28.12.2014 Views

Nr 252, czerwiec 1975 - Znak

Nr 252, czerwiec 1975 - Znak

Nr 252, czerwiec 1975 - Znak

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

W NUMERZE:<br />

Gnostycyzm nie jest tylko jednym z wielu prqd6w filozoficznych czy<br />

religijnych dawno minionej przesz/osci; zrozumienie jego istoty ma<br />

ogromne znaczenie takie dla orientacji we wsp6tczesnym swiecie.<br />

10k zawsze, tak ; w tym wypadku studium historii jest drogq naj··<br />

wlaSciwszq. Praca ks. W. Myszora referuje, nasuwajqce szereg ciekawych<br />

wnioskow, wyniki badan nod tradycjq gnostyckq .<br />

•<br />

Wszyscy czytamy Bibliq Tysiqclecia; najm/odsze pokolenie katolik6w<br />

po/skich styka siq lui niemal wylqcznie z tym femafem - " przypomina<br />

biblista, ks. J. Frankowski. - C6i sqdzic 0 najnowszej<br />

wersji tlumaczenia Uwagi autora pomogq docenic wartosc tej<br />

Biblii i zarazem liczyc siq z ograniczeniami, jakie sq zwiqzane<br />

z przyjqtq koncepcjq.<br />

•<br />

Obszerne dossier p05wiqcone Noamowi Chomsky'emu, jednemu<br />

z tworc6w wspolczesnego jezykoznawstwa wbrew pozorom zainferesuje<br />

nietylko spec.ialist6w: badania CholT1sky'ego poprzez jqzyk<br />

siqgajq koncepcji czlowieka; pozwalajq tei wniknqc w funkcjonowanie<br />

ludzkiego umyslu.


MIESIF;CZNIK<br />

ROK XXVII <br />

NR <strong>252</strong> (6) <br />

CZERWIEC <strong>1975</strong> <br />

KRAKOW . <br />

TREse ZESZVTU<br />

655 • Ks. Wincenty Myszor<br />

NA TROPACH TAJEMNEJ WIEDZY<br />

688 • Ks. Marek Starowieyski<br />

W~DROWKI PANI EGERII<br />

701 • J6zef Korpanty<br />

Z DZIEJOW RZYMSKIEJ VIRTUS<br />

709 • Ks. Janusz Frankowski<br />

BIBLIA TYSIACLECIA I PROBLEMATYKA<br />

. DZISIEJSZYCH POLSKICH PRZEKtADOW<br />

PISMA SWI~TEGO<br />

l MYSU WSPOl:.ClESNEJ<br />

738 • Alfred Gawronski<br />

CHOMSKY - ODKRYCIE RACJONALNYCH<br />

UKtADOW W PODSWIADOMOSCI CZtOWIEKA<br />

764 • Noam Chomsky<br />

WKtAD J~ZYKOZNAWSTWA DO BADAN NAD<br />

LUDZKIM UMYStEM<br />

lIum. Alfred Gawronski, Zygmunt Kubiak<br />

lOARlENIA - KSI-4tKI- WOllE<br />

782 • Mieczyslaw Gogacz "<br />

PANORAMA AKTUALNYCH UJ~C BOGA<br />

I CZtOWIEKA


LlSTY DO REDAKCll<br />

795 • Boguchwal Winid<br />

795 • Antoni Jarnuszkiewicz SJ<br />

SUBIEKTYWIZM CZY SUBIEKTYWNOSC<br />

lEDENASTA WIECZOREM<br />

799 • Jan Moschos<br />

a11<br />

tAKA DUCHOWA<br />

Fragmenty wybral, tlumaczyl. opracowal w s l ~ p e m opalrzyl<br />

ks. Marek Slarowieyskl<br />

• Sommaire


Ks. WINCENTY MYSZOR<br />

NA TROPACH TAJEMNEJ<br />

WIEDZY1<br />

"Przed labiryntem starozytnych herezji znajduje si~ labirynt starozytnych<br />

herezjolog6w" - pisal A. Hilgenfeld 2, dziewi~tnastowieezny<br />

badacz zr6del do poznania gnostycyzmu. Dzisiaj po kil'kudziesi~ciu<br />

latach studi6w musimy powiedziec, ze przed starozytnymi<br />

labiryntami znajduje si~ ponadto nowozytny labirynt r6im.orodnych<br />

teorii dziewi~tnastowiecznych i wsp6lczesnych uczonyeh. Artykul<br />

niniejszy jest usHowaniem umocowania nici Ariadny i znalezienia<br />

idei przewodniej ostatnich badan. Czy jednak wycieczka, jakq nam<br />

wsp6lczesna nauka ofiaruje, nie jest tylko wnikaniem w ciekawe,<br />

choc nieaktualne juz tajDiki mysli ludzkiej Czy chodzi tu 0 zjawisko<br />

na stale zwiqzane z religijnosciq ezlowieka, ezy tylko jednorazowy,<br />

historyezny fenomen<br />

Przyznac trzeba, ze pakusa zbawienia si~ dzi~ki "wiedzy" byla<br />

zawsze bardzo silna. Z niej zrodzilo si~ wiele przejaw6w religijnosci<br />

od prymitywnej magii, kt6ra znajomosciq zakl~cia czy rytualnego<br />

gestu usiluje podporzqdkowac sobie b6stwo, do wyrafinowanej i pog<br />

l~bionej filozofieznie wiedzy buddyzmu. Z niej wyrosly wszelkie<br />

odmiany okultyzmu, teozofia, kabala i alehemia. W gnostycyzmie<br />

II wieku po Chr. gnoza, zbaweza wiedza, odgrywala szczeg61nq rol~.<br />

\Vszystko wskazuje na to, ze gnostyey najbardziej ulegli pokusie<br />

zbawienia przez wiedz~. Moglibysmy sobie podarowac ten zdawalo<br />

by si~ chorobliwy przejaw religijnoSci starozytnych, gdyby nie inne<br />

bardziej frapujqee szezeg61y. Slowo "gnosis" pojawia si~ na kartach<br />

Nowego Testamentu, odgrywa nieposledniq rol~ w tzw. aleksanryjskiej<br />

szkole katechetycznej, wlasciwie szkole gnostyokiej, u tak<br />

wybitnych pisarzy chrzescijanskich jak Klemens Aleksandryjski<br />

ezy Orygenes. I rzecz bardzo znamienna - Ireneusz, wielki pisarz<br />

1 Studium wykorzystuje dostosowane do wymog6w artykulu cz~cl pracy doktorskiej<br />

pt. Gnostycyzm w tekstach z Nag-Hammadi naptsanej pod klerunkiem<br />

ks. prof. dra H. Bogackiego. obronionej w 1973 r. w Akademii Teoiogil Katolickiej<br />

w Warszawie.<br />

• A. Hilgenfeld. Dte Ketzergeschichte des Urchristentums, LeIpzIg 1884, S. 3..<br />

655


KS. WINCENTY MYSZOR<br />

i biskup 2 polowy II wieku tytuluje swe dzielo Zdemaskowanie<br />

i odparcie falszywej gnozy. A wi~c byla gnoza prawdziwa i prawdziwi<br />

gnostycy Owszem, gnoza gloszona przez Pawla, caly Kosciol,<br />

gnoza gloszona jawnie, publicznie, spolecznie kontrolowana, bez t a·­<br />

jemniej ezoteryki. Skoro tak, to z polemikq antygnostycikq musimy<br />

si~ liczye juz w Nowym Testamencie, zwlaszcza w listach Pawla<br />

i Ewa ngelii Jana.<br />

Termin "gnoza", niewqtpliwie wieloznaczny, mozna by wi~c zastqpie<br />

w spos6b bardzo nieprecyzyjny okresleniem: "teologia". Ta<br />

falszywa gnoza, bl~dn a teologia, byla stalym zagrozeniem dla teologii<br />

oficjalnej. Mogla doprowadzic do zamiany ewangelicznej nauki<br />

na podejrzanej wartosci "objawienia" i wizje przeznaczone dla<br />

grona wybranych. Mogla rowniez pobudzac do rozwoju oficjalnej<br />

teologii. J esli kt6rys z mnichow egipskich IV wieku zaikopal niedaleko<br />

dzisiejszego Nag-Hammadi tajemne ksi~gi, do ktorych ukradkiem<br />

przedtem zaglqdal, bye moze zdawal sobie juz spraw~ z przegrane<br />

j tego rodzaju "teologii", ale czy uswiadamiali sobie w pelni<br />

to n iebezpieczenstwo chrzescijanie II i III wieku<br />

Studium gnostycyzmu rna wi~ c ogromne znaczenie dla poznania<br />

starozytnej religijnosci, dla sledzenia drog starozytnej teologii egzegezy,<br />

monastycyzmu, ascezy i mistyki. I zdaje si~ , ze nie mozna tego<br />

przecenie. Ale nie tylko - gnostycyzm odbil si~ echem w wiekach<br />

pozniejszych, choe bye moze nie zawsze w bezposredniej zaleznosci.<br />

Do gnostykow jednak nalezy zaliczye mankhejczyk ow, pryscylian,<br />

paulicjan, bogomil6w, katarow, wyznawcow popularnego panteizmu<br />

w XVI i XVII w. , niektorych masonow oraz wyznawcow<br />

wspolczesnych "kosciolow gnostyckich" . Gnostyckie wqtki odnalezc<br />

m ozna w romantycznej poezji W. Blake'a, Novalisa, Nervala, a nawet<br />

w Fauscie Goethego. Inspiracjq gnostycka. karmili s i ~ francuscy<br />

symbolisci Baudelaire, Rimbaud, Mallarme. Mechanizm gnozy dosirzec<br />

mozna nawet w pra.dach antyreligijnych i materialistycznych<br />

(por. A. Breton) slowem, we wszelkiej idei zbuwiaja.cej tylko przez<br />

jej wyznawanie, w formach zast~pczych prawdziwej religijnosci.<br />

Zdawae by si~ moglo, ze trud przebadania tylu kr ~ tych drog<br />

ludzkich mysli jest wysilkiem daremnym. Oczywiscie, nie trzeba<br />

dla odkrycia gnozy badae jej postaci az w II wieku. Wystarczy<br />

sledzie niektore "gnostyckie" tematy wspolczesnej Hteratury:<br />

absurd, perwersja, okrucienstwo i jednoczesnie pragnienie ucieczlei<br />

z takiego swiata " w dziecinstwo", "w milose", "w smiere" itp.<br />

Z pewnoScia. nie moze bye mowy 0 jakimkolwiek wplywie historycznego<br />

gnostycyzmu na utwory KaNd, RUkego, Faulknera. Zaznajomienie<br />

si~ jednak z podobnym zjawisleiem II wieku, zjawiskiem<br />

utrwalonym w tekstach, moze bye ogromnie pouczajqce dla<br />

czlowieka "epoki kryzysow". Tym bardziej, ze. w labiryncie staro­<br />

656


NA TROPACH TAJEMNEJ WIEDZY<br />

iytnych tekst6w oraz nowoiytnych teorii na ich temat rozblysn~lo<br />

ostatnio swiatlo. Tym swiatlem Sq orl:kryte w Egipcie, w pobliiu<br />

Nag-Hammadi, oryginalne teksty gnostyk6w. Droga nowozytnych<br />

badari nad tym zagadnieniem to jednoczesnie stala konfrontacja<br />

hipotez i teorii z relacjami 0 gnostykach II wieku.<br />

Analiza wsp6lczesnych poglqd6w ujawnia kontynuacj~ zasadniczo<br />

trzech tradycji badari nad gnostycyzmem. Chodzi 0 tak zwanq<br />

grup~ historyk6w dogmatu, historyk6w religii oraz badaczy b~dqcych<br />

pod wplywem fenomenologii religii. Te trzy kierunki w y ~<br />

warly decydujqcy wplyw na orientacj~ najwybitniejszych przedstawicieli<br />

wsp6lczesnych badari. Pr6cz ukazania ich poglqd6w pragniemy<br />

przedstawic r6wniez kilka uwag 0 metodach ich badari oraz<br />

krytyk~ , z jakq wyst


KS. WINCENTY MYSZOR<br />

g16wnCl podstawCl ir6dlowCl ich prac byla Iiteratura koscielna. Wydaje<br />

si~, ze ta okolk:znose wyjasma w pewnym stopniu formowanie<br />

si~ ich poglCld6w. Na ogol bowiem wszyscy historycy dogmatu<br />

rozpatrywali gnostycyzm jaiko zjawisko w Tamach chrzeScijanstwa.<br />

J . Ch. Baur jako heglista 5 uwazal chrzescijanstwo za ruch religijny<br />

o silnie rozwini~tym elemencie spekulatywnym. W historii Kosciola<br />

zastosowal diaIektyk~ filozofii Regia i w oparciu 0 jej zasady poganstwo,<br />

judaizm i chrzescijanstwo potraktowal jako stopme rozwoju.<br />

Na tym tIe gnoza - takCl bowiem nazw~ stosuje - byla dia<br />

Baura rodzajem filozofii religii 6. "Gnosis" byla przeciwstawieniem<br />

"pistis". J~zyk mityczny, z jakim musial si~ zetJknClc przy analizie<br />

zr6del, wyrazal jego zdamem abstrakcyjne idee filozoficzne 7. Gnoza<br />

w stosunku do ortodoksyjnego chrzescijanstwa oznaczala silniejsze<br />

przesycenie idei religijnych mysICl filozoficznCl. Nie mogla bye<br />

uznana przez Baura za herezj~, gdyz wyrazala w gruncie r zeczy<br />

tendencj~ samego chrzescijanstwa. Byla wi~c teologiCl.<br />

Jest rzeczCl zrozumialCl, iz u zrodel gnozy widzial przede wszystk<br />

im systemy filozoficzne zblizone do religii. Baur wspommal 0 pIatonizmie<br />

oraz 0 systemie Filona 8. "Gnoza w sensie chrzescijanskim<br />

jest tak w tresci jak i w formie przedluzeniem i kontynuacjq ~leksandryjskiej<br />

filozofii religii wywodzqcej s i~ z filozofii greckiej" 9.<br />

Gnoza zatem przez wzmocnieme czynnika spekulatywnego oznaczala<br />

dia Baura rozwini~cie w oparciu 0 zr6dla poganskie raczej idei<br />

filozoficznych niz religijnych. Nalezy si~ spodziewac, ze genez~ i rozw6j<br />

gnozy po jmowal podobnie jak powstame i rozw6j chrzescijanstwa.<br />

Przez scierame si~ przeciwienstw filozofii i religii w mysl<br />

heglowskiej filozofii powstala wedlug Baura synteza, czyli filozofia<br />

religii. Tak wlasnie wyjasni:!: Baur istnienie w gnozie element6w<br />

orientalnych 0 charakterze religijnyTIbDraz fHozoficznych, kt6re razem<br />

doprowadzily do powstania nowego zjawiska czyli gnozy.<br />

Baur opieral si~ na zr6dlach zaczerpni~tych przede wszystkim<br />

z pism polemist6w koscielnych. W czasach dzialainosci Adolfa Rar··<br />

nadka sytuacja w zakresie bazy zr6dlowej zmienila si~ nieco. Na<br />

przelomie XIX i XX wieku zacz~ly si~ ukazywae opracowania h 6del<br />

Berlin 1ll51; :J. Ch. Baur jednak korzystal z opra cowarua: K. R . Koestlin, Das<br />

gnostische System des Buches Pistts Sophia, Theologisches :Jahrbuch, 13 (1854),<br />

s. 1-104, 137-196.<br />

• W, Tatarkiewicz, Htstorta !Hozofii, Warszawa 1958, tom II, •• 303.<br />

• F. Ch. Baur, Die chrtstttche Gnosts octe T die chrtstliche ReUg!onsphttosophie<br />

in ihTeT geschichtttchen Entwicklung, Tilbingen 1835.<br />

7 Tenze, Geschi chte deT chrtstllchen K!Tche, Ttibingen 1863, s . 179-180 1 186 .<br />

• Tamze s. 180.<br />

• Tamze 11. 183.<br />

658


NA TROPACH TAJEMNEJ WIEDZY<br />

orientalnych zwlaszcza do manda,izmu i manicheizmu 10. Rzecz jednak<br />

znamienna, Harnack nie interesowal si~ nimi zbytnio, uwazajqC,<br />

ze nalezq one do historii religii 11. Gnostycyzm jego zdaniem<br />

by! ruchem wewnqtrzchrzescijanskim. Gnoz~ potraktowal Harnack<br />

jako jeden z problem6w historii dogmatu czyli jak powiada "dogmengeschichtlich".<br />

W zakresie terminologii Harnack wprowa'dzil<br />

rozr6znienie mi~zy gnozq a gnostycyzmem. Gnoza wedlug niego<br />

to swoisty spos6b poznania, dziedzictwo judaizmu. Gnostycyzm zas<br />

to wyrosly na gruncie chrzescijanskim system myslowy, okreslony<br />

zbi6r twierdzen. Takiego rozr6i:nienia przestrzegajq niekt6rzy badacze<br />

do dzisiaj. Proces, kt6ry doprowadzil na gruncie chrzescijanstwa<br />

do powstania gnostycyzmu, okreslil Harnack jako ostrq hellenizacj~.12<br />

Hellenizacja ta oznaczala przede wszystkim wrogi stosunek<br />

do Starego Testamentu. Za najbardziej konsekwentny gnostycyzm<br />

uzna! berlinski uczony marcjonizm, kt6ry calkowicie odrzucil Stary<br />

Testament. W chrzescijanstwie oficjalnym proces odrzucenia<br />

dziedzictwa starotestamentalnego przebiega! zdaniem Harnacka najwolniej<br />

i nie zostal w peroi zakonczony, gdyi: Kosci61 przyjql Stary<br />

Testament przez odpowiedniq jego interpretacjE:. Gnostycyzm we<br />

wszystkich odmianach charakteryzowal si~ odrzuceniem Starego<br />

Testamentu. To oznaczala ostra hellenizacja od strony negatywnej.<br />

Proces ten mia! miejsce w srodowisku hellenistycznym, w kt6rym<br />

na pierwszym miejscu stawiano filozofiE: i racjonalizm. Zdaniem<br />

Harnacka chrzeScijanstwo heUenistyczne bylo r6wniez poddane tej<br />

racjonalizacji 13. w· gnostycyzmie przebiegala ona ostrzej. Tak wiE:C<br />

najwybitniejszy przedstawiciel szkoly historyk6w dogmatu nie widzial<br />

zadnej jakosciowej, istotnej r6znicy miE:dzy chrzescijanstwem<br />

a gnostycyzmem. By!a tylko r6znica ilosciowa, nat~zenia tego, co<br />

nazywa hellenizacjq. Ja,ki by! efekt takiego procesu Rezultatem<br />

hellenizacji by!o powstanie metafizyki i filozofii historii, nie filozofii<br />

w scislym znaczeniu, ale filozofii religii, teozofii 14. Tym wlasnie<br />

- zdaniem Harnacka - byl gnostycyzm. Czynnikiem ksztaltujqcym,<br />

tw6rczym byla hellenistyczna filozofia. Z tej racji Harnack<br />

uznaje gnostyk6w za pierwszych teolog6w.<br />

Jak przedstawialo si~ jego zdaniem pochodzenie gnostycyzmu<br />

i gnozy w uj~ciu historycznym Harnack stwierdzal istnienie gnozy<br />

w judaizmie oraz w wielu innych religiach. Istnienie tego specy­<br />

10 M. L idzbarski. Das Johannesbuch der Mandlter, Giessen 1905 i 1915; F . Andreas-<br />

W . He n ning, M i tteti Tanische M a nichaica aus Chinesich-TuTkest en I, Stt­<br />

Zlln gsberi cft t e der Preussischen Akademte der W i ssenschaften, Berlin 1932, 1-50.<br />

U A. H a r n ack, Lehrbu ch der Dogmengeschtcht e, Berlin 1909 tom I, s. 249. <br />

12 Tamze, s. 250. <br />

\I A. Harna ck, M ar cfon, das Evangettu m v om Fremdem Gott, Leipzig 1924. <br />

" A. H a rnack, Dogmen geschtchte, tom I s. 251, 255.


KS. WINCENTY MVSZOR<br />

ficznego sposobu poznania, uznal r6wniez za efekt oddzialywania<br />

mysIi grec:kiej 15. Gnostycyzm zas byl zastosowaniem gnozy na<br />

gruncie chrzescij.anskim. Staje si~ rzeCZq zrozumialq, ze Harnack<br />

nie m6g1 uznae gnostycyzmu ja'ko prqdu rozwijajqcego s i ~ przed<br />

chrzescijanstwem. Dz-ialanie filozofii greckiej najbardziej zaznaczylo<br />

si~ przez neoplatonizm. W zr6dlach gnostyokich moma jednak<br />

stwierdzie wiele element6w pochodzenia orientalnego, kt6re nie mogly<br />

przejse przez chrzescijanstwo. Jak Harnack ten fakt tltimaczyl<br />

Gnostycyzm mial zwiqzki z orientalnq mqdrosciq, ale posrednikiem<br />

byla kultura grecka 16. Gnostycyzm zatem zawieral wschodnie pierwiastki<br />

0 tyle, 0 Be przedostaly si~ one do -kultury hellenistycznej.<br />

Z tej racji Harnack wyr6Znia w gnostycyzmie obok pierwiastk6w<br />

spekulatywnych, filozoficinych takze elementy kultyczne i mistyczne<br />

oraz praktyczno-ascetyczne. Te i inne elementy orientalne, zydowskie<br />

i misteryjne przedostawaly si~ do gnostycyzmu dzi~ki alegorycznej<br />

metodzie interpretacji Starego Testamentv Metod~ t~<br />

stosowala od dawna filozofia grecka wobec wlasnej mltologii, a Fi­<br />

Ion wobec tradycji Starego Testamentu 17.<br />

Mozna dostrzec zbieznosc poglqdow Baura i Harnacka w zasadniczych<br />

punktaclt. Z pewnosciq u podstaw obydwu teorH tkwi<br />

podziw dla kultury hellenistycznej, racjonalistycznej. Racjonalizm<br />

zdaniem historykow dogmatu przyczynil sit: gl6wnie do powstania<br />

teologii chrzescijanskiej i herezji. GI~bszym uzasadnieniem takiego<br />

uj~cia wydaje si~ bye racjonalistyczna orientacja obydwu<br />

uczonych. Zr6dla, sprawdzian kazdej teorii, nasun~ly jednak pewne<br />

trudnosci. Obok tak filozoficznych systemow gnostyckich jak walentynizm<br />

zr6dla koscielne, jak chocby pierwsza ksi~ga Adversus<br />

haereses Ireneusza ukazuje gnostycyzm mitologiczny. Istnienie<br />

kierunk6w 0 zabarwieniu mitologicznym zasadniczo zaprzeczaloby<br />

tezie Harnacka 0 gnostycyzmie jako ostrej hellenizacji i racjonalizacji.<br />

Harnack wi~c i prawie wszyscy historycy dogmatu uznali<br />

ten odlam gnostyckiej nauki za p6zniejszq form~ jego rozwoju. Klasycznym<br />

gnostycyzmem zas zdaniem Harnacka byl walentynizm 18.<br />

J eden z przedstawicieli historyk6w dogmatu bardziej ceni! przekazy<br />

Epifaniusza niz wczesniejszych polemist6w antygnosty,ckich , poniew<br />

az w p6Zniejszych relacjach pisarze koscielni starali si~ pokazae<br />

b ardziej spekulatywny charakter gnostycyzmu 19. Uznanie zas<br />

" T a mze, S. 248 1 269,<br />

" T a m ze s . 254.<br />

17 Tamze s. 269.<br />

IS Tamze s. 254.<br />

1t Por. G . Wideugren, Les o-rtgines du gnosticism e e t t'histotre des r eligions. Le<br />

Origi ni d ello gnosticismo. C olloquio dt Messina 13-18 Aprile 1966. Testi e d is cu s­<br />

sioni p ublica ti a cura Ugo B ianchi, Leiden 1967 ( ~ ICOG), s ., 33.<br />

660


NA TROPACH TAJEMNEJ WIEDZY<br />

gnostycyzmu za system myslowy tak dalece odpowiadalo historykom<br />

dogmatu, ze mowiono czasem 0 wielu gnostycyzmach 20. Dla<br />

badaczy zrodel koscielnych gnostycyzm oznaczal wi~c herezj~<br />

chrzescijanskq, a w takim uj~ciu mozna mowic 0 nim w liczbie<br />

mnogiej.<br />

2. HISTORYCY RELIGIl<br />

Po szikicowym naswietleniu zalozen i tez historykow dogmatu<br />

przypatrzymy si~ metodologii badan przedstawicieli innego 'kier<br />

unku, ktory powstal cz~sciowo jako reakcja przeciw wnioskom filozofow,<br />

a cz~ s ciowo jako rezultat studiow nad nowymi zr6dlami<br />

orientalnymi. Chodzi nam 0 badaczy szkoly historycznoreligijnej<br />

nazwanych przez Sagnarda 21 mitologami. Badaczom tym musimy<br />

poswi~ic nieco wi~ej miejsoa, gdyz W odroinieniu od historykow<br />

dogmatu cieszq si~ dzisiaj wi~ks zym autorytetem i znajdujq wsrod<br />

wspolczesnych wielu kontynuatorow.<br />

Inspiracjq dla powstania szkoly historycznoreligijnej byly osiqgn<br />

i ~ ci a orientalistyki. Nowy rkierunek badan mial swoich prekursorow<br />

w osobach E. Amelinau i G. Wobberminna 22. Zdecydowanie<br />

najwazniejszym czynnikiem zmian byly nowe zrodla. Na poczqtek<br />

XX wieku przypada odkrycie pokaznego zbioru tekst6w manichejskich<br />

z Turfan, a w latach trzydziestych - koptyjskich tekstow<br />

manichejskich z Medinet Madi 23. W tym czasie uczeni zaczynajq si~<br />

rowniez coraz bardziej interesowac tekstami mandajskimi 24. Znaczenie<br />

tych odkryc bylo 0 tyle wazne, ze dla badaczy takich jak<br />

W. Bousset i R. Reitzenstein teksty manichejskie, a potem mandajskie,<br />

byly podstawowym zasobem dowodow zrodlowych.<br />

Zerwanie 'z tradycjami szkoly historykow dogmatu nie nastqpilo<br />

gwaltownie. Obie grupy uczonych pracowaly obok siebie i poslugiwaly<br />

si~ tymi samymi poj~ciami . Odwolujqc si~ jednak do nowych<br />

h odel zacz~to formowac nowe terminy wzgl~dnie dotychczasowe<br />

rozumiec nieco inaczej.<br />

Szkola historykow religii interesowala si~ przede wszystkim po­<br />

" E, Fay, Gnost i que e t gnost i cisme, Etu d es crit iques des d ocuments, P a ris 1913,<br />

s. 439.<br />

21 F . Sagn a rd, d z, cyt., S. 27,<br />

"E. A m elinau, Essat sur Ie gnosticism e egyptten, Paris 1887; G . Wobbermin,<br />

Rdigtonsgeschtchtlich e 5tudten, Be rlin 1896 .<br />

.. C. Schmidt, H. Polotsky, Et n Mani Fun d tn Agypten, 5Hz. Ber!. Ak. Wiss.<br />

Berlin, 1933; par. C. Colpe, Mantchatsmus, RGG' IV, k. 714-722.<br />

" Par . C. Colpe , M an daer, RGG' , IV, k. 709-712.<br />

661


KS. WINCENTY MYSZOR<br />

czqtkami chrzescijanstwa 25. eel ten, okreslenie warunk6w powstania<br />

chrzescijanstwa, badacze pragn~li osiqgnqc poslugujqc s i ~ metodami<br />

zaczerpni~tymi z historii religii. W historii religii zas panowala<br />

w tym czasie przede wszystkm metoda por6wnawcza. 'VV ten<br />

spos6b zmienil si~ nieco punkt patrzenia na dotychczasowe d ane<br />

zr6dlowe. Badacze pragn~li w nich znalezc zwiqzki lqcz'lce chrzescijallstwo,<br />

gnostycyzm z innymi prqdami religijnymi. W centrum<br />

ich t1wagi znalazly si~ elementy, kt6re mogly nasuwac pokrewienstwo<br />

z religiami orientalnymi. Z tej racji zwr6cono si~ ku zr6dlom<br />

hellenistycznym, kt6re ukazywaly raczej religijny charakter tej<br />

kultury. Poj~cie synkretyzmu powstale mniej wi~cej w t ym czasie<br />

odnoszono przede wszystkim do wymieszania r6inorodnych element6w<br />

kultury religijnej 26.<br />

Meto d ~ por6wnawczq zastosowano r6wniei wobe.c chrzescijanstwa.<br />

Badacze wychodzili z zaloienia, i e chrzescijanstwo jest przede<br />

wszystkim religiq i naIeiy je badac metodami historii religii.<br />

Znaczqce Sq wypowiedzi przedstawicieli obydwu kierunk6w. Harnack<br />

m6wiqc 0 synkretystycznym srodowisku, w kt6rym ksztaltowal<br />

s i~ gnostycyzm, wypowiada si~ 0 filozoficznej transmutacji<br />

religii 27. P. Wendland m6wiqc na ten sam temat twierdzi. ie filozofia<br />

pozostaje coraz bardziej pod wplywem religijnych prqd6w<br />

czasu 28 . To przesuni~cie akcentu z filozofii na religi~ jest szczeg61­<br />

nie znamienne. Wlasnie w zaleinosci od tego punktu widzenia zacz~la<br />

si~ zmieniac tresc wielu dotychczas uzywanych poj~c. M i~ d zy<br />

innymi nast~puje r6wniei zmiana rozumienia poj~cia gnostycyzmu.<br />

Dotychczas gnostycyzm sluzyl na okreslenie chrzeScijanskiej heretyckiej<br />

gnozy. Historycy religii posluguj'lc si~ dalej tym terminem<br />

z acz~li wypelniac go tresciq za ,czerpni~tq z nowych zr6del, lla j·­<br />

cz~sciej niechrzescijanskich, alba bardzo powierzchownie przeredagowanych<br />

w duchu chrzescijanskim. Pozostalo nadal w uzyci u<br />

poj~cie gnozy. Przez okreslenie niechrzescijanskich poglqd6w nazwq<br />

gnostycyzm nastqpilo pomieszanie go z poj~ciem gnozy. I to pomieszanie<br />

terminologii trwa do dzisiaj.<br />

Nalezy r6wniez zwr6cic uwag~ , ze cechq badan historyk6w religii<br />

bylo wi~ksze zainteresowanie problemem pochodzenia gnostycyzmu.<br />

Tendencja ta jest uzasadniona i:r6dlowym i komparatystycznym<br />

charakterem ich prac.<br />

W. Bousset nie byl pierwszym badaczem, kt6ry zwr6cil u wag ~ na<br />

orientalnq genez~ gnostycyzmu. Pr6bowal jq wczesniej wyjasnic<br />

., Por. W. Bousset, Die M issi on und d ie 80genannte Retigion sgesch;cht!iche<br />

Schute, Gottlngen 1907.<br />

to H . Jonas, Gnosh und sptltantiker Geist, I Tell, G!!ttlngen 1964, s. 21.<br />

" A. Harnack, Dogmengeschtcht e, I. s. 245 .<br />

.. P. Wendland, Dte heI!entstt sch-rOm t sche Ku!tur, TUbipgen 1912, s . 159.<br />

662


NA TROPACH TAJEMNEJ WIEDZV<br />

Wilhelm Anz studiujqc astralny system siedmiu gwiazd 29, Bousset<br />

idqc w jego slady posluzyl si~ wprowadzonq przez niego metodq<br />

por6wnawczq. Tezq tej metody bylo stwierdzenie, ze w p6zniejszych<br />

zr6dlach gnostyckich znajdujq si~ wqtki starsze nie tyJko od przekaZlI<br />

zr6dlowego, ale r6wniez od gnozy. Do takich w qtk6w zaliczyl<br />

Anz gnostyckq nauk~ 0 duszy powracajqcej do swej oczyzny niebia<br />

nskiej przez sfer~ siedmiu gwiazd 30. Nauka ta miala bye wynikiem<br />

zmieszania poglqd6w staroperskich i jeszcze starszych babilonskich.<br />

Bousset poza naukq 0 wst~powaniu duszy 31, staral si~ przeanalizowae<br />

ponadto dane zr6dlowe 0 gnostyckim zbawcy, dualizmie, .<br />

praczlowieku. Postac zbawcy, dualizm znajdujq si~ r6wniez w zr6­<br />

dlach iranskich. Wyrazajq jednak nieco innq tresc niz te same poj~cia<br />

w gnostycyzmie. Zwracajq na to uwag~znawcy religii iranskiej<br />

32. Bousset uwazal zatem, ze gnostycka postac tych w qtk6w<br />

powstala na skutek oddzialywania mysli greckiej. Do koncepcji<br />

iranskich przeciwstawiajqcych dobro i zlo, swiatlosc i ciemnosc,<br />

mysl grecka jego zdaniem dodala przeciwstawienie swiata idei<br />

i ciala 33. Gnostycka nauka 0 praczlowieku jest jego zdaniem wyni­<br />

Idem zmieszania wquk6w indo-iranskich, ideologii greckiej oraz zydowskiej<br />

nauki eschatologicznej 0 Adamie 34. W tekstach manichejskich<br />

z Turfan i wydanych za zycia Bousseta zr6dlach mandajskich<br />

postac zbawcy rna rysy mitu iranskiego 0 bogu swietlistym. W gnostycyzmie<br />

zbawca zdaniem Bousseta nadchodzi, aby wyzwolic dusze<br />

spod wladzy zlych demon6w planetarnych 35. Jak wspomnielismy,<br />

w religii iranskiej za Sassanid6w, a wi~c w czasach tworzenia si~<br />

i rozwoju manicheizmu nie byly znane tak radykalne poglqdy du..<br />

alistyczne, jakie spotykamy w gnostycyzmie 36. Skqd zatem wzi~ly<br />

sip, w nauce gnostyckiej Bousset wskazuje na dwa zr6dla. Jedno<br />

·z nich to zepchni~te przez religi~ iranskq elementy babilonskiego<br />

swiatopoglqdu, zwlaszcza nauk 0 siedmiu archontach, demonach,<br />

o1'az drugi czynnik - udzial mysli greckiej. Diialanie tych czynnik6w<br />

dajqce w efekcie nauk~ gnostyckq, obcq tak optymistycznej<br />

wobec swiata nauce greckiej, jak i iranskiej, Bousset nazywa za­<br />

.. Por. W. Bousset, Hauptprobteme d er Gnosis, Gottingen 1907, s. 3.<br />

'" W . Anz, ZUT Frage nach dem UrspTung des Gnosticismus. Leipzig 1897. Nie<br />

ruajqc dost~pu do tel pracy podal~ za: Jonas, Gnosis, I s. 25-27.<br />

'1 W. Bousset, Die HimmetsTeise der Seete, Archiv fUr Religionswissenschaft,<br />

1901 IV; por. takze Wendland, dz. cyt. S. 270. <br />

.. H. Nyberg, Die Retigi.onen des alten Iran, Leipzig 1938, s. 18-19 i 144. <br />

" W . Bousset, HauptpTobteme,·s . 116 i 118. <br />

M Tarnze, s. 116, 210 i nn oraz 324. <br />

" Tarnze, S. 60 oraz 160--223. <br />

" H. Nyberg, dz. cyt., s. 21 inn. <br />

663


KS. WINCENTY MYSZOR<br />

s:Jdniczq zmianq i przetworzeniem 37. Jest to jednak okreslenie bardzo<br />

nieprecyzyjne. Przed ukazaniem slabosci metody porownawczej<br />

Bousseta musimy jednak zapoznac si~ z wywodami Rudolfa Reitzensteina,<br />

ktory postawil sobie za cel udowodnienie filologiczne i historyczne<br />

tez Bousseta 38.<br />

Prace Reitzensteina skupialy si~ poczqtkowo na badaniu religijnosci<br />

hellenistycznej, szczegolnie hermetyzmu. W studium nad jednym<br />

z hadel poboznosci ' hermetycznej pod tytulem Poimandres 3!}<br />

pochodzqcym z II wieku naszej ery, doszedl do przekonania, ze hermetyzm<br />

moze dostarczyc dowodaw na istnienie przedchrzeSci janskiej,<br />

egipskiej gnozy. Gnostycki mit 0 pierwszym czlowieku, ktory<br />

byl Bogiem, czyli 0 Bogu-Czlowieku, uznal za element religii<br />

poganskiej 40. Z tej racji oczyscil Hipolitowq relacj~ 0 naasenczykach<br />

z elementow zydowskich uznajqc je za chrzescijailskll interpolacj~<br />

41.<br />

Pod wplywem wspolpracy z iranistami, zwlaszcza z Markiem Lidzbarskim,<br />

.zblizyl si~ do problematyki poruszanej przez Bousseta.<br />

W ten sposob kolejne wydania jego pracy 0 religijnosci misteryjnej<br />

obrazujq ewolucj~ jego poglqdow od hipotezy egipskiej do iranskiej<br />

42. W calosci swych poglqdow Reitzenstein sklania si~ ku tezorn<br />

Bousseta nadajqc im charakter wypowiedzi bardziej radykalnych<br />

43. Za motyw centralny nauki gnostyckiej uznal naU'k~ 0 praczlowieku,<br />

ktorego utozsamia ze zbawcq i duszq swiata 44. Poj ~cie<br />

salvator salvandus, ktore zastosowal dla wyrazenia swych poglqdow<br />

oznaczalo praczlowieka, ktory przychodzi ponownie jako zbawca<br />

i Bog, aby obudzic uspione dusze, zjednoczyc je ze sobq, gdyz z natury<br />

nalezq do niego. Oznacza to wi~c, ze przychodzi zbawiac samego<br />

siebie. Wyzwolony od materii, jako poslaniec ze swiata boskiego<br />

jest jednoczesnie salvator salvatus. Tak interpretowal Reitzenstein<br />

iranski mit 0 Gayomardzie, praczlowieku 45. Polqczyl wi~ c<br />

., "Eine starke Ver1!nderung und Umwandlung durchgemacht", Hauptprobtem e,<br />

s. 118.<br />

.. R. Reitzenstein, Das trantsche Ertllsungsmystertum, Bonn 1921, s. 11-18.<br />

so Tenze, Poimandres, Leipzig 1904.<br />

" Tamze, s. 248.<br />

41 Tam:i:e, s. 81-83. Poglqd ten nie jest podtrzymywany przez dzisiejszych badaczy,<br />

por. P. Pokorny. Pol!atky gnose, Praha 1968, s. 39--43; H. M. Schenke , D er<br />

Gott-Mensch in der Gnos!s, Berlin 1962, s. 46.<br />

"R. Reitzenstein, Die hettentstischen M ysterienreLigionen, Leipzig-Berlin.<br />

1920 '<br />

, 1921'. 1927' .<br />

.. Por. H. M. Schenke, Der Gott-Mensch i n der Gnosts, Berlin 1962. s. 20.<br />

.. R. Reitzenstein, Das tranische ErWsungsmyster!um , Bonn 1921, s. U6 .<br />

.. R. Reitzenstein - H . Schaeder, Studi en zum antlke Synk retismus, L eipzig­<br />

Berlin 1926, s. 105 I nn. Reitzenstein koryguje takte pierwotnq teori~ 0 in terpola ­<br />

cji chrzescijaiIskiej zr6del naasellsklch, por. przypis 41.<br />

664


NA TROPACH TAJEM NEJ WIEDZY<br />

dwa nurty iranskiej religii, naukEi 0 praczlowieku i iranskim zbawcy<br />

(Sosyans). Tego zas nie bylo w religii iranskiej 46.<br />

Krytyka takich poglqd6w wyszla przede wszystkim z krEig6w bad<br />

aczy poczqtk6w chrzescijanstwa 47. Reitzenstein bowiem widzial<br />

w nauce chrzescijans1ldej 0 Jezusie Chrystusie przyjEicie starej idei<br />

soteriologii iranskiej.<br />

Metoda prac Reitzensteina jest niemal taka sarna jak jeg9 poprzednik6w,<br />

W. Anza i W. Bousseta. Uwaza, ze w tekstach p6zniejszych<br />

manichejskich 48 i mandajskich znajduje siEi starsze, przedchrzescijanskie<br />

misterium zbawienia 49. W ten spos6b poslugujqc siEi<br />

por6wnywaniem podobnych wqtk6w pragnql udowodnic tozsamosc<br />

wzglEidnie ciqglosc rozwoju jednej idei w drugq.<br />

Krytyczne spojrzenie na poglqdy i metody history,k6w religii jest<br />

o tyle konieczne, ze wielu wsp61czesnych badaczy tak gnostycyzmu<br />

jak i poczqtk6w chrzescijanstwa zaliczyc nalezy do ich spadkobierc6w<br />

i kontynuator6w 50. Wsr6d nich takze trzeba umiescic naz\viska<br />

Rudolfa Bultmanna, Geo Widengrena i Hansa Jonasa.<br />

Uwagi krytyczne, kt6re przedstawiamy za innymi, pochodzq od<br />

nastEipnego pokolenia historyk6w religii oraz biblistow. Dotyczq<br />

one przede wszystkim zagadnien zrodlowych i metodologii.<br />

Jak wskazalismy, historycy religii pragnEili dotrzee przez analiz~<br />

zr6del do najstarszych przekaz6w i informacji. Bazq zrodlowq obok<br />

znanych dotqd relacji polemist6w antygnostyckich byly teksty<br />

manichejskie i mandajskie. Teksty manichejskie powstaly z pewnosciq<br />

w czasach chrzescijanskich, w okresie gdy gnostycyzm byl<br />

w pelni rozwiniEity. Historycy religii przyjEili mozliwose tyllko jednego<br />

·kierunku wplyw6w, to znaczy z religii iranskich na zrodla manichejskie,<br />

a rowniez z religii iranskich na chrzescijanstwo, czego<br />

mi al bye dowodem manicheizm. Tymczasem mozliwy jest rowniez<br />

odwrotny kierunek wplyw6w, z chrzescijanstwa i gnostycyzmu na<br />

wypowiedzi manichejskie. Wqtki literackie, ktore znajdywali<br />

w tekstach manichejskich niewqtpliwie wyrazajq takie idee jak<br />

salvator salvandus, czy salvator salvatus, antykosmiczny radykalny<br />

duaEzm. Wq1lki te istotnie zostaly w manicheizmie rozwiniEite w sposob<br />

bardzo wy-razny. Czy oznacza to tym samym, ze istnialy one<br />

wczesniej, w gnostycyzmie i chrzescijanstwie<br />

.. H. Nyberg. dz. cyt. s. 31.<br />

., Par. W. Kwiatkowski, Apotogetyka totatna, Warszawa 1961, tom I, s. BO. K.<br />

PrOmm, Gnosfs an der Wurzet des Urduistentums Salzburg 1972, s. 14-17.<br />

.. R. Reitzenstein, Die hettenisttscllen Mysterlenretigtonen, Leipzig 1927', nie<br />

m ajqc dost


KS. WINCENTY MYSZOR<br />

Badacze wsp6lczesni kwestionujq zatem zasad~ doszukiwania siG<br />

form religijnosci odleglych od zrOdel z pominiGciem wyjasnien przez<br />

czynniki blizsze. Reitzenstein odrzucal na przyklad aluzj~ do Starego<br />

Testamentu w relacji Hipolita, we fragmencie naasenczykow<br />

dlatego, ze uznal je za interpolacj~ chrzescijanskq. Interpolacja zas<br />

wydala mu si~ .chrzescijanska, poniewaz gnostycyzm uznal za zjawisko<br />

przedchrzeScijanskie. Tymczasem do dzisiaj, lqcznie z nowymi<br />

tekstami z Nag-Hammadi, nie zdolano odkryc jeszcze ani jednego<br />

tekstu, kt6ry, b~dqc starszy od chrzescijanstwa, zawieralby tak<br />

rozwini~tq nauk~ gnostyckq, jakq posiadajq teksty z II wieku po<br />

Chrystusie. Jest to powazny argument dla tych, kt6rzy dowodzC\<br />

chrzescijanskiej genezy gnostycyzmu, podobnie jak to czynil<br />

A. Harnack. Nawet teksty mandajskie, jak wykazujq badacze, nie<br />

mogq zawierac warstw starszych niz chrzescijanstwo.<br />

W krytyce zr6de1 historycy religii przekazali jednak nast~pnym<br />

pokoleniom wnioski, z kt6rymi nalezy si~ liczyc. Przekonali badaczy,<br />

ze pisma gnostyckie majq chara'kter kompilacyjny. Jednak<br />

w analizie tych :l:r6de1, mimo iz nazywali siebie historytkami religii,<br />

okazali si~ bardziej filologami niz teologami. H. Jonas 51 krytykujqC<br />

wywody Bousseta 'zauwaia, ze nie opisa1 on bardziej wnikliwie<br />

proces6w, kt6re doprowadzily do powstania gnostycyzmu. Spotkanie<br />

mysli grec


NA TROPACH TAJEMNEJ WIEDZY<br />

tody zastosowane obecnie nie pozostajq bez wplywu na badaczy<br />

studiujqcych dzisiaj teksty gnostyckie.<br />

3. FENOMENOLOGOWIE RELIGII<br />

­<br />

Historycy religii uznajqc mitologicznq form~ gnostycyzmu 'Za star­<br />

SZq ad filozoficznej zwrocili uwag~ l}a potrzeb~ gruntowniejszego<br />

przebadania mitologicznych wypowiedzi, jakie pojawiajq si~ niemal<br />

we wszystkich oryginalnych tekstach. Jak przedstawia si~ ten<br />

problem w uj~ciu fenomenologow religii<br />

Feno menolag i~ religii jako dzial religioznawstwa okresla si~<br />

zwykle przez przeciwstawienie do historii religii. Jest to, og6lnie<br />

rzecz ujmujqc, nauka 0 wszystkich przejawach zycia religijnego<br />

w uj~ciu systematycznym 53. Fenomenologia pragnie przez metod~<br />

porownan i zestawien sklasyfikowae objawy zycia religijnego i z tej<br />

racji w zasadzie nie interesuje si~ metodq historycznq. Nie obserwuje<br />

zmiennosci roznych szczegolow religii, ale uznaje je ws'Zystkie<br />

za rownie wazne i stale. To teoretyczne rozgraniczenie w stosunku<br />

do historii religii, pra'ktycznie, to znaczy w analizie poszczegolnych<br />

zjawisk, nie moze bye sciSle przestrzegane. Przede wszystkim<br />

dlatego, ze w analizie historycznej kazdy z badaczy posluguje<br />

s i~ pewnq zasadq, ktora pozwala mu roznorodnose danych porownywac<br />

i zestawic. W ten sposob osiqgni~cia historii religii, uka<br />

zujqce religi~ w rozwoju, sluzq fenomenologii religii ukazujqcej jq<br />

w ukladzie systematycznym. Uj~cia systematyzujqce zjawiska religijne<br />

opierajq si~ zWY'kle na definicji podstawowych poj~e i terminow.<br />

Do takich nalezy rowniez poj~cie mitu.<br />

W porownaniach starych i nowych koncepcji mitu wskazuje si~<br />

zwykle na zasadniczq roznic~. Dawne uj~cia przeciwstawialy mit<br />

poznaniu naukowemu. Poznaniu mitycznemu przeciwstawiano poznanie<br />

historyczne, naukowe 54. Mit byl elementem literackim, obyczajowo<br />

i rytualnie powiqzanym Z religiq 55. Nie zawieral jednak<br />

wedlug dawnego uj~cia wartosci poznawczych. Nowego uj~cia mitu<br />

dakonano poslugujqc si~ psychologiq gh;bi. Jung zainteresowany<br />

r6wniez problematykq mitu i gnozy formuluje poglqd, wedlug<br />

ktorego mit jest najwlasciwszym sposobem wypowiadania si~ podswiadomosci<br />

czlowieka 56. Tresci wyobrazen mitycznych nie mogq<br />

53 G. Widengr en, R eltgi onsphltnomenotogi e, Berlin 1969, s. 1 inn. <br />

" J . Klysz 0 poglqdach Bultma nna w : Stud!a Theotogtca, Varsav!ensta, 8 (1970), <br />

s. 325 i nn. ; Prilmm dz. cyt. s. 46 i nn.<br />

" " Der Mythus ist das natilrliche Komplement des Ritus. Wlihrend der Ritus<br />

die heilige Haudlung ist, ist der Mythus das heilige Wort, das der Handlung folgt<br />

und diese erkUirt", Widengren, Reltgtonsphltnomenotogt e, s. 150.<br />

.. C. Jung, Psychotogia a rettgia, Warszawa 1970, s. 237.<br />

667


KS. WINCENTY MYSZOR<br />

oddac zadne dociekania i wypowiedzi intelektualne. Zdolnosc wypowiadani'a<br />

si~ przez mity zostala zakodowana w naturze ludzkiej,<br />

w nieswiadomosci zbiorowej, jak mowi Jung, w postaci archetypow<br />

57. Podswiadomosc ludzka jest zdolna do wypowiedzi mitycznych<br />

bardziej niz swiadomosc. Teori~ podswiadomych, pierwotnych<br />

idei archetypicznych Jung odnalazl w pismach hermetycznych 58. Na<br />

tej podstawie mozemy. powiedziec, ze mit nie przeciwstawia si~<br />

poznaniu naukowemu, histor.orcznemu, ale je uzupelnia, przekazuje<br />

tresci, kt6rych nie oddaje refleksja filozoficzna. Takie uj~cie mitu<br />

odwraca r6wniez uwag~ od znaczenia formy literackiej, rytu, z l:;:torym<br />

jest zwiqzany, a nawet konkretnej religii. Wiqze si~ bowiem<br />

niezmiennie z naturq ludzkq 59. Pozwala to badaczom religii na pomijanie<br />

danych historycznych i literackich. Przedstawiciel wspolczesnych<br />

f€nomenolog6w religii, M. Eliade, stwierdza, ze mit nie<br />

traci swojej struktury i znaczenia, nawet gdy zostaje zmieniony<br />

w legendt: czy ballad~ 60.<br />

Jak na tIe tych rozwazan przedstawia si~ mitologia gnostycka<br />

Dla wielu badaczy gnostycyzmu jest rzeCZq jasnq, ze mit gnostycki<br />

rna nieco innq wymow~. Zdaniem krytyka szkoly historyk6w religil<br />

iranisty, C. Colpego, zr6dlem wielu nieporozumien w interpretacji<br />

gnozy byl brak rozr6znienia tego, co nalezy do mitu pierwotnego,<br />

od tego, co nalezy do mitu wt6rnego, sztucznego. Colpe przeciwstawia<br />

poj~cia "Mythus" i "Kunstmythus" 61. Co to znaczy<br />

Mitologia gnostycka, jak wskazujq zr6dla, nie jest opowiadaniem<br />

. pierwotnym, relacjq, kt6ra m6wi sarna przez siebie. W tekstach<br />

znajdujemy elementy spekulacji filozoficznej, interpretacj~ samego<br />

mitu, bye m oze zaczerpni~tego z obcych tradycji religijnych. Gnostycy<br />

przetwarzali i naginali w interpretacji mitologii wqtki prawdopodobnie<br />

zaczerpni~te skqdinqd dostosowujqC je do wlasnych potrzeb.<br />

Mitologia zresztq nie wyst~puje we wszystkich pismach w jednakowym<br />

stopniu. Sq utwory bez mitologii. A zatem mit w gnostycyzmie<br />

zdaje si~ bye wybranym stylem opowiadania i wsp61zawodniczy,<br />

a nawet oddzialywuje na styl filozoficzny 62. W odczytywaniu<br />

nauki gnostyckiej to nastr~cza najwi~cej trudnosci. Nie chodzi tylko<br />

° wlasciwe oddanie tresci mitu, ale przede wszystkim ° odr6znienie<br />

element6w filozoficznych, refleksyjnych od mitologii. Na dodatek<br />

j~zyk filozoficzny i mitologiczny zostal przez gnostyk6w prze­<br />

" Tam:i:e, S. 143, 177 inn., 190, 222, 229, 245. <br />

os Tam:i:e, S. 143. <br />

.. M. Eliade, Tra1,tat a historii religti, Warszawa 1966, s. 389. <br />

" Tamze, S. 424. <br />

"C. Colpe, Die religionsgeschichtUche Schl.Lte, Darste!!l.Lng l.Lnd Kr!tik Hu es <br />

Hitdes vom gnosttschen Ertosermythl.Ls, Gottingen 1961, s. 190-193 i 197. <br />

.. H. Jonas, ICOG, s. 101. <br />

668


NA TROPACH TAJEMNEJ WIEDZY<br />

tworzony. I kt6ry z tych element6w wydaje si~ wazniejszy Wydaje<br />

si~, ze nie mozna w tej sprawie przes"ldzic 0 calym gnostycyzmie<br />

w spos6b generalny. Nalezaloby raczej przez porownanie podobnych<br />

tresciowo przekazow wydobye jakqs prawidlowosc dobierania przez.<br />

gnostykow wspomnianych element6w. Dotychczasowe badania oraz<br />

powszechna niemal opinia wspolczesnych badaczy opowiada si~ za<br />

fazq mitologicznq jako starszq od filozoficznej. Z tej racji nalezy<br />

przywiqzywac wi~kszq wag~ nawet do sladow mitycznego j~zyka<br />

\\' tekstach, kt6re starajq si~ go zatrzec na korzysc elementow filozoficznych.<br />

Te fragmenty bowiem mozna hipotetycznie uznac za<br />

starsze. Z ogolnych uwag 0 micie warto rowniez przypomniec opini~<br />

Eliadego, kt6ry sqdzi, ze mit nawet po wielu przeksztalceniach poirafi<br />

zachowae swojq struktur~. Mitologia zatem stwarza nam wi~k- ·<br />

sze mozliwosci dotarcia do oryginalnej mysl gnostyckiej i rozwikla<br />

bye moze problem jej pochodzenia.<br />

Hans Jonas, kt6rego poglqdy pragniemy przedstawic, uwaza si~ '<br />

za ucznia szkoly historyk6w religii. Jednak ze wzgl~du na uj~cie<br />

systematyzujqce i opisowe nalezy go zaliczye do fenomenologow.<br />

Stara si~ bowiem uchwycic wewn~trzne, tresciowe i ideologiczne<br />

zWqzki idei gnostyckich, nie tylko na spos6b historyczny i literucki<br />

G3. Podejscie fenomenologiczne mozna dostrzee rowniez w za-·<br />

lozeniach metodologicznych.<br />

Prace swych poprzednikow, historyk6w religii, Jonas nazywa ba·-·<br />

daniem historycznym motywow (motivgeschichtliche Forschung) 61.<br />

Rozumie przez to przeanalizowanie moZliwie wszystkich zwiqzk6w<br />

literackich i historycznych w opracowywanych zrodlach. Nie odr<br />

zuca wi~c koniecznosci badania tekstu metodami historycznymi<br />

i literackimi. Wszystkie te wysilki stanowiq dla niego dopiero peIne<br />

opracowanie zr6dla. Celem ostatecznym takiego studium jest dotarcie<br />

do form najbardziej pierwotnych i typowych dla danego zjawiska<br />

religijnego. To jednak nie oznacza odszukania jego genezy czy wyjasnienia<br />

istoty. Jest to dopiero podstawa do odnalezienia wlaseiwyeh,<br />

wewn~trznych filiaeji.<br />

Literackie przekazy Sq zdaniem Jonasa tylko produktami wewn~trznych<br />

, wyalienowanyeh wydarzen swiadomosci 65. A wi~c wymieszanie<br />

roznych element6w swiata hellenistycznego nast~powal o ·<br />

w s wiadomosc~ ludzkiej i tam tez jego zdaniem powstawala jednose<br />

synkretyzmu religijnego. Przeslanki 0 psychologieznym podlozu<br />

powstawania swiatopoglqdu pozwalajq Jonasowi przejsc do drugiego<br />

etapu badan.<br />

.. H. Jonas, Gnosis, I, s. 14 inn.; PrUmm, dz. cyt. s. 19-20.<br />

" H. Jonas, Gnosis, I, s. 9; chodzi wi~c 0 badanie historii w'ltk6w, motyw6w.<br />

PoJ~c ,.w'ltek" i "motyw" uzywamy w artykule zamiennie.<br />

6li Tamze, s. 13.<br />

2 - ZNAK 669'


-KS. WINCENTY MYSZOR<br />

Etap drugi - wlasciwe wyjasnianie zjawiska religijnego - Jonas<br />

nazywa wYjasnianiem przyczynowym form (morphologischkausale<br />

ErkHirung) 66. Ta cz~sc pracy nad gnostycyzmem stara si~ dotrzec<br />

do egzystencjalnych korzeni gnostyckiej swiadomosci, aby okreslic,<br />

jakie przyczyny wewn~trzne spowodowaly uformowanie si~ takiego<br />

.swiatopoglqdu.<br />

Historykom religii zarzuca, ze zatrzymywali si~ w polowie drogi.<br />

Wnioski zdobyte na etapie historycznych badan motyw6w uznali za<br />

wyjasnienie wystarczajqce i ostateczne. Inaczej m6wiqc, ze stwierdzenia<br />

zaleznosci historycznych i literackich wyciqgn~1i wniosek<br />

o istnieniu faktycznej zaleznosci mi~dzy dwoma zjawiskami religijnymi.<br />

Poglqd Jonasa na istot~ gnozy i jej pochodzenie opiera si~ na<br />

przedstawionych zasadach metodologicznych. Opis tego zjawiska religijnego<br />

rozpoczyna od przedstawienia poj~cia samej gnozy 67. Jest<br />

to sekretna i strzezona wiedza. Wiedza ta jako tresc i cel ma zbawienie.<br />

Ukazuje si~ podobnie jak w innych systemach religijnych ja­<br />

'ko nauka kosmologiczna, antropologiczna i eschatologiczna. Szczeg6lne<br />

miejsce przypada jednak soteriologii. W gnostycyzmie gnoza<br />

jest wiedzq szczeg6lnego rodzaju. Jej posiadanie oznacza stan zbawienia,<br />

a jej brak, odrzucenie. W ten spos6b zdaniem Jonasa, mozna<br />

opisac kazdy element nauki gnostyckiej - przez przedstawienie<br />

cdpowiedniego stosunku do wiedzy zbawczej 68. Utrata wiedzy sprawia<br />

rozbicie boskiego elementu i dramat upadku i odwrotnie, przy­<br />

. wr6cenie wiedzy oznacza powr6t do stanu pierwotnego, zbawienia.<br />

Kazdy z tych stan6w wiedzy domaga si~ jako przeslanki etapu poprzedniego<br />

i stanowi przeslank~ dla nast~pnego. Cechq gnostyckiej<br />

.nauki jest wi~c dynamizm wyrazajqcy si~ w emanacji i reintegracji.<br />

Te wszystkie stany zdolny jest wyrazic mit. Jonas jako uczell hi­<br />

'storyk6w religii opowiada si~ za mitologicznq formq gnostycyzmu jako<br />

pierwotnq 69. Mit jego zdaniem potrafi ukazac dwie tendencje<br />

gnostyckich poglqd6w. Z jednej strony, stan integralnosci elementu<br />

duchowego, wyrazany w nauce 0 poczqtkach i w eschatologii; z drugiej<br />

strony stan rozdarcia wyrazany w nauce 0 uwi~zieniu elementu<br />

duchowego w materii, ducha w ciele, w nauce 0 przeciwstawieniu<br />

Boga materii. Mit taki jest zatem jednoczesnie mitem genetycznym<br />

i<br />

eschatologicznym.<br />

Zreferowane dotqd poglqdy pozwalajq na stwierdzenie, ze badacz<br />

ten uznaje w systemie gnostyckim odr~bnq nauk~, kt6ra mimo za­<br />

'pozyczen i wymieszania wielu czynnik6w zewn~trznych tworzy jed­<br />

:670<br />

.. Tamte, s. 10 . <br />

." H. Jonas, ICOG, s. 91. <br />

·os Tamze, s. 92 i nn. <br />

." Tam:ie, s. 93.


NA TROPACH TAJEMNEJ WIEDZV<br />

naki nowy jakosciowo swiatopoglqd. 0 odr~bnosci tej nauki decyduje<br />

zdaniem Jonasa przede wszystkim dualizm antykosmiczny,<br />

to znaczy pesymistyczny wobec swiata materialnego oraz konsubstancjalnose<br />

elementu duchowego, to znaczy tego wszystkiego, co<br />

gnostycyzm przeciwstawia materii 70.<br />

Wobec zalozen metodologicznych staje si~ rzeCZq zrozumialq, iz.<br />

Jonas stara si~ wyjasnie problem pochodzenia gnostyckiej nauki<br />

przy pomocy metod psychologicznych i socjologicznych oraz tym, co<br />

nazywa interpretacjq egzystencjalnq. Bada mianowicie swiadomose<br />

gnostyka wyrazonq w przekazach literackich. Zrodlem powstania<br />

gnostyckiego swiatopoglqdu byla swiadomose ludzka poddana naciskowi<br />

roznych czynnikow zewn~trznych swiata poznoantycznego 71 .<br />

Stqd tez tytul pracy H. Jonasa Gnosis und spiitantiker Geist.<br />

Ze wszystkich obcych elementow, ktore gnostycyzm przejql dla:<br />

ukazania wlasnej nauki Jonas wyroznia szczegolnie tradycje literackie<br />

srodowiska zydowskiego. Nie przyznaje jednak wi~kszego znaczenia<br />

problemowi istnienia gnostycyzmu przedchrzescijanskiego 72 .<br />

Uwaza, ze obcose doktryny gnostyckiej jest wystarczajqcym argu ­<br />

mentem, aby problemu relacji z chrzescijanstwem nie ukazywactak<br />

ostro, jak czyniono dotychczas. Nie wyklucza oczywiscie relacji<br />

pozniejszych, wymieszania si~ dwu roznych doktryn, czego dowodem<br />

Sq pisma gnostyckochrzescijanskie. Dla Jonasa gnostycyzm w odniesieniu<br />

do zewn~trznych tradycji religijnych k sztaltuje si~ jako gama<br />

r :'>znych odcieni. Z tej racji do zjawisk gnostyckich zalicza hermetyzm,<br />

marcjonizm, neoplatonizm, teo logi~ Orygenesa, mistyk~<br />

wschodniego monastycyzmu 73. W lonie samego gnostycyzmu, w znaczeniu<br />

scislym widzi rowniez nawarstawianie r6Znych przejawow<br />

tej samej struktury gnostyckiej nauki, to znaczy zbawczej gnozy.<br />

Niektore zrodla ukazujq jq przerysowujqc pewien szczegol, inne zas<br />

przedstawiajq calose problematyki. Wyodr~bnienie poszczegolnych<br />

wqtkow ideowych i Iiterackich w dotychczas znanych zrodlach oraz.<br />

w nowych tekstach z Nag-Hammadi, uznaje Jonas za pierwsze zadanie<br />

wspolczesnych badan nad gnostycyzmem 74.<br />

4. BADACZE WSPotCZESNI<br />

Obecna sytuacja na polu badan nad gnostycyzmem ujawnia, ogolnie<br />

rzecz ujmujqc, kontynuacj~ trzech wyzej wspomnianych kierun­<br />

70 Tamze, S . 99.<br />

71 Por. Priimm, dz. cyt. s. 19. <br />

711 H. Jonas, ICOG, s. 103 i 108. <br />

"H. Jonas, Gnosis und spiitanttker Geist, Teil IIll, Gllttingen 1966, s. 1-4; <br />

171-175.<br />

" H. Jonas, Gnosis, I, s. 378 inn.<br />

671


1


NA TROPACH TAJEMNEJ WIEDZV<br />

cyzm na podstawie p1'zedstawionej definicji dzieli jedynie od gnostycy<br />

zmu wlasciwego wY1'6znienie czasowe. Nie okreslono r6wniez gnostycyzmu<br />

terminem herezji chrzescijanskiej, co jest niewqtpliwie<br />

zaslugq poprzednich badail zwlaszcza historyk6w religii. Kongres nie<br />

przyjql jednak calkowicie terminologii historyk6w religii, unikajqc<br />

okreslenia prqdow przedchrzescijanskich nazwq gnostycyzmu. W tym<br />

celu jednak posluzono si~ terminami protognostycyzmu i pregnostycyzmu.<br />

Definicje te nie zadowolily wszystkich. Wskazujq na to nie tylko<br />

krytyczne glosy 77 po obradach kongresu, ale r6wniez przeglqd<br />

najwazniejszych wsp6lczesnych stanowisk.<br />

A. ISTOTA GNOSTYCYZMU I JEGO PODSTAWOWE<br />

WATKI<br />

Dla okreslenia istoty gnostycyzmu wciqz podstawowym dzielem<br />

jest wielokrotnie wznawiana praca H. Jonasa 78. Komentatorzy jego<br />

prac wskazujq na zwiqzek mi~dzy tym, co nazywa strukturq sensu,<br />

znaczenia (Sinnstruktur), a podstawowym mitem (Grundmythos) 79.<br />

Mit ten jest wyrazem swiadomosci gnostyckiej 0 trzech podstawowych<br />

zasadach: przekonanie 0 transcendencji dobrego Boga, jako<br />

principium wszystkiego, pogarda dla swiata materialnego' oraz poglqd<br />

0 niezniszczalnosci najgl~bszej jazni czlowieka.<br />

Mniej wi~cej w podobny spos6b opisujq istotne elementy gnostyckiego<br />

swiatopoglqdu inni badacze, podkreslajqc jedynie wag~ tego<br />

czy innego szczeg61u. W. Schmithals 80 w oparciu 0 t~ samq m e tod ~<br />

badania gnozy co Jonas, to znaczy lqczenia krytyki historycznoliterackiej<br />

zr6del z interpretacjq fenomenologicznq dochodzi do przekonania,<br />

ze gnostycyzm jest fenomenem sui generis, a wyrozniajqcymi<br />

cechami Sq typowa swiadomosc swiata i siebie oraz charakterystyczna<br />

mitologia, jako jej wyraz. Za naczelne motywy ideowe<br />

tej swiadomosci uznaje kosmologiczny dualizm, mit upadku substaneji<br />

swietlistej w moe zlych sil, co rownoznaczne jest z upadkiem<br />

praczlowieka, oraz nauk~ 0 stanie upadku czlowieka wraz z nadziejq<br />

na wyzwolenie.<br />

P rzykladowo zwrocmy uwag~ na jeszcze kilka poglqd6w 0 istotnych<br />

cechach gnostycyzmu. Japonski uczony S. Arai l1znaje w so­<br />

17 P or. K . R udolph, Theologische Rundscha u. 36(1 971) S. 31 inn. (= ThRun).<br />

78 H. J o nas, Gnosts und sp4tanttker Getst, G o ttingen 1964' (tom 1), 1962' (II, 1).<br />

Pierwsze .wydanie: tom 1 - 1934, II, 1 - 1954.<br />

1. K. Rudolph, T hRun 36 (1971), S. R. <br />

" W . Schm ithals, D te G nos!s ! n K orinth, Gottingen 1969', S. 25. <br />

673


KS. WINCENTY MYSZOR<br />

ieriologii gnostyckiej za najwazniejszy motyw zbawcze wolanie z gory,<br />

budzqce uspiol1q w materii i ciele jazn gnostyka 81. Podobnie Sq­<br />

.dzi Foerster 82. Wolanie z gory, ze swiata boskiego jest zaadresowane<br />

do boskiej jazni gnostyka uwi~zionej w ciele. Mityczny j~zyk tekstow<br />

gnostyckich pozwala wyrazie jednoczesnie dualizm mi~dzy Bogiem<br />

a swiatem, mi~dzy jazniq czlowieka, a cialem. J~zyk ten p051uguje<br />

si~ takimi wqtkami, jak mit upadku ze swiata wyzszego - mit<br />

Sophii, praczlowh:ika, mit demiurga - stworcy materialnego swiata.<br />

mit zbawcy. H. M. Schenke uznaje za podstawowe twierdzenia<br />

gnostyckiegoswiatopoglqdu nauk~ 0 Bogu nieznanym, 0 Sophii<br />

stworczyni swiata, 0 siedmiu archontach, 0 zstqpieniu i wstqpieniu<br />

duszy. Do nauki gnostyckiej jego zdaniem nalezy dualizm swiatla<br />

i ciemnosci, duszy i ciata, ducha i materii. Gnostyckimi Sq nauka<br />

-0 Bogu-czlowieku, emanacjach i hipostazach 83.<br />

Idee oraz wqtki literackie ukazujq si~ bardziej lub mniej wyraznie<br />

w zaleznosci od zrodel, ktore badacze opracowywujq. Wydaje si~, ze<br />

sformulowana przez Reitzensteina idea salvator salvandus i salvatoI'<br />

salvatus znajduje si~ w takich zrodlach jak Ody Salomona, relacja<br />

Hipolita 0 naasenczykach, Piesn 0 perle, w Dziejach Tomasza,<br />

w tekstach mandajskich 84. W walentynskich zas irodlach nauka 50­<br />

ieFiologiczna zostaje wyrazona przez okreslenie "Sysei sadzomenoi"<br />

.(zbawieni z natury), co w zasadzie mozna powiedziee 0 kazdym<br />

gnostyku 85. Kazdy gnostyk jest wi~c salvator salvandus i salvatoI'<br />

salvatus ie wzgl~du na jednose wszystkich elementow duchowych,<br />

boskich w swiecie. Salvator salvandus ukazuje jedynie element boski<br />

uwi~ziony w materii i ciele domagajqcy si~ wyzwolenia, a salvator<br />

salvatus oznacza uwolnienie go i stan integracji. Obydwa te<br />

terminy C. Colpe 86 i H. Jonas 87 traktujq jako tautologi~ gnostyckiej<br />

soteriologii.<br />

Powstaje pytanie, dlaczego mimo zgodnosci poglqdow na istot~<br />

gnostycyzmu istnieje jednak rozbiei:nose w przedstawieniu jego podstawowych<br />

wqtkow literackich<br />

Bye moze przyczyna tkwi w roznych zbiorach zrodel. Co Reitzenstein<br />

odnalazl w tekstach manichejskich, tego z trudem doszuJmje<br />

si~ Schenke 88 w tekstach II wieku, w klasycznych zrodlach gnosty­<br />

11 S. Ara!, ZUT Definttion deT Gnosis, ICOG s. 181~189•<br />

.. W. Foerster, Die Gnosis I, Zeugnisse der KirchenvftteT, Zurich-Stuttgart 1969.<br />

