30.09.2014 Views

INFORMATOR POLSKI Kwartalnik Społeczno-Kulturalny

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

Na okładce: Tulipany w parku zamku Gavnø<br />

O pobycie św. Urszuli Ledóchowskiej w Skandynawii<br />

pisze prof. Edward Olszewski<br />

<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong><br />

<strong>Kwartalnik</strong> <strong>Społeczno</strong>-<strong>Kulturalny</strong><br />

Wydawca: Federacja „Polonia”<br />

www.federacja-polonia.dk<br />

Adres redakcji:<br />

Albjergparken 1-1-1, 2660 Brøndby Strand<br />

Tel.: + 45 35 39 33 30<br />

E-mail: roman@smigielski.dk<br />

Redaktor naczelny:<br />

Roman Śmigielski<br />

Kolegium redakcyjne:<br />

Torsten Elsvor<br />

Wojciech Jagielski<br />

Anna Kamińska<br />

Maria Małaśnicka Miedzianogóra<br />

Dział kol por ta żu i ogłoszeń:<br />

Roman Śmigielski<br />

Polska lokomotywa uświetniła Dzień Języka Ojczystego<br />

w Kopenhadze<br />

Redakcja techniczna, fotoskład i druk:<br />

Warszawa, ul. Inflancka 15/198<br />

tel./fax +48 22 635 03 01<br />

Redakcja nie zwraca materiałów<br />

niezamówionych.<br />

Anonimów nie publikujemy.<br />

Zastrzegamy sobie<br />

prawo skrótów i adiustacji tekstów.<br />

Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń.<br />

Cena: 25 koron<br />

Monika Najman wyróżniona w konkursie<br />

„Być Polakiem”<br />

1


<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

dziś w numerze<br />

Od redakcji<br />

Działalność społeczna i niepodległościowa Julii Urszuli<br />

Ledóchowskiej w Skandynawii (1914–1920)<br />

Prof. Edward Olszewski<br />

Jesteście potrzebni światu<br />

Poseł Joanna Fabisiak<br />

Apel Jasnogórski<br />

Ks. Jan Zalewski<br />

Polacy i kościół katolicki na Krymie<br />

Leszek Wątróbski<br />

Tre af Adam Mickiewicz’s Krimsonetter<br />

Bent Christensen<br />

Det blå lys – En roman om Marie Curie<br />

Thomas Petersen<br />

Hvordan lærer man polsk?<br />

Michael Hardenfelt<br />

Michał Kleofas Ogiński<br />

100. rocznica urodzin Andrzeja Panufnika<br />

Postmodernizm a pedagogika chrześcijańska (część 3)<br />

Ks. prof. dr hab. Edward Walewander<br />

Nowy słownik duńsko-polski<br />

Z życia Polskiej Misji Katolickiej w Kopenhadze<br />

Ks. Leszek Kapusta<br />

Szkoła Języków Ojczystych w Kopenhadze świętuje<br />

Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego<br />

Gala V edycji konkursu „Być Polakiem”<br />

Roman Śmigielski<br />

Moja droga do wolności – wspomnienia pani Janiny<br />

Rębisz-Osipowskiej z Syberii<br />

Monika Najman<br />

Kanclerz Merkel przyszła do młodych Polaków,<br />

a polskie media tego nie zauważyły<br />

Agata Lewandowski<br />

Sukcesy młodych Polaków w Danii<br />

Iwona Bożena Kołodziej<br />

Wilki, owce i strażnicy<br />

Bent Christensen<br />

Polonia włoska<br />

Leszek Wątróbski<br />

Recepcja muzyki Góreckiego w Danii (część 2)<br />

Eva Maria Jensen<br />

Czas rocznic i wyborów<br />

Adam be<br />

Kącik kulinarny<br />

Redemptoryści (część 5)<br />

Ks. Władysław Zdunek<br />

Przepadł z Krotosem<br />

Emigracja sercowa<br />

Leszek Wątróbski<br />

Święta Lipka<br />

Ewa Michałowska-Walkiewicz<br />

Gavnø<br />

Lidia Szuster<br />

Drodzy Czytelnicy!<br />

Od redakcji<br />

Z przykrością musimy poinformować, że obecny<br />

numer „Informatora Polskiego” jest prawdopodobnie<br />

ostatnim. Ministerstwo Spraw Zagranicznych nie przyznało<br />

nam w tym roku żadnej dotacji na dofinansowanie<br />

druku, a pomimo usilnych starań nie udało nam się<br />

uzyskać dofinansowania kosztów związanych z wydawaniem<br />

„Informatora Polskiego” z innych źródeł. Po<br />

22 latach musimy się z Państwem pożegnać.<br />

W numerze znajdą<br />

Państwo m.in.<br />

tekst prof. Edwarda<br />

Olszewskiego<br />

napisany z okazji<br />

100. rocznicy pobytu<br />

w Skandynawii<br />

św. Urszuli Ledóchowskiej.<br />

Po aneksji<br />

Krymu przez<br />

Federację Rosyjską<br />

ktoś powiedział,<br />

że zostały się nam<br />

tylko „Sonety krymskie”.<br />

Na prośbę<br />

redakcji Bent Christensen<br />

przetłumaczył<br />

sonety na język<br />

duński. Trzy z nich zamieszczamy w tym numerze obok<br />

tekstu Leszka Wątróbskiego o Polakach na Krymie.<br />

O św. Janie Pawle II i młodzieży pisze poseł Joanna<br />

Fabisiak. W tym numerze odnotowujemy też 100. rocznicę<br />

urodzin Andrzeja Panufnika. Polecamy poza tym<br />

najnowsze informacje z życia Polskiej Misji Katolickiej.<br />

Kontynuujemy tematy z poprzedniego numeru:<br />

o postmoderniźmie pisze ks. prof. Edward Walewander,<br />

a ks. Władysław Zdunek o Zgromadzeniu Redemptorystów.<br />

Zapraszamy też do kącika kulinarnego. Poza<br />

tym w niniejszym numerze znajdziecie Państwo ciekawe<br />

materiały naszych stałych autorów: Adama Bielnickiego,<br />

Benta Christensena, Evy Marii Jensen, Tadeusza<br />

Krotosa, Ewy Michałowskiej-Walkiewicz, Leszka<br />

Wątróbskiego.<br />

Redakcja „Informatora Polskiego” dziękuje bardzo<br />

serdecznie naszym wieloletnim, wiernym czytelnikom,<br />

autorom oraz wszystkim innym, dzięki którym wydawanie<br />

naszego pisma było możliwe!<br />

2


<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

Działalność społeczna i niepodległościowa<br />

JULII URSZULI LEDÓCHOWSKIEJ<br />

w Skandynawii (1914–1920)<br />

Julia Ledóchowska, imię zakonne Urszula, urodziła się<br />

17 kwietnia 1865 r. w Loosdorfie w Austrii jako drugie<br />

z siedmiorga dzieci Antoniego Augusta Ledóchowskiego<br />

(rotmistrza huzarów austro-węgierskich i szambelana<br />

cesarskiego) i Józefiny z domu Salis-Zizers (Szwajcarki).<br />

Była siostrą błogosławionej Marii Teresy Ledóchowskiej,<br />

o. Włodzimierza Ledóchowskiego – generała zakonu<br />

jezuitów i gen. Ignacego Kazimierza Ledóchowskiego,<br />

bliską krewną prymasa Mieczysława Halki Ledóchowskiego.<br />

W wieku 20 lat wstąpiła do klasztoru w Krakowie,<br />

poświęcając się pracy nauczycielskiej i wychowawczej<br />

wśród miejscowych dziewcząt, a także dzieci z Galicji<br />

i zaboru rosyjskiego. Była założycielką i od 2 lipca 1904 r.<br />

przełożoną Zgromadzenia Sióstr Urszulanek Serca Jezusa<br />

Konającego w Kra kowie.<br />

Dnia 20 czerwca 1983 r. matka Urszula (Julia) Ledóchowska<br />

została beatyfikowana w Poznaniu przez papieża<br />

Jana Pawła II, następnie 18 maja 2003 r. kanonizowana<br />

w Rzymie przez Jana Pawła II. Jest patronką Sieradza.<br />

Zmarła 29 maja 1939 r. w Rzymie. W 1989 r. jej prochy<br />

zostały przewiezione z Rzymu do Pniew i złożone<br />

w kaplicy macierzystego domu zakonnego. Na temat Jej<br />

działalności apostolskiej, wychowawczej i organizacyjnej<br />

opublikowane zostały liczne opracowania i wspomnienia.<br />

Niezbyt wnikliwie jednak została zaprezentowana bardzo<br />

aktywna działalność matki Ledóchowskiej w latach pierwszej<br />

wojny światowej na terenie Skandynawii. W przedłożonym<br />

tekście podjęto próbę wzbogacenia Jej biografii.<br />

W związku z tym świadomie przytoczono liczne cytaty<br />

z czasopism tego okresu historycznego.<br />

Po rewolucji 1905 r., kiedy otworzyła się możliwość<br />

pracy apostolskiej i wychowawczej w Rosji, za zgodą<br />

papieża Piusa X w 1907 r. matka Urszula wyjechała do<br />

Petersburga, gdzie polska mniejszość narodowa liczyła<br />

około 60 tys. osób, istniała parafia katolicka św. Katarzyny,<br />

a przy niej cztery typy szkół z rosyjskim językiem<br />

wykładowym i z prawami państwowymi: ośmioletnie gimnazjum<br />

męskie, ośmioklasowe gimnazjum żeńskie (z klasą<br />

pedagogiczną), szkółka elementarna dla ubogich dziewczyn<br />

i żeńska szkoła zawodowa. W tym czasie wystąpiły<br />

trudności w prowadzeniu internatu dla około 60 dziewcząt,<br />

któremu groziło zamknięcie. Matka Ledóchowska<br />

przejęła odpowiedzialność za jego prowadzenie (finanse,<br />

administrację, życie religijne i program wychowawczy).<br />

Dzięki jej działalności filia klasztoru krakowskiego<br />

w Petersburgu otrzymała autonomię, co pozwoliło matce<br />

Urszuli rozwinąć szerszą działalność. Wkrótce utworzyła<br />

gimnazjum i nowicjat dla dziewcząt w letniskowej miejscowości<br />

Merentähti (Gwiazda Morza) nad Zatoką Fińską.<br />

We wrześniu 1911 r. przeniosła się na stałe do Finlandii,<br />

podejmując także pracę apostolską wśród fińskiej<br />

ludności protestanckiej. W Finlandii na przełomie XIX<br />

i XX w. mieszkali nieliczni Polacy, byli żołnierze armii<br />

carskiej, którzy ożenili się z Finkami. Większe grupy żołnierzy<br />

(m. in. z okolic Radomia i Łomży) kierowały do<br />

Finlandii władze carskie od około 1912 r. Znaleźli się tu<br />

także przejściowo inni uchodźcy wydaleni z Rosji, wędrujący<br />

do Szwecji czy Norwegii. Trudno stwierdzić, czy<br />

s. Ledóchowska miała kontakty z Polakami rozproszonymi<br />

po Finlandii 1 .<br />

Od połowy XIX w krajach skandynawskich wprowadzono<br />

wolność religijną i z trudem odbudowywano wyznanie<br />

katolickie przy udziale duchownych i zakonnic z innych<br />

państw europejskich, w tym z terenów Polski. Jednak<br />

powszechna dominacja protestantyzmu powodowała, że<br />

s. Ledóchowska nie obnosiła się ostentacyjnie ze swoim<br />

katolicyzmem, szczególnie w Szwecji, Norwegii i Danii,<br />

a korzystała z tytułu hrabiowskiego, co bardziej otwierało<br />

jej drzwi do władz i elit tamtego okresu historycznego.<br />

Po wybuchu wojny nakazano U. Ledóchowskiej, jako<br />

poddanej austriackiej, opuszczenie Rosji na zawsze.<br />

Pierwszym etapem pobytu i działalności s. Urszuli w krajach<br />

skandynawskich był Sztokholm, gdzie przybyła 2<br />

września 1914 r. W trudnych początkach zarabiała na<br />

życie udzielając lekcji języka francuskiego i jednocześnie<br />

ucząc się języka szwedzkiego. Znalazła tu pomoc i wsparcie<br />

sióstr elżbietanek i rodziny Cormèrych. Siostry elżbietanki<br />

jako pierwsze zakładały domy zakonne w Skandynawii<br />

już od końca XIX w.: w 1880 w Hammerfest<br />

w Norwegii, w 1895 r. w Kopenhadze; od 1898 r. prowincja<br />

szwedzka w Sztokholmie i prowincja norwesko-duńska<br />

w Oslo. Wśród zakonnic były także Polki. W Szwecji od<br />

1905 r. znajdowało się około 1,5 tys. robotników polskiej<br />

emigracji zarobkowej z Galicji i Królestwa Polskiego, ale<br />

pracowali oni w południowej części w Skanii i Blekinge.<br />

W stolicy mogli mieszkać zaledwie nieliczni polscy imigranci<br />

2 .<br />

1<br />

Patrz: E. Later Chodyłowa, Polacy i Polonia w Finlandii.<br />

W osiemdziesięciolecie istnienia Zjednoczenia Polskiego w Helsigforsie/Helsinkach,<br />

Warszawa 1997, s. 7–9; B. J. Albin, Polacy<br />

w krajach skandynawskich w okresie międzywojennym, (w:) Polacy<br />

w Skandynawii, pod red. E. Olszewskiego, Lublin 1997, s. 53.<br />

2<br />

A. N. Uggla, Polacy na południu Szwecji, Archiwum Emigracji<br />

Polskiej w Szwecji, Sztokholm 1993, s. 7; E. Michalik, Emigracja<br />

polska do Szwecji po drugiej wojnie światowej, (w:) Polacy<br />

w Skandynawii…, s. 191.<br />

3


<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

W marcu 1915 r. poprzez Michała Łępickiego nawiązała<br />

kontakt z przebywającym w Szwajcarii w Vevey Henrykiem<br />

Sienkiewiczem i powstałym w styczniu tego roku<br />

Szwajcarskim Komitetem Generalnym Pomocy Ofiarom<br />

Wojny w Polsce (tzw. Komitet Vevey) 3 . Od tego czasu U.<br />

Ledóchowska, znająca języki „wielkiego świata”: francuski,<br />

niemiecki i angielski, prowadziła szeroko zakrojoną<br />

akcję odczytową, pisała artykuły, zakładała komitety<br />

Pomocy Ofiarom Wojny w Polsce. W latach 1915–1916<br />

przeprowadziła w krajach skandynawskich około 80<br />

odczytów i konferencji w językach francuskim, niemieckim,<br />

angielskim, szwedzkim, duńskim i norweskim.<br />

Zaledwie po rocznym pobycie w Szwecji utworzyła<br />

w Djursholmie (obecnie przedmieście Sztokholmu)<br />

Instytut Języków Obcych wraz z Internatem, w którym<br />

15 września 1915 r. podjęły naukę Szwedki, Norweżki,<br />

Dunki i Polki (26 dziewcząt w wieku 17–24 lat). W roku<br />

następnym większość uczennic stanowiły Norweżki 4 . Już<br />

3<br />

Powstał z inicjatywy Henryka Sienkiewicza (prezes) i Ignacego<br />

Paderewskiego, przewodniczącym komisji rewizyjnej<br />

został Antoni Osuchowski, adwokat, publicysta, działacz polski<br />

na Śląsku, Warmii i Mazurach oraz przedstawiciele różnych<br />

ugrupowań narodowościowych i wyznaniowych.<br />

4<br />

Jak żartowała U. Ledóchowska – instytucja stała się modna<br />

i „elegancka”. Program szkoły obejmował prócz nauki języków:<br />

niemieckiego, francuskiego i angielskiego, wykłady z historii sztuki,<br />

których udzielała sama matka Urszula. Szkoła nie miała żadnych<br />

państwowych praw, nie dawała dyplomu, ale zamożnym pannom nie<br />

zależało na tym, gdyż nie miały potrzeby zarobkowania w przyszłości.<br />

Wysokie, zgrabne, wysportowane Szwedki pochodziły głównie z sfer<br />

arystokratycznych. Dunki były najczęściej córkami właścicieli ziemskich,<br />

natomiast Norweżki wywodziły się z różnych środowisk.<br />

Było wśród nich sporo takich, których rodzice wzbogacili się podczas<br />

wojny na handlu rybami, ale były także córki dyplomatów,<br />

doktorów, profesorów i przemysłowców. W sumie – różnorodny<br />

i różnojęzyczny element, niełatwy do prowadzenia. Te dorosłe panny,<br />

przyzwyczajone w domu do świetnych warunków materialnych, dużej<br />

samodzielności i swobody, nie zdradzające większego zainteresowania<br />

sprawami religii czy nauki, nie stanowiły też podatnego gruntu<br />

do zabiegów wychowawczych. Ogromna różnica między charakterem<br />

polskim i umysłowością Skandynawek wystąpiła w całej pełni.<br />

U. Ledóchowska pisała: (…) Nasze panny były miłe, ale to nie<br />

nasze polskie natury, nasze przedwojenne polskie uczennice. Płytkie,<br />

prawie bez religii, jedno mają w głowie: bawić się, stroić – – jak mówią. O naukę im nie chodzi – interesują się toaletami,<br />

