06.11.2014 Views

Nr 120, czerwiec 1964 - Znak

Nr 120, czerwiec 1964 - Znak

Nr 120, czerwiec 1964 - Znak

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

JAK POZNAJEMY ISTNIENIE BOGA<br />

KS. STANISLAW KAMINSKI, S. ZOFIA JOZEFA ZDYBICKA<br />

MIECZYSlAW A. KRAPIEC, OP<br />

Bp Bohdan Beize • o NAUCZANIU FILOZOFII BOGA<br />

Robert Guelluy. . JAKI CHRYSTIANIZM UKAZYWAC<br />

MlODZIEiY<br />

Jerzy Niewiadomski IDEOWE TtO TWORCZOSCI<br />

GRAHAMA GREENE' A<br />

Teilhard de Chardin. • MO N STRA N CJA<br />

Dialog 0 Bogu ze wsp6Jczesnosciq • Sociologia 0 odnowa<br />

J. Robinson "Honest to God" • Drogowskoz Hammarskiolda<br />

KRAKOW <br />

Rok XVI Czerwiec (6) <strong>1964</strong>


REDAGUJE ZESPOt.<br />

Hanna Malewska , Maria Morstin-Gorska, Stefan Swiezawski, Stanislaw <br />

Stomma, Jerzy Turowicz, Stefan Willianowicz, Jacek Woiniakowski, <br />

Jerzy Zawieyski <br />

Redaktor Naczelny: H anna. Malewska. <br />

Sekretarz Redakcji: BaUna Bor tnowska <br />

Adl'es redakc ji: Kr a k ow, Sien n a 5, I p., tel. 25.~-84 <br />

Sekretariat czynny w godz. 10-15 <br />

Redakcja przyjmuje w godz, 13-15 <br />

Adres Adm inistracji: Krakow, Wislna 12, I p. , tel. 213-72 I<br />

Administracja przyjmuje w godz. 9-13<br />

Prenumerata Itrajowa: kwartalnie zl 36.- ; polrocznie zl 72.-;<br />

rocznie zl 144.-<br />

Frenumerata przcz wpla ty na kont.o "Ruchu" Krakow, uI. Worcella 6,<br />

P KO No 4-6-777 albo przez urz


ROK XVI <strong>Nr</strong> <strong>120</strong> (6)<br />

Czerwiec <strong>1964</strong><br />

MIEs.~eZN'1(<br />

<br />

KRAKOW<br />

PTzed Tokiem, 3 czerwca, w drugi dzien Zielonych<br />

SWiqt, gdy na schodach bazyliki sw. Piotra koltczyla<br />

si~<br />

Msza wieczor-na i tysiqce ludzi na pLacu a miliony<br />

na calym swiecie polecaly Bogu Jego konajqcego slug~,<br />

odszedl Papiez Jan XXIII. Ite misa est zabTzmialo<br />

w chwili zakonczenia jego ofiary i scuzby. !luz ludzi<br />

ukl~klo wtedy w Polsce przy glosnikach radiowych<br />

i ktoz t~<br />

godzinc: zapomni?<br />

Po roku nie jest to tylko przejmujqce wspomnienie.<br />

Ci wszYScy, ktorzy kochali Papieza Jana, majq comz<br />

mocniejsze pociwcie, ze tak jak Jego Mist7'Z -<br />

i przez Niego -<br />

w Nim<br />

oclchodzqc po.zostal on jednak z nami.<br />

"Objawilem imi~ Twoje ludziom", modLil sit: Ojcu<br />

ChTystUS odchodzqc, a uczniom swym zapowiedziat:<br />

"Kto wierzy we mnie, ten clokaze czynow, ktore ja<br />

spelniam". Papiez Jan ujql kiedys suoje zadanie w prostych<br />

slowach: jednoczyc dusze i patrzec w prawdt:.<br />

W ten spos6b objawial ludziom Imi~ Ojca. Byl zyjqcq<br />

Euangeliq u samego szczytu Koseiota. Skromny, prosty,<br />

pokorny byl tym sWiatfem, ktoTe zrzqdzeniem boskim<br />

mialo swiecic wszystkim w domu. Dom zas okazal sit:<br />

tak obszerny jak swiat.<br />

Zyjqca Ewangelia - oby nigdy karty Ksit:gi, kt6rq<br />

talc niezawodnie, tak bezposrednio czytalo si~ z jego<br />

oc;::u, z jego twarzy, nie zblakly ludziom znowu, nie<br />

zesztywnialy w dalekie, przeszle, symboliczne opowiadanie<br />

obTzt:dowe.


634 WSTEjP<br />

Sluga slug Bo;i:ych, do ktorego partiarcha Athenagoras<br />

pierwszy zastosowal slowa czwartej Ewangelii:<br />

"Byl czlowiek poslany od Boga, ktoremu bylo na imilii<br />

Jan.. ." na calej drodze swego zycia od Sotto il Monte<br />

az do Watykanu zachowal wspanialq prostot/? , dl.a ktorej<br />

gloria mundi jest oboj ~tna, pozor y sq niczym, wlasna<br />

osoba stoi w prawdzie, czyli w pokorze przed Bogiem<br />

i ludzmi, a calq 7'zeczywistosciq jest Milo M:. Dlatego<br />

mogl stae si e:; " w szystkhn dla w szy stkich".<br />

"Ubogim gloszona jest Ewangelia." Jak ubodzy pro·­<br />

st acy, z kt6rych syn Ciesli, bezdomny Nauczyciel powolal<br />

sw6j Kosci6t, tak n ie r6zni od tamtych wydziedziczeni<br />

dzisiejszego swiata, uslyszeli n o n owo Dobrq<br />

N owi n~ z ust kogos, w kim prawdziwie m ieszkala m i­<br />

fOSe, kt6ra "cierpliwa jest, lask awa jest . M iloS{; nie<br />

zaz drosci, nie dziala obludn ie, nie n adyma. s i ~ , nie laknie<br />

czci, nie szuka swego, n ie wpada w gniew, nie pam<br />

i~ta urazy, n ie cieszy si e:; z niesprawie dl.i w osci, al e<br />

wsp6lw eseli si~ z pmwdy . W szy stko znosi, wszystkiem u<br />

wierzy, w e w szystk im poktada nadzieje, wszystko 'U/yt<br />

rzY7na".


Ks, STANISLAW KAMINSKI, s. ZOFIA J. ZDYBICKA<br />

o SPOSOBIE POZNANIA <br />

ISTNIENI ABO G A <br />

ARTYKUL DYSKUSYJNY<br />

"Jest zaiste dziwnym paradoksem, i.e nowoczcsny<br />

czlowiek \Vie tak wiele i nadal nie<br />

wie wrasciwie niczego".<br />

Merton<br />

Ce qui manque Ie plus aux hommes, c'est<br />

la connaissance de Dieu,<br />

Fenelon<br />

WOBEC r6znokierllnkowosci wsp6lczesnej filozofii trudno kusic<br />

s i~ 0 sformulowDnie filozoficznego problemu Boga w sposab, Id6ry<br />

moglby bye uznany za r eprezentatywny dla n aszych czas6w. ' Dwa<br />

fakty wyda jq si~ jednak bezsporne: prohlem Boga r6wmez<br />

i w naszej epoce zjawia si~ i trwa ze zwyklq sobie uporczywosciq ;<br />

wielokrotnie rozwiqzywany - pozostaje nadal otwarty; likwidowany<br />

i negowany - powraca i niepokoi umysly zmuszajqc do podejmowania<br />

niekonczqcych siG rozwazan, o1'az: we wsp6lczesnych teoriach<br />

Boga dose wyraznie zaznacza si~ przesuni~cie akcentu<br />

z uj~e racjonalnych na rozwiqzania ujawniajqce irracjonalizm<br />

i subiektywizm w podejsciu do problemu.<br />

Czlowiek wsp6lczesny nie tracqc wiary w Boga, traci "wiar~"<br />

w mozliwosc osiqgni~cia Go w drodze poznania racjonalnego, pl'zy<br />

pomocy na!'z~dzi obiektywnych, honorowanych w nauce. W fiiozoIicznym<br />

klimacie naszej epoki wyczuwa si~ nie tylko sceptycyzm<br />

ale po prostll wY1'azn q niech~c w stosunku do klasycznych<br />

'dowodow Ina istnienie Boga. Wobec dynamizmu wsp6lczesnej<br />

nauki, prawdy 0 Bogu przekazane przez tradycyjnq filozofi~ "denerwujq"<br />

swojq statykq, sWq niewz1'usznosciq, wydajq si~ niep1'zekonywajqce<br />

i nieczytelne. Metafizyczne twie1'd.lenia 0 Bogu<br />

oskarza si~ 0 werbalizm i schematyzm. Dominuje natomiast przekcnanie,<br />

ze poznanie tego co t1'anscendentne jest sprawq osobistego<br />

przezycia, a nie obiektywnej mysli. Serce, uczucie, wia1'a,<br />

a nie rozum - sCI adekwatnymi na1'z~dziami w poszukiwaniu<br />

Boga. Dzis bardziej przemawia Augustyn i Pascal niz Tomasz


636 KS. STANISLAW KAMINSKI, S. ZOFIA JOZEFA ZDYBICKA<br />

z Akwinu; powodzeniem cieszq si~ przede wszystkim zwolennicy<br />

poznania emocjonalno-intuicyjnego czy tzw. poznania religljnego.<br />

Potrzeb~ Absolutu "dotykalnego dla serca a nie dla rozumu"<br />

odczuwa czlowiek dzisiejszy i takiego Absolutu szuka. Czyni to<br />

najcz~scleJ "prywatnie" dzi~ki przemysleniu i przeanalizowaniu<br />

osobistych, zwykle przykrych doswiadczen zyciowych, dzi~ki refleksji<br />

nad SWq aktuaInq sytuacjq zyciowq z wszystkimi trudnos­<br />

.ciami etyczno-spolecznymi oraz zdobyczami i ograniczeniami kultury<br />

naukowo-technicznej, kt6ra coraz bardziej wzmaga swiadomose<br />

kruchosci i przemijalnosci ludzkiego istnienia. Na tej drodze<br />

doswiadcza "vi~c lub nieodparcie potrzebuje doswiadczae<br />

"obecnosci i dzialania Boga". Zdaje si~ dzielie z Kierkegaardem<br />

przekonanie, ze "rozum doprowadza do rozpaczy a rozpacz do<br />

wiary".<br />

Trzeba by wiele powiedziee na temat przyczyn wspolczesnego<br />

bankructwa racjonalizmu w dziedzinie filozofii i filozoficznych<br />

teorii Boga. Nalezaloby wyroznie typy racjonalizmu i uj ~e racjonalnych<br />

~ te poprawne i te, ktore byly wynikiem nieporozumieri<br />

i znieksztalcen. Wspolczesny antyracjonalizm w filozoIii jest do<br />

pewnego stopnia reakcjq na racjonalizm czysto analityczny, wyrzekajqcy<br />

si~ jakichkolwiek czynnikow intuicyjnych, a wi~c na<br />

filozofi~ uwi~zionq w formulach i schematach, b~dqcq raczej<br />

abstrakcyjnq logikq poj~e niz wiedzq 0 konkretnej rzeczywistosci.<br />

Trudno tu takze nie wspomniec 0 tendencjach scjentystycznych,<br />

Iikwidujqcych zagadnienia metafizyczne z terenu nauki. Zbieznose<br />

bezkrytycznego dogmatyzmu filozofii schematyzujqcej rzeczywistose,<br />

zamkni~tej dla jakiejkolwiek rewizji swoich poglqdow<br />

oraz wqskiej teorii nauki, przyczynily si~ do wytwol'zenia<br />

przekonania, ze nie moze istniee filozofia-nauka, ktora by zaspokajala<br />

r6wnoczesnie potrzeb~ rozumienia realnego swiata, syntezy<br />

Qraz spelniala wymagania naukowej scislosci i rzeczowosci.<br />

Do tego trzeba jeszcze dodae wspolczesny "zmysl konkretu",<br />

a wi~c potrzeb~ bezposredniego obcowania Z l'zeczywistosciq, potrzeb~<br />

rozbudzonq z takim powodzeniem przez Bergsona, by zrozumiee,<br />

ze ruch filozoficzny skierowany przeciw pozytywizmowi<br />

byl rownoczesnie skierowany przeciw racjonalnej metafizyce<br />

(a wlasciwie przeciw jej wypaczeniom). To wszystko rzutuje oczywiscie<br />

i na filozoficzny problem Boga.<br />

Zainteresowanie patrystykq, Bibliq - szczegolnie zywe we<br />

wspolczesneJ mysli katolicklej (tzw. "powr6t do zr6del") - moglo<br />

takze prowadzie do mniemania, ze tylko Objawienie i najstarsza<br />

tradycja dostarczajq autentycznej wiedzy 0 Bogu, i w przekonaniu<br />

wielu zmniejszye rang~ dowodow metafizycznych. Trzeba<br />

rowniez w~pomniee 0 wspolczesnych nurtach teologii protestanc­


o SPOSOBIE POZNANIA ISTNIENIA BOGA<br />

637<br />

kiej, gl6wnie 0 poglqdach Karola Bartha, kt6ry odrzuca mozliwose<br />

racjonalnego poznania Boga w imi


638 KS. STANISLAW KAMINSKI, S. ZOFIA JOZEFA ZDYBICKA<br />

niku zetkniE:cia siE: ze smierciq bliskiej osoby, "uczucie kruchosci"<br />

swiata i tp.) rodzq problemy, kt6rych nie jest w stanie<br />

rozwiqzac zadna z nauk szczeg610wych. I Doswiadczenia tego<br />

typu zmuszajq do zastanawiania siG, do szukania wyjasnienia<br />

tych zjawisk - do "filozofowania" wlasnie. To szukanie rozwiqzan<br />

moze odbywac siG poprzez zYWq, spontanicznq refleksjE:,<br />

ujmujqcq "na gorqco" przezywane doswiadczenia i niepokoje metaIizyczne.<br />

Nie jest to jeszcze jednak filozofia, ale raczej "wstGP"<br />

do niej, bE:dqcy bardzo cennym, bo najbardziej bliskim "empirii"<br />

etapem filozofowania. Na tym etapie przewazajq elementy pozaracjonalne,<br />

subiektywne, myslenie nie jest uporzqdkowane, ujE:te<br />

W karby systematycznej kontroli rozumu.<br />

Filozofia-nauka rozpoczyna siE: z chwilq, gdy wychodzqc z doswiadczenia<br />

prqblem6w filozoficznych i korzystajqc w pewnym<br />

sensie z refleksji przedfilozoficznej - szuka si


o SPOSOBIE POZNANIA ISTNIENIA BOGA<br />

639<br />

W mysli wsp6lczesnej istniejq iywe tendencje pozostania na pierwszym<br />

etapie filozofowania. Twierdzi si~ nawet, ze naukowe traktowanie<br />

kwestii filozoficznych zatraca ich swieiosc, autentyzm,<br />

wuIgaryzuje i upraszcza sprawy tak dla czlowieka istotne, angaiujqce<br />

go osobiscie, iyciowo. 2<br />

Tomizm jest filozofiq, kt6ra w szczeg61nie szczElsliwy spos6b l'lezy<br />

tak rozumiany "empiryzm" z "racjona1i.zmem" - bezposrednie<br />

doswiadczenie (zmyslowe i intelektualne) z refleksjq kierow


640 KS. STANISLAW KAMINSKI, S. ZOFIA JOZEFA ZDYBICKA<br />

jest wiElc nauka Akwinaty, ale rzeczywistose istniejqca i aktualnie<br />

doswiadczana. On sam przeciez wyraznie powiedzial, ze "celem<br />

studium filozofii nie jest dowiadywanie siEl tego, co mysleli ii1ni,<br />

lecz dowiadywanie siE;, jak przedstawia siEl prawda 0 rzeczach".:1<br />

Nie neguje to koniecznosci studium autentycznej mysli Tomaszowej,<br />

nie umniejsza w niczym wartosci sledzenia jej historycznego<br />

rozwoju, ale nie pozwala traktowae tomizmu jako systemu zamkni~tego<br />

i wykonczonego.<br />

W swej najgl~bszej naturze tomizm jest filozofiq zYWq, dynamicznq<br />

i otwartq, bo jest Humaczeniem aktualnie istniejqcego<br />

swiata, ktorego rozumienie suponuje nie tylko wykorzystanie<br />

doswiadczenia poprzednikow, ale wymaga zetkni~cia si~ ze swiatern<br />

przez osobisty, doswiadczalny kontakt, wymaga znojnego<br />

trudu i wysilku osobistych poszukiwan.<br />

Zdajq siEl to dobrze rozumiee wielcy tomiSci XX wieku. ktorzy<br />

wyszedlszy od aktualnych potrzeb, szukajqc ich rozwiqzania w historii,<br />

dostrzegli trafnose rozwiqzan Tomasza - nie czujq si~<br />

jednak zwolnieni od dalszych poszukiwan nie tylko zmierzajqcych<br />

do jak najwierniejszego odczytania jego mysli, ale przede wszystkim<br />

do posuwania jej naprzod, do szukania form jej wyrazu, do<br />

precyzowania jej metodologicznej i epistemologicznej natury.4<br />

Wspolczesna filozofia bytu, inspirowana osiqgni~ciami sw. Tomasza<br />

- mowiqc najogolniej - tym charakteryzuje si~, ze nie<br />

chce bye teoriq tylko abstrakcyjnych istot rzeczy, ale chce tlumaczye<br />

konkretnie danq rzeczywistose z punktu widzenia jej<br />

istnienia. Problematyka istnienia realnego bytu, jego sposobow<br />

i ostatecznych uwarunkowan - czyli, jak si~ to fachowo wyraza,<br />

problematyka bytu jako bytu, a wi~c istniejqcej rzeczywistosci,<br />

wypelnia jej zainteresowania. Ma to bye wlasnie metafizyka<br />

rzeczy istniejqcych, "zywych", a nie "zabawa w poj~cia" .<br />

Oczywiscie, chodzi 0 tzw. tomizm egzystencjalny, na temat ktorego<br />

sporo juz powiedziano u nas, ale wciqz jeszcze za malo,<br />

by rozwiae wszelkie nieporozumienia, jakie gromadzq si~ wokol<br />

tej filozofii i dostrzec wag~ odkrycia i kontynuowania "egzystencjalizmu"<br />

sw. Tomasza, zmieniajqcego zupelnie rozumienie dziewiEltnastowiecznej<br />

wersji tomizmu, ktora w duzej mierze byla<br />

smutnym dziedzictwem skrajnego racjonalizmu XVII i XVIII w.<br />

a Komentarz s,.v. Tomasza do De Coeto, I, 22.<br />

• Najwi


642 KS. STANTSLA W KAMINSKI, S. ZOFIA JOZEFA ZDYBICKA<br />

myka si~ nieustannie, zadne poj~cie go nie "chwyta", a proces<br />

jego poznawania nie jest nigdy zakonczonY. Metafizyk - wbrew<br />

rozpowszechnionej opinii - musi bye przede wszystkim czlowiekiem<br />

doswiadczenia autentycznego, szerokiego i z "pierwszej r~ki".<br />

Powinien - jak m6wi Maritain - "pogrqzye si~ w istnieniu,<br />

zagl~bie si~ w nim coraz bardziej przez mozliwie jak najbardziej<br />

wyraziste postrzezenia zmyslowe (i estetyczne) oraz przez doswiadczenie<br />

cierplen i przezywanie konflikt6w egzystencjalnych" 1.<br />

Tomizm egzystencjalny spelnia wi~c - choe oczywiscie na inny<br />

spos6b - dqzenie z takq mocCj wyrazane przez Bergsona i Husserla<br />

- powrotu do rzeczy, do kontaktu z bogactwem konkretu.<br />

Istnienie jest aktem dynamicznym. Filozofia, kt6ra rna je za<br />

sw6j przedmiot, musj nieustannie zmagae si


o SPOSOBIE POZNANIAISTNIENIA BOGA 641<br />

Trzeba tu dorzucic wyjasnienie, ie ir6dlo egzystencjalizmu filozofii<br />

sw. Tomasza tkwi w najglE:bszych i najbardziej autentycznych<br />

jej podstawach, nie jest natomiast przydanym czy sztucznie ­<br />

pod wplywem mody na egzystencjalizm - "doczepionym" za biegiem<br />

kosmetycznym odmladzaj,!cym star,! doktryn~ . Wyjasnia to zreszt'!<br />

jeden z gl6wnych "odkrywc6w" egzystencjalnej mysli sw. Tomasza<br />

- Gilson - tlumaczqc, dlaczego dopiero w XX wieku dostrzeiono<br />

"egzystencjalnos(:" mysli Tomaszowej. Idimy za tokiem<br />

wywod6w Gilsona. Filozofia sw. Tomasza - jak zresztq<br />

wszystkie wielkie filozofie - rozwija szereg r6inych aspekt6w<br />

i kaida epoka zesrodkowuje uwag~ na innym, w zaleinosci<br />

od biei,!cych potrzeb. Nasza epoka ze swoim pragnieniem nawiqzania<br />

kontaktu z "iywq rzeczywistosci,!", z pragnteniem obcowania<br />

z rzeczami, wtargniElcia w sedno konkretu, rozumienia<br />

egzystencji, znieksztalconego dzialaniem idealist6w, jak iadna poprzednia<br />

- by!a przygotowana do dostrzeienia w nauce sw. Tomasza<br />

jego ogromnego wysilku uchwycenia korzeni realnej rzeczywistosci,<br />

uzyskania zWiqzku z najistotniejszym jej pierwiastkiem<br />

- istnieniem. Realizm naszego pokolenia, bunt przeciw<br />

omamom idealizmu sklonily do badan, kt6re odkryly "Tomasza­<br />

-egzystencja1ist~" i dostrzegly, ie jego filozofia zbudowana jest<br />

wok61 najwainiejszego elementu rzeczywistosci - wok61 aktu istnienia<br />

rzeczy, kt6re jest jakby punktem w~ z lowym calej konstrukcji<br />

swiata i to tak dalece, ie, zdaniem Gilsona, " jako metafizyka<br />

istnienia, tomizm nie jest jeszcze jednq, aIr: jedynq mozofiq<br />

egzystencjalnq".5<br />

Znalezienie najistotniejszego elementu rzeczywlstosci, dosz'ukanie<br />

si~ aspektu, w kt6rym jq trzeba ujmowac. wskazanego dzi~ki<br />

genialnej przenikliwosci umyslu sw. Tomasza, to Jedna sprawa.<br />

Druga sprawa dotyczy sprawdzenia, kontynuowania tej wizji<br />

i wyraiania jej w spos6b zrozumialy dla wsp6lczesnego czlowieka.<br />

I w tym Sw. Tomasz nie moie nas zastqpic, moie bye tylko wzorem<br />

solidarnosci z wlasnq wsp6lczesnosciq.<br />

Trzeba wi~c obecnie wyprecyzowae metod~ naukowego poznania<br />

i tlumaczenia istnienia, a egzystencja bytu i wewn~trzna<br />

struktura tego, co istnieje, nie Sq wdzi~cznym przedmiotem nauki. ~<br />

Problem jest tym trudniejszy, ie filozofia nie moie korzystae z gotowego<br />

wzoru iadnej nauki. Jedynie bowiem filozofia zajmuje<br />

sif! tymi zagadnieniami. W operacjach poznawczych istnienie wy­<br />

5 E. Gil son, Tomizm, Warszawa 1960, s. 505-6.<br />

8 " Rozum ludzki swobodnle czuje s!~ w Swtiecie rzeczy, kt6rych istot~<br />

i prawa moze uchiWycic i okresllc w j~ .zyku poj~c, ale jest On niesmialy i niezgrabny<br />

w swiecie istnien, gdyz istniec jest aktem a nie rzecz'l". E . Gil son<br />

B og i fUozofia, s. 65.


642 KS. STANISLAW KAMINSKI, S. ZOFIA JOZEFA ZDYBICKA<br />

myka si~ nieustannie, zadne poj~cie go nie "chwyta", a proces<br />

jego poznawania nie jest nigdy zakonczonY. Metafizyk - wbrew<br />

rozpowszechnionej opinii - musi bye przede wszystkim czlowiekiem<br />

doswiadczenia autentycznego, szerokiego i z "pierwszej r~ki".<br />

Powinien - jak mowi Maritain - "pogrqzye si~ w istnieniu,<br />

zagl~bic si~ w nim coraz bardziej przez mozliwie jak najbardziej<br />

wyraziste postrzezenia zmyslowe (i estetyczne) oraz przez doswiadczenie<br />

cierplen i przezywanie konfliktow egzystencjalnych" 7.<br />

Tomizm egzystencjalny spelnia wi~c - choc oczywiScie na inny<br />

sposob - dqzenie z takq mOCq wyrazane przez Bergsona i Husserla<br />

- powrotu do rzeczy, do kontaktu z bogactwem konkretu.<br />

Istnienie jest aktem dynamicznym. Filozofia, kt6ra rna je za<br />

swoj przedmiot, musi nieustannie zmagae si~ z nim, musi bye<br />

swiadoma trudnosci uchwycenia go, swiadoma wlasnych ograniczen,<br />

co nie pozwa]a jej nigdy zatrzymae si~ w stanie blogiego<br />

przekonania 0 dotarciu do celu swych badan. Nie moze nigdy<br />

spoczqe, istnieje bowiem ciqgJe mozliwose pogl~biania znajomosci<br />

bytu, wizji rzeczywistosci, choe w zasadniczych zn:bach pozostaje<br />

ona niby niewzruszona. Dlatego tez - jak znowu zauwaza Gilson<br />

- ontologia tomistyczna nie moi:e poprzestae na tym, co<br />

rozum ludzki wiedzial 0 bycie w XIII wieku. Nie zadowala si~<br />

taki:e tym, co \viemy 0 nim w wieku XX. Ciqgle musi ise naprzod.<br />

Po tym wszystkim, co powiedzielismy na temat filozoficznego<br />

klimatu naszej epoki, natury filozofii i interpretacji tomizmu, narzuca<br />

si~ wreszcie pytanie: czy i jaki to wszystko moze miet<br />

zwiqzek z interesujqcym nas tu problemem poznania Boga? -<br />

Ogromny i decydujqcy. Trzeba wiele powiedziec na temat filozoiii<br />

w ogole, by dostatecznie jasno ukazae kontekst, w kt6rym<br />

zjawia si~ filozoficzny problem Boga i wystarczajqco zaakcentowae,<br />

ze zagadnienie Boga i to "Boga zywego" choe uje:tego<br />

racjonalnie, staje dopiero z calq wyrazistosciq i z calq kon.iecznosciq<br />

w tak rozumianej metafizyce. Egzystencjalna interpretacja<br />

czy raczej kontynuacja tomizmu stawia problem istnienia Boga<br />

w zupelnie nowym swietle, a rozwiElzanie, kt6re proponuje, wydaje<br />

si~ jedynie sluszne i w pelni uzasadnione.<br />

Trzeba to dobrze zrozumiec. Nikt nikomu nie moze zabronie<br />

"filozofowae" \v spos6b, ktory mu najbardziej odpowiada, nikt<br />

nie moze nikomu zabronic snue refleksji i dochodzie do Boga<br />

"wlasnymi" drogami. Sq one dla wielu najbardziej skuteczne<br />

i najbardziej przemawiajqce. Te sprawy "prywatne" nie wyczerpujq<br />

jednak zagadnienia. Dla zadnego myslqcego czlowieka nie<br />

moze bye oboj~tne, czy genezy problemu mozna szukae na tere­<br />

7 J. Mar ita d n, Sept !et;ons Sur !'litre et !es premiers principes de !a<br />

raison, Paris 1932, S. 30.


64:4 KS. STANISLAW KAMINSKI, S. ZOFIA ,JOZEFA ZDYBICKA<br />

znac wewn~trznq natur~ bytu jako bytu, ,by odkryc to, co konstytuuje<br />

kaidy byt jako byt. Po tej linii idq wszelkie analizy<br />

i rozwazania metafizyczne i wlasnie w ich wyniku ujawnia si~<br />

wewn~trzne zloienie bytu z roinorakich elementow, z ktorych<br />

z metafizycznego punktu widzenia najwainiejsze i najbardziej<br />

podstawowe jest zloienie z istoty i istnienia. Natura zwiqzku<br />

mi~dzy tymi elementami (roine, ale uzaleznione od siebie i scisle<br />

ze sobq powiqzane) wyznacza charakter powiqzania juz nie tylko<br />

obowiqzujqcego we wn~trzu konkretu, ale i w konsekwencji charakter<br />

powiqzania mi~dzy poszczegolnymi bytami. Poznanie, ie<br />

istnienie w bycie jest czyms najdoskonalszym, czyms, co uzasadnia<br />

calq bytowosc rzeczy, ale jest powiqzane z istotq w taki sposob,<br />

ie konieczny jest inny byt jako racja istnienia tego zlqczenia<br />

istot i istnieil, w konsekwencji prowadzi do uznania koniecznosci<br />

przyj~cia Czystego Istnienia jako racji istnienia bytow, ktore nie<br />

Sq samym istnieniem. Struktura wewn~trzna bytu, relacje mi~dzy<br />

jego wewn~trznymi elementami Sq jedynq racjq koniecznego<br />

z''iiqzku mi~dzy bytem, ktorego istnienie jest utracalne (tzw. bytem<br />

przygodnym) i Absolutem.<br />

Dostrzezenie tej prawdy - to sedno rewolucji dokonanej przez<br />

tomizm egzystencjalny. Dopiero w tak rozumianej filozofii nast~puje<br />

konieczne i "iywe" powiqzanie wszechswiata z Bogiem<br />

(czego nie osiqgnql np. Arystoteles nie znajqcy egzystencjalnej<br />

koncepcji bytu). "WszechSwiat sw, Tomasza jest wszechswiatem<br />

swiEltym w swym istnieniu, a wi~c wszechswiatem reIigijnym"<br />

(powiqzanym koniecznie z Bogiem) - stwierdza Gilson u, entuzjazmujqcy<br />

si~ przewrotem jakiego dokonal tomizm egzystencjalny<br />

w dziedzinie poznawalnosci istnienia Boga 10. Nawiqzana zostala<br />

wi~z nie tylko mi~dzy filozofiq a rzeczywistosciq, 'ale wi~i mi~dzy<br />

naSZq rzeczywistosciq a Bogiem i to w sposob naturalny i racjonalny.<br />

"Bog jest we wszystkich rzeczach i przenika je do gl~bi" ­<br />

wlasnie poprzez istnienie, ktore b~dqc najwazniejszym elementem<br />

kaidej rzeczy jest jednoczesnie tym, co najbardziej upodabnia jq<br />

do Stworcy, i tym, co natychmiast "przywoluje" StwOrc~. Kazda<br />

rzecz posiada sama w sobie wlasne istnienie, odr~bne od innych<br />

istnieil, lecz jednoczesnie kazda rzecz uczestniczy w Najwyiszym<br />

Istnieniu, ktorym jest Bog, Dopiero tak rozumiana filozofia "spotyka<br />

si~" ze znanymi powiedzeniami sw. Pawla: Invisibilia Dei<br />

S Por. E. Gil son, Tomizm, s. 514.<br />

9 Tamze, s. 126.<br />

10 Gilson twierdzi, ze najdonioslejszym rezultatem wsp61czesnego uj~cia<br />

tomizmu jest calkowite odnowienle zagadnlenla dstnienla Boga. Wspomlna 0 tym<br />

na wielu miejscach, ale szczeg61nie cenne 5'1 pod tym wzgl~dem rozdzialy<br />

I, II, IV i VI jego Tomizmu oraz cale B6g t jitozo/ia.


o SPOSOBIE POZNANIA ISTNIENIA BOGA 645<br />

per ea quae facta sunt, intellecta conspiciuntur oraz "W Nim<br />

iyjemy, ruszamy si~ i istn"iejemy" 11.<br />

Wnioski plynqce z powyiszych rozwaian Sq bardzo waine dla<br />

dalszych dociekan: problem istnienia Boga ma swojq genez~<br />

i wlasciwe rozwiqzanie w egzystencjalnej filozofii bytu, ktora<br />

nie ma za zadanie "udowodnienia" istnienia Boga, lecz przyjmuje<br />

Jego istnienie jako jedynq racj~ koniecznq wytlumaczenia istnienia<br />

bytow nie posiadajqcych istnienia ze swej natury ~ scislej:<br />

nie b~dqcych tylko istnieniem. Wiqie si~ to i z drugq sprawq,<br />

mianowicie z przekonaniem, ze istnienia czegokolwiek nie mozna<br />

"wydedukowac" w scislym, metodologicznym znaczeniu tego slowa.<br />

Istnienie mozna przezyc, mozna je dostrzec, stwierdzic albo<br />

w bezposrednim zetkni~ciu si~ z konkretnq rzeCZq, albo wykazac<br />

na podstawie bezposrednich sqdow egzystencjalnych, ze przyjt:cie<br />

istnienia innego bytu jest konieczne (stanowi jedynq racj~) dla<br />

wytlumaczenia istnienia przemijalnego. Tylko. w tym sensie moina<br />

mowic 0 dowodzeniu istnienia Boga.<br />

PROBLEM "DOWODOW" A TYP UZASADNIANIA <br />

W METAFIZYCE <br />

Entuzjazm, z jakim mowi si~ 0 "rewolucji" dok'-lnanej w dziedzinie<br />

poznawalnosci istnienia Boga dzi~ki bezkompromisovvo<br />

egzystencjalnej interpretacji tomizmu, wydaje si~ zbyt wielki<br />

w porownaniu z faktycznym stanem rzeczy, tym bardziej, ze<br />

egzystencjalne uj~cia teorii Bytu Pierwszego przedstawiane przez<br />

polskich autorow· czy udostt:pnione dzi~ki tlumaczeniu dziel Gilsona<br />

i Mascalla, nie wyszly poza niewielkq "kraint: filozofow" ­<br />

pozostajq, niestety, wciqz jeszcze znane tylko wqskiemu gronu<br />

fachovlcOW. Nic wi~c dziwnego, ze z niedowierzaniem slucha si~<br />

pochlebnych wypowiedzi, skierowanych pod adresem tomizmu<br />

starajqcego si~ uporac z "twardq rzeczywistosciq faktu istnienja".<br />

Przyzwyczailismy sit: bowiem na problem istnienia Boga w tomizmie<br />

patrzec przez pryzmat schematow i formul, w jakie tradycja<br />

ubrala tzw. dowody tomistyczne. Kazdy z nich byl przedmiotem<br />

wielu analiz, wielu dyskusji. Powstala nawet odr~bna<br />

dyscyplina filozoficzna, tzw. teodycea, ktora wlasnie te dowody<br />

forrnuluje, analizuje, przedstawia, broni przed zarzutami.<br />

Wszystko to jednak moie robic wrazenie czegos nieprzekonujqcego,<br />

pozbawionego swiezosci, energii, dynamizmu, nudnego<br />

i jalowego. Wielu uwaza, iZ przez wieki powtarza sit: rozne wersje<br />

tych samych dowodow, ktore wlasciwie i ostatecznie "nie dowodzq<br />

11 Rzym 1 20 oraz Dz Ap 17 28.


646 KS. STANISLAW KAMINSKI, S. ZOFIA JOZEFA ZDYBICKA<br />

niczego" 12. Nie spodziewamy si~ tam znalezc czegos, co by nas<br />

moglo naprawd~ zainteresowac, zafascynowac, zdziwic. Mozna by<br />

. bronic "dowodow" mowiqc, ze negatywna pestawa wspolczesnego<br />

czlowieka wobec nich podyktowana jest niezwykle silnymi oporami,<br />

jakie odczuwa wobec wszelkich starych, utartych drog. jego<br />

l~kiem przed wszelkq metod'l , plyn'lcym z przeswiadczenia, ze<br />

wszystko, co metodyczne, systematyczne, jest sztuczne i sklerotyczne.<br />

Wydaje si~ jednak, ze faktyczne zrodlo ' uprzedzenia do<br />

dowodow lezy duzo gl~biej, mianowicie w niewlasciwie rozumianej<br />

funkcji, jak'l si~ im przypisuje w systemie tomistycznym, a poza<br />

tym w niewlasciwym rozumieniu metodologicznej natury "dowodow".<br />

Sarno wyodr~bnienie teodycei jako samodzielnej dyscypliny<br />

filozoficznej stwarza okazj~ do powstania nieporozumien, co do<br />

natury i funkcji dowodOw. Grozi bowiem niebezpieczenstwem<br />

traktowania problemu Boga w oderwaniu od filozofii bytu, a poszczegolnych<br />

dowodow jako samodzielnych calosci, raz na zawsze<br />

ustalonych, niezmiennych, nie zwi'lzanych organicznie z tomistycznq<br />

koncepcj'l bytu 13. Nawet pozory takiej sytuaeji uderzajq<br />

w sedno problemu, bo - jak wykazaly rozwazania przeprowadzone<br />

w poprzednim punkcie - geneza filozoficznego problemu<br />

Boga si~ga sa;nych podstaw rozumienia realnego, konkretnego<br />

bytu. Problem Boga jest wewn~trznym problemem metafizyki<br />

i rozwi'lzanie go moze przebiegac tylko w organicznym zwiqzku<br />

z analiz,! bytu. Wobec tego dowody trzeba traktowac jako 1'ozwmH~cie<br />

metafizycznego poznania bytu, jako dalszy ciqg rozwazan<br />

nad bytern. Z1'ozumienie ich suponuje zrozumienie· calej metaIizyki.<br />

Rozpatrywanie "dowodow" w oderwaniu od ich naturalnego<br />

kontekstu, ktorym jest system metafizyki tomistycznej ­<br />

jest podcinaniem ieh korzeni. Oczywiscie, systematyczne studia<br />

tomizmu uwzgl~dniaj 'l cal'l problematyk~ filozofii bytu i sprawa<br />

tu nie jest grozna. Gorzej jest na terenie uj~c popularnyeh, zwlaszcza<br />

w szkolnych podr~cznikach dogmatyki. W tym ostatnim przypadku<br />

- analiza kilku wyrwanych z "naturalnego srodowiska"<br />

zdail budzi na ogo! reakej~ negatywn'l. I chyba trudno si~ temu<br />

dziwic: bez zrozumienia koncepeji bytu wypraeowanej z takim<br />

mozolem i wysilkiem przez filozofi~ realistyczn'l, nie latwo zrozumiec<br />

i przyjqc te dowody. Nie stanowi to jedynego zrodla trud­<br />

12 Zob. np. L. K 01 a k 0 w ski, G/.os w dysktlSji 0 fi[ozofii katolickiej,<br />

" <strong>Znak</strong>", 77(1960), s . 1405.<br />

1:3 Zwracano na to wielokrotnie uwagEl - m. in. w nastElPujqcych artykulach:<br />

B. Be j z e, Tomizm mniemany i autentyczny, "<strong>Znak</strong>", 77(1960), s. 1428-1432<br />

oraz 0 tomistycznej fitozofii Boga, "<strong>Znak</strong>", 50-51(1958), s. 897-910; A. S tEl pie n<br />

Metafizyka a istni enie, ,,'<strong>Znak</strong>", 63(1961), s. 636-650.


o SPOSOBIE POZNANIA ISTNIENIA BOGA 647<br />

nosci. Przyczynq powaznych nieporozumien jest takze schemat<br />

wykladu przytoczony przez sw. -Tomasza i powtarzany przez jego<br />

nast~pc6w. Za malo moze zdajemy sobie spraw~ z tego, ze byl<br />

on przystosowany do warunk6w aktualnych w wieku XIII i ze<br />

wplyn£:ly na niego zr6dla, z kt6rych Tomasz czerpal material dowodowy<br />

(gl6wnie filozofia Arystotelesa). Dopiero gl~bsza analiza<br />

dowod6w, zwlaszcza uchwycenie tego, na czym polega istotna<br />

r6znica mi~dzy filozofiq Tomasza a filozofiCj Arystotelesa - mimo<br />

nieraz identycznych sformulowail - pozwala zrozumiec, ze wybitnie<br />

arystotelesowska forma nie jest dla dowodu czyms zasadniczym<br />

- przeciwnie - do pewnego stopnia zle wyakcentowuje<br />

rzeczywisty tok mysli.· Ten sam bowiem schemat rozumowania<br />

nabiera zupelnie innego charakteru, gdy przyjmie si~ innq koncepcj~<br />

bytu. Tomasz rzeczywiscie poslugiwal si£: perypatetyckCj<br />

formq, starymi, powszechnie znanymi terminami, ale pod te stare<br />

terminy podkladal nowCj trese. Trzeba wi£:c oderwae si~ od zastanych<br />

schemat6w i dostrzec istotne elementy rzeczywiscie genialnej<br />

wizji Tomasza, kt6ra i dzis jest bez zarzlltu, co wi£:cej - obecnie<br />

Jest szczeg6lnie aktualna. W zakwestionowaniu formy dowod6w<br />

chodzi 0 dwie sprawy: zwiqzek dowod6w z 6wczesnq fizykq oraz<br />

o form~ logicznq dowod6w.<br />

Nie 1Ilega najmniejszej wqtpliwosci, ze kosmologia Arystotelesa,<br />

stanowiqca historyczny kontekst dowodow, jest przestarzala i byloby<br />

r zeCZq co najmniej smiesznq wsp6lczesnCj problematyk ~ istnienia<br />

Boga lqczye z arystotelesowskim czy tomaszowym fizykalnym<br />

obrazem 8wiata. WiCjzanie problematyki istnienia Boga z danymi<br />

zaczerpni~tymi z fizyki Arystotelesa bylo :-vynikiem 6"vczesnego<br />

stanu wiedzy - lCjczenia fizyki z filozofiq w og6le. Ostry rozdzial,<br />

jaki mi~dzy tymi dyscyplinami dokonal si~ w ci'lgu vviekow, dziel'lcych<br />

nas od Arystotelesa i Tomasza, dotyczy w calej rozciqglosci<br />

i dowodu istnienia Boga. W metafizyce, a wi~c i w "dowodach"<br />

nie chodzi 0 jakikolwiek inny obraz swiata, jak tylko uwzgl~dniajCjcy<br />

struktur~ wewn~trzn,! bytu, kt6rej podstawowym elementern<br />

jest realne zlozenie z istoty i istnienia. Metafizyczne wyjasnianie<br />

samego bytll jest natomiast niezalezne od jakichkolwiek<br />

interpretacji fizykalnych. Jest to po prostu uj~cie innych "wiqzadel"<br />

rzeczywistosci - bardziej og61nych i bardziej podstawowych,<br />

w ramach kt6rych mieszczq si~ elementy "budowy", jakie<br />

interesujq nauki szczeg610we 14.<br />

Wiele juz zresztc) razy zwracano uwag~ na niezaleznose tluma­<br />

14 Zwracal na to uwag~ o. Kr'lpiec w dyskllsji z ks. K16sakiem. Zob. Raz<br />

jeszcze 0 kinetycznym dowodzie istnienia Boga, "<strong>Znak</strong>". 1950, s . 281-295;<br />

o poprawne rozumienie kinetycznego dowodu na istnienie Boga u sw. Tomasza,<br />

"Polonla Sacra", 6(1953-4), s. 97-113.


648 KS. STANISLAW KAMINSKI, S. ZOFIA JOZEFA ZDYBICKA<br />

czenia filozoficznego od interpretacji fizykalnych. Sw. Tomasz<br />

takze zdawal sobie z tego sprawE: i zasadniczy tok jego dowod6w<br />

jest scisle metafizyczny, choc pewne terminy czy przyklady zaczerpnql<br />

"zywcem" z fizyki arystotelesowskiej (np. ruch, nieruchomy<br />

poruszyciel itp.), ktore dzis lepiej byloby zastqpic innymi<br />

terminami, by nie prowokowac skojarzen z przestarzalym systemem<br />

fizyki. .<br />

Przy okazji nalezy zauwazyc i to takze, ze w ogcle lqczenie<br />

problemu istnienia czy nieistnienia Boga z jakqkolwiek teoriq<br />

przyrodniczq jest powaznq wadliwosciq metodologicznq. Zadna<br />

z nauk szczegolowych z racji swego przedmiotu i uzywanych<br />

"narzE:dzi" nie jest terenem, na ktorym by mozna w spos6b definitywny<br />

rozstrzygac problem istnienia czy nieistnienia Boga 15.<br />

Drugi pro.blem dotyczy logicznej struktury dowodOw. Zagadnieniu<br />

temu poswi;::cono wiele uwagi, zwlaszcza w okresie wplyw6w<br />

neopozytywizmu, podkreslajqcego znaczenie formy poznania i precyzji<br />

j~zyka. W Polsce, gdzie kultura logiczna dZiE:ki dzialalnosci<br />

szkoly lwowsko-warszawskiej stala szczeg6lnie wysoko, logiczna<br />

forma dowodow stala si~ przedmiotem specjalnego zainteresowania.<br />

Zrodlem nieporozumien i trudnosci, na jakie napotykano<br />

przy opracowywaniu tego zagadnienia, byla z jednej strony forma<br />

dowodow, w kt6rej sw. Tomasz przedstawil swoje idee, a z dl'l1­<br />

giej strony wspokzesna teoria dowodu. Logika formalna i og61na<br />

metodologia nauk termin "dowod" rezerwuje obecnie dla takiego<br />

uzasadniania twierdzen, ktore dadzq si~ wyprowadzic z przeslanek<br />

dzi~ki zastosowaniu kt6rejs z ogolnologicznych regul, a wi~c<br />

w oparciu 0 samq · form~ wyrazen. Tego typu dowody przeprowadza<br />

siE: w matematyce, Jogice, fizyce teoretycznej czyli tzw. naukach<br />

scislych, w kt6rych z raz przyjE:tych postulatow na mocy<br />

rachunku logicznego wynika koniecznie vvniosek. Taki typ uzasadniania<br />

urosl wspolczesnie do rangi "idealu" dowodu. Nic wi~c<br />

dziwnego, ze usilowano z nim skonfrontowac "dowody" istnienia<br />

Boga.<br />

Wyniki tej konfrontacji byly rozne - prawie ?-awsze pesymistyczne,<br />

bo albo usilowano dawne dowody "dopa'sowac" za wszelkq<br />

cenE: do idealnego wzoru, albo w wyniku porownania z dowodami<br />

formalnymi konstatowano, ze Sq blE:dnym kolem, sylogizmem<br />

niewlasciwym, niepotrzebnym werbalizmem - przeto je w ogole<br />

odrzucano.<br />

Na naszym terenie powszechnie znana jest logiczna analiza<br />

15 Zob. A. M. K r 11 pie c, Poznawa!nosc Boga w naukach s2czeg6towych<br />

w fHozof!!, "<strong>Znak</strong>", 59(1959), s. 564--577.


o SPOSOBIE POZNANIA ISTNIENIA BOGA 649<br />

argumentacji sw. Tomasza przeprowadzona przez Ks. Sa1amuch~ 16,<br />

w zwiqzku z kt6r'i pojawily si~ juz entuzjastyczne glosy, stwierdzajqce,<br />

ze teodycea doszla do takiego stanu precyz]i, iz mozliwa<br />

Jest jej forma1izacja. Og61nie znana jest takze dyskusja dotyczqca<br />

10gicznego charakterll rozumowania (dedukcja czy redukcja) 17.<br />

Trudno tu przedstawiac dokladnq krytyk~ pog1qd6w poszczeg61­<br />

nych dyskutant6w. Nie mamy takze zamiaru podwazac wa10ru tego<br />

rodzaju dociekan, kt6re przyczynily si~ na pewno 'IN duzym stopniu<br />

- przynajmniej od strony negatywnej - do uswiadomienia<br />

sobie metodo1ogicznej struktury dowod6w. Przeprowadzone badania<br />

i ana1izy, choc przydatne i ce1owe, nie rozwiqzaly jednak<br />

sprawy do konca, a nawet nie zawsze trafialy \v sedno prob1emu.<br />

Zwracano bowiem przede wszystkim uwag~ na form~ dowod6w,<br />

czyli na spos6b powiqzania mi~dzy przesiankami a wnioskiem,<br />

szukajqc regllIy 10gicznej, kt6ra by usprawiedliwiaia zdanie "Bog<br />

istnieje" jako wyprowadzone z dwu czy' wi~cej przesianek, podczas<br />

gdy w tym przypadku nie ona jest najwazniejsza. Prob1emem<br />

zasadniczym jest spos6b uznania poszczeg61nych przesianek. Sam<br />

ich uklad jest jllz czyms wt6rnym. Pokazmy to na najprostszym<br />

przykladzie.<br />

Najcz~sciej uvvaza si~, ze dowody istnienia Boga Sq zbudowane<br />

w formie sy10gizmu hipotetycznego, kt6ry ma mniej wi~cej 11ast~pujqCq<br />

postac:<br />

J es1i istnieje skutek przygodny, to istnieje przyczyna konieczna<br />

Istnieje skutek przygodny<br />

wobec tego - istnieje przyczyna konieczna.<br />

Pozornie wydawac by si~ moglo, ze rzeczywiscie wszystko tu<br />

sprowadza sit: do wynikania forma1nego, opartego na regu1e odrywania.<br />

Tymczasem w tym przypadku nie ty1e jest wazne powiqzanie<br />

mi


650 KS. STANISLAW KAMINSKI, S. ZOFIA JQZEFA ZDYBICKA<br />

przeprowadzanych przez tomist6w z r6znych srodowisk oraz rozmaitymi<br />

sposobami - potwierdza slusznose przedstawionego tu<br />

stanowiska. Wystarczy' wspomniec chocby znanego angielskiego<br />

tomist~, E. L. Mascalla, kt6rego obie ksiqzki Humaczone na j~ zyk<br />

polski - Ten, KtOTY jest oraz Istnienie i analogia poswi~cone Sq<br />

wlasnie zagadnieniu egzystencjaln'ego uj~cia teizmu 18. Jego p1'zekonujqce<br />

uwagi na temat metodologicznej natury dowod6w istnienia<br />

Boga, wyrazajq prawdy, do kt6rych u nas na innej drodze<br />

doszli teoretycy metafizyki 19. I Mascall uwaza takze, i.e sedno<br />

rozumowania polega nie na tym, ze wniosek z logicznq koniecznosciq<br />

wynika z przeslanek, ale na tym, ze poszczeg61ne przeslanki<br />

Sq prawdziwe ora7., iz istnienie Boga nie wynika z logicznego<br />

procesu, lecz ujmowane jest w akcie poznawczym stwierdzajqcym<br />

skutkowose bytu 20.<br />

Sprawa nie staje si~ jednak przez to p1'osta, bowiem ten "akt<br />

poznawczy" nie jest nam dany pierwotnie, lecz suponuje grun~<br />

townq znajomose rzeczywistosci uj~tej w aspekcie metafizycznym,<br />

implikuje wi~c po prostu znajomose filozofii bytu. Mi~dzy pierwszym<br />

a drugim czlonem implikacji przytoczonej w rozpatrywanym<br />

sylogizmie zawiera si~ wlasciwie cala metafizyka. M6wiqc<br />

o akcie poznawczym stwie1'dzajqcym Przyczyn~, trzeba go 1'0­<br />

zumiee jako stadium koiicowe, b~dqce wynikiem wielu zmudnych<br />

badaii, proces6w poznawczych, kt6re mogq doprowadzic<br />

do z1'ozumienia, ze istnienie byt6w danych nam w bezposrednim<br />

doswiadczeniu, rna charakter "skutkowy" i ze ono pociqga<br />

za sobq koniecznosc uznania istnienia Bytu Absolutnego.<br />

Do tego przekonania nie dochodzi si~ jednak jedynie w drodze<br />

choeby najbardziej precyzyjnych operacji logicznych 21 i, niestety,<br />

marzenie 0 takiej konstrukcji dowod6w istnienia Boga, w kt6rych<br />

kazdy krok dalby si


o SPOSOBIE POZNANIA ISTNIENIA BOCA<br />

651<br />

dowodu sformalizowanego? Chyba z zamilowania do form dowodowych<br />

czy z obawy, by pozbawiona sylogistycznych dowodow<br />

metafizyka nie stracila na naukowosci i apodyktycznosci swych<br />

twierdzen. Wlasciwe rozumienie metodologii nauk nie uzasadnia<br />

takich obaw. Nawet w matematyce nie udalo siE: przyjqe dowodliwosci<br />

(wystE:powania w systemie dedukcyjnym) jako jedynego kryterium<br />

uznawania dla wszystkich' twierdzen.<br />

Dowod w metal izyce ma i powinien miee inny charakter niz<br />

w jakiejkolwiek innej nauce. Nie znaczy to, ie jest on "gorszego<br />

gatunku". - Jest po prostu inny. Dla ostatecznego tlumaczenia<br />

rzeczywistosci, Jakie ma miejsce w filozofii bytu, potrzeba odrt;bnej<br />

metody, roinej od tych wszystkich, jakimi dysponuje wspolczesna<br />

metodologia nauk nie uwzglE:dniajqca (tak potocz'yla siE: jej<br />

historia) specyfiki poznania metafizycznego.<br />

Rozpatrzmy problem na tIe ogolnej teorii "dowodzenia" w metafizyce.<br />

Skoro metafizyka - jak to dlugo wykazywalismy - jest wiedzq<br />

0 egzystencjalnej stronie rzeczywistosci, a wiadomo, ze istnienia<br />

nie mozna poznawczo "uchwycie" winny sposob, jak tylko<br />

przez bezposrednie stwierdzenie istniejqcej rzeczy, to konsekwentnie<br />

w dochodzeniu do twierdzen metafizycznych musi bye zastosowana<br />

metoda uwzglE:dniajqca przede wszystkim bezposrednie<br />

kontakty poznawcze z rzeczywistosciq i to nie tylko w punkcie<br />

wyjscia (tzw. bezposrednie sqdy egzystencjalne) lecz takze w toku<br />

przeprowadzanych rozumowan (tzw. "nawroty" do rzeczywistosci).<br />

Do nowych, glownych twierdzen w metafizyce nie dochodzi si~<br />

w wyniku jedynie wyprowadzenia ich z twierdzen poprzednio<br />

znanych, ale rowniez w wyniku intelektualnej analizy zastanych<br />

sytuacji bytowych, analizy kierowanej precyzyjnie wypracowanym<br />

pojE:ciem bytu. Proces takiej analizy jest ogromnie skomplikowany.<br />

Skladajq siE: na niego rozne akty poznawcze uwzgl~dniajqce<br />

j operacje dyskursywne i intuicyjne (tzw. intuicja intelektualna).<br />

Wlasnie ten zlozony proces dojscia, "zobaczenia" oczywistosci<br />

jakiegos twierdzenia metafizycznego jest jednoczesnie podstawq<br />

jego przyjE:cia i wlqczenia go do systemu. W metafizyce nie<br />

mozna wi~c mowic 0 uzasadnieniu twierdzen, 0 ich dowodzeniu<br />

w sensie przyj~tym w naukach formalnych. Uzasadnieniem, udowodnieniem<br />

tezy jest "pokazanie" koniecznosci pewnego ukladu<br />

cech rzeczy czy ukladu relacji mit;dzy roznymi bytami, ale w oparciu<br />

0 konieczne (analogiczne i transcendentalne) zwiqzki wewnCjtrzbytowe.<br />

Droga, jakq dochodzi siE: do tego celu nie jest dowolna.<br />

Jej przejscie winno bye zdeterminowane regulami gwarantujqcymi<br />

racjonalnose i intersubiektywnose procesu. Uzasadnieniem<br />

nie jest jednak ta droga, ktorq SiE: po raz pierwszy, jakby sponta­


652 KS. STANISLAW KAMINSKI, S. ZOFIA J0ZEFA ZDYBICKA<br />

nicznie przechodzi, ale ta, ktorq si~ realizuje po refleksji. Warto<br />

tu chyba zwr6cic uwag~ na to, ze sw. Tomasz na okreslenie procesu<br />

dojscia do twierdzenia, ze istnieje Bog uzywa wlasnie terminu<br />

via - "droga". Metodologiczna wymowa tego terminu jest zdumiewajqco<br />

trafna i w calej peini okazuje si~ sluszna na tle wsp61­<br />

czesnie uswiadomionej teorii uzasadniania twierdzen w metafizyce.<br />

Niektore partie tej drogi mozna ujqC w rozumowania przebieg<br />

ajqce wedlug wzorow formalnych, np. w sylogizmy, ale b~dzie<br />

to zawsze tylko cz~sc procesu. Pewnych przejsc, akt6w kontaktujqcych<br />

bezposrednio z rzeczywistosciq, procesu intelektuaJnej wizji,<br />

intuicji - formalnie nie scharakteryzuje si~, a one w tym przypadku<br />

stanowiq nieodzowny element proces6w poznawczych. Dlatego<br />

chyba lepiej niz 0 "dowodzeniu" tez metafizycznych m6wic<br />

o ich uzasadnianiu przez "pokazywanie". Zobaczyc trzeba w rzeczywistosci,<br />

nie zas w syntaktycznym ukladzie znak6w. Uklad znak6w<br />

jest wpra"vdzie semiotycznym wyrazem dostrzezonego stanu<br />

rzeczy, wyrazem zastanych sytuacji bytowych, ale wyrazem zawsze<br />

nieadekwatnym w stosunku do rzeczywistosci jak i do dokonujqcych<br />

si~ w poznajqcym procesow.<br />

Dlaczego reguly logiki nie mogq bez reszty zdeterminowac<br />

operacji uzasadniania? Rozumowania formalno-dedukcyjne nie wyczerpujq<br />

w metafizyce do konca operacji dowodowo-systematyzacyjnych,<br />

bo w ostatniej fazie uzasadniania istniejq takie czynnosci,<br />

jak np. analizowanie wewn~trznej struktury bytu, pokazywanie<br />

oczywistosci tezy w oparciu 0 wewn~trznq struktur~ bytu,<br />

czynnosci, ktore nie dadzq si~ sformalizowac. Prawa logiki dotyczq<br />

zwiqzk6w mi~dzyjednostkowych wzgl~dnie cz~sci przestrzennoczasowych<br />

jednostek, nie uwzgl~dniajq natomiast takich skladnik6w<br />

bytu (np. istoty i istnienia), ktore nie stanowiq dla bytu<br />

ani zakresu, ani jakosci. Inne Sq podstawy i inna natura powszechnosci,<br />

koniecznosci i analitycznosci praw metafizycznych niz praw<br />

logicznych - stqd niemoznosc wzajemnej redukcji procesow dowodowych.<br />

W rozumowaniu uzasadniajqcym istnienie Boga musimy, ostatecznie<br />

oprzec si~ 0 relacje zachodzqce mi~dzy metafizycznymi<br />

,skladnikami bytu. To bowiem dopiero gwarantuje tezom po w­<br />

s z e c h nos c (dotyczq wszystkiego, co jest bytem i 0 ile tylko<br />

jest bytem) i k 0 n i e c z nos c (skladniki te konstytuujq sam byt<br />

tak, ze zanegowanie tez na tym opartych byloby zanegowaniem<br />

bytu w danym aspekcie).<br />

Chodzi tu glownie 0 pow s z e c h nos c absolutnq, transcendentnosc<br />

zasady przyczynowosci. Metafizyczna zasada przyczynowosci<br />

dotyczy bowiem nie tylko zwiqzk6w mi~dzy by,tami w do­


o SPOSOBIE POZNANIA ISTNIENIA BOGA 653<br />

st~pnym dl a nas bezposrednio swiecie, ale "obowiqzuje" takze<br />

i swia t w stosunku do jego jakiejs transcendentnej pr zyczyny. Zar6wno<br />

swiat jak i jego pr zyc zyn~ r ozpatruje si~ jako byty, a pra wa<br />

otrzymane bezposrednio w wyniku analizy wew n~tr znej struktury<br />

bytu, stanowiq konstytutywny moment bytu jako bytu, a wi ~ c<br />

Sq prawami dotyczqcymi w s z el k i ego by t U 22.<br />

K 0 n i e c z nos c zdan metafi zycznych nie koliduje z ich r zeczowosciq<br />

- jest to wlasnie k 0 n i e c z no s c r z e c z 0 wa czyli<br />

prawdziwosc, tzn. zdania te otrzymllje si ~ jako wynik an alizy i dostrzezenia<br />

koniecznych stan 6w r zeczy, a nie jako rezultat rachunku<br />

logicznego czy jedynie koniecznych relacji mi~d zy poj~ciami 23. Co<br />

nie przeszkadza jednak, ze zdania te mozna uwazac za a n a I i­<br />

t Y' c z n e, tzn. dowod istnienia Boga podobny jest do wykazywania<br />

w j ~zy ku metafizyki analitycznosci zdania "Bog istnieje".<br />

Trzeba jednak bardzo mocno podkreslic, ze a n ali t y c z nos c<br />

ta rna inny charakter niz a nalitycznosc w naukach formalnych.<br />

Tam analitycznosc zdeterminowana jest samymi regulami j~z y kowymi,<br />

natomiast w metafizyce chodzi 0 a n ali t y c z nos c r z e­<br />

c z 0 w q, ktorq stwierdzamy w oparciu 0 wykaza ni.e koniecznego<br />

ukladu cech i relacji rzeczy (uj~cie w samym bycie tego, co jest<br />

konieczne, czego negacja bylaby zaprzeczeniem bytowosci rzeczy,<br />

a wi~c zaprzeczeniem roznicy mi~dzy bytern a niebytem lub zaprzeczeniem<br />

podstawowych warunkow istnienia takiego a nie innego<br />

bytu). Dlatego tez tezy metafizyki majq charakter zdan nie<br />

tylko og61nych, koniecznych ale i rzeczowych, podczas gdy a nalitycznosc<br />

jedynie j~ z ykowa zapewnia tylko og6lnosc i koniecznosc.<br />

Analitycznosc tego typu nie koliduje wic:;c z zasadniczym tokiem<br />

argumentacji, kt6ra dokonuje si ~ IJer ea, quae facta sunt. Wlasnie<br />

ten tok suponuje. Jest to bowiem analitycznosc ze w z gl~dll na<br />

j~zyk metafizyki i zarazem oparcie si~ 0 konieczne stany rzeczy.<br />

Analitycznosc rzeczowa nie przeciwstawia- si~ wi~c analitycznosci<br />

j~ zykowej - ona jq implikuje. Nie trzeba jednak zapominac 0 tym,<br />

ze jest to analitycznosc systemowa czyli prawdziwosc koheren­<br />

22 Trzeba tu za u wazyc, ze idea przyczynowosci , 0 j a kie j m 6wimy jest r6zna<br />

od t ego, co rozu mie si~ p od slowem przyczyn a \V zn aczeniu uzywan ym w e<br />

wsp 61czesn e j fizyce. p r zyczyn owosc w tedy ozn acza j ed y n ie regularnosc \V n a ­<br />

stePstwie zjawis){ i ogran icza si ~ do t erenu zjawiskowego 5wia ta. Od czas6w<br />

