06.04.2013 Views

Przemyślanie – uczestnicy bitwy pod Monte Cassino

Przemyślanie – uczestnicy bitwy pod Monte Cassino

Przemyślanie – uczestnicy bitwy pod Monte Cassino

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

KATOLICKIE<br />

STOWARZYSZENIE<br />

„CIVITAS CHRISTIANA”<br />

Przemyśl ul. Żeromskiego 10<br />

Tel.-fax. 670-90-63<br />

Udział przemyślan<br />

w bitwie o <strong>Monte</strong> <strong>Cassino</strong><br />

………………………………………………………………………….<br />

Zeszyt Nr 79 <strong>–</strong> listopad 2004 r. PRZEMYŚL<br />

…………………………………………………………………………………………………<br />

Opracowanie: Jerzy Łobos<br />

Wydawca: Katolickie Stowarzyszenie „Civitas Christiana”<br />

… „Trzeba mówić, pisać<br />

o żołnierzach z tamtych lat,<br />

przypominać ich czyny i bohaterstwo”…<br />

/ Ks. ppłk Jan Merta /


W roku gdy tematem wiodącym w naszej organizacji jest problematyka patriotyzmu<br />

nie sposób pominąć bohaterów walk <strong>pod</strong> <strong>Monte</strong> <strong>Cassino</strong>, przypomnieć tamte wydarzenia<br />

i tamtych ludzi wśród których było wielu przemyślan.<br />

Kiedyś przed laty, gdy w obchodziliśmy kolejną rocznicę <strong>bitwy</strong> <strong>pod</strong> <strong>Monte</strong> Cassaino<br />

goszczący w naszym Oddziale Kapelan X. ppłk Jan Merta poproszony o przypomnienie tych<br />

wydarzeń mówił: ..” no cóż byłem tam, niczym specjalnym się nie wyróżniłem, spełniałem<br />

tylko swoją powinność, to wszystko, ale trzeba mówić, pisać o żołnierzach z tamtych lat,<br />

przypominać ich czyny, bohaterstwo. Wielu z nich cierpi , umiera, żyje w zapomnieniu. To<br />

oni ponosili największe ofiary”... Dziś Ksiądz Jan z <strong>pod</strong> <strong>Monte</strong> <strong>Cassino</strong> już nie żyje , ale<br />

słowa jego pozostały w pamięci i były dla Oddziału miejskiego Katolickiego Stowarzyszenia<br />

Civitas Christiana w Przemyślu okazją do ich zadośćuczynienia <strong>–</strong> „ trzeba mówić<br />

i pisać, przypominać ich bohaterstwo”<br />

1 listopada 2007 r. około tysiąca osób: przedstawiciele polskiego duchowieństwa,<br />

ambasady RP i stowarzyszeń polonijnych - uczestniczyło we mszy świętej na cmentarzu<br />

wojennym na <strong>Monte</strong> <strong>Cassino</strong>. Liturgii w uroczystość Wszystkich Świętych przewodniczył<br />

ksiądz Paweł Ptasznik, rektor polskiego kościoła w Rzymie. W kazaniu ksiądz Ptasznik<br />

zwrócił uwagę na patriotyczny wymiar mszy, upamiętniającej żołnierzy II Korpusu. Na<br />

zakończenie uroczystości złożono wiązanki kwiatów i wieńce na grobie generała Władysława<br />

Andersa. Na <strong>Monte</strong> <strong>Cassino</strong> pochowano 1070 polskich żołnierzy.<br />

6 listopada 2007 r. O. Miejski Katolickiego Stowarzyszenia „ Civitas Christiana”<br />

w Przemyślu wspólnie z Instytutem Kresów Wschodnich im św. Bonifacego był<br />

organizatorem sesji pt „ Udział przemyślan w bitwie o <strong>Monte</strong> <strong>Cassino</strong> ” Jakkolwiek pamięć<br />

o zdobyciu <strong>Monte</strong> <strong>Cassino</strong> należałoby święcić w maju, to w tym roku postanowiliśmy<br />

połączyć ją z miesiącem listopadem, gdy szczególniej myślimy o tych co odeszli <strong>–</strong> polegli<br />

abyśmy my żyć mogli.<br />

Sesję otworzył Przewodniczący Zarządu Miejskiego Katolickiego Stowarzyszenia<br />

Civitas Christiana w Przemyślu kol. J. Łobos. Referaty wygłosili : M.L Włodek i J. Łobos<br />

<strong>Monte</strong> <strong>Cassino</strong><br />

<strong>Monte</strong> <strong>Cassino</strong> <strong>–</strong> to nazwa wzgórza o wysokości niewiele ponad 500 m n.p.m. w Apeninach<br />

Środkowych, pomiędzy Rzymem i Neapolem. Bitwa <strong>pod</strong> <strong>Monte</strong> <strong>Cassino</strong> (zwana także Bitwą<br />

o Rzym) - to seria bitew pomiędzy wojskami alianckimi a Wehrmachtem. Niemcy, zdając<br />

sobie sprawę ze strategicznego znaczenia wzgórza <strong>Monte</strong> <strong>Cassino</strong>, zbudowali na nim<br />

