You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
W NUMERZE:<br />
Gnostycyzm nie jest tylko jednym z wielu prqd6w filozoficznych czy<br />
religijnych dawno minionej przesz/osci; zrozumienie jego istoty ma<br />
ogromne znaczenie takie dla orientacji we wsp6tczesnym swiecie.<br />
10k zawsze, tak ; w tym wypadku studium historii jest drogq naj··<br />
wlaSciwszq. Praca ks. W. Myszora referuje, nasuwajqce szereg ciekawych<br />
wnioskow, wyniki badan nod tradycjq gnostyckq .<br />
•<br />
Wszyscy czytamy Bibliq Tysiqclecia; najm/odsze pokolenie katolik6w<br />
po/skich styka siq lui niemal wylqcznie z tym femafem - " przypomina<br />
biblista, ks. J. Frankowski. - C6i sqdzic 0 najnowszej<br />
wersji tlumaczenia Uwagi autora pomogq docenic wartosc tej<br />
Biblii i zarazem liczyc siq z ograniczeniami, jakie sq zwiqzane<br />
z przyjqtq koncepcjq.<br />
•<br />
Obszerne dossier p05wiqcone Noamowi Chomsky'emu, jednemu<br />
z tworc6w wspolczesnego jezykoznawstwa wbrew pozorom zainferesuje<br />
nietylko spec.ialist6w: badania CholT1sky'ego poprzez jqzyk<br />
siqgajq koncepcji czlowieka; pozwalajq tei wniknqc w funkcjonowanie<br />
ludzkiego umyslu.
MIESIF;CZNIK<br />
ROK XXVII <br />
NR <strong>252</strong> (6) <br />
CZERWIEC <strong>1975</strong> <br />
KRAKOW . <br />
TREse ZESZVTU<br />
655 • Ks. Wincenty Myszor<br />
NA TROPACH TAJEMNEJ WIEDZY<br />
688 • Ks. Marek Starowieyski<br />
W~DROWKI PANI EGERII<br />
701 • J6zef Korpanty<br />
Z DZIEJOW RZYMSKIEJ VIRTUS<br />
709 • Ks. Janusz Frankowski<br />
BIBLIA TYSIACLECIA I PROBLEMATYKA<br />
. DZISIEJSZYCH POLSKICH PRZEKtADOW<br />
PISMA SWI~TEGO<br />
l MYSU WSPOl:.ClESNEJ<br />
738 • Alfred Gawronski<br />
CHOMSKY - ODKRYCIE RACJONALNYCH<br />
UKtADOW W PODSWIADOMOSCI CZtOWIEKA<br />
764 • Noam Chomsky<br />
WKtAD J~ZYKOZNAWSTWA DO BADAN NAD<br />
LUDZKIM UMYStEM<br />
lIum. Alfred Gawronski, Zygmunt Kubiak<br />
lOARlENIA - KSI-4tKI- WOllE<br />
782 • Mieczyslaw Gogacz "<br />
PANORAMA AKTUALNYCH UJ~C BOGA<br />
I CZtOWIEKA
LlSTY DO REDAKCll<br />
795 • Boguchwal Winid<br />
795 • Antoni Jarnuszkiewicz SJ<br />
SUBIEKTYWIZM CZY SUBIEKTYWNOSC<br />
lEDENASTA WIECZOREM<br />
799 • Jan Moschos<br />
a11<br />
tAKA DUCHOWA<br />
Fragmenty wybral, tlumaczyl. opracowal w s l ~ p e m opalrzyl<br />
ks. Marek Slarowieyskl<br />
• Sommaire
Ks. WINCENTY MYSZOR<br />
NA TROPACH TAJEMNEJ<br />
WIEDZY1<br />
"Przed labiryntem starozytnych herezji znajduje si~ labirynt starozytnych<br />
herezjolog6w" - pisal A. Hilgenfeld 2, dziewi~tnastowieezny<br />
badacz zr6del do poznania gnostycyzmu. Dzisiaj po kil'kudziesi~ciu<br />
latach studi6w musimy powiedziec, ze przed starozytnymi<br />
labiryntami znajduje si~ ponadto nowozytny labirynt r6im.orodnych<br />
teorii dziewi~tnastowiecznych i wsp6lczesnych uczonyeh. Artykul<br />
niniejszy jest usHowaniem umocowania nici Ariadny i znalezienia<br />
idei przewodniej ostatnich badan. Czy jednak wycieczka, jakq nam<br />
wsp6lczesna nauka ofiaruje, nie jest tylko wnikaniem w ciekawe,<br />
choc nieaktualne juz tajDiki mysli ludzkiej Czy chodzi tu 0 zjawisko<br />
na stale zwiqzane z religijnosciq ezlowieka, ezy tylko jednorazowy,<br />
historyezny fenomen<br />
Przyznac trzeba, ze pakusa zbawienia si~ dzi~ki "wiedzy" byla<br />
zawsze bardzo silna. Z niej zrodzilo si~ wiele przejaw6w religijnosci<br />
od prymitywnej magii, kt6ra znajomosciq zakl~cia czy rytualnego<br />
gestu usiluje podporzqdkowac sobie b6stwo, do wyrafinowanej i pog<br />
l~bionej filozofieznie wiedzy buddyzmu. Z niej wyrosly wszelkie<br />
odmiany okultyzmu, teozofia, kabala i alehemia. W gnostycyzmie<br />
II wieku po Chr. gnoza, zbaweza wiedza, odgrywala szczeg61nq rol~.<br />
\Vszystko wskazuje na to, ze gnostyey najbardziej ulegli pokusie<br />
zbawienia przez wiedz~. Moglibysmy sobie podarowac ten zdawalo<br />
by si~ chorobliwy przejaw religijnoSci starozytnych, gdyby nie inne<br />
bardziej frapujqee szezeg61y. Slowo "gnosis" pojawia si~ na kartach<br />
Nowego Testamentu, odgrywa nieposledniq rol~ w tzw. aleksanryjskiej<br />
szkole katechetycznej, wlasciwie szkole gnostyokiej, u tak<br />
wybitnych pisarzy chrzescijanskich jak Klemens Aleksandryjski<br />
ezy Orygenes. I rzecz bardzo znamienna - Ireneusz, wielki pisarz<br />
1 Studium wykorzystuje dostosowane do wymog6w artykulu cz~cl pracy doktorskiej<br />
pt. Gnostycyzm w tekstach z Nag-Hammadi naptsanej pod klerunkiem<br />
ks. prof. dra H. Bogackiego. obronionej w 1973 r. w Akademii Teoiogil Katolickiej<br />
w Warszawie.<br />
• A. Hilgenfeld. Dte Ketzergeschichte des Urchristentums, LeIpzIg 1884, S. 3..<br />
655
KS. WINCENTY MYSZOR<br />
i biskup 2 polowy II wieku tytuluje swe dzielo Zdemaskowanie<br />
i odparcie falszywej gnozy. A wi~c byla gnoza prawdziwa i prawdziwi<br />
gnostycy Owszem, gnoza gloszona przez Pawla, caly Kosciol,<br />
gnoza gloszona jawnie, publicznie, spolecznie kontrolowana, bez t a·<br />
jemniej ezoteryki. Skoro tak, to z polemikq antygnostycikq musimy<br />
si~ liczye juz w Nowym Testamencie, zwlaszcza w listach Pawla<br />
i Ewa ngelii Jana.<br />
Termin "gnoza", niewqtpliwie wieloznaczny, mozna by wi~c zastqpie<br />
w spos6b bardzo nieprecyzyjny okresleniem: "teologia". Ta<br />
falszywa gnoza, bl~dn a teologia, byla stalym zagrozeniem dla teologii<br />
oficjalnej. Mogla doprowadzic do zamiany ewangelicznej nauki<br />
na podejrzanej wartosci "objawienia" i wizje przeznaczone dla<br />
grona wybranych. Mogla rowniez pobudzac do rozwoju oficjalnej<br />
teologii. J esli kt6rys z mnichow egipskich IV wieku zaikopal niedaleko<br />
dzisiejszego Nag-Hammadi tajemne ksi~gi, do ktorych ukradkiem<br />
przedtem zaglqdal, bye moze zdawal sobie juz spraw~ z przegrane<br />
j tego rodzaju "teologii", ale czy uswiadamiali sobie w pelni<br />
to n iebezpieczenstwo chrzescijanie II i III wieku<br />
Studium gnostycyzmu rna wi~ c ogromne znaczenie dla poznania<br />
starozytnej religijnosci, dla sledzenia drog starozytnej teologii egzegezy,<br />
monastycyzmu, ascezy i mistyki. I zdaje si~ , ze nie mozna tego<br />
przecenie. Ale nie tylko - gnostycyzm odbil si~ echem w wiekach<br />
pozniejszych, choe bye moze nie zawsze w bezposredniej zaleznosci.<br />
Do gnostykow jednak nalezy zaliczye mankhejczyk ow, pryscylian,<br />
paulicjan, bogomil6w, katarow, wyznawcow popularnego panteizmu<br />
w XVI i XVII w. , niektorych masonow oraz wyznawcow<br />
wspolczesnych "kosciolow gnostyckich" . Gnostyckie wqtki odnalezc<br />
m ozna w romantycznej poezji W. Blake'a, Novalisa, Nervala, a nawet<br />
w Fauscie Goethego. Inspiracjq gnostycka. karmili s i ~ francuscy<br />
symbolisci Baudelaire, Rimbaud, Mallarme. Mechanizm gnozy dosirzec<br />
mozna nawet w pra.dach antyreligijnych i materialistycznych<br />
(por. A. Breton) slowem, we wszelkiej idei zbuwiaja.cej tylko przez<br />
jej wyznawanie, w formach zast~pczych prawdziwej religijnosci.<br />
Zdawae by si~ moglo, ze trud przebadania tylu kr ~ tych drog<br />
ludzkich mysli jest wysilkiem daremnym. Oczywiscie, nie trzeba<br />
dla odkrycia gnozy badae jej postaci az w II wieku. Wystarczy<br />
sledzie niektore "gnostyckie" tematy wspolczesnej Hteratury:<br />
absurd, perwersja, okrucienstwo i jednoczesnie pragnienie ucieczlei<br />
z takiego swiata " w dziecinstwo", "w milose", "w smiere" itp.<br />
Z pewnoScia. nie moze bye mowy 0 jakimkolwiek wplywie historycznego<br />
gnostycyzmu na utwory KaNd, RUkego, Faulknera. Zaznajomienie<br />
si~ jednak z podobnym zjawisleiem II wieku, zjawiskiem<br />
utrwalonym w tekstach, moze bye ogromnie pouczajqce dla<br />
czlowieka "epoki kryzysow". Tym bardziej, ze. w labiryncie staro<br />
656
NA TROPACH TAJEMNEJ WIEDZY<br />
iytnych tekst6w oraz nowoiytnych teorii na ich temat rozblysn~lo<br />
ostatnio swiatlo. Tym swiatlem Sq orl:kryte w Egipcie, w pobliiu<br />
Nag-Hammadi, oryginalne teksty gnostyk6w. Droga nowozytnych<br />
badari nad tym zagadnieniem to jednoczesnie stala konfrontacja<br />
hipotez i teorii z relacjami 0 gnostykach II wieku.<br />
Analiza wsp6lczesnych poglqd6w ujawnia kontynuacj~ zasadniczo<br />
trzech tradycji badari nad gnostycyzmem. Chodzi 0 tak zwanq<br />
grup~ historyk6w dogmatu, historyk6w religii oraz badaczy b~dqcych<br />
pod wplywem fenomenologii religii. Te trzy kierunki w y ~<br />
warly decydujqcy wplyw na orientacj~ najwybitniejszych przedstawicieli<br />
wsp6lczesnych badari. Pr6cz ukazania ich poglqd6w pragniemy<br />
przedstawic r6wniez kilka uwag 0 metodach ich badari oraz<br />
krytyk~ , z jakq wyst
KS. WINCENTY MYSZOR<br />
g16wnCl podstawCl ir6dlowCl ich prac byla Iiteratura koscielna. Wydaje<br />
si~, ze ta okolk:znose wyjasma w pewnym stopniu formowanie<br />
si~ ich poglCld6w. Na ogol bowiem wszyscy historycy dogmatu<br />
rozpatrywali gnostycyzm jaiko zjawisko w Tamach chrzeScijanstwa.<br />
J . Ch. Baur jako heglista 5 uwazal chrzescijanstwo za ruch religijny<br />
o silnie rozwini~tym elemencie spekulatywnym. W historii Kosciola<br />
zastosowal diaIektyk~ filozofii Regia i w oparciu 0 jej zasady poganstwo,<br />
judaizm i chrzescijanstwo potraktowal jako stopme rozwoju.<br />
Na tym tIe gnoza - takCl bowiem nazw~ stosuje - byla dia<br />
Baura rodzajem filozofii religii 6. "Gnosis" byla przeciwstawieniem<br />
"pistis". J~zyk mityczny, z jakim musial si~ zetJknClc przy analizie<br />
zr6del, wyrazal jego zdamem abstrakcyjne idee filozoficzne 7. Gnoza<br />
w stosunku do ortodoksyjnego chrzescijanstwa oznaczala silniejsze<br />
przesycenie idei religijnych mysICl filozoficznCl. Nie mogla bye<br />
uznana przez Baura za herezj~, gdyz wyrazala w gruncie r zeczy<br />
tendencj~ samego chrzescijanstwa. Byla wi~c teologiCl.<br />
Jest rzeczCl zrozumialCl, iz u zrodel gnozy widzial przede wszystk<br />
im systemy filozoficzne zblizone do religii. Baur wspommal 0 pIatonizmie<br />
oraz 0 systemie Filona 8. "Gnoza w sensie chrzescijanskim<br />
jest tak w tresci jak i w formie przedluzeniem i kontynuacjq ~leksandryjskiej<br />
filozofii religii wywodzqcej s i~ z filozofii greckiej" 9.<br />
Gnoza zatem przez wzmocnieme czynnika spekulatywnego oznaczala<br />
dia Baura rozwini~cie w oparciu 0 zr6dla poganskie raczej idei<br />
filozoficznych niz religijnych. Nalezy si~ spodziewac, ze genez~ i rozw6j<br />
gnozy po jmowal podobnie jak powstame i rozw6j chrzescijanstwa.<br />
Przez scierame si~ przeciwienstw filozofii i religii w mysl<br />
heglowskiej filozofii powstala wedlug Baura synteza, czyli filozofia<br />
religii. Tak wlasnie wyjasni:!: Baur istnienie w gnozie element6w<br />
orientalnych 0 charakterze religijnyTIbDraz fHozoficznych, kt6re razem<br />
doprowadzily do powstania nowego zjawiska czyli gnozy.<br />
Baur opieral si~ na zr6dlach zaczerpni~tych przede wszystkim<br />
z pism polemist6w koscielnych. W czasach dzialainosci Adolfa Rar··<br />
nadka sytuacja w zakresie bazy zr6dlowej zmienila si~ nieco. Na<br />
przelomie XIX i XX wieku zacz~ly si~ ukazywae opracowania h 6del<br />
Berlin 1ll51; :J. Ch. Baur jednak korzystal z opra cowarua: K. R . Koestlin, Das<br />
gnostische System des Buches Pistts Sophia, Theologisches :Jahrbuch, 13 (1854),<br />
s. 1-104, 137-196.<br />
• W, Tatarkiewicz, Htstorta !Hozofii, Warszawa 1958, tom II, •• 303.<br />
• F. Ch. Baur, Die chrtstttche Gnosts octe T die chrtstliche ReUg!onsphttosophie<br />
in ihTeT geschichtttchen Entwicklung, Tilbingen 1835.<br />
7 Tenze, Geschi chte deT chrtstllchen K!Tche, Ttibingen 1863, s . 179-180 1 186 .<br />
• Tamze s. 180.<br />
• Tamze 11. 183.<br />
658
NA TROPACH TAJEMNEJ WIEDZY<br />
orientalnych zwlaszcza do manda,izmu i manicheizmu 10. Rzecz jednak<br />
znamienna, Harnack nie interesowal si~ nimi zbytnio, uwazajqC,<br />
ze nalezq one do historii religii 11. Gnostycyzm jego zdaniem<br />
by! ruchem wewnqtrzchrzescijanskim. Gnoz~ potraktowal Harnack<br />
jako jeden z problem6w historii dogmatu czyli jak powiada "dogmengeschichtlich".<br />
W zakresie terminologii Harnack wprowa'dzil<br />
rozr6znienie mi~zy gnozq a gnostycyzmem. Gnoza wedlug niego<br />
to swoisty spos6b poznania, dziedzictwo judaizmu. Gnostycyzm zas<br />
to wyrosly na gruncie chrzescijanskim system myslowy, okreslony<br />
zbi6r twierdzen. Takiego rozr6i:nienia przestrzegajq niekt6rzy badacze<br />
do dzisiaj. Proces, kt6ry doprowadzil na gruncie chrzescijanstwa<br />
do powstania gnostycyzmu, okreslil Harnack jako ostrq hellenizacj~.12<br />
Hellenizacja ta oznaczala przede wszystkim wrogi stosunek<br />
do Starego Testamentu. Za najbardziej konsekwentny gnostycyzm<br />
uzna! berlinski uczony marcjonizm, kt6ry calkowicie odrzucil Stary<br />
Testament. W chrzescijanstwie oficjalnym proces odrzucenia<br />
dziedzictwa starotestamentalnego przebiega! zdaniem Harnacka najwolniej<br />
i nie zostal w peroi zakonczony, gdyi: Kosci61 przyjql Stary<br />
Testament przez odpowiedniq jego interpretacjE:. Gnostycyzm we<br />
wszystkich odmianach charakteryzowal si~ odrzuceniem Starego<br />
Testamentu. To oznaczala ostra hellenizacja od strony negatywnej.<br />
Proces ten mia! miejsce w srodowisku hellenistycznym, w kt6rym<br />
na pierwszym miejscu stawiano filozofiE: i racjonalizm. Zdaniem<br />
Harnacka chrzeScijanstwo heUenistyczne bylo r6wniez poddane tej<br />
racjonalizacji 13. w· gnostycyzmie przebiegala ona ostrzej. Tak wiE:C<br />
najwybitniejszy przedstawiciel szkoly historyk6w dogmatu nie widzial<br />
zadnej jakosciowej, istotnej r6znicy miE:dzy chrzescijanstwem<br />
a gnostycyzmem. By!a tylko r6znica ilosciowa, nat~zenia tego, co<br />
nazywa hellenizacjq. Ja,ki by! efekt takiego procesu Rezultatem<br />
hellenizacji by!o powstanie metafizyki i filozofii historii, nie filozofii<br />
w scislym znaczeniu, ale filozofii religii, teozofii 14. Tym wlasnie<br />
- zdaniem Harnacka - byl gnostycyzm. Czynnikiem ksztaltujqcym,<br />
tw6rczym byla hellenistyczna filozofia. Z tej racji Harnack<br />
uznaje gnostyk6w za pierwszych teolog6w.<br />
Jak przedstawialo si~ jego zdaniem pochodzenie gnostycyzmu<br />
i gnozy w uj~ciu historycznym Harnack stwierdzal istnienie gnozy<br />
w judaizmie oraz w wielu innych religiach. Istnienie tego specy<br />
10 M. L idzbarski. Das Johannesbuch der Mandlter, Giessen 1905 i 1915; F . Andreas-<br />
W . He n ning, M i tteti Tanische M a nichaica aus Chinesich-TuTkest en I, Stt<br />
Zlln gsberi cft t e der Preussischen Akademte der W i ssenschaften, Berlin 1932, 1-50.<br />
U A. H a r n ack, Lehrbu ch der Dogmengeschtcht e, Berlin 1909 tom I, s. 249. <br />
12 Tamze, s. 250. <br />
\I A. Harna ck, M ar cfon, das Evangettu m v om Fremdem Gott, Leipzig 1924. <br />
" A. H a rnack, Dogmen geschtchte, tom I s. 251, 255.
KS. WINCENTY MVSZOR<br />
ficznego sposobu poznania, uznal r6wniez za efekt oddzialywania<br />
mysIi grec:kiej 15. Gnostycyzm zas byl zastosowaniem gnozy na<br />
gruncie chrzescij.anskim. Staje si~ rzeCZq zrozumialq, ze Harnack<br />
nie m6g1 uznae gnostycyzmu ja'ko prqdu rozwijajqcego s i ~ przed<br />
chrzescijanstwem. Dz-ialanie filozofii greckiej najbardziej zaznaczylo<br />
si~ przez neoplatonizm. W zr6dlach gnostyokich moma jednak<br />
stwierdzie wiele element6w pochodzenia orientalnego, kt6re nie mogly<br />
przejse przez chrzescijanstwo. Jak Harnack ten fakt tltimaczyl<br />
Gnostycyzm mial zwiqzki z orientalnq mqdrosciq, ale posrednikiem<br />
byla kultura grecka 16. Gnostycyzm zatem zawieral wschodnie pierwiastki<br />
0 tyle, 0 Be przedostaly si~ one do -kultury hellenistycznej.<br />
Z tej racji Harnack wyr6Znia w gnostycyzmie obok pierwiastk6w<br />
spekulatywnych, filozoficinych takze elementy kultyczne i mistyczne<br />
oraz praktyczno-ascetyczne. Te i inne elementy orientalne, zydowskie<br />
i misteryjne przedostawaly si~ do gnostycyzmu dzi~ki alegorycznej<br />
metodzie interpretacji Starego Testamentv Metod~ t~<br />
stosowala od dawna filozofia grecka wobec wlasnej mltologii, a Fi<br />
Ion wobec tradycji Starego Testamentu 17.<br />
Mozna dostrzec zbieznosc poglqdow Baura i Harnacka w zasadniczych<br />
punktaclt. Z pewnosciq u podstaw obydwu teorH tkwi<br />
podziw dla kultury hellenistycznej, racjonalistycznej. Racjonalizm<br />
zdaniem historykow dogmatu przyczynil sit: gl6wnie do powstania<br />
teologii chrzescijanskiej i herezji. GI~bszym uzasadnieniem takiego<br />
uj~cia wydaje si~ bye racjonalistyczna orientacja obydwu<br />
uczonych. Zr6dla, sprawdzian kazdej teorii, nasun~ly jednak pewne<br />
trudnosci. Obok tak filozoficznych systemow gnostyckich jak walentynizm<br />
zr6dla koscielne, jak chocby pierwsza ksi~ga Adversus<br />
haereses Ireneusza ukazuje gnostycyzm mitologiczny. Istnienie<br />
kierunk6w 0 zabarwieniu mitologicznym zasadniczo zaprzeczaloby<br />
tezie Harnacka 0 gnostycyzmie jako ostrej hellenizacji i racjonalizacji.<br />
Harnack wi~c i prawie wszyscy historycy dogmatu uznali<br />
ten odlam gnostyckiej nauki za p6zniejszq form~ jego rozwoju. Klasycznym<br />
gnostycyzmem zas zdaniem Harnacka byl walentynizm 18.<br />
J eden z przedstawicieli historyk6w dogmatu bardziej ceni! przekazy<br />
Epifaniusza niz wczesniejszych polemist6w antygnosty,ckich , poniew<br />
az w p6Zniejszych relacjach pisarze koscielni starali si~ pokazae<br />
b ardziej spekulatywny charakter gnostycyzmu 19. Uznanie zas<br />
" T a mze, S. 248 1 269,<br />
" T a m ze s . 254.<br />
17 Tamze s. 269.<br />
IS Tamze s. 254.<br />
1t Por. G . Wideugren, Les o-rtgines du gnosticism e e t t'histotre des r eligions. Le<br />
Origi ni d ello gnosticismo. C olloquio dt Messina 13-18 Aprile 1966. Testi e d is cu s<br />
sioni p ublica ti a cura Ugo B ianchi, Leiden 1967 ( ~ ICOG), s ., 33.<br />
660
NA TROPACH TAJEMNEJ WIEDZY<br />
gnostycyzmu za system myslowy tak dalece odpowiadalo historykom<br />
dogmatu, ze mowiono czasem 0 wielu gnostycyzmach 20. Dla<br />
badaczy zrodel koscielnych gnostycyzm oznaczal wi~c herezj~<br />
chrzescijanskq, a w takim uj~ciu mozna mowic 0 nim w liczbie<br />
mnogiej.<br />
2. HISTORYCY RELIGIl<br />
Po szikicowym naswietleniu zalozen i tez historykow dogmatu<br />
przypatrzymy si~ metodologii badan przedstawicieli innego 'kier<br />
unku, ktory powstal cz~sciowo jako reakcja przeciw wnioskom filozofow,<br />
a cz~ s ciowo jako rezultat studiow nad nowymi zr6dlami<br />
orientalnymi. Chodzi nam 0 badaczy szkoly historycznoreligijnej<br />
nazwanych przez Sagnarda 21 mitologami. Badaczom tym musimy<br />
poswi~ic nieco wi~ej miejsoa, gdyz W odroinieniu od historykow<br />
dogmatu cieszq si~ dzisiaj wi~ks zym autorytetem i znajdujq wsrod<br />
wspolczesnych wielu kontynuatorow.<br />
Inspiracjq dla powstania szkoly historycznoreligijnej byly osiqgn<br />
i ~ ci a orientalistyki. Nowy rkierunek badan mial swoich prekursorow<br />
w osobach E. Amelinau i G. Wobberminna 22. Zdecydowanie<br />
najwazniejszym czynnikiem zmian byly nowe zrodla. Na poczqtek<br />
XX wieku przypada odkrycie pokaznego zbioru tekst6w manichejskich<br />
z Turfan, a w latach trzydziestych - koptyjskich tekstow<br />
manichejskich z Medinet Madi 23. W tym czasie uczeni zaczynajq si~<br />
rowniez coraz bardziej interesowac tekstami mandajskimi 24. Znaczenie<br />
tych odkryc bylo 0 tyle wazne, ze dla badaczy takich jak<br />
W. Bousset i R. Reitzenstein teksty manichejskie, a potem mandajskie,<br />
byly podstawowym zasobem dowodow zrodlowych.<br />
Zerwanie 'z tradycjami szkoly historykow dogmatu nie nastqpilo<br />
gwaltownie. Obie grupy uczonych pracowaly obok siebie i poslugiwaly<br />
si~ tymi samymi poj~ciami . Odwolujqc si~ jednak do nowych<br />
h odel zacz~to formowac nowe terminy wzgl~dnie dotychczasowe<br />
rozumiec nieco inaczej.<br />
Szkola historykow religii interesowala si~ przede wszystkim po<br />
" E, Fay, Gnost i que e t gnost i cisme, Etu d es crit iques des d ocuments, P a ris 1913,<br />
s. 439.<br />
21 F . Sagn a rd, d z, cyt., S. 27,<br />
"E. A m elinau, Essat sur Ie gnosticism e egyptten, Paris 1887; G . Wobbermin,<br />
Rdigtonsgeschtchtlich e 5tudten, Be rlin 1896 .<br />
.. C. Schmidt, H. Polotsky, Et n Mani Fun d tn Agypten, 5Hz. Ber!. Ak. Wiss.<br />
Berlin, 1933; par. C. Colpe, Mantchatsmus, RGG' IV, k. 714-722.<br />
" Par . C. Colpe , M an daer, RGG' , IV, k. 709-712.<br />
661
KS. WINCENTY MYSZOR<br />
czqtkami chrzescijanstwa 25. eel ten, okreslenie warunk6w powstania<br />
chrzescijanstwa, badacze pragn~li osiqgnqc poslugujqc s i ~ metodami<br />
zaczerpni~tymi z historii religii. W historii religii zas panowala<br />
w tym czasie przede wszystkm metoda por6wnawcza. 'VV ten<br />
spos6b zmienil si~ nieco punkt patrzenia na dotychczasowe d ane<br />
zr6dlowe. Badacze pragn~li w nich znalezc zwiqzki lqcz'lce chrzescijallstwo,<br />
gnostycyzm z innymi prqdami religijnymi. W centrum<br />
ich t1wagi znalazly si~ elementy, kt6re mogly nasuwac pokrewienstwo<br />
z religiami orientalnymi. Z tej racji zwr6cono si~ ku zr6dlom<br />
hellenistycznym, kt6re ukazywaly raczej religijny charakter tej<br />
kultury. Poj~cie synkretyzmu powstale mniej wi~cej w t ym czasie<br />
odnoszono przede wszystkim do wymieszania r6inorodnych element6w<br />
kultury religijnej 26.<br />
Meto d ~ por6wnawczq zastosowano r6wniei wobe.c chrzescijanstwa.<br />
Badacze wychodzili z zaloienia, i e chrzescijanstwo jest przede<br />
wszystkim religiq i naIeiy je badac metodami historii religii.<br />
Znaczqce Sq wypowiedzi przedstawicieli obydwu kierunk6w. Harnack<br />
m6wiqc 0 synkretystycznym srodowisku, w kt6rym ksztaltowal<br />
s i~ gnostycyzm, wypowiada si~ 0 filozoficznej transmutacji<br />
religii 27. P. Wendland m6wiqc na ten sam temat twierdzi. ie filozofia<br />
pozostaje coraz bardziej pod wplywem religijnych prqd6w<br />
czasu 28 . To przesuni~cie akcentu z filozofii na religi~ jest szczeg61<br />
nie znamienne. Wlasnie w zaleinosci od tego punktu widzenia zacz~la<br />
si~ zmieniac tresc wielu dotychczas uzywanych poj~c. M i~ d zy<br />
innymi nast~puje r6wniei zmiana rozumienia poj~cia gnostycyzmu.<br />
Dotychczas gnostycyzm sluzyl na okreslenie chrzeScijanskiej heretyckiej<br />
gnozy. Historycy religii posluguj'lc si~ dalej tym terminem<br />
z acz~li wypelniac go tresciq za ,czerpni~tq z nowych zr6del, lla j·<br />
cz~sciej niechrzescijanskich, alba bardzo powierzchownie przeredagowanych<br />
w duchu chrzescijanskim. Pozostalo nadal w uzyci u<br />
poj~cie gnozy. Przez okreslenie niechrzescijanskich poglqd6w nazwq<br />
gnostycyzm nastqpilo pomieszanie go z poj~ciem gnozy. I to pomieszanie<br />
terminologii trwa do dzisiaj.<br />
Nalezy r6wniez zwr6cic uwag~ , ze cechq badan historyk6w religii<br />
bylo wi~ksze zainteresowanie problemem pochodzenia gnostycyzmu.<br />
Tendencja ta jest uzasadniona i:r6dlowym i komparatystycznym<br />
charakterem ich prac.<br />
W. Bousset nie byl pierwszym badaczem, kt6ry zwr6cil u wag ~ na<br />
orientalnq genez~ gnostycyzmu. Pr6bowal jq wczesniej wyjasnic<br />
., Por. W. Bousset, Die M issi on und d ie 80genannte Retigion sgesch;cht!iche<br />
Schute, Gottlngen 1907.<br />
to H . Jonas, Gnosh und sptltantiker Geist, I Tell, G!!ttlngen 1964, s. 21.<br />
" A. Harnack, Dogmengeschtcht e, I. s. 245 .<br />
.. P. Wendland, Dte heI!entstt sch-rOm t sche Ku!tur, TUbipgen 1912, s . 159.<br />
662
NA TROPACH TAJEMNEJ WIEDZV<br />
Wilhelm Anz studiujqc astralny system siedmiu gwiazd 29, Bousset<br />
idqc w jego slady posluzyl si~ wprowadzonq przez niego metodq<br />
por6wnawczq. Tezq tej metody bylo stwierdzenie, ze w p6zniejszych<br />
zr6dlach gnostyckich znajdujq si~ wqtki starsze nie tyJko od przekaZlI<br />
zr6dlowego, ale r6wniez od gnozy. Do takich w qtk6w zaliczyl<br />
Anz gnostyckq nauk~ 0 duszy powracajqcej do swej oczyzny niebia<br />
nskiej przez sfer~ siedmiu gwiazd 30. Nauka ta miala bye wynikiem<br />
zmieszania poglqd6w staroperskich i jeszcze starszych babilonskich.<br />
Bousset poza naukq 0 wst~powaniu duszy 31, staral si~ przeanalizowae<br />
ponadto dane zr6dlowe 0 gnostyckim zbawcy, dualizmie, .<br />
praczlowieku. Postac zbawcy, dualizm znajdujq si~ r6wniez w zr6<br />
dlach iranskich. Wyrazajq jednak nieco innq tresc niz te same poj~cia<br />
w gnostycyzmie. Zwracajq na to uwag~znawcy religii iranskiej<br />
32. Bousset uwazal zatem, ze gnostycka postac tych w qtk6w<br />
powstala na skutek oddzialywania mysli greckiej. Do koncepcji<br />
iranskich przeciwstawiajqcych dobro i zlo, swiatlosc i ciemnosc,<br />
mysl grecka jego zdaniem dodala przeciwstawienie swiata idei<br />
i ciala 33. Gnostycka nauka 0 praczlowieku jest jego zdaniem wyni<br />
Idem zmieszania wquk6w indo-iranskich, ideologii greckiej oraz zydowskiej<br />
nauki eschatologicznej 0 Adamie 34. W tekstach manichejskich<br />
z Turfan i wydanych za zycia Bousseta zr6dlach mandajskich<br />
postac zbawcy rna rysy mitu iranskiego 0 bogu swietlistym. W gnostycyzmie<br />
zbawca zdaniem Bousseta nadchodzi, aby wyzwolic dusze<br />
spod wladzy zlych demon6w planetarnych 35. Jak wspomnielismy,<br />
w religii iranskiej za Sassanid6w, a wi~c w czasach tworzenia si~<br />
i rozwoju manicheizmu nie byly znane tak radykalne poglqdy du..<br />
alistyczne, jakie spotykamy w gnostycyzmie 36. Skqd zatem wzi~ly<br />
sip, w nauce gnostyckiej Bousset wskazuje na dwa zr6dla. Jedno<br />
·z nich to zepchni~te przez religi~ iranskq elementy babilonskiego<br />
swiatopoglqdu, zwlaszcza nauk 0 siedmiu archontach, demonach,<br />
o1'az drugi czynnik - udzial mysli greckiej. Diialanie tych czynnik6w<br />
dajqce w efekcie nauk~ gnostyckq, obcq tak optymistycznej<br />
wobec swiata nauce greckiej, jak i iranskiej, Bousset nazywa za<br />
.. Por. W. Bousset, Hauptprobteme d er Gnosis, Gottingen 1907, s. 3.<br />
'" W . Anz, ZUT Frage nach dem UrspTung des Gnosticismus. Leipzig 1897. Nie<br />
ruajqc dost~pu do tel pracy podal~ za: Jonas, Gnosis, I s. 25-27.<br />
'1 W. Bousset, Die HimmetsTeise der Seete, Archiv fUr Religionswissenschaft,<br />
1901 IV; por. takze Wendland, dz. cyt. S. 270. <br />
.. H. Nyberg, Die Retigi.onen des alten Iran, Leipzig 1938, s. 18-19 i 144. <br />
" W . Bousset, HauptpTobteme,·s . 116 i 118. <br />
M Tarnze, s. 116, 210 i nn oraz 324. <br />
" Tarnze, S. 60 oraz 160--223. <br />
" H. Nyberg, dz. cyt., s. 21 inn. <br />
663
KS. WINCENTY MYSZOR<br />
s:Jdniczq zmianq i przetworzeniem 37. Jest to jednak okreslenie bardzo<br />
nieprecyzyjne. Przed ukazaniem slabosci metody porownawczej<br />
Bousseta musimy jednak zapoznac si~ z wywodami Rudolfa Reitzensteina,<br />
ktory postawil sobie za cel udowodnienie filologiczne i historyczne<br />
tez Bousseta 38.<br />
Prace Reitzensteina skupialy si~ poczqtkowo na badaniu religijnosci<br />
hellenistycznej, szczegolnie hermetyzmu. W studium nad jednym<br />
z hadel poboznosci ' hermetycznej pod tytulem Poimandres 3!}<br />
pochodzqcym z II wieku naszej ery, doszedl do przekonania, ze hermetyzm<br />
moze dostarczyc dowodaw na istnienie przedchrzeSci janskiej,<br />
egipskiej gnozy. Gnostycki mit 0 pierwszym czlowieku, ktory<br />
byl Bogiem, czyli 0 Bogu-Czlowieku, uznal za element religii<br />
poganskiej 40. Z tej racji oczyscil Hipolitowq relacj~ 0 naasenczykach<br />
z elementow zydowskich uznajqc je za chrzescijailskll interpolacj~<br />
41.<br />
Pod wplywem wspolpracy z iranistami, zwlaszcza z Markiem Lidzbarskim,<br />
.zblizyl si~ do problematyki poruszanej przez Bousseta.<br />
W ten sposob kolejne wydania jego pracy 0 religijnosci misteryjnej<br />
obrazujq ewolucj~ jego poglqdow od hipotezy egipskiej do iranskiej<br />
42. W calosci swych poglqdow Reitzenstein sklania si~ ku tezorn<br />
Bousseta nadajqc im charakter wypowiedzi bardziej radykalnych<br />
43. Za motyw centralny nauki gnostyckiej uznal naU'k~ 0 praczlowieku,<br />
ktorego utozsamia ze zbawcq i duszq swiata 44. Poj ~cie<br />
salvator salvandus, ktore zastosowal dla wyrazenia swych poglqdow<br />
oznaczalo praczlowieka, ktory przychodzi ponownie jako zbawca<br />
i Bog, aby obudzic uspione dusze, zjednoczyc je ze sobq, gdyz z natury<br />
nalezq do niego. Oznacza to wi~c, ze przychodzi zbawiac samego<br />
siebie. Wyzwolony od materii, jako poslaniec ze swiata boskiego<br />
jest jednoczesnie salvator salvatus. Tak interpretowal Reitzenstein<br />
iranski mit 0 Gayomardzie, praczlowieku 45. Polqczyl wi~ c<br />
., "Eine starke Ver1!nderung und Umwandlung durchgemacht", Hauptprobtem e,<br />
s. 118.<br />
.. R. Reitzenstein, Das trantsche Ertllsungsmystertum, Bonn 1921, s. 11-18.<br />
so Tenze, Poimandres, Leipzig 1904.<br />
" Tamze, s. 248.<br />
41 Tam:i:e, s. 81-83. Poglqd ten nie jest podtrzymywany przez dzisiejszych badaczy,<br />
por. P. Pokorny. Pol!atky gnose, Praha 1968, s. 39--43; H. M. Schenke , D er<br />
Gott-Mensch in der Gnos!s, Berlin 1962, s. 46.<br />
"R. Reitzenstein, Die hettentstischen M ysterienreLigionen, Leipzig-Berlin.<br />
1920 '<br />
, 1921'. 1927' .<br />
.. Por. H. M. Schenke, Der Gott-Mensch i n der Gnosts, Berlin 1962. s. 20.<br />
.. R. Reitzenstein, Das tranische ErWsungsmyster!um , Bonn 1921, s. U6 .<br />
.. R. Reitzenstein - H . Schaeder, Studi en zum antlke Synk retismus, L eipzig<br />
Berlin 1926, s. 105 I nn. Reitzenstein koryguje takte pierwotnq teori~ 0 in terpola <br />
cji chrzescijaiIskiej zr6del naasellsklch, por. przypis 41.<br />
664
NA TROPACH TAJEM NEJ WIEDZY<br />
dwa nurty iranskiej religii, naukEi 0 praczlowieku i iranskim zbawcy<br />
(Sosyans). Tego zas nie bylo w religii iranskiej 46.<br />
Krytyka takich poglqd6w wyszla przede wszystkim z krEig6w bad<br />
aczy poczqtk6w chrzescijanstwa 47. Reitzenstein bowiem widzial<br />
w nauce chrzescijans1ldej 0 Jezusie Chrystusie przyjEicie starej idei<br />
soteriologii iranskiej.<br />
Metoda prac Reitzensteina jest niemal taka sarna jak jeg9 poprzednik6w,<br />
W. Anza i W. Bousseta. Uwaza, ze w tekstach p6zniejszych<br />
manichejskich 48 i mandajskich znajduje siEi starsze, przedchrzescijanskie<br />
misterium zbawienia 49. W ten spos6b poslugujqc siEi<br />
por6wnywaniem podobnych wqtk6w pragnql udowodnic tozsamosc<br />
wzglEidnie ciqglosc rozwoju jednej idei w drugq.<br />
Krytyczne spojrzenie na poglqdy i metody history,k6w religii jest<br />
o tyle konieczne, ze wielu wsp61czesnych badaczy tak gnostycyzmu<br />
jak i poczqtk6w chrzescijanstwa zaliczyc nalezy do ich spadkobierc6w<br />
i kontynuator6w 50. Wsr6d nich takze trzeba umiescic naz\viska<br />
Rudolfa Bultmanna, Geo Widengrena i Hansa Jonasa.<br />
Uwagi krytyczne, kt6re przedstawiamy za innymi, pochodzq od<br />
nastEipnego pokolenia historyk6w religii oraz biblistow. Dotyczq<br />
one przede wszystkim zagadnien zrodlowych i metodologii.<br />
Jak wskazalismy, historycy religii pragnEili dotrzee przez analiz~<br />
zr6del do najstarszych przekaz6w i informacji. Bazq zrodlowq obok<br />
znanych dotqd relacji polemist6w antygnostyckich byly teksty<br />
manichejskie i mandajskie. Teksty manichejskie powstaly z pewnosciq<br />
w czasach chrzescijanskich, w okresie gdy gnostycyzm byl<br />
w pelni rozwiniEity. Historycy religii przyjEili mozliwose tyllko jednego<br />
·kierunku wplyw6w, to znaczy z religii iranskich na zrodla manichejskie,<br />
a rowniez z religii iranskich na chrzescijanstwo, czego<br />
mi al bye dowodem manicheizm. Tymczasem mozliwy jest rowniez<br />
odwrotny kierunek wplyw6w, z chrzescijanstwa i gnostycyzmu na<br />
wypowiedzi manichejskie. Wqtki literackie, ktore znajdywali<br />
w tekstach manichejskich niewqtpliwie wyrazajq takie idee jak<br />
salvator salvandus, czy salvator salvatus, antykosmiczny radykalny<br />
duaEzm. Wq1lki te istotnie zostaly w manicheizmie rozwiniEite w sposob<br />
bardzo wy-razny. Czy oznacza to tym samym, ze istnialy one<br />
wczesniej, w gnostycyzmie i chrzescijanstwie<br />
.. H. Nyberg. dz. cyt. s. 31.<br />
., Par. W. Kwiatkowski, Apotogetyka totatna, Warszawa 1961, tom I, s. BO. K.<br />
PrOmm, Gnosfs an der Wurzet des Urduistentums Salzburg 1972, s. 14-17.<br />
.. R. Reitzenstein, Die hettenisttscllen Mysterlenretigtonen, Leipzig 1927', nie<br />
m ajqc dost
KS. WINCENTY MYSZOR<br />
Badacze wsp6lczesni kwestionujq zatem zasad~ doszukiwania siG<br />
form religijnosci odleglych od zrOdel z pominiGciem wyjasnien przez<br />
czynniki blizsze. Reitzenstein odrzucal na przyklad aluzj~ do Starego<br />
Testamentu w relacji Hipolita, we fragmencie naasenczykow<br />
dlatego, ze uznal je za interpolacj~ chrzescijanskq. Interpolacja zas<br />
wydala mu si~ .chrzescijanska, poniewaz gnostycyzm uznal za zjawisko<br />
przedchrzeScijanskie. Tymczasem do dzisiaj, lqcznie z nowymi<br />
tekstami z Nag-Hammadi, nie zdolano odkryc jeszcze ani jednego<br />
tekstu, kt6ry, b~dqc starszy od chrzescijanstwa, zawieralby tak<br />
rozwini~tq nauk~ gnostyckq, jakq posiadajq teksty z II wieku po<br />
Chrystusie. Jest to powazny argument dla tych, kt6rzy dowodzC\<br />
chrzescijanskiej genezy gnostycyzmu, podobnie jak to czynil<br />
A. Harnack. Nawet teksty mandajskie, jak wykazujq badacze, nie<br />
mogq zawierac warstw starszych niz chrzescijanstwo.<br />
W krytyce zr6de1 historycy religii przekazali jednak nast~pnym<br />
pokoleniom wnioski, z kt6rymi nalezy si~ liczyc. Przekonali badaczy,<br />
ze pisma gnostyckie majq chara'kter kompilacyjny. Jednak<br />
w analizie tych :l:r6de1, mimo iz nazywali siebie historytkami religii,<br />
okazali si~ bardziej filologami niz teologami. H. Jonas 51 krytykujqC<br />
wywody Bousseta 'zauwaia, ze nie opisa1 on bardziej wnikliwie<br />
proces6w, kt6re doprowadzily do powstania gnostycyzmu. Spotkanie<br />
mysli grec
NA TROPACH TAJEMNEJ WIEDZY<br />
tody zastosowane obecnie nie pozostajq bez wplywu na badaczy<br />
studiujqcych dzisiaj teksty gnostyckie.<br />
3. FENOMENOLOGOWIE RELIGII<br />
<br />
Historycy religii uznajqc mitologicznq form~ gnostycyzmu 'Za star<br />
SZq ad filozoficznej zwrocili uwag~ l}a potrzeb~ gruntowniejszego<br />
przebadania mitologicznych wypowiedzi, jakie pojawiajq si~ niemal<br />
we wszystkich oryginalnych tekstach. Jak przedstawia si~ ten<br />
problem w uj~ciu fenomenologow religii<br />
Feno menolag i~ religii jako dzial religioznawstwa okresla si~<br />
zwykle przez przeciwstawienie do historii religii. Jest to, og6lnie<br />
rzecz ujmujqc, nauka 0 wszystkich przejawach zycia religijnego<br />
w uj~ciu systematycznym 53. Fenomenologia pragnie przez metod~<br />
porownan i zestawien sklasyfikowae objawy zycia religijnego i z tej<br />
racji w zasadzie nie interesuje si~ metodq historycznq. Nie obserwuje<br />
zmiennosci roznych szczegolow religii, ale uznaje je ws'Zystkie<br />
za rownie wazne i stale. To teoretyczne rozgraniczenie w stosunku<br />
do historii religii, pra'ktycznie, to znaczy w analizie poszczegolnych<br />
zjawisk, nie moze bye sciSle przestrzegane. Przede wszystkim<br />
dlatego, ze w analizie historycznej kazdy z badaczy posluguje<br />
s i~ pewnq zasadq, ktora pozwala mu roznorodnose danych porownywac<br />
i zestawic. W ten sposob osiqgni~cia historii religii, uka<br />
zujqce religi~ w rozwoju, sluzq fenomenologii religii ukazujqcej jq<br />
w ukladzie systematycznym. Uj~cia systematyzujqce zjawiska religijne<br />
opierajq si~ zWY'kle na definicji podstawowych poj~e i terminow.<br />
Do takich nalezy rowniez poj~cie mitu.<br />
W porownaniach starych i nowych koncepcji mitu wskazuje si~<br />
zwykle na zasadniczq roznic~. Dawne uj~cia przeciwstawialy mit<br />
poznaniu naukowemu. Poznaniu mitycznemu przeciwstawiano poznanie<br />
historyczne, naukowe 54. Mit byl elementem literackim, obyczajowo<br />
i rytualnie powiqzanym Z religiq 55. Nie zawieral jednak<br />
wedlug dawnego uj~cia wartosci poznawczych. Nowego uj~cia mitu<br />
dakonano poslugujqc si~ psychologiq gh;bi. Jung zainteresowany<br />
r6wniez problematykq mitu i gnozy formuluje poglqd, wedlug<br />
ktorego mit jest najwlasciwszym sposobem wypowiadania si~ podswiadomosci<br />
czlowieka 56. Tresci wyobrazen mitycznych nie mogq<br />
53 G. Widengr en, R eltgi onsphltnomenotogi e, Berlin 1969, s. 1 inn. <br />
" J . Klysz 0 poglqdach Bultma nna w : Stud!a Theotogtca, Varsav!ensta, 8 (1970), <br />
s. 325 i nn. ; Prilmm dz. cyt. s. 46 i nn.<br />
" " Der Mythus ist das natilrliche Komplement des Ritus. Wlihrend der Ritus<br />
die heilige Haudlung ist, ist der Mythus das heilige Wort, das der Handlung folgt<br />
und diese erkUirt", Widengren, Reltgtonsphltnomenotogt e, s. 150.<br />
.. C. Jung, Psychotogia a rettgia, Warszawa 1970, s. 237.<br />
667
KS. WINCENTY MYSZOR<br />
oddac zadne dociekania i wypowiedzi intelektualne. Zdolnosc wypowiadani'a<br />
si~ przez mity zostala zakodowana w naturze ludzkiej,<br />
w nieswiadomosci zbiorowej, jak mowi Jung, w postaci archetypow<br />
57. Podswiadomosc ludzka jest zdolna do wypowiedzi mitycznych<br />
bardziej niz swiadomosc. Teori~ podswiadomych, pierwotnych<br />
idei archetypicznych Jung odnalazl w pismach hermetycznych 58. Na<br />
tej podstawie mozemy. powiedziec, ze mit nie przeciwstawia si~<br />
poznaniu naukowemu, histor.orcznemu, ale je uzupelnia, przekazuje<br />
tresci, kt6rych nie oddaje refleksja filozoficzna. Takie uj~cie mitu<br />
odwraca r6wniez uwag~ od znaczenia formy literackiej, rytu, z l:;:torym<br />
jest zwiqzany, a nawet konkretnej religii. Wiqze si~ bowiem<br />
niezmiennie z naturq ludzkq 59. Pozwala to badaczom religii na pomijanie<br />
danych historycznych i literackich. Przedstawiciel wspolczesnych<br />
f€nomenolog6w religii, M. Eliade, stwierdza, ze mit nie<br />
traci swojej struktury i znaczenia, nawet gdy zostaje zmieniony<br />
w legendt: czy ballad~ 60.<br />
Jak na tIe tych rozwazan przedstawia si~ mitologia gnostycka<br />
Dla wielu badaczy gnostycyzmu jest rzeCZq jasnq, ze mit gnostycki<br />
rna nieco innq wymow~. Zdaniem krytyka szkoly historyk6w religil<br />
iranisty, C. Colpego, zr6dlem wielu nieporozumien w interpretacji<br />
gnozy byl brak rozr6znienia tego, co nalezy do mitu pierwotnego,<br />
od tego, co nalezy do mitu wt6rnego, sztucznego. Colpe przeciwstawia<br />
poj~cia "Mythus" i "Kunstmythus" 61. Co to znaczy<br />
Mitologia gnostycka, jak wskazujq zr6dla, nie jest opowiadaniem<br />
. pierwotnym, relacjq, kt6ra m6wi sarna przez siebie. W tekstach<br />
znajdujemy elementy spekulacji filozoficznej, interpretacj~ samego<br />
mitu, bye m oze zaczerpni~tego z obcych tradycji religijnych. Gnostycy<br />
przetwarzali i naginali w interpretacji mitologii wqtki prawdopodobnie<br />
zaczerpni~te skqdinqd dostosowujqC je do wlasnych potrzeb.<br />
Mitologia zresztq nie wyst~puje we wszystkich pismach w jednakowym<br />
stopniu. Sq utwory bez mitologii. A zatem mit w gnostycyzmie<br />
zdaje si~ bye wybranym stylem opowiadania i wsp61zawodniczy,<br />
a nawet oddzialywuje na styl filozoficzny 62. W odczytywaniu<br />
nauki gnostyckiej to nastr~cza najwi~cej trudnosci. Nie chodzi tylko<br />
° wlasciwe oddanie tresci mitu, ale przede wszystkim ° odr6znienie<br />
element6w filozoficznych, refleksyjnych od mitologii. Na dodatek<br />
j~zyk filozoficzny i mitologiczny zostal przez gnostyk6w prze<br />
" Tam:i:e, S. 143, 177 inn., 190, 222, 229, 245. <br />
os Tam:i:e, S. 143. <br />
.. M. Eliade, Tra1,tat a historii religti, Warszawa 1966, s. 389. <br />
" Tamze, S. 424. <br />
"C. Colpe, Die religionsgeschichtUche Schl.Lte, Darste!!l.Lng l.Lnd Kr!tik Hu es <br />
Hitdes vom gnosttschen Ertosermythl.Ls, Gottingen 1961, s. 190-193 i 197. <br />
.. H. Jonas, ICOG, s. 101. <br />
668
NA TROPACH TAJEMNEJ WIEDZY<br />
tworzony. I kt6ry z tych element6w wydaje si~ wazniejszy Wydaje<br />
si~, ze nie mozna w tej sprawie przes"ldzic 0 calym gnostycyzmie<br />
w spos6b generalny. Nalezaloby raczej przez porownanie podobnych<br />
tresciowo przekazow wydobye jakqs prawidlowosc dobierania przez.<br />
gnostykow wspomnianych element6w. Dotychczasowe badania oraz<br />
powszechna niemal opinia wspolczesnych badaczy opowiada si~ za<br />
fazq mitologicznq jako starszq od filozoficznej. Z tej racji nalezy<br />
przywiqzywac wi~kszq wag~ nawet do sladow mitycznego j~zyka<br />
\\' tekstach, kt6re starajq si~ go zatrzec na korzysc elementow filozoficznych.<br />
Te fragmenty bowiem mozna hipotetycznie uznac za<br />
starsze. Z ogolnych uwag 0 micie warto rowniez przypomniec opini~<br />
Eliadego, kt6ry sqdzi, ze mit nawet po wielu przeksztalceniach poirafi<br />
zachowae swojq struktur~. Mitologia zatem stwarza nam wi~k- ·<br />
sze mozliwosci dotarcia do oryginalnej mysl gnostyckiej i rozwikla<br />
bye moze problem jej pochodzenia.<br />
Hans Jonas, kt6rego poglqdy pragniemy przedstawic, uwaza si~ '<br />
za ucznia szkoly historyk6w religii. Jednak ze wzgl~du na uj~cie<br />
systematyzujqce i opisowe nalezy go zaliczye do fenomenologow.<br />
Stara si~ bowiem uchwycic wewn~trzne, tresciowe i ideologiczne<br />
zWqzki idei gnostyckich, nie tylko na spos6b historyczny i literucki<br />
G3. Podejscie fenomenologiczne mozna dostrzee rowniez w za-·<br />
lozeniach metodologicznych.<br />
Prace swych poprzednikow, historyk6w religii, Jonas nazywa ba·-·<br />
daniem historycznym motywow (motivgeschichtliche Forschung) 61.<br />
Rozumie przez to przeanalizowanie moZliwie wszystkich zwiqzk6w<br />
literackich i historycznych w opracowywanych zrodlach. Nie odr<br />
zuca wi~c koniecznosci badania tekstu metodami historycznymi<br />
i literackimi. Wszystkie te wysilki stanowiq dla niego dopiero peIne<br />
opracowanie zr6dla. Celem ostatecznym takiego studium jest dotarcie<br />
do form najbardziej pierwotnych i typowych dla danego zjawiska<br />
religijnego. To jednak nie oznacza odszukania jego genezy czy wyjasnienia<br />
istoty. Jest to dopiero podstawa do odnalezienia wlaseiwyeh,<br />
wewn~trznych filiaeji.<br />
Literackie przekazy Sq zdaniem Jonasa tylko produktami wewn~trznych<br />
, wyalienowanyeh wydarzen swiadomosci 65. A wi~c wymieszanie<br />
roznych element6w swiata hellenistycznego nast~powal o ·<br />
w s wiadomosc~ ludzkiej i tam tez jego zdaniem powstawala jednose<br />
synkretyzmu religijnego. Przeslanki 0 psychologieznym podlozu<br />
powstawania swiatopoglqdu pozwalajq Jonasowi przejsc do drugiego<br />
etapu badan.<br />
.. H. Jonas, Gnosis, I, s. 14 inn.; PrUmm, dz. cyt. s. 19-20.<br />
" H. Jonas, Gnosis, I, s. 9; chodzi wi~c 0 badanie historii w'ltk6w, motyw6w.<br />
PoJ~c ,.w'ltek" i "motyw" uzywamy w artykule zamiennie.<br />
6li Tamze, s. 13.<br />
2 - ZNAK 669'
-KS. WINCENTY MYSZOR<br />
Etap drugi - wlasciwe wyjasnianie zjawiska religijnego - Jonas<br />
nazywa wYjasnianiem przyczynowym form (morphologischkausale<br />
ErkHirung) 66. Ta cz~sc pracy nad gnostycyzmem stara si~ dotrzec<br />
do egzystencjalnych korzeni gnostyckiej swiadomosci, aby okreslic,<br />
jakie przyczyny wewn~trzne spowodowaly uformowanie si~ takiego<br />
.swiatopoglqdu.<br />
Historykom religii zarzuca, ze zatrzymywali si~ w polowie drogi.<br />
Wnioski zdobyte na etapie historycznych badan motyw6w uznali za<br />
wyjasnienie wystarczajqce i ostateczne. Inaczej m6wiqc, ze stwierdzenia<br />
zaleznosci historycznych i literackich wyciqgn~1i wniosek<br />
o istnieniu faktycznej zaleznosci mi~dzy dwoma zjawiskami religijnymi.<br />
Poglqd Jonasa na istot~ gnozy i jej pochodzenie opiera si~ na<br />
przedstawionych zasadach metodologicznych. Opis tego zjawiska religijnego<br />
rozpoczyna od przedstawienia poj~cia samej gnozy 67. Jest<br />
to sekretna i strzezona wiedza. Wiedza ta jako tresc i cel ma zbawienie.<br />
Ukazuje si~ podobnie jak w innych systemach religijnych ja<br />
'ko nauka kosmologiczna, antropologiczna i eschatologiczna. Szczeg6lne<br />
miejsce przypada jednak soteriologii. W gnostycyzmie gnoza<br />
jest wiedzq szczeg6lnego rodzaju. Jej posiadanie oznacza stan zbawienia,<br />
a jej brak, odrzucenie. W ten spos6b zdaniem Jonasa, mozna<br />
opisac kazdy element nauki gnostyckiej - przez przedstawienie<br />
cdpowiedniego stosunku do wiedzy zbawczej 68. Utrata wiedzy sprawia<br />
rozbicie boskiego elementu i dramat upadku i odwrotnie, przy<br />
. wr6cenie wiedzy oznacza powr6t do stanu pierwotnego, zbawienia.<br />
Kazdy z tych stan6w wiedzy domaga si~ jako przeslanki etapu poprzedniego<br />
i stanowi przeslank~ dla nast~pnego. Cechq gnostyckiej<br />
.nauki jest wi~c dynamizm wyrazajqcy si~ w emanacji i reintegracji.<br />
Te wszystkie stany zdolny jest wyrazic mit. Jonas jako uczell hi<br />
'storyk6w religii opowiada si~ za mitologicznq formq gnostycyzmu jako<br />
pierwotnq 69. Mit jego zdaniem potrafi ukazac dwie tendencje<br />
gnostyckich poglqd6w. Z jednej strony, stan integralnosci elementu<br />
duchowego, wyrazany w nauce 0 poczqtkach i w eschatologii; z drugiej<br />
strony stan rozdarcia wyrazany w nauce 0 uwi~zieniu elementu<br />
duchowego w materii, ducha w ciele, w nauce 0 przeciwstawieniu<br />
Boga materii. Mit taki jest zatem jednoczesnie mitem genetycznym<br />
i<br />
eschatologicznym.<br />
Zreferowane dotqd poglqdy pozwalajq na stwierdzenie, ze badacz<br />
ten uznaje w systemie gnostyckim odr~bnq nauk~, kt6ra mimo za<br />
'pozyczen i wymieszania wielu czynnik6w zewn~trznych tworzy jed<br />
:670<br />
.. Tamte, s. 10 . <br />
." H. Jonas, ICOG, s. 91. <br />
·os Tamze, s. 92 i nn. <br />
." Tam:ie, s. 93.