Hume'a t,lIde p Oj ,"c ie przyczynowosci jest szczeg6ln ie r ozpowszechnione. Z u peln<br />

ie inna jes t natura i gen eza przyczynowosci w r ozumien i u metafizyczn y m.<br />

Dochodzimy do n1ej w6wczas, gdy nie ograniczamy 8i," do p y tan ia, jak sie<br />

cos dzieje,. ale py ta m y d I a c z eg o sie dzieje. Tylko to py ta n ie da j e p o d s t aw~<br />

do w yjscia poza sw iat empir y czn y .<br />

2;1 Wymaga to p odkr eslen!a szczeg61nie ze wzgledu n a r ozpowszechniony<br />

w togice "dogm at" empiryzmu, ze nie rna og61nych zd an ko n iecznych 0 rzeczy\vis<br />

to scL


654 KS. STANISLAW KAlVIlNSKI, S. ZOFIA JOZEFA ZDYBICKA<br />

cyjna, tzn. terminy i zasady wyrazone w j~zyku metafizyki tomistycznej<br />

Sq oczywiste dla tego, kto zna caly jej system. Jakakolwiek<br />

"droga" do tezy implikuje znajomosc prawie calego "terenu"<br />

- systemu metafizyki.<br />

Czy wobec tego mozna na okreslenie procesu przejscia od poznania<br />

bytow skoilczonych do przyj~cia istnienia Absolutu uzywae<br />

terminu dowod? Odpowiedz moze bye pozytywna lub negatywna<br />

w zaleznosci od tego, jakie rozumienie terminu "dowod" przyjmie<br />

si~. Trzeba jednak zawsze pami~tae 0 tym, ze przebieg operacji<br />

dowodowej jest tu zupelnie wyjqtkowy, nie dajqcy si~ utozsamic<br />

z procesami dowodowymi stosowanymi w zadnej innej nauce. Polega<br />

on na uj~ciu zwiqzkow mi~dzy b§1em przygodnym a bytem<br />

koniecznym VI' oparciu 0 konieczne i powszechne zwiqzki wewnqtrzbytowe.<br />

Analitycznosc, rzeczowosc i po\vszechnosc (\\' znaczeniu<br />

wyzej omowionym) gwarantuje dowodom istnienia Boga wyjqtkowy<br />

charakter lqczqcy w sobie wszystkie najbardziej cenne walory<br />

epistemologiczne.<br />

Dochodzimy wreszcie do sprecyzowania wlasciwej funkcji dowodow<br />

istnienia Boga. Jak wynika z dotychczasowych rozwazan, nie<br />

Sq to dowody w znaczeniu, jakie temu terminowi przypisuje wspolczesna<br />

logika, nie Sq to jednostki samodzielne, ktore mozna by<br />

rozpatrywac niezaleznie od kontekstu calej filozofii bytu. Sq to<br />

raczej punkty wskazuj


o SPOSOBIE POZNANIA ISTNIENIA BOGA<br />

655<br />

czajqcq nas rzeczywistosc, na byt z innej strony, z innego bezposrednio<br />

nam dost~pnego aspektu, ale kazda ostatecznie ukazuje,<br />

ze jest on bytem, w kt6rym !stota i istnienie r6zniq siE: od siebie<br />

realnie. I to jest najwazniejsza podstawa wszystkich dowod6w,<br />

prowadzqca do przekonania, ze przyczyna istnienia nie zawiera<br />

si~ w samych bytach, ze zawdziE:czajq je nie sobie samym, lecz<br />

ze istnienie "dochodzi" z zewnqtrz. Ostatecznie udziela go taki byt,<br />

w kt6rym istota i istnienie nie r6zniq si~, Sq identyczne, kt6rego<br />

istotq jest wlasnie istnienie, Czyste Istnienie, Byt Koniecznie<br />

Istniejqcy.<br />

Zwykle m6wiqc 0 istnieniu Boga przytacza siE: teksty zawarte<br />

w Summie Teologicznej, teksty niewqtpliwie zasadnieze i. wazne.<br />

Zapomina si~ jednak 0 tekscie bardzo wymownym, kt6ry w calej<br />

pelni oddaje "egzystencjalny" charakter problemu. Chodzi 0 tekst<br />

z De Ente et Essentia, rozdzial IV:<br />

"Wszystko, co przysluguje jakiejs rzeczy, rna przyezyn~ albo<br />

w zasadaeh jej natury, jak na przyklad u czlowieka zdolnosc do<br />

smieehu, alba tez pochodzi z jakiegos zr6dla zewn~trznego, jak<br />

swiatlo w powietrzu poehodzi od s!oilea. Ot62 jest rzeeZq niernozliwq,<br />

aby sama forma ezy istota (quidditas) rzeezy byla przyezynq<br />

sprawezq istnienia (ipsum esse) tej rzeezy, gdyz w6wezas by!aby<br />

ona przyezynq samej siebie, powotywataby samq siebie do istnienia.<br />

co jest niemozliwoseiq. A zatem kazda rzeez, kt6rej istnienie jest<br />

odmienne od jej natury, musi czerpac swe istnienie z innego bytu.<br />

A poniewaz wszystko, co istnieje dzi~ki ezemus innemu, sprowa.d za<br />

si~ jako do pie,rwszej przyezyny do tego, co jest samo przez si .~ ­<br />

musi bye jakas rzeez b~dqea j)l'zyezynq tego. ze wszystkie rzeezy<br />

istniejq, gdyz ona jedna tylko jest samym istnieniem".<br />

W swietle tego tekstu bardziej zrozumiale stajq siE: wszystkie<br />

drogi. Wezmy np. pierwszq drog~ - tzw. dow6d z ruehu. Trzeba<br />

przede wszystkim zdac sobie spraw~ z tego, ze zadna zmiana<br />

lokalna ezy jakosciowa nie domaga siE: jako swej raeji - istnienia<br />

Boga. Przejseie z moznosei do jakiegokolwiek aktu w zakresie<br />

zmian jakosciowyeh doprowadziloby nas do doskonalego bytu<br />

w danym aspekeie, a wi~e przejseie z zimna do eiepla - do zr6dla<br />

ciepla, jakim jest ogien itp. W analizie metafizyeznej nie ehodzi<br />

jednak 0 jakqkolwiek zmian~, 0 realizowanie si~ jakiejkolwiek<br />

moznosei, ale 0 przejseie ze stanu nieistnienia do stanu istnienia ­<br />

o sam fakt zaistnienia byt6w. I tylko tego przejscia nie da si~<br />

ostateeznie wytlumaczyc na innej drodze jak tylko przez przyj~eie<br />

jedynego bytu, kt6ry jest Czystym Istnieniem.<br />

Gdy chodzi 0 poznanie istnienia Boga - to sprawq najwazniejszq<br />

nie jest takie ezy inne sformulowanie dowodu, ale poznanie wewn~trznej<br />

struktury bytu (poznanie konieeznyeh praw bytu jako<br />

bytu), zrozumienie jego skutkowej natury. To warunkuje przejscie


656 KS. STANISLAW KAMINSKI, S. ZOFIA JOZEFA ZDYBICKA<br />

do stwierdzenia, ze musi istniec Ostateczna Przyczyna. "Jesli<br />

istnieje skutek - to istnieje przyczyna". Przejscie to moze dokonac<br />

si~ racjonalnie, tzn. zgodnie z koniecznymi prawami bytu<br />

i mysli, ale nie w drodze czysto dyskursyvvnej 2·1. Mogl wi~c Mascall<br />

powiedziec, ze "istnienie Boga ukazuje si~ w umyslowym akcie<br />

kontemp.!acyjnym" ora z, ze "pi~c drog to nie tyle pi~c roznych<br />

dov"odow na istnienie Boga, ile raczej pi~c roznych metod pokazywania<br />

zaleznosci bytu skonczonego od Boga, wykazywania, ze<br />

samq istot~ bytu skonczonego stanowi to, iz jest skutkiem implikujqcym<br />

przyczyn~" 25.<br />

Z dotychczasowyeh rozwazan jasno wynika, ze sprawq najvvazniejszq<br />

jest bezposredni kontakt poznajqcego z rzeczywistosciq<br />

i to zarowno w punkcie wyjscia (baza empiryczno-iniclektualna) ,<br />

jak i w trakcie dochodzenia do tezy ("w drodze"). Poszczegolne<br />

etapy drogi Sq poszczegolnymi etapami anaJizy rzeczywistosci,<br />

a poszczegolne przeslanki Sq semantycznym wyrazem dostrzezonego<br />

stanu rzeczy, ktory ostatecznie opiera si~ na konstytuujqcych byt<br />

zwiqzkach metafizycznych elementow wewnqtrzbytowych. Tzn. nie<br />

mozna isc dalej w procesie poznania, jesli nie dostrzeze si~ stanu<br />

rzeczy stwierdzonego w d;lDym punkcie drogi (w danej przeslance).<br />

Stqd - twierdzenia zestawione w vvykazywaniu istnienia Boga,<br />

ktore majq doprowadzic do okazania oczywistosci zdania "Bog<br />

istnieje" - to tylko "punkty" myslowej drogi, ktore wytyczajq<br />

jej kierunek. Drog~ trzeba przebyc osobiscie, osobiscie zetknqc si~<br />

z przedmiotem - trzeba wlasnie wejsc w teren. Poszczegolne przeslanki<br />

Sq jakby drogowskazami, wskazujqcymi, kt o r~dy trzeba isc,<br />

ale samo zestawienie drogowskazow jeszcze nikogo do celu nie<br />

doprowadzilo, jesli nie b~dzie towarzyszyl osobisty trud kroczenia<br />

w wytyczonym kierunku. Postawa poznaj


o SPOSOBIE POZNANIA ISTNIENIA BOGA<br />

657<br />

mianowicie 0 uwarunkowania pozaracjonalne poznania Boga,<br />

o zdanie sobie sprawy z roli czynnikow emocjonalnych i wolitywnych,<br />

roli postawy moralnej wobec przyj~cia lub niep rzyj~cia<br />

istnienia Boga. Czlowiek nie jest czystym intelektem, a sprawy,<br />

ktore porusza metafizyka, nie Sq czystq teoriq. Sq teoriq 0 wiq-<br />

Zqcych aplikacjach praktycznych. Problem Boga rna charakter<br />

i teoretyczny i praktyczny, zyciowy. Udzial wolnosci czlovvieka<br />

jest tu decydujqcy. Mozna chciec lub nie' chciec "zobaczyc". Jesli<br />

kazdy akt przyj~cia jakiegokolwiek twierdzenia intelektualnego<br />

pociqga za sobq dzialanie woli i odwrotnie - udzial woli jest<br />

nieodzowny w trakcie dochodzenia do danego twierdzenia - to<br />

w kwestii dojscia do uznania istnienia Boga jest on tym bardziej<br />

wainy i decydujqcy. Bog na koncu dowodu nie p020staje na tej<br />

samej plaszczyznie, co inne twierdzenia, ale objawia si~ jako<br />

absolutny cel bytu ludzkiego, nie jest tylko aksjomatem, prawem,<br />

zasadq.<br />

Dlatego tez trzeba rozroinic mi~dzy uzasadnianiem a przekonywaniem.<br />

Uzasadnianie jest dowodzeniem logiczno-epistemologicznej<br />

wartosci tezy a przekonanie - psychologicznej pewnosci<br />

tezy. W kwestii poznania Boga zwykle myli si~ te dwa po j ~cia.<br />

Mowiqc nawet 0 uzasadnieniu rna si~ zwykle na mysli przekonywanie.<br />

Uzasadnienie jest czyms intersubiektywnym, natomiast<br />

przekonywanie ma charakter wybitnie osobisty. Przekonac moze<br />

argument nie majqcy obiektywnej wartosci naukowej. Wchodzq<br />

tu bowiem w duzej mierze w gr~ czynniki pozaracjonalne, osobiste,<br />

psychiczne, subiektywne. Nie wykluczona jest taki:e taka sytuacja,<br />

ze ktos nie przyjmie argumentu najbardziej popraw nego,<br />

bo przyjqc nie chce - argument ten go "nie przekona". Dlatego<br />

tez fakt, ze dow6d istnienia Boga kogos nie przekonuje nie jest<br />

jeszcze r 6wnoznaczny z twierdzeniem, ze dovv6d ten jest slaby,<br />

nieprawidlowy czy nieprawomocny.<br />

WNIOSKI DYDAKTYCZNE<br />

Poznanie filozoficzne dotyczy spraw bardzo bliskich czlowiekowi<br />

i filozofowanie stanowi jednq z najgl~bszych potrzeb C'dowieka.<br />

Jednak metafizyka nie jest latwa i bywa niezrozumiala<br />

dla nieprzygctowanych. Nielatwa jest taki:e filozoficzna teoria<br />

Boga. Spraw~ jasno i wyraznie stawia sw. Tomasz. M6wi zupelnie<br />

otwarcie, ze nieliczni Sq ci, kt6rzy samym rozumem bez pomocy<br />

wiary doszli do przekcnania, ie istnieje Bog. Jest ich malo i wiele<br />

musieli czasu na to poswi~cic (... a paucis hominibus et per longum<br />

tempus...) 26.<br />

"G S, Theo!. I, I , C,


658 KS. STANISLAW KAMINSKI, S. ZOFIA JOZEFA ZDYBICKA<br />

Pouczajqce jest takze zdarzenie z zycia sw. Tomasza. PrzemavVia,iqc<br />

pewnego razu wobec profesorow j studentow Uniwersytetu<br />

Paryskiego nil. temat Apostolskiego Symbolu Wiary, nie uwazal za<br />

stosowne wykladac im scislych i skomplikowanych dowodovv na<br />

istnienie Boga. "Jesli nawet to elitarne audytorium nie wzbudzilo<br />

w nim dostatecznego zaufania, to czy nie byloby rzeczq rozsqdnq,<br />

gdybysmy t~ przezornose zachowali wobec ogolu?" - pisze Gilson<br />

~7. Zrozumienie dowodow, a tym bardziej dojscie na tej drodze<br />

do przekonania, ze istnieje Bog, wymaga niewqtpliwie wiele czasu,<br />

ch~ci, zdolnosci i przygotowania naukowego.<br />

Jaki stqd plynie wniosek? Czy metafizyka jest wiedzq dla wtajemniczonych<br />

i nie moze bye mowy 0 popularyzacji dowodow na<br />

istnienie Boga? Nie, ale popularyzacja tej wiedzy nie jest jednak<br />

sprawq latwq i, niestety, dotychczas zwlaszcza w naszych warunkach<br />

metafizyka pozostaje wciqz wiedzq ezoterycznq, gdyz uj~cia<br />

popularne Sq bardzo nieliczne i nie zawsze trafnie ujmujq zasadnicze<br />

problemy.<br />

Jakie jest wyjscie z sytuacji i jakie wnioski dydaktyczne plynq<br />

z rozwazan przeprowadzonych w poprzednich punktach?<br />

Najpierw postulaty pod adresem nauczajqcych filozofii sensu<br />

stricto. Trzeba zdac: sobie spraw~ z tego, ze nauczanie filozofii nie<br />

jest J"atwe nawet dla najlepszego fachowca. Filozofia oprocz tego,<br />

ze jest naukq (specyficznq naukq) jest takze mqdrosciq (ktorej<br />

nie zawsze i- nie kazdy moze si~ nauczyc). Traktowanie uprawiania<br />

filozofii na rowni z innymi dyscyplinami naukowymi grozi jej wypaczeniem.<br />

Ostrzega przed tym Maritain mowia,c, ie "s7kolarska<br />

pedagogika jest naturalnym nieprzyjacielem metafizyki. Musi ona<br />

nieustannie poskramiac swego wewn~trznego wroga-profesora". 2~<br />

Niezmiernie wainC) sprawq jest Odp'Hviedni n auczyciel i metafi<br />

zyki, i teodycei, zwlaszcza dla tych, ktorzy b~dq potem popularyzatorami<br />

wiedzy filozoficznej. Chodzi przede wszystkim 0 nauczycieli<br />

filozofii w seminariach duchownych, ksztaltujqcych pozniejszych<br />

nauczycieli religii, ktorej wyklad, zwlaszcza w klasach<br />

licealnych, zawiera elementy zacz~rpni~te z filozofii. Nie wchodzqc<br />

w szczegoly, ktore zresztq reguluje program studiow, trzeba<br />

podkreslic, ze w filozofii nie jest sprawq najwazniejszq znajomose<br />

wielu opinii, wielu r6Znych uj~c, znajomosc wielu autorow ­<br />

najistotniejsze jest uczenie "patrzenia" na swiat i dostrzeganie<br />

w konkretnej rzeczywistosci problemow, ktore ona rodzi, poznanie<br />

wewn~trznej struktury bytu i zrozumienie, ze wlasnie aktualna<br />

rzeczywistosc stawia mi~dzy innymi i iywy problem Boga. FiIozofia<br />

tomistyczna pomaga w jego rozwiqzaniu i to nie w sposob,<br />

2. E. Gil son. Chrystiarlizm i fi[ozofia, Warszilwa 1958, s. 60. <br />

28 J. 1\1 a r it" i n, dz. cyt., s. 30.


o SPOSOBIE POZNANIA ISTNIENIA BOGA<br />

659<br />

ktory jest jednym z wielu dobrych i mozliwych, ale w sposob jedynie<br />

w pelni uprawomocniony. Nawet w ramach dWllletnich<br />

stlldiow seminaryjnych, przeznaczonych na zapoznanie si~ z filozo£iq<br />

- takie jej traktowanie pozwolHoby na uczynienie z niej<br />

czegos dynamicznego, czegos, co mogloby bye "uzyteczne" w zy­<br />

Cillo Niewqtpliwie znajomosc roznych uj~e i roznych opinii jest<br />

potrzebna i celowa - katolickosc Kosciola i w tym si~ przejawia,<br />

ze uznaje on 'wielorakosc samodzielnych wysilkow myslenia<br />

i nie dqzy do spl'owadzenia swej mysli do wspolnego mianownika.<br />

Kosciol nie broni si~ nigdy przed roznorodnosci'l uj~c,<br />

ale pewne uj~ia uwaza za bardziej wlasciwe i zaleca je w sposob<br />

szczegolny. Tak wlasnie sprawa przedstawia si~ z filozoficznq<br />

i teologicznq myslq inspirowanq przez sw. Tomasza.<br />

Wazne Sq takze odpowiednie podr~czniki. Niestety, dotychczasowe<br />

podr~czniki nie zawsze Sq najlepszq pomocq, dostarczajq<br />

zwykle wiele materialu, przytaczajq wiele opinii, ale nie stawiajq<br />

problemow w sposob zrozumialy dla dzisiejszego czlowieka, nie<br />

pokazujCj przekonujqco drogi do rozwiqzania tych problemow ­<br />

nie UCZq rzetelnego, poprawnego filozofowania.<br />

W dalszym ciqgu powraca jednak pytanie, czy osobom nie<br />

majqcym przygotowania metafizycznego mowic 0 dowodach na<br />

istnienie Boga'? Chodzi przede wszystkim 0 mlodziez licealnq,<br />

przerabiajqcq dogmatyk~, w programie ktorej przewidziane Sq<br />

takze rozumowe dowody istnienia Boga. Czy takie post~powanie<br />

jest sluszne, skoro metafizyka jest naukq, jest poznaniem wymagajqcym<br />

przygotowania, dlugoletnich studiow, analogicznie zresztq<br />

jak i inne dyscypliny naukowe. Nikomu przeciez nie przychodzi<br />

na mysl, aby dowody wyiszej matematyki popularyzowae na<br />

uzytek ludzi, ktorzy tej matematyki wcale nie uczyli si~.<br />

Wydaje si~, ze wprost 0 "dowodach" mozna nie mowic i moze<br />

mowie nie trzeba, nie trzeba tez mowic 0 "ruchu", 0 "motorze<br />

nieruchomym", 0 "ciqgu w nieskonczonose". Trzeba przede wszystkim<br />

llkazac, jak powstaje problem Boga, ktory stawia aktualny<br />

swiat, widziany i przezywany i 0 drogach szukania rozwiqzan tego<br />

problemu, a zwlaszcza wskazac bardzo wyraznie i precyzyjn;e,<br />

w czym lezy sedno problemu. W sposob mozliwie najbardziej przyst~pny<br />

i zr02umialy, nalezy przedstawic to, co w racjonalnym<br />

uj~ciu Boga jest naprawd~ konieczne, tzn. doprowadzic do "uznania<br />

bytu skonczonego jako bytu, w ktorym zachodzi realna roznica<br />

mi~dzy istotq a istnieniem; jako czegos, co istnieje a jednak<br />

nie musi istniec, jako czegos doskonalego w swoim porzqdku, a jednak<br />

pozbawionego doskonalosci samoistniejqcej; jako bytu, ktorego<br />

wlasnie sarno ograniczenie glosi, ze wszystko, czym on jest i co<br />

posiada, jest otrzymane z zewJ1qtrz: jako skutku implikujqcego


660 KS. STANISLAW KAMINSKI, S. ZOFIA JOZEFA ZDYBICKA<br />

przyczyn~, ktora posiada z wlasnej mocy wszystko to, czego<br />

udziela".29<br />

ezy zrealizowanie tego jest mozliwe bez systematycznego studium<br />

filozofii?<br />

Bez systematycznego studium filozofii - tak, ale zupelnie bez<br />

filozofii - nie.<br />

W filozofii zachodzi zupelnie wyjqtkowa sytuacja. Mozna ­<br />

jak zaznaczylismy na poczqtku - wyroimic jakby dwa jej stadia,<br />

wzg1E;dnie typy: pierwsze, ktore nazwijmy - filozofiq spontanicznq<br />

albo prefilozofiq. Filozofem w takim rozumieniu jest wlasciwie<br />

kazdy myslqcy czlowiek. Kazdy bowiem przezywa niepokoje metafizyczne,<br />

potrafi dostrzec problemy i pragnie je rozwiqzywac -i rzeczywiScie<br />

czyni to choc w sposob spontaniczny, nieusystematyzowany,<br />

niezreflektowany jeszcze w stopniu wymaganym przez<br />

nauk~. Drugie stadium - to metafizyka - dyscyplina naukowa,<br />

ktora zajmuje si~ problemami filozoficznymi w sposob systematyczny,<br />

uporzqdkowany, ktora uzasadnia swoje twierdzenia<br />

przy pomocy calego skomplikowanego aparatu naukowego. Dla<br />

uprawiania tego typu metafizyki potrzeba dlugoletnich studiow<br />

specjalistycznych.<br />

Z mlodziezq, z osobami doroslymi, ktore nie majq fachowego<br />

przygotowania filozoficznego - trzeba pozostac na terenie wspomnianej<br />

"prefilozotii" i na tej plaszczyznie ukazac problem Boga i sposob<br />

racjonalnego jego rozwiqza nia. Ale i tu trzeba strzec czystosci<br />

metodologicznej naszych rozwaiaiJ, tZn. stawiac i rozwiqzywac<br />

problemy scisle filozoficzne, oddzielajqc je starannie od pozafilozoficznych.<br />

Mieszanie porzqdkow poznania, powolywanie si~ na<br />

dane na uk szczeg610wych, przytaczanie autorytetow zamiast argumentow<br />

rzeczowych, jest zawsze nie tylko ryzykowne, choe<br />

chwilowo moi e bye pomocne i efektywne, lecz takie z gruntu<br />

bl~dne . Nalezy w tej dziedzinie by e jednak dalekowzrocznym i dawac<br />

gruntowne podstawy, kt6re moze trzeba b~d z ie z wi~ k s zym<br />

trudem wypracowywae, ale b~dq trwalsze. Powolywanie si~ na<br />

autorytety, przytaczanie opinii wybitnych ludzi jest moze chwilowe<br />

skuteczne, lecz na tym nie mozna tnvale budowac. Przeciez<br />

wierzqcemu Einsteinowi moina przeciwstawic niewierzqcego Russella,<br />

a teorii fizykalnej, "przemawiajqcej" za istnieniem Boga,<br />

jakqs innq teo r i~ , kt6rq poslugiwano si~ wprawdzie vv argumentacji<br />

za rozwiqzaniem teistycznym, ale ktora z czasem upadla, co<br />

mogloby wywolac mniemanie, ze zostalo podwaione sarno istnienie<br />

Boga. Trzeba wyrainie wskaza c na fakt, ze problemu Boga nie<br />

mogq rozwiqzywac nauki szczeg610we, ze rozwiqzanie powszechne<br />

konieczne mozliwe jest tylko w oparciu 0 poznanie wewn~trznej<br />

20 E. L. M" sea II, Istnienl e anaZ ogia, s. 123.


o SPOSOBIE POZNANIA. ISTNIENIA BOGA<br />

661<br />

struktury bytu na podstawie praw dotyczqcych elementow konstytuujqcych<br />

byt jako byt i niezaleine jest od wynikow poznania<br />

W dyscypIinach nauk szczegolowych. Tylko na tej drodze moina<br />

uzasadnic twierdzenie, ie istnienie bytow nas otaczajqcych jest<br />

absolutnie niewytlumaczalne, jesli nie przyjmie si~ Bytu jako Pelnego<br />

Istnienia.<br />

Trzeba wi~c stawiae i rozwiqzywae problem istnienia Boga<br />

fiIozofic znie - w taki sposob, jak to czyni metafizyka naukowa<br />

z tym, ie nie bE:dzie si~ wchodzic w skomplikowanq problematyk~<br />

historycznq, metodologicznq i terminologicznq, ale w spos6b<br />

jak najprostszy i jak najjasniejszy przedstawi siE: zagadnienie<br />

oraz sposob jego rozwiqzania. Trzeba jednak i tu stworzyc "malq<br />

teoriE: filozoficznq" dla uiytku poczqtkujqcych. Co do istoty b~dzie<br />

ona identyczna z "duz'!" teoriq. R6znica b~dzie polegac na<br />

sposobie przedstawiania i sposobie dochodzenia, ktory musi bye<br />

o wiele prostszy, odwolujqcy siE: jakby do zdrowego rozsqdku.<br />

'rrzeba jednak utworzye filozoficznq koncepcj ~ istoty, istnienia,<br />

rOinicy mi~dzy istotq i istnieniem, zmiany, moinosci, aktu, przyezyny,<br />

zasady racji dostateeznej itd. Sprawa kompIikuje si~<br />

o tyle, ze sluchaeze zwykle Sq osobami wyksztalconymi w naukach<br />

szezegolowych, b~dq wi~c posiadac fizykalne poj~cie ruehu,<br />

przyezynowosei itp. Dochodzi wiE:c dodatkowy trud wykazania<br />

odr~bnosei tyeh pojt:c od poj~c uzywanyeh na terenie filozofii.<br />

Zrozumienie tyeh podstawowych pojE:C i zasad filozofieznyeh pozwoli<br />

postawic problem Boga i wskazac na raejonalny sposob<br />

jego rozwiqzania. 30<br />

Ostateeznie trzeba wi~e tak pokierowac wykladem, by przedstawic<br />

tresc filozofieznq zawartq w "drogach" sw. Tomasza ­<br />

nie nazywajqc ieh dowodami i nie stwarzajqc pozorow dowodu.<br />

Nalezy jednak wyjasnic, ie jest to jedynie skromna popularyzaeja<br />

filozoficznej wiedzy 0 Bogu zaznaezajqc, ie problem ten moina<br />

badac seisle naukowo, ie istnieje ogromna Iiteratura naukowa na<br />

ten temat i ie od wiekow zajmujq si~ nim najpotE:iniejsze umysly.<br />

Istniejq wi~c perspektywYI systematyeznego, jIJz seiSle naukowego<br />

poglE:bienia wiedzy 0 Bogu zarysowanej na terenie "malej<br />

teorii".<br />

Ks. Stanislaw Kaminski, s. Zofia J. Zdybicka ,<br />

ao Czytelnik chcialby z pewnosciq podania gotowego, "wzorcowego" wykladu<br />

do\vodu istnienia Boga - na terenie "malej" czy "duzej" teorii, przeprowadzonego<br />

w duchu egzystencjalnego tomizmu. Niestety, postulat ten nie<br />

zostanie zreaMzowany. Tekst musialby bye obszernym nie schematem, JeonspeJetem<br />

lekcyjnym czy streszczeniem wykladu, ale wykladem-pogadankq , dostosowanq<br />

do konl{retnego alldytorium i uwzgl ~ dniajqcq kazdq konl


MIECZYSlAW ALBERT KRAPIEC. OP<br />

NIEKT6RE UWAGI NA TEMAT<br />

UWARUNKOWAN POZNAWAL­<br />

Noscr BOGA<br />

ZGADZAM si~ calkowicie z u.i~ciami przedstawionymi w artykule<br />

przez 8t. Kaminskiego i Z. Zdybickq. Chcialbym jednak wyakcentowac<br />

pewne waine momenty omawianego problemu, ZVJracajqc<br />

uwag~ na:<br />

1) zr6dla poznawalnosci Boga i zaleinosci ich od filozoficznej<br />

interpretacji w obr~bie jakiejs koncepcji nauki,<br />

2) recepcj~ filozoficznej teorii Boga przez teologie,<br />

3) na tym tle - r6znice mi~dzy filozoficznymi, teologicznymi<br />

religijnq koncepcjq Boga.<br />

1. Pytanie 0 istnienie Boga pojawia si~ w r6inych iyciowych<br />

kontekstach. Najcz~sciej wyst~pujqcym zr6dlem poznania Bcga<br />

Jest rodzina lub "starsi". Dziecko przyjmuje t~ wiadomosc od<br />

starszego spoleczenstwa. Moina zatem m6wic 0 socjalnych ir6dlach<br />

wiadomosci 0 Bogu. Byly kierunki filozoficzne, jak tradycjonizm<br />

w r6inych odmianach, kt6re uwaialy, ie wlasciwie jest<br />

to gl6wne, a w pewnym sensie jedyne, ±r6dIo wiedzy 0 Bogu.<br />

Zagadnienia zwiqzane z problematykq istnienia i natury Boga<br />

Sq tak trudne i transcendentne, ie czlowiek sam bez pomocy<br />

objawienia nie m6g1by ani postawic pytania 0 Boga, ani tym bardziej<br />

tych pytan nie m6glby rozwiqzac. Zanim B6g objawil si~ czlowiekowi<br />

wprost oraz pozwolil mu przekazywac to objawienie.<br />

Do tego stanowiska nawiqzal ostatnio w swoich pracach znany<br />

etnolog wiedenski prof. Koppers. Badajqc kultury lud6w pierwotnych<br />

potwierdzil on teori~ 8chmidta, ie Iudy pierwotne majq<br />

bardzo wznioslq koncepcj~ Boga jako .bytu transcendentnego.<br />

Wi~cej, zdaniem Koppersa, etnologiczne badania pozwalajq stwierdzic,<br />

ie politeizm jest formq wierzen p6zniejszq, jest skrzywieniem<br />

i "chorobq" religijnq, natomiast najpierwotniejsza wiara ludzi (na<br />

podstawie analizy wiary lud6w pierwotnych w r6inych cz~sciach<br />

swiata, jak Ziemia Ognista, Afryka, India) byla monoteistyczna,<br />

a koncepcja Boga tak wzniosla jak w najbardziej wysublimowanych<br />

filozofiach.


FOZNAWALNOSC BOCA<br />

663<br />

Ot02 - zdaniem Koppersa - nie jest mozliwe, by tak pierwotni<br />

ludzie, ktorzy nawet niekiedy nie potrafiq rozpalie ognia, mogli<br />

sobie sami wytworzye tak wspanialq ide~ Boga, ktora zresztq<br />

jest taka sarna (lub bardzo zbli20na) u Iudow, ktore nigdy nie<br />

mogly si~ spotkae, gdyz mieszkajq na od!eglych od siebie kontynentach.<br />

Za tern poslugujqc si~ innym wierzeniem, rownie czt::sto<br />

wyst~pujqcym i mocno zakorzenionym u ludow pierwotnych, mianowicie<br />

przekonaniem 0 upadku pierwszych rodzicow - Koppers<br />

tWierdzi, ze w oparciu 0 vvierzenia Iudow pierwotnych mozna<br />

przyjqc istnienie "raju", w ktorym Bog sam w jakis sposob objawil<br />

si~ czlowiekowi. Objawienie to byl:o tak nieslychanie mocnym<br />

i waznym przezyciem, ze pierwszy czlowiek przekazuje to swoim<br />

dzieciom jako najwa zniejszy zyciowy depozyt. Przekonanie to<br />

przeszlo na calq Iudzkose.<br />

Rozwiqzanie kwestii: jak wyUumaczyc pcchodzei1ie monoteistycznych<br />

wierzeil Iudow pierwotnych (a wi~c jakie jest zrodlo<br />

poznania Boga) - przedstawione przez Koppersa oie jest rozwiqzaniem<br />

jedynym, ani calkowicie pewnym; posiada one raczej walor<br />

tylko pra wdopodobieilstwa.<br />

Niewqtpliwie nadprzyrodzone Objawienie w Starym i Nowym<br />

Testamencie dalo cziowiekowi czyste po.i~cie jednego Boga. Interesuje<br />

nas jednak w tej chwili, czy niezaleznie od tego Objawienia<br />

istnieje jeszcze mozIiwose-podstawa do ttzyskania charakterystycznego<br />

dla monoteizmu poj~cia Boga. Wydaje si~, ze tak, a jest<br />

niq z jednej strony uklad rzeczy a z drugiej - naturalnie transcendentny<br />

ludzki rozum, czyli rozum, ktory posluguje si~ pierwszymi<br />

powszechnymi zasadami bytu i myslenia. W tym jednak<br />

miejscu pojawiajq si~ rozne podejscia poznawcze do rzeczywistosci.<br />

Hzecz w tym, ze mozemy roznie pytae 0 rezuItaty poznania. Mozemy<br />

pytae: "d z i ~ k i c z emu" cos jest czyms lub jest takie,<br />

jakie jest? Pytanie "dzi~ki czemu" bylo naukotworczym pytaniem<br />

postawionym jeszcze przez fiIozofow starozytnych (Platon, Arystoteles).<br />

Wa1'unkiem dania odpowiedzi byla mozliw{)sc poznania<br />

kcniecznosciowych stanow rzeczy. Negacja koniecznosciowych stanow<br />

rzeczy jest bqdz sp1'zeczna, bqdz p1'owadzi do sp1'zecznosci.<br />

Ta sama rzeczywistosc moze bye poznawana w innych celach,<br />

nie tyle juz teoretycznych ale praktycznych przy 1'ownoczesnie<br />

postawionym naczelnym pytaniu "j a k"? Da si~ odpowiedz na<br />

pytanie, gdy 1'zeczywistose odpowiednio siE::, "zmierzy". Rezultaty<br />

"miary" mozna jednak wY1'azlc w j~zyku matematycznym. Taki<br />

typ poznania cechuje koncepcj~ nauki, kto1'q zapoczqtkowal<br />

A. Comte.<br />

Rzecz jasna, jesIiby jakis system filozoficzny stal na stanowisku<br />

teo1'ii nauki Comte'a, to chociazby (per impossibile) dostrzegl roz­


664 MIECZYSLAW A. KRp,PIEC, OP<br />

roznienie pomi~dzy elementami bytu takimi jak istota i istnienie<br />

(0 czym wspomina ~ slusznie - artykul, ze jest to jedyna rzeczowa<br />

podstawa stwierdzenia istnienia Boga), to jednak przyj~ta<br />

swiadomie Oub podswiadomie) koncepcja nauki nie pozwoli mu na<br />

postawienie pytania ;,dzi~ki czemu", bo takie pytanie nie miesci<br />

si~ w obr~bie naukowego poznania - scislej: w obr~bie przyj~tej<br />

przez niego i dla pewnych dziedzin wartosciowej<br />

koncepcji nauki. Filozof stojqcy na gruncie teorii naukowego<br />

poznania Comte'a, gdyby nawet stwierdzil obecnosc r6znych<br />

element6w w bycie i stwierdzil ich nietozsamose, to zatrzyma si~<br />

na samym stwierdzeniu. Po"vie: wlasnie taka jest struktura materii<br />

(bytu) i wcale nie trzeba stawiae pytania: ,.dzh;kl czemu"<br />

istnieje byt, skoro np. istota i istnienie nie Sq tym samym?<br />

To przeciez jest "polarna struktura" bytu, kt6rej biegunami Sq<br />

istota i istnienie.<br />

Jednak przy innej teorii nauki, w kt6rej uznajemy takie wartosc<br />

pytania "d E i~ki czemu" - zauwazajClc zlozonosc bytu z istoty<br />

i istnienia oraz po zrozumieniu roli istnienia [kt6re decyduje<br />

o bytowosci, konstytuuje t~ bytowose, a zarazem nie wyplywa<br />

z natury (istoty) bytu] - mozemy dostrzec koniecznose istnienia<br />

Absolutu jako Czystego Istnienia. Uznanie Absolutu tlumaczy fakt<br />

istnienia byt6w, kt6re istniejq (choe uprzednio nie istnialy) nie<br />

b~dqc same istnieniem. Zrozumienie jednak tych spraw wymaga<br />

z jednej strony zrozumienia struktury bytu a z drugiej - zrozumienia<br />

r6znych koncepcji nauki, ktare de facto mialy miejsce<br />

w historii, a kt6re obecnie rowniei "iyjq" i majq SWq. wartoSc.<br />

Trzeba jednak rozwazyc og6lnq koncepcj~ racjonalnego poznania,<br />

w kt6rej to koncepcji u.zasadni si~ razne formy odpowiedzialnego,<br />

intersubiektywnie sensownego i sprawdzalnego poznania.<br />

2. Filozoficzna koncepcja Boga jest wlasciwie teoriq Absolutu.<br />

Kazdy system filozoficzny na mocy tego, ze stawia pytania ostateczne<br />

pod adresem swiata (resp. badanego przedmiotu) dochodzi<br />

do stwierdzenia w swiecie "struktury;" podstawowej, ostatecznie<br />

wszystko uzasadniajqcej, czy "elementu prapierwotnego", slowem<br />

dochodzi do odkrycia czegos absolutnego. Absolutem w r6znych<br />

systemach filozoficznych Sq raine "przedmioty" w zaleinosci wlasnie<br />

od koncepcjii filozofii. I tak pojawil si~ w historii filozofii<br />

Absolut jako Bezkres (materialny), jako Logos - prawo kosmiczne,<br />

jako Idea, jako Jednose, jako Forma Czysta, jako Nieskonczona<br />

Istota, jako Substancja, jako Swiadomosc itd., itd. Wystarczy przeczytac<br />

Gilsona Bog i filozofia, by zdac sobie spraw~ z tego, jak<br />

najrozmaitsze filozoficzne teorie Absolutu przybieraly postac teorii


POZNAWALNOSC BOGA<br />

665<br />

Boga. Wskutek tego istnieje ogr9mna ilosc koncepcji Boga, tak<br />

jak istnieje ogromna ilose koncepcji filozofii.<br />

Co wi~cej, sarna filozofia - jak wykazal Jager - w swych<br />

zrodlach byla racjonalizacjq mitologii i zagadnienie Boga lezalo<br />

i:awsze W samym "sercu" filozofii. To prawda (na co znowu slusznie<br />

zwrocil uwag~ Gilson), ze filozofia stara si


666 MIECZYSLAW A. KR.i\PIEC, OP<br />

filozofii, a opierajqc si~ na argumentach lIZ autorytetu" twierdzenia<br />

roznych filozofow lqczyli razcm i cz~sto stosowali do nauki<br />

o Bogu. W ten sposob rationibus necessariis starano si~ wiele<br />

wyjasnic i sprecyzowae jednoznacznie atrybuty boskie, tak ie<br />

zycie Boga wydawalo si~ calkiem "udost~pnione" (poznawczo)<br />

ludziom. Rzecz jasna, takie jednoznaczne sprecyzowanie doprowadzilo<br />

do antynomii nie dajqcych si~ w zaden sposob rozwiqzac.<br />

Albo Bog byl sprawiedliwy - albo milosierny; alba wszechvv'iedzqcy<br />

i determinujqcy byt, albo determinowany itd. Wielu widzqc<br />

takie koncepcje Boga - "wylalo dziecko z kqpielq", tj. zanego\valo<br />

.stnienie Boga. I tak rezultatem wielu rzekomo poboznych studiow<br />

stal si~ ateizm, jak np. w wypadku Mesliera (jego Testament).<br />

3. Nalezy zatem odroznie od poprzednich religijnq koncepcj~<br />

Boga, danego w Obja\vieniu i przezyciu ludzi, koncepcj~, w ktorej<br />

Bog jest Osobq, drugim Transcendentnym Ty uzasadniajqcym<br />

osobowe zycie czlowieka we wszystkich aspektach i tendencjach.<br />

To znaczy wszystko, co przezywa czlowiek jako osoba, jako byt<br />

myslqcy i kochajqcy - to wszystko w caIej pelni posiada uzasadnienie<br />

w osobowym Ty Boga, ktory jeden jest zdolny spelnic<br />

ponad miar~ wszystkie ludzkie, osobowe pragnienia i nadzi2je.<br />

Taki Bog jest Bogiem zywym, ktorego kaidy zyjqcy czlowiek<br />

"przeczuwa" \V swym wn


Ks. Bp BOHDAN BEJZE<br />

o NAUCZANIU FILOZOFII BOGA<br />

(ZWIERZENIA Z PRAKTYKI DYDAKTYCZNEJ)<br />

NAPISAC mam 0 tym w jaki spos6b uCZE: tomistycznej fi1ozofii<br />

Boga. BE:dzie to omowienie dwu spraw: wykiadow prowadzonych<br />

w seminarium duchownym oraz konferencji na tema t poznania<br />

Boga wygiaszanych w koscioiach. Do drugiej cZE:sci tego sprawozdania<br />

wykorzystam listy, ktore otrzymalem od swych sluchaczy.<br />

FILOZOFIA BOGA W SEMINARIUM DUCHOWNYM<br />

Fi1ozofia w studiach seminaryjnych na1ezy do programu dwu<br />

pierwszych 1a t na uczania (niekiedy historia filozofii jest wykladana<br />

jeszcze na roku trzecim). Wszystkie wiE:c przedmioty filozoficzne<br />

winny bye w seminarium duchownym traktowane tak sarno,<br />

jak na dwu pierwszych 1atach studiow uniwersyteckich z zakresu<br />

fi1ozofii chrzescijanskiej. Na wyklady monograficzne z fi10zofii<br />

nie rna juz czasu w seminarium duchownym (pOCZqwszy od trzeciego<br />

roku program wypelniajq: teologia, Pismo Sw., historia Koscioia,<br />

praw~ kanoniczne i przedmioty przygotowujqce praktycznie<br />

do pracy duszpasterskiej); natomiast alumni z wyzszych lat studiow<br />

zainteresowani blizej filozofiq mogq brae udzial w zajE:ciach<br />

naukowego seminarium filozoficznego, ktore jest prowadzone obok<br />

naukowych seminariow z Pisma sw., historii Kosciola, teologii do-·<br />

gmatycznej itd.<br />

A oto jak przedstawia siE: w zasadniczych etapach moj caloroczny<br />

wyklad tomistycznej filozofii Boga.<br />

1. Metafizycz 'na charakterystyka filozofii<br />

Bog a_ Z pojE:ciem filozofii Boga spotykajq siE: alumni juz na<br />

pierwszym roku studiow, mianowicie we wste,pie do filozofii (gdy<br />

zapoznajq si~ z podzialem filozofii i z ogoInq charakterystykq jej<br />

dziedzin) oraz u kresu w ykladow ontologii. W tym drugim wypadku<br />

za powiadam dalszy ciClg materialu z zakresu metafizyki<br />

na rok nastE:pny. Ow ciClg dalszy pod naZWq teodycei lub teologii


668 KS. BP BOHDAN BEJZE<br />

natu,ralnej jest oddzielony od ontologii jedynie ze wzgl~dow dydaktycznych<br />

(z uwagi na rozmiar problematyki), jednakze nie<br />

stanowi on w stosunku do ontologii jakiejs metodologicznie odr~bnej<br />

dyscypliny.<br />

Na drugim roku pierwsze wyklady z teodycei poswi~cone Sq<br />

szczegolowemu naswietleniu jej metafizycznego charakteru w uj~ciu<br />

tomistycznym i odroznieniu jej ad innych koncepcji fiIozofii<br />

Boga, przede wszystkim od koncepcji typowej dla Chr. Wolffa<br />

(ktora zaciqzyla destrukcyjnie na opracowaniach tomistycznych).<br />

Ustalenie \Vewn~trznej lqcznosci teodycei z ontologiq, w obr~bie<br />

jednej i tej samej metafizyki - fiIozofii bytu, wiedzie do uznania<br />

wspolnych im zasad, metody i aparatury poj~ciowej.<br />

2. P r z e g 1 q d s tan 0 w i s k w pro b I e m i e Bog a. Przed<br />

przystqpieniem do rozwazan zasadniczych, prowadzonych z okreslonych<br />

na wst~pie pozycji tomistycznych, omawiane Sq (w ukladzie<br />

systematycznym) wazniejsze poglqdy dotyczqce istnienia i poznawalnosci<br />

Boga.<br />

3. W pro wad zen i e d 0 p i ~ c i u d rag. Z kolei na warsztat<br />

dostaje si~ cz~sc pierwsza Summy Teologicznej. Po rzucie aka<br />

na struktur~ zawartej w Summie nauki 0 Bogu, nast~puje szczegolowe<br />

przerobienie dWl! artykulaw: I, 2, 1 "Czy istnienie Boga jest<br />

bezposrednio oczywiste"; I, 2, 2 "Czy istnienie Boga mozna udo- ,<br />

wodnic". Wreszcie w bezposrednim przygotowaniu do wykladu<br />

pi~ciu drag zaakcentowany zostaje realistyczny charakter ich<br />

punktu wyjscia.<br />

4. W y k I ad p i ~ c i u d r 6 g. Najwazniejszy etap w calorocznym<br />

nauczaniu, to dowodzenie istnienia Boga navviqzujqce do centralnego<br />

dla tomistycznej filozofii Boga tekstu za'Nartego w I, 2, 3<br />

"Czy Bog istnieje". Wyklad kazdej di'Ogi skiada si~ z nast;;pujqcych<br />

c z ~sci:<br />

1) Ustalenie polskiego brzmienia tekstu i wyodr~bnienie w nim<br />

glownych czlonaw argumentacji (podstawowych zdan empirycznych<br />

oraz zasad i wyjasnien metafizycznych) ad elementow ubocznych<br />

(przytaczanych przez sw. Tomasza przyklad6w), kt6re w zadnym<br />

stopniu nie decydujq 0 sposobie rozumienia danego dowodu.<br />

2) Uwagi historyczne dotycz'i,ce omawiane j drogi.<br />

3) Wyjasnienia glownych poj~c i praw wy;t~pujqcych w odnosnej<br />

drodze. Precyzuje si~ tu m. in. jak nalezy metafizycznie pojmowac<br />

w pierwszej drodze ruch, w drugiej drodze przyczynowosc<br />

sprawczq itd.<br />

4) Interpretacje danej drogi i jej zasadniczy sens. W punkcie<br />

tym rozpatrywane Sq niektare koncepcje rozbiezne odnoszqce si~<br />

do poszczega!nych drag a wyst~pujqce w nowszych publikacjach


o NAUCZANIU FILOZOFII BOGA 669<br />

z dziedziny teodycei. Po ich rozwazeniu poszukuje si~ najwlasciwszego<br />

rOlUmienia kazdej drogi. 1<br />

5. A r gum e n t y u b 0 c z n e n a i s t n i e n i e Bog a. Wyklad<br />

pi~ciu drag konczy si~ zestawieniem ich podobienstw i odr~bnosci.<br />

Nastp,pnie zas w zwip,zlym, informacyjnym zarysie przedstawiane<br />

Sq niektare argumenty na istnienie Boga doprowadzajqce<br />

40 wnioskll prawdopodobnego. SCI to argumenty oparte na<br />

wynikach badan nad historiq kultllry ludow pierwotnych oraz na<br />

analizie przezyc psychicznych (takich, jak pocZllcie prawa moralne50,<br />

pragnienie szcz


670 KS. BP BOHDAN BE-JZE<br />

wiedzq 0 Bogu prawie wszystko, oraz unikali antropomorfizmu,<br />

ktory radykalnie wypac~a poj~cie Boga.<br />

4. Aby nie zgadzajqc si~ z zadnymi poglqdami nieslusznymi ­<br />

zywili naleznq kazdemu czlowiekowi zyczliwosc dla ich glosicieli:<br />

dla tych, ktorzy przyklejajq tomizmowi brzydkq etykietkE; "koncepcji<br />

wstecznej, hamujqcej postE;P, antynaukowej, wrogiej humanizmowi";<br />

dla tych teistow, ktorzy patrzq na tomizm przez szkielko uprzedzell<br />

i ze schematycznq stanowczosciq przypisujq mu "martwy<br />

schematyzm";<br />

dla tych zwolennikow sw. Tomasza, ktorzy metafizykE! tomistycznq<br />

sprowadzajq do rozwazait nad abstrakcyjnyml pojE;ciami;<br />

takze dla tych, ktorzy uprawianie tomizmu ograniczajq do powtarzania<br />

za sw. Tomaszem jego wypowiedzi.<br />

NOT A: 0 ROZBIEZNYCH INTERPRETACJACH PI!,;;Cru<br />

DROG<br />

'V\Tspomniane wyzeJ rozmce w sposobie rozumienia pi~ciu drog,<br />

to problem wazny. Nie mozna ich pomijac w wykladzie tomistycznych<br />

dowodow istnienia Boga. Oto niektore z interpretacji rozbieznych<br />

wybrane tytulem przykladu.<br />

1. Na czym opiera si~ droga pierwsza: czy Humaczy ona byty<br />

w aspekcie ruchu, nie zajmujqc si~ aktem ich istnienia; czy tez<br />

Humaczy istnienie bytow skutkowych, 0 ile skutkowosc ' bytowa<br />

ujawnia si~ w zjawiskach ruchu? Wydaje siE!, ze do zwolennikow<br />

pierwszej koncepcji nalezy ks. W. Granat,2 natomiast drugie<br />

stanowisko zajmuje F. Wilczkowna, nawiqzujqc w interpretacji<br />

tej i pozostalych drog do poglqdow o. A. KrC!Pca i innych rzecznikow<br />

tzw. tomizmu egzystencjalnego. 3<br />

2. Co stwierdzamy w punkcie wyjscia drogi drugiej? Ks. W. Granat:<br />

fakt. powstawania w swiecie zewn ~ trznym i w naszej psychice<br />

rzeczy nowych uprzyczynowanych. 4 E. Mascall: fakt trwania<br />

rzeczy w istnieniu, a nie ich zaistnienie ,;. F. Wilczk6wna:<br />

zaistnienie oraz trwanie, zachowanie w istnieniu bytow uprzyczynowanych.<br />

0<br />

2 Ks. W. G ran at, Teodycea, Poznan 1960, s. 86 nn., 104.<br />

3 F. Wi Ie z e k, Ontologiczne podstnwy dowodow nn i stnienie Boga, Warszawa<br />

1958, s. 167 nn., 172.<br />

,I Ks. W. G ran a t, dz. cyt.. s. III nn., 127.<br />

E. iii a sea II, Ten Ktory jest, Warszawa 1958, s. 101.<br />

F. Wi Ie z e k, dz. cyt., s . 173 nn., 195.


o NAUCZANIU FILOZOFII BOGA 671<br />

3. Co stanowi podstawE: dowodzenia w drodze trzeciej?<br />

Ks. W. Granat: przygodnosc bytu ludzkiego (w aspekcie biologicznym,<br />

psychicznym i etycznym) oraz przygodnosc faktow<br />

i praw przyrody. Sprawy przygodnosci nie powinno siE: wiqzac<br />

z kwestiq realnej roznicy miE:dzy istotq i istnieniem. 7 Ks. K. Klosak:<br />

w slad za Leibnizem za byty przygodne winno siE: uznae<br />

wszystkie byty, do ktorych istoty nie nalezy istnienie i na nich<br />

oprzec dowod z przygodnosci.8 F. Wilczkowna: u podstaw trzeciej<br />

drogi bierze siE: pod uwagE: wszelkie byty przygodne. Przygodnosc<br />

ich fposiada swe "zrodlo" w realnej roznicy miE:dzy<br />

istotq i istnieniem. 9<br />

4. Jaka jest wartosc drogi czwartej? Ks. W. Granat: w pierwszej<br />

cZE:sci dowodu, mowiqcej 0 idei wzorczej wszystkich rzeczy,<br />

sw. Tomasz l.bliiyl siE: nazbyt do aprioryzmu sw, Anzelma przechodzqc<br />

z porzqdku logicznego do porzqdku rzeczywistego; dlatego<br />

w cZE;sci drugiej dowodu sw. Tomasz uzupelnia argumentacjt';<br />

poslugujqc siE; pojE:ciem przyczynowosci sprawczej. Jesli<br />

chcemy, aby droga czwarta otrzymala scisle logicznq podbudowE:,<br />

to musimy jq sprowadzic do dowodu z przygodnosci bytu. 10<br />

O. A. Krqpiec: dowod czwarty wychodzi od doskonalosci transcendentalnych,<br />

znajdujqcych siE: w bytach w stopniu mniejszym<br />

1 wiE:kszym, jako doskonalosci analogicznych. Przeto podsta WE:<br />

dowodu czwartego stanowi analogia transcendentalna pojmowana<br />

egzystencjalnie. Ze wzglE:du na tE: podstaw~ do czwartego dowodu<br />

dajq siE: sprowadzic wszystkie inne drogi. 11<br />

5. Do jakiego wniosku doprowadza droga piqta? Ks. P. Chojna~ki:<br />

do uznania takiego rozumu, ktory swiat porzqdkuje przez<br />

to, ze tworzy go, nadajqc mu formE; i pewne wyznaczone wraz<br />

z formq cele. '2 F. Wilczkowna: do stwierdzenia, ze istnieje racja<br />

dzialania, jako najwyzsze dobro, bE:dqce przedmiotem poznania<br />

i pozqdania wszystkich bytow poza nim. 13<br />

Powstaje pytanie: czy nie przydala by siE:, z udzialem specjalistow<br />

od teodycei i dziedzin pokrewnych, szczegolowa dyskusja<br />

nad piE:cioma drogami?<br />

Ks. Bp Bohdan Bejze<br />

7 Ks. W. G ran a t, dz. cyt., S. 137 nn., 150. <br />

8 Ks. K. K I 6 s a k, W poszukiwaniu Pierwszej Przyczyny. Cz. II, Warsza wa <br />

1957, s. 99 nn., 117.<br />

fi F . Wi I c z e k , dz. cyt., s. 177 ' nn., 179.<br />

'0 Ks. W. G ran a t, dz. cyt., S. 162 nn., 172.<br />

1I O. A. K r 'I pie c, Teori a ana!ogii byt", Lublin 1959, s. 157 n.<br />

'.Ks. P. C hoi n a c k i, Podstawy fiLozofli chrzesci jm\sIGiej, Wo.rszawa 1955,<br />

