02.06.2013 Views

Chopin ksiazka podglad_LAST.pdf - Warszawa

Chopin ksiazka podglad_LAST.pdf - Warszawa

Chopin ksiazka podglad_LAST.pdf - Warszawa

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

Fryderyku!<br />

Wróć do Warszawy!


Serce w Warszawie<br />

<strong>Warszawa</strong> w sercu<br />

Aleksandra Kolasińska<br />

Hasło plakatu zgłoszonego na konkurs „Fryderyku! Wróć do Warszawy!”


6<br />

8<br />

12<br />

14<br />

16<br />

22<br />

28<br />

32<br />

36<br />

40<br />

44<br />

52<br />

54<br />

56<br />

58<br />

64<br />

66<br />

70<br />

76<br />

78<br />

88<br />

94<br />

96<br />

100<br />

102<br />

106<br />

109<br />

O konkursie<br />

Fryderyku! Wróć do Warszawy<br />

Narodziny<br />

Żelazowa Wola<br />

Rodzice i siostry<br />

Gdzie mieszkał Fryderyk<br />

Mały geniusz<br />

Aktor i poeta<br />

„Kurier Szafarski”<br />

Rysownik i karykaturzysta<br />

Nauczyciele i mistrzowie<br />

Liceum<br />

Studia muzyczne<br />

Przyjaciele Fryderyka<br />

Pierwsze koncerty<br />

Pierwsze kompozycje<br />

Podróż do Berlina<br />

Wiedeńskie koncerty<br />

Podróż po Europie<br />

Teatr Narodowy<br />

Życie towarzyskie<br />

Pożegnalny występ<br />

Miłość<br />

Polak czy Francuz?<br />

Na progu sławy<br />

Wyjazd<br />

Galeria Plakatu AMS<br />

200<br />

lat później<br />

Czy po dwustu latach <strong>Warszawa</strong> nadal jest miastem,<br />

które kształtuje takich muzyków jak <strong>Chopin</strong>?<br />

Może sylwetki pięciorga współczesnych pianistów<br />

i kompozytorów, którzy urodzili się, mieszkali,<br />

studiowali i tworzyli w tym samym mieście co młody<br />

Fryderyk, pokażą, że można podążać za nim nie<br />

tylko śladem zabytków…


spis treści


O konkursie<br />

6<br />

Fryderyku! Wróć do Warszawy!<br />

Zadaniem uczestników 9. edycji konkursu Galerii Plakatu AMS, organizowanej wspólnie z Miastem Stołecznym<br />

Warszawą, było zaprojektowanie plakatu, który pomoże przywrócić zbiorowej świadomości Polaków związek <strong>Chopin</strong>a<br />

z Warszawą. Niniejsza książka ukazuje najlepsze prace zgłoszone na konkurs, a także opisuje dwadzieścia lat<br />

spędzonych przez Fryderyka w stolicy.<br />

W narodowej mitologii utrwaliła się nierozłączna para: Fryderyk <strong>Chopin</strong> i Żelazowa Wola. W ikonografii niepodzielnie<br />

panuje obraz dworku w Żelazowej Woli z fortepianem kompozytora i płaczące wierzby w mazowieckim pejzażu. Ten<br />

liryczny wizerunek jest jednak daleki od rzeczywistości.<br />

Fryderyk <strong>Chopin</strong> co prawda urodził się w 1810 roku w Żelazowej Woli, ale już kilka miesięcy później jego rodzina<br />

przeniosła się do Warszawy. Od tego czasu, aż do dnia ostatecznego wyjazdu z Polski, los artysty związany był<br />

ze stolicą. Tu w roku 1816 Fryderyk zaczął brać lekcje gry na fortepianie. W pałacu Radziwiłłowskim w Warszawie<br />

odbył się w 1818 roku pierwszy publiczny występ <strong>Chopin</strong>a, po którym prasa stołeczna pisała o nim jako o „cudownym<br />

dziecku” i „nowym Mozarcie”. W latach 1823–1826 uczył się w Liceum Warszawskim, a w latach 1826–1829 był<br />

studentem warszawskiej Szkoły Głównej Muzyki. W Warszawie przeżył pierwszą wielką miłość i osiągnął pierwsze<br />

sukcesy kompozytorskie.<br />

W tegorocznej edycji Galerii Plakatu AMS organizatorom przyświecały dwa cele: rozbudzanie społecznego zainteresowania<br />

reklamą zewnętrzną i poprawa wizerunku miast poprzez promowanie dobrze zaprojektowanych plakatów<br />

oraz popularyzacja wiedzy o kompozytorze i jego związku z Warszawą.<br />

Program Galerii kierowany jest do ludzi zajmujących się projektowaniem – pracowników agencji reklamowych, studentów<br />

i ich nauczycieli – ale także do wszystkich odbiorców reklamy zewnętrznej. Jądro projektu stanowią ogólnopolskie<br />

konkursy na plakat społeczny i kulturalny. Nagrodzone prace eksponowane są w całej Polsce, zgłaszane<br />

do udziału w innych konkursach oraz prezentowane na specjalnych wystawach. Projekt wspierają wydawnictwa<br />

poświęcone reklamie zewnętrznej i wykłady dla studentów kierunków projektowych na uczelniach artystycznych.<br />

W tym roku w skład jury oceniającego plakaty poświęcone <strong>Chopin</strong>owi weszli: graficy Maciej Buszewicz, Janusz<br />

Górski i Anita Wasik, pianista Stanisław Drzewiecki, kurator Muzeum Plakatu w Wilanowie Maria Kurpik, dyrektor<br />

Biura Promocji m.st. Warszawy Katarzyna Ratajczyk, prezes AMS Piotr Parnowski i Darek Szubiak, deputy creative<br />

agencji reklamowej DDB <strong>Warszawa</strong>. Do udziału w konkursie dopuszczono 355 plakatów. Jury miało trudne zadanie,<br />

ponieważ poziom nadesłanych prac był wysoki i wyrównany, chociaż temat nie należał do łatwych.<br />

Główną nagrodę otrzymał Piotr Karski, student ASP w Warszawie, za plakat „<strong>Chopin</strong> LIVE in Warsaw”. Oszczędna<br />

typograficzna praca przypomina współczesne plakaty reklamujące koncerty rockowe. Zwycięski plakat zaświeci pełnym<br />

blaskiem dopiero w nocy, gdy zostanie wyeksponowany na citylighcie. Dodatkowo jury przyznało pięć wyróżnień.<br />

Piotr Micherewicz z Warszawy otrzymał jedno z nich za portret młodego <strong>Chopin</strong>a spacerującego po mieście w luźnej<br />

bluzie z motywem pięciolinii na rękawie. Zaletą plakatu jest jego lekki, żartobliwy ton, a także to, że obywa się niemal<br />

bez słów. Drugie wyróżnienie dostał Piotr Wacławik z Łodzi za liryczną kompozycję, w której profil kompozytora<br />

wpisuje się płynnie w sylwetkę warszawskiej Syrenki. Kolejne wyróżnienie jurorzy przyznali Jerzemu Tchórzewskiemu<br />

z Krakowa. Przysłał on oszczędną, wyrafinowaną pracę, na której wielkomiejska sylweta Warszawy rozciąga się na<br />

tle czarnej klapy koncertowego fortepianu. Nikodem Pręgowski z Torunia został wyróżniony za dowcipny plakat<br />

z napisem na cokole pomnika warszawskiej Syrenki: „Tu byłem. <strong>Chopin</strong>”. Ostatnie wyróżnienie dostała Iza Koniarz<br />

z Torunia za odważny, zadziorny portret syreny wołającej z tęsknotą: „Fryderyku, wróć do mnie!”.


Piotr Karski<br />

Plakat nagrodzony główną nagrodą w konkursie „Fryderyku! Wróć do Warszawy!”<br />

7


Fryderyku!<br />

Wróć<br />

do Warszawy!<br />

8<br />

Fryderyk <strong>Chopin</strong> urodził się dwieście lat temu. Czy coś nas jeszcze łączy z tym człowiekiem<br />

z zamierzchłej epoki? Czy muzyka, którą tworzył, ma jakiś sens w naszym<br />

nowoczesnym świecie? Co nas obchodzi jego dawno minione życie? Urodził się<br />

dwieście lat temu – ale czy to tak dawno? Ludzie przez ten czas niewiele się zmienili.<br />

Trochę inaczej się ubieramy, mamy kilka nowych wynalazków, ale myślimy i czujemy<br />

tak samo. Żyjemy tak samo.<br />

Nasze pojęcie o epokach w muzyce jest chyba błędne. Wydaje nam się, że barok, klasycyzm,<br />

romantyzm i współczesność dzielą całe epoki, a to nieprawda. Gdyby Bach<br />

żył piętnaście lat dłużej, mógłby usłyszeć koncert młodego Mozarta. Gdyby Mozart<br />

dożył sędziwego wieku, mógłby spotkać się z <strong>Chopin</strong>em. Gdyby <strong>Chopin</strong> nie umarł<br />

tak młodo, byłby mistrzem impresjonistów – Debussy’ego czy Satiego. Gdyby żył<br />

tyle co Czesław Miłosz, mógłby spotkać Strawińskiego, którego nasi rodzice oglądali<br />

na żywo w telewizji. Gdyby wielcy artyści żyli dłużej, nie tylko powstałoby więcej<br />

genialnych utworów – może również więź między epokami byłaby trwalsza i bardziej<br />

widoczna.<br />

Spójrzmy na <strong>Chopin</strong>a nie jak na dwustuletniego starca, ale jak na młodego utalentowanego<br />

człowieka mieszkającego w Warszawie. Jak na nastolatka, który zdobywa<br />

sławę w Polsce i wyrusza w świat, jak na kogoś takiego jak my.<br />

Eugeniusz Skrodzki, piszący pod pseudonimem Wielisław, dał jeden z najbardziej<br />

szczegółowych portretów młodego <strong>Chopin</strong>a:<br />

„Miernego wzrostu, źle zbudowany, o piersi zapadłej, budził obawy, czy<br />

nie będzie miał, podobnie jak siostra Emilia, suchot. Czoło miał piękne,<br />

wyniosłe, oko wyraziste, łagodne, pięknym było po wpatrzeniu się w nie,<br />

ale samo nie uderzało swą pięknością, nie błyszczała z niego geniusza<br />

świetność. Włos miał bujny, gęsty, mocno jak i u ojca kędzierzawy, ciemny,<br />

z odcieniem cokolwiek rudawym. Duży nos nadawał rysom charakter<br />

wybitny, ale w całości swej rysy te nie mogły się nazywać pięknymi; mimo<br />

to twarz Szopena sprawiała niezmiernie ujmujące wrażenie. Na zęby,<br />

wcześnie nadwerężone, młodzieniec cierpiał często i dotkliwie.<br />

<br />

Portret Fryderyka <strong>Chopin</strong>a,<br />

namalowany około 1838 roku<br />

przez Ary’ego Scheffera


W ruchach<br />

był żywy i prędki,<br />

w rozmowie dowcipny,<br />

nieco ucinkowy<br />

Eugeniusz Skrodzki [Wielisław]


Szopen miał uderzająco małą i kształtną nogę i prześliczne białe wypieszczone<br />

o różowych palcach ręce, które też często kładł jakby z pewną<br />

ostentacją na kolanach. W ruchach był żywy i prędki, w rozmowie dowcipny,<br />

nieco ucinkowy, dla sióstr z wielką miłością, dla rodziców, choć już<br />

niby sławny, pełen jednakże tej czci, która nakazywała zawsze uważać się<br />

mimo wyższości przez pracę i talent nabytej za niższego i kolano, i czoło<br />

zginała przed dawcami żywota. […] Był nadzwyczajnie miły. Ułożony<br />

salonowo. Żadnych dziwactw przywiązanych do niejednej wielkości śladu<br />

w nim nie było. Dowcipny, wesoły, żywy, na chwilę nie dał o sobie zapomnieć<br />

towarzystwu”.<br />

<strong>Chopin</strong> był zawsze człowiekiem, a nie marmurowym posągiem. Wątła postura,<br />

bolące zęby, zwyczajny wygląd, wydatny nos, na punkcie którego miał kompleksy<br />

i z którego często żartował, to cechy, które z pewnością nie przystają do wizerunku<br />

natchnionego geniusza – wizerunku stworzonego w romantycznych wspomnieniach,<br />

dziełach malarskich i poetyckich. Ale są w tym portrecie również stwierdzenia świadczące<br />

o wyjątkowości młodego Fryderyka, zapowiadającej jego sukcesy w salach<br />

koncertowych i salonach całej Europy. Bo Fryderyk z pewnością był niezwykłym<br />

człowiekiem.<br />

Łukasz Tylka<br />

Plakat zgłoszony na konkurs „Fryderyku! Wróć do Warszawy!”


Narodziny<br />

12<br />

„Roku tysiąc osiemsetnego dziesiątego dnia dwudziestego trzeciego<br />

miesiąca kwietnia o godzinie trzeciej po południu przed nami, proboszczem<br />

brochowskim, sprawującym obowiązki urzędnika stanu cywilnego<br />

gminy parafii brochowskiej powiatu sochaczewskiego w departamencie<br />

warszawskim, stawili się Mikołaj Chopyn, Ojciec, lat mający czterdzieści,<br />

w wsi Żelazowej Woli zamieszkały, i okazał nam dziecię płci męskiej, które<br />

urodziło się w domu jego w dniu dwudziestego drugiego miesiąca lutego<br />

o godzinie szóstej wieczorem roku bieżącego, oświadczając, że jest spłodzone<br />

z niego i Justyny z Krzyżanowskich, liczącej lat dwadzieścia osiem,<br />

jego małżonki, i że życzeniem jego jest nadać mu dwa imiona Fryderyk<br />

Franciszek. Po uczynieniu powyższego oświadczenia i okazaniu nam<br />

dziecięcia w przytomności Józefa Wyrzykowskiego, ekonoma, liczącego<br />

lat trzydzieści osiem, tudzież Fryderyka Geszta, który rok czterdziesty<br />

skończył, obydwóch w wsi Żelazowej Woli zamieszkałych, ojciec i oba<br />

dwa świadkowie po przeczytaniu niniejszego aktu urodzenia stawającym<br />

wyznali, iż pisać umieją. My akt niniejszy podpisaliśmy. Ksiądz Jan Duchnowski,<br />

proboszcz brochowski, sprawujący obowiązki urzędnika stanu<br />

cywilnego, Mikołaj <strong>Chopin</strong>, ojciec”.<br />

Zapis w księgach parafialnych jest najprawdopodobniej błędny. Fryderyk <strong>Chopin</strong><br />

zawsze przyznawał, że urodził się 1 marca. Skąd ta rozbieżność? Jego ojciec Mikołaj<br />

nie miał dobrej pamięci do dat, zapominał nawet o dniu swoich urodzin, więc przesunięcie<br />

daty urodzin syna o tydzień można mu chyba wybaczyć…<br />

<br />

Akt chrztu Fryderyka Franciszka <strong>Chopin</strong>a


Paulina Zdrojewska<br />

Fragment plakatu zgłoszonego na konkurs „Fryderyku! Wróć do Warszawy!”<br />

Urodziłem Się<br />

1 marca, a może<br />

22 lUtego, ale na<br />

peWno W czWartek


Żelazowa<br />

Wola<br />

<br />

Kościół Świętego Rocha w Brochowie,<br />

w którym ochrzczono Fryderyka<br />

Fryderyk nie urodził się w Warszawie, tylko w Żelazowej Woli, wsi położonej o pięćdziesiąt<br />

kilometrów od stolicy ówczesnego Księstwa Warszawskiego. Pracował tam<br />

jako guwerner jego ojciec – Mikołaj <strong>Chopin</strong>. Matka, Tekla Justyna, była ubogą krewną<br />

chlebodawcy <strong>Chopin</strong>ów i zajmowała się gospodarstwem. Siedem miesięcy po narodzinach<br />

Fryderyka Mikołaj <strong>Chopin</strong> otrzymał posadę w Warszawie i cała rodzina się<br />

przeprowadziła. <strong>Warszawa</strong> liczyła wówczas nie więcej niż siedemdziesiąt tysięcy<br />

mieszkańców, nie była więc miastem dużym jak na dzisiejsze standardy, ale miastem<br />

ruchliwym, w którym kwitło życie kulturalne i gościli wielcy artyści.<br />

Fryderyk nie pochodził z bogatej rodziny – ale z rodziny pracowitej i zdolnej. Nie<br />

mógł liczyć na żadne przywileje związane z nazwiskiem czy urodzeniem. Na<br />

wszystko musiał samodzielnie zapracować. Miał w tym wielkiego sprzymierzeńca<br />

– swój talent.


Dom w Żelazowej Woli,<br />

w którym urodził się Fryderyk <strong>Chopin</strong><br />

<br />

tato,<br />

co to za dom?<br />

Fryderyk Skarbek – ojciec chrzestny<br />

Fryderyka. Mikołaj <strong>Chopin</strong> był jego<br />

guwernerem w Żelazowej Woli<br />

tU Urodził Się<br />

chopin, SynU.


Rodzice<br />

i siostry<br />

16<br />

Mikołaj <strong>Chopin</strong> w młodości był guwernerem, uczył nawet Marię Walewską, wielką<br />

miłość Napoleona. Później związał się z rodziną hrabiego Skarbka, mieszkającą<br />

w Żelazowej Woli. Tam poznał swoją przyszłą żonę – Teklę Justynę z Krzyżanowskich.<br />

Oboje rodzice Fryderyka muzykowali i miłość do muzyki przekazali wszystkim<br />

swoim dzieciom. Wielisław – autor wspomnień i gawęd z tego okresu, mieszkający<br />

w tym samym domu co rodzina Fryderyka – stworzył ciekawe portrety wszystkich<br />

jej członków:<br />

„Rodzina Szopenów składała się z sześciu osób. Młode pokolenie stanowiły<br />

trzy córki i syn jedynak: Fryderyk. Ojciec, pan Mikołaj, była to postać uroczyście<br />

poważna, z pewną wykwintnością w obejściu, cechującą człowieka<br />

dobrze wychowanego. […]<br />

Przybywszy do Polski – głosiła wieść obiegająca o jego przeszłości – przyjął<br />

obowiązki guwernera przy młodym hrabi Fryderyku Skarbku, znanym<br />

ekonomiście, autorze i profesorze. Tam poznał swoją przyszłą żonę, ubogą<br />

szlachciankę zarządzającą domem swojej powinowatej, pani hrabiny,<br />

a ożeniwszy się z nią, przeniósł do Warszawy, gdzie go powołano na<br />

nauczyciela języka francuskiego w Liceum, którego rektorem był sławny<br />

Linde.<br />

Uczniowie w ogóle szanowali i lubili swego profesora, wyśmiewając się<br />

po cichu z jego cudzoziemskiej akcentuacji, zanadto dobitnej, gdy mówił<br />

po polsku, jeszcze więcej z gróźb jego i przypowiastek o «Madame rózga»<br />

i z przepowiedni, które przy znanej jego łagodności i wyrozumiałości nigdy<br />

się nie sprawdzały”.<br />

We wspomnieniach Wielisława znajduje się także portret matki Fryderyka:<br />

„Pani Szopenowa, którą wszyscy bliżej ją znający miłowali i szanowali,<br />

była typem rządnej, zapobiegliwej a pracowitej polskiej gospodyni, co to<br />

bez chciwości i cudzej krzywdy umie z drobiazgów kłaść fundamenta pod<br />

przyszłą na starość zacnie zbieraną fortunę. Szopenowie trzymali pensję<br />

męską; o pomieszczenie w niej dla synów swoich dobijali się ojcowie najlepszych<br />

rodzin w kraju, pomimo olbrzymiej jak na owe czasy opłaty, bo<br />

do czterech tysięcy złotych na rok od jednego ucznia wynoszącej. Mniej<br />

zamożnym folgowano niekiedy”.