NA TROPACH TAJEMNEJ WIEDZV<br />
naki nowy jakosciowo swiatopoglqd. 0 odr~bnosci tej nauki decyduje<br />
zdaniem Jonasa przede wszystkim dualizm antykosmiczny,<br />
to znaczy pesymistyczny wobec swiata materialnego oraz konsubstancjalnose<br />
elementu duchowego, to znaczy tego wszystkiego, co<br />
gnostycyzm przeciwstawia materii 70.<br />
Wobec zalozen metodologicznych staje si~ rzeCZq zrozumialq, iz.<br />
Jonas stara si~ wyjasnie problem pochodzenia gnostyckiej nauki<br />
przy pomocy metod psychologicznych i socjologicznych oraz tym, co<br />
nazywa interpretacjq egzystencjalnq. Bada mianowicie swiadomose<br />
gnostyka wyrazonq w przekazach literackich. Zrodlem powstania<br />
gnostyckiego swiatopoglqdu byla swiadomose ludzka poddana naciskowi<br />
roznych czynnikow zewn~trznych swiata poznoantycznego 71 .<br />
Stqd tez tytul pracy H. Jonasa Gnosis und spiitantiker Geist.<br />
Ze wszystkich obcych elementow, ktore gnostycyzm przejql dla:<br />
ukazania wlasnej nauki Jonas wyroznia szczegolnie tradycje literackie<br />
srodowiska zydowskiego. Nie przyznaje jednak wi~kszego znaczenia<br />
problemowi istnienia gnostycyzmu przedchrzescijanskiego 72 .<br />
Uwaza, ze obcose doktryny gnostyckiej jest wystarczajqcym argu <br />
mentem, aby problemu relacji z chrzescijanstwem nie ukazywactak<br />
ostro, jak czyniono dotychczas. Nie wyklucza oczywiscie relacji<br />
pozniejszych, wymieszania si~ dwu roznych doktryn, czego dowodem<br />
Sq pisma gnostyckochrzescijanskie. Dla Jonasa gnostycyzm w odniesieniu<br />
do zewn~trznych tradycji religijnych k sztaltuje si~ jako gama<br />
r :'>znych odcieni. Z tej racji do zjawisk gnostyckich zalicza hermetyzm,<br />
marcjonizm, neoplatonizm, teo logi~ Orygenesa, mistyk~<br />
wschodniego monastycyzmu 73. W lonie samego gnostycyzmu, w znaczeniu<br />
scislym widzi rowniez nawarstawianie r6Znych przejawow<br />
tej samej struktury gnostyckiej nauki, to znaczy zbawczej gnozy.<br />
Niektore zrodla ukazujq jq przerysowujqc pewien szczegol, inne zas<br />
przedstawiajq calose problematyki. Wyodr~bnienie poszczegolnych<br />
wqtkow ideowych i Iiterackich w dotychczas znanych zrodlach oraz.<br />
w nowych tekstach z Nag-Hammadi, uznaje Jonas za pierwsze zadanie<br />
wspolczesnych badan nad gnostycyzmem 74.<br />
4. BADACZE WSPotCZESNI<br />
Obecna sytuacja na polu badan nad gnostycyzmem ujawnia, ogolnie<br />
rzecz ujmujqc, kontynuacj~ trzech wyzej wspomnianych kierun<br />
70 Tamze, S . 99.<br />
71 Por. Priimm, dz. cyt. s. 19. <br />
711 H. Jonas, ICOG, s. 103 i 108. <br />
"H. Jonas, Gnosis und spiitanttker Geist, Teil IIll, Gllttingen 1966, s. 1-4; <br />
171-175.<br />
" H. Jonas, Gnosis, I, s. 378 inn.<br />
671
1
NA TROPACH TAJEMNEJ WIEDZV<br />
cyzm na podstawie p1'zedstawionej definicji dzieli jedynie od gnostycy<br />
zmu wlasciwego wY1'6znienie czasowe. Nie okreslono r6wniez gnostycyzmu<br />
terminem herezji chrzescijanskiej, co jest niewqtpliwie<br />
zaslugq poprzednich badail zwlaszcza historyk6w religii. Kongres nie<br />
przyjql jednak calkowicie terminologii historyk6w religii, unikajqc<br />
okreslenia prqdow przedchrzescijanskich nazwq gnostycyzmu. W tym<br />
celu jednak posluzono si~ terminami protognostycyzmu i pregnostycyzmu.<br />
Definicje te nie zadowolily wszystkich. Wskazujq na to nie tylko<br />
krytyczne glosy 77 po obradach kongresu, ale r6wniez przeglqd<br />
najwazniejszych wsp6lczesnych stanowisk.<br />
A. ISTOTA GNOSTYCYZMU I JEGO PODSTAWOWE<br />
WATKI<br />
Dla okreslenia istoty gnostycyzmu wciqz podstawowym dzielem<br />
jest wielokrotnie wznawiana praca H. Jonasa 78. Komentatorzy jego<br />
prac wskazujq na zwiqzek mi~dzy tym, co nazywa strukturq sensu,<br />
znaczenia (Sinnstruktur), a podstawowym mitem (Grundmythos) 79.<br />
Mit ten jest wyrazem swiadomosci gnostyckiej 0 trzech podstawowych<br />
zasadach: przekonanie 0 transcendencji dobrego Boga, jako<br />
principium wszystkiego, pogarda dla swiata materialnego' oraz poglqd<br />
0 niezniszczalnosci najgl~bszej jazni czlowieka.<br />
Mniej wi~cej w podobny spos6b opisujq istotne elementy gnostyckiego<br />
swiatopoglqdu inni badacze, podkreslajqc jedynie wag~ tego<br />
czy innego szczeg61u. W. Schmithals 80 w oparciu 0 t~ samq m e tod ~<br />
badania gnozy co Jonas, to znaczy lqczenia krytyki historycznoliterackiej<br />
zr6del z interpretacjq fenomenologicznq dochodzi do przekonania,<br />
ze gnostycyzm jest fenomenem sui generis, a wyrozniajqcymi<br />
cechami Sq typowa swiadomosc swiata i siebie oraz charakterystyczna<br />
mitologia, jako jej wyraz. Za naczelne motywy ideowe<br />
tej swiadomosci uznaje kosmologiczny dualizm, mit upadku substaneji<br />
swietlistej w moe zlych sil, co rownoznaczne jest z upadkiem<br />
praczlowieka, oraz nauk~ 0 stanie upadku czlowieka wraz z nadziejq<br />
na wyzwolenie.<br />
P rzykladowo zwrocmy uwag~ na jeszcze kilka poglqd6w 0 istotnych<br />
cechach gnostycyzmu. Japonski uczony S. Arai l1znaje w so<br />
17 P or. K . R udolph, Theologische Rundscha u. 36(1 971) S. 31 inn. (= ThRun).<br />
78 H. J o nas, Gnosts und sp4tanttker Getst, G o ttingen 1964' (tom 1), 1962' (II, 1).<br />
Pierwsze .wydanie: tom 1 - 1934, II, 1 - 1954.<br />
1. K. Rudolph, T hRun 36 (1971), S. R. <br />
" W . Schm ithals, D te G nos!s ! n K orinth, Gottingen 1969', S. 25. <br />
673
KS. WINCENTY MYSZOR<br />
ieriologii gnostyckiej za najwazniejszy motyw zbawcze wolanie z gory,<br />
budzqce uspiol1q w materii i ciele jazn gnostyka 81. Podobnie Sq<br />
.dzi Foerster 82. Wolanie z gory, ze swiata boskiego jest zaadresowane<br />
do boskiej jazni gnostyka uwi~zionej w ciele. Mityczny j~zyk tekstow<br />
gnostyckich pozwala wyrazie jednoczesnie dualizm mi~dzy Bogiem<br />
a swiatem, mi~dzy jazniq czlowieka, a cialem. J~zyk ten p051uguje<br />
si~ takimi wqtkami, jak mit upadku ze swiata wyzszego - mit<br />
Sophii, praczlowh:ika, mit demiurga - stworcy materialnego swiata.<br />
mit zbawcy. H. M. Schenke uznaje za podstawowe twierdzenia<br />
gnostyckiegoswiatopoglqdu nauk~ 0 Bogu nieznanym, 0 Sophii<br />
stworczyni swiata, 0 siedmiu archontach, 0 zstqpieniu i wstqpieniu<br />
duszy. Do nauki gnostyckiej jego zdaniem nalezy dualizm swiatla<br />
i ciemnosci, duszy i ciata, ducha i materii. Gnostyckimi Sq nauka<br />
-0 Bogu-czlowieku, emanacjach i hipostazach 83.<br />
Idee oraz wqtki literackie ukazujq si~ bardziej lub mniej wyraznie<br />
w zaleznosci od zrodel, ktore badacze opracowywujq. Wydaje si~, ze<br />
sformulowana przez Reitzensteina idea salvator salvandus i salvatoI'<br />
salvatus znajduje si~ w takich zrodlach jak Ody Salomona, relacja<br />
Hipolita 0 naasenczykach, Piesn 0 perle, w Dziejach Tomasza,<br />
w tekstach mandajskich 84. W walentynskich zas irodlach nauka 50<br />
ieFiologiczna zostaje wyrazona przez okreslenie "Sysei sadzomenoi"<br />
.(zbawieni z natury), co w zasadzie mozna powiedziee 0 kazdym<br />
gnostyku 85. Kazdy gnostyk jest wi~c salvator salvandus i salvatoI'<br />
salvatus ie wzgl~du na jednose wszystkich elementow duchowych,<br />
boskich w swiecie. Salvator salvandus ukazuje jedynie element boski<br />
uwi~ziony w materii i ciele domagajqcy si~ wyzwolenia, a salvator<br />
salvatus oznacza uwolnienie go i stan integracji. Obydwa te<br />
terminy C. Colpe 86 i H. Jonas 87 traktujq jako tautologi~ gnostyckiej<br />
soteriologii.<br />
Powstaje pytanie, dlaczego mimo zgodnosci poglqdow na istot~<br />
gnostycyzmu istnieje jednak rozbiei:nose w przedstawieniu jego podstawowych<br />
wqtkow literackich<br />
Bye moze przyczyna tkwi w roznych zbiorach zrodel. Co Reitzenstein<br />
odnalazl w tekstach manichejskich, tego z trudem doszuJmje<br />
si~ Schenke 88 w tekstach II wieku, w klasycznych zrodlach gnosty<br />
11 S. Ara!, ZUT Definttion deT Gnosis, ICOG s. 181~189•<br />
.. W. Foerster, Die Gnosis I, Zeugnisse der KirchenvftteT, Zurich-Stuttgart 1969.<br />
Wst~p s. 7-34.<br />
.. H. Schenke, Die Gnosis, w : Umwett des Urchristentums, tom I-In, Berlin<br />
1967; tom I s. 38G--382.<br />
s, G. Widengren, ICOG s. 35 inn.<br />
s, Por. K. Rudolph ThRun 36 (1971) S. 12.<br />
.. C. Colpe, dz. cyt. s. 174.<br />
., Brak rzeczywiscie takich termin6w w pracy Jonasa. Colpe uzasadnia to na<br />
s . .186 inn. <br />
.. H. Schenke, Umwelt I s. 382. <br />
674
NA TROPACH TAJEMNEJ WIEDZY<br />
cyzmu. Inaczej przedstawiajq swiatopoglqd gnostyckie teksty walentynskie,<br />
pisma 0 przewadze elementow filozoficznych, a inaczej.<br />
irodla, w ktorych przewaza j~zyk mitologiczny.<br />
W tekstach mitologicznych pojawia si~ procz tego dodatkowa<br />
trudnose - mit nie zawsze moze bye interpretowany jednoznacznie,<br />
przy czym nie chodzi tylko 0 rozne metody interpretacyjne, z ktorych<br />
badacze zdajq sobie spraw~, ale raczej 0 trudnose tkwiqcq<br />
w samej naturze mitycznego j~zyka. 0 upadku swietlistej cZqstki,<br />
boskiego elementu mowi mit Sophii i mit 0 praczlowieku. Fakt, zeten<br />
sam temat gnostycy wypowiadajq przy pomocy dwu roznych<br />
wqtkow swiadczy, ze kazdy z nich moze bye takZe jeszcze inaczej<br />
interpretowany.<br />
Warto przypomniec uwagi 0 mitologii gno~tyckiej wypowiedZianewyzej.<br />
Mit jest dobranym stylem wypowiedzi. JeSli mit zaczerpni~to<br />
z zewnqtrz, to wyrazajqc nauk~ gnostyckq zachowal bye moze rowniez<br />
slady poprzedniego systemu, w ktorym sluzyl na okreslenie<br />
innych tresci religijnych. Latwo przy tym slady czy nawet wyrazne·<br />
dowody dawnej funkcji mitu przypisae nauce gnostyckiej. I to takze·<br />
mial na mysli C. Colpe przestrzegajqc, aby w interpretacji mitowgnostyckich<br />
odroinie Mythus od Kunst-mythus. Rzecz jest tym bar-·<br />
dziej wazna, iz badacze pragnq wysledzie pochodzenie gnostycyzmu<br />
analizujqc jego wqtki literackie.<br />
B, POCHODZENIE GNOSTYCYZMU<br />
Nakreslenie obecnego stanu badan nad pochodzeniem gnostycyzmu<br />
nie jest zadaniem latwym. Kongres w Messynie ujawnil tak wielkq<br />
rozbieznose opinii na ten temat, ze K. Rudolph nie wahal si~ nazwae<br />
tego zebrania najlepszych dzisiaj badaczy gnostycyzmu "kocim koncertem"<br />
89. Czy w tym koncercie uda si~ doslyszee jakies nuty zgod-<br />
ne<br />
R. Haardt 90 dzieli wszystkich badaczy zajmujqcych si~ genezq<br />
gnostycyzmu 'na trzy grupy. Do pierwszej zalicza tych, ktorzy usilujq<br />
rozwiqzae problem na podstawie badan motyw6w. Druga grupa<br />
to uczeni poslugujqcy s i~ metodami psychologicznymi i socjologicznymi.<br />
I wreszcie do trzeciego kierunku zalicza Haardt tych, kt6<br />
rzy zajmujq si~ gnostycyzmem bez rozstrzqsania jego pochodzenia.<br />
Badania pierwszej grupy uczonych ukazujq, seisle m6wiqc, dziejew<br />
qtk6w literackich, kt6re weszly w sklad gnostycyzmu. Wykazujq<br />
.. K . R udolph, ThRun 36(1971) s. 31.<br />
10 R . H a a r dt, Bemerkungen zu den Methoden der Ursprungsbesttmmung von<br />
Gnosis, rCOG s. 161-173; takze: Dte Gnosis. Wesen und Zeugntsse, Salzburg 1967,<br />
s. g-29.<br />
675,
IKS. WINCENTY MYSZOR<br />
genez~ motyw6w a nie pochodzenie gnostycyzmu. Trese i forma literacka,<br />
idea i wqtek literacki pozostajq w jakims zwiqzku ze sobq.<br />
Jest jednak og61nie przyj~tq zasadq w badaniach zabytk6w literackich<br />
i historycznych, ze ta sarna forma ezy wqtek mogq sluzye do<br />
wyrazania rMnyeh idei. W odniesieniu do gnostyeyzmu przeslanka<br />
taka wydaje si~ szczeg6lnie godna uwagi, gdyz gnostycy wykorzystywali<br />
material literacki z r6znych srodowisk. Dla na!) nie zawsze<br />
jest spraWq jasnq, w jakim stopniu nadali zaczerpni~tym formom<br />
i wqtkom nOWq trese, a na He zastosowali trese przyj~t1\ razem z formq.<br />
Tak wi~c badania historycznoliterackie, choe s1\ konieezne, nie<br />
mogq u'kazae z calq pewnoseiq prekursor6w gnostycyzmu. Druga<br />
trudnoM:, ja1ka pojawia si~ w badaniaeh historycznoliterackich, to<br />
wyznac-zenie granicy por6wnywania :lr6del. W analizie bowiem<br />
zr6del tworzy si~ lancuch przyczyn i skutk6w, to, co Haardt nazywa<br />
regressus in infinitum.<br />
Po naszkicowaniu zasad badan kierunku historycznoliterackiego<br />
przejdzmy do przedstawienia najwazniejszych rozwiqzan. Najliczniejsze<br />
i najtrwalsze Sq tradycje historyk6w religii. Na kongresie<br />
w Messynie okolo 20 referat6w wykazywalo tak1\ orientacj~. Nie<br />
spos6b oddae wszystkich odcieni. Ze wzgl~du na tradycj~ Bousseta<br />
i Reitzensteina przedstawimy stanowisko najbardziej do nich zblizonego<br />
Geo Widengrena. Badacz ten za najcenniejsze zr6dla pomocn<br />
e w rozwiqzywaniu problemu pochodzenia gnostycyzmu uznaje<br />
teksty manichejskie i mandajskie. Ponadto wlqcza do tej grupy<br />
tekst6w Piesn 0 peTle z Dziej6w Tomasza, kt6r1\ uznaje za motyw<br />
najwainiejszy dla gnozy.91 Najbardziej istotne w1\tki literackie i ideowe<br />
jego zdaniem to wyobrazenia 0 zbawcy, poj~ie salvator salvandus,<br />
oraz w~dr6wka duszy. Te wqtki pragnie odnalezc tak w teks<br />
tach mandajskich jak i qumranskich i z Nag-Hammadi 92. Dualizm<br />
typowy dla gnostycyzmu dostrzega juz w systemie religijnym indyjskim.<br />
Polega on na przeciwstawieniu prawdziwego duchowego<br />
swiata pozornemu i materialnemu. Najblizszym zas gnostyckim wydaje<br />
si~ mu dualizm w zr6dlach iranskiej gnozy i manichejskiej. Dostrzega<br />
go r6wniez w typie syryjsko-egipskim 93. UtoZsamia podobnie<br />
jak Reitzenstein iranskiego Gayomarta z praczlowiekiem i cent<br />
ralnq postac gnostyckiego zbawcy dostrzega juz w religii ira6<br />
skiej 94. Na tle tych powiqzan uwidacznia si~ poj~cie salvator salvandus.<br />
Zbawca w religii iranskiej wedlug Widengrena to poj~cie zawie<br />
11 G. Widengren, Les oTtgines du gnosticism e et t'hfstoiTe des rettgions, ICOG,<br />
s.42•<br />
.. Tam!e , s. 56-57. <br />
" G. Wldengren, ICOG, s. 40-42. <br />
.. G. Widengren, ReUgi onsphitnemonotogie, s. 502 Inn. <br />
676
NA TROPACH TAJEMNEJ WIEDZY<br />
rajqce osob~ samego zbawcy oraz tych, kt6rzy majq bye przez niego<br />
zbawieni. Dqzenie do zbawienia ludzi oznacza r6wniez wyzwalanie<br />
z materii samego zbawcy przez zlqczenie si~ z nimi. Na tej zasadzie<br />
odr6znia typ gnozy iranskiej, w kt6rej poj~cie to wyst~puje<br />
bardzo wyraznie oraz typ gnozy syryjsko-egipskiej, w kt6rej Sq<br />
tyl:ko pewne slady. W~dr6wka duszy przedstawionej jako perla zagubiona<br />
w materii, jako dusza uspiona, rozpoczyna si~ od obudzenia<br />
jej ze snu przez wyslanca lub przez list, konczy si~ zas polqczeniem<br />
ze zbawcq. Wszystkie te motywy mozna 'znaleze zdaniem<br />
Widengrena w religii iranskiej, zoroastryjskiej 95. Zostajq one potem<br />
powt6rzone w zr6dlach gnostyckich najsilniej w iranskim typie,<br />
to znaczy w tekstach manichejskich i mandajskich oraz w syro<br />
-egipskim, zwlaszcza w tekstach setianskich, to znaczy tych, w ktorych<br />
g16wnym bohaterem jest Set 96. Problem pochodzenia gnostycyzmu<br />
w swietle hipotezy iranskiej w odniesieniu do tekstow<br />
z Nag-Hammadi oznacza zatem pytanie, czy w n owych tekstach<br />
znajdziemy zrodla setianskie oraz czy b~dq W nich wyst~powae<br />
wspomniane wqtki.<br />
Od czas6w Baura i Harnacka przed badaczami pojawia si~ stale<br />
problem tak zwanej hellenistycznej hipotezy pochodzenia. Jest to<br />
pytanie 0 udzial kultury hellenistycznej, zwlaszcza jej filozofii<br />
\\' ksztaltowaniu si~ gnostycyzmu.<br />
Wsr6d wsp61czesnych stanowisk mozna znaleze calq gam~ poglqdow,<br />
od koncepcji zbliionych do poglqd6w Harnacka, az do pierwotnych<br />
badan nad hermetyzmem Reitzensteina. Teza szkoly historyk6w<br />
dogmatu jak wiemy chamkteryzowala si~ przyj~ciem chrzescijanskiej<br />
koncepcji gnozy jako herezji. Poglqdy wspolczesne tego<br />
kierunku dadzq si~ rowniei: sklasyfikowac sposobem widzenia<br />
udzialu chrzescijanstwa w powstawaniu gnostycyzmu. Dla jednych<br />
badaczy gnostycyzm byl w prostej linii kontynuacjq pewnych koncepcji<br />
chrzescijanstwa pierwotnego i by1 tei: wewn~trznq spraWq<br />
Kosciola. Dla innych ruch gnostycki kontynuowal typ religijnosci<br />
misteryjnej, a tylko na pewnym etapie zostal schrystianizowany.<br />
Druga koncepcja jest wi~c jakby odwr6ceniem pierwszej i odwrocen<br />
iem tezy Harnacka : nie chrzescijanstwo zosta1o zhellenizowane,<br />
lecz kultura hellenistyczna zostala schrystianizowana. Sq to dwa<br />
skrajne stanowiska tego kierunku i te jedynie om6wimy.<br />
Gnostycyzm jako kontynuacja religijnosci misteryjnej najwyrazniej<br />
uwidacznia si~ w hipotezie zbudowa'nej przez wloskiego historyka<br />
religii Ugo Bianchiego 97. W misteriach greckich, a potem<br />
II Tarnze, s. 507 . <br />
.. G. Widengren, ICOG, s. 57. <br />
J1 U. Bianchi, Le probleme des origines du gn os tici sm e, ICOG, S. 1-27; Numen <br />
1965, s. 177.<br />
677
KS. WINCENTY MYSZOR<br />
hellenistycznych Bianchi dostrzega zmiany majqce na celu coraz<br />
bardziej aspekt indYWidualistyczny i osobowy religijnosci. Na pierwszym<br />
etapie religijnosci rnisteryjnej mozna zauwazyc jego zdaniem<br />
przewag~ witalizmu, kultu dla sil zycia. W okresie tym, wciqz<br />
w epoce przedchrzescijaiiskiej, ksztaltujq si~ kulty plodnosci. Sq<br />
tokulty spolecznosci, zbiorowosci. Religijnosc oparta na obserw acji<br />
zjawisk przyrody bez wtajemniczeii przenosi znaczenie pewnych<br />
ryt6w na zycie ludzkie ujc::te w spoleczeiistwie.<br />
Nastc::pny etap to wlqczerie si~ mistyki i powstanie misteri6w<br />
najbardziej typowych w kulturze hellenistycznej. Na tym etapie<br />
w okresie wymieszania sic:: roznych tradycji religijnych, rozpadzie<br />
malych spolecznosci, ludzie szukali w misteriach odzwierciedlenia<br />
wlasnego, indywidualnego losu. Misteria hellenistyczne bowiem<br />
W oparciu 0 doktryn~ neopitagorejs'kq mialy wyzwalac czlowieka<br />
z ciala i swiata oraz dokonac jego wewn~trznej przemiany 98.<br />
Do koiica okresu antycznego trwal - zda'niem Bianchiego - proces<br />
pogl~biania mistycznego misteri6w, przesycania ich elementami<br />
filozoficznymi i tradycjami kult6w wschodnich. Dalszym etapem jest<br />
powstanie gnozy. Gnoza ta charakteryzuje si~ swoistym rysem <br />
dualizmem antropologicznym, to znaczy przeciwstawieniem duszy<br />
i ciala oraz wrogim nastawieniem do swiata doczesnego.<br />
W gnozie moma zdaniem Bianchiego dostrzec slady ukazanej wyzej<br />
prehistorii, a' wic::c slady misteriow plodnosci oraz tego, co on<br />
nazywa misteriozofiq, czyli aspekt indywidualny i ezoteryczny.<br />
Gnostyckie poglqdy, antysomatyczne i antykosmiczne nie zdolaly zatrzec<br />
calkowicie dawnych zwillzlk6w, zwlaszcza ,kultu zycia, ktory<br />
uka,zuje si~ w podkresleniu wartosci zycia indywidualnego i duchowego.<br />
Gnostycyzm nie zniszczyl rowniez dawnego wyrazu religijnosci<br />
misteryjnej, a mianowicie kultu, sakramentu, wtajemniczeii.<br />
Dotychczas w gnostyckich ir6dlach moina bylo znaleic bardzo<br />
malo informacji 0 zyciu kultowym gnostykow. Pisma hermetyczne<br />
najblizsze reli-gijnosci misteryjnej i gnozie dostarczyly zdaje sic::<br />
jedynie jc::zyka misteryjnego. Czy za tym jc::zykiem uiywanym przez<br />
gnostykow kryje sic:: rowniez kult Jesli hipoteza Bianchiego jest<br />
sluszna - to nalezy w tekstach zn.aleic slady religijnosci mistery jnej<br />
i kultu.<br />
Jak mozna zauwaiyc, hipoteza ta nie zajmuje okreslonego stanowiska<br />
wobec problemu przedchrzescijanskiego gnostycyzmu. Takie<br />
stanowisko w spos6b jasny precyzujq zwolennicy koncepcji gnostycyzmu<br />
jako herezji chrzescijanskiej. Gnostycyzm jest zjawiskiem<br />
wewnqtrzchrzescijanskim, a zatem ja'ko taki nie mogi istniec przed<br />
Chrystusem. Na poparcie ta'kiej tezy wysuwa si c:: bardzo wazki ar<br />
678<br />
" P or. Pri.imm, liz. cyt., s. 432.
NA TROPACH TAJEMNEJ WIEDZV<br />
gument. Nie posiadamy dotqd zadnego przekazu zr6dlowego gnostycyzmu<br />
wczesniejszego niz najstarsze zabytki chrzescijanskie. Wielu<br />
badaczy konstruuje swoje hipotezy podobnie jak Harnack. Tak ujmuje<br />
pochodzenie gnostycyzmu H. Langerbeck 99, ktory sklania si~ nawet<br />
do przyj~cia filozoficznej fazy gnostycyzmu za starszq od mitologicznej.<br />
A. Nock 99 uznaje platonizm za decydujqcy czynnik inspirujqcy<br />
powstanie w chrzescijanstwie pfqdow gnostyckich. Bardzo<br />
konsekwentnie po linii koncepcji historykow dogmatu ujmuje<br />
poglqdy na problem pochodzenia S. Petrement 100. Gnoza w Kosciele<br />
pierwotnym sluzyla jej zdaniem na okreslenie znajomosci Pisma<br />
sw. Kazdy system gnostycki zatem zawiera elementy chrzescijanskie<br />
i wszyscy gnostycy pragn~li uchodzic za chrzescijan. Elementy<br />
poganskiej religijnosci, ktore autorka dostrzega, Sq warstwq wtornq.<br />
Gnostycy dopiero po odparciu ich nauki przez oficjalny Kosciol<br />
przeszli do poganstwa. Taki poglqd pozwala Petrement wyrazac<br />
opini~, ze pierwotna teologia chrzescijanska, zwlaszcza chrystologia<br />
byla nacechowana doketyzmem.<br />
Hipoteza herezji chrzeScijanskiej, choc bardzo niepopularna<br />
wsrod badaczy wsp61czesnych, zasluguje na uwag~. W naszym studium<br />
nad nowymi tekstami chodzi 0 odpowiedz na pytanie, czy<br />
istotnie w tekstach gnostyckich gnoza oznaczala znajomosc Pisma<br />
sw., czy nowe zrodla Sq rzeczywiscie dowodem, ze gnostycy pragllf;li<br />
uchodzic za chrzescijan i nimi byli istotnie<br />
Najwi~ksze zainteresowanie wzbudza ostatnimi czasy hipoteza judaistyczna.<br />
Ostatnie prace oraz niektore artykuly na temat Nag<br />
-Hammadi wskazujq, ze gnostycyzm zaczerpnql bardzo wiele z tradycji<br />
judaistycznych. Inicjatorem tej koncepcji byl G. Quispel101.<br />
Wedlug jego twierdzen gnoza powstala w srodowisku judaistycznym.<br />
Powoluje si~ mi~dzy innymi na fakt, ze polemisci antygnostycy<br />
rozpoczynajq zwykle relacj~ od Szymopa Maga i Cerynta.<br />
Zwolennikami tej hipotezy Sq rowniez J . Zandee 102, A. Bohlig 103,<br />
.. Poglqdy tyeh uezonyeh referuje Rudolph, ThRun 36 (1971) S. 34 i nn. Z grupy<br />
tyell uezonyeh dostE:pne mi byly jedynie praee S. p etrement.<br />
100 S. p etrem'ent, La notion de gnosttcisme, Revue de Metapnysique et Morale<br />
1n60, s. 385-421; Sw e stanowisko potwierdza na kongresie w Messynie: Le mythe<br />
des sep t arcnontes createurs peut-a s'expliquer d partir du chrtsti anisme ICOG,<br />
s. 460-486.<br />
101 G. Quispel, D e r gnost!scne Antropos und die jildische Tradition, Eranos<br />
-Jahrbueh 22 (1953) ZUrich 1954, s. 19:;""'234; ChristUche Gnosts und jildtscne Heterodoxi<br />
e, E vangelische Theologie 14 (1954) s. 1-11.<br />
101 J. Zandee, Die Person der Sophia tn der vierten Scnrtft des Codex Jung,<br />
ICOG, s. 203--214.<br />
1" A . Biihlig, Der jildiscne und judenchristltche H!ntergrund in gnostiscnen<br />
T ext en von Nag-Hammadi, ICOG, s. 109-140.<br />
679
KS. WINCENTY MYSZOR<br />
H. M. Schenke 104, P. Pokorny 105, K. Rudolph 106 i inni 107. Wszyscy<br />
ci badacze wskazujq na ir6dla, w kt6rych tradycje starotestamentalne<br />
zaznaczyly si~ bardzo wyraznie, a wi~c teksty mandajskie,<br />
naasenskie (w relacji Hipolita), gnoza Barucha oraz szereg pism<br />
apokryficznych N owego Testamentu. Do wi~kszego zainteresowania<br />
.gnozq zydowskq przyczyniajq si~ r6wniez badania nad ir6dlami typowo<br />
judaistycznymi, a wi~c studia nad Filonem Aleksandryjskim.<br />
i nad tekstami z Qumran . Frace te dajq coraz bogatszy obraz judaizmu<br />
epoki hellenistycznej oraz pierwszych wiek6w ery chrzescijanskiej.<br />
Wiele r6Znorodnych uj~c tej hipotezy da si~ uzasadnic r6znicami<br />
uj~c judaizmu jako podloza nauki gnostyckiej. Elementy zydowskie<br />
tkwily w kulturze hellenistycznej w r6znym nat~zeniu , podobnie<br />
jak hellenistyczne w kulturze zydowskiej. Wyda je si~ , ze<br />
granice socjologiczne mi~dzy Zydami a nie-Zydami byly zwlaszcza<br />
w diasporze dosyc plynne 108. Skoro granice socjologiczne przedstawialy<br />
si~ w ten sposob, prawdopodobnie analogicznie bylo i z ideologiq.<br />
Ktore elementy ideologii judaistycznej mogly si~ stac poc·zqt..<br />
kiem gnostycyzmu Jaki wqtek literacki czy ideowy mogi zadecydowac<br />
G. Quispel 109 wywodzi inspiracj~ powstania gnostycyzmu<br />
z poznozydowskich spekulacji n a temat Adama, Grant 110 - z zawiedzionych<br />
nadziei wyrazonych w apokaliptyce, Wilson 111 - z literatury<br />
qumranskiej i Filona. Wymieniamy tylko przykladowo. W zrodlach<br />
tych, jak wskazujq badania nad judaizmem, krzyzuje si~ wiele<br />
tradycji religijnych, a wi~c nie tylko wplywy kultury hellenistycznej,<br />
jej filozofii, ale rowniez skladrriki orientalne, lqcznie z iranskimi.<br />
Wydaje si~ jednak, ze pewne stwierdzenia dajq si~ wyprowadzic<br />
z dotychczasowych studiow.<br />
Judaizm lat przed Chrystusem podkreslal w swej teologii dwa<br />
elementy: transcendencj~ Boga i moc obowiqzujqcq prawa 112.<br />
Transcendencja Boga mogla sprzyjac na przyklad powstawaniu<br />
wyobrazen 0 nizszych hipostazach, mocach bozych. Skrupulatnosc<br />
w podejsciu do przepisow prawa mogla wywolac reakcje zdqzajqce<br />
do wyzwolenia si~ z jego nacisku, ale rowniez przyjqc znajomosc<br />
prawa za gnozp,. Jedno jest pewne - judaizm w scislym znaczeniu<br />
'" H. Schenke, Umwett, I, s. 395. <br />
'" P. Pokorny, poi:!atky gnose, Praha 1968, s . as-38. <br />
". P or. D i e Gnosts II, s. 192 inn. (0 literaturze manda jskiej). <br />
107 Por. R eferaty wygloszone podcza s kongresu w Messynie: ICOG, s. 395-496; <br />
takze H. Schenke , DeT Gott, s. 33.<br />
'05 H. Schenke, HauptpTobteme deT Gnosis, Kairos 7 (1965), s . 126.<br />
' 00 G . Quispel, Eranos-Jahrbuch '22 (1953), S. 19S-234.<br />
lID R. Grant, ICOG, S. 154.<br />
"' R. Wilson, - nie majllc dostE:pu d o literatury podajE: za K . Rudol ph ThRun<br />
36 (1971), s. 104-108.<br />
m Bibet-Lex t k on, von H . Haag, L e ipzig 1969, k . 890--892.<br />
680
NA TROPACH TAJEMNEJ WIEDZY<br />
nawiqzywal zawsze do monoteizmu. Idee gnostyckie, monoteistyczne<br />
w sensie panteistycznym, czy dualistyczne, jak rowniez niektore<br />
wqtki literackie oparte na mitologii poganskiej nie mogly zrodzic si~<br />
w lonie judaizmu ortodoksyjnego. W tym sensie nalezaloby wykluczyc<br />
rowniez literatur~ qumranska,. Pisma qumranskie mogly dostarczye<br />
wiele wyobrazen i idei skladowych gnozy, znamienny jest<br />
ich dualizm antropologiczny 113 - nie moga, jednak uchodziC za gnostyckie.<br />
Idea monoteistyczna jest w nich bardzo silna. Gnostycyzm<br />
mogi si~ zrodzie w srodowisku oddalonym od ortodoksji. Badacze<br />
wspok zesni pytajq wi~c 'Zwykle 0 prqdy heterodoksyjne a nawet<br />
heretyckie w judaizmie.<br />
Osobnym zagadnieniem jest problem istnienia gnozy zydowskiej.<br />
e zy istniala zydowska gnoza ortodoksyjna K. Schubert 114 odpowiada<br />
twierdzqco. Tresciq tej gnozy byl przede wszystkim dualizm<br />
antropologiczny, antysomatyzm i pesymizm w uj~ciu zycia doczesnego,<br />
sklaniajqcy si~ do antykosmizmu. Okreslenie jednak takich<br />
poglqd6w terminem gnozy jest mylqce. Latwo bowiem stwierdzie,<br />
ze to poj~cie nie odpowiada definicji zaproponowanej na kongresie<br />
w Messynie. Z tej racji K. Rudolph 115 proponuje ten kierunek<br />
mysli zydowskiej najblizszy gnozie nazywae zydowskq ezoterykq.<br />
Dla prqdow, kt6re zapowiadajq gnoz~ i gnostycyzm Rudolph proponuje<br />
okreslenie ich jako gnostycyzuja,ce.<br />
W nowych tekstach z Nag-Hammadi, jak wykazujq dotychczasowe<br />
opracowania niektorych pism, obok wqtkow niewqtpliwie judaistycznych<br />
znajdujq si~ rowniez elementy nauki zydowskiej zwiqzane<br />
z chrzescijanskimi 116. Powstaje pytanie: w jaki sposob elementy<br />
te przen rkn~ly do nauki gnostyckiej: wprost z judaizmu czy<br />
przez judeochrzescijanstwo Badajqc zatem material zydowskiej tradycji<br />
w pismach gnostyckich nalezy wziqe pod uwag~ i to pytanie.<br />
Wydaje s i~ , ze rowniez nie moina poprzestae jedynie na wydobyciu<br />
tradycji jUdaistycznej. Nalezy takze zaobserwowae funkcj~ ,<br />
jakq spelnia ona w nowych gnostyckich pismach. W jaki sposob<br />
gnostycy odnosili si~ do dziedzictwa Starego Testamentu i czy<br />
mozna - po oddzieleniu gnostyckiego opracowania tego materia<br />
Iu - wskazae na jakies srodowisko judaistycz.ne, ktore moglo bye<br />
podlozem formowania si~ gnostycyzmu.<br />
113 L . Sta ch owiak, Zagadni enle dualizmu antropologicznego w StaTym Testam<br />
encie i ltteTatur ze mt'1dzytestamentalnej, Studia Theologlca Varsaviensis 7 (1969),<br />
s . 19-31.<br />
'" K. S. Schube rt, Problem und Wesen deT j tldl schen Gnosis, Kairos 3 (1961),<br />
s . 2-15.<br />
U5 K. Rudolph, Randerschetnungen des Judentu ms und das Problem d e r Entst<br />
ehung des Gnos t!z!smtls, Kairos 9 (1967), S. 107.<br />
"' A. Biihlig, Der judische und judenchrist!iche HintergTund i n gnostischen<br />
T exten von Nag-Hammadi, leOa, s. 109-1"40.<br />
681
KS. WINCENTY MYSZOR<br />
Jalk moglismy siti przekonae z powyiszego przeglqdu, badania<br />
pochodzenia gnostycyzmu na podstawie wqtk6w literackich wymagajq<br />
metody por6wnawczej. Mimo to badania wsp6lczesne wykazujq<br />
~wnq niech~e wobec tej metody stosowanej kiedys przez historyk6w<br />
religii. Ten sam wqtek literacki w dwu r6inych tradycjach<br />
religijnych pelni zwykle r6ine funkcje i zawiera rome<br />
tresci. Czy stwierdzenie ciqglosci historycznej i literaokiej oznacza<br />
rowniei ciqglose ideologicznq Czy pewne zmiany tradycji<br />
literackiej wskazujq takie na zmiany w zakresie tresci Moina jedynie<br />
stwierdzie, ie pokrewienstwo takie staje si~ prawdopodobne.<br />
Wracajqc do charakterystyki wsp6lczesnych badan dokonanej<br />
przez R. Haardta musimy przyjrzec si~ tym kierunkom, kt6re starajq<br />
si~ umiejscowie gnoz~ w czasie i przestrzeni przy pomocv<br />
innych metod. Chodzi 0 kierunek badan pochodzenia gnostycyzmu<br />
ar,gumentujqcy reduktywnie. Badacze usilujq sprowadzie, zredukowac<br />
pochodzenie gnostycyzmu do przyczyn psychologicznych, snr..:.if'<br />
logicznych wzgltidnie egzystencjalno-ontologicznych. Inaczej mowiqc,<br />
starajq siti odpowiedziec na pytanie, ja·kiej grupie ludzi,<br />
jakiemu srodowisku mogl: odpowiadae gnostycki swiatopoglqd. Moina<br />
zauwaiye, ie metody te nie przekreslajq badania na zasadzie<br />
wqtkow literackich. Badania tekstow przy pomocy metod redukcyjnych<br />
zakladajq najpierw wyznaczenie przy pomocy badan historycznoliterackich<br />
jakiegos srodowiska, jakiejs tradycji religijnej<br />
podstawowej, ktora mogla bye glebq gnostycyzmu. W ten spos6b na<br />
przyklad A. Adam 117 wskazuje na nosicieli kultury szk61 mqdrosciowych.<br />
K. Rudolph 118 twierdzi, ie pierwszymi gnostykami mogli<br />
bye biedni pisarze aramejscy. Zdaniem tych badaczy, zaistnialy<br />
pewne warunki ekonomiczne, polityczne i religijne, 'ktore podsun~ly<br />
danym grupom tak pesyrnistyczny poglqd na swiat. Socjologiczne<br />
i psychologiczne tlumaczenie, pytania 0 rzeczywiste podstawy 11 9,<br />
jak mowi Jonas, moie bye zawodne. Trzeba zauwaiye, ie ludzie<br />
w podobnych warunkach socjologicznych mogq reagowae w r6iny<br />
spos6b i stwarzae sobie r6ine doktryny dla wytlumaczenia zachodzqcych<br />
zjawisk. Atmosfera kryzysu, wojen, braku niezaleinosci,<br />
moie wyzwalae rowniei ducha buntu i rewolucji. Bywa takie odwrotnie,<br />
najlepsze warunki wyzwalajq pesymizm i sceptyczne nastawienie<br />
wobec swiata. Sq to wi~c metody zawodne, a stosowanie<br />
ich musi bye ograniczone ponadto ze wzgl~du na material pochodzqcy<br />
z tak odleglej przeszlosci.<br />
U czeni poslugujq si~ r6wniei metodq interpretacji egzystencjalno<br />
117 A. Adam. 1st dte Gnosts tm aramlitschen Weishettsschulen enstanden ICOG,<br />
s. 291-301.<br />
115 K. Rudolph, Randerschetnungen••.• s. 108-112.<br />
11J H. Jonas. Gnosts I, s. 58-73.<br />
682
NA TROPACH TAJEMNEJ WIEDZY<br />
-ontologicznej. Klasycznym przykladem takiej interpretacji niech<br />
b~dzie praca H. Jonasa. Gnoza dla niego to specyficzny stan swiadomosci<br />
ludzkiej wywolany przez r6inego rodzaju wydarzenia<br />
zewTI~trzne . Stan ten wyraia si~ przez r6ine wypowiedzi, wqtki litera0kie.<br />
Co jest jednak nowego w tej interpretacji Ot6i stan ten,<br />
jak rowniei powstaly swiatopoglqd nie jest tylko wynikiem sumy<br />
wszystkich uwarunkowan, ale czyms nowym, sui generis 120.<br />
Wielu badaczy zatem - pr'awdopodobnie pod wplywem tych<br />
stwierdzen Jonasa - dochodzi dzisiaj do takiego sqdu 0 problemie<br />
pochodzenia gnostycyzmu. 1stota gnostycyzmu jest niesprowadzal<br />
'na do innych form swiatopoglqdowych 121. A zatem, gnostycyzm nie<br />
jest pewnq odmianq ezy to chrzeseijanstwa, ezy judaizmu, czy religijnosci<br />
misteryjnej. 1stota gnostyeyzmu jest niepochodna.<br />
W ten spos6b doszlismy do sprecyzowania poj~cia poehodzenia.<br />
o pochodzeniu tego religijnego zjawiska moina mowic w sensie<br />
wskazania na ja'kies srodowisko ezy nawet srodowiska, na pewnq<br />
grup~ spolecznq, a bye moze w przyszlosei, gdy tworcy pism gnos··<br />
tyckich stanq si~ nam bardziej znani, jakqs na osob~ zaloiyciela.<br />
A moze zatem raej~ majq przedstawiciele trzeciego kierunku badan<br />
nad gnostyeyzmem, ktMzy w og61e nie interesujq s;i~ problemem<br />
jego pochodzenia<br />
5. ZNACZENIE TEKSTOW<br />
Z NAG-HAMMADI<br />
Po naszkicowaniu kierunk6w i metod wsp6lczesnych badan nad<br />
gnostycyzmem, po\vstaje pytanie, w jakim stopniu odkrycie nowyeh<br />
tekst6w z Nag-Hammadi wplyn~lo na:<br />
a) powstanie nowyeh zagadnien, oraz<br />
b) ukierunkowanie dotychczasowych teorii.<br />
Zacznijmy od zagadnien nowych, ktorymi dotqd nie moglismy si~<br />
zajqc.<br />
a) Wsp6lczesne bad.ania nad gnostyeyzmem po odkryeiu koptyjsko-gnostyckich<br />
tekst6w z Nag-Hammadi 122 pod pewnym wzgl~dem<br />
przypominajq prace na przelomie XIX i XX wieku. Podobien<br />
12, H. Jonas, Gnosis I, s. 11 inn.<br />
1!t Por. K. Rudolph, Nag-Hammadt und die neuerll Gnostsforschung, w: Von<br />
Nag-Hammadi bis Zypern, Berlin 1972, S. 7.<br />
m BliZsze informacje na temat znaczenia Nag-Hammadi: K. Rudolph,Nag Hammad!<br />
und die neuere Gnosisforschung. w : P. Nagel, Von Nag-Hammadt bis Zypern,<br />
Ber!i.n 1972, s. 1-15; Bertiner Arbeitskreis fiir koptisch-gnostische Schrtfte n<br />
(zbior.) W: K. W. Trager, Gnosis und Neues Testament, Berlin 1973 s. 13-76; W.<br />
Myszor, Studia Theo!ogica Varsaviensia 9(1971) <strong>Nr</strong> I, s. 367-424; 11(1973) <strong>Nr</strong> I,<br />
s. 21S-221; 13(1974) <strong>Nr</strong> I, s. 193-230.<br />
683
KS. WINCENTY MYSZOR<br />
stwo zaznacza si~ przez fakt pierwszenstwa analizy literackiej, filologicznej<br />
i historycznej nad systematyzujqCq. Wydania te'kst6w,<br />
analiza krytyczna, przeklady, por6wnania, b~dq przez jakis czas<br />
zajmowaly wi~kszosc badClczy. Wydaje si~ jednak, ze juz dotqd<br />
poczynione obserwacje rzucajq nowe swiatlo i pozwalajq przynajmniej<br />
wst~pnie postawic nowe pytani.a. Dotqd bowiem zajmowano<br />
si~ na og6l zr6dlami wt6rnymi i pochodnymi; chodzi 0 relacje<br />
polemist6w antygnostyckich oraz teksty mandajskie i manichejskie.<br />
Obecnie badacz gnostycyzmu ma do dyspozycji ogromnq bibliot ek ~<br />
dziel gnostyckich oryginalnych. Zbi6r kilkudziesi~ciu tytul6w pism<br />
pozwala na prac~ skupionq, na anaIiz~ i por6wnania . " wewn~trzn €" ,<br />
mi~dzy poszczeg6lnymi tekstami gnostyk6w. I tak jest istotnie, jesli<br />
uwai:nie obserwujemy aktualne publikacje na ten temat. Nowe<br />
teksty jednak nie tylko spowodowaly przyj~cie odpowiednich metod<br />
analizy tekstu, ale przede wszystkim wysun~ly caly szereg nowych<br />
zagadnien. Do takich nowych zagadnien nalezy niewqtpIiwie<br />
sprawa formy literackiej pism gnostyk6W 123. Dotqd byto to niemozliwe<br />
ze wzgl~du na brak kontaktu z wi~kszq ilosciq utwor6w oryginalnych.<br />
Badania takie majq ogromne znaczenie dla wielu dziedzin,<br />
historii Iiteratury, biblistyki. Z dotychczasowych anaIiz n3<br />
przyklad wynika jasno, ze wiele tak zwanych apokryf6w Nowego<br />
Testamentu nalezy wylqczyc ze zbior6w dotqd wyliczanych 124 i ze<br />
wzgl~du na form~ literackq, niezaleznie juz od tresci, wlqczyc do<br />
literatury gnostyckiej. Formy literackie tekst6w z Nag-Hammadi<br />
nawiqzujq raczej do tradycji starotestamentalnych, wzgl~dnie mi~dzytestamentalnej<br />
125. Szczeg6lnie uwidacznia si~ to w takich formach,<br />
jak apokalipsa, pisma egzegetyczne, dialog katechetyczny,<br />
dialog objawiajqcy, list 126. Juz bardziej nii: z wplywem nowotestamentalnych<br />
form Iiterackich nalezy si~ Iiczyc z wplywem literatury<br />
hermetycznej. W Ikodeksie VI tekst6w z Nag-Hammadi odnaleziono<br />
trzy utwory zaIiczone zdecydowanie do literatury hermetycznej<br />
127. Problematyk.a 'zwiqzana z tresciq nowych tekst6w jest<br />
oczywiscie tym bardziej bogata i interesujqca. Do nowych zagadnien<br />
dotqd nie poruszanych, wzgl~dnie nierozwiqzalnych nalezy za<br />
'" Jedn'l z cie kawszych prob tego rodzaju jest: K. Rudolph, Der gnostisch e<br />
,.Dialog" a!s lite rarisches G enus, w: P. Nagel. Prob!eme der koptischen Literatllr,<br />
Halle 1968. s. 85-107.<br />
m Por. Encyklopedi a Katolicka tom I (Lublin 1974) K. 763 (Apokryfy II 7) •<br />
•'" J . Menard, L i tterature apoca!yptique et lUterature gnostique, R evue des<br />
Sciences Religieuses 75(1973) s. 300-323.<br />
m W tej dziedzinie badania wsp61czesne zaczynaj'l sil: dopie ro rozwija c: K.<br />
Rudolph, ThRun 34(1969) S. 143 inn. 169 inn.; 208 inn.<br />
'" Nag Hammadi Codex VI, 6-8, por. K. W . Troger, Die Bedeutung de-r Nag<br />
-Hammadi-Schrljten jilT di e Hermet i k, w: P . N agel, Studia Coptiea, Berlin 1974.<br />
s. 178.<br />
684
NA TROPACH TAJEMNEJ WIEDZV<br />
liczyc dwa: pra'ktyki kultowe gnostykow 128 oraz ich iycie spoleczne<br />
129. Po pierwszych probach w tym zakresie moina ustalic, ie<br />
wi~sze powodzenie i wi~cej efektow moie przyniesc studium iycia<br />
liturgicznego, kultowego.<br />
Pobieina le'ktura nowych tekstow ukazuje rowniei, ie gnostycy<br />
wobec obcych, nowych poglqdow byli bardzo tolerancyjnie nastawieni<br />
130. Z ch~ciq przyjmowali nowosci. Z tej racji staje si~ nam<br />
dzisiaj zrozumiala trudnosc uchwycenia istoty ich poglqdow; trudnOSei<br />
tej doswiadczyl tak Ireneusz, jak i badacze nowoiytni. Okazuje<br />
si~ bowiem, ie podzial gnostyckich poglqdow na szkoly i odlamy<br />
staje si~ nieaktualny w zastosowaniu do nowych tekst6w 131.<br />
Obecnie badacze bardzo niech~tnie uzywajq dawnych okreslen,<br />
a w kaidym razie liczq si~ z ich powainq modyfikacjq 132. Takie<br />
;erminy jak walentynizm, system barbelognostykow, setian, ofitow<br />
naleiy obecnie sprawdzac w odniesieniu do nowych tekstow. Na<br />
ogol jednak konfrontacja wsp6lczesnych informacji z danymi polemistow,<br />
Ireneusza, Hipolita, daje wynik pozytywny i potwierdza<br />
staroiytne rela'cje. 133<br />
b) W jakim stopniu nowe teksty ukierunkowaly dotqd prowadzone<br />
badania Zajmiemy si~ jedynie sprawami zasadniczymi, istotq<br />
i pochodzeniem gnostycyzmu, bardziej szczeg6lowe zagadnienia bowiem<br />
Sq zbyt aktualne. W zakresie pytania ° istot~ wydaje si~<br />
potwierdzac coraz bardziej hipoteza H. Jonasa, a mianowicie, ie<br />
gnostycyzm jest zjawiskiem niezaleznym od chrzescijanstwa, judaizmu<br />
i kultury greckiej.<br />
Analiza tekst6w z Nag-Hammadi wykazuje, ie na t~ istot~ sklada<br />
sip, jednoczesnie antykosmiczny dualizm oraz monistycznie potraktowana<br />
soteriologia. Monizm gnostycyzmu opiera si~ na toisamosci,<br />
wsp6listotowo§ci zbawcy i zbawionego, b6stwa i wewn~trznego,<br />
duchowego czlowieka. Ta istota gnostycyzmu nie jest pochodna.<br />
W swietle tekst6w z Nag-Hammadi wydaje si~ , i e nalezy lqczyc<br />
razem ze swoistq soteriologiq postac zbawcy przekaziciela gnozy 131.<br />
Zbawca gnostycki - przybierajqcy roin!! postac, Seta, aniola, lecz<br />
i Chrystusa - wbrew pozorom nie jest najcz~sciej postaciq ° rysach<br />
,.. H. G. Gaifron, Studien rum koptischen PhU!ppUsevangetium unter besonder<br />
es Berilcksicht!gung der Sakramente, Bonn 1969.<br />
'"~ P . Pokorny, DeT soziate Htntergrund der ynosts, w: K. W. Trager, Gnosls<br />
und N eues Testament, Berlin 1973, s. 77-87.<br />
ta. K. Rudolph, Von Nag-Hammadi bts Zypern, S. 4.<br />
111 Tarnze S. 6.<br />
u, H. M . Schenke, Das sethtan!sche System nach Nag-Hammadi-Handschriften,<br />
W: P. Nagel, Stud!a Copttca, Berlin 1974, s. 165-174.<br />
,.. N. Brox, 0ffenbarung, Gnosis und gnosttscheT Mythos bet Ireniius von Lyon,<br />
Salzburg 1966 •<br />
•" Gnosis und Neues Testament, s. 17.<br />
3 - ZNAK 685
KS. WINCENTY MYSZOR<br />
chrzeScijanskich. P rzynoszqC zbawczq gnoz~ nie zaklada zadnego<br />
pr6cz samej gnozy dzialania ze strony Boga, a przemiany ze strony<br />
czlowieka. Elementy chrzescijanskie ok azujq s i~ wt6rne, nieistotne<br />
i powierzchow ne, co jednak nie umniejsza wagi problemu relacji<br />
mi~ dzy gnostycyzmem a chrzescijanstwem.135<br />
Wiele swiatla rzuca r6wniez biblioteka z Nag-Hammadi na zagadnienie<br />
pochodzenia, ehociaz bynajmniej go nie rozwiqzuje. Nalezy<br />
s i~ r aezej spodziewac, ze pr ace nad tekstami pozwolq wyeIiminowac<br />
b l ~dne hipotezy skonstruowane na mniej pewnyeh zr6<br />
dlaeh. Analiza dotychezas przeprowadzona ujawnia, ze n ajwi~kszy<br />
wplyw na gnostyk6w wywarly tradycje judaistyczne i judeochrzescijanskie<br />
136. W tym swietle wydaje si~ nie do utrzymania hipoteza<br />
historyk6w dogmatu 0 pochodzeniu gnostycyzmu - jako herezji,<br />
z chrzescijanstwa. Gnostyk6w bardziej zajmowal Stary Testament,<br />
. egzegeza Ksi~gi Rodzaju, proroctw niz chrzes
NA TROPACH TAJEMNEJ WI EDZY<br />
ezye z wplywem popularnej filozofii greckiej (tak jak wydawey<br />
liezl! s i~ z greekimi oryginalam i koptyjskich tekst6w). Na dalszym<br />
planie dopiero zdaniem 'komentator6w nowyeh tekst6w, m ozna znaleze<br />
wplywy iranskie i to drogll posredniq, przez kult ur~ hellenistyeznq<br />
i p6zny judaizm 139.<br />
Sytuaeja barlan na tym odcinku nie jest jasna. "Wpiywologia"<br />
n ie moze wypracowae smialej hipotezy. Nie dotyka zresztq istoty<br />
gnostyeyzmu, w tym zakresie tezy Jonasa okazujll si~ trwale. Mozn<br />
a zatem z calq slusznoScill powiedziee, ze obecne badania nad<br />
gnostycyzmem dopiero po opublikowaniu calosci tekst6w z Nag<br />
-Hammadi pozwolll na wysuni~cie bardziej prawdopodobnych hipotez<br />
w sprawie pochodzenia. Na takie wyniki, wydaje s i~ , nalezy<br />
oczekiwae w najblizszej przyszlosci.<br />
ks. Wincenty Mrnor<br />
'" K. Rudolph , V on N ag H ammadt bts Zypern , s. 8.
KS. MAREK STAROWIEYSKI <br />
W~DROWKI PANI EGERII <br />
W roku 1884 wloski szperacz i uczony J. G. Gamurrini odkryl w bibliotece<br />
Fraternita di Santa Maria w Arezzo r~kopis z XI w. pochodzqcy<br />
z opactwa na Monte Cassino. Zawieral on opis pielgrzymki<br />
do Ziemi Swi~tej i na Bliski Wsch6d napisany przez nieznanq z imienia<br />
kobiet~ - brakowalo mu pierwszych kart. Opublikowal go<br />
w trzy lata p6zniej, w 1887 r. W nast~pnych latach posypaly si~ nowe<br />
wydania i tlumaczenia: w 1889 tekst wydano w Petersburgu,<br />
a w 1894 w wiedenskim Corpus Scriptorum Ecclesiasticorum Latinorum<br />
- jednej z najpowazniejszych seriJ patrystycznych. Wydania<br />
pociqgn ~ly seri~ publikacji filologicznych, · teologicznych, archeologicznych,<br />
opracowywano komentarze do tego dzielka, a nawet wydana<br />
don specjalny slownik lacinski.<br />
Pami~tnik Egerii (do imienia jeszcze powr6cimy), ocalal zupelnie<br />
przypadkowo, bo w Sredniowieczu nie byl on bynajmniej popularny:<br />
znal go mnich hiszpanski z VII w. Waleriusz z Vierzo, jego<br />
fragmenty znaleziono w Madrycie, wiadomo, ze znajdowal si~<br />
w opactwie St. Martial w Limoges, uzywal go w XII w. archiwariusz<br />
opactwa na Monte Cassino - Piotr Diakon; i to wszystko.<br />
W Sredniowieczu czytywano inne opisy Ziemi Swi~tej: Bedy Wielebnego,<br />
kt6ry nigdy tam nie byl, Adomnana, Anonima z Placencji<br />
i innych. 0 Egerii panuje milczenie.<br />
Skqd wi~c po wiekach taki sukces tego malego dzielka, ktore<br />
z pewnosciq nie jest arcydzielem literatury Zapoznawszy si~ z jego<br />
tresciq, potrafimy docenic jego wartosc.<br />
Spr6bujmy najpierw rozszyfrowac imi~ autorki. Tu zaczynajq si~<br />
pierwsze trudnosci. R~kopis nam nic nie powie, bo brakuje pierwszych<br />
kart. Na szcz~scie, w liscie juz wspomnianego Waleriusza<br />
z Vierzo znajduje si~ pochwala pewnej Hiszpanki, kt6ra odbyla<br />
pielgrzymk~ do Ziemi Swi~t~j. Opis tras zgadza si~, co wi~cej, Waleriusz<br />
uzywa podobnego slownictwa. Ale i tu nie brak trudnosci :<br />
R~kopisy listu Waleriusza podajq r6me, choc podobne imiona jak<br />
Egeria, Artheria, Eucheria, Heteria, Eiheria, Etheria, a uczeni wy·<br />
688
WIiDROWKI PAN I EGERII<br />
dawcy dodali jeszcze imi~ Silvia. Ostatni wydawca wybral imi~<br />
Egeria, polski tlumacz - Eteria 1.<br />
Kiedy zyla pani Egeria i kiedy odbywala swoje pobozne wojaze<br />
Utwor datowano na lata od 383 do 539 (jak widac spora rozbieznosc<br />
lat !), dopoki uczony bolandysta, ojciec Devos SJ, nie ustalil daty<br />
pobytu Egerii w Jerozolimie na rok 384 - dat~ t~ na ogol przyj~to .<br />
Nasuwa si~ nast~pne pytanie: kim byla pani Egeria Nie latwo na<br />
to pytanie odpowiedziec, choc z samego pami~tnika mozna duzo wyczytac.<br />
W~druje bowiem nasza bohaterka po Bliskim Wschodzie jak<br />
udzielna ksi~zna : na jej spotkanie wychodz1\ biskupi, zbiegaj1\ si~<br />
mnisi, uzywa prawdopodobnie panstwowego "cursus publicus",<br />
w miejscach niebezpiecznych towarzyszy jej rzymska eskorta wojskowa,<br />
cieszy si~ szacunkiem wladzy panstwowej i duchownej, a te<br />
honory bynajmniej jej nie dziwi1\, ale przyjmuje je jako rzecz<br />
najzupelniej oczywistq i nie .protestuje przeciw nim, jakby tego<br />
wymagala pokora godna podj~tej pielgrzymki. Odwazny sw. Hieronim<br />
- jak si~ wydaje - wspomina zlosliwie 0 niej, ostrzegajqc<br />
przed tego rodzaju pielgrzymkami wdow~ Furi~, ale - i to jest charakterystyczne<br />
- nie wymienia jej imienia. Mamy wi~c do czynienia<br />
z osobq pochodzqc1\ z najwyzszych sfer owczesnego swiata. Probowano<br />
jq identyfikowac z Sylwiq, siostrq Flawiusza Rufina, Prefekta<br />
Wschodu, pochodzqcego z Akwitanii, z cesarzoW1\ Placydiq,<br />
z krewniaczk1\ cesarza Teodozjusza, ktory sam b~dqc Hiszpanem,<br />
otaczal si~ ch~tnie Hiszpanami. Ta ostatnia hipoteza jest najprawdopodobniejsza,<br />
choc i tu musimy ustlWic wobec niszcz1\cej sHy czasuo<br />
Jak na osob~ wysoko postawionq nie wykazuje jednak specjalnego<br />
wyksztalcenia: nie wydaje si~, by znala autorow klasycznycn,<br />
tak greckich jak i lacinskich, nie zna greki, a jej lacina nie przypomina<br />
w ·niczym wystudiowanego j~zyka wsp61czesnych jej pagan,<br />
gromadzqcych si~ na Saturnaliach opisanych przez Makrobiusza, ani<br />
tez wytwornej laciny retora chrzescijanskiego - sw. Ambrozego.<br />
Wr~cz przeciwnie - jej lacina to zwyczajny potoczny j~zyk mowiony,<br />
choc i ona rna pretensje: dla elegancji wtrqca tu i owdzie jakies<br />
slowo greckie w transkrypcji lacinskiej (nie zawsze jednak najlepiej<br />
zastosowane!). I ten wlasnie potoczny j~zyk stanowi 0 wielkiej wartosci<br />
jej pami~tnika. Posiadamy bowiem wiele przykladow laciny<br />
literackiej, ale stosunkowo niewiele laciny m6wionej - i stqd<br />
ogromne powodzenie tego dzielka u filologow.<br />
Z dziennika mozemy si~ jeszcze dowiedziec innych rzeczy 0 samej<br />
pani Egerii. Pismo swe kieruje do "czcigodnych si6str", "pan<br />
1 E teria . Pte!grzym k a d o m!ejsc swi
KS. MAREK STAROWIEYSKI<br />
duszy mojej" i dla nich spisuje swe podroze, aby i one, pozostawione<br />
w dalekiej ojczyinie, mogly wziqse w nich udzial. Wspomniany<br />
Waleriusz nazywa jq "Beatissima sanctimonialis", katalog z Limoges<br />
nazywa jq "Abbatissa". Byla wi~c moze zakonnicq Z pewnosciq<br />
nie w dzisiejszym slowa znaczeniu, bo zycie monastyczne na Zachodzie<br />
dopiero wtedy si~ formuje. Ale bye moze nalezala do ' k6lka<br />
kobiet Bogu poswi~conych - k6lka takie znamy z list6w sw. Hieronima.<br />
Dodajmy jednak, ze pani Egeria nie wykazuje zbytniego<br />
smutku z powodu oddalenia od swych towarzyszek i nie spieszy si~<br />
z powrotem do ojczyzny.<br />
Gdzie znajdowala si~ jej ojczyzna Pochodzila z Akwitanii, Prowansji<br />
lub z Hiszpanii. Biskup Edessy wita jq jako przybywaja,cq<br />
z kranc6w ziemi, Piotr Diakon cytuje jej zdanie 0 wodzie w Oceanie,<br />
sarna przyr6wnuje Eufrat do Rodanu a Synaj :lest dla niej ,najwyz<br />
SZq g6rq - znak, ze nie widziala Alp ani Pirenej6w. Por6wnuja,c te<br />
dane z liste:m Waleriusza wydaje si~, ze pochodzila z Galicji (w Hiszpanii)<br />
a bye moze przebywala jakis czas w Galli.<br />
Ale czas juz przejse do samych w~dr6wek pani Egerii.<br />
Spotykamy si~ z nia, w szerokiej dolinie, u st6p g6ry Synaj. Czy<br />
jest to rzeczywiscie g6ra, na kt6rej Mojzesz otrzymal przykazania<br />
Zostawmy dyskusj~ na ten temat biblistom. Jest jednak rzeczC\ pewna"<br />
ze za czasow Egerii, a wi~c w IV w. istniala juz ugruntowana<br />
tradycja, ze tam wlasnie rozegraly si~ wydarzenia opisane w Ksi~- .<br />
dze Wyjscia.<br />
PaniC\ Egeri~ prowadzC\ mnisi. Wyruszyla, prawdopodobnie z Jerozolimy,<br />
sladami Ludu Wybranego, tyle, ze w przeciwnym kierunku<br />
i teraz w lasnie dochodzi do Synaju. Przewodnicza,cy na widok swi~tej<br />
gory odmawiajC\ modlitw~ , k t6rq zwykli odmawiae wszyscy pC\tnicy.<br />
Do st6p g6ry prowadzi szeroka dolina i mnisi pokazuja, jej<br />
miejsca, gdzie mial s i~ znajdowae ob6z Izraela w czasie nadawania<br />
X Przykazan i gdzie stal zloty cielec. Wszystko to r obi na Egerii<br />
w ielkie wfazenie.<br />
Do stop gory pielgrzymi dotarli w sob ot~ wieczorem. Synaj od<br />
IV w. az do czasow podboju muzulmanskiego byl jednym z wielkich<br />
centr6w zycia monastYCZiIlego, a cesarz Justynian k azal t u zbudowae<br />
slawny klasztor sw. Katarzyny, kt6ry trwa do dzis dnia. Mnisi iyli<br />
sam otnie jako pustelnicy, czy tez la,czyli s i~ r azem w tak zwane<br />
laury - cos w rodzaju dzisiejszych klasztor6w. Pani Egeria wraz<br />
ze swa, switq nocuje w jednej z takich lau r, jako ze jednym z obowia,zkow<br />
milosierdzia chrzescijanskiego owych czas6w byla goscinnose.<br />
W czasach, gdy nie istnialy jeszcze hotele a i zajazd6w bylo<br />
niewiele, klasztory byly miejscem, gdzie kazdy podrozny, niezaleinie<br />
oel stanu spolecznego, m 6g1 otrzymae dach nad glowa,. Goscinnose<br />
wobec pielgrzymow polegala poza tym na oprowadzaniu ich po<br />
690
WI;DROWKI PANI EGERII<br />
miejscach swiE:tych i na obdarowaniu pamiqtkami, ktore wielce sobie<br />
cenila pani Egeria.<br />
W niedzi el~ 0 swicie wyruszyIi na szczyt gory. Idq pieszo, bo<br />
tylko tak mozna tam dotrzec. Egeria nie narzeka, jest szcz~sliwa , bo<br />
spelnia s i~ pragnienie jej zycia, ktore - jak t wierdzi - otrzymala<br />
z Bozego natchnienia. Bylo to nie lada przedsi~wzi~cie, bo szczyt, na<br />
ktory z trudem drapala si~ pani Egeria, dzisiejszy Djebel Mouza,<br />
liczy 2244 m., mniej wi~cej tyle co Granaty. Na przybycie Egerii<br />
zbiegli si~ mnisi z okolicy: w kosciolku na szczycie gory, ktory <br />
jak zaznacza Egeria - "sprawia bardzo mile wrazenie" odczytano<br />
odpowiednie do miejsca fragmenty Pisrna sw., co zresztq powtarza<br />
s i~ na kazdym miejscu zwiedzanym, bo "trzymalismy si~ zawsze<br />
tego zwyczaju, iz gdziekolwiek przybylismy na miejsce upragnione,<br />
najpierw byla modlitwa, nast~pnie odczytywano ust~p z kodeksu<br />
(Pisma sW.), odmawiano rowniez jeden odpowiedni psalm a potem<br />
ponownie modIitw~". Jako eulogia, czyIi dary, otrzymala Egeria<br />
jablka, ktore jej sprawHy wlelkq radosc. Po komunii nast~p uj e zwiedzanie<br />
pamiqtek po Mojzeszu, a szczegolnie jaskini, w ktorej przebywal<br />
" sw i~ty Mojzesz, gdy powtornie wszedl na gor~ Bozq". Podziwia<br />
takze Egeria widok roztaczajqcy si~ ze szczytu, ale bardziej<br />
niz sam widok interesuje jq lokalizacja miejsc zwiqzanych z dziejami<br />
Mojzesza. Mnisi po kolei pokazujq jej Palestyn~, Egipt az po<br />
Aleksandri~ i Morze Czerwone, a tak dokladnie okreslajq szczegoly,<br />
ze nawet latwowierna Egeria zaczyna miec wqtpliwosci, czy istotnie<br />
wszystkie te miejscowosci mozna zobaczyc ze szczytu. Z kolei zwiedza<br />
caly masyw, gdzie wedlug owczesnej tradycji, przebywal rowniez<br />
i Eliasz - tam bowiem umieszczano Horeb. Stal tam r6wniez<br />
kosciol, w ktorym Egeria uczestniczyla we Mszy sw. Wracano do doliny<br />
inn q drogq, aby zobaczyc krzak, z ktorego Bog przemowil do<br />
Mojzesza - rosl on w ogrodzie klasztornym, niedaleko kosciola oraz<br />
silnego zrodla. ad swi ~t ej gory powraca dolin q, identyfikujqc po<br />
drodze dalsze, zwiqzane z dziejami Mojzesza, miejsca woko! ktor ych<br />
wyrastaly klasztory i eremy.<br />
"Tak w i~c obejrzeliSmy wszystkie miejsca swi~t e, jakich pragn ~lismy,<br />
a takze wszystkie miejscowosci, z jakimi zetkn~li si~ synowie<br />
Izraela idqc od gory Bozej i w drodze powrotnej. Zobaczywszy tez<br />
mt:zow swi~tych , ktorzy tam mieszkajq, w imi~ Boze powrocilismy<br />
do Faran".<br />
a d Faran w~drujq to pustyniq oznakowanq przez Faranitow, aby<br />
s i ~ nie zgubic, to brzegiem Morza Czerwonego tak, ze woda m orska<br />
obmywala kopyta wielblqd6w. Egeria naturalnie konfrontuje dane<br />
geograficzne ze Starym Testamentem. ad Clysma (dzisiejszego Suezu)<br />
w w~d rowce towarzyszy jej obstawa wojskowa, bo kraj jest<br />
niebezpieczny, a choc grasujq bandyci, to jednak Egeria pragnie<br />
691
KS. MAREK STAROWIEVSKI<br />
"zobaczyc wszystkie miejscowosci, przez kt6re przechodzili synowie<br />
Izraela". Na przywitanie jej wychodza, juz nie tylko mnisi, ale i biskupi.<br />
Egeria ogla,da miejsca nie tylko zwia,zane z Mojzeszem, ale<br />
i groby m~czennik6w, smutna, spuscizn~ po przesladowaniach Decjusza<br />
i Maksymina Dazy, kt6re szalaly w Egipcie ze szczeg6lnq<br />
silq.<br />
Nie jest to bynajmniej jej pierwsze spotkanie z Egiptem. W swym<br />
dzienniku wspomina, ze juz uprzednio byla w Tebaidzie, slynnym<br />
centrum mnich6w, a z listu Waleriusza wynika, ze zjeidzila Egipt<br />
wzdluz i wszerz, jako ze po nieslychanym wprost sukcesie lacinskiego<br />
przekladu zywotu sw. Antoniego, do Egiptu, krainy mnich6w, pociqgn~li<br />
ludzie Zachodu, niekt6rzy nawet spisali swe wspomnienia,<br />
jak to uczynil Jan Kasjan.<br />
Dalsza droga pani Egerii wiodla "wsr6d winnic i drzew wydzielajqcych<br />
balsam, wsr6d sad6w owocowych, bardzo dobrze uprawianych<br />
p61 i wielu ogrod6w", a przekroczywszy jedno z odgal~zien<br />
Nilu poda,zyla do Peluzjum i dalej do Jerozolimy.<br />
Nie wiemy, jak dIu go zatrzymala si~ pani Egeria w Jerozolimie.<br />
Wiemy natomiast, ze nastE:pna podr6i odbyta z "woli Bozej" miala<br />
na celu g6r~ Nebo, z kt6rej szczytu Mojzesz ujrzal Ziemi~ Obiecanq<br />
i na kt6rej umarl. I tym razem "Pan nasz Jezus Chrystus, kt6ry nie<br />
opuszcza pokladaja,cych w nim nadziej~... zechcial laskawie urzeczywistnic<br />
rna, wol~". Wyrusza wi~c pani Egeria z wielkim orszakiem:<br />
towarzysza, jej kaplan, diakoni z Jerozolimy oraz mnisi czyli "swi~ci".<br />
Egeria poda,za zn6w w kierunku przeciwnym niz Izraelici wkraczaja,cy<br />
do Ziemi Obiecanej i skrz~tnie notuje miejsca zwia,zane<br />
z ostatnimi dnia:mi zycia Mojzesza, oraz z marszem zwyci~skich Izraelit6w<br />
pod przewodem Jezusa syna Nawe czyli Jozuego. Gdy w Livias<br />
dowiaduje si~, ze niedaleko znajduje si~ zr6dlo, z kt6rego Mojzesz<br />
napoil spragnionych Izraelit6w, Egeria zmienia natychmiast<br />
kierunek wyprawy. Od zr6dla zaczyna si~ ostre podejscie pod g6r~<br />
Nebo: najpierw na oslach, p6zniej pieszo. Na szczycie stal kosci6l <br />
jego ruiny niedawno odkryto; tam mial umrzec Mojzesz, a choc<br />
KsiE~ga Powt6rzonego Prawa zaznacza wyraznie, ze "nikt nie zna jego<br />
grobu", to jednak od IV w . pokazywano na szczycie g6ry jego<br />
gr6b. Po odczytaniu odpowiednich lekcji Pisma sw., pani Egeria<br />
ogla,da z g6ry dolin~ Jordanu i Morze Martwe, a choc g6ra Nebo jest<br />
nizsza od Synaju, to i tu w idok jest rozlegly. W dali widac Jerycho<br />
i ziemi~ Sodomit6w, gdzie mial stac slup soli, w kt6ry zmienila si ~<br />
zona Lota - od kilkunastu lat nie bylo go jednak juz widac, bo<br />
miejsce to zalala woda, miejsce gdzie Balaam miast przeklinac<br />
Izraelit6w wypowiadal blogoslawienstwa oraz miasta, z kt6rymi<br />
wa1czyli Izraelici. Wprawdzie tych wszystkich miejsc stamta,d nie<br />
692
WI;DROWKI PANI EGERII<br />
widae, ale gdy si~ chce cos ujrzee, to nawet rzeczy niewidoczne stajq<br />
si~ widocznymi...<br />
"Zobaczywszy wszystko, cosmy ujrzee pragn~ly, ~w imi~ Boze, przez<br />
Jerycho, tq samq drogq, jakq przybylismy, powrocilismy do Jerozolimy".<br />
Trzeciq ze znanych nam podrozy odbyla nasza podrozniczka "dla<br />
zobaczenia grobu swi~tego Hioba i dla modlitwy". 0 grobie tym<br />
opowiadali jej liczni pielgrzymi przybywajqcy do Jerozolimy. Egeria<br />
gromadzi wi~c znowu grup~ " swi~tych", szcz~sliwych z nadarzajqcej<br />
s i ~ okazji do pielgrzymki. W czasie w~drowki przez "dolin~ pi~knq<br />
i milq, bogatq w winnice i drzewa, bylo tam bowiem wiele i to jak<br />
najlepszej wody", Egeria zwrocila uwag~ na dziwny wzgorek. Miejscowy<br />
kaplan, ktory wyszedl na jej przywitanie objasnil, ze Sq to<br />
ruiny miasta Salem, gdzie krolowal Melchizedek, ten sam, ktory wobee<br />
zw yci~skiego Abrahama "zlozyl Bogu czyste ofiary, to jest chleb<br />
i wino" . . Zwiedziwszy czcigodne ruiny Egeria przypomniala sobie,<br />
ze niedaleko stamtqd znajduje si~ miejsce, w ktorym chrzeil sw. Jan<br />
i ucieszyla si~, gdy jej powiedziano, ze jest ono oddalone zaledwie<br />
o 200 krokow. Kolo irodla znajdowal si~ ogrod i wokol mieszkalo<br />
wielu pustelnikow. Przybywali tam takze liczni pielgrzymi, a na<br />
Wielkanoc udzielano tam chrztu katechumenom, jako ze w starozytnym<br />
Kosciele starano si~ wiqzae wydarzenia biblijne z terainiejszosciq.<br />
•<br />
Odnalazlszy Thesbe, skqd pochodzil prorok Eliasz, oraz mle]SCe,<br />
gdzie przebywal w czasie glodu (mieszkal tam pustelnik) dotarla<br />
Egeria do Carneas, gdzie znajdowal si~ grob Hioba. W r~kopisie<br />
brakuje tu jednej karty. Z nast~pnych dowiadujemy si~, ze pewien<br />
mnich otrzymal objawienie co do miejsca grobu Hioba i tak odnaleziono<br />
jego grob, kt6ry zresztq do dnia dzisiejszego jest czczony przez<br />
muzulmanOw. Na grobie odprawiono msz~ po czym rozpocz~to powrot<br />
do Jerozolimy.<br />
Pobyt na Bliskim Wschodzie mial si~ 1m koncowi. Jego ukoronowaniem<br />
miala bye pielgrzymka do Edessy. "Rowniez w imi~ Boze,<br />
po uplywie pewnego ezasu, gdy juz min~ly trzy lata od mego<br />
przyjazdu do Jerozolimy i oglqdalam wszystkie miejsca swi~te, do<br />
k toryeh dla modlitwy si~ udalam - myslqe juz 0 powrocie do ojezyzny,<br />
zapragm;lam z woli Bozej udae si~ jeszcze do Mezopotamii<br />
w Syrii, aby tam odwiedzie licznyeh swi~tych mnichow, 0 ktorych<br />
tak niezmiernie doskonalym zyciu tyle mowiq, iz ledwie da si~ to<br />
wyrazie. Chcialam rowniez pomodlie si~ w swiqtyni u grobu swi~tego<br />
Tomasza Apostola, w ktorym jest cale jego cialo, to jest<br />
w Edessie."<br />
Byla to podroz daleka, uwazala wi~c za stosowne usprawiedliwie<br />
s i~ przed swoimi siostrami w dalekiej ojczyinie: "Chc~ - pisala <br />
693
KS. MAREK STAROWIEYSKI<br />
aby wasze milosci mi wierzyly, ze nie m a chrzcscijanina, ktoryby<br />
dla modlitwy tam nie dqzyl, jesli przybyl na miejsce swi~ te, to jest<br />
do Jerozolimy". Tak wi~c w drodze do Konstantynopola zatrzymala<br />
!; i~ w Antiochii, by stamtqd wyruszye do Mezopotamii. W~dru jq c<br />
przez Cel esyri ~ i Hierapolis dotm'la do Eufratu, rzeki "ogromnej<br />
i grozq przejmujqcej", ktorq przebyla na lodziach. Po przekroczeniu<br />
rzeki weszla na tereny rzymskiego pogranicza obstawione silnymi<br />
plac6wkami wojskowymi, ze w zgl~du n a odwiecznego wroga Rzymian<br />
- Pers6w i szybkim marszem dotada do Edessy.<br />
"Blogoslawione miasto, w kt6rym przebywacie: Edessa - miasto<br />
m~drc6w. Ona bowiem zostala poblogoslawiona przez Syna ustami<br />
Apostolow". Tak slawil Ede ss~ najwi~kszy poeta syryjski sw . Efrem<br />
, 0 pokolenie starszy od Egerii - znany polskiemu czytelnikowi<br />
z przekladow ks. Kani.2 Dla pogan Edessa byla miastem pi~kn ych<br />
w6d - "kallirhoe", jak nazywa jq Pliniusz, dla chrzescijan natomiast<br />
byla miastem s wi~tym , ze wzg1~du na cud, kt6rego mial dokonae<br />
w Edessie Chrystus przez swego Apostola - Tadeusza na toparsze<br />
tego miasta Abgarze. Na wiese 0 cudach dokonywanych przez<br />
Chrystusa, kr61 Abgar, chory na t rqd napisal do Chrystusa list:<br />
"Abgar, syn Uchmasa, toparcha, Jezusowi, Dobremu Zbawicielowi,<br />
kt6ry zjawil si~ w okolicy Jerozolimy, pozdrowienie. Slyszalem 0 Tobie<br />
i 0 uzdrowieniach Twoich, ze s i~ bez lekow i bez ziol przez Twoje<br />
n~ce dziejq. Jak idq wiesci, slepym w zrok przywracasz, chromym<br />
poruszenie, i t r~dowatych oczyszczasz, i duchy nieczyste oraz demony<br />
wyp~dzasz, i dlugll chorobq zlozonych leczysz, i umarlych<br />
w skrzeszasz. Slyszqc to wszystko 0 Tobie, jestem przeswiadczony<br />
o jednym z dwojga : albo Ty jestes Bogiem, ktory z nieba zstqpil<br />
i t akich dokonujesz rzeczy, albo jestes Synem Bozym, takie dzialajqc<br />
dziwy. Przeto pisz~ do Ciebie i blagam C i~ , racz przybyc do<br />
mnie i ulecz cierpienie moje. I to bowiem slyszalem, ze Zydzi s i ~<br />
z niech~ciq do Ciebie odnoszq i chcq Ci wyrzqdzic krzywd~ . Miasto<br />
mam bardzo malenkie, a przezacne, przecie dose wielkie dla nas<br />
obydwu".<br />
Na to tak mu odpowiedzial Chrystus: "Blogoslawionys, kt6rys<br />
uwierzyl we mnie, a Mnie nie widziales. Napisano 0 Mnie, ze ci,<br />
kt6rzy Mnie widzieli, nie uwierzq we Mnie, ii:by ci, ktorzy Mnie nie<br />
widzieli, oni wlasnie uwierzyli i zywi byli. Co zas tyczy tego, co<br />
napisales do Mnie, bym przybyl do ciebie, potrzeba, by s i~ tu spelnilo<br />
wszystko, dlaczego mnie poslano, i bym tak po wypelnieniu<br />
wszystkiego, z powrotem wstqpil do Tego, ktory Mnie poslal. Gdy<br />
, Drukowane w Tygodntku Powszechnym oraz jako oddzieln y t om Sw. Efrem,<br />
Cyr yJlonas, Balaj, W yb rane pte§nt t poematy sy r yjskte, Pism a Starocl!1zescijansk<br />
l ch Plsarzy, X I, Warszawa 1973.<br />
694
WI;DROWKI PANI EGERII<br />
zas wstqpi~, tedy posl~ do ciebie jednego z uczni6w Moich, by uleczyl<br />
twoje cierpienie i zycie dal tobie i tym, kt6rzy Sq z tobB,".3<br />
Tym przyrzeczonym Apostolem byl wlasnie Tadeusz, kt6ry uzdrowil<br />
kr6la. Ta apokryficzna korespondencja powstala prawdopodobnie<br />
dopiero w IV w., gdy Edessa byla juz miastem chrzescijanskim,<br />
i cieszyla si~ ona ogromnym powodzeniem, mimo sceptycznych uwag<br />
wypowiedzianych na jej temat przez sw. Augustyna i sw. Hieronima.<br />
Zawiera ana jednak idiblo prawcJ,y, gdyz, jak si~ wydaje, juz w I w .<br />
istniala w Edessie gmina chrzescijanska. Z korespondencjq Abgara<br />
zwiqzana jest jeszcze inna legenda, kt6rej jednak Egeria nie podaje<br />
- znak, ze powstala ona pozniej - a kt6ra odegrala niemalB, rol~<br />
w ikonografii chrzescijanskiego Wschodu. Otoz Abgar otrzymal od<br />
Chrystusa portret - twarz Chrystusa sarna odbila si~ na chuscie<br />
i stqd obraz nazwany jest przez Grek6w - "nie uczyniony r~koma<br />
ludzkimi", jak si~ mowi obecnie w Grecji "achiropito". Dzis w licznych<br />
greckich kosciolach mozna obejrzec ten obraz i obchQdzi si~<br />
nawet swi~to liturgiczne tego wydarzenia.<br />
Choc pobyt swoj w Edessie poswi~ca Egeria w powaznym stopniu<br />
zwiedzaniu pamiqtek po Abgarze, to jednak pierwsze swe kroki skier<br />
owuje do martyrium - kosciola wzniesionego nad grobem sw. 1'0<br />
masza Apostola, ktorego cialo przeniesiono tu z Indii, gdzie mial nau.czac.<br />
Tu, tak jak pozniej w kosciele sw. Tekli, Egeria odst~puje<br />
od reguly : nie czyta fragmentow Pisma sw. dotyczqcych sw. Tomasza<br />
(bo prawd~ mowiqc jest ich niewiele i zawsze §wiadczq 0 nim<br />
najbardziej pochlebnie), ale "nieco z pism samego swi~tego Tomasza",<br />
to znaczy fragmenty jednego z licznych apokryf6w przypisywanych<br />
sw . Tomaszowi lub fragment z jego - takze apokryficznych<br />
- dziej6w. Obok grobu sw. Tomasza znajdowaly si~ w Edessie<br />
groby innych m~czennikow ; przy nich mieszkali pustelnicy - pani<br />
Egeria naturalnie nie omieszkala odwiedzic i groby i pu.stelnikow.<br />
Po Edessie oprowadzal jq biskup tego miasta Eulogiusz nazwany<br />
przez niB, "confessor", co nie znaczy bynajmniej wyznawca ale m~czennik,<br />