zabawami, panami. Ale w pożyciu z nami były bardzo miłe. Cyt. za:<br />

S. J. Ledóchowska, Życie i działalność Julii Urszuli Ledóchowskiej,<br />

Pallotinum 1975, s. 153.<br />

5<br />

S. J. Ledóchowska, op. cit., s. 131–199; „Informacje Polskiej<br />

Misji Katolickiej w Danii” 1983, nr 9–10, s. 7–8; „Nordisk Ugeblad<br />

for Katolske Kristne” 1915, s. 906, 923.<br />

4


<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

pozytywnie ustosunkowały się ambasady rosyjska i angielska,<br />

a później także niemiecka. Można przypuszczać, że<br />

w konferencjach tych i odczytach uczestniczyła nieliczna<br />

polska kolonia imigracyjna w Christianii, m. in. duszpasterz<br />

Kościoła katolickiego ks. Marceli Świetlik – sekretarz<br />

Wikariatu Apostolskiego. U. Ledóchowska przeprowadziła<br />

odczyty, poza Christianią, w Trondheim (7 maja),<br />

Kristiansund (8 maja), Åalesund (10 maja), gdzie po<br />

odczycie zebrano 11.596 koron, w Bergen (dwa odczyty)<br />

i Stavanger. We wszystkich tych miastach utworzone<br />

zostały Komitety Pomocy Polsce. Weszli do nich przedstawiciele<br />

miejscowych władz, zamożni mieszkańcy oraz<br />

dziennikarze z „Tidens Tegn”, „Aftenposten”, „Morgenbladet”.<br />

O pobycie w Ålesund pisała: Tam okazali szczególnie<br />

wielki entuzjazm. Po odczycie krzyczeli: 6 .<br />

W Stavanger na spotkaniu z dziennikarzami i radnymi<br />

informowała o stosunkach w Polsce, a radzono nad powołaniem<br />

Komitetu Pomocy. W drodze powrotnej miała<br />

jeszcze dwa odczyty na Uniwersytecie w Christianii. Po<br />

nich powstał Krajowy Komitet na obszar całej Norwegii,<br />

pod przewodnictwem K. Egeberg „niestrudzonej w pracy<br />

dla sprawy polskiej”. Do niej wpływały datki z Norwegii na<br />

pomoc Polsce, które przekazywała do Komitetu w Vevey.<br />

W Christianii na zamku hrabina U. Ledóchowska<br />

została przyjęta na ponad półgodzinnej audiencji przez<br />

króla Haakona VII. Pisze S. J. Ledóchowska: Matka znów<br />

mówiła o Polsce i jej obecnej sytuacji, o niedoli narodu<br />

i jego dążeniu do odzyskania niepodległości. Król słuchał<br />

uważnie, z zainteresowaniem, sam też wyrażał się z wiel-<br />

6<br />

S. J. Ledóchowska, op. cit., s. 137. W liście do brata<br />

Włodzimierza donosiła: Dziś z bardzo daleka do Ciebie piszę. Szukaj<br />

mnie na mapie wyżej od Bergen, między Bergen a Trondheim.<br />

Jeżdżę po Norwegii przeważnie statkiem. To nie żarty, tak daleka<br />

podróż, gdy jestem taka sama. Tak mi ciągle niedobrze ostatnimi<br />

dniami. A drżę na myśl, że gdzieś tu, na końcu świata, bo jestem od<br />

Sztokholmu 32 godziny pociągiem + 16 godzin statkiem – zachoruję.<br />

Jedno mnie cieszy, że pracuję dla Kraju, robiąc dla niego naprawdę<br />

ofiarę. Patrz także: Sprawozdanie U. Ledóchowskiej z serii odczytów<br />

w Skandynawii, (w:) Polacy w Norwegii (XIX–XXI w.), Wybór<br />

materiałów źródłowych. Kraków 2010, s. 118.<br />

ką sympatią o Polsce, a potem przysłał tysiąc koron, z tym<br />

jednak zastrzeżeniem, by to pozostało na razie tajemnicą.<br />

Przedstawiciele neutralnych państw obawiali się jawnego<br />

okazywania sympatii któremukolwiek z narodów zaangażowanych<br />

w wojnę. Z tych samych względów król oświadczył,<br />

że do Komitetu należeć nie może.<br />

(…) Różne pobudki skłaniały ludzi do przychodzenia na<br />

odczyty matki Ledóchowskiej. Może nie wypadało odmówić<br />

otrzymawszy zaproszenie, może uważano, że wzięcie udziału<br />

w imprezie dobroczynnej należy do dobrego tonu, pewną<br />

rolę odgrywało na pewno zaciekawienie, chęć poznania tej<br />

cudzoziemki, która – jak twierdzono – ma dar poruszania<br />

serc; nie można też pominąć szczerej intencji przyjścia<br />

z pomocą tym, których w szczególny sposób dotknęła wojna,<br />

podczas gdy kraje skandynawskie, niebędące w nią wmieszane,<br />

nie poniosły żadnych strat, przeciwnie – wzbogaciły<br />

się. Ludzi ściągała też dobrze zorganizowana reklama 7 .<br />

W całym okresie skandynawskiej aktywności s. U. Le -<br />

dóchowskiej towarzyszyła jej myśl zorganizowania<br />

ochronki dla sierot i biednych dzieci polskich. Ze wszystkich<br />

krajów Skandynawii największe potrzeby w tej mierze<br />

i najkorzystniejsze warunki stwarzała Dania. Od 1893<br />

r. przyjeżdżała do tego kraju polska zarobkowa emigracja<br />

sezonowa, okres I wojny światowej zatrzymał w Danii<br />

ponad 12 tys. młodych dziewcząt i chłopców, część z nich<br />

weszło w związki małżeńskie, urodziły się dzieci. W Danii<br />

szybciej niż w innych państwach skandynawskich odbudowywał<br />

się Kościół katolicki, m. in. dzięki Polakom.<br />

Działalność duszpasterska już prze I wojną prowadziły<br />

zakony jezuitów, kamilianów, redemptorystów, montfortanów,<br />

sercanów. Wśród duchownych, co prawda głównie<br />

Niemców, Holendrów, Belgów, Austriaków i pojedynczych<br />

Duńczyków, znaleźli się szczerzy przyjaciele polskich<br />

imigrantów, jak ks. Biskup Johanes von Euch czy<br />

ks. Edward Ortved. Od początku 1900 r. działalność prowadziły<br />

siostry franciszkanki sprowadzone z Warszawy 8 .<br />

7<br />

Ibidem, s. 137–138.<br />

8<br />

Szerzej patrz: E. Olszewski, Emigracja polska w Danii<br />

1893–1993, Warszawa–Lublin 1993, s. 86–100.<br />

5


<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

W końcowym okresie<br />

wojny został utworzony,<br />

16 czerwca 1918 r.,<br />

Związek Polaków-Katolików<br />

Danii, który rozbudował<br />

strukturę organizacyjną<br />

na wszystkich<br />

wyspach duńskich i na<br />

Jutlandii. Celem Związku<br />

było skupienie Polaków<br />

katolików, aby pielęgnować<br />

ducha polskiego<br />

i wiarę katolicką, wśród<br />

członków, by oświecać<br />

i kształcić się wzajemnie,<br />

dbać o wychowanie<br />

Św. Urszula Ledóchowska dzieci w duchu polskim<br />

i katolickim oraz dbać<br />

o materialne położenie swych członków i udzielać im pomocy<br />

w nieszczęściu – niemniej też utwierdzać w obowiązku<br />

powrotu do kraju 9 . Związek powołał pierwsze na emigracji<br />

pismo w języku polskim – „Polak w Danii”. Do tych uwarunkowań<br />

dodać należy względy komunikacyjne, bliskość<br />

państw Europy kontynentalnej, przetarty przez emigrantów<br />

szlak komunikacji przez Niemcy do Polski.<br />

W grudniu 1917 r. s. Ledóchowska na stałe osiadła<br />

w Aalborgu, ściągając do tego miasta na północy Jutlandii<br />

kilka sióstr urszulanek. Od 1899 r. istniała tu parafia<br />

katolicka zorganizowana przez niemieckich kamilianów<br />

(OSCam.) sprawujących opiekę duszpasterska nad Polakami,<br />

z małym kościołem i kliniką z oddziałem przeciwgruźliczym,<br />

utworzoną przez zakonników w 1907 r. Siostra<br />

Ledóchowska znalazła w kamilianach (m.in. o. Sassen)<br />

wsparcie dla urzeczywistnienia idei powołania ochronki<br />

dla polskich dzieci. Zakupiono w mieście willę (dom św.<br />

Antoniego), w której zakonnice urządziły kaplicę, a potem<br />

nabyły kolejne budynki, w których urządzono ochronkę.<br />

W kwietniu 1918 r. „Dom Sierot” s. U. Ledóchowskiej<br />

objął opieką 27 polskich dzieci, w roku następnym –<br />

40 dzieci w wieku 1–14 lat. Dnia 10 września 1918 r. została<br />

uruchomiona szkoła społeczno-gospodarcza, przygotowująca<br />

dzieci i młodzież do życia w społeczeństwie i pracy<br />

zawodowej. Działalność Ledóchowskiej uzyskała wsparcie<br />

finansowe Związku Polaków-Katolików w Danii. W pracy<br />

pedagogicznej pomagały s. Urszuli s. Alojza Zaborska<br />

i główna wychowawczyni s. Aniela Łozińska. W sierpniu<br />

1920 r. rozpoczęto przenosiny ochronki do Polski, do<br />

Pniew w Poznańskiem. Wraz z J. U. Ledóchowską wyjechało<br />

20 najstarszych dzieci, ale ostatnia grupa sióstr i dzieci<br />

przybyła tu z Aalborga dopiero 22 czerwca 1922 r. 10 .<br />

Przed odjazdem z Danii ostatniej grupy sióstr i dzieci<br />

w prasie duńskiej zamieściła Ledóchowska bardzo serdeczne<br />

podziękowania za gościnność i życzliwe serce: Za<br />

kilka dni mieszkańcy willi „Skrænten” opuszczą Danie na<br />

zawsze, pożegnają Aalborg, który okazał się tak życzliwy dla<br />

9<br />

Statut Stowarzyszenia, Biblioteka Królewska w Kopenhadze<br />

(druki różne).<br />

10<br />

S. J. Ledóchowska, op. cit., s. 199.<br />

przybyszów, zawieruchą wojenną przygnanych do brzegów<br />

Danii.<br />

Kochana Danio, przyjmij nasze podziękowanie za twoją<br />

życzliwość, za przyjaźń, jaką nam okazałaś. Było nam tam<br />

dobrze, tak bardzo dobrze w „Skrænten”, tak, że nie będziemy<br />

mogły nigdy zapomnieć kochanego, starożytnego Aalborga<br />

i będziemy często myślały z tęsknotą o dobrych czasach,<br />

które upływały bez troski o dobre pożywienie, dawane na<br />

co dzień naszym małym dzieciom polskim (…). Przesyłam<br />

zatem wszystkim mieszkańcom Aalborga serdeczne podziękowania<br />

i z serca płynące życzenia: „Niech Bóg błogosławi<br />

szlachetny naród duński” 11 .<br />

W Pniewach znaleziono odpowiednią lokalizację na<br />

zakład, ale za 37 ha i dwie posesje z willami położonymi<br />

nad Jeziorem Pniewskim należało sporo zapłacić 12 .<br />

Jedyną nadzieję na zdobycie odpowiedniej kwoty znów<br />

upatrywała matka Ledóchowska w serii odczytów w Szwecji<br />

i Norwegii. Pierwszy odczyt o sytuacji w niepodległej<br />

Polsce i o planach utworzenia domu dziecka miała matka<br />

Urszula Ledóchowska w Christianii 11 marca 1920 r.<br />

Poprzedził go wywiad udzielony „Tidens Tegn” 13 , który<br />

zarazem reklamował spotkanie z udziałem Hrabiny Julii<br />

Ledóchowskiej. W protestanckiej Norwegii unikano<br />

podkreślania jej katolicyzmu i przynależności do zakonu<br />

urszulanek. Stała się rzecz niebywała. Na drugi dzień<br />

konsul Stolt-Nielsen ofiarował na ten cel 20.000 koron<br />

i zaproponował, aby Ledóchowska zaniechała trudów<br />

z dalszymi odczytami na terenie Norwegii. Biografka<br />

pisze, że na hojność konsula duży wpływ wywarła jego<br />

żona, matka jednej z uczennic szkoły w Aalborgu 14 . Nie<br />

jest jednak zamiarem ofiarodawcy – donosiła „Morgenbladet”<br />

– poprzestać na tym, dlatego, że hrabina otrzymała<br />

spełnienie swego skromnego życzenia co do tego datku.<br />

Przeciwnie, chce on podkreślić, że powinny wpłynąć podobne<br />

sumy od innych zamożnych ludzi, którzy mają podobnie<br />

dobre możliwości wesprzeć polską przyjaciółkę w jej pracy 15 .<br />

11<br />

Tak til Danmark, „Aalborg Stiftstidende” 7 IV 1922.<br />

12<br />

Dnia 7 czerwca 1918 r. U. Ledóchowska, jako przełożona<br />

autonomicznego domu zakonnego, uzyskała zgodę Stolicy Apostolskiej<br />

na przekształcenie go w zgromadzenie apostolskie. Był<br />

to dzień narodzin urszulanek Serca Jezusa Konającego, zwanych<br />

„urszulankami szarymi”. W chwili jej śmierci 29 maja 1939 r.<br />

istniało w Europie prawie 40 wspólnot Zgromadzenia (m.in. we<br />

Włoszech i Francji). W 1928 r. powstał dom generalny Zgromadzenia<br />

w Rzymie.<br />

13<br />

Polska właśnie teraz. Hrabina Ledóchowska opowiada<br />

o swojej ojczyźnie, „Tidens Tegn” 11 III 1920 r. (patrz aneksy).<br />

W tym czasie używano nazwy stolicy Norwegii „Kristiania”<br />

i „Christiania”.<br />

14<br />

S. J. Ledóchowska, op. cit., s. 263. Potwierdzałaby to przypuszczenie<br />

notatka w „Aftenposten”, że sumę 20.000 koron<br />

przekazał konsul Stolt-Nielsen wraz z małżonką.<br />

15<br />

Praca Hrabiny Ledóchowskiej. Norweski dom dziecka jest<br />

zapewniony. Datek w wysokości 20.000 koron. Konsul Stolt-Nielsen<br />

poinformował nas dzisiaj, że przekazał 20.000 koron na dom dziecka<br />

hrabiny Ledóchowskiej. Nie jest jednak zamiarem ofiarodawcy<br />

poprzestać na tym, dlatego, że hrabina otrzymała spełnienie swego<br />

skromnego życzenia co do tego datku. Przeciwnie, chce on podkreślić,<br />

że powinny wpłynąć podobne sumy od innych zamożnych ludzi,<br />

6


<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

W tym celu w sekretariacie<br />

konsula wyłożona<br />

została lista na<br />

dalsze wpłaty. Mimo<br />

tego matka Ledóchowska<br />

nie zrezygnowała<br />

z dalszych zapowiedzianych<br />

odczytów, prowadzonych<br />

tym razem<br />

w języku norweskim.<br />

W uznaniu ofiarności<br />

Norwegów, otwartej 23<br />

września 1920 r. Szkole<br />

Gospodarczej w Zakładzie<br />

w Pniewach, nadano<br />

imię św. Olava.<br />

Należy zaznaczyć,<br />

iż Ledóchowska świetnie orientowała się w sytuacji<br />

wewnętrznej Odrodzonej Rzeczypospolitej, problemach<br />

geopolityki i stosunków międzynarodowych. Potwierdza<br />

to relacja „Tidens Tegn” z wywiadu udzielonego w przeddzień<br />

odczytu w dniu 11 marca 1920 r.<br />

Hrabina Julia Ledóchowska, której odczyt będzie miał<br />

tutaj miejsce, jeśli zechce się z tego skorzystać, powróciła do<br />

Kristianii. Wieczorem będzie miała referat o Polsce, takiej<br />

jaką ją teraz widziała. Prosimy hrabinę o opowiedzenie<br />

nieco o swojej Ojczyźnie. Powszechnym przekonaniem jest<br />

oczywiście, mówi, że Polska jest teraz rajem. Jest przecież<br />

wolna mówią ludzie. Lecz my, którzy to widzieliśmy, wiemy,<br />

że warunki są okropne. Pamiętajcie, podczas całej wojny<br />

walki miały miejsce tutaj. Cały kraj to jedno pobojowisko.<br />

Jeśli wyłączę tę najbardziej zachodnią część, Poznań, który<br />

otrzymaliśmy od Niemców, nie ma ani jednej prowincji,<br />

która nie była dotknięta wojną. Wschodnia Galicja to pustynia.<br />

Teraz oczywiście kraj był niezależny przez rok i Polacy<br />

robili wszystko, co mogli, aby go znów postawić na nogi.<br />

Lecz wszystko trzeba budować od podstaw, wioski, szkoły,<br />

fabryki. Wszystkie maszyny zostały w swoim czasie zabrane<br />

przez Niemców. To całkiem nowe państwo, które trzeba<br />

zreorganizować, a to zajmie dużo czasu. Podejmuje się<br />

wręcz nadludzkie wysiłki. Lecz wszystko trzeba robić samemu.<br />

Od Ententy nie dostaje Polska żadnej pomocy, ani na<br />

odbudowę, ani na walkę przeciwko bolszewikom. Jesteśmy<br />

przecież w stanie wojny z Rosją. Mamy 1 milion mężczyzn<br />

pod bronią, wspaniałych żołnierzy, ale tym samym oczywiście<br />

zmniejsza się ich udział w odbudowie kraju. I pomimo<br />

dzielności na dłuższą metę mogą nie sprostać kilku milionom<br />

bolszewików.<br />

– Czy nie ma bolszewizmu w Polsce?<br />

którzy maja podobnie dobre możliwości wesprzeć polska przyjaciółkę<br />

w jej pracy. Ogromna ofiarność hrabiny Ledóchowskiej i niezwykła<br />

energia powinna przyczynić się do darów dla młodego pokolenia,<br />

które teraz ma rosnąć. Jak rano podano, lista jest wyłożona w naszym<br />

sekretariacie, gdzie można zgłosić zarówno duże sumy jak<br />

i małe datki, „Morgenbladet” 12 III 1920 r. Podobną informację<br />

zamieścił 12 marca 1920 r. „Aftenposten” pt. Dom dziecka Św.<br />

Olava. 20.000 koron.<br />

– Nie. Lecz jeśli rosyjscy bolszewicy mieliby tam zapanować,<br />

tym samym droga byłaby dla nich otwarta do Niemiec<br />

i reszty Europy. Polska jest teraz fordonem Europy, barierą<br />

na wschód.<br />

Wszyscy Polacy pragną teraz pokoju, aby w spokoju odbudować<br />

zniszczenia. Premier, generał Piłsudski jest zdolnym<br />

człowiekiem, cieszy się powszechnym poważaniem i te 30<br />

milionów mieszkających wewnątrz nowych granic państwa<br />

pokładają w nim swoje nadzieje, jako w tym, który poradzi<br />

sobie w swej trudnej pracy.<br />

Na koniec powinniśmy opowiedzieć nieco o swej własnej<br />

pracy na rzecz małych sierot, jakich jest tam niestety nazbyt<br />

wiele.<br />

– Mam nadzieję móc uruchomić szereg domów dziecka<br />

i to byłoby wspaniałe, gdybym w każdym z krajów skandynawskich<br />

mogła zebrać środki na otworzenie jednego. Za<br />

20.000 koron norweskich mogę otworzyć taki dom dla 60<br />

dzieci. Chcę go nazwać Domem Dziecka Św. Olava, aby<br />

zawsze pamiętać, kto dał na niego środki (…) 16 .<br />

Poza akcją informacyjną i charytatywną matki<br />

U. Ledóchowskiej w Norwegii, jej odczyty z udziałem norweskich<br />

kręgów opiniotwórczych i wywiady w miejscowej<br />

prasie, wpłynęły na zainteresowanie rozwojem stosunków<br />

gospodarczych z Polską. Świadczy o tym chociażby artykuł<br />

w „Aftenposten” z początków kwietnia 1920 r.:<br />

… Norwegia i Polska. Wkrótce można spodziewać się<br />

znacznych kontaktów handlowych. Podpisanie pokoju<br />

w Rydze otworzyło nową drogę dla politycznych i ekonomicznych<br />

ruchów w Europie. Jak dotąd Polska jedynie broniła<br />

cywilizacji europejskiej, lecz teraz bez wątpienia będzie mogła<br />

zacząć pracować na rzecz odtworzenia ekonomicznej równowagi,<br />

która została zniszczona podczas wojny.<br />

Polska jest starym państwem: przez te 1000 lat, kiedy istniała<br />

jako niezależne państwo, systematycznie rozwijała się<br />

i jest dzisiaj jednym z naszych najbardziej cywilizowanych<br />

państw. Ze swymi 30 milionami mieszkańców i dużymi ekonomicznymi<br />

zasobami oraz bogactwami naturalnymi, może<br />

i oczywiście chce ten kraj bardzo szybko podnieść się z trudności<br />

jakie przyniosło 6 ciężkich lat wojny.<br />

Z powodu swego położenia, Polska stanowi najkrótszą<br />

drogę pomiędzy Bałtykiem a Morzem Czarnym, podobnie<br />

jak kraj stanowi naturalne połączenie pomiędzy zachodem<br />

a wschodem. To, że kraj jest tak płaski ułatwia komunikację,<br />

a gdyby polepszyć trasy kolejowe i poszerzyć kanały,<br />

mogłyby powiązania handlowe ogromnie się rozwinąć.<br />

Według statystyki sprzed wojny Polska może produkować<br />

rocznie 280.000 ton produktów naftowych, około 1.000.000<br />

ton produktów technicznych i 80.000 ton cukru. Eksport<br />

wymienionych ilości może bardzo szybko stać się aktualny.<br />

Z innych naturalnych bogactw kraju można wymienić kopalnie<br />

węgla, soli kamiennej, źródła solanek, siarki, cynku, torfu<br />

i wosku skalnego. Przed wojną było tam ok. 23.000 zakładów<br />

przemysłowych. Spośród nich działa już 11.000. Z polskiej<br />

produkcji przemysłowej w 1920 roku odtworzono 40 procent<br />

tego, co było przed wojną.<br />

16<br />

Polska właśnie teraz, Hrabina Ledóchowska opowiada o swojej<br />

ojczyźnie, „Tidens Tegn” 11 III 1920.<br />

7


<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

Lecz Polska potrzebuje wiele różnych wyrobów i materiałów<br />

z zagranicy. Norwegia może rocznie eksportować do Polski<br />

co najmniej 200.000 beczek śledzi, dużą ilość konserw,<br />

maszyny rolnicze, nawozy itp. Przy organizowaniu swej floty<br />

handlowej, Polska rozpoczęła pertraktacje z norweskimi<br />

armatorami w sprawie zakupu statków.<br />

Przy rozbudowie spiętrzeń wody, jakie znajdują się<br />

w Galicji oraz zakładaniu elektrowni, produkcji materiałów<br />

wybuchowych i innych zakładów technicznych, Polska ma<br />

zajęcie dla norweskich inżynierów.<br />

Jest duża sympatia pomiędzy Norwegią i Polską. Ona<br />

wzmacnia się wciąż, a powiązania pomiędzy nimi stają się<br />

coraz bardziej serdeczne i zainteresowanie będzie rosło i rozwijało<br />

się w przyszłość 17 .<br />

Odczyty i zainteresowanie Polską miały znaczny wpływ<br />

na konsolidację i wzrost aktywności nielicznej polskiej<br />

17<br />

, „Aftenposten” 4 IV 1920.<br />

kolonii w Christianii. „Tidens Tegn” z 4 maja 1920 r. donosił,<br />

że Wczoraj przed południem, w kościele katolickim, miała<br />

miejsce wyjątkowo podniosła uroczystość, jako że Polacy tu<br />

mieszkający święcili Polskie Święto Narodowe po raz pierwszy<br />

od czasu jak kraj odzyskał swą niepodległość. Ołtarz kościoła<br />

był pięknie udekorowany kwiatami i pastor Offerdahl celebrował<br />

Mszę św. Msza została zaaranżowana przez polskie<br />

przedstawicielstwo. Tak jak nasz 17. to u Polaków 3. Maj jest<br />

poświęcony pamięci nowej Konstytucji 18 . Był to pierwszy<br />

obchód Święta 3. Maja w Norwegii.<br />

Edward Olszewski<br />

18<br />

Polacy obchodzą swoje święto w kościele Św. Olava, „Tidens<br />

Tegn” 4 V 1920 r. Rząd norweski 31 maja 1919 r. uznał państwo<br />

polskie de iure i nawiązano wówczas stosunki dyplomatyczne.<br />

Pierwszym Posłem RP od 4 czerwca 1919 r. do roku 1921 był<br />

Czesław Pruszyński. Zapewne to z jego inicjatywy zorganizowano<br />

uroczystość w Christianii.<br />

❧ ❧ ❧<br />

JESTEŚCIE POTRZEBNI ŚWIATU<br />

Wydaje się nieprawdopodobnym, aby stary Papież<br />

mógł podbić serca milionów młodych ludzi na całym<br />

świecie. A jednak to fakt niezaprzeczalny. Młodzież<br />

kochała go i szukała okazji, by się z nim spotykać. Mówił<br />

im słowa trudne „wymagajcie od siebie nawet wtedy,<br />

kiedy inni nie będą od was wymagali”, a oni wrzeszczeli,<br />

klaskali, skandowali hasła wyrażające aplauz dla Ojca<br />

Świętego Jana Pawła II. On nie pozostawał im dłużny<br />

i rewanżował się dowcipem lub pozdrowieniem, które<br />

wprawiało w zachwyt tłum młodych. I tak sobie rozmawiali<br />

Papież Polak i młodzież z całego świata. Wśród<br />

nich zawsze była liczna grupa młodzieży polonijnej,<br />

a Ojciec Święty nie zapominał o szczególnym przesłaniu<br />

skierowanym właśnie do nich.<br />

Młodzi kochali go, bo umiał z nimi rozmawiać i rozumiał<br />

ich duże i małe problemy. Opowiadał, że kibicuje<br />

meczom piłki nożnej, ale nie powie, jaką drużynę lubi<br />

najbardziej. Żartował, że sam najchętniej stał na bramce<br />

i dlatego ma taką dobrą kondycję. Doświadczyli tego<br />

młodzi Hiszpanie, którzy po bardzo męczącej dla Ojca<br />

Świętego mszy i procesji w Watykanie, ciągle z uporem<br />

wołali Papieża. Ten kilkakrotnie pokazywał się<br />

w oknie i namawiał ich do rozejścia się. „Idźcie już!”,<br />

„Ależ idźcie już, bo będziecie zmęczeni”. Za każdym<br />

razem młodzież ochoczo odpowiadała „Nie!”. W związku<br />

z tym Papież, jak dobrotliwy ojciec, zażartował „Ja<br />

idę, ja idę, choćbyście nie wiem jak krzyczeli, to ja idę.<br />

Ja muszę jutro rano chodzić na nogach, nie na rzęsach.<br />

Do-bra-noc!”. Innym razem przekomarzał się z młodymi<br />

licytując się pozdrowieniami. Gdy oni krzyczeli<br />

„Niech żyje Papież!”. Ojciec Święty odpowiadał „Niech<br />

żyje młodzież!”. Po kilkakrotnym powtórzeniu życzeń,<br />

padających z obu stron, Jan Paweł II skwitował „Nie<br />

macie dzisiaj ze mną szans!”. Bezpośredniością kontaktu<br />

zjednywał serca, głębią nauczania zachęcając młodych<br />

do wytrwałego dążenia do dobra, miłości i prawdy.<br />

Ufał młodzieży i, jak oni sami mówili, „stawiał na<br />

nas”. Podczas wielu spotkań zapewniał, że im wierzy<br />

i w nich wierzy, ale dodawał, że muszą starać się nie-<br />

8


<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

ustannie o bliskość z Bogiem, bo tylko wtedy będą wzrastali<br />

duchowo. Zwracając się do młodzieży polonijnej<br />

zgromadzonej w 1985 roku w Castel Gandolfo mówił<br />

„Więc życzę wam, ażebyście tkwili w tym Boskim korzeniu,<br />

żebyście z niego stale czerpali życie, życie ludzkie,<br />

które jest na podobieństwo Boga – wtedy prawdziwym<br />

życiem ludzkim, jeżeli jest w prawdzie i miłości. Tego<br />

wam życzę, wszystkim młodym. Nie bójcie się, że to nie<br />

będzie łatwe. Na pewno nie będzie łatwe. Wszystko,<br />

co jest wartościowe, nie jest łatwe, ale równocześnie<br />

tylko to może wam dać poczucie spełnienia życia bez<br />

względu na to, jakie to życie mogłoby być – skądinąd<br />

trudne – tego wam życzę”. Proponując młodym pracę<br />

nad sobą Papież sięgał do języka obrazów „Wypłyń<br />

na głębię! Nie poddawaj się zniechęceniu, jakie może<br />

rodzić kryzys relacji społecznych, niepowodzenia<br />

w poszukiwaniu sensu we współczesnym świecie”. Inne<br />

wskazówki dotyczyły wyborów życiowych. Przestrzegał,<br />

aby „nie szli na łatwiznę”, bo to, co wartościowe<br />

jest trudne. Ale pokonywanie siebie daje poczucie<br />

sensu i poczucie spełnienia. „Nie dajcie się zwodzić<br />

łatwymi hasłami, obiegowymi powiedzeniami, płytkimi<br />

opiniami”.<br />

W walce o własne człowieczeństwo zachęcał do stawania<br />

w prawdzie wobec swych słabości, ograniczeń,<br />

a także kompleksów. Przemawiając do młodzieży polonijnej<br />

w Kanadzie w 1984 r. namawiał ją: „Bądźcie<br />

sobą! Jakże to ważne dla człowieka, dla współczesnej<br />

młodzieży, która niekiedy z wielkim trudem szuka, jak<br />

siebie autentycznie wyrazić i potwierdzić. Życzę wam<br />

więc, wam, dzisiejszej młodzieży, abyście pozostali<br />

nade wszystko sobą przez to, że potraficie również i wy<br />

odkryć i wyrazić to szczególne dziedzictwo przynależności<br />

do narodu, które przekazali wam rodzice”.<br />

Zachęcał młodych Polaków, żyjących poza granicami,<br />

by nie tracili kontaktu z Ojczyzną przodków lecz<br />

przeciwnie, poznawali jej tysiącletnią historię i bogatą<br />

kulturę. Namawiał, by sięgali do patriotycznych wzorców<br />

Polaków kochających wolność. Często wspominał<br />

żołnierzy polskich walczących na różnych frontach, którzy<br />

dając dowód męstwa w walce na różnych frontach<br />

i w obronie różnych narodów zapisywali imię Polski<br />

w umysłach wielu nacji złotymi zgłoskami.<br />

Ojciec Święty prosił młodych, aby nie odcinali się od<br />

swoich korzeni, bo świadomość własnego pochodzenia<br />

daje im siłę. Podkreślał, że należą do wielkiej wspólnoty<br />

młodzieżowej Narodu polskiego, łączącej wspólne<br />

dobro – Ojczyzna, pamięć o jej przeszłości, przodkach,<br />

wyznawanych wartościach. Przemawiając do Polaków<br />

w Argentynie w 1987 r. przekonywał „Człowiek, naród<br />

musi opierać się na doświadczeniach dziejowych i czerpać<br />

z nich mądrość, siłę i program. Dziesięć wieków<br />

naszej przeszłości religijnej, narodowej i państwowej,<br />

dziesięć wieków naszej kultury tak bardzo humanistycznej,<br />

bo chrześcijańskiej, jest wspólną własnością<br />

i dziedzictwem, wyposażeniem i bogactwem, z którego<br />

wciąż na nowo musimy czerpać”. W przemówieniu skierowanym<br />

do Polonii amerykańskiej w 1987 roku powie<br />

„Jakie to pocieszające, że u młodzieży na całym świecie<br />

rośnie zainteresowanie własną przeszłością. Odkrywają<br />

samych siebie, szukając podstaw własnej tożsamości, jej<br />

źródeł i korzeni. Tych pierwszych warstw, z których ona<br />

wyrasta. Wiem, że proces ten obejmuje w dużej mierze<br />

naszą młodzież polonijną, że coraz chętniej poznają<br />

dzieje Ojczyzny swoich ojców, język, całe jej bogactwo.<br />

„I am proud to be Polish-American” – mówią chętnie.<br />

Ale wówczas są dumni ze swego pochodzenia, gdy lepiej<br />

je poznają, bo wtedy nie odczuwają żadnego kompleksu.<br />

Pomagajcie im w tym poznawaniu i wyzwalaniu się”.<br />

Jan Paweł II zawsze podkreślał wielką rolę rodziny<br />

w umacnianiu tożsamości narodowej dzieci. Polska<br />

rodzina jest i musi pozostać nośnikiem tradycji, przekazywać<br />

kolejnym pokoleniom bogactwo kultury, wiary,<br />

języka i historii. Papież prosił młodych, by szanowali<br />

rodziców i dziadków. „Wy, obecni tutaj przedstawiciele<br />

młodzieży polonijnej, jesteście dziećmi – synami, córkami<br />

rodzin, rodziców, którzy może jeszcze urodzili<br />

się w Polsce, a może nawet i oni urodzili się już poza<br />

Polską. W każdym razie ich środowiskiem duchowym<br />

jest całe to dziedzictwo wiary i kultury, które łączy się<br />

ze słowem, z pojęciem, z rzeczywistością polską. I wy<br />

– chociaż żyjąc poza Polską, w różnych krajach, w tej<br />

9


<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

postaci przejęliście to dziedzictwo duchowe od swoich<br />

rodziców. Poprzez rodziców, może nawet poprzez<br />

dziadków, może i przez czwarte pokolenie, docieracie<br />

także do tej Ojczyzny, która jest jak gdyby wielkim zasobem<br />

dóbr, dóbr duchowych, kultury. Całej kultury, tej,<br />

w której dzieje Ojczyzny naszej polskiej są od początku<br />

ściśle związane z chrześcijaństwem” – mówił podczas<br />

wizyty w Wielkiej Brytanii.<br />

Siła, wynikająca ze świadomości własnego pochodzenia<br />

młodych Polaków, jest potrzebna kościołowi.<br />

Ojciec Święty stawiał na młodzież jako na tych, którzy<br />

będą się troszczyli o kościół. Dlatego muszą mieć siłę<br />

woli i charakteru wynikającą z chrześcijaństwa. Papież<br />

faworyzuje niejako młodzież polonijną, traktując ją jako<br />

swego pomocnika, co wymownie podkreślił w przemówieniu<br />

do francuskiej Polonii w 1980 r. „Wy jesteście<br />

nadzieją Kościoła i jego przyszłością, jesteście nadzieją<br />

świata, kraju, w którym żyjecie, jesteście nadzieją imigracji,<br />

Ojczyzny, jesteście nadzieją moją. Nie ulegajcie<br />

kompleksom, nie odcinajcie tego korzenia, z którego<br />

wyrastacie. Umiejcie odczytywać to, co jest w was<br />

i wokół was. Umiejcie czytać, rozróżniać, wybierać”.<br />

Ojciec Święty dając młodym takie wskazówki, wzmacniał<br />

w nich poczucie dumy, że są Polakami, i że mogą<br />

twórczo zmieniać świat. Podobny, optymistyczny akcent<br />

wynika ze słów wypowiedzianych w 1986 r. w Australii<br />

„Ludzie, którzy pamiętają, skąd pochodzą, ludzie,<br />

którzy cenią swoje tradycje, mogą wnieść wiele w życie<br />

każdego kraju”.<br />

Słowa te wskazują na wielka wagę, jaką Papież przywiązywał<br />

do udziału i współtworzenia przez młodą Polonię<br />

losów społeczności kraju zamieszkania. W 1984 r.<br />

w Kanadzie skierował takie słowa do młodych „Umiejcie<br />

odczytywać powołanie życiowe, jakie Bóg wpisał<br />

w wasze serce, i przez to jak najwięcej wnieść w życie<br />

kraju, który tak gościnnie przyjął waszych rodziców lub<br />

dziadków”.<br />

Zdawał sobie jednak sprawę, że to niełatwe, by<br />

zachowując własną tożsamość, rozumieć i w pełni<br />

uczestniczyć w lokalnym życiu społecznym. W 1984 r.<br />

w przemówieniu do najmłodszej emigracji polskiej<br />

w Szwajcarii wypowiada słowa: „Stoicie przed ważnym<br />

problemem wejścia w nowe środowisko integracji przy<br />

równoczesnym zachowaniu i pogłębianiu własnej tożsamości,<br />

tego, co przynosicie w sobie, co uformowała<br />

w was wiara, bogaty kształt historii”. W wielu homiliach<br />

mówił o ofiarnej pracy na rzecz kraju zamieszkania,<br />

a najdobitniej wyraził te myśli podczas spotkania z młodzieżą<br />

polonijną we Francji w 1980 r.: „Musicie służyć<br />

krajowi, w którym żyjecie, pracować dla niego, kochać<br />

go i przyczyniać się do jego rozwoju, rozwijając siebie,<br />

własne człowieczeństwo, to, co w was jest, to, co was<br />

tworzy”.<br />

Niepełne byłoby to spotkanie z Janem Pawłem II,<br />

gdyby zabrakło w nim wspomnień o jego, rzec by można,<br />

praktycznej miłości do ludzi. Księga cudów otrzymanych<br />

za wstawiennictwem Ojca Świętego jest duża i ciągle<br />

powiększana o nowe świadectwa. Jedno z nich opisuje<br />

Polak mieszkający w Kanadzie. Świadectwo to opublikowało<br />

lokalne, kanadyjskim pismo polonijne, a przywołał<br />

je w książce „Cuda Jana Pawła II” Paweł Zuchniewicz.<br />

Młody Polak, Konrad opowiada historię swej miłości<br />

i cierpienia związanego z chorobą Pauliny. Poznali<br />

się i pokochali w 1999 r. Szczęście jednak nie trwało<br />

długo, bo niebawem u Pauliny stwierdzono raka węzłów<br />

chłonnych. Choroba szybko postępowała, a leczenie nie<br />

dawało oczekiwanych rezultatów. W takim stanie zastał<br />

ich rok 2002 i zbliżające się Światowe Dni Młodzieży<br />

w Toronto. Cała rodzina postanowiła pojechać na spotkanie<br />

z Janem Pawłem II. Pogoda była fatalna, deszcz,<br />

wiatr i ciemne chmury nie poprawiały nastroju. Oczekiwanie<br />

pod gołym niebem przez dwa dni dało się we<br />

znaki szczególnie wycieńczonej i bardzo słabej Pauli.<br />

Nagroda przyszła wraz z przyjazdem Ojca Świętego.<br />

Niebo się rozjaśniło i wyjrzało słońce. Huragan braw<br />

zagłuszał słowa i płacz Pauli. Bardzo chciała podejść<br />

do Ojca Świętego, bo była przekonana, że on przyjechał<br />

tu dla niej. Była tego pewna. Niestety jej marzenie<br />

nie spełniło się, ale i tak wróciła do domu szczęśliwa.<br />

Wkrótce dziewczyna poczuła się lepiej, a badania kontrolne<br />

nie wykazały nawet śladu choroby nowotworowej.<br />

Lekarze nie podejmowali się wyjaśnienia. Swoje świadectwo<br />

Konrad kończy słowami „Chciałem podzielić się<br />

tą historią, aby pomóc innym. Aby dać nadzieję tym, co<br />

ją tracą”.<br />

Na zakończenie spróbujmy skonkretyzować przesłanie<br />

Ojca Świętego do młodzieży polonijnej. Papież<br />

mówił do młodych, że są nadzieją Kościoła i budowniczymi<br />

nowego ładu na świecie. Jeśli będą silni wiarą<br />

i tradycją, to przygotują nową, dobrą rzeczywistość dla<br />

siebie i innych ludzi. Wiosna Kościoła, której jesteśmy<br />

świadkami, to w moim najgłębszym przekonaniu pokłosie<br />

tych setek spotkań z milionami ludzi młodych, pokoleniem<br />

Jana Pawła II, wsłuchanym i realizującym Jego<br />

testament.<br />

Joanna Fabisiak<br />

Poseł na Sejm RP<br />

10


<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

APEL<br />

JASNOGÓRSKI<br />

Matko Najświętsza Królowo Polski!<br />

Cała Polska oraz wszyscy rodacy rozsiani na całym<br />

świecie wspominamy historyczny dzień 16 października<br />

1978 r., gdy wypełniły się w osobie kardynała<br />

Karola Wojtyły słowa Juliusza Słowackiego „Słowiański<br />

papież”.<br />

Pośród niesnasek Pan Bóg uderza<br />

W ogromny dzwon,<br />

Dla słowiańskiego oto papieża<br />

Otworzył tron.<br />

Jutro dokona się kanonizacja dwóch papieży bł.<br />

Jana XXIII i bł. Jana Pawła II. Przewodniczył jej<br />

będzie Ojciec Święty Franciszek. W ten sobotni wigilijny<br />

wieczór, przed uroczystością w Rzymie, pragniemy<br />

wszyscy razem wypowiedzieć słowa z ks. Józefem<br />

Ślazykiem o naszym rodaku:<br />

„Jan Paweł II jest naszym świętym, Karol Wojtyła<br />

uczy jak żyć (…) Do zobaczenia wkrótce w niebie,<br />

do którego ciągle nam daleko, Tyś w Ewangelii nas<br />

rozkochał Fratello del nostro Dio”.<br />

Dzisiejsza wigilia Niedzieli Miłosierdzia przypomina<br />

nam również tę chwilę z roku 2005, gdy nasz ukochany<br />

Ojciec Święty Jan Paweł II odszedł do Domu<br />

Ojca o godz. 21.37. Wołaliśmy wtedy wspólnie: Jezu<br />

ufam Tobie!<br />

Bł. Jan Paweł II pielgrzymował do Ojczyzny 8 razy.<br />

Stały się te wizyty dla Polski jakby czasem uczestnictwa<br />

w Jezusowych ośmiu błogosławieństwach.<br />

Również inne kraje wspominają te historyczne spotkania<br />

z papieżem Pielgrzymem, który niestrudzenie<br />

umacniał braci w wierze i był tym, który czynił pokój.<br />

Z wielką serdecznością przypominamy w Skandynawii<br />

wizytę Jana Pawła II w 1989 r. Jej ekumeniczne<br />

echo powróciło podczas wizyty 4 września 2011 r.<br />

ks. abpa Andrzeja Dzięgi w Danii. Biskup ewangelicko-luterański<br />

Peter Fischer-Møller z Roskilde wspomniał<br />

w swojej oficjalnej mowie pielgrzymkę Jana<br />

Pawła II do tamtejszej katedry z 6 czerwca 1989 r.<br />

Pobyt Ojca Świętego został upamiętniony zasadzeniem<br />

dębu, którego rozłożone gałęzie symbolizują<br />

Kościół. Jestem przekonany, że dalsze polsko-duńskie<br />

ekumeniczne spotkania przyczynią się do budowania<br />

mostów w duchu chrześcijańskiej miłości,<br />

zgodnie z pragnieniem Jana Pawła II.<br />

VI Rajd szlakiem hymnu podąży do wyjątkowego<br />

miasta, do Sarajewa, gdzie swój początek przed<br />

stu laty miała I wojna światowa. Kwietniowa wizyta<br />

Jana Pawła II w 1997 r. w Sarajewie upłynęła pod<br />

hasłem „Nigdy więcej wojny, nigdy więcej nienawiści<br />

i nietolerancji”. W trakcie mszy świętej w katedrze<br />

Najświętszego Serca Pana Jezusa Jan Paweł II przekazał<br />

arcybiskupowi Sarajewa, kardynałowi Vinko<br />

Puljiciowi, lampę oliwną, która została zapalona<br />

w Bazylice Watykańskiej w 1994 na znak modlitwy<br />

o pokój na Bałkanach. My podczas tegorocznego<br />

rajdu pojedziemy także na Ukrainę, aby zanieść<br />

tam podobne przesłanie i modlitwę o pokój. Na<br />

zakończenie obecnego VI rajdu, pragniemy odwiedzić<br />

Wadowice, aby uczcić Jana Pawła II jako syna<br />

oficera Wojska Polskiego. Chcemy wspomnieć<br />

także Legiony Józefa Piłsudskiego. Do tych wydarzeń<br />

z 1914 roku można odnieść słowa Mazurka<br />

Dąbrowskiego „Słuchaj jeno, pono nasi biją<br />

w tarabany”.<br />

11


<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

Moje osobiste spotkania z bł. Janem Pawłem II<br />

Pierwszy raz miałem okazję spotkać Ojca Świętego<br />

Jana Pawła II 11 czerwca 1987 r. podczas Mszy św.<br />

dla rodzin w Szczecinie. Drugi raz w dniu 16 lipca<br />

1987 r. w Castel Gandolfo. Jako ówczesny członek<br />

Wspólnoty św. Rodziny towarzyszyłem wtedy ks. bp.<br />

Kazimierzowi Majdańskiemu, gdy Wspólnota złożyła<br />

„Votum Dziękczynne Trójcy Przenajświętszej za<br />

przyjście Słowa Wcielonego na Ziemię”.<br />

Trzeci raz spotkałem się z Ojcem Świętym podczas<br />

szóstych Światowych Dni Młodzieży na Jasnej<br />

Górze w dniach 10–15 sierpnia 1991 r. Hasłem przewodnim<br />

były słowa zaczerpnięte z Listu św. Pawła<br />

do Rzymian: „Otrzymaliście Ducha przybrania za<br />

synów” (Rz 8,15). Hymnem Światowych Dni Młodzieży<br />

w Częstochowie była pieśń „Ty wyzwoliłeś nas<br />

Panie”. Przejechałem wtedy do Częstochowy razem<br />

ze Wspólnotą św. Rodziny z Łomianek. Do dzisiaj<br />

wspominam entuzjazm ponad 1,5 miliona młodzieży<br />

i wyjątkowo przejmujące apelowe rozważanie słów<br />

„jestem, pamiętam, czuwam”. Szczególnym moim<br />

zadaniem było wtedy rozprowadzanie wśród młodzieży<br />

książeczki „Stworzeni do miłości – Jan Paweł<br />

II rozmowy z młodymi”. Pamiętam, że ta skromna<br />

książeczka spotykała się wtedy z dużym zainteresowaniem<br />

uczestników światowych dni młodzieży. Był<br />

to mój skromny, ale bardzo osobisty i pełen zaangażowania<br />

oraz entuzjazmu wkład we wsparcie posługi<br />

i przesłania skierowanego do młodzieży przez Jana<br />

Pawła II.<br />

Czwarty raz spotkałem się z Janem Pawła II dnia<br />

16 listopada 1991 r. podczas sympozjum organizowanym<br />

przez Papieską Radę Rodziny w Rzymie. Na<br />

zakończenie obrad każdy uczestnik w towarzystwie<br />

przewodniczącego Papieskiej Rady ds. Rodziny ks.<br />

kard. Alfonso López Trujillo mógł osobiście pozdrowić<br />

Ojca Świętego Jana Pawła II.<br />

Polscy motocykliści oraz nauczyciele, wychowawcy<br />

i młodzież z dzielnicy Targówek m. st. Warszawy<br />

obecni dzisiaj na Apelu, w ramach programu „Historia<br />

Polski hymnem pisana – poznajmy wspólne Mazurka<br />

Dąbrowskiego”, zrealizowali w 2011 r. rajd „z ziemi<br />

włoskiej do Polski”, którego jednym z ważniejszych<br />

etapów była modlitwa w kaplicy św. Sebastiana przy<br />

relikwiach bł. Jan Pawła II.<br />

Maryjo, Pani Częstochowska, Królowo Polski!<br />

Poprzez wieki nieustannie dajesz naszemu narodowi<br />

Jezusa, który jest jedyną drogą, prawdą i życiem.<br />

Jezus jest drogą. Wszyscy szukamy właściwej drogi<br />

w życiu, wytyczamy i ustalamy najkorzystniejsze i najciekawsze<br />

szlaki podróży. Ilu z nas doświadczyło jednak<br />

zagubienia podczas wyprawy w nieznanym terenie?<br />

Ilu ludzi zagubiło się w życiu? Mamy dzisiaj do<br />

dyspozycji dokładne mapy komunikacyjne, wspaniałe<br />

systemy nawigacji satelitarnej, ale na drodze wiary<br />

i życia to Maryja jest Gwiazdą Przewodnią, która<br />

zawsze bezbłędnie prowadzi do Jezusa. Jezus zaś jest<br />

jedyną prawdziwą drogą do Ojca w Niebie.<br />

Motocykl jest pojazdem niebezpiecznym, który<br />

często uczy pokory poprzez wypadki. Sam przeżyłem<br />

kilka dotkliwych wywrotek i otarłem się o granicę<br />

życia i śmierci. Jeżeli jednak w każdej takiej<br />

sytuacji dostrzeżemy Boży znak, głos, który nas<br />

wzywa do zastanowienia się i realnej oceny siebie<br />

samego, do rachunku sumienia, to zawsze przybliżymy<br />

się do prawdy. Jezus jest prawdą, gdyż tylko<br />

w prawdzie można się z Nim<br />

spotkać.<br />

Jan Paweł II w swoim testamencie<br />

zapisał: „Zwycięstwo,<br />

kiedy przyjdzie, będzie to zwycięstwo<br />

przez Maryję – zwykł był<br />

powtarzać Prymas Tysiąclecia<br />

słowa swego poprzednika kardynała<br />

Augusta Hlonda.”<br />

Prowadź nas, Matko, bezpiecznie<br />

do Swojego Syna drogami<br />

Ewangelii.<br />

Totus Tuus ego sum et omnia<br />

mea Tua sunt. Jestem cały Twój<br />

i wszystko, co moje, do Ciebie<br />

należy. Amen.<br />

Ks. Jan Zalewski na Jasnej Górze<br />

Ks. Jan Zalewski,<br />

sobota 26 kwietnia 2014 r.<br />

12


<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

POLACY I KOŚCIÓŁ KATOLICKI<br />

NA KRYMIE<br />

Na Krymie, dziś już niestety nie ukraińskim tylko<br />

rosyjskim, choć przez nikogo nie uznanym, znajduje<br />

się kilka organizacji polonijnych. Są to: Stowarzyszenie<br />

Polaków na Krymie w Symferopolu (ul. Mate Załki 3),<br />

Polski Ośrodek Kulturalno-Oświatowy im. A. Mickiewicza<br />

na Krymie w Symferopolu (ul. Kujbyszewa 91),<br />

Zjednoczenie Polaków Sewastopola „Jedność” w Sewastopolu,<br />

Towarzystwo Kultury Polskiej „Polonia”<br />

w Sewastopolu (Pl. Wosstawszych 6), Stowarzyszenie<br />

Obywateli Polskiej Narodowości „Nadzieja” w Kerczu<br />

(ul. Gorkiego 30), Stowarzyszenie Polaków w Jałcie<br />

Mapa Krymu (przy wieździe z Ukrainy na półwysep krymski)<br />

„Odrodzenie” (ul. Puszkinskaja 25), Stowarzyszenie<br />

Kulturalno-Oświatowe Przyjaźni Ukraińsko-Polskiej<br />

„Wisła” w Jałcie (ul. Spendiarowa 6) oraz Stowarzyszenie<br />

Polaków Dżankoja (we wsi Zarecznoje w rejonie<br />

Dżankojski). Zdecydowana większość Polaków tam<br />

mieszkających to ludzie wierzący, należący do kościoła<br />

katolickiego.<br />

Historia kościoła na Krymie sięga pierwszy wieków<br />

naszej ery. Kluczowymi postaciami w rozwoju chrześcijaństwa<br />

byli tam święci Cyryl i Metody oraz biskupi<br />

goccy. Ważną rolę odegrała tam, na przełomie XVIII<br />

i XIX wieku, prawosławna cerkiew grecka i rosyjska.<br />

Na mocy bulli apostolskiej Universalis Ecclesia Cura<br />

zawartej w lipcu 1848 pomiędzy Stolicą Apostolską<br />

i Rosją oraz konkordatu z sierpnia 1887 erygowana<br />

tam została diecezja tyraspolska (chersońska) ze stolicą<br />

w Saratowie, która obejmowała również i Krym. Jej<br />

utworzenie zdynamizowało życie kościoła katolickiego<br />

na Półwyspie Krymskim. Na przełomie XIX i XX wieku<br />

wzniesiono tam wiele nowych świątyń – np. w Symferopolu,<br />

Sewastopolu, Jałcie, Kerczu, Aleksandrówce,<br />

Eupatorii czy Teodozji. Ich wielkość i czas budowy<br />

wskazują na to, że katolicy stanowili na Krymie, na bardzo<br />

zróżnicowanym religijnie półwyspie, spory procent<br />

tamtejszej ludności. Dla przykładu – w liczącym przed<br />

II wojną światową 80 tys. mieszkańców Symferopolu<br />

(stolicy i największym mieście Krymu) katolików było<br />

ponad 6 tys.<br />

Po rewolucji październikowej, już w latach dwudziestych<br />

ubiegłego stulecia, zaczęły się tam, podobnie jak<br />

w całej Rosji, prześladowania religijne. Rozpoczęły się<br />

liczne aresztowania zarówno wśród duchownych jak<br />

i świeckich chrześcijan. W Symferopolu<br />

kościół zamknięto w roku 1935 po aresztowanie<br />

bpa Aleksandra Frisona, który pełnił<br />

tam funkcję proboszcza i którego 2 lata<br />

później rozstrzelano.<br />

Komuniści zamieniali świątynie na składy<br />

zboża, nawozów, garaże czy kluby – jak<br />

w Aleksandrówce czy na kino – jak w Sewastopolu.<br />

Ten stan utrzymywał się na Krymie<br />

przez wiele następnych lat. Po zakończeniu<br />

II wojny światowej praca duszpasterska na<br />

półwyspie ograniczała się z konieczności do<br />

sporadycznych, utrzymanych w tajemnicy<br />

wizyt duszpasterskich kapłanów. Prawdziwe<br />

odrodzenie kościoła nastąpiło dopiero<br />

po roku 1991 wraz z pierwszą powojenną<br />

organizacją struktur kościelnych na Ukrainie, kiedy to<br />

Krym został włączony do diecezji kamienieckiej, której<br />

pierwszym ordynariuszem został bp Jan Olszański. W tym<br />

czasie katolicy zamieszkujący w Jałcie nawiązali kontakt<br />

z dominikaninem ojcem Zygmuntem Kozarem, który<br />

w roku 1991 przybył do Jałty i odprawił tam pierwsze od<br />

kilkudziesięciu lat nabożeństwo. Rok później dominikanie<br />

z Polski objęli w tym mieście parafię 1 . Tak jest do dziś<br />

dnia.<br />

Polacy znaleźli się w Jałcie po III rozbiorze Polski<br />

i zajęciu Krymu przez Rosję. Szukali tam nowej szansy<br />

życiowej. Wśród nich znalazło się również wielu zesłańców<br />

politycznych. Starania o własną kaplicę rozpoczęły<br />

się w drugiej połowie XIX wieku. Potem, w roku 1888,<br />

kiedy ich parafia liczyła już ponad pięćset osób, podjęto<br />

starania o budowę własnego kościoła. Urzędnicze<br />

utarczki o jego budowę trwały 10 lat. Początkowo<br />

myślano o wzniesieniu typowego kościoła, podobnego<br />

do wielu innych budowanych w tych czasach w carskiej<br />

1<br />

Ks. Bogdan Potoczny, Polacy na Krymie, Lublin 2004, s. 240.<br />

13


<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

Rosji. Szczęśliwym przypadkiem – jak podają kroniki<br />

parafialne – ktoś zgubił gotowe już plany i zamówiono<br />

nowy projekt, bardziej oryginalny, opracowany przez<br />

rosyjskiego architekta Mikołaja Krasnowa – autora pałacu<br />

w Liwadii. Budowa nowej świątyni trwała kilka lat<br />

(1898–1906). Jej uroczysta konsekracja odbyła się<br />

na Wielkanoc 1906 roku i dokonał jej biskup Kessler<br />

z Saratowa. Parafia w Jałcie liczyła wówczas około 900<br />

osób, najwięcej: Polaków i Niemców oraz Litwinów,<br />

Czechów, Francuzów, Gruzinów itd.<br />

Kroniki parafialne wspominają też czasy po rewolucji<br />

1917 roku. Czytamy w nich m.in.: po wydarzeniach październikowych<br />

wielu naszych parafian uciekło z Krymu.<br />

Świątynia otwarta była aż do roku 1927, kiedy ją zamknięto<br />

pod pretekstem technicznych zagrożeń po trzęsieniu<br />

ziemi. Potem przekształconą ją w salę sportową, a następnie<br />

w muzeum krajoznawcze. W roku 1989 kościół przebudowano<br />

na dom muzyki organowej, a w roku 1993<br />

oddano parafii. Zmagania o świątynię nie były wcale takie<br />

łatwe. Wielu miejscowych działaczy kultury głośno i często<br />

złośliwie lamentowało z powodu utraty tak cennego<br />

dla miasta ośrodka kultury. Nieocenione zasługi w walce<br />

o zwrot kościoła poniosła Rosjanka Anna Polszczakowa,<br />

była więźniarka Oświęcimia. Kierując się przyjaźnią<br />

i sympatią do Polski zebrała grupę przyszłych parafian<br />

i pomogła im i ich duszpasterzom w odzyskaniu świątyni.<br />

Rekonsekracji świątyni dokonał ks. bp Jan Olszański<br />

z Kamieńca Podolskiego w roku 1993.<br />

Dziś parafia w Jałcie liczy około dwieście osób różnych<br />

narodowości. Jałtańscy duszpasterze, obok swej<br />

codziennej pracy, przygotowują cotygodniową audycję<br />

radiową pn. „Veritas”, transmitowaną na cały Krym.<br />

W świątyni parafialnej odbywają się też tradycyjnie koncerty<br />

muzyczne, na które latem i zimą przychodzą różni<br />

Polacy przed kościołem polskim w Jałcie<br />

ludzie. Dla wielu z nich jest to często pierwszy kontakt<br />

z kościołem katolickim.<br />

Dziś administracja republikańska i miejska odnosi<br />

się do parafii katolickiej z umiarkowaną życzliwością.<br />

Odczuwalna jest natomiast całkowita blokada informacji<br />

nt. istnienia i działalności parafii jałtańskiej w lokalnych<br />

mediach.<br />

Odwiedzający kościół Niepokalanego Poczęcia NMP<br />

w Jałcie zatrzymują się zawsze, choć na chwilę, przed<br />

obrazem Matki Bożej Ostrobramskiej znajdującym się<br />

w lewym bocznym ołtarzu świątyni. Obraz ten został<br />

namalowany w Wilnie w roku 1999 przez Jadwigę Iwanowską,<br />

której córka Maria mieszkała w Jałcie, gdzie<br />

zmarła w końcu lat dziewięćdziesiątych. Maria Iwanowska<br />

przez ostatnie osiem lat swego życia była przykuta<br />

do łóżka i swoje wszystkie cierpienia ofiarowała w intencji<br />

odrodzenia parafii. Matka pani Marii wzruszona troską<br />

parafian i duszpasterzy o swoją córkę zdecydowała<br />

się po jej śmierci przekazać obraz kościołowi.<br />

Pierwsza wizytacja biskupia miała miejsce na Krymie<br />

w roku 1995. Odbył ją ordynariusz diecezji kamienieckiej,<br />

na terenie której znajdował się wówczas Krym, ks.<br />

bp Jan Olszański. W tym samym czasie pracę duszpasterska<br />

na Krymie podjęły żeńskie zgromadzenia zakonne:<br />

siostry dominikanki (w Jałcie), siostry franciszkanki<br />

misjonarki (w Symferopolu i Eupatorii) oraz siostry<br />

Honoratki (w Sewastopolu). Wzniesiono też kilka świątyń<br />

– m.in. w Jałcie, Kerczu, Aleksandrówce i Kolczuginie).<br />

Nadal powszechną praktyką jest sprawowanie<br />

eucharystii w mieszkaniach prywatnych czy w wynajmowanych<br />

pomieszczeniach bibliotek, kin i muzeów.<br />

W roku 2001 zostały utworzone na Ukrainie nowe<br />

diecezje. Krym nie należy już do diecezji kamienieckiej<br />

lecz do diecezji odesko-symferopolskiej z siedzibą<br />

w Odessie, której ordynariuszem<br />

został bp Bronisław Biernacki.<br />

Nowa diecezja obejmuje<br />

m.in. Krym, na terenie którego<br />

znajduje się 24 parafii z blisko<br />

tysiącem wiernych. Kapłani<br />

docierają też do wielu miejscowości,<br />

w których nie ma jeszcze<br />

stałych parafii. Odwiedzają miasta<br />

i wioski, do których zostaną<br />

zaproszeni. I tak z parafii w Symferopolu<br />

dojeżdżają do 7 ośrodków<br />

filialnych i punktów dojazdowych.<br />

W każdym z tych miejsc<br />

gromadzi się na nabożeństwach<br />

od kilku do kilkunastu osób,<br />

przeważnie starszych, choć coraz<br />

częściej bywa na nich młodzież<br />

i dzieci. W samym zaś Symferopolu<br />

na niedzielnej liturgii bywa<br />

nawet i 200 osób.<br />

Leszek Wątróbski<br />

14


<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

Tre af Adam Mickiewicz’s Krimsonetter<br />

Adam Mickiewicz skrev de i alt 19 ”Sonety krymskie” under en rejse til Krim i 1825. De 18 af dem blev udgivet i Moskva<br />