Tekla Justyna <strong>Chopin</strong> – matka Fryderyka<br />

<br />

Mikołaj <strong>Chopin</strong>. Jego ojciec, François<br />

<strong>Chopin</strong>, był kołodziejem, właścicielem<br />

winnicy i syndykiem. Nigdy nie wybaczył<br />

synowi wyjazdu do Polski<br />

Matka Fryderyka potrafiła stworzyć ciepły dom i utrzymywać go na wysokim poziomie.<br />

Ona też pierwsza uczyła Fryderyka gry na fortepianie i pokazywała mu pieśni<br />

i tańce polskie. Józefa z Wodzińskich Kościelska, siostra Marii, w której w późniejszych<br />

latach kochał się Fryderyk, pisze:<br />

„Dom <strong>Chopin</strong>ów był nadzwyczaj miły; szczególnie miłą była matka <strong>Chopin</strong>a,<br />

pełna nadzwyczajnego wdzięku i słodyczy, co również przekazała<br />

w spuściźnie swemu jedynakowi. Po niej też, zdaje się, odziedziczył talent<br />

do muzyki… W ogóle dom <strong>Chopin</strong>ów […] odznaczał się wielką muzykalnością,<br />

prócz Fryderyka bowiem, który już wtedy był mistrzem w grze na<br />

fortepianie, starsza jego siostra, Ludwika, […] prześlicznie grała na tym<br />

instrumencie”.<br />

17


Gdyby Emilia <strong>Chopin</strong> nie zmarła młodo<br />

na gruźlicę, byłaby może wielką poetką.<br />

Na jej grobie wyryto napis: „Znikła<br />

w 14 wiośnie życia, jak kwiat, w którym<br />

piękna owocu kwitła nadzieja”<br />

Siostry Fryderyka urodziły się w Warszawie – w roku 1807, 1811 i 1812. Najmłodszą<br />

z dzieci państwa <strong>Chopin</strong>ów opisała Aleksandra Tańska, siostra popularnej wówczas<br />

pisarki Klementyny z Tańskich Hoffmanowej:<br />

„Pamiętam dobrze tę prawie anielską postać, bo mnie, małego dzieciaka,<br />

zaszczycała swoimi łaskami; chora na piersi, nieraz wynoszona dla sił osłabłych,<br />

blada jak wosk, z rumieńcami wypieczonymi na twarzy, całe piękne<br />

dnie lata przepędzała w rodzaju groty z widokiem na Wisłę, w ogrodzie<br />

poza gmachami uniwersytetu, z dawnego swego przeznaczenia zwanym<br />

Botaniką. Tam gromadziliśmy się, miejscowe dzieciaki, około stóp sympatycznej<br />

chorej, a ta w zamian za wodę, którąśmy jej z bijącego źródła<br />

dla uspokojenia trawiącej gorączki przynosili, za kwiatki, któreśmy dla<br />

niej po łączce rwali, opowiadała nam cichym, przygasłym głosem różne<br />

historie i bajki”.<br />

Emilia zdradzała zalążek dużego talentu poetyckiego, ale zanim zdążył się rozwinąć,<br />

umarła na gruźlicę, na którą zapadli także jej ojciec i brat. Jej śmierć, choć spodziewana<br />

i nieunikniona, była szokiem dla całej rodziny.<br />

Pozostałe siostry Fryderyka – Ludwika i Izabela – również były niezwykle<br />

utalentowane.<br />

„Najstarsza ze wszystkich sióstr, panna Ludwika, rysami twarzy, konwersacją<br />

rozumną, dowcipną, najwięcej przypominała pochodzenie ojca<br />

i podobną była do brata. Wyszła ona potem za Jędrzejewicza, profesora<br />

prawa i administracji w Instytucie Agronomicznym w Marymoncie. Ile<br />

pamiętam, najczęściej grywała na cztery ręce z Fryderykiem, najwięcej<br />

oboje mieli zawsze coś do powiedzenia sobie: zdaje się zatem, że nasz<br />

wirtuoz do tej starszej swej siostry jakby najwięcej żywił sympatii”.<br />

Druga z sióstr ponad zainteresowania artystyczne przedkładała domowe<br />

gospodarstwo:<br />

„Panna Izabela o typie twarzy i obejściu czysto polskim, otwartszym,<br />

weselszym, więcej zajęta pomaganiem w zarządzie domu matce, wyszła<br />

[…] później od siostry za mąż za Antoniego Barcińskiego, profesora matematyki<br />

w Instytucie Politechnicznym…”<br />

Fryderyk bardzo kochał i rodziców, i siostry. Ludwika była przy jego łożu śmierci. Do<br />

końca życia chciał słyszeć muzykę – właśnie ona grała mu w jego ostatnich chwilach.


20<br />

<br />

Maciej Bychowski<br />

Izabela <strong>Chopin</strong>. Jej mąż, Antoni Barciński,<br />

był guwernerem w pensjonacie <strong>Chopin</strong>ów<br />

<br />

Ludwika <strong>Chopin</strong>. Tak jak Fryderyk uczyła<br />

się muzyki u Wojciecha Żywnego i sama<br />

komponowała. Przez całe życie była<br />

powierniczką i opiekunką brata<br />

Plakat zgłoszony na konkurs „Fryderyku! Wróć do Warszawy!”<br />

<br />

Jedyny syn państwa <strong>Chopin</strong>ów.<br />

Dzięki sukcesom Fryderyka cała jego<br />

rodzina stała się sławna i malarz Ambroży<br />

Miroszewski stworzył portrety wszystkich<br />

jej członków, wraz z Wojciechem Żywnym


Gdzie<br />

mieszkał<br />

Fryderyk?<br />

22<br />

<br />

<strong>Chopin</strong>owie kilka razy się przeprowadzali,<br />

ale zawsze w obrębie Krakowskiego<br />

Przedmieścia<br />

<br />

Salon <strong>Chopin</strong>ów w pałacu Krasińskich


Pierwsze mieszkanie <strong>Chopin</strong>ów<br />

po przeprowadzce do Warszawy mieściło się<br />

w pałacu Saskim<br />

Życie młodego <strong>Chopin</strong>a nierozerwalnie wiąże się z Warszawą, a szczególnie z Krakowskim<br />

Przedmieściem, gdzie działo się wszystko, co najważniejsze w pierwszych<br />

latach jego życia. <strong>Chopin</strong>owie kilka razy się przeprowadzali, ale zawsze mieszkali<br />

w tej samej okolicy. Adolf Nowaczyński tak opisał owo centrum Warszawy:<br />

„Ruch… Ci w tę, tamci w tamtą stronę, mijając się pod akacjami. Kolasy,<br />

wózki, linijki, karety, a pieszych setki i tysiące. Bernardyni, kapucyni,<br />

kirasjerzy, szwoleżerzy, elegantki i dandysi w czerwonych kamizelkach<br />

z diamentami u gorsów, urzędnicy, palestranci, adiutanci, huzarzy<br />

w wyglansowanych butach z cholewami, studenci uniwersytetu, uczniowie<br />

konserwatorium, dzieci, dziady, psy, koty…”<br />

Mikołaj <strong>Chopin</strong> dostał pracę jako nauczyciel języka francuskiego, a potem również<br />

francuskiej literatury, w warszawskim liceum i cała rodzina zamieszkała w budynku<br />

szkoły w pałacu Saskim. Pałac ten dzisiaj nie istnieje, pozostałością po nim jest<br />

kolumnada Grobu Nieznanego Żołnierza. Kiedy Fryderyk miał siedem lat, liceum<br />

przeniesiono do pałacu Kazimierzowskiego na Krakowskim Przedmieściu. Rodzina<br />

<strong>Chopin</strong>ów również się przeprowadziła – na drugie piętro oficyny pałacu. <strong>Chopin</strong>owie<br />

prowadzili najlepszy w stolicy pensjonat dla młodzieży uczącej się w liceum. Ojciec<br />

Fryderyka gościł u siebie nauczycieli liceum, profesorów uniwersytetu, artystów<br />

– Fryderyk dorastał więc w atmosferze szacunku zarówno dla sztuki, jak i dla nauki.<br />

23


24<br />

Po śmierci najmłodszej córki, Emilii, <strong>Chopin</strong>owie zdecydowali się przeprowadzić.<br />

Przenieśli się dosłownie na drugą stronę ulicy, i zamieszkali w lewym pawilonie<br />

pałacu Krasińskich. <strong>Chopin</strong> dostał własny pokój na poddaszu. Tak o przeprowadzce<br />

pisał do swojego przyjaciela Tytusa Woyciechowskiego:<br />

„Na górze już jest pokój mający mi służyć ku wygodzie, z garderóbki schody<br />

do niego wyprowadzone. Tam mam mieć stary fortepian, stare biurko, tam<br />

ma być kąt schronienia dla mnie”.<br />

Na tym poddaszu powstało wiele jego słynnych utworów – dwa koncerty fortepianowe,<br />

Wielki Polonez Es-dur, Rondo à la krakowiak, Fantazja na tematy polskie.<br />

Monika Prus<br />

Fragment plakatu zgłoszonego na konkurs „Fryderyku! Wróć do Warszawy!”


tam mam mieć<br />

stary fortepian,<br />

stare biurko,<br />

tam ma być kąt<br />

schronienia dla mnie<br />

Fryderyk <strong>Chopin</strong>


Stanisław Drzewiecki nie jest już genialnym dzieckiem.<br />

Stał się dorosłym, doświadczonym pianistą, mimo że ma zaledwie dwadzieścia trzy lata.<br />

Urodził się w roku 1987. Po raz pierwszy wystąpił w publicznym koncercie jako pięciolatek.<br />

W wieku sześciu lat pojechał jako solista na swoje pierwsze koncertowe tournée.<br />

Ma w swoim dorobku dziesięć płyt, pierwszą nagrał w wieku dziesięciu lat. W roku<br />

2003 zadebiutował jako kompozytor, pisząc muzykę do spektaklu Król Olch według<br />

ballady Goethego dla Teatru „Lalka” w Warszawie. W marcu 2005 roku zaprezentował<br />

polskiej publiczności swoją nową kompozycję, Double Concerto na skrzypce, fortepian<br />

i orkiestrę smyczkową. Jest studentem Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka <strong>Chopin</strong>a<br />

w Warszawie. Występuje w najlepszych salach koncertowych na całym świecie. <strong>Chopin</strong><br />

należy do jego ulubionych kompozytorów.<br />

W roku 2004 o Stasiu Drzewieckim pisano:<br />

„Z cudownego dziecka, które zaczęło grać w wieku lat czterech, komponować<br />

w wieku lat pięciu, a przemierzać świat na tournée koncertowych w wieku<br />

lat sześciu, Drzewiecki stał się już dojrzałym artystą. Miło jest śledzić rozwój<br />

jego talentu, i osobowości muzyka, o którym wiele jeszcze będziemy słyszeć.<br />

Grać umie wszystko, od muzyki dawnej po współczesną; świetnie czuje się<br />

w repertuarze chopinowskim, ma własne teorie na temat wykonawstwa<br />

muzyki najnowszej. […] Trudno byłoby nie podziwiać fenomenalnej techniki<br />

i głębokiej muzykalności Drzewieckiego”.<br />

Paszport „Polityki” otrzymał jeszcze jako dziecko. Mówił wówczas o sobie w wywiadzie:<br />

Podobno piszesz utwory literackie?<br />

Układałem kiedyś bajki. Jedną nawet sfilmowano. […] Napisałem także trzy<br />

książki. Staram się, żeby były ciekawe. Jedna jest o awarii samolotu, druga<br />

o ufoludkach, a trzecia sensacyjna.<br />

Widzę na ścianie całą galerię twoich prac. Zwłaszcza te dwa błękitne drzewa – chyba olej<br />

– są olśniewające.<br />

Lubię malować. I kleić modele samolotów. Niektóre sam projektuję z kartonu.<br />

Będę teraz budował model ponaddwumetrowego szybowca z instalacją<br />

elektryczną.<br />

Co lubisz grać?<br />

Nie gram tego, czego nie lubię. Najłatwiej grać własne utwory. Staram się<br />

komponować.<br />

Pamiętasz swój pierwszy koncert?<br />

Fragmenty. Rodzice opowiadali mi, że bardzo się bali, czy nie ucieknę albo<br />

się nie rozpłaczę. Grałem w dwutysięcznej Wielkiej Sali Konserwatorium<br />

Moskiewskiego im. Czajkowskiego. Miałem pięć lat. Byłem więc całkowicie<br />

nieprzewidywalny. Ale poszło dobrze. […] Lubię grać, gdy widzę, że ludziom<br />

sprawiam tym przyjemność.<br />

200<br />

lat później


Mały<br />

geniusz<br />

28<br />

Mały Fryderyk nie tylko mistrzowsko grał na fortepianie i komponował, ale także<br />

rysował, pisał wiersze oraz grał w amatorskich przedstawieniach. Jedni wróżyli mu<br />

wielką przyszłość, porównywali do Mozarta, inni zastanawiali się, czy ze zdolnego<br />

dziecka nie wyrośnie zwyczajny dorosły. Józef Sikorski, muzyk i krytyk muzyczny,<br />

pisze w swoim Wspomnieniu <strong>Chopin</strong>a:<br />

„Geniuszom przypisują zwykle nadzwyczajny w niemowlęctwie niemal<br />

pociąg do tego, co je zawczasu ma odznaczyć. O <strong>Chopin</strong>ie nic podobnego<br />

powiedzieć nie można, chyba to jedno, że wątła i słabowita dziecina płaczem<br />

okazywała draźliwość niezmierną na dźwięki muzyczne. Wrażenie<br />

to, zbyt silne na jego nerwy, wcześnie dostrzegane przez rodziców, nie<br />

było bolesne i niedługo objawiać się poczęło widocznym pociągiem do<br />

fortepianu”.<br />

Fryderyk pilnie śledził wszystkie występy w warszawskim Teatrze Narodowym,<br />

które ciekawiły go „jak Ewę jabłko”, ale dawał się także ponieść muzyce ludowej,<br />

którą poznał podczas wakacyjnych pobytów u przyjaciół na wsi. Fascynację polską<br />

muzyką ludową i polskimi tańcami widać w wielu jego kompozycjach. W liście<br />

do rodziny z 1825 roku opisuje nawet, jak chwyciwszy za basetlę, włączył się<br />

w wiejską zabawę:<br />

„Zaczęły się skoki, walec i obertas, aby jednak zachęcić stojących cicho<br />

i tylko na miejscu podrygujących parobków, poszedłem w pierwszą parę<br />

walca z panną Teklą, na koniec z panią Dziewanowską. Później tak się<br />

wszyscy rozochocili, że do upadłego na dziedzińcu wywijali; słusznie<br />

mówię, że do upadłego, bo kilka par upadło, gdy pierwsza bosą nogą<br />

o kamyk zawadziła. Już była prawie 11-nasta, gdy Frycowa basetlę przynosi,<br />

gorszą od skrzypcy, o jednej tylko stronie. Dorwawszy się zakurzonego<br />

smyka jak zacznę basować, takiem tęgo dudlił, że się wszyscy zlecieli<br />

patrzeć na dwóch Fryców, jednego śpiący na skrzypkach, drugiego na<br />

jednostronnej, monokordycznej, zakurzonej […] rzępolącego basetli, gdy<br />

wtem panna Ludwika raus zawołała; trzeba było więc wrócić, dobranoc<br />

powiedzieć i pójść spać”.<br />

Nikodem Pręgowski<br />

Plakat wyróżniony w konkursie „Fryderyku! Wróć do Warszawy!”


Odlew lewej ręki Fryderyka <strong>Chopin</strong>a<br />

z 1849 roku<br />

Wraz z upływem lat Fryderyka podziwiało coraz więcej mieszkańców Warszawy.<br />

I coraz częściej dostrzegano w nim nie tylko wcześnie rozwinięty talent wirtuoza,<br />

ale także oryginalnego twórcę. W „Pamiętniku Warszawskim” z roku 1818 – a więc<br />

jeszcze na długo przed jego publicznymi występami – pisano o <strong>Chopin</strong>ie w taki oto<br />

sposób:<br />

„Prawdziwy geniusz muzyczny: nie tylko bowiem z łatwością największą<br />

i smakiem nadzwyczajnym wygrywa sztuki najtrudniejsze na fortepianie,<br />

ale nadto jest już kompozytorem kilku tańców i wariacji, nad którymi<br />

znawcy muzyki dziwić się nie przestają, a nade wszystko zważając na<br />

wiek dziecinny autora. Gdyby młodzieniec ten urodził się w Niemczech<br />

lub we Francji, ściągnąłby już zapewne na siebie uwagę wszelkich społeczeństw;<br />

niechże wzmianka niniejsza służy za wskazówkę, że i na naszej<br />

ziemi powstają geniusze, tylko że brak głośnych wiadomości ukrywa je<br />

przed publicznością”.<br />

wątła i słabowita dziecina płaczem<br />

okazywała draźliwość niezmierną na dźwięki<br />

muzyczne<br />

Józef Sikorski<br />

29


30<br />

gdyby młodzieniec ten urodził się<br />

w niemczech lub we Francji, ściągnąłby<br />

już zapewne na siebie uwagę wszelkich<br />

społeczeństw<br />

„Pamiętnik Warszawski”<br />

Dzięki swojemu niezwykłemu talentowi Fryderyk już w młodym wieku osiągnął<br />

w grze na fortepianie wirtuozerski kunszt. Ale nawet w jego wypadku nie obyło się<br />

bez żmudnych ćwiczeń. Zaczął pobierać lekcje gry na instrumencie, gdy skończył<br />

sześć lat. Później stale rozwijał swoje zdolności, uciekając się nawet do drastycznych<br />

metod. Józef Sikorski w cytowanym już Wspomnieniu pisze, że Fryderyk:<br />

„szukał sposobu, jakim by dla swej ręki pożądaną rozciągłość uzyskać;<br />

w tym celu kładł rozpierając przedmioty niby kliny między palce i z tym<br />

przyrządem noc przepędzał. Zaiste, nie dla czczej chluby z rozciągłości<br />

ręki to robił, nie dlatego zapewne, by innych przewyższyć w pokonywaniu<br />

nowych fortepianowych trudności, palce swoje na dobrowolne męczarnie<br />

skazywał, ale powiodła go do tego różnica, jaką dostrzegał w piękności<br />

między brzmieniem zwięzłych a rozległych akordów, które w kompozycjach<br />

swych upowszechniał”.<br />

Nawet w wypadku geniusza, aby cokolwiek osiągnąć, potrzeba wysiłku i czasu.<br />

O wytrwałości i pracowitości Fryderyka pisali jego przyjaciele. Kompozytor i wirtuoz<br />

Ferenc Liszt stwierdził, że „umiejętność najtrudniejszą, najrzadziej posiadaną: stawiać<br />

sobie samemu zawsze wysokie wymaganie i zdawać sobie sprawę z korzyści<br />

osiągalnych jedynie dzięki cierpliwości i pracy” przekazał <strong>Chopin</strong>owi jego nauczyciel<br />

– Józef Elsner.<br />

Agnieszka Popek-Banach<br />

Plakat zgłoszony na konkurs „Fryderyku! Wróć do Warszawy!”


Aktor<br />

i poeta<br />

32<br />

<br />

Laurka z wierszykiem dla mamy<br />

od siedmioletniego Fryderyka


Co to? podnieść się nie mogę?<br />

Pewnom złamał lewą nogę.<br />

Co to? wszyscy pomięszani,<br />

To kurcz! woła jedna pani.<br />

Przelękła się mama,<br />

Zawołano papę,<br />

Jakaś druga dama<br />

Woła: Na kanapę!<br />

Wszyscy mię z ziemi podnoszą<br />

I na kanapę wynoszą,<br />

A ktoś tam niemiłosiernie<br />

Gniecie kolano niezmiernie.<br />

W mazurku ustali,<br />

Szkoda, wielka szkoda;<br />

Doktora szukali,<br />

Przyszedł golibroda!<br />

To fragment wiersza napisanego przez Fryderyka w dzieciństwie. Wraz z sios-<br />

trą ułożył także farsową sztukę Omyłka, czyli Mniemany filut, którą wystawiono<br />

w rodzinnym salonie. Widać, że Fryderyk miał talent do poezji, zmysł obserwacji<br />

oraz świetne poczucie humoru. Zresztą już laurki wręczane rodzicom przez<br />

sześcio- czy siedmioletniego chłopca zadziwiają swoją dojrzałością:<br />

Gdy świat Imienin uroczystość głosi<br />

Twoich, mój Papo, wszak i mnie przynosi<br />

Radość, z powodem uczuciów złożenia,<br />

Byś żył szczęśliwie, nie znał przykrych ciosów,<br />

Być zawsze sprzyjał Bóg pomyślnych losów,<br />

Te Ci z pragnieniem ogłaszam życzenia.<br />

Imienin Twoich, Mamo, Ci winszuję!<br />

Niech ziszczą nieba, co w mym sercu czuję:<br />

Obyś zawsze zdrową wraz szczęśliwą była,<br />

Jak najdłuższe życie pomyślnie spędziła.<br />

<br />

Pisarz Honoriusz Balzac należał do<br />

pierwszych mieszkańców Paryża<br />

urzeczonych muzyką <strong>Chopin</strong>a<br />

Fryderyk!<br />

przeStań mnie<br />

naśladoWać!


34<br />

Nie tylko sztuka napisana przez Fryderyka i Emilię zwróciła uwagę rodziny i przyjaciół<br />

<strong>Chopin</strong>ów. Zachwycano się także nieprzeciętnymi zdolnościami aktorskimi<br />

chłopca. Kazimierz Władysław Wójcicki wspominał:<br />

„Burmistrza rolę odegrał wybornie sam Fryderyk; postać jego brzuchata<br />

i mimika komiczna wszystkich ubawiła serdecznie; role kobiece – dwie<br />

siostry: Małgorzaty – Izabela, Emilii – sama autorka, Emilia. Resztę ról<br />

rozebrała młodzież na pensji profesora <strong>Chopin</strong>a umieszczona: dwaj<br />

Wodzińscy, Górscy i Mikorscy”.<br />

Zdolności aktorskie Fryderyka, a zwłaszcza jego talent do naśladowania znanych<br />

osób czy to głosem, czy postawą, czy też sposobem gry na fortepianie, podkreślało<br />

później wielu jego znajomych i przyjaciół. Honoriusz Balzac napisał, że „pianista<br />

<strong>Chopin</strong> posiada zdolność naśladowania osób w tak wysokim stopniu, że natychmiast<br />

może odtworzyć kogokolwiek z całą wprost zastraszającą prawdą”. Podobnie pisał<br />

przyjaciel Fryderyka Ferenc Liszt:<br />

„Dzięki wrodzonemu poczuciu humoru i bystrości umysłu natychmiast<br />

wydobywał na jaw każdą śmieszność, umiejąc dostrzec ją tam, gdzie inni<br />

wcale jej nie widzieli; w sztuce naśladowania rozmaitych osób okazywał<br />

niewyczerpaną, pełną humoru werwę i często w krotochwilnych improwizacjach<br />

parodiował formuły muzyczne i swoiste chwyty niektórych<br />

wirtuozów, przedrzeźniając ich gesty i zachowanie, naśladując wyraz twarzy<br />

tak wspaniale, że w jednej chwili stawał nam przed oczami dokładny<br />

obraz danego artysty. Rysy twarzy <strong>Chopin</strong>a zmieniały się wtedy nie do<br />

poznania, ulegały najdziwniejszym metamorfozom; jednakże naśladując<br />

szpetotę i groteskę, nigdy nie zatracał wrodzonego uroku. Żaden grymas<br />

nie ujmował mu wdzięku, a wesołość jego była tym milsza, że utrzymywał<br />

ją niezmiennie w ramach idealnie dobrego smaku, nigdy nie pozwalając<br />

sobie na najlżejsze naruszenie tych granic”.<br />

Od roku 1810 działała w Warszawie szkoła aktorska. Przez wiele lat niedoceniany,<br />

a nawet pogardzany zawód aktora budził już wówczas zainteresowanie<br />

i podziw, a wybitni aktorzy byli równie sławni jak wirtuozi czy operowe diwy. Gdyby<br />

nie muzyczna pasja Fryderyk zostałby może aktorem i dramaturgiem i zamiast<br />

o kompozycjach czytalibyśmy teraz o jego największych teatralnych rolach.<br />

Iza Koniarz<br />

Fragment plakatu wyróżnionego w konkursie „Fryderyku! Wróć do Warszawy!”