jako ze przez cierpienie wyznal publicznie SWB, wiar~<br />
w czasach przesladowan za arianskiego cesarza Walensa, podobnie<br />
jak Volgesius, biskup Carrhae, ktory taki:e oprowadzal Egeri~ po<br />
swym miescie.<br />
Biskup Eulogiusz znalazl w Egerii wdzi~cznq slu chaczk~, totez<br />
z zapalem pokazuje jej palac Abgara, w ktorym znajdowal si~ jego<br />
wspanialy pomnik, a n a st~pnie slawne zr6dla w6d, opowiada 0 cudach<br />
zdzialanych za posrednictwem korespondencji Chrystusa z Abgarem,<br />
d zi~k i kt6rej miasto ocalalo od najazd6w perskich. W bramie,<br />
' Euzebiusz z Cezarel, Htstorla Kosci etna, I, 13, 6-19, t l. A. L isiecki, Ptsma<br />
Oj c6w KOScio!a, 3, Poznan 192~.<br />
/<br />
695
KS. MAREK STAROWIEYSKI<br />
przez ktorq poslaniec Annaniasz mial wniesc list Chrystusa ("pilnuje<br />
si~ do dzisiaj, aby zaden nieczysty i nikt w zalobie nie Wchodzil<br />
przez t~ bram~ i zeby zadnych zwlok zmarlego przez niq nie wnoszono"),<br />
biskup przeczytallisty i poblogoslawil nimi Egeri~ oraz podarowal<br />
jej kopi~ tej korespondencji, co jej sprawilo ogromnq radose:<br />
"Jesli wi~c z woll Jezusa, naszego Pana powroc~ do Ojczyzny<br />
- pisze Egeria do swych siostr - b~dziecie je czytaly, panie<br />
duszy mojej". Bogato obdarowana udaje si~ Egeria w dalszq drog ~.<br />
Ostatnim etapem jej podrozy bylo miasto Haran (Carrhae), dla<br />
chrze.scijan zwiqzane z wspomnieniami 0 Abrahamie, dla Rzymian<br />
straszne, dzi~ki wspomnieniom kl~ski poniesionej tu przez Crassusa.<br />
Miasto jest na wskros poganskie - poza kaplanami i .mnichami nie<br />
ma tu chrzescijan; poganie majq tu slawny przybytek ksi~zyca. Nie<br />
dziwmy si~ wi~c, ze Julian Apostata zatrzymal si~ tu, a nie w na<br />
wskros chrzescijanskiej Edessie, wyruszajqc dwadziescia lat wczesniej<br />
na SWq wypraw~ przeciw Persom.<br />
Miasto zyje wspomnieniami 0 Abrahamie, ktorego CZCZq tu zar6wno<br />
poganie jak i chrzescijanie. Kosciol byl zbudowany na domu<br />
Abrahama; pokazywano studni~, z ktorej Rebeka czerpala wod~<br />
i drugq, z kt6rej Jakub poil trzody i nawet kamien, ktory odsunql<br />
od studni, wreszcie groby Nahora i Betuela. A choc pani Egeria<br />
mogla oglqdac nawet miejsce, gdzie stal dom Labana i gdzie Rachel<br />
ukradla ojcu bozki domowe, spotyka jq srogi zaw6d - nie moze<br />
dotrzec do miejscowosci, skqd pochodzil Terach, poniewaz kraj<br />
ten znajdowal si~ w r~kach perskich i Rzymianom byl tam w s t~p<br />
surowo zakazany.<br />
Obok pamiqtek po Abrahamie mogla Egeria w Haran zapoznac<br />
siG z pustelnikami, ktorzy licznie tam przybyli 23 kwietnia na uroczystosc<br />
sw. Helpidiusza. Pustelnicy schodzili si~ do miasta dwukrotnie:<br />
na Wielkanoc i w ten wlasnie dzien; mogli wtedy przystqpic<br />
do sakrament6w, udzielic sobie porad duchowych i dodac otuchy<br />
na ci~zki zywot pustelniczy. Dodajmy ze pustelnicy zaczynajq<br />
rozumiec, ze samotnosc jest powolaniem tylko nielicznych, a zycie<br />
w samotnosci moze zagrazac najwi~kszemu sposrod przykazan <br />
przykazaniu milosci. Napisze pozniej Nil Synaita: "W niedziel~ gromadzq<br />
si~ pustelnicy, a w czasie tygodnia odwiedzajq si~ wzajemnie,<br />
aby ich calkowita samotnosc nie przeszkadzala obowiqzkowi mi <br />
losci, nie zerwala wzajemnych wi~z6w . Zgromadzeni biorq udzial<br />
w swi~tych tajemnicach, w uczcie duchowej i w sluchaniu slowa Bozego".<br />
Choc mnisi rozeszli si~ od razu po swi~cie, pani Egeria jednak znalazla<br />
chwil~ czasu, aby z nimi porozmawiac. Wydaje si~ , ze nie przyszla<br />
do nich tak, jak przychodzilo wielu: po rad~, po pomoc, po pociech~;<br />
jej postawa przypomina raczej postaw~ p~zyjaciol Postumia<br />
696
WI;DROWKI PANI EGERII<br />
nllsa W dialogu Slllpicjusza Sewera, ktorzy pytali go po powrocie<br />
z Egiptu : "Powiedz nam, co porabiajfl mnisi, jakich czynow niezwyklych<br />
dokonuje Chrystus przez swoje slugi" Zauwazmy, ze akcent<br />
jest polozony na "czyny niezwykle" a nie na "Chrystus".<br />
Z Haran Egeria powraca do Antiochii, a stfld udaje si~ do Konstantynopola.<br />
Jak si~ zdaje, nie odwiedza Damaszku; 0 Tarsie wspomina,<br />
ze juz tam byla. Odwiedza jednak kosciol sw. Tekli kolo Seleucji,<br />
jednej z najslawniejszych swi~tych Kosciola starozytnego,<br />
czczonej szczegolnie na W schodzie: jej pochwaly glosil Grzegorz Teolog,<br />
slawil jfl Bazyli z Seleucji, nazywano jq "pierwszq m~czenniczkq",<br />
choe, jak si~ wydaje, nie umaria bynajmniej smierciq m~czenskfl.<br />
Nie posiadamy 0 niej wielu wiadomosci historycznych, choc<br />
a pokryficzne dzieje Pawla i Tekli zawierajq bez wqtpienia ziarno<br />
prawdy. Tekla, ktora w Ikonium uslyszala sw. Pawla nauczajflcego,<br />
porzucila narzeczonego i postanowila zye w czystosci. OskarZona<br />
przez narzeczonego zostala skazana na stos, ktory jednak zalal<br />
deszcz. Uciekla do Antiochii Pizydyjskiej, gdzie mlody patrycjusz,<br />
Aleksander zachwycony jej pi~knosciq, postanowH jq poslubie. Odmowila<br />
mu i zostala rzucona bestiom, ale obronila jfl lwica, zaslonila<br />
jq chmura swiatla, a w kOl1cU bogata matrona Trifema (postae<br />
historyczna) ocalila jq. Powrocila do sw. Pawla, glosila z jego polecenia<br />
Ewangeli~, a w koncu osiedlila si~ kolo Seleucji i umaria jako<br />
pustelniczka.<br />
Za Seleucjq znajdowalo si~ sanktuarium sw. Tekli otoczone silnymi<br />
murami chroniqcymi przed napadami plemion izauryjskich.<br />
Glowny oltarz stal na miejscu, gdzie ziemia si~ miala rozstqpie, gdy<br />
napadli na niq bandyci. Wokol sanktuarium znajdowaly si~ liczne<br />
eremy tak m~skie jak i zenskie. Niemalq radose sprawilo Egerii<br />
spotkanie znajomej z Jerozolimy, diakonissy Marthany, ktorq Bazyli<br />
z Seleucji przyr6wnuje do samej sw. Tekli.<br />
Po kr6tkim odpoc~nku Egeria udala si~ do Chalcedonu, do grobu<br />
sw. Eufemii, um~czonej tam 16 wrzesnia 303 r. Jej kult rozpowszechnil<br />
si~ bardzo szybko, a w IV w. zbudowano wspanialq bazylik~<br />
, ktorq prawdopodobnie odwiedzila Egeria; niedawno odkryto<br />
w niej ciekawy cykl malowidel. Ze wzgl~du na wspanialose kosciola<br />
obrano go na miejsce IV Soboru Powszechnego (451).<br />
Z Chalcedonu udala si~ Egeria do Konstantynopola, gdzie zatrzymala<br />
si~ dluzej, aby obejrzee wszystko, co bylo warte uwagi. Tam<br />
tez, jak si~ zdaje, spisala ostatecznie swoj dziennik.<br />
Wydaje si ~, ze niezmordowana podr6zniczka skonczy tu swe podr<br />
6Ze. Gdziez tam! "Donoszqc 0 tym (0 zwiedzeniu Konstantynopola)<br />
waszym milosciom, kt6re jestescie swiatlem moim - pisze Egeria <br />
juz zamierzam w imi~ Chrystusa, naszego Boga, udac si~ do Azji, to<br />
jest to Efezu, aby nawiedzie g,ro'b swiE;tego i blogoslawionego Apo-.<br />
697
KS. MAREK STAROWIEYSKI<br />
stoIa Jana i tam si~ pomodlic". ezy podr6z doszla do skutku, nie<br />
wiemy.<br />
Druga cze,sc pami
WI;DROWKI PANI EGERII<br />
z Nysy: "Mysmy bowiem wyznawali, ze objawiony Chrystus jest<br />
prawdziwym Bogiem i wtedy, zanim bylismy ~a miejscu, i potem,<br />
a wiara nasza nie byla mniejsza przedtem, ani potem si~ nie pow<br />
i ~kszyla . I 0 tym, ze sif,l stal czlowiekiem przez D ziewic~ , w iedzielismy<br />
przed zwiedzeniem Betlejem. I w zmartwychwstanie wierzylismy<br />
przed oglqdaniem pomnika grobowego, a w niebowstqpienie<br />
uznawalismy za prawdziwe i bez widzenia Gory Oliwnej... Przeto<br />
wy, ktorzy boicie sif,l Pana, chwa1cie Go tam, gdzie jestescie. Albowiem<br />
zmiana miejsca nie powoduje przyblizenia Boga, lecz gdziekolwiek<br />
bys byl, Bog przyjdzie do ciebie, jeW znajdzie si~ taka<br />
gospoda twojej duszy, aby Pan zamieszkal i przechadzal sif,l w tobie."<br />
4<br />
Rozumiem, 0 co chodzilo Grzegorzow i, teoretycznie ma on moze<br />
racjf,l, tym bardziej w zastosowaniu do jemu wspolczesnych, 0 kt6<br />
rych mamy zbyt malo dokument6w, by ocenie jego opinif,l. Ale jestesmy<br />
od Grzegorza bogatsi 0 pip,tnascie wiekow doswiadczeii Kosciola<br />
i mozna smialo powiedziee, ze jesli nie miliony, to przynajmniej<br />
setki ty si~cy ludzi znalazlo Boga w miejscach pielgrzymkowych<br />
rozrzuconych po calym swiede. Stanowczo bardziej przekonywuje<br />
mnie zdanie agnostyka Renana, ktory mowi 0 Ziemi Swi~tej,<br />
jako 0 "piqtej Ewangelii", niz cytowane slowa wielkiego mistyka<br />
z Kapadocji. luna sprawa, ze bye moze pasujq dobrze do naszej<br />
wl;;drowniczki.<br />
Zastrzezenia co do jej poboznosci nie Sq bynajmniej moim wymyslem:<br />
wysunql je juz zyjqcy w IV w. i to w Palestynie, sw. Hiel'onim.<br />
Dopiero po odkryciu dziennika Egerii staly sif,l jasne jego<br />
o,;trzezenia skierowane do wdowy Furii, kt6rq ostrzegal przed pewn<br />
C! mlodq kobietq, kt6ra latala po calym Wschodzie z duzq switq<br />
i przepychem przypominajqcym uczty Nerona czy Sardanapala.<br />
Uwagi Hieronima (0 He rzeczyw iscie - bo jest to przedmiotem dyskusji<br />
- odnoszq sif,l do Egerii) wydajq sif,l bye nie pozbawione prawdy:<br />
0 ucztach wprawdzie nie nie wiemy, ale uwagi 0 orszaku<br />
i wygodzie wydajq sif,l znajdowae potwierdzenie w dzienniku.<br />
Dodajmy jeszcze kilka slow 0 jej stosunku do Pisma sw. Znala<br />
doskonale Pif,lcioksiqg Mojzesza. Nie wydaje sip" by rownie dobrze<br />
znala Nowy Testament i inne ksip,gi Starego Testamentu. Ewange·<br />
lie zna, choe bynajmniej nie kwapi sif,l z odwiedzaniem miejsc zwiqzanych<br />
z zyciem Chrystusa: przejezdzajqc np. przez J erycho nie robi<br />
wzmianki 0 cudach dokonanych tam przez Chrystusa. Nie bardzo<br />
wydajq sip, interesowae jq inne postacie Pisma sw. : wazniejszymi<br />
dla niej Sq Cha1cedoni Seleucja - miejsca zwiqzane z pamif,lciq sw.<br />
, Gr zegorz z Nysy, Wyb6r pism, tl. T . Sinko, Warszawa 1963, 228.<br />
699
KS. MAREK STAROWIEYSKI<br />
Tekli i SW. Eufemii - niz_Antiochia, gdzie nauczal sw. Piotr lub Damaszek<br />
- miejsce nawr6cenia sw. Pawla.<br />
Wydaje mi si~, ze mamy tu do czynienia po prostu z bogatq<br />
i wplywowq dewotkq z czas6w Kosciola starozytnego.<br />
Przyznaj~, ze ch~tnie si~gam do tomiku Sources Chretiennes zawierajqcego<br />
dziennik Egerii, i to nie tylko po referencje. Pierwszy raz<br />
spotkalem si~ z nim na wykladach liturgii w semimirium, czytywalem<br />
w Homo Dei przeklad tego dzielka, z dziennikiem w walizce<br />
zwiedzalem Ziemi~ Swi~tq. I choc czytam go nie bez irytacji, jest<br />
to ten rodzaj niecierpliwosci, kt6rq rezerwujemy dla ludzi bliskich<br />
i sympatycznych.<br />
Gdy przyszedlem na pierwszq parafi~ , proboszcz powiedzial mi:<br />
"Niech ksiqdz nie wojuje z dewotkami, bo i tak przegra; niech je<br />
raczej ksiqdz stara si~ zap~dzic do pracy pozytecznej". I tak sobie '<br />
mysl~, ze wsr6d kleru jerozolimskiego czy konstantynopolitanskiego<br />
znalazl si~ ktos mqdry, kto powiedzial do rozbieganej podrozniczki:<br />
"Tyle ciekawych rzeczy widzialas, doznalas tylu lask. Twoje siostry<br />
w ojczyinie Sq ubogie, a ciekawe jak i ty: opisz im wszystko to, co<br />
widzialas". I pani Egeria z wrodzonq sobie energiq i zapalem, zabrala<br />
si~ do pisania. Jesli tak bylo istotnie, to nieznanemu inspiratorowi<br />
pani Egerii winnismy wdzi~cznosc za ten bezcenny dokument<br />
dla historii kultury i religijnosci z konca IV w.<br />
ks. Marek Starowieyski
JOZEF KORPANTY <br />
Z DZIEJOW RZYMSKIEJ<br />
VIRTUS<br />
Trese rzeczownika virtus wykracza daleko poza jego podstawowe<br />
znaczenia podawane w malym slowniku j~zyka laciiiskiego. Poj~cie<br />
to - jak i wiele innych slow laciiiskich - kryje w sobie ogromne<br />
bogactwo idei, ktore przez cale wieki rozwijaly si~, jedne aspekty<br />
zarzucajl:lC, nowe przybierajqc. Podkreslic trzeba przede wszystkim<br />
dwutorowosc rozwoju poj~cia virtus widocznq zwlaszcza w okresie<br />
republiki rzymskiej. Virtus okreslala ideal postawy obywatelskieji<br />
ludzkiej wypracowany przez arystokracj~ rzymskq okresu tzw.<br />
wolnej republiki, z drugiej natomiast strony w procesie penetracji<br />
mysli greckiej na teren Rzymu zacz~la bye uzywana jako odpowiednik<br />
greckiego rzeczownika arete, ktory odegral ogromnq rol~ w dziedzinie<br />
filozofii. I tak np. w mowach i listach Cycerona, ktorych<br />
p"'oblematyka koncentruje si~ na zyciu spoleczno-politycznym, dominuje<br />
virtus w sensie rzymskim, natomiast w pismach filozoficznych<br />
i retorycznych przewaza virtus jako odpowiednik arete. Podobnie<br />
u poety Horacego: z jednej strony piesni i epody, z drugiej<br />
satyry i listy. Virtus w roli arete nalezy do historii mysli filozoficznej<br />
i tutaj w zasadzie zajmowae si~ niq nie b~dziemy, skupiajqc zainteresowanie<br />
na owej rzymskiej, czy tez - jak si~ zwyklo mowie<br />
- starorzymskiej virtus. Istota jej utrzymala si~ w okresierepubliki<br />
w zasadzie niezmieniona, dlatego womo nam pismiennictwo<br />
tego okresu traktowac synchronicznie. Tylko w ten sposob zresztq<br />
mozemy uchwycic calosc tej zlozonej i wielowarstwowej koncepcji.<br />
Rzeczownik virtus jest abstractum utworzonym przy pomocy sufiksu<br />
-tut- od vir - mqz, powinien wi~c przez analogi~ do np.<br />
senex, senectus oznaczac "wiek m~ski", lecz tego znaczenia w zachowanym<br />
pismiennictwie laciiiskim nie spotykamy. · W lacinie archaicznej<br />
podstawowe znaczenia mozna okreslie jako "to, co cechuje<br />
prawdziwego m~zczyzn~ - vir". Ze zrodel wynika, ze - najogol-·<br />
niej m6wiqc - postawa virtus zawierala si~ w aktywnosci dla sprawy<br />
panstwa. Ono bylo dla arystokraty rzymskiego na pierwszym<br />
4 - ZNAK 701
J6ZEF KORPANTY<br />
ImeJscu, potem sprawy rodu, dopiero na trzecim miejscu jednoptka.<br />
Najwyzszym dowodem virtus by10 slawione niejednokrotnie w literaturze<br />
pos~v i~cenie Zycia w walee z wrogiem, na co dzieiI zas ozn<br />
aczala ona udzial w zyciu publicznym na forum, w senacie. Do<br />
tego idealu aktywnosci dobrze przystawaly poglqdy poznej, zreformowanej<br />
filozofii stoickiej, klocily si~ z nim nauki Epikura, i to w1asnie<br />
w zasadniczy sposob zadecydowa1o 0 recepcji tych systemow<br />
n a terenie Rzymu.<br />
Postawa aktywna jako istota virtus dobrze uwidacznia si~ w poj~cia<br />
ch jej p okrewnych, uzupelniajqcych oraz przeciwstawnych. Sposrod<br />
t ych pierwszych na czolo wysuwajq si ~ industria, diligentia<br />
i labor . Industria to aktywnosc, obrotnosc, ch~c osiqgni~c ia pozycji,<br />
do ktorej r oscil sobie ktos pretensje ; ujawniala si~ w takich dziedzinach<br />
jak sztuka wymowy, obowiqzki senatora, obroncy sqdowego,<br />
dowodcy wojskowego. Analiza materialow zrodlowych prowadzi do<br />
nast~puj qcego siormulowania: ideal virtus realizowal s i ~ dz i~ki industria.<br />
D zi~ki diligentia natomiast ludzie czynni publicznie spelnia··<br />
Ii swe obowiqzki z sumiennosciq i skrupulatnosciq. Virtus reali<br />
7.owa1a si~ takze poprzez labor. Po j~cie to okreslalo trud, wysilek<br />
pozwalajqcy p rz ezwyc i~zye niebezpieczenstwa i przeciwnosci. POCZqtkowo<br />
labor odrlOszono do trudu prostego zolnierza, potem przeniesiono<br />
na sfer~ zaj~e cywilnych urzt;;dnika, .zarzqdcy prowincji, oskar·<br />
zyciela i obroncy sqdowego. Labor podkreslal wielkose i waznose<br />
dzialalnosci polityka, uzasadnial jego p;"etensje do uznania w postaci<br />
w yboru n a u rz~ dy (honores). Czynni politycznie nobilowie uwazali<br />
labor za swoj bbowiqzek, labor mial uzasadnie ich przodujqcq pozycj<br />
~ w pa nstwie.<br />
Najczt;;sciej przeciwstawia sit;; virtus p oj~ciu desidia, ignavia, inertia.<br />
D~sidi a rozumiana byla jako sklonnose do bezczynnosci, spe,<br />
Z DZIEJOW RZYMSKIEJ VIRTUS<br />
ra, zdobye UCZClWle wiele pieni~dzy, pozostawie liczne potomstwo<br />
i nalezee do najs!awniejszych ludzi w panstwie. Nie ulega wa,tpliwosci,<br />
ze owe decem maximae res optimaeque daja, w sumie ulozone<br />
w pewnej hierarchii podstawowe elementy virtus - reprezentatywne<br />
cele, do ktorych osia,gni~cia zmierzali wszyscy ambitni arystokraci<br />
rzymscy.<br />
L. Cecyliusz Metellus chcial nade wszystko wybie si~ jako 2:01<br />
nierz : w wieku mlodzienczym chcial bye czolowym wojownikiem,<br />
potem, jako dowodza,cy legionami imperator, chcial bye najdziel-<br />
niejszym wodzem. Rzym by! panstwem militarnym, tocza,cym ciqgle<br />
wojny, panstwem, w ktorym nawet urza,dzenia ustrojowe wyrosly<br />
z organizacji wojskowej. Nie dziwi nas zatem ten prymat dzialalnosci<br />
wojennej w virtus. Znajduje on jeszcze swe potwierdzenie na<br />
ca lej przestrzeni literatury lacinskiej okresu republiki oraz w numizmatyce<br />
i religioznawstwie. Poj~cie virtus obok wielu innych<br />
uleglo personifikacji. Na monetach glowa bogini Virtus okryta byla<br />
helmem, co dowodzi, ze mamy do czynienia z personifikacja, m~stwa<br />
zolnierskiego. La,czona byla Virtus z personifikacja, poj~cia Honosoznaczaja,cego<br />
czese zdobyta, w walee. W drugiej polowie III wieku<br />
przed Chr. Kwintus Fabiusz Maksymus w czasie walk z Ligurami<br />
przyrzekl wybudowanie swia,tyni dla Honos. Inny wielki wodz, Marek<br />
Klaudiusz Marcellus, chcial swia,tyni~ t~ uczynie przybytkiem<br />
Honos i Virtus, lecz nie dopuscili do tego z pewnych wzgl~d6w pontyfikowie.<br />
Dobudowal zatem osobna, swiqtyni~ dla Virtus i ozdobil<br />
j q dzielami sztuki zdobytymi w Syrakuzach. Wi~ksz a, swia,tyni ~<br />
wzni6s1 pMniej Mariusz z lup6w zdobytych na Cymbrach i Teut o·<br />
nacho<br />
Virtus zatem, jako to, co cechuje prawdziwego m~2:czyzn~ - vir,<br />
odpowiadala n a j cz~sciej naszym poj~ciom " m~stwo, dzielnose", byla<br />
postawa, imperatora zdobywaja,cego dla Rzymu n owe tereny, postawq<br />
zolnierza, kiedy szedl do ataku, nieust~pl iwie bronH si~, wytrwale<br />
znosil trudy. Dopiero Cyceron staral si~ postawie obok dokonan<br />
wojennych dzialalnose w sferze cywilnej jako rownie wazna,.<br />
By! to podstawowy rys ewolucji poj~cia virtus, jakiej uleglo ono<br />
w czasach republiki.<br />
Ale elementy dzialalnosci cywilnej obecne byly juz w przytoczonych<br />
powyZej celach, do ktorych zmierzal Cecyliusz Metellus. Chcial<br />
bye mianowicie znakomitym mowca, (optimus ' orator). Znaczenie<br />
sztuki wymowy w :i;yciu politycznym Grek6w i Rzymian jest rzeCZq<br />
znana,. Rzymianin z reguly zaczynal karier~ polityczna, od wyst"lpien<br />
w sa,dach w roli oskarzyciela olub obroncy. Cyceron glosil, ze kandydat<br />
na konsula obok pochodzenia i odbycia sluzby wojskowej musi<br />
wyr6:i:niac si~ sztuka, wymowy. Z tym zagadnieniem la,czy si~ wywanie<br />
lVletellusa, ze chce bye czlowiekiem 0 najwyzszej ma,drosci<br />
703
JCZEF KORPANTY<br />
(summa sapientia esse), albowiem poprzez ars dicendi mozna bylo<br />
ujawnie swa, sapientia. Zwiqzek sapientia z idealem virtus potwierdzony<br />
jest w literaturze lacir'iskiej wielokrotnie. Rzymska koncep<br />
.cja sapientia nastawiona byla poczqtkowo na praktyk~ ±yciowq,<br />
.zwlaszcza politycznq; dopiero z biegiem czasu docenili potomkowie<br />
Romulusa wiedz~ teoretycznq, wyksztalcenie og6lne, filozoficzne.<br />
Zaskakuje nas dzisiaj, gdy czytamy, ze filozofii nalezy si~ wystrzegae,<br />
poniewaz rodzi ona gnusnose, lenistwo - desidia, a wi~c odciqga<br />
od virtus. Charakterystyczne Sq wypowiedzi w anonimowej<br />
Retoryce do Herenniusza, gdzie mianem sCl'pientes obdarza si~ ludzi<br />
.oddanych calkowicie sprawom pa11stwa, spoleczer'istwa. Cyceron zc1efiniowal<br />
sapientia jako znajomose rzeczy boskich i ludzkich, z ktorej<br />
wyniknqe majq praktyczne zasady zyciowe: trzezwe poczucie ko<br />
TZysci, umiej~tnose przewidywania rozwoju wypadk6w. Virtus pI'zej<br />
uwiajqcq si~ w sapientia moglibysmy oddae jako "sprawnose". Byla<br />
to druga obok dzielnosci podstawowa cecha, kt6rej wymagano od<br />
m~za stanu.<br />
Zr6dla literackie potwierdzajq r6wniez jako element virtus cel<br />
Metellusa, jakim bylo zdobycie. czy raczej powi~kszenie maja,tku,<br />
przy czym za kazdym razem podkresla si~, ze musi si~ to stae w spo<br />
'sob uczciwy: bono modo, bene, honeste. W Rzymie, jak i w dzisiejszych<br />
spoleczer'istwach plutokratycznych, bogactwo, wladza i autorytet<br />
byly nierozlqczne.<br />
Metellus chcial pozostawie jak najwi~cej dzieci, inny wybitny arystokrata<br />
rzymski chwali sip' m. in. w swym napisie nagrobnym:<br />
"Splodzilem potomstwo". Poczqtkowo byl to problem 0 zasi~gu ra<br />
-czej rodowym: 0 znaczeniu i mozliwosciach politycznych gens decydowala<br />
w duzej mierze jego liczebnose. Wystarczy przypomniee<br />
OWq "armi~" 300 Fabiuszy, kt6rzy mieli pase nad Kremerq w wa1ce<br />
:z Etruskami. Potem rzecz nabrala wymiar6w og6lnopar'istwowych:<br />
militarny Rzym w swej zwyci~skiej ekspansji politycznej potrzebowal<br />
ludzi. Lecz liczba obywateli malala i jeden z cenzor6w z drugiej<br />
polowy II wieku przed Chr. wyglosil nawet mow~ zach~cajqcq<br />
do malzer'istwa i zwi~kszenia przyrostu dzieci. Odczytal jq sto lat p6zniej<br />
w senacie cesarz August, poniewaz nie stracila swej aktualnosci.<br />
Aktywnose polityczna, wsp61zawodnictwo w gloria i honores, wy<br />
T.1agaly takze wlasciwej postawy moralnej, wymagaly przestrzegania<br />
pewnych zasad w rywalizacji 0 godnosci. Juz w II wieku przed<br />
'ChI'. przeciwstawiali Rzymianie virtus poj~cie ambitio, okreslajqce<br />
da,zenie do honores drogami niedozwolenymi, np. przez przekupstwa<br />
wyborcze. Ambitio byla jednym z zasadniczych problem6w podj~ <br />
t;tch przez Salustiusza. Uwazal ze jest ona wadq (vitium), lecz bliz<br />
SZq niz inne virtus, poniewaz dqzy do tych samych ce16w: gloria,<br />
704
Z DZIEJOW ItZYMSKIEJ VIRTUS<br />
honor, imperium, nie post~puje tylko wlasciwq drogq (vera via)<br />
i nie korzysta z dozwolonych srodkow (bonae artes). Gorzki obraz<br />
zdegenerowanego przez ambitio zycia politycznego dal nam satyryk<br />
przelomu II i I wieku przed Chr. Lucyliusz: "Teraz zas od rana do<br />
nocy, w dni swiqteczne i zwykle, caly Iud i senatorzy, wszyscy miotajq<br />
si~ po Forum, nigdzie na krok nie odchodzq, wszyscy z zapalem<br />
oddajq si~ jednej i tej samej sztuce, kt6ra uczy, jak chytrze przemawiac,<br />
podst~pnie walczyc, wsp6lzawodniczyc pochlebstwem, udawac,<br />
ze jest si~ dobrym m~zem (vir bonus) i czynic zasadzki, tak jak<br />
gdyby wszyscy byli wrogami wszystkich".<br />
Ideal virtus obejmowal caly szereg przymiot6w, byl syntezq calego<br />
szeregu virtutes, stanowiqcych 0 zdolnosciach i charakterze<br />
czlowieka. Trudno wymienic tu pelnq ich list~. W gr~ wchodzi juz<br />
od II wieku przed Chr. cala moralna strona poj~cia vir bonus, zwlaszcza<br />
jego nienagannosc w sprawach finansowych oraz w sferze wymiaru<br />
sprawiedliwosci, gdzie manifestuje si~ - jak czytamy w dialogu<br />
Cycerona 0 przyjaini - w rzetelnosci (fides), bezinteresownosci<br />
(integritas), prawosci (aequitas), szlachetnosci (liberalitas), stalosci<br />
(constantia). Jeszcze innq stron~ virtus wyrazajq poj~cia clementia,<br />
lenitas (lagodnosc), misericordia (wspolczucie dla drugiego<br />
czlowieka), humanitas (ludzkosc). Takie zlagodzenie "szorstkosci"<br />
virtus, wynikajqce z jej pierwotnie militarnego charakteru, narastalo<br />
stopniowo; duze zaslugi polozyl tu Cyceron.<br />
Nieodlqcznymi, nawet niezb«:dnymi elementami postawy virtus,<br />
czyli - przypomnijmy raz jeszcze jej istot«: - aktywnosci w sluzbie<br />
publicznej, byly honos oraz gloria. Honos oznaczal uznanie obywateli,<br />
a jego najwazniejszym wyrazem bylo przyznanie urz~du.<br />
Klasyczna definicja Cycerona brzmi: Honos jest przyznanq glosami<br />
obywateli nagrodq za virtus. Nie od rzeczy b~dzie tu przypomniec,<br />
ze w Rzymie kariera polityczna pochlaniala duze, niekiedy ogromne<br />
wydatki, lecz urz~dnicy nie otrzymywali zadnych wynagrodzen: sam<br />
zaszczyt wyboru na urzqd byl juz zaplatq, uznaniem za wykazanq<br />
virtus. Dopiero gdy Rzym stal si~ imperium, wydatki zwiqzane z karierq<br />
publicznq wetowano sobie z nawiqzkq przy okazji zarzqdzania<br />
prowincjq.<br />
Najlepsze okreslenie istoty gloria tez pochodzi od Cycerona: Slawa<br />
(gloria) to uznanie dla pi~knych czyn6w i wielkich zaslug dla<br />
panstwa. Poczqtkowo gloria byla przede wszystkim wynikiem dokonan<br />
wojennych, potem r6wniez dzialalnosci cywilnej, urz~dniczej ,<br />
prowadzonej w odpowiednio duzym wymiarze, cz«:sto polqczonej<br />
z niebezpieczenstwami. Z wielu wypowiedzi pisarzy lacinskich wyn<br />
ika, ze glor ia :odobyta dzi~ki virtus oznaczala dla Rzymian zdobyd<br />
e niesmiertelnej chwaly. Polibiusz, grecki autor historii Rzymu<br />
z II wieku przed Chr., opisuje pogrzeb arystokraty rzymskiego:<br />
705
JOZEF KORPANTY<br />
w kondukcie niesiono podobizny przodk6w zmarlego i zaslugi ich<br />
przypominano w specjalnej mowie pochwalnej. Ten dow6d - czytamy<br />
dalej - ze 0 slawie virtus nie zapomina siE: nigdy, jest dla<br />
mlodziezy rzymskiej podnietq do aktywnosci, zachE:tq do przezwyciE:zania<br />
trud6w. Istotny bowiem byl fakt, ze zdobyta gloria byla<br />
dziedziczna, przechodzila na potomk6w, ale tez naklada!a na nich<br />
obowiqzek kontynuacji swietnych tradycji rodu.<br />
Rzymianie uwazali, ze Sq jedynym narodem odznaczajqcym siE:<br />
vir tus, oczywiscie przede wszystkim w sensie dzielnosci zolnierskiej,<br />
i jej przypisywali swe sukcesy w podboju swiata sr6dziemnomorskiego.<br />
Z charakterystyki virtus wynika w sposob oczywisty, ze<br />
byla idealem stworzonym przez warstwE: czynnq politycznie - przez<br />
nobil6w. Ale juz w II wieku przed Chr. notujemy proby przelamania<br />
tej ekskluzywnosci. Katon Starszy radzi, aby gospodarz-rolnik<br />
zgromadzil na zimE: wystarczajqce zapasy; przezornose taka przyn<br />
iesie mu virtus i gloria. Nie dziwi nas, ze wlasnie Katon m6wi<br />
o virtus rolnika : on pierwszy podjql walkE:, aby virius nie byla<br />
czyms, co siE: dziedziczy, lecz aby wynikala z postawy danej jednostki.<br />
Katon byl homo novus, czyli nie mial przodk6w, kt6rzy osiqgnE:li<br />
urz~dy . Problem dopuszczenia homines novi do najwyZszych<br />
u rz~d6w wystqpil w ostatnich 150 latach republiki z ca lC! ostrosciq.<br />
Sprzeciwiala si~ temu uparcie (gl6wnie z pobudek ekonomicznych)<br />
ekskluzywna n obilitas; utrudniala walkE: psychika plebsu nieufnego<br />
wobec nowych ludzi, preferujqcego kandydat6w z tradycjami rodowymi.<br />
Rzecznikami sprawy h omi.nes novi byli Cyceron i Salusti.usz.<br />
TlumaczYli oni, ze nie urodzenie decyduje 0 wartosci czlowieka, lecz<br />
ze jego industria, virtus Sq r~kojmiq przydatnosci w sluzbie publiczn<br />
ej. Wyk azywali tez, ze wsp6lczesni im nobilowie nie odznaczajq<br />
siE: virtus, lecz ulegli inertia, ignavia, avaritia (chciwose), super<br />
bia (pych a) i ich pozycja w panstwie opiera si~ tylko na zaslugach<br />
przodk6w.<br />
Najbardziej jednak ideal virtus wylamywal siE: z ciasnych kr E:g6w<br />
a r ystokracji rzymskiej w sensie og61nej postawy etycznej. Trzeba<br />
tu widziee wplyw m ysli greckiej, widoczny juz u Plauta, a zwlaszcza<br />
u jednego z jego na s t ~ p c6w na scenie komediowej - Terencjusza.<br />
U tego ostatniego zwiqzek pojE:cia virtus z dzialaniem na rzecz<br />
res publica jest czysto konwencjonalny; nie wiqze tez virtus z gloria,<br />
kt6rej zrodlem jest w jego pojE:ciu np. t roska 0 majqtek<br />
i oszcz E:dnose. Szczeg6lnie interesujqca jest dluzsza wypowiedi Lucyliusza<br />
na temat vir tus; zwraca siE: on do przyjaciela imieniem<br />
Albinus : "Virtus, Albinusie, to umiee odpowiednio oceniae sprawy,<br />
w ktorych siE: obracamy, ktorymi zyjemy; virt us dla czlowieka oznacza<br />
wiedzE: 0 tym, jakq wartose p osiada kazda rzecz; virtus to swiadomose<br />
tego, co sluszne, korzystne, uczciwe, dobre, a co zle, nieko<br />
706
Z DZIEJOW RZYMSKIEJ VIRTUS<br />
rzystne, h aniebne, nieuczciwe. Virtus to znae miar~ i cel dqzenia<br />
do zaszczytow 0 tyle, 0 ile Sq tego warte. Virtus to bye wrogiem<br />
i przeciwnikiem zlych ludzi i zlych obyczajow, przeciwnie obroncq<br />
dobrych ludzi i dobrych obyczajow; ich cenie, im dobrze zyczye,<br />
z nimi zye w przyjazni. Oprocz tego dobro ojczyzny uwazae za<br />
rzecz najwyzszq, nast~pnie dobro rodzicow, wreszcie na tI'zecim<br />
miejscu, jako ostatnie - nasze wlasne". Lucyliusz nie angazowal si~<br />
w zycie publiczne, a zatem nie spelnial podstawowego wymogu arystokratycznej<br />
virtus, dlatego formuluje tylko pewne postulaty natury<br />
moralnej. Dopiero pod koniec wypowiedzi konfrontuje jednos<br />
tk~ z ideq pallstwa, lecz widae, ze nie jest to dla niego problem<br />
najwazniejszy, chociaz pod pI'zemoznym wplywem tradycji jeszcze<br />
nie do pomin i ~cia.<br />
Dalsze odejscie od ekskluzywnosci arystokratycznego idealu obserwujemy<br />
w mysli politycznej Salustiusza. We wst~pie do swej<br />
monografii 0 spisku Katyliny proponuje on rozciqgnie,cie poj~cia<br />
virtus na calq kultuI'owq i cywilizacyjna, dzialalnose czlowieka. Koncepcja<br />
taka wynikla w duzej mierze z decyzji odsuni~cia si~ od<br />
czynnego zycia politycznego i poswi~cenia pisarstwu historycznemu.<br />
To ostatnie zaj ~cie uwaza Salustiusz za najbaI'dziej pozyteczne sposrod<br />
czynnosci, w ktore zaangazowany jest talent czlowieka (inge-'<br />
nium). Zdaje sobie jednak spraw~, ze virtus i gloria czlowieka, kt6<br />
ry jako czynny ma,z stanu twoI'ZY histori~, sa, 0 wiele wi~ksze niz<br />
w przypadku kronikarza dziejow.<br />
Dotkn~lismy juz powyzej problemu zaniedbywania virtus. SWiadomose<br />
upadku morale spoleczenstwa pojawia si~ w II wieku przed<br />
Ch I'. J uz jeden z pierwszych poetow, Newiusz, wolal ze sceny: "Najp<br />
ierw wroccie znow do cnoty (virtus), a odejdzcie od gnusnosci<br />
(ignavia), Ojcow dom, ojczyzn~ miejcie w czci, nie zwyczaj zly<br />
u obcych". (przeklad M. Brozka)<br />
Katon Starszy upadek virtus widzial w n arastaja,cym zbytku. Cyceron<br />
stwierdzil z bolem, ze wielu ludzi bez virtus osiqgne,lo nalezne<br />
jej nagrody. W pewnych okolicznosciach virtus sprawia juz wrazenie<br />
poj~ cia "wyblaklego"; schodzi cz~sto do roli konwencjonalnego<br />
komplementu, ktorym obdarza si~ nawet ludzi niezaangazowanych<br />
publicznie i nie Rzymian.<br />
Z cal& powagq traktowal jednak virtus Salustiusz i proces odejscia<br />
od niej Rzymian jest kluczem jego koncepcji historiozoficznej.<br />
Okres przed rokiem 146 przed Chr., kiedy istniala jeszcze rywalka<br />
Rzymu - Kartagina, byl dla niego epokq rozkwitu virt us, z ktorej<br />
wynikaly dobre obyczaje i zgoda spoleczna. Zniszczenie Kartaginy,<br />
707
~ OZEF KORPANTY<br />
usuni~cie strachu przed pot~znyrn wrogiern spowodowalo, ze pojawily<br />
si~ pierwsze przyczyny politycznego i rnoralnego upadku Rzymu:<br />
zqdza bogactwa (avaritia) oraz nadrnierne pragnienie zaszczy<br />
,tow (arnbitio). Nastqpilo rozbicie zgody spolecznej (wojny dornowe),<br />
upadla virtus. Taka, wizj~ dziejow Rzyrnu z widocznq tendencjq do<br />
narastania pesyrnizrnu kontynuowal historyk w swoich dwu dal<br />
.szych pracach. Porownajrny jeszcze z tyro obrazern slowa Plauta<br />
z kornedii pt. Amjit1'ion (w. 648 nast.):<br />
M~stwo (virtus) sarno jest nagroda, najlepsza, i rn~stwo <br />
Jest zaiste wi~cej nawet, niili wszystko inne: <br />
Wolnosc, calosc, zycie, rnienie, rodzice, ojczyzna <br />
I rodzina w rn~stwie rnajq obron~, ochron~; <br />
W rn~stwie wszystko si~ zawiera - we wszystko, co dobre, <br />
Taki czlowiek obfituje, ktory z rn~stwa slynie. <br />
(przeklad G. Przychockiego).<br />
/<br />
J6zef Korpanty<br />
OBJASNIENIE WYBRANYCH TERMIN6w !',ACINSKICH<br />
.:lrnbitio - dqzenie do zaszczyt6w, zqdza slawy, ch~c wybicia si~, zwiqzane<br />
z tym niewlasciwe zabiegi, np. przekupstwa wyborcze<br />
,desidia - bezczynnosc, proznowanie, lenistwo<br />
diligentia - pilnosc, dokladnosc, sumiennosc<br />
{;loJ'ia - slawa, czesc, uznanie<br />
homo novus - dos!. nowy czlowiek, w koncowym okresie republiki<br />
rzymskiej obywatel, ktory nie mial wsrod przodkow konsula<br />
honor - szacunek, powazanie, zaszczytna godnosc, urzqd<br />
i[lnavia - brak energii, gnusnosc, opieszalosc, lenistwo<br />
i mperium - moc rozkazywania, panowanie, najwyzsza wladza w paiistwie,<br />
naczelne dow6dztwo wojskowe<br />
industria - aktywnosc, pilnosc, staranie<br />
inertia - niech~c do pracy, bezczynnosc, opieszalosc<br />
labor - praca, trud, moz61<br />
-otium - wolny czas, bezczynnosc, spok6j<br />
senex - starzec, senectus - starosc<br />
v ir bonus - dos!. dobry mqz, najwyisza pochwala u Rzymian, kryjqca<br />
w sobie wiele tresci, zwlaszcza moralnych.
KS. JANUSZ FRANKOWSKI <br />
BIBLIA TYSIACLECIA<br />
I PROBLEMATYKA<br />
DZISIEJSZYCH POLSKICH<br />
PRZEKlAD6w PISMA<br />
$WI~TEGO<br />
W artykule pt. Dlaczego trzeba bylo dokonac nowego przekladu<br />
Biblii, <strong>Znak</strong> nr 235 1, ukazywalem, ze ze wzgl~du na braki Biblii<br />
"Wujkowej" oraz ogromny post~p wiedzy biblijnej w XIX i XX<br />
\vieku nowe polskie Humaczenie Pisma Sw. stalo si~ koniecznoSciq.<br />
Poczynaja,c od kOl1ca XIX wieku zacz~to myslec 0 tym coraz smielej<br />
i coraz konkretniej. Podj~to szereg cz~sciowych przeklad6w: tlumaczono<br />
najr6zniejsze ksi~gi Starego Testamentu, ale przede wszystkim<br />
zaj~to si~ Nowym. Najbardziej znane z tych przeklad6w, to<br />
powojenne JUZ - i ciqgle uzywane - tlumaczenie calego Nowego<br />
Testamentu ks. E. Dqbrowskiego i ks. S. Kowalskiego. Podejmowano<br />
r6wniez pr6by przetlumaczenia calego Pisma Sw., jednak przez<br />
dlugi czas pr6by te, z takich czy innych przyczyn, zalamywaly si~.la<br />
Pierwszym przekladem, kt6rego wreszcie udalo si~ dokonac, stala<br />
si~ Biblia Tysiqc1ecia.<br />
Biblia Tysiqc1ecia ukazala si~ w 1965 r oku, w biezqcym wi~c roku<br />
mija dziesi~c lat od jej publikacji. Niniejszy artykul jest pOSWl~COny<br />
rozpatrzeniu tego wlasnie pierwszego nowoczesnego polskiego<br />
1 W niniejszym artykule, artykul z nr 235 bE:dE: cytowal jako "artykul poprzedni".<br />
PragnE: zaznaczyc, ze punktem wyjscin do niniejszych rozwazan jest drugn<br />
CZE:SC mego artykulu pt. Bibtia Tysiqctecia - t!o i prob!ematyka przek!adu, zamieszczonego<br />
w niedawno opublikowanym dziele Przek!ad artystyczny. 0 sztuce<br />
tlumaczenia KSi'1ga Druga. Praca zbior. pod redakcjll S. Pollaka, Wroclaw, Zakl.<br />
Nar. im. Ossoliiiskich, <strong>1975</strong>, Sl-1!4. W obecnym artykllie podejmujE: pewne wlltki<br />
z tamtego, rozwijam, doda j
KS. JANUSZ FRAN KOWSKI<br />
pl'zekladu calego Pisma 8w. Jednak rozpatrywania nie chcialbym<br />
ujqC zbyt ciasno. Obecnie ukazal si~ juz w ksi~garniach pierwszy<br />
tom nast~pnego tlumaczenia - "Biblii Poznanskiej" (calosc rna<br />
obejmowac trzy tomy). W niedlugim tez chyba czasie ukaze s i~ nowe<br />
protestanckie tlumaczenie.. Wazna jest wi~c w tej chwili bardziej<br />
zasadnicza orientacja w problemach dzisiejszych przeklad6w<br />
biblijnych. Z tego powodu b~d~ si~ staral charakter i problemy<br />
Biblii Tysiqc1ecia ukazywac w miar~ moznosci na szerszym tIe aktualnych<br />
zagadnien zwiqzanych z tlumaczeniem Pisma Sw. Mam nadziej~,<br />
ze takie podejscie dopomoze do zrozumienia - przynajmniej<br />
w pewnej mierze - charakteru i problematyki rowniez i innyc11<br />
przekladow.<br />
POWSTANIE BIBlII TYSIJ\ClECIA<br />
J ak wspomnialem w poprzednim artykule, po wojnie bylo rzeCZq<br />
oczywists" ze trzeba b~dzie podjqc przedwojenne projekty dokonania<br />
nowego przekladu Biblii. Brak nowego przekladu odczuwalismy<br />
wtedy tym bardziej, ze przez dlugie lata nie bylo zadnego wydania<br />
calego Pisma 8wi~tego. Byly rozne wydania N owego Testament<br />
u, ale nie m ielismy wcale - za wyjqtkiem Psalterza - Starego.<br />
Dopiero w 1956 r. zostal wydany Stary Testament w zmodernizowanej<br />
wersji Biblii Wujkowej. To wydanie bylo bardzo cenne, ale<br />
bylo w tym momencie juz tylko p6Isrodkiem i wiedziano, ze trzeba<br />
jednak myslec 0 nowym tlumaczeniu. Wiedziano 0 tym, ale banD<br />
sil'; tego dziela podjqc. Przerazala wielkosc przedsi~wzi~cia. Zresztq<br />
wobec istniejqcych nowych przekIad6w Nowego Testamentu ks.<br />
E. Dqbrowskiego i ks. S. Kowalskiego chodzilo obecnie przede<br />
wszystkim 0 Stary Testament, a wlasnie Stary Testament napisany<br />
p o hebrajsku budzil najwi~kszy l~k. Czy mamy dosc kompetentnych<br />
hebraist6w, by dokonac tlumaczenia tak trudnych i obszernych tekst6w<br />
(Biblia hebrajska w najbardziej znanym, krytycznym wydaniu<br />
R. Kittela liczy ponad 1400 stron). Niekt6rzy odpowiadali, ze<br />
nie. Odwlekan o, zbierano sHy.<br />
P omimo istniejqcych ciqgle jeszcze l~k6w w r. 1958 do akcji przystqpilo<br />
Opactwo Tynieckie 2. Tyniec mial przed oczyma jako wz6r<br />
slynnq francuskq "Bibli~ Jerozolimskq", ktora ukazala si~ kilka lat<br />
wczesniej w podr~cznym, jednotomowym, oraz kieszonkowym wydan<br />
iu. Wystqpienie Tynca na aren~ biblijns, stalo s i~ mozliwe dzi~ki<br />
• Na temat powsta nia Biblii T ysiqclecia p atrz Druy!e w ydan ie B i b!tt Tystqctecia<br />
(Rozm owa z O. Augustynem Jankowskim . OSB, redaktor em naukowym<br />
Biblii). Tyg Powsz. 13 VII 1969; O. A. Jankowski, Jak powstata " Btblia T ystqclecia"<br />
Biuletyn E kume niczny 411972, 39-42.<br />
710
BIBLIA TYSIAClECIA<br />
temu, ze od kilku lat wsrod benedyktyn6w tynieckich znajdowal s i ~<br />
znany biblista, ojciec Augustyn (Bogdan) Jankowski - uprzednio<br />
ksiqdz archidiecezji warszawskiej. We wrzesniu 1958 r. w Lublinie<br />
odbywal si~ zjazd teologiczny. Na zjezdzie tym o. Jankowski powiadomil<br />
obecnych biblist6w, i:e 0 ile profesorowie KUL nie majq<br />
podobnych zamiar6w - KUL byl w tym momencie jedynq liczqcq<br />
s i~ WYZSZq katolickq uczelniq w Polsce - Opactwo Tynieckie pragnie<br />
zorganizowae prac~ nad nowym zespolowym przekladem P ism a<br />
Sw. Poniewai: profesorowie KUL nie mysleli wowczas 0 tlumaczenil.1<br />
, o. Jankowski przystqpil do pracy.<br />
O. Jankowski byl do tej pracy w pelni przygotowany i w pewnym<br />
sensie predysponowany. W latach 1946-48 odbyl studia biblijne na<br />
Instytucie Biblijnym w Rzymie, a jeszcze przedtem ukonczyl studia<br />
z zakresu filologii klasycznej. Jego kompetencja naukowa byla og6lnie<br />
uznawana, gl~boko przei:ywal Slowo Boze, a nadto cieszyl si~<br />
powszechnym zaufaniem. Jego minusem byly konserwatywne poglqdy,<br />
ale w6wczas prawie wszyscy nasi biblisci byli bardzo konserwatywni.<br />
Rozpoczynajqc SWq prac~ o. Augustyn rozeslal do szeregu<br />
polskich biblist6w pisma z zapytaniem, czy zechcq wziqe udzial<br />
w tym dziele. Wi~kszose odpowiedziala pozytywnie. Okazalo si~<br />
w i~c, i:e 0 ile istnial l~k przed podj~ciem odpowiedzialnosci za calose<br />
dziela oraz pr zed trudem, jaki ze sobq nioslo, to z chwilq, gdy<br />
ktos wziql t~ odpowiedzialnosc na siebie, ch~tnie zaofiarowano<br />
wsp 61prac~. Jednak co do rekrutacji tlumaczy i rewizor6w mozna<br />
miec spore zastrzezenia i mozna pytae, czy wszyscy zaangai:owani<br />
przez o. Jankowskiego posiadali konieczne kWalifikacje, w zespole<br />
bowiem przez niego zorganizowanym obok wysoko kwalifikowanych<br />
profesor6w czy to KUL, czy ATK znajdowali si~ zupelnie poczqtkujqcy<br />
biblisci lub biblisci bez zadnych lub prawie zadnych publikacji<br />
i nic nie gwarantowalo, i:e Sq w wystarczajqcym stopniu<br />
przygotowani do tak powaznej pracy.<br />
J esli jednak o. Jankowski nie zawsze umial ocenic nalezycie moz<br />
Iiwosci tlumaczy i rewizor6w, to mimo wszystko mial wyrazne p o-·<br />
wody, dla kt6rych rekrutowal tak liczny zesp61. J u z w starozytnosci<br />
tlumaczenia bibIijne ze wzgl~du na wielk q obj~tosc i koniecznosc<br />
przeprowadzania krytyki tekstu rozciqgaly si~ na dlugie lata. W czasach<br />
nowozytnych i wsp61czesnych, ze wzgl~du na rozw 6j filologii<br />
biblijnej i innych nauk biblijnych tlumaczenia t e staly si~ jeszcze<br />
bardziej pracochlonne. Trzeba coraz w i~cej rzeczy brae pod uwag~.<br />
Luter w ni ep oj ~tym niemal transie tworzenia przelozyl w 1522 rok u<br />
na zamku w Wart burgu caly Nowy Testament w ciqgu dw 6ch i p61<br />
miesiqca, a le tlumaczenie Starego Testamentu trwalo do 1534 r.,<br />
a wi~ c jeszcze dwanascie lat. -Ksi~dzu J. Wu jkowi praca nad przek~adem<br />
zaj~la prawdopodobnie kilkanascie lat. D. Mikolajewskiem u,<br />
711
KS. JANUSZ FRANKOWSKI<br />
tw6rcy Biblii Gdanskiej, okolo dwudziestu. O. Jankowski wiedzial<br />
wi~c, ze jezeli nowy przeklad rna bye dokonany mozliwie szybko,<br />
zesp6l tlumaczy musi bye liczny. Nadto pragnql, aby ten nowy przeklad<br />
byl wsp6lnym dzielem wszystkich dzialajqcych w6wczas biblist6w<br />
polskich.<br />
Juz jesieniq 1959 r. zacz~ly nadchodzie do Tynca pierwsze maszynopisy<br />
z tlumaczeniami poszczeg6lnych ksiqg, ale cala praca trwala<br />
dlugo, kilka lat - i byla skomplikowana. Dla redaktor6w i wi~kszosci<br />
tlumaczy niemal wszystko bylo nowe i niemal wszystkiego<br />
trzeba bylo si~ dopiero uczye; niemal wszystko badae, ustalae.<br />
Wreszcie w 1965 r. nowy przeklad zostal wydany (wydawnictwo<br />
"Pallottinum", Poznan). Pierwotnie, ze wzgl~du na zr6dlo inicjatywy,<br />
Opactwo Tynieckie, mial si~ nazywae Bibliq Tynieckq, ostatecznie<br />
jednak ze wzgl~du na to, ze ukazywal si~ tuz przed milenijnq<br />
rocznicq chrztu Polski i ze wzgl~du na SWq wag~ , zostal nazwany,<br />
moze mimo wszystko nieco zbyt szumnie, Bibliq Tysiqclecia 3. Tlumaczenie<br />
mialo wprawdzie wiele brak6w i bylo wlasciwie prowizoryczne,<br />
niemniej bylo wielkim osiqgni~ciem. Bylo blizsze oryginalowi<br />
niz Biblia Wujkowa czy Biblia Gdanska i bylo punktem wyjscia do<br />
pracy nad bardziej udoskonalonym tekstem, a k atolicyzm polski<br />
otrzymywal wreszcie tak bardzo potrzebne mu dzielo.<br />
W Tyncu i w wydawnictwie zdawano sobie spraw~ z brak6w opublikowanego<br />
przekladu, totez juz w czasie druku pierwszego wydania<br />
zacz~to przygotowywac nowe - poprawione. Praca przebiegala<br />
teraz szybciej. Redaktorzy w ciqgu szesciu poprzednich lat zdobyli<br />
duze doswiadczenie. Dokonywalo si~ to niekiedy kosztem dose<br />
ci~zkich przezyc. W zwiqzku z jednym, szokujqcym wprost bl~dem<br />
i niedopatrzeniem w Ksi~dze Ezechiela - blqd ten usuni~to cz~sciowo<br />
juz z I wydania - o. Jankowski powiedzial do mnie: "Wierzaj<br />
mi, ze sposr6d wszystkich dni tego Swi~tego Milenijnego Roku, ten,<br />
w kt6rym si~ 0 tym dowiedzialem, byl dla mnie najci~zszym" . Aby<br />
praca szla sprawniej, wydawnictwo doszlo do przekonania, ze nalezy<br />
zwi~kszye Redakcj~ Naukowq i zaangazowalo przy o. Jankowskim<br />
jako gl6wnym redaktorze naukowym dw6ch mlodych zdolnych<br />
biblist6w, ks. Lecha Stachowiaka i ks. Kazimierza Romaniuka,<br />
powierzajqc pierwszemu redakcj~ Starego, a drugiemu - Nowego<br />
Testamentu.<br />
Drugie wydanie BT ukazalo si~ w 1971 r . Jest ono pod kazdym<br />
niemal wzgl~dem ulepszone, pogl~bione . I tak jak pierwsze wydanie<br />
bylo dokladnym odbiciem zrywu, ale i calej slabosci biblistyki<br />
polskiej, tak drugie wydanie jest swiadectwem wielkiego p o st~pu ,<br />
jaki si~ w ciqgu tych kilku zaledwie lat w naszej biblistyce dokonal.<br />
712<br />
• Skr6t: BT
BIBLIA TYSIACLECIA<br />
OGOLNA CHARAKTERYSTYKA<br />
I ZASADY Tt.UMACZENIA<br />
Przyjrzyjmy si~ nowemu p1'zekladowi w jego zasadniczych 1'ysach.<br />
Biblia Tysia,clecia, kt61'a ukazala si~ w I wydaniu w 1965 r.<br />
ma podobnie jak jej wz6r - Biblia Jerozolimska - charakter podr~czny,<br />
jednotomowy. Tlumaczenia dokonano z j~zyk6w oryginalnych:<br />
hebrajskiego, aramejskiego, greckiego. Na stronie tytulowej<br />
podano, ze p1'zeklad zostal opracowany przez "zesp61 biblist6w polskich<br />
pod redakcja, Benedyktyn6w Tynieckich". Na stronie poprze·<br />
dzaja,cej tytul podane sa, nazwiska tlumaczy ksia,g (trzydziesci dziew<br />
i~c plus og6lne okreslenie: "Benedyktyni Tynieccy"), Zespolu Rewizyjnego<br />
(dwanascie nazwisk), Korekty Literackiej (szesc nazwisk)<br />
i Tynieckiego Kolegium Redakcyjnego (jedenascie nazwisk) - naczelnym<br />
redaktorem jest oczywiscie o. Augustyn Jankowski, on tez<br />
jest redaktorem naukowym dziela. W Zespole Korekty Literackiej<br />
widnieja, takie nazwiska, jak Hanna Malewska, Jan Parandowski,<br />
Jerzy Zawieyski. Tak jak Bibli~ Wujkowq z 1599 r. poprzedzalo<br />
510wo Do czytelnika 6wczesnego Prymasa Polski, ks. arcybiskupa Stanislawa<br />
Karnkowskiego, tak na pocza,tku BT znajduje si~ Slowo<br />
u'st ~p ne dzisiejszego Prymasa Polski, ks. Kardynala Stefana Wyszynskiego.<br />
Wszystkie ksi~gi biblijne sa, poprzedzone historycznokrytycznymi<br />
wst~pami. W tlumaczeniu starano si~ poslugiwac nowoczesnym<br />
j~zykiem literaekim: "postanowilismy - nie bez pewnego<br />
l~ku i zalu - swiadomie odsta,pic od czcigodnej tradycji Wujkowej,<br />
gdy idzie 0 slownictwo i styl, zachowujqe jednak jego najgl~bsza,<br />
zasad~ - dostojenstwo godne tekstu natchnionego" (Uwagi<br />
wstc:pne Kolegium Redakcyjnego). Zachowano izraelskie imi~ Boga<br />
Jahwe, nie zast~puja,c go, jak to uczynil ks. Wujek i inni tlumaczeida,e<br />
zreszta, za Wulgata, i Septuaginta, - slowem Pan. Teksty poetyckie<br />
Starego Testamentu (ksi~gi dydaktyczne i wi~ksza cz~sc<br />
ksia,g prorockich) starano si~ oddac rytmiczna, proza, i wydrukowano<br />
je stosuja,c podzial na wersy. Wi~cej, nawet w Nowym Testamencie<br />
te partie, kt6re sa. napisane semityzuja,ca, poetycka, fraza" zostaly<br />
podzielone na wersy (np. Listy Janowe, ApokaUpsa). Cale dzielo<br />
obejmuje ponad 1500 stron in octavo. Wydrukowano, jak przystalo,<br />
na papierze biblijnym. Naklad 50 tys. egzemplarzy. Cena 150 z1.<br />
Drugie wydanie (1'. 1971) zaehowuje niemal wszystkie eharakterystyczne<br />
rysy wydania pierwszego, ale jest - jak wspominali·<br />
smy - gruntownie poprawione. Trzy ksi~gi sa, na nowo przetlumaczone,<br />
mianowicie Ksir,ga Jeremiasza, Ksi~ga Daniela i Ksi~ga<br />
Psalm6w, i w tej ostatniej wprowadzono imi~ Jahwe (harmonizuja,c<br />
pod tym wzgl~dem t~ ksi~g~ z pozostalymi). Dano wiele nowych<br />
w!:'t~p6w do poszezeg6lnyeh ksia,g. Caly tekst zostal dokladnie przej<br />
713
KS. JANUSZ FRANKOWSKI<br />
rzany i wprowadzono chyba tysia,ce poprawek tak j ~ zykowych jak<br />
i zmierzaja,cych do lepszego oddania tresci. Tekst zostal w duiej<br />
mierze ujednolicony. Sformulowanie strony tytulowej, glosza,ce, ze<br />
przeklad zostal dokonany "pod redakcja, Benedyktynow Tynieckich",<br />
zamieniono na nowe, chyba szcz~sliwsze: "z inicjatywy Benedyktynow<br />
Tynieckich". W Slowie wstp,pnym podano, ze korekty literackiej<br />
nowego wydania dokona1 prof. Stanislaw Los i s. Imelda Adamska.<br />
Nie wiadomo jednak dlaczego i nie wiadomo chyba jakim prawem,<br />
znikn~ly bez sladu nazwiska Zespolu Korekty Literackiej i Zespolu<br />
Rewizyjnego, ktore znajdowaly si~ w I wyd. Wreszcie dana<br />
nowa" wi~ksza, czcionk~ i bardzo pi~knie wydrukowano. Ca10se wyglqda<br />
niezwykle estetycznie. Naklad, podobnie jak w.I wyd., 50 tys.<br />
Cena 160 z1.<br />
Spr6bujmy jeszcze okreslie, jakiego rodzaju tlumaczeniem jest<br />
BT, przek1ady bowiem mogq bye roine. Oto dla orientacji i w duzym<br />
uproszczeniu niektore z nich.<br />
Najcz~sciej spotykanym jest przek1ad, ktory mozna okreslie jako<br />
f i 1010 g i c z n y p r z e k I a d w y z nan i 0 w y. Jest on dokonany<br />
przez fachowych biblist6w, ale b~dqcych zarazem ludzmi wierZqcymi<br />
i nalezqcych do okreslonego wyznania. Przeklad taki jest<br />
wi~c przek1adem dokonanym na zasadach naukowych, a wi~c filo<br />
10gicznym, a jednoczesnie z wiara, w sakralny charakter Ks i~gi<br />
i z mysla, 0 jej religijnym i ewentualnie koscielnym przeznaczeniu,<br />
i wreszcie z u"vzgl~dnieniem w mniejszym lub wi~k szym stopniu<br />
iradycji tlumaczeniowej swego wyznania. Przykladem takiego tlumaczenia<br />
moze bye kilkakrotnie wspomniana Biblia Jerozolimska.<br />
P r z e k 1 a dye k u men i c z n e, ktorych si~ ostatnio cz~sto dokonuje,<br />
rMnia, si~ tylko tym od dotychczasowych przek1adow religijnych,<br />
ze sa, dokonywane przez zespoly biblistow naleza,cych nie do<br />
jednego, lecz do kilku wyznan i w razie potrzeby sygnalizuje si~<br />
w nich r6inice wyznaniowe w tlumaczeniu i interpretacji, ale nade<br />
wszystko szuka si~ w nich wspolnych mi~dzywyznaniowych rozwia,<br />
zan. Szczegolnq postacia, "religijno-filologicznego" tlumaczenia jest<br />
przek1ad, ktory okreslilbym jako pro roc k i. Takie przek1ady sa.<br />
z zasady dzie1em ludzi 0 wyja,tkowym umysle i duchowosci - "prorok6w"<br />
swego czasu - i sa, smialq interpretacja, religijna, biblijnego<br />
tekstu, zda,iaja,ca, do wydobycia zen calej jego mocy i uczynienia<br />
z niego, t akze i w tej nowej postaci, jaka, jest przek1ad, wladczego<br />
i przejmuja,cego wezwania skierowanego do wsp6lczesnego cz1owieka.<br />
Przykladem moze bye tlumaczenie dokonane przez Martina Bubera,<br />
b~da,cego jedna, z wielkich postaci wsp6lczesnego judaizmu.<br />
Uczony ten, wraz z Franzem Rosenzweigiem, tlumacza,c Pismo Sw.<br />
na niemiecki, staral si~ tworzyc nowy j~zyk religijny, a nadto, a by<br />
zaakcentowae kazdy czlon zdania, roz1ozy1 caly tekst na wersy na<br />
714
BIBLIA TYSI ....CLECIA<br />
zasadzie sensu i oddechu, Iub kl'ocej mOWlqC gloszonego slowa.<br />
DaIej, znaczenie Biblii jako dokumentu historycznego i jednego<br />
z kluczowych tekstow ludzkosci, znaczenie niezachwiane nawet bl'a·<br />
kiem religijnego podejscia, poprowadzilo do stworzenia p r z e k 1 a<br />
dow sci s 1 e n a u Ie 0 w y c h. W ptzekladach tych tlumacze zwracajq<br />
zazwyczaj duzq uwag~ na dokladnose filologicznq i inne charakterystyczne<br />
cechy tekstu, a komentarz - 0 ile jest - ma charakter<br />
przede wszystkim informacji naukowej. Przeklady te so, najcz<br />
~sci ej laickie (w sensie: religijnie neutraIne). Przykladem moze<br />
bye starannie opracowana - w poczuciu wagi i wielkosci tekstu <br />
i z tego wzgI~ du ogolnie ceniona Bible de la PlEHade. W tlumaczeniu<br />
tym dla dokladnosci i ze wzgI~du na znaczenie nauleowe zachowano<br />
wszystkie imiona Boze w brzmieniu hebrajskim (Jahwe, Elohim,<br />
Adonai itd.) BibIia jest rowniez - jak wiemy - wielkim dzielem<br />
literackim i posiada swoistq literackq specyfik ~ . Te aspekty starajo,<br />
si~ ukazae p r z e k 1 a d y 1 i t era c k i e. Najbardziej moze cieka<br />
Wo, - ale jeszcze bardziej kontrowersyjno, - probq takiego tlumaczenia<br />
jest u nas przeklad Ksi~gi Rodzaju A. Sandauera, opublikowany<br />
w Litemturze na $wiecie 3/1974. Innym, mniej kontrowersyjnym<br />
przykladem mogq bye CzteTY poematy biblijne R. Brandstaettera<br />
(Warszawa 1972 PIW). Na koniec wspomnijmy liczne c1zis<br />
za granicq przeklady typu "Biblia dla dzisiejszego czlowieka". So, to<br />
wIasciwie swobodne parafrazy dokonane za pomOCq codziennego,<br />
bardzo prostego i bezposredniego j~zyka. Pragnq one w ten sposob<br />
zbliZye Bibli~ do wspolczesnego czlowieka.<br />
Do ktorego z tych rodzajow przekladu nalezy zaliczye BibIi~ Tysiqclecia<br />
J ak wspomnialem powyzej, podana klasyfikacja jest<br />
uproszczona i to tym bardziej, ze oczywiscie poszczegolne rodzaje<br />
w praktyce nie wyst~pujq w czystej postaci. Nadto dziela zbiorowe<br />
prawie zawsze majq w jakiejs mierze zroznicowany charakter. Jednak,<br />
jak latwo si ~ domysIec, BT jest jako calose fiIoIogicznym przekladem<br />
wyznaniowym. Niektore ksi~gi majo, swoiste zabarwienie.<br />
Np. tlumaczenie Ksi~gi Je1'emiasza z I wyd. dokonane przez ks.<br />
St. Stysia ma cz~ s to pit=:kno i moc przekladu "prorockiego".<br />
PRZYJ~ClE<br />
BIBLII TYSIACLECIA<br />
Sprawa p rzyj~cia nowego przekladu Pisma Sw. przez spolecznosc,<br />
ktora si~ przyzwyczaila do poprzedniego, nie jest na ogol rzeczo,<br />
prosto,. Przykladem moga. tu bye burzliwe dyskusje - i r,ie tylko<br />
dyskusje - zwio,zane z ukazaniem si~ na przelomie IV i V wieku<br />
tlumaczenia sw. Hieronima. W owym czasie Kosci61 Wschodni, m6<br />
wio,cy po grechl, uzywal slynnej Septuaginty (przeklad "Siedem<br />
715
KS. JANUSZ FRANKOWSKI<br />
dziesi~ciu"), tlumaczenia dokonanego z hebrajskiego na grecki<br />
w Aleksandrii kilka wiekow wczesniej przez zhellenizowanych Zydow.<br />
Kosci61 Zachodni, m6wiqcy po lacinie, uzywal przekladu zwanego<br />
Vetus Latina ("Starolacinski"). Obydwa byly - jak pisalem<br />
w poprzednim artykule - niezbyt dokladne i Vetus Latina opierala<br />
si~ nie na tekscie hebrajskim, lecz na Septuagincie. Gdy Sw.<br />
Hieronim zaczql dokonywac nowego lacinskiego tlumaczenia z tekstu<br />
hebrajskiego i poszczegolne przelozone ksi~gi zacz~ly rozchodzic<br />
siE; po swiecie, sw. Augustyn wyslal do niego z Hippony w Afryce,<br />
gdzie byl biskupem, pelen niepokoju list: "Ja zaiste wolalbym, abys<br />
nam tlumaczyl ksiE:gi kanoniczne Pisma Sw. raczej z greckiego przekladu<br />
popartego autorytetem Siedemdzies i~iu Tlumaczy. Wytworzy<br />
si~ bowiem bardzo przykra sytuacja, jesli twoj przeklad b~dzie<br />
czyUwy cz~sciej i w wielu kosciolach, poniewaz koscioly lacinskie<br />
l"ozniC:~ si~ bE:dq od kosciolow greckich (...) I tak gdy pewien brat<br />
n
BIBLIA TYSIACLECIA<br />
Biblia Tysiqc1ecia miala wi~cej szcz~scia . Byla potrzebna, wiedziano<br />
0 niej, czekano na niq. Gdy si~ wreszcie ukazala, caly naklad<br />
r ozszedl si~ natychmiast. Nie ujrzano jej w ogole na p6lkach ksi~garn.<br />
Wi~kszosc egzemplarzy rozprzedano wprost z wydawnictwa.<br />
Te, kt6re trafily do ksi~garn, zostaly rozprzedane na zasadzie<br />
uprzednich zapis6w lub spod lady. Kupowaly masowo seminaria,<br />
zgromadzenia. Kupowali ksi~za i zaangazowani swieccy katolicy,<br />
zwlaszcza inteligencja. Zresztq po przeklad si~gn~li nie tylko katolicy,<br />
znalazl si~ on cz~sto w r~kach innych wyznan. Niektorzy protestanccy<br />
pastorzy wprowadzili go nawet na pulpity. Szczegolnie<br />
entuzjastycznie p r zyj~li tlumaczenie Swiadkowie Jehowy, bo chociaz<br />
n ie znalezli w BT imienia Bozego w tej tak waznej dla nich postacl,<br />
jakq jest forma Jehawa, to jednak znajdowali przynajmniej form~<br />
Jahwe. Po Bibli~ Tysiqclecia - nowy, bardziej zrozumialy przeklad<br />
- si~gn~li tez liczni niewierzqcy inteligenci, tak ci, kt6rzy po<br />
prostu zdawali sobie spraw~ z miejsca Biblii w naszej cywilizacji,<br />
jak i ci, ktorzy nosili w sobie podswiadome, ciqgle nurtujqce pytanie:<br />
"ezy jest jakies slowa ad Baga" (poI'. Jer 37, 17).<br />
Fachowa krytyka przyj~la nowe tlumaczenie na ogol r6wniez pozytywnie.<br />
5 Recenzenci sygnalizowali wprawdzie niedociqgni~cia i listy<br />
tych nied ociqgn i~c byly nieraz bardzo dlugie, ale ostatecznie<br />
stwierdzali, ze to pionierskie dzielo jest udane. Protestancki biskup<br />
ks. A. Wantula, czlonek Komisji TIumaczeniowej nowego przygotowywanego<br />
protestanckiego przekladu Pisma Sw., konczyl sw6j artykul<br />
0 BT nast~pujqcymi slowami: "Osobiscie sqdzimy, ze biblisci katoliccy<br />
dokonali wielkiego dziela: dali swemu Kosciolowi calq Bibli~<br />
w nowoczesnej polskiej szacie. W dziejach przekladu Pisma Sw.<br />
na j~zyk polski Biblia Tysil\c1ecia jest sz6stym chronologicznie biorqC<br />
przekladem. Rozpoczyna on nowy rozdzial w historii tych przek!adow,<br />
gdyz nie nawiqzuje do dotychczasowych tradycji przekladowych,<br />
lecz wkracza na drog~ nowoczesnosci. Jest to dzielo pionierskie.<br />
Totez przede wszystkim pod tym kqtem widzenia trzeba<br />
je widziec i oceniac. Nie patrzec na poszczegolne slowa, lecz chciec<br />
widziec calosc (...) Wydaje si~ nam, ze osiqgni~cie jest naprawd~<br />
wielkie, ze pr6ba wyrazenia tresci Objawienia w j~zyku polskim<br />
powiodla si~. Tekst jest zrozumialy, jasny, w wielu partiach pi~kny ,<br />
na ogol poprawny, wsp6lczesny." 6<br />
• P atrz Roeznikl Teologiezno-Ka n oniezne, 1967, 1, 81-98 (ree. wykladowe6w<br />
KUL); ks. St. ME:d ala, Btbtta Tystqc!ecta, Collecta nea Theologica 1967, 2, 82-96;<br />
M. Kossowska, 0 Btbut Tysiqc!ecta sl6w ki!koro. Novum 1969, 1/2, 63-74; ks.<br />
A. Wa ntu!a, U w agt 0 Bib!tt Tysiq c! ecta, Roeznik Teologiczny 1969, 2, 125-160;<br />
J . Sehnayder, Z prOb!ematykt przekladu btbltjnego. Rueh Biblijny i Liturgiczny<br />
1971, 161-187.<br />
• Art. cyt. 159.<br />
5 - ZNAK 717
KS. JANUSZ FRANKOWSKI<br />
Nie obylo s i~ wszakze bez glos6w przeciwnych. Najbardziej krytyczna<br />
wypowiedi padla ze strony najbardziej znanego polskiego<br />
biblisty, ks. E. DCl,browskiego. Biblista ten oceni! BT calkowicie n e<br />
gatywnie. Wedlug niego "jest t.o nie tyle Biblia Tysiqclecia, ile Biblia<br />
tysi~cy b l~d6w". 7 J ednak t o podejscie bylo podyktowane przede<br />
wszystkim· wzgl~dam i osobistymi. Ks. Dqbrowski (t1970) - postae<br />
niezwykle barwna i pelna niepor6wnanego temperamentu - przez<br />
dlugi czas byl nieco samozwanczym, ale w jakis spos6b uznawanym,<br />
niekoronowanym kr6lem powojennej biblistyki polsk iej (drielismy<br />
przed nim, ale i zachwycalismy si~ nim). 8 Z tej racji pojawienie<br />
sit: najwazniejszego powojennego dziela biblijnego dokonanego pod<br />
czyims innym, niz jego k ierownictwem, musialo bye dla n iego pewnego<br />
rodzaju ciosem . I to tym bardziej, ze sam myslal uprzednio<br />
o p rzetlum aczeniu Starego Testamentu z laeiny, ale projekt - anachroniczny<br />
- nie doszedl do skutku. Zareagowal w i~c na BT z wlaseiWq<br />
sobie ener giC\ i ostrosciq. Odpowiedziq na zarzuty ks. Dqbrowskiego<br />
- odpowiedziq nie wprost, bez wymieniania nazwiska - byl<br />
cytowany powyzej wywiad z o. J ankow skim zamieszczony w Tygodniku<br />
Powszechnym. 9<br />
Byla r6wniez burza w szklance wody. W T ygodnik u Powszechnym<br />
22 II 1970 Ojeiec Malachiasz (Tadeusz Zychiewicz) gwaltownie<br />
zaatakowal n owe Humaczenie Ojcze nasz. W dyskusji, jakq s i~ potem<br />
wywiqzala i w wypowiedziach, jakie padly (Tyg. Powsz. 15 III<br />
i 3 V 1970) n ie zwracano uwagi na zalozenia BT - przypominane<br />
przez o. J ankow skiego - lecz raczej m6wiono, kt6ra forma Modlitwy<br />
P anskiej k omu bardziej odpowiada. Tymczasem poniewaz tworcy<br />
BT zalozyli, ze przeklad m a bye dokonany j ~ zykiem wsp61czesnym,<br />
tlumacz m ial obowiC\zek przekladae wlasnie takim j~zyk iem ,<br />
nadto mial prawo i obowiC\zek dae takie tlumaczenie, jakie jego<br />
zdaniem odpowiadalo co do sensu oryginalowi. Naturalnie BT nie<br />
chciala w ten spos6b za st~powa e tradycyjnej f or my m odlitwy uzyw<br />
anej czy to w p rywatnym odmawia niu, czy tez w liturgii.<br />
Pomimo tych czy innych zastrzezen BT weszla szeroko w zycie<br />
katolicyzm u polskiego. Episkopat przyjql jq do czytall liturgicznych.<br />
Mlodsze p olsk ie pok olenie zna dzis przede wszystkim ten tekst. Jed<br />
7 Nowy pol ski przek!ad Pisma Swi fi t ego z jfizyk6w orygin alnych. K rytyczn a<br />
oeena tzw. B ib!!i Tysi qcleci a. Londyn 1967, 58. Ksi'lzka zostala wydan a w Londynie,<br />
poniewaz ze wz g l ~ d u n a p rzesadnie krytyczne stanow isk o autora, katolickie<br />
wydawnictw a krajowe nie chcialy jej drukowac.<br />
• W spos6b m istrzowski postac ks. D
BIBLIA TYSIACLECIA<br />
nak trzeba zauwazyc, ze obecnie, gdy wielu ludzi wczytalo sip, juz<br />
i wsluchalo w BT, mozna si~ spotkac z glosami, ze przeklad nie posiada<br />
tego pip,kna j~ zykowego ; jakiego sip, oczeku je od Biblii. Biblisci<br />
majq tez rozne zastrzezenia. Nie jest to zreszta, dziwne. Nawet<br />
najlepsze przeklady nie Sq bez brakow. Przeklad biblijny to<br />
sprawa niezwykle skomplikowana i pelna najrozniejszych problemow.<br />
Przypatrzmy sip, blizej niektorym z nich. Zacznijmy od problemu<br />
wiernosci, gdyz problem ten rzutuje n a wiele innych, a przy<br />
'tym jest on w tym wypadku najwazniejszy - chodzi przeciez 0 Slowo<br />
Boze.<br />
WIERNOSC PRZEKt.ADU I PRACA<br />
TLU MACZY<br />
Wiemy, ze pojp,cie wiernosci przekladu nie jest jednoznaczne. Moze<br />
bye wiernosc niewolnicza, moze bye wiernosc co do sensu zdan<br />
itd. Ale tlumacz tekst6w biblijnych jest chyba w zllpelnie specyficznej<br />
sytuacji. Tlumaczowi wspolczesnej literatury pi~knej nikt ni.e<br />
b p,dzie sprawdzal tekstu zdanie po zdaniu i slowo po slow ie. Ocenia<br />
si~ przede wszystkim calose, czy jest udana, czy nie. Na szczeg6ly<br />
mogq zwrocie uwag~ tylko jakies wyrazne "wpadki". Tlumacz literatury<br />
wspolczesnej rna wi~c stosunkowo duzq swobod~ i latwiej<br />
mu oddae tlumaczone dzielo potoczystym jp,zykiem. W tlumaczeriiu<br />
biblijnym oczywiscie r6wniez liczy si~ calose - i to bardzo.<br />
Jednak kazde slowo pozostaje wazne, a juz w spos6b szczeg61ny<br />
w tedy, gdy posiada jakies specyfiCzne "techniczno"-toologiczn e <br />
czy nawet dok trynalne - znaczenie rzutujqce na chrzescijanskq<br />
n a u k ~ i zycie. W takich wypadkach na ogol jest przyjp,ta pewna<br />
tradycyjna, teologiczna terminologia i tylko poprzez niq slowo jest<br />
w pelni zrozumiale i zachowuje swe doktrynalne znaczenie.<br />
Trudnosci i klopoty tlumacza Pisma Sw. nie ograniczajq sip, do<br />
slow . Wazny jest kazdy odcien, a przez to sarno i wydzwip,k zdania.<br />
Wchodzq tu w rachubp, przeciez tak zasadniCze sprawy jak<br />
wspom niane problemy doktrynalne i wyznaniowe. A przy tym tlum<br />
acz n ie jest pierwszym, kt6ry ten tekst tlumaczy. Istniejq setki<br />
przeldadow Biblii na rozne j~zyki. Wie,cej, do kazdej k si~gi Pisma<br />
Sw. istniejq dziesiqtki komentarzy, ktore m.in. proponujq t akie czy<br />
iune rozwiqzan ie kazdej konkretnej trudnosci w tekscie. J eszcze<br />
wi~ce j , istniejq niezliczone prace mon ografiCzne odnoszqce s i~ do<br />
wazniejszych terminow teologicznych i do trudniejszych tekstow.<br />
W formie chocby jednego przykladu powiedzmy, ze istnieje specjalny<br />
Theologisches Worterbuch zum Neuen Testament, w ktorym<br />
omawia sip, kluczowe poj~ cia NT. Liczy on d zi ewi ~e tornow, kazdy<br />
719
KS. JANUSZ FRANKOWSKI<br />
okolo 1000 stron in quarto. Ten teologiczny s!ownik jest dzielem<br />
ponad stu specjalist6w i pracowano nad nim p61 wieku.<br />
Tlumacz Pisma Sw. patrzy nie tylko w teksty oryginalne, nie tylko<br />
w nowe tlumaczenia i dyskusje nad tymi czy innymi tekstami,<br />
bierze pod uwag~ r6wniez i starozytne tlumaczenia. J est to szczeg6lnie<br />
wazne, gdy chodzi 0 Stary Testament. B~dzie tu por6wnywal<br />
tekst hebrajski z Septuagint'l' Wulgat'l, Peszittq (tlumaczenie<br />
syryjskie), z targumami (swobodne aramajskie przeklady) i innymi<br />
- tekst hebrajski jest bowiem cz~sto zepsuty i w tych tlumaczeniach<br />
moze bye zachowane pierwotne brzmienie.<br />
W tlumacze~iu Pisrna Sw. uW'zgl~ dnia s i~ wi~c wiele rzeczy i przy<br />
ocenie bada si~ przeklad bardzo drobiazgowo. Niespecjalista, kt6ry<br />
by wziql do r~ki recen zj ~ BT napisanq przez profesor6w KUL lub<br />
w spornniany artykul ks. A. Wantuly i zobaczyl te setki uwag, jakie<br />
si~ w owych pracach znajdujq, m6glby pomyslee, ze Biblia Tysi'lclccia<br />
to rzeczywiscie jedna niekonczqca si~ lawina bl~d6w , tymczasern<br />
tak profesorowie KUL, jak i ks. Wantula -- widzielismy to<br />
w cytowanym powyzej tekscie - uwazajq przeklad na og6l za wierny.<br />
Zresztq BT jest dzielem ZlbiQl'Owym i w ieI'1lQse nie jest we wszystkich<br />
ksi~gach taka sarna. Og6lnie biorqc tlumacze starajq s i ~ mozliwie<br />
seisle trzymae tekstu. Niekiedy dla zrozumialosci i p oprawnosci<br />
lub unowoczesnienia j~zyk a , czy mQze wreszcie w poszukiwaniu<br />
n owych form, tlumaczq nieco swobodniej.<br />
Oto kilka przyklad6w swobodniejszego tlumE'.czenia z pierwszego<br />
wydania. Sluga Abrahama, gdy rodzina Rebeki zgodzila si~ dae jq za<br />
z on~ Izaakowi, ukorzyl s i~ - jak m6wi przeklad - gl~b o ko przed<br />
Jahwe, tymczasem dokladniej i lepiej byloby oddal poklon lub poklonil<br />
si~ az do ziemi (Rdz 24, 52). Gdy Rebeka r usza w dro g~ ze slugq<br />
Abrahama do swego przyszl:ego m~za, Iza Cl.ka, krewni - tlumaczy<br />
Biblia Tysiqclecia - zlozyli jej zyczenia. Ks. Wantula zwraca uwag~,<br />
ze taki przeklad jest pozbawiony tresci religijnej, i to tym bardziej,<br />
ze w oryginale jest: blogoslawiLi Rebek~ (Rdz 24, 60). 10 Tlumacz<br />
tez bardzo skromnie m 6wi, ze Izaak u smiechal si~ czule do Rebeki,<br />
podczas gdy uzyte tu slowo hebrajskie m6wi przynajmniej, ze zartowal,<br />
igral, a kontekst - reakcja Abimelecha, kt6ry uprzednio<br />
nieswiadomie zabral Rebek~ Izaakowi - ze chodzi tu 0 igranie<br />
w sensie pieszczoty (Rdz 26, 8). Niekiedy jednak, wprost przeeiwnie,<br />
Uumacze starajq si~ bye moze nawet za bardzo dokladni. Np.<br />
slowa z 1z 5, 1 Uumacz w I wyd. przeklada : Niechaj zaspiewam mem<br />
u przyjacielowi, jednak chyba czuje, ze nie brzmi to najlepiej<br />
w II wyd. daje: Ch c ~ zaspiewac memu przyjacieZowi. To niechaj<br />
720<br />
" Art. cyt. 13Bn.