s. 102.<br />

,:I F. Wi I c z e k, dz. cyt., S. 192 n.


ROBERT GUELLUY <br />

JAKI CHRYSTIANIZM <br />

U KAZYWAC MtODZIEZY <br />

ABY WIEDZIEC, w jaki spos6b ukazywac dzisiejszej mlodziezy<br />

tajemnic~ chrzescijailstwa, trzeba chyba naJplerw odkrye, kim<br />

sa. - wedlug mysli Bozej - ci mlodzi dla nas i kim my jestesmy<br />

dla nich. 1<br />

Zalozenie Kosciola przez Chrystusa ~ to bylo wyslanie na misje,<br />

alaska Zielonych SWiqt nie tylko uswiecala ludzi zgromadzonych<br />

w \vieczerniku, lec;; takze angazowala ich do dziela ewangelizacji<br />

swiata. Przez nasze uczestnictwo w Bozym wezwaniu, z kt6rego<br />

n'arodzil si~ Kosci61, a zwlaszcza jesli idzie 0 nas, kaplanow, przez<br />

uczestnictwo w wezwaniu powolujqcym w tym Kosciele hierarchi~,<br />

ktorej jestesmy pomocnikami, stanowimy wspolnot~ istnie·­<br />

jqCq po to, by promieniowae. Lud Bozy jest ludem "poslanych",<br />

a wsrod tego Judu jestesmy grupq naznaczon


JAKI CHRYSTIANIZM UKAZYWAC MLODZIEZY 673'<br />

srednik6w, calkowicie przekraeza plaszczyznE: naturalnq. Dobrze<br />

b


574<br />

ROBERT GUELLUY<br />

nym braciom, wyrazaJqc jq j~zykiem dla nich zrozumialym, ale<br />

ie trzeba ten problem przemyslee razem z nimi. Odkrycie doktrynalne<br />

musi bye dokonane razem. Ta prawda dotyczy calej<br />

teologii, takie teologii pastoralnej. Nie wystan:zy uprawianie teologii<br />

przez samych teologow po to, by nast~pnie przekazae swoim<br />

wspolczesnym owoce tych rozwaian, dbajqc tylko 0 odpowiedni<br />

j~zyk. Trzeba razem z dzisiejszym swiatem i na jego sposob, zgodnie<br />

z jego nastawieniem intelektualnym i moralnym, przemyslee<br />

odwieczne prawdy. Trzeba myslee nie tylko dla mlodych, lecz<br />

takie z mlodymi. Nie tylko pedagogika tego wymaga, to jest<br />

prawo samych poszukiwan teologicznych.<br />

Zakonczmy ten wst~p utwierdzajqc w sobie przekonanie, ze<br />

jestesmy poslani przez Boga do dzisiejszej mlodziezy, ze mamy<br />

isc do niej pelni wdzi


.JAKI CHRYSTIANIZM UKAZYWAC MLODZIEZY<br />

675<br />

aktualnie krajow swiata blizsza jest niz kiedykolwiek mlodziezy<br />

innych krajow. WszE:dzie mlodzi ludzie entuzjazmujq siE: tymi<br />

samymi artystami, oklaskujq piosenki bardzo podobne do tych,<br />

ktorych sluchajq ich koledzy na innych kontynentach. Zdarza siE:<br />

-CZE:sto, ze mlodzi majqc lat dwadziescia podrozowali wi~cej niz<br />

ich rodzice w ciqgu calego zycia... Wielu mlodych marzy 0 karierze<br />

w krajach gospodarczo zacofanych. Niedawno czytalem list mlodego<br />

Afrykanczyka, ktory interesowal siE: tym, co robiq mlodzi<br />

Europejczycy, zeby Europa byla mniej podzielona. Wszystkim mlodym<br />

wspolne jest przekonanie, ze majq do zrobienia cos innego,<br />

niz starsze pokolenie.<br />

Kiedy myslq 0 przyszlosci, lqczy ich wspolna sympatia dla tych,<br />

k torzy bE:dq tworzyc swiat jutra. Na wszystkieh kontynentach<br />

w lasnie mlodziez najlepiej rozumie aspiracje robotnikow i najbardziej<br />

jest wrazliwa na potrzeby krajow bE:dqcych na drodze rozwoju<br />

gospodarczego. Powszechna solidarnosc mysli zbliza dzis do siebie<br />

te sily, ktore wspolnie majq tworzyc przyszlosc.<br />

Chrystianizm, ktory ukazemy dzisiejszej mrodziezy, musi byc<br />

uwolniony od tego, co bylo w nim typowe dla pewnej okreslonej<br />

epoki czy kultury. Trzeba przemyslec go na nowo w duchu wiE:ks<br />

zego uniwersalizmu. Myslqc 0 adaptacji metod przekazywania<br />

tresci wiary do mlodziezy musimy starac siE: przede wszystkim<br />

wyrazac je j~zykiem problemow ogoInoswiatowych. Swiat jutra<br />

moze stac siE: .katolicki, ale nie moze siE: stac skotystyczny ezy<br />

tomistyczny na sposob, jak to rozumialo zachodnioeuropejskie sredniowiecze.<br />

Jezeli chcemy mowic jE:zykiem dzisiejszej mlodziezy, musimy<br />

wyrazac chrystia nizm jE:zykiem bardziej uniwersalistycznym. Powinnismy<br />

na przyklad uwolnic si~ od pewnego partykularyzmu<br />

w teologii Odkupienia uprawianej obecnie w duchu sw. Anzelma<br />

i uzywajqcej kategorii prawnych typowo zachodnich.<br />

Dqzenie do zjednoczenia Kosciolow moze nam bardzo dopomoe<br />

do tego rozszerzenia horyzontow. Intelektualne i duchowe tradycje<br />

K'osciolow odlqczonych pozwolq nam odnalezc, bez sprzeniewierzenia<br />

siE: prawdzie, pewne wspolne wszystkim dqzenia i odkryc<br />

wzgl~dnosc naszyeh kategorii myslowych, odziedziczonyeh po scholastyce,<br />

ktorej dzisiejsza mlodziez nie jest w stanie przyjqc.<br />

2 . SPOSOB l\IIYSLEN IA<br />

Odnalezc sposob myslenia wspolny roznyeh dzisiejszym kulturom,<br />

to znaczy takze odkryc na nowo to, co w religii jest najbardziej<br />

ponadczasowego i wieeznie aktualnego. AdaptacjE: musi<br />

poprzedzic odnalezienie na nowo wlasnie tego, co najistotniejsze<br />

w religii. '


676 ROBERT GUELLUY<br />

Nasze teologiczne schematy, zbyt zachodnio-europejskie, mogq<br />

okazae :3i~ przebrzmiale, podczas gdy zasadnicze siormulowania<br />

Biblii zawsze wywolujq gh:boki oddzwi~k u ludzi wszystkich czas6w.<br />

:rvlysl~ na przyklad 0 zdaniu, jakie niedawno uslyszalem od<br />

pewnej mlodej zakonnicy afrykanskiej: "Jesli B6g jest milosciq,<br />

to musi On hye wszechmocny, ponie,,,Taz w zyciu milose jest najwiCikszq<br />

silq, a takze jesli jest milosciq, to musi bye wieczny".<br />

Podobne zdania tak Sq bliskie tekstom biblijnym, m6wiqcym 0 pot~dze<br />

Boga, kt6ra ukazuje si~ w Jego milosierdziu i ·wiernosci...<br />

Ten wysilek, zeby odkrye w religii mysl po\vszechnq i wieczl1q<br />

jest dzis bez wqtpienia najbardziej palqcym problemem adaptacji<br />

Kosciola do wsp61czesnego swiatao<br />

3..BOGACTWO TAJ EM N ICY CHRZESCIJANSTWA<br />

Powr6t do :h6del chrzescijanstwa powinien ukazae na now:><br />

cale bogactwo jego tajemnicy.<br />

Zla teologia wysila si~ na post~p v" rozumieniu Objawienia<br />

przez sprowadzanie jego tresci do pewnego rodzaju ludzkiej mqdrosci,<br />

zatrac'ajqc w ten spos6b wiele z jego prawdzi"vej mocy.<br />

Zle rozumiana apo!ogetyka spotE:gowala jeszcze niebezpieczenst',vo,<br />

jakie plynie jU?; z naturalnej sklonnosci ludzkiego umyslu, by<br />

my ~ li Boze sprowadza e do poziomu wlasnych mysli. Zla teologia<br />

nie daje nam zauwazye, jak dziwne jest to, ze B6g ukocha! nas<br />

a z tak, ze Syna Swego Jedynego nam daL<br />

Dobra teologia powinna podkreslie, jak bardzo dziwne jest to,<br />

ze B6g znajduje radose w rozmowie z czlowiekiem, bo tak go sobie<br />

ceni. Nie jest dziwny iakt odczuwania It':ku przed Bogiem, tymczasem<br />

jednak On oczekuje od nas czegos zupelnie innego i dziwne<br />

jest, ze tak Mu zalezy na naszym zaufaniu do Niego, ze<br />

az 0 nie prosi; ze takq wag ~ przywiqzuje do naszej modlitwy,<br />

ze az do niej zech~ca . A najbardziej ze wszystkich jest dziwne,<br />

ze B6g sWq trosk~ 0 nas posuwa az do przyj~cia nas za wlasne<br />

dzieci - w Jezusie Chrystusie, az do zach~ty, by m6wie Mu<br />

"Ojcze" razem z Jedynym Jego Synem.<br />

Do tych wlasnie tajemnic, kt6re przemawiajq nie tylko do<br />

rozumu, ale do calej naszej istoty z jej zdolnosciq rozumienia<br />

i odczuwania, musimy najpierw my sami nawracae si~ kazdego<br />

dnia, a by umiee m6wie 0 nich w spos6b wierny jednoczesnie<br />

ewa ngelii i dzisiejszej rzeczywistosci. Musimy miee odwage; wywolywae<br />

zdziwienie okazujqc si~ ludZmi, kt6rzy czujq si~ szcz ~­<br />

sliwi b~dqc tylko grzesznikami, poniewaz im przebaczono; (0, felix<br />

culpa...~; ludzmi pelnymi spokoju mimo pewnosci, ze b~dq z Chrystusem<br />

dzielie Jego krzyz (blogoslawieni, kt6rzy...). Musimy miee<br />

odwag~ glosie, ze szcz~scie chrzescijanina nie polega na zadowo­


JAKI CHRYSTIANIZM UKAZYWAC MLODZIE2:Y 677<br />

leniu plynqcym ze zdobY'tego powodzenia i uznania, ze sZcz~sCle<br />

obiecane w ewangelii nie jest z tego sWiata, bo jest szcz~sciem<br />

spotkania, komunii, ktora w pewnym sensie wyrywa czlowieka<br />

z tego swiata po to, aby p6Zniej powrocil on do niego i byl w nim<br />

na sposob calkiem nowy, jak czlowiek, ktory jest pewny milosci<br />

wi~kszej niz wszelka milose ludzka.<br />

, I oto nasze rozwazanie doprowadzHo nas do tego, co jest specyficznie<br />

chrzescijanskie, co odroznia chrzescijanstwo od wszelkiej<br />

innej religii czy filozofii. Najbardziej charakterystyczna dla niego<br />

Jest wiara, ze pierwszym i ostatnim slowem wszystkiego, co istnieje,<br />

jedynq prawdziwq rzeczywistosciq jest MiloS(; i to nie jakakolwiek<br />

MiloM:, nie blizej okreslona sympatia, ale niewymowny<br />

dar otrzymywany od Ojca przez Syna w jednosci Ducha Sw.,<br />

dar, ktory poznajemy, poniewaz Bog dal nam w nim uczestnict\vo.<br />

Coz jest takiego w chrzescijanstwie, ze nie mogq mu dorownac<br />

najwi~ksi mistycy Indii? Coz mieli do powiedzenia swiatu ci<br />

ludzie, t~k zdawaloby si;;: zwyczajni, tak malo uduchowieni,<br />

jakim byli Jakub czy Piotr? COZ oni takiego przyniesli, ze to<br />

warte jest trudu misjonarzy idqcych do ludow nieraz gl~boko<br />

religijnych, ze zasluguje na to, by zastqpic teorie najwspanialszych<br />

humanistow, najwybitniejszych filozofow? Chyba przede<br />

wszystkim wlasnie ta prawda, ze kazdy czlowiek jest przedmiotem<br />

bezinteresQwnej mHosci Boga, ,ze jest przez Niego upowazniony,<br />

by razem z Jezusem mowie Mu "Ojcze", ze razem z Jedynym<br />

Syn em rna sit; stae dzieckiem Boga i na zawsze uczestniczye w zyciu<br />

Tr6jcy Sw.<br />

Cala teologia powinna rozwijac siE: wokol tej zadziwiajqcej wiE:zi<br />

m i~ dzy Bogiem a czl:owiekiem, ustanowionej z dobrowolnej inicjatywy<br />

milosci Bozej; powinna ona bye po prostu komentarzem<br />

, do tego ojcowskiego wezwania, z Jakim Bog do 'nas s i~ zwr3.C1.,<br />

wezwania, ktore zupelnie nie jest czyms naturalnym, ktore jest<br />

nadprzyrodzone w sensie najbardziej scislym. Ukazujqc, kim, Dog<br />

chce bye dla nas, pokaze siE: jednoczesnie, kim on jest sam w 50­<br />

bie - tak jak to robi Biblia. Bo Iud biblijny uswiadomil sobie<br />

w iasnie, ze mozna bylo tak ca1kowicie Mu zaufae, bo nikt inny<br />

poza Nim nie magI bye Zbawcq; a wi~c nie mogi bye Bogiem.<br />

Monoteizm zosta1 odkryty przez Izraelitaw jako logiczny v.rniosek<br />

wyplywajqcy z calkowitosci ich zaufania do Boga. Podobnie zastanawiajqc<br />

si~ nad tym, kim Chrystus byl dla nas, uchwyci si~<br />

Jego ontologicznq rzeczywistosc (zobaczenie, jak bardzo Bog staje<br />

s i~ nam bliski w tajemnicy smierci i zycia, ktora nas zbawia,<br />

poi..wala odkrye, jak bardzo Chrystus w jednosci swej osoby jest<br />

jednoczesnie cziowiekiem i Bogiem).


678 ROBERT GUELLUY<br />

Jedynym naszym zadaniem ewangelizacyjnym wobec mlodziezy<br />

jest uswiadomienie jej tej wstrzqsajqcej prawdy, ze w imi~ Boga<br />

milosci Chrystus wziql na siebie jej sprawy.<br />

Pan Jezus powinien bye ukazywany nie tylko jako wz6r; kt6ry<br />

mozemy nasladowae, znajqc Jego czyny i zycie przez studia historyczne,<br />

ale jako Zba\viciel w spos6b mistyczny obecny w codziennej<br />

rzeczywistosci, obecny zwlaszcza w Sakramentaeh swi~tych .<br />

Rozwazanie chrzescijanskie 0 Chrystusie to powinno bye rozwaianie<br />

sensu wlasnego zycia sakramentalnego, znaczenia swego<br />

chrztu i swego udzialu w Eucharystii. To powinno bye rozwabnie<br />

o Tym, kt6rego posiada si~ rzeczywiscie za posrednictwem sakramentalnych<br />

znak6w.<br />

Jesli dogmatyka nie jest tylko teodyceq, uzupelnionq przez<br />

Objawienie, to nadprzyrodzona moralnose nie jest tylko prawem<br />

naturalnym potwierdzonym i wzbogaconym przez ewangE'li ~..<br />

Moralnose wiary, nadziei i milosci - to pr{:yj~cie szalenstwa<br />

krzyza, to moralnose odkupionych dzi~ki milosierdziu, kt6re weale<br />

nie jest "naturalne". To takze moralnose sakramentalna: zycie<br />

chrzescijanskie w tej perspektywie b~dzie przyj~ciem kierujqcego<br />

wplywu Boga, dzialajqcego przez Sakramenty swi~te, b~dzie wiernosciq<br />

lasce spotykanej w tajemnicy liturgii.<br />

II. NIEKTORE RYSY CHRYSTIANIZMU ROZWAZANEGO <br />

W TYM DUCHU <br />

1. ZWIAZEK ZE SWIATEM TECHNIKI<br />

Co ma wsp6lnego swiat techniki ze swiatem' Tr6jcy Swi~tej?<br />

To, ze technika jest dla czlowieka i zycie Tr6jcy Sw. r6wniez<br />

dotyczy czlowieka, a nawet wi~cej - dotyczy tego, co w czlowieku<br />

jest llajgl~biej 1udzkie.<br />

Jestesmy dzis swiadkami wzrastajqcego znaczenia wiedzy pozytywnej,<br />

wiedzy, kt6ra IDa zastC)pie doktryn~. I tak higiena psychiczna<br />

zajmuje miejsce moralnosci, poradnia psychologiczna spelnia<br />

rol~ kierownictwa duchowego, a psychiatra - spowiednika.<br />

Jednoczesnie rosnie zafascynowanie technikC). Niedawno przeprowadzona<br />

ankieta pokazala, ze jednym z podstawowych pragnien<br />

wspolczesnych mlodych Francuzow jest posiadanie motc.ru lub samochodu.<br />

Postacie kosmonaut6w bez wqtpienia bardziej pasjonujq<br />

dzisiejszq mlodziez, niz ·postac Proboszcza z Ars. Wystarczy<br />

zresztq por6wnae statu~ biednego francuskiego proboszcza zeszlego<br />

wieku z fotcgrafiq wsp6lczesnych zdobywcow przestrzeni.<br />

Swiat jutra bez wqtpienia b~dzie nalezal raczej do technik6,v<br />

niz do filozof6w czy literatow; czy zostanie na nim jeszcze jakies<br />

D11ejsce dla przedstawicieli religii?


JAKI CHRYSTIANIZM UKAZYWAC MLODZIEZY 679<br />

Postawienie tego zagadnienia doprowadza nas do odkrycia razem<br />

z naszymi rozm6wcami, ze najwazniejsze momenty w zyciu<br />

wsp6lczesnycb bohater6w, jakimi Sq ludzie nauki i techniki zwyciE;zajqcy<br />

naturE;, to nie momenty osiqgnip,c materialnych, ale ­<br />

wedlug ich wlasnych wyznan - chwile, kiedy po okresie rozstania<br />

odnajdujq na nowo sw6j kraj, przyjaci61, zonE; i dzieci.<br />

To, co istotne w ich zyciu - to wlasnie przywiqzania specyficznie<br />

ludzkie. I wlasnie 0 tym, co dla czlowieka najwainiejsze, m6wi<br />

religia, a wifiC mozna powiedziec, ze misja ksip,dza jest zawsze<br />

aktualna, poniewai dotyczy tego, co cywilizacja dzisiejsza, jak<br />

w og6le kazda cywilizacja, rna w sobie najwazniejszego.<br />

Kiedy ktos nam dzis m6wi, ze anachronizmem jest chodzenie na<br />

MSZE; w czasach rakiet kosmicznych, mozemy i powinmsmy go<br />

zapytac, czy nie jest anachronizmem w tych czasach sie: zenic?<br />

Mozemy i powinnismy chwytac w ten spos6b na gorqco niekonsekwencje<br />

tych, kt6rzy gloszCj , ze chcq wiedziec tylko to, co m6wi<br />

nauka, i ze poste:p techniczny zaspokaja wszystkie ich aspiracje.<br />

Musimy uswiadomic wsp6lczesnemu techniko\vi, ze to, co w nim<br />

i w kazdym czlowieku niezaIeznie od epoki najwazniejsze, to<br />

potrzeba i zdolnosc prowadzenia dialogu. Musimy pom6c mu do<br />

zrozumienia, ze laska, 0 kt6rej mu m6wimy, jest zyciem "z Kims",<br />

komuniq gle:bszq, niz kazda inna, a grzech, przed kt6rym go przestrzegamy,<br />

jest przerwaniem dialogu, izolacjq, odmowq i brakiem<br />

zgody na spotkanie, najbardziej ze wszystkich spotkan przeobraiajqce<br />

czlowieka.<br />

2. MLODZIEZ DZISIEJSZA I JEJ POTRZEBA REALIZMU<br />

Oczekuje sie: od nas nie tyle powierzchownego przystosowania<br />

si'l do wsp6lczesnosci, ile raczej wysilku, by przez zwrot do tego,<br />

co istotne, uczynic wsp6lczesnie chrystianizm bardziej przekonywujqcym.<br />

Ten wysHek spotyka sie: z pragnieniem realizmu,<br />

tak typowym dla dzisiejszej mentalnosci. W architekturze szuka<br />

sie: przede wszystkim funkcjonalnosci, w literaturze woli sie: styI<br />

prosty i OszczE;dny, w dziedzinie doktryn jest si'l bardziej wrazliwym<br />

na trafnq, celnq mysI, niz na kunsztowne konstrukcje inte­<br />

Iektualne... Od naszego nauczania bE;dzie sie: teraz oczekiwac, by<br />

odslanialo Boga nie gubiqc sie: w zagadnieniach nieistotnych;<br />

be:dzie si~ czekac' na przedstawienie prawdziwie teologicznej koncepcji<br />

iycia.<br />

Widzimy doskonale, ze powierzchowna poboinosc nie moze<br />

nasycic glodu zycia duchowego, ie praktyki religijne nie moge)<br />

zwolnic od obowiqzku zmiany stylu iycia. Zastan6wmy sie: na<br />

przyklad nad kryzysem nabozenstwa do Serca Pana Jezusa, kt6­


680 ROBERT GUELLUY<br />

rego powodem jest uzywanie pewnych przestarzalych dzis zwrotow<br />

i wyrazen i nienajszczGsliwsze formy wyrazu artystycznego<br />

stosowane dla tego nabozenstwa. Pomyslmy takze, bior,!c pod<br />

uwagEl wspolczesnq potrzeb~ autentyzmu, 0 malowidlach nn scianach<br />

naszych. kosciolow,. 0 naszych oltarzach ze sztucznych marmurow,<br />

na ktorych pal'! siEl sztuczne swiece, 0 ornamentach koscielnych<br />

ze sztucznego jedwabiu, 0 szatach liturgicznych, ktore<br />

juz nie majq charakteru ubrania, 0 naszych koronkach i gipsowych<br />

figurkach swi~tych, ktorych rozowe policzki i wywrocone<br />

do gory oczy tak S,! dalekie od twardej, codziennej rzeczywistosci,<br />

0 anielskich skrzydlach i aureolach z naszych procesji.<br />

Pod tym wzglEldem nawet ruch biblijny nie obywa siG bez<br />

p~wnej maniery romantycznej. Nie wystarczy doslowne odd3.nie<br />

wyrazen zaczerpni~tych z zycia wiejskiego czy pasterskiego epoki<br />

biblijnej. Trzeba wydobyc z nich istotny, ludzki sens, tak by<br />

mogly aktualnie zaspokajac potrzeby autentycznej, dojrzaJ:ej religijnosci.<br />

Musimy przyznac, ze niektore psalmy' wziGte doslownie,<br />

sprawiaj4 dzis na mlodych ludziach, ktorzy nie lubiq przenosni,<br />

j~kow i hebraizmow, \.vrazenje poezji infantylnej, modlitwy nie<br />

dostosowanej do dzisiejszego typu wrazliwosci...<br />

Troska 0 autentyzm powinna rowniez pobudzac nas do poloienia<br />

nacisku oa wymagania rnilosci, ktorq Bog · nam ofiaruje. Ml:odziez<br />

dzisiejsza przeciwna jest ascezie dla ascezy i rna pod tym<br />

wzglEldem racjE;. To jest zdrowa reakcja przeciwko cierpiGt,1ictwu,<br />

zajmowaniu siG ' sob,! i introspekcji. Ale czujemy jednoczesnie<br />

wszyscy, ze przystosowuj,!c si~ do tego, rnozemy 1atwo wypaczyc<br />

tresc ewangelii, jesli pominiemy milczeniem zdania wzywajqce,<br />

by umrzec sobie i przyjqc krzyz.<br />

Mlodziei woli milosc nii ascezG, ale grozi jej pomieszanie milosci '<br />

z naturalnC!, euforycznq zgodnosciq temperamentow, grozi jej zapomnienie<br />

0 ascezie, k tora przeciei wymagana jest po prostu d1atego,<br />

ze w nasze Judzkie zycie wkroczyl Ktos inny - B6g milosierdzia,<br />

d1atego, ze jest Krzyz Chrystusa, dlatego, ~e jestesrny<br />

grzesznikami, ktorym przebaczono...<br />

3. ZAMILO'vVANIE DO KON KRETU<br />

Dzisiejszy swiat mysli jest konkretny. Nie b~dziemy 1atwo zrozumiani<br />

mowiqc abstrakcyjnie 0 istocie czynu, natomiast ch~tnie<br />

b~dziemy sluchani, jesli moiemy przedstawic teologi~ pl'acy (nie<br />

ty1ko moralndc spoleczna,); teologi~ spotkania (nie tylko usystematyzowane<br />

zasady dotyczqce sprawiedliwosci i milosci); teologi~<br />

m~iczyzny i kobiety (nie tylko moralnosc malZenskq); teologi~<br />

ubioru (wychodzC\c na przyklad od szat liturgicznych)... i tak<br />

dalej.


JAKI CHRYSTIANIZM UKAZYWAC ME,ODZIEZY<br />

681<br />

Nalezy stanowczo odnowic zasob tematow, ktore majq byc<br />

omawiane na lekcjach religii. Brak dzis na ogol zainteresowania<br />

prcblemem istoty ofiary mszalneJ (nikogo nie obchodzq spory<br />

miE;dzy oblacjonistami i ich przeciwnikami), natomiast kazdy<br />

chcialby zrozumiec rolt; wspolnoty wiernych podczas Mszy sw. ukazanq<br />

w swietle zdrowej nauki 0 jej obrzt;dach. Nie interesujq na<br />

egol nikogo pewne subtelnosci z dziedziny teologii cial uwielbionych,<br />

ale kazdy pragnqlby lepiej znac praktyczne, religijne znaczenie<br />

prawdy 0 Zmartwychwstaniu; nikt nie pasjonuje sit; angelologiq,<br />

bo interesuje raczej antropologia...<br />

'<br />

Zanotujmy przy okazji, skoro juz mowimy 0 angelologii, ze<br />

byloby wazne ukazanie calego jej bogactwa religijnego, jakie<br />

zawarte jest w Biblii i liturgii. Trzeba nam, oczywiscie, uwolnic<br />

si~ odtak rozpowszechnionych wyobrazen aniolow jako mlodych<br />

ludzi 0 typie raczej kobiecym, z dziecinnymi twarzami, pretensjonalnych<br />

i na pewno niezdolnych do tego, by wywolac w nas<br />

odczucie tajemniczej wielkosci swiata duchow, do ktorego my<br />

tez przynalezymy dzi~ki rzeczywistosci swit;tych obcowania.<br />

Zwrot do konkretu powinien zacht;cic nas do tego, by znowu<br />

zaczqc rozumiec Kosciol jako Iud, jako wspolnott;, podczas gdy<br />

przedstawialismy go niemal wylqcznie jako instytucjt;, organizacjt;.<br />

To zmusi nas do postawienia na nowo zagadnienia posluszenstwa.<br />

Nasi mlodzi rozmowcy chcq rozumiec to, co robiq,<br />

domagajq sit; dialogu. Nie wystarczy oznajmic im jakis nakaz ­<br />

trzeba go jeszcze omowic w atmosferze wzajemnego zaufania,<br />

wytlumaczyc motywy i sens tego, czego sit; od nich wymaga<br />

(zauwazmy, ze umotywowac - to nie znaczy usprawiedliwic,<br />

ale raczej przedstawic motywy, kt6re powinny doprowadzic do<br />

tego, ze sit; juz nie wymaga usprawiedliwienia... ). Utrzymanie<br />

klimatu zaufania jest dzis sprawq bardziej delikatnq, niz dawniej,<br />

poniewaz obecnie mlodzi Sq bardziej drazliwi na tym punkcie.<br />

Moze warto takze zasygnalizowac widoczne w naszych czasach<br />

!1iebezpieczenstwo stawiania na miejscu teologicznej milosci czysto<br />

naturalnego ducha solidarnosci.<br />

4, ZAINTERESOWANIE HISTORYCZNOSCIA<br />

W swiecie podlegajqcym tak gwaltownym przemianom, jak dzisiejszy,<br />

idea przyszlosci, rozwoju, jest szczegolnie atrakcyjna. Dlatego<br />

tez dzielo Boze wzbudzi zainteresowanie, jesli przedstawi<br />

sit; je jako historit; zmierzajqcq do ostatecznego spotkania, a Kosciol<br />

jako Iud pielgrzymujqcy. Do takiego ujmowania sprawy upowazniajq<br />

nas zrodla wiary, w ktorych podobne mysli zajmujq<br />

wiele miejsca. Latwo jednak ulec tu niebezpieczenstwu wyolbrzy-<br />

<strong>Znak</strong> - 4


682 ROBERT GUELLUY<br />

mienia ich roli; idqc za ojcem Teilhardem de Chardin moina ulec<br />

pokusie postawienia idei ewolucji w centrum swiata duchowego ­<br />

pomniejszajqc w ten spos6b rol~ Odkupienia.<br />

o. S EN S SWIATA<br />

Nie moiemy ograniczae si~ tylko do dyskutowania problemow<br />

indywidualnych, do odwolywania si~ tylko do introspekcji, kiedy<br />

uczymy 0 Bogu i Jego dziele.<br />

Ideologie wsp6lczesne m6wiq 0 zbiorowym uczestniczeniu w dobru<br />

wspolnym, 0 zbiorowym uswiadamianiu sobie przez grupy<br />

narodowe i spoleczne wzajemnych potrzeb i odpowiedzialnosci,<br />

o solidarnej wolizycia i rozwoju. Wsluchujqc si~ w te glosy wspolczesnosci<br />

nauczymy si~ myslee 0 naszej religii nie tylko w kategoriach<br />

indywidualnego L1swi~cenia, ani nawet w ka tegoriach stosunku<br />

poszczeg61nych jednostek do Boga i ludzi, ale w kategoriach<br />

przeznaczenia Kosciola i swiata, przeznaczenia, ktore wypel-.<br />

nia siE; na drodze jednoczqcej svviat milosci. Mysl Teilharda de<br />

Chardin dla tego mi~dzy innymi tak porywa, ie otwiera rozlegle<br />

horyzonty. PowinniSmy wr6cie do tych szerokich perspektyw doktrynalnych,<br />

ki6re cz~sto Sq wlasnie perspektywami Pisma sw. Oczywiscie<br />

jednak to wcale nie jest latwe, ieby widzqc wszechswiat<br />

nie przestac myslee 0 poszczeg61nym czlowieku, tak jak nie jest<br />

latwe pami~tanie 0 wszechswiecie, kiedy jest siG ;,:aj~tym osobistym<br />

stosunkiem poszczeg61nego czlowieka do Boga. Patrzqc na Chrystusa<br />

Teilharda de Chardin ialujemy jednak Chrystusa z przypowiesci<br />

0 synu marnotrawnym, Chrystusa przebaczajqcego Magdalenie<br />

i dobremu lotrowi... Jesli mamy trafie do wsp6lczesnej mlodzieiy<br />

i przekazae jej to, co naprawdG istotne, musimy si~ starae<br />

otworzye jej oczy jednoczesnie na wartosci og61ne i osobiste.<br />

6. WIDZENIE SYNTETYCZNE<br />

Nauka religii, jesli rna bye naprawd~ wartosciowa, nie moie<br />

polegae na przekazaniu mlodzieiy dose kompletnego nawet zestawienia<br />

prawd i przepis6w; trzeba koniecznie starac siG 0 to,<br />

by te prawdyl byly ze sobq mocno powiqzane w jednolitej syntezie,<br />

by w wielosci szczeg616w ukazywae ciqglose mysli Bozej<br />

i jednose "tajemnicy zbawienia". Wainiejsze nii odnowienie tresci<br />

nauczania jest w tym wypadku odnowienie sposobu ukazania<br />

tych tresci. Trzeba znaleie - a raczej nigdy nie przestawac odnajdywac<br />

na nowo - wlasciwy styl intelektualny, zdolny do wywolywania<br />

glGbokiego oddiwiGku w umyslach. Bye moie polega<br />

on na umiejGtnosci sprowadzania wszystkiego do spraw istotnych,<br />

na umiejGtnosci zobaczenia w kaidym szczeg61e elementu syntezy<br />

i dostrzeganiu zwiqzku tych element6w z calosciq.


JAKI CHRYSTIANIZM UKAZYWAC MI..QDZIEZY<br />

683<br />

Praktycznie chodzi 0 to - powt6rzmy to jeszcze raz - by w carym<br />

wykladzie doktryny ukazac t~ zasadniczq os idqc


684 ROBERT GUELLUY<br />

siE: w duchu ubogim d'lzye do braterskiej wymiany z innymi.<br />

Trzeba szukaj'lc razem z nimi Boga, z sercem otwartym pokornie<br />

na laskE:, nie przestawae nigdy samemu siE: nawracac. Wymaga<br />

siE: od nas, a zwlaszcza z'lda tego mlodziez, przez ktor'l w tym<br />

wypadku rowniez wyraza siE: wola Boza, abysmy zgodzili siE:<br />

z tym, ze Kosciol jest tylko "mal'l trzodk'l" i ze sam to z radosciq<br />

przyjmuje. Tak jak trzeba umiee powiedziee felix culpa, tak nie<br />

wolno niepokoie si~ pozornym niepowodzeniem swej pracy apostolskiej.<br />

Chrystus wymaga dzis od swego Kosciola prowadzenia<br />

braterskiego dialogu ze sWiatem, ktory nie przyl'lcza siE: do Jego<br />

nauki; wymaga On tego r6wniei od kaidego z nas osobiscie.<br />

Przejscie od naiwnej iluzji powszechnego panowania KOSciola ­<br />

jak to bylo w okresie sredniowiecza - do realistycznego uznania<br />

jego widzialnych granic, jest wainym i trudnym 'etapem na drodze<br />

do dojrzalego chrystianizmu. Trzeba, abysmy ten etap przeszli<br />

i nawi'lzali spokojny i ufny dialog z niewierz'lcymi braemi.<br />

3. USPRAWIEDLIWIENIE WIARY<br />

W obecnych czasach kryzys wiary wystE:puje u mlodziezy czE:­<br />

sciej, niz to bylo dwadziescia czy trzydziesci lat temu. W zwi'lzku<br />

z tym trzeba, oczywiscie, wr6cie do apologetyki, tylko ze nie moze<br />

ona opierae siE: na suchym racjonalizmie, ale powinna raczej starae<br />

si~ ukazae, jak rozumne jest przyj~cie szalenstwa: szalenstwa<br />

Boga, ktory jest milosciq, i szalenstwa krzyza.<br />

KONKLUZJE -<br />

POSTAWA PRAKTYCZNA<br />

Zgodzimy si~ wszyscy z tym, ie nie wystarczy uczyc religii,<br />

ale trzeba wychowywae do zycia religijnego, i ze wychowanie to<br />

nie jest mozliwe bez wejscia do wsp6lnoty. R6ine wsp6lnoty<br />

w ktorych mlodzi wdrazaj'l siE: do zycia religijnego, powinny zastanowie<br />

siE: na nowo, w jaki spos6b majq si~ uzupelniac, poniewaz<br />

zadna z nich nie moze miee monopolu na wychowanie mlodych...<br />

Dzielo wychowania chrzescijanskiego powinno obj'le zwlaszcza<br />

naukE: modlitwy, rozbudzic zamilowanie do niej. Jedynie w modlitewnym<br />

dialogu moze urzeczywistnie siE: uzaleznienie si~ czlowieka<br />

od Boga, bE:d'lce tak istotnym elementem zycia chrzescijanskiego.<br />

Odkrycie bogactwa modlitwy powinno prowadzic do odkrycia<br />

w duchu wiary wlasciwej postawy wobec Boga, zwlaszcza postawy<br />

uleglego posluszenstwa - co z kolei wiqze siE: z zagadnieniem kierownictwa<br />

duchowego. Warto zaznaczyc. ie ekipy przyjazni nie<br />

zastqpiq tego waznego srodka ksztaltowania uleglosci wobec woli<br />

Bozej. Ale w tej dziedzinie rowniez nalezaloby! odnowie slownictwo.


JAKI CHRYSTIANIZM UKAZYWAC MLODZIEZY<br />

685<br />

Terminy "penitent" czy "ki-erowany" powinny ustqpic miejsca<br />

innym nazwom, kt6re by lepiej wyrazaly postaw~ wobec Bozego<br />

ojcostwa, kt6re przyjmujemy w osobie kaplana.<br />

Trzeba dopom6c mlodym do stania si~ doroslymi - to znaczy<br />

zdolnymi' do otwarcia si~ na innych, zamiast przyjmowania wobec<br />

innych postawy opozycji. Trzeba nauczyc ich m~skiej ufnosci,<br />

podczas gdy sklonni Sq raczej do buntu, typowego w okresie dorastania.<br />

Wychowywac do ufnosci - to uleczyc ze strachu. Taka pedagogika<br />

wymaga od nas gl~bokiego nawr6cenia, jesli szczerze<br />

chcemy przyjqc wszystkie konsekwencje nadprzyrodzonej ufnosci.<br />

Zbyt CZtsto naszym dzialaniem kieruje L~k przed ryzykiem, kiedy<br />

chcemy uchronic od grzechu, kiedy wznosimy zabezpieczajqce bariery,<br />

kiedy nie dowierzamy mlodzieiy, z kt6rq pracujemy. Odwrocic<br />

perspektywy i budowac na zaufaniu do laski, zaraiac tq<br />

ufnosciq, przekazywac pok6j, kt6ry przychodzi od Boga - to jest<br />

program, wedlug kt6rego sami musimy si~ wychowywac, aby moc<br />

wychowywac innych. .<br />

Tylk o na tej drodze b~dziemy mogli poprowadzic mlodziez od<br />

chwilowej gorliwosci do wytrawnej wiernosci.<br />

*<br />

• Czas juz skonczyc to nasze wspolne rozwaianie na temat przekazywania<br />

mlodym tajemnicy chrzescijanstwa. Zapami~tajmy<br />

z niego mysl przewodniq: nie ogranicza c si~ do powierzchownych<br />

adaptacji, ale zdecydowanie skierowac sw6j wysilek do cdkrycia<br />

tego, co w Ewangelii jest najwainiejsze pod wzgl~dem doktrynalnym<br />

i najbardziej nadprzyrcdzone pod wzgl~dem wymagaiJ. moralnych.<br />

Starac si~ przekazywac to mlodzieiy, poslugujqc si~ j~zykiem<br />

sympatii, optymizmu i nadziei, j~zykiem tych, ktorych<br />

do mlodziezy posyla Bog, kt6ry t~ mlodziei kocha i ktory przez<br />

niq chce poprowadzic Kosciol do gl~bszego zrozumienia planow<br />

swojej laski. I pracujmy pelni radosnej wdzi~cznosci - bo tego<br />

domaga si~ od nas darmo otrzymany cd Boga dar Jego wezwania.<br />

Robert Guelluy<br />

Hum. J. Taborska


PIERRE TEIHARD DE CHARDIN <br />

M 0<br />

N S TRANCJA <br />

ZAPADL zmrok 1'. Przyeisnqlem kontakt i z pi~knej lampy na<br />

moim biurku trysnr:;lo swiatlo. Podstawa i abazur tej lampy sq ze<br />

szkla przejrzystego barwy bursztY1'lowej. Zar6wki w niej tak przemyslnie<br />

sq umieszezone, ze ealq mas~ krysztahu ozdoby przeswietlajq<br />

od wewnqtrz.<br />

Gdy wlqezylem sWiat/;o, przyjaeiel m6j drgnql i eiqgnql dale;<br />

swoje zwierzenia. Spostrzeglem, ze jego wzrok pozostal utkwiony<br />

w lampie w jakis znaezqey spos6b.<br />

Kiedy indziej - tym Tazem byro to w koseiele - ledwie uklr:;knqlem<br />

przed Najswic:tszym Sakramentem wystawionym na ottarzu<br />

w monstraneji, doznalem dziwnego wrazenia.<br />

Znasz pewnie zludzenie optyezne, ktore sprawia, ze plama jasna<br />

na eiemnym tle zdaje siG 1'ozszerzac, powi~kszac? Patrzqc na<br />

Hostie" ktorej bialy k sztalt, pomimo 08wietlonego rzc:siseie ottarza,<br />

odeinal sic: od eiemnosei prezbiterium, doswiadezylem ezegos podobnego.<br />

Przynajmniej na poezqtku, bo pozniej - jak zobaezysz ­<br />

zjawisko doszlo do rozmiarow i pelni, 0 kt6ryeh nie moze 'dae<br />

wyobmzenia zadna analogia Jizyezna.<br />

Wpatrujqe sic: w Hostic:, mialem wra:zenie, ze jej powierzchnia<br />

ir:; rozprzestrzenia jak plama oliwy, leez duzo szybeiej i; ma sic:<br />

rozumiec, bardziej 8wietliSeie. Z poezqtku sqdzilem, ze tylko ja sam<br />

dostTzegam przemianr:; i zdawalo mi sic:, ze postc:puje ona nie<br />

b1~dzqe zadnego pragnienia ani nie spotykajqe zadnej przeszkody.<br />

Stopniowo, w mim-c: jak biala sfem 1'osla w przestrzeni zblizajqe<br />

sic: do mnie, uslyszalem jakby SZtlm, niezliezone szmery. Jak gdy<br />

podezas przyplywu morza wznoszqea si r:; fala rozeiqga swojq srebrnq<br />

wstr:;ge, na swiat glon6w, kt6ry sir, rozszerza i drzy za jej zblizeniem,<br />

lub jak slaby trzask palqcyeh sir, wrzosow, kiedy pozar sir,<br />

szerzy wsr6d nich.<br />

Tak P1-ZY potr:;znym westehnieniu, kt6re przypominalo jakie.§<br />

przebudzenie i jakqs skargr" strU7nien bieli ogarnql mir:;, przechodzil,<br />

przenikac wszystko. I kalda rzecz w nim zatopiona za,ehowywaca<br />

wlasne oblieze, wlasny niezalezny rueh, bo biel nie zacierala<br />

rys6w zadnej 1-zeezy, leez przenikala przedmioty do najintymniejszego<br />

dna, glr:;bszego niz samo ieh zyeie. Bylo tak, jak gdyby<br />

1 Opowiadanie z 1916 r. zamieszczone w wyborze prac ks. Teilharda de Chardin<br />

pt. Hymne de t'Univers, Paris 1961, Ed. Seui!.