1826. Den sidste (som mangler den sidste linje) blev først trykt efter Mickiewicz’s død.<br />

6 BAKHTJISARAJ 1<br />

Så stort endnu, skønt stedets tomhed piner!<br />

Pashaerne 2 har væltet magtens sæder,<br />

og i Giraj 3 -elskovens skjulesteder<br />

ulækkert kryb på gulv og vægge sviner.<br />

Hvor før var farver, snerleserpentiner<br />

nu snor sig ind og alt med grønt beklæder,<br />

i kunsthåndværkets sted naturen træder;<br />

dens skrift på væggen staver til: ruiner!<br />

I salen står uskadt en hvid fontæne,<br />

fra marmorkanten drypper perletårer,<br />

der er jo kun så lidt endnu at dræne.<br />

Den råber ud til alle verdens dårer:<br />

Har herligheden endnu et domæne?<br />

For jeg står her med mine tørre årer.<br />

*<br />

13 TJATIR DAH 4<br />

6MIRZA 5<br />

For dine fødder jeg i andagt tier,<br />

o Tjatir Dah, krimskibets maste-krone!<br />

O verdens minaret, bjergherskertrone!<br />

Du fra din klippetyngde dig befrier<br />

og højt ved himlens port dig dertil vier<br />

som Gabriel at vogte frydens zone;<br />

1<br />

Bakhtjisaraj – Mickiewicz’s polske titel er Bakczysaraj,<br />

men Den Store Danske har stavemåden Bakhtjisaraj og oplyser:<br />

”Bakhtjisaraj, (tyrkisk ’slottet i haven’), by på Krim 32 km syd for<br />

Simferopol. Bakhtjisaraj har fra 1991 været sæde for Krimtatarernes<br />

parlament.<br />

2<br />

Pasha – Ærestitel for ledende osmanniske (tyrkiske) militære<br />

og civile embedsmænd. Krim blev i 1475 erobret af osmannerne,<br />

og frem til 1774 var Krimkhanatet en tyrkisk vasalstat, der<br />

udviklede en rig og særegen kultur. I 1783 blev khanatet indlemmet<br />

i Rusland.<br />

3<br />

Giraj – Jf. khan Mengli-Girej i den første note. – En Wikipedia-artikel<br />

oplyser, at Giraj eller Girej var et tatarisk dynasti<br />

på Krim, grundlagt af Hadjdij Giraj som (antagelig i 1430’erne),<br />

støttet af Litauen og Polen, gjorde Krimhanatet selvstændigt og<br />

siden styrede khanatet, til Krim blev erobret af Rusland (1783).<br />

4<br />

Tjatir Dah – Tjatir Dah betyder på tatarisk ”telt-Bjerget” og<br />

er et bjergmassiv ved Simferopol-Alusjta vejen midt på det sydlige<br />

Krim. Byen Alusjta ligger ved sortehavskysten.<br />

5<br />

MIRZA [udtales (deles) mir-za]. – Mirza er en titel af persisk<br />

oprindelse, ”(an)fører, leder”. Bruges for medlemmerne af<br />

det øverste aristokrati i tatarstaterne. – Her i Krimsonetterne er<br />

Mirza hovedpersonen, ”Pielgrzyms” (pilgrimmens) lokale rejsefører<br />

og dialogpartner. I ”Tjatir Dah” står ordet ”Mirza” lige<br />

foran sonettens første strofe, hvilket angiver, at det er ham, der<br />

taler. I andre sonetter optræder ordet ”Pielgrzym” (som er betegnelsen<br />

for sonetternes vestlige hovedperson) på tilsvarende måde.<br />

din turban over skovens mørke tone<br />

står skræmmende med lynildsbroderier.<br />

Om solen svider eller tågen svaler,<br />

om marken hærges eller huse skændes,<br />

som den urokkelige du vil kendes.<br />

Som dragoman 6 du tolker Guds signaler,<br />

hvorved alt op og ned kan vendes,<br />

du hører kun, hvad Gud til verden taler.<br />

16 BJERGET KIKINEIS 7<br />

MIRZA<br />

Se ned i denne kløft, se bølgegrunden!<br />

Bjerg-fuglen ligger dér som lyn-nedsavet<br />

med mastefjer spredt over hele havet,<br />

en kreds af hvidt mod blåt så langt udspunden.<br />

En ø af sne nu ligger dér i bunden,<br />

en hvid ø i det blå, af den sky lavet,<br />

som ofte er så dystert sort tykmavet,<br />

men nu er med et flammebånd omvunden.<br />

Det er et lyn! Men her med denne store<br />

forhindring for os må vi holde stille.<br />

Jeg springer, du er klar med pisk og spore.<br />

Når jeg er væk, se mod den klippepille.<br />

Ser du mig dér, kan kløften<br />

ikke skille;<br />

men ellers sig, at jeg en fejl<br />

her gjorde!<br />

Oversat af Bent Christensen<br />

6<br />

Dragoman – Ordet dragoman kommer af italiensk dragomanno<br />

og arabisk targuman (tolk). En dragoman var i det ottomanske<br />

imperium en person, der kunne vestlige sprog og fungerede<br />

som både tolk og diplomat.<br />

7<br />

Kikineis – Kikineis er en landsby på den allersydligste del af<br />

Krim, ca. 20 km fra Jalta ved landevejen mod Sevastopol. I dansk<br />

sammenhæng må navnet skulle udtales kikine-ís med tryk på sidste<br />

stavelse.<br />

*<br />

15


<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

Det blå lys<br />

– En roman om Marie Curie<br />

”Vinduet står åbent ud til<br />

Mont Blanc og de snedækkede<br />

bjerge, solen skinner fra det blå<br />

himmelrum, dens stråler rammer<br />

væggene i det lille sanatorieværelse<br />

– og oplyser Maries<br />

blege ansigt med de matte, grå<br />

øjne i sengen. Er hun vågen<br />

eller drømmer hun? Hendes<br />

pande er hed, hendes hænder<br />

– det fint stemte værktøj, der<br />

gennem årtier med en tryllekunstners<br />

balanceevner har<br />

styret vægte, instrumenter og<br />

kemiske processer i laboratoriet<br />

i Paris – er kolde, som om nogen er i gang med at fryse<br />

dem ned”.<br />

Så nænsomt og pietetsfuldt og som indledning til sin<br />

bog skildrer forfatteren sin hovedpersons sidste stunder<br />

i de franske alper. Forfatteren er Danmarks internationalt<br />

anerkendte Stig Dalager (f. 1952), og hans hovedperson<br />

er Marie Curie – internationalt berømt fysiker og<br />

kemiker. Hun var født Skłodowska i Warszawa i 1867 og<br />

døde i en alder af kun 66 år i Frankrig. Hun fik som den<br />

første kvinde Nobelprisen i fysik i 1903 og samme pris<br />

igen 1911 – denne gang i kemi. Curie var endvidere den<br />

første kvinde, der fik lov til at forelæse ved Sorbonne. Og<br />

den første kvindelige professor samme sted 1907. Hun<br />

blev ophavskvinde til begrebet radioaktivitet og påviste<br />

eksistensen af to nye grundstoffer – radium og polonium.<br />

Ikke underligt, at denne helt ekstraordinære kvindeskikkelse<br />

har fascineret Stig Dalager i en sådan grad, at<br />

han måtte skrive en roman om hende. Oven i købet en<br />

velskrevet og gennem-researchet bog på over 600 sider.<br />

Ikke en side for meget. Som læser nyder man hver en side<br />

– både sprogligt og indholdsmæssigt. Også på trods af de<br />

lidt tunge faglige passager. Men den enorme naturvidenskabelige<br />

research har været nødvendig for læserens<br />

fulde forståelse af, hvilke materier bogen handler om.<br />

Dalager har tydeligvis været fascineret af denne helt<br />

enestående kvinde, der stædigt kæmpede sig ud af sin<br />

traditionelle kvinderolle som hustru og mor, til nød<br />

underviser, men som også satte sig for at dokumentere,<br />

at kvinder godt kan tænke logisk og rationelt. Og derfor<br />

kunne bedrive videnskab på linje med mændene. Være<br />

videnskabsmand.<br />

Men Dalager har ved siden af romanens videnskabelige<br />

og kvindepolitiske spor også et andet og vigtigt.<br />

Nemlig det patriotiske og nationale. Det er ham magtpåliggende<br />

at beskrive en kvinde, der til stadighed som en<br />

flitsbue var spændt ud mellem ønsket om at opdage nye<br />

sider af naturen og den evigt nagende lyst og forpligtelse<br />

til at vende tilbage til sit martrede fædreland – gøre sig<br />

nyttig der og være med til at genoprette dets selvstændighed.<br />

Indgangen til 1900-tallet var videnskabeligt set en<br />

både banebrydende og grødefuld periode – med mange<br />

opdagelser og nye teorier. Såvel den teoretiske som den<br />

eksperimentelle fysik forkastede teorien om atomet som<br />

naturens mindste enhed. Forskeren brød så at sige ind<br />

i atomet og opdagede eksperimentalt den energi, der<br />

udvikledes ved dets spaltning. ”Man identificerede den<br />

kontinuerlige varmeudvikling fra radium og ved hjælp af<br />

magnetiske felter blev man i stand til at påvise, at stråleemissionerne<br />

fra radioaktive stoffer kan være hhv. positive,<br />

negative eller neutrale, svarende til alfa-, beta- og gammastråling”,<br />

som Dalager bl.a. beskriver nyskabelsen.<br />

Romanen starter, hvor den kun 66-årige Marie ligger<br />

på et sanatorium – afkræftet og døende af blodmangel,<br />

pådraget gennem 35 års skødesløs omgang med radioaktive<br />

stoffer. Herfra lader Dalager handlingen gå tilbage<br />

til Marias barndom i et russisk besat Polen for derefter<br />

at gå kronologisk frem.<br />

Maria Skłodowska blev født som femte og yngste barn<br />

i en respekteret og patriotisk polsk lærerfamilie. Vi hører<br />

om Marias opvækst og skolegang, men også om en elsket<br />

mors død, da datteren kun er et stort barn. Om farens<br />

stædige patriotisme, hvis pris var hans og familiens<br />

sociale deroute. Han ville ikke rette ind efter de russiske<br />

myndigheders anvisninger. En deroute, der dog ikke forhindrede<br />

ham i at sende sin datter på et russisksproget<br />

gymnasium. Ud fra den tankegang, at intet skulle være<br />

for godt til hende.<br />

Efter veloverstået studentereksamen tog hun arbejde<br />

som guvernante og huslærer i forskellige velstående hjem.<br />

Oplevede her de store sociale forskelle i det polske samfund.<br />

Men hun oplevede også sin første store og tilmed<br />

gengældte kærlighed. For efterfølgende at opleve værtsfolkenes<br />

indædte modstand mod, at sønnen ville giftes<br />

med noget så socialt lavtstående som en guvernante. En<br />

aldrig udlevet, men samtidig en aldrig glemt kærlighed.<br />

Maria tog 1891 til Paris for at slutte sig til sin der<br />

boende søster og for<br />

at studere sin store<br />

lidenskab – naturvidenskab<br />

ved Sorbonne.<br />

Samtidig valgte<br />

hun navnemæssigt<br />

at skifte til franske<br />

Marie. Hun læste<br />

som en vanvittig,<br />

Stig Dalager<br />

men glemte at spise.<br />

16


<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

Under studierne mødte hun den lidt ældre og allerede<br />

etablerede forsker Pierre Curie. Lidt famlende forelskede<br />

de sig i hinanden, indledte et forhold og et professionelt<br />

makkerskab, hvor kærligheden til hinanden og<br />

deres fælles lidenskab for videnskabeligt arbejde indgik<br />

en sjældent set symbiose.<br />

Derefter fulgte et årelangt, pengefattigt og helbredsnedbrydende<br />

liv og arbejde i et fugtigt og koldt skur uden<br />

ventilation – tidligere anvendt til dissektion af lig, og som<br />

gik under betegnelsen laboratorium. Med hænderne helt<br />

bogstaveligt nede i de store kvanta industriaffald, der<br />

under betegnelsen begblende hentedes i Østrig, og hvis<br />

sundhedsfarlige stråling ingen på det tidspunkt var særlig<br />

bevidst om. Maries og Pierres hensigt med det besværlige<br />

arbejde var at udvinde og isolere nye grundstoffer. Marie<br />

havde nemlig opdaget, at uranmalm udsendte en mere<br />

intens stråling end rent uran. Og sluttede heraf, at malmen<br />

måtte indeholde en hidtil ukendt radioaktiv komponent.<br />

Efter langvarige analyser og målinger lykkedes det<br />

Marie at isolere og påvise eksistensen af to nye grundstoffer,<br />

som fik navnene radium og polonium. Det sidste<br />

navngivet efter hendes aldrig glemte fædreland. Med<br />

dette navn ”indkapslede det både et liv og en drøm”. Marie<br />

Curie var den første, der anvendte betegnelsen radioaktiv.<br />

Sideløbende med sit videnskabelige arbejde blev hun<br />

også mor til døtrene Irène og Ève, født hhv. 1897 og 1904.<br />

I 1903 ændredes Marie og Pierre Curies sociale situation<br />

totalt, da de i fællesskab og sammen med en lidt ældre<br />

forsker tildeltes den ny indstiftede Nobelpris i fysik. Den<br />

svenske komite havde først ikke villet indstille en kvinde,<br />

men da Pierre nægtede alene at modtage prisen, bøjede<br />

komiteen sig. Med prisen fulgte offentlighed og publicity.<br />

Men rollen som verdenskendte stjerner og forskere var<br />

dem begge inderligt imod – i såvel det sociale liv som på<br />

det videnskabelige firmament. Modvilligt blev de nødt til<br />

at stille op til fejring – ikke kun i den videnskabelige verden,<br />

men også i boulevardpressen.<br />

Men blot tre år senere slog lynet ned i den efterhånden<br />

meget succesfulde Curie-familie. En afkræftet, syg og<br />

træt Pierre blev i et øjebliks uopmærksomhed kørt ned<br />

og dræbt på gaden af en tung hestetrukken arbejdsvogn.<br />

Mørket sænkede sig over Maries og børnenes liv, men<br />

ved gode venners hjælp samt sit elskede arbejde kom hun<br />

atter på fode. Kun ved at fortsætte sin forskning, som om<br />

intet var hændt, kunne hun ære sin afdøde mand.<br />

Marie indledte et forhold til sin og Pierres fælles yngre<br />

ven og kollega, Paul, der imidlertid var gift og havde<br />

børn. Det var ”et mere lidenskabeligt og kødeligt forhold<br />

end det, hun havde haft til Pierre, men også mindre trygt,<br />

mere svingende og usikkert i skyggen af nervøsiteten for at<br />

blive opdaget og afsløret”. Længe lykkedes det dem at<br />

holde deres kærlighed skjult, men ved en fatal uforsigtighed<br />

blev de opdaget. Pauls forsmåede hustru fik fingre<br />

i en brevveksling mellem de to elskende. Forsøg på<br />

afpresning og trussel om skandalisering fulgte. Affæren<br />

smuttede ud i pressen og truede med at ende i den helt<br />

store offentlige skandale. En væmmelig offentlig debat<br />

fulgte. Den bragte såvel chauvinistiske som racistiske<br />

og antisemitiske holdninger frem i det ellers på mange<br />

områder frisindede Frankrig. ”Den fremmede”, ”polakken”<br />

eller ”jøden”. Det var blot nogle af de udtryk, som<br />

den parisiske boulevardpresse svømmede over med. Den<br />

endelige pris blev et smerteligt kompromis, der i hvert<br />

fald i praksis betød enden på elskovsforholdet.<br />

Marie oplevede under 1. Verdenskrig, at hendes opdagelser<br />

kunne bruges i praksis. Selv stod hun i spidsen for<br />

arbejdet med at udstyre røntgenambulancer til brug ved<br />

fronten og i at uddanne personale i brugen af det nye<br />

udstyr. Efter verdenskrigens afslutning oplevede hun at<br />

møde og blive hyldet af den teoretiske fysiks koryfæer<br />

som f.eks. Rutherford, Einstein og Bohr. Marie blev inviteret<br />

til USA og blev storslået fejret der. Men størst af<br />

alt: Hun oplevede et nyt og frit Polen opstå på verdenskrigens<br />

ruiner.<br />

Dalager har med romanen om Marie Curie føjet endnu<br />

et storværk til sin i forvejen store, mangefacetterede og<br />

internationalt anerkendte forfatterskab. Han har præsteret<br />

en litterær og videnskabshistorisk tour de force af de<br />

sjældne. Det er lykkedes ham at tegne et smukt, helstøbt<br />

og rørende portræt af en af videnskabens helt store. Oven<br />

i det har han givet læseren konturerne til en tid, hvor<br />

videnskaben stormede fremad. Dalager har ikke blot<br />

givet forskeren og kvindesagsforkæmperen Marie Curie<br />

kød og blod. Han har også tegnet et varmt og varieret<br />

billede af mennesket bag den offentlige Marie – Marie<br />

som kvinde, hustru, mor, elskerinde og ven. Og sidst, men<br />

ikke mindst, har Dalager karakteriseret et menneske, der<br />

forlod et aldrig glemt fødeland, men som også fuldt og<br />

helt lod sig integrere i sit nye fædreland. En fremragende<br />

roman, der beriger sin læser ved at gøre ham/hende klogere<br />

på verden, videnskaben, kærligheden og livet. Kan<br />

derfor varmt anbefales som læsning på et tidspunkt, hvor<br />

man har god tid og er åben for at lære nyt.<br />

Marie Curie døde 1934 – fysisk nedbrudt af ”Det blå<br />

lys”, der havde givet menneskeheden så meget, og som<br />

havde gjort hende berømt og feteret.<br />

Thomas Petersen<br />

17


<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

HVORDAN LÆRER MAN POLSK?<br />

Hvis man taler til et menneske i et sprog, det forstår, når man dets hoved.<br />

