24.01.2015 Views

Nr 562, marzec 2002 - Znak

Nr 562, marzec 2002 - Znak

Nr 562, marzec 2002 - Znak

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

Jan Kanty Wojnarowski,<br />

Lekarz, aptekarz i Smieri,<br />

akwarela na papierze, rok 1853;<br />

wtasnosc: Muzeum Narodowe w Krakowie


SPIS TREse I<br />

~ Rodowody inteligencji<br />

: MARZEC (3)<br />

4. Od redakcji<br />

DIAGNOZY<br />

5. Zdzislaw Krasnodrcbski<br />

Spoleczenstwo postsekulame<br />

TE MAT MIESL'lCA<br />

13. Magdalena Micinska<br />

Powscillgliwosc, praca i malenka szczypta ob1llkania<br />

29. Maria Prussak<br />

Paradoksalny sukces Wyspianskiego<br />

42. Jerzy Illg<br />

Rozprawa z Polskll inteligencko-mieszczanskll<br />

61. Malgorzata Szpakowska<br />

Lament nad Wi tkacym<br />

72. Ewa Bienkowska<br />

Troska 0 Polsk~, troska 0 swiat<br />

89. Inspiracje<br />

TEMATY I REFLEKSJE<br />

90. Krystyna KWaSniewska<br />

Czlowiek w ruchu<br />

NIEPEWNOSC OKA<br />

102. Malgorzata Kitowska-Lysiak<br />

Slowo i obraz<br />

MIDRASZE<br />

109. Pawel Spiewak<br />

Noe sprawiedliwy


KOSCIOt - MOJ DOM<br />

114. Janusz Poniewierski<br />

Trzy razy Asyz<br />

ZDARZENIA - KSli\ZKI - LUDZIE<br />

120. Dariusz Kowalczyk 51<br />

Bog w grobie<br />

127. s. Malgorzata Borkowska<br />

Ludzie z pasjll<br />

130. Janina Katz<br />

Eseje 0 samotnosci<br />

135. Andrzej Standaw Kowalczyk<br />

Apologia Jozefa Mackiewicza<br />

140. Arkadiusz !VIorawiec<br />

Eseistyczne blyski<br />

145. Zdzislaw Zblewski<br />

Porcja uczciwosci<br />

148. Juliusz Galkowski OP<br />

Pielgrzymka wyobrazni<br />

SPOtECZENSTWO NIEOBOJ~TNYCH<br />

152. s. Malgorzata Chmielewska<br />

Kwestia uczciwosci<br />

155. Rekomendacje<br />

160. Summary


Od redakcii <br />

Etos inteligencki - ten do niedawna, zdawalo siy, nieusuwalny<br />

skladnik polskiej tozsamosci - znajduje siy dzisiaj<br />

w odwrocie. A przeciez w sytuacji korozji autorytetow,<br />

apatii spolecznej, korupcji i degrengolady klasy politycznej<br />

wlasnie teraz postawa bezinteresownej sluzby<br />

prawdzie i "rzeczy publicznej" jest szczeg61nie potrzebna.<br />

Wracamy wiyc do tematu, ktory podjylismy przeszlo<br />

rok temu ("<strong>Znak</strong>" 2/2001), zapraszajqc Panstwa do refleksji<br />

nad dzielem mistrzow polskiej inteligencji. Co<br />

w ich mysli zachowalo aktualnosc, czego uczq nas, czytani<br />

na nowo w swietle niepokojow naszych czasow <br />

Z wielkq przyjemnosciq publikujemy esej Krystyny<br />

Kwasniewskiej 0 tworczosci Ryszarda Kapuscinskiego<br />

- wybitnego pisarza, ktory w tym miesiqcu konczy 70<br />

lat. Tq drogq skladamy Jubilatowi zyczenia, by nadal<br />

uczyl nas bez-granicznej milosci czlowieka i dialogu ze<br />

swiatem, w ktorym Pinsk sqsiaduje z Rwandq.<br />

Po 11 wrzesnia z nowym natyzeniem wrocily dyskusje<br />

0 przyszlosci religii i jej wplywie na zycie publiczne.<br />

W rubryce Diagnozy Zdzislaw Krasnodybski zaprasza<br />

do refleksji nad glosnym wystqpieniem Jiirgena<br />

Habermasa, wygloszonym niedawno z okazji przyznania<br />

mu Nagrody Pokojowej Niemieckich Ksiygarzy.<br />

Wystqpienie Habermasa to jedno z najbardziej interesujqcych<br />

swiadectw zmiany nastawienia do religii ze strony<br />

srodowisk tradycyjnie laickich.<br />

4


DlAGNOZY<br />

Zdzislaw Krasnodybski<br />

Spofeczenstwo<br />

postsekularne<br />

: Bez sekularyzacji grozi nam fundamentalizm, bez<br />

i zasad wyrazonych w r eligii cywilizacj at zachodnia<br />

i staje silt cywilizacj l! cynizmu, spoleczeiistwo<br />

: zamienia silt w rynek.<br />

Wielki niemiecki filozof, socjolog i mysliciel polityczny Jiirgen<br />

Habermas zostal nagrodzony dorocznq prestizowq Nagrodq Poko­<br />

JOWq Niemieckich Ksit;garzy. Akt jej wrt;czenia, odbywajqcy sit; w trakcie<br />

targ6w ksiqzki we Frankfurcie, jest zawsze wydarzeniem kulturalnym<br />

pierwszej rangi. Od czasu gdy w 1998 roku pisarz Martin<br />

Walser wywolal wielkq kontrowersjt; swym nie calkiem politycznie<br />

poprawnym przem6wieniem, w kt6rym wystt;powal przeciwko rytualizacji<br />

pamit;ci, opinia publiczna z dodatkowym napit;ciem czeka<br />

na przem6wienie laureata.<br />

Ale Habermas, kiedys przedstawiciel "krytycznej teorii" i ostry lewicowy<br />

krytyk Republiki Federalnej, dawno przestal bye rebeliantem,<br />

kt6rego slowa moglyby polaryzowae lub oburzae. Habermas - jak go<br />

okrd lil publicysta "Die Zeit" Jan Ross - to dzis klasyk wsp6lczesnosci,<br />

kt6ry stal sit; filozofem panstwowym (Staatsphilosoph): Heglem<br />

Republiki Federalnej. Droga do tego tytulu (bardziej adekwatne byloby<br />

okrdlenie "Kant Republiki Federalnej", tylko ze ten nigdy nie zo­<br />

5


~ ZDZISLAW KRASNODJ;:BSKl<br />

stal "filozofem panstwowym") nie byla latwa. Kiedys Habermas przez<br />

swych przeciwnik6w uwazany byl nawet za wroga tego panstwa, podwazaj'lcego<br />

jego fundamenry, chociaz kryrykowal tez radykalne tendencje<br />

w ruchu studenckim 1968 roku jako lewicowy faszyzm, co dzisiaj<br />

poczytuje mu sirr za zaslugrr. Lewica niemiecka od dawna "pogodzila<br />

sirr z Republik,! Federaln,!" - szczeg6lnie przyczynil sirr do tego<br />

rok 1989. TakZe ]Urgen Habermas zmienil swe nastawienie. I jest dzisiaj<br />

chwalony przez prasrr lewicow,! i prawicow'!.<br />

W Polsce Habermas znany jest z licznych przeklad6w. Nigdy jednak<br />

nie byl specjalnie popularny, nie rylko dlatego ze trudno sirr go<br />

czyta, lecz dlatego, ze jego idee rzadko padaly na podatny grunt.<br />

W latach 70. i 80. odwolywal sirr do marksizmu, od kt6rego w Polsce<br />

poczrrto sirr zdecydowanie i nie bez usprawiedliwionej awersji<br />

odwracae. Dla polskich parryjnych marksist6w byl z kolei teorerykiem<br />

zbyt rewizjonistycznym, liberalnym i burzuazyjnym. Historyczna,<br />

takZe dla niego osobikie istotna jako doswiadczenie biograficzne,<br />

byla jego wizyta w Polsce w 1978 roku, kiedy mogl sirr poznac<br />

z niekt6rymi przedstawicielami formuj,!cej sirr wlasnie opozycji. Rozbieznosci<br />

jednak rosly, gdyz - jak wiadomo - w latach 80. w Polsce<br />

prawie nikt, kto nie stal po "stronie rZ,!dowej", nie chcial zaliczae sirr<br />

do "lewicy" - osoby 0 lewicowych pogl,!dach poznawalo sirr wtedy<br />

po rym, ze deklarowaly, iz nie s,! "ani lewicowe, ani prawicowe".<br />

Kiedy w arrykule napisanym w 1988 i opublikowanym w "Krytyce"<br />

w 1990 por6wnalem rolrr, jak,! odgrywal jako intelektualista Habermas<br />

w Niemczech, z rol,! Adama Michnika w Polsce, uslyszalem od<br />

redaktora naczelnego, ktorego rady zawsze niezmiernie cenilem, ze<br />

ten drugi moglby bye takim porownaniem urazony. Dzisiaj zapewne<br />

takie porownanie uznano by raczej za pochlebstwo. Po 1989 roku<br />

dawne roznice zniknrrly - wszyscy znaleiJi swe miejsce w liberalnej<br />

demokracji i w liberalizmie, choe inaczej je rozumiej,!. Rozmowa<br />

opublikowana w 1993 roku w "Gazecie Wyborczej" swiadczyla 0 daleko<br />

id'!cym zblizeniu stanowisk, choe potem Habermas byl nieco<br />

zirytowany faktem, ze uznano j,! za przyznanie sirr do blrrdow w sprawie<br />

jego stosunku do krajow realnego socjalizmu. Jednak w tocz'!­<br />

cych sirr po 1989 roku polskich debatach na temat demokracji z Habermasa<br />

przejrrto rylko jedno chwytliwe poj~ci~ "patrioryzmu kon­<br />

6


srytucyjnego", bez kryrycznej recepcji jego teorii demokracji, kr6ra<br />

uczynila go czolowym, obokJohna Rawlsa, teorerykiem liberalizmu.<br />

W przem6wieniu Wierzyc i wiedziec' wygloszonym we Frankfurcie<br />

14 paidziernika, w czasie ceremonii wr~czenia nagrody, i przyj~rym<br />

entuzjastycznie zar6wno przez elitarne grono frankfurckiej publicznosci,<br />

jak i w og61e przez opini~ publiczn,! (niekt6rzy komentatorzy<br />

uznali je wr~cz za "epokowe") Habermas podj,!l pozornie<br />

nierypowy dla siebie w,!tek: pytanie 0 miejsce religii i dziedzictwa<br />

religijnego w dzisiejszych czasach. Reakcja na przem6wienie pokazuje,<br />

ie w istocie "horyzont nowoczesnosci" przesuwa si~ - inne s,!<br />

jui dzisiaj podzialy poliryczne, kt6re maj,! tei charakter kulturowy<br />

i moralny. Na przyklad w kwestii iniynierii generycznej Zieloni, dawna<br />

radykalna lewica, S,! obecnie bliisi chrzeScijanskim demokratom<br />

nii socjaldemokratom i liberalom.<br />

Nawi,!zuj,!c do znanego sformulowania Maxa Webera, Habermas<br />

okresla si~ sam mianem czlowieka "pozbawionego religijnego sluchu" ­<br />

wydaje si~ jednak, ie pod tym \ovzgl~dem sluch<br />

Reakcje Amerykan6w na<br />

wyostrza si~ mu wraz z wiekiem. Nic dziwnego,<br />

skoro coraz wyrainiej \ovidac, ii nie da<br />

atak terrorystyczny pokazujll,<br />

ze w sytuacjach<br />

si~ dzisiaj pomin,!c reJigii, gdy chce si~ podj,!c<br />

- tak jak on - dwa centralne obecnie pro­<br />

kryzysu i zaloby uczucia<br />

religijne ujawniajll si~ na<br />

blemy: zagroien plyn,!cych z iniynierii generycznej<br />

oraz z fundamentalisrycznego terro­<br />

masowll skal~.<br />

ru. Reakcje na oba zagroienia uswiadomily wszystkim, ie religia nie znika<br />

ze swiata wspolczesnego, z jego najbardziej rozwini~rych region6w. Wydaje<br />

si~ wr~cz, ie rylko dziedzictwo religijne, rylko wiara dostarczaj,!<br />

wlaSciwej odpowiedzi na pytanie 0 granice manipulacji genami - i w og6le<br />

pozwalaj,! postawic takie pytanie. A reakcje Amerykan6w na atak terrorystyczny<br />

pokazuj'b ie w syruacjach kryzysu i Zaioby uczucia religijne ujawniaj,!<br />

si~ na masow'! skal~. Jak stwierdzil Habermas, "wewn'!trz sekularnego<br />

spoleczenstwa zadrgala religijna struna".<br />

Oczywiscie religia jako punkt odniesienia od dawna byla obecna<br />

w jego dziele. Przypomnijmy, ie Habermasowi, i w og6le dawnej lewicy,<br />

nie chodzilo rylko 0 dokonczenie projektu "nowoczesnosci",<br />

lecz takie 0 jego poprawienie. Z tego ducha wyrosla zreszt'! cala<br />

nowoczesna socjologia, ktora w rym sensie byla zawsze nauk,! kon­<br />

7


~ ZDZIStA W KRASN ODI;:BSKI<br />

serwatywnq - nawet jesli czasami popierala rewolucjy antykapitalistycznq<br />

- gdyz w istocie dqzyla do rekonstrukcji ladu spolecznego rozbitego<br />

przez oswieceniowy i industrialny indywidualizm (socjologia<br />

to bynajmniej nie to sarno co demoskopia, z kt6rq utoisamiia siy w Polsce<br />

po 1989). N owoczesnose jest wedlug Habermasa nie tylko epokq<br />

podmiotowej wolnoki, ale takZe epokq rozpadu i wyobcowania. Wyzwolenie<br />

jednostki oznacza zarazem oslabienie spolecznej solidarnosci<br />

i etycznych norm, przedtem mozliwych wlasnie dziyki religi i. Stqd<br />

tak charakterystyczne dla "filozoficznego dyskursu nowoczesnok i",<br />

dla calej nowoczesnej kultury, poszukiwanie sposobu na jej przywr6­<br />

cenie, na zastqpienie rozumem dawnej integracyjnej i usensowniajqcej<br />

funkcji religii. Nie wolnose jest problemem w nowoczesnosci, lecz<br />

przede wszystkim solidarnose, a takZe sens egzystencji.<br />

Habermas sqdzil, ze solidarnose mozliwa jest dziyki rozumowi komunikacyjnemu<br />

dzialajqcemu w moralnych dyskursach, kt6ry doqd<br />

nie rozwinql siy w takim stopniu jak inne postacie rozumu. Teraz jednak<br />

okazuje siy, ze aby zrozumiee swiat i odpowiednio zareagowae na<br />

kryzys, musimy dokonywae refleksji nad wiarq. Aby uniknqe wojny<br />

kultur, twierdzil Habermas, musimy przypomniee sobie dialektyky proces6w<br />

sekularyzacyj nych w cywilizacji zachodniej, dialektyky, kt6ra<br />

ciqgle jeszcze nie jest zakonczona. Sekularyzacja oznacza przemiany<br />

kultury w og6le, powstanie nowoczesnok i, lecz nie znaczy - jak kiedys<br />

naiwnie zakladano - ze religia zupelnie zniknie. Dzisiejsze spoleczenstwa<br />

S'l zdaniem Habermasa - i to sformulowanie zabrzmialo<br />

w N iemczech niemal sensacyjnie - spoleczenstwami "postsekularnymi",<br />

nastawionymi na trwanie religijnych wsp6lnot w coraz bardziej<br />

sekularyzujqcym siy srodowisku. Habermas odchodzi wiyc od dawnej<br />

tezy "ujyzykowienia sacrum", przejycia funkcj i religii przez moralnose<br />

ugruntowanq i zracjonalizowanq przez dialog. Religia musi jednak, jego<br />

zdaniem, stae siy refleksyjna - musi poznawczo uporae siy z faktem<br />

istnienia innych wyznan, musi uznae autorytet nauki w kwestiach wiedzy<br />

dotyczqcej tego swiata oraz wymogi panstwa konstytucyjnego,<br />

kt6rego zasady Sq oparte na moralnoki swieckiej. Tyle ze ta refleksja<br />

jest nigdy niekonczqcym siy procesem. "Granica miydzy sekularnymi<br />

i religijnymi racjami jest plynna" - musi ciqgle na nowo bye ustanawiana,<br />

nigdy do konca nie wiadomo, gdzie p o~in n a przebiegae.<br />

8


Religia nie jest po prostu wypierana przez nauky w procesach<br />

modernizacji, gdyi miydzy nauk'l i technik'l z jednej strony a religi'l<br />

i Kosciolem z drugiej istnieje trzecia sfera - sfera common sense, kt6rq<br />

w swych teoretycznych pracach H abermas<br />

Hahermas wypowiedzial<br />

s i~ przeciw "niesprawiedliwemu<br />

wykluczeniu<br />

religii ze sfery<br />

puhlicznej" .<br />

opisywai przy uiycia fenomenologicznej kategorii<br />

"swiata przeiywanego". Nie da si~ ona<br />

unaukowie, jak dlugo rozumiemy siebie i innyeh<br />

jako osoby dzialaj'lee i porozumiewaj'lee<br />

sit; wedlug regul i norm, kt6re mog'l bye dotrzymywane<br />

lub naruszane. Ze wzglydu na religijny i swiatopogl'ldowy<br />

pluralizm nowoezesnyeh spoleezenstw common sense nie moie si~<br />

tei wyraiae w kzyku religii. Jednak Habermas - co stanowilo nastypne<br />

zaskakuj'lce publieznose stwierdzenie - wypowiedzial siy przeeiw<br />

"niesprawiedliwemu wykluczeniu religii ze sfery publieznej". Wedlug<br />

niego trzeba dokonywae przekladu z religii na jyzyk "sekularny". Chodzi<br />

0 krytyezne przeksztakenie "religijnyeh tresei", a nie tylko ieh zast'lpienie<br />

nowym jyzykiem. Trzeba "utrzymywae dystans wobee reJigii<br />

bez zamykania siy na jej perspektywy". Sekularyzaeja, kt6ra nie niszezy,<br />

musi przekladae moraIne uezueia wyraione w jyzyku religijnymjedynym<br />

j~zyku , w kt6rym znalazly one dostatecznie zr6inieowany<br />

wyraz - na j~ zyk publicznej debaty. Potrzeba nam "sformulowan ratuj'leyeh".<br />

Fundamentalizm, zjawisko typowo nowoczesne, jest zatareiem<br />

r6iniey mi~ dzy tymi dwoma jyzykami. Ale jest tei reakej'l na<br />

niszez'lC'! sekularyzaejy, na owo niesprawiedliwe wykluczenie.<br />

Jak stwierdza Habermas, sfera publiezna i jej rozum S'l zagroione,<br />

i to bynajmniej nie tylko przez fundamentalizm. Patologia polega<br />

g16wnie na tym, ie j~zy k rynku zast~puje j~zyk komunikaeji mi~dzy<br />

osobami. Wolny wyb6r rozumiany jest jako wyb6r konsumenta<br />

oriemuj'lcego si~ tylko wedlug wlasnyeh prefereneji. Kategorie takie<br />

jak maksymalizacja poiytku, umowa i racjonalny wyb6r podwaiaj'l<br />

dawne rozumienie w i ~ zi spoieeznej opartej na wzajemnym szaeunku<br />

- S'l wyrazem wt argni~eia rynku w sfer~ common sense, ezy tei - jak<br />

wezesniej pisal Habermas - wyrazem kolonizaeji swiata przeiywanego<br />

przez system.<br />

Wielu z tych, kt6rzy dokonywali diagnozy sytuaeji po 11 wrzesnia,<br />

tak wlasnie rozumie eywi l i za ej~ Zachodu. Jej obrona przed za­<br />

9


~ ZDZIStAW KRASNODI;:BSKI<br />

groieniem jest obronq swobodnego wyboru srodk6w konsumpcji ­<br />

od ubioru i samochodu do partner6w erotycznych i wlasnej toisamosci.<br />

Szczeg6lnie w spoleczenstwach postkomunistycznych, wyglodnialych<br />

po dlugiej komunistycznej konsumpcyjnej abstynencji, istnieje<br />

sklonnosc do redukowania sensu cywilizacji zachodniej do tak<br />

wlasnie rozumianej wolnoSci . Temu naleiy przypisac nadmiernq<br />

uwagy poswiyconq w Polsce slabemu tekstowi O riany Fallaci, podniesionemu<br />

do rangi wydarzenia intelektualnego.<br />

Habermas nie wspomnial w swym przem6wieniu 0 innej przemianie,<br />

stanowiqcej intelektualnq kapitulacjy lewicy przed tymi tendencjami.<br />

Opisal jq natomiast w opublikowanej w 1985 i niedawno<br />

przeloionej na jyzyk polski przez Malgorzaty Lukasiewicz ksiqice<br />

Filozoficzny dyskurs nowoczesnosci. Otoi lewicowi mysliciele ponowoczeSni<br />

rezygnujq z dqienia do "naprawy nowoczesnosci", z budowy<br />

nowych, tym razem rozumowych, podstaw solidarnosci. Przekonanie,<br />

ie rozum sam w sobie jest autorytarny, sprawia, ie porzucajq<br />

nadzieje, ii to wlasnie on m6g1by stac siy irodlem solidarnoSci. Tryumf<br />

postmodernizmu oznaczal "nietzscheanizacjy" lewicy i daleko<br />

idqce - choc chyba tylko chwilowe - pogodzenie siy lewicowych<br />

intelektualistow z kapitalizmem i z liberalnq demokracjq. Filozofowie<br />

odrzucajqcy nowoczesnosc - Nietzsche i H eidegger (nie mowiqc<br />

jui 0 ErnScie Jiingerze i Carlu Schmittcie), kt6rzy wedlug H abermasa<br />

walnie przyczynili siy do powstania bqdi legitymizacji narodowego<br />

socjalizmu, stali siy obecnie inspiratorami i mistrzami nowej lewicy.<br />

Postmodernizm jest wedlug Habermasa nOWq postaciq reakcyjnego<br />

konserwatyzmu, w ktorym "modernistyczna postawa sluiy<br />

( ... ) uzasadnieniu nieprzejednanego antymodernizmu". Ale z punktu<br />

widzenia nowej ponowoczesnej lew icy jest zgola odwrotnie - to<br />

Habermas uznany zostal za mysliciela metafizycznego i konserwatywnego,<br />

gdyz broni dawnych idea16w rozumu i osoby. Lewica pomarksistowska<br />

wlqcza siy w tradycjy liberalnq, ktorq przedtem gwaltownie<br />

zwalczala, lecz jednoczesnie jq przeksztalca, zastypujqC wqtki<br />

kantowskie nietzscheanskimi. Jednak takZe postmoderniSci, jak Derrida<br />

czy Vattimo, odkrywajq dzisiaj religiy, choc jednoczeSnie starajq<br />

siy jq "odmetafizyczniC", wystypujqC tym samym przeciw chrzescijanstwu<br />

w jego katolickim rozumieniu.