BIBLIA TYSIAClECIA<br />
zaspzewam, chc~ zaspiewae, jest dokladnym odbiciem trybu zach~cajqcego<br />
(cohortativus), w kt6rym slowo spiewac jest uzyte w tek<br />
5cie hebrajskim, ale mimo w szystko pewnie duzo lepiej byloby przetlumaczyc<br />
- tak jak to czynily zawsze dawne tlumaczenia - najprosciej<br />
: Zaspiewam.<br />
Przytoczone przyklady odnoszq si~ - jak widzimy - raczej do<br />
drobnych rzeczy. To wlasnie przede wszystkim tego rodzaju uwagi<br />
wysuni~to w recenzjach. Tego rodzaju uchybienia nie podwazajq<br />
z
1< S. JANUSZ FRANKOWSKI<br />
Ks. Wantula - jak widzielismy - ocenial przeklad jako "zrozumialy,<br />
w wielu partiach pi~kny, n a og6l poprawny, wsp6lczesny".<br />
Ks. Wantula nie jest polonistq, ale chyba jego sa,d dobrze oddaje<br />
pierwsze odczucie wyksztalconego czytelnika BT. M. Kossowska, polonistka<br />
i specjalistka od polskich tlumaczeii. Biblii, daje juz<br />
o pierwszym wydaniu sqd bardzo pozytywny. "Styl calosci jest prawie<br />
bez wyjqtku poprawny, jasny, zrozumialy (...) pomim o w a<br />
runk6w niezbyt sprzyjajqcych maksymalnym osiqgni~ciom podkreslie<br />
trzeba, ze pi~knie przelozonych ksiqg lub wi~kszych ich fragmentow<br />
nie brak w Biblii Tysiqclecia. Sq ksi~gi przelozone z takq<br />
mocq, ze czyta si~ je jednym tchem, zar6wno w Starym jak i w Nowym<br />
Testamencie". l1<br />
J ednak oczywiscie w BT Sq r6wniez i niedociqgni~cia o1'az brak<br />
literackiego polotu. Gdy chce si~ cytowac tak podniosle teksty jak<br />
1 Kor 1,20-25 ; 2 Kor 6,8-10; 10,4 n; Hebr 11, to ch ~ tni ej weZmie<br />
si ~ te teksty np. z przekladu ks. E. Dqbrowskiego. Biblii Tysiqclecia<br />
brak cz~sto r6wniez zw i~zlosci biblijnej. Bardzo zle brzmi tez wiele<br />
tytu16w, w jakie Sq zaopatrzone poszczeg6lne odcinki. Sformulowania<br />
Sq tu cz~sto niezdar ne i naiwne.<br />
Za wyjqtkowo powazny blqd - bo podtrzymujqcy zlq t ra dycj ~ <br />
nalezy uznae, jak to juz gdzie indziej zaznaczalem, uzycie fonny<br />
Job zamiast Hiob. Forma Job ze wzgl~d6w oczywistych brzmi wyjfl,tkowo<br />
:lle. To prawda, ze w katolickich przekladach Biblii uzywano<br />
niestety wlasnie tej formy. BT miala okazj~ przelamac t~ zlq<br />
tradycj~ i wprowadzie duzo szcz~sliwszq form~ Hiob, niestety okazji<br />
tej nie wykorzystala. Brandstaetter wykazal duzo lepsze wyczucie<br />
dajqc w swym poetyckim tlumaczeniu form~ Hiob; podobnie ks.<br />
prof. Cz. Jakubiec w swoim opublikowanym ostatnio komentarzu<br />
do Ksi~gi Hioba. Natomiast - zauwazmy to tutaj - niestety we<br />
Wst~pie do Pisma Swi~tego zainicjowanym przez KUL i r owniez<br />
ostatnio wydanym 12 uzyto bez zastanowienia formy Job. Poniewaz<br />
. W st~p b~dzie podr~cznikiem w seminariach, nast~pne pokolenie ksi~zy<br />
- 0 ile nowe wydania Pisma 8w. i Wst~pu nie poprawiq tego<br />
podw6jnego bl~du (literackiego i estetycznego) - b~dzie rozpowszechnialo<br />
z ambon i na katechizacji t~ tak n iewlasciwie brzmiqcq<br />
. form·p,. J ednak istnieje nadzieja, ze konieczna poprawka zostanie<br />
dokonana, z tym, ze niekt6rzy proponujq, aby usuwajqc form~ Job,<br />
p6jsc sciSle za hebrajskim brzmieniem i wprowadzie [job. Przyjp,<br />
cie jednak tej formy do BT, do Wst~pu itp. byloby oczywiscie nast~pnym<br />
bl~dem i to z wielu wzgl~d6w: forma [job nie brzmi tak<br />
zle jak Job, ale tez nie najlepiej; nie jest znana szerszym k r~gom ,<br />
722<br />
11 Art. cyt. 8'1. <br />
11 Wstl;P do Starego Testam en tu . Pozna!, 1973.
BIBLIA TYSII\CLECIA<br />
wprowadzalaby wi~c niepotrzebny iam~t ; wreszcie w BT, kt6r.::l<br />
przyjrnuje zasad~, ze spolszczone formy im ion naleiy zachowc1c, bylaby<br />
niekonsekwencjq. W polskim j ~zyk u literacldm tylko fornn<br />
Hiob rna prawo obywatelstwa.<br />
Pot k n i~cia j ~zyk owe BT i jej nie zawsze najlepszy poziom liter":'.<br />
ki staje s i ~ pew nego rodzaju zagadkq, gdy popatrzymy na sk':\j<br />
Zespolu Korekty Literackiej podan y w pierwszym wydaniu. Tak<br />
wybitni literaci i ni edoci qgni~ci a j ~zykowe Jak wyglqdala wsp6l-<br />
praca literat6w z tlumaczami czy Redakcjq BT Lista Zespolu Korckty<br />
Literackiej - jak wspomnielismy - zn i kn~ la w II wyd. Czyzby<br />
to wskazywalo, ze rola literat6w byla fikcyjna Szkoda, ze sprawy<br />
wsp6lpracy literat6w nie wyjasniono chocby w kilku zdaniach,<br />
bo brak ten skazu je na takie czy inne domysly i prowadzi do falszywych<br />
opinii, tymczasem calq t~ spraw~ mozna przedstawic dose<br />
prosto.<br />
P rzede wszystkim wado w iedziec, ze dla o. Jankowskiego jednym<br />
z zasadniczych punkt6w w yjscia do pracy nad BT byla swiadomosc<br />
braku d o k I a d neg 0 tlumaczenia calego P isma Sw . w j ~ z yku polskim<br />
- braku szczeg6lnie mocno odczuwanego w pracy teologicznej<br />
- i w zwiqzku z tym jego zasadniczym celem. bylo stworzenie<br />
przekladu zgodnego ze wsp61czesnq znajomosciq oryginalu. O. Jankowski<br />
nie lekcewazyl strony literackiej i dlatego pomyslal 0 wsp61<br />
pracy z literatami. Praca literat6w nie byla fikcjq, podobnie jak nie<br />
byla fikcjq wsp61praca Zespolu Rewizyjnego, kt6rego n azwiska tez<br />
znikn~ly z drugiego wydania. J ednak tekst nie byl az do k0l1ca<br />
z Jiteratami ustalany. Po prostu podawali oni swe uw agi i sugestie,<br />
a niekiedy niestety ograniczali si~ jedynie do tego, ze sygnalizowali<br />
iz to czy inne zdanie lub wyrazenie jest niepoprawne lub :lIe brzmi,<br />
nie podajqc wlasnych propozycji. Tlumacze z kolei nie zawsze zgadzali<br />
si~ na te czy inne poprawki, b~dqc zdania, ze zmien iajq one<br />
sens tekstu lub nadajq mu inne nii trzeba zabarwienie. Redakcja,<br />
choc miala nieraz swoje zastrzezenia, szanowala zdanie tlumaczy.<br />
O. J ankowski podkresla bardzo mocno, ze redaktor nie jest dyktatorem.<br />
13 Bye moze, ze rol~ literat6w moma byloby okreslic n ie jako<br />
scislq wsp 61prac~ ) lecz raczej konsultacj~ , ewentualnie jako wsp61<br />
pra c~ luZnq.<br />
Po ukazaniu si~ drugiego wydania, w dwutygodniku Nowe Ksiqzki<br />
zamieszczono kr6tkie om6wienie BT od strony j~z ykowej . Autor<br />
om6wienia, Radoslaw Piszczek, jest zdania, ze j~zyk BT, jakkolwiek<br />
jest duzo bardziej komunikatywny niz dawne polskie slownictwo·<br />
biblijne, jest ciqgle, gdy go si~ por6wna z j~zykiem wsp6lczesnych<br />
" Jak pow stal a "BibUa Tystqclecia" Art. cyt. 40.<br />
723.
KS. JANUSZ FRANKOWSKI<br />
polskich klasyk6w, nie do przyj~cia. Polski nowoczesny j~zyk literacki<br />
- twierdzi Piszczek - z kt6rym wsp6lczesny Polak rna na co<br />
dzien do czynienia, jest inny.a Sqd ten jest dose problematyczny, ale<br />
mimo wszystko wypowiedz jest ciekawa. Jest ciekawa, ze wzgl~du<br />
na to, ze autor por6wnuje BT nie tyle z j~zykiem dawniejszych<br />
przeklad6w biblijnych, zwlaszcza Wujka - jak to si~ na j cz~s ciej<br />
czyni - lecz z j~zykiem wsp6lczesnej literatury. Jest zas problematyczna<br />
dlatego, ze jest rzecZq wqtpliwq, aby sarno poj~cie nowoczesnego<br />
j~zyka literackiego mozna bylo blizej sprecyzowae. Poj~cie to<br />
obejmuje bardzo duzq r6znorodnosc. Istnieje np. j~zyk M. Dqbrowskiej,<br />
j~zyk J. Andrzejewskiego, j~zyk K. Brandysa - a kazdy<br />
z tych j~zyk6w jest inny. I Sq jakze r6znorodne j~zyki dzisiejszych<br />
poet6w. Istnieje r6wniez j~zyk naukowego przekladu starozytnych<br />
tekst6w literackich (np. ksiqzki T. Andrzejewskiego zawierajqce<br />
przeklady poezji egipskiej : Piesni rozweseLajqce serce, Dusze Boga<br />
Re itd.) i jest to chyba tez j~zyk literacki. Sqdz~, ze w tych szerokich<br />
ramach znajdzie si~ miejsce i dla BT, ale prawdopodobnie mozna<br />
si~ zgodzie r6wniez na to, ze j~zyk BT czasami jest nie tyle j~zykiem<br />
literackim, ile po prostu j~zykiem poprawnym, a w korekcie<br />
j~zykowej drugiego wydania, dokonanej - jak bylo wspomniane<br />
- przez prof. St. Losia i s. Imeld ~ Adamskq, chodzilo tez chyba<br />
raczej 0 poprawnosc, niz 0 jakies zasadnicze opracowanie literackie.<br />
Bye moze wi~c, ze w nastElpnych wydaniach nalezaloby pomyslec<br />
jeszcze 0 stronie literackiej BT i poprosie od nowa do wsp6lpracy<br />
pisarzy. Jak wiele potrafi wniese literat do sprawy przekladu biblijnego,<br />
jak bardzo potrafi ozywie i odnowic juz zbyt utarty j~zyk,<br />
wskazuje na to opublikowany niedawno w Literaturze na Swiecie<br />
(3/1974) przeklad Ksi~gi Rodzaju A. Sandauera. Tego przekladu tlumacze<br />
Pisma Sw. nie powinni zlekcewazyc. Wiele sl6w i zdan tchnie<br />
tam dziwacznosciq, ale wiele jest niezwykle swiezych i ciekawych.<br />
Innym szcz~sliwym i tym razem chyba juz nie kontrowersyjnym<br />
przykladem wamej roli literata przy tworzeniu przekladu biblijnego,<br />
moze bye poetyckie opracowanie Psalte1·za BT przez M. Skwarnickiego.<br />
Psalterz ten rna bye zastosowany w liturgii. 0 ile mozna si~<br />
zorientowae z kilku psalm6w opublikowanych w Tygodniku Powszechnym<br />
31 III 1974, przeklad jest pelen umiaru, a jednoczesnie<br />
tekst plynie swobodnie i posiada pi~kny rytm frazy. Z radosciq<br />
chyba powitalibysmy podobne opraoowanie innych ksiEig poetyckich.<br />
Nie jest wykluczone, ze w niekt6rych wypadkach mozna bytoby<br />
pomyslec 0 rytmie tonicznym.<br />
Te wszystkie refleksje na temat j~zyka przekladu prawdopodobnie<br />
trzeba jednak zakonczyc uwagq, ze tlumacz rna prawo szukae takie-<br />
724<br />
II Nowy przeklad - staTe problemy. Nowe Ksi'lzki n~ 17/1972, 74n.
BIBLIA TYSII\CLECIA<br />
go j ~zyk a , jaki uwaza za najba rdziej odpowiedni, ale t ak on jak<br />
i czytelnik mUSZq ostatecznie pa mi~tac, ze istnieje pewien j~zyk<br />
biblijny, przed kt6rym uciekac nie trzeba i przed ktorym zresztq<br />
uciec nie mozna, chyba ze przeklad nie b~dzie przekladem, ale zupelnie<br />
luinq parafrazq. J~zyk ten moze wyst~powae w roznych odmianach:<br />
archaizujqcych, nie archaizujqcych, ale ciqgle jest. Tkwi<br />
w samym oryginale. Np. ksi ~g i historyczne Starego Testamentu sa.<br />
napisane charakterystycznym hebrajskim ciqgiem zdan wsp6Irz~dnych<br />
lub parataktycznych. Czy zdania wsp6lrz~dne zmieniac na sil~<br />
na po drz~dne Do jakiego stopnia jest to dozwolone I czy w og6le<br />
potrzebne Zresztq rzut oka na BT pozwoli dojrzec, ze uczyniono tu<br />
wiele, moze nawet za wiele. Z kolei wiele ksiqg poetyckich jest napisanych<br />
r6wnie charakterystycznymi dwu lub trzystychowymi<br />
wierszami i stychy te Sq zbudowane n a zasadzie paralelizmu synonimicznego,<br />
antytetycznego lub syntetycznego. Ten styl oryginalu<br />
pozostanie w kazdym tlumaczeniu. Pr6ba wprowadzenia zbyt "dzisiejszego"<br />
jt;zyka literackiego, pr6ba uczynienia przekladu bardzo<br />
wspolczesnym, moze si~ okazac zdradq Oryginalu - jego epoki i jego<br />
p oj ~c , a wi~c i jego tresci. Zresztq bye moze, ze problem j~zyka<br />
biblijnego przekladu nie polega w pierwszym rz~dzie lub moze wca<br />
Ie na tym, jaki si ~ j ~zyk wybierze, archai:zujqcy, "dostojny", czy tez<br />
dzisiejszy j~zyk literacki, ale jak si~ wybranego j~zyka u zyje, a wi~c<br />
czy potrafi si~ za jego pomOCq przekazae ducha Biblii i czy b~d z ie<br />
s i~ umialo uczyniC zen j~zyk przemawiajqcy z mOCq do wsp6lczesnego<br />
czlowieka. Fakt, ze dzisiejsze przeklady biblijne Sq dokonywane<br />
n ajcz~s ci e j przez naukowc6w - co zresztq jest pewnego rodzaju<br />
koniecznosciq ~ i Sq traktowane w duzej mierze jako praca 0 charakterze<br />
naukowym, sp1'awia, iz j~zyk biblijnych przeklad6w rzadko<br />
posiada takiego ducha, takq moc i takie pi~kno, jakie powinien<br />
posiadae.<br />
PROBLEM JEDNOLITOSCI PRZEKlADU<br />
J ednym z powazniejszych zarzut6w, jakie wysuni~to przeciw BT<br />
byl zarzut niejednolitosci przekladu i zarzut ten jest zwiqzany w duzej<br />
mierze z faktem, ze nad przekladem pracowalo wielu tlumaczy,<br />
a nie jeden. O. Jankowski odpowiada, ze sarna Biblia nie jest jednolita<br />
i ze zostala napisana przez wielu autor6w i to 0 bardzo 1'6znych<br />
indywidualnosciach i poslugujqcych si~ bardzo r6znymi rodzajami<br />
literackimi. Odpowiedz sluszna, ale nie wyczerpuje problemu.<br />
Mozna dostrzec w pierwszym wydaniu, ze Kolegium Redakcyj-<br />
ne nie mialo jasnej koncepcji dziela. Tak np. Psalterz przetlumaczono<br />
na innych zasadach niz pozostale k s i ~gi: opar to si~ na odr~b<br />
725
KS. JANUSZ FRANKOWSKI<br />
nym tekscie hebrajskim, lub nawet - przynajmniej tak zrozumieli<br />
krytycy - na nowym tlumaczeniu laciiiskim (Psalterium Pianum)<br />
i nie uzywano imienia .]ah·we, jak w i'lU1ych ksi~g.ach, lecz Pan.<br />
Nadto sprawa jednolitosci ma jeszcze wiele innych zagadnieiJ.. Np.<br />
i~tnl ejq identyczne formuly i zwroty czy to w tej samej k s i~ d ze , czy<br />
nawet w r oznych ; istniejq pewne techniczne terminy czy tytuly dostojnik<br />
ow; istniejq cale identyczne lub niemal identyczne partie tekstu<br />
w roznych k si~ga ch , np. w Kr6lew skich i Kronikach czy tei<br />
w Ewangeliach synoptycznych. Oczywiscie w tych wszystkich wypadkach<br />
powinna byla istniec jednolitose. Ks. Wantula zwraca uwag<br />
E:, ze niestety tej jednolitosci nie ma (m6wi 0 I wyd.) i bardzo mocno<br />
podkresla, ze jest t o wynikiem braku wyraznej zasady tlumaczen<br />
ia. Daje wiele przyklad6w np. to, ze w Rdz 1 ta sama szesciokrotnie<br />
powtarzajqca si~ formula hebrajska I stal sir: wiecz6r i stal<br />
sir: porane7c, dzieii pie1"Wszy ... drugi itd. jest oddana az w trzech wariantach.<br />
Jezeli jednak w tym konkretnym wypadku ujednolicenie<br />
jest rzeczq latwq, to ujednolicenie terminologii w calym tlumaczeniu<br />
wymaga ogromnego wysilku. Wymaga one alba uprzednio ustalonej<br />
listy wielu termin6w i zwr ot6w, albo nieslychanego oczytania w calosci<br />
ze strony redaktor6w, aby mogli latwo "wylapae" r6znice, a Jepiej<br />
m6wiqc, wymaga jednego i drugiego, a nadio albo tlumaczenia<br />
iekst6w paralelnych przez tych samych tlumaczy, alba wzajemnego<br />
porozumiewania si~ r6znych Humaczy. Brak jednolitosci w pierw<br />
8zym wydaniu BT tlumaczy 8i~ w duzej cz~sci wielkosciq dziela,<br />
brakiem doswiadczenia Kolegium Redakcyjnego w tej sprawie<br />
(a praktycznie biorqc spoczywalo to w5zystko na ramionach ty1ko<br />
jednego czlowieka, o. J ankowskiego, bo ty1ko on byl w tym ko1egium<br />
fachowym bib1istq), a wreszcie pospiechem (wydae na Millenium).<br />
A jak powiedzial ks. A. Wantula, jubileusze nie sprzyjajq<br />
przekladom.<br />
PEWNE TRUDNOSCI SPECYFICZN E<br />
Niekiedy tlumacz Pisma Sw. boryka s i~ z dose specjalnymi prob1emami.<br />
M. Kossowska zwraca uw a g~, ze dzis terminu swi ~ ty w odniesieniu<br />
do ludzi uzywa s i ~ inaczej, niz za czas6w Nowego Testamentu<br />
i pyta czy w zwi~zk u z tym w dzisiejszych tlumaczeniach<br />
biblijnych nie na1ezaloby greckiego slowa hagios oddawae innym<br />
terminem niz sw i ~ty. 15 Owszem, w potocznym dzisiejszym uzyciu,<br />
termin ten odnosi s i~ do 1udzi, kt6rzy Sq swi~ci w swym po st~p o <br />
waniu, tzn. do 1udzi, kt6rzy doszli do re1igijnej doskonalosci zycia,<br />
726<br />
" Art. cyt. 72.
BIBLIA TYSIACLECIA<br />
do heroizmu. W tym sensie m6wimy 0 sw. Franciszku, sw. Ignaeym<br />
Loyola, sw. Teresie. Gdy jednak Pawel Apostol pisze' do "swi~tyeh"<br />
w Koryneie, to wiemy, ze weale wszysey ezlonkowie Koseiola kol'ynekiego<br />
swif:tymi w tym sensie nie byli, Widzimy to z samego<br />
listu. Mimo wszystko trudno odstqpic od uzyeia slowa swi~ci bez<br />
odstqpienia od mysli Apostola i pierwotnego Kosciola. Dla Aposto<br />
1a ei, ktorzy uwierzyli i kt6rzy zostali oehrzezeni w Jezusie Chrystusie<br />
stali s i ~ "nowym stworzeniem" i zostali tak uswi~eeni, ze przez<br />
to Sq sw i ~ty mi . Jest to wi~e swi~tosc z uswi~eenia . Wierzqey tlumaez<br />
zaehowa tym bardziej t~ termino1ogi~, ze pragnie swym wsp6lbraciom<br />
w wierze przypomniec 0 tej ieh swi~to s ci i zwiqzanych z niq<br />
obowiqzkaeh.<br />
Inny przyk1ad. Ks. A. Wantula zarzuca Biblii Tysia,clecia, ze uzywa<br />
zamiast tradyeyjnego slowa Pan, imienia Jahwe: "Najbardziej<br />
l'zucajqeq s i ~ w oezy zmianq j~zykowq jest wprowadzenie do polszczyzny<br />
imienia Bozego J ahwe na rniejsce dotyehezasowego 'Pan '.<br />
Ro bi to szokujqee wrazenie i sprawia, ze Bog Starego Testamentu<br />
staje s i ~ czytel.nikowi jakis obey, daleki i zostaje zepehni~ty do rz~du<br />
bogow mito1ogii semickiej" 16. Na popareie stanowiska ks. Wantuly<br />
mozna by10by dodac, ze 8eptuaginta, a za niq greeki Nowy Testament,<br />
na miejsee imienia Jahwe daje termin Kyrios (Pan). Jednak<br />
wiemy, ze dzieje si~ tak m. in. ze wzg1~du na to, ze Zydzi<br />
w tym okresie nie wymawia1i tego ::;wi~tego Irnienia i ilekroc znaleili<br />
je w tekseie, odczytywali je Aclonai ezyli wlasnie Pan (Kyrios).<br />
Dzisiejszy bib1ista nie ma oezywiscie tyeh oporow, a przy tym imi~<br />
Jahwe jest traktowane jako imi ~ wlasne Boga i jest nieprzetlumacza1ne<br />
(jego znaezenie nie zosta ro ostateeznie wyjasnione). To prawda,<br />
ze jest to imi~ wlasne Boga Izraela, ale ezy przez to dla dzisiejszego<br />
ezytelnika Bog ten rzeezywiseie zostaje zepehni~ty do rz~ du<br />
bog6w mitologii semiekiej Trzeba byloby ehyba przeprowadzic szer<br />
SZq a n ki e t ~ i przy tym nie nalezaloby s i ~ zatrzymywac na pierwszyrn<br />
wrazeniu, zwlaszcza ze ze wzgl~d u na rueh Swiadk6w Jehowy istnieje<br />
w nas pewna odruehowa negatywna reakeja. Pelniejsze wczytanie<br />
si~ w 8 ta1'Y Testament pozwa1a ehyba odezuc, ze Jahwe jest<br />
tym samym Bogiem, Jedynym, 8tworzycielem nieba i ziemi i Panem<br />
h istorii, w k torego wierzymy i my, ehrzeseijanie, ty1ko ze ukazanym<br />
w swym dzie1e, majqeym rniejsee w historii , W historyeznym objawieniu<br />
si~ Izraelowi. Zachowanie imienia Jahwe rna ten plus, ze<br />
ukazuje wlasn ie ten histo1'yezny charakter Objawienia i przypomi<br />
IIa 0 jego konkretnyeh izraelskich 1'amaeh. Nowe tlumaczenia wykazujq<br />
te nden ej~ do zachowania w tekseie imienia Jahwe (np. Bible<br />
" Art. cyt. 127.<br />
727
KS. JANUSZ FRANKOWSKI<br />
de Jerusalem). Niemniej nalezy zaznaczyc, ze w tekst ach, kt6re Sq<br />
czytane w kosciolach, zastqpiono na polecenie episkopatu imi~ Jahwe<br />
slowem Pan.<br />
PROBLEMY WYZNANIOWE<br />
W XVI wieku rozszalala si~ istna burza, gdy Luter idqc za SWq<br />
zasadq, ze czlowiek moze bye "usprawiedliwiony" przed Bogiem<br />
jedynie przez wia r~ (sola fine) oraz biorqc pod uwag~ wlasciwosci<br />
j~zyka niemieckiego, przetlumaczyl tekst Listu do Rzymian 3, 28<br />
slowami: allein durch den Glauben, jakkolwiek ani w tekscie greckim,<br />
ani lacinskim slowa allein (jedynie) nie rna. 17 W ogniu walk<br />
Reformacji starano si~ pewne rzeczy W tlumaczeniach uwypuklie.<br />
Do niedawna Kosci61 katolicki zabranial kategorycznie swym wiernym<br />
czytania przeklad6w innawierczych, ale w rzeczywistosci r6znice<br />
juz od dawna Sq minimalne i c z ~sto sprowadzajq si~ do r6znicy<br />
w niekt6rych tylko wyrazach. Np. katolicy tlumaczq slowo ek klesia<br />
zgodnie ze SWq terminologiq slowem ko§ciol, a protestanci zb6·r.<br />
Biorqc pod uw ag~, ze w Nowym Testamencie ekklesia oznacza spolecznose<br />
lub zgrornadzenie wiernych, trzeba przyznae, ze tlumaczenie<br />
zbor, zwlaszcza gdy s i ~ wezmie pod uwag~ etymologi~, jest sluszniejsze,<br />
ale takie tlumaczenie brzmi dla k atolik6w bardzo obco <br />
wlasnie protestancko. W Dziejach Apostolskich 2, 14 tlumaczenia katolickie<br />
zawsze m6wiq, ze Apostolowie trwali na modlitwie z niewiastami,<br />
Biblia zas Gdanska w spos6b charakterystyczny, ze Z 20<br />
nami.<br />
BT r6wniez niesie ze sobq pewne problemy wyznan1owe. Ks. A.<br />
Wantula, protestant, niepokoi si~ tlumaczeniem Mr 16, 7 a zwlaszcza<br />
Piotrowi, i pyta: "czy to pr6ba eksponowania apostola Piotra Tek st<br />
mowi »i Piotrowi«".l8 Tlu:macz, ks. W. Prokulski, widocznie potraktowal<br />
greckie kai (i) emtatycznie. ale bye moze, ze ks. Want ula rna<br />
dobre wyczucie : ks. Prokulski w okresie soborowej dyskusji n ad kolegializmem<br />
byl zdecydowanym obroncq prymatu Piotra. 19 p rzy Mt<br />
19, 12 - tekscie, ktory maze miee zwiqzek z celibatem - ks. Wantula<br />
pisze: "przeklad zamazal sens oryginalu 0 eunuchach, koniec<br />
zdania, talc jalc jest w przekladzie, uzasadnia celibat, oryginal natomiast<br />
m6wi wyraznie 0 czym s innym". 20 Natomiast przy tekscie Gal<br />
" Por. Etn Sendbrief vom D otm et sch en, w A. Sciegienny, Luter (Mysli i Ludzie,<br />
2). Warszawa 1967, 175---180.<br />
IS Art . cyt. 1~7.<br />
"Patrz 0 zasad
BIBLIA TYSII\CLECIA<br />
2, 16 ks. Wantula zwroci uwag~ na cos wr~cz przeciwnego: "Interesujqce,<br />
ze Gal 2, 16 przelozono »jedynie przez wiar~ « (najnowszy<br />
protestancki przeklad oddaje to lagodniej : »tylko przez wiar~ « , przy<br />
czym »tylko« rna charakter mocnego »lecz«)".21 Jak widzimy wi~c ,<br />
katolicki tlumacz tlumaczy jak sam Luter, protestanci zas po katolicku.<br />
Zresztq ks. Wantula dostrzega, jak bardzo przeklad katolicki<br />
zbiega s i~ z protestanckim i podkresla to: "Wreszcie jedno zdumiewajqce<br />
spostrzezenie. Zauwazylismy w listach apostolskich (a r6wniez<br />
w Ewangeliach) caly szereg zdan dokladnie rownobrzmiqcych<br />
(nawet interpunkcja taka sarna) z nowym protestanckim przekladem<br />
Nowego Testamentu (1966), a przeciez mozliwosc wzajemnego zapozyczenia<br />
jest absolutnie wylqczona. Nasuwa to mysl, ze nietrudno<br />
byloby ustalie wsp6lny tekst polski Nowego Testamentu. Nawet<br />
teologom, ktorych »rabies« 22 jest przyslowiowa, moze si~ czasem<br />
udac cos uzgodnic". 23<br />
HEBRAIZMY<br />
W Biblii Wujkowej spotykalismy si~ na kazdym kroku z takimi<br />
wy razeniami jak Saul szukal duszy Dawida, Dawid byl przed<br />
Saulem jak byl wczoraj i dzis trzeci dZieii, cokolwiek mi rzecze dusza<br />
twoja uczynit: tobie, sluchajcie sluchajqc, smierciq umrze;<br />
w Ewangeliach cz~sto slyszelismy slowa: zakrzyknt:li m6wiqc, przepow<br />
iadajcie m6wiqc itp., lub I odpowiadajqc Jezus rzekl (chociaz<br />
s16w J ezusa nie poprzedzalo zadne pytanie). Nadto bardzo duza ilose<br />
zdan zaczynala si~ od spojnika "i". Sq to wszystko hebraizmy i oczywiScie<br />
obfituje w nie szczegolnie Stary Testament, ale jest ich r6wniez<br />
bardzo wiele i w Nowym, kt6rego greczyzna jest pod silnym<br />
wplywem literatury starotestamentalnej (ewentualnie pod wplywem<br />
uzywanego w Palestynie semickiego j~zyk a aramajskiego - wtedy<br />
mamy do czynienia z aramaizmami).<br />
Tlumacz, aby jego przeklad byl poprawny pod wzgl~dem j~zykowym,<br />
musi zastqpic wyrazenia hebrajskie odpowiednimi wyrazeniami<br />
swojego j~zyka, zwlaszcza tam, gdzie hebraizmy, przetlumaczone<br />
slowo w slowo, Sq niezrozumiale. BT podejmuje ten trud.<br />
A wi~c wyrazenie szukac duszy zast~puje slowami czyhac na zycie;<br />
ja k byl wczoraj i dzi§ dzieii trzeci - bardzo prosto : jak poprzednio;<br />
cokolwie1c mi rzecze dusza twoja - nie najszcz~sliwiej : cokolwiek<br />
by§ zechcial (lepiej byloby: cokolwiek mi powiesz); sluchajqc<br />
.. Tamze 158. <br />
II Zacieklosc . <br />
.. Tamze 153. <br />
729
KS. JANUSZ FRANKOWSKI<br />
sluchajcie - sluchajcie; Smie7'ciq umrze - niechybnie umrze, winien<br />
bye smierciq ukarany itp. ; zal
IIIBLIA TYSIACLECIA<br />
ze poszczeg61ne ksi~gi Sq poprzedzone wst~p a mi . Wyjasnienia odno<br />
SZq s i ~ do konkretnych trudniejszych tekst6w i majq pom6c w zrozumieniu<br />
ich - przede wszystkim pod wzgl~dem teologicznym, ale<br />
r6wniez i od steony historycznej czy nawet gramatycznej. Wst~py slu<br />
Zq do zrozumienia k s i~gi jako calosci i m6wiq 0 jej charakterze,<br />
dacie powstania, celu, zasadniczej mysli itd.<br />
W BT objasnienia, jak we wszystkich podr~cznych wydaniach, Sq<br />
bardzo kr6tkie. Wst~py, choc Sq r6wniez kr6tkie (jedna lub najwyzej<br />
dwie strony) Sq bardziej zasadniczq pomOCq do zrozumienia poszczeg6lnych<br />
R:siqg. W pierwszym wydaniu BT niekt6re z nich byly<br />
utrzymane w tonie bardzo konserwatywnym, niezgodnym z dzisiejszym<br />
stanem wiedzy. W drugim wydaniu wst~py do ksiqg Starego<br />
Testamentu (redaktor ks. L. Stachowiak) zostaly poddane gruntownej<br />
rewizji i dano szereg nowych - rzeczowych i dobrze informujqcych.<br />
W Nowym Testamencie (redaktor ks. K. Romaniuk) nie dokonano<br />
koniecznych zmian. Przede wszystkim integrystycznie i nieadekwatnie<br />
uj ~ ty jest w wielu wst~pach problem autorstwa poszczeg6lnych<br />
ksiqg. Tak jest np., gdy chodzi 0 s praw~ autorstwa List6w<br />
Pastersld ch, Listu do Hebrajczyk6w, List6w Powszechnych, Apokali<br />
psy. Wprawdzie w Nowym Testamencie dana kilka nowych wst~p6w,<br />
ale Redakcja nie umiala tu oderwac si~ od przestarzalych kategorii.<br />
Odnosi s i~ wrazenie, ze wst~py te Sq napisane tak, aby m6<br />
wiqc, nic nie powiedziec. Do tego nowe wst~py Sq napisane niedbale.<br />
Np. wstE;lP do Ewangelii sw. Mateusza konczy si~ slowami: "Ca<br />
Ie zycie publiczne i dzialainosc nauczycielskq Jezusa zamyka Mateusz<br />
w pi~ci u wielkich mowach". Zdan ie jest tak pokr~oone, ze nie wiadomo,<br />
czy trzeba powiedziec, ze nie rna one sensu, czy tez, ze twier·<br />
dzenia w nim zawarte Sq falszywe. Trzeba chyba powiedziec i jedno<br />
i drugie. Redakcji prawdopodobnie chodzilo 0 to, ze wedlug zdania<br />
wielu egzeget6w Mateusz opart plan tej cz~sci swej Ewangelii, kt6ra<br />
m6wi 0 dzialalnosci publicznej i nauczaniu Jezusa, na pi~ciu wielkich<br />
mowach, grupujqc w tych mowach wi~kszq cz~sc nauk Jezusa,<br />
a wok 61 nich opowiadania 0 jego dzialalnoSci. Z kolei we wst~pi e<br />
do Ewangelii sw. Marka spotykamy si~ najpierw z twierdzeniem:<br />
"Marek (...) spisal Ewangeli~ gloszonq przez Piotra", a troch~ dalej ze<br />
zdaniem : ,,(Marek) jest typowym swiadkiem, kt6ry opowiada (..) to,<br />
co sam widzial i slyszal." Jak pogodzic te dwa twierdzenia A przy<br />
tym kazdy specjalista wie, jak niescisle czy problematyczne jest jedno<br />
i drugie. P rzede wszystkim nie wiadomo, w jakiej mierze i czy<br />
VI' og6le Marek byl swiadkiem opisywanych wydarzen, a gdy chodzi<br />
o przekazywanie swiadectwa sw. Piotra, to Marek jest co najmniej<br />
w tej samej mierze przekazicielem nauczania Koscioia czy tez materia16w<br />
k rqzqcych w Kosciele, co nauczania Piotra. O. Cullmann<br />
pisze : "przede wszystkim nalezy brae pod uwag~ fakt, ze Ewangelie<br />
731
KS. JANUSZ FRANKOWSKI<br />
synoptyczne w szerokiej mierze wyrazaJq nauki pierwotnej wspolnoty<br />
chrzescijanskiej, kt6ra ustalila ustnq tradycj~." 25<br />
Czyzby Redakcja bala si~, ze spowoduje zgorszenie, gdy poinformuje<br />
rzeczowo czytelnik6w 0 toczqcych si~ dyskusjach lub dose<br />
pewnych juz wnioskach, w kt6rych si~ stwierdza, ze ta czy inna<br />
ksi~ga nie zostala napisana przez tego autora, kt6remu byla przypisywana<br />
L~k jest falszywy. Zla informacja naraza na w i~kszq<br />
szkod~ niz informacja szczera. 26 Zresztq szczera informacja, gdy<br />
jest rzeczowo podana, nie jest gorszqca.<br />
Wst~py do ksiqg Nowego Testamentu nalezy wi~c przepracowae.<br />
Jesli Redakcja potrzebuje wzoru, to mozna polecie np. doskonale<br />
wst~py w Traduction oecumenique de la Bible, Paryz 1973. Sq one<br />
w pelni szczere i rzeczowe, a jednoczesnie spokojne. Dobrze byloby<br />
tez, idqc za przykladem tegoz ekumenicznego wydania, ukazae szerzej<br />
we wst~pach Biblii Tysiqclecia zasadnicze mysli i or~dzie religijne<br />
kazdej ksi~gi.<br />
DRUGIE WYDANIE I SUGESTIE<br />
DO DALSZYCH<br />
Wspomnialem juz wyzeJ, ze drugie wydanie BT jest wydaniem<br />
gruntownie poprawionym, a cz~sto nawet przerobionym i ze zasadnicze<br />
zmiany polegajq m. in. na tym, ze dana w tekscie tysiqce chyba<br />
poprawek tak rzeczowych, jak i literackich, ujednolicono tekst, dano<br />
nowe tlumaczenia niekt6rych ksiqg. Pragnqlbym wskazac jeszcze,<br />
jak wyglqdaly konkretnie te zmiany oraz rzucie kilka uwag na temat<br />
niekt6rych z nich.<br />
Przykladem ujednolicenia moze bye szesciokrotnie powtarzajqca<br />
si~ formula 0 uplywajqcych dniach stworzenia: 1 tak uplynql wiecz6r<br />
i poranek - dzieii pierwszy, drugi itd. W pierwszym wydaniu<br />
wyst~powala ona w pi~ciu wariantach, obecnie brzmi identycznie...<br />
w pi~ciu wypadkach, a nie wiadomo dlaczego w jednym (Rdz 1, 8) <br />
odmiennie. Kilka przyklad6w poprawek rzeczowych i literackich.<br />
Am 8, 12, I wyd. : wal~sac si~ b~dq, by znalezc slowo Jahwe - II<br />
wyd. : b~dq krqiyli... W Rdz 24, 52 poprawiono wspomniane ukorzyl<br />
si~ gl~boko przed Jahwe, na oddal poklon, a w 24, 60 zlozyli jej zyc:zenia,<br />
na poblogoslawili. W Mr 16, 7 nie rna emfatycznego podkreslenia<br />
prymatu Piotra za pomocq tlumaczenia a zwlaszcza Piotrowi,<br />
bo dano bardzo sciSle : i Piotrowi. Ale w Rdz 26, 8 Izaak nadal si~<br />
" Zarys htstorU kstqg Nowego Testamentu. Warszawa 1968, 24.<br />
ft Zla informacja lub przemllczanie problem6w mote by~ doskonal'l pozywk'l<br />
dla publicyst6w typu Kosidowskiego.<br />
732
BIBLIA TYSIACLECIA<br />
tylko usmiecha czule do Rebeki, a tekst Mt 19, 12 nadal - i m oze<br />
jednak nie bezpodstawnie - przemawia za celibatem.<br />
Zauwazmy r6wniez, ze nowy przeklad Ksi~gi Jeremiasza jest dokladniejszy,<br />
ale literacko nieco ci~zki, bez poetyckiego i prorockiego<br />
polotu, jaki mial poprzedni.<br />
Jakich nalezaloby dokonac dalszych poprawek w BT M6wilem<br />
juz 0 niekt6rych w toku tego artykulu. Wspominalem np. 0 potrzebie<br />
dalszej pracy nad szatq literackq i przed chwilq 0 koniecznosci<br />
unowoczesnienia wst~p6w do poszczeg61nych ksiqg w Nowym<br />
Testamencie, wspominalem takze 0 innych rzeczach. A oto nast~pne<br />
uwagi i sugestie.<br />
BT potrzebuje - podobnie zresztq, jak kazde tego rodzaju dzie<br />
10 - dalszych rewizji, gdyz w tlumaczeniu, jakkolwiek teraz ju;;;<br />
raczej rzadko, spotyka si~ jeszcze bl~dy . Np., jak to widac z calego<br />
opowiadania w 1 Kr61 21, winnica Nabota znajduje si~ w Jizreel,<br />
a tymczasem tlumaczenie 1 Kr6l 21, 18 umieszcza jq w Samarii.<br />
Na zw~ Samaria nalezy odniesc do kr6la (Achab z Samarii, k1'ol izraelski),<br />
a nie do winnicy. W Syr 51, 13 tlumacz zle rozumie greckie<br />
slowo planao i przeklada B~dqc jeszcze mlodym, zanim zaczqlem p 0 <br />
d l' a:i 0 wac, szukalem jawnie mqd1'osci w modlitwie. Oczywiscie<br />
nalezy przetlumaczyc zanim zblqdzilem (por. 1 P 2, 25, 2 P 2, 15).<br />
Prawdopodobnie BT popelnila ten blqd idqc znow za Bibliq Jerozolimskq<br />
(avant mes voyages). Ostatni przyklad. M6wilismy powyzej<br />
0 sporze 0 Ojcze nasz. Jednym z punktow sporu byly slowa z I<br />
wyd.: I nie wystawiaj nas na pokus~, oraz problem, czy Bog moze<br />
wystawiac na pokus~. Sporne zdanie zostalo poprawione w II wyd.<br />
na I nie dopusc, abysmy ulegli pokusie. Ta wersja jest na pewno<br />
gladsza, pobozniejsza i juz zupelnie bezproblemowa, tyle tylko, ze<br />
calkowicie niewierna Ewangelii. Dobrze jest rozwiqzywac problemy,<br />
ale czy takim kosztem Tlumaczenie z I wyd. - podobnie jak<br />
codziennie odmawiane przez nas slowa I nie wadi nas na pokuszenie<br />
- duzo lepiej odpowiada brzmieniu oryginalu oraz mysli biblijno-judaistycznej.<br />
.<br />
Nalezy takze przejrzec tytuly perykop i dac cz~sto bardziej zwi~zle,<br />
zr~czniejsze sformulowania.<br />
Sqdz~ r6wniez, ze czas porzucic nazw~ Ksi~ga Rodzaju. Slowo<br />
rodzaj znaczylo w j~zyku staropolskim m. in. rod, pochodzenie (u)rodzenie<br />
(= greckie genesis). Obecnie znaczenia tego juz nie posiada,<br />
a przyj~lo - jak wiadomo - zupelnie inne. W zwiqzku z tym tradycyjna<br />
nazwa Ksi~ga Rodzaju jest obecnie nie tylko niezrozumiala,<br />
ale wr~cz mylqca. Dlatego wlasnie nalezy z nazwy tej zrezygnowac,<br />
a wprowadzic zrozumialq, najlepiej chyba Ksi~ga Poczqtku. Nazwa<br />
ta odpowiada i tresci ksi~gi i pierwszym jej slowom i wywodzqcej<br />
s i~ od tych slow nazwie hebrajskiej - Bereszit.<br />
6 - ZNAK 733
KS. JANUSZ FRANKOWSKI<br />
I jeszcze jedna sprawa. Uwagi w st~pn e Kolegium Redakcyjnego<br />
w I wyd. zaczynaly si~ od pytania Dlaczego przeklad z j~zyk 6w<br />
oryginalnych To pytanie jest zaskakujqce i niezrozumiale. Bo<br />
z jakich j ~zyk6w nalezy tlumaczyc, jesli nie z oryginalnych Oczywiscie<br />
- jak widzielismy w poprzednim artykule - byly czasy i to<br />
jeszcze do n iedawna, gdy Kosci61 polecat lub nawet nakazywal tlumaczenie<br />
z laciny, nadto na naszym terenie ks. E. Dqbrowski wypowiadal<br />
si~ zdecydowanie za przekladem z Wulgaty. W pytaniu<br />
wi ~c K olegium Redakcyjnego i odpowiedzi widac p r6 b ~ dania 'wyjasnienia<br />
w zwiqzku z dawniejszymi poleceniami Kosciola, ale moze<br />
jeszcze bardziej wyczuwa s i ~ ch ~ c dania odpowiedzi na wywody ks.<br />
Df\browskiego. Czy jednak n alezalo s i~ tak bardzo przejmowac nieaktualnymi<br />
poglqdami ks. Dqbrowskiego A zwlaszcza czy n alezalo<br />
to pytanie powtarzac w drugim wydaniu, ktore ukazalo s i ~ juz po<br />
Soborze Watykaiiskim II Dzis jest ono r azqcym anachr6nizmem.<br />
Wprawdzie od okresu, w ktorym Kosci6l nakazywal tlumaczyc<br />
z laciny, uptyn~lo stosunkowo niewiele lat, ale sytuacyjnie jestesmy<br />
w Kosciele w zupelnie innej epoce. Dzis Uwagi wst~pne powinny<br />
zaczynac si~ od triumfalnego obwieszczenia : Przeklad z j ~zy k6 w<br />
O1·yginalnych.<br />
ZAKONCZENIE<br />
Jak mozemy w sumie okreslic znaczenie i wartosc Biblii Tysh)clecia<br />
Od XVI wieku zaistniala w spos6b szczeg6lnie wyrainy potrzeba<br />
nowoczesnego przekladu Pisma Sw.: wiernego, opracowanego naukowo,<br />
a jednoczesnie pi~kneg o i przyst~pnego pod w zgl~dem j ~ <br />
zykowym. Ks. J. Wujek rozumiat t~ potrzeb~ czas6w i pragnql dac<br />
swemu K osciotowi taki przeldad. Niestety oparl si~ on na laciiiskim<br />
tekscie, k t6ry w wielu k s i ~gach Starego Testamentu nie oddawal<br />
nale:i:ycie tresci oryginalu. Nadto - co bylo bez por6wnania gorsze,<br />
bo tlumaczenie mimo swych brak6w bylo wielkim osi qg ni~ciem <br />
dzielo ks. Wujka zostalo w wielkiej mierze zniszczone tak pod<br />
wzgl~dem wiernosci, jak i pi~ kn a j~zyka . Ukazywalem to wszystko<br />
w poprzednim artykule.<br />
Istniejqcym od dawna potrzebom, a jednoczesnie specyficznym potrzebom<br />
dzisiejszego Kosciola i naszych czas6w wyszli naprzeciw<br />
Inicjatorzy Biblii Tysiqc1ecia. Wprawdzie w momencie gdy dzielo<br />
zaczynano, bylo uno chyba ponad sHy polskich biblist6w i Inicjatorzy<br />
bardziej mierzyli sily na zamiary, niz zamiar w edlug sil,<br />
a jednak dziela dokonali. J est to w pierwszym r z~ dzie zaslugq<br />
o. A. J ank ow skiego. Pierwsze wydanie bylo jeszcze dzielem ekspe<br />
734
BIBlIA TYSIAClECIA<br />
rymentalnym, prowizorycznym i moze bylo bardziej odpow iedziq na<br />
potrzeb~ chwili niz czas6w - a jednak juz w duzej mierze udanym.<br />
Drugie rna jeszcze swoje braki - jak kazda zresztq· tego rodzaju<br />
praca - ale jest juz dzielem zasadniczo dojrzalym. BibIi ~ Tysiqclecia<br />
okreslono slusznie jako dzielo pionierskie. Przelamuje uno ostatecznie<br />
tradycj~ tlumaczenia z Wulgaty i odrywa si~ od jej brak6w,<br />
a zwraca ku j~zykom oryginalnym i wprowadza w tlumaczen ia biblijne<br />
wsp6lczesny j~zyk polski.<br />
Czy BT w swej obecnej postaci, tzn. w drugim wydaniu, jest dzielem<br />
nie tylko w pewnej mierze, ale w pelni - przynajmniej<br />
w swych zasadniczych Iiniach - udanym I czy jest w pelni odpowiedziq<br />
na potrzeby czas6w, a nie tylko chwili Trudno jest dzis<br />
na to z pewnosciq odpowiedziec. Mysl~ jednak, ze mozna smialo powiedziec,<br />
ie jest to pozycja dla Kosciola katolickiego w Polsce niezwykle<br />
wazna i cenna - jedna z najwainiejszych i najcenniejszych.<br />
Dzi~ki niej stalismy sit; bogatsi. Wprawdzie i to drugie wydanie <br />
jak to bylo w niniejszym artykule sygnalizowane - rna pewne braId,<br />
ale Sq one drugorz~dne , a cz~sc z nich mozna bez wi~kszego trudu<br />
usunqc.<br />
My sl~ , ze moi na r6wniez powiedziec, ze BT przedstawia prawie<br />
maximum tego, co mozna bylo przy tych zalozeniach, jakimi kierowali<br />
si~ Inicjatorzy (dokladny filologiczny przeklad, wsp6lczesny<br />
j~zyk) i w obeenej sytuaeji kadrowej osiqgnqc. (M6wi~ "prawie", bo<br />
moina bylo pomyslec 0 lepszej wsp61pracy z literatami).<br />
W zWiqzku z tym moina byloby zadac pytanie, po co dokonuje<br />
s i ~ nowych przeklad6w. Ot6z nowe przeklady - 0 He nie b~dz ie ieh<br />
za duzo (!) - Sq poiyteezne i mile widziane z wielu wzgl~d6w. P rzede<br />
wszystkim kai dy przeklad jest poszukiwaniem i pr6bq. Kt6ra<br />
jest najbardziej udana, pokazuje dopiero wynik. Nadto kazdy<br />
z obecnie publikowanyeh przeklad6w rna jakqs swojq wlasnq odr~ b-<br />
11'1 racj~ istnienia. Biblia Poznanska, obliczona na trzy tomy, posiada<br />
szerszy komentarz. Pod wzgl~d em j~zykowym b~dz i e jet moi na<br />
ocenic w pelni chyba dopiero wtedy, gdy ukaze si~ drugi tom, zawierajqcy<br />
ksi ~g i poetyckie Starego Testamentu. Obecnie moina<br />
stwierdzic, ie wykazuje duiet trosk~ 0 j ~zyk i stara si~ oiywic tekst<br />
przez gra£iczne wyodrtibnienie wypowiedzi i dialog6w. W niekt6rych<br />
m iejseaeh - zwlaszcza w Ksi~gach Kr6l6w - moma wyrazic pewne<br />
zastrzezenia tak co do rozumienia oryginalu, jak i j ~zyka . P rze- '<br />
klad protestaneki, z kt6rego ukazal si~ jui Nowy Testament i Psalmy,<br />
rna swe uzasadnienie wyznaniowe. Zreszt'1 praea nad nim rozpocz~la<br />
si~ wczesniej nii nad BT. Przeklad idzie po linii duiej dokladnosci,<br />
co jest oezywiscie plusem, ale jest jednoczesnie i mimlsem,<br />
poniewaz niekiedy trzyma si~ tak seisle tekstu, ie tlumaezenie<br />
staje s i~ ehwilami - widac to zwlaszeza w Psalmaeh - sztywne,<br />
735
KS. JANUSZ FRANKOWSKI<br />
prawie szkolne. Oprocz tych przekladow w druku, szykuje si~ jeszcze<br />
jeden. KUL - jak wiemy - wydaje kilkunastotomowykomentarz<br />
do Starego Testamentu i podobny - do Nowego. W poszczeg6lnych<br />
tomach znajduje si~ rowniez przeklad komentowanych<br />
ksiqg. 0 ile wiadomo, mysli si~ 0 tym, aby gdy dzielo zostanie<br />
ukoiiczone, wydae przeklad osobno. Jakie specyficzne cechy b~d q<br />
uzasadnieniem tego wydania, trudno w tym momencie odpowie<br />
. dziee. Z pewnosciq przeklad ten, dokonany w kazdym wypadku<br />
przez dobrego znawc~ tlumaczonej ksi~gi, moze bye w niekt6rych<br />
miejscach dokladniejszy, ale to nie jest chyba wystarczajqcq racjq<br />
publikacji, bo r6znice b~dq ostatecznie drobne. Bye moze, ze uzasadnieniem<br />
b~dzie komentarz teologiczny, w jaki tekst zostanie zaopatrzony.<br />
W sumie - jak widzimy - kazdy przeklad (wraz ze<br />
wst~pami i komentarzem) ma swojq specyfik~ i nowe przeklady Sq<br />
nie po to, by zastqpie BT, lecz raczej, aby bye odpowiedziq na odr~bne<br />
czy dalsze potrzeby. Nowe przeklady Sq wi~c przekladami<br />
o b 0 k BT, a nie z ami a s t BT.<br />
Jednoczesnie moze warto zauwazye, ze nowe przeklady Sq w samym<br />
tlumaczeniu tekstu tego samego typu, co BT, tzn. wyznaniowymi<br />
przekladami filologicznymi, i wszystkie, tak jak BT, Sq nastaw<br />
ione na dokladnose. Aby wi~c stworzye obecnie jakis naprawd~<br />
nowy przeklad, nie nalezaloby juz ise w tym kierunku, czyli nie<br />
nalezaloby nastawiae si~ tylko na dokladnosc. Te trzy czy cztery<br />
proby wyczerpujq istniejqce pod tym wzgl~dem mozliwosci i nie<br />
nalezaloby juz prob mnozyc. W naszym pokoleniu prawclopodobnie<br />
nie stworzymy wyraznie wierniejszego przekladu, poniewaz z jednej<br />
strony BT i wydawane przeklady Sq wystarczajqco dobrym odbiciem<br />
wspolczesnej wiedzy 0 tekscie, a z drugiej nasi biblisci nie<br />
pr zeskoczq samych siebie. Przy tym dokladnose nie jest jedynym<br />
czynnikiem, ktory decyduje 0 wartosci przekladu - nawet gdy<br />
chodzi 0 Pismo Swi~te. Dokladnose w tlumaczeniu nie oznacza koniecznie<br />