Wst~p s. 7-34.<br />

.. H. Schenke, Die Gnosis, w : Umwett des Urchristentums, tom I-In, Berlin<br />

1967; tom I s. 38G--382.<br />

s, G. Widengren, ICOG s. 35 inn.<br />

s, Por. K. Rudolph ThRun 36 (1971) S. 12.<br />

.. C. Colpe, dz. cyt. s. 174.<br />

., Brak rzeczywiscie takich termin6w w pracy Jonasa. Colpe uzasadnia to na<br />

s . .186 inn. <br />

.. H. Schenke, Umwelt I s. 382. <br />

674


NA TROPACH TAJEMNEJ WIEDZY<br />

cyzmu. Inaczej przedstawiajq swiatopoglqd gnostyckie teksty walentynskie,<br />

pisma 0 przewadze elementow filozoficznych, a inaczej.<br />

irodla, w ktorych przewaza j~zyk mitologiczny.<br />

W tekstach mitologicznych pojawia si~ procz tego dodatkowa<br />

trudnose - mit nie zawsze moze bye interpretowany jednoznacznie,<br />

przy czym nie chodzi tylko 0 rozne metody interpretacyjne, z ktorych<br />

badacze zdajq sobie spraw~, ale raczej 0 trudnose tkwiqcq<br />

w samej naturze mitycznego j~zyka. 0 upadku swietlistej cZqstki,<br />

boskiego elementu mowi mit Sophii i mit 0 praczlowieku. Fakt, zeten<br />

sam temat gnostycy wypowiadajq przy pomocy dwu roznych<br />

wqtkow swiadczy, ze kazdy z nich moze bye takZe jeszcze inaczej<br />

interpretowany.<br />

Warto przypomniec uwagi 0 mitologii gno~tyckiej wypowiedZianewyzej.<br />

Mit jest dobranym stylem wypowiedzi. JeSli mit zaczerpni~to<br />

z zewnqtrz, to wyrazajqc nauk~ gnostyckq zachowal bye moze rowniez<br />

slady poprzedniego systemu, w ktorym sluzyl na okreslenie<br />

innych tresci religijnych. Latwo przy tym slady czy nawet wyrazne·<br />

dowody dawnej funkcji mitu przypisae nauce gnostyckiej. I to takze·<br />

mial na mysli C. Colpe przestrzegajqc, aby w interpretacji mitowgnostyckich<br />

odroinie Mythus od Kunst-mythus. Rzecz jest tym bar-·<br />

dziej wazna, iz badacze pragnq wysledzie pochodzenie gnostycyzmu<br />

analizujqc jego wqtki literackie.<br />

B, POCHODZENIE GNOSTYCYZMU<br />

Nakreslenie obecnego stanu badan nad pochodzeniem gnostycyzmu<br />

nie jest zadaniem latwym. Kongres w Messynie ujawnil tak wielkq<br />

rozbieznose opinii na ten temat, ze K. Rudolph nie wahal si~ nazwae<br />

tego zebrania najlepszych dzisiaj badaczy gnostycyzmu "kocim koncertem"<br />

89. Czy w tym koncercie uda si~ doslyszee jakies nuty zgod-­<br />

ne<br />

R. Haardt 90 dzieli wszystkich badaczy zajmujqcych si~ genezq<br />

gnostycyzmu 'na trzy grupy. Do pierwszej zalicza tych, ktorzy usilujq<br />

rozwiqzae problem na podstawie badan motyw6w. Druga grupa<br />

to uczeni poslugujqcy s i~ metodami psychologicznymi i socjologicznymi.<br />

I wreszcie do trzeciego kierunku zalicza Haardt tych, kt6­<br />

rzy zajmujq si~ gnostycyzmem bez rozstrzqsania jego pochodzenia.<br />

Badania pierwszej grupy uczonych ukazujq, seisle m6wiqc, dziejew<br />

qtk6w literackich, kt6re weszly w sklad gnostycyzmu. Wykazujq<br />

.. K . R udolph, ThRun 36(1971) s. 31.<br />

10 R . H a a r dt, Bemerkungen zu den Methoden der Ursprungsbesttmmung von<br />

Gnosis, rCOG s. 161-173; takze: Dte Gnosis. Wesen und Zeugntsse, Salzburg 1967,<br />

s. g-29.<br />

675,


IKS. WINCENTY MYSZOR<br />

genez~ motyw6w a nie pochodzenie gnostycyzmu. Trese i forma literacka,<br />

idea i wqtek literacki pozostajq w jakims zwiqzku ze sobq.<br />

Jest jednak og61nie przyj~tq zasadq w badaniach zabytk6w literackich<br />

i historycznych, ze ta sarna forma ezy wqtek mogq sluzye do<br />

wyrazania rMnyeh idei. W odniesieniu do gnostyeyzmu przeslanka<br />

taka wydaje si~ szczeg6lnie godna uwagi, gdyz gnostycy wykorzystywali<br />

material literacki z r6znych srodowisk. Dla na!) nie zawsze<br />

jest spraWq jasnq, w jakim stopniu nadali zaczerpni~tym formom<br />

i wqtkom nOWq trese, a na He zastosowali trese przyj~t1\ razem z formq.<br />

Tak wi~c badania historycznoliterackie, choe s1\ konieezne, nie<br />

mogq u'kazae z calq pewnoseiq prekursor6w gnostycyzmu. Druga<br />

trudnoM:, ja1ka pojawia si~ w badaniaeh historycznoliterackich, to<br />

wyznac-zenie granicy por6wnywania :lr6del. W analizie bowiem<br />

zr6del tworzy si~ lancuch przyczyn i skutk6w, to, co Haardt nazywa<br />

regressus in infinitum.<br />

Po naszkicowaniu zasad badan kierunku historycznoliterackiego<br />

przejdzmy do przedstawienia najwazniejszych rozwiqzan. Najliczniejsze<br />

i najtrwalsze Sq tradycje historyk6w religii. Na kongresie<br />

w Messynie okolo 20 referat6w wykazywalo tak1\ orientacj~. Nie<br />

spos6b oddae wszystkich odcieni. Ze wzgl~du na tradycj~ Bousseta<br />

i Reitzensteina przedstawimy stanowisko najbardziej do nich zblizonego<br />

Geo Widengrena. Badacz ten za najcenniejsze zr6dla pomocn<br />

e w rozwiqzywaniu problemu pochodzenia gnostycyzmu uznaje<br />

teksty manichejskie i mandajskie. Ponadto wlqcza do tej grupy<br />

tekst6w Piesn 0 peTle z Dziej6w Tomasza, kt6r1\ uznaje za motyw<br />

najwainiejszy dla gnozy.91 Najbardziej istotne w1\tki literackie i ideowe<br />

jego zdaniem to wyobrazenia 0 zbawcy, poj~ie salvator salvandus,<br />

oraz w~dr6wka duszy. Te wqtki pragnie odnalezc tak w teks<br />

tach mandajskich jak i qumranskich i z Nag-Hammadi 92. Dualizm<br />

typowy dla gnostycyzmu dostrzega juz w systemie religijnym indyjskim.<br />

Polega on na przeciwstawieniu prawdziwego duchowego<br />

swiata pozornemu i materialnemu. Najblizszym zas gnostyckim wydaje<br />

si~ mu dualizm w zr6dlach iranskiej gnozy i manichejskiej. Dostrzega<br />

go r6wniez w typie syryjsko-egipskim 93. UtoZsamia podobnie<br />

jak Reitzenstein iranskiego Gayomarta z praczlowiekiem i cent<br />

ralnq postac gnostyckiego zbawcy dostrzega juz w religii ira6­<br />

skiej 94. Na tle tych powiqzan uwidacznia si~ poj~cie salvator salvandus.<br />

Zbawca w religii iranskiej wedlug Widengrena to poj~cie zawie­<br />

11 G. Widengren, Les oTtgines du gnosticism e et t'hfstoiTe des rettgions, ICOG,<br />

s.42•<br />

.. Tam!e , s. 56-57. <br />

" G. Wldengren, ICOG, s. 40-42. <br />

.. G. Widengren, ReUgi onsphitnemonotogie, s. 502 Inn. <br />

676


NA TROPACH TAJEMNEJ WIEDZY<br />

rajqce osob~ samego zbawcy oraz tych, kt6rzy majq bye przez niego<br />

zbawieni. Dqzenie do zbawienia ludzi oznacza r6wniez wyzwalanie<br />

z materii samego zbawcy przez zlqczenie si~ z nimi. Na tej zasadzie<br />

odr6znia typ gnozy iranskiej, w kt6rej poj~cie to wyst~puje<br />

bardzo wyraznie oraz typ gnozy syryjsko-egipskiej, w kt6rej Sq<br />

tyl:ko pewne slady. W~dr6wka duszy przedstawionej jako perla zagubiona<br />

w materii, jako dusza uspiona, rozpoczyna si~ od obudzenia<br />

jej ze snu przez wyslanca lub przez list, konczy si~ zas polqczeniem<br />

ze zbawcq. Wszystkie te motywy mozna 'znaleze zdaniem<br />

Widengrena w religii iranskiej, zoroastryjskiej 95. Zostajq one potem<br />

powt6rzone w zr6dlach gnostyckich najsilniej w iranskim typie,<br />

to znaczy w tekstach manichejskich i mandajskich oraz w syro­<br />

-egipskim, zwlaszcza w tekstach setianskich, to znaczy tych, w ktorych<br />

g16wnym bohaterem jest Set 96. Problem pochodzenia gnostycyzmu<br />

w swietle hipotezy iranskiej w odniesieniu do tekstow<br />

z Nag-Hammadi oznacza zatem pytanie, czy w n owych tekstach<br />

znajdziemy zrodla setianskie oraz czy b~dq W nich wyst~powae<br />

wspomniane wqtki.<br />

Od czas6w Baura i Harnacka przed badaczami pojawia si~ stale<br />

problem tak zwanej hellenistycznej hipotezy pochodzenia. Jest to<br />

pytanie 0 udzial kultury hellenistycznej, zwlaszcza jej filozofii<br />

\\' ksztaltowaniu si~ gnostycyzmu.<br />

Wsr6d wsp61czesnych stanowisk mozna znaleze calq gam~ poglqdow,<br />

od koncepcji zbliionych do poglqd6w Harnacka, az do pierwotnych<br />

badan nad hermetyzmem Reitzensteina. Teza szkoly historyk6w<br />

dogmatu jak wiemy chamkteryzowala si~ przyj~ciem chrzescijanskiej<br />

koncepcji gnozy jako herezji. Poglqdy wspolczesne tego<br />

kierunku dadzq si~ rowniei: sklasyfikowac sposobem widzenia<br />

udzialu chrzescijanstwa w powstawaniu gnostycyzmu. Dla jednych<br />

badaczy gnostycyzm byl w prostej linii kontynuacjq pewnych koncepcji<br />

chrzescijanstwa pierwotnego i by1 tei: wewn~trznq spraWq<br />

Kosciola. Dla innych ruch gnostycki kontynuowal typ religijnosci<br />

misteryjnej, a tylko na pewnym etapie zostal schrystianizowany.<br />

Druga koncepcja jest wi~c jakby odwr6ceniem pierwszej i odwrocen<br />

iem tezy Harnacka : nie chrzescijanstwo zosta1o zhellenizowane,<br />

lecz kultura hellenistyczna zostala schrystianizowana. Sq to dwa<br />

skrajne stanowiska tego kierunku i te jedynie om6wimy.<br />

Gnostycyzm jako kontynuacja religijnosci misteryjnej najwyrazniej<br />

uwidacznia si~ w hipotezie zbudowa'nej przez wloskiego historyka<br />

religii Ugo Bianchiego 97. W misteriach greckich, a potem<br />

II Tarnze, s. 507 . <br />

.. G. Widengren, ICOG, s. 57. <br />

J1 U. Bianchi, Le probleme des origines du gn os tici sm e, ICOG, S. 1-27; Numen <br />

1965, s. 177.<br />

677


KS. WINCENTY MYSZOR<br />

hellenistycznych Bianchi dostrzega zmiany majqce na celu coraz<br />

bardziej aspekt indYWidualistyczny i osobowy religijnosci. Na pierwszym<br />

etapie religijnosci rnisteryjnej mozna zauwazyc jego zdaniem<br />

przewag~ witalizmu, kultu dla sil zycia. W okresie tym, wciqz<br />

w epoce przedchrzescijaiiskiej, ksztaltujq si~ kulty plodnosci. Sq<br />

tokulty spolecznosci, zbiorowosci. Religijnosc oparta na obserw acji<br />

zjawisk przyrody bez wtajemniczeii przenosi znaczenie pewnych<br />

ryt6w na zycie ludzkie ujc::te w spoleczeiistwie.<br />

Nastc::pny etap to wlqczerie si~ mistyki i powstanie misteri6w<br />

najbardziej typowych w kulturze hellenistycznej. Na tym etapie<br />

w okresie wymieszania sic:: roznych tradycji religijnych, rozpadzie<br />

malych spolecznosci, ludzie szukali w misteriach odzwierciedlenia<br />

wlasnego, indywidualnego losu. Misteria hellenistyczne bowiem<br />

W oparciu 0 doktryn~ neopitagorejs'kq mialy wyzwalac czlowieka<br />

z ciala i swiata oraz dokonac jego wewn~trznej przemiany 98.<br />

Do koiica okresu antycznego trwal - zda'niem Bianchiego - proces<br />

pogl~biania mistycznego misteri6w, przesycania ich elementami<br />

filozoficznymi i tradycjami kult6w wschodnich. Dalszym etapem jest<br />

powstanie gnozy. Gnoza ta charakteryzuje si~ swoistym rysem ­<br />

dualizmem antropologicznym, to znaczy przeciwstawieniem duszy<br />

i ciala oraz wrogim nastawieniem do swiata doczesnego.<br />

W gnozie moma zdaniem Bianchiego dostrzec slady ukazanej wyzej<br />

prehistorii, a' wic::c slady misteriow plodnosci oraz tego, co on<br />

nazywa misteriozofiq, czyli aspekt indywidualny i ezoteryczny.<br />

Gnostyckie poglqdy, antysomatyczne i antykosmiczne nie zdolaly zatrzec<br />

calkowicie dawnych zwillzlk6w, zwlaszcza ,kultu zycia, ktory<br />

uka,zuje si~ w podkresleniu wartosci zycia indywidualnego i duchowego.<br />

Gnostycyzm nie zniszczyl rowniez dawnego wyrazu religijnosci<br />

misteryjnej, a mianowicie kultu, sakramentu, wtajemniczeii.<br />

Dotychczas w gnostyckich ir6dlach moina bylo znaleic bardzo<br />

malo informacji 0 zyciu kultowym gnostykow. Pisma hermetyczne<br />

najblizsze reli-gijnosci misteryjnej i gnozie dostarczyly zdaje sic::<br />

jedynie jc::zyka misteryjnego. Czy za tym jc::zykiem uiywanym przez<br />

gnostykow kryje sic:: rowniez kult Jesli hipoteza Bianchiego jest<br />

sluszna - to nalezy w tekstach zn.aleic slady religijnosci mistery jnej<br />

i kultu.<br />

Jak mozna zauwaiyc, hipoteza ta nie zajmuje okreslonego stanowiska<br />

wobec problemu przedchrzescijanskiego gnostycyzmu. Takie<br />

stanowisko w spos6b jasny precyzujq zwolennicy koncepcji gnostycyzmu<br />

jako herezji chrzescijanskiej. Gnostycyzm jest zjawiskiem<br />

wewnqtrzchrzescijanskim, a zatem ja'ko taki nie mogi istniec przed<br />

Chrystusem. Na poparcie ta'kiej tezy wysuwa si c:: bardzo wazki ar­<br />

678<br />

" P or. Pri.imm, liz. cyt., s. 432.


NA TROPACH TAJEMNEJ WIEDZV<br />

gument. Nie posiadamy dotqd zadnego przekazu zr6dlowego gnostycyzmu<br />

wczesniejszego niz najstarsze zabytki chrzescijanskie. Wielu<br />

badaczy konstruuje swoje hipotezy podobnie jak Harnack. Tak ujmuje<br />

pochodzenie gnostycyzmu H. Langerbeck 99, ktory sklania si~ nawet<br />

do przyj~cia filozoficznej fazy gnostycyzmu za starszq od mitologicznej.<br />

A. Nock 99 uznaje platonizm za decydujqcy czynnik inspirujqcy<br />

powstanie w chrzescijanstwie pfqdow gnostyckich. Bardzo<br />

konsekwentnie po linii koncepcji historykow dogmatu ujmuje<br />

poglqdy na problem pochodzenia S. Petrement 100. Gnoza w Kosciele<br />

pierwotnym sluzyla jej zdaniem na okreslenie znajomosci Pisma<br />

sw. Kazdy system gnostycki zatem zawiera elementy chrzescijanskie<br />

i wszyscy gnostycy pragn~li uchodzic za chrzescijan. Elementy<br />

poganskiej religijnosci, ktore autorka dostrzega, Sq warstwq wtornq.<br />

Gnostycy dopiero po odparciu ich nauki przez oficjalny Kosciol<br />

przeszli do poganstwa. Taki poglqd pozwala Petrement wyrazac<br />

opini~, ze pierwotna teologia chrzescijanska, zwlaszcza chrystologia<br />

byla nacechowana doketyzmem.<br />

Hipoteza herezji chrzeScijanskiej, choc bardzo niepopularna<br />

wsrod badaczy wsp61czesnych, zasluguje na uwag~. W naszym studium<br />

nad nowymi tekstami chodzi 0 odpowiedz na pytanie, czy<br />

istotnie w tekstach gnostyckich gnoza oznaczala znajomosc Pisma<br />

sw., czy nowe zrodla Sq rzeczywiscie dowodem, ze gnostycy pragllf;li<br />

uchodzic za chrzescijan i nimi byli istotnie<br />

Najwi~ksze zainteresowanie wzbudza ostatnimi czasy hipoteza judaistyczna.<br />

Ostatnie prace oraz niektore artykuly na temat Nag­<br />

-Hammadi wskazujq, ze gnostycyzm zaczerpnql bardzo wiele z tradycji<br />

judaistycznych. Inicjatorem tej koncepcji byl G. Quispel101.<br />

Wedlug jego twierdzen gnoza powstala w srodowisku judaistycznym.<br />

Powoluje si~ mi~dzy innymi na fakt, ze polemisci antygnostycy<br />

rozpoczynajq zwykle relacj~ od Szymopa Maga i Cerynta.<br />

Zwolennikami tej hipotezy Sq rowniez J . Zandee 102, A. Bohlig 103,<br />

.. Poglqdy tyeh uezonyeh referuje Rudolph, ThRun 36 (1971) S. 34 i nn. Z grupy<br />

tyell uezonyeh dostE:pne mi byly jedynie praee S. p etrement.<br />

100 S. p etrem'ent, La notion de gnosttcisme, Revue de Metapnysique et Morale<br />

1n60, s. 385-421; Sw e stanowisko potwierdza na kongresie w Messynie: Le mythe<br />

des sep t arcnontes createurs peut-a s'expliquer d partir du chrtsti anisme ICOG,<br />

s. 460-486.<br />

101 G. Quispel, D e r gnost!scne Antropos und die jildische Tradition, Eranos­<br />

-Jahrbueh 22 (1953) ZUrich 1954, s. 19:;""'234; ChristUche Gnosts und jildtscne Heterodoxi<br />

e, E vangelische Theologie 14 (1954) s. 1-11.<br />

101 J. Zandee, Die Person der Sophia tn der vierten Scnrtft des Codex Jung,<br />

ICOG, s. 203--214.<br />

1" A . Biihlig, Der jildiscne und judenchristltche H!ntergrund in gnostiscnen<br />

T ext en von Nag-Hammadi, ICOG, s. 109-140.<br />

679


KS. WINCENTY MYSZOR<br />

H. M. Schenke 104, P. Pokorny 105, K. Rudolph 106 i inni 107. Wszyscy<br />

ci badacze wskazujq na ir6dla, w kt6rych tradycje starotestamentalne<br />

zaznaczyly si~ bardzo wyraznie, a wi~c teksty mandajskie,<br />

naasenskie (w relacji Hipolita), gnoza Barucha oraz szereg pism<br />

apokryficznych N owego Testamentu. Do wi~kszego zainteresowania<br />

.gnozq zydowskq przyczyniajq si~ r6wniez badania nad ir6dlami typowo<br />

judaistycznymi, a wi~c studia nad Filonem Aleksandryjskim.<br />

i nad tekstami z Qumran . Frace te dajq coraz bogatszy obraz judaizmu<br />

epoki hellenistycznej oraz pierwszych wiek6w ery chrzescijanskiej.<br />

Wiele r6Znorodnych uj~c tej hipotezy da si~ uzasadnic r6znicami<br />

uj~c judaizmu jako podloza nauki gnostyckiej. Elementy zydowskie<br />

tkwily w kulturze hellenistycznej w r6znym nat~zeniu , podobnie<br />

jak hellenistyczne w kulturze zydowskiej. Wyda je si~ , ze<br />

granice socjologiczne mi~dzy Zydami a nie-Zydami byly zwlaszcza<br />

w diasporze dosyc plynne 108. Skoro granice socjologiczne przedstawialy<br />

si~ w ten sposob, prawdopodobnie analogicznie bylo i z ideologiq.<br />

Ktore elementy ideologii judaistycznej mogly si~ stac poc·zqt..<br />

kiem gnostycyzmu Jaki wqtek literacki czy ideowy mogi zadecydowac<br />

G. Quispel 109 wywodzi inspiracj~ powstania gnostycyzmu<br />

z poznozydowskich spekulacji n a temat Adama, Grant 110 - z zawiedzionych<br />

nadziei wyrazonych w apokaliptyce, Wilson 111 - z literatury<br />

qumranskiej i Filona. Wymieniamy tylko przykladowo. W zrodlach<br />

tych, jak wskazujq badania nad judaizmem, krzyzuje si~ wiele<br />

tradycji religijnych, a wi~c nie tylko wplywy kultury hellenistycznej,<br />

jej filozofii, ale rowniez skladrriki orientalne, lqcznie z iranskimi.<br />

Wydaje si~ jednak, ze pewne stwierdzenia dajq si~ wyprowadzic<br />

z dotychczasowych studiow.<br />

Judaizm lat przed Chrystusem podkreslal w swej teologii dwa<br />

elementy: transcendencj~ Boga i moc obowiqzujqcq prawa 112.<br />

Transcendencja Boga mogla sprzyjac na przyklad powstawaniu<br />

wyobrazen 0 nizszych hipostazach, mocach bozych. Skrupulatnosc<br />

w podejsciu do przepisow prawa mogla wywolac reakcje zdqzajqce<br />

do wyzwolenia si~ z jego nacisku, ale rowniez przyjqc znajomosc<br />

prawa za gnozp,. Jedno jest pewne - judaizm w scislym znaczeniu<br />

'" H. Schenke, Umwett, I, s. 395. <br />

'" P. Pokorny, poi:!atky gnose, Praha 1968, s . as-38. <br />

". P or. D i e Gnosts II, s. 192 inn. (0 literaturze manda jskiej). <br />

107 Por. R eferaty wygloszone podcza s kongresu w Messynie: ICOG, s. 395-496; <br />

takze H. Schenke , DeT Gott, s. 33.<br />

'05 H. Schenke, HauptpTobteme deT Gnosis, Kairos 7 (1965), s . 126.<br />

' 00 G . Quispel, Eranos-Jahrbuch '22 (1953), S. 19S-234.<br />

lID R. Grant, ICOG, S. 154.<br />

"' R. Wilson, - nie majllc dostE:pu d o literatury podajE: za K . Rudol ph ThRun<br />

36 (1971), s. 104-108.<br />

m Bibet-Lex t k on, von H . Haag, L e ipzig 1969, k . 890--892.<br />

680


NA TROPACH TAJEMNEJ WIEDZY<br />

nawiqzywal zawsze do monoteizmu. Idee gnostyckie, monoteistyczne<br />

w sensie panteistycznym, czy dualistyczne, jak rowniez niektore<br />

wqtki literackie oparte na mitologii poganskiej nie mogly zrodzic si~<br />

w lonie judaizmu ortodoksyjnego. W tym sensie nalezaloby wykluczyc<br />

rowniez literatur~ qumranska,. Pisma qumranskie mogly dostarczye<br />

wiele wyobrazen i idei skladowych gnozy, znamienny jest<br />

ich dualizm antropologiczny 113 - nie moga, jednak uchodziC za gnostyckie.<br />

Idea monoteistyczna jest w nich bardzo silna. Gnostycyzm<br />

mogi si~ zrodzie w srodowisku oddalonym od ortodoksji. Badacze<br />

wspok zesni pytajq wi~c 'Zwykle 0 prqdy heterodoksyjne a nawet<br />

heretyckie w judaizmie.<br />

Osobnym zagadnieniem jest problem istnienia gnozy zydowskiej.<br />

e zy istniala zydowska gnoza ortodoksyjna K. Schubert 114 odpowiada<br />

twierdzqco. Tresciq tej gnozy byl przede wszystkim dualizm<br />

antropologiczny, antysomatyzm i pesymizm w uj~ciu zycia doczesnego,<br />

sklaniajqcy si~ do antykosmizmu. Okreslenie jednak takich<br />

poglqd6w terminem gnozy jest mylqce. Latwo bowiem stwierdzie,<br />

ze to poj~cie nie odpowiada definicji zaproponowanej na kongresie<br />

w Messynie. Z tej racji K. Rudolph 115 proponuje ten kierunek<br />

mysli zydowskiej najblizszy gnozie nazywae zydowskq ezoterykq.<br />

Dla prqdow, kt6re zapowiadajq gnoz~ i gnostycyzm Rudolph proponuje<br />

okreslenie ich jako gnostycyzuja,ce.<br />

W nowych tekstach z Nag-Hammadi, jak wykazujq dotychczasowe<br />

opracowania niektorych pism, obok wqtkow niewqtpliwie judaistycznych<br />

znajdujq si~ rowniez elementy nauki zydowskiej zwiqzane<br />

z chrzescijanskimi 116. Powstaje pytanie: w jaki sposob elementy<br />

te przen rkn~ly do nauki gnostyckiej: wprost z judaizmu czy<br />

przez judeochrzescijanstwo Badajqc zatem material zydowskiej tradycji<br />

w pismach gnostyckich nalezy wziqe pod uwag~ i to pytanie.<br />

Wydaje s i~ , ze rowniez nie moina poprzestae jedynie na wydobyciu<br />

tradycji jUdaistycznej. Nalezy takze zaobserwowae funkcj~ ,<br />

jakq spelnia ona w nowych gnostyckich pismach. W jaki sposob<br />

gnostycy odnosili si~ do dziedzictwa Starego Testamentu i czy<br />

mozna - po oddzieleniu gnostyckiego opracowania tego materia­<br />

Iu - wskazae na jakies srodowisko judaistycz.ne, ktore moglo bye<br />

podlozem formowania si~ gnostycyzmu.<br />

113 L . Sta ch owiak, Zagadni enle dualizmu antropologicznego w StaTym Testam<br />

encie i ltteTatur ze mt'1dzytestamentalnej, Studia Theologlca Varsaviensis 7 (1969),<br />

s . 19-31.<br />

'" K. S. Schube rt, Problem und Wesen deT j tldl schen Gnosis, Kairos 3 (1961),<br />

s . 2-15.<br />

U5 K. Rudolph, Randerschetnungen des Judentu ms und das Problem d e r Entst<br />

ehung des Gnos t!z!smtls, Kairos 9 (1967), S. 107.<br />

"' A. Biihlig, Der judische und judenchrist!iche HintergTund i n gnostischen<br />

T exten von Nag-Hammadi, leOa, s. 109-1"40.<br />

681


KS. WINCENTY MYSZOR<br />

Jalk moglismy siti przekonae z powyiszego przeglqdu, badania<br />

pochodzenia gnostycyzmu na podstawie wqtk6w literackich wymagajq<br />

metody por6wnawczej. Mimo to badania wsp6lczesne wykazujq<br />

~wnq niech~e wobec tej metody stosowanej kiedys przez historyk6w<br />

religii. Ten sam wqtek literacki w dwu r6inych tradycjach<br />

religijnych pelni zwykle r6ine funkcje i zawiera rome<br />

tresci. Czy stwierdzenie ciqglosci historycznej i literaokiej oznacza<br />

rowniei ciqglose ideologicznq Czy pewne zmiany tradycji<br />

literackiej wskazujq takie na zmiany w zakresie tresci Moina jedynie<br />

stwierdzie, ie pokrewienstwo takie staje si~ prawdopodobne.<br />

Wracajqc do charakterystyki wsp6lczesnych badan dokonanej<br />

przez R. Haardta musimy przyjrzec si~ tym kierunkom, kt6re starajq<br />

si~ umiejscowie gnoz~ w czasie i przestrzeni przy pomocv<br />

innych metod. Chodzi 0 kierunek badan pochodzenia gnostycyzmu<br />

ar,gumentujqcy reduktywnie. Badacze usilujq sprowadzie, zredukowac<br />

pochodzenie gnostycyzmu do przyczyn psychologicznych, snr..:.if'­<br />

logicznych wzgltidnie egzystencjalno-ontologicznych. Inaczej mowiqc,<br />

starajq siti odpowiedziec na pytanie, ja·kiej grupie ludzi,<br />

jakiemu srodowisku mogl: odpowiadae gnostycki swiatopoglqd. Moina<br />

zauwaiye, ie metody te nie przekreslajq badania na zasadzie<br />

wqtkow literackich. Badania tekstow przy pomocy metod redukcyjnych<br />

zakladajq najpierw wyznaczenie przy pomocy badan historycznoliterackich<br />

jakiegos srodowiska, jakiejs tradycji religijnej<br />

podstawowej, ktora mogla bye glebq gnostycyzmu. W ten spos6b na<br />

przyklad A. Adam 117 wskazuje na nosicieli kultury szk61 mqdrosciowych.<br />

K. Rudolph 118 twierdzi, ie pierwszymi gnostykami mogli<br />

bye biedni pisarze aramejscy. Zdaniem tych badaczy, zaistnialy<br />

pewne warunki ekonomiczne, polityczne i religijne, 'ktore podsun~ly<br />

danym grupom tak pesyrnistyczny poglqd na swiat. Socjologiczne<br />

i psychologiczne tlumaczenie, pytania 0 rzeczywiste podstawy 11 9,<br />

jak mowi Jonas, moie bye zawodne. Trzeba zauwaiye, ie ludzie<br />

w podobnych warunkach socjologicznych mogq reagowae w r6iny<br />

spos6b i stwarzae sobie r6ine doktryny dla wytlumaczenia zachodzqcych<br />

zjawisk. Atmosfera kryzysu, wojen, braku niezaleinosci,<br />

moie wyzwalae rowniei ducha buntu i rewolucji. Bywa takie odwrotnie,<br />

najlepsze warunki wyzwalajq pesymizm i sceptyczne nastawienie<br />

wobec swiata. Sq to wi~c metody zawodne, a stosowanie<br />

ich musi bye ograniczone ponadto ze wzgl~du na material pochodzqcy<br />

z tak odleglej przeszlosci.<br />

U czeni poslugujq si~ r6wniei metodq interpretacji egzystencjalno­<br />

117 A. Adam. 1st dte Gnosts tm aramlitschen Weishettsschulen enstanden ICOG,<br />

s. 291-301.<br />

115 K. Rudolph, Randerschetnungen••.• s. 108-112.<br />

11J H. Jonas. Gnosts I, s. 58-73.<br />

682


NA TROPACH TAJEMNEJ WIEDZY<br />

-ontologicznej. Klasycznym przykladem takiej interpretacji niech<br />

b~dzie praca H. Jonasa. Gnoza dla niego to specyficzny stan swiadomosci<br />

ludzkiej wywolany przez r6inego rodzaju wydarzenia<br />

zewTI~trzne . Stan ten wyraia si~ przez r6ine wypowiedzi, wqtki litera0kie.<br />

Co jest jednak nowego w tej interpretacji Ot6i stan ten,<br />

jak rowniei powstaly swiatopoglqd nie jest tylko wynikiem sumy<br />

wszystkich uwarunkowan, ale czyms nowym, sui generis 120.<br />

Wielu badaczy zatem - pr'awdopodobnie pod wplywem tych<br />

stwierdzen Jonasa - dochodzi dzisiaj do takiego sqdu 0 problemie<br />

pochodzenia gnostycyzmu. 1stota gnostycyzmu jest niesprowadzal­<br />

'na do innych form swiatopoglqdowych 121. A zatem, gnostycyzm nie<br />

jest pewnq odmianq ezy to chrzeseijanstwa, ezy judaizmu, czy religijnosci<br />

misteryjnej. 1stota gnostyeyzmu jest niepochodna.<br />

W ten spos6b doszlismy do sprecyzowania poj~cia poehodzenia.<br />

o pochodzeniu tego religijnego zjawiska moina mowic w sensie<br />

wskazania na ja'kies srodowisko ezy nawet srodowiska, na pewnq<br />

grup~ spolecznq, a bye moze w przyszlosei, gdy tworcy pism gnos··<br />

tyckich stanq si~ nam bardziej znani, jakqs na osob~ zaloiyciela.<br />

A moze zatem raej~ majq przedstawiciele trzeciego kierunku badan<br />

nad gnostyeyzmem, ktMzy w og61e nie interesujq s;i~ problemem<br />

jego pochodzenia<br />

5. ZNACZENIE TEKSTOW<br />

Z NAG-HAMMADI<br />

Po naszkicowaniu kierunk6w i metod wsp6lczesnych badan nad<br />

gnostycyzmem, po\vstaje pytanie, w jakim stopniu odkrycie nowyeh<br />

tekst6w z Nag-Hammadi wplyn~lo na:<br />

a) powstanie nowyeh zagadnien, oraz<br />

b) ukierunkowanie dotychczasowych teorii.<br />

Zacznijmy od zagadnien nowych, ktorymi dotqd nie moglismy si~<br />

zajqc.<br />

a) Wsp6lczesne bad.ania nad gnostyeyzmem po odkryeiu koptyjsko-gnostyckich<br />

tekst6w z Nag-Hammadi 122 pod pewnym wzgl~dem<br />

przypominajq prace na przelomie XIX i XX wieku. Podobien­<br />

12, H. Jonas, Gnosis I, s. 11 inn.<br />

1!t Por. K. Rudolph, Nag-Hammadt und die neuerll Gnostsforschung, w: Von<br />

Nag-Hammadi bis Zypern, Berlin 1972, S. 7.<br />

m BliZsze informacje na temat znaczenia Nag-Hammadi: K. Rudolph,Nag Hammad!<br />

und die neuere Gnosisforschung. w : P. Nagel, Von Nag-Hammadt bis Zypern,<br />

Ber!i.n 1972, s. 1-15; Bertiner Arbeitskreis fiir koptisch-gnostische Schrtfte n<br />

(zbior.) W: K. W. Trager, Gnosis und Neues Testament, Berlin 1973 s. 13-76; W.<br />

Myszor, Studia Theo!ogica Varsaviensia 9(1971) <strong>Nr</strong> I, s. 367-424; 11(1973) <strong>Nr</strong> I,<br />

s. 21S-221; 13(1974) <strong>Nr</strong> I, s. 193-230.<br />

683


KS. WINCENTY MYSZOR<br />

stwo zaznacza si~ przez fakt pierwszenstwa analizy literackiej, filologicznej<br />

i historycznej nad systematyzujqCq. Wydania te'kst6w,<br />

analiza krytyczna, przeklady, por6wnania, b~dq przez jakis czas<br />

zajmowaly wi~kszosc badClczy. Wydaje si~ jednak, ze juz dotqd<br />

poczynione obserwacje rzucajq nowe swiatlo i pozwalajq przynajmniej<br />

wst~pnie postawic nowe pytani.a. Dotqd bowiem zajmowano<br />

si~ na og6l zr6dlami wt6rnymi i pochodnymi; chodzi 0 relacje<br />

polemist6w antygnostyckich oraz teksty mandajskie i manichejskie.<br />

Obecnie badacz gnostycyzmu ma do dyspozycji ogromnq bibliot ek ~<br />

dziel gnostyckich oryginalnych. Zbi6r kilkudziesi~ciu tytul6w pism<br />

pozwala na prac~ skupionq, na anaIiz~ i por6wnania . " wewn~trzn €" ,<br />

mi~dzy poszczeg6lnymi tekstami gnostyk6w. I tak jest istotnie, jesli<br />

uwai:nie obserwujemy aktualne publikacje na ten temat. Nowe<br />

teksty jednak nie tylko spowodowaly przyj~cie odpowiednich metod<br />

analizy tekstu, ale przede wszystkim wysun~ly caly szereg nowych<br />

zagadnien. Do takich nowych zagadnien nalezy niewqtpIiwie<br />

sprawa formy literackiej pism gnostyk6W 123. Dotqd byto to niemozliwe<br />

ze wzgl~du na brak kontaktu z wi~kszq ilosciq utwor6w oryginalnych.<br />

Badania takie majq ogromne znaczenie dla wielu dziedzin,<br />

historii Iiteratury, biblistyki. Z dotychczasowych anaIiz n3<br />

przyklad wynika jasno, ze wiele tak zwanych apokryf6w Nowego<br />

Testamentu nalezy wylqczyc ze zbior6w dotqd wyliczanych 124 i ze<br />

wzgl~du na form~ literackq, niezaleznie juz od tresci, wlqczyc do<br />

literatury gnostyckiej. Formy literackie tekst6w z Nag-Hammadi<br />

nawiqzujq raczej do tradycji starotestamentalnych, wzgl~dnie mi~dzytestamentalnej<br />

125. Szczeg6lnie uwidacznia si~ to w takich formach,<br />

jak apokalipsa, pisma egzegetyczne, dialog katechetyczny,<br />

dialog objawiajqcy, list 126. Juz bardziej nii: z wplywem nowotestamentalnych<br />

form Iiterackich nalezy si~ Iiczyc z wplywem literatury<br />

hermetycznej. W Ikodeksie VI tekst6w z Nag-Hammadi odnaleziono<br />

trzy utwory zaIiczone zdecydowanie do literatury hermetycznej<br />

127. Problematyk.a 'zwiqzana z tresciq nowych tekst6w jest<br />

oczywiscie tym bardziej bogata i interesujqca. Do nowych zagadnien<br />

dotqd nie poruszanych, wzgl~dnie nierozwiqzalnych nalezy za­<br />

'" Jedn'l z cie kawszych prob tego rodzaju jest: K. Rudolph, Der gnostisch e<br />

,.Dialog" a!s lite rarisches G enus, w: P. Nagel. Prob!eme der koptischen Literatllr,<br />

Halle 1968. s. 85-107.<br />

m Por. Encyklopedi a Katolicka tom I (Lublin 1974) K. 763 (Apokryfy II 7) •<br />

•'" J . Menard, L i tterature apoca!yptique et lUterature gnostique, R evue des<br />

Sciences Religieuses 75(1973) s. 300-323.<br />

m W tej dziedzinie badania wsp61czesne zaczynaj'l sil: dopie ro rozwija c: K.<br />

Rudolph, ThRun 34(1969) S. 143 inn. 169 inn.; 208 inn.<br />

'" Nag Hammadi Codex VI, 6-8, por. K. W . Troger, Die Bedeutung de-r Nag­<br />

-Hammadi-Schrljten jilT di e Hermet i k, w: P . N agel, Studia Coptiea, Berlin 1974.<br />

s. 178.<br />

684


NA TROPACH TAJEMNEJ WIEDZV<br />

liczyc dwa: pra'ktyki kultowe gnostykow 128 oraz ich iycie spoleczne<br />

129. Po pierwszych probach w tym zakresie moina ustalic, ie<br />

wi~sze powodzenie i wi~cej efektow moie przyniesc studium iycia<br />

liturgicznego, kultowego.<br />

Pobieina le'ktura nowych tekstow ukazuje rowniei, ie gnostycy<br />

wobec obcych, nowych poglqdow byli bardzo tolerancyjnie nastawieni<br />

130. Z ch~ciq przyjmowali nowosci. Z tej racji staje si~ nam<br />

dzisiaj zrozumiala trudnosc uchwycenia istoty ich poglqdow; trudnOSei<br />

tej doswiadczyl tak Ireneusz, jak i badacze nowoiytni. Okazuje<br />

si~ bowiem, ie podzial gnostyckich poglqdow na szkoly i odlamy<br />

staje si~ nieaktualny w zastosowaniu do nowych tekst6w 131.<br />

Obecnie badacze bardzo niech~tnie uzywajq dawnych okreslen,<br />

a w kaidym razie liczq si~ z ich powainq modyfikacjq 132. Takie<br />

;erminy jak walentynizm, system barbelognostykow, setian, ofitow<br />

naleiy obecnie sprawdzac w odniesieniu do nowych tekstow. Na<br />

ogol jednak konfrontacja wsp6lczesnych informacji z danymi polemistow,<br />

Ireneusza, Hipolita, daje wynik pozytywny i potwierdza<br />

staroiytne rela'cje. 133<br />

b) W jakim stopniu nowe teksty ukierunkowaly dotqd prowadzone<br />

badania Zajmiemy si~ jedynie sprawami zasadniczymi, istotq<br />

i pochodzeniem gnostycyzmu, bardziej szczeg6lowe zagadnienia bowiem<br />

Sq zbyt aktualne. W zakresie pytania ° istot~ wydaje si~<br />

potwierdzac coraz bardziej hipoteza H. Jonasa, a mianowicie, ie<br />

gnostycyzm jest zjawiskiem niezaleznym od chrzescijanstwa, judaizmu<br />

i kultury greckiej.<br />

Analiza tekst6w z Nag-Hammadi wykazuje, ie na t~ istot~ sklada<br />

sip, jednoczesnie antykosmiczny dualizm oraz monistycznie potraktowana<br />

soteriologia. Monizm gnostycyzmu opiera si~ na toisamosci,<br />

wsp6listotowo§ci zbawcy i zbawionego, b6stwa i wewn~trznego,<br />

duchowego czlowieka. Ta istota gnostycyzmu nie jest pochodna.<br />

W swietle tekst6w z Nag-Hammadi wydaje si~ , i e nalezy lqczyc<br />

razem ze swoistq soteriologiq postac zbawcy przekaziciela gnozy 131.<br />

Zbawca gnostycki - przybierajqcy roin!! postac, Seta, aniola, lecz<br />

i Chrystusa - wbrew pozorom nie jest najcz~sciej postaciq ° rysach<br />

,.. H. G. Gaifron, Studien rum koptischen PhU!ppUsevangetium unter besonder<br />

es Berilcksicht!gung der Sakramente, Bonn 1969.<br />

'"~ P . Pokorny, DeT soziate Htntergrund der ynosts, w: K. W. Trager, Gnosls<br />

und N eues Testament, Berlin 1973, s. 77-87.<br />

ta. K. Rudolph, Von Nag-Hammadi bts Zypern, S. 4.<br />

111 Tarnze S. 6.<br />

u, H. M . Schenke, Das sethtan!sche System nach Nag-Hammadi-Handschriften,<br />

W: P. Nagel, Stud!a Copttca, Berlin 1974, s. 165-174.<br />

,.. N. Brox, 0ffenbarung, Gnosis und gnosttscheT Mythos bet Ireniius von Lyon,<br />

Salzburg 1966 •<br />

•" Gnosis und Neues Testament, s. 17.<br />

3 - ZNAK 685


KS. WINCENTY MYSZOR<br />

chrzeScijanskich. P rzynoszqC zbawczq gnoz~ nie zaklada zadnego<br />

pr6cz samej gnozy dzialania ze strony Boga, a przemiany ze strony<br />

czlowieka. Elementy chrzescijanskie ok azujq s i~ wt6rne, nieistotne<br />

i powierzchow ne, co jednak nie umniejsza wagi problemu relacji<br />

mi~ dzy gnostycyzmem a chrzescijanstwem.135<br />

Wiele swiatla rzuca r6wniez biblioteka z Nag-Hammadi na zagadnienie<br />

pochodzenia, ehociaz bynajmniej go nie rozwiqzuje. Nalezy<br />

s i~ r aezej spodziewac, ze pr ace nad tekstami pozwolq wyeIiminowac<br />

b l ~dne hipotezy skonstruowane na mniej pewnyeh zr6­<br />

dlaeh. Analiza dotychezas przeprowadzona ujawnia, ze n ajwi~kszy<br />

wplyw na gnostyk6w wywarly tradycje judaistyczne i judeochrzescijanskie<br />

136. W tym swietle wydaje si~ nie do utrzymania hipoteza<br />

historyk6w dogmatu 0 pochodzeniu gnostycyzmu - jako herezji,<br />

z chrzescijanstwa. Gnostyk6w bardziej zajmowal Stary Testament,<br />

. egzegeza Ksi~gi Rodzaju, proroctw niz chrzes


NA TROPACH TAJEMNEJ WI EDZY<br />

ezye z wplywem popularnej filozofii greckiej (tak jak wydawey<br />

liezl! s i~ z greekimi oryginalam i koptyjskich tekst6w). Na dalszym<br />

planie dopiero zdaniem 'komentator6w nowyeh tekst6w, m ozna znaleze<br />

wplywy iranskie i to drogll posredniq, przez kult ur~ hellenistyeznq<br />

i p6zny judaizm 139.<br />

Sytuaeja barlan na tym odcinku nie jest jasna. "Wpiywologia"<br />

n ie moze wypracowae smialej hipotezy. Nie dotyka zresztq istoty<br />

gnostyeyzmu, w tym zakresie tezy Jonasa okazujll si~ trwale. Mozn<br />

a zatem z calq slusznoScill powiedziee, ze obecne badania nad<br />

gnostycyzmem dopiero po opublikowaniu calosci tekst6w z Nag­<br />

-Hammadi pozwolll na wysuni~cie bardziej prawdopodobnych hipotez<br />

w sprawie pochodzenia. Na takie wyniki, wydaje s i~ , nalezy<br />

oczekiwae w najblizszej przyszlosci.<br />

ks. Wincenty Mrnor<br />

'" K. Rudolph , V on N ag H ammadt bts Zypern , s. 8.


KS. MAREK STAROWIEYSKI <br />

W~DROWKI PANI EGERII <br />

W roku 1884 wloski szperacz i uczony J. G. Gamurrini odkryl w bibliotece<br />

Fraternita di Santa Maria w Arezzo r~kopis z XI w. pochodzqcy<br />

z opactwa na Monte Cassino. Zawieral on opis pielgrzymki<br />

do Ziemi Swi~tej i na Bliski Wsch6d napisany przez nieznanq z imienia<br />

kobiet~ - brakowalo mu pierwszych kart. Opublikowal go<br />

w trzy lata p6zniej, w 1887 r. W nast~pnych latach posypaly si~ nowe<br />

wydania i tlumaczenia: w 1889 tekst wydano w Petersburgu,<br />

a w 1894 w wiedenskim Corpus Scriptorum Ecclesiasticorum Latinorum<br />

- jednej z najpowazniejszych seriJ patrystycznych. Wydania<br />

pociqgn ~ly seri~ publikacji filologicznych, · teologicznych, archeologicznych,<br />

opracowywano komentarze do tego dzielka, a nawet wydana<br />

don specjalny slownik lacinski.<br />

Pami~tnik Egerii (do imienia jeszcze powr6cimy), ocalal zupelnie<br />

przypadkowo, bo w Sredniowieczu nie byl on bynajmniej popularny:<br />

znal go mnich hiszpanski z VII w. Waleriusz z Vierzo, jego<br />

fragmenty znaleziono w Madrycie, wiadomo, ze znajdowal si~<br />

w opactwie St. Martial w Limoges, uzywal go w XII w. archiwariusz<br />

opactwa na Monte Cassino - Piotr Diakon; i to wszystko.<br />

W Sredniowieczu czytywano inne opisy Ziemi Swi~tej: Bedy Wielebnego,<br />

kt6ry nigdy tam nie byl, Adomnana, Anonima z Placencji<br />

i innych. 0 Egerii panuje milczenie.<br />

Skqd wi~c po wiekach taki sukces tego malego dzielka, ktore<br />

z pewnosciq nie jest arcydzielem literatury Zapoznawszy si~ z jego<br />

tresciq, potrafimy docenic jego wartosc.<br />

Spr6bujmy najpierw rozszyfrowac imi~ autorki. Tu zaczynajq si~<br />

pierwsze trudnosci. R~kopis nam nic nie powie, bo brakuje pierwszych<br />

kart. Na szcz~scie, w liscie juz wspomnianego Waleriusza<br />

z Vierzo znajduje si~ pochwala pewnej Hiszpanki, kt6ra odbyla<br />

pielgrzymk~ do Ziemi Swi~t~j. Opis tras zgadza si~, co wi~cej, Waleriusz<br />

uzywa podobnego slownictwa. Ale i tu nie brak trudnosci :<br />

R~kopisy listu Waleriusza podajq r6me, choc podobne imiona jak<br />

Egeria, Artheria, Eucheria, Heteria, Eiheria, Etheria, a uczeni wy·<br />

688


WIiDROWKI PAN I EGERII<br />

dawcy dodali jeszcze imi~ Silvia. Ostatni wydawca wybral imi~<br />

Egeria, polski tlumacz - Eteria 1.<br />

Kiedy zyla pani Egeria i kiedy odbywala swoje pobozne wojaze<br />

Utwor datowano na lata od 383 do 539 (jak widac spora rozbieznosc<br />

lat !), dopoki uczony bolandysta, ojciec Devos SJ, nie ustalil daty<br />

pobytu Egerii w Jerozolimie na rok 384 - dat~ t~ na ogol przyj~to .<br />

Nasuwa si~ nast~pne pytanie: kim byla pani Egeria Nie latwo na<br />

to pytanie odpowiedziec, choc z samego pami~tnika mozna duzo wyczytac.<br />

W~druje bowiem nasza bohaterka po Bliskim Wschodzie jak<br />

udzielna ksi~zna : na jej spotkanie wychodz1\ biskupi, zbiegaj1\ si~<br />

mnisi, uzywa prawdopodobnie panstwowego "cursus publicus",<br />

w miejscach niebezpiecznych towarzyszy jej rzymska eskorta wojskowa,<br />

cieszy si~ szacunkiem wladzy panstwowej i duchownej, a te<br />

honory bynajmniej jej nie dziwi1\, ale przyjmuje je jako rzecz<br />

najzupelniej oczywistq i nie .protestuje przeciw nim, jakby tego<br />

wymagala pokora godna podj~tej pielgrzymki. Odwazny sw. Hieronim<br />

- jak si~ wydaje - wspomina zlosliwie 0 niej, ostrzegajqc<br />

przed tego rodzaju pielgrzymkami wdow~ Furi~, ale - i to jest charakterystyczne<br />

- nie wymienia jej imienia. Mamy wi~c do czynienia<br />

z osobq pochodzqc1\ z najwyzszych sfer owczesnego swiata. Probowano<br />

jq identyfikowac z Sylwiq, siostrq Flawiusza Rufina, Prefekta<br />

Wschodu, pochodzqcego z Akwitanii, z cesarzoW1\ Placydiq,<br />

z krewniaczk1\ cesarza Teodozjusza, ktory sam b~dqc Hiszpanem,<br />

otaczal si~ ch~tnie Hiszpanami. Ta ostatnia hipoteza jest najprawdopodobniejsza,<br />

choc i tu musimy ustlWic wobec niszcz1\cej sHy czasuo<br />

Jak na osob~ wysoko postawionq nie wykazuje jednak specjalnego<br />

wyksztalcenia: nie wydaje si~, by znala autorow klasycznycn,<br />

tak greckich jak i lacinskich, nie zna greki, a jej lacina nie przypomina<br />

w ·niczym wystudiowanego j~zyka wsp61czesnych jej pagan,<br />

gromadzqcych si~ na Saturnaliach opisanych przez Makrobiusza, ani<br />

tez wytwornej laciny retora chrzescijanskiego - sw. Ambrozego.<br />

Wr~cz przeciwnie - jej lacina to zwyczajny potoczny j~zyk mowiony,<br />

choc i ona rna pretensje: dla elegancji wtrqca tu i owdzie jakies<br />

slowo greckie w transkrypcji lacinskiej (nie zawsze jednak najlepiej<br />

zastosowane!). I ten wlasnie potoczny j~zyk stanowi 0 wielkiej wartosci<br />

jej pami~tnika. Posiadamy bowiem wiele przykladow laciny<br />

literackiej, ale stosunkowo niewiele laciny m6wionej - i stqd<br />

ogromne powodzenie tego dzielka u filologow.<br />

Z dziennika mozemy si~ jeszcze dowiedziec innych rzeczy 0 samej<br />

pani Egerii. Pismo swe kieruje do "czcigodnych si6str", "pan<br />

1 E teria . Pte!grzym k a d o m!ejsc swi


KS. MAREK STAROWIEYSKI<br />

duszy mojej" i dla nich spisuje swe podroze, aby i one, pozostawione<br />

w dalekiej ojczyinie, mogly wziqse w nich udzial. Wspomniany<br />

Waleriusz nazywa jq "Beatissima sanctimonialis", katalog z Limoges<br />

nazywa jq "Abbatissa". Byla wi~c moze zakonnicq Z pewnosciq<br />

nie w dzisiejszym slowa znaczeniu, bo zycie monastyczne na Zachodzie<br />

dopiero wtedy si~ formuje. Ale bye moze nalezala do ' k6lka<br />

kobiet Bogu poswi~conych - k6lka takie znamy z list6w sw. Hieronima.<br />

Dodajmy jednak, ze pani Egeria nie wykazuje zbytniego<br />

smutku z powodu oddalenia od swych towarzyszek i nie spieszy si~<br />

z powrotem do ojczyzny.<br />

Gdzie znajdowala si~ jej ojczyzna Pochodzila z Akwitanii, Prowansji<br />

lub z Hiszpanii. Biskup Edessy wita jq jako przybywaja,cq<br />

z kranc6w ziemi, Piotr Diakon cytuje jej zdanie 0 wodzie w Oceanie,<br />

sarna przyr6wnuje Eufrat do Rodanu a Synaj :lest dla niej ,najwyz­<br />

SZq g6rq - znak, ze nie widziala Alp ani Pirenej6w. Por6wnuja,c te<br />

dane z liste:m Waleriusza wydaje si~, ze pochodzila z Galicji (w Hiszpanii)<br />

a bye moze przebywala jakis czas w Galli.<br />

Ale czas juz przejse do samych w~dr6wek pani Egerii.<br />

Spotykamy si~ z nia, w szerokiej dolinie, u st6p g6ry Synaj. Czy<br />

jest to rzeczywiscie g6ra, na kt6rej Mojzesz otrzymal przykazania<br />

Zostawmy dyskusj~ na ten temat biblistom. Jest jednak rzeczC\ pewna"<br />

ze za czasow Egerii, a wi~c w IV w. istniala juz ugruntowana<br />

tradycja, ze tam wlasnie rozegraly si~ wydarzenia opisane w Ksi~- .<br />

dze Wyjscia.<br />

PaniC\ Egeri~ prowadzC\ mnisi. Wyruszyla, prawdopodobnie z Jerozolimy,<br />

sladami Ludu Wybranego, tyle, ze w przeciwnym kierunku<br />

i teraz w lasnie dochodzi do Synaju. Przewodnicza,cy na widok swi~tej<br />

gory odmawiajC\ modlitw~ , k t6rq zwykli odmawiae wszyscy pC\tnicy.<br />

Do st6p g6ry prowadzi szeroka dolina i mnisi pokazuja, jej<br />

miejsca, gdzie mial s i~ znajdowae ob6z Izraela w czasie nadawania<br />

X Przykazan i gdzie stal zloty cielec. Wszystko to r obi na Egerii<br />

w ielkie wfazenie.<br />

Do stop gory pielgrzymi dotarli w sob ot~ wieczorem. Synaj od<br />

IV w. az do czasow podboju muzulmanskiego byl jednym z wielkich<br />

centr6w zycia monastYCZiIlego, a cesarz Justynian k azal t u zbudowae<br />

slawny klasztor sw. Katarzyny, kt6ry trwa do dzis dnia. Mnisi iyli<br />

sam otnie jako pustelnicy, czy tez la,czyli s i~ r azem w tak zwane<br />

laury - cos w rodzaju dzisiejszych klasztor6w. Pani Egeria wraz<br />

ze swa, switq nocuje w jednej z takich lau r, jako ze jednym z obowia,zkow<br />

milosierdzia chrzescijanskiego owych czas6w byla goscinnose.<br />

W czasach, gdy nie istnialy jeszcze hotele a i zajazd6w bylo<br />

niewiele, klasztory byly miejscem, gdzie kazdy podrozny, niezaleinie<br />

oel stanu spolecznego, m 6g1 otrzymae dach nad glowa,. Goscinnose<br />

wobec pielgrzymow polegala poza tym na oprowadzaniu ich po<br />

690


WI;DROWKI PANI EGERII<br />

miejscach swiE:tych i na obdarowaniu pamiqtkami, ktore wielce sobie<br />

cenila pani Egeria.<br />

W niedzi el~ 0 swicie wyruszyIi na szczyt gory. Idq pieszo, bo<br />

tylko tak mozna tam dotrzec. Egeria nie narzeka, jest szcz~sliwa , bo<br />

spelnia s i~ pragnienie jej zycia, ktore - jak t wierdzi - otrzymala<br />

z Bozego natchnienia. Bylo to nie lada przedsi~wzi~cie, bo szczyt, na<br />

ktory z trudem drapala si~ pani Egeria, dzisiejszy Djebel Mouza,<br />

liczy 2244 m., mniej wi~cej tyle co Granaty. Na przybycie Egerii<br />

zbiegli si~ mnisi z okolicy: w kosciolku na szczycie gory, ktory ­<br />

jak zaznacza Egeria - "sprawia bardzo mile wrazenie" odczytano<br />

odpowiednie do miejsca fragmenty Pisrna sw., co zresztq powtarza<br />

s i~ na kazdym miejscu zwiedzanym, bo "trzymalismy si~ zawsze<br />

tego zwyczaju, iz gdziekolwiek przybylismy na miejsce upragnione,<br />

najpierw byla modlitwa, nast~pnie odczytywano ust~p z kodeksu<br />

(Pisma sW.), odmawiano rowniez jeden odpowiedni psalm a potem<br />

ponownie modIitw~". Jako eulogia, czyIi dary, otrzymala Egeria<br />

jablka, ktore jej sprawHy wlelkq radosc. Po komunii nast~p uj e zwiedzanie<br />

pamiqtek po Mojzeszu, a szczegolnie jaskini, w ktorej przebywal<br />

" sw i~ty Mojzesz, gdy powtornie wszedl na gor~ Bozq". Podziwia<br />

takze Egeria widok roztaczajqcy si~ ze szczytu, ale bardziej<br />

niz sam widok interesuje jq lokalizacja miejsc zwiqzanych z dziejami<br />

Mojzesza. Mnisi po kolei pokazujq jej Palestyn~, Egipt az po<br />

Aleksandri~ i Morze Czerwone, a tak dokladnie okreslajq szczegoly,<br />

ze nawet latwowierna Egeria zaczyna miec wqtpliwosci, czy istotnie<br />

wszystkie te miejscowosci mozna zobaczyc ze szczytu. Z kolei zwiedza<br />

caly masyw, gdzie wedlug owczesnej tradycji, przebywal rowniez<br />

i Eliasz - tam bowiem umieszczano Horeb. Stal tam r6wniez<br />

kosciol, w ktorym Egeria uczestniczyla we Mszy sw. Wracano do doliny<br />

inn q drogq, aby zobaczyc krzak, z ktorego Bog przemowil do<br />

Mojzesza - rosl on w ogrodzie klasztornym, niedaleko kosciola oraz<br />

silnego zrodla. ad swi ~t ej gory powraca dolin q, identyfikujqc po<br />

drodze dalsze, zwiqzane z dziejami Mojzesza, miejsca woko! ktor ych<br />

wyrastaly klasztory i eremy.<br />

"Tak w i~c obejrzeliSmy wszystkie miejsca swi~t e, jakich pragn ~lismy,<br />

a takze wszystkie miejscowosci, z jakimi zetkn~li si~ synowie<br />

Izraela idqc od gory Bozej i w drodze powrotnej. Zobaczywszy tez<br />

mt:zow swi~tych , ktorzy tam mieszkajq, w imi~ Boze powrocilismy<br />

do Faran".<br />

a d Faran w~drujq to pustyniq oznakowanq przez Faranitow, aby<br />

s i ~ nie zgubic, to brzegiem Morza Czerwonego tak, ze woda m orska<br />

obmywala kopyta wielblqd6w. Egeria naturalnie konfrontuje dane<br />

geograficzne ze Starym Testamentem. ad Clysma (dzisiejszego Suezu)<br />

w w~d rowce towarzyszy jej obstawa wojskowa, bo kraj jest<br />

niebezpieczny, a choc grasujq bandyci, to jednak Egeria pragnie<br />

691


KS. MAREK STAROWIEVSKI<br />

"zobaczyc wszystkie miejscowosci, przez kt6re przechodzili synowie<br />

Izraela". Na przywitanie jej wychodza, juz nie tylko mnisi, ale i biskupi.<br />

Egeria ogla,da miejsca nie tylko zwia,zane z Mojzeszem, ale<br />

i groby m~czennik6w, smutna, spuscizn~ po przesladowaniach Decjusza<br />

i Maksymina Dazy, kt6re szalaly w Egipcie ze szczeg6lnq<br />

silq.<br />

Nie jest to bynajmniej jej pierwsze spotkanie z Egiptem. W swym<br />

dzienniku wspomina, ze juz uprzednio byla w Tebaidzie, slynnym<br />

centrum mnich6w, a z listu Waleriusza wynika, ze zjeidzila Egipt<br />

wzdluz i wszerz, jako ze po nieslychanym wprost sukcesie lacinskiego<br />

przekladu zywotu sw. Antoniego, do Egiptu, krainy mnich6w, pociqgn~li<br />

ludzie Zachodu, niekt6rzy nawet spisali swe wspomnienia,<br />

jak to uczynil Jan Kasjan.<br />

Dalsza droga pani Egerii wiodla "wsr6d winnic i drzew wydzielajqcych<br />

balsam, wsr6d sad6w owocowych, bardzo dobrze uprawianych<br />

p61 i wielu ogrod6w", a przekroczywszy jedno z odgal~zien<br />

Nilu poda,zyla do Peluzjum i dalej do Jerozolimy.<br />

Nie wiemy, jak dIu go zatrzymala si~ pani Egeria w Jerozolimie.<br />

Wiemy natomiast, ze nastE:pna podr6i odbyta z "woli Bozej" miala<br />

na celu g6r~ Nebo, z kt6rej szczytu Mojzesz ujrzal Ziemi~ Obiecanq<br />

i na kt6rej umarl. I tym razem "Pan nasz Jezus Chrystus, kt6ry nie<br />

opuszcza pokladaja,cych w nim nadziej~... zechcial laskawie urzeczywistnic<br />

rna, wol~". Wyrusza wi~c pani Egeria z wielkim orszakiem:<br />

towarzysza, jej kaplan, diakoni z Jerozolimy oraz mnisi czyli "swi~ci".<br />

Egeria poda,za zn6w w kierunku przeciwnym niz Izraelici wkraczaja,cy<br />

do Ziemi Obiecanej i skrz~tnie notuje miejsca zwia,zane<br />

z ostatnimi dnia:mi zycia Mojzesza, oraz z marszem zwyci~skich Izraelit6w<br />

pod przewodem Jezusa syna Nawe czyli Jozuego. Gdy w Livias<br />

dowiaduje si~, ze niedaleko znajduje si~ zr6dlo, z kt6rego Mojzesz<br />

napoil spragnionych Izraelit6w, Egeria zmienia natychmiast<br />

kierunek wyprawy. Od zr6dla zaczyna si~ ostre podejscie pod g6r~<br />

Nebo: najpierw na oslach, p6zniej pieszo. Na szczycie stal kosci6l ­<br />

jego ruiny niedawno odkryto; tam mial umrzec Mojzesz, a choc<br />

KsiE~ga Powt6rzonego Prawa zaznacza wyraznie, ze "nikt nie zna jego<br />

grobu", to jednak od IV w . pokazywano na szczycie g6ry jego<br />

gr6b. Po odczytaniu odpowiednich lekcji Pisma sw., pani Egeria<br />

ogla,da z g6ry dolin~ Jordanu i Morze Martwe, a choc g6ra Nebo jest<br />

nizsza od Synaju, to i tu w idok jest rozlegly. W dali widac Jerycho<br />

i ziemi~ Sodomit6w, gdzie mial stac slup soli, w kt6ry zmienila si ~<br />

zona Lota - od kilkunastu lat nie bylo go jednak juz widac, bo<br />

miejsce to zalala woda, miejsce gdzie Balaam miast przeklinac<br />

Izraelit6w wypowiadal blogoslawienstwa oraz miasta, z kt6rymi<br />

wa1czyli Izraelici. Wprawdzie tych wszystkich miejsc stamta,d nie<br />

692


WI;DROWKI PANI EGERII<br />

widae, ale gdy si~ chce cos ujrzee, to nawet rzeczy niewidoczne stajq<br />

si~ widocznymi...<br />

"Zobaczywszy wszystko, cosmy ujrzee pragn~ly, ~w imi~ Boze, przez<br />

Jerycho, tq samq drogq, jakq przybylismy, powrocilismy do Jerozolimy".<br />

Trzeciq ze znanych nam podrozy odbyla nasza podrozniczka "dla<br />

zobaczenia grobu swi~tego Hioba i dla modlitwy". 0 grobie tym<br />

opowiadali jej liczni pielgrzymi przybywajqcy do Jerozolimy. Egeria<br />

gromadzi wi~c znowu grup~ " swi~tych", szcz~sliwych z nadarzajqcej<br />

s i ~ okazji do pielgrzymki. W czasie w~drowki przez "dolin~ pi~knq<br />

i milq, bogatq w winnice i drzewa, bylo tam bowiem wiele i to jak<br />

najlepszej wody", Egeria zwrocila uwag~ na dziwny wzgorek. Miejscowy<br />

kaplan, ktory wyszedl na jej przywitanie objasnil, ze Sq to<br />

ruiny miasta Salem, gdzie krolowal Melchizedek, ten sam, ktory wobee<br />

zw yci~skiego Abrahama "zlozyl Bogu czyste ofiary, to jest chleb<br />

i wino" . . Zwiedziwszy czcigodne ruiny Egeria przypomniala sobie,<br />

ze niedaleko stamtqd znajduje si~ miejsce, w ktorym chrzeil sw. Jan<br />

i ucieszyla si~, gdy jej powiedziano, ze jest ono oddalone zaledwie<br />

o 200 krokow. Kolo irodla znajdowal si~ ogrod i wokol mieszkalo<br />

wielu pustelnikow. Przybywali tam takze liczni pielgrzymi, a na<br />

Wielkanoc udzielano tam chrztu katechumenom, jako ze w starozytnym<br />

Kosciele starano si~ wiqzae wydarzenia biblijne z terainiejszosciq.<br />

•<br />

Odnalazlszy Thesbe, skqd pochodzil prorok Eliasz, oraz mle]SCe,<br />

gdzie przebywal w czasie glodu (mieszkal tam pustelnik) dotarla<br />

Egeria do Carneas, gdzie znajdowal si~ grob Hioba. W r~kopisie<br />

brakuje tu jednej karty. Z nast~pnych dowiadujemy si~, ze pewien<br />

mnich otrzymal objawienie co do miejsca grobu Hioba i tak odnaleziono<br />

jego grob, kt6ry zresztq do dnia dzisiejszego jest czczony przez<br />

muzulmanOw. Na grobie odprawiono msz~ po czym rozpocz~to powrot<br />

do Jerozolimy.<br />

Pobyt na Bliskim Wschodzie mial si~ 1m koncowi. Jego ukoronowaniem<br />

miala bye pielgrzymka do Edessy. "Rowniez w imi~ Boze,<br />

po uplywie pewnego ezasu, gdy juz min~ly trzy lata od mego<br />

przyjazdu do Jerozolimy i oglqdalam wszystkie miejsca swi~te, do<br />

k toryeh dla modlitwy si~ udalam - myslqe juz 0 powrocie do ojezyzny,<br />

zapragm;lam z woli Bozej udae si~ jeszcze do Mezopotamii<br />

w Syrii, aby tam odwiedzie licznyeh swi~tych mnichow, 0 ktorych<br />

tak niezmiernie doskonalym zyciu tyle mowiq, iz ledwie da si~ to<br />

wyrazie. Chcialam rowniez pomodlie si~ w swiqtyni u grobu swi~tego<br />

Tomasza Apostola, w ktorym jest cale jego cialo, to jest<br />

w Edessie."<br />

Byla to podroz daleka, uwazala wi~c za stosowne usprawiedliwie<br />

s i~ przed swoimi siostrami w dalekiej ojczyinie: "Chc~ - pisala ­<br />

693


KS. MAREK STAROWIEYSKI<br />

aby wasze milosci mi wierzyly, ze nie m a chrzcscijanina, ktoryby<br />

dla modlitwy tam nie dqzyl, jesli przybyl na miejsce swi~ te, to jest<br />

do Jerozolimy". Tak wi~c w drodze do Konstantynopola zatrzymala<br />

!; i~ w Antiochii, by stamtqd wyruszye do Mezopotamii. W~dru jq c<br />

przez Cel esyri ~ i Hierapolis dotm'la do Eufratu, rzeki "ogromnej<br />

i grozq przejmujqcej", ktorq przebyla na lodziach. Po przekroczeniu<br />

rzeki weszla na tereny rzymskiego pogranicza obstawione silnymi<br />

plac6wkami wojskowymi, ze w zgl~du n a odwiecznego wroga Rzymian<br />

- Pers6w i szybkim marszem dotada do Edessy.<br />

"Blogoslawione miasto, w kt6rym przebywacie: Edessa - miasto<br />

m~drc6w. Ona bowiem zostala poblogoslawiona przez Syna ustami<br />

Apostolow". Tak slawil Ede ss~ najwi~kszy poeta syryjski sw . Efrem<br />

, 0 pokolenie starszy od Egerii - znany polskiemu czytelnikowi<br />

z przekladow ks. Kani.2 Dla pogan Edessa byla miastem pi~kn ych<br />

w6d - "kallirhoe", jak nazywa jq Pliniusz, dla chrzescijan natomiast<br />

byla miastem s wi~tym , ze wzg1~du na cud, kt6rego mial dokonae<br />

w Edessie Chrystus przez swego Apostola - Tadeusza na toparsze<br />

tego miasta Abgarze. Na wiese 0 cudach dokonywanych przez<br />

Chrystusa, kr61 Abgar, chory na t rqd napisal do Chrystusa list:<br />

"Abgar, syn Uchmasa, toparcha, Jezusowi, Dobremu Zbawicielowi,<br />

kt6ry zjawil si~ w okolicy Jerozolimy, pozdrowienie. Slyszalem 0 Tobie<br />

i 0 uzdrowieniach Twoich, ze s i~ bez lekow i bez ziol przez Twoje<br />

n~ce dziejq. Jak idq wiesci, slepym w zrok przywracasz, chromym<br />

poruszenie, i t r~dowatych oczyszczasz, i duchy nieczyste oraz demony<br />

wyp~dzasz, i dlugll chorobq zlozonych leczysz, i umarlych<br />

w skrzeszasz. Slyszqc to wszystko 0 Tobie, jestem przeswiadczony<br />

o jednym z dwojga : albo Ty jestes Bogiem, ktory z nieba zstqpil<br />

i t akich dokonujesz rzeczy, albo jestes Synem Bozym, takie dzialajqc<br />

dziwy. Przeto pisz~ do Ciebie i blagam C i~ , racz przybyc do<br />

mnie i ulecz cierpienie moje. I to bowiem slyszalem, ze Zydzi s i ~<br />

z niech~ciq do Ciebie odnoszq i chcq Ci wyrzqdzic krzywd~ . Miasto<br />

mam bardzo malenkie, a przezacne, przecie dose wielkie dla nas<br />

obydwu".<br />

Na to tak mu odpowiedzial Chrystus: "Blogoslawionys, kt6rys<br />

uwierzyl we mnie, a Mnie nie widziales. Napisano 0 Mnie, ze ci,<br />

kt6rzy Mnie widzieli, nie uwierzq we Mnie, ii:by ci, ktorzy Mnie nie<br />

widzieli, oni wlasnie uwierzyli i zywi byli. Co zas tyczy tego, co<br />

napisales do Mnie, bym przybyl do ciebie, potrzeba, by s i~ tu spelnilo<br />

wszystko, dlaczego mnie poslano, i bym tak po wypelnieniu<br />

wszystkiego, z powrotem wstqpil do Tego, ktory Mnie poslal. Gdy<br />

, Drukowane w Tygodntku Powszechnym oraz jako oddzieln y t om Sw. Efrem,<br />

Cyr yJlonas, Balaj, W yb rane pte§nt t poematy sy r yjskte, Pism a Starocl!1zescijansk<br />

l ch Plsarzy, X I, Warszawa 1973.<br />

694


WI;DROWKI PANI EGERII<br />

zas wstqpi~, tedy posl~ do ciebie jednego z uczni6w Moich, by uleczyl<br />

twoje cierpienie i zycie dal tobie i tym, kt6rzy Sq z tobB,".3<br />

Tym przyrzeczonym Apostolem byl wlasnie Tadeusz, kt6ry uzdrowil<br />

kr6la. Ta apokryficzna korespondencja powstala prawdopodobnie<br />

dopiero w IV w., gdy Edessa byla juz miastem chrzescijanskim,<br />

i cieszyla si~ ona ogromnym powodzeniem, mimo sceptycznych uwag<br />

wypowiedzianych na jej temat przez sw. Augustyna i sw. Hieronima.<br />

Zawiera ana jednak idiblo prawcJ,y, gdyz, jak si~ wydaje, juz w I w .<br />

istniala w Edessie gmina chrzescijanska. Z korespondencjq Abgara<br />

zwiqzana jest jeszcze inna legenda, kt6rej jednak Egeria nie podaje<br />

- znak, ze powstala ona pozniej - a kt6ra odegrala niemalB, rol~<br />

w ikonografii chrzescijanskiego Wschodu. Otoz Abgar otrzymal od<br />

Chrystusa portret - twarz Chrystusa sarna odbila si~ na chuscie<br />

i stqd obraz nazwany jest przez Grek6w - "nie uczyniony r~koma<br />

ludzkimi", jak si~ mowi obecnie w Grecji "achiropito". Dzis w licznych<br />

greckich kosciolach mozna obejrzec ten obraz i obchQdzi si~<br />

nawet swi~to liturgiczne tego wydarzenia.<br />

Choc pobyt swoj w Edessie poswi~ca Egeria w powaznym stopniu<br />

zwiedzaniu pamiqtek po Abgarze, to jednak pierwsze swe kroki skier<br />

owuje do martyrium - kosciola wzniesionego nad grobem sw. 1'0­<br />

masza Apostola, ktorego cialo przeniesiono tu z Indii, gdzie mial nau.czac.<br />

