Chopin ksiazka podglad_LAST.pdf - Warszawa
Chopin ksiazka podglad_LAST.pdf - Warszawa
Chopin ksiazka podglad_LAST.pdf - Warszawa
You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
Fryderyku!<br />
Wróć do Warszawy!
Serce w Warszawie<br />
<strong>Warszawa</strong> w sercu<br />
Aleksandra Kolasińska<br />
Hasło plakatu zgłoszonego na konkurs „Fryderyku! Wróć do Warszawy!”
6<br />
8<br />
12<br />
14<br />
16<br />
22<br />
28<br />
32<br />
36<br />
40<br />
44<br />
52<br />
54<br />
56<br />
58<br />
64<br />
66<br />
70<br />
76<br />
78<br />
88<br />
94<br />
96<br />
100<br />
102<br />
106<br />
109<br />
O konkursie<br />
Fryderyku! Wróć do Warszawy<br />
Narodziny<br />
Żelazowa Wola<br />
Rodzice i siostry<br />
Gdzie mieszkał Fryderyk<br />
Mały geniusz<br />
Aktor i poeta<br />
„Kurier Szafarski”<br />
Rysownik i karykaturzysta<br />
Nauczyciele i mistrzowie<br />
Liceum<br />
Studia muzyczne<br />
Przyjaciele Fryderyka<br />
Pierwsze koncerty<br />
Pierwsze kompozycje<br />
Podróż do Berlina<br />
Wiedeńskie koncerty<br />
Podróż po Europie<br />
Teatr Narodowy<br />
Życie towarzyskie<br />
Pożegnalny występ<br />
Miłość<br />
Polak czy Francuz?<br />
Na progu sławy<br />
Wyjazd<br />
Galeria Plakatu AMS<br />
200<br />
lat później<br />
Czy po dwustu latach <strong>Warszawa</strong> nadal jest miastem,<br />
które kształtuje takich muzyków jak <strong>Chopin</strong>?<br />
Może sylwetki pięciorga współczesnych pianistów<br />
i kompozytorów, którzy urodzili się, mieszkali,<br />
studiowali i tworzyli w tym samym mieście co młody<br />
Fryderyk, pokażą, że można podążać za nim nie<br />
tylko śladem zabytków…
spis treści
O konkursie<br />
6<br />
Fryderyku! Wróć do Warszawy!<br />
Zadaniem uczestników 9. edycji konkursu Galerii Plakatu AMS, organizowanej wspólnie z Miastem Stołecznym<br />
Warszawą, było zaprojektowanie plakatu, który pomoże przywrócić zbiorowej świadomości Polaków związek <strong>Chopin</strong>a<br />
z Warszawą. Niniejsza książka ukazuje najlepsze prace zgłoszone na konkurs, a także opisuje dwadzieścia lat<br />
spędzonych przez Fryderyka w stolicy.<br />
W narodowej mitologii utrwaliła się nierozłączna para: Fryderyk <strong>Chopin</strong> i Żelazowa Wola. W ikonografii niepodzielnie<br />
panuje obraz dworku w Żelazowej Woli z fortepianem kompozytora i płaczące wierzby w mazowieckim pejzażu. Ten<br />
liryczny wizerunek jest jednak daleki od rzeczywistości.<br />
Fryderyk <strong>Chopin</strong> co prawda urodził się w 1810 roku w Żelazowej Woli, ale już kilka miesięcy później jego rodzina<br />
przeniosła się do Warszawy. Od tego czasu, aż do dnia ostatecznego wyjazdu z Polski, los artysty związany był<br />
ze stolicą. Tu w roku 1816 Fryderyk zaczął brać lekcje gry na fortepianie. W pałacu Radziwiłłowskim w Warszawie<br />
odbył się w 1818 roku pierwszy publiczny występ <strong>Chopin</strong>a, po którym prasa stołeczna pisała o nim jako o „cudownym<br />
dziecku” i „nowym Mozarcie”. W latach 1823–1826 uczył się w Liceum Warszawskim, a w latach 1826–1829 był<br />
studentem warszawskiej Szkoły Głównej Muzyki. W Warszawie przeżył pierwszą wielką miłość i osiągnął pierwsze<br />
sukcesy kompozytorskie.<br />
W tegorocznej edycji Galerii Plakatu AMS organizatorom przyświecały dwa cele: rozbudzanie społecznego zainteresowania<br />
reklamą zewnętrzną i poprawa wizerunku miast poprzez promowanie dobrze zaprojektowanych plakatów<br />
oraz popularyzacja wiedzy o kompozytorze i jego związku z Warszawą.<br />
Program Galerii kierowany jest do ludzi zajmujących się projektowaniem – pracowników agencji reklamowych, studentów<br />
i ich nauczycieli – ale także do wszystkich odbiorców reklamy zewnętrznej. Jądro projektu stanowią ogólnopolskie<br />
konkursy na plakat społeczny i kulturalny. Nagrodzone prace eksponowane są w całej Polsce, zgłaszane<br />
do udziału w innych konkursach oraz prezentowane na specjalnych wystawach. Projekt wspierają wydawnictwa<br />
poświęcone reklamie zewnętrznej i wykłady dla studentów kierunków projektowych na uczelniach artystycznych.<br />
W tym roku w skład jury oceniającego plakaty poświęcone <strong>Chopin</strong>owi weszli: graficy Maciej Buszewicz, Janusz<br />
Górski i Anita Wasik, pianista Stanisław Drzewiecki, kurator Muzeum Plakatu w Wilanowie Maria Kurpik, dyrektor<br />
Biura Promocji m.st. Warszawy Katarzyna Ratajczyk, prezes AMS Piotr Parnowski i Darek Szubiak, deputy creative<br />
agencji reklamowej DDB <strong>Warszawa</strong>. Do udziału w konkursie dopuszczono 355 plakatów. Jury miało trudne zadanie,<br />
ponieważ poziom nadesłanych prac był wysoki i wyrównany, chociaż temat nie należał do łatwych.<br />
Główną nagrodę otrzymał Piotr Karski, student ASP w Warszawie, za plakat „<strong>Chopin</strong> LIVE in Warsaw”. Oszczędna<br />
typograficzna praca przypomina współczesne plakaty reklamujące koncerty rockowe. Zwycięski plakat zaświeci pełnym<br />
blaskiem dopiero w nocy, gdy zostanie wyeksponowany na citylighcie. Dodatkowo jury przyznało pięć wyróżnień.<br />
Piotr Micherewicz z Warszawy otrzymał jedno z nich za portret młodego <strong>Chopin</strong>a spacerującego po mieście w luźnej<br />
bluzie z motywem pięciolinii na rękawie. Zaletą plakatu jest jego lekki, żartobliwy ton, a także to, że obywa się niemal<br />
bez słów. Drugie wyróżnienie dostał Piotr Wacławik z Łodzi za liryczną kompozycję, w której profil kompozytora<br />
wpisuje się płynnie w sylwetkę warszawskiej Syrenki. Kolejne wyróżnienie jurorzy przyznali Jerzemu Tchórzewskiemu<br />
z Krakowa. Przysłał on oszczędną, wyrafinowaną pracę, na której wielkomiejska sylweta Warszawy rozciąga się na<br />
tle czarnej klapy koncertowego fortepianu. Nikodem Pręgowski z Torunia został wyróżniony za dowcipny plakat<br />
z napisem na cokole pomnika warszawskiej Syrenki: „Tu byłem. <strong>Chopin</strong>”. Ostatnie wyróżnienie dostała Iza Koniarz<br />
z Torunia za odważny, zadziorny portret syreny wołającej z tęsknotą: „Fryderyku, wróć do mnie!”.
Piotr Karski<br />
Plakat nagrodzony główną nagrodą w konkursie „Fryderyku! Wróć do Warszawy!”<br />
7
Fryderyku!<br />
Wróć<br />
do Warszawy!<br />
8<br />
Fryderyk <strong>Chopin</strong> urodził się dwieście lat temu. Czy coś nas jeszcze łączy z tym człowiekiem<br />
z zamierzchłej epoki? Czy muzyka, którą tworzył, ma jakiś sens w naszym<br />
nowoczesnym świecie? Co nas obchodzi jego dawno minione życie? Urodził się<br />
dwieście lat temu – ale czy to tak dawno? Ludzie przez ten czas niewiele się zmienili.<br />
Trochę inaczej się ubieramy, mamy kilka nowych wynalazków, ale myślimy i czujemy<br />
tak samo. Żyjemy tak samo.<br />
Nasze pojęcie o epokach w muzyce jest chyba błędne. Wydaje nam się, że barok, klasycyzm,<br />
romantyzm i współczesność dzielą całe epoki, a to nieprawda. Gdyby Bach<br />
żył piętnaście lat dłużej, mógłby usłyszeć koncert młodego Mozarta. Gdyby Mozart<br />
dożył sędziwego wieku, mógłby spotkać się z <strong>Chopin</strong>em. Gdyby <strong>Chopin</strong> nie umarł<br />
tak młodo, byłby mistrzem impresjonistów – Debussy’ego czy Satiego. Gdyby żył<br />
tyle co Czesław Miłosz, mógłby spotkać Strawińskiego, którego nasi rodzice oglądali<br />
na żywo w telewizji. Gdyby wielcy artyści żyli dłużej, nie tylko powstałoby więcej<br />
genialnych utworów – może również więź między epokami byłaby trwalsza i bardziej<br />
widoczna.<br />
Spójrzmy na <strong>Chopin</strong>a nie jak na dwustuletniego starca, ale jak na młodego utalentowanego<br />
człowieka mieszkającego w Warszawie. Jak na nastolatka, który zdobywa<br />
sławę w Polsce i wyrusza w świat, jak na kogoś takiego jak my.<br />
Eugeniusz Skrodzki, piszący pod pseudonimem Wielisław, dał jeden z najbardziej<br />
szczegółowych portretów młodego <strong>Chopin</strong>a:<br />
„Miernego wzrostu, źle zbudowany, o piersi zapadłej, budził obawy, czy<br />
nie będzie miał, podobnie jak siostra Emilia, suchot. Czoło miał piękne,<br />
wyniosłe, oko wyraziste, łagodne, pięknym było po wpatrzeniu się w nie,<br />
ale samo nie uderzało swą pięknością, nie błyszczała z niego geniusza<br />
świetność. Włos miał bujny, gęsty, mocno jak i u ojca kędzierzawy, ciemny,<br />
z odcieniem cokolwiek rudawym. Duży nos nadawał rysom charakter<br />
wybitny, ale w całości swej rysy te nie mogły się nazywać pięknymi; mimo<br />
to twarz Szopena sprawiała niezmiernie ujmujące wrażenie. Na zęby,<br />
wcześnie nadwerężone, młodzieniec cierpiał często i dotkliwie.<br />
<br />
Portret Fryderyka <strong>Chopin</strong>a,<br />
namalowany około 1838 roku<br />
przez Ary’ego Scheffera
W ruchach<br />
był żywy i prędki,<br />
w rozmowie dowcipny,<br />
nieco ucinkowy<br />
Eugeniusz Skrodzki [Wielisław]
Szopen miał uderzająco małą i kształtną nogę i prześliczne białe wypieszczone<br />
o różowych palcach ręce, które też często kładł jakby z pewną<br />
ostentacją na kolanach. W ruchach był żywy i prędki, w rozmowie dowcipny,<br />
nieco ucinkowy, dla sióstr z wielką miłością, dla rodziców, choć już<br />
niby sławny, pełen jednakże tej czci, która nakazywała zawsze uważać się<br />
mimo wyższości przez pracę i talent nabytej za niższego i kolano, i czoło<br />
zginała przed dawcami żywota. […] Był nadzwyczajnie miły. Ułożony<br />
salonowo. Żadnych dziwactw przywiązanych do niejednej wielkości śladu<br />
w nim nie było. Dowcipny, wesoły, żywy, na chwilę nie dał o sobie zapomnieć<br />
towarzystwu”.<br />
<strong>Chopin</strong> był zawsze człowiekiem, a nie marmurowym posągiem. Wątła postura,<br />
bolące zęby, zwyczajny wygląd, wydatny nos, na punkcie którego miał kompleksy<br />
i z którego często żartował, to cechy, które z pewnością nie przystają do wizerunku<br />
natchnionego geniusza – wizerunku stworzonego w romantycznych wspomnieniach,<br />
dziełach malarskich i poetyckich. Ale są w tym portrecie również stwierdzenia świadczące<br />
o wyjątkowości młodego Fryderyka, zapowiadającej jego sukcesy w salach<br />
koncertowych i salonach całej Europy. Bo Fryderyk z pewnością był niezwykłym<br />
człowiekiem.<br />
Łukasz Tylka<br />
Plakat zgłoszony na konkurs „Fryderyku! Wróć do Warszawy!”
Narodziny<br />
12<br />
„Roku tysiąc osiemsetnego dziesiątego dnia dwudziestego trzeciego<br />
miesiąca kwietnia o godzinie trzeciej po południu przed nami, proboszczem<br />
brochowskim, sprawującym obowiązki urzędnika stanu cywilnego<br />
gminy parafii brochowskiej powiatu sochaczewskiego w departamencie<br />
warszawskim, stawili się Mikołaj Chopyn, Ojciec, lat mający czterdzieści,<br />
w wsi Żelazowej Woli zamieszkały, i okazał nam dziecię płci męskiej, które<br />
urodziło się w domu jego w dniu dwudziestego drugiego miesiąca lutego<br />
o godzinie szóstej wieczorem roku bieżącego, oświadczając, że jest spłodzone<br />
z niego i Justyny z Krzyżanowskich, liczącej lat dwadzieścia osiem,<br />
jego małżonki, i że życzeniem jego jest nadać mu dwa imiona Fryderyk<br />
Franciszek. Po uczynieniu powyższego oświadczenia i okazaniu nam<br />
dziecięcia w przytomności Józefa Wyrzykowskiego, ekonoma, liczącego<br />
lat trzydzieści osiem, tudzież Fryderyka Geszta, który rok czterdziesty<br />
skończył, obydwóch w wsi Żelazowej Woli zamieszkałych, ojciec i oba<br />
dwa świadkowie po przeczytaniu niniejszego aktu urodzenia stawającym<br />
wyznali, iż pisać umieją. My akt niniejszy podpisaliśmy. Ksiądz Jan Duchnowski,<br />
proboszcz brochowski, sprawujący obowiązki urzędnika stanu<br />
cywilnego, Mikołaj <strong>Chopin</strong>, ojciec”.<br />
Zapis w księgach parafialnych jest najprawdopodobniej błędny. Fryderyk <strong>Chopin</strong><br />
zawsze przyznawał, że urodził się 1 marca. Skąd ta rozbieżność? Jego ojciec Mikołaj<br />
nie miał dobrej pamięci do dat, zapominał nawet o dniu swoich urodzin, więc przesunięcie<br />
daty urodzin syna o tydzień można mu chyba wybaczyć…<br />
<br />
Akt chrztu Fryderyka Franciszka <strong>Chopin</strong>a
Paulina Zdrojewska<br />
Fragment plakatu zgłoszonego na konkurs „Fryderyku! Wróć do Warszawy!”<br />
Urodziłem Się<br />
1 marca, a może<br />
22 lUtego, ale na<br />
peWno W czWartek
Żelazowa<br />
Wola<br />
<br />
Kościół Świętego Rocha w Brochowie,<br />
w którym ochrzczono Fryderyka<br />
Fryderyk nie urodził się w Warszawie, tylko w Żelazowej Woli, wsi położonej o pięćdziesiąt<br />
kilometrów od stolicy ówczesnego Księstwa Warszawskiego. Pracował tam<br />
jako guwerner jego ojciec – Mikołaj <strong>Chopin</strong>. Matka, Tekla Justyna, była ubogą krewną<br />
chlebodawcy <strong>Chopin</strong>ów i zajmowała się gospodarstwem. Siedem miesięcy po narodzinach<br />
Fryderyka Mikołaj <strong>Chopin</strong> otrzymał posadę w Warszawie i cała rodzina się<br />
przeprowadziła. <strong>Warszawa</strong> liczyła wówczas nie więcej niż siedemdziesiąt tysięcy<br />
mieszkańców, nie była więc miastem dużym jak na dzisiejsze standardy, ale miastem<br />
ruchliwym, w którym kwitło życie kulturalne i gościli wielcy artyści.<br />
Fryderyk nie pochodził z bogatej rodziny – ale z rodziny pracowitej i zdolnej. Nie<br />
mógł liczyć na żadne przywileje związane z nazwiskiem czy urodzeniem. Na<br />
wszystko musiał samodzielnie zapracować. Miał w tym wielkiego sprzymierzeńca<br />
– swój talent.
Dom w Żelazowej Woli,<br />
w którym urodził się Fryderyk <strong>Chopin</strong><br />
<br />
tato,<br />
co to za dom?<br />
Fryderyk Skarbek – ojciec chrzestny<br />
Fryderyka. Mikołaj <strong>Chopin</strong> był jego<br />
guwernerem w Żelazowej Woli<br />
tU Urodził Się<br />
chopin, SynU.
Rodzice<br />
i siostry<br />
16<br />
Mikołaj <strong>Chopin</strong> w młodości był guwernerem, uczył nawet Marię Walewską, wielką<br />
miłość Napoleona. Później związał się z rodziną hrabiego Skarbka, mieszkającą<br />
w Żelazowej Woli. Tam poznał swoją przyszłą żonę – Teklę Justynę z Krzyżanowskich.<br />
Oboje rodzice Fryderyka muzykowali i miłość do muzyki przekazali wszystkim<br />
swoim dzieciom. Wielisław – autor wspomnień i gawęd z tego okresu, mieszkający<br />
w tym samym domu co rodzina Fryderyka – stworzył ciekawe portrety wszystkich<br />
jej członków:<br />
„Rodzina Szopenów składała się z sześciu osób. Młode pokolenie stanowiły<br />
trzy córki i syn jedynak: Fryderyk. Ojciec, pan Mikołaj, była to postać uroczyście<br />
poważna, z pewną wykwintnością w obejściu, cechującą człowieka<br />
dobrze wychowanego. […]<br />
Przybywszy do Polski – głosiła wieść obiegająca o jego przeszłości – przyjął<br />
obowiązki guwernera przy młodym hrabi Fryderyku Skarbku, znanym<br />
ekonomiście, autorze i profesorze. Tam poznał swoją przyszłą żonę, ubogą<br />
szlachciankę zarządzającą domem swojej powinowatej, pani hrabiny,<br />
a ożeniwszy się z nią, przeniósł do Warszawy, gdzie go powołano na<br />
nauczyciela języka francuskiego w Liceum, którego rektorem był sławny<br />
Linde.<br />
Uczniowie w ogóle szanowali i lubili swego profesora, wyśmiewając się<br />
po cichu z jego cudzoziemskiej akcentuacji, zanadto dobitnej, gdy mówił<br />
po polsku, jeszcze więcej z gróźb jego i przypowiastek o «Madame rózga»<br />
i z przepowiedni, które przy znanej jego łagodności i wyrozumiałości nigdy<br />
się nie sprawdzały”.<br />
We wspomnieniach Wielisława znajduje się także portret matki Fryderyka:<br />
„Pani Szopenowa, którą wszyscy bliżej ją znający miłowali i szanowali,<br />
była typem rządnej, zapobiegliwej a pracowitej polskiej gospodyni, co to<br />
bez chciwości i cudzej krzywdy umie z drobiazgów kłaść fundamenta pod<br />
przyszłą na starość zacnie zbieraną fortunę. Szopenowie trzymali pensję<br />
męską; o pomieszczenie w niej dla synów swoich dobijali się ojcowie najlepszych<br />
rodzin w kraju, pomimo olbrzymiej jak na owe czasy opłaty, bo<br />
do czterech tysięcy złotych na rok od jednego ucznia wynoszącej. Mniej<br />
zamożnym folgowano niekiedy”.