~<br />

______________ _____ ____ L _________ _____ __________________ _______ ________ _ ________ _<br />

DlAGNOZY<br />

Postulowane otwarcie rozumu publicznego na argumenty religijne<br />

Habermas ilustruje przykladem z debary 0 inzynierii genetycznej,<br />

w ktorej stara s i ~ przelozye ide ~ stworzenia przez Boga czlowieka na<br />

swoj wzor i podobienstwo na niereligijny j ~zyk filozofii pokantowskiej.<br />

Bog - stwierdza Habermas - pozosraje Bogiem wolnych ludzi<br />

tylko rak dlugo, jak dlugo istnieje absolutna r6znica mi ~ dzy stworzycielem<br />

i stworzeniem. Znaczy to, ze wolnosci czlowieka, rowne dla<br />

wszystkich ludzi, a zarazem gwarantuj'}ce mozliwose r6znorodnoSci<br />

"rowno urodzonych", s'} mozliwe przy zalozeniu, ze jeden czlowiek<br />

nie moze wedle swego uznania wyznaczae naruralnych cech innego<br />

czlowieka. Inzynieria genetyczna zaciera t~ r 6 zn ic ~ , podwaza za s ad~<br />

"rowno urodzonych", niszcz'}c tym samym podsrawowy charakter<br />

wzajemnych ludzkich relacji. Idea stworzenia wyraza zatem to, co<br />

ujawnia takZe fi lozoficzno-socjologiczna analiza stosunk6w mi~d zyludzkich<br />

- zasadnicze ograniczenie naszej wolnoSci, kr6re jesr zarazem<br />

jej warunkiem i podsraw'}, to, ze nasza autonomia nie moze bye<br />

nieograniczona, gdyz inaczej niszczy sam'} siebie.<br />

Tak wi ~c w swym przem6wieniu Habermas uznaje koniecznose<br />

sekularyzacji, a zarazem pokazuje zwi'}zane z n i'} nie bezpieczenstwa,<br />

podkreSlaj'}c, ze bez zachowania treSci wiary nie mozna zachowae<br />

naszej kultury. Bez sekularyzacji grozi nam fu ndamentalizm, bez zasad<br />

wyrazonych w religii cywilizacja zachodnia sraje s i~ cywilizaci'}<br />

cynizmu, spoleczenstwo zamienia si~ w ryoek. Oczywiscie przeklad<br />

z j~ zy ka religii jest mozliwy tylko rak dlugo, jak dlugo religie trwaj'},<br />

jak dlugo wyrai aj'} intelektualnie i moralnie swe racje. Ale otwarte<br />

pozostaje pytanie, czy rzeczywiScie istnieje j~ z y k , w ktorym moraine<br />

nakazy plyn,}ce z religii mog'} bye wyrazone bez naruszenia ich sensu.<br />

W swoich ksi'}zkach H abermas staral si~ wykazae, ze racjonalnose<br />

komunikacyjna moze przej'}e normatywne funkcje religii. JednoczeSnie<br />

okazywalo si~, ze taki przeklad musi dokonywae redukcji<br />

religii do etyki, a przy okazj i musi t~ ety k ~ formalizowae w postaci<br />

formalnej teorii moralnoSci. A gdy z religii zostaje tylko moralnose,<br />

istotne cechy religii zostaj'l zatracone. Takze etyczny wymiar egzystencji<br />

ludzkiej zmienia sw6j sens - sam H abermas stwierdza, ze gdy<br />

na przyklad grzech zamienia s i ~ w win ~, pozbawiamy si~ mozliwosci<br />

odkupienia grzechu.<br />

11


~<br />

-- - - -- -- -- -- - - --- - - - - - - - - - - - - -- - - - - -- --- - - - - --- - -- -- - - ------ - - - - --- - - - --- -------<br />

"Przeklad" oznacza zaw~zeme. Postmetafizyczna filozofia nie<br />

moze odpowiedziee na etyczne pytanie, jak powinnismy zye, moze<br />

co najwyzej rekonstruowae moraine procedury sprawiedliwego<br />

wsp6lzycia. Jak twierdzil Adorno, jedyne, co pozostaje filozofowi,<br />

gdy idzie 0 pytanie, jak powinnismy zye, to rozproszone refleksje na<br />

temat zycia, kr6re jest juz naruszone, uszkodzone, ulomne. Ale czy<br />

mozemy nie pytae, co jest dobre e zy mozemy od filozof6w oczekiwac<br />

tylko formulowania og61nych regul dyskursu Habermas sqdzi,<br />

ze takZe filozof nie moze uciec od substancjalnych stwierdzen, gdy<br />

zagrozona jest osoba - podmiot jako taki - w kwestiach inzynierii<br />

genetycznej. Tu nie mozna poprzestae na argumentach formalnych.<br />

I ostatecznie okazuje si~, ze nasze podstawowe kategorie - kategorie<br />

osoby - majq sens, jak dlugo zywe pozostaje nasze religijne dziedzictwo,<br />

nadajqce sens takZe nowoczesnej filozofii europejskiej, jdli nie<br />

rezygnuje ona z poj~cia osobowego podmiotu. Ale w innych kwestiach<br />

filozof postmetafizyczny nie moze nikomu doradzie. Kiedy<br />

niedawno H abermas wyglaszal w Nowym Jorku wyklad, w kt6rym<br />

uzasadnial przekonanie, ze filozofia nie moze poruszae kwestii dobra,<br />

cz~sc publicznosci - wedlug sprawozdan prasowych - zac z~la,<br />

rozczarowana, wychodzie. Z apewne poszuka odpowiedzi gdzie indziej<br />

- w religii, w przekazanych w tradycji normach i tresciach wiary,<br />

w amerykanskiej kulturze. Dz i~ ki H abermasowi rozumiemy, dlaczego<br />

jest to jedyna rozsqdna reakcja, a nie wyraz sklonnoSci do fundamentalizmu<br />

lub braku oswiecenia. Jego "odkrycie" jest bowiem<br />

logicznq konsekwencjq jego budowanej przez lata teorii. Pokazujqc,<br />

ze "myslenie postmetafizyczne" musi pozostac radykalnie ograniczone,<br />

wykazal tym samym niezb~d nose religii, stajqc si~ - nieoczekiwanie<br />

dla siebie i innych - filozofem "spoleczenstwa postsekularnego".<br />

ZDZISLAW KRASNOD~B SKI ,<br />

uniwersytetu w Bremie.<br />

ur. 1953, filozof, socjoiog, profesor<br />

Catosc tekstu Habermasa Wierzyi i wiedziei wraz z glosami polemicznymi<br />

znajdzie s i~ w jednym z powakacyjnych numerow "<strong>Znak</strong>u".<br />

12


~~~~! _~ ~~~ ~1.~~______ ___ _________ ________ _________ ___ _____ _<br />

Magdalena Micinska<br />

Powsciqgliwosc,<br />

praca i malenka<br />

szczypfa oblqkania<br />

Niewiele jest trafniejszych i dosadniejszych analiz<br />

sytuacji postkomunistycznej Polski niz ta, kt6r~<br />

Boleslaw Prus sformulowal w r oku 1906. Wrazenie<br />

deja vu nie b4(dzie nas opuszczalo takze<br />

podczas pr6by r ekonstrukcji listy polskich bl4(­<br />

dow i ulomn osci.<br />

Na przystankach komunikacji miejskiej w Warszawie, pomiydzy<br />

reklamami kosmetykow i afiszami filmowymi, dostrzec moina plakat<br />

wydany staraniem stofecznych wladz. Polski i angielski tekst namawia<br />

turyst6w do poznawania urok6w miasta, przytaczajqc dla<br />

zachyty slowa Bolesfawa Prusa, kt6ry przed stuleciem reklamowal je<br />

lepiej nii wszyscy wsp6lczeSni urzydnicy magistraccy razem wziyci.<br />

Autor Lalki stal siy wiyc - widac to wyraznie, bo z zapadniyciem<br />

zmroku przystanki Sq podswietlane - integralnq czysciq iycia wspolczesnego<br />

Polaka na r6wni z szamponem przeciwlupieiowym, najnowszym<br />

numerem magazynu dla pan i ostatniq produkcjq Studia<br />

Walta Disneya.<br />

To zresztq ni.: jedyne swiadectwo obecnosci. Wiykszosc maturzyst6w<br />

potrafi zapewne podac nazwisko pisarza (jednym tchem z Sienkiewiczem<br />

czy O rzeszkowq) w odpowiedzi na pytanie 0 przedstawicieli<br />

dziewiytnasrowiecznej literatury polskiej; pewna czysc ambit­<br />

13


~<br />

MAGDALENA MICINSKA<br />

- - -- -- - - - - - - - - -- - - -- - - - - - -- - - -- - - - - -- - -- - - - - - -- - - - - - - - - - - - - - -- - - - - - - - --- - - - - - - --<br />

nyeh uczniaw wymieni go tabe - obok Aleksandra Swi~ to ehowskiego<br />

ezy Piotra Chmielowskiego - wsrad tworeaw polskiego pozytywizmu.<br />

Co wi ~c ej, po sukeesaeh Ogniem i mieczem, Quo vadis<br />

i Przedwiosnia moina miec nadziej\, ie wkrotce Lalka lub Faraonnast~pne<br />

pozyeje z listy lektur obowiqzkowych - doezekajq si ~ kolejnej<br />

filmowej adaptaeji.<br />

Czy jednak do naszych ezasow dotrwalo eokolwiek poza nazwiskiem<br />

(ezy nawet dwoma nazwiskami, jako ie w swej praey literaekiej<br />

pisarz poslugiwal s i ~ pseudonimem) W jakim stopniu znana<br />

jest obeenie spuScizna intelektualna Boleslawa Prusa i-co wainiejsze<br />

- w jakim stopniu przystaje ona do wspokzesnoSci Czy<br />

jego obserwacje, przemyslenia i wskazania mogq si ~ w jakikolwiek<br />

sposab przydac polskiemu inteligentowi XXI wieku, przygnieeionemu<br />

ei~iarem trosk egzystencjalnyeh, bombardowanemu wiadomoseiami<br />

na temat swiatowych ni eszcz~sc i rodzimyeh afer, zagubionemu<br />

pomi ~ dzy t~ezq d a J e k osi~i nyeh perspektyw a mroeznq<br />

sferq narastajqeyeh potrzeb wlasnyeh i ealego spoleezenstwa ... <br />

N iniejszy artykul b~dzi e w kaidym razie zaeh\tq do poznania zarowno<br />

spuseizny pisanej Boleslawa Prusa, jak losaw Aleksandra<br />

Glowaekiego, kt6ry tak nisko eenil sobie prae~ literaekq, ie wstydzil<br />

si~ podpisywac utwory wlasnym nazwiskiem - po ezym zyskal<br />

niekwestionowane miejsee w panteonie polskiej literatury. Losow<br />

ezlowieka, ktary dlugie lata glosil pot~g~ rozsqdku i po trze b~ praey<br />

nad wlasnym rozwojem intelektualnym i etycznym - ale w dorosie<br />

iyeie wkroezyl jako iolnierz "partii" powstanezej, u jego zas<br />

sehylku byl swiadkiem daremnosei gloszonyeh przez siebie zasad.<br />

Czlowieka, ktory ze wzgl~du na dotkliwq agorafobi~ unikal podraiy,<br />

a przez duie place przechodzil tylko w towarzystwie - a jednak<br />

wzbogaeil polskq l i te ra tur~ 0 najlepszy i najbardziej dynamiczny<br />

opis Paryia oraz dramatycznq scen\ zacmienia Slonca w staroiytnym<br />

Egipeie. Czlowieka, ktary byl bodaj najbardziej popularnq<br />

osobistoSciq w Warszawie sehylku XIX wieku - nie uniknql jednak<br />

poturbowania przez studentow, rozjuszonyeh jednq z jego wypowiedzi.<br />

Czlowieka, ktory moralizowal, nie popadajqe w tony mentorskie,<br />

i koehai, zaehowujqc poczueie humoru - jednak nie doezekal<br />

si\ wlasnyeh dzieci i przeiyl samobojczq smierc swego wyeho­<br />

14


TEMAT MIESI1\CA<br />

wankaI. Wreszcie cz!owieka, kt6ry by! tak skromny i tak praktyczny,<br />

i e pomys! uczczenia go pomnikiem uznawa! za poroniony i bezui<br />

yteczny - ale dzisiaj u p ami ~tnia go monument na jednej z gl6wnych<br />

warszawskich ulic.<br />

Nie jest moim celem (ani tei nie leiy w moich moi liwoSciach)<br />

analiza utwor6w literackich Boleslawa Prusa, choc losy i decyzje iyciowe<br />

Stanislawa Wokulskiego, pani Latter czy arcykap!ana H erhora<br />

stanowiq barwne ilustracje najwainiejszych kwestii spolecznych<br />

i inteiektualnych, jakimi Prus interesowal si ~ przez cale iycie. Doskonalym<br />

i r6dlem, pozwalajqcym sledzic rozw6j jego rnysli przez<br />

dz iesi~ciolecia, Sq kroniki tygodniowe - felietony pisane w ciqgu trzydziestu<br />

pi~ci u lat (z kr6tkq przerwq) i publikowane na larnach prasy<br />

warszawskiej, zwlaszcza "Kuriera Warszawskiego", "Kuriera Codziennego"<br />

i "Tygodnika Il ustrowanego"2. W tych swobodnych, nieskr~powanych<br />

rygorarni formalnyrni pogadankach - poruszajqcych najrozrnaitszq<br />

tern a tyk~, sledzqcych najnowsze osiqgn i~ cia urnyslu ludzkiego<br />

oraz powszednie sensacj e rniasta i kraju, skrzqcych si ~<br />

dowcipern, zawsze przepelnionych iyczliwoSciq dla blii nich, ale nieunikajqcych<br />

niekiedy uszczypliwej kryryki - Prus zawar! swe refleksje<br />

na ternary fundarnentalne dla iycia polskiego w drugiej po!owie<br />

XIX i na poczqtku XX stulecia. Rozpoczynal je w dziesi~c lat po<br />

upadku powstania styczniowego, wobec post~ puj qce j rusyfikacji sfery<br />

dzialalnoSci publicznej, w kraju zacofanyrn we wszystkich niernal<br />

dziedzinach iycia spo!ecznego i intelektualnego, w spoleczenstwie<br />

stajqcyrn w obliczu realnego niebezpieczenstwa fizycznej zapaSci i duchowej<br />

dezintegracji. Konczyl w roku 19 11, w calkowicie nowej<br />

epoce rozwoju mysli narodowej, w swiecie nowych koncepcji spolecznych<br />

i politycznych, na rok przed wlasnq srnierciq. Przez ponad<br />

trzy dzies i ~ ciol eci a wypowiadal si~ we wszystkich sprawach spolecznych,<br />

wainych nie tylko dla ziem zaboru rosyjskiego - choc dla nich<br />

przede wszystkim - ale dla cal ego narodu, dla wszystkich jego oby-<br />

I Emil Trembinski (nazywany przez Prusa Psuj akiem), krewllY i wychowanek pan·<br />

srwa Gtowackich, po petnit samob6jsrwo w 1904 roku w wieku osiemnastu lat.<br />

l Wszystkie za mieszczone niiej cyta ry z kro ni k rygodniowych p o ch o d z~ z wydawnic·<br />

rwa B. Prus, Kroniki, opr. Z . Szweykowski, t. [·XX, Warszawa 1956·1970; po kaidym<br />

p oda j~ jedynie numer tomu i strony.<br />

15


~ MAGDALENA MICI NSKA<br />

wateli, dla ludzkosci w og6le. Tematyk~ t~ uzupelniajq i pogl~bi aj q<br />

nieliczne wypowiedzi Prusa sformulowane poza cyklem kronik tygodniowych<br />

- zwlaszcza praca Najog61niejsze idealy zyciowe z 1901<br />

i wygloszony w tym samym roku odczyt 0 ideate doskonalosci.<br />

Pierwszq reakcjq wsp6lczesnego czytelnika, kt6 r y otworzy tom<br />

kronik Prusa, b~dzie konsternacja i przekonanie, ie pomylit ksiqiki.<br />

Nawet upewniwszy si~, ie leiqcy przed nim tekst powstal w roku<br />

1879, 1894 czy 1906, nie pozb~dzie siy latwo wraienia, ii rna przed<br />

sobq fragmenty jakiejs przenikliwej analizy prasowej napisanej w sto<br />

dwadzieScia lub sto lat p6Zniej. Najbardziej nawet powierzchowna<br />

lektura przyniesie zestaw temat6w i refleksji, kt6ry znalezc m6g1by<br />

si~ bez retuszow we wspolczesnych periodykach spoleczno-politycznych.<br />

Boleslaw Prus z rownq gi~tkoSciq umyslu i rownq swadq pisze<br />

o zlej kondycji polskiego cukrownictwa, 0 szansach i niebezpieczeJ1­<br />

stwach zwiqzanych z grq na gieldzie, 0 pornografii w prasie, w sztuce<br />

i w reklamie, 0 karze smierci ("dawniejsza medycyna, oparta na<br />

krwi upuszczaniu, i dzisiejsze kodeksy karne, oparte na karze smierci,<br />

pod najwainiejszymi wzglydami Sq do siebie podobne", XX, 23),<br />

o bezrobociu b~dqcym konsekwencjq zarowno kryzysu ekonomicznego,<br />

jak i niskiej produkcyjnoSci Polakow ("Spoleczenstwo nasze<br />

trapiq dwa nieszcz~scia: z jednej strony bezrobocie, z drugiej - mnostwo<br />

niezaspokojonych potrzeb", XVIII, 67), wreszcie 0 ekspansji<br />

kulrury amerykanskiej w Europie, w ktorej "wszystko chyli siy do<br />

upadku, a przede wszystkim - tradycja" (XII, 7).<br />

Niewiele jest trafniejszych i dosadniejszych analiz sytuacji postkomunistycznej<br />

Polski nii ta, ktorq Boleslaw Prus sformuiowai w roku<br />

1906. "Nasz kraj - pisai wowczas - jest podobny do kamienicy,<br />

ktorej przez czterdzieSci lat nikt nie naprawiai, nie oczyszczal, nawet<br />

nie przewiewai, w ktorej kaidy, kto magi, wylamywal klamki,<br />

kraty, balustrady, wynosil w sposob mniej lub bardziej jawny kosztowne<br />

sprz~ty i obrazy, a dla kompensaty przez czterdzieSci lat napelnial<br />

gi~bokq studni~ miejscowq (...) wszelkiego rodzaju smieciem,<br />

odpadkami, a nawet produktami niebezpiecznymi" (XVIII,<br />

255-256). Wraienie deja vu nie b~dzie nas opuszczaio takZe w trakcie<br />

nieco bardziej pogl~bionej lektury pism Prusa, podczas proby<br />

rekonstrukcji listy polskich bl~dow i uiomnsci oraz postulat6w<br />

16


~~~~! _~~ ~~~1 ~ ~____ __ __ .___________________ _______ __ _ __ ___ _____ _ ______~<br />

i wskazan, kt6re przed stuleciem kierowal on pod adresem elity<br />

spoleczenstwa.<br />

Boleslaw Prus byl przedstawicielem pokolenia, kt6re we wczesnej<br />

mlodosci przezylo kl~sk~ powstania styczniowego i popowstancze<br />

represje, zagrazajqce juz nie tylko harmonijnemu rozwojowi, ale<br />

wr ~ cz fizycznemu bytowi narodu. JednoczeSnie uwazni obserwatorzy<br />

polski ego spoleczenstwa po roku 1863<br />

dostrzegali jego kalekie formy, ogromne obszary<br />

zacofania, n~dzy rzeczywistej i ub6st\V'a<br />

duchowego. Punktem odniesienia tych obserwacji<br />

byly kraje Europy Zachodniej, kt6rych<br />

rozw6j cywilizacyjny uznany zostal za normalny,<br />

wlasciwy i godny nasladowania. W rezultacie<br />

przedstawiciele pierwszego pokolenia<br />

polskich pozytywist6w diagnozowali spoleczne,<br />

ekonomiczne i intelektualne<br />

Polski patriotyzm ­<br />

pojmowany jako uczucie<br />

silne i gwahowne,<br />

p ol~ czo ne ze zdolnos ci~<br />

do samoposwiftcenia ­<br />

lekcewazy okruchy<br />

zycia, rzetelnosc w wykonywaniu<br />

codziennych<br />

obowi,!zk6w.<br />

zap6znienie Polski w stosunku do kraj6w zachodnich, win~ za ten<br />

sran rzeczy przypisujqc samym Polakom - ale i w samych Polakach<br />

upatrujqc sil zdolnych do jego zmiany. Ocena sytuacji i wyb6r srodk6w<br />

zaradczych proponowane przez Boleslawa Prusa Sq charakterystyczne<br />

dla nurtu umiarkowanego pozytywizmu, kt6ry glosil zdecydowane<br />

hasla modernizacyjne, ale bez radykalizmu wlasciwego na<br />

przyklad Aleksandrowi Swi~tochowskiemu.<br />

Bezmyslnosc i samozadowolenie elit, zastraszajqcy poziom analfabetyzmu,<br />

ciemnota i n~dza wsi, katastrofalny stan higieny i ponury<br />

wyglqd miast - te i im podobne kwestie przewijajq si~ na lamach<br />

kronik tygodniowych z jednostajnq regularnosciq. Prus dostrzega<br />

u swych wsp6lczesnych energi~ (czy raczej: co pewien czas nawracajqce<br />

przyplywy energii) i dobre ch~ci wobec podejmowania publicznych<br />

inicjatyw; zarazem jednak konstatuje z gorycZq, ze ta "polska<br />

fantazja" wylewa si~ albo za posrednictwem niewczesnych i nieprzemyslanych<br />

przedsi~wzi~c, alba - i to najcz~sciej - w formie goloslownych<br />

deklaracji. Polacy, "nar6d swiergotliwy i pusty" (XlV, 66)<br />

- wydajq si~ niezdolni do rzeczywistego odczucia, zrozumienia i zaspokojenia<br />

spolecznych potrzeb. Polski patriotyzm - pojmowany jako<br />

17


~<br />

MAGDALENA MICINSKA<br />

-- ---- - - - --- -- - - ------ -- - - ---- ----- - ------ ----- ---- ---- - -- ----- - -- - --- --- -- ----- --<br />

uczucie silne i gwaltowne, pol'lczone ze zdolnosci'l do samoposwi~cenia<br />

-Iekcewazy okruchy zycia, rzetelnosc w wykonywaniu codziennych<br />

obowi'lzk6w, ciche zwyci~stwa nad materi'l i wlasn'l duchow'l<br />

slaboSci'l. Patriota polski - jak ksi'lz~ w Lalee - zawsze "czul i mysIal,<br />

pragn'll i cierpial - za miliony. Tylko - nic nigdy nie zrobil uzytecznego.<br />