Hvis man taler til det i dets eget sprog, når man dets hjerte.<br />

Nelson Mandela<br />

Det for en dansker væsentlig sværere at lære polsk end<br />

vesteuropæiske sprog (tysk, spansk, fransk osv.), og vanskelighederne<br />

bliver klart større med alderen. Det er vigtigt at<br />

gøre op med sig selv hvad ens målsætning er. Hvis man vil<br />

kunne købe lidt ind i de lokale forretninger, så skal man<br />

bare prøve at lære nogen enkelte ord og faste udtryk, og<br />

så ellers ikke bekymre sig så meget om hvor korrekt det<br />

er. Hvis man nogenlunde vil kunne orientere sig i skrevne<br />

tekster, så er det heller ikke så vanskeligt. Her skal man<br />

lære hvordan de mest almindelige 1.000–2.000 ord bliver<br />

stavet, eller være god til at gætte og ikke bekymre sig om<br />

grammatik.<br />

Vanskeligheden kommer først hvis man gerne vil kunne<br />

tale et varieret og korrekt polsk. Det kan ikke lade sig gøre<br />

uden at man kender lydsystemet godt, og når man har lært<br />

dette, så vil ordforråd og grammatik komme langt lettere.<br />

Der er stor forskel på hvor hurtigt folk er i stand til at tilegne<br />

sig lydsystemet. Alder er en afgørende faktor, musikalitet<br />

en anden.<br />

Jeg vil personligt anbefale nogle enetimer med en talepædagog<br />

inden man går i gang med at lære polsk, eller eventuelt<br />

sideløbende med dette. En talepædagog hedder på<br />

polsk en ”logopeda”, og kan findes i de fleste mellemstore<br />

og større polske byer. De fleste polsklærere vil mene at de<br />

ved nok om emnet til at de kan undervise, men deres viden<br />

er ofte meget teoretisk, og de har normalt ikke de pædagogiske<br />

værktøjer og den tålmodighed som logopeda’erne har.<br />

En metode er at købe en bog og bede sin kæreste eller<br />

bekendte om at hjælpe med at lære sproget. Det kan man<br />

godt prøve, men det er svært at undervise i polsk, og vil<br />

sjældent give gode resultater. Man kan derimod nå langt<br />

med selvstudium og venners hjælp hvis man først har brugt<br />

nogle måneder med at lære lydsystemet.<br />

Man skal være klar over at man ikke kan oversætte ord<br />

for ord, og forvente at have en polsk sætning. Polsk er<br />

anderledes i sin opbygning end vesteuropæiske sprog, og<br />

den bedste måde er efter min mening at lære hele sætninger,<br />

for derefter at udskifte enkeltord.<br />

Hvis man vælger privatundervisning, så find en polak<br />

med en uddannelse i polsk, og helst også med et speciale<br />

i at undervise i polsk for udlændinge.<br />

Ellers findes der masser af kurser i alle større polske byer.<br />

Alle universiteter har kurser, både få timer om ugen og<br />

oftest også intensive kurser af to semestres varighed. Ofte vil<br />

der på de intensive kurser dog være mange efterkommere af<br />

polakker som bor i udlandet, og disse vil have hørt polsk hos<br />

deres bedstemor fra barnsben. Basis grammatik og lydsystem<br />

kan derfor ofte være ringe prioriteret på disse kurser.<br />

Endvidere er der opstået mange private skoler som tilbyder<br />

polsk for udlændinge, og ligeledes her er kvaliteten<br />

varieret. Man må prøve at indhente<br />

materiale fra de skoler<br />

man er interesseret i, tale med<br />

dem og vurdere deres seriøsitet,<br />

og eventuelt prøve sig frem.<br />

Hvis vi taler om undervisningsmaterialer,<br />

så skal man<br />

lige gøre sig klart at polsk ikke<br />

har stået som nr. 1 på listen over<br />

sprog som udlændinge flokkedes<br />

om at komme til at lære.<br />

Det er så småt ved at ændre sig,<br />

men det betyder at der ikke er<br />

udviklet fremragende undervisningssystemer,<br />

som man ser det<br />

Michael Hardenfelt ved engelsk, tysk, fransk eller<br />

spansk.<br />

Nogen af de bedste materialer der findes for øjeblikket<br />

er efter min mening serien Hurra (1,2 og 3) fra forlaget<br />

Prolog. De har også udgivet nogen grammatiker på engelsk<br />

og tysk samt lærebogen Start 1, der betegnes som survival<br />

Polish med engelske forklaringer.<br />

Endvidere findes en lang række bøger fra Universitas, fra<br />

begynderniveau til C2. De fleste af bøgerne er meget teoretiske,<br />

og savner en pædagogisk tilgangsvinkel, men nogle<br />

af positionerne er efter min mening værd at erhverve sig.<br />

Słownik Minimum Języka Polskiego (polsk minimums ordbog)<br />

er glimrende til begyndere. Den indeholder de mest<br />

anvendte ord i polsk, og forhindrer at man farer vild i store<br />

ordbøger. Na Łamach Prasy (Fra pressens spalter) er en<br />

fremragende tekstsamling af aktuelle emner med grammatikøvelser<br />

og pædagogisk indsigt (avancerede, niveau C2). Co<br />

raz wejdzie do głowy – już z niej nie wyleci (hvad du en gang<br />

har lært glemmer du ikke igen) Faste polske udtryk og ordsprog<br />

på en fornøjelig måde med øvelser (øvede). Endvidere<br />

er den en hel del øvebøger med grammatikøvelser som man<br />

kan få glæde af hvis man arbejder systematisk med dem.<br />

Wiedza Powszechna har for mange år siden udgivet en<br />

bog som hedder Uczymy się polskiego (vi lærer polsk).<br />

Bogen er udgivet i udgaver med forskelligt hjælpesprog<br />

(engelsk, tysk, italiensk m.v.), og man kan tilkøbe lyd og<br />

grammatik til systemet. Det er lidt gammeldags, og nok<br />

også bedst hvis man er ude efter at lære at læse polsk, men<br />

det er godt gennemarbejdet og efter min mening anvendeligt<br />

til selvstudium.<br />

Michael Hardenfelt<br />

http://www.polenguide.pl/Polsk%20sprog/index.htm<br />

Michael Hardenfelt kommer fra København. Bor i Gdańsk, og har været<br />

i Polen i over 13 år<br />

18


<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

MICHAŁ KLEOFAS OGIŃSKI<br />

Michał Kleofas Ogiński, książę (ur. 25 września 1765<br />

w Guzowie, zm. 15 października 1833 we Florencji) – polski<br />

kompozytor i teoretyk muzyki, pamiętnikarz, pisarz<br />

polityczny, podskarbi<br />

wielki litewski (1793–<br />

1796), miecznik wielki<br />

litewski od 1789 roku,<br />

senator rosyjski, członek<br />

konfederacji targowickiej,<br />

członek konfederacji<br />

grodzieńskiej<br />

1793 roku, uczestnik<br />

Michał Kleofas Ogiński<br />

insurekcji kościuszkowskiej<br />

(na Litwie<br />

w 1794), konspirator<br />

niepodległościowy (po<br />

1795), działacz emigracyjny,<br />

mason, kawaler<br />

maltański.<br />

Urodził się w Guzowie<br />

niedaleko Sochaczewa, jako syn Andrzeja, miecznika<br />

litewskiego (późniejszego wojewody trockiego), i Pauli<br />

z Szembeków.<br />

W latach 1786 i 1788, będąc komisarzem skarbowym,<br />

posłował na sejmy z województwa trockiego. Nadzwyczajny<br />

poseł koronny w Holandii (1790–1791). Brał udział<br />

w powstaniu 1794 na Litwie. Później był agentem polskim<br />

w Konstantynopolu i w Paryżu. W roku 1802, po rozwodzie<br />

z Izabelą Lasocką (poślubioną w roku 1789), ożenił<br />

się z włoską śpiewaczką Marią de Neri. W roku 1810 wycofał<br />

się z działalności emigracyjnej i został senatorem rosyjskim.<br />

Odziedziczył po swoim stryju Franciszku Ksawerym<br />

Ogińskim (1742–1814) piękną posiadłość Zalesie – położone<br />

w połowie drogi między Wilnem a Mińskiem. W roku<br />

1822 przeniósł się na stałe do Włoch i w 1823 zamieszkał<br />

we Florencji.<br />

Komponował polonezy fortepianowe, romanse, pieśni,<br />

kadryle, menueta, walce oraz jedną operę pod tytułem<br />

„Zélis et Valcour ou Bonaparte au Caire” („Zelis i Valcour,<br />

czyli Napoleon w Egipcie”) w jednym akcie. Jednakże<br />

opera ta nigdy nie doczekała się wystawienia. Jest autorem<br />

Listów o muzyce oraz pamiętników „O Polsce i Polakach:<br />

od roku 1788 aż do końca roku 1815” wydanych po francusku<br />

w Paryżu w 1827 roku. Dziś najbardziej znany jako<br />

autor poloneza a-moll Pożegnanie Ojczyzny.<br />

Dotychczas uważano, że melodia hymnu narodowego<br />

Polski do słów Wybickiego była wzięta z pieśni ludowej<br />

z Podlasia, a autorstwo melodii Ogińskiego wynika z nieporozumienia,<br />

bowiem Ogiński w 1797 r. posłał generałowi<br />

Dąbrowskiemu podobnie nazwany utwór Marsz dla Legionów.<br />

Jednakże ostatnio prowadzone badania historyczne<br />

przez jednego z potomków księcia Ogińskiego (Andrzeja<br />

Załuskiego) próbują wykazać, że to Ogiński był autorem<br />

melodii hymnu.<br />

MICHAŁ KLEOFAS OGIŃSKI<br />

(25. SEPTEMBER 1765 – 15. OKTOBER 1833)<br />

var en polsk komponist, diplomat og politiker<br />

Ogiński blev født i byen Guzów i nærheden af Warszawa<br />

i Kongedømmet Polen. Hans far, Andrius, var<br />

borgmester i byen Trakai i Litauen. Hans mor, Paula<br />

Paulina Szembek (1740–1797), var datter af den polske<br />

magnat Marek Szembek.<br />

Ogiński blev undervist i hjemmet og udviste store<br />

evner i musik og fremmedsprog. Han fik senere violinundervisning<br />

af Giovanni Battista Viotti og Pierre<br />

Baillot.<br />

Ogiński var rådgiver for den polske kong Stanislaw<br />

Poniatowski. Efter 1790 fungerede han som ambassadør<br />

for Polen i Haag, Nederlandene, og som polsk diplomat<br />

i Konstantinopel og Paris. I 1793 blev han udpeget til<br />

skatmester i Litauen. Under Kościuszko-opstanden<br />

i 1794 ledte Ogiński sin egen styrke. Da opstanden<br />

var blevet slået ned, emigrerede han til Frankrig, hvor<br />

han søgte at opnå Napoleons støtte til den polske sag.<br />

Ogiński anså dannelsen af Hertugdømmet Warszawa<br />

på Napoleons foranledning som et skridt på vejen til<br />

polsk selvstændighed, og han dedikerede sin eneste<br />

opera, Zelis et Valcour, til Napoleon. Ogiński blev dog<br />

senere skuffet over Napoleon og opgav i 1810 sit politiske<br />

virke, hvorpå han vendte tilbage til Vilnius. Andrzej<br />

Jerzy Czartoryski introducerede ham for zar Alexander<br />

1. af Rusland, som gjorde ham til en russisk senator.<br />

Ogiński prøvede forgæves at få zaren til at genoprette<br />

den polske stat. I 1815 rejste Ogiński til udlandet; han<br />

døde i Firenze i 1833.<br />

Som komponist er han bedst kendt for sin polonæse<br />

Pożegnanie Ojczyzny (”Farvel, Hjemland”) som<br />

han komponerede i anledning af sin udvandring til<br />

Vesteuropa efter den fejlslagne Kościuszko-opstand.<br />

Ogiński holdt af italiensk og fransk opera og spillede<br />

violin, cembalo og balalajka. I 1790’erne begyndte han<br />

at komponere marcher og militærsange, og han nød<br />

popularitet blandt oprørerne i 1794. Han komponerede<br />

20 polonæser, diverse klaverværker, mazurkaer, marcher,<br />

romancer og valse.<br />

19


<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

100. rocznica urodzin<br />

Andrzeja Panufnika<br />

Dzieciństwo i czas edukacji<br />

Andrzej Panufnik urodził się w Warszawie 24 września<br />

1914 roku jako drugie dziecko znanego lutnika<br />

Tomasza i Matildy Thones – skrzypaczki pochodzenia<br />

angielskiego. Od najmłodszych lat wykazywał duże<br />

zainteresowanie muzyką i kompozycją, pierwsze lekcje<br />

fortepianu odbył dzięki swojej babci. Pomimo początkowych<br />

sprzeciwów ojca rozpoczął studia w Konserwatorium<br />

Warszawskim w klasie perkusji (po niezdanym<br />

egzaminie do klasy fortepianu), lecz szybko zmienił specjalizację<br />

na kompozycję i teorię muzyki.<br />

Po skończeniu studiów z wyróżnieniem i w krótszym<br />

od przewidzianego czasie (1932–1936) kontynuował<br />

swoją muzyczną edukację u Feliksa Weingartnera (dyrygentura,<br />

1938–1939) w Wiedeńskiej Akademii Muzycznej.<br />

Później spędził parę miesięcy w Paryżu i Londynie,<br />

gdzie studiował prywatnie i skomponował swoją pierwszą<br />

symfonię. W Londynie spotkał się ponownie z Weingartnerem,<br />

zmuszonym wcześniej podczas Anschlussu<br />

Austrii do opuszczenia kraju. Dyrygent ten namawiał<br />

go do zostania w Anglii z powodu zawieruchy politycznej,<br />

jednakże Panufnik zdecydował się na powrót do<br />

Polski.<br />

Okres wojenny<br />

Podczas okupacji Warszawy przez Niemców w czasie<br />

II wojny światowej Panufnik zarobkował razem z innym<br />

wielkim polskim kompozytorem i swoim przyjacielem<br />

Witoldem Lutosławskim w duecie fortepianowym,<br />

grając w kawiarniach stolicy. W tym czasie koncerty<br />

Polaków i inne większe zgromadzenia ludności były<br />

zabronione przez okupanta. Pomimo wojny nie zaprzestał<br />

komponowania – powstały wtedy pieśni podziemia<br />

(m.in. ciesząca się dużą popularnością pieśń Warszawskie<br />

dzieci,) oraz Uwertura tragiczna. Na czas powstania<br />

warszawskiego wraz z matką opuścił stolicę zostawiając<br />

tam wszystkie swoje partytury. Po powrocie w 1945 roku<br />

okazało się, że jego nuty pomimo przetrwania wojny,<br />

posłużyły nowym lokatorom jako opał w piecu.<br />

Socrealizm w powojennej Polsce<br />

Po wojnie Panufnik przeniósł się do Krakowa, gdzie<br />

zajął się komponowaniem muzyki filmowej dla Wytwórni<br />

Filmów Wojskowych. W większości były to filmy propagandowe.<br />

Niedługo<br />

później został głównym<br />

dyrygentem Filharmonii<br />

Krakowskiej. Równocześnie<br />

starał się zrekonstruować<br />

utwory utracone<br />

podczas wojny zaczynając<br />

od Uwertury tragicznej,<br />

którą jeszcze świeżo miał<br />

w pamięci. W dalszej<br />

kolejności odtworzył Trio<br />

fortepianowe, Polskie pieśni<br />

ludowe oraz pierwszą<br />

symfonię, jednakże problemy,<br />

na które natrafił<br />

Andrzej Panufnik<br />

podczas pracy z tą ostatnią,<br />

spowodowały, iż postanowił skoncentrować się nad<br />

nowymi kompozycjami.<br />

W latach 1946–1947 Panufnik został dyrektorem<br />

odradzającej się po zamknięciu na czas wojny Filharmonii<br />

Warszawskiej. Jednakże z powodu biurokratycznych<br />

problemów w zapewnieniu muzykom odpowiednich<br />

warunków (np. mieszkaniowych) w proteście zrezygnował.<br />

Równocześnie często koncertował, także zagranicą,<br />

prowadząc m.in. Filharmoników Berlińskich.<br />

W tym czasie powstały: Krąg kwintowy na fortepian,<br />

Nokturn na orkiestrę oraz Sinfonia Rustica.<br />

Panufnik został nakłoniony do zaakceptowania stanowiska<br />

wiceprezesa nowo powstałego Związku Kompozytorów<br />

Polskich (ZKP). Jednak z powodu politycznego<br />

charakteru konferencji organizowanych przez ten związek<br />

czuł się on wmanewrowany w to stanowisko. Ponadto<br />

nowe polskie władze odgrywały coraz to większą rolę<br />

w wyznaczaniu kierunków i granic sztuki. Podstawową<br />

i jedyną metodą dozwolonej twórczości artystycznej był<br />

wówczas socrealizm. Panufnik, nieidentyfikujący się<br />

z nowymi władzami i niebędący członkiem żadnej partii,<br />

zwrócił się wtedy do historycznej muzyki polskiej.<br />

Powstała wtedy Suita staropolska na orkiestrę smyczkową<br />

(1950).<br />

Początkowo krytyka jego kompozycji, jako zbyt formalistycznych<br />

i nieprzystających do socrealizmu, odnosiła<br />

się do Nokturnu. Później także jego Sinfonia Rustica<br />

została zakazana, choć gremium, które o tym zadecydowało,<br />

wcześniej nagrodziło go za ten utwór w Konkursie<br />

kompozytorskim im. Fryderyka Chopina. Równocześnie<br />

Panufnik zdobywał coraz większe uznanie za granicą, za<br />

20


<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

co komunistyczne władze uhonorowały go odznaczeniami<br />

państwowymi.<br />

Podczas pobytu w ZSRR Panufnik wspomniał<br />

o pomyśle napisania Symfonii pokoju. Po powrocie<br />

kompozytor został przeniesiony w spokojne otoczenie,<br />

aby napisać swój utwór. Powstała wtedy trzyczęściowa<br />

symfonia zakończona słowami poety, a zarazem<br />

jego przyjaciela Jarosława Iwaszkiewicza. Koncepcja<br />

pokoju przyjęta przez Panufnika raczej nie była zgodna<br />

z oczekiwaniami władz i spotkała się z ich chłodną<br />

reakcją.<br />

SIR ANDRZEJ PANUFNIK (24. september 1914<br />

i Warszawa – 27. oktober 1991 i London) var en<br />

polsk komponist og dirigent, bosat i London fra<br />

1954. Hans klassiske musik var herefter bandlyst<br />

i Polen frem til 1977.<br />

Blandt hovedværkerne er 10 symfonier, en violinkoncert<br />

og en hommage til Chopin. Han har bl.a.<br />

skrevet vuggevise for 29 strygere og to harper, nocturne<br />

for orkester og kvintcirkel for klaver.<br />

Podczas pisania Symfonii pokoju spotkał Irlandkę<br />

Marie Elizabeth O’Mahoney. Pomimo tego, że spędzała<br />

właśnie miesiąc miodowy ze swoim trzecim mężem,<br />

rozpoczęła romans z Panufnikiem. Nie zważając na<br />

różne przeciwności pobrali się w 1951 roku, a niedługo<br />

później urodziła się im córka – Oonagh. Teraz kompozytor<br />

musiał utrzymać rodzinę, więc zajął się pracą nad<br />

zyskowną wówczas muzyką filmową. W jednym z filmów<br />

wykorzystał ponownie polską muzykę dawną, a następnie<br />

użył stworzony tam materiał w utworze Concerto in<br />

modo antico.<br />

W 1952 Panufnik skomponował Uwerturę heroiczną<br />

opartą na pomyśle z 1939 roku, zainspirowany zmaganiem<br />

Polski z nazistowskim najazdem. Nie zdradzając<br />

jego znaczenia, zgłosił swój utwór w 1952 roku do<br />

przedolimpijskiego konkursu muzycznego w Helsinkach<br />

i wygrał go. Równocześnie w kraju utwór został odebrany<br />

jako zbyt formalistyczny.<br />

Wiosną 1953 roku wyjechał z Kameralną Orkiestrą<br />

Warszawskiej Filharmonii na tournée po Chinach, gdzie<br />

spotkał się m.in. z premierem Zhou Enlai, a także przelotnie<br />

z sekretarzem Mao. Jakiś czas po powrocie do<br />

Warszawy poproszono go, by napisał list adresowany do<br />

zachodnich muzyków, aby wzbudzić u nich poparcie dla<br />

polskiego ruchu pokoju. Panufnik uznał, że przepełniło<br />

to czarę jego goryczy. W 1954 roku Panufnik nie był<br />

już w stanie pogodzić swego przywiązania do ojczyzny<br />

z pogardą dla muzycznej i ideologicznej polityki rządu.<br />

Postanowił wyemigrować do Wielkiej Brytanii, buntując<br />

się przeciw warunkom, w jakich polscy kompozytorzy<br />

musieli pracować.<br />

Marie Elizabeth O’Mahoney, której ojciec żył w Wielkiej<br />

Brytanii, łatwo uzyskała zgodę na wyjazd do Londynu<br />

i poprosiła polskich przyjaciół na emigracji o pomoc<br />

w przygotowaniu ucieczki męża. Panufnik wykorzystał<br />

wyjazd do Szwajcarii w roli dyrygenta. Pomimo stałej<br />

obserwacji przez podejrzewające zamiar kompozytora<br />

polskie służby, udało mu się pod osłoną nocy dojechać<br />

do lotniska w Zurychu. Po przylocie do Londynu uzyskał<br />

azyl polityczny, wywołując tym międzynarodowe napięcia.<br />

Polski rząd uznał go za zdrajcę i zakazał publikacji<br />

i wykonywania wszystkich jego dzieł. Pomimo iż przed<br />

wylotem był uznawany przez środowisko muzyczne oraz<br />

władze za jednego z najwybitniejszych kompozytorów<br />

i dyrygentów, po swoim wyjeździe stał się persona non<br />

grata aż do roku 1977.<br />

Emigracja<br />

Panufnik przybył do Wielkiej Brytanii właściwie bez<br />

środków do życia i początkowo utrzymywał się z okazjonalnych<br />

występów dyrygenckich. Nieoceniona okazała<br />

się także pomoc zaprzyjaźnionych kompozytorów<br />

jak Ralph Vaughan Williams, czy Arthur Benjamin.<br />

Panufnik był niezwykle wzruszony ich zawodową solidarnością.<br />

Jego przyjaciel, pianista Witold Małcużyński<br />

pomógł mu znaleźć finansowy patronat.<br />

Podczas wizyty w USA uczestniczył w wykonaniu<br />

swojej Symfonii pokoju pod kierownictwem Leopolda<br />

Stokowskiego. Wydarzenie to skłoniło go do przekomponowania<br />

tego napisanego wg niego pod przymusem<br />

utworu. Odrzucił m.in. części chóralne i zmienił tytuł<br />

na Sinfonia elegiaca. Wykonanie tego utworu pod kierownictwem<br />

także Leopolda Stokowskiego okazało się<br />

niemałym sukcesem.<br />

W latach 1957–1959 jego sytuacja finansowa uległa<br />

poprawie, gdyż został głównym dyrygentem Orkiestry<br />

Symfonicznej w Birmingham. Jednakże przygotowanie<br />

i poprowadzenie pięćdziesięciu koncertów rocznie<br />

utrudniało znacząco działalność kompozytorską.<br />

W 1957 roku Panufnik zakochał się w Winsome Ward.<br />

Rok później zdiagnozowano u niej chorobę nowotworową<br />

co pogrążyło ponownie kompozytora w rozpaczy.<br />

Powstały wtedy jego Koncert fortepianowy i Sinfonia<br />

sacra. W 1963 roku Panufnik skończył nową wersję Sinfonia<br />

sacra i wygrał nią konkurs w Monako na najlepszy<br />

utwór orkiestrowy.<br />

Po śmierci Winsome Ward Panufnik w listopadzie<br />

1963 roku ożenił się z Camillą Jessel. Jego prace powstawały<br />

na zamówienie takich sław jak Leopold Stokowski<br />

(Universal Prayer), Yehudi Menuhin (Koncert skrzypcowy),<br />

czy Mścisław Rostropowicz (Koncert wiolonczelowy)<br />

oraz orkiestr z Londynu, Bostonu i Monte Carlo. Panufnik<br />

nie wrócił do Polski aż do 1990 roku. W 1991 roku<br />

został odznaczony przez królową Elżbietę II tytułem<br />

szlacheckim. Sir Andrzej Panufnik zmarł 27 października<br />

1991 roku w Twickenham pod Londynem.<br />

21


<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

Postmodernizm<br />

a pedagogika chrześcijańska (część 3)<br />

8. Relatywizm moralny<br />

Kontynuując opis myślenia postmodernistycznego,<br />

trzeba dodać, że w tym kierunku filozoficznym nie<br />

istnieje etyka, zwłaszcza etyka kategoryczna i bezwzględna.<br />

Jej miejsce zajmuje okazjonalizm, permisywizm<br />

i sytuacjonizm. Celem postmodernistów jest<br />

powszechna destrukcja etyki, wszelkich kodeksów<br />

moralnych, zasad etycznych. Moralność jest dla nich<br />

całkowicie „pluralistyczna”, autonomiczna i indywidualna.<br />

Więcej nawet: człowiek jest sam dla siebie<br />

najwyższym ustawodawcą w dziedzinie etyki.<br />

W pedagogii katolickiej moralność jest kategoryczna<br />

i absolutna. Papież Jan Paweł II apelował<br />

o wychowanie do solidarności, która rodzi odpowiedzialność<br />

za każdego członka wspólnoty i za dobro<br />

wspólne. Uznawał człowieka za podmiot pracy.<br />

Przyznawał jej pierwszeństwo przed kapitałem. Nieustannie<br />

głosił zasadę prymatu osoby w stosunkach<br />

ekonomicznych. Głównym celem pracy – jak nauczał<br />

– jest personalizacja osoby, a przez nią całej wspólnoty<br />

i otoczenia 1 . Pedagogia Jana Pawła II podkreśla,<br />

że zasadniczym celem edukacji jest dążenie do dobra<br />

wspólnego, które nie sprzeciwia się dobru poszczególnej<br />

osoby, ponieważ najbardziej przyczynia się do<br />

pełnego i gruntownego rozwoju człowieka 2 .<br />

9. Społeczeństwo postindustrialne<br />

Od połowy XX w. następowało przechodzenie<br />

od społeczeństwa przemysłowego do epoki komputerów,<br />

czyli do społeczeństwa informacyjnego,<br />

w którym panuje elektronika i roboty. Wskutek tego<br />

stale rośnie liczba „inteligentnych robotów”, które<br />

wypierają tradycyjnych robotników. Teraz człowiek<br />

1<br />

Por. Jan Paweł II, Laborem exercens, Watykan 1980;<br />

Cz. S. Bartnik, Ręka i myśl. Teologia pracy, odpoczynku i świętowania,<br />

Katowice 1982, s. 143–144.<br />

2<br />

J. Życiński, Europejska wspólnota ducha. Zjednoczona Europa<br />

w nauczaniu Jana Pawła II, Warszawa 1998, passim; tenże,<br />

Wyzwania duszpasterskie kultury postmoderny, „Więź”, 2002,<br />

nr 1, s. 13–25; E. Walewander, Jan Paweł II, w: Encyklopedia filozofii<br />

wychowania, red. S. Jedynak, J. Kojkoł, Bydgoszcz 2009,<br />

s. 127.<br />

Ks. prof. dr hab Edward Walewander<br />

jest potrzebny tylko do projektowania nowych konstrukcji<br />

i programów. Robotnicy w tym nowym społeczeństwie<br />

są „spisani na straty”, na niebyt, a nawet<br />

uważa się ich za „przeszkodę” w dalszym rozwoju<br />

społecznym. Prawdziwymi „ludźmi” są jedynie technicy,<br />

biznesmeni, potentaci finansowi. Technika nie<br />

tyle opanowuje naturę, ile ją zastępuje, czyni wprost<br />

zbyteczną jak w science fiction 3 .<br />

10. Konsumpcjonizm<br />

Postmoderniści lansują czysto konsumpcyjny styl<br />

życia człowieka. Człowiek nie jest bytem zoologicznym,<br />

materialistycznym i ateistycznym, ale przede<br />

wszystkim bytem czysto konsumpcyjnym, z czego ma<br />

wynikać, że wszystko – nawet nauka, sztuka, religia,<br />

informatyka, nie mówiąc o rozrywce, sporcie, polityce<br />

– podlega grze rynkowej.<br />

3<br />

J. Naisbitt, Megatrendy. Dziesięć nowych kierunków zmieniających<br />

nasze życie, tłum. P. Kwiatkowski, Poznań 1987, s. 29–61;<br />

por. też: Cz. Mojsiewicz, Świat, w którym żyjemy, Poznań 2003,<br />

s. 25–26.<br />

22


<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

Społeczeństwo żyje reklamą, która zajmuje miejsce<br />

ideologii czy systemu. Ludzie konsumują głównie<br />

obrazy i informacje. W rezultacie nie ma świata<br />

realnego, bo informatyka nie musi oddawać rzeczywistości.<br />

Jest grą możliwości. Świat i życie to tylko<br />

jakby jeszcze jeden film odtwarzany z dysku komputerowego.<br />

Zakończenie<br />

Pedagogia i pedagogika chrześcijańska opierają się<br />

na zupełnie innej antropologii, zarówno filozoficznej,<br />

jak i teologicznej. Postmoderniści uznają antropologię<br />

czysto materialistyczną i fizjologiczną. Uważają,<br />

że człowiek, cała jego osoba, jest do konsumpcji.<br />

Dla chrześcijan natomiast konsumpcja służy tylko<br />

do podtrzymywania życia, do jego ułatwienia i uprzyjemnienia.<br />

Zawsze musi służyć integralnej osobie<br />

i jej wyższemu życiu transcendentnemu i duchowemu<br />

4 . Postmodernizm jest poważnym wyzwaniem<br />

dla chrześcijaństwa, powodem sporu o miejsce<br />

Boga w kulturze i w życiu publicznym. Także sporu<br />

o prawdę o człowieku, który chce zająć miejsce<br />

Boga 5 .<br />

Jeśli obecnie człowiek przedstawia sobą coraz<br />

mniejszą wartość, to chyba przede wszystkim dlatego,<br />

że zapomniał o własnej niezwykłej wartości;<br />

w dziedzinie ducha nie stawia sobie wymagań i zatracił<br />

poczucie swojej wyjątkowości, niezależnie od tego<br />

kim jest. Nastąpiła bardzo już widoczna wewnętrzna<br />

deprecjacja i dewaluacja człowieka w człowieku.<br />

Kościół odpowiada jednoznacznie na współczesne<br />

zawirowania i dyskusje w sprawie wychowania, głosząc<br />

niezmienną prawdę o życiu i człowieku. Propaguje<br />

i rozwija szkolnictwo na wszystkich szczeblach<br />

nauczania. Znaczący jest fakt, że obecnie szkolnictwo<br />

katolickie przeżywa renesans na całym świecie,<br />

zwłaszcza w krajach zlaicyzowanych, takich jak Fran-<br />

4<br />

Wybitny poeta Zbigniew Herbert w wywiadzie udzielonym<br />

w 1973 r. ks. prof. Januszowi Pasierbowi – tekst był autoryzowany<br />

dwa lata później – swoje obawy dotyczące przyszłości człowieka<br />

wyraził bardzo wymownie: „Ja się bronię przeciwko światu, jaki<br />

nastanie. Jaka będzie tablica wartości? Jeśli wygasną pytania metafizyczne,<br />

o sens życia, świata, może przyjść pokolenie robotów.<br />

Spotkałem takich ludzi w Ameryce. Mnie to bardzo boli. Choć<br />

piszę wiersze, które nie są bardzo katolickie, ja żyję tą problematyką.<br />

Inaczej nie warto żyć, nawet jeśli idzie o kogoś takiego jak<br />

ja, bo ja wiem, że nie przebiję tej zasłony… staram się… […]”.<br />

Dramat, który daje nam godność. Rozmowa ze Zbigniewem Herbertem,<br />

w: J. S. Pasierb, Zagubiona drachma. Dialogi z pisarzami,<br />

przedmowa S. Frankiewicza, Warszawa 2006, s. 62–63.<br />

5<br />

Por. P. Koslowski, Die postmoderne Kultur, München 1987,<br />

passim.<br />

cja czy Japonia, w których chrześcijaństwo jest religią<br />

mniejszości społeczeństwa.<br />

Pedagogia chrześcijańska wszystkimi swoimi środkami<br />

kształtuje człowieka we wszystkich dziedzinach<br />

jego życia i aktywności. Deklaracja o wychowaniu<br />

chrześcijańskim Soboru Watykańskiego II podkreśla,<br />

że wychowanie chrześcijańskie w swej istocie jest<br />

kształtowaniem człowieka jako osoby ludzkiej w kierunku<br />

jej celu ostatecznego, a jednocześnie dla dobra<br />

społeczeństwa. Proces wychowawczy następuje przez<br />

harmonijny rozwój wrodzonych cech fizycznych,<br />

moralnych i intelektualnych człowieka. Wychowanie<br />

zmierza do wyrobienia w człowieku „coraz doskonalszego<br />

zmysłu odpowiedzialności w należytym kształtowaniu<br />

własnego życia przez nieustanny wysiłek<br />

i w osiąganiu prawdziwej wolności” 6 . Edukacja chrześcijańska,<br />

oparta na wysokiej etyce greckiej, zwłaszcza<br />

stoickiej, ma pomóc człowiekowi w osiągnięciu<br />

panowania nad własną wolnością. Dąży do tego, by<br />

kierował się on w życiu uznawanymi wartościami<br />

moralnymi i wiarą, nie tylko wyuczoną, ale i przeżytą.<br />

Chodzi o to, aby wychowanek nauczył się „być”, a nie<br />

tylko „wiedział”; aby umiał właściwie odpowiedzieć<br />

na swe powołanie.<br />

Pedagogia chrześcijańska nawiązuje do greckiego<br />

ideału kalokagatii. Wychowywanie dzieci i młodzieży,<br />

wprowadzanie ich na drogi piękna, prawdy i dobra<br />

jest ważnym obowiązkiem społecznym. Szkoła<br />

i media mogą pomagać rodzinie w wypełnianiu tego<br />

zadania tylko pod warunkiem, że ukazują podstawową<br />

godność człowieka, prawdziwą wartość małżeństwa<br />

i życia rodzinnego, a także pozytywne osiągnięcia<br />

i zadania ludzkości.<br />

Piękno, które jest jakby zwierciadłem boskości, ma<br />

inspirować i pobudzać serca i umysły młodych ludzi.<br />

Brzydota i wulgarność natomiast, w ogóle destrukcja<br />

wszystkiego, wywierają negatywny wpływ na postawy<br />

i zachowania. Pedagogia chrześcijańska, zwłaszcza<br />

dzięki otwarciu na najwyższe wartości duchowe,<br />

moralne i religijne, jest nieporównanie szeroka 7 .<br />

Wydaje się, że nie istniała nigdy wcześniej tak<br />

kłamliwa epoka jak nasza, ta, w której żyjemy. Poparte<br />

siłą kłamstwo wtłacza się w ludzkie umysły za<br />

pomocą najróżnorodniejszych, często wręcz ordynarnych<br />

metod jako prawdę. Każe się człowiekowi w nie<br />

wierzyć i bezkrytycznie je przyjąć. W nawale kłamstwa<br />

umysł człowieka przestaje w końcu pracować<br />

6<br />

Deklaracja o wychowaniu chrześcijańskim Soboru Watykańskiego<br />

II, nr 1.<br />

7<br />

Por. J. Duque, Refleksje nad estetyką wiary chrześcijańskiej<br />

w postmodernizmie, „Roczniki Teologii Dogmatycznej”, 2009,<br />

nr 1, s. 197–210.<br />

23


<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

samodzielnie i poddaje się. Ludzie są przekonani,<br />

że nie ulegają propagandzie, ale w istocie dokonuje<br />

ona stopniowo spustoszenia w ich umysłach. To najnowszy<br />

sukces obecnej ofensywy kłamstwa, co należy<br />

mocno podkreślić w konkluzji.<br />

Dobrze dotąd funkcjonujące ludzkie myślenie często<br />

nie jest już w stanie oprzeć się nie tylko subtelnemu,<br />

ale nawet prymitywnemu i grubiańskiemu kłamstwu.<br />

Powszechność tego zjawiska, jego nasilanie się,<br />

osłabia jeszcze bardziej odporność na nie. Ludzie<br />

czują się bezsilni wobec wszechpotężnych mediów,<br />

które służą upowszechnianiu kłamstwa, stosując<br />

coraz bardziej perfidne metody. Dochodzi do tego,<br />

że nierzadko najbardziej rozsądne osoby ogarnia<br />

bezrozumne myślenie. Proces ten opisał przed laty<br />

emigracyjny pisarz Andrzej Bobkowski. „Obserwuję<br />

to na sobie – stwierdził – przeczytam coś w gazecie<br />

i dopiero po chwili łapię się na tym, że uwierzyłem.<br />

Całe narody wytresowano już w przyjmowaniu kłamstwa<br />

za prawdę: musisz połknąć – i połykają coraz<br />

gładziej, jak chore dziecko rycynę” 8 . Bobkowski<br />

dokonał tego spostrzeżenia ponad pół wieku temu.<br />

W ciągu kilku dziesięcioleci, jakie minęły od tamtego<br />

czasu, metody i środki manipulowania ludźmi za<br />

pomocą kłamstwa ogromnie się udoskonaliły. Znajduje<br />

się też wielu chętnych dziennikarzy i medialnych<br />

ekspertów, którzy za wysokie wynagrodzenie świadomie<br />

posługują się kłamstwem dla określonych celów<br />

politycznych i ideologicznych.<br />

W tej sytuacji – groźnej dla społeczeństwa,<br />

a zwłaszcza dla młodzieży – Kościół apeluje nieustannie<br />

do wszystkich osób i instytucji odpowiedzialnych<br />

za wychowanie, aby strzegły prawdy i dobra wspólnego,<br />

aby chroniły godność każdego człowieka oraz<br />

potrzeby rodziny 9 .<br />

W powieści pt. Buszujący w zbożu amerykańskiego<br />

pisarza Jerome’a Davida Salingera znajduje się<br />

ciekawa rozmowa bohatera tej książki, ucznia szkoły<br />

średniej, z jego siostrą, która pyta go, kim chciałby<br />

zostać. Chłopiec odpowiada, że był czas, kiedy chciał<br />

być adwokatem, ale teraz najchętniej stałby obok<br />

łanu zboża, który urywa się nad przepaścią, i pilno-<br />

8<br />

A. Bobkowski, Szkice piórkiem, Paryż 1957, s. 207.<br />

9<br />

Por. B. Kiereś, Wychowania filozofia, w: Powszechna encyklopedia<br />

filozofii, t. 9, Lublin 2008, s. 857–865.<br />

wał, aby buszujące w zbożu dzieci do niej nie wpadły.<br />

„Mam swoje zadanie – mówi – Muszę schwytać<br />

każdego, kto się znajdzie w niebezpieczeństwie, tuż<br />

nad przepaścią. Bo dzieci rozhasały się, pędzą i nie<br />

patrzą, co tam jest przed nimi, więc ja muszę w porę<br />

doskoczyć i pochwycić każdego, kto by mógł spaść<br />

z urwiska. Cały dzień, od rana do wieczora, stoję tak<br />

na straży. Jestem właśnie strażak w zbożu. Wiem, że<br />

to wariacki pomysł, ale tylko tym naprawdę chciałbym<br />

być” 10 .<br />

Podobnie rozumie swoje zadania pedagogia<br />

chrześcijańska. Stara się o to, by ludzie nie wpadli<br />

w przepaść. Żeby tak się nie stało, muszą rozwinąć<br />

swoje życie duchowe i wiarę religijną; rozwinąć pełną<br />

i doskonałą osobowość w aspekcie indywidualnym<br />

i społecznym. Temu ma służyć duszpasterstwo i cała<br />

bardzo rozbudowana pedagogia Kościoła.<br />

Liberalizm zachodni przejmuje i akceptuje obecnie<br />

większość poglądów, jakie głoszą postmoderniści.<br />

W pewnych kwestiach ma on jakieś ograniczone wartości,<br />

jednak w swej skrajnej formie – podobnie jak<br />

postmodernizm – pozostaje w całkowitej sprzeczności<br />

z myślą chrześcijańską. Jest to dzisiaj wielki problem<br />

dla chrześcijaństwa i dla chrześcijańskiej pedagogii.<br />

Ks. prof. dr hab. Edward Walewander<br />

10<br />

J. D. Salinger, Buszujący w zbożu, tłum. M. Skibniewska,<br />

Warszawa 1967, s. 159.<br />

24


<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

Nowy słownik<br />

duńsko-polski<br />

Na początku kwietnia b.r. wydawnictwo Bostrup<br />

wydało nowy słownik duńsko-polski.<br />

Słownik zawiera 25.000 duńskich haseł i związków<br />

wyrazowych oraz ich polskich odpowiedników.<br />

Wyrażenia i zwroty zaczerpnięto głównie z codziennych<br />

sytuacji komunikacyjnych, ale są one również<br />

odzwierciedleniem języka używanego m.in. w szkolnictwie,<br />

pracy, Internecie, kościele czy cieszących się<br />

popularnością kopenhaskich kawiarniach. Wszystkie<br />

hasła zawierają transkrypcję wymowy, informacje<br />

odnośnie odmiany i znaczenia.<br />

Jest to pierwszy słownik duńsko-polski tej wielkości<br />

opublikowany w Danii. Największy dotychczasowy<br />

słownik duńsko-polski z 1989 roku opublikowany<br />

przez Special-pædagogisk forlag zawiera 12.000 słów.<br />

Podobną ilość słów zawiera duńsko-polski słownik<br />

prawniczo-ekonomiczny wydawnictwa Gads z roku<br />

1999. Natomiast słownik wydawnictwa Gyldendal,<br />

w stronę przeciwną, tj. z polskiego na duński, z 1995<br />

roku zawiera 70.000 słów i zwrotów.<br />

Nowy słownik duńsko-polski opracowany został<br />

przez mgr Lisę Bostrup (autorkę podręcznika do<br />

nauki języka duńskiego „Aktivt dansk”), dr. Józefa<br />

Jarosza z Uniwersytetu Wrocławskiego oraz tłumaczkę<br />

mgr Katarzynę Stręk. Słownik wydano przy wsparciu<br />

finansowym Fundacji Georga i Emmy Jorck.<br />

Słownik opracowano z myślą o Polakach, którzy<br />

chcą porozumiewać się w języku duńskim, ale będzie<br />

również użyteczny dla Duńczyków, którzy chcą uczyć<br />

się języka polskiego.<br />

Duńsko-polski słownik jest częścią serii słowników<br />

dla obcokrajowców, przygotowanej przez wydawnictwo<br />

Bostrup. Wydawnictwo wydało wcześniej m.in.<br />

słowniki duńsko-bułgarski i duńsko-rosyjski.<br />

Dansk-polsk ordbog, Słownik duńsko-polski, Forlaget<br />

Bostrup, 2014<br />

25


<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

Z życia Polskiej Misji Katolickiej<br />

w Kopenhadze<br />

W ostatnim czasie w Polskiej Misji Katolickiej przeżywaliśmy cztery wielkie wydarzenia:<br />