PIERRE '!'EILHARD DE CHARDIN<br />

687<br />

mleczna jasnose przeSwietlila Wszechswiat od srodka. Wszystko<br />

zdawalo si~ bye utworzone z jednego przezroczystego tworzywa.<br />

Gto przed chwilq, gdy zapaliles lamp~ i jej ciemna masa stata<br />

si~ swietliscie fluoryzujqca, pomyslalem 0 swiecie, Jaki mi si~<br />

wowczas ukazal. Wlasnie to skojarzenie obrazow nasun~lo mi mysl<br />

opowiedzenia ci tego, co slyszysz.<br />

Gtoz przez tajemniczq ekspansj~ Hostii caly swiat stal si~ ,'ozzarzony,<br />

swiecqcy, podobny do jednego olbrzymiego oplatka. I mozna<br />

by powiedziee, ze pod wplywem swiatla, ktore go przenikalo, jego<br />

wlokna napr~zaly sip, jakby az do p~kni~cia, czulo si~, ze icll<br />

energia jest napi~ta do ostatecz'nosci. I zdawalo mi si~, ze w tym<br />

rozkwicie swych aktywnosci Kosmos oSiqgnql pelni~, gdy dost1,zeglem<br />

prac~ 0 wiele wazniejszq, ktora si~ w nim dokonywala.<br />

Z chwili na chwil~ iskrzqce krople jakby metalu tworzyly si~<br />

na wewn~t'rznej powierzchni bytow i spa daly do gl~bokiego ogniska<br />

swiatla, w ktorym s i~ gubity. Jednoczesnie troch~ jakby<br />

sadzy ulatnialo si ~ na zewnqtrz. Ta przemiana dok()'Ylywala s i~<br />

w dziedzinie m iloSci - milosci rozszerzajqcej si~, oczyszczajqcej,<br />

zagarniajqcej calq pot~g~ kochania zawartq we Wszechswiecie.<br />

Moglem sobie zdai: spraw~ z tego tym lepiej, ze dzialala ona<br />

we mnie, tak samo, jak we wszystkim innym. Biale 3wiatlo byco<br />

aktywne, pochlanictto wszystkie rzeczy od srodka. Po to wtasnie<br />

wnikn~lo drogq materii az do rdzenia serc - po to rozszer,zyto je<br />

az do p~kni~cia, aby wchlonqe w siebie substancj~ ich milosci,<br />

ieh uczuc. I teraz kiedy je przetrawilo, sprowadzalo je niep1'ze­<br />

:; w1ici~zenie do swego centrum fa1q obciqzonq najczystszym miodem<br />

wszystkich mitosci.<br />

Istotni£ po 'ozywieniu i oczyszczeniu wszystkiego olbrzymia<br />

Hostia pcwoli si~ kurczyla, a skarby, ktoTe w niej byly zgromadzone,<br />

zaciesnialy si~ jakby z rozkoszq w jej zywym swietle.<br />

Gdy odplywa morze alba gdy przygasa plomien, polyskujqce<br />

na tafli wody blyski ognia wyznaczajq przestrzen ogarni~tq. ehwilowe<br />

przez morze iub pozar. Tak samo w miar~, jak Bostia wracala<br />

do swoich zwyklych granic, tak jak k"wiat stulajqcy swq<br />

koron ~ , pewne elementy oporne Wszechswiata zostawaly poza niq<br />

W ciemnosciach zewn~trznych. Cos je jeszcze oswiecalo, ale bylo<br />

to swiatlo p1'zewrotne, zrqce i jadowite. Te buntow'I'l.icze pierwiastki<br />

plonqly jak pochodnie lub zarzyly si~ jak w ~g le.<br />

Poslyszalem wowczas spiew Ave Veruill... Biala Bostia byla<br />

znow zamkni~ta w monstrancji. Dookola niej swzece s i~ spalaly<br />

przeszywajq.c m1'oki, a lampy prezbiterium rzucaly tu i owdzie<br />

SWO) purpurowy blask.<br />

Pierre Teilhard de Chardin<br />

Tlum. Jadwiga Sokolowska


JERZY NIEWIADOMSKI<br />

IDEOWE TtO TWORCZOSCI<br />

G R A HAM A G R E E N E'A<br />

JEZELI przyst~pujemy do naprawd~ odpowiedzialnej oceny tworczosci<br />

jakiegos pisarza, musimy zdac sobie spraw~, z jakiego<br />

stanowiska do tego podchodzimy. Inaczej bowiem do dziela artystycznego<br />

zbliza si~ ten, kto je bezposrednio przezywa, "konsumUje",<br />

a inaczej ten, kto bada, w jakim stopniu spelnia ena<br />

rozmaite zqdania, stawiane mu przez spoleczeilstwo. Naj'vvazniejszym<br />

takim "zqdaniem" jest (albo przynajmniej powinno bye)<br />

spelnienie przez dane dzielo-- obok jakichkolwiek innych funkcjiposlannictwa<br />

jemu wlasciwego, tj. oddzialywania artystycznego.<br />

W czym jednak lezy istota c.rtystycznego oddzialywania?<br />

Dzielo sztuki spelnia swoj cel, gdy przy zetknip,ciu si~ z "konsumentem"<br />

powoduje w nim ewokacjE; wlasnych, nieraz utajonych.<br />

wewn~trznych jego doswiadczeil i tresci - porzqdkuj'!c je, oczyszczajqc<br />

i sublimujqc. "Poeta to geniusz wspominania", mowi Kierkegaard<br />

i przeciwstawia go bohaterowi, m~zowj czynu. W ten sposob<br />

dochodzimy do odwrotnej strony problemu oddzialywania<br />

artystycznego; chociaz dzielo jest narz~dziem ewokacji, nie powstalo<br />

dzi~ki mej, lecz w wyniku artystycznej tworczoHci,<br />

o ktorej pami~e przy "przezywaniu" dziela sztuki pozostaje stale<br />

w nas obecna.. "Konsumpcja" jakiegos dziela jest dlatego nie do<br />

pomyslenia w oderwaniu od doswiadczeil czerpanych z czynnosci,<br />

z ktorych one wyrasta. Jezeli ·np. jestesmy muzykami, okolicznose<br />

ta b~dzie wspoldzialae przy kazdym naszym muzycznym<br />

przezyciu. W dobrej sztuce dramatycznej b~dziemy jej wspolautorami,<br />

a przy czytaniu powiesci b~dziemy wspolZye z jej swiatem.<br />

Co z tego wynika dla tych - nazwijmy to tak - zyciowych<br />

tresci czy doswiadczeil, z ktorych sztuka wyrasta i ktore ewokuje?<br />

Czy tworzywem dziela artystycznego maze bye kazda zyciowa<br />

trese, czy tez istniejq dziedziny dla sztuki nieodpowiednie, niedost~pne?<br />

Rozwazajqc szczytowe osiqgni~cia sztuki swiatowej, np.<br />

literackiej, stwierdzamy, ze chyba nie rna dziedziny zycia, kt6ra<br />

~y nie byla niq w jakis sposob obj~ta. Mimo to jednak wydaje


IDEOWE TLO TWORCZOSCI GRAHAMA GREENE'A 689<br />

si~, ze niektore sytuacje zyciowe Sq blizsze artystycznemu opracowaniu<br />

od innych- a nawet mozna przypuscie, ie niektore<br />

gl~bsze, podswiadomie "archetypiczne" plaszczy,zny naszego emocjonalnego<br />

zycia Sq, praktycznie biorqc, niedost~pne innemu oddzialywaniu,<br />

poza artystycznym. I na odwrot. Istniejq pewne dziedziny<br />

ludzkich uzdolnien, jak np. dostrzeganie nowych rzeczywistosci,<br />

w ktorych nie mozna obejse si~ bez obszernego abstrakcyjnego<br />

aparatu, nie podlegajqce bezposredniemu oddzialyv.raniu<br />

sztuki. Nie dlatego, zeby te nowe dziedziny w jakiS sposob nie<br />

przejavvialy si~ w sztuce - gdyz mogq bye w niej zawsze obecne<br />

Jako perspektywy spoleczne, indywidualne lub, choeby tylko<br />

\V najw~zszym zakresie, zawodowe, ale dla tego, ze wlasciwe 7rOzumienie<br />

tych perspektyw nie jest bezposrednim celem sztuki.<br />

Przyjmuje je ona skqdinqd, chyba ze artysta jest rownoczesnie<br />

takze niezaleznym, tworczym myslicielem.<br />

Slowem pO\;viemy, ze podczas gdy punkt ci~ikosci wiedzy, gi6wnie<br />

dyscyplin swiatopoglqdowych, lezy w konstniowaniu Iub, inaczej<br />

mowiqc, w zrozumieniu indywidualnej i spolecznej perspektywy<br />

ludzkosci, to sztuka przede wszystkim zwraca czlowiekowi<br />

calq jego przeszlosc, odkrywa jego "korzenie", do ktorych musi<br />

tworczo nawiqzywae, tak by pozostal wierny im i ich ukrytemu<br />

porzqdkowi. Nie zapominajmy jednak, ze przyszlose i przeszlosc<br />

Sq w swiadomcSci agolu jedynie cz~sciq skladowq organizowanej<br />

terainiejszosci, ktorq wyraia sztuka i nauka wspolnie; szlo nam<br />

tu tylko 0 uchwycenie ich roznego ci~zaru gatunkowego. Jezeli<br />

jednak ideowa konstrukcja nie jest punktem ci~zkosci utworu,<br />

nie znaczy to, aby nie gra1a w nim zadnej roli. Przeciwnie,<br />

uczestniczy w jego budowie w sposob decydujqcy. I dlatego tez<br />

zasila lub oslabia artystycznq potencj~, sil~ ewokacji, ktorq dany<br />

utwor nabywa w kontekscie· swojego spo1ecznego usytuowania.<br />

Wychodzqc z takich za10zen przyst~pujemy teraz do ideowej analizy<br />

tworczosci Grahama Greene'a.<br />

Jest to przede wszystkim tw6rczose literacka. W pierwszym<br />

l'z~dzie Sq to powiesci, nowele, dramaty i. reportaze z podrozy<br />

a nast~pnie krytyczno-literackie i religijne eseje. Nie b~dziemy<br />

si~ zajmowac wspo1pracq Greene'a z filmem (nadmienimy tylko,<br />

ze najbardziej udane by1y jego scenariusze, realizowane przez<br />

rezysera Carola Reede'a). Celem tej analizy b~dzie uchwycenie<br />

i choeby tylko cz~sciDwa ocena swiata idei, znamiennego dla dziel<br />

Greene'a. Ten zakres idei, wzgl~dnie .szkielet tworczosci, nie jest,<br />

co prawda, wy1qcznie wytworem jego umys1owosci. Jest nowoczesnq<br />

postawq, b~dqcq wynikiem pewnej zyciowej tradycji oraz<br />

pewnego zrozumienia i komentowania zycia. Chociaz punkt ci~zkosci<br />

oddzialywania jakiegos utworu nie lezy w jego kosecu ideo­


690 JERZY NIEWIADOMSKI<br />

wym (a w dzielach wielkich artystow ich zawile pogl'ldy filozoficzne<br />

nieraz Sq pomijane przez krytyka), bez zrozumienia tych<br />

idei stracilibysmy wiele takze z czysto technicznej strony budowy<br />

dziela.<br />

Zanim przyst'lpimy do proby uj~cia ideowego tla twbrczosci<br />

Greene'a musimy jeszcze zapobiec pewnemu nieporozumieniu. Nie<br />

b~dzie nam chodzilo 0 to, by badae, jak wysoko stoi ta lub inna<br />

postae Greene'a na szczeblu moralnosci. W ten sposob nie moglibysmy<br />

spelnie celu naszej pracy z kilku powaznych przyczyn.<br />

Z jednej strony przy takim moralizuj'lcym post~powaniu zapomina<br />

si~ zwykle, ze utwor dziala jako calose, wyrywa si~ wi~c<br />

postacie lub sceny z kontekstu, ktory dopiero w koncu nadaje<br />

im sens. Z drugiej strony w ogole gubi si~ podstawow'l prawd~,<br />

ze moraIne oddzialywanie jakiegokolwiek dziela sztuki jest po<br />

prostu identyczne z jego oddzialywaniem artystycznym; jezeli bowiem<br />

doszlo do rzeczywistej, ksztaltujqcej, oczyszczajqcej i sublimujqcej<br />

ewokacji jakiejs zyciowej tresci, musialo dojse do wlasciwego,<br />

zatem moralnego oddzialywania utworu, bez wzglEidu na<br />

to, czy koncowy wydzwi~k harmonizowal z napraw'l swiata i czlo··<br />

wieka czy tez przeciwnie, prowokowal j'l tylko. Gdyby wi~c<br />

glownym zarzutem stawianym jakiemus utworowi byl fakt, ze<br />

zawiera moralnie niebezpieczne sytuacje, zarzut taki mialby<br />

\vprawdzie wag~ bezspornq, ale wylqcznie relatywnq. Bylby uzalezniony<br />

tylko od subiektywnego przygotowania "konsumenta",<br />

natomiast nie dotyczylby wlasciwego dziela. Jego istot~ zatem<br />

mozna byloby okreslie nie tylko jako niezb~dne uksztaltowanie<br />

utworu, ale takze jako wychowanie jego odbiorcow.<br />

o osobie Grahama Greene'a tylko slow kilka. Urodzil si~<br />

w r. 1904 w liczne) , poniek'ld purytanskiej, anglikanskiej rodzinie<br />

kierownika szkoly wiejskiej. Dose chmurna atmosfera jego<br />

dziecinstwa i wieku dojrzewania jeszcze do dzisiaj odzwierciedla<br />

si~ w niektorych miejscach jego utworow. Po studiach w Oxfordzie<br />

poswi~cil si~ pracy pisarskiej, redaktorskiej i reporterskiej,<br />

duzo czerpi'lc dla niej stale ze swoich licznych podrozy. W roku<br />

1962 zostal przyj~ty do Koscio!a katolickiego. Do tego kroku<br />

doprowadzilo go poznanie przyszlej zany, katoliczki. W ciqgu katechizacji<br />

studiowal sporo dziel kardynala Newmana - niektore<br />

z nich znajdowaly w nim szczegolnie podatnq gleb~. Sam pisze,<br />

ze jego katolicyzm mial z poczqtku bardzo intelektualny charakter<br />

i pogl~bil si~ dopiero z biegiem czasu. Przelomowym momentern<br />

byla dla niego pod tym wzgl~dem podroz do Afryki w r. 1935,<br />

przedstawiona w pierwszym z jego utworow tego typu pt. Podroz<br />

bez map (Journey without Maps, 1936). W wycieiJczaj'lcych warunkach<br />

w~drowki przez dzungl~, oslabiony gor'lczk'l przezyl Jak<br />

,


JDEOWE TLO TWORCZOSCI GRAHAMA GREENE'A 691<br />

.gdyby "konwersj~ do zycia", pozbyl si~ tutaj swojej uciqzliwej<br />

melancholii, kt6ra przesladowala go od lat dzieci~cych i nie<br />

ustqpila nawet po leczeniu psychoanalizq przeprowadzonym w szesnastym<br />

roku zycia, po nieudanym samob6jstwie. Caly opis wyprawy<br />

jest poj~ty jako podr6z do wn~trza wlasnej duszy, w glq b<br />

dziecinstwa. Jest w tym bezsprzeczna analogia z niekt6rymi nowoczesnymi<br />

posuni~ciami psychoterapii. Podr6z do Afryki miala<br />

tym wi~k$ze znaczenie, gdyz znamiennym jej rezultatem bylo.<br />

obok prz~budzonego zainteresowania zyciem, wyrazne pogl~biellie<br />

swiatopogl


692 JERZY NIEWIADOMSKI<br />

w tej samej postaci, jakq otrzymalo one juz u swi~tego Augustyna 2,<br />

chociaz oba "rody" ocenia calkiem odwrotnie.<br />

Przypatrzmy si~, jak wskazany ideowy punkt wyjscia odzwierciedla<br />

si~ w pierwszei, zupelnie dojrzalej powiesci Greene'a<br />

W Brighton. Powiesc toczy si~ na dwu plaszczyznach - pierwsza<br />

to swiat dobrodusznej prostytutki Idy, opanowanej nieposkromionC!<br />

ch~ciq zycia, pragnieniem zwierz~ce.i rozkoszy a takze potrzebq<br />

niemilosiernej sprawiedIiwosci wzgl~dem wszystkich burzycieli<br />

spokojnej ludzkiej egzystencji. Lubi wzruszenia masowyrh atrakcji,<br />

lubi grae na wyscigach konnych a w chwilach, kiedy przyszlosc<br />

staje si~ niejasna, szuka rozwiqzania przy stoliku spirytystycznym.<br />

Jej partnerem jest przedwczesnie dojrzaly gangster Pinkie, zimny<br />

m orderca, ktorego swiadomosc napelniona jest osobJiwie przewrotn


IDEOWE TI.O Tw6RCZOSCI GRAHAMA GREENE'A<br />

693<br />

przedniego dylematu, ale i tu natrafiamy na trudnosci: jak wy­<br />

}qczna jest miloM: R6zy w W Brighton. Ogranicza si~ tylko do<br />

Pinkie'go i dziecka, kt6rego bye moze oczekuje, a w koilcu powiesci<br />

opuszczamy jq osamotnionq na progu najci~zszej pr6by,<br />

na jakq w og6le moze bye milose wystawiona. TakZe poj~cie mi­<br />

10sci u Greene'a b~dzie musialo przejsc dlugi szereg postaci, zanim<br />

si~ wydoskonali w ten uniwersalny stosunek - milosc rzeczywiScie<br />

uczynnq. Niekt6rych czytelnik6w musi chyba takze niepokoic<br />

zgoda na pot~pienie przez wzglqd na drugq osob~, mysl, z kt6rq<br />

u Greene'a spotykamY' si~ i p6zniej. Nie chodzi tu jednak 0 nic<br />

innego, jak 0 doprowadzony do paradoksalnej skrajnosci motyw<br />

szukania zblqkanej owcy, kt6ry przestanie nas szokowac, jeieli<br />

zrozumiemy go jako apel - isc z czynnq milosciq do tych najbardziej<br />

potrzebujqcych i najubozszych, az tam, gdzie oni rzeczywiscie<br />

Sq, chociaz miejsce to wyglqdaloby jak najmniej powabnie<br />

i wymagaloby od nas wyrzeczenia si~ wszystkich przyzwyczajeil<br />

naszego dotychczasowego zycia. I tu dopiero nabierajq<br />

znaczenia slowa "kto stracil zywot, ten znajdzie zywot". Cos takiego,<br />

rna si~ rozumiee, nie jest "przyj~ciem pot~pienia", ale<br />

przeciwnie - "rozszerzeniem zbawienia" takze na najwi~kszych<br />

potf;pieilc6w. W czasach nowozytnych podobnymi myslami przej~ty<br />

byl francuski poeta i publicysta Charles Peguy (por. "Mysterium<br />

milosci Joanny d'Arc") i na niego to Greene wskazuje<br />

wyraznie slowami spowiednika w W Brighton. Zewn~trzne jedynie<br />

przystosowanie si~ do zycia niepraktykujqcych mas nie byloby jeszcze<br />

"rozszerzeniem zbawienia". We wspomnianym fragmencie<br />

W Brighton prawda ta nie zostala tez dopowiedziana. Trzeba<br />

jq sobie dopelnie tym, ze wlasnie Peguy przez cale zycie szukal<br />

drogi do socjalnego i duchowego oswobodzenia wszystkich opuszczonych<br />

nie z wlasnej winy. Mimo to jednak w tym, co m6wi stary<br />

spowiednik w W Brighton, jest uchwycony promieil prawdziwej<br />

perspektywy zyCia, kt6rq obserwowae b~dziemy i w nast~pnych<br />

utworach Greene'a, a kt6rq z niepor6wnY'walnq zupelnie jasnosciq<br />

wyraia dawny mistrz duchowego zycia, wychowany w "pneumat.ycznym<br />

optymizmie" greckich Ojc6w, Symeon Nowy teolog (cytowany<br />

przez H. de Lubac'a w Katolicyzmie): "Bracia, oddajmy<br />

Bogu czesc swojq wzajemnq milosciq. Kaidy wysilek, kt6ry nie<br />

zmierza do tego celu, jest bez poiytku... poniewaz uczni6w Chrystllsa<br />

moina poznae jedynie po ich wzajemnej milosci... Milose!<br />

Ona tlumaczy, dlaczego Slowo stal0 si~ Cialem i mieszkalo mi~dzy<br />

nami. Tyle cierpienia dobrowolnie znioslo, biorqc je na siebie jedynie<br />

po to, aby zgromadzic swoje stworzenie, ludzkq natur~,<br />

kt6rq szatan rozbil i rozproszyl... Ona spaja ludzi mi~d2Y sobq<br />

i ich z Bogiem.. . I, bracia, znam czlowieka, kt6ry tak gorqCo prag.,.


694<br />

JERZY NIEWIADOMSKI<br />

nql zbawienia swych braci, ze cz~sto z calego serca i ze wzruszeniem<br />

godnym Mojzesza, ze Izami blagal Boga, aby bracia zostali<br />

zbawieni razem z nim, alba on z nimi potE:piony. PolCjczyl si~<br />

bowiem z braemi takimi zwiqzkami milosci w Duchu SwiE:tym,<br />

ze nie chcialby wejse nawet do Krolestwa Niebieskiego, gdyby<br />

przez to mial bye od nich odlqczony".<br />

Takze w Tajnym Ageneie (The Confidential Agent, 1939), nawiqzujqcym<br />

tematycznie do wojny w Hiszpanii, znajdziemy kilka<br />

charakterystycznych cech powiesciowego swiata Greene'a. Oprocz.<br />

postaci, przedstawia jqcych stare motywy, w yst~pujq tu rowniez<br />

zarodki nowych typow, do ktorych nalezy sympatyczny bohater<br />

powiesci, oznaczonych po prostu jako "D.". Owe krystalizujqce si~<br />

cechy wykazuje na s t~pnie w powiesci "Ekspl'es do Stambulu"<br />

(Stamboul Train, 1932), rewolucjonista Dr Czinner, lewicowy<br />

i.ntelektualista, dalej Elza przypomina jqca R oz ~ z powlescl<br />

W Brighton, lub corka Benditcha "biorqca sprawy vv swoje n~c e"<br />

(Tajny agent), podobnie jak Beatrycze z pozniej napisanego Naszego<br />

ezlowieka w Hawanie - postaci, zyjqce w swiecie powszechnej<br />

podejrzliwosci, trawiqcej kaide srodowisko, Z ktorym sj ~<br />

stykajq. Glownym motywem zatem staje siE: walka 0 wzajemne<br />

zaufanie, milose, wiernose i wiarE:, jedyne punkty oparcia w swiecie<br />

az fantastycznie nieludzkim, ale mimo wszystko w kOl\CU<br />

zjednoczonym. "D." np. znajduje milose wlasnie tak jak i wiarE:, elementarn,!<br />

wiar~, dajCjcq sens jego pozornie straconej misji.<br />

Najslynniejszq powiesciq Greene'a jest Moe i ehwala (The<br />

Power and the Glory, 1940). Miejscem jej akcji jest Meksyk.<br />

ktory autor poznal osobiscie i ujql swoje bezposrednie z niego<br />

wrazenia w formie opisu podrozy pt. Drogi bez praw (The Lawless<br />

Roads, 1939), nalezCjcego, obok podobnego dziela 0 Afryce, do<br />

szczytowych osiqgni~e jego twOrczoSci. Czytajqc Dl'ogi bez praw<br />

mozemy rozpoznae, 0 ktore doswiadczenia i refleksje oparl si~<br />

pisarz w skomplikowanej budowie powiesci Moe i ehwala. Jej<br />

protagonistq jest ksiqdz. Duchowe dramaty jego zycia, wymodelowane<br />

spotkaniami z przedstawicielami wszystkich warstw spolecznych,<br />

z ludzmi, ktorzy reprezentujqc najrozmaitsze zyciowe<br />

i swiatopoglqdowe pozycje, wykazujCj znowu niezmienne cechy<br />

greenowskiego swiata. Swi~cenia kaplanskie, mozliwose konsekracji,<br />

sCj poj~te wlasnie jako sposob Bozej obecnosci w srodowisku<br />

przerazajCjcego opuszczenia, w ktore zanurzamy siE: juz w pierwszym<br />

rozdziale. Greene jakby podkreslal, ze chodzi tu 0 ksit;:zy<br />

w ogole, 0 kazdego ksit;:dza, bez wzglE:du na to, kim on jest; moze<br />

to bye nawet czlowiek tak slabo przeniknit;:ty laskq swego stanu<br />

jak w Moey i ehwale. KsiCjdz ten wprawdzie wykonuje swojq<br />

misjt;: w warunkach, kiedy inni zawiedli zupelnie, ale nie potrafi


IDEOWE TLO TWORCZOSCI GRAHAMA GREENE'A 695<br />

znosic osamotnienia, do ktorego zmuszajq go okolicznosci, i podczas<br />

kiedy nieustannie sluzy sakramentalnemu Chrystusowi, jego<br />

osobiste zycie jest zyciem czlowieka slabego charakteru, ktorego<br />

impulsy woli rozpuszczajq si~ w alkoholu. B~dqc wiernym odbidem<br />

hiszpansko-amerykanskiego katolicyzmu w czasach pokoju<br />

pozostawal w swojej parafii daleki od zyciowych walk innych<br />

ludzi. A za to potem zna jdu jqc si~ na dnie n~dzy moralnej uswiadomil<br />

sobie lqcznose z tymi, ktorzy zostali wyrzuceni poza nawias<br />

ludzkiego wsp6lczucia; bez zadnej oslony , szczerze przyznaje si~<br />

do pychy i zaniedban, ktore wypelnialy jego zycie. Wstrzqsajqce<br />

wrazenie wywiera niezapomniana scena w wi~zieniu, kiecly nie<br />

zgadza si~ na wyrazenie sqdu, wymllszanego na nim przez "poboznq<br />

niewiastf;" - prototyp faryzejstwa, powtornie przedstawiony<br />

pozniej w postaci Luizy z Seclna sprawy i Ryckera z Trqclu<br />

- i m6wi innymi siowy to sarno, co w jakis czas potem kSiqdz<br />

Rank w Sednie sprawy: "Kosci61 wie, jak wyglqdajq wszystkie<br />

reguly. Ale nie wie tego, co si~ dzieje bodaj w Jednym ludzkim<br />

sercu" - nie sqdzmy wi~c, nie sqdzmy zwlaszcza wtedy, kiedy<br />

znamy jedynie zewn ~ trzne okolicznosci czynu, poniewaz "materialny"<br />

grzech nie musi bye takze grzechem "formalnym". Swiadomose<br />

wlasnej grzesznosci i wspolnota z grzesznikami, posuwajqca<br />

si~ az do poj~cia wlasnego pot~pienia nie Sq wprawdzie jeszcze<br />

milosciq czynnq czy energicznym usilowaniem ratowania "tego, co<br />

bylo zgin~lo", ani tez dqzeniem "do nowego zjednoczenia rozbitego<br />

swiata". Do takiej milosci ksiqdz Greene'a dojrzewa dopiero na<br />

progu smierci. "Jaki niemozliwy ze mnie czlowiek, myslal, i jakze<br />

bezuzyteczny. Nie zrobilem nigdy nic dla nikogo. R6wnie dobrze<br />

moglem byl nigdy nie zye. - Jego rodzice nie zyli... Wkr6tce zaginie<br />

po nim nawet pami~e... Moze mimo wszystko nie byl naprawd~<br />

goazien piekla. Lzy splywaly mu po twarzy. W tej chwili<br />

nie obawial si~ juz pot~pienia... nawet obawa przed b6lem ustc}­<br />

pila na dalszy plan. Czu! si~ tylko ogromnie zawiedziony, ze musi<br />

ise do Boga z proznymi r~kami, ze w og6le nic nie zdzialal. W tej<br />

chwili wydawalo mu si~, ze calkiem latwo mozna bylo zostae<br />

swi~tym. Wymagalo to tylko odrobiny kontroli nad samym sobC}<br />

i nieco odwagi. Czul si~ jak ktos, kto utracil szcz~scie tylko dlatego,<br />

ze spoznil si~ 0 par~ sekund na wyznaczone miejsce. Wiedzia!<br />

teraz, ze w ostatecznym rozrachunku jedna tylko rzecz si~<br />

liczy - swi~tose... " A wi~c rozbity swiat znalaz! sw6j niezachwiany<br />

punkt odniesienia. Wprawdzie bylo juz za pozno, aby "cos dla<br />

kogos zrobie" - ale jakby na potwierdzenie znalezionej w koncu<br />

perspektywy przychodzi tuz po smierci ksi~dza na jego miejsce<br />

nast~pca. Doskonale sCi przedstawione takze p020stale postaciepowiesci:<br />

podporucznik, idqcy bez litosci )za swoim wlasnym.


696 JERZY NIEWIADOMSKI<br />

wyobrazeniem sprawiedliwosci, Padre Jose, mieszaniec 1 mni.<br />

W Mocy i chwale zostaje zachowany schemat duaJistycznego<br />

swiata. Ogrcmnym krokiem naprzod jest jednak przeniesienie<br />

walki dwoch sfer - ktore w powiesci W Brighton nie spotkaly<br />

si~ ze sobq - tutaj do wn


IDEOWE TLO TWORCZOSCI GRAHAMA GREENE'A 697<br />

w s z~ dzie, "gdzie dusza nie doszla do odrzucenia, wszystkiego, co<br />

nie jest niq samq", jak gdzies powiedzial Friedrich von Hugel.<br />

Zatem Greene nie utozsamia si ~ z glosem bl~dnego sumienia<br />

Scobie'go. Zresztq decydujqce jest to, co mowi na marginesie<br />

Sedna sprawy sam Greene w rozmowach, ktore zanotowal jego<br />

przyjaciel R. Matthews (Mon am i Graham G1'eene, 1957): "Scobie<br />

w ogole nie jest czlowiekiem godnym podziwu. Przeciwnie - jest<br />

zbyt maly w swej niszczycielskiej nami~tnosci wspolczucia, w swej<br />

malosci nie potrafil sobie nawet wyobrazie, co to ' jest Laska.<br />

W osta tniej calkiem swiadomej wa1ce, kiedy wstqpil do kosciola,<br />

nie :i:qdal przecie:i: Bog od niego niczego - oprocz ufnosci. Ufnose,<br />

do ktorej jest zdolny zloczynca, grzesznik, lekkoduch, beztrosko<br />

zaniedbujqcy swojq rod z in~.. . Ale czy:i: jest do niej zdolny wlasnie<br />

pewien rodzaj ludzi dobrych, silnych i pracowitych, lecz oddalonych<br />

od Boga, ktorzy Sq najzwyklejszymi grzesznikami? Scobie,<br />

stwardnialy w swej suchej samotnej odpowiedzialnosci, Scobie,<br />

ktory przez cale :i:ycie skrupulatnie pelnil swoje powinnosci, nie<br />

mogl, 0 dziwo, zniese mysli, :i:e Bog mo:i:e zaczqe ingerowae w jego<br />

obowiqzki, :i:e moglby mu pomoc niese ich ci~:i:ar... Dlatego Laska,<br />

kt6rej nie potrafil zaufac, musiala go szukae ju:i: poza granicami<br />

ziemskiej odpowiedzialnosci, musiala do niego przemowie nie<br />

prosbq 0 ufnose, do ktorej nie byl zdolny, ale prosbq 0 pomoc.<br />

Bog w koncu zagral na tej strunie w duszy Scobiego, na ktorej<br />

przedtem gral Nieprzyjaciel". Znowu w Mocy i chwale jak po:i:niej<br />

w Koncu romansu osobista przygoda duchowa Scobiego nabiera<br />

obiektywnego charakteru przez nieoczekiwane ocalenie jego bylej<br />

k ochanki Heleny z rqk gr ubianskiego Bagstera. Wlasciwie oca-:<br />

lenie przynosi jej sarno w spomnienie Scobiego: gdy:i: to, czego<br />

Scobie nie dokonal za :i:ycia, ale do czego dq:i:yl napraw d~<br />

m ianowlcle zapewnienie bezpieczenstwa bezbronnej Helenie ­<br />

zostalo spelnione po jego smierci.<br />

W powiesci pt. K oniec romansu (The End of the Affair, 1951)<br />

bohaterka Sara i jej kochanek powiesciopisarz Bendrix dochodzq<br />

do takiego punktu we wzajemnym stosunku, poza ktorym istnieje<br />

ju:i: tylko mo:i:nosc zadawania sobie cierpien. Sara, choc kocha<br />

Bendrixa, nie chce opuscic zaleznego od siebie m~ za, Bendrix<br />

natomiast, opanowany bezwzgl~dnosciq swojego pisarskiego zawodu,<br />

kt6ry ka:i:e mu we wszystkim widziec wylqcznie tylko material<br />

powiesciowy, w odniesieniu do Sary dostaje si~ w slep'l<br />

uliczk~ i przyznaje: "Nie mog~ :i:ye z tob'l, ani bez ciebie". Dotychczasowe<br />

ich :i:ycie zmieni slub zlozony przez Sar~ Bogu w szczegolnych<br />

okolicznosciach, slub, kt6remu Bendrix musial si~ poddac.<br />

Znacznie p6:i:niej zrozumie, kto jest "ten Trzeci", ktory odci'lgn'll<br />

od niego Sar~; ona natomiast, mimo wahan, pozostaje do smierci<br />

<strong>Znak</strong> - 5


698 JERZY NIEWIADQMSKI<br />

wierna swojemu postanowieniu, chociaz dopiero po rozlqce z Bendrixem<br />

zacznie uswiadamiac sobie gl~boki sens ludzkiej mHosci<br />

i zdawac sobie spraw~ takze z godnosci ludzkiego ciala. Aby zrownowazyc<br />

subiektywne za barwienie przezyc powiesciowej bohaterki,<br />

zapisanych w jej dzienniku. Greene staral si~ im nadac<br />

obiektywny . charakter za pomOCq nadzwyczajnych wydarzen po<br />

smierci Sary, kt6re, jak kaze si~ domyslac, zaistnialy za jej przyczynq.<br />

Wywolalo to powazny sprzeciw ze strony niekt6rych czytelnik6w<br />

i krytyki. Jednak z punktu widzenia kompozycji takie<br />

wyjscie byro niezb~dne: powiesciowy swiat Greene'a bowiem,<br />

opr6cz reaIizmu n~dzy moralnej, kt6rq przesiqkni~te jest zycie<br />

ludzkie, opiera si~ jeszcze zawsze 0 innq rzeczywistosc. Milosc<br />

Sary na tym swiecie nie mogla przejawic si~ bezposrednio, za to<br />

or~duje dopiero po smierci - zostala wi~c slusznie zaakcentowana<br />

ostateczna skutecznosc kazdej milosci, przy r6\vnoczesnym bezspornym<br />

swiadectwie niezjednoczonej, niedostatecznie "wcielonej"<br />

perspektywy. W ten spos6b broniqcemu si~ uporczywie przed<br />

zmianq Bendrixowi. Sara zapewnia przeciez jakiS spok6j, a nawet<br />

zdolnosc do innego ludzkiego uczucia - przyjazni. Jej misja nie<br />

idzie na marne, lecz zmierza do rozwiqzania konkretnej ludzkiej<br />

problematyki tam, gdzie zaistniala naprawd~; na tym przykladzie<br />

widzimy, najlepiej, jak daleko odszedl autor od pierwotnego swojego<br />

swiata, przedstawionego w powiesci W Brighton.<br />

Sztuka teatralna Salon (The Living Room, 1953) rozwija motyw<br />

samob6jstwa z Sedna sprawy. Dochodzi tutaj do godnej uwagi<br />

konfrontacji nowoczesnej psychoterapii i duchowego podloza procesu<br />

- co kulminuje w konfrontacji psychologa z ksi~dzem .<br />

W powiesci Spokojny Amerykanin (The Quiet Americ(!n, 1955)<br />

pojawiajq si~ znowu, lecz na wyzszym poziomie, motywy wczesnych<br />

utworow Greene'a. W doskonale skomponowanej, nieomal<br />

detektywistycznej przygodzie przeciwstawia autor wsp61czucie ­<br />

odpowiedzialnosci, szczerosc - wzajemnemu oklamywaniu si~,<br />

a swiadomosc wlasnej n~dzy jednego z bohaterow - angielskiego<br />

reportera Fowlera - naiwnie nieskomplikowanej niemal chlopi~co<br />

"niewinnej" postaci Pyle'a, "spokojnego Amerykanina".<br />

Logika wydarzen nie pozwala AngIikowi Fowlerowi skryc si~ za<br />

zaslonq nihiIizmu, ale przeciwnie, zmusza go do czynnego wystqpienia<br />

nawet za cen~ cierpien a w koncu winy. W powiesci tej<br />

interesujqco przedstawia si~ zagadnienie "laickich" bohater6w.<br />

kt6rzy zostajq doprowadzeni az do jakiejs "duchowej postawy"<br />

czego dowodem nagla skrucha Fowlera, zaskakujqca w ostatnim<br />

zdaniu powiesci, podczas gdy, przeciwnie, postacie kierowane motywami<br />

ideowymi, duchowymi - co prawda tylko pobieznie naszkicowane<br />

- pozostajq calkowicie w tIe. Przypomnijmy sobie


IDEOWE TLO TWORCZOSCI GRAHAlVIA GREENE'A 699<br />

np. ksi~dza<br />

w Phat Diem ("Jest tu chirurg?" "RobiE: co mog~".<br />

"Dopiero wtedy zobaczylem na jego sutannie plamy krwi"), lub<br />

komunist~ Henga, 0 ktorym opowiada Fowler swojemu amerykanskiemu<br />

koledze ("Czlowieka na ryzowym poln traktuje jak czlowieka,<br />

jak kogos wartosciowego... my dbamy 0 zolnierza nr 23987,<br />

o cyfr~ z globalnej strategii").<br />

Sztuka teatralna Szopa ogrodnika (The Potting Shed, 1950),<br />

wychodzi z motywu ofiary Sary z Konea romansu. Ale podczas<br />

gdy Sara zrzekla si~ ludzkiej milosci, ksifjdz Callifer za zycie<br />

swego bratanka ofiarowal to, co kochal najmocniej - swojq wiar~.<br />

Chyba w zadnym dziele Greene nie zgromadzil obok siebie tylu<br />

paradoksalnych elementow. Glowa rodu Calliferow, slynny filozof<br />

wolnomysliciel, na lozu smierci przyznaje si~ do wfjtpliwosci,<br />

poniewaz do konca zycia nie wyzbyl si~ przeczucia, ze mi~dzy<br />

duchowq ofiarfj jego brata ksi~dza a powrotem do zycia jegosyna<br />

Jamesa po nieudanym samobojstwie w szopie ogrodnika<br />

istniala jakas lfjcznosc... Syn James, cierpifjcy na psychonerwic~,<br />

spowodowanq przezyciami zwiqzanymi z jego samob6jstwem i odratowaniem,<br />

czuje si~ wyleczony az do momentu spotkania ze<br />

stryjem, ktory pelnil swojfj misj~ przez 30 Jat na zapadlej plebanii<br />

i przez caly ten czas nie odzyskal osobistego przeiyc'a<br />

wiary, do czego jednak dojdq potem obaj: James i ks. Callifer...<br />

Potem James wraca do swej zony, ktorej wczesniej nie pot-l'afil<br />

kochac. Jego wiara w porownaniu do wiary w dotychczasowych<br />

utworach Greene'a wykazuje pewne nowe cechy: "Nie rozumiem<br />

tego, co si~ stalo. Nie potrafilbym wierzyc w Boga tak prostego,<br />

ze moglbym Go zrozumiec. Nic mnie nie zmusi, abym si~ modIil.<br />

Cos si~ ze mn,! stalo - i to wszystko. Cos jak wypadek na ulicy.<br />

Nie czuj~ iadnej tE:sknoty za Bogiem. Ani milosci do Niego. A On<br />

mimo to istnieje - nie na to nie poradz~. Jest w moich plucach<br />

jak powietrze... Widzialem slady J ego nog, kiedy odchodzil...<br />

Kocham czas. Nie spiesz~ si~ do wiecznosci. Przypomina mi to<br />

okres, kiedy kochamy kobiet~ , kiedy wiemy, ze za kilka godz'n<br />

zobaczymy jq znowu - kochamy te godziny. Poniewai majq swoj<br />

sens... " Szopa ogrodnika w iadnym wypadku nie jest intymnym,<br />

kameralnym dramatem - jest to raczej moralitet w stylu R. H.<br />

Bensona, a nawet zbliza si~ do sredniowiecznej miracle play.<br />

Mimo wszystkich 'zaskakuj'!cych paradoksow, perspektywa tej<br />

sztuki jest obiecuj'!ca i jednolita.<br />

Nasz ezlowiek w Hawanie (Our Man in Havana, 1959) nalezy<br />

do tych powiesci Greene'a, ktore s,! dla czytelnikow i autora raczej<br />

odpoczynkiem, a poniewaz w ostatecznym opracowaniu utwory<br />

te byly przeznaczone dla filmu, nie uwzgl~dnilismy ich w tym<br />

studium. Zauwazmy jednak, ze w podtekscie utworu przeblyskuje


700 JERZY NIEWIADOMSKI<br />

k ilka motywow typowych dla Greene'a. Bezposrednie zagrozenie<br />

prawdziwych ludzkich stosunkow przez zmyslone abstrakcje,<br />

ktore doprowadzajq ludzkie zywoty prostych ludzi do niebezpiecznych<br />

tragikomedii, lub niemoznosc odlqczenia "prywatnego zycia"<br />

wszystkich, nawet najbardziej znikomych ludzkich istot od spo­<br />

Iecznej odpowiedzialnosci - oto motywy, na ktore Greene chcial<br />

wskazac w tej, niekiedy az burleskowo komicznej ksiqzce.<br />

Natomiast ostatnia powiesc Greene'a Trqd (A Burnt-Out Case,<br />

1961) staia si~ dla czytelnikow pewnego rodzaju szokiem. Juz poprzednie<br />

dzieia lqczyly w pewnym stopniu podstawowe elementy<br />

greenowskiego swiata, lecz Trqd stoi pod tym wzgl~dem jakosciowo<br />

jeszcze wyzej. Perspektywy schodzq si~ tutaj naprawd~ ­<br />

i to nie za cen~ ode jscia od tragizmu rzezbiqcego los ludzki. Przeciwienstwa<br />

trwajq, ale zostajq zwyci~zone . GIownq postaciq powiesci<br />

jest znakorr.ity architekt Querry, ktory doszedl w zyciu do<br />

wszystkiego, czego 'pragnql - lub zdawalo mu si~, ze pragnq! ­<br />

ba, w koncu nawet do przygod inspirowanych milosierdziem.<br />

Podobny do Fowlera ze Spokojnego Amerykanina, nie rna zludzen<br />

co do pobudek swego post~powania, otwarcie przyznaje si~ do<br />

egoizmu, widzi bankructwo swego dotychczasowego istnienia, pozornie<br />

peIne go sukcesow, i szuka ostatecznego schronienia na reszt ~<br />

zycia, by uniknqc m~czqcej popularnosci, ktoI'q uwaza za jakqs<br />

ohydnq chorob~. Zbiegiem okolicznosci schronieniem Querry'ego<br />

staje si~ kolonia tr~ d owatych w Afryce, w Kongu - prowadzona<br />

ofiarnie przez zakonnikow i swieckiego lekarza doktora Colina.<br />

Atmosfera autentycznej, bez frazesow pomocy niesionej chor ym,<br />

gdzie kazdy dawal z siebie, He mogl, odnajdujqc radosc tylko<br />

w sluzbie dla drugich, w utworze tym nie jest jedynie dalekim<br />

Hem, lecz decydujqcym czynnikiem jego budowy. Querry'ego nikt<br />

t utaj 0 nic nie pytal i Querry wrocil do zdrowia psychicznego ­<br />

l.lczyl si~ "sluzyc ludziom i smiac si~". Jednak leprozorium nie<br />

()kazalo si~ idealnym schronieniem pozwalajqcym calkowicie uciec<br />

od wlasnej pI'zeszIosci. Niezr ownowazony ksiqdz z urywkowych<br />

napomknien Querdy'ego skonstI'uowal sobie zupeinie nie pokrywajqcy<br />

si~ z I'zeczywistosciq obraz jego poprzedniego zycia, a jego<br />

stan wewn~trzny uwazal za mistycznq "ciemnq noc" sw i~tego<br />

Jana od Krzyza; zqdal wi~c od Querry'ego duchowej porady i pomocy,<br />

odnawiajqc przez to stale jego jeszcze nie zagojone wewn~trzne<br />

rany. W koncu druga takze podziwiajqca go osoba, belgijski<br />

plantator Rycker - typ faryzeusza, przypominajqcy- Brigid~<br />

Pian u Mauriaca, lub paniq Frank u Bolla, staje si~ narz~dziem<br />

jego nagIej smiercLQuerry umiera posqdzony przez Ryckera<br />

o uwiedzenie jego zony, a ta widzqc w tym wIasnq korzysc, nie<br />

zaprzecza falszywemu oskarzeniu. Querry wj.~c, jak sam stwierdza


IDEOWE TLO TWORCZOSCI GRAHAMA GREENE'A 701<br />

"spotkal si~ twarzq w twar z z egoizmem tak absolutnym, jak<br />

jego wlasny". A my wyczuwamy gl ~bokq logik ~ w fakcie, ze przed<br />

smierciq musial zetknqe si~ z sytuacjq, ktorq dobrze znal, a w ktorej<br />

tym razem byl niewinny; jakby powracajqcq falq odnalazly go<br />

winy, nagromadzone przez cale dotychczasowe zycie. Wzajemne<br />

zrozumienie istniejqce pomi~dzy doktorem Colinem a k s i ~d zem 5uperiorem<br />

nie uSliwalo moze wszystkich roznic "" pojmowa-niu<br />

swiata na tyle, by moglo sluzye za dowod tezy Teilharda, ze<br />

"kazda wiara posuwa siE; naprzod a wszystko, co siE) posuwa, nieuchronnie<br />

si~ zbiega". Ale w swieckim Credo doktora Colina, ktore<br />

sam pewnego raw wylozy Querry'emu - zabrzmi struna przypominajqca<br />

tezE; Teilharda lub Lecomte'a du Noiiy. Godny uwagi<br />

jest takze poglqd Colina, ze "szukanie cierpienia i pamiE:e 0 nim,<br />

to jedyny sposob polqczenia siE: czlowieka z Przyczynq wszelkiej<br />

ludzkie egzystencji".<br />

Jestesmy tu blisko Sary z Konca romansu, kt6ra w swoim dzienniku<br />

pisze: "W mym bolu objawild siE: Ty sam". U doktora Colina<br />

stosunek do cierpienia traci przYI tym cechy celu samego<br />

w sobie, a jest raczej konsekwencjq postawy, ktora w pragnieniu<br />

niesienia pomoey nie waha sit: ryzykowae wlasnego cierpienia.<br />

Dokt6r Colin jednak nie moze pogodzie si~ z faktem cierpienia,<br />

z ktorym przez cale swe zycie walczy. Protest przeciw niemu<br />

wiedzie go nawet do ateizmu, rozumianego na spos6b Camus'a<br />

("Wasz Pan Bog musi bye troch


702 JERZY NIEWIADOMSKI<br />

doks chrzescijanstwa" w calosci nie ukazal si~ w oryginale; w takiej<br />

postaci istnieje jedynie vv przekladach, z ktorych niemiecki<br />

(Vom Paradox des ChTistentums, 1952) jest poprzedzony, pobudzajqCq<br />

do dyskusji przedmowq pisarki Gertrudy von Le Fort. Chodzi<br />

o kilka esejow ("Chrzescijanin w czasie", "Paradoks chrzescijanstwa",<br />

w ktorym dominuje postae ks. Damiana de Veuster, "Pius<br />

XII", "Wniebowzi~cie Panny Maryi") i 0 dwa listy na temat powolania<br />

pisarskiego, ktore pierwotnie wyszly samodzielnie w zbiorze<br />

"Dlaczego pisz~ ? " (E. Bowen, G. Greene, V. S. Pritchett:<br />

'Why do I wTite, 1948), uZllpelnione rozmowq Greene'a z Marcelem<br />

More i P. Jouve, 0 niektorych trudniejszych miejscach utworow<br />

Greene'a.<br />

W swoim tropieniu ideowego konturu dziel Greene'a nie moglismy<br />

sobie pozwolie na n~Cqce omawianie zagadnienia jego techniki<br />

pisarskiej. Musimy mu jednak poswiE:cie przynajmniej par~ slow,<br />

poniewaz i one odzwierciedla duchowe napiE:cie w swiecie swego<br />

tworcy. Przed pi~ciu laty Greene w rozmowie z Ph. Toynbee'm<br />

oswiadczyl, ze "ceJem pisania jest budzenie sympatii takze dla<br />

tych postaci, ktore znajdujq si~ poza kr~giem powszechnego zrozumienia"<br />

oraz - jak juz wczesniej podkreslal - pisarz musi<br />

umiee wczue si~ w psychik~ postaci na pierwszy rzut oka niesympatycznej<br />

i przedstawie jej swiat jak najwierniej, najbardziej<br />

realnie. W~dlug Greene'a naprawdE: lldane typy bohaterow powiesciopisarz<br />

moze stworzye tylko czerpiqc ze swych wlasnych<br />

doswiadczen i chociazby dla tego powinien miee siE: na bacznosci<br />

przed wysuwaniem koncowego sqdu: "Czy nasz stosunek. do<br />

wszystkich naszych powiesciowych postaci nie jest mniej wi~cej<br />

taki: to jestem ja, czy moglby mi Bog przebaczye?" ("Dlaczego<br />

pisz~?"). Powiese jest skomplikowanq budowlq; zarys idei, do ktorej<br />

pisarz jest rzeczywiscie przywiqzany, stopniowo zaostrza si~<br />

obejmujqc najbardziej znikome szczegoly. Rownoczesnie jednak<br />

w powiesci dzieje si~ inaczej: stawia zagadnienia i krqzy wokol<br />

nich wychodzqc rozwiqzaniem poza zakres pojedynczego dziela<br />

sztuki. Powiese jest zlozonq grq tego, co bezposrednie, z tym co<br />

posrednie; musimy w niej rozroznie zamiar autora, tj. problem,<br />

wokol ktorego si~ obraca, a nast~pnie realizacj~ tego pomyslu;<br />

do tego nalezy dolqczye takze wiele szczegolow pierwotnie nie<br />

przewidzianych i caly ogolny poglqd na swiat autora, a wreszcie<br />

to, co czytelnik znalazl w dziele. Wszystkie wypowiedzi w powiesci<br />

Sq uwarunkowane kompozycjq calosci i zastosowaniem wybranych<br />

srodkow fabularnych. Dla Greene'a typowy jest np. "archetyp"<br />

banity, dramatyczny zakroj akcji i swoisty humor. Polqczenie<br />

takich konstrukcyjnych srodkow, doprowadza nast~pnie do zlozo­


IDEOWE TLO TWORCZOSCI GRAHAMA GREENE'A 703<br />

nych form jak w "Legendzie 0 krolu" z Trqdu, gdzie znajduje<br />

wyraz potrzeba autora "zakpienia sobie" z niektorych jego krytykow,<br />

u.i~ta w form~ persyflazu ze swet wlasnej artystycznej<br />

tworczosci.<br />

W czasach dzisiejszych wydaje si~, ze powiesc jest bliska wyczerpania<br />

swych artystycznych mozliwosci. Greene to powiesciopisarz<br />

na poziomie T. Manna, ktory nad tym zagadnieniem zastanawial<br />

si~ ju,;; w swym eseistycznym dzienniku Jak pisalem<br />

Doktora Faustusa (1949 r.). Jezeli omawiane tutaj najbardziej typowe<br />

powiesci Greene'a Sq wyrazem sproblematyzowanej indywidualnosci<br />

nowoczesnego czlowieka, to ostatnio, jak si~ zdaje,<br />

osiqgnql on mo


ZDARZENIA KSI1\ZKI LUDZIE <br />

DIALOG 0 BOGU ZE \VSPOLCZESNOSCI1\<br />

Nie jest r;,eczq latwq dokonac wyborll ksiqi.ek 0 Bogu, Z ktorymi<br />

nalei.aloby zapoznac n3Sze polskie srodowisko. Co roku ukazuje<br />

si~ bowiem bardzo wiele artykulow i pozycji ksiqzkowych, rozpatrujqcych<br />

problem Boga w roznych aspektach i w ro~:nej formie: traktatow<br />

scisle naukowych, filozoficznych i teologicznych, analiizujqcych<br />

subtelne kwestie sporne, interesujqce tylko fachowcow, pozycji, ktore<br />

lqczq walo,ry badan naukowych 'Z ich popularyzacjq, czy wreslcie<br />

publikacji czysto popularnych.<br />

Aby "rzut oka" na wspolczesnq filozofi~ Boga byl najpelniejszy,<br />

wybrano po kilka pozycji z kaZdej kategorii. B'i;dzie to przeglqd zagranicznych<br />

publikacji wydanych w ciqgu ostatnich kilku lat. Chodzi<br />

zwlaszcza 0 takie pozycje, ktore uw:zgl~dniajq aktualne uwarunkowania<br />

problemu - zagadnienie Boga rozpatrujq w perspektywie wspolczesnosci.<br />

Choc wspolczElsna filozofia Boga uporala si~ juz z trudnosciami, wywolanymi<br />

przez krytykt; Kanta, ktory negowal mozliwosc transcendentalnego<br />

uzytku rozumu, czy przez po,zytywizm materi"listyczny i antymetafizyczny<br />

scjentyzm, to jednak obecnie stoi ona przed no,wymi,<br />

wcale nie m,niejszymi trudno;sciami, podnoszonymiprzez wspolczesne<br />

kierunki filozoficzme: teistyczne i ateistyczne, wspolczesny stan nauki,<br />

a takze przez typ umyslowosci Czlowieka dwudziestego wieku. Obok<br />

problemow, ktore dochodzq jakby z zewnqtrz, Sq stawiane przez obce<br />

ideologie, w lonie samego teizmu istniejq tendencje wzajemnie sit;<br />

scierajqce i wykluczajqce. Wystarczy wspomniec chocby slynny od<br />

czasow Pascala problem stosunku mi~dzy "Bogiem religii" a "Bogiem<br />

filozofii", problem, ktory dzis natbral szczegolnej ostrosci i stal sit;<br />

okazjq .wielu skrzywiell, wypaczen i nieporozumien. Bog fiIozofow zdaje<br />

si~ nie interesowac wielu chrzescijan, ktorzy gotowi Sq przyjqc twierdzenie.<br />

i.e deizm i ateizm religia chrzescijanska traktuje prawie jednakowo.<br />

Zapomina si~ jednak, ze nie mozna kazdego racjanainego poznania<br />

Boga utoi:samiac z deizmem 1 i ze reli,gia chrzescijanska bardzie j<br />

niz przed deizmem broni si.~ przed fideizmem.<br />

J Deizrn - doktryna filozoficzna, w ktorej rnozna rozurnowo dojsc do racjonalnego<br />

poj~cia Boga jako tworcy Swiata ("wielk,iego zegarrnistrza"), jednak


ZDARZENIA-KSL,\ZKI-LUDZIE<br />

705<br />

"Potrzeba Kosciolowi nowego Tomasza." "Gdyby on zyl mi


706 ZDARZENIA - KSI1\2KI - LUDZIE<br />

stawy prawdy naukowej"); C. J. G e f f r e. TheoLogie natureUe et reveLation<br />

dans La connaissance de Dieu ("Teologia naturalna i obja\:vienie w poznaniu<br />

jednego Boga"); H. Cor n eli s, Apen;lL comparatif SliT La theodicee indienne<br />

("Por6wnawczy rzut oka na teodyceEl indyjs]