Zdawalo mu si~, ze ci'lgle frasowanie si~ calym krajem rna<br />

bez miary wyzsz'l wartosc od utarcia nosa zasmolonemu dziecku"3.<br />

Takie rozumienie patriotyzmu nie bylo bynajmniej swoist'l wlasciwosci'l<br />

kultury polskiej. "Jest to cech'l wszystkich niedorozwini~tych<br />

spoleczenstw, ze obok wstr~tu do malych prac maj'l one poci'lg<br />

do wielkich plan6w" (VI, 180). W rezultacie energia Polak6w wyczerpywala<br />

si~ w inicjatywach kompletnie bezuzytecznych lub - w najlepszym<br />

razie - nieprzemyslanych i niekonsekwentnych. Niecelowe<br />

i lekkomyslne pomysly swych rodak6w pi~tnowal Prus z podziwu<br />

godn'l odwag'l, wystypuj'lc cz~sto wbrew powszechnej opinii i narazaj'lc<br />

siy na slowa swi~tego oburzenia. Drwil z narodowych pomnik6w,<br />

stawianych w calym kraju za spoleczne pieni'ldze, 0 wiele bardziej<br />

potrzebne w wielu innych dziedzinach zycia; krytykowal zwlaszcza<br />

akcje wznoszenia pomnik6w Adama Mickiewicza w Krakowie<br />

w 1890 i w Warszawie w 1898 roku 4 • Nawet najpi~kniejszy pos'lg<br />

byl w jego oczach bezuzyteczn'l, fasadow'l dekoracj'l bez istotnego<br />

znaczenia spolecznego; zamiast tego Polacy budowac powinni szpitale,<br />

lainie i szkoly i nadawac im imiona os6b godnych upami~tn ienia.<br />

Z polemicznym zaci~ciem wytykal bl~dy pozytecznym sk'ldin'ld<br />

instytucjom, kt6re powolywano bez zrozumienia rzeczywistych potrzeb<br />

spoleczenstwa (jak popularne wydawnictwa dla ludu, upadaj'lce<br />

z powodu n~dzy chlop6w, analfabetyzmu i braku potrzeby czytania)<br />

lub kt6re - po pierwszym okresie zbiorowego entuzjazmu - spowolnialy<br />

sw'l statutow'l dzialalnosc (jak warszawskie Muzeum<br />

Przemyslu i Rolnictwa, przypominaj'lce "tego obiecuj'lcego ojca, kt6ry<br />

przez kilkanascie lat grozil zonie potomkiem, a nawet wybudowal<br />

drogocenn'l kolysk~, lecz - dziecko nie urodzito si~", XII, 88). Bezwarunkowo<br />

pot~pial oblud~ dobroczynnoSci klas wyzszych, kt6re<br />

1 Lalka, War~zawa 1990 (Pisma wybrane Boleslawa Prusa, t. IV), t. I, s. 180.<br />

4 W kilkanaScie Jat po Prusie zamilowanie Polak6w do na rodowych monument6w<br />

wykpiwal tei: Tadeusz Boy-Zelenski (np. w wierszyku "Pomnikomania" krakowska).<br />

18


TEM AT MI ESlf\ CA<br />

za pomocq doraznych kwest i imprez na cele filantropijne uspokajaly<br />

swe sumienie. "Bal na dobroczynnosc jest wielkim wynalazkiem ­<br />

pisal z ironiq. - Gubimy grzechy przy dzwi~kach orkiestry Sonnenfelda<br />

i stajemy si~ m~czennikami przez ciasne kamasze. Ten, ktory<br />

potnial w galopce, rowny nieledwie temu, ktory pocil si~ w modlitwie<br />

i trwodze" (VI, 29).<br />

Preferencje Polakow, choc niemqdre i szkodliwe, byly - zdaniem<br />

Prusa - zrozumiale w kontekscie uposledzenia rozwoju ich kultury.<br />

Losy kraju sprawily, ie rola poezji, sztuki i teatru w dziewi~tnastowiecznej<br />

Polsce rozd~ta zostala ponad zwyklq miar~ . Polscy poeci i artysci<br />

"majq slabosc uwaiac si~ za najprzedniejsze stworzenia boskie",<br />

podczas gdy w rzeczywistoSci nie stojq wyiej nii matematycy czy wynalazcy<br />

maszyny parowej5 . "Poeci i malarze, oni sami i ich utwory, Sq<br />

w najogolniejszym pojmowaniu - owocami iycia, rozwoju spolecznego.<br />

Gdy spolecznosc oslabnie, oni zginq, gdy spot~inieje, oni pomnoi<br />

q si~ i spot~iniejq" (VI, 258). Uznajqc t~ zaleinosc, Prus uznawal takie,<br />

ie finansowanie tworczosci artystycznej kosztem potrzeb ogolu<br />

nie tylko odbija si~ na dobrobycie spoleczenstwa, ale posrednio godzi<br />

tei w samych tworcow, zespolonych z tymie spoleczenstwem swoistym<br />

systemem naczyn polqczonych. Szczury na miejskich targowiskach,<br />

niski poziom rzemiosl, brak szkol fachO\vych, nieuczciwosc, bezrobocie,<br />

n ~ dz~ i choroby spoleczne uwaial za problemy nieporownanie<br />

pilniejsze nii kondycja borykajqcych si~ z brakiem pieni~dzy teatrow<br />

- i nie wahal si~ glosic tego poglqdu publicznie. "Co si~ mnie tyczy ­<br />

pisal w 1883 roku, gdy wi~kszosc warszawskich pism wyst~powala<br />

z pompatycznym apelem 0 skladki na rzecz spalonego Teatru RozmaitoSci<br />

- sqdz~, ie lepiej byloby dawac widowiska w plociennych szalasach,<br />

notabene w lecie, nii doczekac tego, ieby na ulicach Warszawy<br />

psy zjadaly podrzutkow" (VI, 147). I dodawal, swiadomie przejaskrawiajqC:<br />

"Teatr ksztalci - to prawda. Ale tramwaje rownie moglyby<br />

ksztalcic na swoj sposob" (IV, 307).<br />

5 0 idea Ie doskonalosci, Warszawa 1982, s. 24. Aleksander Glowacki nie mial w og61e<br />

g l~bszego zrozumienia dla sztuk plasrycznych, a takie dla litera tury (st'ld jego nie do konca<br />

aprobujqcy stosunek do Boleslawa Prusa). Za najdoskonalsz'l sfery lu dzkiej tw6rczoSci<br />

uwazal matema ry k~ ; najbardziej godn'l dziedzinq sztuki byla jego zdaniem muzyka, niema<br />

l rownie czysta i abstrakcyjna.<br />

19


~ MAGDALENA MICINS KA<br />

Powierzchowne zamilowanie Polakow do literatury i sztuki kosztern<br />

praktycznej sfery iycia bylo takie konsekwencjq modelu wychowania<br />

mlodzieiy, odziedziczonego po czasach szlacheckich. Gl~boko<br />

zakorzeniony wsrod wyksztalconej elity "wstr~t do rzemiosla<br />

i handlu" sprawial, ie synow - wbrew rozsqdkowi, wbrew kondycji<br />

finansowej rodziny, wreszcie wbrew ich wlasnym uzdolnieniom<br />

i upodobaniom - posylano do gimnazjow humanistycznych, po ktorych<br />

zasilali oni szeregi inteligencji, niewspolmiernie licznej wobec<br />

rzeczywistych potrzeb ubogiego kraju. Z arazem intelektualny i fachowy<br />

poziom rzemieslnikow polskich relatywnie si~ obniial, poniewai<br />

"familie s zan u j q c e s i~, tj. uznajqce wyiszosc podlog froterowanych<br />

nad mytymi, przeznaczajq do rzemiosl tylko wyrodkow"<br />

(IV, 148-149). W dalszej konsekwencji tak wyedukowane elity nie<br />

rozumialy potrzeb praktycznych, otwartych na potrzeby spoleczenstwa<br />

badan naukowych - a w przewaiajqcej swej wi~ k s zosci nie docenialy<br />

znaczenia nauki w ogole.<br />

Z rownq bezkompromisowoSciq Prus atakowal polski model religijnosci.<br />

Sam - w przeciwienstwie do radykalnych myslicieli pozytywizmu<br />

- uznawal prymat zasad ewangelicznych (i bez wqtpienia<br />

kierowal si~ nimi w swym codziennym post~powaniu), z ironiq wyraial<br />

si~ tei 0 podejmowanych przez radykalow gwaltownych, antyklerykalnych<br />

krucjatach 6 . Jego kr ytyk~ budzilo natomiast powiqzanie<br />

zwulgaryzowanych teorii mesjanistycznych z prymitywnq, powierzchownq<br />

religijnosciq. "U nas - pisal w 1906 roku - dzi~ki<br />

dwuwiekowej ciemnocie, a wiekowej niewoli, iywy, tworczy instynkt<br />

religijny prawie zamarl. Ludzie chodzili do kosciola, jak na widowisko,<br />

modlili si~, jak tybetanskie mlynki, pocieszali si~, ie spowiedz<br />

zalatwia wszystkie nieformalnosci iyciowe, nienawidzili innowiercow<br />

i sceptykow, a od Pana Boga iqdali, aby zalatwial wszystkie ich<br />

potrzeby: familijne, higieniczne, ekonomiczne i polityczne. Pan Bog<br />

mial obowiqzek dawac nam zdrowie i majqtek, na Pana Boga Iiczono,<br />

ie si~ postara 0 wolnosc dla w y bra neg 0 narodu... " (XVIII,<br />

393). Z takich korzeni - wobec odwiecznych zaniedban, niskiej sred­<br />

6 W'ltki chrzescijanskie w tworczosci Prusa przesJedzil szczegoJowo Stanislaw Fita<br />

(Pozytywista ewallge!iczllY, "Roczniki Humanistyczne", 1987, z. 1).<br />

20


~~<br />

: ~~~: _~ ! ~~ ~1~ ~__ _______ _,___________ ___________________ _______ ___ __ ___~<br />

niej dlugoSci iycia Polak6w, chor6b wyniklych z fatalnych warunk6w<br />

higienicznych, niedoro zw i n i ~ t ej infrastruktury, a takie jednostronnych<br />

wzorc6w wychowania - wyrastala polska nieproduktywnose<br />

i n i e um iej~tnosc pracowania, grzechy, kt6re Prus pi~tnowal ze<br />

szczeg6lnq konsekwencjq i uporem. Szczeg61nie cz~sto pisywal 0 nich<br />

w latach rewolucji 1905-1907, w czasie demonstracji, strajk6w i 10­<br />

kaut6w, kiedy - zdawalo s i~ - nikt inny nie myslal 0 cnocie pracow!­<br />

tosci. Prus przypominal w6wczas prawd~, kt6rq powtarzal czytelnikom<br />

od dzi es i~cioleci: ie "duszq calego wszechswiata, duszq nie tylko<br />

spoleczenstwa, lecz i natury jest - praca...". Narody ubogie<br />

i zacofane - jak nar6d polski - powinny przede wszystkim uswiadomic<br />

sobie t~ zasa d ~ i stosowae jq w praktyce, 0 ile aspirujq do osiqgni~ci<br />

a wyiszego stopnia rozwoju cywilizacyjnego i wyiszego poziomu<br />

iycia. W jej i mi~ Prus nie wahal si~ wyst~pow a c przeciw projektom<br />

skr6cenia czasu pracy i przeciwko strajkom, bez wzgl~ du na<br />

eel, w jakim bylyby one podejmowane. "Ci, kt6rzy zach~cajq nar6d,<br />

aieby mniej pracowal, oslabiajq jego sity fi zyczne i duchowe, pchajq<br />

go do n ~d z y i barbarzynsrwa" (XIX, 65).<br />

Program pozytywny Boleslawa Prusa, prezentowany r6wnolegle<br />

z pi~tn owa niem polskich grzech6w i z rownq wytrwalokiq, zestawic<br />

moina w liscie hasel wywolawczych: higiena, oswiata, opieka<br />

spoleczna, praca, troska 0 bliinich i uiytecznosc dla og6lu, wreszcie<br />

doskonalenie etyczne. Autor kronik wielokrotnie wzywal na ich lamach<br />

jui nie tylko, by "ucierac nos zasmolonemu dziecku", ale by<br />

zapewnic mu godziwe warunki i ycia od chwili narodzin, wlasciwie<br />

poj~tq e d ukacj~ i spolecznie uiytecznq prac~ po osiqgni~ciu dojrzalok<br />

i. Refleksje 0 charakterze og6lnym przeplatajq si~ w kronikach<br />

z apelami 0 popraw~ stanu zdrowotnosci spoleczensrwa, kanalizacj~<br />

Warszawy, zakladanie laini publicznych, dom6w noclegowych, przytulk6w<br />

dla ubogich poloinic, szk61 elementarnych i kas samopomocowych,<br />

0 fi nansowanie bezplatnego mleka dla niemowlqt i tanich<br />

obiad6w dla biedoty7. "Myjmy si~ - pisal Prus w 1894 roku - ale<br />

7 Prus nieograniczal si~ zreszt'! tylko do apeli. Byl mi~dzy inn ymi inicjatorem akcji<br />

"Higiena praktyczna" (z kt6rej vvyroslo Towarzystwo H igieny Praktycwej im. Boleslawa<br />

Prusa), wsp61zalozycielem Towarzystwa Kolonii Letnich, Warszawskiego Towarzysrwa Higienicznego,<br />

Seminarium Nauczycielskiego w Ursynowie oraz sieci do m6w nodegowych,<br />

21


~ MAGDALENA MICINSKA<br />

- - - ---- --- -------- - - - ---- ----- - --- - ----- - -------- - - - ------------ -- ------ - --- - - - ---<br />

myjmy si\! wszyscy par\! razy na dzien; kqpmy si\!, ale kqpmy si\! wszyscy<br />

przynajmniej raz na tydzien. (... ) Miejmy takZe m\!stwo powiedziec<br />

sobie prawd\!. My nie jestesmy ani Francuzami poinocy, ani<br />

ludem muzykalnym, ani poetyckim, ani sentymentalnym, ale nade<br />

wszystko -Iudem nie myjqcym sif' (XlV, 171). Uezmy si\!, dodawai,<br />

Prus - podobnie jak<br />

gdyz "higiena i szkola elementarna to fu ndament<br />

jemu wsp6lczesni ­<br />

narodowego bytu" (XIX, 94). Jednak niosqca pozytek<br />

nauka wymagala przewartoSciowan w pol­<br />

uznawal rozumn1'!<br />

skiej mentalnosci. Tradycyjny model edukacji<br />

i cierpliw1'! prac~ za<br />

ustqpic powinien systemowi szkol zawodowych,<br />

jedyn1'! gwarancj~<br />

narodowego bytu,<br />

ksztalqcyeh wykwalifikowanych fachowcow ­<br />

rzemieslnikow, inzynierow, dyrektorow fabryk<br />

jedyn1'! drog~ do<br />

- ktorzy byliby zdolni podjqc<br />

poprawy pozycJI<br />

pracy w rozwijajqcym<br />

si\! przemysle. Bylby to takZe jedyny sku­<br />

Polski w Europie.<br />

teezny sposob wyparcia z polskich przedsi\!­<br />

biorstw specjaJistow zagranieznyeh, zwiaszcza niemieckich, przewyzszajqcyeh<br />