Tu, tak jak pozniej w kosciele sw. Tekli, Egeria odst~puje<br />

od reguly : nie czyta fragmentow Pisma sw. dotyczqcych sw. Tomasza<br />

(bo prawd~ mowiqc jest ich niewiele i zawsze §wiadczq 0 nim<br />

najbardziej pochlebnie), ale "nieco z pism samego swi~tego Tomasza",<br />

to znaczy fragmenty jednego z licznych apokryf6w przypisywanych<br />

sw . Tomaszowi lub fragment z jego - takze apokryficznych<br />

- dziej6w. Obok grobu sw. Tomasza znajdowaly si~ w Edessie<br />

groby innych m~czennikow ; przy nich mieszkali pustelnicy - pani<br />

Egeria naturalnie nie omieszkala odwiedzic i groby i pu.stelnikow.<br />

Po Edessie oprowadzal jq biskup tego miasta Eulogiusz nazwany<br />

przez niB, "confessor", co nie znaczy bynajmniej wyznawca ale m~czennik,<br />

jako ze przez cierpienie wyznal publicznie SWB, wiar~<br />

w czasach przesladowan za arianskiego cesarza Walensa, podobnie<br />

jak Volgesius, biskup Carrhae, ktory taki:e oprowadzal Egeri~ po<br />

swym miescie.<br />

Biskup Eulogiusz znalazl w Egerii wdzi~cznq slu chaczk~, totez<br />

z zapalem pokazuje jej palac Abgara, w ktorym znajdowal si~ jego<br />

wspanialy pomnik, a n a st~pnie slawne zr6dla w6d, opowiada 0 cudach<br />

zdzialanych za posrednictwem korespondencji Chrystusa z Abgarem,<br />

d zi~k i kt6rej miasto ocalalo od najazd6w perskich. W bramie,<br />

' Euzebiusz z Cezarel, Htstorla Kosci etna, I, 13, 6-19, t l. A. L isiecki, Ptsma<br />

Oj c6w KOScio!a, 3, Poznan 192~.<br />

/<br />

695


KS. MAREK STAROWIEYSKI<br />

przez ktorq poslaniec Annaniasz mial wniesc list Chrystusa ("pilnuje<br />

si~ do dzisiaj, aby zaden nieczysty i nikt w zalobie nie Wchodzil<br />

przez t~ bram~ i zeby zadnych zwlok zmarlego przez niq nie wnoszono"),<br />

biskup przeczytallisty i poblogoslawil nimi Egeri~ oraz podarowal<br />

jej kopi~ tej korespondencji, co jej sprawilo ogromnq radose:<br />

"Jesli wi~c z woll Jezusa, naszego Pana powroc~ do Ojczyzny<br />

- pisze Egeria do swych siostr - b~dziecie je czytaly, panie<br />

duszy mojej". Bogato obdarowana udaje si~ Egeria w dalszq drog ~.<br />

Ostatnim etapem jej podrozy bylo miasto Haran (Carrhae), dla<br />

chrze.scijan zwiqzane z wspomnieniami 0 Abrahamie, dla Rzymian<br />

straszne, dzi~ki wspomnieniom kl~ski poniesionej tu przez Crassusa.<br />

Miasto jest na wskros poganskie - poza kaplanami i .mnichami nie<br />

ma tu chrzescijan; poganie majq tu slawny przybytek ksi~zyca. Nie<br />

dziwmy si~ wi~c, ze Julian Apostata zatrzymal si~ tu, a nie w na<br />

wskros chrzescijanskiej Edessie, wyruszajqc dwadziescia lat wczesniej<br />

na SWq wypraw~ przeciw Persom.<br />

Miasto zyje wspomnieniami 0 Abrahamie, ktorego CZCZq tu zar6wno<br />

poganie jak i chrzescijanie. Kosciol byl zbudowany na domu<br />

Abrahama; pokazywano studni~, z ktorej Rebeka czerpala wod~<br />

i drugq, z kt6rej Jakub poil trzody i nawet kamien, ktory odsunql<br />

od studni, wreszcie groby Nahora i Betuela. A choc pani Egeria<br />

mogla oglqdac nawet miejsce, gdzie stal dom Labana i gdzie Rachel<br />

ukradla ojcu bozki domowe, spotyka jq srogi zaw6d - nie moze<br />

dotrzec do miejscowosci, skqd pochodzil Terach, poniewaz kraj<br />

ten znajdowal si~ w r~kach perskich i Rzymianom byl tam w s t~p<br />

surowo zakazany.<br />

Obok pamiqtek po Abrahamie mogla Egeria w Haran zapoznac<br />

siG z pustelnikami, ktorzy licznie tam przybyli 23 kwietnia na uroczystosc<br />

sw. Helpidiusza. Pustelnicy schodzili si~ do miasta dwukrotnie:<br />

na Wielkanoc i w ten wlasnie dzien; mogli wtedy przystqpic<br />

do sakrament6w, udzielic sobie porad duchowych i dodac otuchy<br />

na ci~zki zywot pustelniczy. Dodajmy ze pustelnicy zaczynajq<br />

rozumiec, ze samotnosc jest powolaniem tylko nielicznych, a zycie<br />

w samotnosci moze zagrazac najwi~kszemu sposrod przykazan ­<br />

przykazaniu milosci. Napisze pozniej Nil Synaita: "W niedziel~ gromadzq<br />

si~ pustelnicy, a w czasie tygodnia odwiedzajq si~ wzajemnie,<br />

aby ich calkowita samotnosc nie przeszkadzala obowiqzkowi mi ­<br />

losci, nie zerwala wzajemnych wi~z6w . Zgromadzeni biorq udzial<br />

w swi~tych tajemnicach, w uczcie duchowej i w sluchaniu slowa Bozego".<br />

Choc mnisi rozeszli si~ od razu po swi~cie, pani Egeria jednak znalazla<br />

chwil~ czasu, aby z nimi porozmawiac. Wydaje si~ , ze nie przyszla<br />

do nich tak, jak przychodzilo wielu: po rad~, po pomoc, po pociech~;<br />

jej postawa przypomina raczej postaw~ p~zyjaciol Postumia­<br />

696


WI;DROWKI PANI EGERII<br />

nllsa W dialogu Slllpicjusza Sewera, ktorzy pytali go po powrocie<br />

z Egiptu : "Powiedz nam, co porabiajfl mnisi, jakich czynow niezwyklych<br />

dokonuje Chrystus przez swoje slugi" Zauwazmy, ze akcent<br />

jest polozony na "czyny niezwykle" a nie na "Chrystus".<br />

Z Haran Egeria powraca do Antiochii, a stfld udaje si~ do Konstantynopola.<br />

Jak si~ zdaje, nie odwiedza Damaszku; 0 Tarsie wspomina,<br />

ze juz tam byla. Odwiedza jednak kosciol sw. Tekli kolo Seleucji,<br />

jednej z najslawniejszych swi~tych Kosciola starozytnego,<br />

czczonej szczegolnie na W schodzie: jej pochwaly glosil Grzegorz Teolog,<br />

slawil jfl Bazyli z Seleucji, nazywano jq "pierwszq m~czenniczkq",<br />

choe, jak si~ wydaje, nie umaria bynajmniej smierciq m~czenskfl.<br />

Nie posiadamy 0 niej wielu wiadomosci historycznych, choc<br />

a pokryficzne dzieje Pawla i Tekli zawierajq bez wqtpienia ziarno<br />

prawdy. Tekla, ktora w Ikonium uslyszala sw. Pawla nauczajflcego,<br />

porzucila narzeczonego i postanowila zye w czystosci. OskarZona<br />

przez narzeczonego zostala skazana na stos, ktory jednak zalal<br />

deszcz. Uciekla do Antiochii Pizydyjskiej, gdzie mlody patrycjusz,<br />

Aleksander zachwycony jej pi~knosciq, postanowH jq poslubie. Odmowila<br />

mu i zostala rzucona bestiom, ale obronila jfl lwica, zaslonila<br />

jq chmura swiatla, a w kOl1cU bogata matrona Trifema (postae<br />

historyczna) ocalila jq. Powrocila do sw. Pawla, glosila z jego polecenia<br />

Ewangeli~, a w koncu osiedlila si~ kolo Seleucji i umaria jako<br />

pustelniczka.<br />

Za Seleucjq znajdowalo si~ sanktuarium sw. Tekli otoczone silnymi<br />

murami chroniqcymi przed napadami plemion izauryjskich.<br />

Glowny oltarz stal na miejscu, gdzie ziemia si~ miala rozstqpie, gdy<br />

napadli na niq bandyci. Wokol sanktuarium znajdowaly si~ liczne<br />

eremy tak m~skie jak i zenskie. Niemalq radose sprawilo Egerii<br />

spotkanie znajomej z Jerozolimy, diakonissy Marthany, ktorq Bazyli<br />

z Seleucji przyr6wnuje do samej sw. Tekli.<br />

Po kr6tkim odpoc~nku Egeria udala si~ do Chalcedonu, do grobu<br />

sw. Eufemii, um~czonej tam 16 wrzesnia 303 r. Jej kult rozpowszechnil<br />

si~ bardzo szybko, a w IV w. zbudowano wspanialq bazylik~<br />

, ktorq prawdopodobnie odwiedzila Egeria; niedawno odkryto<br />

w niej ciekawy cykl malowidel. Ze wzgl~du na wspanialose kosciola<br />

obrano go na miejsce IV Soboru Powszechnego (451).<br />

Z Chalcedonu udala si~ Egeria do Konstantynopola, gdzie zatrzymala<br />

si~ dluzej, aby obejrzee wszystko, co bylo warte uwagi. Tam<br />

tez, jak si~ zdaje, spisala ostatecznie swoj dziennik.<br />

Wydaje si ~, ze niezmordowana podr6zniczka skonczy tu swe podr<br />

6Ze. Gdziez tam! "Donoszqc 0 tym (0 zwiedzeniu Konstantynopola)<br />

waszym milosciom, kt6re jestescie swiatlem moim - pisze Egeria ­<br />

juz zamierzam w imi~ Chrystusa, naszego Boga, udac si~ do Azji, to<br />

jest to Efezu, aby nawiedzie g,ro'b swiE;tego i blogoslawionego Apo-.<br />

697


KS. MAREK STAROWIEYSKI<br />

stoIa Jana i tam si~ pomodlic". ezy podr6z doszla do skutku, nie<br />

wiemy.<br />

Druga cze,sc pami


WI;DROWKI PANI EGERII<br />

z Nysy: "Mysmy bowiem wyznawali, ze objawiony Chrystus jest<br />

prawdziwym Bogiem i wtedy, zanim bylismy ~a miejscu, i potem,<br />

a wiara nasza nie byla mniejsza przedtem, ani potem si~ nie pow<br />

i ~kszyla . I 0 tym, ze sif,l stal czlowiekiem przez D ziewic~ , w iedzielismy<br />

przed zwiedzeniem Betlejem. I w zmartwychwstanie wierzylismy<br />

przed oglqdaniem pomnika grobowego, a w niebowstqpienie<br />

uznawalismy za prawdziwe i bez widzenia Gory Oliwnej... Przeto<br />

wy, ktorzy boicie sif,l Pana, chwa1cie Go tam, gdzie jestescie. Albowiem<br />

zmiana miejsca nie powoduje przyblizenia Boga, lecz gdziekolwiek<br />

bys byl, Bog przyjdzie do ciebie, jeW znajdzie si~ taka<br />

gospoda twojej duszy, aby Pan zamieszkal i przechadzal sif,l w tobie."<br />

4<br />

Rozumiem, 0 co chodzilo Grzegorzow i, teoretycznie ma on moze<br />

racjf,l, tym bardziej w zastosowaniu do jemu wspolczesnych, 0 kt6­<br />

rych mamy zbyt malo dokument6w, by ocenie jego opinif,l. Ale jestesmy<br />

od Grzegorza bogatsi 0 pip,tnascie wiekow doswiadczeii Kosciola<br />

i mozna smialo powiedziee, ze jesli nie miliony, to przynajmniej<br />

setki ty si~cy ludzi znalazlo Boga w miejscach pielgrzymkowych<br />

rozrzuconych po calym swiede. Stanowczo bardziej przekonywuje<br />

mnie zdanie agnostyka Renana, ktory mowi 0 Ziemi Swi~tej,<br />

jako 0 "piqtej Ewangelii", niz cytowane slowa wielkiego mistyka<br />

z Kapadocji. luna sprawa, ze bye moze pasujq dobrze do naszej<br />

wl;;drowniczki.<br />

Zastrzezenia co do jej poboznosci nie Sq bynajmniej moim wymyslem:<br />

wysunql je juz zyjqcy w IV w. i to w Palestynie, sw. Hiel'onim.<br />

Dopiero po odkryciu dziennika Egerii staly sif,l jasne jego<br />

o,;trzezenia skierowane do wdowy Furii, kt6rq ostrzegal przed pewn<br />

C! mlodq kobietq, kt6ra latala po calym Wschodzie z duzq switq<br />

i przepychem przypominajqcym uczty Nerona czy Sardanapala.<br />

Uwagi Hieronima (0 He rzeczyw iscie - bo jest to przedmiotem dyskusji<br />

- odnoszq sif,l do Egerii) wydajq sif,l bye nie pozbawione prawdy:<br />

0 ucztach wprawdzie nie nie wiemy, ale uwagi 0 orszaku<br />

i wygodzie wydajq sif,l znajdowae potwierdzenie w dzienniku.<br />

Dodajmy jeszcze kilka slow 0 jej stosunku do Pisma sw. Znala<br />

doskonale Pif,lcioksiqg Mojzesza. Nie wydaje sip" by rownie dobrze<br />

znala Nowy Testament i inne ksip,gi Starego Testamentu. Ewange·­<br />

lie zna, choe bynajmniej nie kwapi sif,l z odwiedzaniem miejsc zwiqzanych<br />

z zyciem Chrystusa: przejezdzajqc np. przez J erycho nie robi<br />

wzmianki 0 cudach dokonanych tam przez Chrystusa. Nie bardzo<br />

wydajq sip, interesowae jq inne postacie Pisma sw. : wazniejszymi<br />

dla niej Sq Cha1cedoni Seleucja - miejsca zwiqzane z pamif,lciq sw.<br />

, Gr zegorz z Nysy, Wyb6r pism, tl. T . Sinko, Warszawa 1963, 228.<br />

699


KS. MAREK STAROWIEYSKI<br />

Tekli i SW. Eufemii - niz_Antiochia, gdzie nauczal sw. Piotr lub Damaszek<br />

- miejsce nawr6cenia sw. Pawla.<br />

Wydaje mi si~, ze mamy tu do czynienia po prostu z bogatq<br />

i wplywowq dewotkq z czas6w Kosciola starozytnego.<br />

Przyznaj~, ze ch~tnie si~gam do tomiku Sources Chretiennes zawierajqcego<br />

dziennik Egerii, i to nie tylko po referencje. Pierwszy raz<br />

spotkalem si~ z nim na wykladach liturgii w semimirium, czytywalem<br />

w Homo Dei przeklad tego dzielka, z dziennikiem w walizce<br />

zwiedzalem Ziemi~ Swi~tq. I choc czytam go nie bez irytacji, jest<br />

to ten rodzaj niecierpliwosci, kt6rq rezerwujemy dla ludzi bliskich<br />

i sympatycznych.<br />

Gdy przyszedlem na pierwszq parafi~ , proboszcz powiedzial mi:<br />

"Niech ksiqdz nie wojuje z dewotkami, bo i tak przegra; niech je<br />

raczej ksiqdz stara si~ zap~dzic do pracy pozytecznej". I tak sobie '<br />

mysl~, ze wsr6d kleru jerozolimskiego czy konstantynopolitanskiego<br />

znalazl si~ ktos mqdry, kto powiedzial do rozbieganej podrozniczki:<br />

"Tyle ciekawych rzeczy widzialas, doznalas tylu lask. Twoje siostry<br />

w ojczyinie Sq ubogie, a ciekawe jak i ty: opisz im wszystko to, co<br />

widzialas". I pani Egeria z wrodzonq sobie energiq i zapalem, zabrala<br />

si~ do pisania. Jesli tak bylo istotnie, to nieznanemu inspiratorowi<br />

pani Egerii winnismy wdzi~cznosc za ten bezcenny dokument<br />

dla historii kultury i religijnosci z konca IV w.<br />

ks. Marek Starowieyski


JOZEF KORPANTY <br />

Z DZIEJOW RZYMSKIEJ<br />

VIRTUS<br />

Trese rzeczownika virtus wykracza daleko poza jego podstawowe<br />

znaczenia podawane w malym slowniku j~zyka laciiiskiego. Poj~cie<br />

to - jak i wiele innych slow laciiiskich - kryje w sobie ogromne<br />

bogactwo idei, ktore przez cale wieki rozwijaly si~, jedne aspekty<br />

zarzucajl:lC, nowe przybierajqc. Podkreslic trzeba przede wszystkim<br />

dwutorowosc rozwoju poj~cia virtus widocznq zwlaszcza w okresie<br />

republiki rzymskiej. Virtus okreslala ideal postawy obywatelskieji<br />

ludzkiej wypracowany przez arystokracj~ rzymskq okresu tzw.<br />

wolnej republiki, z drugiej natomiast strony w procesie penetracji<br />

mysli greckiej na teren Rzymu zacz~la bye uzywana jako odpowiednik<br />

greckiego rzeczownika arete, ktory odegral ogromnq rol~ w dziedzinie<br />

filozofii. I tak np. w mowach i listach Cycerona, ktorych<br />

p"'oblematyka koncentruje si~ na zyciu spoleczno-politycznym, dominuje<br />

virtus w sensie rzymskim, natomiast w pismach filozoficznych<br />

i retorycznych przewaza virtus jako odpowiednik arete. Podobnie<br />

u poety Horacego: z jednej strony piesni i epody, z drugiej<br />

satyry i listy. Virtus w roli arete nalezy do historii mysli filozoficznej<br />

i tutaj w zasadzie zajmowae si~ niq nie b~dziemy, skupiajqc zainteresowanie<br />

na owej rzymskiej, czy tez - jak si~ zwyklo mowie<br />

- starorzymskiej virtus. Istota jej utrzymala si~ w okresierepubliki<br />

w zasadzie niezmieniona, dlatego womo nam pismiennictwo<br />

tego okresu traktowac synchronicznie. Tylko w ten sposob zresztq<br />

mozemy uchwycic calosc tej zlozonej i wielowarstwowej koncepcji.<br />

Rzeczownik virtus jest abstractum utworzonym przy pomocy sufiksu<br />

-tut- od vir - mqz, powinien wi~c przez analogi~ do np.<br />

senex, senectus oznaczac "wiek m~ski", lecz tego znaczenia w zachowanym<br />

pismiennictwie laciiiskim nie spotykamy. · W lacinie archaicznej<br />

podstawowe znaczenia mozna okreslie jako "to, co cechuje<br />

prawdziwego m~zczyzn~ - vir". Ze zrodel wynika, ze - najogol-·<br />

niej m6wiqc - postawa virtus zawierala si~ w aktywnosci dla sprawy<br />

panstwa. Ono bylo dla arystokraty rzymskiego na pierwszym<br />

4 - ZNAK 701


J6ZEF KORPANTY<br />

ImeJscu, potem sprawy rodu, dopiero na trzecim miejscu jednoptka.<br />

Najwyzszym dowodem virtus by10 slawione niejednokrotnie w literaturze<br />

pos~v i~cenie Zycia w walee z wrogiem, na co dzieiI zas ozn<br />

aczala ona udzial w zyciu publicznym na forum, w senacie. Do<br />

tego idealu aktywnosci dobrze przystawaly poglqdy poznej, zreformowanej<br />

filozofii stoickiej, klocily si~ z nim nauki Epikura, i to w1asnie<br />

w zasadniczy sposob zadecydowa1o 0 recepcji tych systemow<br />

n a terenie Rzymu.<br />

Postawa aktywna jako istota virtus dobrze uwidacznia si~ w poj~cia<br />

ch jej p okrewnych, uzupelniajqcych oraz przeciwstawnych. Sposrod<br />

t ych pierwszych na czolo wysuwajq si ~ industria, diligentia<br />

i labor . Industria to aktywnosc, obrotnosc, ch~c osiqgni~c ia pozycji,<br />

do ktorej r oscil sobie ktos pretensje ; ujawniala si~ w takich dziedzinach<br />

jak sztuka wymowy, obowiqzki senatora, obroncy sqdowego,<br />

dowodcy wojskowego. Analiza materialow zrodlowych prowadzi do<br />

nast~puj qcego siormulowania: ideal virtus realizowal s i ~ dz i~ki industria.<br />

D zi~ki diligentia natomiast ludzie czynni publicznie spelnia··<br />

Ii swe obowiqzki z sumiennosciq i skrupulatnosciq. Virtus reali­<br />

7.owa1a si~ takze poprzez labor. Po j~cie to okreslalo trud, wysilek<br />

pozwalajqcy p rz ezwyc i~zye niebezpieczenstwa i przeciwnosci. POCZqtkowo<br />

labor odrlOszono do trudu prostego zolnierza, potem przeniesiono<br />

na sfer~ zaj~e cywilnych urzt;;dnika, .zarzqdcy prowincji, oskar·­<br />

zyciela i obroncy sqdowego. Labor podkreslal wielkose i waznose<br />

dzialalnosci polityka, uzasadnial jego p;"etensje do uznania w postaci<br />

w yboru n a u rz~ dy (honores). Czynni politycznie nobilowie uwazali<br />

labor za swoj bbowiqzek, labor mial uzasadnie ich przodujqcq pozycj<br />

~ w pa nstwie.<br />

Najczt;;sciej przeciwstawia sit;; virtus p oj~ciu desidia, ignavia, inertia.<br />

D~sidi a rozumiana byla jako sklonnose do bezczynnosci, spe,­<br />


Z DZIEJOW RZYMSKIEJ VIRTUS<br />

ra, zdobye UCZClWle wiele pieni~dzy, pozostawie liczne potomstwo<br />

i nalezee do najs!awniejszych ludzi w panstwie. Nie ulega wa,tpliwosci,<br />

ze owe decem maximae res optimaeque daja, w sumie ulozone<br />

w pewnej hierarchii podstawowe elementy virtus - reprezentatywne<br />

cele, do ktorych osia,gni~cia zmierzali wszyscy ambitni arystokraci<br />

rzymscy.<br />

L. Cecyliusz Metellus chcial nade wszystko wybie si~ jako 2:01­<br />

nierz : w wieku mlodzienczym chcial bye czolowym wojownikiem,<br />

potem, jako dowodza,cy legionami imperator, chcial bye najdziel-­<br />

niejszym wodzem. Rzym by! panstwem militarnym, tocza,cym ciqgle<br />

wojny, panstwem, w ktorym nawet urza,dzenia ustrojowe wyrosly<br />

z organizacji wojskowej. Nie dziwi nas zatem ten prymat dzialalnosci<br />

wojennej w virtus. Znajduje on jeszcze swe potwierdzenie na<br />

ca lej przestrzeni literatury lacinskiej okresu republiki oraz w numizmatyce<br />

i religioznawstwie. Poj~cie virtus obok wielu innych<br />

uleglo personifikacji. Na monetach glowa bogini Virtus okryta byla<br />

helmem, co dowodzi, ze mamy do czynienia z personifikacja, m~stwa<br />

zolnierskiego. La,czona byla Virtus z personifikacja, poj~cia Honosoznaczaja,cego<br />

czese zdobyta, w walee. W drugiej polowie III wieku<br />

przed Chr. Kwintus Fabiusz Maksymus w czasie walk z Ligurami<br />

przyrzekl wybudowanie swia,tyni dla Honos. Inny wielki wodz, Marek<br />

Klaudiusz Marcellus, chcial swia,tyni~ t~ uczynie przybytkiem<br />

Honos i Virtus, lecz nie dopuscili do tego z pewnych wzgl~d6w pontyfikowie.<br />

Dobudowal zatem osobna, swiqtyni~ dla Virtus i ozdobil<br />

j q dzielami sztuki zdobytymi w Syrakuzach. Wi~ksz a, swia,tyni ~<br />

wzni6s1 pMniej Mariusz z lup6w zdobytych na Cymbrach i Teut o·­<br />

nacho<br />

Virtus zatem, jako to, co cechuje prawdziwego m~2:czyzn~ - vir,<br />

odpowiadala n a j cz~sciej naszym poj~ciom " m~stwo, dzielnose", byla<br />

postawa, imperatora zdobywaja,cego dla Rzymu n owe tereny, postawq<br />

zolnierza, kiedy szedl do ataku, nieust~pl iwie bronH si~, wytrwale<br />

znosil trudy. Dopiero Cyceron staral si~ postawie obok dokonan<br />

wojennych dzialalnose w sferze cywilnej jako rownie wazna,.<br />

By! to podstawowy rys ewolucji poj~cia virtus, jakiej uleglo ono<br />

w czasach republiki.<br />

Ale elementy dzialalnosci cywilnej obecne byly juz w przytoczonych<br />

powyZej celach, do ktorych zmierzal Cecyliusz Metellus. Chcial<br />

bye mianowicie znakomitym mowca, (optimus ' orator). Znaczenie<br />

sztuki wymowy w :i;yciu politycznym Grek6w i Rzymian jest rzeCZq<br />

znana,. Rzymianin z reguly zaczynal karier~ polityczna, od wyst"lpien<br />

w sa,dach w roli oskarzyciela olub obroncy. Cyceron glosil, ze kandydat<br />

na konsula obok pochodzenia i odbycia sluzby wojskowej musi<br />

wyr6:i:niac si~ sztuka, wymowy. Z tym zagadnieniem la,czy si~ wywanie<br />

lVletellusa, ze chce bye czlowiekiem 0 najwyzszej ma,drosci<br />

703


JCZEF KORPANTY<br />

(summa sapientia esse), albowiem poprzez ars dicendi mozna bylo<br />

ujawnie swa, sapientia. Zwiqzek sapientia z idealem virtus potwierdzony<br />

jest w literaturze lacir'iskiej wielokrotnie. Rzymska koncep­<br />

.cja sapientia nastawiona byla poczqtkowo na praktyk~ ±yciowq,<br />

.zwlaszcza politycznq; dopiero z biegiem czasu docenili potomkowie<br />

Romulusa wiedz~ teoretycznq, wyksztalcenie og6lne, filozoficzne.<br />

Zaskakuje nas dzisiaj, gdy czytamy, ze filozofii nalezy si~ wystrzegae,<br />

poniewaz rodzi ona gnusnose, lenistwo - desidia, a wi~c odciqga<br />

od virtus. Charakterystyczne Sq wypowiedzi w anonimowej<br />

Retoryce do Herenniusza, gdzie mianem sCl'pientes obdarza si~ ludzi<br />

.oddanych calkowicie sprawom pa11stwa, spoleczer'istwa. Cyceron zc1efiniowal<br />

sapientia jako znajomose rzeczy boskich i ludzkich, z ktorej<br />

wyniknqe majq praktyczne zasady zyciowe: trzezwe poczucie ko­<br />

TZysci, umiej~tnose przewidywania rozwoju wypadk6w. Virtus pI'zej<br />

uwiajqcq si~ w sapientia moglibysmy oddae jako "sprawnose". Byla<br />

to druga obok dzielnosci podstawowa cecha, kt6rej wymagano od<br />

m~za stanu.<br />

Zr6dla literackie potwierdzajq r6wniez jako element virtus cel<br />

Metellusa, jakim bylo zdobycie. czy raczej powi~kszenie maja,tku,<br />

przy czym za kazdym razem podkresla si~, ze musi si~ to stae w spo­<br />

'sob uczciwy: bono modo, bene, honeste. W Rzymie, jak i w dzisiejszych<br />

spoleczer'istwach plutokratycznych, bogactwo, wladza i autorytet<br />

byly nierozlqczne.<br />

Metellus chcial pozostawie jak najwi~cej dzieci, inny wybitny arystokrata<br />

rzymski chwali sip' m. in. w swym napisie nagrobnym:<br />

"Splodzilem potomstwo". Poczqtkowo byl to problem 0 zasi~gu ra­<br />

-czej rodowym: 0 znaczeniu i mozliwosciach politycznych gens decydowala<br />

w duzej mierze jego liczebnose. Wystarczy przypomniee<br />

OWq "armi~" 300 Fabiuszy, kt6rzy mieli pase nad Kremerq w wa1ce<br />

:z Etruskami. Potem rzecz nabrala wymiar6w og6lnopar'istwowych:<br />

militarny Rzym w swej zwyci~skiej ekspansji politycznej potrzebowal<br />

ludzi. Lecz liczba obywateli malala i jeden z cenzor6w z drugiej<br />

polowy II wieku przed Chr. wyglosil nawet mow~ zach~cajqcq<br />

do malzer'istwa i zwi~kszenia przyrostu dzieci. Odczytal jq sto lat p6zniej<br />

w senacie cesarz August, poniewaz nie stracila swej aktualnosci.<br />

Aktywnose polityczna, wsp61zawodnictwo w gloria i honores, wy­<br />

T.1agaly takze wlasciwej postawy moralnej, wymagaly przestrzegania<br />

pewnych zasad w rywalizacji 0 godnosci. Juz w II wieku przed<br />

'ChI'. przeciwstawiali Rzymianie virtus poj~cie ambitio, okreslajqce<br />

da,zenie do honores drogami niedozwolenymi, np. przez przekupstwa<br />

wyborcze. Ambitio byla jednym z zasadniczych problem6w podj~ ­<br />

t;tch przez Salustiusza. Uwazal ze jest ona wadq (vitium), lecz bliz­<br />

SZq niz inne virtus, poniewaz dqzy do tych samych ce16w: gloria,<br />

704


Z DZIEJOW ItZYMSKIEJ VIRTUS<br />

honor, imperium, nie post~puje tylko wlasciwq drogq (vera via)<br />

i nie korzysta z dozwolonych srodkow (bonae artes). Gorzki obraz<br />

zdegenerowanego przez ambitio zycia politycznego dal nam satyryk<br />

przelomu II i I wieku przed Chr. Lucyliusz: "Teraz zas od rana do<br />

nocy, w dni swiqteczne i zwykle, caly Iud i senatorzy, wszyscy miotajq<br />

si~ po Forum, nigdzie na krok nie odchodzq, wszyscy z zapalem<br />

oddajq si~ jednej i tej samej sztuce, kt6ra uczy, jak chytrze przemawiac,<br />

podst~pnie walczyc, wsp6lzawodniczyc pochlebstwem, udawac,<br />

ze jest si~ dobrym m~zem (vir bonus) i czynic zasadzki, tak jak<br />

gdyby wszyscy byli wrogami wszystkich".<br />

Ideal virtus obejmowal caly szereg przymiot6w, byl syntezq calego<br />

szeregu virtutes, stanowiqcych 0 zdolnosciach i charakterze<br />

czlowieka. Trudno wymienic tu pelnq ich list~. W gr~ wchodzi juz<br />

od II wieku przed Chr. cala moralna strona poj~cia vir bonus, zwlaszcza<br />

jego nienagannosc w sprawach finansowych oraz w sferze wymiaru<br />

sprawiedliwosci, gdzie manifestuje si~ - jak czytamy w dialogu<br />

Cycerona 0 przyjaini - w rzetelnosci (fides), bezinteresownosci<br />

(integritas), prawosci (aequitas), szlachetnosci (liberalitas), stalosci<br />

(constantia). Jeszcze innq stron~ virtus wyrazajq poj~cia clementia,<br />

lenitas (lagodnosc), misericordia (wspolczucie dla drugiego<br />

czlowieka), humanitas (ludzkosc). Takie zlagodzenie "szorstkosci"<br />

virtus, wynikajqce z jej pierwotnie militarnego charakteru, narastalo<br />

stopniowo; duze zaslugi polozyl tu Cyceron.<br />

Nieodlqcznymi, nawet niezb«:dnymi elementami postawy virtus,<br />

czyli - przypomnijmy raz jeszcze jej istot«: - aktywnosci w sluzbie<br />

publicznej, byly honos oraz gloria. Honos oznaczal uznanie obywateli,<br />

a jego najwazniejszym wyrazem bylo przyznanie urz~du.<br />

Klasyczna definicja Cycerona brzmi: Honos jest przyznanq glosami<br />

obywateli nagrodq za virtus. Nie od rzeczy b~dzie tu przypomniec,<br />

ze w Rzymie kariera polityczna pochlaniala duze, niekiedy ogromne<br />

wydatki, lecz urz~dnicy nie otrzymywali zadnych wynagrodzen: sam<br />

zaszczyt wyboru na urzqd byl juz zaplatq, uznaniem za wykazanq<br />

virtus. Dopiero gdy Rzym stal si~ imperium, wydatki zwiqzane z karierq<br />

publicznq wetowano sobie z nawiqzkq przy okazji zarzqdzania<br />

prowincjq.<br />

Najlepsze okreslenie istoty gloria tez pochodzi od Cycerona: Slawa<br />

(gloria) to uznanie dla pi~knych czyn6w i wielkich zaslug dla<br />

panstwa. Poczqtkowo gloria byla przede wszystkim wynikiem dokonan<br />

wojennych, potem r6wniez dzialalnosci cywilnej, urz~dniczej ,<br />

prowadzonej w odpowiednio duzym wymiarze, cz«:sto polqczonej<br />

z niebezpieczenstwami. Z wielu wypowiedzi pisarzy lacinskich wyn<br />

ika, ze glor ia :odobyta dzi~ki virtus oznaczala dla Rzymian zdobyd<br />

e niesmiertelnej chwaly. Polibiusz, grecki autor historii Rzymu<br />

z II wieku przed Chr., opisuje pogrzeb arystokraty rzymskiego:<br />

705


JOZEF KORPANTY<br />

w kondukcie niesiono podobizny przodk6w zmarlego i zaslugi ich<br />

przypominano w specjalnej mowie pochwalnej. Ten dow6d - czytamy<br />

dalej - ze 0 slawie virtus nie zapomina siE: nigdy, jest dla<br />

mlodziezy rzymskiej podnietq do aktywnosci, zachE:tq do przezwyciE:zania<br />

trud6w. Istotny bowiem byl fakt, ze zdobyta gloria byla<br />

dziedziczna, przechodzila na potomk6w, ale tez naklada!a na nich<br />

obowiqzek kontynuacji swietnych tradycji rodu.<br />

Rzymianie uwazali, ze Sq jedynym narodem odznaczajqcym siE:<br />

vir tus, oczywiscie przede wszystkim w sensie dzielnosci zolnierskiej,<br />

i jej przypisywali swe sukcesy w podboju swiata sr6dziemnomorskiego.<br />

Z charakterystyki virtus wynika w sposob oczywisty, ze<br />

byla idealem stworzonym przez warstwE: czynnq politycznie - przez<br />

nobil6w. Ale juz w II wieku przed Chr. notujemy proby przelamania<br />

tej ekskluzywnosci. Katon Starszy radzi, aby gospodarz-rolnik<br />

zgromadzil na zimE: wystarczajqce zapasy; przezornose taka przyn<br />

iesie mu virtus i gloria. Nie dziwi nas, ze wlasnie Katon m6wi<br />

o virtus rolnika : on pierwszy podjql walkE:, aby virius nie byla<br />

czyms, co siE: dziedziczy, lecz aby wynikala z postawy danej jednostki.<br />

Katon byl homo novus, czyli nie mial przodk6w, kt6rzy osiqgnE:li<br />

urz~dy . Problem dopuszczenia homines novi do najwyZszych<br />

u rz~d6w wystqpil w ostatnich 150 latach republiki z ca lC! ostrosciq.<br />

Sprzeciwiala si~ temu uparcie (gl6wnie z pobudek ekonomicznych)<br />

ekskluzywna n obilitas; utrudniala walkE: psychika plebsu nieufnego<br />

wobec nowych ludzi, preferujqcego kandydat6w z tradycjami rodowymi.<br />

Rzecznikami sprawy h omi.nes novi byli Cyceron i Salusti.usz.<br />

TlumaczYli oni, ze nie urodzenie decyduje 0 wartosci czlowieka, lecz<br />

ze jego industria, virtus Sq r~kojmiq przydatnosci w sluzbie publiczn<br />

ej. Wyk azywali tez, ze wsp6lczesni im nobilowie nie odznaczajq<br />

siE: virtus, lecz ulegli inertia, ignavia, avaritia (chciwose), super<br />

bia (pych a) i ich pozycja w panstwie opiera si~ tylko na zaslugach<br />

przodk6w.<br />

Najbardziej jednak ideal virtus wylamywal siE: z ciasnych kr E:g6w<br />

a r ystokracji rzymskiej w sensie og61nej postawy etycznej. Trzeba<br />

tu widziee wplyw m ysli greckiej, widoczny juz u Plauta, a zwlaszcza<br />

u jednego z jego na s t ~ p c6w na scenie komediowej - Terencjusza.<br />

U tego ostatniego zwiqzek pojE:cia virtus z dzialaniem na rzecz<br />

res publica jest czysto konwencjonalny; nie wiqze tez virtus z gloria,<br />

kt6rej zrodlem jest w jego pojE:ciu np. t roska 0 majqtek<br />

i oszcz E:dnose. Szczeg6lnie interesujqca jest dluzsza wypowiedi Lucyliusza<br />

na temat vir tus; zwraca siE: on do przyjaciela imieniem<br />

Albinus : "Virtus, Albinusie, to umiee odpowiednio oceniae sprawy,<br />

w ktorych siE: obracamy, ktorymi zyjemy; virt us dla czlowieka oznacza<br />

wiedzE: 0 tym, jakq wartose p osiada kazda rzecz; virtus to swiadomose<br />

tego, co sluszne, korzystne, uczciwe, dobre, a co zle, nieko­<br />

706


Z DZIEJOW RZYMSKIEJ VIRTUS<br />

rzystne, h aniebne, nieuczciwe. Virtus to znae miar~ i cel dqzenia<br />

do zaszczytow 0 tyle, 0 ile Sq tego warte. Virtus to bye wrogiem<br />

i przeciwnikiem zlych ludzi i zlych obyczajow, przeciwnie obroncq<br />

dobrych ludzi i dobrych obyczajow; ich cenie, im dobrze zyczye,<br />

z nimi zye w przyjazni. Oprocz tego dobro ojczyzny uwazae za<br />

rzecz najwyzszq, nast~pnie dobro rodzicow, wreszcie na tI'zecim<br />

miejscu, jako ostatnie - nasze wlasne". Lucyliusz nie angazowal si~<br />

w zycie publiczne, a zatem nie spelnial podstawowego wymogu arystokratycznej<br />

virtus, dlatego formuluje tylko pewne postulaty natury<br />

moralnej. Dopiero pod koniec wypowiedzi konfrontuje jednos<br />

tk~ z ideq pallstwa, lecz widae, ze nie jest to dla niego problem<br />

najwazniejszy, chociaz pod pI'zemoznym wplywem tradycji jeszcze<br />

nie do pomin i ~cia.<br />

Dalsze odejscie od ekskluzywnosci arystokratycznego idealu obserwujemy<br />

w mysli politycznej Salustiusza. We wst~pie do swej<br />

monografii 0 spisku Katyliny proponuje on rozciqgnie,cie poj~cia<br />

virtus na calq kultuI'owq i cywilizacyjna, dzialalnose czlowieka. Koncepcja<br />

taka wynikla w duzej mierze z decyzji odsuni~cia si~ od<br />

czynnego zycia politycznego i poswi~cenia pisarstwu historycznemu.<br />

To ostatnie zaj ~cie uwaza Salustiusz za najbaI'dziej pozyteczne sposrod<br />

czynnosci, w ktore zaangazowany jest talent czlowieka (inge-'<br />

nium). Zdaje sobie jednak spraw~, ze virtus i gloria czlowieka, kt6­<br />

ry jako czynny ma,z stanu twoI'ZY histori~, sa, 0 wiele wi~ksze niz<br />

w przypadku kronikarza dziejow.<br />

Dotkn~lismy juz powyzej problemu zaniedbywania virtus. SWiadomose<br />

upadku morale spoleczenstwa pojawia si~ w II wieku przed<br />

Ch I'. J uz jeden z pierwszych poetow, Newiusz, wolal ze sceny: "Najp<br />

ierw wroccie znow do cnoty (virtus), a odejdzcie od gnusnosci<br />

(ignavia), Ojcow dom, ojczyzn~ miejcie w czci, nie zwyczaj zly<br />

u obcych". (przeklad M. Brozka)<br />

Katon Starszy upadek virtus widzial w n arastaja,cym zbytku. Cyceron<br />

stwierdzil z bolem, ze wielu ludzi bez virtus osiqgne,lo nalezne<br />

jej nagrody. W pewnych okolicznosciach virtus sprawia juz wrazenie<br />

poj~ cia "wyblaklego"; schodzi cz~sto do roli konwencjonalnego<br />

komplementu, ktorym obdarza si~ nawet ludzi niezaangazowanych<br />

publicznie i nie Rzymian.<br />

Z cal& powagq traktowal jednak virtus Salustiusz i proces odejscia<br />

od niej Rzymian jest kluczem jego koncepcji historiozoficznej.<br />

Okres przed rokiem 146 przed Chr., kiedy istniala jeszcze rywalka<br />

Rzymu - Kartagina, byl dla niego epokq rozkwitu virt us, z ktorej<br />

wynikaly dobre obyczaje i zgoda spoleczna. Zniszczenie Kartaginy,<br />

707


~ OZEF KORPANTY<br />

usuni~cie strachu przed pot~znyrn wrogiern spowodowalo, ze pojawily<br />

si~ pierwsze przyczyny politycznego i rnoralnego upadku Rzymu:<br />

zqdza bogactwa (avaritia) oraz nadrnierne pragnienie zaszczy­<br />

,tow (arnbitio). Nastqpilo rozbicie zgody spolecznej (wojny dornowe),<br />

upadla virtus. Taka, wizj~ dziejow Rzyrnu z widocznq tendencjq do<br />

narastania pesyrnizrnu kontynuowal historyk w swoich dwu dal­<br />

.szych pracach. Porownajrny jeszcze z tyro obrazern slowa Plauta<br />

z kornedii pt. Amjit1'ion (w. 648 nast.):<br />

M~stwo (virtus) sarno jest nagroda, najlepsza, i rn~stwo <br />

Jest zaiste wi~cej nawet, niili wszystko inne: <br />

Wolnosc, calosc, zycie, rnienie, rodzice, ojczyzna <br />

I rodzina w rn~stwie rnajq obron~, ochron~; <br />

W rn~stwie wszystko si~ zawiera - we wszystko, co dobre, <br />

Taki czlowiek obfituje, ktory z rn~stwa slynie. <br />

(przeklad G. Przychockiego).<br />

/<br />

J6zef Korpanty<br />

OBJASNIENIE WYBRANYCH TERMIN6w !',ACINSKICH<br />

.:lrnbitio - dqzenie do zaszczyt6w, zqdza slawy, ch~c wybicia si~, zwiqzane<br />

z tym niewlasciwe zabiegi, np. przekupstwa wyborcze<br />

,desidia - bezczynnosc, proznowanie, lenistwo<br />

diligentia - pilnosc, dokladnosc, sumiennosc<br />

{;loJ'ia - slawa, czesc, uznanie<br />

homo novus - dos!. nowy czlowiek, w koncowym okresie republiki<br />

rzymskiej obywatel, ktory nie mial wsrod przodkow konsula<br />

honor - szacunek, powazanie, zaszczytna godnosc, urzqd<br />

i[lnavia - brak energii, gnusnosc, opieszalosc, lenistwo<br />

i mperium - moc rozkazywania, panowanie, najwyzsza wladza w paiistwie,<br />

naczelne dow6dztwo wojskowe<br />

industria - aktywnosc, pilnosc, staranie<br />

inertia - niech~c do pracy, bezczynnosc, opieszalosc<br />

labor - praca, trud, moz61<br />

-otium - wolny czas, bezczynnosc, spok6j<br />

senex - starzec, senectus - starosc<br />

v ir bonus - dos!. dobry mqz, najwyisza pochwala u Rzymian, kryjqca<br />

w sobie wiele tresci, zwlaszcza moralnych.


KS. JANUSZ FRANKOWSKI <br />

BIBLIA TYSIACLECIA<br />

I PROBLEMATYKA<br />

DZISIEJSZYCH POLSKICH<br />

PRZEKlAD6w PISMA<br />

$WI~TEGO<br />

W artykule pt. Dlaczego trzeba bylo dokonac nowego przekladu<br />

Biblii, <strong>Znak</strong> nr 235 1, ukazywalem, ze ze wzgl~du na braki Biblii<br />

"Wujkowej" oraz ogromny post~p wiedzy biblijnej w XIX i XX<br />

\vieku nowe polskie Humaczenie Pisma Sw. stalo si~ koniecznoSciq.<br />

Poczynaja,c od kOl1ca XIX wieku zacz~to myslec 0 tym coraz smielej<br />

i coraz konkretniej. Podj~to szereg cz~sciowych przeklad6w: tlumaczono<br />

najr6zniejsze ksi~gi Starego Testamentu, ale przede wszystkim<br />

zaj~to si~ Nowym. Najbardziej znane z tych przeklad6w, to<br />

powojenne JUZ - i ciqgle uzywane - tlumaczenie calego Nowego<br />

Testamentu ks. E. Dqbrowskiego i ks. S. Kowalskiego. Podejmowano<br />

r6wniez pr6by przetlumaczenia calego Pisma Sw., jednak przez<br />

dlugi czas pr6by te, z takich czy innych przyczyn, zalamywaly si~.la<br />

Pierwszym przekladem, kt6rego wreszcie udalo si~ dokonac, stala<br />

si~ Biblia Tysiqc1ecia.<br />

Biblia Tysiqc1ecia ukazala si~ w 1965 r oku, w biezqcym wi~c roku<br />

mija dziesi~c lat od jej publikacji. Niniejszy artykul jest pOSWl~COny<br />

rozpatrzeniu tego wlasnie pierwszego nowoczesnego polskiego<br />

1 W niniejszym artykule, artykul z nr 235 bE:dE: cytowal jako "artykul poprzedni".<br />

PragnE: zaznaczyc, ze punktem wyjscin do niniejszych rozwazan jest drugn<br />

CZE:SC mego artykulu pt. Bibtia Tysiqctecia - t!o i prob!ematyka przek!adu, zamieszczonego<br />

w niedawno opublikowanym dziele Przek!ad artystyczny. 0 sztuce<br />

tlumaczenia KSi'1ga Druga. Praca zbior. pod redakcjll S. Pollaka, Wroclaw, Zakl.<br />

Nar. im. Ossoliiiskich, <strong>1975</strong>, Sl-1!4. W obecnym artykllie podejmujE: pewne wlltki<br />

z tamtego, rozwijam, doda j


KS. JANUSZ FRAN KOWSKI<br />

pl'zekladu calego Pisma 8w. Jednak rozpatrywania nie chcialbym<br />

ujqC zbyt ciasno. Obecnie ukazal si~ juz w ksi~garniach pierwszy<br />

tom nast~pnego tlumaczenia - "Biblii Poznanskiej" (calosc rna<br />

obejmowac trzy tomy). W niedlugim tez chyba czasie ukaze s i~ nowe<br />

protestanckie tlumaczenie.. Wazna jest wi~c w tej chwili bardziej<br />

zasadnicza orientacja w problemach dzisiejszych przeklad6w<br />

biblijnych. Z tego powodu b~d~ si~ staral charakter i problemy<br />

Biblii Tysiqc1ecia ukazywac w miar~ moznosci na szerszym tIe aktualnych<br />

zagadnien zwiqzanych z tlumaczeniem Pisma Sw. Mam nadziej~,<br />

ze takie podejscie dopomoze do zrozumienia - przynajmniej<br />

w pewnej mierze - charakteru i problematyki rowniez i innyc11<br />

przekladow.<br />

POWSTANIE BIBlII TYSIJ\ClECIA<br />

J ak wspomnialem w poprzednim artykule, po wojnie bylo rzeCZq<br />

oczywists" ze trzeba b~dzie podjqc przedwojenne projekty dokonania<br />

nowego przekladu Biblii. Brak nowego przekladu odczuwalismy<br />

wtedy tym bardziej, ze przez dlugie lata nie bylo zadnego wydania<br />

calego Pisma 8wi~tego. Byly rozne wydania N owego Testament<br />

u, ale nie m ielismy wcale - za wyjqtkiem Psalterza - Starego.<br />

Dopiero w 1956 r. zostal wydany Stary Testament w zmodernizowanej<br />

wersji Biblii Wujkowej. To wydanie bylo bardzo cenne, ale<br />

bylo w tym momencie juz tylko p6Isrodkiem i wiedziano, ze trzeba<br />

jednak myslec 0 nowym tlumaczeniu. Wiedziano 0 tym, ale banD<br />

sil'; tego dziela podjqc. Przerazala wielkosc przedsi~wzi~cia. Zresztq<br />

wobec istniejqcych nowych przekIad6w Nowego Testamentu ks.<br />

E. Dqbrowskiego i ks. S. Kowalskiego chodzilo obecnie przede<br />

wszystkim 0 Stary Testament, a wlasnie Stary Testament napisany<br />

p o hebrajsku budzil najwi~kszy l~k. Czy mamy dosc kompetentnych<br />

hebraist6w, by dokonac tlumaczenia tak trudnych i obszernych tekst6w<br />

(Biblia hebrajska w najbardziej znanym, krytycznym wydaniu<br />

R. Kittela liczy ponad 1400 stron). Niekt6rzy odpowiadali, ze<br />

nie. Odwlekan o, zbierano sHy.<br />

P omimo istniejqcych ciqgle jeszcze l~k6w w r. 1958 do akcji przystqpilo<br />

Opactwo Tynieckie 2. Tyniec mial przed oczyma jako wz6r<br />

slynnq francuskq "Bibli~ Jerozolimskq", ktora ukazala si~ kilka lat<br />

wczesniej w podr~cznym, jednotomowym, oraz kieszonkowym wydan<br />

iu. Wystqpienie Tynca na aren~ biblijns, stalo s i~ mozliwe dzi~ki<br />

• Na temat powsta nia Biblii T ysiqclecia p atrz Druy!e w ydan ie B i b!tt Tystqctecia<br />

(Rozm owa z O. Augustynem Jankowskim . OSB, redaktor em naukowym<br />

Biblii). Tyg Powsz. 13 VII 1969; O. A. Jankowski, Jak powstata " Btblia T ystqclecia"<br />

Biuletyn E kume niczny 411972, 39-42.<br />

710


BIBLIA TYSIAClECIA<br />

temu, ze od kilku lat wsrod benedyktyn6w tynieckich znajdowal s i ~<br />

znany biblista, ojciec Augustyn (Bogdan) Jankowski - uprzednio<br />

ksiqdz archidiecezji warszawskiej. We wrzesniu 1958 r. w Lublinie<br />

odbywal si~ zjazd teologiczny. Na zjezdzie tym o. Jankowski powiadomil<br />

obecnych biblist6w, i:e 0 ile profesorowie KUL nie majq<br />

podobnych zamiar6w - KUL byl w tym momencie jedynq liczqcq<br />

s i~ WYZSZq katolickq uczelniq w Polsce - Opactwo Tynieckie pragnie<br />

zorganizowae prac~ nad nowym zespolowym przekladem P ism a<br />

Sw. Poniewai: profesorowie KUL nie mysleli wowczas 0 tlumaczenil.1<br />

, o. Jankowski przystqpil do pracy.<br />

O. Jankowski byl do tej pracy w pelni przygotowany i w pewnym<br />

sensie predysponowany. W latach 1946-48 odbyl studia biblijne na<br />

Instytucie Biblijnym w Rzymie, a jeszcze przedtem ukonczyl studia<br />

z zakresu filologii klasycznej. Jego kompetencja naukowa byla og6lnie<br />

uznawana, gl~boko przei:ywal Slowo Boze, a nadto cieszyl si~<br />

powszechnym zaufaniem. Jego minusem byly konserwatywne poglqdy,<br />

ale w6wczas prawie wszyscy nasi biblisci byli bardzo konserwatywni.<br />

Rozpoczynajqc SWq prac~ o. Augustyn rozeslal do szeregu<br />

polskich biblist6w pisma z zapytaniem, czy zechcq wziqe udzial<br />

w tym dziele. Wi~kszose odpowiedziala pozytywnie. Okazalo si~<br />

w i~c, i:e 0 ile istnial l~k przed podj~ciem odpowiedzialnosci za calose<br />

dziela oraz pr zed trudem, jaki ze sobq nioslo, to z chwilq, gdy<br />

ktos wziql t~ odpowiedzialnosc na siebie, ch~tnie zaofiarowano<br />

wsp 61prac~. Jednak co do rekrutacji tlumaczy i rewizor6w mozna<br />

miec spore zastrzezenia i mozna pytae, czy wszyscy zaangai:owani<br />

przez o. Jankowskiego posiadali konieczne kWalifikacje, w zespole<br />

bowiem przez niego zorganizowanym obok wysoko kwalifikowanych<br />

profesor6w czy to KUL, czy ATK znajdowali si~ zupelnie poczqtkujqcy<br />

biblisci lub biblisci bez zadnych lub prawie zadnych publikacji<br />

i nic nie gwarantowalo, i:e Sq w wystarczajqcym stopniu<br />

przygotowani do tak powaznej pracy.<br />

J esli jednak o. Jankowski nie zawsze umial ocenic nalezycie moz­<br />

Iiwosci tlumaczy i rewizor6w, to mimo wszystko mial wyrazne p o-·<br />

wody, dla kt6rych rekrutowal tak liczny zesp61. J u z w starozytnosci<br />

tlumaczenia bibIijne ze wzgl~du na wielk q obj~tosc i koniecznosc<br />

przeprowadzania krytyki tekstu rozciqgaly si~ na dlugie lata. W czasach<br />

nowozytnych i wsp61czesnych, ze wzgl~du na rozw 6j filologii<br />

biblijnej i innych nauk biblijnych tlumaczenia t e staly si~ jeszcze<br />

bardziej pracochlonne. Trzeba coraz w i~cej rzeczy brae pod uwag~.<br />

Luter w ni ep oj ~tym niemal transie tworzenia przelozyl w 1522 rok u<br />

na zamku w Wart burgu caly Nowy Testament w ciqgu dw 6ch i p61<br />

miesiqca, a le tlumaczenie Starego Testamentu trwalo do 1534 r.,<br />

a wi~ c jeszcze dwanascie lat. -Ksi~dzu J. Wu jkowi praca nad przek~adem<br />

zaj~la prawdopodobnie kilkanascie lat. D. Mikolajewskiem u,<br />

711


KS. JANUSZ FRANKOWSKI<br />

tw6rcy Biblii Gdanskiej, okolo dwudziestu. O. Jankowski wiedzial<br />

wi~c, ze jezeli nowy przeklad rna bye dokonany mozliwie szybko,<br />

zesp6l tlumaczy musi bye liczny. Nadto pragnql, aby ten nowy przeklad<br />

byl wsp6lnym dzielem wszystkich dzialajqcych w6wczas biblist6w<br />

polskich.<br />

Juz jesieniq 1959 r. zacz~ly nadchodzie do Tynca pierwsze maszynopisy<br />

z tlumaczeniami poszczeg6lnych ksiqg, ale cala praca trwala<br />

dlugo, kilka lat - i byla skomplikowana. Dla redaktor6w i wi~kszosci<br />

tlumaczy niemal wszystko bylo nowe i niemal wszystkiego<br />

trzeba bylo si~ dopiero uczye; niemal wszystko badae, ustalae.<br />

Wreszcie w 1965 r. nowy przeklad zostal wydany (wydawnictwo<br />

"Pallottinum", Poznan). Pierwotnie, ze wzgl~du na zr6dlo inicjatywy,<br />

Opactwo Tynieckie, mial si~ nazywae Bibliq Tynieckq, ostatecznie<br />

jednak ze wzgl~du na to, ze ukazywal si~ tuz przed milenijnq<br />

rocznicq chrztu Polski i ze wzgl~du na SWq wag~ , zostal nazwany,<br />

moze mimo wszystko nieco zbyt szumnie, Bibliq Tysiqclecia 3. Tlumaczenie<br />

mialo wprawdzie wiele brak6w i bylo wlasciwie prowizoryczne,<br />

niemniej bylo wielkim osiqgni~ciem. Bylo blizsze oryginalowi<br />

niz Biblia Wujkowa czy Biblia Gdanska i bylo punktem wyjscia do<br />

pracy nad bardziej udoskonalonym tekstem, a k atolicyzm polski<br />

otrzymywal wreszcie tak bardzo potrzebne mu dzielo.<br />

W Tyncu i w wydawnictwie zdawano sobie spraw~ z brak6w opublikowanego<br />

przekladu, totez juz w czasie druku pierwszego wydania<br />

zacz~to przygotowywac nowe - poprawione. Praca przebiegala<br />

teraz szybciej. Redaktorzy w ciqgu szesciu poprzednich lat zdobyli<br />

duze doswiadczenie. Dokonywalo si~ to niekiedy kosztem dose<br />

ci~zkich przezyc. W zwiqzku z jednym, szokujqcym wprost bl~dem<br />

i niedopatrzeniem w Ksi~dze Ezechiela - blqd ten usuni~to cz~sciowo<br />

juz z I wydania - o. Jankowski powiedzial do mnie: "Wierzaj<br />

mi, ze sposr6d wszystkich dni tego Swi~tego Milenijnego Roku, ten,<br />

w kt6rym si~ 0 tym dowiedzialem, byl dla mnie najci~zszym" . Aby<br />

praca szla sprawniej, wydawnictwo doszlo do przekonania, ze nalezy<br />

zwi~kszye Redakcj~ Naukowq i zaangazowalo przy o. Jankowskim<br />

jako gl6wnym redaktorze naukowym dw6ch mlodych zdolnych<br />

biblist6w, ks. Lecha Stachowiaka i ks. Kazimierza Romaniuka,<br />

powierzajqc pierwszemu redakcj~ Starego, a drugiemu - Nowego<br />

Testamentu.<br />

Drugie wydanie BT ukazalo si~ w 1971 r . Jest ono pod kazdym<br />

niemal wzgl~dem ulepszone, pogl~bione . I tak jak pierwsze wydanie<br />

bylo dokladnym odbiciem zrywu, ale i calej slabosci biblistyki<br />

polskiej, tak drugie wydanie jest swiadectwem wielkiego p o st~pu ,<br />

jaki si~ w ciqgu tych kilku zaledwie lat w naszej biblistyce dokonal.<br />

712<br />

• Skr6t: BT


BIBLIA TYSIACLECIA<br />

OGOLNA CHARAKTERYSTYKA<br />

I ZASADY Tt.UMACZENIA<br />

Przyjrzyjmy si~ nowemu p1'zekladowi w jego zasadniczych 1'ysach.<br />

Biblia Tysia,clecia, kt61'a ukazala si~ w I wydaniu w 1965 r.<br />

ma podobnie jak jej wz6r - Biblia Jerozolimska - charakter podr~czny,<br />

jednotomowy. Tlumaczenia dokonano z j~zyk6w oryginalnych:<br />

hebrajskiego, aramejskiego, greckiego. Na stronie tytulowej<br />

podano, ze p1'zeklad zostal opracowany przez "zesp61 biblist6w polskich<br />

pod redakcja, Benedyktyn6w Tynieckich". Na stronie poprze·­<br />

dzaja,cej tytul podane sa, nazwiska tlumaczy ksia,g (trzydziesci dziew<br />

i~c plus og6lne okreslenie: "Benedyktyni Tynieccy"), Zespolu Rewizyjnego<br />

(dwanascie nazwisk), Korekty Literackiej (szesc nazwisk)<br />

i Tynieckiego Kolegium Redakcyjnego (jedenascie nazwisk) - naczelnym<br />

redaktorem jest oczywiscie o. Augustyn Jankowski, on tez<br />

jest redaktorem naukowym dziela. W Zespole Korekty Literackiej<br />

widnieja, takie nazwiska, jak Hanna Malewska, Jan Parandowski,<br />

Jerzy Zawieyski. Tak jak Bibli~ Wujkowq z 1599 r. poprzedzalo<br />

510wo Do czytelnika 6wczesnego Prymasa Polski, ks. arcybiskupa Stanislawa<br />

Karnkowskiego, tak na pocza,tku BT znajduje si~ Slowo<br />

u'st ~p ne dzisiejszego Prymasa Polski, ks. Kardynala Stefana Wyszynskiego.<br />