Tekla Justyna <strong>Chopin</strong> – matka Fryderyka<br />
<br />
Mikołaj <strong>Chopin</strong>. Jego ojciec, François<br />
<strong>Chopin</strong>, był kołodziejem, właścicielem<br />
winnicy i syndykiem. Nigdy nie wybaczył<br />
synowi wyjazdu do Polski<br />
Matka Fryderyka potrafiła stworzyć ciepły dom i utrzymywać go na wysokim poziomie.<br />
Ona też pierwsza uczyła Fryderyka gry na fortepianie i pokazywała mu pieśni<br />
i tańce polskie. Józefa z Wodzińskich Kościelska, siostra Marii, w której w późniejszych<br />
latach kochał się Fryderyk, pisze:<br />
„Dom <strong>Chopin</strong>ów był nadzwyczaj miły; szczególnie miłą była matka <strong>Chopin</strong>a,<br />
pełna nadzwyczajnego wdzięku i słodyczy, co również przekazała<br />
w spuściźnie swemu jedynakowi. Po niej też, zdaje się, odziedziczył talent<br />
do muzyki… W ogóle dom <strong>Chopin</strong>ów […] odznaczał się wielką muzykalnością,<br />
prócz Fryderyka bowiem, który już wtedy był mistrzem w grze na<br />
fortepianie, starsza jego siostra, Ludwika, […] prześlicznie grała na tym<br />
instrumencie”.<br />
17
Gdyby Emilia <strong>Chopin</strong> nie zmarła młodo<br />
na gruźlicę, byłaby może wielką poetką.<br />
Na jej grobie wyryto napis: „Znikła<br />
w 14 wiośnie życia, jak kwiat, w którym<br />
piękna owocu kwitła nadzieja”<br />
Siostry Fryderyka urodziły się w Warszawie – w roku 1807, 1811 i 1812. Najmłodszą<br />
z dzieci państwa <strong>Chopin</strong>ów opisała Aleksandra Tańska, siostra popularnej wówczas<br />
pisarki Klementyny z Tańskich Hoffmanowej:<br />
„Pamiętam dobrze tę prawie anielską postać, bo mnie, małego dzieciaka,<br />
zaszczycała swoimi łaskami; chora na piersi, nieraz wynoszona dla sił osłabłych,<br />
blada jak wosk, z rumieńcami wypieczonymi na twarzy, całe piękne<br />
dnie lata przepędzała w rodzaju groty z widokiem na Wisłę, w ogrodzie<br />
poza gmachami uniwersytetu, z dawnego swego przeznaczenia zwanym<br />
Botaniką. Tam gromadziliśmy się, miejscowe dzieciaki, około stóp sympatycznej<br />
chorej, a ta w zamian za wodę, którąśmy jej z bijącego źródła<br />
dla uspokojenia trawiącej gorączki przynosili, za kwiatki, któreśmy dla<br />
niej po łączce rwali, opowiadała nam cichym, przygasłym głosem różne<br />
historie i bajki”.<br />
Emilia zdradzała zalążek dużego talentu poetyckiego, ale zanim zdążył się rozwinąć,<br />
umarła na gruźlicę, na którą zapadli także jej ojciec i brat. Jej śmierć, choć spodziewana<br />
i nieunikniona, była szokiem dla całej rodziny.<br />
Pozostałe siostry Fryderyka – Ludwika i Izabela – również były niezwykle<br />
utalentowane.<br />
„Najstarsza ze wszystkich sióstr, panna Ludwika, rysami twarzy, konwersacją<br />
rozumną, dowcipną, najwięcej przypominała pochodzenie ojca<br />
i podobną była do brata. Wyszła ona potem za Jędrzejewicza, profesora<br />
prawa i administracji w Instytucie Agronomicznym w Marymoncie. Ile<br />
pamiętam, najczęściej grywała na cztery ręce z Fryderykiem, najwięcej<br />
oboje mieli zawsze coś do powiedzenia sobie: zdaje się zatem, że nasz<br />
wirtuoz do tej starszej swej siostry jakby najwięcej żywił sympatii”.<br />
Druga z sióstr ponad zainteresowania artystyczne przedkładała domowe<br />
gospodarstwo:<br />
„Panna Izabela o typie twarzy i obejściu czysto polskim, otwartszym,<br />
weselszym, więcej zajęta pomaganiem w zarządzie domu matce, wyszła<br />
[…] później od siostry za mąż za Antoniego Barcińskiego, profesora matematyki<br />
w Instytucie Politechnicznym…”<br />
Fryderyk bardzo kochał i rodziców, i siostry. Ludwika była przy jego łożu śmierci. Do<br />
końca życia chciał słyszeć muzykę – właśnie ona grała mu w jego ostatnich chwilach.
20<br />
<br />
Maciej Bychowski<br />
Izabela <strong>Chopin</strong>. Jej mąż, Antoni Barciński,<br />
był guwernerem w pensjonacie <strong>Chopin</strong>ów<br />
<br />
Ludwika <strong>Chopin</strong>. Tak jak Fryderyk uczyła<br />
się muzyki u Wojciecha Żywnego i sama<br />
komponowała. Przez całe życie była<br />
powierniczką i opiekunką brata<br />
Plakat zgłoszony na konkurs „Fryderyku! Wróć do Warszawy!”<br />
<br />
Jedyny syn państwa <strong>Chopin</strong>ów.<br />
Dzięki sukcesom Fryderyka cała jego<br />
rodzina stała się sławna i malarz Ambroży<br />
Miroszewski stworzył portrety wszystkich<br />
jej członków, wraz z Wojciechem Żywnym
Gdzie<br />
mieszkał<br />
Fryderyk?<br />
22<br />
<br />
<strong>Chopin</strong>owie kilka razy się przeprowadzali,<br />
ale zawsze w obrębie Krakowskiego<br />
Przedmieścia<br />
<br />
Salon <strong>Chopin</strong>ów w pałacu Krasińskich
Pierwsze mieszkanie <strong>Chopin</strong>ów<br />
po przeprowadzce do Warszawy mieściło się<br />
w pałacu Saskim<br />
Życie młodego <strong>Chopin</strong>a nierozerwalnie wiąże się z Warszawą, a szczególnie z Krakowskim<br />
Przedmieściem, gdzie działo się wszystko, co najważniejsze w pierwszych<br />
latach jego życia. <strong>Chopin</strong>owie kilka razy się przeprowadzali, ale zawsze mieszkali<br />
w tej samej okolicy. Adolf Nowaczyński tak opisał owo centrum Warszawy:<br />
„Ruch… Ci w tę, tamci w tamtą stronę, mijając się pod akacjami. Kolasy,<br />
wózki, linijki, karety, a pieszych setki i tysiące. Bernardyni, kapucyni,<br />
kirasjerzy, szwoleżerzy, elegantki i dandysi w czerwonych kamizelkach<br />
z diamentami u gorsów, urzędnicy, palestranci, adiutanci, huzarzy<br />
w wyglansowanych butach z cholewami, studenci uniwersytetu, uczniowie<br />
konserwatorium, dzieci, dziady, psy, koty…”<br />
Mikołaj <strong>Chopin</strong> dostał pracę jako nauczyciel języka francuskiego, a potem również<br />
francuskiej literatury, w warszawskim liceum i cała rodzina zamieszkała w budynku<br />
szkoły w pałacu Saskim. Pałac ten dzisiaj nie istnieje, pozostałością po nim jest<br />
kolumnada Grobu Nieznanego Żołnierza. Kiedy Fryderyk miał siedem lat, liceum<br />
przeniesiono do pałacu Kazimierzowskiego na Krakowskim Przedmieściu. Rodzina<br />
<strong>Chopin</strong>ów również się przeprowadziła – na drugie piętro oficyny pałacu. <strong>Chopin</strong>owie<br />
prowadzili najlepszy w stolicy pensjonat dla młodzieży uczącej się w liceum. Ojciec<br />
Fryderyka gościł u siebie nauczycieli liceum, profesorów uniwersytetu, artystów<br />
– Fryderyk dorastał więc w atmosferze szacunku zarówno dla sztuki, jak i dla nauki.<br />
23
24<br />
Po śmierci najmłodszej córki, Emilii, <strong>Chopin</strong>owie zdecydowali się przeprowadzić.<br />
Przenieśli się dosłownie na drugą stronę ulicy, i zamieszkali w lewym pawilonie<br />
pałacu Krasińskich. <strong>Chopin</strong> dostał własny pokój na poddaszu. Tak o przeprowadzce<br />
pisał do swojego przyjaciela Tytusa Woyciechowskiego:<br />
„Na górze już jest pokój mający mi służyć ku wygodzie, z garderóbki schody<br />
do niego wyprowadzone. Tam mam mieć stary fortepian, stare biurko, tam<br />
ma być kąt schronienia dla mnie”.<br />
Na tym poddaszu powstało wiele jego słynnych utworów – dwa koncerty fortepianowe,<br />
Wielki Polonez Es-dur, Rondo à la krakowiak, Fantazja na tematy polskie.<br />
Monika Prus<br />
Fragment plakatu zgłoszonego na konkurs „Fryderyku! Wróć do Warszawy!”
tam mam mieć<br />
stary fortepian,<br />
stare biurko,<br />
tam ma być kąt<br />
schronienia dla mnie<br />
Fryderyk <strong>Chopin</strong>
Stanisław Drzewiecki nie jest już genialnym dzieckiem.<br />
Stał się dorosłym, doświadczonym pianistą, mimo że ma zaledwie dwadzieścia trzy lata.<br />
Urodził się w roku 1987. Po raz pierwszy wystąpił w publicznym koncercie jako pięciolatek.<br />
W wieku sześciu lat pojechał jako solista na swoje pierwsze koncertowe tournée.<br />
Ma w swoim dorobku dziesięć płyt, pierwszą nagrał w wieku dziesięciu lat. W roku<br />
2003 zadebiutował jako kompozytor, pisząc muzykę do spektaklu Król Olch według<br />
ballady Goethego dla Teatru „Lalka” w Warszawie. W marcu 2005 roku zaprezentował<br />
polskiej publiczności swoją nową kompozycję, Double Concerto na skrzypce, fortepian<br />
i orkiestrę smyczkową. Jest studentem Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka <strong>Chopin</strong>a<br />
w Warszawie. Występuje w najlepszych salach koncertowych na całym świecie. <strong>Chopin</strong><br />
należy do jego ulubionych kompozytorów.<br />
W roku 2004 o Stasiu Drzewieckim pisano:<br />
„Z cudownego dziecka, które zaczęło grać w wieku lat czterech, komponować<br />
w wieku lat pięciu, a przemierzać świat na tournée koncertowych w wieku<br />
lat sześciu, Drzewiecki stał się już dojrzałym artystą. Miło jest śledzić rozwój<br />
jego talentu, i osobowości muzyka, o którym wiele jeszcze będziemy słyszeć.<br />
Grać umie wszystko, od muzyki dawnej po współczesną; świetnie czuje się<br />
w repertuarze chopinowskim, ma własne teorie na temat wykonawstwa<br />
muzyki najnowszej. […] Trudno byłoby nie podziwiać fenomenalnej techniki<br />
i głębokiej muzykalności Drzewieckiego”.<br />
Paszport „Polityki” otrzymał jeszcze jako dziecko. Mówił wówczas o sobie w wywiadzie:<br />
Podobno piszesz utwory literackie?<br />
Układałem kiedyś bajki. Jedną nawet sfilmowano. […] Napisałem także trzy<br />
książki. Staram się, żeby były ciekawe. Jedna jest o awarii samolotu, druga<br />
o ufoludkach, a trzecia sensacyjna.<br />
Widzę na ścianie całą galerię twoich prac. Zwłaszcza te dwa błękitne drzewa – chyba olej<br />
– są olśniewające.<br />
Lubię malować. I kleić modele samolotów. Niektóre sam projektuję z kartonu.<br />
Będę teraz budował model ponaddwumetrowego szybowca z instalacją<br />
elektryczną.<br />
Co lubisz grać?<br />
Nie gram tego, czego nie lubię. Najłatwiej grać własne utwory. Staram się<br />
komponować.<br />
Pamiętasz swój pierwszy koncert?<br />
Fragmenty. Rodzice opowiadali mi, że bardzo się bali, czy nie ucieknę albo<br />
się nie rozpłaczę. Grałem w dwutysięcznej Wielkiej Sali Konserwatorium<br />
Moskiewskiego im. Czajkowskiego. Miałem pięć lat. Byłem więc całkowicie<br />
nieprzewidywalny. Ale poszło dobrze. […] Lubię grać, gdy widzę, że ludziom<br />
sprawiam tym przyjemność.<br />
200<br />
lat później
Mały<br />
geniusz<br />
28<br />
Mały Fryderyk nie tylko mistrzowsko grał na fortepianie i komponował, ale także<br />
rysował, pisał wiersze oraz grał w amatorskich przedstawieniach. Jedni wróżyli mu<br />
wielką przyszłość, porównywali do Mozarta, inni zastanawiali się, czy ze zdolnego<br />
dziecka nie wyrośnie zwyczajny dorosły. Józef Sikorski, muzyk i krytyk muzyczny,<br />
pisze w swoim Wspomnieniu <strong>Chopin</strong>a:<br />
„Geniuszom przypisują zwykle nadzwyczajny w niemowlęctwie niemal<br />
pociąg do tego, co je zawczasu ma odznaczyć. O <strong>Chopin</strong>ie nic podobnego<br />
powiedzieć nie można, chyba to jedno, że wątła i słabowita dziecina płaczem<br />
okazywała draźliwość niezmierną na dźwięki muzyczne. Wrażenie<br />
to, zbyt silne na jego nerwy, wcześnie dostrzegane przez rodziców, nie<br />
było bolesne i niedługo objawiać się poczęło widocznym pociągiem do<br />
fortepianu”.<br />
Fryderyk pilnie śledził wszystkie występy w warszawskim Teatrze Narodowym,<br />
które ciekawiły go „jak Ewę jabłko”, ale dawał się także ponieść muzyce ludowej,<br />
którą poznał podczas wakacyjnych pobytów u przyjaciół na wsi. Fascynację polską<br />
muzyką ludową i polskimi tańcami widać w wielu jego kompozycjach. W liście<br />
do rodziny z 1825 roku opisuje nawet, jak chwyciwszy za basetlę, włączył się<br />
w wiejską zabawę:<br />
„Zaczęły się skoki, walec i obertas, aby jednak zachęcić stojących cicho<br />
i tylko na miejscu podrygujących parobków, poszedłem w pierwszą parę<br />
walca z panną Teklą, na koniec z panią Dziewanowską. Później tak się<br />
wszyscy rozochocili, że do upadłego na dziedzińcu wywijali; słusznie<br />
mówię, że do upadłego, bo kilka par upadło, gdy pierwsza bosą nogą<br />
o kamyk zawadziła. Już była prawie 11-nasta, gdy Frycowa basetlę przynosi,<br />
gorszą od skrzypcy, o jednej tylko stronie. Dorwawszy się zakurzonego<br />
smyka jak zacznę basować, takiem tęgo dudlił, że się wszyscy zlecieli<br />
patrzeć na dwóch Fryców, jednego śpiący na skrzypkach, drugiego na<br />
jednostronnej, monokordycznej, zakurzonej […] rzępolącego basetli, gdy<br />
wtem panna Ludwika raus zawołała; trzeba było więc wrócić, dobranoc<br />
powiedzieć i pójść spać”.<br />
Nikodem Pręgowski<br />
Plakat wyróżniony w konkursie „Fryderyku! Wróć do Warszawy!”
Odlew lewej ręki Fryderyka <strong>Chopin</strong>a<br />
z 1849 roku<br />
Wraz z upływem lat Fryderyka podziwiało coraz więcej mieszkańców Warszawy.<br />
I coraz częściej dostrzegano w nim nie tylko wcześnie rozwinięty talent wirtuoza,<br />
ale także oryginalnego twórcę. W „Pamiętniku Warszawskim” z roku 1818 – a więc<br />
jeszcze na długo przed jego publicznymi występami – pisano o <strong>Chopin</strong>ie w taki oto<br />
sposób:<br />
„Prawdziwy geniusz muzyczny: nie tylko bowiem z łatwością największą<br />
i smakiem nadzwyczajnym wygrywa sztuki najtrudniejsze na fortepianie,<br />
ale nadto jest już kompozytorem kilku tańców i wariacji, nad którymi<br />
znawcy muzyki dziwić się nie przestają, a nade wszystko zważając na<br />
wiek dziecinny autora. Gdyby młodzieniec ten urodził się w Niemczech<br />
lub we Francji, ściągnąłby już zapewne na siebie uwagę wszelkich społeczeństw;<br />
niechże wzmianka niniejsza służy za wskazówkę, że i na naszej<br />
ziemi powstają geniusze, tylko że brak głośnych wiadomości ukrywa je<br />
przed publicznością”.<br />
wątła i słabowita dziecina płaczem<br />
okazywała draźliwość niezmierną na dźwięki<br />
muzyczne<br />
Józef Sikorski<br />
29
30<br />
gdyby młodzieniec ten urodził się<br />
w niemczech lub we Francji, ściągnąłby<br />
już zapewne na siebie uwagę wszelkich<br />
społeczeństw<br />
„Pamiętnik Warszawski”<br />
Dzięki swojemu niezwykłemu talentowi Fryderyk już w młodym wieku osiągnął<br />
w grze na fortepianie wirtuozerski kunszt. Ale nawet w jego wypadku nie obyło się<br />
bez żmudnych ćwiczeń. Zaczął pobierać lekcje gry na instrumencie, gdy skończył<br />
sześć lat. Później stale rozwijał swoje zdolności, uciekając się nawet do drastycznych<br />
metod. Józef Sikorski w cytowanym już Wspomnieniu pisze, że Fryderyk:<br />
„szukał sposobu, jakim by dla swej ręki pożądaną rozciągłość uzyskać;<br />
w tym celu kładł rozpierając przedmioty niby kliny między palce i z tym<br />
przyrządem noc przepędzał. Zaiste, nie dla czczej chluby z rozciągłości<br />
ręki to robił, nie dlatego zapewne, by innych przewyższyć w pokonywaniu<br />
nowych fortepianowych trudności, palce swoje na dobrowolne męczarnie<br />
skazywał, ale powiodła go do tego różnica, jaką dostrzegał w piękności<br />
między brzmieniem zwięzłych a rozległych akordów, które w kompozycjach<br />
swych upowszechniał”.<br />
Nawet w wypadku geniusza, aby cokolwiek osiągnąć, potrzeba wysiłku i czasu.<br />
O wytrwałości i pracowitości Fryderyka pisali jego przyjaciele. Kompozytor i wirtuoz<br />
Ferenc Liszt stwierdził, że „umiejętność najtrudniejszą, najrzadziej posiadaną: stawiać<br />
sobie samemu zawsze wysokie wymaganie i zdawać sobie sprawę z korzyści<br />
osiągalnych jedynie dzięki cierpliwości i pracy” przekazał <strong>Chopin</strong>owi jego nauczyciel<br />
– Józef Elsner.<br />
Agnieszka Popek-Banach<br />
Plakat zgłoszony na konkurs „Fryderyku! Wróć do Warszawy!”
Aktor<br />
i poeta<br />
32<br />
<br />
Laurka z wierszykiem dla mamy<br />
od siedmioletniego Fryderyka
Co to? podnieść się nie mogę?<br />
Pewnom złamał lewą nogę.<br />
Co to? wszyscy pomięszani,<br />
To kurcz! woła jedna pani.<br />
Przelękła się mama,<br />
Zawołano papę,<br />
Jakaś druga dama<br />
Woła: Na kanapę!<br />
Wszyscy mię z ziemi podnoszą<br />
I na kanapę wynoszą,<br />
A ktoś tam niemiłosiernie<br />
Gniecie kolano niezmiernie.<br />
W mazurku ustali,<br />
Szkoda, wielka szkoda;<br />
Doktora szukali,<br />
Przyszedł golibroda!<br />
To fragment wiersza napisanego przez Fryderyka w dzieciństwie. Wraz z sios-<br />
trą ułożył także farsową sztukę Omyłka, czyli Mniemany filut, którą wystawiono<br />
w rodzinnym salonie. Widać, że Fryderyk miał talent do poezji, zmysł obserwacji<br />
oraz świetne poczucie humoru. Zresztą już laurki wręczane rodzicom przez<br />
sześcio- czy siedmioletniego chłopca zadziwiają swoją dojrzałością:<br />
Gdy świat Imienin uroczystość głosi<br />
Twoich, mój Papo, wszak i mnie przynosi<br />
Radość, z powodem uczuciów złożenia,<br />
Byś żył szczęśliwie, nie znał przykrych ciosów,<br />
Być zawsze sprzyjał Bóg pomyślnych losów,<br />
Te Ci z pragnieniem ogłaszam życzenia.<br />
Imienin Twoich, Mamo, Ci winszuję!<br />
Niech ziszczą nieba, co w mym sercu czuję:<br />
Obyś zawsze zdrową wraz szczęśliwą była,<br />
Jak najdłuższe życie pomyślnie spędziła.<br />
<br />
Pisarz Honoriusz Balzac należał do<br />
pierwszych mieszkańców Paryża<br />
urzeczonych muzyką <strong>Chopin</strong>a<br />
Fryderyk!<br />
przeStań mnie<br />
naśladoWać!
34<br />
Nie tylko sztuka napisana przez Fryderyka i Emilię zwróciła uwagę rodziny i przyjaciół<br />
<strong>Chopin</strong>ów. Zachwycano się także nieprzeciętnymi zdolnościami aktorskimi<br />
chłopca. Kazimierz Władysław Wójcicki wspominał:<br />
„Burmistrza rolę odegrał wybornie sam Fryderyk; postać jego brzuchata<br />
i mimika komiczna wszystkich ubawiła serdecznie; role kobiece – dwie<br />
siostry: Małgorzaty – Izabela, Emilii – sama autorka, Emilia. Resztę ról<br />
rozebrała młodzież na pensji profesora <strong>Chopin</strong>a umieszczona: dwaj<br />
Wodzińscy, Górscy i Mikorscy”.<br />
Zdolności aktorskie Fryderyka, a zwłaszcza jego talent do naśladowania znanych<br />
osób czy to głosem, czy postawą, czy też sposobem gry na fortepianie, podkreślało<br />
później wielu jego znajomych i przyjaciół. Honoriusz Balzac napisał, że „pianista<br />
<strong>Chopin</strong> posiada zdolność naśladowania osób w tak wysokim stopniu, że natychmiast<br />
może odtworzyć kogokolwiek z całą wprost zastraszającą prawdą”. Podobnie pisał<br />
przyjaciel Fryderyka Ferenc Liszt:<br />
„Dzięki wrodzonemu poczuciu humoru i bystrości umysłu natychmiast<br />
wydobywał na jaw każdą śmieszność, umiejąc dostrzec ją tam, gdzie inni<br />
wcale jej nie widzieli; w sztuce naśladowania rozmaitych osób okazywał<br />
niewyczerpaną, pełną humoru werwę i często w krotochwilnych improwizacjach<br />
parodiował formuły muzyczne i swoiste chwyty niektórych<br />
wirtuozów, przedrzeźniając ich gesty i zachowanie, naśladując wyraz twarzy<br />
tak wspaniale, że w jednej chwili stawał nam przed oczami dokładny<br />
obraz danego artysty. Rysy twarzy <strong>Chopin</strong>a zmieniały się wtedy nie do<br />
poznania, ulegały najdziwniejszym metamorfozom; jednakże naśladując<br />
szpetotę i groteskę, nigdy nie zatracał wrodzonego uroku. Żaden grymas<br />
nie ujmował mu wdzięku, a wesołość jego była tym milsza, że utrzymywał<br />
ją niezmiennie w ramach idealnie dobrego smaku, nigdy nie pozwalając<br />
sobie na najlżejsze naruszenie tych granic”.<br />
Od roku 1810 działała w Warszawie szkoła aktorska. Przez wiele lat niedoceniany,<br />
a nawet pogardzany zawód aktora budził już wówczas zainteresowanie<br />
i podziw, a wybitni aktorzy byli równie sławni jak wirtuozi czy operowe diwy. Gdyby<br />
nie muzyczna pasja Fryderyk zostałby może aktorem i dramaturgiem i zamiast<br />
o kompozycjach czytalibyśmy teraz o jego największych teatralnych rolach.<br />
Iza Koniarz<br />
Fragment plakatu wyróżnionego w konkursie „Fryderyku! Wróć do Warszawy!”