„Kurier<br />

Szafarski”<br />

36<br />

Zarówno o parodystycznym, jak i literackim talencie Fryderyka świadczą jego listy,<br />

wysyłane do rodziców z wakacji spędzanych w Szafarni w majątku rodziny Dziewanowskich,<br />

należącym do rodziców jego szkolnego przyjaciela Dominika. Parodiują<br />

one styl popularnych gazet, w rodzaju „Kuriera Warszawskiego”. W sensacyjnej<br />

formie, z poczuciem humoru, lekkością i spostrzegawczością opisują życie samej<br />

Szafarni (Wiadomości krajowe) i okolic (Wiadomości zagraniczne).<br />

Wiadomości krajowe<br />

„Dnia 11 Sierpnia r. b. odbywał J. P. Fryderyk <strong>Chopin</strong> kursa na dzielnym<br />

koniu; ubiegał się do mety; a lubo po kilkakroć pieszo idącą Panią Dziewanowską<br />

wyścignąć nie mógł (w czym nic jego, lecz konia wina była),<br />

otrzymał jednak zwycięstwo nad Panną Ludwiką, która już dość blisko<br />

mety piechotą doszła”.<br />

„Dnia 15 m. i r. b. doszła ważna wiadomość, jako się przypadkiem Indyczka<br />

za spichlerzem w kąciku wylęgła. Ważny ten wypadek nie tylko że przyczynił<br />

się do pomnożenia familii Indyków, lecz nadto powiększył dochody<br />

skarbowe i powiększanie się onych zapewnił. – Wczoraj w nocy kot zakradłszy<br />

się do garderoby stłukł butelkę z sokiem; lecz jak z jednej strony wart<br />

szubienicy, tak z drugiej strony zasługuje na powchałę [!], bo sobie najmniejszą<br />

wybrał ”.<br />

Wiadomości zagraniczne<br />

„W Bocheńcu lis zjadł dwóch bezbronnych gąsiorów; kto by go złapał, niech<br />

raczy uwiadomić sąd bocheniecki, który niezawodnie podług praw i przepisów<br />

zbrodniarza ukarze. Oddawcy zaś lisa owe dwa gąsiory jako godne<br />

wynagrodzenie ustąpione będą”.<br />

„Dnia 29 m. i r. b. jechała fura Żydów. Die ganze Familie składała się aus<br />

eine Maciore, tsiech duźich Żydziech, dwóch malich i sieść śtuk Żydziątek;<br />

wsiscy siedziali na kupie, kieby śledziów holenderskich. Tymczasem<br />

zawadzili o kamień, wywrócili i następującym porządkiem na piasku leżeli:<br />

naprzód bachorki, każde w innej pozycji, większa część z zadartymi do<br />

góry nóżkami, a na nich Maciore, stękająca pod ciężarem Żydów, którym<br />

w locie z impetu krymki pozlatywały”.


„Kurier Szafarski” był parodią „Kuriera<br />

Warszawskiego”, popularnej gazety, którą<br />

mógł czytać ojciec Fryderyka<br />

37


„Dnia 2 m. r. b. w Białkowie wszczęła się między psem a kotem o kawałek<br />

na drodze leżącego mięsa zacięta bitwa. Obydwaj męże z nieustraszonym<br />

walczyli umysłem; zapach mięsa wzbudzał męstwo, a apetyt zazdrość<br />

wzajemną; długo mężnie się ścierali; długo los nierozstrzygnięty strachem<br />

przejmował widzów; aż nareszcie kot, wydrapawszy ostrymi pazury oczy<br />

już zmordowanemu walką i osłabionemu licznymi ranami Szpicowi, po<br />

dwakroć jeszcze odepchnięty, dusi go… a gdy wszyscy, zdziwieni, ubolewają<br />

nad losem biednego psiny, zwycięzca kawał mięsa w triumfie podnosi;<br />

niedługo jednak, ciężkimi okryty bliznami, mdleje, pada… przewraca<br />

się… i… zdycha”.<br />

Te zabawne listy świadczą o wyśmienitym słuchu Fryderyka, wyczulonym nie tylko<br />

na muzykę, ale i na różne brzmienia i style polszczyzny. Widać w nich również ostre<br />

reporterskie pióro – błahe zdarzenia zostały ukazane tak, jakby żyła nimi cała okolica.<br />

<strong>Chopin</strong> byłby niezłym dziennikarzem, gdyby oczywiście nie został aktorem,<br />

pisarzem lub kompozytorem…<br />

Z „Kuriera Szafarskiego” dowiemy się nie tylko o kolejnych stadiach choroby krowy<br />

czy o krwawych zbrodniach psów i kotów szafarskich. Jednym z głównych bohaterów<br />

tej gazety jest niejaki Pan Pichon – czyli sam Fryderyk. Dowiadujemy się o jego<br />

kolejnych muzycznych fascynacjach i przygodach:


W lipcu 1827 roku Fryderyk odbył podróż do<br />

Gdańska. Po drodze zwiedził Płock<br />

<br />

W czasie gdy Fryderyk podróżował do<br />

Gdańska, <strong>Chopin</strong>owie przeprowadzili się do<br />

mieszkania w pałacu Krasińskich<br />

Dorota Wątkowska<br />

Fragment plakatu zgłoszonego na konkurs „Fryderyku! Wróć do Warszawy!”<br />

„Dnia 15 Sierpnia r. b. na Zgromadzeniu muzycznym w Szafarni, złożonym<br />

z kilkunastu osób i półosóbek, popisywał się JP. P i c h o n i grał koncert<br />

Kalkbrennera, który atoli nie tyle zrobił wrażenia, szczególniej na małych<br />

figurkach, ile Żydek grany przez tegoż Pana Pichona”.<br />

„Dnia 29 m. r. b. Pan Pichon przejeżdżając przez Nieszawę usłyszał na<br />

płocie siedzącą C a t a l a n i , która coś całą gębą śpiewała. Zajęło go to<br />

mocno, a lubo usłyszał arią i głos, niekontent jednak z tego, starał się wiersze<br />

usłyszeć. Po dwakroć przechodził koło płotu, ale na próżno, bo nic nie<br />

zrozumiał; aż na koniec, zdjęty ciekawością, dobył trzech groszy, obiecał<br />

je śpiewaczce, byleby mu śpiewkę powtórzyła. Długo się kręciła, krzywiła<br />

i wymawiała, lecz zachęcona trzema groszami, zdecydowała się i zaczęła<br />

śpiewać mazureczka, z którego Redaktor, za pozwoleniem zwierzchności<br />

i Cenzury, na wzór jednę tylko strofę przytacza: Patsajze tam za gulami, za<br />

gulami, jak to wilk tańcuje, A wsakzeć on nie ma żony, bo się tak frasuje…”<br />

Podczas wakacji w Szafarni Fryderyk zwiedził Toruń. Trzy lata później odbył podróż<br />

do Gdańska. W edukacji chłopca z dobrego domu podróże odgrywały dużą rolę.<br />

Dlatego już wkrótce po raz pierwszy miał wyjechać za granicę…<br />

39


Rysownik<br />

i karykaturzysta<br />

40


Rysunki Fryderyka. Sportretowanym<br />

mężczyzną jest Samuel Bogumił Linde<br />

– autor pierwszego słownika języka polskiego<br />

i pierwszy dyrektor liceum, do którego<br />

chodził Fryderyk<br />

Rysunki Fryderyka świadczą, że był on również utalentowany plastycznie. Rysował<br />

portrety osób odwiedzających dom jego rodziców, karykatury znanych postaci, pejzaże.<br />

Fryderyk rysował w pamiętnikach należących do jego znajomych i przyjaciół,<br />

dodając wiersze oraz fragmenty własnych utworów. O pewnej przygodzie związanej<br />

z rysunkiem młodego <strong>Chopin</strong>a pisze Kazimierz Władysław Wójcicki w swoich<br />

wspomnieniach:<br />

„W liceum na lekcji historii polskiej ile razy wspomniano imiona jak Długosza,<br />

Kadłubka, Laskonogiego itp. nazwy charakterystyczne, Fryderyk<br />

piórkiem odpowiednie im rysował postacie, pełne wyrazu i śmieszności.<br />

Raz pochwycił takim szkicem rektora wówczas Liceum Lindego i trafił<br />

mistrzowskim pociągnięciem pióra. Kajet ten dostał się w ręce Lindego.<br />

Zacny ten przewodnik młodzieży naszej zwrócił go młodemu autorowi<br />

z podpisem: «Kajet dobrze namalowany»”.<br />

Fryderyk słynął szczególnie jako karykaturzysta – co szło w parze z jego umiejętnością<br />

parodiowania znanych osób i odgrywania zabawnych scenek. Karykatury<br />

przywoził także z podróży. Ale jego zdolności plastyczne wykorzystywano także<br />

do bardziej praktycznych celów. Jak pisze Wielisław:<br />

„W koncypowaniu deseni do astrów [wzorów do haftów] był mistrzem.<br />

Pamiętam, długo zachowany przez ciotkę moję, deseń haftu na kołnierzyk<br />

z liści i owoców porzeczek, utwór właśnie mistrza fortepianu”.<br />

Wszystko, czym się zajmował, przychodziło mu z lekkością, w zabawie, bez trudu<br />

i mozołu. Był urodzonym artystą, do tego obdarzonym dużym poczuciem humoru,<br />

miłym charakterem i skłonnością do zabawy – dlatego był powszechnie lubiany<br />

i podziwiany. Nie wiemy zbyt wiele o tym, by miał w Warszawie zagorzałych<br />

przeciwników. A przecież w tym samym czasie w literaturze odbywał się wielki<br />

41


42<br />

światopoglądowy spór między klasykami i romantykami. Ten spór ominął jednak<br />

muzykę <strong>Chopin</strong>a, której zawsze przyznawano wielką rangę.<br />

Ci, którzy znali wszechstronne uzdolnienia Fryderyka, twierdzili, że czeka go wielka<br />

przyszłość, niezależnie, którą ścieżką życiową pójdzie. Józefa z Wodzińskich Kościelska<br />

pisała o nim tak:<br />

„Wrażenie, jakie robił, a które mi do dziś dnia pozostało w pamięci, daje<br />

się sformułować w krótkich słowach: oto, że był to prawdziwy geniusz,<br />

i to geniusz wszechstronny, który do czegokolwiek się wziął, wszystko<br />

robił doskonale. Jestem przekonana, że gdyby się był poświęcił jakiej<br />

innej sztuce, np. malarstwu, również i w tej dziedzinie tworzyłby rzeczy<br />

genialne. Gdyby się był poświęcił poezji, z pewnością zostałby znakomitym<br />

poetą. Jego wiersze zarówno jak rysunki i akwarele, rzucane na papier od<br />

niechcenia, w chwilach dobrego humoru, były arcyzabawne”.<br />

Genialnie uzdolniony młodzieniec mógł więc zostać malarzem, poetą, aktorem,<br />

reporterem, ale najbardziej pasjonowała go muzyka – pozostałe zdolności wykorzystywał<br />

tylko w zabawie. Żeby jednak odpowiednio ukierunkować swój talent<br />

i zainteresowania, potrzebował nauczyciela.<br />

dlaczego<br />

narySoWał mnie<br />

chopin, a nie leonardo?<br />

<br />

Piotr Micherewicz<br />

Karykatury z roku 1839.<br />

Fryderyk rysował nie tylko w dzieciństwie<br />

Plakat wyróżniony w konkursie „Fryderyku! Wróć do Warszawy!”


Nauczyciele<br />

i mistrzowie<br />

Fryderyk <strong>Chopin</strong> miał w życiu tylko dwóch prawdziwych nauczycieli. Jeden nauczył<br />

go podstaw gry na fortepianie, drugi – kompozycji, ale żaden z nich nie odcisnął na<br />

nim swojego piętna. Można więc powiedzieć, że Fryderyk miał szczęście do nauczycieli.<br />

Chociaż nie byli wybitnymi artystami, pomogli swojemu uczniowi wydobyć to,<br />

co było w nim najlepsze.<br />

Pierwszym nauczycielem Fryderyka był Wojciech Żywny – postać zabawna, ale<br />

wspominana z czułością i sympatią. Zacytujmy znów Wielisława:<br />

„Pisząc o rodzinie Szopenów trudno nie wspomnieć o nauczycielu muzyki<br />

Fryderyka i panien, tak z rodziną tą zżytym, że można go uważać jakby za<br />

należącego do niej. Nauczycielem tym był Czech rodem, Żywny, podobno<br />

dawny kapelmistrz austriacki. Żywny był jedną z tych typowych postaci<br />

przeszłości, których dziś już nie ujrzeć. Olbrzymie rozmiary miał jego<br />

nos, wcześnie ukameryzowany na kolor fioletowy wskutek nadmiernego<br />

zamiłowania tabaki i napoju gambrynusowego [piwa]. Tabakę zażywał<br />

Żywny tak namiętnie, że nos, broda, biały krawat, kamizelka, klapy od<br />

surduta tabaczkowego koloru, wszystko było tabaką powalane. […]<br />

Oprócz ogromnej tabakiery, mieszczącej pół funta proszku, z wizerunkiem<br />

Mozarta czy Haydna na wierzchu, i olbrzymiej chustki, czerwonej<br />

w kraty, nosił Żywny zawsze w pogotowiu niemałych rozmiarów ołówek<br />

czworokanciasty; poprawiał nim napotykane w nutach pomyłki, a czasami<br />

po palcach lub głowie karcił mniej pojętnych lub nieuważnych uczniów”.<br />

Andrzej Edward Koźmian, starszy kolega Fryderyka, tak komentował ten uczniowsko-nauczycielski<br />

duet:<br />

,,Dobry staruszek Żywny, który i mnie także uczył i nie nauczył grać na<br />

fortepianie, był to może jeden z najpośledniejszych nauczycieli muzyki<br />

w Warszawie. Przecież <strong>Chopin</strong> był jego uczniem, co dowodzi, że aby być<br />

swojego rodzaju Aleksandrem Wielkim, niekoniecznie trzeba mieć Arystotelesa<br />

na mistrza”.<br />

aby być swojego<br />

rodzaju aleksandrem<br />

Wielkim,<br />

niekoniecznie trzeba<br />

mieć arystotelesa<br />

na mistrza<br />

Andrzej Edward Koźmian


Maria Szymanowska – polska pianistka<br />

i kompozytorka, należała do największych<br />

wirtuozów swoich czasów. Fryderyk<br />

słuchał na żywo jej występów i podziwiał<br />

jej kompozycje. Z Marią Szymanowską<br />

przyjaźnił się Adam Mickiewicz, jej córka<br />

Celina została żoną poety


mądry pan Józef<br />

elsner poznał<br />

doskonale, co za<br />

poeta tkwi w tym<br />

młodym, bladym<br />

marzycielu<br />

Hieronim Truhn<br />

<br />

Wybitna śpiewaczka Henrietta Sontag<br />

wystąpiła w Warszawie z okazji przyjazdu<br />

cara. Fryderyk pisał o niej: „Panna Sontag<br />

nie jest piękna, ale ładna do najwyższego<br />

stopnia. Czaruje wszystkich swoim głosem”<br />

<strong>Chopin</strong> zdawał sobie sprawę ze śmiesznostek i wad swojego nauczyciela i w listach<br />

przedstawiał jego zabawne portrety. Był jednak do niego bardzo przywiązany i dobrą<br />

pamięć o nim zachował do końca życia. To Żywny przecież wprowadził go do świata<br />

muzyki, zapoznał go z jej bogactwem – od Bacha przez Mozarta do Beethovena. Po<br />

sześciu latach nauki mistrz uczciwie orzekł, że niczego już nie jest w stanie swojego<br />

ucznia nauczyć. Już jako dwunastolatek Fryderyk był dojrzałym pianistą.<br />

Tak naprawdę nauczyciel był potrzebny tylko po to, by przekazać młodemu uczniowi<br />

podstawy gry na fortepianie. Gdy je zdobył, pozostawiono mu tyle wolności, by<br />

mógł sam kierować swoim rozwojem. Julian Fontana, wieloletni przyjaciel Fryderyka,<br />

przyznawał:<br />

„<strong>Chopin</strong> miał tylko jednego nauczyciela gry na fortepianie, Żywnego, który<br />

mu udzielał pierwszych zasad tej gry. Postępy dziecka były tak nadzwyczajne,<br />

że i rodzice, i ten nauczyciel uważali za stosowne, gdy doszło do<br />

12 lat życia, pozostawić je jego własnemu instynktowi i tylko śledzić jego<br />

rozwój, zamiast nim kierować”.<br />

Poza tym Fryderyk pobierał lekcje nauki gry na organach u Václava Viléma Würfla.<br />

Würfel nauczył go także modnej techniki brillant, pełnej efektownych zdobień<br />

i technicznych popisów. Wkrótce jednak ważniejsze niż szkolenie wirtuozerskiego<br />

kunsztu stało się ukierunkowanie młodego Fryderyka jako kompozytora. I o ile<br />

nauczyciela fortepianu zapewniono mu raczej kiepskiego, o tyle kompozycji uczył<br />

Fryderyka najbardziej szanowany ówczesny polski kompozytor, wieloletni dyrektor<br />

warszawskiej opery, a później rektor konserwatorium – Józef Elsner.<br />

Kompozycje Elsnera cieszyły się w Warszawie dużą popularnością. Na salonach<br />

tańczono skomponowane przez niego polonezy i mazury, w teatrach oklaskiwano<br />

jego opery, uważano go za jednego z ojców polskiej muzyki narodowej. Do tego<br />

miał dobrą rękę do uczniów. Muzyk niemiecki Hieronim Truhn napisał w swoich<br />

Listach z podróży:<br />

„Gdy wszyscy w Warszawie twierdzili, że <strong>Chopin</strong> schodzi na manowce, że<br />

to, co tworzy, nie jest żadną muzyką, że winien pazurami i zębami trzymać<br />

się Hummla, mądry pan Józef Elsner poznał doskonale, co za poeta tkwi<br />

w tym młodym, bladym marzycielu, od razu zorientował się, że ma przed<br />

sobą twórcę nowej epoki w dziedzinie gry fortepianowej, i nie pozwolił<br />

nałożyć mu wędzidła, zdawszy sobie sprawę, że tak wysokiej krwi rumak<br />

musi być kierowany bardzo ostrożnie i nie może być poddany zwykłemu<br />

trenowaniu i krępowaniu, o ile ma zwycięsko dojść do celu”.


Johann Nepomuk Hummel był wówczas najbardziej podziwianym wirtuozem fortepianu,<br />

kompozytorem modnych utworów w stylu brillant. <strong>Chopin</strong> przyglądał się<br />

grze słynnych wirtuozów i występom operowych diw. Wielkie wrażenie zrobili na<br />

nim skrzypek Niccolò Paganini czy sopranistka Henrietta Sontag, którzy odwiedzili<br />

Warszawę, a także polska pianistka Maria Szymanowska. Czerpał z ich muzyki inspirację,<br />

ale nie stał się niczyim naśladowcą.<br />

Fryderyk nigdy nie krył wdzięczności wobec swoich nauczycieli. Uważał, że to im<br />

zawdzięcza swoje sukcesy. Po pierwszych, zakończonych sukcesem koncertach<br />

w Wiedniu pisał o tym wprost w liście do rodziców:<br />

„Wczoraj Schuppanzigh wspominał, iż kiedy tak prędko Wiedeń opuszczam,<br />

to powinienem wkrótce wrócić. Odpowiedziałem, że przyjadę się uczyć;<br />

na to ów baron wtrącił: «iż w takim razie nie mam po co przyjeżdżać»<br />

– a co zostało innymi głosami potwierdzone. Są to komplimenta, ale pocieszające.<br />

Nikt mię tu za ucznia brać nie chce. Blahetka powiedział, iż się<br />

niczemu tyle nie dziwi, jak że ja się w Warszawie tego nauczyłem. Odpowiedziałem,<br />

iż z p. Żywnym i Elsnerem największy osioł by się nauczył ”.<br />

To nie wina Żywnego i Elsnera, że niewiele nauczyli Fryderyka. Po prostu nie było<br />

na świecie nikogo, kto mógł go wiele nauczyć.<br />

<br />

Portret Józefa Elsnera z początku XIX wieku.<br />

Fryderyk dedykował mu swoją Sonatę c-moll<br />

op. 4 na fortepian<br />

<br />

Włoski skrzypek Niccolò Paganini.<br />

Z okazji uroczystości koronacyjnych<br />

cara Mikołaja I na króla polskiego odbył<br />

się jego pojedynek z polskim wirtuozem<br />

Karolem Lipińskim


48<br />

<br />

Johann Nepomuk Hummel koncertował<br />

w Warszawie w roku 1828. Fryderyk poznał<br />

go osobiście<br />

<br />

Wojciech Żywny uczył Fryderyka gry na<br />

fortepianie. Był stałym gościem <strong>Chopin</strong>ów,<br />

traktowano go niemal jak członka rodziny<br />

Janusz Łach<br />

Plakat zgłoszony na konkurs „Fryderyku! Wróć do Warszawy!”