nawet wiernosci. Moze bye tlumaczenie bardzo dokladne<br />
i niewierne, bo nie przekazujqce ducha tlumaczonego dziela, i moze<br />
bye tlumaczenie swobodne, a jednak wierne. Przeklad list6w sw.<br />
Pawla dokonany przez ks. S. Kowalskiego jest cz~sto - scisle biol'qC<br />
- parafrazq, a przeciez jest jednym z najlepszych polskich przeklad6w<br />
tych listow, bo chwyta ducha tych pism i w spos6b jasny<br />
oddaje mysl kazdego zdania. Nadto zwracanie uwagi tylko na dokladnose<br />
prowadzi do przekladu "poprawnego", a "poprawnosc" to<br />
zbyt malo. Poprawnose jest w tlumaczeniu - jak wiadomo - stopniem<br />
niedostatecznym. Naukowose, ktora w dziedzinie biblijnej<br />
stala si~ silq i bodzcem wielkiego wspolczesnego ruchu tlumaczeniowego,<br />
zaczyna ciqzye nad tym ruchem negatywnie.<br />
Aby wi~c stworzye obecnie jakis zdecydowanie nowy przeklad,<br />
736
BIBLIA TYSIACLECIA<br />
trzeba b~dzie oprzec si~ na zupelnie nowych zasadach. Bye moze b~dzie<br />
to zasada zwi~zlosci i prostoty biblijnej. Jeden z niemieckich<br />
tlumaczy, ktory przelozyl Ks i(W~ Hioba powiedzial, ze uwaza swoj<br />
przeklad za najbardziej udany tam, gdzie umial - idqc za juz nie<br />
tylko zwi~zlym, ale nawet skr6towym j~zykiem oryginalu - znalezc<br />
najkrotsze sformulowania w j~zyku niemieckim. Ale bye moze r6wniez,<br />
ze b~dzie to zasada - m6wiqc trochE; poetycko - swobodnej<br />
wiernosci i wiernej swobody. Odpowiadaloby tu nie slowu slowo,<br />
lecz zdaniom zdania, mysli mysl, stylowi styl, duchowi duchP Do<br />
takiego tlumaczenia trzeba byloby biblisty lub zespolu biblistow iiie<br />
tylko 0 doskonalej formacji naukowej, ale i 0 wybitnym zmysle literackim<br />
lub tez scislej wspolpracy zespolu biblistow i zespolu literatow,<br />
przy czym i jedni i drudzy nie mogliby bye malostkowi, lecz<br />
J:lusieliby bye szeroko otwarci na wzajemne problemy i wymagania.<br />
I oczywiscie i jedni i drudzy jeszcze bardziej niz nawzajem siebie,<br />
musieliby fozumiee charakter i ducha tlumaczonego Tekstu.<br />
ks. Janusz Frankowski<br />
.., Bye moze, 1e w tym kierunku idzie nowe tlumaczenie Nowego Testame ntu,<br />
przygotowywane przez gruPEl biblist6w protestanckich pod kierownictwem profesora<br />
z Chrzescijanskiej Akademii Teologicznej , Witolda Benedyktowicza. Zesp6t<br />
ten pragnie stworzyc przeklad, kt6ry bylby zrozumialy I bUski dla wsp6lczesn<br />
ecgo czytelnika i w zwiqzku z tym przyjmuje - uzywajqc f achowego jE:zyka <br />
zasa d E: d y n ami c z n e j e k w i w ale n c j i: "Gl6wna zasada wsp6lczesnego<br />
przekladu, nie tylko biblijnego - mowi B. Tranda, ieden z czlonkow Komisji<br />
Weryfikacyjnej - polega na tzw. dynamicznej ekwiwalencji. Znaczy to, ze n ie<br />
tluma czy siE: tekstu slowo po slowie, nle kalkuje siE: ani szyku zdania, an! konstrukcji<br />
gr amatycznej oryglnalu. tylko mysli i poj E:cia sformulowane w jedny m<br />
j"zyku przenosi sl" do drugiego jE:zyka. DZiE:ki t emu m oina osi::jgnqC n!e tylk o<br />
wiE:kszq jasnosc, ale - co jest 0 wiele wazniejsze - nawet wi"kszq doskonalosc<br />
w oddaniu mysli autora, a wiE:C w iE:kszq wiernosc z tekstem oryginalu." 0 nowe j<br />
t n;cjatywie btbttstow protestanck!ch. Za t P rzec!w nr 20/1974, 11.<br />
737
Z MYSLI WSPo.tCZESNEJ<br />
ALFRED GAWRONSKI<br />
CHOMSKY - ODKRYCIE<br />
RACJONALNYCH<br />
UKl ADOW<br />
W PODSWIADOMOSCI<br />
CZlOWIEKA<br />
Istnieja, w dziedzinie wiedzy 0 czlowieku rozne rodzaje odkryc<br />
naukowych . Sa, takie, kt6re na zawsze pozostaja, w scislych ramach<br />
pcwnej szczeg610wej dyscypliny, jak ekonomia, psychologia, czy j~zykoznawstwo.<br />
I Sq takie, kt6re - w przeciwienstwie do tamtych <br />
tak zasadniczo modyfikujq pewne podstawowe zaloi enia nie tylko<br />
jednej dyscypliny, lecz calej wiedzy 0 czlowieku, i e przekraczajq<br />
ramy, w jakich si~ dokonaly, i odslaniajq przed nami obraz cz1owieka<br />
w jakims istotnym punkcie uzupelniony lub zmieniony. Taki<br />
charakter m ialy na przyklad teorie Marksa, Darwina lub Freuda.<br />
Niezaleznie od stopnia ich slusznosci i naszego do nich stosunku jest<br />
r zecza, niewqtpliwq, ze w jakiejs mierze p rzeksztalcily one nieodwraca]n<br />
ie nasze wyobraienia 0 czlowieku. Z dyscyplin, w kt6rych<br />
teorie te powstaly, ich idee przewodnie przenikn~ly do dziedzin pokrewnych,<br />
bliiszych i dalszych, a nawet do wyobraien obiegowych,<br />
popularnych. Takiego tez rodzaju odkryciem jest coraz szerzej dzis<br />
,If swiecie dyskutowana teoria lingwistyczna uczonego amerykanskiego,<br />
Noam a Chomskyego.<br />
Poniewaz jego teksty i ksia,zki 0 nim - w seriach omawiajqcych<br />
klasyk6w mysli wsp61czesnej - ukazujq si~ dzis na calym swiecie,<br />
738
ALFRED OAWROI'.ISKI: NOAM CHOMSKY<br />
uczony ten niemal wszystkim ludziom wyksztalconym znany jest<br />
przynajmniej z nazwiska. Warto jednak przypomniec par~ fakt6w<br />
okreslajqcych pozycje tego uczonego na tle uprawianej przez niego<br />
nauki. Noam Chomsky, urodzony w roku 1928, pro£esor Massachussetts<br />
Institute of Technology, da! poczqtek (w podobny spos6b<br />
jak Freud patronowal Jungowi czy Adlerowi, swoim niewiernym<br />
zresztq uczniom) r6znym rozwijajqcym si ~ w rozmaitych k ierunkach<br />
nurtom nowego j~zykoznawstw a. Jak m6wi jeden z jego monografist6w<br />
i wybitny j~zykoznawca angielski John Lyons, "pozycja<br />
Chomskyego jest nie tylko jedyna w swoim rodzaju w dzisiejszym<br />
j ~zyko zn aw stw ie , Iecz prawdopodobnie bez precedensu w calej historii<br />
tej nauki. Jego pierwsza ksiqzka wydana w 1957 roku, chociaz<br />
byla kr6tka i stosunkowo malo techniczna, zrewolucjonizowala<br />
naukowe badanie je,zyka; i teraz w wieku lat 42 (dzis 47 - przyp.<br />
A G.) przemawia on z autorytetem, ktory nie ma sobie rownego,<br />
o wszelkich aspektach teorii gramatycznej. Nie znaczy to oczywiscie,<br />
ze wszyscy lingwisci, ani n aw et ze ich wi~kswsc ·pr z Y.i ~ la teori~<br />
gramatyki transformacyjnej, kt6rq. Chomsky rozwinql kilkanascie<br />
lat temu w Syntactic Structures. Tak nie jest. Istnieje dzis<br />
co najmniej tyle roznych szk61 lingwistycznych, He ich istnialo<br />
przed «rewolucjq Chomskyego». Tym niemn iej szko1a transformacyjna<br />
czy szkola Chomskyego nie jest dzis tylko jednq z w ielu szk6t<br />
Slusznie czy nieslusznie teoria gramatyczna Chomskyego jest n iewqtpliwie<br />
najbardziej wplywowa. I zaden jEizykoznawca, k t6ry chce<br />
dot rzymac kroku biezqcemu rozwojowi w1asnej dyscypliny, nie moze<br />
sobie pozwolic na ignorowanie teoretycznych sformu1owan<br />
Chomskyego. Kazda szko1a ling",istyczna w naszych czasach stara<br />
sit;' okreslic w1asne stanowisko w poszczeg6Inych zagadnieniach w odniesieniu<br />
do pogIqd6w Chomskyego na dany temat". 1<br />
Osiqgn i~cia Chomskyego na terenie tak abstrakcyjnej dyscyplin y<br />
jakq jest j~zykoznawstwo, nie tlumaczq jednak same w sob ie, dIaczego<br />
teoriom jego przypisuje si~ znaczenie szersze, przekracza jqce<br />
sprawy podejmowane przez nauk~, w kt6rej teorie te powstaly. Dla<br />
czytelnika, kt6r y nie ma specjaInych zainteresowan jEizykoznawczych,<br />
podstawowym pytaniem pozostaje, co w teoriach i odkryciach iego<br />
uczonego dotyczy naszej og6Inej wiedzy 0 czlowieku i co w nich<br />
przekazalo nam "obraz czlowieka w jakims istotnym punkcie uzupelniony<br />
lub zmieniony". Niniejszy szkic jest pr6bq chociaz cz~sci o <br />
wej odpowiedzi na to pytanie. B~d~ si~ stara1 ograniczyc przedstawienie<br />
technicznych aspekt6w teorii tego uczonego do takiego minimum,<br />
jakie jest konieczne w szkicu, majqcym na celu ukazanie fi<br />
1 John Lyons, Chomsky, Fontan a MOdern Masters, L ondyn 1970, str. 9; wyd.<br />
pclskie<br />
739
Z MYSlI WSPClCZESNEJ<br />
lozoficznej i antropologicznej tresci dokonanej przez niego "rewolucji".<br />
Czytelnik nie powinien zapominac jednak 0 tym, iz uczony<br />
ten jest przede wszystkim j~zykoznawcq, tworcq bardzo sformalizowanego<br />
i matematycznie scislego opisu konstytutywnych cech<br />
jt~zyka, a nie filozofem akademickim. Zdaj~ sobie spraw~, ze metoda,<br />
ktorq tu obralem, przedstawiajqc filozoficzne implikacje odkryc j ~<br />
zykoznawczych Chomskyego a przechodzqc do porzqdku nad zagadnieniami<br />
metodologicznymi przez niego podj~tymi, nad sposo··<br />
bem formalizowania tworczosci j~zykowej przez niego opracowanym<br />
i nad empirycznq weryfikacjq tego teorii, jest co najmniej dyskusyjn<br />
a. Nie zwalnia ona nikogo, kto by chcial si~ wlqczyc w rozgorzalq<br />
dzis dysku sj~ nad zagadnieniami przez Chomskyego poruszonymi,<br />
z obowiqzku zapoznania si~ takze ze scisle naukowq podbudowC\ jego<br />
teorii.<br />
I. ROlA J~ZYKOZNAWSTWA W KU l TU RZE<br />
NASZEGO STUlECIA<br />
Zanim pochylimy si~ z uwagq nad koncepcjami Chomskyego i nad<br />
perspektywami, jakie otworzyly one dla zgl~biania naszego rozumienia<br />
ludzkich procesow poznawczych i samej natury ludzkiego<br />
umyslll, warto przypomniec, jak awangardowq rol~ odegralo j~zyk<br />
oznawstwo w naszym stuleciu wobec innych nauk 0 czlowieku. J ~ <br />
zyk oznawstwo podsun~lo w wielu wypadkach roznym dyscyplinom<br />
badajqcym llldzkie post~powanie wlasne wzory analizy, jak tez poj<br />
~c ie i terminy. To przeciez na terenie lingwistyki de Sallssure i uczeni<br />
szkoly praskiej opracowali na poczqtku wieku strllkturalnq met<br />
od ~ badan, ktora dopiero kilkadziesiqt lat pozniej podj~ta zostala<br />
przez antropologi~, krytyk~ literackq i psychologi~. Nie naleiy s i~<br />
w i~ c dziwic, ze j~zykoznawstwo jest rowniez pierwszq naukq, ktora<br />
stwierdzila ograniczonosc strukturalistycznej interpretacji badanych<br />
zjawisk. Dyscyplina, ktora doprowadzila do najwyzszego stopnia<br />
wyrafinowania metod~ strukturalnq, ktora w zastosowaniu tej metody<br />
posiadala najdluzsze i najbogatsze doswiadczenie, pierwsza dotarla<br />
do kresll mozliwosci eksplikatywnych tej metody. Wlasnie<br />
w latach pi~cdziesiqtych i szescdziesiqtych, kiedy strukturalizm stal<br />
s i ~ filozofiq dominujqcq w niektorych naukach 0 czlowiekll i doktrynq<br />
niezwykle modnq w srodowiskach uwazajqcych si~ za awangardowe,<br />
na terenie j~zykoznawstwa, ktore stworzylo i opracowalo<br />
podstawowe poj~cia struktllralizmll, kierunki najbardziej dynamiczne<br />
przeprowadzily szczegolowq krytyk~ tej metody i wykazaly jej<br />
ograniczenia. Mo:i:na si~ wi~c spodziewac, ze z czasem t akze te<br />
nauki 0 czlowieku, ktore operujq bardziej plynnq, mniej opracowa<br />
740
ALFRED GAWROK!SKI: NOAM CHOMSKY<br />
nq i w gruncie rzeczy mmeJ precyzyjnq metodologiq od j~zykoznawstwa,<br />
z czasem ustaIq granic~ stosowalnosci metody strukturalnej<br />
na wlasnym podw6rku. W stosunku do zagadnieii, kt6re okazaly<br />
s i ~ nieuchwytne w ramach tej metody, przyjdzie moze czas na uj~cie<br />
"generatywne", analogiczne do generatywnego uj~cia nowego j~zykoznawstwa.<br />
Juz dzis mozemy obserwowac rozkwit nowych kierunk6w<br />
badawczych inspirowanych przez generatywno-transformacyjnq<br />
gramatyk~ Chomskyego w psychologii. Pod wplywem tej<br />
teorii rozwinql si~ nowy jej dzial, nieslychanie dynamiczny. zwany<br />
psycholingwistykq. Takze w antropologii wiele zagadnieii, na przyklad<br />
odwieczne zagadnienie relacji mi~dzy j~zykiem a kulturq, zaczynajq<br />
uczeni podejmowac w szerszej od strukturalizmu perspektywic<br />
koncepcji "generatywnych".2 Po raz drugi w naszym stuleciu <br />
pierwszy raz stalo si~ to pod egidq strukturalizmu - wielki przelom<br />
w j ~zykoznawstwie stal si~ punktem wyjsciowym przeobrazeii i rewizji<br />
w wielu innych naukach 0 czlowieku. Tylko ze tym razem<br />
implikacje filozoficzne przelomu wydajq si~ si~gac gl~biej, niz to si~<br />
stalo poprzednio za spraWq de Saussure'a.<br />
Sytuacja, jakq zastal Chomsky w naukach dotyczqcych j~zyka<br />
pJ'zed sformulowaniem swojej teorii gramatyki generatywno-trans·.<br />
formacyjnej - odtqd w skr6cie "GT" - nie byia podobna do sytuacji<br />
zastanej przez ojca strukturaIizmu pod koniec dziewi~tnastego<br />
wieku. De Saussure m6gI si~ skarzyc na brak teorii og61nej, umozliwiaja,cej<br />
uporza,dkowanie i systematyczne uj~cie ogromnej ilosci danych<br />
szczeg610wych, zebranych przez sto 1at badan historyczno-por6wnawczych<br />
duzej BOSei j~zyk6w . Chomsky natomiast, kt6ry J'ozpoczql<br />
swojq dziala1nosc naukowq w poczqtku 1at pi~cdziesiqtych tego<br />
w ieku, zastal szeroki wach1arz dosyc od1eglych od siebie i cz~sto<br />
slabo sprawdzonych teorii, przedstawiajqcych takq czy innq og61na,<br />
interp r etacj~ zjawisk j~zyka i kOl11unikacji mi~dzyludzkiej. Prob1ematyka<br />
j~zyka wyszIa w mi~dzyc za s ie (od czas6w de Saussere'a)<br />
z pracowni j~zykoznawc6w, 10gik6w i filozof6w analitycznych i stala<br />
s i~ w swiadomosci powszechnej centralnym punktem humanistyki<br />
dwudziestego wieku, punktem, w kt6rym si~ spotykajq wylaniajqce<br />
s i~ z r6znych stron nierozwiqzane lub i le rozwia,zane problemy wieku<br />
poprzedniego.<br />
Taki zwrot zainteresowaii niekoniecznie sprzyjal gl~bszemu uj~ciu<br />
zagadnien dotycza,cych j~zyka. W pospiechu i na fali mody powsta<br />
Io szereg niedopracowanych teorii naukowych, quasi-naukowych<br />
2 zoo. artykul Language and Cultur e Loundsouryego i wyniklll z niego dyskusj
Z MYSLi WSPOlCZESNEJ<br />
i filozoficznych, kt6re cz~sto podajqc uproszczony opis zjawisk j~zykowych<br />
stworzyly na pewien czas ziudzenie, iz prawda 0 j ~ zyku zostala<br />
wyjasniona lub lada chwila zostanie wyjasniona. "Technologiczny<br />
post~p lat czterdziestych", jak pisze Chomsky, "jeszcze bardziej<br />
wzmacnial stan og61nej euforii. Komputery byly na horyzoncie<br />
i niedaleka m ozliwose ich zastosowania wzmacniala w i ar~ , ze<br />
wystarczy teor etycznie opanowae najprostsze i najbardziej po<br />
.'--vierzchowne, oczywiste elementy danego zjawiska, a wszystko inne<br />
okaze s i ~ powt6rzeniem tego samego, pozornq zlozonosciq, kt6ra zostanie<br />
rozplqtana przez cuda elektroniki".3<br />
P omijaj&c teoretyzowanie "filozofii fotelowej", k t6ra w odr6Znieniu<br />
od filozofii analitycznej i od j~zykoznaw s twa stroni od szczeg6<br />
Iowej, metodologicznie sprawdzalnej pracy "w terenie" nad j ~ zy·.<br />
k iem i kt6ra orzek a, czym j~zyk jest lub nie jest "in abstracto",4 mozemy<br />
wyr6zniC trzy g16wne kierunki badawcze, kt6re w r6iny spos6b<br />
dominowaly nad problematykq j~zyka i staraly s i~ dae jego<br />
og6lnq interpretacj~ w okresie bezposrednio poprzedzajqcym "rew<br />
olucj~ Chomskyego". Sq to teoria informacji, behawioryzm i strukturalizm.<br />
II. WOBEC TEORII INFO RMACJI.<br />
BEHAWIORYZMU I STRUKTURALlZMU<br />
Osiqgni~ciem teoretycznym Chomskyego juz samym w sobie godnym<br />
uwagi jest szczeg6Iowa analiza kazdego z i.ych trzech system6w<br />
teoretycznych i wykazanie ich nieadekwatnosci jako hipotez<br />
eksplikatywnych j~zyka. . Jak wiadomo teoria informacji (w sformul:owaniu<br />
Shannona i Weavera z 1949 r .) twierdzi, ze istotna (relewantna)<br />
nie jest trese przekazu j~zykowego ale prawdopodobienstwo<br />
jego nadania. Znaczy to, ze kaida wypo\viedz ludzka moze bye analizow<br />
ana jako seria przekaz6w, w kt6rej kazde slowo ma daj'1ce si~<br />
okreslie prawdopodobienstwo pojawienia si~. Zaklada si~, ze praw<br />
• N. Chomsky, Language and M i nd, New York 1968, Harcourt, str. 3.<br />
• Skrajnym przykladem takiego t ypu orzekania 0 j «:zyku jest trzecia cz«:sc<br />
d:!:ieta Hansa Georga Gadamera Wahrhett und Methode, Tiibingen 1965, po s wi~cona<br />
j «:zykowi. Autor bezceremonialnie zaciera niekt6re podstwowe rozr6znienia<br />
w p rowadzone przez przeszlo dwutysiqcletniq histori«: b adan nad j «:zykiem (jak<br />
n p. rozr6znienie mi«:dzy doslownym a metaforycznym uzyciem slowa, mi«:dzy<br />
og61nosciq poj«:cia a jego wieloznacznosclq, mi«:dzy poziomem leksykalnym a propozycjonalnym<br />
j «:zyka, ltd.) i ignoruje caly dorobek nowoczesnej filozofli j «:<br />
zyka (Frege, Moore, Russel, Wittgenstein, Austin, Saussure, Chomsk y i wielu<br />
innych). Jest to dziwny przyklad izolacji pewnej szkoly filozoficznej od caloksztaltu<br />
bad ail wsp 6lczesnych w imi«: prawa do orzekania " z !otela" 0 zj aw isku.<br />
k t6rego si«: nie bada.<br />
742
ALFRED GAWROt'lSKI: NOAM CHOMSKY<br />
dopodobienstwa te kontrolujq poszczeg61ne wypowiedzi ludzkie<br />
i zdolnose kazdego czlowieka do operowania j~zykiem.<br />
Na poczqtku lat pi~edziesiqtych dosyc rozpowszechnione bylo<br />
przekonanie, ze takie zmatematyzowane poj~cie informacji b~dzie<br />
ogniwem, wok6l kt6rego nastqpi zjednoczenie wszelkich teorii komunikacji<br />
i j~zyka na zasadzie rachunku prawdopodobienstwa. Ot6z<br />
peace Chomskyego definitywnie polozyly kres takim zludzeniom.<br />
Wykazal on, ze jesli si~ doprowadzi do pewnego stopnia scislosci<br />
poj~ci a i zasady teorii in£ormacji, okazuje si~, ze rodzaj struktur,<br />
. jakie mozna zbudowae w oparciu 0 t~ teori ~, malo ma wsp6lnego ze<br />
strukturami, kt6re musimy zalozye jako podstaw~ wszelkiego pos{ugiwania<br />
si~ j~zykiem. Ilose mozliwych zdan - twierdzi Chomsky<br />
- jest dia kazdego m6wiqcego potencjalnie nieskonczona, gdyz<br />
zawsze moze on wytworzye nowe poprawne kombinacje sl6w, kt6re<br />
nie byly .przedtem wypowiedziane. A wi~c jest teoretycznie niemozliwe<br />
obliczenie prawdopodobicl'lstwa zbiegnie,cia si~ sl6w w nowej<br />
kombinacji na podstawie poprzednich cze,stotliwosci ich w yst~ <br />
powania. Na dodatek, badania psycholingwistyczne potwierdza jq, ZC<br />
dziecko nie uczy s i~ ani nie mogloby sie, nauczyc m6wic tq drogq:<br />
poznajqc wszystkie mozliwe ciqgi sl6w po to, aby uswiadomic sobie<br />
prawdopodobienstwo wyste,powania poszczeg61nych kombinacji. Niezaleznie<br />
od teoretycznej niemozliwosci dokonania takiego rachunku<br />
przez dziecko - byloby dia niego duzo bardziej skuteczne opanowanie<br />
regul produkujqcych zdania poprawne, lqcznie z kombinacjami,<br />
kt6rych nigdy przedtem nie slyszalo i kt6re z tego powodu nie ma jq<br />
zadnego obliczalnego prawdopodobienstwa pojawienia sie,.<br />
Nie ma tu miejsca na om6wienie nawet pobieznie szczeg61owego<br />
i bardzo zjadliwego ataku Chomskyego na nurt behawiorystyczny<br />
\v je,zykoznawstwie. Powiedzmy tylko, ze behawioryzm, kt6ry przedtem<br />
panowal nad tq dyscyplinq w Stanach Zjednoczonych pod egidq<br />
Leonarda Bloomfielda, po powstaniu "GT" odgrywa role, drugorze,dm1,<br />
coraz trudniej dostrzegalnq. Podobnie juz ostatecznie chyba pol'zucono<br />
w nauce (chociaz nie w gronie niekt6rych awangardowych<br />
publicyst6w) idee wiqzania j~zyka ludzkiego za posrednictwem cybernetyki<br />
i matematycznych wzot6w teorii informacji z komputerami.<br />
Porzucono owo mitologiczne przekonanie, ze niebawem b~dzi e<br />
mozna w pelni zaprogramowac mow~ i w taki czy inny spos6b stwol'zye<br />
maszyn e, m6wiqcq. "Struktury umyslu ludzkiego nie SCi po<br />
prostu bardziej zlozonq odmianq tego samego zjawiska lecz Sq jakosciowo<br />
inne od zlozonych sieci i struktur, jakie mozemy rozbudowac<br />
na podstawie poj~c, kt6re zdawaly si~ tak obiecujqce wieht<br />
uaukowcom kilka lat temu".5<br />
• N. Chomsky, op. cit., str. 4.<br />
743
Z MVSLI WSPOtCZESNEJ<br />
Jakie Sq wif;c wedlug Chomskyego te struktury umyslu Iudzkiego,<br />
ktore przejawiajq si~ w j~zyku Nim spr6bujemy odpowiedziec, zastanowmy<br />
si~, czy Chomsky stawial takze strukturalizmowi podobne<br />
zllrzuty, jakie wytoczyl przeciwko teorii informacji i behawioryzmowi:<br />
ze Sq to - mowiqc krotko - koncepcje, kt6re malo majq wspolnego<br />
z j~zykiem naturalnym.<br />
Wklad strukturalizmu do powstania j~zykoznawstwa nowoczesnego<br />
jest niewqtpliwie ogromny i zaden jE:zykoznawca nie moze temu<br />
zaprzeczyc. Tym niejmniej istnieje mozliwosc takiej krytyki, ktora<br />
uznajqc historycznq rol~ danej koncepcji naukowej i przyjmujqc jej<br />
podstawowe osiqgni~cia, stwierdza r6wnoczesnie granice eksplikatywnych<br />
mozliwosci tej koncepcji i wskazuje na podstaw owe niedomagania<br />
teoretyczne, powodujqce, iz w jakims momencie wyczerpuje<br />
ona swoje tw6rcze mozliwosci w ramach danej dyscypliny, przyczyniajqc<br />
si~ do jej zastoju zamiast do jej rozwoju. Ponadto historia<br />
j~zykoznawstwa uwidocznia fakt, iz zbyt bogate zalozenia teoretyczne<br />
(podobne zjawisko mozna zauwazyc w historii kazdej nauki<br />
o czlowieku), chociaz Sq prawdziwe, nie zawsze sprzyjajq rozwojowi<br />
danej dyscypliny. Precyzyjne zgl~bienie jakiegos aspektu natury<br />
ludzkiej jakby wymagalo zw~zenia zalozeii teoretycznych po to, aby<br />
w ykluczyc na pewien czas szersze powiqzania badanego zjawiska<br />
i m6c skupic salq uwag~ na jego szczeg6lnych cechach. Tylko ze<br />
szkody, jakie nauka ponosi wskutek takiego zw~zenia, Sq tez ogromne.<br />
Stalo si~ to juz raz w j~zykoznawstwie na przelomie osiemnastego<br />
i dziewi~tnastego wieku, kiedy powstanie j~zykoznawstwa historyczno-por6wnawczego,<br />
badajqcego kazdy j~zyk pod kqtem jeg()<br />
unikaInych i odr6Zniajqcych cech, zwiqzalo si~ z przyj~ciem pozytywistycznej<br />
metodologii i z odrzuceniem teorii gramatyki uniwersalnej,<br />
rozpracowanej przez j~zykoznawstwo kartezjaiiskie - teorii<br />
dzis na nowo podj~tej przez Chomskyego i jego zwolennik6w. Podobnq<br />
rol~ odegral strukturalizm Saussure'owski na przelomie wieku<br />
dziewi~tnastego i dwudziestego. Umozliwil on zauwazenie, uporzqdkowanie<br />
i interpretacjf; wielu cech formalnych j~zyka, dzif;ki<br />
zalozeniom teoretycznym, kt6re okazaly si~ z czasem za ubogie dla<br />
wyjasnienia gl~bszych jego uklad6w.<br />
W dw6ch 'poprzednich artykulach niniejszego cyklu 6 starale-..m sit:<br />
rozwazyc problematykf; sensu i znaczenia na tIe interpretacji strukturalistycznej,<br />
jeszcze dzis dominujqcej w j~zykoznawstw i e tradycyjnym<br />
na terenie Europy z wyjqtkiem Anglii i ZSRR.7 Staralem<br />
, Z nak: nr 237 i 244.<br />
, Wielki rozglos mialy teorie Chomskyego w ZSRR I byly tam w nikliwle om a<br />
wiane przez naukoweow takiel1 jak Szaumjan i Sobolewa. Z n a mienny te;: jest<br />
f ak t ze pierwsze tlumaezenie na obey j«lzyk Syntactic Structures jest to tluma <br />
ezenie rosyjskie z 1962 roku.<br />
744
AlFRED GAWROIiISKI: NOAM CHOMSKY<br />
si~ wykazac, ze chociaz historyczna r ola strukturalizmu byla ogromna,<br />
t o jego wklad do interpretacji aspekt6w znaczeniowych (semantycznych)<br />
byl bardzo ograniczony. Lecz krytyka metody strukturalistycznej,<br />
prowadzona wylqcznie "od wewnqtrz", nie mogla jeszcze<br />
dostatecznie odslonic tego, jak wqskie jest spojrzenie na j~zyk przez<br />
okulary strukturalizmu. Po to, aby lingwistyka wsp6lczesna - po<br />
wielu nieudanych pr6bach - mogla wyjsc z zastoju, w kt6rym si~<br />
znalazla po wyczerpaniu mozliwosci jakie otwierala metoda strukturaL'1ej<br />
analizy j~zyk a, potrzebny byl dogl~bny przelom jakosciowy,<br />
taki wlasnie, jakiego dokonal Chomsky i inni badacze "GT"<br />
w j~zykoznawstwie na ca!ym swiecie.<br />
III. TWORCZY CHARAKTER J~ZYKA<br />
Syntetyczny opis teorii lingwistycznej Chomskyego i jej dalekosi~Znych<br />
implikacji filozoficznych nastr~cza wiele trudnosci kazdemu,<br />
kto odwazy si~ podjqc takie zadanie, chocby ze wzgl~du na niezwykle<br />
szybki rozw6j tej teorii i calego .i Eizykoznawstwa pod jej<br />
wplywem od czasu publikacji Syntactic Structures w 1957 roku.<br />
Koncepcja samego Chomskyego ulegla niejednej zmianie i zostala<br />
przedstawiona w nowej, bardziej dopracowanej wersji w Aspects<br />
of the Theory of Syntax w 1965 roku. Sam Chomsky traktuje swoje<br />
teorie jako hipotezy robocze, wymagajqce ciqglych korektur w wyniku<br />
konfrontacji z rzeczywistosciq j~zykowq , przeprowadzanej<br />
w zmudnych i drobiazgowych badaniach. Poza tym teoria Chomskyego<br />
nie jest dzis bynajmniej jedynq, jaka si~ rozwin~la na podstawie<br />
koncepcji "GT". Mamy do czynienia z bujnym rozwojem badan,<br />
z mnozeniem si~ szk61 (g16wne osrodki Sq w Stanach Zjednoczonych,<br />
Anglii i ZSRR), kt6re biorqc odkrycia Chomskyego za<br />
punkt wyjscia, starajq si~ zbadac obszary przez niego nietkni~te<br />
i proponujq rozwiqzania, zdajqce si~ znacznie odbiegac od rozwiqzan<br />
samego Chomskyego.<br />
o He jednak teoria scisle lingwistyczna "GT" stale si~ rozwIJa<br />
i modyfikuje, 9 tyle sama problematyka filozoficzna w niej zawarta<br />
uzyskala juz zasadniczo stale kontury. Aby si~ przekonac 0 jej<br />
fundamentalnym znaczeniu wystarczy zauwazyc, jakq rol~ odgrywajq<br />
teorie Chomskyego w wielkiej ctyskusji wsp6lczesnej nad naturq<br />
ludzkiego umyslu, dyskusji dost~pnej dzis czytelnikom w licznych<br />
antologiach artykul6w naukowych.<br />
Punktem wyjsciowym refIeksji Chomsky'ego jest konstatacja, ze<br />
czlowiek wypowiada si~ w zdaniach, ze w y pow i a d air 0 z u<br />
m i e n i e s k 0 iI c z 0 n q i los c z d a ii, t e z t a k i c h, k t 6 r y c h<br />
n i gcty przedtem nie slyszal ani nie wypowie<br />
745
Z MVSLI wSPOtCZESNEJ<br />
d z i a 1:. Kiedy dziecko zaczyna wypowiadae nowe zdania, wtedy<br />
rzutuje na nowe twory, ekstrapoluje reguly, ktorych musialo si~<br />
nauczyc na podstawie ograniczonego zbioru uslyszanych zdan. Moglibysmy<br />
to zjawisko nazwae tworczosciq j~zykowq, gdyby termin<br />
ten nie zostal zdeprecjonowany przez pewnq retoryk~ filozoficznq<br />
od czasow romantyzmu az po idealistycznq fi1ozofi~ j~zyk a Crocego<br />
i Vosslera. Tworczose j~zykowa w rozumieniu tej tradycji byla<br />
aktywnosciq nie sp~tanq zadnq normq, podobnie do aktywnosci artystycznej<br />
t ak jak jq wyzej wymienieni mysliciele pojmowali. Aby<br />
si~ odciqe od wszelkich poprzednich interpretacji i naduzye, specyficzne<br />
mozliwosci tworcze zawarte w j~zyku nazwal Chomsky generatywnosciq<br />
j~zyka. W terminie tym zaw arte jest stwierdzenie, ze<br />
w mowie mamy do czynienia z tworczosciq rzqdzonq przez pewien<br />
system regul ("rule-governed creativity"), ktora tylko d z i ~ki s1:osowaniu<br />
tych regul, a nie wbrew nim, nabiera sensu. Kazdy czlo<br />
\viek, ktory opanowal jakis j~zyk, stwierdza to bez potrzeby jakiegokolwiek<br />
wyksztalcenia j~zykoznawczego wtedy, gdy odroznia zdania,<br />
ktore dla spolecznosci j~zykowej, do ktorej nalezy (czyli<br />
z uwzgl~dnieniem dialektow, gwar itd.) Sq zdaniami poprawnymi 8<br />
od tych, ktore nimi nie Sq. Zdania niepoprawne mogq bye przyj ~te<br />
przez uzytkownikow j~zyka jako zdania zawierajqce jaka,s trese tylko<br />
o tyle 0 ile dadzq si~ sprowadzie, przelozyc na zdania poprawne.<br />
Zdania dewiantne rozniq si~ od bezsensownych tym, ze dostrzegalna<br />
w nich jest takZe norma, od ktorej nastqpilo odchylenie, czyli ze<br />
nie Sq zatarte w nich slady norm "GT" na podstawie ktorych<br />
powstaly (chociaz w sposob wypaczony). W zdaniach bezsensownych<br />
natomiast dewiacja osiqga taki stopien, iz zatarty zostaje wskaznik<br />
odrozniajqcy gl~bokq struktur~ zdania od dostrzegalnej masy fonicznej,<br />
0 czym b~dzie mowa nizej. Wobec faktu, ze ilose zdan poprawnych,<br />
kt6re kazdy z n as wytwarza i rozumie, jest potencjalnie n i e<br />
s k 0 n c z 0 n a, musi istniee - wedlug Chomskyego - system<br />
s k 0 n c z 0 n e j ilosci regul, zinterioryzowany przez wszystkich ludzi<br />
poslugujqcych si~ danym j~zykiem, ktory umozliwia wytwarzanie<br />
i rozumienie tych zdan. System ten musi bye tez tak zbudowany,<br />
a by wykluczyc zdania, ktore do j~zyka nie naleza" .takie jak np.<br />
"kamien spi kotlety" alba "zielone mysli smazq zlosliwie".<br />
Tym co odroznia nowe j~zykoznawstwo od lingwistyki poprzedzaja,cej<br />
Synctactic Structures jest zamiar odtworzenia tego systemu regul,<br />
ktory stanowi podloze naszych nieskonczonych mo:iliwosci wy<br />
• Zagadnienie kryteriow poprawnosc! i typologia dewiacji Jest jednym z trudn<br />
iejszych zagadnien teorii lingwistycznej. Czytelnik zainteresowany zg!p,bieniem<br />
tego zagadnienia musi sip, podj'lc trudu przeczytania scisie lingwistycznych prac<br />
Chomskyego. Zoo. Chomsky. Selected ReadIngs, Oxford University Press, 1972,<br />
str. 115--125.<br />
746
ALFRED GAWRONSKI : NOAM CHOMSKY<br />
twarzania zdan poprawnych. Metoda de Saussure'a i wywodzqcego<br />
s i~ z niego strukturalizmu nie uwzgl~ dnia la tego aspektu j~zyk a . Poprzez<br />
klasyczne rozroznienie langue i pm'ole strukturalisci umieszczali<br />
k onkretny, jednostkowy akt j~zykowy poza obszarem badan<br />
naukowych. Wedlug de Saussure'a m amy z jednej strony to, c'o nazywa<br />
on parole, a co jest indywidualnq realizacjq kazdorazowq i co<br />
nie jest przedmiotem badan naukowych, a z drugiej strony to, co<br />
nazywa langue, a co jest systemem og6lnym, wsp61nym wszystkim<br />
jednostkom m6wiqcym danym j~zyk i e m.<br />
Mozna stwierdzic - i podkreslajq to zar6wno Chomsky, jak<br />
i inni lingwisci - ze rozr6zn ienie to w formie nadanej mu przez<br />
Saussure'a i p odj~tej pozniej przez innych stalo s i~ mieliznq, na<br />
kt6rej utkn~lo j~zykoznawstwo strukturalne. Nieraz to rozroinienie<br />
atakowano, ale malo skutecznie. 9 Zresztq w tekstach samego de Saussurea'<br />
zdaje si~ przejawiac czasem swiadomosc, ze owo rozr6inienie<br />
narzucilo lingwistyce zaciesniony sposob widzenia problem6w jt}<br />
zyka. Nigdy jednak n ie zdolal tego ograniczenia swojej teorii przezw<br />
yci~zyc . Zawsze pozostala w niej sklonnosc do uwazania par ole za<br />
cos drugo rz~dnego w stosunku do langue. "Tworzenie zdan wi~c, jak<br />
on to formuluje, nie jest wlasciwie spraWq langue, lecz raczej nalezy<br />
do tego, co nazywal on parole i co przez tak ie okreslenie umiescil<br />
poza obszarem lingwistyki w scislym sensie tego slowa ; tworzenie<br />
zdan, wedlug niego, jest procesem swobodnej kreacji, nie sp~tanej<br />
regulami 1ingwistycznymi, zaleznej od nich tylko w takim zakresie,<br />
w jakim reguly te rzqdzq formq s16w i ukladami dzwi~k6w . P rzy takim<br />
pojmowaniu j~zyka skladnia jest dosyc blahq sprawq. I rzeczywi§cie<br />
w calym okresie lingwistyki strukturalnej niewiele dokonano<br />
w dziedzinie badat't nad skladnia.". 10<br />
IV. J~ZYK - PROSTOTA OKRYWAJACA<br />
ZlOlONOSC<br />
Pierwsze pytanie, ktore musi si~ nasunqc kazdemu, kto postawil<br />
sobie za zadanie dotarcie do "struktur umyslowych lezqcych u podloza<br />
procesu wytwarzania n owych zdan przez j ed nostk~ ", jest nast~puj<br />
qce : Jakq drogq struktury te sa. dla nas dost~pne Czy drogq<br />
introspekcji, intuicji, opisu stanow swiadomosci tak jak s i~ nam one<br />
przejawiajq naocznie w naszej mowie wewn~trznej lub zewn~trznej,<br />
• PodstawoWli dyskusi~ na temat Saussure'owskiego rozr6znienia Langue-paroie,<br />
jaka si ~ odbyla wewn
Z MV$U WSPOlCZESNEJ<br />
czy tez przeciwnie, z naukowego dystansu, dzi~ki ktoremu mozemy<br />
badae zjawiska umyslu tak, jak badamy zjawiska mniej intymnie<br />
z nami zwiqzane Otoz odpowiedz Chomskyego w tym punkcie jest<br />
zdecydowana. W dziedzinie j~zyka tylko najbardziej wst£:pne zalozenl<br />
a dost~pne so, bezposredniej obserwacji. Jednq z najwi~k szych<br />
trucinosci, jakie musimy pokonae w badaniu procesow umyslowych<br />
- pisze Chomsky 11 - nastr~cza w1asnie to, ze jestesmy z nimi<br />
tak spoufaleni i ze wydajq si~ nam tak bezproblemowe. Warto tu<br />
zacytowac dluzszy fragment rozprawy Chomskyego : "Najwi~kszq<br />
wadq analizy umys1u w tradycyjnej filozofii, zarowno racjonalistycznej,<br />
jak empirystycznej, jest niekwestionowane za1ozenie, ze cechy<br />
i zawartose umyslu so, dost~pne introspekcji; jest zadziwiajqce, jak<br />
rzadko zalozenie to, jeSli chodzi 0 zorganizowanie i funkcjonowanie<br />
zdolnosci intelektualnych, by10 kwestionowane, nawet po rewolucji<br />
freudowskiej. W tym duchu dalekosi~me badania j~zyka, prowadzone<br />
pod wp1ywem kartezjanskiego racjonalizmu, nie docenia<br />
1y stopnia abstrakcyjnosci owych struktur, kt6re «stojq przed umyslem»,<br />
kiedy wytwarza si~ alba pojmuje jakqs wypowiedi, ani dlugosci<br />
i zlozonosci lancucha operacji, kt6re wiqzq uk1ady myslowe,<br />
zawierajqce trese znaczeniowq wypowiedzi z jej zewn~trznq realizacjq.<br />
Podobny brak zniekszta1ca studia nad j~zykiem i umyslem<br />
w naszych czasach. Mysl~, ze zasadniczq slabosciq strukturalistycznych<br />
i behawiorystycznych uj~e tych zagadnien jest przekonanie, ze<br />
prawda znajduje si~ niemal na powierzchni, wiara w to, ze umys1<br />
musi bye prostszy w swej budowie od jakiegokolwiek znanego nam<br />
organu cielesnego; i ze w1asnie najprostsze za10zenia so, stosowne<br />
dla wyjasniania wszelkich zjawisk, jakie mogq si~ stae przedmio··<br />
tem obserwacji. Na tej zasadzie uwaza si~, bez argumentow i dowod6w,<br />
za pewne (albo przedstawia jako prawdziwe ex definitione)<br />
to na przyklad, ze j~zyk jest 'strukturq nawykowq', alba ze jest<br />
sieciq powiqzan asocjacyjnych, alba ze znajomose j~zyka jest tylko<br />
spraWq 'know how', sprawnosci, ktorq moma okreslie jako system<br />
dyspozycji do reagowania na bodzce. Wedlug tej koncepcji znajomose<br />
j~zyka musi si~ rozwijae powoli poprzez powtarzanie i ewiczenie,<br />
a jego latwo zauwazalna zlozonose wynika raczej z mnozenia<br />
si~ elementow bardzo prostych niz z gl~biej zlozonych zasad organizacji<br />
umys1u, ktore mogq bye dla introspekcji w takim samym<br />
stopniu niedost~pne jak mechanizmy trawienia czy skoordynowania<br />
ruch6w. Chociaz w probie wyjasniania j~zyka w takich kategoriach<br />
nie ma niczego, co naleza10by z gory uznae za nierozumne,<br />
to z drugiej strony nie mozna si~ tez w niej dopatrzye niczego, co<br />
by by10 szczegolnie przekonujqce czy tez apriorycznie uzasadnione.<br />
748<br />
11 Op. cit. str. 21.
ALFRED GAWRONSKI: NOAM CHOMSKY<br />
Nie nalezy wi~c takze poddawac si~ znieeierpliwieniu ani okazywac<br />
niedowierzania, jesliby badania nad znajomoscia, i stosowaniem j~zyka<br />
mialy prowadzic w zupeinie innym kierunku.<br />
Mysl~ , ze po to, aby rzeczywiscie posuna,c si~ naprz6d w badaniach<br />
nad j~zyki em i w og6le nad ludzkimi zdolnoseiami poznawezymi,<br />
trzeba kOl1iecznie wytworzyc w sobie l1ajpierw ten 'dystans<br />
psychiczny' wobec ' fakt6w umys1owych', 0 kt6rym wspomnial<br />
Kohler, a nast~pn ie rozpatrzyc 1110zliwosci rozwini~cia teorii eksplikatywnych<br />
niezaleznie od tego, jak wielka, zl020nosc i abstrakcyjnosc<br />
mechanizm6w stanowia,cych pod1oze owych faktow moga, one przed<br />
nami odslonic. Musimy uznae, ze nawet najzwyklejsze, najbardziej<br />
swojskie zjawiska wymagaja, wytlumaczenia i i e dost~p do meebanizmow<br />
stanowiqeyeh ich podioie nie jest w dziedzinie problcmow<br />
umyslu uprzywilejowany w por6wnaniu do fizjologii ezy fizyk<br />
i. Narzucajq si~ n am bowiem lylko najbardziej wst~pne i pr6bne<br />
h ipotezy dotycza,ce natury, stosowania i nabywania j~zyka. W dziedzinie<br />
je,zyka rodzimego dost~pna jest dla nas ogromna ilose danych<br />
cmpirycznych. I wlasnie z tego powodu latwo jest wpase w pulapk e,<br />
owego ziudnego przekonania, i e nie rna tu nic do wytlumaczenia<br />
i ze wszelkie istniejqce zasady organizowania tych danych i mechanizmy<br />
stanowiqce podioze tego organizowania, mUSZq byc oczywiste<br />
tak samo, jak Sq oczywiste te dane. Nic nie moze byc dalsze<br />
od prawdy. Proba k onk1'etnego scharakteryzowania opanowal1ego<br />
przez nas systemu 1'egu1, kt6ry umoiliwia nam rozumienie nowych<br />
zdan i wytwarzanie ich w odpowiednich okolicznosciach, szybko 1'ozpl'oszy<br />
wszelki dogmatyzm w u jmowaniu tego zagadnienia. Poszuk<br />
iwanie teorii eksplikatywnych nalezy zaczqc od proby okreslenia<br />
tych system6w 1'egul i ods1oni~cia zasad, kt6re nimi rzqdzq."<br />
Konczqc moje szkicowe om6wienie stosunku nowego je,zykoznawstwa<br />
do poprzedzajqcych go teorii j~zyka musze, dodac jeszcze jeden<br />
wazny element, uzupelnia jqcy ten ob1'az. Jest nim dokonane przez<br />
Chomskyego dowartosciowanie tradycyjnej gramatyki, a przede'<br />
wszystkim pewnych zapomnianych perspektyw wlasciwych niegdys<br />
wielkiej lingwistyce filozoficznej XVII i XVIII wieku. Chomskyemu<br />
chodzi 0 ten zesp61 zalozen teoretycznych, kt6re w wiekach XVII<br />
i XVIII l1azywano "gramatykq filow ficznq", czyli 00 wszystkie te teoOrie<br />
je,zyka, kt6re sie, wyloni1y z rewolucji kartezjanskiej XVII wieku<br />
i kt6re najdojrzalszy sw6j wyl'az osiqgne,ly w slynnych GTammai<br />
Te de POTt-Royal (1660) i Logique de Port-Royal (1662). Opracowaly<br />
one takie zasady analizy jEi'zyka, kt6rych porzucenie oka2a10 si~ zgubne<br />
dla zrozumienia zjawisk je,zykowych. Trzeba wprawdzie zaznaczyc,<br />
ze zasad tych, majqcych tak rozlegle implikacje, nie mozna<br />
bylo odpowiednio wykorzystac, dop6ki technika lingwistyczna n ie<br />
wyszl:a ze stanu elementarnego. Porzucenie ich da si~ wytlumaczyc<br />
7 - ZNAK 74.
Z MVSLI WSP6lCZESNEJ<br />
potrzebq zw~zenia zagadnien, 0 ktorej pisalismy wyzej. 12 Zanim.<br />
nauka mogla skuteeznie podja,c badania nad tym, CO "GT" nazwle<br />
simkturami gl~bokimi i uniwersalnymi j~zyka, trzeba bylo najpierw<br />
poznae dokladnie, opisac i sklasyfikowae roznorodne ksztaIty zewn<br />
~trzne j~zykow ludzkosei, ezyli to, CO "GT" nazwie ieh strukturami<br />
powlerzehniowymi. Poznanie porownaweze j~zykow ludzkosei <br />
t a k j a k s i ~ 0 n e p r z e jaw i a j a, - bylo dla nauki konieeznym<br />
w st~pem do badania tego,co sic;! kryje za ieh bezposrednio dostrzegalnq<br />
powierzehniq. "Gramatyka filozofiezna" epoki kartezjar.<br />
skiej, zbyt bogata w intuieje i vvglqdy, ktore nie mogly bye rozwini<br />
~ t e, nie posiadala odpowiednich narz~dzi metodologieznyeh do pracy<br />
nad rozwojem j~zykoznawstwa porownawezego, wymagaja,cego<br />
wolnego od apriorycznych zalozen opisu j~zykow egzotyeznyeh, cz~sto<br />
zupelnie nowych dla badaeza. Zostala wi~e odsunic;!ta i zapomniana.<br />
Te or i~ Chomskyego mozna pojqe jako odzyskanie - srodkami<br />
11ow oezesnej teehniki badawezej i aparatu p oj~c i owego 0 wysokim<br />
stopniu abstrakcyjnosci - tradycyjnych zagadnien racjonalizmu<br />
kartezjanskiego, ktorego nowej ocenie Chomsky p os wi ~ cil wiele studiow<br />
i artykulow.<br />
Jakie sa, wi~c owe tezy filozoficzne tradycji kartezjansk iej, ktore<br />
d zi ~ki Chomskyemu przeszly od poziomu "aluzji, przykladow i nie ·<br />
wyrainie sformulowanych intencji" do poziomu scisle sformalizowanej<br />
teorii Mozna je zasadniczo sprowadzic do dwoch. Pierwsza<br />
wiqze si~ z odkryciem, ie p o d b e z p 0 s red n i 0 d 0 s t r z e<br />
g' a 1 n q, g ram a t y c z n q s t r u k .t u r q, s t a'll 0 w i q e a, p o<br />
w i e r z c h n i e z d a il, i s t n i e j e n ag I ~ b s z y m po z i 0 m i e,<br />
u k r y t y m w k a z d y m z dan i u, s t r u Ie t u r a inn a, t a<br />
w I a s n i e, k tor a 0 k res 1 a z n a c zen i e z dan; z e m i ~ <br />
d zy owymi dw ie ma str uk tura mi istni e j e sze zega<br />
l 11 are 1 a c j a p o l ega j q c a n asp 0 so b i e p 0 c h o d z e<br />
n i a jed n e j s t r u k t u r y 0 d d r ug i e j, reI a 'c j a z wa n a<br />
t r a 11 s for mac y j n q. Druga teza wiqze si~ ze stwierdzeniem, ze<br />
pod zewn~trzna, rOZnorodnosciq j~zykow ludzkich kryje si~ wspolm<br />
organizaeja, ktorej czlowiek nie moglby sobie przyswoic przez nauczenie.<br />
Musi ona 'byc, jak to w dalszym cia,gu zobaczymy, w jakims<br />
za'kresie wrodzona,<br />
V. POWIERZCHNIA I Gt~BIA - CZYM SA<br />
DWA POZIOMY W J~ZYKU<br />
J esli s i~ przyjrzymy najprostszym zestawieniom slow, ktorymi poslugujemy<br />
si~ w mowie potoeznej, mozemy zauwazyc, ze ezc;!sto zakladamy<br />
mi~dzy slowami relaeje, ktore s i~ nie pojawiajq w bezpo<br />
750<br />
" Z ob. N, Chomsky, Selected R eadings, sIr. 4.