„Kurier<br />
Szafarski”<br />
36<br />
Zarówno o parodystycznym, jak i literackim talencie Fryderyka świadczą jego listy,<br />
wysyłane do rodziców z wakacji spędzanych w Szafarni w majątku rodziny Dziewanowskich,<br />
należącym do rodziców jego szkolnego przyjaciela Dominika. Parodiują<br />
one styl popularnych gazet, w rodzaju „Kuriera Warszawskiego”. W sensacyjnej<br />
formie, z poczuciem humoru, lekkością i spostrzegawczością opisują życie samej<br />
Szafarni (Wiadomości krajowe) i okolic (Wiadomości zagraniczne).<br />
Wiadomości krajowe<br />
„Dnia 11 Sierpnia r. b. odbywał J. P. Fryderyk <strong>Chopin</strong> kursa na dzielnym<br />
koniu; ubiegał się do mety; a lubo po kilkakroć pieszo idącą Panią Dziewanowską<br />
wyścignąć nie mógł (w czym nic jego, lecz konia wina była),<br />
otrzymał jednak zwycięstwo nad Panną Ludwiką, która już dość blisko<br />
mety piechotą doszła”.<br />
„Dnia 15 m. i r. b. doszła ważna wiadomość, jako się przypadkiem Indyczka<br />
za spichlerzem w kąciku wylęgła. Ważny ten wypadek nie tylko że przyczynił<br />
się do pomnożenia familii Indyków, lecz nadto powiększył dochody<br />
skarbowe i powiększanie się onych zapewnił. – Wczoraj w nocy kot zakradłszy<br />
się do garderoby stłukł butelkę z sokiem; lecz jak z jednej strony wart<br />
szubienicy, tak z drugiej strony zasługuje na powchałę [!], bo sobie najmniejszą<br />
wybrał ”.<br />
Wiadomości zagraniczne<br />
„W Bocheńcu lis zjadł dwóch bezbronnych gąsiorów; kto by go złapał, niech<br />
raczy uwiadomić sąd bocheniecki, który niezawodnie podług praw i przepisów<br />
zbrodniarza ukarze. Oddawcy zaś lisa owe dwa gąsiory jako godne<br />
wynagrodzenie ustąpione będą”.<br />
„Dnia 29 m. i r. b. jechała fura Żydów. Die ganze Familie składała się aus<br />
eine Maciore, tsiech duźich Żydziech, dwóch malich i sieść śtuk Żydziątek;<br />
wsiscy siedziali na kupie, kieby śledziów holenderskich. Tymczasem<br />
zawadzili o kamień, wywrócili i następującym porządkiem na piasku leżeli:<br />
naprzód bachorki, każde w innej pozycji, większa część z zadartymi do<br />
góry nóżkami, a na nich Maciore, stękająca pod ciężarem Żydów, którym<br />
w locie z impetu krymki pozlatywały”.
„Kurier Szafarski” był parodią „Kuriera<br />
Warszawskiego”, popularnej gazety, którą<br />
mógł czytać ojciec Fryderyka<br />
37
„Dnia 2 m. r. b. w Białkowie wszczęła się między psem a kotem o kawałek<br />
na drodze leżącego mięsa zacięta bitwa. Obydwaj męże z nieustraszonym<br />
walczyli umysłem; zapach mięsa wzbudzał męstwo, a apetyt zazdrość<br />
wzajemną; długo mężnie się ścierali; długo los nierozstrzygnięty strachem<br />
przejmował widzów; aż nareszcie kot, wydrapawszy ostrymi pazury oczy<br />
już zmordowanemu walką i osłabionemu licznymi ranami Szpicowi, po<br />
dwakroć jeszcze odepchnięty, dusi go… a gdy wszyscy, zdziwieni, ubolewają<br />
nad losem biednego psiny, zwycięzca kawał mięsa w triumfie podnosi;<br />
niedługo jednak, ciężkimi okryty bliznami, mdleje, pada… przewraca<br />
się… i… zdycha”.<br />
Te zabawne listy świadczą o wyśmienitym słuchu Fryderyka, wyczulonym nie tylko<br />
na muzykę, ale i na różne brzmienia i style polszczyzny. Widać w nich również ostre<br />
reporterskie pióro – błahe zdarzenia zostały ukazane tak, jakby żyła nimi cała okolica.<br />
<strong>Chopin</strong> byłby niezłym dziennikarzem, gdyby oczywiście nie został aktorem,<br />
pisarzem lub kompozytorem…<br />
Z „Kuriera Szafarskiego” dowiemy się nie tylko o kolejnych stadiach choroby krowy<br />
czy o krwawych zbrodniach psów i kotów szafarskich. Jednym z głównych bohaterów<br />
tej gazety jest niejaki Pan Pichon – czyli sam Fryderyk. Dowiadujemy się o jego<br />
kolejnych muzycznych fascynacjach i przygodach:
W lipcu 1827 roku Fryderyk odbył podróż do<br />
Gdańska. Po drodze zwiedził Płock<br />
<br />
W czasie gdy Fryderyk podróżował do<br />
Gdańska, <strong>Chopin</strong>owie przeprowadzili się do<br />
mieszkania w pałacu Krasińskich<br />
Dorota Wątkowska<br />
Fragment plakatu zgłoszonego na konkurs „Fryderyku! Wróć do Warszawy!”<br />
„Dnia 15 Sierpnia r. b. na Zgromadzeniu muzycznym w Szafarni, złożonym<br />
z kilkunastu osób i półosóbek, popisywał się JP. P i c h o n i grał koncert<br />
Kalkbrennera, który atoli nie tyle zrobił wrażenia, szczególniej na małych<br />
figurkach, ile Żydek grany przez tegoż Pana Pichona”.<br />
„Dnia 29 m. r. b. Pan Pichon przejeżdżając przez Nieszawę usłyszał na<br />
płocie siedzącą C a t a l a n i , która coś całą gębą śpiewała. Zajęło go to<br />
mocno, a lubo usłyszał arią i głos, niekontent jednak z tego, starał się wiersze<br />
usłyszeć. Po dwakroć przechodził koło płotu, ale na próżno, bo nic nie<br />
zrozumiał; aż na koniec, zdjęty ciekawością, dobył trzech groszy, obiecał<br />
je śpiewaczce, byleby mu śpiewkę powtórzyła. Długo się kręciła, krzywiła<br />
i wymawiała, lecz zachęcona trzema groszami, zdecydowała się i zaczęła<br />
śpiewać mazureczka, z którego Redaktor, za pozwoleniem zwierzchności<br />
i Cenzury, na wzór jednę tylko strofę przytacza: Patsajze tam za gulami, za<br />
gulami, jak to wilk tańcuje, A wsakzeć on nie ma żony, bo się tak frasuje…”<br />
Podczas wakacji w Szafarni Fryderyk zwiedził Toruń. Trzy lata później odbył podróż<br />
do Gdańska. W edukacji chłopca z dobrego domu podróże odgrywały dużą rolę.<br />
Dlatego już wkrótce po raz pierwszy miał wyjechać za granicę…<br />
39
Rysownik<br />
i karykaturzysta<br />
40
Rysunki Fryderyka. Sportretowanym<br />
mężczyzną jest Samuel Bogumił Linde<br />
– autor pierwszego słownika języka polskiego<br />
i pierwszy dyrektor liceum, do którego<br />
chodził Fryderyk<br />
Rysunki Fryderyka świadczą, że był on również utalentowany plastycznie. Rysował<br />
portrety osób odwiedzających dom jego rodziców, karykatury znanych postaci, pejzaże.<br />
Fryderyk rysował w pamiętnikach należących do jego znajomych i przyjaciół,<br />
dodając wiersze oraz fragmenty własnych utworów. O pewnej przygodzie związanej<br />
z rysunkiem młodego <strong>Chopin</strong>a pisze Kazimierz Władysław Wójcicki w swoich<br />
wspomnieniach:<br />
„W liceum na lekcji historii polskiej ile razy wspomniano imiona jak Długosza,<br />
Kadłubka, Laskonogiego itp. nazwy charakterystyczne, Fryderyk<br />
piórkiem odpowiednie im rysował postacie, pełne wyrazu i śmieszności.<br />
Raz pochwycił takim szkicem rektora wówczas Liceum Lindego i trafił<br />
mistrzowskim pociągnięciem pióra. Kajet ten dostał się w ręce Lindego.<br />
Zacny ten przewodnik młodzieży naszej zwrócił go młodemu autorowi<br />
z podpisem: «Kajet dobrze namalowany»”.<br />
Fryderyk słynął szczególnie jako karykaturzysta – co szło w parze z jego umiejętnością<br />
parodiowania znanych osób i odgrywania zabawnych scenek. Karykatury<br />
przywoził także z podróży. Ale jego zdolności plastyczne wykorzystywano także<br />
do bardziej praktycznych celów. Jak pisze Wielisław:<br />
„W koncypowaniu deseni do astrów [wzorów do haftów] był mistrzem.<br />
Pamiętam, długo zachowany przez ciotkę moję, deseń haftu na kołnierzyk<br />
z liści i owoców porzeczek, utwór właśnie mistrza fortepianu”.<br />
Wszystko, czym się zajmował, przychodziło mu z lekkością, w zabawie, bez trudu<br />
i mozołu. Był urodzonym artystą, do tego obdarzonym dużym poczuciem humoru,<br />
miłym charakterem i skłonnością do zabawy – dlatego był powszechnie lubiany<br />
i podziwiany. Nie wiemy zbyt wiele o tym, by miał w Warszawie zagorzałych<br />
przeciwników. A przecież w tym samym czasie w literaturze odbywał się wielki<br />
41
42<br />
światopoglądowy spór między klasykami i romantykami. Ten spór ominął jednak<br />
muzykę <strong>Chopin</strong>a, której zawsze przyznawano wielką rangę.<br />
Ci, którzy znali wszechstronne uzdolnienia Fryderyka, twierdzili, że czeka go wielka<br />
przyszłość, niezależnie, którą ścieżką życiową pójdzie. Józefa z Wodzińskich Kościelska<br />
pisała o nim tak:<br />
„Wrażenie, jakie robił, a które mi do dziś dnia pozostało w pamięci, daje<br />
się sformułować w krótkich słowach: oto, że był to prawdziwy geniusz,<br />
i to geniusz wszechstronny, który do czegokolwiek się wziął, wszystko<br />
robił doskonale. Jestem przekonana, że gdyby się był poświęcił jakiej<br />
innej sztuce, np. malarstwu, również i w tej dziedzinie tworzyłby rzeczy<br />
genialne. Gdyby się był poświęcił poezji, z pewnością zostałby znakomitym<br />
poetą. Jego wiersze zarówno jak rysunki i akwarele, rzucane na papier od<br />
niechcenia, w chwilach dobrego humoru, były arcyzabawne”.<br />
Genialnie uzdolniony młodzieniec mógł więc zostać malarzem, poetą, aktorem,<br />
reporterem, ale najbardziej pasjonowała go muzyka – pozostałe zdolności wykorzystywał<br />
tylko w zabawie. Żeby jednak odpowiednio ukierunkować swój talent<br />
i zainteresowania, potrzebował nauczyciela.<br />
dlaczego<br />
narySoWał mnie<br />
chopin, a nie leonardo?<br />
<br />
Piotr Micherewicz<br />
Karykatury z roku 1839.<br />
Fryderyk rysował nie tylko w dzieciństwie<br />
Plakat wyróżniony w konkursie „Fryderyku! Wróć do Warszawy!”
Nauczyciele<br />
i mistrzowie<br />
Fryderyk <strong>Chopin</strong> miał w życiu tylko dwóch prawdziwych nauczycieli. Jeden nauczył<br />
go podstaw gry na fortepianie, drugi – kompozycji, ale żaden z nich nie odcisnął na<br />
nim swojego piętna. Można więc powiedzieć, że Fryderyk miał szczęście do nauczycieli.<br />
Chociaż nie byli wybitnymi artystami, pomogli swojemu uczniowi wydobyć to,<br />
co było w nim najlepsze.<br />
Pierwszym nauczycielem Fryderyka był Wojciech Żywny – postać zabawna, ale<br />
wspominana z czułością i sympatią. Zacytujmy znów Wielisława:<br />
„Pisząc o rodzinie Szopenów trudno nie wspomnieć o nauczycielu muzyki<br />
Fryderyka i panien, tak z rodziną tą zżytym, że można go uważać jakby za<br />
należącego do niej. Nauczycielem tym był Czech rodem, Żywny, podobno<br />
dawny kapelmistrz austriacki. Żywny był jedną z tych typowych postaci<br />
przeszłości, których dziś już nie ujrzeć. Olbrzymie rozmiary miał jego<br />
nos, wcześnie ukameryzowany na kolor fioletowy wskutek nadmiernego<br />
zamiłowania tabaki i napoju gambrynusowego [piwa]. Tabakę zażywał<br />
Żywny tak namiętnie, że nos, broda, biały krawat, kamizelka, klapy od<br />
surduta tabaczkowego koloru, wszystko było tabaką powalane. […]<br />
Oprócz ogromnej tabakiery, mieszczącej pół funta proszku, z wizerunkiem<br />
Mozarta czy Haydna na wierzchu, i olbrzymiej chustki, czerwonej<br />
w kraty, nosił Żywny zawsze w pogotowiu niemałych rozmiarów ołówek<br />
czworokanciasty; poprawiał nim napotykane w nutach pomyłki, a czasami<br />
po palcach lub głowie karcił mniej pojętnych lub nieuważnych uczniów”.<br />
Andrzej Edward Koźmian, starszy kolega Fryderyka, tak komentował ten uczniowsko-nauczycielski<br />
duet:<br />
,,Dobry staruszek Żywny, który i mnie także uczył i nie nauczył grać na<br />
fortepianie, był to może jeden z najpośledniejszych nauczycieli muzyki<br />
w Warszawie. Przecież <strong>Chopin</strong> był jego uczniem, co dowodzi, że aby być<br />
swojego rodzaju Aleksandrem Wielkim, niekoniecznie trzeba mieć Arystotelesa<br />
na mistrza”.<br />
aby być swojego<br />
rodzaju aleksandrem<br />
Wielkim,<br />
niekoniecznie trzeba<br />
mieć arystotelesa<br />
na mistrza<br />
Andrzej Edward Koźmian
Maria Szymanowska – polska pianistka<br />
i kompozytorka, należała do największych<br />
wirtuozów swoich czasów. Fryderyk<br />
słuchał na żywo jej występów i podziwiał<br />
jej kompozycje. Z Marią Szymanowską<br />
przyjaźnił się Adam Mickiewicz, jej córka<br />
Celina została żoną poety
mądry pan Józef<br />
elsner poznał<br />
doskonale, co za<br />
poeta tkwi w tym<br />
młodym, bladym<br />
marzycielu<br />
Hieronim Truhn<br />
<br />
Wybitna śpiewaczka Henrietta Sontag<br />
wystąpiła w Warszawie z okazji przyjazdu<br />
cara. Fryderyk pisał o niej: „Panna Sontag<br />
nie jest piękna, ale ładna do najwyższego<br />
stopnia. Czaruje wszystkich swoim głosem”<br />
<strong>Chopin</strong> zdawał sobie sprawę ze śmiesznostek i wad swojego nauczyciela i w listach<br />
przedstawiał jego zabawne portrety. Był jednak do niego bardzo przywiązany i dobrą<br />
pamięć o nim zachował do końca życia. To Żywny przecież wprowadził go do świata<br />
muzyki, zapoznał go z jej bogactwem – od Bacha przez Mozarta do Beethovena. Po<br />
sześciu latach nauki mistrz uczciwie orzekł, że niczego już nie jest w stanie swojego<br />
ucznia nauczyć. Już jako dwunastolatek Fryderyk był dojrzałym pianistą.<br />
Tak naprawdę nauczyciel był potrzebny tylko po to, by przekazać młodemu uczniowi<br />
podstawy gry na fortepianie. Gdy je zdobył, pozostawiono mu tyle wolności, by<br />
mógł sam kierować swoim rozwojem. Julian Fontana, wieloletni przyjaciel Fryderyka,<br />
przyznawał:<br />
„<strong>Chopin</strong> miał tylko jednego nauczyciela gry na fortepianie, Żywnego, który<br />
mu udzielał pierwszych zasad tej gry. Postępy dziecka były tak nadzwyczajne,<br />
że i rodzice, i ten nauczyciel uważali za stosowne, gdy doszło do<br />
12 lat życia, pozostawić je jego własnemu instynktowi i tylko śledzić jego<br />
rozwój, zamiast nim kierować”.<br />
Poza tym Fryderyk pobierał lekcje nauki gry na organach u Václava Viléma Würfla.<br />
Würfel nauczył go także modnej techniki brillant, pełnej efektownych zdobień<br />
i technicznych popisów. Wkrótce jednak ważniejsze niż szkolenie wirtuozerskiego<br />
kunsztu stało się ukierunkowanie młodego Fryderyka jako kompozytora. I o ile<br />
nauczyciela fortepianu zapewniono mu raczej kiepskiego, o tyle kompozycji uczył<br />
Fryderyka najbardziej szanowany ówczesny polski kompozytor, wieloletni dyrektor<br />
warszawskiej opery, a później rektor konserwatorium – Józef Elsner.<br />
Kompozycje Elsnera cieszyły się w Warszawie dużą popularnością. Na salonach<br />
tańczono skomponowane przez niego polonezy i mazury, w teatrach oklaskiwano<br />
jego opery, uważano go za jednego z ojców polskiej muzyki narodowej. Do tego<br />
miał dobrą rękę do uczniów. Muzyk niemiecki Hieronim Truhn napisał w swoich<br />
Listach z podróży:<br />
„Gdy wszyscy w Warszawie twierdzili, że <strong>Chopin</strong> schodzi na manowce, że<br />
to, co tworzy, nie jest żadną muzyką, że winien pazurami i zębami trzymać<br />
się Hummla, mądry pan Józef Elsner poznał doskonale, co za poeta tkwi<br />
w tym młodym, bladym marzycielu, od razu zorientował się, że ma przed<br />
sobą twórcę nowej epoki w dziedzinie gry fortepianowej, i nie pozwolił<br />
nałożyć mu wędzidła, zdawszy sobie sprawę, że tak wysokiej krwi rumak<br />
musi być kierowany bardzo ostrożnie i nie może być poddany zwykłemu<br />
trenowaniu i krępowaniu, o ile ma zwycięsko dojść do celu”.
Johann Nepomuk Hummel był wówczas najbardziej podziwianym wirtuozem fortepianu,<br />
kompozytorem modnych utworów w stylu brillant. <strong>Chopin</strong> przyglądał się<br />
grze słynnych wirtuozów i występom operowych diw. Wielkie wrażenie zrobili na<br />
nim skrzypek Niccolò Paganini czy sopranistka Henrietta Sontag, którzy odwiedzili<br />
Warszawę, a także polska pianistka Maria Szymanowska. Czerpał z ich muzyki inspirację,<br />
ale nie stał się niczyim naśladowcą.<br />
Fryderyk nigdy nie krył wdzięczności wobec swoich nauczycieli. Uważał, że to im<br />
zawdzięcza swoje sukcesy. Po pierwszych, zakończonych sukcesem koncertach<br />
w Wiedniu pisał o tym wprost w liście do rodziców:<br />
„Wczoraj Schuppanzigh wspominał, iż kiedy tak prędko Wiedeń opuszczam,<br />
to powinienem wkrótce wrócić. Odpowiedziałem, że przyjadę się uczyć;<br />
na to ów baron wtrącił: «iż w takim razie nie mam po co przyjeżdżać»<br />
– a co zostało innymi głosami potwierdzone. Są to komplimenta, ale pocieszające.<br />
Nikt mię tu za ucznia brać nie chce. Blahetka powiedział, iż się<br />
niczemu tyle nie dziwi, jak że ja się w Warszawie tego nauczyłem. Odpowiedziałem,<br />
iż z p. Żywnym i Elsnerem największy osioł by się nauczył ”.<br />
To nie wina Żywnego i Elsnera, że niewiele nauczyli Fryderyka. Po prostu nie było<br />
na świecie nikogo, kto mógł go wiele nauczyć.<br />
<br />
Portret Józefa Elsnera z początku XIX wieku.<br />
Fryderyk dedykował mu swoją Sonatę c-moll<br />
op. 4 na fortepian<br />
<br />
Włoski skrzypek Niccolò Paganini.<br />
Z okazji uroczystości koronacyjnych<br />
cara Mikołaja I na króla polskiego odbył<br />
się jego pojedynek z polskim wirtuozem<br />
Karolem Lipińskim
48<br />
<br />
Johann Nepomuk Hummel koncertował<br />
w Warszawie w roku 1828. Fryderyk poznał<br />
go osobiście<br />
<br />
Wojciech Żywny uczył Fryderyka gry na<br />
fortepianie. Był stałym gościem <strong>Chopin</strong>ów,<br />
traktowano go niemal jak członka rodziny<br />
Janusz Łach<br />
Plakat zgłoszony na konkurs „Fryderyku! Wróć do Warszawy!”