Bierzmowanie młodzieży i dorosłych<br />

W niedzielę 4 maja o godz. 13.00 podczas uroczystej<br />

mszy św. J.E. ks. biskup Czesław Kozon udzielił sakramentu<br />

bierzmowania młodzieży (21 osób) i 10 osobom<br />

dorosłym. Gratulujemy tym młodym i dorosłym<br />

ludziom. Oby ten sakrament dojrzałości chrześcijańskiej<br />

umocnił w nich wiarę w Boga i pomógł być wiernymi<br />

świadkami Chrystusa w życiu codziennym i w studiach.<br />

Dziś, jak to mówił św. Jan Paweł II, świat nie tyle oczekuje<br />

głoszenia Słowa Bożego, ile oczekuje na świadectwo<br />

życia według Ewangelii.<br />

Dziękczynienie za kanonizację św. Jana XXIII<br />

i św. Jana Pawła II<br />

Z ogromną radością, my Polacy, przyjęliśmy decyzję<br />

Stolicy Apostolskiej o wyniesieniu bł. Jana Pawła II na<br />

ołtarze, jako świętego. Ta podniosła uroczystość odbyła<br />

się 27 kwietnia w tym roku, na placu przed Bazyliką św.<br />

Piotra w Watykanie. W Rzymie przez trzy dni mówiło<br />

się po polsku, tak wielu pielgrzymów przyjechało na<br />

kanonizację największego z Polaków, papieża, świętego,<br />

Jana Pawła II. Z Polskiej Misji Katolickiej z Kopenhagi<br />

też wzięła udział mała grupa wiernych, jako nasi przedstawiciele.<br />

Teraz będziemy się modlić i oczekiwać, aby<br />

Stolica Apostolska nadała naszemu św. Janowi Pawłowi<br />

II tytuł Wielkiego i Doktora Kościoła. Prawdziwie zasłużył<br />

na te tytuły przez swoje życie i ewangelizację wpływającą<br />

na cały Kościół katolicki i na cały świat.<br />

Dziękczynienie za kanonizację św. Jana Pawła II i św.<br />

Jana XXIII odbyło się w katedrze kopenhaskiej 7 maja<br />

br. podczas uroczystej Eucharystii pod przewodnictwem<br />

J.E. księdza biskupa Czesława Kozona, przy udziale<br />

wielu księży i wiernych, szczególnie Polaków, Włochów,<br />

jak również Duńczyków. Nie zabrakło akcentu polskiego.<br />

Relikwie św. Jana Pawła II wniosła do katedry polska<br />

rodzina w otoczeniu dzieci ubranych w regionalne stroje<br />

krakowskie. Uroczystą Eucharystię uświetnił śpiewem<br />

chór Polskiej Misji Katolickiej. Po mszy św. miała miejsce<br />

braterska recepcja, na zakończenie której polska grupa<br />

bawiła się świetnie, śpiewając popularne i religijne piosenki.<br />

W czasie spotkania złożyliśmy życzenia ks. biskupowi<br />

z okazji jego 19. rocznicy święceń biskupich. Trzeba<br />

przyznać, że całość tego dziękczynienia przygotowała<br />

i patronowała pani Ewa Polit, której jesteśmy wdzięczni<br />

za inicjatywę i ogromne zaangażowanie.<br />

Procesja Maryjna<br />

Kolejnym wydarzeniem w życiu Polskiej Misji Katolickiej<br />

była procesja maryjna po ulicy Amagerbrogade<br />

w Kopenhadze – na wyspie Amager. Chociaż w Danii<br />

nie można organizować marszów religijnych po ulicach<br />

miasta, to jednak w tym roku udało się polskim, filipińskim<br />

i duńskim katolikom zorganizować po raz pierwszy<br />

pielgrzymkę maryjną z kościoła pw. św. Anny, po ulicy<br />

Amagerbrogade do Sunbyvesterplads i z powrotem do<br />

kościoła św. Anny, gdzie nastąpiło zakończenie wystawieniem<br />

i błogosławieństwem Najświętszym Sakramentem.<br />

W procesji wzięło udział wielu katolików polskich,<br />

filipińskich, duńskich, ugandyjskich i innych narodowości.<br />

Kolorowy korowód, wielu uczestników w strojach<br />

regionalnych, niosąc różne obrazy Matki Bożej,<br />

św. Anny, relikwii św. Jana Pawła II, św. S. Faustyny<br />

i św. Klemensa, modliło się i śpiewało w rożnych językach,<br />

jak w dzień Zesłania Ducha Świętego. To umacniało<br />

naszą wiarę, że wielu ludzi z różnych narodów<br />

w Danii wspólnie może wyznawać swoją wiarę. Trzeba<br />

nam dawać świadectwo naszej religijności i pobożności<br />

maryjnej przed społeczeństwem duńskim, które w ten<br />

dzień patrzyło z zainteresowaniem i ciekawością na<br />

naszą procesję. Może to ich przybliży do Boga i Matki<br />

Bożej!<br />

Pielgrzymka do Åsebakken<br />

Ostatnim wydarzeniem w minionym czasie w Polskiej<br />

Misji Katolickiej była pielgrzymka maryjna na<br />

Åsebakken. Jak każdego roku, również w tym, w ostatnią<br />

niedzielę maja, odbyła się pielgrzymka maryjna<br />

z Holte do Åsebakken. Dzięki pięknej, słonecznej pogodzie,<br />

w niedzielę 25 maja, w grupach różnojęzycznych<br />

ruszyliśmy z Holte przez las do Åsebakken. Podczas<br />

pielgrzymki modliliśmy się i śpiewaliśmy pieśni religijne.<br />

26


<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

Po dojściu na polanę w Åsebakken uczestniczyliśmy<br />

w Eucharystii pod przewodnictwem J.E. księdza biskupa<br />

Czesława Kozona. Po mszy św. był czas na wspólny<br />

posiłek i rekreację. Całość tej pielgrzymki zakończyła<br />

się uroczystym nabożeństwem Eucharystycznym i procesją<br />

Maryjną. Oby to umocniło naszą wiarę w Boga<br />

i pobożność Maryjną!<br />

Również podczas tej pielgrzymki był akcent polski,<br />

ponieważ była to 25. rocznica pielgrzymki Ojca Świętego<br />

Jana Pawła II do Danii, kiedy to odprawił Eucharystię<br />

w tym samym miejscu – w Åsebakken. Podczas<br />

naszego modlitewnego spotkania, polska młoda rodzina<br />

Państwa Kostków, w uroczystej procesji wniosła relikwie<br />

św. Jana Pawła II. Trzeba nam Polakom w Danii być<br />

dumnymi ze św. Jana Pawła II i szczególnie wypełniać<br />

jego nauczanie w życiu codziennym.<br />

Ks. Leszek Kapusta<br />

Polskie dzieci uczestniczyły<br />

w dziękczynieniu za kanonizację<br />

św. Jana XXIII i św. Jana Pawła II<br />

4 maja ks. biskup Czesław Kozoń<br />

udzielił Sakramentu Bierzmowania<br />

Ks. Leszek Kapusta prowadzi<br />

pielgrzymkę polskiej grupy na Åsebakken<br />

27


<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

SZKOŁA JĘZYKÓW OJCZY<br />

ŚWIĘTUJE MIĘDZYNARODOWY<br />

Dominika Utko i lokomotywa<br />

W tym roku przypada 15. rocznica ustanowienia przez<br />

UNESCO Międzynarodowego Dnia Języka Ojczystego –<br />

Dnia Dziedzictwa Językowego. Święto nawiązuje do tragicznych<br />

wydarzeń w Bangladeszu, gdzie w 1952 r. w obronie<br />

prawa do nadania językowi bengalskiemu statusu języka<br />

urzędowego zginęło podczas demonstracji 5 studentów<br />

Uniwersytetu w Dhace.<br />

Dzień Języka Ojczystego świętujemy 21 lutego. Jednak<br />

w Kopenhadze, ze względu na ferie zimowe, święto to jest<br />

nieco przesunięte. W tym roku zostało powiązane z innym<br />

międzynarodowym świętem – Dniem Kobiet.<br />

W dniu 8 marca Szkoła Języków Ojczystych w Kopenhadze<br />

otworzyła swe podwoje dla gości reprezentujących<br />

17 języków, w tym język polski. Uczniowie i rodzice<br />

a także reprezentanci organizacji i instytucji przybyli, by<br />

cieszyć się różnorodnością języków i kultur, posłuchać<br />

piosenek i recytacji dwujęzycznych uczniów, obejrzeć<br />

przygotowane stoiska, popróbować smakołyków różnych<br />

narodów.<br />

Uczniowie polscy przygotowali na festyn recytację wiersza<br />

Tuwima „Lokomotywa”, ponieważ jego literackie<br />

tworzywo zawiera wiele dźwiękonaśladowczych wyrażeń<br />

i zwrotów zrozumiałych dla wszystkich, a interpretacja głosowa<br />

daje możliwość odtworzenia rozpędzającej się wielkiej<br />

parowej maszyny – LOKOMOTYWY.<br />

Przepiękną kolorową makietę lokomotywy wykonał<br />

Marian Kołpak. Zachwyciła wszystkich widzów, szczególnie<br />

najmłodszych, którzy wyglądali z jej okienek. Podobała<br />

się też recytacja wiersza w wykonaniu Kaspra i Mateusza<br />

Brąszkiewiczów, Franciszka Nawrockiego, Dominiki Utko,<br />

Nauczyciel języka polskiego Roman Miedzianogóra<br />

Nauczycielka Maria Małaśnicka Miedzianogóra,<br />

Tamborska<br />

28


<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

STYCH W KOPENHADZE<br />

DZIEŃ JĘZYKA OJCZYSTEGO<br />

Barta Rączki, Zuzi Zarzeckiej – uczniów Marii Małaśnickiej<br />

Miedzianogóry, która czuwała nad tym mini spektaklem.<br />

Cała sala skandowała razem z recytatorami – „…to<br />

tak to, to, tak to, to, tak to, to”, nagradzając recytatorów<br />

gromkimi brawami.<br />

Na polskim stoisku z flagami Polski, Danii i Unii Europejskiej<br />

goście festynu mogli schrupać pyszne raczki, kukułki<br />

i krówki, delektować się polskimi sokami owocowymi<br />

i uzupełnić swą wiedzę o Polsce dzięki dostarczonym przez<br />

polską Ambasadę materiałom informacyjnym. Całość uzupełniały<br />

elementy strojów narodowych oraz bogato ilustrowane<br />

polskie baśnie i bajki dla dzieci.<br />

Grupę polskich uczniów, nauczycieli i rodziców ubranych<br />

w czapeczki i szaliki w narodowych barwach wspierali<br />

przedstawiciele Ambasady RP w Danii – pan konsul<br />

Łukasz Gabler i pani attaché Joanna Tamborska.<br />

Festyn zakończyła wspólnie zaśpiewana przez wszystkich<br />

gości po duńsku piosenka ułożona przez nauczycieli Szkoły<br />

Języków Ojczystych – „Mit modersmål” – „Jeg synger på mit<br />

modersmål, jeg elsker mit modersmål, mit modersmål er så<br />

sødt, mine venner, de er så søde, derfor jeg er så glad…” –<br />

Śpiewam w moim języku, kocham mój język, jest on taki<br />

miły, a moi przyjaciele są tacy przyjemni….<br />

Polskie stoisko<br />

W Szkole Języków Ojczystych w Kopenhadze uczy się<br />

ponad 100 polskich uczniów, którzy mają prawo do bezpłatnej<br />

nauki swego języka w ramach duńskiego systemu<br />

edukacyjnego. Prawo to zapewnia im zarządzenie duńskiego<br />

Ministra Oświaty na podstawie Dyrektywy Unii Europejskiej.<br />

konsul Łukasz Gabler i attaché Joanna<br />

Polska grupa<br />

29


<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

Gala V edycji konkursu „Być Polakiem”,<br />

Zamek Królewski w Warszawie, 1 lipca 2014 r.<br />

Zdjęcia: Roman Śmigielski<br />

Nagrody wręczali m.in.: poseł Joanna Fabisiak,<br />

minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski,<br />

doradca prezydenta RP Tomasz Nałęcz<br />

i prezydent Europejskiej Unii Wspólnot Polonijnych<br />

Helena Miziniak<br />

Prezes Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”<br />

Longin Komołowski (pierwszy z lewej)<br />

wśród laureatów<br />

Galę uświetnił występ Reprezentacyjnego Zespółu<br />

Artystycznego Wojska Polskiego<br />

30


<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

Praca wyróżniona w V edycji Konkursu „Być Polakiem”<br />

Moja droga do wolności<br />

wspomnienia z Syberii pani Janiny Rębisz-Osipowskiej<br />

I. Wstęp<br />

W momencie kiedy nauczycielka wiedzy o Polsce<br />

ogłosiła V edycję Konkursu „Być Polakiem” i przedstawiła<br />

tematy, zainteresował mnie szczególnie temat<br />

„Polskie drogi do wolności”. Pomyślałam sobie, że<br />

może warto odnaleźć kogoś, kto przebył taką drogę.<br />

Niewiele osób z okresu II wojny światowej dożyło dzisiejszych<br />

czasów, a zatem odnalezienie kogoś żyjącego<br />

na terenie Danii nie było łatwym zadaniem dla mnie.<br />

Zwróciłam się do siostry Leopoldyny z Polskiej Misji<br />

Katolickiej w Kopenhadze o pomoc w odnalezieniu<br />

kogoś, kto chciałby opowiedzieć o swoich wojennych<br />

losach. Wkrótce okazało się, że jest ktoś, kto wprawdzie<br />

nie walczył na frontach II wojny światowej i nie<br />

uczestniczył w wielkich bitwach, ale przeżył ten okres<br />

na zsyłce na Syberii. Osobą tą okazała się pani Janina<br />

Rębisz-Osipowska, która w wieku 10 lat wraz ze swoją<br />

rodziną została wywieziona na Syberię. Droga pani<br />

Janiny do wolności wydała mi się na tyle interesująca,<br />

że postanowiłam przedstawić ją w tej pracy. Pani Janina<br />

w czasie zsyłki była niewiele młodsza ode mnie, dlatego<br />

też chciałabym, żeby moje pokolenie, pokolenie młodych<br />

ludzi usłyszało i dowiedziało się jak żyła i czego<br />

doświadczała w okresie II wojny światowej młodzież<br />

polska. Jakie były ich przeżycia, czego się bali, a z czego<br />

się cieszyli. Czy w ogóle uczucie radości, miłości, przyjaźni<br />

i zaufania do drugiego człowieka było możliwe<br />

w okresie wojny?<br />

II. Spotkanie z panią Janiną<br />

Jak tylko dostałam numer telefonu do pani Janiny,<br />

od razu, bez chwili zastanowienia, zadzwoniłam.<br />

Przed samym spotkaniem byłam podekscytowana,<br />

ale też zestresowana. Zupełnie niepotrzebnie, bo gdy<br />

otworzyła mi drzwi miła, starsza pani wiedziałam, że<br />

rozmowa nie będzie sztywna i łatwo będzie nawiązać<br />

kontakt. Nie zdążyłam jeszcze nawet usiąść na kanapie,<br />

a już pani Janina częstowała mnie szarlotką, którą<br />

upiekła specjalnie na to spotkanie. Pokazała mi drzewo<br />

genealogiczne swojej rodziny, dała mi także w prezencie<br />

książkę z dedykacją ze swoimi wspomnieniami<br />

i obrazek Matki Boskiej Częstochowskiej. Gdy sobie<br />

wyobraziłam, że ta miła, wiecznie uśmiechnięta starsza<br />

kobieta przeżyła koszmar Syberii, nie mogłam w to<br />

uwierzyć.<br />

III. Relacje pani Janiny<br />

– „Było mi bardzo smutno i wciąż płakałam”<br />

Pomimo iż miałam zapisane pytania, one tak naprawdę<br />

nie były potrzebne. Pani Janina od początku wiedziała,<br />

co powiedzieć. Opowiadała tak interesująco, że<br />

nie chciałam jej przerywać pytaniami, a i tak po chwili<br />

już znałam na nie odpowiedź. Opowiadała o dniach<br />

smutku, ale też, co mnie naprawdę zdziwiło, o dniach<br />

radosnych i pełnych szczęścia. Ale zacznijmy od<br />

początku…<br />

Urodziła się 23 sierpnia 1930 roku, w Michałówce,<br />

pow. Rawa Ruska, woj. Lwów. Jej tato był leśnikiem.<br />

W dniu wysiedlenia 10 lutego 1940 roku miała 10 lat.<br />

Zima w 1940 roku była wyjątkowo mroźna, szczególnie<br />

o 3-ej rano. Dostali tylko 30 minut na spakowanie<br />

potrzebnych rzeczy. Wsadzono ich do towarowych wagonów.<br />

W jednym wagonie 50 osób. Podróż była straszna.<br />

Jedzenie i wodę dawali im na wyznaczonych stacjach raz<br />

na dobę. Jechali cały miesiąc brudni, zawszeni, głodni<br />

i chorzy. Dotarli do stacji Tułun. Po dwóch tygodniach<br />

przewieźli ich do Arszanu. Było to kilkaset kilometrów<br />

od Tułuna. Umieścili ich w drewnianym baraku, w którym<br />

stały dwa piece żelazne do ogrzewania i do gotowania.<br />

Mrozy do 30–50 stopni. Ludzie układali różne<br />

piosenki w wagonach jadących na Sybir i na Sybirze.<br />

Oto jedna z nich:<br />

W tysiąc dziewięćset czterdziestym roku<br />

Dla Polaków smutny czas<br />

Stalin z Hitlerem rozłupił Polskę<br />

I na Sybir wygnał nas.<br />

Żegnamy Cię święta ziemio polska<br />

Twa Królowa Matka Częstochowska<br />

I my wierni Ci zawsze będziemy<br />

za ojczyznę życie dać.<br />

31


<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

Tyś narodzie polski ograbiony<br />

Z swojej własnej ziemi wywleczony<br />

Po tajgach Sybiru się włóczysz<br />

Jak stepowy dziki zwierz.<br />

Tajgo, tajgo sybirska pustynio<br />

Azjatycki dziki las<br />

Tyś przed wielki Polaków gnębiła<br />

I tak teraz gnębisz nas.<br />

Słuchaj wodzu sybirskiego kraju<br />

Tu są ludzie hen z polskiego kraju<br />

I Ty musisz się dziś z nami liczyć<br />

Bo tak każe Bóg i świat.<br />

Już wnet pękną sybirskie kajdany<br />

Już nas woła Polska kraj kochany<br />

Polska ziemia dziś jęczy i płacze<br />

Przyjdźcie do mnie dzieci me.<br />

Bardzo dużo ludzi wymarło w tych barakach. Puchli<br />

z głodu i ślepli. Jedli pokrzywę, lebiodę, różne korzenie,<br />

pili sok z brzozy, zbierali grzyby, orzechy i jagody<br />

w lesie. Rodzice pani Janiny co było można, wymieniali<br />

na jedzenie. W 1942 roku trafili do kołchozu Perfilowa,<br />

gdzie wszyscy pracowali w polu. Rok później pani<br />

Janina poszła na służbę do wsi Niura. Na jej głowie<br />

był cały dom. Gotowała, prała, szorowała podłogi, zajmowała<br />

się trójką dzieci i nosiła wodę z rzeki na koromysłach.<br />

Ciężka praca. Wtedy było jej smutno i wciąż<br />

płakała. Była mała, miała ledwie 13 lat. Najgorsza była<br />

zima. Mrozy 40, 50 a nawet 60 stopni. W zimie chodziła<br />

też do lasu ścinać drzewa. Pod koniec 1944 roku wyjechali<br />

do Opatna. Tam cała rodzina pracowała w ogrodnictwie,<br />

potem była służba u lekarzy Haliny i Wasyla<br />

Szczerbakow. Prowadziła im cały dom i zajmowała się<br />

ich dwuletnią córeczką. U nich było jej bardzo dobrze,<br />

czuła się szczęśliwa. 2 maja 1946 roku o godz. 14-tej<br />

wyruszył transport ludzi z Tułuna do Polski. Wracali<br />

biedni w ubraniach z worków pofarbowanych ołówkiem<br />

chemicznym, ale radośni, szczęśliwi i z nadzieją na lepsze<br />

jutro. Wracali wszyscy do swojego kraju, do Polski.<br />

Opuszczamy Sybir irkucką katorgę<br />

Żegnamy się z górą Krutego<br />

Na której wysoko mogiły Polaków<br />

Na krzyżach nazwiska każdego.<br />

Żegnamy was bracia śpijcie tu spokojnie<br />

Rodaków tu już nie ujrzycie<br />

Ostatnie modlitwy, ostatnie nasze płacze<br />

Na grobach swych dziś usłyszycie.<br />

Zginąłeś Polaku na ziemi sybirskiej<br />

Na łożu śmiertelnym błagałeś<br />

Ażeby do ziemi ojczystej powrócić<br />

w tym smutku i żalu skonałeś.<br />

Wybiła godzina kto żyw do ojczyzny<br />

Wracamy do kraju polskiego<br />

Żegnamy Was bracia śpijcie tu spokojnie<br />

W swych grobach na górze Krutego.<br />

IV. Podsumowanie<br />

To co opowiedziała o Sybirze pani Janina jest kroplą<br />

w morzu z tego co przeżyła, a przeżyła straszny głód<br />

i chłód. Wiele razy miała odmrożone ręce, nogi, nos<br />

i policzki. Mimo, że było bardzo źle i ciężko, bieda, głód<br />

ludzie byli dla siebie życzliwi i serdeczni. Żyli w przyjaźni,<br />

prawie rodzinnie, dlatego też pani Janina okres ten<br />

wspomina nie tylko z bólem w sercu, ale też z wielkim<br />

wzruszeniem.<br />

Ja również byłam wzruszona opowieścią pani Janiny.<br />

Jestem wdzięczna mojemu losowi, że dał mi możliwość<br />

życia w pokoju i cieszenia się wolną Polską.<br />

Monika Najman wyróżniona w konkursie „Być Polakiem”<br />

Monika Najman<br />

kl. I LO w Szkolnym Punkcie Konsultacyjnym<br />

przy Ambasadzie RP w Kopenhadze<br />

32


<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

Kanclerz Merkel przyszła do młodych Polaków,<br />

a polskie media tego nie zauważyły<br />

W ramach Dnia Projektów Europejskich w poniedziałek<br />

31 marca kanclerz Angela Merkel odwiedziła<br />

Niemiecko-Polską Szkołę Europejską w Berlinie.<br />

Reprezentantów mediów niemieckich opisujących to<br />

wydarzenie było ponad dwudziestu, spośród polskich<br />

dziennikarzy, oprócz mnie, była dziennikarka polskiej<br />

audycji radiowej nadawanej w Berlinie w programie<br />

Funkhaus Europa.<br />

Mało kto wie, że Robert Jungk Oberschule (RJO)<br />

w Berlinie jest szkołą, w której od dwóch lat można zdawać<br />

polsko-niemiecką maturę, gdzie tematy maturalne<br />

również w języku polskim wyznacza kuratorium Berlina.<br />

RJO liczy sobie kilkaset uczniów, wśród których poza<br />

polskimi klasami, uczą się młodzi Turcy, Hiszpanie,<br />

Włosi i inni obcokrajowcy. Dzieci, pochodzące z polskich<br />

rodzin w Berlinie, mają wyjątkowo dobrą sytuację,<br />

jeśli chodzi o możliwości nauki języka polskiego.<br />

W Berlinie oprócz podlegającej systemowi niemieckiego<br />

szkolnictwa polsko-niemieckiej szkole europejskiej<br />

(RJO) oraz kilku niemieckich gimnazjów działa wiele<br />

placówek, w których uczniowie mogą uczyć się polskiego<br />

jako dodatkowego języka – takich, jak np. polska<br />

szkoła wieczorowa w ramach organizacji ORPEG<br />

(Ośrodek Rozwoju Polskiej Edukacji za Granicą) czy<br />

Stowarzyszenie Oświata, funkcjonujące tu z przerwami<br />

od 1881 roku.<br />

Co roku Angela Merkel odwiedza szkoły, organizujące<br />

projekty wymiany kulturalnej z innymi krajami europejskimi.<br />

Pierwszy – tzw. EU-Projekttag został zorganizowany<br />

w 2007 roku właśnie z inicjatywy kanclerz Merkel.<br />

W tym roku Frau Merkel wykonała miły gest w stosunku<br />

do Polaków w Niemczech, Berlinie, a także w Polsce,<br />

i odwiedziła jedyną szkołę europejską, w której wykładowym<br />

obok niemieckiego jest również język polski.<br />

Spotkanie odbywało się poza protokołem dyplomatycznym.<br />

Kanclerz Niemiec przez kilkanaście minut<br />

witała się z uczniami RJO i robiła sobie zdjęcia komórkami<br />

z tymi, którzy odważyli się ją o to poprosić. Wysłuchała<br />

polskich i niemieckich współczesnych szlagierów,<br />

śpiewanych przez międzynarodowy zespół muzyczny<br />

z RJO, a następnie przez godzinę rozmawiała z młodzieżą<br />

na tematy, które ich nurtują. W dyskusji brali<br />

udział tylko uczniowie Robert Jungk Oberschule, nawet<br />

moderatorem był urodzony w polskojęzycznej rodzinie<br />

19-latek, który pełnił wcześniej rolę przewodniczącego<br />

parlamentu młodzieży Berlina.<br />

Uczniowie świetnie rozumieli się z Frau Merkel,<br />

którą nazywali z sympatią „unsere Bundeskanzlerin” –<br />

nasza kanclerz. Zadawali dość trudne pytania, związane<br />

z sytuacją na Krymie i na Ukrainie. Kanclerz Niemiec<br />

w przystępny sposób wyjaśniała młodym słuchaczom<br />

skomplikowaną rolę Niemiec, jako państwa posiadającego<br />

wiodącą pozycję, które w przypadku konfliktów<br />

politycznych oceniane jest zawsze jako wypowiadające<br />

się „zbyt konkretnie albo za mało przekonywująco, ale<br />

nigdy akurat tak, jak powinno”. Pocieszyła młodych<br />

abiturientów, że w przyszłości w Niemczech będzie<br />

brakowało 6 milionów młodych pracowników, więc<br />

mają zapewnione miejsca pracy. Aktualną kryzysową<br />

sytuację młodych Hiszpanów czy Włochów tłumaczyła<br />

złymi decyzjami, podjętymi przez rządzących tymi<br />

krajami – nie w ostatnim czasie, ale co najmniej 15 lat<br />

temu. Kanclerz Niemiec nawiązała natychmiast pozytywny<br />

emocjonalny kontakt z młodzieżą, z którą potrafiła<br />

żartować, mówiąc jednocześnie o bardzo poważnych<br />

sprawach. Na samym początku spotkania, opisując pol-<br />

33


<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

sko-niemieckie stosunki, podkreśliła z uznaniem, że<br />

Polacy są bardzo odważnym narodem. Podsumowując<br />

wizytę powiedziała, że uczniowie byli świetnie przygotowani<br />

merytorycznie do rozmowy.<br />

Jak widać, polskie media nie interesują się tak oddolnymi<br />

inicjatywami, dotyczącymi młodzieży i Polaków,<br />

zamieszkałych poza granicami, nawet kiedy odwiedza<br />

ich „die maechtigste Frau der Welt”, czyli najmocniejsza<br />

kobieta świata.<br />

Nie było żadnej afery ani konfliktu, uczniowie byli<br />

zachwyceni bezpośredniością swojej Bundeskanzlerin,<br />

a Frau Merkel była szczerze zainteresowana ich projektami,<br />

pytaniami i problemami. Widocznie takie zwykłe,<br />

ludzkie, ale bardzo ciekawe, bo pokazujące współczesne<br />

polsko-niemiecko-europejskie młode pokolenia „spotkania<br />

nie na szczycie” nie są interesujące dla polskich<br />

mediów.<br />

Agata Lewandowski<br />

❧ ❧ ❧<br />

SUKCESY MŁODYCH POLAKÓW W DANII<br />

Z Kacprem Parnakiem, młodym judoką, rozmawia Iwona Bożena Kołodziej<br />

Kacpra Parnaka poznałam, uczęszczając na lekcje<br />

języka polskiego do Sankt Ansgarskole w Kopenhadze.<br />

Dowiedziałam się, że chodzi na judo i ma spore osiągnięcia<br />

w tej dziedzinie. Postanowiłam przeprowadzić<br />

z Nim wywiad i wysłać go do polskiego czasopisma, aby<br />

sukcesy młodych Polaków mogły być bardziej znane.<br />

Przy układaniu kwestionariusza<br />

wywiadu pomogli mi<br />

moi polscy nauczyciele.<br />

Ja: Czy Twoim zdaniem<br />

judo to sport?<br />

K: Tak, oczywiscie judo<br />

to dyscyplina sportowa<br />

i jeden z najbardziej popularnych<br />

sportów walki na<br />

całym świecie. Od 1964<br />

r. jest to dyscyplina olimpijska<br />

dla mężczyzn, a od<br />

1988 także dla kobiet.<br />

Ja: W jakim klubie trenujesz?<br />

K: Trenuję w klubie<br />

w Gladsaxe.<br />

Ja: Jak często trenujesz?<br />

K: Trenuję dwa razy<br />

w tygodniu.<br />

Kacper Parnak<br />

Ja: Ile zdobyłeś medali?<br />

K: Zdobyłem 14 medali.<br />

Ja: W jakich zawodach uczestniłeś?<br />

K: Uczestniczyłem w mistrzostwach Danii.<br />

Ja: Co lubisz w tym sporcie?<br />

K: Lubię w tym sporcie to, że można nauczyć się<br />

zasad samoobrony. Trening judo opiera się na trenowaniu<br />

padów i rzutów, a po 13 roku życia także dźwigni<br />

i duszeń oraz sparringu. Ta dyscyplina uczy zasad walki<br />

oraz jej strategii. Wyrabia siłę, a także równowagę.<br />

Ważne jest też to, że judo uczy respektu dla przeciwnika.<br />

Każda walka zaczyna się i kończy ukłonem.<br />

Ja: Czy masz jakiegoś idola, kogoś, na kim się wzorujesz,<br />

kogoś, z kogo bierzesz przykład?<br />

K: Nie, nie mam żadnego idola.<br />

Ja: Jak długo chodzisz na judo?<br />

K: Chodzę już 6 lat.<br />

Ja: Na jakim poziomie jesteś?<br />

K: Jestem na 3. poziomie. Mam pomarańczowy pas<br />

i to znaczy, że mam 4. stopień uczniowski tzw. 4. kyu.<br />

Ja: Czy kiedyś miałeś kontuzję spowodowaną trenowaniem<br />

tego sportu?<br />

K: Nie, jeszcze nie miałem kontuzji.<br />

Ja: Dziękuję za czas, który mi poświęciłeś i życzę Ci<br />

dużo osiągnięć sportowych i wytrwałości, a także tego,<br />

by omijały Cię kontuzje.<br />

Medale zdobyte przez Kacpra<br />

34


<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

Wilki, owce i strażnicy<br />

Nie tylko z samego tekstu, lecz także z okoliczności<br />

wyraźnie wynika, że książka profesora historii Benta Jensena<br />

o zimnej wojnie w Danii Ulve, får og vogtere (Wilki,<br />

owce i strażnicy) jest napisana w celu całkowitego zdemaskowania<br />

przedstawicieli i sympatyków komunizmu<br />

radzieckiego oraz przez nich wykorzystanych naiwnych<br />

szermierzy pokoju, a tym samym jako korekta i krytyczne<br />

uzupełnienie wcześniejszych prac o Danii w okresie<br />

zimnej wojny. Fakty, które Bent Jensen przytacza, są bez<br />

wątpienia wiarygodne, a ich analiza i wnioski wydają się<br />

rozsądne, chociaż książka została mocno skrytykowana<br />

przez tych, którzy nie lubią nakreślonego obrazu.<br />

Książka Benta Jensena i jego pięciu współpracowników<br />

o zimnej wojnie w Danii jest imponującą pracą<br />

historyczną (1512 stron w dwóch tomach), opierającą się<br />

na dużym i – w wielu przypadkach – zupełnie nowym,<br />

w znacznym wymiarze radzieckim, materiale źródłowym.<br />

Książka odnosi się do tego materiału, ale jest jednocześnie<br />

niezbędną polityczną „pracą na zlecenie”. W 2006 r.<br />

centroprawicowa większość w duńskim parlamencie (Folketingu)<br />

przyznała 10 mln koron na utworzenie Centrum<br />

Badań nad Zimną Wojną (Centrum for Koldkrigsforskning).<br />

Dyrektorem Centrum został Bent Jensen. Ze sformułowanych<br />

przez parlament zadań Centrum wynikało,<br />

że powinno zająć się krytykowanym przez wielu raportem<br />

Duńskiego Instytutu Studiów Międzynarodowych (DIIS)<br />

Danmark under den kolde krig (Dania podczas zimnej<br />

wojny, 2005). Wyniki prac nowego Centrum powinny<br />

mieć charakter eduka cyjny.<br />

Już sam wstęp książki jest niezwykły. Zaczyna się tak:<br />

„Jestem dzieckiem zimnej wojny. Miałem dziewięć lat,<br />

gdy komunistyczny zamach stanu w Pradze został zorganizowany<br />

z radziecką pomocą” (t. 1 str. 13). Następnie<br />

Bent Jensen przedstawia w głównych zarysach całą historię<br />

zimnej wojny do dnia dzisiejszego oraz swoje osobiste<br />

przeżycia z nią związane. Doświadczenie to charakteryzuje<br />

książkę pod niejednym względem. Bent Jensen po<br />

prostu nie może odnieść się bez uszczypliwości do tych,<br />

którzy byli po złej, tj. komunistycznej stronie, lub byli<br />

tylko naiwni. Ale chociaż książkę można by z tego powodu<br />

krytykować, nie mam powodu, by twierdzić, że jest ona<br />

niewiarygodna.<br />

Tom pierwszy dotyczy zagrożeń i wyzwań, wobec których<br />

stała Dania i jej demokratyczne instytucje. Tom drugi<br />

opisuje działania, za pomocą których demokracja duńska<br />

miała odeprzeć zagrożenia ze Wschodu i wyzwania ze<br />

strony duńskich sympatyków komunizmu. Oto niektóre<br />

z najciekawszych tytułów rozdziałów z tomu pierwszego:<br />

1. Związek Radziecki jako kompleks wojskowo-przemysłowy.<br />

3. Wilki w niedźwiedzim futrze. DKP [Duńska Partia<br />

Komunistyczna] jako chętny pomocnik Związku<br />

Radzieckiego.<br />

4. Owce w wilczej skórze? Nowa Lewica. Socjalistyczna<br />

Partia Ludowa.<br />

6. Pierwszy ruch pokojowy w czasie zimnej wojny [do<br />

końca lat 1950-tych].<br />

7. Walka o kulturę w okresie zimnej wojny.<br />

10. Duńscy obywatele bliscy KGB i STASI.<br />

11. Operacje wpływu i dezinformacji.<br />

12. Drugi ruch pokojowy w czasie zimnej wojny [lata<br />

1970-te i 1980-te].<br />

Z tomu drugiego:<br />

14. Zając jako zagrożenie dla niedźwiedzia? Spojrzenie<br />

Związku Radzieckiego na Danię jako członka Sojuszu<br />

Północnoatlantyckiego [por. książkę Benta Jensena<br />

o Związku Radzieckim i Danii p.t. Bjørnen og<br />

haren (Niedźwiedź i zając)].<br />

15. Nacisk i przystosowanie się: „polityka nieprowokacyjna”.<br />

17. Strażnicy. Obrona demokracji przed zagrożeniami<br />

wewnętrznymi.<br />

Stosunek sił Układu Warszawskiego i NATO jest ściśle<br />

opisany. Decydującym czynnikiem była znaczna przewaga<br />

Układu Warszawskiego w siłach konwencjonalnych.<br />

Siły Układu Warszawskiego byłyby w stanie posunąć się<br />

z wielką prędkością przez Niemcy Zachodnie, co znaczyło,<br />

że NATO zostałoby zmuszone do użycia broni jądrowej<br />

w bardzo wczesnym stadium wojny. Ocena, którą<br />

Bent Jensen daje wojsku duńskiemu nie jest wysoka.<br />

Ważnym czynnikiem jest to, że w całym okresie zimnej<br />

wojny duńska polityka polegała na tym, że na duńskiej<br />

ziemi nie powinno być broni jądrowej „w obecnych okolicznościach”.<br />

Zachowanie Danii jako kraju wolnego od<br />

broni jądrowej było ważnym elementem radzieckiej polityki.<br />

Moskwa chciała, aby cała Skandynawia została strefą<br />

wolną od broni jądrowej.<br />

Bent Jensen referuje i cytuje oceny sprzymierzonych<br />

dotyczące duńskich sił zbrojnych jako sił słabej jakości.<br />

(Czy byliśmy tak słabi? Czuję sie tym osobiście dotknię-<br />

35


<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

ty, gdyż w latach<br />

1962–1977 sam<br />

byłem częścią<br />

duńskich sił zbrojnych).<br />

Czy bylibyśmy<br />

w stanie,<br />

ze swoimi małymi<br />

siłami, bez broni<br />

jądrowej, utrzymać<br />

Bent Jensen<br />

się, dopóki nie<br />

przyszłyby posiłki<br />

sprzymierzonych? Czy bylibyśmy w stanie zabezpieczyć<br />

ich przybycie? W to zaczęto stopniowo wątpić. Jednym<br />

z powodów, że NATO dało Danii tak „długą smycz”, był<br />

fakt, że na północnym Atlantyku mieliśmy Wyspy Owcze<br />

i Grenlandię. Na Wyspach Owczych były ważne instalacje<br />

ostrzegania. A baza lotnicza Thule Air Base na Grenlandii<br />

nie była strefą wolną od broni jądrowej!<br />

W tomie drugim jest bardzo wyczerpujący opis przygotowań<br />

do obrony totalnej (obok obrony militarnej)<br />

całego duńskiego społeczeństwa, tj. wszystkiego, co było<br />

potrzebne dla funkcjonowania społeczeństwa i dla przeżycia<br />

jak największej części ludności. Szczegółowo omówione<br />

są rozważania i przygotowania dotyczące internowania<br />

przed wojną lub podczas wojny ludzi z komunistycznej<br />

piątej kolumny.<br />

Miałem nieprzyjemne wspomnienia czytając o wszystkich<br />

ówczesnych tak zwanych działaniach pokojowych<br />

w Danii, mniej lub więcej bezpośrednio kontrolowanych<br />

z Moskwy poprzez Duńską Partię Komunistyczną. Oto<br />

niektóre przykłady kontrolowanych przez komunistów<br />

organizacji frontowych: Zwolennicy Pokoju, Demokratyczna<br />

Federacja Kobiet w Danii, Młodzież Jednego Świata,<br />

Nigdy Więcej Wojny, Komitet Współpracujący na Rzecz<br />

Pokoju i Bezpieczeństwa, Nie Dla Broni Atomowej, Kobiety<br />

na Rzecz Pokoju, Ruch Związkowy na Rzecz Pokoju,<br />

Socjaldemokraci Przeciwko Broni Atomowej i Militaryzmowi,<br />

Chrześcijanie na Rzecz Rozbrojenia, Nauczyciele na<br />

Rzecz Pokoju, Lekarze na Rzecz Pokoju.<br />

Rozdział 9 nosi tytuł „Szpiegostwo, sabotaż i rekrutacja”<br />

i opisuje radzieckie i wschodnioniemieckie operacje<br />

szpiegowskie w Danii – nie tylko szpiegostwo bezpośrednio<br />

prowadzone przez agentów z ambasad, lecz także<br />

szpiegostwo zwerbowanych przez nich w różny sposób<br />

Duńczyków. Szczególnym źródłem tych informacji jest<br />

radziecki oficer KGB i podwójny agent Oleg Gordijewski,<br />

który w 1974 r. zaczął dostarczać informacje brytyjskiej<br />

służbie MI6. W książce niewiele napisano o polskich<br />

operacjach wywiadowczych w Danii, ale na przykład<br />

wspomina się, że dwaj pracownicy Ambasady PRL byli<br />

oficerami wywiadu (t. 1 str. 456). W indeksie jest około<br />

pięćdziesięciu odnośników do Polski. Czytelników Informatora<br />

Polskiego zainteresuje być może zamieszczona<br />

w książce wypowiedź Andrzeja Wajdy o zaskakującym<br />

upadku komunizmu: „Okazało się, że Związek Radziecki<br />

nie mógł istnieć. Był jak prehistoryczny potwór, który nie<br />

miał połączenia między głową a ogonem. I zniknął” (t. 2<br />

str. 594).<br />

Jednym z agentów, którzy pracowali dla KGB albo<br />

STASI, był Flemming Sørensen, korespondent dziennika<br />

Jyllands-Posten w Bonn. Najpierw był komunistą,<br />

a po 1958 r. przeszedł do Socjalistycznej Partii Ludowej.<br />

W 1959 r. podczas tzw. Tygodnia Bałtyku w Rostocku<br />

został zwerbowany jako agent STASI.<br />

Zupełnie szczególne miejsce zajmuje dziennikarz<br />

Jørgen Dragsdahl. Należy zaznaczyć, że już w 2008 r.<br />

Dragsdahl wniósł sprawę o zniesławienie przeciwko Bentowi<br />

Jensenowi, który w artykule w jednej z gazet wymienił<br />

go jako agenta KGB. Bent Jensen przegrał sprawę<br />

w sądzie miejskim w Svendborgu, ale w 2013 r. został<br />

uniewinniony przez Wschodni Sąd Okręgowy (Østre<br />

Landsret), który uznał, że „Bent Jensen dla swoich wypowiedzi<br />

miał wystarczającą, ugruntowaną w faktach, podstawę”.<br />

To z powodu tego procesu książka Wilki, owce<br />

i strażnicy została opublikowana dopiero w lutym 2014 r.<br />

Bent Jensen szczegółowo przedstawia działalność<br />

Dragsdahla, zwłaszcza jako tzw. agenta wpływu, czyli<br />

agenta, który przez artykuły dezinformacyjne itp. miał<br />

wywierać wpływ nie tylko na opinię publiczną, lecz także<br />

na polityków. W rozdziale 11. „Informacje wpływu i dezinformacja”<br />

jeden ustęp jest całkowicie poświęcony<br />

Jørgenowi Dragsdahlowi (t. 1 str. 574–578), a następny<br />

ustęp opisuje rolę jego gazety Information jako „narzędzia<br />

dezinformacji”.<br />

Przykład na to, jak duży wpływ miał Dragsdahl, znajdziemy<br />

w wstawce tekstowej z nagłówkiem „Rozwój<br />

Kjelda Olesena”. Kjeld Olesen był socjaldemokratycznym<br />

ministrem obrony 1971–1973, ministrem robót<br />

publicznych 1975–1978 i ministrem spraw zagranicznych<br />

1979–1982. We wstawce tekstowej opisano rozwój Kjelda<br />

Olesena – od pozornie godnego zaufania antykomunisty<br />

i ministra przyjaznego wobec NATO do polityka sceptycznego<br />

wobec NATO. Po zakończeniu swojej misji<br />

ministra spraw zagranicznych oświadczył publicznie, że<br />

NATO używa zmanipulowanych liczb do obliczania sto-<br />

O AUTORZE KSIĄŻKI<br />

Bent Jensen, ur. 1938, pracował jako elektryk.<br />

Uczył się rosyjskiego w szkole językowej duńskiej armii<br />

1960–1962. Magister historii i filologii rosyjskiej 1969.<br />

Doktor habilitowany z historii 1979. Profesor historii<br />

1980. Dyrektor Centrum Badań nad Zimną Wojną (Centrum<br />

for Koldkrigsforskning) 2007–2010.<br />

Napisał m.in.:<br />

Stalinismens fascination og danske venstreintellektuelle<br />

(Fascynacja stalinizmem i duńscy lewicowi intelektualiści,<br />

1984).<br />

Bjørnen og haren. Sovjetunionen og Danmark 1945–1965<br />

(Niedźwiedź i zając. Związek Radziecki i Dania<br />

1945–1965, 1999).<br />

Gulag og glemsel (Gułag i zapomnienie, 2002).<br />

Stalin. En biografi (Stalin. Biografia, 2005).<br />

Bent Jensen często bierze udział w debacie publicznej.<br />

W latach 1989–1991 był redaktorem politycznym gazety<br />

Jyllands-Posten.<br />

36


<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

O recenzencie<br />

Bent Christensen, ur. 1943, ukończył szkołę językową<br />

duńskiej armii 1962–1964 (język rosyjski). Podporucznik<br />

rezerwy 1964. Porucznik rezerwy 1968. Kapelan rezerwy<br />

1972. Magister filologii duńskiej i rosyjskiej 1968. Licencjat<br />

teologii 1985. Doktorat teologii 1998. Nauczyciel gimnazjalny<br />

1968. Proboszcz w Duńskim Kościele Ludowym<br />

(protestanckim) 1971–2003. W latach 1965–1971 Bent<br />

Christensen brał czynny udział w zimnej wojnie w Danii<br />

jako członek duńskiej Konserwatywnej Partii Ludowej.<br />

sunku sił między Wschodem a Zachodem. Opierał się na<br />

informacjach, które otrzymał od Jørgena Dragsdahla.<br />

Olesen kategorycznie zaprzeczył, aby istniało zagrożenie<br />

militarne ze strony radzieckiej. Powiedział również, „że<br />

jest rzeczą bardzo pozytywną, że tak wielu socjaldemokratów<br />

angażuje się w ruchy na rzecz pokoju… Socjaldemokracja<br />

sama w sobie, tj. jako partia, jest ruchem pokojowym”.<br />

Olesen podziwiał Dragsdahla i sam powiedział,<br />

że był pod wpływem jego „alternatywnego” poglądu na<br />

USA, NATO i duńską politykę bezpieczeństwa. W czasie,<br />

kiedy był ministrem, czytał wszystkie artykuły Dragsdahla.<br />

Jako minister spraw zagranicznych osobiście i „bez<br />

wahania” mianował go członkiem powołanej przez duński<br />

rząd komisji d/s polityki bezpieczeństwa i rozbrojenia<br />

(t. 2 str. 479).<br />

Po XX zjeździe Komunistycznej Partii Związku<br />

Radzieckiego w lutym 1956 r. z tajnym, krytycznym wobec<br />

Stalina przemówieniem Chruszczowa i po radzieckim<br />

stłumieniu powstania na Węgrzech w październiku 1956<br />

r. trudno było być komunistą w Danii. Dlatego też w 1959<br />

r. były przewodniczący Komunistycznej Partii Danii Aksel<br />

Larsen i inni byli członkowie tej partii założyli Socjalistyczną<br />

Partię Ludową. Były różne opinie, czy było to<br />

prawdziwe zerwanie z komunizmem. Socjaldemokrata<br />

Per Hækkerup, który w 1962 r. został ministrem spraw<br />

zagranicznych, powiedział, że nawet jeśli wąż zrzuci skórę,<br />

nadal jest wężem (t. 1 str. 265–266). W każdym razie<br />

nowa partia była bardzo aktywna w walce przeciwko wojsku<br />

duńskiemu i NATO.<br />

Obok prezentacji wszystkich informacji na temat obywateli<br />

duńskich, którzy współpracowali z Związkiem<br />

Radzieckim i Układem Warszawskim lub (przynajmniej<br />

de facto) je wspierali, najbardziej dyskusyjnymi częściami<br />

książki jest opis „polityki przypisów” (fodnotepolitikken)<br />

w latach 80. i zmiana kursu socjaldemokratów. „Polityka<br />

przypisów” polegała na tym, że centroprawicowy rząd<br />

w sprawach dotyczących polityki bezpieczeństwa zmuszany<br />

był przez tzw. alternatywną większość do dołączania<br />

do dokumentów NATO przypisów o odrębnym duńskim<br />

stanowisku. Obecni socjaldemokraci są dziś w przykrym<br />

położeniu, bo mają coś do ukrycia, a tym samym powody,<br />

aby krytykować książkę Benta Jensena.<br />

W książce Wilki, owce i strażnicy Bent Jensen daje<br />

szczegółowy opis i analizę całej tej niezwykłej sytuacji,<br />

od wewnętrznych stosunków w Socjaldemokracji począwszy<br />

do rosnącej ze strony krajów NATO krytyki duńskiej<br />

nielojalności wobec sprzymierzonych. Wojsko duńskie<br />

było w tym okresie słabe, więc zarówno Stany Zjednoczone,<br />

jak i Wielka Brytania ostrzegły, że może dojść do<br />

sytuacji, że nie będą chciały ryzykować życia swoich żołnierzy<br />

wysyłając posiłki do Danii i w danym przypadku<br />

mogłyby znaleźć alternatywne rozwiązania. Bent Jensen<br />

maluje bardzo ponury obraz sytuacji i jest przekonany, że<br />

tylko upadek muru berlińskiego w 1989 r. (którego nikt<br />

nie przewidział) uratował Danię przed znalezieniem się<br />

w bardzo niekorzystnej sytuacji.<br />

Szczególnie interesujący jest obraz przewodniczącego<br />

socjaldemokratów Ankera Jørgensena (który był premierem<br />

do 1982 r.) i byłego dziennikarza telewizyjnego Lasse<br />

Budtza, który już w 1979 r. od pozytywnego wobec NATO<br />

Roberta Pedersena przejął stanowisko rzecznika socjaldemokratów<br />

d/s polityki zagranicznej.<br />

Do klubu parlamentarnego Socjaldemokracji doszło<br />

wielu nowych, młodych członków, którzy znajdowali się<br />

mocno na lewo od dotychczasowej polityki Socjaldemokracji.<br />

Bent Jensen jest bardzo surowy wobec Ankera<br />

Jørgensena. Uważa go za lidera bez jasnej i konsekwentnej<br />

linii, z małą wiedzą o polityce zagranicznej i polityce<br />

bezpieczeństwa (przed objęciem teki premiera był przewodniczącym<br />

duńskiego Związku Zawodowego Robotników<br />

Niewykwalifikowanych i Specjalnych, czyli Dansk<br />

Arbejdsmands- og Specialarbejderforbund, 1968–1972, a od<br />

1964 r. członkiem parlamentu). Poza tym był nie tylko<br />

pod wpływem swoich irracjonalnych emocji, lecz także<br />

pod wpływem mocno lewicowego Lasse Budtza.<br />

Ostatnimi kreskami mało pochlebnego obrazu partii<br />

socjaldemokratycznej jest opis stanowiska partii (lub jego<br />

brak) wobec wydarzeń w komunistycznych państwach<br />

satelickich. Czołowi socjaldemokraci utrzymywali przyjazne<br />

stosunki z umierającymi reżimami komunistycznymi<br />

do ostatniej chwili.<br />

W październiku 1989 (!) r. Lasse Budtz brał udział w uroczystym<br />

spotkaniu Stowarzyszenia Przyjaźni Dania–NRD<br />

z okazji 40. rocznicy powstania NRD. Polska i Solidarność<br />

i wydarzenia w Polsce w 1980 r. nie są wyraźnie wymienione<br />

w tym kontekście, ale Bent Jensen wskazuje na to, że<br />

kilku czołowych socjaldemokratów sceptycznie i z niechęcią<br />

spoglądało na opozycyjne ruchy obywatelskie w Europie<br />

Środkowej i Wschodniej. Na przykład Lasse Budtz wyraził<br />

swoją wielką troskę z powodu „sił prawicowych, które obecnie<br />

atakują rządy socjalistyczne” (t. 2 str. 513). Podobnie<br />

wypowiadali się inni socjaldemokraci: Ritt Bjerregaard,<br />

Svend Auken, Ole Espersen, Mogens Lykketoft (obecny<br />

przewodniczący Folketingu) i Jytte Hilden.<br />

Książka nie tylko odsłania postępowanie wielu obecnie<br />

żyjących osób podczas zimnej wojny, lecz także staje się<br />

argumentem w obecnych dyskusjach o innych, ale porównywalnych<br />

sprawach. Z interesem śledzić będziemy dalszą<br />

dyskusję o książce Benta Jensena i zobaczymy, jaki będzie<br />

miała ona wpływ na duńskie życie polityczne.<br />

Bent Christensen<br />

Bent Jensen: Ulve, får og vogtere. Den Kolde Krig i Danmark<br />

1945–1991, t. 1–2. Gyldendal, 2014. 1512 stron<br />

37


<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

POLONIA WŁOSKA<br />

Rozmowa z prof. Grzegorzem J. Kaczyńskim, wiceprezesem Związku Polaków we Włoszech<br />