200<br />

lat później<br />

Janusz Olejniczak twierdzi, że jest zaprzyjaźniony z duchem<br />

<strong>Chopin</strong>a. Urodził się w roku 1952. Tak samo jak Fryderyk naukę gry na pianinie rozpoczął<br />

w wieku sześciu lat. Ukończył klasę fortepianu w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej<br />

w Warszawie. Jako osiemnastolatek zdobył VI nagrodę na VIII Międzynarodowym<br />

Konkursie Pianistycznym im. Fryderyka <strong>Chopin</strong>a. Na początku lat siedemdziesiątych<br />

studiował indywidualnie pianistykę w Paryżu. Występował niemal we wszystkich krajach<br />

Europy oraz w Japonii, obu Amerykach, Australii i na Kubie. Jako aktor wystąpił<br />

w roli Fryderyka w filmie Andrzeja Żuławskiego Błękitna nuta (1991). Ponadto nagrał<br />

większość partii fortepianowych do filmu <strong>Chopin</strong>. Pragnienie miłości Jerzego Antczaka<br />

oraz do Pianisty Romana Polańskiego. Nagrał wiele płyt z jego muzyką. Należy do rady<br />

programowej Narodowego Instytutu Fryderyka <strong>Chopin</strong>a.<br />

Tak mówił o swoich pierwszych kontaktach z muzyką <strong>Chopin</strong>a:<br />

„Były pełne spontaniczności, zachwytu nad wieloma frazami, świeżości spojrzenia.<br />

Życie zniszczyło potem wiele z tej bezpośredniości, przyszła refleksja,<br />

były przemyślenia. Szuka się pomysłów na tę czy inną frazę, myśli o pojedynczych<br />

motywach – i gubi się to pierwsze, naturalne podejście. Często stosuje<br />

się «chwyty», które wydają się ciekawymi muzycznymi propozycjami, a są<br />

tylko powierzchownymi zagrywkami, jakimiś grepsami. A <strong>Chopin</strong> nie znosi<br />

rutyny, trzeba go odczuwać wciąż na nowo, łączyć dojrzałe przeżycie ze<br />

spontaniczną emocją. Dlatego muzyka <strong>Chopin</strong>a jest bardzo trudna do grania,<br />

ale kiedy znajdzie się odpowiedni klucz do niej, nie ma większej satysfakcji,<br />

niż granie <strong>Chopin</strong>a”.<br />

I o jego muzyce:<br />

„Jest jak rajski ptak, który wciąż się wymyka z rąk. Tylko czasami udaje się<br />

uchwycić jej istotę, zbliżyć się do niej. Oferuje nieskończoną możliwość interpretacji,<br />

pozwala na ciągłą pracę nad własną estetyką, nad kształtowaniem<br />

swoich gustów, daje szansę odmiennego spojrzenia na ten sam utwór, indywidualnego<br />

i ciągle nowego podejścia. Jest w muzyce <strong>Chopin</strong>a coś takiego,<br />

że za każdym razem chce się zagrać ten sam fragment inaczej, wyrzeźbić tę<br />

samą frazę na nowo. Podczas wykonywania utworów <strong>Chopin</strong>a potrzebna<br />

jest koncepcja całości. Ale ostateczną wizję tworzę w trakcie grania. Pokora<br />

wobec <strong>Chopin</strong>a nie pozwala mi przyjąć jednej wersji, powiedzieć, że jakiś<br />

fragment jest nieodwołalnie najlepszy właśnie w takiej postaci. Muszę więc<br />

próbować wciąż na nowo”.


Liceum<br />

<br />

Liceum Warszawskie mieściło się najpierw<br />

w pałacu Saskim, później przeniesiono je do<br />

Pałacu Kazimierzowskiego<br />

Zanim poszedł do liceum, Fryderyk odebrał gruntowne wykształcenie domowe. Nic<br />

dziwnego – jego ojciec był przecież guwernerem, profesorem w liceum, a w domu<br />

<strong>Chopin</strong>ów stacjonowali uczniowie najlepszych warszawskich szkół. Fryderyk poszedł<br />

do szkoły dopiero w wieku trzynastu lat, od razu do czwartej klasy, i od początku<br />

wyróżniał się w nauce. W liceum zawarł też wiele przyjaźni, którym pozostał<br />

wierny do końca życia. Również jako uczeń liceum Fryderyk rozwijał swoje zdolności<br />

muzyczne. Jego talent wykorzystano na przykład podczas mszy dla uczniów<br />

w kościele Wizytek, gdzie grał na organach. W liście do Jana Białobłockiego z 1825<br />

roku pisał:<br />

„Zostałem organistą Licejskim. Moja żona zatem, jako też i wszystkie dzieci,<br />

z dwóch przyczyn, szanować mię muszą. Ha, Mości Panie Dobrodzieju, co<br />

to ze mnie za głowa! Pierwsza osoba w całym Liceum po Ks. Proboszczu!<br />

Gram co tydzień, w niedziele, u Wizytek na organach, a reszta śpiewa”.


Kościół Wizytek, w którym Fryderyk<br />

grywał na organach podczas mszy dla<br />

uczniów liceum<br />

<br />

Dziewiętnastoletni Fryderyk <strong>Chopin</strong><br />

na portrecie Ambrożego Miroszewskiego<br />

Później będzie kontynuował grę na organach już jako uczeń konserwatorium.<br />

Fryderyk lubił organy, chętnie grywał również na rozmaitych<br />

nowych wynalazkach, takich jak choralion czy eolipantalion – będących<br />

połączeniem fortepianu lub pianina z organami.<br />

53


Studia<br />

muzyczne<br />

54<br />

Fryderyk chodził do liceum tylko trzy lata i w ogóle nie podszedł do matury. Uznano,<br />

że lepiej będzie, jeśli uczeń poświęci swój czas i wątłe siły na rozwój swojego talentu<br />

pianistycznego i kompozytorskiego. Skończyło się bieganie od salonu do salonu<br />

i zabawianie towarzystwa, które lubiło słuchać improwizacji młodego Fryderyka.<br />

Postanowiono podreperować jego zdrowie i skierować go na naukę do Józefa Elsnera<br />

i innych profesorów konserwatorium. W roku 1826 tak pisał Fryderyk do swojego<br />

przyjaciela Jana Białobłockiego:<br />

„Dowiedzże się, moje życie, przy tej okazji, że do Liceum nie chodzę.<br />

Albowiem głupstwem by było siedzieć z musu 6 godzin na dzień, kiedy<br />

mi doktorzy niemieccy i niemiecko-polscy chodzić, ile możności, dużo<br />

kazali; byłoby to głupstwo drugi raz tego samego słuchać, kiedy tymczasem<br />

czego innego przez ten rok nauczyć się można. Tym końcem chodzę<br />

do Elsnera na kontrapunkt ścisły 6 godzin na tydzień; słucham Brodzińskiego,<br />

Bentkowskiego i innych, w jakimkolwiek związku będących obiektów<br />

z muzyką. Idę spać o 9-tej. Wszystkie herbaty, wieczory, baliki w łeb<br />

wzięły. Piję wodę emetyczną z rozkazu Malcza i klejem owsianym tylko<br />

się pasę quasi koń”.<br />

Rok później Fryderyk zapisał się do Szkoły Głównej Muzyki, będącej częścią Uniwersytetu<br />

Warszawskiego, której rektorem był Józef Elsner. Szkoła ta mieściła się<br />

w dawnym klasztorze Bernardynek na Mariensztacie. Przyklasztorny kościół na<br />

placu Zamkowym zamieniono na salę koncertową, w której występowali uczniowie<br />

konserwatorium, a wśród nich także Fryderyk.


Krakowskie Przedmieście – widok z placu<br />

Zamkowego. Po lewej stronie znajduje się<br />

budynek Szkoły Głównej Muzyki<br />

Jerzy Tchórzewski<br />

Fragment plakatu wyróżnionego w konkursie „Fryderyku! Wróć do Warszawy!”<br />

Podobnie jak w liceum Fryderyk przygrywał na organach do mszy, w których uczestniczyli<br />

słuchacze konserwatorium i pozostali studenci uniwersytetu. Józef Sikorski<br />

wspominał, że niejednokrotnie muzyka brała górę nad liturgią:<br />

„<strong>Chopin</strong>, mianowicie w ostatnim roku swego pobytu w Warszawie, częstym<br />

na chórze bywał gościem i chętnie grywał na organach to fugi rozmaitych<br />

mistrzów, to własne improwizacje. […] I zdarzyło się raz w przerwie między<br />

ustępami mszy wykonywanej z orkiestrą, że <strong>Chopin</strong> siadł do organu<br />

i za temat wziąwszy zwyczajem sławnych organistów motyw ostatniego<br />

ustępu jął wylewać z niego bogactwo pomysłów tak wielkie i nieprzerwanym<br />

płynące potokiem, że wszyscy, od najstarszych do najmłodszych,<br />

ściśnięci około ławki grającego, zadumani, porwani, zapomnieli o miejscu<br />

i obowiązkach, na których pełnienie się zebrali”.<br />

W lipcu 1829 roku Fryderyk zdał końcowy egzamin w Szkole Głównej Muzyki i ostatecznie<br />

zakończył naukę. Józef Elsner napisał o nim wówczas w dzienniku: „Szczególna<br />

zdatność, geniusz muzyczny”. Fryderyk opuścił szkoły i nauczycieli i poszedł<br />

własną drogą…<br />

55


Przyjaciele<br />

56<br />

<br />

Jan Matuszyński – został lekarzem<br />

i mieszkał wraz z Fryderykiem w Paryżu.<br />

Świetnie grał na flecie i często wspólnie<br />

muzykowali<br />

Fryderyk był wierny przyjaźniom. Z wieloma kolegami z liceum czy konserwatorium<br />

utrzymywał kontakty i przyjaźnił się do końca życia. Tytus Woyciechowski – jego<br />

najlepszy przyjaciel, do którego zaadresował wiele swoich listów i z którym grywał<br />

na fortepianie na cztery ręce – po ukończeniu szkół osiadł w swoim majątku w Poturzynie<br />

na Lubelszczyźnie. Drugi – Jan Matuszyński, lekarz, mieszkał wraz z Fryderykiem<br />

w Paryżu. Pierwszy z jego wielkich przyjaciół – Jan Białobłocki – zmarł młodo na<br />

gruźlicę. Julian Fontana – również pianista, student prawa i kompozycji – zajmował<br />

się edycją utworów Fryderyka. U Dziewanowskich w Szafarni i u rodziny Konstantego<br />

Pruszaka w Sannikach młody <strong>Chopin</strong> spędzał letnie wakacje. Był lubiany wśród<br />

kolegów – nie tylko dzięki swojemu talentowi. Jak pisała Józefa Wodzińska:<br />

„To, iż mały Frycek już wtedy uchodził za najlepszego w Warszawie fortepianistę,<br />

mniej mu nadawało uroku w naszych oczach, niż to, że żaden<br />

z chłopców nie był tak skory do zabawy i figlów jak on”.<br />

Nic dziwnego, że jego przyjaciółka z dzieciństwa Aleksandryna de Moriolles nazywała<br />

go Panem Diabełkiem.<br />

Listy Fryderyka do przyjaciół są bezcenną kopalnią wiedzy na temat jego życia.<br />

Zazwyczaj powściągliwy, w nich zdradzał swoje uczucia, odkrywał lęki, zmartwienia<br />

i radości. W listach tych zawarte są także informacje o jego rozwijającej się karierze<br />

– widzimy zabiegi młodego kompozytora zmierzające do tego, by zyskać uznanie<br />

publiczności, odwagę artysty prezentującego swoje nowe utwory, a jednocześnie<br />

obawy przed ośmieszeniem i odrzuceniem. Listy te są pisane charakterystycznym<br />

stylem – wiele w nich zapewnień o miłości i przyjaźni, wiele czułości wskazującej<br />

raczej na związek kochanków niż na przyjaźń kolegów z klasy. Cóż, panował<br />

romantyzm i czułość była w modzie.<br />

Ewa Pawluczuk<br />

Fragment plakatu zgłoszonego na konkurs „Fryderyku! Wróć do Warszawy!”


Tytus Woyciechowski – jego najlepszy<br />

przyjaciel, do którego zaadresował wiele<br />

listów i z którym grywał na fortepianie<br />

na cztery ręce – po ukończeniu szkoły<br />

osiadł w swoim majątku w Poturzynie na<br />

Lubelszczyźnie


Pierwsze<br />

koncerty<br />

<br />

W drodze powrotnej z Dusznik Fryderyk<br />

zwiedził Wrocław<br />

Fryderyk już jako mały chłopiec koncertował w domu oraz w najważniejszych<br />

warszawskich salonach. Czym innym były jednak salonowe<br />

popisy wśród zaproszonych gości, a czym innym publiczne występy,<br />

na które trzeba było kupić bilet. Pierwszy publiczny występ Fryderyk<br />

dał w wieku ośmiu lat w pałacu Saskim – na koncercie zorganizowanym<br />

przez Warszawskie Towarzystwo Dobroczynności. Później koncertował<br />

także w budynku Resursy Kupieckiej przy ulicy Miodowej na<br />

Nowym Świecie oraz w gmachu Warszawskiego Towarzystwa Dobroczynności.<br />

Jeden z publicznych występów Fryderyka odbył się niespodziewanie<br />

podczas jego pobytu w sanatorium. Pisano o tym w gazecie:


„List w tych dniach odebrany z Kudowy ze Szląska (o dwie mile od Reinertz<br />

[Duszniki-Zdrój]) zaszczytnie donosi o młodym artyście polskim Fryderyku<br />

<strong>Chopin</strong>, który z zalecenia doktorów warszawskich dla polepszenia<br />

zdrowia zostaje od niejakiego czasu w Reinertz. Tam bowiem, gdy kilkoro<br />

dzieci przez śmierć ojca do wód na kuracją przybyłego sierotami stały się,<br />

p. <strong>Chopin</strong>, ośmielony przez osoby talent jego znające, dał dwa koncerta<br />

na dochód tychże, co jemu wiele chwały, a tym nieszczęśliwym niepospolite<br />

wsparcie przyniosło. (Ten młodzieniec po wielekroć w Warszawie dał<br />

się słyszeć na fortepianie i zawsze najzasłużeńsze odbierał uwielbienia<br />

pięknego talentu)”.<br />

Fryderyk przebywał w Dusznikach na Śląsku, zwanych wówczas Reinertz, w roku 1826<br />

wraz z siostrami i matką, aby podratować zdrowie, zagrożone tak jak w wypadku<br />

Emilii gruźlicą. Pobyt w sanatorium okazał się dla niego bardzo korzystny. W ten oto<br />

sposób Fryderyk stawał się profesjonalnym muzykiem.<br />

<br />

Złoty zegarek podarowany<br />

dziesięcioletniemu Fryderykowi<br />

przez Angelicę Catalani<br />

59


60<br />

<br />

Włoska śpiewaczka Angelica Catalani<br />

– słynna operowa diwa tamtych czasów<br />

Większość utworów Fryderyka miała premiery na warszawskich salonach – to<br />

w nich zdobywał szlify jako pianista i jako kompozytor. W modzie było wówczas<br />

granie improwizacji na tematy popularnych arii operowych albo tworzenie wiązanek<br />

znanych melodii. <strong>Chopin</strong> lubił zwłaszcza improwizować. Jego kunszt pod tym<br />

względem potrafili docenić także wybredni bywalcy wiedeńskich sal koncertowych.<br />

Trzeba jednak pamiętać, że jako dwudziestolatek Fryderyk miał już kilkunastoletnie<br />

doświadczenie i jako wirtuoz, i jako improwizator, i jako kompozytor. Lubił scenę<br />

i publiczność skupiającą uwagę na jego grze. Wielisław wspominał:<br />

„Mnie wówczas style muzyczne nie obchodziły; wolałem torty, wina<br />

i ciasta; pamiętam jednak sute oklaski dane Fryderykowi po wykonaniu<br />

jakiejś sztuki; w oklaskach tych rodziła się przyszła sława świata i chwała<br />

narodu. Pamiętam, że po odegraniu jakiegoś mazura czy oberka, może<br />

oryginalnej kompozycji lub improwizacji Fryderyka, Skarbek, naówczas<br />

już profesor Uniwersytetu, zerwał się z krzesła i czule imiennika swego<br />

wyściskał; Elsner winszował takiego talentu; całe zgromadzenie, jakby<br />

jednym prądem porwane, i samego koncertanta, i jego rodziców słowami<br />

gorącego uznania obsypywało”.<br />

Występ dziesięcioletniego Fryderyka widziała słynna sopranistka Angelica Catalani.<br />

Jego gra tak ją zachwyciła, że ofiarowała mu złoty zegarek z wygrawerowaną dedykacją,<br />

który Fryderyk zachował do końca życia.<br />

W wieku piętnastu lat grał już dla samego cara Aleksandra I w kościele ewangelicko-<br />

-augsburskim w Warszawie, co nawet dla dużo bardziej doświadczonego i utytułowanego<br />

muzyka było wówczas wielkim honorem. Urzeczony występem Fryderyka<br />

car podarował mu pierścień z brylantem.<br />

Fryderyk nie interesował się polityką. Przez młodzież zaangażowaną politycznie<br />

car był uważany za wroga, okupanta sprawującego prawdziwą władzę w podległym<br />

wobec Imperium Rosyjskiego Królestwie Kongresowym. <strong>Chopin</strong> był patriotą, ale nie<br />

rozstrzygał, czy powinien grać dla cara czy nie – jego muzyka miała istnieć ponad<br />

wszelkimi politycznymi czy narodowościowymi podziałami. Niemniej pierścień<br />

z brylantem sprzedał…<br />

Apolonia Bronakowska<br />

Plakat zgłoszony na konkurs „Fryderyku! Wróć do Warszawy!”


Klaudia Pasternak studiowała w tej samej szkole co<br />

Fryderyk <strong>Chopin</strong>. Komponuje od dziecka. Dziś jest jedną z najbardziej utytułowanych<br />

polskich kompozytorek.<br />

Urodziła się w roku 1980 w Warszawie. Swój pierwszy utwór – Suitę na fortepian – skomponowała<br />

w wieku dwunastu lat. Ukończyła dyrygenturę i kompozycję na Uniwersytecie<br />

Muzycznym Fryderyka <strong>Chopin</strong>a w Warszawie. Jej kompozycje są grane w Polsce i za<br />

granicą. Jest laureatką wielu konkursów kompozytorskich. Po raz pierwszy nagrodę za<br />

swoją kompozycję zdobyła w wieku siedemnastu lat. Zajmuje się również dyrygenturą<br />

symfoniczno-operową.<br />

Tak mówi o dyrygentkach:<br />

„Niezachwiana pewność siebie, pewność we wszystkim, co muzyczne, to<br />

cecha przypisywana głównie męskim charakterom. Dyrygent musi się szybko<br />

ruszać, machać rękami przez dwie, czasem nawet trzy godziny bez przerwy,<br />

a do tego musi wykonywać pajacyki, wkręcanie żarówek, prostowanie rąk,<br />

stanie w rozkroku. Po koncercie można go wyżąć jak mokry ręcznik. Kobieta<br />

decydująca się na takie zajęcie musi liczyć się z tym, że może wizualnie utracić<br />

coś ze swej świeżości, i to też wymaga sporej odwagi. Ale nagroda za wysiłek<br />

to gwarancja zachowania kondycji tak fizycznej, jak i duchowej”.<br />

200<br />

lat później


Pierwsze<br />

kompozycje<br />

64<br />

„Gazeta Korespondenta Warszawskiego i Zagranicznego” z 1818 roku donosiła:<br />

„Do szczegółów bytności N. Cesarzowej Matki w Uniwersytecie i Liceum<br />

Warszawskim dodać należy, iż gdy była w drugiej klasie tegoż Liceum,<br />

p. <strong>Chopin</strong>, dziewięcioletni młodzieniec, a syn profesora w Liceum, przy tak<br />

młodocianym wieku biegły już w muzyce, ofiarował N. Cesarzowej dwa<br />

własnej roboty tańce polskie na fortepiano, które Monarchini, pochwaliwszy<br />

tak wczesny talent młodzieńca i zachęciwszy go do postępu, nader<br />

uprzejmie od niego przyjęła”.<br />

<br />

Pierwsza strona Mazurka E-dur opus 6,<br />

nr 3 z 1830 roku, wpisana w albumie<br />

nieznanej osoby


Karta tytułowa Ronda c-moll opus 1<br />

z 1825 roku<br />

Fryderyk ofiarował dwa swoje tańce matce cara. Później sprezentował marsza<br />

wielkiemu księciu Konstantemu. Marsz ten bardzo przypadł namiestnikowi i bratu<br />

cesarza do gustu i grywano go podczas parad, których książę – zwierzchnik polskich<br />

sił zbrojnych – był wielkim miłośnikiem. Fryderyk komponował od dziecka i nawet<br />

jego młodzieńcze utwory są dzisiaj grane przez wielkich wirtuozów.<br />

Pomiędzy piętnastym a dwudziestym rokiem życia Fryderyk <strong>Chopin</strong> skomponował<br />

wiele w pełni dojrzałych utworów. Przede wszystkim dwa Koncerty fortepianowe<br />

– e-moll i f-moll, Grande Pollonaise Brillante Es-dur, dwa Grandes Valses Brillantes,<br />

Rondo à la Krakowiak oraz Fantazję As-dur na tematy polskie. Wydawcy publikowali<br />

nawet najwcześniejsze utwory Fryderyka. Pierwszym jego drukowanym dziełem<br />

był Polonez g-moll z roku 1817. Dodatkowo inni kompozytorzy przerabiali tematy<br />

z jego koncertów na tańce, które zdobywały wielką popularność na balach i innych<br />

spotkaniach towarzyskich. Oprócz poważnych utworów na fortepian Fryderyk komponował<br />

również pieśni do znanych wierszy, często autorstwa swoich przyjaciół,<br />

które również cieszyły się dużą popularnością.<br />

65


Podróż<br />

do Berlina<br />

66<br />

W końcu Fryderyk wyruszył w pierwszą podróż zagraniczną – do Berlina. W liście do<br />

przyjaciela, Tytusa Woyciechowskiego, pisał:<br />

„Jadę dziś do Berlina. Na jedną operę Spontiniego; jadę dyliżansem dla<br />

spróbowania sił. Powodem tego są jednakże małpy ze wszystkich gabinetów<br />

europejskich”.<br />

Przyjaciel jego ojca, profesor zoologii Feliks Jarocki, wziął go ze sobą na kongres<br />

przyrodników, któremu przewodniczył słynny uczony Wilhelm von Humboldt.<br />

W listach Fryderyk opisał obrady naukowców, które obserwował, doznania<br />

muzyczne, jakich doświadczył, a także wrażenie, jakie zrobił na nim Berlin:<br />

