05.11.2014 Views

Zobacz pełne wydanie (PDF) - Sądeczanin

Zobacz pełne wydanie (PDF) - Sądeczanin

Zobacz pełne wydanie (PDF) - Sądeczanin

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

dwie godziny, mieliśmy czas do swojej<br />

dys po zy cji, ale i tak nikt z nas nic cie -<br />

kawego nie robił, bo wszyscy byliśmy<br />

już myślami na Antarktydzie.<br />

Wy lot z Pu en ta Are nas na stą pił 29<br />

grudnia i po czterech godzinach i trzydziestu<br />

minutach lotu byliśmy w bazie<br />

Pa triot Hills na An tark ty dzie (ba -<br />

za na Wzgó rzach Pa trio tów). Ba za ta<br />

jest nie zwy kle no wo cze sna, dba łość<br />

o środowisko naturalne widać tu na każdym<br />

kroku. Prowadzący bazę Amerykanie<br />

dbają o turystów jak rzadko gdzie,<br />

zwłasz cza wi dać to w kuch ni: du żo ró -<br />

żnych dań do wy bo ru, stół szwedz ki,<br />

mo żna by ło jeść do wo li. W tym miej -<br />

scu trze ba po wie dzieć sło wo na te mat<br />

ście ków, od pad ków i śmie ci. To, co się<br />

nie da prze ro bić na miej scu, wę dru je<br />

na kontynent do Chile, gdzie jest utylizo<br />

wa ne. Jak na to pa trzy łem, to aż mi się<br />

wie rzyć nie chcia ło, że tak to per fek cyj -<br />

nie może być zorganizowane.<br />

Gdy wy lą do wa li śmy, to wy da wa ło<br />

się nam, że bar dzo szyb ko po le ci my da -<br />

lej, już na sam lo do wiec u pod nó ża<br />

szczytu Mount Vinson. Niestety, okazało<br />

się, że za rów no 29 jak i 30 grud nia<br />

nie mo że my le cieć, po nie waż w ba zie<br />

pod tą gó rą za le gła mgła. Do brze, że<br />

mia łem ksią żkę, ale nu da i tak da wa ła<br />

się we znaki. Trochę z podziwem patrzyłem<br />

na Amerykanów, którzy mieli bardzo<br />

ambitny program przygotowujący<br />

ich do wspinaczki. Trenowali wiązanie<br />

liny, wychodzenie ze szczelin lodowych<br />

o własnych siłach itd. Rosjanie i Polacy<br />

nie ćwiczyli nic, wychodząc z założenia,<br />

że albo już wszystko potrafimy, albo że<br />

umie jęt no ści te nie bę dą nam w ni czym<br />

potrzebne. W bazie, jak mi powiedziano,<br />

zatrudnionych jest na stałe w okresie<br />

ark tycz ne go la ta po nad trzy dzie ści<br />

osób: kierowców, kucharzy, lekarzy, meteorologów<br />

i pilotów. Baza ta jest punktem<br />

po śred nim w dro dze na Bie gun<br />

Południowy (stąd jest „tylko” 1000 km)<br />

i na szczyt Mo unt Vin son. Wszyst ko jest<br />

tu doskonale zorganizowane: duży namiot<br />

do spożywania posiłków, osobny<br />

– speł nia ją cy ro lę świe tli cy, gdzie<br />

wyświetlano filmy, posiłki o stałych porach<br />

i czyste toalety. W tej bazie przyszło<br />

nam spę dzić pierw szą ark tycz ną<br />

noc. Ka żdy z nas był ogrom nie zdzi wio -<br />

ny, kie dy się oka za ło, że nie tyl ko nie by -<br />

ło zim no, ale wręcz go rą co. W no cy<br />

człowiek się budził i zdejmował kolejne<br />

war stwy odzie nia wcze śniej tak pie czo -<br />

ło wi cie na sie bie na kła da ne go. Ra no<br />

oka za ło się, że w no cy by ło tyl ko mi -<br />

nus 10 stop ni i te raz mo gę to po wie -<br />

dzieć, że by ła to je dy na ta ka noc<br />

Wylot z Puenta Arenas<br />

nastąpił 29 grudnia i po<br />

czterech godzinach i<br />

trzydziestu minutach lotu<br />

byliśmy w bazie Patriot<br />

Hills na Antarktydzie (baza<br />

na Wzgórzach Patriotów).<br />

Baza ta jest niezwykle<br />

nowoczesna, dbałość o<br />

środowisko naturalne<br />

widać tu na każdym kroku.<br />

v www.sadeczanin.info<br />

na Antarktydzie, bo pozostałe już były<br />

nor mal ne, co ozna cza ło tem pe ra tu ry<br />

od 20 do 30 stop ni mro zu. W dzień pa -<br />

no wa ła wspa nia ła po go da, tyl ko<br />

w przedostatni dzień wyprawy temperatu<br />

ra spa dła znacz nie po ni żej ze ra,<br />

a przede wszyst kim po ja wił się sil ny<br />

wiatr, co w kilka minut mogło doprowadzić<br />

do odmrożeń.<br />

***<br />

Po dwóch dniach oczekiwania wreszcie<br />

szef bazy przekazał nam informację,<br />

na którą czekaliśmy od samego początku:<br />

wy lot za dwie go dzi ny! Prze lot<br />

na lo do wiec od był się w dwóch tu rach.<br />

Najpierw dużym samolotem, który zabrał<br />

szesnaście osób lecieliśmy około 90<br />

mi nut, a po tem ma łym sa mo lo ci kiem<br />

już tyl ko kil ka mi nut i by li śmy na lo -<br />

dow cu (brzmi to tro chę dziw nie, bo<br />

przecież na Antarktydzie wszędzie jest<br />

lodowiec, ale nasi przewodnicy tak mówi<br />

li i tak już zo sta ło). To by ła już wy so -<br />

kość dwa tysiące siedemset metrów. Ten<br />

dru gi, ma ły sa mo lo cik był po trzeb ny,<br />

dlatego że nie wymagał długiego pasa<br />

startowego i lądowania, co umożliwiało<br />

lądowanie na lodowcu. W przypadku tego<br />

pierwszego, większego samolotu byłoby<br />

to niemożliwe. W bazie wyjściowej<br />

zatrzymaliśmy się jeszcze na Sylwestra,<br />

że by nie spę dzać go w po je dyn kę,<br />

FOT. ARCH. ZYGMUNTA BERDYCHOWSKIEGO<br />

LUTY 2011 Sądeczanin 15

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!