You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
JAK POZNAJEMY ISTNIENIE BOGA<br />
KS. STANISLAW KAMINSKI, S. ZOFIA JOZEFA ZDYBICKA<br />
MIECZYSlAW A. KRAPIEC, OP<br />
Bp Bohdan Beize • o NAUCZANIU FILOZOFII BOGA<br />
Robert Guelluy. . JAKI CHRYSTIANIZM UKAZYWAC<br />
MlODZIEiY<br />
Jerzy Niewiadomski IDEOWE TtO TWORCZOSCI<br />
GRAHAMA GREENE' A<br />
Teilhard de Chardin. • MO N STRA N CJA<br />
Dialog 0 Bogu ze wsp6Jczesnosciq • Sociologia 0 odnowa<br />
J. Robinson "Honest to God" • Drogowskoz Hammarskiolda<br />
KRAKOW <br />
Rok XVI Czerwiec (6) <strong>1964</strong>
REDAGUJE ZESPOt.<br />
Hanna Malewska , Maria Morstin-Gorska, Stefan Swiezawski, Stanislaw <br />
Stomma, Jerzy Turowicz, Stefan Willianowicz, Jacek Woiniakowski, <br />
Jerzy Zawieyski <br />
Redaktor Naczelny: H anna. Malewska. <br />
Sekretarz Redakcji: BaUna Bor tnowska <br />
Adl'es redakc ji: Kr a k ow, Sien n a 5, I p., tel. 25.~-84 <br />
Sekretariat czynny w godz. 10-15 <br />
Redakcja przyjmuje w godz, 13-15 <br />
Adres Adm inistracji: Krakow, Wislna 12, I p. , tel. 213-72 I<br />
Administracja przyjmuje w godz. 9-13<br />
Prenumerata Itrajowa: kwartalnie zl 36.- ; polrocznie zl 72.-;<br />
rocznie zl 144.-<br />
Frenumerata przcz wpla ty na kont.o "Ruchu" Krakow, uI. Worcella 6,<br />
P KO No 4-6-777 albo przez urz
ROK XVI <strong>Nr</strong> <strong>120</strong> (6)<br />
Czerwiec <strong>1964</strong><br />
MIEs.~eZN'1(<br />
<br />
KRAKOW<br />
PTzed Tokiem, 3 czerwca, w drugi dzien Zielonych<br />
SWiqt, gdy na schodach bazyliki sw. Piotra koltczyla<br />
si~<br />
Msza wieczor-na i tysiqce ludzi na pLacu a miliony<br />
na calym swiecie polecaly Bogu Jego konajqcego slug~,<br />
odszedl Papiez Jan XXIII. Ite misa est zabTzmialo<br />
w chwili zakonczenia jego ofiary i scuzby. !luz ludzi<br />
ukl~klo wtedy w Polsce przy glosnikach radiowych<br />
i ktoz t~<br />
godzinc: zapomni?<br />
Po roku nie jest to tylko przejmujqce wspomnienie.<br />
Ci wszYScy, ktorzy kochali Papieza Jana, majq comz<br />
mocniejsze pociwcie, ze tak jak Jego Mist7'Z -<br />
i przez Niego -<br />
w Nim<br />
oclchodzqc po.zostal on jednak z nami.<br />
"Objawilem imi~ Twoje ludziom", modLil sit: Ojcu<br />
ChTystUS odchodzqc, a uczniom swym zapowiedziat:<br />
"Kto wierzy we mnie, ten clokaze czynow, ktore ja<br />
spelniam". Papiez Jan ujql kiedys suoje zadanie w prostych<br />
slowach: jednoczyc dusze i patrzec w prawdt:.<br />
W ten spos6b objawial ludziom Imi~ Ojca. Byl zyjqcq<br />
Euangeliq u samego szczytu Koseiota. Skromny, prosty,<br />
pokorny byl tym sWiatfem, ktoTe zrzqdzeniem boskim<br />
mialo swiecic wszystkim w domu. Dom zas okazal sit:<br />
tak obszerny jak swiat.<br />
Zyjqca Ewangelia - oby nigdy karty Ksit:gi, kt6rq<br />
talc niezawodnie, tak bezposrednio czytalo si~ z jego<br />
oc;::u, z jego twarzy, nie zblakly ludziom znowu, nie<br />
zesztywnialy w dalekie, przeszle, symboliczne opowiadanie<br />
obTzt:dowe.
634 WSTEjP<br />
Sluga slug Bo;i:ych, do ktorego partiarcha Athenagoras<br />
pierwszy zastosowal slowa czwartej Ewangelii:<br />
"Byl czlowiek poslany od Boga, ktoremu bylo na imilii<br />
Jan.. ." na calej drodze swego zycia od Sotto il Monte<br />
az do Watykanu zachowal wspanialq prostot/? , dl.a ktorej<br />
gloria mundi jest oboj ~tna, pozor y sq niczym, wlasna<br />
osoba stoi w prawdzie, czyli w pokorze przed Bogiem<br />
i ludzmi, a calq 7'zeczywistosciq jest Milo M:. Dlatego<br />
mogl stae si e:; " w szystkhn dla w szy stkich".<br />
"Ubogim gloszona jest Ewangelia." Jak ubodzy pro·<br />
st acy, z kt6rych syn Ciesli, bezdomny Nauczyciel powolal<br />
sw6j Kosci6t, tak n ie r6zni od tamtych wydziedziczeni<br />
dzisiejszego swiata, uslyszeli n o n owo Dobrq<br />
N owi n~ z ust kogos, w kim prawdziwie m ieszkala m i<br />
fOSe, kt6ra "cierpliwa jest, lask awa jest . M iloS{; nie<br />
zaz drosci, nie dziala obludn ie, nie n adyma. s i ~ , nie laknie<br />
czci, nie szuka swego, n ie wpada w gniew, nie pam<br />
i~ta urazy, n ie cieszy si e:; z niesprawie dl.i w osci, al e<br />
wsp6lw eseli si~ z pmwdy . W szy stko znosi, wszystkiem u<br />
wierzy, w e w szystk im poktada nadzieje, wszystko 'U/yt<br />
rzY7na".
Ks, STANISLAW KAMINSKI, s. ZOFIA J. ZDYBICKA<br />
o SPOSOBIE POZNANIA <br />
ISTNIENI ABO G A <br />
ARTYKUL DYSKUSYJNY<br />
"Jest zaiste dziwnym paradoksem, i.e nowoczcsny<br />
czlowiek \Vie tak wiele i nadal nie<br />
wie wrasciwie niczego".<br />
Merton<br />
Ce qui manque Ie plus aux hommes, c'est<br />
la connaissance de Dieu,<br />
Fenelon<br />
WOBEC r6znokierllnkowosci wsp6lczesnej filozofii trudno kusic<br />
s i~ 0 sformulowDnie filozoficznego problemu Boga w sposab, Id6ry<br />
moglby bye uznany za r eprezentatywny dla n aszych czas6w. ' Dwa<br />
fakty wyda jq si~ jednak bezsporne: prohlem Boga r6wmez<br />
i w naszej epoce zjawia si~ i trwa ze zwyklq sobie uporczywosciq ;<br />
wielokrotnie rozwiqzywany - pozostaje nadal otwarty; likwidowany<br />
i negowany - powraca i niepokoi umysly zmuszajqc do podejmowania<br />
niekonczqcych siG rozwazan, o1'az: we wsp6lczesnych teoriach<br />
Boga dose wyraznie zaznacza si~ przesuni~cie akcentu<br />
z uj~e racjonalnych na rozwiqzania ujawniajqce irracjonalizm<br />
i subiektywizm w podejsciu do problemu.<br />
Czlowiek wsp6lczesny nie tracqc wiary w Boga, traci "wiar~"<br />
w mozliwosc osiqgni~cia Go w drodze poznania racjonalnego, pl'zy<br />
pomocy na!'z~dzi obiektywnych, honorowanych w nauce. W fiiozoIicznym<br />
klimacie naszej epoki wyczuwa si~ nie tylko sceptycyzm<br />
ale po prostll wY1'azn q niech~c w stosunku do klasycznych<br />
'dowodow Ina istnienie Boga. Wobec dynamizmu wsp6lczesnej<br />
nauki, prawdy 0 Bogu przekazane przez tradycyjnq filozofi~ "denerwujq"<br />
swojq statykq, sWq niewz1'usznosciq, wydajq si~ niep1'zekonywajqce<br />
i nieczytelne. Metafizyczne twie1'd.lenia 0 Bogu<br />
oskarza si~ 0 werbalizm i schematyzm. Dominuje natomiast przekcnanie,<br />
ze poznanie tego co t1'anscendentne jest sprawq osobistego<br />
przezycia, a nie obiektywnej mysli. Serce, uczucie, wia1'a,<br />
a nie rozum - sCI adekwatnymi na1'z~dziami w poszukiwaniu<br />
Boga. Dzis bardziej przemawia Augustyn i Pascal niz Tomasz
636 KS. STANISLAW KAMINSKI, S. ZOFIA JOZEFA ZDYBICKA<br />
z Akwinu; powodzeniem cieszq si~ przede wszystkim zwolennicy<br />
poznania emocjonalno-intuicyjnego czy tzw. poznania religljnego.<br />
Potrzeb~ Absolutu "dotykalnego dla serca a nie dla rozumu"<br />
odczuwa czlowiek dzisiejszy i takiego Absolutu szuka. Czyni to<br />
najcz~scleJ "prywatnie" dzi~ki przemysleniu i przeanalizowaniu<br />
osobistych, zwykle przykrych doswiadczen zyciowych, dzi~ki refleksji<br />
nad SWq aktuaInq sytuacjq zyciowq z wszystkimi trudnos<br />
.ciami etyczno-spolecznymi oraz zdobyczami i ograniczeniami kultury<br />
naukowo-technicznej, kt6ra coraz bardziej wzmaga swiadomose<br />
kruchosci i przemijalnosci ludzkiego istnienia. Na tej drodze<br />
doswiadcza "vi~c lub nieodparcie potrzebuje doswiadczae<br />
"obecnosci i dzialania Boga". Zdaje si~ dzielie z Kierkegaardem<br />
przekonanie, ze "rozum doprowadza do rozpaczy a rozpacz do<br />
wiary".<br />
Trzeba by wiele powiedziee na temat przyczyn wspolczesnego<br />
bankructwa racjonalizmu w dziedzinie filozofii i filozoficznych<br />
teorii Boga. Nalezaloby wyroznie typy racjonalizmu i uj ~e racjonalnych<br />
~ te poprawne i te, ktore byly wynikiem nieporozumieri<br />
i znieksztalcen. Wspolczesny antyracjonalizm w filozoIii jest do<br />
pewnego stopnia reakcjq na racjonalizm czysto analityczny, wyrzekajqcy<br />
si~ jakichkolwiek czynnikow intuicyjnych, a wi~c na<br />
filozofi~ uwi~zionq w formulach i schematach, b~dqcq raczej<br />
abstrakcyjnq logikq poj~e niz wiedzq 0 konkretnej rzeczywistosci.<br />
Trudno tu takze nie wspomniec 0 tendencjach scjentystycznych,<br />
Iikwidujqcych zagadnienia metafizyczne z terenu nauki. Zbieznose<br />
bezkrytycznego dogmatyzmu filozofii schematyzujqcej rzeczywistose,<br />
zamkni~tej dla jakiejkolwiek rewizji swoich poglqdow<br />
oraz wqskiej teorii nauki, przyczynily si~ do wytwol'zenia<br />
przekonania, ze nie moze istniee filozofia-nauka, ktora by zaspokajala<br />
r6wnoczesnie potrzeb~ rozumienia realnego swiata, syntezy<br />
Qraz spelniala wymagania naukowej scislosci i rzeczowosci.<br />
Do tego trzeba jeszcze dodae wspolczesny "zmysl konkretu",<br />
a wi~c potrzeb~ bezposredniego obcowania Z l'zeczywistosciq, potrzeb~<br />
rozbudzonq z takim powodzeniem przez Bergsona, by zrozumiee,<br />
ze ruch filozoficzny skierowany przeciw pozytywizmowi<br />
byl rownoczesnie skierowany przeciw racjonalnej metafizyce<br />
(a wlasciwie przeciw jej wypaczeniom). To wszystko rzutuje oczywiscie<br />
i na filozoficzny problem Boga.<br />
Zainteresowanie patrystykq, Bibliq - szczegolnie zywe we<br />
wspolczesneJ mysli katolicklej (tzw. "powr6t do zr6del") - moglo<br />
takze prowadzie do mniemania, ze tylko Objawienie i najstarsza<br />
tradycja dostarczajq autentycznej wiedzy 0 Bogu, i w przekonaniu<br />
wielu zmniejszye rang~ dowodow metafizycznych. Trzeba<br />
rowniez w~pomniee 0 wspolczesnych nurtach teologii protestanc
o SPOSOBIE POZNANIA ISTNIENIA BOGA<br />
637<br />
kiej, gl6wnie 0 poglqdach Karola Bartha, kt6ry odrzuca mozliwose<br />
racjonalnego poznania Boga w imi
638 KS. STANISLAW KAMINSKI, S. ZOFIA JOZEFA ZDYBICKA<br />
niku zetkniE:cia siE: ze smierciq bliskiej osoby, "uczucie kruchosci"<br />
swiata i tp.) rodzq problemy, kt6rych nie jest w stanie<br />
rozwiqzac zadna z nauk szczeg610wych. I Doswiadczenia tego<br />
typu zmuszajq do zastanawiania siG, do szukania wyjasnienia<br />
tych zjawisk - do "filozofowania" wlasnie. To szukanie rozwiqzan<br />
moze odbywac siG poprzez zYWq, spontanicznq refleksjE:,<br />
ujmujqcq "na gorqco" przezywane doswiadczenia i niepokoje metaIizyczne.<br />
Nie jest to jeszcze jednak filozofia, ale raczej "wstGP"<br />
do niej, bE:dqcy bardzo cennym, bo najbardziej bliskim "empirii"<br />
etapem filozofowania. Na tym etapie przewazajq elementy pozaracjonalne,<br />
subiektywne, myslenie nie jest uporzqdkowane, ujE:te<br />
W karby systematycznej kontroli rozumu.<br />
Filozofia-nauka rozpoczyna siE: z chwilq, gdy wychodzqc z doswiadczenia<br />
prqblem6w filozoficznych i korzystajqc w pewnym<br />
sensie z refleksji przedfilozoficznej - szuka si
o SPOSOBIE POZNANIA ISTNIENIA BOGA<br />
639<br />
W mysli wsp6lczesnej istniejq iywe tendencje pozostania na pierwszym<br />
etapie filozofowania. Twierdzi si~ nawet, ze naukowe traktowanie<br />
kwestii filozoficznych zatraca ich swieiosc, autentyzm,<br />
wuIgaryzuje i upraszcza sprawy tak dla czlowieka istotne, angaiujqce<br />
go osobiscie, iyciowo. 2<br />
Tomizm jest filozofiq, kt6ra w szczeg61nie szczElsliwy spos6b l'lezy<br />
tak rozumiany "empiryzm" z "racjona1i.zmem" - bezposrednie<br />
doswiadczenie (zmyslowe i intelektualne) z refleksjq kierow
640 KS. STANISLAW KAMINSKI, S. ZOFIA JOZEFA ZDYBICKA<br />
jest wiElc nauka Akwinaty, ale rzeczywistose istniejqca i aktualnie<br />
doswiadczana. On sam przeciez wyraznie powiedzial, ze "celem<br />
studium filozofii nie jest dowiadywanie siEl tego, co mysleli ii1ni,<br />
lecz dowiadywanie siE;, jak przedstawia siEl prawda 0 rzeczach".:1<br />
Nie neguje to koniecznosci studium autentycznej mysli Tomaszowej,<br />
nie umniejsza w niczym wartosci sledzenia jej historycznego<br />
rozwoju, ale nie pozwala traktowae tomizmu jako systemu zamkni~tego<br />
i wykonczonego.<br />
W swej najgl~bszej naturze tomizm jest filozofiq zYWq, dynamicznq<br />
i otwartq, bo jest Humaczeniem aktualnie istniejqcego<br />
swiata, ktorego rozumienie suponuje nie tylko wykorzystanie<br />
doswiadczenia poprzednikow, ale wymaga zetkni~cia si~ ze swiatern<br />
przez osobisty, doswiadczalny kontakt, wymaga znojnego<br />
trudu i wysilku osobistych poszukiwan.<br />
Zdajq siEl to dobrze rozumiee wielcy tomiSci XX wieku. ktorzy<br />
wyszedlszy od aktualnych potrzeb, szukajqc ich rozwiqzania w historii,<br />
dostrzegli trafnose rozwiqzan Tomasza - nie czujq si~<br />
jednak zwolnieni od dalszych poszukiwan nie tylko zmierzajqcych<br />
do jak najwierniejszego odczytania jego mysli, ale przede wszystkim<br />
do posuwania jej naprzod, do szukania form jej wyrazu, do<br />
precyzowania jej metodologicznej i epistemologicznej natury.4<br />
Wspolczesna filozofia bytu, inspirowana osiqgni~ciami sw. Tomasza<br />
- mowiqc najogolniej - tym charakteryzuje si~, ze nie<br />
chce bye teoriq tylko abstrakcyjnych istot rzeczy, ale chce tlumaczye<br />
konkretnie danq rzeczywistose z punktu widzenia jej<br />
istnienia. Problematyka istnienia realnego bytu, jego sposobow<br />
i ostatecznych uwarunkowan - czyli, jak si~ to fachowo wyraza,<br />
problematyka bytu jako bytu, a wi~c istniejqcej rzeczywistosci,<br />
wypelnia jej zainteresowania. Ma to bye wlasnie metafizyka<br />
rzeczy istniejqcych, "zywych", a nie "zabawa w poj~cia" .<br />
Oczywiscie, chodzi 0 tzw. tomizm egzystencjalny, na temat ktorego<br />
sporo juz powiedziano u nas, ale wciqz jeszcze za malo,<br />
by rozwiae wszelkie nieporozumienia, jakie gromadzq si~ wokol<br />
tej filozofii i dostrzec wag~ odkrycia i kontynuowania "egzystencjalizmu"<br />
sw. Tomasza, zmieniajqcego zupelnie rozumienie dziewiEltnastowiecznej<br />
wersji tomizmu, ktora w duzej mierze byla<br />
smutnym dziedzictwem skrajnego racjonalizmu XVII i XVIII w.<br />
a Komentarz s,.v. Tomasza do De Coeto, I, 22.<br />
• Najwi
642 KS. STANTSLA W KAMINSKI, S. ZOFIA JOZEFA ZDYBICKA<br />
myka si~ nieustannie, zadne poj~cie go nie "chwyta", a proces<br />
jego poznawania nie jest nigdy zakonczonY. Metafizyk - wbrew<br />
rozpowszechnionej opinii - musi bye przede wszystkim czlowiekiem<br />
doswiadczenia autentycznego, szerokiego i z "pierwszej r~ki".<br />
Powinien - jak m6wi Maritain - "pogrqzye si~ w istnieniu,<br />
zagl~bie si~ w nim coraz bardziej przez mozliwie jak najbardziej<br />
wyraziste postrzezenia zmyslowe (i estetyczne) oraz przez doswiadczenie<br />
cierplen i przezywanie konflikt6w egzystencjalnych" 1.<br />
Tomizm egzystencjalny spelnia wi~c - choe oczywiscie na inny<br />
spos6b - dqzenie z takq mocCj wyrazane przez Bergsona i Husserla<br />
- powrotu do rzeczy, do kontaktu z bogactwem konkretu.<br />
Istnienie jest aktem dynamicznym. Filozofia, kt6ra rna je za<br />
sw6j przedmiot, musj nieustannie zmagae si
o SPOSOBIE POZNANIAISTNIENIA BOGA 641<br />
Trzeba tu dorzucic wyjasnienie, ie ir6dlo egzystencjalizmu filozofii<br />
sw. Tomasza tkwi w najglE:bszych i najbardziej autentycznych<br />
jej podstawach, nie jest natomiast przydanym czy sztucznie <br />
pod wplywem mody na egzystencjalizm - "doczepionym" za biegiem<br />
kosmetycznym odmladzaj,!cym star,! doktryn~ . Wyjasnia to zreszt'!<br />
jeden z gl6wnych "odkrywc6w" egzystencjalnej mysli sw. Tomasza<br />
- Gilson - tlumaczqc, dlaczego dopiero w XX wieku dostrzeiono<br />
"egzystencjalnos(:" mysli Tomaszowej. Idimy za tokiem<br />
wywod6w Gilsona. Filozofia sw. Tomasza - jak zresztq<br />
wszystkie wielkie filozofie - rozwija szereg r6inych aspekt6w<br />
i kaida epoka zesrodkowuje uwag~ na innym, w zaleinosci<br />
od biei,!cych potrzeb. Nasza epoka ze swoim pragnieniem nawiqzania<br />
kontaktu z "iywq rzeczywistosci,!", z pragnteniem obcowania<br />
z rzeczami, wtargniElcia w sedno konkretu, rozumienia<br />
egzystencji, znieksztalconego dzialaniem idealist6w, jak iadna poprzednia<br />
- by!a przygotowana do dostrzeienia w nauce sw. Tomasza<br />
jego ogromnego wysilku uchwycenia korzeni realnej rzeczywistosci,<br />
uzyskania zWiqzku z najistotniejszym jej pierwiastkiem<br />
- istnieniem. Realizm naszego pokolenia, bunt przeciw<br />
omamom idealizmu sklonily do badan, kt6re odkryly "Tomasza<br />
-egzystencja1ist~" i dostrzegly, ie jego filozofia zbudowana jest<br />
wok61 najwainiejszego elementu rzeczywistosci - wok61 aktu istnienia<br />
rzeczy, kt6re jest jakby punktem w~ z lowym calej konstrukcji<br />
swiata i to tak dalece, ie, zdaniem Gilsona, " jako metafizyka<br />
istnienia, tomizm nie jest jeszcze jednq, aIr: jedynq mozofiq<br />
egzystencjalnq".5<br />
Znalezienie najistotniejszego elementu rzeczywlstosci, dosz'ukanie<br />
si~ aspektu, w kt6rym jq trzeba ujmowac. wskazanego dzi~ki<br />
genialnej przenikliwosci umyslu sw. Tomasza, to Jedna sprawa.<br />
Druga sprawa dotyczy sprawdzenia, kontynuowania tej wizji<br />
i wyraiania jej w spos6b zrozumialy dla wsp6lczesnego czlowieka.<br />
I w tym Sw. Tomasz nie moie nas zastqpic, moie bye tylko wzorem<br />
solidarnosci z wlasnq wsp6lczesnosciq.<br />
Trzeba wi~c obecnie wyprecyzowae metod~ naukowego poznania<br />
i tlumaczenia istnienia, a egzystencja bytu i wewn~trzna<br />
struktura tego, co istnieje, nie Sq wdzi~cznym przedmiotem nauki. ~<br />
Problem jest tym trudniejszy, ie filozofia nie moie korzystae z gotowego<br />
wzoru iadnej nauki. Jedynie bowiem filozofia zajmuje<br />
sif! tymi zagadnieniami. W operacjach poznawczych istnienie wy<br />
5 E. Gil son, Tomizm, Warszawa 1960, s. 505-6.<br />
8 " Rozum ludzki swobodnle czuje s!~ w Swtiecie rzeczy, kt6rych istot~<br />
i prawa moze uchiWycic i okresllc w j~ .zyku poj~c, ale jest On niesmialy i niezgrabny<br />
w swiecie istnien, gdyz istniec jest aktem a nie rzecz'l". E . Gil son<br />
B og i fUozofia, s. 65.
642 KS. STANISLAW KAMINSKI, S. ZOFIA JOZEFA ZDYBICKA<br />
myka si~ nieustannie, zadne poj~cie go nie "chwyta", a proces<br />
jego poznawania nie jest nigdy zakonczonY. Metafizyk - wbrew<br />
rozpowszechnionej opinii - musi bye przede wszystkim czlowiekiem<br />
doswiadczenia autentycznego, szerokiego i z "pierwszej r~ki".<br />
Powinien - jak mowi Maritain - "pogrqzye si~ w istnieniu,<br />
zagl~bic si~ w nim coraz bardziej przez mozliwie jak najbardziej<br />
wyraziste postrzezenia zmyslowe (i estetyczne) oraz przez doswiadczenie<br />
cierplen i przezywanie konfliktow egzystencjalnych" 7.<br />
Tomizm egzystencjalny spelnia wi~c - choc oczywiScie na inny<br />
sposob - dqzenie z takq mOCq wyrazane przez Bergsona i Husserla<br />
- powrotu do rzeczy, do kontaktu z bogactwem konkretu.<br />
Istnienie jest aktem dynamicznym. Filozofia, kt6ra rna je za<br />
swoj przedmiot, musi nieustannie zmagae si~ z nim, musi bye<br />
swiadoma trudnosci uchwycenia go, swiadoma wlasnych ograniczen,<br />
co nie pozwa]a jej nigdy zatrzymae si~ w stanie blogiego<br />
przekonania 0 dotarciu do celu swych badan. Nie moze nigdy<br />
spoczqe, istnieje bowiem ciqgJe mozliwose pogl~biania znajomosci<br />
bytu, wizji rzeczywistosci, choe w zasadniczych zn:bach pozostaje<br />
ona niby niewzruszona. Dlatego tez - jak znowu zauwaza Gilson<br />
- ontologia tomistyczna nie moi:e poprzestae na tym, co<br />
rozum ludzki wiedzial 0 bycie w XIII wieku. Nie zadowala si~<br />
taki:e tym, co \viemy 0 nim w wieku XX. Ciqgle musi ise naprzod.<br />
Po tym wszystkim, co powiedzielismy na temat filozoficznego<br />
klimatu naszej epoki, natury filozofii i interpretacji tomizmu, narzuca<br />
si~ wreszcie pytanie: czy i jaki to wszystko moze miet<br />
zwiqzek z interesujqcym nas tu problemem poznania Boga? -<br />
Ogromny i decydujqcy. Trzeba wiele powiedziec na temat filozoiii<br />
w ogole, by dostatecznie jasno ukazae kontekst, w kt6rym<br />
zjawia si~ filozoficzny problem Boga i wystarczajqco zaakcentowae,<br />
ze zagadnienie Boga i to "Boga zywego" choe uje:tego<br />
racjonalnie, staje dopiero z calq wyrazistosciq i z calq kon.iecznosciq<br />
w tak rozumianej metafizyce. Egzystencjalna interpretacja<br />
czy raczej kontynuacja tomizmu stawia problem istnienia Boga<br />
w zupelnie nowym swietle, a rozwiElzanie, kt6re proponuje, wydaje<br />
si~ jedynie sluszne i w pelni uzasadnione.<br />
Trzeba to dobrze zrozumiec. Nikt nikomu nie moze zabronie<br />
"filozofowae" \v spos6b, ktory mu najbardziej odpowiada, nikt<br />
nie moze nikomu zabronic snue refleksji i dochodzie do Boga<br />
"wlasnymi" drogami. Sq one dla wielu najbardziej skuteczne<br />
i najbardziej przemawiajqce. Te sprawy "prywatne" nie wyczerpujq<br />
jednak zagadnienia. Dla zadnego myslqcego czlowieka nie<br />
moze bye oboj~tne, czy genezy problemu mozna szukae na tere<br />
7 J. Mar ita d n, Sept !et;ons Sur !'litre et !es premiers principes de !a<br />
raison, Paris 1932, S. 30.
64:4 KS. STANISLAW KAMINSKI, S. ZOFIA ,JOZEFA ZDYBICKA<br />
znac wewn~trznq natur~ bytu jako bytu, ,by odkryc to, co konstytuuje<br />
kaidy byt jako byt. Po tej linii idq wszelkie analizy<br />
i rozwazania metafizyczne i wlasnie w ich wyniku ujawnia si~<br />
wewn~trzne zloienie bytu z roinorakich elementow, z ktorych<br />
z metafizycznego punktu widzenia najwainiejsze i najbardziej<br />
podstawowe jest zloienie z istoty i istnienia. Natura zwiqzku<br />
mi~dzy tymi elementami (roine, ale uzaleznione od siebie i scisle<br />
ze sobq powiqzane) wyznacza charakter powiqzania juz nie tylko<br />
obowiqzujqcego we wn~trzu konkretu, ale i w konsekwencji charakter<br />
powiqzania mi~dzy poszczegolnymi bytami. Poznanie, ie<br />
istnienie w bycie jest czyms najdoskonalszym, czyms, co uzasadnia<br />
calq bytowosc rzeczy, ale jest powiqzane z istotq w taki sposob,<br />
ie konieczny jest inny byt jako racja istnienia tego zlqczenia<br />
istot i istnieil, w konsekwencji prowadzi do uznania koniecznosci<br />
przyj~cia Czystego Istnienia jako racji istnienia bytow, ktore nie<br />
Sq samym istnieniem. Struktura wewn~trzna bytu, relacje mi~dzy<br />
jego wewn~trznymi elementami Sq jedynq racjq koniecznego<br />
z''iiqzku mi~dzy bytem, ktorego istnienie jest utracalne (tzw. bytem<br />
przygodnym) i Absolutem.<br />
Dostrzezenie tej prawdy - to sedno rewolucji dokonanej przez<br />
tomizm egzystencjalny. Dopiero w tak rozumianej filozofii nast~puje<br />
konieczne i "iywe" powiqzanie wszechswiata z Bogiem<br />
(czego nie osiqgnql np. Arystoteles nie znajqcy egzystencjalnej<br />
koncepcji bytu). "WszechSwiat sw, Tomasza jest wszechswiatem<br />
swiEltym w swym istnieniu, a wi~c wszechswiatem reIigijnym"<br />
(powiqzanym koniecznie z Bogiem) - stwierdza Gilson u, entuzjazmujqcy<br />
si~ przewrotem jakiego dokonal tomizm egzystencjalny<br />
w dziedzinie poznawalnosci istnienia Boga 10. Nawiqzana zostala<br />
wi~z nie tylko mi~dzy filozofiq a rzeczywistosciq, 'ale wi~i mi~dzy<br />
naSZq rzeczywistosciq a Bogiem i to w sposob naturalny i racjonalny.<br />
"Bog jest we wszystkich rzeczach i przenika je do gl~bi" <br />
wlasnie poprzez istnienie, ktore b~dqc najwazniejszym elementem<br />
kaidej rzeczy jest jednoczesnie tym, co najbardziej upodabnia jq<br />
do Stworcy, i tym, co natychmiast "przywoluje" StwOrc~. Kazda<br />
rzecz posiada sama w sobie wlasne istnienie, odr~bne od innych<br />
istnieil, lecz jednoczesnie kazda rzecz uczestniczy w Najwyiszym<br />
Istnieniu, ktorym jest Bog, Dopiero tak rozumiana filozofia "spotyka<br />
si~" ze znanymi powiedzeniami sw. Pawla: Invisibilia Dei<br />
S Por. E. Gil son, Tomizm, s. 514.<br />
9 Tamze, s. 126.<br />
10 Gilson twierdzi, ze najdonioslejszym rezultatem wsp61czesnego uj~cia<br />
tomizmu jest calkowite odnowienle zagadnlenla dstnienla Boga. Wspomlna 0 tym<br />
na wielu miejscach, ale szczeg61nie cenne 5'1 pod tym wzgl~dem rozdzialy<br />
I, II, IV i VI jego Tomizmu oraz cale B6g t jitozo/ia.
o SPOSOBIE POZNANIA ISTNIENIA BOGA 645<br />
per ea quae facta sunt, intellecta conspiciuntur oraz "W Nim<br />
iyjemy, ruszamy si~ i istn"iejemy" 11.<br />
Wnioski plynqce z powyiszych rozwaian Sq bardzo waine dla<br />
dalszych dociekan: problem istnienia Boga ma swojq genez~<br />
i wlasciwe rozwiqzanie w egzystencjalnej filozofii bytu, ktora<br />
nie ma za zadanie "udowodnienia" istnienia Boga, lecz przyjmuje<br />
Jego istnienie jako jedynq racj~ koniecznq wytlumaczenia istnienia<br />
bytow nie posiadajqcych istnienia ze swej natury ~ scislej:<br />
nie b~dqcych tylko istnieniem. Wiqie si~ to i z drugq sprawq,<br />
mianowicie z przekonaniem, ze istnienia czegokolwiek nie mozna<br />
"wydedukowac" w scislym, metodologicznym znaczeniu tego slowa.<br />
Istnienie mozna przezyc, mozna je dostrzec, stwierdzic albo<br />
w bezposrednim zetkni~ciu si~ z konkretnq rzeCZq, albo wykazac<br />
na podstawie bezposrednich sqdow egzystencjalnych, ze przyjt:cie<br />
istnienia innego bytu jest konieczne (stanowi jedynq racj~) dla<br />
wytlumaczenia istnienia przemijalnego. Tylko. w tym sensie moina<br />
mowic 0 dowodzeniu istnienia Boga.<br />
PROBLEM "DOWODOW" A TYP UZASADNIANIA <br />
W METAFIZYCE <br />
Entuzjazm, z jakim mowi si~ 0 "rewolucji" dok'-lnanej w dziedzinie<br />
poznawalnosci istnienia Boga dzi~ki bezkompromisovvo<br />
egzystencjalnej interpretacji tomizmu, wydaje si~ zbyt wielki<br />
w porownaniu z faktycznym stanem rzeczy, tym bardziej, ze<br />
egzystencjalne uj~cia teorii Bytu Pierwszego przedstawiane przez<br />
polskich autorow· czy udostt:pnione dzi~ki tlumaczeniu dziel Gilsona<br />
i Mascalla, nie wyszly poza niewielkq "kraint: filozofow" <br />
pozostajq, niestety, wciqz jeszcze znane tylko wqskiemu gronu<br />
fachovlcOW. Nic wi~c dziwnego, ze z niedowierzaniem slucha si~<br />
pochlebnych wypowiedzi, skierowanych pod adresem tomizmu<br />
starajqcego si~ uporac z "twardq rzeczywistosciq faktu istnienja".<br />
Przyzwyczailismy sit: bowiem na problem istnienia Boga w tomizmie<br />
patrzec przez pryzmat schematow i formul, w jakie tradycja<br />
ubrala tzw. dowody tomistyczne. Kazdy z nich byl przedmiotem<br />
wielu analiz, wielu dyskusji. Powstala nawet odr~bna<br />
dyscyplina filozoficzna, tzw. teodycea, ktora wlasnie te dowody<br />
forrnuluje, analizuje, przedstawia, broni przed zarzutami.<br />
Wszystko to jednak moie robic wrazenie czegos nieprzekonujqcego,<br />
pozbawionego swiezosci, energii, dynamizmu, nudnego<br />
i jalowego. Wielu uwaza, iZ przez wieki powtarza sit: rozne wersje<br />
tych samych dowodow, ktore wlasciwie i ostatecznie "nie dowodzq<br />
11 Rzym 1 20 oraz Dz Ap 17 28.
646 KS. STANISLAW KAMINSKI, S. ZOFIA JOZEFA ZDYBICKA<br />
niczego" 12. Nie spodziewamy si~ tam znalezc czegos, co by nas<br />
moglo naprawd~ zainteresowac, zafascynowac, zdziwic. Mozna by<br />
. bronic "dowodow" mowiqc, ze negatywna pestawa wspolczesnego<br />
czlowieka wobec nich podyktowana jest niezwykle silnymi oporami,<br />
jakie odczuwa wobec wszelkich starych, utartych drog. jego<br />
l~kiem przed wszelkq metod'l , plyn'lcym z przeswiadczenia, ze<br />
wszystko, co metodyczne, systematyczne, jest sztuczne i sklerotyczne.<br />
Wydaje si~ jednak, ze faktyczne zrodlo ' uprzedzenia do<br />
dowodow lezy duzo gl~biej, mianowicie w niewlasciwie rozumianej<br />
funkcji, jak'l si~ im przypisuje w systemie tomistycznym, a poza<br />
tym w niewlasciwym rozumieniu metodologicznej natury "dowodow".<br />
Sarno wyodr~bnienie teodycei jako samodzielnej dyscypliny<br />
filozoficznej stwarza okazj~ do powstania nieporozumien, co do<br />
natury i funkcji dowodOw. Grozi bowiem niebezpieczenstwem<br />
traktowania problemu Boga w oderwaniu od filozofii bytu, a poszczegolnych<br />
dowodow jako samodzielnych calosci, raz na zawsze<br />
ustalonych, niezmiennych, nie zwi'lzanych organicznie z tomistycznq<br />
koncepcj'l bytu 13. Nawet pozory takiej sytuaeji uderzajq<br />
w sedno problemu, bo - jak wykazaly rozwazania przeprowadzone<br />
w poprzednim punkcie - geneza filozoficznego problemu<br />
Boga si~ga sa;nych podstaw rozumienia realnego, konkretnego<br />
bytu. Problem Boga jest wewn~trznym problemem metafizyki<br />
i rozwi'lzanie go moze przebiegac tylko w organicznym zwiqzku<br />
z analiz,! bytu. Wobec tego dowody trzeba traktowac jako 1'ozwmH~cie<br />
metafizycznego poznania bytu, jako dalszy ciqg rozwazan<br />
nad bytern. Z1'ozumienie ich suponuje zrozumienie· calej metaIizyki.<br />
Rozpatrywanie "dowodow" w oderwaniu od ich naturalnego<br />
kontekstu, ktorym jest system metafizyki tomistycznej <br />
jest podcinaniem ieh korzeni. Oczywiscie, systematyczne studia<br />
tomizmu uwzgl~dniaj 'l cal'l problematyk~ filozofii bytu i sprawa<br />
tu nie jest grozna. Gorzej jest na terenie uj~c popularnyeh, zwlaszcza<br />
w szkolnych podr~cznikach dogmatyki. W tym ostatnim przypadku<br />
- analiza kilku wyrwanych z "naturalnego srodowiska"<br />
zdail budzi na ogo! reakej~ negatywn'l. I chyba trudno si~ temu<br />
dziwic: bez zrozumienia koncepeji bytu wypraeowanej z takim<br />
mozolem i wysilkiem przez filozofi~ realistyczn'l, nie latwo zrozumiec<br />
i przyjqc te dowody. Nie stanowi to jedynego zrodla trud<br />
12 Zob. np. L. K 01 a k 0 w ski, G/.os w dysktlSji 0 fi[ozofii katolickiej,<br />
" <strong>Znak</strong>", 77(1960), s . 1405.<br />
1:3 Zwracano na to wielokrotnie uwagEl - m. in. w nastElPujqcych artykulach:<br />
B. Be j z e, Tomizm mniemany i autentyczny, "<strong>Znak</strong>", 77(1960), s. 1428-1432<br />
oraz 0 tomistycznej fitozofii Boga, "<strong>Znak</strong>", 50-51(1958), s. 897-910; A. S tEl pie n<br />
Metafizyka a istni enie, ,,'<strong>Znak</strong>", 63(1961), s. 636-650.
o SPOSOBIE POZNANIA ISTNIENIA BOGA 647<br />
nosci. Przyczynq powaznych nieporozumien jest takze schemat<br />
wykladu przytoczony przez sw. -Tomasza i powtarzany przez jego<br />
nast~pc6w. Za malo moze zdajemy sobie spraw~ z tego, ze byl<br />
on przystosowany do warunk6w aktualnych w wieku XIII i ze<br />
wplyn£:ly na niego zr6dla, z kt6rych Tomasz czerpal material dowodowy<br />
(gl6wnie filozofia Arystotelesa). Dopiero gl~bsza analiza<br />
dowod6w, zwlaszcza uchwycenie tego, na czym polega istotna<br />
r6znica mi~dzy filozofiq Tomasza a filozofiCj Arystotelesa - mimo<br />
nieraz identycznych sformulowail - pozwala zrozumiec, ze wybitnie<br />
arystotelesowska forma nie jest dla dowodu czyms zasadniczym<br />
- przeciwnie - do pewnego stopnia zle wyakcentowuje<br />
rzeczywisty tok mysli.· Ten sam bowiem schemat rozumowania<br />
nabiera zupelnie innego charakteru, gdy przyjmie si~ innq koncepcj~<br />
bytu. Tomasz rzeczywiscie poslugiwal si£: perypatetyckCj<br />
formq, starymi, powszechnie znanymi terminami, ale pod te stare<br />
terminy podkladal nowCj trese. Trzeba wi£:c oderwae si~ od zastanych<br />
schemat6w i dostrzec istotne elementy rzeczywiscie genialnej<br />
wizji Tomasza, kt6ra i dzis jest bez zarzlltu, co wi£:cej - obecnie<br />
Jest szczeg6lnie aktualna. W zakwestionowaniu formy dowod6w<br />
chodzi 0 dwie sprawy: zwiqzek dowod6w z 6wczesnq fizykq oraz<br />
o form~ logicznq dowod6w.<br />
Nie 1Ilega najmniejszej wqtpliwosci, ze kosmologia Arystotelesa,<br />
stanowiqca historyczny kontekst dowodow, jest przestarzala i byloby<br />
r zeCZq co najmniej smiesznq wsp6lczesnCj problematyk ~ istnienia<br />
Boga lqczye z arystotelesowskim czy tomaszowym fizykalnym<br />
obrazem 8wiata. WiCjzanie problematyki istnienia Boga z danymi<br />
zaczerpni~tymi z fizyki Arystotelesa bylo :-vynikiem 6"vczesnego<br />
stanu wiedzy - lCjczenia fizyki z filozofiq w og6le. Ostry rozdzial,<br />
jaki mi~dzy tymi dyscyplinami dokonal si~ w ci'lgu vviekow, dziel'lcych<br />
nas od Arystotelesa i Tomasza, dotyczy w calej rozciqglosci<br />
i dowodu istnienia Boga. W metafizyce, a wi~c i w "dowodach"<br />
nie chodzi 0 jakikolwiek inny obraz swiata, jak tylko uwzgl~dniajCjcy<br />
struktur~ wewn~trzn,! bytu, kt6rej podstawowym elementern<br />
jest realne zlozenie z istoty i istnienia. Metafizyczne wyjasnianie<br />
samego bytll jest natomiast niezalezne od jakichkolwiek<br />
interpretacji fizykalnych. Jest to po prostu uj~cie innych "wiqzadel"<br />
rzeczywistosci - bardziej og61nych i bardziej podstawowych,<br />
w ramach kt6rych mieszczq si~ elementy "budowy", jakie<br />
interesujq nauki szczeg610we 14.<br />
Wiele juz zresztc) razy zwracano uwag~ na niezaleznose tluma<br />
14 Zwracal na to uwag~ o. Kr'lpiec w dyskllsji z ks. K16sakiem. Zob. Raz<br />
jeszcze 0 kinetycznym dowodzie istnienia Boga, "<strong>Znak</strong>". 1950, s . 281-295;<br />
o poprawne rozumienie kinetycznego dowodu na istnienie Boga u sw. Tomasza,<br />
"Polonla Sacra", 6(1953-4), s. 97-113.
648 KS. STANISLAW KAMINSKI, S. ZOFIA JOZEFA ZDYBICKA<br />
czenia filozoficznego od interpretacji fizykalnych. Sw. Tomasz<br />
takze zdawal sobie z tego sprawE: i zasadniczy tok jego dowod6w<br />
jest scisle metafizyczny, choc pewne terminy czy przyklady zaczerpnql<br />
"zywcem" z fizyki arystotelesowskiej (np. ruch, nieruchomy<br />
poruszyciel itp.), ktore dzis lepiej byloby zastqpic innymi<br />
terminami, by nie prowokowac skojarzen z przestarzalym systemem<br />
fizyki. .<br />
Przy okazji nalezy zauwazyc i to takze, ze w ogcle lqczenie<br />
problemu istnienia czy nieistnienia Boga z jakqkolwiek teoriq<br />
przyrodniczq jest powaznq wadliwosciq metodologicznq. Zadna<br />
z nauk szczegolowych z racji swego przedmiotu i uzywanych<br />
"narzE:dzi" nie jest terenem, na ktorym by mozna w spos6b definitywny<br />
rozstrzygac problem istnienia czy nieistnienia Boga 15.<br />
Drugi pro.blem dotyczy logicznej struktury dowodOw. Zagadnieniu<br />
temu poswi;::cono wiele uwagi, zwlaszcza w okresie wplyw6w<br />
neopozytywizmu, podkreslajqcego znaczenie formy poznania i precyzji<br />
j~zyka. W Polsce, gdzie kultura logiczna dZiE:ki dzialalnosci<br />
szkoly lwowsko-warszawskiej stala szczeg6lnie wysoko, logiczna<br />
forma dowodow stala si~ przedmiotem specjalnego zainteresowania.<br />
Zrodlem nieporozumien i trudnosci, na jakie napotykano<br />
przy opracowywaniu tego zagadnienia, byla z jednej strony forma<br />
dowodow, w kt6rej sw. Tomasz przedstawil swoje idee, a z dl'l1<br />
giej strony wspokzesna teoria dowodu. Logika formalna i og61na<br />
metodologia nauk termin "dowod" rezerwuje obecnie dla takiego<br />
uzasadniania twierdzen, ktore dadzq si~ wyprowadzic z przeslanek<br />
dzi~ki zastosowaniu kt6rejs z ogolnologicznych regul, a wi~c<br />
w oparciu 0 samq · form~ wyrazen. Tego typu dowody przeprowadza<br />
siE: w matematyce, Jogice, fizyce teoretycznej czyli tzw. naukach<br />
scislych, w kt6rych z raz przyjE:tych postulatow na mocy<br />
rachunku logicznego wynika koniecznie vvniosek. Taki typ uzasadniania<br />
urosl wspolczesnie do rangi "idealu" dowodu. Nic wi~c<br />
dziwnego, ze usilowano z nim skonfrontowac "dowody" istnienia<br />
Boga.<br />
Wyniki tej konfrontacji byly rozne - prawie ?-awsze pesymistyczne,<br />
bo albo usilowano dawne dowody "dopa'sowac" za wszelkq<br />
cenE: do idealnego wzoru, albo w wyniku porownania z dowodami<br />
formalnymi konstatowano, ze Sq blE:dnym kolem, sylogizmem<br />
niewlasciwym, niepotrzebnym werbalizmem - przeto je w ogole<br />
odrzucano.<br />
Na naszym terenie powszechnie znana jest logiczna analiza<br />
15 Zob. A. M. K r 11 pie c, Poznawa!nosc Boga w naukach s2czeg6towych<br />
w fHozof!!, "<strong>Znak</strong>", 59(1959), s. 564--577.
