Przemyślanie – uczestnicy bitwy pod Monte Cassino
Przemyślanie – uczestnicy bitwy pod Monte Cassino
Przemyślanie – uczestnicy bitwy pod Monte Cassino
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
„wielkiego sprzątania" miejsca ostatniego spoczynku 411 bohaterów. Robił wszystko, co<br />
mógł jako kapłan, aby stało się ono godnym wiecznego „snu" synów odległej ojczyzny.<br />
A jeden z nich, w 25-lat po swej śmierci, do niej powrócił. To major Henryk Sucharski —<br />
dowódca załogi Westerplatte.<br />
Choćby na najuboższym cmentarzu…<br />
To przede wszystkim dzięki księdzu Mercie,.— .jego uporowi i żelaznej konsekwencji<br />
w wypełnieniu ostatniej woli umierającego człowieka, wyrażonej <strong>pod</strong>czas spowiedzi .przed<br />
kapłanem w neapolitańskim szpitalu, — prochy mjr, Sucharskiego sprowadzono po latach do<br />
Polski. Mówi o tym ksiądz Merta na kartach książki Stanisławy Górniakiewicz „Lwy<br />
z Westerplatte" (Wydawnictwo Morskie Gdańsk 1983).<br />
Obaj kapelani z majorem poznali się wcześniej na ślubie jednego z oficerów. Drugie i ostatnie<br />
spotkanie odbyto się w sali, gdzie w angielskim szpitalu leżało sześciu ciężko chorych<br />
Polaków. Odwiedził ich wysłany przypadkowo do Neapolu ks. Merta.<br />
Za pierwszym razem nie poznał majora, znajdującego się w bardzo ciężkim, wręcz<br />
beznadziejnym stanie (zapalenie otrzewnej).<br />
— Wyspowiadałem go. miał ręce złożone na piersiach, był mocno wychudzony i słabym<br />
głosem odezwał się: „Księże kapelanie, chciałbym, aby po śmierci przywieźli mnie do<br />
Polski". Jeszcze nie kojarzyłem, że to on, ale zdanie to tak mnie. wzruszyło, że zacząłem<br />
go jakoś szczególnie gorliwie i serdecznie pocieszać: Nie gadaj głupstw, chłopie, na własnych<br />
nogach dojdziesz do kraju razem z innymi, niebawem będziesz tam maszerować, a bo to nic<br />
wiesz, jak jest w polskim hymnie; że z ziemi włoskiej do Polski ?<br />
— On słabym głosem na to; „Och nie, nic, ja już nie...".<br />
— Wychodząc z sali, już na, szpitalnym korytarzu, kapelan dowiedział się od pielęgniarki<br />
kim jest ów żołnierz i biegiem powrócił do niego.<br />
Próbował <strong>pod</strong>trzymać cierpiącego na duchu na wszelkie możliwe sposoby. Ten zaś —<br />
umęczonym, słabym głosem— wyszeptał przy rozstaniu: — Oby mnie tylko po śmierci<br />
pochowali w kraju... choćby" na najuboższym cmentarzu wiejskim, ale w Polsce— Ach, ta<br />
Polska.<br />
W kilka dni później mjr Sucharski już nie żył, o czym jego spowiednik nie wiedział. Zajęty<br />
był wówczas pracami na cmentarzu w Casamassima, grzebiąc nieustannie coraz to nowe,<br />
ekshumowane w całej Italii zwłoki Polaków. Pewnego dnia pomagający księdzu<br />
w tej smutnej powinności starszy sierżant Sztandera zapytał go: Kapelanie, a tego, no<br />
Sucharskiego, kaj pochowamy?<br />
— Stanąłem jak wryty. Tak, w szarej, zaplombowanej trumnie przepasanej biało<br />
czerwoną wstęgą spoczywał major Henryk Sucharski.<br />
Więc jednak- Wybrałem miejsca najbliżej cmentarnego ołtarza przy głównej alei z tą myślą,<br />
by ewentualne delegacje z Polski czy przedstawiciele z naszej ambasady w Rzymie nie<br />
musieli szukać grobu bohatera z Westerplatte. Tylko tyle mogłem wtedy dla niego zrobić—<br />
Wkrótce potem kapelan <strong>pod</strong>jął energiczne starania o miejsce dla prochów majora na<br />
najbiedniejszym nawet, ale polskim cmentarzu. Nie było łatwo. Przez długie lata prośby<br />
i apele pozostawały bez echa, ale ks. Merta walczył dalej. Po 22 latach opieki nad<br />
cmentarzem w Casamassima wyruszył wreszcie i on z ziemi włoskiej do Polski.<br />
Natychmiast wznowił swoją „batalię" o mjra Sucharskiego i w końcu postawił na swoim.<br />
Poszedłem do samego ministra Wieczorka, przekazując mu ostatnią wolę majora. Wreszcie<br />
zostałem zrozumiany! W sierpniu 1971 roku prochy majora powróciły do ojczyzny,<br />
i l września' ( w 24 rocznicę pogrzebu w Casamassima i 32 rocznicę salwy pancernika