Polakow pod wzgl\!dem przygotowania zawodowego,<br />

a zatem chytniej zatrudnianych i lepiej oplacanyeh.<br />

Zdrowy, umyty i wlasciwie wyedukowany Polak przelomu XIX<br />

i XX wieku powinien praeowac i doskonalic si\! z myslq 0 przyszlosci<br />

swego narodu. Prus - podobnie jak jemu wspofczeSni - uznawal rozumnq<br />

i eierpliwq prac\! za jedynq gwaranej\! narodowego bytu, jedynq<br />

drog\! do poprawy pozyeji Polski w Europie, a w dalszej, CZ\!sto (ze<br />

wzglydow eenzuralnyeh) przemilczanej perspektywie - do odzyskania<br />

wlasnego panstwa. Komentujqc obehody dwustulecia Odsieezy Wiedenskiej,<br />

porownywal wysilek militarny krola Jana Sobieskiego do<br />

pokojowyeh iniejatyw jego nastypcow w roku 1883 - badan Stefana<br />

Szolc-Rogozinskiego w Afryee, pracy polskieh geografow, inzynierow<br />

i budowniezyeh na Syberii, dzialan spolecznikow w kraju. Wszystkie<br />

te przedsiywziycia mialy jednq ceehy wspolnq - byla niq uzytecznosc<br />

dla polskiego spoleezenstwa i dla ealej ludzkoSci.<br />

Spoleezna uzyteeznosc byla w oezaeh Prusa najwazniejszym wymogiem,<br />

przez ktorego pryzmat ocenial naukoweow i lekarzy, artystow<br />

i politykow (tym ostatnim radzit stawiac jedno, ale za to podstaprezesem<br />

Stowarzyszenia Kursow dla Analfabetow Doroslych oraz (tuz przed smierci'l)<br />

Towarzystwa Literatow i Dziennikarzy Polskich.<br />

22


~~~~~ _1>!!~~~1~~_ ____ __._________________ ___ __ ___ ____ ______ ____ __ _ __~<br />

wowe pytanie: jak chq udoskonalae i uszcz~sliwiae swych bliznich,<br />

komu przynosz~ poiytek). Stanowila warunek sine qua non swiadomego<br />

patriotyzmu i dobrze poj~tego poczucia obywatelskoSci. Prawdziwy<br />

obywatel i dobry patriota powinien umiee pracowae i zach~cae<br />

innych do pracy, pot~piae bezmyslne niszczycielstwo i pr6iniactwo,<br />

ksztalcie siebie i innych, czynie innym to, co dla niego same go byloby<br />

dobre i poiyteczne. Rzetelna praca, oswiata, sprawiedliwie rozdzielony<br />

dobrobyt i "czerstwa moralnosC" poszczeg6lnych obywateli skladaly<br />

si~ na podwaliny iycia spolecznego, sztuki i polityki.<br />

W spelnianiu powyiszych postulat6w Prus wainq rol~ przypisywal<br />

inteligencji, warstwie, "kt6ra wciqi rozprawia, a nawet niekiedy<br />

- mysli i troszczy si~ 0 d 0 b r ° pub I i c z n e, 0 s p raw y pub I i c z ­<br />

n e, slowem - 0 spoleczenstwo" (VI, 287). Wszystkie streszczone<br />

doqd zarzuty, jakie kierowal Prus pod adresem Polak6w, byly przede<br />

wszystkim zarzutami pod adresem ich wyksztalconych elit, grup, kt6re<br />

pretendowaly do zajmowania w spoleczenstwie pozycji kierowniczej.<br />

Tymczasem warunkiem spelniania tej roli powinna bye przede wszystkim<br />

uiytecznose, "uslugi oddawane og610wi", przysparzanie narodowi<br />

materialnych i duchowych korzYSci, ale taki:e roztropnose,<br />

umiar i rozwaga przy wytyczaniu plan6w na przyszlose. "Nieszcz~scie<br />

to jest, (...) kiedy projekta spolecznej donioslosci wyskakuj~ jak<br />

cienie w latarni magicznej, zamiast bye wyrazem najwainiejszych<br />

potrzeb epoki. I - kiedy ludzie, czy grupy majqce pretensje do kierowania<br />

og6lem, pierwej pobudzajq go do czyn6w i ofiar, a dopiero<br />

p6zniej zastanawiajq si~ nad planami" (VI, 147-148). Tworzqc wzorzec<br />

idealny duchowego przyw6dcy narodu, prawdziwego "nowoiytnego<br />

bohatera", si~gnql Prus po przyklad uczonego i przemyslowca<br />

niemieckiego Ernsta Abbe. Czlowiek ten "dal cywilizacji uiyteczne<br />

"''Ynalazki, utworzyl nowe ognisko pracy, przysporzyl dobrobytu<br />

i oswiaty wielu tysiqcom istot ludzkich, nikogo nie skrzywdzil, siebie<br />

umiat usunqe na drugi plan"; nasladowae go powinni nie tylko<br />

polscy naukowcy, intelektualiSci - ale taki:e wlasciciele fabryk i przedsi~b<br />

i orcy (XVIII, 96-97).<br />

Boleslaw Prus glosil sw6j konsekwentnie pozytywistyczny program<br />

przez kilkadziesi~t lat, w r6inych epokach spolecznego, inte­<br />

23


~<br />

- - --- - - - - - - - --<br />

MAG DALENA MIC INSKA<br />

-- -- -- - - - -- - - -- - - - -- -- - - - -- --- - - - -- - - - --- ---- - -- - --- - -- - --- - --- - --<br />

lektualnego i duchowego rozwoju otaczajqCego go swiata. Po mi ~ dzy<br />

rokiem 1874 a 191 1 (daty graniczne Kronik tygodniowych) dokonal<br />

siy bezprecedensowy awans grup spolecznych nieobecnych dorqd na<br />

scenie iycia publicznego, rozwinql si~ i ugruntowal nowoiytny, etniczny<br />

nacjonalizm, fiasko poniosla bliska pozytywistom koncepcja<br />

asymilacji Zydow, znaCZqce postypy poczynita idea emancypacji kobiet.<br />

Na wszystkie te tematy Prus zabieral gios, kierujqc si~ na og6i<br />

SWq zasadq rozwagi, uiytecznosci i nienatr~tnego dydaktyzmu.<br />

W miary uplywu czasu jednak wiasnie w tych dziedzinach jego mysli<br />

pojawiiy si~ nieuchronne p~ kni~cia, wynikajqce z niemoinoSci dostosowania<br />

przyjytego oglqdu swiata (nawet gdy byl to swiatopoglqd<br />

tak otwarty i przepelniony humanizmem jak w opisywanym przypadku)<br />

do zachodzqcych w tymie swiecie gwaltownych i zasadniczych<br />

przemian. Tak wiyc Bolesiaw Prus - mitosnik nie tylko ludzkosci,<br />

ale i pojedynczego czlowieka, zwlaszcza czlowieka w potrzebie<br />

- pod wplywem doswiadczenia rewolucji 1905-1907 odmawial strajkujqcym<br />

robotnikom prawa do skrocenia czasu pracy, szermujqc argumentem<br />

dobra ogolu. Zwolennik idei przyznania praw publicznych<br />

kobietom i ich umiarkowanej emancypacji, nie wyobraial sobie,<br />

by mogly one kiedykolwiek zajqc rownorz~dne z m ~ iczyzn ami<br />

stanowiska w nauce, sztuce czy polityce, ana kartach swych utworow<br />

nieustannie ironizowal na temat niemqdrych "mlodych panienek"<br />

i niezdolnych do logicznej refleksji emancypantek. Zdecydowany<br />

wrog szowinizmu i agresywnego nacjonalizmu, n aj wi~kszq niespojnosc<br />

okazal w swej refleksji nad kwestiq iydowskq w Polsce.<br />

Prus - podobnie jak wszyscy polscy liberalowie drugiej polowy<br />

XIX wieku - wierzyl w asym ilacj~ Zyd6w w drodze stopniowego<br />

szerzenia oswiaty i likwidowania najbardziej widocznych odr~bnosci<br />

spolecznoSci iydowskich (jak noszenie chalatow). Jednak w miar~<br />

uplywu lat, pod wplywem wydarzen takich, jak pogrom w Warszawie<br />

w grudniu 188 1 i brak znaczqcych sukcesow idei asymilacyjnej<br />

wsrod Zyd6w, wiara ta pocz~la si~ wyczerpywac. Jednoczesnie<br />

pozycja zajmowana przez Zyd6w w handlu, rzemiosle czy przemysle<br />

coraz cz~sciej postrzegana bywala jako zagroienie dla i ywiolu<br />

polskiego, kt6ry - wobec braku naturalnego zaplecza w postaci wlasnego<br />

panstwa - i tak znajdowal si~ jui w sytucji politycznego upo­<br />

24


sledzenia. Przenikliwy obserwator, jakim byi Prus, nie mogi tego zjawiska<br />

nie zauwaiyc i nie skomentowac. "Nie mam zamiaru poprawiac<br />

wyrokow O patrznosci - pisal w roku 1889 - poniewai zas ta<br />

nie stworzyia mnie Semiq, wi~c i ja nie zr ob i~ si~ amysemiq. Nigdy<br />

nie odmawialem Zydom praw do istnienia, nawet do zajmowania<br />

naj pomyslniejszych i najwydatniejszych stanowisk; mam tei w Bogu<br />

na dz i ej~, ie i na przysziosc nigdy z moieh pism nie padnie slowo nie<br />

tylko nienawiSci, ale nawet nietolerancji. Nie mysh: jednak taic, skoro<br />

spostrzeglem, ie rozw6j elememu izraelickiego na wielu polaeh<br />

dokonywa si~ w sposob nieproporcjonalny, ktory zaehwiewa rownO\·vag~<br />

spoieczn,,!, a tym samym podkopuje zasad ~ row n 0 u p rawn<br />

i en i a". Aby rozwijac si~ harmonijnie w warunkach braku niepodlegiego<br />

bytu, narod polski nie mogi sobie pozwolic - "nawet w imi~<br />

humanizmu i filamropii" - na to, by jego kosztem rozwijal si~ iywiol<br />

obey (XII, 79-81).<br />

Z zapisanyeh przez Prusa kart z cal,,! pewnosci,,! nie padlo nigdy<br />

ani jedno slowo nienawiSci, jednak od koflCa XIX stuleeia coraz cz~sciej<br />

snul on refleksje nad inn,,! nii asymilaeja moiliwoSci,,! zmniejszenia<br />

presji kwestii iydowskiej. Jui w 1897 roku rozwaial dobre<br />

strony syjonizmu jako idei, ktora moie wyprowadzic z Polski chocby<br />

cz~sc mas iydowskich, a zarazem cz~sciowo zlikwidowac irodlo<br />

konfliktu; pozostali w kraju Zydzi iatwiej mogliby wowezas wtopic<br />

si~ w poIskie spoieezenstwo. Na poez,,!tku XX wieku jego dryf w stron~<br />

stanowisk antysemickich stal si~ jeszcze bardziej widoezny. Akceptaej~<br />

d laodr~bnosei Zyd6w uzaleinial teraz od ieh uiyteeznosci<br />

dla ogolu (co zreszt"! - jak jui byla mowa - bylo vvymogiem stawianym<br />

przezen wszystkim grupom i jednostkom) i przyj~cia przyjaznego<br />

stanowiska wobec nie-Zydow. W roku 1910 przypadki zajmowania<br />

przez Zydow eksponowanych stanowisk w iyeiu publieznym, a takie<br />

liezebnosc Zydow na ziemiach polskich ocenial jui jako powaine<br />

zagroienie, ale - inaezej nii antysemici wywodz,,!cy si~ z obozu narod<br />

owego - rozwi,,!zanie problemu dostrzegal w podniesieniu poziornu<br />

oswiaty i wi~kszej operatywnosei Polakow, nie zas w probaeh<br />

ograniczania ezy eliminowania iywioiu iydowskiego. Fortuny Zydow<br />

rosn,,! na polskiej eiemnoeie, bl~dach i nieumiej~tnosei pracowania<br />

- pisal; przed Polakami stawaly wi~c tylko dwie drogi: albo<br />

25


~ ___ ___ ____ ______ ______________________ ____ ________~ ~_~~~_~r~ ~ _~ !~!~~ <br />

podniesienie poziomu oswiaty i mobilizacja cal ego spoleczenstwa,<br />

albo emigracja bardziej przedsic;:biorczych jednostek, "a reszta - stanie<br />

sic;: lennikami Zyd6w" (XX, 275). Prus nigdy nie posunql swych<br />

propozycji dalej i nigdy nie przekroczyl granicy agresywnego antysemityzmu,<br />

jednak ewolucja jego poglqd6w od lat siedemdziesiqtych<br />

i osiemdziesiqtych XIX stulecia nie ulega wqtpliwoSci.<br />

Na dwa lata przed smierciq pokusil sic;: Prus 0 podsumowanie<br />

dziej6w Polski w XIX wieku, piszqc tekst zatytulowany znamiennie<br />

Miasto zahipnotyzowane. Wydawac sic;: moze, ze sZeScdziesic;:ciokilkuletni<br />

autor ze zwyklq swadq i silq powtarzal w niej zalecenia, w kt6­<br />

re wierzyl i kt6re realizowal przez cale zycie: zn6w apelowal 0 rOZSqdek,<br />

powsciqgliwosc i ksztalcenie charakter6w. Zalecenia te wzmocnione<br />

zostaly ostro sformulowanym potc;:pieniem zryw6w zbrojnych<br />

lat 1830, 1863 i 1905, tych przejaw6w "czasowego oblqkania" czy<br />

zbiorowej polskiej hipnozy (XX, 304). Jednak przepelniajqca tekst<br />

gorycz pozwala domniemywac, ze Boleslaw Prus w roku 1910 doszedl<br />

do smutnego przekonania, ze slowa rozsqdku i rozwagi nie Sq<br />

zdolne odmienic Polak6w ani zapewnic im przyszlej szczc;:sliwoSci,<br />

ze sila ich oddzialywania jest r6wnie nikla jak najbardziej nawet irracjonalne<br />

porywy serca "czasowych oblqkancow".<br />

Na zakonczenie wrocic nalezy do pytania 0 wartosc przemyslen<br />

Boleslawa Prusa po uplywie kolejnego stulecia, 0 sens powrotu do<br />

jego prac publicystycznych w calkowicie odmiennym swiecie. Polacy<br />

(a przynajmniej uczniowie szk6l srednich) nie przestanq czytac<br />

Lalki i nadal odnajdywac w niej bc;:dq nowe, aktualne treSci - wqtpic<br />

jednak mozna, czy stanie sic;: tak w przypadku Anielb lub Emancypantek.<br />

Po c6z wic;:c sic;:gac jeszcze po teksty nieliterackie<br />

Pierwsza i najprostsza odpowiedi brzmi: dla przyjemnosci. Swietna<br />

forma i przeniknic;:ty zyczliwosciq humor kronik Boleslawa Prusa<br />

Sq gwarancjq zadowolenia czytelnika, nawet takiego, kt6ry wychowal<br />

sic;: na strumieniu swiadomosci i literaturze fantasy. Dodatkowq nagrodq<br />

za trud bc;:dq czc;:ste skojarzenia z chwilq obecnq, stwierdzenia<br />

i zdania brzmiqce tak swiezo, jakby sformulowano je przed rokiem,<br />

przed miesiqcem, przed chwilq; garsc z nich przytoczylam na poczqtku<br />

niniejszego artykulu. Jednak korzysc z lektu,ry Prusa nie sprowadza<br />

26


~~~~! _~ !~ ~ ~1~ ~___ ____.__ __ __________________ _____________________ _____ _~<br />

si~ do takiej jedynie rozrywki, ktor'l z trudem nazwac by mozna intelektualn'l.<br />

W przeciwnym razie wspolczesny czytelnik si~gac moglby<br />

po jakiekolwiek enuncjacje prasowe sprzed lat, by - m'ldrzejszy od<br />

dawnych publicystow 0 nieznane im doswiadczenia - zabawiac si~<br />

wyszukiwaniem spelnionych lub niespelnionych proroctw.<br />

Niewiele wi~kszy pozytek przyniesie takie konstatacja, ze Prus<br />

z wlasciw'l sobie przenikliwosci'l i potoczystosci'l opisal narodowe<br />

grzechy i ulomnosci, ktore po z goq stu latach niezmiennie na nas<br />

ci'lz'l. Wygl'ld polskich miast i wsi wci'lz dowodzic moze naszego<br />

braku poczucia estetyki i wstr~tu do higienicznego trybu zycia, choc<br />

moze obecnie Polacy k'lpi'l si~ i myj'l z~by nieco cZ~Sciej niz w XIX<br />

stuleciu. Stwierdzenie, ze nie umiemy pracowac, a win~ za wlasny<br />

niedostatek ch~tnie przerzucamy na cudze barki, stalo si~ juz truizmem<br />

- ale fakt, ze ci'lgle si~ je powtarza, nie mial wi~kszego wplywu<br />

na rzeczywistosc. Przekonanie 0 waznej roli oswiaty i nauki w zyciu<br />

narodu poczynilo moze pewne post~py, ale niewystarczaj'lce, by<br />

skreslony przez Prusa wizerunek polskiego uczonego ("indywiduum<br />

chude, blade, z obl'lkanymi oczami, z w'ltrob'l tak powi~kszon'l' ze<br />

wystawala mu nad biodro, w wytartym surducie i spodniach oberwanych<br />

u dolu", zaglodzone i pozbawione srodkow na badania<br />

naukowe, IX, 309) uznac mozna za nieaktualny.<br />

Z drugiej strony podkrd lic nalezy, ze znaczna cz~sc rozwazan<br />

Prusa nad kondycj'l elit artystycznych i intelektualnych nie przystaje<br />

zupelnie do dzisiejszej rzeczywistoSci. Inteligencja polska drugiej<br />

polowy XIX i pocz'ltku XX wieku - pomimo ci'lglych samooskarzen,<br />

nawracaj'lcych w'ltpliwosci i nastrojow zniech~cenia - podj~la<br />

jednak ci~zar odpowiedzialnosci za spoleczenstwo, starala si~ przejmowac<br />

i wykonywac zadania, ktore w normalnej sytuacji politycznej<br />

spelnialyby instytucje panmvowe, i w duzej mierze zapewnita<br />

ci'lglosc polskiej kultury ponad zaborami. Aspiracje, mozliwosci i pragnienia<br />

wsp6lczesnej inteligencji S'l nieporownanie mniejsze niz w czasach<br />

Boleslawa Prusa, choc zasadniczy postulat pod jej adresem ­<br />

ape! 0 m'ldrosc w dzialaniach publicznych i wrazliwosc na potrzeby<br />

bliznich ~ rna z natury rzeczy znaczenie ponadczasowe.<br />

Zestaw zabawnych dykteryjek, zdroworozs'ldkowych zalecen<br />

i przez nikogo niekwestionowanych prawd - to wci'lz tylko ulamki<br />

27


~<br />

MAG DALENA MICI NSKA<br />

- -- -- -- - - -- - - -- - - - - - -- -- - - -- -- - - - -- - -- -- --- - - - - - - - -- - - - - - -- - - -- - --- - - --- -- - - - -- - -<br />

spuScizny Prusa. Ten niemal doskonaly reprezentant pokolenia pozytywist6w,<br />

uksztaltowany przez doswiadczenia swego czasu i miejsca,<br />

kt6ry wi~kszq cz~sc iycia (poza powstanczym preludium) Spt;­<br />

dzil na ganieniu i instruowaniu swych rodakow, a takie pomaganiu<br />

im w szczeg6lnych warunkach historycznego rozwoju spoleczenstwa<br />

polskiego, potrafil jednoczeSnie wywiklac si~ z tych partykularnych<br />

uwarunkowan i stworzyc gl~boko humanistyczny system myslenia<br />

o ludzkosci, narodzie i jednostce, odrzucajqcy wszelkq stronniczosc<br />

i szcz~sliwie unikajqcy wi~kszosci pulapek, jakie stawiala przed Polakami<br />

ich sytuacja polityczna i poczucie narodowej krzywdy. Cz!owiek<br />

wedle Prusa byl tylko tyle i ai tyle wart, ile byl uiyteczny dla<br />

innych; wielkosc narodu mierzy!a si~ jego wkladem w rozw6j catej<br />

ludzkosci. Najwi~ksze wysilenia ducha i wzloty tw6rczej wyobraini<br />

by!y niepeine, 0 ile nie towarzyszy!a im wrailiwosc na krzywd~ i bezinteresowna<br />

pomoc potrzebujqcym. Najgor~tsza nawet milosc swego<br />

kraju i gotowosc do poswi~cen zaslugiwaly na po t~pi en ie, jesli<br />

skaione byly szowinizmem i nienawiSciq do obcych. "Nie rob szkody<br />

sobie ani innym - pisal Prus w cytowanym jui tekscie Miasto zahipnotyzowane,<br />

ktory traktowac moina jako cZ


TE MAT MIESII\CA<br />

1- - - - - - - - - - - - - r - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - ­<br />

Maria Prussak<br />

Paradoksalny sukces<br />

Wyspianskiego<br />

W cillgu kilkunastu zaledwie lat swojej pisarskiej<br />

aktywnosci Wyspiaiiski przemyslal i przewartosciowal<br />

najwazniejsze zagadnienia, jakie stanl(ly<br />

przed jego pokoleniem, i - jak sil( wydaje ­<br />

w ostatnich swoich dzielach dotarl do sedna<br />

Porzlldkuj llcego rozumienie sw+ iata i odslaniaj~cego<br />

jego najgll(bszy sens.<br />

Dzisiaj, ponad sto lat od niezwykfej premiery Wesela, od kt6rej<br />

zaczyna si~ nowoczesny teatr w Polsce, trudno odrworzye sobie tamt'!<br />

s ytu acj~. A przeciez znacz,!ce miejsce w literaturze zaj,!f Wyspianski<br />

dose niespodziewanie, chyba takie dla siebie samego. Jeszcze jako<br />

dwudziestoparoletni mlodzieniec apodyktycznie planowaf zycie swoich<br />

szkolnych koleg6w i wyznaczaf im zadania, jakie maj,! do spefnienia<br />

w kulturze polskiej - rol~ dramatopisarza w tych planach przydzielil<br />

Lucjanowi Rydlowi. Przez wiele lat Wyspianski pouczaf go<br />

w listach, jak powinien pisae swoje sztuki, co w nich zmienie. Dla<br />

siebie wybral inn,! drog~. Studiowaf malarsrwo, pracowaf pod kierunkiem<br />

Matejki przy polichromii kosciofa Mariackiego, z pasj,!<br />

poznawaf, szkicowai, ratowaf i opisywaf zabytki dawnej sztuki i architektury,<br />

odkrywaf bogacrwo rodz'tcej si~ pod koniec XIX wieku<br />

sztuki uzytkowej. Zdobyf w tym zakresie bardzo szerokie i, jak si~<br />

wydaje, nowoczesne wyksztafcenie. Nigdy jednak nie zyskaf praw­<br />

29


~ _____ ____ _______________ _______________________ _____ _____~~_~ ~~ ~_R.~~~ <br />

dziwego warsztatu, w ktorym moglby sprawdzac wlasnq wiedzy i wlasne<br />

pomysly. Wiykszosc z nich nie wyszla poza formy szkicow. Pewien<br />

swoich wysokich kwalifikacji we wszystkich tych dziedzinach<br />

sztuki, Wyspianski przez wiele lat zmagal siy z jurorami konkursow<br />

plastycznych, z krakowskimi konserwatorami zabyrkow koscielnych,<br />

w koncu z komisjq opracowujqq plany odbudowy Wawelu i nigdy<br />

nie uzyskal prawa do swobodnej realizacji ani swoich wizji plastycznych,<br />

ani programu renowacji dawnych budowli. Niezmiennie poruszajq<br />

mnie norarki sporzqdzane w Raptularzu w listopadzie 1904.<br />

Wyspianski, slawny juz dramaropisarz narodowy, stara siy u ausrriackich<br />

wladz wojskowych 0 zgody na rysowanie szczegolow architektonicznych<br />

Wawelu, krore bydq niezbydne przy sporzqdzaniu projektow<br />

przyszlej odbudowy. I jak najskromniejszy rzemieslnik szkicuje<br />

detale - niepotrzebnie, nikt go 0 te szkice nie poprosi. W jego<br />

ostatnich listach, pisanych do Stanislawa Lacka, nieprzypadkowo<br />

dominuje rosnqce rozgoryczenie, spowodowane poczuciem zmarnowanych<br />

i bezowocnych wysilkow.<br />

Symbolicznym niemal wyrazem braku uznania, ktory nieustannie<br />

mu w tej pracy towarzyszyl, jest opowieSc 0 tym, jak porajemnie<br />

zdobywal wymiary okien wawelskiej katedry, kiedy projekrowal swoje<br />

ekspresyjne wirraze, ktore, przetwarzajqc i komenrujqc wydarzenia<br />

polskiej historii, mialyby ozywic, udramatyzowac przestrzen swiatyni.<br />

Chcial wlqczyc jq w dyskusjy 0 sytuacji spoleczenstwa polskiego<br />

na progu XX wieku, 0 tozsamosci tego spoleczenstwa, w ktorym zbyt<br />

czysto mowiono jyzykiem zbiorowoSci, zbyt rzadko pytano, jak chronic<br />

indywidualnosc poszczegolnych osob. Bo myslal jednak w kategoriach<br />

dramatu, takZe 0 dzielach plastycznych. A to znaczy, ze nieustannie<br />

konfrontowal poszczegolne ich elementy, odgadywal wewnytrzne<br />

napiycia powstajqce miydzy nimi, dopowiadal przebieg<br />

zatrzymanej na chwily akcji, ktorej ukrytq gwaltownosc mozna wyczytac<br />

z ksztaltow postaci, ale przede wszystkim myslal 0 calosci z perspektywy<br />

konkretnego czlowieka, jego udzialu w dramaturgii zdarzenia,<br />

rowniez zdarzenia plastycznego. Nawet rozpadajqce siy po<br />

smierci ciala majq u niego znamiona dynamiki, jakby forma rozkladu<br />

byla konsekwencjq i przedluzeniem zyciowych pasji - z jak roznym<br />

gestem mialy zaglqdac przez okna katedr,y kosciorrupy wielkich<br />

30


~~<br />

TE MAT MIESII\CA ~<br />

niegdys boharer6w jej historii! Wyspianski chyba dose szybko pozbyl<br />

si~ zludzen, wiedzial, ze nie zdola si~ w pelni wypowiedziee<br />

jako malarz, witrazysra, tw6rca wielkich dziel plastycznych, ze wi~kszose<br />

jego pelnych rozmachu wizji pozosranie w formie projekt6w,<br />

albo nawer szkic6w jedynie. Zrozumial w koncu, ze nie zdola rak<br />

odnowie zabyrk6w Krakowa, zeby wpisae je w zywe r~rno ramrej<br />

wsp6lczesnosci, ze nie podporz,!dkuje sobie przesrrzeni rego miasra,<br />

nie wy dob~dzie z niej nowego sensu, a wi~c nie zmusi jego mieszkanc6w<br />

do radykalnego przewarroSciowania swojego miejsca posr6d<br />

innych spoleczensrw. Kiedy czyram jego uwagi 0 Krakowie, Wawelu,<br />

0 zwiedzanych we Francji gotyckich karedrach, mysl~, ze tylko<br />

w rakiej rw6rczoSci, ogarniaj,!cej cal,! przesrrzen miasta pelnego znaczen,<br />

naprawd~ spelnilby si~ jako artysta marz'!cy 0 realizacji modernistycznej<br />

utopii - 0 calosciowym dziele szruki obejmuj,!cym natur~<br />

i architekrur~, przeszlose, terazniejszose i przyszlose, wpisanym<br />

w konkretnq, realnie istniejqC'! przestrzen, urozsamiajqcym zycie<br />

z tworzeniem.<br />

Sukces odni6s1 Wyspianski w innej zupelnie dziedzinie tw6rczosci<br />

niz malarstwo. Po premierze Wesela niemal z dnia na dzien przestal<br />

bye uwazany za kaprysnego malarza, z bezwzgl~dnq stanowczosciq<br />

narzucajqcego swoje wizje, piszqcego symboliczne, rozchwiane<br />

i niejasne dramaty, zrozumiale dla garstki wybranych. Dzi~ki remu<br />

utworowi zostal uznany za godnego nast~pc~ romantycznych wieszcz6w.<br />

Wesele okazalo si~ najlepszym polskim dwudziestowiecznym<br />

utworem dramatycznym, punktem odniesienia inspirujqcym wiele<br />

nast~pnych tekst6w, a tamto przedstawienie juz w pierwszym roku<br />

nowego srulecia wyznaczylo miar~, kt6rej p6zniej musial sprostae<br />

teatr w Polsce. Najpierw jednak utrwalilo pozycj~ poety jako dramatopisarza<br />

i inscenizatora. Po sukcesie Wesela Teatr Miejski w Krakowie<br />

podjql w istocie ogromne ryzyko, powierzajqc Wyspianskiemu,<br />

artYScie nieobliczalnemu i radykalnie samodzieinemu, niezaleznemu<br />

od jakichkolwiek autorytet6w, przygotowanie prapremierowego<br />

przedstawienia Dziad6w. I zn6w ten spekrakl rozpoczql tradycj~,<br />

w kt6rej kQlejne realizacje Mickiewiczowskiego dramatu wyznaczajq<br />

rytm polskiego teatru. Punkrami w~zlowymi historii inscenizacji,<br />

dokumentem ich stylistycznej odmiennosci, ale takZe przykladem<br />

31


~ -- ------ ----- --- -- --- ---------- ----- -------------- ---- --- -~~-~~ ~!:~ ~ ~~~ <br />

roinej filozofii teatru, stawaly si~ kolejne wielkie przedstawienia<br />

Dziad6w. Nikt w krakowskim teatrze, a i wsrod krytykow, nie zdawal<br />

sobie wowczas sprawy, jak bardzo polemiczna okazala si~ ta premiera<br />

w stosunku do ksztaltu tekstu Mickiewicza. Byla bowiem rezultatem<br />

stanowczej konsekwencji inscenizatora. Wyspianski, wrailiwy<br />

czytelnik Nietzschego, uwaial, ie zadaniem sztuki jest weryfikacja<br />

kaidej prawdy jui ustalonej, gotowej, bo wszystko, co nieruchome,<br />

jest marrwe. Polemizowal wi~c nie tylko z unieruchamiajqcq recepcjq<br />

dramatu Mickiewicza, ale takie z jego autorskq, a wi~c zamkni~q<br />

formq. Od nowa komponowal poszczegolne obrazy, nadawal im<br />

wlasny rytm dramatyczny i zacieral wszelkie slady myslenia ideologicznego.<br />

Wydobywal dramat z mesjanizmu i uwydatnial egzystencjalny,<br />

gl~bszy nii narodowa niewola, dramatyzm ludzkiego losu,<br />

pytal 0 wewn~trzne irodta zniewolenia inne nii polityczna przemoc.<br />

Przyklad Dziad6w najmocniej pokazuje, ie teatralna tworczosc Wyspiaiiskiego<br />

jest w znacznej mierze przypominaniem 0 koniecznoSci<br />

przerworzenia dominujqcej w polskim mysleniu tradycji romantycznej<br />

i skonfrontowania jej z innymi zupelnie warunkami historycznymi,<br />

ale i psychologicznymi. Takie w swoich dramatach poeta rozwija<br />

z romantyzmu wyczytane motywy, ieby sprawdzic je raz jeszcze.<br />

Oczywisty i spektakularny sukces Wyspiaiiskiego znow jednak<br />

okazal si~ niepelny. Po Dziadach wystawiono jeszcze tylko trzy jego<br />

dramaty - Wyzwolenie, Boleslawa Smialego i Protesilasa i Laodami~<br />

na iyczenie Heleny Modrzejewskiej. Nie trafily do teatru ani Nac<br />

listopadowa, ani Akropolis - awantura, do jakiej doszlo z powodu<br />

tego ostatniego utworu mi~dzy Wyspiaiiskim a Jozefem Kotarbiiiskim,<br />

dyrektorem Teatru Miejskiego, doprowadziia do tego, ie poeta<br />

zabronil Kotarbinskiemu grac jakiekolwiek swoje utwory. Najwybitniejszy<br />

polski reformator inscenizacji i scenografii mogl pracowac<br />

przy wprowadzaniu wlasnych dramatow na scen~ zaledwie pi~c<br />

lat, jesli liczyc czas od premiery Warszawianki jeszcze w 1898 roku.<br />

Nie zyskal rowniei akceptacji, kiedy zglosil swojq kandydatur~ w konkursie<br />

na dyrektora teatru, choc przygotowywal si~ do tej funkcji<br />

bardzo starannie. Jego filozofia teatru i wnikliwy opis analitycznej<br />

pracy aktora, jakie zawar! w ksiqieczce poswi~conej scenicznej interpretacji<br />