(i sąsiednich wzniesieniach) pas umocnień, zwany linią Gustawa. Podejmowane kilkakrotnie<br />

próby zdobycia wzgórza (od stycznia 1944 r.) spełzły na niczym, żadnego efektu nie<br />

przyniosły także bombardowania lotnicze. Droga na Rzym była zamknięta.<br />

Próba ominięcia <strong>Monte</strong> <strong>Cassino</strong> poprzez desant <strong>pod</strong> Anzio również nie przyniósł<br />

s<strong>pod</strong>ziewanych rezultatów <strong>–</strong> aliantom udało się zdobyć przyczółek, ale nie osiągnęli<br />

wyznaczonych celów i okrążenie wojsk niemieckich nie powiodło się. W tej sytuacji<br />

dowództwo alianckie postanowiło wznowić ataki na wzgórze od południa.<br />

Ataki prowadzono w trzech fazach, ale wszystkie uderzenia zakończyły się ich klęską. Jako<br />

pierwsi uderzali Amerykanie (operacja Shingle) 22 stycznia 1944 roku. Pod wieczór straty<br />

wyniosły 1050 ludzi i walkę trzeba było przerwać. Do kolejnego szturmu wysłano 34.<br />

dywizję amerykańską. W trakcie walk pozostało zaledwie 9 proc. jej początkowej liczebności.<br />

Tam też, wprost na klasztor, szli Gurkowie. Najlepsi z najlepszych. Nie doszli. Podobny los<br />

spotkał nowozelandzkich Maorysów.<br />

Drugie uderzenie (operacja Avenger) rozpoczęte 15 lutego przez 2 dywizję nowozelandzką<br />

miało za zadanie odciążyć atakowany przez niemiecką 14. Armię przyczółek <strong>pod</strong> Anzio


(zdobyty wcześniej w ramach operacji Shingle). Mimo iż zajęto na pewien czas kluczowe<br />

wzgórze 593, jeszcze tego samego dnia na skutek ciężkich strat i ostrzału niemieckiego<br />

z okolicznych bunkrów wycofano się.<br />

Alianci stracili ogółem 54 tysiące ludzi, nie zdobywając wzgórza. W korpusie<br />

nowozelandzkim straty były tak duże, że musiano formację rozwiązać...<br />

W tym czasie 2 Korpus Polski <strong>pod</strong> dowództwem gen. Andersa wszedł w skład 13 Korpusu<br />

Brytyjskiego.<br />

Po kolejnym, nieudanym natarciu generał Leese, dowódca 8 Armii brytyjskiej zwrócił się do<br />

dowódcy 2 Korpusu Polskiego, generała dywizji W. Andersa, z propozycją zdobycia wzgórza<br />

<strong>Monte</strong> <strong>Cassino</strong>. Generał Anders, <strong>pod</strong>jął się wykonania zadania (operacja Diadem). Wybrał<br />

natarcie na klasztor poprzez góry, uważając, że może straty będą większe, ale zwycięstwo<br />

bardziej spektakularne, bo klasztor zaczęto uważać za fortecę nie do zdobycia.2 Korpus<br />

Polski liczył 48 tys. żołnierzy. Byli to ludzie z Kresów Wschodnich, wywiezieni przez<br />

NKWD na Sybir, którzy cudem przetrwali gułagi, głód i poniewierkę na „nieludzkiej ziemi”.<br />

To Anders ich uratował, tworząc armię polską w Rosji i wyprowadzając ich na Bliski<br />

Wschód. Dla tych ludzi słowo Ojczyzna pisane z dużej litery to znaczyło: rodzinna wioska -<br />

ojcowizna. A każdą walkę uważali za walkę o Polskę - co miało im dać prawo powrotu<br />

w rodzinne strony.<br />

Pierwszy atak 2. Korpusu Polski <strong>pod</strong> dowództwem gen. Andersa rozpoczął się 11 maja.<br />

Żołnierze mieli ciężkie zadanie. Atakowali w niemal nieosłoniętym terenie, naszpikowanym<br />

minami, <strong>pod</strong> niemieckim ostrzałem z nadzwyczaj zmyślnie rozmieszczonych bunkrów.<br />

Pierwszy atak poniósł dotkliwe straty, bowiem nie udało się utrzymać kluczowych pozycji jak<br />

wzgórza "593", czy "Widmo", ale umożliwił Brytyjczykom wyparcie Niemców z dolnej<br />

części wzgórza Klasztornego i miasta <strong>Cassino</strong>.<br />

Drugi atak (rozpoczęty 17 maja) wreszcie przyniósł przełom. Polskie wojska wyparły po<br />

ciężkich walkach niemiecką 1. Dywizję Spadochronową "Hermann Goering" z zajmowanych<br />

pozycji. Nad ranem patrol 12. Pułku Ułanów Podolskich, <strong>pod</strong> dowództwem ppor. Kazimierza<br />

Gurbiela wkroczył do ruin klasztoru. Tymczasem francuski Korpus Ekspedycyjny dokonał<br />

znacznych postępów na zachód od Doliny Liri i zmusił Niemców do odwrotu na Linię<br />

Hitlera.<br />

W tej sytuacji Polacy zajęli klasztor i zatknęli na murach najpierw proporzec 12. Pułku<br />