o SPOSOBIE POZNANIA ISTNIENIA BOGA 649<br />
argumentacji sw. Tomasza przeprowadzona przez Ks. Sa1amuch~ 16,<br />
w zwiqzku z kt6r'i pojawily si~ juz entuzjastyczne glosy, stwierdzajqce,<br />
ze teodycea doszla do takiego stanu precyz]i, iz mozliwa<br />
Jest jej forma1izacja. Og61nie znana jest takze dyskusja dotyczqca<br />
10gicznego charakterll rozumowania (dedukcja czy redukcja) 17.<br />
Trudno tu przedstawiac dokladnq krytyk~ pog1qd6w poszczeg61<br />
nych dyskutant6w. Nie mamy takze zamiaru podwazac wa10ru tego<br />
rodzaju dociekan, kt6re przyczynily si~ na pewno 'IN duzym stopniu<br />
- przynajmniej od strony negatywnej - do uswiadomienia<br />
sobie metodo1ogicznej struktury dowod6w. Przeprowadzone badania<br />
i ana1izy, choc przydatne i ce1owe, nie rozwiqzaly jednak<br />
sprawy do konca, a nawet nie zawsze trafialy \v sedno prob1emu.<br />
Zwracano bowiem przede wszystkim uwag~ na form~ dowod6w,<br />
czyli na spos6b powiqzania mi~dzy przesiankami a wnioskiem,<br />
szukajqc regllIy 10gicznej, kt6ra by usprawiedliwiaia zdanie "Bog<br />
istnieje" jako wyprowadzone z dwu czy' wi~cej przesianek, podczas<br />
gdy w tym przypadku nie ona jest najwazniejsza. Prob1emem<br />
zasadniczym jest spos6b uznania poszczeg61nych przesianek. Sam<br />
ich uklad jest jllz czyms wt6rnym. Pokazmy to na najprostszym<br />
przykladzie.<br />
Najcz~sciej uvvaza si~, ze dowody istnienia Boga Sq zbudowane<br />
w formie sy10gizmu hipotetycznego, kt6ry ma mniej wi~cej 11ast~pujqCq<br />
postac:<br />
J es1i istnieje skutek przygodny, to istnieje przyczyna konieczna<br />
Istnieje skutek przygodny<br />
wobec tego - istnieje przyczyna konieczna.<br />
Pozornie wydawac by si~ moglo, ze rzeczywiscie wszystko tu<br />
sprowadza sit: do wynikania forma1nego, opartego na regu1e odrywania.<br />
Tymczasem w tym przypadku nie ty1e jest wazne powiqzanie<br />
mi
650 KS. STANISLAW KAMINSKI, S. ZOFIA JQZEFA ZDYBICKA<br />
przeprowadzanych przez tomist6w z r6znych srodowisk oraz rozmaitymi<br />
sposobami - potwierdza slusznose przedstawionego tu<br />
stanowiska. Wystarczy' wspomniec chocby znanego angielskiego<br />
tomist~, E. L. Mascalla, kt6rego obie ksiqzki Humaczone na j~ zyk<br />
polski - Ten, KtOTY jest oraz Istnienie i analogia poswi~cone Sq<br />
wlasnie zagadnieniu egzystencjaln'ego uj~cia teizmu 18. Jego p1'zekonujqce<br />
uwagi na temat metodologicznej natury dowod6w istnienia<br />
Boga, wyrazajq prawdy, do kt6rych u nas na innej drodze<br />
doszli teoretycy metafizyki 19. I Mascall uwaza takze, i.e sedno<br />
rozumowania polega nie na tym, ze wniosek z logicznq koniecznosciq<br />
wynika z przeslanek, ale na tym, ze poszczeg61ne przeslanki<br />
Sq prawdziwe ora7., iz istnienie Boga nie wynika z logicznego<br />
procesu, lecz ujmowane jest w akcie poznawczym stwierdzajqcym<br />
skutkowose bytu 20.<br />
Sprawa nie staje si~ jednak przez to p1'osta, bowiem ten "akt<br />
poznawczy" nie jest nam dany pierwotnie, lecz suponuje grun~<br />
townq znajomose rzeczywistosci uj~tej w aspekcie metafizycznym,<br />
implikuje wi~c po prostu znajomose filozofii bytu. Mi~dzy pierwszym<br />
a drugim czlonem implikacji przytoczonej w rozpatrywanym<br />
sylogizmie zawiera si~ wlasciwie cala metafizyka. M6wiqc<br />
o akcie poznawczym stwie1'dzajqcym Przyczyn~, trzeba go 1'0<br />
zumiee jako stadium koiicowe, b~dqce wynikiem wielu zmudnych<br />
badaii, proces6w poznawczych, kt6re mogq doprowadzic<br />
do z1'ozumienia, ze istnienie byt6w danych nam w bezposrednim<br />
doswiadczeniu, rna charakter "skutkowy" i ze ono pociqga<br />
za sobq koniecznosc uznania istnienia Bytu Absolutnego.<br />
Do tego przekonania nie dochodzi si~ jednak jedynie w drodze<br />
choeby najbardziej precyzyjnych operacji logicznych 21 i, niestety,<br />
marzenie 0 takiej konstrukcji dowod6w istnienia Boga, w kt6rych<br />
kazdy krok dalby si
o SPOSOBIE POZNANIA ISTNIENIA BOCA<br />
651<br />
dowodu sformalizowanego? Chyba z zamilowania do form dowodowych<br />
czy z obawy, by pozbawiona sylogistycznych dowodow<br />
metafizyka nie stracila na naukowosci i apodyktycznosci swych<br />
twierdzen. Wlasciwe rozumienie metodologii nauk nie uzasadnia<br />
takich obaw. Nawet w matematyce nie udalo siE: przyjqe dowodliwosci<br />
(wystE:powania w systemie dedukcyjnym) jako jedynego kryterium<br />
uznawania dla wszystkich' twierdzen.<br />
Dowod w metal izyce ma i powinien miee inny charakter niz<br />
w jakiejkolwiek innej nauce. Nie znaczy to, ie jest on "gorszego<br />
gatunku". - Jest po prostu inny. Dla ostatecznego tlumaczenia<br />
rzeczywistosci, Jakie ma miejsce w filozofii bytu, potrzeba odrt;bnej<br />
metody, roinej od tych wszystkich, jakimi dysponuje wspolczesna<br />
metodologia nauk nie uwzglE:dniajqca (tak potocz'yla siE: jej<br />
historia) specyfiki poznania metafizycznego.<br />
Rozpatrzmy problem na tIe ogolnej teorii "dowodzenia" w metafizyce.<br />
Skoro metafizyka - jak to dlugo wykazywalismy - jest wiedzq<br />
0 egzystencjalnej stronie rzeczywistosci, a wiadomo, ze istnienia<br />
nie mozna poznawczo "uchwycie" winny sposob, jak tylko<br />
przez bezposrednie stwierdzenie istniejqcej rzeczy, to konsekwentnie<br />
w dochodzeniu do twierdzen metafizycznych musi bye zastosowana<br />
metoda uwzglE:dniajqca przede wszystkim bezposrednie<br />
kontakty poznawcze z rzeczywistosciq i to nie tylko w punkcie<br />
wyjscia (tzw. bezposrednie sqdy egzystencjalne) lecz takze w toku<br />
przeprowadzanych rozumowan (tzw. "nawroty" do rzeczywistosci).<br />
Do nowych, glownych twierdzen w metafizyce nie dochodzi si~<br />
w wyniku jedynie wyprowadzenia ich z twierdzen poprzednio<br />
znanych, ale rowniez w wyniku intelektualnej analizy zastanych<br />
sytuacji bytowych, analizy kierowanej precyzyjnie wypracowanym<br />
pojE:ciem bytu. Proces takiej analizy jest ogromnie skomplikowany.<br />
Skladajq siE: na niego rozne akty poznawcze uwzgl~dniajqce<br />
j operacje dyskursywne i intuicyjne (tzw. intuicja intelektualna).<br />
Wlasnie ten zlozony proces dojscia, "zobaczenia" oczywistosci<br />
jakiegos twierdzenia metafizycznego jest jednoczesnie podstawq<br />
jego przyjE:cia i wlqczenia go do systemu. W metafizyce nie<br />
mozna wi~c mowic 0 uzasadnieniu twierdzen, 0 ich dowodzeniu<br />
w sensie przyj~tym w naukach formalnych. Uzasadnieniem, udowodnieniem<br />
tezy jest "pokazanie" koniecznosci pewnego ukladu<br />
cech rzeczy czy ukladu relacji mit;dzy roznymi bytami, ale w oparciu<br />
0 konieczne (analogiczne i transcendentalne) zwiqzki wewnCjtrzbytowe.<br />
Droga, jakq dochodzi siE: do tego celu nie jest dowolna.<br />
Jej przejscie winno bye zdeterminowane regulami gwarantujqcymi<br />
racjonalnose i intersubiektywnose procesu. Uzasadnieniem<br />
nie jest jednak ta droga, ktorq SiE: po raz pierwszy, jakby sponta
652 KS. STANISLAW KAMINSKI, S. ZOFIA J0ZEFA ZDYBICKA<br />
nicznie przechodzi, ale ta, ktorq si~ realizuje po refleksji. Warto<br />
tu chyba zwr6cic uwag~ na to, ze sw. Tomasz na okreslenie procesu<br />
dojscia do twierdzenia, ze istnieje Bog uzywa wlasnie terminu<br />
via - "droga". Metodologiczna wymowa tego terminu jest zdumiewajqco<br />
trafna i w calej peini okazuje si~ sluszna na tle wsp61<br />
czesnie uswiadomionej teorii uzasadniania twierdzen w metafizyce.<br />
Niektore partie tej drogi mozna ujqC w rozumowania przebieg<br />
ajqce wedlug wzorow formalnych, np. w sylogizmy, ale b~dzie<br />
to zawsze tylko cz~sc procesu. Pewnych przejsc, akt6w kontaktujqcych<br />
bezposrednio z rzeczywistosciq, procesu intelektuaJnej wizji,<br />
intuicji - formalnie nie scharakteryzuje si~, a one w tym przypadku<br />
stanowiq nieodzowny element proces6w poznawczych. Dlatego<br />
chyba lepiej niz 0 "dowodzeniu" tez metafizycznych m6wic<br />
o ich uzasadnianiu przez "pokazywanie". Zobaczyc trzeba w rzeczywistosci,<br />
nie zas w syntaktycznym ukladzie znak6w. Uklad znak6w<br />
jest wpra"vdzie semiotycznym wyrazem dostrzezonego stanu<br />
rzeczy, wyrazem zastanych sytuacji bytowych, ale wyrazem zawsze<br />
nieadekwatnym w stosunku do rzeczywistosci jak i do dokonujqcych<br />
si~ w poznajqcym procesow.<br />
Dlaczego reguly logiki nie mogq bez reszty zdeterminowac<br />
operacji uzasadniania? Rozumowania formalno-dedukcyjne nie wyczerpujq<br />
w metafizyce do konca operacji dowodowo-systematyzacyjnych,<br />
bo w ostatniej fazie uzasadniania istniejq takie czynnosci,<br />
jak np. analizowanie wewn~trznej struktury bytu, pokazywanie<br />
oczywistosci tezy w oparciu 0 wewn~trznq struktur~ bytu,<br />
czynnosci, ktore nie dadzq si~ sformalizowac. Prawa logiki dotyczq<br />
zwiqzk6w mi~dzyjednostkowych wzgl~dnie cz~sci przestrzennoczasowych<br />
jednostek, nie uwzgl~dniajq natomiast takich skladnik6w<br />
bytu (np. istoty i istnienia), ktore nie stanowiq dla bytu<br />
ani zakresu, ani jakosci. Inne Sq podstawy i inna natura powszechnosci,<br />
koniecznosci i analitycznosci praw metafizycznych niz praw<br />
logicznych - stqd niemoznosc wzajemnej redukcji procesow dowodowych.<br />
W rozumowaniu uzasadniajqcym istnienie Boga musimy, ostatecznie<br />
oprzec si~ 0 relacje zachodzqce mi~dzy metafizycznymi<br />
,skladnikami bytu. To bowiem dopiero gwarantuje tezom po w<br />
s z e c h nos c (dotyczq wszystkiego, co jest bytem i 0 ile tylko<br />
jest bytem) i k 0 n i e c z nos c (skladniki te konstytuujq sam byt<br />
tak, ze zanegowanie tez na tym opartych byloby zanegowaniem<br />
bytu w danym aspekcie).<br />
Chodzi tu glownie 0 pow s z e c h nos c absolutnq, transcendentnosc<br />
zasady przyczynowosci. Metafizyczna zasada przyczynowosci<br />
dotyczy bowiem nie tylko zwiqzk6w mi~dzy by,tami w do
o SPOSOBIE POZNANIA ISTNIENIA BOGA 653<br />
st~pnym dl a nas bezposrednio swiecie, ale "obowiqzuje" takze<br />
i swia t w stosunku do jego jakiejs transcendentnej pr zyczyny. Zar6wno<br />
swiat jak i jego pr zyc zyn~ r ozpatruje si~ jako byty, a pra wa<br />
otrzymane bezposrednio w wyniku analizy wew n~tr znej struktury<br />
bytu, stanowiq konstytutywny moment bytu jako bytu, a wi ~ c<br />
Sq prawami dotyczqcymi w s z el k i ego by t U 22.<br />
K 0 n i e c z nos c zdan metafi zycznych nie koliduje z ich r zeczowosciq<br />
- jest to wlasnie k 0 n i e c z no s c r z e c z 0 wa czyli<br />
prawdziwosc, tzn. zdania te otrzymllje si ~ jako wynik an alizy i dostrzezenia<br />
koniecznych stan 6w r zeczy, a nie jako rezultat rachunku<br />
logicznego czy jedynie koniecznych relacji mi~d zy poj~ciami 23. Co<br />
nie przeszkadza jednak, ze zdania te mozna uwazac za a n a I i<br />
t Y' c z n e, tzn. dowod istnienia Boga podobny jest do wykazywania<br />
w j ~zy ku metafizyki analitycznosci zdania "Bog istnieje".<br />
Trzeba jednak bardzo mocno podkreslic, ze a n ali t y c z nos c<br />
ta rna inny charakter niz a nalitycznosc w naukach formalnych.<br />
Tam analitycznosc zdeterminowana jest samymi regulami j~z y kowymi,<br />
natomiast w metafizyce chodzi 0 a n ali t y c z nos c r z e<br />
c z 0 w q, ktorq stwierdzamy w oparciu 0 wykaza ni.e koniecznego<br />
ukladu cech i relacji rzeczy (uj~cie w samym bycie tego, co jest<br />
konieczne, czego negacja bylaby zaprzeczeniem bytowosci rzeczy,<br />
a wi~c zaprzeczeniem roznicy mi~dzy bytern a niebytem lub zaprzeczeniem<br />
podstawowych warunkow istnienia takiego a nie innego<br />
bytu). Dlatego tez tezy metafizyki majq charakter zdan nie<br />
tylko og61nych, koniecznych ale i rzeczowych, podczas gdy a nalitycznosc<br />
jedynie j~ z ykowa zapewnia tylko og6lnosc i koniecznosc.<br />
Analitycznosc tego typu nie koliduje wic:;c z zasadniczym tokiem<br />
argumentacji, kt6ra dokonuje si ~ IJer ea, quae facta sunt. Wlasnie<br />
ten tok suponuje. Jest to bowiem analitycznosc ze w z gl~dll na<br />
j~zyk metafizyki i zarazem oparcie si~ 0 konieczne stany rzeczy.<br />
Analitycznosc rzeczowa nie przeciwstawia- si~ wi~c analitycznosci<br />
j~ zykowej - ona jq implikuje. Nie trzeba jednak zapominac 0 tym,<br />
ze jest to analitycznosc systemowa czyli prawdziwosc koheren<br />
22 Trzeba tu za u wazyc, ze idea przyczynowosci , 0 j a kie j m 6wimy jest r6zna<br />
od t ego, co rozu mie si~ p od slowem przyczyn a \V zn aczeniu uzywan ym w e<br />
wsp 61czesn e j fizyce. p r zyczyn owosc w tedy ozn acza j ed y n ie regularnosc \V n a <br />
stePstwie zjawis){ i ogran icza si ~ do t erenu zjawiskowego 5wia ta. Od czas6w<br />
Hume'a t,lIde p Oj ,"c ie przyczynowosci jest szczeg6ln ie r ozpowszechnione. Z u peln<br />
ie inna jes t natura i gen eza przyczynowosci w r ozumien i u metafizyczn y m.<br />
Dochodzimy do n1ej w6wczas, gdy nie ograniczamy 8i," do p y tan ia, jak sie<br />
cos dzieje,. ale py ta m y d I a c z eg o sie dzieje. Tylko to py ta n ie da j e p o d s t aw~<br />
do w yjscia poza sw iat empir y czn y .<br />
2;1 Wymaga to p odkr eslen!a szczeg61nie ze wzgledu n a r ozpowszechniony<br />
w togice "dogm at" empiryzmu, ze nie rna og61nych zd an ko n iecznych 0 rzeczy\vis<br />
to scL
654 KS. STANISLAW KAlVIlNSKI, S. ZOFIA JOZEFA ZDYBICKA<br />
cyjna, tzn. terminy i zasady wyrazone w j~zyku metafizyki tomistycznej<br />
Sq oczywiste dla tego, kto zna caly jej system. Jakakolwiek<br />
"droga" do tezy implikuje znajomosc prawie calego "terenu"<br />
- systemu metafizyki.<br />
Czy wobec tego mozna na okreslenie procesu przejscia od poznania<br />
bytow skoilczonych do przyj~cia istnienia Absolutu uzywae<br />
terminu dowod? Odpowiedz moze bye pozytywna lub negatywna<br />
w zaleznosci od tego, jakie rozumienie terminu "dowod" przyjmie<br />
si~. Trzeba jednak zawsze pami~tae 0 tym, ze przebieg operacji<br />
dowodowej jest tu zupelnie wyjqtkowy, nie dajqcy si~ utozsamic<br />
z procesami dowodowymi stosowanymi w zadnej innej nauce. Polega<br />
on na uj~ciu zwiqzkow mi~dzy b§1em przygodnym a bytem<br />
koniecznym VI' oparciu 0 konieczne i powszechne zwiqzki wewnqtrzbytowe.<br />
Analitycznosc, rzeczowosc i po\vszechnosc (\\' znaczeniu<br />
wyzej omowionym) gwarantuje dowodom istnienia Boga wyjqtkowy<br />
charakter lqczqcy w sobie wszystkie najbardziej cenne walory<br />
epistemologiczne.<br />
Dochodzimy wreszcie do sprecyzowania wlasciwej funkcji dowodow<br />
istnienia Boga. Jak wynika z dotychczasowych rozwazan, nie<br />
Sq to dowody w znaczeniu, jakie temu terminowi przypisuje wspolczesna<br />
logika, nie Sq to jednostki samodzielne, ktore mozna by<br />
rozpatrywac niezaleznie od kontekstu calej filozofii bytu. Sq to<br />
raczej punkty wskazuj
o SPOSOBIE POZNANIA ISTNIENIA BOGA<br />
655<br />
czajqcq nas rzeczywistosc, na byt z innej strony, z innego bezposrednio<br />
nam dost~pnego aspektu, ale kazda ostatecznie ukazuje,<br />
ze jest on bytem, w kt6rym !stota i istnienie r6zniq siE: od siebie<br />
realnie. I to jest najwazniejsza podstawa wszystkich dowod6w,<br />
prowadzqca do przekonania, ze przyczyna istnienia nie zawiera<br />
si~ w samych bytach, ze zawdziE:czajq je nie sobie samym, lecz<br />
ze istnienie "dochodzi" z zewnqtrz. Ostatecznie udziela go taki byt,<br />
w kt6rym istota i istnienie nie r6zniq si~, Sq identyczne, kt6rego<br />
istotq jest wlasnie istnienie, Czyste Istnienie, Byt Koniecznie<br />
Istniejqcy.<br />
Zwykle m6wiqc 0 istnieniu Boga przytacza siE: teksty zawarte<br />
w Summie Teologicznej, teksty niewqtpliwie zasadnieze i. wazne.<br />
Zapomina si~ jednak 0 tekscie bardzo wymownym, kt6ry w calej<br />
pelni oddaje "egzystencjalny" charakter problemu. Chodzi 0 tekst<br />
z De Ente et Essentia, rozdzial IV:<br />
"Wszystko, co przysluguje jakiejs rzeczy, rna przyezyn~ albo<br />
w zasadaeh jej natury, jak na przyklad u czlowieka zdolnosc do<br />
smieehu, alba tez pochodzi z jakiegos zr6dla zewn~trznego, jak<br />
swiatlo w powietrzu poehodzi od s!oilea. Ot62 jest rzeeZq niernozliwq,<br />
aby sama forma ezy istota (quidditas) rzeezy byla przyezynq<br />
sprawezq istnienia (ipsum esse) tej rzeezy, gdyz w6wezas by!aby<br />
ona przyezynq samej siebie, powotywataby samq siebie do istnienia.<br />
co jest niemozliwoseiq. A zatem kazda rzeez, kt6rej istnienie jest<br />
odmienne od jej natury, musi czerpac swe istnienie z innego bytu.<br />
A poniewaz wszystko, co istnieje dzi~ki ezemus innemu, sprowa.d za<br />
si~ jako do pie,rwszej przyezyny do tego, co jest samo przez si .~ <br />
musi bye jakas rzeez b~dqea j)l'zyezynq tego. ze wszystkie rzeezy<br />
istniejq, gdyz ona jedna tylko jest samym istnieniem".<br />
W swietle tego tekstu bardziej zrozumiale stajq siE: wszystkie<br />
drogi. Wezmy np. pierwszq drog~ - tzw. dow6d z ruehu. Trzeba<br />
przede wszystkim zdac sobie spraw~ z tego, ze zadna zmiana<br />
lokalna ezy jakosciowa nie domaga siE: jako swej raeji - istnienia<br />
Boga. Przejseie z moznosei do jakiegokolwiek aktu w zakresie<br />
zmian jakosciowyeh doprowadziloby nas do doskonalego bytu<br />
w danym aspekeie, a wi~e przejseie z zimna do eiepla - do zr6dla<br />
ciepla, jakim jest ogien itp. W analizie metafizyeznej nie ehodzi<br />
jednak 0 jakqkolwiek zmian~, 0 realizowanie si~ jakiejkolwiek<br />
moznosei, ale 0 przejseie ze stanu nieistnienia do stanu istnienia <br />
o sam fakt zaistnienia byt6w. I tylko tego przejscia nie da si~<br />
ostateeznie wytlumaczyc na innej drodze jak tylko przez przyj~eie<br />
jedynego bytu, kt6ry jest Czystym Istnieniem.<br />
Gdy chodzi 0 poznanie istnienia Boga - to sprawq najwazniejszq<br />
nie jest takie ezy inne sformulowanie dowodu, ale poznanie wewn~trznej<br />
struktury bytu (poznanie konieeznyeh praw bytu jako<br />
bytu), zrozumienie jego skutkowej natury. To warunkuje przejscie
656 KS. STANISLAW KAMINSKI, S. ZOFIA JOZEFA ZDYBICKA<br />
do stwierdzenia, ze musi istniec Ostateczna Przyczyna. "Jesli<br />
istnieje skutek - to istnieje przyczyna". Przejscie to moze dokonac<br />
si~ racjonalnie, tzn. zgodnie z koniecznymi prawami bytu<br />
i mysli, ale nie w drodze czysto dyskursyvvnej 2·1. Mogl wi~c Mascall<br />
powiedziec, ze "istnienie Boga ukazuje si~ w umyslowym akcie<br />
kontemp.!acyjnym" ora z, ze "pi~c drog to nie tyle pi~c roznych<br />
dov"odow na istnienie Boga, ile raczej pi~c roznych metod pokazywania<br />
zaleznosci bytu skonczonego od Boga, wykazywania, ze<br />
samq istot~ bytu skonczonego stanowi to, iz jest skutkiem implikujqcym<br />
przyczyn~" 25.<br />
Z dotychczasowyeh rozwazan jasno wynika, ze sprawq najvvazniejszq<br />
jest bezposredni kontakt poznajqcego z rzeczywistosciq<br />
i to zarowno w punkcie wyjscia (baza empiryczno-iniclektualna) ,<br />
jak i w trakcie dochodzenia do tezy ("w drodze"). Poszczegolne<br />
etapy drogi Sq poszczegolnymi etapami anaJizy rzeczywistosci,<br />
a poszczegolne przeslanki Sq semantycznym wyrazem dostrzezonego<br />
stanu rzeczy, ktory ostatecznie opiera si~ na konstytuujqcych byt<br />
zwiqzkach metafizycznych elementow wewnqtrzbytowych. Tzn. nie<br />
mozna isc dalej w procesie poznania, jesli nie dostrzeze si~ stanu<br />
rzeczy stwierdzonego w d;lDym punkcie drogi (w danej przeslance).<br />
Stqd - twierdzenia zestawione w vvykazywaniu istnienia Boga,<br />
ktore majq doprowadzic do okazania oczywistosci zdania "Bog<br />
istnieje" - to tylko "punkty" myslowej drogi, ktore wytyczajq<br />
jej kierunek. Drog~ trzeba przebyc osobiscie, osobiscie zetknqc si~<br />
z przedmiotem - trzeba wlasnie wejsc w teren. Poszczegolne przeslanki<br />
Sq jakby drogowskazami, wskazujqcymi, kt o r~dy trzeba isc,<br />
ale samo zestawienie drogowskazow jeszcze nikogo do celu nie<br />
doprowadzilo, jesli nie b~dzie towarzyszyl osobisty trud kroczenia<br />
w wytyczonym kierunku. Postawa poznaj
o SPOSOBIE POZNANIA ISTNIENIA BOGA<br />
657<br />
mianowicie 0 uwarunkowania pozaracjonalne poznania Boga,<br />
o zdanie sobie sprawy z roli czynnikow emocjonalnych i wolitywnych,<br />
roli postawy moralnej wobec przyj~cia lub niep rzyj~cia<br />
istnienia Boga. Czlowiek nie jest czystym intelektem, a sprawy,<br />
ktore porusza metafizyka, nie Sq czystq teoriq. Sq teoriq 0 wiq-<br />
Zqcych aplikacjach praktycznych. Problem Boga rna charakter<br />
i teoretyczny i praktyczny, zyciowy. Udzial wolnosci czlovvieka<br />
jest tu decydujqcy. Mozna chciec lub nie' chciec "zobaczyc". Jesli<br />
kazdy akt przyj~cia jakiegokolwiek twierdzenia intelektualnego<br />
pociqga za sobq dzialanie woli i odwrotnie - udzial woli jest<br />
nieodzowny w trakcie dochodzenia do danego twierdzenia - to<br />
w kwestii dojscia do uznania istnienia Boga jest on tym bardziej<br />
wainy i decydujqcy. Bog na koncu dowodu nie p020staje na tej<br />
samej plaszczyznie, co inne twierdzenia, ale objawia si~ jako<br />
absolutny cel bytu ludzkiego, nie jest tylko aksjomatem, prawem,<br />
zasadq.<br />
Dlatego tez trzeba rozroinic mi~dzy uzasadnianiem a przekonywaniem.<br />
Uzasadnianie jest dowodzeniem logiczno-epistemologicznej<br />
wartosci tezy a przekonanie - psychologicznej pewnosci<br />
tezy. W kwestii poznania Boga zwykle myli si~ te dwa po j ~cia.<br />
Mowiqc nawet 0 uzasadnieniu rna si~ zwykle na mysli przekonywanie.<br />
Uzasadnienie jest czyms intersubiektywnym, natomiast<br />
przekonywanie ma charakter wybitnie osobisty. Przekonac moze<br />
argument nie majqcy obiektywnej wartosci naukowej. Wchodzq<br />
tu bowiem w duzej mierze w gr~ czynniki pozaracjonalne, osobiste,<br />
psychiczne, subiektywne. Nie wykluczona jest taki:e taka sytuacja,<br />
ze ktos nie przyjmie argumentu najbardziej popraw nego,<br />
bo przyjqc nie chce - argument ten go "nie przekona". Dlatego<br />
tez fakt, ze dow6d istnienia Boga kogos nie przekonuje nie jest<br />
jeszcze r 6wnoznaczny z twierdzeniem, ze dovv6d ten jest slaby,<br />
nieprawidlowy czy nieprawomocny.<br />
WNIOSKI DYDAKTYCZNE<br />
Poznanie filozoficzne dotyczy spraw bardzo bliskich czlowiekowi<br />
i filozofowanie stanowi jednq z najgl~bszych potrzeb C'dowieka.<br />
Jednak metafizyka nie jest latwa i bywa niezrozumiala<br />
dla nieprzygctowanych. Nielatwa jest taki:e filozoficzna teoria<br />
Boga. Spraw~ jasno i wyraznie stawia sw. Tomasz. M6wi zupelnie<br />
otwarcie, ze nieliczni Sq ci, kt6rzy samym rozumem bez pomocy<br />
wiary doszli do przekcnania, ie istnieje Bog. Jest ich malo i wiele<br />
musieli czasu na to poswi~cic (... a paucis hominibus et per longum<br />
tempus...) 26.<br />
"G S, Theo!. I, I , C,
658 KS. STANISLAW KAMINSKI, S. ZOFIA JOZEFA ZDYBICKA<br />
Pouczajqce jest takze zdarzenie z zycia sw. Tomasza. PrzemavVia,iqc<br />
pewnego razu wobec profesorow j studentow Uniwersytetu<br />
Paryskiego nil. temat Apostolskiego Symbolu Wiary, nie uwazal za<br />
stosowne wykladac im scislych i skomplikowanych dowodovv na<br />
istnienie Boga. "Jesli nawet to elitarne audytorium nie wzbudzilo<br />
w nim dostatecznego zaufania, to czy nie byloby rzeczq rozsqdnq,<br />
gdybysmy t~ przezornose zachowali wobec ogolu?" - pisze Gilson<br />
~7. Zrozumienie dowodow, a tym bardziej dojscie na tej drodze<br />
do przekonania, ze istnieje Bog, wymaga niewqtpliwie wiele czasu,<br />
ch~ci, zdolnosci i przygotowania naukowego.<br />
Jaki stqd plynie wniosek? Czy metafizyka jest wiedzq dla wtajemniczonych<br />
i nie moze bye mowy 0 popularyzacji dowodow na<br />
istnienie Boga? Nie, ale popularyzacja tej wiedzy nie jest jednak<br />
sprawq latwq i, niestety, dotychczas zwlaszcza w naszych warunkach<br />
metafizyka pozostaje wciqz wiedzq ezoterycznq, gdyz uj~cia<br />
popularne Sq bardzo nieliczne i nie zawsze trafnie ujmujq zasadnicze<br />
problemy.<br />
Jakie jest wyjscie z sytuacji i jakie wnioski dydaktyczne plynq<br />
z rozwazan przeprowadzonych w poprzednich punktach?<br />
Najpierw postulaty pod adresem nauczajqcych filozofii sensu<br />
stricto. Trzeba zdac: sobie spraw~ z tego, ze nauczanie filozofii nie<br />
jest J"atwe nawet dla najlepszego fachowca. Filozofia oprocz tego,<br />
ze jest naukq (specyficznq naukq) jest takze mqdrosciq (ktorej<br />
nie zawsze i- nie kazdy moze si~ nauczyc). Traktowanie uprawiania<br />
filozofii na rowni z innymi dyscyplinami naukowymi grozi jej wypaczeniem.<br />
Ostrzega przed tym Maritain mowia,c, ie "s7kolarska<br />
pedagogika jest naturalnym nieprzyjacielem metafizyki. Musi ona<br />
nieustannie poskramiac swego wewn~trznego wroga-profesora". 2~<br />
Niezmiernie wainC) sprawq jest Odp'Hviedni n auczyciel i metafi<br />
zyki, i teodycei, zwlaszcza dla tych, ktorzy b~dq potem popularyzatorami<br />
wiedzy filozoficznej. Chodzi przede wszystkim 0 nauczycieli<br />
filozofii w seminariach duchownych, ksztaltujqcych pozniejszych<br />
nauczycieli religii, ktorej wyklad, zwlaszcza w klasach<br />
licealnych, zawiera elementy zacz~rpni~te z filozofii. Nie wchodzqc<br />
w szczegoly, ktore zresztq reguluje program studiow, trzeba<br />
podkreslic, ze w filozofii nie jest sprawq najwazniejszq znajomose<br />
wielu opinii, wielu r6Znych uj~c, znajomosc wielu autorow <br />
najistotniejsze jest uczenie "patrzenia" na swiat i dostrzeganie<br />
w konkretnej rzeczywistosci problemow, ktore ona rodzi, poznanie<br />
wewn~trznej struktury bytu i zrozumienie, ze wlasnie aktualna<br />
rzeczywistosc stawia mi~dzy innymi i iywy problem Boga. FiIozofia<br />
tomistyczna pomaga w jego rozwiqzaniu i to nie w sposob,<br />
2. E. Gil son. Chrystiarlizm i fi[ozofia, Warszilwa 1958, s. 60. <br />
28 J. 1\1 a r it" i n, dz. cyt., s. 30.
o SPOSOBIE POZNANIA ISTNIENIA BOGA<br />
659<br />
ktory jest jednym z wielu dobrych i mozliwych, ale w sposob jedynie<br />
w pelni uprawomocniony. Nawet w ramach dWllletnich<br />
stlldiow seminaryjnych, przeznaczonych na zapoznanie si~ z filozo£iq<br />
- takie jej traktowanie pozwolHoby na uczynienie z niej<br />
czegos dynamicznego, czegos, co mogloby bye "uzyteczne" w zy<br />
Cillo Niewqtpliwie znajomosc roznych uj~e i roznych opinii jest<br />
potrzebna i celowa - katolickosc Kosciola i w tym si~ przejawia,<br />
ze uznaje on 'wielorakosc samodzielnych wysilkow myslenia<br />
i nie dqzy do spl'owadzenia swej mysli do wspolnego mianownika.<br />
Kosciol nie broni si~ nigdy przed roznorodnosci'l uj~c,<br />
ale pewne uj~ia uwaza za bardziej wlasciwe i zaleca je w sposob<br />
szczegolny. Tak wlasnie sprawa przedstawia si~ z filozoficznq<br />
i teologicznq myslq inspirowanq przez sw. Tomasza.<br />
Wazne Sq takze odpowiednie podr~czniki. Niestety, dotychczasowe<br />
podr~czniki nie zawsze Sq najlepszq pomocq, dostarczajq<br />
zwykle wiele materialu, przytaczajq wiele opinii, ale nie stawiajq<br />
problemow w sposob zrozumialy dla dzisiejszego czlowieka, nie<br />
pokazujCj przekonujqco drogi do rozwiqzania tych problemow <br />
nie UCZq rzetelnego, poprawnego filozofowania.<br />
W dalszym ciqgu powraca jednak pytanie, czy osobom nie<br />
majqcym przygotowania metafizycznego mowic 0 dowodach na<br />
istnienie Boga'? Chodzi przede wszystkim 0 mlodziez licealnq,<br />
przerabiajqcq dogmatyk~, w programie ktorej przewidziane Sq<br />
takze rozumowe dowody istnienia Boga. Czy takie post~powanie<br />
jest sluszne, skoro metafizyka jest naukq, jest poznaniem wymagajqcym<br />
przygotowania, dlugoletnich studiow, analogicznie zresztq<br />
jak i inne dyscypliny naukowe. Nikomu przeciez nie przychodzi<br />
na mysl, aby dowody wyiszej matematyki popularyzowae na<br />
uzytek ludzi, ktorzy tej matematyki wcale nie uczyli si~.<br />
Wydaje si~, ze wprost 0 "dowodach" mozna nie mowic i moze<br />
mowie nie trzeba, nie trzeba tez mowic 0 "ruchu", 0 "motorze<br />
nieruchomym", 0 "ciqgu w nieskonczonose". Trzeba przede wszystkim<br />
llkazac, jak powstaje problem Boga, ktory stawia aktualny<br />
swiat, widziany i przezywany i 0 drogach szukania rozwiqzan tego<br />
problemu, a zwlaszcza wskazac bardzo wyraznie i precyzyjn;e,<br />
w czym lezy sedno problemu. W sposob mozliwie najbardziej przyst~pny<br />
i zr02umialy, nalezy przedstawic to, co w racjonalnym<br />
uj~ciu Boga jest naprawd~ konieczne, tzn. doprowadzic do "uznania<br />
bytu skonczonego jako bytu, w ktorym zachodzi realna roznica<br />
mi~dzy istotq a istnieniem; jako czegos, co istnieje a jednak<br />
nie musi istniec, jako czegos doskonalego w swoim porzqdku, a jednak<br />
pozbawionego doskonalosci samoistniejqcej; jako bytu, ktorego<br />
wlasnie sarno ograniczenie glosi, ze wszystko, czym on jest i co<br />
posiada, jest otrzymane z zewJ1qtrz: jako skutku implikujqcego
660 KS. STANISLAW KAMINSKI, S. ZOFIA JOZEFA ZDYBICKA<br />
przyczyn~, ktora posiada z wlasnej mocy wszystko to, czego<br />
udziela".29<br />
ezy zrealizowanie tego jest mozliwe bez systematycznego studium<br />
filozofii?<br />
Bez systematycznego studium filozofii - tak, ale zupelnie bez<br />
filozofii - nie.<br />
W filozofii zachodzi zupelnie wyjqtkowa sytuacja. Mozna <br />
jak zaznaczylismy na poczqtku - wyroimic jakby dwa jej stadia,<br />
wzg1E;dnie typy: pierwsze, ktore nazwijmy - filozofiq spontanicznq<br />
albo prefilozofiq. Filozofem w takim rozumieniu jest wlasciwie<br />
kazdy myslqcy czlowiek. Kazdy bowiem przezywa niepokoje metafizyczne,<br />
potrafi dostrzec problemy i pragnie je rozwiqzywac -i rzeczywiScie<br />
czyni to choc w sposob spontaniczny, nieusystematyzowany,<br />
niezreflektowany jeszcze w stopniu wymaganym przez<br />
nauk~. Drugie stadium - to metafizyka - dyscyplina naukowa,<br />
ktora zajmuje si~ problemami filozoficznymi w sposob systematyczny,<br />
uporzqdkowany, ktora uzasadnia swoje twierdzenia<br />
przy pomocy calego skomplikowanego aparatu naukowego. Dla<br />
uprawiania tego typu metafizyki potrzeba dlugoletnich studiow<br />
specjalistycznych.<br />
Z mlodziezq, z osobami doroslymi, ktore nie majq fachowego<br />
przygotowania filozoficznego - trzeba pozostac na terenie wspomnianej<br />
"prefilozotii" i na tej plaszczyznie ukazac problem Boga i sposob<br />
racjonalnego jego rozwiqza nia. Ale i tu trzeba strzec czystosci<br />
metodologicznej naszych rozwaiaiJ, tZn. stawiac i rozwiqzywac<br />
problemy scisle filozoficzne, oddzielajqc je starannie od pozafilozoficznych.<br />
Mieszanie porzqdkow poznania, powolywanie si~ na<br />
dane na uk szczeg610wych, przytaczanie autorytetow zamiast argumentow<br />
rzeczowych, jest zawsze nie tylko ryzykowne, choe<br />
chwilowo moi e bye pomocne i efektywne, lecz takie z gruntu<br />
bl~dne . Nalezy w tej dziedzinie by e jednak dalekowzrocznym i dawac<br />
gruntowne podstawy, kt6re moze trzeba b~d z ie z wi~ k s zym<br />
trudem wypracowywae, ale b~dq trwalsze. Powolywanie si~ na<br />
autorytety, przytaczanie opinii wybitnych ludzi jest moze chwilowe<br />
skuteczne, lecz na tym nie mozna tnvale budowac. Przeciez<br />
wierzqcemu Einsteinowi moina przeciwstawic niewierzqcego Russella,<br />
a teorii fizykalnej, "przemawiajqcej" za istnieniem Boga,<br />
jakqs innq teo r i~ , kt6rq poslugiwano si~ wprawdzie vv argumentacji<br />
za rozwiqzaniem teistycznym, ale ktora z czasem upadla, co<br />
mogloby wywolac mniemanie, ze zostalo podwaione sarno istnienie<br />
Boga. Trzeba wyrainie wskaza c na fakt, ze problemu Boga nie<br />
mogq rozwiqzywac nauki szczeg610we, ze rozwiqzanie powszechne<br />
konieczne mozliwe jest tylko w oparciu 0 poznanie wewn~trznej<br />
20 E. L. M" sea II, Istnienl e anaZ ogia, s. 123.
o SPOSOBIE POZNANIA. ISTNIENIA BOGA<br />
661<br />
struktury bytu na podstawie praw dotyczqcych elementow konstytuujqcych<br />
byt jako byt i niezaleine jest od wynikow poznania<br />
W dyscypIinach nauk szczegolowych. Tylko na tej drodze moina<br />
uzasadnic twierdzenie, ie istnienie bytow nas otaczajqcych jest<br />
absolutnie niewytlumaczalne, jesli nie przyjmie si~ Bytu jako Pelnego<br />
Istnienia.<br />
Trzeba wi~c stawiae i rozwiqzywae problem istnienia Boga<br />
fiIozofic znie - w taki sposob, jak to czyni metafizyka naukowa<br />
z tym, ie nie bE:dzie si~ wchodzic w skomplikowanq problematyk~<br />
historycznq, metodologicznq i terminologicznq, ale w spos6b<br />
jak najprostszy i jak najjasniejszy przedstawi siE: zagadnienie<br />
oraz sposob jego rozwiqzania. Trzeba jednak i tu stworzyc "malq<br />
teoriE: filozoficznq" dla uiytku poczqtkujqcych. Co do istoty b~dzie<br />
ona identyczna z "duz'!" teoriq. R6znica b~dzie polegac na<br />
sposobie przedstawiania i sposobie dochodzenia, ktory musi bye<br />
o wiele prostszy, odwolujqcy siE: jakby do zdrowego rozsqdku.<br />
'rrzeba jednak utworzye filozoficznq koncepcj ~ istoty, istnienia,<br />
rOinicy mi~dzy istotq i istnieniem, zmiany, moinosci, aktu, przyezyny,<br />
zasady racji dostateeznej itd. Sprawa kompIikuje si~<br />
o tyle, ze sluchaeze zwykle Sq osobami wyksztalconymi w naukach<br />
szezegolowych, b~dq wi~c posiadac fizykalne poj~cie ruehu,<br />
przyezynowosei itp. Dochodzi wiE:c dodatkowy trud wykazania<br />
odr~bnosei tyeh pojt:c od poj~c uzywanyeh na terenie filozofii.<br />
Zrozumienie tyeh podstawowych pojE:C i zasad filozofieznyeh pozwoli<br />
postawic problem Boga i wskazac na raejonalny sposob<br />
jego rozwiqzania. 30<br />
Ostateeznie trzeba wi~e tak pokierowac wykladem, by przedstawic<br />
tresc filozofieznq zawartq w "drogach" sw. Tomasza <br />
nie nazywajqc ieh dowodami i nie stwarzajqc pozorow dowodu.<br />
Nalezy jednak wyjasnic, ie jest to jedynie skromna popularyzaeja<br />
filozoficznej wiedzy 0 Bogu zaznaezajqc, ie problem ten moina<br />
badac seisle naukowo, ie istnieje ogromna Iiteratura naukowa na<br />
ten temat i ie od wiekow zajmujq si~ nim najpotE:iniejsze umysly.<br />
Istniejq wi~c perspektywYI systematyeznego, jIJz seiSle naukowego<br />
poglE:bienia wiedzy 0 Bogu zarysowanej na terenie "malej<br />
teorii".<br />
Ks. Stanislaw Kaminski, s. Zofia J. Zdybicka ,<br />
ao Czytelnik chcialby z pewnosciq podania gotowego, "wzorcowego" wykladu<br />
do\vodu istnienia Boga - na terenie "malej" czy "duzej" teorii, przeprowadzonego<br />
w duchu egzystencjalnego tomizmu. Niestety, postulat ten nie<br />
zostanie zreaMzowany. Tekst musialby bye obszernym nie schematem, JeonspeJetem<br />
lekcyjnym czy streszczeniem wykladu, ale wykladem-pogadankq , dostosowanq<br />
do konl{retnego alldytorium i uwzgl ~ dniajqcq kazdq konl
MIECZYSlAW ALBERT KRAPIEC. OP<br />
NIEKT6RE UWAGI NA TEMAT<br />
UWARUNKOWAN POZNAWAL<br />
Noscr BOGA<br />
ZGADZAM si~ calkowicie z u.i~ciami przedstawionymi w artykule<br />
przez 8t. Kaminskiego i Z. Zdybickq. Chcialbym jednak wyakcentowac<br />
pewne waine momenty omawianego problemu, ZVJracajqc<br />
uwag~ na:<br />
1) zr6dla poznawalnosci Boga i zaleinosci ich od filozoficznej<br />
interpretacji w obr~bie jakiejs koncepcji nauki,<br />
2) recepcj~ filozoficznej teorii Boga przez teologie,<br />
3) na tym tle - r6znice mi~dzy filozoficznymi, teologicznymi<br />
religijnq koncepcjq Boga.<br />
1. Pytanie 0 istnienie Boga pojawia si~ w r6inych iyciowych<br />
kontekstach. Najcz~sciej wyst~pujqcym zr6dlem poznania Bcga<br />
Jest rodzina lub "starsi". Dziecko przyjmuje t~ wiadomosc od<br />
starszego spoleczenstwa. Moina zatem m6wic 0 socjalnych ir6dlach<br />
wiadomosci 0 Bogu. Byly kierunki filozoficzne, jak tradycjonizm<br />
w r6inych odmianach, kt6re uwaialy, ie wlasciwie jest<br />
to gl6wne, a w pewnym sensie jedyne, ±r6dIo wiedzy 0 Bogu.<br />
Zagadnienia zwiqzane z problematykq istnienia i natury Boga<br />
Sq tak trudne i transcendentne, ie czlowiek sam bez pomocy<br />
objawienia nie m6g1by ani postawic pytania 0 Boga, ani tym bardziej<br />
tych pytan nie m6glby rozwiqzac. Zanim B6g objawil si~ czlowiekowi<br />
wprost oraz pozwolil mu przekazywac to objawienie.<br />
Do tego stanowiska nawiqzal ostatnio w swoich pracach znany<br />
etnolog wiedenski prof. Koppers. Badajqc kultury lud6w pierwotnych<br />
potwierdzil on teori~ 8chmidta, ie Iudy pierwotne majq<br />
bardzo wznioslq koncepcj~ Boga jako .bytu transcendentnego.<br />
Wi~cej, zdaniem Koppersa, etnologiczne badania pozwalajq stwierdzic,<br />
ie politeizm jest formq wierzen p6zniejszq, jest skrzywieniem<br />
i "chorobq" religijnq, natomiast najpierwotniejsza wiara ludzi (na<br />
podstawie analizy wiary lud6w pierwotnych w r6inych cz~sciach<br />
swiata, jak Ziemia Ognista, Afryka, India) byla monoteistyczna,<br />
a koncepcja Boga tak wzniosla jak w najbardziej wysublimowanych<br />
filozofiach.
FOZNAWALNOSC BOCA<br />
663<br />
Ot02 - zdaniem Koppersa - nie jest mozliwe, by tak pierwotni<br />
ludzie, ktorzy nawet niekiedy nie potrafiq rozpalie ognia, mogli<br />
sobie sami wytworzye tak wspanialq ide~ Boga, ktora zresztq<br />
jest taka sarna (lub bardzo zbli20na) u Iudow, ktore nigdy nie<br />
mogly si~ spotkae, gdyz mieszkajq na od!eglych od siebie kontynentach.<br />
Za tern poslugujqc si~ innym wierzeniem, rownie czt::sto<br />
wyst~pujqcym i mocno zakorzenionym u ludow pierwotnych, mianowicie<br />
przekonaniem 0 upadku pierwszych rodzicow - Koppers<br />
tWierdzi, ze w oparciu 0 vvierzenia Iudow pierwotnych mozna<br />
przyjqc istnienie "raju", w ktorym Bog sam w jakis sposob objawil<br />
si~ czlowiekowi. Objawienie to byl:o tak nieslychanie mocnym<br />
i waznym przezyciem, ze pierwszy czlowiek przekazuje to swoim<br />
dzieciom jako najwa zniejszy zyciowy depozyt. Przekonanie to<br />
przeszlo na calq Iudzkose.<br />
Rozwiqzanie kwestii: jak wyUumaczyc pcchodzei1ie monoteistycznych<br />
wierzeil Iudow pierwotnych (a wi~c jakie jest zrodlo<br />
poznania Boga) - przedstawione przez Koppersa oie jest rozwiqzaniem<br />
jedynym, ani calkowicie pewnym; posiada one raczej walor<br />
tylko pra wdopodobieilstwa.<br />
Niewqtpliwie nadprzyrodzone Objawienie w Starym i Nowym<br />
Testamencie dalo cziowiekowi czyste po.i~cie jednego Boga. Interesuje<br />
nas jednak w tej chwili, czy niezaleznie od tego Objawienia<br />
istnieje jeszcze mozIiwose-podstawa do ttzyskania charakterystycznego<br />
dla monoteizmu poj~cia Boga. Wydaje si~, ze tak, a jest<br />
niq z jednej strony uklad rzeczy a z drugiej - naturalnie transcendentny<br />
ludzki rozum, czyli rozum, ktory posluguje si~ pierwszymi<br />
powszechnymi zasadami bytu i myslenia. W tym jednak<br />
miejscu pojawiajq si~ rozne podejscia poznawcze do rzeczywistosci.<br />
Hzecz w tym, ze mozemy roznie pytae 0 rezuItaty poznania. Mozemy<br />
pytae: "d z i ~ k i c z emu" cos jest czyms lub jest takie,<br />
jakie jest? Pytanie "dzi~ki czemu" bylo naukotworczym pytaniem<br />
postawionym jeszcze przez fiIozofow starozytnych (Platon, Arystoteles).<br />
Wa1'unkiem dania odpowiedzi byla mozliw{)sc poznania<br />
kcniecznosciowych stanow rzeczy. Negacja koniecznosciowych stanow<br />
rzeczy jest bqdz sp1'zeczna, bqdz p1'owadzi do sp1'zecznosci.<br />
Ta sama rzeczywistosc moze bye poznawana w innych celach,<br />
nie tyle juz teoretycznych ale praktycznych przy 1'ownoczesnie<br />
postawionym naczelnym pytaniu "j a k"? Da si~ odpowiedz na<br />
pytanie, gdy 1'zeczywistose odpowiednio siE::, "zmierzy". Rezultaty<br />
"miary" mozna jednak wY1'azlc w j~zyku matematycznym. Taki<br />
typ poznania cechuje koncepcj~ nauki, kto1'q zapoczqtkowal<br />
A. Comte.<br />
Rzecz jasna, jesIiby jakis system filozoficzny stal na stanowisku<br />
teo1'ii nauki Comte'a, to chociazby (per impossibile) dostrzegl roz
664 MIECZYSLAW A. KRp,PIEC, OP<br />
roznienie pomi~dzy elementami bytu takimi jak istota i istnienie<br />
(0 czym wspomina ~ slusznie - artykul, ze jest to jedyna rzeczowa<br />
podstawa stwierdzenia istnienia Boga), to jednak przyj~ta<br />
swiadomie Oub podswiadomie) koncepcja nauki nie pozwoli mu na<br />
postawienie pytania ;,dzi~ki czemu", bo takie pytanie nie miesci<br />
si~ w obr~bie naukowego poznania - scislej: w obr~bie przyj~tej<br />
przez niego i dla pewnych dziedzin wartosciowej<br />
koncepcji nauki. Filozof stojqcy na gruncie teorii naukowego<br />
poznania Comte'a, gdyby nawet stwierdzil obecnosc r6znych<br />
element6w w bycie i stwierdzil ich nietozsamose, to zatrzyma si~<br />
na samym stwierdzeniu. Po"vie: wlasnie taka jest struktura materii<br />
(bytu) i wcale nie trzeba stawiae pytania: ,.dzh;kl czemu"<br />
istnieje byt, skoro np. istota i istnienie nie Sq tym samym?<br />
To przeciez jest "polarna struktura" bytu, kt6rej biegunami Sq<br />
istota i istnienie.<br />
Jednak przy innej teorii nauki, w kt6rej uznajemy takie wartosc<br />
pytania "d E i~ki czemu" - zauwazajClc zlozonosc bytu z istoty<br />
i istnienia oraz po zrozumieniu roli istnienia [kt6re decyduje<br />
o bytowosci, konstytuuje t~ bytowose, a zarazem nie wyplywa<br />
z natury (istoty) bytu] - mozemy dostrzec koniecznose istnienia<br />
Absolutu jako Czystego Istnienia. Uznanie Absolutu tlumaczy fakt<br />
istnienia byt6w, kt6re istniejq (choe uprzednio nie istnialy) nie<br />
b~dqc same istnieniem. Zrozumienie jednak tych spraw wymaga<br />
z jednej strony zrozumienia struktury bytu a z drugiej - zrozumienia<br />
r6znych koncepcji nauki, ktare de facto mialy miejsce<br />
w historii, a kt6re obecnie rowniei "iyjq" i majq SWq. wartoSc.<br />
Trzeba jednak rozwazyc og6lnq koncepcj~ racjonalnego poznania,<br />
w kt6rej to koncepcji u.zasadni si~ razne formy odpowiedzialnego,<br />
intersubiektywnie sensownego i sprawdzalnego poznania.<br />
2. Filozoficzna koncepcja Boga jest wlasciwie teoriq Absolutu.<br />
Kazdy system filozoficzny na mocy tego, ze stawia pytania ostateczne<br />
pod adresem swiata (resp. badanego przedmiotu) dochodzi<br />
do stwierdzenia w swiecie "struktury;" podstawowej, ostatecznie<br />
wszystko uzasadniajqcej, czy "elementu prapierwotnego", slowem<br />
dochodzi do odkrycia czegos absolutnego. Absolutem w r6znych<br />
systemach filozoficznych Sq raine "przedmioty" w zaleinosci wlasnie<br />
od koncepcjii filozofii. I tak pojawil si~ w historii filozofii<br />
Absolut jako Bezkres (materialny), jako Logos - prawo kosmiczne,<br />
jako Idea, jako Jednose, jako Forma Czysta, jako Nieskonczona<br />
Istota, jako Substancja, jako Swiadomosc itd., itd. Wystarczy przeczytac<br />
Gilsona Bog i filozofia, by zdac sobie spraw~ z tego, jak<br />
najrozmaitsze filozoficzne teorie Absolutu przybieraly postac teorii
POZNAWALNOSC BOGA<br />
665<br />
Boga. Wskutek tego istnieje ogr9mna ilosc koncepcji Boga, tak<br />
jak istnieje ogromna ilose koncepcji filozofii.<br />
Co wi~cej, sarna filozofia - jak wykazal Jager - w swych<br />
zrodlach byla racjonalizacjq mitologii i zagadnienie Boga lezalo<br />
i:awsze W samym "sercu" filozofii. To prawda (na co znowu slusznie<br />
zwrocil uwag~ Gilson), ze filozofia stara si
666 MIECZYSLAW A. KR.i\PIEC, OP<br />
filozofii, a opierajqc si~ na argumentach lIZ autorytetu" twierdzenia<br />
roznych filozofow lqczyli razcm i cz~sto stosowali do nauki<br />
o Bogu. W ten sposob rationibus necessariis starano si~ wiele<br />
wyjasnic i sprecyzowae jednoznacznie atrybuty boskie, tak ie<br />
zycie Boga wydawalo si~ calkiem "udost~pnione" (poznawczo)<br />
ludziom. Rzecz jasna, takie jednoznaczne sprecyzowanie doprowadzilo<br />
do antynomii nie dajqcych si~ w zaden sposob rozwiqzac.<br />
Albo Bog byl sprawiedliwy - albo milosierny; alba wszechvv'iedzqcy<br />
i determinujqcy byt, albo determinowany itd. Wielu widzqc<br />
takie koncepcje Boga - "wylalo dziecko z kqpielq", tj. zanego\valo<br />
.stnienie Boga. I tak rezultatem wielu rzekomo poboznych studiow<br />
stal si~ ateizm, jak np. w wypadku Mesliera (jego Testament).<br />
3. Nalezy zatem odroznie od poprzednich religijnq koncepcj~<br />
Boga, danego w Obja\vieniu i przezyciu ludzi, koncepcj~, w ktorej<br />
Bog jest Osobq, drugim Transcendentnym Ty uzasadniajqcym<br />
osobowe zycie czlowieka we wszystkich aspektach i tendencjach.<br />
To znaczy wszystko, co przezywa czlowiek jako osoba, jako byt<br />
myslqcy i kochajqcy - to wszystko w caIej pelni posiada uzasadnienie<br />
w osobowym Ty Boga, ktory jeden jest zdolny spelnic<br />
ponad miar~ wszystkie ludzkie, osobowe pragnienia i nadzi2je.<br />
Taki Bog jest Bogiem zywym, ktorego kaidy zyjqcy czlowiek<br />
"przeczuwa" \V swym wn
Ks. Bp BOHDAN BEJZE<br />
o NAUCZANIU FILOZOFII BOGA<br />
(ZWIERZENIA Z PRAKTYKI DYDAKTYCZNEJ)<br />
NAPISAC mam 0 tym w jaki spos6b uCZE: tomistycznej fi1ozofii<br />
Boga. BE:dzie to omowienie dwu spraw: wykiadow prowadzonych<br />
w seminarium duchownym oraz konferencji na tema t poznania<br />
Boga wygiaszanych w koscioiach. Do drugiej cZE:sci tego sprawozdania<br />
wykorzystam listy, ktore otrzymalem od swych sluchaczy.<br />
FILOZOFIA BOGA W SEMINARIUM DUCHOWNYM<br />
Fi1ozofia w studiach seminaryjnych na1ezy do programu dwu<br />
pierwszych 1a t na uczania (niekiedy historia filozofii jest wykladana<br />
jeszcze na roku trzecim). Wszystkie wiE:c przedmioty filozoficzne<br />
winny bye w seminarium duchownym traktowane tak sarno,<br />
jak na dwu pierwszych 1atach studiow uniwersyteckich z zakresu<br />
fi1ozofii chrzescijanskiej. Na wyklady monograficzne z fi10zofii<br />
nie rna juz czasu w seminarium duchownym (pOCZqwszy od trzeciego<br />
roku program wypelniajq: teologia, Pismo Sw., historia Koscioia,<br />
praw~ kanoniczne i przedmioty przygotowujqce praktycznie<br />
do pracy duszpasterskiej); natomiast alumni z wyzszych lat studiow<br />
zainteresowani blizej filozofiq mogq brae udzial w zajE:ciach<br />
naukowego seminarium filozoficznego, ktore jest prowadzone obok<br />
naukowych seminariow z Pisma sw., historii Kosciola, teologii do-·<br />
gmatycznej itd.<br />
A oto jak przedstawia siE: w zasadniczych etapach moj caloroczny<br />
wyklad tomistycznej filozofii Boga.<br />
1. Metafizycz 'na charakterystyka filozofii<br />
Bog a_ Z pojE:ciem filozofii Boga spotykajq siE: alumni juz na<br />
pierwszym roku studiow, mianowicie we wste,pie do filozofii (gdy<br />
zapoznajq si~ z podzialem filozofii i z ogoInq charakterystykq jej<br />
dziedzin) oraz u kresu w ykladow ontologii. W tym drugim wypadku<br />
za powiadam dalszy ciClg materialu z zakresu metafizyki<br />
na rok nastE:pny. Ow ciClg dalszy pod naZWq teodycei lub teologii
668 KS. BP BOHDAN BEJZE<br />
natu,ralnej jest oddzielony od ontologii jedynie ze wzgl~dow dydaktycznych<br />
(z uwagi na rozmiar problematyki), jednakze nie<br />
stanowi on w stosunku do ontologii jakiejs metodologicznie odr~bnej<br />
dyscypliny.<br />
Na drugim roku pierwsze wyklady z teodycei poswi~cone Sq<br />
szczegolowemu naswietleniu jej metafizycznego charakteru w uj~ciu<br />
tomistycznym i odroznieniu jej ad innych koncepcji fiIozofii<br />
Boga, przede wszystkim od koncepcji typowej dla Chr. Wolffa<br />
(ktora zaciqzyla destrukcyjnie na opracowaniach tomistycznych).<br />
Ustalenie \Vewn~trznej lqcznosci teodycei z ontologiq, w obr~bie<br />
jednej i tej samej metafizyki - fiIozofii bytu, wiedzie do uznania<br />
wspolnych im zasad, metody i aparatury poj~ciowej.<br />
2. P r z e g 1 q d s tan 0 w i s k w pro b I e m i e Bog a. Przed<br />
przystqpieniem do rozwazan zasadniczych, prowadzonych z okreslonych<br />
na wst~pie pozycji tomistycznych, omawiane Sq (w ukladzie<br />
systematycznym) wazniejsze poglqdy dotyczqce istnienia i poznawalnosci<br />
Boga.<br />
3. W pro wad zen i e d 0 p i ~ c i u d rag. Z kolei na warsztat<br />
dostaje si~ cz~sc pierwsza Summy Teologicznej. Po rzucie aka<br />
na struktur~ zawartej w Summie nauki 0 Bogu, nast~puje szczegolowe<br />
przerobienie dWl! artykulaw: I, 2, 1 "Czy istnienie Boga jest<br />
bezposrednio oczywiste"; I, 2, 2 "Czy istnienie Boga mozna udo- ,<br />
wodnic". Wreszcie w bezposrednim przygotowaniu do wykladu<br />
pi~ciu drag zaakcentowany zostaje realistyczny charakter ich<br />
punktu wyjscia.<br />
4. W y k I ad p i ~ c i u d r 6 g. Najwazniejszy etap w calorocznym<br />
nauczaniu, to dowodzenie istnienia Boga navviqzujqce do centralnego<br />
dla tomistycznej filozofii Boga tekstu za'Nartego w I, 2, 3<br />
"Czy Bog istnieje". Wyklad kazdej di'Ogi skiada si~ z nast;;pujqcych<br />
c z ~sci:<br />
1) Ustalenie polskiego brzmienia tekstu i wyodr~bnienie w nim<br />
glownych czlonaw argumentacji (podstawowych zdan empirycznych<br />
oraz zasad i wyjasnien metafizycznych) ad elementow ubocznych<br />
(przytaczanych przez sw. Tomasza przyklad6w), kt6re w zadnym<br />
stopniu nie decydujq 0 sposobie rozumienia danego dowodu.<br />
2) Uwagi historyczne dotycz'i,ce omawiane j drogi.<br />
3) Wyjasnienia glownych poj~c i praw wy;t~pujqcych w odnosnej<br />
drodze. Precyzuje si~ tu m. in. jak nalezy metafizycznie pojmowac<br />
w pierwszej drodze ruch, w drugiej drodze przyczynowosc<br />
sprawczq itd.<br />
4) Interpretacje danej drogi i jej zasadniczy sens. W punkcie<br />
tym rozpatrywane Sq niektare koncepcje rozbiezne odnoszqce si~<br />
do poszczega!nych drag a wyst~pujqce w nowszych publikacjach
o NAUCZANIU FILOZOFII BOGA 669<br />
z dziedziny teodycei. Po ich rozwazeniu poszukuje si~ najwlasciwszego<br />
rOlUmienia kazdej drogi. 1<br />
5. A r gum e n t y u b 0 c z n e n a i s t n i e n i e Bog a. Wyklad<br />
pi~ciu drag konczy si~ zestawieniem ich podobienstw i odr~bnosci.<br />
Nastp,pnie zas w zwip,zlym, informacyjnym zarysie przedstawiane<br />
Sq niektare argumenty na istnienie Boga doprowadzajqce<br />
40 wnioskll prawdopodobnego. SCI to argumenty oparte na<br />
wynikach badan nad historiq kultllry ludow pierwotnych oraz na<br />
analizie przezyc psychicznych (takich, jak pocZllcie prawa moralne50,<br />
pragnienie szcz
670 KS. BP BOHDAN BE-JZE<br />
wiedzq 0 Bogu prawie wszystko, oraz unikali antropomorfizmu,<br />
ktory radykalnie wypac~a poj~cie Boga.<br />
4. Aby nie zgadzajqc si~ z zadnymi poglqdami nieslusznymi <br />
zywili naleznq kazdemu czlowiekowi zyczliwosc dla ich glosicieli:<br />
dla tych, ktorzy przyklejajq tomizmowi brzydkq etykietkE; "koncepcji<br />
wstecznej, hamujqcej postE;P, antynaukowej, wrogiej humanizmowi";<br />
dla tych teistow, ktorzy patrzq na tomizm przez szkielko uprzedzell<br />
i ze schematycznq stanowczosciq przypisujq mu "martwy<br />
schematyzm";<br />
dla tych zwolennikow sw. Tomasza, ktorzy metafizykE! tomistycznq<br />
sprowadzajq do rozwazait nad abstrakcyjnyml pojE;ciami;<br />
takze dla tych, ktorzy uprawianie tomizmu ograniczajq do powtarzania<br />
za sw. Tomaszem jego wypowiedzi.<br />
NOT A: 0 ROZBIEZNYCH INTERPRETACJACH PI!,;;Cru<br />
DROG<br />
'V\Tspomniane wyzeJ rozmce w sposobie rozumienia pi~ciu drog,<br />
to problem wazny. Nie mozna ich pomijac w wykladzie tomistycznych<br />
dowodow istnienia Boga. Oto niektore z interpretacji rozbieznych<br />
wybrane tytulem przykladu.<br />
1. Na czym opiera si~ droga pierwsza: czy Humaczy ona byty<br />
w aspekcie ruchu, nie zajmujqc si~ aktem ich istnienia; czy tez<br />
Humaczy istnienie bytow skutkowych, 0 ile skutkowosc ' bytowa<br />
ujawnia si~ w zjawiskach ruchu? Wydaje siE!, ze do zwolennikow<br />
pierwszej koncepcji nalezy ks. W. Granat,2 natomiast drugie<br />
stanowisko zajmuje F. Wilczkowna, nawiqzujqc w interpretacji<br />
tej i pozostalych drog do poglqdow o. A. KrC!Pca i innych rzecznikow<br />
tzw. tomizmu egzystencjalnego. 3<br />
2. Co stwierdzamy w punkcie wyjscia drogi drugiej? Ks. W. Granat:<br />
fakt. powstawania w swiecie zewn ~ trznym i w naszej psychice<br />
rzeczy nowych uprzyczynowanych. 4 E. Mascall: fakt trwania<br />
rzeczy w istnieniu, a nie ich zaistnienie ,;. F. Wilczk6wna:<br />
zaistnienie oraz trwanie, zachowanie w istnieniu bytow uprzyczynowanych.<br />
0<br />
2 Ks. W. G ran at, Teodycea, Poznan 1960, s. 86 nn., 104.<br />
3 F. Wi Ie z e k, Ontologiczne podstnwy dowodow nn i stnienie Boga, Warszawa<br />
1958, s. 167 nn., 172.<br />
,I Ks. W. G ran a t, dz. cyt.. s. III nn., 127.<br />
E. iii a sea II, Ten Ktory jest, Warszawa 1958, s. 101.<br />
F. Wi Ie z e k, dz. cyt., s . 173 nn., 195.
o NAUCZANIU FILOZOFII BOGA 671<br />
3. Co stanowi podstawE: dowodzenia w drodze trzeciej?<br />
Ks. W. Granat: przygodnosc bytu ludzkiego (w aspekcie biologicznym,<br />
psychicznym i etycznym) oraz przygodnosc faktow<br />
i praw przyrody. Sprawy przygodnosci nie powinno siE: wiqzac<br />
z kwestiq realnej roznicy miE:dzy istotq i istnieniem. 7 Ks. K. Klosak:<br />
w slad za Leibnizem za byty przygodne winno siE: uznae<br />
wszystkie byty, do ktorych istoty nie nalezy istnienie i na nich<br />
oprzec dowod z przygodnosci.8 F. Wilczkowna: u podstaw trzeciej<br />
drogi bierze siE: pod uwagE: wszelkie byty przygodne. Przygodnosc<br />
ich fposiada swe "zrodlo" w realnej roznicy miE:dzy<br />
istotq i istnieniem. 9<br />
4. Jaka jest wartosc drogi czwartej? Ks. W. Granat: w pierwszej<br />
cZE:sci dowodu, mowiqcej 0 idei wzorczej wszystkich rzeczy,<br />
sw. Tomasz l.bliiyl siE: nazbyt do aprioryzmu sw, Anzelma przechodzqc<br />
z porzqdku logicznego do porzqdku rzeczywistego; dlatego<br />
w cZE;sci drugiej dowodu sw. Tomasz uzupelnia argumentacjt';<br />
poslugujqc siE; pojE:ciem przyczynowosci sprawczej. Jesli<br />
chcemy, aby droga czwarta otrzymala scisle logicznq podbudowE:,<br />
to musimy jq sprowadzic do dowodu z przygodnosci bytu. 10<br />
O. A. Krqpiec: dowod czwarty wychodzi od doskonalosci transcendentalnych,<br />
znajdujqcych siE: w bytach w stopniu mniejszym<br />
1 wiE:kszym, jako doskonalosci analogicznych. Przeto podsta WE:<br />
dowodu czwartego stanowi analogia transcendentalna pojmowana<br />
egzystencjalnie. Ze wzglE:du na tE: podstaw~ do czwartego dowodu<br />
dajq siE: sprowadzic wszystkie inne drogi. 11<br />
5. Do jakiego wniosku doprowadza droga piqta? Ks. P. Chojna~ki:<br />
do uznania takiego rozumu, ktory swiat porzqdkuje przez<br />
to, ze tworzy go, nadajqc mu formE; i pewne wyznaczone wraz<br />
z formq cele. '2 F. Wilczkowna: do stwierdzenia, ze istnieje racja<br />
dzialania, jako najwyzsze dobro, bE:dqce przedmiotem poznania<br />
i pozqdania wszystkich bytow poza nim. 13<br />
Powstaje pytanie: czy nie przydala by siE:, z udzialem specjalistow<br />
od teodycei i dziedzin pokrewnych, szczegolowa dyskusja<br />
nad piE:cioma drogami?<br />
Ks. Bp Bohdan Bejze<br />
7 Ks. W. G ran a t, dz. cyt., S. 137 nn., 150. <br />
8 Ks. K. K I 6 s a k, W poszukiwaniu Pierwszej Przyczyny. Cz. II, Warsza wa <br />
1957, s. 99 nn., 117.<br />
fi F . Wi I c z e k , dz. cyt., s. 177 ' nn., 179.<br />
'0 Ks. W. G ran a t, dz. cyt., S. 162 nn., 172.<br />
1I O. A. K r 'I pie c, Teori a ana!ogii byt", Lublin 1959, s. 157 n.<br />
'.Ks. P. C hoi n a c k i, Podstawy fiLozofli chrzesci jm\sIGiej, Wo.rszawa 1955,<br />
s. 102.<br />
,:I F. Wi I c z e k, dz. cyt., S. 192 n.