Szekspirowskiego Hamleta, nie tylko spotkaly si~ z uwai­<br />

32


TEMAT MlESII\CA<br />

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -t - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - ­<br />

nymi komentarzami chwi l ~ po opublikowaniu, ale tez wywady<br />

ogromny wplyw na mysl teatraln,! w Polsce w calym na st~p nym stuleciu.<br />

Studium 0 "Hamlecie", traktowane pozniej przez laboratoryjne<br />

zespoly teatralne (Redu t~, Grotowskiego) jako "ewangelia polskiego<br />

teatru", bylo zreszt'! jednym z najpowazniejszych argumentow<br />

o r~down ik ow Wyspianskiego walcz,!cych 0 oddanie mu<br />

stanowiska dyrektora krakowskiego Teatru M iejskiego. I ono okazalo<br />

si~ argumentem bezskutecznym. Pisarz znowu nie dostal warsztatu,<br />

ktory bylby calkowicie podporz,!dkowany jego zamierzeniom<br />

tworczym.<br />

Mozna wi~c uznac, ze tylko splot wielu bardzo niekorzystnych<br />

okolicznoSci sprawil, ze dzis mowimy 0 Wyspianskim przede wszystkim<br />

jako 0 ~ ra~ a top i sarzu i .w. doda.tku cz~sto.<br />

zdarza s~~, ze ~ ad a~z.e, a. I. ms c~lllzator zy,<br />

pOlr y~owa lll s~b h wos~Ia~ll }ego J~zyka. ~ o-<br />

etycklego, usdu!,! oddzleiIc pisarza od WIZJOnera<br />

teatru i tym samym neguj,! wartosc myslow,!<br />

i artystyczn,! jego literackiego dorobku.<br />

Wygl,!da w i ~c tak, jakbysmy dzis mieli do czynienia<br />

z najslabsz,! stron'! osobowoSci Wyspianskiego,<br />

ktorego niekwestionowany talent<br />

powinien spelnic si~ w innych dziedzinach<br />

sztuki. "Paradoks Wyspianskiego", chcialoby<br />

si ~ powtorzyc za Zbigniewem Raszewskim,<br />

ktory tak zatytulowal programowy artykul<br />

Bezradnose j~zyka<br />

w docieraniu do istoty<br />

r zeczy i zniewalaj,!ce<br />

ograniczenia, ktorym<br />

trzeba ulegae, jezeli nie<br />

chce sil( utracie mozliwosci<br />

porozumiewania<br />

- to jeden z najwazniejszych,<br />

ci,!gle nie<br />

dose dokladnie opracowanych<br />

tematow<br />

Wyspianskiego.<br />

opublikowany w jubiIe uszowym numerze "Pam i~tnika Teatrainego"<br />

w p i ~ cdz ies i'!t'! roczn ic~ smierci artysty, artykul przypominaj,!cy jego<br />

reformatorsk,! r ol~ w zakresie sztuki rearru i kwestionuj,!cy jego<br />

sprawnosc poetyck,!. Konwencje tearraine srarzej,! si~ jednak szybciej<br />

niz j~zyk literarury, gdyby wi~c chodzilo tylko 0 jego projekty<br />

inscenizacji, bylby dzis Wyspianski rworq juz anachronicznym. Natomiasr<br />

jego zmagania z j~zyk owym szabionem, proby odnawiania<br />

znaczen przez gwalr zadawany slowom i konstrukcjom gramatycznym<br />

- istnieje wysrarczaj'!co duzo dowodow, by s,!dzic, ze podejmowane<br />

z wielk,! swiadomosci,!, chociaz czasami z rozpaczliwie myi,!­<br />

cym brakiem wyczucia - pokazuj,!, ze poera doskonale zdawal sobie<br />

33


~ MARlA PRUSSAK<br />

----- - - ----- - ------- --- - - -------------- ---- -------------- - ---- ------------- - - -- -<br />

spraw~, gdzie tkwi najczulszy punkt epoki, co jest jej podstawowym<br />

konfliktem i slabosciq zarazem, co stanie si~ jednym z glownych problemow<br />

Iiteratury dwudziestego wieku. Bezradnose j~ z yka w docieraniu<br />

do istoty rzeczy i zniewalajqce ograniczenia, ktory m trzeba ulegae,<br />

jeieli nie chce si~ utracie moiliwosci porozumiewania - to jeden<br />

z najwainiejszych, ciqgle nie dose dokladnie opracowanych tematow<br />

Wyspianskiego.<br />

Siowo "paradoks" przywolane zostalo przez Raszewskiego bardzo<br />

trafnie, choe w innym znaczeniu nii to, kt6re mnie interesuje.<br />

Raszewski najwyrainiej sformulowal tez ~ 0 niespojnoSci dramatopisarstwa<br />

Wyspianskiego - swietnego inscenizatora i marnego poety.<br />

Ja mysl~, ie pojycie to obejmuje znacznie szersze pole zagadnien,<br />

kt6re skupiajq si~ w pytaniu 0 sukces Wyspianskiego, 0 to, czym moie<br />

bye sukces dramatopisarza demaskatora. Trudno badae i oceniae reakcj~<br />

odbiorc6w na dzielo sztuki, latwo wtedy poddae s i~ utopii zaangaiowanego<br />

dziela skutecznego, ksztaltuj,,!cego postawy osobowe<br />

i spoleczne. Tymczasem wbrew powierzchniowym sensom tych dramat6w,<br />

przyj~tych z powszechnym aplauzem jako dramaty narodowe,<br />

pisarstwo Wyspianskiego nie podejmowalo negowanej przez<br />

dekadent6w sluiby spolecznej. Jak cala sztuka modernistycznego<br />

przelomu mialo stawae si~ rewelacjq prawdy, do kt6rej naj pelniej<br />

powinna prowadzie forma artystyczna - w tym sensie Wyspianskiemu<br />

bylo oczywiScie bliiej do modernistow nii pozytywistow, a nawet<br />

romantykow. I jak cala sztuka tamtej epoki jego tworczose jest<br />

trudna i wieloznaczna, cz~sto chropawa i nieporadna, zmuszaj"!ca do<br />

ogromnego wysilku interpretacyjnego, kt6ry przeciei warto podejmowae.<br />

Jego dramaty docieraly do gorzkiej wiedzy 0 mrocznych<br />

przeznaczeniach czlowieka i niezbywalnym tragizmie jego losu, ale<br />

tei byly wyrazem przekonania 0 podstawowym obowiqzku odpowiedzialnosci<br />

za ksztalt wlasnego iycia. Tymczasem sukces w odbiorze<br />

spolecznym na ogol oznacza pulapky lektury niezobowi,,!zujqcej,<br />

oznacza ignorowanie sarkazmu, gluch ot~ na ostrze pytan, kt6re nie<br />

pozwolilyby na biernose, w gruncie rzeczy oznacza wi~c niezrozumienie.<br />

Sam Wyspianski tak wlasnie reagowal na sw6j sukces - jui<br />

w Wyzwoleniu Konrad-dramatopisarz wykrzykiwal do M aski 17: "To<br />

tylko przykre To smiere dla inteligentnego czlowieka! A dla was to<br />

34


TEMAT MIESII\CA<br />

tylko przykre. Powinniscie mnie zabie, zabie. A wy westchniecie, ie<br />

to przykre"J. Bez witrkszego naduiycia moina przyjqc, ie wolal tak<br />

sam poeta do swojej publicznoSci, ktora przed chwilq oklaskiwala<br />

Wesele.<br />

Kuszqca jest perspektywa mowienia 0 autorze zaklamanym przez<br />

wspokzesnych, perspektywa Wyzwolenia i poswitrconych Wyspianskiemu<br />

gwahownych artykulow Brzozowskiego, pelnych teatralizowanych<br />

drwin z czytajqcej publicznoSci. Latwo zbudowac wizerunek<br />

pisarza :Zle odczytywanego, wykorzystywanego jako instrument<br />

najrozmaitszych ideologii, zaglaskanego i zlekcewaionego - i btrdzie<br />

to wizerunek w duiej mierze prawdziwy. Nie moina jednak zignorowac<br />

wielkiego jego wplywu i na literaturtr, i na teatr. Rozumienie<br />

inscenizacji jako dialogu z wystawianym dramatem - pochodzqce od<br />

Wyspianskiego - zadecydowalo 0 miejscu dramatu romantycznego<br />

w polskim teatrze. Wokol tych utworow uformowala sitr jego najiywotniejsza<br />

tradycja - dopiero po Wyspianskim i w znacznej mierze<br />

dzitrki jego bezwzgltrdnej odwadze, nie wtedy, kiedy dramaty te powstawaly.<br />

I tu zawiqzuje sitr kolejny Wtrze1 wspomnianego paradoksu.<br />

Uznanie, ie autor dotrzymal kroku romantykom, jest najwyiszq<br />

miarq, jakq moina ocenic polskiego pisarza. Kiedy Wyspianski po<br />

premierze Wesela dolqczyl do grona wieszczow, zacztrto wydobywac<br />

z jego tekstow motywy romantyczne. Poniewai w nich zostal zawarty<br />

mozolnie ksztaltowany w XIX wieku kanon toisamoSci narodowej,<br />

zostal pisarzem narodowym. Nie by! jednak epigonem romantyzmu.<br />

Nie stara! sitr rowniei wlewac nowego ducha w mysli tamtych<br />

tworcow, nie podejmowal ich jeszcze raz, przeciwnie, poddawal<br />

wszechstronnej i wielopoziomowej weryfikacji. Bardzo dokladnie<br />

wiedzia!, ie i yje w innym zupelnie czasie.<br />

Swiadomosc Wyspianskiego byla swiadomosciq wychowanego<br />

w Galicji, ksztakonego w niemieckich szkolach pokolenia, ktore jako<br />

dojrzale wkraczalo w wiek XX. Mialo ono do czynienia z rzeczywistosciq<br />

kraj u nie tyle zniewolonego, co wchlanianego przez roine<br />

mechanizmy nowoczesnych panstw - od szkolnictwa po sluibtr publicznq.<br />

W koncu sam poeta tei kilka tygodni sluiy! w austriackim<br />

1 s. Wys pianski, Wyzwoienie, w: Dziela zebrane, t. V, Krakow 1959, s. 119.<br />

35


~<br />

- --- - - - - --- - -- --- - MARIA PRUSSAK<br />

--- -- - - - - - -- - - - - - - - - - -- - - - - - - - - - - - -- - - - -- - - - - - - - ---- - ----- - --- -<br />

wojsku i byi czIonkiem wiedenskiej secesji, a do Warszawy jeidzii za<br />

granic~, na kt6rej sluzby celne bezwzgl~dnie konfiskowaiy jego dramaty.<br />

Jdli juz szukac bezposrednich inspiracji czerpanych z pism<br />

romantyk6w, to nie w ich najwazniejszych dzieiach (te byly przedmiotem<br />

nieustannego dialogu), ale w desperackich myslach Mickiewicza,<br />

kt6re Wyspianski musial znac z publikacji poswiyconych sprawie<br />

Towianskiego. N a przyklad w takim zdaniu, kt6re znalazlo si~<br />

w przem6wieniu Mickiewicza do braci, wygloszonym 27 wrzeSnia<br />

1847: "Swiat idzie i my staralismy si~ isc, a jeSlibysmy si~ zatrzymali,<br />

swiat porwie nas w sw6j krqg"2. Juz porwal, zdaje si~ mowic na to<br />

Wyspianski, bo zatrzymalismy si~ w formulach romantycznej mysli<br />

i wyobraini. To swiat narzucil nam wlasne zasady funkcj onowania,<br />

Nar6d jest wolny<br />

wewn((trzn'l wolnosci~<br />

swoich obywateli,<br />

kazdego z nich, a t((<br />

wolnosc zdobywa sift<br />

dla samego siebie<br />

wlasnym wysilkiem.<br />

bo skupieni na tradycji i doswiadczeniu historycznym,<br />

nie wytworzylismy swojego<br />

ksztaltu spolecznego istnienia, kt6ry zdolalby<br />

sprostac wyzwaniom wsp6kzesnoSci, innym<br />

zupeinie niz te, przed ktorymi stawali<br />

romantycy. N ajbardziej dotkliwym problemem<br />

tego pokolenia nie bylo pytanie 0 tozsamosc<br />

narodu - przez sto lat niewoli nar6d<br />

przetrwal, mi~dzy innymi dzi~ ki dzieiom wielkich romantykow. One<br />

jednak wpisywaly jego tozsamosc w doswiadczenie historyczne, nadawaly<br />

jej postac wyprowadzonq z wiekowej tradycji. Wyspianski pyta<br />

o przydatnosc tej formuly tozsamosci w konfrontacji z wymaganiami<br />

wsp6kzesnego bytu spolecznoSci, istniejqcej w politycznych systemach<br />

r6znych panstw - wobec polskiej narodowosci ob oj~t n y c h<br />

i wrogich. Wprost stawia takie pytania w Wyzwoleniu, my sl~ jednak,<br />

ze wszystkie jego dramaty penetrujq zagadnienia wynikajqce<br />

z tego podstawowego doswiadczenia.<br />

Punkt wyjscia jest dla Wyspianskiego zu peinie inny niz dla pisarzy<br />

romant)'cznych - jakkolwiek osobliwie brzmi takie twierdzenie,<br />

skoro gl6wna postac Wyzwolenia swiadomie przyj~la imi~ M ickiewiczowskiego<br />

bohatera. A jednak dla niego pierwotne jest pytanie<br />

2 A. Mickiewicz, Dziela. \Xfydan o w semi) r ocznic~ smierci poery, Wa rszawa 1955,<br />

t . XIII, s. 204.<br />

36


~~ ~:~~ _~ ~~~ ~1~ ~______ ____ .____________________ _____ ___ _______________ __~<br />

o toisamosc jednostki, poniewai, a w rym wlasnie dramacie sformulowane<br />

to zosta!o explicite, niewola narodowa nie jest zewnytrznq<br />

przemoq, lecz zniewalajqcymi wiyzami fa!szywie pojmowanej narodowosci<br />

w iyciu pojedynczych osob. Falszywie, poniewai kategorie<br />

narodowosci Sq w Wyzwoleniu jak gotowy kostium wypoiyczony<br />

z rekwizytorni stereotypow, jak przebranie. M oina wiyc zaryzykowac<br />

tezy, ie bohaterowie tego dramatu Sq w istocie wynarodowieni,<br />

poniewai narodowosc zinstrumentalizowana, sprowadzona do funkcji<br />

odswiytnie demonstrowanych poz, nie znaczy nic dla ich osobowej<br />

toisamosci. Traktowana serio, znaczy negarywnie, bo odbiera<br />

bohaterom samodzielnosc, przeksztalca ich w sterowane przez kogos<br />

innego marionetki. Niezaleinie od zewnytrznych okolicznosci<br />

narod Jest wolny wewnytrznq wolnosciq swoich obywateli, kaidego<br />

z nich, a ty wolnosc zdobywa siy dla samego siebie w!asnym v


~ MARIA PRUSSAK<br />

- - - -------- -- - ------ - -------------- - ----- - ------ - -------- - ------- ---- -- ----- ----<br />

ku do symboli, ktore stajq si~ albo iywym nar z~dz i e m wlasnego j~zyka,<br />

albo martwym sehematem, eudzq maskq, or~ iem manipulaej i.<br />

Dlatego wszystkie romantyczne motywy - tak waine w tworczoSci<br />

Wyspianskiego - zyskujq w jego tekstaeh inne funkcje. Czasem wykorzystane<br />

Sq niemal prowokacyjnie, jak na przyklad Wielki Ksi qi~<br />

Konstanty w Nocy listopadowej, ktory jest jak krzywe zwierciadlo<br />

odbijajqce polskie zacietrzewienie i brak odpowiedzialnosci, bo to<br />

on lepiej rozumie, dlaezego powstanie musialo skonczyc si ~ kl ~ skq .<br />

I to w postaciach Rosjan, przedstawionyeh w tym utworze, Wyspianski<br />

pokazuje, ie w perspektywie wiecznosci i indywidualnych sumien<br />

linia podzialu nie przebiega mi~dzy swoimi i wrogami, i ie jednym<br />

z najwainiejszyeh dramatow polskiej historii, uksztaltowanym takZe<br />

przez romantyeznq tra d ycj~, jest demonizacja wroga i idealizaeja<br />

wlasnego spoleczenstwa.<br />

Podstawowym obszarem doswiadczenia historycznego jest dla<br />

krakowskiego artysty rzeczywistose kultury lub - scisle rzeez biorqc<br />

- sztuki, utrwalona w zobiektywizowanych formach materialnyeh,<br />

istniejqca wi~c inaczej nii wydarzenia z przeszlosei. Ci~ia r historyeznej<br />

tradycji i obraz wspolczesnosci weryfikuje poeta przez w ie dz~<br />

o ludzkiej egzysteneji, wpisanq w dziela sztuki, ktore staj


ozwija siy nic dramaturgiczna wiykszoSci jego dziel - desperacka<br />

proba ochrony niepowtarzalnosci pojedynczego czlowieka. Z utworu<br />

na utwor Wyspianski odslania ich coraz glybsze sensy, starajqc siy<br />

dotrzec do sedna, podejmuje je od nowa, sprawdza w najrozniejszych<br />

sytuacjach dramatycznych, z calq bezwzglydnosciq kwestionuje<br />

wlasne odkrycia i zaczyna od poczqtku. Trudno wiyc byloby jednoznacznie<br />

okreslic, na czym mialaby polegac mysl Wyspianskiego,<br />

zapisana w jego dramatach, poniewaz poeta stale przekszralca wlasne<br />

rezy i wnioski. Czasem mozna sqdzic, ze zadnego ze swoich rekstow<br />

nie uznawal za ukonczony ostatecznie - zmienial i przerabial je<br />

z wydania na wydanie, bardziej lub mniej radykalnie. Tu zreszrq pojawia<br />

siy kolejny paradoks tej rworczosci - rrzeba by re dramaty czyrae<br />

dynamicznie, zesrawiajqc ze sobq kolejne wersje i porownujqc<br />

wersje roznych tekstow, ktore powstaly w tym samym czasie. Na<br />

razie to jednak jeszcze tylko problem wyspecjalizowanej filologii .<br />

Wqtkiem dominujqcym, rozwijanym i zglybianym od pierwszego<br />

do ostatniego utworu jest pytanie 0 oczyszczajqq funkcjy cierpienia<br />

i ofiary, 0 miejsce cierpienia w ludzkim zyciu. Pytanie poparte niewqtpliwie<br />

osobistym okrutnym doswiadczeniem wyniszczajqcej choroby.<br />

Wyspianski zaczyna od gwaltownej niezgody na cierpienie, widzi<br />

w nim przede wszysrkim sily niszczqq i deformujqq wiyzi miydzy<br />

ludimi, sily zagrazajqq zyciu, choc nierozerwalnie z nim zwiqzanq.<br />

R6wnolegle rozwija jeszcze innq mysl, kt6ra dopelnia ten elementarny<br />

konflikt. M esjanizm polskiej historiozofii - pod koniec XIX wieku<br />

juz zbanalizowany i przeslodzony - w istocie instrumentalizowal<br />

roly cierpienia w zyciu jednostek i spolecznosci, prowokowal postawy<br />

cierpiytnicze i teatralizowal najwazniejszq tajemnicy chrzescijanstwa.<br />

W oczach mlodego Wyspia6ski ego, skoro okazal siy mozliwy<br />

i stal siy ideologiq rownowazqq, a nawet zasrypujqq prawdy wiary,<br />

podwazyl wiarygodnosc chrzeScija6stwa i jego podstawowej nauki<br />

o zbawczej roli cierpienia. W kolejnych drama tach poeta odrzuca<br />

chrzeScijanskq wykladniy i zglybia destrukcyjne skutki ci erpienia,<br />

osobiste i historyczne. W istocie neguje sarno chrzeScijanstwo .<br />

Ogromnie ciekawy jest pod tym wzglydem fragment mlodzienczego<br />

listu do Rydla relacj onujqcy wrazenia z katedry w Amiens (list z 27<br />

czerwca 1890). M lody Wyspia6ski staje w otwartych drzwiach kate­<br />

39


~<br />

MARIA PRUSSAK<br />

- - - - - - - - - - - -- - -- --- -- - - - - - -- - - - - - -- - -- - --- - - - - - - -- - - -- - -- - - - - - - - -- - - - - - - - - - --- - - -<br />