„W niedzielę około 3-ciej po południu przydyliżansowaliśmy do tego za<br />

wielkiego miasta. Z poczty zaprowadzono nas prosto do oberży «Pod<br />

Kronprinzem» i tam dotąd stoimy. Dobrze nam tu i wygodnie. […] Dotychczas<br />

prócz gabinetu zoologicznego nic jeszcze nie widziałem, miasto<br />

jednakże znam już po większej części, albowiem przez te dwa dni łaziłem<br />

tylko i gawroniłem się po piękniejszych ulicach i mostach. Nie będę się trudził<br />

wyszczególnieniem znaczniejszych budowli, jak wrócę, to opowiem;<br />

ogólne zaś moje zdanie o Berlinie: że za szeroki dla Niemców, zdaje się,<br />

że jeszcze drugie tyle ludności zmieścić by się w nim mogło”.<br />

Fryderyk nie zachwycił się Berlinem, nie zrobiły na nim również wrażenia mieszkanki<br />

tego miasta:<br />

„Marylski za grosz gustu nie ma, jeżeli mówi, że berlinki są piękne: są to<br />

wszystko same gołe szczęki, alias gęby bez zębów. A stroją się, to prawda,<br />

ale szkoda owych pociętych pysznych muślinów na takie lalki irszane”.<br />

marylski za grosz<br />

gustu nie ma, jeżeli<br />

mówi, że berlinki<br />

są piękne: są to<br />

wszystko same gołe<br />

szczęki, alias gęby<br />

bez zębów<br />

Fryderyk <strong>Chopin</strong>


W drodze powrotnej zdarzyła się Fryderykowi pewna przygoda:<br />

„Zajechano do stacji Cylichawa. – Tu przywitał poczthalter podróżnych<br />

oświadczeniem, że nie ma koni i że te dopiero za jaką godzinę przybędą.<br />

Wtem spostrzega <strong>Chopin</strong> piano otwarte, zbliża się i od niechcenia kilka<br />

uderza akordów. Rozciekawiony poczthalter, namiętny wielbiciel muzyki,<br />

poznawszy po tych kilku uderzeniach i pasażach skończonego wirtuoza,<br />

wchodzi z córkami do pasażerni, składając ręce błaga <strong>Chopin</strong>a, aby grał,<br />

ile mu się podoba, a nie lękał się opóźnienia w podróży, bo konie silne<br />

i rącze stracony czas wynagrodzą. I tak w skromnej salce pasażerskiej<br />

zaimprowizowany został znienacka koncert, posypały się jak z rogu obfitości<br />

walce, etiudy, mazury”.<br />

naStępna StacJa:<br />

WilanóW


68<br />

Wspomnienie o tym koncercie musiało trwać w rodzinie pocztmistrza przez długie<br />

lata, zwłaszcza że wkrótce nazwisko Fryderyka stało się sławne na cały świat. Widać,<br />

że nie odmawiał on swojej muzyki nikomu. Zagrał wspaniały koncert nieznajomym,<br />

zwykłym ludziom, ponieważ tak jak on kochali muzykę.<br />

Tomasz Sochacki<br />

<br />

Opera Królewska w Berlinie. W roku<br />

1828 <strong>Chopin</strong> obejrzał w niej wiele nowych,<br />

modnych dzieł<br />

Fragment plakatu zgłoszonego na konkurs „Fryderyku! Wróć do Warszawy!”


Wiedeńskie<br />

koncerty<br />

70<br />

<br />

Panorama Wiednia na<br />

dziewiętnastowiecznej rycinie<br />

Ojciec Fryderyka bardzo zabiegał, aby wysłać syna w długą zagraniczną podróż.<br />

Główną przeszkodą uniemożliwiającą ten zamysł był brak funduszy. W roku 1829, po<br />

zdanych egzaminach w konserwatorium, w końcu udało się Fryderykowi wyjechać<br />

wraz z przyjaciółmi do Wiednia. 1 sierpnia 1829 pisał do rodziny:<br />

„Najukochańsi Rodzice i Siostry moje. Szczęśliwie, wesoło, zdrowo, doskonale,<br />

nieledwie że wygodnie stanęliśmy wczoraj w Wiedniu”.<br />

Wiedeń był wówczas obok Paryża jedną ze stolic muzycznych Europy. Tu przed<br />

śmiercią mieszkali i Ludwik van Beethoven, i prekursor romantyzmu Franciszek<br />

Schubert. <strong>Chopin</strong> pojechał tylko zwiedzać miasto i słuchać, jak grają goszczący<br />

tam wirtuozi, ale okazało się, że nie uda mu się wyjechać bez zaprezentowania<br />

własnych umiejętności. Pisał:<br />

„Tutejsi mówią, że Wiedeń dużo by stracił, gdybym wyjechał nie dawszy<br />

się słyszeć. Są to wszystko dla mnie rzeczy niepojęte”.<br />

„Na obiedzie było dużo wiedeńczyków, i […] kazali mi wszyscy grać<br />

publicznie”.<br />

„Gdzie się obrócę, klekoczą mi wszyscy głowę, ażeby grać”.<br />

gdzie się obrócę,<br />

klekoczą mi wszyscy<br />

głowę, ażeby grać<br />

Fryderyk <strong>Chopin</strong>


W końcu spotkał osoby, które poważnie zajęły się organizacją jego występu. Jedną<br />

z nich był jego dawny nauczyciel gry na organach – Václav Vilém Würfel.<br />

„Hrabia Gallenberg poznał mię tamże; on zarządza teatrem, gdzie już kilka<br />

nędznych koncertów słyszałem. Haslinger utrzymuje, że dla kompozycji<br />

moich lepiej będzie, jak je Wiedeń usłyszy, że gazety zaraz pochlebnie<br />

napiszą, za co wszyscy ręczą. Słowem, kto mię usłyszy, każe grać, a Würfel<br />

jeszcze tę uwagę dodał, że kiedy już jestem raz w Wiedniu i rzeczy moje<br />

mają wyjść niebawem, ażebym koniecznie wystąpił, bo inaczej chyba<br />

umyślnie musiałbym przyjechać. Zaręcza, iż teraz pora najstosowniejsza,<br />

bo wiedeńczycy głodni są nowej muzyki. […] Chce on, ażebym grał najprzód<br />

Wariacje, potem Rondo z krakowiaka, dla uderzenia nowością, a na<br />

koniec, ażebym improwizował. Czy przyjdzie do czego? Jeszcze nie wiem”.<br />

Fryderyk umiał dbać o swoją sławę i nie mógł zmarnować takiej okazji. Zrobić wrażenie<br />

na wiedeńczykach – to wyrobić sobie przepustkę do najlepszych sal koncertowych<br />

Europy. Nie musiał więc długo się wahać, skoro jeszcze w tym samym liście<br />

dopisał takie postscriptum:<br />

„Jużem się zdecydował…”<br />

Agnieszka Bochnak<br />

Fragment plakatu zgłoszonego na konkurs „Fryderyku! Wróć do Warszawy!”<br />

71


72<br />

„Z przeszłego listu wiadomo Wam, najukochańsi Rodzice, że się dałem<br />

namówić na danie koncertu; wczoraj więc, to jest we wtorek, wieczorem<br />

o godzinie 7-mej na teatrze cesarsko-królewskim opery na świat<br />

wystąpiłem!”<br />

Wszystko działo się bardzo szybko. Wydrukowano afisze, przygotowano orkiestrę<br />

i Fryderyk <strong>Chopin</strong> dał swój pierwszy zagraniczny koncert. Zagrał Wariacje na temat<br />

„Don Juana” i Rondo à la Krakowiak, a na bis improwizację na temat z opery Biała<br />

Dama Boieldieugo oraz polskiej piosenki ludowej Chmiel. Relację z tego wydarzenia<br />

zdaje swoim rodzicom w liście:<br />

„Strachu wielkiego nie miałem, zwłaszcza że nie było pełno w sali. Przyjaciele<br />

moi i koledzy rozstawili się po kątach dla słuchania rozmaitych<br />

zdań i krytyk. Celiński może powiedzieć, jak mało nagan słyszano, tylko<br />

Hube największą słyszał. Jakaś dama powiedziała: «Schade um den Jungen,<br />

dass er so wenig Tournüe hat» [Szkoda, że ten młodzieniec jest tak<br />

niepokaźny]. Jeżeli taką tylko dano mi naganę, a przysięgają się, że same<br />

jedynie pochwały słyszeli i że nigdy brawa nie zaczynali, więc się nie mam<br />

czego turbować! […] Moje parterowe szpiegi zaręczają, że aż skakano na<br />

ławkach”.<br />

Koledzy Fryderyka wmieszali się w tłum, aby posłuchać, jak reaguje publiczność<br />

i jakie komentarze padają na temat nikomu nieznanego pianisty i kompozytora<br />

z Polski. Mimo ogólnego aplauzu wciąż pojawiała się jedna krytyka:<br />

„Powszechny jednak głos jest, iż za słabo grałem, a raczej za delikatnie dla<br />

przyzwyczajonych do tłuczenia fortepianów tutejszych artystów. Spodziewam<br />

się tego zarzutu w dzienniku, zwłaszcza że córka redaktora wali<br />

strasznie po instrumencie. Nic nie szkodzi; bo przecie nie można nie mieć<br />

żadnych ale, a wolę takie, aniżeli gdyby powiedziano, że gram za mocno”.<br />

W roku 1829 wciąż modny był wirtuozerski styl brillant, w którym efekt często występował<br />

dla samego efektu. <strong>Chopin</strong> grał zupełnie inną, nową muzykę – romantyczną.<br />

Ówczesna publiczność nie była jeszcze w pełni gotowa do jej odbioru.<br />

„Pierwsze więc moje wystąpienie o ile było niespodziane, o tyle szczęśliwe.<br />

Hube powiada, że człowiek nigdy zwyczajną drogą i podług ułożonego<br />

przez siebie planu nie dojdzie do niczego, potrzeba coś losowi zostawić.<br />

Tak też na los szczęścia dałem się na koncert namówić. Jeżeli w gazetach<br />

mię tak wychłoszczą, że nie będę mógł się więcej światu pokazać, zdecydowałem<br />

się malować pokoje, bo pędzlem przez papierek najłatwiej<br />

ciągnąć, a zawsze się jest synkiem Apollina”.<br />

Agata Jakubowska<br />

Plakat zgłoszony na konkurs „Fryderyku! Wróć do Warszawy!”


Fryderyk obawiał się reakcji prasy. Gdyby zawiódł w Wiedniu, jego kariera przestałaby<br />

się rozwijać tak dynamicznie jak dotychczas. Poszedł jednak za ciosem i dał<br />

drugi koncert:<br />

„…grałem drugi raz, bo chcieli, z czego byłem kontent, bo nie powiedzą,<br />

że grał raz i uciekł ”.


74<br />

Drugi koncert udał się jeszcze bardziej niż pierwszy. Upalny sierpień nie sprzyjał frekwencji<br />

w operach i teatrach, ale tym razem sala była pełna. Tak Fryderyk opisywał<br />

swój drugi występ w liście do rodziny:<br />

„Jeżeli pierwszą razą zostałem dobrze przyjęty, to wczoraj jeszcze lepiej.<br />

Trzy razy brawo się wznawiało, gdym się ukazał na scenie; publiczność<br />

liczniej się zgromadziła”.<br />

Po udanym debiucie Fryderyk poczuł ulgę – zdenerwowanie i niepewność ustąpiły<br />

radości…<br />

„Wiedeń mi się podoba i Polaków w nim dosyć; w balecie nawet jest jeden,<br />

który podczas mego wystąpienia tyle się o mnie troszczył, że mi sam<br />

wodę z cukrem przynosił, dodawał serca itp. – Panu Elsnerowi proszę to<br />

wszystko powiedzieć i przeprosić go, że nie piszę, ale tak jestem rozerwany,<br />

że nie wiem, gdzie mi się godziny podziewają. Panu Skarbkowi, co mię<br />

głównie namawiał na danie koncertu, dziękuję, bo to już wstęp na świat”.<br />

Wiedeńska prasa opisywała koncert <strong>Chopin</strong>a niemal w samych superlatywach:<br />

„[<strong>Chopin</strong>] wprawił wszystkich w zdumienie, albowiem przedstawił się jako<br />

nie tylko piękny, ale istotnie bardzo wybitny talent, któremu tak co do<br />

oryginalności gry, jak i kompozycji można by przyznać pewną genialność,<br />

przynajmniej pod względem odbiegającej od zwykłego szablonu formy,<br />

oraz uderzającej indywidualności […]. Gra on zupełnie spokojnie, bez<br />

zuchwałej brawury, […] a jednak nasza subtelna i wrażliwa publiczność<br />

od pierwszej chwili poznała w tym obcym, szerzej nie znanym jeszcze<br />

młodzieńcu prawdziwego artystę…”<br />

„To jest młody człowiek idący swoją własną drogą, na której wie, jak się<br />

podobać, a która znacznie od wszystkich innych koncertowych form się<br />

oddala. […] Pan <strong>Chopin</strong> dzisiaj także podobał się powszechnie”.<br />

„Pan <strong>Chopin</strong>, fortepianista z Warszawy, […] dał się nam poznać jako mistrz<br />

pierwszorzędny. Przedziwna delikatność jego uderzenia, nieopisana<br />

biegłość techniczna, jego doskonałe, z najgłębszego uczucia wynikające<br />

cieniowanie, ciągłość i wzmaganie się tonów, rzadka jasność i przejrzystość<br />

interpretacji i jego nacechowane wzniosłą genialnością produkcje<br />

muzyczne […] pozwalają w tym samodzielnym, tak hojnie od natury obdarzonym<br />

wirtuozie uznać artystę, który nie poprzedzony żadnymi fanfarami<br />

reklamy, zjawia się na muzykalnym horyzoncie jako jeden z najjaśniej<br />

błyszczących meteorów”.<br />

trzy razy brawo się<br />

wznawiało, gdym<br />

się ukazał na scenie<br />

Fryderyk <strong>Chopin</strong>


Niestety echo sukcesów wiedeńskich do Warszawy nie dotarło. Zrelacjonowano<br />

jedną recenzję, i to jeszcze przekręcając ją tak, że dawała wrażenie, iż koncert<br />

ogólnie się nie spodobał.<br />

<br />

Katedra Świętego Stefana w Wiedniu.<br />

„Miasto ładne, podoba mi się” – pisał<br />

Fryderyk w liście


Podróże<br />

po Europie<br />

76<br />

Wyprawa Fryderyka oprócz Wiednia obejmowała także inne sławne miasta polskie<br />

i europejskie. W liście do Tytusa Woyciechowskiego opisywał podekscytowany cały<br />

plan podróży:<br />

„Myślałem, że ustnie się dowiesz o moim wielkim wojażu, co by mię więcej<br />

było ucieszyło, bo szczerze wolałbym z Tobą gadać – ale kiedy tak, wiedzże,<br />

kochanie, żem był w Krakowie, Wiedniu, Pradze, Dreźnie, Wrocławiu.<br />

Tydzień pierwszy zszedł nam w Krakowie na samych spacerach i zwiedzaniu<br />

okolic krakowskich. Ojców istotnie ładny, ale Ci nie będę o nim wiele pisał,<br />

bo choć tam nie byłeś, to wiesz z opisu bardzo wiernego Tańskiej, gdzie<br />

co jest i jak jest. W wesołej kompanii, lubo trochę cudzej, zajechałem do<br />

Wiednia i jeżeli Kraków mię zajął tak, że mało chwil na myślenie o domu<br />

i Tobie poświęcić mogłem, to Wiedeń tak mię zaszałamił, zadurzył, omamił,<br />

że dwa tygodnie przeszło siedząc bez listu z domu żadnej nie czułem<br />

tęsknoty”.<br />

Dalsza część podróży przebiegała spokojnie, kolejne miejsca Fryderyk odwiedzał<br />

przelotnie, nie występował, czas spędzał na wizytach u poleconych sobie osobistości,<br />

na koncertach, spacerach – chłonął atmosferę odwiedzanych miejsc. Do rodziny<br />

zaś pisał:<br />

„Po wielkich kuksach i kołataniach w eilwagenie – wczoraj o 12-tej w południe<br />

stanęliśmy w Pradze, więc zaraz do table d’hôte [wspólny posiłek<br />

w restauracji hotelu]. […] W ogóle miasto piękne, jak z zamkowej góry<br />

widać; wielkie, stare i niegdyś zamożne”.<br />

<br />

W Dreźnie Fryderyk spędził tydzień. Potem<br />

przez Wrocław wrócił do Warszawy


Kolejne przystanki swojej podróży relacjonował Fryderyk z reporterską<br />

skrupulatnością:<br />

„Wielmożnemu Imć Państwu <strong>Chopin</strong>ostwu, Profesorstwu w Warszawie,<br />

a memu Kochanemu Rodzicielstwu na ten raz od bawiącego w Dreźnie<br />

syna. Zdrów jestem i wesoluteńki. Dziś tydzień, jak w Wiedniu nie wiedziałem<br />

jeszcze, iż będę w Dreźnie. […] Wczoraj więc o 5-tej rano najętym za<br />

dwa talary furmanem wyruszywszy z Teplitz przybyliśmy do Drezna o 4-tej<br />

po południu. Spotkałem zaraz Lewińskiego i Łabędzkich. Bardzo mi się<br />

podróż szykuje; dziś Faust Goethego, a w sobotę, jak mi Klengel mówił,<br />

opera włoska. Wczoraj wieczorem list zaczęty, dziś rano kończę. Ubieram<br />

się, idę do barona Kriesego i Morlacchiego, bo nie mam czasu do stracenia”.<br />

Fryderyk wracał do Warszawy, wiedząc, że świat stoi przed nim otworem. Przed<br />

ponownym wyjazdem za granicę należało jednak zaprezentować się warszawskiej<br />

publiczności. Poza tym czekał na niego pierwszy, nieukończony jeszcze koncert na<br />

fortepian i orkiestrę…


Teatr<br />

Narodowy<br />

Na przełomie roku 1829 i 1830 Fryderyk skomponował Koncert fortepianowy f-moll.<br />

Zaprezentował go na prywatnych spotkaniach i wśród miłośników muzyki szybko<br />

rozeszła się wieść, że jest to utwór geniusza. W końcu w „Powszechnym Dzienniku<br />

Krajowym” ukazała się taka informacja:<br />

„Jeden ze znawców muzyki zwrócił uwagę moją na młodzieńczy talent,<br />

który pod względem kompozycji był dotychczas w ukryciu; na talent<br />

pana <strong>Chopin</strong>, znanego dotąd tylko jako doskonałego fortepianisty. We<br />

środę miałem sposobność poznania go i z innej strony: miał u siebie próbę<br />

pewnej swojej wyższej kompozycji z całą orkiestrą i grał własny swój koncert.<br />

[…] Jest to talent, rzeczywisty, prawdziwy talent. Lecz niechże go p.<br />

<strong>Chopin</strong> nie kryje i niech się publicznie da słyszeć”.<br />

Jest to talent,<br />

rzeczywisty,<br />

prawdziwy talent<br />

„Powszechny Dziennik Krajowy”


Fryderyk nie dał się długo prosić. Publiczne koncerty były dobrą okazją do zaprezentowania<br />

warszawskiej publiczności najnowszego dzieła, które z pewnością miało<br />

być dla niego przepustką do europejskich sal koncertowych. Zagraniczna podróż<br />

wymagała jednak sporych funduszy – liczył więc także na zysk z biletów. W końcu<br />

gazety zaanonsowały, że 17 marca roku 1830 odbędzie się w Teatrze Narodowym<br />

koncert, na którym Fryderyk <strong>Chopin</strong> zaprezentuje swoje kompozycje.<br />

Teatr Wielki, który stoi dzisiaj na placu Teatralnym, został otwarty w roku 1833,<br />

budynek warszawskiej filharmonii powstał dopiero w roku 1901, Fryderyk miał więc<br />

koncertować w starym budynku Teatru Narodowego, znajdującym się na placu Krasińskich.<br />

Budynek ten nie grzeszył urodą, ówczesnym ludziom przypominał raczej<br />

stodołę niż przybytek sztuki. Również wewnątrz nie zapewniał wysokiego komfortu<br />

– zawsze niedogrzany, ciasny, ciemny i brudny. Była to jednak najważniejsza, najbardziej<br />

prestiżowa i największa sala koncertowa ówczesnej Warszawy. Występ w niej<br />

z pewnością nobilitował młodego kompozytora.<br />

<br />

Teatr Narodowy stał na placu Krasińskich,<br />

naprzeciwko pałacu Krasińskich, zwanego<br />

też Pałacem Rzeczypospolitej


80<br />

Fryderyk zagrał Koncert fortepianowy f-moll i Fantazję A-dur na tematy polskie.<br />

W następnych dniach w prasie ukazało się wiele recenzji chwalących kompozytora<br />

i wykonawcę w jednej osobie.<br />

„Gazeta Warszawska”: Wszystkie zalety znamionujące wirtuoza na fortepianie<br />

łączy pan <strong>Chopin</strong> w najwyższym stopniu: moc, biegłość, nade<br />

wszystko czucie stanowią jego główną zaletę, każde uderzenie klawisza<br />

jest u niego wyrazem serca. Publiczność warszawska umiała ocenić rzadki<br />

talent swego rodaka, mającego wkrótce w dalekich krajach być jej zaszczytem<br />

i chlubą, rzęsiste oklaski witały i żegnały występującego artystę…”<br />

„Kurier Warszawski”: „Lubownicy muzyki wczoraj w Teatrze Narodowym<br />

nader przyjemnie przepędzili wieczór. Znajdowało się osób 800, co dowodzi,<br />

że prawdziwy talent nasza publiczność zwykła nagradzać. Młody wirtuoz<br />

zadowolił obecnych; przyznano mu, że należy do rzędu znakomitych<br />

mistrzów. Okrywano zasłużonymi oklaskami wykonanie jego Koncertu…”<br />

„Powszechny Dziennik Krajowy”: „Wykonanie było zupełnie odpowiednie<br />

duchowi kompozycji. Przy zwyciężeniu najtrudniejszego mechanizmu,<br />

przy najświetniejszych pasażach, przy śpiewie najzrozumialszych i najtkliwszych<br />

melodii fortepianista nie chciał nigdzie błyszczeć na koszt<br />

całości wrażenia; skromność jego kryła się zawsze, podług potrzeby, za<br />

większą lub mniejszą glorią harmonii. Zdaje się, że gra jego mówiła do<br />

widzów: to nie ja, to muzyka! […] Miło jest także Polakowi przy rozważaniu<br />

tak pięknego talentu, może jeniuszu, wspomnieć, że tak w kompozycji,<br />

jak w wykonaniu po wielkiej części duch narodowości się przebijał.<br />

Skutkiem podobnej gry było bardzo naturalnie powszechne zachwycenie,<br />

a na niektórych twarzach zadziwienie pochodzące zapewne z uczucia,<br />

że można bez tych monotonnie powtarzanych, na jedną formę ulanych<br />

melodii, bez tych nerwy wstrząsających raptownych uderzeń orkiestry<br />

i bez tych wrzaskliwych zakończeń pewnej muzyki dzisiejszej słuchacza<br />

w zadumienie wprawić”.<br />

Anna Filipczak<br />

<br />

Budynek Teatru Narodowego,<br />

zaprojektowany przez Bonawenturę<br />

Solariego, powstał w roku 1779 z inicjatywy<br />

króla Stanisława Augusta Poniatowskiego<br />

Fragment plakatu zgłoszonego na konkurs „Fryderyku! Wróć do Warszawy!”