ROBERT GUELLUY <br />
JAKI CHRYSTIANIZM <br />
U KAZYWAC MtODZIEZY <br />
ABY WIEDZIEC, w jaki spos6b ukazywac dzisiejszej mlodziezy<br />
tajemnic~ chrzescijailstwa, trzeba chyba naJplerw odkrye, kim<br />
sa. - wedlug mysli Bozej - ci mlodzi dla nas i kim my jestesmy<br />
dla nich. 1<br />
Zalozenie Kosciola przez Chrystusa ~ to bylo wyslanie na misje,<br />
alaska Zielonych SWiqt nie tylko uswiecala ludzi zgromadzonych<br />
w \vieczerniku, lec;; takze angazowala ich do dziela ewangelizacji<br />
swiata. Przez nasze uczestnictwo w Bozym wezwaniu, z kt6rego<br />
n'arodzil si~ Kosci61, a zwlaszcza jesli idzie 0 nas, kaplanow, przez<br />
uczestnictwo w wezwaniu powolujqcym w tym Kosciele hierarchi~,<br />
ktorej jestesmy pomocnikami, stanowimy wspolnot~ istnie·<br />
jqCq po to, by promieniowae. Lud Bozy jest ludem "poslanych",<br />
a wsrod tego Judu jestesmy grupq naznaczon
JAKI CHRYSTIANIZM UKAZYWAC MLODZIEZY 673'<br />
srednik6w, calkowicie przekraeza plaszczyznE: naturalnq. Dobrze<br />
b
574<br />
ROBERT GUELLUY<br />
nym braciom, wyrazaJqc jq j~zykiem dla nich zrozumialym, ale<br />
ie trzeba ten problem przemyslee razem z nimi. Odkrycie doktrynalne<br />
musi bye dokonane razem. Ta prawda dotyczy calej<br />
teologii, takie teologii pastoralnej. Nie wystan:zy uprawianie teologii<br />
przez samych teologow po to, by nast~pnie przekazae swoim<br />
wspolczesnym owoce tych rozwaian, dbajqc tylko 0 odpowiedni<br />
j~zyk. Trzeba razem z dzisiejszym swiatem i na jego sposob, zgodnie<br />
z jego nastawieniem intelektualnym i moralnym, przemyslee<br />
odwieczne prawdy. Trzeba myslee nie tylko dla mlodych, lecz<br />
takie z mlodymi. Nie tylko pedagogika tego wymaga, to jest<br />
prawo samych poszukiwan teologicznych.<br />
Zakonczmy ten wst~p utwierdzajqc w sobie przekonanie, ze<br />
jestesmy poslani przez Boga do dzisiejszej mlodziezy, ze mamy<br />
isc do niej pelni wdzi
.JAKI CHRYSTIANIZM UKAZYWAC MLODZIEZY<br />
675<br />
aktualnie krajow swiata blizsza jest niz kiedykolwiek mlodziezy<br />
innych krajow. WszE:dzie mlodzi ludzie entuzjazmujq siE: tymi<br />
samymi artystami, oklaskujq piosenki bardzo podobne do tych,<br />
ktorych sluchajq ich koledzy na innych kontynentach. Zdarza siE:<br />
-CZE:sto, ze mlodzi majqc lat dwadziescia podrozowali wi~cej niz<br />
ich rodzice w ciqgu calego zycia... Wielu mlodych marzy 0 karierze<br />
w krajach gospodarczo zacofanych. Niedawno czytalem list mlodego<br />
Afrykanczyka, ktory interesowal siE: tym, co robiq mlodzi<br />
Europejczycy, zeby Europa byla mniej podzielona. Wszystkim mlodym<br />
wspolne jest przekonanie, ze majq do zrobienia cos innego,<br />
niz starsze pokolenie.<br />
Kiedy myslq 0 przyszlosci, lqczy ich wspolna sympatia dla tych,<br />
k torzy bE:dq tworzyc swiat jutra. Na wszystkieh kontynentach<br />
w lasnie mlodziez najlepiej rozumie aspiracje robotnikow i najbardziej<br />
jest wrazliwa na potrzeby krajow bE:dqcych na drodze rozwoju<br />
gospodarczego. Powszechna solidarnosc mysli zbliza dzis do siebie<br />
te sily, ktore wspolnie majq tworzyc przyszlosc.<br />
Chrystianizm, ktory ukazemy dzisiejszej mrodziezy, musi byc<br />
uwolniony od tego, co bylo w nim typowe dla pewnej okreslonej<br />
epoki czy kultury. Trzeba przemyslec go na nowo w duchu wiE:ks<br />
zego uniwersalizmu. Myslqc 0 adaptacji metod przekazywania<br />
tresci wiary do mlodziezy musimy starac siE: przede wszystkim<br />
wyrazac je j~zykiem problemow ogoInoswiatowych. Swiat jutra<br />
moze stac siE: .katolicki, ale nie moze siE: stac skotystyczny ezy<br />
tomistyczny na sposob, jak to rozumialo zachodnioeuropejskie sredniowiecze.<br />
Jezeli chcemy mowic jE:zykiem dzisiejszej mlodziezy, musimy<br />
wyrazac chrystia nizm jE:zykiem bardziej uniwersalistycznym. Powinnismy<br />
na przyklad uwolnic si~ od pewnego partykularyzmu<br />
w teologii Odkupienia uprawianej obecnie w duchu sw. Anzelma<br />
i uzywajqcej kategorii prawnych typowo zachodnich.<br />
Dqzenie do zjednoczenia Kosciolow moze nam bardzo dopomoe<br />
do tego rozszerzenia horyzontow. Intelektualne i duchowe tradycje<br />
K'osciolow odlqczonych pozwolq nam odnalezc, bez sprzeniewierzenia<br />
siE: prawdzie, pewne wspolne wszystkim dqzenia i odkryc<br />
wzgl~dnosc naszyeh kategorii myslowych, odziedziczonyeh po scholastyce,<br />
ktorej dzisiejsza mlodziez nie jest w stanie przyjqc.<br />
2 . SPOSOB l\IIYSLEN IA<br />
Odnalezc sposob myslenia wspolny roznyeh dzisiejszym kulturom,<br />
to znaczy takze odkryc na nowo to, co w religii jest najbardziej<br />
ponadczasowego i wieeznie aktualnego. AdaptacjE: musi<br />
poprzedzic odnalezienie na nowo wlasnie tego, co najistotniejsze<br />
w religii. '
676 ROBERT GUELLUY<br />
Nasze teologiczne schematy, zbyt zachodnio-europejskie, mogq<br />
okazae :3i~ przebrzmiale, podczas gdy zasadnicze siormulowania<br />
Biblii zawsze wywolujq gh:boki oddzwi~k u ludzi wszystkich czas6w.<br />
:rvlysl~ na przyklad 0 zdaniu, jakie niedawno uslyszalem od<br />
pewnej mlodej zakonnicy afrykanskiej: "Jesli B6g jest milosciq,<br />
to musi On hye wszechmocny, ponie,,,Taz w zyciu milose jest najwiCikszq<br />
silq, a takze jesli jest milosciq, to musi bye wieczny".<br />
Podobne zdania tak Sq bliskie tekstom biblijnym, m6wiqcym 0 pot~dze<br />
Boga, kt6ra ukazuje si~ w Jego milosierdziu i ·wiernosci...<br />
Ten wysilek, zeby odkrye w religii mysl po\vszechnq i wieczl1q<br />
jest dzis bez wqtpienia najbardziej palqcym problemem adaptacji<br />
Kosciola do wsp61czesnego swiatao<br />
3..BOGACTWO TAJ EM N ICY CHRZESCIJANSTWA<br />
Powr6t do :h6del chrzescijanstwa powinien ukazae na now:><br />
cale bogactwo jego tajemnicy.<br />
Zla teologia wysila si~ na post~p v" rozumieniu Objawienia<br />
przez sprowadzanie jego tresci do pewnego rodzaju ludzkiej mqdrosci,<br />
zatrac'ajqc w ten spos6b wiele z jego prawdzi"vej mocy.<br />
Zle rozumiana apo!ogetyka spotE:gowala jeszcze niebezpieczenst',vo,<br />
jakie plynie jU?; z naturalnej sklonnosci ludzkiego umyslu, by<br />
my ~ li Boze sprowadza e do poziomu wlasnych mysli. Zla teologia<br />
nie daje nam zauwazye, jak dziwne jest to, ze B6g ukocha! nas<br />
a z tak, ze Syna Swego Jedynego nam daL<br />
Dobra teologia powinna podkreslie, jak bardzo dziwne jest to,<br />
ze B6g znajduje radose w rozmowie z czlowiekiem, bo tak go sobie<br />
ceni. Nie jest dziwny iakt odczuwania It':ku przed Bogiem, tymczasem<br />
jednak On oczekuje od nas czegos zupelnie innego i dziwne<br />
jest, ze tak Mu zalezy na naszym zaufaniu do Niego, ze<br />
az 0 nie prosi; ze takq wag ~ przywiqzuje do naszej modlitwy,<br />
ze az do niej zech~ca . A najbardziej ze wszystkich jest dziwne,<br />
ze B6g sWq trosk~ 0 nas posuwa az do przyj~cia nas za wlasne<br />
dzieci - w Jezusie Chrystusie, az do zach~ty, by m6wie Mu<br />
"Ojcze" razem z Jedynym Jego Synem.<br />
Do tych wlasnie tajemnic, kt6re przemawiajq nie tylko do<br />
rozumu, ale do calej naszej istoty z jej zdolnosciq rozumienia<br />
i odczuwania, musimy najpierw my sami nawracae si~ kazdego<br />
dnia, a by umiee m6wie 0 nich w spos6b wierny jednoczesnie<br />
ewa ngelii i dzisiejszej rzeczywistosci. Musimy miee odwage; wywolywae<br />
zdziwienie okazujqc si~ ludZmi, kt6rzy czujq si~ szcz ~<br />
sliwi b~dqc tylko grzesznikami, poniewaz im przebaczono; (0, felix<br />
culpa...~; ludzmi pelnymi spokoju mimo pewnosci, ze b~dq z Chrystusem<br />
dzielie Jego krzyz (blogoslawieni, kt6rzy...). Musimy miee<br />
odwag~ glosie, ze szcz~scie chrzescijanina nie polega na zadowo
JAKI CHRYSTIANIZM UKAZYWAC MLODZIE2:Y 677<br />
leniu plynqcym ze zdobY'tego powodzenia i uznania, ze sZcz~sCle<br />
obiecane w ewangelii nie jest z tego sWiata, bo jest szcz~sciem<br />
spotkania, komunii, ktora w pewnym sensie wyrywa czlowieka<br />
z tego swiata po to, aby p6Zniej powrocil on do niego i byl w nim<br />
na sposob calkiem nowy, jak czlowiek, ktory jest pewny milosci<br />
wi~kszej niz wszelka milose ludzka.<br />
, I oto nasze rozwazanie doprowadzHo nas do tego, co jest specyficznie<br />
chrzescijanskie, co odroznia chrzescijanstwo od wszelkiej<br />
innej religii czy filozofii. Najbardziej charakterystyczna dla niego<br />
Jest wiara, ze pierwszym i ostatnim slowem wszystkiego, co istnieje,<br />
jedynq prawdziwq rzeczywistosciq jest MiloS(; i to nie jakakolwiek<br />
MiloM:, nie blizej okreslona sympatia, ale niewymowny<br />
dar otrzymywany od Ojca przez Syna w jednosci Ducha Sw.,<br />
dar, ktory poznajemy, poniewaz Bog dal nam w nim uczestnict\vo.<br />
Coz jest takiego w chrzescijanstwie, ze nie mogq mu dorownac<br />
najwi~ksi mistycy Indii? Coz mieli do powiedzenia swiatu ci<br />
ludzie, t~k zdawaloby si;;: zwyczajni, tak malo uduchowieni,<br />
jakim byli Jakub czy Piotr? COZ oni takiego przyniesli, ze to<br />
warte jest trudu misjonarzy idqcych do ludow nieraz gl~boko<br />
religijnych, ze zasluguje na to, by zastqpic teorie najwspanialszych<br />
humanistow, najwybitniejszych filozofow? Chyba przede<br />
wszystkim wlasnie ta prawda, ze kazdy czlowiek jest przedmiotem<br />
bezinteresQwnej mHosci Boga, ,ze jest przez Niego upowazniony,<br />
by razem z Jezusem mowie Mu "Ojcze", ze razem z Jedynym<br />
Syn em rna sit; stae dzieckiem Boga i na zawsze uczestniczye w zyciu<br />
Tr6jcy Sw.<br />
Cala teologia powinna rozwijac siE: wokol tej zadziwiajqcej wiE:zi<br />
m i~ dzy Bogiem a czl:owiekiem, ustanowionej z dobrowolnej inicjatywy<br />
milosci Bozej; powinna ona bye po prostu komentarzem<br />
, do tego ojcowskiego wezwania, z Jakim Bog do 'nas s i~ zwr3.C1.,<br />
wezwania, ktore zupelnie nie jest czyms naturalnym, ktore jest<br />
nadprzyrodzone w sensie najbardziej scislym. Ukazujqc, kim, Dog<br />
chce bye dla nas, pokaze siE: jednoczesnie, kim on jest sam w 50<br />
bie - tak jak to robi Biblia. Bo Iud biblijny uswiadomil sobie<br />
w iasnie, ze mozna bylo tak ca1kowicie Mu zaufae, bo nikt inny<br />
poza Nim nie magI bye Zbawcq; a wi~c nie mogi bye Bogiem.<br />
Monoteizm zosta1 odkryty przez Izraelitaw jako logiczny v.rniosek<br />
wyplywajqcy z calkowitosci ich zaufania do Boga. Podobnie zastanawiajqc<br />
si~ nad tym, kim Chrystus byl dla nas, uchwyci si~<br />
Jego ontologicznq rzeczywistosc (zobaczenie, jak bardzo Bog staje<br />
s i~ nam bliski w tajemnicy smierci i zycia, ktora nas zbawia,<br />
poi..wala odkrye, jak bardzo Chrystus w jednosci swej osoby jest<br />
jednoczesnie cziowiekiem i Bogiem).
678 ROBERT GUELLUY<br />
Jedynym naszym zadaniem ewangelizacyjnym wobec mlodziezy<br />
jest uswiadomienie jej tej wstrzqsajqcej prawdy, ze w imi~ Boga<br />
milosci Chrystus wziql na siebie jej sprawy.<br />
Pan Jezus powinien bye ukazywany nie tylko jako wz6r; kt6ry<br />
mozemy nasladowae, znajqc Jego czyny i zycie przez studia historyczne,<br />
ale jako Zba\viciel w spos6b mistyczny obecny w codziennej<br />
rzeczywistosci, obecny zwlaszcza w Sakramentaeh swi~tych .<br />
Rozwazanie chrzescijanskie 0 Chrystusie to powinno bye rozwaianie<br />
sensu wlasnego zycia sakramentalnego, znaczenia swego<br />
chrztu i swego udzialu w Eucharystii. To powinno bye rozwabnie<br />
o Tym, kt6rego posiada si~ rzeczywiscie za posrednictwem sakramentalnych<br />
znak6w.<br />
Jesli dogmatyka nie jest tylko teodyceq, uzupelnionq przez<br />
Objawienie, to nadprzyrodzona moralnose nie jest tylko prawem<br />
naturalnym potwierdzonym i wzbogaconym przez ewangE'li ~..<br />
Moralnose wiary, nadziei i milosci - to pr{:yj~cie szalenstwa<br />
krzyza, to moralnose odkupionych dzi~ki milosierdziu, kt6re weale<br />
nie jest "naturalne". To takze moralnose sakramentalna: zycie<br />
chrzescijanskie w tej perspektywie b~dzie przyj~ciem kierujqcego<br />
wplywu Boga, dzialajqcego przez Sakramenty swi~te, b~dzie wiernosciq<br />
lasce spotykanej w tajemnicy liturgii.<br />
II. NIEKTORE RYSY CHRYSTIANIZMU ROZWAZANEGO <br />
W TYM DUCHU <br />
1. ZWIAZEK ZE SWIATEM TECHNIKI<br />
Co ma wsp6lnego swiat techniki ze swiatem' Tr6jcy Swi~tej?<br />
To, ze technika jest dla czlowieka i zycie Tr6jcy Sw. r6wniez<br />
dotyczy czlowieka, a nawet wi~cej - dotyczy tego, co w czlowieku<br />
jest llajgl~biej 1udzkie.<br />
Jestesmy dzis swiadkami wzrastajqcego znaczenia wiedzy pozytywnej,<br />
wiedzy, kt6ra IDa zastC)pie doktryn~. I tak higiena psychiczna<br />
zajmuje miejsce moralnosci, poradnia psychologiczna spelnia<br />
rol~ kierownictwa duchowego, a psychiatra - spowiednika.<br />
Jednoczesnie rosnie zafascynowanie technikC). Niedawno przeprowadzona<br />
ankieta pokazala, ze jednym z podstawowych pragnien<br />
wspolczesnych mlodych Francuzow jest posiadanie motc.ru lub samochodu.<br />
Postacie kosmonaut6w bez wqtpienia bardziej pasjonujq<br />
dzisiejszq mlodziez, niz ·postac Proboszcza z Ars. Wystarczy<br />
zresztq por6wnae statu~ biednego francuskiego proboszcza zeszlego<br />
wieku z fotcgrafiq wsp6lczesnych zdobywcow przestrzeni.<br />
Swiat jutra bez wqtpienia b~dzie nalezal raczej do technik6,v<br />
niz do filozof6w czy literatow; czy zostanie na nim jeszcze jakies<br />
D11ejsce dla przedstawicieli religii?
JAKI CHRYSTIANIZM UKAZYWAC MLODZIEZY 679<br />
Postawienie tego zagadnienia doprowadza nas do odkrycia razem<br />
z naszymi rozm6wcami, ze najwazniejsze momenty w zyciu<br />
wsp6lczesnycb bohater6w, jakimi Sq ludzie nauki i techniki zwyciE;zajqcy<br />
naturE;, to nie momenty osiqgnip,c materialnych, ale <br />
wedlug ich wlasnych wyznan - chwile, kiedy po okresie rozstania<br />
odnajdujq na nowo sw6j kraj, przyjaci61, zonE; i dzieci.<br />
To, co istotne w ich zyciu - to wlasnie przywiqzania specyficznie<br />
ludzkie. I wlasnie 0 tym, co dla czlowieka najwainiejsze, m6wi<br />
religia, a wifiC mozna powiedziec, ze misja ksip,dza jest zawsze<br />
aktualna, poniewai dotyczy tego, co cywilizacja dzisiejsza, jak<br />
w og6le kazda cywilizacja, rna w sobie najwazniejszego.<br />
Kiedy ktos nam dzis m6wi, ze anachronizmem jest chodzenie na<br />
MSZE; w czasach rakiet kosmicznych, mozemy i powinmsmy go<br />
zapytac, czy nie jest anachronizmem w tych czasach sie: zenic?<br />
Mozemy i powinnismy chwytac w ten spos6b na gorqco niekonsekwencje<br />
tych, kt6rzy gloszCj , ze chcq wiedziec tylko to, co m6wi<br />
nauka, i ze poste:p techniczny zaspokaja wszystkie ich aspiracje.<br />
Musimy uswiadomic wsp6lczesnemu techniko\vi, ze to, co w nim<br />
i w kazdym czlowieku niezaIeznie od epoki najwazniejsze, to<br />
potrzeba i zdolnosc prowadzenia dialogu. Musimy pom6c mu do<br />
zrozumienia, ze laska, 0 kt6rej mu m6wimy, jest zyciem "z Kims",<br />
komuniq gle:bszq, niz kazda inna, a grzech, przed kt6rym go przestrzegamy,<br />
jest przerwaniem dialogu, izolacjq, odmowq i brakiem<br />
zgody na spotkanie, najbardziej ze wszystkich spotkan przeobraiajqce<br />
czlowieka.<br />
2. MLODZIEZ DZISIEJSZA I JEJ POTRZEBA REALIZMU<br />
Oczekuje sie: od nas nie tyle powierzchownego przystosowania<br />
si'l do wsp6lczesnosci, ile raczej wysilku, by przez zwrot do tego,<br />
co istotne, uczynic wsp6lczesnie chrystianizm bardziej przekonywujqcym.<br />
Ten wysHek spotyka sie: z pragnieniem realizmu,<br />
tak typowym dla dzisiejszej mentalnosci. W architekturze szuka<br />
sie: przede wszystkim funkcjonalnosci, w literaturze woli sie: styI<br />
prosty i OszczE;dny, w dziedzinie doktryn jest si'l bardziej wrazliwym<br />
na trafnq, celnq mysI, niz na kunsztowne konstrukcje inte<br />
Iektualne... Od naszego nauczania bE;dzie sie: teraz oczekiwac, by<br />
odslanialo Boga nie gubiqc sie: w zagadnieniach nieistotnych;<br />
be:dzie si~ czekac' na przedstawienie prawdziwie teologicznej koncepcji<br />
iycia.<br />
Widzimy doskonale, ze powierzchowna poboinosc nie moze<br />
nasycic glodu zycia duchowego, ie praktyki religijne nie moge)<br />
zwolnic od obowiqzku zmiany stylu iycia. Zastan6wmy sie: na<br />
przyklad nad kryzysem nabozenstwa do Serca Pana Jezusa, kt6
680 ROBERT GUELLUY<br />
rego powodem jest uzywanie pewnych przestarzalych dzis zwrotow<br />
i wyrazen i nienajszczGsliwsze formy wyrazu artystycznego<br />
stosowane dla tego nabozenstwa. Pomyslmy takze, bior,!c pod<br />
uwagEl wspolczesnq potrzeb~ autentyzmu, 0 malowidlach nn scianach<br />
naszych. kosciolow,. 0 naszych oltarzach ze sztucznych marmurow,<br />
na ktorych pal'! siEl sztuczne swiece, 0 ornamentach koscielnych<br />
ze sztucznego jedwabiu, 0 szatach liturgicznych, ktore<br />
juz nie majq charakteru ubrania, 0 naszych koronkach i gipsowych<br />
figurkach swi~tych, ktorych rozowe policzki i wywrocone<br />
do gory oczy tak S,! dalekie od twardej, codziennej rzeczywistosci,<br />
0 anielskich skrzydlach i aureolach z naszych procesji.<br />
Pod tym wzglEldem nawet ruch biblijny nie obywa siG bez<br />
p~wnej maniery romantycznej. Nie wystarczy doslowne odd3.nie<br />
wyrazen zaczerpni~tych z zycia wiejskiego czy pasterskiego epoki<br />
biblijnej. Trzeba wydobyc z nich istotny, ludzki sens, tak by<br />
mogly aktualnie zaspokajac potrzeby autentycznej, dojrzaJ:ej religijnosci.<br />
Musimy przyznac, ze niektore psalmy' wziGte doslownie,<br />
sprawiaj4 dzis na mlodych ludziach, ktorzy nie lubiq przenosni,<br />
j~kow i hebraizmow, \.vrazenje poezji infantylnej, modlitwy nie<br />
dostosowanej do dzisiejszego typu wrazliwosci...<br />
Troska 0 autentyzm powinna rowniez pobudzac nas do poloienia<br />
nacisku oa wymagania rnilosci, ktorq Bog · nam ofiaruje. Ml:odziez<br />
dzisiejsza przeciwna jest ascezie dla ascezy i rna pod tym<br />
wzglEldem racjE;. To jest zdrowa reakcja przeciwko cierpiGt,1ictwu,<br />
zajmowaniu siG ' sob,! i introspekcji. Ale czujemy jednoczesnie<br />
wszyscy, ze przystosowuj,!c si~ do tego, rnozemy 1atwo wypaczyc<br />
tresc ewangelii, jesli pominiemy milczeniem zdania wzywajqce,<br />
by umrzec sobie i przyjqc krzyz.<br />
Mlodziei woli milosc nii ascezG, ale grozi jej pomieszanie milosci '<br />
z naturalnC!, euforycznq zgodnosciq temperamentow, grozi jej zapomnienie<br />
0 ascezie, k tora przeciei wymagana jest po prostu d1atego,<br />
ze w nasze Judzkie zycie wkroczyl Ktos inny - B6g milosierdzia,<br />
d1atego, ze jest Krzyz Chrystusa, dlatego, ~e jestesrny<br />
grzesznikami, ktorym przebaczono...<br />
3. ZAMILO'vVANIE DO KON KRETU<br />
Dzisiejszy swiat mysli jest konkretny. Nie b~dziemy 1atwo zrozumiani<br />
mowiqc abstrakcyjnie 0 istocie czynu, natomiast ch~tnie<br />
b~dziemy sluchani, jesli moiemy przedstawic teologi~ pl'acy (nie<br />
ty1ko moralndc spoleczna,); teologi~ spotkania (nie tylko usystematyzowane<br />
zasady dotyczqce sprawiedliwosci i milosci); teologi~<br />
m~iczyzny i kobiety (nie tylko moralnosc malZenskq); teologi~<br />
ubioru (wychodzC\c na przyklad od szat liturgicznych)... i tak<br />
dalej.
JAKI CHRYSTIANIZM UKAZYWAC ME,ODZIEZY<br />
681<br />
Nalezy stanowczo odnowic zasob tematow, ktore majq byc<br />
omawiane na lekcjach religii. Brak dzis na ogol zainteresowania<br />
prcblemem istoty ofiary mszalneJ (nikogo nie obchodzq spory<br />
miE;dzy oblacjonistami i ich przeciwnikami), natomiast kazdy<br />
chcialby zrozumiec rolt; wspolnoty wiernych podczas Mszy sw. ukazanq<br />
w swietle zdrowej nauki 0 jej obrzt;dach. Nie interesujq na<br />
egol nikogo pewne subtelnosci z dziedziny teologii cial uwielbionych,<br />
ale kazdy pragnqlby lepiej znac praktyczne, religijne znaczenie<br />
prawdy 0 Zmartwychwstaniu; nikt nie pasjonuje sit; angelologiq,<br />
bo interesuje raczej antropologia...<br />
'<br />
Zanotujmy przy okazji, skoro juz mowimy 0 angelologii, ze<br />
byloby wazne ukazanie calego jej bogactwa religijnego, jakie<br />
zawarte jest w Biblii i liturgii. Trzeba nam, oczywiscie, uwolnic<br />
si~ odtak rozpowszechnionych wyobrazen aniolow jako mlodych<br />
ludzi 0 typie raczej kobiecym, z dziecinnymi twarzami, pretensjonalnych<br />
i na pewno niezdolnych do tego, by wywolac w nas<br />
odczucie tajemniczej wielkosci swiata duchow, do ktorego my<br />
tez przynalezymy dzi~ki rzeczywistosci swit;tych obcowania.<br />
Zwrot do konkretu powinien zacht;cic nas do tego, by znowu<br />
zaczqc rozumiec Kosciol jako Iud, jako wspolnott;, podczas gdy<br />
przedstawialismy go niemal wylqcznie jako instytucjt;, organizacjt;.<br />
To zmusi nas do postawienia na nowo zagadnienia posluszenstwa.<br />
Nasi mlodzi rozmowcy chcq rozumiec to, co robiq,<br />
domagajq sit; dialogu. Nie wystarczy oznajmic im jakis nakaz <br />
trzeba go jeszcze omowic w atmosferze wzajemnego zaufania,<br />
wytlumaczyc motywy i sens tego, czego sit; od nich wymaga<br />
(zauwazmy, ze umotywowac - to nie znaczy usprawiedliwic,<br />
ale raczej przedstawic motywy, kt6re powinny doprowadzic do<br />
tego, ze sit; juz nie wymaga usprawiedliwienia... ). Utrzymanie<br />
klimatu zaufania jest dzis sprawq bardziej delikatnq, niz dawniej,<br />
poniewaz obecnie mlodzi Sq bardziej drazliwi na tym punkcie.<br />
Moze warto takze zasygnalizowac widoczne w naszych czasach<br />
!1iebezpieczenstwo stawiania na miejscu teologicznej milosci czysto<br />
naturalnego ducha solidarnosci.<br />
4, ZAINTERESOWANIE HISTORYCZNOSCIA<br />
W swiecie podlegajqcym tak gwaltownym przemianom, jak dzisiejszy,<br />
idea przyszlosci, rozwoju, jest szczegolnie atrakcyjna. Dlatego<br />
tez dzielo Boze wzbudzi zainteresowanie, jesli przedstawi<br />
sit; je jako historit; zmierzajqcq do ostatecznego spotkania, a Kosciol<br />
jako Iud pielgrzymujqcy. Do takiego ujmowania sprawy upowazniajq<br />
nas zrodla wiary, w ktorych podobne mysli zajmujq<br />
wiele miejsca. Latwo jednak ulec tu niebezpieczenstwu wyolbrzy-<br />
<strong>Znak</strong> - 4
682 ROBERT GUELLUY<br />
mienia ich roli; idqc za ojcem Teilhardem de Chardin moina ulec<br />
pokusie postawienia idei ewolucji w centrum swiata duchowego <br />
pomniejszajqc w ten spos6b rol~ Odkupienia.<br />
o. S EN S SWIATA<br />
Nie moiemy ograniczae si~ tylko do dyskutowania problemow<br />
indywidualnych, do odwolywania si~ tylko do introspekcji, kiedy<br />
uczymy 0 Bogu i Jego dziele.<br />
Ideologie wsp6lczesne m6wiq 0 zbiorowym uczestniczeniu w dobru<br />
wspolnym, 0 zbiorowym uswiadamianiu sobie przez grupy<br />
narodowe i spoleczne wzajemnych potrzeb i odpowiedzialnosci,<br />
o solidarnej wolizycia i rozwoju. Wsluchujqc si~ w te glosy wspolczesnosci<br />
nauczymy si~ myslee 0 naszej religii nie tylko w kategoriach<br />
indywidualnego L1swi~cenia, ani nawet w ka tegoriach stosunku<br />
poszczeg61nych jednostek do Boga i ludzi, ale w kategoriach<br />
przeznaczenia Kosciola i swiata, przeznaczenia, ktore wypel-.<br />
nia siE; na drodze jednoczqcej svviat milosci. Mysl Teilharda de<br />
Chardin dla tego mi~dzy innymi tak porywa, ie otwiera rozlegle<br />
horyzonty. PowinniSmy wr6cie do tych szerokich perspektyw doktrynalnych,<br />
ki6re cz~sto Sq wlasnie perspektywami Pisma sw. Oczywiscie<br />
jednak to wcale nie jest latwe, ieby widzqc wszechswiat<br />
nie przestac myslee 0 poszczeg61nym czlowieku, tak jak nie jest<br />
latwe pami~tanie 0 wszechswiecie, kiedy jest siG ;,:aj~tym osobistym<br />
stosunkiem poszczeg61nego czlowieka do Boga. Patrzqc na Chrystusa<br />
Teilharda de Chardin ialujemy jednak Chrystusa z przypowiesci<br />
0 synu marnotrawnym, Chrystusa przebaczajqcego Magdalenie<br />
i dobremu lotrowi... Jesli mamy trafie do wsp6lczesnej mlodzieiy<br />
i przekazae jej to, co naprawdG istotne, musimy si~ starae<br />
otworzye jej oczy jednoczesnie na wartosci og61ne i osobiste.<br />
6. WIDZENIE SYNTETYCZNE<br />
Nauka religii, jesli rna bye naprawd~ wartosciowa, nie moie<br />
polegae na przekazaniu mlodzieiy dose kompletnego nawet zestawienia<br />
prawd i przepis6w; trzeba koniecznie starac siG 0 to,<br />
by te prawdyl byly ze sobq mocno powiqzane w jednolitej syntezie,<br />
by w wielosci szczeg616w ukazywae ciqglose mysli Bozej<br />
i jednose "tajemnicy zbawienia". Wainiejsze nii odnowienie tresci<br />
nauczania jest w tym wypadku odnowienie sposobu ukazania<br />
tych tresci. Trzeba znaleie - a raczej nigdy nie przestawac odnajdywac<br />
na nowo - wlasciwy styl intelektualny, zdolny do wywolywania<br />
glGbokiego oddiwiGku w umyslach. Bye moie polega<br />
on na umiejGtnosci sprowadzania wszystkiego do spraw istotnych,<br />
na umiejGtnosci zobaczenia w kaidym szczeg61e elementu syntezy<br />
i dostrzeganiu zwiqzku tych element6w z calosciq.
JAKI CHRYSTIANIZM UKAZYWAC MI..QDZIEZY<br />
683<br />
Praktycznie chodzi 0 to - powt6rzmy to jeszcze raz - by w carym<br />
wykladzie doktryny ukazac t~ zasadniczq os idqc
684 ROBERT GUELLUY<br />
siE: w duchu ubogim d'lzye do braterskiej wymiany z innymi.<br />
Trzeba szukaj'lc razem z nimi Boga, z sercem otwartym pokornie<br />
na laskE:, nie przestawae nigdy samemu siE: nawracac. Wymaga<br />
siE: od nas, a zwlaszcza z'lda tego mlodziez, przez ktor'l w tym<br />
wypadku rowniez wyraza siE: wola Boza, abysmy zgodzili siE:<br />
z tym, ze Kosciol jest tylko "mal'l trzodk'l" i ze sam to z radosciq<br />
przyjmuje. Tak jak trzeba umiee powiedziee felix culpa, tak nie<br />
wolno niepokoie si~ pozornym niepowodzeniem swej pracy apostolskiej.<br />
Chrystus wymaga dzis od swego Kosciola prowadzenia<br />
braterskiego dialogu ze sWiatem, ktory nie przyl'lcza siE: do Jego<br />
nauki; wymaga On tego r6wniei od kaidego z nas osobiscie.<br />
Przejscie od naiwnej iluzji powszechnego panowania KOSciola <br />
jak to bylo w okresie sredniowiecza - do realistycznego uznania<br />
jego widzialnych granic, jest wainym i trudnym 'etapem na drodze<br />
do dojrzalego chrystianizmu. Trzeba, abysmy ten etap przeszli<br />
i nawi'lzali spokojny i ufny dialog z niewierz'lcymi braemi.<br />
3. USPRAWIEDLIWIENIE WIARY<br />
W obecnych czasach kryzys wiary wystE:puje u mlodziezy czE:<br />
sciej, niz to bylo dwadziescia czy trzydziesci lat temu. W zwi'lzku<br />
z tym trzeba, oczywiscie, wr6cie do apologetyki, tylko ze nie moze<br />
ona opierae siE: na suchym racjonalizmie, ale powinna raczej starae<br />
si~ ukazae, jak rozumne jest przyj~cie szalenstwa: szalenstwa<br />
Boga, ktory jest milosciq, i szalenstwa krzyza.<br />
KONKLUZJE -<br />
POSTAWA PRAKTYCZNA<br />
Zgodzimy si~ wszyscy z tym, ie nie wystarczy uczyc religii,<br />
ale trzeba wychowywae do zycia religijnego, i ze wychowanie to<br />
nie jest mozliwe bez wejscia do wsp6lnoty. R6ine wsp6lnoty<br />
w ktorych mlodzi wdrazaj'l siE: do zycia religijnego, powinny zastanowie<br />
siE: na nowo, w jaki spos6b majq si~ uzupelniac, poniewaz<br />
zadna z nich nie moze miee monopolu na wychowanie mlodych...<br />
Dzielo wychowania chrzescijanskiego powinno obj'le zwlaszcza<br />
naukE: modlitwy, rozbudzic zamilowanie do niej. Jedynie w modlitewnym<br />
dialogu moze urzeczywistnie siE: uzaleznienie si~ czlowieka<br />
od Boga, bE:d'lce tak istotnym elementem zycia chrzescijanskiego.<br />
Odkrycie bogactwa modlitwy powinno prowadzic do odkrycia<br />
w duchu wiary wlasciwej postawy wobec Boga, zwlaszcza postawy<br />
uleglego posluszenstwa - co z kolei wiqze siE: z zagadnieniem kierownictwa<br />
duchowego. Warto zaznaczyc. ie ekipy przyjazni nie<br />
zastqpiq tego waznego srodka ksztaltowania uleglosci wobec woli<br />
Bozej. Ale w tej dziedzinie rowniez nalezaloby! odnowie slownictwo.
JAKI CHRYSTIANIZM UKAZYWAC MLODZIEZY<br />
685<br />
Terminy "penitent" czy "ki-erowany" powinny ustqpic miejsca<br />
innym nazwom, kt6re by lepiej wyrazaly postaw~ wobec Bozego<br />
ojcostwa, kt6re przyjmujemy w osobie kaplana.<br />
Trzeba dopom6c mlodym do stania si~ doroslymi - to znaczy<br />
zdolnymi' do otwarcia si~ na innych, zamiast przyjmowania wobec<br />
innych postawy opozycji. Trzeba nauczyc ich m~skiej ufnosci,<br />
podczas gdy sklonni Sq raczej do buntu, typowego w okresie dorastania.<br />
Wychowywac do ufnosci - to uleczyc ze strachu. Taka pedagogika<br />
wymaga od nas gl~bokiego nawr6cenia, jesli szczerze<br />
chcemy przyjqc wszystkie konsekwencje nadprzyrodzonej ufnosci.<br />
Zbyt CZtsto naszym dzialaniem kieruje L~k przed ryzykiem, kiedy<br />
chcemy uchronic od grzechu, kiedy wznosimy zabezpieczajqce bariery,<br />
kiedy nie dowierzamy mlodzieiy, z kt6rq pracujemy. Odwrocic<br />
perspektywy i budowac na zaufaniu do laski, zaraiac tq<br />
ufnosciq, przekazywac pok6j, kt6ry przychodzi od Boga - to jest<br />
program, wedlug kt6rego sami musimy si~ wychowywac, aby moc<br />
wychowywac innych. .<br />
Tylk o na tej drodze b~dziemy mogli poprowadzic mlodziez od<br />
chwilowej gorliwosci do wytrawnej wiernosci.<br />
*<br />
• Czas juz skonczyc to nasze wspolne rozwaianie na temat przekazywania<br />
mlodym tajemnicy chrzescijanstwa. Zapami~tajmy<br />
z niego mysl przewodniq: nie ogranicza c si~ do powierzchownych<br />
adaptacji, ale zdecydowanie skierowac sw6j wysilek do cdkrycia<br />
tego, co w Ewangelii jest najwainiejsze pod wzgl~dem doktrynalnym<br />
i najbardziej nadprzyrcdzone pod wzgl~dem wymagaiJ. moralnych.<br />
Starac si~ przekazywac to mlodzieiy, poslugujqc si~ j~zykiem<br />
sympatii, optymizmu i nadziei, j~zykiem tych, ktorych<br />
do mlodziezy posyla Bog, kt6ry t~ mlodziei kocha i ktory przez<br />
niq chce poprowadzic Kosciol do gl~bszego zrozumienia planow<br />
swojej laski. I pracujmy pelni radosnej wdzi~cznosci - bo tego<br />
domaga si~ od nas darmo otrzymany cd Boga dar Jego wezwania.<br />
Robert Guelluy<br />
Hum. J. Taborska
PIERRE TEIHARD DE CHARDIN <br />
M 0<br />
N S TRANCJA <br />
ZAPADL zmrok 1'. Przyeisnqlem kontakt i z pi~knej lampy na<br />
moim biurku trysnr:;lo swiatlo. Podstawa i abazur tej lampy sq ze<br />
szkla przejrzystego barwy bursztY1'lowej. Zar6wki w niej tak przemyslnie<br />
sq umieszezone, ze ealq mas~ krysztahu ozdoby przeswietlajq<br />
od wewnqtrz.<br />
Gdy wlqezylem sWiat/;o, przyjaeiel m6j drgnql i eiqgnql dale;<br />
swoje zwierzenia. Spostrzeglem, ze jego wzrok pozostal utkwiony<br />
w lampie w jakis znaezqey spos6b.<br />
Kiedy indziej - tym Tazem byro to w koseiele - ledwie uklr:;knqlem<br />
przed Najswic:tszym Sakramentem wystawionym na ottarzu<br />
w monstraneji, doznalem dziwnego wrazenia.<br />
Znasz pewnie zludzenie optyezne, ktore sprawia, ze plama jasna<br />
na eiemnym tle zdaje siG 1'ozszerzac, powi~kszac? Patrzqc na<br />
Hostie" ktorej bialy k sztalt, pomimo 08wietlonego rzc:siseie ottarza,<br />
odeinal sic: od eiemnosei prezbiterium, doswiadezylem ezegos podobnego.<br />
Przynajmniej na poezqtku, bo pozniej - jak zobaezysz <br />
zjawisko doszlo do rozmiarow i pelni, 0 kt6ryeh nie moze 'dae<br />
wyobmzenia zadna analogia Jizyezna.<br />
Wpatrujqe sic: w Hostic:, mialem wra:zenie, ze jej powierzchnia<br />
ir:; rozprzestrzenia jak plama oliwy, leez duzo szybeiej i; ma sic:<br />
rozumiec, bardziej 8wietliSeie. Z poezqtku sqdzilem, ze tylko ja sam<br />
dostTzegam przemianr:; i zdawalo mi sic:, ze postc:puje ona nie<br />
b1~dzqe zadnego pragnienia ani nie spotykajqe zadnej przeszkody.<br />
Stopniowo, w mim-c: jak biala sfem 1'osla w przestrzeni zblizajqe<br />
sic: do mnie, uslyszalem jakby SZtlm, niezliezone szmery. Jak gdy<br />
podezas przyplywu morza wznoszqea si r:; fala rozeiqga swojq srebrnq<br />
wstr:;ge, na swiat glon6w, kt6ry sir, rozszerza i drzy za jej zblizeniem,<br />
lub jak slaby trzask palqcyeh sir, wrzosow, kiedy pozar sir,<br />
szerzy wsr6d nich.<br />
Tak P1-ZY potr:;znym westehnieniu, kt6re przypominalo jakie.§<br />
przebudzenie i jakqs skargr" strU7nien bieli ogarnql mir:;, przechodzil,<br />
przenikac wszystko. I kalda rzecz w nim zatopiona za,ehowywaca<br />
wlasne oblieze, wlasny niezalezny rueh, bo biel nie zacierala<br />
rys6w zadnej 1-zeezy, leez przenikala przedmioty do najintymniejszego<br />
dna, glr:;bszego niz samo ieh zyeie. Bylo tak, jak gdyby<br />
1 Opowiadanie z 1916 r. zamieszczone w wyborze prac ks. Teilharda de Chardin<br />
pt. Hymne de t'Univers, Paris 1961, Ed. Seui!.