dry i, patrZqC w mroczne wnt;trze, czuje sit; jak Kordian przed drzwiami<br />

Cara: "ze wszystkich scian patrzq na mnie te potwory. - »nie<br />

oglqdaj sit; poza siebie« - po cos tu przyszedl- dawniej przychodzili<br />

tu sit; mod lie - id:lie, uklt;knij - zloz rt;ce - modi sit; - a wiesz do<br />

kogo - he! nie wiesz"3, i tak dalej, cale przezycie stylizowane wedlug<br />

tekstu Slowackiego. Taka stylizacja prowokuje do wprowadzenia<br />

jeszcze jednego skojarzenia. W odczuciach mlodego Wyspianskiego<br />

na progu go tyckiej katedry wypdnia sit; straszne bluinierstwo<br />

Konrada z Wielkiej Improwizacji, niewyrainie majaczqcy<br />

w mroku kOSciola groiny Bog jest dla niego tylko zagrazajqcym czlowiekowi<br />

despotq.<br />

Radykalnie negatywny byl punkt v,ryjScia Wyspianskiego w jego<br />

gwaltownym zmaganiu sit; ze znieksztalcanym rozumieniem chrzescijanstwa.<br />

W dochodzeniu do akceptacji, uwewnt;trznienia tej religii<br />

bardzo dlugo najtrudniejsza do przyjt;cia byla prawda 0 koniecznosci<br />

zgody na cierpienie i ofiart;. Jeszcze bozonarodzeniowa modlitwa<br />

Konrada w Wyzwoleniu lamie si~, kiedy dochodzi do wspomnienia<br />

znaku krzyza, prosby zmieniajq sit; w butne pogrozki - w wielkim<br />

przedstawieniu Konrada Swinarskiego Jerzy Trela w tym miejscu<br />

od lagodnego wyznania przechodzil do krzyku. Jeszcze w Akropolis<br />

ozywajqcy w I akcie Aniolowie z konfesji swit;tego Stanislawa<br />

z l ~kiem i odrazq wspominajq wawelski czarny krucyfiks Krolowej<br />

Jadwigi, bojq si~ spojrzec w stront;, gdzie On "kona, z koronq, mrze<br />

z koronq! " (Akropolis, akt I, w. 133-134). Caly ten dialog zresztq<br />

zbudowany jest z najmocniejszych chyba w polskiej literaturze wierszy<br />

nie ukrywajqcych petnego wstr~tu braku zgody na m t;k~ Ukrzyzowanego.<br />

Zarazem to ostatni w dorobku Wyspianskiego dramat tak<br />

gwaltownie szukajqcy wybawienia poza krzyzem. Z czasem poeta<br />

wlqcza losy swoich bohaternw w taki wymiar transcendencji, w ktorym<br />

odslania sit; miejsce cierpienia w planie wiecznoSci wtedy, kiedy<br />

transcendencji nie podporzqdkowuje si~ juz historii, lecz, przeciwnie,<br />

histori~ i doznania jednostki wlqcza si~ w ten odwieczny plan,<br />

kiedy rozpoznaje s i ~ ich miejsce w dziejach zbawienia. Mysl~ , ze Ska/­<br />

nieukonczony, pisany w ostatnich miesiqcach zycia<br />

ka, S~dziowie,<br />

40<br />

J S. Wyspianski, Listy zebrane. II. Listy do Lucjana Rydl~, Krakow 1979, t. I, s. 114.


TE<br />

__ _<br />

MAT<br />

_ _ _______<br />

MIESII\CA<br />

__ ______ _ ___ 1. ___________ _<br />

Zygmunt August ukladajq si~<br />

w cykl drama tow po raz pierwszy<br />

pozytywnie wartoSciujqcych<br />

cierpienie. W m~c zensk iej smierci<br />

swi~tego Stanislawa, w wielkim<br />

monologu Samuela odkrywajqcego<br />

sens o fia ry Joasa,<br />

w dialogu Zygmunta Augusta<br />

z kardynalem H ozjuszem poeta<br />

odnajduje nie tylko oczyszczajqq,<br />

ale i zbawczq, wyzwalajqcq<br />

moc ofiary. Na tej drodze Wyspianski<br />

rowniez okazal si~ tworq<br />

niezwyklym - w ciqgu kilkunastu<br />

zaledwie lat swojej pisarskiej<br />

aktywnosci przemyslal<br />

i przewartoSciowal najwazniejsze<br />

zagadnienia, jakie stan~fy przed<br />

jego pokoleniem, i - jak si~ wydaje<br />

- w ostatnich swoich dzielach<br />

dotad do sedna porzqdkujqcego<br />

rozumienie swiata i odslaniajqcego<br />

jego najgl~bszy sens.<br />

MARIA PRUSSAK, pracownik<br />

Instytutu Badan Literackich<br />

PAN, kierownik Katedry Badan<br />

nad Teatrem i Filmem Uniwersytetu<br />

im. Kardynala Stefana<br />

Wyszynskiego. Wydala Po ogniu<br />

szum wiatru cichego. Wsp6lpracuje<br />

z pismem "Teatr".<br />

Magazyn<br />

IUS ET LEX<br />

IUS ETLEX<br />

IUS<br />

- ET­<br />

LEX<br />

"Dwa sa, powody do koniecznego<br />

dzis powrotu do :hooel i istoty<br />

prawa, kt6rego idea towarzyszy<br />

rozwojowi cywilizaeji. Sq to: poezucie<br />

kryzysu prawa, b~ dqee<br />

doswiadezeniem minionego stulecia,<br />

oraz dostrzegalne juz<br />

wyzwania wsp6lczesnego wieku<br />

(. .. ). JeW teoria prawa nie<br />

dostrzeze tyeh fakt6w, nie dosi~ ­<br />

gnie wlasnych ideal6w moralnyeh<br />

i intelektualnyeh".<br />

Z wprowadzenia<br />

redaktora naczelnego<br />

Informacje<br />

o prenumeracie j sprzedaiy<br />

u sekretarza redakcji:<br />

miehal.krolikowski@wp.pl<br />

oraz na stronie intemetowej:<br />

iusetlex@polcomnet.eom.pl


TEM AT MI ESL,\CA<br />

Jerzy lUg<br />

Rozprawa z Polskq<br />

inteligenckomieszczanskq<br />

Po odcedzeniu modernistycznej emfazy i zastl:!­<br />

pieniu emocjonalnej metaforyki bardziej zdyscyplinowanym<br />

intelektualnie i j~zykowo dyskursem<br />

okazaloby s i~, ze wiele sformulowanych przez<br />

Micinskiego diagnoz i zarzut6w dotyczl:!cych<br />

polskiego inteligenta zachowuje bolesnl:! celnosc<br />

A.D. <strong>2002</strong>.<br />

Pani Profesor M arii Podrazie-Kwiatkowskiej<br />

z wdzi~ czno Sc i,! i szacunkiem<br />

Tadeusz M ici6.ski naleiy wlaSciwie nieprzerwanie - jeSli nie liczyc<br />

fascynacji nielicznych wtajemniczonych i okres6w przejsciowego<br />

zainteresowania (na przyklad po ujawnieniu w latach 20. okolicznosci<br />

tragicznej smierci pisarza w czasie rewolucji pazdziernikowej<br />

czy po roku 1956, kiedy wreszcie moina jui by too nim pi sac) ­<br />

do grona tych tw6rc6w M lodej Polski, kt6rych jeszcze za iycia umieszczono<br />

w panopticum osobliwosci czy tei w literackirn czysccu I . Mirno<br />

I Do cytowanych w tekScie utwor6w Miciiiskiego odsytajq n as t~pujqce skr6ty: N -<br />

Nietota. Ksifga tajemna Tatr, Warszawa-Krak6w, b.d. (19 10); XF -Xiqdz Faust. PowieSc,<br />

Kral:6w 1913; W - Wita. Powiesc, Warszawa 1926; M - Me ne, Mene, Thekel, Upharisim ...<br />

Quasi una fantasia, W: Lucyfer. Pisma posmiertne, Warszawa 1931 (towarzysz'lca sk r6towi<br />

rzymska cyfra I lub II oznacza jednq Z dw6ch redakcji dziela); D - Do b odel duszy polskiej,<br />

Lw6w 1906.<br />

42


TEMAT MIESII\C A<br />

__ _________ _ _ _ __________ l _ __________ _ ___________ _ _____ _ ___ ___ _______ _ ____ ___ ____ _<br />

wydania w latach 70. jego Dramat6w zebranych oraz kilku ksiqzek<br />

poswit;:conych mu przez badaczy niewiele wskazuje na to, by czysciec<br />

ten udalo mu sit;: w przewidywalnej przyszlosci 0puScic. Po czt;:­<br />

Sci winien jest temu nasz stosunek do tej epoki, jej zainteresowan,<br />

wybor6w ideowych i estetycznych, a przede wszystkim - jt;:zyka.<br />

Z drugie j strony wint;: ponosi sam Micinski, formulujqcy swoje postulaty<br />

ideowe i artystyczne w spos6b ekstremalny, nawet gdy zestawiac<br />

je z rezultatami eksperyment6w i transformacji, jakim konwencje<br />

Iiterackie M lodej Polski poddawano w schylkowej fazie okresu, fa ­<br />

zie, na kt6rq przypada tw6rczosc powieSciowa M icinskiego, niewznawiana<br />

od lat i nieslusznie dzis zapomniana.<br />

Z czterech powiesci Micinskiego tylko dwie ukazaly sit;: za jego<br />

zycia: Nietota (1910) i Xiqdz Faust (1913 ). Pozostale weszly w krwiobieg<br />

Iiteracki nastt;: pnej juz epoki: pisana w latach 19 12-1913 Wita<br />

ukazala si t;: dwukrotnie - w roku 1926 i 1930, natomiast powstajqca<br />

w latach 1913-1914 Mene, Mene, Thekel, Upharisim! ... Q uasi una<br />

fantasia wyszla jako tom pierwszy (i ostatni!) Pism posmiertnych<br />

M icinskiego w roku 1931. Utwory te stanowiq frapujqcy dokument<br />

ideowego i artystycznego przelomu zachodzqcego w latach nastt;:pujqcych<br />

po upadku rewolucji 1905 roku, a poprzedzajqcych I wojnt;:<br />

swiatowq. O kres kryzysu swiadomosci, stagnacji duchowej i r6wnoczesnie<br />

nabrzmiewajqcych konflikt6w politycznych, narodowosciowych<br />

i spolecznych byl wielkim tyglem, w kt6rym pod wysokim cisnieniem<br />

nastt;:powal rozpad dotychczasowych struktur swiatopoglqdowych,<br />

system6w filozoficznych, a takZe kierunk6w artystycznych<br />

oraz form literackich. N owe znajdowaly sit;: w stanie wrzenia,<br />

dalekie byly od ostatecznej krystalizacji, stanowily przedmiot ryzykownych<br />

niekiedy eksperyment6w i poszukiwan.<br />

Powieki Micinskiego - zwlaszcza rozpatrywane na tie 6wczesnej<br />

produkcji powiesciowej - stanowiq bez wqtpienia oryginalne i odosobnione<br />

pr6by zamknit;:cia obrazu wsp6kzesnosci w formie powieSciowej,<br />

kt6ra, aby zadaniu temu mogla podolac, poddana musiala<br />

zostac radykalnym transformacjom.<br />

Liczne antynomie i kontrasty, a takZe cechujqcy tt;: tw6rczosc synkretyzm<br />

tematyczny, rodzajowy, gatunkowy i stylistyczny, b~d qce dla<br />

jednych "tygrysim skokiem w przyszlosc nowej sztuki calego swiata"<br />

43


~<br />

JERZY ILLG<br />

--------------------------------- - --- ---- ---- - --------------------- - - -- - -- --- - - -­<br />

(okreslenie Witkacego, na kt6rego Micinski wywad istotny wplyw),<br />

sklanialy innych do formulowania zarzut6w 0 chaosie i niezrozumialosci<br />

hybrydalnych utwor6w "maga Mistyficinskiego" (kalambur Albina<br />

Herbaczewskiego). M imo ze w dziejach recepcji tej tw6rczoSci<br />

negatywnych opinii i ocen bylo zdecydowanie wiycej, nalezy stwierdzic,<br />

ze przy calej swej niezwykloSci i, by tak rzec, fantasmagorycznosci<br />

powiesci te zawierajq duzo przenikliwych obserwacji, trafnych diagnoz<br />

i opis6w rzeczywistoSci, z kt6rq Micinski z pasjq siy rozliczal i na<br />

kt6rq za pomoq swego pisarstwa usilowal oddzialywac. Jeden z recenzent6w<br />

tomu jego opowiadan trafnie wydobywal paradoksalne<br />

napiycie pomiydzy "lunatyzmem" a realizmem:<br />

Kiedy t\vorca-lunatyk, olsni ewaj,!cy bogact\Vem fantazji, zst,!pi na ziemilt,<br />

zawsze gotuje bliinim tit sam ,! niespodziankcr : rzeczywistosc widzi tak jasno<br />

i prawdziwie, ze zaden realista ni e porrafi jej tak wyraziScie, tak jcrdrnie i bogato<br />

odmalowac. Wtedy sicr sypi,! ubolewania: "Ach, czemuz on zawsze tak po ziemsku<br />

nie t\Vorzy!"<br />

Mozna by zamiast tego iyczenia zastanowic sicr nad zwi ,!zkiem jego lunary·<br />

zmu z rzeczywistoSci '!...2<br />

Skorzystajmy z tej propozycji, by przesledzic stosunek Micinskiego<br />

do wsp6kzesnej inteligencji, stosunek stanowiqcy w jego powieSciach<br />

i publicystyce istotny element krytyki otaczajqcej pisarza rzeczywistosci<br />

pozaliterackiej. Krytyka ta byla krytykq totaln"" niezwykle<br />

gwaltownq i nie znajdujqq zadnych okolicznoSci lagodzqcych. W odniesieniu<br />

do tych powieSci z powodzeniem zastosowac mozna formuly<br />

Romana Zimanda dotyczqq R6i y Zeromskiego - mamy w nich<br />

r6wniez do czynienia z "tragediq rozpiytq miydzy totalnym zaprzeczeniem<br />

polskiego t era z (.. . ) a eschatologicznq wizjq Polski doskonatej"3.<br />

Miazdzqcemu oSqdowi poddane zostaly w nich niemal wszystkie<br />

obszary i instytucje zycia zbiorowego, a wiyc zar6wno poszczeg6lne<br />

warstwy, jak i caloksztalt stosunk6w spolecznych, zar6wno Kosci61,<br />

jak i partie, stronnictwa i programy polityczne, obiegowe idee i swia­<br />

2 J. Kleczynski, Tadeusza Micinskiego " D ~by czarnobylskie", "Sfinks" 1911, t. XVI,<br />

z. 46, s. 147.<br />

J R. Zimand, " R6ia" - pr6ba lektury, W: Szkice, Warszpwa 1965, s. 75.<br />

44


topoglqdy, stan wsp6tczesnej kultury i moralnosci, poziom nauki<br />

i wiedzy.<br />

M icinski - podobnie jak Stanislaw Witkiewicz - uwazal, ze 0 stanie<br />

spoleczenstwa, jakoSci zycia zbiorowego) trwalosci urzqdzen<br />

i instytucji, a wi ~c 0 istnieniu i sile panstwa decyduje w ostatecznym<br />

rozrachunku poziom tworzqcych t ~ zbiorowosc jednostek, reprezentowane<br />

przez nie indywidualne wartosci moraIne i duchowe)<br />

zdolnosci umys!owe i organizacyjne. Dlatego ostrze jego krytyki<br />

kierowalo si~ przede wszystkim przeciwko wypaczajqcym<br />

charaktery jednostek wadom narodowym - nierzadko dziedziczonym<br />

po przesz!osci, ale pogl~b iajqcym si ~ wyrai nie w warunkach<br />

6wczesnej fo rmacji ustrojowej oraz sytuacji politycznej. Pisarz swiadom<br />

by! bowiem, i e ulomnoSci te znajdowaly sprzyj ajqce podloze<br />

we wsp6k zesnej kulturze i obyczajowoSci mieszczanskiej, a ponadto<br />

ulegaly sp o t~gowani u na skutek panujqcych w spoleczenstwie nastroj<br />

6w kl~s ki, rezygnacji i zniewolenia. "Nar6d, kt6ry nie zw yc i~za,<br />

musi chemicznie roz!ozyc si~ na tch6rz6w i rzezimieszk6w"<br />

(XF, 54). Sledzqc poglqdy pisarza, !atwo zaobserwowac zachodzqce<br />

w nich sprz~ienie zwrotne: wartosc ludzkich indywidualnosci<br />

stanowic rna 0 jakoSci spoleczenstwa, ale r6wnoczeSnie wytwarzane<br />

przez t~ zbiorowosc stosunki, idee, a nawet atmosfera ksztaltujq<br />

poziom jednostek.<br />

Na czym majq s i ~ zatem wspierac "Fundamenty Nowej Polski" ­<br />

wydaje si~ z ironiq zapytywac czytelnika Micinski - skoro wizerunek<br />

wsp6lczesnego Polaka prezentuje si~ w spos6b podobnie przygn~biajqcy:<br />

"Nie ujrzales nigdy mechanizmu biagi, rozpusty, pr6znosci,<br />

pychy, egoizmu i niedol~stw a, z czego si~ sklada 9/10 tak zwanego<br />

zacnego wsp6Iziomka!" (D, 13 8).<br />

Bardzo dluga jest list a polskich grzech6w i ulomnosci, z kt6rych<br />

kazda jest ci~ zk im wykroczeniem przeciwko interesom zbiorowosci,<br />

wszystkie zas razem przesqdzajq 0 jej rozpaczliwym polozeniu i stawiajq<br />

pod znakiem zapytania przyszl'l egzystencj~. Nalezq do nich<br />

przede wszystkim: lojalizm i ugodowosc wobec zaborc6w polqczone<br />

z zanikiem uczuc patriotycznych) zatraceniem "polskiej duszy<br />

zbiorowej i polski ego zbiorowego sumienia" (XF, 12). "Z latwym<br />

nasladowaniem europejskosci Iqczy si~ zupelna niemoc tw6rcza"<br />

45


~<br />

JERZYILLG<br />

----------------- - ------- ------------------ - -------------- ------- ------------ - ---<br />

(D, 146), inercja spoieczna, zagubienie "instynktu zycia", brak wielkich<br />

idei i jakiegokolwiek etosu. W parze z oderwaniem od rzeczywistoSci,<br />

"nadmiern'l zaswiatowosci'l", brakiem dyscypliny i solidarnOSci<br />

spolecznej id'l zmaterializowanie, "geszefciarstwo", wyzysk<br />

i chciwosc, prowadz'lce z kolei do powszechnego zdeprawowania,<br />

wzajemnej wrogoSci i nienawiSci. Micinski zauwaza przenikliwie<br />

(a niekt6re z jego obserwacji nic nie straciiy na aktualnoSci), iz tyle<br />

samo co ugodowosc i oportunizm warte jest pseudoideowe hochsztaplerstwo<br />

oraz brak m'ldroSci politycznej w podejmowanych dzialaniach.<br />

Pisarz dostrzega r6znorodne anomalie zycia spolecznego (a takze<br />

umyslowego), niezliczone szantaze w polityce i w literaturze (XF,<br />

12), chorobliwe przerosty ambicji, powodowane zawiSci'l zaszczuwanie<br />

jednostek wybitnych, kt6rym jubileusze urz'ldza si~ dopiero<br />

po smierci. Dostrzega - i czasem wskazuje przyczyny: "Jest to psychologia<br />

dumu nieszcz ~s liwego i zdeprawowanego; r6wniez i psychologia<br />

ludzi, kt6rzy wszyscy uwazaj'l si~ za wodz6w, nie raduj,! sit;<br />

tym, iz sprawa cos zyska, za j ~c i jedynie, iz przez nich ... " (N , 463).<br />

Zbiorowy adresat autorskich inwektyw i anatem naj cz ~s ciej okreslany<br />

jest w spos6b calkowicie jednoznaczny:<br />

Nudzi miy g!upota i egoizm ciyzkiej, przewalaj'lcej siy masy, zwanej inteligencj'l<br />

nasz'l. W ich mato!kowym na swiat spojrzeniu kryje siy dzie,wi'lta fala<br />

zag!ady dJa okrytu Polski .. . ( ... ) podli, ni kczemni w swych baJach, w Swiytopietrzach,<br />

w swych karcianych popisach, w swym sknerstwie na ceJe istotnego dobra<br />

- w swym porywie do ogarniania wladzy nad narodem - a gdy maj'l wladz~,<br />

marnujq bez mysli! Ambicjusze na kr6tkq mety! gubiqcy przyszlosc - Targowiczanie!<br />