200<br />
lat później<br />
Janusz Olejniczak twierdzi, że jest zaprzyjaźniony z duchem<br />
<strong>Chopin</strong>a. Urodził się w roku 1952. Tak samo jak Fryderyk naukę gry na pianinie rozpoczął<br />
w wieku sześciu lat. Ukończył klasę fortepianu w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej<br />
w Warszawie. Jako osiemnastolatek zdobył VI nagrodę na VIII Międzynarodowym<br />
Konkursie Pianistycznym im. Fryderyka <strong>Chopin</strong>a. Na początku lat siedemdziesiątych<br />
studiował indywidualnie pianistykę w Paryżu. Występował niemal we wszystkich krajach<br />
Europy oraz w Japonii, obu Amerykach, Australii i na Kubie. Jako aktor wystąpił<br />
w roli Fryderyka w filmie Andrzeja Żuławskiego Błękitna nuta (1991). Ponadto nagrał<br />
większość partii fortepianowych do filmu <strong>Chopin</strong>. Pragnienie miłości Jerzego Antczaka<br />
oraz do Pianisty Romana Polańskiego. Nagrał wiele płyt z jego muzyką. Należy do rady<br />
programowej Narodowego Instytutu Fryderyka <strong>Chopin</strong>a.<br />
Tak mówił o swoich pierwszych kontaktach z muzyką <strong>Chopin</strong>a:<br />
„Były pełne spontaniczności, zachwytu nad wieloma frazami, świeżości spojrzenia.<br />
Życie zniszczyło potem wiele z tej bezpośredniości, przyszła refleksja,<br />
były przemyślenia. Szuka się pomysłów na tę czy inną frazę, myśli o pojedynczych<br />
motywach – i gubi się to pierwsze, naturalne podejście. Często stosuje<br />
się «chwyty», które wydają się ciekawymi muzycznymi propozycjami, a są<br />
tylko powierzchownymi zagrywkami, jakimiś grepsami. A <strong>Chopin</strong> nie znosi<br />
rutyny, trzeba go odczuwać wciąż na nowo, łączyć dojrzałe przeżycie ze<br />
spontaniczną emocją. Dlatego muzyka <strong>Chopin</strong>a jest bardzo trudna do grania,<br />
ale kiedy znajdzie się odpowiedni klucz do niej, nie ma większej satysfakcji,<br />
niż granie <strong>Chopin</strong>a”.<br />
I o jego muzyce:<br />
„Jest jak rajski ptak, który wciąż się wymyka z rąk. Tylko czasami udaje się<br />
uchwycić jej istotę, zbliżyć się do niej. Oferuje nieskończoną możliwość interpretacji,<br />
pozwala na ciągłą pracę nad własną estetyką, nad kształtowaniem<br />
swoich gustów, daje szansę odmiennego spojrzenia na ten sam utwór, indywidualnego<br />
i ciągle nowego podejścia. Jest w muzyce <strong>Chopin</strong>a coś takiego,<br />
że za każdym razem chce się zagrać ten sam fragment inaczej, wyrzeźbić tę<br />
samą frazę na nowo. Podczas wykonywania utworów <strong>Chopin</strong>a potrzebna<br />
jest koncepcja całości. Ale ostateczną wizję tworzę w trakcie grania. Pokora<br />
wobec <strong>Chopin</strong>a nie pozwala mi przyjąć jednej wersji, powiedzieć, że jakiś<br />
fragment jest nieodwołalnie najlepszy właśnie w takiej postaci. Muszę więc<br />
próbować wciąż na nowo”.
Liceum<br />
<br />
Liceum Warszawskie mieściło się najpierw<br />
w pałacu Saskim, później przeniesiono je do<br />
Pałacu Kazimierzowskiego<br />
Zanim poszedł do liceum, Fryderyk odebrał gruntowne wykształcenie domowe. Nic<br />
dziwnego – jego ojciec był przecież guwernerem, profesorem w liceum, a w domu<br />
<strong>Chopin</strong>ów stacjonowali uczniowie najlepszych warszawskich szkół. Fryderyk poszedł<br />
do szkoły dopiero w wieku trzynastu lat, od razu do czwartej klasy, i od początku<br />
wyróżniał się w nauce. W liceum zawarł też wiele przyjaźni, którym pozostał<br />
wierny do końca życia. Również jako uczeń liceum Fryderyk rozwijał swoje zdolności<br />
muzyczne. Jego talent wykorzystano na przykład podczas mszy dla uczniów<br />
w kościele Wizytek, gdzie grał na organach. W liście do Jana Białobłockiego z 1825<br />
roku pisał:<br />
„Zostałem organistą Licejskim. Moja żona zatem, jako też i wszystkie dzieci,<br />
z dwóch przyczyn, szanować mię muszą. Ha, Mości Panie Dobrodzieju, co<br />
to ze mnie za głowa! Pierwsza osoba w całym Liceum po Ks. Proboszczu!<br />
Gram co tydzień, w niedziele, u Wizytek na organach, a reszta śpiewa”.
Kościół Wizytek, w którym Fryderyk<br />
grywał na organach podczas mszy dla<br />
uczniów liceum<br />
<br />
Dziewiętnastoletni Fryderyk <strong>Chopin</strong><br />
na portrecie Ambrożego Miroszewskiego<br />
Później będzie kontynuował grę na organach już jako uczeń konserwatorium.<br />
Fryderyk lubił organy, chętnie grywał również na rozmaitych<br />
nowych wynalazkach, takich jak choralion czy eolipantalion – będących<br />
połączeniem fortepianu lub pianina z organami.<br />
53
Studia<br />
muzyczne<br />
54<br />
Fryderyk chodził do liceum tylko trzy lata i w ogóle nie podszedł do matury. Uznano,<br />
że lepiej będzie, jeśli uczeń poświęci swój czas i wątłe siły na rozwój swojego talentu<br />
pianistycznego i kompozytorskiego. Skończyło się bieganie od salonu do salonu<br />
i zabawianie towarzystwa, które lubiło słuchać improwizacji młodego Fryderyka.<br />
Postanowiono podreperować jego zdrowie i skierować go na naukę do Józefa Elsnera<br />
i innych profesorów konserwatorium. W roku 1826 tak pisał Fryderyk do swojego<br />
przyjaciela Jana Białobłockiego:<br />
„Dowiedzże się, moje życie, przy tej okazji, że do Liceum nie chodzę.<br />
Albowiem głupstwem by było siedzieć z musu 6 godzin na dzień, kiedy<br />
mi doktorzy niemieccy i niemiecko-polscy chodzić, ile możności, dużo<br />
kazali; byłoby to głupstwo drugi raz tego samego słuchać, kiedy tymczasem<br />
czego innego przez ten rok nauczyć się można. Tym końcem chodzę<br />
do Elsnera na kontrapunkt ścisły 6 godzin na tydzień; słucham Brodzińskiego,<br />
Bentkowskiego i innych, w jakimkolwiek związku będących obiektów<br />
z muzyką. Idę spać o 9-tej. Wszystkie herbaty, wieczory, baliki w łeb<br />
wzięły. Piję wodę emetyczną z rozkazu Malcza i klejem owsianym tylko<br />
się pasę quasi koń”.<br />
Rok później Fryderyk zapisał się do Szkoły Głównej Muzyki, będącej częścią Uniwersytetu<br />
Warszawskiego, której rektorem był Józef Elsner. Szkoła ta mieściła się<br />
w dawnym klasztorze Bernardynek na Mariensztacie. Przyklasztorny kościół na<br />
placu Zamkowym zamieniono na salę koncertową, w której występowali uczniowie<br />
konserwatorium, a wśród nich także Fryderyk.
Krakowskie Przedmieście – widok z placu<br />
Zamkowego. Po lewej stronie znajduje się<br />
budynek Szkoły Głównej Muzyki<br />
Jerzy Tchórzewski<br />
Fragment plakatu wyróżnionego w konkursie „Fryderyku! Wróć do Warszawy!”<br />
Podobnie jak w liceum Fryderyk przygrywał na organach do mszy, w których uczestniczyli<br />
słuchacze konserwatorium i pozostali studenci uniwersytetu. Józef Sikorski<br />
wspominał, że niejednokrotnie muzyka brała górę nad liturgią:<br />
„<strong>Chopin</strong>, mianowicie w ostatnim roku swego pobytu w Warszawie, częstym<br />
na chórze bywał gościem i chętnie grywał na organach to fugi rozmaitych<br />
mistrzów, to własne improwizacje. […] I zdarzyło się raz w przerwie między<br />
ustępami mszy wykonywanej z orkiestrą, że <strong>Chopin</strong> siadł do organu<br />
i za temat wziąwszy zwyczajem sławnych organistów motyw ostatniego<br />
ustępu jął wylewać z niego bogactwo pomysłów tak wielkie i nieprzerwanym<br />
płynące potokiem, że wszyscy, od najstarszych do najmłodszych,<br />
ściśnięci około ławki grającego, zadumani, porwani, zapomnieli o miejscu<br />
i obowiązkach, na których pełnienie się zebrali”.<br />
W lipcu 1829 roku Fryderyk zdał końcowy egzamin w Szkole Głównej Muzyki i ostatecznie<br />
zakończył naukę. Józef Elsner napisał o nim wówczas w dzienniku: „Szczególna<br />
zdatność, geniusz muzyczny”. Fryderyk opuścił szkoły i nauczycieli i poszedł<br />
własną drogą…<br />
55
Przyjaciele<br />
56<br />
<br />
Jan Matuszyński – został lekarzem<br />
i mieszkał wraz z Fryderykiem w Paryżu.<br />
Świetnie grał na flecie i często wspólnie<br />
muzykowali<br />
Fryderyk był wierny przyjaźniom. Z wieloma kolegami z liceum czy konserwatorium<br />
utrzymywał kontakty i przyjaźnił się do końca życia. Tytus Woyciechowski – jego<br />
najlepszy przyjaciel, do którego zaadresował wiele swoich listów i z którym grywał<br />
na fortepianie na cztery ręce – po ukończeniu szkół osiadł w swoim majątku w Poturzynie<br />
na Lubelszczyźnie. Drugi – Jan Matuszyński, lekarz, mieszkał wraz z Fryderykiem<br />
w Paryżu. Pierwszy z jego wielkich przyjaciół – Jan Białobłocki – zmarł młodo na<br />
gruźlicę. Julian Fontana – również pianista, student prawa i kompozycji – zajmował<br />
się edycją utworów Fryderyka. U Dziewanowskich w Szafarni i u rodziny Konstantego<br />
Pruszaka w Sannikach młody <strong>Chopin</strong> spędzał letnie wakacje. Był lubiany wśród<br />
kolegów – nie tylko dzięki swojemu talentowi. Jak pisała Józefa Wodzińska:<br />
„To, iż mały Frycek już wtedy uchodził za najlepszego w Warszawie fortepianistę,<br />
mniej mu nadawało uroku w naszych oczach, niż to, że żaden<br />
z chłopców nie był tak skory do zabawy i figlów jak on”.<br />
Nic dziwnego, że jego przyjaciółka z dzieciństwa Aleksandryna de Moriolles nazywała<br />
go Panem Diabełkiem.<br />
Listy Fryderyka do przyjaciół są bezcenną kopalnią wiedzy na temat jego życia.<br />
Zazwyczaj powściągliwy, w nich zdradzał swoje uczucia, odkrywał lęki, zmartwienia<br />
i radości. W listach tych zawarte są także informacje o jego rozwijającej się karierze<br />
– widzimy zabiegi młodego kompozytora zmierzające do tego, by zyskać uznanie<br />
publiczności, odwagę artysty prezentującego swoje nowe utwory, a jednocześnie<br />
obawy przed ośmieszeniem i odrzuceniem. Listy te są pisane charakterystycznym<br />
stylem – wiele w nich zapewnień o miłości i przyjaźni, wiele czułości wskazującej<br />
raczej na związek kochanków niż na przyjaźń kolegów z klasy. Cóż, panował<br />
romantyzm i czułość była w modzie.<br />
Ewa Pawluczuk<br />
Fragment plakatu zgłoszonego na konkurs „Fryderyku! Wróć do Warszawy!”
Tytus Woyciechowski – jego najlepszy<br />
przyjaciel, do którego zaadresował wiele<br />
listów i z którym grywał na fortepianie<br />
na cztery ręce – po ukończeniu szkoły<br />
osiadł w swoim majątku w Poturzynie na<br />
Lubelszczyźnie
Pierwsze<br />
koncerty<br />
<br />
W drodze powrotnej z Dusznik Fryderyk<br />
zwiedził Wrocław<br />
Fryderyk już jako mały chłopiec koncertował w domu oraz w najważniejszych<br />
warszawskich salonach. Czym innym były jednak salonowe<br />
popisy wśród zaproszonych gości, a czym innym publiczne występy,<br />
na które trzeba było kupić bilet. Pierwszy publiczny występ Fryderyk<br />
dał w wieku ośmiu lat w pałacu Saskim – na koncercie zorganizowanym<br />
przez Warszawskie Towarzystwo Dobroczynności. Później koncertował<br />
także w budynku Resursy Kupieckiej przy ulicy Miodowej na<br />
Nowym Świecie oraz w gmachu Warszawskiego Towarzystwa Dobroczynności.<br />
Jeden z publicznych występów Fryderyka odbył się niespodziewanie<br />
podczas jego pobytu w sanatorium. Pisano o tym w gazecie:
„List w tych dniach odebrany z Kudowy ze Szląska (o dwie mile od Reinertz<br />
[Duszniki-Zdrój]) zaszczytnie donosi o młodym artyście polskim Fryderyku<br />
<strong>Chopin</strong>, który z zalecenia doktorów warszawskich dla polepszenia<br />
zdrowia zostaje od niejakiego czasu w Reinertz. Tam bowiem, gdy kilkoro<br />
dzieci przez śmierć ojca do wód na kuracją przybyłego sierotami stały się,<br />
p. <strong>Chopin</strong>, ośmielony przez osoby talent jego znające, dał dwa koncerta<br />
na dochód tychże, co jemu wiele chwały, a tym nieszczęśliwym niepospolite<br />
wsparcie przyniosło. (Ten młodzieniec po wielekroć w Warszawie dał<br />
się słyszeć na fortepianie i zawsze najzasłużeńsze odbierał uwielbienia<br />
pięknego talentu)”.<br />
Fryderyk przebywał w Dusznikach na Śląsku, zwanych wówczas Reinertz, w roku 1826<br />
wraz z siostrami i matką, aby podratować zdrowie, zagrożone tak jak w wypadku<br />
Emilii gruźlicą. Pobyt w sanatorium okazał się dla niego bardzo korzystny. W ten oto<br />
sposób Fryderyk stawał się profesjonalnym muzykiem.<br />
<br />
Złoty zegarek podarowany<br />
dziesięcioletniemu Fryderykowi<br />
przez Angelicę Catalani<br />
59
60<br />
<br />
Włoska śpiewaczka Angelica Catalani<br />
– słynna operowa diwa tamtych czasów<br />
Większość utworów Fryderyka miała premiery na warszawskich salonach – to<br />
w nich zdobywał szlify jako pianista i jako kompozytor. W modzie było wówczas<br />
granie improwizacji na tematy popularnych arii operowych albo tworzenie wiązanek<br />
znanych melodii. <strong>Chopin</strong> lubił zwłaszcza improwizować. Jego kunszt pod tym<br />
względem potrafili docenić także wybredni bywalcy wiedeńskich sal koncertowych.<br />
Trzeba jednak pamiętać, że jako dwudziestolatek Fryderyk miał już kilkunastoletnie<br />
doświadczenie i jako wirtuoz, i jako improwizator, i jako kompozytor. Lubił scenę<br />
i publiczność skupiającą uwagę na jego grze. Wielisław wspominał:<br />
„Mnie wówczas style muzyczne nie obchodziły; wolałem torty, wina<br />
i ciasta; pamiętam jednak sute oklaski dane Fryderykowi po wykonaniu<br />
jakiejś sztuki; w oklaskach tych rodziła się przyszła sława świata i chwała<br />
narodu. Pamiętam, że po odegraniu jakiegoś mazura czy oberka, może<br />
oryginalnej kompozycji lub improwizacji Fryderyka, Skarbek, naówczas<br />
już profesor Uniwersytetu, zerwał się z krzesła i czule imiennika swego<br />
wyściskał; Elsner winszował takiego talentu; całe zgromadzenie, jakby<br />
jednym prądem porwane, i samego koncertanta, i jego rodziców słowami<br />
gorącego uznania obsypywało”.<br />
Występ dziesięcioletniego Fryderyka widziała słynna sopranistka Angelica Catalani.<br />
Jego gra tak ją zachwyciła, że ofiarowała mu złoty zegarek z wygrawerowaną dedykacją,<br />
który Fryderyk zachował do końca życia.<br />
W wieku piętnastu lat grał już dla samego cara Aleksandra I w kościele ewangelicko-<br />
-augsburskim w Warszawie, co nawet dla dużo bardziej doświadczonego i utytułowanego<br />
muzyka było wówczas wielkim honorem. Urzeczony występem Fryderyka<br />
car podarował mu pierścień z brylantem.<br />
Fryderyk nie interesował się polityką. Przez młodzież zaangażowaną politycznie<br />
car był uważany za wroga, okupanta sprawującego prawdziwą władzę w podległym<br />
wobec Imperium Rosyjskiego Królestwie Kongresowym. <strong>Chopin</strong> był patriotą, ale nie<br />
rozstrzygał, czy powinien grać dla cara czy nie – jego muzyka miała istnieć ponad<br />
wszelkimi politycznymi czy narodowościowymi podziałami. Niemniej pierścień<br />
z brylantem sprzedał…<br />
Apolonia Bronakowska<br />
Plakat zgłoszony na konkurs „Fryderyku! Wróć do Warszawy!”
Klaudia Pasternak studiowała w tej samej szkole co<br />
Fryderyk <strong>Chopin</strong>. Komponuje od dziecka. Dziś jest jedną z najbardziej utytułowanych<br />
polskich kompozytorek.<br />
Urodziła się w roku 1980 w Warszawie. Swój pierwszy utwór – Suitę na fortepian – skomponowała<br />
w wieku dwunastu lat. Ukończyła dyrygenturę i kompozycję na Uniwersytecie<br />
Muzycznym Fryderyka <strong>Chopin</strong>a w Warszawie. Jej kompozycje są grane w Polsce i za<br />
granicą. Jest laureatką wielu konkursów kompozytorskich. Po raz pierwszy nagrodę za<br />
swoją kompozycję zdobyła w wieku siedemnastu lat. Zajmuje się również dyrygenturą<br />
symfoniczno-operową.<br />
Tak mówi o dyrygentkach:<br />
„Niezachwiana pewność siebie, pewność we wszystkim, co muzyczne, to<br />
cecha przypisywana głównie męskim charakterom. Dyrygent musi się szybko<br />
ruszać, machać rękami przez dwie, czasem nawet trzy godziny bez przerwy,<br />
a do tego musi wykonywać pajacyki, wkręcanie żarówek, prostowanie rąk,<br />
stanie w rozkroku. Po koncercie można go wyżąć jak mokry ręcznik. Kobieta<br />
decydująca się na takie zajęcie musi liczyć się z tym, że może wizualnie utracić<br />
coś ze swej świeżości, i to też wymaga sporej odwagi. Ale nagroda za wysiłek<br />
to gwarancja zachowania kondycji tak fizycznej, jak i duchowej”.<br />
200<br />
lat później
Pierwsze<br />
kompozycje<br />
64<br />
„Gazeta Korespondenta Warszawskiego i Zagranicznego” z 1818 roku donosiła:<br />
„Do szczegółów bytności N. Cesarzowej Matki w Uniwersytecie i Liceum<br />
Warszawskim dodać należy, iż gdy była w drugiej klasie tegoż Liceum,<br />
p. <strong>Chopin</strong>, dziewięcioletni młodzieniec, a syn profesora w Liceum, przy tak<br />
młodocianym wieku biegły już w muzyce, ofiarował N. Cesarzowej dwa<br />
własnej roboty tańce polskie na fortepiano, które Monarchini, pochwaliwszy<br />
tak wczesny talent młodzieńca i zachęciwszy go do postępu, nader<br />
uprzejmie od niego przyjęła”.<br />
<br />
Pierwsza strona Mazurka E-dur opus 6,<br />
nr 3 z 1830 roku, wpisana w albumie<br />
nieznanej osoby
Karta tytułowa Ronda c-moll opus 1<br />
z 1825 roku<br />
Fryderyk ofiarował dwa swoje tańce matce cara. Później sprezentował marsza<br />
wielkiemu księciu Konstantemu. Marsz ten bardzo przypadł namiestnikowi i bratu<br />
cesarza do gustu i grywano go podczas parad, których książę – zwierzchnik polskich<br />
sił zbrojnych – był wielkim miłośnikiem. Fryderyk komponował od dziecka i nawet<br />
jego młodzieńcze utwory są dzisiaj grane przez wielkich wirtuozów.<br />
Pomiędzy piętnastym a dwudziestym rokiem życia Fryderyk <strong>Chopin</strong> skomponował<br />
wiele w pełni dojrzałych utworów. Przede wszystkim dwa Koncerty fortepianowe<br />
– e-moll i f-moll, Grande Pollonaise Brillante Es-dur, dwa Grandes Valses Brillantes,<br />
Rondo à la Krakowiak oraz Fantazję As-dur na tematy polskie. Wydawcy publikowali<br />
nawet najwcześniejsze utwory Fryderyka. Pierwszym jego drukowanym dziełem<br />
był Polonez g-moll z roku 1817. Dodatkowo inni kompozytorzy przerabiali tematy<br />
z jego koncertów na tańce, które zdobywały wielką popularność na balach i innych<br />
spotkaniach towarzyskich. Oprócz poważnych utworów na fortepian Fryderyk komponował<br />
również pieśni do znanych wierszy, często autorstwa swoich przyjaciół,<br />
które również cieszyły się dużą popularnością.<br />
65
Podróż<br />
do Berlina<br />
66<br />
W końcu Fryderyk wyruszył w pierwszą podróż zagraniczną – do Berlina. W liście do<br />
przyjaciela, Tytusa Woyciechowskiego, pisał:<br />
„Jadę dziś do Berlina. Na jedną operę Spontiniego; jadę dyliżansem dla<br />
spróbowania sił. Powodem tego są jednakże małpy ze wszystkich gabinetów<br />
europejskich”.<br />
Przyjaciel jego ojca, profesor zoologii Feliks Jarocki, wziął go ze sobą na kongres<br />
przyrodników, któremu przewodniczył słynny uczony Wilhelm von Humboldt.<br />
W listach Fryderyk opisał obrady naukowców, które obserwował, doznania<br />
muzyczne, jakich doświadczył, a także wrażenie, jakie zrobił na nim Berlin:<br />
„W niedzielę około 3-ciej po południu przydyliżansowaliśmy do tego za<br />
wielkiego miasta. Z poczty zaprowadzono nas prosto do oberży «Pod<br />
Kronprinzem» i tam dotąd stoimy. Dobrze nam tu i wygodnie. […] Dotychczas<br />
prócz gabinetu zoologicznego nic jeszcze nie widziałem, miasto<br />
jednakże znam już po większej części, albowiem przez te dwa dni łaziłem<br />
tylko i gawroniłem się po piękniejszych ulicach i mostach. Nie będę się trudził<br />
wyszczególnieniem znaczniejszych budowli, jak wrócę, to opowiem;<br />
ogólne zaś moje zdanie o Berlinie: że za szeroki dla Niemców, zdaje się,<br />
że jeszcze drugie tyle ludności zmieścić by się w nim mogło”.<br />
Fryderyk nie zachwycił się Berlinem, nie zrobiły na nim również wrażenia mieszkanki<br />
tego miasta:<br />
„Marylski za grosz gustu nie ma, jeżeli mówi, że berlinki są piękne: są to<br />
wszystko same gołe szczęki, alias gęby bez zębów. A stroją się, to prawda,<br />
ale szkoda owych pociętych pysznych muślinów na takie lalki irszane”.<br />
marylski za grosz<br />
gustu nie ma, jeżeli<br />
mówi, że berlinki<br />
są piękne: są to<br />
wszystko same gołe<br />
szczęki, alias gęby<br />
bez zębów<br />
Fryderyk <strong>Chopin</strong>
W drodze powrotnej zdarzyła się Fryderykowi pewna przygoda:<br />
„Zajechano do stacji Cylichawa. – Tu przywitał poczthalter podróżnych<br />
oświadczeniem, że nie ma koni i że te dopiero za jaką godzinę przybędą.<br />
Wtem spostrzega <strong>Chopin</strong> piano otwarte, zbliża się i od niechcenia kilka<br />
uderza akordów. Rozciekawiony poczthalter, namiętny wielbiciel muzyki,<br />
poznawszy po tych kilku uderzeniach i pasażach skończonego wirtuoza,<br />
wchodzi z córkami do pasażerni, składając ręce błaga <strong>Chopin</strong>a, aby grał,<br />
ile mu się podoba, a nie lękał się opóźnienia w podróży, bo konie silne<br />
i rącze stracony czas wynagrodzą. I tak w skromnej salce pasażerskiej<br />
zaimprowizowany został znienacka koncert, posypały się jak z rogu obfitości<br />
walce, etiudy, mazury”.<br />
naStępna StacJa:<br />
WilanóW
68<br />
Wspomnienie o tym koncercie musiało trwać w rodzinie pocztmistrza przez długie<br />
lata, zwłaszcza że wkrótce nazwisko Fryderyka stało się sławne na cały świat. Widać,<br />
że nie odmawiał on swojej muzyki nikomu. Zagrał wspaniały koncert nieznajomym,<br />
zwykłym ludziom, ponieważ tak jak on kochali muzykę.<br />
Tomasz Sochacki<br />
<br />
Opera Królewska w Berlinie. W roku<br />
1828 <strong>Chopin</strong> obejrzał w niej wiele nowych,<br />
modnych dzieł<br />
Fragment plakatu zgłoszonego na konkurs „Fryderyku! Wróć do Warszawy!”