PIERRE '!'EILHARD DE CHARDIN<br />
687<br />
mleczna jasnose przeSwietlila Wszechswiat od srodka. Wszystko<br />
zdawalo si~ bye utworzone z jednego przezroczystego tworzywa.<br />
Gto przed chwilq, gdy zapaliles lamp~ i jej ciemna masa stata<br />
si~ swietliscie fluoryzujqca, pomyslalem 0 swiecie, Jaki mi si~<br />
wowczas ukazal. Wlasnie to skojarzenie obrazow nasun~lo mi mysl<br />
opowiedzenia ci tego, co slyszysz.<br />
Gtoz przez tajemniczq ekspansj~ Hostii caly swiat stal si~ ,'ozzarzony,<br />
swiecqcy, podobny do jednego olbrzymiego oplatka. I mozna<br />
by powiedziee, ze pod wplywem swiatla, ktore go przenikalo, jego<br />
wlokna napr~zaly sip, jakby az do p~kni~cia, czulo si~, ze icll<br />
energia jest napi~ta do ostatecz'nosci. I zdawalo mi si~, ze w tym<br />
rozkwicie swych aktywnosci Kosmos oSiqgnql pelni~, gdy dost1,zeglem<br />
prac~ 0 wiele wazniejszq, ktora si~ w nim dokonywala.<br />
Z chwili na chwil~ iskrzqce krople jakby metalu tworzyly si~<br />
na wewn~t'rznej powierzchni bytow i spa daly do gl~bokiego ogniska<br />
swiatla, w ktorym s i~ gubity. Jednoczesnie troch~ jakby<br />
sadzy ulatnialo si ~ na zewnqtrz. Ta przemiana dok()'Ylywala s i~<br />
w dziedzinie m iloSci - milosci rozszerzajqcej si~, oczyszczajqcej,<br />
zagarniajqcej calq pot~g~ kochania zawartq we Wszechswiecie.<br />
Moglem sobie zdai: spraw~ z tego tym lepiej, ze dzialala ona<br />
we mnie, tak samo, jak we wszystkim innym. Biale 3wiatlo byco<br />
aktywne, pochlanictto wszystkie rzeczy od srodka. Po to wtasnie<br />
wnikn~lo drogq materii az do rdzenia serc - po to rozszer,zyto je<br />
az do p~kni~cia, aby wchlonqe w siebie substancj~ ich milosci,<br />
ieh uczuc. I teraz kiedy je przetrawilo, sprowadzalo je niep1'ze<br />
:; w1ici~zenie do swego centrum fa1q obciqzonq najczystszym miodem<br />
wszystkich mitosci.<br />
Istotni£ po 'ozywieniu i oczyszczeniu wszystkiego olbrzymia<br />
Hostia pcwoli si~ kurczyla, a skarby, ktoTe w niej byly zgromadzone,<br />
zaciesnialy si~ jakby z rozkoszq w jej zywym swietle.<br />
Gdy odplywa morze alba gdy przygasa plomien, polyskujqce<br />
na tafli wody blyski ognia wyznaczajq przestrzen ogarni~tq. ehwilowe<br />
przez morze iub pozar. Tak samo w miar~, jak Bostia wracala<br />
do swoich zwyklych granic, tak jak k"wiat stulajqcy swq<br />
koron ~ , pewne elementy oporne Wszechswiata zostawaly poza niq<br />
W ciemnosciach zewn~trznych. Cos je jeszcze oswiecalo, ale bylo<br />
to swiatlo p1'zewrotne, zrqce i jadowite. Te buntow'I'l.icze pierwiastki<br />
plonqly jak pochodnie lub zarzyly si~ jak w ~g le.<br />
Poslyszalem wowczas spiew Ave Veruill... Biala Bostia byla<br />
znow zamkni~ta w monstrancji. Dookola niej swzece s i~ spalaly<br />
przeszywajq.c m1'oki, a lampy prezbiterium rzucaly tu i owdzie<br />
SWO) purpurowy blask.<br />
Pierre Teilhard de Chardin<br />
Tlum. Jadwiga Sokolowska
JERZY NIEWIADOMSKI<br />
IDEOWE TtO TWORCZOSCI<br />
G R A HAM A G R E E N E'A<br />
JEZELI przyst~pujemy do naprawd~ odpowiedzialnej oceny tworczosci<br />
jakiegos pisarza, musimy zdac sobie spraw~, z jakiego<br />
stanowiska do tego podchodzimy. Inaczej bowiem do dziela artystycznego<br />
zbliza si~ ten, kto je bezposrednio przezywa, "konsumUje",<br />
a inaczej ten, kto bada, w jakim stopniu spelnia ena<br />
rozmaite zqdania, stawiane mu przez spoleczeilstwo. Naj'vvazniejszym<br />
takim "zqdaniem" jest (albo przynajmniej powinno bye)<br />
spelnienie przez dane dzielo-- obok jakichkolwiek innych funkcjiposlannictwa<br />
jemu wlasciwego, tj. oddzialywania artystycznego.<br />
W czym jednak lezy istota c.rtystycznego oddzialywania?<br />
Dzielo sztuki spelnia swoj cel, gdy przy zetknip,ciu si~ z "konsumentem"<br />
powoduje w nim ewokacjE; wlasnych, nieraz utajonych.<br />
wewn~trznych jego doswiadczeil i tresci - porzqdkuj'!c je, oczyszczajqc<br />
i sublimujqc. "Poeta to geniusz wspominania", mowi Kierkegaard<br />
i przeciwstawia go bohaterowi, m~zowj czynu. W ten sposob<br />
dochodzimy do odwrotnej strony problemu oddzialywania<br />
artystycznego; chociaz dzielo jest narz~dziem ewokacji, nie powstalo<br />
dzi~ki mej, lecz w wyniku artystycznej tworczoHci,<br />
o ktorej pami~e przy "przezywaniu" dziela sztuki pozostaje stale<br />
w nas obecna.. "Konsumpcja" jakiegos dziela jest dlatego nie do<br />
pomyslenia w oderwaniu od doswiadczeil czerpanych z czynnosci,<br />
z ktorych one wyrasta. Jezeli ·np. jestesmy muzykami, okolicznose<br />
ta b~dzie wspoldzialae przy kazdym naszym muzycznym<br />
przezyciu. W dobrej sztuce dramatycznej b~dziemy jej wspolautorami,<br />
a przy czytaniu powiesci b~dziemy wspolZye z jej swiatem.<br />
Co z tego wynika dla tych - nazwijmy to tak - zyciowych<br />
tresci czy doswiadczeil, z ktorych sztuka wyrasta i ktore ewokuje?<br />
Czy tworzywem dziela artystycznego maze bye kazda zyciowa<br />
trese, czy tez istniejq dziedziny dla sztuki nieodpowiednie, niedost~pne?<br />
Rozwazajqc szczytowe osiqgni~cia sztuki swiatowej, np.<br />
literackiej, stwierdzamy, ze chyba nie rna dziedziny zycia, kt6ra<br />
~y nie byla niq w jakis sposob obj~ta. Mimo to jednak wydaje
IDEOWE TLO TWORCZOSCI GRAHAMA GREENE'A 689<br />
si~, ze niektore sytuacje zyciowe Sq blizsze artystycznemu opracowaniu<br />
od innych- a nawet mozna przypuscie, ie niektore<br />
gl~bsze, podswiadomie "archetypiczne" plaszczy,zny naszego emocjonalnego<br />
zycia Sq, praktycznie biorqc, niedost~pne innemu oddzialywaniu,<br />
poza artystycznym. I na odwrot. Istniejq pewne dziedziny<br />
ludzkich uzdolnien, jak np. dostrzeganie nowych rzeczywistosci,<br />
w ktorych nie mozna obejse si~ bez obszernego abstrakcyjnego<br />
aparatu, nie podlegajqce bezposredniemu oddzialyv.raniu<br />
sztuki. Nie dlatego, zeby te nowe dziedziny w jakiS sposob nie<br />
przejavvialy si~ w sztuce - gdyz mogq bye w niej zawsze obecne<br />
Jako perspektywy spoleczne, indywidualne lub, choeby tylko<br />
\V najw~zszym zakresie, zawodowe, ale dla tego, ze wlasciwe 7rOzumienie<br />
tych perspektyw nie jest bezposrednim celem sztuki.<br />
Przyjmuje je ona skqdinqd, chyba ze artysta jest rownoczesnie<br />
takze niezaleznym, tworczym myslicielem.<br />
Slowem pO\;viemy, ze podczas gdy punkt ci~ikosci wiedzy, gi6wnie<br />
dyscyplin swiatopoglqdowych, lezy w konstniowaniu Iub, inaczej<br />
mowiqc, w zrozumieniu indywidualnej i spolecznej perspektywy<br />
ludzkosci, to sztuka przede wszystkim zwraca czlowiekowi<br />
calq jego przeszlosc, odkrywa jego "korzenie", do ktorych musi<br />
tworczo nawiqzywae, tak by pozostal wierny im i ich ukrytemu<br />
porzqdkowi. Nie zapominajmy jednak, ze przyszlose i przeszlosc<br />
Sq w swiadomcSci agolu jedynie cz~sciq skladowq organizowanej<br />
terainiejszosci, ktorq wyraia sztuka i nauka wspolnie; szlo nam<br />
tu tylko 0 uchwycenie ich roznego ci~zaru gatunkowego. Jezeli<br />
jednak ideowa konstrukcja nie jest punktem ci~zkosci utworu,<br />
nie znaczy to, aby nie gra1a w nim zadnej roli. Przeciwnie,<br />
uczestniczy w jego budowie w sposob decydujqcy. I dlatego tez<br />
zasila lub oslabia artystycznq potencj~, sil~ ewokacji, ktorq dany<br />
utwor nabywa w kontekscie· swojego spo1ecznego usytuowania.<br />
Wychodzqc z takich za10zen przyst~pujemy teraz do ideowej analizy<br />
tworczosci Grahama Greene'a.<br />
Jest to przede wszystkim tw6rczose literacka. W pierwszym<br />
l'z~dzie Sq to powiesci, nowele, dramaty i. reportaze z podrozy<br />
a nast~pnie krytyczno-literackie i religijne eseje. Nie b~dziemy<br />
si~ zajmowac wspo1pracq Greene'a z filmem (nadmienimy tylko,<br />
ze najbardziej udane by1y jego scenariusze, realizowane przez<br />
rezysera Carola Reede'a). Celem tej analizy b~dzie uchwycenie<br />
i choeby tylko cz~sciDwa ocena swiata idei, znamiennego dla dziel<br />
Greene'a. Ten zakres idei, wzgl~dnie .szkielet tworczosci, nie jest,<br />
co prawda, wy1qcznie wytworem jego umys1owosci. Jest nowoczesnq<br />
postawq, b~dqcq wynikiem pewnej zyciowej tradycji oraz<br />
pewnego zrozumienia i komentowania zycia. Chociaz punkt ci~zkosci<br />
oddzialywania jakiegos utworu nie lezy w jego kosecu ideo
690 JERZY NIEWIADOMSKI<br />
wym (a w dzielach wielkich artystow ich zawile pogl'ldy filozoficzne<br />
nieraz Sq pomijane przez krytyka), bez zrozumienia tych<br />
idei stracilibysmy wiele takze z czysto technicznej strony budowy<br />
dziela.<br />
Zanim przyst'lpimy do proby uj~cia ideowego tla twbrczosci<br />
Greene'a musimy jeszcze zapobiec pewnemu nieporozumieniu. Nie<br />
b~dzie nam chodzilo 0 to, by badae, jak wysoko stoi ta lub inna<br />
postae Greene'a na szczeblu moralnosci. W ten sposob nie moglibysmy<br />
spelnie celu naszej pracy z kilku powaznych przyczyn.<br />
Z jednej strony przy takim moralizuj'lcym post~powaniu zapomina<br />
si~ zwykle, ze utwor dziala jako calose, wyrywa si~ wi~c<br />
postacie lub sceny z kontekstu, ktory dopiero w koncu nadaje<br />
im sens. Z drugiej strony w ogole gubi si~ podstawow'l prawd~,<br />
ze moraIne oddzialywanie jakiegokolwiek dziela sztuki jest po<br />
prostu identyczne z jego oddzialywaniem artystycznym; jezeli bowiem<br />
doszlo do rzeczywistej, ksztaltujqcej, oczyszczajqcej i sublimujqcej<br />
ewokacji jakiejs zyciowej tresci, musialo dojse do wlasciwego,<br />
zatem moralnego oddzialywania utworu, bez wzglEidu na<br />
to, czy koncowy wydzwi~k harmonizowal z napraw'l swiata i czlo··<br />
wieka czy tez przeciwnie, prowokowal j'l tylko. Gdyby wi~c<br />
glownym zarzutem stawianym jakiemus utworowi byl fakt, ze<br />
zawiera moralnie niebezpieczne sytuacje, zarzut taki mialby<br />
\vprawdzie wag~ bezspornq, ale wylqcznie relatywnq. Bylby uzalezniony<br />
tylko od subiektywnego przygotowania "konsumenta",<br />
natomiast nie dotyczylby wlasciwego dziela. Jego istot~ zatem<br />
mozna byloby okreslie nie tylko jako niezb~dne uksztaltowanie<br />
utworu, ale takze jako wychowanie jego odbiorcow.<br />
o osobie Grahama Greene'a tylko slow kilka. Urodzil si~<br />
w r. 1904 w liczne) , poniek'ld purytanskiej, anglikanskiej rodzinie<br />
kierownika szkoly wiejskiej. Dose chmurna atmosfera jego<br />
dziecinstwa i wieku dojrzewania jeszcze do dzisiaj odzwierciedla<br />
si~ w niektorych miejscach jego utworow. Po studiach w Oxfordzie<br />
poswi~cil si~ pracy pisarskiej, redaktorskiej i reporterskiej,<br />
duzo czerpi'lc dla niej stale ze swoich licznych podrozy. W roku<br />
1962 zostal przyj~ty do Koscio!a katolickiego. Do tego kroku<br />
doprowadzilo go poznanie przyszlej zany, katoliczki. W ciqgu katechizacji<br />
studiowal sporo dziel kardynala Newmana - niektore<br />
z nich znajdowaly w nim szczegolnie podatnq gleb~. Sam pisze,<br />
ze jego katolicyzm mial z poczqtku bardzo intelektualny charakter<br />
i pogl~bil si~ dopiero z biegiem czasu. Przelomowym momentern<br />
byla dla niego pod tym wzgl~dem podroz do Afryki w r. 1935,<br />
przedstawiona w pierwszym z jego utworow tego typu pt. Podroz<br />
bez map (Journey without Maps, 1936). W wycieiJczaj'lcych warunkach<br />
w~drowki przez dzungl~, oslabiony gor'lczk'l przezyl Jak<br />
,
JDEOWE TLO TWORCZOSCI GRAHAMA GREENE'A 691<br />
.gdyby "konwersj~ do zycia", pozbyl si~ tutaj swojej uciqzliwej<br />
melancholii, kt6ra przesladowala go od lat dzieci~cych i nie<br />
ustqpila nawet po leczeniu psychoanalizq przeprowadzonym w szesnastym<br />
roku zycia, po nieudanym samob6jstwie. Caly opis wyprawy<br />
jest poj~ty jako podr6z do wn~trza wlasnej duszy, w glq b<br />
dziecinstwa. Jest w tym bezsprzeczna analogia z niekt6rymi nowoczesnymi<br />
posuni~ciami psychoterapii. Podr6z do Afryki miala<br />
tym wi~k$ze znaczenie, gdyz znamiennym jej rezultatem bylo.<br />
obok prz~budzonego zainteresowania zyciem, wyrazne pogl~biellie<br />
swiatopogl
692 JERZY NIEWIADOMSKI<br />
w tej samej postaci, jakq otrzymalo one juz u swi~tego Augustyna 2,<br />
chociaz oba "rody" ocenia calkiem odwrotnie.<br />
Przypatrzmy si~, jak wskazany ideowy punkt wyjscia odzwierciedla<br />
si~ w pierwszei, zupelnie dojrzalej powiesci Greene'a<br />
W Brighton. Powiesc toczy si~ na dwu plaszczyznach - pierwsza<br />
to swiat dobrodusznej prostytutki Idy, opanowanej nieposkromionC!<br />
ch~ciq zycia, pragnieniem zwierz~ce.i rozkoszy a takze potrzebq<br />
niemilosiernej sprawiedIiwosci wzgl~dem wszystkich burzycieli<br />
spokojnej ludzkiej egzystencji. Lubi wzruszenia masowyrh atrakcji,<br />
lubi grae na wyscigach konnych a w chwilach, kiedy przyszlosc<br />
staje si~ niejasna, szuka rozwiqzania przy stoliku spirytystycznym.<br />
Jej partnerem jest przedwczesnie dojrzaly gangster Pinkie, zimny<br />
m orderca, ktorego swiadomosc napelniona jest osobJiwie przewrotn
IDEOWE TI.O Tw6RCZOSCI GRAHAMA GREENE'A<br />
693<br />
przedniego dylematu, ale i tu natrafiamy na trudnosci: jak wy<br />
}qczna jest miloM: R6zy w W Brighton. Ogranicza si~ tylko do<br />
Pinkie'go i dziecka, kt6rego bye moze oczekuje, a w koilcu powiesci<br />
opuszczamy jq osamotnionq na progu najci~zszej pr6by,<br />
na jakq w og6le moze bye milose wystawiona. TakZe poj~cie mi<br />
10sci u Greene'a b~dzie musialo przejsc dlugi szereg postaci, zanim<br />
si~ wydoskonali w ten uniwersalny stosunek - milosc rzeczywiScie<br />
uczynnq. Niekt6rych czytelnik6w musi chyba takze niepokoic<br />
zgoda na pot~pienie przez wzglqd na drugq osob~, mysl, z kt6rq<br />
u Greene'a spotykamY' si~ i p6zniej. Nie chodzi tu jednak 0 nic<br />
innego, jak 0 doprowadzony do paradoksalnej skrajnosci motyw<br />
szukania zblqkanej owcy, kt6ry przestanie nas szokowac, jeieli<br />
zrozumiemy go jako apel - isc z czynnq milosciq do tych najbardziej<br />
potrzebujqcych i najubozszych, az tam, gdzie oni rzeczywiscie<br />
Sq, chociaz miejsce to wyglqdaloby jak najmniej powabnie<br />
i wymagaloby od nas wyrzeczenia si~ wszystkich przyzwyczajeil<br />
naszego dotychczasowego zycia. I tu dopiero nabierajq<br />
znaczenia slowa "kto stracil zywot, ten znajdzie zywot". Cos takiego,<br />
rna si~ rozumiee, nie jest "przyj~ciem pot~pienia", ale<br />
przeciwnie - "rozszerzeniem zbawienia" takze na najwi~kszych<br />
potf;pieilc6w. W czasach nowozytnych podobnymi myslami przej~ty<br />
byl francuski poeta i publicysta Charles Peguy (por. "Mysterium<br />
milosci Joanny d'Arc") i na niego to Greene wskazuje<br />
wyraznie slowami spowiednika w W Brighton. Zewn~trzne jedynie<br />
przystosowanie si~ do zycia niepraktykujqcych mas nie byloby jeszcze<br />
"rozszerzeniem zbawienia". We wspomnianym fragmencie<br />
W Brighton prawda ta nie zostala tez dopowiedziana. Trzeba<br />
jq sobie dopelnie tym, ze wlasnie Peguy przez cale zycie szukal<br />
drogi do socjalnego i duchowego oswobodzenia wszystkich opuszczonych<br />
nie z wlasnej winy. Mimo to jednak w tym, co m6wi stary<br />
spowiednik w W Brighton, jest uchwycony promieil prawdziwej<br />
perspektywy zyCia, kt6rq obserwowae b~dziemy i w nast~pnych<br />
utworach Greene'a, a kt6rq z niepor6wnY'walnq zupelnie jasnosciq<br />
wyraia dawny mistrz duchowego zycia, wychowany w "pneumat.ycznym<br />
optymizmie" greckich Ojc6w, Symeon Nowy teolog (cytowany<br />
przez H. de Lubac'a w Katolicyzmie): "Bracia, oddajmy<br />
Bogu czesc swojq wzajemnq milosciq. Kaidy wysilek, kt6ry nie<br />
zmierza do tego celu, jest bez poiytku... poniewaz uczni6w Chrystllsa<br />
moina poznae jedynie po ich wzajemnej milosci... Milose!<br />
Ona tlumaczy, dlaczego Slowo stal0 si~ Cialem i mieszkalo mi~dzy<br />
nami. Tyle cierpienia dobrowolnie znioslo, biorqc je na siebie jedynie<br />
po to, aby zgromadzic swoje stworzenie, ludzkq natur~,<br />
kt6rq szatan rozbil i rozproszyl... Ona spaja ludzi mi~d2Y sobq<br />
i ich z Bogiem.. . I, bracia, znam czlowieka, kt6ry tak gorqCo prag.,.
694<br />
JERZY NIEWIADOMSKI<br />
nql zbawienia swych braci, ze cz~sto z calego serca i ze wzruszeniem<br />
godnym Mojzesza, ze Izami blagal Boga, aby bracia zostali<br />
zbawieni razem z nim, alba on z nimi potE:piony. PolCjczyl si~<br />
bowiem z braemi takimi zwiqzkami milosci w Duchu SwiE:tym,<br />
ze nie chcialby wejse nawet do Krolestwa Niebieskiego, gdyby<br />
przez to mial bye od nich odlqczony".<br />
Takze w Tajnym Ageneie (The Confidential Agent, 1939), nawiqzujqcym<br />
tematycznie do wojny w Hiszpanii, znajdziemy kilka<br />
charakterystycznych cech powiesciowego swiata Greene'a. Oprocz.<br />
postaci, przedstawia jqcych stare motywy, w yst~pujq tu rowniez<br />
zarodki nowych typow, do ktorych nalezy sympatyczny bohater<br />
powiesci, oznaczonych po prostu jako "D.". Owe krystalizujqce si~<br />
cechy wykazuje na s t~pnie w powiesci "Ekspl'es do Stambulu"<br />
(Stamboul Train, 1932), rewolucjonista Dr Czinner, lewicowy<br />
i.ntelektualista, dalej Elza przypomina jqca R oz ~ z powlescl<br />
W Brighton, lub corka Benditcha "biorqca sprawy vv swoje n~c e"<br />
(Tajny agent), podobnie jak Beatrycze z pozniej napisanego Naszego<br />
ezlowieka w Hawanie - postaci, zyjqce w swiecie powszechnej<br />
podejrzliwosci, trawiqcej kaide srodowisko, Z ktorym sj ~<br />
stykajq. Glownym motywem zatem staje siE: walka 0 wzajemne<br />
zaufanie, milose, wiernose i wiarE:, jedyne punkty oparcia w swiecie<br />
az fantastycznie nieludzkim, ale mimo wszystko w kOl\CU<br />
zjednoczonym. "D." np. znajduje milose wlasnie tak jak i wiarE:, elementarn,!<br />
wiar~, dajCjcq sens jego pozornie straconej misji.<br />
Najslynniejszq powiesciq Greene'a jest Moe i ehwala (The<br />
Power and the Glory, 1940). Miejscem jej akcji jest Meksyk.<br />
ktory autor poznal osobiscie i ujql swoje bezposrednie z niego<br />
wrazenia w formie opisu podrozy pt. Drogi bez praw (The Lawless<br />
Roads, 1939), nalezCjcego, obok podobnego dziela 0 Afryce, do<br />
szczytowych osiqgni~e jego twOrczoSci. Czytajqc Dl'ogi bez praw<br />
mozemy rozpoznae, 0 ktore doswiadczenia i refleksje oparl si~<br />
pisarz w skomplikowanej budowie powiesci Moe i ehwala. Jej<br />
protagonistq jest ksiqdz. Duchowe dramaty jego zycia, wymodelowane<br />
spotkaniami z przedstawicielami wszystkich warstw spolecznych,<br />
z ludzmi, ktorzy reprezentujqc najrozmaitsze zyciowe<br />
i swiatopoglqdowe pozycje, wykazujCj znowu niezmienne cechy<br />
greenowskiego swiata. Swi~cenia kaplanskie, mozliwose konsekracji,<br />
sCj poj~te wlasnie jako sposob Bozej obecnosci w srodowisku<br />
przerazajCjcego opuszczenia, w ktore zanurzamy siE: juz w pierwszym<br />
rozdziale. Greene jakby podkreslal, ze chodzi tu 0 ksit;:zy<br />
w ogole, 0 kazdego ksit;:dza, bez wzglE:du na to, kim on jest; moze<br />
to bye nawet czlowiek tak slabo przeniknit;:ty laskq swego stanu<br />
jak w Moey i ehwale. KsiCjdz ten wprawdzie wykonuje swojq<br />
misjt;: w warunkach, kiedy inni zawiedli zupelnie, ale nie potrafi
IDEOWE TLO TWORCZOSCI GRAHAMA GREENE'A 695<br />
znosic osamotnienia, do ktorego zmuszajq go okolicznosci, i podczas<br />
kiedy nieustannie sluzy sakramentalnemu Chrystusowi, jego<br />
osobiste zycie jest zyciem czlowieka slabego charakteru, ktorego<br />
impulsy woli rozpuszczajq si~ w alkoholu. B~dqc wiernym odbidem<br />
hiszpansko-amerykanskiego katolicyzmu w czasach pokoju<br />
pozostawal w swojej parafii daleki od zyciowych walk innych<br />
ludzi. A za to potem zna jdu jqc si~ na dnie n~dzy moralnej uswiadomil<br />
sobie lqcznose z tymi, ktorzy zostali wyrzuceni poza nawias<br />
ludzkiego wsp6lczucia; bez zadnej oslony , szczerze przyznaje si~<br />
do pychy i zaniedban, ktore wypelnialy jego zycie. Wstrzqsajqce<br />
wrazenie wywiera niezapomniana scena w wi~zieniu, kiecly nie<br />
zgadza si~ na wyrazenie sqdu, wymllszanego na nim przez "poboznq<br />
niewiastf;" - prototyp faryzejstwa, powtornie przedstawiony<br />
pozniej w postaci Luizy z Seclna sprawy i Ryckera z Trqclu<br />
- i m6wi innymi siowy to sarno, co w jakis czas potem kSiqdz<br />
Rank w Sednie sprawy: "Kosci61 wie, jak wyglqdajq wszystkie<br />
reguly. Ale nie wie tego, co si~ dzieje bodaj w Jednym ludzkim<br />
sercu" - nie sqdzmy wi~c, nie sqdzmy zwlaszcza wtedy, kiedy<br />
znamy jedynie zewn ~ trzne okolicznosci czynu, poniewaz "materialny"<br />
grzech nie musi bye takze grzechem "formalnym". Swiadomose<br />
wlasnej grzesznosci i wspolnota z grzesznikami, posuwajqca<br />
si~ az do poj~cia wlasnego pot~pienia nie Sq wprawdzie jeszcze<br />
milosciq czynnq czy energicznym usilowaniem ratowania "tego, co<br />
bylo zgin~lo", ani tez dqzeniem "do nowego zjednoczenia rozbitego<br />
swiata". Do takiej milosci ksiqdz Greene'a dojrzewa dopiero na<br />
progu smierci. "Jaki niemozliwy ze mnie czlowiek, myslal, i jakze<br />
bezuzyteczny. Nie zrobilem nigdy nic dla nikogo. R6wnie dobrze<br />
moglem byl nigdy nie zye. - Jego rodzice nie zyli... Wkr6tce zaginie<br />
po nim nawet pami~e... Moze mimo wszystko nie byl naprawd~<br />
goazien piekla. Lzy splywaly mu po twarzy. W tej chwili<br />
nie obawial si~ juz pot~pienia... nawet obawa przed b6lem ustc}<br />
pila na dalszy plan. Czu! si~ tylko ogromnie zawiedziony, ze musi<br />
ise do Boga z proznymi r~kami, ze w og6le nic nie zdzialal. W tej<br />
chwili wydawalo mu si~, ze calkiem latwo mozna bylo zostae<br />
swi~tym. Wymagalo to tylko odrobiny kontroli nad samym sobC}<br />
i nieco odwagi. Czul si~ jak ktos, kto utracil szcz~scie tylko dlatego,<br />
ze spoznil si~ 0 par~ sekund na wyznaczone miejsce. Wiedzia!<br />
teraz, ze w ostatecznym rozrachunku jedna tylko rzecz si~<br />
liczy - swi~tose... " A wi~c rozbity swiat znalaz! sw6j niezachwiany<br />
punkt odniesienia. Wprawdzie bylo juz za pozno, aby "cos dla<br />
kogos zrobie" - ale jakby na potwierdzenie znalezionej w koncu<br />
perspektywy przychodzi tuz po smierci ksi~dza na jego miejsce<br />
nast~pca. Doskonale sCi przedstawione takze p020stale postaciepowiesci:<br />
podporucznik, idqcy bez litosci )za swoim wlasnym.
696 JERZY NIEWIADOMSKI<br />
wyobrazeniem sprawiedliwosci, Padre Jose, mieszaniec 1 mni.<br />
W Mocy i chwale zostaje zachowany schemat duaJistycznego<br />
swiata. Ogrcmnym krokiem naprzod jest jednak przeniesienie<br />
walki dwoch sfer - ktore w powiesci W Brighton nie spotkaly<br />
si~ ze sobq - tutaj do wn
IDEOWE TLO TWORCZOSCI GRAHAMA GREENE'A 697<br />
w s z~ dzie, "gdzie dusza nie doszla do odrzucenia, wszystkiego, co<br />
nie jest niq samq", jak gdzies powiedzial Friedrich von Hugel.<br />
Zatem Greene nie utozsamia si ~ z glosem bl~dnego sumienia<br />
Scobie'go. Zresztq decydujqce jest to, co mowi na marginesie<br />
Sedna sprawy sam Greene w rozmowach, ktore zanotowal jego<br />
przyjaciel R. Matthews (Mon am i Graham G1'eene, 1957): "Scobie<br />
w ogole nie jest czlowiekiem godnym podziwu. Przeciwnie - jest<br />
zbyt maly w swej niszczycielskiej nami~tnosci wspolczucia, w swej<br />
malosci nie potrafil sobie nawet wyobrazie, co to ' jest Laska.<br />
W osta tniej calkiem swiadomej wa1ce, kiedy wstqpil do kosciola,<br />
nie :i:qdal przecie:i: Bog od niego niczego - oprocz ufnosci. Ufnose,<br />
do ktorej jest zdolny zloczynca, grzesznik, lekkoduch, beztrosko<br />
zaniedbujqcy swojq rod z in~.. . Ale czy:i: jest do niej zdolny wlasnie<br />
pewien rodzaj ludzi dobrych, silnych i pracowitych, lecz oddalonych<br />
od Boga, ktorzy Sq najzwyklejszymi grzesznikami? Scobie,<br />
stwardnialy w swej suchej samotnej odpowiedzialnosci, Scobie,<br />
ktory przez cale :i:ycie skrupulatnie pelnil swoje powinnosci, nie<br />
mogl, 0 dziwo, zniese mysli, :i:e Bog mo:i:e zaczqe ingerowae w jego<br />
obowiqzki, :i:e moglby mu pomoc niese ich ci~:i:ar... Dlatego Laska,<br />
kt6rej nie potrafil zaufac, musiala go szukae ju:i: poza granicami<br />
ziemskiej odpowiedzialnosci, musiala do niego przemowie nie<br />
prosbq 0 ufnose, do ktorej nie byl zdolny, ale prosbq 0 pomoc.<br />
Bog w koncu zagral na tej strunie w duszy Scobiego, na ktorej<br />
przedtem gral Nieprzyjaciel". Znowu w Mocy i chwale jak po:i:niej<br />
w Koncu romansu osobista przygoda duchowa Scobiego nabiera<br />
obiektywnego charakteru przez nieoczekiwane ocalenie jego bylej<br />
k ochanki Heleny z rqk gr ubianskiego Bagstera. Wlasciwie oca-:<br />
lenie przynosi jej sarno w spomnienie Scobiego: gdy:i: to, czego<br />
Scobie nie dokonal za :i:ycia, ale do czego dq:i:yl napraw d~<br />
m ianowlcle zapewnienie bezpieczenstwa bezbronnej Helenie <br />
zostalo spelnione po jego smierci.<br />
W powiesci pt. K oniec romansu (The End of the Affair, 1951)<br />
bohaterka Sara i jej kochanek powiesciopisarz Bendrix dochodzq<br />
do takiego punktu we wzajemnym stosunku, poza ktorym istnieje<br />
ju:i: tylko mo:i:nosc zadawania sobie cierpien. Sara, choc kocha<br />
Bendrixa, nie chce opuscic zaleznego od siebie m~ za, Bendrix<br />
natomiast, opanowany bezwzgl~dnosciq swojego pisarskiego zawodu,<br />
kt6ry ka:i:e mu we wszystkim widziec wylqcznie tylko material<br />
powiesciowy, w odniesieniu do Sary dostaje si~ w slep'l<br />
uliczk~ i przyznaje: "Nie mog~ :i:ye z tob'l, ani bez ciebie". Dotychczasowe<br />
ich :i:ycie zmieni slub zlozony przez Sar~ Bogu w szczegolnych<br />
okolicznosciach, slub, kt6remu Bendrix musial si~ poddac.<br />
Znacznie p6:i:niej zrozumie, kto jest "ten Trzeci", ktory odci'lgn'll<br />
od niego Sar~; ona natomiast, mimo wahan, pozostaje do smierci<br />
<strong>Znak</strong> - 5
698 JERZY NIEWIADQMSKI<br />
wierna swojemu postanowieniu, chociaz dopiero po rozlqce z Bendrixem<br />
zacznie uswiadamiac sobie gl~boki sens ludzkiej mHosci<br />
i zdawac sobie spraw~ takze z godnosci ludzkiego ciala. Aby zrownowazyc<br />
subiektywne za barwienie przezyc powiesciowej bohaterki,<br />
zapisanych w jej dzienniku. Greene staral si~ im nadac<br />
obiektywny . charakter za pomOCq nadzwyczajnych wydarzen po<br />
smierci Sary, kt6re, jak kaze si~ domyslac, zaistnialy za jej przyczynq.<br />
Wywolalo to powazny sprzeciw ze strony niekt6rych czytelnik6w<br />
i krytyki. Jednak z punktu widzenia kompozycji takie<br />
wyjscie byro niezb~dne: powiesciowy swiat Greene'a bowiem,<br />
opr6cz reaIizmu n~dzy moralnej, kt6rq przesiqkni~te jest zycie<br />
ludzkie, opiera si~ jeszcze zawsze 0 innq rzeczywistosc. Milosc<br />
Sary na tym swiecie nie mogla przejawic si~ bezposrednio, za to<br />
or~duje dopiero po smierci - zostala wi~c slusznie zaakcentowana<br />
ostateczna skutecznosc kazdej milosci, przy r6\vnoczesnym bezspornym<br />
swiadectwie niezjednoczonej, niedostatecznie "wcielonej"<br />
perspektywy. W ten spos6b broniqcemu si~ uporczywie przed<br />
zmianq Bendrixowi. Sara zapewnia przeciez jakiS spok6j, a nawet<br />
zdolnosc do innego ludzkiego uczucia - przyjazni. Jej misja nie<br />
idzie na marne, lecz zmierza do rozwiqzania konkretnej ludzkiej<br />
problematyki tam, gdzie zaistniala naprawd~; na tym przykladzie<br />
widzimy, najlepiej, jak daleko odszedl autor od pierwotnego swojego<br />
swiata, przedstawionego w powiesci W Brighton.<br />
Sztuka teatralna Salon (The Living Room, 1953) rozwija motyw<br />
samob6jstwa z Sedna sprawy. Dochodzi tutaj do godnej uwagi<br />
konfrontacji nowoczesnej psychoterapii i duchowego podloza procesu<br />
- co kulminuje w konfrontacji psychologa z ksi~dzem .<br />
W powiesci Spokojny Amerykanin (The Quiet Americ(!n, 1955)<br />
pojawiajq si~ znowu, lecz na wyzszym poziomie, motywy wczesnych<br />
utworow Greene'a. W doskonale skomponowanej, nieomal<br />
detektywistycznej przygodzie przeciwstawia autor wsp61czucie <br />
odpowiedzialnosci, szczerosc - wzajemnemu oklamywaniu si~,<br />
a swiadomosc wlasnej n~dzy jednego z bohaterow - angielskiego<br />
reportera Fowlera - naiwnie nieskomplikowanej niemal chlopi~co<br />
"niewinnej" postaci Pyle'a, "spokojnego Amerykanina".<br />
Logika wydarzen nie pozwala AngIikowi Fowlerowi skryc si~ za<br />
zaslonq nihiIizmu, ale przeciwnie, zmusza go do czynnego wystqpienia<br />
nawet za cen~ cierpien a w koncu winy. W powiesci tej<br />
interesujqco przedstawia si~ zagadnienie "laickich" bohater6w.<br />
kt6rzy zostajq doprowadzeni az do jakiejs "duchowej postawy"<br />
czego dowodem nagla skrucha Fowlera, zaskakujqca w ostatnim<br />
zdaniu powiesci, podczas gdy, przeciwnie, postacie kierowane motywami<br />
ideowymi, duchowymi - co prawda tylko pobieznie naszkicowane<br />
- pozostajq calkowicie w tIe. Przypomnijmy sobie
IDEOWE TLO TWORCZOSCI GRAHAlVIA GREENE'A 699<br />
np. ksi~dza<br />
w Phat Diem ("Jest tu chirurg?" "RobiE: co mog~".<br />
"Dopiero wtedy zobaczylem na jego sutannie plamy krwi"), lub<br />
komunist~ Henga, 0 ktorym opowiada Fowler swojemu amerykanskiemu<br />
koledze ("Czlowieka na ryzowym poln traktuje jak czlowieka,<br />
jak kogos wartosciowego... my dbamy 0 zolnierza nr 23987,<br />
o cyfr~ z globalnej strategii").<br />
Sztuka teatralna Szopa ogrodnika (The Potting Shed, 1950),<br />
wychodzi z motywu ofiary Sary z Konea romansu. Ale podczas<br />
gdy Sara zrzekla si~ ludzkiej milosci, ksifjdz Callifer za zycie<br />
swego bratanka ofiarowal to, co kochal najmocniej - swojq wiar~.<br />
Chyba w zadnym dziele Greene nie zgromadzil obok siebie tylu<br />
paradoksalnych elementow. Glowa rodu Calliferow, slynny filozof<br />
wolnomysliciel, na lozu smierci przyznaje si~ do wfjtpliwosci,<br />
poniewaz do konca zycia nie wyzbyl si~ przeczucia, ze mi~dzy<br />
duchowq ofiarfj jego brata ksi~dza a powrotem do zycia jegosyna<br />
Jamesa po nieudanym samobojstwie w szopie ogrodnika<br />
istniala jakas lfjcznosc... Syn James, cierpifjcy na psychonerwic~,<br />
spowodowanq przezyciami zwiqzanymi z jego samob6jstwem i odratowaniem,<br />
czuje si~ wyleczony az do momentu spotkania ze<br />
stryjem, ktory pelnil swojfj misj~ przez 30 Jat na zapadlej plebanii<br />
i przez caly ten czas nie odzyskal osobistego przeiyc'a<br />
wiary, do czego jednak dojdq potem obaj: James i ks. Callifer...<br />
Potem James wraca do swej zony, ktorej wczesniej nie pot-l'afil<br />
kochac. Jego wiara w porownaniu do wiary w dotychczasowych<br />
utworach Greene'a wykazuje pewne nowe cechy: "Nie rozumiem<br />
tego, co si~ stalo. Nie potrafilbym wierzyc w Boga tak prostego,<br />
ze moglbym Go zrozumiec. Nic mnie nie zmusi, abym si~ modIil.<br />
Cos si~ ze mn,! stalo - i to wszystko. Cos jak wypadek na ulicy.<br />
Nie czuj~ iadnej tE:sknoty za Bogiem. Ani milosci do Niego. A On<br />
mimo to istnieje - nie na to nie poradz~. Jest w moich plucach<br />
jak powietrze... Widzialem slady J ego nog, kiedy odchodzil...<br />
Kocham czas. Nie spiesz~ si~ do wiecznosci. Przypomina mi to<br />
okres, kiedy kochamy kobiet~ , kiedy wiemy, ze za kilka godz'n<br />
zobaczymy jq znowu - kochamy te godziny. Poniewai majq swoj<br />
sens... " Szopa ogrodnika w iadnym wypadku nie jest intymnym,<br />
kameralnym dramatem - jest to raczej moralitet w stylu R. H.<br />
Bensona, a nawet zbliza si~ do sredniowiecznej miracle play.<br />
Mimo wszystkich 'zaskakuj'!cych paradoksow, perspektywa tej<br />
sztuki jest obiecuj'!ca i jednolita.<br />
Nasz ezlowiek w Hawanie (Our Man in Havana, 1959) nalezy<br />
do tych powiesci Greene'a, ktore s,! dla czytelnikow i autora raczej<br />
odpoczynkiem, a poniewaz w ostatecznym opracowaniu utwory<br />
te byly przeznaczone dla filmu, nie uwzgl~dnilismy ich w tym<br />
studium. Zauwazmy jednak, ze w podtekscie utworu przeblyskuje
700 JERZY NIEWIADOMSKI<br />
k ilka motywow typowych dla Greene'a. Bezposrednie zagrozenie<br />
prawdziwych ludzkich stosunkow przez zmyslone abstrakcje,<br />
ktore doprowadzajq ludzkie zywoty prostych ludzi do niebezpiecznych<br />
tragikomedii, lub niemoznosc odlqczenia "prywatnego zycia"<br />
wszystkich, nawet najbardziej znikomych ludzkich istot od spo<br />
Iecznej odpowiedzialnosci - oto motywy, na ktore Greene chcial<br />
wskazac w tej, niekiedy az burleskowo komicznej ksiqzce.<br />
Natomiast ostatnia powiesc Greene'a Trqd (A Burnt-Out Case,<br />
1961) staia si~ dla czytelnikow pewnego rodzaju szokiem. Juz poprzednie<br />
dzieia lqczyly w pewnym stopniu podstawowe elementy<br />
greenowskiego swiata, lecz Trqd stoi pod tym wzgl~dem jakosciowo<br />
jeszcze wyzej. Perspektywy schodzq si~ tutaj naprawd~ <br />
i to nie za cen~ ode jscia od tragizmu rzezbiqcego los ludzki. Przeciwienstwa<br />
trwajq, ale zostajq zwyci~zone . GIownq postaciq powiesci<br />
jest znakorr.ity architekt Querry, ktory doszedl w zyciu do<br />
wszystkiego, czego 'pragnql - lub zdawalo mu si~, ze pragnq! <br />
ba, w koncu nawet do przygod inspirowanych milosierdziem.<br />
Podobny do Fowlera ze Spokojnego Amerykanina, nie rna zludzen<br />
co do pobudek swego post~powania, otwarcie przyznaje si~ do<br />
egoizmu, widzi bankructwo swego dotychczasowego istnienia, pozornie<br />
peIne go sukcesow, i szuka ostatecznego schronienia na reszt ~<br />
zycia, by uniknqc m~czqcej popularnosci, ktoI'q uwaza za jakqs<br />
ohydnq chorob~. Zbiegiem okolicznosci schronieniem Querry'ego<br />
staje si~ kolonia tr~ d owatych w Afryce, w Kongu - prowadzona<br />
ofiarnie przez zakonnikow i swieckiego lekarza doktora Colina.<br />
Atmosfera autentycznej, bez frazesow pomocy niesionej chor ym,<br />
gdzie kazdy dawal z siebie, He mogl, odnajdujqc radosc tylko<br />
w sluzbie dla drugich, w utworze tym nie jest jedynie dalekim<br />
Hem, lecz decydujqcym czynnikiem jego budowy. Querry'ego nikt<br />
t utaj 0 nic nie pytal i Querry wrocil do zdrowia psychicznego <br />
l.lczyl si~ "sluzyc ludziom i smiac si~". Jednak leprozorium nie<br />
()kazalo si~ idealnym schronieniem pozwalajqcym calkowicie uciec<br />
od wlasnej pI'zeszIosci. Niezr ownowazony ksiqdz z urywkowych<br />
napomknien Querdy'ego skonstI'uowal sobie zupeinie nie pokrywajqcy<br />
si~ z I'zeczywistosciq obraz jego poprzedniego zycia, a jego<br />
stan wewn~trzny uwazal za mistycznq "ciemnq noc" sw i~tego<br />
Jana od Krzyza; zqdal wi~c od Querry'ego duchowej porady i pomocy,<br />
odnawiajqc przez to stale jego jeszcze nie zagojone wewn~trzne<br />
rany. W koncu druga takze podziwiajqca go osoba, belgijski<br />
plantator Rycker - typ faryzeusza, przypominajqcy- Brigid~<br />
Pian u Mauriaca, lub paniq Frank u Bolla, staje si~ narz~dziem<br />
jego nagIej smiercLQuerry umiera posqdzony przez Ryckera<br />
o uwiedzenie jego zony, a ta widzqc w tym wIasnq korzysc, nie<br />
zaprzecza falszywemu oskarzeniu. Querry wj.~c, jak sam stwierdza
IDEOWE TLO TWORCZOSCI GRAHAMA GREENE'A 701<br />
"spotkal si~ twarzq w twar z z egoizmem tak absolutnym, jak<br />
jego wlasny". A my wyczuwamy gl ~bokq logik ~ w fakcie, ze przed<br />
smierciq musial zetknqe si~ z sytuacjq, ktorq dobrze znal, a w ktorej<br />
tym razem byl niewinny; jakby powracajqcq falq odnalazly go<br />
winy, nagromadzone przez cale dotychczasowe zycie. Wzajemne<br />
zrozumienie istniejqce pomi~dzy doktorem Colinem a k s i ~d zem 5uperiorem<br />
nie uSliwalo moze wszystkich roznic "" pojmowa-niu<br />
swiata na tyle, by moglo sluzye za dowod tezy Teilharda, ze<br />
"kazda wiara posuwa siE; naprzod a wszystko, co siE) posuwa, nieuchronnie<br />
si~ zbiega". Ale w swieckim Credo doktora Colina, ktore<br />
sam pewnego raw wylozy Querry'emu - zabrzmi struna przypominajqca<br />
tezE; Teilharda lub Lecomte'a du Noiiy. Godny uwagi<br />
jest takze poglqd Colina, ze "szukanie cierpienia i pamiE:e 0 nim,<br />
to jedyny sposob polqczenia siE: czlowieka z Przyczynq wszelkiej<br />
ludzkie egzystencji".<br />
Jestesmy tu blisko Sary z Konca romansu, kt6ra w swoim dzienniku<br />
pisze: "W mym bolu objawild siE: Ty sam". U doktora Colina<br />
stosunek do cierpienia traci przYI tym cechy celu samego<br />
w sobie, a jest raczej konsekwencjq postawy, ktora w pragnieniu<br />
niesienia pomoey nie waha sit: ryzykowae wlasnego cierpienia.<br />
Dokt6r Colin jednak nie moze pogodzie si~ z faktem cierpienia,<br />
z ktorym przez cale swe zycie walczy. Protest przeciw niemu<br />
wiedzie go nawet do ateizmu, rozumianego na spos6b Camus'a<br />
("Wasz Pan Bog musi bye troch
702 JERZY NIEWIADOMSKI<br />
doks chrzescijanstwa" w calosci nie ukazal si~ w oryginale; w takiej<br />
postaci istnieje jedynie vv przekladach, z ktorych niemiecki<br />
(Vom Paradox des ChTistentums, 1952) jest poprzedzony, pobudzajqCq<br />
do dyskusji przedmowq pisarki Gertrudy von Le Fort. Chodzi<br />
o kilka esejow ("Chrzescijanin w czasie", "Paradoks chrzescijanstwa",<br />
w ktorym dominuje postae ks. Damiana de Veuster, "Pius<br />
XII", "Wniebowzi~cie Panny Maryi") i 0 dwa listy na temat powolania<br />
pisarskiego, ktore pierwotnie wyszly samodzielnie w zbiorze<br />
"Dlaczego pisz~ ? " (E. Bowen, G. Greene, V. S. Pritchett:<br />
'Why do I wTite, 1948), uZllpelnione rozmowq Greene'a z Marcelem<br />
More i P. Jouve, 0 niektorych trudniejszych miejscach utworow<br />
Greene'a.<br />
W swoim tropieniu ideowego konturu dziel Greene'a nie moglismy<br />
sobie pozwolie na n~Cqce omawianie zagadnienia jego techniki<br />
pisarskiej. Musimy mu jednak poswiE:cie przynajmniej par~ slow,<br />
poniewaz i one odzwierciedla duchowe napiE:cie w swiecie swego<br />
tworcy. Przed pi~ciu laty Greene w rozmowie z Ph. Toynbee'm<br />
oswiadczyl, ze "ceJem pisania jest budzenie sympatii takze dla<br />
tych postaci, ktore znajdujq si~ poza kr~giem powszechnego zrozumienia"<br />
oraz - jak juz wczesniej podkreslal - pisarz musi<br />
umiee wczue si~ w psychik~ postaci na pierwszy rzut oka niesympatycznej<br />
i przedstawie jej swiat jak najwierniej, najbardziej<br />
realnie. W~dlug Greene'a naprawdE: lldane typy bohaterow powiesciopisarz<br />
moze stworzye tylko czerpiqc ze swych wlasnych<br />
doswiadczen i chociazby dla tego powinien miee siE: na bacznosci<br />
przed wysuwaniem koncowego sqdu: "Czy nasz stosunek. do<br />
wszystkich naszych powiesciowych postaci nie jest mniej wi~cej<br />
taki: to jestem ja, czy moglby mi Bog przebaczye?" ("Dlaczego<br />
pisz~?"). Powiese jest skomplikowanq budowlq; zarys idei, do ktorej<br />
pisarz jest rzeczywiscie przywiqzany, stopniowo zaostrza si~<br />
obejmujqc najbardziej znikome szczegoly. Rownoczesnie jednak<br />
w powiesci dzieje si~ inaczej: stawia zagadnienia i krqzy wokol<br />
nich wychodzqc rozwiqzaniem poza zakres pojedynczego dziela<br />
sztuki. Powiese jest zlozonq grq tego, co bezposrednie, z tym co<br />
posrednie; musimy w niej rozroznie zamiar autora, tj. problem,<br />
wokol ktorego si~ obraca, a nast~pnie realizacj~ tego pomyslu;<br />
do tego nalezy dolqczye takze wiele szczegolow pierwotnie nie<br />
przewidzianych i caly ogolny poglqd na swiat autora, a wreszcie<br />
to, co czytelnik znalazl w dziele. Wszystkie wypowiedzi w powiesci<br />
Sq uwarunkowane kompozycjq calosci i zastosowaniem wybranych<br />
srodkow fabularnych. Dla Greene'a typowy jest np. "archetyp"<br />
banity, dramatyczny zakroj akcji i swoisty humor. Polqczenie<br />
takich konstrukcyjnych srodkow, doprowadza nast~pnie do zlozo
IDEOWE TLO TWORCZOSCI GRAHAMA GREENE'A 703<br />
nych form jak w "Legendzie 0 krolu" z Trqdu, gdzie znajduje<br />
wyraz potrzeba autora "zakpienia sobie" z niektorych jego krytykow,<br />
u.i~ta w form~ persyflazu ze swet wlasnej artystycznej<br />
tworczosci.<br />
W czasach dzisiejszych wydaje si~, ze powiesc jest bliska wyczerpania<br />
swych artystycznych mozliwosci. Greene to powiesciopisarz<br />
na poziomie T. Manna, ktory nad tym zagadnieniem zastanawial<br />
si~ ju,;; w swym eseistycznym dzienniku Jak pisalem<br />
Doktora Faustusa (1949 r.). Jezeli omawiane tutaj najbardziej typowe<br />
powiesci Greene'a Sq wyrazem sproblematyzowanej indywidualnosci<br />
nowoczesnego czlowieka, to ostatnio, jak si~ zdaje,<br />
osiqgnql on mo
ZDARZENIA KSI1\ZKI LUDZIE <br />
DIALOG 0 BOGU ZE \VSPOLCZESNOSCI1\<br />
Nie jest r;,eczq latwq dokonac wyborll ksiqi.ek 0 Bogu, Z ktorymi<br />
nalei.aloby zapoznac n3Sze polskie srodowisko. Co roku ukazuje<br />
si~ bowiem bardzo wiele artykulow i pozycji ksiqzkowych, rozpatrujqcych<br />
problem Boga w roznych aspektach i w ro~:nej formie: traktatow<br />
scisle naukowych, filozoficznych i teologicznych, analiizujqcych<br />
subtelne kwestie sporne, interesujqce tylko fachowcow, pozycji, ktore<br />
lqczq walo,ry badan naukowych 'Z ich popularyzacjq, czy wreslcie<br />
publikacji czysto popularnych.<br />
Aby "rzut oka" na wspolczesnq filozofi~ Boga byl najpelniejszy,<br />
wybrano po kilka pozycji z kaZdej kategorii. B'i;dzie to przeglqd zagranicznych<br />
publikacji wydanych w ciqgu ostatnich kilku lat. Chodzi<br />
zwlaszcza 0 takie pozycje, ktore uw:zgl~dniajq aktualne uwarunkowania<br />
problemu - zagadnienie Boga rozpatrujq w perspektywie wspolczesnosci.<br />
Choc wspolczElsna filozofia Boga uporala si~ juz z trudnosciami, wywolanymi<br />
przez krytykt; Kanta, ktory negowal mozliwosc transcendentalnego<br />
uzytku rozumu, czy przez po,zytywizm materi"listyczny i antymetafizyczny<br />
scjentyzm, to jednak obecnie stoi ona przed no,wymi,<br />
wcale nie m,niejszymi trudno;sciami, podnoszonymiprzez wspolczesne<br />
kierunki filozoficzme: teistyczne i ateistyczne, wspolczesny stan nauki,<br />
a takze przez typ umyslowosci Czlowieka dwudziestego wieku. Obok<br />
problemow, ktore dochodzq jakby z zewnqtrz, Sq stawiane przez obce<br />
ideologie, w lonie samego teizmu istniejq tendencje wzajemnie sit;<br />
scierajqce i wykluczajqce. Wystarczy wspomniec chocby slynny od<br />
czasow Pascala problem stosunku mi~dzy "Bogiem religii" a "Bogiem<br />
filozofii", problem, ktory dzis natbral szczegolnej ostrosci i stal sit;<br />
okazjq .wielu skrzywiell, wypaczen i nieporozumien. Bog fiIozofow zdaje<br />
si~ nie interesowac wielu chrzescijan, ktorzy gotowi Sq przyjqc twierdzenie.<br />
i.e deizm i ateizm religia chrzescijanska traktuje prawie jednakowo.<br />
Zapomina si~ jednak, ze nie mozna kazdego racjanainego poznania<br />
Boga utoi:samiac z deizmem 1 i ze reli,gia chrzescijanska bardzie j<br />
niz przed deizmem broni si.~ przed fideizmem.<br />
J Deizrn - doktryna filozoficzna, w ktorej rnozna rozurnowo dojsc do racjonalnego<br />
poj~cia Boga jako tworcy Swiata ("wielk,iego zegarrnistrza"), jednak
ZDARZENIA-KSL,\ZKI-LUDZIE<br />
705<br />
"Potrzeba Kosciolowi nowego Tomasza." "Gdyby on zyl mi
706 ZDARZENIA - KSI1\2KI - LUDZIE<br />
stawy prawdy naukowej"); C. J. G e f f r e. TheoLogie natureUe et reveLation<br />
dans La connaissance de Dieu ("Teologia naturalna i obja\:vienie w poznaniu<br />
jednego Boga"); H. Cor n eli s, Apen;lL comparatif SliT La theodicee indienne<br />
("Por6wnawczy rzut oka na teodyceEl indyjs]
ZDARZENIA ~ KSI..,\ZKI - L unZIE 707<br />
jedynie ten dow6d uznaje, interpretujCjc go nie jako dow6d filozoficzny<br />
!C'cz teologiczny. Dla sw. Anzelma istnienie Boga jest pewne z wiary.<br />
Nie chodzi wiE;c 0 udowodnienie, ze B6g istnieje, ale zakladajCjc, ze<br />
to twierdzenie jest prawdziwe, chce on zrozumiee i pokazae jak jest<br />
prawdziwe (fides qua.erens inteLLectum).<br />
W vvyniku konfrontacji dowod6w tomistycznych z tendencjami<br />
nurtujCjcymi wsp61czesny teizm okazuje siE;, ze klasycz.ne drogi do<br />
Boga nawet rozpatrywane w centrum mysli wsp61czesnej nie tracq<br />
swej zasadniczei aktualnosci, choe wymagajCj pewnych modyfikacji<br />
i wyjasnien. Zadaniem wstE;pnym, jakie stoi przed wsp61czesnym tomizmem,<br />
jest sprecyzowanie tych pOjE;e filozoficznych, kt6re krytyka<br />
kantowska i pokantowski sposob uzywania uczynity zr6dlem ostrych<br />
wieloznacznosci (dow6d, dowoozenie, przyczyny, przyczynowose itp.).<br />
Ale to nie wystarczy. Aby klasyczne drogi do Boga uaktualnie -<br />
trzeba przede wszystkim wr6cie do konkretu w calym jego bogactwie.<br />
biorCjc pod uwagE; doswiadczenie przedfilozoficzne i uwzglE;dniajCjc<br />
antropologiczne warunki afirmacji Boga, tak podkreslane przez teizm<br />
wsp61czesny, a czE;sto zapozna"vane przez tomistow, ktorych w wielu<br />
\vypadkach trzeba by raczej nazwac neowolfistami niz neotomistami<br />
(Dondeyne).<br />
Autorzy tOmu nie poprzestajCl na postawieniu diagnozy. DokonujCj<br />
przeglCjdu starych dr6g i odczytuiCj je na nowo ze swiadomosciCj cZYnionych<br />
im zarzut6w, staTajCjc siE; przede wszystkim ukazac ich wlaschvCj,<br />
metafizycz-nCj naturE;, wylCjczye z trzy,nastowiecznej kosmologii,<br />
akcentujCjc udzial czyn11ik6w pozaracjonalnych w przyjE;ciu lub odrzuceniu<br />
dowod6w. Mozna by dyskutowae nad tym, czy to "odczytanie"<br />
si~ga najbardziej istotnych podstaw dowod6w, czy dose podkrcslony<br />
jest udzial jednolitej, egzystencjalnej koncepcji bytu w "budowie"<br />
dowod6w, ale trzeba przyznae, ze pr6by, jakie tu zosta!y przeprowadzone<br />
sCj cennym etapem do dalszych badan i uscislen.<br />
UtrzymujCjc, ze drogi tomistyczne SCj najbardziej wartosciowe<br />
z wszystkich moZl1wych dr6g do Boga i ze w!asciwie ujE;te mogCj<br />
"konkurowae" z najnowszymi zdobyczami filozofii w tej dziedzinie <br />
wsp61autorzy tomu nie ograniczajq siE; jednak do przedstawienia tylko<br />
ich. Omawiajq i inne sposoby dostE;pne dla umys!u ludzkiego i pozwalajqce<br />
mu wzniese siE; do Boga biorqc jako punkt wyjscia inne fakty<br />
iilozoficzne: wolnoSt': (Finance), niepowodzenie czlowieka (Capitte),<br />
akt filozoficzny (Breton) czy prawdE; naukowq (Robert).<br />
Na szczeg6lnq U!wagE; zasluguje dow6d ostatni, przedstawiony przez<br />
Roherta W omawLanym tomie, a potem poszerzony W ksiqzce Approche<br />
contempora.ine d'une a.ffirmation de Dieu, Paris 1962, Desch's de Brouwer,<br />
ss. 250.<br />
Autor zdajqc sobiE' sprawE; Z wszystkich zarzut6w (s!usznych<br />
i nieslusznych) i uprzedzel'l jakie cz!owiek v'...-sp61czesny rna wobec do
708 ZDARZENIA - KSI.,\2KI - LUDZIE<br />
wodow tomistycznych, szuka takiego "faktu" ludzkiego, ktory bylby<br />
dost~pny dla wszystkich ludzi i moglby stanowiC punkt \vyjscia dla<br />
dowodu istnienia Boga, nie obciqzon ego "zlq" opiniq. Faktem takim <br />
zdaniem Roberta - jest mozlilW.ose zdobycia prawdy naukowej czyli<br />
pozna,valnose, inteligibilnosc bytu. Wykazuje wj~c dlugo i dolUadnie,<br />
ze refleksja epistemologiczna i metafizyczna nad naukq moie stopniowo<br />
doprowadzie umysl do Boga. Sedno problemu leiy w tym, i.e byt realny,<br />
bE;dqc niezalezny od mysli czlowieka, jest inteligibilny, poznawalny,<br />
stanowj podstaw~ do tworzenia nauki. Przymioty prawdy naukowej <br />
jej jednose, koniecznose - zqdajq jako swego ostatecZ11ego uzasadnienia<br />
pochodnosci przedroiotow poznania od Umyslu BOiego.<br />
Autor wskazuje takie na trudnosci, Jakie powstajq przy idealistycznej<br />
interpretacji aktu naukowego. Czyni to zwlaszcza w 5wietle<br />
poglqdow Brunsvicga i Busserla. Zaznacza takie bardzo vvyrainie, ie<br />
podstawq proponowanego dowodu nie Sq dane naukl aktualnej. To<br />
nie mialoby zadnego sensu. Nauka jako taka nie moze udowodnie<br />
istnienia Boga (a takze i nieistnienie). Wszystko, do czego nauka<br />
moze dojse wlasnq metodq, na peWHO nie b~dzie nigdy Bogie-m i kto<br />
chcialby w to wierzye, wpadnie bezwiednie w naiwnq idolatriq.<br />
Punktem wyjscia omawianego argumentu jest sarna natura nauki,<br />
a wlasciwie natura aktu naukowego - albo jeszcze scislej - rei1eksja<br />
nad tyro aktem.<br />
Dow6d przedstawiony przez Roberta nie jest w swojej istocie<br />
czyms calkowicie 'nowym. Opiera si~ na przyczynowosci wzorczej i jest<br />
konkretyzacjq czwartej drogi sw. Tomasza. Nowose tej argumentacji<br />
polega na tym, ze nowy jest punkt \vyjscia, bardziej interesujqcy<br />
dzisiejszego czlo,wieka i bardziej - przynajmniej w odczuciu psy<br />
C'hologioznym - neutralny niz np. celowosc czy przyczynowose.<br />
Interesujqce Sq kwestie uboczne, ktore autor omawia przy okazji<br />
przedstawiania swego uj~cia do,wodu np. uwagi 0 wspolczesnych nurtach<br />
filozofii Boga, 0 stosunku ro:zumu do wiary, jego dyskusja<br />
i proba nawiqzania dialogu z egzystencjalizmem i fenomenologiq.<br />
Zainteresowanie zvvlaszcza tymi dwoma wsp6lczesnymi kierunkami<br />
jest szczeg61nie i.ywe w srodow'isku belgijskim (lowa11skim).<br />
Sprawq, kt6ra jest specjalnie akcentowana w omawianych pracach<br />
- to powiqzanie dowodu naukowego z poznaniem przednaukowym.<br />
Dmvod naukowy suponuje poznanie spontaniczne, choe ciemne<br />
i niewyjasnione. Dowodzenie jest wyjasnianiem tego poctstawo,wego<br />
doswiadczenia. U podstaw wszelkich dowod6w lezy g ! ~bokie przeswjadczenie,<br />
ze byty ktore Sq nam dane w doswiadczeniu, svviat, inni ludzie,<br />
my sami - nie Sq pelnymi bytami. D. Robert nazywa to "zdaniem<br />
sobie sprawy z problematycznego charakteru byt6w tego swiata i nas<br />
samych", a co w j~zyku tradycyjnej filOZlOfii okresla si~ jako przygodnose,<br />
llliewystarczalnose bytu, ktory nie posiada w sobie racj.i swego
ZDARZENIA - KSI1\ZKI - LUDZIE 709<br />
istnienia. Liczni wsp61pracownicy tomu m6wiq 0 odczuciu "bezpodstawnoki",<br />
"bezzasadnosci" istnienia nas samych i rzeczy nas otaczajqcych.<br />
Dondeyne i Waehlens wykazujq, ze filozofia zaklada "doswiadczenie<br />
naturalne" i i.e metafizyka w spos6b metodyczny wyjasnia ,preiilozoficzny"<br />
sens bytu, wsp61ny wszystkim ludziom. Wszelki dow6d opiera<br />
si~ na tej niepelnosci ontologicznej naszego swiata. Poniewai. istnieje<br />
cokolwiek, co nie tlumaczy si~ sarno przez si~ - istnieje B6g: aUquid<br />
est, ergo Deus est.<br />
Wielkq zaslugq wsp61p,racownik6w omawianego tomu jest podj~cie<br />
i pr6ba wlasciwego ustawienia problemu stosunku rozumu do<br />
wiary, eliminacja tej wprost absurdalnej separaeji "Boga filozof6w"<br />
i "Boga religW', zainiejowanej w czasaeh nowoiytnych g16wnie przez<br />
Descartesa wyra.zonej prowokacyjnie przez P,ascala, a pog!~bianej<br />
przez wspolezesny egzystencjalizm i wplywowych przedstawieieli<br />
wsp61ezesnego protestantyzmu l1!iemieekiego: Bartha, Brunnera ezy Bultmanna,<br />
dyskredytujqcyeh nie tylko teologi~ naturalnq, ale i teologi~<br />
spekulatywnq. Problem relacji mi~dzy rozumem i ,wiarq, mi~dzy filozofiq<br />
i teologiq a religiq powraca w wielu praeach zawartych w tym<br />
tomie i prawie we wszystkich wsp61czesnych publikaejach poswiE:<br />
conyeh zagadnieniu Boga - stqd specjalna potrzeba zajE:cia siE: tq<br />
sprawq.<br />
Historycznie istnieje tylko jeden Bog, kt6ry jest Bogiem religii.<br />
Ale ten Bog moze bye przez czlowieka poznany: przez rozum jako<br />
Zrod!o i Zasada byt6w i przez w iarE: jako przedmiot Objawienia. Wiara<br />
w Objawienie Boze nie wyklucza ani nie czyni zbE:dnym poznania naturalnego.<br />
Ten sam B6g moze Wli~ c bye zarazem przedmiotem wiary<br />
i w iedzy. Chociaz formalnie nie jest to ten sam przedmiot, to jednak<br />
"" jednym i w drugim przypadku zawsze chodzi 0 tego samego jedynego<br />
Boga - jak slusznie wyraza to Gilson: "To rozro:i:nienie porzqdkow<br />
(rozum naturalny - wiara nadnaturalna) pozwala rozumiee, ze ten<br />
sam intelekt moze w filozofie wiedziec to, co 'Wiedzq 0 Bogu filozofowie<br />
i w chrzescijaninie wierzye w to, w co wierzq 0 Bogu chrzescijanie"<br />
(Le philosophie et ~a theologie, Paris 1960, Fayard, s. 91) .<br />
Jest trwalq wartosciq tomizmu, ze utrzymuje on r6wnowagE:<br />
m i ~dzy wiarq i rozumem, jak miE:dzy porzqdkiem natury i porzqdkiem<br />
laski. Dla sw. Tomasza swiat natury jest takze na sw6j spos6b<br />
"slowem" Boga, jak zdarzenia historii zbawienia. Dzielo powt6rnego<br />
stworzenia przez Chry3tusa nie znosi praw pierwszego stwoJOZenia <br />
jak laska nie znos,i natury. Co wiE:cej , historyczne Objawienie Boga'<br />
nie byloby poznawal'ne dla czlowieka, gdyby on nie byl zdolny juz<br />
postawie problemu Boga i zastanawiac si~ nad stosunkiem do Niego.<br />
Ekonomia dwoch sWliatel: wiary i rozumu odpowiada ekonom.ii totalnego<br />
planu Boga, gdzie wydarzen~ a historii zbawienia nabierajq<br />
sensu na plaszczyznie porzqdku mi~dzy Bogiem a jego stworzeniem.