Wszystkie ksi~gi biblijne sa, poprzedzone historycznokrytycznymi<br />

wst~pami. W tlumaczeniu starano si~ poslugiwac nowoczesnym<br />

j~zykiem literaekim: "postanowilismy - nie bez pewnego<br />

l~ku i zalu - swiadomie odsta,pic od czcigodnej tradycji Wujkowej,<br />

gdy idzie 0 slownictwo i styl, zachowujqe jednak jego najgl~bsza,<br />

zasad~ - dostojenstwo godne tekstu natchnionego" (Uwagi<br />

wstc:pne Kolegium Redakcyjnego). Zachowano izraelskie imi~ Boga<br />

Jahwe, nie zast~puja,c go, jak to uczynil ks. Wujek i inni tlumaczeida,e<br />

zreszta, za Wulgata, i Septuaginta, - slowem Pan. Teksty poetyckie<br />

Starego Testamentu (ksi~gi dydaktyczne i wi~ksza cz~sc<br />

ksia,g prorockich) starano si~ oddac rytmiczna, proza, i wydrukowano<br />

je stosuja,c podzial na wersy. Wi~cej, nawet w Nowym Testamencie<br />

te partie, kt6re sa. napisane semityzuja,ca, poetycka, fraza" zostaly<br />

podzielone na wersy (np. Listy Janowe, ApokaUpsa). Cale dzielo<br />

obejmuje ponad 1500 stron in octavo. Wydrukowano, jak przystalo,<br />

na papierze biblijnym. Naklad 50 tys. egzemplarzy. Cena 150 z1.<br />

Drugie wydanie (1'. 1971) zaehowuje niemal wszystkie eharakterystyczne<br />

rysy wydania pierwszego, ale jest - jak wspominali·­<br />

smy - gruntownie poprawione. Trzy ksi~gi sa, na nowo przetlumaczone,<br />

mianowicie Ksir,ga Jeremiasza, Ksi~ga Daniela i Ksi~ga<br />

Psalm6w, i w tej ostatniej wprowadzono imi~ Jahwe (harmonizuja,c<br />

pod tym wzgl~dem t~ ksi~g~ z pozostalymi). Dano wiele nowych<br />

w!:'t~p6w do poszezeg6lnyeh ksia,g. Caly tekst zostal dokladnie przej­<br />

713


KS. JANUSZ FRANKOWSKI<br />

rzany i wprowadzono chyba tysia,ce poprawek tak j ~ zykowych jak<br />

i zmierzaja,cych do lepszego oddania tresci. Tekst zostal w duiej<br />

mierze ujednolicony. Sformulowanie strony tytulowej, glosza,ce, ze<br />

przeklad zostal dokonany "pod redakcja, Benedyktynow Tynieckich",<br />

zamieniono na nowe, chyba szcz~sliwsze: "z inicjatywy Benedyktynow<br />

Tynieckich". W Slowie wstp,pnym podano, ze korekty literackiej<br />

nowego wydania dokona1 prof. Stanislaw Los i s. Imelda Adamska.<br />

Nie wiadomo jednak dlaczego i nie wiadomo chyba jakim prawem,<br />

znikn~ly bez sladu nazwiska Zespolu Korekty Literackiej i Zespolu<br />

Rewizyjnego, ktore znajdowaly si~ w I wyd. Wreszcie dana<br />

nowa" wi~ksza, czcionk~ i bardzo pi~knie wydrukowano. Ca10se wyglqda<br />

niezwykle estetycznie. Naklad, podobnie jak w.I wyd., 50 tys.<br />

Cena 160 z1.<br />

Spr6bujmy jeszcze okreslie, jakiego rodzaju tlumaczeniem jest<br />

BT, przek1ady bowiem mogq bye roine. Oto dla orientacji i w duzym<br />

uproszczeniu niektore z nich.<br />

Najcz~sciej spotykanym jest przek1ad, ktory mozna okreslie jako<br />

f i 1010 g i c z n y p r z e k I a d w y z nan i 0 w y. Jest on dokonany<br />

przez fachowych biblist6w, ale b~dqcych zarazem ludzmi wierZqcymi<br />

i nalezqcych do okreslonego wyznania. Przeklad taki jest<br />

wi~c przek1adem dokonanym na zasadach naukowych, a wi~c filo­<br />

10gicznym, a jednoczesnie z wiara, w sakralny charakter Ks i~gi<br />

i z mysla, 0 jej religijnym i ewentualnie koscielnym przeznaczeniu,<br />

i wreszcie z u"vzgl~dnieniem w mniejszym lub wi~k szym stopniu<br />

iradycji tlumaczeniowej swego wyznania. Przykladem takiego tlumaczenia<br />

moze bye kilkakrotnie wspomniana Biblia Jerozolimska.<br />

P r z e k 1 a dye k u men i c z n e, ktorych si~ ostatnio cz~sto dokonuje,<br />

rMnia, si~ tylko tym od dotychczasowych przek1adow religijnych,<br />

ze sa, dokonywane przez zespoly biblistow naleza,cych nie do<br />

jednego, lecz do kilku wyznan i w razie potrzeby sygnalizuje si~<br />

w nich r6inice wyznaniowe w tlumaczeniu i interpretacji, ale nade<br />

wszystko szuka si~ w nich wspolnych mi~dzywyznaniowych rozwia,­<br />

zan. Szczegolnq postacia, "religijno-filologicznego" tlumaczenia jest<br />

przek1ad, ktory okreslilbym jako pro roc k i. Takie przek1ady sa.<br />

z zasady dzie1em ludzi 0 wyja,tkowym umysle i duchowosci - "prorok6w"<br />

swego czasu - i sa, smialq interpretacja, religijna, biblijnego<br />

tekstu, zda,iaja,ca, do wydobycia zen calej jego mocy i uczynienia<br />

z niego, t akze i w tej nowej postaci, jaka, jest przek1ad, wladczego<br />

i przejmuja,cego wezwania skierowanego do wsp6lczesnego cz1owieka.<br />

Przykladem moze bye tlumaczenie dokonane przez Martina Bubera,<br />

b~da,cego jedna, z wielkich postaci wsp6lczesnego judaizmu.<br />

Uczony ten, wraz z Franzem Rosenzweigiem, tlumacza,c Pismo Sw.<br />

na niemiecki, staral si~ tworzyc nowy j~zyk religijny, a nadto, a by<br />

zaakcentowae kazdy czlon zdania, roz1ozy1 caly tekst na wersy na<br />

714


BIBLIA TYSI ....CLECIA<br />

zasadzie sensu i oddechu, Iub kl'ocej mOWlqC gloszonego slowa.<br />

DaIej, znaczenie Biblii jako dokumentu historycznego i jednego<br />

z kluczowych tekstow ludzkosci, znaczenie niezachwiane nawet bl'a·­<br />

kiem religijnego podejscia, poprowadzilo do stworzenia p r z e k 1 a­<br />

dow sci s 1 e n a u Ie 0 w y c h. W ptzekladach tych tlumacze zwracajq<br />

zazwyczaj duzq uwag~ na dokladnose filologicznq i inne charakterystyczne<br />

cechy tekstu, a komentarz - 0 ile jest - ma charakter<br />

przede wszystkim informacji naukowej. Przeklady te so, najcz<br />

~sci ej laickie (w sensie: religijnie neutraIne). Przykladem moze<br />

bye starannie opracowana - w poczuciu wagi i wielkosci tekstu ­<br />

i z tego wzgI~ du ogolnie ceniona Bible de la PlEHade. W tlumaczeniu<br />

tym dla dokladnosci i ze wzgI~du na znaczenie nauleowe zachowano<br />

wszystkie imiona Boze w brzmieniu hebrajskim (Jahwe, Elohim,<br />

Adonai itd.) BibIia jest rowniez - jak wiemy - wielkim dzielem<br />

literackim i posiada swoistq literackq specyfik ~ . Te aspekty starajo,<br />

si~ ukazae p r z e k 1 a d y 1 i t era c k i e. Najbardziej moze cieka­<br />

Wo, - ale jeszcze bardziej kontrowersyjno, - probq takiego tlumaczenia<br />

jest u nas przeklad Ksi~gi Rodzaju A. Sandauera, opublikowany<br />

w Litemturze na $wiecie 3/1974. Innym, mniej kontrowersyjnym<br />

przykladem mogq bye CzteTY poematy biblijne R. Brandstaettera<br />

(Warszawa 1972 PIW). Na koniec wspomnijmy liczne c1zis<br />

za granicq przeklady typu "Biblia dla dzisiejszego czlowieka". So, to<br />

wIasciwie swobodne parafrazy dokonane za pomOCq codziennego,<br />

bardzo prostego i bezposredniego j~zyka. Pragnq one w ten sposob<br />

zbliZye Bibli~ do wspolczesnego czlowieka.<br />

Do ktorego z tych rodzajow przekladu nalezy zaliczye BibIi~ Tysiqclecia<br />

J ak wspomnialem powyzej, podana klasyfikacja jest<br />

uproszczona i to tym bardziej, ze oczywiscie poszczegolne rodzaje<br />

w praktyce nie wyst~pujq w czystej postaci. Nadto dziela zbiorowe<br />

prawie zawsze majq w jakiejs mierze zroznicowany charakter. Jednak,<br />

jak latwo si ~ domysIec, BT jest jako calose fiIoIogicznym przekladem<br />

wyznaniowym. Niektore ksi~gi majo, swoiste zabarwienie.<br />

Np. tlumaczenie Ksi~gi Je1'emiasza z I wyd. dokonane przez ks.<br />

St. Stysia ma cz~ s to pit=:kno i moc przekladu "prorockiego".<br />

PRZYJ~ClE<br />

BIBLII TYSIACLECIA<br />

Sprawa p rzyj~cia nowego przekladu Pisma Sw. przez spolecznosc,<br />

ktora si~ przyzwyczaila do poprzedniego, nie jest na ogol rzeczo,<br />

prosto,. Przykladem moga. tu bye burzliwe dyskusje - i r,ie tylko<br />

dyskusje - zwio,zane z ukazaniem si~ na przelomie IV i V wieku<br />

tlumaczenia sw. Hieronima. W owym czasie Kosci61 Wschodni, m6­<br />

wio,cy po grechl, uzywal slynnej Septuaginty (przeklad "Siedem­<br />

715


KS. JANUSZ FRANKOWSKI<br />

dziesi~ciu"), tlumaczenia dokonanego z hebrajskiego na grecki<br />

w Aleksandrii kilka wiekow wczesniej przez zhellenizowanych Zydow.<br />

Kosci61 Zachodni, m6wiqcy po lacinie, uzywal przekladu zwanego<br />

Vetus Latina ("Starolacinski"). Obydwa byly - jak pisalem<br />

w poprzednim artykule - niezbyt dokladne i Vetus Latina opierala<br />

si~ nie na tekscie hebrajskim, lecz na Septuagincie. Gdy Sw.<br />

Hieronim zaczql dokonywac nowego lacinskiego tlumaczenia z tekstu<br />

hebrajskiego i poszczegolne przelozone ksi~gi zacz~ly rozchodzic<br />

siE; po swiecie, sw. Augustyn wyslal do niego z Hippony w Afryce,<br />

gdzie byl biskupem, pelen niepokoju list: "Ja zaiste wolalbym, abys<br />

nam tlumaczyl ksiE:gi kanoniczne Pisma Sw. raczej z greckiego przekladu<br />

popartego autorytetem Siedemdzies i~iu Tlumaczy. Wytworzy<br />

si~ bowiem bardzo przykra sytuacja, jesli twoj przeklad b~dzie<br />

czyUwy cz~sciej i w wielu kosciolach, poniewaz koscioly lacinskie<br />

l"ozniC:~ si~ bE:dq od kosciolow greckich (...) I tak gdy pewien brat<br />

n


BIBLIA TYSIACLECIA<br />

Biblia Tysiqc1ecia miala wi~cej szcz~scia . Byla potrzebna, wiedziano<br />

0 niej, czekano na niq. Gdy si~ wreszcie ukazala, caly naklad<br />

r ozszedl si~ natychmiast. Nie ujrzano jej w ogole na p6lkach ksi~garn.<br />

Wi~kszosc egzemplarzy rozprzedano wprost z wydawnictwa.<br />

Te, kt6re trafily do ksi~garn, zostaly rozprzedane na zasadzie<br />

uprzednich zapis6w lub spod lady. Kupowaly masowo seminaria,<br />

zgromadzenia. Kupowali ksi~za i zaangazowani swieccy katolicy,<br />

zwlaszcza inteligencja. Zresztq po przeklad si~gn~li nie tylko katolicy,<br />

znalazl si~ on cz~sto w r~kach innych wyznan. Niektorzy protestanccy<br />

pastorzy wprowadzili go nawet na pulpity. Szczegolnie<br />

entuzjastycznie p r zyj~li tlumaczenie Swiadkowie Jehowy, bo chociaz<br />

n ie znalezli w BT imienia Bozego w tej tak waznej dla nich postacl,<br />

jakq jest forma Jehawa, to jednak znajdowali przynajmniej form~<br />

Jahwe. Po Bibli~ Tysiqclecia - nowy, bardziej zrozumialy przeklad<br />

- si~gn~li tez liczni niewierzqcy inteligenci, tak ci, kt6rzy po<br />

prostu zdawali sobie spraw~ z miejsca Biblii w naszej cywilizacji,<br />

jak i ci, ktorzy nosili w sobie podswiadome, ciqgle nurtujqce pytanie:<br />

"ezy jest jakies slowa ad Baga" (poI'. Jer 37, 17).<br />

Fachowa krytyka przyj~la nowe tlumaczenie na ogol r6wniez pozytywnie.<br />

5 Recenzenci sygnalizowali wprawdzie niedociqgni~cia i listy<br />

tych nied ociqgn i~c byly nieraz bardzo dlugie, ale ostatecznie<br />

stwierdzali, ze to pionierskie dzielo jest udane. Protestancki biskup<br />

ks. A. Wantula, czlonek Komisji TIumaczeniowej nowego przygotowywanego<br />

protestanckiego przekladu Pisma Sw., konczyl sw6j artykul<br />

0 BT nast~pujqcymi slowami: "Osobiscie sqdzimy, ze biblisci katoliccy<br />

dokonali wielkiego dziela: dali swemu Kosciolowi calq Bibli~<br />

w nowoczesnej polskiej szacie. W dziejach przekladu Pisma Sw.<br />

na j~zyk polski Biblia Tysil\c1ecia jest sz6stym chronologicznie biorqC<br />

przekladem. Rozpoczyna on nowy rozdzial w historii tych przek!adow,<br />

gdyz nie nawiqzuje do dotychczasowych tradycji przekladowych,<br />

lecz wkracza na drog~ nowoczesnosci. Jest to dzielo pionierskie.<br />

Totez przede wszystkim pod tym kqtem widzenia trzeba<br />

je widziec i oceniac. Nie patrzec na poszczegolne slowa, lecz chciec<br />

widziec calosc (...) Wydaje si~ nam, ze osiqgni~cie jest naprawd~<br />

wielkie, ze pr6ba wyrazenia tresci Objawienia w j~zyku polskim<br />

powiodla si~. Tekst jest zrozumialy, jasny, w wielu partiach pi~kny ,<br />

na ogol poprawny, wsp6lczesny." 6<br />

• P atrz Roeznikl Teologiezno-Ka n oniezne, 1967, 1, 81-98 (ree. wykladowe6w<br />

KUL); ks. St. ME:d ala, Btbtta Tystqc!ecta, Collecta nea Theologica 1967, 2, 82-96;<br />

M. Kossowska, 0 Btbut Tysiqc!ecta sl6w ki!koro. Novum 1969, 1/2, 63-74; ks.<br />

A. Wa ntu!a, U w agt 0 Bib!tt Tysiq c! ecta, Roeznik Teologiczny 1969, 2, 125-160;<br />

J . Sehnayder, Z prOb!ematykt przekladu btbltjnego. Rueh Biblijny i Liturgiczny<br />

1971, 161-187.<br />

• Art. cyt. 159.<br />

5 - ZNAK 717


KS. JANUSZ FRANKOWSKI<br />

Nie obylo s i~ wszakze bez glos6w przeciwnych. Najbardziej krytyczna<br />

wypowiedi padla ze strony najbardziej znanego polskiego<br />

biblisty, ks. E. DCl,browskiego. Biblista ten oceni! BT calkowicie n e­<br />

gatywnie. Wedlug niego "jest t.o nie tyle Biblia Tysiqclecia, ile Biblia<br />

tysi~cy b l~d6w". 7 J ednak t o podejscie bylo podyktowane przede<br />

wszystkim· wzgl~dam i osobistymi. Ks. Dqbrowski (t1970) - postae<br />

niezwykle barwna i pelna niepor6wnanego temperamentu - przez<br />

dlugi czas byl nieco samozwanczym, ale w jakis spos6b uznawanym,<br />

niekoronowanym kr6lem powojennej biblistyki polsk iej (drielismy<br />

przed nim, ale i zachwycalismy si~ nim). 8 Z tej racji pojawienie<br />

sit: najwazniejszego powojennego dziela biblijnego dokonanego pod<br />

czyims innym, niz jego k ierownictwem, musialo bye dla n iego pewnego<br />

rodzaju ciosem . I to tym bardziej, ze sam myslal uprzednio<br />

o p rzetlum aczeniu Starego Testamentu z laeiny, ale projekt - anachroniczny<br />

- nie doszedl do skutku. Zareagowal w i~c na BT z wlaseiWq<br />

sobie ener giC\ i ostrosciq. Odpowiedziq na zarzuty ks. Dqbrowskiego<br />

- odpowiedziq nie wprost, bez wymieniania nazwiska - byl<br />

cytowany powyzej wywiad z o. J ankow skim zamieszczony w Tygodniku<br />

Powszechnym. 9<br />

Byla r6wniez burza w szklance wody. W T ygodnik u Powszechnym<br />

22 II 1970 Ojeiec Malachiasz (Tadeusz Zychiewicz) gwaltownie<br />

zaatakowal n owe Humaczenie Ojcze nasz. W dyskusji, jakq s i~ potem<br />

wywiqzala i w wypowiedziach, jakie padly (Tyg. Powsz. 15 III<br />

i 3 V 1970) n ie zwracano uwagi na zalozenia BT - przypominane<br />

przez o. J ankow skiego - lecz raczej m6wiono, kt6ra forma Modlitwy<br />

P anskiej k omu bardziej odpowiada. Tymczasem poniewaz tworcy<br />

BT zalozyli, ze przeklad m a bye dokonany j ~ zykiem wsp61czesnym,<br />

tlumacz m ial obowiC\zek przekladae wlasnie takim j~zyk iem ,<br />

nadto mial prawo i obowiC\zek dae takie tlumaczenie, jakie jego<br />

zdaniem odpowiadalo co do sensu oryginalowi. Naturalnie BT nie<br />

chciala w ten spos6b za st~powa e tradycyjnej f or my m odlitwy uzyw<br />

anej czy to w p rywatnym odmawia niu, czy tez w liturgii.<br />

Pomimo tych czy innych zastrzezen BT weszla szeroko w zycie<br />

katolicyzm u polskiego. Episkopat przyjql jq do czytall liturgicznych.<br />

Mlodsze p olsk ie pok olenie zna dzis przede wszystkim ten tekst. Jed­<br />

7 Nowy pol ski przek!ad Pisma Swi fi t ego z jfizyk6w orygin alnych. K rytyczn a<br />

oeena tzw. B ib!!i Tysi qcleci a. Londyn 1967, 58. Ksi'lzka zostala wydan a w Londynie,<br />

poniewaz ze wz g l ~ d u n a p rzesadnie krytyczne stanow isk o autora, katolickie<br />

wydawnictw a krajowe nie chcialy jej drukowac.<br />

• W spos6b m istrzowski postac ks. D


BIBLIA TYSIACLECIA<br />

nak trzeba zauwazyc, ze obecnie, gdy wielu ludzi wczytalo sip, juz<br />

i wsluchalo w BT, mozna si~ spotkac z glosami, ze przeklad nie posiada<br />

tego pip,kna j~ zykowego ; jakiego sip, oczeku je od Biblii. Biblisci<br />

majq tez rozne zastrzezenia. Nie jest to zreszta, dziwne. Nawet<br />

najlepsze przeklady nie Sq bez brakow. Przeklad biblijny to<br />

sprawa niezwykle skomplikowana i pelna najrozniejszych problemow.<br />

Przypatrzmy sip, blizej niektorym z nich. Zacznijmy od problemu<br />

wiernosci, gdyz problem ten rzutuje n a wiele innych, a przy<br />

'tym jest on w tym wypadku najwazniejszy - chodzi przeciez 0 Slowo<br />

Boze.<br />

WIERNOSC PRZEKt.ADU I PRACA<br />

TLU MACZY<br />

Wiemy, ze pojp,cie wiernosci przekladu nie jest jednoznaczne. Moze<br />

bye wiernosc niewolnicza, moze bye wiernosc co do sensu zdan<br />

itd. Ale tlumacz tekst6w biblijnych jest chyba w zllpelnie specyficznej<br />

sytuacji. Tlumaczowi wspolczesnej literatury pi~knej nikt ni.e<br />

b p,dzie sprawdzal tekstu zdanie po zdaniu i slowo po slow ie. Ocenia<br />

si~ przede wszystkim calose, czy jest udana, czy nie. Na szczeg6ly<br />

mogq zwrocie uwag~ tylko jakies wyrazne "wpadki". Tlumacz literatury<br />

wspolczesnej rna wi~c stosunkowo duzq swobod~ i latwiej<br />

mu oddae tlumaczone dzielo potoczystym jp,zykiem. W tlumaczeriiu<br />

biblijnym oczywiscie r6wniez liczy si~ calose - i to bardzo.<br />

Jednak kazde slowo pozostaje wazne, a juz w spos6b szczeg61ny<br />

w tedy, gdy posiada jakies specyfiCzne "techniczno"-toologiczn e ­<br />

czy nawet dok trynalne - znaczenie rzutujqce na chrzescijanskq<br />

n a u k ~ i zycie. W takich wypadkach na ogol jest przyjp,ta pewna<br />

tradycyjna, teologiczna terminologia i tylko poprzez niq slowo jest<br />

w pelni zrozumiale i zachowuje swe doktrynalne znaczenie.<br />

Trudnosci i klopoty tlumacza Pisma Sw. nie ograniczajq sip, do<br />

slow . Wazny jest kazdy odcien, a przez to sarno i wydzwip,k zdania.<br />

Wchodzq tu w rachubp, przeciez tak zasadniCze sprawy jak<br />

wspom niane problemy doktrynalne i wyznaniowe. A przy tym tlum<br />

acz n ie jest pierwszym, kt6ry ten tekst tlumaczy. Istniejq setki<br />

przeldadow Biblii na rozne j~zyki. Wie,cej, do kazdej k si~gi Pisma<br />

Sw. istniejq dziesiqtki komentarzy, ktore m.in. proponujq t akie czy<br />

iune rozwiqzan ie kazdej konkretnej trudnosci w tekscie. J eszcze<br />

wi~ce j , istniejq niezliczone prace mon ografiCzne odnoszqce s i~ do<br />

wazniejszych terminow teologicznych i do trudniejszych tekstow.<br />

W formie chocby jednego przykladu powiedzmy, ze istnieje specjalny<br />

Theologisches Worterbuch zum Neuen Testament, w ktorym<br />

omawia sip, kluczowe poj~ cia NT. Liczy on d zi ewi ~e tornow, kazdy<br />

719


KS. JANUSZ FRANKOWSKI<br />

okolo 1000 stron in quarto. Ten teologiczny s!ownik jest dzielem<br />

ponad stu specjalist6w i pracowano nad nim p61 wieku.<br />

Tlumacz Pisma Sw. patrzy nie tylko w teksty oryginalne, nie tylko<br />

w nowe tlumaczenia i dyskusje nad tymi czy innymi tekstami,<br />

bierze pod uwag~ r6wniez i starozytne tlumaczenia. J est to szczeg6lnie<br />

wazne, gdy chodzi 0 Stary Testament. B~dzie tu por6wnywal<br />

tekst hebrajski z Septuagint'l' Wulgat'l, Peszittq (tlumaczenie<br />

syryjskie), z targumami (swobodne aramajskie przeklady) i innymi<br />

- tekst hebrajski jest bowiem cz~sto zepsuty i w tych tlumaczeniach<br />

moze bye zachowane pierwotne brzmienie.<br />

W tlumacze~iu Pisrna Sw. uW'zgl~ dnia s i~ wi~c wiele rzeczy i przy<br />

ocenie bada si~ przeklad bardzo drobiazgowo. Niespecjalista, kt6ry<br />

by wziql do r~ki recen zj ~ BT napisanq przez profesor6w KUL lub<br />

w spornniany artykul ks. A. Wantuly i zobaczyl te setki uwag, jakie<br />

si~ w owych pracach znajdujq, m6glby pomyslee, ze Biblia Tysi'lclccia<br />

to rzeczywiscie jedna niekonczqca si~ lawina bl~d6w , tymczasern<br />

tak profesorowie KUL, jak i ks. Wantula -- widzielismy to<br />

w cytowanym powyzej tekscie - uwazajq przeklad na og6l za wierny.<br />

Zresztq BT jest dzielem ZlbiQl'Owym i w ieI'1lQse nie jest we wszystkich<br />

ksi~gach taka sarna. Og6lnie biorqc tlumacze starajq s i ~ mozliwie<br />

seisle trzymae tekstu. Niekiedy dla zrozumialosci i p oprawnosci<br />

lub unowoczesnienia j~zyk a , czy mQze wreszcie w poszukiwaniu<br />

n owych form, tlumaczq nieco swobodniej.<br />

Oto kilka przyklad6w swobodniejszego tlumE'.czenia z pierwszego<br />

wydania. Sluga Abrahama, gdy rodzina Rebeki zgodzila si~ dae jq za<br />

z on~ Izaakowi, ukorzyl s i~ - jak m6wi przeklad - gl~b o ko przed<br />

Jahwe, tymczasem dokladniej i lepiej byloby oddal poklon lub poklonil<br />

si~ az do ziemi (Rdz 24, 52). Gdy Rebeka r usza w dro g~ ze slugq<br />

Abrahama do swego przyszl:ego m~za, Iza Cl.ka, krewni - tlumaczy<br />

Biblia Tysiqclecia - zlozyli jej zyczenia. Ks. Wantula zwraca uwag~,<br />

ze taki przeklad jest pozbawiony tresci religijnej, i to tym bardziej,<br />

ze w oryginale jest: blogoslawiLi Rebek~ (Rdz 24, 60). 10 Tlumacz<br />

tez bardzo skromnie m 6wi, ze Izaak u smiechal si~ czule do Rebeki,<br />

podczas gdy uzyte tu slowo hebrajskie m6wi przynajmniej, ze zartowal,<br />

igral, a kontekst - reakcja Abimelecha, kt6ry uprzednio<br />

nieswiadomie zabral Rebek~ Izaakowi - ze chodzi tu 0 igranie<br />

w sensie pieszczoty (Rdz 26, 8). Niekiedy jednak, wprost przeeiwnie,<br />

Uumacze starajq si~ bye moze nawet za bardzo dokladni. Np.<br />

slowa z 1z 5, 1 Uumacz w I wyd. przeklada : Niechaj zaspiewam mem<br />

u przyjacielowi, jednak chyba czuje, ze nie brzmi to najlepiej<br />

w II wyd. daje: Ch c ~ zaspiewac memu przyjacieZowi. To niechaj<br />

720<br />

" Art. cyt. 13Bn.


BIBLIA TYSIAClECIA<br />

zaspzewam, chc~ zaspiewae, jest dokladnym odbiciem trybu zach~cajqcego<br />

(cohortativus), w kt6rym slowo spiewac jest uzyte w tek­<br />

5cie hebrajskim, ale mimo w szystko pewnie duzo lepiej byloby przetlumaczyc<br />

- tak jak to czynily zawsze dawne tlumaczenia - najprosciej<br />

: Zaspiewam.<br />

Przytoczone przyklady odnoszq si~ - jak widzimy - raczej do<br />

drobnych rzeczy. To wlasnie przede wszystkim tego rodzaju uwagi<br />

wysuni~to w recenzjach. Tego rodzaju uchybienia nie podwazajq<br />

z


1< S. JANUSZ FRANKOWSKI<br />

Ks. Wantula - jak widzielismy - ocenial przeklad jako "zrozumialy,<br />

w wielu partiach pi~kny, n a og6l poprawny, wsp6lczesny".<br />

Ks. Wantula nie jest polonistq, ale chyba jego sa,d dobrze oddaje<br />

pierwsze odczucie wyksztalconego czytelnika BT. M. Kossowska, polonistka<br />

i specjalistka od polskich tlumaczeii. Biblii, daje juz<br />

o pierwszym wydaniu sqd bardzo pozytywny. "Styl calosci jest prawie<br />

bez wyjqtku poprawny, jasny, zrozumialy (...) pomim o w a­<br />

runk6w niezbyt sprzyjajqcych maksymalnym osiqgni~ciom podkreslie<br />

trzeba, ze pi~knie przelozonych ksiqg lub wi~kszych ich fragmentow<br />

nie brak w Biblii Tysiqclecia. Sq ksi~gi przelozone z takq<br />

mocq, ze czyta si~ je jednym tchem, zar6wno w Starym jak i w Nowym<br />

Testamencie". l1<br />

J ednak oczywiscie w BT Sq r6wniez i niedociqgni~cia o1'az brak<br />

literackiego polotu. Gdy chce si~ cytowac tak podniosle teksty jak<br />

1 Kor 1,20-25 ; 2 Kor 6,8-10; 10,4 n; Hebr 11, to ch ~ tni ej weZmie<br />

si ~ te teksty np. z przekladu ks. E. Dqbrowskiego. Biblii Tysiqclecia<br />

brak cz~sto r6wniez zw i~zlosci biblijnej. Bardzo zle brzmi tez wiele<br />

tytu16w, w jakie Sq zaopatrzone poszczeg6lne odcinki. Sformulowania<br />

Sq tu cz~sto niezdar ne i naiwne.<br />

Za wyjqtkowo powazny blqd - bo podtrzymujqcy zlq t ra dycj ~ ­<br />

nalezy uznae, jak to juz gdzie indziej zaznaczalem, uzycie fonny<br />

Job zamiast Hiob. Forma Job ze wzgl~d6w oczywistych brzmi wyjfl,tkowo<br />

:lle. To prawda, ze w katolickich przekladach Biblii uzywano<br />

niestety wlasnie tej formy. BT miala okazj~ przelamac t~ zlq<br />

tradycj~ i wprowadzie duzo szcz~sliwszq form~ Hiob, niestety okazji<br />

tej nie wykorzystala. Brandstaetter wykazal duzo lepsze wyczucie<br />

dajqc w swym poetyckim tlumaczeniu form~ Hiob; podobnie ks.<br />

prof. Cz. Jakubiec w swoim opublikowanym ostatnio komentarzu<br />

do Ksi~gi Hioba. Natomiast - zauwazmy to tutaj - niestety we<br />

Wst~pie do Pisma Swi~tego zainicjowanym przez KUL i r owniez<br />

ostatnio wydanym 12 uzyto bez zastanowienia formy Job. Poniewaz<br />

. W st~p b~dzie podr~cznikiem w seminariach, nast~pne pokolenie ksi~zy<br />

- 0 ile nowe wydania Pisma 8w. i Wst~pu nie poprawiq tego<br />

podw6jnego bl~du (literackiego i estetycznego) - b~dzie rozpowszechnialo<br />

z ambon i na katechizacji t~ tak n iewlasciwie brzmiqcq<br />

. form·p,. J ednak istnieje nadzieja, ze konieczna poprawka zostanie<br />

dokonana, z tym, ze niekt6rzy proponujq, aby usuwajqc form~ Job,<br />

p6jsc sciSle za hebrajskim brzmieniem i wprowadzie [job. Przyjp,­<br />

cie jednak tej formy do BT, do Wst~pu itp. byloby oczywiscie nast~pnym<br />

bl~dem i to z wielu wzgl~d6w: forma [job nie brzmi tak<br />

zle jak Job, ale tez nie najlepiej; nie jest znana szerszym k r~gom ,<br />

722<br />

11 Art. cyt. 8'1. <br />

11 Wstl;P do Starego Testam en tu . Pozna!, 1973.


BIBLIA TYSII\CLECIA<br />

wprowadzalaby wi~c niepotrzebny iam~t ; wreszcie w BT, kt6r.::l<br />

przyjrnuje zasad~, ze spolszczone formy im ion naleiy zachowc1c, bylaby<br />

niekonsekwencjq. W polskim j ~zyk u literacldm tylko fornn<br />

Hiob rna prawo obywatelstwa.<br />

Pot k n i~cia j ~zyk owe BT i jej nie zawsze najlepszy poziom liter":'.­<br />

ki staje s i ~ pew nego rodzaju zagadkq, gdy popatrzymy na sk':\j<br />

Zespolu Korekty Literackiej podan y w pierwszym wydaniu. Tak<br />

wybitni literaci i ni edoci qgni~ci a j ~zykowe Jak wyglqdala wsp6l-­<br />

praca literat6w z tlumaczami czy Redakcjq BT Lista Zespolu Korckty<br />

Literackiej - jak wspomnielismy - zn i kn~ la w II wyd. Czyzby<br />

to wskazywalo, ze rola literat6w byla fikcyjna Szkoda, ze sprawy<br />

wsp6lpracy literat6w nie wyjasniono chocby w kilku zdaniach,<br />

bo brak ten skazu je na takie czy inne domysly i prowadzi do falszywych<br />

opinii, tymczasem calq t~ spraw~ mozna przedstawic dose<br />

prosto.<br />

P rzede wszystkim wado w iedziec, ze dla o. Jankowskiego jednym<br />

z zasadniczych punkt6w w yjscia do pracy nad BT byla swiadomosc<br />

braku d o k I a d neg 0 tlumaczenia calego P isma Sw . w j ~ z yku polskim<br />

- braku szczeg6lnie mocno odczuwanego w pracy teologicznej<br />

- i w zwiqzku z tym jego zasadniczym celem. bylo stworzenie<br />

przekladu zgodnego ze wsp61czesnq znajomosciq oryginalu. O. Jankowski<br />

nie lekcewazyl strony literackiej i dlatego pomyslal 0 wsp61­<br />

pracy z literatami. Praca literat6w nie byla fikcjq, podobnie jak nie<br />

byla fikcjq wsp61praca Zespolu Rewizyjnego, kt6rego n azwiska tez<br />

znikn~ly z drugiego wydania. J ednak tekst nie byl az do k0l1ca<br />

z Jiteratami ustalany. Po prostu podawali oni swe uw agi i sugestie,<br />

a niekiedy niestety ograniczali si~ jedynie do tego, ze sygnalizowali<br />

iz to czy inne zdanie lub wyrazenie jest niepoprawne lub :lIe brzmi,<br />

nie podajqc wlasnych propozycji. Tlumacze z kolei nie zawsze zgadzali<br />

si~ na te czy inne poprawki, b~dqc zdania, ze zmien iajq one<br />

sens tekstu lub nadajq mu inne nii trzeba zabarwienie. Redakcja,<br />

choc miala nieraz swoje zastrzezenia, szanowala zdanie tlumaczy.<br />

O. J ankowski podkresla bardzo mocno, ze redaktor nie jest dyktatorem.<br />

13 Bye moze, ze rol~ literat6w moma byloby okreslic n ie jako<br />

scislq wsp 61prac~ ) lecz raczej konsultacj~ , ewentualnie jako wsp61­<br />

pra c~ luZnq.<br />

Po ukazaniu si~ drugiego wydania, w dwutygodniku Nowe Ksiqzki<br />

zamieszczono kr6tkie om6wienie BT od strony j~z ykowej . Autor<br />

om6wienia, Radoslaw Piszczek, jest zdania, ze j~zyk BT, jakkolwiek<br />

jest duzo bardziej komunikatywny niz dawne polskie slownictwo·<br />

biblijne, jest ciqgle, gdy go si~ por6wna z j~zykiem wsp6lczesnych<br />

" Jak pow stal a "BibUa Tystqclecia" Art. cyt. 40.<br />

723.


KS. JANUSZ FRANKOWSKI<br />

polskich klasyk6w, nie do przyj~cia. Polski nowoczesny j~zyk literacki<br />

- twierdzi Piszczek - z kt6rym wsp6lczesny Polak rna na co<br />

dzien do czynienia, jest inny.a Sqd ten jest dose problematyczny, ale<br />

mimo wszystko wypowiedz jest ciekawa. Jest ciekawa, ze wzgl~du<br />

na to, ze autor por6wnuje BT nie tyle z j~zykiem dawniejszych<br />

przeklad6w biblijnych, zwlaszcza Wujka - jak to si~ na j cz~s ciej<br />

czyni - lecz z j~zykiem wsp6lczesnej literatury. Jest zas problematyczna<br />

dlatego, ze jest rzecZq wqtpliwq, aby sarno poj~cie nowoczesnego<br />

j~zyka literackiego mozna bylo blizej sprecyzowae. Poj~cie to<br />

obejmuje bardzo duzq r6znorodnosc. Istnieje np. j~zyk M. Dqbrowskiej,<br />

j~zyk J. Andrzejewskiego, j~zyk K. Brandysa - a kazdy<br />

z tych j~zyk6w jest inny. I Sq jakze r6znorodne j~zyki dzisiejszych<br />

poet6w. Istnieje r6wniez j~zyk naukowego przekladu starozytnych<br />

tekst6w literackich (np. ksiqzki T. Andrzejewskiego zawierajqce<br />

przeklady poezji egipskiej : Piesni rozweseLajqce serce, Dusze Boga<br />

Re itd.) i jest to chyba tez j~zyk literacki. Sqdz~, ze w tych szerokich<br />

ramach znajdzie si~ miejsce i dla BT, ale prawdopodobnie mozna<br />

si~ zgodzie r6wniez na to, ze j~zyk BT czasami jest nie tyle j~zykiem<br />

literackim, ile po prostu j~zykiem poprawnym, a w korekcie<br />

j~zykowej drugiego wydania, dokonanej - jak bylo wspomniane<br />

- przez prof. St. Losia i s. Imeld ~ Adamskq, chodzilo tez chyba<br />

raczej 0 poprawnosc, niz 0 jakies zasadnicze opracowanie literackie.<br />

Bye moze wi~c, ze w nastElpnych wydaniach nalezaloby pomyslec<br />

jeszcze 0 stronie literackiej BT i poprosie od nowa do wsp6lpracy<br />

pisarzy. Jak wiele potrafi wniese literat do sprawy przekladu biblijnego,<br />

jak bardzo potrafi ozywie i odnowic juz zbyt utarty j~zyk,<br />

wskazuje na to opublikowany niedawno w Literaturze na Swiecie<br />

(3/1974) przeklad Ksi~gi Rodzaju A. Sandauera. Tego przekladu tlumacze<br />

Pisma Sw. nie powinni zlekcewazyc. Wiele sl6w i zdan tchnie<br />

tam dziwacznosciq, ale wiele jest niezwykle swiezych i ciekawych.<br />

Innym szcz~sliwym i tym razem chyba juz nie kontrowersyjnym<br />

przykladem wamej roli literata przy tworzeniu przekladu biblijnego,<br />

moze bye poetyckie opracowanie Psalte1·za BT przez M. Skwarnickiego.<br />

Psalterz ten rna bye zastosowany w liturgii. 0 ile mozna si~<br />

zorientowae z kilku psalm6w opublikowanych w Tygodniku Powszechnym<br />

31 III 1974, przeklad jest pelen umiaru, a jednoczesnie<br />

tekst plynie swobodnie i posiada pi~kny rytm frazy. Z radosciq<br />

chyba powitalibysmy podobne opraoowanie innych ksiEig poetyckich.<br />

Nie jest wykluczone, ze w niekt6rych wypadkach mozna bytoby<br />

pomyslec 0 rytmie tonicznym.<br />

Te wszystkie refleksje na temat j~zyka przekladu prawdopodobnie<br />

trzeba jednak zakonczyc uwagq, ze tlumacz rna prawo szukae takie-<br />

724<br />

II Nowy przeklad - staTe problemy. Nowe Ksi'lzki n~ 17/1972, 74n.


BIBLIA TYSII\CLECIA<br />

go j ~zyk a , jaki uwaza za najba rdziej odpowiedni, ale t ak on jak<br />

i czytelnik mUSZq ostatecznie pa mi~tac, ze istnieje pewien j~zyk<br />

biblijny, przed kt6rym uciekac nie trzeba i przed ktorym zresztq<br />

uciec nie mozna, chyba ze przeklad nie b~dzie przekladem, ale zupelnie<br />

luinq parafrazq. J~zyk ten moze wyst~powae w roznych odmianach:<br />

archaizujqcych, nie archaizujqcych, ale ciqgle jest. Tkwi<br />

w samym oryginale. Np. ksi ~g i historyczne Starego Testamentu sa.<br />

napisane charakterystycznym hebrajskim ciqgiem zdan wsp6Irz~dnych<br />

lub parataktycznych. Czy zdania wsp6lrz~dne zmieniac na sil~<br />

na po drz~dne Do jakiego stopnia jest to dozwolone I czy w og6le<br />

potrzebne Zresztq rzut oka na BT pozwoli dojrzec, ze uczyniono tu<br />

wiele, moze nawet za wiele. Z kolei wiele ksiqg poetyckich jest napisanych<br />

r6wnie charakterystycznymi dwu lub trzystychowymi<br />

wierszami i stychy te Sq zbudowane n a zasadzie paralelizmu synonimicznego,<br />

antytetycznego lub syntetycznego. Ten styl oryginalu<br />

pozostanie w kazdym tlumaczeniu. Pr6ba wprowadzenia zbyt "dzisiejszego"<br />

jt;zyka literackiego, pr6ba uczynienia przekladu bardzo<br />

wspolczesnym, moze si~ okazac zdradq Oryginalu - jego epoki i jego<br />

p oj ~c , a wi~c i jego tresci. Zresztq bye moze, ze problem j~zyka<br />

biblijnego przekladu nie polega w pierwszym rz~dzie lub moze wca­<br />

Ie na tym, jaki si ~ j ~zyk wybierze, archai:zujqcy, "dostojny", czy tez<br />

dzisiejszy j~zyk literacki, ale jak si~ wybranego j~zyka u zyje, a wi~c<br />

czy potrafi si~ za jego pomOCq przekazae ducha Biblii i czy b~d z ie<br />

s i~ umialo uczyniC zen j~zyk przemawiajqcy z mOCq do wsp6lczesnego<br />

czlowieka. Fakt, ze dzisiejsze przeklady biblijne Sq dokonywane<br />

n ajcz~s ci e j przez naukowc6w - co zresztq jest pewnego rodzaju<br />

koniecznosciq ~ i Sq traktowane w duzej mierze jako praca 0 charakterze<br />

naukowym, sp1'awia, iz j~zyk biblijnych przeklad6w rzadko<br />

posiada takiego ducha, takq moc i takie pi~kno, jakie powinien<br />

posiadae.<br />

PROBLEM JEDNOLITOSCI PRZEKlADU<br />

J ednym z powazniejszych zarzut6w, jakie wysuni~to przeciw BT<br />

byl zarzut niejednolitosci przekladu i zarzut ten jest zwiqzany w duzej<br />

mierze z faktem, ze nad przekladem pracowalo wielu tlumaczy,<br />

a nie jeden. O. Jankowski odpowiada, ze sarna Biblia nie jest jednolita<br />

i ze zostala napisana przez wielu autor6w i to 0 bardzo 1'6znych<br />

indywidualnosciach i poslugujqcych si~ bardzo r6znymi rodzajami<br />

literackimi. Odpowiedz sluszna, ale nie wyczerpuje problemu.<br />

Mozna dostrzec w pierwszym wydaniu, ze Kolegium Redakcyj-­<br />

ne nie mialo jasnej koncepcji dziela. Tak np. Psalterz przetlumaczono<br />

na innych zasadach niz pozostale k s i ~gi: opar to si~ na odr~b­<br />

725


KS. JANUSZ FRANKOWSKI<br />

nym tekscie hebrajskim, lub nawet - przynajmniej tak zrozumieli<br />

krytycy - na nowym tlumaczeniu laciiiskim (Psalterium Pianum)<br />

i nie uzywano imienia .]ah·we, jak w i'lU1ych ksi~g.ach, lecz Pan.<br />

Nadto sprawa jednolitosci ma jeszcze wiele innych zagadnieiJ.. Np.<br />

i~tnl ejq identyczne formuly i zwroty czy to w tej samej k s i~ d ze , czy<br />

nawet w r oznych ; istniejq pewne techniczne terminy czy tytuly dostojnik<br />

ow; istniejq cale identyczne lub niemal identyczne partie tekstu<br />

w roznych k si~ga ch , np. w Kr6lew skich i Kronikach czy tei<br />

w Ewangeliach synoptycznych. Oczywiscie w tych wszystkich wypadkach<br />

powinna byla istniec jednolitose. Ks. Wantula zwraca uwag<br />

E:, ze niestety tej jednolitosci nie ma (m6wi 0 I wyd.) i bardzo mocno<br />

podkresla, ze jest t o wynikiem braku wyraznej zasady tlumaczen<br />

ia. Daje wiele przyklad6w np. to, ze w Rdz 1 ta sama szesciokrotnie<br />

powtarzajqca si~ formula hebrajska I stal sir: wiecz6r i stal<br />

sir: porane7c, dzieii pie1"Wszy ... drugi itd. jest oddana az w trzech wariantach.<br />

Jezeli jednak w tym konkretnym wypadku ujednolicenie<br />

jest rzeczq latwq, to ujednolicenie terminologii w calym tlumaczeniu<br />

wymaga ogromnego wysilku. Wymaga one alba uprzednio ustalonej<br />

listy wielu termin6w i zwr ot6w, albo nieslychanego oczytania w calosci<br />

ze strony redaktor6w, aby mogli latwo "wylapae" r6znice, a Jepiej<br />

m6wiqc, wymaga jednego i drugiego, a nadio albo tlumaczenia<br />

iekst6w paralelnych przez tych samych tlumaczy, alba wzajemnego<br />

porozumiewania si~ r6znych Humaczy. Brak jednolitosci w pierw­<br />

8zym wydaniu BT tlumaczy 8i~ w duzej cz~sci wielkosciq dziela,<br />

brakiem doswiadczenia Kolegium Redakcyjnego w tej sprawie<br />

(a praktycznie biorqc spoczywalo to w5zystko na ramionach ty1ko<br />

jednego czlowieka, o. J ankowskiego, bo ty1ko on byl w tym ko1egium<br />

fachowym bib1istq), a wreszcie pospiechem (wydae na Millenium).<br />

A jak powiedzial ks. A. Wantula, jubileusze nie sprzyjajq<br />

przekladom.<br />

PEWNE TRUDNOSCI SPECYFICZN E<br />

Niekiedy tlumacz Pisma Sw. boryka s i~ z dose specjalnymi prob1emami.<br />

M. Kossowska zwraca uw a g~, ze dzis terminu swi ~ ty w odniesieniu<br />

do ludzi uzywa s i ~ inaczej, niz za czas6w Nowego Testamentu<br />

i pyta czy w zwi~zk u z tym w dzisiejszych tlumaczeniach<br />

biblijnych nie na1ezaloby greckiego slowa hagios oddawae innym<br />

terminem niz sw i ~ty. 15 Owszem, w potocznym dzisiejszym uzyciu,<br />

termin ten odnosi s i~ do 1udzi, kt6rzy Sq swi~ci w swym po st~p o ­<br />

waniu, tzn. do 1udzi, kt6rzy doszli do re1igijnej doskonalosci zycia,<br />

726<br />

" Art. cyt. 72.


BIBLIA TYSIACLECIA<br />

do heroizmu. W tym sensie m6wimy 0 sw. Franciszku, sw. Ignaeym<br />

Loyola, sw. Teresie. Gdy jednak Pawel Apostol pisze' do "swi~tyeh"<br />

w Koryneie, to wiemy, ze weale wszysey ezlonkowie Koseiola kol'ynekiego<br />

swif:tymi w tym sensie nie byli, Widzimy to z samego<br />

listu. Mimo wszystko trudno odstqpic od uzyeia slowa swi~ci bez<br />

odstqpienia od mysli Apostola i pierwotnego Kosciola. Dla Aposto­<br />

1a ei, ktorzy uwierzyli i kt6rzy zostali oehrzezeni w Jezusie Chrystusie<br />

stali s i ~ "nowym stworzeniem" i zostali tak uswi~eeni, ze przez<br />

to Sq sw i ~ty mi . Jest to wi~e swi~tosc z uswi~eenia . Wierzqey tlumaez<br />

zaehowa tym bardziej t~ termino1ogi~, ze pragnie swym wsp6lbraciom<br />

w wierze przypomniec 0 tej ieh swi~to s ci i zwiqzanych z niq<br />

obowiqzkaeh.<br />

Inny przyk1ad. Ks. A. Wantula zarzuca Biblii Tysia,clecia, ze uzywa<br />

zamiast tradyeyjnego slowa Pan, imienia Jahwe: "Najbardziej<br />

l'zucajqeq s i ~ w oezy zmianq j~zykowq jest wprowadzenie do polszczyzny<br />

imienia Bozego J ahwe na rniejsce dotyehezasowego 'Pan '.<br />

Ro bi to szokujqee wrazenie i sprawia, ze Bog Starego Testamentu<br />

staje s i ~ czytel.nikowi jakis obey, daleki i zostaje zepehni~ty do rz~du<br />

bogow mito1ogii semickiej" 16. Na popareie stanowiska ks. Wantuly<br />

mozna by10by dodac, ze 8eptuaginta, a za niq greeki Nowy Testament,<br />

na miejsee imienia Jahwe daje termin Kyrios (Pan). Jednak<br />

wiemy, ze dzieje si~ tak m. in. ze wzg1~du na to, ze Zydzi<br />

w tym okresie nie wymawia1i tego ::;wi~tego Irnienia i ilekroc znaleili<br />

je w tekseie, odczytywali je Aclonai ezyli wlasnie Pan (Kyrios).<br />

Dzisiejszy bib1ista nie ma oezywiscie tyeh oporow, a przy tym imi~<br />

Jahwe jest traktowane jako imi ~ wlasne Boga i jest nieprzetlumacza1ne<br />

(jego znaezenie nie zosta ro ostateeznie wyjasnione). To prawda,<br />

ze jest to imi~ wlasne Boga Izraela, ale ezy przez to dla dzisiejszego<br />

ezytelnika Bog ten rzeezywiseie zostaje zepehni~ty do rz~ du<br />

bog6w mitologii semiekiej Trzeba byloby ehyba przeprowadzic szer­<br />

SZq a n ki e t ~ i przy tym nie nalezaloby s i ~ zatrzymywac na pierwszyrn<br />

wrazeniu, zwlaszcza ze ze wzgl~d u na rueh Swiadk6w Jehowy istnieje<br />

w nas pewna odruehowa negatywna reakeja. Pelniejsze wczytanie<br />

si~ w 8 ta1'Y Testament pozwa1a ehyba odezuc, ze Jahwe jest<br />

tym samym Bogiem, Jedynym, 8tworzycielem nieba i ziemi i Panem<br />

h istorii, w k torego wierzymy i my, ehrzeseijanie, ty1ko ze ukazanym<br />

w swym dzie1e, majqeym rniejsee w historii , W historyeznym objawieniu<br />

si~ Izraelowi. Zachowanie imienia Jahwe rna ten plus, ze<br />

ukazuje wlasn ie ten histo1'yezny charakter Objawienia i przypomi­<br />

IIa 0 jego konkretnyeh izraelskich 1'amaeh. Nowe tlumaczenia wykazujq<br />

te nden ej~ do zachowania w tekseie imienia Jahwe (np. Bible<br />

" Art. cyt. 127.<br />

727


KS. JANUSZ FRANKOWSKI<br />

de Jerusalem). Niemniej nalezy zaznaczyc, ze w tekst ach, kt6re Sq<br />

czytane w kosciolach, zastqpiono na polecenie episkopatu imi~ Jahwe<br />

slowem Pan.<br />

PROBLEMY WYZNANIOWE<br />

W XVI wieku rozszalala si~ istna burza, gdy Luter idqc za SWq<br />

zasadq, ze czlowiek moze bye "usprawiedliwiony" przed Bogiem<br />

jedynie przez wia r~ (sola fine) oraz biorqc pod uwag~ wlasciwosci<br />

j~zyka niemieckiego, przetlumaczyl tekst Listu do Rzymian 3, 28<br />

slowami: allein durch den Glauben, jakkolwiek ani w tekscie greckim,<br />

ani lacinskim slowa allein (jedynie) nie rna. 17 W ogniu walk<br />

Reformacji starano si~ pewne rzeczy W tlumaczeniach uwypuklie.<br />

Do niedawna Kosci61 katolicki zabranial kategorycznie swym wiernym<br />

czytania przeklad6w innawierczych, ale w rzeczywistosci r6znice<br />

juz od dawna Sq minimalne i c z ~sto sprowadzajq si~ do r6znicy<br />

w niekt6rych tylko wyrazach. Np. katolicy tlumaczq slowo ek klesia<br />

zgodnie ze SWq terminologiq slowem ko§ciol, a protestanci zb6·r.<br />

Biorqc pod uw ag~, ze w Nowym Testamencie ekklesia oznacza spolecznose<br />

lub zgrornadzenie wiernych, trzeba przyznae, ze tlumaczenie<br />

zbor, zwlaszcza gdy s i ~ wezmie pod uwag~ etymologi~, jest sluszniejsze,<br />

ale takie tlumaczenie brzmi dla k atolik6w bardzo obco ­<br />

wlasnie protestancko. W Dziejach Apostolskich 2, 14 tlumaczenia katolickie<br />

zawsze m6wiq, ze Apostolowie trwali na modlitwie z niewiastami,<br />

Biblia zas Gdanska w spos6b charakterystyczny, ze Z 20­<br />

nami.<br />

BT r6wniez niesie ze sobq pewne problemy wyznan1owe. Ks. A.<br />

Wantula, protestant, niepokoi si~ tlumaczeniem Mr 16, 7 a zwlaszcza<br />

Piotrowi, i pyta: "czy to pr6ba eksponowania apostola Piotra Tek st<br />

mowi »i Piotrowi«".l8 Tlu:macz, ks. W. Prokulski, widocznie potraktowal<br />

greckie kai (i) emtatycznie. ale bye moze, ze ks. Want ula rna<br />

dobre wyczucie : ks. Prokulski w okresie soborowej dyskusji n ad kolegializmem<br />

byl zdecydowanym obroncq prymatu Piotra. 19 p rzy Mt<br />

19, 12 - tekscie, ktory maze miee zwiqzek z celibatem - ks. Wantula<br />

pisze: "przeklad zamazal sens oryginalu 0 eunuchach, koniec<br />

zdania, talc jalc jest w przekladzie, uzasadnia celibat, oryginal natomiast<br />

m6wi wyraznie 0 czym s innym". 20 Natomiast przy tekscie Gal<br />

" Por. Etn Sendbrief vom D otm et sch en, w A. Sciegienny, Luter (Mysli i Ludzie,<br />

2). Warszawa 1967, 175---180.<br />

IS Art . cyt. 1~7.<br />

"Patrz 0 zasad


BIBLIA TYSII\CLECIA<br />

2, 16 ks. Wantula zwroci uwag~ na cos wr~cz przeciwnego: "Interesujqce,<br />

ze Gal 2, 16 przelozono »jedynie przez wiar~ « (najnowszy<br />

protestancki przeklad oddaje to lagodniej : »tylko przez wiar~ « , przy<br />

czym »tylko« rna charakter mocnego »lecz«)".21 Jak widzimy wi~c ,<br />

katolicki tlumacz tlumaczy jak sam Luter, protestanci zas po katolicku.<br />

Zresztq ks. Wantula dostrzega, jak bardzo przeklad katolicki<br />

zbiega s i~ z protestanckim i podkresla to: "Wreszcie jedno zdumiewajqce<br />

spostrzezenie. Zauwazylismy w listach apostolskich (a r6wniez<br />

w Ewangeliach) caly szereg zdan dokladnie rownobrzmiqcych<br />

(nawet interpunkcja taka sarna) z nowym protestanckim przekladem<br />

Nowego Testamentu (1966), a przeciez mozliwosc wzajemnego zapozyczenia<br />

jest absolutnie wylqczona. Nasuwa to mysl, ze nietrudno<br />

byloby ustalie wsp6lny tekst polski Nowego Testamentu. Nawet<br />

teologom, ktorych »rabies« 22 jest przyslowiowa, moze si~ czasem<br />

udac cos uzgodnic". 23<br />

HEBRAIZMY<br />

W Biblii Wujkowej spotykalismy si~ na kazdym kroku z takimi<br />

wy razeniami jak Saul szukal duszy Dawida, Dawid byl przed<br />

Saulem jak byl wczoraj i dzis trzeci dZieii, cokolwiek mi rzecze dusza<br />

twoja uczynit: tobie, sluchajcie sluchajqc, smierciq umrze;<br />

w Ewangeliach cz~sto slyszelismy slowa: zakrzyknt:li m6wiqc, przepow<br />

iadajcie m6wiqc itp., lub I odpowiadajqc Jezus rzekl (chociaz<br />

s16w J ezusa nie poprzedzalo zadne pytanie). Nadto bardzo duza ilose<br />

zdan zaczynala si~ od spojnika "i". Sq to wszystko hebraizmy i oczywiScie<br />

obfituje w nie szczegolnie Stary Testament, ale jest ich r6wniez<br />

bardzo wiele i w Nowym, kt6rego greczyzna jest pod silnym<br />

wplywem literatury starotestamentalnej (ewentualnie pod wplywem<br />

uzywanego w Palestynie semickiego j~zyk a aramajskiego - wtedy<br />

mamy do czynienia z aramaizmami).<br />

Tlumacz, aby jego przeklad byl poprawny pod wzgl~dem j~zykowym,<br />

musi zastqpic wyrazenia hebrajskie odpowiednimi wyrazeniami<br />

swojego j~zyka, zwlaszcza tam, gdzie hebraizmy, przetlumaczone<br />

slowo w slowo, Sq niezrozumiale. BT podejmuje ten trud.<br />

A wi~c wyrazenie szukac duszy zast~puje slowami czyhac na zycie;<br />

ja k byl wczoraj i dzi§ dzieii trzeci - bardzo prosto : jak poprzednio;<br />

cokolwie1c mi rzecze dusza twoja - nie najszcz~sliwiej : cokolwiek<br />

by§ zechcial (lepiej byloby: cokolwiek mi powiesz); sluchajqc<br />

.. Tamze 158. <br />

II Zacieklosc . <br />

.. Tamze 153. <br />

729


KS. JANUSZ FRANKOWSKI<br />

sluchajcie - sluchajcie; Smie7'ciq umrze - niechybnie umrze, winien<br />

bye smierciq ukarany itp. ; zal


IIIBLIA TYSIACLECIA<br />

ze poszczeg61ne ksi~gi Sq poprzedzone wst~p a mi . Wyjasnienia odno­<br />

SZq s i ~ do konkretnych trudniejszych tekst6w i majq pom6c w zrozumieniu<br />

ich - przede wszystkim pod wzgl~dem teologicznym, ale<br />

r6wniez i od steony historycznej czy nawet gramatycznej. Wst~py slu­<br />

Zq do zrozumienia k s i~gi jako calosci i m6wiq 0 jej charakterze,<br />

dacie powstania, celu, zasadniczej mysli itd.<br />

W BT objasnienia, jak we wszystkich podr~cznych wydaniach, Sq<br />

bardzo kr6tkie. Wst~py, choc Sq r6wniez kr6tkie (jedna lub najwyzej<br />

dwie strony) Sq bardziej zasadniczq pomOCq do zrozumienia poszczeg6lnych<br />

R:siqg. W pierwszym wydaniu BT niekt6re z nich byly<br />

utrzymane w tonie bardzo konserwatywnym, niezgodnym z dzisiejszym<br />

stanem wiedzy. W drugim wydaniu wst~py do ksiqg Starego<br />

Testamentu (redaktor ks. L. Stachowiak) zostaly poddane gruntownej<br />

rewizji i dano szereg nowych - rzeczowych i dobrze informujqcych.<br />

W Nowym Testamencie (redaktor ks. K. Romaniuk) nie dokonano<br />

koniecznych zmian. Przede wszystkim integrystycznie i nieadekwatnie<br />

uj ~ ty jest w wielu wst~pach problem autorstwa poszczeg6lnych<br />

ksiqg. Tak jest np., gdy chodzi 0 s praw~ autorstwa List6w<br />

Pastersld ch, Listu do Hebrajczyk6w, List6w Powszechnych, Apokali<br />

psy. Wprawdzie w Nowym Testamencie dana kilka nowych wst~p6w,<br />

ale Redakcja nie umiala tu oderwac si~ od przestarzalych kategorii.<br />

Odnosi s i~ wrazenie, ze wst~py te Sq napisane tak, aby m6­<br />

wiqc, nic nie powiedziec. Do tego nowe wst~py Sq napisane niedbale.<br />

Np. wstE;lP do Ewangelii sw. Mateusza konczy si~ slowami: "Ca­<br />

Ie zycie publiczne i dzialainosc nauczycielskq Jezusa zamyka Mateusz<br />

w pi~ci u wielkich mowach". Zdan ie jest tak pokr~oone, ze nie wiadomo,<br />

czy trzeba powiedziec, ze nie rna one sensu, czy tez, ze twier·­<br />

dzenia w nim zawarte Sq falszywe. Trzeba chyba powiedziec i jedno<br />

i drugie. Redakcji prawdopodobnie chodzilo 0 to, ze wedlug zdania<br />

wielu egzeget6w Mateusz opart plan tej cz~sci swej Ewangelii, kt6ra<br />

m6wi 0 dzialalnosci publicznej i nauczaniu Jezusa, na pi~ciu wielkich<br />

mowach, grupujqc w tych mowach wi~kszq cz~sc nauk Jezusa,<br />

a wok 61 nich opowiadania 0 jego dzialalnoSci. Z kolei we wst~pi e<br />

do Ewangelii sw. Marka spotykamy si~ najpierw z twierdzeniem:<br />

"Marek (...) spisal Ewangeli~ gloszonq przez Piotra", a troch~ dalej ze<br />

zdaniem : ,,(Marek) jest typowym swiadkiem, kt6ry opowiada (..) to,<br />

co sam widzial i slyszal." Jak pogodzic te dwa twierdzenia A przy<br />

tym kazdy specjalista wie, jak niescisle czy problematyczne jest jedno<br />

i drugie. P rzede wszystkim nie wiadomo, w jakiej mierze i czy<br />

VI' og6le Marek byl swiadkiem opisywanych wydarzen, a gdy chodzi<br />

o przekazywanie swiadectwa sw. Piotra, to Marek jest co najmniej<br />

w tej samej mierze przekazicielem nauczania Koscioia czy tez materia16w<br />

k rqzqcych w Kosciele, co nauczania Piotra. O. Cullmann<br />

pisze : "przede wszystkim nalezy brae pod uwag~ fakt, ze Ewangelie<br />

731


KS. JANUSZ FRANKOWSKI<br />

synoptyczne w szerokiej mierze wyrazaJq nauki pierwotnej wspolnoty<br />

chrzescijanskiej, kt6ra ustalila ustnq tradycj~." 25<br />

Czyzby Redakcja bala si~, ze spowoduje zgorszenie, gdy poinformuje<br />

rzeczowo czytelnik6w 0 toczqcych si~ dyskusjach lub dose<br />

pewnych juz wnioskach, w kt6rych si~ stwierdza, ze ta czy inna<br />

ksi~ga nie zostala napisana przez tego autora, kt6remu byla przypisywana<br />

L~k jest falszywy. Zla informacja naraza na w i~kszq<br />

szkod~ niz informacja szczera. 26 Zresztq szczera informacja, gdy<br />

jest rzeczowo podana, nie jest gorszqca.<br />

Wst~py do ksiqg Nowego Testamentu nalezy wi~c przepracowae.<br />

Jesli Redakcja potrzebuje wzoru, to mozna polecie np. doskonale<br />

wst~py w Traduction oecumenique de la Bible, Paryz 1973. Sq one<br />

w pelni szczere i rzeczowe, a jednoczesnie spokojne. Dobrze byloby<br />

tez, idqc za przykladem tegoz ekumenicznego wydania, ukazae szerzej<br />

we wst~pach Biblii Tysiqclecia zasadnicze mysli i or~dzie religijne<br />

kazdej ksi~gi.<br />

DRUGIE WYDANIE I SUGESTIE<br />

DO DALSZYCH<br />

Wspomnialem juz wyzeJ, ze drugie wydanie BT jest wydaniem<br />

gruntownie poprawionym, a cz~sto nawet przerobionym i ze zasadnicze<br />

zmiany polegajq m. in. na tym, ze dana w tekscie tysiqce chyba<br />

poprawek tak rzeczowych, jak i literackich, ujednolicono tekst, dano<br />

nowe tlumaczenia niekt6rych ksiqg. Pragnqlbym wskazac jeszcze,<br />

jak wyglqdaly konkretnie te zmiany oraz rzucie kilka uwag na temat<br />

niekt6rych z nich.<br />

Przykladem ujednolicenia moze bye szesciokrotnie powtarzajqca<br />

si~ formula 0 uplywajqcych dniach stworzenia: 1 tak uplynql wiecz6r<br />

i poranek - dzieii pierwszy, drugi itd. W pierwszym wydaniu<br />

wyst~powala ona w pi~ciu wariantach, obecnie brzmi identycznie...<br />

w pi~ciu wypadkach, a nie wiadomo dlaczego w jednym (Rdz 1, 8) ­<br />

odmiennie. Kilka przyklad6w poprawek rzeczowych i literackich.<br />

Am 8, 12, I wyd. : wal~sac si~ b~dq, by znalezc slowo Jahwe - II<br />

wyd. : b~dq krqiyli... W Rdz 24, 52 poprawiono wspomniane ukorzyl<br />

si~ gl~boko przed Jahwe, na oddal poklon, a w 24, 60 zlozyli jej zyc:zenia,<br />

na poblogoslawili. W Mr 16, 7 nie rna emfatycznego podkreslenia<br />

prymatu Piotra za pomocq tlumaczenia a zwlaszcza Piotrowi,<br />

bo dano bardzo sciSle : i Piotrowi. Ale w Rdz 26, 8 Izaak nadal si~<br />

" Zarys htstorU kstqg Nowego Testamentu. Warszawa 1968, 24.<br />

ft Zla informacja lub przemllczanie problem6w mote by~ doskonal'l pozywk'l<br />

dla publicyst6w typu Kosidowskiego.<br />

732


BIBLIA TYSIACLECIA<br />

tylko usmiecha czule do Rebeki, a tekst Mt 19, 12 nadal - i m oze<br />

jednak nie bezpodstawnie - przemawia za celibatem.<br />

Zauwazmy r6wniez, ze nowy przeklad Ksi~gi Jeremiasza jest dokladniejszy,<br />

ale literacko nieco ci~zki, bez poetyckiego i prorockiego<br />

polotu, jaki mial poprzedni.<br />

Jakich nalezaloby dokonac dalszych poprawek w BT M6wilem<br />

juz 0 niekt6rych w toku tego artykulu. Wspominalem np. 0 potrzebie<br />

dalszej pracy nad szatq literackq i przed chwilq 0 koniecznosci<br />

unowoczesnienia wst~p6w do poszczeg61nych ksiqg w Nowym<br />

Testamencie, wspominalem takze 0 innych rzeczach. A oto nast~pne<br />

uwagi i sugestie.<br />

BT potrzebuje - podobnie zresztq, jak kazde tego rodzaju dzie­<br />

10 - dalszych rewizji, gdyz w tlumaczeniu, jakkolwiek teraz ju;;;<br />

raczej rzadko, spotyka si~ jeszcze bl~dy . Np., jak to widac z calego<br />

opowiadania w 1 Kr61 21, winnica Nabota znajduje si~ w Jizreel,<br />

a tymczasem tlumaczenie 1 Kr6l 21, 18 umieszcza jq w Samarii.<br />

Na zw~ Samaria nalezy odniesc do kr6la (Achab z Samarii, k1'ol izraelski),<br />

a nie do winnicy. W Syr 51, 13 tlumacz zle rozumie greckie<br />

slowo planao i przeklada B~dqc jeszcze mlodym, zanim zaczqlem p 0 ­<br />

d l' a:i 0 wac, szukalem jawnie mqd1'osci w modlitwie. Oczywiscie<br />

nalezy przetlumaczyc zanim zblqdzilem (por. 1 P 2, 25, 2 P 2, 15).<br />

Prawdopodobnie BT popelnila ten blqd idqc znow za Bibliq Jerozolimskq<br />

(avant mes voyages). Ostatni przyklad. M6wilismy powyzej<br />

0 sporze 0 Ojcze nasz. Jednym z punktow sporu byly slowa z I<br />

wyd.: I nie wystawiaj nas na pokus~, oraz problem, czy Bog moze<br />

wystawiac na pokus~. Sporne zdanie zostalo poprawione w II wyd.<br />

na I nie dopusc, abysmy ulegli pokusie. Ta wersja jest na pewno<br />

gladsza, pobozniejsza i juz zupelnie bezproblemowa, tyle tylko, ze<br />

calkowicie niewierna Ewangelii. Dobrze jest rozwiqzywac problemy,<br />

ale czy takim kosztem Tlumaczenie z I wyd. - podobnie jak<br />

codziennie odmawiane przez nas slowa I nie wadi nas na pokuszenie<br />

- duzo lepiej odpowiada brzmieniu oryginalu oraz mysli biblijno-judaistycznej.<br />