Wiedeńskie<br />
koncerty<br />
70<br />
<br />
Panorama Wiednia na<br />
dziewiętnastowiecznej rycinie<br />
Ojciec Fryderyka bardzo zabiegał, aby wysłać syna w długą zagraniczną podróż.<br />
Główną przeszkodą uniemożliwiającą ten zamysł był brak funduszy. W roku 1829, po<br />
zdanych egzaminach w konserwatorium, w końcu udało się Fryderykowi wyjechać<br />
wraz z przyjaciółmi do Wiednia. 1 sierpnia 1829 pisał do rodziny:<br />
„Najukochańsi Rodzice i Siostry moje. Szczęśliwie, wesoło, zdrowo, doskonale,<br />
nieledwie że wygodnie stanęliśmy wczoraj w Wiedniu”.<br />
Wiedeń był wówczas obok Paryża jedną ze stolic muzycznych Europy. Tu przed<br />
śmiercią mieszkali i Ludwik van Beethoven, i prekursor romantyzmu Franciszek<br />
Schubert. <strong>Chopin</strong> pojechał tylko zwiedzać miasto i słuchać, jak grają goszczący<br />
tam wirtuozi, ale okazało się, że nie uda mu się wyjechać bez zaprezentowania<br />
własnych umiejętności. Pisał:<br />
„Tutejsi mówią, że Wiedeń dużo by stracił, gdybym wyjechał nie dawszy<br />
się słyszeć. Są to wszystko dla mnie rzeczy niepojęte”.<br />
„Na obiedzie było dużo wiedeńczyków, i […] kazali mi wszyscy grać<br />
publicznie”.<br />
„Gdzie się obrócę, klekoczą mi wszyscy głowę, ażeby grać”.<br />
gdzie się obrócę,<br />
klekoczą mi wszyscy<br />
głowę, ażeby grać<br />
Fryderyk <strong>Chopin</strong>
W końcu spotkał osoby, które poważnie zajęły się organizacją jego występu. Jedną<br />
z nich był jego dawny nauczyciel gry na organach – Václav Vilém Würfel.<br />
„Hrabia Gallenberg poznał mię tamże; on zarządza teatrem, gdzie już kilka<br />
nędznych koncertów słyszałem. Haslinger utrzymuje, że dla kompozycji<br />
moich lepiej będzie, jak je Wiedeń usłyszy, że gazety zaraz pochlebnie<br />
napiszą, za co wszyscy ręczą. Słowem, kto mię usłyszy, każe grać, a Würfel<br />
jeszcze tę uwagę dodał, że kiedy już jestem raz w Wiedniu i rzeczy moje<br />
mają wyjść niebawem, ażebym koniecznie wystąpił, bo inaczej chyba<br />
umyślnie musiałbym przyjechać. Zaręcza, iż teraz pora najstosowniejsza,<br />
bo wiedeńczycy głodni są nowej muzyki. […] Chce on, ażebym grał najprzód<br />
Wariacje, potem Rondo z krakowiaka, dla uderzenia nowością, a na<br />
koniec, ażebym improwizował. Czy przyjdzie do czego? Jeszcze nie wiem”.<br />
Fryderyk umiał dbać o swoją sławę i nie mógł zmarnować takiej okazji. Zrobić wrażenie<br />
na wiedeńczykach – to wyrobić sobie przepustkę do najlepszych sal koncertowych<br />
Europy. Nie musiał więc długo się wahać, skoro jeszcze w tym samym liście<br />
dopisał takie postscriptum:<br />
„Jużem się zdecydował…”<br />
Agnieszka Bochnak<br />
Fragment plakatu zgłoszonego na konkurs „Fryderyku! Wróć do Warszawy!”<br />
71
72<br />
„Z przeszłego listu wiadomo Wam, najukochańsi Rodzice, że się dałem<br />
namówić na danie koncertu; wczoraj więc, to jest we wtorek, wieczorem<br />
o godzinie 7-mej na teatrze cesarsko-królewskim opery na świat<br />
wystąpiłem!”<br />
Wszystko działo się bardzo szybko. Wydrukowano afisze, przygotowano orkiestrę<br />
i Fryderyk <strong>Chopin</strong> dał swój pierwszy zagraniczny koncert. Zagrał Wariacje na temat<br />
„Don Juana” i Rondo à la Krakowiak, a na bis improwizację na temat z opery Biała<br />
Dama Boieldieugo oraz polskiej piosenki ludowej Chmiel. Relację z tego wydarzenia<br />
zdaje swoim rodzicom w liście:<br />
„Strachu wielkiego nie miałem, zwłaszcza że nie było pełno w sali. Przyjaciele<br />
moi i koledzy rozstawili się po kątach dla słuchania rozmaitych<br />
zdań i krytyk. Celiński może powiedzieć, jak mało nagan słyszano, tylko<br />
Hube największą słyszał. Jakaś dama powiedziała: «Schade um den Jungen,<br />
dass er so wenig Tournüe hat» [Szkoda, że ten młodzieniec jest tak<br />
niepokaźny]. Jeżeli taką tylko dano mi naganę, a przysięgają się, że same<br />
jedynie pochwały słyszeli i że nigdy brawa nie zaczynali, więc się nie mam<br />
czego turbować! […] Moje parterowe szpiegi zaręczają, że aż skakano na<br />
ławkach”.<br />
Koledzy Fryderyka wmieszali się w tłum, aby posłuchać, jak reaguje publiczność<br />
i jakie komentarze padają na temat nikomu nieznanego pianisty i kompozytora<br />
z Polski. Mimo ogólnego aplauzu wciąż pojawiała się jedna krytyka:<br />
„Powszechny jednak głos jest, iż za słabo grałem, a raczej za delikatnie dla<br />
przyzwyczajonych do tłuczenia fortepianów tutejszych artystów. Spodziewam<br />
się tego zarzutu w dzienniku, zwłaszcza że córka redaktora wali<br />
strasznie po instrumencie. Nic nie szkodzi; bo przecie nie można nie mieć<br />
żadnych ale, a wolę takie, aniżeli gdyby powiedziano, że gram za mocno”.<br />
W roku 1829 wciąż modny był wirtuozerski styl brillant, w którym efekt często występował<br />
dla samego efektu. <strong>Chopin</strong> grał zupełnie inną, nową muzykę – romantyczną.<br />
Ówczesna publiczność nie była jeszcze w pełni gotowa do jej odbioru.<br />
„Pierwsze więc moje wystąpienie o ile było niespodziane, o tyle szczęśliwe.<br />
Hube powiada, że człowiek nigdy zwyczajną drogą i podług ułożonego<br />
przez siebie planu nie dojdzie do niczego, potrzeba coś losowi zostawić.<br />
Tak też na los szczęścia dałem się na koncert namówić. Jeżeli w gazetach<br />
mię tak wychłoszczą, że nie będę mógł się więcej światu pokazać, zdecydowałem<br />
się malować pokoje, bo pędzlem przez papierek najłatwiej<br />
ciągnąć, a zawsze się jest synkiem Apollina”.<br />
Agata Jakubowska<br />
Plakat zgłoszony na konkurs „Fryderyku! Wróć do Warszawy!”
Fryderyk obawiał się reakcji prasy. Gdyby zawiódł w Wiedniu, jego kariera przestałaby<br />
się rozwijać tak dynamicznie jak dotychczas. Poszedł jednak za ciosem i dał<br />
drugi koncert:<br />
„…grałem drugi raz, bo chcieli, z czego byłem kontent, bo nie powiedzą,<br />
że grał raz i uciekł ”.
74<br />
Drugi koncert udał się jeszcze bardziej niż pierwszy. Upalny sierpień nie sprzyjał frekwencji<br />
w operach i teatrach, ale tym razem sala była pełna. Tak Fryderyk opisywał<br />
swój drugi występ w liście do rodziny:<br />
„Jeżeli pierwszą razą zostałem dobrze przyjęty, to wczoraj jeszcze lepiej.<br />
Trzy razy brawo się wznawiało, gdym się ukazał na scenie; publiczność<br />
liczniej się zgromadziła”.<br />
Po udanym debiucie Fryderyk poczuł ulgę – zdenerwowanie i niepewność ustąpiły<br />
radości…<br />
„Wiedeń mi się podoba i Polaków w nim dosyć; w balecie nawet jest jeden,<br />
który podczas mego wystąpienia tyle się o mnie troszczył, że mi sam<br />
wodę z cukrem przynosił, dodawał serca itp. – Panu Elsnerowi proszę to<br />
wszystko powiedzieć i przeprosić go, że nie piszę, ale tak jestem rozerwany,<br />
że nie wiem, gdzie mi się godziny podziewają. Panu Skarbkowi, co mię<br />
głównie namawiał na danie koncertu, dziękuję, bo to już wstęp na świat”.<br />
Wiedeńska prasa opisywała koncert <strong>Chopin</strong>a niemal w samych superlatywach:<br />
„[<strong>Chopin</strong>] wprawił wszystkich w zdumienie, albowiem przedstawił się jako<br />
nie tylko piękny, ale istotnie bardzo wybitny talent, któremu tak co do<br />
oryginalności gry, jak i kompozycji można by przyznać pewną genialność,<br />
przynajmniej pod względem odbiegającej od zwykłego szablonu formy,<br />
oraz uderzającej indywidualności […]. Gra on zupełnie spokojnie, bez<br />
zuchwałej brawury, […] a jednak nasza subtelna i wrażliwa publiczność<br />
od pierwszej chwili poznała w tym obcym, szerzej nie znanym jeszcze<br />
młodzieńcu prawdziwego artystę…”<br />
„To jest młody człowiek idący swoją własną drogą, na której wie, jak się<br />
podobać, a która znacznie od wszystkich innych koncertowych form się<br />
oddala. […] Pan <strong>Chopin</strong> dzisiaj także podobał się powszechnie”.<br />
„Pan <strong>Chopin</strong>, fortepianista z Warszawy, […] dał się nam poznać jako mistrz<br />
pierwszorzędny. Przedziwna delikatność jego uderzenia, nieopisana<br />
biegłość techniczna, jego doskonałe, z najgłębszego uczucia wynikające<br />
cieniowanie, ciągłość i wzmaganie się tonów, rzadka jasność i przejrzystość<br />
interpretacji i jego nacechowane wzniosłą genialnością produkcje<br />
muzyczne […] pozwalają w tym samodzielnym, tak hojnie od natury obdarzonym<br />
wirtuozie uznać artystę, który nie poprzedzony żadnymi fanfarami<br />
reklamy, zjawia się na muzykalnym horyzoncie jako jeden z najjaśniej<br />
błyszczących meteorów”.<br />
trzy razy brawo się<br />
wznawiało, gdym<br />
się ukazał na scenie<br />
Fryderyk <strong>Chopin</strong>
Niestety echo sukcesów wiedeńskich do Warszawy nie dotarło. Zrelacjonowano<br />
jedną recenzję, i to jeszcze przekręcając ją tak, że dawała wrażenie, iż koncert<br />
ogólnie się nie spodobał.<br />
<br />
Katedra Świętego Stefana w Wiedniu.<br />
„Miasto ładne, podoba mi się” – pisał<br />
Fryderyk w liście
Podróże<br />
po Europie<br />
76<br />
Wyprawa Fryderyka oprócz Wiednia obejmowała także inne sławne miasta polskie<br />
i europejskie. W liście do Tytusa Woyciechowskiego opisywał podekscytowany cały<br />
plan podróży:<br />
„Myślałem, że ustnie się dowiesz o moim wielkim wojażu, co by mię więcej<br />
było ucieszyło, bo szczerze wolałbym z Tobą gadać – ale kiedy tak, wiedzże,<br />
kochanie, żem był w Krakowie, Wiedniu, Pradze, Dreźnie, Wrocławiu.<br />
Tydzień pierwszy zszedł nam w Krakowie na samych spacerach i zwiedzaniu<br />
okolic krakowskich. Ojców istotnie ładny, ale Ci nie będę o nim wiele pisał,<br />
bo choć tam nie byłeś, to wiesz z opisu bardzo wiernego Tańskiej, gdzie<br />
co jest i jak jest. W wesołej kompanii, lubo trochę cudzej, zajechałem do<br />
Wiednia i jeżeli Kraków mię zajął tak, że mało chwil na myślenie o domu<br />
i Tobie poświęcić mogłem, to Wiedeń tak mię zaszałamił, zadurzył, omamił,<br />
że dwa tygodnie przeszło siedząc bez listu z domu żadnej nie czułem<br />
tęsknoty”.<br />
Dalsza część podróży przebiegała spokojnie, kolejne miejsca Fryderyk odwiedzał<br />
przelotnie, nie występował, czas spędzał na wizytach u poleconych sobie osobistości,<br />
na koncertach, spacerach – chłonął atmosferę odwiedzanych miejsc. Do rodziny<br />
zaś pisał:<br />
„Po wielkich kuksach i kołataniach w eilwagenie – wczoraj o 12-tej w południe<br />
stanęliśmy w Pradze, więc zaraz do table d’hôte [wspólny posiłek<br />
w restauracji hotelu]. […] W ogóle miasto piękne, jak z zamkowej góry<br />
widać; wielkie, stare i niegdyś zamożne”.<br />
<br />
W Dreźnie Fryderyk spędził tydzień. Potem<br />
przez Wrocław wrócił do Warszawy
Kolejne przystanki swojej podróży relacjonował Fryderyk z reporterską<br />
skrupulatnością:<br />
„Wielmożnemu Imć Państwu <strong>Chopin</strong>ostwu, Profesorstwu w Warszawie,<br />
a memu Kochanemu Rodzicielstwu na ten raz od bawiącego w Dreźnie<br />
syna. Zdrów jestem i wesoluteńki. Dziś tydzień, jak w Wiedniu nie wiedziałem<br />
jeszcze, iż będę w Dreźnie. […] Wczoraj więc o 5-tej rano najętym za<br />
dwa talary furmanem wyruszywszy z Teplitz przybyliśmy do Drezna o 4-tej<br />
po południu. Spotkałem zaraz Lewińskiego i Łabędzkich. Bardzo mi się<br />
podróż szykuje; dziś Faust Goethego, a w sobotę, jak mi Klengel mówił,<br />
opera włoska. Wczoraj wieczorem list zaczęty, dziś rano kończę. Ubieram<br />
się, idę do barona Kriesego i Morlacchiego, bo nie mam czasu do stracenia”.<br />
Fryderyk wracał do Warszawy, wiedząc, że świat stoi przed nim otworem. Przed<br />
ponownym wyjazdem za granicę należało jednak zaprezentować się warszawskiej<br />
publiczności. Poza tym czekał na niego pierwszy, nieukończony jeszcze koncert na<br />
fortepian i orkiestrę…
Teatr<br />
Narodowy<br />
Na przełomie roku 1829 i 1830 Fryderyk skomponował Koncert fortepianowy f-moll.<br />
Zaprezentował go na prywatnych spotkaniach i wśród miłośników muzyki szybko<br />
rozeszła się wieść, że jest to utwór geniusza. W końcu w „Powszechnym Dzienniku<br />
Krajowym” ukazała się taka informacja:<br />
„Jeden ze znawców muzyki zwrócił uwagę moją na młodzieńczy talent,<br />
który pod względem kompozycji był dotychczas w ukryciu; na talent<br />
pana <strong>Chopin</strong>, znanego dotąd tylko jako doskonałego fortepianisty. We<br />
środę miałem sposobność poznania go i z innej strony: miał u siebie próbę<br />
pewnej swojej wyższej kompozycji z całą orkiestrą i grał własny swój koncert.<br />
[…] Jest to talent, rzeczywisty, prawdziwy talent. Lecz niechże go p.<br />
<strong>Chopin</strong> nie kryje i niech się publicznie da słyszeć”.<br />
Jest to talent,<br />
rzeczywisty,<br />
prawdziwy talent<br />
„Powszechny Dziennik Krajowy”
Fryderyk nie dał się długo prosić. Publiczne koncerty były dobrą okazją do zaprezentowania<br />
warszawskiej publiczności najnowszego dzieła, które z pewnością miało<br />
być dla niego przepustką do europejskich sal koncertowych. Zagraniczna podróż<br />
wymagała jednak sporych funduszy – liczył więc także na zysk z biletów. W końcu<br />
gazety zaanonsowały, że 17 marca roku 1830 odbędzie się w Teatrze Narodowym<br />
koncert, na którym Fryderyk <strong>Chopin</strong> zaprezentuje swoje kompozycje.<br />
Teatr Wielki, który stoi dzisiaj na placu Teatralnym, został otwarty w roku 1833,<br />
budynek warszawskiej filharmonii powstał dopiero w roku 1901, Fryderyk miał więc<br />
koncertować w starym budynku Teatru Narodowego, znajdującym się na placu Krasińskich.<br />
Budynek ten nie grzeszył urodą, ówczesnym ludziom przypominał raczej<br />
stodołę niż przybytek sztuki. Również wewnątrz nie zapewniał wysokiego komfortu<br />
– zawsze niedogrzany, ciasny, ciemny i brudny. Była to jednak najważniejsza, najbardziej<br />
prestiżowa i największa sala koncertowa ówczesnej Warszawy. Występ w niej<br />
z pewnością nobilitował młodego kompozytora.<br />
<br />
Teatr Narodowy stał na placu Krasińskich,<br />
naprzeciwko pałacu Krasińskich, zwanego<br />
też Pałacem Rzeczypospolitej
80<br />
Fryderyk zagrał Koncert fortepianowy f-moll i Fantazję A-dur na tematy polskie.<br />
W następnych dniach w prasie ukazało się wiele recenzji chwalących kompozytora<br />
i wykonawcę w jednej osobie.<br />
„Gazeta Warszawska”: Wszystkie zalety znamionujące wirtuoza na fortepianie<br />
łączy pan <strong>Chopin</strong> w najwyższym stopniu: moc, biegłość, nade<br />
wszystko czucie stanowią jego główną zaletę, każde uderzenie klawisza<br />
jest u niego wyrazem serca. Publiczność warszawska umiała ocenić rzadki<br />
talent swego rodaka, mającego wkrótce w dalekich krajach być jej zaszczytem<br />
i chlubą, rzęsiste oklaski witały i żegnały występującego artystę…”<br />
„Kurier Warszawski”: „Lubownicy muzyki wczoraj w Teatrze Narodowym<br />
nader przyjemnie przepędzili wieczór. Znajdowało się osób 800, co dowodzi,<br />
że prawdziwy talent nasza publiczność zwykła nagradzać. Młody wirtuoz<br />
zadowolił obecnych; przyznano mu, że należy do rzędu znakomitych<br />
mistrzów. Okrywano zasłużonymi oklaskami wykonanie jego Koncertu…”<br />
„Powszechny Dziennik Krajowy”: „Wykonanie było zupełnie odpowiednie<br />
duchowi kompozycji. Przy zwyciężeniu najtrudniejszego mechanizmu,<br />
przy najświetniejszych pasażach, przy śpiewie najzrozumialszych i najtkliwszych<br />
melodii fortepianista nie chciał nigdzie błyszczeć na koszt<br />
całości wrażenia; skromność jego kryła się zawsze, podług potrzeby, za<br />
większą lub mniejszą glorią harmonii. Zdaje się, że gra jego mówiła do<br />
widzów: to nie ja, to muzyka! […] Miło jest także Polakowi przy rozważaniu<br />
tak pięknego talentu, może jeniuszu, wspomnieć, że tak w kompozycji,<br />
jak w wykonaniu po wielkiej części duch narodowości się przebijał.<br />
Skutkiem podobnej gry było bardzo naturalnie powszechne zachwycenie,<br />
a na niektórych twarzach zadziwienie pochodzące zapewne z uczucia,<br />
że można bez tych monotonnie powtarzanych, na jedną formę ulanych<br />
melodii, bez tych nerwy wstrząsających raptownych uderzeń orkiestry<br />
i bez tych wrzaskliwych zakończeń pewnej muzyki dzisiejszej słuchacza<br />
w zadumienie wprawić”.<br />
Anna Filipczak<br />
<br />
Budynek Teatru Narodowego,<br />
zaprojektowany przez Bonawenturę<br />
Solariego, powstał w roku 1779 z inicjatywy<br />
króla Stanisława Augusta Poniatowskiego<br />
Fragment plakatu zgłoszonego na konkurs „Fryderyku! Wróć do Warszawy!”