710 ZDARZENIA - KSli\ZKI - LUDZIE<br />
Wspolczesnemu swiatu - konkluduje Geffre - nie wystarczy<br />
przedstawie zawartose kerygmatycznq wilary, fakt Objawienia i fakt<br />
.Jezusa Chrystusa lecz takze trzeba mu pokazae jej trese poznawczq,<br />
przekonae, ze chrystianizm jest "nabrzmi,aly" metafizykq. Przylgni~cie<br />
do Boga wliary nie lqczy si~ z przekresleniem inteligencj:i. Praca rozumu<br />
jest ogromnie wazna. Choe spotkanie z Bogiem jest wydarzeniem<br />
najbardziej osobistym, nie mniej wymaga ono kontroli i umiejscovAienia<br />
">'.1 pewnym ukladzie poj~e. "Tylko ta wiara w Boga, ktora<br />
zostala porownana z innymi dalnymi, wytr,zymuje to zestawienie i o:kazuje<br />
si~ z nimi zgodna, posiada rzeczywistq wag~ i upelWn-ia nas, ze<br />
nasze spotk8'nia Sq oparte na mocnej podstawie".<br />
"Nie rna nic niebezpieczndejszego od rel1gii, ktora chelpi si~, ze<br />
przescig,n~la rozum. Moze ona tylk,o doprowadzie do fanatyzmu, iluminizmu<br />
lub obskurantyzmu, musi si~ zagubie w dzungli zabobonow."<br />
Rozum rna jednak swoje granice. Na jego podstawie wiemy, ze<br />
B6g .istnlieje, ale nie wiemy, czym jest. Szczytem poznania na ziemi<br />
jest poznanie Boga jako Nieznanego (Robert). I to cz~sto staje si~<br />
przyczynq nieporozumien. Dla wielu filozofia zdaje si~ trade sens,<br />
jesli nie wykazuje zdolnosci do calkowitego zrozumlieniawszelkdego<br />
bytu. Filozofowie nie mogq zdecydowae si~ 11a uznanie zasady, ktora<br />
nie jest calkowicie dost~pna ich rozumowi, n-adajq miano Boga temu,<br />
co jest dla ndch zupelnie zrozumiale (deizm). Tylko takiemu falsiywemu<br />
"Bogu filozofii" mozna slusznie przeciwstawiC "Boga Abrahama,<br />
Jakuba i Izaaka", ale to nie jest Bog rozumu lecz bozek<br />
racjonalizmu. Z rozumu, z filozofii mozna wiE;C zrobie dobry lub<br />
zly uzytek - dlatego "falszywy Bog filozof6w, a jednoczesnde takze<br />
i prawdziwa filozofia Boga".<br />
Troska 0 aktualnose, 0 postaw~ otwartq wobec wszystkiego, co<br />
si~ dz,ieje w dzisiejszym swiecie filozoficznym, przebija przez wszyst<br />
~ie karty omawianej publikacji. Stanowi ona cennq pr6b~ szerokiego,<br />
wszechstronnego, aktualnego przedstawienia problemu Bo.ga Vol dzisiejszym<br />
swiecie filozoficwym, chot niewqtpliwie Sq w niej pewne przeakcentowania<br />
lub niedopowiedzenda. Niemniej jedn.ak pozycja ta stanowi<br />
cenny etap dotarcia do uj~cia najbardziej poprawnego.<br />
Ta sarna troska 0 przedstawienie zagadnienia Boga w pe-rspektywie<br />
wsp61czesnosci ozywia wsp6lautor6w drugiej z wymlienionych, rowniei:<br />
zespotowej pracy, 0 charakterze moze jeszcze bardziej specjalistycznym,<br />
obejmujqca ndeco mniejszy zakres zagadnieiJ. - De la connaissance de<br />
Dieu, Paris 1958, Descles de Brouwer 5S. 410, pozycja wydana w ramach<br />
tzw. "Recherches de philosophie", t. III-IV, kt6ra zawiera nastGPujqce<br />
prace:<br />
J . M. L e B Ion d, L'Usage theologique de La notion de callsaLite ("Uzytek<br />
teologiczny poj~cia przyczynowosci") ; G. Mar c e I, Dieu et !a causa!ite ("B6g<br />
i przyczynowosc"); D. Dub a r 1 e, Pellsee scicntiflque et prellvcs traditionneltes<br />
de !'existence de Dieu ("Mysl naukowa a tradycyjne dowody ~stnienia Boga");
ZDARZENIA - KSI1\ZKI - LUDZIE 711<br />
P. Col in, Bergson et t' Absotu ("Bergson i Absolut"); R. Ve r n e a u x,<br />
L'AtheolOgie mystique de Georges BataHle ("Mistyczna ateolog ia G. Bataille'a");<br />
J. T r 0 u i II a r d, Contemplation et unite selon Ptotin ("Konlemplacja<br />
i jed'nose wedlug Plotyna"); P. R 0 U sse a u, Notes sur la. connaissance de<br />
Dleu selon saint Anselme (" Uwagi na temat poznania Boga wedlug sw. Anzelma");<br />
R. R 0 que S, Connaissance de Dieu ct theolOgie symbolique d'apres<br />
L'In hierarchiam coeLestem sancti Dionysti de H1l.gues de Saint-Victor (" Poznanie<br />
Boga i teologia symboliczna komentarza Rugona ze ';w. Wiktora do<br />
De coelesti hierarchia Ps. Dionnzego"); M. G u e r 0 u I t , La connaissance de<br />
D ieu chez MaLebranche ("Poinanie Boga u Malebranche'a"); R. Ve r n e a u x,<br />
L 'Experience mystique et ta philosophic ("Doswiadczenie mistyczne a filozof';a");<br />
R. L. G. des La uri e r s, L'Intetl !gence humaine atteint ta ptenitucte<br />
de sa perfection dans L'acte de ta connaissance de Dieu (" Inteligencja ludzku<br />
osifjga pelniE: swej doskon alosci w poznaniu Boga"); P. Col i n, Phenomenologic<br />
et connaissance de Dieu ("Fenomenologia i poznanie Boga"); M. de G a a<br />
d i I I a c, Coexistence pacIfique et veritaote paix ("Wsp6listnien, e pokojowe<br />
i prawdziwy pok6J").<br />
Dwa pierwsze artykuly Le Blonda i Marcela - to wynik dyskusji<br />
mi~zy tymi dwoma filozofami, usilujqcymi odnaleic wlasciwe<br />
znaczenie przyczynowosci, ktora ,przez wieki byla punktem<br />
wyjscia ~szelkiej refleksj i filozoficznej w dziedzinie poznawa1nosci<br />
Boga, a kt6ra od czas6w Kanta suala si~ przedmiotem wielu sporow<br />
i nieporozumieil, tal< ze mysl wsp61czesna si~ od niej odzegnuje. Marcel<br />
wyraznie m6wi: "Trzeba skonczyc wreszcie z Bogiem~przyczynq,<br />
z \vszelkim teologicznym uzytkiem .poj~cia przyczynowosci" (L'Homme<br />
problematiq1te, Pards 1955, s. 63) . Ta niech ~ c filozofii wsp6lczesnej<br />
wobec poj~cia przyczynowosci jest zupelnie zrozumiala, gdy si~<br />
weimie pod uwagp" ze rna ona na mysli przyczynowosc wywodzqcq<br />
si~ od Descartesa, Kanta, przyczynowose fizykalnq (w sensie<br />
fizyk.i ne,\Vitonowskiej), odnoszqcq si~ do danych naszego swiata, okreslajqcq<br />
relacje mi~d z y przedmiotami danymi w doswiadczeniu zmyslowym.<br />
OczYlwiScie, taki typ przyczynowosci nie moze miec z·astosowania<br />
w filozofii i przy pomocy takiej przyczynol\vosci nie moina wyrazie<br />
relacji mi~zy czlo.wiekiem a Bogiem. Jesliby si~ probowalo to robie<br />
- sprowadzaloby si~ naszq a firmacj~ Boga do rangi pewnosci<br />
empirycznej. Niebezpieczeilstwo ateizmu jest wowczas bardzo bliskie,<br />
poniBwaz - zdal1liem Marcela - "ateizm pochodzi stqd, ze szuka si~<br />
Boga jako przedmiotu empirycznego i nie znajduje si~ Go (Journa.l<br />
Metaphysique, s. 225).<br />
Le Blond ZWl'aca uwag~ na powaznq r6Znic~ mi~zy koncepcjq<br />
przyczynowosci, 0 ktorej mowi Marcel i ktora jest rozpowszechniona<br />
w mysli wsp61czesnej, a filozoficznym poj~ciem przyczynowosci w uj~ciu<br />
scholastycznym. Autor ozyni tu wyjasnienia historyczne dotyczqce<br />
formowania si~ poj~oia przyczynoJwosci i jej zastosowania w filozofii<br />
i teologii, ktore majq nie tylko znaczenie dla poznania prawdy historycznej,<br />
ale pomagajq zrolZumiec, dlaczego scholastyczna koncepcja<br />
przyczynowosoi - tak jak jq ujql i przedstawil sw. Tomasz z Akwi
712 ZDARZENIA - KSII\ZKI - LUDZIE<br />
nu - jest w dalszym ciqgu niezasiqpionym "narz~dziem" w naszym<br />
poznaniu Boga.<br />
Punktem wyjscia rozwaiaii Dubarle'a Sq trudnosci, na jakie napotykajq<br />
ludzie wyksztalceni na naukach szczegolowych w zrozumieniu<br />
i przyj~ciu klasycznych do\.vodow istnienia Boga. Autor badajqc<br />
bardzo dokladnie przyczyny, ktore stojq U podstaw tych klopotow,<br />
wskazuje pod jakimi warunkami filozoficzna argumentacja za istnieniem<br />
Boga, vllaSciwie ZJin terpretQwana, moze dostar.czyc najbardziej<br />
wymagajqcej i najbardziej rygorystycznej mysli .naukowej "narztidzie"<br />
pozwalajqce przekroczyc granice nauki, ktore jej samej wydajq si~<br />
n ieprzekraczalne.<br />
Druga cz~sc tomu, bardziej oderwana od problematyki wspolczesnej,<br />
nie pO Zlbawiona jest jednak gltibokich z niq powi
ZDARZENIA - KSI1\2KI - LUDZIE<br />
713<br />
Autor w spos6b ogromnie p'rzejrzysty, jasny, konsekwentny przedstawia<br />
centralne argumenty i prawdy 0 Bogu - wszystko, co czlowiek<br />
swoim rozumem potrafi osiqgnqc w tej dviedzinie. Zdolal si~ natomiast<br />
calkowicie prawie uwolnic - co w podr~cznikach teadycei jest rzeczq<br />
prawie niespotykanq - od calego szeregu kwesthl historycznych, dyskusji<br />
r6i!1Jie interpretujqcych poszczeg6lne argumenty czy prawdy.<br />
Punktem wyjscia jest tu nie tyle doswiadczenie historyczne co<br />
doswiadczerllie aktualnie zdobyte w refleksji metafizycznej nad rzecZYWiistosciq.<br />
Nie pomija jednak spraw wainych i aktualnie dyskutow~nych.<br />
Tomistycznq filozofi~ Boga umiejscawia w kontekscie<br />
wsp6lczesnych nurt6w. Czyni przede wszystkim krytyczne uwagi pod<br />
adresem dwu skrajnych stanowisk dotyczqcych naturalnej teologii:<br />
logicznego empiryzmu, odrzucajqcego obiektywnosc prawdy filozoficznej<br />
i teologicznej oraz antyintelektualizmu protestanckiej teologii<br />
(z Barthem na czele).<br />
Poza interesujqcym, iywym i poprawnym przedstawieniem gl6wnych<br />
argument6w tomistycznych za L~tnieniem Boga i om6wieniem<br />
przymiot6w Pierwszego Bytu, kt6ry
714<br />
ZDARZENIA - KSIl\ZKI - LUDZIE<br />
Tcrtuliana i akcentuje oryginalnosc i slusznosc rozwiqzania przedstawionego<br />
przez sw. Tomasza, ktory zgadzajqc si~ z wi~kszosciq doktorow<br />
chrzescijanskich co do samego faktu, i.e czlowiek posiada n aturalne<br />
poznanie Boga - tlumaczy jego istot~ w spos6b odnibny od swych<br />
poprzednikov.'.<br />
Jesliby np. ze sw. Janem Damascenskim przyjqc, i.e poznanie istnienia<br />
Boga jest we wszystkich ludziach "zaszczepione" - wiedza 0 Bogu<br />
bylaby nie zdobyta - lecz wrodzona - a w konsekwencji oczywist a.<br />
Wtedy sluszna bylaby konkluzja sw. Anzelma, i.e nieistnienie Boga<br />
, jest nie do pomyslenia. Niestety, empiryczny fakt istnienia ateizmu<br />
czyni konkluzj~ t~ nie do przyj~cia.<br />
Jak rozwiqzuje problem sw. Tomasz? - Istnienie Boga sarno w sobie<br />
jest oczywiste, poniewaz Jeg o istota jest Jego istnieniem. Dla<br />
nas jednak nie jest oczywiste, bo nie mozemy ujrzec Jego istoty. Wrodzone<br />
i oczywiste Sq tylko zasady (tzw. pierwsze zasady bytu i myslenia:<br />
zasada tozsamosci, niesprzecznosci, racji bytu), na mocy ktorych<br />
mozemy dojse - nawet w spos6b spontaniczny i przednaukowy - do<br />
poznania, i.e istnieje Bog. Za,wsze jest to wi~c poznanie posrednie.<br />
Czytaj
ZDARZENIA - KSIAZKI - LUDZIE<br />
715<br />
sluguje ksiClzka Danielou (tytul angielskiego tlumaczenia bardziej informujClcy<br />
- God and the Ways of Knowing).<br />
Czlowjek nie poznalby Boga, gdyby B6g do niego nie "przem6wil".<br />
gdyby mu si~ nie "objawil". B6g przemawia do czlow
716 ZDARZENIA ~ KSIAZKI - LUDZIE<br />
Wprawdzie na plaszczyznie religii naturalnych i w filozofii mozna<br />
osiqgnqc pewi0n zas6b wiedzy 0 Bogu, ale czlowiek niewspierany przez<br />
Objawienie osiqga tylko afirmacj~ chwiejnq, cZEisto dochodzi do u j ~c<br />
sprzecznych - B6g po·zostaje dla niego w ciemnoSciach. Tajemnic~<br />
Jego istnienia odkrywa dopiero Objawienie pozytywne, b~dqce przedmiotem<br />
wiary. Wiara opiera si~ na faktach Boiych, polega prz.ede<br />
wszystkim na przyj~ciu faktu, ie B6g interweniuje w histodEi ludzkq.<br />
Biblia przedstawia wlasnie te fakty, kt6re czyniq, ze dzieje ludzkosci<br />
~q nie tylko historiq czlowieka, ale i historiq dziel Boiych. Histor.ia<br />
ta t1'w,a - my zyjemy w pelni "historH . swi~tej", kt6ra rozpocz~la si~<br />
powolaniem Abrahama a zakonczy si~ Sqdem i Paruzjq.<br />
Poprzez fakty Starego ,i Nowego Testamentu B6g "przemawia" do<br />
cz!'owieka, pokazujqc mu sposoby swego d~ialania, dajqc poz:nac swoje<br />
"obyczaje". B6g zawiera przymierze z czlowiekiem i jest wierny,<br />
sprawiedliwy, milujqcy.<br />
Objawienie mOlla,istyczne w stosunku do "objawienia kosm.icznego"<br />
stano"vi ogromny krok n aprz6d w zblizeniu si~ do tajemnicy Boga.<br />
ale jest to taki e tylko etap. Dapiero w Jezusie Chrystusie B6g odslania<br />
nam swe najglE:bsze tajemnice wraz z tajemnicq swego wewn~trznego<br />
i ycia. Nowy Testament wprowadza wi~c Dowe swiatla w naszq wiedz~<br />
o Bogu. Poprzez Wcielenie i Zeslanie Ducha swi~tego - objawia si~<br />
Tr6jca sw.<br />
J ak q rol~ odg1'ywa Kosci6t w "m6wieniu" nam 0 Bogu? Dan1ieJou<br />
dotyka tu zagadnienia potrzeby i roli teologii spekulatywnej, kt6rej<br />
przydatnosc w historii chrzescijanstwa nieraz byla kwestionowana<br />
i dzis takie jest dyskutowana.<br />
Czy nie nalezy trzymac si~ skrupulatnie "czystego" Objawienia<br />
i p oprzestac na teologii kerygmatycznej? Czy czlowiek moze i powinien<br />
roztrzqsac dane Objawienia swoim umyslem?<br />
Odpowiedz wymaga dlugich wyjasnien - tu trzeba poprzestac na<br />
wskazaniu gl6wnych linii prawidlowego rozwiqzania. Oczywiscie, maina<br />
n aduzyc i teologii. Kosci61 posiada jednak obowiqzek i wladzEi interpretacji<br />
Bibl~i, a to zaklada prac~ teolog6w, czyli wysilek mySli, aby<br />
zrozumiec, odpowiednio sformulowac, wyjasnic, powiqzac logicznie dane,<br />
kt6re Objawienie przedstaw~a w stanie "surowym". Nieustanny kontakt<br />
z Bibliq jest zawsze ko·nieczny i jest elementem najwainiejszym w teologii,<br />
ale waina jest r6wniez i praca umyslu ludzkiego. Teologia jest<br />
\viedzq zupelnie wyjqtkowq, lqczqcq w sobie poznanie rozumowe i wia<br />
T~ - jest wiedzq "bosko-Iudzkq". Rozum musi z·nac swoje kompetencje<br />
"i swoje granice. Nigdy nie wyjasnia Bozych tajemnic w znaczeniu,<br />
jakoby je czynil zrozumialymi. Zawsze poznaje tajemnice jako tajemnice.<br />
RolEl clementu r acjonalnego w teologii jasno okreslil sw. Tomasz<br />
7. Akwinu. Nie zawahal s i ~ - mimo skandalu, jaki to wywolalo w jego
ZDARZENIA - KSIl\ZKI - LUDZIE 'il7<br />
srodowisku - uzyc kategori'i Wozofii Arystoteles a, by wYJasmac t a<br />
jemnice Objawienia. Fakt ten mial ogromne zn aczenie dla dalszego<br />
rozwoju teologii. Ale - Zazn acza Dan ielou - nie mozna zapominac,<br />
ze sw. Tomasz byl jednoczesnie czlowiekiem m odlitwy. J ego teologia<br />
nauk owa i racjonalna byla jednoczesnie kontemplatywnq. Istnieje<br />
w teologii jakies upr zywilejowane m iejsce dla osobistego kontaktu<br />
z Bogiem przez modlitw~.<br />
Skqd wobec tego sprzeciwy i zarzuty wysuwane wspolczeSnie pr;:eciw<br />
t eologii spekulatywnej i "fawory z ow ~:m ie" teologii kerygm atycznej?<br />
Powody tego Sq liczne i skomplikowane. Autor omawiajqc je pr zytacza<br />
w koncu wyjasnienie, jakie na ten temat czy'ni Balthas ar: "W czasach<br />
patrystycznych spekulacja i j~yc i e kontemplacyjne szly w pane<br />
i doktorzy Kosciola byli swi~t.ymi, POdC Z8S gdy w czasach nowozytnych<br />
teologowie cz~sto nie Sq swi~tymi i nie zawsze s w i~ c i Sq teo·logami".<br />
Istnieje jeszcze jeden - najwyzszy etap poznania Boga na ziemi <br />
poznaruie mistyczne, ktore w swej najgl~bszej podstawie jest uswiadomieniem<br />
sobie obecnosci Trojcy sw. mieszkajqcej w duszy przez l as k ~.<br />
.Test to bezposrednie, .osobiste, "objawianie." si~ Bog a duszy - "Bog'<br />
Teresy, Ksawerego, Franciszka, Dominika, Bog swi~tych a nie teologow :.<br />
alba lepiej - Bog zarazem teologow i swi~tych a nie tylko teologow".<br />
Danielou rozpoczql SWq ksiqzk~ slowami Orygenesa: "Niebezpiecznie<br />
jest m6wie 0 Bogu". Sam jednak zdolal z tej pr6by wyjsc zwyci~sko<br />
"uczqc milosci Biblii bez lekcewaze.ruia teologii a cenienia teologii bez<br />
zaniedbywania mistyki". Rownowaga i umiar w zachowywaniu stanowiska<br />
jest jednq z podstawowych zalet ksiqzki napisanej w spos6b<br />
jasny, prosty, przejrzysty, dost~pnej dla szerszych k6l czytelnikow.<br />
. Moze jednak autor zbyt pobiezl1Jie potraktowal pewne kwestie takie<br />
jak np. natur~ teologii, problem laski, istot~ mistyki. Pewnym usprawiedliwieniem<br />
jest fakt, ze spra\vy te om6wil dok!adniej w innych<br />
swych pracach, a moze po prostu chcqc uwypuklic istnien.ie ciqglych<br />
powiqzan mi~dzy r6znymi eta,pami poznania Boga, mniej akcentowal<br />
charakter poszczeg6inyeh ogniw.<br />
Podobnq problematyk~ podejmuje C. Tresmontant w swej ksiqzce<br />
Essai S1/.T la connaisance de Die1/., choe sposob podejscia do problemu<br />
i forma rozwiqzal1Jia jest ealkowicie odmienna. Zestawiajqe z sobq te<br />
dwie ksiqzki mozna by m6wic nie tyle 0 moznosei zastqpienia jednej<br />
przez drugq, He raczej 0 ieh wzajemnym dopelnianiu si~.<br />
Autor zaczyna od podst8Jwowego pytania : ezy istn.ieje Absolut i C'ly<br />
czlowiek moze Go poznae?<br />
Rozum i doswiadczenie ma dostarczye odpowiedzi, ~rzy ezym poj~cie<br />
doswiadczenia bierze Tresmontant w bardzo szerokim znaczeniu. Wychodzqc<br />
z zalozen,ia, ze fHowf nie moze ze swego pola w ldzenia wykluczyc<br />
zadnego faktu - powiniell wziqe pod uwag~ ten fakt historyczny,<br />
jakim Sq dzieje Izraela i fakt Jezusa Chrystusa. Trzeba wi~c
718 ZDARZENIA ~ KSlp.,2KI - LUDZIE<br />
zauwazyc, ze autor przyjmuje nie tylko szerokie rozumienie doswiadczenia,<br />
ale i specyficznq koncepcj~ filozofii. Zresztq znany jest on ze<br />
swych prac poswi~conych "metafizyce mySli biblijnej". W swych licznych<br />
pracach Tresmontant podkresla wklad metafizyki Izraela, wykorzystany<br />
i kontynuo,vany w p6zniejszych tradycjach iydowskich i c11rzes<br />
cij anskich i filozoficznych szkolach Arab6w. Zdaniem Autora - zesp61<br />
d oktryn i idei przekazany przez Bibli ~ Zachodowi, to dzis "powietrze,<br />
kt6rym oddychamy, to sarna istota naszej kultury, niedostrzegalna dla<br />
n as nawet, dop6ki nie przeprowadzimy por6wnan historycznych z okresem,<br />
kt6ry poprzedza tradycj~ lzraela".<br />
Ale wroemy do omawianej ksiqzki. Mysl filozoficzna moze dojse do<br />
stwierdzenia, ze ·istnieje Absolut, biorqc za punkt wyjscia refleksj~ nad<br />
rzeczywistosciq i swiatem pozna,walnym zmyslami. Omawiajqc to zagadnienje<br />
Tresmontant przeprowadza interesujqcq krytyk~ idealizmu, marksizmu<br />
i materializmu.<br />
W dalszych cz~sciach ksiqiki analizuje poj~cie Boga w Izraelu (co<br />
prorocy i m~drcy Izraela m6wiq na temat Absolutu) i w Nowym Testamencie<br />
(co m6wi 0 Bogu Jezus Chrystus).<br />
Osrodkiem Objawienia biblijnego, samq jego istotq jest nauka 0 umilowaniu<br />
czlowieka przez Boga, ktory jest Osobq, Kims. Poznanie Boga<br />
w mysli Starego i Nowego Testamentu nie jest czysto spekulatywne <br />
posiada trese etyc;mq. Poznanie Boga nie istnieje poza sprawiedliwosciq,<br />
a wlasciwie sprawiedliwose jest poznaniem. Wedlug sio,rmulowania,<br />
jakie przynosi Nowy Testament - poznanie Bog,a nie istnieje poza milosciq;<br />
jest milosciq (termin milose wzi~ty tu jest w pelniejszym sensie<br />
nii sens wsp61czesny - w sensie biblijnym). Jest one poznaniem milosci<br />
Boga, poznamiem iaktu, ze Bog jest milosciq, uczestniczeniem<br />
w milosci Boga. Stworzerue jest umHowane, jest pi~kne, jest dobre,<br />
§piewa chwal~ Boga-Stworzyciela; jest objawieniem Jego pi~kna i Jego<br />
milosci; jest Jego chwalq. Teologia stworzenia jest organicznlie zwiqzana<br />
z teologiq milosci. B6g - to agape.<br />
Weigel w swojej ksiqzce, Religion and the knowledge of God, porusza,<br />
problem, kt6ry najogolniej moina by nazwae stosunkiem filozoiii<br />
do 1'eli,gii, ale wlasciwie p1'zedmiotem jego zainteresowania jest fakt<br />
!eligii. Religia jest obecnie przedmiotem w zmoionego zainteresowania.<br />
Na wielu uniwersytetach i w wielu instytutach naukowych p1'zep1'owadza<br />
si~ badania sie;gajqce podstaw religii, .co oczywiscie nie znaczy,<br />
ze temu teo1'etycznemu zainteresowaniu towa1'zyszy wz1'ost 1'eligijnosci,<br />
pogle;bienie zycia .religijnego. Raczej chodzi 0 zbadanie samej natury<br />
religii, jej uwarunkowan iilozoficznych, epistemologicznych czy socjologicznych.<br />
Stqd rozw6j - obse1'wowany od szeregu lat - socjologii religii,<br />
psychologii 1'eligii, filozofii religii itp.<br />
Zastanawajqc s ,i ~ nad przyczynami tego WZ1'ostu tco1'etycznego zainteresowania<br />
1'eligiq Weigel wysuwa nast~pujqce zjawiska: katast1'ofy
ZDARZENIA - KSI1\2KI - LUDZIE<br />
719<br />
dwoch ostatnich wojen swiato\V-ych, zblizenie mi,;;dzy narodami odslaniajqce<br />
nOwe fo·rmy zycia religijnego, scieranie si,;; roznych ideologii<br />
(chrzescijanstwo i komunizm), otwa.rcie kraj6w Afryki i Azji - blizszy<br />
kontakt z religiami Wschodu, wreszcie ruch ekumeniczny - wszystko<br />
to uswiadomHo potrzeb,;; przebadania juz nie tylko roznic doktrynalnych,<br />
ale przebadania samej istoty zjawiska religijn.osci czlowieka. Hie<br />
moze bye prze ci~z owocnego dialogu mi,;;dzy czlonkami roznych religii,<br />
zanim nie pozna si,;; najgl~bszych podstaw, 11a ktorych religijna aktywnose<br />
czlowieka si~ opiera.<br />
Takie iilowficzne - tZ11. przeprowadzone 'na plaszczyznie rozumu, nie<br />
biorqc pod uwag~ ani Objawienia ani laski - przebadanie religii jest<br />
celem omawianej ksiqzki.<br />
Slowo "religia" jest trudne do scislego okreslenia. Totez autor 11ie<br />
podaje defi11icji, ale stosujqC metod~ fenomenologiczn'l rozpatruje zjavviska<br />
oraz fakty i mow-i, ktore .z nich nazywamy religijnymi a ktore<br />
nie. Precyzuje wi,;;c, ze religiq nie jest etyka, zwyczaje rytualne, wiara<br />
w niewidzialne moce (np. Mefisto Fausta), stany ekstatyczne itp.<br />
Czym wobec tego religia jest? - Jest pewnq aktywnosciq c.zlowieka,<br />
wynika.jqc'l z jego stosunku do jakiegos, przewyzszaj'lcego gOo, realnego<br />
lub suponowanego przedmiotu. Cala trudnose lezy w poznaniu, czym<br />
jest ten przedmiot - najwazniejszy element religii - kt6ry okresla<br />
i specyfikuje religijnq dziaIalnose czlowieka.<br />
Najlatwiej byloby odpowiedziec, ze jest nim Bog, ale taka odpowiedz<br />
z gory wszystko rozwiqzuje zakladajqc zreszt'l bardzo wiele uprzedniej<br />
wiedzy. Autor chce przebadac zjawisko religii jakby od podstaw, nie<br />
czyniqc uprzednich zal.ozell, i nie suponujqc uprzedniej wiedzy. Przyjmuje<br />
wi~c okreSlenie przedmiotu religii zblizone do tego, kt6re Rudolf<br />
Otto podal w swojej slynnej ksiqzce Das Heilige i ktore nazwal "numinosum"<br />
- przedmiot, od ktorego czlowiek calkowicie zalezy, kt6ry jest<br />
calkiem inny niZ wszystkie przedmioty dane w doswiadczeniu, jest poza<br />
wszelkimi kategoriami naszego poznania i kt6ry w konsekwencji staje<br />
si~ przerazajqcq dzi\:vnosciq, misterium tremendum i jascinosum, POt~znq<br />
wyzszosciq. Opis otta nie jest ani filozoficzny, ani teologriczny <br />
jest sciSle fen.omenologic:ony - jest ca!kowicie neutralny i stanowi punkt<br />
wyjscia przeprowadzanych rozwazan.<br />
Religia jest wi,;;c reakcjq na numinosum.<br />
Jak czIowiek moze poznac numinosum - czyli jak maze poznac<br />
Boga, ktory jest rzeczywistosciq transcendentnq w stosunku do swiata<br />
dost,;;pnego dla n aszego umyslu? Ten glowny, epistemologiczny problem<br />
rozpatruje autor wielostronnie - przede wszystkim od strony metdfizycznej<br />
i psychologicznej (wskazujqc na gen e z~ procesu poznania Boga).<br />
Najpienv przytacza odpowiedzi metafizyczne negatywne reprezentowane<br />
przez naiuralistow (John Dewey, Henry Nelson Wieman, Bertrand<br />
Russel, Gemge Santayana itd.) i ateistow (materialisci).
720 ZDARZENIA - KSI1\ZKI - LUDZIE<br />
Odpowiedzi pozytywne ksztaltujq s i ~ wielokierunkowo - POCZqwszy<br />
od prym itywnych rozwiqzan ludaw pierwotnych, majqcych antropomorficzny<br />
obraz n uminosum, pr zez intuicjonizm (Platon, P10tyn), ontologizl11<br />
(Svv. Anzelm) do raejonalnych weryfikacji l1uminosum przeprowadzonych<br />
w r amach tzw. p i~ciu drag sw. Tomasz8.<br />
Kwestia ostatl1ia, czyli przekonanie, ze czlowiek moze r acjonalnie<br />
uzasadnie wlie dz ~ 0 numinosum przez rozumowq r ef1eksj~ n ad r Z2czywistosciq<br />
- zarysowana w cz ~s c i pierwszej - jest przedmiotem rozwazan<br />
.iuz dokladniejszych drugiej cz ~sc i ksiqzki.<br />
Czy filozofia moze dostarczye racjonalnego usprawiedHwienia religijnej<br />
aktywnosci czlowieka?<br />
Weigel przedstawia histori~ filozoficznego problemu Boga referlljqC<br />
wszystkie wazniejsze stanow,i5ka w tej kwestii - od Platona do egzy··<br />
stencjalizmu.<br />
W konkluzji - filozofowie dochodziJi do Boga rainymi drogami.<br />
W pelni uzasadnione i metodologicznie poprawne jest uj~cie Tomasza<br />
z Akwinu. Charakter pi~ciu drag, opierajqcych si~ na \vsp61nej zasadzie:<br />
"wzgl~dne jest 11'ie do przyj~cia i nie do zrealizowania, jesliby nie<br />
istnial logicznie wczesniejszy Absolut", natura poznania metafizycznego<br />
(poznanie analogiczne), rozpatrzenie zarzut6w wysuwanych pod adre5em<br />
tych dowod6w - to temat dalszych rozwazan.<br />
Historia iilozoiii d03tarcza wi~c dose materialu, by m6c powiedziee,<br />
ze l1a pytanie, czy istnieje B6g - filozofia odpowiada twierdzqco.<br />
Jaki jest wobee tego stosunek filozofii do religii?<br />
Poj~cie Boga otrzymane w fHozoIii nie doprowadziloby do religii<br />
w sensie nam znanym i efektywnym dla czlowieka. Rcligia metafizyczna<br />
nie bylaby .religiq prawdziwq, zdolnq ogarnqe wszystkie przejawy<br />
zycia czlowieka. Dla takiej r elig iii konieczne jest Objawienie. Jednak<br />
teologia naturalna nie jest bezuzyteczna w dziedzinie relig·ii - jest<br />
racjonalna, gwarancjq slusznosci i poprawnosci naszego poznania Boga<br />
w ramach Objawlienia. Moina by wi~c uog6lniajqc relacj~ mi~dzy religiq<br />
a metafizykq powiedziee, ze metafizyka w pewnej mierze usprawiedJiwia<br />
religi~ - choe usprawiedliwia nieadekwatnie.<br />
H. B a 1 t has a r, Die Gottesfrage des heutigen Menschen, ("Pytania<br />
dzisiejszych ludzi dotyczqce problemu Boga"), Wien-Miinchen 1956,<br />
55. 223; H. Be c k, Der Gott der Weisen und Denker ("B6g uczonych<br />
i myslicieli"), Asehaffenburg 1961, Pattloch ss. 127; J . Del an g 1 a d e,<br />
Le prob!bne de Dieu ("Problem Boga"), Paris 1960, Aubier ss. 270;<br />
E. B 0 r 11 e, Dieu n'est pas mort ("B6g nie umarl"), Paris 1959, Fayard;<br />
F. G e 11 u y t, Le mystere de Dieu (,,'Dajemnica Boga"), Tournai 1963,<br />
Castel'mal1 S5. XVI, 149; F. S tee n b erg he 11, Dieu cache. Comment<br />
sal'ons nOl1S que Dieu exi'ste? ("Bog ukryty. W jaki spos6b wiemy, ze<br />
istnieje B6g?"), Louvain 1961, ss. 371.