.<br />

Nalezy takze przejrzec tytuly perykop i dac cz~sto bardziej zwi~zle,<br />

zr~czniejsze sformulowania.<br />

Sqdz~ r6wniez, ze czas porzucic nazw~ Ksi~ga Rodzaju. Slowo<br />

rodzaj znaczylo w j~zyku staropolskim m. in. rod, pochodzenie (u)rodzenie<br />

(= greckie genesis). Obecnie znaczenia tego juz nie posiada,<br />

a przyj~lo - jak wiadomo - zupelnie inne. W zwiqzku z tym tradycyjna<br />

nazwa Ksi~ga Rodzaju jest obecnie nie tylko niezrozumiala,<br />

ale wr~cz mylqca. Dlatego wlasnie nalezy z nazwy tej zrezygnowac,<br />

a wprowadzic zrozumialq, najlepiej chyba Ksi~ga Poczqtku. Nazwa<br />

ta odpowiada i tresci ksi~gi i pierwszym jej slowom i wywodzqcej<br />

s i~ od tych slow nazwie hebrajskiej - Bereszit.<br />

6 - ZNAK 733


KS. JANUSZ FRANKOWSKI<br />

I jeszcze jedna sprawa. Uwagi w st~pn e Kolegium Redakcyjnego<br />

w I wyd. zaczynaly si~ od pytania Dlaczego przeklad z j~zyk 6w<br />

oryginalnych To pytanie jest zaskakujqce i niezrozumiale. Bo<br />

z jakich j ~zyk6w nalezy tlumaczyc, jesli nie z oryginalnych Oczywiscie<br />

- jak widzielismy w poprzednim artykule - byly czasy i to<br />

jeszcze do n iedawna, gdy Kosci61 polecat lub nawet nakazywal tlumaczenie<br />

z laciny, nadto na naszym terenie ks. E. Dqbrowski wypowiadal<br />

si~ zdecydowanie za przekladem z Wulgaty. W pytaniu<br />

wi ~c K olegium Redakcyjnego i odpowiedzi widac p r6 b ~ dania 'wyjasnienia<br />

w zwiqzku z dawniejszymi poleceniami Kosciola, ale moze<br />

jeszcze bardziej wyczuwa s i ~ ch ~ c dania odpowiedzi na wywody ks.<br />

Df\browskiego. Czy jednak n alezalo s i~ tak bardzo przejmowac nieaktualnymi<br />

poglqdami ks. Dqbrowskiego A zwlaszcza czy n alezalo<br />

to pytanie powtarzac w drugim wydaniu, ktore ukazalo s i ~ juz po<br />

Soborze Watykaiiskim II Dzis jest ono r azqcym anachr6nizmem.<br />

Wprawdzie od okresu, w ktorym Kosci6l nakazywal tlumaczyc<br />

z laciny, uptyn~lo stosunkowo niewiele lat, ale sytuacyjnie jestesmy<br />

w Kosciele w zupelnie innej epoce. Dzis Uwagi wst~pne powinny<br />

zaczynac si~ od triumfalnego obwieszczenia : Przeklad z j ~zy k6 w<br />

O1·yginalnych.<br />

ZAKONCZENIE<br />

Jak mozemy w sumie okreslic znaczenie i wartosc Biblii Tysh)clecia<br />

Od XVI wieku zaistniala w spos6b szczeg6lnie wyrainy potrzeba<br />

nowoczesnego przekladu Pisma Sw.: wiernego, opracowanego naukowo,<br />

a jednoczesnie pi~kneg o i przyst~pnego pod w zgl~dem j ~ ­<br />

zykowym. Ks. J. Wujek rozumiat t~ potrzeb~ czas6w i pragnql dac<br />

swemu K osciotowi taki przeldad. Niestety oparl si~ on na laciiiskim<br />

tekscie, k t6ry w wielu k s i ~gach Starego Testamentu nie oddawal<br />

nale:i:ycie tresci oryginalu. Nadto - co bylo bez por6wnania gorsze,<br />

bo tlumaczenie mimo swych brak6w bylo wielkim osi qg ni~ciem ­<br />

dzielo ks. Wujka zostalo w wielkiej mierze zniszczone tak pod<br />

wzgl~dem wiernosci, jak i pi~ kn a j~zyka . Ukazywalem to wszystko<br />

w poprzednim artykule.<br />

Istniejqcym od dawna potrzebom, a jednoczesnie specyficznym potrzebom<br />

dzisiejszego Kosciola i naszych czas6w wyszli naprzeciw<br />

Inicjatorzy Biblii Tysiqc1ecia. Wprawdzie w momencie gdy dzielo<br />

zaczynano, bylo uno chyba ponad sHy polskich biblist6w i Inicjatorzy<br />

bardziej mierzyli sily na zamiary, niz zamiar w edlug sil,<br />

a jednak dziela dokonali. J est to w pierwszym r z~ dzie zaslugq<br />

o. A. J ank ow skiego. Pierwsze wydanie bylo jeszcze dzielem ekspe­<br />

734


BIBlIA TYSIAClECIA<br />

rymentalnym, prowizorycznym i moze bylo bardziej odpow iedziq na<br />

potrzeb~ chwili niz czas6w - a jednak juz w duzej mierze udanym.<br />

Drugie rna jeszcze swoje braki - jak kazda zresztq· tego rodzaju<br />

praca - ale jest juz dzielem zasadniczo dojrzalym. BibIi ~ Tysiqclecia<br />

okreslono slusznie jako dzielo pionierskie. Przelamuje uno ostatecznie<br />

tradycj~ tlumaczenia z Wulgaty i odrywa si~ od jej brak6w,<br />

a zwraca ku j~zykom oryginalnym i wprowadza w tlumaczen ia biblijne<br />

wsp6lczesny j~zyk polski.<br />

Czy BT w swej obecnej postaci, tzn. w drugim wydaniu, jest dzielem<br />

nie tylko w pewnej mierze, ale w pelni - przynajmniej<br />

w swych zasadniczych Iiniach - udanym I czy jest w pelni odpowiedziq<br />

na potrzeby czas6w, a nie tylko chwili Trudno jest dzis<br />

na to z pewnosciq odpowiedziec. Mysl~ jednak, ze mozna smialo powiedziec,<br />

ie jest to pozycja dla Kosciola katolickiego w Polsce niezwykle<br />

wazna i cenna - jedna z najwainiejszych i najcenniejszych.<br />

Dzi~ki niej stalismy sit; bogatsi. Wprawdzie i to drugie wydanie ­<br />

jak to bylo w niniejszym artykule sygnalizowane - rna pewne braId,<br />

ale Sq one drugorz~dne , a cz~sc z nich mozna bez wi~kszego trudu<br />

usunqc.<br />

My sl~ , ze moi na r6wniez powiedziec, ze BT przedstawia prawie<br />

maximum tego, co mozna bylo przy tych zalozeniach, jakimi kierowali<br />

si~ Inicjatorzy (dokladny filologiczny przeklad, wsp6lczesny<br />

j~zyk) i w obeenej sytuaeji kadrowej osiqgnqc. (M6wi~ "prawie", bo<br />

moina bylo pomyslec 0 lepszej wsp61pracy z literatami).<br />

W zWiqzku z tym moina byloby zadac pytanie, po co dokonuje<br />

s i ~ nowych przeklad6w. Ot6z nowe przeklady - 0 He nie b~dz ie ieh<br />

za duzo (!) - Sq poiyteezne i mile widziane z wielu wzgl~d6w. P rzede<br />

wszystkim kai dy przeklad jest poszukiwaniem i pr6bq. Kt6ra<br />

jest najbardziej udana, pokazuje dopiero wynik. Nadto kazdy<br />

z obecnie publikowanyeh przeklad6w rna jakqs swojq wlasnq odr~ b-<br />

11'1 racj~ istnienia. Biblia Poznanska, obliczona na trzy tomy, posiada<br />

szerszy komentarz. Pod wzgl~d em j~zykowym b~dz i e jet moi na<br />

ocenic w pelni chyba dopiero wtedy, gdy ukaze si~ drugi tom, zawierajqcy<br />

ksi ~g i poetyckie Starego Testamentu. Obecnie moina<br />

stwierdzic, ie wykazuje duiet trosk~ 0 j ~zyk i stara si~ oiywic tekst<br />

przez gra£iczne wyodrtibnienie wypowiedzi i dialog6w. W niekt6rych<br />

m iejseaeh - zwlaszcza w Ksi~gach Kr6l6w - moma wyrazic pewne<br />

zastrzezenia tak co do rozumienia oryginalu, jak i j ~zyka . P rze- '<br />

klad protestaneki, z kt6rego ukazal si~ jui Nowy Testament i Psalmy,<br />

rna swe uzasadnienie wyznaniowe. Zreszt'1 praea nad nim rozpocz~la<br />

si~ wczesniej nii nad BT. Przeklad idzie po linii duiej dokladnosci,<br />

co jest oezywiscie plusem, ale jest jednoczesnie i mimlsem,<br />

poniewaz niekiedy trzyma si~ tak seisle tekstu, ie tlumaezenie<br />

staje s i~ ehwilami - widac to zwlaszeza w Psalmaeh - sztywne,<br />

735


KS. JANUSZ FRANKOWSKI<br />

prawie szkolne. Oprocz tych przekladow w druku, szykuje si~ jeszcze<br />

jeden. KUL - jak wiemy - wydaje kilkunastotomowykomentarz<br />

do Starego Testamentu i podobny - do Nowego. W poszczeg6lnych<br />

tomach znajduje si~ rowniez przeklad komentowanych<br />

ksiqg. 0 ile wiadomo, mysli si~ 0 tym, aby gdy dzielo zostanie<br />

ukoiiczone, wydae przeklad osobno. Jakie specyficzne cechy b~d q<br />

uzasadnieniem tego wydania, trudno w tym momencie odpowie­<br />

. dziee. Z pewnosciq przeklad ten, dokonany w kazdym wypadku<br />

przez dobrego znawc~ tlumaczonej ksi~gi, moze bye w niekt6rych<br />

miejscach dokladniejszy, ale to nie jest chyba wystarczajqcq racjq<br />

publikacji, bo r6znice b~dq ostatecznie drobne. Bye moze, ze uzasadnieniem<br />

b~dzie komentarz teologiczny, w jaki tekst zostanie zaopatrzony.<br />

W sumie - jak widzimy - kazdy przeklad (wraz ze<br />

wst~pami i komentarzem) ma swojq specyfik~ i nowe przeklady Sq<br />

nie po to, by zastqpie BT, lecz raczej, aby bye odpowiedziq na odr~bne<br />

czy dalsze potrzeby. Nowe przeklady Sq wi~c przekladami<br />

o b 0 k BT, a nie z ami a s t BT.<br />

Jednoczesnie moze warto zauwazye, ze nowe przeklady Sq w samym<br />

tlumaczeniu tekstu tego samego typu, co BT, tzn. wyznaniowymi<br />

przekladami filologicznymi, i wszystkie, tak jak BT, Sq nastaw<br />

ione na dokladnose. Aby wi~c stworzye obecnie jakis naprawd~<br />

nowy przeklad, nie nalezaloby juz ise w tym kierunku, czyli nie<br />

nalezaloby nastawiae si~ tylko na dokladnosc. Te trzy czy cztery<br />

proby wyczerpujq istniejqce pod tym wzgl~dem mozliwosci i nie<br />

nalezaloby juz prob mnozyc. W naszym pokoleniu prawclopodobnie<br />

nie stworzymy wyraznie wierniejszego przekladu, poniewaz z jednej<br />

strony BT i wydawane przeklady Sq wystarczajqco dobrym odbiciem<br />

wspolczesnej wiedzy 0 tekscie, a z drugiej nasi biblisci nie<br />

pr zeskoczq samych siebie. Przy tym dokladnose nie jest jedynym<br />

czynnikiem, ktory decyduje 0 wartosci przekladu - nawet gdy<br />

chodzi 0 Pismo Swi~te. Dokladnose w tlumaczeniu nie oznacza koniecznie<br />

nawet wiernosci. Moze bye tlumaczenie bardzo dokladne<br />

i niewierne, bo nie przekazujqce ducha tlumaczonego dziela, i moze<br />

bye tlumaczenie swobodne, a jednak wierne. Przeklad list6w sw.<br />

Pawla dokonany przez ks. S. Kowalskiego jest cz~sto - scisle biol'qC<br />

- parafrazq, a przeciez jest jednym z najlepszych polskich przeklad6w<br />

tych listow, bo chwyta ducha tych pism i w spos6b jasny<br />

oddaje mysl kazdego zdania. Nadto zwracanie uwagi tylko na dokladnose<br />

prowadzi do przekladu "poprawnego", a "poprawnosc" to<br />

zbyt malo. Poprawnose jest w tlumaczeniu - jak wiadomo - stopniem<br />

niedostatecznym. Naukowose, ktora w dziedzinie biblijnej<br />

stala si~ silq i bodzcem wielkiego wspolczesnego ruchu tlumaczeniowego,<br />

zaczyna ciqzye nad tym ruchem negatywnie.<br />

Aby wi~c stworzye obecnie jakis zdecydowanie nowy przeklad,<br />

736


BIBLIA TYSIACLECIA<br />

trzeba b~dzie oprzec si~ na zupelnie nowych zasadach. Bye moze b~dzie<br />

to zasada zwi~zlosci i prostoty biblijnej. Jeden z niemieckich<br />

tlumaczy, ktory przelozyl Ks i(W~ Hioba powiedzial, ze uwaza swoj<br />

przeklad za najbardziej udany tam, gdzie umial - idqc za juz nie<br />

tylko zwi~zlym, ale nawet skr6towym j~zykiem oryginalu - znalezc<br />

najkrotsze sformulowania w j~zyku niemieckim. Ale bye moze r6wniez,<br />

ze b~dzie to zasada - m6wiqc trochE; poetycko - swobodnej<br />

wiernosci i wiernej swobody. Odpowiadaloby tu nie slowu slowo,<br />

lecz zdaniom zdania, mysli mysl, stylowi styl, duchowi duchP Do<br />

takiego tlumaczenia trzeba byloby biblisty lub zespolu biblistow iiie<br />

tylko 0 doskonalej formacji naukowej, ale i 0 wybitnym zmysle literackim<br />

lub tez scislej wspolpracy zespolu biblistow i zespolu literatow,<br />

przy czym i jedni i drudzy nie mogliby bye malostkowi, lecz<br />

J:lusieliby bye szeroko otwarci na wzajemne problemy i wymagania.<br />

I oczywiscie i jedni i drudzy jeszcze bardziej niz nawzajem siebie,<br />

musieliby fozumiee charakter i ducha tlumaczonego Tekstu.<br />

ks. Janusz Frankowski<br />

.., Bye moze, 1e w tym kierunku idzie nowe tlumaczenie Nowego Testame ntu,<br />

przygotowywane przez gruPEl biblist6w protestanckich pod kierownictwem profesora<br />

z Chrzescijanskiej Akademii Teologicznej , Witolda Benedyktowicza. Zesp6t<br />

ten pragnie stworzyc przeklad, kt6ry bylby zrozumialy I bUski dla wsp6lczesn<br />

ecgo czytelnika i w zwiqzku z tym przyjmuje - uzywajqc f achowego jE:zyka ­<br />

zasa d E: d y n ami c z n e j e k w i w ale n c j i: "Gl6wna zasada wsp6lczesnego<br />

przekladu, nie tylko biblijnego - mowi B. Tranda, ieden z czlonkow Komisji<br />

Weryfikacyjnej - polega na tzw. dynamicznej ekwiwalencji. Znaczy to, ze n ie<br />

tluma czy siE: tekstu slowo po slowie, nle kalkuje siE: ani szyku zdania, an! konstrukcji<br />

gr amatycznej oryglnalu. tylko mysli i poj E:cia sformulowane w jedny m<br />

j"zyku przenosi sl" do drugiego jE:zyka. DZiE:ki t emu m oina osi::jgnqC n!e tylk o<br />

wiE:kszq jasnosc, ale - co jest 0 wiele wazniejsze - nawet wi"kszq doskonalosc<br />

w oddaniu mysli autora, a wiE:C w iE:kszq wiernosc z tekstem oryginalu." 0 nowe j<br />

t n;cjatywie btbttstow protestanck!ch. Za t P rzec!w nr 20/1974, 11.<br />

737


Z MYSLI WSPo.tCZESNEJ<br />

ALFRED GAWRONSKI<br />

CHOMSKY - ODKRYCIE<br />

RACJONALNYCH<br />

UKl ADOW<br />

W PODSWIADOMOSCI<br />

CZlOWIEKA<br />

Istnieja, w dziedzinie wiedzy 0 czlowieku rozne rodzaje odkryc<br />

naukowych . Sa, takie, kt6re na zawsze pozostaja, w scislych ramach<br />

pcwnej szczeg610wej dyscypliny, jak ekonomia, psychologia, czy j~zykoznawstwo.<br />

I Sq takie, kt6re - w przeciwienstwie do tamtych ­<br />

tak zasadniczo modyfikujq pewne podstawowe zaloi enia nie tylko<br />

jednej dyscypliny, lecz calej wiedzy 0 czlowieku, i e przekraczajq<br />

ramy, w jakich si~ dokonaly, i odslaniajq przed nami obraz cz1owieka<br />

w jakims istotnym punkcie uzupelniony lub zmieniony. Taki<br />

charakter m ialy na przyklad teorie Marksa, Darwina lub Freuda.<br />

Niezaleznie od stopnia ich slusznosci i naszego do nich stosunku jest<br />

r zecza, niewqtpliwq, ze w jakiejs mierze p rzeksztalcily one nieodwraca]n<br />

ie nasze wyobraienia 0 czlowieku. Z dyscyplin, w kt6rych<br />

teorie te powstaly, ich idee przewodnie przenikn~ly do dziedzin pokrewnych,<br />

bliiszych i dalszych, a nawet do wyobraien obiegowych,<br />

popularnych. Takiego tez rodzaju odkryciem jest coraz szerzej dzis<br />

,If swiecie dyskutowana teoria lingwistyczna uczonego amerykanskiego,<br />

Noam a Chomskyego.<br />

Poniewaz jego teksty i ksia,zki 0 nim - w seriach omawiajqcych<br />

klasyk6w mysli wsp61czesnej - ukazujq si~ dzis na calym swiecie,<br />

738


ALFRED OAWROI'.ISKI: NOAM CHOMSKY<br />

uczony ten niemal wszystkim ludziom wyksztalconym znany jest<br />

przynajmniej z nazwiska. Warto jednak przypomniec par~ fakt6w<br />

okreslajqcych pozycje tego uczonego na tle uprawianej przez niego<br />

nauki. Noam Chomsky, urodzony w roku 1928, pro£esor Massachussetts<br />

Institute of Technology, da! poczqtek (w podobny spos6b<br />

jak Freud patronowal Jungowi czy Adlerowi, swoim niewiernym<br />

zresztq uczniom) r6znym rozwijajqcym si ~ w rozmaitych k ierunkach<br />

nurtom nowego j~zykoznawstw a. Jak m6wi jeden z jego monografist6w<br />

i wybitny j~zykoznawca angielski John Lyons, "pozycja<br />

Chomskyego jest nie tylko jedyna w swoim rodzaju w dzisiejszym<br />

j ~zyko zn aw stw ie , Iecz prawdopodobnie bez precedensu w calej historii<br />

tej nauki. Jego pierwsza ksiqzka wydana w 1957 roku, chociaz<br />

byla kr6tka i stosunkowo malo techniczna, zrewolucjonizowala<br />

naukowe badanie je,zyka; i teraz w wieku lat 42 (dzis 47 - przyp.<br />

A G.) przemawia on z autorytetem, ktory nie ma sobie rownego,<br />

o wszelkich aspektach teorii gramatycznej. Nie znaczy to oczywiscie,<br />

ze wszyscy lingwisci, ani n aw et ze ich wi~kswsc ·pr z Y.i ~ la teori~<br />

gramatyki transformacyjnej, kt6rq. Chomsky rozwinql kilkanascie<br />

lat temu w Syntactic Structures. Tak nie jest. Istnieje dzis<br />

co najmniej tyle roznych szk61 lingwistycznych, He ich istnialo<br />

przed «rewolucjq Chomskyego». Tym niemn iej szko1a transformacyjna<br />

czy szkola Chomskyego nie jest dzis tylko jednq z w ielu szk6t<br />

Slusznie czy nieslusznie teoria gramatyczna Chomskyego jest n iewqtpliwie<br />

najbardziej wplywowa. I zaden jEizykoznawca, k t6ry chce<br />

dot rzymac kroku biezqcemu rozwojowi w1asnej dyscypliny, nie moze<br />

sobie pozwolic na ignorowanie teoretycznych sformu1owan<br />

Chomskyego. Kazda szko1a ling",istyczna w naszych czasach stara<br />

sit;' okreslic w1asne stanowisko w poszczeg6Inych zagadnieniach w odniesieniu<br />

do pogIqd6w Chomskyego na dany temat". 1<br />

Osiqgn i~cia Chomskyego na terenie tak abstrakcyjnej dyscyplin y<br />

jakq jest j~zykoznawstwo, nie tlumaczq jednak same w sob ie, dIaczego<br />

teoriom jego przypisuje si~ znaczenie szersze, przekracza jqce<br />

sprawy podejmowane przez nauk~, w kt6rej teorie te powstaly. Dla<br />

czytelnika, kt6r y nie ma specjaInych zainteresowan jEizykoznawczych,<br />

podstawowym pytaniem pozostaje, co w teoriach i odkryciach iego<br />

uczonego dotyczy naszej og6Inej wiedzy 0 czlowieku i co w nich<br />

przekazalo nam "obraz czlowieka w jakims istotnym punkcie uzupelniony<br />

lub zmieniony". Niniejszy szkic jest pr6bq chociaz cz~sci o ­<br />

wej odpowiedzi na to pytanie. B~d~ si~ stara1 ograniczyc przedstawienie<br />

technicznych aspekt6w teorii tego uczonego do takiego minimum,<br />

jakie jest konieczne w szkicu, majqcym na celu ukazanie fi­<br />

1 John Lyons, Chomsky, Fontan a MOdern Masters, L ondyn 1970, str. 9; wyd.<br />

pclskie<br />

739


Z MYSlI WSPClCZESNEJ<br />

lozoficznej i antropologicznej tresci dokonanej przez niego "rewolucji".<br />

Czytelnik nie powinien zapominac jednak 0 tym, iz uczony<br />

ten jest przede wszystkim j~zykoznawcq, tworcq bardzo sformalizowanego<br />

i matematycznie scislego opisu konstytutywnych cech<br />

jt~zyka, a nie filozofem akademickim. Zdaj~ sobie spraw~, ze metoda,<br />

ktorq tu obralem, przedstawiajqc filozoficzne implikacje odkryc j ~­<br />

zykoznawczych Chomskyego a przechodzqc do porzqdku nad zagadnieniami<br />

metodologicznymi przez niego podj~tymi, nad sposo··<br />

bem formalizowania tworczosci j~zykowej przez niego opracowanym<br />

i nad empirycznq weryfikacjq tego teorii, jest co najmniej dyskusyjn<br />

a. Nie zwalnia ona nikogo, kto by chcial si~ wlqczyc w rozgorzalq<br />

dzis dysku sj~ nad zagadnieniami przez Chomskyego poruszonymi,<br />

z obowiqzku zapoznania si~ takze ze scisle naukowq podbudowC\ jego<br />

teorii.<br />

I. ROlA J~ZYKOZNAWSTWA W KU l TU RZE<br />

NASZEGO STUlECIA<br />

Zanim pochylimy si~ z uwagq nad koncepcjami Chomskyego i nad<br />

perspektywami, jakie otworzyly one dla zgl~biania naszego rozumienia<br />

ludzkich procesow poznawczych i samej natury ludzkiego<br />

umyslll, warto przypomniec, jak awangardowq rol~ odegralo j~zyk<br />

oznawstwo w naszym stuleciu wobec innych nauk 0 czlowieku. J ~ ­<br />

zyk oznawstwo podsun~lo w wielu wypadkach roznym dyscyplinom<br />

badajqcym llldzkie post~powanie wlasne wzory analizy, jak tez poj<br />

~c ie i terminy. To przeciez na terenie lingwistyki de Sallssure i uczeni<br />

szkoly praskiej opracowali na poczqtku wieku strllkturalnq met<br />

od ~ badan, ktora dopiero kilkadziesiqt lat pozniej podj~ta zostala<br />

przez antropologi~, krytyk~ literackq i psychologi~. Nie naleiy s i~<br />

w i~ c dziwic, ze j~zykoznawstwo jest rowniez pierwszq naukq, ktora<br />

stwierdzila ograniczonosc strukturalistycznej interpretacji badanych<br />

zjawisk. Dyscyplina, ktora doprowadzila do najwyzszego stopnia<br />

wyrafinowania metod~ strukturalnq, ktora w zastosowaniu tej metody<br />

posiadala najdluzsze i najbogatsze doswiadczenie, pierwsza dotarla<br />

do kresll mozliwosci eksplikatywnych tej metody. Wlasnie<br />

w latach pi~cdziesiqtych i szescdziesiqtych, kiedy strukturalizm stal<br />

s i ~ filozofiq dominujqcq w niektorych naukach 0 czlowiekll i doktrynq<br />

niezwykle modnq w srodowiskach uwazajqcych si~ za awangardowe,<br />

na terenie j~zykoznawstwa, ktore stworzylo i opracowalo<br />

podstawowe poj~cia struktllralizmll, kierunki najbardziej dynamiczne<br />

przeprowadzily szczegolowq krytyk~ tej metody i wykazaly jej<br />

ograniczenia. Mo:i:na si~ wi~c spodziewac, ze z czasem t akze te<br />

nauki 0 czlowieku, ktore operujq bardziej plynnq, mniej opracowa­<br />

740


ALFRED GAWROK!SKI: NOAM CHOMSKY<br />

nq i w gruncie rzeczy mmeJ precyzyjnq metodologiq od j~zykoznawstwa,<br />

z czasem ustaIq granic~ stosowalnosci metody strukturalnej<br />

na wlasnym podw6rku. W stosunku do zagadnieii, kt6re okazaly<br />

s i ~ nieuchwytne w ramach tej metody, przyjdzie moze czas na uj~cie<br />

"generatywne", analogiczne do generatywnego uj~cia nowego j~zykoznawstwa.<br />

Juz dzis mozemy obserwowac rozkwit nowych kierunk6w<br />

badawczych inspirowanych przez generatywno-transformacyjnq<br />

gramatyk~ Chomskyego w psychologii. Pod wplywem tej<br />

teorii rozwinql si~ nowy jej dzial, nieslychanie dynamiczny. zwany<br />

psycholingwistykq. Takze w antropologii wiele zagadnieii, na przyklad<br />

odwieczne zagadnienie relacji mi~dzy j~zykiem a kulturq, zaczynajq<br />

uczeni podejmowac w szerszej od strukturalizmu perspektywic<br />

koncepcji "generatywnych".2 Po raz drugi w naszym stuleciu ­<br />

pierwszy raz stalo si~ to pod egidq strukturalizmu - wielki przelom<br />

w j ~zykoznawstwie stal si~ punktem wyjsciowym przeobrazeii i rewizji<br />

w wielu innych naukach 0 czlowieku. Tylko ze tym razem<br />

implikacje filozoficzne przelomu wydajq si~ si~gac gl~biej, niz to si~<br />

stalo poprzednio za spraWq de Saussure'a.<br />

Sytuacja, jakq zastal Chomsky w naukach dotyczqcych j~zyka<br />

pJ'zed sformulowaniem swojej teorii gramatyki generatywno-trans·.<br />

formacyjnej - odtqd w skr6cie "GT" - nie byia podobna do sytuacji<br />

zastanej przez ojca strukturaIizmu pod koniec dziewi~tnastego<br />

wieku. De Saussure m6gI si~ skarzyc na brak teorii og61nej, umozliwiaja,cej<br />

uporza,dkowanie i systematyczne uj~cie ogromnej ilosci danych<br />

szczeg610wych, zebranych przez sto 1at badan historyczno-por6wnawczych<br />

duzej BOSei j~zyk6w . Chomsky natomiast, kt6ry J'ozpoczql<br />

swojq dziala1nosc naukowq w poczqtku 1at pi~cdziesiqtych tego<br />

w ieku, zastal szeroki wach1arz dosyc od1eglych od siebie i cz~sto<br />

slabo sprawdzonych teorii, przedstawiajqcych takq czy innq og61na,<br />

interp r etacj~ zjawisk j~zyka i kOl11unikacji mi~dzyludzkiej. Prob1ematyka<br />

j~zyka wyszIa w mi~dzyc za s ie (od czas6w de Saussere'a)<br />

z pracowni j~zykoznawc6w, 10gik6w i filozof6w analitycznych i stala<br />

s i~ w swiadomosci powszechnej centralnym punktem humanistyki<br />

dwudziestego wieku, punktem, w kt6rym si~ spotykajq wylaniajqce<br />

s i~ z r6znych stron nierozwiqzane lub i le rozwia,zane problemy wieku<br />

poprzedniego.<br />

Taki zwrot zainteresowaii niekoniecznie sprzyjal gl~bszemu uj~ciu<br />

zagadnien dotycza,cych j~zyka. W pospiechu i na fali mody powsta­<br />

Io szereg niedopracowanych teorii naukowych, quasi-naukowych<br />

2 zoo. artykul Language and Cultur e Loundsouryego i wyniklll z niego dyskusj


Z MYSLi WSPOlCZESNEJ<br />

i filozoficznych, kt6re cz~sto podajqc uproszczony opis zjawisk j~zykowych<br />

stworzyly na pewien czas ziudzenie, iz prawda 0 j ~ zyku zostala<br />

wyjasniona lub lada chwila zostanie wyjasniona. "Technologiczny<br />

post~p lat czterdziestych", jak pisze Chomsky, "jeszcze bardziej<br />

wzmacnial stan og61nej euforii. Komputery byly na horyzoncie<br />

i niedaleka m ozliwose ich zastosowania wzmacniala w i ar~ , ze<br />

wystarczy teor etycznie opanowae najprostsze i najbardziej po­<br />

.'--vierzchowne, oczywiste elementy danego zjawiska, a wszystko inne<br />

okaze s i ~ powt6rzeniem tego samego, pozornq zlozonosciq, kt6ra zostanie<br />

rozplqtana przez cuda elektroniki".3<br />

P omijaj&c teoretyzowanie "filozofii fotelowej", k t6ra w odr6Znieniu<br />

od filozofii analitycznej i od j~zykoznaw s twa stroni od szczeg6­<br />

Iowej, metodologicznie sprawdzalnej pracy "w terenie" nad j ~ zy·.<br />

k iem i kt6ra orzek a, czym j~zyk jest lub nie jest "in abstracto",4 mozemy<br />

wyr6zniC trzy g16wne kierunki badawcze, kt6re w r6iny spos6b<br />

dominowaly nad problematykq j~zyka i staraly s i~ dae jego<br />

og6lnq interpretacj~ w okresie bezposrednio poprzedzajqcym "rew<br />

olucj~ Chomskyego". Sq to teoria informacji, behawioryzm i strukturalizm.<br />

II. WOBEC TEORII INFO RMACJI.<br />

BEHAWIORYZMU I STRUKTURALlZMU<br />

Osiqgni~ciem teoretycznym Chomskyego juz samym w sobie godnym<br />

uwagi jest szczeg6Iowa analiza kazdego z i.ych trzech system6w<br />

teoretycznych i wykazanie ich nieadekwatnosci jako hipotez<br />

eksplikatywnych j~zyka. . Jak wiadomo teoria informacji (w sformul:owaniu<br />

Shannona i Weavera z 1949 r .) twierdzi, ze istotna (relewantna)<br />

nie jest trese przekazu j~zykowego ale prawdopodobienstwo<br />

jego nadania. Znaczy to, ze kaida wypo\viedz ludzka moze bye analizow<br />

ana jako seria przekaz6w, w kt6rej kazde slowo ma daj'1ce si~<br />

okreslie prawdopodobienstwo pojawienia si~. Zaklada si~, ze praw­<br />

• N. Chomsky, Language and M i nd, New York 1968, Harcourt, str. 3.<br />

• Skrajnym przykladem takiego t ypu orzekania 0 j «:zyku jest trzecia cz«:sc<br />

d:!:ieta Hansa Georga Gadamera Wahrhett und Methode, Tiibingen 1965, po s wi~cona<br />

j «:zykowi. Autor bezceremonialnie zaciera niekt6re podstwowe rozr6znienia<br />

w p rowadzone przez przeszlo dwutysiqcletniq histori«: b adan nad j «:zykiem (jak<br />

n p. rozr6znienie mi«:dzy doslownym a metaforycznym uzyciem slowa, mi«:dzy<br />

og61nosciq poj«:cia a jego wieloznacznosclq, mi«:dzy poziomem leksykalnym a propozycjonalnym<br />

j «:zyka, ltd.) i ignoruje caly dorobek nowoczesnej filozofli j «:­<br />

zyka (Frege, Moore, Russel, Wittgenstein, Austin, Saussure, Chomsk y i wielu<br />

innych). Jest to dziwny przyklad izolacji pewnej szkoly filozoficznej od caloksztaltu<br />

bad ail wsp 6lczesnych w imi«: prawa do orzekania " z !otela" 0 zj aw isku.<br />

k t6rego si«: nie bada.<br />

742


ALFRED GAWROt'lSKI: NOAM CHOMSKY<br />

dopodobienstwa te kontrolujq poszczeg61ne wypowiedzi ludzkie<br />

i zdolnose kazdego czlowieka do operowania j~zykiem.<br />

Na poczqtku lat pi~edziesiqtych dosyc rozpowszechnione bylo<br />

przekonanie, ze takie zmatematyzowane poj~cie informacji b~dzie<br />

ogniwem, wok6l kt6rego nastqpi zjednoczenie wszelkich teorii komunikacji<br />

i j~zyka na zasadzie rachunku prawdopodobienstwa. Ot6z<br />

peace Chomskyego definitywnie polozyly kres takim zludzeniom.<br />

Wykazal on, ze jesli si~ doprowadzi do pewnego stopnia scislosci<br />

poj~ci a i zasady teorii in£ormacji, okazuje si~, ze rodzaj struktur,<br />

. jakie mozna zbudowae w oparciu 0 t~ teori ~, malo ma wsp6lnego ze<br />

strukturami, kt6re musimy zalozye jako podstaw~ wszelkiego pos{ugiwania<br />

si~ j~zykiem. Ilose mozliwych zdan - twierdzi Chomsky<br />

- jest dia kazdego m6wiqcego potencjalnie nieskonczona, gdyz<br />

zawsze moze on wytworzye nowe poprawne kombinacje sl6w, kt6re<br />

nie byly .przedtem wypowiedziane. A wi~c jest teoretycznie niemozliwe<br />

obliczenie prawdopodobicl'lstwa zbiegnie,cia si~ sl6w w nowej<br />

kombinacji na podstawie poprzednich cze,stotliwosci ich w yst~ ­<br />

powania. Na dodatek, badania psycholingwistyczne potwierdza jq, ZC<br />

dziecko nie uczy s i~ ani nie mogloby sie, nauczyc m6wic tq drogq:<br />

poznajqc wszystkie mozliwe ciqgi sl6w po to, aby uswiadomic sobie<br />

prawdopodobienstwo wyste,powania poszczeg61nych kombinacji. Niezaleznie<br />

od teoretycznej niemozliwosci dokonania takiego rachunku<br />

przez dziecko - byloby dia niego duzo bardziej skuteczne opanowanie<br />

regul produkujqcych zdania poprawne, lqcznie z kombinacjami,<br />

kt6rych nigdy przedtem nie slyszalo i kt6re z tego powodu nie ma jq<br />

zadnego obliczalnego prawdopodobienstwa pojawienia sie,.<br />

Nie ma tu miejsca na om6wienie nawet pobieznie szczeg61owego<br />

i bardzo zjadliwego ataku Chomskyego na nurt behawiorystyczny<br />

\v je,zykoznawstwie. Powiedzmy tylko, ze behawioryzm, kt6ry przedtem<br />

panowal nad tq dyscyplinq w Stanach Zjednoczonych pod egidq<br />

Leonarda Bloomfielda, po powstaniu "GT" odgrywa role, drugorze,dm1,<br />

coraz trudniej dostrzegalnq. Podobnie juz ostatecznie chyba pol'zucono<br />

w nauce (chociaz nie w gronie niekt6rych awangardowych<br />

publicyst6w) idee wiqzania j~zyka ludzkiego za posrednictwem cybernetyki<br />

i matematycznych wzot6w teorii informacji z komputerami.<br />

Porzucono owo mitologiczne przekonanie, ze niebawem b~dzi e<br />

mozna w pelni zaprogramowac mow~ i w taki czy inny spos6b stwol'zye<br />

maszyn e, m6wiqcq. "Struktury umyslu ludzkiego nie SCi po<br />

prostu bardziej zlozonq odmianq tego samego zjawiska lecz Sq jakosciowo<br />

inne od zlozonych sieci i struktur, jakie mozemy rozbudowac<br />

na podstawie poj~c, kt6re zdawaly si~ tak obiecujqce wieht<br />

uaukowcom kilka lat temu".5<br />

• N. Chomsky, op. cit., str. 4.<br />

743


Z MVSLI WSPOtCZESNEJ<br />

Jakie Sq wif;c wedlug Chomskyego te struktury umyslu Iudzkiego,<br />

ktore przejawiajq si~ w j~zyku Nim spr6bujemy odpowiedziec, zastanowmy<br />

si~, czy Chomsky stawial takze strukturalizmowi podobne<br />

zllrzuty, jakie wytoczyl przeciwko teorii informacji i behawioryzmowi:<br />

ze Sq to - mowiqc krotko - koncepcje, kt6re malo majq wspolnego<br />

z j~zykiem naturalnym.<br />

Wklad strukturalizmu do powstania j~zykoznawstwa nowoczesnego<br />

jest niewqtpliwie ogromny i zaden jE:zykoznawca nie moze temu<br />

zaprzeczyc. Tym niejmniej istnieje mozliwosc takiej krytyki, ktora<br />

uznajqc historycznq rol~ danej koncepcji naukowej i przyjmujqc jej<br />

podstawowe osiqgni~cia, stwierdza r6wnoczesnie granice eksplikatywnych<br />

mozliwosci tej koncepcji i wskazuje na podstaw owe niedomagania<br />

teoretyczne, powodujqce, iz w jakims momencie wyczerpuje<br />

ona swoje tw6rcze mozliwosci w ramach danej dyscypliny, przyczyniajqc<br />

si~ do jej zastoju zamiast do jej rozwoju. Ponadto historia<br />

j~zykoznawstwa uwidocznia fakt, iz zbyt bogate zalozenia teoretyczne<br />

(podobne zjawisko mozna zauwazyc w historii kazdej nauki<br />

o czlowieku), chociaz Sq prawdziwe, nie zawsze sprzyjajq rozwojowi<br />

danej dyscypliny. Precyzyjne zgl~bienie jakiegos aspektu natury<br />

ludzkiej jakby wymagalo zw~zenia zalozeii teoretycznych po to, aby<br />

w ykluczyc na pewien czas szersze powiqzania badanego zjawiska<br />

i m6c skupic salq uwag~ na jego szczeg6lnych cechach. Tylko ze<br />

szkody, jakie nauka ponosi wskutek takiego zw~zenia, Sq tez ogromne.<br />

Stalo si~ to juz raz w j~zykoznawstwie na przelomie osiemnastego<br />

i dziewi~tnastego wieku, kiedy powstanie j~zykoznawstwa historyczno-por6wnawczego,<br />

badajqcego kazdy j~zyk pod kqtem jeg()<br />

unikaInych i odr6Zniajqcych cech, zwiqzalo si~ z przyj~ciem pozytywistycznej<br />

metodologii i z odrzuceniem teorii gramatyki uniwersalnej,<br />

rozpracowanej przez j~zykoznawstwo kartezjaiiskie - teorii<br />

dzis na nowo podj~tej przez Chomskyego i jego zwolennik6w. Podobnq<br />

rol~ odegral strukturalizm Saussure'owski na przelomie wieku<br />

dziewi~tnastego i dwudziestego. Umozliwil on zauwazenie, uporzqdkowanie<br />

i interpretacjf; wielu cech formalnych j~zyka, dzif;ki<br />

zalozeniom teoretycznym, kt6re okazaly si~ z czasem za ubogie dla<br />

wyjasnienia gl~bszych jego uklad6w.<br />

W dw6ch 'poprzednich artykulach niniejszego cyklu 6 starale-..m sit:<br />

rozwazyc problematykf; sensu i znaczenia na tIe interpretacji strukturalistycznej,<br />

jeszcze dzis dominujqcej w j~zykoznawstw i e tradycyjnym<br />

na terenie Europy z wyjqtkiem Anglii i ZSRR.7 Staralem<br />

, Z nak: nr 237 i 244.<br />

, Wielki rozglos mialy teorie Chomskyego w ZSRR I byly tam w nikliwle om a­<br />

wiane przez naukoweow takiel1 jak Szaumjan i Sobolewa. Z n a mienny te;: jest<br />

f ak t ze pierwsze tlumaezenie na obey j«lzyk Syntactic Structures jest to tluma ­<br />

ezenie rosyjskie z 1962 roku.<br />

744


AlFRED GAWROIiISKI: NOAM CHOMSKY<br />

si~ wykazac, ze chociaz historyczna r ola strukturalizmu byla ogromna,<br />

t o jego wklad do interpretacji aspekt6w znaczeniowych (semantycznych)<br />

byl bardzo ograniczony. Lecz krytyka metody strukturalistycznej,<br />

prowadzona wylqcznie "od wewnqtrz", nie mogla jeszcze<br />

dostatecznie odslonic tego, jak wqskie jest spojrzenie na j~zyk przez<br />

okulary strukturalizmu. Po to, aby lingwistyka wsp6lczesna - po<br />

wielu nieudanych pr6bach - mogla wyjsc z zastoju, w kt6rym si~<br />

znalazla po wyczerpaniu mozliwosci jakie otwierala metoda strukturaL'1ej<br />

analizy j~zyk a, potrzebny byl dogl~bny przelom jakosciowy,<br />

taki wlasnie, jakiego dokonal Chomsky i inni badacze "GT"<br />

w j~zykoznawstwie na ca!ym swiecie.<br />

III. TWORCZY CHARAKTER J~ZYKA<br />

Syntetyczny opis teorii lingwistycznej Chomskyego i jej dalekosi~Znych<br />

implikacji filozoficznych nastr~cza wiele trudnosci kazdemu,<br />

kto odwazy si~ podjqc takie zadanie, chocby ze wzgl~du na niezwykle<br />

szybki rozw6j tej teorii i calego .i Eizykoznawstwa pod jej<br />

wplywem od czasu publikacji Syntactic Structures w 1957 roku.<br />

Koncepcja samego Chomskyego ulegla niejednej zmianie i zostala<br />

przedstawiona w nowej, bardziej dopracowanej wersji w Aspects<br />

of the Theory of Syntax w 1965 roku. Sam Chomsky traktuje swoje<br />

teorie jako hipotezy robocze, wymagajqce ciqglych korektur w wyniku<br />

konfrontacji z rzeczywistosciq j~zykowq , przeprowadzanej<br />

w zmudnych i drobiazgowych badaniach. Poza tym teoria Chomskyego<br />

nie jest dzis bynajmniej jedynq, jaka si~ rozwin~la na podstawie<br />

koncepcji "GT". Mamy do czynienia z bujnym rozwojem badan,<br />

z mnozeniem si~ szk61 (g16wne osrodki Sq w Stanach Zjednoczonych,<br />

Anglii i ZSRR), kt6re biorqc odkrycia Chomskyego za<br />

punkt wyjscia, starajq si~ zbadac obszary przez niego nietkni~te<br />

i proponujq rozwiqzania, zdajqce si~ znacznie odbiegac od rozwiqzan<br />

samego Chomskyego.<br />

o He jednak teoria scisle lingwistyczna "GT" stale si~ rozwIJa<br />

i modyfikuje, 9 tyle sama problematyka filozoficzna w niej zawarta<br />

uzyskala juz zasadniczo stale kontury. Aby si~ przekonac 0 jej<br />

fundamentalnym znaczeniu wystarczy zauwazyc, jakq rol~ odgrywajq<br />

teorie Chomskyego w wielkiej ctyskusji wsp6lczesnej nad naturq<br />

ludzkiego umyslu, dyskusji dost~pnej dzis czytelnikom w licznych<br />

antologiach artykul6w naukowych.<br />

Punktem wyjsciowym refIeksji Chomsky'ego jest konstatacja, ze<br />

czlowiek wypowiada si~ w zdaniach, ze w y pow i a d air 0 z u­<br />

m i e n i e s k 0 iI c z 0 n q i los c z d a ii, t e z t a k i c h, k t 6 r y c h<br />

n i gcty przedtem nie slyszal ani nie wypowie­<br />

745


Z MVSLI wSPOtCZESNEJ<br />

d z i a 1:. Kiedy dziecko zaczyna wypowiadae nowe zdania, wtedy<br />

rzutuje na nowe twory, ekstrapoluje reguly, ktorych musialo si~<br />

nauczyc na podstawie ograniczonego zbioru uslyszanych zdan. Moglibysmy<br />

to zjawisko nazwae tworczosciq j~zykowq, gdyby termin<br />

ten nie zostal zdeprecjonowany przez pewnq retoryk~ filozoficznq<br />

od czasow romantyzmu az po idealistycznq fi1ozofi~ j~zyk a Crocego<br />

i Vosslera. Tworczose j~zykowa w rozumieniu tej tradycji byla<br />

aktywnosciq nie sp~tanq zadnq normq, podobnie do aktywnosci artystycznej<br />

t ak jak jq wyzej wymienieni mysliciele pojmowali. Aby<br />

si~ odciqe od wszelkich poprzednich interpretacji i naduzye, specyficzne<br />

mozliwosci tworcze zawarte w j~zyku nazwal Chomsky generatywnosciq<br />

j~zyka. W terminie tym zaw arte jest stwierdzenie, ze<br />

w mowie mamy do czynienia z tworczosciq rzqdzonq przez pewien<br />

system regul ("rule-governed creativity"), ktora tylko d z i ~ki s1:osowaniu<br />

tych regul, a nie wbrew nim, nabiera sensu. Kazdy czlo­<br />

\viek, ktory opanowal jakis j~zyk, stwierdza to bez potrzeby jakiegokolwiek<br />

wyksztalcenia j~zykoznawczego wtedy, gdy odroznia zdania,<br />

ktore dla spolecznosci j~zykowej, do ktorej nalezy (czyli<br />

z uwzgl~dnieniem dialektow, gwar itd.) Sq zdaniami poprawnymi 8<br />

od tych, ktore nimi nie Sq. Zdania niepoprawne mogq bye przyj ~te<br />

przez uzytkownikow j~zyka jako zdania zawierajqce jaka,s trese tylko<br />

o tyle 0 ile dadzq si~ sprowadzie, przelozyc na zdania poprawne.<br />

Zdania dewiantne rozniq si~ od bezsensownych tym, ze dostrzegalna<br />

w nich jest takZe norma, od ktorej nastqpilo odchylenie, czyli ze<br />

nie Sq zatarte w nich slady norm "GT" na podstawie ktorych<br />

powstaly (chociaz w sposob wypaczony). W zdaniach bezsensownych<br />

natomiast dewiacja osiqga taki stopien, iz zatarty zostaje wskaznik<br />

odrozniajqcy gl~bokq struktur~ zdania od dostrzegalnej masy fonicznej,<br />

0 czym b~dzie mowa nizej. Wobec faktu, ze ilose zdan poprawnych,<br />

kt6re kazdy z n as wytwarza i rozumie, jest potencjalnie n i e­<br />

s k 0 n c z 0 n a, musi istniee - wedlug Chomskyego - system<br />

s k 0 n c z 0 n e j ilosci regul, zinterioryzowany przez wszystkich ludzi<br />

poslugujqcych si~ danym j~zykiem, ktory umozliwia wytwarzanie<br />

i rozumienie tych zdan. System ten musi bye tez tak zbudowany,<br />

a by wykluczyc zdania, ktore do j~zyka nie naleza" .takie jak np.<br />

"kamien spi kotlety" alba "zielone mysli smazq zlosliwie".<br />

Tym co odroznia nowe j~zykoznawstwo od lingwistyki poprzedzaja,cej<br />

Synctactic Structures jest zamiar odtworzenia tego systemu regul,<br />

ktory stanowi podloze naszych nieskonczonych mo:iliwosci wy­<br />

• Zagadnienie kryteriow poprawnosc! i typologia dewiacji Jest jednym z trudn<br />

iejszych zagadnien teorii lingwistycznej. Czytelnik zainteresowany zg!p,bieniem<br />

tego zagadnienia musi sip, podj'lc trudu przeczytania scisie lingwistycznych prac<br />

Chomskyego. Zoo. Chomsky. Selected ReadIngs, Oxford University Press, 1972,<br />

str. 115--125.<br />

746


ALFRED GAWRONSKI : NOAM CHOMSKY<br />

twarzania zdan poprawnych. Metoda de Saussure'a i wywodzqcego<br />

s i~ z niego strukturalizmu nie uwzgl~ dnia la tego aspektu j~zyk a . Poprzez<br />

klasyczne rozroznienie langue i pm'ole strukturalisci umieszczali<br />

k onkretny, jednostkowy akt j~zykowy poza obszarem badan<br />

naukowych. Wedlug de Saussure'a m amy z jednej strony to, c'o nazywa<br />

on parole, a co jest indywidualnq realizacjq kazdorazowq i co<br />

nie jest przedmiotem badan naukowych, a z drugiej strony to, co<br />

nazywa langue, a co jest systemem og6lnym, wsp61nym wszystkim<br />

jednostkom m6wiqcym danym j~zyk i e m.<br />

Mozna stwierdzic - i podkreslajq to zar6wno Chomsky, jak<br />

i inni lingwisci - ze rozr6zn ienie to w formie nadanej mu przez<br />

Saussure'a i p odj~tej pozniej przez innych stalo s i~ mieliznq, na<br />

kt6rej utkn~lo j~zykoznawstwo strukturalne. Nieraz to rozroinienie<br />

atakowano, ale malo skutecznie. 9 Zresztq w tekstach samego de Saussurea'<br />

zdaje si~ przejawiac czasem swiadomosc, ze owo rozr6inienie<br />

narzucilo lingwistyce zaciesniony sposob widzenia problem6w jt}­<br />

zyka. Nigdy jednak n ie zdolal tego ograniczenia swojej teorii przezw<br />

yci~zyc . Zawsze pozostala w niej sklonnosc do uwazania par ole za<br />

cos drugo rz~dnego w stosunku do langue. "Tworzenie zdan wi~c, jak<br />

on to formuluje, nie jest wlasciwie spraWq langue, lecz raczej nalezy<br />

do tego, co nazywal on parole i co przez tak ie okreslenie umiescil<br />

poza obszarem lingwistyki w scislym sensie tego slowa ; tworzenie<br />

zdan, wedlug niego, jest procesem swobodnej kreacji, nie sp~tanej<br />

regulami 1ingwistycznymi, zaleznej od nich tylko w takim zakresie,<br />

w jakim reguly te rzqdzq formq s16w i ukladami dzwi~k6w . P rzy takim<br />

pojmowaniu j~zyka skladnia jest dosyc blahq sprawq. I rzeczywi§cie<br />

w calym okresie lingwistyki strukturalnej niewiele dokonano<br />

w dziedzinie badat't nad skladnia.". 10<br />

IV. J~ZYK - PROSTOTA OKRYWAJACA<br />

ZlOlONOSC<br />

Pierwsze pytanie, ktore musi si~ nasunqc kazdemu, kto postawil<br />

sobie za zadanie dotarcie do "struktur umyslowych lezqcych u podloza<br />

procesu wytwarzania n owych zdan przez j ed nostk~ ", jest nast~puj<br />

qce : Jakq drogq struktury te sa. dla nas dost~pne Czy drogq<br />

introspekcji, intuicji, opisu stanow swiadomosci tak jak s i~ nam one<br />

przejawiajq naocznie w naszej mowie wewn~trznej lub zewn~trznej,<br />

• PodstawoWli dyskusi~ na temat Saussure'owskiego rozr6znienia Langue-paroie,<br />

jaka si ~ odbyla wewn


Z MV$U WSPOlCZESNEJ<br />

czy tez przeciwnie, z naukowego dystansu, dzi~ki ktoremu mozemy<br />

badae zjawiska umyslu tak, jak badamy zjawiska mniej intymnie<br />

z nami zwiqzane Otoz odpowiedz Chomskyego w tym punkcie jest<br />

zdecydowana. W dziedzinie j~zyka tylko najbardziej wst£:pne zalozenl<br />

a dost~pne so, bezposredniej obserwacji. Jednq z najwi~k szych<br />

trucinosci, jakie musimy pokonae w badaniu procesow umyslowych<br />

- pisze Chomsky 11 - nastr~cza w1asnie to, ze jestesmy z nimi<br />

tak spoufaleni i ze wydajq si~ nam tak bezproblemowe. Warto tu<br />

zacytowac dluzszy fragment rozprawy Chomskyego : "Najwi~kszq<br />

wadq analizy umys1u w tradycyjnej filozofii, zarowno racjonalistycznej,<br />

jak empirystycznej, jest niekwestionowane za1ozenie, ze cechy<br />

i zawartose umyslu so, dost~pne introspekcji; jest zadziwiajqce, jak<br />

rzadko zalozenie to, jeSli chodzi 0 zorganizowanie i funkcjonowanie<br />

zdolnosci intelektualnych, by10 kwestionowane, nawet po rewolucji<br />

freudowskiej. W tym duchu dalekosi~me badania j~zyka, prowadzone<br />

pod wp1ywem kartezjanskiego racjonalizmu, nie docenia­<br />

1y stopnia abstrakcyjnosci owych struktur, kt6re «stojq przed umyslem»,<br />

kiedy wytwarza si~ alba pojmuje jakqs wypowiedi, ani dlugosci<br />

i zlozonosci lancucha operacji, kt6re wiqzq uk1ady myslowe,<br />

zawierajqce trese znaczeniowq wypowiedzi z jej zewn~trznq realizacjq.<br />

Podobny brak zniekszta1ca studia nad j~zykiem i umyslem<br />

w naszych czasach. Mysl~, ze zasadniczq slabosciq strukturalistycznych<br />

i behawiorystycznych uj~e tych zagadnien jest przekonanie, ze<br />

prawda znajduje si~ niemal na powierzchni, wiara w to, ze umys1<br />

musi bye prostszy w swej budowie od jakiegokolwiek znanego nam<br />

organu cielesnego; i ze w1asnie najprostsze za10zenia so, stosowne<br />

dla wyjasniania wszelkich zjawisk, jakie mogq si~ stae przedmio··<br />

tem obserwacji. Na tej zasadzie uwaza si~, bez argumentow i dowod6w,<br />

za pewne (albo przedstawia jako prawdziwe ex definitione)<br />

to na przyklad, ze j~zyk jest 'strukturq nawykowq', alba ze jest<br />

sieciq powiqzan asocjacyjnych, alba ze znajomose j~zyka jest tylko<br />

spraWq 'know how', sprawnosci, ktorq moma okreslie jako system<br />

dyspozycji do reagowania na bodzce. Wedlug tej koncepcji znajomose<br />

j~zyka musi si~ rozwijae powoli poprzez powtarzanie i ewiczenie,<br />

a jego latwo zauwazalna zlozonose wynika raczej z mnozenia<br />

si~ elementow bardzo prostych niz z gl~biej zlozonych zasad organizacji<br />

umys1u, ktore mogq bye dla introspekcji w takim samym<br />

stopniu niedost~pne jak mechanizmy trawienia czy skoordynowania<br />

ruch6w. Chociaz w probie wyjasniania j~zyka w takich kategoriach<br />

nie ma niczego, co naleza10by z gory uznae za nierozumne,<br />

to z drugiej strony nie mozna si~ tez w niej dopatrzye niczego, co<br />

by by10 szczegolnie przekonujqce czy tez apriorycznie uzasadnione.<br />

748<br />

11 Op. cit. str. 21.


ALFRED GAWRONSKI: NOAM CHOMSKY<br />

Nie nalezy wi~c takze poddawac si~ znieeierpliwieniu ani okazywac<br />

niedowierzania, jesliby badania nad znajomoscia, i stosowaniem j~zyka<br />

mialy prowadzic w zupeinie innym kierunku.<br />

Mysl~ , ze po to, aby rzeczywiscie posuna,c si~ naprz6d w badaniach<br />

nad j~zyki em i w og6le nad ludzkimi zdolnoseiami poznawezymi,<br />

trzeba kOl1iecznie wytworzyc w sobie l1ajpierw ten 'dystans<br />

psychiczny' wobec ' fakt6w umys1owych', 0 kt6rym wspomnial<br />

Kohler, a nast~pn ie rozpatrzyc 1110zliwosci rozwini~cia teorii eksplikatywnych<br />

niezaleznie od tego, jak wielka, zl020nosc i abstrakcyjnosc<br />

mechanizm6w stanowia,cych pod1oze owych faktow moga, one przed<br />

nami odslonic. Musimy uznae, ze nawet najzwyklejsze, najbardziej<br />

swojskie zjawiska wymagaja, wytlumaczenia i i e dost~p do meebanizmow<br />

stanowiqeyeh ich podioie nie jest w dziedzinie problcmow<br />

umyslu uprzywilejowany w por6wnaniu do fizjologii ezy fizyk<br />

i. Narzucajq si~ n am bowiem lylko najbardziej wst~pne i pr6bne<br />

h ipotezy dotycza,ce natury, stosowania i nabywania j~zyka. W dziedzinie<br />

je,zyka rodzimego dost~pna jest dla nas ogromna ilose danych<br />

cmpirycznych. I wlasnie z tego powodu latwo jest wpase w pulapk e,<br />

owego ziudnego przekonania, i e nie rna tu nic do wytlumaczenia<br />

i ze wszelkie istniejqce zasady organizowania tych danych i mechanizmy<br />

stanowiqce podioze tego organizowania, mUSZq byc oczywiste<br />

tak samo, jak Sq oczywiste te dane. Nic nie moze byc dalsze<br />

od prawdy. Proba k onk1'etnego scharakteryzowania opanowal1ego<br />

przez nas systemu 1'egu1, kt6ry umoiliwia nam rozumienie nowych<br />

zdan i wytwarzanie ich w odpowiednich okolicznosciach, szybko 1'ozpl'oszy<br />

wszelki dogmatyzm w u jmowaniu tego zagadnienia. Poszuk<br />

iwanie teorii eksplikatywnych nalezy zaczqc od proby okreslenia<br />

tych system6w 1'egul i ods1oni~cia zasad, kt6re nimi rzqdzq."<br />

Konczqc moje szkicowe om6wienie stosunku nowego je,zykoznawstwa<br />

do poprzedzajqcych go teorii j~zyka musze, dodac jeszcze jeden<br />

wazny element, uzupelnia jqcy ten ob1'az. Jest nim dokonane przez<br />

Chomskyego dowartosciowanie tradycyjnej gramatyki, a przede'<br />

wszystkim pewnych zapomnianych perspektyw wlasciwych niegdys<br />

wielkiej lingwistyce filozoficznej XVII i XVIII wieku. Chomskyemu<br />

chodzi 0 ten zesp61 zalozen teoretycznych, kt6re w wiekach XVII<br />

i XVIII l1azywano "gramatykq filow ficznq", czyli 00 wszystkie te teoOrie<br />

je,zyka, kt6re sie, wyloni1y z rewolucji kartezjanskiej XVII wieku<br />

i kt6re najdojrzalszy sw6j wyl'az osiqgne,ly w slynnych GTammai­<br />

Te de POTt-Royal (1660) i Logique de Port-Royal (1662). Opracowaly<br />

one takie zasady analizy jEi'zyka, kt6rych porzucenie oka2a10 si~ zgubne<br />

dla zrozumienia zjawisk je,zykowych. Trzeba wprawdzie zaznaczyc,<br />

ze zasad tych, majqcych tak rozlegle implikacje, nie mozna<br />

bylo odpowiednio wykorzystac, dop6ki technika lingwistyczna n ie<br />

wyszl:a ze stanu elementarnego. Porzucenie ich da si~ wytlumaczyc<br />

7 - ZNAK 74.


Z MVSLI WSP6lCZESNEJ<br />

potrzebq zw~zenia zagadnien, 0 ktorej pisalismy wyzej. 12 Zanim.<br />

nauka mogla skuteeznie podja,c badania nad tym, CO "GT" nazwle<br />

simkturami gl~bokimi i uniwersalnymi j~zyka, trzeba bylo najpierw<br />

poznae dokladnie, opisac i sklasyfikowae roznorodne ksztaIty zewn<br />

~trzne j~zykow ludzkosei, ezyli to, CO "GT" nazwie ieh strukturami<br />

powlerzehniowymi. Poznanie porownaweze j~zykow ludzkosei ­<br />

t a k j a k s i ~ 0 n e p r z e jaw i a j a, - bylo dla nauki konieeznym<br />

w st~pem do badania tego,co sic;! kryje za ieh bezposrednio dostrzegalnq<br />

powierzehniq. "Gramatyka filozofiezna" epoki kartezjar.­<br />

skiej, zbyt bogata w intuieje i vvglqdy, ktore nie mogly bye rozwini<br />

~ t e, nie posiadala odpowiednich narz~dzi metodologieznyeh do pracy<br />

nad rozwojem j~zykoznawstwa porownawezego, wymagaja,cego<br />

wolnego od apriorycznych zalozen opisu j~zykow egzotyeznyeh, cz~sto<br />

zupelnie nowych dla badaeza. Zostala wi~e odsunic;!ta i zapomniana.<br />

Te or i~ Chomskyego mozna pojqe jako odzyskanie - srodkami<br />

11ow oezesnej teehniki badawezej i aparatu p oj~c i owego 0 wysokim<br />

stopniu abstrakcyjnosci - tradycyjnych zagadnien racjonalizmu<br />

kartezjanskiego, ktorego nowej ocenie Chomsky p os wi ~ cil wiele studiow<br />

i artykulow.<br />

Jakie sa, wi~c owe tezy filozoficzne tradycji kartezjansk iej, ktore<br />

d zi ~ki Chomskyemu przeszly od poziomu "aluzji, przykladow i nie ·<br />

wyrainie sformulowanych intencji" do poziomu scisle sformalizowanej<br />

teorii Mozna je zasadniczo sprowadzic do dwoch. Pierwsza<br />

wiqze si~ z odkryciem, ie p o d b e z p 0 s red n i 0 d 0 s t r z e­<br />

g' a 1 n q, g ram a t y c z n q s t r u k .t u r q, s t a'll 0 w i q e a, p o­<br />

w i e r z c h n i e z d a il, i s t n i e j e n ag I ~ b s z y m po z i 0 m i e,<br />

u k r y t y m w k a z d y m z dan i u, s t r u Ie t u r a inn a, t a<br />

w I a s n i e, k tor a 0 k res 1 a z n a c zen i e z dan; z e m i ~ ­<br />

d zy owymi dw ie ma str uk tura mi istni e j e sze zega<br />

l 11 are 1 a c j a p o l ega j q c a n asp 0 so b i e p 0 c h o d z e­<br />

n i a jed n e j s t r u k t u r y 0 d d r ug i e j, reI a 'c j a z wa n a<br />

t r a 11 s for mac y j n q. Druga teza wiqze si~ ze stwierdzeniem, ze<br />

pod zewn~trzna, rOZnorodnosciq j~zykow ludzkich kryje si~ wspolm<br />

organizaeja, ktorej czlowiek nie moglby sobie przyswoic przez nauczenie.<br />

Musi ona 'byc, jak to w dalszym cia,gu zobaczymy, w jakims<br />

za'kresie wrodzona,<br />

V. POWIERZCHNIA I Gt~BIA - CZYM SA<br />

DWA POZIOMY W J~ZYKU<br />

J esli s i~ przyjrzymy najprostszym zestawieniom slow, ktorymi poslugujemy<br />

si~ w mowie potoeznej, mozemy zauwazyc, ze ezc;!sto zakladamy<br />

mi~dzy slowami relaeje, ktore s i~ nie pojawiajq w bezpo­<br />

750<br />

" Z ob. N, Chomsky, Selected R eadings, sIr. 4.


ALFRED GAWRONSKI: NOAM CHOMSKY<br />

srednio dostrzegalnym ich ukladzie. Znaczy to, ze w takich wypadkach<br />

zakladamy istnienie w zestawieniu slow pewnej struktury, ktora<br />

si ~ nie przejawia na powierzchni. Jesli na przyklad uzywamy w y­<br />

razenia "chore dzieci i kobiety" m ozemy je rozumiee w dwa rMne<br />

sposoby. Albo przymiotnik "chore" odnosi si~ do calosci "dzieci i k o­<br />

biety", alba cechuje tylko "dzieci". W pierwszym wypadku mamy :<br />

"chore (dzieci i kobiety)" ; w drugim ("ch ore dzieci) i (kobiety)". Mamy<br />

tu do ezynienia z najprostszym przykladem dwoch odmiennych<br />

strukt ur znaezeniowyeh (semantycznych), ktore - na skutek zatarcia<br />

si~ odpowiedniego wskainika rozrozniajqcego - wyrazajq si"l<br />

identycznym zestawieniem slow. Jest to przyklad, w ktorym dwie<br />

s t r u k t u r y g I ~ b 0 k i e wyrazajq s i~ tq samq strukturq powierzchniowq.<br />

W konkretnej wypowiedzi musi bye zasygnalizowane przez<br />

kontekst (k ontekst sytuacyjny albo kontekst innych zdan), ktorq<br />

z dwoeh struktur gl~bok ich mamy n a mysli, w przeciwnym wypadku<br />

wartose informacyjna naszej wypowiedzi jest zamqcona. Przez<br />

wartose informacyjnq rozumiem t u niezb~d nq cech ~ kazdej wypowiedzi<br />

polegajqcq na wyr6Znieniu jakiegos stanu rzeczy z wszelkich<br />

mozliwych stanow rzeczy.<br />

Zdania dwu albo wieloznaczne, czyli takie, w ktorych jedna i ta<br />

sama struktura powierzchniowa przekazuje dwie (albo wi~ce j) struktury<br />

gl~bokie w najprostszy sposob umozliwiajq obs erwacj ~ r6Znicy<br />

m i~dzy dwoma poziomami j ~ z yka . Ale nie jest to bynajmniej jedyny<br />

sposob ani nie wskazuje on na najwazniejszq funk cj ~ dWupoziomowosci<br />

j ~zy k a. Zanim przejdziemy do przykladow jednoznacznych,<br />

przyj rzyjmy si~ jeszcze kilku przykladom zda n dwuznacznych<br />

tro ch~ bardziej zlozonym od poprzednieh.<br />

1. Milose Boga czyni ludzi lepszymi<br />

2. Rozkazano policji przerwanie pijatyki 0 dwunastej<br />

3. Nie widzial wielu obrazow<br />

Zdanie (1) kryje w sobie dwa odmienne zdania. Moze bowiem albo<br />

znaczye : "to, ze Bog kocha ludzi, czyni ieh lepszymi", alba "to, ze<br />

ludzie kochajq Boga, czyni ich lepszymi". Zdanie (2) moze znaczye<br />

alba ze policja ma przestae pic 0 dwunastej, alba ze ma innym ludziom<br />

zald6cie t ~ przyjernnose. Zdanie (3) moze tez miee dwa znaczenia,<br />

chociaz mozemy tego latwo nie zauwazyc. Moze znaczye alba<br />

ze ktos widzial malo obrazow, alba ze bylo wiele obrazow, k torych<br />

ktos nie widzial (co nie przeczy wcale twierdzeniu, ze mogi widziec<br />

wiele innych obrazow) .<br />

Niektore z tych dwuznacznosci uwzgl~dniala juz gramatyka t radycyjna,<br />

nie umiejqc wykazac ich genezy. Wlasnie pierwszy z powyzszych<br />

trzech przykladow (1) byl klasycznym "lZorem frazy dwuznacznej.<br />

Interpretowano go tez w sposob, ktory byl antycypacjq<br />

751


Z MV$LI WSP6tCZESNEJ<br />

nowoczesnej "GT". Wyjasniano mianowlcle, ze fraza "milosc Boga"<br />

moze pochodzic od dwoch roznych zdan. Jedno to zdanie, w ktorym<br />

rzeczownik "Bog", w pierwszym przypadku, jest podmiotem czasownika<br />

"kochac". Drugie to zdanie, w ktorym rzeczownik "Bog"<br />

w czwartym przypadku, jest przedmiotem czasownika "kochae".<br />

A wi~c fraza "milose Boga" byla w interpretacji gramatyki tradycyjnej<br />

w y r a zen i e m p 0 c hod n y m w stosunku do dwoch odmiennych<br />

z dan pie r w 0 t nyc h. W jednym wypadku wyrazenie<br />

"milosc Boga" rozumiane bylo jako genetivus subiectivus, w drugim<br />

jako genetivus obiectivus. Interpretacja taka zakladala juz istnienie<br />

dwoeh poziomow w jp,zyku i istnienie regul transformacji czyJi regul,<br />

ktorych zastosowanie moze przeksztalcie zdanie nazwane przez<br />

nas pierwotnym w zdanie inaczej uksztaltowane powierzchniowo.<br />

Przyklady zdan dwuznacznych, ktore tu przedstawilem, Sq chyba<br />

na tyle jasne, aby wskazac czytelnikowi, co "GT" rozumie przez<br />

" str uktur~ gl~bokq" i "struktur~ powierzchniowq" zdan. Jesli jednak<br />

czym innym jest abstrakcyjna struktura, kt6ra jest podlozem zdania<br />

i kiora okresla jego znaczenie, a czym innym widoczna budowa tego<br />

zdania, to mUSZq istniee prawa (zwane transformacyjnymi) wiqzqce<br />

strukturp, wyjsciowq (gl~bokq) ze strukturq koncowq (powierzch··<br />

niowq), prawa umozliwiajqce mowiqcemu w y two r zen i e odpowiednich<br />

struktur kOl1cowych (powierzchniowych) i umozliwiajqce<br />

sluchajqcemu 0 d two r zen i e z uslyszanego zdania odpowiednich<br />

st.r uktur wyjsciowych (gl~bokich), w ktorych zawiera sip, sens zdania.<br />

Relacja mi~dzy dwoma poziomami struktur nie jest jednak symetryczna,<br />

to znaczy - nie jest tak jakoby kazdej "strukturze glp,··<br />

bokiej" odpowiadala jedna tylko "struktura powierzchniowa". Znamiennq<br />

cechq j~zykow naturalnych wydobywajqcq podmiotowose<br />

ludzkq z monadycznej izolacji wlasnych przezye jest to, ze te same<br />

uklady myslowe wyjsciowe (struktury gl~bokie) mogq si~ posluzye<br />

roznymi regulami transformacji i uzyskae nie tylko roznq szat~<br />

koncowq, ale takze odmienny punkt widzenia na ten sam stan rzeezy.<br />

Typowym przykladem jest tu forma czynna i forma bierna czasownikow,<br />

ktore umoiliwiajq budow~ zdan synonimicznych 0 odmiennej<br />

strukturze powierzchniowej. Dzi~ki korelacji tych dwoch<br />

form zdan gramatyka j~zyka umoiliwia, powiedzialbym nawet sklania<br />

do widzenia tych samych stanow rzeczy lub czynnosci z d w 0 c h<br />

odmiennych punktow widzenia. Nast~pujqce zdania:<br />

6. Jan pobil Piotra na ulicy<br />

7. Piotr zostal pobity przez Jana na ulicy<br />

Sq synonimiczne, ale ukazujq to sarno wydarzenie raz z punktu<br />

widzenia Jana raz Piotra. W transformacji biernej (7) podmiot czyn··<br />

nosci (Jan) schodzi na drugi plan; do tego stopnia, ze gramatyka j~zyka<br />

pozwala na skreslenie go ze zdania i sformulowanie<br />

752


ALFRED GAW~ONSK(: NOAM CHOMSKY<br />

8. Piotr zostal pobity na ulicy<br />

Jesli na miejsce Jana i Piotra wstawimy zaimki "ja" i "ty" zauwazymy,<br />

ze transformacja bierna sk1ania mnie do spojrzenia na siebie<br />

z punktu widzenia drugiej osoby, czyli do uprzecimiotowie.nia<br />

wlasnego ja i wskazuje, ze podmiot czynnosci niekoniecznie jest<br />

istotny (relewantny), gdyz moze bye skreslony ze zdania.<br />

R6wnie istotna jak korelacja formy czynnej i formy biernej jest<br />

w j~zyku korelacja formy pytajqcej z formq oznajmujqcq, for my<br />

twierdzqcej z formq przeczqcq. Kcizde twierdzenie jest odpowiedziq<br />

na odpowiednio sformulowane pytanie. Skorelowane py.tania i odpowiedzi<br />

majq t~ samq struktur~ gl~bokq, podobnie jak twierdzenia<br />

i negacje. Tozsamose struktur gl~bokich tych form gramatycznych<br />

jest cechq uniwersalna. .i~zyk6w ludzkich i lezy u podstaw dialogicznej<br />

i dialektycznej funkcji j~zyka . Badania gramatyk6w transformacyjnych<br />

wskaza1y, ze relacje tych form gramatycznych, tak jak s i~<br />

przejawiajq w j~zykach naturalnych, sa. 0 wiele bardziej zlozone od<br />

relacji, jakie zakladala dota.d np. logika formalna. Zlozonose wynika<br />

w duzej mierze z niesymetrycznosci tej relacji (w przeciwienstwie do<br />

symetrycznosci zakladanej przez logik~) i jej zbadanie moze przed<br />

nami odslonie egzystencjalne cechy ludzkiego umys1u, i ludzkiej natury,<br />

dota.d tylko intuicyjnie przeczuwane przez nas.<br />

Na inna. funkcj~ dwupoziomowosci strukturalnej j ~z yka wskazujq<br />

przyklady takich zdan, kt6re na powierzchni Sq izomorficzne, czyli<br />

majq t~ samq f orm~ gramatycznq. Musz~ w tym miejscu poprosie<br />

Czytelnika 0 wybaczenie nienajfortunniejszego doboru przyk1ad6w.<br />

Nie zostala jeszcze opracowana nawet wst~pna gramatyka transform<br />

acyjna j~ zyka polskiego, tak jak i wielu innych j~zyk6w. Zmusza<br />

to komentator6w Chomskyego, piszqcych w innych od angielskiego<br />

je,zykach, do podawania nadal przyklad6w oryginalnych w j ~zyku<br />

angielskim. W przekonaniu, ze przyklady polskie b~d q przyst ~pn iej ­<br />

sze dla wielu Czytelnik6w, pokusilem si~ 0 wymyslenie takich przy ­<br />

k!ad6w w j~zyku polskim, ktore by ilustrowaly dane zagadnienie<br />

podobnie do oryginalnych przyldadow Chomskyego.<br />

Zastan6wmy si~ wi~c nad nas t~puja.cymi dwoma zdaniami:<br />

8. J an jest sklonny do bicia<br />

9. Jan jest latwy do bicia<br />

Maja. one niewa.tpliwie taka. sarna. struktur~ powierzchniowa. w j~ ­<br />

zyku polsk im. Kazdy t radycyjny rozbior gramatyczny, oparty wyla.cznie<br />

na gramatyce j~zyk a polskiego, traktowa1by je jako zdania<br />

gramatycznie identyczne. Natomiast struktura gl~boka k azdego<br />

z tych zdaii jest zasadniczo odmienna. W (8) "Jan" jest podmiotem<br />

"bicia", podczas gdy w (9) "Jan" jest przedmiotem " bicia". R6znica<br />

dosyc istotna (dla Jana w kazdym razie), latwo uchwytna


Z-MYSLI WSPDlCZESNEJ<br />

przetlumaczyc w podobny sposob. Ale jak i kiedy przejawia si ~ ona<br />

n a powierzchni j~zyka polskiego, jak mozemy do niej dotrzee, nie<br />

odwolujqc siG do gramatyki innego j~zyka Otoz roznica m i ~dzy<br />

strukturami gl~bokimi owych zdan rzuca si~ nam w oczy, gdy w trah<br />

ie wywodu lub dialogu (co si ~ zresztq sprowadza do tego samego ;<br />

k CiZdy wywod racjonalny jest w swej istocie dwustronny, jak to zauwazylismy<br />

w zWiqzku z korelacjq roznych form gramatycznych),<br />

w trakcie kazdego strumienia wypowiedzi racjonalnej jestesmy zmuszeni<br />

do umieszczenia innego ciqgu po uzyciu kazdego z tych dwoch<br />

zdan. Zauwazamy w owczas, ze sama gramatyka jGzyka zmusza nas<br />

do odmiennych - w kazdym z tych dwoch wypadkow - resformu­<br />

Iowan, a wiGc reinterpretacji owych zdan _ Wych odzqc z (8) mozem,v<br />

sformulowac frazG<br />

10. Sklonnose Jana do bicia<br />

podczas gdy wych odzqc z (9) nie mozemy sformulowae<br />

11. Latwosc Jana do bicia<br />

Fraza (11) jest niegram atyczna, a przy tym nie m a jasnego sensu.<br />

Jesli ulegamy wrazeniu, ze (11) podsuwa nam jakis okreslony sens,<br />

lub jesli przyjmiemy je jako zdanie gramatyczne, jestesmy wprowadzeni<br />

w blqd, gdyz przez analogi~ do (10) jestesmy sklonni interpretowae<br />

jq w podobny sposob a wi~c w takim znaczeniu, w kto-·<br />

rym "Jan" jest podmiotem a nie przedmiotem "bicia". Z tego powodu<br />

reguly transformacyjne j ~zyka polskiego zabraniajq przejscia od<br />

(9) do (11). Wskazujq natomiast jakie jest trafne resformulowanie<br />

(9) ; takie, w ktorym odmiennosc struktury glGbokiej miGdzy (9)<br />

a (10) u jawnia s i~ w pelni. Jest to<br />

12. Latwo kazdemu bie Jana<br />

W resformulowaniu tym ujawnia si ~ podmiot "bicia", ktory byl zatarty<br />

w (9) i struktura gl~boka frazy (9) jest przez samq gram atyk~<br />

wydobyta n a p owi e r zchni~ .<br />

VI. DWOISTA STRUKTURA J ~ZY KA<br />

PROBLEM J~ZYKA POETYCKIEGO<br />

Na pierwszy rzut oka przyklady te m ogq si~ wydae nie tylko suche,<br />

lecz zbyt techniczne, specjalistyczne, mogqce miec znaczenie<br />

tylko dla jGzykoznawcow i filologow, a pozbawione wagi dla Czytelnika<br />

humanisty, interesujqcego siG podstawowq, istotnq dla wszystkich<br />

dyscyplin problematykq filozoficznq. W rzeczywistosci jednak<br />

takie naukowe badanie lingwistyczne, jakiego drobny skrawek tu<br />

odslonilismy, rna ogromne znaczenie da zrozumienia budowy i predyspozycji<br />

ludzkiego umyslu. Tym, co gramatyka t radycyjna opisyw<br />

aia fragmentarycznie, a co nowoczesna gramatyka transformacyjna<br />

754


ALFRED OAWROr'lSKI: NOAM CHOMSKY<br />

systematycznie tlumaczy, jest fakt, ze W odr6Znieniu od wszelkich<br />

innych znanych nam systemow komunikacji, wypowiedz ludzka rna<br />

zawsze podwojnq struktur~ i ze to, co si~ w zdaniach ukazuje na<br />

powierzchni, jest wynikiem zlozonego lal1.cucha operacji, ktory w1qze<br />

uklady myslowe, zawierajqce tresc znaczeniowq wypowiedzi, z jej<br />

zewn~trznq realizacjq. 13 Te uklady myslowe, czyli struktura gl~boka<br />

zdan, to jest wlasnie to, co umozliwia nam rozumienie wypowiedzl;<br />

struktura ta jest obecna w umysle mowiqcego i rekonstruuje si ~<br />

w umysle odbiorcy w trakcie percypowania wypowiedzi. Rekol1strukcja<br />

taka moze s i~ dokonac tylko wtedy, gdy mowiqcy i sluchajqcy<br />

majq zinterioryzowane te same reguly transformacji. Bywa tak, ze<br />

gdy mowiqcy (a jeszcze cz~sciej piszqcy, ktoremu brak jest tej kontroli,<br />

jakq stanowi obecnosc sluchajqcego, rekonstruujqcego procesy<br />

transformacyjne) nieprecyzyjnie posluguje si ~ transformacyjnymi<br />

regulami j~zyka, wtedy i on sam, i odbiorca zostajq uwiklani w struktury<br />

powierzchniowe j ~zyk a i zaciera si~ dla nich droga wiodqca do<br />

struktur gl~bokich . Jest to zjawisko szeroko dziS badane przez tzw.<br />

terapeutyczne nurty filozofii, jak na przyklad przez analitycznq<br />

szkol~ oksfordzkq od czasow Moore'a; nurty te majq bardzo starq<br />

t radycj~ , si~gajqcq zwlaszcza do Sokratesa i jego metod dialektycz­<br />

·nych.<br />

Owo wiklanie si~ w strukturach powierzchn10wych j~zyk a nie jest<br />

marginalnq patologiq, lecz odgrywa w swiecie ludzkim olbrzymiq<br />

ro l~ mitotworczq, spolecznq, politycznq. Jest to problematyka dotyczqca<br />

bardzo waznych spraw cywilizacji ludzkiej. Dla zagadnien<br />

tych odkr ycia lingwistyczne Chomskyego majq znaczenie chyba nie<br />

mniejsze, niz mialy odkrycia Freuda dla psychologii - niezaleznie<br />

od tego, co we freudyzm ie bylo prawdziwym odkryciem, a co wytworem<br />

wyobraini uczonego. Rozwazanie jednak tych implikacji<br />

tcorii Chomskyego wyprowadziloby nas poza ramy zam ierzone dla<br />

tego artykulu.<br />

Jeszcze jedno zagadnienie warto tu zaznaczyc jako dygresj~. Gdy<br />

mowimy 0 zlych skutkach wiklania si~ w strukturach powierzchniowych,<br />

nie znaczy to bynajmniej, ze przymiotnik "powierzchniowy"<br />

rna dla nas znaczenie deprecjonujqce. "Powlerzchniowy" - to nie<br />

znaczy "powierzchowny"! Ani tez bynajmniej nie znaczy: malo wafny.<br />

W naszym mysleniu, wyrazaniu si~ i komunikowaniu za pomOCq<br />

j~zyka liczy si~ nie tylko, c o mowimy, lecz takZe s p 0 so b formulo­<br />

\Vania zdan, konkretna sza ta, w jakq odziewamy naszq mysl. Sam<br />

.. Prawa regulujqce ten lancuch operacji zwany transtormacjq zosta!y bardzo<br />