82<br />
„Kurier Polski”: „Odgłos powszechny prawie od lat niemowlęcych poprzedzał<br />
go i zapowiadał w nim talent rzadko na horyzoncie ukazujący się.<br />
Odgłos ten nie powiększył w niczym jego zalet, nie zawiódł wyobrażeń,<br />
jakie sobie niejeden o grze tego artysty kreślił. Chociaż zawsze przewyższał<br />
innych, którzy w wieku młodocianym grą swoją publicznie w koncertach<br />
dawali się słyszeć, nie poszedł ich śladem, ale czas cały poświęcał<br />
zupełnemu wykończeniu gry, poznaniu tajemnic harmonii i kunsztu. Czekał<br />
chwili dojrzenia czucia, fantazji i zupełnego rozwinięcia sztuki, ażeby<br />
za publicznym wystąpieniem zaraz otrzymać niepowszednie miejsce<br />
w rzędzie mistrzów i kompozytorów tego instrumentu”.<br />
W recenzjach pochwały przeplatają się z obawami i troską. Z jednej strony dostrzegano<br />
kunszt młodego artysty i przewidywano, że doceni go również publiczność<br />
zagraniczna, z drugiej – obawiano się, czy młodzieniec nie roztrwoni swojego<br />
talentu na wirtuozerskie popisy i podążanie za światowymi modami. A jednak życie<br />
salonowe Fryderyka nie zepsuło, wręcz przeciwnie – wiedział, co jest modne i co<br />
wzbudza aplauz widowni, ale poszedł wbrew łatwym rozwiązaniom własną drogą.<br />
I teraz odbierał za to nagrodę.<br />
Anita Jaźwiec<br />
Plakat zgłoszony na konkurs „Fryderyku! Wróć do Warszawy!”
84<br />
Fryderyk nie był zadowolony z pierwszego koncertu, ale drugi odbył się już po jego<br />
myśli:<br />
„Pierwszy więc koncert, lubo był pełny i od 3-ch dni naprzód ani lóż, ani<br />
krzeseł nie było, nie zrobił na masie wrażenia, jakem ja rozumiał. […]<br />
Dano brawo i w tym przekonaniu, że trzeba mu dać na odchodnym znać,<br />
żeśmy się znudzili. […] Tego wieczora, o ile paradysowi i ci, co w orkiestrze<br />
stali, byli zadowoleni, o tyle parter narzekał na ciche granie – i chciałbym<br />
być u «Kopciuszka», żeby słyszeć debata, jakie się musiały toczyć o moją<br />
osobę. […] Domyśliłem się, gdzie ta energia siedzi, i na drugim koncercie<br />
nie na swoim, ale na wiedeńskim grałem instrumencie. […] Dopiero oklaski,<br />
pochwały, że każda nutka jest jak perełka wybita i że na drugim lepiej grałem<br />
jak na pierwszym, i dalej po wywołaniu mię wrzeszczeć o 3-ci koncert”.<br />
W kawiarni „Pod Kopciuszkiem” zbierała się młodzież i dyskutowała nad najnowszymi<br />
wydarzeniami kulturalnymi i politycznymi, tu wykluwały się opinie i wydostawały<br />
na świat. Opinie na temat występu Fryderyka były aż nadto pochlebne.<br />
Pewnego razu spotkał on na ulicy swojego znajomego, który oznajmił mu, że<br />
wkrótce w prasie opublikowany zostanie jego Sonet do Fryderyka Szopena (<strong>Chopin</strong>)<br />
grającego koncert na fortepianie Leona Ulricha. Poeta uderzał w natchnioną nutę:<br />
Ach, jakaż to pieśń szczytna serce budzi<br />
I tyle razem uczuć ożywia w mym łonie?<br />
Czuję, jak krew się burzy, oko żarem płonie<br />
I myśl, śród tłumu ludzi, zapomina ludzi.<br />
Fryderyk skomentował ten wiersz z westchnieniem:<br />
„O źle rozumiane przysługi! Znów będą mieli pole szydzenia ci, którym<br />
zawiniłem. […] Już nic nie chcę czytać, co ludzie o mnie piszą, ani słuchać,<br />
co gadają”.<br />
Katarzyna Ogonowska<br />
Plakat zgłoszony na konkurs „Fryderyku! Wróć do Warszawy!”
Paweł Mykietyn uznawany jest za najlepszego polskiego<br />
kompozytora młodego pokolenia.<br />
Urodził się w roku 1971. Zadebiutował w roku 1993, jeszcze jako student kompozycji,<br />
utworem La Strada na festiwalu Warszawska Jesień. Studiował w Akademii Muzycznej<br />
w Warszawie, którą ukończył w roku 1997. Swoją błyskotliwą karierę rozpoczął<br />
w bardzo młodym wieku i od początku odnosił liczne sukcesy w kraju i za granicą. Jego<br />
kompozycje były wielokrotnie grane i nagradzane, także poza Polską. Jest klarnecistą,<br />
ma własny zespół – Nonstrom – z którym wykonuje utwory muzyki współczesnej. Jego<br />
pierwszą operę – Ignorant i szaleniec – wystawiono w roku 2001 na deskach Teatru<br />
Wielkiego Opery Narodowej.<br />
W wywiadzie dla „Polityki” Paweł Mykietyn mówił:<br />
Jak zostaje się kompozytorem?<br />
Gdy miałem sześć lat, rodzice kupili mojej siostrze pianino. Od razu zacząłem<br />
na nim grać, a pierwsze poznane dźwięki zacząłem składać po swojemu.<br />
Natomiast do szkoły muzycznej poszedłem późno, bo dopiero w wieku 14<br />
lat. Zresztą bardzo się wtedy zdziwiłem, gdyż dowiedziałem się, że nikt<br />
z moich kolegów nie komponuje. Dla mnie było oczywiste, że skoro gram,<br />
to i komponuję.<br />
Jak pracuje kompozytor nad nowym dziełem? Cały czas myśli pan dźwiękami?<br />
Komponuję przez cały czas, myśląc dźwiękami. Samo zapisywanie muzyki,<br />
tworzenie partytury jest etapem ostatecznym. Gdy do niego przystępuję, to<br />
już wiem, co ma się w utworze wydarzyć i kiedy. Ostatnio moim problemem<br />
jest to, że pracuję coraz dłużej.<br />
Gra pan na klarnecie, jest więc pan również wykonawcą.<br />
Dla mnie jako kompozytora zawsze dobrą szkołą było to, że starałem się być<br />
czynnym muzykiem. Zaraz na początku studiów założyłem zespół, który później<br />
przyjął nazwę Nonstrom. Graliśmy bardzo dużo różnej muzyki – zarówno<br />
dobrej, jak i źle napisanej. Nauczyło to mnie – kompozytora, jak należy tworzyć<br />
muzykę, by nie pisać przeciwko wykonawcy.<br />
Pańscy rówieśnicy grający muzykę pop świetnie radzą sobie na listach przebojów, są<br />
gwiazdami. Nie zazdrości im pan popularności?<br />
Oczywiście, że chciałbym, żeby moje utwory docierały do szerokiego grona<br />
odbiorców. Wbrew obiegowej opinii nie myślę jednak, by to, co robię, było<br />
hermetyczne. Na koncerty muzyki współczesnej, a zwłaszcza na Warszawską<br />
Jesień, przychodzi coraz więcej młodych ludzi zupełnie spoza branży.<br />
200<br />
lat później
Życie towarzyskie<br />
Życie towarzyskie ówczesnej Warszawy wyglądało tak jak w każdym dużym europejskim<br />
mieście. Organizowano w domach i pałacach koncerty, bale, maskarady,<br />
przedstawienia. <strong>Chopin</strong> uczestniczył w nich od dziecka – był niewątpliwą atrakcją<br />
stolicy już od najmłodszych lat. Józef Sikorski pisał:<br />
„Mieć u siebie <strong>Chopin</strong>a, słyszeć go grającego należało do najwyższej rozkoszy,<br />
jakie wówczas <strong>Warszawa</strong> dać mogła”.<br />
Uchodził za młodego geniusza, jego sława dotarła wkrótce do najważniejszej osoby<br />
w Warszawie – carskiego namiestnika wielkiego księcia Konstantego. Eustachy<br />
Marylski wspominał, że „co niedziela zajeżdżała po niego kareta w. ks. Konstantego<br />
i już cały dzień bawił w Belwederze z młodym Pawełkiem, synem cesarzewicza”.<br />
Z pewnością niektórzy traktowali go jak pocieszną zabawkę, swoisty dziw natury<br />
– mały chłopiec grał i komponował jak dorosły artysta. Ale państwo <strong>Chopin</strong>owie<br />
umieli wykorzystać zainteresowanie Fryderykiem do tego, by rozwinąć jego talent<br />
i poznać go z ludźmi, którzy za oglądanie tego talentu gotowi byli płacić.<br />
<br />
Fryderyk <strong>Chopin</strong> koncertuje<br />
w salonie księcia Antoniego Radziwiłła<br />
w roku 1829<br />
<br />
W październiku roku 1829<br />
Fryderyk gościł w letniej rezydencji<br />
księcia Antoniego Radziwiłła,<br />
gdzie było mu „jak w raju”
słyszeć go grającego<br />
należało do<br />
najwyższej rozkoszy,<br />
jakie wówczas<br />
<strong>Warszawa</strong> dać mogła<br />
Józef Sikorski<br />
Wkrótce młody pianista przestał być tylko zabawką, dziwem natury – doceniono<br />
jego prawdziwy artystyczny talent. Ferenc Liszt zasługę tę przypisywał księżnej<br />
Czetwertyńskiej:<br />
„Sama uprawiała muzykę, szczerze rozmiłowana w całym jej pięknie. Ona<br />
to niebawem odkryła w młodym chłopcu geniusz twórczy. Dzięki niej też<br />
prawdopodobnie <strong>Chopin</strong> poznał nieprzeparty urok chwil, kiedy artysta<br />
ma świadomość, że ktoś inny nie tylko słucha jego gry, ale jednocześnie ją<br />
słyszy. Księżna była kobietą jeszcze piękną, która oprócz nieprzeciętnych<br />
zalet charakteru i umysłu posiadała duże walory towarzyskie; salon jej<br />
należał do najświetniejszych i najwykwintniejszych w ówczesnej Warszawie.<br />
<strong>Chopin</strong> spotykał tam nieraz najbardziej dystyngowane damy stolicy:<br />
poznał tam owe piękności, których nieprzeparty wdzięk znany był w całej<br />
Europie – <strong>Warszawa</strong> bowiem w owym okresie cieszyła się europejską sławą<br />
dzięki blaskowi, wykwintnym manierom i wytworności swej elity towarzyskiej.<br />
Za pośrednictwem księżnej Czetwertyńskiej dostąpił zaszczytu<br />
wprowadzenia na salony Księżnej Łowickiej; w domu swej protektorki<br />
zetknął się z hrabiną Zamoyską, księżną Radziwiłłową i księżną Jabłonowską<br />
– gwiazdami pierwszej wielkości wśród tylu innych dam, równie<br />
pięknych, aczkolwiek mniej znamienitych”.<br />
89
Portrety dziewiętnastoletniego Fryderyka<br />
narysowane przez Elżbietę Radziwiłłównę,<br />
córkę księcia Antoniego Radziwiłła<br />
<br />
W Belwederze Fryderyk nie tylko grał<br />
dla rodziny carskiej, ale także bawił się<br />
w ogrodzie z młodym synem wielkiego<br />
księcia Konstantego<br />
Osiemnastoletni Fryderyk biegał już od domu do domu, od pałacu do pałacu i zabawiał<br />
towarzystwo swoimi improwizacjami. Musiał mieć świadomość, że tak wygląda<br />
życie artysty – trzeba umieć zadziwić i wzruszyć łatwo nudzącą się i chwiejną publiczność<br />
– i być na jej usługi. Żale wylewał w listach do przyjaciół:<br />
„Od tygodnia nicem nie napisał ani dla ludzi, ani dla Boga. Latam od Annasza<br />
do Kajfasza i dziś jestem u Wincengerodowej na wieczorze, skąd jadę<br />
na drugi do panny Kickiej. Wiesz, jak to wygodnie, kiedy się spać chce,<br />
a tu proszą o improwizacją. Dogódźże wszystkim! – Rzadko zdarzy się<br />
myśl podobna tej, co nieraz rano na Twoim pantalionie tak snadnie weszła<br />
mi pod palce! – Gdzie ruszyć, Leszczyńskiego nędzne instrumenta, bom<br />
ani jednego nie widział, co by się zbliżył głosem do pantalionu twej Siostry<br />
albo do naszych”.<br />
Magnackie pałace zapewniały Fryderykowi także pewne schronienie. Książęce fortuny<br />
mogły być dla niego wsparciem materialnym, na co po cichu liczył. Z księciem<br />
Antonim Radziwiłłem, w którego myśliwskim pałacu w Antoninie przebywał w roku<br />
1829, łączyło go zamiłowanie do muzyki. Książę sam komponował i grał, dlatego<br />
umiał docenić talent Fryderyka. Jego córki stanowiły dla niego znakomite towarzystwo.<br />
Zwierzał się jednak przyjacielowi:<br />
„Ostatni twój list, w którym mi każesz się ucałować, odebrałem w Antoninie<br />
u Radziwiłła. Byłem tam tydzień, nie uwierzysz, jak mi u niego dobrze<br />
było. Ostatnią pocztą wróciłem, i to ledwo com się wymówił od dłuższego<br />
pobytu. Co do mojej osoby i chwilowej zabawy, byłbym tam siedział,<br />
dopóki by mnie tam nie wypędzono, ale moje interesa, a szczególniej mój<br />
Koncert, jeszcze nie skończony, a oczekujący z niecierpliwością ukończenia<br />
finału swojego, przynaglił mię do opuszczenia tego raju”.
gdybym Ja była<br />
Słoneczkiem<br />
na niebie…<br />
91
92<br />
Trzeba było opuścić spokojny raj i wyjechać do niepewnego Wiednia i Paryża. Polacy<br />
złaknieni artystów na miarę europejską mogli się mylić w ocenie jego talentu. Wiedział,<br />
że w Paryżu nie będzie się stosować wobec niego żadnej taryfy ulgowej. I może<br />
właśnie dlatego postanowił tam pojechać.<br />
Fryderyk odwiedzał także warszawskie kawiarnie, w których zbierała się młodzież,<br />
aby czytać gazety, dyskutować o polityce oraz na temat nowinek w sztuce i literaturze.<br />
Miał kilka ulubionych miejsc: „Pod Kopciuszkiem”, „Dziurkę” czy „Honoratkę”.<br />
Tu rodziły się pomysły kolejnych utworów, we wspólnych improwizacjach dojrzewały<br />
przyszłe dzieła.<br />
Z jednej strony kochał to życie, z drugiej – nienawidził go. Pisał:<br />
„Jak za najświętszą rzecz uważam związki towarzyskie z jednej strony, tak<br />
z drugiej utrzymuję, że to diabelski wynalazek”.<br />
Anna Kaźmierak<br />
<br />
Plakat zgłoszony na konkurs „Fryderyku! Wróć do Warszawy!”<br />
W pałacu Radziwiłłowskim Fryderyk dał<br />
swój pierwszy publiczny koncert
Pożegnalny<br />
występ<br />
94<br />
Przed kolejnym, zaplanowanym już wyjazdem za granicę Fryderyk chciał dać jeszcze<br />
jeden koncert w Warszawie. Przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, trzeba<br />
było się pożegnać z rodzinnym miastem, po drugie – napisał nowy koncert i chciał<br />
go wypróbować. Fryderyk był z niego wyraźnie zadowolony:<br />
„Już drugi Koncert skończyłem, a jeszcze taki hebes jak przed zaczęciem<br />
poznawania klawiszy. To za bardzo oryginalne, na końcu już nie będę<br />
zdolny się nauczyć. […] Rondo efektowne, Allegro mocne. O przeklęta<br />
miłości własna!”
Próby koncertu odbyły się wśród przyjaciół – wszyscy zgodnie twierdzili, że utwór<br />
jest wspaniały. To z pewnością utwierdziło Fryderyka w przekonaniu, że warto<br />
pokazać go światu:<br />
„Po próbie orkiestrowej 2-go Koncertu stanęła decyzja, żeby go publicznie<br />
grać, i w przyszły poniedziałek, to jest 11-go lutego tego miesiąca, wystąpię<br />
z nim. Jednak z jednej strony nierad jestem temu, tak z drugiej ciekaw<br />
jestem ogólnego efektu”.<br />
Koncert bardzo się publiczności spodobał, a <strong>Chopin</strong> był zachwycony odbiorem:<br />
„Wczorajszy koncert udał mi się – pospieszam z tym doniesieniem. Powiadam<br />
Aśpanu, żem się wcale a wcale nie bał, grał tak, jak kiedy sam jestem,<br />
i dobrze było. Pełna sala. […] Tą razą dopiero ostatni mazur wzbudził<br />
duże brawo, po którym (zwyczajna facecja) wywołano mnie – ani razu<br />
nie syknięto, a ja miałem czas 4 razy się ukłonić, ale już po ludzku, bo mię<br />
Brandt nauczył ”.<br />
Koncert fortepianowy e-moll należy dziś do żelaznego repertuaru pianistycznego,<br />
a jego główny temat jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych motywów napisanych<br />
przez <strong>Chopin</strong>a. Kompozytor był w świetnej formie – egzamin dojrzałości<br />
artysty został zdany pomyślnie.<br />
Na ostatni występ Fryderyka w Warszawie prasa znowu odpowiedziała entuzjastycznie.<br />
„Kurier Warszawski” pisał:<br />
„Nader przyjemny był wczorajszy wieczór dla lubowników muzyki; słuchaczów<br />
znajdowało się około 700. Nowy Koncert e-moll, skomponowany<br />
i wykonany pierwszy raz publicznie przez JP. Szopena, znawcy uważają<br />
za jedno z szczytnych dzieł muzycznych, osobliwie Adadżio i Rondo<br />
powszechne sprawiło zadowolenie. Autor i wirtuoz został powitany rzęsistymi<br />
oklaskami, okrywany nimi po każdym solo, a w końcu przywołany”.<br />
Polacy mieli wreszcie swojego geniusza, który mógł się równać z najwybitniejszymi<br />
ówczesnymi kompozytorami i wirtuozami. Chwaląc go, oczekiwano, że nie zawiedzie<br />
pokładanych w nim nadziei. Niepodległa Polska nie istniała, potrzebowaliśmy<br />
w świecie takiego ambasadora.<br />
Mirosław Zdrodowski<br />
Fragment plakatu zgłoszonego na konkurs „Fryderyku! Wróć do Warszawy!”
Miłość<br />
Największa miłość Fryderyka w czasach, gdy mieszkał w Warszawie, okryta jest<br />
tajemnicą. Z urywków faktów i wypowiedzi możemy tylko się domyślać, co się<br />
wydarzyło między nim a Konstancją Gładkowską – młodą, świetnie zapowiadającą<br />
się sopranistką. Mieli tyle samo lat. Poznał ją na koncercie talentów szkoły śpiewu.<br />
Była ładną blondynką o niebieskich oczach. Jego listy zawierają tajemnicze stwierdzenia,<br />
z których wynika, jak szaleńczo jest zakochany. Do najserdeczniejszego<br />
przyjaciela, Tytusa Woyciechowskiego, pisał 3 października 1829 roku:<br />
„…bo ja już może na nieszczęście mam mój ideał, któremu wiernie, nie<br />
mówiąc z nim, już pół roku służę, który mi się śni, na którego pamiątkę<br />
stanęło Adagio od mojego Koncertu [f-moll], który mi inspirował tego walczyka<br />
dziś rano, co Ci posyłam. Uważaj jedno miejsce oznaczone. O tym<br />
nikt nie wie prócz Ciebie”.<br />
Prawdopodobnie miłość ta pozostała niespełniona. Fryderyk podziwiał jej występy,<br />
z pewnością spotykali się i wymieniali listy. To ona zainspirowała go do napisania<br />
kilku utworów. Konstancja miała jego portret i pierścionek, ale wszystkie pamiątki<br />
po swoim kochanku przed śmiercią zniszczyła. Wystąpili wspólnie podczas jego<br />
pożegnalnego koncertu, ona śpiewała mu pieśń pod znaczącym tytułem Och, ileż<br />
łez przez ciebie wylałam.<br />
Możemy się tylko domyślać, co stanęło na przeszkodzie ich uczuciu. Rodzicom Konstancji,<br />
a także – być może – jej samej zależało na bogatym kandydacie na męża<br />
z kręgów ziemiaństwa, a nie na artyście, wątłego zdrowia, bez posady, bez nazwiska,<br />
bez pieniędzy. Kariera sopranistki była niepewna – krytyka coraz głośniej zwracała<br />
uwagę na niedostatki jej głosu. Być może oboje przejawiali zbyt małą determinację,<br />
by przeciwstawić się temu, co ich dzieliło. Mimo to w przeddzień wyjazdu Fryderyka<br />
Konstancja wpisała w jego pamiętniku wiersz:<br />
Przykre losu spełniasz zmiany,<br />
ulegać musimy potrzebie.<br />
Pamiętaj niezapomniany,<br />
że w Polsce kochają Ciebie.<br />
Później dodała jeszcze jeden. Wyznanie miłosne wydaje się oczywiste, ledwo zakryte<br />
dla przyzwoitości liczbą mnogą.<br />
Ażeby wieniec sławy w niezwiędły zamienić,<br />
rzucasz lubych przyjaciół i rodzinę drogą.<br />
Mogą Cię obcy lepiej nagrodzić, ocenić,<br />
lecz od nas kochać mocniej pewno Cię nie mogą.