ZDARZENIA - KSIl\2KI - LUDZIE<br />
721<br />
Trudno byloby omawiac poszczegolne pozycje - ograniczymy s i ~ do<br />
zwrocenia uwagi na kilka cech wsp61nych. Wszystkie przeznaczone Sq<br />
dla tych, ktorzy zas t anawiajqc si~ nad problemem Boga, pragnq dost~p <br />
nej dla siebie pomocy nie mogqC bezposrednio korzystac ·z dziel filozoficznych<br />
seisle naukowych. Sq wi~c popularyzacjq filozoficznej wie dzy<br />
o Bogu. Autorzy unikajq uzywania niezrozumialych wyrazen technicznych,<br />
utartych poj~c i schematow - mO'wiq w sposob przyst~pny i zrozumiaiy<br />
dla czlowieka, ktory nie posiada fachowego wyksztalcenia filozoficznego<br />
(z wyjqtkiem pracy Steenberghena, kt6rq trzeba by raczej<br />
zaliczyc do kategorii pozycji popularno-naukowych niz tyIko popularnych).<br />
Problemy, tendencje i przesuni~cia akcentow widoczne w powaznych<br />
pracach filozoficznych znajdujq n aturalnie odbicie w tego typu lit~raturze.<br />
Wszystkim podejmujqcym dzis problem Boga chodzi 0 "spojrzenie<br />
w oczy" sytuacji wsp61czesnej w d:dedzinie tei2mu i ateizmu i refleksj~<br />
nad rozumnymi konsekwenciami przyj~cia lub odrzucenia idei Boga,<br />
idei tak bardzo z!qc2Jonej z zyciem czlowieka, ktorej historia stanowi<br />
duzq cz~~(; dziej6w kultury ludzkiej. Stqd:<br />
- krytyka "starych dr6g", skonstatowanie, ze obroncy tezy teistycznej<br />
cz~sto zbyt przywiqzani Sq do tradycii scholastycznej, podczas gdy<br />
"uwolnienie si~ z tych wi~z6w" przyczyni'oby si~ do wzmocnienia ich<br />
pozycji,<br />
- pr6by podjecia rewizji, wyjasnienia i uporzqdkowania starej wiedzy<br />
() Bogu,<br />
- podkreslanie roI.i psychologicznych dyspozycji czlowieka 'W przykoiu<br />
lub odrzuceniu przekonania 0 istnieniu Boga (.,B6g jest zar6w110<br />
Bogiem zyjqcvm, jak i Bogiem ukrytym i objawia si~ tym, kt6rzy<br />
szukajq Go pokocnie i z dobrq wolq", "Poznanie Boga jest zawsze<br />
owocem i nagrodq dobrej woli"),<br />
- akcentowanie tajemniczosei Boga, niepelnosci .naszej 0 Nim wiedzy<br />
(Dieu cache),<br />
- konfrontacja filozoficznej wiedzy 0 Bogu z naturalnq religijno~ciq<br />
i chrzeseijanskq . wiarq ("B6g Jezusa Chrystusa jako jedyna<br />
w . pelni zadowalajqca odpowiedz dotyczqca istnienia Boga").<br />
S. Zofia Jozefa Zdybicka
722 ZDARZENIA - KSI1\2KI - LUDZIE<br />
SOCJOLOGIA A ODNOWA <br />
Jednym z bardzo wielu czynnik6w, kt6re doprowadzily do<br />
"otwarcia katolicyzmu na swiat", byla niewqtpliwie rosnqea wiedza<br />
0 jego faktyeznych choc nie zawsze uznanych czy uswiadomionyeh<br />
powiqzaniaeh z tym swiatem. Wplyw soejologii i psyehologii<br />
na samoswiadomose Kosciola byl posredni i przez dlugi ezas<br />
hamo\vany, lecz juz dziS stal sip, ewidentny w bardzo wielu dziedzinaeh.<br />
Nie tylko - jak si~ najcz~sciej sqdzi - w metodach<br />
duszpasterskieh, ale tei w eklezjologii, w teologii laski, w teologii<br />
moralnej ezy tez w chrzescijanskiej antropologii trzeba bylo<br />
uwzgl~dniae w eoraz wi~kszej mierze wyniki socjologicznych i psychologieznyeh<br />
anahz fenomenu religijnego, a takie sam fakt, ze<br />
te analizy Sq mozliwe. Aby zas to uwzgl~dnie, pozytywnie, a nie<br />
drogq unik6w ezy negacji, trzeba bylo zrewidowae, nieraz bardzo<br />
gl~boko, wiele tradycyjnych sposob6w myslenia i wiele bardzo<br />
zakorzenionyeh odruch6w psychologicznyeh.<br />
R6znorodnose i zakres soejologicznyeh reperkusji w mysli katolickiej<br />
ilustruje szezeg6lnie dobitnie dwumiesi~cznik "Social Compass".<br />
Jest on organem mi~dzynarodowej Federacji Instytutow<br />
Naukowych dla Badan Socjo-religijnych i Socjologicznych i zamieszcza<br />
prace najwybitniejszych autor6w katolickich i protestanckich.<br />
Ostatni roeznik przyni6s1 miE;dzy innymi artykul prof.<br />
Jacques Leclercq - eytowanego juz nieraz w naszej prasie pioniera<br />
katolickiej socjologii religii - pt. "Kosci61 w oczach ludzi",<br />
refleksje W. Goddijna (wsp61autora wydanej w "Bibliotece "Wi~zi«"<br />
Socjologii religii) 0 pluralizmie w chrzescijanstwie, i interesujqCq,<br />
dose nowatorskq pracE; prof. E. Schillebeeckx 0 tym, jakie<br />
konsekwencje dla teologii majq socjologiczne interpretacje wspolczesnego<br />
kryzysu religijnego.<br />
Jacques Leclercq widzi w samym istnieniu socjologii fakt stanowiqcy<br />
dla katolicyzmu zobowiqzanie moraIne, a zarazem sprzyjajqcy<br />
ksztaltowaniu si~ postaw autentycznie chrzescijanskich.<br />
Misjq Kosciola jest ukazywanie swiatu Chrystusa jako zywej<br />
Osoby, a idealu chrzescijanstwa jako konkretnego wzorca postaw,<br />
ktory odpowiadalby wartosciom zywym w ludziach dzisiejszych,<br />
poruszajqc naprawdE; ich zmysl etyezny, ieri pragnienie i wyobrazenie<br />
dobra. Oto1: dzis, dzi~ki metodom badania faktow, opracowanym<br />
przez nauki 0 ezlowieku, moina sprawdzie, w jakiej mierze<br />
misja ta jest rzeczywiSeie spelniana. Najistotniejsza sluiba<br />
K oseiola, stanowiqca podstawp, Jego autorytetu, staje si~ wip,c <br />
w pewnym stopniu - sluzbq mozliwq do skontrolowania. W pewnym<br />
stopn iu, oczywiscie: ani zewnE;trzne, dajqce siE; zbadae prze
ZDARZENIA - KSIl\ZKI - LUDZIE<br />
723<br />
jawy zycia reIigijnego, ani nawet subiektywna swiadomose ludzka<br />
(zalozywszy ze wypowiedzi ankietowe bylyby - co jest rzadkie <br />
bardzo szczere i bardzo inteligentne) nie wyczerpujq przeciez drog<br />
i dzialaii Boga w czlowieku. A jednak mozliwose takiej nawet,<br />
cz~sciowej kontroli, to ze mozna dzis, ehoeby w niepelny sposob,<br />
konfrontowae obiektywnie prac~ i zamierzenia Kosciola z osiqganymi<br />
wynikami - tworzy nowq sytuacjEl, stawia nowe zobowiqzania.<br />
To, co wiedziee mozna - wiedziee trzeba. To, co jest faktern,<br />
nie musi oczywiScie, bye faktem jedynym, ale nie moze bye<br />
ignorowane czy negowane w imi~ zadnych wzgl~dow ezy spekulacji.<br />
Fakt bowiem - pisze Leclercq <br />
"Jest prawdq, a najgl~bsza zasada chrzescijanstwa to podporzqdkowanie<br />
mil:osci wlasnej, ktora jest w nas - prawdzie, ktora jest poza<br />
nami.<br />
Trzeba na przyklad zadae dzis sobie pytanie, czy rosnqcy indyierentyzm<br />
religijny w krajach tradycyjnie katolickich, nie plynie cz~sciOwo<br />
stqd, ze formy kultu, kt6re im proponujemy, nie odpowiadajq juz<br />
dawno niczemu, co jest w zyciu ludzi dzisiejs'lych zywe, co coskolwiek<br />
dla n,ich ' znaczy ... Mowi si~ nieraz, ie trzeba, by ci, kt6rzy juz we<br />
wczesnej mlodosci odeszli 00 , Koscio:a, w roc iIi do niego. Ale ezy<br />
nie nalezy mowic raczej; trzeba aby p r z y s z I i? Czyz znali chrzescijanstwo?<br />
Czy byli w sposob swiadomy, osobisty, chrzescijanami? ..<br />
...Wszystko to i wiele innnych problemGw to nie tezy, to pytania.<br />
Rzecz w tym, ze dzis .iuz mozna znaleic odpowiedz na nie. Trzeba po<br />
prostu sprawdzie fakty. I dopiero odkqd istnieje socjologia, zaezyna<br />
si~ to po·woli czynie. Dawniej rozwiqzywano wqtpliwosci tego rodzaju<br />
argumentami "z glowy". Rczonowano, dedukowano, jak "rna" bye<br />
z r6znych wyspekulowanych przeslanek, kontrolowano skrupulatnie<br />
wewn~tr "lnq logik~ swych myslowych ~onstrukc.ii, ale nie obserwowanD<br />
prawie nigdy faktu, konkretu. Teraz Sq juz narz~dzia i metody<br />
takiej obserwacji. Ale nalezy si~, niestety, obawiae, ze wielu z tych,<br />
ktorzy dzwigajq na barkach najwi~kszq odpowiedzialnosc, post~puje<br />
nadal po staremu,.,"<br />
Autor przytacza przykladowo wiele kwestii w obecnej i minionej<br />
historii Kosciola, ktore Sq dzis - dzi~ki naukom 0 ezlowieku <br />
badalne, i ktore lqczq si~ z pytaniem, w jakie] mierze katolicyzm<br />
ukazywal czysty ideal ewangeliezny i jakie wzgl~dy pozareligijne<br />
odgrywaly rol~ w ksztaltowaniu si~ form tego przekazu oraz.<br />
w faktycznych, ludzkich reakcjach na nie. Zwraca na przyklad<br />
uwagEl na rozmaite czynniki afektywne, kt6re czynic mogq katolicyzm<br />
atrakcyjnym z przyczyn innych niz religijne, i ktore zresztq<br />
wykorzystywane Sq nieraz w apologetyce.<br />
"W poczqtkach sredniowiecza jednyrn z powainych argurnent6w<br />
w nawraeaniu ba'rbarzYl1c6w bylo to, ze chrzescijat1stwo jest religiq<br />
Rzymian, a wig c narodu 0 n ajwyiszej cywilizacji... Od czas6w Odrodzenia<br />
ar,gument ten zacull slabnqe, lec'z jeszcze dziS nawet jest uzywany,<br />
cytuje si~ nieraz spisy uczonych czy artystow, kt6rzy Sq kato
724 ZDARZENIA - KSI1\i.KI - LUDZIE<br />
likami. Byloby rzeezCJ interesujqeq opraeowac pod tym kqtem widzenia<br />
his to ri~ apologetyki, zbadac jakie argumenty i kiedy "trafiaIy", do<br />
kogo trafialy na pr awd ~ i przede wszystkim jaki byl ieh prawdziwy<br />
zwiqzek z tym, 0 co jedynie ehodzi: z religijnym i moralnym id ~alem<br />
ewangelii ..."<br />
Podobne ba dania mozna by przeprowadzic odnosnie prawdz i ~<br />
wych przezyc i motywacji komvertytow. Psychologia i socjologia<br />
nawracenia lqczy sic: ze sprawq wplyw u najrozmaitszych nur t a'"<br />
ideowych i nast rojow opinii publicznej na stosunek ludzi do K osciola,<br />
pisze Leclercq:<br />
"Trzeba zdobyc si~ na postawienie pytania, ezy istotnie apologetyka<br />
o£iejalna nie sluzyia na jez~seiej tylko do umaeniania wierzqeyeh (co<br />
zresztq jest tei w aznym zadaniem), i ezy postawy w 5wieeie otaezajqeym<br />
k atolieyzm nie byly faktyeznie formowane przez ealkiem inne<br />
wzgl ~dy, glownie przez styl zyeia i myslenia srodowisk katolickieh?"<br />
Socjologia nie tylko odpo\viada na pytania, lecz takze je stawia<br />
i autor belgijski nie zamazuje bynajmniej zasadniczej trudnosci,<br />
ktora tkwi w podtekscie jego rozwazan i jest tez zresztq jednym<br />
z kluczowych ;problemow wspolczesnego katolicyzmu.Co jest<br />
wzgl~dne, a wi~c zmienne w religii, a co stanowi jej istotne ne<br />
varietur, co jest "wiecznie ludzkie", a co jest w czlowieku wypadkowq<br />
czynnikow socjologicznych, historycznych, kulturalnych?<br />
Cala mysl chrzescijanska staje dzisiaj na nowo wobec tego pytania,<br />
nieuchronnego W obliczu misji przekazywania prawdy.<br />
Tylko w teorii bowiem sprawa wydaje si~ prosta:<br />
"Naczelnym i na drz~dnym faktem Kosciola, prawdq Koscio1a jest<br />
Chrystus, i wszystko, co Go b ezposrednio nie dotyczy, musi w ka:i:dym<br />
razie kierowac. ku Niemu, gruntowac dueha Ewangelii".<br />
Ale w praktyce!<br />
"Niebezpieczenstvvem stalym, nieuchronnym, jest to, :i:e w miar ~<br />
lak ustalajq si~ pewne formy i zwyezaje, poczqtkowo moze celowe,<br />
przestaje si~ sprawdzac, ezy pelniq jeszcze swe zadanie, a nieraz, ze<br />
wzgl~ow porzqdkov.ryeh ezy prestizowych, zaczyna si~ je absolutyzowac·'.<br />
Jednym z przykiadow jest liturgia:<br />
"W ezasach nowozytnyeh kult katolicki zostal przeladowan y tyloma<br />
roznorodnymi elementami, ze wchodzCjc dzis do kosciola malo kto<br />
zdaje sobie w ogole spr aw~ , ze oltarz glowny jest srodkiem swiqtyni<br />
i ze jest stolem..."<br />
Podobnie jest z doktrynq:<br />
"Wykiad chrzescijanstwa obr6sl w ciCjgu wiekow w tyle precyzacji,<br />
zastrze:i:en, formulek - uzasadnionych w swoim czasie - ze dzis juz
ZDARZENIA - KSI.t\ZKI - LUDZIE<br />
725<br />
stanowi a kumulacj~ twierdzeii niezwykle zawilych i niewiele mOWl<br />
o Chrystusie i 0 religii komukolwiek - procz nielicznych specjalistow."<br />
Skutek jest ten, ze katolicka prezentacja chrzescijaiistwa nie<br />
tylko zbyt malo pomaga ludziom wierzqcym w ich zyciu wewn~trznym,<br />
ale wr~cz to chrzescijaiistwo przeslania swiatu zewn~trznemu.<br />
"Ludom, kt6re wcale ' nie znaly ewangelii, przedstawia si~ Dobrq<br />
Nowin~ jako skoi1czony i skonstruowany w kazdym s'zczegole system<br />
religijny, z rozbudowanq i zawilq doktrynq, z precyzyjnq strukturq<br />
dyscyplinarnq... Do »chrzeScijaiistwa« wlicza si~ nie tylko to, ze istnieje<br />
w nim Msza swi~ta, ale to r6wniei, ze rna ona bye odprawiana<br />
w okreslonym i niezrozumialym j~zyku. Aby wejse do Kosciola Chrystusa,<br />
trzeba akceptowae caly historyczny kostium, a takze przyjqe<br />
szereg formulek pochodzqcych z zachodniej filo'z;ofii sredniowiecznej.<br />
Musi to stwarzae z.rozumiale po ludzku trudnooci w dost~pie do wiary:'<br />
Trudnosci takie stwarza tez zresztq kwestia samego j~zyka.<br />
"Dawniej zajmowano si~ tylko wewn~trznq logikq gloszonych zdaii.<br />
Gdy udalo si~ skonstruowae argumentacj~, kt6ra wydawala si~ doskonala,<br />
uwaiano spraw~ za zalatwiol1q. Dzis wiemy jasniej, ze najmisterniej<br />
zbudowane twierdzenia nie dajq nic, gdy ich si~ nie slucha,<br />
a nie slucha siG, gdy si~ nie rozumie. Coi to znac'z;y jednak »rozumiee«'?<br />
Trzeba zdae sobie spraw~ z wai nego rozroznienia. Moina rozumiee<br />
gramatycznie jakis tekst czy wyw6d, a przecie nie uswiadomie sobie<br />
wcale, co naprawd~ »znaczy«, czyli jaki jest jego realny z"viqzek ze<br />
znanq rzeczywistosciq, Z w artos ci ami, kt6re przezywa s i ~ jako osobiste<br />
i zywe. Zdarza si~ nieraz, nawet wsr6d wyszkolonych w percypowaniu<br />
takich zwiqzkow intelektualistow, ze tomista calkiem naprawd<br />
~ nie rozumie, co m6wi do niego egzystencjalista. W szerszych<br />
sk alach spolecznych wydaje si ~ coraz oczywistsze, i e na nic si~ nie<br />
przydaje prezentacja chrzescijanstwa w kategoriach scholastyC'znych<br />
umyslom przesyconym (sw Ladomie czy nie) filozofi q egzystencjalnq."<br />
Jacques Leclercq uwaza wi~c, ze katolicyzmowi potrzebny jest<br />
dzis duch pokory wobec roznorodnosci i zlozonosci reakcji ludzkich<br />
i duch wyrzeczenia, stawiajqcy faktyczne wyniki chrzescijaiiskiej<br />
sluiby ponad wszelkimi wzgl~dan'li w gruncie rzeczy egoistycznymi,<br />
jak prestiz, przyzwyczajenia, czy wygoda, jakq daje<br />
operowanie gotowymi i opracowanymi juz w kazdym szczegole<br />
kategoriami myslenia. Sqdzi on tez, ze "duch pozytywistyczny<br />
w podejsciu do niekt6rych zagadnieii religii" sprzyja pokorze<br />
bezinteresownoSci.<br />
"To umysl prymitywny, a zwykle tez zarozumialy, sqdzi, ze kiedy<br />
on cos widzi. widzq to wszyscy, ze to, co on rozumie, musi bye dla<br />
wszystkich zrozumiale. Niestety, mamy wciqz w krajach cywilizowanych<br />
mn6stwo prymitywu... Umysl prymitywny mysli, ze kto siG Z nim<br />
nie zgadza, jest nieuczciwy albo glupi, gdyi nie jest w stanie pojqe,<br />
ie moina myslee inaczej, b~dqc inteligentnym i prawym. Do niedawna
726 ZDARZENIA - KSIl\2KI - LUDZIE<br />
jeszeze ehrzeseijanie uwazali n a ogol, ze niewierzqey to bqdz lotrzy,<br />
bqdz 'imbeeyle i dlatego tak im bylo trudno uznae wolnosc sumienia...<br />
Dzis nauki 0 ezlowieku weiqz stawiajq nam pn:ed oezyma rozniee<br />
mi~d zy ludimi, historyez.ne, srodowiskowe, indywidualne, oraz ealq zlo<br />
;i;onosc proeesu rozumienia i pr'Zyswajania prawdy. N a proees ten<br />
sklada si~ szereg warunk6w psyehologieznyeh, spoleeznych, nawet fizjologieznyeh.<br />
Czlowiek jest istotq uwarunkowanq i trzeba wielu rozm<br />
aitych okolieznosei, by przekaz prawdy istotnie do niego dotarl.<br />
J esli Koseiol ma skuteeznie przekazywac sw6j idea!, musi tedy znac<br />
ludzi, uznae calq prawd c; 0 nieh, jaka jest nam dzisi aj dos t~pna, musi<br />
'zdobyc s i ~ n a pokor ~ w obec r Mnorodnosci fakt6w i powiqZian mi ~ d zy<br />
faktami, na tf; poko r ~ w1 asnie, ktorej uezy postawa naukowa ...<br />
... Oczywiseie stwarza to szereg powaznyeh trudncsei. Wszystkie<br />
nauki 0 ez10wieku na~z yeh dni podkreslajq nieustannie to, co jest<br />
zmienne w ez1owieku, a wif;e takze w jego ekspresji religijnej. Dawniej<br />
przewaza1a sklonnosc do ignorowania w ogole tego, co wzgl ~dne. Prawern<br />
reakeji neguje sif; dzis nieraz lub pomija to, co absolutne. I nie<br />
powinno nas to zaskakiwac: inteligeneja ludzka jes t zawsze w ten ezy<br />
inny sposob nieporadna wobee pelni rzee'2:ywistosei. W Koseiele katoliekim<br />
»odehylenie« relatywistyczne da10 w ubieg1ym stuleciu modernizm.<br />
Wydaw alo si~ wtedy, :i:e nie rna nie stalego j niezmiennego<br />
w ez10wieku i ie jedynym sposobern uratowania katolieyzmu j ako<br />
wspo1ezesnej religii b f;dzie \vprowadzenie skrajnego relatyw izmu do<br />
doktryny ehrzeseijanskiej. Moderniun zosta1 po t~piony , bo by! zbyt<br />
jednostronny. Wszelkie twierdzenia 0 ez1owieku, ktore upraszezajq go<br />
m aksymalnie, Sq '2: reguly fa1szywe: jestesmy istotami zlo:i:onymi i zlozonosc,<br />
a nawet sprzeeznose, jest z pewnoseiq jednq z eeeh stalych<br />
gatunku Czlowiek. Nie rno:i:na jednak negowac faktu, ze istnieje rzeezywiseie<br />
problem »zmiennosc-niezmiennosc«, »relatywizm-absolut«<br />
i ie dzis staje on przed nami w nowej postaci: w postaei waznej<br />
i konieeznej dystynkeji pomi~dzy prawdq, a wyrazami i sposobami<br />
pereepeji prawdy." .<br />
Problem oznacza zawsze trudnosc, klopot, czasem ~ niebezpieczenstwa.<br />
Tym bardziej jednak, jak sqdzi J. Leclercq, Sq dzis<br />
potrzebne katoIicyzmowi te wlasnie wartosci moraIne, kt6re<br />
ksztaltuje postawa naukowa.<br />
"Obok eennych wskiazowek praktycznyeh, ktore przynoSZq soejologiezne<br />
analizy, soejologia daje cos wi~cej. Daje postawy, kt6ryeh<br />
glownym elementem jes ~ szaeunek dla faktu, ezyli kult prawdy,<br />
podporzqdkowanie si ~ prawdzie. Nie soosob bye dobrym pracownikiem<br />
naukowym, jeSli nie szuka si~ prawdy jedynie i tylko prawdy.<br />
Takq prawdq - dla Kosciola stojqeego w obliezu ludzi - musi bye<br />
znajomosc ludzkieh ro:i:nic i jednosci czlowieezenstwa. A znajomose<br />
t~ osiqgnqc moina tylko obserwujqe rzeczywistosc. Spekulacje na nie<br />
s i ~ tu nie przydadzq. Moina wykoncypowac sobie, jacy ludzie p o<br />
win n i bye. Ale tylko obserwaeja fakt6w, pokora wobec fakt6w,<br />
moze powiedziec nam, jaey 5q napr awd~."<br />
W. Goddijn w artykule pt. "Pluralizm religijny a chrzescijanstwo"<br />
oswietla od innej nieco strony poznawcze i moraIne wartosci<br />
socjologii. Podobnie jak Leclercq podkresla, ze jej wyniki
ZDARZENlA - KSli\ZKl - LUbZlE<br />
727<br />
i metody ksztaltujC! swiadomose rci.norodnosci postaw i formacji<br />
religijnych, takze w lonie katolicyzmu, i kazq t~ ['oinorodnose<br />
respektowac. Wykazuje tez jednak, i.e - jednoczesnie - znajomosc<br />
wspolnych wszystkich uwarunkowan zycia religijnego przez<br />
czynniki historyczne, socjologiczne i psychologiczn e wywiera<br />
wplyw jednoczqcy i likwiduje niepozqdane napi~cia emocjonalne,<br />
prowadzqce do reakcji calkiem niechrzescijaiiskich, jak fana tyzm<br />
czy faryzejska pogarda . ·<br />
Socjolog holenderski zajmuje sie: przede w szystkim mechanizmem<br />
powstawania i izolowania si~ sekt, oraz ich stosunkiem do<br />
spolecznosci otaczajqcych. W przeciwieiistwie do wielu "klasyk6w"<br />
tego tematu nie przeciwstawia on sekty Kosciolowi, tylko rozpatruje<br />
oba typy grup religijnych jako fazy procesu instytucjonalizacji<br />
i adaptacji do kultury otaczajqcej, procesu nieuchronnego<br />
dla trwalosci i stabilizacji wszelkich wsp6lnot zorganizowanych.<br />
Studium sekt, w takim ujc:ciu, nasuwa wiele cennych postulat6w<br />
dla odnowy Koscio16w.<br />
"Juz w r. 1953 F. Boerwinkel podkreSlal, ze sekty zaspokajajq<br />
'Zawsze szereg 1'ealnyeh potrzeb i aspiracji zaniedbanych przez Koscioly.<br />
leh ezlonkowie Sq p1'zyjmowani i traktowani .iak "b1'ac;a« i »siost1'Y«,<br />
czujC!, ze Sq pot1'zebni, ze znalezli oto osobiste, naprawd~ wazne<br />
powolanie. Znajdujq tak upragnionq zawsze atmosfer~ cieplej serdeeznosei,<br />
intensywnosc p1'zezyc religijnyeh i zangazowania we wsp61nq<br />
Spraw~ Boga, znajdujq pewien zawsze atrakeyjny, 1'adykalizm, o1'az<br />
p1'ezentacj~ wiary jako gl~boko osobistego przezycia, a nie zbioru<br />
zobiektywrz:owanych i dyseyplinarnyeh w swym wydzwi~ku twierdzen<br />
i praktyk... Jako grupy male i zgrane, sekty majq wre~zcie duzq swobod~<br />
inicjatyw, eksperymentu, szybkich adaptaeji. co czyni je nieraz<br />
w ludzkim odezuwaniu »zywszymi«, bardziej wsp6lczesnymi..."<br />
Badania funkcji socjologicznych i psychologicznych, Jakie pelniq<br />
sekty wobec swych czlonk6w, rzucajq wi~c swiatlo na braki i zaniedbania<br />
Kosciol6w i stanowiq poiytecznq wskaz6wk~ dla ich<br />
odnowy, na przyklad dla reformy parafii. Nie na tym koniec<br />
jednak. Socjologia sekt, jako grup charyzmatycznych, egalitarnych<br />
i spontanicznych w swych postawach religijnych i w wi~zach<br />
wzajemnych, pozwala spojrzec spokojniej i w spos6b bardziej<br />
sprawiedliwy na rozlamy chrzescijanstwa. W. Goddijn pisze:<br />
"Mozna wysunqc hipotez~, ie rozlamy te by!y uwarunkowane z jednej<br />
strony przez nadmiar, a z drugiej przez niedob6r instytucjonalizacji.<br />
Kosci6! katolieki. w swej historyeznej drodze, poszedl w kie<br />
1'unku przesadnej instytucjonaJizacji, eentralizacji i obiektywizCleji<br />
tresci religijnyeh, a Koscioly protestanekie zap~dzily si~ w skrajnosci<br />
wr~cz odwrotne. tw ostatnich ezasaeh nastqpilo ,zblizenie, mi~dzy<br />
innymi na plaszczyznie czysto socjologieznej. Katolicy'z.m, dzi~ki metodom<br />
i wy,nikom socJologii, zdal sobie jasniej spraw~ ze szkodliwyeh<br />
aspekt6w instytucjonalizacji i eentralizacji, a niekt6re wielkie Kos
728 ZDARZENIA - KSli\ZKI - LUDZIE<br />
cioly protestanckie zacz~ly widziec dokladniej potrzeb~ lepszej organizacji,<br />
bardziej zinstytucjonaIizowanych form d'zialania, wi~kszej<br />
dyscypIiny doktrynalnej i silniejszego autorytetu koscielnego."<br />
Zrozumienie dajqcych si~ empirycznie zbadac mechanizm6w<br />
powstawania i rozwoju grup religijnych zapewnia nie tylko obiektywniejsze<br />
spojrzenie na proces rozczlonkowania chrzescijailstwa<br />
,,, przeszlosci, oraz na tak zywo dzis krytykowane deformacje<br />
katolicyzmu, ale tei otwiera nowe mozliwosci dla badan i prognoz<br />
dotyczqcych obecnych tendencji do ponownej integracji. "Socjologia<br />
ekumenizmu" rna ogromnq przyszlosc.<br />
"Karl Mannheim i inni socjologowie wykazali wsp61zaleinosc ukladow<br />
spo!ecznych wspolistniejqcych w jednym makro-systemie, }akim<br />
jest cale spoleczenstwo czy nawet caly rejon kulturaIny. Rozumiemy<br />
juz dziS, ze absolutna autonomia takich uklad6w nie jest mozliwa<br />
i ze odnosi si~ to takze do Koscio16w chrzescijanskich. Moina dzis<br />
wi~c i chyba naleialoby zbadac stopiel1 i glowne pUnkty ich interakcji<br />
- wzajemnej oraz z kulturq laickq - a takze inspir.acje i bodice<br />
integracyjne, ktore majq niewqtpliwie najrozmaitsze zr6dla w caloksztalcie<br />
wspolczesnej sytuacji swiata i chrzescijanstwa. Czy proces<br />
nowej instytucjonalizacji Koscio16w i sekt, na wYZszym juz poz1omie<br />
i w nowej form ie, zostanie przyspieszony przez wsp6lne problemy<br />
praktyczne, takie jak dechrystianizacja, jak koniecznosc pomocy krajom<br />
zacofanym, jak potrzeba przeciwwagi dla depersonali'zujqcych<br />
a czasem nawet totalitarnych tendencji technicznych cywilizacji? Czy<br />
odegra tu rol~ odrodzenie wsp61nych wartosci chrzescijal13kich, szczeg61nie<br />
drogich ludziom wspolczesnym, jak na przyklad ewangeliczny<br />
ideal braterstwa, solidarnosci i pokoju, jak fascynacja Inteligencjq<br />
s tworczq i ufnosc w sukces i zbawienie Jej dziela?"<br />
Jak widae juz na przykladzie dwu zrelacjonowanych wyzeJ<br />
prac, socjologia religii rna niezmiernie waine konsekwencje dla<br />
zasadniczych dzis problem6w katolicyzmu. Kwestia cz~sciowej,<br />
lecz realnej sprawdzalnosci efekt6w sluzby duszpasterskiej Kosciola,<br />
0 kt6rej pisze Leclercq, oraz zwiqzane z niq pytanie 0 zakres<br />
zmiennosci i niezmie!1nosci, omylnosci i nieomylnosci kult6w,<br />
doktryn i instytucji religijnych, to sprawy, kt6re muszq rzutowae<br />
na eklezjologip,: na pojmowanie charakteru Kosciola i jego autorytetu.<br />
Nie mniej aktualny problem porusza W. Goddijn. Socjologiczna<br />
i psychologiczna analiza dialektyki "sekta-ko,sci61" ujawnia<br />
i wyjasnia bardzo wiele element6w stalego napi~cia w chrzescijaiistwie.<br />
Jak pogodzic charyzmatyczne, spontaniczne, subiektywne<br />
eJementy religii z wymogami spolecznej instytucji, kt6rq<br />
bye musi, jesli nie rna zdegenerowac si~ w amorficzny ruch<br />
"sekciarski" w zlym sensie tego slowa? Znalezienie r6wnowagi<br />
tych dwu aspekt6w; 0 kt6rych slusznie pisal w "Argumentach"<br />
(nr 43/63) J. Syski, ze Sq "notorycznie niesp6jne i z trudem tylko<br />
dajqce si~ pogodzic" to dzis z pewnosciq jedna z kluczowych
ZDARZENIA - KSIl\ZKI - LUDZIE 729<br />
spraw w katolicyzmie i podtekst bardzo wielu toczqcych si~ w nim<br />
spor6w.<br />
Trzeci niezmiernie wazny problem, kt6ry narzuca dzis mysli<br />
ka tolickiej socjologia religii, to charakter Iudzkiej wolnosci. J dli<br />
z nauk empir ycznych 0 czlowieku zdaje si~ wynikac, ze decyzj0<br />
nasze Sq rodzajem wypadko"vej najrozmaitszych uwarunkowan,<br />
socjologicznych, dziedzicznych, fizjologicznych, jesli nasze prawdziwe<br />
motywacje, nawet w praktykach religijnych, wykazujq<br />
ponad wszelkq wqtpliwosc tyle czysto ziemskich skladnik6w, to<br />
gdzie jest miejsce na wolnq wol~ i na element transcendentny?<br />
Ani teologia moralna , ani teologia laski nie mogq dluzej wymijac<br />
tego pytania.<br />
Do niedawna jeszcze co prawda usilowaly je w kazdym razie<br />
odsunqc. Jak wiadomo, socjologia i psychologla religii z wielkim<br />
trudem zdobywaly sobie prawo obywatelstwa w katolicyzmie.<br />
Sqdzono, ze ich odkrycia (w poczqtkach zbyt latwo i szeroko<br />
uog6lniane) zagrazajq "spokojowi" wiary, ze naruszajq sakralny<br />
krqg tajemnicy religii, ze wdzierajq si~ niedyskretnie w na j<br />
intymniejsze i nigdy w pelni nieuchwytne dla obiektywizujqcej<br />
analizy przezycie wewn~trzne. Nie bez wplywu musial byc tez,<br />
oczywiscie, fakt, ze odkrycia nauk 0 czlowieku stanowily ostrq<br />
krytyk~ praey i osiq g ni~c Kosciola i zdawaly si~ stawiae pod<br />
znakiem zapytania autentycznose wszelkich w og6le postaw religijnych.<br />
Prosta mysl, ze postawy 0 powiqzaniach srodowiskowych<br />
nie muszq wcale bye "nieautentyczne" , bo takze mechanizmy<br />
socjologiczne Sq Boze i mogq byc drogami laski, nie byla jeszcze<br />
jasno uswiadomiona.<br />
Nast~pna £aza byla rodzajem rozwiqzania polowicznego. Powstalo<br />
(gl6wnie we Francji) poj~cie "socjologii religijnej" albo<br />
"duszpasterskiej" (J. Lebret, F. Boulard, G. Ie Bras). Socjologia<br />
ta poslugiwala si~, nieraz z doskonalymi wynikami, powszechnie<br />
pr zyj~tymi metodami, lecz swiadomie i otwarcie podporzqdkowywala<br />
si~ pewnym ograniczeniom, zar6wno w zakresie swych badan<br />
katolicyzmu (choe nie innych religii), jak w samej postawie<br />
wyjsciowej. Gabriel Ie Bras pisal jasno i uczciwie, ze jego zdaniem<br />
socjolog katolicki nie moze badac swej religii bez teologicznego<br />
a priori i dlatego jego socjologia jest w tym wypadku "religijna"<br />
a nie "naukowa".<br />
Byla ona zresztq gl6wnie techniczna i duszpasterska. Podkreslana<br />
wciqz z naciskiem, ze jej wyniki mogq co najwyzej dae<br />
pewne wskazowki praktyczne, lecz nie majq nk wspolnego z teologiq<br />
i nie powinny bye nigdy z niq lqczone.<br />
Dopiero niedawno, bo w ostatnim dziesi~cioleciu, a szczegolnie<br />
w okresie soborowym, zaczE:ly mnozye si~ w kat1icyzmie inne<br />
Z nak - 7
730<br />
ZDARZENIA - KSI.t\ZKI - L UDZIE<br />
postulaty. M. Chenu iqdal wr~cz wlqczenia kategorii socjologii<br />
i psychologii do teologii, tak jak sw. Tomasz wlqczyl do niej kategorie<br />
wsp61czesnej mu "nauki laickiej". Karl Rahner, w swych<br />
licznych esejach z zakresu teologicznej antropologii, ukazywac<br />
zaczql ludzkq sytuacj~ wolnosci poclobnie ja k jui przed nim chrzescijariscy<br />
egzystencjalisci, ale poslugujqc si~ smielej pelny m kontekstem<br />
danych nauk 0 czlowieku. Katoliccy psychologowie i moralisci<br />
(Oraison, Hagmaier, Vogel, Chauchard) przedstawiali problemy<br />
odpowiedzialnosci moralnej i aktu swiadomego wyboru<br />
w caiej ich znanej aktualnie zlozonosci. W "Social Compass"<br />
ukazywalo si~ coraz wi~cej artyku16w zqdajqcych, by socjOlOgO'Ni2<br />
upra wiali calkiem "normalnq" czyli laickq socjologi~ reIigii, i aby<br />
za to teologowie nie ignorowali ich prac, lecz przeciwnie - probowaIi<br />
je interpretovvac od strony religijnej. Fakty dotyczqce<br />
jednego tylko, dajqcego si~ zbadae aspektu zycia religijnego, rozumowali<br />
ci autorzy, nie mogq grozic religii, lecz co najwyzeJ<br />
pewnemu jej pojmowaniu. Trzeba tedy udoskonalac pojmowanie,<br />
a nie ignorowac fakty.<br />
Na tej linii wlasnie sytuuje si~ artykul E. Schillebeeckxa. Formuluje<br />
on swe tezy bardzo stanowczo.<br />
"Socjologia religii jest ,po prostu socjologiq i niczym innym, tak<br />
sarno jak socjologia pr'zemyslu, wsi itp. To, ze iprzedmiotem badall<br />
jest religia, nie robi tu najmniejszej roznicy, nawet gdy ktos, jako<br />
cz!owiek wierzqcy, uwaza jq za egzystencjalny odzew czlowieka na<br />
zbawcze dzialanie Boga. Socjolog w swej pracy ignoruje dzialanie<br />
laski we wspolnocie religijnej, czyli ·ani go nie potwierdza, ani tez<br />
nie neguje. Ale tym samym zadne jego odkrycie, nawet jesli stwierdzi<br />
np. stall! korelacj'~ pomi~dzy uprzemyslowieniem a odplywem od<br />
Kosci.o1Ow, nie przekresla faktu, ze laska Boga dziala w swiecie. Dlatego<br />
ani z punktu wid'zenia teologii, ani socjologii, nie mozemy zgodzic<br />
si~ na jakqs »socjologi~ religijnq« czy »duszpasterskq«. Socjologia<br />
jest naukq laickq, jest wiedzq naukowq a nie religijnq i jeSli jej<br />
swiecka autonomia Ib~dzie w jakikolwiek sposob ograniczana, jest<br />
bardzo prawdopodobne, ze katoliccy socjologowie b~dq bardzo z·arliwymi<br />
wiernymi, ale nie b~dq naukowcami, a wyniki ich prac przyniosq<br />
duszpasterstwu i teologii bardzo malo pozytku."<br />
Belgijski dominikanin i profesor teologii dogmatycznej zda je<br />
sobie jednak doskonale sprawE:, czemu socjologia, kt6rq postuluje,<br />
moze budzic obawy, i odwaznie "bierze byka za rogi".<br />
"Czlowiekowi wierzqcemu wy;niki Wlielu badan muszq nasuwac<br />
waine pytania. Bezwyznaniowose (doslownie: "bezkoscielnosc" - slowo<br />
ui.y;w;ane coraz c 'z~Sciej zamiast "dechtystianizacji", w )miar~ jak<br />
upowszechnia si~ przeswiadczenie 0 istnieniu, poza Kosciolami, "nieswiadomego<br />
chrzescijanstwa". przyp. Uum. A. M.l przedstawia si~<br />
w naswietleniach socjologii jako produkt spolecznych mechanizrn6w.<br />
Czyzby tedy przynaleinosc do Kosciola miala bye tylko wyniklem<br />
sprzyjajqcych jej warunk6w socjologicznych? Ale gdziei jest wobec<br />
tego nasza wolnosc? I Duch, kt6ry » k ~ dy chce, tchnie«?
ZDARZENIA - KSIA,ZKI - LUDZIE 731<br />
Przede wszystkim uswiadomic sobie trzeba, ze woln05c lud'zka Hie<br />
jest czyms danym nam, jak na przyklad jakis przedmiot materialny.<br />
Jest raczej zadaniem. Jes t istniejqcq w czlowieku potencjalnie mozliwosciq<br />
nadania swemu zyciu pewnej ogolnej orientaeji, wedlug wartosei,<br />
ktore s i ~ uzna za fundamentalne. Juz to sarno sprawia, ze czlowiek<br />
moze zadaniu nie sprostae, moze nie wykorzystae mozliwoSci,<br />
ktorq nosi w sobie i dac si~ pociqgac biernie wszystkiemu, co nat'!<br />
oddzialuje. Co wi~eej, w konkretnyrn zy ciu post~pujemy najcz~sciej<br />
bez gl~bszej refleksji. Zycie to byloby nawet nie do zniesienia bez<br />
szerokiego marginesu dzialania beZll'efl eksyjnego, W nowicjatach, ktorych<br />
wychowankowie dokladajq wszelkieh starat'!, by przezywae k azdq<br />
minut ~ dnia w sposob svviadomie religijny, obserwuje siQ tez nierzadko<br />
smutne skutki tych prob: zaburzenia emocjonalne, wrzody, nerwice.<br />
W swietle tych tylko faktow stajq s i ~ cz~seiowo zrozumiale prawidlowosci<br />
socjologiczne. Bergson mial r a cj ~ piszqc, ze wielu ludzi zyje<br />
i umiera nie znajqe weale prawdziwej wolnosci. Dla wierzqeego wazne<br />
jest przede wszystkim to, by w spos6b wolny okreslal sobie SWq zasadniezq<br />
orientacj~ zyeia.<br />
Nawet jednak abstrahujqe od szerokiej strefy raktyeznej niewoln05ei,<br />
spowodowanej sarnym sposobem naszyeh n a jez ~s ts zy ch dzialan,<br />
trzeba jes zeze p a mi~tae, ze woln05e ludzka nie jest nigdy absolutna<br />
i stuprocentowo tw6rcza, tylko polega na nadawaniu sensu sytuacjom<br />
ju:?: danym, zastanym. Scena jest urzqdzona, zanirn czlowiek pojawi si~<br />
na niej razem ze SWq woln05eiq, i rna on zawsze do ezynienia z sytuacjami,<br />
kt6re nie Sq wcale (lub Sq tylko cZ~5ciowo) stworzone przez<br />
niego samego. Ludzki charakter '11aszej wolnosci zaklada wi~c nie<br />
tylko uwarunkowania biologiczne, psychologiczne i fizyczne, ale takze<br />
spoleczne. I wlasnie w ramach tyeh uwarunkowan i w ich obliczu jest<br />
ona zadaniem: znaczy nie tyle »bye wolnym«, co »uwalniac si€;« stale<br />
od lub do ezegos ...<br />
... Wszystko to Sq problemy filozofieznej (ezy teologicznej) antropologii,<br />
ktore soejologia jako taka pomija, leez bez kt6ryeh zrozumienia<br />
jej wyniki mogq istotnie niepokoic kazdego, kto przywykl do<br />
prostszego i naiwniejszego wyobrazenia wolnosci."<br />
Socjolog - zdaniem E. Schillebeeckxa - pokazuje nam tylko<br />
konkretny obraz tego, w jaki dokladnie spos6b wolnosc nasza jest<br />
spolecznie uwarunkowana. Znajomosc tego obrazu musi odtqd bye<br />
lIwzglE:dniana przez kazdego z nas w realizowaniu tego, co uwazamy<br />
za naprawdE: wlasnq drogE: zycia.. Stajemy siE: wiE:c faktycznie<br />
bardziej wolni dziE:ki tej wiedzy. Choe pozornie zdaje siE:<br />
ona cos nam odbierac, to w istocie odbiera tylko pewne iluzje,<br />
a wiE:e jakqs porcjE: zniewolenia.<br />
Rewizje obrazu ludzkiej wolnosci (kt6re przeciez rzutujq na<br />
sprawy tak zasadnicze jak pojE:cie grzechu, jak religijna ocena<br />
formalnej przynaleinosci do Kosciola, jak elementarnezagadnienia<br />
moraIistyki i duszpasterstwa) nie Sq bynajmniej spraWq latwq<br />
do o'praeowania doktrynalnego ani tez do upowszechnienia, kt6re<br />
wymaga formul raezej prostych i maksymalnie optymistycznych.<br />
R6wnie glE:bokie i brzemienne w bardzo rozlegle konsekwencje<br />
Sq modyfikacje myslenia religijnego w og6Ie, kt6re powoduje
732 ZDARZENIA - KSli\ZKI - LUDZIE<br />
mi~dzy innymi postulowana przez Schillebeeckxa "teologicz,l1a<br />
interpretacja wynik6w soc.iologii".<br />
Autor zajmuje si
ZDARZENIA - KSli\ZKI - LUDZIE 733<br />
skrzywdziwszy kogos nawet tak bardzo, ze - teologicznie - nazwae<br />
by to trzeba grzechem smiertelnym, zaluje szczerze za swoj czyn<br />
i z wlasnego, osobistego impulsu prosi 0 przebaczenie, to jego post~pek<br />
ma w plaszczyinie implicite religijnej walor gl~biej chrzescijanski<br />
nil gest skruchy b ~ dl:!cy tylko produktern rutyny czy spolecznego<br />
nacisku. Oczywiscie nie znaczy to , ze spowiedi nie rna sensu. Przeciwnie.<br />
Gest pojednania, 0 kt6rym mowa. wyrazal wlasnie nieswiadoml:!<br />
t~sknot~ do spowiedzi w sensie skutecznego znaku boskiego<br />
przebaczenia. Niemilosierhy czyn nie dotyczy bowiem tylko dwu ludzi,<br />
lecz tez ich Ojca i Boga. Chociaz wi~c nie wolno nam r edukowac<br />
chrzescijanstwa do partycypacji w praktykach koscielnych, to z drugiej<br />
strony musimy zdawae sobie s pr aw~ , ze taki czynny udzial daje pelni ~<br />
zycia religijnego w calej jego dOjrzalosci.. .<br />
... Kosci6 ~ jest terenem ilajintensywniejszej koncentracji zycia religijnego.<br />
Ale wlasnie z tego wynika - teologicznie biorl:!c - fakt, ze<br />
si~ w nim mieszczl:! dwa typy postaw autentycznie koscielnych. Sl:!<br />
ludzie wierzl:!cy, kt6rzy - nie zaniedbujl:!c sakramentalnego Kosciola<br />
- majl:! zywsze poczucie uniwersalnej obecnosci laski i widzl:!<br />
przeto chrzescijailski charakter swego zycia gl6wnie w milczl:!cym<br />
swiadectwie swych post~pk6w , w stylu kontakt6w osobistych itp. Sl:!<br />
tez jednak tacy, kt6rzy - nie negujl:!c wszechobecnego dzialania Boga<br />
w sw.iecie - kladl:! najwi ~kszy nacisk na gloszenie Slowa, na Sakramenty<br />
i na udzial w praktyk ach koscielnych. Obie te tendencje mog l:!<br />
zap~dzie si~ w skrajnosci przez co stanl:! si~ niekatolickie. Ale w ram<br />
ach calkiem autentycznego katolicyzmu jest niewl:!tpliwie miejsce na<br />
dose duze roznice w rozlozeniu akcent6w. Obecny uklad sytuac.ii<br />
zdaje si~ w kazdym razie wskazywac na to, ze nacisk g16"vny b~dzie<br />
si~ przesuwal w k ierunku autentycznosci zycia religijnego. Czyli <br />
m6wil:!c w kategodach socjologicznych - raczej w kierunku we ,wn~tr z <br />
nych postaw osobistych niz zewn~trznych gest6w i modeli zachowan."<br />
*<br />
Socjologia i sam "duch pozytywistyczny" majq wie;c, jak widzimy,<br />
powazne reperkusje w najwazniejszych bodaj punktach<br />
wsp6kzesnej mysli chrzescijanskiej: w eklezjologii, w moralnosci,<br />
w teologii laski, w antropologii teologicznej... Trudno dzis przewidziec,<br />
jakie be;dCl ostateczne konsekwencje otwarcia ka tolicyzmu<br />
na nauki 0 czlowieku, ale nie wydaje sie; wykluczone, ze megq<br />
okazac si~ znacznie powazniejsze i bardziej "rewolucyjne" niz<br />
wszelkie zmiany organizacyjno-dyscyplinarne, kt6re budzily takq<br />
sensacje; w czasie drugiej sesji Sobon!. Pewne jest w kazdym razie<br />
to, co podkreslajCl zgodnie wszyscy cytowani wyzej autorzy: ze socjologia<br />
uczy widziec i akceptow ac pluralizm religijny i znajdowac<br />
w nim zarazem fundamentalnq jednosc zniewolonej i wciqz<br />
przeciez zorientowanej ku ' wie;kszej wolnosci - kondyeji ludzkiej.<br />
Moze wi~e z tej strony wlasnie, z kt6rej ehrzeseijanstwo<br />
tak dlugo spodziewalo sie; tylko zagrozeii, nadejdzie umocnienie<br />
jego najwyzszyeh wartosci: braterstwa, toleraneji i wiary w Boga,<br />
kt6ry nie moze l~kac si~ zadnej prawdy, gdyz - jak pisze<br />
Sehillebeeekx - jest wie;kszy niz ludzkie seree i niz ludzka malostkowa<br />
wyobraznia.<br />
Anna MOTawska
734 ZDARZENIA - KSI1\ZKI - LUDZIE<br />
»BOGIEM A PRAWDL\« <br />
W marcu mija rok od chwili, gdy ukazalo si~ w Anglii pierwsze<br />
wydanie ksiqzki ktor.a, jak to okresla jeden z recenzentow, "wpr·owadzila<br />
teologi~ na rynek masowy" budzqc bardzo ZYWq dyskusj~ nie<br />
tylko w prasie religijnej, lecz i na lamach czasopism takich jak<br />
"Observer", "Encoullter" i "Sunday Mirror" 1. Autorem jej jest teolog<br />
anglikanski .John A. T. Robinson, dawny wykIadowca w Cambridge<br />
a obecnie biskup Woolwich, poludniowej dzielnicy Londynu. Ksiqzka<br />
jest niewielka (141 stron), i nosi trudny do przetlumaczenia tytul<br />
Honest to God - doslownie "uczciwie wobec Boga", czyli, aby wierniej<br />
oddac angielski idi,om:"Bogiem a prawdq", bo w tym znaczeniu ten<br />
zwrot potocznie jest uiywany. W oiqgu samego tyJko marca 1963 ksiqzka<br />
doczekala si~ trzeeh kolejnych wznowien - ffilimo ie \vydaM'nictwo spo<br />
-:lziewalo si~ tyJko normalnych kilku tysiE;cy egzemplarzy. Jesieniq tegoi<br />
roku to samo wydawnictwo (Student Christian Movement Press) opublikowalo<br />
swoiste postscriptum: obszerny wybor wypowiedzi na temat<br />
ksiqzki Robinsona - fragmenty recenzji i artykulow polemicznych<br />
oraz listy od czytelnikow 2. Znajdujemy tam takie obszerny szkic Davida<br />
L. Edwardsa 0 nowych kierunkach w teologii anglikanskiej i podsumowanie<br />
piora samego bpa Robinsona. W dyskusji mamy glosy ludzi<br />
tej miary co C. S. Lewis, E. L. l\ILascall i Rudolf Bultmann - Sq tei<br />
komentarze ze strony katolickiej.<br />
Atmosfer~, jaka powstala wokol ksiqzki Robinsona, swietnie charakteryzuje<br />
komentarz "Daily Heralda": "Wstrzqsajqce i niezwykle zjawisko:<br />
b iskup, kt6ry przedziera siG przez ciemnosci szukajqc prawdy<br />
i przyznaje otwarcie, z€ nie zna wszystkich odpowiedzi"! (19 marca 63).<br />
Po przeczytaniu Honest to God, a zwlaszcza po zapoznaniu si~ z Jistami<br />
czytelnikow zamieszezonymi w drugiej ksiqzce - noszqeej tytul<br />
The Honest to God Debate - mam wrazenie, ze entuzjastyczne uznanie<br />
dJa zamierzen i inteneji biskupa Robinsona nie jest tyJko pr'Zejawem<br />
powierzchownej mody ezy - jak to niektorzy przypuszczali <br />
wynikiem kampanii reklamowej. Okazalo si~ jeszcze raz, i e teologia<br />
jest Judziom potrzebna, przede wszystkim jako substrat zycia wewnE;trznego,<br />
kt6re oderwane od niej pozostaje cZGsto jakby w niewoli<br />
ciasnych w zlym sensie, naiwnych, infantylnyeh poj~c, przekOnaJ1<br />
i postaw.<br />
Niezaleznie od tego, ezy i w jakich konkretnyeh kwestiach Robinson<br />
rna raej~, niezaleznic od togo, ezy jego argumenty z.awsze Sq 10<br />
gicznie i historyez,nie poprawne - tak czy owak jedno jest pewne: jego<br />
I John A. T . Rob ins 0 n, Honest to God, London 1963, SCM Press. <br />
" The Honest to God Debat.e, London 1963, SCM Press.
ZDARZENIA - KSIl\ZKI - LUDZIE 735<br />
teologia moze w wielu wypadkach pelnie t~ zasadniczq, wyzwalajqcq<br />
funkcj~, bo nie jest abstrakcyjnym schematem, bo dotyka pytan naprawd~<br />
waznych dla dZisiejszego czlowieka. Te czy inne tezy biskupa<br />
Woolwich mogq bye subiektywonie czy ohiektywnie nie do przyj~cia,<br />
'Zwlaszcza dla katolika, ale chyba sluszna, na pew-no sluszna jest zasadnicza<br />
idea: polqczenia wizji Boga z odpowiadajqcq jej - i nie<br />
naduzywajqcq wiary - wizjq swiata i czlowieka.<br />
Biskup Robinson uwaza si~ przede wszystkim za duszpasterza,<br />
a jako uczony nie jest teologiem w sensie scislym, lecz biblistq, znawcq<br />
Nowego Testamentu i autorem ksiqzek z tej dziedziny cenionych takze<br />
przez biblist6w katolickich. Honest to God wykracza poza ten krqg<br />
zai,nteresowan - jest pracq bardzo smialq i nowatorskq, przede wszystkim<br />
jako pr6ba popularyzacji nowych idei teologicznych. Robinson<br />
wykorzystuje dorobek trzech wybibnych mysliciel,i, reprezentant6w protestanckiej<br />
awangardy teologicznej: Tillicha, Bonhoeffera i Bultmanna.<br />
Kazdy z nich wnosi svv6j odr~bny wklad w to, co moina by nazvvae<br />
.,propozycjq Rob-insona". Wszyscy nalezq do gorlhvych zwolennik6w<br />
kontaktu ze swiatem dzisiejszym. Nie oznacza to bynajmniej, ze Sq<br />
we wszystkim ze sobq zgQdni. Pr6ba syntezy ich poglqd6w to przedsi~wzi~cie<br />
ryzykowne i zdaniem niekt6rych recenzent6w Honest to God<br />
czasem prowadzi do wewn~trznych sprzecznosci, przynajmniej przy<br />
pewnych interpretacjach. Wydaje sil; jednak, ze ci recenzenci stosujq<br />
do pracy Robinsona niewlasciwe, scisle n'aukowe kryteria, podczas gdy<br />
biskup Woolwich jako duszpasterz po prostu szuka strawy dla siebie<br />
i dla wiernych, czerpiqc to, co mu potrzebne, skqd siE; tylko da. Wchodzqc<br />
w tworzonq przez ,niego syntezE; poszczeg61ne idee ulegajq glE;<br />
bokiej modyfikacji: wlasciwie przestajq bye sob'!, nieraz tracq pierwotny,<br />
w~iszy, bardziej okreslony sens, a za to zrastajq si~ w jednq<br />
wizj~ swiata 0 swoistych wlasnosoiach.<br />
Wydaje sil;, ze ksiqzka Robinsona powstata mniej wi~cej w ten spos6b:<br />
autor wziql na warsztat pytania ludzi dzisiejszych - a odpowiedzi<br />
na nie szukal wlasnie w tym, co proponuje "awangarda". Przelamal<br />
tym samym niepisa nq konwencj~, obowiqzujqcq we wszystkich uznanych<br />
i szanowanych wyznaniach - konwencj~ ostroznosci: niech "dzieci"<br />
(czyli laicy, a takze kler parafialny) nie przyglqdajq siE; deseniowi<br />
t.kaniny, zanim nie stanie sil; wyrazny. Przekazemy im rezultaty pracy<br />
specjalist6w, profesor6w - kiedy sprawy dojrzejq. Ta konwencja<br />
ostroznosci (przeciwko kt6rej zaczynajq si~ buntowac wszyscy zainteresowani)<br />
pr2.yj~ta jest nie bez racji. Zbyt szerokie forum utrudnia<br />
d.yskusj~ nad trudnymi i subteLnymi sprawami. Ale nie moina w nie<br />
Sk0l1czonose ograniczac dyskusji wylqcznie do kr~gu fachowc6w. J esli<br />
cwolucja teologii jest istotnie procesem ciqglym, to i je,i popularyzacja<br />
mus! miee podobny charakter. Polityka nie liczqca si~ z tym postulatem<br />
moze prowadzic do groznych wstrzqs6w. Na skutek braku kontaktu
736 ZDARZENIA - KSli\ZKI - LUDZIE<br />
rai niee forma cji, sposob6w myslenia i odczuwania mogq z czasem stae<br />
si~ zbyt trudne do pokonania : "Normalnie, zanim doplynq do zwyklych<br />
~ wieckich odbiorc6w, prqdy teologiczne przechodzq przez wiele transformatorow.<br />
Cz ~sto si~ jednak zd arza, i.e w jak'ims punkcie trans10rm<br />
atora nigdy nil" zbudowano, albo popad} w ruin ~ " - pisze ks. Gerald<br />
Downing, przeprowadz'ajqc refl e k s j~ nad znaczeniem spolecznym H onest<br />
to God. "Niekt6rzy f achowcy aprobujq ten s t an rzeczy: prqdy Sq zawsze<br />
nie bezpieczne, jesli nic moi.n a ludzi od ,nich odizolowae program ow o,<br />
to niech s i~ to dzieje chociai. przypadkiem. Pr6bujqc ominqe tra,nsjorm<br />
atory wywolamy tylko emocjonujqce i b ardzo efektowne kr6tkie<br />
s pi ~ cje: .j asny blysk, a potem kompletna ciemnosc... Ale przeciez moze<br />
si ~ tei okazae, ie wiele instalacji domowych i koscielnych jui ad daw n a<br />
przys tosowano do korzyst ania z wysokiego napi~cia . Wtedy ryzykowne<br />
pos uni~ci e, d z i ~ ki ktoremu eliminujemy naturalne i sztuczne opory.<br />
moze n apelnie te domy i koscioly jasnym i cieplym swiatlem.<br />
Ksiqika biskupa Robinsona skrocila powszechnie stosowane obwody,<br />
ale w yglqda, i e bezpiecznik i wytrzymaly.<br />
Robinson p isze dla ludzi, kt6rzy chcq i ye po chrzescijansku, ale<br />
tradycja nie dostarczyla im sl6\v wyrazajqcych, deIiniujqcych ich chrzescijal1stwo.<br />
Pisze dla tych, kt6rzy u znajq ateizm za jedyne m ozliwe<br />
wyjscie, poniewai prawie wszys tko, co chrzes cijanie m6wiq 0 Bogu,<br />
dla n ich nic n ie znaczy lub wr ~ cz r azi i zniech ~ca swa, moralnq nieadekwatnosciq...<br />
Pisze dla Z\vyklych chrzescija n, pragnqcych j akiegos<br />
porozumienia z kulturq swieckq, to znaczy z kulturq r ealnego swiata.<br />
t akiego, j akim on d zis jest ... Robins on stara s i ~ bye uczciwy - zwlaszcz a<br />
w obec czlowieka stawiajqcego mu pytanie: "W co n apr awd ~ wierzysz ?<br />
Czy twoja wiara jest dose silna, aby sprostae dzisiejszosci, czy tei jest<br />
r aczej czyms w rodzaju mumii - rozsypalaby .'li E: w proch, gdybys jq<br />
U\volnil od powijak6w (jui nicco n a dsz a rpni ~tych), gdybys usunql<br />
ochronnq w a rstw~ , na kt6rq skladajq si ~ obawy i zahamowania ludzi<br />
swieckich, upor kleru, i dobrotliwa toler ancja w stylu de mortui s nit<br />
nisi b011,U7n «? 3<br />
Nie trzeba chyba podkreslae, ie ksiqi k a Robinsona m a znaczenie<br />
og6lniejsze, nii seisle wewna,trz-prot estanckie. Przyznajq to taki.e jej<br />
recenzenci katoliccy,<br />
Sprobujemy ter az przeds tawie t~ " propozycj ~" Robinsona - z koniecznosci<br />
w perspektywicznym skr6cie, akcentuja,c to, co wydaje s i ~<br />
szczeg6lnie cenne i sluszne, alba przynajmniej godne rozwaienia i pow<br />
ai.nej polemiki, pomija jqc n atomiast kwestie mniejszej w agi, n awet<br />
wt ~ dy, gdy mogq budzie istotne zastrzeienia (pominiemy tei kwes tie<br />
etyczne, kt6ryml Robinson zajmuje si~ r aczej na marginesie gl6wnego<br />
problemu ksiqi.ki, j akkolwiek n aleiq one do najbar dziej podst awowych).<br />
B ~ dq t.o po pros tu notatki z lektury.<br />
3 ·"Prisnl " , M ay, 1963.