ZDARZENIA ~ KSI..,\ZKI - L unZIE 707<br />

jedynie ten dow6d uznaje, interpretujCjc go nie jako dow6d filozoficzny<br />

!C'cz teologiczny. Dla sw. Anzelma istnienie Boga jest pewne z wiary.<br />

Nie chodzi wiE;c 0 udowodnienie, ze B6g istnieje, ale zakladajCjc, ze<br />

to twierdzenie jest prawdziwe, chce on zrozumiee i pokazae jak jest<br />

prawdziwe (fides qua.erens inteLLectum).<br />

W vvyniku konfrontacji dowod6w tomistycznych z tendencjami<br />

nurtujCjcymi wsp61czesny teizm okazuje siE;, ze klasycz.ne drogi do<br />

Boga nawet rozpatrywane w centrum mysli wsp61czesnej nie tracq<br />

swej zasadniczei aktualnosci, choe wymagajCj pewnych modyfikacji<br />

i wyjasnien. Zadaniem wstE;pnym, jakie stoi przed wsp61czesnym tomizmem,<br />

jest sprecyzowanie tych pOjE;e filozoficznych, kt6re krytyka<br />

kantowska i pokantowski sposob uzywania uczynity zr6dlem ostrych<br />

wieloznacznosci (dow6d, dowoozenie, przyczyny, przyczynowose itp.).<br />

Ale to nie wystarczy. Aby klasyczne drogi do Boga uaktualnie -­<br />

trzeba przede wszystkim wr6cie do konkretu w calym jego bogactwie.<br />

biorCjc pod uwagE; doswiadczenie przedfilozoficzne i uwzglE;dniajCjc<br />

antropologiczne warunki afirmacji Boga, tak podkreslane przez teizm<br />

wsp61czesny, a czE;sto zapozna"vane przez tomistow, ktorych w wielu<br />

\vypadkach trzeba by raczej nazwac neowolfistami niz neotomistami<br />

(Dondeyne).<br />

Autorzy tOmu nie poprzestajCl na postawieniu diagnozy. DokonujCj<br />

przeglCjdu starych dr6g i odczytuiCj je na nowo ze swiadomosciCj cZYnionych<br />

im zarzut6w, staTajCjc siE; przede wszystkim ukazac ich wlaschvCj,<br />

metafizycz-nCj naturE;, wylCjczye z trzy,nastowiecznej kosmologii,<br />

akcentujCjc udzial czyn11ik6w pozaracjonalnych w przyjE;ciu lub odrzuceniu<br />

dowod6w. Mozna by dyskutowae nad tym, czy to "odczytanie"<br />

si~ga najbardziej istotnych podstaw dowod6w, czy dose podkrcslony<br />

jest udzial jednolitej, egzystencjalnej koncepcji bytu w "budowie"<br />

dowod6w, ale trzeba przyznae, ze pr6by, jakie tu zosta!y przeprowadzone<br />

sCj cennym etapem do dalszych badan i uscislen.<br />

UtrzymujCjc, ze drogi tomistyczne SCj najbardziej wartosciowe<br />

z wszystkich moZl1wych dr6g do Boga i ze w!asciwie ujE;te mogCj<br />

"konkurowae" z najnowszymi zdobyczami filozofii w tej dziedzinie ­<br />

wsp61autorzy tomu nie ograniczajq siE; jednak do przedstawienia tylko<br />

ich. Omawiajq i inne sposoby dostE;pne dla umys!u ludzkiego i pozwalajqce<br />

mu wzniese siE; do Boga biorqc jako punkt wyjscia inne fakty<br />

iilozoficzne: wolnoSt': (Finance), niepowodzenie czlowieka (Capitte),<br />

akt filozoficzny (Breton) czy prawdE; naukowq (Robert).<br />

Na szczeg6lnq U!wagE; zasluguje dow6d ostatni, przedstawiony przez<br />

Roherta W omawLanym tomie, a potem poszerzony W ksiqzce Approche<br />

contempora.ine d'une a.ffirmation de Dieu, Paris 1962, Desch's de Brouwer,<br />

ss. 250.<br />

Autor zdajqc sobiE' sprawE; Z wszystkich zarzut6w (s!usznych<br />

i nieslusznych) i uprzedzel'l jakie cz!owiek v'...-sp61czesny rna wobec do­


708 ZDARZENIA - KSI.,\2KI - LUDZIE<br />

wodow tomistycznych, szuka takiego "faktu" ludzkiego, ktory bylby<br />

dost~pny dla wszystkich ludzi i moglby stanowiC punkt \vyjscia dla<br />

dowodu istnienia Boga, nie obciqzon ego "zlq" opiniq. Faktem takim ­<br />

zdaniem Roberta - jest mozlilW.ose zdobycia prawdy naukowej czyli<br />

pozna,valnose, inteligibilnosc bytu. Wykazuje wj~c dlugo i dolUadnie,<br />

ze refleksja epistemologiczna i metafizyczna nad naukq moie stopniowo<br />

doprowadzie umysl do Boga. Sedno problemu leiy w tym, i.e byt realny,<br />

bE;dqc niezalezny od mysli czlowieka, jest inteligibilny, poznawalny,<br />

stanowj podstaw~ do tworzenia nauki. Przymioty prawdy naukowej ­<br />

jej jednose, koniecznose - zqdajq jako swego ostatecZ11ego uzasadnienia<br />

pochodnosci przedroiotow poznania od Umyslu BOiego.<br />

Autor wskazuje takie na trudnosci, Jakie powstajq przy idealistycznej<br />

interpretacji aktu naukowego. Czyni to zwlaszcza w 5wietle<br />

poglqdow Brunsvicga i Busserla. Zaznacza takie bardzo vvyrainie, ie<br />

podstawq proponowanego dowodu nie Sq dane naukl aktualnej. To<br />

nie mialoby zadnego sensu. Nauka jako taka nie moze udowodnie<br />

istnienia Boga (a takze i nieistnienie). Wszystko, do czego nauka<br />

moze dojse wlasnq metodq, na peWHO nie b~dzie nigdy Bogie-m i kto<br />

chcialby w to wierzye, wpadnie bezwiednie w naiwnq idolatriq.<br />

Punktem wyjscia omawianego argumentu jest sarna natura nauki,<br />

a wlasciwie natura aktu naukowego - albo jeszcze scislej - rei1eksja<br />

nad tyro aktem.<br />

Dow6d przedstawiony przez Roberta nie jest w swojej istocie<br />

czyms calkowicie 'nowym. Opiera si~ na przyczynowosci wzorczej i jest<br />

konkretyzacjq czwartej drogi sw. Tomasza. Nowose tej argumentacji<br />

polega na tym, ze nowy jest punkt \vyjscia, bardziej interesujqcy<br />

dzisiejszego czlo,wieka i bardziej - przynajmniej w odczuciu psy­<br />

C'hologioznym - neutralny niz np. celowosc czy przyczynowose.<br />

Interesujqce Sq kwestie uboczne, ktore autor omawia przy okazji<br />

przedstawiania swego uj~cia do,wodu np. uwagi 0 wspolczesnych nurtach<br />

filozofii Boga, 0 stosunku ro:zumu do wiary, jego dyskusja<br />

i proba nawiqzania dialogu z egzystencjalizmem i fenomenologiq.<br />

Zainteresowanie zvvlaszcza tymi dwoma wsp6lczesnymi kierunkami<br />

jest szczeg61nie i.ywe w srodow'isku belgijskim (lowa11skim).<br />

Sprawq, kt6ra jest specjalnie akcentowana w omawianych pracach<br />

- to powiqzanie dowodu naukowego z poznaniem przednaukowym.<br />

Dmvod naukowy suponuje poznanie spontaniczne, choe ciemne<br />

i niewyjasnione. Dowodzenie jest wyjasnianiem tego poctstawo,wego<br />

doswiadczenia. U podstaw wszelkich dowod6w lezy g ! ~bokie przeswjadczenie,<br />

ze byty ktore Sq nam dane w doswiadczeniu, svviat, inni ludzie,<br />

my sami - nie Sq pelnymi bytami. D. Robert nazywa to "zdaniem<br />

sobie sprawy z problematycznego charakteru byt6w tego swiata i nas<br />

samych", a co w j~zyku tradycyjnej filOZlOfii okresla si~ jako przygodnose,<br />

llliewystarczalnose bytu, ktory nie posiada w sobie racj.i swego


ZDARZENIA - KSI1\ZKI - LUDZIE 709<br />

istnienia. Liczni wsp61pracownicy tomu m6wiq 0 odczuciu "bezpodstawnoki",<br />

"bezzasadnosci" istnienia nas samych i rzeczy nas otaczajqcych.<br />

Dondeyne i Waehlens wykazujq, ze filozofia zaklada "doswiadczenie<br />

naturalne" i i.e metafizyka w spos6b metodyczny wyjasnia ,preiilozoficzny"<br />

sens bytu, wsp61ny wszystkim ludziom. Wszelki dow6d opiera<br />

si~ na tej niepelnosci ontologicznej naszego swiata. Poniewai. istnieje<br />

cokolwiek, co nie tlumaczy si~ sarno przez si~ - istnieje B6g: aUquid<br />

est, ergo Deus est.<br />

Wielkq zaslugq wsp61p,racownik6w omawianego tomu jest podj~cie<br />

i pr6ba wlasciwego ustawienia problemu stosunku rozumu do<br />

wiary, eliminacja tej wprost absurdalnej separaeji "Boga filozof6w"<br />

i "Boga religW', zainiejowanej w czasaeh nowoiytnych g16wnie przez<br />

Descartesa wyra.zonej prowokacyjnie przez P,ascala, a pog!~bianej<br />

przez wspolezesny egzystencjalizm i wplywowych przedstawieieli<br />

wsp61ezesnego protestantyzmu l1!iemieekiego: Bartha, Brunnera ezy Bultmanna,<br />

dyskredytujqcyeh nie tylko teologi~ naturalnq, ale i teologi~<br />

spekulatywnq. Problem relacji mi~dzy rozumem i ,wiarq, mi~dzy filozofiq<br />

i teologiq a religiq powraca w wielu praeach zawartych w tym<br />

tomie i prawie we wszystkich wsp61czesnych publikaejach poswiE:­<br />

conyeh zagadnieniu Boga - stqd specjalna potrzeba zajE:cia siE: tq<br />

sprawq.<br />

Historycznie istnieje tylko jeden Bog, kt6ry jest Bogiem religii.<br />

Ale ten Bog moze bye przez czlowieka poznany: przez rozum jako<br />

Zrod!o i Zasada byt6w i przez w iarE: jako przedmiot Objawienia. Wiara<br />

w Objawienie Boze nie wyklucza ani nie czyni zbE:dnym poznania naturalnego.<br />

Ten sam B6g moze Wli~ c bye zarazem przedmiotem wiary<br />

i w iedzy. Chociaz formalnie nie jest to ten sam przedmiot, to jednak<br />

"" jednym i w drugim przypadku zawsze chodzi 0 tego samego jedynego<br />

Boga - jak slusznie wyraza to Gilson: "To rozro:i:nienie porzqdkow<br />

(rozum naturalny - wiara nadnaturalna) pozwala rozumiee, ze ten<br />

sam intelekt moze w filozofie wiedziec to, co 'Wiedzq 0 Bogu filozofowie<br />

i w chrzescijaninie wierzye w to, w co wierzq 0 Bogu chrzescijanie"<br />

(Le philosophie et ~a theologie, Paris 1960, Fayard, s. 91) .<br />

Jest trwalq wartosciq tomizmu, ze utrzymuje on r6wnowagE:<br />

m i ~dzy wiarq i rozumem, jak miE:dzy porzqdkiem natury i porzqdkiem<br />

laski. Dla sw. Tomasza swiat natury jest takze na sw6j spos6b<br />

"slowem" Boga, jak zdarzenia historii zbawienia. Dzielo powt6rnego<br />

stworzenia przez Chry3tusa nie znosi praw pierwszego stwoJOZenia ­<br />

jak laska nie znos,i natury. Co wiE:cej , historyczne Objawienie Boga'<br />

nie byloby poznawal'ne dla czlowieka, gdyby on nie byl zdolny juz<br />

postawie problemu Boga i zastanawiac si~ nad stosunkiem do Niego.<br />

Ekonomia dwoch sWliatel: wiary i rozumu odpowiada ekonom.ii totalnego<br />

planu Boga, gdzie wydarzen~ a historii zbawienia nabierajq<br />

sensu na plaszczyznie porzqdku mi~dzy Bogiem a jego stworzeniem.


710 ZDARZENIA - KSli\ZKI - LUDZIE<br />

Wspolczesnemu swiatu - konkluduje Geffre - nie wystarczy<br />

przedstawie zawartose kerygmatycznq wilary, fakt Objawienia i fakt<br />

.Jezusa Chrystusa lecz takze trzeba mu pokazae jej trese poznawczq,<br />

przekonae, ze chrystianizm jest "nabrzmi,aly" metafizykq. Przylgni~cie<br />

do Boga wliary nie lqczy si~ z przekresleniem inteligencj:i. Praca rozumu<br />

jest ogromnie wazna. Choe spotkanie z Bogiem jest wydarzeniem<br />

najbardziej osobistym, nie mniej wymaga ono kontroli i umiejscovAienia<br />

">'.1 pewnym ukladzie poj~e. "Tylko ta wiara w Boga, ktora<br />

zostala porownana z innymi dalnymi, wytr,zymuje to zestawienie i o:kazuje<br />

si~ z nimi zgodna, posiada rzeczywistq wag~ i upelWn-ia nas, ze<br />

nasze spotk8'nia Sq oparte na mocnej podstawie".<br />

"Nie rna nic niebezpieczndejszego od rel1gii, ktora chelpi si~, ze<br />

przescig,n~la rozum. Moze ona tylk,o doprowadzie do fanatyzmu, iluminizmu<br />

lub obskurantyzmu, musi si~ zagubie w dzungli zabobonow."<br />

Rozum rna jednak swoje granice. Na jego podstawie wiemy, ze<br />

B6g .istnlieje, ale nie wiemy, czym jest. Szczytem poznania na ziemi<br />

jest poznanie Boga jako Nieznanego (Robert). I to cz~sto staje si~<br />

przyczynq nieporozumien. Dla wielu filozofia zdaje si~ trade sens,<br />

jesli nie wykazuje zdolnosci do calkowitego zrozumlieniawszelkdego<br />

bytu. Filozofowie nie mogq zdecydowae si~ 11a uznanie zasady, ktora<br />

nie jest calkowicie dost~pna ich rozumowi, n-adajq miano Boga temu,<br />

co jest dla ndch zupelnie zrozumiale (deizm). Tylko takiemu falsiywemu<br />

"Bogu filozofii" mozna slusznie przeciwstawiC "Boga Abrahama,<br />

Jakuba i Izaaka", ale to nie jest Bog rozumu lecz bozek<br />

racjonalizmu. Z rozumu, z filozofii mozna wiE;C zrobie dobry lub<br />

zly uzytek - dlatego "falszywy Bog filozof6w, a jednoczesnde takze<br />

i prawdziwa filozofia Boga".<br />

Troska 0 aktualnose, 0 postaw~ otwartq wobec wszystkiego, co<br />

si~ dz,ieje w dzisiejszym swiecie filozoficznym, przebija przez wszyst­<br />

~ie karty omawianej publikacji. Stanowi ona cennq pr6b~ szerokiego,<br />

wszechstronnego, aktualnego przedstawienia problemu Bo.ga Vol dzisiejszym<br />

swiecie filozoficwym, chot niewqtpliwie Sq w niej pewne przeakcentowania<br />

lub niedopowiedzenda. Niemniej jedn.ak pozycja ta stanowi<br />

cenny etap dotarcia do uj~cia najbardziej poprawnego.<br />

Ta sarna troska 0 przedstawienie zagadnienia Boga w pe-rspektywie<br />

wsp61czesnosci ozywia wsp6lautor6w drugiej z wymlienionych, rowniei:<br />

zespotowej pracy, 0 charakterze moze jeszcze bardziej specjalistycznym,<br />

obejmujqca ndeco mniejszy zakres zagadnieiJ. - De la connaissance de<br />

Dieu, Paris 1958, Descles de Brouwer 5S. 410, pozycja wydana w ramach<br />

tzw. "Recherches de philosophie", t. III-IV, kt6ra zawiera nastGPujqce<br />

prace:<br />

J . M. L e B Ion d, L'Usage theologique de La notion de callsaLite ("Uzytek<br />

teologiczny poj~cia przyczynowosci") ; G. Mar c e I, Dieu et !a causa!ite ("B6g<br />

i przyczynowosc"); D. Dub a r 1 e, Pellsee scicntiflque et prellvcs traditionneltes<br />

de !'existence de Dieu ("Mysl naukowa a tradycyjne dowody ~stnienia Boga");


ZDARZENIA - KSI1\ZKI - LUDZIE 711<br />

P. Col in, Bergson et t' Absotu ("Bergson i Absolut"); R. Ve r n e a u x,<br />

L'AtheolOgie mystique de Georges BataHle ("Mistyczna ateolog ia G. Bataille'a");<br />

J. T r 0 u i II a r d, Contemplation et unite selon Ptotin ("Konlemplacja<br />

i jed'nose wedlug Plotyna"); P. R 0 U sse a u, Notes sur la. connaissance de<br />

Dleu selon saint Anselme (" Uwagi na temat poznania Boga wedlug sw. Anzelma");<br />

R. R 0 que S, Connaissance de Dieu ct theolOgie symbolique d'apres<br />

L'In hierarchiam coeLestem sancti Dionysti de H1l.gues de Saint-Victor (" Poznanie<br />

Boga i teologia symboliczna komentarza Rugona ze ';w. Wiktora do<br />

De coelesti hierarchia Ps. Dionnzego"); M. G u e r 0 u I t , La connaissance de<br />

D ieu chez MaLebranche ("Poinanie Boga u Malebranche'a"); R. Ve r n e a u x,<br />

L 'Experience mystique et ta philosophic ("Doswiadczenie mistyczne a filozof';a");<br />

R. L. G. des La uri e r s, L'Intetl !gence humaine atteint ta ptenitucte<br />

de sa perfection dans L'acte de ta connaissance de Dieu (" Inteligencja ludzku<br />

osifjga pelniE: swej doskon alosci w poznaniu Boga"); P. Col i n, Phenomenologic<br />

et connaissance de Dieu ("Fenomenologia i poznanie Boga"); M. de G a a­<br />

d i I I a c, Coexistence pacIfique et veritaote paix ("Wsp6listnien, e pokojowe<br />

i prawdziwy pok6J").<br />

Dwa pierwsze artykuly Le Blonda i Marcela - to wynik dyskusji<br />

mi~zy tymi dwoma filozofami, usilujqcymi odnaleic wlasciwe<br />

znaczenie przyczynowosci, ktora ,przez wieki byla punktem<br />

wyjscia ~szelkiej refleksj i filozoficznej w dziedzinie poznawa1nosci<br />

Boga, a kt6ra od czas6w Kanta suala si~ przedmiotem wielu sporow<br />

i nieporozumieil, tal< ze mysl wsp61czesna si~ od niej odzegnuje. Marcel<br />

wyraznie m6wi: "Trzeba skonczyc wreszcie z Bogiem~przyczynq,<br />

z \vszelkim teologicznym uzytkiem .poj~cia przyczynowosci" (L'Homme<br />

problematiq1te, Pards 1955, s. 63) . Ta niech ~ c filozofii wsp6lczesnej<br />

wobec poj~cia przyczynowosci jest zupelnie zrozumiala, gdy si~<br />

weimie pod uwagp" ze rna ona na mysli przyczynowosc wywodzqcq<br />

si~ od Descartesa, Kanta, przyczynowose fizykalnq (w sensie<br />

fizyk.i ne,\Vitonowskiej), odnoszqcq si~ do danych naszego swiata, okreslajqcq<br />

relacje mi~d z y przedmiotami danymi w doswiadczeniu zmyslowym.<br />

OczYlwiScie, taki typ przyczynowosci nie moze miec z·astosowania<br />

w filozofii i przy pomocy takiej przyczynol\vosci nie moina wyrazie<br />

relacji mi~zy czlo.wiekiem a Bogiem. Jesliby si~ probowalo to robie<br />

- sprowadzaloby si~ naszq a firmacj~ Boga do rangi pewnosci<br />

empirycznej. Niebezpieczeilstwo ateizmu jest wowczas bardzo bliskie,<br />

poniBwaz - zdal1liem Marcela - "ateizm pochodzi stqd, ze szuka si~<br />

Boga jako przedmiotu empirycznego i nie znajduje si~ Go (Journa.l<br />

Metaphysique, s. 225).<br />

Le Blond ZWl'aca uwag~ na powaznq r6Znic~ mi~zy koncepcjq<br />

przyczynowosci, 0 ktorej mowi Marcel i ktora jest rozpowszechniona<br />

w mysli wsp61czesnej, a filozoficznym poj~ciem przyczynowosci w uj~ciu<br />

scholastycznym. Autor ozyni tu wyjasnienia historyczne dotyczqce<br />

formowania si~ poj~oia przyczynoJwosci i jej zastosowania w filozofii<br />

i teologii, ktore majq nie tylko znaczenie dla poznania prawdy historycznej,<br />

ale pomagajq zrolZumiec, dlaczego scholastyczna koncepcja<br />

przyczynowosoi - tak jak jq ujql i przedstawil sw. Tomasz z Akwi­


712 ZDARZENIA - KSII\ZKI - LUDZIE<br />

nu - jest w dalszym ciqgu niezasiqpionym "narz~dziem" w naszym<br />

poznaniu Boga.<br />

Punktem wyjscia rozwaiaii Dubarle'a Sq trudnosci, na jakie napotykajq<br />

ludzie wyksztalceni na naukach szczegolowych w zrozumieniu<br />

i przyj~ciu klasycznych do\.vodow istnienia Boga. Autor badajqc<br />

bardzo dokladnie przyczyny, ktore stojq U podstaw tych klopotow,<br />

wskazuje pod jakimi warunkami filozoficzna argumentacja za istnieniem<br />

Boga, vllaSciwie ZJin terpretQwana, moze dostar.czyc najbardziej<br />

wymagajqcej i najbardziej rygorystycznej mysli .naukowej "narztidzie"<br />

pozwalajqce przekroczyc granice nauki, ktore jej samej wydajq si~<br />

n ieprzekraczalne.<br />

Druga cz~sc tomu, bardziej oderwana od problematyki wspolczesnej,<br />

nie pO Zlbawiona jest jednak gltibokich z niq powi


ZDARZENIA - KSI1\2KI - LUDZIE<br />

713<br />

Autor w spos6b ogromnie p'rzejrzysty, jasny, konsekwentny przedstawia<br />

centralne argumenty i prawdy 0 Bogu - wszystko, co czlowiek<br />

swoim rozumem potrafi osiqgnqc w tej dviedzinie. Zdolal si~ natomiast<br />

calkowicie prawie uwolnic - co w podr~cznikach teadycei jest rzeczq<br />

prawie niespotykanq - od calego szeregu kwesthl historycznych, dyskusji<br />

r6i!1Jie interpretujqcych poszczeg6lne argumenty czy prawdy.<br />

Punktem wyjscia jest tu nie tyle doswiadczenie historyczne co<br />

doswiadczerllie aktualnie zdobyte w refleksji metafizycznej nad rzecZYWiistosciq.<br />

Nie pomija jednak spraw wainych i aktualnie dyskutow~nych.<br />

Tomistycznq filozofi~ Boga umiejscawia w kontekscie<br />

wsp6lczesnych nurt6w. Czyni przede wszystkim krytyczne uwagi pod<br />

adresem dwu skrajnych stanowisk dotyczqcych naturalnej teologii:<br />

logicznego empiryzmu, odrzucajqcego obiektywnosc prawdy filozoficznej<br />

i teologicznej oraz antyintelektualizmu protestanckiej teologii<br />

(z Barthem na czele).<br />

Poza interesujqcym, iywym i poprawnym przedstawieniem gl6wnych<br />

argument6w tomistycznych za L~tnieniem Boga i om6wieniem<br />

przymiot6w Pierwszego Bytu, kt6ry


714<br />

ZDARZENIA - KSIl\ZKI - LUDZIE<br />

Tcrtuliana i akcentuje oryginalnosc i slusznosc rozwiqzania przedstawionego<br />

przez sw. Tomasza, ktory zgadzajqc si~ z wi~kszosciq doktorow<br />

chrzescijanskich co do samego faktu, i.e czlowiek posiada n aturalne<br />

poznanie Boga - tlumaczy jego istot~ w spos6b odnibny od swych<br />

poprzednikov.'.<br />

Jesliby np. ze sw. Janem Damascenskim przyjqc, i.e poznanie istnienia<br />

Boga jest we wszystkich ludziach "zaszczepione" - wiedza 0 Bogu<br />

bylaby nie zdobyta - lecz wrodzona - a w konsekwencji oczywist a.<br />

Wtedy sluszna bylaby konkluzja sw. Anzelma, i.e nieistnienie Boga<br />

, jest nie do pomyslenia. Niestety, empiryczny fakt istnienia ateizmu<br />

czyni konkluzj~ t~ nie do przyj~cia.<br />

Jak rozwiqzuje problem sw. Tomasz? - Istnienie Boga sarno w sobie<br />

jest oczywiste, poniewaz Jeg o istota jest Jego istnieniem. Dla<br />

nas jednak nie jest oczywiste, bo nie mozemy ujrzec Jego istoty. Wrodzone<br />

i oczywiste Sq tylko zasady (tzw. pierwsze zasady bytu i myslenia:<br />

zasada tozsamosci, niesprzecznosci, racji bytu), na mocy ktorych<br />

mozemy dojse - nawet w spos6b spontaniczny i przednaukowy - do<br />

poznania, i.e istnieje Bog. Za,wsze jest to wi~c poznanie posrednie.<br />

Czytaj


ZDARZENIA - KSIAZKI - LUDZIE<br />

715<br />

sluguje ksiClzka Danielou (tytul angielskiego tlumaczenia bardziej informujClcy<br />

- God and the Ways of Knowing).<br />

Czlowjek nie poznalby Boga, gdyby B6g do niego nie "przem6wil".<br />

gdyby mu si~ nie "objawil". B6g przemawia do czlow


716 ZDARZENIA ~ KSIAZKI - LUDZIE<br />

Wprawdzie na plaszczyznie religii naturalnych i w filozofii mozna<br />

osiqgnqc pewi0n zas6b wiedzy 0 Bogu, ale czlowiek niewspierany przez<br />

Objawienie osiqga tylko afirmacj~ chwiejnq, cZEisto dochodzi do u j ~c<br />

sprzecznych - B6g po·zostaje dla niego w ciemnoSciach. Tajemnic~<br />

Jego istnienia odkrywa dopiero Objawienie pozytywne, b~dqce przedmiotem<br />

wiary. Wiara opiera si~ na faktach Boiych, polega prz.ede<br />

wszystkim na przyj~ciu faktu, ie B6g interweniuje w histodEi ludzkq.<br />

Biblia przedstawia wlasnie te fakty, kt6re czyniq, ze dzieje ludzkosci<br />

~q nie tylko historiq czlowieka, ale i historiq dziel Boiych. Histor.ia<br />

ta t1'w,a - my zyjemy w pelni "historH . swi~tej", kt6ra rozpocz~la si~<br />

powolaniem Abrahama a zakonczy si~ Sqdem i Paruzjq.<br />

Poprzez fakty Starego ,i Nowego Testamentu B6g "przemawia" do<br />

cz!'owieka, pokazujqc mu sposoby swego d~ialania, dajqc poz:nac swoje<br />

"obyczaje". B6g zawiera przymierze z czlowiekiem i jest wierny,<br />

sprawiedliwy, milujqcy.<br />

Objawienie mOlla,istyczne w stosunku do "objawienia kosm.icznego"<br />

stano"vi ogromny krok n aprz6d w zblizeniu si~ do tajemnicy Boga.<br />

ale jest to taki e tylko etap. Dapiero w Jezusie Chrystusie B6g odslania<br />

nam swe najglE:bsze tajemnice wraz z tajemnicq swego wewn~trznego<br />

i ycia. Nowy Testament wprowadza wi~c Dowe swiatla w naszq wiedz~<br />

o Bogu. Poprzez Wcielenie i Zeslanie Ducha swi~tego - objawia si~<br />

Tr6jca sw.<br />

J ak q rol~ odg1'ywa Kosci6t w "m6wieniu" nam 0 Bogu? Dan1ieJou<br />

dotyka tu zagadnienia potrzeby i roli teologii spekulatywnej, kt6rej<br />

przydatnosc w historii chrzescijanstwa nieraz byla kwestionowana<br />

i dzis takie jest dyskutowana.<br />

Czy nie nalezy trzymac si~ skrupulatnie "czystego" Objawienia<br />

i p oprzestac na teologii kerygmatycznej? Czy czlowiek moze i powinien<br />

roztrzqsac dane Objawienia swoim umyslem?<br />

Odpowiedz wymaga dlugich wyjasnien - tu trzeba poprzestac na<br />

wskazaniu gl6wnych linii prawidlowego rozwiqzania. Oczywiscie, maina<br />

n aduzyc i teologii. Kosci61 posiada jednak obowiqzek i wladzEi interpretacji<br />

Bibl~i, a to zaklada prac~ teolog6w, czyli wysilek mySli, aby<br />

zrozumiec, odpowiednio sformulowac, wyjasnic, powiqzac logicznie dane,<br />

kt6re Objawienie przedstaw~a w stanie "surowym". Nieustanny kontakt<br />

z Bibliq jest zawsze ko·nieczny i jest elementem najwainiejszym w teologii,<br />

ale waina jest r6wniez i praca umyslu ludzkiego. Teologia jest<br />

\viedzq zupelnie wyjqtkowq, lqczqcq w sobie poznanie rozumowe i wia­<br />

T~ - jest wiedzq "bosko-Iudzkq". Rozum musi z·nac swoje kompetencje<br />

"i swoje granice. Nigdy nie wyjasnia Bozych tajemnic w znaczeniu,<br />

jakoby je czynil zrozumialymi. Zawsze poznaje tajemnice jako tajemnice.<br />

RolEl clementu r acjonalnego w teologii jasno okreslil sw. Tomasz<br />

7. Akwinu. Nie zawahal s i ~ - mimo skandalu, jaki to wywolalo w jego


ZDARZENIA - KSIl\ZKI - LUDZIE 'il7<br />

srodowisku - uzyc kategori'i Wozofii Arystoteles a, by wYJasmac t a­<br />

jemnice Objawienia. Fakt ten mial ogromne zn aczenie dla dalszego<br />

rozwoju teologii. Ale - Zazn acza Dan ielou - nie mozna zapominac,<br />

ze sw. Tomasz byl jednoczesnie czlowiekiem m odlitwy. J ego teologia<br />

nauk owa i racjonalna byla jednoczesnie kontemplatywnq. Istnieje<br />

w teologii jakies upr zywilejowane m iejsce dla osobistego kontaktu<br />

z Bogiem przez modlitw~.<br />

Skqd wobec tego sprzeciwy i zarzuty wysuwane wspolczeSnie pr;:eciw<br />

t eologii spekulatywnej i "fawory z ow ~:m ie" teologii kerygm atycznej?<br />

Powody tego Sq liczne i skomplikowane. Autor omawiajqc je pr zytacza<br />

w koncu wyjasnienie, jakie na ten temat czy'ni Balthas ar: "W czasach<br />

patrystycznych spekulacja i j~yc i e kontemplacyjne szly w pane<br />

i doktorzy Kosciola byli swi~t.ymi, POdC Z8S gdy w czasach nowozytnych<br />

teologowie cz~sto nie Sq swi~tymi i nie zawsze s w i~ c i Sq teo·logami".<br />

Istnieje jeszcze jeden - najwyzszy etap poznania Boga na ziemi ­<br />

poznaruie mistyczne, ktore w swej najgl~bszej podstawie jest uswiadomieniem<br />

sobie obecnosci Trojcy sw. mieszkajqcej w duszy przez l as k ~.<br />

.Test to bezposrednie, .osobiste, "objawianie." si~ Bog a duszy - "Bog'<br />

Teresy, Ksawerego, Franciszka, Dominika, Bog swi~tych a nie teologow :.<br />

alba lepiej - Bog zarazem teologow i swi~tych a nie tylko teologow".<br />

Danielou rozpoczql SWq ksiqzk~ slowami Orygenesa: "Niebezpiecznie<br />

jest m6wie 0 Bogu". Sam jednak zdolal z tej pr6by wyjsc zwyci~sko<br />

"uczqc milosci Biblii bez lekcewaze.ruia teologii a cenienia teologii bez<br />

zaniedbywania mistyki". Rownowaga i umiar w zachowywaniu stanowiska<br />

jest jednq z podstawowych zalet ksiqzki napisanej w spos6b<br />

jasny, prosty, przejrzysty, dost~pnej dla szerszych k6l czytelnikow.<br />

. Moze jednak autor zbyt pobiezl1Jie potraktowal pewne kwestie takie<br />

jak np. natur~ teologii, problem laski, istot~ mistyki. Pewnym usprawiedliwieniem<br />

jest fakt, ze spra\vy te om6wil dok!adniej w innych<br />

swych pracach, a moze po prostu chcqc uwypuklic istnien.ie ciqglych<br />

powiqzan mi~dzy r6znymi eta,pami poznania Boga, mniej akcentowal<br />

charakter poszczeg6inyeh ogniw.<br />

Podobnq problematyk~ podejmuje C. Tresmontant w swej ksiqzce<br />

Essai S1/.T la connaisance de Die1/., choe sposob podejscia do problemu<br />

i forma rozwiqzal1Jia jest ealkowicie odmienna. Zestawiajqe z sobq te<br />

dwie ksiqzki mozna by m6wic nie tyle 0 moznosei zastqpienia jednej<br />

przez drugq, He raczej 0 ieh wzajemnym dopelnianiu si~.<br />

Autor zaczyna od podst8Jwowego pytania : ezy istn.ieje Absolut i C'ly<br />

czlowiek moze Go poznae?<br />

Rozum i doswiadczenie ma dostarczye odpowiedzi, ~rzy ezym poj~cie<br />

doswiadczenia bierze Tresmontant w bardzo szerokim znaczeniu. Wychodzqc<br />

z zalozen,ia, ze fHowf nie moze ze swego pola w ldzenia wykluczyc<br />

zadnego faktu - powiniell wziqe pod uwag~ ten fakt historyczny,<br />

jakim Sq dzieje Izraela i fakt Jezusa Chrystusa. Trzeba wi~c


718 ZDARZENIA ~ KSlp.,2KI - LUDZIE<br />

zauwazyc, ze autor przyjmuje nie tylko szerokie rozumienie doswiadczenia,<br />

ale i specyficznq koncepcj~ filozofii. Zresztq znany jest on ze<br />

swych prac poswi~conych "metafizyce mySli biblijnej". W swych licznych<br />

pracach Tresmontant podkresla wklad metafizyki Izraela, wykorzystany<br />

i kontynuo,vany w p6zniejszych tradycjach iydowskich i c11rzes<br />

cij anskich i filozoficznych szkolach Arab6w. Zdaniem Autora - zesp61<br />

d oktryn i idei przekazany przez Bibli ~ Zachodowi, to dzis "powietrze,<br />

kt6rym oddychamy, to sarna istota naszej kultury, niedostrzegalna dla<br />

n as nawet, dop6ki nie przeprowadzimy por6wnan historycznych z okresem,<br />

kt6ry poprzedza tradycj~ lzraela".<br />

Ale wroemy do omawianej ksiqzki. Mysl filozoficzna moze dojse do<br />

stwierdzenia, ze ·istnieje Absolut, biorqc za punkt wyjscia refleksj~ nad<br />

rzeczywistosciq i swiatem pozna,walnym zmyslami. Omawiajqc to zagadnienje<br />

Tresmontant przeprowadza interesujqcq krytyk~ idealizmu, marksizmu<br />

i materializmu.<br />

W dalszych cz~sciach ksiqiki analizuje poj~cie Boga w Izraelu (co<br />

prorocy i m~drcy Izraela m6wiq na temat Absolutu) i w Nowym Testamencie<br />

(co m6wi 0 Bogu Jezus Chrystus).<br />

Osrodkiem Objawienia biblijnego, samq jego istotq jest nauka 0 umilowaniu<br />

czlowieka przez Boga, ktory jest Osobq, Kims. Poznanie Boga<br />

w mysli Starego i Nowego Testamentu nie jest czysto spekulatywne ­<br />

posiada trese etyc;mq. Poznanie Boga nie istnieje poza sprawiedliwosciq,<br />

a wlasciwie sprawiedliwose jest poznaniem. Wedlug sio,rmulowania,<br />

jakie przynosi Nowy Testament - poznanie Bog,a nie istnieje poza milosciq;<br />

jest milosciq (termin milose wzi~ty tu jest w pelniejszym sensie<br />

nii sens wsp61czesny - w sensie biblijnym). Jest one poznaniem milosci<br />

Boga, poznamiem iaktu, ze Bog jest milosciq, uczestniczeniem<br />

w milosci Boga. Stworzerue jest umHowane, jest pi~kne, jest dobre,<br />

§piewa chwal~ Boga-Stworzyciela; jest objawieniem Jego pi~kna i Jego<br />

milosci; jest Jego chwalq. Teologia stworzenia jest organicznlie zwiqzana<br />

z teologiq milosci. B6g - to agape.<br />

Weigel w swojej ksiqzce, Religion and the knowledge of God, porusza,<br />

problem, kt6ry najogolniej moina by nazwae stosunkiem filozoiii<br />

do 1'eli,gii, ale wlasciwie p1'zedmiotem jego zainteresowania jest fakt<br />

!eligii. Religia jest obecnie przedmiotem w zmoionego zainteresowania.<br />

Na wielu uniwersytetach i w wielu instytutach naukowych p1'zep1'owadza<br />

si~ badania sie;gajqce podstaw religii, .co oczywiscie nie znaczy,<br />

ze temu teo1'etycznemu zainteresowaniu towa1'zyszy wz1'ost 1'eligijnosci,<br />

pogle;bienie zycia .religijnego. Raczej chodzi 0 zbadanie samej natury<br />

religii, jej uwarunkowan iilozoficznych, epistemologicznych czy socjologicznych.<br />

Stqd rozw6j - obse1'wowany od szeregu lat - socjologii religii,<br />

psychologii 1'eligii, filozofii religii itp.<br />

Zastanawajqc s ,i ~ nad przyczynami tego WZ1'ostu tco1'etycznego zainteresowania<br />

1'eligiq Weigel wysuwa nast~pujqce zjawiska: katast1'ofy


ZDARZENIA - KSI1\2KI - LUDZIE<br />

719<br />

dwoch ostatnich wojen swiato\V-ych, zblizenie mi,;;dzy narodami odslaniajqce<br />

nOwe fo·rmy zycia religijnego, scieranie si,;; roznych ideologii<br />

(chrzescijanstwo i komunizm), otwa.rcie kraj6w Afryki i Azji - blizszy<br />

kontakt z religiami Wschodu, wreszcie ruch ekumeniczny - wszystko<br />

to uswiadomHo potrzeb,;; przebadania juz nie tylko roznic doktrynalnych,<br />

ale przebadania samej istoty zjawiska religijn.osci czlowieka. Hie<br />

moze bye prze ci~z owocnego dialogu mi,;;dzy czlonkami roznych religii,<br />

zanim nie pozna si,;; najgl~bszych podstaw, 11a ktorych religijna aktywnose<br />

czlowieka si~ opiera.<br />

Takie iilowficzne - tZ11. przeprowadzone 'na plaszczyznie rozumu, nie<br />

biorqc pod uwag~ ani Objawienia ani laski - przebadanie religii jest<br />

celem omawianej ksiqzki.<br />

Slowo "religia" jest trudne do scislego okreslenia. Totez autor 11ie<br />

podaje defi11icji, ale stosujqC metod~ fenomenologiczn'l rozpatruje zjavviska<br />

oraz fakty i mow-i, ktore .z nich nazywamy religijnymi a ktore<br />

nie. Precyzuje wi,;;c, ze religiq nie jest etyka, zwyczaje rytualne, wiara<br />

w niewidzialne moce (np. Mefisto Fausta), stany ekstatyczne itp.<br />

Czym wobec tego religia jest? - Jest pewnq aktywnosciq c.zlowieka,<br />

wynika.jqc'l z jego stosunku do jakiegos, przewyzszaj'lcego gOo, realnego<br />

lub suponowanego przedmiotu. Cala trudnose lezy w poznaniu, czym<br />

jest ten przedmiot - najwazniejszy element religii - kt6ry okresla<br />

i specyfikuje religijnq dziaIalnose czlowieka.<br />

Najlatwiej byloby odpowiedziec, ze jest nim Bog, ale taka odpowiedz<br />

z gory wszystko rozwiqzuje zakladajqc zreszt'l bardzo wiele uprzedniej<br />

wiedzy. Autor chce przebadac zjawisko religii jakby od podstaw, nie<br />

czyniqc uprzednich zal.ozell, i nie suponujqc uprzedniej wiedzy. Przyjmuje<br />

wi~c okreSlenie przedmiotu religii zblizone do tego, kt6re Rudolf<br />

Otto podal w swojej slynnej ksiqzce Das Heilige i ktore nazwal "numinosum"<br />

- przedmiot, od ktorego czlowiek calkowicie zalezy, kt6ry jest<br />

calkiem inny niZ wszystkie przedmioty dane w doswiadczeniu, jest poza<br />

wszelkimi kategoriami naszego poznania i kt6ry w konsekwencji staje<br />

si~ przerazajqcq dzi\:vnosciq, misterium tremendum i jascinosum, POt~znq<br />

wyzszosciq. Opis otta nie jest ani filozoficzny, ani teologriczny ­<br />

jest sciSle fen.omenologic:ony - jest ca!kowicie neutralny i stanowi punkt<br />

wyjscia przeprowadzanych rozwazan.<br />

Religia jest wi,;;c reakcjq na numinosum.<br />

Jak czIowiek moze poznac numinosum - czyli jak maze poznac<br />

Boga, ktory jest rzeczywistosciq transcendentnq w stosunku do swiata<br />

dost,;;pnego dla n aszego umyslu? Ten glowny, epistemologiczny problem<br />

rozpatruje autor wielostronnie - przede wszystkim od strony metdfizycznej<br />

i psychologicznej (wskazujqc na gen e z~ procesu poznania Boga).<br />

Najpienv przytacza odpowiedzi metafizyczne negatywne reprezentowane<br />

przez naiuralistow (John Dewey, Henry Nelson Wieman, Bertrand<br />

Russel, Gemge Santayana itd.) i ateistow (materialisci).


720 ZDARZENIA - KSI1\ZKI - LUDZIE<br />

Odpowiedzi pozytywne ksztaltujq s i ~ wielokierunkowo - POCZqwszy<br />

od prym itywnych rozwiqzan ludaw pierwotnych, majqcych antropomorficzny<br />

obraz n uminosum, pr zez intuicjonizm (Platon, P10tyn), ontologizl11<br />

(Svv. Anzelm) do raejonalnych weryfikacji l1uminosum przeprowadzonych<br />

w r amach tzw. p i~ciu drag sw. Tomasz8.<br />

Kwestia ostatl1ia, czyli przekonanie, ze czlowiek moze r acjonalnie<br />

uzasadnie wlie dz ~ 0 numinosum przez rozumowq r ef1eksj~ n ad r Z2czywistosciq<br />

- zarysowana w cz ~s c i pierwszej - jest przedmiotem rozwazan<br />

.iuz dokladniejszych drugiej cz ~sc i ksiqzki.<br />

Czy filozofia moze dostarczye racjonalnego usprawiedHwienia religijnej<br />

aktywnosci czlowieka?<br />

Weigel przedstawia histori~ filozoficznego problemu Boga referlljqC<br />

wszystkie wazniejsze stanow,i5ka w tej kwestii - od Platona do egzy··<br />

stencjalizmu.<br />

W konkluzji - filozofowie dochodziJi do Boga rainymi drogami.<br />

W pelni uzasadnione i metodologicznie poprawne jest uj~cie Tomasza<br />

z Akwinu. Charakter pi~ciu drag, opierajqcych si~ na \vsp61nej zasadzie:<br />

"wzgl~dne jest 11'ie do przyj~cia i nie do zrealizowania, jesliby nie<br />

istnial logicznie wczesniejszy Absolut", natura poznania metafizycznego<br />

(poznanie analogiczne), rozpatrzenie zarzut6w wysuwanych pod adre5em<br />

tych dowod6w - to temat dalszych rozwazan.<br />

Historia iilozoiii d03tarcza wi~c dose materialu, by m6c powiedziee,<br />

ze l1a pytanie, czy istnieje B6g - filozofia odpowiada twierdzqco.<br />

Jaki jest wobee tego stosunek filozofii do religii?<br />

Poj~cie Boga otrzymane w fHozoIii nie doprowadziloby do religii<br />

w sensie nam znanym i efektywnym dla czlowieka. Rcligia metafizyczna<br />

nie bylaby .religiq prawdziwq, zdolnq ogarnqe wszystkie przejawy<br />

zycia czlowieka. Dla takiej r elig iii konieczne jest Objawienie. Jednak<br />

teologia naturalna nie jest bezuzyteczna w dziedzinie relig·ii - jest<br />

racjonalna, gwarancjq slusznosci i poprawnosci naszego poznania Boga<br />

w ramach Objawlienia. Moina by wi~c uog6lniajqc relacj~ mi~dzy religiq<br />

a metafizykq powiedziee, ze metafizyka w pewnej mierze usprawiedJiwia<br />

religi~ - choe usprawiedliwia nieadekwatnie.<br />

H. B a 1 t has a r, Die Gottesfrage des heutigen Menschen, ("Pytania<br />

dzisiejszych ludzi dotyczqce problemu Boga"), Wien-Miinchen 1956,<br />

55. 223; H. Be c k, Der Gott der Weisen und Denker ("B6g uczonych<br />

i myslicieli"), Asehaffenburg 1961, Pattloch ss. 127; J . Del an g 1 a d e,<br />

Le prob!bne de Dieu ("Problem Boga"), Paris 1960, Aubier ss. 270;<br />

E. B 0 r 11 e, Dieu n'est pas mort ("B6g nie umarl"), Paris 1959, Fayard;<br />

F. G e 11 u y t, Le mystere de Dieu (,,'Dajemnica Boga"), Tournai 1963,<br />

Castel'mal1 S5. XVI, 149; F. S tee n b erg he 11, Dieu cache. Comment<br />

sal'ons nOl1S que Dieu exi'ste? ("Bog ukryty. W jaki spos6b wiemy, ze<br />

istnieje B6g?"), Louvain 1961, ss. 371.


ZDARZENIA - KSIl\2KI - LUDZIE<br />

721<br />

Trudno byloby omawiac poszczegolne pozycje - ograniczymy s i ~ do<br />

zwrocenia uwagi na kilka cech wsp61nych. Wszystkie przeznaczone Sq<br />

dla tych, ktorzy zas t anawiajqc si~ nad problemem Boga, pragnq dost~p ­<br />

nej dla siebie pomocy nie mogqC bezposrednio korzystac ·z dziel filozoficznych<br />

seisle naukowych. Sq wi~c popularyzacjq filozoficznej wie dzy<br />

o Bogu. Autorzy unikajq uzywania niezrozumialych wyrazen technicznych,<br />

utartych poj~c i schematow - mO'wiq w sposob przyst~pny i zrozumiaiy<br />

dla czlowieka, ktory nie posiada fachowego wyksztalcenia filozoficznego<br />

(z wyjqtkiem pracy Steenberghena, kt6rq trzeba by raczej<br />

zaliczyc do kategorii pozycji popularno-naukowych niz tyIko popularnych).<br />

Problemy, tendencje i przesuni~cia akcentow widoczne w powaznych<br />

pracach filozoficznych znajdujq n aturalnie odbicie w tego typu lit~raturze.<br />

Wszystkim podejmujqcym dzis problem Boga chodzi 0 "spojrzenie<br />

w oczy" sytuacji wsp61czesnej w d:dedzinie tei2mu i ateizmu i refleksj~<br />

nad rozumnymi konsekwenciami przyj~cia lub odrzucenia idei Boga,<br />

idei tak bardzo z!qc2Jonej z zyciem czlowieka, ktorej historia stanowi<br />

duzq cz~~(; dziej6w kultury ludzkiej. Stqd:<br />

- krytyka "starych dr6g", skonstatowanie, ze obroncy tezy teistycznej<br />

cz~sto zbyt przywiqzani Sq do tradycii scholastycznej, podczas gdy<br />

"uwolnienie si~ z tych wi~z6w" przyczyni'oby si~ do wzmocnienia ich<br />

pozycji,<br />

- pr6by podjecia rewizji, wyjasnienia i uporzqdkowania starej wiedzy<br />

() Bogu,<br />

- podkreslanie roI.i psychologicznych dyspozycji czlowieka 'W przykoiu<br />

lub odrzuceniu przekonania 0 istnieniu Boga (.,B6g jest zar6w110<br />

Bogiem zyjqcvm, jak i Bogiem ukrytym i objawia si~ tym, kt6rzy<br />

szukajq Go pokocnie i z dobrq wolq", "Poznanie Boga jest zawsze<br />

owocem i nagrodq dobrej woli"),<br />

- akcentowanie tajemniczosei Boga, niepelnosci .naszej 0 Nim wiedzy<br />

(Dieu cache),<br />

- konfrontacja filozoficznej wiedzy 0 Bogu z naturalnq religijno~ciq<br />

i chrzeseijanskq . wiarq ("B6g Jezusa Chrystusa jako jedyna<br />

w . pelni zadowalajqca odpowiedz dotyczqca istnienia Boga").<br />

S. Zofia Jozefa Zdybicka


722 ZDARZENIA - KSI1\2KI - LUDZIE<br />

SOCJOLOGIA A ODNOWA <br />

Jednym z bardzo wielu czynnik6w, kt6re doprowadzily do<br />

"otwarcia katolicyzmu na swiat", byla niewqtpliwie rosnqea wiedza<br />

0 jego faktyeznych choc nie zawsze uznanych czy uswiadomionyeh<br />

powiqzaniaeh z tym swiatem. Wplyw soejologii i psyehologii<br />

na samoswiadomose Kosciola byl posredni i przez dlugi ezas<br />

hamo\vany, lecz juz dziS stal sip, ewidentny w bardzo wielu dziedzinaeh.<br />

Nie tylko - jak si~ najcz~sciej sqdzi - w metodach<br />

duszpasterskieh, ale tei w eklezjologii, w teologii laski, w teologii<br />

moralnej ezy tez w chrzescijanskiej antropologii trzeba bylo<br />

uwzgl~dniae w eoraz wi~kszej mierze wyniki socjologicznych i psychologieznyeh<br />

anahz fenomenu religijnego, a takie sam fakt, ze<br />

te analizy Sq mozliwe. Aby zas to uwzgl~dnie, pozytywnie, a nie<br />

drogq unik6w ezy negacji, trzeba bylo zrewidowae, nieraz bardzo<br />

gl~boko, wiele tradycyjnych sposob6w myslenia i wiele bardzo<br />

zakorzenionyeh odruch6w psychologicznyeh.<br />

R6znorodnose i zakres soejologicznyeh reperkusji w mysli katolickiej<br />

ilustruje szezeg6lnie dobitnie dwumiesi~cznik "Social Compass".<br />

Jest on organem mi~dzynarodowej Federacji Instytutow<br />

Naukowych dla Badan Socjo-religijnych i Socjologicznych i zamieszcza<br />

prace najwybitniejszych autor6w katolickich i protestanckich.<br />

Ostatni roeznik przyni6s1 miE;dzy innymi artykul prof.<br />

Jacques Leclercq - eytowanego juz nieraz w naszej prasie pioniera<br />

katolickiej socjologii religii - pt. "Kosci61 w oczach ludzi",<br />

refleksje W. Goddijna (wsp61autora wydanej w "Bibliotece "Wi~zi«"<br />

Socjologii religii) 0 pluralizmie w chrzescijanstwie, i interesujqCq,<br />

dose nowatorskq pracE; prof. E. Schillebeeckx 0 tym, jakie<br />

konsekwencje dla teologii majq socjologiczne interpretacje wspolczesnego<br />

kryzysu religijnego.<br />

Jacques Leclercq widzi w samym istnieniu socjologii fakt stanowiqcy<br />

dla katolicyzmu zobowiqzanie moraIne, a zarazem sprzyjajqcy<br />

ksztaltowaniu si~ postaw autentycznie chrzescijanskich.<br />

Misjq Kosciola jest ukazywanie swiatu Chrystusa jako zywej<br />

Osoby, a idealu chrzescijanstwa jako konkretnego wzorca postaw,<br />

ktory odpowiadalby wartosciom zywym w ludziach dzisiejszych,<br />

poruszajqc naprawdE; ich zmysl etyezny, ieri pragnienie i wyobrazenie<br />

dobra. Oto1: dzis, dzi~ki metodom badania faktow, opracowanym<br />

przez nauki 0 ezlowieku, moina sprawdzie, w jakiej mierze<br />

misja ta jest rzeczywiSeie spelniana. Najistotniejsza sluiba<br />

K oseiola, stanowiqca podstawp, Jego autorytetu, staje si~ wip,c ­<br />

w pewnym stopniu - sluzbq mozliwq do skontrolowania. W pewnym<br />

stopn iu, oczywiscie: ani zewnE;trzne, dajqce siE; zbadae prze­


ZDARZENIA - KSIl\ZKI - LUDZIE<br />

723<br />

jawy zycia reIigijnego, ani nawet subiektywna swiadomose ludzka<br />

(zalozywszy ze wypowiedzi ankietowe bylyby - co jest rzadkie ­<br />

bardzo szczere i bardzo inteligentne) nie wyczerpujq przeciez drog<br />

i dzialaii Boga w czlowieku. A jednak mozliwose takiej nawet,<br />

cz~sciowej kontroli, to ze mozna dzis, ehoeby w niepelny sposob,<br />

konfrontowae obiektywnie prac~ i zamierzenia Kosciola z osiqganymi<br />

wynikami - tworzy nowq sytuacjEl, stawia nowe zobowiqzania.<br />

To, co wiedziee mozna - wiedziee trzeba. To, co jest faktern,<br />

nie musi oczywiScie, bye faktem jedynym, ale nie moze bye<br />

ignorowane czy negowane w imi~ zadnych wzgl~dow ezy spekulacji.<br />

Fakt bowiem - pisze Leclercq ­<br />

"Jest prawdq, a najgl~bsza zasada chrzescijanstwa to podporzqdkowanie<br />

mil:osci wlasnej, ktora jest w nas - prawdzie, ktora jest poza<br />

nami.<br />

Trzeba na przyklad zadae dzis sobie pytanie, czy rosnqcy indyierentyzm<br />

religijny w krajach tradycyjnie katolickich, nie plynie cz~sciOwo<br />

stqd, ze formy kultu, kt6re im proponujemy, nie odpowiadajq juz<br />

dawno niczemu, co jest w zyciu ludzi dzisiejs'lych zywe, co coskolwiek<br />

dla n,ich ' znaczy ... Mowi si~ nieraz, ie trzeba, by ci, kt6rzy juz we<br />

wczesnej mlodosci odeszli 00 , Koscio:a, w roc iIi do niego. Ale ezy<br />

nie nalezy mowic raczej; trzeba aby p r z y s z I i? Czyz znali chrzescijanstwo?<br />