(N , 393).<br />

Wskazywano, ze p rzeprowadzana przez M icinskiego krytyka<br />

kultury mieszczanskiej nie jest szczeg61nie oryginalna i ust~pu je pod<br />

wzgl~dem wnikliwosci, obfitosci szczeg616w i analizy przyczyn poglqdom<br />

wielu 6wczesnych krytyk6w, jak Zenon Przesmycki czy Stanislaw<br />

Przybyszewski. Jednak omawiane powieSci kazq podac t~ tezt;<br />

w wqtpliwosc - niemal ani razu nie pojawia si~ w nich siowo "filister",<br />

nie rna tu mowy 0 mieszczanstwie pojmowanym (i atakowanym)<br />

na :;pos6b tradycyjnie mlodopolski. Apogeum modernistycznego<br />

buntu wyznaczane przez obyczaje i artysryczne prowokacje Przy­<br />

46


TEMAT MIESlf\CA<br />

byszewskiego oraz socj ologiczno-kulturowe diagnozy M iriama dzie­<br />

Ii wszakie od momentu ukazania si ~ powieSci M icinskiego lat kilkanascie.<br />

W okresie tym rownolegle z p o st~ ­<br />

puj qCq deklasacjq szlachty i ziemianstwa,<br />

z radykalizacjq proletariatu i uwstecznianiem<br />

si~ burzuazji, z polaryzacjq ideologii<br />

i programow politycznych - wyodr~ b nia si~,<br />

krystalizuje i samorozpoznaje wykorzeniona<br />

socjalnie inteligencja. Zmienia si~ uklad<br />

sit spolecznych, inaczej przebiegajq linie ideowych<br />

podzialow - i fakty te nie pozostajq<br />

Nadawcq oskarzycielskich<br />

wystqpien nie jest<br />

juz stojqcy ponad<br />

zbiorowosciq artysta,<br />

sfrustrowany dekadent,<br />

ale czlonek tej zbiorowosci,odpowiedzialny<br />

za niq obywatel.<br />

bez wplywu na wym ow~ ideowq powieSci Micinskiego oraz zawartq<br />

w nich o cen~ wspolczesnego spoleczenstwa. Skoncentrowane na pomnazaniu<br />

dobr materialnych, nie uczestniczqce w zyciu umyslowym<br />

i artystycznym drobnomieszczanstwo nie b~dzie juz okolo roku 1910<br />

ani dostatecznie atrakcyjnym przeciwnikiem dla pisarza, ani dostatecznie<br />

powaznym "niebezpieczenstwem" dla zbiorowosci.<br />

Pod piorem M icinskiego rozszerza si~ wachlarz zarzutow, ale<br />

rownoczeSnie konkretyzuje si ~ ich obiekt, a takie zmienia pozycja,<br />

z jakiej Sq one stawiane. Nadawcq oskarzycielskich wystqpien nie jest<br />

juz stojqcy ponad zbiorowoSciq artysta, sfrustrowany dekadent czy<br />

pogrqzony w kontemplacji czystego p i ~kna esteta, ale czlonek tej zbiorowoSci,<br />

zatrwozony jej losem i odpowiedzialny za niq obywatel ­<br />

zapytujqcy z rozpaCZq: "Kto upomni s i~, kto oSqdzi - kto wyda straszny<br />

wyrok opinii gdzie Sq Rejtany" (XF, 12). Podobnie jest z adresatem.<br />

Staje si~ ni m inteligencja, przy czym pod poj ~c iem tym pisarz<br />

wydaje si~ rozumiec po prostu owczesnq elit~ umyslowq, najbardziej<br />

oswieconq i "cywilizowanq" c z~s c spoleczenstwa, odpowiedzialnq za<br />

stopien jegu integracji i samowiedzy, poziom mysli politycznej i ideologii<br />

narodowej, stan kultury, nauki i oswiaty. UScislenie powyzsze<br />

okazuje s i~ konieczne, poniewaz Micinski - w przeciwienstwie na<br />

przyklad do tworzqcego wielki etos polskiej inteligencji Zeromskiego<br />

- nie przeprowadza rozroznienia pom i~ d zy "inteligencjq panskq"<br />

a "inteligentnym proletariatem", a wi ~ c po mi~ d zy wyksztalconymi<br />

przedstawicielami klas posiadajqcych, skupiajqcymi w swoich r~kach<br />

godnosci obywatelskie, ktore zapewnialy im decydujqcy wplyw na<br />

47


~ - - ------------------------------- - ---------------------------- ~~~~ !~~~ <br />

najwainiejsze dziedziny iycia spolecznego, a socjalnie "wykorzenion'1",<br />

radykaln'1 i pos t~ pow '1 inteligencj'1, b ~d '1q nosicielk'1 tradycji<br />

narodowej oraz ustosunkowan,! krytycznie do panuj'1cego systemu<br />

wartosci i caloksztaltu stosunk6w spolecznych.<br />

Halina Janaszek-Ivanickova, badaj'1ca ksztaltowanie s i ~ poj ycia<br />

inteligencji u Zeromskiego, podkresla, ie jeszcze w okresie Dziennik6w<br />

wy1'1czyl on poza nawias "inteligencji wlasciwej" wyksztalconych<br />

przedstawicieli ziemianstwa i buriuazji, odnosz'1cych siy z oboj~tn<br />

oSci,! do kwestii narodowej i spolecznej. Miano to autor Ludzi<br />

bezdomnych zarezerwowal dla tych, kt6rzy kieruj'1c si ~ "poczuciem<br />

odpowiedzialnosci spolecznej i obowi'1zk6w moralnych, jakie naklada<br />

na jed n o stk~ posiadanie wiedzy i kul tury", zdolni S'1 do pelnienia<br />

specjalnej misj i, chq mianowicie "bye i ywym glosem sumienia epoki<br />

i (...) pelnie wytrwal'1 i ofiarn'1 s l uib~ narodow'1 i spoleczn'1"4 .<br />

Micinski jednostek takich nie znajduje w otaczaj'1cej go rzeczywistoSci<br />

i dlatego z jednakow'1 ni e ch~ci'1 odnosi si ~ do zasiadaj'1cych<br />

na katedrach i w redakcjach, na gieldzie i w kabaretach ,,:lr6del zatruwaczy,<br />

noq po Alejach jeidi,!cych z dziewkami" (XF, 202), jak<br />

i do wiod'1cych Iud "ciemnych magnetyzer6w", tworc6w ideologii<br />

lewicowej i autor6w "swistk6w rewolucyjnych", kt6re "S'1 z ducha<br />

materialistyczne, ideowo m~tne, etycznie niskie" (D, 141). Zacieraj'1C<br />

owe jaki e zasadnicze r6inice (choe bye moie w okresie porewolucyjnego<br />

regresu n ie byly one jui tak zasadnicze, sproletaryzowana<br />

inteligencja sw6j heroiczny okres, kt6ry J6zef Chalasinski okreslil<br />

terminem intel igenckiego prometeizmu, miala jui bowiem za sob'll<br />

- M icinski uog61nia i zarazem mitologizuje p o j~ c i e intelige ncji nawet<br />

w6wczas, kiedy usiluje je "precyzowae":<br />

M am tu na mysli ( ... ) nie rylko ob6z pewien, leez eale warstwy, niemal calq<br />

inreligencj ~ , kt6ra, zapomniawszy lot6w orlich, dzis karmi s i~ trawami blotny·<br />

mi lub jak u nas - drzemie chorobliwie, reagujqc tylko na ostre uklucia (XF,<br />

246).<br />

Uklue tych nie szc z ~ dz i pisarz owej warstwie - opatruj'1c mianem<br />

inteligencji wszystkich, kt6rzy z racji swego wyksztalcenia<br />

4 H. Jana szek-Ivanickowa, Swiat jako zadanie inteligencji. Studium 0 St e(anie Zerom ·<br />

skim, Warszawa 1971 , s. 37-38.<br />

48


TEMAT __ _ _____ MIESIt\CA<br />

_ __ _ __ ___ ___ __ __ 1. __________ ___ ____ _ __________ _ ___ __ _ ______ _ _ _ ___ __ ___ _ __ _ _<br />

i zaj mowanej pozycji usilujq reprezentowac narod i przewodzic<br />

mu, b'ldz tei roszcZ'l sobie do tego nieuzasadnione - jak si~ okazuje<br />

- pretensje. M icinski staje w ten sposob przed dylematem<br />

szczeg61nie dramatycznym, poniewai - tym razem podobnie jak<br />

:leromski - jest przekonany, ie w wypelnianiu owego zadania nie<br />

mogq aktualnie zasqpic inteligencji iadne inne klasy ani warstwy<br />

spoleczne. Nie jest do tego zdolna "J icha i zmarniala" arystokracja,<br />

schodz'lca jui z historycznej sceny - tym bardziej i e, jak pisze<br />

Micinski: ,,:ladna arystokracja w swiecie nie jest tak przed dziejami<br />

winn'l, jak polska, i iadna nie rna tak malo uczucia obywatelskiego"<br />

(XF, 339).<br />

PrzyszloSci'l narodu, jak moina wnosic z wielokrotnych stwierdzen<br />

i napomknien pisarza, jest natomiast w jego przeswiadczeniu<br />

Iud wiejski i robotniczy proletariat, warstwy reprezentujqce wiele<br />

cennych i autentycznych wartosci. Obecnie jednak obie te grupy,<br />

"kt6rym ukradkiem przynosi si~ zakalcowaty chleb cywilizacji materialistycznej<br />

lub patriotycznych nienawiSci" (D, 144) - jako pogrqione<br />

w n~dzy, niewyksztalcone i wyzyskiwane - nie Sq jeszcze swiadom'l<br />

wlasnych aspiracji i moiliwosci sitq spolecznq. Stanowiq obiekt<br />

inteligenckich zabiegow, material do uksztaltowania, elastycznq mas~<br />

podatnq na oddzialywanie roinych ideologii, partii i ugrupowan ­<br />

przy czym istniejqce nie maj'l im do zaproponowania niemal iadnych<br />

wartosci pozytywnych.<br />

B~dqca owocem faustowskiego trudu ksi~dza wzorowa wieS, zelektryfikowana<br />

i ksztalqca si~, patriotyczna i wzniesiona ponad konflikty<br />

narodowosciowe i majqtkowe, tworZqca kooperatywy i zmierzajqca<br />

do odrodzenia Polski "przez karnq dyscyplin~ w pracy" (XF,<br />

249), jest jedynie postulowanq, idealnq wizjq przedstawionq w rozdzialach,<br />

ktore gatunkowo naleiatoby zaklasyfikowac jako odmian~<br />

powieSci utopijnej. Dlategq tei rewolucjonista Piotr, usilujqc przeciwstawic<br />

argumentom ksi~dza Fausta idee i hasla swojego programu,<br />

sam dostrzega ich wewn~trznq sprzecznosc i niewystarczalnosc:<br />

"wyjsc na wolnosc, oto wszystko. Ale z drugiej strony rozumiem ito,<br />

ie Natura horret vacuum ... wyjdq na wolnosc czerniawy i b~dq odpilowywac<br />

koniom nogi, a wbijac drzazgi w oczy maj~tniejszym" (XF,<br />

208). I gdzie indziej: "S~dziami wtedy b~dziem my! - Kto my czern<br />

49


~ -------- -------- - ------------------- --- ------- ---- ------- ---- - !~~~~~~~ <br />

zlotrowana, nieistniejqcy cnotliwy Iud Russa i Machajskiego I zmroczyl<br />

si~ Piotr, jak lampa przykn;cona" (XF, 13).<br />

Odpowiedzialnosc za stan najbiedniejszych, choc potencjalnie<br />

najwartosciowszych warstw narodu spada na oswieconq elit~ spoleczenstwa.<br />

Uniemoiliwiajqc innym klasom aktywny i swiCldomy udzial<br />

w iyciu spolecznym, uzurpuje sobie ona prawo do wylqcznego sprawowania<br />

wladzy politycznej i duchowej - do czego jest rownoczesnie<br />

niezdolna. Fatalne kolo zamyka si~. Diagnoza Micinskiego jest<br />

wi~c bezlitosna, a oceny surowe, poniewai "w poloieniu tak krytycznym<br />

stokroc ostrzejsze miary przykladac naleiy do tych moi.­<br />

nych egoistow, kt6rzy zaj~ci Sq tylko dobrobytem swego rodu, albo<br />

czynieniem gieszeftu na nieszcz~sciu i oglupieniu mas" (XF, 209).<br />

Inteligencja jako warstwa tworzqca wspolczesne prqdy umyslowe,<br />

iycie kulturalne i naukowe, kierunki filozoficzne i polityczne<br />

programy, odpowiedzialna jest przede wszystkim za caloksztalt ideologii<br />

narodowej, poziom swiadomoSci spoleczenstwa, kultywowane<br />

przezen tradycje i wyznawane hierarchie wartosci. Na przelomie<br />

XIX i XX wieku trzy kr~gi inspiracji ideowych i intelektualnych<br />

okazywaly si~ szczeg6lnie waine w konstruowaniu przez owczesn~<br />

elit~ "inteligenckiego proletariatu" wlasnego programu spolecznego,<br />

wlasnego etosu oraz ideologii. Byly to kolejno: elementy mysli<br />

pozytywistycznej, filozofia polskiego romantyzmu oraz r6inorodne<br />

propozycje ideowe, jakie ni6s1 ze sobq socjalizm. Jeieli na inspiracje<br />

te spojrzec z punktu widzenia ideologii wpisanej w tw6rczosc Micinskiego,<br />

okaie si~, ii wlasciwie na iadnym z wyznaczonych p61 nie<br />

m6g1 on si~ spotkac z przedstawicielami polskiej inteligencji, ie iadnego<br />

z dokonanych przez niq wybor6w nie mogl w pelni zaakceptowac<br />

ani tei na nim poprzestac. Stwierdzenie to wydaje si~ paradoksaine,<br />

gdy chodzi 0 filozofi~ i poezj~ romantycznq, za ktorej spadkobierc~<br />

i kontynuatora uznawal si~ (i uznawany byl) Micinski. Ale tei.<br />

wlasnie z uwagi na niezwykle wysokq rang~, jakq wyznaczal on "otchlannym<br />

prawdom" i wskazaniom zawartym w Kr6lu-Duchu i Wielkiej<br />

Improwizacji, Promethidiol1ie i Irydiol1ie, nie mogly zadowolic<br />

go wsp6lczesne, powierzchowne i polowiczne proby realizacji wielkiego<br />

testamentu poezji romantycznej. Niedorastanie wspolczesnych<br />

do formatu przeznacze6 objawionych przez .wieszczow i myslicieli<br />

50


~~~!~~ _~ !~ ~ ~1 ~ ~ ___ _____ J _____________________ ______ _____ ____ ___ _ _ _ ______~<br />

Wielkiej Emigracji bylo zarzutem powtarzanym z obsesyjnq cz~stotliwoSciq<br />

i zawsze tq samq gwaltownosciq, od mlodzieoczego odczytu<br />

°Wspalczesnej mlodzieiy polskiej (1897) po ostatnie utwory wydrukowane<br />

w Rosji w zbiorowym wydawnictwie Miasto SW. Jana<br />

(1916). Oskarzenie zawarte w artykule 0 spusciinie duchowej5 stanowie<br />

b~dzie ideowy zwornik calego tomu Do iradel duszy polskiej,<br />

powracae b~dzie w Nietocie i Xi~dzu Fauscie, w kt6rym wsp6lczesny<br />

"banita" sformuluje je w nast~pujqcy spos6b: ,,$piewali warn<br />

Wieszczowie, az im wyschly pluca! I (...) - Glupi, glupi - m6wil warn<br />

kr61 N iemna! I Ciemi~gami was nazwal wieszcz Lilli Wenedy. 1 Gromila<br />

was mqdrosciq pieso Norwida ciemna, I lecz wy tylko poz!ot~<br />

bierzecie z rej schedy, I jak z Piramidy bog6w - czero licha karczemna"<br />

(203-204).<br />

W wypadku mysli romantycznej nieporozumienie pomi~dzy Miciii.skim<br />

a wsp6lczesnosciq polega!o wi~c na tym, ze w konsekwencjach<br />

programowych wyciqganych z poezji wieszcz6w posuwa! si~<br />

on zdecydowanie dalej - dochodzqc w swym maksymalizmie do koncepcji,<br />

kt6re na tie ziozonej sytuacji spo!eczno-politycznej przelomu<br />

stuleci przybieraly ksztalty anachroniczne i utopijne. Tworzona na<br />

kanwie przeslanek filozofii romantycznej, a zw!aszcza nauki mistycznej<br />

Slowackiego, postawa swiatopoglqdowa Miciii.skiego, okreslana<br />

mianem heroizmu spirytualistycznego lub religijnego, sytuowa!a autora<br />

Walki 0 Chrystusa w zdecydowanej opozycji do dw6ch pozostalych<br />

kr~g6w inte1igenckich inspiracji - socjalizmu i pozytywizmu.<br />

Stosunek pisarza do socjalizmu, stanowiqcego ideowe zaplecze<br />

rewolucji 1905 roku, by! z!ozony i ambiwalentny, ulegal takie w<br />

ciqgu lat wyrainej ewolucji. Przeczuwajqc wczesniej nieuchronne<br />

nadejScie rewolucji, upatrujqc w niej "ciemny zasiew przysz!oSci"<br />

(D, 142), konieczny srodek odnowy i odrodzenia przegniiych strukrur<br />

i stosunk6w spolecznych, Miciii.ski nie akceptuje jej materialnych<br />

przesianek, obawia si~ rozlewu krwi, wyzwolenia najnizszych<br />

\ T. Micinski, 0 spuSciinie duchowej, "Zycie" 1899, nr 7. Czytamy tam m.in.; "wy ­<br />

nienawistni - maloduszni - kabotyni!<br />

( ... ) nic - pr6cz strzl!p6w nie uchwyciliScie ze strzl!p6w Kr61a Ducha, kt6ry si~ objawi!<br />

przez wieszcz6w. ( ... ) OdiegnaliScie sicr od romantyzmu i przez to zerwaliScie zwiljzek<br />

z rdzeniem swego narodu. ( ... ) Zyjecie w narodzie i z narodu, ale nie tworzycie jego ducha<br />

- tylka jego strupyl"<br />

51


~ -- -------- ---- -- ----------- --- - - --- ----------- --- - -- - - ------ -- !~~~~~~~~ <br />

instynkt6w uzycia, okrucienstwa i destrukcji. Podstawowym warunkiem<br />

wszelkiego przewrotu spolecznego jest wedlug pisarza poprzedzajqca<br />

6w przewr6t glyboka przemiana ideowo-moralna, bez<br />

kt6rej "rewolucja jest karczemnq zwadq" i "rna nad sobq piwniczny<br />

pulap", a "dokola sztachety dla zwierzqt spolecznych" (D, 158).<br />

Podejmujqc dyskusjy z programem, kt6rym "slepi magnetyzerzy"<br />

otumaniajq "idqce na myczenskq smierc dumy", Micinski zarzuca<br />

mysli socjalistycznej brak najistotniejszego jego zdaniem wymiaru<br />

duchowego. Sluszne hasla sprawiedliwoSci spolecznej sprowadzone<br />

wylqcznie do postulat6w ekonomicznych i zaspokojenia potrzeb<br />

materialnych nie uwalniajq od egoizmu, chciwosci i nienawiSci, nie<br />

prowadz'1 do prawdziwie tw6rczej wolnoSci, nie mogq zatem ani<br />

usankcjonowac metod, ani zapewnic zrealizowania ce16w, w imiy<br />

kt6rych podjyte zostalo dzieio rewolucji. WszakZe "walka robotnik6w<br />

calego swiata jest nieswiadomq walkq 0 duszy" (D, 172). Niewystarczajqcy<br />

okazuje siy program socjalny, kt6ry nie przybliza<br />

momentu wyzwolenia duchowego, nie odslania jednostce ani zbiorowosci<br />

najwyzszych idei i prawdziwego przeznaczenia. Podobnie<br />

idealistyczny i utopijny jest takZe punkt dojscia powiescio\vych protagonist6w<br />

w Nietocie i Xi{!dzu Fauicie, czyli afirmacja rewolucji<br />

rozumianej przede wszystkim jako przeobrazenie wewnytrzne czlowieka.<br />

Mniej jednoznaczny charakter miala reakcja pisarza na pozytywizm<br />

- gwaitownie polemiczna w bezposrednich deklaracjach i wykazujqca<br />

nieoczekiwane zbieznoSci w niekt6rych z wysuwanych postulat6w.<br />

Krytyka dotyczyla przede wszystkim konformistycznej degeneracji<br />

tego kierunku, przejawiajqcej siy w ugodowoSci i serwilizrnie<br />

wzglydem zaborc6w. W tym punkcie Micinski pozostawal w zgodzie<br />

z ideowymi wyborami postypowego odlamu polskiej inteligencji<br />

po przelomie antypozytywistycznym, dla kt6rej pozytywizm ­<br />

a szczeg61nie jego stosunek do kwestii niepodleglosci i "sprawy narodowej"<br />

okazywal siy szczeg61nie nienawistny. Wediug pisarza wlasnie<br />

w okresie pozytywizmu - identycznym z czasami porewolucyjnymi<br />

jesli idzie 0 wzrost ugodowej reakcji, rezygnacjl( z walki narodowowyzwolenczej<br />

oraz uleganie nastrojom klyski - szukac nalezy<br />

przyczyn obecnego upadku narodu:<br />

52


TEMAT MIESl r\CA<br />

- - -- -------- - --- ---- ---- - ----- ------------ - ----- -------------- - ------- ------ - --- -<br />

jak murzyn obity r~k,! losu przybiera ukladnose pudla, tak ciemne ghetto duszy<br />

polskiej, podad szy po roku 63 swoje sztandary uwielbilo roztropnose "karz,!­<br />

cej" rr:ki plantatora. Bezdusznych eunuchow postawiono jako palladium narodu,<br />

a te k~ blazna - jako ewangelir:. Ze szmat dziennikarskich wydr:to balon<br />

kultury; pod swir:tobliwym plaszczem przemyca sir: niepewne obyczaje; na urzr:­<br />

dach i orderach swieq wytarte ambicje. Bestia triumphans lojalizmu rozsiadla<br />

sir: na naszych sercach; zgluszona egzystencja narodu bez przyszioSci zagraia<br />

w udziale temu, co przystal na zabagnion,! terazniejszose. S,! bl~dy, ktore ci,!i,!<br />

jak zbrodnie: wyzbycie si~ praw i instynktow swego narodu (D, 6-7).<br />

Z powodu wspomnianych analogii p omi~ dzy dobq postycznio­<br />

Wq i okresem porewolucyjnym przestrogi powyzsze, formulowane<br />

w roku 1900, pozostawaly aktualne rowniez w 10 lat pOiniej,<br />

w okresie wydania N ietoty i pisania Xifdza Fausta, mimo ze pozytywizm<br />

jako ideologia dawno juz si~ przezyl. Wydawaloby si ~, ze<br />

przezyly s i~ rowniez nieodwolalnie jego zludzenia dotyczqce kwestii<br />

spolecznych. A jednak pozytywistyczne wzorce osobowe musiaiy<br />

zachowac wiele ze swej aktualnoSci, skoro takZe i one w ramach<br />

walnej rozprawy pisarza ze wspolczesnosciq potraktowane<br />

zostaiy ze sp0r


~ --- --- ------ ------------ ------- - ----- --- ------ ------ ---------- ~~~~!~~~ <br />

W patetycznych apelach, jakich nie szcz~dzq swoim uczniom - a takie<br />

czytelnikom powieSci Micinskiego - jego nauczyciele i przewodnicy<br />

("Musimy uwielbiae wielkq Tr6jc~: Prac~, Sprawiedliwose, Milosc<br />

Nadczlowieczenstwa", XF, 233), obok wartoSci mglistych i nieokreslonych<br />

pojawiajq si~ postulaty konkretne<br />

1m bardziej rzeczywistosc<br />

ta stawala si«c<br />

i realne, uwzgl~dniajqce okreslone uwarunkowania,<br />

w jakich przyszlo iye zbiorowoSci,<br />

podrz«cdna i zubozala,<br />

do kt6rej apele te byly kierowane. Zar6wno<br />

tym wyzej si«c ponad<br />

powiesciowa, jak i publicystyczna tw6rczosc<br />

ni,! wznoszono, odurzaj,,!c<br />

si«c idealnymi<br />

Micinskiego dostarcza przekonywajqcych<br />

dowod6w na to, ie pisarz zdawal sobie spraw~<br />

z rozlicznych slaboSci, wad i niebezpie­<br />

wyobrazeniami ° niej.<br />

czenstw zagraiajqcych podstawom materialnej i intelektualnej egzystencji<br />

narodu, jego samowiedzy i kulturze duchowej. Opr6cz wskazanych<br />

jui zjawisk, takich jak ugodowose wobec zaborc6w, konflikty<br />

narodowosciowe i egoizm klasowy polqczony z brakiem dyscypliny<br />

spolecznej, powszechne zmaterializowanie i ciasny klerykalizm, za<br />

najbardziej niepokojqce symptomy "umys!owego niedo!~stwa" i zbiorowej<br />

niemocy tw6rczej autor Zycia Nowego uwaia! oddalajqce Polsk~<br />

od cywilizacji narod6w europejskich zapoznienia w organizacji iycia<br />

spolecznego i rozwoju techniki, brak szerszych horyzont6w myslowych<br />

oraz rzetelnej wiedzy filozoficznej i praktycznej. Lekcewaienie<br />

dla ekonomicznych przes!anek rozwoju cywilizacyjnego, niezdolnosc<br />

do wielkiej narodowej "pracy pelnej ofiary i zaparcia si~" (XF, 54) ­<br />

wszystkie te ulomnosci rekompensowane byly wytwarzanym na wlasny<br />

uiytek systemem najr6inorodniejszych automistyfikacji i dowartoSciowujqcych<br />

zdegenerowanq zbiorowose mit6w, wm6wien i urojen.<br />

Pogrqienie w autystycznym letargu odbieralo zdolnose do krytycznej<br />

samooceny, prowadzi!o do utrat), kontaktu z rzeczywistosci~<br />

i jej calkowitego zafalszowania. 1m bardziej rzeczywistose ta stawala<br />

si~ podrz~dna i zuboiala, tym wyiej si~ ponad niq wznoszono, odurzajqc<br />

si~ idealnymi wyobraieniami 0 niej. Z wielkq przenikliwosci~<br />

dostrzegal to niebezpieczenstwo Stanislaw Wyspianski; diagnoza Micinskiego<br />

brzmiala bardzo podobnie. Piotr w rozmowie z ksi~dzem<br />

Faustem tak formuluje swoje zarzuty: "Dusza gubi wszystko w Polsce.<br />

Za gomie, za mistycznie, za niemoiebnie chcelJlY miee iycie. I dlatego<br />

54


~~<br />