ALFRED GAWRONSKI: NOAM CHOMSKY<br />
srednio dostrzegalnym ich ukladzie. Znaczy to, ze w takich wypadkach<br />
zakladamy istnienie w zestawieniu slow pewnej struktury, ktora<br />
si ~ nie przejawia na powierzchni. Jesli na przyklad uzywamy w y<br />
razenia "chore dzieci i kobiety" m ozemy je rozumiee w dwa rMne<br />
sposoby. Albo przymiotnik "chore" odnosi si~ do calosci "dzieci i k o<br />
biety", alba cechuje tylko "dzieci". W pierwszym wypadku mamy :<br />
"chore (dzieci i kobiety)" ; w drugim ("ch ore dzieci) i (kobiety)". Mamy<br />
tu do ezynienia z najprostszym przykladem dwoch odmiennych<br />
strukt ur znaezeniowyeh (semantycznych), ktore - na skutek zatarcia<br />
si~ odpowiedniego wskainika rozrozniajqcego - wyrazajq si"l<br />
identycznym zestawieniem slow. Jest to przyklad, w ktorym dwie<br />
s t r u k t u r y g I ~ b 0 k i e wyrazajq s i~ tq samq strukturq powierzchniowq.<br />
W konkretnej wypowiedzi musi bye zasygnalizowane przez<br />
kontekst (k ontekst sytuacyjny albo kontekst innych zdan), ktorq<br />
z dwoeh struktur gl~bok ich mamy n a mysli, w przeciwnym wypadku<br />
wartose informacyjna naszej wypowiedzi jest zamqcona. Przez<br />
wartose informacyjnq rozumiem t u niezb~d nq cech ~ kazdej wypowiedzi<br />
polegajqcq na wyr6Znieniu jakiegos stanu rzeczy z wszelkich<br />
mozliwych stanow rzeczy.<br />
Zdania dwu albo wieloznaczne, czyli takie, w ktorych jedna i ta<br />
sama struktura powierzchniowa przekazuje dwie (albo wi~ce j) struktury<br />
gl~bokie w najprostszy sposob umozliwiajq obs erwacj ~ r6Znicy<br />
m i~dzy dwoma poziomami j ~ z yka . Ale nie jest to bynajmniej jedyny<br />
sposob ani nie wskazuje on na najwazniejszq funk cj ~ dWupoziomowosci<br />
j ~zy k a. Zanim przejdziemy do przykladow jednoznacznych,<br />
przyj rzyjmy si~ jeszcze kilku przykladom zda n dwuznacznych<br />
tro ch~ bardziej zlozonym od poprzednieh.<br />
1. Milose Boga czyni ludzi lepszymi<br />
2. Rozkazano policji przerwanie pijatyki 0 dwunastej<br />
3. Nie widzial wielu obrazow<br />
Zdanie (1) kryje w sobie dwa odmienne zdania. Moze bowiem albo<br />
znaczye : "to, ze Bog kocha ludzi, czyni ieh lepszymi", alba "to, ze<br />
ludzie kochajq Boga, czyni ich lepszymi". Zdanie (2) moze znaczye<br />
alba ze policja ma przestae pic 0 dwunastej, alba ze ma innym ludziom<br />
zald6cie t ~ przyjernnose. Zdanie (3) moze tez miee dwa znaczenia,<br />
chociaz mozemy tego latwo nie zauwazyc. Moze znaczye alba<br />
ze ktos widzial malo obrazow, alba ze bylo wiele obrazow, k torych<br />
ktos nie widzial (co nie przeczy wcale twierdzeniu, ze mogi widziec<br />
wiele innych obrazow) .<br />
Niektore z tych dwuznacznosci uwzgl~dniala juz gramatyka t radycyjna,<br />
nie umiejqc wykazac ich genezy. Wlasnie pierwszy z powyzszych<br />
trzech przykladow (1) byl klasycznym "lZorem frazy dwuznacznej.<br />
Interpretowano go tez w sposob, ktory byl antycypacjq<br />
751
Z MV$LI WSP6tCZESNEJ<br />
nowoczesnej "GT". Wyjasniano mianowlcle, ze fraza "milosc Boga"<br />
moze pochodzic od dwoch roznych zdan. Jedno to zdanie, w ktorym<br />
rzeczownik "Bog", w pierwszym przypadku, jest podmiotem czasownika<br />
"kochac". Drugie to zdanie, w ktorym rzeczownik "Bog"<br />
w czwartym przypadku, jest przedmiotem czasownika "kochae".<br />
A wi~c fraza "milose Boga" byla w interpretacji gramatyki tradycyjnej<br />
w y r a zen i e m p 0 c hod n y m w stosunku do dwoch odmiennych<br />
z dan pie r w 0 t nyc h. W jednym wypadku wyrazenie<br />
"milosc Boga" rozumiane bylo jako genetivus subiectivus, w drugim<br />
jako genetivus obiectivus. Interpretacja taka zakladala juz istnienie<br />
dwoeh poziomow w jp,zyku i istnienie regul transformacji czyJi regul,<br />
ktorych zastosowanie moze przeksztalcie zdanie nazwane przez<br />
nas pierwotnym w zdanie inaczej uksztaltowane powierzchniowo.<br />
Przyklady zdan dwuznacznych, ktore tu przedstawilem, Sq chyba<br />
na tyle jasne, aby wskazac czytelnikowi, co "GT" rozumie przez<br />
" str uktur~ gl~bokq" i "struktur~ powierzchniowq" zdan. Jesli jednak<br />
czym innym jest abstrakcyjna struktura, kt6ra jest podlozem zdania<br />
i kiora okresla jego znaczenie, a czym innym widoczna budowa tego<br />
zdania, to mUSZq istniee prawa (zwane transformacyjnymi) wiqzqce<br />
strukturp, wyjsciowq (gl~bokq) ze strukturq koncowq (powierzch··<br />
niowq), prawa umozliwiajqce mowiqcemu w y two r zen i e odpowiednich<br />
struktur kOl1cowych (powierzchniowych) i umozliwiajqce<br />
sluchajqcemu 0 d two r zen i e z uslyszanego zdania odpowiednich<br />
st.r uktur wyjsciowych (gl~bokich), w ktorych zawiera sip, sens zdania.<br />
Relacja mi~dzy dwoma poziomami struktur nie jest jednak symetryczna,<br />
to znaczy - nie jest tak jakoby kazdej "strukturze glp,··<br />
bokiej" odpowiadala jedna tylko "struktura powierzchniowa". Znamiennq<br />
cechq j~zykow naturalnych wydobywajqcq podmiotowose<br />
ludzkq z monadycznej izolacji wlasnych przezye jest to, ze te same<br />
uklady myslowe wyjsciowe (struktury gl~bokie) mogq si~ posluzye<br />
roznymi regulami transformacji i uzyskae nie tylko roznq szat~<br />
koncowq, ale takze odmienny punkt widzenia na ten sam stan rzeezy.<br />
Typowym przykladem jest tu forma czynna i forma bierna czasownikow,<br />
ktore umoiliwiajq budow~ zdan synonimicznych 0 odmiennej<br />
strukturze powierzchniowej. Dzi~ki korelacji tych dwoch<br />
form zdan gramatyka j~zyka umoiliwia, powiedzialbym nawet sklania<br />
do widzenia tych samych stanow rzeczy lub czynnosci z d w 0 c h<br />
odmiennych punktow widzenia. Nast~pujqce zdania:<br />
6. Jan pobil Piotra na ulicy<br />
7. Piotr zostal pobity przez Jana na ulicy<br />
Sq synonimiczne, ale ukazujq to sarno wydarzenie raz z punktu<br />
widzenia Jana raz Piotra. W transformacji biernej (7) podmiot czyn··<br />
nosci (Jan) schodzi na drugi plan; do tego stopnia, ze gramatyka j~zyka<br />
pozwala na skreslenie go ze zdania i sformulowanie<br />
752
ALFRED GAW~ONSK(: NOAM CHOMSKY<br />
8. Piotr zostal pobity na ulicy<br />
Jesli na miejsce Jana i Piotra wstawimy zaimki "ja" i "ty" zauwazymy,<br />
ze transformacja bierna sk1ania mnie do spojrzenia na siebie<br />
z punktu widzenia drugiej osoby, czyli do uprzecimiotowie.nia<br />
wlasnego ja i wskazuje, ze podmiot czynnosci niekoniecznie jest<br />
istotny (relewantny), gdyz moze bye skreslony ze zdania.<br />
R6wnie istotna jak korelacja formy czynnej i formy biernej jest<br />
w j~zyku korelacja formy pytajqcej z formq oznajmujqcq, for my<br />
twierdzqcej z formq przeczqcq. Kcizde twierdzenie jest odpowiedziq<br />
na odpowiednio sformulowane pytanie. Skorelowane py.tania i odpowiedzi<br />
majq t~ samq struktur~ gl~bokq, podobnie jak twierdzenia<br />
i negacje. Tozsamose struktur gl~bokich tych form gramatycznych<br />
jest cechq uniwersalna. .i~zyk6w ludzkich i lezy u podstaw dialogicznej<br />
i dialektycznej funkcji j~zyka . Badania gramatyk6w transformacyjnych<br />
wskaza1y, ze relacje tych form gramatycznych, tak jak s i~<br />
przejawiajq w j~zykach naturalnych, sa. 0 wiele bardziej zlozone od<br />
relacji, jakie zakladala dota.d np. logika formalna. Zlozonose wynika<br />
w duzej mierze z niesymetrycznosci tej relacji (w przeciwienstwie do<br />
symetrycznosci zakladanej przez logik~) i jej zbadanie moze przed<br />
nami odslonie egzystencjalne cechy ludzkiego umys1u, i ludzkiej natury,<br />
dota.d tylko intuicyjnie przeczuwane przez nas.<br />
Na inna. funkcj~ dwupoziomowosci strukturalnej j ~z yka wskazujq<br />
przyklady takich zdan, kt6re na powierzchni Sq izomorficzne, czyli<br />
majq t~ samq f orm~ gramatycznq. Musz~ w tym miejscu poprosie<br />
Czytelnika 0 wybaczenie nienajfortunniejszego doboru przyk1ad6w.<br />
Nie zostala jeszcze opracowana nawet wst~pna gramatyka transform<br />
acyjna j~ zyka polskiego, tak jak i wielu innych j~zyk6w. Zmusza<br />
to komentator6w Chomskyego, piszqcych w innych od angielskiego<br />
je,zykach, do podawania nadal przyklad6w oryginalnych w j ~zyku<br />
angielskim. W przekonaniu, ze przyklady polskie b~d q przyst ~pn iej <br />
sze dla wielu Czytelnik6w, pokusilem si~ 0 wymyslenie takich przy <br />
k!ad6w w j~zyku polskim, ktore by ilustrowaly dane zagadnienie<br />
podobnie do oryginalnych przyldadow Chomskyego.<br />
Zastan6wmy si~ wi~c nad nas t~puja.cymi dwoma zdaniami:<br />
8. J an jest sklonny do bicia<br />
9. Jan jest latwy do bicia<br />
Maja. one niewa.tpliwie taka. sarna. struktur~ powierzchniowa. w j~ <br />
zyku polsk im. Kazdy t radycyjny rozbior gramatyczny, oparty wyla.cznie<br />
na gramatyce j~zyk a polskiego, traktowa1by je jako zdania<br />
gramatycznie identyczne. Natomiast struktura gl~boka k azdego<br />
z tych zdaii jest zasadniczo odmienna. W (8) "Jan" jest podmiotem<br />
"bicia", podczas gdy w (9) "Jan" jest przedmiotem " bicia". R6znica<br />
dosyc istotna (dla Jana w kazdym razie), latwo uchwytna
Z-MYSLI WSPDlCZESNEJ<br />
przetlumaczyc w podobny sposob. Ale jak i kiedy przejawia si ~ ona<br />
n a powierzchni j~zyka polskiego, jak mozemy do niej dotrzee, nie<br />
odwolujqc siG do gramatyki innego j~zyka Otoz roznica m i ~dzy<br />
strukturami gl~bokimi owych zdan rzuca si~ nam w oczy, gdy w trah<br />
ie wywodu lub dialogu (co si ~ zresztq sprowadza do tego samego ;<br />
k CiZdy wywod racjonalny jest w swej istocie dwustronny, jak to zauwazylismy<br />
w zWiqzku z korelacjq roznych form gramatycznych),<br />
w trakcie kazdego strumienia wypowiedzi racjonalnej jestesmy zmuszeni<br />
do umieszczenia innego ciqgu po uzyciu kazdego z tych dwoch<br />
zdan. Zauwazamy w owczas, ze sama gramatyka jGzyka zmusza nas<br />
do odmiennych - w kazdym z tych dwoch wypadkow - resformu<br />
Iowan, a wiGc reinterpretacji owych zdan _ Wych odzqc z (8) mozem,v<br />
sformulowac frazG<br />
10. Sklonnose Jana do bicia<br />
podczas gdy wych odzqc z (9) nie mozemy sformulowae<br />
11. Latwosc Jana do bicia<br />
Fraza (11) jest niegram atyczna, a przy tym nie m a jasnego sensu.<br />
Jesli ulegamy wrazeniu, ze (11) podsuwa nam jakis okreslony sens,<br />
lub jesli przyjmiemy je jako zdanie gramatyczne, jestesmy wprowadzeni<br />
w blqd, gdyz przez analogi~ do (10) jestesmy sklonni interpretowae<br />
jq w podobny sposob a wi~c w takim znaczeniu, w kto-·<br />
rym "Jan" jest podmiotem a nie przedmiotem "bicia". Z tego powodu<br />
reguly transformacyjne j ~zyka polskiego zabraniajq przejscia od<br />
(9) do (11). Wskazujq natomiast jakie jest trafne resformulowanie<br />
(9) ; takie, w ktorym odmiennosc struktury glGbokiej miGdzy (9)<br />
a (10) u jawnia s i~ w pelni. Jest to<br />
12. Latwo kazdemu bie Jana<br />
W resformulowaniu tym ujawnia si ~ podmiot "bicia", ktory byl zatarty<br />
w (9) i struktura gl~boka frazy (9) jest przez samq gram atyk~<br />
wydobyta n a p owi e r zchni~ .<br />
VI. DWOISTA STRUKTURA J ~ZY KA<br />
PROBLEM J~ZYKA POETYCKIEGO<br />
Na pierwszy rzut oka przyklady te m ogq si~ wydae nie tylko suche,<br />
lecz zbyt techniczne, specjalistyczne, mogqce miec znaczenie<br />
tylko dla jGzykoznawcow i filologow, a pozbawione wagi dla Czytelnika<br />
humanisty, interesujqcego siG podstawowq, istotnq dla wszystkich<br />
dyscyplin problematykq filozoficznq. W rzeczywistosci jednak<br />
takie naukowe badanie lingwistyczne, jakiego drobny skrawek tu<br />
odslonilismy, rna ogromne znaczenie da zrozumienia budowy i predyspozycji<br />
ludzkiego umyslu. Tym, co gramatyka t radycyjna opisyw<br />
aia fragmentarycznie, a co nowoczesna gramatyka transformacyjna<br />
754
ALFRED OAWROr'lSKI: NOAM CHOMSKY<br />
systematycznie tlumaczy, jest fakt, ze W odr6Znieniu od wszelkich<br />
innych znanych nam systemow komunikacji, wypowiedz ludzka rna<br />
zawsze podwojnq struktur~ i ze to, co si~ w zdaniach ukazuje na<br />
powierzchni, jest wynikiem zlozonego lal1.cucha operacji, ktory w1qze<br />
uklady myslowe, zawierajqce tresc znaczeniowq wypowiedzi, z jej<br />
zewn~trznq realizacjq. 13 Te uklady myslowe, czyli struktura gl~boka<br />
zdan, to jest wlasnie to, co umozliwia nam rozumienie wypowiedzl;<br />
struktura ta jest obecna w umysle mowiqcego i rekonstruuje si ~<br />
w umysle odbiorcy w trakcie percypowania wypowiedzi. Rekol1strukcja<br />
taka moze s i~ dokonac tylko wtedy, gdy mowiqcy i sluchajqcy<br />
majq zinterioryzowane te same reguly transformacji. Bywa tak, ze<br />
gdy mowiqcy (a jeszcze cz~sciej piszqcy, ktoremu brak jest tej kontroli,<br />
jakq stanowi obecnosc sluchajqcego, rekonstruujqcego procesy<br />
transformacyjne) nieprecyzyjnie posluguje si ~ transformacyjnymi<br />
regulami j~zyka, wtedy i on sam, i odbiorca zostajq uwiklani w struktury<br />
powierzchniowe j ~zyk a i zaciera si~ dla nich droga wiodqca do<br />
struktur gl~bokich . Jest to zjawisko szeroko dziS badane przez tzw.<br />
terapeutyczne nurty filozofii, jak na przyklad przez analitycznq<br />
szkol~ oksfordzkq od czasow Moore'a; nurty te majq bardzo starq<br />
t radycj~ , si~gajqcq zwlaszcza do Sokratesa i jego metod dialektycz<br />
·nych.<br />
Owo wiklanie si~ w strukturach powierzchn10wych j~zyk a nie jest<br />
marginalnq patologiq, lecz odgrywa w swiecie ludzkim olbrzymiq<br />
ro l~ mitotworczq, spolecznq, politycznq. Jest to problematyka dotyczqca<br />
bardzo waznych spraw cywilizacji ludzkiej. Dla zagadnien<br />
tych odkr ycia lingwistyczne Chomskyego majq znaczenie chyba nie<br />
mniejsze, niz mialy odkrycia Freuda dla psychologii - niezaleznie<br />
od tego, co we freudyzm ie bylo prawdziwym odkryciem, a co wytworem<br />
wyobraini uczonego. Rozwazanie jednak tych implikacji<br />
tcorii Chomskyego wyprowadziloby nas poza ramy zam ierzone dla<br />
tego artykulu.<br />
Jeszcze jedno zagadnienie warto tu zaznaczyc jako dygresj~. Gdy<br />
mowimy 0 zlych skutkach wiklania si~ w strukturach powierzchniowych,<br />
nie znaczy to bynajmniej, ze przymiotnik "powierzchniowy"<br />
rna dla nas znaczenie deprecjonujqce. "Powlerzchniowy" - to nie<br />
znaczy "powierzchowny"! Ani tez bynajmniej nie znaczy: malo wafny.<br />
W naszym mysleniu, wyrazaniu si~ i komunikowaniu za pomOCq<br />
j~zyka liczy si~ nie tylko, c o mowimy, lecz takZe s p 0 so b formulo<br />
\Vania zdan, konkretna sza ta, w jakq odziewamy naszq mysl. Sam<br />
.. Prawa regulujqce ten lancuch operacji zwany transtormacjq zosta!y bardzo<br />
§cisle i szczeg6lowo sformalizowane przez Chomskyego. Jest to technicznie<br />
nDjbardziej doniosle oslqgnlE:cle jego gramatykl, kt6rego niestety nle mozemy tu<br />
przedstawic, gdyz wymaga!oby ono wprowadzenia specyficznego symbolizmu 10<br />
giki matematycznej.<br />
755
Z MVSLI WSPolCZESNEJ<br />
Chomsky w drugiej konferencji cyklu Language and Mind suger uje,<br />
w jakim powinnismy zmierzae kierunku, gdy dqzymy do zrozumie<br />
11ia szczegolnej roli, odgrywanej w zyciu istot poslugujqcych siE: jE:<br />
zykiem przez struktury powierzchniowe. Powoluje siE: on na niektore<br />
glE:bokie intuicje Szldowskiego i Wittgensteina, z ktorych kazdy<br />
analizuje inny aspekt roli owych stmktur (w uproszczeniu rzecz u j<br />
mujqc, mozna powiedziee, ze Szklowski ukazuje pozytywne znaczenie<br />
odnawiania siE: struktur powierzchniowych w jE:zyku poetyckim,<br />
podczas gdy Wittgenstein bada patologi~ tego zjawiska), jak to za<br />
chwilt: postaram siE: wyjasnie.<br />
Zycie jednostki ludzkiej jest biologicznie, spolecznie, a nawet kosmicznie<br />
okreslone cechq powtarzalnosci: dni nastE:pujq po sobie,<br />
przeplatane nocami, a wypelnione dla wiE:kszosci ludzi takim samym<br />
rytmem niemal zawsze takich samych zajE:e, odnawiajqcych siE: prze<br />
:lye i spotkan i wszczepionych w te przezycia i spotkania jednostajnych<br />
wypowiedzi. Powtarzalnose ta wytwarza w czlowieku przyzwyczajenie<br />
do stosowania w analogicznych sytuacjach zawsze takich<br />
samych alba niemal takich samych slow i zdal1. To reagowanie<br />
poprzez przyzwyczajenie, a nie poprzez wykorzystanie tworczych<br />
mozliwosci j ~ zyka, takich, jakie analizuje gramatyka generatywna)<br />
przyglusza naszq zdolnose do zdziwienia wobec swia ta, wobec kazdej<br />
rzeczy, i odbiera slowu pierwotnq jego i podstawowq rolE: 11arzE;dzia<br />
rozpoznania swiata. Kiedy otaczajqca nas rzeczywistose staje siE: dla<br />
nas zbyt zwyczajna, przestajemy jq dostrzegae. "Ludzie zyjqcy nad<br />
brzegiem morza - pisze Szklowski - t ak przywykajq do szumu fal,<br />
28 przestajq go slyszee. Z tego samego powodu rzadko slyszymy slowa,<br />
ktore wypowiadamy (...) Patrzymy jedni na drugich, ale sit: nie<br />
widzimy. Nasza percepcja swiata ulegla atrofii ; zostalo tylko nasze<br />
z nim oswojenie." Temu oslabionemu percypowaniu swiata, niedostrzeganiu<br />
jego wiecznej nowosci i dziwnosci, odpowiada zmniejszon<br />
a zdolnose do wykorzystania tworczych (generatywnych) mozliwosci<br />
uzycia jt:zyka, a to prowadzi do chronienia siE: pod oslont: zdaft<br />
szablonowych, dostarczonych nam w formie juz gotowej przez nasze<br />
otoczenie kult urowe.<br />
I tu wlasnie pojawia s i~ sztuka poetycka, ktorej rola polega na<br />
tym, ze odtwarza ona jedynose zdarzenia, dziwnosc rzeczy, poprzez<br />
odzyskanie slowa w calej jego muzycznosci i obrazowosci. Poezja<br />
pozwala 11am znowu slyszec slowa tak, jak ich nie slyszelismy, i widziec<br />
rzeczy tak, jak ich n ie widzielismy, jak widzialby je czlowiek<br />
przypatrujqcy si~ swiatu po raz pierwszy i jak moze nieraz widzi je<br />
dziecko. Celem sztuki poetyckiej jest przeniesienie nas w "streft:<br />
nowej percepcji", w k torej wobec slow i rzeczy doswiadczamy odnowionego<br />
zdumienia, otwierajqcego nas no. to wszystko, co nam swiat<br />
podpowiada, a od czego bylismy odcit:ci ot t:pieniem narzuconym<br />
756
ALFRED GAWROr'lSKI: NOAM CHOMSKY<br />
przez jednostajnosc i powtarzanie. Taka jest wedlug Szklowskiego<br />
[unkcja prawdziwej poezji. W terminologii wspolczesnej lingwistyki<br />
mozemy powiedziec, ze poezja regeneruje struktury powierzchniowe<br />
jc;zyka, a poprzez to zapobiega dr~twieniu ducha ludzkiego, podnosi<br />
go ku nowym perspektywom.<br />
VII. MI~DZY<br />
RACJONALlZMEM<br />
A NIBY-SENSEM<br />
Na inne, niz Szklowski, problemy j~zyka zwrocil uwag~ Wittgenstein.<br />
Badal on ten obszar zjawisk lingwistycznych, ktore prawdziwq<br />
poezjq nie Sq, chociaz cz~sto na niq si~ powolujq lub faktycznie od<br />
n iej si~ wywodzq. Poprzez wieloletnie studia i refleksj~ wykazal<br />
on, j,ak nasze przyzwyczajenie do uzywania pewnych<br />
slow i sformulowan warunkuje i w bl~dnym kierunku prowadzi na<br />
SZ0 myslenie, w tych wypadkach, gdy spolecznie przyj~ty sposob<br />
stosowania tych sfonnulowan jest taki, ze nie jest wymagana dostatecznie<br />
mocna konfrontacja tych sformulowan z ich korelatywnymi<br />
re-sformulowaniami. A tylko taka konfrontacja (jak to pokazalism<br />
y na kilku przykladach specjalnie dobranych tak, aby byly io<br />
zdania najprostsze), uwalnia nas od ogranicza jqcej presji struktur<br />
powierzchniowych j~zyka i ukazuje nam jego gl~bsZ q warstw~. Kiedy<br />
zas braknie takiej wystarczajqco mocnej konfrontacji, mowiqcy<br />
-sluchajqcy traci wyczucie dwoistej natury wypowiadanego zdania<br />
i staje si~ niewolnikiem zewn~trznych, bezposrednio dostrzegalnych<br />
struktur j ~zyka . Owo, jak to okreslal Wittgenstein, "zaczarowanie<br />
jf;zykiem" jest w mowie potocznej zjawiskiem marginesowym, gdyz<br />
mowa ta jest z natury swojej dialogiczna : i realizuje si~ nie wedlug<br />
jakichkolwiek arbitralnych wzorow, lecz wedlug regul gramatyki<br />
g l~ bok iej danego j~zyka, b~dqcej jednq z konkretnych wersji gramatyki<br />
uniwersalnej. Obnazanie struktur g l ~ bokich j~zyk a w mowie<br />
potocznej dokonuje si~ w zaz~bianiu si~ jednego zdania z drugim<br />
i w konfrontowanej ciqgle korelacji zdan b~dqcych transformacjq<br />
podobnych struktur gl~bokich, jak na przyklad korelacja zdan py..<br />
tajqcych z odpowiednimi zdaniami oznajmujqcymi, zdan sformu1owanych<br />
w stronie czynnej z odpowiednimi zdaniami w stronie biernej,<br />
zdan tw ierdzqcych ze zdaniami przeczqcymi. ad takiej k onfr ontacji<br />
i wynikajqcego z niej obnazania gl~bokiego podloza naszych<br />
zdan nie da si~ uciec vi dialogu potocznym, gdyz zaz~bianie si~ r6Znych<br />
transformacji jest bardzo sCisle, bliskie, wyraziste dzi~ki szybkiemu<br />
nast~powaniu po sobie wypowiedzi roznych osob rozmawiajqcych.<br />
Platon w slynnym przeciwstawieniu mowy krotkiej i dlugiej<br />
(Protago1'as: 328d-329b; 334c-338b) zwr6cil uwag~ na to, ze w roz<br />
757
Z MVSU WSPOlCZESNEJ<br />
mowie wypowiedz jednego czlowieka wtedy, gdy przekracza pewnq<br />
dlugosc trwania, wymyka si~ spod kontroli, jakq zapewnia dialektyczne<br />
spotykanie · si~ mysli roznych rozmawcaw; okreslajo.c rzecz<br />
w kategoriach wspalczesnego j~zykoznawstwa, mozemy powiedziec,<br />
ze kontrol~ t~ daje nam zastosowanie regul gl~bokiej gramatyki j~zyka<br />
do poszczeg61nych zdan. Ta obserwacja Platona wio.ze si~ zreszto.<br />
z jego ogaInq nieufnoscio. do poezji, retoryki, a nawet wszelkiego<br />
zapisu mysli (przypomnijmy slynny fragment Fajdrosa 275D-276E) ,<br />
do wszelkich form wypowiedzi, w ktarych nadawca przekazu uniezaleznia<br />
si~ od odbiorcy, uchyla si~ od jego kontroli, tworzy dystans<br />
mi~dzy sobq a nim, a nawet zyskuje nad nim pewien rodzaj przewagi,<br />
gdyz uniemozliwia mu zastosowanie - w trakcie wywodu <br />
tych mozliwosci sprawdzania i wyjasniania, jakie mu daje zesta··<br />
\-vianie i zaz~biani e zdan 0 strukturze skorelowanej.<br />
Dzi~ki rozpoznaniu korelacji fraz i zdan i temu wyzwoleniu, kt6<br />
rego szanse daje parafraza i re-formulowanie mysli, czlowiek odkryl<br />
przepasc semiotyczno. dzieIqco. go od wszelkich innych istot zyjqcych,<br />
pozbawionych mozliwosci przekroczenia tego progu, za ktarym<br />
fizyczna percepcja przekazu i jego zawartosc semantyczna przestajq<br />
si~ identyfikowac. W swoim systemie j ~zykowym czlowiek<br />
uwolnil si~ od fizycznej zaleznosci od przekazu, ktara cechuje wszystk<br />
ie inne systemy symboliczne, zwi erz~ce, cybernetyczne, a nawet<br />
Iudzkie - w takiej mierze, w jakiej rozpatrujemy je (abstrakcyjnie)<br />
w oderwaniu od wszelkich koneksji z j~zykiem ; nawet sztuka<br />
jest z pewnego punktu widzenia systemem symbolicznym tego wlasnie<br />
rodzaju, to znaczy - zamkni~tym, co jednak w wypadku sztuki,<br />
w tym szczegalnym miejscu, jakie zajmuje ona w swiecie ludzkim,<br />
nie jest bynajmniej cechq ujemnq. UwaIniajqc si~ od zaIeznosci od<br />
fizycznej m aterii przekazu, czlowiek magI rozwinqc mysl krytyczno-racjonalnq<br />
i na kanwie takiego myslenia generowac ciqgIe nowe<br />
przekazy 0 uniwersaInej przekladalnosci.<br />
Wracajqc do problematyki Wittgensteina - w tym jej aspekcie,<br />
w jakim styka si ~ ona z teoriq Chomskyego - zaznaczmy, ze wazniejsze<br />
od analizy "przymusu", jaki wywierajo. na nasze myslenie<br />
pewne wyrazenia j~zyk a potocznego, jest u tego mySliciela odkrycie,<br />
ze to, co on nazywal "gramatykq" - a co my nazwalibysmy<br />
dzis gramatykq gl~bo k q - rna funkcj ~ konstytuowania sensu j~zyka.<br />
W dziejach kultury Iudzkiej jednak funkcja ta jest nieraz naruszana.<br />
Wypowiedzi i teksty, ktore gramatyk~ t~ Iekcewazq i znieksztalcajq,<br />
wydajq si~ unosic, nie sp~ tane , w przestworza niedost~pne dla racjonalnej<br />
mysli i przekraczac granice wyrazainosci wlasciwe j~zykowi<br />
racjonalnemu. Wzioty takie Sq dla nauki osio.gni~ciami iluzorycznymi,<br />
chociaz w zyciu spolecznym odgrywajq rol~ , ktarej<br />
trudno nie zauwazyc. Teksty takie, podobnie jak "wypowiedzi dlu<br />
758
Z MVSU WSPOlCZESNEJ<br />
mowie wypowiedz jednego czlowieka w tedy, gdy przekracza pewnq<br />
dlugosc trwania, wymyka si~ spod kontroli, jakq zapewnia dialektyczne<br />
spotykanie · s i~ mysli roznych rozmowcow; okreslajqc rzecz<br />
w kategoriach w spolczesnego j~zyko znawstwa, mozemy powiedziec,<br />
ze kontrol~ t~ daje n am zastosowanie regul gl~bokiej gramatyki j~zyka<br />
do poszczegolnych zda ll. Ta obserwacja Platona wiqze s i~ zreszt<br />
q z jego ogolnq nieufnosciq do poezji, retoryki, a nawet wszelkiego<br />
zapisu mysli (przypomnijmy slynny fragment Fajdl'osa 275D-276E) ,<br />
do wszelkich form wypowiedzi, w ktorych nadawca przekazu uniezaleznia<br />
si~ od odbiorcy, uchyla si~ od jego k ontroli, tworzy dystans<br />
mi~d z y sobq a nim , a n awet zyskuje n ad nim pewien rodzaj przew<br />
agi, gdyz uniemozliwia mu zastosowanie - w trakcie wywodu <br />
tych mozliwosci sprawdzania i wyjasniania, jakie m u daje zesta··<br />
wianie i zaz~b ia nie zdan 0 strukturze skorelowanej.<br />
D z i~ki rozpoznaniu korelacji fraz i zdan i temu wyzwoleniu, ktorego<br />
szanse daje parafraza i re-formulowanie mysli, czlowiek odkryl<br />
przepasc semiotycznq dzielqcq go od wszelkich in nych istot Zyjqcych,<br />
pozbawionych mozliwosci przekroczenia tego progu, za ktorym<br />
fizyczna percepcja przekazu i jego zawartosc semantyczna przestajq<br />
si~ identyfikowac. W sw oi.m systemie j ~zykowym czlowiek<br />
uwolnil s i~ od fizycznej zaIeznosci od przekazu, ktora cechuje wszystkie<br />
inne systemy symboliczne, zwi erz~ce , cybernetyczne, a nawet<br />
Iudzkie - w takiej mierze, w jakiej rozpatrujemy je (abstrakcyjn<br />
ie) w oderwaniu od w szelkich koneksji. z j~zykiem ; nawet sztuka<br />
jest z pewnego punktu widzenia systemem symbolicznym tego wlasnie<br />
rodzaju, to znaczy - zamlm i~tym, co jednak w wypadk u sztuki,<br />
w tym szczegolnym m iejscu, jakie zajmuje ona w swiecie ludzkim,<br />
nie jest bynajmniej cechq ujemnq. Uwalniajqc si ~ od zaleznosci od<br />
fizycznej materii przekazu, czlowiek mogl rozwinqc mysl krytyczno-racjonalnq<br />
i na kanwie takiego myslenia generowac ciqgIe nowe<br />
przekazy 0 uniwersaInej przekladalnosci.<br />
Wracajqc do problematyki Wittgensteina - w tym jej aspekcie,<br />
w jakim styka s i ~ ona z teoriq Chomskyego - zaznaczmy, ze wazniejsze<br />
od analizy "przymusu", jaki wywierajq na nasze myslenie<br />
pewne w yrazenia j ~zyk a potocznego, jest u tego myslicieia odkrycie,<br />
ze to, co on nazywal "gramatykq" - a co my n azwalibysmy<br />
dzis gramatykq gl~bokq - ma funk cj ~ konsty tuowan ia sensu j ~zyka.<br />
W dziejach kultury Iudzkiej jednak funkcja ta jest nieraz naruszana.<br />
Wypowiedzi i teksty, ktore gramatyk~ t~ Iekcewazq i znieksztalcajq,<br />
wydajq si~ unosic, nie sp~tane , w przestworza ni edo st~pne dia racjonalnej<br />
mysli i przekraczac gran ice wyrazainosci wlasciwe j~zykowi<br />
racjonainemu. Wzioty takie Sq dia nauki osiqgn i~ci am i iluzorycznymi,<br />
chociaz w zyciu spolecznym odgrywajq r ol~ , ktorej<br />
trudno nie zauwazyc. Teksty takie, podobnie jak "wypowiedzi dlu<br />
758
ALFRED GAWROI'ISKI : NOAM CHOMSKY<br />
gie" ironicznie potraktowane przez Platona, wymykajq si~ analizie<br />
i krytyce, w kt6rych bylyby stosowane uniwersalne kryteria gl~bokiej<br />
gramatyki j ~zyka . Szczeg6lnq ich cechl:! jest to, ze tezy ich mogq<br />
bye "udowodnione", czy - lagodniej m6w iqc - "uargumentowane",<br />
tylko od wewnqtrz, co daje im wysoki stopien odpornosci na<br />
wszelkq kry tyk ~ przychodzqcq z zewnqtrz. Teksty takie, kt6re pod<br />
haslem walki z obiektywizmem i logikq j ~ zyka naturalnego lekcewazq<br />
jego g ramatyk~ gl~bokq i upajajq s i~ bujnosciq struktur powierzchniowych<br />
j~zyka , zmuszajq odbiorc~ do tzw. analizy wewn~trzno-tekstowej,<br />
czyli do odtworzenia --'- w sytuacji, w kt6rej uniwersalne<br />
prawa j ~zyka nie mogq bye zastosowane - swoistej gramatyki<br />
danego tekstu, jego swoistej logiki. Sq to teksty specyficzne.<br />
Stawiajqc sobie za zadanie wyrazenie nowych tresci, nie wykorzystujq<br />
one nieskonczonych mozliwosci tworzenia nowych zdan i ciqg6w<br />
zdaniowych w ramach gramatyki gl~b oki ej j ~zyka, co umozliwiloby<br />
piszqcym dotarcie do tresci rzeczywiscie nowych, a przy tym<br />
uniwersalnych. Zamiast tego tworzq wlasnq, zubozonq wersj~ grarnatyki,<br />
kt6ra jak gdyby migocze przed oczyma czytelnika: jest i nie<br />
rna jej; n ie wiadomo zresztq k iedy jest, a kiedy jej nie rna. Ta<br />
quasi-gramatyka r6zni s i~ od uniwersalnych praw gl~b okiej gramatyki<br />
j~zyk6w, tym, ze jest gi~tk a , ulegla w obec wszelkich poruszen<br />
mysIi, ze nie stawia oporu tezom, kt6rym sluzy, ze niq wszystko<br />
cia si~ udowodnie i 0 wszystkim siebie a czasem kogos przekonae.<br />
Twierdzenia i teorie wyrazone w takich tekstach nigdy nie zostajq<br />
obalone, lecz umierajq z czasem raczej przez zaniedbanie. Sq to, jak<br />
pisze G. J. Warnock, osobliwe grody : w pewnym momencie "ze<br />
zdziwieniem si ~ odkrywa, ze Sq nie zamieszkane" .<br />
Dluzsze jednak rozwazania nad problematykq Wittgensteinowskq,<br />
niewqtpliwie pasjonujqcq, zbyt daleko by nas odprowadzily od gl6wnego<br />
tematu tego artykulu. Wrocmy w iE":c do teorii Chomskyego,<br />
aby pochylie s i~ teraz nad ostatniq z jego wielkich tez dotyczqcych<br />
uniwersalnych cech umyslu ludzkiego.<br />
VII I. GRAMATYKA UNIWERSALNA. CO JEST<br />
CZtOWIEKOWI WRODZONE <br />
W tej zas dziedzinie dZieje si~ cos niezwyklego. Jeszcze przed dziesi~cioma<br />
laty wydawaloby si~ niewyobrazalne, zeby doktryna od<br />
wiek6w porzucona i tak zdyskredywwana jak teoria Kartezjusza<br />
o ideach wrodzonych stala si~ dzis od nowa jednym z wielkich temat6w<br />
· debatowanych przez filozof6w, psycholog6w i lingwist6w<br />
w licznych artykulach i na kongresach interdyscyplinarnych. Ten<br />
zadziwiajqcy fakt wymaga przynajmniej kr6tkiego wyjasnienia.<br />
759
Z MVSLI WSPOlCZESNEJ<br />
Dla filozof6w XVII i XVIII wieku bylo rzeCZq bezdyskusyjnq, ze<br />
wszystkie, tak rozmaite j~zyki ludzkie pod swojq zewn~trznq r62:norodnosciq<br />
kryjq W gl~bszej warstwie wsp6lnq organizacj~, b~da,cq<br />
odbiciem "natury ludzkiej" alba "ludzkiego rozumu", 0 kt6rym tak<br />
wiele w owych czasach rozmyslano. Szczeg6lnie dla racjonalist6w<br />
ta wsp6lna organizacja, kt6rej nadali slynne miano "gramatyki u niwersalnej",<br />
by1a wrodzonym wyposa:i:eniem rodzaju ludzkiegow<br />
odr6znieniu od innych istot zyja,cych. Wedlug ich przekonania posiadanie<br />
jakiejkolwiek wiedzy, a wi~c r6wnie:i: znajomose j~zy ka , nie<br />
znajdowaia wytlumaczenia w samym doswiadczeniu, z kt6rego pr6<br />
bowali je wyprowadzae empirysci. Koncepcja "gramatyki uniwersalnej"<br />
najpelniej opracowana w Grammaire de Port-Royal, byia<br />
w jakis spos6b implikowana ju:i: od samych poczqtk6w filozofii <br />
w mysli Heraklita, Ksenofanesa, a nade wszystko Platona, jak to<br />
niedawno wykazaly odkrywcze studia E. A. Havelocka i 1. Onga,<br />
oraz innych badaczy wczesnych dziej6w filozofii greckiej, kt6rzy<br />
podkreslajq, jak zasadniczq rol~ w jej ksztaltowaniu si~ odegralo<br />
programowe przeciwstawienie j~zyka racjonalnego (uniwersalnego)<br />
j~zykowi poetyckiemu, retorycznemu i mitycznemu, przekazanemu<br />
przez tradycj~. Owo· albo implikowane, alba wyraznie rozw ini ~ <br />
te przekonanie 0 istnieniu "gramatyki uniwersalnej" stalo sip, podlozem<br />
dla wylonienia si~ takiej refleksji, kt6ra od wszelkich innych<br />
rodzaj6w mysli odr6znia s i~ SWq nieufnosciq do tego, co Wittgenstein<br />
okresla jako "zaczarowanie jp,zykiem", czyli do nasycajqcych<br />
slowo sil charyzmatyczno-magicznych. Dialogi Platona, kt6re w tej<br />
dziedzinie podejmuja, i doprowadzaja, do wyzszego nat~zen ia niepok6j<br />
presokratyk6w, zda jq si~ bye az dra:i:niqco natarczywe w powtarzaniu<br />
ostrze:i:enia przed takim uleganiem "zaczarowaniu j~zykiem<br />
", jakie nast~puj e wtedy, gdy czIowiek pod pozorem poslugiwania<br />
si~ j~zyk iem p oetyckim lub retorycznym pogrqza sam siebie<br />
w uludzie.<br />
Od schyIku jednak XVIII wieku koncepcja "gramatyki uniwersalnej"<br />
stala si~ przedmiotem k rytyki, a nawet szyderstwa, jako "metafizyczna<br />
i "nienaukowa". Jej miejsce zajp,la _ .tak w nurcie 1'0<br />
mantycznym, jak i w nu1'cie pozytywistycznym - znacznie w~zsza<br />
koncepcja j~zyka, kt61'a jak m6wilismy ograniczala s i ~ do obserwowania<br />
tylko powierzchniowych aspekt6w badanych j~ zyk6w , podkreslaja,c<br />
tym samym niewyczerpalnq ich r6znorodnose, a przechodzqc<br />
do porzqdku nad zlo2:ona, gl~ biej jednoscia, ich struktur. W ten<br />
spos6b utorowana zosta1a droga do relatywizmu j ~zyk owego niekt6<br />
rych etnolog6w-lingwist6w z pierwszej polowy XX wieku, kt6rzy<br />
podtrzymywali te z ~ 0 nieprzenikalnosci wzajemnej poszczeg6lnych<br />
jGzyk6w i 0 "tyranskim przymusie, jaki forma j ~zykowa wywiera<br />
na nasz §wiatopogla,d" (E. Sapir). Niekt6rzy posun~1i si~ nawet az<br />
760
ALFRED GAWRONSKI: NOAM CHOMSKY<br />
do tWierdzenia, ie logika arystotelesowska bylaby inna, gdyby<br />
Arystoteles nie byl Grekiem; wedlug tej tezy bowiem logika ta jest<br />
w duiej mierze wyrazem szeregu szczeg61nych cech struktury i slownictwa<br />
j~zyka greckiego. P6Zniejsze jednak badania obalily takie<br />
przypuszczenia. Relatywizm etnologiczno-lingwistyczny, zwlaszcza<br />
w swoich formach skrajnych, rna dzis niewielu zwolennik6w.<br />
W naszych czasach odkrycia Chomskyego w ostateczny spos6b<br />
w ydobyly na swiatlo dzienne podstawowq toisamosc struktur j~zyk6w<br />
ludzkich, zloionq gl~biej od ich r6inorodnosci, przejawiajqcej<br />
si~ w strukturach powierzchniowych. Uczony ten odkryl na nowo,<br />
jak plodna w waine implikacje jest idea "gramatyki uniwersalnej".<br />
Dotar! on jednak do niej inaczej ni2 filozofowie XVII i XVIII<br />
wieku: nie przez podporzqdkowanie si~ pewnym zalozonym tezom<br />
filozoficznym, Iecz przez stwierdzenie jej niezastqpionej funkcji eksplikatywnej.<br />
Hipoteza ta zostala przez niego wybrana sposr6d wielu<br />
innych dlatego, ie w swietle fakt6w okazalo si~ , ii tylko W oparciu<br />
o niq moina wytlumaczyc i zharmonizowac wielkq ilose danych<br />
empirycznych dotyczqcych struktmy j~zyka, jak tei danych dotycZqcych<br />
procesu jego uczenia si~, zgromadzonych przez lingwistyk ~<br />
i psychologi~. Trzeba tu dodae, ie to, co Chomsky nazywa gramatykq<br />
uniwersalnq, jest systemem regut znacznie bardziej abstrakcyjnym<br />
i zlozonym, jak tei trudniej dost~pnym dla intuicji, nii to<br />
dla swoich koncepcji zakladali lingwisci ze szk01y kartezjanskiej.<br />
Gl6wnym argumentem przemawiajqcym za istnieniem takiej gramatyki<br />
jako wrodzonego wyposaienia rodzaju Iudzkiego nie jest<br />
ella Chomskyego i jego nast~pc6w owo ukryte, zasadnicze podobienstwo<br />
j~zyk6w ludzkich, Iecz spos6b, w jaki dziecko uczy si~<br />
swego rodzimego j~zyka, opanowujqC zloione reguly transformacyjne<br />
i ekstrapolujqc je w rozumieniu i wytwarzaniu zdaii. nigdy<br />
przedtem nie slyszanych. Wedlug ChQmskyego dzieclro interioryzuje<br />
te reguly, wychodzqc od danych cz~sciowych i nieadekwatnych,<br />
musi wi~c gramatyk~ generatywnq j~zyka, Jakim si~ mowi wokol<br />
niego, zrekonstruowac w sobie na podstawie doswiadczen dosyc<br />
ubogich. To odtworzenie szczegolnego systemu gramatyki przez<br />
dziecko, UCZqce si~ mowic, nie moie si~ dokonac wylqcznie poprzez<br />
1l0g61nienie indukcyjne - na podstawie dostarczonych przez otoczenie<br />
cZqstkowych danych. Moina pojqC takq rekonstrukcj~ tylko<br />
przy zaloieniu, ie w umysle dziecka istnieje system sprawczy, kt6<br />
ry limituje nieskonczone moiliwosci rozmaitosci gramatycznych<br />
i ktory w swoich ramach pozwala na ekstrapolacj~ kierowanq danych<br />
empirycznych, dostarczonych przez otoczenie.<br />
Jakie Sq te powszechne cechy znamienne, kt6re koniecznie musi<br />
miec kazda mowa ludzka, aby dzieck6 moglo si~ jej nauczye i aby<br />
mogla bye zobiektywizowanym srodkiem porozumienia mi~dzy<br />
761
Z MVSlI WSPOlCZESNEJ<br />
ludzmi Dla Chomskyego g16wnymi takimi cechami sa, nie tyle owe<br />
widoczne podobienstwa j~zyk6w, na kt6re zwracali uwag~ kartezjanisci,<br />
ile raczej - czynniki bardziej abstrakcyjne, jak na przyklad<br />
: opozycja mi~dzy struktura, gl~boka, i powierzchniowq, istnien<br />
ie regul transformacyjnych, zdolnosc do rzutowania regul zastanych<br />
na nowe, poprawne uklady slow, czyli to, co ten uczony nazy<br />
wa generatywnosciq. Oparte na takich zasadach og6lnych badanie<br />
uniwersa1iow lingwistycznych jest dzis prowadzone z wielkim<br />
rygoryzmem metodologicznym przez samego Chomskyego, jak tez<br />
przez cala, lingw istyk ~ , na k t6rej on wycisna,l swe p i ~tno , w Stanach<br />
Zjednoczonych, w ZSRR i w Anglii. Chyba nie b ~ d z i e przess.dq<br />
stwierdzenie, ze wyniki juz osiqgni ~te w t ych pracach i otwo <br />
rzone przez nie perspektywy stanowia, w n aszych czasach najbardziej<br />
plodna, d zie dzin~ st udi6w n ad niezwykIe zlozana, rzeczywistoscia"<br />
jaka, jest natura Iudzka.<br />
IX, PODSUMOWANIE<br />
Panoram a "rewolucji Chomskyego", jaka, tu roztoczylismy, jest<br />
z k oniecznosci bardzo schematyczna, Pomija tez ona aspekty sciSle<br />
lingwistyczne tej teorii. Czytelnikom , kt6rych interesuje ta problematyka,<br />
a zwlaszcza t ym , ktorzy dziela, z n ami przekonanie 0 donioslosci<br />
perspektyw, jak ie owa teo ria otwiera dla badania umyslu<br />
ludzkiego, mozemy gora,co polecic prace filozoficzne tego autora.<br />
Zadne bowiem sprawozdanie nie zdola oddac bogactwa szczego16w<br />
i pow ia,zan z innymi dziedzinami ani scislosci argumentacji, jakie<br />
cechuja, jego pisma. Teksty z filozoficznego punktu widzenia podstawowe<br />
i stosunkowo la twe to: Language and M ind (1 968), Ca1'<br />
tcsian L inguistics (1966) i F ormal Natur e of Language (1 967), opublik<br />
owane w wielu j~zyk a ch . D ysku sj~ zas filozoficzn a" jaka rozgarzala<br />
wok6l jego teorii, mozna sledzic w licznych antologiach artykul6w<br />
i sprawozdan z kongres6w naukowych; sa, to zb io r~ wydawane<br />
dzis w edycjach masowych.<br />
Z lektur tych mozna wycia,gna,c wiele wniosk6w . Postaram sic:<br />
' ch ocby zaznaczyc te, kt6re mi si~ wydaja, najistotniejsze, najbardziej<br />
aktualne. Przede wszystkim nasuwa si~ wniosek dotycza,cy stopnia<br />
scislosci metodologicznej, jaka cechuje wywody roznych stron<br />
uczestniczqcych w owym sporze. Sformulowania Chomskyego nie<br />
sa, - rzecz prost a - ostateczne i zostana, na pewno poddane jeszcze<br />
wielu korekturom , maze nawet dogl~bnym . Nie ulega jednak<br />
wa,tpliwosci, ze od jego przeciwnik6w - pozytywist6w, behawioryst6w,<br />
strukturalist6w - dzieli go skok jakosciowy pod wzgl~dem<br />
skrupulatnosci metodologicznej, scislosci argun;entacji, precyzyjno<br />
762
ALFRED GAWROr'lSKI : NOAM CHOMSKY<br />
5 (;1 sformulowan teoretycznych. Dzi~ki tym swoim cechom teoria<br />
Chomskyego zadala scjentystycznemu redukcjonizmowi w naukach<br />
o czlowieku cios, ktoremu nielatwo b~dzie sprostac. Bardziej niz<br />
jakikolwiek inny uczony, lingwista ten przyczynil si~ do uksztaltowania<br />
w swiecie naukowym swiadomosci, ze przenoszenie - per<br />
analogiam - takich poj~c jak "j~zyk", "komunikacja", "przekaz"<br />
i wiele innych ze strefy ludzkiej do innej strefy i stosowanie ich do<br />
zwierzqt i maszyn jest zaj~ciem w istocie dyletanckim, niewiele<br />
rnajqcym wspolnego z naukq, wiele zas wspolnego z pewnq ideologicznq<br />
wizjq czlowieka, ktora cz~sto si~ ukrywa za frazeologia nauk<br />
owq.<br />
Po raz pierwszy od czasow Darwina i Freuda, wielkie odkrycie<br />
dotyczqce natury ludzkiej nie rna cech koncepcji rnaterialistycznej<br />
i redukcjonistycznej, lecz przeciwnie - daje si~ w pelni zinterpretowac<br />
tylko w opozycji do tego rodzaju koncepcji. Warto zastanowic<br />
si~ nad rolq tego odkrycia w dziejach rnysli ludzkiej. W dziedzinie<br />
racjonalnosci Sq one odpow iednikiem owego okna, jakie<br />
Freud otworzyl na stref~ irracjonalnosci w czlowieku. 0 ile Freud<br />
byl wielkim eksploratorern ukrytej w czlowieku irracjonalnosci,<br />
o tyle Chomskyego mozna okreslic - oczywiscie pami~tajqc 0 ograniczonosci<br />
wszelkich tego rodzaju porownan - jako tego, ktory<br />
odkryl w czlowieku podswiadomq warstw~ racjonalnosci, niedost~pl1q<br />
introspekcji, wrodzonq czlowiekowi w postaci regul gramatyki<br />
uniwersalnej i przejawiajqcq si~ w naszych wypowiedziach w systemie<br />
gl~bokich struktur zdan ; struktury te istniejq i Sq podobne we<br />
wszystkich j~zykach ludzkich. 0 He Freud jest punktem dojscia<br />
i'ilozofii psychologizujqcej, zacz~tej przez Schoperihauera i Nietzschego,<br />
wyznaczajqcej dla aktywnosci umyslu motywacjp, znajdujqcq sip,<br />
p o z a j ego 0 b r ~ b e m, 0 tyle Chomsky jest jednym ze wspolczesnych<br />
przedstawicieli drugiego wielkiego nurtu refleksji filozoficznej,<br />
ktory od Kanta do Wittgensteina poszukuje we w n ~ t r z<br />
n y c h for 111, reg u 1 i g ran i c a k t y w nos c i u m y s 1 u j a<br />
k 0 t a k i ego.<br />
Wi elka problematyka naszej epoki l'odzi s i~ wlasnie na tym <br />
nie dosyc jeszcze scisle okreslonym - obszarze, gdzie spotykajq si~<br />
z sobq oba te l1urty, kt6re zachowaly pewnq podstawowq wspolnot~<br />
jt;zyka, w jakim formulujq swe twierdzenia. Razem ukazujq nam<br />
obraz czlowieka znacznie bardziej zlozony, niz ten, jaki moglaby<br />
przedstawic poszczegolna tendencja myslowa, pracujqca w izolacji.<br />
Od. dawna refleksj~ nad czlowiekiem rozlamuje spor mi~dzy psychologizmem<br />
a antypsychologizmem, niegdys nie pozbawiony znaczenia,<br />
dzis coraz bardziej anachroniczny; a jeszcze dotkliwiej ciqzy<br />
nad filozofiq uparta sklonnosc do dewaluowania nauki, sklonnosc<br />
b ~ dqca wyrazem kompleksu nizszosci, na ktory filozofia cierpi z po<br />
763
Z MVSLI WSPOlCZESNEJ<br />
wodu swej pozycji nieco marginesowej w czasach nowozytnych.<br />
Wznoszqc si~ ponad te coraz bardziej jalowe spory, odradzajqcy s i ~<br />
dziS racjonalizm, ktorego jednym z wielu przejawow jest odkrycie<br />
gramatyki generatywno-transformacyjnej, zadziwia nas taka, zdolnosciq<br />
do posrednictwa i syntezy (prawdziwej syntezy - bez zacierania<br />
odr~bnosci dziedzin, poziomow, metod), 0 jakiej filozofia, jU 7.<br />
od dwoch wiekow, zapomniala.<br />
Alfred Gawronski<br />
NOAM CHOMSKY <br />
WKl AD<br />
J~ Z Y KOZNAWS TWA<br />
DO BADAN NAD LUDZKIM<br />
UMYSlEM<br />
Wszystko sklania nas do przypuszczenia, ze rowniez w przyszlosci,<br />
jak to bylo dotychczas, j~zyk pozostanie centralnym obiektem studi6w<br />
nad naturq ludzka, 1. Kazdy uczony interesujqcy si~ natura,<br />
ludzkq i ludzkimi zdolnosciami musi liczyc s i~ z faktem, ze wszystkie<br />
normalne istoty ludzkie nabywajq j~zyk , podczas gdy opanowanie<br />
nawet jego najprymitywniejszych element6w jest poza zasi~giem<br />
mozliwosci jakiejkolwiek malpy, chocby ska,dina,d inteligentnej;<br />
bardzo trafnie podkreslala ten fakt filozofia kartezjanska. Rozpowszechnil<br />
si~ poglqd, :i:e rozlegle studia wsp6lczesne nad komunikowaniem<br />
si~ zwierzqt podwazajq owo klasyczne mniemanie ;<br />
niemal powszechnie si ~ przyjmuje, ze zadaniem jest wytlumacze-<br />
I Jest to - podane z pewnymi skr6ta m i, dotyczl! cyml cZE:scl bardzlej specjalislycznych<br />
- ostatnia z cyklu trzech prelekcji Noama Chomskyel:o z r oku<br />
1967, opubUkowanych w tomie Language and M i nd, New York 196B.<br />
764
N. CHOMSKY : J~ZYKOZNAWSTWO A BADANIA NAD LUDZKIM UMYSlEM<br />
nie, jak j~zyk ludzki "ewoluowa1" poczynajqc od systemow komunikacji<br />
zwierz~cej. Mysl~ jednak, ze uwazne przestudiowanie wynikow<br />
ostatnich badan nad tq zwierz~cq komunikacjq w niewielkim<br />
stopniu wspiera takie za1ozenia. Trzeba raczej stwierdzic, iz badania<br />
te jeszcze wyrainiej ukazaly, w jak wielkim stopniu j~zyk ludzk<br />
i ukazuje si~ nam jako zjawisko jedyne w swoim rodzaju, nie<br />
majqce zadnej godnej uwagi analogii w swiecie zwierz~cym. A sko<br />
1'0 tak jest, to nie majq sensu proby ewolucyjnego wyprowadzania<br />
j ~zyka ludzkiego z pierwotniejszych systemow komunikacji, pojawiajqcych<br />
si~ na nizszych szczeblach zdolnosci intelektualnej. Jest t o.<br />
istotna sprawa, wi~c chcia1bym poswi~cic jej chwil~ uwagi.<br />
Za1ozenie, ze j~zyk ludzki rozwinql si~ z pierwotniejszych systemow,<br />
interesujqco opracowal Karl Popper w niedawno opublikowal1ym<br />
wykladzie (wygloszonym w ramach Arthur Compton Lectu<br />
1'('s), Chmury i zegary. Stara si~ on wykazac, ze problemy wolnosci<br />
woli i kartezjanskiego dualizmu m02:na rozwiqzac poprzez anali<br />
z~ owej "ewolucji". Nie obchodzq ml1ie w tym momencie filozo<br />
Hezne wnioski, jakie wyciqga on z takiej analizy, interesuje mnie<br />
podstawowe za1ozenie, ze istnieje ewolucyjny rozwoj j~zyka wywoclzqcy<br />
si~ z prostszych systemow, takich, jakie obserwujemy w innych<br />
' organizmach. Popper dowodzi, ze ewolucja j~zyka przesz1a<br />
przez szereg stadiow, sposrod kto1'ych trzeba wymienic "stadium l1izsze",<br />
w ktorym uzywa si~ gestow wokalnych dla wyrazenia stanu<br />
uczuciowego, o1'az "stadium wyzsze", w ktorym mowiqcy posluguje<br />
sip, artykulowanymi dzwi~kami dla wyrazenia mysli, czyli, mowiqc<br />
terminami Poppera, dla wywodu opisowego i krytycznego. Sposob,<br />
\v jaki ujmuje on etapy ewolucji j~zyka , zaklada pewien rodzaj ciq·<br />
glosci w konkrecie, jednak nie ustala on zadnej relacji mi~dzy nizszymi<br />
a wyzszymi stadiami i nie .poe:wala si~ nam domyslec jakiegokolwiek<br />
mechanizmu, wedlug ktorego mogloby si~ dokonac przejscie<br />
z jednego do drugiego etapu. Nie daje w i~c zadnego argumentu,<br />
kto1'y by wspieral przekonanie, iz stadia te nalezq do jednego<br />
procesu ewolucyjnego. Trudno jest nawet dostrzec, co w ogole mogloby<br />
lqczyc te etapy - jesli pominiemy metaforyczne stosowanie<br />
okreslenia "j~zyk" . Nie ma zadnego powodu, zeby przypuszczac, ze<br />
nad owymi "przepasciami" mozna przerzucic mosty. Hipoteza ewolucyjnego<br />
pochodzenia stadiow "wyzszych" od "nizszych" nie ma<br />
w tym wypadku wi~kszego uzasadnienia niz mialaby na p1'zyklad<br />
te01'ia, ze chodzenie rozwin~lo si~ ewolucyjnie z oddychania; wydaje<br />
si~, ze stadiow tych nie lqczy zadna godna uwagi analogia i z<br />
~.q one oparte na calkowicie odmiennych pracesach i zasadach.<br />
Bardziej sprecyzowane uj~cie relacji mi~dzy j~zykiem ludzkim<br />
a systemami komunikacji zwierz~cej nak1'eslil w niedawno opublikowanej<br />
rozprawie przedstawiciel etologii porownawczej, W. H.<br />
8 - ZNAK<br />
765
Z MVSU WSPOlCZESNEJ<br />
Thorpe. Wskazuje on na to, ze wszystkie poza czlowiekiem ssaki<br />
nie majq ludzkiej zdolnoSci nasladowania dzwi~k6w i ze z tego<br />
wzgl~du mozna bylo raczej oczekiwac, ze to ptaki (z kt6rych wiele<br />
m a owa, umiej~tnosc w szerokim zakresie) Sq "gruPq, kt6ra powinna<br />
byla rozwinqc' j~zyk we wlasciwym sensie tego slowa, a nie ssaki".<br />
Thorpe nie podsuwa mysli, ze j~zyk ludzki "ewoluowal" <br />
w jakimkolwiek scislym sensie tego wyrazenia - z systemow prostszych,<br />
lecz dowodzi tylk o, ze znamienne cechy ludzkiego j~zyk a mozn<br />
a znaleze w systemach komunikacji zwierz~cej , chociaz "nie mozemy<br />
obecnie stw ierdzie wyraznie, ze wszystkie one wyst~pujq w jedn<br />
ym okreslonym zwierz~ciu" . Cechy wsp6lne j~zykowi ludzkiemu<br />
i zw ierz~cemu to wlasnosci polegaja,ce na tym, ze oba one sa, "celowe",<br />
"syntaktyczne" i "propozycjonalne". J~zyk jest celowy<br />
"w tym znaczeniu, ze niemal zawsze wypowiedz ludzka jest przeni<br />
k ni~ta okreslonq intencjq przekazania czegos komus innemu, zmienienia<br />
zachowania si~ tej osoby, jej mysli alba jej ogolnej postawy<br />
wobec danej sytuacji". J~zyk ludzki jest "syntaktyczny" w tym<br />
znaczeniu, ze wypowiedz jest realizacjq wewn~trznie zorganizowa<br />
11 a" wyposazonq VI struktur~ i spojnose. "Propozycjonalnq" zas jest<br />
m ow a przez to, ze przekazuje informacje. W tym wi~c sensie ludzki<br />
j~zyk i komunikacja zw ierz~ca Sq celowe, syntaktyczne i propozycjonalne.<br />
Wszystko to moze bye prawdq, ale bardzo niewiele z tej prawdy<br />
wynika; kiedy bowiem si~gamy do takiego poziomu ogolnosci, n a<br />
k torym j~zyk ludzki i komunikacja zwierz~ca nalezq do tej samej<br />
kategorii, musimy do tejze kategorii zaliczye niemal wszelkie rodzaje<br />
zachowania si~. Zastanowmy si~ n a przyklad n ad chodzeniem.<br />
J'est ono z pewnosciq dzialaniem celowym w owym ogolnym sensie<br />
" celowosci" . Chodzenie jest takze "syntaktyczne" w znaczeniu wyzej<br />
zdefiniowanym, jak to juz dawno temu wykazal Karl Lashley<br />
w swej donioslej analizie seryjnego ukladu w zachow aniu si~, analizie,<br />
0 ktorej wspomnialem w pierwszym z tych wykladow,<br />
A wreszcie chodzenie z pewnosciq moze bye informacyjne. Mog~<br />
n aprzyklad wyrazic moje zainteresowanie jakims punktem prze<br />
'strzeni szybkosciq albo usilnosciq moich krokow, jakimi do tego<br />
punktu zmierzam.<br />
Warto zaznaczye, ze podawane przez Thorpe'a pt zyklady komun<br />
ikacji zwierz~cej Sq wlaSnie w taki spos6b "propozycjonalne". Jako<br />
jeden z przykladow podaje on spiew raszki, w kt6rym skala alternacji<br />
ton6w wysoko i nisko nastrojonych wyraza ozywiajqcq ptaka<br />
i ntencj~ bronienia swego obszaru: im wyzsza skala alternacji, tym<br />
silniejsza intencja bronienia swego obszaru. Jest to ciekawy przy<br />
Idad, ale, jak sqdz~, wykazuje on wlasnie bardzo jasno beznadziejnosc<br />
owego usilowania powia,zania mowy ludzkiej z komunikacj a,<br />
766
N. CHO~SKY: J~ZYKOZN AWSTWO A BADANIA NAD lUDZKIM UMYStEMzwierz~<br />
cq . Kazdy zwierz~cy system komunikacji, jaki znamy (jesli<br />
pominiemy fantazje naukowe na temat deliin6w), posluguje si~<br />
jednq z dw6ch podstawowych zasad: alba si~ sklada on z okreslonej,<br />
skonczonej liczby sygnal6w, z kt6rych kazdy jest zwiqzany ze<br />
szczeg6lnym zakresem zachowania si~ alba ze stall€~m emocjonalnym ,<br />
jak to wykazaly rozlegle studia nad zachowaniem si~ naczelnych<br />
prowadzone w ciqgu kilku ubieglych lat przez naukowcow japOl'lskich;<br />
alba posluguje si~ on okreslonq, skonczonq ilosciq wymiarow<br />
lingwistycznych, z ktorych kazdy kojarzy si~ bezposrednio z jakims<br />
szczegolnym wymiarem nielingwistycznym w taki sposob, ze .wybor<br />
punktu w wymiarze lingwistycznym w yznacza i sygnalizuje pewien<br />
okreslony punkt w przyporzqdkowanym wymiarze nielingwistycznym.<br />
Ten drugi wypadek ' jest zasadq realizujqcq s i~ w wymienionym<br />
przez Th orpe'a przykladzie spiewu ptaka. Skala alternacji t o<br />
n ow wysokich i niskich jest wymiarem lingwistycznym skorelowanym<br />
z nielingwistycznym wymiarem intencji obrony swego obszaru .<br />
Ptak sygnalizuje SWq wol~ obrony obszar u wybierajqc skorelowany<br />
punkt w lingwistycznym wymiarze alternacji wysokosci glosu ; slowem<br />
"wybiera" p oslugu j~ si~ tu oczywiscie w sensie przyblizonym.<br />
Wymiar lingwistyczny jest abstrakcyjny, ale zasada jest jasn a. Sy··<br />
stem komunikacyjny dr ugiego sposrod wymienionych przez nas rodzajow<br />
ma nieograniczenie wielki zakres znakow mozliwych , podobnie<br />
jak mowa ludzka. Wyst ~pujqcy tu jednak mechanizm i zasada Sq<br />
calkowicie odmienne od mechanizm u i zasady rzqdzqcych m OWq<br />
ludzkq w procesie wyrazania nieogran iczenie wielkiej liczby nowych<br />
mysli, zamiarow, uczuc itd. Nietrafne jest m owlen ie 0 "niedostatku"<br />
systemu zwie r z~cego, jesli chodzi 0 zakres sygnalow potencjalnych;<br />
jest raczej przeciwnie, gdyz system zwierz~cy w zasadzie<br />
dopuszcza zm ia n~ ciqglq w wymiarze lingwistycznym (w takim<br />
stopniu, w jakim w ogole mozna m ow ic w tym wypadku 0 "ciqglosci"),<br />
podczas gdy mowa ludzka jest nieciqgla. Chodzi w i ~c tu nie<br />
o cos »wi~cej" czy "mniej", ale 0 calkowicie odmiennq zasad~<br />
organizacji. Kiedy wypowiadam jakiekolwiek dowolne stwierdze··<br />
nie w ludzkim j~zyku, na przyklad, ze "powstanie stowarzyszen<br />
nadnarodowych stwarza nowe niebezpieczenstwa dla wolnosci ludzkiej",<br />
nie wybieram wtedy w jakims wymiarze lingwistycznym takiego<br />
punktu, ktory by wskazywal na odpowiedni punkt w przyporzqdkowanym<br />
wYl11iarze nielingwistycznym, ani tez nie wybieram<br />
sygnalu z ograniczonego zasobu behawiorystycznego, wrodzonego<br />
albo wyuczonego.<br />
Poza tYl11 bl~d ne jest uwazanie za znamiennq cech~ l110WY ludzkiej<br />
udzielanie informacji, faktyczne albo intencjonalne. Mowq ludzkq<br />
mozna si~ poslugiwac dla informowania albo dla wprowadzania<br />
w blqd, dla wyjasniania swoich mysli albo dla popisywania si~ SWq<br />
767
:Z MVSLI wSPOtCZESNEJ<br />
inteligencjq, albo po prostu dla zartu. Jesli przemawiam zupelnie<br />
-nie starajqe si~ zmienie ezyjegokolwiek post~powania ezy myslenia,<br />
posluguj~ sip, mOWq weale nie w mniejszym stopniu, nii wtedy, kiedy<br />
m6wi~ zupelnie to samo m a j q e taki wlasnie eel przed sobq.<br />
Jesli eheemy zrozumiee j~zyk ludzki i zdolnosci psyehologiezne, na<br />
kt,6rych si~ on opiera, musimy najpierw zapytae, ezym on jest, a nie<br />
o to, jak ezy tei dla jakieh ee16w si~ nim poslugujemy. Kiedy zas<br />
pytamy ezym ludzki j~zyk jest, nie znajdujemy w nim iadnego frapujqcego<br />
podobienstwa do zwierz~cyeh system6w komunikacji. Niezego<br />
istotnego 0 problemach zachowania si~ i myslenia nie da si~<br />
pow iedziec na tym poziomie og6lnosei, na kt6rym ludzka i zwierz~e3<br />
komunikaeja naleiq do tej samej kategorii. Zbadane dotychczas<br />
systemy komunikaeji zwierz~eej wykazujq wiele ceeh podobnyeh<br />
do systemow ludzkieh gest6w i moze naleialoby zbadae mozliwose<br />
bezposrednich zwiqzk6w w tej dziedzinie. Ale mowa ludzka, jak to<br />
s ip, wyraznie przejawia, oparta jest na ealkowicie odmiennych zasadaeh.<br />
Mysl~ , ze jest to sprawa istotna, a ez~sto przeoezajq jq ludzie<br />
m:ilujqey ujqe j~zyk ludzki jako zjawisko naturalne, biologiczne ;<br />
w szezeg6lnosci zas argumenty te zdajq si~ odbierae wszelki sens<br />
rozmyslaniu 0 ewolucyjnym pochodzeniu mowy ludzkiej od prostszych<br />
system6w; rozmyslanie takie jest, bye moze, nie mniej bezpodstawne<br />
niz pr6by wyprowadzania "ewolucji" atom6w z mglawicy<br />
cZqstek elementarnych.<br />
To, co wiemy, sklania nas do przekonania, ze posiadanie mowy<br />
ludzkiej jest zwiqzane z pewnym szczeg61nym rodzajem organizacji<br />
intelektualnej, a nie jedynie z wyzszym poziomem inteligencji. Nie<br />
ma, jak si~ zdaje, zadnyeh podstaw dla poglqdu, ze mowa ludzka<br />
jest po prostu bardziej skomplikowanym okazem czegos, co mozna<br />
znaleic w pozaludzkim swiecie zwierz~cym . Stwarza to problem<br />
dla biologa, skoro - jesli tak rzeczywiscie jest - mamy tu do czynienia<br />
z prawdziwym "powstaniem czegos" - pojawieniem si~ jakosciowo<br />
odmiennego zjawiska na szczeg6lnym etapie wzrastajqcego<br />
skomplikowania organizacji. Wlasnie uznanie tego faktu, formu<br />
!owanego zresztq w6wczas w zupelnie innych slowach nadalo kierunek<br />
znacznej cz~sci tych klasycznych badan nad j~zykiem w epo<br />
·ce kartezjanskiej, kt6re dqiyly przede wszystkim do zrozumienia<br />
natury ludzkiego umyslu. Mysl~ tei, ze dzis nie ma lepszej i owocniejszej<br />
metody badania istotnych i znamiennych cech umyslu od<br />
dokladnego analizowania struktury owego tylko ludziom wlasciwego<br />
dobra, Jakim jest j~zyk. Uzasadniona jest wi~c ta nadzieja, ze<br />
jesli si~ uda skonstruowae empirycznie adekwatne gramatyki generatywne<br />
i zdefiniowae powszechne zasady, Jakie rzC\dzq ich strukturq<br />
i organizacjq, b~dzie to wielkim wkladem w wiedz~ 0 naturze<br />
ludzkiej, ktory zaraz postaram si~ bardziej szczeg61owo okreslic.<br />
768
N. CHOMSKY : J~ZYKOZNAWSTWO A BADANIA NAD lUDZKIM UMYSlEM'<br />
W niniejszych wykladach wymienilem niekt6re sposr6d klasycznych<br />
koncepcji dotycZqcych struktury j~zyka, jak r6wniez wsp6lczesne<br />
prace nad ich pogl~bianiem i rozszerzaniem. Jest chyba jasne,<br />
ze powinnismy uwazac kompetencj~ j~zykowq - znajomoscjakiegos<br />
j~zyka -- za system abstrakcyjny b~dqcy koniecznym podlozem<br />
zachowania si~ lingwistycznego, skladajqcy si~ z regul, ktoreprzeplatajq<br />
si~ z sobq nawzajem i okreslajq form~ i istotny sens<br />
potencjalnie nieskonczonej ilosci zdan. Taki system - gramatyka<br />
generatywna - nadaje wyraznq tresc H umboldtowskiej koncepcji<br />
,,formy j~zykowej" , kt6rq w niejasnym, ale dajqcym do myslenia<br />
fl'agmencie swego wielkiego posmiertnego dziela, Ueber die Ve1'<br />
schiedenheit des Menschlichen Sprachbaues, Humboldt definiuje jako<br />
"staly i niezmieniajqcy si~ system proces6w, b~dqcych podlozem<br />
intelektualnego aktu powolywania artykulowanych, str ukturalniezorganizowanych<br />
sygnal6w do roli wyrazania mysli". Gramatyka<br />
taka opisuje j~zyk w sensie Humboldtowskim, mianowicie jako "system<br />
oparty na rekursywnosci, w ktorym prawa generowania Sq_<br />
ustalone i niezmienne, ale zakres i konkretny sposob ich stosowania<br />
pozostajq calkowicie w zakresie swobodnego wyboru".<br />
W kazdej tego rodzaju gramatyce istniejq odr~bne, idiosynkratyczne<br />
elementy, ktorych dobor okresla cechy szczegolne danego j ~ <br />
zyka ; jak tez Sq elementy uniwersalne, b~dqce warunkami fonny<br />
i organizacji wszelkiej w ogole m owy ludzkiej, te wlasnie elementy<br />
ktore stanowiq przedmiot studiow "gramatyki uniwersalnej". Do zasad<br />
gramatyki uniwersalnej nalezq te, ktore rozwazalem w poprzedn<br />
im w ykladzie, na przyklad zasady, wedlug ktorych odro±nia si~<br />
s trukt ur~ gl~bokq od struktury powierzchniowej i te ktore rzqdzq<br />
zespolem dzialan transformacyjnych, wiqzqcych z sobq te dwie<br />
struktury.<br />
Zanim si~ zajmiemy ogolnymi implikacjami badania kompetencji<br />
j~zyk owej , a w szczegolnosci wnioskami wyprowadzonymi przez<br />
gra matyk ~ uniwersalnq, dobrze b~ d zie najpierw ustalic status tych<br />
wnioskow w swietle aktualnej w iedzy 0 mozliwej r6Znorodnosci j~zykow<br />
. W pierwszym z niniejszych wykladow cytowalem uwagi<br />
Williama Dwighta Whitneya 0 tym, co nazywal on "nieskonczonq<br />
roznorodnosciq ludzkiej mowy", bezgranicznq rozmaitosciq, ktora,<br />
jak u trzymywal, podwaza pretensje gramatyki filozoficznej do znaczenia<br />
dla badan nad natufq umyslu ludzkiego.<br />
J est znamienne, ze kartezjanscy teoretycy gramatyki filozoficznej<br />
tWierdzili, iz j~zyki malo si~ mi~dzy sobq rozniq w strukturze gl~ <br />
bokiej, chociaz w przejawach powierzchniowych moze je dzielic<br />
wielka rozbieznosc. Istnieje wi~c wedlug tego poglqdu podstawowa<br />
struktura gramatycznych relacji i kategofii, a pewne aspekty ludzkiej<br />
mysli i umyslowosci Sq zasadniczo niezmienne we wszystkich<br />
769
:z MY$LI WSPOlCZESNEJ<br />
j~zykach, chociaz j~zyki te mogq si~ mi~dzy sobq roznic na przyld<br />
ad w zaleznosci od tego, czy pod wzgl~dem formalnym wyrazajq<br />
·relacje gramatyczne fleksjq czy szykiem s16w. Dalej zas, dokladne<br />
przestudiowanie ich prac poucza nas, ze zakladali oni, iz owe pods<br />
tawowe, nawracajqce zasady, kt6re generujq struktur~ glE:bokq, Sq<br />
-pod pewnymi wzgll~dami ograniczone - na przyklad tym warunldem,<br />
ze nowe struktury ksztaltujq siE: tylko poprzez wlqczenie n o<br />
wej "zawartosci propozycjonalnej", nowych struktur, kt6re same<br />
oclpowiadajq rzeczywistym zdaniom prostym, w okreslonych miej<br />
'scach struktur juz uksztaltowanych. Podobnie transformacje gram<br />
atyczne, kt6re ksztaltujq struktury powierzchniowe poprzez zmianE:<br />
kolejnosci, elips~ i inne zabiegi formalne, same mUSZq sprostac<br />
pewnym okreslonym warunkom og6lnym, takim, jakie rozwazalismy<br />
w poprzednim wykladzie. Kr6tko m6wiqc, teorie gramatyki fi··<br />
lozoficznej i nowsze r ozpracow ania tych teorii czyniq to zalozenie,<br />
ze jE:zyki - pomimo znacznej r 6znorodnosci w realizacji powierzchniowej<br />
- bE:dq siE: bardzo n iewiele od siebie nawzajem r6m ily, skoro<br />
odkryjemy ich gl~bsze struktury i dokopiemy siE: do ich podstawowych<br />
mechanizm6w i zasad.<br />
Ciekawe jest to, ze owo zalozenie przetrwalo nawet w okresie<br />
romantyzmu niemieckiego, k tory oczywiscie gorliwie si~ interesowal<br />
r6znorodnosciq k ultur i wieloma bogatymi mozliwosciami ludzkiego<br />
r ozwoju umyslowego. Przypomnijmy, Z8 Wilhelm von Humboldt,<br />
0 ktorym dzis si~ pamiE:ta g16wnie w zwiqzku z jego koncepcjami<br />
dotyczqcymi rozmaitosci jE:zyk6w i w zwiqzku z kojarzen<br />
iem r6znych struktur jE:zykowych z roznymi "poglqdami na swiat",<br />
jednak z naciskiem stwierdzal zawsze, iz u fundament6w kazdego<br />
ludzkiego j~zyka znajdujemy system, kt6ry jest uniwersalny, wyrazajqc<br />
po prostu owe cechy intelektualne, kt6re Sq tylko czlowiek<br />
owi wlasciwe. Dzi~ki temu m6g1 Humboldt zachowac racjonalistyczny<br />
poglqd, ze j~zyk nie jest w istocie czyms, czego czlowiek si~<br />
uczy, a juz z pewnosciq nie jest czyms, czego go ktokolwiek naucza,<br />
lecz raczej rozwija siE: "od wewnqtrz", w spos6b, kt6ry w zasadni<br />
• ,czym stopniu jest z g6ry zdeterminowany, wtedy gdy powstajq odpowiednie<br />
warunki okolicznosciowe. Nikt w istocie nie moze nikogo<br />
nauczyc pierwszego jE:zyka - dowodzil Humboldt. - lecz moze tylko<br />
dostarczyc "nici, po ktorej b~dzie siE: j E:zyk rozwijal z wlasnych<br />
swych zasob6w" poprzez procesy bardziej podobne do dojrzewania<br />
niz do uczenia siE:. Ten element platonski przenika calq mysl Humboldta;<br />
mysliciel ten tak sarno naturalnie, wysuwa doglE:bnie platonskq<br />
teoriE: "uczenia .siE:", jak Rousseau opiera SWq krytykE: represyjnych<br />
instytucji spolecznych na koncepcji wolnosci ludzkiej, kt6ra<br />
si~ wywodzi z czysto kartezjanskich zalozen dotyczqcych ograniczen<br />
eksplikacji mechanistycznej. W ogole wydaje si~ rzeCZq uzasadnionq,<br />
770
N. CHO MSKY : J~ZYKOZNAWSTWO A BADANIA NAD lUDZKIM UMYSlEM<br />
.<br />
zeby zarowno psychologi~ jak i lingwistyk~ okresu romantycznego<br />
interpretowae jako naturalnie wyrosla. - w duzej mierze - z koncepcji<br />
racjonalistycznych.<br />
Problem podniesiony przez Whitneya przeciw Humboldtowi<br />
i wszelkiej w ogole gramatyce filozoficznej rna ogromne znaczenie<br />
w odniesieniu do implikacji, jakie rna lingwistyka dla og6lnych badan<br />
nad psychika. ludzka.. Implikacje te oczywiscie moga. odegracdalekosi~zna.<br />
rol~ tylko w tym wypadku, jesli racjonalistyczny pogJa.d<br />
jest w swej istocie sluszny, to znaczy - jesli struktura j~ zyk a<br />
moze rzeczywiscie pelnie rol~ "zwierciadla umyslu", zar6wno<br />
w aspekcie szczeg610wym, jak i uniwersalnym. Szeroko rozpowszechnione<br />
jest mniemanie, ze wspolczesna antropologia wykazala<br />
falszywose zalozen racjonalistycznych gramatyk uniwer salnych poprzez<br />
udowodnienie metoda. studi6w empirycznych, ze j~zyk i mogCj<br />
si~ odznaczae najradykalniejsza. r6znorodnoscia.. Twierdzenia Whitneya<br />
dotyczqce rozbieznosci r6wych j~zyk6w cz~sto sa. powtarzane<br />
w naszych czasach; na przyklad Martin J oos wyraza tylko konwencjonaln<br />
a. ma.drose, kiedy za podstawowa. konkluzj~ wynikaja,ca, ze<br />
wsp6lczesnej lingwistyki antropologicznej uwaza to, ze " j~ zyki m o<br />
ga. bezgranicznie s i~ r6znie zar6wno r ozlegloscia" jak kierunkiem".<br />
To mniemanie, ze j~zyko znawstwo antropologiczne zniszczylo zalozenia<br />
gramatyki uniwersalnej wydaje mi si~ calkowicie falszywe<br />
pod dwoma waznymi w zgl~dami . Po pierwsze pogla,d taki bl~dnie<br />
interpretuje stanowisko klasycznej gramatyki racjon alistycznej, k tora<br />
twierdzila, ze j~zyki sa. do siebie nawzajem podobne jedynie<br />
w gl~bszej warstwie, w tej warstwie, gdzie wyrazaja. si~ relacje grama<br />
tyczne i gdzie mozna zaobserwowae procesy , kt6re umozliwiaja,<br />
tw6rczy aspekt poslugiwania si~ j ~zykiem . Po drugie zas m niemanie<br />
takie czyni powazny b1a.d w interpretowaniu odkrye lingwistyki<br />
antropologicznej, k t6ra w rzeczywistosci ograniczyla si~ w swych<br />
zainteresowaniach do dosye powierzchownych aspekt6w struktury<br />
j ~zyka.<br />
Nie mowimy tego po to, aby krytykowae lingwistyk~ antropologiczn!l,<br />
d z iedzin ~, kt6ra, obarczaja, doniosle problemy jej wlasne,<br />
szczeg61nie zas staranie 0 przynajmniej szkicowy zapis szybk o zanikaja.cych<br />
j ~zyk6w swiata prymitywnego. Trzeba jednak pa mi~ta e<br />
o tym podstawowym ograniczeniu jej os i !lgni~ e , jesli mamy zastanowie<br />
s i~ nad tym, jakie swiatlo moze ona rzucie na tezy gramatyki<br />
uniwersalnej. Studia antropologiczne - jak w og6le studia w dziedzinie<br />
lingwistyki strukturalnej - nie staraja, si~ 0 odsloni ~ cie podstawowego<br />
j!ldra proces6w generatywnych w j~zyku , czyli procesow,<br />
kt6re wyznaczaj!l gl~bsze warstwy struktury i stanowi!l systematyczne<br />
srodki tworzenia cia,gle nowych typ6w zdan. Jest wi~c<br />
jasne, ze nie m oga. te studia w zadnym stopniu dotyczye klasycz<br />
771
Z MYSLI wSPOtCZESNEJ<br />
nego zalozenia, ze owe podstawowe procesy generatywne tylko niewiele<br />
si~ od siebie r6zniq w poszczeg6lnych j~zykach. Trzeba wprost<br />
'stwierdzic - w swietle badan, jakie dotychczas przeprowadzono <br />
ze jesli gramatyka uniwersalna 2 ma jakies powazne wady (a ma je<br />
l1iewqtpliwie, ze wsp61czesnego punktu widzenia), to zdajq siEi one<br />
polegac na tym, ze nie rozpoznano abstrakcyjnej natury struktury<br />
j~zykowej i nie wyznaczono formie jakiegokolwiek ludzkiego j~ z y<br />
lea dostatecznie silnych i ograniczajqcych warunk6w. Charakterystycznq<br />
zas cechq obecnych prac w dziedzinie lingwistyki jest wiel-<br />
kie zainteresowanie takimi uniwersaliami j~zykowymi, jakie moina<br />
odkryc jedynie przez szczeg610we badanie poszczeg6lnych j~zyk6w ,<br />
uniwersaliami rzqdza,cymi takimi wlasciwosciami jEizyka, jakie po<br />
prostu niedostEipne sa, dociekaniom prowadzonym w owych ograniczonych<br />
ramach metodologicznych, kt6re przyjmuje sit;, cz~sto dla<br />
uzasadnionych powod6w, w lingwistyce antropologicznej.<br />
MyslEi, ze wtedy, gdy rozwaiamy klasyczny problem nauki 0 czlowieku,<br />
miano\vicie problem wyjasnienia ludzkiego poznania, musi<br />
nas uderzyc olbrzymia, dysproporcja mil7dzy wiedzq a doswiadczeniem,<br />
a w wypadku j~zyka - mi~dzy gramatykq generatywnq, kt6<br />
ra wyraia kompetencj~ lingwistycznq czlowieka w jego j ~zyku rodzimym,<br />
a skqpym i skarlalym zasobem danych empirycznych, na<br />
podstawie kt6rych odtworzyl on dla siebie t~ gramatyk~. W zasaclzie<br />
teo ria uczenia si~ jl7zyka powinna zajqc si~ tym problemem; ale<br />
w praktyce ona go pomija - wlasnie z powodu owej luki poj~ciowej,<br />
0 kt6rej wyzej w spominalem_ Problemu tego nie moina nawet<br />
w jakikolwiek sensowny spos6b sformulowac, dop6ki nie rozwiniemy<br />
poj~cia kompetencji na tyle, bysmy poj~cie to mogli stosowac<br />
w jakiejs dziedzinie razem z poj~ciami uczenia si~ i zachowania,<br />
Trzeba stwierdzic, ze dotychczas poj~cie to rozwijano i stosowano<br />
szeroko jedynie w studiach nad j~zykiem. W tej jednej dziedzinie<br />
uczyniono przynajmniej pierwsze kroki ku zrozumieniu p oj~cia<br />
kompetencji; tymi krokami Sq cZqstkowe gramatyki generatywne,<br />
kt6re skonstruowano dla poszczeg6lnych j~zyk6w_ Jesli badania nad<br />
j~zykiem bEidq siEi nadal rozwijaly, moiemy oczekiwac z pewnym<br />
siopniem ufnosci, ie gramatyki te zostanq rozszerzone i pogl~bion e,<br />
chociaz nie byloby to zadnym zaskoczeniem, jesliby siEi okaza10, ze<br />
pierwsze w tej dziedzinie tezy byly w zasadniczy spos6b mylne.<br />
Na razie, poniewaz posiadamy juz pierwsze pr6bne zblizenia do<br />
gramatyki generatywnej tego czy innego j~zyka, mozemy po raz<br />
pierwszy sformulowac w uzyteczny spos6b problem genezy znajo<br />
772<br />
• Autor mysli 0 gramatyce uniwersalnej XVIII wieku.