ZDARZENIA - KSIAZKI - LUDZIE<br />
737<br />
WIZJA SWIATA I WIZJA BOGA<br />
1. Robinson bardzo stanowczo przeciwstawia. si~ dose rozpowszechnionemu<br />
sposobowi pojmowani-a Boga jako bytu, ktory jest ponad czy<br />
poza swi2tem. Takie pojmowanie wyparlo sredniowieczny obraz Boga<br />
mieszkajqcego w fizycznym niebie nad naszymi glowami, ale jest<br />
rownie bl ~ dne i nahvne, a ponadto stoi w sprzecznosci z naukowym<br />
obrazem swiata.<br />
Bog nie jest "Tatusiem w niebie" i nie jest tez czyms w rodzaju<br />
kosmicznego zegarmistrza. Jesli jest On - a tak przeciez utrzymujemy<br />
- ostatecznq rzeczywistosciq, to myslqc i mowiqc 0 Nim najlepiej<br />
uciekae siE; do metafory gl~bi: Bog jest tym, co znajdujemy u podloza<br />
naszego bytu - stanowi jego "dno". Takq terminologiq - czy raczej<br />
obrazowaniem - posluguje si~ Tillich. Oczywiscie, i ta terrninologia<br />
nie jest adekwatna. Bog jest tajemnicq i zadne slowa i obrazy<br />
nie mogq Go na.prawd~ wyrazie. Ale zdaniem Robinsona metafora g{~ bi<br />
jes t bardziej odpowiednia niz inne, bo jest blizsza osobistym doswiadczeniom<br />
religijnym dzisiejszego czlowieka.<br />
Czy uzywajqc jej nie stwarzamy niebezpieczenstwa ukrytego panteizmu?<br />
Czy nie akcentujemy immanencji Boga kosztem transcendencji? Czy<br />
Bog nie roztapia si~ w swiecie? Tego rodzaju zarzuty stawiajq Robinsonowi<br />
recenzenci - nie bez pewnych podstaw. Ale z pewnosc!q nie<br />
nalezy utozsamiae transcendencji Boga z jakqs obecnosciq "poza<br />
\vszechswiatem" - w przestrzeni poza przestrzeniq... Wlasnie t ak ie<br />
"quasi-przestrzenne" pojmowanie Boga czyni go cze:sciq bytu - a nie<br />
Stworcq. bezwzgle:dnie roznym od swiata, choe w nim obecnym. Os.obiscie<br />
mam wrazenie, ze Robinson pojmuje stosunek Boga do swiata<br />
calkiem w duchu sw. Tomasza, choe z pewnosciq nie zdaje sobie z tego<br />
sprawy. To, co pisze, jest bliskie zwlaszcza koncepcji J . Piepera, ktory<br />
szczegolnie mocno akcentuje element negatywny w filozofii i teolcgii<br />
Tomasza, a zwlaszcza ta.iemnic~ stworzenia.<br />
SlusZJ1ie chyba podkresla o. Herbert Mc Cabe OP ("Blackfriars'"<br />
July 63), ze Robinson wlasciwie nie zna "tradycyjnej teologii". To, co<br />
okresla tym terminem, to raczej karykatura, a nie rzeczywistose, 0 jakiej<br />
swiadczq klasyczne teksty. Np. na poczqtku drugiego rozdzialu<br />
Honest to God Robinsl)n umiesci! zdumiewajqce zdanie: "Tradycyjna<br />
chrzescijanska teologia byla oparta na dowodach istnienia Boga"..,To,<br />
oczywiscie, zwykla nieprawda" - pisze o. Mc Cabe. "Tradycyjna teolo-<br />
gia zaWsze byla oparta na -wierze w Slowo Boga. Czy i w jaki sposob<br />
moina poznae Boga niezaleznie od takiego Objawienia jest jednym<br />
z pytan rozpatrywanych przez teologi~. Aby si~ przekonae. ze tak<br />
~prawy stojq, wystarczy przeczytae trzy pierwsze kwestie klasycznego<br />
dzie!a tradycyjnej teologii - a mianowicie Summy Teologicznej.. .<br />
Dr Robinson jakby nie zdawal sobie sprawy. ze wiele twierdzen, ktore
738 ZDARZENIA - KSLA,ZKI - LUDZIE<br />
przedstawia jako rewolucyjne odkrycia, specjalnie odpowiadajqce czIowiekowi<br />
XX wieku, osiqgajqcemu pelnq dojrzalose intelektualnq i moralnq,<br />
to w istocie tezy og61nie przyj~te w tradycyjnej mySli".<br />
A jednak ksiqzka Robinsona wywolala calq burz~ protest6w ze<br />
strony duchownych i swieckich. T. E. Utley zapytuje na lamach<br />
"Sunday Teleraph": "Jaki powinien bye los biskupa anglikanskiego,<br />
kt6ry nie wierzy w Boga? Jestem przekonany, ze biskup Woolwich<br />
znajduje si~ w tej sytuacji - jego kieszonkowa publikacja Honest to<br />
God 0 tym swiadczy...". Tego rodzaju glos6w bylo duzo - widocznie<br />
tezy tradycyjnej teologii nie Sq tak dobrze 2nane. A z drugiej strony<br />
bardzo wielu ludzi odchodzi od chrzescijanstwa, poniewaz obraz Boga,<br />
jaki w ich swiadomosci wytworzyla nauka religii a potem kazania,<br />
jest istotnie tym infantylnym i anachronicznym obrazem, z kt6rym<br />
slusznie walczy Robinson.<br />
Na pewno nie trzeba przywiqzywae zbyt wiele wagi do takich czy<br />
innych wyrazen. "Dno bytu" moze bnmiee pretensjonalnie i takze<br />
razi pewnq kategorie ludzi. W "Listach do Malcolma" C. S. Lewis bardzo<br />
przekonywujqcO glosi wyZszose biblij,nych obraz6w nad wszelkimi<br />
teologicznymi abstrakcjami, jakie stawia sie na ich miejsce. Jako<br />
ir6dlo kontemplacji Pismo sw. na pewno jest bardziej uniwersalne<br />
niz kazania Tillicha. Istotnym problemem jest umiee czytae je tak, jak<br />
Lewis to P9trafi. Kto wie, czy dla wielu ludzi dzisiejszych Tillich nie<br />
jest drogq do takiej lektury?<br />
2. Zdaniem Robinsona problem istl1ienia Boga stawiany bywa l1a<br />
og61 falszywie: rozwazania prowadzi sie tak, jakby to, co stanowi<br />
ostatecznq rzeczywistosc, m 0 g! 0 nie istniee. Tymczasem autentyczne<br />
pytanie dotyczy czego innego - a mianowicie charakteru, . j a k 0 sci<br />
owego dna byt u, kt6re przeciez z koniecznosci istnieje, m u s;<br />
istniee.<br />
Do dna bytu docieramy nie poza zyciem - lecz w samym jego<br />
centrum. Poznajemy Boga szukajqc odpowiedzi na pytanie, co jest sen<br />
~em ludzkiego zycia i jego prawdziwq rzeczywistosciq. Chodzi tu przede<br />
wszystkim 0 stos unki miedzy ludzmi, 0 relacje miedzyosobowe. Swiatopoglqd<br />
przyjmujqcy milose j ako ich ostatecznq trese prowadzi do<br />
uznania za prawdziwe takze twierdzenia, ze Bog jest milosciq. Zn6w<br />
stoimy wobec pokusy immanentyzmu i panteizmu. Robinson jej nie<br />
ulega: "Wypowiadajqc zdania 0 Bogu, stwierdzamy, ze w naszych<br />
stosunkach ze swiatem, a zwlaszcza z innymi osobami mozna wykryc:<br />
jakis czynnik transcende,ntny i absolutny... Powiedziee, ze religia «dotyczy<br />
ludzkiej solidarnosci i wsp61noty » to za malo. Nie mozna odwrocie<br />
ewangelicznego zdania i orzec, ze milose jest Bogiem. Feuerbach<br />
sqdzi!, ze sw. Jan to wlasnie powinien byl powiedziee. Lecz aposto!<br />
bardzo wyraznie te koncepcj~ odrzuca. Jest ,natomiast przekonany, ze<br />
poza relacjq milosci poznanie Boga nie jest mozliwe: «Kto nie miluje,
ZDARZEN1A - KS1AZK1 - LUDZIE 739<br />
nie zna: Boga, bo Bog jest milosciq,» (I Jan 4 8) i odwrotnie - "kto<br />
irwa w milosci, w Bogu trwa, a Bog w nim» (I Jan 4 16). Przeslankq<br />
tego ostatniego zdania nie jest twierdzenie, ze «milose jest Bogiem»,<br />
Iecz ze «Bog jest milosciq». Sow. Jan twierdzi co najwyzej, ze milose jest<br />
z Boga - EK THEOU (I Jan 4 7): rna swoje zrodlo i podstaw~ w Bogu.<br />
Sw. Jan twierdzi, ze nasze przekonania 0 milosci, 0 tym, ze jest ona<br />
czyms ostatecznym, bynajmniej 'nie opierajq si~ na jakiejs projekcji<br />
ludzkiej milosci. To raczej nasze poczucie, ze Iudzka milos{: jest swi~ta,<br />
jest skutkiem faktu, ze wlasnie w reIacji milosci ujawnia si~ i odslania<br />
Boska Podstawa calego naszego bytu...<br />
Uznawae, ze Bog jest milosciq, to znaczy wierzye, ze wlasnie milujqc<br />
stykamy si~ z najbardziej podstawowq rzeczywistosciq wszechswiata,<br />
ze Byt ostatecznie posiada taki charakter. Moiemy powiedziec<br />
za Buberem, ze «kaide poszczegolne TY pozwala spojrzee w glqb<br />
odwiecznego TY», to znaczy, ze pomi~dzy czlowiekiem a czlowiekiem<br />
spotyka,my Boga, a nie ie, jak chcial Feuerbach, «czlowiek i czlowiek <br />
jednose JA i TY - j est Bogiem». Jak twierdzi Bonhoeffer, Bog jest<br />
tym, co . jest «poza,» w samym naszym wn~trzu... «To, co transcendetne,<br />
nie jest nieskoiiczenie odiegle, lecz jest bliskP, pod r~kcp>. Bo<br />
wieczne TY spotykamy tylko obcujqc z TY skoiiczonym - W l1im,<br />
wraz z nim, u jego podstawy... Ale nie nalezy utozsamiae wiecznego<br />
TY z TY skoiiczonym, Boga z czlowiekiem czy naturq," 4.<br />
"DIa humanisty wiara w »religi~ milosci« oznacza przekonanie, ze<br />
milose pow inn a bye najwazniejsza \V zyciu, nalezy poswi~cie zycie<br />
jej szerzeniu. Ta wiara jest pewnq orientacjq zyciowq, jest deklaracjq,<br />
ze milose rna wartose naj\Vi~kszq. Taka wiara oczywiscie nie potrzebuje<br />
Objawienia. Chrzescijanin nartomiast u'Znaje, ze milose nie tylko<br />
powinna bye istotq zycia, Iecz ze wbrew pozorom milose j est t q<br />
istotq... Chrzescijaiistwo opiera si~ na Objawieniu i bez niego nie<br />
moze si~ ostae. Objawienie Chrystusa odslania nam nie tylko ostatecznq<br />
prawd~ 0 ludzkiej naturze, Iecz 0 calej naturze, calej rzeczyw<br />
istosci..." ;;.<br />
Wydaje si~, ze cytowane wyzej teksty co najmniej oslabiajq zarzut<br />
panteizmu, a takie wskazujq, ze idea Boga, jakq uznaje Robinson, jest<br />
niewqtpliwie chrzescijaiiska, i to nie w sposob powierzchowny. Jednoczesnie<br />
jednak zarysowuje si~ tu jedna z wewn
740 ZDARZENIA - KSlf\ZKI - LUDZIE<br />
3. Czy B6g jest osobq? Robinson odpowiada na to pytanie prze<br />
CZqco. M6wienie 0 Bogu jako 0 osobie prowadzi dzis, jego zdaniem,<br />
do antropom~rfizmu, a w dalszym ciqgu do odrzucenia religii nie odpo\viadajqcej<br />
wsp61czesnemu pojmowaniu swiata. Bog nie jest osobq,<br />
ale nie oznacza to, by mial bye czyms bezosobowym: "M6wiqc, ze Bog<br />
jest osobowy, chrzescijanin stwierdza, ze najglE;bsza rzeczywistosc,<br />
w ktorej jego iycie jest zakorzenione, nie moze bye w sposob wlasciwy<br />
opisana w kategoriach bezosobowych matematycznych prawidlowosci,<br />
lecz raczej jako milose, kt6rej mozna ufae jakby impLicite, podobnie<br />
jak na innym szczeblu polegamy na prawidlowosciaC'h opisywanych przez<br />
nauk
ZDARZENIA - KSIl\ZKI - LUDZIE 741<br />
twierdzi tomizm - czyzby by! odpowiednim kluczem do zrozumienia<br />
teologii Robinsona? Zapewfne byloby tak, gdyby jego zwolennicy<br />
i znawcy bardziej byli sklon!l1i do "nauki jE";zyk6w", a takze do widzenia<br />
tresci poprzez sformuwwania, na,wet wtedy, gdy Sq one nieudolne czy<br />
po prostu obce. Z pewnosciq tomizm dysponuje scislq terminologiq,<br />
ogromnie uzytecznq i ulatwiajqcq unikanie blE";d6w - ale warto zastanowic<br />
si E";, ilu chrzescijan znai rozumie tomistycznq teoriE"; analogii?<br />
I czy ta teoria rna realny wplyw n a ich potoczne, codzienne myslenie<br />
o Bogu? Czy liczymy siE"; z jej konsekwencjami UCZqC rcligii i gloszqc<br />
kazania? Modlqc siE";?<br />
CZLOWIEK DLA JNNYCH<br />
1. Zdaniem Robinsona popularna ludowa chrystologia niemal zawsze<br />
widziala w Chrystusie Boga, kt6ry ukrywa siE"; pod postaciq cZlowicka,<br />
ale nim w praktyce nie jest, albo prawie nie jest. Odpowiednio do tego<br />
Wcielenie pojmuje si~ jako przyjsci€ z zewnqtrz, niemal cos w rodzaju<br />
,.kosmicznych odwiedzin". Tak interpretowane opowiadanie 0 Bozym<br />
Narodzeniu podzieli los starozyt.nych mit6w. Robinson podkresla, ze ta<br />
interpretacja nie rna podstaww Pismie swiE";tym, a zw!aszcza jest niezgodna<br />
z teologiq Janowq - tak jak t~ teologiE"; rozumie Tillich, a za nim<br />
i autor Honest t o God: "W Jezusie i tylko w Jezusie widzimy s amq<br />
najczystszq, os ta tecznq i bezwarunkowq milose Boga. Gdy calkowicie<br />
wyrzekl si E"; siebie, stal siE"; nosicielem »imienia, kt6re jest pon ad<br />
w szelkim innym imieniem« (Phil 2 5-11), stal si~ tym, kto uj awnia<br />
chwal~ Ojca (Jan 17 4). Tq chwalq i tym imieniem jest po prostu<br />
miloSl~. Taka "k enotyczna« chrystologia, oparta na poj~ciu wyniszczenia<br />
siebie jest, moim zdaniem, jedynq, kt6ra w sposob wlasciwy moze<br />
pOlqczyc to, co boskie, i to, co ludzkie w Chrystusie" 7.<br />
'I'a teoria ;wcielenia, o(1biegajqca od tradycyjnych sformulowan<br />
mieszczqcych siE"; w kategoriach prawnych (wina-kara, odkupienie)<br />
uznawana jest tez w roznych wersjach przez wielu teologow (tz.kze<br />
katolickich). Zdaniem Robinsona niekt6rzy z nich pojmujq jq niewlasciwie:<br />
tak jakby ,wyniszczajqc siebie Chrystus pozbawial siE"; tych<br />
a.Lrybutow transcendencji, ktore czyniq go Objawienlem Boga . U pods<br />
taw takich interpretacji lezy zaloienie, ze Chrystus ,.musi porzucie<br />
l'wojq wszechmoc, ws z echwiedz~ i wszystko, co czyni Go istotq ponadludz<br />
kq, aby n a prawd ~ stae si~ czlowiekiem. Podczas gdy jest przeciwnie.<br />
On wyniszcza w sobie nie swoje bostwo, lecz samego siebie, pozbywa<br />
si~ wszelkiego dqzenia do skupienia uwagi na sobie, wszelkiego dqzenia<br />
by »rownac si~ z Bogiem« - i tak objawia Boga" 8.<br />
"...Chrystus nie jest z tego swiata - jest "z milosci«. Zr6dlem<br />
-; Tami:e, S. 74.<br />
8 Tamze, S. 75
742 ZDARZENIA - KSL
ZDARZENIA - KSIAZKI - LUDZIE<br />
743<br />
szerzye nowq reLigi~, lecz aby wcielae milose. Chrzescijanie lqcz
'l44 ZDARZENIA - KSI1\ZKI - LUDZIE<br />
dobrej woli wytrwale pr6bujq si~ do tego nagiqc ("prawie kazdy duchowny<br />
rna p61k ~ z ksiqzkami 0 modlitwie. To Sq pamiqtki nie zrealizowanych<br />
postanowien" - pisze Robinson) a skoro si~ to nie udaje,<br />
ostatecznie wpadajq w kompleks niZszosci i m6wiq 0 sobie: "Widocznie<br />
modlitwa nie lezy w moim typie". Robinson wspomina, ze w kolegium<br />
teologicznym, gdzie si~ ksztalcil, duza cz~sc student6w przezywaJa<br />
podobne trudnosci, jak on sam. Wszystkie wskaz6wki dotyczqce zycia<br />
we\wn~trznegKl wydawaly ,s i~ [1ierealne, !nie dla nich, papierowc ...<br />
Choc mieli dobrq wol~, szczerze chcieli byc wierni Bogu.<br />
"Tradycyjna duchowose kladzie nacisk na «zycie wewn~trzne», widzqc<br />
w nim duchowe jqdro czlowicka. Lecz Bonhoeffer zwraea uwa g ~,<br />
ze Pismo swi~te nie stawia sprawy w ten spos6b. "Sere€» w sensie<br />
biblijnym nie oznaeza zycia skierowanego do wewnqh:z, leez zycie<br />
calego czlowieka w zwiqzku z Bogicm. I dalej TZuca bardzo wymowne<br />
spostrzezenie, ze wedlug Pisma sw. czlowiek w tym samym stopniu<br />
zyje od zewnqtrz do wewnqtrz co w odwrotnym kierunku. To jest<br />
bardzo prawdziwe dla wielu ludzi, prawdopodobnie dla wi~kszosci.<br />
Dla nich prawdziwe zycie jest spotkaniem. Oczywiscie i oni podporZqdkowani<br />
Sq rytmowi zaangazovhnia i oderwan.i,a... Koniecznose<br />
oderwania jest przyj~ta jako cos naturalnego, ale bez zalozenia, ze<br />
wlasnie ten czas jest szczeg6lnie swi~ty czy rna bye z koniecznosci<br />
bardzi~ j "religijny" i wypelniony poboznymi cwiczeniami. Czas oderwania<br />
jest przede wszystkim czasem zmiany perspektywy, umocnienia,<br />
czasem, gdy pozwalamy rosnqc korzeniom milosci." 14<br />
8w. Pawel odszedl na pu s tyni~ , aby uporzqdkowae i przyswoic sobie<br />
to, co dal mu Chrystus spotkany wsr6d ludzi. na drodze do Damaszku.<br />
"...Modlitwa chrzescijanska, modlitwa w swietle Objawienia <br />
zastanawiam si~, czy nie nalezaloby jej okreslic jako przenikanie do<br />
Boga poprzez swiat a nie jako usuwanie si~ ze swiata, aby bye z Bogiem?<br />
.Tak si~ osobiscie przekonalem, moment objawienia bardzo cz~sto jest<br />
wlasnie momentem spotkania i bezwarunkowego oddania. Gdy ktos rna<br />
podjqe decyzjE;', latwo udzielic mu poboznej wskaz6wki: »Idz i pom6dl<br />
si~ «. Ale uczciwie musz~ wyznae, ze wszelkie oswiecenie, jakie kiedykolwiek<br />
otrzymalem. przychodzilo nie wtedy, kiedy stalem z boku, lecz<br />
wtE'dy, gdy m~czy!em si~ rozwazajqc najbardziej praktyczne pro<br />
i contra, najcz~sciej razem z innymi ludzmi. I ta czynnose podj~ta<br />
przez chrzescijanina, kt6ry ufa i spodziewa si~, ze B6g jest w d anej<br />
sprawie obecny, wydaje si~ bye modlitwq..." 15<br />
Modlitwa nie wiqze si~ z koniecznosci z tym, co okreslilismy jako<br />
"postaw~ religijnq" - w w~zszym . specyficznym sensie tego slowa.<br />
"Zacznijmy od tego, ze ludzie oddajq si~ ludziom. Nie rna w tym nic<br />
14 T a mze, s. 97-98. <br />
I~ Tamze, s . 97.
ZDARZENIA - KSIJ\ZKI - LUDZIE<br />
745<br />
<br />
"religijnego«. Lecz bezwarunkowo otworzye si~ wobec drugiego przez<br />
mi10se to znaczy bye z nim w obecnosci Boga - na tym w swej istocie<br />
polega wstawie.nnictwo. Modlic si~ za kogos to znaczy stanqc wraz<br />
z nim wobec wsp6lnego dna naszego bytu, to jest widziee naszq trosk~<br />
(I drugiego cz10wieka w kategoriach tego, co ostatecZlnie jest najwazniejsze<br />
- a wi~c wprowadzie Boga w naSZq wzajemnq relacj~. Wstawiae<br />
si~ za k ims to bye z nim w tej gl~bi - czy to w milczeniu, czy<br />
okazujqc \vsp61cz,ucie, czy dzialajqc. Czasem trzeba po prostu sluchac<br />
z najwi~kszym szacunkiem biorqc pod uwag~ osob~ tego cz1owieka, jej<br />
innose i odr~bnose.<br />
Czasem modlitwa moze nie bye m6wieniem do Boga jako do osoby<br />
trzeciej. TY, do kt6rego si~ zwracCl\lly, moze bye istotq tego drugiego<br />
czlowieka - ale na tym poziomie, gdzie wchodzi w gr~ tylko to, ze<br />
znamy go w Bogu, a Boga w nim... Moze to bye spotkanie Chrystusa<br />
w tym cz1ow,ieku, poprzez cz1owieczensliwo akceptowane bez zastrzezel1.<br />
Drogq do tego, by widziee Syna Czlowieczego i poznae Boga (co jest<br />
istotq modlitwy kontemplacyjnej) jest bezwarunkowa mHose blizniego<br />
»najbliiszego TY«." 16<br />
W swietle tych rozwazan wyrainiej zarysowuje si~ rola wsp6lnej<br />
mod1itvvy, a zw1aszcza liturgii: "Komunia swi~ta jest punktem, w kt6<br />
rym to, co wsp61ne i jednoczesnie codzienne, zwyk1e, staje si~ nosicie<br />
1em tego, co bezwzgl~ne, skoro Chrystus daje si~ poznae przez 1amanie<br />
i ws.p6lne pozywanie chleba. S w i ~ t a komunia jest z;ednoczeniem,<br />
zyoiem we wsp6lnocie in sacris, w gl~bi, na tym poziomie,<br />
gdzie wsp6Lnota jest nie tylko ludzka, ale »w Chrystusie«, gdzie zyjemy<br />
nie tylko milujqc si~, ale trwajqc w Milosci." 17 "Komunia swi
746 ZDARZENIA - KSIl\ZKI - LUDZIE<br />
rozwoju jest to w jakim stopniu ezyni nas bardziej wrazliwymi na<br />
to, co transeendentne - na Chrystusa w glodnych, nagieh, bezdomnyeh<br />
ezy uwit:zionych.<br />
Na zakOllczenie warto moze wspomniec, ze diecezja, w ktorej pracuje<br />
biskup Robinson jest w pewnym stopniu "diecezjC) eksperymentaln q",<br />
gdzie wprowadza si ~ w iycie wiele jego postulat6w. W pi~k nej wczeSI1Osrednlowiecznej<br />
katedrze w Southwark w centrum Londynu celebro<br />
'Nanq w tym roku litur gi~ Wielkanocnq w nowy spos6b z bardzo<br />
licznym i czynnym udzia!em wicrnych zwlaszcza ludzi mlodych. W Wielki<br />
Piqtek - co jest rzeczq nowq w Kosciele Anglikanskim - udzielano<br />
Komunii s wi~tej . W Wielkq Niedziel ~ najwi ~ ksze wrazenie wywolala<br />
procesja, w kt6rej ludzie swieecy niesli do oltar za zwykiy ehleb ,j ..""ino<br />
przeznaczone na ofiar~.<br />
*<br />
Jak ju:? z aznaeWI10 l1a w st~ p ie, nie ehcemy tu oceniac ksiqzki Robinsona,<br />
analizowac jego propozycji z punktu widzenia ortodoksji k atoliekiej.<br />
Byloby to przed s i ~wz i~cie trudne do 'wykonania i ehyba r aezej<br />
jalowe. Mamy bowiem do czynienia n,ie z systemem, leez raczej z peWl1q<br />
w izjq. Wiele sformulowan - cytowanyeh w tym opracowaniu lu b<br />
pomini~tych w nim - vV sposob zupelnie wyrazny odbiega od tego,<br />
co jest przyj~te w Koseiele katolickim. Ale jednoczesnie nie ...vydaje<br />
si~, by sama wizja byla zasadniczo sprzeczna z katolickq wizJq swiata<br />
i Boga. A przede wszystkim, jak stwierdza rece l1 zent australijskiego<br />
dziennika "The Catholic Worker", Honest to God "jest waznym i g l~boko<br />
porusz.ajqcym swiadectwem zlozonym przez czlowieka, kt6rego<br />
szezerosc, pokora i wielka milosc nie mogq byc poddane w wqtpliwosc·'.<br />
oprac. Halina Bortnowsk a<br />
DROGOWSRAZ HAMMARSKJOLDA<br />
Z nazwiskiem Daga Hammarskjolda, Sekretarza Generalnego ONZ,.<br />
ktory zginql 18 wrzesnia 1961 r., kojarzy nam si~ postac szlachetnego,<br />
wielkiego polityka, wpatrzo[1ego w idealy, kt6re dajq silt: odwazl1ie isc'<br />
nawet tam, gdzie czatuje smierc. Z okazji przyznania nagrody Nobla<br />
dla Saint-John Perse'a do swiadomosci szerszego og6lu doszedl jeszcze<br />
i ten niemalej wagi szczegol, ze wielki samotnik, usilujqcy prowadzic<br />
narody ku zgodzie i pokojowi, byl milosl1ikiem sztuki a zwlaszcza lite·<br />
ratury pit:knej ; tlumaczyl l1a j~zyk szwedzki niektorych poetow a Saint<br />
.John Perse w duzej mierze jemu zawdzi~cza swoje wyroznienie. Sam<br />
takze pis a!.
ZDARZENIA - KSll\ZKI - LUDZIE ,/47<br />
J ednq z wie1kieh jego zyciowy eh pasji, byla takze ws pinaczka wysokog6rska.<br />
Chyba ciek awsze a z pewnosciq w azn iejsze jest jego zycie w e <br />
wn ~ tr zn e, niz ze wn ~ trzna dziala1nosc, kt6rq bez znajomosci tego, co<br />
dzialo s i ~ w jego mys1aeh i sercu, trudno a m oze wrl;ez niepodobna<br />
zrozumiec. C6Z mozna pow iedziee 0 iskrze, jeze1i nic si ~ nie w ie<br />
o ogniu, z kt6rego wzi ~la swoje istnienie? Z tej perspektywy oglqd<br />
ajqc r zeczy kto wie, ezy Drogowskaz, kt6ry ostatnio ukazal sil;<br />
w paru kraj ach zachodnich, nie s tanowi najw azniejszego d ziela zycia<br />
Daga Hammmarsk jold a. Bye tez moze, ze zostanie on zaliczony w poezet<br />
n ajlepszych ksiqzek wsp61czesnego poko1enia.<br />
W iele problem6w w ychodzi nam n aprzeciw z kart t ej ksiqzk i.<br />
Wszystkie jednak koneentrujq siE: wok61 jednego - naczelnego: w ok6l<br />
urzeczywis tniania w sobie prawdziwego, pelnego czlo\Nieczen stwa. W a1<br />
k a 0 siebie s am ego prowadzil a H ammarsk jo1da coraz glE';biej w zrozumienie<br />
chrzescijanstwa i jego roli w zyciu jednostld i spoleczenstwa.<br />
Cor az p rzenikliwie j w swietle ew a ngelii widzial przezyw<br />
ane przez s iebie problem y: smierci, samotnosci, milosci.<br />
"J u tro spotkamy si~ - smiere i ja: ona w bije sw6j n6z w czuwajqcego<br />
czlowiek a", pLsal w jednym ze swoich mlodzienczych wierszy.<br />
Nie rn a jednak przerazenia w tych slowach - spok6j d alo mu r ealizowanie<br />
idealu, wyrazonego w j E:zyku poezji: "odzwiercie dlie w jas<br />
nosci zycie i uksztaltowae je w czystosci".<br />
Majqc przed sobq tak w ie1ki eel, s E:dziq by! sobie nieublaganym.<br />
Dostrzegal w soble najmniejsze zarodki wad: ch~e w1adzy i slawy,<br />
brak radosci z powodu sukces6w innych 1udzi, pog a rd ~ d1a otoczenia.<br />
Niema1 na k azdej k arcie wyrzuca s ob ie upadki i braki. ,,1\,l a10<br />
ce nisz otoczenie a jednak n1e przes zkadza ci to dqzyc do tego, aby<br />
1udzie ci~ uzna,w ali, i nie tracisz przy tym poczucia wlasnej godno<br />
~ ci."<br />
Dag Hammarskjold ponad wszystko czul si~ samotny, chociaz zew<br />
n ~trzne pozory m6wily cos wr ~ cz oowrotn ego: przemily rozm6wca<br />
oddzialujqcy na kazdego osobLstymurokiem , wsz~dzie byl mile w1<br />
dziany - ludzie nie stronili od niego. Lecz nikt n ie m6g1 z nim<br />
nawiqzac blizszych, bardziej zazylych stosunk6w. Cos oddzie1a1o go<br />
od wszystkich 1udzi i zar6wno on, jak i oni dobrze to wyczuwali.<br />
H ammarskjold upatrywal w samotnosci swoje powolanie do czegos,<br />
na co ezekal lat a cale a ezego nie znal i nie m6g1 zadnym slowem<br />
nazw,ae. Przeczuwa1 jedynie, ze musi pozostac samotny wbrew swojej<br />
bo1esnej t ~s knocie. Tuta j n a1eza!oby, wydaje si~, szukae racji, d1a<br />
kt6rych nie zalozyl wlasnej rooziny.<br />
Dlugo nie wiedzial, dlaczego rna pozostae samotny. .,Kiedys od~<br />
powiedzialem komus czy ezemus. Od tej godziny opanowala mule
748 ZDARZENIA - KSI1\ZKI - LUDZIE<br />
pewnose, ze konkretna egzysteneja jest pelna sensu i ze dlatego moje<br />
zycie posiada eel, sw6j eel, w poddaniu si~. Odtqd wied,zialem, co<br />
to znaczy nie oglqdae si~ wstecz i nie troszczyc si~ 0 jutro." Pelen<br />
witalnych sil Szwed, kt6ry smakowal ,,slodkie, polnocne poziomki,<br />
zar slonea i mr6z", musi,al przezye nie tylko smutek bezplodnosci,<br />
lecz takie, jaki pisze Sven Stolpe 1, zakrzepni~eie, zdr~twienie zycia<br />
uczuciowego. Na zewnqtrz robH wrazenie czlowieka dosk'onale opanowanego,<br />
nie irytujqcego si~ prawie nigdy.<br />
Nie byl pewny slusznosci swojej drogi: ustawicznie szarpala go<br />
mysl, cr.y aby dobrze robi. "Czy poswi~cam si~ dla innyeh, ezy tei<br />
ze wzgl~du na siebie samego - w ukrytym egocentryzmie?" Do niepewnosei<br />
zwiqzanej z wyborem takiej a nie innej drogi doehodzil<br />
bol spowodowany t~sknotq za milosnym zjednoczeniem z drugq osobq.<br />
Urastalo to do rangi, jesli wolno tak powiedziee, tragizmu. "Znam palqcy<br />
bol, ktory jest t~sknotq za zjednoczeniem, za otwareiem si~.<br />
za ucr.estniczeniem w jakims spotkaniu. Bol ten jest identyemy z po<br />
:i:qdaniem ziemskiej milosci, ktora w moim wypadku zwraca si~ w stron~<br />
tej oto gleby, wody, oblokow... Czy jestem z,adowolony'? Nie, nie i jeszcze<br />
raz nie... Lecz jestem odswiezony, wypocz~ty - i czekam....Praca jest<br />
mi hodkiem odurzajqcym przeci,wko samotnoSci, ksiqZki zast~,pujq mi<br />
ludzi." Mimo wszystko jednak nie wychodzil ze swojej wewn~trznej<br />
samotni. Czul bowiem, ze powolano go, ' ie jest ezlowiekiem powolanym...<br />
Do czego? Dla kogo?<br />
Kiedy wybrano g;o na Generalnego Sekretarza Narodow Zjednoezonyeh,<br />
znalazl odpowiedi na dr~czqee go pytanie. Calq bolesnq<br />
ascez~ poprzedndch lat, calq pozornie bezsensownq ofi:ar~ i samo,tnose<br />
dostrzegl teraz jako przygotowaJUie do pracy dla wszystkich<br />
ludzi na ziemi. Zadania, przed kt6rymi stanql, widzial w kategoI"iaeh<br />
ehrzescijanskich. Wyraia s 'i~ 0 nieh W j~zykaeh mistykow. Wgl~bia si~<br />
w lektur~ takich mistrzow jak Eckhardt, Tauler, nie stroni takie<br />
od mistyk6w wsehodnieh. Czyta tr,aktaty filozoficzne sw. Tomasza<br />
z Akwinu i Martina Bubera. Z poetow najblii:.si mu byli T. S. Eliot<br />
oraz Rilke. A nade wszystko ezyta Ewangeli~. Problem swi~tosei staje<br />
si~ jego naezelnym problemem. W milosci widzi jedynq sil~ zdolnq<br />
przezwyci~zye jego "solipsyzm, zqdz~ wladzy i niszczenia".<br />
Swiadom byl, ze niebezpieezenstwo zwyrodnienia grozi jego poswi~eeniu,<br />
ktore moie si~ zamienie w pogon za slawq, w meehanicznq<br />
prac~. "Czlowiek moie bye umarly za fasadq swojej zewn~trznej przydatnosci<br />
i wiernosci obowiqzkom." Mocniejsza jednak byla w nim<br />
gotowose oddania w.nystkiego. "Nie zwlekaj, jezeli tego potrzeba,<br />
oddae to, co wlasciwie jest niczym, za wszystko... Tym ghibiej musisz<br />
si~ sklonie, poniewaz stalo si~ wedlug twojej wiary... Musz~ wyjse<br />
Dag HammarskjoLds, geist!ges Testament, w "StilIllIlen der Zeit", Februar<br />
<strong>1964</strong>, s. 384-387.
• ZDARZENIA - KSI1\ZKI - LUDZIE<br />
749<br />
ze siebie - przeszkody, na zewnqtrz, do siebie samego jako wypelnienia."<br />
Pragnql swiE;tosci - tej, kt6rq wyznacza p6jscie za Chrystusem.<br />
"UswiE;cenie - samo swiatlo albo zycie w swietle... Zjednoczcnie<br />
"Czy dales mi, Boze, tE; niepokonalnq samotnosc po to, aby mi latwiej<br />
bylo wszystko oddac?... Jakzez niepojE;cie wielkim jest to, co mi podarowales,<br />
jak malym, prawie niczym - co »ofiarowujE;«!... Niekt6rzy<br />
zostali wybrani, aby dojse do progu ostatecznego przezwyciE;Zel1iia, do<br />
~tworczego aktu ofiary zamiast do cielesnego zjednoczenia - w blyskawicy<br />
podobnie oSlepiajqcej sily..."<br />
Poezja jego m6wi 0 smierci, 0 jego wlasnej smierci, jak gdyby<br />
podswiadomie przygotowywal SQE; do niej ..., 0 przemianie WE;gla w "upaleniu<br />
dnia" w diament... Czasem bronil siE; przed oszczerstwami. W jednym<br />
z wierszy napisal: "Na7Jwali jednorozca perwersyjnym, bo nie znalazl<br />
zo,ny..." Znal i iil1l1e oszczerstwa.<br />
No. kilka tygodni przed smierciq W jednym z odczytow mowil: "Jest<br />
rzeczq jasnq z tego, co powiedzio.lem, ze miE;dzynarodowego urzE;dnika<br />
cywllnego nie maZna oskarZye 0 bro.k neutralnosci tylko dlatego,<br />
ze zajql on stanowisko w kontrowersyjnym zagadnieniu wtedy, kiedy<br />
to bylo jego obowiqzkiem i kiedy tego nie mogl uniknqc. Znajdujqc<br />
si~ na arenie, na ktorej osobisty sqd ,wchodzi w grE;, mamy do czynienio.<br />
z waznym intelektualnym i moro.lnym problemem. Ostatecznie jest<br />
to kwestia integralnosci lub, jesli kto woli, kiwestia sumienia" 2. Przez<br />
integralin3se HammarskjOld rozumie szacunek dla prawa i dla prawdy,<br />
Jes1i one "doprowadzilyby mie,dzynarodowego urzE;dnika cywilnego<br />
do konfliktu z tym lub tamtym interesem, w6wczas konflikt ten<br />
bylby oznakq jego neutralnosci,a nie jej braku; wtedy i tylko wtedy<br />
znajduje siE; on jako miE;dzynarodowy urzE;dnik w zgodzie, a nie w konflikcie<br />
ze swoimi obowiqzkami." 3<br />
Niedlugo potem zginql na obranej drodze, 0 kt6rej tak pisal:<br />
"Droga - masz niq ise. <br />
SZczE;scie - masz 0 nim zapomniee <br />
Kielich - masz go opr6znic. <br />
B6l - masz go ukrye. <br />
Odpowiedz ~ masz siE; jej nauczyc. <br />
Koniec - masz go poniese." <br />
Stanislaw Grygiel<br />
2 Dag Ham mar s k j bId. The InternaUonal Civil Servan.t in Law and in<br />
Fact, Oxford 1961, Clarendon Press, s . 27.<br />
:1 Tamze.
750 ZDARZENIA - KSIl\ZKI - LUDZIE<br />
RENESANSOWA FILOZOFIA CZlOWIEKA<br />
Jeieli mozna W ogole mowie 0 modzie na terenie filozofii - a chyba<br />
mozna - to niew'ltpliwie problematyka antropologiczna (filozofii<br />
r.zlowieka) jest jui od kilkunastu lat problematyk'l najbardziej modn'l,<br />
tak jak w sredniowieczu modny byl: "spor 0 uniwersalia", czy w epoce<br />
pokantowskiej problematyka teoriopoznawcza. Wraz z badaniami. systematycznymi<br />
prowadzone SOl rowniei. badania historyczne. Badania historyczne<br />
problematyki filozofii czlowieka na gruncie polskim ograniczaly<br />
siE: dotychczas jedynie do niewielkich studiow monograficznych,<br />
b'ldz wyd811 tekst6w. Praca Suchodolski ego jest wlasciwie pierwszym<br />
na szerok'l skalE; zakrojonym studium his'Torycznym problematyki antropologicznej,<br />
dotycz'lcym calego okresu historii (renesansu) 1. Trudno<br />
powiedz'ee, cry dobrze siE; stalo, i.e to pierwsze studium nie dotyczy<br />
ani pocz'ltku, ani kOl1ca dziej6w mysli antropologicznej, lecz wlasn'e<br />
srodka. Bye moze zdopinguje to historyk6w filozofii do opracowan'a<br />
wczesniejszych i pozniejszych koncepcji antropologicznych. Poniewaz<br />
ksi'lzka Suchodolskiego nalezy niewqtpliwie do prac z zakresu szeroko<br />
rozumianej historii filozofii (niekiedy historia filozofii ograniczana jest<br />
tylko do historii metafizyki), dlatego postaramy siE: spojrzee na ni'l<br />
oczyma historyka filozofii. Trudne i bezcelowe byloby streszczanie<br />
pracy, niemozliwe jest rowniez przedyskutowanie dziesiqtkow szczeg6<br />
!owych analiz dotyczqcych poszczeg6lnych tw6rc6w. Z tej racji zwr6<br />
cimy g!ownie uwagE; na strol1E: metodologicznq pracy. Jeszcze jedna<br />
racja przemawia za wybraniem tej drogi, mianowicie aktualnose dyskusji<br />
na temat metodologii i metodyki historii mozofii. W przedmowie<br />
okreslone zostaly zasadnicze postulaty metodologiczne, kt6rymi kierowal<br />
siE; autor przy pisaniu pracy - rzecz godna zalecenia i i.nnym<br />
pisz'lcym tego typu prace - co bez wqtpienia ulatwi dialog.<br />
Zapoznajmy si~ jednak najpierw ze struktur'l ksiqzki, skoro nie<br />
bE;dziemy omawiali dokladnie jej tresci. Ksi'lzka sklada si~ z "Przedmowy"<br />
(s . 7-24), cz~sci I "Dziedzictwo sredniowiecza" (s. 25-86), cZE;sci<br />
II "Wiek XV" (5 . 87-254), cZE;sci III "Wiek XVI" (5. 265-584) i "Zakonc7.eni<br />
a" (5. 585-602). Ksiqzka zawiera r6wniez 101 ilustracji. Nalezy<br />
podkreslie, ie kaida cZE;se poprzedzona jest wstE;pem ' charakteryzujqcym<br />
syntetycznie omawiane w tej CZE;sci zagadnienia, pozwalaj'lc czytelnikowi<br />
najpienv rzucie okiem na calose problematyki zanim zacznie<br />
przyglqdae s iE; szczeg6lom.<br />
Zgodnie z wymogamimetodologicznymi Suchodolski okresla W przedmowie<br />
przedmiot badan filozofii czlowieka oraz przedmiot badan hi<br />
1 Bogdan Sue hod 0 Is k i, Narodz'iny nowozytnej [Uozo/it cztow!eka, Warszawa<br />
1963, Panstwowe Wydawnictwo Naukowe, s. 620.
ZDARZENIA - KSIAZKI - LUDZIE<br />
151<br />
storii filozofii czlowieka. Po wstE;pnym i bardzo og61nym okresleniu<br />
przedmiotu fiiozofii czlowieka (s. 7) nastE;puje jego uscislenie przez<br />
wykazanie zwiqzk6w filozofii czlowieka z innymi dyscyplinami filozoficznymi<br />
oraz charakterystyka przedmiotu historii filozofii czlowieka.<br />
Aby nie uproscie tej tak waznej mysli autora podajmy dokladne<br />
brzmienie tekstu: "Jest zrozumiaie, iz jezeli filozofiE; czlowieka pojmicmy<br />
jako antropologiczne odczytanie og61nej filozoficznej problematyki,<br />
to historia filozofii czlowieka musi bye rozumiana jako dzteje<br />
krystalizowania si~ antropologicznych koncepcji na tie og61nofilozoficznej<br />
problematyki poszczeg61nych epok" (s. 10). NastE1pnie przedmiot<br />
filozofii cziowieka zostaje r6wniez uwyrazl1iony przez wskazanie stosunku<br />
filozofii czlowieka do nauk pozafilozoficznych zajmujqcych siq<br />
czlo,wiekiem. Suchodolski przeciwstawia siE1 poglqdowi, wediug ktorego<br />
zadaniem filozofii czlowieka byloby podsumowanie wynikow n auk<br />
szczeg6Jowych (s. 13).<br />
Z powyzszych rozwazal1 wyplywajq dwa zasadnicze postulaty metodologiczne:<br />
1° koncepcje filozofii czlowieka u poszczeg61nych myslicicli<br />
nalezy odczytywae w swietie caloksztaltu ich poglqd6w filozoficznych,<br />
2° historia filozofii czlowieka uwzglqdnia nauki szczeg610we "tylko<br />
o tyie, 0 ile mialy one znaczenie dla og61nej koncepcji czlowieka"<br />
(s. 14). Nalezy stwierdzie, ze autor tylko drugi postulat realizuje konsekwentnie.<br />
W analizach szczeg61owych, przy omawianiu poszczegolnych<br />
autor6w nie zostaly dostatecznie uwidocznione bezposrednie i nierozerwalne<br />
wprost powiqzania miE1dzy koncepcjami scisle filozoficznymi<br />
(metafizycznymi) i antropologicznymi. Nalezalo chY,ba jeszcze bardziej<br />
ograniczye dane biograficzne na korzyse materialu metafizycznego, aby<br />
powiqzania te zostaly wyraznie zarysowane. Tym bardziej, ze w okresie,<br />
ktory jest omawiany w ksiqzce, problematyka antropologiczna nie byla<br />
swiadomie wydzielana z problematyki metafizycznej, a stanowila z niq<br />
integralnq calose.<br />
N a st~pny postulat metodologiczny dotyczy selekcji materiacu historycznego.<br />
W pracy brane Sq pod uwagE1 tylko te nazwiska i dziela,<br />
kt6re zdanjem autora odegraly waznq rolE; w narodzinach nowozytnej<br />
filozofii czfowieka. Z tej racji zosta!y pominiE;te koncepcje bE;dqce tylko<br />
prostq kontynuacjq koncepcji sredniowiecznych (s. 17, 22). Selekcja<br />
taka jest celowa i uzasadniona tematem pracy. Poniewaz okazuje siq,<br />
iz waznq rolE1 w tych narodzinach odegra!y nie tylko dziela filozoficzne,<br />
ale rowol1iez dzieJa sztuki a zwiaszcza literatury, dlatego staly siq one<br />
r6wn,iez przedmiotem badal'l. Z tego wzgl E;du w' ksiqzce obok t,akich<br />
nazwisk, jak Mikoiaj z Kuzy, Marsilio Ficino, Pico della Mirandola<br />
spotykamy nazwiska Boscha, Rafaela, Michala Alliola, Cervantesa,<br />
Szekspira. Dzieia sztuki i literatury byiy cZE;sto zwierciadlami ukazujqcymi<br />
bardziej wrazliwie ducha badanej epoki 11i:i: spekulacje filozoficzne.<br />
Takie rozszerzenie przedmiotu badaii. - niewq1:ipllwie .j:>ardzo
'752 ZDARZENIA - KSI1\ZKI - LUDZIE<br />
sluszne i celowe - przekonuje nas 0 tym, ze poml1ikom historii mozemy<br />
5tawiae ciqgle nowepytania i wydobywae z nichnowe tresci. Napotykamy<br />
tutaj jednak na dose zasadnicze trudnosci natury metodologicznej.<br />
Wiadomo, jak trudno jest zi.nterpretowac doktryn~ f,jlozoficznq,<br />
aby z niej wydobyc istotne tresci nie zmieniajqc mysli tworcy tej doktryny.<br />
W dzielach sztuki i literatury, gdzie problematyka antropologiczna<br />
plynie niejako podziemnym korytarzem, napotykamy na trudnosci<br />
powazniejsze, poniewaz mamy tutaj do czynienia juz nie z interpretacjq<br />
bezposred ~ich wypowiedzi, ale swoistych symboli. I naleza!oby<br />
C'hyba w takich wypadkach podkrcslae, ze wybrana pr.zez nas interpretacja<br />
jest jednq z mozliwych, a nie jedynq.<br />
Juz w przedmowie podkreslony zostal zwiqzek refleksji filozoficznej<br />
z "ewolucjq 5polecznej rzeczywistosci ludzi" (s. 22). Mysl t~ autor rozwija<br />
przy okaz,ji omawia'nia zrodel renesansu. Przeciwstawia si~ poglqdom<br />
wskazujqcym na religijne lub klasyozne irodla renesansu, Pr'oponuje<br />
inne rozwiqzanie, "a mianowicie wiqzanie narodzin ren.esansu ze<br />
spolecznymi i gospodarczymi przemianami" (s. 101). Z t akiego podejscia<br />
do narodzin ,renesansu wynika bardzo wazny postulat metodologiczny,<br />
nie wypowiedziany bezposrednio przez Suchooolskiego, l1Iiemniej narzucajqcy<br />
si~: renesansowe koncepcje filozofH czlowieka nalezy wyjasniae<br />
w swietle dokonujqcych si~ przemian spolecznych i gospodarczych<br />
jako Zrodla tych koncepcji. Nalezy stwierdzic, :~e postulat ten<br />
nie zostal: w pracy zrealizowany, co moze wskazY'wac na falszywose<br />
postawionej przez autora tezy. Z calosci pracy mozna wywnioskowac<br />
to, czemu Suchodolski przeciwstawia si~, ze renesans, a przez to i nowozytna<br />
filozofia czlowieka rna swe irodl-a w przemianach relig,ijnych.<br />
Wskazuje ,na to mi~dzy i'nnymi wyraine faworyzowanie herezji. Wprawdzie<br />
znajdujemy nawiqzania do przemian spolecznych i gospodarczych,<br />
Sq to jedn'ak momenty wy'rain,ie wyizolowane z zasadniczego toku<br />
mysli rozwijanych w ksiqzce. Przeciez autor w analizach ma,terialu<br />
historycznego konsekwentnie akcentuje te momenty, w kt6rych dostrzega<br />
przeciwstawienie si~ religijno-teocentrycznemu ujmowaniu<br />
czlow,ieka. I z anaHz tych nie wynika, ze to nowe spojrzenie na czlowieka<br />
mialo jakies gl~bsze uzasadnienie w dokonujqcych si~ przemianach<br />
spolecznych i gospodarczych.<br />
Narodziny nowozytnej filozofii czlowieka moiemy r6wniez powiqzae<br />
z dokonujqcymi si~ wowczas przemianami filozoficznymi. Po okresie<br />
wielkich system6w filozoficznych (wiek XIII) nastqpil okres, kt6ry<br />
dose powszechnie przez historyk6w filozofii nazywall1Y bywa eklektyzmemo<br />
Mysl filozoficzna nie mogla calkowicie zastygnqc w eklektyzmie,<br />
poniewaz r6wnaloby si~ to jej tl'nicestwieniu. Eklektyzm, kt6ry uwazany<br />
bywa za okres przy,najmniej cz~sciowej degeneracji filOIZOfii, wylania<br />
ostatecznie z s·iebie nowe, tlw6rcze mysli. Byly to poczqtkowo<br />
niesmiale intuicje, wynikajqce z polozenia nowych akcentow na uswi~-
ZDARZENIA - KSli\ZKI - LUDZIE i53<br />
cone tradycjll sposoby myslenia, ktore z czasem przeksztalcily si~<br />
w wielkie prlldy umyslowe. Fakt ten jest wielkim swiadectwem nieprzerwanej<br />
cillglosci dziejow mysli filozoficznej.<br />
Na kazdll 7. postawionych tez (hipotez) - lllczllCIl narodziny renesansu<br />
z poznaniem starozytnosci, przemianami religijnymi, spolec~nymi<br />
i gospodarczymi oraz filozofic~nymi - znalezHbysmy odpowiednio duzq<br />
ilose m ateria!u rzeczowego potwierdzajllcego jej slusz,nose. lVIozna bowiem<br />
wskazae wplyw antyku na narodziny renesansu, mozna rown.iez<br />
wskazae na wplyw wszystkich wspomnianych pr7.emian, ktore rzeczywiscie<br />
wowczas dokonywa!y si~. ezy wobec tego nalezy lqczye narodziny<br />
renesansu wylqcznie z jednll z postawionych tez? Absolutnie nie! Tez<br />
tych nie nalezy traktowae jako nawzajem wykluczajqcych si~; przenikajll<br />
si~ one i uzupelnLajq (mozna ich z pewnoscill odkrye wi~cej) . Wiqzal1'ie<br />
narodztn renesansu z jednll z nich zaciesnia badaczowi pole widzenia<br />
problematyki i sprowadza go na drog~ dogmatyc'Lnego ujmowania<br />
dziej6w mysli ludzkiej. Duzym bl~dem byloby pomijanie przemian<br />
spolecznych i gospodarczych w badaniach historyczno-filolzoficznych,<br />
jednak nie mniejszym bl~dem jest uwazal1'ie tych przemian za glowny<br />
czynnik determinujCjcy dZiieje. lVIozna jedynie toczyc spor, ktory z wyzej<br />
wymienionych czynnikow mial wplyw dominujllcy na po·w stanie renesansu.<br />
Domi-nanty te nalezaloby jednak rozpatrywae w odniesieniu do<br />
poszczeg61nych dziedzin tw6rczosci. Analizujllc -tworozose natury filozof.icznej<br />
renesan;;u powinnismy ostatecznie stwierdzie za Gilsonem. ze<br />
filozofi~ w sposob istotny moz,na wytlumaczye filozofill, tzn. po·wstanie<br />
i rozwoj doktryn filozoficznych mozna wyjasnie dokonujqcymi si€; przemianami<br />
filozoficznymi. Pr·zemiany pozafilozoficzne Sq tylko pewnego<br />
rodzaju uwarunkowaniami i tlem dla zasadniczego nurtu przemi.an filozoficznych.<br />
Nalezy stwierdzie, ze Suchodolski d aleki jest od calkowitego prze~<br />
ciwstawiania renesansowych poglqdow na czlowieka poglqdom sredniowieoZllym.<br />
W pracy wyrainie zostalo podkreslone powolne pnekszta!<br />
canie si€; koncepcji sredniowiecznych w koncepcje renesansowe (s . 19,<br />
22). Sredniowaeczne koncepcje antropologiczne nie tylko oddzialywaly<br />
SWq tresciq, ale przede wszystkim swiatopogllldowym stylem. Styl ten<br />
okazal si~ bardziej trwaly niz niejednokrotnie przebrzmiala juz "brese<br />
(s. 79).<br />
Suchodolski wyroznia cztery zasadnicze koncepcje antropologiczne<br />
wyst~pujqce w sredniowieczu i oddzia!ujllce na renesans: 1) augustynizm.<br />
2) tomizm, 3) tradycja Franciszka z Asyzu i 4) tradycja wyrosla<br />
z herety.ckich ruch6w ludowych. Mimo dose istotnych r6znic zachodzqcych<br />
mi~dzy tymi koncepcjami, lqczy je ich teocentryczny charakter.<br />
Stosunek ludzi kladqcych podwaliny pod nowozytnq filozofi~ czlowieka<br />
do tych koncepcji byl r6zny. Augustynizm i tomizm byly, wedlug Suchodolskiego,<br />
uwazane w renesansie za filozofie przesz!osci. "Tradycja
754 ZDARZENIA - KSIAZKI - LUDZIE<br />
Franciszka z Asyzu wydawala Ei~ wrastac bezposrednio w epok~ renesansu,<br />
dzi~ki temu zwlaszcza, iz sztuka - poezja, a przede wszystkim<br />
malarstwo - przerzucala ten pomost mi~dzy przesz!osciq i terazniej<br />
:::zosciq" (s. 29). W ostatniej koncepcji upatruje autor bezposredniego<br />
poprzednika renesansowej filozofii czlowieka. Nalezaloby tutaj jednak<br />
dodac, ze ten bezposredni poprzednik wlasciwie najmniej oddzialywai,<br />
po prost.u nie mial czym oddzialywac, byl zbyt slaby. Trudno nawet<br />
t utaj mowic 0 bezposrednich wplywach, najwyzej 0 czysto zewn~trznych<br />
podobienstwach. Natomiast tomizm i augustynizm bezposrednio<br />
dzialaly, chociazby z tych wzgl~d6w, ze byly obiektami cz~sto wprost<br />
bunc'zucznych atakow, przez co przenikala ich atmosfera filozoficzna,<br />
ktorej tw6rcy renesansu nie umieli i nie mogli calkowicie przezwyci~iyc.<br />
W swietle tych uwag bardziej zrozumiale stanie si~ zak0l1czenie<br />
ksiqzki, w ktorym Suchodolski dochodzi do wniosku, ze narodziny nowozytnej<br />
filozofii czlowieka byly bardziej wyrazem przesunil'1cia akcentow,<br />
punkt6w widzenia problematyki, nii calkowitym przezwyciE;zeniem<br />
poglqd6w sredniowiecznych (s. 590 ins.).<br />
Na zak0l1czenie nalezy podkreslic, ze struktura pracy jest bardzo<br />
przejrzysta, rozklad chronologiqny i tresciowy materialu swietnie<br />
uchwycony i konsekwentnie stosowany. Wyrazne akeentowanie nowych<br />
i tw6rczych element6w w analizowanych poglqdach unaocznia ezytelnikowi<br />
rozw6j pewnych idei, ich narastanie i przeksztalcanie si~, co<br />
niewqtpliwie dodatnio wplywa na zwartosc i przejrzystosc pracy.<br />
Jan Czerkawski<br />
STOSUNEK RELIGII DO NAUKI A FILOZOFIA 1<br />
Obok licznych broszur omawiajqcych stosunek religii do nauki na<br />
konkretnych przykladach, pojawila si~ pozycja Zygmunta Poniatowskiego,<br />
znanego ze swego Wst~Ptt do religioznawstwa i publikacji religioznawczych<br />
w "Euhemerze", stawiajqca sobie eel nie tylko propagando'WY,<br />
ale i naukowy. Autor wychodzqc z pozycji marksizmu stara<br />
si~ ujqC metodologiczne podstawy problemu i usystematyzowac r6ine<br />
zagadnienia pojawiajqce si~ przy omawianiu relacji religia - naul{a.<br />
Kluczowym problemem pracy jest' zagadnienie sprzecznosci ezy niesprzecznosci<br />
religii z naukq. Problem ten rna powazne znaczenie dla<br />
fi10zofii materialistycznej. Wierzenia religijne wskazujq na rzeczywistosc<br />
p ozaswiatowq, najcz~sci e j niematerialnq : Boga, dusz~, zycie pozagrobowe,<br />
r6wnoczesnie dajq pewnq wizj~ swiata widzialnego.<br />
j Recenzja z kSiqZki Zygmunta ponia towskiego, Re!i gia a nauka, Warszawa<br />
1963, Ksi'lzka i "iedza.