Ułanów, a następnie polską flagę. Kilka godzin później, na wyraźne polecenie gen. Andersa,<br />

została obok polskiej flagi wywieszona flaga brytyjska. 18 maja 1944 roku o świcie na <strong>Monte</strong><br />

<strong>Cassino</strong> odegrany został hejnał mariacki, ogłaszając zwycięstwo polskich żołnierzy. Droga na<br />

Rzym została otwarta. Polskie walki <strong>pod</strong> <strong>Monte</strong> <strong>Cassino</strong> były niezwykle krwawe, w natarciu<br />

zginęło 924 żołnierzy, 2930 zostało rannych, a za zaginionych uznano 345. Wielokrotnie<br />

walczono wręcz przy użyciu noży, kolb czy pięści lub strzelano do siebie z bardzo bliskiej<br />

odległości.<br />

Zdobycie <strong>Monte</strong> <strong>Cassino</strong> przez 2. Korpus Polski zostało wysoko ocenione przez aliantów.<br />

Nadano im jako odznakę honorową tzw. tarczę krzyżowców brytyjskiej 8 Armii. Była ona<br />

noszona na prawym rękawie munduru żołnierzy 2. KP. 18 maja 1944 r. po zdobyciu <strong>Monte</strong><br />

<strong>Cassino</strong> gen. Mark Clark (dowódca 5. armii amerykańskiej) stwierdził: „Korpus Polski,<br />

wspaniała formacja bojowa, sprawił to, czego nie potrafiliśmy wszyscy <strong>–</strong> zdobył <strong>Monte</strong><br />

<strong>Cassino</strong>”. Napłynęły liczne depesze gratulacyjne m.in. od Króla Wielkiej Brytanii Jerzego VI.<br />

Dowódca 8 Armii gen Leese oświadczył licznie przybyłym na miejsce <strong>bitwy</strong> korespondentom<br />

zagranicznym: "...chcę wam powiedzieć ,że zdobycie <strong>Monte</strong> <strong>Cassino</strong> jest wyłącznym dziełem<br />

Polaków. Cieszę się ,że jesteście tutaj w tak wielkim dla Polski dniu historycznym zdobycia<br />

klasztoru <strong>Monte</strong> <strong>Cassino</strong> przez żołnierzy 2. Korpusu Polskiego ". natomiast dowódca 15.


Grupy Armii gen Alexander powiedział : "Był to wielki dzień sławy dla Polski, kiedyście<br />

zdobyli tę warowną fortecę, którą sami Niemcy uważali za niemożliwą do zdobycia ...<br />

Żołnierze 2 Korpusu Polskiego! Jeżeliby mi dano wybierać między żołnierzami, których bym<br />

chciał mieć <strong>pod</strong> swoim dowództwem, wybrałbym was, Polaków, oddaję wam cześć!" (źródło:<br />

http://www.kki.pl/piojar/brygad/brygad/cassino/cassino.html)<br />

Polski Cmentarz Wojenny <strong>pod</strong> <strong>Monte</strong> <strong>Cassino</strong> - cmentarz polskich żołnierzy poległych<br />

bitwie powstał na przełomie 1944 i 1945 roku, według projektu architektów Hryniewicza<br />

i Skolimowskiego. Zbudowano go na płaskim odcinku terenu pomiędzy <strong>Monte</strong> <strong>Cassino</strong><br />

i wzgórzem "593", a więc w miejscu najbardziej wymownym. To właśnie tamtędy szły<br />

główne natarcia 3. Dywizji Strzelców Karpackich. Cmentarz zbudowali żołnierze, <strong>uczestnicy</strong><br />

<strong>bitwy</strong>. Uroczyste oddanie nastąpiło 1 września 1945 roku. Spoczywa na nim 1051 poległych<br />

żołnierzy Rzeczypospolitej wszystkich narodowości (Polaków, Białorusinów, Ukraińców<br />

i Żydów) wyprowadzonych przez Władysława Andersa.<br />

Ze względu na sytuację polityczną, weterani <strong>bitwy</strong> nie mogli powrócić po wojnie do kraju,<br />

wielu z nich pozostało na emigracji we Włoszech i Wielkiej Brytanii. Sam gen. Anders, który<br />

zmarł w 1970 r. w Londynie, zażyczył sobie być pochowanym wśród swoich żołnierzy <strong>pod</strong><br />

<strong>Monte</strong> <strong>Cassino</strong>. Jego grób stanowi centralny punkt cmentarza.<br />

Cmentarz polskich żołnierzy ozdabia sentencja "Przechodniu powiedz Polsce, że tu leżymy<br />

wierni jej służbie do końca". Polacy nie zapominają o poległych <strong>pod</strong> <strong>Cassino</strong> żołnierzach,<br />

a cmentarz jest jednym z najważniejszych miejsc pamięci narodowej, bo<br />

w świadomości Polaków bitwa o <strong>Monte</strong> <strong>Cassino</strong> była i pozostaje jednym z nielicznych<br />

niekwestionowanych sukcesów polskiego oręża w czasie drugiej wojny światowej.<br />

<strong>Przemyślanie</strong> <strong>–</strong> <strong>uczestnicy</strong> <strong>bitwy</strong> <strong>pod</strong> <strong>Monte</strong> <strong>Cassino</strong><br />