N. CHOMSKY : J~ZYKOZNAWSTWO A BADANIA NAD LUDZKIM UMYSlEM<br />
I<br />
m oscl j~zyka. Inaczej mowiqc, mozemy postawic pytanie: Jakl:\ nalezy<br />
przypisac umyslowi poczqtkowq struktur~, ktora umozliwia mu<br />
zbudowanie takiej gramatyki z danych zmyslowych, jaka si~ przejawia<br />
w j~zykach ludzkich Niektore z warunkow empirycznych,<br />
jakie mUSZq towarzyszyc kazdemu zalozeniu dotyczqcemu takiej<br />
struktury wrodzonej, Sq dosyc jasne. Wydaje si~ wtedy, ze jest to<br />
zdolnosc wlasciwa gatunkowi, zasadniczo niezalezna od poziomu il1<br />
teligencji; i mozemy dosyc dokladnie ocenic zasob danych, jakie Sq<br />
niezb~dne dla pomyslnego wypelnienia tego zadania. Wiemy, ze gramatyki,<br />
kt6re si~ faktycznie konstruuje, tylko nieznacznie si~ 1'62:<br />
n iq u poszczeg61nych uzytkownikaw tego samego je,zyka, pomimo<br />
rozleglych raznic nie tylko poziomu inteligencji, lecz takze warunkow,<br />
w jakich j~zyk jest nabywany. Jako uczestnicy pewnej kultury<br />
jestesmy oczywiscie swiadomi wielkich r6znic w zdolnosci do<br />
uzywania j~zyka, w znajomosci slownictwa itd., raznic, kt6re 'vvynikajq<br />
z wrodzonych zdolnosci i z roznic warunk6w nabywania j~zyka;<br />
z natury sklonni jestesmy do znacznie mniej uwaznego dostrzegania<br />
podobiellstw i wsp61nej wiedzy, ktare bierzemy za rzecz<br />
calkowicie naturalnq. Jesli jednak zdolamy osiqgnqc niezb~dny dystans<br />
psychologiczny i jesli obiektywnie porownamy gramatyki generatywne,<br />
jakie nalezy postulowac dla roznych uzytkownikow tego<br />
samego j~zyka, stwierdzamy, ze podobienstwa, ktore uwazamy za<br />
naturalne, Sq bardzo wyrazne, a rozbieznosci Sq nieliczne i marginesowe.<br />
Co wi~cej, wydaje si~, ze dialekty, ktore z pozoru Sq bar·<br />
dzo odlegle, a nawet niemal niezrozumiale przy pierwszym zetkni~ <br />
ciu, lqczy rozlegle jqdro wspolnych regul i procesow i niewiele si~<br />
m i ~ dzy sobq rozniq ich podstawowe struktury, ktore, jak si~ zdaje,<br />
pozostajq niezmienne na przestrzeni dlugich epok histol'ycznych. Co<br />
jeszcze wie,cej, odkrywamy podstawowy system zasad, w ktorym<br />
nie ma roznicy nawet mie,dzy takimi je,zykami, ktore Sq, 0 ile wiemy,<br />
zupelnie nie zwiqzane z sobq.<br />
Centralnymi w tej dziedzinie Sq takie problemy empiryczne, ktore,<br />
przynajmniej w zasadzie, Sq zupelnie proste niezaleznie od trudnosci,<br />
jakie moze nastre,czae ich zadowalajqce rozwiqzanie. Musimy<br />
zalozye istnienie struktury wrodzonej, ktora jest dostatecznie bogata,<br />
aby na jej podstawie mozna byto wytlumaczyc rozbieznose mie,<br />
dzy doswiadczeniem a znajomosciq j~zyka, i ktora umozliwia konstr<br />
uowanie empirycznie uzasadnionych gramatyk generatywnych<br />
w konkretnych ograniczeniach czasu i dost~pu do danych. Jednoczesnie<br />
owa postulowana struktura wrodzona umyslu nie moze bye<br />
tak bogata i ograniczajqca, aby musiala wykluczye niektore :mane<br />
j ~zyki. Innymi mowiqc slowami, istnieje zarawno gorna, jak i dolna<br />
granica stopnia i scislego charakteru zlozonosci, jakq mozna zakladae<br />
jako wrodzonq stru'ktur~ umyslowq. Znajomose faktow jest tu<br />
773
Z MVSLI WSPOtCZESNEJ<br />
dostatecznie meJasna, aby zostaw iae miejsce dla znacznej r6znicy<br />
pogla,d6w na prawdziwa. natur~ owej ~ rodzonej struktury umyslowej,<br />
kt6ra umozliwia nabywanie j~zyka. Wydaje mi si~ jednak rze<br />
CZq niewa,tpliw a" ze jest to zagadnienie empiryczne, takie, kt6re<br />
mozna rozwia,zae, posuwaja,c si~ po tych liniach, kt6re wlasnie,<br />
mniej wi~cej, nakreslHem.<br />
Jesli chodzi 0 ocen~ sytuacji badawczej, to mysl~, ze prawdziwym<br />
problemem przyszlosci jest odkrycie takiego zalozenia dotyczqcego<br />
struktury wrodzonej, kt6re b~dzie dostatecznie bogate, a nie znalezienie<br />
takiej formuly, kt6ra b~dzie wystarczaja,co prosta alba elementarna,<br />
aby bye "przekonujqca". Tak jak to rozumiem, nie widz~<br />
zadnego rozsa,dnego kryterium "wiarygodnosci", zadnej apriorycznej<br />
intuicji dotyczqcej tego, jakie struktury wrodzone Sq dopuszczalne,<br />
kt6ra moglaby kierowae naszym poszukiwaniem "zalozenia dostatecznie<br />
prostego". Zwyklym dogmatyzmem byloby utrzymywanie,<br />
bez argument6w i dowod6w empirycznych, ze umysl w swej strukturze<br />
wrodzonej jest prostszy niz inne systemy biologiczne, podobnie<br />
jak zwyklym dogmatyzmem byloby tez twierdzenie, ze organizacja<br />
umyslu koniecznie musi si~ stosowae do pewnych ustalonych<br />
zasad, okreslonych przed pod j ~ciem badan i podtrzymywanych<br />
wbrew wszelkim odkryciom empirycznym. Mysl ~, ze studiom nad<br />
problematyka, umyslu zdecydowanie przeszkadzal pewien rodzaj<br />
aprioryzmu, z jakim zawsze do tych zagadnien przyst~p owano .<br />
Zwlaszcza empirycystyczne zalozenia, kt6re przez wiele lat panowaly<br />
nad problematyk a, nabywania znajo~osci j~zyka i wiedzy,<br />
wydajq mi si~ zupelnie bezpodstawne i nie maj&ce prawa do jakiegokolwiek<br />
uprzywilejowanego miejsca wsr6d wielu r6znych hipotez,<br />
jakie mozna sobie wyobrazie, gdy szuka si~ odpowiedzi na pytanie,<br />
jak funkcjonuje umysl. (...)<br />
•<br />
Jesli zalozymy, ze wnioski, kt6re dzis wydajq s i~ nam przekonujqce,<br />
Sq w podstawowym zarysie sluszne, mozemy przypuscie, ze gramatyka<br />
generatywna jest systemem wielu setek regul roznego rodzaju,<br />
zorganizowanym zgodnie z pewnymi ustalonymi regulami porzqdkowania<br />
i stosowalnosci i zawierajqcym pewnq ustalonq subs<br />
truktur~, ktora wraz z og61nymi zasadami organizacji jest wsp6lna<br />
wszystkim j~zykom . Takiemu systemowi, podobnie jak drobiazgowej<br />
strukturze kory wzrokowej w mozgu, nie przysluguje zadna<br />
aprioryczna "naturalnose". Zaden z badaczy, kt6rzy powaznie przemysleli<br />
zagadnienie formalizowania dzialan indukcyjnych czy "metod<br />
heurystycznych", nie b~dzie sklonny do zywienia nadziei, ze ta<br />
774
N. CHOMSKY: J~ZYKOZNAWSTWO A BADANIA NAD LUDZKIM UMYSlEM<br />
ki system jak gramatyka generatywna moze bye konstruowany za<br />
pomoce, metod w jakimkolwiek stopniu og61nikowych.<br />
o ile wiem, jedynq solidnq propozycjq uj~cia problemu, jak czlowiek<br />
nabywa znajomose j~zyka, jest nakreslona przeze mnie szki<br />
Z MVSlI WSPOlCZESNEJ<br />
uproszczeniem jest przypuszczenie, iz dziecko musi odkryc gramatyk~<br />
generatywnq, kt6ra tlumaczylaby wszystkie dane lingwistyczne,<br />
jakie zostaly mu przedstawione, i kt6ra dokonalaby "projekcji" tych<br />
danych na nieskoiiczony szereg potencjalnych relacji dzwiE:kowo<br />
-znaczeniowych. W dodatku do tego zadania musi ono jeszcze rozrc5inic<br />
wsrad przekazanych mu danych te wypowiedzi, kt6re bezposrednio<br />
swiadczq 0 charakterze gramatyki lezqcej u ich podloza,<br />
od tych, kt6re zgodnie z wybranq przez nie hipotezq gramatyczl1q<br />
nalezy odrzucic jako zle uksztaltowane, nieprawidlowe, fragmentar<br />
yczne itd. Nie ulega wqtpliwosci, ze kazdemu udaje s i~ dokonanie<br />
tego rozr6znienia; z mozliwym do tolerowania zakresem r6znic poglqd6w<br />
wszyscy wiemy, kt6re zdania Sq poprawnie uksztaltowane<br />
i mozliwe do doslownej interpretacji, a kt6re trzeba interpretowac<br />
jako m etaforyczne, fragmentaryczne albo nieregularnie odchylone<br />
ku jednemu z wielu moiliwych kierunk6w dewia.cji. Wqtpi ~ ,<br />
czy uswiadomiono sobie nalezycie, do jakiego stopnia komplikuje<br />
to problem wytlumaczenia sposobu nabywania kompetencji j~zyko <br />
wej. Z formalnego punktu widzenia - czlowiek UCZqcy si~ mowy<br />
musi w odniesieniu do j ~zyka, na kt6ry jest wystawiony, wybrac tak<br />
C) hipotez~, kt6ra odrzuca znacznq cz~sc danych, z jakich moze on<br />
czerpac. Uzasadnione jest tei przypuszczenie, ze jest to mozliwe<br />
tylk6 wtedy, gdy wachlarz moiliwych do przyj~cia hipotez jest bar··<br />
dzo ograniczony, to znaczy - gdy wrodzony schemat gramatyki uniwersalnej<br />
jest w wysokim stopniu restryktywny. Trzecim wi~c zac1:miem<br />
jest analiza tego, co mozna by okreslic jako problem "potwierdzenia"<br />
- w danym kontekscie, czyli pytanie, jaka powinna<br />
istniec relacja mi~dzy gramatykq potencjalnq a zespolem danych odnoszqcych<br />
si~ do tej gramatyki, kt6ra zostala potwierdzona jako<br />
konkretna teoria danego j~zyka.<br />
Przedstawiam tu zagadnienie nabywania znajomosci j~zyka w kategoriach,<br />
kt6re lepiej Sq znane w epistemologicznym nii w psychologicznym<br />
kontekscie; ale mysl~, ie jest to calkowicie siosowne.<br />
Z formalnego punktu widzenia - nabywanie "codziennej wiedzy"<br />
- na 'przyklad znajomOSci j~zyka - nie jest odmienne od<br />
konstruowania teorii najbardziej abstrakcyjnego r odzaju. J esli malTIY<br />
s i~ zdecydowac na rozmyslanie 0 przyszlym rozwoju tych badal'l,<br />
nie wydaje mi si~ niemozliwe - z przyczyn, 0 kt6rych wlasnie<br />
wspominalem - ze teoria uczenia si~ j ~zyka rozwinie si ~ poprzez<br />
ustalenie wrodzonego zbioru l110zliwych hipotez, okreslajqcego warunki<br />
interakcji, kt6re doprowadzajq umysl do wydobywania hipotez<br />
z tego zbioru i przepisujqcego warunki, jakie muszq bye spelnione,<br />
aby taka czy inna hipoteza byla . potwierdzona, i jakie, bye<br />
moze, sklaniajq nas do odrzucenia znacznej cz~ sci danych jako nie·<br />
istotnych z takiego czy innego powodu.<br />
n6
N. CH OMSKY: J~ ZYKOZ NAWSTWO A BADANIA NAD LUDZKIM UMYSlEM<br />
Powyzszy opis sytuacji badawczej nie powinien zaskoczyc tych,<br />
ktorym dobrze jest many rozwoj psychologii w Ber-keley, gdzie<br />
w koncu nie kto inny, lecz Edward Tolman, nadal imi~ budynkowi<br />
wydzialu psychologii; podkreslic jednak pragn~, ze hipotezy, jaRie<br />
tu rozwazam, Sq pod wzgl~dem zlozonosci i zawilosci odmienne jakosciowo<br />
od wszystkiego, co branD pod uwag~ w klasycznych analizach<br />
teorii uczenia si~. Jak juz tu kilkakr-otnie podkreslalem, niewielki<br />
pozytek zdaja, si~ obiecywac jakiekolwiek analogie mi~dzy<br />
teoriq gramatyki, ktora, czlowiek opanowal i ktora daje podstaw ~<br />
do normalnego, tworczego stosowania przez niego j~zyka, a jakimkolwiek<br />
innym z tych systemow poznawczych, jakie dotychczas zdolano<br />
wyodr~bnic i opisac; niewiele tez wynika z jakichkolwiek analogii<br />
mi~dzy schematem gramatyki uniwersalnej, ktory musimy jak<br />
s q dz~ , przypisac umyslowi jako jego cechE) wr-odzonq, a jakimkolwiek<br />
innym systemem organizacji mentalnej. Jest zupelnie mozliwe,<br />
ze ten brak istotnej analogii swiadczy raczej 0 naszej nieznajomosci<br />
innych aspektow dzialania umyslu niz 0 absolutnej jedynosci<br />
struktury j ~zy kowej; faktem jest jednak, ze na razie nie mamy zadnej<br />
obiektywnej racji, ktora by nas sklaniala do przypuszczania, ze<br />
tak wlasnie jest.<br />
Sposob, w jaki opisalem nabywanie znajomosci j~ zyka , przywodzi<br />
na mysl pewien bardzo interesujqcy i nieslusznie zapomniany wy·<br />
klad wygloszony przez L. S. Peirce'a przed wi~cej niz pi~cdziesi~ciu<br />
laty, w ktorym rozwina,l on dosyc podobne koncepcje dotyczqce<br />
ogolnego problemu nabywania j~zyka. Peirce dowodzil, ze naturalne<br />
g ranice ludzkiej inteligencji Sq znacznie ciasniejsze, niz chcialyby<br />
nam wmowic romantyczne teorie zakladajqce nieograniczone zdolnosci<br />
czlowieka do doskonalenia siE) (albo, przyznajmy, niz chcialyby<br />
nam sugerowac jego wlasne "pragmatystyczne" koncepcje w je-<br />
go lepiej znanych studiach filozoficznych). Twierdzil on, ze wrodzone<br />
ograniczenie dopuszczalnych hipotez jest warunkiem wstE)pnym<br />
dla skonstruowania udanej teorli i ze "instynkt zgadywania", kt6ry<br />
dostarcza nam hipotez, posluguje si~ technikq indukcji jedynie "dla<br />
dzialania korekcyjnego". W wykladzie tym Peirce tWierdzil, ze .iak<br />
wykazuje historia pocza,tk6w nauki, cos zblizonego do poprawnej<br />
teodi odkrywano zdumiewajqco latwo i szybko, na podstawie danych<br />
w najwyzszym stopniu nieadekwatnych, zaraz po natkniE)ciu<br />
si E) na pewne problemy; zwr6cil uwag~ na to, "jak malo bylo tych<br />
domyslow, ktore ludzie niezwykle genialni musieli wysuna,c, zanim<br />
trafnie odgadli prawa natury". I pytal: "Jak to si~ stalo, ze czlowiek<br />
kiedykolwiek doszedl do przyj~cia prawdziwej teodi Nie mozna<br />
powiedziec, ze stalo siE) to przypadkiem, gdyz szanse zbyt przemoznie<br />
przemawialyby przeciw chocby jednej prawdziwej teorii w ciqgu<br />
tych dwudziestu czy trzydziestu tysiE)cy lat, w czasie kt6rych<br />
n7
Z MVSLI WSPClCZESNEJ<br />
czlowiek byl istotq myslqcq, aby teoria taka mogla kiedykolwiek<br />
przyjse mu do glowy". Tym bardziej szanse przemawialy, jeszcze<br />
znacznie przemozniej, przeciw prawdziwej teorii kazdego j ~ zyka,<br />
zeby kiedykolwiek mogla ona przyjse do glowy kazdego czteroletniego<br />
dzlecka. Powiedzmy za Peirce'm: "Umysl ludzki jest naturalnie<br />
przystosowany do wyobrazania sobie poprawnych t eorii pewnych<br />
rodzaj6w... Gdyby czlowiek nie mial zdolnosci umyslowej<br />
przystosowanej do jego wymagan, nigdy nie m 6glby nabyc jakiejk<br />
olwiek wiedzy". Podobnie w naszym wypadku wydaje si ~, ze znajomose<br />
j~zyka - gramatyka - moze bye nabyta tylko przez organizm,<br />
kt6ry jest "z g6ry uwarunkowany" surOWq restrykcj q co do<br />
formy gramatyki. Ta wrodzona restrykcja jest warunkiem w st ~p·<br />
nym - w Kantowskim sensie tego slowa - dla doswiadczenia lingwistycznego<br />
; zdaje s i ~, ze jest ona rozstrzygajqcym czynnikiem<br />
w okreslaniu kierunk u i wyniku uczenia s i~ j~z yk a . Dziecko rodzqc<br />
s i~ nie moze wiedziec, jakiego j~zyk a ma s i ~ uczye, ale musi wiedziec,<br />
ze gramatyka tego j ~zyka musi miee form~ z g6ry okreslonq,<br />
kt6ra w yklucza wiele inny.ch wyobrazalnych form j ~zyk6w. Wybrawszy<br />
dopuszczalnq hipotez~, moze ono poslugiwac s i~ dowodami<br />
indukcyjnym i dla dzialania korekcyjnego, potwierdzajqcego albo<br />
dezawuujqcego jego wyb6r. Skoro hipoteza jest dostatecznie mocno<br />
potwierdzona, dziecko zna j~zyk okreslony przez t~ hip o tez~ ; w konsekwencji<br />
w iedza jego si~ga ogromnie daleko poza obszar jego<br />
doswiadczenia i w praktyce sklania go do uznania znacznej cz~sci<br />
danych doswiadczenia za ulomne i w ypaczone.<br />
Peirce uwazal, ze procesy indukcyjne majq w nabywaniu wiedzy<br />
rol~ dosyc m arginalnq ; m6wiqc jego slowami : "Indukcja nie przynasi<br />
niczego oryginalnego, lecz tylko sprawdza domysl, kt6ry juz<br />
byl osiqgni~ty" . Aby nabywanie wiedzy zrozumiec w tej racjonalistycznej<br />
perspektywie, kt6rq Peirce nakreslil, musimy przeniknqc<br />
tajemnice tego, co nazwal on "abdukcjq", i musimy odkryc to, co<br />
"nadaje prawa abdukcji i w ten spos6b wykreSla granic~ dla hipotez<br />
dopuszczalnych". Peirce twierdzil, ze poszukiwanie zasad abdukcji<br />
prowadzi nas do badania idei wrodzonych, kt6re wyznaczajq<br />
instynk townq struktu r~ ludzkiej inteligencji. Ale Peirce nie byl dualistq<br />
w sensie kartezjanskim; dowodzil on (jak mysl~ , niezbyt przekonujqco),<br />
ze istnieje znamienna analogia mi~dzy inteligencjq ludzkq,<br />
z jej procesami abdukcyjnymi, a instynktem zwierz ~cym . Twierdzil<br />
n a przyklad, ze czlowiek odkryl pewne sluszne teorie tylko<br />
dzi~k i temu, ze jego "instynkty musialy od poczqtku zawierac pewne<br />
tendencje do trafnego mniemania" 0 pewnych szczeg6lnych sprawach;<br />
podobnie "nie mozna powaznie zakladac, ze kazde kurcz~ jakie<br />
si~ wyl~gl o, musi przetrzqsnqc wszelkie mozliwe teorie, dop6ki<br />
nie wpadnie n a trafnq ide~ , zeby cos dziobnqc i zjesc. Przeciwn8
N. CHOMSKY: J~YKOZNAWSTWO A BADANIA NAD LUDZKIM UMYSlEM<br />
nie - zaklada si~, ze zwierz~ rna wrodzonq ide~ uczynienia tego ; to<br />
znaczy - ze moze 0 tym pomyslec, ale nie rna zdolnosci do tego,<br />
zeby pomyslec cokolwiek innego... Ale skoro si~ przyjmuje, ze kazde<br />
biedne kurcz ~ jest wyposazone we wrodzonq tendencj~ skierowanq<br />
ku pozytywnej prawdzie, jakze mozna myslec, ze tylko czlowiekowi<br />
odm6wiono tej zdolnosci"<br />
Nikt nie posluchal wezwania Peirce'a i nie rozwinql teorii abdukcji,<br />
aby okreslic zasady, kt6re ograniczajq dopuszczalne hipotezy<br />
alba przedstawiajq je w pewnym porzqdku. Jeszcze dziS jest t o<br />
zadanie dla przyszlosci. Jest to zadanie, kt6rego nie warto podejmowac,<br />
jesli mozna udowodnic prawdziwosc empirystycznej koncepcji<br />
psychologii ; bardzo jest wi~c wazne, zeby poddac t~ koncepcj ~<br />
analizie racjonalistycznej, jak to juz cz~sciowo uczyniono w badaniach<br />
nad j ~ zyk iem. Chcialbym powt6rzyc, ze wielkq zaslugq lingwistyki<br />
strukturalnej, jak i teorii uczenia s i~ Hulla, w jej wczesl1ych<br />
stadiach, jak i niekt6rych innych kierunk6w wsp6lczesnych<br />
jest to, ze niekt6rym zalozeniom empirystycznym nadaly one ksztalt<br />
precyzyjny. Tam, gdzie tego dokonano, wyraznie wykazano niewystarczalnosc<br />
postulowanych mechanizm6w, a przynajmniej w wypadku<br />
j~zyk a potrafimy dostrzec juz wyraznie, dlaczego wszelkie<br />
tego rodzaj'u metody muszq zawiesc - dlatego na przyklad, ze w zasadzie<br />
nie mogq one wyjasnic cech struktury gl~bokiej oraz abstrakcyjnych<br />
operacji gramatyki formalnej. Domysla jqc si~ rozwoju przyszlego,<br />
uwazam za prawdopodobne, ze dogmatyczny charakter og6lnego<br />
schematu empirystycznego i jego nieadekwatnosc wobec inteligencji<br />
ludzkiej i zwierz~cej b~dq si~ stawaly coraz bardziej widoczne<br />
w miar~ , jak poszczeg6lne koncepcje, takie jak lingwistyka<br />
tnksonomiczna, behawiorystyczna teoria uczenia si~, m odele percept<br />
ronowe, metody h eurystyczne i "og6lne rozwiqza nia problem6w"<br />
wczesnych entuzjast6w "sztucznego rozumu" b ~ dq kolejno odr zucane<br />
z przyczyn empirycznych, gdy s i~ je sprecyzuje, albo z powodu<br />
ich jalowosci, jeSli si~ je zostawi w stanie og6lnikowym. Jesli ten<br />
domysl jest sluszny, stanie s i~ w6wczas mozliwe podj~cie og6lnych<br />
studi6w nad granicami i zdolnosciami ludzkiego r ozumu w celu<br />
ro zwini~c ia Peirce'owskiej logiki abdukcji.<br />
Wsp6lczesna psychologia nie stroni od takich inicjatyw. J ednym<br />
z przejaw 6w tego Sq dzisiejsze studia nad gramatykq generatywnq,<br />
nad jej uniwersalnq substrukturq i nad rzqdzqcymi niq zasadami.<br />
Blisko z tym zwiqzane jest badanie biologicznych podstaw ludzkiego<br />
jp,zyka, badanie, w kt6rego rozw6j Eric Lenneberg wni6s1 wazny<br />
wklad. Ma si~ pokus~ upatrywania analogicznej inicjatywy w bardzo<br />
waznych pracach Piageta i innych uczonych zainteresowanych<br />
"epistemologiq genetycznq", ale nie jestem pewny, czy tak rzeczywiscie<br />
jest. Nie jest dla mnie na przyklad jasne, co wlasciwie Piaget<br />
779
Z MVSLI wSPOtCZESNEJ<br />
uwaza za podstaw~ prZeJSCla z jednego stadium, ktore rozwaia, do<br />
innego, wyiszego stadium. Istnieje poza tym mozliwose, zasugerowana<br />
w niedawnych pracach Mehlera i Bevera, ze slusznie slawne<br />
wyniki badaii. nad zachowywaniem mogq ujawniae nie kolejne<br />
stadia rozwoju intelektualnego w sensie rozwaianym przez Piageta,<br />
lecz cos dosye odmiennego. J esli wst~pne wyniki Mehlera i Bevera<br />
Sq poprawne, z tego wynikaloby, ie "ostateczne stadium", w ktorym<br />
zachowywanie jest wlasciwie rozumiane, bylo zreaHzowanc<br />
w bardzo wczesnym okresie rozwoju. Potem dziecko rozwija techni <br />
k~ heurystycznq, ktora jest w znacznej mierze adekwatna, ale za<br />
\""odzi w takich warunkach, w jakich si ~ dokonuje eksperyment zachowywania.<br />
Jeszcze pozniej przystosowuje one t~ technik~ pomyslnie<br />
i znowu wypowiada trafne sqdy w eksperymencie zachowywania.<br />
J esli ta analiza jest sluszna, to mamy do czynienia nie z nas(~powaniem<br />
kolejnych stadiow rozwoju intelektualnego w sensie<br />
Piagetowskim, lecz raczej z powolnym post~pem w dociqganiu technik<br />
heurystycznych do poziomu koncepcji ogolnych, ktore zawsze<br />
w dziecku istnialy. Sq to interesujqce alternatywy; w kaidym wypadku<br />
wyniki mogq miee duie znaczenie dla zagadnieJl, jakie rozwazamy.<br />
"(.. .)<br />
Nie chcialbym, i eby to, co mowi~, lClczono z innymi, zupelnie odmiennymi<br />
probami wskrzeszenia teorii instynktu ludzkiego. Istotnq<br />
zdobyczq etologii Sq jej badania nad cechami wrodzonymi okreslajqcymi<br />
sposob nabywania wiedzy i charakter owej "viedzy. Wracajqc<br />
do tego zagadnienia, musimy si~ zastanowie nad jednym jeszczc pytuniem:<br />
Jak to si~ stalo, ze umysl ludzki nabyl OWq wrodzonq strukt<br />
un~, ktorq mu przypisujemy Wcale nas nie dziwi, ie Lorenz uwaia<br />
to po prostu za wynik naturalnej selekcji. Peirce wysuwa koncepcj~<br />
dosyc odmiennq, dowodzqc, ie "natura zapladnia umysl cz1owieka<br />
ideami, ktore, skoro dojrzejq, b~dq podobne do swego ojca,<br />
Natury". Czlowiek jest "wyposazony w pewne naturalne wierzenia.<br />
ktore Sq prawdziwe", bo "pewne jednostajnosci. .. dominujq W<br />
wszechswiecie, a rozumujqcy umysl jest sam wytworem tego<br />
wszechswiata. Te same prawa na mocy logicznej koniecznosci Sq<br />
wcielone w samq jego istot~". Jest jasne, ie rozumowania Peirce'a<br />
Sq w tym punkcie zupelnie nieprzekonujqce i ze niewiele gorujq nad<br />
OWq dawniejszq teoriq wprzod ustanowicnej harmonii, ktorq prawdopodobnie<br />
mialy zastqpic. Z faktu, ze umysl jest wytworem praw<br />
n aturalnych, nie wynika, ze posiada on zdol~ose rozumienia tych<br />
praw, czy tez dotarcia do nich drogq "abdukcji". Nie byloby trudne<br />
wymyslenie takiego urzqdzenia - na przyklad zaprogramowanie<br />
komputera - ktore byloby wytworem praw naturalnych, lecz kt6re,<br />
otrzymawszy dane, wyprodukowaloby pierwszq z brzegu niedorzecznq<br />
teori~ "tlumaczqcq" te dane.<br />
780
N. CHOMSKY: JI;ZYKOZNAWSTWO A BADANIA NAD LUDZKIM UMYSlEM<br />
Faktem jest, ze procesy, poprzez kt6re umyslludzki osiqgnql swoje<br />
obecne stadium zlozonosci i SWq szczeg61nq form~ organizacji wrodzonej<br />
Sq calkowitq tajemnicq, tak samo jak analogiczne kwestie dotyczqce<br />
fizycznej czy mentalnej organizacji jakiegokolwiek innego<br />
zlozonego organizm u. Przypisywanie t ego rodzaju selekcji naturalnej<br />
jest tak dlugo bezpieczne, jak dlugo uswiadamiamy sobie, ze<br />
w tezie tej nie ma nic uchwytnego poza wiarq, iz istnieje jakies naturaIistyczne<br />
wytlumaczenie tych zjawisk. Problem wyjasnien ia<br />
przyczyn r ozwoju ewolucyjnego jest pod pewnymi wzgl~dami dosyc<br />
podobny do problemu wytlumaczenia poprawnie zrealizowanej abdukcji.<br />
Prawa okreslajqce wachlarz mozliwych mutacji u danych<br />
i natur~ zlozonych organizm6w Sq r6wnie nieznane jak prawa ograniczajqce<br />
wybieranie przez czlowieka hipotez. Skoro nie m amy :ladnej<br />
wiedzy 0 prawach determinujqcych organizacj~ i stru ktu r~ zIozonych<br />
system6w biologicznych, to pytanie 0 to, jakie jest "prawdopodobiel'lstwo"<br />
osiqgni~cia przez umysl ludzki swego obecnego<br />
stanu, jest tak samo niedorzeczne jak dociekanie "prawdopodobiel'lstwa",<br />
ze taka a nie inna teoria fizyczna zostanie zaprojektowana.<br />
Noam Chomsky<br />
przeloiyll<br />
Alfred Gawronski<br />
Zygmunt Kubiak<br />
P - ZNAK 781
ZDARZENIA<br />
KSIAi KI<br />
LUDZIE<br />
PANORAMA AKTUALNYCH U J ~C<br />
I CZlOWIEKA<br />
SOGA<br />
1. Dw ie estetycznie wydane ksiqzki, stanowiqce dwie osobne cz~sc i<br />
jednego dziela zbiorowego, nOSZq wsp6lny tytul: Aby poznac Boga<br />
i czlowieka. Redaktor dziela, bp B. Bejze, kazdej cz~sci tego dziela<br />
dal ponadto osobny tytul. W naszej domowej bibliotece mogq wi~<br />
znaleic si~ dwie pozycje : 0 Bogu dzis i 0 czlowieku dzis. Ozdobne,<br />
starannie wykonane okladki, u kazujqce wydarzenia z pierwszego<br />
lqdowania ludzi na ksiE:zycu, prawie wzruszajq p rzypominaniem<br />
nam mocy ludzkiego intelektu, kt6ry jest w stanie opanowac przestrzen<br />
kosmicznq, a wobec tego ewentualnie takze poznac i zrozumiec,<br />
kim jest B6g i kim jest czlow iek. Oglqdajqc ksiqzki, podziwiamy<br />
wiE:c troskliwe i piE:kne ich wyk onanie w Wydawnictwie<br />
Si6str Loretanek, a zarazem pelnq talentu dydaktykE: okladek, ukladu<br />
tr esci i tytul6w. Redaktor k siqzek zachE:ca, aby poznac Boga<br />
i czlowieka, aby zetknqc siE: z tym, co 0 Bogu dzis i 0 czlowieku dzis<br />
m6w iq filozofowie i teologowie, przyrodnicy i socjologowie. Tresciq<br />
okladek redaktor ksiqzek budzi w nas nadziej~, ze potrafimy zrozumiec<br />
prezentowane ujE:cia, gdyz czlowiek jest w stanie zbadac<br />
i zrealizowac to wszystko, ,,0 czym nie snilo si~ filozofom".<br />
2. Zauwazamy tez, ze te dwie aktualnie wydane ksiqzki (Warszawa,<br />
1974) mogq budzic zainteresowanie z powodu juz wczesniej<br />
opublikowanych przez Siostry Loretanki i pod redakcjq bpa B. Bejze<br />
dwu swietnych tom6w pt. 0 Bogu i 0 czlowieku. Pami~tamy bo-:<br />
wiem, jak bardzo odswiezyly i zmobilizowaly nasze myslenie zaw<br />
arte w tych tomach rozprawy, napisane w wiE:kszosci - co stanowi<br />
ich cechE: charakterystycznq - z pozycji wsp61czesnego tomizmu.<br />
W okresie dokuczajqcego nam wtedy w teologii klimatu egzystencjalistycznego<br />
(wspomniane tomy u kazaly siE: kolejno w r. 1968<br />
782
ZDARZENIA - KSII\2KI - WDZIE<br />
i 1969), 0 prof. M. A. Kra.piec nawia.zuja,c do obiegowych temat6w<br />
rozwazal fakt smierci jako osobowego przezycia, gdyz z analiz filozoficznych<br />
wynikala niesmiertelnose duszy ludzkiej. Ks. kardynal<br />
K. Wojtyla przedstawil wyst~puja.ce w czlowieku dyn amizmy. S. doc.<br />
Z. Zdybicka om6wila filozoficzna. koncepcj~ religijnosci czlowieka.<br />
Ks. prof. K. Kt6sak analizowal zwia.zki czlowieka z przyroda. u k a<br />
zuja.c transcendencj~ czlowieka wobec przyrody. Ks. dr J . Majka<br />
przedstawial czlowieka w relacji do spoleczenstwa. K8. prof. St . Kaminski<br />
precyzowal r6znice mi~dzy antropologia. filozoficzna. a innymi<br />
dzialami filozofii. P rof. St. Swiezawski ukazal zaleznose k oncepcji<br />
czlowieka od twierdzeI'i metafizyki oraz rol~ badan historycznych,<br />
pozwalaja.cych zrozumiec tendencje wsp6lczesnych stanowisk<br />
w dziedzinie teorii czlowieka. Ks. mgr A. Wawrzyniak omawial<br />
egzystencjalizm, kt6rego. znajomosc pozwala odczuc caly smak i celnose<br />
rozwazan o. prof. M. A. Kra.pca na temat smierci. Ponadto<br />
o. Kra,piec, ks. Kaminski i s. Zdybicka ukazali spos6b filozoficznego<br />
poznania istnienia Boga. Bp. B. Bejze przyblizal filozoficzne rozumienie<br />
istoty Boga. I jest to w sumie bogata trese dopiero pierwszego<br />
tomu 0 Bogu i czlowieku z r. 1968. W tomie drugim z r. 1969<br />
dowiadujemy si~ z artykulu bp. B. Bejze, jak r6znorodnie rozwia.<br />
zuje si~ gl6wne zagadnienia filozofii Boga. Ks. doc. M. Jaworski<br />
ustala granice mi~dzy filozoficzna. a religijna. wiedza. 0 Bogu. Ks.<br />
doc. St. Kowalczyk zwraca uwag~ na wa.tki etyczne w problemie<br />
poznawania istnienia Boga. Zjawia si~ kilka podobnych temat6w:<br />
zagadnienie wolnosci i decyzji (M. A. Kra.piec), kryterium dobra<br />
w moralnosci chrzescijanskiej (St. Olejnik), wychow.anie do chrzesci<br />
janskiego uniwersalizmu (S. Kunowski), psychologiczne podstawy<br />
religijnego wychowania dzieci (A. Just). Ks. kardynal S. Wyszynski<br />
zarysowuje problematyk~ wlasciwej formacji kaplana udost~pniaja.c<br />
tym samym skr6cony tekst swego przem6wienia, wygloszonego<br />
w Rzymie w 1963 r. Ks. prof. M. Kurdzialek swoim 'artykulem n.a<br />
temat czlow,ieka, pojmowanego w sredniowieczu jako mikrok osmos,<br />
a ks. prof. St. Kaminski esejem na temat ksztaltowania si~ i struktury<br />
swiatopoglqdu, uzupelniajq teoretycznq zawartosc tomu.<br />
Przypominam tu problemowa. zawartosc poprzednich tom6w z dwu<br />
powod6w: 1) Aby miec w i~cej danych, kt6re przekonaja. Czytelnika,<br />
ze poprzecinie i aktualnie wydane ksia.zki na temat Boga i czlowieka<br />
rzeczywiscie stanowiq panoram~ problem6w, autor6w i uj~ c.<br />
2) Aby wykazac, ze w ksiqzkach 0 Bogu dzis i 0 czlowieku dzis,<br />
uzyskujemy nie mniej niz poprzednio ciekawa. informacj~, przegla.d<br />
stanowisk przedstawionych kompetentnie, uj~cia kt6re podobnie mobilizujq<br />
do myslenia, a ponadto swoimi rozwiqzaniami moga. budzic<br />
aprobat~ lub polemik~. W kazdym razie mogq stanowic podstaw~<br />
dialogu, wymiany mysli, poszukiwania tego, co prawdziwe.<br />
783
ZOARZENIA - KSIAlKI - LUOZIE<br />
Otaki dialog, kt6rego punktem wyjScia moze bye dzielo Aby poznac<br />
Boga i czlowieka, chodzi redaktorowi obu tom6w, 0 czym<br />
swiadczy "Przedmowa", a takze w jednym i drugim tomie zamieszczona<br />
dedykacja: "Ojcu Swi~temu Pawlowi VI, kt6ry wszystkich<br />
ludzi dobrej woli wzywa do prowadzenia dialogu, ksiflZk~ t~, majflCq<br />
sluzyc dialogowi filozoficznemu, dedykujq autorzy, redaktor,<br />
wydawnictwo".<br />
Pragn~ podjqc w tym om6wieniu obu cz~sci dziela zagadnienia<br />
i wqtki myslowe, kt6re mogq raczej "sluZye dialogowi filozoficzne·<br />
mu". Tylko odnotowuj~ to, ze w obu tomach, a gl6wnie w tomie<br />
pierwszym, znajdujq si~ rozprawy teologiczne. Ks. L. Stachowiak<br />
ukazuje uj~cie Boga "w pismach starotestamentalnych i literaturze<br />
mi~dzytestamentalnej", ks. J. Kudasiewicz wydobywa rozumienie<br />
Boga z Ewangelii synoptycznych, ks. W. Hryniewicz m6wi 0 modelach<br />
"przedstawiania Boga w teologii wsp6Iczesnej", ks. A. Nossol<br />
omawia poj~cie Boga konstytuowane z problematyki "futurum"<br />
i "novum", ks. S. C. Napi6rkowski referuje akcentowane w wsp61<br />
czesnej teologii "trynitarno-zbawcze dzialanie Boga". Zagadnienia Sq<br />
frapujqce, wsp6lczesna teologia jawi si~ w tych rozprawach jako<br />
uj~cie gl~bokie, zywe, niezwykle trafne, czytelne i mqdre.<br />
W "Przedmowie" do obu cz~sci dziela, znajdujqcej si~ w tomie<br />
o Bogu dZis, bp B. Bejze informuje, ze ksiqi:ki Sq przeznaczone "dla<br />
wszystkich, kt6rzy z racji aktualnie odbywanych studi6w lub po<br />
prostu osobistych zainteresowan chcq zapoznae si~ z poglqdami na<br />
temat Boga i na temat czlowieka, jakie wsp6kzesnie wyst~pujq<br />
w r6znorodnych kierunkach filozofii oraz poza filozofiq w innych,<br />
przynajmniej niekt6rych, dziedzinach wiedzy". Bp B. Bejze zwraca<br />
tez uwag~, ze podj~ty w ksiqzkach szeroki wachlarz zagadnien i stanowisk<br />
sprzyja wlasnie dialogowi i "pracy interdyscyplinarnej", jak<br />
q zresztq zaleca rozeslany do biskup6w ordynariuszy list Kongregacji<br />
do Spraw Nauczania Katolickiego. Bp B. Bejze slusznie tez<br />
uwaza, ze dzielo Aby poznac Boga i czlowieka dostarcza wykladowcom<br />
i sluchaczom filozofii w seminariach duchownych potrzebnych<br />
materia16w, pozwalajqcych, zgodnie z listem Kongregacji,<br />
"zdobye adekwatnq znajomosc gl6wnych koncepcji filozoficznych<br />
swego czasu i swego srodowiska", co pomaga w przygotowaniu si~<br />
do "nawiqzywania dialogu z ludzmi swej epoki".<br />
Rol~ dwu tom6w 0 Bogu i czlowieku uwyraznil bp B. Pylak<br />
w szkicu W trosce 0 filozoficznq formacj~ wsp6lczesnego kaplana<br />
(Katecheta, 5, 1974, s. 213). Autor ten widzi w omawianych tomach<br />
material, uzyteczny nie tylko w dziedzinie problemu "formacji filozoficznej<br />
alumn6w", lecz takze w dziedzinie doksztalcania ksi~Zy<br />
juz pracujqcych na r6znych plac6wkach duszpa~terskich. Bp B. Py<br />
784
ZOARZENIA - KSII\2KI -LUOZIE<br />
lak rna tu na mysli "samoksztalcenie poprzez lektur~ prac i artykulow<br />
tresci filozoficznej".<br />
Wymieniwszy zawartosc problemowq tom6w 0 Bogu i 0 czlowieku<br />
z r. 1968 i 1969, podajmy teraz tresc dziela Aby poznac Boga<br />
i czlowieka z r. 1974. Uj~cia i stanowiska imponujq roznorodnosciq,<br />
kompetencjq, trafnosciq informacji. Uzyskujemy ciekawq pan o ram~<br />
aktualnych uj~c Boga i czlowieka, poglqd6w funkcjonujqcych w polskich<br />
srodowiskach filozoficznych i teologicznych, przygotowanie do<br />
"nawiqzywania dialogu", podstaw~ "wsp6lpracy interdyscyplinarnej".<br />
W tomie 0 Bogu dzis ks. E. Morawiec rozwaza problem poznania<br />
istnienia Boga od strony refleksji, wlasciwej nauk om szczeg61owym,<br />
a takze od strony refleksji filozoficznej. Rozwaza aktualne stanowiska,<br />
poglqdy glosnych autor6w, ukazuje interdyscyplinarny walor<br />
stawiania problemu Boga w obu dziedzinach wiedzy. 0 rozw oju<br />
poznania Boga jako Absolutu i Osoby w kulturze sr6dziemnomorskiej<br />
pisze ks. B. Dembowski. Tomistycznq drog~ poznania Boga<br />
ukazujq we wsp6lnym artykule o. M. A. Krqpiec i s. Z. Zdybicka.<br />
Ponadto w osobnym artykule s. Z. Zdybicka referuje wyst ~pujqcy<br />
w wsp6lczesnej teologii lub bardziej w wsp6lczesnej kulturze umyslowej<br />
"problem tak zwanej smierci Boga". Metodologicznq stron~<br />
filozoficzn ej nauki 0 Bogu precyzuje w swym studium ks. K. Kl6sak.<br />
Uzyskujemy tez informacj ~ 0 sposobie wyst ~powania problemu Boga<br />
w wsp6lczesnym augustynizmie (ks. W. Eborowicz), w fenomenologii<br />
(A. B. St~pien), w poglqdach Teilharda de Chardin (ks. L.<br />
Wci6rka), w filozofii scjentystycznej (ks. S. Kaminski). I de~ Boga<br />
i wsp6lczesny ateizm konfrontuje ks. M. Jaworski.<br />
Ta filozoficzna zawartosc ksiqzki lqcznie z cz~sciq teologiczn1\<br />
wprowadza nas w sam srodek wlasnie stanowisk, uj~c, polemik ,<br />
aktualnej wiedzy 0 Bogu.<br />
W tomie 0 czlowieku dzi§ znajdujemy g16wnie szereg rozpraw filozoficznych.<br />
"Zbi6r ten - jak zaznacza w Slowie wst~pnym redaktor<br />
ksiqzki - poprzedzony jest rozpraWq z dziedziny antropologicznych<br />
dociekan przyrodniczych, pozycje zas koncowe wkraczajq<br />
w rejon refleksji teologicznej". Przyrodnicze rozwazania nad czlowiekiem<br />
referuje ks. Sz. Slaga, teologiczne uj~cie Chrystusa i czlowieka<br />
w ;,teologii smierci Boga" przedstawia ks. W. Hryniewicz. Ponadto<br />
teologiczne uzasadnienie godnosci czlowieka ukazuje ks. W.<br />
Granat. Zesp61 rozpraw filozoficznych otwiera przejrzyscie skomponowany,<br />
swietny, wprost elegencki tekst ks. K. Kl6saka na temat<br />
zagadnienia przygodnosci czlowieka. A. B. St~pien referuje rozne<br />
koncepcje istoty czlowieka. J. Kalinowski w dwu rozprawach polemizuje<br />
z ksiqzkq CL Tresmontanta na temat duszy, zajmujqc stanowisko<br />
takze wobec poglqd6w R. Lahaye'a, krytykujqcego poglqdy<br />
Cl. Tresmontanta. M. Gogacz precyzuje spos6b uprawiania egzysten<br />
785
ZOARZENIA - KSIA2KI - LUOZIE<br />
cjalno-tomistycznej filozofii czlowieka. Ks. L. Wei6rka ukazuje<br />
miejsce i rol~ fenomenologii oraz ewolucji w poglqdach na czlowieka,<br />
formulowanych przez Teilharda de Chardin. St. Grygiel prezentuje<br />
problemy egzystencjalistycznej filozofii czlowieka. Ks. W. Gawlik<br />
rozwaia problem czlowieka w strukturalizmie. Ks. T. Slipko<br />
ukazuje problem osoby ludzkiej w marksizmie.<br />
Mozemy jui teraz z pelnym pok ryeiem stwierdzie, ie poprzednie<br />
i aktualnie wydane przez Siostry Loretanki ksiqiki na temat Boga<br />
i czlowieka stanowiq wprost imponujqcq panoramp, problem6w ,<br />
autor6w , uj~e, stanowisk i nurt6w filozoficznych. Uzyskujemy informacj~<br />
0 poglqdach tomist6w, fenomenolog6w, egzystencjalist6w,<br />
augustynik6w, zwolennik6w Teilharda de Chardin, scjentyst6w,<br />
strukturalist6w, marksist6w. Wypowiadaja, si~ przedstawiciele nauk<br />
przyrodniczych, socjologii, metodologii, filozofii, teologowie, filozofowie,<br />
historycy filozofii. Dowiadujemy si~ z tych ksia,iek 0 uj ~ ciu<br />
problemu Boga i problemu czlowieka we wszystkich prawie wsp61<br />
czesnie aktualnych nurtach filozoficznych i w r6i norakich naukach.<br />
Informacji dostarczajq pracownicy naukowi i dydaktyczni uczelni<br />
katolickich.<br />
3. Nie .streszczaja,c poszczeg6lnych rozpraw chc~ tylk o zasygnalizowae<br />
dominujqce w obu tomach stanowiska i n iekiedy te, z kt6rymi<br />
musialbym polemizowae. Wszystkie rozprawy zaslugujq na uwaine<br />
ich przeczytanie i przemyslenie, wszystkie dostarczaja, rzeczywiseie<br />
kompetentnej informacji, porzqdkujq i wzbogacaja, naSZq wiedz~<br />
w zakresie tematu Boga i czlowieka. Dowiadujemy s i~, co w zakresie<br />
tych temat6w cenia, specjalisei, dlaczego tak r6inorodnie rozwiqzuja,<br />
te same zagadnienia, w jakim kierunku ida, poszukiwania<br />
rozwia,zan, w jakich punktach i dlaczego musi zjawie si~ r6znica<br />
zdan, kt6ra nigdy przeeiei nie wyklucza dialogu. W tych aspektach<br />
rozwazmy najpierw trese tomu 0 Bogu dzis.<br />
Ks. E. Morawiec w artykule Nauki szczeg6lowe, filozofia a poznanie<br />
istnienia Boga rozwaza dwie orientacje przyrodnik6w: 1) Nauki<br />
szczeg610we nie prowadza, do problemu istnienia Boga. 2) Nauki<br />
szczeg610we moga, sugerowae problem istnienia Boga, a tym samym<br />
po trzeb~ filozofii, jako uzupelnienia wiedzy nie sprowadzaja,cej si~<br />
do uj~eia tylko zjawiskowych aspekt6w rzeczywistosci. Pierwsza<br />
orientacja opiera s i~ na pozytywistycznym przekonaniu, ie moina<br />
zaufac wylqcznie seisle okreslonemu poznaniu przyrodniczemu, ie<br />
zgodnie z prawem trzech etap6w nauka wlasnie uwalnia si~ od wyjasnien<br />
teologicznych i metafizycznych w kierunku wyjasnien tak<br />
zwanych pozytywnych. Z filozofii, pojmowanej jako calose wiedzy<br />
ludzkiej, wyodrr:bnily si~ nauki przyrodnicze i humanistyczne, takie<br />
logika, psychologia, estetyka. W filozofii pozostaly te dzialy wiedzy,<br />
786
ZOARZEN IA - KSIAlKI - LUOZIE<br />
ktorych nie mozna uczynic nauka" np. metafizyka. Brak naukow osci<br />
metafizyki czyni czyms nienaukowym problem Boga. Ponadto<br />
niemozliwosc poznania istnienia Boga zalezy od k oncepcji poznawania.<br />
Poznawac - wedlug Kanta i Comte'a - to "wyrazac daja,ce si ~<br />
zaobserwowac relacje mi~ d zy danymi fak tami w terminach relacii<br />
na j cz~ sciej matematycznych". Bog nie podlega takiemu poznaniu.<br />
Druga orientacja od XVII wieku poprzez Kartezjusza i Leibniza,<br />
uznaje afirmac j ~ Boga za post~powanie racjonalne. Pogla,d taki<br />
przyjmuje np. Newton, Volta, ,Ampere, Planck, Bohr, de Broglie,<br />
Heisenberg, Einstein. Orientacje filozoficzne sprowadzaja, s i ~ do<br />
trzech koncepcji przedmiotu filozofii: idei, jazni, bytu realnego. Tomisci<br />
uwazaja" ze uzasadnienie istnienia Boga jest m ozliwe tylko<br />
w filozofii realnego bytu. Ks. E. Morawiec ciekaw ie ukazuje pogla,dy<br />
tomistow, rozne ich stanowiska oraz opinie 0 filozofii idei i filozofii<br />
j azni.<br />
Tomistyczny sposob argumentacji, ze Bog istnieje, z ogromna, erudycjq<br />
i precyzjq ukazuje ks. K. Kl6sak. J ak rozumiec tomizm i dlaczego<br />
problem Boga wynika z problemu byt u, ¥yjasn iajq o. M. A.<br />
Kr&piec i s. Z. Zdybicka. Ks. B. Dembowski zarysowuje dzieje pojmowania<br />
Boga, odr6zniajqc filozoficZllq i religijnq tresc poj ~cia Bogao<br />
Filozofom przypisuje pojmowanie Boga jako Absolutu, teologom<br />
- jako Osoby. Wyjscia z tego przeciwstawienia szuka w poglqdzie,<br />
ze B6g jest zar6wno Absolutem, jak i Osobq.<br />
Ks. W. Eborowicz prezentuje augustynskie pogla,dy prof. M. F.<br />
Sciacca, wedlug kt6rego praw dy, Zllajduja,ce s i~ w umysle czlowieka,<br />
a w i ~c r6zne od bytu myslqcego, wskazujq na byt nieskonczony.<br />
Ten byt, b~dqcy Bogiem, jest tozsamosciq bytu i mysli.<br />
Ks. L. Wci6rka, omawiajqc problem Boga w poglqdach Teilharda<br />
de Chardin stwierdza, ze istnienie Boga dla Teilharda nie ulegalo<br />
wqtpliwosci. Teilhard tylko przeksztalcH ide~ Boga kosmosu w ide~<br />
Boga kosmogenezy. B6g jest zr6dlem i zasadq "wewn~trzn ej konsystencji<br />
kosmosu, ewoluujqcego od wielosci do jednosci". Uzyskiwanie<br />
tej jednosci, a wi~c proces formowania czyli spontanicznego jednoczenia<br />
si~ bytu, jest stwarzaniem, powodowanym przez czynnik r6zny<br />
od tego procesu, przez Przyczyn~ jednoczenia. Komentator pism<br />
Teilharda, B. de Solages wymienia jednak cztery wy st ~pujqce<br />
w pismach Teilharda argumenty, ze Bog ist nieje: 1) Ewolucja, ktora<br />
daje w wyniku sfer~ ludzkq, aby dalej s i~ rozwijala, wymaga najwyzszego<br />
osrodka swiadomosci, mobilizujqcego ludzi do przedluzerna<br />
ewolucji materii i Zycia. 2) Ewolucja, dajqca w wyniku uklady<br />
coraz bardziej zlozone i 0 wyzszym stopniu swiadomosci, na etapie<br />
przeksztalcen spolecznych, a wi~c wywoluja,cych jednosc ludzi<br />
i swiadomosc kolektYWllq, wymaga milosci. J ednak czlowiek ogarnia<br />
sWq milosciq tylko kilka os6b. "Musi istniec Ktos, w Kim byloby<br />
787
ZDARZENIA - KSIAlKI - LUDZIE<br />
mozliwe umilowanie wszystkich". 3) Kierunkowy charakter procesu<br />
ewolucji, ciqgle wzrastanie zlozonosci materialnej kosmosu i wzrastanie<br />
swiadomosci, Sq mozliwe dzi~ki przyciqganiu przez "Pierwszy<br />
motor". 4) Czlowiek wykonuje akty zycia psychicznego, ich zr6dlo<br />
jest jednak od nas niezalezne. Tym zr6dlem jest B6g.<br />
A. B. St~pien rozwazajqc Zagadnienie Boga W fenomenologii wyjasnia,<br />
ze B6g moze bye przedmiotowym korelatem "pewnych akt6w<br />
swiadomosci, zwlaszcza akt6w religijnych i parareligijnych", moze<br />
bye takze "rozwazany jako teoretyczna mozliwose, jako zawartose<br />
idei czy przedmiot poj~cia", ponadto moze bye na terenie metafizyki<br />
rozwazany "jako dostateczna i ostateczna racja swiata, jako warunek<br />
konieczny istnienia (i kwalifikacji) bytu niekoniecznego". A.<br />
B. S t ~pien omawia "perspektywy tej problematyki na terenie fenomenologii"<br />
i dochodzi do wniosku, ze poprzestanie - np. w uj~ciach<br />
Ingardena - na uchwyceniu ejdosu Boga w wyanalizowanym<br />
przez nas znaczeniu metodq kombinatoryjno-dialektycznq, poprzestanie<br />
"na stwierdzeniu pewnej mozliwosci" oraz poprzestanie na<br />
tym w wyborach i decyzjach swiatopoglqdowych, "jest rezygnacjq<br />
z kierowniczej roli poznajqcego, teoretycznego intelektu, jest p6jsciem<br />
znanq drogq relatywizmu, subiektywizmu, idealizmu". A. B.<br />
StE;pien proponuje posluzenie si~ w problemie Boga metafizykq tomizmu<br />
egzystencjalnego.<br />
Artykul ks. St. Kaminskiego na temat Zagadnienia Absolutu w filozofii<br />
scjentystycznej swietnie uzupelnia, wyjasnia i swoiscie podsumowuje<br />
problemy, ukazywane w rozwazaniach ks. E. Morawca,<br />
ks. W. Eborowicza, ks. L. Wci6rki, A. B. St~pnia. Dowiadujemy si~<br />
ponadto, ze w filozofiach scjentystycznych pytanie 0 istnienie Boga<br />
nie wynika wprost z samych tych filozofii, lecz jest dodane z zewnqtr<br />
z. W filozofiach, kt6re dopelniajq nauki szczeg610we uj~ciami<br />
uog61n iajqco-syntetycznymi, Absolut jest np. racjq wzrostu entropii,<br />
rozszerzania si~ wszechswiasta, ewolucji, rozmaitych aspekt6w zycia<br />
ludzkiego. W filozofiach lingwistycznych rozwaza si~ "same sformulow<br />
ania j~zykowe rozmaitych uzasadnien egzystencji Boga".<br />
SWietny artykul ks. St. Kaminskiego nalezy specjalnie polecie uwadze<br />
Czytelnik6w, jako uj~cie doskonale wyjasniajqce zawile losy<br />
wsp6lczesnego myslenia.<br />
Trese tomu 0 Bogu dzis pozwala stwierdzie, ze jest to ksiqzka<br />
o niezwyklej urodzie intelektualnej. Ogromnie przejrzyste, wywaz0ne<br />
informacje, dobrze podane, ciekawe. Nawet poglqdy, kt6rych<br />
nie mozna zaakceptowae, jawiq si~ sympatycznie. Spokojny referat<br />
koncepcji, h'afne komentarze, ukazywanie miejsca prezentowanych<br />
stanowisk w kulturze umyslowej naszych czas6w. Ponadto autorzy<br />
rozpraw formulujq wlasne rozwiqzania i opinie. Wymienmy dla<br />
przykladu kilka takich trafnych twierdzen.<br />
788
ZOARZENIA - KSII\2KI - LUOZIE<br />
K s. E. Morawiec zastanawiaja.c si~ nad propozycja. uzaleznienia<br />
poznania filozoficznego od wynikow nauk szczegolowych ciekawie<br />
pisze, ze "kazda z tych dziedzin urabia swoje poj~cia w oparciu<br />
o odmienny material empiryczny, sta.d tez pochodza. rozne znaczenia<br />
rownoksztaltnych terminow... Korzystanie w filozofii z fizykalnego<br />
opracowania danych doswiadczenia moze prowadzie do zatarcia roznic<br />
dotycza.cych przedmiotu i aparatu poj~ciowego w fizyce i metafizyce"<br />
(s. 29-30). Pogla.d ks. E. Morawca, ze inaczej i inny material<br />
empiryczny opracowuja. dla swych potrzeb fizyka i metafizyka oraz<br />
ze metafizyka nie moze korzystae "z fizykalnego opracowania danych<br />
doswiadczenia", wia.ze si~ z podobnymi stwierdzeniami ks. St.<br />
Kaminskiego, wedlug ktorego "fakty naukowe sa.... uj~te z punktu<br />
widzenia, ktory jest wlasciwy dla poszczegolnej dyscypliny... Fakt6w<br />
interdyscyplinarnych (wspolnych dla wielu nauk), a dostatecznie<br />
zdeterminowanych nie rna... Tylk o bowiem materialny przedmiot<br />
m oze bye ten sam dla wielu dziedzin poznania, a fakt (0 He jest<br />
naukowy) musi. odpowiadae przedmiotowi formalnemu tej nauki,<br />
z uwagi na ktorq jest on naukowy" (s. 110-111). Dowiadujemy si~<br />
wi~c, ze nie rna przejscia z twierdzen nauk przyrodniczych do<br />
twierdzen metafizyki. Innym powtJdem braku takiego przejscia jest<br />
to, na co zwraca uwag~ M. A. Kra,piec, a mianowicie, ze "wszystkie<br />
r odzaje poznania naukowego opieraja, si~ na poznaniu typu uniwersalizuja,cego,<br />
a nawet gros systemow filozoficznych tylko ten typ<br />
poznania afirmuje, posluguja,c si~ coraz mocniejsza, uniwersalizacja,...<br />
Doszlo do tego, ze nawet realny byt usilowano poj ~c iowae<br />
uniwersalnie" (s. 73). I Kra,piec dodaje, ze dla metafizyka "korz2<br />
niem rzeczywistosci jest realny akt istnienia, kt6rego nie mozna<br />
pomijae w zadnym momencie poznania rzeczywistosci jako rZ2CZYwistosci...<br />
Afirmowanie aktu istnienia z odczytaniem realnej... tresci<br />
jest... transcendentalnym sposobem uj~cia byt6w rzeczywistych,<br />
kt6ry jest daleki od wszelkiej abstrakcji i od dowolnego wybierania<br />
aspektu rzeczywistosci" (s. 73-74).<br />
Z artykulu A. B. St~pnia, informuja,cego 0 fenomenologii, dowiadujem<br />
y si~, ze w naszym poznaniu mozemy bye nastawieni na fenom<br />
en, czyli na to, co indywidualne i konkretne, lub na sens tego czegos<br />
bezposrednio i naocznie danego. Ten sens, nazywamy tez idea, lub<br />
istota" nie jest jednak czyms w rzeczy. Nie jest realna, istotq tej<br />
rzeczy. Jest zawartoscia, idei, a wi~c jest zawartoscia, po j ~cia tego,<br />
co jednostkowe. Ejdetyczne poznanie tego, co konieczne i istotnosciowe,<br />
nie jest poznaniem istoty czegos realnego, lecz jest poznaniem<br />
zawartosci poj~e. Jak wynika z tej informacji, fenomenologowie<br />
na sposob jednak kantowski i platonski istot~ rzeczy umieszczajq<br />
w sferze idealnej, a nie w tym, co indywidualne i konkretne.<br />
(s. 86).<br />
789
ZDARZENIA - KSIft,2KI - LUOZIE<br />
W zwiqzku z tak postawionq kwestiq trudno zgodzie si~ z A. B.<br />
St~pniem, ze jednak "metafizyczna teoria bytu nie moze s i~ obejse<br />
bez oglqdu i opisu tego, co bezposrednio dane w jego istotnosciowych<br />
momentach i czynnikach, nie moze si~ obejse bez fenomenologii"<br />
(s. 92). Mozemy si~ zgodzie, ze w metafizyce wykrywa si~<br />
istnienie i istot~, wsp6lkonstytuujqce konkrety. Po tym jednak, co<br />
w iemy 0 fenomenologii, trudno uznae przydatnose fenomenologii<br />
w m etafizyce, jezeli oglqd ejdetyczny dotyczy sfery idealnej, m6<br />
wienia 0 k onkretach w sferze czystej mozliwosci. Nie tam znajduje<br />
s i~ istota i istnienie rzeczy. Znajdujq si~ one w danej rzeczy<br />
i nie Sq poznawczo dane intelektowi w jakims ich bezposrednim<br />
oglqdzie. Istota jest tym, co w danej rzeczy konieczne. Uj~ta w intelektualnym<br />
poznaniu nie jest p rzedmiotem oglqdu, jest rozumieniem<br />
wyrozumowanej struktur y bytu.<br />
Trudno takze zgodzie s i~ z poglqdem ks. M. Jaworskiego, ze do<br />
filozofii nalezy wprowadzie tak zwany "wymiar egzystencjalny,<br />
funkcjonalny", ktory polega na ujm owaniu Boga "w odniesieniu do<br />
czlowieka", na uwzgl~dn ien iu "tego, co jest bezposrednio dane czlowiekowi".<br />
Chodzi tu 0 sfer~ doswiadczenia religijnego (s. 122). Wedlug<br />
ks. M. Jaworskiego w filozofii, uwzgl~dni aj qce j "kontekst<br />
doswiadczenia", to znaczy "egzystencjalne", czyli religijne rozumienie<br />
Boga, p oj ~cie "Bytu k oniecznego, Bytu z siebie, Bytu nieskonczonego"<br />
przestanie bye oderwane, wieloznaczne alba puste. To prawda,<br />
ze filozoficzne uj~cie Boga, moze nie bye dla kogos czytelne. Mozemy<br />
tez s i~ zgodzie, ze "filozoficzne okreslenie Boga... moze...<br />
w innej plaszczyinie znaczeniowej... n abye sensu nowego, przybrac<br />
nowe akcenty". Rzeczywiscie, filozoficzne u j~ cie Boga polqczone<br />
z uj~ciem religijnym jest w stosunku do uj~cia filozoficznego bogatsze<br />
0 trese religijnq. Z tego nie wynika, ze jest metodologicznie<br />
uprawnione lqczenie filozofii z religiq, ktorq ks. M. Jaworski weiqz<br />
mylqco nazywa wymiarem egzystencjalnym . Wymiar egzystenejalny<br />
nie jest wymiarem religijnym. W egzystenejalizmie jest on tym samym,<br />
co wymiar kulturowy, 0 czym zresztq k s. M. J aworski dobrze<br />
wie, jezeli pisze, ze marksizm uwzgl~dnia tylko spoleezno-historyezny<br />
wymiar egzystencji ludzkiej (s. 129). Dodajmy, ze wymiar religijny<br />
n aszego zyeia jest n adprzyrodzonoseiq, a nie kulturq. A nadprzyrodzonosc<br />
jest rzeczywistoseiq. Nie jest wytworem takim, jak<br />
kultura. Religijne nie jest wi~e tym samym, co egzystencjalne i kulturow<br />
e. J est czyms rzeezywistym , czego nie wykrywa filozof jako<br />
filozof. Z tego wzg l~du nie moze wlqczyc do filozofii czegos, 0 czym<br />
jako filozof nie nie wie. J ako ezlowiek, filozof zna takze teo logi~ .<br />
Gdy jednak lqezy tezy filozofii z prawdami religii lub tezami teologii,<br />
juz nie uprawia filozofii. Zarzut ks. M. Jaworskiego, ze nast~pey<br />
sw. Tomasza nie mieszali filozofii z religiq lub teologiq nie<br />
790
ZDARZENIA - KSI,6,ZKI -lUOliE<br />
jest zarzutem. Jest raczej stwierdzeniem ich metodologicznej odpowiedzialnosci.<br />
Wydaje si~ tez, ze ukazywane przez ks. L. Wci6rk~ zalety wywod6w<br />
Teilharda de Chardin maja, zr6dlo w podobnym, jak u ks. M.<br />
J aworskiego, mieszaniu dwu r6znych uj~ c: metafizycznie odczytywanych<br />
zwia,zk6w przyczynowych mi~dzy Bogiem i swiatem, a religijna,<br />
rzeczywistoscia, osobowych relacji zachodza,cych mi~dzy Bogiem<br />
i ludzmi.<br />
Dodajmy, ze jezeli w tomizmie istnienie jest czyms dynamicznym,<br />
przenikaja,cym i ogarniaja,cym caly dany byt, czyms sprawiaja,cym,<br />
ze dany byt zachowuja,c swa, tozsamose jest wprost procesem przypadlosciowych<br />
przemian, to nieporozumieniem jest szukanie zr6del<br />
aktywnosci ludzkiej w przyrodniczo i monist ycznie uj~tej ewolucji<br />
lub la,czenie neoplatonskiego i szkotystycznego poj~cia "Bytu koniecznego"<br />
i "Bytu nieskonczonego" z kulturowym poj~ciem kontekstu<br />
doswiadczenia. Zreszta, nie ma co bronie termin6w "koniecznose"<br />
i "nieskonczonose". Nie oznaczaja, one bowiem istoty Boga,<br />
kt6ry wedlug tomizmu jest samoistnym istnieniem. Oznaczaja, tylko<br />
bytowy status Boga, co zreszta, inaczej mozna nazwae bez szkody dla<br />
filozoficznej teorii Boga, a nawet na jej korzysc.<br />
4. Trese tomu 0 czlowieku dzi§ rozwazmy podobnie w aspekcie<br />