82<br />

„Kurier Polski”: „Odgłos powszechny prawie od lat niemowlęcych poprzedzał<br />

go i zapowiadał w nim talent rzadko na horyzoncie ukazujący się.<br />

Odgłos ten nie powiększył w niczym jego zalet, nie zawiódł wyobrażeń,<br />

jakie sobie niejeden o grze tego artysty kreślił. Chociaż zawsze przewyższał<br />

innych, którzy w wieku młodocianym grą swoją publicznie w koncertach<br />

dawali się słyszeć, nie poszedł ich śladem, ale czas cały poświęcał<br />

zupełnemu wykończeniu gry, poznaniu tajemnic harmonii i kunsztu. Czekał<br />

chwili dojrzenia czucia, fantazji i zupełnego rozwinięcia sztuki, ażeby<br />

za publicznym wystąpieniem zaraz otrzymać niepowszednie miejsce<br />

w rzędzie mistrzów i kompozytorów tego instrumentu”.<br />

W recenzjach pochwały przeplatają się z obawami i troską. Z jednej strony dostrzegano<br />

kunszt młodego artysty i przewidywano, że doceni go również publiczność<br />

zagraniczna, z drugiej – obawiano się, czy młodzieniec nie roztrwoni swojego<br />

talentu na wirtuozerskie popisy i podążanie za światowymi modami. A jednak życie<br />

salonowe Fryderyka nie zepsuło, wręcz przeciwnie – wiedział, co jest modne i co<br />

wzbudza aplauz widowni, ale poszedł wbrew łatwym rozwiązaniom własną drogą.<br />

I teraz odbierał za to nagrodę.<br />

Anita Jaźwiec<br />

Plakat zgłoszony na konkurs „Fryderyku! Wróć do Warszawy!”


84<br />

Fryderyk nie był zadowolony z pierwszego koncertu, ale drugi odbył się już po jego<br />

myśli:<br />

„Pierwszy więc koncert, lubo był pełny i od 3-ch dni naprzód ani lóż, ani<br />

krzeseł nie było, nie zrobił na masie wrażenia, jakem ja rozumiał. […]<br />

Dano brawo i w tym przekonaniu, że trzeba mu dać na odchodnym znać,<br />

żeśmy się znudzili. […] Tego wieczora, o ile paradysowi i ci, co w orkiestrze<br />

stali, byli zadowoleni, o tyle parter narzekał na ciche granie – i chciałbym<br />

być u «Kopciuszka», żeby słyszeć debata, jakie się musiały toczyć o moją<br />

osobę. […] Domyśliłem się, gdzie ta energia siedzi, i na drugim koncercie<br />

nie na swoim, ale na wiedeńskim grałem instrumencie. […] Dopiero oklaski,<br />

pochwały, że każda nutka jest jak perełka wybita i że na drugim lepiej grałem<br />

jak na pierwszym, i dalej po wywołaniu mię wrzeszczeć o 3-ci koncert”.<br />

W kawiarni „Pod Kopciuszkiem” zbierała się młodzież i dyskutowała nad najnowszymi<br />

wydarzeniami kulturalnymi i politycznymi, tu wykluwały się opinie i wydostawały<br />

na świat. Opinie na temat występu Fryderyka były aż nadto pochlebne.<br />

Pewnego razu spotkał on na ulicy swojego znajomego, który oznajmił mu, że<br />

wkrótce w prasie opublikowany zostanie jego Sonet do Fryderyka Szopena (<strong>Chopin</strong>)<br />

grającego koncert na fortepianie Leona Ulricha. Poeta uderzał w natchnioną nutę:<br />

Ach, jakaż to pieśń szczytna serce budzi<br />

I tyle razem uczuć ożywia w mym łonie?<br />

Czuję, jak krew się burzy, oko żarem płonie<br />

I myśl, śród tłumu ludzi, zapomina ludzi.<br />

Fryderyk skomentował ten wiersz z westchnieniem:<br />

„O źle rozumiane przysługi! Znów będą mieli pole szydzenia ci, którym<br />

zawiniłem. […] Już nic nie chcę czytać, co ludzie o mnie piszą, ani słuchać,<br />

co gadają”.<br />

Katarzyna Ogonowska<br />

Plakat zgłoszony na konkurs „Fryderyku! Wróć do Warszawy!”


Paweł Mykietyn uznawany jest za najlepszego polskiego<br />

kompozytora młodego pokolenia.<br />

Urodził się w roku 1971. Zadebiutował w roku 1993, jeszcze jako student kompozycji,<br />

utworem La Strada na festiwalu Warszawska Jesień. Studiował w Akademii Muzycznej<br />

w Warszawie, którą ukończył w roku 1997. Swoją błyskotliwą karierę rozpoczął<br />

w bardzo młodym wieku i od początku odnosił liczne sukcesy w kraju i za granicą. Jego<br />

kompozycje były wielokrotnie grane i nagradzane, także poza Polską. Jest klarnecistą,<br />

ma własny zespół – Nonstrom – z którym wykonuje utwory muzyki współczesnej. Jego<br />

pierwszą operę – Ignorant i szaleniec – wystawiono w roku 2001 na deskach Teatru<br />

Wielkiego Opery Narodowej.<br />

W wywiadzie dla „Polityki” Paweł Mykietyn mówił:<br />

Jak zostaje się kompozytorem?<br />

Gdy miałem sześć lat, rodzice kupili mojej siostrze pianino. Od razu zacząłem<br />

na nim grać, a pierwsze poznane dźwięki zacząłem składać po swojemu.<br />

Natomiast do szkoły muzycznej poszedłem późno, bo dopiero w wieku 14<br />

lat. Zresztą bardzo się wtedy zdziwiłem, gdyż dowiedziałem się, że nikt<br />

z moich kolegów nie komponuje. Dla mnie było oczywiste, że skoro gram,<br />

to i komponuję.<br />

Jak pracuje kompozytor nad nowym dziełem? Cały czas myśli pan dźwiękami?<br />

Komponuję przez cały czas, myśląc dźwiękami. Samo zapisywanie muzyki,<br />

tworzenie partytury jest etapem ostatecznym. Gdy do niego przystępuję, to<br />

już wiem, co ma się w utworze wydarzyć i kiedy. Ostatnio moim problemem<br />

jest to, że pracuję coraz dłużej.<br />

Gra pan na klarnecie, jest więc pan również wykonawcą.<br />

Dla mnie jako kompozytora zawsze dobrą szkołą było to, że starałem się być<br />

czynnym muzykiem. Zaraz na początku studiów założyłem zespół, który później<br />

przyjął nazwę Nonstrom. Graliśmy bardzo dużo różnej muzyki – zarówno<br />

dobrej, jak i źle napisanej. Nauczyło to mnie – kompozytora, jak należy tworzyć<br />

muzykę, by nie pisać przeciwko wykonawcy.<br />

Pańscy rówieśnicy grający muzykę pop świetnie radzą sobie na listach przebojów, są<br />

gwiazdami. Nie zazdrości im pan popularności?<br />

Oczywiście, że chciałbym, żeby moje utwory docierały do szerokiego grona<br />

odbiorców. Wbrew obiegowej opinii nie myślę jednak, by to, co robię, było<br />

hermetyczne. Na koncerty muzyki współczesnej, a zwłaszcza na Warszawską<br />

Jesień, przychodzi coraz więcej młodych ludzi zupełnie spoza branży.<br />

200<br />

lat później


Życie towarzyskie<br />

Życie towarzyskie ówczesnej Warszawy wyglądało tak jak w każdym dużym europejskim<br />

mieście. Organizowano w domach i pałacach koncerty, bale, maskarady,<br />

przedstawienia. <strong>Chopin</strong> uczestniczył w nich od dziecka – był niewątpliwą atrakcją<br />

stolicy już od najmłodszych lat. Józef Sikorski pisał:<br />

„Mieć u siebie <strong>Chopin</strong>a, słyszeć go grającego należało do najwyższej rozkoszy,<br />

jakie wówczas <strong>Warszawa</strong> dać mogła”.<br />

Uchodził za młodego geniusza, jego sława dotarła wkrótce do najważniejszej osoby<br />

w Warszawie – carskiego namiestnika wielkiego księcia Konstantego. Eustachy<br />

Marylski wspominał, że „co niedziela zajeżdżała po niego kareta w. ks. Konstantego<br />

i już cały dzień bawił w Belwederze z młodym Pawełkiem, synem cesarzewicza”.<br />

Z pewnością niektórzy traktowali go jak pocieszną zabawkę, swoisty dziw natury<br />

– mały chłopiec grał i komponował jak dorosły artysta. Ale państwo <strong>Chopin</strong>owie<br />

umieli wykorzystać zainteresowanie Fryderykiem do tego, by rozwinąć jego talent<br />

i poznać go z ludźmi, którzy za oglądanie tego talentu gotowi byli płacić.<br />

<br />

Fryderyk <strong>Chopin</strong> koncertuje<br />

w salonie księcia Antoniego Radziwiłła<br />

w roku 1829<br />

<br />

W październiku roku 1829<br />

Fryderyk gościł w letniej rezydencji<br />

księcia Antoniego Radziwiłła,<br />

gdzie było mu „jak w raju”


słyszeć go grającego<br />

należało do<br />

najwyższej rozkoszy,<br />

jakie wówczas<br />

<strong>Warszawa</strong> dać mogła<br />

Józef Sikorski<br />

Wkrótce młody pianista przestał być tylko zabawką, dziwem natury – doceniono<br />

jego prawdziwy artystyczny talent. Ferenc Liszt zasługę tę przypisywał księżnej<br />

Czetwertyńskiej:<br />

„Sama uprawiała muzykę, szczerze rozmiłowana w całym jej pięknie. Ona<br />

to niebawem odkryła w młodym chłopcu geniusz twórczy. Dzięki niej też<br />

prawdopodobnie <strong>Chopin</strong> poznał nieprzeparty urok chwil, kiedy artysta<br />

ma świadomość, że ktoś inny nie tylko słucha jego gry, ale jednocześnie ją<br />

słyszy. Księżna była kobietą jeszcze piękną, która oprócz nieprzeciętnych<br />

zalet charakteru i umysłu posiadała duże walory towarzyskie; salon jej<br />

należał do najświetniejszych i najwykwintniejszych w ówczesnej Warszawie.<br />

<strong>Chopin</strong> spotykał tam nieraz najbardziej dystyngowane damy stolicy:<br />

poznał tam owe piękności, których nieprzeparty wdzięk znany był w całej<br />

Europie – <strong>Warszawa</strong> bowiem w owym okresie cieszyła się europejską sławą<br />

dzięki blaskowi, wykwintnym manierom i wytworności swej elity towarzyskiej.<br />

Za pośrednictwem księżnej Czetwertyńskiej dostąpił zaszczytu<br />

wprowadzenia na salony Księżnej Łowickiej; w domu swej protektorki<br />

zetknął się z hrabiną Zamoyską, księżną Radziwiłłową i księżną Jabłonowską<br />

– gwiazdami pierwszej wielkości wśród tylu innych dam, równie<br />

pięknych, aczkolwiek mniej znamienitych”.<br />

89


Portrety dziewiętnastoletniego Fryderyka<br />

narysowane przez Elżbietę Radziwiłłównę,<br />

córkę księcia Antoniego Radziwiłła<br />

<br />

W Belwederze Fryderyk nie tylko grał<br />

dla rodziny carskiej, ale także bawił się<br />

w ogrodzie z młodym synem wielkiego<br />

księcia Konstantego<br />

Osiemnastoletni Fryderyk biegał już od domu do domu, od pałacu do pałacu i zabawiał<br />

towarzystwo swoimi improwizacjami. Musiał mieć świadomość, że tak wygląda<br />

życie artysty – trzeba umieć zadziwić i wzruszyć łatwo nudzącą się i chwiejną publiczność<br />

– i być na jej usługi. Żale wylewał w listach do przyjaciół:<br />

„Od tygodnia nicem nie napisał ani dla ludzi, ani dla Boga. Latam od Annasza<br />

do Kajfasza i dziś jestem u Wincengerodowej na wieczorze, skąd jadę<br />

na drugi do panny Kickiej. Wiesz, jak to wygodnie, kiedy się spać chce,<br />

a tu proszą o improwizacją. Dogódźże wszystkim! – Rzadko zdarzy się<br />

myśl podobna tej, co nieraz rano na Twoim pantalionie tak snadnie weszła<br />

mi pod palce! – Gdzie ruszyć, Leszczyńskiego nędzne instrumenta, bom<br />

ani jednego nie widział, co by się zbliżył głosem do pantalionu twej Siostry<br />

albo do naszych”.<br />

Magnackie pałace zapewniały Fryderykowi także pewne schronienie. Książęce fortuny<br />

mogły być dla niego wsparciem materialnym, na co po cichu liczył. Z księciem<br />

Antonim Radziwiłłem, w którego myśliwskim pałacu w Antoninie przebywał w roku<br />

1829, łączyło go zamiłowanie do muzyki. Książę sam komponował i grał, dlatego<br />

umiał docenić talent Fryderyka. Jego córki stanowiły dla niego znakomite towarzystwo.<br />

Zwierzał się jednak przyjacielowi:<br />

„Ostatni twój list, w którym mi każesz się ucałować, odebrałem w Antoninie<br />

u Radziwiłła. Byłem tam tydzień, nie uwierzysz, jak mi u niego dobrze<br />

było. Ostatnią pocztą wróciłem, i to ledwo com się wymówił od dłuższego<br />

pobytu. Co do mojej osoby i chwilowej zabawy, byłbym tam siedział,<br />

dopóki by mnie tam nie wypędzono, ale moje interesa, a szczególniej mój<br />

Koncert, jeszcze nie skończony, a oczekujący z niecierpliwością ukończenia<br />

finału swojego, przynaglił mię do opuszczenia tego raju”.


gdybym Ja była<br />

Słoneczkiem<br />

na niebie…<br />

91


92<br />

Trzeba było opuścić spokojny raj i wyjechać do niepewnego Wiednia i Paryża. Polacy<br />

złaknieni artystów na miarę europejską mogli się mylić w ocenie jego talentu. Wiedział,<br />

że w Paryżu nie będzie się stosować wobec niego żadnej taryfy ulgowej. I może<br />

właśnie dlatego postanowił tam pojechać.<br />

Fryderyk odwiedzał także warszawskie kawiarnie, w których zbierała się młodzież,<br />

aby czytać gazety, dyskutować o polityce oraz na temat nowinek w sztuce i literaturze.<br />

Miał kilka ulubionych miejsc: „Pod Kopciuszkiem”, „Dziurkę” czy „Honoratkę”.<br />

Tu rodziły się pomysły kolejnych utworów, we wspólnych improwizacjach dojrzewały<br />

przyszłe dzieła.<br />

Z jednej strony kochał to życie, z drugiej – nienawidził go. Pisał:<br />

„Jak za najświętszą rzecz uważam związki towarzyskie z jednej strony, tak<br />

z drugiej utrzymuję, że to diabelski wynalazek”.<br />

Anna Kaźmierak<br />

<br />

Plakat zgłoszony na konkurs „Fryderyku! Wróć do Warszawy!”<br />

W pałacu Radziwiłłowskim Fryderyk dał<br />

swój pierwszy publiczny koncert


Pożegnalny<br />

występ<br />

94<br />

Przed kolejnym, zaplanowanym już wyjazdem za granicę Fryderyk chciał dać jeszcze<br />

jeden koncert w Warszawie. Przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, trzeba<br />

było się pożegnać z rodzinnym miastem, po drugie – napisał nowy koncert i chciał<br />

go wypróbować. Fryderyk był z niego wyraźnie zadowolony:<br />

„Już drugi Koncert skończyłem, a jeszcze taki hebes jak przed zaczęciem<br />

poznawania klawiszy. To za bardzo oryginalne, na końcu już nie będę<br />

zdolny się nauczyć. […] Rondo efektowne, Allegro mocne. O przeklęta<br />

miłości własna!”


Próby koncertu odbyły się wśród przyjaciół – wszyscy zgodnie twierdzili, że utwór<br />

jest wspaniały. To z pewnością utwierdziło Fryderyka w przekonaniu, że warto<br />

pokazać go światu:<br />

„Po próbie orkiestrowej 2-go Koncertu stanęła decyzja, żeby go publicznie<br />

grać, i w przyszły poniedziałek, to jest 11-go lutego tego miesiąca, wystąpię<br />

z nim. Jednak z jednej strony nierad jestem temu, tak z drugiej ciekaw<br />

jestem ogólnego efektu”.<br />

Koncert bardzo się publiczności spodobał, a <strong>Chopin</strong> był zachwycony odbiorem:<br />

„Wczorajszy koncert udał mi się – pospieszam z tym doniesieniem. Powiadam<br />

Aśpanu, żem się wcale a wcale nie bał, grał tak, jak kiedy sam jestem,<br />

i dobrze było. Pełna sala. […] Tą razą dopiero ostatni mazur wzbudził<br />

duże brawo, po którym (zwyczajna facecja) wywołano mnie – ani razu<br />

nie syknięto, a ja miałem czas 4 razy się ukłonić, ale już po ludzku, bo mię<br />

Brandt nauczył ”.<br />

Koncert fortepianowy e-moll należy dziś do żelaznego repertuaru pianistycznego,<br />

a jego główny temat jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych motywów napisanych<br />

przez <strong>Chopin</strong>a. Kompozytor był w świetnej formie – egzamin dojrzałości<br />

artysty został zdany pomyślnie.<br />

Na ostatni występ Fryderyka w Warszawie prasa znowu odpowiedziała entuzjastycznie.<br />

„Kurier Warszawski” pisał:<br />

„Nader przyjemny był wczorajszy wieczór dla lubowników muzyki; słuchaczów<br />

znajdowało się około 700. Nowy Koncert e-moll, skomponowany<br />

i wykonany pierwszy raz publicznie przez JP. Szopena, znawcy uważają<br />

za jedno z szczytnych dzieł muzycznych, osobliwie Adadżio i Rondo<br />

powszechne sprawiło zadowolenie. Autor i wirtuoz został powitany rzęsistymi<br />

oklaskami, okrywany nimi po każdym solo, a w końcu przywołany”.<br />

Polacy mieli wreszcie swojego geniusza, który mógł się równać z najwybitniejszymi<br />

ówczesnymi kompozytorami i wirtuozami. Chwaląc go, oczekiwano, że nie zawiedzie<br />

pokładanych w nim nadziei. Niepodległa Polska nie istniała, potrzebowaliśmy<br />

w świecie takiego ambasadora.<br />

Mirosław Zdrodowski<br />

Fragment plakatu zgłoszonego na konkurs „Fryderyku! Wróć do Warszawy!”


Miłość<br />

Największa miłość Fryderyka w czasach, gdy mieszkał w Warszawie, okryta jest<br />

tajemnicą. Z urywków faktów i wypowiedzi możemy tylko się domyślać, co się<br />

wydarzyło między nim a Konstancją Gładkowską – młodą, świetnie zapowiadającą<br />

się sopranistką. Mieli tyle samo lat. Poznał ją na koncercie talentów szkoły śpiewu.<br />

Była ładną blondynką o niebieskich oczach. Jego listy zawierają tajemnicze stwierdzenia,<br />

z których wynika, jak szaleńczo jest zakochany. Do najserdeczniejszego<br />

przyjaciela, Tytusa Woyciechowskiego, pisał 3 października 1829 roku:<br />

„…bo ja już może na nieszczęście mam mój ideał, któremu wiernie, nie<br />

mówiąc z nim, już pół roku służę, który mi się śni, na którego pamiątkę<br />

stanęło Adagio od mojego Koncertu [f-moll], który mi inspirował tego walczyka<br />

dziś rano, co Ci posyłam. Uważaj jedno miejsce oznaczone. O tym<br />

nikt nie wie prócz Ciebie”.<br />

Prawdopodobnie miłość ta pozostała niespełniona. Fryderyk podziwiał jej występy,<br />

z pewnością spotykali się i wymieniali listy. To ona zainspirowała go do napisania<br />

kilku utworów. Konstancja miała jego portret i pierścionek, ale wszystkie pamiątki<br />

po swoim kochanku przed śmiercią zniszczyła. Wystąpili wspólnie podczas jego<br />

pożegnalnego koncertu, ona śpiewała mu pieśń pod znaczącym tytułem Och, ileż<br />

łez przez ciebie wylałam.<br />

Możemy się tylko domyślać, co stanęło na przeszkodzie ich uczuciu. Rodzicom Konstancji,<br />

a także – być może – jej samej zależało na bogatym kandydacie na męża<br />

z kręgów ziemiaństwa, a nie na artyście, wątłego zdrowia, bez posady, bez nazwiska,<br />

bez pieniędzy. Kariera sopranistki była niepewna – krytyka coraz głośniej zwracała<br />

uwagę na niedostatki jej głosu. Być może oboje przejawiali zbyt małą determinację,<br />

by przeciwstawić się temu, co ich dzieliło. Mimo to w przeddzień wyjazdu Fryderyka<br />

Konstancja wpisała w jego pamiętniku wiersz:<br />

Przykre losu spełniasz zmiany,<br />

ulegać musimy potrzebie.<br />

Pamiętaj niezapomniany,<br />

że w Polsce kochają Ciebie.<br />

Później dodała jeszcze jeden. Wyznanie miłosne wydaje się oczywiste, ledwo zakryte<br />

dla przyzwoitości liczbą mnogą.<br />

Ażeby wieniec sławy w niezwiędły zamienić,<br />

rzucasz lubych przyjaciół i rodzinę drogą.<br />

Mogą Cię obcy lepiej nagrodzić, ocenić,<br />

lecz od nas kochać mocniej pewno Cię nie mogą.


