AK: Tak. Jak najbardziej. Venclova jest Odyseuszem intelektualnym.Wędrowcem. Opisuje miasta, krajobrazy, kraje. Jego wiersze sąbardzo intertekstualne, nawiązujące do doświadczeń innej literatury,literatur obcych.EZ: A co dla pani jako tłumaczki było najważniejsze – dosłownośćczy struktura utworu?AK: Wszystko jest ważne. Wiersz przetłumaczony musi pozostaćtym samym wierszem. Venclova jest poetą klasycyzującym.Rymuje, tu akurat daje o sobie znać na pewno wpływ literaturyrosyjskiej, ponieważ głównie pracuje w tej materii i pewne rzeczyrobi, jak poeci rosyjscy, czyli skanduje. Jego wiersze są bardzodźwięczne. Czytane głośno dają ten właściwy efekt. Budowa wierszateż jest istotna. I te wszystkie rzeczy: strukturę, dźwięk i treśćtrzeba ująć. Więc pierwszy krok to jest przetłumaczyć dosłownie,później policzyć sylaby i zbadać, jakie stopy i tropy zostały użyte.Niektórzy lubią rozwiązywać krzyżówki, ja wolę łamigłówki w postaciwierszy Venclovy.EZ: A ja jeszcze dopowiem, że pierwsze pani tłumaczenia wierszyTomasa Venclovy autor pochwalił i porównał z tłumaczeniamiStanisława Barańczaka. Tak było?AK: Tak było. Może nieskromnie o tym mówić, ale to bardzo zachęciłomnie do dalszej pracy. Otóż wiersze, które opublikowałamw „Borussi” na początku mojej bytności w Olsztynie, przetłumaczyłam,nie wiedząc, że te same wiersze tłumaczył już Barańczaki opublikował w tomiku „Rozmowa w zimie”. Czyli naiwność byłachyba tutaj zbawieniem. Wysłałam je, tak jak już wspomniałam,Venclovie i on powiedział, że niektóre rymy udały mi się nie gorzejniż Barańczakowi.EZ: Kolejne tłumaczenia ?AK: Teraz zajmuję się tłumaczeniami z innej bajki. Dosłownie.Są to bajeczki dla dzieci Kęstitusa Kasparowicziusa.EZ: A Venclova?AK: Chciałabym też opublikować wybór jego nowych wierszy.Alina Kuzborska tłumaczy zarówno prozę, jak i poezję TomasaVenclovy. Jest adiunktem w Katedrze Filologii Germańskiej i kierownikiemCentrum Egzaminacyjnego Goethe-Institut przy UWMw Olsztynie.Boże pełen miłosierdzia*Boże pełen miłosierdzia,gdyby Bóg nie był pełen miłosierdzia,miłosierdzie byłoby w świecie, nie tylko w nim.Ja, który zrywałem kwiaty na wzgórzachi spoglądałem w dół ku dolinom,ja, który znosiłem trupy ze wzgórz,mogę powiedzieć, że w świecie nie ma miłosierdzia.A byłem królem Morza Martwego,niezdecydowany stojąc w oknie,liczyłem kroki aniołów,dźwigałem ciężary w strasznychkonkursach cierpienia.Użyłem ledwie małej częścisłów ze słownika.Zmuszony odcyfrować zagadki wbrew woli,wiem, gdyby był Bóg pełen miłosierdzia,świat byłby miłosierny,nie tylko on.*El male rachamim (Boże pełen miłosierdzia) to modlitwa tradycyjnie odmawianaza zmarłych. Wiersz nawiązuje do pierwszych słów modlitwy, ale także doofiar czterech wojen, w których poeta uczestniczył.Pierwszy deszczPierwszy deszcz przypomina miO wznoszącym się letnim kurzu.Deszcz nie pamięta deszczu zeszłorocznego.Rok jest jak tresowane zwierzę bez wspomnień.Wkrótce znów włożysz swą uprząż,Piękną i haftowaną aby podtrzymywałaPrzeźroczyste pończochy: tyOgier i woźnica w jednym ciele.Biała panika miękkiego ciałaW przerażeniu nagłej wizjiZamierzchłych świętości.08 VariArt04/<strong>2010</strong>
Jehuda Amichaj – יהודה עמיחי (1924-2000) – był jednym z pierwszych poetów, tworzących we współczesnym językuhebrajskim, a zarazem jednym z twórców, którzy współczesnej literaturze hebrajskiej zapewnili trwałą pozycję w światowymdziedzictwie kulturowym. Jest obecny w literaturze światowej dzięki tłumaczeniom na ponad 40 języków. Pisząc wewspółczesnej hebrajszczyźnie, zdołał powiązać ją z literacką tradycją Biblii. Nie stronił też od kolokwializmów i obrazów życiacodziennego, stawiając równocześnie w swych utworach podstawowe kwestie filozoficzne i moralne. W swej pierwszejpowieści podjął również próbę racjonalizacji doświadczenia Holokaustu, z którym nie zetknął się osobiście, gdyż już w 1935roku przeprowadził się z rodzicami z Niemiec do Palestyny. Wiele jego utworów ma również charakter autobiograficzny.Prezentujemy kilka wierszy autora w przekładzie Krzysztofa Dariusza Szatrawskiego.p o e z j aJerozolimaNa dachu starego miastapranie schnie w słońcu późnego popołudnia:białe prześcieradło kobiety, która jest moim wrogiem,ręcznik mężczyzny, który jest moim wrogiem,aby zetrzeć pot z jego brwi.Na niebie starego miastalatawiec.Na drugim końcu sznurkadziecko,ale ja go nie widzęzasłania je mur.Wywiesiliśmy wiele flagi oni wywiesili wiele flag.Abyśmy myśleli że są szczęśliwi.Aby myśleli żeśmy szczęśliwi.Na Ulicy Rabbiego KookaNa Ulicy Rabbiego KookaNie znajduję tego dobrego człowieka –Sztrajmel który nosił kiedy się modliłJedwabny cylinder, który nosił gdy rządził,uleciały z martwym wiatremspłynęły z wodamimoich snów.Wchodzę na ulicę Proroków – i nie znajduję żadnego.I na ulicę Etiopczyków – a tam można kilku znaleźć. Szukamdla ciebie mieszkania na życie po mniewyściełam twoje samotne gniazdo,ustalam miejsce mojego bólu potem z moich brwisprawdzam drogę twojego powrotui okna twego pokoju rozwartą ranę,pomiędzy zamkniętym i otwartym, między światłem i ciemnością.Jest zapach pieczenia w tym domu,jest sklep, gdzie egzemplarze Biblii rozdają za darmo,za darmo, darmo. Niejeden prorokrezygnował z pokrętnych drógkiedy wszystko się zawaliło a on stawał się kimś innym.Idę ulicą Rabbiego Kooka– twoje łóżko na moich plecach jak krzyż –chociaż trudno uwierzyćże łóżko kobiety stanie się symbolem nowej religii.Rys. Jan Przełomiec04/<strong>2010</strong>VariArt09