1. strzel. - Cielecki Edward<br />

2. sierż. - Cieleń Franciszek<br />

3. plut. - Complak Jan<br />

4. plut. - Complak Tadeusz<br />

5 kapr. - Demko Władysław<br />

6. plut. - Dobrowolski Bronisław<br />

7. st. strzel. - Dobrowolski Roman<br />

8. płk. - Frączek Tadeusz<br />

9. st. strzel. - Góral Jan<br />

10. st. strzel. - Grega Leopold<br />

11. st. sierż. - Gugula Roman<br />

12. p.por. - Gurbiel Kazimierz<br />

13. por. - Hanusz Aleksandra<br />

14. por. - Jaroszczak Stanisław<br />

15. plut. - Jaszczyszyn Michał<br />

16. mjr. - Kiczan Stanisław<br />

17. plut. - Klucznik Stanisław<br />

18. plut. <strong>pod</strong>ch.- Kostiuk Jerzy<br />

19. - - Kosik Mieczysław<br />

20. por. - Kuzio Aleksander<br />

21. - - Łabiak Roman<br />

22. por. - Mazurak Stanisław<br />

23. st. strzel. - Mendyka Edward


24. kapr. - Michniowski Stanisław<br />

25. st sierż. - Nowak Antoni<br />

26. plut. - Osiński Zbigniew<br />

27. ogn. - Pęcak Józef<br />

28. szer. - Radwański Henryk<br />

29. kpt. - Radwański Tadeusz<br />

30. plut. - Rożko Jarosław<br />

31. mjr. - Różański Józef<br />

32. por. - Safar Bronisław<br />

33. st. strzel. - Safar Wacław<br />

34. kpr. - Segelbach Michał<br />

35. plut. - Stefański Jan<br />

36. mjr. - Stypułkowski Janusz<br />

37. szer. - Szpiech Stanisław<br />

38. st. sierż. - Śliwiak Piotr<br />

39. st. sierż. - Tyma Tadeusz<br />

40. p.chor. - Wiech Czesław - poległ<br />

41. por. - Wnorowski Stanisław<br />

42. st.sierż. - Wojtachnio Edward<br />

43. kanon. - Wołoszyn Józef<br />

44. st. strzel - Ziąber Tadeusz<br />

45. - - Żywakowski Marian<br />

Wśród tych nazwisk dwa szczególne znane nazwiska przemyślan, wówczas p.por<br />

Kazimierza Gurbiela i Księdza Kapelana kpt. Jana Merty <strong>–</strong>Salezjanina. Dziś z tych<br />

wszystkich nazwisk prawie nikt nie żyje. Nie ma tu w wykazie nazwiska Kapelana Księdza<br />

Merty, gdyż jak przyglądniemy się jego historii to z Przemyślem związał się dopiero po<br />

powrocie do Ojczyzny. Była to jednak postać bardzo znana w Przemyślu. Warto z pewnością<br />

tym dwom postaciom poświęcić chwilę czasu.<br />

Melchior Wańkowicz w książce , <strong>Monte</strong> <strong>Cassino</strong> wspomina:<br />

„ Rano 18 V 1943 r. przedzierający się przez nierozpoznany i zaminowany teren<br />

trzynastoosobowy patrol 12 Pułku Ułanów Podolskich dowodzony przez przemyślanina<br />

K. Gurbiela, zatknął jako pierwszy na gruzach klasztoru swój proporzec. Gdzieś niżej na<br />

straszliwie zaoranych pociskami stokach wzgórza pełnił swą duchową misję ksiądz kapelan<br />

kpt. J. Merta. <strong>pod</strong>trzymywał Na duchu konających i ciężko rannych, dodawał otuchy<br />

strapionym i załamanym sercom, wpajając na każdym kroku wiarę w ich upragniony powrót<br />

z ziemi włoskiej do Polski.<br />

Uczestnik walk <strong>–</strong> Kazimierz Gurbiel<br />

W roku 1984 w przemyskim Oddziale w maju z racji obchodów kolejnej rocznicy 40 -<br />

wydarzeń s<strong>pod</strong> <strong>Monte</strong> <strong>Cassino</strong> gościł u nas bohater tamtych dni Kazimierz Gurbiel.<br />

Wydarzeniu temu towarzyszyła okolicznościowa wystawa która ukazywała archiwalne<br />

zdjęcia, artykuły prasowe, fragmenty książki M. Wańkowicza. Najważniejszym był fakt<br />

spotkania z człowiekiem który przeżył tamte dni. Dziś niewiele z tego pozostało oprócz<br />

śladowych notatek. Wśród nich wypowiedź p. Gurbiela, która później cytowana był<br />

w miejscowej prasie:


— Nie znajdziecie we mnie bohatera dźwięczącego medalami. Nie brałem udziału w natarciu,<br />

w ogóle mój udział w bitwie był znikomy. Oprócz tego, że strzelali do nas jak do kaczek, nic<br />

się nie działo na moim odcinku. Potem wyznaczono mnie dowódcą patrolu, który szedł do<br />

klasztoru, ale na moim miejscu mógł być równie dobrze ktoś inny…<br />

- Dla nas <strong>pod</strong> <strong>Monte</strong> <strong>Cassino</strong> nic było innego wyjścia — mówił Kazimierz Gurbiel jest ,w tym<br />

dawne bezgraniczne zaufanie do dowódcy, poczucie politycznej przegranej i żądza odwetu,<br />

której wrogiem była bezczynność. Tych, co przeżyli rzeź <strong>pod</strong> <strong>Monte</strong> <strong>Cassino</strong> — tak, to była<br />

rzeź, więc tych, co przeżyli, bitwa połączyła na zawsze. Pozostała słowem rozpoznawczym, na<br />

dźwięk którego mocniej biły serca, zaś pamięć <strong>pod</strong>suwała nazwiska ludzi, z którymi na równi<br />

przeżywało się radość zwycięstwa, śmierć kolegów i strach, obecny nawet wówczas, gdy<br />

żołnierz stawał się bohaterem.<br />

Mówił K. Gurbiel w wywiadzie dla miejscowej prasy<br />

Pod <strong>Monte</strong> <strong>Cassino</strong> kanonada trwała przez całą dobę z małymi przerwami. Dla<br />

oszołomionych nią łudzi cisza była niepokojem . Nie myślało się o strachu. chociaż był on<br />

niezmordowanym kompanem żołnierza. Pod <strong>Monte</strong> Caasino 12 pułk obsadzał linię<br />

zabezpieczenia, nie mniej ważną od linii natarcia. Czekali zawsze przygotowani, że gdy<br />

zajdzie konieczność że ich również <strong>pod</strong>erwą do przodu-Powtarzali sobie: mamy przed sobą<br />

.jeszcze jeden dzień żyda, może jeszcze godzinę, ale mamy je wciąż przed sobą.<br />

„Im więcej nas wróci do kraju, tym większe będzie zwycięstwo" — ppor. Gurbiel, dowódca<br />

plutonu ckm-ów, dobrze pamięta słowa dowódcy szwadronu, .por. Mieczyslawa Sandera. Nie<br />

chodziło o unikanie śmierci, bo była ona <strong>pod</strong> <strong>Monte</strong> <strong>Cassino</strong> wszechobecna na każdej linii.<br />

Chodziło o to, aby się nie dać zabić bez sensu. W natarciu były takie przypadki, że żołnierz<br />

rzucał się na minę, bo nie było już czasu jej rozbroić i wołał: „dalej, po mnie, koledzy, ale to<br />

nie była bezsensowna śmierć. Bezsensowną śmierć spotkał Kazimierz Gurbiel dopiero <strong>pod</strong><br />

Piedimonte, którego zdobycie było ostatnim akordem <strong>bitwy</strong> o <strong>Monte</strong> <strong>Cassino</strong>. Ale przyszło<br />

później . Rankiem 18 maja goniec przyniósł wezwanie do por. Sandera Kaziu — usłyszał<br />

Gurbiel w chwilę później — mamy rozkaz dowódcy pułku zobaczyć co się dzieje w klasztorze.<br />

Dowódca powiada, że Niemców już nie ma. Przekazuję ten rozkaz tobie. Patrol przygotował<br />

wachmistrz Wróblewski. Prowadź i melduj. I jeszcze jedno — dodał natychmiast — jeśli<br />

ułanowi włos z głowy spadnie to odpowiadasz gardłem. Nie miałem nawet czasu na włożenie<br />

hełmu — Gurbiel pokazuje. siebie na zdjęciu; na tle ruin klasztoru, wśród żołnierzy<br />

w stalowych kapeluszach, wygląda w swej furażerce jakby szedł na przepustkę.<br />

Chcąc dojść do Klasztoru musieli przejść przez rejon IV kompanii strzelców kpt<br />

Borzdziłowskiego i ten zaproponował umocnienie trzynastoosobowego patrolu swoimi<br />

ludźmi, czemu Gurbiel nie oponował; w większej grupie człowiek czuje się pewniej. Z IV<br />

kompanii był właśnie ppor. Kazimierz Kądziolka, jarosławianin, któremu<br />

u <strong>pod</strong>nóża góry klasztornej, Gurbiel powiedział: ty, jako wyborowy piechur, obejdź ze swoimi<br />

ludźmi górę, żeby w jednym miejscu nie było nas za dużo, a pójdę wprost po zboczu. Do dziś<br />

nie wie, dlaczego tamten nie znalazł się na górze. Możliwe, że musiał obchodzić pola minowe.<br />

Pisał Melchior Wańkowicz:<br />

Sz!i, jak słonie na butelkach w cyrku — dołami po wybuchłych pociskach i głazami na<br />

których widać było, że min nie ma. W klasztorze, w <strong>pod</strong>wórcu, powitał ich Święty bez płowy<br />

i uroczysta cisza. I dalej - Ppor. Gurbiel — to ten, który pierwszy z patrolem ułańskim wpadł,<br />

nie zważając na nie rozpoznany, zaminowany teren, do Klasztoru i zawiesił proporczyk. To<br />

ten, który w bitwie <strong>pod</strong> Piedimonte dowodził trzydziestoma trzema carrierami. To ten, który<br />

potem, walcząc w kampanii adriatyckiej, został ciężko ranny...<br />

Dalej opowiadał K. Gurbiel


— Bałem się, że jakiż szaleniec niemiecki wygarnie do nas z ruin z miotacza ognia, więc przed<br />

samym wejściem do klasztoru powiedziałem Wróblewskiemu, aby zatrzymał się z rkmem<br />

i obserwował moje wejście, ale odparł: gdzie ty, tam. ja. W efekcie ubezpieczał ich miody<br />