– Jak liczna jest dziś Polonia włoska?<br />

– Liczbę wszystkich imigrantów we Włoszech szacuje<br />

się dzisiaj na około 9% ludności, czyli blisko 5 milionów<br />

osób. W tej masie polskich imigrantów jest około<br />

140 tys. Liczba ta obejmuje tylko częściowo środowisko<br />

określane mianem Polonia, to znaczy osoby, które uznają<br />

Włochy jako swój dom – nawet jeśli nie są naturalizowani<br />

– i ujawniają tendencję w kierunku nawiązania<br />

więzi z osobami, które żyją w podobnej kondycji społeczno-kulturalnej.<br />

Środowisko dzisiejszej Polonii należy<br />

szacować na kilkanaście, a może ponad dwadzieścia<br />

tysięcy osób.<br />

W tym miejscu warto poczynić kilka uwag. W świetle<br />

przybliżonych szacunków z roku 1991, pochodzących<br />

z polskiego środowiska konsularnego, liczbę Polaków we<br />

Włoszech określono na około 25 tys. – w tej liczbie około<br />

3 tys. stanowili Polacy rezydenci, powiedzmy Polonia.<br />

Trzeba zaznaczyć, że od zniesienia wiz włoskich w roku<br />

1991, a tym bardziej od roku 2004 – czyli od przystąpienia<br />

Polski do UE (szczególnie po Traktacie Schengen)<br />

wszystkie dane dotyczące tej kwestii straciły swą<br />

dostateczną wiarygodność ze względu na brak kontroli<br />

granicznej. Natomiast w świetle raportów włoskiego<br />

Caritas obecność Polaków we Włoszech układała się<br />

następująco: rok 1990 – ponad 12 tys., rok 1995 – prawie<br />

14 tys., rok 2000 – ponad 30 tys. oraz w roku 2003 – niemal<br />

66 tys. (wg statystyk włoskiego Ministerstwa Spraw<br />

Wewnętrznych: było ich około 72 tys.).Obecnie, na podstawie<br />

XVII Raportu Fundacji ISMU w Mediolanie (Iniziative<br />

e Studi sulla Multietnicità di Milano), przebywało<br />

we Włoszech w roku 2011 109 tys. obywateli polskich, co<br />

nie kłóci się z danymi podanymi na wstępie. Raport ten<br />

nie bierze bowiem pod uwagę imigrantów nielegalnych,<br />

którzy egzystują w kontekście przejściowym.<br />

Dzieje się tak, bo – po pierwsze, większość Polaków<br />

to głównie legalni emigranci zarobkowi (czyli ponad 70<br />

tys. osób), których integracja ma charakter strukturalny<br />

za pośrednictwem formalnego zatrudnienia i uzyskanego<br />

pozwolenia na pobyt itp. Należy mniemać, że do tej<br />

kategorii należy znikoma liczba osób z poprzednich fal<br />

emigracyjnych, którzy znaleźli się tu z przyczyn losowych<br />

lub z własnej woli w zawieszeniu emigracyjnym,<br />

z legalnym pobytem, ale żyjących w swego rodzaju izolacji<br />

społecznej.<br />

Po drugie, należy szacować, że około jedna czwarta<br />

imigrantów (około 35 tys. osób) wykazuje symptomy<br />

dość zaawansowanej lub niemal kompletnej integracji<br />

ze społeczeństwem włoskim. Są to osoby należące do<br />

przedzarobkowych fal emigracyjnych lub potomkowie<br />

historycznej imigracji zachowujący polską tożsamość.<br />

Właśnie to środowisko w większości stanowi trzon<br />

naszego środowiska polonijnego.<br />

Wreszcie po trzecie, należy przypuszczać, że również<br />

migranci, którzy egzystują w kontekście przejściowym<br />

stanowią około jednej czwartej (czyli około 35 tys. osób)<br />

polskiej populacji imigracyjnej; nawet jeśli zazwyczaj<br />

pracują, to pracują „na czarno” i pozbawieni są statusu<br />

legalnego i wielu z nich egzystuje w kondycji wykluczenia<br />

społecznego. Podsumowując, nawet jeśli szacunki<br />

powyższe mogą wzbudzać wątpliwości, myślę, że nie<br />

zmienia to istoty opisanego zjawiska.<br />

– Kiedy i w jakich okolicznościach Polacy przybyli<br />

do Włoch?<br />

– W sensie genetycznym polskie środowisko imigracyjne<br />

we Włoszech ma swoje korzenie w czterech głównych<br />

falach, może typach emigracji, które chronologicznie<br />

można przedstawić następująco: (1) historyczna,<br />

(2) kombatancka, (3) solidarnościowa i (4) zarobkowa.<br />

– Zacznijmy więc od pierwszej, najstarszej…<br />

– Pod nazwą emigracja historyczna należy rozumieć<br />

polskie środowiska istniejące do dzisiaj we Włoszech,<br />

które kultywują i rozwijają tradycję historycznych więzów<br />

polsko-włoskich, a z którą są związani pokoleniowo,<br />

rodzinnie, środowiskowo lub tylko tożsamościowo<br />

i symbolicznie. Moim zdaniem, jest to pokolenie kulturowego<br />

pomostu pomiędzy wielowiekową polską tradycją<br />

emigracyjną we Włoszech a dzisiejszym polskim<br />

środowiskiem emigracyjnym.<br />

Diaspora polska jest obecna w licznych krajach, ale<br />

żaden z tych krajów nie jest tak związany z dziejami<br />

Polski jak Włochy. W tym sensie jest specyfiką, która<br />

zdecydowanie wyróżnia ją od innych diaspor. Co więcej,<br />

śmiem twierdzić, że znane, wielowiekowe związki<br />

kulturalne między Polską i Włochami w kontekście<br />

nowej fali imigrantów polskich są historycznym antecedensem<br />

dzisiejszej imigracji polskiej we Włoszech.<br />

Z socjologicznego punktu widzenia „powinowactwa<br />

polsko-włoskie” (określenie prof. Mieczysława Brahmera)<br />

są na tyle powszechne w społeczeństwie polskim, że<br />

pełnią swoistą funkcje akulturacji antycypacyjnej wśród<br />

polskich migrantów, czyli wstępnego, przedemigracyjnego<br />

przygotowania do wyjazdu do Włoch. Najbardziej<br />

uderzającą z nich, a szerzej mało znaną, są hymny obu<br />

krajów. W hymnie polskim wspomina się włoską ziemię,<br />

a w hymnie włoskim polską krew. Co więcej, hymn<br />

polski powstał w tym samym roku i w tym samym mie-<br />

38


<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

Prof. Grzegorz J. Kaczyński (fot. Leszek Wątróbski)<br />

ście, w którym narodził się sztandar włoski: tricolore<br />

w 1797 roku w Reggio Emilii. Włochy dla Polaków, jak<br />

to określiła prof. Antonina Kłoskowska, to sąsiedztwo<br />

z wyboru a nie sąsiedztwo narzucone przestrzennie,<br />

geograficznie. Sąsiedztwo z wyboru, charakteryzujące<br />

stosunki polsko-włoskie, ma odległą tradycję i ukształtowało<br />

się przede wszystkim w dwóch historycznych<br />

okresach: w okresie Odrodzenia, a nawet już wcześniej,<br />

i w okresie rozbiorów. Rzecz znamienna, były to właśnie<br />

okresy najżywszej migracji miedzy obu krajami;<br />

w pierwszym okresie główne motywy były religijne, artystyczne<br />

i naukowe, a w drugim – artystyczne, polityczne<br />

i niepodległościowe (tułaczka polityczna). Spośród<br />

wielu inicjatyw, których celem była opieka nad polskimi<br />

migrantami, pielgrzymami oraz działalność kulturalna<br />

i integracyjna w ramach historycznej Polonii włoskiej<br />

zachował się kościół św. Stanisława w Rzymie, założony<br />

w 1575 roku przez kardynała Stanisława Hozjusza. Przy<br />

kościele istniało hospicjum a w początkach XVII wieku<br />

została założona polska biblioteka. Do dziś pełni rolę<br />

ważnego ośrodka duszpasterskiego i charytatywnego.<br />

Po roku 1795, z chwilą utraty państwowości na skutek<br />

trzeciego rozbioru, zmienił się radykalnie charakter<br />

i zakres imigracji polskiej we Włoszech. Imigracja polska<br />

we Włoszech, tak jak w innych krajach, miała charakter<br />

zdecydowanie patriotyczny, której wspólną ideą<br />

była walka o niepodległość.<br />

Pozycja Polaków we Włoszech była jednak szczególna;<br />

imigranci polscy w tym kraju spotkali się z wyrazami<br />

solidarności i poparcia dzięki analogicznej sytuacji politycznej<br />

i społecznej (podobne źródła i charakter nierówności<br />

społecznych oraz ten sam zaborca: Austria), dzięki<br />

podobnym celom politycznym (walka o niepodległość<br />

i zjednoczenie narodowe) oraz dzięki historycznej bliskości<br />

kulturowej miedzy obu krajami.<br />

Znamienny jest fakt, że gen. Jan Henryk Dąbrowski<br />

zorganizował Legiony Polskie właśnie we Włoszech<br />

(9 stycznia 1797 r.), a nie gdzie indziej. W przeciągu pięciu<br />

lat kampanii włoskiej walczyło w Legionach około<br />

800 oficerów i 20, a może nawet 30 tysięcy żołnierzy<br />

polskich. Wśród nich, jak wiadomo, był Józef Wybicki,<br />

autor hymnu polskiego.<br />

W okresie Wiosny Ludów nastąpiła znowu wzmożona<br />

działalność polskich imigrantów we Włoszech, głównie<br />

byłych uczestników powstań w 1830 i 1848 r. w Polsce.<br />

Mickiewicz założył wówczas legion polski, który walczył<br />

o niepodległość Rzymu w latach 1848–1849. Pragnienie<br />

wymarszu do ojczyzny i włączenia się do walk o jej<br />

wyzwolenie, tak jak w przypadku Legionu Dąbrowskiego,<br />

pozostało tylko patriotycznym snem. Warto też przypomnieć,<br />

że ostatnim przywódcą powstania na Sycylii<br />

(1948–1949) był Ludwik Mierosławski.<br />

Świadectwem klimatu polskiej emigracji XIX<br />

i początków XX w. jest w Rzymie, istniejąca do dziś<br />

kawiarnia Caffé Greco, która pełniła wówczas w środowisku<br />

polskich imigrantów funkcje – mutatis mutandis<br />

– krakowskiej Jamy Michalika. Tu na przełomie XIX<br />

i XX w. mieściło się Koło Polskie, kierowane przez<br />

malarza Edwarda Okunia; była biblioteka i odbywały<br />

się spotkania literackie. Bywali w niej między innymi:<br />

Słowacki, Krasiński, Kraszewski, Siemiradzki, Gierymski,<br />

Konopnicka, Sienkiewicz, Kazimierz i Włodzimierz<br />

Tetmajer i Norwid w czasie, kiedy pisał Promethidiona.<br />

Należy też wspomnieć o Stacji Naukowej Polskiej<br />

Akademii Umiejętności (obecnie PAN) powstałej<br />

z inicjatywy Akademii Krakowskiej podjętej w 1886 r.<br />

Spiritus movens tego przedsięwzięcia był prof. Józef<br />

Michałowski, który osiadł na stałe w Rzymie i kierował<br />

zorganizowaną przez siebie Biblioteką Polską.<br />

W 1927 r. Biblioteka wznowiła działalność i stała się<br />

jednym z ważniejszych ośrodków życia intelektualnego<br />

środowiska emigracyjnego i dywulgacji kultury polskiej.<br />

Liczebność emigracji polskiej w okresie drugiej wojny<br />

światowej i w latach następnych szacowana jest na około<br />

3 tys. osób. Obecnie emigracja historyczna wykazuje<br />

symptomy dość zaawansowanej lub niemal kompletnej<br />

integracji ze społeczeństwem włoskim i stanowi trzon<br />

środowiska polonijnego. Została środowiskowo zasilona<br />

przez emigrantów polskich z następnych fal powojennych.<br />

W okresie solidarnościowym w Polsce (1980–1998)<br />

była głównym środowiskiem polonijnym, w ramach którego<br />

powstawały komitety, grupy, organizacje jako przejaw<br />

inicjatywy solidarności z Solidarnością.<br />

– Kolejna fala emigracyjna to emigracja kombatancka…<br />

– … którą określam w zasadzie jako nieliczną imigrację<br />

powojenną rekrutującą się z byłych żołnierzy<br />

II Korpusu Wojska Polskiego dowodzonego przez gen.<br />

39


<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

Andersa. Była to grupa rozproszona, społecznie niedostrzegalna,<br />

ale która w polskim środowisku emigracyjnym<br />

stała się żywym, najważniejszym depozytariuszem<br />

wartości patriotycznych.<br />

Nie ma potrzeby przypominać znanej powszechnie<br />

heroicznej i tragicznej karty II Korpusu. Warto natomiast<br />

zaznaczyć, że bitwa na Monte Cassino, która stała<br />

się ikoną walki o niepodległość, była jedną z wielu stoczonych<br />

przez żołnierzy Korpusu we Włoszech. Na długim<br />

szlaku bojowym, począwszy od lutego 1944 roku,<br />

żołnierze wyzwolili wiele miejscowości w tym Ankonę,<br />

Loreto, miejsce sławnego sanktuarium maryjnego, Forlì,<br />

Faenza (skąd pochodzi fajans) i Bolonię. Zginęło około<br />

6 tys. żołnierzy; większość z nich spoczywa na czterech<br />

polskich, wojennych cmentarzach: w Casamassima (niedaleko<br />

Bari), na Monte Cassino, w Loreto i w Bolonii.<br />

Po zakończeniu wojny żołnierze Korpusu przebywali<br />

we Włoszech do przełomu lat 1946–1947 w obozach dla<br />

uchodźców rozsianych po całych Włoszech.<br />

Następnie nastąpiła demobilizacja Korpusu a jego<br />

żołnierze zostali przerzuceni do Wielkiej Brytanii. Zdecydowana<br />

część wybrała emigrację, rozpraszając się<br />

niemal po całym świecie. Niektórzy powrócili do kraju.<br />

Z liczącego 112 tys. Korpusu (łącznie z osobami cywilnymi)<br />

pozostała we Włoszech nieliczna, jak zaznaczyłem,<br />

garstka około 300 kombatantów (a właściwie ekskombatantów).<br />

Większość kombatantów należała do włoskiego<br />

oddziału Stowarzyszenia Polskich Kombatantów (SPK),<br />

które miało terenowe koła w Turynie, Mediolanie, Florencji,<br />

Forlì, Arezzo, Loreto i Neapolu. Istniało ono<br />

nieprzerwanie do niedawna, dopóki nie odeszli ostatni<br />

kombatanci. Do niej dołączyli się niektórzy byli polscy<br />

żołnierze, uczestnicy walk na różnych frontach i włoskiego<br />

ruchu oporu (tych ostatnich szacuje się na około<br />

500 osób). Dzisiaj głównymi kontynuatorami tej tradycji<br />

są członkowie Stowarzyszenia Rodzin Polskich Kombatantów<br />

we Włoszech założonego w roku 2007 (Forlì),<br />

które liczy kilkadziesiąt osób.<br />

– Trzecia z kolei to tzw. emigracja solidarnościowa…<br />

– Myślę, że równie dobrze pasowałoby do tej fali<br />

emigracyjnej miano posolidarnościowa, a może nawet<br />

posierpniowa, wobec tego, że nie wszyscy, powiedzmy,<br />

jej uczestnicy byli solidarnościowcami, lecz wielu z nich<br />

było po prostu oportunistami o przeróżnych motywacjach<br />

osobistych. Innymi słowy, chodzi o emigracje<br />

w okresie jawnej i podziemnej działalności Solidarności<br />

(1980–1989).<br />

Dane dotyczące tej imigracji we Włoszech odnoszące<br />

się od okresu bezpośrednio posierpniowego w 1980 r.<br />

do wprowadzenia stanu wojennego są mało wiarygodne.<br />

Wiemy natomiast, że między stanem wojennym<br />

a rokiem 1989 wyemigrowało z Polski około 30, a może<br />

40 tys. osób. Wiemy, że wszyscy imigranci polscy, faktycznie<br />

biorąc, zostali przyjęci jako uchodźcy polityczni.<br />

Zapewniono im pobyt w obozach w Latinie i w Capui,<br />

w hotelach i campingach (głównie w Rzymie i w jego<br />

okolicach), z całodziennym utrzymaniem oraz opieką<br />

społeczną i sanitarną. Pod koniec 1987 roku wraz ze<br />

wzrostem fali uchodźców pojawiły się trudności w opiece<br />

społeczno-sanitarnej. Tylko na przełomie lat 1986–1988<br />

przybyło, głownie do Rzymu, około 12 tys. osób.<br />

W roku 1989 sytuacja zmieniła się radykalnie po odzyskaniu<br />

rządów demokratycznych w Polsce. Był to więc<br />

formalny i faktyczny koniec polskiej imigracji politycznej<br />

w ogóle. Większość tych uchodźców (około 20 tys.)<br />

wyjechała wówczas z zamiarem stałego osiedlenia się<br />

do Stanów Zjednoczonych, Kanady, Nowej Zelandii lub<br />

Australii. Około 5 tys. z nich pozostało we Włoszech,<br />

a pewna też liczba osób wróciła do kraju. Włosi postąpili<br />

równie nierozważnie jak np. Austriacy, tylko że z innych<br />

motywów. Austriacy motywowani, powiedzmy szczerze,<br />

motywami ksenofobicznymi, byli zgodni na wyjazd<br />

najlepszej części imigrantów polskich (pod względem<br />

przygotowania zawodowego) do innych krajów. Włosi<br />

natomiast motywowani przyczynami społeczno-ekonomicznymi<br />

(opieka społeczna, bezrobocie itp.) pozwolili<br />

na wyjazd do innych krajów tej części imigrantów polskich<br />

z wyższym wykształceniem, o wysokich kwalifikacjach<br />

zawodowych. Nie zrozumieli, że mogli zasilić miejscową<br />

kadrę specjalistów w różnych dziedzinach zawodowych<br />

bez koniecznych i kosztownych inwestycji. Ich definitywna<br />

emigracja była kolejnym zubożeniem warstwy inteligencji<br />

polskiej, odczuwanym do tej pory w konsolidacji<br />

polskiego społeczeństwa w obecnym okresie.<br />

Kim byli polscy imigranci owego okresu i jakie były<br />

ich motywacje i cele? W świetle danych były to w przeważającej<br />

części osoby młode o przygotowaniu średnim<br />

i zawodowym. Dość znaczna liczba osób miała wykształcenie<br />

wyższe; wśród nich widoczną grupę stanowili<br />

twórcy, naukowcy i artyści, czyli, mówiąc szerzej, intelektualiści.<br />

Ich pobyt w rzeczy samej był przymusowym<br />

i ubogim próżniactwem, w oczekiwaniu na uzyskanie<br />

pozwolenia na wyjazd do krajów docelowych.<br />

Warto odnotować, że desperacja powodowana warunkami<br />

pobytu pchnęła niektórych na drogę bezprawia<br />

i patologii społecznej (żebractwo, pijaństwo, prostytucja<br />

itp.). W tym kontekście imigranckie wyobrażenia<br />

o Włoszech i ich mieszkańcach, które przed opuszczeniem<br />

ojczystego kraju były jednoznacznie pozytywne,<br />

stały się zdecydowanie negatywne. W wyniku tego<br />

dotychczasowy włoski wizerunek Polaka patrioty, tułacza<br />

politycznego, o wysokiej kulturze osobistej, uległ<br />

radykalnemu zaciemnieniu. Innymi słowy, obraz tzw.<br />

uchodźców kontrastował z wizerunkiem heroicznej Solidarności<br />

przekazywanym w mediach włoskich.<br />

– Ostatnia fala to emigracja zarobkowa…<br />

– W roku 1989 emigracja krypto-zarobkowa przekształciła<br />

się w zarobkową. Obraz tej emigracji we<br />

Włoszech odzwierciedla ogólne rysy tego zjawiska<br />

a jednocześnie wykazuje swoiste cechy. Fakt, że jest to<br />

emigracja zdominowana motywacją ekonomiczną nie<br />

40


<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

świadczy, że jej powodem jest jedynie bieda, bezrobocie,<br />

brak perspektyw egzystencjalnych. Obok takich<br />

motywacji jak zbyt niskie zarobki i brak pracy w Polsce,<br />

czyli ogólnie o charakterze finansowym, występują dość<br />

widocznie inne motywy: zawodowy, rozwoju osobistego,<br />

emocjonalny, «ucieczki do lepszego świata» i motyw<br />

«rozpoczęcia życia na nowo». Uogólniając, duża część<br />

podejmowała decyzję pod wpływem fałszywego wizerunku<br />

dobrobytu Zachodu, funkcjonującego w wielu<br />

środowiskach w Polsce. Jak widać, mamy do czynienia<br />

ze zjawiskiem w istocie innym niż historyczna emigracja<br />

za chlebem; jest to – moim zdaniem – emigracja rynkową,<br />

w której dużą rolę pełni motywacja do awansu społecznego,<br />

a niekiedy dążenia osobowościowe, autoreferencyjne,<br />

autoteliczne i uwarunkowane środowiskowo.<br />

Jest to emigracja ludzi młodych, wahadłowa, sezonowa,<br />

tymczasowa i często nielegalna.<br />

Specyfiką włoską jest dominująca większość kobiet<br />

oraz minimalny, prawie żaden wskaźnik ucieczki talentów<br />

ze względów wcześniej wskazanych, a zatem w wyniku<br />

bezrobocia intelektualnego i hermetyzmu struktury<br />

zawodowej we Włoszech. Wysokie kwalifikacje nie<br />

gwarantują pracy. Kobiety zatrudnione są głównie jako<br />

pomoc domowa, opiekunki chorych i starców. W ten<br />

sposób stały się ogniwem międzynarodowego łańcucha<br />

rynkowego, w którym emigranci nie są z pewnością<br />

protagonistami, lecz ofiarami. Ci, którzy nie znajdują<br />

stałej pracy i nie decydują się na powrót do kraju, ryzykują<br />

wejście w stan inercji migracyjnej, swego rodzaju<br />

zawieszenia migracyjnego, które może w efekcie spowodować<br />

stoczenie się na margines społeczny, bezdomność<br />

i wykluczenie. Jest to kwestia coraz bardziej poważna<br />

w obrębie polskiej imigracji zarobkowej.<br />

Mówił o tym wcześniej na podstawie własnych<br />

doświadczeń dr Jarosław Reszczyński, ówczesny konsul<br />

generalny w Rzymie, myśląc o fali emigracyjnej z lat 90.<br />

«Nastąpiła atomizacja społeczeństwa – zauważył wspominając<br />

lata komunizmu – dzisiejsi emigranci wolą się<br />

czasem zgubić wśród Włochów i wycofać się z polskości,<br />

która przestaje być dla nich atrakcją».<br />

XVII Zjazd Związku Polaków we Włoszech, Rzym 17–18 marca 2013<br />

Właśnie w owym okresie pojawił się włoski wizerunek<br />

Polaka jako pomywacza szyb samochodowych<br />

(polacco-lavavetri), a nawet jako oryginalnego żebraka,<br />

barbone, co stało się przedmiotem wielu dowcipów,<br />

zazwyczaj ironicznych Oto jeden z krążących w owym<br />

okresie dowcipów: «Jeśli spuścimy Włocha i Polaka<br />

jednocześnie z drapacza chmur, to który z nich spadnie<br />

pierwszy?» Odpowiedź: «Włoch, ponieważ Polak zatrzyma<br />

się na każdym piętrze, aby myć szyby». Zjawisko to<br />

szybko znalazło również rezonans na łamach prasowych,<br />

w telewizji, a nawet w kinematografii. Wystarczy<br />

pobieżna tylko lektura prasy włoskiej owego okresu, aby<br />

zauważyć radykalną zmianę stereotypu Polaka we włoskiej<br />

świadomości społecznej. Zawiera on jeszcze cechy<br />

historyczno-polityczne, ale współwystępują one coraz<br />

częściej z cechami o charakterze społeczno-charakterologicznym<br />

o naznaczeniu nieprzychylnym, a w niektórych<br />

kontekstach lokalnych, np. w Rzymie zdecydowanie<br />

negatywnym (Polak jako pijak, awanturnik, włóczęga<br />

itp.). Symptomy tego procesu można było dostrzec również<br />

w kinomatografii i literaturze; w literaturze – co<br />

warto podkreślić – nie zawsze najwyższego lotu. Przykładem<br />

tego może być film z 1980 r. w reżyserii Carla<br />

Verdone Un sacco bello (Ubaw po pachy), w którym<br />

młode Polki ukazane są jako kobiety łatwych obyczajów.<br />

Ten obraz warto uzupełnić kilkoma uwagami:<br />

Po pierwsze, należy wspomnieć o emigracji politycznej,<br />

która charakteryzuje cały okres powojenny – aż do<br />

1989 r. – polski ruch imigracyjny, ale nigdy w sensie<br />

zbiorowym, lecz indywidualnym. Ci, którzy pozostawali<br />

we Włoszech niemal z reguły włączali się do środowiska<br />

emigracji historycznej.<br />

Po drugie, należałoby osobny paragraf poświęcić emigracji<br />

religijnej, czyli polskiemu duchowieństwu, które<br />

nie tylko zajmowało się duszpasterstwem, ale też działalnością<br />

charytatywną, kulturalną i społeczną. Nie należy<br />

też zapominać o polskich siostrach zakonnych. Ale<br />

to była i jest dość specyficzna emigracja; księża i siostry<br />

jako Polacy byli emigrantami, a jako kapłani i zakonnice<br />

byli na swój sposób u siebie.<br />

Po trzecie, wystąpiła też w okresie po wyborze<br />

ks. kard. Karola Wojtyły na papieża swego rodzaju emigracja,<br />

którą można by określić mianem pielgrzymkowa,<br />

albo pseudo-pielgrzymkowa z tej racji, że znaczna część<br />

uczestników pielgrzymek przybywających do Rzymu<br />

nie powracała do kraju (w owym okresie władze polskie<br />

wprowadziły nakaz powrotnego biletu). W istocie rzeczy<br />

była to emigracja krypto-zarobkowa, tak jak w części<br />

emigracja solidarnościowa.<br />

Po czwarte, trzeba również przypomnieć o tzw. emigracji<br />

małżeńskiej, dość znanej w innych krajach, ale<br />

która charakteryzuje nieustannie emigrację polską<br />

do Włoch (są to prawie wyłącznie małżeństwa Polek<br />

z Włochami, szacunek kilka tysięcy), szczególnie od lat<br />

70., w których zaczęła się współpraca polsko-włoska<br />

w zakresie przemysłu samochodowego.<br />

41


<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

Po piąte, można by też mówić o emigracji intelektualno-artystycznej,<br />

o historycznej tradycji, czego przejawem<br />

jest dostrzegalna obecność Polaków w środowisku akademickim<br />

i artystycznym.<br />

– Jak jest obecnie zorganizowana Polonia włoska?<br />

Jakie organizacje polonijne istnieją i działają we Włoszech?<br />

– Po roku 1989 polskie środowisko emigracyjne<br />

odżyło; zaczęły powstawać różnego rodzaju stowarzyszenia,<br />

koła, grupy i pojawiły się tendencje integracyjne.<br />

W roku 1996 idea zawiązania stowarzyszenia została<br />

zrealizowana w Rzymie w formie powołania Związku<br />

Polaków we Włoszech. Związek ma charakter federacyjny<br />

i zrzesza 16 stowarzyszeń i instytucji naukowych<br />

oraz kulturalnych. Reprezentują one środowisko emigracyjne<br />

i polonijne niemal wszystkich regionów Włoch.<br />

Głównym celem Związku jest jednoczenie Polonii<br />

włoskiej, tworzenie więzi między osobami polskiego<br />

pochodzenia, krzewienie przywiązania do kultury i tradycji<br />

polskiej i poczucia tożsamości narodowej oraz dbanie<br />

o dobre imię Polski i Polonii. Związek reprezentuje<br />

Polonię wobec władz włoskich i polskich; pielęgnuje<br />

historyczne tradycje obecności Polaków na ziemi włoskiej,<br />

opiekuje się przedstawicielami starszych pokoleń,<br />

dba o właściwe przyjęcie nowej emigracji i stara się wpłynąć<br />

na zachowanie świadomości polskiego pochodzenia<br />

przez kolejne pokolenia urodzone w Italii. Krótko<br />

mówiąc, są to cele patriotyczne i integracyjne. Jednym<br />

z podstawowych zadań Związku jest również zacieśnianie<br />

we wszystkich dziedzinach więzi istniejących od wieków<br />

między obu narodami – polskim i włoskim.<br />

Od początku swego istnienia Związek wydaje Biuletyn<br />

Informacyjny «Polonia Włoska» wespół z Fundacją Margrabiny<br />

Umiastowskiej (efektem tej współpracy są też trzy<br />

tomy polonijne: Polacy we Włoszech. Kto jest kim, Rzym<br />

2005; Italia e Polonia. Storia, cultura, amicizia, Roma<br />

2009; Polonia Włoska, Związek Polaków we Włoszech –<br />

Fundacja Rzymska im. J.S. Umiastowskiej, Rzym 2010).<br />

Związek ma siedzibę w Rzymie, ale siłą utrwalonej tradycji<br />

corocznie dwa zebrania jego zarządu odbywają się<br />

w siedzibach terytorialnych jego stowarzyszeń-członków,<br />

w których zazwyczaj uczestniczą konsulowie generalni<br />

i honorowi z danego regionu. Wówczas ma miejsce spotkanie<br />

z miejscowym środowiskiem polonijnym i imigracyjnym,<br />

co zacieśnia rangi związku i poczucie wspólnoty.<br />

Przekrój społeczny, kulturalny i zawodowy środowiska<br />

związkowego jest bardzo bogaty. Raz na rok w Rzymie<br />

odbywa się zjazd generalny przedstawicieli stowarzyszeń<br />

terenowych, w którym uczestniczą przedstawiciele<br />

polskich placówek dyplomatycznych i instytucji we<br />

Włoszech, przedstawiciele najwyższych polskich władz<br />

i instytucji oraz organizacji i stowarzyszeń polonijnych<br />

lub działających na polu polonijnym w kraju i za granicą<br />

(np. przedstawiciele Senatu i Sejmu, Ministerstwa Spraw<br />

Zagranicznych, Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”,<br />

Europejskiej Unii Wspólnot Polonijnych).<br />

– Czym żyje i czym zajmuje się aktualnie Polonia we<br />

Włoszech?<br />

– Należy tu wspomnieć o dwóch inicjatywach podjętych<br />

przez Związek, wykraczających daleko poza ramy<br />

jego środowiskowej działalności. Pierwsza odnosi się<br />

do projektu i realizacji Centrum Informacyjnego przy<br />

Polskim Cmentarzu Wojennym na Monte Cassino, we<br />

współpracy z Ambasadą Polską. Jego otwarcie przewiduje<br />

się w maju 2014 roku podczas obchodów 70. rocznicy<br />

bitwy na Monte Cassino. Inicjatywa ta spotkała się<br />

z wielkim uznaniem w kraju i za granicą. Hojni darczyńcy,<br />

dzięki którym powstał fundusz na rzecz budowy<br />

Centrum, reprezentują środowiska krajowe i polonijne,<br />

w tym przede wszystkim polonię amerykańską.<br />

Drugą inicjatywą było zorganizowanie w Rzymie<br />

w dniach 15–17 listopada 2013 roku kolejnego (IV)<br />

Monitora Emigracji Zarobkowej, wespół z Europejską<br />

Unią Wspólnot Polonijnych, Ambasadą Polską i Polskimi<br />

Konsulami Generalnymi we Włoszech. Tym razem<br />

Monitorowe spotkanie, poświęcone problematyce emigracji<br />

zarobkowej w dobie kryzysu, było wzbogacone<br />

obecnością ekspertów i badaczy tego zjawiska z kraju<br />

i ze środowiska Polonii włoskiej.<br />

– A jak wyglądają Wasze kontakty z krajem?<br />

– Jak wiadomo z historii polskiej emigracji, środowisko<br />

to nie odznaczało się nigdy silnymi tendencjami<br />

integracyjnymi. Co więcej, o czym pisali między innymi<br />

Artur Wołyński i Florian Znaniecki, jest często rozdarte<br />

podziałami i konfliktami. Polonia i emigracja we<br />

Włoszech do niedawna nie doznawała tych kłopotów.<br />

Niestety, na przełomie maja i czerwca roku 2011 miał<br />

miejsce fakt, który odłączył 5 stowarzyszeń od naszego<br />

Związku, a 3 z nich utworzyły odrębną organizację pod<br />

nazwą: Unia Stowarzyszeń Włosko-Polskich. Akt ten,<br />

jak wykazują fakty, był pozbawiony obiektywnych racji<br />

i został podjęty jednostronnie bez stworzenia możliwości<br />

dialogu. Jest on społecznie i środowiskowo raczej<br />

marginalny, dlatego nie osłabił reprezentatywności<br />

Związku, ale osłabił dążenia integracyjne w środowisku<br />

polonijnym i emigracyjnym we Włoszech.<br />

W tym kontekście należy odnotować fakt bez precedensu<br />

w historii współpracy środowiska polonijnego we<br />

Włoszech z Senatem. Na posiedzeniu Senackiej Komisji<br />

do Spraw Emigracji i Łączności z Polakami za Granicą<br />

19 marca 2013 roku Robert Małecki, prezes wspomnianej<br />

Unii Stowarzyszeń Włosko-Polskich, wygłosił przemówienie<br />

oczerniające Związek Polaków we Włoszech<br />

i jego środowisko. Komisja rozpowszechniła je medialnie.<br />

Związek nie uzyskał wyczerpującego wyjaśnienia<br />

tego wydarzenia od Komisji, mimo skierowanego do<br />

niej pisma. Wystosował też pismo do najwyższych polskich<br />

instytucji wykazując bezpodstawność i kłamliwość<br />

oskarżeń w wystąpieniu Małeckiego (Por. «Polonia<br />

Włoska», Biuletyn Informacyjny, 2013, [66–67], nr 1–2<br />

wiosna–lato, s. 63). Oskarżenia nie zostały nigdy odwołane<br />

przez Małeckiego, w efekcie czego nie nawiązano<br />

42


<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

Zebranie Zarządu Związku Polaków we Włoszech, Arezzo<br />

5 października 2013<br />

dialogu pomiędzy powyższymi organizacjami. W perspektywie<br />

badawczej jest to dodatkowy materiał do<br />

analizy kwestii integracji wewnętrznej polskiej emigracji<br />

w ogóle, o której swego czasu pisał również Znaniecki<br />

z pozycji emigranta. Jest to kwestia aktualna, trudna<br />