Czy byli w sposob swiadomy, osobisty, chrzescijanami? ..<br />

...Wszystko to i wiele innnych problemGw to nie tezy, to pytania.<br />

Rzecz w tym, ze dzis .iuz mozna znaleic odpowiedz na nie. Trzeba po<br />

prostu sprawdzie fakty. I dopiero odkqd istnieje socjologia, zaezyna<br />

si~ to po·woli czynie. Dawniej rozwiqzywano wqtpliwosci tego rodzaju<br />

argumentami "z glowy". Rczonowano, dedukowano, jak "rna" bye<br />

z r6znych wyspekulowanych przeslanek, kontrolowano skrupulatnie<br />

wewn~tr "lnq logik~ swych myslowych ~onstrukc.ii, ale nie obserwowanD<br />

prawie nigdy faktu, konkretu. Teraz Sq juz narz~dzia i metody<br />

takiej obserwacji. Ale nalezy si~, niestety, obawiae, ze wielu z tych,<br />

ktorzy dzwigajq na barkach najwi~kszq odpowiedzialnosc, post~puje<br />

nadal po staremu,.,"<br />

Autor przytacza przykladowo wiele kwestii w obecnej i minionej<br />

historii Kosciola, ktore Sq dzis - dzi~ki naukom 0 ezlowieku ­<br />

badalne, i ktore lqczq si~ z pytaniem, w jakie] mierze katolicyzm<br />

ukazywal czysty ideal ewangeliezny i jakie wzgl~dy pozareligijne<br />

odgrywaly rol~ w ksztaltowaniu si~ form tego przekazu oraz.<br />

w faktycznych, ludzkich reakcjach na nie. Zwraca na przyklad<br />

uwagEl na rozmaite czynniki afektywne, kt6re czynic mogq katolicyzm<br />

atrakcyjnym z przyczyn innych niz religijne, i ktore zresztq<br />

wykorzystywane Sq nieraz w apologetyce.<br />

"W poczqtkach sredniowiecza jednyrn z powainych argurnent6w<br />

w nawraeaniu ba'rbarzYl1c6w bylo to, ze chrzescijat1stwo jest religiq<br />

Rzymian, a wig c narodu 0 n ajwyiszej cywilizacji... Od czas6w Odrodzenia<br />

ar,gument ten zacull slabnqe, lec'z jeszcze dziS nawet jest uzywany,<br />

cytuje si~ nieraz spisy uczonych czy artystow, kt6rzy Sq kato­


724 ZDARZENIA - KSI1\i.KI - LUDZIE<br />

likami. Byloby rzeezCJ interesujqeq opraeowac pod tym kqtem widzenia<br />

his to ri~ apologetyki, zbadac jakie argumenty i kiedy "trafiaIy", do<br />

kogo trafialy na pr awd ~ i przede wszystkim jaki byl ieh prawdziwy<br />

zwiqzek z tym, 0 co jedynie ehodzi: z religijnym i moralnym id ~alem<br />

ewangelii ..."<br />

Podobne ba dania mozna by przeprowadzic odnosnie prawdz i ~<br />

wych przezyc i motywacji komvertytow. Psychologia i socjologia<br />

nawracenia lqczy sic: ze sprawq wplyw u najrozmaitszych nur t a'"<br />

ideowych i nast rojow opinii publicznej na stosunek ludzi do K osciola,<br />

pisze Leclercq:<br />

"Trzeba zdobyc si~ na postawienie pytania, ezy istotnie apologetyka<br />

o£iejalna nie sluzyia na jez~seiej tylko do umaeniania wierzqeyeh (co<br />

zresztq jest tei w aznym zadaniem), i ezy postawy w 5wieeie otaezajqeym<br />

k atolieyzm nie byly faktyeznie formowane przez ealkiem inne<br />

wzgl ~dy, glownie przez styl zyeia i myslenia srodowisk katolickieh?"<br />

Socjologia nie tylko odpo\viada na pytania, lecz takze je stawia<br />

i autor belgijski nie zamazuje bynajmniej zasadniczej trudnosci,<br />

ktora tkwi w podtekscie jego rozwazan i jest tez zresztq jednym<br />

z kluczowych ;problemow wspolczesnego katolicyzmu.Co jest<br />

wzgl~dne, a wi~c zmienne w religii, a co stanowi jej istotne ne<br />

varietur, co jest "wiecznie ludzkie", a co jest w czlowieku wypadkowq<br />

czynnikow socjologicznych, historycznych, kulturalnych?<br />

Cala mysl chrzescijanska staje dzisiaj na nowo wobec tego pytania,<br />

nieuchronnego W obliczu misji przekazywania prawdy.<br />

Tylko w teorii bowiem sprawa wydaje si~ prosta:<br />

"Naczelnym i na drz~dnym faktem Kosciola, prawdq Koscio1a jest<br />

Chrystus, i wszystko, co Go b ezposrednio nie dotyczy, musi w ka:i:dym<br />

razie kierowac. ku Niemu, gruntowac dueha Ewangelii".<br />

Ale w praktyce!<br />

"Niebezpieczenstvvem stalym, nieuchronnym, jest to, :i:e w miar ~<br />

lak ustalajq si~ pewne formy i zwyezaje, poczqtkowo moze celowe,<br />

przestaje si~ sprawdzac, ezy pelniq jeszcze swe zadanie, a nieraz, ze<br />

wzgl~ow porzqdkov.ryeh ezy prestizowych, zaczyna si~ je absolutyzowac·'.<br />

Jednym z przykiadow jest liturgia:<br />

"W ezasach nowozytnyeh kult katolicki zostal przeladowan y tyloma<br />

roznorodnymi elementami, ze wchodzCjc dzis do kosciola malo kto<br />

zdaje sobie w ogole spr aw~ , ze oltarz glowny jest srodkiem swiqtyni<br />

i ze jest stolem..."<br />

Podobnie jest z doktrynq:<br />

"Wykiad chrzescijanstwa obr6sl w ciCjgu wiekow w tyle precyzacji,<br />

zastrze:i:en, formulek - uzasadnionych w swoim czasie - ze dzis juz


ZDARZENIA - KSI.t\ZKI - LUDZIE<br />

725<br />

stanowi a kumulacj~ twierdzeii niezwykle zawilych i niewiele mOWl<br />

o Chrystusie i 0 religii komukolwiek - procz nielicznych specjalistow."<br />

Skutek jest ten, ze katolicka prezentacja chrzescijaiistwa nie<br />

tylko zbyt malo pomaga ludziom wierzqcym w ich zyciu wewn~trznym,<br />

ale wr~cz to chrzescijaiistwo przeslania swiatu zewn~trznemu.<br />

"Ludom, kt6re wcale ' nie znaly ewangelii, przedstawia si~ Dobrq<br />

Nowin~ jako skoi1czony i skonstruowany w kazdym s'zczegole system<br />

religijny, z rozbudowanq i zawilq doktrynq, z precyzyjnq strukturq<br />

dyscyplinarnq... Do »chrzeScijaiistwa« wlicza si~ nie tylko to, ze istnieje<br />

w nim Msza swi~ta, ale to r6wniei, ze rna ona bye odprawiana<br />

w okreslonym i niezrozumialym j~zyku. Aby wejse do Kosciola Chrystusa,<br />

trzeba akceptowae caly historyczny kostium, a takze przyjqe<br />

szereg formulek pochodzqcych z zachodniej filo'z;ofii sredniowiecznej.<br />

Musi to stwarzae z.rozumiale po ludzku trudnooci w dost~pie do wiary:'<br />

Trudnosci takie stwarza tez zresztq kwestia samego j~zyka.<br />

"Dawniej zajmowano si~ tylko wewn~trznq logikq gloszonych zdaii.<br />

Gdy udalo si~ skonstruowae argumentacj~, kt6ra wydawala si~ doskonala,<br />

uwaiano spraw~ za zalatwiol1q. Dzis wiemy jasniej, ze najmisterniej<br />

zbudowane twierdzenia nie dajq nic, gdy ich si~ nie slucha,<br />

a nie slucha siG, gdy si~ nie rozumie. Coi to znac'z;y jednak »rozumiee«'?<br />

Trzeba zdae sobie spraw~ z wai nego rozroznienia. Moina rozumiee<br />

gramatycznie jakis tekst czy wyw6d, a przecie nie uswiadomie sobie<br />

wcale, co naprawd~ »znaczy«, czyli jaki jest jego realny z"viqzek ze<br />

znanq rzeczywistosciq, Z w artos ci ami, kt6re przezywa s i ~ jako osobiste<br />

i zywe. Zdarza si~ nieraz, nawet wsr6d wyszkolonych w percypowaniu<br />

takich zwiqzkow intelektualistow, ze tomista calkiem naprawd<br />

~ nie rozumie, co m6wi do niego egzystencjalista. W szerszych<br />

sk alach spolecznych wydaje si ~ coraz oczywistsze, i e na nic si~ nie<br />

przydaje prezentacja chrzescijanstwa w kategoriach scholastyC'znych<br />

umyslom przesyconym (sw Ladomie czy nie) filozofi q egzystencjalnq."<br />

Jacques Leclercq uwaza wi~c, ze katolicyzmowi potrzebny jest<br />

dzis duch pokory wobec roznorodnosci i zlozonosci reakcji ludzkich<br />

i duch wyrzeczenia, stawiajqcy faktyczne wyniki chrzescijaiiskiej<br />

sluiby ponad wszelkimi wzgl~dan'li w gruncie rzeczy egoistycznymi,<br />

jak prestiz, przyzwyczajenia, czy wygoda, jakq daje<br />

operowanie gotowymi i opracowanymi juz w kazdym szczegole<br />

kategoriami myslenia. Sqdzi on tez, ze "duch pozytywistyczny<br />

w podejsciu do niekt6rych zagadnieii religii" sprzyja pokorze<br />

bezinteresownoSci.<br />

"To umysl prymitywny, a zwykle tez zarozumialy, sqdzi, ze kiedy<br />

on cos widzi. widzq to wszyscy, ze to, co on rozumie, musi bye dla<br />

wszystkich zrozumiale. Niestety, mamy wciqz w krajach cywilizowanych<br />

mn6stwo prymitywu... Umysl prymitywny mysli, ze kto siG Z nim<br />

nie zgadza, jest nieuczciwy albo glupi, gdyi nie jest w stanie pojqe,<br />

ie moina myslee inaczej, b~dqc inteligentnym i prawym. Do niedawna


726 ZDARZENIA - KSIl\2KI - LUDZIE<br />

jeszeze ehrzeseijanie uwazali n a ogol, ze niewierzqey to bqdz lotrzy,<br />

bqdz 'imbeeyle i dlatego tak im bylo trudno uznae wolnosc sumienia...<br />

Dzis nauki 0 ezlowieku weiqz stawiajq nam pn:ed oezyma rozniee<br />

mi~d zy ludimi, historyez.ne, srodowiskowe, indywidualne, oraz ealq zlo­<br />

;i;onosc proeesu rozumienia i pr'Zyswajania prawdy. N a proees ten<br />

sklada si~ szereg warunk6w psyehologieznyeh, spoleeznych, nawet fizjologieznyeh.<br />

Czlowiek jest istotq uwarunkowanq i trzeba wielu rozm<br />

aitych okolieznosei, by przekaz prawdy istotnie do niego dotarl.<br />

J esli Koseiol ma skuteeznie przekazywac sw6j idea!, musi tedy znac<br />

ludzi, uznae calq prawd c; 0 nieh, jaka jest nam dzisi aj dos t~pna, musi<br />

'zdobyc s i ~ n a pokor ~ w obec r Mnorodnosci fakt6w i powiqZian mi ~ d zy<br />

faktami, na tf; poko r ~ w1 asnie, ktorej uezy postawa naukowa ...<br />

... Oczywiseie stwarza to szereg powaznyeh trudncsei. Wszystkie<br />

nauki 0 ez10wieku na~z yeh dni podkreslajq nieustannie to, co jest<br />

zmienne w ez1owieku, a wif;e takze w jego ekspresji religijnej. Dawniej<br />

przewaza1a sklonnosc do ignorowania w ogole tego, co wzgl ~dne. Prawern<br />

reakeji neguje sif; dzis nieraz lub pomija to, co absolutne. I nie<br />

powinno nas to zaskakiwac: inteligeneja ludzka jes t zawsze w ten ezy<br />

inny sposob nieporadna wobee pelni rzee'2:ywistosei. W Koseiele katoliekim<br />

»odehylenie« relatywistyczne da10 w ubieg1ym stuleciu modernizm.<br />

Wydaw alo si~ wtedy, :i:e nie rna nie stalego j niezmiennego<br />

w ez10wieku i ie jedynym sposobern uratowania katolieyzmu j ako<br />

wspo1ezesnej religii b f;dzie \vprowadzenie skrajnego relatyw izmu do<br />

doktryny ehrzeseijanskiej. Moderniun zosta1 po t~piony , bo by! zbyt<br />

jednostronny. Wszelkie twierdzenia 0 ez1owieku, ktore upraszezajq go<br />

m aksymalnie, Sq '2: reguly fa1szywe: jestesmy istotami zlo:i:onymi i zlozonosc,<br />

a nawet sprzeeznose, jest z pewnoseiq jednq z eeeh stalych<br />

gatunku Czlowiek. Nie rno:i:na jednak negowac faktu, ze istnieje rzeezywiseie<br />

problem »zmiennosc-niezmiennosc«, »relatywizm-absolut«<br />

i ie dzis staje on przed nami w nowej postaci: w postaei waznej<br />

i konieeznej dystynkeji pomi~dzy prawdq, a wyrazami i sposobami<br />

pereepeji prawdy." .<br />

Problem oznacza zawsze trudnosc, klopot, czasem ~ niebezpieczenstwa.<br />

Tym bardziej jednak, jak sqdzi J. Leclercq, Sq dzis<br />

potrzebne katoIicyzmowi te wlasnie wartosci moraIne, kt6re<br />

ksztaltuje postawa naukowa.<br />

"Obok eennych wskiazowek praktycznyeh, ktore przynoSZq soejologiezne<br />

analizy, soejologia daje cos wi~cej. Daje postawy, kt6ryeh<br />

glownym elementem jes ~ szaeunek dla faktu, ezyli kult prawdy,<br />

podporzqdkowanie si ~ prawdzie. Nie soosob bye dobrym pracownikiem<br />

naukowym, jeSli nie szuka si~ prawdy jedynie i tylko prawdy.<br />

Takq prawdq - dla Kosciola stojqeego w obliezu ludzi - musi bye<br />

znajomosc ludzkieh ro:i:nic i jednosci czlowieezenstwa. A znajomose<br />

t~ osiqgnqc moina tylko obserwujqe rzeczywistosc. Spekulacje na nie<br />

s i ~ tu nie przydadzq. Moina wykoncypowac sobie, jacy ludzie p o­<br />

win n i bye. Ale tylko obserwaeja fakt6w, pokora wobec fakt6w,<br />

moze powiedziec nam, jaey 5q napr awd~."<br />

W. Goddijn w artykule pt. "Pluralizm religijny a chrzescijanstwo"<br />

oswietla od innej nieco strony poznawcze i moraIne wartosci<br />

socjologii. Podobnie jak Leclercq podkresla, ze jej wyniki


ZDARZENlA - KSli\ZKl - LUbZlE<br />

727<br />

i metody ksztaltujC! swiadomose rci.norodnosci postaw i formacji<br />

religijnych, takze w lonie katolicyzmu, i kazq t~ ['oinorodnose<br />

respektowac. Wykazuje tez jednak, i.e - jednoczesnie - znajomosc<br />

wspolnych wszystkich uwarunkowan zycia religijnego przez<br />

czynniki historyczne, socjologiczne i psychologiczn e wywiera<br />

wplyw jednoczqcy i likwiduje niepozqdane napi~cia emocjonalne,<br />

prowadzqce do reakcji calkiem niechrzescijaiiskich, jak fana tyzm<br />

czy faryzejska pogarda . ·<br />

Socjolog holenderski zajmuje sie: przede w szystkim mechanizmem<br />

powstawania i izolowania si~ sekt, oraz ich stosunkiem do<br />

spolecznosci otaczajqcych. W przeciwieiistwie do wielu "klasyk6w"<br />

tego tematu nie przeciwstawia on sekty Kosciolowi, tylko rozpatruje<br />

oba typy grup religijnych jako fazy procesu instytucjonalizacji<br />

i adaptacji do kultury otaczajqcej, procesu nieuchronnego<br />

dla trwalosci i stabilizacji wszelkich wsp6lnot zorganizowanych.<br />

Studium sekt, w takim ujc:ciu, nasuwa wiele cennych postulat6w<br />

dla odnowy Koscio16w.<br />

"Juz w r. 1953 F. Boerwinkel podkreSlal, ze sekty zaspokajajq<br />

'Zawsze szereg 1'ealnyeh potrzeb i aspiracji zaniedbanych przez Koscioly.<br />

leh ezlonkowie Sq p1'zyjmowani i traktowani .iak "b1'ac;a« i »siost1'Y«,<br />

czujC!, ze Sq pot1'zebni, ze znalezli oto osobiste, naprawd~ wazne<br />

powolanie. Znajdujq tak upragnionq zawsze atmosfer~ cieplej serdeeznosei,<br />

intensywnosc p1'zezyc religijnyeh i zangazowania we wsp61nq<br />

Spraw~ Boga, znajdujq pewien zawsze atrakeyjny, 1'adykalizm, o1'az<br />

p1'ezentacj~ wiary jako gl~boko osobistego przezycia, a nie zbioru<br />

zobiektywrz:owanych i dyseyplinarnyeh w swym wydzwi~ku twierdzen<br />

i praktyk... Jako grupy male i zgrane, sekty majq wre~zcie duzq swobod~<br />

inicjatyw, eksperymentu, szybkich adaptaeji. co czyni je nieraz<br />

w ludzkim odezuwaniu »zywszymi«, bardziej wsp6lczesnymi..."<br />

Badania funkcji socjologicznych i psychologicznych, Jakie pelniq<br />

sekty wobec swych czlonk6w, rzucajq wi~c swiatlo na braki i zaniedbania<br />

Kosciol6w i stanowiq poiytecznq wskaz6wk~ dla ich<br />

odnowy, na przyklad dla reformy parafii. Nie na tym koniec<br />

jednak. Socjologia sekt, jako grup charyzmatycznych, egalitarnych<br />

i spontanicznych w swych postawach religijnych i w wi~zach<br />

wzajemnych, pozwala spojrzec spokojniej i w spos6b bardziej<br />

sprawiedliwy na rozlamy chrzescijanstwa. W. Goddijn pisze:<br />

"Mozna wysunqc hipotez~, ie rozlamy te by!y uwarunkowane z jednej<br />

strony przez nadmiar, a z drugiej przez niedob6r instytucjonalizacji.<br />

Kosci6! katolieki. w swej historyeznej drodze, poszedl w kie­<br />

1'unku przesadnej instytucjonaJizacji, eentralizacji i obiektywizCleji<br />

tresci religijnyeh, a Koscioly protestanekie zap~dzily si~ w skrajnosci<br />

wr~cz odwrotne. tw ostatnich ezasaeh nastqpilo ,zblizenie, mi~dzy<br />

innymi na plaszczyznie czysto socjologieznej. Katolicy'z.m, dzi~ki metodom<br />

i wy,nikom socJologii, zdal sobie jasniej spraw~ ze szkodliwyeh<br />

aspekt6w instytucjonalizacji i eentralizacji, a niekt6re wielkie Kos­


728 ZDARZENIA - KSli\ZKI - LUDZIE<br />

cioly protestanckie zacz~ly widziec dokladniej potrzeb~ lepszej organizacji,<br />

bardziej zinstytucjonaIizowanych form d'zialania, wi~kszej<br />

dyscypIiny doktrynalnej i silniejszego autorytetu koscielnego."<br />

Zrozumienie dajqcych si~ empirycznie zbadac mechanizm6w<br />

powstawania i rozwoju grup religijnych zapewnia nie tylko obiektywniejsze<br />

spojrzenie na proces rozczlonkowania chrzescijailstwa<br />

,,, przeszlosci, oraz na tak zywo dzis krytykowane deformacje<br />

katolicyzmu, ale tei otwiera nowe mozliwosci dla badan i prognoz<br />

dotyczqcych obecnych tendencji do ponownej integracji. "Socjologia<br />

ekumenizmu" rna ogromnq przyszlosc.<br />

"Karl Mannheim i inni socjologowie wykazali wsp61zaleinosc ukladow<br />

spo!ecznych wspolistniejqcych w jednym makro-systemie, }akim<br />

jest cale spoleczenstwo czy nawet caly rejon kulturaIny. Rozumiemy<br />

juz dziS, ze absolutna autonomia takich uklad6w nie jest mozliwa<br />

i ze odnosi si~ to takze do Koscio16w chrzescijanskich. Moina dzis<br />

wi~c i chyba naleialoby zbadac stopiel1 i glowne pUnkty ich interakcji<br />

- wzajemnej oraz z kulturq laickq - a takze inspir.acje i bodice<br />

integracyjne, ktore majq niewqtpliwie najrozmaitsze zr6dla w caloksztalcie<br />

wspolczesnej sytuacji swiata i chrzescijanstwa. Czy proces<br />

nowej instytucjonalizacji Koscio16w i sekt, na wYZszym juz poz1omie<br />

i w nowej form ie, zostanie przyspieszony przez wsp6lne problemy<br />

praktyczne, takie jak dechrystianizacja, jak koniecznosc pomocy krajom<br />

zacofanym, jak potrzeba przeciwwagi dla depersonali'zujqcych<br />

a czasem nawet totalitarnych tendencji technicznych cywilizacji? Czy<br />

odegra tu rol~ odrodzenie wsp61nych wartosci chrzescijal13kich, szczeg61nie<br />

drogich ludziom wspolczesnym, jak na przyklad ewangeliczny<br />

ideal braterstwa, solidarnosci i pokoju, jak fascynacja Inteligencjq<br />

s tworczq i ufnosc w sukces i zbawienie Jej dziela?"<br />

Jak widae juz na przykladzie dwu zrelacjonowanych wyzeJ<br />

prac, socjologia religii rna niezmiernie waine konsekwencje dla<br />

zasadniczych dzis problem6w katolicyzmu. Kwestia cz~sciowej,<br />

lecz realnej sprawdzalnosci efekt6w sluzby duszpasterskiej Kosciola,<br />

0 kt6rej pisze Leclercq, oraz zwiqzane z niq pytanie 0 zakres<br />

zmiennosci i niezmie!1nosci, omylnosci i nieomylnosci kult6w,<br />

doktryn i instytucji religijnych, to sprawy, kt6re muszq rzutowae<br />

na eklezjologip,: na pojmowanie charakteru Kosciola i jego autorytetu.<br />

Nie mniej aktualny problem porusza W. Goddijn. Socjologiczna<br />

i psychologiczna analiza dialektyki "sekta-ko,sci61" ujawnia<br />

i wyjasnia bardzo wiele element6w stalego napi~cia w chrzescijaiistwie.<br />

Jak pogodzic charyzmatyczne, spontaniczne, subiektywne<br />

eJementy religii z wymogami spolecznej instytucji, kt6rq<br />

bye musi, jesli nie rna zdegenerowac si~ w amorficzny ruch<br />

"sekciarski" w zlym sensie tego slowa? Znalezienie r6wnowagi<br />

tych dwu aspekt6w; 0 kt6rych slusznie pisal w "Argumentach"<br />

(nr 43/63) J. Syski, ze Sq "notorycznie niesp6jne i z trudem tylko<br />

dajqce si~ pogodzic" to dzis z pewnosciq jedna z kluczowych


ZDARZENIA - KSIl\ZKI - LUDZIE 729<br />

spraw w katolicyzmie i podtekst bardzo wielu toczqcych si~ w nim<br />

spor6w.<br />

Trzeci niezmiernie wazny problem, kt6ry narzuca dzis mysli<br />

ka tolickiej socjologia religii, to charakter Iudzkiej wolnosci. J dli<br />

z nauk empir ycznych 0 czlowieku zdaje si~ wynikac, ze decyzj0<br />

nasze Sq rodzajem wypadko"vej najrozmaitszych uwarunkowan,<br />

socjologicznych, dziedzicznych, fizjologicznych, jesli nasze prawdziwe<br />

motywacje, nawet w praktykach religijnych, wykazujq<br />

ponad wszelkq wqtpliwosc tyle czysto ziemskich skladnik6w, to<br />

gdzie jest miejsce na wolnq wol~ i na element transcendentny?<br />

Ani teologia moralna , ani teologia laski nie mogq dluzej wymijac<br />

tego pytania.<br />

Do niedawna jeszcze co prawda usilowaly je w kazdym razie<br />

odsunqc. Jak wiadomo, socjologia i psychologla religii z wielkim<br />

trudem zdobywaly sobie prawo obywatelstwa w katolicyzmie.<br />

Sqdzono, ze ich odkrycia (w poczqtkach zbyt latwo i szeroko<br />

uog6lniane) zagrazajq "spokojowi" wiary, ze naruszajq sakralny<br />

krqg tajemnicy religii, ze wdzierajq si~ niedyskretnie w na j­<br />

intymniejsze i nigdy w pelni nieuchwytne dla obiektywizujqcej<br />

analizy przezycie wewn~trzne. Nie bez wplywu musial byc tez,<br />

oczywiscie, fakt, ze odkrycia nauk 0 czlowieku stanowily ostrq<br />

krytyk~ praey i osiq g ni~c Kosciola i zdawaly si~ stawiae pod<br />

znakiem zapytania autentycznose wszelkich w og6le postaw religijnych.<br />

Prosta mysl, ze postawy 0 powiqzaniach srodowiskowych<br />

nie muszq wcale bye "nieautentyczne" , bo takze mechanizmy<br />

socjologiczne Sq Boze i mogq byc drogami laski, nie byla jeszcze<br />

jasno uswiadomiona.<br />

Nast~pna £aza byla rodzajem rozwiqzania polowicznego. Powstalo<br />

(gl6wnie we Francji) poj~cie "socjologii religijnej" albo<br />

"duszpasterskiej" (J. Lebret, F. Boulard, G. Ie Bras). Socjologia<br />

ta poslugiwala si~, nieraz z doskonalymi wynikami, powszechnie<br />

pr zyj~tymi metodami, lecz swiadomie i otwarcie podporzqdkowywala<br />

si~ pewnym ograniczeniom, zar6wno w zakresie swych badan<br />

katolicyzmu (choe nie innych religii), jak w samej postawie<br />

wyjsciowej. Gabriel Ie Bras pisal jasno i uczciwie, ze jego zdaniem<br />

socjolog katolicki nie moze badac swej religii bez teologicznego<br />

a priori i dlatego jego socjologia jest w tym wypadku "religijna"<br />

a nie "naukowa".<br />

Byla ona zresztq gl6wnie techniczna i duszpasterska. Podkreslana<br />

wciqz z naciskiem, ze jej wyniki mogq co najwyzej dae<br />

pewne wskazowki praktyczne, lecz nie majq nk wspolnego z teologiq<br />

i nie powinny bye nigdy z niq lqczone.<br />

Dopiero niedawno, bo w ostatnim dziesi~cioleciu, a szczegolnie<br />

w okresie soborowym, zaczE:ly mnozye si~ w kat1icyzmie inne<br />

Z nak - 7


730<br />

ZDARZENIA - KSI.t\ZKI - L UDZIE<br />

postulaty. M. Chenu iqdal wr~cz wlqczenia kategorii socjologii<br />

i psychologii do teologii, tak jak sw. Tomasz wlqczyl do niej kategorie<br />

wsp61czesnej mu "nauki laickiej". Karl Rahner, w swych<br />

licznych esejach z zakresu teologicznej antropologii, ukazywac<br />

zaczql ludzkq sytuacj~ wolnosci poclobnie ja k jui przed nim chrzescijariscy<br />

egzystencjalisci, ale poslugujqc si~ smielej pelny m kontekstem<br />

danych nauk 0 czlowieku. Katoliccy psychologowie i moralisci<br />

(Oraison, Hagmaier, Vogel, Chauchard) przedstawiali problemy<br />

odpowiedzialnosci moralnej i aktu swiadomego wyboru<br />

w caiej ich znanej aktualnie zlozonosci. W "Social Compass"<br />

ukazywalo si~ coraz wi~cej artyku16w zqdajqcych, by socjOlOgO'Ni2<br />

upra wiali calkiem "normalnq" czyli laickq socjologi~ reIigii, i aby<br />

za to teologowie nie ignorowali ich prac, lecz przeciwnie - probowaIi<br />

je interpretovvac od strony religijnej. Fakty dotyczqce<br />

jednego tylko, dajqcego si~ zbadae aspektu zycia religijnego, rozumowali<br />

ci autorzy, nie mogq grozic religii, lecz co najwyzeJ<br />

pewnemu jej pojmowaniu. Trzeba tedy udoskonalac pojmowanie,<br />

a nie ignorowac fakty.<br />

Na tej linii wlasnie sytuuje si~ artykul E. Schillebeeckxa. Formuluje<br />

on swe tezy bardzo stanowczo.<br />

"Socjologia religii jest ,po prostu socjologiq i niczym innym, tak<br />

sarno jak socjologia pr'zemyslu, wsi itp. To, ze iprzedmiotem badall<br />

jest religia, nie robi tu najmniejszej roznicy, nawet gdy ktos, jako<br />

cz!owiek wierzqcy, uwaza jq za egzystencjalny odzew czlowieka na<br />

zbawcze dzialanie Boga. Socjolog w swej pracy ignoruje dzialanie<br />

laski we wspolnocie religijnej, czyli ·ani go nie potwierdza, ani tez<br />

nie neguje. Ale tym samym zadne jego odkrycie, nawet jesli stwierdzi<br />

np. stall! korelacj'~ pomi~dzy uprzemyslowieniem a odplywem od<br />

Kosci.o1Ow, nie przekresla faktu, ze laska Boga dziala w swiecie. Dlatego<br />

ani z punktu wid'zenia teologii, ani socjologii, nie mozemy zgodzic<br />

si~ na jakqs »socjologi~ religijnq« czy »duszpasterskq«. Socjologia<br />

jest naukq laickq, jest wiedzq naukowq a nie religijnq i jeSli jej<br />

swiecka autonomia Ib~dzie w jakikolwiek sposob ograniczana, jest<br />

bardzo prawdopodobne, ze katoliccy socjologowie b~dq bardzo z·arliwymi<br />

wiernymi, ale nie b~dq naukowcami, a wyniki ich prac przyniosq<br />

duszpasterstwu i teologii bardzo malo pozytku."<br />

Belgijski dominikanin i profesor teologii dogmatycznej zda je<br />

sobie jednak doskonale sprawE:, czemu socjologia, kt6rq postuluje,<br />

moze budzic obawy, i odwaznie "bierze byka za rogi".<br />

"Czlowiekowi wierzqcemu wy;niki Wlielu badan muszq nasuwac<br />

waine pytania. Bezwyznaniowose (doslownie: "bezkoscielnosc" - slowo<br />

ui.y;w;ane coraz c 'z~Sciej zamiast "dechtystianizacji", w )miar~ jak<br />

upowszechnia si~ przeswiadczenie 0 istnieniu, poza Kosciolami, "nieswiadomego<br />

chrzescijanstwa". przyp. Uum. A. M.l przedstawia si~<br />

w naswietleniach socjologii jako produkt spolecznych mechanizrn6w.<br />

Czyzby tedy przynaleinosc do Kosciola miala bye tylko wyniklem<br />

sprzyjajqcych jej warunk6w socjologicznych? Ale gdziei jest wobec<br />

tego nasza wolnosc? I Duch, kt6ry » k ~ dy chce, tchnie«?


ZDARZENIA - KSIA,ZKI - LUDZIE 731<br />

Przede wszystkim uswiadomic sobie trzeba, ze woln05c lud'zka Hie<br />

jest czyms danym nam, jak na przyklad jakis przedmiot materialny.<br />

Jest raczej zadaniem. Jes t istniejqcq w czlowieku potencjalnie mozliwosciq<br />

nadania swemu zyciu pewnej ogolnej orientaeji, wedlug wartosei,<br />

ktore s i ~ uzna za fundamentalne. Juz to sarno sprawia, ze czlowiek<br />

moze zadaniu nie sprostae, moze nie wykorzystae mozliwoSci,<br />

ktorq nosi w sobie i dac si~ pociqgac biernie wszystkiemu, co nat'!<br />

oddzialuje. Co wi~eej, w konkretnyrn zy ciu post~pujemy najcz~sciej<br />

bez gl~bszej refleksji. Zycie to byloby nawet nie do zniesienia bez<br />

szerokiego marginesu dzialania beZll'efl eksyjnego, W nowicjatach, ktorych<br />

wychowankowie dokladajq wszelkieh starat'!, by przezywae k azdq<br />

minut ~ dnia w sposob svviadomie religijny, obserwuje siQ tez nierzadko<br />

smutne skutki tych prob: zaburzenia emocjonalne, wrzody, nerwice.<br />

W swietle tych tylko faktow stajq s i ~ cz~seiowo zrozumiale prawidlowosci<br />

socjologiczne. Bergson mial r a cj ~ piszqc, ze wielu ludzi zyje<br />

i umiera nie znajqe weale prawdziwej wolnosci. Dla wierzqeego wazne<br />

jest przede wszystkim to, by w spos6b wolny okreslal sobie SWq zasadniezq<br />

orientacj~ zyeia.<br />

Nawet jednak abstrahujqe od szerokiej strefy raktyeznej niewoln05ei,<br />

spowodowanej sarnym sposobem naszyeh n a jez ~s ts zy ch dzialan,<br />

trzeba jes zeze p a mi~tae, ze woln05e ludzka nie jest nigdy absolutna<br />

i stuprocentowo tw6rcza, tylko polega na nadawaniu sensu sytuacjom<br />

ju:?: danym, zastanym. Scena jest urzqdzona, zanirn czlowiek pojawi si~<br />

na niej razem ze SWq woln05eiq, i rna on zawsze do ezynienia z sytuacjami,<br />

kt6re nie Sq wcale (lub Sq tylko cZ~5ciowo) stworzone przez<br />

niego samego. Ludzki charakter '11aszej wolnosci zaklada wi~c nie<br />

tylko uwarunkowania biologiczne, psychologiczne i fizyczne, ale takze<br />

spoleczne. I wlasnie w ramach tyeh uwarunkowan i w ich obliczu jest<br />

ona zadaniem: znaczy nie tyle »bye wolnym«, co »uwalniac si€;« stale<br />

od lub do ezegos ...<br />

... Wszystko to Sq problemy filozofieznej (ezy teologicznej) antropologii,<br />

ktore soejologia jako taka pomija, leez bez kt6ryeh zrozumienia<br />

jej wyniki mogq istotnie niepokoic kazdego, kto przywykl do<br />

prostszego i naiwniejszego wyobrazenia wolnosci."<br />

Socjolog - zdaniem E. Schillebeeckxa - pokazuje nam tylko<br />

konkretny obraz tego, w jaki dokladnie spos6b wolnosc nasza jest<br />

spolecznie uwarunkowana. Znajomosc tego obrazu musi odtqd bye<br />

lIwzglE:dniana przez kazdego z nas w realizowaniu tego, co uwazamy<br />

za naprawdE: wlasnq drogE: zycia.. Stajemy siE: wiE:c faktycznie<br />

bardziej wolni dziE:ki tej wiedzy. Choe pozornie zdaje siE:<br />

ona cos nam odbierac, to w istocie odbiera tylko pewne iluzje,<br />

a wiE:e jakqs porcjE: zniewolenia.<br />

Rewizje obrazu ludzkiej wolnosci (kt6re przeciez rzutujq na<br />

sprawy tak zasadnicze jak pojE:cie grzechu, jak religijna ocena<br />

formalnej przynaleinosci do Kosciola, jak elementarnezagadnienia<br />

moraIistyki i duszpasterstwa) nie Sq bynajmniej spraWq latwq<br />

do o'praeowania doktrynalnego ani tez do upowszechnienia, kt6re<br />

wymaga formul raezej prostych i maksymalnie optymistycznych.<br />

R6wnie glE:bokie i brzemienne w bardzo rozlegle konsekwencje<br />

Sq modyfikacje myslenia religijnego w og6Ie, kt6re powoduje


732 ZDARZENIA - KSli\ZKI - LUDZIE<br />

mi~dzy innymi postulowana przez Schillebeeckxa "teologicz,l1a<br />

interpretacja wynik6w soc.iologii".<br />

Autor zajmuje si


ZDARZENIA - KSli\ZKI - LUDZIE 733<br />

skrzywdziwszy kogos nawet tak bardzo, ze - teologicznie - nazwae<br />

by to trzeba grzechem smiertelnym, zaluje szczerze za swoj czyn<br />

i z wlasnego, osobistego impulsu prosi 0 przebaczenie, to jego post~pek<br />

ma w plaszczyinie implicite religijnej walor gl~biej chrzescijanski<br />

nil gest skruchy b ~ dl:!cy tylko produktern rutyny czy spolecznego<br />

nacisku. Oczywiscie nie znaczy to , ze spowiedi nie rna sensu. Przeciwnie.<br />

Gest pojednania, 0 kt6rym mowa. wyrazal wlasnie nieswiadoml:!<br />

t~sknot~ do spowiedzi w sensie skutecznego znaku boskiego<br />

przebaczenia. Niemilosierhy czyn nie dotyczy bowiem tylko dwu ludzi,<br />

lecz tez ich Ojca i Boga. Chociaz wi~c nie wolno nam r edukowac<br />

chrzescijanstwa do partycypacji w praktykach koscielnych, to z drugiej<br />

strony musimy zdawae sobie s pr aw~ , ze taki czynny udzial daje pelni ~<br />

zycia religijnego w calej jego dOjrzalosci.. .<br />

... Kosci6 ~ jest terenem ilajintensywniejszej koncentracji zycia religijnego.<br />

Ale wlasnie z tego wynika - teologicznie biorl:!c - fakt, ze<br />

si~ w nim mieszczl:! dwa typy postaw autentycznie koscielnych. Sl:!<br />

ludzie wierzl:!cy, kt6rzy - nie zaniedbujl:!c sakramentalnego Kosciola<br />

- majl:! zywsze poczucie uniwersalnej obecnosci laski i widzl:!<br />

przeto chrzescijailski charakter swego zycia gl6wnie w milczl:!cym<br />

swiadectwie swych post~pk6w , w stylu kontakt6w osobistych itp. Sl:!<br />

tez jednak tacy, kt6rzy - nie negujl:!c wszechobecnego dzialania Boga<br />

w sw.iecie - kladl:! najwi ~kszy nacisk na gloszenie Slowa, na Sakramenty<br />

i na udzial w praktyk ach koscielnych. Obie te tendencje mog l:!<br />

zap~dzie si~ w skrajnosci przez co stanl:! si~ niekatolickie. Ale w ram<br />

ach calkiem autentycznego katolicyzmu jest niewl:!tpliwie miejsce na<br />

dose duze roznice w rozlozeniu akcent6w. Obecny uklad sytuac.ii<br />

zdaje si~ w kazdym razie wskazywac na to, ze nacisk g16"vny b~dzie<br />

si~ przesuwal w k ierunku autentycznosci zycia religijnego. Czyli ­<br />

m6wil:!c w kategodach socjologicznych - raczej w kierunku we ,wn~tr z ­<br />

nych postaw osobistych niz zewn~trznych gest6w i modeli zachowan."<br />

*<br />

Socjologia i sam "duch pozytywistyczny" majq wie;c, jak widzimy,<br />

powazne reperkusje w najwazniejszych bodaj punktach<br />

wsp6kzesnej mysli chrzescijanskiej: w eklezjologii, w moralnosci,<br />

w teologii laski, w antropologii teologicznej... Trudno dzis przewidziec,<br />

jakie be;dCl ostateczne konsekwencje otwarcia ka tolicyzmu<br />

na nauki 0 czlowieku, ale nie wydaje sie; wykluczone, ze megq<br />

okazac si~ znacznie powazniejsze i bardziej "rewolucyjne" niz<br />

wszelkie zmiany organizacyjno-dyscyplinarne, kt6re budzily takq<br />

sensacje; w czasie drugiej sesji Sobon!. Pewne jest w kazdym razie<br />

to, co podkreslajCl zgodnie wszyscy cytowani wyzej autorzy: ze socjologia<br />

uczy widziec i akceptow ac pluralizm religijny i znajdowac<br />

w nim zarazem fundamentalnq jednosc zniewolonej i wciqz<br />

przeciez zorientowanej ku ' wie;kszej wolnosci - kondyeji ludzkiej.<br />

Moze wi~e z tej strony wlasnie, z kt6rej ehrzeseijanstwo<br />

tak dlugo spodziewalo sie; tylko zagrozeii, nadejdzie umocnienie<br />

jego najwyzszyeh wartosci: braterstwa, toleraneji i wiary w Boga,<br />

kt6ry nie moze l~kac si~ zadnej prawdy, gdyz - jak pisze<br />

Sehillebeeekx - jest wie;kszy niz ludzkie seree i niz ludzka malostkowa<br />

wyobraznia.<br />

Anna MOTawska


734 ZDARZENIA - KSI1\ZKI - LUDZIE<br />

»BOGIEM A PRAWDL\« <br />

W marcu mija rok od chwili, gdy ukazalo si~ w Anglii pierwsze<br />

wydanie ksiqzki ktor.a, jak to okresla jeden z recenzentow, "wpr·owadzila<br />

teologi~ na rynek masowy" budzqc bardzo ZYWq dyskusj~ nie<br />

tylko w prasie religijnej, lecz i na lamach czasopism takich jak<br />

"Observer", "Encoullter" i "Sunday Mirror" 1. Autorem jej jest teolog<br />

anglikanski .John A. T. Robinson, dawny wykIadowca w Cambridge<br />

a obecnie biskup Woolwich, poludniowej dzielnicy Londynu. Ksiqzka<br />

jest niewielka (141 stron), i nosi trudny do przetlumaczenia tytul<br />

Honest to God - doslownie "uczciwie wobec Boga", czyli, aby wierniej<br />

oddac angielski idi,om:"Bogiem a prawdq", bo w tym znaczeniu ten<br />

zwrot potocznie jest uiywany. W oiqgu samego tyJko marca 1963 ksiqzka<br />

doczekala si~ trzeeh kolejnych wznowien - ffilimo ie \vydaM'nictwo spo­<br />

-:lziewalo si~ tyJko normalnych kilku tysiE;cy egzemplarzy. Jesieniq tegoi<br />

roku to samo wydawnictwo (Student Christian Movement Press) opublikowalo<br />

swoiste postscriptum: obszerny wybor wypowiedzi na temat<br />

ksiqzki Robinsona - fragmenty recenzji i artykulow polemicznych<br />

oraz listy od czytelnikow 2. Znajdujemy tam takie obszerny szkic Davida<br />

L. Edwardsa 0 nowych kierunkach w teologii anglikanskiej i podsumowanie<br />

piora samego bpa Robinsona. W dyskusji mamy glosy ludzi<br />

tej miary co C. S. Lewis, E. L. l\ILascall i Rudolf Bultmann - Sq tei<br />

komentarze ze strony katolickiej.<br />

Atmosfer~, jaka powstala wokol ksiqzki Robinsona, swietnie charakteryzuje<br />

komentarz "Daily Heralda": "Wstrzqsajqce i niezwykle zjawisko:<br />

b iskup, kt6ry przedziera siG przez ciemnosci szukajqc prawdy<br />

i przyznaje otwarcie, z€ nie zna wszystkich odpowiedzi"! (19 marca 63).<br />

Po przeczytaniu Honest to God, a zwlaszcza po zapoznaniu si~ z Jistami<br />

czytelnikow zamieszezonymi w drugiej ksiqzce - noszqeej tytul<br />

The Honest to God Debate - mam wrazenie, ze entuzjastyczne uznanie<br />

dJa zamierzen i inteneji biskupa Robinsona nie jest tyJko pr'Zejawem<br />

powierzchownej mody ezy - jak to niektorzy przypuszczali ­<br />

wynikiem kampanii reklamowej. Okazalo si~ jeszcze raz, i e teologia<br />

jest Judziom potrzebna, przede wszystkim jako substrat zycia wewnE;trznego,<br />

kt6re oderwane od niej pozostaje cZGsto jakby w niewoli<br />

ciasnych w zlym sensie, naiwnych, infantylnyeh poj~c, przekOnaJ1<br />

i postaw.<br />

Niezaleznie od tego, ezy i w jakich konkretnyeh kwestiach Robinson<br />

rna raej~, niezaleznic od togo, ezy jego argumenty z.awsze Sq 10­<br />

gicznie i historyez,nie poprawne - tak czy owak jedno jest pewne: jego<br />

I John A. T . Rob ins 0 n, Honest to God, London 1963, SCM Press. <br />

" The Honest to God Debat.e, London 1963, SCM Press.


ZDARZENIA - KSIl\ZKI - LUDZIE 735<br />

teologia moze w wielu wypadkach pelnie t~ zasadniczq, wyzwalajqcq<br />

funkcj~, bo nie jest abstrakcyjnym schematem, bo dotyka pytan naprawd~<br />

waznych dla dZisiejszego czlowieka. Te czy inne tezy biskupa<br />

Woolwich mogq bye subiektywonie czy ohiektywnie nie do przyj~cia,<br />

'Zwlaszcza dla katolika, ale chyba sluszna, na pew-no sluszna jest zasadnicza<br />

idea: polqczenia wizji Boga z odpowiadajqcq jej - i nie<br />

naduzywajqcq wiary - wizjq swiata i czlowieka.<br />

Biskup Robinson uwaza si~ przede wszystkim za duszpasterza,<br />

a jako uczony nie jest teologiem w sensie scislym, lecz biblistq, znawcq<br />

Nowego Testamentu i autorem ksiqzek z tej dziedziny cenionych takze<br />

przez biblist6w katolickich. Honest to God wykracza poza ten krqg<br />

zai,nteresowan - jest pracq bardzo smialq i nowatorskq, przede wszystkim<br />

jako pr6ba popularyzacji nowych idei teologicznych. Robinson<br />

wykorzystuje dorobek trzech wybibnych mysliciel,i, reprezentant6w protestanckiej<br />

awangardy teologicznej: Tillicha, Bonhoeffera i Bultmanna.<br />

Kazdy z nich wnosi svv6j odr~bny wklad w to, co moina by nazvvae<br />

.,propozycjq Rob-insona". Wszyscy nalezq do gorlhvych zwolennik6w<br />

kontaktu ze swiatem dzisiejszym. Nie oznacza to bynajmniej, ze Sq<br />

we wszystkim ze sobq zgQdni. Pr6ba syntezy ich poglqd6w to przedsi~wzi~cie<br />

ryzykowne i zdaniem niekt6rych recenzent6w Honest to God<br />

czasem prowadzi do wewn~trznych sprzecznosci, przynajmniej przy<br />

pewnych interpretacjach. Wydaje sil; jednak, ze ci recenzenci stosujq<br />

do pracy Robinsona niewlasciwe, scisle n'aukowe kryteria, podczas gdy<br />

biskup Woolwich jako duszpasterz po prostu szuka strawy dla siebie<br />

i dla wiernych, czerpiqc to, co mu potrzebne, skqd siE; tylko da. Wchodzqc<br />

w tworzonq przez ,niego syntezE; poszczeg61ne idee ulegajq glE;­<br />

bokiej modyfikacji: wlasciwie przestajq bye sob'!, nieraz tracq pierwotny,<br />

w~iszy, bardziej okreslony sens, a za to zrastajq si~ w jednq<br />

wizj~ swiata 0 swoistych wlasnosoiach.<br />

Wydaje sil;, ze ksiqzka Robinsona powstata mniej wi~cej w ten spos6b:<br />

autor wziql na warsztat pytania ludzi dzisiejszych - a odpowiedzi<br />

na nie szukal wlasnie w tym, co proponuje "awangarda". Przelamal<br />

tym samym niepisa nq konwencj~, obowiqzujqcq we wszystkich uznanych<br />

i szanowanych wyznaniach - konwencj~ ostroznosci: niech "dzieci"<br />

(czyli laicy, a takze kler parafialny) nie przyglqdajq siE; deseniowi<br />

t.kaniny, zanim nie stanie sil; wyrazny. Przekazemy im rezultaty pracy<br />

specjalist6w, profesor6w - kiedy sprawy dojrzejq. Ta konwencja<br />

ostroznosci (przeciwko kt6rej zaczynajq si~ buntowac wszyscy zainteresowani)<br />

pr2.yj~ta jest nie bez racji. Zbyt szerokie forum utrudnia<br />

d.yskusj~ nad trudnymi i subteLnymi sprawami. Ale nie moina w nie­<br />

Sk0l1czonose ograniczac dyskusji wylqcznie do kr~gu fachowc6w. J esli<br />

cwolucja teologii jest istotnie procesem ciqglym, to i je,i popularyzacja<br />

mus! miee podobny charakter. Polityka nie liczqca si~ z tym postulatem<br />

moze prowadzic do groznych wstrzqs6w. Na skutek braku kontaktu


736 ZDARZENIA - KSli\ZKI - LUDZIE<br />

rai niee forma cji, sposob6w myslenia i odczuwania mogq z czasem stae<br />

si~ zbyt trudne do pokonania : "Normalnie, zanim doplynq do zwyklych<br />

~ wieckich odbiorc6w, prqdy teologiczne przechodzq przez wiele transformatorow.<br />

Cz ~sto si~ jednak zd arza, i.e w jak'ims punkcie trans10rm<br />

atora nigdy nil" zbudowano, albo popad} w ruin ~ " - pisze ks. Gerald<br />

Downing, przeprowadz'ajqc refl e k s j~ nad znaczeniem spolecznym H onest<br />

to God. "Niekt6rzy f achowcy aprobujq ten s t an rzeczy: prqdy Sq zawsze<br />

nie bezpieczne, jesli nic moi.n a ludzi od ,nich odizolowae program ow o,<br />

to niech s i~ to dzieje chociai. przypadkiem. Pr6bujqc ominqe tra,nsjorm<br />

atory wywolamy tylko emocjonujqce i b ardzo efektowne kr6tkie<br />

s pi ~ cje: .j asny blysk, a potem kompletna ciemnosc... Ale przeciez moze<br />

si ~ tei okazae, ie wiele instalacji domowych i koscielnych jui ad daw n a<br />

przys tosowano do korzyst ania z wysokiego napi~cia . Wtedy ryzykowne<br />

pos uni~ci e, d z i ~ ki ktoremu eliminujemy naturalne i sztuczne opory.<br />

moze n apelnie te domy i koscioly jasnym i cieplym swiatlem.<br />

Ksiqika biskupa Robinsona skrocila powszechnie stosowane obwody,<br />

ale w yglqda, i e bezpiecznik i wytrzymaly.<br />

Robinson p isze dla ludzi, kt6rzy chcq i ye po chrzescijansku, ale<br />

tradycja nie dostarczyla im sl6\v wyrazajqcych, deIiniujqcych ich chrzescijal1stwo.<br />

Pisze dla tych, kt6rzy u znajq ateizm za jedyne m ozliwe<br />

wyjscie, poniewai prawie wszys tko, co chrzes cijanie m6wiq 0 Bogu,<br />

dla n ich nic n ie znaczy lub wr ~ cz r azi i zniech ~ca swa, moralnq nieadekwatnosciq...<br />

Pisze dla Z\vyklych chrzescija n, pragnqcych j akiegos<br />

porozumienia z kulturq swieckq, to znaczy z kulturq r ealnego swiata.<br />

t akiego, j akim on d zis jest ... Robins on stara s i ~ bye uczciwy - zwlaszcz a<br />

w obec czlowieka stawiajqcego mu pytanie: "W co n apr awd ~ wierzysz ?<br />

Czy twoja wiara jest dose silna, aby sprostae dzisiejszosci, czy tei jest<br />

r aczej czyms w rodzaju mumii - rozsypalaby .'li E: w proch, gdybys jq<br />

U\volnil od powijak6w (jui nicco n a dsz a rpni ~tych), gdybys usunql<br />

ochronnq w a rstw~ , na kt6rq skladajq si ~ obawy i zahamowania ludzi<br />

swieckich, upor kleru, i dobrotliwa toler ancja w stylu de mortui s nit<br />

nisi b011,U7n «? 3<br />

Nie trzeba chyba podkreslae, ie ksiqi k a Robinsona m a znaczenie<br />

og6lniejsze, nii seisle wewna,trz-prot estanckie. Przyznajq to taki.e jej<br />

recenzenci katoliccy,<br />

Sprobujemy ter az przeds tawie t~ " propozycj ~" Robinsona - z koniecznosci<br />

w perspektywicznym skr6cie, akcentuja,c to, co wydaje s i ~<br />

szczeg6lnie cenne i sluszne, alba przynajmniej godne rozwaienia i pow<br />

ai.nej polemiki, pomija jqc n atomiast kwestie mniejszej w agi, n awet<br />

wt ~ dy, gdy mogq budzie istotne zastrzeienia (pominiemy tei kwes tie<br />

etyczne, kt6ryml Robinson zajmuje si~ r aczej na marginesie gl6wnego<br />

problemu ksiqi.ki, j akkolwiek n aleiq one do najbar dziej podst awowych).<br />

B ~ dq t.o po pros tu notatki z lektury.<br />

3 ·"Prisnl " , M ay, 1963.