<strong>pod</strong>chorążak. Zresztą nie chodziło o ubezpieczenie, gdyż mogło okazać się wątpliwe, ale<br />

o świadka; gdyby tamtym coś się przytrafiło po drodze.<br />

Wszedłem do klasztoru jako, trzeci. Pierwszy wdrapał się po moich ramionach ułan Wadas<br />

i on właśnie otworzył drzwi do lazaretu niemieckiego. Wyszło kilkunastu obdartych żołnierzy.<br />

Co czują. zwycięzcy patrząc na wroga, który przez tyle dni prał z murów klasztornych<br />

żelaznym gradem, niosąc śmierć — Gdy się widzi pokonanego przeciwnika, to się myśli:<br />

jesteś skończony, nie jesteś już tym, kim byłeś, jesteś niczym, a do bezbronnego nie będę<br />

strzelał. Wtedy opada gorączka odwetu, wtedy się czuje inaczej .<br />

W kazamatach klasztornych znaleźliśmy jeszcze czterech - bardzo ciężko rannych, których nie<br />

byliśmy w stanie wyprowadzić, więc zostawiliśmy ich z niemieckim sanitariuszem<br />

w oczekiwaniu na ewakuację właściwą.<br />

O czym myślał Kazimierz .Guribiel wśród ruin klasztornych na <strong>Monte</strong> <strong>Cassino</strong>? —<br />

Zastanawiałem się, czy nasz trud wojenny wyda jakieś owoce. I czy ta bitwa przybliżyła nam<br />

powrót do wolnej i nie<strong>pod</strong>ległej Polski? Ale bitwa nie była jeszcze skończona, choć padł<br />

klasztor. Dla badaczy zamierzchłej przeszłości Piedimonte było średniowieczną- forteca.<br />

Dla strategów kampanii włoskiej — było ważnym punktem oporu .<br />

Dla mnie pozostało miejscem, w którym przeżyłem dzień swego największego w życiu<br />

strachu.<br />

Ksiądz kapelan Jan Merta<br />

W roku 1987 w Przemyślu z okazji Nadania nazwy jednej z ulic Mante <strong>Cassino</strong><br />

i równocześnie odsłonięcia obelisku w „ Życiu Przemyskim” w Nr 22 ukazał się artykuł<br />

poświęcony kapelanowi s<strong>pod</strong> <strong>Monte</strong> <strong>Cassino</strong> .<br />

Z brewiarzem w ręku<br />

25 czerwca 1943 roku .przebywający we Włoszech 31-latek z Zawiercia rodem, otrzymał<br />

upragnione święcenia kapłańskie. Wkrótce, z grupą młodych księży, skierowany został do-<br />

II Korpusu .Polskich Sil Zbrojnych na Zachodzie wchodzącego do walki z zaciekle<br />

broniącymi „włoskiego buta" faszystami. W obliczu krwawych bitew żołnierzom, prócz<br />

czołgów dział ,bardzo: potrzebni byli r6wnież kapelani...<br />

Po zakończeniu kampanii włoskiej, ks.-Merta był jednym z. sześciu kapelanów w pobliskim<br />

szpitalu w miasteczku Casamassima.<br />

Był, zgodnie ze swym powołaniem, „lekarzem duszy", wspierał rannych i ciężko chorych,<br />

cieszył się z każdego uratowanego. życia, ale tez często, musiał stawać na czele żałobnego<br />

konduktu i odprowadzać na... przyszpitalny cmentarzyk tych, którym nie dane było 'przeżyć.<br />

Rozpoczęły się przygotowania do rozwiązania korpusu. Należało uporządkować polskie<br />

mogiły w Casamasima, a tych wciąż przybywało, choć nie padały już strzały. Z różnych stron<br />

Włoch zwożono .tu ekshumowane żołnierskie ciała.. Ambicją i patriotycznym obowiązkiem<br />

kapitana w sutannie było zadbanie o to, by groby te były wiecznym, nieprzemijającym<br />

dowodem heroizmu żołnierza polskiego — po raz, któryś w burzJiwej historii, narodu<br />

wiernemu do śmierci hasłu „Za Waszą i Naszą Wolność". I tak się też stało. Przez następne<br />

22- lata, do chwili powrotu do ojczyzny był ks. Merta opiekunem tego .cmentarza.<br />

On go poświęcił, a później w przeddzień każdych Zaduszek, na łamach gazety włoskiej<br />

wychodzącej w Bari, wzywał miejscowe władze i osiadłych w tych stronach Polaków do


„wielkiego sprzątania" miejsca ostatniego spoczynku 411 bohaterów. Robił wszystko, co<br />

mógł jako kapłan, aby stało się ono godnym wiecznego „snu" synów odległej ojczyzny.<br />