i mająca swe źródło w zróżnicowaniu społecznym polskiego<br />

środowiska emigracyjnego i polonijnego.<br />

– Jak widzi Pan przyszłość Polonii włoskiej?<br />

– Jest to pytanie uzasadnione, ale na które trudno<br />

dać odpowiedź, ponieważ graniczy ono siłą rzeczy<br />

ze swoistym profetyzmem. Co będzie z tym, co jest?<br />

Jestem zdania, że zarysowane zróżnicowanie emigracji<br />

polskiej i Polonii nie sprzyja integracji środowiskowej<br />

i jest świadectwem zróżnicowania tożsamościowego.<br />

Co więcej, uważam, a dotyczy to wyłącznie emigrantów,<br />

a nie Polonii, że emigracja powoduje swego rodzaju<br />

zachwianie tożsamościowe, a nawet pojawienie się zagubienia<br />

tożsamościowego, co oznacza z jednej strony utratę<br />

poczucia przynależności do społeczeństwa pochodzenia,<br />

powiedzmy do polskości, a z drugiej niezdolność<br />

do znalezienia pozytywnego rozwiązania. I jest to efekt<br />

raczej zagubienia społecznego niż świadomego wyboru.<br />

Znane są wieloletnie działania Związku na rzecz tworzenia<br />

integracji polskiego środowiska imigracyjnego;<br />

zyskał on sobie uznanie w środowisku emigracyjnym,<br />

polonijnym, u władz polskich i włoskich. Odnoszę jednak<br />

wrażenie, że jest w tej działalności zbyt osamotniony;<br />

dlatego powinien znaleźć silne i stałe wsparcie ze<br />

strony władz polskich, które powinny wykazać się aktywnością<br />

w następujących formach:<br />

1) we wspomaganiu politycznym, kulturalnym i ekonomicznym<br />

stowarzyszeniowego ruchu polonijnego,<br />

reprezentowanego głównie przez Związek Polaków<br />

we Włoszech, znany ze swej wieloletniej i szerokiej<br />

działalności integracyjnej i społeczno-kulturalnej;<br />

2) w respektowaniu pluralizmu organizacyjnego w środowisku<br />

emigracji polskiej i zdecydowanego nietolerowania<br />

żadnych dążeń dezintegracyjnych w jego<br />

ramach;<br />

3) w podejmowaniu inicjatyw w celu rozwinięcia sieci<br />

punktów konsultacyjnych o charakterze edukacyjnym,<br />

oświatowym, społecznym i konsultacyjnym;<br />

4) w uwrażliwianiu konsulatów honorowych na kwestię<br />

kulturalnej i społecznej integracji polskiego środowiska<br />

emigracyjnego.<br />

Emigracja zarobkowa, a właściwie rynkowa, jest z definicji<br />

skoncentrowana na aspekcie ekonomicznym swego<br />

istnienia. Oznacza to w praktyce dorabianie się, indywidualizm,<br />

środowiskową rywalizację i zazdrość, a nawet<br />

zawiść, no i zaniedbywanie wszystkich tych aspektów,<br />

które wiążą się z kulturą pochodzenia, altruizmem i solidarnością<br />

motywowaną zdrowym patriotyzmem. Jednym<br />

słowem jest antywzorem Polonii. Cele tych dwóch<br />

środowisk są symetrycznie przeciwstawne. Z wyjątkiem<br />

może tak zwanych emigrantów sukcesu, którzy starają się<br />

przełożyć własny sukces ekonomiczny na podwyższenie<br />

swojego statusu społeczno-kulturalnego. Oczywiście jest<br />

to wizerunek przejaskrawiony, ale uczyniłem to celowo,<br />

aby wskazać sedno problemu. Ponieważ Polonia demograficznie<br />

i kulturalnie maleje (np. w efekcie asymilacji<br />

i zagubienia tożsamościowego), a emigracja zarobkowa<br />

rośnie, wniosek z tego rozumowania jest jednoznaczny.<br />

Tak w skrócie wyglądają uwarunkowania przyszłości polskiej<br />

emigracji we Włoszech. Obym się mylił.<br />

– O co jeszcze Pana nie zapytałem, a co uznałby Pan<br />

za bardzo ważne?<br />

– Pierwsza sprawa to polityka rządowa, która nie<br />

ma środków zaradczych na emigrację ludzi młodych,<br />

wykształconych i przedsiębiorczych, uznając ją niemal<br />

jako cechę endemiczną liberalnego kapitalizmu.<br />

Druga to fakt, że z Polski wyjeżdża część potencjalnej<br />

warstwy inteligenckiej, która jest ostoją polskiego społeczeństwa<br />

obywatelskiego.<br />

Trzecia to ignorowanie ze strony establishmentu polskiego<br />

warstwy wysoko wykwalifikowanej w obrębie<br />

emigracji, która mogłaby być włączona do doradztwa<br />

fachowego w kraju.<br />

Czwarta to popularyzacja dorobku kultury polskiej<br />

szerzej, nie tylko ciągle o Chopinie, Kapuścińskim,<br />

Szymborskiej itd. oraz ciągle o folklorze. Powinno być<br />

uruchomione szerokie wsparcie finansowe i strukturalne<br />

środowisk polonijnych w celu powstania np. inicjatyw<br />

wydawniczych o Polsce o szerszym profilu tematycznym<br />

w językach lokalnych, a nie ograniczonych do publikacji<br />

w języku angielskim i to skromnych i niekiedy stronniczych<br />

i mało budujących, jak np. dwa lata temu rozprowadzana<br />

w polskich placówkach dyplomatycznych książka<br />

o szmalcownikach. Włosi czytają po włosku, Niemcy<br />

po niemiecku, Hiszpanie po hiszpańsku itd.<br />

Piąta to Rada Polonii Świata, która powinna zaistnieć<br />

i funkcjonować w interesie kultury i ogólnie interesów<br />

Polski, a tym samym Polonii i emigracji polskiej<br />

we wszystkich zakątkach świata. O innych zaś sprawach<br />

porozmawiamy przy kolejnej okazji.<br />

Rozmawiał Leszek Wątróbski<br />

43


<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

RECEPCJA MUZYKI GÓRECKIEGO W DANII (część 2)<br />

Autor międzynarodowego hitu<br />

Druga polowa lat 90. to czas, kiedy muzyka Góreckiego<br />

doczekała się niespotykanej popularności na świecie.<br />

Przez wiele tygodni jego 3. Symfonia nagrana przez London<br />

Sinfoniette pod batutą Davida Zinmana i z Dawn<br />

Upshaw jako solistką nie schodziła z pierwszego miejsca<br />

na listach popularności. I to nie z pierwszego miejsca miedzy<br />

dziełami muzyki klasycznej, ale z pierwszego miejsca<br />

w ogóle, bijąc popularne albumy znanych zespołów<br />

muzyki popularnej. Fakt ten nie przeszedł niezauważony<br />

w Danii. Również tutaj nagranie doczekało się fantastycznych<br />

rezultatów w sprzedaży sklepowej. Nie tylko w sklepach<br />

branżowych, których jest niewiele, ale i popularnych<br />

magazynach książkowo-płytowych sprzedawcy mogli<br />

sięgnąć po ten dysk wręcz z zamkniętymi oczami. Rzesze<br />

duńskich melomanów nabyły CD z Góreckim i jego<br />

„Symfonią smutnych pieśni” (jak to często formułowano<br />

po duńsku). Wychodząc naprzeciw publiczności orkiestry<br />

w Odense i w Århus wykonały symfonie Góreckiego.<br />

Zabrzmiała ona w Odense 18 sierpnia 1994 roku na koncercie<br />

rozpoczynającym międzynarodowy konkurs organowy<br />

im. Carla Nielsena (z chińsko-austriackim dyrygentem<br />

Jin Wang i ze szwedzkim sopranem, solistką Opery Królewskiej<br />

w Kopenhadze, Gitte-Marie Sjöberg). 20 kwietnia<br />

1995 zabrzmiała symfonia w Katedrze w Århus pod<br />

dyrekcja Fransa Rasmussena, też z Gitte-Marie Sjöberg.<br />

Radio Duńskie transmitowało bezpośrednio to wykonanie.<br />

Jens Andersen recenzując koncert w Odense pisał<br />

o wykonaniu, że „dyrygent Jin Wang stworzył atmosferę<br />

skupionej koncentracji”, zwracał też uwagę na kanon<br />

pierwszej części symfonii i na wielkie piękno partii<br />

solowej, które pozwoliło dziełu temu zatryumfować.” 1<br />

Wkrótce Górecki stało się nazwiskiem najbardziej znanego<br />

polskiego kompozytora, a jego 3. Symfonia również<br />

i tutaj stała się hitem. Pisali o niej różni ludzie, w esejach<br />

gazetowych, w czasopismach – jedynie prasa muzyczna<br />

pozostała nieporuszona. W Kopenhadze nie było mowy<br />

o prezentacji tego – według opinii wielu – zbyt popularnego<br />

i banalnego dzieła. „Święty minimalizm” – pisała<br />

np. Birgitte Grue w BT (6 lipca 1993, artykuł nosi tytuł:<br />

„Mistyczna, minimalistyczna i bardzo, bardzo popularna”).<br />

Rune Bech pisał w Politiken (12 luty 1993) pod<br />

tytułem „Klasyczna wyprzedaż” o Góreckim, że „Głęboko<br />

katolicki Górecki prowadzi życie na uboczu w Katowicach,<br />

gdzie uczy w Akademii Muzycznej. Nie pozwala<br />

się fotografować, nie udziela wywiadów, nie pokazuje się<br />

w telewizji. Nawet na premierach nie jest obecny”.<br />

Jakob Levinsen omawia nagranie 3. Symfonii Góreckiego<br />

w długim artykule w Berlingske Tidende (25 marzec<br />

1993). Pisze tutaj, że nie jest to właściwie utwór muzycz-<br />

1<br />

„Inspirerende åbningskoncert” (inspirujący koncert otwierający<br />

(konkurs)), Fyens Stiftidende, 20.08.1994.<br />

ny, a właściwie religijny, a raczej duchowy rytuał. Rytuał<br />

wymagający całej uwagi i koncentracji słuchacza. „Siłą tej<br />

muzyki jest – według mnie – fakt, że nie ma tutaj ani śladu<br />

jakiejkolwiek formy tłumaczenia, programu, czy manifestu.<br />

Tak samo, jak się to dzieje w filmach Krzysztofa Kieślowskiego<br />

albo Andrzeja Tarkowskiego. Nie chodzi o to,<br />

co muzyka znaczy, do czego nawiązuje, albo jak jest skonstruowana.<br />

Chodzi o to, że udaje się Góreckiemu wyczarować<br />

obraz dźwiękowy, który jest tak przeszywający w swej<br />

piękności, tak wciągający w tym, co przekazuje, że muzyka<br />

ta powoduje zawrót głowy i ssanie w dołku, że prowokuje<br />

słuchacza tak samo, a może nawet bardziej, niż najbardziej<br />

zajadły modernizm. I w tym leży tajemnica sukcesu<br />

tej symfonii: że – summa summarum – jest ona tak łatwo<br />

dostępna. Że nie wymaga niczego, tylko słuchania.”<br />

Również teolodzy wzięli ją sobie do serca – pastorka<br />

Marianne Aagaard Skovmand opublikowała dłuższy esej<br />

w Kristeligt Dagblad: „Mamo, nie płacz – przemyślenia<br />

przed Niedzielą Zwiastowania” (8 kwiecień 2011), gdzie<br />

opisuje wrażenie, jakie muzyka Góreckiego wywołuje u<br />

niej i snuje teologiczne refleksje na temat symfonii. Na<br />

końcu artykułu opowiada o przemożnym wrażeniu, jakie<br />

na niej wywarła fotografia Góreckiego opublikowana<br />

w duńskiej gazecie. „Przedstawiała go siedzącego w swym<br />

mieszkaniu. Na ścianach wisiała nie jedna, a mnóstwo<br />

ikon przedstawiających Marię, matkę Boga”.<br />

W Kopenhadze zagrano 3. Symfonię Góreckiego na<br />

początku 2011 roku. 2 Sjællands Symfoniorkester 27 stycznia<br />

2011 roku, Orkiestra Radia Duńskiego 24 marca.<br />

W styczniu dyrygentem był Polak, Michal Dworzyński,<br />

a solistką Rosjanka Ekaterina Michaiłowa. W marcu<br />

dyrygentem był Amerykanin John Axelrod, a solistką Isa-<br />

2<br />

W obu wypadkach byłam zaangażowana w wykonania: dla<br />

Sjællands Symfoniorkester pisałam program i prowadziłam wykład<br />

przed koncertem, dla Radia byłam komentatorem w rozmowie na<br />

żywo podczas pauzy w koncercie.<br />

44


<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

bel Bayrakdarian, urodzona w Libanie armeńsko-kanadyjska<br />

śpiewaczka. Jest dla mnie zagadką, dlaczego nie<br />

zaproszono do tego zadania polskiej śpiewaczki, zwłaszcza<br />

mając „na miejscu” sopran tak dobrze pasujący do<br />

Góreckiego, jak Klaudia Kidon, która śpiewała tą partię<br />

w Operze podczas przedstawienia baletu Requiem,<br />

a która na co dzień śpiewa w Chórze Kameralnym Radia<br />

Duńskiego.<br />

W recenzji z koncertu radiowego anonimowy krytyk<br />

pisze w gazecie Information, że „muzyka Góreckiego to<br />

religijny minimalizm, niezbyt oddalony od tak zwanej<br />

„wellnesmusik”, którą można kupić w sklepie z medycyną<br />

alternatywną. Trzeba uczciwego człowieka, by nie zaserwować<br />

przy tej okazji oświęcimskich potworności i pozwolić<br />

muzyce mówić samej za siebie. Ale takiego człowieka<br />

tu zabrakło. Axelrod i ten skądinąd ładnie brzmiący<br />

sopran powlekli muzykę w kołysankowo-patetyczną<br />

stronę załamywanych rąk, a dyrygent pozwolił sobie na<br />

ponad minutowe opuszczanie lewej ręki na końcu utworu.<br />

Nie wiem, co robić z taką afektacją i sztucznością. Może<br />

powinno się strzelić sobie kieliszek wódki przed ponowną<br />

konfrontacją z Axelrodem?” 3 .<br />

Nagrania muzyki Góreckiego w Danii<br />

Jak już wspomniałam przy okazji omawiania pobytu<br />

Góreckiego w Lerchenborg, skomponowana z tej okazji<br />

muzyka, Lerchenmusik, została nagrana na CD przez duńskich<br />

muzyków z LIN-ensemblet (KON 32175). Ta sama<br />

firma lansowała w marcu 1996 CD zatytułowane Light<br />

and Shadow z nagraniem O Domina nostra Góreckiego na<br />

sopran i organy w wykonaniu organisty w Kościele Zbawiciela<br />

w Kopenhadze (Vor Frelser kirke) Jensa E. Christensena<br />

i norweskiej solistki Anne-Lise Berntsen. Na CD<br />

znajdziemy również nagranie dzieła organowego Kantata<br />

z roku 1968 oraz utwory Gubajduliny Light and Shadow.<br />

Cover obu CD zdobią obrazy Madonny – LIN-ensemble<br />

Matki Bożej Częstochowskiej, Light and Shadow ikony<br />

Matki Bożej Władzimirskiej.<br />

Recenzje CD z O Domina nostra były bardzo pozytywne.<br />

Ursula Andkjær Olsen pisze w Kristligt Dagblad<br />

(13 marzec 1996) o „modlitwie i medytatywnym spokoju”<br />

tej muzyki, jak również o „ekstatycznym olśnieniu”,<br />

które zionie z tej muzyki. 4 Teresa Waskowska w Politiken<br />

(15 marzec 1996) pisze, że „w muzyce Gubajduliny dopatrzeć<br />

się można pogańskiego rytuału, w muzyce Góreckiego<br />

chrześcijańskiego oddania. Muzyka w O Domine<br />

nostra przypomina z jednej strony 3. Symfonię Góreckiego<br />

ze swymi płonącymi kulminacjami wznoszącymi<br />

się z poziomu spokojnej kontemplacji do ekstatycznych<br />

szczytów, z drugiej strony nasuwa się porównanie do<br />

Lerchen musik”. 5<br />

3<br />

„Når dirigenten vil være solist” (Kiedy dyrygent chce być<br />

solistą), Information, 25.03.2011.<br />

4<br />

„Meditation over Madonna” (Medytacje nad wizerunkiem<br />

Madonny), Kristeligt Dagblad, 13.03.1996.<br />

5<br />

„Avantgarde med religiøst gods” (Awangarda z ładunkiem<br />

religijnym), Politiken, 15.03.1996.<br />

Requiem – balet do muzyki Góreckiego<br />

Można śmiało założyć, że w przeciągu lat 90. ubiegłego<br />

stulecia muzyka Góreckiego – a szczególnie jego 3.<br />

Symfonia – stała się w Danii szeroko znana. Pamiętam,<br />

jak wiele razy proszono mnie o wykład na ten temat –<br />

w duńskich kościołach, w Kopenhadze i na prowincji,<br />

w szkołach typu Folkehøjskole i w różnego rodzaju stowarzyszeniach.<br />

Jedynym środowiskiem „nieczułym” na<br />

tę muzykę było środowisko muzyczne. Kopenhaga wciąż<br />

jeszcze czekała na premierę 3. Symfonii. W rozmowach<br />

doświadczałam, że to, co miano Góreckiemu i jego symfonii<br />

do zarzucenia, to zbyt duża doza religijności („za<br />

katolicka”) i prostota języka i konstrukcji („kicz”).<br />

Jakież było więc moje zdziwienie, gdy nagle, w roku<br />

2006, przeczytałam w biuletynie Opery w Kopenhadze,<br />

że szykuje się premiera baletu do muzyki Góreckiego,<br />

właśnie jego 3. Symfonii. Szybko skontaktowałam się<br />

z wydziałem prasowym i mogłam śledzić próby, jak również<br />

rozmawiać z twórcą baletu, Timem Rushtonem. Tim<br />

Rushton (ur. 1963) pochodzi z Birmingham i przez 15 lat<br />

był zawodowym tancerzem Baletu Królewskiego w Kopenhadze,<br />

po czym (od roku 1992) rozpoczął karierę choreografa.<br />

Produkując nowe przedstawienie dla Kongelige<br />

Teater, miał do dyspozycji wszystkie środki, jakimi dysponowała<br />

ta scena – 38 tancerzy, 60 śpiewaków, całą orkiestrę<br />

symfoniczną, chór i solistów. Tim Rushton propozycję<br />

przyjął i stworzył „przedstawienie totalne” z orkiestrą<br />

i chórem operowym. W rozmowie ze mną nie ukrywał,<br />

że nie zastanawiał się ani chwili, do jakiej muzyki będzie<br />

tworzył swoje przedstawienie – do 3. Symfonii Góreckiego<br />

w połączeniu z Stabat Mater Szymanowskiego. 3. Symfonię<br />

uznawał za jedno z najwybitniejszych dziel współczesnych,<br />

Szymanowskiego uwielbiał od dzieciństwa, miał nagrania<br />

wszystkich jego dzieł.<br />

Balet swój nazwał Requiem, ponieważ uznał, że będzie<br />

to balet o śmierci, będącej tematem tabu w dzisiejszym<br />

świecie. Nie chciał jednakowoż użyć muzyki z jednego<br />

z licznych requiem – wręcz przeciwnie – jak pisze w programie<br />

„wybrałem dwóch polskich kompozytorów: Góreckiego<br />

i Szymanowskiego. Mimo że reprezentują oni dwa<br />

różne pokolenia, to wybrane dzieła mają wiele punktów<br />

stycznych. 3. Symfonia Góreckiego jest dziełem otwartym,<br />

bardzo emocjonalnym ze swą główną „nutą” smutku<br />

i żalu; Stabat Mater Szymanowskiego mieści w sobie<br />

te przeciwieństwa i walki, które każdy musi przeżyć, by<br />

osiągnąć akceptacje faktu, że musi umrzeć. Akceptacja<br />

faktu naszej śmiertelności oraz zasadnicza dla mnie wiara<br />

w człowieka były siłą napędową mojego Requiem.” 6<br />

Premiera baletu miała miejsce 24 marca 2006 roku. 7<br />

Przedstawienie było zarówno wstrząsające, jak i dające<br />

katarsis najwyższego karatu – nie był to balet „z akcją”,<br />

lecz piękny gestami pełnymi wyrazu. Krytycy sięgnęli po<br />

frazy ciężkie od zachwytu: „Żałobne ptaki” – tak zatytu-<br />

6<br />

Tim Rushton, przedmowa do książki programowej baletu,<br />

Kongeligt Teater, Kopenhaga, 2005.<br />

7<br />

Recenzowałam przedstawienie po polsku dla Ruchu Muzycznego.<br />

45


<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

Nekrologi<br />

Requiem – balet do muzyki Góreckiego<br />

łowała swoją krytykę Monna Dithmer w Berlingske Tidende<br />

(30 marzec 2006) – pisze: „nigdy jeszcze nie byliśmy<br />

konfrontowani z tak monumentalnym tańcem śmierci”<br />

i dalej: „Tancerze są tu żałobnymi ptakami w przelocie<br />

z łamiącymi się ramionami, szukającymi punktu zaczepienia<br />

i możliwości odlotu”. Henrik Lyding w gazecie<br />

Jyllands-Posten (26 marzec 2006) zauważa, że zmiana<br />

muzyki (z Góreckiego na Szymanowskiego) zmienia również<br />

charakter całego przedstawienia. W miejsce tańca<br />

śmierci i żałoby wkracza ton wojenny. Są tu jakby rytuały<br />

ofiarne, walka, taniec wojny. Ale co to wszystko znaczy –<br />

tego nie możemy rozstrzygnąć, jako że balet jest w dużym<br />

stopniu dwuznaczny. 8 Erik Aschengreen z Berlingske<br />

Tidende pisze, że „porywające Requiem Tima Rushtona<br />

jest podróżą w świat duchowy, opanowany przez grozę<br />

śmierci, rozpacz żałoby i strach. Ale jest tu również wola<br />

życia – pomimo wszystko. Choreografia jest równie repetytywna,<br />

co muzyka, lecz na wskroś oryginalna w każdym<br />

kroku i geście. Rushtonowi udaje się pokazać, jak ludzie<br />

są w stanie pomóc sobie, podtrzymać, ukoić i dosłownie<br />

„nieść” wzajemny ból.” Aschengreen podkreśla śmiałość<br />

Rushtona, który zmienia porządek części symfonii<br />

Góreckiego tak, że w pierwszym akcie słyszymy pierwszą<br />

i trzecią cześć, a drugi akt rozpoczyna się drugą częścią.<br />

„Nie jest to łatwy balet ani dla tancerzy, ani dla publiczności.<br />

Potrzeba pozytywnego otwarcia się na prezentowany<br />

świat duchowy, aby móc w niego wejść, w świat, gdzie<br />

pogodzenie się z losem przynosi ulgę.” 9<br />

Michael Garnæs, jedyny wśród krytyków zajmujący się<br />

na co dzień muzyką, nie baletem, pisze o symfonii Góreckiego<br />

w następujący sposób: „jest to muzyka, która porusza<br />

w przedziwny sposób – łączy ona w sobie elementy<br />

zmysłowe z rytuałem.” Nadmienia on, że „o ile mi wiadomo<br />

symfonia Góreckiego nie była jeszcze grana w Kopenhadze,<br />

tym cenniejsze jest więc to, że teraz możemy ją<br />

usłyszeć.” 10 Requiem Tima Rushtona zostało uznane za<br />

najlepsze przedstawienie baletowe roku i nagrodzone<br />

najwyższą nagrodą teatralną w Danii – Reumert-Prisen.<br />

Zostało one też wznowione w następnym sezonie.<br />

8<br />

„Operaen: Requiem”, Information, 26.03.2006.<br />

9<br />

„Ballet-messe for levende og døde” (Msza baletowa dla<br />

żywych i umarłych), Berlingske Tidende, 28.03.2006.<br />

10<br />

„Utraditionelt requiem” (Nietradycyjne requiem), Kristeligt<br />

Dagblad, 26.03.2006.<br />

Wiadomość o śmierci Góreckiego zaowocowała jedynie<br />

krótkimi i standartowymi artykulikami w duńskiej prasie.<br />

Półstronnicowa notatka w Kristeligt Dagblad (18 listopad<br />

2010) pod tytułem „Człowiek, który pisał świętą muzykę”<br />

mówi o Góreckim, którego dzieła „rozpinają się pomiędzy<br />

nowoczesnymi kompozycjami i tradycyjnymi psalmami<br />

religijnymi”. Notatka kończy się stwierdzeniem: „nie<br />

bez powodu porównuje się go z innymi kompozytorami<br />

świętej muzyki, takimi jak Anglik John Tavener i Estonczyk<br />

Arvo Pärt”. 11 Równie lakoniczny jest tekst Sørena<br />

Astrupa w Berlingske Tidende (13 listopad 2010). Astrup<br />

wymienia parę faktów z życia kompozytora, między innymi,<br />

że stracił posadę rektora protestując przeciw władzom,<br />

które nie chciały dopuścić do wizyty papieża Jana<br />

Pawła II w Katowicach, i o skomponowanym wtedy Beatus<br />

vir (który nazwany jest – błędnie – symfonią). 12 W Politiken<br />

(16 pażdziernik 2010) pojawił się dłuższy artykuł Thomasa<br />

Michelsena pod<br />

tytułem: „Górecki był<br />

awangardzistą na listach<br />

przebojów”. „W osobie<br />

Góreckiego świat stracił<br />

jednego z najważniejszych<br />

awangardowych<br />

kompozytorów, ale też<br />

jednego z tych, którzy<br />

najlepiej potrafili się<br />

przebić.” I dalej: „To,<br />

co uczyniło go sławnym,<br />

to było powolne piękno<br />

melodii, minimalistyczne,<br />

powtarzające się<br />

zwroty oraz głęboki ból<br />

i smutek jego 3. Symfonii”. Z tekstu Michelsena, krytyka<br />

młodszego pokolenia, wionie głębokim respektem dla<br />

kompozytora. 13<br />

Górecki na piśmie<br />

Jedynym dłuższym artykułem o Góreckim, który ukazał<br />

się w języku duńskim jest artykuł Krzysztofa Droby:<br />

„Henryk Mikolaj Górecki og hans musik” (Henryk Mikolaj<br />

Górecki i jego muzyka”, który ukazał się w moim tłumaczeniu<br />

w numerze trzecim rocznika 2003–2004 DMT<br />

(s. 91–94). Poza tym znaleźć można tylko recenzje z nielicznych<br />

koncertów z muzyką Góreckiego i sporą ilość<br />

recenzji z baletu Requiem do jego muzyki.<br />

Eva Maria Jensen<br />

11<br />

„Manden, der skrev hellig musik”, anonim, Kristeligt Dagblad,<br />

18.11.2010.<br />

12<br />

„Komponisten Henryk Górecki er død” (Kompozytor Henryk<br />

Górecki nie żyje), Berlingske Tidende, 13.11. 2010.<br />

13<br />

„Górecki var avantgarden på hitlisten”, nekrolog, Politiken,<br />

16.11.2010.<br />

46


Szarganie poprawności<br />

<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

Czas rocznic i wyborów<br />

Wymiana premierów?<br />

Ciekawe czasy dla duńskiego Polaka, zwłaszcza takiego,<br />

który od historii i polityki nie stroni. Tym bardziej, że<br />

w wymienionych dziedzinach najbardziej od „pogańskiego”<br />

Zachodu, a więc i Duńczyków, odstajemy. Dlatego<br />

też godzi się to, co nas łączy, przypomnieć. Bo czyż np.<br />

nie dzielimy z naszymi gospodarzami smętnych rozważań<br />

nad wydarzeniami sprzed lat 150? Czyż jedni i drudzy<br />

w roku 1864 nie przegraliśmy w wyniku zaślepienia, ufności<br />

w dalekich przyjaciół i oślego uporu? Duńczycy, liczący<br />

na miłość Anglików lub braterstwo Szwedów, zlekceważyli<br />

pruską potęgę, stracili tysiące żołnierzy oraz blisko połowę<br />

królestwa, ale przynajmniej skórę ocalili. Nad Wisłą<br />

podczas powstania styczniowego poszło jeszcze gorzej, bo<br />

romantyczne marzenia o uczuciach Francuzów, swary między<br />

„Białymi i Czerwonymi”, a także arcypolskie: „Jakoś to<br />

będzie”, zaowocowały osunięciem się na samo dno rozbiorowej<br />

nocy. Gorzej ani przedtem, ani potem nie bywało.<br />

Losy zbliżyły nas także przy okazji rozpoczętej w roku<br />

1914 wojny. Wprawdzie cenę zapłaciliśmy nierówno, jako<br />

że neutralni Duńczycy nieźle na pierwszej wojnie zarobili,<br />

podczas gdy my zebraliśmy solidne cięgi, ale przecież<br />

obydwa narody doczekały się, w wyniku klęski Niemiec,<br />

dziejowej sprawiedliwości. Duńczycy odzyskali Południową<br />

Jutlandię, a Polacy niepodległość. Łączyły nas także<br />

ówczesne plebiscyty i ich połowiczne sukcesy.<br />

Natomiast kolejne, przypominane w tym roku, okrągłe<br />

rocznice raczej nas różnią, niż zbliżają. Rok 1944 to dla<br />

rodaków Andersena inwazja w Normandii, która zapewne<br />

ocaliła ich od dłuższej wizyty Armii Czerwonej, gdy<br />

dla nas to przede wszystkim zrównanie z ziemią Warszawy<br />

i słynne „strzelanie do wroga diamentami”, również w tym<br />

przypadku spowodowane złudzeniami na temat uczuć i siły<br />

Zachodu.<br />

Co się zaś tyczy 10. rocznicy podłączenia Polski do<br />

„Eurokołchozu”, jak Unię nazywają publicyści „patriotyczni<br />

i niepokorni”, to musimy ją celebrować sami. Duńczyków,<br />

jeśli to w ogóle interesuje, to tylko w związku z wydatkami<br />

na osławione zasiłki rodzinne, które najlepiej byłoby<br />

gastarbeiterom (oczywiście tylko tym z Europy!) odebrać.<br />

A co się tyczy hucznie fetowanej w Polsce 25. rocznicy<br />

wyborów do sejmu kontraktowego, to na towarzystwo duńskiej<br />

lewicy nie ma co liczyć, jako że oni tylko z trudem<br />

nam rozwalenie „Obozu Pokoju i Postępu” wybaczyli.<br />

No, ale wspomnieniami zbyt wielu się nie interesuje, więc<br />

kilkanaście najbliższych miesięcy stanie, i w Polsce i w Danii,<br />

raczej pod znakiem istnej fali głosowań. Dreptania do urn<br />

będzie po dostatkiem, ale na pewno nie da się tego samego<br />

powiedzieć o wyborczej frekwencji. Zwłaszcza między<br />

Bugiem i Odrą, a już szczególnie w przypadku wyborów<br />

europejskich. Tu różnimy się znacznie od współczesnych<br />

wikingów, bo ci do urn fatygują się wcale licznie. Chociaż<br />

można się obawiać, czy stan taki się utrzyma, jeśli rządzący<br />

zechcą ogłaszać referenda na tematy tak pasjonujące masy<br />

jak tegoroczny „dreszczowiec”: głosowanie na temat implementacji<br />

kompetencji unijnych praw patentowych… Możemy<br />

tylko zgadywać, z jakim zainteresowaniem i podnieceniem<br />

głosować w tej sprawie będą np. wiekowi nowoduńczycy i ich<br />

ciepło odziane małżonki! Z innych wyborów warto przypomnieć<br />

przyszłoroczne zmagania parlamentarne, bo widać<br />

wyraźnie, że w obydwu krajach bez thrillera się nie obejdzie,<br />

mimo że tendencje są zupełnie przeciwstawne. I mimo tego,<br />

że w rzeczywistości mamy się nie najgorzej. W Danii, przy<br />

cywilizowanej opozycji, rządząca „feminoteka” wystraszona<br />

spadającą popularnością miota się od ściany do ściany<br />

w iście tanecznych figurach, by pogodzić zdrowy rozsądek<br />

z szerokim gestem sojuszniczej „radyka-lewicy”. Tymczasem<br />

nad Wisłą karkołomne łamańce wykonuje daleka od umiarkowania<br />

opozycja, opozycja gardząca ciepłą wodą w kranie,<br />

strategią dogadywania się z sąsiadami i skąpstwem budżetowych<br />

dusigroszy. Zauważmy, na marginesie, że słysząc<br />

o obiecywanych bilionach, można się pokusić o twierdzenie,<br />

że jeszcze nigdy tyle zer nasza opozycja nie miała.<br />

No, a na koniec, ponieważ w Danii głowy państwa się nie<br />

wybiera i wyborów prezydenckich nie ma z czym porównywać,<br />

wróćmy do wyborów parlamentarnych. W sytuacji,<br />

gdy w Polsce mamy sympatyczny rząd, a w Danii rozsądną<br />

opozycję, proponujemy myślowy eksperyment: wymianę<br />

premierów. Coś na kształt umowy diabła z panem Twardowskim.<br />

„Ja na rok u Belzebuba przyjmę za ciebie mieszkanie,<br />

niech przez ten rok moja luba z tobą jak z mężem zostanie”.<br />

Odstąpmy pana Tuska Duńczykom, a na żer krajowej<br />

opozycji rzućmy tutejszą „premierę”, którą „nowoduńscy”<br />

taksówkarze nazywają fru Elektronik-Smith. Ale by się<br />

działo! Idziemy o zakład, że o jej zmaganiach ze słynnemi<br />

z potoków mowy, posłankami opozycji, można by niejedną<br />

„Panią Twardowską” napisać.<br />

Adam be<br />

47


<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

<br />

Kącik kulinarny<br />

KURCZAK W GALARECIE<br />

DOMINIKI DUBISZ<br />

(ok. 14 małych porcji)<br />

4 piersi z kurczaka<br />

1 liść laurowy<br />

kilka ziaren ziela angielskiego i pieprzu<br />

2 kostki bulionu drobiowego<br />

włoszczyzna (1 por, ćwiartka selera, 2 marchewki)<br />

1 cebula<br />

Galareta: 3/4 litra wywaru odlać do pojemnika, wsypać<br />

3 łyżki żelatyny spożywczej i mieszać do rozpuszczenia<br />

(nie gotować).<br />

Przybranie: 2 jajka ugotowane na twardo, marchewka<br />

z wywaru, kukurydza konserwowa i skrojony, świeży liść<br />

pora.<br />

Kur ze piersi opłukać i zalać 1,5 l zimnej wody. Gotować<br />

powoli (na „wolnym” ogniu) 1,5 do 2 godzin. Pod<br />

koniec gotowania włożyć oczyszczone, opłukane warzywa.<br />

Gotowy wywar przecedzić do pojemnika, dodać<br />

3 łyżki żelatyny spożywczej i mieszać do całkowitego<br />

rozpuszczenia (nie gotować). Piersi z kurczaka pokroić<br />

na drobne kawałki.<br />

Na dno małych, porcjowych foremek ułożyć talarki<br />

ugotowanych na twardo jajek, dalej foremki napełniać<br />

rozdrobnionym kurczakiem, kawałkami marchewki<br />

z wywaru, ziarnami kukurydzy konserwowej i skrojonymi,<br />

świeżymi liśćmi pora. Wypełnione foremki zalewamy<br />

przygotowanym wcześniej, ostudzonym już lekko<br />

wywarem i odstawiamy w zimne miejsce.<br />

Przed wyjęciem formę zanurzyć na chwilę w gorącej<br />

wodzie i szybko wyrzucić galaretę na płaski półmisek.<br />

TUNEZYJSKIE CIASTO<br />

MIGDAŁOWO-POMARAŃCZOWE<br />

Czas przygotowania około 1 godz. i 20 minut<br />

45 g bułki tartej<br />

280 g cukru<br />

100 g migdałów<br />

1,5 łyżeczki proszku do pieczenia<br />

4–5 jaj<br />

1 dl oleju z oliwek<br />

2 szt. ekologicznych pomarańczy (dokładnie umyć<br />

i obrać obieraczką do ziemniaków, ale bez białego<br />

włókna)<br />

1 szt. ekologicznej cytryny (przygotować tak jak pomarańcze<br />

– jeżeli skórka jest w miarę sucha i da się<br />

zetrzeć to lepiej i szybciej się to zrobi tarką)<br />