ZDARZENIA - KSIAZKI - LUDZIE<br />

737<br />

WIZJA SWIATA I WIZJA BOGA<br />

1. Robinson bardzo stanowczo przeciwstawia. si~ dose rozpowszechnionemu<br />

sposobowi pojmowani-a Boga jako bytu, ktory jest ponad czy<br />

poza swi2tem. Takie pojmowanie wyparlo sredniowieczny obraz Boga<br />

mieszkajqcego w fizycznym niebie nad naszymi glowami, ale jest<br />

rownie bl ~ dne i nahvne, a ponadto stoi w sprzecznosci z naukowym<br />

obrazem swiata.<br />

Bog nie jest "Tatusiem w niebie" i nie jest tez czyms w rodzaju<br />

kosmicznego zegarmistrza. Jesli jest On - a tak przeciez utrzymujemy<br />

- ostatecznq rzeczywistosciq, to myslqc i mowiqc 0 Nim najlepiej<br />

uciekae siE; do metafory gl~bi: Bog jest tym, co znajdujemy u podloza<br />

naszego bytu - stanowi jego "dno". Takq terminologiq - czy raczej<br />

obrazowaniem - posluguje si~ Tillich. Oczywiscie, i ta terrninologia<br />

nie jest adekwatna. Bog jest tajemnicq i zadne slowa i obrazy<br />

nie mogq Go na.prawd~ wyrazie. Ale zdaniem Robinsona metafora g{~ bi<br />

jes t bardziej odpowiednia niz inne, bo jest blizsza osobistym doswiadczeniom<br />

religijnym dzisiejszego czlowieka.<br />

Czy uzywajqc jej nie stwarzamy niebezpieczenstwa ukrytego panteizmu?<br />

Czy nie akcentujemy immanencji Boga kosztem transcendencji? Czy<br />

Bog nie roztapia si~ w swiecie? Tego rodzaju zarzuty stawiajq Robinsonowi<br />

recenzenci - nie bez pewnych podstaw. Ale z pewnosc!q nie<br />

nalezy utozsamiae transcendencji Boga z jakqs obecnosciq "poza<br />

\vszechswiatem" - w przestrzeni poza przestrzeniq... Wlasnie t ak ie<br />

"quasi-przestrzenne" pojmowanie Boga czyni go cze:sciq bytu - a nie<br />

Stworcq. bezwzgle:dnie roznym od swiata, choe w nim obecnym. Os.obiscie<br />

mam wrazenie, ze Robinson pojmuje stosunek Boga do swiata<br />

calkiem w duchu sw. Tomasza, choe z pewnosciq nie zdaje sobie z tego<br />

sprawy. To, co pisze, jest bliskie zwlaszcza koncepcji J . Piepera, ktory<br />

szczegolnie mocno akcentuje element negatywny w filozofii i teolcgii<br />

Tomasza, a zwlaszcza ta.iemnic~ stworzenia.<br />

SlusZJ1ie chyba podkresla o. Herbert Mc Cabe OP ("Blackfriars'"<br />

July 63), ze Robinson wlasciwie nie zna "tradycyjnej teologii". To, co<br />

okresla tym terminem, to raczej karykatura, a nie rzeczywistose, 0 jakiej<br />

swiadczq klasyczne teksty. Np. na poczqtku drugiego rozdzialu<br />

Honest to God Robinsl)n umiesci! zdumiewajqce zdanie: "Tradycyjna<br />

chrzescijanska teologia byla oparta na dowodach istnienia Boga"..,To,<br />

oczywiscie, zwykla nieprawda" - pisze o. Mc Cabe. "Tradycyjna teolo-­<br />

gia zaWsze byla oparta na -wierze w Slowo Boga. Czy i w jaki sposob<br />

moina poznae Boga niezaleznie od takiego Objawienia jest jednym<br />

z pytan rozpatrywanych przez teologi~. Aby si~ przekonae. ze tak<br />

~prawy stojq, wystarczy przeczytae trzy pierwsze kwestie klasycznego<br />

dzie!a tradycyjnej teologii - a mianowicie Summy Teologicznej.. .<br />

Dr Robinson jakby nie zdawal sobie sprawy. ze wiele twierdzen, ktore


738 ZDARZENIA - KSLA,ZKI - LUDZIE<br />

przedstawia jako rewolucyjne odkrycia, specjalnie odpowiadajqce czIowiekowi<br />

XX wieku, osiqgajqcemu pelnq dojrzalose intelektualnq i moralnq,<br />

to w istocie tezy og61nie przyj~te w tradycyjnej mySli".<br />

A jednak ksiqzka Robinsona wywolala calq burz~ protest6w ze<br />

strony duchownych i swieckich. T. E. Utley zapytuje na lamach<br />

"Sunday Teleraph": "Jaki powinien bye los biskupa anglikanskiego,<br />

kt6ry nie wierzy w Boga? Jestem przekonany, ze biskup Woolwich<br />

znajduje si~ w tej sytuacji - jego kieszonkowa publikacja Honest to<br />

God 0 tym swiadczy...". Tego rodzaju glos6w bylo duzo - widocznie<br />

tezy tradycyjnej teologii nie Sq tak dobrze 2nane. A z drugiej strony<br />

bardzo wielu ludzi odchodzi od chrzescijanstwa, poniewaz obraz Boga,<br />

jaki w ich swiadomosci wytworzyla nauka religii a potem kazania,<br />

jest istotnie tym infantylnym i anachronicznym obrazem, z kt6rym<br />

slusznie walczy Robinson.<br />

Na pewno nie trzeba przywiqzywae zbyt wiele wagi do takich czy<br />

innych wyrazen. "Dno bytu" moze bnmiee pretensjonalnie i takze<br />

razi pewnq kategorie ludzi. W "Listach do Malcolma" C. S. Lewis bardzo<br />

przekonywujqcO glosi wyZszose biblij,nych obraz6w nad wszelkimi<br />

teologicznymi abstrakcjami, jakie stawia sie na ich miejsce. Jako<br />

ir6dlo kontemplacji Pismo sw. na pewno jest bardziej uniwersalne<br />

niz kazania Tillicha. Istotnym problemem jest umiee czytae je tak, jak<br />

Lewis to P9trafi. Kto wie, czy dla wielu ludzi dzisiejszych Tillich nie<br />

jest drogq do takiej lektury?<br />

2. Zdaniem Robinsona problem istl1ienia Boga stawiany bywa l1a<br />

og61 falszywie: rozwazania prowadzi sie tak, jakby to, co stanowi<br />

ostatecznq rzeczywistosc, m 0 g! 0 nie istniee. Tymczasem autentyczne<br />

pytanie dotyczy czego innego - a mianowicie charakteru, . j a k 0 sci<br />

owego dna byt u, kt6re przeciez z koniecznosci istnieje, m u s;<br />

istniee.<br />

Do dna bytu docieramy nie poza zyciem - lecz w samym jego<br />

centrum. Poznajemy Boga szukajqc odpowiedzi na pytanie, co jest sen­<br />

~em ludzkiego zycia i jego prawdziwq rzeczywistosciq. Chodzi tu przede<br />

wszystkim 0 stos unki miedzy ludzmi, 0 relacje miedzyosobowe. Swiatopoglqd<br />

przyjmujqcy milose j ako ich ostatecznq trese prowadzi do<br />

uznania za prawdziwe takze twierdzenia, ze Bog jest milosciq. Zn6w<br />

stoimy wobec pokusy immanentyzmu i panteizmu. Robinson jej nie<br />

ulega: "Wypowiadajqc zdania 0 Bogu, stwierdzamy, ze w naszych<br />

stosunkach ze swiatem, a zwlaszcza z innymi osobami mozna wykryc:<br />

jakis czynnik transcende,ntny i absolutny... Powiedziee, ze religia «dotyczy<br />

ludzkiej solidarnosci i wsp61noty » to za malo. Nie mozna odwrocie<br />

ewangelicznego zdania i orzec, ze milose jest Bogiem. Feuerbach<br />

sqdzi!, ze sw. Jan to wlasnie powinien byl powiedziee. Lecz aposto!<br />

bardzo wyraznie te koncepcj~ odrzuca. Jest ,natomiast przekonany, ze<br />

poza relacjq milosci poznanie Boga nie jest mozliwe: «Kto nie miluje,


ZDARZEN1A - KS1AZK1 - LUDZIE 739<br />

nie zna: Boga, bo Bog jest milosciq,» (I Jan 4 8) i odwrotnie - "kto<br />

irwa w milosci, w Bogu trwa, a Bog w nim» (I Jan 4 16). Przeslankq<br />

tego ostatniego zdania nie jest twierdzenie, ze «milose jest Bogiem»,<br />

Iecz ze «Bog jest milosciq». Sow. Jan twierdzi co najwyzej, ze milose jest<br />

z Boga - EK THEOU (I Jan 4 7): rna swoje zrodlo i podstaw~ w Bogu.<br />

Sw. Jan twierdzi, ze nasze przekonania 0 milosci, 0 tym, ze jest ona<br />

czyms ostatecznym, bynajmniej 'nie opierajq si~ na jakiejs projekcji<br />

ludzkiej milosci. To raczej nasze poczucie, ze Iudzka milos{: jest swi~ta,<br />

jest skutkiem faktu, ze wlasnie w reIacji milosci ujawnia si~ i odslania<br />

Boska Podstawa calego naszego bytu...<br />

Uznawae, ze Bog jest milosciq, to znaczy wierzye, ze wlasnie milujqc<br />

stykamy si~ z najbardziej podstawowq rzeczywistosciq wszechswiata,<br />

ze Byt ostatecznie posiada taki charakter. Moiemy powiedziec<br />

za Buberem, ze «kaide poszczegolne TY pozwala spojrzee w glqb<br />

odwiecznego TY», to znaczy, ze pomi~dzy czlowiekiem a czlowiekiem<br />

spotyka,my Boga, a nie ie, jak chcial Feuerbach, «czlowiek i czlowiek ­<br />

jednose JA i TY - j est Bogiem». Jak twierdzi Bonhoeffer, Bog jest<br />

tym, co . jest «poza,» w samym naszym wn~trzu... «To, co transcendetne,<br />

nie jest nieskoiiczenie odiegle, lecz jest bliskP, pod r~kcp>. Bo<br />

wieczne TY spotykamy tylko obcujqc z TY skoiiczonym - W l1im,<br />

wraz z nim, u jego podstawy... Ale nie nalezy utozsamiae wiecznego<br />

TY z TY skoiiczonym, Boga z czlowiekiem czy naturq," 4.<br />

"DIa humanisty wiara w »religi~ milosci« oznacza przekonanie, ze<br />

milose pow inn a bye najwazniejsza \V zyciu, nalezy poswi~cie zycie<br />

jej szerzeniu. Ta wiara jest pewnq orientacjq zyciowq, jest deklaracjq,<br />

ze milose rna wartose naj\Vi~kszq. Taka wiara oczywiscie nie potrzebuje<br />

Objawienia. Chrzescijanin nartomiast u'Znaje, ze milose nie tylko<br />

powinna bye istotq zycia, Iecz ze wbrew pozorom milose j est t q<br />

istotq... Chrzescijaiistwo opiera si~ na Objawieniu i bez niego nie<br />

moze si~ ostae. Objawienie Chrystusa odslania nam nie tylko ostatecznq<br />

prawd~ 0 ludzkiej naturze, Iecz 0 calej naturze, calej rzeczyw<br />

istosci..." ;;.<br />

Wydaje si~, ze cytowane wyzej teksty co najmniej oslabiajq zarzut<br />

panteizmu, a takie wskazujq, ze idea Boga, jakq uznaje Robinson, jest<br />

niewqtpliwie chrzescijaiiska, i to nie w sposob powierzchowny. Jednoczesnie<br />

jednak zarysowuje si~ tu jedna z wewn


740 ZDARZENIA - KSlf\ZKI - LUDZIE<br />

3. Czy B6g jest osobq? Robinson odpowiada na to pytanie prze­<br />

CZqco. M6wienie 0 Bogu jako 0 osobie prowadzi dzis, jego zdaniem,<br />

do antropom~rfizmu, a w dalszym ciqgu do odrzucenia religii nie odpo\viadajqcej<br />

wsp61czesnemu pojmowaniu swiata. Bog nie jest osobq,<br />

ale nie oznacza to, by mial bye czyms bezosobowym: "M6wiqc, ze Bog<br />

jest osobowy, chrzescijanin stwierdza, ze najglE;bsza rzeczywistosc,<br />

w ktorej jego iycie jest zakorzenione, nie moze bye w sposob wlasciwy<br />

opisana w kategoriach bezosobowych matematycznych prawidlowosci,<br />

lecz raczej jako milose, kt6rej mozna ufae jakby impLicite, podobnie<br />

jak na innym szczeblu polegamy na prawidlowosciaC'h opisywanych przez<br />

nauk


ZDARZENIA - KSIl\ZKI - LUDZIE 741<br />

twierdzi tomizm - czyzby by! odpowiednim kluczem do zrozumienia<br />

teologii Robinsona? Zapewfne byloby tak, gdyby jego zwolennicy<br />

i znawcy bardziej byli sklon!l1i do "nauki jE";zyk6w", a takze do widzenia<br />

tresci poprzez sformuwwania, na,wet wtedy, gdy Sq one nieudolne czy<br />

po prostu obce. Z pewnosciq tomizm dysponuje scislq terminologiq,<br />

ogromnie uzytecznq i ulatwiajqcq unikanie blE";d6w - ale warto zastanowic<br />

si E";, ilu chrzescijan znai rozumie tomistycznq teoriE"; analogii?<br />

I czy ta teoria rna realny wplyw n a ich potoczne, codzienne myslenie<br />

o Bogu? Czy liczymy siE"; z jej konsekwencjami UCZqC rcligii i gloszqc<br />

kazania? Modlqc siE";?<br />

CZLOWIEK DLA JNNYCH<br />

1. Zdaniem Robinsona popularna ludowa chrystologia niemal zawsze<br />

widziala w Chrystusie Boga, kt6ry ukrywa siE"; pod postaciq cZlowicka,<br />

ale nim w praktyce nie jest, albo prawie nie jest. Odpowiednio do tego<br />

Wcielenie pojmuje si~ jako przyjsci€ z zewnqtrz, niemal cos w rodzaju<br />

,.kosmicznych odwiedzin". Tak interpretowane opowiadanie 0 Bozym<br />

Narodzeniu podzieli los starozyt.nych mit6w. Robinson podkresla, ze ta<br />

interpretacja nie rna podstaww Pismie swiE";tym, a zw!aszcza jest niezgodna<br />

z teologiq Janowq - tak jak t~ teologiE"; rozumie Tillich, a za nim<br />

i autor Honest t o God: "W Jezusie i tylko w Jezusie widzimy s amq<br />

najczystszq, os ta tecznq i bezwarunkowq milose Boga. Gdy calkowicie<br />

wyrzekl si E"; siebie, stal siE"; nosicielem »imienia, kt6re jest pon ad<br />

w szelkim innym imieniem« (Phil 2 5-11), stal si~ tym, kto uj awnia<br />

chwal~ Ojca (Jan 17 4). Tq chwalq i tym imieniem jest po prostu<br />

miloSl~. Taka "k enotyczna« chrystologia, oparta na poj~ciu wyniszczenia<br />

siebie jest, moim zdaniem, jedynq, kt6ra w sposob wlasciwy moze<br />

pOlqczyc to, co boskie, i to, co ludzkie w Chrystusie" 7.<br />

'I'a teoria ;wcielenia, o(1biegajqca od tradycyjnych sformulowan<br />

mieszczqcych siE"; w kategoriach prawnych (wina-kara, odkupienie)<br />

uznawana jest tez w roznych wersjach przez wielu teologow (tz.kze<br />

katolickich). Zdaniem Robinsona niekt6rzy z nich pojmujq jq niewlasciwie:<br />

tak jakby ,wyniszczajqc siebie Chrystus pozbawial siE"; tych<br />

a.Lrybutow transcendencji, ktore czyniq go Objawienlem Boga . U pods<br />

taw takich interpretacji lezy zaloienie, ze Chrystus ,.musi porzucie<br />

l'wojq wszechmoc, ws z echwiedz~ i wszystko, co czyni Go istotq ponadludz<br />

kq, aby n a prawd ~ stae si~ czlowiekiem. Podczas gdy jest przeciwnie.<br />

On wyniszcza w sobie nie swoje bostwo, lecz samego siebie, pozbywa<br />

si~ wszelkiego dqzenia do skupienia uwagi na sobie, wszelkiego dqzenia<br />

by »rownac si~ z Bogiem« - i tak objawia Boga" 8.<br />

"...Chrystus nie jest z tego swiata - jest "z milosci«. Zr6dlem<br />

-; Tami:e, S. 74.<br />

8 Tamze, S. 75


742 ZDARZENIA - KSL


ZDARZENIA - KSIAZKI - LUDZIE<br />

743<br />

szerzye nowq reLigi~, lecz aby wcielae milose. Chrzescijanie lqcz


'l44 ZDARZENIA - KSI1\ZKI - LUDZIE<br />

dobrej woli wytrwale pr6bujq si~ do tego nagiqc ("prawie kazdy duchowny<br />

rna p61k ~ z ksiqzkami 0 modlitwie. To Sq pamiqtki nie zrealizowanych<br />

postanowien" - pisze Robinson) a skoro si~ to nie udaje,<br />

ostatecznie wpadajq w kompleks niZszosci i m6wiq 0 sobie: "Widocznie<br />

modlitwa nie lezy w moim typie". Robinson wspomina, ze w kolegium<br />

teologicznym, gdzie si~ ksztalcil, duza cz~sc student6w przezywaJa<br />

podobne trudnosci, jak on sam. Wszystkie wskaz6wki dotyczqce zycia<br />

we\wn~trznegKl wydawaly ,s i~ [1ierealne, !nie dla nich, papierowc ...<br />

Choc mieli dobrq wol~, szczerze chcieli byc wierni Bogu.<br />

"Tradycyjna duchowose kladzie nacisk na «zycie wewn~trzne», widzqc<br />

w nim duchowe jqdro czlowicka. Lecz Bonhoeffer zwraea uwa g ~,<br />

ze Pismo swi~te nie stawia sprawy w ten spos6b. "Sere€» w sensie<br />

biblijnym nie oznaeza zycia skierowanego do wewnqh:z, leez zycie<br />

calego czlowieka w zwiqzku z Bogicm. I dalej TZuca bardzo wymowne<br />

spostrzezenie, ze wedlug Pisma sw. czlowiek w tym samym stopniu<br />

zyje od zewnqtrz do wewnqtrz co w odwrotnym kierunku. To jest<br />

bardzo prawdziwe dla wielu ludzi, prawdopodobnie dla wi~kszosci.<br />

Dla nich prawdziwe zycie jest spotkaniem. Oczywiscie i oni podporZqdkowani<br />

Sq rytmowi zaangazovhnia i oderwan.i,a... Koniecznose<br />

oderwania jest przyj~ta jako cos naturalnego, ale bez zalozenia, ze<br />

wlasnie ten czas jest szczeg6lnie swi~ty czy rna bye z koniecznosci<br />

bardzi~ j "religijny" i wypelniony poboznymi cwiczeniami. Czas oderwania<br />

jest przede wszystkim czasem zmiany perspektywy, umocnienia,<br />

czasem, gdy pozwalamy rosnqc korzeniom milosci." 14<br />

8w. Pawel odszedl na pu s tyni~ , aby uporzqdkowae i przyswoic sobie<br />

to, co dal mu Chrystus spotkany wsr6d ludzi. na drodze do Damaszku.<br />

"...Modlitwa chrzescijanska, modlitwa w swietle Objawienia ­<br />

zastanawiam si~, czy nie nalezaloby jej okreslic jako przenikanie do<br />

Boga poprzez swiat a nie jako usuwanie si~ ze swiata, aby bye z Bogiem?<br />

.Tak si~ osobiscie przekonalem, moment objawienia bardzo cz~sto jest<br />

wlasnie momentem spotkania i bezwarunkowego oddania. Gdy ktos rna<br />

podjqe decyzjE;', latwo udzielic mu poboznej wskaz6wki: »Idz i pom6dl<br />

si~ «. Ale uczciwie musz~ wyznae, ze wszelkie oswiecenie, jakie kiedykolwiek<br />

otrzymalem. przychodzilo nie wtedy, kiedy stalem z boku, lecz<br />

wtE'dy, gdy m~czy!em si~ rozwazajqc najbardziej praktyczne pro<br />

i contra, najcz~sciej razem z innymi ludzmi. I ta czynnose podj~ta<br />

przez chrzescijanina, kt6ry ufa i spodziewa si~, ze B6g jest w d anej<br />

sprawie obecny, wydaje si~ bye modlitwq..." 15<br />

Modlitwa nie wiqze si~ z koniecznosci z tym, co okreslilismy jako<br />

"postaw~ religijnq" - w w~zszym . specyficznym sensie tego slowa.<br />

"Zacznijmy od tego, ze ludzie oddajq si~ ludziom. Nie rna w tym nic<br />

14 T a mze, s. 97-98. <br />

I~ Tamze, s . 97.


ZDARZENIA - KSIJ\ZKI - LUDZIE<br />

745<br />

­<br />

"religijnego«. Lecz bezwarunkowo otworzye si~ wobec drugiego przez<br />

mi10se to znaczy bye z nim w obecnosci Boga - na tym w swej istocie<br />

polega wstawie.nnictwo. Modlic si~ za kogos to znaczy stanqc wraz<br />

z nim wobec wsp6lnego dna naszego bytu, to jest widziee naszq trosk~<br />

(I drugiego cz10wieka w kategoriach tego, co ostatecZlnie jest najwazniejsze<br />

- a wi~c wprowadzie Boga w naSZq wzajemnq relacj~. Wstawiae<br />

si~ za k ims to bye z nim w tej gl~bi - czy to w milczeniu, czy<br />

okazujqc \vsp61cz,ucie, czy dzialajqc. Czasem trzeba po prostu sluchac<br />

z najwi~kszym szacunkiem biorqc pod uwag~ osob~ tego cz1owieka, jej<br />

innose i odr~bnose.<br />

Czasem modlitwa moze nie bye m6wieniem do Boga jako do osoby<br />

trzeciej. TY, do kt6rego si~ zwracCl\lly, moze bye istotq tego drugiego<br />

czlowieka - ale na tym poziomie, gdzie wchodzi w gr~ tylko to, ze<br />

znamy go w Bogu, a Boga w nim... Moze to bye spotkanie Chrystusa<br />

w tym cz1ow,ieku, poprzez cz1owieczensliwo akceptowane bez zastrzezel1.<br />

Drogq do tego, by widziee Syna Czlowieczego i poznae Boga (co jest<br />

istotq modlitwy kontemplacyjnej) jest bezwarunkowa mHose blizniego<br />

»najbliiszego TY«." 16<br />

W swietle tych rozwazan wyrainiej zarysowuje si~ rola wsp6lnej<br />

mod1itvvy, a zw1aszcza liturgii: "Komunia swi~ta jest punktem, w kt6­<br />

rym to, co wsp61ne i jednoczesnie codzienne, zwyk1e, staje si~ nosicie­<br />

1em tego, co bezwzgl~ne, skoro Chrystus daje si~ poznae przez 1amanie<br />

i ws.p6lne pozywanie chleba. S w i ~ t a komunia jest z;ednoczeniem,<br />

zyoiem we wsp6lnocie in sacris, w gl~bi, na tym poziomie,<br />

gdzie wsp6Lnota jest nie tylko ludzka, ale »w Chrystusie«, gdzie zyjemy<br />

nie tylko milujqc si~, ale trwajqc w Milosci." 17 "Komunia swi


746 ZDARZENIA - KSIl\ZKI - LUDZIE<br />

rozwoju jest to w jakim stopniu ezyni nas bardziej wrazliwymi na<br />

to, co transeendentne - na Chrystusa w glodnych, nagieh, bezdomnyeh<br />

ezy uwit:zionych.<br />

Na zakOllczenie warto moze wspomniec, ze diecezja, w ktorej pracuje<br />

biskup Robinson jest w pewnym stopniu "diecezjC) eksperymentaln q",<br />

gdzie wprowadza si ~ w iycie wiele jego postulat6w. W pi~k nej wczeSI1Osrednlowiecznej<br />

katedrze w Southwark w centrum Londynu celebro­<br />

'Nanq w tym roku litur gi~ Wielkanocnq w nowy spos6b z bardzo<br />

licznym i czynnym udzia!em wicrnych zwlaszcza ludzi mlodych. W Wielki<br />

Piqtek - co jest rzeczq nowq w Kosciele Anglikanskim - udzielano<br />

Komunii s wi~tej . W Wielkq Niedziel ~ najwi ~ ksze wrazenie wywolala<br />

procesja, w kt6rej ludzie swieecy niesli do oltar za zwykiy ehleb ,j ..""ino<br />

przeznaczone na ofiar~.<br />

*<br />

Jak ju:? z aznaeWI10 l1a w st~ p ie, nie ehcemy tu oceniac ksiqzki Robinsona,<br />

analizowac jego propozycji z punktu widzenia ortodoksji k atoliekiej.<br />

Byloby to przed s i ~wz i~cie trudne do 'wykonania i ehyba r aezej<br />

jalowe. Mamy bowiem do czynienia n,ie z systemem, leez raczej z peWl1q<br />

w izjq. Wiele sformulowan - cytowanyeh w tym opracowaniu lu b<br />

pomini~tych w nim - vV sposob zupelnie wyrazny odbiega od tego,<br />

co jest przyj~te w Koseiele katolickim. Ale jednoczesnie nie ...vydaje<br />

si~, by sama wizja byla zasadniczo sprzeczna z katolickq wizJq swiata<br />

i Boga. A przede wszystkim, jak stwierdza rece l1 zent australijskiego<br />

dziennika "The Catholic Worker", Honest to God "jest waznym i g l~boko<br />

porusz.ajqcym swiadectwem zlozonym przez czlowieka, kt6rego<br />

szezerosc, pokora i wielka milosc nie mogq byc poddane w wqtpliwosc·'.<br />

oprac. Halina Bortnowsk a<br />

DROGOWSRAZ HAMMARSKJOLDA<br />

Z nazwiskiem Daga Hammarskjolda, Sekretarza Generalnego ONZ,.<br />

ktory zginql 18 wrzesnia 1961 r., kojarzy nam si~ postac szlachetnego,<br />

wielkiego polityka, wpatrzo[1ego w idealy, kt6re dajq silt: odwazl1ie isc'<br />

nawet tam, gdzie czatuje smierc. Z okazji przyznania nagrody Nobla<br />

dla Saint-John Perse'a do swiadomosci szerszego og6lu doszedl jeszcze<br />

i ten niemalej wagi szczegol, ze wielki samotnik, usilujqcy prowadzic<br />

narody ku zgodzie i pokojowi, byl milosl1ikiem sztuki a zwlaszcza lite·<br />

ratury pit:knej ; tlumaczyl l1a j~zyk szwedzki niektorych poetow a Saint­<br />

.John Perse w duzej mierze jemu zawdzi~cza swoje wyroznienie. Sam<br />

takze pis a!.


ZDARZENIA - KSll\ZKI - LUDZIE ,/47<br />

J ednq z wie1kieh jego zyciowy eh pasji, byla takze ws pinaczka wysokog6rska.<br />

Chyba ciek awsze a z pewnosciq w azn iejsze jest jego zycie w e ­<br />

wn ~ tr zn e, niz ze wn ~ trzna dziala1nosc, kt6rq bez znajomosci tego, co<br />

dzialo s i ~ w jego mys1aeh i sercu, trudno a m oze wrl;ez niepodobna<br />

zrozumiec. C6Z mozna pow iedziee 0 iskrze, jeze1i nic si ~ nie w ie<br />

o ogniu, z kt6rego wzi ~la swoje istnienie? Z tej perspektywy oglqd<br />

ajqc r zeczy kto wie, ezy Drogowskaz, kt6ry ostatnio ukazal sil;<br />

w paru kraj ach zachodnich, nie s tanowi najw azniejszego d ziela zycia<br />

Daga Hammmarsk jold a. Bye tez moze, ze zostanie on zaliczony w poezet<br />

n ajlepszych ksiqzek wsp61czesnego poko1enia.<br />

W iele problem6w w ychodzi nam n aprzeciw z kart t ej ksiqzk i.<br />

Wszystkie jednak koneentrujq siE: wok61 jednego - naczelnego: w ok6l<br />

urzeczywis tniania w sobie prawdziwego, pelnego czlo\Nieczen stwa. W a1­<br />

k a 0 siebie s am ego prowadzil a H ammarsk jo1da coraz glE';biej w zrozumienie<br />

chrzescijanstwa i jego roli w zyciu jednostld i spoleczenstwa.<br />

Cor az p rzenikliwie j w swietle ew a ngelii widzial przezyw<br />

ane przez s iebie problem y: smierci, samotnosci, milosci.<br />

"J u tro spotkamy si~ - smiere i ja: ona w bije sw6j n6z w czuwajqcego<br />

czlowiek a", pLsal w jednym ze swoich mlodzienczych wierszy.<br />

Nie rn a jednak przerazenia w tych slowach - spok6j d alo mu r ealizowanie<br />

idealu, wyrazonego w j E:zyku poezji: "odzwiercie dlie w jas<br />

nosci zycie i uksztaltowae je w czystosci".<br />

Majqc przed sobq tak w ie1ki eel, s E:dziq by! sobie nieublaganym.<br />

Dostrzegal w soble najmniejsze zarodki wad: ch~e w1adzy i slawy,<br />

brak radosci z powodu sukces6w innych 1udzi, pog a rd ~ d1a otoczenia.<br />

Niema1 na k azdej k arcie wyrzuca s ob ie upadki i braki. ,,1\,l a10<br />

ce nisz otoczenie a jednak n1e przes zkadza ci to dqzyc do tego, aby<br />

1udzie ci~ uzna,w ali, i nie tracisz przy tym poczucia wlasnej godno<br />

~ ci."<br />

Dag Hammarskjold ponad wszystko czul si~ samotny, chociaz zew<br />

n ~trzne pozory m6wily cos wr ~ cz oowrotn ego: przemily rozm6wca<br />

oddzialujqcy na kazdego osobLstymurokiem , wsz~dzie byl mile w1­<br />

dziany - ludzie nie stronili od niego. Lecz nikt n ie m6g1 z nim<br />

nawiqzac blizszych, bardziej zazylych stosunk6w. Cos oddzie1a1o go<br />

od wszystkich 1udzi i zar6wno on, jak i oni dobrze to wyczuwali.<br />

H ammarskjold upatrywal w samotnosci swoje powolanie do czegos,<br />

na co ezekal lat a cale a ezego nie znal i nie m6g1 zadnym slowem<br />

nazw,ae. Przeczuwa1 jedynie, ze musi pozostac samotny wbrew swojej<br />

bo1esnej t ~s knocie. Tuta j n a1eza!oby, wydaje si~, szukae racji, d1a<br />

kt6rych nie zalozyl wlasnej rooziny.<br />

Dlugo nie wiedzial, dlaczego rna pozostae samotny. .,Kiedys od~<br />

powiedzialem komus czy ezemus. Od tej godziny opanowala mule


748 ZDARZENIA - KSI1\ZKI - LUDZIE<br />

pewnose, ze konkretna egzysteneja jest pelna sensu i ze dlatego moje<br />

zycie posiada eel, sw6j eel, w poddaniu si~. Odtqd wied,zialem, co<br />

to znaczy nie oglqdae si~ wstecz i nie troszczyc si~ 0 jutro." Pelen<br />

witalnych sil Szwed, kt6ry smakowal ,,slodkie, polnocne poziomki,<br />

zar slonea i mr6z", musi,al przezye nie tylko smutek bezplodnosci,<br />

lecz takie, jaki pisze Sven Stolpe 1, zakrzepni~eie, zdr~twienie zycia<br />

uczuciowego. Na zewnqtrz robH wrazenie czlowieka dosk'onale opanowanego,<br />

nie irytujqcego si~ prawie nigdy.<br />

Nie byl pewny slusznosci swojej drogi: ustawicznie szarpala go<br />

mysl, cr.y aby dobrze robi. "Czy poswi~cam si~ dla innyeh, ezy tei<br />

ze wzgl~du na siebie samego - w ukrytym egocentryzmie?" Do niepewnosei<br />

zwiqzanej z wyborem takiej a nie innej drogi doehodzil<br />

bol spowodowany t~sknotq za milosnym zjednoczeniem z drugq osobq.<br />

Urastalo to do rangi, jesli wolno tak powiedziee, tragizmu. "Znam palqcy<br />

bol, ktory jest t~sknotq za zjednoczeniem, za otwareiem si~.<br />

za ucr.estniczeniem w jakims spotkaniu. Bol ten jest identyemy z po­<br />

:i:qdaniem ziemskiej milosci, ktora w moim wypadku zwraca si~ w stron~<br />

tej oto gleby, wody, oblokow... Czy jestem z,adowolony'? Nie, nie i jeszcze<br />

raz nie... Lecz jestem odswiezony, wypocz~ty - i czekam....Praca jest<br />

mi hodkiem odurzajqcym przeci,wko samotnoSci, ksiqZki zast~,pujq mi<br />

ludzi." Mimo wszystko jednak nie wychodzil ze swojej wewn~trznej<br />

samotni. Czul bowiem, ze powolano go, ' ie jest ezlowiekiem powolanym...<br />

Do czego? Dla kogo?<br />

Kiedy wybrano g;o na Generalnego Sekretarza Narodow Zjednoezonyeh,<br />

znalazl odpowiedi na dr~czqee go pytanie. Calq bolesnq<br />

ascez~ poprzedndch lat, calq pozornie bezsensownq ofi:ar~ i samo,tnose<br />

dostrzegl teraz jako przygotowaJUie do pracy dla wszystkich<br />

ludzi na ziemi. Zadania, przed kt6rymi stanql, widzial w kategoI"iaeh<br />

ehrzescijanskich. Wyraia s 'i~ 0 nieh W j~zykaeh mistykow. Wgl~bia si~<br />

w lektur~ takich mistrzow jak Eckhardt, Tauler, nie stroni takie<br />

od mistyk6w wsehodnieh. Czyta tr,aktaty filozoficzne sw. Tomasza<br />

z Akwinu i Martina Bubera. Z poetow najblii:.si mu byli T. S. Eliot<br />

oraz Rilke. A nade wszystko ezyta Ewangeli~. Problem swi~tosei staje<br />

si~ jego naezelnym problemem. W milosci widzi jedynq sil~ zdolnq<br />

przezwyci~zye jego "solipsyzm, zqdz~ wladzy i niszczenia".<br />

Swiadom byl, ze niebezpieezenstwo zwyrodnienia grozi jego poswi~eeniu,<br />

ktore moie si~ zamienie w pogon za slawq, w meehanicznq<br />

prac~. "Czlowiek moie bye umarly za fasadq swojej zewn~trznej przydatnosci<br />

i wiernosci obowiqzkom." Mocniejsza jednak byla w nim<br />

gotowose oddania w.nystkiego. "Nie zwlekaj, jezeli tego potrzeba,<br />

oddae to, co wlasciwie jest niczym, za wszystko... Tym ghibiej musisz<br />

si~ sklonie, poniewaz stalo si~ wedlug twojej wiary... Musz~ wyjse<br />

Dag HammarskjoLds, geist!ges Testament, w "StilIllIlen der Zeit", Februar<br />

<strong>1964</strong>, s. 384-387.


• ZDARZENIA - KSI1\ZKI - LUDZIE<br />

749<br />

ze siebie - przeszkody, na zewnqtrz, do siebie samego jako wypelnienia."<br />

Pragnql swiE;tosci - tej, kt6rq wyznacza p6jscie za Chrystusem.<br />

"UswiE;cenie - samo swiatlo albo zycie w swietle... Zjednoczcnie<br />

"Czy dales mi, Boze, tE; niepokonalnq samotnosc po to, aby mi latwiej<br />

bylo wszystko oddac?... Jakzez niepojE;cie wielkim jest to, co mi podarowales,<br />

jak malym, prawie niczym - co »ofiarowujE;«!... Niekt6rzy<br />

zostali wybrani, aby dojse do progu ostatecznego przezwyciE;Zel1iia, do<br />

~tworczego aktu ofiary zamiast do cielesnego zjednoczenia - w blyskawicy<br />

podobnie oSlepiajqcej sily..."<br />

Poezja jego m6wi 0 smierci, 0 jego wlasnej smierci, jak gdyby<br />

podswiadomie przygotowywal SQE; do niej ..., 0 przemianie WE;gla w "upaleniu<br />

dnia" w diament... Czasem bronil siE; przed oszczerstwami. W jednym<br />

z wierszy napisal: "Na7Jwali jednorozca perwersyjnym, bo nie znalazl<br />

zo,ny..." Znal i iil1l1e oszczerstwa.<br />

No. kilka tygodni przed smierciq W jednym z odczytow mowil: "Jest<br />

rzeczq jasnq z tego, co powiedzio.lem, ze miE;dzynarodowego urzE;dnika<br />

cywllnego nie maZna oskarZye 0 bro.k neutralnosci tylko dlatego,<br />

ze zajql on stanowisko w kontrowersyjnym zagadnieniu wtedy, kiedy<br />

to bylo jego obowiqzkiem i kiedy tego nie mogl uniknqc. Znajdujqc<br />

si~ na arenie, na ktorej osobisty sqd ,wchodzi w grE;, mamy do czynienio.<br />

z waznym intelektualnym i moro.lnym problemem. Ostatecznie jest<br />

to kwestia integralnosci lub, jesli kto woli, kiwestia sumienia" 2. Przez<br />

integralin3se HammarskjOld rozumie szacunek dla prawa i dla prawdy,<br />

Jes1i one "doprowadzilyby mie,dzynarodowego urzE;dnika cywilnego<br />

do konfliktu z tym lub tamtym interesem, w6wczas konflikt ten<br />

bylby oznakq jego neutralnosci,a nie jej braku; wtedy i tylko wtedy<br />

znajduje siE; on jako miE;dzynarodowy urzE;dnik w zgodzie, a nie w konflikcie<br />

ze swoimi obowiqzkami." 3<br />

Niedlugo potem zginql na obranej drodze, 0 kt6rej tak pisal:<br />

"Droga - masz niq ise. <br />

SZczE;scie - masz 0 nim zapomniee <br />

Kielich - masz go opr6znic. <br />

B6l - masz go ukrye. <br />

Odpowiedz ~ masz siE; jej nauczyc. <br />

Koniec - masz go poniese." <br />

Stanislaw Grygiel<br />

2 Dag Ham mar s k j bId. The InternaUonal Civil Servan.t in Law and in<br />

Fact, Oxford 1961, Clarendon Press, s . 27.<br />

:1 Tamze.


750 ZDARZENIA - KSIl\ZKI - LUDZIE<br />

RENESANSOWA FILOZOFIA CZlOWIEKA<br />

Jeieli mozna W ogole mowie 0 modzie na terenie filozofii - a chyba<br />

mozna - to niew'ltpliwie problematyka antropologiczna (filozofii<br />

r.zlowieka) jest jui od kilkunastu lat problematyk'l najbardziej modn'l,<br />

tak jak w sredniowieczu modny byl: "spor 0 uniwersalia", czy w epoce<br />

pokantowskiej problematyka teoriopoznawcza. Wraz z badaniami. systematycznymi<br />

prowadzone SOl rowniei. badania historyczne. Badania historyczne<br />

problematyki filozofii czlowieka na gruncie polskim ograniczaly<br />

siE: dotychczas jedynie do niewielkich studiow monograficznych,<br />

b'ldz wyd811 tekst6w. Praca Suchodolski ego jest wlasciwie pierwszym<br />

na szerok'l skalE; zakrojonym studium his'Torycznym problematyki antropologicznej,<br />

dotycz'lcym calego okresu historii (renesansu) 1. Trudno<br />

powiedz'ee, cry dobrze siE; stalo, i.e to pierwsze studium nie dotyczy<br />

ani pocz'ltku, ani kOl1ca dziej6w mysli antropologicznej, lecz wlasn'e<br />

srodka. Bye moze zdopinguje to historyk6w filozofii do opracowan'a<br />

wczesniejszych i pozniejszych koncepcji antropologicznych. Poniewaz<br />

ksi'lzka Suchodolskiego nalezy niewqtpliwie do prac z zakresu szeroko<br />

rozumianej historii filozofii (niekiedy historia filozofii ograniczana jest<br />

tylko do historii metafizyki), dlatego postaramy siE: spojrzee na ni'l<br />

oczyma historyka filozofii. Trudne i bezcelowe byloby streszczanie<br />

pracy, niemozliwe jest rowniez przedyskutowanie dziesiqtkow szczeg6­<br />

!owych analiz dotyczqcych poszczeg6lnych tw6rc6w. Z tej racji zwr6­<br />

cimy g!ownie uwagE; na strol1E: metodologicznq pracy. Jeszcze jedna<br />

racja przemawia za wybraniem tej drogi, mianowicie aktualnose dyskusji<br />

na temat metodologii i metodyki historii mozofii. W przedmowie<br />

okreslone zostaly zasadnicze postulaty metodologiczne, kt6rymi kierowal<br />

siE; autor przy pisaniu pracy - rzecz godna zalecenia i i.nnym<br />

pisz'lcym tego typu prace - co bez wqtpienia ulatwi dialog.<br />

Zapoznajmy si~ jednak najpierw ze struktur'l ksiqzki, skoro nie<br />

bE;dziemy omawiali dokladnie jej tresci. Ksi'lzka sklada si~ z "Przedmowy"<br />

(s . 7-24), cz~sci I "Dziedzictwo sredniowiecza" (s. 25-86), cZE;sci<br />

II "Wiek XV" (5 . 87-254), cZE;sci III "Wiek XVI" (5. 265-584) i "Zakonc7.eni<br />

a" (5. 585-602). Ksiqzka zawiera r6wniez 101 ilustracji. Nalezy<br />

podkreslie, ie kaida cZE;se poprzedzona jest wstE;pem ' charakteryzujqcym<br />

syntetycznie omawiane w tej CZE;sci zagadnienia, pozwalaj'lc czytelnikowi<br />

najpienv rzucie okiem na calose problematyki zanim zacznie<br />

przyglqdae s iE; szczeg6lom.<br />

Zgodnie z wymogamimetodologicznymi Suchodolski okresla W przedmowie<br />

przedmiot badan filozofii czlowieka oraz przedmiot badan hi­<br />

1 Bogdan Sue hod 0 Is k i, Narodz'iny nowozytnej [Uozo/it cztow!eka, Warszawa<br />

1963, Panstwowe Wydawnictwo Naukowe, s. 620.


ZDARZENIA - KSIAZKI - LUDZIE<br />

151<br />

storii filozofii czlowieka. Po wstE;pnym i bardzo og61nym okresleniu<br />

przedmiotu fiiozofii czlowieka (s. 7) nastE;puje jego uscislenie przez<br />

wykazanie zwiqzk6w filozofii czlowieka z innymi dyscyplinami filozoficznymi<br />

oraz charakterystyka przedmiotu historii filozofii czlowieka.<br />

Aby nie uproscie tej tak waznej mysli autora podajmy dokladne<br />

brzmienie tekstu: "Jest zrozumiaie, iz jezeli filozofiE; czlowieka pojmicmy<br />

jako antropologiczne odczytanie og61nej filozoficznej problematyki,<br />

to historia filozofii czlowieka musi bye rozumiana jako dzteje<br />

krystalizowania si~ antropologicznych koncepcji na tie og61nofilozoficznej<br />

problematyki poszczeg61nych epok" (s. 10). NastE1pnie przedmiot<br />

filozofii cziowieka zostaje r6wniez uwyrazl1iony przez wskazanie stosunku<br />

filozofii czlowieka do nauk pozafilozoficznych zajmujqcych siq<br />

czlo,wiekiem. Suchodolski przeciwstawia siE1 poglqdowi, wediug ktorego<br />

zadaniem filozofii czlowieka byloby podsumowanie wynikow n auk<br />

szczeg6Jowych (s. 13).<br />

Z powyzszych rozwazal1 wyplywajq dwa zasadnicze postulaty metodologiczne:<br />

1° koncepcje filozofii czlowieka u poszczeg61nych myslicicli<br />

nalezy odczytywae w swietie caloksztaltu ich poglqd6w filozoficznych,<br />

2° historia filozofii czlowieka uwzglqdnia nauki szczeg610we "tylko<br />

o tyie, 0 ile mialy one znaczenie dla og61nej koncepcji czlowieka"<br />

(s. 14). Nalezy stwierdzie, ze autor tylko drugi postulat realizuje konsekwentnie.<br />

W analizach szczeg61owych, przy omawianiu poszczegolnych<br />

autor6w nie zostaly dostatecznie uwidocznione bezposrednie i nierozerwalne<br />

wprost powiqzania miE1dzy koncepcjami scisle filozoficznymi<br />

(metafizycznymi) i antropologicznymi. Nalezalo chY,ba jeszcze bardziej<br />

ograniczye dane biograficzne na korzyse materialu metafizycznego, aby<br />

powiqzania te zostaly wyraznie zarysowane. Tym bardziej, ze w okresie,<br />

ktory jest omawiany w ksiqzce, problematyka antropologiczna nie byla<br />

swiadomie wydzielana z problematyki metafizycznej, a stanowila z niq<br />

integralnq calose.<br />

N a st~pny postulat metodologiczny dotyczy selekcji materiacu historycznego.<br />

W pracy brane Sq pod uwagE1 tylko te nazwiska i dziela,<br />

kt6re zdanjem autora odegraly waznq rolE; w narodzinach nowozytnej<br />

filozofii czfowieka. Z tej racji zosta!y pominiE;te koncepcje bE;dqce tylko<br />

prostq kontynuacjq koncepcji sredniowiecznych (s. 17, 22). Selekcja<br />

taka jest celowa i uzasadniona tematem pracy. Poniewaz okazuje siq,<br />

iz waznq rolE1 w tych narodzinach odegra!y nie tylko dziela filozoficzne,<br />

ale rowol1iez dzieJa sztuki a zwiaszcza literatury, dlatego staly siq one<br />

r6wn,iez przedmiotem badal'l. Z tego wzgl E;du w' ksiqzce obok t,akich<br />

nazwisk, jak Mikoiaj z Kuzy, Marsilio Ficino, Pico della Mirandola<br />

spotykamy nazwiska Boscha, Rafaela, Michala Alliola, Cervantesa,<br />

Szekspira. Dzieia sztuki i literatury byiy cZE;sto zwierciadlami ukazujqcymi<br />

bardziej wrazliwie ducha badanej epoki 11i:i: spekulacje filozoficzne.<br />

Takie rozszerzenie przedmiotu badaii. - niewq1:ipllwie .j:>ardzo


'752 ZDARZENIA - KSI1\ZKI - LUDZIE<br />

sluszne i celowe - przekonuje nas 0 tym, ze poml1ikom historii mozemy<br />

5tawiae ciqgle nowepytania i wydobywae z nichnowe tresci. Napotykamy<br />

tutaj jednak na dose zasadnicze trudnosci natury metodologicznej.<br />

Wiadomo, jak trudno jest zi.nterpretowac doktryn~ f,jlozoficznq,<br />

aby z niej wydobyc istotne tresci nie zmieniajqc mysli tworcy tej doktryny.<br />

W dzielach sztuki i literatury, gdzie problematyka antropologiczna<br />

plynie niejako podziemnym korytarzem, napotykamy na trudnosci<br />

powazniejsze, poniewaz mamy tutaj do czynienia juz nie z interpretacjq<br />

bezposred ~ich wypowiedzi, ale swoistych symboli. I naleza!oby<br />

C'hyba w takich wypadkach podkrcslae, ze wybrana pr.zez nas interpretacja<br />

jest jednq z mozliwych, a nie jedynq.<br />

Juz w przedmowie podkreslony zostal zwiqzek refleksji filozoficznej<br />

z "ewolucjq 5polecznej rzeczywistosci ludzi" (s. 22). Mysl t~ autor rozwija<br />

przy okaz,ji omawia'nia zrodel renesansu. Przeciwstawia si~ poglqdom<br />

wskazujqcym na religijne lub klasyozne irodla renesansu, Pr'oponuje<br />

inne rozwiqzanie, "a mianowicie wiqzanie narodzin ren.esansu ze<br />

spolecznymi i gospodarczymi przemianami" (s. 101). Z t akiego podejscia<br />

do narodzin ,renesansu wynika bardzo wazny postulat metodologiczny,<br />

nie wypowiedziany bezposrednio przez Suchooolskiego, l1Iiemniej narzucajqcy<br />

si~: renesansowe koncepcje filozofH czlowieka nalezy wyjasniae<br />

w swietle dokonujqcych si~ przemian spolecznych i gospodarczych<br />

jako Zrodla tych koncepcji. Nalezy stwierdzic, :~e postulat ten<br />

nie zostal: w pracy zrealizowany, co moze wskazY'wac na falszywose<br />

postawionej przez autora tezy. Z calosci pracy mozna wywnioskowac<br />

to, czemu Suchodolski przeciwstawia si~, ze renesans, a przez to i nowozytna<br />

filozofia czlowieka rna swe irodl-a w przemianach relig,ijnych.<br />

Wskazuje ,na to mi~dzy i'nnymi wyraine faworyzowanie herezji. Wprawdzie<br />

znajdujemy nawiqzania do przemian spolecznych i gospodarczych,<br />

Sq to jedn'ak momenty wy'rain,ie wyizolowane z zasadniczego toku<br />

mysli rozwijanych w ksiqzce. Przeciez autor w analizach ma,terialu<br />

historycznego konsekwentnie akcentuje te momenty, w kt6rych dostrzega<br />

przeciwstawienie si~ religijno-teocentrycznemu ujmowaniu<br />

czlow,ieka. I z anaHz tych nie wynika, ze to nowe spojrzenie na czlowieka<br />

mialo jakies gl~bsze uzasadnienie w dokonujqcych si~ przemianach<br />

spolecznych i gospodarczych.<br />

Narodziny nowozytnej filozofii czlowieka moiemy r6wniez powiqzae<br />

z dokonujqcymi si~ wowczas przemianami filozoficznymi. Po okresie<br />

wielkich system6w filozoficznych (wiek XIII) nastqpil okres, kt6ry<br />

dose powszechnie przez historyk6w filozofii nazywall1Y bywa eklektyzmemo<br />

Mysl filozoficzna nie mogla calkowicie zastygnqc w eklektyzmie,<br />

poniewaz r6wnaloby si~ to jej tl'nicestwieniu. Eklektyzm, kt6ry uwazany<br />

bywa za okres przy,najmniej cz~sciowej degeneracji filOIZOfii, wylania<br />

ostatecznie z s·iebie nowe, tlw6rcze mysli. Byly to poczqtkowo<br />

niesmiale intuicje, wynikajqce z polozenia nowych akcentow na uswi~-


ZDARZENIA - KSli\ZKI - LUDZIE i53<br />

cone tradycjll sposoby myslenia, ktore z czasem przeksztalcily si~<br />

w wielkie prlldy umyslowe. Fakt ten jest wielkim swiadectwem nieprzerwanej<br />

cillglosci dziejow mysli filozoficznej.<br />

Na kazdll 7. postawionych tez (hipotez) - lllczllCIl narodziny renesansu<br />

z poznaniem starozytnosci, przemianami religijnymi, spolec~nymi<br />

i gospodarczymi oraz filozofic~nymi - znalezHbysmy odpowiednio duzq<br />

ilose m ateria!u rzeczowego potwierdzajllcego jej slusz,nose. lVIozna bowiem<br />

wskazae wplyw antyku na narodziny renesansu, mozna rown.iez<br />

wskazae na wplyw wszystkich wspomnianych pr7.emian, ktore rzeczywiscie<br />

wowczas dokonywa!y si~. ezy wobec tego nalezy lqczye narodziny<br />

renesansu wylqcznie z jednll z postawionych tez? Absolutnie nie! Tez<br />

tych nie nalezy traktowae jako nawzajem wykluczajqcych si~; przenikajll<br />

si~ one i uzupelnLajq (mozna ich z pewnoscill odkrye wi~cej) . Wiqzal1'ie<br />

narodztn renesansu z jednll z nich zaciesnia badaczowi pole widzenia<br />

problematyki i sprowadza go na drog~ dogmatyc'Lnego ujmowania<br />

dziej6w mysli ludzkiej. Duzym bl~dem byloby pomijanie przemian<br />

spolecznych i gospodarczych w badaniach historyczno-filolzoficznych,<br />

jednak nie mniejszym bl~dem jest uwazal1'ie tych przemian za glowny<br />

czynnik determinujCjcy dZiieje. lVIozna jedynie toczyc spor, ktory z wyzej<br />

wymienionych czynnikow mial wplyw dominujllcy na po·w stanie renesansu.<br />

Domi-nanty te nalezaloby jednak rozpatrywae w odniesieniu do<br />

poszczeg61nych dziedzin tw6rczosci. Analizujllc -tworozose natury filozof.icznej<br />

renesan;;u powinnismy ostatecznie stwierdzie za Gilsonem. ze<br />

filozofi~ w sposob istotny moz,na wytlumaczye filozofill, tzn. po·wstanie<br />

i rozwoj doktryn filozoficznych mozna wyjasnie dokonujqcymi si€; przemianami<br />

filozoficznymi. Pr·zemiany pozafilozoficzne Sq tylko pewnego<br />

rodzaju uwarunkowaniami i tlem dla zasadniczego nurtu przemi.an filozoficznych.<br />

Nalezy stwierdzie, ze Suchodolski d aleki jest od calkowitego prze~<br />

ciwstawiania renesansowych poglqdow na czlowieka poglqdom sredniowieoZllym.<br />

W pracy wyrainie zostalo podkreslone powolne pnekszta!­<br />

canie si€; koncepcji sredniowiecznych w koncepcje renesansowe (s . 19,<br />

22). Sredniowaeczne koncepcje antropologiczne nie tylko oddzialywaly<br />

SWq tresciq, ale przede wszystkim swiatopogllldowym stylem. Styl ten<br />

okazal si~ bardziej trwaly niz niejednokrotnie przebrzmiala juz "brese<br />

(s. 79).<br />

Suchodolski wyroznia cztery zasadnicze koncepcje antropologiczne<br />

wyst~pujqce w sredniowieczu i oddzia!ujllce na renesans: 1) augustynizm.<br />

2) tomizm, 3) tradycja Franciszka z Asyzu i 4) tradycja wyrosla<br />

z herety.ckich ruch6w ludowych. Mimo dose istotnych r6znic zachodzqcych<br />

mi~dzy tymi koncepcjami, lqczy je ich teocentryczny charakter.<br />

Stosunek ludzi kladqcych podwaliny pod nowozytnq filozofi~ czlowieka<br />

do tych koncepcji byl r6zny. Augustynizm i tomizm byly, wedlug Suchodolskiego,<br />

uwazane w renesansie za filozofie przesz!osci. "Tradycja


754 ZDARZENIA - KSIAZKI - LUDZIE<br />

Franciszka z Asyzu wydawala Ei~ wrastac bezposrednio w epok~ renesansu,<br />

dzi~ki temu zwlaszcza, iz sztuka - poezja, a przede wszystkim<br />

malarstwo - przerzucala ten pomost mi~dzy przesz!osciq i terazniej­<br />

:::zosciq" (s. 29). W ostatniej koncepcji upatruje autor bezposredniego<br />

poprzednika renesansowej filozofii czlowieka. Nalezaloby tutaj jednak<br />

dodac, ze ten bezposredni poprzednik wlasciwie najmniej oddzialywai,<br />

po prost.u nie mial czym oddzialywac, byl zbyt slaby. Trudno nawet<br />

t utaj mowic 0 bezposrednich wplywach, najwyzej 0 czysto zewn~trznych<br />

podobienstwach. Natomiast tomizm i augustynizm bezposrednio<br />

dzialaly, chociazby z tych wzgl~d6w, ze byly obiektami cz~sto wprost<br />

bunc'zucznych atakow, przez co przenikala ich atmosfera filozoficzna,<br />

ktorej tw6rcy renesansu nie umieli i nie mogli calkowicie przezwyci~iyc.<br />

W swietle tych uwag bardziej zrozumiale stanie si~ zak0l1czenie<br />

ksiqzki, w ktorym Suchodolski dochodzi do wniosku, ze narodziny nowozytnej<br />

filozofii czlowieka byly bardziej wyrazem przesunil'1cia akcentow,<br />

punkt6w widzenia problematyki, nii calkowitym przezwyciE;zeniem<br />

poglqd6w sredniowiecznych (s. 590 ins.).<br />

Na zak0l1czenie nalezy podkreslic, ze struktura pracy jest bardzo<br />

przejrzysta, rozklad chronologiqny i tresciowy materialu swietnie<br />

uchwycony i konsekwentnie stosowany. Wyrazne akeentowanie nowych<br />

i tw6rczych element6w w analizowanych poglqdach unaocznia ezytelnikowi<br />

rozw6j pewnych idei, ich narastanie i przeksztalcanie si~, co<br />

niewqtpliwie dodatnio wplywa na zwartosc i przejrzystosc pracy.<br />

Jan Czerkawski<br />

STOSUNEK RELIGII DO NAUKI A FILOZOFIA 1<br />

Obok licznych broszur omawiajqcych stosunek religii do nauki na<br />

konkretnych przykladach, pojawila si~ pozycja Zygmunta Poniatowskiego,<br />

znanego ze swego Wst~Ptt do religioznawstwa i publikacji religioznawczych<br />

w "Euhemerze", stawiajqca sobie eel nie tylko propagando'WY,<br />

ale i naukowy. Autor wychodzqc z pozycji marksizmu stara<br />

si~ ujqC metodologiczne podstawy problemu i usystematyzowac r6ine<br />

zagadnienia pojawiajqce si~ przy omawianiu relacji religia - naul{a.<br />

Kluczowym problemem pracy jest' zagadnienie sprzecznosci ezy niesprzecznosci<br />

religii z naukq. Problem ten rna powazne znaczenie dla<br />

fi10zofii materialistycznej. Wierzenia religijne wskazujq na rzeczywistosc<br />

p ozaswiatowq, najcz~sci e j niematerialnq : Boga, dusz~, zycie pozagrobowe,<br />

r6wnoczesnie dajq pewnq wizj~ swiata widzialnego.<br />

j Recenzja z kSiqZki Zygmunta ponia towskiego, Re!i gia a nauka, Warszawa<br />

1963, Ksi'lzka i "iedza.