§cisle i szczeg6lowo sformalizowane przez Chomskyego. Jest to technicznie<br />

nDjbardziej doniosle oslqgnlE:cle jego gramatykl, kt6rego niestety nle mozemy tu<br />

przedstawic, gdyz wymaga!oby ono wprowadzenia specyficznego symbolizmu 10­<br />

giki matematycznej.<br />

755


Z MVSLI WSPolCZESNEJ<br />

Chomsky w drugiej konferencji cyklu Language and Mind suger uje,<br />

w jakim powinnismy zmierzae kierunku, gdy dqzymy do zrozumie­<br />

11ia szczegolnej roli, odgrywanej w zyciu istot poslugujqcych siE: jE:­<br />

zykiem przez struktury powierzchniowe. Powoluje siE: on na niektore<br />

glE:bokie intuicje Szldowskiego i Wittgensteina, z ktorych kazdy<br />

analizuje inny aspekt roli owych stmktur (w uproszczeniu rzecz u j­<br />

mujqc, mozna powiedziee, ze Szklowski ukazuje pozytywne znaczenie<br />

odnawiania siE: struktur powierzchniowych w jE:zyku poetyckim,<br />

podczas gdy Wittgenstein bada patologi~ tego zjawiska), jak to za<br />

chwilt: postaram siE: wyjasnie.<br />

Zycie jednostki ludzkiej jest biologicznie, spolecznie, a nawet kosmicznie<br />

okreslone cechq powtarzalnosci: dni nastE:pujq po sobie,<br />

przeplatane nocami, a wypelnione dla wiE:kszosci ludzi takim samym<br />

rytmem niemal zawsze takich samych zajE:e, odnawiajqcych siE: prze­<br />

:lye i spotkan i wszczepionych w te przezycia i spotkania jednostajnych<br />

wypowiedzi. Powtarzalnose ta wytwarza w czlowieku przyzwyczajenie<br />

do stosowania w analogicznych sytuacjach zawsze takich<br />

samych alba niemal takich samych slow i zdal1. To reagowanie<br />

poprzez przyzwyczajenie, a nie poprzez wykorzystanie tworczych<br />

mozliwosci j ~ zyka, takich, jakie analizuje gramatyka generatywna)<br />

przyglusza naszq zdolnose do zdziwienia wobec swia ta, wobec kazdej<br />

rzeczy, i odbiera slowu pierwotnq jego i podstawowq rolE: 11arzE;dzia<br />

rozpoznania swiata. Kiedy otaczajqca nas rzeczywistose staje siE: dla<br />

nas zbyt zwyczajna, przestajemy jq dostrzegae. "Ludzie zyjqcy nad<br />

brzegiem morza - pisze Szklowski - t ak przywykajq do szumu fal,<br />

28 przestajq go slyszee. Z tego samego powodu rzadko slyszymy slowa,<br />

ktore wypowiadamy (...) Patrzymy jedni na drugich, ale sit: nie<br />

widzimy. Nasza percepcja swiata ulegla atrofii ; zostalo tylko nasze<br />

z nim oswojenie." Temu oslabionemu percypowaniu swiata, niedostrzeganiu<br />

jego wiecznej nowosci i dziwnosci, odpowiada zmniejszon<br />

a zdolnose do wykorzystania tworczych (generatywnych) mozliwosci<br />

uzycia jt:zyka, a to prowadzi do chronienia siE: pod oslont: zdaft<br />

szablonowych, dostarczonych nam w formie juz gotowej przez nasze<br />

otoczenie kult urowe.<br />

I tu wlasnie pojawia s i~ sztuka poetycka, ktorej rola polega na<br />

tym, ze odtwarza ona jedynose zdarzenia, dziwnosc rzeczy, poprzez<br />

odzyskanie slowa w calej jego muzycznosci i obrazowosci. Poezja<br />

pozwala 11am znowu slyszec slowa tak, jak ich nie slyszelismy, i widziec<br />

rzeczy tak, jak ich n ie widzielismy, jak widzialby je czlowiek<br />

przypatrujqcy si~ swiatu po raz pierwszy i jak moze nieraz widzi je<br />

dziecko. Celem sztuki poetyckiej jest przeniesienie nas w "streft:<br />

nowej percepcji", w k torej wobec slow i rzeczy doswiadczamy odnowionego<br />

zdumienia, otwierajqcego nas no. to wszystko, co nam swiat<br />

podpowiada, a od czego bylismy odcit:ci ot t:pieniem narzuconym<br />

756


ALFRED GAWROr'lSKI: NOAM CHOMSKY<br />

przez jednostajnosc i powtarzanie. Taka jest wedlug Szklowskiego<br />

[unkcja prawdziwej poezji. W terminologii wspolczesnej lingwistyki<br />

mozemy powiedziec, ze poezja regeneruje struktury powierzchniowe<br />

jc;zyka, a poprzez to zapobiega dr~twieniu ducha ludzkiego, podnosi<br />

go ku nowym perspektywom.<br />

VII. MI~DZY<br />

RACJONALlZMEM<br />

A NIBY-SENSEM<br />

Na inne, niz Szklowski, problemy j~zyka zwrocil uwag~ Wittgenstein.<br />

Badal on ten obszar zjawisk lingwistycznych, ktore prawdziwq<br />

poezjq nie Sq, chociaz cz~sto na niq si~ powolujq lub faktycznie od<br />

n iej si~ wywodzq. Poprzez wieloletnie studia i refleksj~ wykazal<br />

on, j,ak nasze przyzwyczajenie do uzywania pewnych<br />

slow i sformulowan warunkuje i w bl~dnym kierunku prowadzi na­<br />

SZ0 myslenie, w tych wypadkach, gdy spolecznie przyj~ty sposob<br />

stosowania tych sfonnulowan jest taki, ze nie jest wymagana dostatecznie<br />

mocna konfrontacja tych sformulowan z ich korelatywnymi<br />

re-sformulowaniami. A tylko taka konfrontacja (jak to pokazalism<br />

y na kilku przykladach specjalnie dobranych tak, aby byly io<br />

zdania najprostsze), uwalnia nas od ogranicza jqcej presji struktur<br />

powierzchniowych j~zyka i ukazuje nam jego gl~bsZ q warstw~. Kiedy<br />

zas braknie takiej wystarczajqco mocnej konfrontacji, mowiqcy­<br />

-sluchajqcy traci wyczucie dwoistej natury wypowiadanego zdania<br />

i staje si~ niewolnikiem zewn~trznych, bezposrednio dostrzegalnych<br />

struktur j ~zyka . Owo, jak to okreslal Wittgenstein, "zaczarowanie<br />

jf;zykiem" jest w mowie potocznej zjawiskiem marginesowym, gdyz<br />

mowa ta jest z natury swojej dialogiczna : i realizuje si~ nie wedlug<br />

jakichkolwiek arbitralnych wzorow, lecz wedlug regul gramatyki<br />

g l~ bok iej danego j~zyka, b~dqcej jednq z konkretnych wersji gramatyki<br />

uniwersalnej. Obnazanie struktur g l ~ bokich j~zyk a w mowie<br />

potocznej dokonuje si~ w zaz~bianiu si~ jednego zdania z drugim<br />

i w konfrontowanej ciqgle korelacji zdan b~dqcych transformacjq<br />

podobnych struktur gl~bokich, jak na przyklad korelacja zdan py..<br />

tajqcych z odpowiednimi zdaniami oznajmujqcymi, zdan sformu1owanych<br />

w stronie czynnej z odpowiednimi zdaniami w stronie biernej,<br />

zdan tw ierdzqcych ze zdaniami przeczqcymi. ad takiej k onfr ontacji<br />

i wynikajqcego z niej obnazania gl~bokiego podloza naszych<br />

zdan nie da si~ uciec vi dialogu potocznym, gdyz zaz~bianie si~ r6Znych<br />

transformacji jest bardzo sCisle, bliskie, wyraziste dzi~ki szybkiemu<br />

nast~powaniu po sobie wypowiedzi roznych osob rozmawiajqcych.<br />

Platon w slynnym przeciwstawieniu mowy krotkiej i dlugiej<br />

(Protago1'as: 328d-329b; 334c-338b) zwr6cil uwag~ na to, ze w roz­<br />

757


Z MVSU WSPOlCZESNEJ<br />

mowie wypowiedz jednego czlowieka wtedy, gdy przekracza pewnq<br />

dlugosc trwania, wymyka si~ spod kontroli, jakq zapewnia dialektyczne<br />

spotykanie · si~ mysli roznych rozmawcaw; okreslajo.c rzecz<br />

w kategoriach wspalczesnego j~zykoznawstwa, mozemy powiedziec,<br />

ze kontrol~ t~ daje nam zastosowanie regul gl~bokiej gramatyki j~zyka<br />

do poszczeg61nych zdan. Ta obserwacja Platona wio.ze si~ zreszto.<br />

z jego ogaInq nieufnoscio. do poezji, retoryki, a nawet wszelkiego<br />

zapisu mysli (przypomnijmy slynny fragment Fajdrosa 275D-276E) ,<br />

do wszelkich form wypowiedzi, w ktarych nadawca przekazu uniezaleznia<br />

si~ od odbiorcy, uchyla si~ od jego kontroli, tworzy dystans<br />

mi~dzy sobq a nim, a nawet zyskuje nad nim pewien rodzaj przewagi,<br />

gdyz uniemozliwia mu zastosowanie - w trakcie wywodu ­<br />

tych mozliwosci sprawdzania i wyjasniania, jakie mu daje zesta··<br />

\-vianie i zaz~biani e zdan 0 strukturze skorelowanej.<br />

Dzi~ki rozpoznaniu korelacji fraz i zdan i temu wyzwoleniu, kt6­<br />

rego szanse daje parafraza i re-formulowanie mysli, czlowiek odkryl<br />

przepasc semiotyczno. dzieIqco. go od wszelkich innych istot zyjqcych,<br />

pozbawionych mozliwosci przekroczenia tego progu, za ktarym<br />

fizyczna percepcja przekazu i jego zawartosc semantyczna przestajq<br />

si~ identyfikowac. W swoim systemie j ~zykowym czlowiek<br />

uwolnil si~ od fizycznej zaleznosci od przekazu, ktara cechuje wszystk<br />

ie inne systemy symboliczne, zwi erz~ce, cybernetyczne, a nawet<br />

Iudzkie - w takiej mierze, w jakiej rozpatrujemy je (abstrakcyjnie)<br />

w oderwaniu od wszelkich koneksji z j~zykiem ; nawet sztuka<br />

jest z pewnego punktu widzenia systemem symbolicznym tego wlasnie<br />

rodzaju, to znaczy - zamkni~tym, co jednak w wypadku sztuki,<br />

w tym szczegalnym miejscu, jakie zajmuje ona w swiecie ludzkim,<br />

nie jest bynajmniej cechq ujemnq. UwaIniajqc si~ od zaIeznosci od<br />

fizycznej m aterii przekazu, czlowiek magI rozwinqc mysl krytyczno-racjonalnq<br />

i na kanwie takiego myslenia generowac ciqgIe nowe<br />

przekazy 0 uniwersaInej przekladalnosci.<br />

Wracajqc do problematyki Wittgensteina - w tym jej aspekcie,<br />

w jakim styka si ~ ona z teoriq Chomskyego - zaznaczmy, ze wazniejsze<br />

od analizy "przymusu", jaki wywierajo. na nasze myslenie<br />

pewne wyrazenia j~zyk a potocznego, jest u tego mySliciela odkrycie,<br />

ze to, co on nazywal "gramatykq" - a co my nazwalibysmy<br />

dzis gramatykq gl~bo k q - rna funkcj ~ konstytuowania sensu j~zyka.<br />

W dziejach kultury Iudzkiej jednak funkcja ta jest nieraz naruszana.<br />

Wypowiedzi i teksty, ktore gramatyk~ t~ Iekcewazq i znieksztalcajq,<br />

wydajq si~ unosic, nie sp~ tane , w przestworza niedost~pne dla racjonalnej<br />

mysli i przekraczac granice wyrazainosci wlasciwe j~zykowi<br />

racjonalnemu. Wzioty takie Sq dla nauki osio.gni~ciami iluzorycznymi,<br />

chociaz w zyciu spolecznym odgrywajq rol~ , ktarej<br />

trudno nie zauwazyc. Teksty takie, podobnie jak "wypowiedzi dlu­<br />

758


Z MVSU WSPOlCZESNEJ<br />

mowie wypowiedz jednego czlowieka w tedy, gdy przekracza pewnq<br />

dlugosc trwania, wymyka si~ spod kontroli, jakq zapewnia dialektyczne<br />

spotykanie · s i~ mysli roznych rozmowcow; okreslajqc rzecz<br />

w kategoriach w spolczesnego j~zyko znawstwa, mozemy powiedziec,<br />

ze kontrol~ t~ daje n am zastosowanie regul gl~bokiej gramatyki j~zyka<br />

do poszczegolnych zda ll. Ta obserwacja Platona wiqze s i~ zreszt<br />

q z jego ogolnq nieufnosciq do poezji, retoryki, a nawet wszelkiego<br />

zapisu mysli (przypomnijmy slynny fragment Fajdl'osa 275D-276E) ,<br />

do wszelkich form wypowiedzi, w ktorych nadawca przekazu uniezaleznia<br />

si~ od odbiorcy, uchyla si~ od jego k ontroli, tworzy dystans<br />

mi~d z y sobq a nim , a n awet zyskuje n ad nim pewien rodzaj przew<br />

agi, gdyz uniemozliwia mu zastosowanie - w trakcie wywodu ­<br />

tych mozliwosci sprawdzania i wyjasniania, jakie m u daje zesta··<br />

wianie i zaz~b ia nie zdan 0 strukturze skorelowanej.<br />

D z i~ki rozpoznaniu korelacji fraz i zdan i temu wyzwoleniu, ktorego<br />

szanse daje parafraza i re-formulowanie mysli, czlowiek odkryl<br />

przepasc semiotycznq dzielqcq go od wszelkich in nych istot Zyjqcych,<br />

pozbawionych mozliwosci przekroczenia tego progu, za ktorym<br />

fizyczna percepcja przekazu i jego zawartosc semantyczna przestajq<br />

si~ identyfikowac. W sw oi.m systemie j ~zykowym czlowiek<br />

uwolnil s i~ od fizycznej zaIeznosci od przekazu, ktora cechuje wszystkie<br />

inne systemy symboliczne, zwi erz~ce , cybernetyczne, a nawet<br />

Iudzkie - w takiej mierze, w jakiej rozpatrujemy je (abstrakcyjn<br />

ie) w oderwaniu od w szelkich koneksji. z j~zykiem ; nawet sztuka<br />

jest z pewnego punktu widzenia systemem symbolicznym tego wlasnie<br />

rodzaju, to znaczy - zamlm i~tym, co jednak w wypadk u sztuki,<br />

w tym szczegolnym m iejscu, jakie zajmuje ona w swiecie ludzkim,<br />

nie jest bynajmniej cechq ujemnq. Uwalniajqc si ~ od zaleznosci od<br />

fizycznej materii przekazu, czlowiek mogl rozwinqc mysl krytyczno-racjonalnq<br />

i na kanwie takiego myslenia generowac ciqgIe nowe<br />

przekazy 0 uniwersaInej przekladalnosci.<br />

Wracajqc do problematyki Wittgensteina - w tym jej aspekcie,<br />

w jakim styka s i ~ ona z teoriq Chomskyego - zaznaczmy, ze wazniejsze<br />

od analizy "przymusu", jaki wywierajq na nasze myslenie<br />

pewne w yrazenia j ~zyk a potocznego, jest u tego myslicieia odkrycie,<br />

ze to, co on nazywal "gramatykq" - a co my n azwalibysmy<br />

dzis gramatykq gl~bokq - ma funk cj ~ konsty tuowan ia sensu j ~zyka.<br />

W dziejach kultury Iudzkiej jednak funkcja ta jest nieraz naruszana.<br />

Wypowiedzi i teksty, ktore gramatyk~ t~ Iekcewazq i znieksztalcajq,<br />

wydajq si~ unosic, nie sp~tane , w przestworza ni edo st~pne dia racjonalnej<br />

mysli i przekraczac gran ice wyrazainosci wlasciwe j~zykowi<br />

racjonainemu. Wzioty takie Sq dia nauki osiqgn i~ci am i iluzorycznymi,<br />

chociaz w zyciu spolecznym odgrywajq r ol~ , ktorej<br />

trudno nie zauwazyc. Teksty takie, podobnie jak "wypowiedzi dlu­<br />

758


ALFRED GAWROI'ISKI : NOAM CHOMSKY<br />

gie" ironicznie potraktowane przez Platona, wymykajq si~ analizie<br />

i krytyce, w kt6rych bylyby stosowane uniwersalne kryteria gl~bokiej<br />

gramatyki j ~zyka . Szczeg6lnq ich cechl:! jest to, ze tezy ich mogq<br />

bye "udowodnione", czy - lagodniej m6w iqc - "uargumentowane",<br />

tylko od wewnqtrz, co daje im wysoki stopien odpornosci na<br />

wszelkq kry tyk ~ przychodzqcq z zewnqtrz. Teksty takie, kt6re pod<br />

haslem walki z obiektywizmem i logikq j ~ zyka naturalnego lekcewazq<br />

jego g ramatyk~ gl~bokq i upajajq s i~ bujnosciq struktur powierzchniowych<br />

j~zyka , zmuszajq odbiorc~ do tzw. analizy wewn~trzno-tekstowej,<br />

czyli do odtworzenia --'- w sytuacji, w kt6rej uniwersalne<br />

prawa j ~zyka nie mogq bye zastosowane - swoistej gramatyki<br />

danego tekstu, jego swoistej logiki. Sq to teksty specyficzne.<br />

Stawiajqc sobie za zadanie wyrazenie nowych tresci, nie wykorzystujq<br />

one nieskonczonych mozliwosci tworzenia nowych zdan i ciqg6w<br />

zdaniowych w ramach gramatyki gl~b oki ej j ~zyka, co umozliwiloby<br />

piszqcym dotarcie do tresci rzeczywiscie nowych, a przy tym<br />

uniwersalnych. Zamiast tego tworzq wlasnq, zubozonq wersj~ grarnatyki,<br />

kt6ra jak gdyby migocze przed oczyma czytelnika: jest i nie<br />

rna jej; n ie wiadomo zresztq k iedy jest, a kiedy jej nie rna. Ta<br />

quasi-gramatyka r6zni s i~ od uniwersalnych praw gl~b okiej gramatyki<br />

j~zyk6w, tym, ze jest gi~tk a , ulegla w obec wszelkich poruszen<br />

mysIi, ze nie stawia oporu tezom, kt6rym sluzy, ze niq wszystko<br />

cia si~ udowodnie i 0 wszystkim siebie a czasem kogos przekonae.<br />

Twierdzenia i teorie wyrazone w takich tekstach nigdy nie zostajq<br />

obalone, lecz umierajq z czasem raczej przez zaniedbanie. Sq to, jak<br />

pisze G. J. Warnock, osobliwe grody : w pewnym momencie "ze<br />

zdziwieniem si ~ odkrywa, ze Sq nie zamieszkane" .<br />

Dluzsze jednak rozwazania nad problematykq Wittgensteinowskq,<br />

niewqtpliwie pasjonujqcq, zbyt daleko by nas odprowadzily od gl6wnego<br />

tematu tego artykulu. Wrocmy w iE":c do teorii Chomskyego,<br />

aby pochylie s i~ teraz nad ostatniq z jego wielkich tez dotyczqcych<br />

uniwersalnych cech umyslu ludzkiego.<br />

VII I. GRAMATYKA UNIWERSALNA. CO JEST<br />

CZtOWIEKOWI WRODZONE <br />

W tej zas dziedzinie dZieje si~ cos niezwyklego. Jeszcze przed dziesi~cioma<br />

laty wydawaloby si~ niewyobrazalne, zeby doktryna od<br />

wiek6w porzucona i tak zdyskredywwana jak teoria Kartezjusza<br />

o ideach wrodzonych stala si~ dzis od nowa jednym z wielkich temat6w<br />

· debatowanych przez filozof6w, psycholog6w i lingwist6w<br />

w licznych artykulach i na kongresach interdyscyplinarnych. Ten<br />

zadziwiajqcy fakt wymaga przynajmniej kr6tkiego wyjasnienia.<br />

759


Z MVSLI WSPOlCZESNEJ<br />

Dla filozof6w XVII i XVIII wieku bylo rzeCZq bezdyskusyjnq, ze<br />

wszystkie, tak rozmaite j~zyki ludzkie pod swojq zewn~trznq r62:norodnosciq<br />

kryjq W gl~bszej warstwie wsp6lnq organizacj~, b~da,cq<br />

odbiciem "natury ludzkiej" alba "ludzkiego rozumu", 0 kt6rym tak<br />

wiele w owych czasach rozmyslano. Szczeg6lnie dla racjonalist6w<br />

ta wsp6lna organizacja, kt6rej nadali slynne miano "gramatyki u niwersalnej",<br />

by1a wrodzonym wyposa:i:eniem rodzaju ludzkiegow<br />

odr6znieniu od innych istot zyja,cych. Wedlug ich przekonania posiadanie<br />

jakiejkolwiek wiedzy, a wi~c r6wnie:i: znajomose j~zy ka , nie<br />

znajdowaia wytlumaczenia w samym doswiadczeniu, z kt6rego pr6­<br />

bowali je wyprowadzae empirysci. Koncepcja "gramatyki uniwersalnej"<br />

najpelniej opracowana w Grammaire de Port-Royal, byia<br />

w jakis spos6b implikowana ju:i: od samych poczqtk6w filozofii ­<br />

w mysli Heraklita, Ksenofanesa, a nade wszystko Platona, jak to<br />

niedawno wykazaly odkrywcze studia E. A. Havelocka i 1. Onga,<br />

oraz innych badaczy wczesnych dziej6w filozofii greckiej, kt6rzy<br />

podkreslajq, jak zasadniczq rol~ w jej ksztaltowaniu si~ odegralo<br />

programowe przeciwstawienie j~zyka racjonalnego (uniwersalnego)<br />

j~zykowi poetyckiemu, retorycznemu i mitycznemu, przekazanemu<br />

przez tradycj~. Owo· albo implikowane, alba wyraznie rozw ini ~ ­<br />

te przekonanie 0 istnieniu "gramatyki uniwersalnej" stalo sip, podlozem<br />

dla wylonienia si~ takiej refleksji, kt6ra od wszelkich innych<br />

rodzaj6w mysli odr6znia s i~ SWq nieufnosciq do tego, co Wittgenstein<br />

okresla jako "zaczarowanie jp,zykiem", czyli do nasycajqcych<br />

slowo sil charyzmatyczno-magicznych. Dialogi Platona, kt6re w tej<br />

dziedzinie podejmuja, i doprowadzaja, do wyzszego nat~zen ia niepok6j<br />

presokratyk6w, zda jq si~ bye az dra:i:niqco natarczywe w powtarzaniu<br />

ostrze:i:enia przed takim uleganiem "zaczarowaniu j~zykiem<br />

", jakie nast~puj e wtedy, gdy czIowiek pod pozorem poslugiwania<br />

si~ j~zyk iem p oetyckim lub retorycznym pogrqza sam siebie<br />

w uludzie.<br />

Od schyIku jednak XVIII wieku koncepcja "gramatyki uniwersalnej"<br />

stala si~ przedmiotem k rytyki, a nawet szyderstwa, jako "metafizyczna<br />

i "nienaukowa". Jej miejsce zajp,la _ .tak w nurcie 1'0­<br />

mantycznym, jak i w nu1'cie pozytywistycznym - znacznie w~zsza<br />

koncepcja j~zyka, kt61'a jak m6wilismy ograniczala s i ~ do obserwowania<br />

tylko powierzchniowych aspekt6w badanych j~ zyk6w , podkreslaja,c<br />

tym samym niewyczerpalnq ich r6znorodnose, a przechodzqc<br />

do porzqdku nad zlo2:ona, gl~ biej jednoscia, ich struktur. W ten<br />

spos6b utorowana zosta1a droga do relatywizmu j ~zyk owego niekt6­<br />

rych etnolog6w-lingwist6w z pierwszej polowy XX wieku, kt6rzy<br />

podtrzymywali te z ~ 0 nieprzenikalnosci wzajemnej poszczeg6lnych<br />

jGzyk6w i 0 "tyranskim przymusie, jaki forma j ~zykowa wywiera<br />

na nasz §wiatopogla,d" (E. Sapir). Niekt6rzy posun~1i si~ nawet az<br />

760


ALFRED GAWRONSKI: NOAM CHOMSKY<br />

do tWierdzenia, ie logika arystotelesowska bylaby inna, gdyby<br />

Arystoteles nie byl Grekiem; wedlug tej tezy bowiem logika ta jest<br />

w duiej mierze wyrazem szeregu szczeg61nych cech struktury i slownictwa<br />

j~zyka greckiego. P6Zniejsze jednak badania obalily takie<br />

przypuszczenia. Relatywizm etnologiczno-lingwistyczny, zwlaszcza<br />

w swoich formach skrajnych, rna dzis niewielu zwolennik6w.<br />

W naszych czasach odkrycia Chomskyego w ostateczny spos6b<br />

w ydobyly na swiatlo dzienne podstawowq toisamosc struktur j~zyk6w<br />

ludzkich, zloionq gl~biej od ich r6inorodnosci, przejawiajqcej<br />

si~ w strukturach powierzchniowych. Uczony ten odkryl na nowo,<br />

jak plodna w waine implikacje jest idea "gramatyki uniwersalnej".<br />

Dotar! on jednak do niej inaczej ni2 filozofowie XVII i XVIII<br />

wieku: nie przez podporzqdkowanie si~ pewnym zalozonym tezom<br />

filozoficznym, Iecz przez stwierdzenie jej niezastqpionej funkcji eksplikatywnej.<br />

Hipoteza ta zostala przez niego wybrana sposr6d wielu<br />

innych dlatego, ie w swietle fakt6w okazalo si~ , ii tylko W oparciu<br />

o niq moina wytlumaczyc i zharmonizowac wielkq ilose danych<br />

empirycznych dotyczqcych struktmy j~zyka, jak tei danych dotycZqcych<br />

procesu jego uczenia si~, zgromadzonych przez lingwistyk ~<br />

i psychologi~. Trzeba tu dodae, ie to, co Chomsky nazywa gramatykq<br />

uniwersalnq, jest systemem regut znacznie bardziej abstrakcyjnym<br />

i zlozonym, jak tei trudniej dost~pnym dla intuicji, nii to<br />

dla swoich koncepcji zakladali lingwisci ze szk01y kartezjanskiej.<br />

Gl6wnym argumentem przemawiajqcym za istnieniem takiej gramatyki<br />

jako wrodzonego wyposaienia rodzaju Iudzkiego nie jest<br />

ella Chomskyego i jego nast~pc6w owo ukryte, zasadnicze podobienstwo<br />

j~zyk6w ludzkich, Iecz spos6b, w jaki dziecko uczy si~<br />

swego rodzimego j~zyka, opanowujqC zloione reguly transformacyjne<br />

i ekstrapolujqc je w rozumieniu i wytwarzaniu zdaii. nigdy<br />

przedtem nie slyszanych. Wedlug ChQmskyego dzieclro interioryzuje<br />

te reguly, wychodzqc od danych cz~sciowych i nieadekwatnych,<br />

musi wi~c gramatyk~ generatywnq j~zyka, Jakim si~ mowi wokol<br />

niego, zrekonstruowac w sobie na podstawie doswiadczen dosyc<br />

ubogich. To odtworzenie szczegolnego systemu gramatyki przez<br />

dziecko, UCZqce si~ mowic, nie moie si~ dokonac wylqcznie poprzez<br />

1l0g61nienie indukcyjne - na podstawie dostarczonych przez otoczenie<br />

cZqstkowych danych. Moina pojqC takq rekonstrukcj~ tylko<br />

przy zaloieniu, ie w umysle dziecka istnieje system sprawczy, kt6­<br />

ry limituje nieskonczone moiliwosci rozmaitosci gramatycznych<br />

i ktory w swoich ramach pozwala na ekstrapolacj~ kierowanq danych<br />

empirycznych, dostarczonych przez otoczenie.<br />

Jakie Sq te powszechne cechy znamienne, kt6re koniecznie musi<br />

miec kazda mowa ludzka, aby dzieck6 moglo si~ jej nauczye i aby<br />

mogla bye zobiektywizowanym srodkiem porozumienia mi~dzy<br />

761


Z MVSlI WSPOlCZESNEJ<br />

ludzmi Dla Chomskyego g16wnymi takimi cechami sa, nie tyle owe<br />

widoczne podobienstwa j~zyk6w, na kt6re zwracali uwag~ kartezjanisci,<br />

ile raczej - czynniki bardziej abstrakcyjne, jak na przyklad<br />

: opozycja mi~dzy struktura, gl~boka, i powierzchniowq, istnien<br />

ie regul transformacyjnych, zdolnosc do rzutowania regul zastanych<br />

na nowe, poprawne uklady slow, czyli to, co ten uczony nazy<br />

wa generatywnosciq. Oparte na takich zasadach og6lnych badanie<br />

uniwersa1iow lingwistycznych jest dzis prowadzone z wielkim<br />

rygoryzmem metodologicznym przez samego Chomskyego, jak tez<br />

przez cala, lingw istyk ~ , na k t6rej on wycisna,l swe p i ~tno , w Stanach<br />

Zjednoczonych, w ZSRR i w Anglii. Chyba nie b ~ d z i e przess.dq<br />

stwierdzenie, ze wyniki juz osiqgni ~te w t ych pracach i otwo ­<br />

rzone przez nie perspektywy stanowia, w n aszych czasach najbardziej<br />

plodna, d zie dzin~ st udi6w n ad niezwykIe zlozana, rzeczywistoscia"<br />

jaka, jest natura Iudzka.<br />

IX, PODSUMOWANIE<br />

Panoram a "rewolucji Chomskyego", jaka, tu roztoczylismy, jest<br />

z k oniecznosci bardzo schematyczna, Pomija tez ona aspekty sciSle<br />

lingwistyczne tej teorii. Czytelnikom , kt6rych interesuje ta problematyka,<br />

a zwlaszcza t ym , ktorzy dziela, z n ami przekonanie 0 donioslosci<br />

perspektyw, jak ie owa teo ria otwiera dla badania umyslu<br />

ludzkiego, mozemy gora,co polecic prace filozoficzne tego autora.<br />

Zadne bowiem sprawozdanie nie zdola oddac bogactwa szczego16w<br />

i pow ia,zan z innymi dziedzinami ani scislosci argumentacji, jakie<br />

cechuja, jego pisma. Teksty z filozoficznego punktu widzenia podstawowe<br />

i stosunkowo la twe to: Language and M ind (1 968), Ca1'­<br />

tcsian L inguistics (1966) i F ormal Natur e of Language (1 967), opublik<br />

owane w wielu j~zyk a ch . D ysku sj~ zas filozoficzn a" jaka rozgarzala<br />

wok6l jego teorii, mozna sledzic w licznych antologiach artykul6w<br />

i sprawozdan z kongres6w naukowych; sa, to zb io r~ wydawane<br />

dzis w edycjach masowych.<br />

Z lektur tych mozna wycia,gna,c wiele wniosk6w . Postaram sic:<br />

' ch ocby zaznaczyc te, kt6re mi si~ wydaja, najistotniejsze, najbardziej<br />

aktualne. Przede wszystkim nasuwa si~ wniosek dotycza,cy stopnia<br />

scislosci metodologicznej, jaka cechuje wywody roznych stron<br />

uczestniczqcych w owym sporze. Sformulowania Chomskyego nie<br />

sa, - rzecz prost a - ostateczne i zostana, na pewno poddane jeszcze<br />

wielu korekturom , maze nawet dogl~bnym . Nie ulega jednak<br />

wa,tpliwosci, ze od jego przeciwnik6w - pozytywist6w, behawioryst6w,<br />

strukturalist6w - dzieli go skok jakosciowy pod wzgl~dem<br />

skrupulatnosci metodologicznej, scislosci argun;entacji, precyzyjno­<br />

762


ALFRED GAWROr'lSKI : NOAM CHOMSKY<br />

5 (;1 sformulowan teoretycznych. Dzi~ki tym swoim cechom teoria<br />

Chomskyego zadala scjentystycznemu redukcjonizmowi w naukach<br />

o czlowieku cios, ktoremu nielatwo b~dzie sprostac. Bardziej niz<br />

jakikolwiek inny uczony, lingwista ten przyczynil si~ do uksztaltowania<br />

w swiecie naukowym swiadomosci, ze przenoszenie - per<br />

analogiam - takich poj~c jak "j~zyk", "komunikacja", "przekaz"<br />

i wiele innych ze strefy ludzkiej do innej strefy i stosowanie ich do<br />

zwierzqt i maszyn jest zaj~ciem w istocie dyletanckim, niewiele<br />

rnajqcym wspolnego z naukq, wiele zas wspolnego z pewnq ideologicznq<br />

wizjq czlowieka, ktora cz~sto si~ ukrywa za frazeologia nauk<br />

owq.<br />

Po raz pierwszy od czasow Darwina i Freuda, wielkie odkrycie<br />

dotyczqce natury ludzkiej nie rna cech koncepcji rnaterialistycznej<br />

i redukcjonistycznej, lecz przeciwnie - daje si~ w pelni zinterpretowac<br />

tylko w opozycji do tego rodzaju koncepcji. Warto zastanowic<br />

si~ nad rolq tego odkrycia w dziejach rnysli ludzkiej. W dziedzinie<br />

racjonalnosci Sq one odpow iednikiem owego okna, jakie<br />

Freud otworzyl na stref~ irracjonalnosci w czlowieku. 0 ile Freud<br />

byl wielkim eksploratorern ukrytej w czlowieku irracjonalnosci,<br />

o tyle Chomskyego mozna okreslic - oczywiscie pami~tajqc 0 ograniczonosci<br />

wszelkich tego rodzaju porownan - jako tego, ktory<br />

odkryl w czlowieku podswiadomq warstw~ racjonalnosci, niedost~pl1q<br />

introspekcji, wrodzonq czlowiekowi w postaci regul gramatyki<br />

uniwersalnej i przejawiajqcq si~ w naszych wypowiedziach w systemie<br />

gl~bokich struktur zdan ; struktury te istniejq i Sq podobne we<br />

wszystkich j~zykach ludzkich. 0 He Freud jest punktem dojscia<br />

i'ilozofii psychologizujqcej, zacz~tej przez Schoperihauera i Nietzschego,<br />

wyznaczajqcej dla aktywnosci umyslu motywacjp, znajdujqcq sip,<br />

p o z a j ego 0 b r ~ b e m, 0 tyle Chomsky jest jednym ze wspolczesnych<br />

przedstawicieli drugiego wielkiego nurtu refleksji filozoficznej,<br />

ktory od Kanta do Wittgensteina poszukuje we w n ~ t r z­<br />

n y c h for 111, reg u 1 i g ran i c a k t y w nos c i u m y s 1 u j a­<br />

k 0 t a k i ego.<br />

Wi elka problematyka naszej epoki l'odzi s i~ wlasnie na tym ­<br />

nie dosyc jeszcze scisle okreslonym - obszarze, gdzie spotykajq si~<br />

z sobq oba te l1urty, kt6re zachowaly pewnq podstawowq wspolnot~<br />

jt;zyka, w jakim formulujq swe twierdzenia. Razem ukazujq nam<br />

obraz czlowieka znacznie bardziej zlozony, niz ten, jaki moglaby<br />

przedstawic poszczegolna tendencja myslowa, pracujqca w izolacji.<br />

Od. dawna refleksj~ nad czlowiekiem rozlamuje spor mi~dzy psychologizmem<br />

a antypsychologizmem, niegdys nie pozbawiony znaczenia,<br />

dzis coraz bardziej anachroniczny; a jeszcze dotkliwiej ciqzy<br />

nad filozofiq uparta sklonnosc do dewaluowania nauki, sklonnosc<br />

b ~ dqca wyrazem kompleksu nizszosci, na ktory filozofia cierpi z po­<br />

763


Z MVSLI WSPOlCZESNEJ<br />

wodu swej pozycji nieco marginesowej w czasach nowozytnych.<br />

Wznoszqc si~ ponad te coraz bardziej jalowe spory, odradzajqcy s i ~<br />

dziS racjonalizm, ktorego jednym z wielu przejawow jest odkrycie<br />

gramatyki generatywno-transformacyjnej, zadziwia nas taka, zdolnosciq<br />

do posrednictwa i syntezy (prawdziwej syntezy - bez zacierania<br />

odr~bnosci dziedzin, poziomow, metod), 0 jakiej filozofia, jU 7.<br />

od dwoch wiekow, zapomniala.<br />

Alfred Gawronski<br />

NOAM CHOMSKY <br />

WKl AD<br />

J~ Z Y KOZNAWS TWA<br />

DO BADAN NAD LUDZKIM<br />

UMYSlEM<br />

Wszystko sklania nas do przypuszczenia, ze rowniez w przyszlosci,<br />

jak to bylo dotychczas, j~zyk pozostanie centralnym obiektem studi6w<br />

nad naturq ludzka, 1. Kazdy uczony interesujqcy si~ natura,<br />

ludzkq i ludzkimi zdolnosciami musi liczyc s i~ z faktem, ze wszystkie<br />

normalne istoty ludzkie nabywajq j~zyk , podczas gdy opanowanie<br />

nawet jego najprymitywniejszych element6w jest poza zasi~giem<br />

mozliwosci jakiejkolwiek malpy, chocby ska,dina,d inteligentnej;<br />

bardzo trafnie podkreslala ten fakt filozofia kartezjanska. Rozpowszechnil<br />

si~ poglqd, :i:e rozlegle studia wsp6lczesne nad komunikowaniem<br />

si~ zwierzqt podwazajq owo klasyczne mniemanie ;<br />

niemal powszechnie si ~ przyjmuje, ze zadaniem jest wytlumacze-<br />

I Jest to - podane z pewnymi skr6ta m i, dotyczl! cyml cZE:scl bardzlej specjalislycznych<br />

- ostatnia z cyklu trzech prelekcji Noama Chomskyel:o z r oku<br />

1967, opubUkowanych w tomie Language and M i nd, New York 196B.<br />

764


N. CHOMSKY : J~ZYKOZNAWSTWO A BADANIA NAD LUDZKIM UMYSlEM<br />

nie, jak j~zyk ludzki "ewoluowa1" poczynajqc od systemow komunikacji<br />

zwierz~cej. Mysl~ jednak, ze uwazne przestudiowanie wynikow<br />

ostatnich badan nad tq zwierz~cq komunikacjq w niewielkim<br />

stopniu wspiera takie za1ozenia. Trzeba raczej stwierdzic, iz badania<br />

te jeszcze wyrainiej ukazaly, w jak wielkim stopniu j~zyk ludzk<br />

i ukazuje si~ nam jako zjawisko jedyne w swoim rodzaju, nie<br />

majqce zadnej godnej uwagi analogii w swiecie zwierz~cym. A sko­<br />

1'0 tak jest, to nie majq sensu proby ewolucyjnego wyprowadzania<br />

j ~zyka ludzkiego z pierwotniejszych systemow komunikacji, pojawiajqcych<br />

si~ na nizszych szczeblach zdolnosci intelektualnej. Jest t o.<br />

istotna sprawa, wi~c chcia1bym poswi~cic jej chwil~ uwagi.<br />

Za1ozenie, ze j~zyk ludzki rozwinql si~ z pierwotniejszych systemow,<br />

interesujqco opracowal Karl Popper w niedawno opublikowal1ym<br />

wykladzie (wygloszonym w ramach Arthur Compton Lectu­<br />

1'('s), Chmury i zegary. Stara si~ on wykazac, ze problemy wolnosci<br />

woli i kartezjanskiego dualizmu m02:na rozwiqzac poprzez anali<br />

z~ owej "ewolucji". Nie obchodzq ml1ie w tym momencie filozo­<br />

Hezne wnioski, jakie wyciqga on z takiej analizy, interesuje mnie<br />

podstawowe za1ozenie, ze istnieje ewolucyjny rozwoj j~zyka wywoclzqcy<br />

si~ z prostszych systemow, takich, jakie obserwujemy w innych<br />

' organizmach. Popper dowodzi, ze ewolucja j~zyka przesz1a<br />

przez szereg stadiow, sposrod kto1'ych trzeba wymienic "stadium l1izsze",<br />

w ktorym uzywa si~ gestow wokalnych dla wyrazenia stanu<br />

uczuciowego, o1'az "stadium wyzsze", w ktorym mowiqcy posluguje<br />

sip, artykulowanymi dzwi~kami dla wyrazenia mysli, czyli, mowiqc<br />

terminami Poppera, dla wywodu opisowego i krytycznego. Sposob,<br />

\v jaki ujmuje on etapy ewolucji j~zyka , zaklada pewien rodzaj ciq·­<br />

glosci w konkrecie, jednak nie ustala on zadnej relacji mi~dzy nizszymi<br />

a wyzszymi stadiami i nie .poe:wala si~ nam domyslec jakiegokolwiek<br />

mechanizmu, wedlug ktorego mogloby si~ dokonac przejscie<br />

z jednego do drugiego etapu. Nie daje w i~c zadnego argumentu,<br />

kto1'y by wspieral przekonanie, iz stadia te nalezq do jednego<br />

procesu ewolucyjnego. Trudno jest nawet dostrzec, co w ogole mogloby<br />

lqczyc te etapy - jesli pominiemy metaforyczne stosowanie<br />

okreslenia "j~zyk" . Nie ma zadnego powodu, zeby przypuszczac, ze<br />

nad owymi "przepasciami" mozna przerzucic mosty. Hipoteza ewolucyjnego<br />

pochodzenia stadiow "wyzszych" od "nizszych" nie ma<br />

w tym wypadku wi~kszego uzasadnienia niz mialaby na p1'zyklad<br />

te01'ia, ze chodzenie rozwin~lo si~ ewolucyjnie z oddychania; wydaje<br />

si~, ze stadiow tych nie lqczy zadna godna uwagi analogia i z<br />

~.q one oparte na calkowicie odmiennych pracesach i zasadach.<br />

Bardziej sprecyzowane uj~cie relacji mi~dzy j~zykiem ludzkim<br />

a systemami komunikacji zwierz~cej nak1'eslil w niedawno opublikowanej<br />

rozprawie przedstawiciel etologii porownawczej, W. H.<br />

8 - ZNAK<br />

765


Z MVSU WSPOlCZESNEJ<br />

Thorpe. Wskazuje on na to, ze wszystkie poza czlowiekiem ssaki<br />

nie majq ludzkiej zdolnoSci nasladowania dzwi~k6w i ze z tego<br />

wzgl~du mozna bylo raczej oczekiwac, ze to ptaki (z kt6rych wiele<br />

m a owa, umiej~tnosc w szerokim zakresie) Sq "gruPq, kt6ra powinna<br />

byla rozwinqc' j~zyk we wlasciwym sensie tego slowa, a nie ssaki".<br />

Thorpe nie podsuwa mysli, ze j~zyk ludzki "ewoluowal" ­<br />

w jakimkolwiek scislym sensie tego wyrazenia - z systemow prostszych,<br />

lecz dowodzi tylk o, ze znamienne cechy ludzkiego j~zyk a mozn<br />

a znaleze w systemach komunikacji zwierz~cej , chociaz "nie mozemy<br />

obecnie stw ierdzie wyraznie, ze wszystkie one wyst~pujq w jedn<br />

ym okreslonym zwierz~ciu" . Cechy wsp6lne j~zykowi ludzkiemu<br />

i zw ierz~cemu to wlasnosci polegaja,ce na tym, ze oba one sa, "celowe",<br />

"syntaktyczne" i "propozycjonalne". J~zyk jest celowy<br />

"w tym znaczeniu, ze niemal zawsze wypowiedz ludzka jest przeni<br />

k ni~ta okreslonq intencjq przekazania czegos komus innemu, zmienienia<br />

zachowania si~ tej osoby, jej mysli alba jej ogolnej postawy<br />

wobec danej sytuacji". J~zyk ludzki jest "syntaktyczny" w tym<br />

znaczeniu, ze wypowiedz jest realizacjq wewn~trznie zorganizowa­<br />

11 a" wyposazonq VI struktur~ i spojnose. "Propozycjonalnq" zas jest<br />

m ow a przez to, ze przekazuje informacje. W tym wi~c sensie ludzki<br />

j~zyk i komunikacja zw ierz~ca Sq celowe, syntaktyczne i propozycjonalne.<br />

Wszystko to moze bye prawdq, ale bardzo niewiele z tej prawdy<br />

wynika; kiedy bowiem si~gamy do takiego poziomu ogolnosci, n a<br />

k torym j~zyk ludzki i komunikacja zwierz~ca nalezq do tej samej<br />

kategorii, musimy do tejze kategorii zaliczye niemal wszelkie rodzaje<br />

zachowania si~. Zastanowmy si~ n a przyklad n ad chodzeniem.<br />

J'est ono z pewnosciq dzialaniem celowym w owym ogolnym sensie<br />

" celowosci" . Chodzenie jest takze "syntaktyczne" w znaczeniu wyzej<br />

zdefiniowanym, jak to juz dawno temu wykazal Karl Lashley<br />

w swej donioslej analizie seryjnego ukladu w zachow aniu si~, analizie,<br />

0 ktorej wspomnialem w pierwszym z tych wykladow,<br />

A wreszcie chodzenie z pewnosciq moze bye informacyjne. Mog~<br />

n aprzyklad wyrazic moje zainteresowanie jakims punktem prze­<br />

'strzeni szybkosciq albo usilnosciq moich krokow, jakimi do tego<br />

punktu zmierzam.<br />

Warto zaznaczye, ze podawane przez Thorpe'a pt zyklady komun<br />

ikacji zwierz~cej Sq wlaSnie w taki spos6b "propozycjonalne". Jako<br />

jeden z przykladow podaje on spiew raszki, w kt6rym skala alternacji<br />

ton6w wysoko i nisko nastrojonych wyraza ozywiajqcq ptaka<br />

i ntencj~ bronienia swego obszaru: im wyzsza skala alternacji, tym<br />

silniejsza intencja bronienia swego obszaru. Jest to ciekawy przy­<br />

Idad, ale, jak sqdz~, wykazuje on wlasnie bardzo jasno beznadziejnosc<br />

owego usilowania powia,zania mowy ludzkiej z komunikacj a,<br />

766


N. CHO~SKY: J~ZYKOZN AWSTWO A BADANIA NAD lUDZKIM UMYStEMzwierz~<br />

cq . Kazdy zwierz~cy system komunikacji, jaki znamy (jesli<br />

pominiemy fantazje naukowe na temat deliin6w), posluguje si~<br />

jednq z dw6ch podstawowych zasad: alba si~ sklada on z okreslonej,<br />

skonczonej liczby sygnal6w, z kt6rych kazdy jest zwiqzany ze<br />

szczeg6lnym zakresem zachowania si~ alba ze stall€~m emocjonalnym ,<br />

jak to wykazaly rozlegle studia nad zachowaniem si~ naczelnych<br />

prowadzone w ciqgu kilku ubieglych lat przez naukowcow japOl'lskich;<br />

alba posluguje si~ on okreslonq, skonczonq ilosciq wymiarow<br />

lingwistycznych, z ktorych kazdy kojarzy si~ bezposrednio z jakims<br />

szczegolnym wymiarem nielingwistycznym w taki sposob, ze .wybor<br />

punktu w wymiarze lingwistycznym w yznacza i sygnalizuje pewien<br />

okreslony punkt w przyporzqdkowanym wymiarze nielingwistycznym.<br />

Ten drugi wypadek ' jest zasadq realizujqcq s i~ w wymienionym<br />

przez Th orpe'a przykladzie spiewu ptaka. Skala alternacji t o­<br />

n ow wysokich i niskich jest wymiarem lingwistycznym skorelowanym<br />

z nielingwistycznym wymiarem intencji obrony swego obszaru .<br />

Ptak sygnalizuje SWq wol~ obrony obszar u wybierajqc skorelowany<br />

punkt w lingwistycznym wymiarze alternacji wysokosci glosu ; slowem<br />

"wybiera" p oslugu j~ si~ tu oczywiscie w sensie przyblizonym.<br />

Wymiar lingwistyczny jest abstrakcyjny, ale zasada jest jasn a. Sy··<br />

stem komunikacyjny dr ugiego sposrod wymienionych przez nas rodzajow<br />

ma nieograniczenie wielki zakres znakow mozliwych , podobnie<br />

jak mowa ludzka. Wyst ~pujqcy tu jednak mechanizm i zasada Sq<br />

calkowicie odmienne od mechanizm u i zasady rzqdzqcych m OWq<br />

ludzkq w procesie wyrazania nieogran iczenie wielkiej liczby nowych<br />

mysli, zamiarow, uczuc itd. Nietrafne jest m owlen ie 0 "niedostatku"<br />

systemu zwie r z~cego, jesli chodzi 0 zakres sygnalow potencjalnych;<br />

jest raczej przeciwnie, gdyz system zwierz~cy w zasadzie<br />

dopuszcza zm ia n~ ciqglq w wymiarze lingwistycznym (w takim<br />

stopniu, w jakim w ogole mozna m ow ic w tym wypadku 0 "ciqglosci"),<br />

podczas gdy mowa ludzka jest nieciqgla. Chodzi w i ~c tu nie<br />

o cos »wi~cej" czy "mniej", ale 0 calkowicie odmiennq zasad~<br />

organizacji. Kiedy wypowiadam jakiekolwiek dowolne stwierdze··<br />

nie w ludzkim j~zyku, na przyklad, ze "powstanie stowarzyszen<br />

nadnarodowych stwarza nowe niebezpieczenstwa dla wolnosci ludzkiej",<br />

nie wybieram wtedy w jakims wymiarze lingwistycznym takiego<br />

punktu, ktory by wskazywal na odpowiedni punkt w przyporzqdkowanym<br />

wYl11iarze nielingwistycznym, ani tez nie wybieram<br />

sygnalu z ograniczonego zasobu behawiorystycznego, wrodzonego<br />

albo wyuczonego.<br />

Poza tYl11 bl~d ne jest uwazanie za znamiennq cech~ l110WY ludzkiej<br />

udzielanie informacji, faktyczne albo intencjonalne. Mowq ludzkq<br />

mozna si~ poslugiwac dla informowania albo dla wprowadzania<br />

w blqd, dla wyjasniania swoich mysli albo dla popisywania si~ SWq<br />

767


:Z MVSLI wSPOtCZESNEJ<br />

inteligencjq, albo po prostu dla zartu. Jesli przemawiam zupelnie<br />

-nie starajqe si~ zmienie ezyjegokolwiek post~powania ezy myslenia,<br />

posluguj~ sip, mOWq weale nie w mniejszym stopniu, nii wtedy, kiedy<br />

m6wi~ zupelnie to samo m a j q e taki wlasnie eel przed sobq.<br />

Jesli eheemy zrozumiee j~zyk ludzki i zdolnosci psyehologiezne, na<br />

kt,6rych si~ on opiera, musimy najpierw zapytae, ezym on jest, a nie<br />

o to, jak ezy tei dla jakieh ee16w si~ nim poslugujemy. Kiedy zas<br />

pytamy ezym ludzki j~zyk jest, nie znajdujemy w nim iadnego frapujqcego<br />

podobienstwa do zwierz~cyeh system6w komunikacji. Niezego<br />

istotnego 0 problemach zachowania si~ i myslenia nie da si~<br />

pow iedziec na tym poziomie og6lnosei, na kt6rym ludzka i zwierz~e3<br />

komunikaeja naleiq do tej samej kategorii. Zbadane dotychczas<br />

systemy komunikaeji zwierz~eej wykazujq wiele ceeh podobnyeh<br />

do systemow ludzkieh gest6w i moze naleialoby zbadae mozliwose<br />

bezposrednich zwiqzk6w w tej dziedzinie. Ale mowa ludzka, jak to<br />

s ip, wyraznie przejawia, oparta jest na ealkowicie odmiennych zasadaeh.<br />

Mysl~ , ze jest to sprawa istotna, a ez~sto przeoezajq jq ludzie<br />

m:ilujqey ujqe j~zyk ludzki jako zjawisko naturalne, biologiczne ;<br />

w szezeg6lnosci zas argumenty te zdajq si~ odbierae wszelki sens<br />

rozmyslaniu 0 ewolucyjnym pochodzeniu mowy ludzkiej od prostszych<br />

system6w; rozmyslanie takie jest, bye moze, nie mniej bezpodstawne<br />

niz pr6by wyprowadzania "ewolucji" atom6w z mglawicy<br />

cZqstek elementarnych.<br />

To, co wiemy, sklania nas do przekonania, ze posiadanie mowy<br />

ludzkiej jest zwiqzane z pewnym szczeg61nym rodzajem organizacji<br />

intelektualnej, a nie jedynie z wyzszym poziomem inteligencji. Nie<br />

ma, jak si~ zdaje, zadnyeh podstaw dla poglqdu, ze mowa ludzka<br />

jest po prostu bardziej skomplikowanym okazem czegos, co mozna<br />

znaleic w pozaludzkim swiecie zwierz~cym . Stwarza to problem<br />

dla biologa, skoro - jesli tak rzeczywiscie jest - mamy tu do czynienia<br />

z prawdziwym "powstaniem czegos" - pojawieniem si~ jakosciowo<br />

odmiennego zjawiska na szczeg6lnym etapie wzrastajqcego<br />

skomplikowania organizacji. Wlasnie uznanie tego faktu, formu­<br />

!owanego zresztq w6wczas w zupelnie innych slowach nadalo kierunek<br />

znacznej cz~sci tych klasycznych badan nad j~zykiem w epo­<br />

·ce kartezjanskiej, kt6re dqiyly przede wszystkim do zrozumienia<br />

natury ludzkiego umyslu. Mysl~ tei, ze dzis nie ma lepszej i owocniejszej<br />

metody badania istotnych i znamiennych cech umyslu od<br />

dokladnego analizowania struktury owego tylko ludziom wlasciwego<br />

dobra, Jakim jest j~zyk. Uzasadniona jest wi~c ta nadzieja, ze<br />

jesli si~ uda skonstruowae empirycznie adekwatne gramatyki generatywne<br />

i zdefiniowae powszechne zasady, Jakie rzC\dzq ich strukturq<br />

i organizacjq, b~dzie to wielkim wkladem w wiedz~ 0 naturze<br />

ludzkiej, ktory zaraz postaram si~ bardziej szczeg61owo okreslic.<br />

768


N. CHOMSKY : J~ZYKOZNAWSTWO A BADANIA NAD lUDZKIM UMYSlEM'<br />

W niniejszych wykladach wymienilem niekt6re sposr6d klasycznych<br />

koncepcji dotycZqcych struktury j~zyka, jak r6wniez wsp6lczesne<br />

prace nad ich pogl~bianiem i rozszerzaniem. Jest chyba jasne,<br />

ze powinnismy uwazac kompetencj~ j~zykowq - znajomoscjakiegos<br />

j~zyka -- za system abstrakcyjny b~dqcy koniecznym podlozem<br />

zachowania si~ lingwistycznego, skladajqcy si~ z regul, ktoreprzeplatajq<br />

si~ z sobq nawzajem i okreslajq form~ i istotny sens<br />

potencjalnie nieskonczonej ilosci zdan. Taki system - gramatyka<br />

generatywna - nadaje wyraznq tresc H umboldtowskiej koncepcji<br />

,,formy j~zykowej" , kt6rq w niejasnym, ale dajqcym do myslenia<br />

fl'agmencie swego wielkiego posmiertnego dziela, Ueber die Ve1'­<br />

schiedenheit des Menschlichen Sprachbaues, Humboldt definiuje jako<br />

"staly i niezmieniajqcy si~ system proces6w, b~dqcych podlozem<br />

intelektualnego aktu powolywania artykulowanych, str ukturalniezorganizowanych<br />

sygnal6w do roli wyrazania mysli". Gramatyka<br />

taka opisuje j~zyk w sensie Humboldtowskim, mianowicie jako "system<br />

oparty na rekursywnosci, w ktorym prawa generowania Sq_<br />

ustalone i niezmienne, ale zakres i konkretny sposob ich stosowania<br />

pozostajq calkowicie w zakresie swobodnego wyboru".<br />

W kazdej tego rodzaju gramatyce istniejq odr~bne, idiosynkratyczne<br />

elementy, ktorych dobor okresla cechy szczegolne danego j ~ ­<br />

zyka ; jak tez Sq elementy uniwersalne, b~dqce warunkami fonny<br />

i organizacji wszelkiej w ogole m owy ludzkiej, te wlasnie elementy<br />

ktore stanowiq przedmiot studiow "gramatyki uniwersalnej". Do zasad<br />

gramatyki uniwersalnej nalezq te, ktore rozwazalem w poprzedn<br />

im w ykladzie, na przyklad zasady, wedlug ktorych odro±nia si~<br />

s trukt ur~ gl~bokq od struktury powierzchniowej i te ktore rzqdzq<br />

zespolem dzialan transformacyjnych, wiqzqcych z sobq te dwie<br />

struktury.<br />

Zanim si~ zajmiemy ogolnymi implikacjami badania kompetencji<br />

j~zyk owej , a w szczegolnosci wnioskami wyprowadzonymi przez<br />

gra matyk ~ uniwersalnq, dobrze b~ d zie najpierw ustalic status tych<br />

wnioskow w swietle aktualnej w iedzy 0 mozliwej r6Znorodnosci j~zykow<br />

. W pierwszym z niniejszych wykladow cytowalem uwagi<br />

Williama Dwighta Whitneya 0 tym, co nazywal on "nieskonczonq<br />

roznorodnosciq ludzkiej mowy", bezgranicznq rozmaitosciq, ktora,<br />

jak u trzymywal, podwaza pretensje gramatyki filozoficznej do znaczenia<br />

dla badan nad natufq umyslu ludzkiego.<br />

J est znamienne, ze kartezjanscy teoretycy gramatyki filozoficznej<br />

tWierdzili, iz j~zyki malo si~ mi~dzy sobq rozniq w strukturze gl~ ­<br />

bokiej, chociaz w przejawach powierzchniowych moze je dzielic<br />

wielka rozbieznosc. Istnieje wi~c wedlug tego poglqdu podstawowa<br />

struktura gramatycznych relacji i kategofii, a pewne aspekty ludzkiej<br />

mysli i umyslowosci Sq zasadniczo niezmienne we wszystkich<br />

769


:z MY$LI WSPOlCZESNEJ<br />

j~zykach, chociaz j~zyki te mogq si~ mi~dzy sobq roznic na przyld<br />

ad w zaleznosci od tego, czy pod wzgl~dem formalnym wyrazajq<br />

·relacje gramatyczne fleksjq czy szykiem s16w. Dalej zas, dokladne<br />

przestudiowanie ich prac poucza nas, ze zakladali oni, iz owe pods<br />

tawowe, nawracajqce zasady, kt6re generujq struktur~ glE:bokq, Sq<br />

-pod pewnymi wzgll~dami ograniczone - na przyklad tym warunldem,<br />

ze nowe struktury ksztaltujq siE: tylko poprzez wlqczenie n o­<br />

wej "zawartosci propozycjonalnej", nowych struktur, kt6re same<br />

oclpowiadajq rzeczywistym zdaniom prostym, w okreslonych miej­<br />

'scach struktur juz uksztaltowanych. Podobnie transformacje gram<br />

atyczne, kt6re ksztaltujq struktury powierzchniowe poprzez zmianE:<br />

kolejnosci, elips~ i inne zabiegi formalne, same mUSZq sprostac<br />

pewnym okreslonym warunkom og6lnym, takim, jakie rozwazalismy<br />

w poprzednim wykladzie. Kr6tko m6wiqc, teorie gramatyki fi··<br />

lozoficznej i nowsze r ozpracow ania tych teorii czyniq to zalozenie,<br />

ze jE:zyki - pomimo znacznej r 6znorodnosci w realizacji powierzchniowej<br />

- bE:dq siE: bardzo n iewiele od siebie nawzajem r6m ily, skoro<br />

odkryjemy ich gl~bsze struktury i dokopiemy siE: do ich podstawowych<br />

mechanizm6w i zasad.<br />

Ciekawe jest to, ze owo zalozenie przetrwalo nawet w okresie<br />

romantyzmu niemieckiego, k tory oczywiscie gorliwie si~ interesowal<br />

r6znorodnosciq k ultur i wieloma bogatymi mozliwosciami ludzkiego<br />

r ozwoju umyslowego. Przypomnijmy, Z8 Wilhelm von Humboldt,<br />

0 ktorym dzis si~ pamiE:ta g16wnie w zwiqzku z jego koncepcjami<br />

dotyczqcymi rozmaitosci jE:zyk6w i w zwiqzku z kojarzen<br />

iem r6znych struktur jE:zykowych z roznymi "poglqdami na swiat",<br />

jednak z naciskiem stwierdzal zawsze, iz u fundament6w kazdego<br />

ludzkiego j~zyka znajdujemy system, kt6ry jest uniwersalny, wyrazajqc<br />

po prostu owe cechy intelektualne, kt6re Sq tylko czlowiek<br />

owi wlasciwe. Dzi~ki temu m6g1 Humboldt zachowac racjonalistyczny<br />

poglqd, ze j~zyk nie jest w istocie czyms, czego czlowiek si~<br />

uczy, a juz z pewnosciq nie jest czyms, czego go ktokolwiek naucza,<br />

lecz raczej rozwija siE: "od wewnqtrz", w spos6b, kt6ry w zasadni­<br />

• ,czym stopniu jest z g6ry zdeterminowany, wtedy gdy powstajq odpowiednie<br />

warunki okolicznosciowe. Nikt w istocie nie moze nikogo<br />

nauczyc pierwszego jE:zyka - dowodzil Humboldt. - lecz moze tylko<br />

dostarczyc "nici, po ktorej b~dzie siE: j E:zyk rozwijal z wlasnych<br />

swych zasob6w" poprzez procesy bardziej podobne do dojrzewania<br />

niz do uczenia siE:. Ten element platonski przenika calq mysl Humboldta;<br />

mysliciel ten tak sarno naturalnie, wysuwa doglE:bnie platonskq<br />

teoriE: "uczenia .siE:", jak Rousseau opiera SWq krytykE: represyjnych<br />

instytucji spolecznych na koncepcji wolnosci ludzkiej, kt6ra<br />

si~ wywodzi z czysto kartezjanskich zalozen dotyczqcych ograniczen<br />

eksplikacji mechanistycznej. W ogole wydaje si~ rzeCZq uzasadnionq,<br />

770


N. CHO MSKY : J~ZYKOZNAWSTWO A BADANIA NAD lUDZKIM UMYSlEM<br />

.<br />

zeby zarowno psychologi~ jak i lingwistyk~ okresu romantycznego<br />

interpretowae jako naturalnie wyrosla. - w duzej mierze - z koncepcji<br />

racjonalistycznych.<br />

Problem podniesiony przez Whitneya przeciw Humboldtowi<br />

i wszelkiej w ogole gramatyce filozoficznej rna ogromne znaczenie<br />

w odniesieniu do implikacji, jakie rna lingwistyka dla og6lnych badan<br />

nad psychika. ludzka.. Implikacje te oczywiscie moga. odegracdalekosi~zna.<br />

rol~ tylko w tym wypadku, jesli racjonalistyczny pogJa.d<br />

jest w swej istocie sluszny, to znaczy - jesli struktura j~ zyk a<br />

moze rzeczywiscie pelnie rol~ "zwierciadla umyslu", zar6wno<br />

w aspekcie szczeg610wym, jak i uniwersalnym. Szeroko rozpowszechnione<br />

jest mniemanie, ze wspolczesna antropologia wykazala<br />

falszywose zalozen racjonalistycznych gramatyk uniwer salnych poprzez<br />

udowodnienie metoda. studi6w empirycznych, ze j~zyk i mogCj<br />

si~ odznaczae najradykalniejsza. r6znorodnoscia.. Twierdzenia Whitneya<br />

dotyczqce rozbieznosci r6wych j~zyk6w cz~sto sa. powtarzane<br />

w naszych czasach; na przyklad Martin J oos wyraza tylko konwencjonaln<br />

a. ma.drose, kiedy za podstawowa. konkluzj~ wynikaja,ca, ze<br />

wsp6lczesnej lingwistyki antropologicznej uwaza to, ze " j~ zyki m o­<br />

ga. bezgranicznie s i~ r6znie zar6wno r ozlegloscia" jak kierunkiem".<br />

To mniemanie, ze j~zyko znawstwo antropologiczne zniszczylo zalozenia<br />

gramatyki uniwersalnej wydaje mi si~ calkowicie falszywe<br />

pod dwoma waznymi w zgl~dami . Po pierwsze pogla,d taki bl~dnie<br />

interpretuje stanowisko klasycznej gramatyki racjon alistycznej, k tora<br />

twierdzila, ze j~zyki sa. do siebie nawzajem podobne jedynie<br />

w gl~bszej warstwie, w tej warstwie, gdzie wyrazaja. si~ relacje grama<br />

tyczne i gdzie mozna zaobserwowae procesy , kt6re umozliwiaja,<br />

tw6rczy aspekt poslugiwania si~ j ~zykiem . Po drugie zas m niemanie<br />

takie czyni powazny b1a.d w interpretowaniu odkrye lingwistyki<br />

antropologicznej, k t6ra w rzeczywistosci ograniczyla si~ w swych<br />

zainteresowaniach do dosye powierzchownych aspekt6w struktury<br />

j ~zyka.<br />

Nie mowimy tego po to, aby krytykowae lingwistyk~ antropologiczn!l,<br />

d z iedzin ~, kt6ra, obarczaja, doniosle problemy jej wlasne,<br />

szczeg61nie zas staranie 0 przynajmniej szkicowy zapis szybk o zanikaja.cych<br />

j ~zyk6w swiata prymitywnego. Trzeba jednak pa mi~ta e<br />

o tym podstawowym ograniczeniu jej os i !lgni~ e , jesli mamy zastanowie<br />

s i~ nad tym, jakie swiatlo moze ona rzucie na tezy gramatyki<br />

uniwersalnej. Studia antropologiczne - jak w og6le studia w dziedzinie<br />

lingwistyki strukturalnej - nie staraja, si~ 0 odsloni ~ cie podstawowego<br />

j!ldra proces6w generatywnych w j~zyku , czyli procesow,<br />

kt6re wyznaczaj!l gl~bsze warstwy struktury i stanowi!l systematyczne<br />

srodki tworzenia cia,gle nowych typ6w zdan. Jest wi~c<br />

jasne, ze nie m oga. te studia w zadnym stopniu dotyczye klasycz­<br />

771


Z MYSLI wSPOtCZESNEJ<br />

nego zalozenia, ze owe podstawowe procesy generatywne tylko niewiele<br />

si~ od siebie r6zniq w poszczeg6lnych j~zykach. Trzeba wprost<br />

'stwierdzic - w swietle badan, jakie dotychczas przeprowadzono ­<br />

ze jesli gramatyka uniwersalna 2 ma jakies powazne wady (a ma je<br />

l1iewqtpliwie, ze wsp61czesnego punktu widzenia), to zdajq siEi one<br />

polegac na tym, ze nie rozpoznano abstrakcyjnej natury struktury<br />

j~zykowej i nie wyznaczono formie jakiegokolwiek ludzkiego j~ z y­<br />

lea dostatecznie silnych i ograniczajqcych warunk6w. Charakterystycznq<br />

zas cechq obecnych prac w dziedzinie lingwistyki jest wiel-­<br />

kie zainteresowanie takimi uniwersaliami j~zykowymi, jakie moina<br />

odkryc jedynie przez szczeg610we badanie poszczeg6lnych j~zyk6w ,<br />

uniwersaliami rzqdza,cymi takimi wlasciwosciami jEizyka, jakie po<br />

prostu niedostEipne sa, dociekaniom prowadzonym w owych ograniczonych<br />

ramach metodologicznych, kt6re przyjmuje sit;, cz~sto dla<br />

uzasadnionych powod6w, w lingwistyce antropologicznej.<br />

MyslEi, ze wtedy, gdy rozwaiamy klasyczny problem nauki 0 czlowieku,<br />

miano\vicie problem wyjasnienia ludzkiego poznania, musi<br />

nas uderzyc olbrzymia, dysproporcja mil7dzy wiedzq a doswiadczeniem,<br />

a w wypadku j~zyka - mi~dzy gramatykq generatywnq, kt6­<br />

ra wyraia kompetencj~ lingwistycznq czlowieka w jego j ~zyku rodzimym,<br />

a skqpym i skarlalym zasobem danych empirycznych, na<br />

podstawie kt6rych odtworzyl on dla siebie t~ gramatyk~. W zasaclzie<br />

teo ria uczenia si~ jl7zyka powinna zajqc si~ tym problemem; ale<br />

w praktyce ona go pomija - wlasnie z powodu owej luki poj~ciowej,<br />

0 kt6rej wyzej w spominalem_ Problemu tego nie moina nawet<br />

w jakikolwiek sensowny spos6b sformulowac, dop6ki nie rozwiniemy<br />

poj~cia kompetencji na tyle, bysmy poj~cie to mogli stosowac<br />

w jakiejs dziedzinie razem z poj~ciami uczenia si~ i zachowania,<br />

Trzeba stwierdzic, ze dotychczas poj~cie to rozwijano i stosowano<br />

szeroko jedynie w studiach nad j~zykiem. W tej jednej dziedzinie<br />

uczyniono przynajmniej pierwsze kroki ku zrozumieniu p oj~cia<br />

kompetencji; tymi krokami Sq cZqstkowe gramatyki generatywne,<br />

kt6re skonstruowano dla poszczeg6lnych j~zyk6w_ Jesli badania nad<br />

j~zykiem bEidq siEi nadal rozwijaly, moiemy oczekiwac z pewnym<br />

siopniem ufnosci, ie gramatyki te zostanq rozszerzone i pogl~bion e,<br />

chociaz nie byloby to zadnym zaskoczeniem, jesliby siEi okaza10, ze<br />

pierwsze w tej dziedzinie tezy byly w zasadniczy spos6b mylne.<br />

Na razie, poniewaz posiadamy juz pierwsze pr6bne zblizenia do<br />

gramatyki generatywnej tego czy innego j~zyka, mozemy po raz<br />

pierwszy sformulowac w uzyteczny spos6b problem genezy znajo­<br />

772<br />

• Autor mysli 0 gramatyce uniwersalnej XVIII wieku.