Piotr Węcławik<br />
Plakat wyróżniony w konkursie „Fryderyku! Wróć do Warszawy!”<br />
<br />
Konstancja Gładkowska na miniaturze<br />
Anny Chamiec z roku 1969<br />
97
98<br />
<br />
Małżeństwo Konstancji Gładkowskiej było<br />
udane. Urodziła pięcioro dzieci i dożyła<br />
sędziwego wieku. Po latach o Fryderyku<br />
mówiła tylko półsłówkami: fantasta,<br />
nerwowy, słabowity…<br />
Fryderyk wyjechał, ale długo nie mógł o Konstancji zapomnieć. W listach z tamtych<br />
czasów wyrzuca sobie, że wyrządził jej krzywdę, że może zaszkodzić jej dobremu<br />
imieniu. W Warszawie tymczasem wybuchło powstanie listopadowe, wszelkie kontakty<br />
z rodziną i bliskimi były utrudnione. Przestraszony Fryderyk pisał gorączkowe<br />
listy do przyjaciela:<br />
„Czy doprawdy choć trochę zmiany? Czy nie chorowano? Przypuściłbym<br />
łatwo coś podobnego na takim czułym stworzeniu. Czy ci się nie zdawało?<br />
Może przestrach 29-go? Bo niechaj Bóg broni mojej przyczyny. Uspokój,<br />
powiedz, że póki sił starczy… że do śmierci… że po śmierci jeszcze<br />
mój popiół będzie się słał pod nogi. Ale to wszystko mało, co byś Ty mógł<br />
powiedzieć… ja napiszę. Już bym był dawno napisał, nie męczyłbym się<br />
tak długo, ale ludzie. Gdyby przypadkiem w cudze ręce wpadło, jej sławie<br />
szkodzić by mogło, więc lepiej Ty bądź moim tłomaczem, mów za mnie…<br />
będę u Rodziców, u Const… Och! włosy sobie wyrywam, kiedy sobie wspomnę,<br />
że mogą o mnie zapomnieć…”<br />
Po dwóch latach od wyjazdu Fryderyka Konstancja wyszła za mąż za Józefa Grabowskiego.<br />
Wyprowadziła się na wieś, zajęła domem i dziećmi, zmarła w wieku<br />
osiemdziesięciu lat. Nigdy nie wyjawiła, co ich łączyło.<br />
Miłość do Konstancji z pewnością nie była jedynym uczuciem młodego <strong>Chopin</strong>a.<br />
Wielisław we wspomnieniach z dzieciństwa przywołuje obraz Fryderyka flirtującego<br />
z dziewczynami w parku:<br />
„W początku pięknego lata, wieczorem, kiedy biegałem po ogrodzie w akacjowej<br />
alei «Botaniki», zjawiało się kilka młodych panienek, najczęściej pod<br />
dozorem kogoś ze starszych, ale i bez dozoru, za nimi wkrótce przybywał<br />
i Szopen. Zasiadali na ławce. Wyobraźnie przenosiły się prędko w cudowną<br />
krainę marzeń, czarów serdecznych i złudzeń. Fryderykowi jego wyraziste<br />
ciemnopiwne oczy zapalały się jakimś niezwykłym ogniem, słyszałem<br />
głośne rozmowy i cichsze westchnienia, to znowu jakby sprzeczki, przekomarzania<br />
się, żarciki i śmiechy. […] Na tej ławce aż do 1836 r. widać<br />
było wiersze skreślone ołówkiem; czy ręką Fryderyka – tego nie wiem,<br />
ale pamiętam, że raz zaszedłem go, jak wyrzynał scyzorykiem dwa serca<br />
otoczone cierniem. A może i on sam czasami bywał także i owym ławkowym<br />
poetą”.<br />
Młody, utalentowany pianista musiał mieć powodzenie. Jak na romantyka Fryderyk<br />
był jednak wyjątkowo dyskretny, jeśli chodzi o sprawy uczuciowe, i nie wiemy,<br />
kim była dziewczyna, z którą przesiadywał w parku.<br />
Diana Karpowicz<br />
Plakat zgłoszony na konkurs „Fryderyku! Wróć do Warszawy!”
Polak<br />
czy Francuz?<br />
100<br />
Fryderyk urodził się w Polsce, ale po dziś dzień można usłyszeć wątpliwości dotyczące<br />
jego pochodzenia. Wszak jego ojcem był Francuz, nosił francuskie nazwisko,<br />
połowę życia spędził we Francji, we Francji umarł. Może więc choć trochę czuł się<br />
Francuzem? Józefa z Wodzińskich Kościelska rozwiewa nasze obawy:<br />
„Dom <strong>Chopin</strong>ów był czysto polski, dzięki pani <strong>Chopin</strong>, Krzyżanowskiej<br />
z domu. Mikołaj <strong>Chopin</strong>, choć był Francuzem, jednak po polsku mówił<br />
bardzo poprawnie, nadzwyczaj gramatycznie, choć naturalnie z akcentem<br />
francuskim, którego nie zatracił nigdy. Dzieci mówiły w domu po<br />
polsku, a jeśli Mikołaj <strong>Chopin</strong> rozmawiał z pensjonarzami po francusku, to<br />
dlatego, że mieszkali u niego głównie w celu przyswojenia sobie języka<br />
francuskiego. Poza tym dom był polski zupełnie i nikomu nie śniło się uważać<br />
Fryderyka lub jego siostry za przynależących raczej do francuskiej niż<br />
polskiej narodowości. Kwestia ta w domu <strong>Chopin</strong>ów nie istniała zupełnie.<br />
Prócz nazwiska nie miały w sobie dzieci Mikołaja <strong>Chopin</strong>a nic francuskiego,<br />
a co się tyczy Fryderyka, to było to w każdym calu polskie dziecko. Nie<br />
można mu było większej sprawić przykrości, jak kwestionując jego prawa<br />
do tytułu Polaka, a z powodu swego francuskiego nazwiska bolał często,<br />
iż dawało ono wielu osobom, zwłaszcza cudzoziemcom, powód do uważania<br />
go za Francuza”.
Banknot z wizerunkiem Fryderyka<br />
<strong>Chopin</strong>a o nominale 5 000 złotych<br />
wprowadzono do obiegu w roku 1982<br />
Francuskie nazwisko z pewnością pomogło Fryderykowi w początkach zagranicznej<br />
kariery. Czy nie zdobyłby jednak równie wielkiej sławy, gdyby nosił tak trudne do<br />
wymówienia przez cudzoziemców nazwisko matki?…<br />
Ojciec Fryderyka wiedział, że jeśli chce żyć wśród Polaków, musi uszanować ich tradycje<br />
i poczucie narodowej wartości. W ten sposób poniekąd sam stał się Polakiem.<br />
Fryderyk Skarbek pisał w swoich Pamiętnikach:<br />
„Nie był on przejęty ani zasadami przesadzonej wolności republikańskiej,<br />
ani udaną bigoterią emigrantów francuskich, nie był także rojalistą, bałwochwalczą<br />
czcią dla tronu i ołtarza przejętym, ale był moralnym i poczciwym<br />
człowiekiem, który, poświęciwszy się wychowaniu młodzieży polskiej, nie<br />
zakładał sobie nigdy tego, aby ją przekształcać na Francuzów i wpajać<br />
w nią zasady we Francji górujące. Szanując Polaków i wdzięczny będąc<br />
ziemi i ludziom, między którymi gościnne znalazł przyjęcie i odpowiedni<br />
sposób utrzymania życia, wypłacał się im szczerze z obowiązku wdzięczności<br />
sumiennym kształceniem ich potomków na użytecznych obywateli.<br />
Przez długoletni pobyt swój w kraju naszym, przez stosunki przyjacielskie<br />
z damami polskimi, a głównie przez ożenienie się z Polką, a stąd przez<br />
związki małżeńskie i rodzicielskie stał się rzeczywiście Polakiem i w starości<br />
swej doczekał się tej pociechy, że był powszechnie poważanym, jako zasłużony<br />
nauczyciel szkół publicznych, że był kochanym od uczniów swoich<br />
i ich rodziców i że na ostatek miał syna, który głośno i wszędzie mieniąc się<br />
być Polakiem, zjednał ojczyźnie swojej tę chwałę, iż była kolebką jednego<br />
z największych geniuszów muzycznych”.<br />
O polskości <strong>Chopin</strong>a świadczy także jego muzyka, przepojona ludowymi melodiami,<br />
rytmami tańców polskich, zasłyszanymi w dzieciństwie. Wiedzieli to już ludzie<br />
współcześni Fryderykowi. „Kurier Polski” pisał:<br />
„Ziemia, która mu życie dała, ze swoimi śpiewem działała na usposobienie<br />
muzyczne i przebija się niekiedy w utworach tego artysty: niejeden dźwięk<br />
jego tonów wydaje się jakby odbicie szczęśliwe rodowitej naszej harmonii.<br />
Mazur prosty pod jego ręką poddaje się chętnie zmianom i modulacjom,<br />
zachowując właściwy wyraz i akcent. Żeby do wytwornej gry i genialnej<br />
kompozycji łączyć tak piękną prostotę rodzinnego pienia, jak ją sobie<br />
<strong>Chopin</strong> przyswoił, trzeba mieć odpowiednie czucie, poznać echa naszych<br />
pól i lasów, słyszeć piosnkę wieśniaka polskiego”.<br />
Czy ostatnie życzenie Fryderyka, by jego serce spoczęło w Polsce, nie świadczy<br />
o tym, gdzie była jego ojczyzna?
Na<br />
progu<br />
sławy<br />
„Wszystko, co w nim było wzniosłe, zachwycające, nawet wszystkie jego<br />
dziwactwa, czyniły go duszą wybranych towarzystw, toteż dosłownie z rąk<br />
go sobie wyrywano, gdyż szlachetność jego charakteru, bezinteresowność,<br />
poczucie godności osobistej, jego duma daleka od wszelkiej niesmacznej<br />
próżności i bezczelnej reklamy, dystynkcja i delikatność w obejściu czyniły<br />
z niego przyjaciela równie miłego, jak godnego zaufania”.<br />
Tak pisała o Fryderyku wybitna francuska pisarka George Sand – kobieta, która<br />
dobrze go znała, bo przeżyli wspólnie prawie dziesięć lat.<br />
Fryderyk stał na progu sławy, ale nie był w pełni świadomy czekającej go przyszłości.<br />
O recenzjach, które pojawiały się w prasie po jego występach w Teatrze Narodowym,<br />
z pewnym przekąsem pisał do Tytusa Woyciechowskiego:<br />
„Po moich koncertach sypnęło się mnóstwo recenzji, szczególniej w «Kurye-<br />
rze Polskim» – jakkolwiek już przesadzonymi tchnęły pochwałami, jednakże<br />
jeszcze znieść ich można było. – «Dziennik Urzędowy» także kilka<br />
stronic poświęcił moim panegirykom, ale między innymi w jednym ze<br />
swoich numerów takie głupstwa mimo najlepszej chęci poklicił, żem był<br />
w desperacji od chwili, w której przeczytałem odpowiedź w «Gazecie Polskiej»,<br />
jak najsprawiedliwiej odejmującej mi to, co tamten z egzageracji<br />
przydał. Trzeba ci wiedzieć, że w tym artykule «Dziennika Urzędowego»<br />
utrzymuje, że jak Mozartem Niemcy, tak Polacy mną się szczycić będą,<br />
nonsens bardzo jasny”.<br />
Takie panegiryki zdaniem Fryderyka ośmieszały go. I choć były pisane w nadmiernej<br />
egzaltacji, to jednak paradoksalnie ich autorzy trafili w sedno. Chwalimy się <strong>Chopin</strong>em<br />
jeszcze bardziej niż Niemcy i Austriacy Mozartem.
Portret Fryderyka z 1833 roku autorstwa<br />
Gottfrieda Engelmanna<br />
<br />
…ale dWa lata późnieJ<br />
zaprzyJaźniliśmy Się<br />
George Sand. Fryderyk poznał ją w roku<br />
1826, ale jego pierwsze wrażenie nie było<br />
najlepsze: „Poznałem wielką znakomitość,<br />
panią Sand, ale twarz jej niesympatyczna,<br />
nie podobała mi się: jest w niej coś<br />
odpychającego”
200<br />
lat później<br />
Piotr Anderszewski urodził się w Warszawie, ale od roku<br />
1990 mieszka za granicą. Zalicza się go do najwybitniejszych współczesnych pianistów.<br />
Urodził się w roku 1969. Pochodzi z węgiersko-polskiej rodziny. Naukę gry na fortepianie<br />
rozpoczął w wieku sześciu lat. Studiował w Akademii Muzycznej w Warszawie, ale<br />
jej nie ukończył. Słynie z perfekcjonizmu i artystycznej bezkompromisowości. Nagrał<br />
piętnaście płyt, głównie z muzyką Bacha, Beethovena i Mozarta. Koncertuje w najważniejszych<br />
salach koncertowych na świecie z takimi orkiestrami jak Filharmonia Berlińska<br />
czy London Symphony Orchestra. Mieszka w Paryżu i w Lizbonie. W roku 2003 wydał<br />
płytę z utworami Fryderyka <strong>Chopin</strong>a: Ballady, Mazurki, Polonezy.<br />
O muzyce <strong>Chopin</strong>a powiedział:<br />
„Polskę zawsze ciągnęło ku Zachodowi, szczególnie ku Francji, i choć wydawało<br />
się, że to niemożliwe, <strong>Chopin</strong> zdołał pogodzić słowiański rozmach z francuską<br />
elegancją. Umieścił słowiańszczyznę w dobrze skrojonym kostiumie<br />
francuskim”.<br />
„<strong>Chopin</strong> do mnie przychodzi i ode mnie odchodzi falami. I tak chyba powinno<br />
być, przynajmniej u mnie. To na pewno wynika ze specyfiki <strong>Chopin</strong>a, który<br />
– z małymi wyjątkami w młodości – pisał tylko na fortepian, co stanowi<br />
absolutne kuriozum w historii muzyki. Jego muzyka nabiera dla mnie sensu<br />
w małych dozach. <strong>Chopin</strong> na co dzień? Jakoś tego nie wytrzymuję, i to w żadnym<br />
razie nie jest krytyka. Tworzył tak subtelnie, jest coś tak intymnego<br />
w jego muzyce, że nie można go grać codziennie. Gdyby nawet najlepsze,<br />
najbardziej wyrafinowane danie jadło się codziennie, rychło stanie się niestrawne.<br />
Takie rzeczy trzeba sobie zostawiać na specjalne okazje”.<br />
W wywiadzie dla „Polityki” mówił:<br />
Jest pan znany z tego, że unika pan wykonywania utworów <strong>Chopin</strong>a.<br />
U siebie w domu gram go regularnie, ale to są dwie różne rzeczy – grać dla<br />
siebie i komunikować muzykę innym.<br />
Czy fakt, że nie grywa pan <strong>Chopin</strong>a w Polsce, nie jest aby związany z niechęcią do<br />
konfrontacji z polską szkołą wykonywania jego muzyki?<br />
O nienormalności polskiego stosunku do <strong>Chopin</strong>a świadczy chociażby fakt,<br />
że wszyscy mnie tu odpytują, dlaczego go nie wykonuję. A czemu nie pytają<br />
o kogokolwiek innego? <strong>Chopin</strong>, <strong>Chopin</strong> i <strong>Chopin</strong>! Może więc rzeczywiście<br />
nie gram go tu także z przekory. Rzeczywisty powód jest jednak głębszy. To<br />
muzyka tak spontaniczna, tak świeża i delikatna, że gdybym miał ją ćwiczyć,<br />
rozbierać na czynniki pierwsze, czułbym, że ją zabijam. A przyznam szczerze,<br />
że jestem przyzwyczajony do drobiazgowej, precyzyjnej i przemyślanej pracy,<br />
takiej właśnie jak nad muzyką Bacha. Jeśli więc na serio zabiorę się za <strong>Chopin</strong>a,<br />
będę musiał znaleźć jakiś inny sposób.
Wyjazd...<br />
106<br />
„Najdalej w tydzień po koncercie nie ma mnie w Warszawie. Już kuferek do<br />
drogi kupiony, już cała wyprawa gotowa, partycje pooprawiane, chustki do<br />
nosa obrąbione, spodnie zrobione. – Tylko się żegnać, a to najprzykrzej”.<br />
Tak pisał Fryderyk do swojego przyjaciela Tytusa Woyciechowskiego w liście z października<br />
1830 roku. Ze wspomnień dotyczących wyjazdu <strong>Chopin</strong>a w podróż zagraniczną<br />
przebija atmosfera pożegnania jeśli nie na zawsze, to na długi czas. A przecież<br />
wyjeżdżał tylko na dwa lata! Nie planował osiąść za granicą na stałe. I w każdej<br />
chwili mógł wrócić. Może to perspektywa, z której pisano wspomnienia, sprawiła,<br />
że mamy wrażenie uroczystego, ostatecznego pożegnania, a może każdy w głębi<br />
duszy wiedział, że Fryderyk już do Warszawy nie wróci. Może nikt nie miał wątpliwości,<br />
że odniesie sukces – przecież był mu pisany od dziecka…<br />
„Nadchodzi czas wyjazdu <strong>Chopin</strong>a za granicę. Najbliżsi przyjaciele serdecznie<br />
umyślili wyprawić mu obiad pożegnalny. Ja i Dominik Magnuszewski<br />
byliśmy gospodarzami. Prócz kolegów zaproszeni zostali: ojciec Fryderyka<br />
– Mikołaj, starzec poważny, przeszło 70 lat liczący [w rzeczywistości miał<br />
wówczas 59 lat] i doktor Ludwik Köller, przyjaciel domu <strong>Chopin</strong>ów, który<br />
niedawno powrócił z Paryża, gdzie przebywał dla ukończenia studiów<br />
medycznych. Z kolegów: Gaszyński Konstanty, Fontana (bardzo biegle<br />
grający na fortepianie), Woyciechowski Tytus, Chełmicki Wiktor i dobór<br />
kolegów <strong>Chopin</strong>a i naszych […]. Obiad odbył się przy ul. Dzielnej w mieszkaniu<br />
moich rodziców, którzy podówczas bawili na wsi. […] rozpoczęły się<br />
przemówienia i toasty różne. Pierwszy zabrał głos dr Köller i w imieniu<br />
Warszawy życzył <strong>Chopin</strong>owi nie tylko powodzenia i sławy za granicą, lecz<br />
również, żeby nigdy nie wykreślił z pamięci Ojczyzny i przyjaciół, których<br />
opuszcza. Przemawiali inni w tej samej myśli i duchu, gorąco i serdecznie.<br />
Kiedyśmy wstali od stołu i przeszli do salonu, zasiadł do fortepianu<br />
Julian Fontana, a grając prześliczne mazury i dzielne «wyrwasy», pobudził<br />
wszystkich do śpiewu. Zapanowała ogólna wesołość. Zaczęły się improwizacje<br />
i wiersze sypały się, jak to mówią, jak z worka.<br />
Prym w tym trzymał Magnuszewski i Gaszyński, czym zachęcony <strong>Chopin</strong><br />
zasiadł do fortepianu i wtedy spod jego palców tyle popłynęło cudownych<br />
narodowych melodii, żeśmy chwilami ze drżeniem serca a łzami w oczach<br />
słuchali”.<br />
<br />
Fryderyk <strong>Chopin</strong> – portret z 1831 roku
Tak wspominano dzień wyjazdu Fryderyka. Odjechał wczesnym rankiem sprzed<br />
budynku Poczty Saskiej na Krakowskim Przedmieściu. Przyjaciele odprowadzili<br />
dyliżans do rogatek miasta. Wielu z nich widziało go po raz ostatni w życiu.<br />
Również gazety donosiły o wyjeździe Fryderyka za granicę. Stał się osobą publiczną,<br />
pokładano w nim wielkie nadzieje, wierzono, że tak jak zauroczył warszawiaków, tak<br />
samo uwiedzie mieszkańców Wiednia, Berlina czy Paryża. To były stolice ówczesnego<br />
kulturalnego świata. Zdobyć słuchaczy w Paryżu znaczyło zdobyć światową<br />
sławę. „Kurier Warszawski” 3 listopada 1830 roku pisał:<br />
„Nasz rodak, wirtuoz i kompozytor muzyczny Fryderyk Szopen (<strong>Chopin</strong>),<br />
wczoraj wyjechał z Warszawy dla zwiedzenia obcych krajów. […] Liczni<br />
przyjaciele tego artysty, na których czele znajdował się rektor Elsner,<br />
odprowadzili go do Woli, gdzie przy pożegnaniu uczniowie Szkoły Muzyki<br />
wykonali śpiew następujący:<br />
Zrodzony w polskiej krainie,<br />
Niech twój talent wszędzie słynie.<br />
A gdy będziesz nad Dunajem,<br />
Spreją, Tybrem lub Sekwaną,<br />
Niechaj polskim obyczajem<br />
Ogłaszanymi zostaną<br />
Przez twe zajmujące tony,<br />
Co umila nasze strony,<br />
Mazur i krakowiak luby.<br />
Stąd szukaj zaszczytu, chluby,<br />
Nagrody talentu, trudów,<br />
Że głosząc pieśń naszych ludów<br />
Jako ich współziomek prawy<br />
Przydasz wieniec do ich sławy.<br />
Chór<br />
Choć opuszczasz nasze kraje,<br />
Lecz serce twoje wśród nas zostaje,<br />
Pamięć twego talentu istnieć w nas będzie.<br />
Życzymy ci serdecznie pomyślności wszędzie.”