ZDARZENIA - KSI1\ZKI - LUDZfE<br />

755<br />

Celem potwierdzenia swego stanowiska filozoficznego materializm<br />

dialektyczny odwoluje si~ do nauki powszechnie uznawanej za zbi6r<br />

zdan wartosciowych poznawczo. Materializm dialektyczny twierdzi, ze<br />

opiera swe tezy na wynikach nauk szczeg6lowych i dostosowuje s i~ do<br />

nich. R6wnoczesnie bada stosunek religii do na uki. Jezeli udaloby siEl<br />

stwierdzic zgoclnosc wierzen religijnych z twierdzeniami naukowymi,<br />

religljny punkt widzenia zyskalby potwierdzenie ze strony nauki.<br />

Stwierdzenie niesprzecznosci twierdzen religijnych z naukowymi pozostawia<br />

religi~ i jej transcendentne aspiracje w spokoju. JeZeli natomiast<br />

mozna by wykazae sprzecznose mi~dzy religiq a naukq, tym samym<br />

twierdzenia religijne stracilyby SWq wartosc poznawczq, a filozofia<br />

materialistyczna zyskalaby potwierdzenie nie wprost przez wykluczenie<br />

stanowiska konkurencyjnego.<br />

Widzimy wi~c, ze problem stosunku religii do nauki rna duze znaczenie<br />

swiatopoglqdowe, jest problemem polemicznym 0 duzym ladunku<br />

emocjonalnym i dlatego przy rozpatrywaniu go naleiy szczeg61nie dbae<br />

o zachowanie bezstronnosci i obiektywizmu.<br />

Wydaje si~, ze zamiarem bezstronnego badacza religii i nauki powinno<br />

bye uj~cie obu tych zjawisk w spos6b moZliwie czysty i p ~ lny<br />

biorqc za punkt wyjscia takie poj~cia i sqdy, kt6re religia i nauka<br />

same 0 .;obie ustalajq, uzupelniajqc je opisem ze\Vn~trznym ze stanowiska<br />

mozliwie neutralnego. Taka metoda wydaje si~ jedynie dopuszczalna<br />

przy badaniu naukowym stosunku religii do nauki. Tylko odwoIanie<br />

si~ do tej jakiejS samowiedzy religli moze zagwarantowae jej<br />

niezaleine poiraktowanie. Naleiy religii przyznac prawo do okreslenia<br />

swej istoty i ustalenia doktryny. Tym bardziej, ze wlasnie problemy<br />

istoty religii i istoty nauki Sq uzaleznione od zajmowanego stanowiska<br />

filozoficznego i wielu badaczy podchodzi do badan religioznawczych<br />

i do teorii nauki z gotowymi koncepcjami tych rzeczywistosci.<br />

Omawiajqc zr6dla religii Poniatowski nte wyciqga ostatecznych wniosk6w<br />

z dqzenia ludzi do prawdy pewnej, do poznania sensu i celu<br />

zycia, wniosk6w z obaw przed kO:1cem zycia i ewentualnq nieznanq<br />

przyszlosciq. Monizm materialistyczny przyjmujqcy dla byt6w przygodnych<br />

wystarczajqcq racj ~ istnienia \V obr~bie materii pozwala auto-<br />

1'owi odrzucie dow6d z przygodnosci na istnienie Boga 2, dow6d z celowosci<br />

uZ!1ac za falszywq analogi~, a sarno poj~cie Boga za wynik alienacji.<br />

W rezultacie autor odmawia wierzeniom religiinym wszelkiej<br />

wartosci poz,nawczej, uznaje je za bezprzedmiotowe i nieuzasadnionc. Nie<br />

trzeba wykazywae, jak takie podejscie zaw~za i zuboza poj~cie religii.<br />

Autor zdecydowanie opowiada si~ za markf'istowsk q koncepcjq nauki,<br />

kt6rq omawia na str. 59 ins. Przyznajqc pewnq, aczkolwiek jedno­<br />

2 Zarzucanie dowodowl ukrytego zalozenia 0 poczqtku czasowym 5wiata<br />

jest logiczne na gruncie monistycznej koncepcjl bytu, kt6ry w tej postacl<br />

jest b y tem absolutnym.


756 ZDARZENIA - KSli\ZKI - LUDZIE<br />

stronnq wartosc koncepcjom formalno-logicznej i fenomenalistycznej<br />

marksizm szczegolnie uwydatnia spoleczno-historyczny charakter nauki,<br />

jej wi!;z z praktykq spolecznq i swoiste rozumienie prawdziwosci<br />

twierdzen. Niezaleznie Qd tych ustalen mozna zauwazyc, ze autor<br />

pojmuje wsz~dzie nauk~, a przynajmniej niektore jej partie, na sposob<br />

zblii.ony dQ filQzofii. Twierdzi, ze nauka nie moze s ,i~ ograniczyc do<br />

opisywania i systematyzowania zjawisk czy faktow, ze opisuje obiektywnq<br />

rzeczywistosc wyjasniajq.c jq przyczynowo, przy czym rzeczywisto~c<br />

t~ pojmuje za filozofiq marksistowskq \vylqcznie materialnie.<br />

Jest to zgodne z tym, co twierdzi teoretyk materializmu dialektycznego<br />

Helena Eilstein w swoim studium Przyczynkt do koncepcji materii jako<br />

bytu jizycznego: "lVIaterializm jest bowieIp probq odpowiedzi na pytanie,<br />

co najtrwalsze w dotychczasowym dorobku nauki, co najpewniejsze<br />

w dotychczasowym obrazie swiata; jest propozycjq pewnych zaloien,<br />

ktore nalezy przyjmowac w.e wszelkiej probie wyjasnienia zjawisk<br />

doswiadczalnych - propozycjq pewnego kryterium rozroznienia naukowych<br />

i nienaukowych (...) metod badania rzeczywistosci i poslugiwania<br />

si~ w jej interpretaicji okreslQnymi kategoriami" 3. Taka nauka nie moze<br />

zagwarantowac bezstronnego, zneutralizowanego stanowiska - a 0 takie<br />

przeciez w nauce chodzi - wobec badanego przedmiotu, zwlaszcza tego<br />

rodzaju przedmiotu, jakim jest religia 4.<br />

Po omowieniu zagadnien wst~pnych i historycznych Poniatowski przyst~puje<br />

do wykazania sprzecznosci mi~dzy religiq a naukq w ten sposob,<br />

i.e zbija dowody przemawiajqce za ich zgodnosciq. Pierwszy, nazwany<br />

przez PoniaJtowskiego dowodem z wewn~trznej niesprzecznoSci BQga,<br />

opiera si~ na zasadzie jednosci prawdy, ktora czy to wystqpi na poziomie<br />

natury w postaci praw nauki, czy na PQziomie Objawienia<br />

w postaci dogmatu, nie moze wystqpic w postaci dwoch zdal'l sprzecznych,<br />

bo wszelka prawda pochodzi z jednego zrodla, ktorym jest Bog,<br />

dawca Objawienia i autor pmw ludzkiego poznania". Autor przyznaje<br />

temu dowodowi poprawnosc logicznq, ale stara si~ go zlekcewazyc<br />

wskazujqc na rzadkie jego wyst~powanie , rzekomo niebezpieczne dla<br />

religii konsekwencje i malq skutecznosc praktycznq, "wynikajqcq stqd,<br />

ze przeciez zadne deklaracje nie zmieniq faktycmych stanow rzeczy, (...)<br />

3 W : Jednosc mat.eriatna swiata (pod red. H. Eilstein), Warszawa 1961, S. 92.<br />

-, Nasuwa sill pyta nie: czy jest moiliwe uniezalei niende nauki od filozofi!.<br />

Wydaje sj~, ze nie chbd~i Jednak 0 to, by nauk~ oprzec na takiej filozofii,<br />

klora nie okresla arbitralnde , czym jest byt, ale ujmuje go w sposob mo:iliWie<br />

zneutralizowany. Propozycj!j takiej filozofii jest mctafizyka tomistyczna w inlerprelacji<br />

egzystencjalnej, ktora zajmuje s i~ bytem jedynie w aspekcie istnienia<br />

, pozostajqc otwart!j na wszystkie mozliwe jego delerminacje.<br />

5 Z zas ady jednosci prawdy wyplywa tzw. norma negatywna. kt6ra n a kazuJe<br />

naukowcom za w ieszenie asercji i ponowne zbadanie, a nawet odrzucende<br />

twierdzeni a naukowego sprzecznego z prawd!j w iary. Dobrze b E:dzie przypon1niec<br />

w tym miejscu, ze \v razie dostrzezenia sprzecznosci norma negatywna<br />

jest tez sygnale m dla teolog6w, by zbada H, czy pra wda sprzeczna


ZDARZENIA - KSIAZKI - LUDZIE 757<br />

nie mogq usunqc realnej mi~dzy nimi (religiq a naukq, przyp. S. B.)<br />

l'oznicy" (s. 159).<br />

Jak widac, autor z g6ry zaklada sprzecznosc mi~dzy religiq a naukq<br />

okreslajqc niewygodny dla siebie argument mianem deklaracji i 10­<br />

gicznego chwytu. Filozofia materializmu dialektycznego zaciqzyla u Poniatowskiego<br />

na samym poj~ciu sprzecznosci, ktore rozumie on bal'dzo<br />

szeroko i miesza z poj~ciem konfliktu. Na st1'. 91 pisze: "Jesli chodzi<br />

o stosunek nauki do religii, m6wimy zazwyczaj, ze mi~dzy obiema tymi<br />

dziedzinami panuje konflikt, lub tez - inaczej - ze Sq one ze sobq<br />

sprzeczne". Podobnie wyraza si~ na st1'. 183 ns: ,,(... ) nawet gdyby nauka<br />

i religia mialy rzeczywiscie r6zne zakresy, to i tak nie usuwaloby to<br />

mozliwosci konfliktu. Zajmowanie si~ naukq odwodzi przeciez od wylqcznego<br />

poswi~cenia si~ sprawie zbawienia (...)". Nikt nie moze zaprzeezye,<br />

ze w historii zdarzaly si~ konflikty pomi~dzy religiq a naukq<br />

poj~tymi soejologieznie. Jezeli m6wimy 0 sprzeeznosci twierdzeii, to<br />

wedlug og6lnie przyj~tego w logiee znaezenia jest ona stosunkiem pomi~dzy<br />

dwoma zasadniezo r6wnoksztaltnymi wyrazeniami 0 eharakterze<br />

zdaniowym, nalezqcymi do tego samego systemu, z kt6ryeh jedno poprzedza<br />

funktor negaeji. Podobnq sprzeeznosc mozna by orzekac 0 twie1'­<br />

dzeniach naukowyeh i twierdzeniaeh religii na plaszezyznie jednego<br />

.,systemu", jakim mialiby bye konstruowany swiatopoglqd. Przeeiw takiej<br />

sprzeeznosci przemawia jednak wspomniany wyzej argument z jednosei<br />

prawdy. Dialektyezne pojmowanie sprzeeznosei ulatwilo Poniatowskiemu<br />

przerzueanie si~ z terenu logiki w soejologi~ ezy teori~ wartosei,<br />

by utrzymae tez~ 0 sprzeeznosci religii i nauki. Kiedy zas Poniatowski<br />

stara si~ wykazae sprzeeznosci mi~dzy twierdzeniami religii<br />

a twierdzeniami nauki, zdradza si~ z nieznajomosciq doktryny katoliekiej,<br />

kt6rq zgodnie z zapowiedziq por6wnuje. I tak utrzymuje, ze nalezq<br />

do niej twierdzenia 0 stworzeniu swiata w szesciu dniaeh i 0 kolejnosci<br />

stworzenia zgodnej z opisem biblijnym. Podobnie gdy na str. 200, 201<br />

i 202 usiluje wykazae sprzeeznose samej doktryny religijnej, posluguje<br />

si~ wyrwanymi z kontekstu eytatami nie uwzgl~dniajqe hermeneutyki<br />

biblijnej i r6Znych znaezeii wyrazu "post~p" w wypowiedziach dwu<br />

papiezy.<br />

Twierdzenie Poniatowskiego 0 sprzeeznosci religii i nauki jest tei:<br />

konsekwenejq uznawania za materializmem dialektyeznym prawdy<br />

wz gl~dnej . Przyznaje on, i:e twierdzenia naukowe nie dajq prawdy wykonezonej<br />

i stalej i proponuje por6wnanie tyeh wlasnie wzgl~dnyeh<br />

prawd naukowyeh wyrazonych w postaei teorii i hipotez z doktrynq<br />

religijnq. Oponuje przeciw oezekiwaniom na pewne sformulowanie nauki<br />

wskazujqe na fakt, ze hipotezy i teorie stanowiq jej nieodzowny skladnik,<br />

z naukll jest rzeczywi~ie prawdll objawionll, podanll pl'Zez Kosc!6! do wie.­<br />

rzer. ia czy moze jest tylko prawdopodobnll opinill teologicznll forsowanll przez<br />

j ak ~s szkolG lub zagadnienlem teolol3 icznym niedostatecznle zbadanym.


756 ZDARZENIA - KSIl\ZKI - LUDZIE<br />

stronnq wartosc koncepcjom formalno-Iogicznej i fenomenalistycznej<br />

marksizm szczegolnie uwydatnia spoleczno-historyczny charakter nauki,<br />

jej wi~i z praktykq spo!ecznq i swoiste rozumienie prawdziwosci<br />

twierdzen. Niezaleinie od tych ustalen moina zauwaiyc, ie autor<br />

pojmuje wsz~dzie nauk~, a przynajmniej niektore jej partie, na sposob<br />

zblizony do filozofii. Tv.rierdzi, ze nauka nie moze si~ ograniczyc do<br />

opisywania i systematyzowania zjawisk czy faktow, ze opisuje obiektywnq<br />

rzeczywistosc wyjasniajq.c jq przyczynowo, przy czym rzeczywistosc<br />

t~ pojmuje za filozofiq marksistowskq \vylqcznie materialnie.<br />

Jest to zgodne z tym, co twierdzi teoretyk materializmu dialektycznego<br />

Helena Eilstein w swoim studium Przyczynkt do koncepcji materii jako<br />

bytu fizycznego: "Materializm jest bowiexp probq odpowiedzi na pytanie,<br />

co najtrwalsze w dotychczasowym dorobku nauki, co najpewniejsze<br />

w dotychczasowym obrazie swiata; jest propozycjq pewnych zaloien,<br />

ktore nalezy przyjmowac we wszelkiej probie wyjasnienia zjawisk<br />

doswiadczalnych - propozycjq pewnego kryterium rozrOi.nienia naukowych<br />

i nienaukowych (...) metod badania rzeczywistosci i poslugiwania<br />

si~ w jej interpretalcji okreslonymi kategoriami" 3. Taka nauka nie moze<br />

zagwarantowac bezstronnego, zneutralizowanego stanowiska - a 0 takie<br />

przeciez w nauce chodzi - wobec badanego przedmiotu, zwlaszcza tego<br />

rodzaju przedmiotu, jakim jest religia 4.<br />

Po omowieniu zagadnien wst~pnych i historycznych Poniatowski przyst~puje<br />

do wykazania sprzecznosci mi~dzy religiq a naukq w ten sposob,<br />

ze zbija dowody przemawiaj qce za ich zgodnosciq. Pierwszy, nazwany<br />

przez Poniatowskiego dowodem z wewn~trznej niesprzecznosci Boga,<br />

opiera si~ na zasadzie jednosci prawdy, ktora czy to wystqpi na poziomie<br />

natury w postaci praw nauki, czy na poziomie Objawienia<br />

w postaci dogmatu, nie moze wystqpic w postaci dwoch zdan sprzecznych,<br />

bo wszelka prawda pochodzi z jednego irod!a, ktorym jest Bog,<br />

dawca Objawienia i autor prow ludzkiego poznania G. Autor przyznaje<br />

temu dowodowi poprawnosc logicznq, ale stara si~ go zlekcewazyc<br />

wskazujqc na rzadkie jego wyst~powanie, rzekomo niebezpieczne dla<br />

religii konsekwencje i malq skutecznosc praktycznq, "wynikajqcq stqd,<br />

ze przeciez iadne deklaracje nie zmieniq faktyczmych stan6w rzeczy, C..)<br />

3 W: Jednosc materiatna swiata (pod red. H. Eilstein), Warszawa 1961. s. 92.<br />

4 Nasuwa si


ZDARZENIA - KSI1\ZKI - LUDZIE 757<br />

nie mog,! usun'!c realnej mi~dzy nimi (religi,! a nauk,!, przyp. S. B.)<br />

roznicy" (s. 159).<br />

Jak widac, autor z gory zaklada sprzecznosc mi~dzy religi,! a nauk,!<br />

okreslajqc niewygodny dla siebie argument mianem deklaracji i 10­<br />

gicznego chwytu. Filozofia materializmu dialektycznego zaciqzyla u Poniatowskiego<br />

na samym poj~ciu sprzecznosci, ktore rozumie on bardzo<br />

szeroko i miesza z poj~ciem konfliktu. Na str. 91 pisze: "Jesli chodzi<br />

o stosunek nauki do religii, mowimy zazwyczaj, ze mi~dzy obiema tymi<br />

dziedzinami panuje konflikt, lub tez - inaczej - ze Sq one ze sobq<br />

sprzeczne". Podobnie wyraza si~ na str. 183 ns: ..(...) nawet gdyby nauka<br />

i religia mialy rzeczywiscie rozne zakresy, to i tak nie usuwaloby to<br />

mozliwosci konfliktu. Zajmowanie si~ naukll odwodzi przeciez od wylllcznego<br />

poswi~cenia si~ sprawie zbawienia (...)". Nikt nie moze zaprzeczyc,<br />

ze w historii zdanaly si~ konflikty pomi~dzy religiq a naukq<br />

poj~tymi socjologicznie. Jezeli m6wimy 0 sprzecznosci twierdzen, to<br />

wedlug og61nie przyj~tego w logice znaczenia jest ona stosunkiem pomi~dzy<br />

dwoma zasadniczo rownoksztaltnymi wyrai.eniami 0 charakterze<br />

zdaniowym, nalezqcymi do tego samego systemu, z ktorych jedno poprzedza<br />

funktor negacji. Podobnq sprzecznosc mozna by orzekac 0 twierdzeniach<br />

naukowych i twierdzeniach religii na plaszczyznie jednego<br />

.,systemu", jakim mia~by bye konstruowany sWiatopoglqd. Przeciw takiej<br />

sprzecznosci przemawia jednak wspomniany wyzej argument z jednosci<br />

prawdy. Dialektyczne pojmowanie sprzecznosci ulatwilo Poniatowskiemu<br />

przerzucanie si~ z terenu logiki w socjologi~ czy teori~ wartosci,<br />

by utrzymac tez~ 0 sprzecznosci religii i nauki. Kiedy zas Poniatowski<br />

stara si~ wykazac sprzecznosci mi~dzy twierdzeniami religii<br />

a twierdzeniami nauki, zdradza si~ z nieznajomosciq doktryny katolickiej,<br />

kt6r


758 ZDARZENIA - KSIl\2KI - LUDZIE<br />

i ze mimo wzgl~dnosci i zmiennosci poszczeg61nych prawd, suma prawdy<br />

w swiecie eiqgle wzrasta. Zauwazmy, ze twierdzenia, kt6re mogq bye<br />

brane pod uwag~ przy badaniu ieh stosunku do doktryny religijnej, Sq<br />

wlaseiwie twierdzeniami fiJozofieznymi czy teZ filozoficznymi uog6lnieniami<br />

i interpretacjami twierdzeii opisowych, systematyzujqcych, ustalajqcyeh<br />

prawa mi~dzy zjawiskami 6_ Interpretacja dokonana w r amach<br />

filozofii materialistycznej, przyjmujqcej pr a wd~ wzgl~ d nq, latwo ujawni<br />

sprzecznosc takieh twierdzeii naukowych w pewnej fazie ieh rozw oju<br />

z absolutnq z zasady doktrynq religii. W ten spos6b zagadnienie stosunku<br />

religii do nauki przeksztalca si~ w zagadnienie stosunku r eligii do<br />

okreslonej filozofii.<br />

Jak widae z powyzszego, na pojmowanie stosunku religii do nauki<br />

przez Poniatowskiego decydujqcy wplyw wywiera zajmowane stanowisko<br />

fil ozofiezne_ Pr6cz tego mozna mu zarzueie ni epotrzebne s upozycje<br />

i insynuacje pod adresem teoretyk6w chrzescijanskieh, kt6rzy rzekomo<br />

umyslnie popierajq wieloznacznosc poj~c i chaos m etodologiezny dla<br />

przemycenia tezy 0 zgodnosci religii z naukq.<br />

W omawianej tu praey mozna jednak zauwazye wiele slusznych<br />

obserwacji i stwierdzell, kt6re mogq bye instruktywne zwlaszeza dl a<br />

tyeh, ktorzy starajq si~ spopularyzowae id€~ niesprzecznosei religii i n a­<br />

uki. I tak np. Poniatowski zwraca uwag~ na malq wartose teoretyczl1'l<br />

argumentu "z uczonych wierzqcych", choeiaz i tu nie wszystkie jego<br />

2'arzuty Sq sluszne. Omawiajqc r6zne "techniki" deprcejacji nauki stosowane<br />

przez obrone6w religii zwraea uwag~ na niewlaseiwose tych metod,<br />

zwlaszcza odwolywania si~ do uczucia i poslugiwania si~ komizmem.<br />

Pomniejszanie roli nauki i jej lekcewazenie przez ludzi, kt6rzy jej<br />

najcz~sciE'j nie znajq, nie swiadczy 0 wysokim poziomie argumentaC'ji,<br />

budzi podejrzenia i zrozumiale psyehologicznie opory u sluehaeza, kt6ry<br />

l1auk~ i jej rozw6j traktuje powaznie. Ksiqzka Poniatowskiego, mimo<br />

ujawnione braki, jest pozytecznq publikacjq, bo usiluje uporzqdkowac<br />

wiele spraw zwiqzanych z tematem i zmusza do nowych przemyslen<br />

tych, dla kt6rych prawda wyznawanej doktryny jest motorem jej propagowania<br />

i warunkiem wartosci etycznej tej akcji. Szezeg61nie eenna<br />

jest podana na koiicu bibliografia zawierajqca niemal wszystkie pozycje<br />

wydane w j~zyku polskim, w wi~kszosci opracowania _katoliekie.<br />

Ks. Stefan Bryksa<br />

8 To stw1i erdzenie nie przes'ldza, ze filozofia sarna nie jest nauk'l, a tylko<br />

wska-zuje na jej inne zadania poznawcze niz te, Jakie rna nauka pojrnowana<br />

fenornenalistycznie. Trzeba tu zauwazyc, ze Poniatowski zle poj'l! dow6d<br />

Guittona na niesprzecznosc religii i nauki. Zaatakowal rozdzielanie teorii,<br />

jak'l daje nauka, od praktyk! zbawienia, kt6r'l propaguje religia. Gulttonowi<br />

chodzilo 0 odrE:bnosc ieh podejscia do przedrniotu 1 dawanie odpowiedzi na<br />

r6zne pytania w obu wypadkach teoretyczne.


ZAPISKI NA<br />

MARGINESACH<br />

W katalogu wydawnictwa Johannes Verlag czytam 0 n ajnowszym ­<br />

olbrzymim, trzytomowym - dziele Hans Urs von Balthasar a pod zaskakujqcym<br />

tyt ulem: lier r lichkeit: Eine theo[ogische Aesthetik. Jak<br />

przetlumaczyc Herrlichkeit? Chwala? Wspanialosc? To i etymologiczniechyba<br />

podobne (Herr = pan). OLo co m owi katalog : "Uwiqd cechy<br />

p i ~ k n a nieraz juz podkreslal autor, jako jeden z alarmujqcych symptomow<br />

wspolczesnej teologii, zarowno katolickiej j ak pr otestanckiej.<br />

Biblia przepelniona jest bozq wspanialosciq (GLoria, Doxa, Kab6d,<br />

Schechina), calc w ogole Objawienie - lqcznie z centralnq dian t a­<br />

jemnicq grzechu i krzyza - rysuje sil?, az do konca (u Pawla, u J ana)<br />

jako promjeniowanic bozej wspanialosci. Bez tego aspektu cala r eligia<br />

- chocby sk qdinqd najprawdziwsza i n ajlepsza - stalaby sil?, jedynic<br />

zbiorem slusznych tez i pozytecznych urZqdZel1.. \Vbrew nudnej,<br />

podrl?,cznikowej teologii katolickiej, zwlaszcza zas w brew oslepionej<br />

»metodq historyczno-krytycz.TIq« teologii protestanckiej autor \vykazuje<br />

w pierwszym tomie, ze istota chrzescijanstwa n ad aje dziejom swiata<br />

taki aspekt, w ktory nie tylko trzeba »wier zyc«, ale ktory niewqtpliwie<br />

mozna ujrzec. Tom drugi zarysowuje tl?, kw es ti~ w swietle teologicznej<br />

tradycji. Jakie miejsce przypada w mysli wielkich teologow chrzescijaftsldch<br />

»wspanialosci« lub »pil?,knosci teologicznej«? Widac wyraznie.<br />

7.C tylko te teologie, w kt6rych odzwierciedla sil?, cos ze wspanialosci<br />

chrzescijaiiskiego Objawienia, zdobyly prawdziwe 7.l1aczenie historyczne.<br />

Autor \vybral dwunastu teologow najwyiszej rangi, jak najrozniejszyeh<br />

ale szczeg6lnie tw6rczych i wplywowych, aby reprezentowac ten problem.<br />

Oto oni: Ireneusz, Augustyn, Dionizy, Anzelm, Bonawentura,.<br />

Dante, Jan ad Krzyza, Pascal, Hamann, Solowiew, Hopkins i peguy".<br />

Czy notre cher Peguy spodziewal sil?, kiedy, ze znakomity teolog potraktuje<br />

go, jako konfratra?<br />

*<br />

Z ksiqzki W. Warren Wagara, The City of Man, Boston 1963: "Ostatni<br />

w dziejach filozofii chiiiskiej wybitny uczony konfucjanski, Kang<br />

Yu-wei, napisal pod koniec XIX wieku ksiqzkl?, pt. Ta T 'ung Shu, czyli<br />

»Ksiqzka Jednego Swiata«... Swobodnie haftujqc na kanwie konfucjanskiej<br />

tradycji autor przezwycil?,zyl tysiqclecia sinocentryzmu, aby wysunqc<br />

doktrynl?, globalnej syntezy w ramach jednego jedynego pallstwa.<br />

Taki swiat moglby raz na zawsze obalic »dziewil?,c przegr6d«, kt6re<br />

nie dopuszczajq do zjednoczenia ludzkosci. Nalezy bezlitosnie wyeliminowac<br />

paiistwa narodowe, r6:imice klas i ras, zwiqzki rodzinne,<br />

obyczaje reg'ionalne, religie i wszelkie r6znice oparte na odmiennosci<br />

plci lub zawodu. Wszyscy bl?,d q r6wni, wszelka wlasnosc bl?,dzie wsp6lna.


760 ZAPISKI NA MARGINESACH<br />

wszystkimi obywatelami zajmie si~ dwadziesoia ministerstw wszechkompet.entnej<br />

swiatowej biurokracji. Starte zostanq najprostsze nawet<br />

przejawy zycia prywatnego. »Post~p ludzkosci - pisal K'ang Yu-wei ­<br />

ku calkow.Ltej pokojorownosci I na ealym swiecie, jest jak bieg wody<br />

w gorskim potoku: nie go nie zatrzyma«. Pisarz ten mial z poozqtkiem<br />

naszego wieku unaezny wplyw, zanim Chiny wkroczyly na nowoczesnq,<br />

zachodni!j drog~ ku naejonalizmowi pod przewodem Sun Yat-sena".<br />

*<br />

o roznym stQsunku do przeszlosci. Kiedy czytae dawne<br />

pamiE;tniki, jakze niemuzealne jest nastawienie tamtych ludzi w pDr6wnaniu<br />

z naszym. Interesuj!j ieh gmaehy now e, ostamie post~py w budo,"vnjctwie<br />

"cywilnym i wojskcwym", ostatnie udogodnienia i wynalazki.<br />

Czasami cos dawnego Sl"E; spodoba, "pi~kne to choc zgrzybiale"<br />

napisze jeden i drugi w~drowiec. Zachwyty nad ruinami nalez!j przed<br />

romantyzmem do zupelnyc,h wyj!jtkow, jak w owej dziwnej ksiqzce<br />

z XV wieku 0 sennych przygodach Polifilusza. Juz w starozytnej Grecji...<br />

(.Juz w starozytnym Egipcie nie znano nawozow sztucznych - tak zaczyn31<br />

si~ ponoe pewien odczyt w k61ku rolniczym). Jaki byl w starozytnej<br />

'Grecji stosunek do przeszlosci? Czy mit ziotego wieku nie pogrqzal<br />

terainiejszosci w zgrzebnej t~sknocie za czasem przeszlym? Chyba<br />

jednak nie: ufano nawrotom dziejowych cykl6w, a niezmiel1tna sprawnose<br />

rzemiosl (wsrod nich malarstwa i rzezby) s·tawiala je w trwalym<br />

czasie terainiejszym. Sredniowiecze bardziej patrzylo w stron~ k0l1ca<br />

swiata niz oglqdalo si~ wstecz, ku jego ,pocz!jtkom. Do-p.iero renesans<br />

zacz!jl si~ przejmolwae "s.ta:rozytnosci marq", ale dl:ugo z poczuciem<br />

wlasnej godnosci, ba - wyzszosci. Potem - kiedy we Francji wybuchla<br />

quereLLe des anciens et des modernes - zwycip'zyli "nowoczesni",<br />

natrzqsajqc sip' nieco z "czcigodnej rupieciar.ni starozytnych<br />

marmurow...".<br />

Do-pie.ro w pOfowie XVIII wieku sytuacja zaczyna siE; na dobre<br />

zmieniac: jedni zapowiadajq, ze sztuk~ odrodzie moze tylko rewolucja,<br />

drudzy mi·otajq obelgi na rozpust~ rokokowych malowidel i z antyku<br />

robi!j "policj~ prawomyslnosci estetycznej". W k0l1CU przychodzi ta rewolucja,<br />

ieby to jedna, przychodzi romantyzm ze SWq nostalgiq pneszl:osci<br />

i coz si~ dzieje: .odwrocenie sytuacji stuprocentowe.<br />

Dawniej 'adysta-rzemieslnik nie chcial wcale bye nowatorem, jak<br />

najsumienniej powtarzai kanony, odziedziczone po przodkach; za to<br />

publicznose interesowala siE; mniej wytworami przodkow, ciekawa byla<br />

zmian i "bystrego dowcipu wynalazkow". A w XIX wieku artysta staje<br />

siE; nowatorem per fas et nefas, chociaiby po to, ieby uciec od skostnialych,<br />

grecko-rzymskich akademizm6w i (w architekturze zwlaszcza) od<br />

eklektyzmow, podczas gdy publicznosc gust rna coraz bardziej mu­


ZAPISKI NA MA1WINESACH<br />

761<br />

zealny, iywym tworcom skqpi poklasku i kwia t az na pOSqgu kladzie -­<br />

a dyplomowani, aka demiccy znawcy tlumaczq jej, ie "dobry obraz powinien<br />

bye jak skrzypce (porownanie godne G alczyilskiego, ale kOilczy<br />

si


762 ZAPISKI NA MARGINESACH<br />

obecnie z tego, co jej m!odzi i sprawni Irlandczycy poslq zza morza.<br />

Na kazdej wiejskiej poczcie, co dziei'l, widzi si~ stosy przekazow pieni~znych<br />

z USA i paczek, ktore utrzymujq przy zyciu wies... A kiedy<br />

chlopcy i dziewczyny wracaj'l z Ameryki, nie wiedz'l, co robic z pieni~dzmi<br />

- w rezultacie wszystko idzie na piwo i na zaklady: w kazdej<br />

wsi wi~cej jest piwiarni i kantorow przyjmujqcych zaklady, niz sklepik6w<br />

zywnosciowych. Wi~c w koncu nie rozwija si ~ na miejscu<br />

nic - ani przemysl, ani rzemioslo. 'vVystarczy rzucic pa czkE; z n asionami<br />

na ziemi~, zeby piE;knie wyrosly - ale trudno w sklepach 0 swieze<br />

jarzyny. Potencjalnie caly kraj to wielka ferma, ale ser irnportujq<br />

z Ameryki i nie majq wlasnego miodu, bo z pszczolami za duzy klopot.<br />

Zupa jest tylko z paczek. Drewna pelno dakola - ale zadnych produkt6w<br />

drewnianych. Nawet wieszaki w hotelach importuje si~ ze<br />

Szwecji. Jesli dzieje siE; cos, to z inicjatywy Niemc6w, Francuzow<br />

j Jap0l1czyk6W - ale ich przedsiEibiorstwa nie bardzo sobie .umlejq<br />

radzic z irlandzkim robotnikiem. J ednym slowem kraj nie bierze udzialu<br />

w morderczym wyscigu wspolczesnej ekonomii. Moze maj'l rae j ~? '<br />

Jesli w to pow'ltpiewajq niekt6rzy, to dlatego, ze ,rzqd wysila siE;, by<br />

icll wzbogacit. Na og6l jednak wyglqdajq calkiem zadowoleni ze swcj<br />

niskiej stopy zyciowej.<br />

Zastanawiam siE;, czy ten brak lapczywosci i z~ys t u do interesu<br />

lqczy si~ jakos z brakiem moralnosci protestanckiej, 0 kt6rej za"vsze siE;<br />

mo\Vi, i.e pchrlE;la naprz6d rewolucjE; przemyslowq \V Anglii. Katolicyzm<br />

jest tu istooinie bardzo silny - porownac to mozna z Hiszpani'l ezy<br />

po!udniowymi Wlochami. Ale nie mam wrazenia, by - mowi'lc lagodnie<br />

- katolicyzm pokazywal siE: w Irlandii od najlepszej strony_ Podobno<br />

jakies dwa lata temu Watykan przyslal delegata, ktory probowai<br />

przekonac Kosci61 irlandzki do nieco wiE;kszej postE;powosci. Wielu<br />

ksiE;zy, to chlopi, bardw malo wyksztalceni. Tam, gdziesmy mieszkali.<br />

cala wies chodzila regularnie do kosciola, nikt nie opuszcza! Mszy_<br />

Zachwycilo mnie jedno kazanie, kt6re mozna us lyszec chyba tylko<br />

w Irlandii. Ksiqdz postawil z ambony pytanie r etoryczne : » Coby ~ cie<br />

pomysleli 0 m~zu, kt6ry zamiast swoje zarobki d awat zonie na gospodarstwo<br />

domowe, wydaje je na phyo i zaklady?« Tu ksi'ldz zreflektowal<br />

siE; i dodal pospiesznie: »Naturalnie jesli m'lz wydaje wiE;cej, niz nakazuje<br />

roztropnosc«.<br />

Wszystko co zdolniejsze nadal wyje:i:d:i:a - sladem Shawa, Joyce.'a,<br />

Synge'a... Joyce - rzecz zdumiewajqca - nigdy nie wrocil i pisal<br />

ULissesa, ktory jak:i:e mocno pachnie Dublinem, w jakims Ziirichu ezy<br />

Triescie... Ogl'ldajqc Spis szlachty irlandzkie] stwierdzilem, ze Irlandzkie<br />

Towarzystwo Genealogiczne, ktore wydaje tego rodzaju dosc snobistyezne<br />

kawalki, rezyduje w Suffolk, w Anglii...".<br />

*


ZAPISKI NA MARGINESACH<br />

763<br />

Dla uzupelnienia tego listu chcial-bym - doprawdy bez zlosliwosci,<br />

bo nie tylko mega przyjaciela, ale r6Znych innych Anglik6w serdecznie<br />

lubiE; - przypomniec co to byio takiego, 6w "gl6d ziemniaczany". Cala<br />

sprawa zaczE;la siE; w roku 1845: w Irlandii pokazal siE; w6wczas rak<br />

ziemniaczany czy inna choroba kartofla. Sytuacja w rok pozniej byla juz<br />

grozna: grozna dla irlandzkiego chlepa, dla ktorego ziemniaki stanowHy<br />

podstawE; wyzywienia. Irlandia przez caly ten czas e k s po r tow a I a<br />

zywnosc, ale juz w roku 1848 chlopi m arli z glodu doslownie tysiqcami.<br />

W roku 1857 zbi6r ziemniakow wr6cH do normy. W miE;dzyczasie umar:o<br />

z glodu przeszlo milion ludzi.<br />

Nie byl to jednak jedyny skutek klE;ski. Trzeba pamiE;tac, ze od<br />

czas6w Cromwell a chlop irlandzki oyl tylko dzierzawcq swej ziemi,<br />

Cromwell bowiem odebral prawo posiadania ziemi irlandzkim katolikom,<br />

ktorzy stanowili ogromuq wiE;kszosc ludnosci tego kra ju.<br />

Wprawdzie Karol II zamierzal oddac zicmiE; dawnym wlascicielom,<br />

a ludzi osadzonych przez Cromwella pocieszyc innymi nadaniami: ale<br />

~ta r za tymi ludimi potE;zny kapital londynski i krol nic zdolal ruszyc<br />

ieh z mie jsca. Londyilscy kupcy i>vl; bankicrami Cromwella (p6zniej<br />

Karola II), a poniewaz finansowali "kolonizowanie" Irlandii, stali siE;<br />

wip.rzycielami nowyeh t amtejszych zicmian. Ot6z - wraeaiqc do wicku<br />

XIX - po "glodzie ziemniaczanym" chiopi irlandzcy stelli sie, niezdolni<br />

do placenia czynsz6w dzieriawnych, co z kolei uniemozliwilo angielskiemu<br />

"garni"Zonowi" (tak nazywano rodziny cromwellowskich osadnik6w)<br />

splaeanie Londynowi starych d lug6w. Webee tego "garnizon"<br />

postanowil zyskowniej wykorzystac ziemiE;, pozbywajqc siE; przy okazji<br />

uciqzliwyeh dzieriawc6w: wowczas to jedna czwarta pozBstalej przy<br />

zyciu ludnosci Irlandii znalazla siE; bez dachu nad glowq. Czytalcm kiedys<br />

we wspomnieniach George Moore'a, pie,knoducha kt6ry znal w Paryzu<br />

impresjonist6w i ZolE; (a umarl dopiero w roku 1933), jakis upiorny<br />

obr azek, zapamie,tany przezen z najwczesnie ~ szego dziecinstwa: ehlopi<br />

Z m ajqtk'u jego dziadka, ladowani do wagon6w bydlE;cyeh oj "ryczqcy jak<br />

bydlo"...<br />

Irlandczycy zaczE;li opuszczac swoj kraj. Wyjezdzala sarna biedota,<br />

wyzuta z ojeowizny i wyniszczona glodem: siedemnascie procent emigrant6w<br />

marlo, nie osiqgnqwszy amerykailskiej ziemi obiecanej.<br />

ObojE;tnosc wiktoriapskiej, liberalnej Anglii wobec irlandzkich ehlop6w<br />

jest jednq z najczarniejszych kart europejskiej historii. "Times"<br />

pisal wowczas zimno 0 przyszlosci, W kt6rej "katolicki celt b~dzie<br />

takq samq rzadkoSciq w Irlandii, jak czerwonosk6ry w Ameryee".<br />

Dziwnie toczy si~ kolo historii. Kto m6g1 przypuszczac, ze gl6d<br />

kartoflany zmieni oblicze USA i Australii, ZC w jGlkims sensie zawdziE;­<br />

czarny mu prezydenta Kcnnedyego? Slusznie m6wi historyk opisywanych<br />

tu zdarzel1, Hilaire Belloe, ze nawet tam, gdzie Irlandczycy stanowiq<br />

zwartq mniejszosc (jak wlasnic w USA), nie mozna mierzyc


764 ZAPISKI NA MARGINESACH<br />

" <br />

ieh wplywu danymi eyfrowymi. Wystarezy bowiem w jakiejs amerykanskiej<br />

rodzinie jeden irlandzki przodek, aby z pokolenia na poko-.<br />

lenie dziedziezyl si~ jakby "irlandzki swiatopogl'ld" oraz irlandzki temperament,<br />

kt6ry w samej Irlandii przygasa, ale peln'l zywotnosc zaehowal<br />

w innych krajaeh, na innyeh kontynentach.<br />

*<br />

Warto by podumac nad mitem szewea, nad dziejami szewca, nad<br />

szeweem an sich. To zawod z zadnym innym nie daj'ley si~ por6w nac,<br />

odr ~bny, w dobrem i zlem ponad inne wyniosly. Czy dlatego, ze status<br />

ludzkosci zacz'll si~ zmieniac, od kiedy zrogowaeiale stopy troglodyty<br />

obula podes.zwa ze skory zwierz~cej , z drzewa, z lyka? Czy dlatego,<br />

ze pochylenie nad kopytem daje szczeg6lny bodziec kontemplacji, a wyprostowanie<br />

grzbietu po calodziennej pracy - szezeg6lny bodziec r6znym<br />

formom {Jdpr~zenia? Czy moze sklon ku kOllczynom ctolnym bliznieh<br />

stwarza jakies szezeg6lne komJleksy, domagaj'lce si~ rozladowania,<br />

ezy tez widok takieh samych mniej wi~cej pi~t, paluch6w i odcisk6w<br />

u moznych tego swiata i u maluczkich napawa niezlomnym<br />

przekonaniem 0 rownosci wszystkich ludzi, niezaleznie od owyeh cholew,<br />

po kt6ryeh poznac pana? Warto by podumac nad szewcem, poczynaj'lc<br />

od tego kulawego majstra, co Merkuremu zmajstrowal lotne<br />

sandaly, koilez'lc na elitarnym ·panu Hiszpanskim i masowym panu<br />

Bata. We Francji okresla siG wzgardliwie biedak6w jako res va-nuspiecls,<br />

ci co nie maj'l l1a szewca. Dlq.czego w kraju Kilinskiego mowi si~,<br />

ze ktos pije jak szewc? Dlaezego "szewc bez butow. chodzi"? Nie wiem,<br />

czy dzieje przechowaly imi~ t,"go szewca, ktoremu Apelles mial powiedziec<br />

"pilnuj szeweze kopyta", ale to pewne, ze byl on prototypem<br />

krytykow sztuki: to sarno po dzis dzien powtarzajq artysci, kiedy tylko<br />

osmieli si~ ktos przyganic arcydzielu, ich arcydzielu. Renesans byl<br />

lepiej wychowany od starozytnosci i z radosci'l powital szewca, k t6ry<br />

stal si~ blyskotliwym humanistq; eseje filozoficzne Circe oraz I Capricci<br />

del Bottaio cieszyly siE: ogromnym uznaniem w medycejskiej Florencji,<br />

a napisal je szewc: Giovanni Battista Gelli.<br />

Zamilowanie do sztuki wybija si~ niekiedy dopiero u progenitury<br />

szewcow, ale jak silnie: wszak synem szewca byl Winckelmann, synem<br />

.szewca nasz Kremer, sYI\em szewea nasz Libelt. Moze w tamtej<br />

epoce szewcy "vi~eej zarabiali i latwiej im bylo ksztalcic syn6w? Czy<br />

te wi~ksze zarobki wynikaly ze zmiany mody, ezy z przyro.stu ludn~sci,<br />

czy moze podniosla si~ stopa zyci-owa klienteli, zatem i eena<br />

obuwia t~ stop~ kryjqeego? Odpowiedz wymagalaby gl~bokieh studi6w;<br />

podobnie tylko wnikliwe badania moglyby wyjasnic poehodzenie licznych<br />

zwrot6w, jak np. "umarl w butaeh" lub "takie ~uty...".<br />

*


ZAPISKI NA MARGINESACH<br />

765<br />

Juz nie p a mi~tam, co si~ F1'ancuzkom nie udalo w Innsb1'ucku:<br />

slalom gigant czy bieg zjazdowy - w kazdym razie nie wszystkie zlote<br />

medale zaiasowaly. Spadl w6wczas 8wleiy snieg i trzeba byro inaczej<br />

smarowae, czego F1'ancuzki nie z1'obHy. Natychmiast po zawodaeh<br />

trener ekipy kobiecej, ~ean Beranger, powiedzial prasie: "To moja<br />

wina. Pomylilem si~". Ciekaw jestem, kto w n aszym zyciu sportowym<br />

powiedzial kiedykoIwiek 0 sobie "to moja wina".<br />

*<br />

\V "Commonweal" Wilfrid Sheed zastanawia si~, ezy arcydziela<br />

Jiteraekie 1atwo wytropie, jesli ezlowiek nie wie z g6ry, z kim okolicznose.<br />

Gdyby tak kt6rys z amerykanskich recenzent6w dost:.1l do r ~k i<br />

Braci Karamazow, nie wiedzqc nic zgola 0 autorze... Sheed wyobraza<br />

soble z luboseiq pr6bk~ takiej recenzji.<br />

"Bracia Karamazow Fiodor ~ Dostojewskiego stanowi'l, dow6d, ZC<br />

pokoIenie »pi:;~rzy w poszukiwaniu redaktora« nie og1'anicza s i~ do<br />

USA. Ta bezksztaHna pO\,viese Ie je si~ przez 940 stron - w tym najwyzej<br />

200 stron wiqze si~ z fabu!q: reszta 1'ozlazi s iE; w amatorskim<br />

filozofowaniu, mistyeyzmie i w og6le wszystkun, co tylko autorowi wpadnie<br />

do glowy. (Na podstawie jego religijnych zainte1'esoWall sqdzie mozna,<br />

ze p. Dostojewski chelalby zostae drugim Grahamem Greene, niestety<br />

jednak nie skorzystal nic ze swietnej szkoly g1'eene'owskiego rzemio::;la<br />

pisarskiego. Jest tak niedbaly, ze zaczyna opowiadanie w . pierwszcj<br />

osobie a potem - bez zadnego wyjasnienia - porzuca ten chwyt.)<br />

P. Dostojewski niebywale jest bombastyczny. Jego bohaterowie nieustannie<br />

si~ pOCq, zieIeniejq i padajq sobie w obj~cia bez wzgI~du na<br />

pIee, Moina to uwazae za analizEl mlodziczy powojennej (po wojnie<br />

k1'ymsldej) albo zwyczajnie - za nieco szczeniackq ch~e wstrzqsni~cia<br />

czytelnildem. Tak czy inaczej czytelnik amerykallski uzna rzecz calq<br />

za nieprawdopodobnq i bardzo nieprzyjemnq. Wydawcy powinni doprawdy<br />

postawie sobie wreszele pytanie - czy 0 takich bohaterach,<br />

hist e 1'ycz.n~ch i w koncu tandehlych, warto zadrukowywae blisko tysiqc<br />

"tron. Coraz wiE;cej ostatnio pokazuje siE; tych bezfabularnych potwor6w...<br />

Ten posfada wprawdzie cos naksztalt fabuly, ale jakby doczepionej<br />

w ostatniej chwili - przy czym tonie ona w melodramatycznym<br />

g"dulstwie. Dobry redaktor potrafHby niewqtpliwie cos wykrzesae z tego<br />

ni~pozbawionego prymitywnej energii talentu, ale zdumiewa nas wiadomose,<br />

ze autor !iczy sobie 67 lat.<br />

Czerwone i czarne p. Stendhala, to przynajmniej ksiqzka przyzwoicie<br />

napisana. Ale grzeszy typowymi blEldami debiutu. TrochE; nam siE; jui<br />

przejedli el wrazliwi mlodziency, kt61'zy traktujq siebie samych ze<br />

smiertelnq powagq. Czy JUlien Sorel uwiedzie w kOllcu bohaterk~ ­


766 ZAPISKI NA MARGINESACH<br />

kogoz to wreszcie obchodzi, mamy ochot~ zawolac po kilkuset stronach.<br />

Moze jest to analiza powojennej mlodziezy (po wojnach napoleon­<br />

~kich), ale przede wszystkim - zwazywszy, ze debiuty Sq zawsze autobiograficzne<br />

- i tu mamy do czynienia z wlasnymi Idopotami autora...<br />

On sam jednak czuje, ze nie mo7.na rozpisywac si~ na ten temat tak<br />

szeroko, j !conczy ksiqzk~ pospiesznie i niedbalc. Antybohater Sorel<br />

staje si~ nagle romantyczny i umiera - szlachetnie - oczywiscic sit:<br />

zgrywa; ale czy tego typu czlowiek ponioslby smierl': dla odegrania<br />

roli? B ardzo wqtplirwe: pointe'a ksiqzki tak dalece odbiega od cale~ o<br />

jej toku, ze mimo woli staje si~ zabawna".<br />

Jacek Woi niakowski<br />

SOMMAIRE<br />

Avant-propos. ..... . . ... 633<br />

·.\IIi. L'ABBE STANISLAW KAMINSKI ET SR ZOFIA J OZEFA<br />

ZDYBICKA : L'existence de Dieu - problem'e phiJcsophique<br />

et did attique 635<br />

:VUECZYSLAWALBERT 'KRAPIEC, OP: R em 8rques en marge d e<br />

l'article precedent 662<br />

MSGR BOHDAN BEJZE: L'enseigncment de la p hilosophie de<br />

Dieu (I) 667<br />

:tOBERT GUELLUY; Quel christianisme presentee a la jellnesse ? 672<br />

("Lume n Vitae" , XVIII, 196~ > No 4) 686<br />

PIERRE TEILH ARD DE CHARDIN: L'Ost ensoi 1', du recueil H :Jm ­<br />

ne Ii !'Uni't'ers 686<br />

JERZY NIEWIADOMSKI: En marge de l'oeuvre litteraire de<br />

Grah am Greene G8S<br />

Chr o niqu e<br />

SR. ZOFIA JOZEFA ZDYBICKA : Compte-rendus des Hvres concernant<br />

la philosophie d e Dieu (L'E;xistence de Dieu, Tournai<br />

1961, De la connaissance de Dieu, P aris 1958 et auires. 704<br />

ANNA MORAWSKA: L e r enouveau dans l'Eglise et la sociologie. 722<br />

I-IALINA BORTNOWSKA: Compte-rendus des livres: Msgr John<br />

A. T. Robinson, Honest to G od, Londen 1963, SCM Press et<br />

The Honest to God Debate, London 1963, SCM Press . . '734<br />

STANISLAW GRYGIEL: Sur la vie et l'oeuvre de D ag Hammarskjold<br />

. 746<br />

JAN CZERKAWSKI: Compte-rendll dll livre de Bohdan Sue h 0­<br />

d -0 1ski: NarQdzi ny nowozytnej fi!ozojii cz!owieka ("La<br />

naissance de la philosophie con.temporaine de l'homme")<br />

Warszawa 1963, PWN . . . . . . . . . . . 750<br />

MR L'ABBE STEFAN BRYKSA: Compte-rendu dll livre de Zygmunt<br />

Po n i a t -0 W ski: Re!i.gia a nauka ("La religion et la<br />

science"), W arszawa 1963, Ksiqzka i Wiedza 754<br />

JACEK WOZNIAKOWSKI: Actualites 759


Tom I<br />

Tom II<br />

Tom III<br />

Tom IV<br />

'rom V<br />

Tom VI<br />

E. Mounier: CO TO JEST PERSONALIZM?<br />

cena zl 35.­<br />

S. Weil: ZAKOHZENIENIE (i inne fragmenty dziel)<br />

wyczerp ane<br />

R. :Vlaritain: WIELKIE pnZYJA2NIE<br />

wyczerpane<br />

A. Mora ws k a : PERSPEKTYWY KATOLICYZMU<br />

WOBEC WSPOLCZESNOSCI<br />

w yd. 1 - wyczerpane; wyd. 2 cena zl 50.­<br />

M. A. Kr


TyLko prenamerata<br />

ZapeWnla regularne otrzymywanie<br />

"WIEZI" <br />

Zam6wicnia i przedplaty na prenumerat~ przyjmowane Sq w nieprzekraczalnym<br />

terminie do dnia 15, miesiqca poprzedza:qcego<br />

okres zamawianej prenumeraty, przez urz~dy<br />

pocztowe, Jistonoszy<br />

oraz oddzialy i delegatury "Ruchu". Mozna r6wniez zamawiac<br />

pr en umerat~, dokonujqc wplaty na konto PKO nr 1-6-100 020 ­<br />

Centrala Kolportazu Prasy i \Vydawnictw "Ruch", Warszawa,<br />

ul. Wronia 23. Na odwrocie blankietu nalezy podal: adnotacj~:<br />

Prenumerata miesi~cznika ,.Wi!;z" naokres .............. w ilosci <br />

............. egz. <br />

Cena prenumeraty kwartalnej wynosi zl "21-; p6Irocznej · ­<br />

z1 42-; rocznej - zl 84-.<br />

Rownoczesnie infQrmujemy, ze administracja "Wi!;zi" dysponuje<br />

jeszcze pewnq ilosciq numerow archiwalnyeh:<br />

1958 numery 1- 8 (c a"y rocznik)<br />

1959 numery 1- 6, 9-12<br />

1960 numery 1- 4, 6-12<br />

] 961 numery 1- 2, 4-12<br />

1962 numery 1- 7, [)-12<br />

1963 numery 1-12 (caly rocznik)<br />

Cena egzemplarza zl 10,­<br />

Zam6wienia nale:i:y kierowac do administracji "Wi!;zi", <br />

Warszawa, ul. Ok61nik 11 a, tel. 26-69-95.


TRES ' ZESZYTU<br />

WSTE/P . 633 <br />

KS. STANISLAW KAMINSKI, S. ZOFIA JOZEF,\ ZDYBlCKA: <br />

o s posobie poznania is tnienia Boga. Ar tyku! dyskus yjny<br />

MIECZYSLAWALBERT KRAPIEC, OP: Niekt6re uwagi n a tema t <br />

uwarunkowan poznawalnosci Boga<br />

KS. BP BOHDAN BEJZE: 0 nauczaniu filozofii Buga . (Zwierzenia <br />

z pl'aktyki dydaktycznej)<br />

ROBERT GUELLUY: J aki chrystianizm uk azywac mlodziezy.<br />

PIERRE TEILHARD DE CHARDIN: Monstrancja .<br />

JERZY NIEWIADOMSKI: Ideowe tlo tw6rczosci Grahama Greene'a<br />

ZDARZENIA - KSIAZKI - LUDZIE<br />

63 5 <br />

662 <br />

667 <br />

672 <br />

686 <br />

688 <br />

S. ZOFIA JOZEFA ZDYBICKA: Dialog 0 Bogu ze wsp6lczesnosciCj 70 e :<br />

ANNA MORAWSKA: Socjolog ia a odnowa .<br />

722 <br />

HALINA BORTNOWSKA: "Bogiem a prawdq" .<br />

734 <br />

STANISLAW GRYGIEL: Drogowskaz Harnmarsk jolda<br />

746 <br />

JAN CZERKAWSKI: R enesansowa filozofia czlowiek a .<br />

750 <br />

KS. STEFAN BRYKSA: Stosunek r eligii do nauki a filozofia 734 <br />

JACEK W02NIAKOWSKI: Zapiski na m arginesach<br />

75!J

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!