Piotr Węcławik<br />

Plakat wyróżniony w konkursie „Fryderyku! Wróć do Warszawy!”<br />

<br />

Konstancja Gładkowska na miniaturze<br />

Anny Chamiec z roku 1969<br />

97


98<br />

<br />

Małżeństwo Konstancji Gładkowskiej było<br />

udane. Urodziła pięcioro dzieci i dożyła<br />

sędziwego wieku. Po latach o Fryderyku<br />

mówiła tylko półsłówkami: fantasta,<br />

nerwowy, słabowity…<br />

Fryderyk wyjechał, ale długo nie mógł o Konstancji zapomnieć. W listach z tamtych<br />

czasów wyrzuca sobie, że wyrządził jej krzywdę, że może zaszkodzić jej dobremu<br />

imieniu. W Warszawie tymczasem wybuchło powstanie listopadowe, wszelkie kontakty<br />

z rodziną i bliskimi były utrudnione. Przestraszony Fryderyk pisał gorączkowe<br />

listy do przyjaciela:<br />

„Czy doprawdy choć trochę zmiany? Czy nie chorowano? Przypuściłbym<br />

łatwo coś podobnego na takim czułym stworzeniu. Czy ci się nie zdawało?<br />

Może przestrach 29-go? Bo niechaj Bóg broni mojej przyczyny. Uspokój,<br />

powiedz, że póki sił starczy… że do śmierci… że po śmierci jeszcze<br />

mój popiół będzie się słał pod nogi. Ale to wszystko mało, co byś Ty mógł<br />

powiedzieć… ja napiszę. Już bym był dawno napisał, nie męczyłbym się<br />

tak długo, ale ludzie. Gdyby przypadkiem w cudze ręce wpadło, jej sławie<br />

szkodzić by mogło, więc lepiej Ty bądź moim tłomaczem, mów za mnie…<br />

będę u Rodziców, u Const… Och! włosy sobie wyrywam, kiedy sobie wspomnę,<br />

że mogą o mnie zapomnieć…”<br />

Po dwóch latach od wyjazdu Fryderyka Konstancja wyszła za mąż za Józefa Grabowskiego.<br />

Wyprowadziła się na wieś, zajęła domem i dziećmi, zmarła w wieku<br />

osiemdziesięciu lat. Nigdy nie wyjawiła, co ich łączyło.<br />

Miłość do Konstancji z pewnością nie była jedynym uczuciem młodego <strong>Chopin</strong>a.<br />

Wielisław we wspomnieniach z dzieciństwa przywołuje obraz Fryderyka flirtującego<br />

z dziewczynami w parku:<br />

„W początku pięknego lata, wieczorem, kiedy biegałem po ogrodzie w akacjowej<br />

alei «Botaniki», zjawiało się kilka młodych panienek, najczęściej pod<br />

dozorem kogoś ze starszych, ale i bez dozoru, za nimi wkrótce przybywał<br />

i Szopen. Zasiadali na ławce. Wyobraźnie przenosiły się prędko w cudowną<br />

krainę marzeń, czarów serdecznych i złudzeń. Fryderykowi jego wyraziste<br />

ciemnopiwne oczy zapalały się jakimś niezwykłym ogniem, słyszałem<br />

głośne rozmowy i cichsze westchnienia, to znowu jakby sprzeczki, przekomarzania<br />

się, żarciki i śmiechy. […] Na tej ławce aż do 1836 r. widać<br />

było wiersze skreślone ołówkiem; czy ręką Fryderyka – tego nie wiem,<br />

ale pamiętam, że raz zaszedłem go, jak wyrzynał scyzorykiem dwa serca<br />

otoczone cierniem. A może i on sam czasami bywał także i owym ławkowym<br />

poetą”.<br />

Młody, utalentowany pianista musiał mieć powodzenie. Jak na romantyka Fryderyk<br />

był jednak wyjątkowo dyskretny, jeśli chodzi o sprawy uczuciowe, i nie wiemy,<br />

kim była dziewczyna, z którą przesiadywał w parku.<br />

Diana Karpowicz<br />

Plakat zgłoszony na konkurs „Fryderyku! Wróć do Warszawy!”


Polak<br />

czy Francuz?<br />

100<br />

Fryderyk urodził się w Polsce, ale po dziś dzień można usłyszeć wątpliwości dotyczące<br />

jego pochodzenia. Wszak jego ojcem był Francuz, nosił francuskie nazwisko,<br />

połowę życia spędził we Francji, we Francji umarł. Może więc choć trochę czuł się<br />

Francuzem? Józefa z Wodzińskich Kościelska rozwiewa nasze obawy:<br />

„Dom <strong>Chopin</strong>ów był czysto polski, dzięki pani <strong>Chopin</strong>, Krzyżanowskiej<br />

z domu. Mikołaj <strong>Chopin</strong>, choć był Francuzem, jednak po polsku mówił<br />

bardzo poprawnie, nadzwyczaj gramatycznie, choć naturalnie z akcentem<br />

francuskim, którego nie zatracił nigdy. Dzieci mówiły w domu po<br />

polsku, a jeśli Mikołaj <strong>Chopin</strong> rozmawiał z pensjonarzami po francusku, to<br />

dlatego, że mieszkali u niego głównie w celu przyswojenia sobie języka<br />

francuskiego. Poza tym dom był polski zupełnie i nikomu nie śniło się uważać<br />

Fryderyka lub jego siostry za przynależących raczej do francuskiej niż<br />

polskiej narodowości. Kwestia ta w domu <strong>Chopin</strong>ów nie istniała zupełnie.<br />

Prócz nazwiska nie miały w sobie dzieci Mikołaja <strong>Chopin</strong>a nic francuskiego,<br />

a co się tyczy Fryderyka, to było to w każdym calu polskie dziecko. Nie<br />

można mu było większej sprawić przykrości, jak kwestionując jego prawa<br />

do tytułu Polaka, a z powodu swego francuskiego nazwiska bolał często,<br />

iż dawało ono wielu osobom, zwłaszcza cudzoziemcom, powód do uważania<br />

go za Francuza”.


Banknot z wizerunkiem Fryderyka<br />

<strong>Chopin</strong>a o nominale 5 000 złotych<br />

wprowadzono do obiegu w roku 1982<br />

Francuskie nazwisko z pewnością pomogło Fryderykowi w początkach zagranicznej<br />

kariery. Czy nie zdobyłby jednak równie wielkiej sławy, gdyby nosił tak trudne do<br />

wymówienia przez cudzoziemców nazwisko matki?…<br />

Ojciec Fryderyka wiedział, że jeśli chce żyć wśród Polaków, musi uszanować ich tradycje<br />

i poczucie narodowej wartości. W ten sposób poniekąd sam stał się Polakiem.<br />

Fryderyk Skarbek pisał w swoich Pamiętnikach:<br />

„Nie był on przejęty ani zasadami przesadzonej wolności republikańskiej,<br />

ani udaną bigoterią emigrantów francuskich, nie był także rojalistą, bałwochwalczą<br />

czcią dla tronu i ołtarza przejętym, ale był moralnym i poczciwym<br />

człowiekiem, który, poświęciwszy się wychowaniu młodzieży polskiej, nie<br />

zakładał sobie nigdy tego, aby ją przekształcać na Francuzów i wpajać<br />

w nią zasady we Francji górujące. Szanując Polaków i wdzięczny będąc<br />

ziemi i ludziom, między którymi gościnne znalazł przyjęcie i odpowiedni<br />

sposób utrzymania życia, wypłacał się im szczerze z obowiązku wdzięczności<br />

sumiennym kształceniem ich potomków na użytecznych obywateli.<br />

Przez długoletni pobyt swój w kraju naszym, przez stosunki przyjacielskie<br />

z damami polskimi, a głównie przez ożenienie się z Polką, a stąd przez<br />

związki małżeńskie i rodzicielskie stał się rzeczywiście Polakiem i w starości<br />

swej doczekał się tej pociechy, że był powszechnie poważanym, jako zasłużony<br />

nauczyciel szkół publicznych, że był kochanym od uczniów swoich<br />

i ich rodziców i że na ostatek miał syna, który głośno i wszędzie mieniąc się<br />

być Polakiem, zjednał ojczyźnie swojej tę chwałę, iż była kolebką jednego<br />

z największych geniuszów muzycznych”.<br />

O polskości <strong>Chopin</strong>a świadczy także jego muzyka, przepojona ludowymi melodiami,<br />

rytmami tańców polskich, zasłyszanymi w dzieciństwie. Wiedzieli to już ludzie<br />

współcześni Fryderykowi. „Kurier Polski” pisał:<br />

„Ziemia, która mu życie dała, ze swoimi śpiewem działała na usposobienie<br />

muzyczne i przebija się niekiedy w utworach tego artysty: niejeden dźwięk<br />

jego tonów wydaje się jakby odbicie szczęśliwe rodowitej naszej harmonii.<br />

Mazur prosty pod jego ręką poddaje się chętnie zmianom i modulacjom,<br />

zachowując właściwy wyraz i akcent. Żeby do wytwornej gry i genialnej<br />

kompozycji łączyć tak piękną prostotę rodzinnego pienia, jak ją sobie<br />

<strong>Chopin</strong> przyswoił, trzeba mieć odpowiednie czucie, poznać echa naszych<br />

pól i lasów, słyszeć piosnkę wieśniaka polskiego”.<br />

Czy ostatnie życzenie Fryderyka, by jego serce spoczęło w Polsce, nie świadczy<br />

o tym, gdzie była jego ojczyzna?


Na<br />

progu<br />

sławy<br />

„Wszystko, co w nim było wzniosłe, zachwycające, nawet wszystkie jego<br />

dziwactwa, czyniły go duszą wybranych towarzystw, toteż dosłownie z rąk<br />

go sobie wyrywano, gdyż szlachetność jego charakteru, bezinteresowność,<br />

poczucie godności osobistej, jego duma daleka od wszelkiej niesmacznej<br />

próżności i bezczelnej reklamy, dystynkcja i delikatność w obejściu czyniły<br />

z niego przyjaciela równie miłego, jak godnego zaufania”.<br />

Tak pisała o Fryderyku wybitna francuska pisarka George Sand – kobieta, która<br />

dobrze go znała, bo przeżyli wspólnie prawie dziesięć lat.<br />

Fryderyk stał na progu sławy, ale nie był w pełni świadomy czekającej go przyszłości.<br />

O recenzjach, które pojawiały się w prasie po jego występach w Teatrze Narodowym,<br />

z pewnym przekąsem pisał do Tytusa Woyciechowskiego:<br />

„Po moich koncertach sypnęło się mnóstwo recenzji, szczególniej w «Kurye-<br />

rze Polskim» – jakkolwiek już przesadzonymi tchnęły pochwałami, jednakże<br />

jeszcze znieść ich można było. – «Dziennik Urzędowy» także kilka<br />

stronic poświęcił moim panegirykom, ale między innymi w jednym ze<br />

swoich numerów takie głupstwa mimo najlepszej chęci poklicił, żem był<br />

w desperacji od chwili, w której przeczytałem odpowiedź w «Gazecie Polskiej»,<br />

jak najsprawiedliwiej odejmującej mi to, co tamten z egzageracji<br />

przydał. Trzeba ci wiedzieć, że w tym artykule «Dziennika Urzędowego»<br />

utrzymuje, że jak Mozartem Niemcy, tak Polacy mną się szczycić będą,<br />

nonsens bardzo jasny”.<br />

Takie panegiryki zdaniem Fryderyka ośmieszały go. I choć były pisane w nadmiernej<br />

egzaltacji, to jednak paradoksalnie ich autorzy trafili w sedno. Chwalimy się <strong>Chopin</strong>em<br />

jeszcze bardziej niż Niemcy i Austriacy Mozartem.


Portret Fryderyka z 1833 roku autorstwa<br />

Gottfrieda Engelmanna<br />

<br />

…ale dWa lata późnieJ<br />

zaprzyJaźniliśmy Się<br />

George Sand. Fryderyk poznał ją w roku<br />

1826, ale jego pierwsze wrażenie nie było<br />

najlepsze: „Poznałem wielką znakomitość,<br />

panią Sand, ale twarz jej niesympatyczna,<br />

nie podobała mi się: jest w niej coś<br />

odpychającego”


200<br />

lat później<br />

Piotr Anderszewski urodził się w Warszawie, ale od roku<br />

1990 mieszka za granicą. Zalicza się go do najwybitniejszych współczesnych pianistów.<br />

Urodził się w roku 1969. Pochodzi z węgiersko-polskiej rodziny. Naukę gry na fortepianie<br />

rozpoczął w wieku sześciu lat. Studiował w Akademii Muzycznej w Warszawie, ale<br />

jej nie ukończył. Słynie z perfekcjonizmu i artystycznej bezkompromisowości. Nagrał<br />

piętnaście płyt, głównie z muzyką Bacha, Beethovena i Mozarta. Koncertuje w najważniejszych<br />

salach koncertowych na świecie z takimi orkiestrami jak Filharmonia Berlińska<br />

czy London Symphony Orchestra. Mieszka w Paryżu i w Lizbonie. W roku 2003 wydał<br />

płytę z utworami Fryderyka <strong>Chopin</strong>a: Ballady, Mazurki, Polonezy.<br />

O muzyce <strong>Chopin</strong>a powiedział:<br />

„Polskę zawsze ciągnęło ku Zachodowi, szczególnie ku Francji, i choć wydawało<br />

się, że to niemożliwe, <strong>Chopin</strong> zdołał pogodzić słowiański rozmach z francuską<br />

elegancją. Umieścił słowiańszczyznę w dobrze skrojonym kostiumie<br />

francuskim”.<br />

„<strong>Chopin</strong> do mnie przychodzi i ode mnie odchodzi falami. I tak chyba powinno<br />

być, przynajmniej u mnie. To na pewno wynika ze specyfiki <strong>Chopin</strong>a, który<br />

– z małymi wyjątkami w młodości – pisał tylko na fortepian, co stanowi<br />

absolutne kuriozum w historii muzyki. Jego muzyka nabiera dla mnie sensu<br />

w małych dozach. <strong>Chopin</strong> na co dzień? Jakoś tego nie wytrzymuję, i to w żadnym<br />

razie nie jest krytyka. Tworzył tak subtelnie, jest coś tak intymnego<br />

w jego muzyce, że nie można go grać codziennie. Gdyby nawet najlepsze,<br />

najbardziej wyrafinowane danie jadło się codziennie, rychło stanie się niestrawne.<br />

Takie rzeczy trzeba sobie zostawiać na specjalne okazje”.<br />

W wywiadzie dla „Polityki” mówił:<br />

Jest pan znany z tego, że unika pan wykonywania utworów <strong>Chopin</strong>a.<br />

U siebie w domu gram go regularnie, ale to są dwie różne rzeczy – grać dla<br />

siebie i komunikować muzykę innym.<br />

Czy fakt, że nie grywa pan <strong>Chopin</strong>a w Polsce, nie jest aby związany z niechęcią do<br />

konfrontacji z polską szkołą wykonywania jego muzyki?<br />

O nienormalności polskiego stosunku do <strong>Chopin</strong>a świadczy chociażby fakt,<br />

że wszyscy mnie tu odpytują, dlaczego go nie wykonuję. A czemu nie pytają<br />

o kogokolwiek innego? <strong>Chopin</strong>, <strong>Chopin</strong> i <strong>Chopin</strong>! Może więc rzeczywiście<br />

nie gram go tu także z przekory. Rzeczywisty powód jest jednak głębszy. To<br />

muzyka tak spontaniczna, tak świeża i delikatna, że gdybym miał ją ćwiczyć,<br />

rozbierać na czynniki pierwsze, czułbym, że ją zabijam. A przyznam szczerze,<br />

że jestem przyzwyczajony do drobiazgowej, precyzyjnej i przemyślanej pracy,<br />

takiej właśnie jak nad muzyką Bacha. Jeśli więc na serio zabiorę się za <strong>Chopin</strong>a,<br />

będę musiał znaleźć jakiś inny sposób.


Wyjazd...<br />

106<br />

„Najdalej w tydzień po koncercie nie ma mnie w Warszawie. Już kuferek do<br />

drogi kupiony, już cała wyprawa gotowa, partycje pooprawiane, chustki do<br />

nosa obrąbione, spodnie zrobione. – Tylko się żegnać, a to najprzykrzej”.<br />

Tak pisał Fryderyk do swojego przyjaciela Tytusa Woyciechowskiego w liście z października<br />

1830 roku. Ze wspomnień dotyczących wyjazdu <strong>Chopin</strong>a w podróż zagraniczną<br />

przebija atmosfera pożegnania jeśli nie na zawsze, to na długi czas. A przecież<br />

wyjeżdżał tylko na dwa lata! Nie planował osiąść za granicą na stałe. I w każdej<br />

chwili mógł wrócić. Może to perspektywa, z której pisano wspomnienia, sprawiła,<br />

że mamy wrażenie uroczystego, ostatecznego pożegnania, a może każdy w głębi<br />

duszy wiedział, że Fryderyk już do Warszawy nie wróci. Może nikt nie miał wątpliwości,<br />

że odniesie sukces – przecież był mu pisany od dziecka…<br />

„Nadchodzi czas wyjazdu <strong>Chopin</strong>a za granicę. Najbliżsi przyjaciele serdecznie<br />

umyślili wyprawić mu obiad pożegnalny. Ja i Dominik Magnuszewski<br />

byliśmy gospodarzami. Prócz kolegów zaproszeni zostali: ojciec Fryderyka<br />

– Mikołaj, starzec poważny, przeszło 70 lat liczący [w rzeczywistości miał<br />

wówczas 59 lat] i doktor Ludwik Köller, przyjaciel domu <strong>Chopin</strong>ów, który<br />

niedawno powrócił z Paryża, gdzie przebywał dla ukończenia studiów<br />

medycznych. Z kolegów: Gaszyński Konstanty, Fontana (bardzo biegle<br />

grający na fortepianie), Woyciechowski Tytus, Chełmicki Wiktor i dobór<br />

kolegów <strong>Chopin</strong>a i naszych […]. Obiad odbył się przy ul. Dzielnej w mieszkaniu<br />

moich rodziców, którzy podówczas bawili na wsi. […] rozpoczęły się<br />

przemówienia i toasty różne. Pierwszy zabrał głos dr Köller i w imieniu<br />

Warszawy życzył <strong>Chopin</strong>owi nie tylko powodzenia i sławy za granicą, lecz<br />

również, żeby nigdy nie wykreślił z pamięci Ojczyzny i przyjaciół, których<br />

opuszcza. Przemawiali inni w tej samej myśli i duchu, gorąco i serdecznie.<br />

Kiedyśmy wstali od stołu i przeszli do salonu, zasiadł do fortepianu<br />

Julian Fontana, a grając prześliczne mazury i dzielne «wyrwasy», pobudził<br />

wszystkich do śpiewu. Zapanowała ogólna wesołość. Zaczęły się improwizacje<br />

i wiersze sypały się, jak to mówią, jak z worka.<br />

Prym w tym trzymał Magnuszewski i Gaszyński, czym zachęcony <strong>Chopin</strong><br />

zasiadł do fortepianu i wtedy spod jego palców tyle popłynęło cudownych<br />

narodowych melodii, żeśmy chwilami ze drżeniem serca a łzami w oczach<br />

słuchali”.<br />

<br />

Fryderyk <strong>Chopin</strong> – portret z 1831 roku


Tak wspominano dzień wyjazdu Fryderyka. Odjechał wczesnym rankiem sprzed<br />

budynku Poczty Saskiej na Krakowskim Przedmieściu. Przyjaciele odprowadzili<br />

dyliżans do rogatek miasta. Wielu z nich widziało go po raz ostatni w życiu.<br />

Również gazety donosiły o wyjeździe Fryderyka za granicę. Stał się osobą publiczną,<br />

pokładano w nim wielkie nadzieje, wierzono, że tak jak zauroczył warszawiaków, tak<br />

samo uwiedzie mieszkańców Wiednia, Berlina czy Paryża. To były stolice ówczesnego<br />

kulturalnego świata. Zdobyć słuchaczy w Paryżu znaczyło zdobyć światową<br />

sławę. „Kurier Warszawski” 3 listopada 1830 roku pisał:<br />

„Nasz rodak, wirtuoz i kompozytor muzyczny Fryderyk Szopen (<strong>Chopin</strong>),<br />

wczoraj wyjechał z Warszawy dla zwiedzenia obcych krajów. […] Liczni<br />

przyjaciele tego artysty, na których czele znajdował się rektor Elsner,<br />

odprowadzili go do Woli, gdzie przy pożegnaniu uczniowie Szkoły Muzyki<br />

wykonali śpiew następujący:<br />

Zrodzony w polskiej krainie,<br />

Niech twój talent wszędzie słynie.<br />

A gdy będziesz nad Dunajem,<br />

Spreją, Tybrem lub Sekwaną,<br />

Niechaj polskim obyczajem<br />

Ogłaszanymi zostaną<br />

Przez twe zajmujące tony,<br />

Co umila nasze strony,<br />

Mazur i krakowiak luby.<br />

Stąd szukaj zaszczytu, chluby,<br />

Nagrody talentu, trudów,<br />

Że głosząc pieśń naszych ludów<br />

Jako ich współziomek prawy<br />

Przydasz wieniec do ich sławy.<br />

Chór<br />

Choć opuszczasz nasze kraje,<br />

Lecz serce twoje wśród nas zostaje,<br />

Pamięć twego talentu istnieć w nas będzie.<br />

Życzymy ci serdecznie pomyślności wszędzie.”