A jeden z nich, w 25-lat po swej śmierci, do niej powrócił. To major Henryk Sucharski —<br />

dowódca załogi Westerplatte.<br />

Choćby na najuboższym cmentarzu…<br />

To przede wszystkim dzięki księdzu Mercie,.— .jego uporowi i żelaznej konsekwencji<br />

w wypełnieniu ostatniej woli umierającego człowieka, wyrażonej <strong>pod</strong>czas spowiedzi .przed<br />

kapłanem w neapolitańskim szpitalu, — prochy mjr, Sucharskiego sprowadzono po latach do<br />

Polski. Mówi o tym ksiądz Merta na kartach książki Stanisławy Górniakiewicz „Lwy<br />

z Westerplatte" (Wydawnictwo Morskie Gdańsk 1983).<br />

Obaj kapelani z majorem poznali się wcześniej na ślubie jednego z oficerów. Drugie i ostatnie<br />

spotkanie odbyto się w sali, gdzie w angielskim szpitalu leżało sześciu ciężko chorych<br />

Polaków. Odwiedził ich wysłany przypadkowo do Neapolu ks. Merta.<br />

Za pierwszym razem nie poznał majora, znajdującego się w bardzo ciężkim, wręcz<br />

beznadziejnym stanie (zapalenie otrzewnej).<br />

— Wyspowiadałem go. miał ręce złożone na piersiach, był mocno wychudzony i słabym<br />

głosem odezwał się: „Księże kapelanie, chciałbym, aby po śmierci przywieźli mnie do<br />

Polski". Jeszcze nie kojarzyłem, że to on, ale zdanie to tak mnie. wzruszyło, że zacząłem<br />

go jakoś szczególnie gorliwie i serdecznie pocieszać: Nie gadaj głupstw, chłopie, na własnych<br />

nogach dojdziesz do kraju razem z innymi, niebawem będziesz tam maszerować, a bo to nic<br />

wiesz, jak jest w polskim hymnie; że z ziemi włoskiej do Polski ?<br />

— On słabym głosem na to; „Och nie, nic, ja już nie...".<br />

— Wychodząc z sali, już na, szpitalnym korytarzu, kapelan dowiedział się od pielęgniarki<br />

kim jest ów żołnierz i biegiem powrócił do niego.<br />

Próbował <strong>pod</strong>trzymać cierpiącego na duchu na wszelkie możliwe sposoby. Ten zaś —<br />

umęczonym, słabym głosem— wyszeptał przy rozstaniu: — Oby mnie tylko po śmierci<br />

pochowali w kraju... choćby" na najuboższym cmentarzu wiejskim, ale w Polsce— Ach, ta<br />

Polska.<br />

W kilka dni później mjr Sucharski już nie żył, o czym jego spowiednik nie wiedział. Zajęty<br />

był wówczas pracami na cmentarzu w Casamassima, grzebiąc nieustannie coraz to nowe,<br />

ekshumowane w całej Italii zwłoki Polaków. Pewnego dnia pomagający księdzu<br />

w tej smutnej powinności starszy sierżant Sztandera zapytał go: Kapelanie, a tego, no<br />

Sucharskiego, kaj pochowamy?<br />

— Stanąłem jak wryty. Tak, w szarej, zaplombowanej trumnie przepasanej biało<br />

czerwoną wstęgą spoczywał major Henryk Sucharski.<br />

Więc jednak- Wybrałem miejsca najbliżej cmentarnego ołtarza przy głównej alei z tą myślą,<br />

by ewentualne delegacje z Polski czy przedstawiciele z naszej ambasady w Rzymie nie<br />

musieli szukać grobu bohatera z Westerplatte. Tylko tyle mogłem wtedy dla niego zrobić—<br />

Wkrótce potem kapelan <strong>pod</strong>jął energiczne starania o miejsce dla prochów majora na<br />

najbiedniejszym nawet, ale polskim cmentarzu. Nie było łatwo. Przez długie lata prośby<br />

i apele pozostawały bez echa, ale ks. Merta walczył dalej. Po 22 latach opieki nad<br />

cmentarzem w Casamassima wyruszył wreszcie i on z ziemi włoskiej do Polski.<br />

Natychmiast wznowił swoją „batalię" o mjra Sucharskiego i w końcu postawił na swoim.<br />

Poszedłem do samego ministra Wieczorka, przekazując mu ostatnią wolę majora. Wreszcie<br />

zostałem zrozumiany! W sierpniu 1971 roku prochy majora powróciły do ojczyzny,<br />

i l września' ( w 24 rocznicę pogrzebu w Casamassima i 32 rocznicę salwy pancernika


„Schleswig-Holstein") spoczęły tam, gdzie powinny — na Westerplatte! Zakończyłem swoją<br />

misję. Podszedłem wtedy do ministra Wieczorka i <strong>pod</strong>ziękowałem mu za to. On uścisnął mi<br />

dłoń i odpowiedział: — To księdzu, a nie mnie, należą się te <strong>pod</strong>ziękowania...<br />

Mało, kto wie, że jeden z <strong>pod</strong>władnych mjra Sucharskiego przypłacił ten jego „powrót"<br />

życiem: serce nie wytrzymało tak silnych emocji — kapral Edward Łuczyński umarł<br />

w chwili, gdy .urnę z prochami majora składano do specjalnej niszy, do końca wsłuchując<br />

się — na. szpitalnym łóżku — w radiową relację z tej uroczystości.<br />

/ Z. Besz/<br />

Polski Cmentarz Wojenny <strong>pod</strong> <strong>Monte</strong> <strong>Cassino</strong><br />