N. CHOMSKY : J~ZYKOZNAWSTWO A BADANIA NAD LUDZKIM UMYSlEM<br />

I<br />

m oscl j~zyka. Inaczej mowiqc, mozemy postawic pytanie: Jakl:\ nalezy<br />

przypisac umyslowi poczqtkowq struktur~, ktora umozliwia mu<br />

zbudowanie takiej gramatyki z danych zmyslowych, jaka si~ przejawia<br />

w j~zykach ludzkich Niektore z warunkow empirycznych,<br />

jakie mUSZq towarzyszyc kazdemu zalozeniu dotyczqcemu takiej<br />

struktury wrodzonej, Sq dosyc jasne. Wydaje si~ wtedy, ze jest to<br />

zdolnosc wlasciwa gatunkowi, zasadniczo niezalezna od poziomu il1­<br />

teligencji; i mozemy dosyc dokladnie ocenic zasob danych, jakie Sq<br />

niezb~dne dla pomyslnego wypelnienia tego zadania. Wiemy, ze gramatyki,<br />

kt6re si~ faktycznie konstruuje, tylko nieznacznie si~ 1'62:­<br />

n iq u poszczeg61nych uzytkownikaw tego samego je,zyka, pomimo<br />

rozleglych raznic nie tylko poziomu inteligencji, lecz takze warunkow,<br />

w jakich j~zyk jest nabywany. Jako uczestnicy pewnej kultury<br />

jestesmy oczywiscie swiadomi wielkich r6znic w zdolnosci do<br />

uzywania j~zyka, w znajomosci slownictwa itd., raznic, kt6re 'vvynikajq<br />

z wrodzonych zdolnosci i z roznic warunk6w nabywania j~zyka;<br />

z natury sklonni jestesmy do znacznie mniej uwaznego dostrzegania<br />

podobiellstw i wsp61nej wiedzy, ktare bierzemy za rzecz<br />

calkowicie naturalnq. Jesli jednak zdolamy osiqgnqc niezb~dny dystans<br />

psychologiczny i jesli obiektywnie porownamy gramatyki generatywne,<br />

jakie nalezy postulowac dla roznych uzytkownikow tego<br />

samego j~zyka, stwierdzamy, ze podobienstwa, ktore uwazamy za<br />

naturalne, Sq bardzo wyrazne, a rozbieznosci Sq nieliczne i marginesowe.<br />

Co wi~cej, wydaje si~, ze dialekty, ktore z pozoru Sq bar·­<br />

dzo odlegle, a nawet niemal niezrozumiale przy pierwszym zetkni~ ­<br />

ciu, lqczy rozlegle jqdro wspolnych regul i procesow i niewiele si~<br />

m i ~ dzy sobq rozniq ich podstawowe struktury, ktore, jak si~ zdaje,<br />

pozostajq niezmienne na przestrzeni dlugich epok histol'ycznych. Co<br />

jeszcze wie,cej, odkrywamy podstawowy system zasad, w ktorym<br />

nie ma roznicy nawet mie,dzy takimi je,zykami, ktore Sq, 0 ile wiemy,<br />

zupelnie nie zwiqzane z sobq.<br />

Centralnymi w tej dziedzinie Sq takie problemy empiryczne, ktore,<br />

przynajmniej w zasadzie, Sq zupelnie proste niezaleznie od trudnosci,<br />

jakie moze nastre,czae ich zadowalajqce rozwiqzanie. Musimy<br />

zalozye istnienie struktury wrodzonej, ktora jest dostatecznie bogata,<br />

aby na jej podstawie mozna byto wytlumaczyc rozbieznose mie,­<br />

dzy doswiadczeniem a znajomosciq j~zyka, i ktora umozliwia konstr<br />

uowanie empirycznie uzasadnionych gramatyk generatywnych<br />

w konkretnych ograniczeniach czasu i dost~pu do danych. Jednoczesnie<br />

owa postulowana struktura wrodzona umyslu nie moze bye<br />

tak bogata i ograniczajqca, aby musiala wykluczye niektore :mane<br />

j ~zyki. Innymi mowiqc slowami, istnieje zarawno gorna, jak i dolna<br />

granica stopnia i scislego charakteru zlozonosci, jakq mozna zakladae<br />

jako wrodzonq stru'ktur~ umyslowq. Znajomose faktow jest tu<br />

773


Z MVSLI WSPOtCZESNEJ<br />

dostatecznie meJasna, aby zostaw iae miejsce dla znacznej r6znicy<br />

pogla,d6w na prawdziwa. natur~ owej ~ rodzonej struktury umyslowej,<br />

kt6ra umozliwia nabywanie j~zyka. Wydaje mi si~ jednak rze­<br />

CZq niewa,tpliw a" ze jest to zagadnienie empiryczne, takie, kt6re<br />

mozna rozwia,zae, posuwaja,c si~ po tych liniach, kt6re wlasnie,<br />

mniej wi~cej, nakreslHem.<br />

Jesli chodzi 0 ocen~ sytuacji badawczej, to mysl~, ze prawdziwym<br />

problemem przyszlosci jest odkrycie takiego zalozenia dotyczqcego<br />

struktury wrodzonej, kt6re b~dzie dostatecznie bogate, a nie znalezienie<br />

takiej formuly, kt6ra b~dzie wystarczaja,co prosta alba elementarna,<br />

aby bye "przekonujqca". Tak jak to rozumiem, nie widz~<br />

zadnego rozsa,dnego kryterium "wiarygodnosci", zadnej apriorycznej<br />

intuicji dotyczqcej tego, jakie struktury wrodzone Sq dopuszczalne,<br />

kt6ra moglaby kierowae naszym poszukiwaniem "zalozenia dostatecznie<br />

prostego". Zwyklym dogmatyzmem byloby utrzymywanie,<br />

bez argument6w i dowod6w empirycznych, ze umysl w swej strukturze<br />

wrodzonej jest prostszy niz inne systemy biologiczne, podobnie<br />

jak zwyklym dogmatyzmem byloby tez twierdzenie, ze organizacja<br />

umyslu koniecznie musi si~ stosowae do pewnych ustalonych<br />

zasad, okreslonych przed pod j ~ciem badan i podtrzymywanych<br />

wbrew wszelkim odkryciom empirycznym. Mysl ~, ze studiom nad<br />

problematyka, umyslu zdecydowanie przeszkadzal pewien rodzaj<br />

aprioryzmu, z jakim zawsze do tych zagadnien przyst~p owano .<br />

Zwlaszcza empirycystyczne zalozenia, kt6re przez wiele lat panowaly<br />

nad problematyk a, nabywania znajo~osci j~zyka i wiedzy,<br />

wydajq mi si~ zupelnie bezpodstawne i nie maj&ce prawa do jakiegokolwiek<br />

uprzywilejowanego miejsca wsr6d wielu r6znych hipotez,<br />

jakie mozna sobie wyobrazie, gdy szuka si~ odpowiedzi na pytanie,<br />

jak funkcjonuje umysl. (...)<br />

•<br />

Jesli zalozymy, ze wnioski, kt6re dzis wydajq s i~ nam przekonujqce,<br />

Sq w podstawowym zarysie sluszne, mozemy przypuscie, ze gramatyka<br />

generatywna jest systemem wielu setek regul roznego rodzaju,<br />

zorganizowanym zgodnie z pewnymi ustalonymi regulami porzqdkowania<br />

i stosowalnosci i zawierajqcym pewnq ustalonq subs<br />

truktur~, ktora wraz z og61nymi zasadami organizacji jest wsp6lna<br />

wszystkim j~zykom . Takiemu systemowi, podobnie jak drobiazgowej<br />

strukturze kory wzrokowej w mozgu, nie przysluguje zadna<br />

aprioryczna "naturalnose". Zaden z badaczy, kt6rzy powaznie przemysleli<br />

zagadnienie formalizowania dzialan indukcyjnych czy "metod<br />

heurystycznych", nie b~dzie sklonny do zywienia nadziei, ze ta­<br />

774


N. CHOMSKY: J~ZYKOZNAWSTWO A BADANIA NAD LUDZKIM UMYSlEM<br />

ki system jak gramatyka generatywna moze bye konstruowany za<br />

pomoce, metod w jakimkolwiek stopniu og61nikowych.<br />

o ile wiem, jedynq solidnq propozycjq uj~cia problemu, jak czlowiek<br />

nabywa znajomose j~zyka, jest nakreslona przeze mnie szki­<br />


Z MVSlI WSPOlCZESNEJ<br />

uproszczeniem jest przypuszczenie, iz dziecko musi odkryc gramatyk~<br />

generatywnq, kt6ra tlumaczylaby wszystkie dane lingwistyczne,<br />

jakie zostaly mu przedstawione, i kt6ra dokonalaby "projekcji" tych<br />

danych na nieskoiiczony szereg potencjalnych relacji dzwiE:kowo­<br />

-znaczeniowych. W dodatku do tego zadania musi ono jeszcze rozrc5inic<br />

wsrad przekazanych mu danych te wypowiedzi, kt6re bezposrednio<br />

swiadczq 0 charakterze gramatyki lezqcej u ich podloza,<br />

od tych, kt6re zgodnie z wybranq przez nie hipotezq gramatyczl1q<br />

nalezy odrzucic jako zle uksztaltowane, nieprawidlowe, fragmentar<br />

yczne itd. Nie ulega wqtpliwosci, ze kazdemu udaje s i~ dokonanie<br />

tego rozr6znienia; z mozliwym do tolerowania zakresem r6znic poglqd6w<br />

wszyscy wiemy, kt6re zdania Sq poprawnie uksztaltowane<br />

i mozliwe do doslownej interpretacji, a kt6re trzeba interpretowac<br />

jako m etaforyczne, fragmentaryczne albo nieregularnie odchylone<br />

ku jednemu z wielu moiliwych kierunk6w dewia.cji. Wqtpi ~ ,<br />

czy uswiadomiono sobie nalezycie, do jakiego stopnia komplikuje<br />

to problem wytlumaczenia sposobu nabywania kompetencji j~zyko ­<br />

wej. Z formalnego punktu widzenia - czlowiek UCZqcy si~ mowy<br />

musi w odniesieniu do j ~zyka, na kt6ry jest wystawiony, wybrac tak<br />

C) hipotez~, kt6ra odrzuca znacznq cz~sc danych, z jakich moze on<br />

czerpac. Uzasadnione jest tei przypuszczenie, ze jest to mozliwe<br />

tylk6 wtedy, gdy wachlarz moiliwych do przyj~cia hipotez jest bar··<br />

dzo ograniczony, to znaczy - gdy wrodzony schemat gramatyki uniwersalnej<br />

jest w wysokim stopniu restryktywny. Trzecim wi~c zac1:miem<br />

jest analiza tego, co mozna by okreslic jako problem "potwierdzenia"<br />

- w danym kontekscie, czyli pytanie, jaka powinna<br />

istniec relacja mi~dzy gramatykq potencjalnq a zespolem danych odnoszqcych<br />

si~ do tej gramatyki, kt6ra zostala potwierdzona jako<br />

konkretna teoria danego j~zyka.<br />

Przedstawiam tu zagadnienie nabywania znajomosci j~zyka w kategoriach,<br />

kt6re lepiej Sq znane w epistemologicznym nii w psychologicznym<br />

kontekscie; ale mysl~, ie jest to calkowicie siosowne.<br />

Z formalnego punktu widzenia - nabywanie "codziennej wiedzy"<br />

- na 'przyklad znajomOSci j~zyka - nie jest odmienne od<br />

konstruowania teorii najbardziej abstrakcyjnego r odzaju. J esli malTIY<br />

s i~ zdecydowac na rozmyslanie 0 przyszlym rozwoju tych badal'l,<br />

nie wydaje mi si~ niemozliwe - z przyczyn, 0 kt6rych wlasnie<br />

wspominalem - ze teoria uczenia si~ j ~zyka rozwinie si ~ poprzez<br />

ustalenie wrodzonego zbioru l110zliwych hipotez, okreslajqcego warunki<br />

interakcji, kt6re doprowadzajq umysl do wydobywania hipotez<br />

z tego zbioru i przepisujqcego warunki, jakie muszq bye spelnione,<br />

aby taka czy inna hipoteza byla . potwierdzona, i jakie, bye<br />

moze, sklaniajq nas do odrzucenia znacznej cz~ sci danych jako nie·<br />

istotnych z takiego czy innego powodu.<br />

n6


N. CH OMSKY: J~ ZYKOZ NAWSTWO A BADANIA NAD LUDZKIM UMYSlEM<br />

Powyzszy opis sytuacji badawczej nie powinien zaskoczyc tych,<br />

ktorym dobrze jest many rozwoj psychologii w Ber-keley, gdzie<br />

w koncu nie kto inny, lecz Edward Tolman, nadal imi~ budynkowi<br />

wydzialu psychologii; podkreslic jednak pragn~, ze hipotezy, jaRie<br />

tu rozwazam, Sq pod wzgl~dem zlozonosci i zawilosci odmienne jakosciowo<br />

od wszystkiego, co branD pod uwag~ w klasycznych analizach<br />

teorii uczenia si~. Jak juz tu kilkakr-otnie podkreslalem, niewielki<br />

pozytek zdaja, si~ obiecywac jakiekolwiek analogie mi~dzy<br />

teoriq gramatyki, ktora, czlowiek opanowal i ktora daje podstaw ~<br />

do normalnego, tworczego stosowania przez niego j~zyka, a jakimkolwiek<br />

innym z tych systemow poznawczych, jakie dotychczas zdolano<br />

wyodr~bnic i opisac; niewiele tez wynika z jakichkolwiek analogii<br />

mi~dzy schematem gramatyki uniwersalnej, ktory musimy jak<br />

s q dz~ , przypisac umyslowi jako jego cechE) wr-odzonq, a jakimkolwiek<br />

innym systemem organizacji mentalnej. Jest zupelnie mozliwe,<br />

ze ten brak istotnej analogii swiadczy raczej 0 naszej nieznajomosci<br />

innych aspektow dzialania umyslu niz 0 absolutnej jedynosci<br />

struktury j ~zy kowej; faktem jest jednak, ze na razie nie mamy zadnej<br />

obiektywnej racji, ktora by nas sklaniala do przypuszczania, ze<br />

tak wlasnie jest.<br />

Sposob, w jaki opisalem nabywanie znajomosci j~ zyka , przywodzi<br />

na mysl pewien bardzo interesujqcy i nieslusznie zapomniany wy·­<br />

klad wygloszony przez L. S. Peirce'a przed wi~cej niz pi~cdziesi~ciu<br />

laty, w ktorym rozwina,l on dosyc podobne koncepcje dotyczqce<br />

ogolnego problemu nabywania j~zyka. Peirce dowodzil, ze naturalne<br />

g ranice ludzkiej inteligencji Sq znacznie ciasniejsze, niz chcialyby<br />

nam wmowic romantyczne teorie zakladajqce nieograniczone zdolnosci<br />

czlowieka do doskonalenia siE) (albo, przyznajmy, niz chcialyby<br />

nam sugerowac jego wlasne "pragmatystyczne" koncepcje w je-­<br />

go lepiej znanych studiach filozoficznych). Twierdzil on, ze wrodzone<br />

ograniczenie dopuszczalnych hipotez jest warunkiem wstE)pnym<br />

dla skonstruowania udanej teorli i ze "instynkt zgadywania", kt6ry<br />

dostarcza nam hipotez, posluguje si~ technikq indukcji jedynie "dla<br />

dzialania korekcyjnego". W wykladzie tym Peirce tWierdzil, ze .iak<br />

wykazuje historia pocza,tk6w nauki, cos zblizonego do poprawnej<br />

teodi odkrywano zdumiewajqco latwo i szybko, na podstawie danych<br />

w najwyzszym stopniu nieadekwatnych, zaraz po natkniE)ciu<br />

si E) na pewne problemy; zwr6cil uwag~ na to, "jak malo bylo tych<br />

domyslow, ktore ludzie niezwykle genialni musieli wysuna,c, zanim<br />

trafnie odgadli prawa natury". I pytal: "Jak to si~ stalo, ze czlowiek<br />

kiedykolwiek doszedl do przyj~cia prawdziwej teodi Nie mozna<br />

powiedziec, ze stalo siE) to przypadkiem, gdyz szanse zbyt przemoznie<br />

przemawialyby przeciw chocby jednej prawdziwej teorii w ciqgu<br />

tych dwudziestu czy trzydziestu tysiE)cy lat, w czasie kt6rych<br />

n7


Z MVSLI WSPClCZESNEJ<br />

czlowiek byl istotq myslqcq, aby teoria taka mogla kiedykolwiek<br />

przyjse mu do glowy". Tym bardziej szanse przemawialy, jeszcze<br />

znacznie przemozniej, przeciw prawdziwej teorii kazdego j ~ zyka,<br />

zeby kiedykolwiek mogla ona przyjse do glowy kazdego czteroletniego<br />

dzlecka. Powiedzmy za Peirce'm: "Umysl ludzki jest naturalnie<br />

przystosowany do wyobrazania sobie poprawnych t eorii pewnych<br />

rodzaj6w... Gdyby czlowiek nie mial zdolnosci umyslowej<br />

przystosowanej do jego wymagan, nigdy nie m 6glby nabyc jakiejk<br />

olwiek wiedzy". Podobnie w naszym wypadku wydaje si ~, ze znajomose<br />

j~zyka - gramatyka - moze bye nabyta tylko przez organizm,<br />

kt6ry jest "z g6ry uwarunkowany" surOWq restrykcj q co do<br />

formy gramatyki. Ta wrodzona restrykcja jest warunkiem w st ~p·­<br />

nym - w Kantowskim sensie tego slowa - dla doswiadczenia lingwistycznego<br />

; zdaje s i ~, ze jest ona rozstrzygajqcym czynnikiem<br />

w okreslaniu kierunk u i wyniku uczenia s i~ j~z yk a . Dziecko rodzqc<br />

s i~ nie moze wiedziec, jakiego j~zyk a ma s i ~ uczye, ale musi wiedziec,<br />

ze gramatyka tego j ~zyka musi miee form~ z g6ry okreslonq,<br />

kt6ra w yklucza wiele inny.ch wyobrazalnych form j ~zyk6w. Wybrawszy<br />

dopuszczalnq hipotez~, moze ono poslugiwac s i~ dowodami<br />

indukcyjnym i dla dzialania korekcyjnego, potwierdzajqcego albo<br />

dezawuujqcego jego wyb6r. Skoro hipoteza jest dostatecznie mocno<br />

potwierdzona, dziecko zna j~zyk okreslony przez t~ hip o tez~ ; w konsekwencji<br />

w iedza jego si~ga ogromnie daleko poza obszar jego<br />

doswiadczenia i w praktyce sklania go do uznania znacznej cz~sci<br />

danych doswiadczenia za ulomne i w ypaczone.<br />

Peirce uwazal, ze procesy indukcyjne majq w nabywaniu wiedzy<br />

rol~ dosyc m arginalnq ; m6wiqc jego slowami : "Indukcja nie przynasi<br />

niczego oryginalnego, lecz tylko sprawdza domysl, kt6ry juz<br />

byl osiqgni~ty" . Aby nabywanie wiedzy zrozumiec w tej racjonalistycznej<br />

perspektywie, kt6rq Peirce nakreslil, musimy przeniknqc<br />

tajemnice tego, co nazwal on "abdukcjq", i musimy odkryc to, co<br />

"nadaje prawa abdukcji i w ten spos6b wykreSla granic~ dla hipotez<br />

dopuszczalnych". Peirce twierdzil, ze poszukiwanie zasad abdukcji<br />

prowadzi nas do badania idei wrodzonych, kt6re wyznaczajq<br />

instynk townq struktu r~ ludzkiej inteligencji. Ale Peirce nie byl dualistq<br />

w sensie kartezjanskim; dowodzil on (jak mysl~ , niezbyt przekonujqco),<br />

ze istnieje znamienna analogia mi~dzy inteligencjq ludzkq,<br />

z jej procesami abdukcyjnymi, a instynktem zwierz ~cym . Twierdzil<br />

n a przyklad, ze czlowiek odkryl pewne sluszne teorie tylko<br />

dzi~k i temu, ze jego "instynkty musialy od poczqtku zawierac pewne<br />

tendencje do trafnego mniemania" 0 pewnych szczeg6lnych sprawach;<br />

podobnie "nie mozna powaznie zakladac, ze kazde kurcz~ jakie<br />

si~ wyl~gl o, musi przetrzqsnqc wszelkie mozliwe teorie, dop6ki<br />

nie wpadnie n a trafnq ide~ , zeby cos dziobnqc i zjesc. Przeciwn8


N. CHOMSKY: J~YKOZNAWSTWO A BADANIA NAD LUDZKIM UMYSlEM<br />

nie - zaklada si~, ze zwierz~ rna wrodzonq ide~ uczynienia tego ; to<br />

znaczy - ze moze 0 tym pomyslec, ale nie rna zdolnosci do tego,<br />

zeby pomyslec cokolwiek innego... Ale skoro si~ przyjmuje, ze kazde<br />

biedne kurcz ~ jest wyposazone we wrodzonq tendencj~ skierowanq<br />

ku pozytywnej prawdzie, jakze mozna myslec, ze tylko czlowiekowi<br />

odm6wiono tej zdolnosci"<br />

Nikt nie posluchal wezwania Peirce'a i nie rozwinql teorii abdukcji,<br />

aby okreslic zasady, kt6re ograniczajq dopuszczalne hipotezy<br />

alba przedstawiajq je w pewnym porzqdku. Jeszcze dziS jest t o<br />

zadanie dla przyszlosci. Jest to zadanie, kt6rego nie warto podejmowac,<br />

jesli mozna udowodnic prawdziwosc empirystycznej koncepcji<br />

psychologii ; bardzo jest wi~c wazne, zeby poddac t~ koncepcj ~<br />

analizie racjonalistycznej, jak to juz cz~sciowo uczyniono w badaniach<br />

nad j ~ zyk iem. Chcialbym powt6rzyc, ze wielkq zaslugq lingwistyki<br />

strukturalnej, jak i teorii uczenia s i~ Hulla, w jej wczesl1ych<br />

stadiach, jak i niekt6rych innych kierunk6w wsp6lczesnych<br />

jest to, ze niekt6rym zalozeniom empirystycznym nadaly one ksztalt<br />

precyzyjny. Tam, gdzie tego dokonano, wyraznie wykazano niewystarczalnosc<br />

postulowanych mechanizm6w, a przynajmniej w wypadku<br />

j~zyk a potrafimy dostrzec juz wyraznie, dlaczego wszelkie<br />

tego rodzaj'u metody muszq zawiesc - dlatego na przyklad, ze w zasadzie<br />

nie mogq one wyjasnic cech struktury gl~bokiej oraz abstrakcyjnych<br />

operacji gramatyki formalnej. Domysla jqc si~ rozwoju przyszlego,<br />

uwazam za prawdopodobne, ze dogmatyczny charakter og6lnego<br />

schematu empirystycznego i jego nieadekwatnosc wobec inteligencji<br />

ludzkiej i zwierz~cej b~dq si~ stawaly coraz bardziej widoczne<br />

w miar~ , jak poszczeg6lne koncepcje, takie jak lingwistyka<br />

tnksonomiczna, behawiorystyczna teoria uczenia si~, m odele percept<br />

ronowe, metody h eurystyczne i "og6lne rozwiqza nia problem6w"<br />

wczesnych entuzjast6w "sztucznego rozumu" b ~ dq kolejno odr zucane<br />

z przyczyn empirycznych, gdy s i~ je sprecyzuje, albo z powodu<br />

ich jalowosci, jeSli si~ je zostawi w stanie og6lnikowym. Jesli ten<br />

domysl jest sluszny, stanie s i~ w6wczas mozliwe podj~cie og6lnych<br />

studi6w nad granicami i zdolnosciami ludzkiego r ozumu w celu<br />

ro zwini~c ia Peirce'owskiej logiki abdukcji.<br />

Wsp6lczesna psychologia nie stroni od takich inicjatyw. J ednym<br />

z przejaw 6w tego Sq dzisiejsze studia nad gramatykq generatywnq,<br />

nad jej uniwersalnq substrukturq i nad rzqdzqcymi niq zasadami.<br />

Blisko z tym zwiqzane jest badanie biologicznych podstaw ludzkiego<br />

jp,zyka, badanie, w kt6rego rozw6j Eric Lenneberg wni6s1 wazny<br />

wklad. Ma si~ pokus~ upatrywania analogicznej inicjatywy w bardzo<br />

waznych pracach Piageta i innych uczonych zainteresowanych<br />

"epistemologiq genetycznq", ale nie jestem pewny, czy tak rzeczywiscie<br />

jest. Nie jest dla mnie na przyklad jasne, co wlasciwie Piaget<br />

779


Z MVSLI wSPOtCZESNEJ<br />

uwaza za podstaw~ prZeJSCla z jednego stadium, ktore rozwaia, do<br />

innego, wyiszego stadium. Istnieje poza tym mozliwose, zasugerowana<br />

w niedawnych pracach Mehlera i Bevera, ze slusznie slawne<br />

wyniki badaii. nad zachowywaniem mogq ujawniae nie kolejne<br />

stadia rozwoju intelektualnego w sensie rozwaianym przez Piageta,<br />

lecz cos dosye odmiennego. J esli wst~pne wyniki Mehlera i Bevera<br />

Sq poprawne, z tego wynikaloby, ie "ostateczne stadium", w ktorym<br />

zachowywanie jest wlasciwie rozumiane, bylo zreaHzowanc<br />

w bardzo wczesnym okresie rozwoju. Potem dziecko rozwija techni ­<br />

k~ heurystycznq, ktora jest w znacznej mierze adekwatna, ale za­<br />

\""odzi w takich warunkach, w jakich si ~ dokonuje eksperyment zachowywania.<br />

Jeszcze pozniej przystosowuje one t~ technik~ pomyslnie<br />

i znowu wypowiada trafne sqdy w eksperymencie zachowywania.<br />

J esli ta analiza jest sluszna, to mamy do czynienia nie z nas(~powaniem<br />

kolejnych stadiow rozwoju intelektualnego w sensie<br />

Piagetowskim, lecz raczej z powolnym post~pem w dociqganiu technik<br />

heurystycznych do poziomu koncepcji ogolnych, ktore zawsze<br />

w dziecku istnialy. Sq to interesujqce alternatywy; w kaidym wypadku<br />

wyniki mogq miee duie znaczenie dla zagadnieJl, jakie rozwazamy.<br />

"(.. .)<br />

Nie chcialbym, i eby to, co mowi~, lClczono z innymi, zupelnie odmiennymi<br />

probami wskrzeszenia teorii instynktu ludzkiego. Istotnq<br />

zdobyczq etologii Sq jej badania nad cechami wrodzonymi okreslajqcymi<br />

sposob nabywania wiedzy i charakter owej "viedzy. Wracajqc<br />

do tego zagadnienia, musimy si~ zastanowie nad jednym jeszczc pytuniem:<br />

Jak to si~ stalo, ze umysl ludzki nabyl OWq wrodzonq strukt<br />

un~, ktorq mu przypisujemy Wcale nas nie dziwi, ie Lorenz uwaia<br />

to po prostu za wynik naturalnej selekcji. Peirce wysuwa koncepcj~<br />

dosyc odmiennq, dowodzqc, ie "natura zapladnia umysl cz1owieka<br />

ideami, ktore, skoro dojrzejq, b~dq podobne do swego ojca,<br />

Natury". Czlowiek jest "wyposazony w pewne naturalne wierzenia.<br />

ktore Sq prawdziwe", bo "pewne jednostajnosci. .. dominujq W<br />

wszechswiecie, a rozumujqcy umysl jest sam wytworem tego<br />

wszechswiata. Te same prawa na mocy logicznej koniecznosci Sq<br />

wcielone w samq jego istot~". Jest jasne, ie rozumowania Peirce'a<br />

Sq w tym punkcie zupelnie nieprzekonujqce i ze niewiele gorujq nad<br />

OWq dawniejszq teoriq wprzod ustanowicnej harmonii, ktorq prawdopodobnie<br />

mialy zastqpic. Z faktu, ze umysl jest wytworem praw<br />

n aturalnych, nie wynika, ze posiada on zdol~ose rozumienia tych<br />

praw, czy tez dotarcia do nich drogq "abdukcji". Nie byloby trudne<br />

wymyslenie takiego urzqdzenia - na przyklad zaprogramowanie<br />

komputera - ktore byloby wytworem praw naturalnych, lecz kt6re,<br />

otrzymawszy dane, wyprodukowaloby pierwszq z brzegu niedorzecznq<br />

teori~ "tlumaczqcq" te dane.<br />

780


N. CHOMSKY: JI;ZYKOZNAWSTWO A BADANIA NAD LUDZKIM UMYSlEM<br />

Faktem jest, ze procesy, poprzez kt6re umyslludzki osiqgnql swoje<br />

obecne stadium zlozonosci i SWq szczeg61nq form~ organizacji wrodzonej<br />

Sq calkowitq tajemnicq, tak samo jak analogiczne kwestie dotyczqce<br />

fizycznej czy mentalnej organizacji jakiegokolwiek innego<br />

zlozonego organizm u. Przypisywanie t ego rodzaju selekcji naturalnej<br />

jest tak dlugo bezpieczne, jak dlugo uswiadamiamy sobie, ze<br />

w tezie tej nie ma nic uchwytnego poza wiarq, iz istnieje jakies naturaIistyczne<br />

wytlumaczenie tych zjawisk. Problem wyjasnien ia<br />

przyczyn r ozwoju ewolucyjnego jest pod pewnymi wzgl~dami dosyc<br />

podobny do problemu wytlumaczenia poprawnie zrealizowanej abdukcji.<br />

Prawa okreslajqce wachlarz mozliwych mutacji u danych<br />

i natur~ zlozonych organizm6w Sq r6wnie nieznane jak prawa ograniczajqce<br />

wybieranie przez czlowieka hipotez. Skoro nie m amy :ladnej<br />

wiedzy 0 prawach determinujqcych organizacj~ i stru ktu r~ zIozonych<br />

system6w biologicznych, to pytanie 0 to, jakie jest "prawdopodobiel'lstwo"<br />

osiqgni~cia przez umysl ludzki swego obecnego<br />

stanu, jest tak samo niedorzeczne jak dociekanie "prawdopodobiel'lstwa",<br />

ze taka a nie inna teoria fizyczna zostanie zaprojektowana.<br />

Noam Chomsky<br />

przeloiyll<br />

Alfred Gawronski<br />

Zygmunt Kubiak<br />

P - ZNAK 781


ZDARZENIA<br />

KSIAi KI<br />

LUDZIE<br />

PANORAMA AKTUALNYCH U J ~C<br />

I CZlOWIEKA<br />

SOGA<br />

1. Dw ie estetycznie wydane ksiqzki, stanowiqce dwie osobne cz~sc i<br />

jednego dziela zbiorowego, nOSZq wsp6lny tytul: Aby poznac Boga<br />

i czlowieka. Redaktor dziela, bp B. Bejze, kazdej cz~sci tego dziela<br />

dal ponadto osobny tytul. W naszej domowej bibliotece mogq wi~<br />

znaleic si~ dwie pozycje : 0 Bogu dzis i 0 czlowieku dzis. Ozdobne,<br />

starannie wykonane okladki, u kazujqce wydarzenia z pierwszego<br />

lqdowania ludzi na ksiE:zycu, prawie wzruszajq p rzypominaniem<br />

nam mocy ludzkiego intelektu, kt6ry jest w stanie opanowac przestrzen<br />

kosmicznq, a wobec tego ewentualnie takze poznac i zrozumiec,<br />

kim jest B6g i kim jest czlow iek. Oglqdajqc ksiqzki, podziwiamy<br />

wiE:c troskliwe i piE:kne ich wyk onanie w Wydawnictwie<br />

Si6str Loretanek, a zarazem pelnq talentu dydaktykE: okladek, ukladu<br />

tr esci i tytul6w. Redaktor k siqzek zachE:ca, aby poznac Boga<br />

i czlowieka, aby zetknqc siE: z tym, co 0 Bogu dzis i 0 czlowieku dzis<br />

m6w iq filozofowie i teologowie, przyrodnicy i socjologowie. Tresciq<br />

okladek redaktor ksiqzek budzi w nas nadziej~, ze potrafimy zrozumiec<br />

prezentowane ujE:cia, gdyz czlowiek jest w stanie zbadac<br />

i zrealizowac to wszystko, ,,0 czym nie snilo si~ filozofom".<br />

2. Zauwazamy tez, ze te dwie aktualnie wydane ksiqzki (Warszawa,<br />

1974) mogq budzic zainteresowanie z powodu juz wczesniej<br />

opublikowanych przez Siostry Loretanki i pod redakcjq bpa B. Bejze<br />

dwu swietnych tom6w pt. 0 Bogu i 0 czlowieku. Pami~tamy bo-:­<br />

wiem, jak bardzo odswiezyly i zmobilizowaly nasze myslenie zaw<br />

arte w tych tomach rozprawy, napisane w wiE:kszosci - co stanowi<br />

ich cechE: charakterystycznq - z pozycji wsp61czesnego tomizmu.<br />

W okresie dokuczajqcego nam wtedy w teologii klimatu egzystencjalistycznego<br />

(wspomniane tomy u kazaly siE: kolejno w r. 1968<br />

782


ZDARZENIA - KSII\2KI - WDZIE<br />

i 1969), 0 prof. M. A. Kra.piec nawia.zuja,c do obiegowych temat6w<br />

rozwazal fakt smierci jako osobowego przezycia, gdyz z analiz filozoficznych<br />

wynikala niesmiertelnose duszy ludzkiej. Ks. kardynal<br />

K. Wojtyla przedstawil wyst~puja.ce w czlowieku dyn amizmy. S. doc.<br />

Z. Zdybicka om6wila filozoficzna. koncepcj~ religijnosci czlowieka.<br />

Ks. prof. K. Kt6sak analizowal zwia.zki czlowieka z przyroda. u k a­<br />

zuja.c transcendencj~ czlowieka wobec przyrody. Ks. dr J . Majka<br />

przedstawial czlowieka w relacji do spoleczenstwa. K8. prof. St . Kaminski<br />

precyzowal r6znice mi~dzy antropologia. filozoficzna. a innymi<br />

dzialami filozofii. P rof. St. Swiezawski ukazal zaleznose k oncepcji<br />

czlowieka od twierdzeI'i metafizyki oraz rol~ badan historycznych,<br />

pozwalaja.cych zrozumiec tendencje wsp6lczesnych stanowisk<br />

w dziedzinie teorii czlowieka. Ks. mgr A. Wawrzyniak omawial<br />

egzystencjalizm, kt6rego. znajomosc pozwala odczuc caly smak i celnose<br />

rozwazan o. prof. M. A. Kra.pca na temat smierci. Ponadto<br />

o. Kra,piec, ks. Kaminski i s. Zdybicka ukazali spos6b filozoficznego<br />

poznania istnienia Boga. Bp. B. Bejze przyblizal filozoficzne rozumienie<br />

istoty Boga. I jest to w sumie bogata trese dopiero pierwszego<br />

tomu 0 Bogu i czlowieku z r. 1968. W tomie drugim z r. 1969<br />

dowiadujemy si~ z artykulu bp. B. Bejze, jak r6znorodnie rozwia.­<br />

zuje si~ gl6wne zagadnienia filozofii Boga. Ks. doc. M. Jaworski<br />

ustala granice mi~dzy filozoficzna. a religijna. wiedza. 0 Bogu. Ks.<br />

doc. St. Kowalczyk zwraca uwag~ na wa.tki etyczne w problemie<br />

poznawania istnienia Boga. Zjawia si~ kilka podobnych temat6w:<br />

zagadnienie wolnosci i decyzji (M. A. Kra.piec), kryterium dobra<br />

w moralnosci chrzescijanskiej (St. Olejnik), wychow.anie do chrzesci<br />

janskiego uniwersalizmu (S. Kunowski), psychologiczne podstawy<br />

religijnego wychowania dzieci (A. Just). Ks. kardynal S. Wyszynski<br />

zarysowuje problematyk~ wlasciwej formacji kaplana udost~pniaja.c<br />

tym samym skr6cony tekst swego przem6wienia, wygloszonego<br />

w Rzymie w 1963 r. Ks. prof. M. Kurdzialek swoim 'artykulem n.a<br />

temat czlow,ieka, pojmowanego w sredniowieczu jako mikrok osmos,<br />

a ks. prof. St. Kaminski esejem na temat ksztaltowania si~ i struktury<br />

swiatopoglqdu, uzupelniajq teoretycznq zawartosc tomu.<br />

Przypominam tu problemowa. zawartosc poprzednich tom6w z dwu<br />

powod6w: 1) Aby miec w i~cej danych, kt6re przekonaja. Czytelnika,<br />

ze poprzecinie i aktualnie wydane ksia.zki na temat Boga i czlowieka<br />

rzeczywiscie stanowiq panoram~ problem6w, autor6w i uj~ c.<br />

2) Aby wykazac, ze w ksiqzkach 0 Bogu dzis i 0 czlowieku dzis,<br />

uzyskujemy nie mniej niz poprzednio ciekawa. informacj~, przegla.d<br />

stanowisk przedstawionych kompetentnie, uj~cia kt6re podobnie mobilizujq<br />

do myslenia, a ponadto swoimi rozwiqzaniami moga. budzic<br />

aprobat~ lub polemik~. W kazdym razie mogq stanowic podstaw~<br />

dialogu, wymiany mysli, poszukiwania tego, co prawdziwe.<br />

783


ZOARZENIA - KSIAlKI - LUOZIE<br />

Otaki dialog, kt6rego punktem wyjScia moze bye dzielo Aby poznac<br />

Boga i czlowieka, chodzi redaktorowi obu tom6w, 0 czym<br />

swiadczy "Przedmowa", a takze w jednym i drugim tomie zamieszczona<br />

dedykacja: "Ojcu Swi~temu Pawlowi VI, kt6ry wszystkich<br />

ludzi dobrej woli wzywa do prowadzenia dialogu, ksiflZk~ t~, majflCq<br />

sluzyc dialogowi filozoficznemu, dedykujq autorzy, redaktor,<br />

wydawnictwo".<br />

Pragn~ podjqc w tym om6wieniu obu cz~sci dziela zagadnienia<br />

i wqtki myslowe, kt6re mogq raczej "sluZye dialogowi filozoficzne·­<br />

mu". Tylko odnotowuj~ to, ze w obu tomach, a gl6wnie w tomie<br />

pierwszym, znajdujq si~ rozprawy teologiczne. Ks. L. Stachowiak<br />

ukazuje uj~cie Boga "w pismach starotestamentalnych i literaturze<br />

mi~dzytestamentalnej", ks. J. Kudasiewicz wydobywa rozumienie<br />

Boga z Ewangelii synoptycznych, ks. W. Hryniewicz m6wi 0 modelach<br />

"przedstawiania Boga w teologii wsp6Iczesnej", ks. A. Nossol<br />

omawia poj~cie Boga konstytuowane z problematyki "futurum"<br />

i "novum", ks. S. C. Napi6rkowski referuje akcentowane w wsp61­<br />

czesnej teologii "trynitarno-zbawcze dzialanie Boga". Zagadnienia Sq<br />

frapujqce, wsp6lczesna teologia jawi si~ w tych rozprawach jako<br />

uj~cie gl~bokie, zywe, niezwykle trafne, czytelne i mqdre.<br />

W "Przedmowie" do obu cz~sci dziela, znajdujqcej si~ w tomie<br />

o Bogu dZis, bp B. Bejze informuje, ze ksiqi:ki Sq przeznaczone "dla<br />

wszystkich, kt6rzy z racji aktualnie odbywanych studi6w lub po<br />

prostu osobistych zainteresowan chcq zapoznae si~ z poglqdami na<br />

temat Boga i na temat czlowieka, jakie wsp6kzesnie wyst~pujq<br />

w r6znorodnych kierunkach filozofii oraz poza filozofiq w innych,<br />

przynajmniej niekt6rych, dziedzinach wiedzy". Bp B. Bejze zwraca<br />

tez uwag~, ze podj~ty w ksiqzkach szeroki wachlarz zagadnien i stanowisk<br />

sprzyja wlasnie dialogowi i "pracy interdyscyplinarnej", jak<br />

q zresztq zaleca rozeslany do biskup6w ordynariuszy list Kongregacji<br />

do Spraw Nauczania Katolickiego. Bp B. Bejze slusznie tez<br />

uwaza, ze dzielo Aby poznac Boga i czlowieka dostarcza wykladowcom<br />

i sluchaczom filozofii w seminariach duchownych potrzebnych<br />

materia16w, pozwalajqcych, zgodnie z listem Kongregacji,<br />

"zdobye adekwatnq znajomosc gl6wnych koncepcji filozoficznych<br />

swego czasu i swego srodowiska", co pomaga w przygotowaniu si~<br />

do "nawiqzywania dialogu z ludzmi swej epoki".<br />

Rol~ dwu tom6w 0 Bogu i czlowieku uwyraznil bp B. Pylak<br />

w szkicu W trosce 0 filozoficznq formacj~ wsp6lczesnego kaplana<br />

(Katecheta, 5, 1974, s. 213). Autor ten widzi w omawianych tomach<br />

material, uzyteczny nie tylko w dziedzinie problemu "formacji filozoficznej<br />

alumn6w", lecz takze w dziedzinie doksztalcania ksi~Zy<br />

juz pracujqcych na r6znych plac6wkach duszpa~terskich. Bp B. Py­<br />

784


ZOARZENIA - KSII\2KI -LUOZIE<br />

lak rna tu na mysli "samoksztalcenie poprzez lektur~ prac i artykulow<br />

tresci filozoficznej".<br />

Wymieniwszy zawartosc problemowq tom6w 0 Bogu i 0 czlowieku<br />

z r. 1968 i 1969, podajmy teraz tresc dziela Aby poznac Boga<br />

i czlowieka z r. 1974. Uj~cia i stanowiska imponujq roznorodnosciq,<br />

kompetencjq, trafnosciq informacji. Uzyskujemy ciekawq pan o ram~<br />

aktualnych uj~c Boga i czlowieka, poglqd6w funkcjonujqcych w polskich<br />

srodowiskach filozoficznych i teologicznych, przygotowanie do<br />

"nawiqzywania dialogu", podstaw~ "wsp6lpracy interdyscyplinarnej".<br />

W tomie 0 Bogu dzis ks. E. Morawiec rozwaza problem poznania<br />

istnienia Boga od strony refleksji, wlasciwej nauk om szczeg61owym,<br />

a takze od strony refleksji filozoficznej. Rozwaza aktualne stanowiska,<br />

poglqdy glosnych autor6w, ukazuje interdyscyplinarny walor<br />

stawiania problemu Boga w obu dziedzinach wiedzy. 0 rozw oju<br />

poznania Boga jako Absolutu i Osoby w kulturze sr6dziemnomorskiej<br />

pisze ks. B. Dembowski. Tomistycznq drog~ poznania Boga<br />

ukazujq we wsp6lnym artykule o. M. A. Krqpiec i s. Z. Zdybicka.<br />

Ponadto w osobnym artykule s. Z. Zdybicka referuje wyst ~pujqcy<br />

w wsp6lczesnej teologii lub bardziej w wsp6lczesnej kulturze umyslowej<br />

"problem tak zwanej smierci Boga". Metodologicznq stron~<br />

filozoficzn ej nauki 0 Bogu precyzuje w swym studium ks. K. Kl6sak.<br />

Uzyskujemy tez informacj ~ 0 sposobie wyst ~powania problemu Boga<br />

w wsp6lczesnym augustynizmie (ks. W. Eborowicz), w fenomenologii<br />

(A. B. St~pien), w poglqdach Teilharda de Chardin (ks. L.<br />

Wci6rka), w filozofii scjentystycznej (ks. S. Kaminski). I de~ Boga<br />

i wsp6lczesny ateizm konfrontuje ks. M. Jaworski.<br />

Ta filozoficzna zawartosc ksiqzki lqcznie z cz~sciq teologiczn1\<br />

wprowadza nas w sam srodek wlasnie stanowisk, uj~c, polemik ,<br />

aktualnej wiedzy 0 Bogu.<br />

W tomie 0 czlowieku dzi§ znajdujemy g16wnie szereg rozpraw filozoficznych.<br />

"Zbi6r ten - jak zaznacza w Slowie wst~pnym redaktor<br />

ksiqzki - poprzedzony jest rozpraWq z dziedziny antropologicznych<br />

dociekan przyrodniczych, pozycje zas koncowe wkraczajq<br />

w rejon refleksji teologicznej". Przyrodnicze rozwazania nad czlowiekiem<br />

referuje ks. Sz. Slaga, teologiczne uj~cie Chrystusa i czlowieka<br />

w ;,teologii smierci Boga" przedstawia ks. W. Hryniewicz. Ponadto<br />

teologiczne uzasadnienie godnosci czlowieka ukazuje ks. W.<br />

Granat. Zesp61 rozpraw filozoficznych otwiera przejrzyscie skomponowany,<br />

swietny, wprost elegencki tekst ks. K. Kl6saka na temat<br />

zagadnienia przygodnosci czlowieka. A. B. St~pien referuje rozne<br />

koncepcje istoty czlowieka. J. Kalinowski w dwu rozprawach polemizuje<br />

z ksiqzkq CL Tresmontanta na temat duszy, zajmujqc stanowisko<br />

takze wobec poglqd6w R. Lahaye'a, krytykujqcego poglqdy<br />

Cl. Tresmontanta. M. Gogacz precyzuje spos6b uprawiania egzysten­<br />

785


ZOARZENIA - KSIA2KI - LUOZIE<br />

cjalno-tomistycznej filozofii czlowieka. Ks. L. Wei6rka ukazuje<br />

miejsce i rol~ fenomenologii oraz ewolucji w poglqdach na czlowieka,<br />

formulowanych przez Teilharda de Chardin. St. Grygiel prezentuje<br />

problemy egzystencjalistycznej filozofii czlowieka. Ks. W. Gawlik<br />

rozwaia problem czlowieka w strukturalizmie. Ks. T. Slipko<br />

ukazuje problem osoby ludzkiej w marksizmie.<br />

Mozemy jui teraz z pelnym pok ryeiem stwierdzie, ie poprzednie<br />

i aktualnie wydane przez Siostry Loretanki ksiqiki na temat Boga<br />

i czlowieka stanowiq wprost imponujqcq panoramp, problem6w ,<br />

autor6w , uj~e, stanowisk i nurt6w filozoficznych. Uzyskujemy informacj~<br />

0 poglqdach tomist6w, fenomenolog6w, egzystencjalist6w,<br />

augustynik6w, zwolennik6w Teilharda de Chardin, scjentyst6w,<br />

strukturalist6w, marksist6w. Wypowiadaja, si~ przedstawiciele nauk<br />

przyrodniczych, socjologii, metodologii, filozofii, teologowie, filozofowie,<br />

historycy filozofii. Dowiadujemy si~ z tych ksia,iek 0 uj ~ ciu<br />

problemu Boga i problemu czlowieka we wszystkich prawie wsp61­<br />

czesnie aktualnych nurtach filozoficznych i w r6i norakich naukach.<br />

Informacji dostarczajq pracownicy naukowi i dydaktyczni uczelni<br />

katolickich.<br />

3. Nie .streszczaja,c poszczeg6lnych rozpraw chc~ tylk o zasygnalizowae<br />

dominujqce w obu tomach stanowiska i n iekiedy te, z kt6rymi<br />

musialbym polemizowae. Wszystkie rozprawy zaslugujq na uwaine<br />

ich przeczytanie i przemyslenie, wszystkie dostarczaja, rzeczywiseie<br />

kompetentnej informacji, porzqdkujq i wzbogacaja, naSZq wiedz~<br />

w zakresie tematu Boga i czlowieka. Dowiadujemy s i~, co w zakresie<br />

tych temat6w cenia, specjalisei, dlaczego tak r6inorodnie rozwiqzuja,<br />

te same zagadnienia, w jakim kierunku ida, poszukiwania<br />

rozwia,zan, w jakich punktach i dlaczego musi zjawie si~ r6znica<br />

zdan, kt6ra nigdy przeeiei nie wyklucza dialogu. W tych aspektach<br />

rozwazmy najpierw trese tomu 0 Bogu dzis.<br />

Ks. E. Morawiec w artykule Nauki szczeg6lowe, filozofia a poznanie<br />

istnienia Boga rozwaza dwie orientacje przyrodnik6w: 1) Nauki<br />

szczeg610we nie prowadza, do problemu istnienia Boga. 2) Nauki<br />

szczeg610we moga, sugerowae problem istnienia Boga, a tym samym<br />

po trzeb~ filozofii, jako uzupelnienia wiedzy nie sprowadzaja,cej si~<br />

do uj~eia tylko zjawiskowych aspekt6w rzeczywistosci. Pierwsza<br />

orientacja opiera s i~ na pozytywistycznym przekonaniu, ie moina<br />

zaufac wylqcznie seisle okreslonemu poznaniu przyrodniczemu, ie<br />

zgodnie z prawem trzech etap6w nauka wlasnie uwalnia si~ od wyjasnien<br />

teologicznych i metafizycznych w kierunku wyjasnien tak<br />

zwanych pozytywnych. Z filozofii, pojmowanej jako calose wiedzy<br />

ludzkiej, wyodrr:bnily si~ nauki przyrodnicze i humanistyczne, takie<br />

logika, psychologia, estetyka. W filozofii pozostaly te dzialy wiedzy,<br />

786


ZOARZEN IA - KSIAlKI - LUOZIE<br />

ktorych nie mozna uczynic nauka" np. metafizyka. Brak naukow osci<br />

metafizyki czyni czyms nienaukowym problem Boga. Ponadto<br />

niemozliwosc poznania istnienia Boga zalezy od k oncepcji poznawania.<br />

Poznawac - wedlug Kanta i Comte'a - to "wyrazac daja,ce si ~<br />

zaobserwowac relacje mi~ d zy danymi fak tami w terminach relacii<br />

na j cz~ sciej matematycznych". Bog nie podlega takiemu poznaniu.<br />

Druga orientacja od XVII wieku poprzez Kartezjusza i Leibniza,<br />

uznaje afirmac j ~ Boga za post~powanie racjonalne. Pogla,d taki<br />

przyjmuje np. Newton, Volta, ,Ampere, Planck, Bohr, de Broglie,<br />

Heisenberg, Einstein. Orientacje filozoficzne sprowadzaja, s i ~ do<br />

trzech koncepcji przedmiotu filozofii: idei, jazni, bytu realnego. Tomisci<br />

uwazaja" ze uzasadnienie istnienia Boga jest m ozliwe tylko<br />

w filozofii realnego bytu. Ks. E. Morawiec ciekaw ie ukazuje pogla,dy<br />

tomistow, rozne ich stanowiska oraz opinie 0 filozofii idei i filozofii<br />

j azni.<br />

Tomistyczny sposob argumentacji, ze Bog istnieje, z ogromna, erudycjq<br />

i precyzjq ukazuje ks. K. Kl6sak. J ak rozumiec tomizm i dlaczego<br />

problem Boga wynika z problemu byt u, ¥yjasn iajq o. M. A.<br />

Kr&piec i s. Z. Zdybicka. Ks. B. Dembowski zarysowuje dzieje pojmowania<br />

Boga, odr6zniajqc filozoficZllq i religijnq tresc poj ~cia Bogao<br />

Filozofom przypisuje pojmowanie Boga jako Absolutu, teologom<br />

- jako Osoby. Wyjscia z tego przeciwstawienia szuka w poglqdzie,<br />

ze B6g jest zar6wno Absolutem, jak i Osobq.<br />

Ks. W. Eborowicz prezentuje augustynskie pogla,dy prof. M. F.<br />

Sciacca, wedlug kt6rego praw dy, Zllajduja,ce s i~ w umysle czlowieka,<br />

a w i ~c r6zne od bytu myslqcego, wskazujq na byt nieskonczony.<br />

Ten byt, b~dqcy Bogiem, jest tozsamosciq bytu i mysli.<br />

Ks. L. Wci6rka, omawiajqc problem Boga w poglqdach Teilharda<br />

de Chardin stwierdza, ze istnienie Boga dla Teilharda nie ulegalo<br />

wqtpliwosci. Teilhard tylko przeksztalcH ide~ Boga kosmosu w ide~<br />

Boga kosmogenezy. B6g jest zr6dlem i zasadq "wewn~trzn ej konsystencji<br />

kosmosu, ewoluujqcego od wielosci do jednosci". Uzyskiwanie<br />

tej jednosci, a wi~c proces formowania czyli spontanicznego jednoczenia<br />

si~ bytu, jest stwarzaniem, powodowanym przez czynnik r6zny<br />

od tego procesu, przez Przyczyn~ jednoczenia. Komentator pism<br />

Teilharda, B. de Solages wymienia jednak cztery wy st ~pujqce<br />

w pismach Teilharda argumenty, ze Bog ist nieje: 1) Ewolucja, ktora<br />

daje w wyniku sfer~ ludzkq, aby dalej s i~ rozwijala, wymaga najwyzszego<br />

osrodka swiadomosci, mobilizujqcego ludzi do przedluzerna<br />

ewolucji materii i Zycia. 2) Ewolucja, dajqca w wyniku uklady<br />

coraz bardziej zlozone i 0 wyzszym stopniu swiadomosci, na etapie<br />

przeksztalcen spolecznych, a wi~c wywoluja,cych jednosc ludzi<br />

i swiadomosc kolektYWllq, wymaga milosci. J ednak czlowiek ogarnia<br />

sWq milosciq tylko kilka os6b. "Musi istniec Ktos, w Kim byloby<br />

787


ZDARZENIA - KSIAlKI - LUDZIE<br />

mozliwe umilowanie wszystkich". 3) Kierunkowy charakter procesu<br />

ewolucji, ciqgle wzrastanie zlozonosci materialnej kosmosu i wzrastanie<br />

swiadomosci, Sq mozliwe dzi~ki przyciqganiu przez "Pierwszy<br />

motor". 4) Czlowiek wykonuje akty zycia psychicznego, ich zr6dlo<br />

jest jednak od nas niezalezne. Tym zr6dlem jest B6g.<br />

A. B. St~pien rozwazajqc Zagadnienie Boga W fenomenologii wyjasnia,<br />

ze B6g moze bye przedmiotowym korelatem "pewnych akt6w<br />

swiadomosci, zwlaszcza akt6w religijnych i parareligijnych", moze<br />

bye takze "rozwazany jako teoretyczna mozliwose, jako zawartose<br />

idei czy przedmiot poj~cia", ponadto moze bye na terenie metafizyki<br />

rozwazany "jako dostateczna i ostateczna racja swiata, jako warunek<br />

konieczny istnienia (i kwalifikacji) bytu niekoniecznego". A.<br />

B. S t ~pien omawia "perspektywy tej problematyki na terenie fenomenologii"<br />

i dochodzi do wniosku, ze poprzestanie - np. w uj~ciach<br />

Ingardena - na uchwyceniu ejdosu Boga w wyanalizowanym<br />

przez nas znaczeniu metodq kombinatoryjno-dialektycznq, poprzestanie<br />

"na stwierdzeniu pewnej mozliwosci" oraz poprzestanie na<br />

tym w wyborach i decyzjach swiatopoglqdowych, "jest rezygnacjq<br />

z kierowniczej roli poznajqcego, teoretycznego intelektu, jest p6jsciem<br />

znanq drogq relatywizmu, subiektywizmu, idealizmu". A. B.<br />

StE;pien proponuje posluzenie si~ w problemie Boga metafizykq tomizmu<br />

egzystencjalnego.<br />

Artykul ks. St. Kaminskiego na temat Zagadnienia Absolutu w filozofii<br />

scjentystycznej swietnie uzupelnia, wyjasnia i swoiscie podsumowuje<br />

problemy, ukazywane w rozwazaniach ks. E. Morawca,<br />

ks. W. Eborowicza, ks. L. Wci6rki, A. B. St~pnia. Dowiadujemy si~<br />

ponadto, ze w filozofiach scjentystycznych pytanie 0 istnienie Boga<br />

nie wynika wprost z samych tych filozofii, lecz jest dodane z zewnqtr<br />

z. W filozofiach, kt6re dopelniajq nauki szczeg610we uj~ciami<br />

uog61n iajqco-syntetycznymi, Absolut jest np. racjq wzrostu entropii,<br />

rozszerzania si~ wszechswiasta, ewolucji, rozmaitych aspekt6w zycia<br />

ludzkiego. W filozofiach lingwistycznych rozwaza si~ "same sformulow<br />

ania j~zykowe rozmaitych uzasadnien egzystencji Boga".<br />

SWietny artykul ks. St. Kaminskiego nalezy specjalnie polecie uwadze<br />

Czytelnik6w, jako uj~cie doskonale wyjasniajqce zawile losy<br />

wsp6lczesnego myslenia.<br />

Trese tomu 0 Bogu dzis pozwala stwierdzie, ze jest to ksiqzka<br />

o niezwyklej urodzie intelektualnej. Ogromnie przejrzyste, wywaz0ne<br />

informacje, dobrze podane, ciekawe. Nawet poglqdy, kt6rych<br />

nie mozna zaakceptowae, jawiq si~ sympatycznie. Spokojny referat<br />

koncepcji, h'afne komentarze, ukazywanie miejsca prezentowanych<br />

stanowisk w kulturze umyslowej naszych czas6w. Ponadto autorzy<br />

rozpraw formulujq wlasne rozwiqzania i opinie. Wymienmy dla<br />

przykladu kilka takich trafnych twierdzen.<br />

788


ZOARZENIA - KSII\2KI - LUOZIE<br />

K s. E. Morawiec zastanawiaja.c si~ nad propozycja. uzaleznienia<br />

poznania filozoficznego od wynikow nauk szczegolowych ciekawie<br />

pisze, ze "kazda z tych dziedzin urabia swoje poj~cia w oparciu<br />

o odmienny material empiryczny, sta.d tez pochodza. rozne znaczenia<br />

rownoksztaltnych terminow... Korzystanie w filozofii z fizykalnego<br />

opracowania danych doswiadczenia moze prowadzie do zatarcia roznic<br />

dotycza.cych przedmiotu i aparatu poj~ciowego w fizyce i metafizyce"<br />

(s. 29-30). Pogla.d ks. E. Morawca, ze inaczej i inny material<br />

empiryczny opracowuja. dla swych potrzeb fizyka i metafizyka oraz<br />

ze metafizyka nie moze korzystae "z fizykalnego opracowania danych<br />

doswiadczenia", wia.ze si~ z podobnymi stwierdzeniami ks. St.<br />

Kaminskiego, wedlug ktorego "fakty naukowe sa.... uj~te z punktu<br />

widzenia, ktory jest wlasciwy dla poszczegolnej dyscypliny... Fakt6w<br />

interdyscyplinarnych (wspolnych dla wielu nauk), a dostatecznie<br />

zdeterminowanych nie rna... Tylk o bowiem materialny przedmiot<br />

m oze bye ten sam dla wielu dziedzin poznania, a fakt (0 He jest<br />

naukowy) musi. odpowiadae przedmiotowi formalnemu tej nauki,<br />

z uwagi na ktorq jest on naukowy" (s. 110-111). Dowiadujemy si~<br />

wi~c, ze nie rna przejscia z twierdzen nauk przyrodniczych do<br />

twierdzen metafizyki. Innym powtJdem braku takiego przejscia jest<br />

to, na co zwraca uwag~ M. A. Kra,piec, a mianowicie, ze "wszystkie<br />

r odzaje poznania naukowego opieraja, si~ na poznaniu typu uniwersalizuja,cego,<br />

a nawet gros systemow filozoficznych tylko ten typ<br />

poznania afirmuje, posluguja,c si~ coraz mocniejsza, uniwersalizacja,...<br />

Doszlo do tego, ze nawet realny byt usilowano poj ~c iowae<br />

uniwersalnie" (s. 73). I Kra,piec dodaje, ze dla metafizyka "korz2­<br />

niem rzeczywistosci jest realny akt istnienia, kt6rego nie mozna<br />

pomijae w zadnym momencie poznania rzeczywistosci jako rZ2CZYwistosci...<br />

Afirmowanie aktu istnienia z odczytaniem realnej... tresci<br />

jest... transcendentalnym sposobem uj~cia byt6w rzeczywistych,<br />

kt6ry jest daleki od wszelkiej abstrakcji i od dowolnego wybierania<br />

aspektu rzeczywistosci" (s. 73-74).<br />

Z artykulu A. B. St~pnia, informuja,cego 0 fenomenologii, dowiadujem<br />

y si~, ze w naszym poznaniu mozemy bye nastawieni na fenom<br />

en, czyli na to, co indywidualne i konkretne, lub na sens tego czegos<br />

bezposrednio i naocznie danego. Ten sens, nazywamy tez idea, lub<br />

istota" nie jest jednak czyms w rzeczy. Nie jest realna, istotq tej<br />

rzeczy. Jest zawartoscia, idei, a wi~c jest zawartoscia, po j ~cia tego,<br />

co jednostkowe. Ejdetyczne poznanie tego, co konieczne i istotnosciowe,<br />

nie jest poznaniem istoty czegos realnego, lecz jest poznaniem<br />

zawartosci poj~e. Jak wynika z tej informacji, fenomenologowie<br />

na sposob jednak kantowski i platonski istot~ rzeczy umieszczajq<br />

w sferze idealnej, a nie w tym, co indywidualne i konkretne.<br />

(s. 86).<br />

789


ZDARZENIA - KSIft,2KI - LUOZIE<br />

W zwiqzku z tak postawionq kwestiq trudno zgodzie si~ z A. B.<br />

St~pniem, ze jednak "metafizyczna teoria bytu nie moze s i~ obejse<br />

bez oglqdu i opisu tego, co bezposrednio dane w jego istotnosciowych<br />

momentach i czynnikach, nie moze si~ obejse bez fenomenologii"<br />

(s. 92). Mozemy si~ zgodzie, ze w metafizyce wykrywa si~<br />

istnienie i istot~, wsp6lkonstytuujqce konkrety. Po tym jednak, co<br />

w iemy 0 fenomenologii, trudno uznae przydatnose fenomenologii<br />

w m etafizyce, jezeli oglqd ejdetyczny dotyczy sfery idealnej, m6­<br />

wienia 0 k onkretach w sferze czystej mozliwosci. Nie tam znajduje<br />

s i~ istota i istnienie rzeczy. Znajdujq si~ one w danej rzeczy<br />

i nie Sq poznawczo dane intelektowi w jakims ich bezposrednim<br />

oglqdzie. Istota jest tym, co w danej rzeczy konieczne. Uj~ta w intelektualnym<br />

poznaniu nie jest p rzedmiotem oglqdu, jest rozumieniem<br />

wyrozumowanej struktur y bytu.<br />

Trudno takze zgodzie s i~ z poglqdem ks. M. Jaworskiego, ze do<br />

filozofii nalezy wprowadzie tak zwany "wymiar egzystencjalny,<br />

funkcjonalny", ktory polega na ujm owaniu Boga "w odniesieniu do<br />

czlowieka", na uwzgl~dn ien iu "tego, co jest bezposrednio dane czlowiekowi".<br />

Chodzi tu 0 sfer~ doswiadczenia religijnego (s. 122). Wedlug<br />

ks. M. Jaworskiego w filozofii, uwzgl~dni aj qce j "kontekst<br />

doswiadczenia", to znaczy "egzystencjalne", czyli religijne rozumienie<br />

Boga, p oj ~cie "Bytu k oniecznego, Bytu z siebie, Bytu nieskonczonego"<br />

przestanie bye oderwane, wieloznaczne alba puste. To prawda,<br />

ze filozoficzne uj~cie Boga, moze nie bye dla kogos czytelne. Mozemy<br />

tez s i~ zgodzie, ze "filozoficzne okreslenie Boga... moze...<br />

w innej plaszczyinie znaczeniowej... n abye sensu nowego, przybrac<br />

nowe akcenty". Rzeczywiscie, filozoficzne u j~ cie Boga polqczone<br />

z uj~ciem religijnym jest w stosunku do uj~cia filozoficznego bogatsze<br />

0 trese religijnq. Z tego nie wynika, ze jest metodologicznie<br />

uprawnione lqczenie filozofii z religiq, ktorq ks. M. Jaworski weiqz<br />

mylqco nazywa wymiarem egzystencjalnym . Wymiar egzystenejalny<br />

nie jest wymiarem religijnym. W egzystenejalizmie jest on tym samym,<br />

co wymiar kulturowy, 0 czym zresztq k s. M. J aworski dobrze<br />

wie, jezeli pisze, ze marksizm uwzgl~dnia tylko spoleezno-historyezny<br />

wymiar egzystencji ludzkiej (s. 129). Dodajmy, ze wymiar religijny<br />

n aszego zyeia jest n adprzyrodzonoseiq, a nie kulturq. A nadprzyrodzonosc<br />

jest rzeczywistoseiq. Nie jest wytworem takim, jak<br />

kultura. Religijne nie jest wi~e tym samym, co egzystencjalne i kulturow<br />

e. J est czyms rzeezywistym , czego nie wykrywa filozof jako<br />

filozof. Z tego wzg l~du nie moze wlqczyc do filozofii czegos, 0 czym<br />

jako filozof nie nie wie. J ako ezlowiek, filozof zna takze teo logi~ .<br />

Gdy jednak lqezy tezy filozofii z prawdami religii lub tezami teologii,<br />

juz nie uprawia filozofii. Zarzut ks. M. Jaworskiego, ze nast~pey<br />

sw. Tomasza nie mieszali filozofii z religiq lub teologiq nie<br />

790


ZDARZENIA - KSI,6,ZKI -lUOliE<br />

jest zarzutem. Jest raczej stwierdzeniem ich metodologicznej odpowiedzialnosci.<br />