Autor tego wiersza nie był na pewno dobrym poetą, ale okazał się poniekąd wieszczem.<br />

Fryderyk zamierzał odwiedzić najważniejsze centra kulturalne ówczesnego<br />

świata – w Niemczech, w Austrii, we Włoszech, ale przede wszystkim we Francji. Nie<br />

miał konkretnego planu, a przynajmniej nikomu o takich planach nie mówił. Swój<br />

talent mógł jednak rozwijać tylko tam, gdzie biło serce współczesnej muzyki. Skąd<br />

więc to złowrogie przeczucie, zawarte w liście poprzedzającym wyjazd:<br />

„…myślę, że wyjeżdżam po to, żebym na zawsze zapomniał o domu; myślę,<br />

że jadę umrzeć – jak to przykro musi być umierać gdzie indziej, nie tam,<br />

gdzie się żyło”.<br />

Być może tylko smutek spowodowany wyjazdem i rozłąką z najbliższymi dyktował<br />

mu takie słowa, ale niestety stały się one prorocze. Fryderyk do Warszawy nie<br />

wrócił. Wkrótce po jego wyjeździe wybuchło w Warszawie powstanie listopadowe,<br />

potem nasz kraj dotknęły popowstaniowe represje. Wielu jego przyjaciół musiało<br />

wyemigrować i spotkali się w Paryżu, kiedy Fryderyk święcił już tryumfy jako<br />

pianista i kompozytor. W Paryżu przeżył większość lat spędzonych na emigracji.<br />

Umarł we Francji, do Polski wróciło tylko jego serce. Wmurowano je w kolumnę<br />

kościoła Świętego Krzyża w Warszawie, gdzie spoczywa aż do dziś.<br />

<br />

Fryderyk opuścił Polskę 2 listopada 1830<br />

roku. Cztery tygodnie później w stolicy<br />

wybuchło powstanie…


Galeria<br />

plakatu AMS<br />

Z pomnika na plakat<br />

<strong>Chopin</strong> zszedł z pomnika i wmieszał się w tłum warszawiaków. Nie widzimy w nim<br />

nieprzystępnego geniusza, tylko młodego utalentowanego człowieka, jednego z nas.<br />

Nie siedzi pod wierzbą wsłuchany w ludowe pieśni, tylko ze słuchawkami na uszach<br />

idzie ulicami Warszawy. Spoglądamy na niego z sympatią i humorem, bez nabożnego<br />

dystansu. Widzimy go w ruchu i w kolorze, przez pryzmat współczesności. <strong>Chopin</strong><br />

z plakatu jest żywy.<br />

Konkurs pod hasłem „Fryderyku! Wróć do Warszawy!” miał pokazać, w jaki sposób<br />

młodzi ludzie postrzegają Fryderyka <strong>Chopin</strong>a, jego muzykę oraz więź z rodzinnym<br />

miastem – Warszawą. My, widzowie, odbiorcy, postrzegamy go tak samo jak artyści,<br />

ponieważ plakat jest najbardziej masową ze sztuk. Plakat mówi językiem widza, musi<br />

trafiać do jego wyobraźni, spełniać jego oczekiwania – a przy tym go zaskakiwać.<br />

Autorzy plakatów, umieszczając Fryderyka <strong>Chopin</strong>a w scenerii współczesnej Warszawy,<br />

zarysowali dyskretną analogię między życiem utalentowanego młodego<br />

człowieka wówczas i dziś, podkreślili podobieństwo pomiędzy dwiema epokami.<br />

<strong>Warszawa</strong> jest miastem, które umożliwia dobry start w dorosłe życie, pomaga rozwinąć<br />

skrzydła. To nie tylko miasto doświadczone przez historię – to również miasto<br />

bogate kulturowo, cieszące się długą tradycją artystyczną, a ponadto serce Polski.<br />

Fryderyk <strong>Chopin</strong> poprosił na łożu śmierci, by zawieźć jego serce do Warszawy.<br />

Dlatego serce było jednym z głównych motywów wykorzystanych przez uczestników<br />

konkursu.<br />

Plakat jest sztuką skrótu, czytelnego, mocnego symbolu, wyrazistej formy. Artyści<br />

szukali symboli, które jednoznacznie wskazywałyby na Warszawę, muzykę, <strong>Chopin</strong>a.<br />

Takim symbolem okazała się przede wszystkim twarz Fryderyka <strong>Chopin</strong>a, często<br />

ograniczona do jego charakterystycznego profilu z pokaźnym nosem. Takimi symbolami<br />

są również najważniejsze warszawskie zabytki – Kolumna Zygmunta, Pałac<br />

Kultury i Nauki czy Zamek Królewski. Uczestnicy konkursu równie chętnie sięgali<br />

po motywy muzyczne – fortepian, nuty, klawiaturę, słuchawki, płyty, a także przywoływali<br />

postać warszawskiej Syrenki. Zabawa tymi popularnymi, ogólnie rozpoznawalnymi<br />

motywami była z reguły i dowcipna, i pomysłowa, co dawało świetne<br />

i zaskakujące efekty.<br />

Młodzi twórcy plakatu nie przestraszyli się trudnego tematu. Bogactwo pomysłów<br />

i technik artystycznych, a także poziom wykonania pozwalają stwierdzić, że tę edycję<br />

Galerii Plakatu możemy zaliczyć do najbardziej udanych. Być może niektórzy z nas,<br />

widząc nagrodzone plakaty w przestrzeni miasta, powiedzą: Fryderyku! Wróciłeś…


chopin:<br />

od małego<br />

wielki<br />

warszawiak<br />

Agnieszka Strzęp<br />

Hasło pracy zgłoszonej na konkurs<br />

„Fryderyku! Wróć do Warszawy!”


Spis ilustracji: s. 9: Anonim, Fryderyk <strong>Chopin</strong>, olej na płótnie, kopia obrazu olejnego Ary’ego Scheffera z ok. 1838. Zbiory Muzeum Fryderyka <strong>Chopin</strong>a (dalej MFC)<br />

w Narodowym Instytucie Fryderyka <strong>Chopin</strong>a (dalej NIFC), własność Towarzystwa imienia Fryderyka <strong>Chopin</strong>a (dalej TiFC), M/270. s. 12–13: Metryka chrztu Fryderyka<br />

<strong>Chopin</strong>a w języku łacińskim z datą 23 kwietnia 1810 roku. Oryginał księgi przekazany do Archiwum Diecezjalnego w Łowiczu. s. 14: G. Roeber, Kościół św. Rocha<br />

w Brochowie, drzeworyt wg rysunku Wojciecha Gersona. Zbiory MFC w NIFC, własność TiFC, F/32. s. 15: Alojzy Misierowicz, Dworek Skarbków w Żelazowej Woli, litografia<br />

wg rysunku Napoleona Ordy, 1881. Zbiory MFC w NIFC, własność TiFC, M/1077. Adolf Piwarski, Fryderyk Skarbek, 1837. Zbiory Biblioteki Narodowej. s. 16: Jan Zamoyski,<br />

Justyna z Krzyżanowskich <strong>Chopin</strong>owa, olej na płótnie, 1969, rekonstrukcja zaginionego obrazu olejnego Ambrożego Mieroszewskiego z 1829. Zbiory MFC w NIFC,<br />

własność TiFC, M/1180. s. 17: Jan Zamoyski, Mikołaj <strong>Chopin</strong>, olej na płótnie, 1969, rekonstrukcja zaginionego obrazu olejnego Ambrożego Mieroszewskiego z 1829.<br />

Zbiory MFC w NIFC, własność TiFC, M/1179. s. 18: Anonim, Emilia <strong>Chopin</strong>, miniatura na kości słoniowej, akwarela i gwasz, ok. 1826–1827. Zbiory MFC w NIFC, własność<br />

TiFC, M/34. s. 20: Ambroży Mieroszewski, Fryderyk <strong>Chopin</strong>, olej na płótnie, 1829, reprodukcja zaginionego oryginału. Jan Zamoyski, Izabela z <strong>Chopin</strong>ów Barcińska, olej<br />

na płótnie, 1969, rekonstrukcja zaginionego obrazu olejnego Ambrożego Mieroszewskiego z 1829. Zbiory MFC w NIFC, własność TiFC, M/1182. Jan Zamoyski, Ludwika<br />

z <strong>Chopin</strong>ów Jędrzejewiczowa, olej na płótnie, 1969, rekonstrukcja zaginionego obrazu olejnego Ambrożego Mieroszewskiego z 1829. Zbiory MFC w NIFC, własność<br />

TiFC, M/1181. s. 22: Fryderyk Krzysztof Dietrich, Widok Krakowskiego Przedmieścia w stronę Nowego Światu w Warszawie, akwatinta, 1830. Zbiory MFC w NIFC, własność<br />

TiFC, M/1117. Salon <strong>Chopin</strong>ów w pałacu Czapskich/Krasińskich w Warszawie, szkic piórkiem Antoniego Kolberga, 1832, w: Leopold Binental, <strong>Chopin</strong>. W 120-tą rocznicę<br />

urodzin. Dokumenty i pamiątki, <strong>Warszawa</strong> 1930. s. 23: Pałac Saski w Warszawie, litografia kolorowana L. Schmidtnera z albumu rysunków architektonicznych. Zbiory<br />

Biblioteki Narodowej w Warszawie. s. 24: Nicolas Chalmandrier, plan Warszawy z widokami najsłynniejszych budowli, miedzioryt wg Rizziego Zannoniego, 1772. Zbiory<br />

MFC w NIFC, własność TiFC, M/615. s. 29: Kopia odlewu lewej ręki Fryderyka <strong>Chopin</strong>a wg Jeana-Baptiste’a Clésingera z października 1849, wykonana z oryginału<br />

przechowywanego w Muzeum Książąt Czartoryskich w Krakowie, brąz patynowany. Zbiory MFC w NIFC, własność TiFC, M/1838. s. 32: Fryderyk <strong>Chopin</strong>, powinszowanie<br />

dla matki w dniu imienin z 16 czerwca 1817. Zbiory MFC w NIFC, własność TiFC, M/6. s. 33: Bernard Romain Julien, Honoré de Balzac, litografia, XIX w. Zbiory MFC<br />

w NIFC, własność TiFC, M/996. s. 37: Autografy listów Fryderyka <strong>Chopin</strong>a do rodziny w Warszawie, tzw. Kuryer Szafarski, Szafarnia, 16 sierpnia 1824, 27 sierpnia 1824,<br />

31 sierpnia 1824, 3 września 1824. Zbiory MFC w NIFC, własność TiFC, M/8, M/9, M/10, M/11. s. 38: Kościół św. Trójcy w Gdańsku, w głębi panorama Głównego Miasta.<br />

Zbiory prywatne. s. 39: Panorama Płocka, akwarela Napoleona Ordy. Zbiory Biblioteki Narodowej w Warszawie. s. 40: Fryderyk <strong>Chopin</strong>, pejzaż z mostkiem, rysunek<br />

kredką na papierze, przed 1830. Zbiory MFC w NIFC, własność TiFC, M/334. Fryderyk <strong>Chopin</strong>, studium drzewa, kwiatów i kielicha, rysunek ołówkiem, po 1832. Zbiory<br />

MFC w NIFC, własność TiFC, M/464. s. 41: Fryderyk <strong>Chopin</strong>, portret Samuela Bogumiła Lindego. Własność Muzeum im. Jacka Malczewskiego w Radomiu. s. 42: Fryderyk<br />

<strong>Chopin</strong>, karykatura: głowa mężczyzny w prawym profilu, rysunek ołówkiem, 1839. Oryginał w zbiorach The Robert Owen Lehmann Foundation, Washington. Fryderyk<br />

<strong>Chopin</strong>, karykatura: postać mężczyzny w lewym profilu, rysunek ołówkiem, 1839, reprodukcja oryginału zaginionego w roku 1939. s. 45: Aleksander Kokular, Portret<br />

Marii Szymanowskiej, olej na płótnie, ok. 1925. Własność Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie. s. 46: Henrietta Sontag, anonimowa litografia, 1. poł.<br />

XIX w. Zbiory Biblioteki Narodowej w Warszawie. s. 47: Anonim, Józef Elsner, olej na płótnie, ok. 1805. Zbiory MFC w NIFC, własność TiFC, M/227. M. Gauci, Niccolò<br />

Paganini, litografia, XIX w., reprodukcja fotograficzna oryginału z dawnych zbiorów Bronisława Edwarda Sydowa. Zbiory Fototeki NIFC, sygn. F.3440. s. 48: Johann<br />

Nepomuk Hummel, anonimowa litografia wg rysunku Carla Heinricha Grünlera, 2. poł. XIX w. Zbiory MFC w NIFC, własność TiFC, M/1171. Ambroży Mieroszewski,<br />

Wojciech Żywny, olej na płótnie, 1829, reprodukcja zaginionego oryginału. s. 52: Emile Lassalle, pałac Kazimierzowski, czyli Liceum Warszawskie, litografia dwubarwna<br />

wg rysunku Jana Feliks. Piwarskiego, 1824. Zbiory MFC w NIFC, własność TiFC, M/1138. Jan Zamoyski, Fryderyk <strong>Chopin</strong>, olej na płótnie, 1969, rekonstrukcja zaginionego<br />

obrazu olejnego Ambrożego Mieroszewskiego z 1829. Zbiory MFC w NIFC, własność TiFC, M/1185. s. 53: Jadwiga Neugbauer, kościół Wizytek na Krakowskim Przedmieściu<br />

w Warszawie, 1975, kopia akwareli Zygmunta Vogla z 1785. Zbiory MFC w NIFC, własność TiFC, F/29. s. 55: Bernardo Belotto (Canaletto), Prospekt placu przed XX.<br />

Bernardynami w Warszawie..., akwaforta wg własnego obrazu olejnego, 1771. Zbiory MFC w NIFC, własność TiFC, M/2233. s. 56: Jan Matuszyński, anonimowa akwarela,<br />

reprodukcja w: Leopold Binental, <strong>Chopin</strong>, Paryż 1934. s. 57: Tytus Woyciechowski, anonimowa fotografia. Zbiory Biblioteki Narodowej w Warszawie.s. 58: Panorama<br />

Wrocławia od strony Odry. Zbiory prywatne. s. 59: Złoty zegarek kieszonkowy, wręczony Fryderykowi <strong>Chopin</strong>owi w roku 1820 przez włoską śpiewaczkę Angelicę Catalani.<br />

Zbiory MFC w NIFC, własność TiFC, M/29. s. 60: Marie-François-Claude Dien, Angelica Catalani, miedzioryt wg obrazu Jeana-Baptiste’a Singry’ego, początek XIX w.<br />

Zbiory MFC w NIFC, własność TiFC, M/1125. s. 64: Fryderyk <strong>Chopin</strong>, Mazurek E-dur, op. 6, nr 3, 1830, pierwsza s. autografu w albumie osoby o nieustalonej tożsamości.<br />

Zbiory MFC w NIFC, MC/50. s. 65: Fryderyk <strong>Chopin</strong>, Polonez g-moll, karta tytułowa pierwodruku, 1817. Zbiory MFC w NIFC, własność TiFC, M/375. s. 68: Berlin, Opera<br />

Królewska, litografia Carla Ludwiga Frommla wg rysunku Jana Henryka Hintzego. Zbiory Biblioteki Narodowej w Warszawie. s. 70–71: Hofburg w Wiedniu, staloryt<br />

niesygnowany, XIX w. Zbiory MFC w NIFC, własność TiFC, M/3008. s. 75: Waage, archikatedra św. Stefana w Wiedniu, litografia dwubarwna wg dagerotypu, po 1840.<br />

Zbiory MFC w NIFC, własność TiFC, M/3007. s. 77: Panorama Drezna od strony Łaby. Zbiory prywatne. s. 79: Nasi, widok placu Krasińskich w Warszawie, staloryt<br />

kolorowany wg rysunku Fryderyka Krzysztofa Dietricha. Zbiory MFC w NIFC, własność TiFC, M/1258. s. 80: Budynek Teatru Narodowego w Warszawie, przed 1835,<br />

reprodukcja w: Augus. Sokołowski, Dzieje porozbiorowe Narodu Polskiego ilustrowane, t. II, <strong>Warszawa</strong> [b. d.], s. 13. s. 88: Friedrich Augus. Tittel, Antonin, akwaforta<br />

kolorowana, 1828, zbiory MFC w NIFC, własność TiFC, M/666. s. 89: Rudolf Schuster, Fryderyk <strong>Chopin</strong> w salonie księcia Antoniego Radziwiłła, fotograwiura według<br />

obrazu olejnego Henryka Siemiradzkiego, 1887. Zbiory MFC w NIFC, własność TiFC, M/1004. s. 90: Eliza Radziwiłłówna, Fryderyk <strong>Chopin</strong>, rysunek ołówkiem, 1829.<br />

Zbiory MFC w NIFC, własność TiFC, M/230. Fryderyk Krzysztof Dietrich, Belweder w Warszawie, litografia, 1. poł. XIX w. Zbiory MFC w NIFC, własność TiFC, M/1119.<br />

s. 91: Eliza Radziwiłłówna, Fryderyk <strong>Chopin</strong> przy fortepianie, rysunek ołówkiem, 1826. Zbiory MFC w NIFC, własność TiFC, M/230. s. 92: Pałac Radziwiłłowski w Warszawie,<br />

litografia F. Dietricha. Zbiory Biblioteki Narodowej w Warszawie. s. 97: Anna Chamiec, Konstancja Gładkowska, miniatura, akwarela i gwasz, 1969. Zbiory MFC w NIFC,<br />

własność TiFC, M/1140. s. 98: Wojciech Gerson (?), Konstancja Gładkowska, poł. XIX w., reprodukcja fotograficzna portretu. Zbiory Fototeki NIFC, sygn. F.2729. s. 101:<br />

Banknot z wizerunkiem Fryderyka <strong>Chopin</strong>a o nominale 5000 złotych z roku 1988. s. 103: Gottfried Engelmann, Fryderyk <strong>Chopin</strong>, wg portretu litografowanego przez<br />

Vignerona w roku 1833, w: „Tygodnik Ilustrowany” z 2 (14) listopada 1896. Narcisse-Edmond-Joseph Desmadryl, George Sand, 1839, mezzotinta wg portretu Auguste’a<br />

Charpentiera z roku 1838. Zbiory MFC w NIFC, własność TiFC, M/2094. s. 107: Anonim (szkoła Waldmüllera), Fryderyk <strong>Chopin</strong>, kredki, pastel, farby kryjące, 1831. Zbiory<br />

MFC w NIFC, własność TiFC, M/1457. s. 108: Revolution in Warschau am 30 ten Nov. 1830, w: Die Russischen Garden werden von den Rebellen aus der Stadt vertrieben und<br />

mehr denn 6 Tausend Menchen in einer Nacht ermordet. Zbiory Biblioteki Narodowej w Warszawie. wyklejka: „Gazeta Warszawska” z 18 marca 1830, „Kurier Warszawski”<br />

z 18 marca 1830, „Kurier Warszawski” z 23 grudnia 1829, „Powszechny Dziennik Krajowy” z 19 marca 1830. Wykorzystano książki: <strong>Chopin</strong>, opracował Władysław Dulęba,<br />

Polskie Wydawnictwo Muzyczne, Kraków 1975. Adam Czartkowski, Zofia Jeżewska, Fryderyk <strong>Chopin</strong>, PIW, <strong>Warszawa</strong> 1981. Janus. Ekiert, Fryderyk <strong>Chopin</strong>. Biografia<br />

ilustrowana, Muza, <strong>Warszawa</strong> 2009. Korespondencja Fryderyka <strong>Chopin</strong>a, zebrał i opracował Bronisław Edward Sydow, t. I, Państwowy Instytut Wydawniczy, <strong>Warszawa</strong><br />

1955. Mieczysław Tomaszewski, <strong>Chopin</strong>. Człowiek, dzieło, rezonans. Wydawnictwo Podsiedlik-Raniowski i Spółka, Poznań [b. d.].


Podziękowania dla Narodowego Instytutu Fryderyka <strong>Chopin</strong>a<br />

za pomoc w przygotowaniu książki.<br />

ilustracje wykonane w ramach zajęć w pracowni projektowania graficznego<br />

warsztat dizajnu Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku<br />

Lucyna Kolendo – s. 2<br />

Rafał Stempczyński – s. 10 (góra), 48, 67, 76, 78, 102<br />

Agata Knajdek – s. 10 (dół)<br />

Adriana Olszewska – s. 82<br />

Dagna Majewska – s. 100<br />

Adam Ignaciuk – s. 111<br />

fotografie fortepianu<br />

Zbigniew Treppa<br />

tekst i redakcja<br />

Piotr Sitkiewicz<br />

korekta<br />

Daria Majewska<br />

kwerenda ilustracji<br />

Alicja Dobrzyńska / Pracownia<br />

Natalia Michałowska / Pracownia<br />

projekt graficzny i typograficzny<br />

Anita Wasik / Pracownia<br />

dyrektor artystyczny<br />

Janusz Górski<br />

© Pracownia<br />

ISBN 978-83-89945-44-0<br />

wydano na zlecenie Miasta Stołecznego Warszawy

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!