stanowisk dominuja,cych lub wywoluja,cych r6zni c~ zdaii, kt6ra nie<br />
wyklucza dialogu.<br />
Wsr6d rozpraw filozoficznych uniwersalistycznym u j ~ ciem temat u<br />
charakteryzuje si~ rozprawa A. B. St~pni a W poszukiwaniu istoty<br />
czlowieka. Jest to doslownie nietkni~t e aspektem istnienia okrenanie<br />
istoty czlowieka z pozycji klasycznej metafizyki, ulepszanej swoista,<br />
fenomenologia,. Przy okazji dowiadujemy si~ 0 wszystkich mo<br />
Zliwych uj~ciach istoty czlowieka i 0 nurtach wyznacza ja,cych dane<br />
uj ~ci a . Wszystko to troch~ dziwi, tym bardziej gdy A. B. S t ~pien<br />
doda, ze przedmiotem metafizyki jest "okreslona trese (tak czy inaczej)<br />
istniejqca" (s. 62) i ze wiedza 0 kategorialnych kwalifikacjach<br />
czlowieka zalezy od wiedzy empirycznej (s. 63). Metafizyka wi~c<br />
wedlug A. B. St~pnia zajmuje si~ gl6wriie trescia, bytu istnieja,cego,<br />
a metafizyka czlowieka zalezy od spostrzegania swego ciala i swoich<br />
przezyc, gdyz to spostrzeganie daje wiedz~ empiryczna,. A. B.<br />
S t~pien wobec tego, podobnie jak ks. K. Kl6sak w swej zreszta, znakomitej<br />
rozprawie na temat przygodnosci bytu ludzkiego, spos6b pos<br />
t~powa n ia badawczego wlasciwego kosmologii, wychodza,cej z uj~e<br />
empiriologicznych w kierunku istoty byt6w, uwaza za spos6b uprawiania<br />
metafizyki czlowieka. Zaluj~ teraz, ze w zbiorze 0 czlowieku<br />
dzi§ nie znalazl si~ artykul stanowia,cy aktualnie dwunasty rozdzial<br />
mojej ksia,zki W ok6l problemu osoby, ze zamiast tego rozdzialu za<br />
791
ZOARZENIA - KSII\2KI - LUOZIE<br />
proponowalem rozpraw~, jak egzystencjalnie uprawiac metafizyk~<br />
czlowieka. Rozprawa ta nie wnosi dostatecznie duzego ladunku inaczej<br />
uprawianej m etafizyki, tak potrzebnej w tym tomie, jedynie<br />
harmonizuje z propozycjami metody badawczej, opisanej w ar tykulach<br />
St~pnia i Kl6saka. Wydaje si~, ze mozna inaczej uprawiac met<br />
a fizyk~, niekoniecznie tak, jak widzq to St~pien i Kl6sak. I wydaje<br />
si~, ze fenomenologia, wbrew pozorom, nie broni metafizyki przed<br />
uj~ciem speku1atywnym, jak sqdzi St~pien (s. 65), ani nie gwarantuje<br />
zakotwiczenia jej w rzeczywistosci, jak twierdzi K16sak (s. 52).<br />
Sq to dek1aracje, wyznaczone przekonaniem, z7 zapewnieniem naukowosci<br />
uj~c metafizycznych jest empirystycznie zorientowana fi<br />
10zofia. Tymczasem empiryzm nie gwarantuje uj~c realistycznych,<br />
o k t6re chodzi w metafizyce. Empiryzm jest bowiem aspektem teori9Poznawczym,<br />
waznym w teorii pozmmia. W metafizyce chodzi<br />
o realizm, kt6rego nie gwarantuje doswiadczenie, b~dqce przedmiotern<br />
zaufania r6wniez k s. Jaworskiego. Realizm w metafizyce wynika<br />
ze zgodnosci rzeczywistosci z uj~ciem jej bytowej struktury, a nie<br />
ze spostrzegania przypadlosci. Wydaje si~ tez, ze tezy metafizyki nie<br />
jawiq si~ na linii tez teorii poznania, ani te:i: twierdzen teoriopoznawczych<br />
nie da przeksztalcic w tezy metafizyki.<br />
Najdziwniejsze jest to, ze po przestudiowaniu w rozprawie A. B.<br />
St~pni a rozdzialu na temat swiadomosci czlowieka, i po zapoznaniu<br />
si~ z jego kompetentnym scharakter yzowaniem r6:i:nych koncepcji<br />
swiadomosci dochodzi si~ do wniosku, ze czegos takiego jak<br />
sw iadomosc w og6le nie rna. To, co nazywamy swiadomosciq, jest<br />
tylko poj~ciem , oznaczajqcym wszystkie dzialania, jakie czlowiek<br />
w sobie poznaje. Moda na problem swiadomosci wprowadza St~p <br />
nia tylko w tradycj~, wyznaczonq przez Hume'a i Kanta, ktorych empiryzm<br />
wyznaczyl teori~ jazni, przeksztalconej p6zniej w teo ri~<br />
swiadomosci. W obydw6ch wypadkach chodzi 0 w sp6ltrwanie lub<br />
funkcjonalnq jednosc ludzkich przezyc, 0 czym pisze szeroko o. M.<br />
A. Krqpiec w drugim tomie 0 Bogu i 0 czlowieku, a 0 czym zap omnial<br />
w k siqzce Ja-czlowiek. Z problemu swiadomosci nie rna zresztll<br />
przejscia do problemu istoty czlowieka.<br />
W obu rozprawach J. Ka1inowskiego najciekawsze Sq rozwa:i:ania<br />
na temat ludzkiego ciala. J. Kalinowski wykazuje najpierw, ze<br />
Tresmontant znieksztalcil referowanq mysl sw. Tomasza, a nast ~pnie<br />
zgodnie z Tomaszowymi tekstami t~ mysl .przedstawia. Przypominamy<br />
sobie, ze wedlug sw. Tomasza cialo ludzkie jest zespolem<br />
przypadlosciowych wymiar6w wywolanych w substancji przez form~<br />
substancjalnq, wsp6lkomponujqcq czlowieka razem z materiq pierw<br />
SZq. Ta m ateria pierwsza jest warunkiem obecnosci w czlowieku wymiar6w,<br />
powodowanych przez form~ , kt6rq jest dusza. Wymiary t e,<br />
aktualizowane w materii pierwszej, Sq w duszy w spos6b nieok reslo<br />
792
ZOARZENIA - KSIp!zKI - LUOZIE<br />
ny i czyniq dusz~ czyms jednostkowym, przystosowanym do ciala.<br />
Glownym akcentem tej teorii jest podkreslenie, ze cialo ludzkie nie<br />
jest bytem samodzielnym, lecz ze razem z materiq pierwszq stanowi<br />
wbudowany w dusz~ zespol wlasnosci fizycznych. Wynika tez<br />
z tej teorii, ze cialo ludzkie nie jest identyczne z cialem zwierzqt, ze<br />
nie jest cz~sciq przyrody, lecz ze stanowi zespol wlasnosci zapodmiotowanych<br />
wylqcznie w danej substancji i tylko przystosowanych do<br />
romorodnych relacji z innymi substancjami.<br />
Ks. E. Wci6rka bardzo jasno referuje antropologi~ Teilharda de<br />
Chardin. Podobnie bardzo jasno St. Grygiel referuje egzystencjalistycznq<br />
filozofi~ czlowieka. Ks. E. Wci6rka nie dopowiada jednak<br />
uzupelniajqcych komentarzy, natomiast St. Grygiel zglasza propoz~cj~<br />
ulepszenia egzystancjalizmu j~zykiem symbolu. Egzystencja<br />
Iizm bowiem jest bezradny wobec problemu duchowo-cielesnej struktury<br />
czlowieka. Podobnie bezradna w tej kwestii jest antropologia<br />
Teilharda. Egzystencjalizm wprowadza rozr6znienie istnienia jako<br />
"czynu ku czemus" i istnienia jako przezycia siebie. W przezyciu<br />
siebie dana jest jednosc bytowa przedmiotu. Wedlug Teilharda do<br />
"wzrastajqcej zr6znicowanej jednosci, ...do tworzenia si~ kolektywnej<br />
jednosci ludzi" prowadzi ewolucja. Klasyczny problem substancjalnej<br />
jednosci czlowieka, wyczuwany w obu tych antropologiach,<br />
usuwajqcy dualizm duszy i ciala, jest rozwiqzywany przez Teilharda<br />
przy pomocy teorii przewagi "czynnika psychicznego nad czynnikiem<br />
materialnym... w ramach czasowej wsp6lzaleznosci zjawisk",<br />
a w egzystencjalizmie uzyskuje rozwiqzanie w teorii przezycia siebie.<br />
St. Grygiel widzi niedoskonalose tej teorii i proponuje wyjscie<br />
z trudnosci przy pomocy tezy, ze j~zyk symbolu jest j~zykiem istnienia.<br />
Uwaza, ze slowo-symbol wyraza monolitycznq rzeczywistose<br />
podmiotu uobecniajqc zarazem dusz~ i cialo czlowieka. Poslugiwanie<br />
sip, symbolem "jest bardziej naturalne dla czlowieka" i "lepiej harmonizuje<br />
z biblijnym pojmowaniem czlowieka". Propozycja, jakq<br />
formuluje St. Grygiel, ciekawie ulepsza tezp, egzystencjalizmu, nie<br />
r ozwiqzuje jednak problemu. ZauwaZmY bowiem, ze j~zyk symbolu<br />
jest w Biblii sposobem poinformowania ludzi, ze B6g ich kocha.<br />
T~ nieskonczonq milose lepiej wyraza symbol niz j~zyk precyzyjnej<br />
filozofii. Jezeli jednak St. Grygiel chce ukazac stany bytowe, wyjasnie<br />
filozoficznie trudnq spraw~ substancjalnej jednosci czlowieka,<br />
to do tego potrzebny jest wlasnie precyzyjny j~zyk raczej metafizyki.<br />
J~zyk symbolu za duzo miejsca pozostawia wyobrami, intuicji,<br />
domyslowi. Nie tych efekt6w oczekuje si~ od filozofii.<br />
W dobrym wykladzie ks. W. Gawlika na temat strukturalizmu<br />
budzi zastrzezenie zbyt optymistyczna nadzieja, ze strukturalizm<br />
jest szansq dla czlowieka i chrzeScijanstwa. Poniewaz czlowiek jednak<br />
nie stanowi cz~sci swiata materialnego, strukturalistyczne wy<br />
793
794<br />
ZDARZENIA- KSII\ZKI- LUDZIE<br />
jasnienia tej cz~sci w czlowieku raczej znieksztalcajq to, "co stanowi<br />
specyfik~ czlowieka". Rzeczywistose ludzka nie sprowadza si~ tez<br />
do sfery j~zykow ej, psychologicznej, spolecznej. Te tak zwane sfery<br />
Sq w czlowieku tylko przypadlosciowym uzupelnieniem. Chrzescijanstwo<br />
nie jest "modelem wyjasniania rzeczywistosci", jest wspol··<br />
notq osob powiqzanych z Bogiem milosciq. "Znaczqce" i "znaczone",<br />
wskazujqce na polqczenie znaku materialnego z poj ~ciem, jednak<br />
nie nadajq si~ do tlumaczenia sakramentu, w ktorym oprocz widzialnego<br />
znaku i jego poj ~ciowego sensu zawiera si~ takze oznaczana<br />
tym znakiem rzeczywistose, to znaczy zbawcze uobecnianie s i~<br />
Chrystusa . Strukturalizm nadaje si~ moze jedynie do egzegezy, podobnie<br />
jak egzystencjalizm, fenomenologia i hermeneutyka. Wywodzqc<br />
si~ z filozofii j~zyka i poznania nie nadaje si~, podobnie jak<br />
wymienione kierunki, do tlumaczenia rzeczywistosci.<br />
Uk azanie w ramach tego szkicu wazniejszych, a przynajrnniej bardziej<br />
frapujqcych mozliwosci polemiki, jest wlasciwie prosbq, aby<br />
to, co ,,0 Bogu dzis" i ,,0 czlowieku dzis" juz wiedzq filozofowie, uczynie<br />
przedmiotem dalszych przemyslen. Jest to znakomita droga do<br />
tego, aby poznae Boga i czlowieka. Nalezy starannie i coraz lepiej<br />
poznawae, gdyz poznanie pozwala uzasadnie i umocnie milase.<br />
MieCIYS'OW Gogocz<br />
,
LlSTY , DO_REDAKCJI<br />
Do<br />
Redakcji "<strong>Znak</strong>u"<br />
Krakow, dnia 3 listopada 1974 r.<br />
Nawi/\zuj/\c do artykulu Mieczyslawa Gogacza pt. Czym zajmuje si~<br />
filozofia (<strong>Znak</strong> 1974, XXVI, 9, str. 1150-1158), w ktorym autor<br />
atakuje pogl/\dy J. Tischnera na temat celowosci stosowania w filozofii<br />
roznych w/\skich ontologii, pozwol~ sobie na przedstawienie<br />
tego problemu z pozycji nauk szczegolowych.<br />
Sam autor w swoim artykule ogloszonym w Tygodniku Powszechnym<br />
pt. Filozofia i inspiracje (TP, nr 9) zwrocil uwag~ , ze swoista,<br />
tomistyczna metoda filozoficzna pojawila si~ w Europie w celu odr<br />
o±nienia j~zyka filozofii od j~zyka teologii. W tym czasie nie znana<br />
byla nowozytna koncepcja nauki a przede w szystkim nie wiedziano,<br />
ze czlowiek stanie si~ przedmiotem wnikliwych analiz roznych<br />
nauk empirycznych. Kazdy empiryk, kiedy usiluje przejse od<br />
j ~zyka teoretycznego, opartego 0 poj~cia operacyjne, na j~zyk rozumiany<br />
dla kazdego czlowieka w istocie wypowiada juz nie s/\dy<br />
naukowe ale s/\dy swiatopogl/\dowe oparte 0 swoje doswiadczenie<br />
i zdobyt/\ wiedz~. Dlatego, by nie zatracie ,poczucia zdrowego rozs/\dku<br />
i przeciwstawie jednostronnosci b~d/\cej wyrazem zbyt dlugiego<br />
przebywania w ciemnosciach swojego laboratorium, szuka wyjaSnienia<br />
swoich w/\tpliwosci w pogl/\dach tych filozofow, ktorzy podchodz/\<br />
do tego samego w/\skiego zagadnienia w oparciu 0 swoistq metod~<br />
filozoficznq.<br />
Bye moze slusznosc ma autor, ze metafizyce tradycyjnej nie potrzebny<br />
jest ten swoisty, wspolczesny sposob uprawiania filozofii,<br />
ale przeciez J. Tischnerowi chodzi 0 cos wi~cej niz obron~ filozofii,<br />
chodzi 0 obron~ prawdy 0 czlowieku.<br />
Boguchwal Winid<br />
ANTONI JARNUSZKIEWICZ SJ<br />
SU BIEKTYWIZM eZY SUBIEKTYWNOSC<br />
W Tygodniku Powszechnym i <strong>Znak</strong>u toczy si~ od niedawna polemika<br />
0 istot~ i sens filozofii w ogole i 0 sens poszczegolnych stylow<br />
795
lISTY DO REDAKCJI<br />
filozofowania. Ciekawym jej fragmentem wydaje si~ spor fenomenologa<br />
ks. J. Tischnera z p. M. Gogaczem, przedstawicielem tego<br />
odlamu tomizmu, ktory ok resla on jako egzystencjalny. Swoje uwagi<br />
chcialbym zasadniczo ograniczyc do polemiki z jednq z tez p. Gogacza,<br />
wyrazonq w nast~pujqcych zdaniach: "Nie (nalezy) mylic odpowiedzi<br />
na pytanie 0 struktur~ rzeczy Z odpowiedziq na pytanie 0 relacj~<br />
mi~dzy rzeczami" , a dalej "... ocen nie traktowae na r6wni ze<br />
stwierdzeniem realnych czynnik6w strukturalnych bytu" i "... wartosci<br />
wi~c jawiCl si~ jednak jako ocena naszej relacji do rzeczy ..." 1<br />
M. Gogacz wydaje si~ dogmatyzowae zakres poj~cia filozofii,<br />
apriorycznie zaciesniajqc jq do metafizyki, t~ zas pojmuje w sposob<br />
zgola szczegolny, jako filozofi~ bytu od strony glownie jego istnienia<br />
2. To cokolwiek a priori przyj~te uj~cie wyklucza w swoich konsekwencjach<br />
z zakresu filozofii zasadniczq trese analiz etycznych,<br />
aksjologicznych czy tez analiz z zakresu filozofii Boga. Za wqska jest<br />
przede wszystkim definicja aksjologii, jakq p. Gogacz si~ posluguje.<br />
Zaw~za jq bowiem do teorii zewn~trznych ocen, teorii tego, co subiektywistyczne.<br />
Czyni tak nieslusznie, poniewaz rzeczy majq wartosc<br />
w stosunku do nas niezaleznie od tego, czy my t~ wartose dostrzezemy<br />
i uznamy. Czlowiek dzi~ki wolnosci moze nie uznawae<br />
obiektywnej wartosci przedmiotu - nie docenie go. Moze tez nadac<br />
mu wartose fikcyjnq - przecenic go. Wolnose uniezaleznia czlowieka<br />
w pewnym zakresie od koniecznosci wejscia w pewne relacle<br />
z innymi niz on przedmiotami, mimo ze obiektywnie posiadajq one<br />
wartose, lub tez pozwala czlowiekowi wejse w relacje fikcyjne<br />
z przedmiotami 0 wartosci obiektywnej mniejszej lub zadnej. Ale<br />
wartose przedmiotu niezaleznie od falszywosci czy prawdziwosci Sqdu<br />
(oceny konkretnego podmiotu) - pozostanie wartosciq. Wartose<br />
zas obiektywnie wzi~ta (nie jako subiektywistyczna ocena) wiqze s i~<br />
z relacjami, odslaniajqc reIacjonalnq natur~ byt6w. Relacje te nie<br />
Sq przypadkowe, Iecz konieczne (transcendentalne w znaczeniu tomistycznym),<br />
wynikajqce z natury przedmiotow. NaIezq wi~ do<br />
struktury bytu. Problemu subiektywnosci zwiqzanego z reIacjami<br />
(wartosc w ontycznej reIacji) - nie mozna mylie z subiektywizmem,<br />
ktory moze bye falszywym (wolnose) wariantem oceny reIacji ontycznej.<br />
W niedocenieniu rozr6Znien oceny i wartosci, subiektyvvizmu<br />
i subiektywnosci, relatywizmu i reIacyjnosci - widz~ oscien<br />
nieporozumienia i przyczyn~ dalszych argumentacji p. Gogacza.<br />
1 Czym zajmuje sill fHozofla, <strong>Znak</strong> 243 (174), s. 1155 i H56.<br />
I Trzeba raczej anallzowac "sposoby bytowania". w kt6rych to analizach<br />
uwzgl~dnia sl~ zar6wno aspekt egzystencjalny jak tet transcendentalny m u<br />
aspekt esencjalny struktury. bez sztucznego przeciez zaw«:tania poj«:cia struktury<br />
do analizy wymlaru jedynie Lstnieniowego.<br />
796
LlSlY DO REDAKCJI<br />
Jednakze ostatnia uwaga nie wydaje si~ wystarczaja,ca. Trzeba<br />
postawic pytanie 0 fundament zaprezentowanego - nb. nie tylko<br />
w w/w. dyskusji - stylu filozofowania. Dlaczego p. Gogacz wyrzuca<br />
spraw~ relacji i wartosci z zakresu problematyki struktury bytu<br />
Dlaczego nie doszedl do odkrycia, ze wlasnie poprzez relacje (wartosci)<br />
odslania si~ natura bytu<br />
Zapytajmy si~: ska,d to wiadomo, ze relacje m i~dzy bytami, wartosci,<br />
nie ujawniaja, struktury wewn~trznej bytu Moze wlasnie relacje<br />
Sq czyms najistotniejszym dla zrozumienia tejze struktury,<br />
a analiza wartosci, b~dqcych ich momentami, drogq do zrozumienia<br />
tej struktury, a w koncu do przezwyci~zenia pewnych dotychczas<br />
nierozwia,zalnych zagadnien dotyczqcych nieprzekraczalnego rozgraniczenia<br />
na zewn~trzne i wewn~trzne Nie zamierzam tego "moze"<br />
uzupelnic tezami w znacznej mierze wypracowanymi juz przez aksjologow<br />
- chodzi mi raczej 0 polemik~ z samym stylem filozofowania,<br />
ze zrodlowq dla filozofowania postawa,.<br />
Teoretycznie w tomistycznym stylu filozofowania punkt wyjscia<br />
analiz jest neutralistyczny, lecz w praktyce zaczyna si~ to filozofowanie<br />
b~da,c obciqzonym balastem mit 0 w doswiadczenia potocznego,<br />
gdzie plaszczyzna fenomenalistyczna i metafizyczna nie sa, wym<br />
i nie rozr6znione. Dotyczy to zasadniczego poj~cia tej filozofii <br />
jakim jest poj~cie bytu 3. Nazwalo si~ wiele (chyba za duzo) roznych<br />
"fakt6w" bytami, cz~stokroc "na oko" tj. wg kryteri6w sensualistycznych<br />
(odr~bnosc fenomenalistyczna). P6zniej zas - nie licza,c<br />
sifi z mozliwosciq bl~du zwanego quaternio terminorum (ktory to<br />
bla,d probuje si~ zatuszowac nazywaja,c poj~cie bytu "analogicznym")<br />
- dokonuje si~ analizy poj~cia owego czegos nazwanego bytern.<br />
W praktyce dochodzi si~ cz~sto do sytuacji absurdalnych - gdy<br />
wypracowanym dla lepszego zrozumienia rzeczywistosci poj~ciom<br />
np. zmiany czy substancji, nie udaje si~ przyporza,dkowac przysluguja,cych<br />
im desygnatow. Stqd niektorzy metafizycy m6wia, potem,<br />
ze desygnatem poj~cia substancji jest m 0 Ze 0) tylko osoba.<br />
By ustrzec si~ tego rodzaju sytuacji, by analizom zapewnic wi~ksza,<br />
naukowosc tj. w tym wypadku krytycznosc - wypracowana<br />
zostala na terenie filozofii fenomenologicznej (kt6ra jest przeciez pokrewna<br />
realizmowi arystotelesowsko-tomistycznemu, por. haslo<br />
"z powrotem do rzeczy") met 0 d a transcendentalna, oparta 0 r e<br />
d u k c j ~ transcendentalna,. Jest to aspekt fenomenologii cz~sto niedoceniany<br />
czy nawet zle rozumiany, a cz~sto tez w badaniach opacz<br />
• Pomijam tu caly zesp61 bliskich naszemu rozwataniu problem6w, jakl wnosi<br />
tzw. separacja w ksztaltowanie si~ .. poj~cia" bytu, kt6re w takim uj~ciu zawiera<br />
w sobie skr6tow'l form~ s'ldu egzystencjalnego.<br />
10-ZNAK 797
LlSTY DO REDAKCJI<br />
nie stosowany, jednakze uwazany przez Husserla za spraw~ podsta<br />
WOWq.4<br />
Wlasnie redukcja transcendentalna, b~dqca podstawq fenomenologii<br />
transcendentalnej jest tym, co zabezpiecza myslenie przed dogmatyzmem.<br />
Redukcja transcendentalna jest po prostu "nieupieraniem<br />
si~ przy uznawaniu za byt" tego, co si~ nim potocznie bye wydaje,<br />
jest to redukcja (sprowadzenie do czegos bardziej pierwotnego)<br />
badanej rzeczywistosci do fenomenu, ale nie na spos6b fenomenaIist6w,<br />
u kt6rych fenomen jest tezq metafizycznq, ale jedynie jako<br />
zabieg metodologiczny, dzi~ki kt6remu mozliwa jest bardziej podstawowa<br />
analiza rzeczywistosci, analiza bardziej neutralna, np. uchwycenie<br />
bytu i jego struktury poprzez wartosci. Redukcja transcend entalna<br />
i epoche - umozliwiajq odrzucenie kryteri6w sensualistycznych,<br />
fenomenalistycznych i czyste stosowanie kryteri6w metafizycznych<br />
(analiza eidetyczna). Nast~pstwem zastosowania redukcji transcendentalnej<br />
jest mozliwose analizy istotowej calej rzeczywistosci<br />
nie wylqczajqc podmiotu analizujqcego (metoda transcendentalna)<br />
pod kqtem jakiegos fenomenu i w konsekwencji dojscia do jed n 0<br />
z n a c z nyc h poj~c bytu, substancji, zmiany, wartoSci ontycznych<br />
(jednoznaczne poj ~cie dobra, celu, prawdy, pi~kna etc.).<br />
Tak wi~c primum cognitum fenomenologii jest fakt zwany fenomenem,<br />
rzeczywistose pozbawiona wszelkich zubozen sprowadzeniem<br />
do jednego tylko aspektu, wymiaru czy wycinka, zapelniona fenomenami,<br />
faktami a nie od razu bytami. Poj~cie bytu powstaje do<br />
'piero w trakcie analizy, a nie jest "na oko", w fenomenalistyczny<br />
spos6b utworzone.<br />
We wsp6lczesnej filozofii i teologii, takze tej przyznajqcej si~ do<br />
tradycji tomistycznej, stosuje si~ coraz powszechniej i skuteczniej<br />
metod~ transcendentalnq, czego przykladem Sq chotby analizy J. Ma..<br />
'rechala, B. Lonnergana czy tez K. Rahnera.<br />
Antoni Jarnuszkiewicz SJ<br />
'Nie docenil redukcji tra nsce ndentalneJ, jak si
JEDENASTA W IECZOREM ... <br />
JAN MOSCHOS<br />
tAKA DUCHOWA<br />
KS. MAREK STAROWI EYSKI<br />
WSTE;P<br />
FIORETTI PUSTYNI<br />
Niewiele wiemy 0 autorze dzielka Lqka duchowa inaczej zwanego Nowym<br />
o{1rodem. Wiemy, :i:e byl on mnichem, ale mnichem wE:drujqcym od<br />
laury do laury, od pustelnika do pustelnika, aby - jak to piE:knie napisal<br />
H. G. Beck - "zbierac wszE:dzie czysty mi6d mqdrosci starc6w" 1.<br />
Jan Moschos byl najpierw mnichem w slawnym klasztorze sw. Teodoziusza<br />
w Palestynie, potem przebywal nad brzegami "swiE:tej rzeki"<br />
Jordanu, nastE:pnie w klasztorze sw. Saby. Byl w Syrii, odwiedzil Synaj,<br />
przemierzyl Egipt, przebywal w Aleksandrii, wsp6lpracujqc dlu:i:szy czas<br />
z tamtejszym patriarcbq Janem Milosiernym, prawdziwym szaleflcem<br />
Bozym. Objechal nastE:pnie wyspy i w koflcu umarl w Rzymie w 619 r.<br />
Cialo jego przywi6zl do Palestyny i zlo:i:yl w klasztorze sw. Saby jego<br />
ukochany uczefl i towarzysz wE:dr6wek - Sofroniusz, p6:i:niejszy uczony-poeta<br />
i patriarcha Jerozolimy, za kt6rego czas6w Arabowie zalali PalcstynE:.<br />
On to wspomina Jana jako swego duchowego ojca i nauczyciela<br />
2. Wiadomosci 0 Moschosie znajdujemy we wstE:pie do Lqki napisanym<br />
prlez kt6regos z jego uczni6w 3 , na kt6rym opieral siE: Focjusz<br />
piszqc 0 Moschosie w Bibliotece '.<br />
t H. G. Beck, Kirche und theotogische Literatur 1m byzant!nischen Reich,<br />
Miinchen 1959, 412.<br />
I PG 87, 3668B.<br />
• H. G. Beck, tarnze.<br />
• BIbtiotheca, cod. 199.
JEDENASTA WIECZOREM<br />
Owocem w~dr6wek Jana Moschosa byla wlasnie l,qka duchowa, zbi6r<br />
opowiadan 0 mnichach, kt6rych spotykal lub 0 kt6rych mu opowiadano.<br />
Nie jest to bynajmniej pierwszy zbi6r tego rodzaju. Juz od czwartego<br />
bowiem wieku powstawaly tego rodzaju zbiory jak np. Historia mnichow<br />
w Egipcie, Historia Lausiaca oraz liczne zbiory godnych pami~ci<br />
zdan Ojc6w Pustyni. Cieszyly si~ one wielkq popularnosciq tak na Zachodzie<br />
jak i na Wschodzie i formowaly mentalnosc ludzi p6znej starozytnosci<br />
i wczesnego sredniowiecza; po chwilowym okresie wzgardy<br />
cieszq si~ one znowu niemalym powodzeniem, jak 0 tym swiadczq liczne<br />
przeklady na j~zyki nowozytne.<br />
Skqd to ich powodzenie l,qka duchowa jak i Kwiatki 3W. Franciszka<br />
wprowadzajq nas w srodowisko ludzi, dla kt6rych B6g byl<br />
wszystkim, a zbawienie siebie i innych celem zycia. Wiara ich g6ry przenosi:<br />
nie rna dla nich nic niemozliwego. Tworzq nowe spoleczenstwo<br />
oparte na wierze i milosci, odtwarzajq nowy raj, w kt6rym nawet zwierz~ta<br />
Sq im poddane. W swiecie tym istnieje jeden wr6g: szatan i jedna<br />
praw dziwa grozba: grzech. Mozna mnich6w oskadac 0 naiwnosc, niezyciowosc,<br />
lekkomyslnosc - to sarno zresztq zarzucano i sw. Franciszkowi;<br />
jednego im zarzucic nie mozna - ze ich zycie nie jest zyciem<br />
autentycznym, a to moze rozumiemy dzis lepiej niz kiedykolwiek indziej...<br />
l,qka rna jednak charakter tragiczny - jest ostatnim wielkim pomnikiem<br />
rozkwitajqcego monastycyzmu wschodniego. W dwadziescia lat po<br />
smierci Moschosa potop arabski zmi6tl go zupelnie i do dzis dnia na<br />
pustyni syryjskiej mozna oglqdac ruiny ogromnych klasztor6w. Bohaterowie<br />
Moschosa w wiE:kszosci nie znalezli juz nastE:pc6w.<br />
U wag a: Tlumaczenie fragment6w oparlem na chrestomatii D. C.<br />
Hessling, Morcea.ux choisis du Pre Spiritue~ de Jea.n M oschos, Paris 1931<br />
(Les Belles Lettres) - tekst tam zawarty stanowi poprawiony tekst wydania<br />
Migne'a (PG 87, 2851-3112). W objasnieniach podany jest numer<br />
rozdzialu oraz kolumna u Migne'a. W Polsce Moschos nie cieszyl sit:<br />
powodzeniem: cale dzielko przelozyl ks. S. Piskorski, Zywotll OjcDw,<br />
Krak6w 1688, fragment 0 lwie Ojca Gerazyma przelozyl prof. S. Hammer,<br />
a przedrukowal i opatrzyl wst~pem o. A. Bober w Anto~ogii Patrystycznej.<br />
Ks. Marek Starowieyski<br />
Pewien starzec· przebywal w laurze· zwanej Cele! Gdy umarl<br />
higumen·, starcy i pozostali bracia laury zapragn~li uczynic go higumenem,<br />
poniewaz byl wielce swiqtobliwy, choc on ich blagal m6<br />
wiqc: "Pozw61cie mi, 0 bracia, oplakiwac moje grzechy. Ja nie jestem<br />
jednym z tych, co umiejq troszczyc si~ 0 dus;ze : umieli to czy<br />
800
JAN MOSCHOS .. tAKA DUCHOWA<br />
nie wielcy oj cowie, uczniowie ojca Antoniego * i innych". Bracia<br />
jednak codziennie przychodzili i blagali go, ale on nie zgadzal si~.<br />
Gdy jednak widzial, jak bardzo go nachodzq, rzecze do nich wszystkich:<br />
"Pozostawcie mi trzy dni na modlitw~: cokolwiek B6g zechce,<br />
u czyni~ " . Byl to piqtek: w niedziel~ rano starzec umarl.<br />
" <br />
M6wil mi ktos z ojc6w, ze opowiadal mu pewien chorqzy : "Wojowalismy<br />
w Afryce przeciw Maurom * i ani, zwyci~zywszy scigali<br />
nas. Barbarzyncy wi~c gonili nas i wielu sposrod nas zabili. Dopadl<br />
mnie - opowiada - jeden barbarzynca i juz w yciqgnql SWq w16czni<br />
~, aby mnie przeszye. Skora to ujrzalem, zaczqlem blagae Boga<br />
tymi slowami: 'Panie Boze, Ty, kt6ry pokazales si~ swej sluzebnicy<br />
Tekli * i wyrwales jq z rqk bezboznych, wyrwij i mnie z tej potrzeby<br />
i wybaw mnie od smierci okrutnej, a udam si~ na pustyni~, aby<br />
tam p ~d zie zycie mnicha.' Obrocilem si~ - m owi - i nie ujrzalem<br />
nikogo z barbarzyncow: natychmiast w i~c udalem si~ do tej laury<br />
Kopratha i oto zyj~ w tej jaskini, za lask q Bozq, trzydziesci pi~c<br />
lat".<br />
III<br />
W zbiorowisku cel Chodziba· mieszkal pewien starzec, 0 kt6rym<br />
opowiadali nam mnisi tam mieszkajqcy, co nast~puje: Gdy jeszczemieszkal<br />
on we wiosce, zwykl byl tak post~powae: gdy spostrzegl,<br />
ze ktos w jego wiosce nie maze obsiae swego pola z powodu wielkiego<br />
niedostatku, wychodzil tam w nocy i - ukrywajqc to przed wlascicielem<br />
pola - oral je wlasnymi wolami i wlasnym ziarnem obsiewal<br />
pole obcego. Gdy zas udal si~ na pustyni~ i przebywal w zbiorowisku<br />
cel Chodziba, starzec zachowal t~ samq litose. WychodzH<br />
bowiem na drog~ , kt6ra wiodla ad swi~tej rzeki Jordan do miasta<br />
swi~tego * i wynosil chleb oraz wod~ . Skora ujrzal, ze ktos slabnie,<br />
bral jego ci~zar i niosl go az na swi~t q G6r~ Oliwnq, i znowu<br />
powracal tq samq drogq, jesli tylko spotkal innych, niosqc ich ci~zary<br />
az do Jerycha. Mozna _ wi~c bylo zobaczye starca zlanego potem,<br />
jak dZwigal wielkie ci~zary: czasami ni6s1 dziecko, zdarzalo si~, ze<br />
ni6s1 nawet dwoje. Innym razem zn6w siedzial reperujqc zepsute<br />
801
JEDENASTA WIECZOREM<br />
sandaly czy to mt=;zczyzn czy to kobiet: mial bowiem przy sobie to,<br />
co nieodzowne. Innych czt=;stowal z przyniesionej przez siebie wody,<br />
innym znow rozdawal chleb. Jesli spotkal nagiego, dawal mu<br />
plaszcz, ktory mial na sobie. I mozna bylo widziec, jak mt=;czyl sit=;,<br />
pracujqc caly dzien. Jesli na swej drodze spotkal zmarlego, odmawial<br />
nad nim kanon modlitw· i grzebal go.<br />
IV<br />
P rzybylismy do kIasztoru ojca Teodozjusza, ktory zwc\ "Na Ska<br />
Ie". Gora ta znajduje sit=; pomit=;dzy Seleucjq na ziemi stalej ()<br />
i Rhossos w Cylicji. OJcowie tegoz klasztoru zaprowadzili nas na<br />
dol od klasztoru, jakoby na rzut strzaly, i pokazali nam zrodlo, mow<br />
i
JAN MOSCHOS: tAKA DUCHOW""<br />
s i~ rOpq. Gdy lew ujrzal starca, podszedl do niego i pokazal mu lap~<br />
zranionq z tkwiqcq w niej drzazgq i jakby placzqc zach~al go,<br />
aby go uleczyl. Gdy starzec ujrzal go w takiej potrzebie, usiadl, ujql<br />
l:ap~, rozciql jq, wyciqgnql drzazg~ - wyplyn~ lo wtedy duzo ropy.<br />
Nast~pnie samq ran~ starannie wyczyscil, a zwiqzawszy jq pl6tnem<br />
pozwolil mu odejsc. Ale uzdrowiony lew nigdy nie opuscil starca,<br />
lecz jak wierny uczen towarzyszyl mu, gdziekolwiek by si ~ on udal,<br />
tak ze starzec zdumiewal si~ takq wdzi~czno s ciq zwierz~cia . Odtqd<br />
zywil go starzec rzucajqc mu chleb i m oczony b6b.<br />
W lau rze znajdowal si~ tez osiol, kt6ry nosi! wod~ dla starc6w , pili<br />
oni bowiem wod~ ze swi ~t ej rzeki Jordan, rzeka zas byla oddalona<br />
od laury 0 jednq mil~. Ojcowie mieli zwyczaj oddawac osla lwu, aby<br />
ten go pasl u brzeg6w swi~tego Jordanu. Pewnego dnia, gdy lew<br />
pasl osla, ten oddalil si~ na znacznq odleglosc i oto wielblqdnicy,<br />
kt6rzy szli z Arabii, znalazIszy osla wzi~li go ze sobq i udali s i~ do<br />
domu. A lew zgubiwszy osla powr6cil do laur y, do ojca Gerazyma,<br />
i stanql przed nim wielce strapiony i pos~p n y . Ojciec, kt6ry sqdzil,<br />
ze lew pozarl osla, rzekl do niego: Gdzie osiol Lew stanql jak czlowiek<br />
i milczal opusciwszy lebo Rzekl don starzec: Pozarles go Na<br />
Boga blogoslawionego, prac ~, kt6rq wykonywal dotqd osiol, b~dziesz<br />
spelnial teraz ty! Odtqd lew na rozkaz starca nosH juki z czterema<br />
naczyniami glinianymi i przynosil wod ~.<br />
Pewnego dnia przybyl do starca zolnierz, aby si~ pomodlic. Gdy<br />
ujrzal lwa noszqcego wo d~ i dowiedziawszy si~, dlaczego to czyni,<br />
ulitowal si~ nad nim i wyjqwszy trzy zlote monety dal je starcom,<br />
aby zakupili osIa do noszenia wody, a lwa wyzwolili od tej sluzby.<br />
P o niejakim czasie od wyzwolenia lwa, wielblqdnik, kt6ry zabral<br />
osla, udal s i~ znowu , aby sprzedac zboze w swi~ tym miescie, a mial<br />
ze sobq osla Przekroczywszy sw i ~ty Jordan, za zrzqdzeniem Bozym,<br />
spotkal lwa: gdy go zobaczyl, pozostawil wielblqdy i uciekl. A lew,<br />
skoro poznal osIa podbiegl don i uchwyciwszy go pyskiem, jak<br />
zwykl to czynic, pociqgnqI go wraz z t rzema wielblqdami i rycZqC<br />
z radosci, ze odnalazl zgubionego osIa, przybyl do starca, kt6ry<br />
mniemal, ze to lew pozarl osla. P oznal wtedy starzec, ze lew zostal<br />
falszywie oskad:ony. Nadal mu imi~ Jordan. P rzebywal wi~c<br />
lew u starca okres pi~c iu lat, zawsze nieodlqczny jego towarzysz,<br />
gdziekolwiek starzec by si~ znajdowal.<br />
A gdy ojciec Gerazym odszedl do Pana i zostal pogrzebany przez<br />
ojc6w, lew , za zrzqdzeniem Boskim, nie znajdowal si~ w laurze. Po<br />
niedlugim czasie powr6cil lew i szukal starca. Wtedy uczen starca<br />
i ojciec Sabbatios widzqc go, rzekli: 'Jordanie, starzec pozostawil<br />
nas sierotami i udal si~ do Pana. Ale nuze, jedz!' Lecz lew nie chcial<br />
jesc, lecz nieustannie obracal oczy tu i 6wdzie, aby ujrzec swego<br />
starca i wielce ryczal, jako ze nie m6g1 zniesc tego, ze on go opu<br />
803
JEDENASTA WIECZOREM<br />
sci!. Na ten widok oJclec Sabbatios i inni oj cowie gladzili go po<br />
grzbiecie i m6wili don: 'Odszedl starzec do Pana i pozostawil nas'.<br />
A choe tak m6wili, nie mogli sprawie, aby zaprzestal ryczee i rozpaczae,<br />
ale, co wi~cej, im bardziej pr6bowali go pocieszae i odmienie<br />
b61, tym glosniej ryczal pokazujqc glosem, postawq i oczyma<br />
b61, jakiego doznawal nie widzqc starca. Wtedy rzekl don ojciec<br />
Sabbatios: 'Nuze, chodz ze mnq, skoro sam nie wierzysz! Pokaz~<br />
ci to miejsce, gdzie spoczywa nasz starzec!' I wziqwszy go zaprowadzil<br />
na miejsce, gdzie pochowano starca. Odeszli okolo p61 mili<br />
od kosciola i starzec stanqwszy nad grobem ojca Gerazyma m6wi<br />
do lwa: 'Oto nasz starzec!' i ojciec Sabbatios zgiql kolana. Gdy lew<br />
ujrzal, jak starzec padl na twarz, z rykiem uderzyl bardzo silnie<br />
glowq 0 ziemi~ i natychmiast skonczyl zycie na grobie starca".<br />
To zas przydarzylo si~ nie dlatego, zeby lew mial dusz~ rozumnq,<br />
-ale ze B6g pragnie oddae chw al~ tym, kt6rzy mu oddajq czese i to<br />
n ie tylko za zycia, ale i po smierci oraz pokazae, jak zwierz~ta byly<br />
poddane Adamowi, nim przestqpil przykazania i nim zostal wygnan<br />
y z rozkoszy ziemskich.<br />
VI<br />
Przybylismy do Tebaidy i zatrzymalismy si~ dla zbudowania u filozofa<br />
Febanona w Antinoe *. On to opowiedzial nam, co nast~puje:<br />
"W okolicach Hermapolis * zyl pewien bandyta imieniem Dawid.<br />
Wielu oblupil doszcz~tnie, wielu pozabijal i, ze tak powiem, wiele<br />
w i~cej zla uczynil od kogokolwiek. Pewnego dnia, gdy jeszcze rozbijal<br />
w g6rach majqc ze sobq wi~cej niz trzydziestu bandyt6w, pocZ2;l<br />
rozmyslae nad zlem, kt6re uczynil i porzuciwszy wszystkich,<br />
kt6rzy z nim byli, udal si~ do klasztoru. Gdy zapukal do bramy,<br />
wyszedl oddzwierny i rzekl don: 'Czego chcesz' Na to powiedzial<br />
dow6dca bandyt6w: 'Pragn~ zostae mnichem'. Wszedl wi~c<br />
odiwierny, aby oznajmie przelozonemu to, co mu powiedzial. Wyszedl<br />
wi~c przelozony, a skoro ujrzal, ze jest on starcem, rzekl do<br />
niego: 'Nie mozesz tu przyjse, bo bracia wielce si~ umartwiajq<br />
i ich praca nad sobq jest trudna, ty zresztq masz inne usposobienie<br />
i nie poradzisz zniese reguly klasztoru'. A on go blagal, m6wiqc:<br />
'Zaiste, zrobi~ wszystko, tylko mnie przyjmij'. Ale przelozony trwal,<br />
m6wiqc: 'Nie zrobisz'. Wtedy m6wi don dow6dca bandytow: "Wiedz<br />
wi~c, ze ja jestem Dawid, przywodca bandytow i dlatego tu przyszedlem,<br />
abym mogi oplakae moje grzechy. Jesli jednak nie zechcesz<br />
mnie przyjqe to, zaprzysi~gam si~ na Tego, ktory mieszka w niebie,<br />
ze to spelni~: powracam znowu do mojego poprzedniego zawo<br />
804
JAN MOSCHOS: tAKA DUCHOWA<br />
du i sprowadziwszy moich dawnych towarzyszy, wymorduj~ was<br />
wszystkich a klasztor wasz zniszcz~! " Gdy to uslyszal pfzelozony,<br />
przyjql go do klasztoru i udzieliwszy mu tonsury dal mu swh=:tq<br />
szat~ *. Rozpoczql wi~c Dawid b6j 0 zbawienie, a wstrzemi~iliwosciq,<br />
poslUSZel1.stwem i pokorq przewyZszal wszystkich znajdujqcych<br />
s i~ w klasztorze: bylo zas tam okolo siedemdziesi~ciu os6b. BudujqC<br />
wszystkich stal si~ dla wszystkich wzorem.<br />
Pewnego dnia, gdy siedzial w swej celi, stanql przed nim Aniol<br />
Panski i rzekl don: "Dawidzie, Dawidzie, przebaczyl ci Pan twoje<br />
grzechy: odtqd b~dziesz czynil cuda". On zas odpowiadajqc rzekl<br />
do Aniola: "Nie mog~ uwierzye, ze B6g mi przebaczyl w tak kr6tkim<br />
czasie wszystkie moje grzechy, kt6re Sq ci~zsze od piasku morskiego:<br />
"M6wi don Aniol: "Jesli nie oszcz~dzilem kaplana Zachariasza<br />
*, ktory nie uwierzyl wiadomosci 0 synu, kt6rq mu podalem,<br />
ale zwiqzalem mu j~zyk, aby nauczyl si~ nie wqtpie w to, co m6wi~ ,<br />
czyz ciebie mam oszcz~dzie Dlatego tez odtqd b~dziesz zupelnie<br />
niemy". Wtedy Dawid padl na twarz i rzekl: "Gdy bylem na swiecie<br />
i czynilem niegodziwose i wylewalem krew, moglem m6wie, a teraz,<br />
gdy chc~ sluzyc Bogu i spiewac hymny, wiqzesz mi j~zyk, aby<br />
nie mowil" Odpowiadajqc rzekl mu Aniol: "W czasie oficjum b~dziesz<br />
m6g1 otwierae usta, ale poza oficjum b~dziesz zupelnie niemy".<br />
Tak tez si~ stalo. Wiele jednak cud6w uczynil Bog ze wzgl~du<br />
na niego. Spiewal p&almy, ale poza tym nie byl w stanie wypowiedziec<br />
ani jednego slowa dlugiego czy krotkiego."<br />
Ten, kt6ry nam to opowiadal, mowil: "Widywalem go cz~sto<br />
i chwalilem Boga".<br />
VII<br />
Pewien brat zapytal starca: "Dlaczego ciqgle sqdz~ moich braci"<br />
Odpowiedzial starzec: "Eo nie poznales samego siebie: kto bowiem<br />
zna samego siebie, nie patrzy na czyny braci".<br />
VIII<br />
Dwaj wielce pobomi bracia zyli jako swieccy w Konstantynopolu<br />
i cwiczyli si~ w srogich postach. Jeden z nich udal si~ do Rhaithu .,<br />
opuscil swiat i zostal mnichem. Pe pewnym czasie udal si~ tez do<br />
Rhaithu jego brat, ktory pozostal w swiecie, aby zobaczyc si~ ze<br />
805
JEDENASTA WIECZOREM<br />
swym bratem - mnichem. Brat swiecki przebywaj~c u niego spostrzegl,<br />
ze jego brat mnich spozywa obiad 0 godzinie dziewi~tej *<br />
i zgorszony rzekl do niego: "Bracie, gdy jeszcze jako czlowiek<br />
swiecki przebywales na swiecie, nie spozywales nigdy pokarmu<br />
przed zachodem slonca". A na to mowi don mnich: "Zaiste, bracie:<br />
gdy bylem na swiecie, pozywalem pokarm przez uszy - proma 00<br />
wiem ehwala u ludzi i pochwaly stanowi~ znaczny pokarm i daj~<br />
ulg~ w trudzie pracy nad sobq".<br />
IX<br />
Do starea zblizyli s i~ dwaj filozofowie-retorzy i prosili go, aby<br />
powiedzial im slow o ku zbudowaniu *. Ale starzee zamilkl. Znowu<br />
rzekli filozofowie: "Nic nam nie odpowiadasz, ojcze" Wtedy rzekl<br />
do nich starzec: "Wiem, ze jestescie milosnikami slow, ale swiadcz~,<br />
ze nie jestescie milosnikami prawdziwej mqdrosci *. Wy, ktorzy zupelnie<br />
nie wiecie, co to znaezy mowie, dokqdze b~dzi ecie nauczali<br />
m owienia Niech dzielem waszej filozofii b~dzie nieustanna mysl<br />
o smierci, a samych siebie strzezeie milczeniem i cisz~ wewn~trzn~" .<br />
X<br />
Przybylismy do ojea Jana, pustelnika, zwanego Ryzym, ktory opowiedzial<br />
nam co na st~puj e : "Slyszalem od ojca J ana z Moabu, ze<br />
zyla w swi~tym miescie '" pewna wielce pobozna mniszka, kt6ra<br />
ezynila p os t~py w dosk onalosci Bozej. Poniewaz szatan znienawidzil<br />
dziewic~ , natchn ~l pewnego mlodzienca diabelsk~ milosci~ ku<br />
niej. Gdy jednak ta nadzwyczajna dziewica odkryla p o dst~p szatanski<br />
i zgub ~ groza,ca, mlodziencowi, wz i~ la do plecionki kilka ziarenek<br />
bobu i udala si~ na pustyni~ , aby mlodzieniec d zi~ki jej oddaleniu<br />
si~ zostal wyzwolony od niepokoju i uzyskal zbawienie,<br />
a ona sarna ustrzegla s i~ od grzechu. Po dlugim czasie, aby nie pozostalo<br />
nieznanym jej cnotliwe post~powanie, za zrza,dzeniem Bozym,<br />
ujrzal j~ pewien pustelnik zyjqcy na pustyni kolo swi~tego<br />
J ordanu i rzekl do niej: "Matk o, co ty robisz tu, na tej pustyni"<br />
A ona, chc~c ukrye przed pustelnikiem, kim jest, mowi don: "Przepraszam<br />
ci~, zgubilam drog~; uczyD. mi wi~c t~ lask~ ojcze i na milose<br />
Bosk~, pokaz mi drog~!" On zas, jako ze za sprawq Bo sk~ wiedzial,<br />
kim ona jest, rzecze do niej: "Wierz mi, matko: ty ani drogi nie<br />
806
JAN MOSCHOS: tAKA DUCHOWA<br />
zgubilas, am JeJ nie szukasz, ale wiedzqc, ze klamstwo jest dzielem<br />
szatana, powiedz mi prawdziwy pow6d, dla kt6rego tu przyszlas".<br />
Wtedy rzekla don dziewica: "Przebacz mi ojcze, pewien mlodzieniec<br />
m6g1 upasc z mego powodu i dlatego udalam si~ na t~ pustyn<br />
i~, sqdzqc ze lepiej umrzec, niz stac si~ przyczynq zgorszenia dla<br />
kogos, jak 0 tym m6wi Apostol *". M6wi do niej znowu starzec:<br />
"Jak dlugo tu przebywasz" A ona na to: "Za laskq Bozq, siedemnascie<br />
lat". Znowu m6wi do niej pustelnik: "A co jesz" A ona<br />
pokazala mu koszyk i b6b, kt6ry si~ w nim znajdowal i tak m6wi<br />
do pustelnika: "T~ oto plecionk~, kt6rq tu widzisz, mialam ze sobq,<br />
gdy wychodzilam z miasta, a w niej byly owe malenskie ziarenka<br />
bobu. B6g sprawil to, wedle swego zrzqdzenia wzgl~dem mnie, niegodnej,<br />
ze caly czas jadlam je, a ich nie ubywalo. I zebys jeszcze<br />
i to wiedzial, ojcze, ze tak mnie strzegla Jego dobroc, ze przez te<br />
siedemnascie lat nikt mnie nie widzial, jeno ty dzisiaj, ja natomiast<br />
widywalam wszystkich". Gdy pustelnik dowiedzial si~ 0 tym, oddal<br />
chwal~ Bogu".<br />
XI<br />
Pewien starzec, kt6ry mieszkal na pustyni Sketis" udal si~ do<br />
Aleksandrii, aby sprzedac swe r~kodzielo i ujrzal, jak pewien mlody<br />
mnich wchodzil do szynku. Zmartwil si~ starzec z tego powodu<br />
i pozostal na zewnqtrz, aby si~ z nim spotkac, skoro tylko wyjdzie;<br />
tak tez si~ stalo. Gdy wi~c wyszedl mlodzieniec, starzec uchwycil<br />
go za r~k ~ i odprowadziwszy na bok, m6wi don: "Panie i bracie,<br />
czyz nie wiesz, ze nosisz swi~ty str6j Czyz nie wiesz, ze jestes mIody<br />
Czyz nie wiesz, jak liczne sidla zastawia szatan Czyz nie w iesz,<br />
ze mnisi, kt6rzy przebywajq w miastach Sq doswiadczeni przez<br />
wzrok, przez sluch i przez ubi6r Wchodzqc beztrosko do szynku<br />
slyszysz, czego nie chcesz i widzisz, czego nie chcesz r spotykasz si~<br />
z ludimi bezwstydnymi i kobietami. Zaiste, blagam ci~, uciekaj na<br />
pustyn i~ , gdzie mozesz, jesli tylko zechcesz, zostac zbawionym;'.<br />
Odpowiedzial mu mlodzieniec: "Odejdi starcze, B6g zqda jedynie<br />
czystego serca!" Wtedy rzekl starzec wzni6slszy r~ce do nieba :<br />
"Chwala Tobie, Boze: przebywalem na pustyni Sketis pi~cdziesiqt<br />
lat, a nie osiqgnqlem czystosci serca, ten natomiast, przebywajqc<br />
w szynkach osiqgnql czystosc sercal" I zwr6ciwszy si~ do mlodzienca<br />
powiedzial: "Niech B6g ci~ zbaw i, a mnie nie zawiedzie w mej<br />
nadzieil".<br />
807
JEDENASTA WIECZOREM<br />
XII<br />
Opowiadal mi jeden z OJcow co nast~puje: "Pewien zdomy mlodzieniec<br />
udal si~ na nauk~ do zlotnika i wyuczyl si~ doskonale zawodu.<br />
Gdy wi~c jeden z patrycjusz6w polecil zlotnikowi wykonae<br />
krzyz ozdobiony drogimi kamieniami, aby go ofiarowae do kosciola,<br />
mistrz zlecil wykonanie pracy mlodziencowi, poniewaz byl on<br />
bardzo zrE:czny. Wtedy mlodzieniec pomyslal tak : "Jakiez to bogactwa<br />
przyni6s1 on dla Chrystusa! Dlaczego wiE:c i ja nie mialbym<br />
wmieszae mojej zaplaty do tego krzyza, aby Chrystus wziEll jq pod<br />
uwag~ tak, jak dwa pieniElzki owej wdowy" * Obliczyl wi~c , jakl::\<br />
zaplat~ powinien byl otrzymae, odjl::\l jq (od swej placy) i dolqczyl<br />
do materialu przeznaczonego na krzyz. Gdy przyszedl patrycjusz,<br />
aby zwazye krzyz przed wlozeniem kamieni, i stwierdzil, ze jest<br />
on ci~zszy niz to, co byl on dal, zaczql podejrzewae, ze popelniono<br />
oszustwo falszujqc zloto. Wtedy rzecze don mlodzieniec: "Wie tylko<br />
ten, kt6ry bada glE:bie serca, ze nic takiego nie uczynilem, ale widzqc,<br />
jak wielkie skarby przyniosles dla Chrystusa, postanowilem<br />
dorzucie mojq zaplat~, abym i ja mial cZE:se z tobq i zeby i mnie<br />
przyjql Chrystus tak, jak dwa pieniqzki owej wdowy." * Patrycjusz<br />
zdumial siE: na te slowa i rzekl: "Moje dziecko, czys ty naprawd~<br />
tak pomyslal" On zas m6wi: "Tak !" Rzecze w i~c do niego : "Poniewaz<br />
tak pomyslales i calq swl::\ wol~ skierowales ku Chrystusowi<br />
chcqc miee cZE:se razem ze mnq, oto od dzis czyni~ ci~ moim synem<br />
oraz dziedzicem". I wziql go ze sobq i uczynil swoim dziedzicem".<br />
XIII<br />
Powiedzial pewien starzec: "Dzieci, s6l pochodzi z morza, lecz<br />
jesli zblizy siE: do wody, roztapia si~ i ginie. Podobnie i mnich: pochodzi<br />
z niewiasty, lecz gdy zblizy si~ do niewiasty, rozprzE:ga si~<br />
i, zaiste, przestaje bye mnichem".<br />
Jan Moschos<br />
wybral. tlumaczyl I obJasnieniami opatrzyl<br />
ks. Marek Sta rowleyskl<br />
OBJ ASNIENIA: <br />
I = r. 7. PG 87, 2857. <br />
starzec - starszy i d08wiadczony mnich lub pustelnik, do kt6rego inni<br />
zwracali si~ po rad~. "Starzec" nie zawsze musial bye starcem.<br />
808
JAN MOSCHOS: tAKA DUCHOWA<br />
l aura - cos w rodzaju naszego klasztoru: zbi6r eel zgromadzonych wok61<br />
kosciola. Mnisi zyli zazwyczaj caly tydzien samotnie, gromadzili<br />
si ~ na wsp6lne nabozenstwa w soboty i niedziele.<br />
Cele (gr. Pyrgia) - laura polozona niedaleko Jordanu.<br />
higumen (gr. hegoumenos) - przelozony laury; w wi~kszych laurach nazywano<br />
go archimandryta.<br />
ojca Antoniego - ojciec - abbas tytul honorowy dla mnich6w szczeg6lnie<br />
czczonych jak amma dla kobiet. Antoni - jeden z najslawniejszych<br />
mnich6w IV w., kt6rego zycie spisal Atanazy. 0 Antonim<br />
por. M. Starowieyski, Swi~tosc w zyciu i mysli pustelnik6w 'egipskim<br />
IV w., w: W nurcie zagadnien posoborowych 6, Warszawa<br />
1972, 367-404.<br />
II = r. 20. PG 87, 2868. <br />
Maur6w - chodzi tu 0 wojn~ toczon~ w kOllcU III w. <br />
Tekla - jedna z najbardziej czczonych swi~tych Kosciola starozytne<br />
go; wedlug Akt6w Pawla i Tekli, gdy bandyci napadli na Tekl~,<br />
skala si~ rozst~pila i pochlon~la swi~t~ pustelnic~.<br />
III = r. 24. PG 87, 2869.<br />
swi ~ te miasto - Jerozolima.<br />
droga z Jerycha do Jerozolimy pokonuje r6znic~ poziomu 1010 m (Jerycho<br />
250 m ponizej poziomu morza, Jerozolima 760 ponad).<br />
kanon modlitw za umarlych zawieral psalroy i modlitwy.<br />
IV = r. 80. PG 87, 2937.<br />
Seleucja - chodzi tu 0 Seleucja Pieria, port Antiochii Syryjskiej. Wyrazenie<br />
"Seleucja na ziemi stalej" jest niezrozumiale. Rhossos lezal<br />
geograficznie w Syrii, choe nalezal do prowincji Cylicja II i dlatego<br />
tez, wbrew komentatorom, zwrot jest poprawny.<br />
V = r. 107. PG 87,2965.<br />
Tlumaczenie tego opowiadania dal S. Hammer w Meander 1 (194/1), 49<br />
51 (przedruk o. A. Bober, Antologia Patrystyczna, 297nn. Prof. Hammer<br />
przytacza liczne opowiadania analogiczne w literaturze greckiej<br />
i rzymskiej (Elian, Apian, Pliniusz, A. Gelius); D. C. Hessling, por.<br />
wyzej, m6wi 0 analogiach w literaturze chinskiej. Do podanych<br />
przez uczonych analogii nalezaloby dodac z literatury chrzescijaflskiej<br />
Sulpicjusz Sewer Dial. 1, 13 i 15. Obok tresci anegdotycznej<br />
opowiadanie posiada trese teologicZD
JEDENASTA WIECZOREM<br />
VIII = r. 153. PG 87, 3021.<br />
Rhaithu - slawna laura na Synaju.<br />
godzina dziewiqta - trzecia po poludniu.<br />
IX = r. 156. PG 87, 3023.<br />
slowo k u zbudowaniu - do starc6w przychodzili ludzie proszqc 0 slowo<br />
zbawienne. Zbiory takich "sl6w" powstaly juz w koncu IV<br />
i pocz. V w: Sq to nieslychanie popularne w6wczas, a do dziS czytywane<br />
na Wschodzie Apophtegmata ton pateron, w ktorych zawiera<br />
si~ mqdrosc Ojc6w Pustyni.<br />
gra sl6w: philosophi - milosnicy mqdrosci, philologoi - milosnicy sl6w.<br />
X = r. 179. PG 87, 3049.<br />
swi~te miasto - Jerozolima.<br />
Rz 9, 33: 14, 13.<br />
XI = r. 194. PG 87, 3076.<br />
Sketis - Pustynia na pld. od Aleksandrii, na kt6rej zamieszkiwali pustelnicy.<br />
Opowiadanie to bynajmniej nie wyslawia chodzenia przez mnich6w do<br />
szynk6w, ale polemizuje ze zbytnim rygoryzmem Ojc6w Pustyni <br />
nie tylko na pustyni ale i w miescie, na swiecie, mozna s i ~ zbawic<br />
i zachowac czyste serce.<br />
XII = r. 200. PG 87, 3088.<br />
Mk 12, 41-44.<br />
XIII = r. 217. PG 87, 3108.<br />
Rektor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego zwraca<br />
s i ~ do spoleczenstwa katolickiego z gorqcq prosbq<br />
o pomoc w rozbudowie gmachu glownego Uczelni.<br />
Cegielki wartosci 50,- 100,- 500,- i 1000,- II moina<br />
nabyc u miejscowego Ksi~dza Proboszcza lub bezposred<br />
nio w KUL-u. 20-950 Lublin, AI. Raclawickie 14,<br />
skrytka pocztowa 129, konto : NBP " Oddzial Lublin<br />
809-9-769 lub PKO 2-9-153.<br />
810
Sommaire<br />
Abbe Wincenty Myszor: Vers une reinterpretation de l'histoire<br />
du gnosticisme<br />
Abbe Marek Starowieyski: "Les pelerinages de la dame Egerie"<br />
(c!. Corpus Scriptorum Ecclesiasticorum Latinorum, 1894)<br />
J ozet Korpanty: Sur la signification de la "virtus" romaine.<br />
Abbe Janusz Frankowski: La Bible du Millienaire et Ie probleme<br />
des traductions polonaises actuelles de l'Ecriture Sainte .<br />
655<br />
688<br />
701<br />
709<br />
La pensee contemporaine<br />
Alfred Gawronski: Noam Chomsky: Decouverte des systemes rationnels<br />
dans Ie subconscient de l'homme .<br />
738<br />
Noam Chomsky: L'apport de la linguistique dans les recherches<br />
sur l'esprit humain (Language and Mind, New York 1968 -<br />
compte-rendu des trois conferences) . 764<br />
Ch ronique<br />
Mieczyslaw Gogacz: Pour connaitre Dieu et l'homme (compte-rendu<br />
du livre Aby poznac Boga czlowieka, Warszawa 1974,<br />
Wyd. Si6str Loretanek) 782<br />
Lettres a la Redaction:<br />
Boguchwal Winid<br />
Antoni Jarnuszkiewicz SJ: Subjectivisme ou subjectivite<br />
795<br />
795<br />
Re fl e xions<br />
Jan Moschos: Le Pre Spirituel (de la collection de D. C. Hessling:<br />
Morceaux choisis du Pre Spirituel de Jean Moschos, Paris<br />
1931, Les Belles Lettres) . 799
STUDIA<br />
NA KATOLICKIM UNIWERSYTECIE<br />
LUBELSKIM •<br />
W zwil\zku z podejmowanl\ przez mlodziez decyzjl\ wyboru stu<br />
di6w oraz uczelni - przekazujemy informacje 0 Katolickim Uni<br />
wersytecie Lubelskim oraz 0 warunkach przyj-:c na t-: Uczelni-:. <br />
KUL POSIADA 4 WYDZIALY: NAUK HUMANISTYCZNYCH, <br />
FILOZOFII CHRZESCIJANSKIEJ, TEOLOGII I PRAWA KANO<br />
NICZNEGO. <br />
Na Wydziale Nauk Humanistycznycb mozna studiowac: filologi-: <br />
polskI\:, filologi-: klasycznl\. filologi-: romaIiskl}, histor i-: i bistori-:<br />
sztuki.<br />
Na Wydziale Filozofii ChrzescijaIiskiej mlodziez ma do wyboru:<br />
- specjalizacj~ filozofii teoretycznej (historia filozofii, logika,<br />
i metodologia nauk, teoria poznania, metafizyka, estetyka,<br />
filozofii l'eligii, antropologia filozoficzna),<br />
- specjalizacj-: filozofii przyrody (filozofia przyrody oZywionej,<br />
filozofia przyrody nieozywionej, biologia teoretyczna),<br />
- specjalizacj-: filozoficzno-psychologicznl\ (psychologia ogolna,<br />
psychologia eksperymentalna, psychologia rozwojowa<br />
i wychowawcza, psychologia kliniczna, psychologia osobowosci),<br />
- specjalizacj-: filozofii praktycznej (filozofia spoleczna, etyka,<br />
filozofia kuItury i prawa, socjologia, socjologia religii i rodziny,<br />
metodologia nauk spolecznych).<br />
Na Wydziale Teologicznym studiowac mozna : biblistyk-:, histori-:<br />
Kosciola, teologi-: dogmatycznl\, fundamentalnl\, moralnl\, pastoralnl\,<br />
ekumenicznl\:, muzykologi-: koscielnl\.<br />
Na Wydziale Prawa Kanonicznego specjalizowac sit: mozna w prawie<br />
koscielnym, wyznaniowym, w historii prawa.<br />
Studenci mogl\: ubiegac si-: 0 stypendia oraz mieszkania w Domach<br />
Akademickich KUL.<br />
Szczegolowych informacji w sprawach zapisow i warunkow studi6w<br />
udzielajl\ kancelarie poszczeg6lnych Wydzial6w (20-950 Lublin,<br />
Aleje Raclawickie 14) codziennie, oprocz niedziel i swil\t,<br />
w godzinach urz-:dowych. Wydzial Nauk Humanistycznych tel.<br />
389-23, Wydzial Filozofii Chrzescijailskiej tel. 304-32, Wydzial<br />
Teologii i Prawa Kanonicznego tel. 306-20.
ZESPOt • HANNA MALEWSKA, STEFAN SWIEtAWSKI, STANI·<br />
StAW STOMMA, JERZY TUROWICZ, STEFAN WILKA·<br />
NOWICZ, JACEK WOZNIAKOWSKI, HALINA BORT·<br />
NOWSKA, STANIStAW GRYGIEL, MAREK SKWAR·<br />
NICKI, BOHDAN CYWINSKI<br />
REDAKCJA • BOHDAN CYWINSKI (redaktor naclelny), HALINA<br />
BORTNOWSKA (sekretarl redakcji), STANIStAW<br />
GRYGIEL, FRANCISZEK BLAJDA<br />
adres<br />
redakcji • Krakow, Sienna 5, I p., tel. 271-84<br />
adres <br />
administracji • Krakow, Wislna 12, I p., tel. 501-62 <br />
prenumerata • krajowa: kwa rtalnie zl 45.-; p61roeznie zl 90.- ; roeznie<br />
zl 180.- Wplaty no konto Administraej i "<strong>Znak</strong>u"<br />
Krakow, Wislna 12. PKO 4-14-834 lub "Rueh". Krakow,<br />
AI. Pokoju 5. PKO nr 4-6-777 alba przez urz~dy peeztowe<br />
i listonoszy,<br />
zagraniclna: kwo rtolnie zl 63.-; polracznie zl 126.-;<br />
rocznie zl <strong>252</strong>.- Prenumerata przez wploty na kento<br />
BKWZ "Ruch" Warszowo, ul. Wronia 23, PKO nr<br />
1-6-100024<br />
Egzemplorze orchiwolne "Znoku" nobywoc mei(la<br />
w Administrocji miesi4cznika "<strong>Znak</strong>", Krakow, ul.<br />
Wiilna 12 oroz w nostc:pujqcych kSic:gornioch: Kato·<br />
wice: Ksi~gornia sw. Jacko, ul. 3 Mojo 18; Krakow:<br />
Ksi~garn i o Krokewsko. ul. Sw. Krzyio 13; Poznan:<br />
Ksic:garnio sw. Wojciecha. PI. Wolnosci 1; Warszawa:<br />
Ksic:gornio sw. Wejciecho, ul. Freta 48; Wroc/aw:<br />
Ksie:gornio Archi dieeezjoino. ul. Katedralna 6.<br />
Drukarnia Wydawnicza. Krakow. ul. Wod.,wlcka R. Naklad<br />
7000+350+ 100 egz. Ark. druk. 10. Pap ier sal. kl . V 61 X 65 80 g.<br />
eena zeszytu II 15.- Zam. 774/15. Z·B Indeks 38420/38371