Wydaje si~ tez, ze ukazywane przez ks. L. Wci6rk~ zalety wywod6w<br />

Teilharda de Chardin maja, zr6dlo w podobnym, jak u ks. M.<br />

J aworskiego, mieszaniu dwu r6znych uj~ c: metafizycznie odczytywanych<br />

zwia,zk6w przyczynowych mi~dzy Bogiem i swiatem, a religijna,<br />

rzeczywistoscia, osobowych relacji zachodza,cych mi~dzy Bogiem<br />

i ludzmi.<br />

Dodajmy, ze jezeli w tomizmie istnienie jest czyms dynamicznym,<br />

przenikaja,cym i ogarniaja,cym caly dany byt, czyms sprawiaja,cym,<br />

ze dany byt zachowuja,c swa, tozsamose jest wprost procesem przypadlosciowych<br />

przemian, to nieporozumieniem jest szukanie zr6del<br />

aktywnosci ludzkiej w przyrodniczo i monist ycznie uj~tej ewolucji<br />

lub la,czenie neoplatonskiego i szkotystycznego poj~cia "Bytu koniecznego"<br />

i "Bytu nieskonczonego" z kulturowym poj~ciem kontekstu<br />

doswiadczenia. Zreszta, nie ma co bronie termin6w "koniecznose"<br />

i "nieskonczonose". Nie oznaczaja, one bowiem istoty Boga,<br />

kt6ry wedlug tomizmu jest samoistnym istnieniem. Oznaczaja, tylko<br />

bytowy status Boga, co zreszta, inaczej mozna nazwae bez szkody dla<br />

filozoficznej teorii Boga, a nawet na jej korzysc.<br />

4. Trese tomu 0 czlowieku dzi§ rozwazmy podobnie w aspekcie<br />

stanowisk dominuja,cych lub wywoluja,cych r6zni c~ zdaii, kt6ra nie<br />

wyklucza dialogu.<br />

Wsr6d rozpraw filozoficznych uniwersalistycznym u j ~ ciem temat u<br />

charakteryzuje si~ rozprawa A. B. St~pni a W poszukiwaniu istoty<br />

czlowieka. Jest to doslownie nietkni~t e aspektem istnienia okrenanie<br />

istoty czlowieka z pozycji klasycznej metafizyki, ulepszanej swoista,<br />

fenomenologia,. Przy okazji dowiadujemy si~ 0 wszystkich mo­<br />

Zliwych uj~ciach istoty czlowieka i 0 nurtach wyznacza ja,cych dane<br />

uj ~ci a . Wszystko to troch~ dziwi, tym bardziej gdy A. B. S t ~pien<br />

doda, ze przedmiotem metafizyki jest "okreslona trese (tak czy inaczej)<br />

istniejqca" (s. 62) i ze wiedza 0 kategorialnych kwalifikacjach<br />

czlowieka zalezy od wiedzy empirycznej (s. 63). Metafizyka wi~c<br />

wedlug A. B. St~pnia zajmuje si~ gl6wriie trescia, bytu istnieja,cego,<br />

a metafizyka czlowieka zalezy od spostrzegania swego ciala i swoich<br />

przezyc, gdyz to spostrzeganie daje wiedz~ empiryczna,. A. B.<br />

S t~pien wobec tego, podobnie jak ks. K. Kl6sak w swej zreszta, znakomitej<br />

rozprawie na temat przygodnosci bytu ludzkiego, spos6b pos<br />

t~powa n ia badawczego wlasciwego kosmologii, wychodza,cej z uj~e<br />

empiriologicznych w kierunku istoty byt6w, uwaza za spos6b uprawiania<br />

metafizyki czlowieka. Zaluj~ teraz, ze w zbiorze 0 czlowieku<br />

dzi§ nie znalazl si~ artykul stanowia,cy aktualnie dwunasty rozdzial<br />

mojej ksia,zki W ok6l problemu osoby, ze zamiast tego rozdzialu za­<br />

791


ZOARZENIA - KSII\2KI - LUOZIE<br />

proponowalem rozpraw~, jak egzystencjalnie uprawiac metafizyk~<br />

czlowieka. Rozprawa ta nie wnosi dostatecznie duzego ladunku inaczej<br />

uprawianej m etafizyki, tak potrzebnej w tym tomie, jedynie<br />

harmonizuje z propozycjami metody badawczej, opisanej w ar tykulach<br />

St~pnia i Kl6saka. Wydaje si~, ze mozna inaczej uprawiac met<br />

a fizyk~, niekoniecznie tak, jak widzq to St~pien i Kl6sak. I wydaje<br />

si~, ze fenomenologia, wbrew pozorom, nie broni metafizyki przed<br />

uj~ciem speku1atywnym, jak sqdzi St~pien (s. 65), ani nie gwarantuje<br />

zakotwiczenia jej w rzeczywistosci, jak twierdzi K16sak (s. 52).<br />

Sq to dek1aracje, wyznaczone przekonaniem, z7 zapewnieniem naukowosci<br />

uj~c metafizycznych jest empirystycznie zorientowana fi­<br />

10zofia. Tymczasem empiryzm nie gwarantuje uj~c realistycznych,<br />

o k t6re chodzi w metafizyce. Empiryzm jest bowiem aspektem teori9Poznawczym,<br />

waznym w teorii pozmmia. W metafizyce chodzi<br />

o realizm, kt6rego nie gwarantuje doswiadczenie, b~dqce przedmiotern<br />

zaufania r6wniez k s. Jaworskiego. Realizm w metafizyce wynika<br />

ze zgodnosci rzeczywistosci z uj~ciem jej bytowej struktury, a nie<br />

ze spostrzegania przypadlosci. Wydaje si~ tez, ze tezy metafizyki nie<br />

jawiq si~ na linii tez teorii poznania, ani te:i: twierdzen teoriopoznawczych<br />

nie da przeksztalcic w tezy metafizyki.<br />

Najdziwniejsze jest to, ze po przestudiowaniu w rozprawie A. B.<br />

St~pni a rozdzialu na temat swiadomosci czlowieka, i po zapoznaniu<br />

si~ z jego kompetentnym scharakter yzowaniem r6:i:nych koncepcji<br />

swiadomosci dochodzi si~ do wniosku, ze czegos takiego jak<br />

sw iadomosc w og6le nie rna. To, co nazywamy swiadomosciq, jest<br />

tylko poj~ciem , oznaczajqcym wszystkie dzialania, jakie czlowiek<br />

w sobie poznaje. Moda na problem swiadomosci wprowadza St~p ­<br />

nia tylko w tradycj~, wyznaczonq przez Hume'a i Kanta, ktorych empiryzm<br />

wyznaczyl teori~ jazni, przeksztalconej p6zniej w teo ri~<br />

swiadomosci. W obydw6ch wypadkach chodzi 0 w sp6ltrwanie lub<br />

funkcjonalnq jednosc ludzkich przezyc, 0 czym pisze szeroko o. M.<br />

A. Krqpiec w drugim tomie 0 Bogu i 0 czlowieku, a 0 czym zap omnial<br />

w k siqzce Ja-czlowiek. Z problemu swiadomosci nie rna zresztll<br />

przejscia do problemu istoty czlowieka.<br />

W obu rozprawach J. Ka1inowskiego najciekawsze Sq rozwa:i:ania<br />

na temat ludzkiego ciala. J. Kalinowski wykazuje najpierw, ze<br />

Tresmontant znieksztalcil referowanq mysl sw. Tomasza, a nast ~pnie<br />

zgodnie z Tomaszowymi tekstami t~ mysl .przedstawia. Przypominamy<br />

sobie, ze wedlug sw. Tomasza cialo ludzkie jest zespolem<br />

przypadlosciowych wymiar6w wywolanych w substancji przez form~<br />

substancjalnq, wsp6lkomponujqcq czlowieka razem z materiq pierw­<br />

SZq. Ta m ateria pierwsza jest warunkiem obecnosci w czlowieku wymiar6w,<br />

powodowanych przez form~ , kt6rq jest dusza. Wymiary t e,<br />

aktualizowane w materii pierwszej, Sq w duszy w spos6b nieok reslo­<br />

792


ZOARZENIA - KSIp!zKI - LUOZIE<br />

ny i czyniq dusz~ czyms jednostkowym, przystosowanym do ciala.<br />

Glownym akcentem tej teorii jest podkreslenie, ze cialo ludzkie nie<br />

jest bytem samodzielnym, lecz ze razem z materiq pierwszq stanowi<br />

wbudowany w dusz~ zespol wlasnosci fizycznych. Wynika tez<br />

z tej teorii, ze cialo ludzkie nie jest identyczne z cialem zwierzqt, ze<br />

nie jest cz~sciq przyrody, lecz ze stanowi zespol wlasnosci zapodmiotowanych<br />

wylqcznie w danej substancji i tylko przystosowanych do<br />

romorodnych relacji z innymi substancjami.<br />

Ks. E. Wci6rka bardzo jasno referuje antropologi~ Teilharda de<br />

Chardin. Podobnie bardzo jasno St. Grygiel referuje egzystencjalistycznq<br />

filozofi~ czlowieka. Ks. E. Wci6rka nie dopowiada jednak<br />

uzupelniajqcych komentarzy, natomiast St. Grygiel zglasza propoz~cj~<br />

ulepszenia egzystancjalizmu j~zykiem symbolu. Egzystencja­<br />

Iizm bowiem jest bezradny wobec problemu duchowo-cielesnej struktury<br />

czlowieka. Podobnie bezradna w tej kwestii jest antropologia<br />

Teilharda. Egzystencjalizm wprowadza rozr6znienie istnienia jako<br />

"czynu ku czemus" i istnienia jako przezycia siebie. W przezyciu<br />

siebie dana jest jednosc bytowa przedmiotu. Wedlug Teilharda do<br />

"wzrastajqcej zr6znicowanej jednosci, ...do tworzenia si~ kolektywnej<br />

jednosci ludzi" prowadzi ewolucja. Klasyczny problem substancjalnej<br />

jednosci czlowieka, wyczuwany w obu tych antropologiach,<br />

usuwajqcy dualizm duszy i ciala, jest rozwiqzywany przez Teilharda<br />

przy pomocy teorii przewagi "czynnika psychicznego nad czynnikiem<br />

materialnym... w ramach czasowej wsp6lzaleznosci zjawisk",<br />

a w egzystencjalizmie uzyskuje rozwiqzanie w teorii przezycia siebie.<br />

St. Grygiel widzi niedoskonalose tej teorii i proponuje wyjscie<br />

z trudnosci przy pomocy tezy, ze j~zyk symbolu jest j~zykiem istnienia.<br />

Uwaza, ze slowo-symbol wyraza monolitycznq rzeczywistose<br />

podmiotu uobecniajqc zarazem dusz~ i cialo czlowieka. Poslugiwanie<br />

sip, symbolem "jest bardziej naturalne dla czlowieka" i "lepiej harmonizuje<br />

z biblijnym pojmowaniem czlowieka". Propozycja, jakq<br />

formuluje St. Grygiel, ciekawie ulepsza tezp, egzystencjalizmu, nie<br />

r ozwiqzuje jednak problemu. ZauwaZmY bowiem, ze j~zyk symbolu<br />

jest w Biblii sposobem poinformowania ludzi, ze B6g ich kocha.<br />

T~ nieskonczonq milose lepiej wyraza symbol niz j~zyk precyzyjnej<br />

filozofii. Jezeli jednak St. Grygiel chce ukazac stany bytowe, wyjasnie<br />

filozoficznie trudnq spraw~ substancjalnej jednosci czlowieka,<br />

to do tego potrzebny jest wlasnie precyzyjny j~zyk raczej metafizyki.<br />

J~zyk symbolu za duzo miejsca pozostawia wyobrami, intuicji,<br />

domyslowi. Nie tych efekt6w oczekuje si~ od filozofii.<br />

W dobrym wykladzie ks. W. Gawlika na temat strukturalizmu<br />

budzi zastrzezenie zbyt optymistyczna nadzieja, ze strukturalizm<br />

jest szansq dla czlowieka i chrzeScijanstwa. Poniewaz czlowiek jednak<br />

nie stanowi cz~sci swiata materialnego, strukturalistyczne wy­<br />

793


794<br />

ZDARZENIA- KSII\ZKI- LUDZIE<br />

jasnienia tej cz~sci w czlowieku raczej znieksztalcajq to, "co stanowi<br />

specyfik~ czlowieka". Rzeczywistose ludzka nie sprowadza si~ tez<br />

do sfery j~zykow ej, psychologicznej, spolecznej. Te tak zwane sfery<br />

Sq w czlowieku tylko przypadlosciowym uzupelnieniem. Chrzescijanstwo<br />

nie jest "modelem wyjasniania rzeczywistosci", jest wspol··<br />

notq osob powiqzanych z Bogiem milosciq. "Znaczqce" i "znaczone",<br />

wskazujqce na polqczenie znaku materialnego z poj ~ciem, jednak<br />

nie nadajq si~ do tlumaczenia sakramentu, w ktorym oprocz widzialnego<br />

znaku i jego poj ~ciowego sensu zawiera si~ takze oznaczana<br />

tym znakiem rzeczywistose, to znaczy zbawcze uobecnianie s i~<br />

Chrystusa . Strukturalizm nadaje si~ moze jedynie do egzegezy, podobnie<br />

jak egzystencjalizm, fenomenologia i hermeneutyka. Wywodzqc<br />

si~ z filozofii j~zyka i poznania nie nadaje si~, podobnie jak<br />

wymienione kierunki, do tlumaczenia rzeczywistosci.<br />

Uk azanie w ramach tego szkicu wazniejszych, a przynajrnniej bardziej<br />

frapujqcych mozliwosci polemiki, jest wlasciwie prosbq, aby<br />

to, co ,,0 Bogu dzis" i ,,0 czlowieku dzis" juz wiedzq filozofowie, uczynie<br />

przedmiotem dalszych przemyslen. Jest to znakomita droga do<br />

tego, aby poznae Boga i czlowieka. Nalezy starannie i coraz lepiej<br />

poznawae, gdyz poznanie pozwala uzasadnie i umocnie milase.<br />

MieCIYS'OW Gogocz<br />

,


LlSTY , DO_REDAKCJI<br />

Do<br />

Redakcji "<strong>Znak</strong>u"<br />

Krakow, dnia 3 listopada 1974 r.<br />

Nawi/\zuj/\c do artykulu Mieczyslawa Gogacza pt. Czym zajmuje si~<br />

filozofia (<strong>Znak</strong> 1974, XXVI, 9, str. 1150-1158), w ktorym autor<br />

atakuje pogl/\dy J. Tischnera na temat celowosci stosowania w filozofii<br />

roznych w/\skich ontologii, pozwol~ sobie na przedstawienie<br />

tego problemu z pozycji nauk szczegolowych.<br />

Sam autor w swoim artykule ogloszonym w Tygodniku Powszechnym<br />

pt. Filozofia i inspiracje (TP, nr 9) zwrocil uwag~ , ze swoista,<br />

tomistyczna metoda filozoficzna pojawila si~ w Europie w celu odr<br />

o±nienia j~zyka filozofii od j~zyka teologii. W tym czasie nie znana<br />

byla nowozytna koncepcja nauki a przede w szystkim nie wiedziano,<br />

ze czlowiek stanie si~ przedmiotem wnikliwych analiz roznych<br />

nauk empirycznych. Kazdy empiryk, kiedy usiluje przejse od<br />

j ~zyka teoretycznego, opartego 0 poj~cia operacyjne, na j~zyk rozumiany<br />

dla kazdego czlowieka w istocie wypowiada juz nie s/\dy<br />

naukowe ale s/\dy swiatopogl/\dowe oparte 0 swoje doswiadczenie<br />

i zdobyt/\ wiedz~. Dlatego, by nie zatracie ,poczucia zdrowego rozs/\dku<br />

i przeciwstawie jednostronnosci b~d/\cej wyrazem zbyt dlugiego<br />

przebywania w ciemnosciach swojego laboratorium, szuka wyjaSnienia<br />

swoich w/\tpliwosci w pogl/\dach tych filozofow, ktorzy podchodz/\<br />

do tego samego w/\skiego zagadnienia w oparciu 0 swoistq metod~<br />

filozoficznq.<br />

Bye moze slusznosc ma autor, ze metafizyce tradycyjnej nie potrzebny<br />

jest ten swoisty, wspolczesny sposob uprawiania filozofii,<br />

ale przeciez J. Tischnerowi chodzi 0 cos wi~cej niz obron~ filozofii,<br />

chodzi 0 obron~ prawdy 0 czlowieku.<br />

Boguchwal Winid<br />

ANTONI JARNUSZKIEWICZ SJ<br />

SU BIEKTYWIZM eZY SUBIEKTYWNOSC<br />

W Tygodniku Powszechnym i <strong>Znak</strong>u toczy si~ od niedawna polemika<br />

0 istot~ i sens filozofii w ogole i 0 sens poszczegolnych stylow<br />

795


lISTY DO REDAKCJI<br />

filozofowania. Ciekawym jej fragmentem wydaje si~ spor fenomenologa<br />

ks. J. Tischnera z p. M. Gogaczem, przedstawicielem tego<br />

odlamu tomizmu, ktory ok resla on jako egzystencjalny. Swoje uwagi<br />

chcialbym zasadniczo ograniczyc do polemiki z jednq z tez p. Gogacza,<br />

wyrazonq w nast~pujqcych zdaniach: "Nie (nalezy) mylic odpowiedzi<br />

na pytanie 0 struktur~ rzeczy Z odpowiedziq na pytanie 0 relacj~<br />

mi~dzy rzeczami" , a dalej "... ocen nie traktowae na r6wni ze<br />

stwierdzeniem realnych czynnik6w strukturalnych bytu" i "... wartosci<br />

wi~c jawiCl si~ jednak jako ocena naszej relacji do rzeczy ..." 1<br />

M. Gogacz wydaje si~ dogmatyzowae zakres poj~cia filozofii,<br />

apriorycznie zaciesniajqc jq do metafizyki, t~ zas pojmuje w sposob<br />

zgola szczegolny, jako filozofi~ bytu od strony glownie jego istnienia<br />

2. To cokolwiek a priori przyj~te uj~cie wyklucza w swoich konsekwencjach<br />

z zakresu filozofii zasadniczq trese analiz etycznych,<br />

aksjologicznych czy tez analiz z zakresu filozofii Boga. Za wqska jest<br />

przede wszystkim definicja aksjologii, jakq p. Gogacz si~ posluguje.<br />

Zaw~za jq bowiem do teorii zewn~trznych ocen, teorii tego, co subiektywistyczne.<br />

Czyni tak nieslusznie, poniewaz rzeczy majq wartosc<br />

w stosunku do nas niezaleznie od tego, czy my t~ wartose dostrzezemy<br />

i uznamy. Czlowiek dzi~ki wolnosci moze nie uznawae<br />

obiektywnej wartosci przedmiotu - nie docenie go. Moze tez nadac<br />

mu wartose fikcyjnq - przecenic go. Wolnose uniezaleznia czlowieka<br />

w pewnym zakresie od koniecznosci wejscia w pewne relacle<br />

z innymi niz on przedmiotami, mimo ze obiektywnie posiadajq one<br />

wartose, lub tez pozwala czlowiekowi wejse w relacje fikcyjne<br />

z przedmiotami 0 wartosci obiektywnej mniejszej lub zadnej. Ale<br />

wartose przedmiotu niezaleznie od falszywosci czy prawdziwosci Sqdu<br />

(oceny konkretnego podmiotu) - pozostanie wartosciq. Wartose<br />

zas obiektywnie wzi~ta (nie jako subiektywistyczna ocena) wiqze s i~<br />

z relacjami, odslaniajqc reIacjonalnq natur~ byt6w. Relacje te nie<br />

Sq przypadkowe, Iecz konieczne (transcendentalne w znaczeniu tomistycznym),<br />

wynikajqce z natury przedmiotow. NaIezq wi~ do<br />

struktury bytu. Problemu subiektywnosci zwiqzanego z reIacjami<br />

(wartosc w ontycznej reIacji) - nie mozna mylie z subiektywizmem,<br />

ktory moze bye falszywym (wolnose) wariantem oceny reIacji ontycznej.<br />

W niedocenieniu rozr6Znien oceny i wartosci, subiektyvvizmu<br />

i subiektywnosci, relatywizmu i reIacyjnosci - widz~ oscien<br />

nieporozumienia i przyczyn~ dalszych argumentacji p. Gogacza.<br />

1 Czym zajmuje sill fHozofla, <strong>Znak</strong> 243 (174), s. 1155 i H56.<br />

I Trzeba raczej anallzowac "sposoby bytowania". w kt6rych to analizach<br />

uwzgl~dnia sl~ zar6wno aspekt egzystencjalny jak tet transcendentalny m u<br />

aspekt esencjalny struktury. bez sztucznego przeciez zaw«:tania poj«:cia struktury<br />

do analizy wymlaru jedynie Lstnieniowego.<br />

796


LlSlY DO REDAKCJI<br />

Jednakze ostatnia uwaga nie wydaje si~ wystarczaja,ca. Trzeba<br />

postawic pytanie 0 fundament zaprezentowanego - nb. nie tylko<br />

w w/w. dyskusji - stylu filozofowania. Dlaczego p. Gogacz wyrzuca<br />

spraw~ relacji i wartosci z zakresu problematyki struktury bytu<br />

Dlaczego nie doszedl do odkrycia, ze wlasnie poprzez relacje (wartosci)<br />

odslania si~ natura bytu<br />

Zapytajmy si~: ska,d to wiadomo, ze relacje m i~dzy bytami, wartosci,<br />

nie ujawniaja, struktury wewn~trznej bytu Moze wlasnie relacje<br />

Sq czyms najistotniejszym dla zrozumienia tejze struktury,<br />

a analiza wartosci, b~dqcych ich momentami, drogq do zrozumienia<br />

tej struktury, a w koncu do przezwyci~zenia pewnych dotychczas<br />

nierozwia,zalnych zagadnien dotyczqcych nieprzekraczalnego rozgraniczenia<br />

na zewn~trzne i wewn~trzne Nie zamierzam tego "moze"<br />

uzupelnic tezami w znacznej mierze wypracowanymi juz przez aksjologow<br />

- chodzi mi raczej 0 polemik~ z samym stylem filozofowania,<br />

ze zrodlowq dla filozofowania postawa,.<br />

Teoretycznie w tomistycznym stylu filozofowania punkt wyjscia<br />

analiz jest neutralistyczny, lecz w praktyce zaczyna si~ to filozofowanie<br />

b~da,c obciqzonym balastem mit 0 w doswiadczenia potocznego,<br />

gdzie plaszczyzna fenomenalistyczna i metafizyczna nie sa, wym<br />

i nie rozr6znione. Dotyczy to zasadniczego poj~cia tej filozofii ­<br />

jakim jest poj~cie bytu 3. Nazwalo si~ wiele (chyba za duzo) roznych<br />

"fakt6w" bytami, cz~stokroc "na oko" tj. wg kryteri6w sensualistycznych<br />

(odr~bnosc fenomenalistyczna). P6zniej zas - nie licza,c<br />

sifi z mozliwosciq bl~du zwanego quaternio terminorum (ktory to<br />

bla,d probuje si~ zatuszowac nazywaja,c poj~cie bytu "analogicznym")<br />

- dokonuje si~ analizy poj~cia owego czegos nazwanego bytern.<br />

W praktyce dochodzi si~ cz~sto do sytuacji absurdalnych - gdy<br />

wypracowanym dla lepszego zrozumienia rzeczywistosci poj~ciom<br />

np. zmiany czy substancji, nie udaje si~ przyporza,dkowac przysluguja,cych<br />

im desygnatow. Stqd niektorzy metafizycy m6wia, potem,<br />

ze desygnatem poj~cia substancji jest m 0 Ze 0) tylko osoba.<br />

By ustrzec si~ tego rodzaju sytuacji, by analizom zapewnic wi~ksza,<br />

naukowosc tj. w tym wypadku krytycznosc - wypracowana<br />

zostala na terenie filozofii fenomenologicznej (kt6ra jest przeciez pokrewna<br />

realizmowi arystotelesowsko-tomistycznemu, por. haslo<br />

"z powrotem do rzeczy") met 0 d a transcendentalna, oparta 0 r e­<br />

d u k c j ~ transcendentalna,. Jest to aspekt fenomenologii cz~sto niedoceniany<br />

czy nawet zle rozumiany, a cz~sto tez w badaniach opacz­<br />

• Pomijam tu caly zesp61 bliskich naszemu rozwataniu problem6w, jakl wnosi<br />

tzw. separacja w ksztaltowanie si~ .. poj~cia" bytu, kt6re w takim uj~ciu zawiera<br />

w sobie skr6tow'l form~ s'ldu egzystencjalnego.<br />

10-ZNAK 797


LlSTY DO REDAKCJI<br />

nie stosowany, jednakze uwazany przez Husserla za spraw~ podsta­<br />

WOWq.4<br />

Wlasnie redukcja transcendentalna, b~dqca podstawq fenomenologii<br />

transcendentalnej jest tym, co zabezpiecza myslenie przed dogmatyzmem.<br />

Redukcja transcendentalna jest po prostu "nieupieraniem<br />

si~ przy uznawaniu za byt" tego, co si~ nim potocznie bye wydaje,<br />

jest to redukcja (sprowadzenie do czegos bardziej pierwotnego)<br />

badanej rzeczywistosci do fenomenu, ale nie na spos6b fenomenaIist6w,<br />

u kt6rych fenomen jest tezq metafizycznq, ale jedynie jako<br />

zabieg metodologiczny, dzi~ki kt6remu mozliwa jest bardziej podstawowa<br />

analiza rzeczywistosci, analiza bardziej neutralna, np. uchwycenie<br />

bytu i jego struktury poprzez wartosci. Redukcja transcend entalna<br />

i epoche - umozliwiajq odrzucenie kryteri6w sensualistycznych,<br />

fenomenalistycznych i czyste stosowanie kryteri6w metafizycznych<br />

(analiza eidetyczna). Nast~pstwem zastosowania redukcji transcendentalnej<br />

jest mozliwose analizy istotowej calej rzeczywistosci<br />

nie wylqczajqc podmiotu analizujqcego (metoda transcendentalna)<br />

pod kqtem jakiegos fenomenu i w konsekwencji dojscia do jed n 0­<br />

z n a c z nyc h poj~c bytu, substancji, zmiany, wartoSci ontycznych<br />

(jednoznaczne poj ~cie dobra, celu, prawdy, pi~kna etc.).<br />

Tak wi~c primum cognitum fenomenologii jest fakt zwany fenomenem,<br />

rzeczywistose pozbawiona wszelkich zubozen sprowadzeniem<br />

do jednego tylko aspektu, wymiaru czy wycinka, zapelniona fenomenami,<br />

faktami a nie od razu bytami. Poj~cie bytu powstaje do­<br />

'piero w trakcie analizy, a nie jest "na oko", w fenomenalistyczny<br />

spos6b utworzone.<br />

We wsp6lczesnej filozofii i teologii, takze tej przyznajqcej si~ do<br />

tradycji tomistycznej, stosuje si~ coraz powszechniej i skuteczniej<br />

metod~ transcendentalnq, czego przykladem Sq chotby analizy J. Ma..<br />

'rechala, B. Lonnergana czy tez K. Rahnera.<br />

Antoni Jarnuszkiewicz SJ<br />

'Nie docenil redukcji tra nsce ndentalneJ, jak si


JEDENASTA W IECZOREM ... <br />

JAN MOSCHOS<br />

tAKA DUCHOWA<br />

KS. MAREK STAROWI EYSKI<br />

WSTE;P<br />

FIORETTI PUSTYNI<br />

Niewiele wiemy 0 autorze dzielka Lqka duchowa inaczej zwanego Nowym<br />

o{1rodem. Wiemy, :i:e byl on mnichem, ale mnichem wE:drujqcym od<br />

laury do laury, od pustelnika do pustelnika, aby - jak to piE:knie napisal<br />

H. G. Beck - "zbierac wszE:dzie czysty mi6d mqdrosci starc6w" 1.<br />

Jan Moschos byl najpierw mnichem w slawnym klasztorze sw. Teodoziusza<br />

w Palestynie, potem przebywal nad brzegami "swiE:tej rzeki"<br />

Jordanu, nastE:pnie w klasztorze sw. Saby. Byl w Syrii, odwiedzil Synaj,<br />

przemierzyl Egipt, przebywal w Aleksandrii, wsp6lpracujqc dlu:i:szy czas<br />

z tamtejszym patriarcbq Janem Milosiernym, prawdziwym szaleflcem<br />

Bozym. Objechal nastE:pnie wyspy i w koflcu umarl w Rzymie w 619 r.<br />

Cialo jego przywi6zl do Palestyny i zlo:i:yl w klasztorze sw. Saby jego<br />

ukochany uczefl i towarzysz wE:dr6wek - Sofroniusz, p6:i:niejszy uczony-poeta<br />

i patriarcha Jerozolimy, za kt6rego czas6w Arabowie zalali PalcstynE:.<br />

On to wspomina Jana jako swego duchowego ojca i nauczyciela<br />

2. Wiadomosci 0 Moschosie znajdujemy we wstE:pie do Lqki napisanym<br />

prlez kt6regos z jego uczni6w 3 , na kt6rym opieral siE: Focjusz<br />

piszqc 0 Moschosie w Bibliotece '.<br />

t H. G. Beck, Kirche und theotogische Literatur 1m byzant!nischen Reich,<br />

Miinchen 1959, 412.<br />

I PG 87, 3668B.<br />

• H. G. Beck, tarnze.<br />

• BIbtiotheca, cod. 199.


JEDENASTA WIECZOREM<br />

Owocem w~dr6wek Jana Moschosa byla wlasnie l,qka duchowa, zbi6r<br />

opowiadan 0 mnichach, kt6rych spotykal lub 0 kt6rych mu opowiadano.<br />

Nie jest to bynajmniej pierwszy zbi6r tego rodzaju. Juz od czwartego<br />

bowiem wieku powstawaly tego rodzaju zbiory jak np. Historia mnichow<br />

w Egipcie, Historia Lausiaca oraz liczne zbiory godnych pami~ci<br />

zdan Ojc6w Pustyni. Cieszyly si~ one wielkq popularnosciq tak na Zachodzie<br />

jak i na Wschodzie i formowaly mentalnosc ludzi p6znej starozytnosci<br />

i wczesnego sredniowiecza; po chwilowym okresie wzgardy<br />

cieszq si~ one znowu niemalym powodzeniem, jak 0 tym swiadczq liczne<br />

przeklady na j~zyki nowozytne.<br />

Skqd to ich powodzenie l,qka duchowa jak i Kwiatki 3W. Franciszka<br />

wprowadzajq nas w srodowisko ludzi, dla kt6rych B6g byl<br />

wszystkim, a zbawienie siebie i innych celem zycia. Wiara ich g6ry przenosi:<br />

nie rna dla nich nic niemozliwego. Tworzq nowe spoleczenstwo<br />

oparte na wierze i milosci, odtwarzajq nowy raj, w kt6rym nawet zwierz~ta<br />

Sq im poddane. W swiecie tym istnieje jeden wr6g: szatan i jedna<br />

praw dziwa grozba: grzech. Mozna mnich6w oskadac 0 naiwnosc, niezyciowosc,<br />

lekkomyslnosc - to sarno zresztq zarzucano i sw. Franciszkowi;<br />

jednego im zarzucic nie mozna - ze ich zycie nie jest zyciem<br />

autentycznym, a to moze rozumiemy dzis lepiej niz kiedykolwiek indziej...<br />

l,qka rna jednak charakter tragiczny - jest ostatnim wielkim pomnikiem<br />

rozkwitajqcego monastycyzmu wschodniego. W dwadziescia lat po<br />

smierci Moschosa potop arabski zmi6tl go zupelnie i do dzis dnia na<br />

pustyni syryjskiej mozna oglqdac ruiny ogromnych klasztor6w. Bohaterowie<br />

Moschosa w wiE:kszosci nie znalezli juz nastE:pc6w.<br />

U wag a: Tlumaczenie fragment6w oparlem na chrestomatii D. C.<br />

Hessling, Morcea.ux choisis du Pre Spiritue~ de Jea.n M oschos, Paris 1931<br />

(Les Belles Lettres) - tekst tam zawarty stanowi poprawiony tekst wydania<br />

Migne'a (PG 87, 2851-3112). W objasnieniach podany jest numer<br />

rozdzialu oraz kolumna u Migne'a. W Polsce Moschos nie cieszyl sit:<br />

powodzeniem: cale dzielko przelozyl ks. S. Piskorski, Zywotll OjcDw,<br />

Krak6w 1688, fragment 0 lwie Ojca Gerazyma przelozyl prof. S. Hammer,<br />

a przedrukowal i opatrzyl wst~pem o. A. Bober w Anto~ogii Patrystycznej.<br />

Ks. Marek Starowieyski<br />

Pewien starzec· przebywal w laurze· zwanej Cele! Gdy umarl<br />

higumen·, starcy i pozostali bracia laury zapragn~li uczynic go higumenem,<br />

poniewaz byl wielce swiqtobliwy, choc on ich blagal m6­<br />

wiqc: "Pozw61cie mi, 0 bracia, oplakiwac moje grzechy. Ja nie jestem<br />

jednym z tych, co umiejq troszczyc si~ 0 dus;ze : umieli to czy­<br />

800


JAN MOSCHOS .. tAKA DUCHOWA<br />

nie wielcy oj cowie, uczniowie ojca Antoniego * i innych". Bracia<br />

jednak codziennie przychodzili i blagali go, ale on nie zgadzal si~.<br />

Gdy jednak widzial, jak bardzo go nachodzq, rzecze do nich wszystkich:<br />

"Pozostawcie mi trzy dni na modlitw~: cokolwiek B6g zechce,<br />

u czyni~ " . Byl to piqtek: w niedziel~ rano starzec umarl.<br />

" <br />

M6wil mi ktos z ojc6w, ze opowiadal mu pewien chorqzy : "Wojowalismy<br />

w Afryce przeciw Maurom * i ani, zwyci~zywszy scigali<br />

nas. Barbarzyncy wi~c gonili nas i wielu sposrod nas zabili. Dopadl<br />

mnie - opowiada - jeden barbarzynca i juz w yciqgnql SWq w16czni<br />

~, aby mnie przeszye. Skora to ujrzalem, zaczqlem blagae Boga<br />

tymi slowami: 'Panie Boze, Ty, kt6ry pokazales si~ swej sluzebnicy<br />

Tekli * i wyrwales jq z rqk bezboznych, wyrwij i mnie z tej potrzeby<br />

i wybaw mnie od smierci okrutnej, a udam si~ na pustyni~, aby<br />

tam p ~d zie zycie mnicha.' Obrocilem si~ - m owi - i nie ujrzalem<br />

nikogo z barbarzyncow: natychmiast w i~c udalem si~ do tej laury<br />

Kopratha i oto zyj~ w tej jaskini, za lask q Bozq, trzydziesci pi~c<br />

lat".<br />

III<br />

W zbiorowisku cel Chodziba· mieszkal pewien starzec, 0 kt6rym<br />

opowiadali nam mnisi tam mieszkajqcy, co nast~puje: Gdy jeszczemieszkal<br />

on we wiosce, zwykl byl tak post~powae: gdy spostrzegl,<br />

ze ktos w jego wiosce nie maze obsiae swego pola z powodu wielkiego<br />

niedostatku, wychodzil tam w nocy i - ukrywajqc to przed wlascicielem<br />

pola - oral je wlasnymi wolami i wlasnym ziarnem obsiewal<br />

pole obcego. Gdy zas udal si~ na pustyni~ i przebywal w zbiorowisku<br />

cel Chodziba, starzec zachowal t~ samq litose. WychodzH<br />

bowiem na drog~ , kt6ra wiodla ad swi~tej rzeki Jordan do miasta<br />

swi~tego * i wynosil chleb oraz wod~ . Skora ujrzal, ze ktos slabnie,<br />

bral jego ci~zar i niosl go az na swi~t q G6r~ Oliwnq, i znowu<br />

powracal tq samq drogq, jesli tylko spotkal innych, niosqc ich ci~zary<br />

az do Jerycha. Mozna _ wi~c bylo zobaczye starca zlanego potem,<br />

jak dZwigal wielkie ci~zary: czasami ni6s1 dziecko, zdarzalo si~, ze<br />

ni6s1 nawet dwoje. Innym razem zn6w siedzial reperujqc zepsute<br />

801


JEDENASTA WIECZOREM<br />

sandaly czy to mt=;zczyzn czy to kobiet: mial bowiem przy sobie to,<br />

co nieodzowne. Innych czt=;stowal z przyniesionej przez siebie wody,<br />

innym znow rozdawal chleb. Jesli spotkal nagiego, dawal mu<br />

plaszcz, ktory mial na sobie. I mozna bylo widziec, jak mt=;czyl sit=;,<br />

pracujqc caly dzien. Jesli na swej drodze spotkal zmarlego, odmawial<br />

nad nim kanon modlitw· i grzebal go.<br />

IV<br />

P rzybylismy do kIasztoru ojca Teodozjusza, ktory zwc\ "Na Ska­<br />

Ie". Gora ta znajduje sit=; pomit=;dzy Seleucjq na ziemi stalej ()<br />

i Rhossos w Cylicji. OJcowie tegoz klasztoru zaprowadzili nas na<br />

dol od klasztoru, jakoby na rzut strzaly, i pokazali nam zrodlo, mow<br />

i


JAN MOSCHOS: tAKA DUCHOW""<br />

s i~ rOpq. Gdy lew ujrzal starca, podszedl do niego i pokazal mu lap~<br />

zranionq z tkwiqcq w niej drzazgq i jakby placzqc zach~al go,<br />

aby go uleczyl. Gdy starzec ujrzal go w takiej potrzebie, usiadl, ujql<br />

l:ap~, rozciql jq, wyciqgnql drzazg~ - wyplyn~ lo wtedy duzo ropy.<br />

Nast~pnie samq ran~ starannie wyczyscil, a zwiqzawszy jq pl6tnem<br />

pozwolil mu odejsc. Ale uzdrowiony lew nigdy nie opuscil starca,<br />

lecz jak wierny uczen towarzyszyl mu, gdziekolwiek by si ~ on udal,<br />

tak ze starzec zdumiewal si~ takq wdzi~czno s ciq zwierz~cia . Odtqd<br />

zywil go starzec rzucajqc mu chleb i m oczony b6b.<br />

W lau rze znajdowal si~ tez osiol, kt6ry nosi! wod~ dla starc6w , pili<br />

oni bowiem wod~ ze swi ~t ej rzeki Jordan, rzeka zas byla oddalona<br />

od laury 0 jednq mil~. Ojcowie mieli zwyczaj oddawac osla lwu, aby<br />

ten go pasl u brzeg6w swi~tego Jordanu. Pewnego dnia, gdy lew<br />

pasl osla, ten oddalil si~ na znacznq odleglosc i oto wielblqdnicy,<br />

kt6rzy szli z Arabii, znalazIszy osla wzi~li go ze sobq i udali s i~ do<br />

domu. A lew zgubiwszy osla powr6cil do laur y, do ojca Gerazyma,<br />

i stanql przed nim wielce strapiony i pos~p n y . Ojciec, kt6ry sqdzil,<br />

ze lew pozarl osla, rzekl do niego: Gdzie osiol Lew stanql jak czlowiek<br />

i milczal opusciwszy lebo Rzekl don starzec: Pozarles go Na<br />

Boga blogoslawionego, prac ~, kt6rq wykonywal dotqd osiol, b~dziesz<br />

spelnial teraz ty! Odtqd lew na rozkaz starca nosH juki z czterema<br />

naczyniami glinianymi i przynosil wod ~.<br />

Pewnego dnia przybyl do starca zolnierz, aby si~ pomodlic. Gdy<br />

ujrzal lwa noszqcego wo d~ i dowiedziawszy si~, dlaczego to czyni,<br />

ulitowal si~ nad nim i wyjqwszy trzy zlote monety dal je starcom,<br />

aby zakupili osIa do noszenia wody, a lwa wyzwolili od tej sluzby.<br />

P o niejakim czasie od wyzwolenia lwa, wielblqdnik, kt6ry zabral<br />

osla, udal s i~ znowu , aby sprzedac zboze w swi~ tym miescie, a mial<br />

ze sobq osla Przekroczywszy sw i ~ty Jordan, za zrzqdzeniem Bozym,<br />

spotkal lwa: gdy go zobaczyl, pozostawil wielblqdy i uciekl. A lew,<br />

skoro poznal osIa podbiegl don i uchwyciwszy go pyskiem, jak<br />

zwykl to czynic, pociqgnqI go wraz z t rzema wielblqdami i rycZqC<br />

z radosci, ze odnalazl zgubionego osIa, przybyl do starca, kt6ry<br />

mniemal, ze to lew pozarl osla. P oznal wtedy starzec, ze lew zostal<br />

falszywie oskad:ony. Nadal mu imi~ Jordan. P rzebywal wi~c<br />

lew u starca okres pi~c iu lat, zawsze nieodlqczny jego towarzysz,<br />

gdziekolwiek starzec by si~ znajdowal.<br />

A gdy ojciec Gerazym odszedl do Pana i zostal pogrzebany przez<br />

ojc6w, lew , za zrzqdzeniem Boskim, nie znajdowal si~ w laurze. Po<br />

niedlugim czasie powr6cil lew i szukal starca. Wtedy uczen starca<br />

i ojciec Sabbatios widzqc go, rzekli: 'Jordanie, starzec pozostawil<br />

nas sierotami i udal si~ do Pana. Ale nuze, jedz!' Lecz lew nie chcial<br />

jesc, lecz nieustannie obracal oczy tu i 6wdzie, aby ujrzec swego<br />

starca i wielce ryczal, jako ze nie m6g1 zniesc tego, ze on go opu­<br />

803


JEDENASTA WIECZOREM<br />

sci!. Na ten widok oJclec Sabbatios i inni oj cowie gladzili go po<br />

grzbiecie i m6wili don: 'Odszedl starzec do Pana i pozostawil nas'.<br />

A choe tak m6wili, nie mogli sprawie, aby zaprzestal ryczee i rozpaczae,<br />

ale, co wi~cej, im bardziej pr6bowali go pocieszae i odmienie<br />

b61, tym glosniej ryczal pokazujqc glosem, postawq i oczyma<br />

b61, jakiego doznawal nie widzqc starca. Wtedy rzekl don ojciec<br />

Sabbatios: 'Nuze, chodz ze mnq, skoro sam nie wierzysz! Pokaz~<br />

ci to miejsce, gdzie spoczywa nasz starzec!' I wziqwszy go zaprowadzil<br />

na miejsce, gdzie pochowano starca. Odeszli okolo p61 mili<br />

od kosciola i starzec stanqwszy nad grobem ojca Gerazyma m6wi<br />

do lwa: 'Oto nasz starzec!' i ojciec Sabbatios zgiql kolana. Gdy lew<br />

ujrzal, jak starzec padl na twarz, z rykiem uderzyl bardzo silnie<br />

glowq 0 ziemi~ i natychmiast skonczyl zycie na grobie starca".<br />

To zas przydarzylo si~ nie dlatego, zeby lew mial dusz~ rozumnq,<br />

-ale ze B6g pragnie oddae chw al~ tym, kt6rzy mu oddajq czese i to<br />

n ie tylko za zycia, ale i po smierci oraz pokazae, jak zwierz~ta byly<br />

poddane Adamowi, nim przestqpil przykazania i nim zostal wygnan<br />

y z rozkoszy ziemskich.<br />

VI<br />

Przybylismy do Tebaidy i zatrzymalismy si~ dla zbudowania u filozofa<br />

Febanona w Antinoe *. On to opowiedzial nam, co nast~puje:<br />

"W okolicach Hermapolis * zyl pewien bandyta imieniem Dawid.<br />

Wielu oblupil doszcz~tnie, wielu pozabijal i, ze tak powiem, wiele<br />

w i~cej zla uczynil od kogokolwiek. Pewnego dnia, gdy jeszcze rozbijal<br />

w g6rach majqc ze sobq wi~cej niz trzydziestu bandyt6w, pocZ2;l<br />

rozmyslae nad zlem, kt6re uczynil i porzuciwszy wszystkich,<br />

kt6rzy z nim byli, udal si~ do klasztoru. Gdy zapukal do bramy,<br />

wyszedl oddzwierny i rzekl don: 'Czego chcesz' Na to powiedzial<br />

dow6dca bandyt6w: 'Pragn~ zostae mnichem'. Wszedl wi~c<br />

odiwierny, aby oznajmie przelozonemu to, co mu powiedzial. Wyszedl<br />

wi~c przelozony, a skoro ujrzal, ze jest on starcem, rzekl do<br />

niego: 'Nie mozesz tu przyjse, bo bracia wielce si~ umartwiajq<br />

i ich praca nad sobq jest trudna, ty zresztq masz inne usposobienie<br />

i nie poradzisz zniese reguly klasztoru'. A on go blagal, m6wiqc:<br />

'Zaiste, zrobi~ wszystko, tylko mnie przyjmij'. Ale przelozony trwal,<br />

m6wiqc: 'Nie zrobisz'. Wtedy m6wi don dow6dca bandytow: "Wiedz<br />

wi~c, ze ja jestem Dawid, przywodca bandytow i dlatego tu przyszedlem,<br />

abym mogi oplakae moje grzechy. Jesli jednak nie zechcesz<br />

mnie przyjqe to, zaprzysi~gam si~ na Tego, ktory mieszka w niebie,<br />

ze to spelni~: powracam znowu do mojego poprzedniego zawo­<br />

804


JAN MOSCHOS: tAKA DUCHOWA<br />

du i sprowadziwszy moich dawnych towarzyszy, wymorduj~ was<br />

wszystkich a klasztor wasz zniszcz~! " Gdy to uslyszal pfzelozony,<br />

przyjql go do klasztoru i udzieliwszy mu tonsury dal mu swh=:tq<br />

szat~ *. Rozpoczql wi~c Dawid b6j 0 zbawienie, a wstrzemi~iliwosciq,<br />

poslUSZel1.stwem i pokorq przewyZszal wszystkich znajdujqcych<br />

s i~ w klasztorze: bylo zas tam okolo siedemdziesi~ciu os6b. BudujqC<br />

wszystkich stal si~ dla wszystkich wzorem.<br />

Pewnego dnia, gdy siedzial w swej celi, stanql przed nim Aniol<br />

Panski i rzekl don: "Dawidzie, Dawidzie, przebaczyl ci Pan twoje<br />

grzechy: odtqd b~dziesz czynil cuda". On zas odpowiadajqc rzekl<br />

do Aniola: "Nie mog~ uwierzye, ze B6g mi przebaczyl w tak kr6tkim<br />

czasie wszystkie moje grzechy, kt6re Sq ci~zsze od piasku morskiego:<br />

"M6wi don Aniol: "Jesli nie oszcz~dzilem kaplana Zachariasza<br />

*, ktory nie uwierzyl wiadomosci 0 synu, kt6rq mu podalem,<br />

ale zwiqzalem mu j~zyk, aby nauczyl si~ nie wqtpie w to, co m6wi~ ,<br />

czyz ciebie mam oszcz~dzie Dlatego tez odtqd b~dziesz zupelnie<br />

niemy". Wtedy Dawid padl na twarz i rzekl: "Gdy bylem na swiecie<br />

i czynilem niegodziwose i wylewalem krew, moglem m6wie, a teraz,<br />

gdy chc~ sluzyc Bogu i spiewac hymny, wiqzesz mi j~zyk, aby<br />

nie mowil" Odpowiadajqc rzekl mu Aniol: "W czasie oficjum b~dziesz<br />

m6g1 otwierae usta, ale poza oficjum b~dziesz zupelnie niemy".<br />

Tak tez si~ stalo. Wiele jednak cud6w uczynil Bog ze wzgl~du<br />

na niego. Spiewal p&almy, ale poza tym nie byl w stanie wypowiedziec<br />

ani jednego slowa dlugiego czy krotkiego."<br />

Ten, kt6ry nam to opowiadal, mowil: "Widywalem go cz~sto<br />

i chwalilem Boga".<br />

VII<br />

Pewien brat zapytal starca: "Dlaczego ciqgle sqdz~ moich braci"<br />

Odpowiedzial starzec: "Eo nie poznales samego siebie: kto bowiem<br />

zna samego siebie, nie patrzy na czyny braci".<br />

VIII<br />

Dwaj wielce pobomi bracia zyli jako swieccy w Konstantynopolu<br />

i cwiczyli si~ w srogich postach. Jeden z nich udal si~ do Rhaithu .,<br />

opuscil swiat i zostal mnichem. Pe pewnym czasie udal si~ tez do<br />

Rhaithu jego brat, ktory pozostal w swiecie, aby zobaczyc si~ ze<br />

805


JEDENASTA WIECZOREM<br />

swym bratem - mnichem. Brat swiecki przebywaj~c u niego spostrzegl,<br />

ze jego brat mnich spozywa obiad 0 godzinie dziewi~tej *<br />

i zgorszony rzekl do niego: "Bracie, gdy jeszcze jako czlowiek<br />

swiecki przebywales na swiecie, nie spozywales nigdy pokarmu<br />

przed zachodem slonca". A na to mowi don mnich: "Zaiste, bracie:<br />

gdy bylem na swiecie, pozywalem pokarm przez uszy - proma 00­<br />

wiem ehwala u ludzi i pochwaly stanowi~ znaczny pokarm i daj~<br />

ulg~ w trudzie pracy nad sobq".<br />

IX<br />

Do starea zblizyli s i~ dwaj filozofowie-retorzy i prosili go, aby<br />

powiedzial im slow o ku zbudowaniu *. Ale starzee zamilkl. Znowu<br />

rzekli filozofowie: "Nic nam nie odpowiadasz, ojcze" Wtedy rzekl<br />

do nich starzec: "Wiem, ze jestescie milosnikami slow, ale swiadcz~,<br />

ze nie jestescie milosnikami prawdziwej mqdrosci *. Wy, ktorzy zupelnie<br />

nie wiecie, co to znaezy mowie, dokqdze b~dzi ecie nauczali<br />

m owienia Niech dzielem waszej filozofii b~dzie nieustanna mysl<br />

o smierci, a samych siebie strzezeie milczeniem i cisz~ wewn~trzn~" .<br />

X<br />

Przybylismy do ojea Jana, pustelnika, zwanego Ryzym, ktory opowiedzial<br />

nam co na st~puj e : "Slyszalem od ojca J ana z Moabu, ze<br />

zyla w swi~tym miescie '" pewna wielce pobozna mniszka, kt6ra<br />

ezynila p os t~py w dosk onalosci Bozej. Poniewaz szatan znienawidzil<br />

dziewic~ , natchn ~l pewnego mlodzienca diabelsk~ milosci~ ku<br />

niej. Gdy jednak ta nadzwyczajna dziewica odkryla p o dst~p szatanski<br />

i zgub ~ groza,ca, mlodziencowi, wz i~ la do plecionki kilka ziarenek<br />

bobu i udala si~ na pustyni~ , aby mlodzieniec d zi~ki jej oddaleniu<br />

si~ zostal wyzwolony od niepokoju i uzyskal zbawienie,<br />

a ona sarna ustrzegla s i~ od grzechu. Po dlugim czasie, aby nie pozostalo<br />

nieznanym jej cnotliwe post~powanie, za zrza,dzeniem Bozym,<br />

ujrzal j~ pewien pustelnik zyjqcy na pustyni kolo swi~tego<br />

J ordanu i rzekl do niej: "Matk o, co ty robisz tu, na tej pustyni"<br />

A ona, chc~c ukrye przed pustelnikiem, kim jest, mowi don: "Przepraszam<br />

ci~, zgubilam drog~; uczyD. mi wi~c t~ lask~ ojcze i na milose<br />

Bosk~, pokaz mi drog~!" On zas, jako ze za sprawq Bo sk~ wiedzial,<br />

kim ona jest, rzecze do niej: "Wierz mi, matko: ty ani drogi nie<br />

806


JAN MOSCHOS: tAKA DUCHOWA<br />

zgubilas, am JeJ nie szukasz, ale wiedzqc, ze klamstwo jest dzielem<br />

szatana, powiedz mi prawdziwy pow6d, dla kt6rego tu przyszlas".<br />

Wtedy rzekla don dziewica: "Przebacz mi ojcze, pewien mlodzieniec<br />

m6g1 upasc z mego powodu i dlatego udalam si~ na t~ pustyn<br />

i~, sqdzqc ze lepiej umrzec, niz stac si~ przyczynq zgorszenia dla<br />

kogos, jak 0 tym m6wi Apostol *". M6wi do niej znowu starzec:<br />

"Jak dlugo tu przebywasz" A ona na to: "Za laskq Bozq, siedemnascie<br />

lat". Znowu m6wi do niej pustelnik: "A co jesz" A ona<br />

pokazala mu koszyk i b6b, kt6ry si~ w nim znajdowal i tak m6wi<br />

do pustelnika: "T~ oto plecionk~, kt6rq tu widzisz, mialam ze sobq,<br />

gdy wychodzilam z miasta, a w niej byly owe malenskie ziarenka<br />

bobu. B6g sprawil to, wedle swego zrzqdzenia wzgl~dem mnie, niegodnej,<br />

ze caly czas jadlam je, a ich nie ubywalo. I zebys jeszcze<br />

i to wiedzial, ojcze, ze tak mnie strzegla Jego dobroc, ze przez te<br />

siedemnascie lat nikt mnie nie widzial, jeno ty dzisiaj, ja natomiast<br />

widywalam wszystkich". Gdy pustelnik dowiedzial si~ 0 tym, oddal<br />

chwal~ Bogu".<br />

XI<br />

Pewien starzec, kt6ry mieszkal na pustyni Sketis" udal si~ do<br />

Aleksandrii, aby sprzedac swe r~kodzielo i ujrzal, jak pewien mlody<br />

mnich wchodzil do szynku. Zmartwil si~ starzec z tego powodu<br />

i pozostal na zewnqtrz, aby si~ z nim spotkac, skoro tylko wyjdzie;<br />

tak tez si~ stalo. Gdy wi~c wyszedl mlodzieniec, starzec uchwycil<br />

go za r~k ~ i odprowadziwszy na bok, m6wi don: "Panie i bracie,<br />

czyz nie wiesz, ze nosisz swi~ty str6j Czyz nie wiesz, ze jestes mIody<br />

Czyz nie wiesz, jak liczne sidla zastawia szatan Czyz nie w iesz,<br />

ze mnisi, kt6rzy przebywajq w miastach Sq doswiadczeni przez<br />

wzrok, przez sluch i przez ubi6r Wchodzqc beztrosko do szynku<br />

slyszysz, czego nie chcesz i widzisz, czego nie chcesz r spotykasz si~<br />

z ludimi bezwstydnymi i kobietami. Zaiste, blagam ci~, uciekaj na<br />

pustyn i~ , gdzie mozesz, jesli tylko zechcesz, zostac zbawionym;'.<br />

Odpowiedzial mu mlodzieniec: "Odejdi starcze, B6g zqda jedynie<br />

czystego serca!" Wtedy rzekl starzec wzni6slszy r~ce do nieba :<br />

"Chwala Tobie, Boze: przebywalem na pustyni Sketis pi~cdziesiqt<br />

lat, a nie osiqgnqlem czystosci serca, ten natomiast, przebywajqc<br />

w szynkach osiqgnql czystosc sercal" I zwr6ciwszy si~ do mlodzienca<br />

powiedzial: "Niech B6g ci~ zbaw i, a mnie nie zawiedzie w mej<br />

nadzieil".<br />

807


JEDENASTA WIECZOREM<br />

XII<br />

Opowiadal mi jeden z OJcow co nast~puje: "Pewien zdomy mlodzieniec<br />

udal si~ na nauk~ do zlotnika i wyuczyl si~ doskonale zawodu.<br />

Gdy wi~c jeden z patrycjusz6w polecil zlotnikowi wykonae<br />

krzyz ozdobiony drogimi kamieniami, aby go ofiarowae do kosciola,<br />

mistrz zlecil wykonanie pracy mlodziencowi, poniewaz byl on<br />

bardzo zrE:czny. Wtedy mlodzieniec pomyslal tak : "Jakiez to bogactwa<br />

przyni6s1 on dla Chrystusa! Dlaczego wiE:c i ja nie mialbym<br />

wmieszae mojej zaplaty do tego krzyza, aby Chrystus wziEll jq pod<br />

uwag~ tak, jak dwa pieniElzki owej wdowy" * Obliczyl wi~c , jakl::\<br />

zaplat~ powinien byl otrzymae, odjl::\l jq (od swej placy) i dolqczyl<br />

do materialu przeznaczonego na krzyz. Gdy przyszedl patrycjusz,<br />

aby zwazye krzyz przed wlozeniem kamieni, i stwierdzil, ze jest<br />

on ci~zszy niz to, co byl on dal, zaczql podejrzewae, ze popelniono<br />

oszustwo falszujqc zloto. Wtedy rzecze don mlodzieniec: "Wie tylko<br />

ten, kt6ry bada glE:bie serca, ze nic takiego nie uczynilem, ale widzqc,<br />

jak wielkie skarby przyniosles dla Chrystusa, postanowilem<br />

dorzucie mojq zaplat~, abym i ja mial cZE:se z tobq i zeby i mnie<br />

przyjql Chrystus tak, jak dwa pieniqzki owej wdowy." * Patrycjusz<br />

zdumial siE: na te slowa i rzekl: "Moje dziecko, czys ty naprawd~<br />

tak pomyslal" On zas m6wi: "Tak !" Rzecze w i~c do niego : "Poniewaz<br />

tak pomyslales i calq swl::\ wol~ skierowales ku Chrystusowi<br />

chcqc miee cZE:se razem ze mnq, oto od dzis czyni~ ci~ moim synem<br />

oraz dziedzicem". I wziql go ze sobq i uczynil swoim dziedzicem".<br />

XIII<br />

Powiedzial pewien starzec: "Dzieci, s6l pochodzi z morza, lecz<br />

jesli zblizy siE: do wody, roztapia si~ i ginie. Podobnie i mnich: pochodzi<br />

z niewiasty, lecz gdy zblizy si~ do niewiasty, rozprzE:ga si~<br />

i, zaiste, przestaje bye mnichem".<br />

Jan Moschos<br />

wybral. tlumaczyl I obJasnieniami opatrzyl<br />

ks. Marek Sta rowleyskl<br />

OBJ ASNIENIA: <br />

I = r. 7. PG 87, 2857. <br />

starzec - starszy i d08wiadczony mnich lub pustelnik, do kt6rego inni<br />

zwracali si~ po rad~. "Starzec" nie zawsze musial bye starcem.<br />

808


JAN MOSCHOS: tAKA DUCHOWA<br />

l aura - cos w rodzaju naszego klasztoru: zbi6r eel zgromadzonych wok61<br />

kosciola. Mnisi zyli zazwyczaj caly tydzien samotnie, gromadzili<br />

si ~ na wsp6lne nabozenstwa w soboty i niedziele.<br />

Cele (gr. Pyrgia) - laura polozona niedaleko Jordanu.<br />

higumen (gr. hegoumenos) - przelozony laury; w wi~kszych laurach nazywano<br />

go archimandryta.<br />

ojca Antoniego - ojciec - abbas tytul honorowy dla mnich6w szczeg6lnie<br />

czczonych jak amma dla kobiet. Antoni - jeden z najslawniejszych<br />

mnich6w IV w., kt6rego zycie spisal Atanazy. 0 Antonim<br />

por. M. Starowieyski, Swi~tosc w zyciu i mysli pustelnik6w 'egipskim<br />

IV w., w: W nurcie zagadnien posoborowych 6, Warszawa<br />

1972, 367-404.<br />

II = r. 20. PG 87, 2868. <br />

Maur6w - chodzi tu 0 wojn~ toczon~ w kOllcU III w. <br />

Tekla - jedna z najbardziej czczonych swi~tych Kosciola starozytne­<br />

go; wedlug Akt6w Pawla i Tekli, gdy bandyci napadli na Tekl~,<br />

skala si~ rozst~pila i pochlon~la swi~t~ pustelnic~.<br />

III = r. 24. PG 87, 2869.<br />

swi ~ te miasto - Jerozolima.<br />

droga z Jerycha do Jerozolimy pokonuje r6znic~ poziomu 1010 m (Jerycho<br />

250 m ponizej poziomu morza, Jerozolima 760 ponad).<br />

kanon modlitw za umarlych zawieral psalroy i modlitwy.<br />

IV = r. 80. PG 87, 2937.<br />

Seleucja - chodzi tu 0 Seleucja Pieria, port Antiochii Syryjskiej. Wyrazenie<br />

"Seleucja na ziemi stalej" jest niezrozumiale. Rhossos lezal<br />

geograficznie w Syrii, choe nalezal do prowincji Cylicja II i dlatego<br />

tez, wbrew komentatorom, zwrot jest poprawny.<br />

V = r. 107. PG 87,2965.<br />

Tlumaczenie tego opowiadania dal S. Hammer w Meander 1 (194/1), 49­<br />

51 (przedruk o. A. Bober, Antologia Patrystyczna, 297nn. Prof. Hammer<br />

przytacza liczne opowiadania analogiczne w literaturze greckiej<br />

i rzymskiej (Elian, Apian, Pliniusz, A. Gelius); D. C. Hessling, por.<br />

wyzej, m6wi 0 analogiach w literaturze chinskiej. Do podanych<br />

przez uczonych analogii nalezaloby dodac z literatury chrzescijaflskiej<br />

Sulpicjusz Sewer Dial. 1, 13 i 15. Obok tresci anegdotycznej<br />

opowiadanie posiada trese teologicZD


JEDENASTA WIECZOREM<br />

VIII = r. 153. PG 87, 3021.<br />

Rhaithu - slawna laura na Synaju.<br />

godzina dziewiqta - trzecia po poludniu.<br />

IX = r. 156. PG 87, 3023.<br />

slowo k u zbudowaniu - do starc6w przychodzili ludzie proszqc 0 slowo<br />

zbawienne. Zbiory takich "sl6w" powstaly juz w koncu IV<br />

i pocz. V w: Sq to nieslychanie popularne w6wczas, a do dziS czytywane<br />

na Wschodzie Apophtegmata ton pateron, w ktorych zawiera<br />

si~ mqdrosc Ojc6w Pustyni.<br />

gra sl6w: philosophi - milosnicy mqdrosci, philologoi - milosnicy sl6w.<br />

X = r. 179. PG 87, 3049.<br />

swi~te miasto - Jerozolima.<br />

Rz 9, 33: 14, 13.<br />

XI = r. 194. PG 87, 3076.<br />

Sketis - Pustynia na pld. od Aleksandrii, na kt6rej zamieszkiwali pustelnicy.<br />

Opowiadanie to bynajmniej nie wyslawia chodzenia przez mnich6w do<br />

szynk6w, ale polemizuje ze zbytnim rygoryzmem Ojc6w Pustyni ­<br />

nie tylko na pustyni ale i w miescie, na swiecie, mozna s i ~ zbawic<br />

i zachowac czyste serce.<br />

XII = r. 200. PG 87, 3088.<br />

Mk 12, 41-44.<br />

XIII = r. 217. PG 87, 3108.<br />

Rektor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego zwraca<br />

s i ~ do spoleczenstwa katolickiego z gorqcq prosbq<br />

o pomoc w rozbudowie gmachu glownego Uczelni.<br />

Cegielki wartosci 50,- 100,- 500,- i 1000,- II moina<br />

nabyc u miejscowego Ksi~dza Proboszcza lub bezposred<br />

nio w KUL-u. 20-950 Lublin, AI. Raclawickie 14,<br />

skrytka pocztowa 129, konto : NBP " Oddzial Lublin<br />

809-9-769 lub PKO 2-9-153.<br />

810


Sommaire<br />

Abbe Wincenty Myszor: Vers une reinterpretation de l'histoire<br />

du gnosticisme<br />

Abbe Marek Starowieyski: "Les pelerinages de la dame Egerie"<br />

(c!. Corpus Scriptorum Ecclesiasticorum Latinorum, 1894)<br />

J ozet Korpanty: Sur la signification de la "virtus" romaine.<br />

Abbe Janusz Frankowski: La Bible du Millienaire et Ie probleme<br />

des traductions polonaises actuelles de l'Ecriture Sainte .<br />

655<br />

688<br />

701<br />

709<br />

La pensee contemporaine<br />

Alfred Gawronski: Noam Chomsky: Decouverte des systemes rationnels<br />

dans Ie subconscient de l'homme .<br />

738<br />

Noam Chomsky: L'apport de la linguistique dans les recherches<br />

sur l'esprit humain (Language and Mind, New York 1968 -<br />

compte-rendu des trois conferences) . 764<br />

Ch ronique<br />

Mieczyslaw Gogacz: Pour connaitre Dieu et l'homme (compte-rendu<br />

du livre Aby poznac Boga czlowieka, Warszawa 1974,<br />

Wyd. Si6str Loretanek) 782<br />

Lettres a la Redaction:<br />

Boguchwal Winid<br />

Antoni Jarnuszkiewicz SJ: Subjectivisme ou subjectivite<br />

795<br />

795<br />

Re fl e xions<br />

Jan Moschos: Le Pre Spirituel (de la collection de D. C. Hessling:<br />

Morceaux choisis du Pre Spirituel de Jean Moschos, Paris<br />

1931, Les Belles Lettres) . 799


STUDIA<br />

NA KATOLICKIM UNIWERSYTECIE<br />

LUBELSKIM •<br />

W zwil\zku z podejmowanl\ przez mlodziez decyzjl\ wyboru stu­<br />

di6w oraz uczelni - przekazujemy informacje 0 Katolickim Uni­<br />

wersytecie Lubelskim oraz 0 warunkach przyj-:c na t-: Uczelni-:. <br />

KUL POSIADA 4 WYDZIALY: NAUK HUMANISTYCZNYCH, <br />

FILOZOFII CHRZESCIJANSKIEJ, TEOLOGII I PRAWA KANO­<br />

NICZNEGO. <br />

Na Wydziale Nauk Humanistycznycb mozna studiowac: filologi-: <br />

polskI\:, filologi-: klasycznl\. filologi-: romaIiskl}, histor i-: i bistori-:<br />

sztuki.<br />

Na Wydziale Filozofii ChrzescijaIiskiej mlodziez ma do wyboru:<br />

- specjalizacj~ filozofii teoretycznej (historia filozofii, logika,<br />

i metodologia nauk, teoria poznania, metafizyka, estetyka,<br />

filozofii l'eligii, antropologia filozoficzna),<br />

- specjalizacj-: filozofii przyrody (filozofia przyrody oZywionej,<br />

filozofia przyrody nieozywionej, biologia teoretyczna),<br />

- specjalizacj-: filozoficzno-psychologicznl\ (psychologia ogolna,<br />

psychologia eksperymentalna, psychologia rozwojowa<br />

i wychowawcza, psychologia kliniczna, psychologia osobowosci),<br />

- specjalizacj-: filozofii praktycznej (filozofia spoleczna, etyka,<br />

filozofia kuItury i prawa, socjologia, socjologia religii i rodziny,<br />

metodologia nauk spolecznych).<br />

Na Wydziale Teologicznym studiowac mozna : biblistyk-:, histori-:<br />

Kosciola, teologi-: dogmatycznl\, fundamentalnl\, moralnl\, pastoralnl\,<br />

ekumenicznl\:, muzykologi-: koscielnl\.<br />

Na Wydziale Prawa Kanonicznego specjalizowac sit: mozna w prawie<br />

koscielnym, wyznaniowym, w historii prawa.<br />

Studenci mogl\: ubiegac si-: 0 stypendia oraz mieszkania w Domach<br />

Akademickich KUL.<br />

Szczegolowych informacji w sprawach zapisow i warunkow studi6w<br />

udzielajl\ kancelarie poszczeg6lnych Wydzial6w (20-950 Lublin,<br />

Aleje Raclawickie 14) codziennie, oprocz niedziel i swil\t,<br />

w godzinach urz-:dowych. Wydzial Nauk Humanistycznych tel.<br />

389-23, Wydzial Filozofii Chrzescijailskiej tel. 304-32, Wydzial<br />

Teologii i Prawa Kanonicznego tel. 306-20.


ZESPOt • HANNA MALEWSKA, STEFAN SWIEtAWSKI, STANI·<br />

StAW STOMMA, JERZY TUROWICZ, STEFAN WILKA·<br />

NOWICZ, JACEK WOZNIAKOWSKI, HALINA BORT·<br />

NOWSKA, STANIStAW GRYGIEL, MAREK SKWAR·<br />

NICKI, BOHDAN CYWINSKI<br />

REDAKCJA • BOHDAN CYWINSKI (redaktor naclelny), HALINA<br />

BORTNOWSKA (sekretarl redakcji), STANIStAW<br />

GRYGIEL, FRANCISZEK BLAJDA<br />

adres<br />

redakcji • Krakow, Sienna 5, I p., tel. 271-84<br />

adres <br />

administracji • Krakow, Wislna 12, I p., tel. 501-62 <br />

prenumerata • krajowa: kwa rtalnie zl 45.-; p61roeznie zl 90.- ; roeznie<br />

zl 180.- Wplaty no konto Administraej i "<strong>Znak</strong>u"<br />

Krakow, Wislna 12. PKO 4-14-834 lub "Rueh". Krakow,<br />

AI. Pokoju 5. PKO nr 4-6-777 alba przez urz~dy peeztowe<br />

i listonoszy,<br />

zagraniclna: kwo rtolnie zl 63.-; polracznie zl 126.-;<br />

rocznie zl <strong>252</strong>.- Prenumerata przez wploty na kento<br />

BKWZ "Ruch" Warszowo, ul. Wronia 23, PKO nr<br />

1-6-100024<br />

Egzemplorze orchiwolne "Znoku" nobywoc mei(la<br />

w Administrocji miesi4cznika "<strong>Znak</strong>", Krakow, ul.<br />

Wiilna 12 oroz w nostc:pujqcych kSic:gornioch: Kato·<br />

wice: Ksi~gornia sw. Jacko, ul. 3 Mojo 18; Krakow:<br />

Ksi~garn i o Krokewsko. ul. Sw. Krzyio 13; Poznan:<br />

Ksic:garnio sw. Wojciecha. PI. Wolnosci 1; Warszawa:<br />

Ksic:gornio sw. Wejciecho, ul. Freta 48; Wroc/aw:<br />

Ksie:gornio Archi dieeezjoino. ul. Katedralna 6.<br />

Drukarnia Wydawnicza. Krakow. ul. Wod.,wlcka R. Naklad<br />

7000+350+ 100 egz. Ark. druk. 10. Pap ier sal. kl . V 61 X 65 80 g.<br />

eena zeszytu II 15.- Zam. 774/15. Z·B Indeks 38420/38371

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!