Autor tego wiersza nie był na pewno dobrym poetą, ale okazał się poniekąd wieszczem.<br />
Fryderyk zamierzał odwiedzić najważniejsze centra kulturalne ówczesnego<br />
świata – w Niemczech, w Austrii, we Włoszech, ale przede wszystkim we Francji. Nie<br />
miał konkretnego planu, a przynajmniej nikomu o takich planach nie mówił. Swój<br />
talent mógł jednak rozwijać tylko tam, gdzie biło serce współczesnej muzyki. Skąd<br />
więc to złowrogie przeczucie, zawarte w liście poprzedzającym wyjazd:<br />
„…myślę, że wyjeżdżam po to, żebym na zawsze zapomniał o domu; myślę,<br />
że jadę umrzeć – jak to przykro musi być umierać gdzie indziej, nie tam,<br />
gdzie się żyło”.<br />
Być może tylko smutek spowodowany wyjazdem i rozłąką z najbliższymi dyktował<br />
mu takie słowa, ale niestety stały się one prorocze. Fryderyk do Warszawy nie<br />
wrócił. Wkrótce po jego wyjeździe wybuchło w Warszawie powstanie listopadowe,<br />
potem nasz kraj dotknęły popowstaniowe represje. Wielu jego przyjaciół musiało<br />
wyemigrować i spotkali się w Paryżu, kiedy Fryderyk święcił już tryumfy jako<br />
pianista i kompozytor. W Paryżu przeżył większość lat spędzonych na emigracji.<br />
Umarł we Francji, do Polski wróciło tylko jego serce. Wmurowano je w kolumnę<br />
kościoła Świętego Krzyża w Warszawie, gdzie spoczywa aż do dziś.<br />
<br />
Fryderyk opuścił Polskę 2 listopada 1830<br />
roku. Cztery tygodnie później w stolicy<br />
wybuchło powstanie…
Galeria<br />
plakatu AMS<br />
Z pomnika na plakat<br />
<strong>Chopin</strong> zszedł z pomnika i wmieszał się w tłum warszawiaków. Nie widzimy w nim<br />
nieprzystępnego geniusza, tylko młodego utalentowanego człowieka, jednego z nas.<br />
Nie siedzi pod wierzbą wsłuchany w ludowe pieśni, tylko ze słuchawkami na uszach<br />
idzie ulicami Warszawy. Spoglądamy na niego z sympatią i humorem, bez nabożnego<br />
dystansu. Widzimy go w ruchu i w kolorze, przez pryzmat współczesności. <strong>Chopin</strong><br />
z plakatu jest żywy.<br />
Konkurs pod hasłem „Fryderyku! Wróć do Warszawy!” miał pokazać, w jaki sposób<br />
młodzi ludzie postrzegają Fryderyka <strong>Chopin</strong>a, jego muzykę oraz więź z rodzinnym<br />
miastem – Warszawą. My, widzowie, odbiorcy, postrzegamy go tak samo jak artyści,<br />
ponieważ plakat jest najbardziej masową ze sztuk. Plakat mówi językiem widza, musi<br />
trafiać do jego wyobraźni, spełniać jego oczekiwania – a przy tym go zaskakiwać.<br />
Autorzy plakatów, umieszczając Fryderyka <strong>Chopin</strong>a w scenerii współczesnej Warszawy,<br />
zarysowali dyskretną analogię między życiem utalentowanego młodego<br />
człowieka wówczas i dziś, podkreślili podobieństwo pomiędzy dwiema epokami.<br />
<strong>Warszawa</strong> jest miastem, które umożliwia dobry start w dorosłe życie, pomaga rozwinąć<br />
skrzydła. To nie tylko miasto doświadczone przez historię – to również miasto<br />
bogate kulturowo, cieszące się długą tradycją artystyczną, a ponadto serce Polski.<br />
Fryderyk <strong>Chopin</strong> poprosił na łożu śmierci, by zawieźć jego serce do Warszawy.<br />
Dlatego serce było jednym z głównych motywów wykorzystanych przez uczestników<br />
konkursu.<br />
Plakat jest sztuką skrótu, czytelnego, mocnego symbolu, wyrazistej formy. Artyści<br />
szukali symboli, które jednoznacznie wskazywałyby na Warszawę, muzykę, <strong>Chopin</strong>a.<br />
Takim symbolem okazała się przede wszystkim twarz Fryderyka <strong>Chopin</strong>a, często<br />
ograniczona do jego charakterystycznego profilu z pokaźnym nosem. Takimi symbolami<br />
są również najważniejsze warszawskie zabytki – Kolumna Zygmunta, Pałac<br />
Kultury i Nauki czy Zamek Królewski. Uczestnicy konkursu równie chętnie sięgali<br />
po motywy muzyczne – fortepian, nuty, klawiaturę, słuchawki, płyty, a także przywoływali<br />
postać warszawskiej Syrenki. Zabawa tymi popularnymi, ogólnie rozpoznawalnymi<br />
motywami była z reguły i dowcipna, i pomysłowa, co dawało świetne<br />
i zaskakujące efekty.<br />
Młodzi twórcy plakatu nie przestraszyli się trudnego tematu. Bogactwo pomysłów<br />
i technik artystycznych, a także poziom wykonania pozwalają stwierdzić, że tę edycję<br />
Galerii Plakatu możemy zaliczyć do najbardziej udanych. Być może niektórzy z nas,<br />
widząc nagrodzone plakaty w przestrzeni miasta, powiedzą: Fryderyku! Wróciłeś…
chopin:<br />
od małego<br />
wielki<br />
warszawiak<br />
Agnieszka Strzęp<br />
Hasło pracy zgłoszonej na konkurs<br />
„Fryderyku! Wróć do Warszawy!”
Spis ilustracji: s. 9: Anonim, Fryderyk <strong>Chopin</strong>, olej na płótnie, kopia obrazu olejnego Ary’ego Scheffera z ok. 1838. Zbiory Muzeum Fryderyka <strong>Chopin</strong>a (dalej MFC)<br />
w Narodowym Instytucie Fryderyka <strong>Chopin</strong>a (dalej NIFC), własność Towarzystwa imienia Fryderyka <strong>Chopin</strong>a (dalej TiFC), M/270. s. 12–13: Metryka chrztu Fryderyka<br />
<strong>Chopin</strong>a w języku łacińskim z datą 23 kwietnia 1810 roku. Oryginał księgi przekazany do Archiwum Diecezjalnego w Łowiczu. s. 14: G. Roeber, Kościół św. Rocha<br />
w Brochowie, drzeworyt wg rysunku Wojciecha Gersona. Zbiory MFC w NIFC, własność TiFC, F/32. s. 15: Alojzy Misierowicz, Dworek Skarbków w Żelazowej Woli, litografia<br />
wg rysunku Napoleona Ordy, 1881. Zbiory MFC w NIFC, własność TiFC, M/1077. Adolf Piwarski, Fryderyk Skarbek, 1837. Zbiory Biblioteki Narodowej. s. 16: Jan Zamoyski,<br />
Justyna z Krzyżanowskich <strong>Chopin</strong>owa, olej na płótnie, 1969, rekonstrukcja zaginionego obrazu olejnego Ambrożego Mieroszewskiego z 1829. Zbiory MFC w NIFC,<br />
własność TiFC, M/1180. s. 17: Jan Zamoyski, Mikołaj <strong>Chopin</strong>, olej na płótnie, 1969, rekonstrukcja zaginionego obrazu olejnego Ambrożego Mieroszewskiego z 1829.<br />
Zbiory MFC w NIFC, własność TiFC, M/1179. s. 18: Anonim, Emilia <strong>Chopin</strong>, miniatura na kości słoniowej, akwarela i gwasz, ok. 1826–1827. Zbiory MFC w NIFC, własność<br />
TiFC, M/34. s. 20: Ambroży Mieroszewski, Fryderyk <strong>Chopin</strong>, olej na płótnie, 1829, reprodukcja zaginionego oryginału. Jan Zamoyski, Izabela z <strong>Chopin</strong>ów Barcińska, olej<br />
na płótnie, 1969, rekonstrukcja zaginionego obrazu olejnego Ambrożego Mieroszewskiego z 1829. Zbiory MFC w NIFC, własność TiFC, M/1182. Jan Zamoyski, Ludwika<br />
z <strong>Chopin</strong>ów Jędrzejewiczowa, olej na płótnie, 1969, rekonstrukcja zaginionego obrazu olejnego Ambrożego Mieroszewskiego z 1829. Zbiory MFC w NIFC, własność<br />
TiFC, M/1181. s. 22: Fryderyk Krzysztof Dietrich, Widok Krakowskiego Przedmieścia w stronę Nowego Światu w Warszawie, akwatinta, 1830. Zbiory MFC w NIFC, własność<br />
TiFC, M/1117. Salon <strong>Chopin</strong>ów w pałacu Czapskich/Krasińskich w Warszawie, szkic piórkiem Antoniego Kolberga, 1832, w: Leopold Binental, <strong>Chopin</strong>. W 120-tą rocznicę<br />
urodzin. Dokumenty i pamiątki, <strong>Warszawa</strong> 1930. s. 23: Pałac Saski w Warszawie, litografia kolorowana L. Schmidtnera z albumu rysunków architektonicznych. Zbiory<br />
Biblioteki Narodowej w Warszawie. s. 24: Nicolas Chalmandrier, plan Warszawy z widokami najsłynniejszych budowli, miedzioryt wg Rizziego Zannoniego, 1772. Zbiory<br />
MFC w NIFC, własność TiFC, M/615. s. 29: Kopia odlewu lewej ręki Fryderyka <strong>Chopin</strong>a wg Jeana-Baptiste’a Clésingera z października 1849, wykonana z oryginału<br />
przechowywanego w Muzeum Książąt Czartoryskich w Krakowie, brąz patynowany. Zbiory MFC w NIFC, własność TiFC, M/1838. s. 32: Fryderyk <strong>Chopin</strong>, powinszowanie<br />
dla matki w dniu imienin z 16 czerwca 1817. Zbiory MFC w NIFC, własność TiFC, M/6. s. 33: Bernard Romain Julien, Honoré de Balzac, litografia, XIX w. Zbiory MFC<br />
w NIFC, własność TiFC, M/996. s. 37: Autografy listów Fryderyka <strong>Chopin</strong>a do rodziny w Warszawie, tzw. Kuryer Szafarski, Szafarnia, 16 sierpnia 1824, 27 sierpnia 1824,<br />
31 sierpnia 1824, 3 września 1824. Zbiory MFC w NIFC, własność TiFC, M/8, M/9, M/10, M/11. s. 38: Kościół św. Trójcy w Gdańsku, w głębi panorama Głównego Miasta.<br />
Zbiory prywatne. s. 39: Panorama Płocka, akwarela Napoleona Ordy. Zbiory Biblioteki Narodowej w Warszawie. s. 40: Fryderyk <strong>Chopin</strong>, pejzaż z mostkiem, rysunek<br />
kredką na papierze, przed 1830. Zbiory MFC w NIFC, własność TiFC, M/334. Fryderyk <strong>Chopin</strong>, studium drzewa, kwiatów i kielicha, rysunek ołówkiem, po 1832. Zbiory<br />
MFC w NIFC, własność TiFC, M/464. s. 41: Fryderyk <strong>Chopin</strong>, portret Samuela Bogumiła Lindego. Własność Muzeum im. Jacka Malczewskiego w Radomiu. s. 42: Fryderyk<br />
<strong>Chopin</strong>, karykatura: głowa mężczyzny w prawym profilu, rysunek ołówkiem, 1839. Oryginał w zbiorach The Robert Owen Lehmann Foundation, Washington. Fryderyk<br />
<strong>Chopin</strong>, karykatura: postać mężczyzny w lewym profilu, rysunek ołówkiem, 1839, reprodukcja oryginału zaginionego w roku 1939. s. 45: Aleksander Kokular, Portret<br />
Marii Szymanowskiej, olej na płótnie, ok. 1925. Własność Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie. s. 46: Henrietta Sontag, anonimowa litografia, 1. poł.<br />
XIX w. Zbiory Biblioteki Narodowej w Warszawie. s. 47: Anonim, Józef Elsner, olej na płótnie, ok. 1805. Zbiory MFC w NIFC, własność TiFC, M/227. M. Gauci, Niccolò<br />
Paganini, litografia, XIX w., reprodukcja fotograficzna oryginału z dawnych zbiorów Bronisława Edwarda Sydowa. Zbiory Fototeki NIFC, sygn. F.3440. s. 48: Johann<br />
Nepomuk Hummel, anonimowa litografia wg rysunku Carla Heinricha Grünlera, 2. poł. XIX w. Zbiory MFC w NIFC, własność TiFC, M/1171. Ambroży Mieroszewski,<br />
Wojciech Żywny, olej na płótnie, 1829, reprodukcja zaginionego oryginału. s. 52: Emile Lassalle, pałac Kazimierzowski, czyli Liceum Warszawskie, litografia dwubarwna<br />
wg rysunku Jana Feliks. Piwarskiego, 1824. Zbiory MFC w NIFC, własność TiFC, M/1138. Jan Zamoyski, Fryderyk <strong>Chopin</strong>, olej na płótnie, 1969, rekonstrukcja zaginionego<br />
obrazu olejnego Ambrożego Mieroszewskiego z 1829. Zbiory MFC w NIFC, własność TiFC, M/1185. s. 53: Jadwiga Neugbauer, kościół Wizytek na Krakowskim Przedmieściu<br />
w Warszawie, 1975, kopia akwareli Zygmunta Vogla z 1785. Zbiory MFC w NIFC, własność TiFC, F/29. s. 55: Bernardo Belotto (Canaletto), Prospekt placu przed XX.<br />
Bernardynami w Warszawie..., akwaforta wg własnego obrazu olejnego, 1771. Zbiory MFC w NIFC, własność TiFC, M/2233. s. 56: Jan Matuszyński, anonimowa akwarela,<br />
reprodukcja w: Leopold Binental, <strong>Chopin</strong>, Paryż 1934. s. 57: Tytus Woyciechowski, anonimowa fotografia. Zbiory Biblioteki Narodowej w Warszawie.s. 58: Panorama<br />
Wrocławia od strony Odry. Zbiory prywatne. s. 59: Złoty zegarek kieszonkowy, wręczony Fryderykowi <strong>Chopin</strong>owi w roku 1820 przez włoską śpiewaczkę Angelicę Catalani.<br />
Zbiory MFC w NIFC, własność TiFC, M/29. s. 60: Marie-François-Claude Dien, Angelica Catalani, miedzioryt wg obrazu Jeana-Baptiste’a Singry’ego, początek XIX w.<br />
Zbiory MFC w NIFC, własność TiFC, M/1125. s. 64: Fryderyk <strong>Chopin</strong>, Mazurek E-dur, op. 6, nr 3, 1830, pierwsza s. autografu w albumie osoby o nieustalonej tożsamości.<br />
Zbiory MFC w NIFC, MC/50. s. 65: Fryderyk <strong>Chopin</strong>, Polonez g-moll, karta tytułowa pierwodruku, 1817. Zbiory MFC w NIFC, własność TiFC, M/375. s. 68: Berlin, Opera<br />
Królewska, litografia Carla Ludwiga Frommla wg rysunku Jana Henryka Hintzego. Zbiory Biblioteki Narodowej w Warszawie. s. 70–71: Hofburg w Wiedniu, staloryt<br />
niesygnowany, XIX w. Zbiory MFC w NIFC, własność TiFC, M/3008. s. 75: Waage, archikatedra św. Stefana w Wiedniu, litografia dwubarwna wg dagerotypu, po 1840.<br />
Zbiory MFC w NIFC, własność TiFC, M/3007. s. 77: Panorama Drezna od strony Łaby. Zbiory prywatne. s. 79: Nasi, widok placu Krasińskich w Warszawie, staloryt<br />
kolorowany wg rysunku Fryderyka Krzysztofa Dietricha. Zbiory MFC w NIFC, własność TiFC, M/1258. s. 80: Budynek Teatru Narodowego w Warszawie, przed 1835,<br />
reprodukcja w: Augus. Sokołowski, Dzieje porozbiorowe Narodu Polskiego ilustrowane, t. II, <strong>Warszawa</strong> [b. d.], s. 13. s. 88: Friedrich Augus. Tittel, Antonin, akwaforta<br />
kolorowana, 1828, zbiory MFC w NIFC, własność TiFC, M/666. s. 89: Rudolf Schuster, Fryderyk <strong>Chopin</strong> w salonie księcia Antoniego Radziwiłła, fotograwiura według<br />
obrazu olejnego Henryka Siemiradzkiego, 1887. Zbiory MFC w NIFC, własność TiFC, M/1004. s. 90: Eliza Radziwiłłówna, Fryderyk <strong>Chopin</strong>, rysunek ołówkiem, 1829.<br />
Zbiory MFC w NIFC, własność TiFC, M/230. Fryderyk Krzysztof Dietrich, Belweder w Warszawie, litografia, 1. poł. XIX w. Zbiory MFC w NIFC, własność TiFC, M/1119.<br />
s. 91: Eliza Radziwiłłówna, Fryderyk <strong>Chopin</strong> przy fortepianie, rysunek ołówkiem, 1826. Zbiory MFC w NIFC, własność TiFC, M/230. s. 92: Pałac Radziwiłłowski w Warszawie,<br />
litografia F. Dietricha. Zbiory Biblioteki Narodowej w Warszawie. s. 97: Anna Chamiec, Konstancja Gładkowska, miniatura, akwarela i gwasz, 1969. Zbiory MFC w NIFC,<br />
własność TiFC, M/1140. s. 98: Wojciech Gerson (?), Konstancja Gładkowska, poł. XIX w., reprodukcja fotograficzna portretu. Zbiory Fototeki NIFC, sygn. F.2729. s. 101:<br />
Banknot z wizerunkiem Fryderyka <strong>Chopin</strong>a o nominale 5000 złotych z roku 1988. s. 103: Gottfried Engelmann, Fryderyk <strong>Chopin</strong>, wg portretu litografowanego przez<br />
Vignerona w roku 1833, w: „Tygodnik Ilustrowany” z 2 (14) listopada 1896. Narcisse-Edmond-Joseph Desmadryl, George Sand, 1839, mezzotinta wg portretu Auguste’a<br />
Charpentiera z roku 1838. Zbiory MFC w NIFC, własność TiFC, M/2094. s. 107: Anonim (szkoła Waldmüllera), Fryderyk <strong>Chopin</strong>, kredki, pastel, farby kryjące, 1831. Zbiory<br />
MFC w NIFC, własność TiFC, M/1457. s. 108: Revolution in Warschau am 30 ten Nov. 1830, w: Die Russischen Garden werden von den Rebellen aus der Stadt vertrieben und<br />
mehr denn 6 Tausend Menchen in einer Nacht ermordet. Zbiory Biblioteki Narodowej w Warszawie. wyklejka: „Gazeta Warszawska” z 18 marca 1830, „Kurier Warszawski”<br />
z 18 marca 1830, „Kurier Warszawski” z 23 grudnia 1829, „Powszechny Dziennik Krajowy” z 19 marca 1830. Wykorzystano książki: <strong>Chopin</strong>, opracował Władysław Dulęba,<br />
Polskie Wydawnictwo Muzyczne, Kraków 1975. Adam Czartkowski, Zofia Jeżewska, Fryderyk <strong>Chopin</strong>, PIW, <strong>Warszawa</strong> 1981. Janus. Ekiert, Fryderyk <strong>Chopin</strong>. Biografia<br />
ilustrowana, Muza, <strong>Warszawa</strong> 2009. Korespondencja Fryderyka <strong>Chopin</strong>a, zebrał i opracował Bronisław Edward Sydow, t. I, Państwowy Instytut Wydawniczy, <strong>Warszawa</strong><br />
1955. Mieczysław Tomaszewski, <strong>Chopin</strong>. Człowiek, dzieło, rezonans. Wydawnictwo Podsiedlik-Raniowski i Spółka, Poznań [b. d.].
Podziękowania dla Narodowego Instytutu Fryderyka <strong>Chopin</strong>a<br />
za pomoc w przygotowaniu książki.<br />
ilustracje wykonane w ramach zajęć w pracowni projektowania graficznego<br />
warsztat dizajnu Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku<br />
Lucyna Kolendo – s. 2<br />
Rafał Stempczyński – s. 10 (góra), 48, 67, 76, 78, 102<br />
Agata Knajdek – s. 10 (dół)<br />
Adriana Olszewska – s. 82<br />
Dagna Majewska – s. 100<br />
Adam Ignaciuk – s. 111<br />
fotografie fortepianu<br />
Zbigniew Treppa<br />
tekst i redakcja<br />
Piotr Sitkiewicz<br />
korekta<br />
Daria Majewska<br />
kwerenda ilustracji<br />
Alicja Dobrzyńska / Pracownia<br />
Natalia Michałowska / Pracownia<br />
projekt graficzny i typograficzny<br />
Anita Wasik / Pracownia<br />
dyrektor artystyczny<br />
Janusz Górski<br />
© Pracownia<br />
ISBN 978-83-89945-44-0<br />
wydano na zlecenie Miasta Stołecznego Warszawy