Polski Cmentarz Wojenny <strong>pod</strong> <strong>Monte</strong> <strong>Cassino</strong> <strong>–</strong> cmentarz polskich żołnierzy poległych<br />

w bitwie powstał na przełomie 1944 i 1945 r., według projektu architektów Hryniewicza<br />

i Skolimowskiego. Zbudowano go na płaskim odcinku terenu pomiędzy <strong>Monte</strong> <strong>Cassino</strong><br />

i wzgórzem "593", a więc w miejscu najbardziej wymownym. To właśnie tamtędy szły<br />

główne natarcia 3 Dywizji Strzelców Karpackich. Uroczyste oddanie nastąpiło 1 września<br />

1945 r. Zbudowali go żołnierze, <strong>uczestnicy</strong> <strong>bitwy</strong>. Spoczywa na nim 1051 poległych<br />

żołnierzy Rzeczypospolitej wszystkich narodowości (Polaków, Białorusinów, Ukraińców<br />

i Żydów) wyprowadzonych przez Władysława Andersa z "nieludzkiej ziemi , z sowieckich<br />

obozów koncentracyjnych Archipelagu Gułag.<br />

Żołnierze II Korpusu po decyzjach konferencji jałtańskiej <strong>pod</strong>porządkowujących Polskę<br />

ZSRR w przeważającej większości nie mogli <strong>–</strong> i nie chcieli <strong>–</strong> z powodów politycznych<br />

powrócić do kraju, który uważali za zniewolony. Po przekształceniu II Korpusu w Polski<br />

Korpus Przysposobienia i Rozmieszczenia większość z nich pozostała na emigracji<br />

w Wielkiej Brytanii i krajach Imperium Brytyjskiego (Kanada, RPA, Związek Australijski,<br />

Nowa Zelandia). Żołnierze, którzy zawierzając obietnicom władz komunistycznych powrócili<br />

do Polski stali się obiektem obserwacji i prześladowań komunistycznych władz<br />

bezpieczeństwa (MBP, Informacja Wojskowa).<br />

Generał Władysław Anders, który zmarł w 1970 r. w Londynie, w swej ostatniej woli prosił,<br />

by być pochowanym wśród swoich żołnierzy <strong>pod</strong> <strong>Monte</strong> <strong>Cassino</strong>. Jego grób stanowi dziś<br />

centralny punkt cmentarza.<br />

Cmentarz żołnierzy II Korpusu <strong>pod</strong> <strong>Monte</strong> <strong>Cassino</strong> po odzyskaniu nie<strong>pod</strong>ległości przez<br />

Polskę jest jednym z najważniejszych miejsc pamięci narodowej. Polacy nie zapominają<br />

o poległych <strong>pod</strong> <strong>Cassino</strong> żołnierzach, znicze są zawsze zapalone, setki krzyży ozdobiono<br />

różańcami. Cmentarz polskich żołnierzy ozdabia także sentencja "Przechodniu powiedz<br />

Polsce, żeśmy polegli wierni w jej służbie"


Czerwone Maki na <strong>Monte</strong> <strong>Cassino</strong><br />

Czy widzisz te gruzy na szczycie?<br />

Tam wróg twój się kryje jak szczur!<br />

Musicie, musicie, musicie!<br />

Za kark wziąć i strącić go z chmur!<br />

I poszli szaleni, zażarci,<br />

I poszli zabijać i mścić,<br />

I poszli jak zawsze uparci,<br />

Jak zawsze za honor się bić.<br />

Refren: Czerwone maki na <strong>Monte</strong> <strong>Cassino</strong><br />

Zamiast rosy piły polską krew...<br />

Po tych makach szedł żołnierz i ginął,<br />

Lecz od śmierci silniejszy był gniew!<br />

Przejdą lata i wieki przeminą,<br />

Pozostaną ślady dawnych dni!..<br />

I tylko maki na <strong>Monte</strong> <strong>Cassino</strong><br />

Czerwieńsze będą, bo z polskiej wzrosną krwi.<br />

Runęli przez ogień, straceńcy!<br />

Niejeden z nich dostał i padł...<br />

Jak ci z Samosierry szaleńcy,<br />

Jak ci s<strong>pod</strong> Rokitny, sprzed lat.<br />

Runęli impetem szalonym<br />

I doszli. I udał się szturm.<br />

I sztandar swój biało-czerwony<br />

Zatknęli na gruzach wśród chmur.<br />

Refren: Czerwone maki...<br />

Czy widzisz ten rząd białych krzyży?<br />

To Polak z honorem brał ślub.<br />

Idź naprzód - im dalej, im wyżej,<br />

Tym więcej ich znajdziesz u stóp.


Ta ziemia do Polski należy,<br />

Choć Polska daleko jest stąd,<br />

Bo wolność krzyżami się mierzy -<br />

Historia ten jeden ma błąd.<br />

Refren : Czerwone maki..<br />

Po zdobyciu wzgórza odegrany został<br />

Hejnał tak jak w kraju mieście Krakowie z Mariackiej<br />

wieży<br />

Ruiny klasztoru<br />

Znoszeni z pola <strong>bitwy</strong> ranni żołnierze Polegli na polu walki

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!