3 listki laurowe i 1 laska cynamonu.<br />

Syrop: 80 g cukru, sok z pomarańczy i cytryny.<br />

Wymieszać w blenderze bułkę tartą, posiekane migdały<br />

i skórkę z pomarańczy i cytryny, dodać proszek<br />

do pieczenia i dobrze mieszać, aż produkty przybiorą<br />

postać mąki.<br />

Utrzeć żółtka z 200 g cukru i olejem, a białka ubić<br />

i wszystko to wymieszać z w/w mąką (lub do utworzonej<br />

mąki dodać olej i całe jaja – jedno po drugim – aż<br />

masa będzie miała konsystencję aksamitnego, puszystego<br />

kremu.<br />

Wyłożyć tortownicę papierem i włożyć do niej ciasto.<br />

Piec w temperaturze 170 stopni przez 40 minut. Formę<br />

otworzyć jak ciasto będzie zimne.<br />

W czasie, gdy ciasto będzie się piec, zrobić syrop<br />

z soku cytryny i pomarańczy, dodać 80 g cukru, 3 listki<br />

laurowe i laskę cynamonu. Gotować tak długo, aż<br />

objętość syropu zredukuje się o połowę. Ciasto nakłuć<br />

wykałaczką (patyczkiem), polać 3/4 syropu, a resztę jak<br />

ciasto ostygnie (ciasto takie można długo przechowywać<br />

w zamrażalce)<br />

48


<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

RABARBAROWY PLACEK<br />

Z KRUSZONKĄ<br />

1 kg rabarbaru<br />

15 dkg cukru<br />

ttrochę masła do wysma rowania formy<br />

cukier puder do posypania<br />

Na ciasto:<br />

25 dkg mąki<br />

12 dkg masła<br />

5 dkg cukru<br />

1 jajko<br />

1/2 szklanki wody<br />

szczypta soli<br />

Na kruszonkę:<br />

10 dkg masła<br />

10 dkg cukru<br />

10 dkg mąki<br />

1 cukier waniliowy<br />

Z podanych składników zagnieść ciasto i wstawić<br />

do lodówki na co najmniej godzinę. Umyty i obrany<br />

ra barbar pokroić na 4-centymetrowe kawałki. Ciasto<br />

roz wałkować i wyłożyć nim okrągłą formę (o średnicy<br />

28 cm). Na cieście<br />

ułożyć rabarbar<br />

i posypać cukrem.<br />

Następnie przygotować<br />

kruszonkę<br />

rozcierając<br />

w pal cach masło,<br />

cukier, mąkę<br />

i cukier waniliowy.<br />

Rabar bar posypać<br />

kruszonką, ciasto<br />

wstawić do piekarnika nagrzanego do temperatury<br />

200°C i piec około 40 mi nut. Przed podaniem posypać<br />

ciasto cukrem pudrem.<br />

UŚ<br />

❧ ❧ ❧<br />

REDEMPTORYŚCI (część 5)<br />

Zamęczone przez bolszewików ofiary obrządku<br />

grekokatolickiego<br />

27 czerwca 2001 roku papież Jan Paweł II wyniósł<br />

na ołtarze, czyli ogłosił błogosławionymi, 28 osób –<br />

kobiet i mężczyzn: siostry zakonne, kapłanów zakonnych<br />

i diecezjalnych, a także biskupów. Zostali oni<br />

aresztowani w czasie podwójnej napaści Sowietów<br />

na wschodnie tereny Rzeczypospolitej: w 1939 r.,<br />

a drugi raz po wypędzeniu Niemców w 1945 r. Było<br />

to dokończenie pierwszej nagonki na tak zwanych<br />

wrogów komunizmu. Działo sie to według z góry<br />

ustalonego klucza inspirowanego z Moskwy. Aresztowania,<br />

przesłuchiwania, maltretowania i zsyłki do<br />

łagrów były codziennym rytmem ludzi zaangażowanych<br />

religijnie, piastujących wyższe lub średnie stanowiska,<br />

w tym wypadku religijne. Maszyna bolszewicka<br />

obrała za cel likwidację wszelkiej religii z terenów<br />

okupowanych przez Sowietów, a w szczególności<br />

unitów, katolików-łacinników, jak i tych grekokatolickiego<br />

wyznania. W ciągu jednej nocy 10 na 11 kwietnia<br />

1945 zaaresztowano wszystkich zakonników:<br />

bazylianów, studytów i redemptorystów – w sumie<br />

651 osób. Podobnie uczyniono z siostrami zakonnymi:<br />

bazyliankami, służebniczkami, studytkami i siostrami<br />

miłosierdzia – 1.065 osób. Niektórym, bardziej<br />

przewidującym, udało się zejść do podziemia,<br />

przenieść się w inne strony lub wyjechać do innych<br />

krajów. Z pośród tej ogromnej grupy – uwięzionych,<br />

męczonych i zamęczonych – Watykan wybrał 28 osób,<br />

wśród nich 4 redemptorystów, a piąty z Czech, też<br />

wschodniego obrządku, został dołączony 4 listopada<br />

2001 roku. Kościół rzymskokatolicki dostrzegł także<br />

męczenników za wiarę w społeczności o odmiennej<br />

liturgii i tradycji życia – męczenników za wiarę, za<br />

postawę moralną i za trwanie niezłomne przy swojej<br />

liturgii grekokatolickiej aż do śmierci. Co nie znaczy,<br />

że inni zostali zapomniani i nie docenieni za swój<br />

heroizm życia i śmierci.<br />

Redemptoryści ukraińscy zamordowani<br />

przez komunistów<br />

Mikołaj Czarnecki (1884–1959). Urodził się<br />

14 grudnia 1884 r. we wsi Siemiakówka na zachodniej<br />

Ukrainie. W kwietniu następnego roku rodzi-<br />

49


<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

na przeniosła się do Lwowa. Od dzieciństwa był<br />

znany jako aktywny, religijny i mądry chłopiec. W<br />

1903 roku został wysłany do Rzymu na studia teologiczne.<br />

Powrócił z doktoratem i ogromną wiedzą.<br />

Wkrótce otrzymuje święcenia kapłańskie i zostaje<br />

zatrudniony w Seminarium Duchownym jako profesor<br />

dogmatyki i teologii moralnej. Świetnie wywiązuje<br />

się ze swoich obowiązków. Zarówno rektor, jak<br />

i studenci są z niego zadowoleni. Czegoś mu brakowało<br />

w codziennej pracy kapłańskiej. Po 9 lat pracy<br />

w seminarium rezygnuje i wstępuje do redemptorystów.<br />

Nowicjat, poznanie zasad życia zakonnego<br />

i nowej liturgii pochłonęły całkowicie jego umysł.<br />

Czekał na chwilę, kiedy przełożeni zakonni wyślą go<br />

w teren jako misjonarza, by głosił wiernym Dobrą<br />

Nowinę, by być z ludem. W czasie misji poucza<br />

i prowadzi rozmowy nie tylko z wiernymi grekokatolickim,<br />

ale także prawosławnymi. Okazało się, że<br />

brakuje im wiedzy religijnej, mają słabo rozwinięte<br />

życie sakramentalne, codzienne życie modlitwy. Był<br />

rozchwytywany, podziany i podglądany Nic dziwnego,<br />

że papież Pius XI w 1931 roku mianuje Mikołaja<br />

biskupem wschodniego obrządku, wizytatorem<br />

na Wołyniu i Podlasiu, a kilka lat później arcybiskup<br />

Lwowa Andrzej Szeptycki mianuje go egzarchą Wołynia<br />

i Podlasia. Nie mógł wypełnić tej misji z powodu<br />

najazdu Sowietów, a potem Niemców i znów<br />

Sowietów. Osiadł we Lwowie w klasztorze redemptorystów<br />

i oddał się pracy naukowej. Dodatkowo<br />

wykładał psychologię, filozofię i teologię moralną<br />

na Uniwersytecie we Lwowie. Skończyła się wojna.<br />

Nastąpił drugi najazd Sowietów i wtedy rozpoczęło<br />

się dla niego piekło. Aresztowany w 1945, rok później<br />

skazany na 10 lat łagrów. Na przestrzeni 10 lat,<br />

600 godzin przesłuchiwany, torturowany, przewożony<br />

z więzienia do więzienia. Odwiedził 30 więzień. W<br />

1956 zwolniony wraca do Lwowa. Reperuje swe zdrowie,<br />

święci nowych diakonów i kapłanów. Przyjmuje<br />

dziesiątki kapłanów i wiernych, którzy współpracowali<br />

z komuną. Nie karci ich, nie upomina, ale tuli do<br />

serca i wlewa im otuchę, że Dobroć Boża przewyższa<br />

ludzkie słabości. Umarł 2 kwietnia 1959 w opinii<br />

świętości, dobroci serca i ludzkiej życzliwości.<br />

Wasyl Wełyczkowski (1903–1973) – drugi z redemptorystów,<br />

był więziony, torturowany i prześladowany.<br />

Urodził się w Stanisławowie w rodzinie religijno-patriotycznej<br />

Wełyczkowskich i Teodorowiczów.<br />

Jako młody student brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej<br />

1920 roku. Przeżył tragizm bezsensownej<br />

Mikołaj Czarnecki<br />

Wasyl Wełczykowski<br />

50


<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

wojny. Po powrocie do domu wstąpił do Seminarium<br />

Duchownego we Lwowie. Został wyświęcony na diakona<br />

i wysłany na praktykę. W tym właśnie okresie<br />

obudziło się w nim powołania do życia zakonnego.<br />

Wstąpił do redemptorystów. W 1925 złożył śluby<br />

zakonne i w tym samym czasie został wyświęcony<br />

na kapłana. Przełożeni zauważyli u niego ogromny<br />

talent do nawiązywania kontaktu z wiernymi, talent<br />

do mówienie kazań, a jeszcze bardziej do zwykłego<br />

nauczania, przekazywania wiedzy religijnej. Po przybyciu<br />

do klasztoru w Kowlu przez blisko 20 lat był<br />

niezmordowanym misjonarzem na Podlasiu, ziemi<br />

chełmskiej, Polesiu i Wołyniu. W czasie okupacji niemieckiej<br />

zorganizował procesję z Krzyżem po mieście.<br />

Wzięło w niej udział ponad 20 tysięcy wiernych.<br />

Podpadł okupantom niemieckim i stał się pierwszą<br />

ofiarą prześladowań. Jak tylko Niemcy odeszli, został<br />

w kwietniu 1945 r. aresztowany, a już 26 lipca tegoż<br />

roku skazany na śmierć za antypaństwowe hasła:<br />

komunistyczna horda i czerwony gang!<br />

Kiedy wyprowadzano go z więzienia, sądził, że<br />

idzie na śmierć. Wtedy oznajmili mu, że zamieniono<br />

karę na 10 lat łagrów w obwodzie Kirowskim, a po<br />

dwóch lat znalazł się w Workucie: ciągłe przesłuchiwania,<br />

bicie, tortury. Wracał ledwo żywy, a mimo<br />

tego prawie codziennie odprawiał mszę św. używając<br />

puszek blaszanych. Jeden ze strażników, widząc<br />

jego opłakany stan, przeniósł go do pracy w szpitalu.<br />

Dzięki temu przeżył. 9 lipca 1955 r. zwolniony,<br />

udał się do Lwowa. Nie miał wstępu do żadnego<br />

kościoła. Wynajął mały pokoik przy placu Zjednoczenia<br />

11. Tam odprawiał mszę św., spowiadał, głosił<br />

rekolekcje, kierował wybranymi duszami. Sława tego<br />

małego pokoiku obiegła cały Lwów i dotarła nawet<br />

do Watykanu. W roku 1959 papież Jan XXIII mianował<br />

Wasyla biskupem. Na święcenia musiał czekać<br />

aż cztery lata. Za swoją nieugiętą postawę antykomunistyczną<br />

został ponownie aresztowany na 3 lata.<br />

Zwolniono go z powodu słabego zdrowia, choroby<br />

serca. Musiał opuścić Ukrainę i udał się do Serbii,<br />

gdzie odwiedził swoją siostrę. Potem w Rzymie spotkał<br />

się z papieżem Pawłem VI i kardynałem Josyfem<br />

Slipyjem. Na zaproszenie Metropolity Maksyma Hermaniuka<br />

z Kanady udał się do Kanady, by odwiedzić<br />

swoich rodaków. Nie wiedział, że przed wyjazdem<br />

z Ukrainy wstrzyknięto mu truciznę o powolnym<br />

działaniu, prowadzącą do śmierci. Zmarł 30 czerwca<br />

1973 roku, wkrótce po przyjeździe do Kanady, mając<br />

70 lat, w tym 10 lat biskupstwa. Uznany za męczennika<br />

swego powołania i wierności wierze grecko-katolickiej,<br />

czyli unitom. Uznano go za męczennika.<br />

Kolejną ofiarą tortur NKWD był Iwan Ziatyk<br />

(1899–1952). Urodził się w Orzechowej koło Sanoka.<br />

W 20 roku życia<br />

wstąpił do Seminarium<br />

Duchownego w Przemyślu,<br />

które ukończył święceniami<br />

kapłańskimi<br />

w 1923. Miał ogromny<br />

pęd do wiedzy, do nauki,<br />

do ciągłego dokształcania<br />

się. Przez 12 lat<br />

pracował jako kapłan<br />

diecezjalny. Był dobrym<br />

Iwan Ziatyk<br />

Ojcem, Pasterzem<br />

dobrym Nauczycielem.<br />

Wstępuje do redemptorystów.<br />

Czuł potrzebę<br />

szerszej pracy i głębszego<br />

życia religijnego. U redemptorystów pełni funkcję<br />

profesora w seminarium. W roku 1950 zostaje aresztowany<br />

i w trybie przyspieszonym skazany na 10 lat<br />

pracy w łagrach na Syberii. Był wielokrotnie przesłuchiwany<br />

i torturowany za współpracę z Watykanem.<br />

W Wielki Piątek w 1952 r. był ponownie przesłuchiwany<br />

i mocno pobity. Nieprzytomny, zmaltretowany<br />

zmarł w Niedzielę Wielkanocną w jednym ze szpitali.<br />

Został pochowany na cmentarzu w pobliżu jeziora<br />

Bajkał. Oddał życie za wiarę, za Kościół i za swoją<br />

religię unicką.<br />

Czwartą ofiarą złożoną, przez redemptorystów na<br />

ołtarzu ofiarnym był Zynowij Kowalyk (1903–1941).<br />

Urodził się na Ukrainie pod Tarnopolem. Miał niepewny<br />

młodzieńczy start. Szukał swojej drogi życia.<br />

Rodzice, najbliżsi, a nawet rodzeństwo nie mogli mu<br />

pomóc. Po wielu latach wrócił do tej samem myśli,<br />

która go nurtowała, gdy był jeszcze 10-letnim chłopcem.<br />

Mając 26 lat wstąpił do redemptorystów. Nowicjat,<br />

studia seminaryjne, długie lata przygotowań<br />

liturgicznych, wreszcie w 33 roku życia otrzymuje<br />

święcenia kapłańskie. Pracował jako unijny misjonarz.<br />

Miał powodzenie u<br />

grekokatolików i prawosławnych.<br />

Stał się<br />

prawdziwą solą w oku<br />

zarówno u bolszewików,<br />

jak i u fanatycznych<br />

prawosławnych.<br />

Został aresztowany<br />

już w 1939 roku. Był<br />

poddany okrutnym<br />

torturom. Słynne<br />

więzienie NKWD we<br />

Lwowie stało się dla<br />

niego golgotą. Kiedy<br />

Niemcy dotarli do<br />

Zynowij Kowalyk<br />

51


<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

Lwowa w 1941 r., odkryli też to lwowskie więzienie,<br />

a w nim dziesiątki ludzkich ciał, zamordowanych<br />

w trakcie przesłuchań. Wśród tych ciał znaleziono<br />

ciało Zynowija. Bolszewicy ukrzyżowali go na ścianie<br />

na oczach publiki. Rozpruli mu brzuch i włożyli do<br />

niego płód poronionego dziecka. Taki los spotkał go<br />

za nawracanie prawosławnych na powrót do kościoła<br />

katolickiego, czyli do łączności z Rzymem.<br />

Cała ta czwórka redemptorystów została uznana<br />

za męczenników za wiarę, za zasady moralne,<br />

za niewzruszoną przynależność do Kościoła Chrystusowego.<br />

Do tej czwórki dołączony został kolejny<br />

redemptorysta urodzony w Czechach, na Morawach.<br />

Na własne życzenie przeszedł z obrządku rzymskokatolickiego<br />

do obrządku grekokatolickiego, którego<br />

był głównym filarem w Michałowicach na Słowacji.<br />

Dominik Trćka (1886–1959) pochodził z licznej<br />

katolickiej rodziny. Po rozmowie z rodzicami<br />

i rodzeństwem w 16 roku życia wstępuje do juwenatu<br />

redemptorystów prowincji praskiej. Przeszedł wszystkie<br />

szczeble firmacji zakonnej i przegotowania teologicznego.<br />

17 lipca 1910 roku, mając 24 lata, otrzymuje<br />

święcenia kapłańskie. Pracuje jako misjonarz<br />

ludowy w miastach i po wioskach. W czasie I wojny<br />

światowej pomagał obcym żołnierzom, uciekinierom,<br />

rannym. Po zakończeniu wojny jako młody ksiądz,<br />

razem ze swoim kolegą też kapłanem, zostali wysłani<br />

do Lwowa do redemptorystów i tam zobaczyli, jak<br />

wygląda nowicjat unitów, spotkali się z nowicjuszami,<br />

zapoznali się z językiem, kulturą i liturgią unicką. W<br />

nowicjacie był młody ksiądz profesor Mikołaj Czarnecki.<br />

Dużo się od niego dowiedzieli. Po powrocie<br />

do Czechosłowacji Dominik został przełożonym misji<br />

łacińsko-unickiej w Michałowicach. Stał się motorem<br />

rozwoju środowiska, placówki zakonnej, jak również<br />

ojcem duchownym sąsiednich klasztorów żeńskich.<br />

Był nawet jednym z kandydatów na biskupa, ale<br />

odmówił. Wolał być człowiekiem czynu i nieustannym<br />

misjonarzem. W 1935 r. został wizytatorem apostolskim<br />

dla sióstr zakonnych bazylianek w Preszowie<br />

i w Użhorodzie. W czasie wojny przeżył ciężkie<br />

czasy. Słowacja współpracowała z Niemcami. Jego<br />

posądzano o czechizację lub ukrainizację. Przetrwał.<br />

W 1945 rozbudował Michałowice, głównie klasztor.<br />

Powstał nowicjat i juwenat. Z chwilą, kiedy przeszedł<br />

na liturgię grekokatolicką przybrał sobie dodatkowe<br />

imię – Metody – dla upamiętnienia jednego z dwóch<br />

wielkich świętych Cyryla i Metodego.<br />

Z 13 na 14 kwietnia 1950 roku wszyscy kapłani,<br />

zakonnicy i zakonnice zostali aresztowani i osadzenia<br />

w ośrodkach internowania. Umieszczono ich<br />

w Podolińcu w klasztorze i budynkach szkoły, które<br />

wcześniej należały do redemptorystów. Metody –<br />

Metody – Dominik Trćka<br />

Dominik został oskarżony o kontakt z Watykanem.<br />

Wiadomości, które tam przekazywał były podawane<br />

poprzez Radio Wolna Europa. 12 kwietnia 1952 roku<br />

skazano go na 12 lat ciężkiego więzienia w Leopoldowie.<br />

Tam czekały go przesłuchania, chłosty, głodówka,<br />

karcer. W Wigilię Bożego Narodzenia nucił<br />

sobie po cichu religijną kolędę. Strażnik to usłyszał<br />

i doniósł. Skazano go na izolatkę betonową, wszystko<br />

z betonu. Na noc podawali mu koc, a w dzień jeden<br />

skromny posiłek. Zapadł na zdrowiu, dostał zapalenia<br />

płuc. Mimo próśb lekarza nie udzielono mu<br />

pomocy. Zmarł 23 marca 1959 roku.<br />

Po rozpatrzeniu jego życiorysu i jego śmierci Komisja<br />

Watykańska jednogłośnie stwierdziła, że umarł<br />

śmiercią męczeńską. 4 listopada 2001 roku na placu<br />

św. Piotra w Rzymie został ogłoszony błogosławionym<br />

i dołączony do poprzednich czterech redemptorystów<br />

zamęczonych za wiarę w służbie kościoła<br />

grekokatolickiego.<br />

To tylko wycinek ludzkiej tragedii, jaką ludzie przeszli<br />

pod niewolą bolszewików.<br />

Ks. Władysław Zdunek<br />

52


<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

Przepadł<br />

z Krotosem<br />

(rysunki współpracującego<br />

z „Informatorem Polskim”<br />

rysownika z Gliwic<br />

p. Tadeusza Krotosa)<br />

53


<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

Emigracja sercowa<br />

Rozmowa z mgr Wandą J. Vujisić,<br />

prezesem Stowarzyszenia Polaków Zamieszkałych w Czarnogórze<br />

– Polonia czarnogórska należy nadal do najmniej<br />

znanych w Europie…<br />

– Polonia w Czarnogórze w 99% to kobiety, które<br />

wyszły tu za mąż i założyły rodziny. Nasze panie żyją<br />

tu przeważnie w rodzinach mieszanych, głównie w miastach.<br />

Wtopiły się, chcąc nie chcąc, w miejscowe środowisko,<br />

szybko się asymilując, przyjmując tutejszy język,<br />

obyczaje, kulturę i kuchnię. Niektóre z nich mieszkają<br />

już w Czarnogórze ponad 40 lat, niektóre zaś wróciły<br />

do Polski, inne zamieszkały w byłych republikach Jugosławii.<br />

Nasza Polonia, jak i inne na Bałkanach, nie jest emigracją<br />

ani polityczną, ani ekonomiczną. Przyjęło się<br />

o nas mówić, że jesteśmy emigracją sercową. Czarnogóra<br />

to piękny, górzysty kraj na południu Europy, ze<br />

śródziemnomorskim klimatem. Coraz więcej rodaków<br />

z kraju przyjeżdża tu na wakacje. Wielu z nich chce się<br />

tu osiedlić na stałe.<br />

Polonia w Czarnogórze nie należy do największych,<br />

bo niewielka jest nasza republika (od 2006 r. oddzielne<br />

państwo). Powierzchnia Czarnogóry to tylko 13.812<br />

km 2 . Jesteśmy rozsiani po całym kraju. Według danych<br />

statystycznych z roku 2003 było nas tu 57 osób. Do największych<br />

skupisk Polaków należą: stołeczna Podgorica<br />

(17 osób), Nikśić (13), Bijelo Polje (6), Tivat (5), Herceg-Novi<br />

(2) oraz po jednej osobie w: Budvie, Cetinju,<br />

Tuzi i Ulcinju.<br />

Dowiedzieliśmy się później, ze źródeł nieoficjalnych,<br />

że na terenie naszej republiki mieszkają w znacznym<br />

rozproszeniu, w różnych osiedlach i wioskach, także<br />

inni nasi rodacy. Niestety, dotychczas nie udało się nam<br />

z nimi skontaktować. Udało się natomiast powiększyć<br />

liczbę naszych członków. Wzrosła także liczebność<br />

naszej polonijnej rodziny. Według naszych danych, na<br />

koniec 2013 roku, w Czarnogórze mieszka 143 Polonusów,<br />

co oznacza prawie potrójny wzrost liczby tutejszej<br />

Polonii.<br />

– Kiedy i jak doszło do powstania Waszego Stowarzyszenia?<br />

– Pomysł powstania naszego Stowarzyszenia powstał<br />

w roku 2002 w czasie moich rozmów z ówczesnym konsulem<br />

RP w Belgradzie Józefem Kamińskim. Zrodził<br />

się pomysł powołania do życia organizacji skupiającej<br />

Polaków rozproszonych po całej Czarnogórze. Jej celem<br />

miała być integracja<br />

środowiska polonijnego<br />

oraz pielęgnowanie<br />

tożsamości narodowej.<br />

Pierwsze spotkanie<br />

Polaków mieszkających<br />

w Czarnogórze odbyło<br />

się 8 listopada 2003<br />

roku w nadmorskiej<br />

miejscowości Sutomore,<br />

w hotelu „Nikśić”.<br />

Wzięło w nim udział<br />

21 osób wraz ze swoimi<br />

rodzinami. Na naszym<br />

spotkaniu obecny był Wanda J. Vujisić<br />

także, wspomniany wcześniej, konsul Józef Kamiński,<br />

który z całego serca poparł nasz pomysł. Powiedział<br />

m.in., że bardzo się cieszy z naszego pierwszego spotkania<br />

i ma nadzieję, że zaowocuje ono powołaniem do<br />

życia w Czarnogórze polonijnej organizacji. Tak doszło<br />

do powstania naszego Stowarzyszenia.<br />

W pierwszym zarządzie Stowarzyszenia, obok mnie<br />

wybranej na prezesa, znaleźli się jeszcze: mgr inż. Zygmunt<br />

Hupka – jako wiceprezes (z Baru), Elżbieta Tutković<br />

– skarbnik (z Podgoricy) oraz przedstawiciele<br />

większych miast Czarnogóry: Krystyna Karpović Vuksanović<br />

(Bar), Teresa Medojević (Bijelo Polje), Katarzyna<br />

Nenezić (Nikśić), Stanisław Nikolić (Nikśić), Maryla<br />

Ćupić (Podgorica) i Teresa Tomaśević (Tivat).<br />

– Jakie były Wasze następne działania?<br />

– Nasze Stowarzyszenie zostało oficjalnie zarejestrowane<br />

w Ministerstwie Sprawiedliwości Czarnogóry<br />

16 stycznia 2004 roku z siedzibą w Bijelo Polje, o czym<br />

poinformowaliśmy naszych członków na drugim zebraniu<br />

w Podgoricy, w dniu 5 czerwca 2004 roku w hotelu<br />

„Kerber”. Wśród zaproszonych gości obecni byli m.in.<br />

ambasador RP Tadeusz Diema, konsul Józef Kamiński<br />

oraz przedstawiciel czarnogórskiego MSZ Igor<br />

Bojanić.<br />

Otrzymaliśmy też z Urzędu Statystycznego Czarnogóry<br />

dokument o klasyfikacji działalności naszego<br />

Stowarzyszenia. Na mocy tego dokumentu staliśmy się<br />

pełnoprawną, pozarządową organizacją polonijną, która<br />

mogła prowadzić legalną działalność na terenie całej<br />

54


<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

Czarnogóry. W roku 2010, przy pomocy ambasady RP,<br />

założyliśmy stronę internetową naszego Stowarzyszenia.<br />

– Jakie są cele stojące przed Waszym Stowarzyszeniem?<br />

– …troska o tożsamość narodową na obczyźnie.<br />

Najbardziej naturalną formą zachowania tożsamości<br />

narodowej są nasze częste kontakty z rodziną w kraju,<br />

wyjazdy dzieci na kolonie polonijne i obozy, czy wreszcie<br />

udział studentów w różnych kursach języka polskiego.<br />

W czasie pobytu wakacyjnego w Polsce nasze dzieci<br />

i wnuki mają szansę poznania rodziny, zaprzyjaźnienia<br />

się ze swoimi rówieśnikami, jak również jeszcze lepiej<br />

nauczyć się swobodniej mówić po polsku.<br />

Inną formą pielęgnowania polskości na obczyźnie jest<br />

prężna działalność naszej organizacji, mającej na celu<br />

integrację wszystkich rodaków. My Polacy, rozproszeni<br />

po całej Czarnogórze, staramy się zbliżyć do siebie,<br />

poznać, podzielić się osiągnięciami naszych dzieci i wnuków,<br />

powspominać chwile spędzone w ojczyźnie, czy<br />

wreszcie porozmawiać w swoim ojczystym języku.<br />

Jedną z form pielęgnowania naszej tożsamości narodowej<br />

jest wydawanie własnego czasopisma. Pierwszy<br />

numer naszego „Głosu Polonii” trafił do rąk czytelników<br />

w grudniu 2008 roku razem z kalendarzem na rok 2009.<br />

Założenie naszego pisma było wydarzeniem historycznym<br />

dla naszego środowiska polonijnego. Było naszym<br />

„otwarciem okna” w stronę Polski. „Głos Polonii”<br />

wydawany jest dziś w nakładzie 200 egz. z finansowym<br />

wsparciem ambasady<br />

RP w Czarnogórze,<br />

a także<br />

i wsparciem Fundacji<br />

„Wspólnota<br />

Polska”. Ostatni,<br />

jubileuszowy<br />

numer, liczył 32<br />

strony i cały był<br />

w kolorze. Nasze<br />

czasopismo posiada<br />

numer identyfikacyjny<br />

ISSN,<br />

który ułatwia nam<br />

międzynarodową<br />

Polacy z Czarnogóry<br />

identyfikację oraz zapewnia przechowywanie egzemplarzy<br />

w zbiorach bibliotek.<br />

We wrześniu 2010 roku klub naszych studentów<br />

„Młoda Polonia” działający przy Stowarzyszeniu Polaków<br />

w Czarnogórze, wydał pierwszy numer biuletynu<br />

„Wakacje z Polską”. Biuletyn został zredagowany przez<br />

młodzieżowe kolegium redakcyjne. We wspomnianym<br />

numerze znalazły się ciekawe zapiski z wakacyjnych<br />

podróży do Polski.<br />

Kolejną formą pielęgnowania polskości na obczyźnie<br />

jest nasza biblioteka i możliwość obcowania z polskimi<br />

czasopismami. Pomysł jej założenia zrodził się w roku<br />

2008. Księgozbiór, dzięki wsparciu Fundacji „Semper<br />

Polonia” i Biblioteki Narodowej w Warszawie szybko się<br />

powiększał. Mając polską bibliotekę na terenie Czarnogóry,<br />

czujemy ściślejszy związek z ojczyzną, bo posiadamy<br />

cząstkę polskości w zasięgu ręki.<br />

Najważniejszą rolę w rozwoju i pielęgnowaniu polskości<br />

na obczyźnie są szkoły i wszelkiego rodzaju<br />

kursy, które dają możliwość kontaktu z językiem polskim<br />

i historią naszego narodu. U nas w Czarnogórze<br />

pierwszy kurs języka polskiego zorganizowany został<br />

w październiku 2010 roku, w północnej części naszego<br />

kraju, w miejscowości Bijelo Polje. Do dziś jest to<br />

jedyny tego typu kurs prowadzony w Czarnogórze. Jego<br />

organizatorem jest Stowarzyszenie Polaków w Czarnogórze.<br />

Do tej pory odbyły się cztery edycje kursu języka<br />

polskiego. Kurs prowadzimy ja i moja koleżanka, Teresa<br />

Medojević.<br />

Ostatnią wreszcie formą pielęgnowania tradycji polskiej<br />

na obczyźnie są obchody polskich świąt narodowych<br />

oraz tradycji religijnych – takich jak: Boże Narodzenie<br />

czy Wielkanoc, w których biorą udział nasze całe<br />

rodziny z dziećmi z mieszanych związków. Dużą też rolę<br />

w utrzymaniu tradycji narodowej odgrywa ambasada RP<br />

i konsulat RP.<br />

– A jak wygląda współpraca z innymi organizacjami<br />

polonijnymi?<br />

– Jesteśmy członkiem Europejskiej Unii Wspólnot<br />

Polonijnych, organizacji<br />

zrzeszającej<br />

oraz integrującej<br />

organizacje<br />

polonijne Europy.<br />

W jej poczet<br />

zostaliśmy przyjęci<br />

w roku 2009.<br />

Jesteśmy również<br />

członkami, od<br />

roku 2011, Związku<br />

Bałkańskich<br />

Organizacji Polonijnych<br />

„Polonia<br />

Bałkanika” zrzeszającego<br />

organizacje polonijne z: Bośni i Hercegowiny,<br />

Chorwacji, Macedonii oraz Serbii. Polonia czarnogórska<br />

była inicjatorem oraz organizatorem pierwszego spotkania<br />

Związku w Podgoricy. Nasza współpraca polega na<br />

wymianie doświadczeń, wzajemnej publikacji artykułów<br />

w czasopismach polonijnych organizacji w/w państw,<br />

prezentujących nasze życie i formy naszej działalności.<br />

Współpracujemy ponadto z polskim MSZ, Stowarzyszeniem<br />

„Wspólnota Polska”, z Fundacją „Semper Polonia”<br />

oraz Senatem RP.<br />

Rozmawiał Leszek Wątróbski<br />

55


<strong>INFORMATOR</strong> <strong>POLSKI</strong> nr 2–3 (88–89) 2014<br />

Podziwiając uroki północnej Polski<br />

Święta Lipka<br />

Święta Lipka to polska wieś położona w województwie warmińsko-mazurskim. Ciekawostką<br />

jest fakt, że znajduje się tutaj jedno z najbardziej znanych w Polsce miejsc sakralnych. Świętolipska<br />

bazylika Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny wraz z obejściem krużgankowym jest<br />

jednym z ważniejszych zabytków barokowych naszego kraju.<br />

Wiek czternasty<br />

Początkiem istnienia tutejszego miejsca kultu było<br />

czternaste stulecie. Według ustnie przekazywanej informacji<br />

więziony był w lochach kętrzyńskiego zamku<br />

pewien skazaniec, który dla zabicia czasu wyrzeźbił<br />

w drewnie świętą figurkę. Po wykonaniu tej rzeźby,<br />

w iście cudowny sposób, został on uwolniony z więzienia.<br />

Rzeźba ta, powieszona została na lipie, aby<br />

okoliczni mieszkańcy mieli dostęp do miejsca, które<br />

zaczęło słynąć z cudów. Z czasem wokół tej lipy wybudowano<br />

kaplicę. Kaplicę tę obsługiwali księża krzyżaccy<br />

z Kętrzyna. Kaplica z biegiem lat rozrosła się do formy<br />

bazyliki, w której na środku rośnie owa lipa, na której<br />

zawieszona była wspomniana figura.<br />

Akta kapituły płockiej<br />

Najstarszą udokumentowaną informację o Świętej<br />

Lipce znaleziono w aktach kapituły płockiej. Był tam<br />

pochodzący z roku 1473 zapis informujący, że ludzie<br />

chodzą na odpusty do Prus, a przecież w Świętej Lipce<br />

jest także odpowiednie do tego miejsce. Natomiast<br />

z przywileju wielkiego mistrza krzyżackiego Johanna<br />

von Tieffena pochodzącego z 1491 roku wynika,<br />

że z czasem do kaplicy świętolipskiej zaczęły ściągać<br />

tłumy wiernych z wielu krajów Europy. Przybył tu także<br />

ostatni wielki mistrz krzyżacki w Prusach Zakonnych,<br />

Albrecht Zezowaty.<br />

Szubienica, by odstraszyć pątników<br />

Kaplica w Świętej Lipce z biegiem lat została zniszczona.<br />

Aby odstraszyć pielgrzymów, na miejscu kaplicy<br />

postawiono szubienicę. Ale widząc, że pielgrzymi przywozili<br />

ze sobą cenne towary i pieniądze, nie chciano<br />

zmarnować takiej możliwości zarobkowania. Dzięki staraniom<br />

Stefana Sadorskiego okoliczni mieszkańcy szybko<br />

przystąpili do odbudowy kaplicy. Jesienią 1618 roku<br />

odsłonięto fundamenty kaplicy o wymiarach 40 × 26<br />

stóp. Uroczystej konsekracji tego miejsca<br />

dokonał biskup warmiński Szymon<br />

Rudnicki w dniu 19 listopada 1619 roku.<br />

Trzy herby<br />

Na fasadzie kaplicy znalazły się trzy<br />

herby: Zygmunta III Wazy, księcia pruskiego<br />

Jana Zygmunta i biskupa Szymona<br />

Rudnickiego. Zaginioną cudowną<br />

figurkę zastąpił obraz M.B. Świętolipskiej,<br />

nadal wiszący na lipie rosnącej na<br />

środku miejsca konsekrowanego. Sława<br />

tego miejsca sięgała daleko. Do Świętej<br />

Lipki przybywali pielgrzymi nie tylko<br />

z Warmii, ale i z dalszych miast naszego<br />

kraju. Znalazł się wśród nich nawet królewicz<br />

Jan Kazimierz.<br />

Ewa Michałowska-Walkiewicz<br />

56

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!