ZDARZENIA - KSI1\ZKI - LUDZfE<br />
755<br />
Celem potwierdzenia swego stanowiska filozoficznego materializm<br />
dialektyczny odwoluje si~ do nauki powszechnie uznawanej za zbi6r<br />
zdan wartosciowych poznawczo. Materializm dialektyczny twierdzi, ze<br />
opiera swe tezy na wynikach nauk szczeg6lowych i dostosowuje s i~ do<br />
nich. R6wnoczesnie bada stosunek religii do na uki. Jezeli udaloby siEl<br />
stwierdzic zgoclnosc wierzen religijnych z twierdzeniami naukowymi,<br />
religljny punkt widzenia zyskalby potwierdzenie ze strony nauki.<br />
Stwierdzenie niesprzecznosci twierdzen religijnych z naukowymi pozostawia<br />
religi~ i jej transcendentne aspiracje w spokoju. JeZeli natomiast<br />
mozna by wykazae sprzecznose mi~dzy religiq a naukq, tym samym<br />
twierdzenia religijne stracilyby SWq wartosc poznawczq, a filozofia<br />
materialistyczna zyskalaby potwierdzenie nie wprost przez wykluczenie<br />
stanowiska konkurencyjnego.<br />
Widzimy wi~c, ze problem stosunku religii do nauki rna duze znaczenie<br />
swiatopoglqdowe, jest problemem polemicznym 0 duzym ladunku<br />
emocjonalnym i dlatego przy rozpatrywaniu go naleiy szczeg61nie dbae<br />
o zachowanie bezstronnosci i obiektywizmu.<br />
Wydaje si~, ze zamiarem bezstronnego badacza religii i nauki powinno<br />
bye uj~cie obu tych zjawisk w spos6b moZliwie czysty i p ~ lny<br />
biorqc za punkt wyjscia takie poj~cia i sqdy, kt6re religia i nauka<br />
same 0 .;obie ustalajq, uzupelniajqc je opisem ze\Vn~trznym ze stanowiska<br />
mozliwie neutralnego. Taka metoda wydaje si~ jedynie dopuszczalna<br />
przy badaniu naukowym stosunku religii do nauki. Tylko odwoIanie<br />
si~ do tej jakiejS samowiedzy religli moze zagwarantowae jej<br />
niezaleine poiraktowanie. Naleiy religii przyznac prawo do okreslenia<br />
swej istoty i ustalenia doktryny. Tym bardziej, ze wlasnie problemy<br />
istoty religii i istoty nauki Sq uzaleznione od zajmowanego stanowiska<br />
filozoficznego i wielu badaczy podchodzi do badan religioznawczych<br />
i do teorii nauki z gotowymi koncepcjami tych rzeczywistosci.<br />
Omawiajqc zr6dla religii Poniatowski nte wyciqga ostatecznych wniosk6w<br />
z dqzenia ludzi do prawdy pewnej, do poznania sensu i celu<br />
zycia, wniosk6w z obaw przed kO:1cem zycia i ewentualnq nieznanq<br />
przyszlosciq. Monizm materialistyczny przyjmujqcy dla byt6w przygodnych<br />
wystarczajqcq racj ~ istnienia \V obr~bie materii pozwala auto-<br />
1'owi odrzucie dow6d z przygodnosci na istnienie Boga 2, dow6d z celowosci<br />
uZ!1ac za falszywq analogi~, a sarno poj~cie Boga za wynik alienacji.<br />
W rezultacie autor odmawia wierzeniom religiinym wszelkiej<br />
wartosci poz,nawczej, uznaje je za bezprzedmiotowe i nieuzasadnionc. Nie<br />
trzeba wykazywae, jak takie podejscie zaw~za i zuboza poj~cie religii.<br />
Autor zdecydowanie opowiada si~ za markf'istowsk q koncepcjq nauki,<br />
kt6rq omawia na str. 59 ins. Przyznajqc pewnq, aczkolwiek jedno<br />
2 Zarzucanie dowodowl ukrytego zalozenia 0 poczqtku czasowym 5wiata<br />
jest logiczne na gruncie monistycznej koncepcjl bytu, kt6ry w tej postacl<br />
jest b y tem absolutnym.
756 ZDARZENIA - KSli\ZKI - LUDZIE<br />
stronnq wartosc koncepcjom formalno-logicznej i fenomenalistycznej<br />
marksizm szczegolnie uwydatnia spoleczno-historyczny charakter nauki,<br />
jej wi!;z z praktykq spolecznq i swoiste rozumienie prawdziwosci<br />
twierdzen. Niezaleznie Qd tych ustalen mozna zauwazyc, ze autor<br />
pojmuje wsz~dzie nauk~, a przynajmniej niektore jej partie, na sposob<br />
zblii.ony dQ filQzofii. Twierdzi, ze nauka nie moze s ,i~ ograniczyc do<br />
opisywania i systematyzowania zjawisk czy faktow, ze opisuje obiektywnq<br />
rzeczywistosc wyjasniajq.c jq przyczynowo, przy czym rzeczywisto~c<br />
t~ pojmuje za filozofiq marksistowskq \vylqcznie materialnie.<br />
Jest to zgodne z tym, co twierdzi teoretyk materializmu dialektycznego<br />
Helena Eilstein w swoim studium Przyczynkt do koncepcji materii jako<br />
bytu jizycznego: "lVIaterializm jest bowieIp probq odpowiedzi na pytanie,<br />
co najtrwalsze w dotychczasowym dorobku nauki, co najpewniejsze<br />
w dotychczasowym obrazie swiata; jest propozycjq pewnych zaloien,<br />
ktore nalezy przyjmowac w.e wszelkiej probie wyjasnienia zjawisk<br />
doswiadczalnych - propozycjq pewnego kryterium rozroznienia naukowych<br />
i nienaukowych (...) metod badania rzeczywistosci i poslugiwania<br />
si~ w jej interpretaicji okreslQnymi kategoriami" 3. Taka nauka nie moze<br />
zagwarantowac bezstronnego, zneutralizowanego stanowiska - a 0 takie<br />
przeciez w nauce chodzi - wobec badanego przedmiotu, zwlaszcza tego<br />
rodzaju przedmiotu, jakim jest religia 4.<br />
Po omowieniu zagadnien wst~pnych i historycznych Poniatowski przyst~puje<br />
do wykazania sprzecznosci mi~dzy religiq a naukq w ten sposob,<br />
i.e zbija dowody przemawiajqce za ich zgodnosciq. Pierwszy, nazwany<br />
przez PoniaJtowskiego dowodem z wewn~trznej niesprzecznoSci BQga,<br />
opiera si~ na zasadzie jednosci prawdy, ktora czy to wystqpi na poziomie<br />
natury w postaci praw nauki, czy na PQziomie Objawienia<br />
w postaci dogmatu, nie moze wystqpic w postaci dwoch zdal'l sprzecznych,<br />
bo wszelka prawda pochodzi z jednego zrodla, ktorym jest Bog,<br />
dawca Objawienia i autor pmw ludzkiego poznania". Autor przyznaje<br />
temu dowodowi poprawnosc logicznq, ale stara si~ go zlekcewazyc<br />
wskazujqc na rzadkie jego wyst~powanie , rzekomo niebezpieczne dla<br />
religii konsekwencje i malq skutecznosc praktycznq, "wynikajqcq stqd,<br />
ze przeciez zadne deklaracje nie zmieniq faktycmych stanow rzeczy, (...)<br />
3 W : Jednosc mat.eriatna swiata (pod red. H. Eilstein), Warszawa 1961, S. 92.<br />
-, Nasuwa sill pyta nie: czy jest moiliwe uniezalei niende nauki od filozofi!.<br />
Wydaje sj~, ze nie chbd~i Jednak 0 to, by nauk~ oprzec na takiej filozofii,<br />
klora nie okresla arbitralnde , czym jest byt, ale ujmuje go w sposob mo:iliWie<br />
zneutralizowany. Propozycj!j takiej filozofii jest mctafizyka tomistyczna w inlerprelacji<br />
egzystencjalnej, ktora zajmuje s i~ bytem jedynie w aspekcie istnienia<br />
, pozostajqc otwart!j na wszystkie mozliwe jego delerminacje.<br />
5 Z zas ady jednosci prawdy wyplywa tzw. norma negatywna. kt6ra n a kazuJe<br />
naukowcom za w ieszenie asercji i ponowne zbadanie, a nawet odrzucende<br />
twierdzeni a naukowego sprzecznego z prawd!j w iary. Dobrze b E:dzie przypon1niec<br />
w tym miejscu, ze \v razie dostrzezenia sprzecznosci norma negatywna<br />
jest tez sygnale m dla teolog6w, by zbada H, czy pra wda sprzeczna
ZDARZENIA - KSIAZKI - LUDZIE 757<br />
nie mogq usunqc realnej mi~dzy nimi (religiq a naukq, przyp. S. B.)<br />
l'oznicy" (s. 159).<br />
Jak widac, autor z g6ry zaklada sprzecznosc mi~dzy religiq a naukq<br />
okreslajqc niewygodny dla siebie argument mianem deklaracji i 10<br />
gicznego chwytu. Filozofia materializmu dialektycznego zaciqzyla u Poniatowskiego<br />
na samym poj~ciu sprzecznosci, ktore rozumie on bal'dzo<br />
szeroko i miesza z poj~ciem konfliktu. Na st1'. 91 pisze: "Jesli chodzi<br />
o stosunek nauki do religii, m6wimy zazwyczaj, ze mi~dzy obiema tymi<br />
dziedzinami panuje konflikt, lub tez - inaczej - ze Sq one ze sobq<br />
sprzeczne". Podobnie wyraza si~ na st1'. 183 ns: ,,(... ) nawet gdyby nauka<br />
i religia mialy rzeczywiscie r6zne zakresy, to i tak nie usuwaloby to<br />
mozliwosci konfliktu. Zajmowanie si~ naukq odwodzi przeciez od wylqcznego<br />
poswi~cenia si~ sprawie zbawienia (...)". Nikt nie moze zaprzeezye,<br />
ze w historii zdarzaly si~ konflikty pomi~dzy religiq a naukq<br />
poj~tymi soejologieznie. Jezeli m6wimy 0 sprzeeznosci twierdzeii, to<br />
wedlug og6lnie przyj~tego w logiee znaezenia jest ona stosunkiem pomi~dzy<br />
dwoma zasadniezo r6wnoksztaltnymi wyrazeniami 0 eharakterze<br />
zdaniowym, nalezqcymi do tego samego systemu, z kt6ryeh jedno poprzedza<br />
funktor negaeji. Podobnq sprzeeznosc mozna by orzekac 0 twie1'<br />
dzeniach naukowyeh i twierdzeniaeh religii na plaszezyznie jednego<br />
.,systemu", jakim mialiby bye konstruowany swiatopoglqd. Przeeiw takiej<br />
sprzeeznosci przemawia jednak wspomniany wyzej argument z jednosei<br />
prawdy. Dialektyezne pojmowanie sprzeeznosei ulatwilo Poniatowskiemu<br />
przerzueanie si~ z terenu logiki w soejologi~ ezy teori~ wartosei,<br />
by utrzymae tez~ 0 sprzeeznosci religii i nauki. Kiedy zas Poniatowski<br />
stara si~ wykazae sprzeeznosci mi~dzy twierdzeniami religii<br />
a twierdzeniami nauki, zdradza si~ z nieznajomosciq doktryny katoliekiej,<br />
kt6rq zgodnie z zapowiedziq por6wnuje. I tak utrzymuje, ze nalezq<br />
do niej twierdzenia 0 stworzeniu swiata w szesciu dniaeh i 0 kolejnosci<br />
stworzenia zgodnej z opisem biblijnym. Podobnie gdy na str. 200, 201<br />
i 202 usiluje wykazae sprzeeznose samej doktryny religijnej, posluguje<br />
si~ wyrwanymi z kontekstu eytatami nie uwzgl~dniajqe hermeneutyki<br />
biblijnej i r6Znych znaezeii wyrazu "post~p" w wypowiedziach dwu<br />
papiezy.<br />
Twierdzenie Poniatowskiego 0 sprzeeznosci religii i nauki jest tei:<br />
konsekwenejq uznawania za materializmem dialektyeznym prawdy<br />
wz gl~dnej . Przyznaje on, i:e twierdzenia naukowe nie dajq prawdy wykonezonej<br />
i stalej i proponuje por6wnanie tyeh wlasnie wzgl~dnyeh<br />
prawd naukowyeh wyrazonych w postaei teorii i hipotez z doktrynq<br />
religijnq. Oponuje przeciw oezekiwaniom na pewne sformulowanie nauki<br />
wskazujqe na fakt, ze hipotezy i teorie stanowiq jej nieodzowny skladnik,<br />
z naukll jest rzeczywi~ie prawdll objawionll, podanll pl'Zez Kosc!6! do wie.<br />
rzer. ia czy moze jest tylko prawdopodobnll opinill teologicznll forsowanll przez<br />
j ak ~s szkolG lub zagadnienlem teolol3 icznym niedostatecznle zbadanym.
756 ZDARZENIA - KSIl\ZKI - LUDZIE<br />
stronnq wartosc koncepcjom formalno-Iogicznej i fenomenalistycznej<br />
marksizm szczegolnie uwydatnia spoleczno-historyczny charakter nauki,<br />
jej wi~i z praktykq spo!ecznq i swoiste rozumienie prawdziwosci<br />
twierdzen. Niezaleinie od tych ustalen moina zauwaiyc, ie autor<br />
pojmuje wsz~dzie nauk~, a przynajmniej niektore jej partie, na sposob<br />
zblizony do filozofii. Tv.rierdzi, ze nauka nie moze si~ ograniczyc do<br />
opisywania i systematyzowania zjawisk czy faktow, ze opisuje obiektywnq<br />
rzeczywistosc wyjasniajq.c jq przyczynowo, przy czym rzeczywistosc<br />
t~ pojmuje za filozofiq marksistowskq \vylqcznie materialnie.<br />
Jest to zgodne z tym, co twierdzi teoretyk materializmu dialektycznego<br />
Helena Eilstein w swoim studium Przyczynkt do koncepcji materii jako<br />
bytu fizycznego: "Materializm jest bowiexp probq odpowiedzi na pytanie,<br />
co najtrwalsze w dotychczasowym dorobku nauki, co najpewniejsze<br />
w dotychczasowym obrazie swiata; jest propozycjq pewnych zaloien,<br />
ktore nalezy przyjmowac we wszelkiej probie wyjasnienia zjawisk<br />
doswiadczalnych - propozycjq pewnego kryterium rozrOi.nienia naukowych<br />
i nienaukowych (...) metod badania rzeczywistosci i poslugiwania<br />
si~ w jej interpretalcji okreslonymi kategoriami" 3. Taka nauka nie moze<br />
zagwarantowac bezstronnego, zneutralizowanego stanowiska - a 0 takie<br />
przeciez w nauce chodzi - wobec badanego przedmiotu, zwlaszcza tego<br />
rodzaju przedmiotu, jakim jest religia 4.<br />
Po omowieniu zagadnien wst~pnych i historycznych Poniatowski przyst~puje<br />
do wykazania sprzecznosci mi~dzy religiq a naukq w ten sposob,<br />
ze zbija dowody przemawiaj qce za ich zgodnosciq. Pierwszy, nazwany<br />
przez Poniatowskiego dowodem z wewn~trznej niesprzecznosci Boga,<br />
opiera si~ na zasadzie jednosci prawdy, ktora czy to wystqpi na poziomie<br />
natury w postaci praw nauki, czy na poziomie Objawienia<br />
w postaci dogmatu, nie moze wystqpic w postaci dwoch zdan sprzecznych,<br />
bo wszelka prawda pochodzi z jednego irod!a, ktorym jest Bog,<br />
dawca Objawienia i autor prow ludzkiego poznania G. Autor przyznaje<br />
temu dowodowi poprawnosc logicznq, ale stara si~ go zlekcewazyc<br />
wskazujqc na rzadkie jego wyst~powanie, rzekomo niebezpieczne dla<br />
religii konsekwencje i malq skutecznosc praktycznq, "wynikajqcq stqd,<br />
ze przeciez iadne deklaracje nie zmieniq faktyczmych stan6w rzeczy, C..)<br />
3 W: Jednosc materiatna swiata (pod red. H. Eilstein), Warszawa 1961. s. 92.<br />
4 Nasuwa si
ZDARZENIA - KSI1\ZKI - LUDZIE 757<br />
nie mog,! usun'!c realnej mi~dzy nimi (religi,! a nauk,!, przyp. S. B.)<br />
roznicy" (s. 159).<br />
Jak widac, autor z gory zaklada sprzecznosc mi~dzy religi,! a nauk,!<br />
okreslajqc niewygodny dla siebie argument mianem deklaracji i 10<br />
gicznego chwytu. Filozofia materializmu dialektycznego zaciqzyla u Poniatowskiego<br />
na samym poj~ciu sprzecznosci, ktore rozumie on bardzo<br />
szeroko i miesza z poj~ciem konfliktu. Na str. 91 pisze: "Jesli chodzi<br />
o stosunek nauki do religii, mowimy zazwyczaj, ze mi~dzy obiema tymi<br />
dziedzinami panuje konflikt, lub tez - inaczej - ze Sq one ze sobq<br />
sprzeczne". Podobnie wyraza si~ na str. 183 ns: ..(...) nawet gdyby nauka<br />
i religia mialy rzeczywiscie rozne zakresy, to i tak nie usuwaloby to<br />
mozliwosci konfliktu. Zajmowanie si~ naukll odwodzi przeciez od wylllcznego<br />
poswi~cenia si~ sprawie zbawienia (...)". Nikt nie moze zaprzeczyc,<br />
ze w historii zdanaly si~ konflikty pomi~dzy religiq a naukq<br />
poj~tymi socjologicznie. Jezeli m6wimy 0 sprzecznosci twierdzen, to<br />
wedlug og61nie przyj~tego w logice znaczenia jest ona stosunkiem pomi~dzy<br />
dwoma zasadniczo rownoksztaltnymi wyrai.eniami 0 charakterze<br />
zdaniowym, nalezqcymi do tego samego systemu, z ktorych jedno poprzedza<br />
funktor negacji. Podobnq sprzecznosc mozna by orzekac 0 twierdzeniach<br />
naukowych i twierdzeniach religii na plaszczyznie jednego<br />
.,systemu", jakim mia~by bye konstruowany sWiatopoglqd. Przeciw takiej<br />
sprzecznosci przemawia jednak wspomniany wyzej argument z jednosci<br />
prawdy. Dialektyczne pojmowanie sprzecznosci ulatwilo Poniatowskiemu<br />
przerzucanie si~ z terenu logiki w socjologi~ czy teori~ wartosci,<br />
by utrzymac tez~ 0 sprzecznosci religii i nauki. Kiedy zas Poniatowski<br />
stara si~ wykazac sprzecznosci mi~dzy twierdzeniami religii<br />
a twierdzeniami nauki, zdradza si~ z nieznajomosciq doktryny katolickiej,<br />
kt6r
758 ZDARZENIA - KSIl\2KI - LUDZIE<br />
i ze mimo wzgl~dnosci i zmiennosci poszczeg61nych prawd, suma prawdy<br />
w swiecie eiqgle wzrasta. Zauwazmy, ze twierdzenia, kt6re mogq bye<br />
brane pod uwag~ przy badaniu ieh stosunku do doktryny religijnej, Sq<br />
wlaseiwie twierdzeniami fiJozofieznymi czy teZ filozoficznymi uog6lnieniami<br />
i interpretacjami twierdzeii opisowych, systematyzujqcych, ustalajqcyeh<br />
prawa mi~dzy zjawiskami 6_ Interpretacja dokonana w r amach<br />
filozofii materialistycznej, przyjmujqcej pr a wd~ wzgl~ d nq, latwo ujawni<br />
sprzecznosc takieh twierdzeii naukowych w pewnej fazie ieh rozw oju<br />
z absolutnq z zasady doktrynq religii. W ten spos6b zagadnienie stosunku<br />
religii do nauki przeksztalca si~ w zagadnienie stosunku r eligii do<br />
okreslonej filozofii.<br />
Jak widae z powyzszego, na pojmowanie stosunku religii do nauki<br />
przez Poniatowskiego decydujqcy wplyw wywiera zajmowane stanowisko<br />
fil ozofiezne_ Pr6cz tego mozna mu zarzueie ni epotrzebne s upozycje<br />
i insynuacje pod adresem teoretyk6w chrzescijanskieh, kt6rzy rzekomo<br />
umyslnie popierajq wieloznacznosc poj~c i chaos m etodologiezny dla<br />
przemycenia tezy 0 zgodnosci religii z naukq.<br />
W omawianej tu praey mozna jednak zauwazye wiele slusznych<br />
obserwacji i stwierdzell, kt6re mogq bye instruktywne zwlaszeza dl a<br />
tyeh, ktorzy starajq si~ spopularyzowae id€~ niesprzecznosei religii i n a<br />
uki. I tak np. Poniatowski zwraca uwag~ na malq wartose teoretyczl1'l<br />
argumentu "z uczonych wierzqcych", choeiaz i tu nie wszystkie jego<br />
2'arzuty Sq sluszne. Omawiajqc r6zne "techniki" deprcejacji nauki stosowane<br />
przez obrone6w religii zwraea uwag~ na niewlaseiwose tych metod,<br />
zwlaszcza odwolywania si~ do uczucia i poslugiwania si~ komizmem.<br />
Pomniejszanie roli nauki i jej lekcewazenie przez ludzi, kt6rzy jej<br />
najcz~sciE'j nie znajq, nie swiadczy 0 wysokim poziomie argumentaC'ji,<br />
budzi podejrzenia i zrozumiale psyehologicznie opory u sluehaeza, kt6ry<br />
l1auk~ i jej rozw6j traktuje powaznie. Ksiqzka Poniatowskiego, mimo<br />
ujawnione braki, jest pozytecznq publikacjq, bo usiluje uporzqdkowac<br />
wiele spraw zwiqzanych z tematem i zmusza do nowych przemyslen<br />
tych, dla kt6rych prawda wyznawanej doktryny jest motorem jej propagowania<br />
i warunkiem wartosci etycznej tej akcji. Szezeg61nie eenna<br />
jest podana na koiicu bibliografia zawierajqca niemal wszystkie pozycje<br />
wydane w j~zyku polskim, w wi~kszosci opracowania _katoliekie.<br />
Ks. Stefan Bryksa<br />
8 To stw1i erdzenie nie przes'ldza, ze filozofia sarna nie jest nauk'l, a tylko<br />
wska-zuje na jej inne zadania poznawcze niz te, Jakie rna nauka pojrnowana<br />
fenornenalistycznie. Trzeba tu zauwazyc, ze Poniatowski zle poj'l! dow6d<br />
Guittona na niesprzecznosc religii i nauki. Zaatakowal rozdzielanie teorii,<br />
jak'l daje nauka, od praktyk! zbawienia, kt6r'l propaguje religia. Gulttonowi<br />
chodzilo 0 odrE:bnosc ieh podejscia do przedrniotu 1 dawanie odpowiedzi na<br />
r6zne pytania w obu wypadkach teoretyczne.
ZAPISKI NA<br />
MARGINESACH<br />
W katalogu wydawnictwa Johannes Verlag czytam 0 n ajnowszym <br />
olbrzymim, trzytomowym - dziele Hans Urs von Balthasar a pod zaskakujqcym<br />
tyt ulem: lier r lichkeit: Eine theo[ogische Aesthetik. Jak<br />
przetlumaczyc Herrlichkeit? Chwala? Wspanialosc? To i etymologiczniechyba<br />
podobne (Herr = pan). OLo co m owi katalog : "Uwiqd cechy<br />
p i ~ k n a nieraz juz podkreslal autor, jako jeden z alarmujqcych symptomow<br />
wspolczesnej teologii, zarowno katolickiej j ak pr otestanckiej.<br />
Biblia przepelniona jest bozq wspanialosciq (GLoria, Doxa, Kab6d,<br />
Schechina), calc w ogole Objawienie - lqcznie z centralnq dian t a<br />
jemnicq grzechu i krzyza - rysuje sil?, az do konca (u Pawla, u J ana)<br />
jako promjeniowanic bozej wspanialosci. Bez tego aspektu cala r eligia<br />
- chocby sk qdinqd najprawdziwsza i n ajlepsza - stalaby sil?, jedynic<br />
zbiorem slusznych tez i pozytecznych urZqdZel1.. \Vbrew nudnej,<br />
podrl?,cznikowej teologii katolickiej, zwlaszcza zas w brew oslepionej<br />
»metodq historyczno-krytycz.TIq« teologii protestanckiej autor \vykazuje<br />
w pierwszym tomie, ze istota chrzescijanstwa n ad aje dziejom swiata<br />
taki aspekt, w ktory nie tylko trzeba »wier zyc«, ale ktory niewqtpliwie<br />
mozna ujrzec. Tom drugi zarysowuje tl?, kw es ti~ w swietle teologicznej<br />
tradycji. Jakie miejsce przypada w mysli wielkich teologow chrzescijaftsldch<br />
»wspanialosci« lub »pil?,knosci teologicznej«? Widac wyraznie.<br />
7.C tylko te teologie, w kt6rych odzwierciedla sil?, cos ze wspanialosci<br />
chrzescijaiiskiego Objawienia, zdobyly prawdziwe 7.l1aczenie historyczne.<br />
Autor \vybral dwunastu teologow najwyiszej rangi, jak najrozniejszyeh<br />
ale szczeg6lnie tw6rczych i wplywowych, aby reprezentowac ten problem.<br />
Oto oni: Ireneusz, Augustyn, Dionizy, Anzelm, Bonawentura,.<br />
Dante, Jan ad Krzyza, Pascal, Hamann, Solowiew, Hopkins i peguy".<br />
Czy notre cher Peguy spodziewal sil?, kiedy, ze znakomity teolog potraktuje<br />
go, jako konfratra?<br />
*<br />
Z ksiqzki W. Warren Wagara, The City of Man, Boston 1963: "Ostatni<br />
w dziejach filozofii chiiiskiej wybitny uczony konfucjanski, Kang<br />
Yu-wei, napisal pod koniec XIX wieku ksiqzkl?, pt. Ta T 'ung Shu, czyli<br />
»Ksiqzka Jednego Swiata«... Swobodnie haftujqc na kanwie konfucjanskiej<br />
tradycji autor przezwycil?,zyl tysiqclecia sinocentryzmu, aby wysunqc<br />
doktrynl?, globalnej syntezy w ramach jednego jedynego pallstwa.<br />
Taki swiat moglby raz na zawsze obalic »dziewil?,c przegr6d«, kt6re<br />
nie dopuszczajq do zjednoczenia ludzkosci. Nalezy bezlitosnie wyeliminowac<br />
paiistwa narodowe, r6:imice klas i ras, zwiqzki rodzinne,<br />
obyczaje reg'ionalne, religie i wszelkie r6znice oparte na odmiennosci<br />
plci lub zawodu. Wszyscy bl?,d q r6wni, wszelka wlasnosc bl?,dzie wsp6lna.
760 ZAPISKI NA MARGINESACH<br />
wszystkimi obywatelami zajmie si~ dwadziesoia ministerstw wszechkompet.entnej<br />
swiatowej biurokracji. Starte zostanq najprostsze nawet<br />
przejawy zycia prywatnego. »Post~p ludzkosci - pisal K'ang Yu-wei <br />
ku calkow.Ltej pokojorownosci I na ealym swiecie, jest jak bieg wody<br />
w gorskim potoku: nie go nie zatrzyma«. Pisarz ten mial z poozqtkiem<br />
naszego wieku unaezny wplyw, zanim Chiny wkroczyly na nowoczesnq,<br />
zachodni!j drog~ ku naejonalizmowi pod przewodem Sun Yat-sena".<br />
*<br />
o roznym stQsunku do przeszlosci. Kiedy czytae dawne<br />
pamiE;tniki, jakze niemuzealne jest nastawienie tamtych ludzi w pDr6wnaniu<br />
z naszym. Interesuj!j ieh gmaehy now e, ostamie post~py w budo,"vnjctwie<br />
"cywilnym i wojskcwym", ostatnie udogodnienia i wynalazki.<br />
Czasami cos dawnego Sl"E; spodoba, "pi~kne to choc zgrzybiale"<br />
napisze jeden i drugi w~drowiec. Zachwyty nad ruinami nalez!j przed<br />
romantyzmem do zupelnyc,h wyj!jtkow, jak w owej dziwnej ksiqzce<br />
z XV wieku 0 sennych przygodach Polifilusza. Juz w starozytnej Grecji...<br />
(.Juz w starozytnym Egipcie nie znano nawozow sztucznych - tak zaczyn31<br />
si~ ponoe pewien odczyt w k61ku rolniczym). Jaki byl w starozytnej<br />
'Grecji stosunek do przeszlosci? Czy mit ziotego wieku nie pogrqzal<br />
terainiejszosci w zgrzebnej t~sknocie za czasem przeszlym? Chyba<br />
jednak nie: ufano nawrotom dziejowych cykl6w, a niezmiel1tna sprawnose<br />
rzemiosl (wsrod nich malarstwa i rzezby) s·tawiala je w trwalym<br />
czasie terainiejszym. Sredniowiecze bardziej patrzylo w stron~ k0l1ca<br />
swiata niz oglqdalo si~ wstecz, ku jego ,pocz!jtkom. Do-p.iero renesans<br />
zacz!jl si~ przejmolwae "s.ta:rozytnosci marq", ale dl:ugo z poczuciem<br />
wlasnej godnosci, ba - wyzszosci. Potem - kiedy we Francji wybuchla<br />
quereLLe des anciens et des modernes - zwycip'zyli "nowoczesni",<br />
natrzqsajqc sip' nieco z "czcigodnej rupieciar.ni starozytnych<br />
marmurow...".<br />
Do-pie.ro w pOfowie XVIII wieku sytuacja zaczyna siE; na dobre<br />
zmieniac: jedni zapowiadajq, ze sztuk~ odrodzie moze tylko rewolucja,<br />
drudzy mi·otajq obelgi na rozpust~ rokokowych malowidel i z antyku<br />
robi!j "policj~ prawomyslnosci estetycznej". W k0l1CU przychodzi ta rewolucja,<br />
ieby to jedna, przychodzi romantyzm ze SWq nostalgiq pneszl:osci<br />
i coz si~ dzieje: .odwrocenie sytuacji stuprocentowe.<br />
Dawniej 'adysta-rzemieslnik nie chcial wcale bye nowatorem, jak<br />
najsumienniej powtarzai kanony, odziedziczone po przodkach; za to<br />
publicznose interesowala siE; mniej wytworami przodkow, ciekawa byla<br />
zmian i "bystrego dowcipu wynalazkow". A w XIX wieku artysta staje<br />
siE; nowatorem per fas et nefas, chociaiby po to, ieby uciec od skostnialych,<br />
grecko-rzymskich akademizm6w i (w architekturze zwlaszcza) od<br />
eklektyzmow, podczas gdy publicznosc gust rna coraz bardziej mu
ZAPISKI NA MA1WINESACH<br />
761<br />
zealny, iywym tworcom skqpi poklasku i kwia t az na pOSqgu kladzie -<br />
a dyplomowani, aka demiccy znawcy tlumaczq jej, ie "dobry obraz powinien<br />
bye jak skrzypce (porownanie godne G alczyilskiego, ale kOilczy<br />
si
762 ZAPISKI NA MARGINESACH<br />
obecnie z tego, co jej m!odzi i sprawni Irlandczycy poslq zza morza.<br />
Na kazdej wiejskiej poczcie, co dziei'l, widzi si~ stosy przekazow pieni~znych<br />
z USA i paczek, ktore utrzymujq przy zyciu wies... A kiedy<br />
chlopcy i dziewczyny wracaj'l z Ameryki, nie wiedz'l, co robic z pieni~dzmi<br />
- w rezultacie wszystko idzie na piwo i na zaklady: w kazdej<br />
wsi wi~cej jest piwiarni i kantorow przyjmujqcych zaklady, niz sklepik6w<br />
zywnosciowych. Wi~c w koncu nie rozwija si ~ na miejscu<br />
nic - ani przemysl, ani rzemioslo. 'vVystarczy rzucic pa czkE; z n asionami<br />
na ziemi~, zeby piE;knie wyrosly - ale trudno w sklepach 0 swieze<br />
jarzyny. Potencjalnie caly kraj to wielka ferma, ale ser irnportujq<br />
z Ameryki i nie majq wlasnego miodu, bo z pszczolami za duzy klopot.<br />
Zupa jest tylko z paczek. Drewna pelno dakola - ale zadnych produkt6w<br />
drewnianych. Nawet wieszaki w hotelach importuje si~ ze<br />
Szwecji. Jesli dzieje siE; cos, to z inicjatywy Niemc6w, Francuzow<br />
j Jap0l1czyk6W - ale ich przedsiEibiorstwa nie bardzo sobie .umlejq<br />
radzic z irlandzkim robotnikiem. J ednym slowem kraj nie bierze udzialu<br />
w morderczym wyscigu wspolczesnej ekonomii. Moze maj'l rae j ~? '<br />
Jesli w to pow'ltpiewajq niekt6rzy, to dlatego, ze ,rzqd wysila siE;, by<br />
icll wzbogacit. Na og6l jednak wyglqdajq calkiem zadowoleni ze swcj<br />
niskiej stopy zyciowej.<br />
Zastanawiam siE;, czy ten brak lapczywosci i z~ys t u do interesu<br />
lqczy si~ jakos z brakiem moralnosci protestanckiej, 0 kt6rej za"vsze siE;<br />
mo\Vi, i.e pchrlE;la naprz6d rewolucjE; przemyslowq \V Anglii. Katolicyzm<br />
jest tu istooinie bardzo silny - porownac to mozna z Hiszpani'l ezy<br />
po!udniowymi Wlochami. Ale nie mam wrazenia, by - mowi'lc lagodnie<br />
- katolicyzm pokazywal siE: w Irlandii od najlepszej strony_ Podobno<br />
jakies dwa lata temu Watykan przyslal delegata, ktory probowai<br />
przekonac Kosci61 irlandzki do nieco wiE;kszej postE;powosci. Wielu<br />
ksiE;zy, to chlopi, bardw malo wyksztalceni. Tam, gdziesmy mieszkali.<br />
cala wies chodzila regularnie do kosciola, nikt nie opuszcza! Mszy_<br />
Zachwycilo mnie jedno kazanie, kt6re mozna us lyszec chyba tylko<br />
w Irlandii. Ksiqdz postawil z ambony pytanie r etoryczne : » Coby ~ cie<br />
pomysleli 0 m~zu, kt6ry zamiast swoje zarobki d awat zonie na gospodarstwo<br />
domowe, wydaje je na phyo i zaklady?« Tu ksi'ldz zreflektowal<br />
siE; i dodal pospiesznie: »Naturalnie jesli m'lz wydaje wiE;cej, niz nakazuje<br />
roztropnosc«.<br />
Wszystko co zdolniejsze nadal wyje:i:d:i:a - sladem Shawa, Joyce.'a,<br />
Synge'a... Joyce - rzecz zdumiewajqca - nigdy nie wrocil i pisal<br />
ULissesa, ktory jak:i:e mocno pachnie Dublinem, w jakims Ziirichu ezy<br />
Triescie... Ogl'ldajqc Spis szlachty irlandzkie] stwierdzilem, ze Irlandzkie<br />
Towarzystwo Genealogiczne, ktore wydaje tego rodzaju dosc snobistyezne<br />
kawalki, rezyduje w Suffolk, w Anglii...".<br />
*
ZAPISKI NA MARGINESACH<br />
763<br />
Dla uzupelnienia tego listu chcial-bym - doprawdy bez zlosliwosci,<br />
bo nie tylko mega przyjaciela, ale r6Znych innych Anglik6w serdecznie<br />
lubiE; - przypomniec co to byio takiego, 6w "gl6d ziemniaczany". Cala<br />
sprawa zaczE;la siE; w roku 1845: w Irlandii pokazal siE; w6wczas rak<br />
ziemniaczany czy inna choroba kartofla. Sytuacja w rok pozniej byla juz<br />
grozna: grozna dla irlandzkiego chlepa, dla ktorego ziemniaki stanowHy<br />
podstawE; wyzywienia. Irlandia przez caly ten czas e k s po r tow a I a<br />
zywnosc, ale juz w roku 1848 chlopi m arli z glodu doslownie tysiqcami.<br />
W roku 1857 zbi6r ziemniakow wr6cH do normy. W miE;dzyczasie umar:o<br />
z glodu przeszlo milion ludzi.<br />
Nie byl to jednak jedyny skutek klE;ski. Trzeba pamiE;tac, ze od<br />
czas6w Cromwell a chlop irlandzki oyl tylko dzierzawcq swej ziemi,<br />
Cromwell bowiem odebral prawo posiadania ziemi irlandzkim katolikom,<br />
ktorzy stanowili ogromuq wiE;kszosc ludnosci tego kra ju.<br />
Wprawdzie Karol II zamierzal oddac zicmiE; dawnym wlascicielom,<br />
a ludzi osadzonych przez Cromwella pocieszyc innymi nadaniami: ale<br />
~ta r za tymi ludimi potE;zny kapital londynski i krol nic zdolal ruszyc<br />
ieh z mie jsca. Londyilscy kupcy i>vl; bankicrami Cromwella (p6zniej<br />
Karola II), a poniewaz finansowali "kolonizowanie" Irlandii, stali siE;<br />
wip.rzycielami nowyeh t amtejszych zicmian. Ot6z - wraeaiqc do wicku<br />
XIX - po "glodzie ziemniaczanym" chiopi irlandzcy stelli sie, niezdolni<br />
do placenia czynsz6w dzieriawnych, co z kolei uniemozliwilo angielskiemu<br />
"garni"Zonowi" (tak nazywano rodziny cromwellowskich osadnik6w)<br />
splaeanie Londynowi starych d lug6w. Webee tego "garnizon"<br />
postanowil zyskowniej wykorzystac ziemiE;, pozbywajqc siE; przy okazji<br />
uciqzliwyeh dzieriawc6w: wowczas to jedna czwarta pozBstalej przy<br />
zyciu ludnosci Irlandii znalazla siE; bez dachu nad glowq. Czytalcm kiedys<br />
we wspomnieniach George Moore'a, pie,knoducha kt6ry znal w Paryzu<br />
impresjonist6w i ZolE; (a umarl dopiero w roku 1933), jakis upiorny<br />
obr azek, zapamie,tany przezen z najwczesnie ~ szego dziecinstwa: ehlopi<br />
Z m ajqtk'u jego dziadka, ladowani do wagon6w bydlE;cyeh oj "ryczqcy jak<br />
bydlo"...<br />
Irlandczycy zaczE;li opuszczac swoj kraj. Wyjezdzala sarna biedota,<br />
wyzuta z ojeowizny i wyniszczona glodem: siedemnascie procent emigrant6w<br />
marlo, nie osiqgnqwszy amerykailskiej ziemi obiecanej.<br />
ObojE;tnosc wiktoriapskiej, liberalnej Anglii wobec irlandzkich ehlop6w<br />
jest jednq z najczarniejszych kart europejskiej historii. "Times"<br />
pisal wowczas zimno 0 przyszlosci, W kt6rej "katolicki celt b~dzie<br />
takq samq rzadkoSciq w Irlandii, jak czerwonosk6ry w Ameryee".<br />
Dziwnie toczy si~ kolo historii. Kto m6g1 przypuszczac, ze gl6d<br />
kartoflany zmieni oblicze USA i Australii, ZC w jGlkims sensie zawdziE;<br />
czarny mu prezydenta Kcnnedyego? Slusznie m6wi historyk opisywanych<br />
tu zdarzel1, Hilaire Belloe, ze nawet tam, gdzie Irlandczycy stanowiq<br />
zwartq mniejszosc (jak wlasnic w USA), nie mozna mierzyc
764 ZAPISKI NA MARGINESACH<br />
" <br />
ieh wplywu danymi eyfrowymi. Wystarezy bowiem w jakiejs amerykanskiej<br />
rodzinie jeden irlandzki przodek, aby z pokolenia na poko-.<br />
lenie dziedziezyl si~ jakby "irlandzki swiatopogl'ld" oraz irlandzki temperament,<br />
kt6ry w samej Irlandii przygasa, ale peln'l zywotnosc zaehowal<br />
w innych krajaeh, na innyeh kontynentach.<br />
*<br />
Warto by podumac nad mitem szewea, nad dziejami szewca, nad<br />
szeweem an sich. To zawod z zadnym innym nie daj'ley si~ por6w nac,<br />
odr ~bny, w dobrem i zlem ponad inne wyniosly. Czy dlatego, ze status<br />
ludzkosci zacz'll si~ zmieniac, od kiedy zrogowaeiale stopy troglodyty<br />
obula podes.zwa ze skory zwierz~cej , z drzewa, z lyka? Czy dlatego,<br />
ze pochylenie nad kopytem daje szczeg6lny bodziec kontemplacji, a wyprostowanie<br />
grzbietu po calodziennej pracy - szezeg6lny bodziec r6znym<br />
formom {Jdpr~zenia? Czy moze sklon ku kOllczynom ctolnym bliznieh<br />
stwarza jakies szezeg6lne komJleksy, domagaj'lce si~ rozladowania,<br />
ezy tez widok takieh samych mniej wi~cej pi~t, paluch6w i odcisk6w<br />
u moznych tego swiata i u maluczkich napawa niezlomnym<br />
przekonaniem 0 rownosci wszystkich ludzi, niezaleznie od owyeh cholew,<br />
po kt6ryeh poznac pana? Warto by podumac nad szewcem, poczynaj'lc<br />
od tego kulawego majstra, co Merkuremu zmajstrowal lotne<br />
sandaly, koilez'lc na elitarnym ·panu Hiszpanskim i masowym panu<br />
Bata. We Francji okresla siG wzgardliwie biedak6w jako res va-nuspiecls,<br />
ci co nie maj'l l1a szewca. Dlq.czego w kraju Kilinskiego mowi si~,<br />
ze ktos pije jak szewc? Dlaezego "szewc bez butow. chodzi"? Nie wiem,<br />
czy dzieje przechowaly imi~ t,"go szewca, ktoremu Apelles mial powiedziec<br />
"pilnuj szeweze kopyta", ale to pewne, ze byl on prototypem<br />
krytykow sztuki: to sarno po dzis dzien powtarzajq artysci, kiedy tylko<br />
osmieli si~ ktos przyganic arcydzielu, ich arcydzielu. Renesans byl<br />
lepiej wychowany od starozytnosci i z radosci'l powital szewca, k t6ry<br />
stal si~ blyskotliwym humanistq; eseje filozoficzne Circe oraz I Capricci<br />
del Bottaio cieszyly siE: ogromnym uznaniem w medycejskiej Florencji,<br />
a napisal je szewc: Giovanni Battista Gelli.<br />
Zamilowanie do sztuki wybija si~ niekiedy dopiero u progenitury<br />
szewcow, ale jak silnie: wszak synem szewca byl Winckelmann, synem<br />
.szewca nasz Kremer, sYI\em szewea nasz Libelt. Moze w tamtej<br />
epoce szewcy "vi~eej zarabiali i latwiej im bylo ksztalcic syn6w? Czy<br />
te wi~ksze zarobki wynikaly ze zmiany mody, ezy z przyro.stu ludn~sci,<br />
czy moze podniosla si~ stopa zyci-owa klienteli, zatem i eena<br />
obuwia t~ stop~ kryjqeego? Odpowiedz wymagalaby gl~bokieh studi6w;<br />
podobnie tylko wnikliwe badania moglyby wyjasnic poehodzenie licznych<br />
zwrot6w, jak np. "umarl w butaeh" lub "takie ~uty...".<br />
*
ZAPISKI NA MARGINESACH<br />
765<br />
Juz nie p a mi~tam, co si~ F1'ancuzkom nie udalo w Innsb1'ucku:<br />
slalom gigant czy bieg zjazdowy - w kazdym razie nie wszystkie zlote<br />
medale zaiasowaly. Spadl w6wczas 8wleiy snieg i trzeba byro inaczej<br />
smarowae, czego F1'ancuzki nie z1'obHy. Natychmiast po zawodaeh<br />
trener ekipy kobiecej, ~ean Beranger, powiedzial prasie: "To moja<br />
wina. Pomylilem si~". Ciekaw jestem, kto w n aszym zyciu sportowym<br />
powiedzial kiedykoIwiek 0 sobie "to moja wina".<br />
*<br />
\V "Commonweal" Wilfrid Sheed zastanawia si~, ezy arcydziela<br />
Jiteraekie 1atwo wytropie, jesli ezlowiek nie wie z g6ry, z kim okolicznose.<br />
Gdyby tak kt6rys z amerykanskich recenzent6w dost:.1l do r ~k i<br />
Braci Karamazow, nie wiedzqc nic zgola 0 autorze... Sheed wyobraza<br />
soble z luboseiq pr6bk~ takiej recenzji.<br />
"Bracia Karamazow Fiodor ~ Dostojewskiego stanowi'l, dow6d, ZC<br />
pokoIenie »pi:;~rzy w poszukiwaniu redaktora« nie og1'anicza s i~ do<br />
USA. Ta bezksztaHna pO\,viese Ie je si~ przez 940 stron - w tym najwyzej<br />
200 stron wiqze si~ z fabu!q: reszta 1'ozlazi s iE; w amatorskim<br />
filozofowaniu, mistyeyzmie i w og6le wszystkun, co tylko autorowi wpadnie<br />
do glowy. (Na podstawie jego religijnych zainte1'esoWall sqdzie mozna,<br />
ze p. Dostojewski chelalby zostae drugim Grahamem Greene, niestety<br />
jednak nie skorzystal nic ze swietnej szkoly g1'eene'owskiego rzemio::;la<br />
pisarskiego. Jest tak niedbaly, ze zaczyna opowiadanie w . pierwszcj<br />
osobie a potem - bez zadnego wyjasnienia - porzuca ten chwyt.)<br />
P. Dostojewski niebywale jest bombastyczny. Jego bohaterowie nieustannie<br />
si~ pOCq, zieIeniejq i padajq sobie w obj~cia bez wzgI~du na<br />
pIee, Moina to uwazae za analizEl mlodziczy powojennej (po wojnie<br />
k1'ymsldej) albo zwyczajnie - za nieco szczeniackq ch~e wstrzqsni~cia<br />
czytelnildem. Tak czy inaczej czytelnik amerykallski uzna rzecz calq<br />
za nieprawdopodobnq i bardzo nieprzyjemnq. Wydawcy powinni doprawdy<br />
postawie sobie wreszele pytanie - czy 0 takich bohaterach,<br />
hist e 1'ycz.n~ch i w koncu tandehlych, warto zadrukowywae blisko tysiqc<br />
"tron. Coraz wiE;cej ostatnio pokazuje siE; tych bezfabularnych potwor6w...<br />
Ten posfada wprawdzie cos naksztalt fabuly, ale jakby doczepionej<br />
w ostatniej chwili - przy czym tonie ona w melodramatycznym<br />
g"dulstwie. Dobry redaktor potrafHby niewqtpliwie cos wykrzesae z tego<br />
ni~pozbawionego prymitywnej energii talentu, ale zdumiewa nas wiadomose,<br />
ze autor !iczy sobie 67 lat.<br />
Czerwone i czarne p. Stendhala, to przynajmniej ksiqzka przyzwoicie<br />
napisana. Ale grzeszy typowymi blEldami debiutu. TrochE; nam siE; jui<br />
przejedli el wrazliwi mlodziency, kt61'zy traktujq siebie samych ze<br />
smiertelnq powagq. Czy JUlien Sorel uwiedzie w kOllcu bohaterk~
766 ZAPISKI NA MARGINESACH<br />
kogoz to wreszcie obchodzi, mamy ochot~ zawolac po kilkuset stronach.<br />
Moze jest to analiza powojennej mlodziezy (po wojnach napoleon<br />
~kich), ale przede wszystkim - zwazywszy, ze debiuty Sq zawsze autobiograficzne<br />
- i tu mamy do czynienia z wlasnymi Idopotami autora...<br />
On sam jednak czuje, ze nie mo7.na rozpisywac si~ na ten temat tak<br />
szeroko, j !conczy ksiqzk~ pospiesznie i niedbalc. Antybohater Sorel<br />
staje si~ nagle romantyczny i umiera - szlachetnie - oczywiscic sit:<br />
zgrywa; ale czy tego typu czlowiek ponioslby smierl': dla odegrania<br />
roli? B ardzo wqtplirwe: pointe'a ksiqzki tak dalece odbiega od cale~ o<br />
jej toku, ze mimo woli staje si~ zabawna".<br />
Jacek Woi niakowski<br />
SOMMAIRE<br />
Avant-propos. ..... . . ... 633<br />
·.\IIi. L'ABBE STANISLAW KAMINSKI ET SR ZOFIA J OZEFA<br />
ZDYBICKA : L'existence de Dieu - problem'e phiJcsophique<br />
et did attique 635<br />
:VUECZYSLAWALBERT 'KRAPIEC, OP: R em 8rques en marge d e<br />
l'article precedent 662<br />
MSGR BOHDAN BEJZE: L'enseigncment de la p hilosophie de<br />
Dieu (I) 667<br />
:tOBERT GUELLUY; Quel christianisme presentee a la jellnesse ? 672<br />
("Lume n Vitae" , XVIII, 196~ > No 4) 686<br />
PIERRE TEILH ARD DE CHARDIN: L'Ost ensoi 1', du recueil H :Jm <br />
ne Ii !'Uni't'ers 686<br />
JERZY NIEWIADOMSKI: En marge de l'oeuvre litteraire de<br />
Grah am Greene G8S<br />
Chr o niqu e<br />
SR. ZOFIA JOZEFA ZDYBICKA : Compte-rendus des Hvres concernant<br />
la philosophie d e Dieu (L'E;xistence de Dieu, Tournai<br />
1961, De la connaissance de Dieu, P aris 1958 et auires. 704<br />
ANNA MORAWSKA: L e r enouveau dans l'Eglise et la sociologie. 722<br />
I-IALINA BORTNOWSKA: Compte-rendus des livres: Msgr John<br />
A. T. Robinson, Honest to G od, Londen 1963, SCM Press et<br />
The Honest to God Debate, London 1963, SCM Press . . '734<br />
STANISLAW GRYGIEL: Sur la vie et l'oeuvre de D ag Hammarskjold<br />
. 746<br />
JAN CZERKAWSKI: Compte-rendll dll livre de Bohdan Sue h 0<br />
d -0 1ski: NarQdzi ny nowozytnej fi!ozojii cz!owieka ("La<br />
naissance de la philosophie con.temporaine de l'homme")<br />
Warszawa 1963, PWN . . . . . . . . . . . 750<br />
MR L'ABBE STEFAN BRYKSA: Compte-rendu dll livre de Zygmunt<br />
Po n i a t -0 W ski: Re!i.gia a nauka ("La religion et la<br />
science"), W arszawa 1963, Ksiqzka i Wiedza 754<br />
JACEK WOZNIAKOWSKI: Actualites 759
Tom I<br />
Tom II<br />
Tom III<br />
Tom IV<br />
'rom V<br />
Tom VI<br />
E. Mounier: CO TO JEST PERSONALIZM?<br />
cena zl 35.<br />
S. Weil: ZAKOHZENIENIE (i inne fragmenty dziel)<br />
wyczerp ane<br />
R. :Vlaritain: WIELKIE pnZYJA2NIE<br />
wyczerpane<br />
A. Mora ws k a : PERSPEKTYWY KATOLICYZMU<br />
WOBEC WSPOLCZESNOSCI<br />
w yd. 1 - wyczerpane; wyd. 2 cena zl 50.<br />
M. A. Kr
TyLko prenamerata<br />
ZapeWnla regularne otrzymywanie<br />
"WIEZI" <br />
Zam6wicnia i przedplaty na prenumerat~ przyjmowane Sq w nieprzekraczalnym<br />
terminie do dnia 15, miesiqca poprzedza:qcego<br />
okres zamawianej prenumeraty, przez urz~dy<br />
pocztowe, Jistonoszy<br />
oraz oddzialy i delegatury "Ruchu". Mozna r6wniez zamawiac<br />
pr en umerat~, dokonujqc wplaty na konto PKO nr 1-6-100 020 <br />
Centrala Kolportazu Prasy i \Vydawnictw "Ruch", Warszawa,<br />
ul. Wronia 23. Na odwrocie blankietu nalezy podal: adnotacj~:<br />
Prenumerata miesi~cznika ,.Wi!;z" naokres .............. w ilosci <br />
............. egz. <br />
Cena prenumeraty kwartalnej wynosi zl "21-; p6Irocznej · <br />
z1 42-; rocznej - zl 84-.<br />
Rownoczesnie infQrmujemy, ze administracja "Wi!;zi" dysponuje<br />
jeszcze pewnq ilosciq numerow archiwalnyeh:<br />
1958 numery 1- 8 (c a"y rocznik)<br />
1959 numery 1- 6, 9-12<br />
1960 numery 1- 4, 6-12<br />
] 961 numery 1- 2, 4-12<br />
1962 numery 1- 7, [)-12<br />
1963 numery 1-12 (caly rocznik)<br />
Cena egzemplarza zl 10,<br />
Zam6wienia nale:i:y kierowac do administracji "Wi!;zi", <br />
Warszawa, ul. Ok61nik 11 a, tel. 26-69-95.
TRES ' ZESZYTU<br />
WSTE/P . 633 <br />
KS. STANISLAW KAMINSKI, S. ZOFIA JOZEF,\ ZDYBlCKA: <br />
o s posobie poznania is tnienia Boga. Ar tyku! dyskus yjny<br />
MIECZYSLAWALBERT KRAPIEC, OP: Niekt6re uwagi n a tema t <br />
uwarunkowan poznawalnosci Boga<br />
KS. BP BOHDAN BEJZE: 0 nauczaniu filozofii Buga . (Zwierzenia <br />
z pl'aktyki dydaktycznej)<br />
ROBERT GUELLUY: J aki chrystianizm uk azywac mlodziezy.<br />
PIERRE TEILHARD DE CHARDIN: Monstrancja .<br />
JERZY NIEWIADOMSKI: Ideowe tlo tw6rczosci Grahama Greene'a<br />
ZDARZENIA - KSIAZKI - LUDZIE<br />
63 5 <br />
662 <br />
667 <br />
672 <br />
686 <br />
688 <br />
S. ZOFIA JOZEFA ZDYBICKA: Dialog 0 Bogu ze wsp6lczesnosciCj 70 e :<br />
ANNA MORAWSKA: Socjolog ia a odnowa .<br />
722 <br />
HALINA BORTNOWSKA: "Bogiem a prawdq" .<br />
734 <br />
STANISLAW GRYGIEL: Drogowskaz Harnmarsk jolda<br />
746 <br />
JAN CZERKAWSKI: R enesansowa filozofia czlowiek a .<br />
750 <br />
KS. STEFAN BRYKSA: Stosunek r eligii do nauki a filozofia 734 <br />
JACEK W02NIAKOWSKI: Zapiski na m arginesach<br />
75!J