~~~~~ _~ ! ~ ~1 ~~__________ ,__________________ ______ _________ ___ __ _____ ___~<br />

zycie realne przeobraia si~ u nas w takq n~dz~. ( ... ) W Polsce zabrudzilo<br />

si ~ zycie ziemne, bo gdzid na niebie malowano freski. .. Zemscily<br />

si ~ idealy ... " (XF, 54).<br />

Z kolei na pytanie adepta, co czynic "na dzis", ksiqdz odpowiada:<br />

Nie liec, wzi,!c innych i siebie kr6tko za mundsztuk pod pysk. Nie fiec, ze<br />

jestesmy wyisz,! ras,! nii Niemcy, Rosjanie etc. Nie liec, ie musimy spoczywac<br />

na Golgocie, a nie zacz'!c od wziycia miotly i zamiecenia swego podw6rza ­<br />

wymiecenia glupot, egoizm6w j - straszno rzec -fajdactw polskich ... (XF, 210­<br />

211).<br />

Pod podobnq krytykq zmistyfikowanej swiadomosci polskiej, krytykq,<br />

w ktorej doszukac si~ mozna zakamuflowanej polemiki zarowno<br />

z prymitywnie pojmowanymi haslami nacjonalistycznymi, jak<br />

i z obezwladniajqcym cisnieniem mysli postmesjanistycznej, zapewne<br />

ch~tnie podpisalby si~ Stanislaw Brzozowski. Z kolei zauwazony przez<br />

komentarorow i badaczy wplyw mysli Brzozowskiego na ewolucj~<br />

poglqdow spolecznych i filozoficznych aurora Xi~dza Fausta wydaje<br />

si~ nie ulegac wqtpliwosci, niemniej nie wolno zapomniec 0 dzielqcych<br />

koncepcje obu pisarzy zasadniczych roznicach. Sq one widoczne<br />

zarowno w zalozeniach wyjsciowych - u Brzozowskiego poczqtkowo<br />

konsekwentnie materialistycznych, u Miciiiskiego zdecydowanie spirytualistycznych<br />

- jak i w kwestii tak istotnej, jakq bylo zapatrywanie<br />

s i~ na stanowisko wspolczesnej swiadomoSci i kultury wobec romantyzmu.<br />

0 ile bowiem rewidujqcy podstawy filozoficzne i swiatopoglqdowe<br />

M lodej Polski Brzozowski sklonny byl oskarzac jq przede wszystkim<br />

0 holdowniczq, nietworczq zaleznosc i bezwolne uleganie tradycji<br />

romantycznej, pociqgajqce za sobq cierpi~tnictwo i niezdolnosc do<br />

zycia w zmieniajqcych si~ warunkach spolecznych, 0 tyle Miciiiski ­<br />

jak wiemy - przyczyny tejze niezdolnoSci upatrywal w wyrzeczeniu<br />

s i ~ romantycznego dziedzictwa, w zignorowaniu i zmarnowaniu<br />

"straszliwego, proroczego wysilku Emigrantow z roku 31" (D, 177).<br />

Widoczne zwlaszcza po ukazaniu si~ Legendy Mlodej Polski, a zaswiadczone<br />

najwyrazniej w Xi~dzu Fau5cie, oddzialywanie Brzozowskiego<br />

na Miciiiskiego polegalo nie tyle na rezygnacji aurora tej powiesci<br />

z mistycznego kwietyzmu, ile na istotnym zmodyfikowaniu<br />

przezen wlasnego swiatopoglqdu. Nieposledniq rol~ odgrywac w nim<br />

55


~ - ----- - - ---- - - ---- -- ------------ -- ---- - - - ---- ---- ----- - - ------ !~~~!~~~ <br />

zacz~!a wiara w por~g~ rechniki i wiedzy, kr6re wsp61nie z religijnq<br />

misrykq i wewn~rrznym doskonaleniem si~ przyczynic si~ mialy do<br />

przemiany narury Iudzkiej.<br />

Mozna by zarem rzec, iz Brzozowski pom6c mial Micinskiemu<br />

w osadzeniu jego spiryrualisrycznych koncepcji i apeJi w realnych i historycznie<br />

okreSlonych wymiarach, spowodowal, ze abstrakcyjne i ponadczasowe<br />

idee zacz~ly si~ przyoblekac w bardziej konkretne ksztalry.<br />

Autor Z ycia Nowego przejql od Brzozowskiego p oj ~cie wolnego<br />

merafizycznego czynu jako ir6dla wszelkiej tw6rczoSci i rozwoju oraz<br />

podda! nie ryle nawet gloryfi kacji, co sakralizacji ide~ pracy. Poj~cie<br />

to bardzo cz~sto pojawia si~ wlasnie w konrekscie uwznioslajqcym<br />

i sakralizujqcym. Pisarz ch~tnie posluguje si~ w rym celu srylizacjq<br />

biblijnq - na przyktad w Nietocie Ariaman uswiadamia sobie, iz nalezy<br />

"nieszcz~sny nar6d w jego tulaczce po pusryni przywiesc do<br />

Ziemi Obiecanej mqdrosci, pracy i harmonii" (N, 116). W Xi~dzu<br />

Fauscie m6wi si~ 0 pracy "zarliwej jak nabozenstwo"; w iar~, na ktorej<br />

opiera si~ Iud, postuluje si~ "polqczyc z pracq przy ziemi" (259),<br />

wszelako najwyrainiej istot~ poglqd6w Micinskiego (a zarazem ich<br />

zaIeznosci od autora Idei) oddaje nasr~pujqce wyznanie lmogieny:<br />

"Polsk~ srworzy Religia, 0 ile znajdq si~ w niej ludzie, kr6rzy syzyfo­<br />

Wq prac~ ublogoslawiq w wartosc Mszy. Czlowiek przem ieni materi~<br />

w wytw6r swej mysli, w artyzm, w p or~g~ rechnicznq, dajqq<br />

poczucie skrzydel i cyklopejskq moc" (XF, 246-247).<br />

Podobne zafascynowanie pracq organicznq, posr~pem sil wyrworczych,<br />

nowymi mozliwoSciami, jakie orwieral przed cz!owiekiem<br />

rozw6j cywilizacji i rechniki, coraz wyrainiej dochodzilo do glosu<br />

w schylkowej fazie M!odej Polski. Pojawienie si~ owych zjawisk<br />

mozna by okreslic jako powr6r do swoiscie poj~rych idei pozyr)'\visrycznych,<br />

kt6rym wszelako - odwrotnie anize!i w okresie pozytywizmu<br />

- rowarzyszyl gwalrowny przyplyw hasel i rendencji niepodleg!osciowych.<br />

W larach poprzedzajqcych wybuch wojny swiatowej<br />

pisarze racy jak Zeromski, Micinski czy - nieco wczeSniej - Brzozowski<br />

zdajq sobie juz bowiem s praw~ z rego, ze jezeli idea narodowowyzwolencza<br />

nie rna ponownie zawisnqc w idealisrycznej prozni,<br />

problemaryce niepodleg!oSciowej musi towarzyszyc troska 0 rzeczywisry,<br />

codzienny byr narodu, rozbudzenie sw:iadomosci spo!ecznej,<br />

56


zbudowanie solidnych, takZe gospodarczych i ekonomicznych "Fundamentow<br />

Nowej Polski".<br />

Programowe przeslania i propozycje M icinskiego pozwalajq usytuowac<br />

jego tw6rczosc w kontekScie wskazanych tendencji ideowo­<br />

-artystycznych, ale zarazem wyznaczajq jej w ich obrybie miejsce szczeg6lne.<br />

U iadnego bowiem z pisarzy tego okresu nie dochodzi do rak<br />

niezwyktego zderzenia dwoch porzqdk6w rzeczywistosci: okreSlonego<br />

hie et nunc spoleczenstwa oraz misrycznej hipostazy jego byru<br />

idealnego. Sformulowane w jego powieSciach iqdanie "iycia na ziemi<br />

w wolnych niebiosach" (XF, 355), swoisre polqczenie wiary z wiedzq,<br />

mistyki z umilowaniem realnosci, religijnosci z kultem pracy ­<br />

to jeszcze jedna z nieoczekiwanych antynomii cechujqcych tworczosc<br />

i swiatopoglqd rego pisarza. Wartosci absolurne i wieczne okazujq<br />

siy rutaj bynajmniej niesprzeczne z dzialaniami praktycznymi i "przyziemnymi",<br />

przeciwnie: sranowiq ich funkcjy i zarazem nadajq aktywnosci<br />

ludzkiej nadrzydny sens.<br />

Owocem ideowych poszukiwan i wyborow pisarza byla synteza<br />

pierwiastk6w w swej proweniencji jednoznacznie romantycznych (imperatyw<br />

wewnytrznego przeobraienia, doskonalosci etycznej i religijnego<br />

czynu) z elementami przejytymi z mysli pozyrywistycznej<br />

(praca organicznikowska' dzialalnosc spoleczna i charyratywna, kulr<br />

wiedzy i wiara w cywilizacyjnq porygy rechniki). Dlatego rei slusznie<br />

pisze Wojciech Gutowski, ie tworzona przez Micinskiego swiatopoglqdowa<br />

synteza "miala godzic rradycjy romantycznq i pozytywistycznq,<br />

idealizm i pragmatyzm polityczny Ideal- i Realpolitik"6 .<br />

Mimo ie ukazane w Xi(!dzu Fauseie proby realizacji rej szczeg61­<br />

nej propozycji ideologicznej powodowaly przemieszczenie siy swiata<br />

przedsrawionego w sfery spolecznej i narodowej utopii, zawarte<br />

w re j powieSci przeslanie programowe stanowilo w porownaniu<br />

z Nietotq wyrazny krok do przodu. Przesqdza 0 tym nawet nie tyle<br />

dokonana pod wplywem Brzozowskiego modyfikacja zaloien swiatopoglqdowych,<br />

ich, by tak rzec, urealnienie i "uspolecznienie", ile<br />

jui sam fakr przejScia od dosyc ogolnikowej krytyki rzeczywistoSci<br />

oraz od srosunkowo mglistych apeli ideowych gioszonych za po­<br />

6 W Gutowski, W poszukiwaniu Zycia Nowego. Mit a swiatopoglqd w tw6rczosci Tadeusza<br />

Micinskiego, Warszawa-Poznan-Torun 1980, s. 137.<br />

57


~ --------------------------------------------------------------!~~-~ ! ~~~ <br />

srednictwem Maga Litwora do pr6by skonstruowania programu<br />

pozytywnego.<br />

W Nietocie Micinski ograniczyl si~ do przedstawienia klyski, jak~<br />

zakonczyly si~ autentyczne usilowania realizacji podobnego programu<br />

w warunkach 6wczesnej rzeczywistoSci galicyjskiej - co z jednej<br />

strony swiadczyc by moglo 0 swoistej ideologicznej bezradnoSci autora,<br />

z drugiej wszakie dowodziloby jego przenikliwoSci i braku zludzen<br />

co do rzeczywistego poziomu i jakosci iycia zbiorowego. W rozbudowanym<br />

epizodzie powiesciowym ukazane zostaly mianowicie<br />

okolicznosci glosnej katastrofy, jak'l zakonczyly si~ reformatorskie<br />

poczynania Stanislawa Szczepanowskiego, publicysty i spolecznika,<br />

pioniera przemyslu naftowego w Galicji i rzecznika intensywnej industrializacji<br />

kraju.<br />

Autor N~dzy w Galicji w cyfrach byl nie tylko ekonomisq i iniynierem,<br />

ale takie dzialaczem politycznym i krytykiem literackim,<br />

wychowawcq i ideologiem formuluj'lcym program "odrodzenia narodowego".<br />

Program ten, byd'lcy wedlug Tomasza Weissa, "ciekawym<br />

konglomeratem doswiadczen polskiego pozytywizmu z nauk~<br />

plyn'lcq z mistycznych pism wielkich romantyk6w"7, za podstaw~<br />

przeobraienia narodu i zarazem warunek odzyskania przezen niepodleglosci<br />

uznawal moraine przeobraienie jednostek, odrodzenie<br />

ducha i charakteru Polak6w. Polska upadla bowiem nie tyle na skutek<br />

wad ustrojowych szlacheckiej Rzeczypospolitej, ile przede wszystkim<br />

z powodu oslabienia ducha narodowego, deprawacji umysl6w<br />

i charakter6w jej obywateli. Szczepanowski, entuzjasta idei niepodlegloSciowej,<br />

przekonany byl, ii wsp6lczeSnie upadek ten pogt~bia-<br />

10 oddzialywanie konserwatywnej ideologii stronnicrwa stanczyk6w,<br />

odwodz'lcej nar6d od poszukiwan sposob6w odbudowy niezawislej<br />

panstwowoSci. Dlatego, aby Polska mogla spelnic wyznaczon'l jej<br />

dziejow'l misj~ i wraz z reszt'l Slowianszczyzny przyczynit siy do<br />

odrodzenia calej wsp6lczesnej cywilizacji, konieczne jest stworzenie<br />

"systemu wychowania narodowego, obywatelskiego, dostosowanego<br />

i do tradycji polskich, i do polskich potrzeb"8 .<br />

7 T. Weiss, Romantyczna gel1ealogia polskiego modernizmu. Rekonesans, Warszawa<br />

1974, s. 68 .<br />

B Ibidem, s. 73.<br />

58


UClelesnlenie tradyc)l naJszczytnleJszych stanowIla fIlozotla mesjanistyczna,<br />

mysl polityczna i religijna Wielkiej Emigracji. Potrzeby<br />

natomiast sprowadzaly sit( przede wszystkim do wydobycia kraju z nt(­<br />

dzy i zacofania, odtworzenia materialnych sil i ekonomicznych zasobow<br />

narodu, nadania polskiej gospodarce rozmachu i prt(inoSci.<br />

Tworz'!c fundamenty tej gospodarki, buduj,!c nowoczesne rafinerie<br />

i kopalnie, rozwijaj,!c siee komunikacyjn,!, zakladaj,!c spolki akcyjne<br />

i kooperatywy, Szczepanowski przenosil na teren Galicji osi'lgnit(cia<br />

techniczne europejskie i amerykanskie, usiluj'lc rownoczeSnie bronie<br />

powstaj'lcego polskiego przemyslu przed wplywami i konkurencj'l<br />

obcego kapitalu.<br />

Zarowno postt(powe i patriotyczne pogl'ldy tego rzutkiego polityka,<br />

jak i dynamiczny rozwoj stworzonych przezen galt(zi przemyslu<br />

skierowaly przeciwko niemu pol,!czone sily administracji zaborcow<br />

i rodzimej reakcji. Rezultatem intryg i rujnuj'lcych obci'lien<br />

podatkowych, zorganizowanej nagonki publicznej i zaborczo§Ci obcego<br />

kapitalu bylo bankructwo, upadek pionierskich przedsit(wzit(c<br />

Szczepanowskiego, okupione wkrotce jego przedwczesn'l smierci'l.<br />

Ola Micinskiego, ktorego pogl'ldy wykazywaly - jak latwo zauwaiye<br />

- wiele zbieinosci z koncepcjami aurora Mysli 0 odrodzeniu narodowym,<br />

zniweczenie jego heroicznych wysitkow<br />

bylo kolejnym dowodem obojt(tno§Ci<br />

i egoizmu polskich klas posiadaj'lcych. Epizod<br />

ten pisarz wykorzystal jako dobitny argument<br />

potwierdzaj'lcy jego pesymistyczn'l<br />

ocent( wspotczesnosci: przyklad Szczepanowskiego<br />

najjaskrawiej unaocznial, w jaki spos6b<br />

zla wola, zawisc i ciasnota horyzont6w<br />

Program ten jest synkretyczny<br />

i daleki od<br />

in telektualnej klarownosci,<br />

chwilami wszakze<br />

zaskakuje przenikliwosci~<br />

obserwacji - aktualnos<br />

ci~ .<br />

unicestwiaj'l u nas wszelkie zamierzenia jednostek ponadprzecit(tnych<br />

i ofiarnych, bezinteresownie dziaiaj,!cych dla dobra ogolu.<br />

Wpisane w bogat'l i zr6inicowan'l materit( powiesciow'l zapatrywania<br />

Micinskiego na historyczn'l roIt( i odpowiedzialnose inteligencji<br />

za aktuaIny stan polskiej rzeczywisroSci S'l - jak moina sit( bylo przekonae<br />

- gruntownie przemy§Iane i oryginalne. Rozprawiaj'lc sit(<br />

z wszystkimi wsp6tczesnymi ideologiami, programami politycznymi,<br />

koncepcjami filozoficznymi i swiatopogl'ldowymi, pisarz zarow­<br />

59


~ ------- ------ ------- - - ----------------- - ------------- -- ------- ! ~~~! ~~~ <br />

no w swej natehnionej publieystyee, jak i niezwyklyeh, wizjonerskich<br />

powieSciaeh konstruuje wlasny program, formuluje wyraine oeeny<br />

dotyezqee zbiorowosei i postulaty do niej skierowane. Program ten,<br />

wykladany w spos6b emoejonalny i iariiwy, jest synkretyezny i daleki<br />

od intelektualnej klarownoSci, ehwilami wydaje si'r utopij ny i naiwny,<br />

ehwilami wszakie zaskakuje przenikliwoseiq obserwaeji i­<br />

o dziwo! - aktualnoSciq (ponadezasowoSciq uniwersalnoseiq) niekt6ryeh<br />

sformulowan.<br />

Gdybyi moina bylo wyobrazic sobie dzisiaj Mieinskiego jako posla<br />

III Rzeezypospolitej ezy tei publieyst'r kt6regos z czolowyeh dziennik6w!<br />

Ile rzeezy musialoby go oburzac, doprowadzac do rozpaczy,<br />

prowokowac do polemieznyeh furii i plomiennyeh wystqpien ... Zapewne,<br />

jak swoim wsp6lczesnym, wielu wydawalby si'r postaeiq groteskowq,<br />

zapewne szydzono by z niego nie mniej bolesnie. A jednak. ..<br />

Po odeedzeniu modernistyeznej emfazy, zastqpieniu emoejonalnej<br />

metaforyki bardziej zdyseyplinowanym intelektualnie i j'rzykowo dyskursem,<br />

okazaloby si~, ie wiele jego diagnoz i zarzut6w dotyezqcyeh<br />

polskiego inteligenta zaehowuje bolesnq eelnosc A.D. <strong>2002</strong>. Co gorsza,<br />

lista przewin i slaboSci warstwy, kt6rej przypisywac si~ zwyklo<br />

misj'r przewodzenia zbiorowosei, okazalaby si ~ znaeznie dluisza: wiklanie<br />

si'r w bezsensowne, politykierskie spory, intelektualne wyjalowienie<br />

i niezdolnosc do trafnego rozpoznania rzeczywistosei spolecznej,<br />

bezradnosc w konfrontaeji z populizmem i demagogiq wszelkiej<br />

maSci, uleganie miraiom konsumpejonizmu, malpowanie kulturowych<br />

m6d, niezdolnosc do autentyeznego wysilku duehowego i umyslowego<br />

- wszystko to, widoezne wok61 nas golym okiem, sklada si'r na<br />

przygn'rbiajqey obraz kl'rski elit, godny natehnionego i przenikliwego<br />

pi6ra Tadeusza Mieinskiego. Szkoda doprawdy, ie nie moiemy przeezytac<br />

Xi(!dza Fausta ezy Nietoty napisanyeh dzisiaj.<br />

JERZY ILLG, ur. 1950, dr polonistyki, redaktor naczelny Wydawnictwa<br />

<strong>Znak</strong>. Ostatnio ogtosit: Palcowki z Marcowki (Panzerfaustinum<br />

Verlag 1997) i "To m iasto jest wszf:dzie". Krakow w poezji polskiej XX w.<br />

("Krak6w 2000", 2001).<br />

60


TEMAT MIESII\CA<br />

1- - - - - - - - - - - - - - - ., - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - --<br />

Malgorzata Szpakowska<br />

Lament nod<br />

Witkacym<br />

Nie chce mi silt wierzyc, by Witkacy mial wartosc<br />

tylko jako parawan, za ktor ym moina bylo sit;;<br />

chowac przed cenzorem. Jui chocby jego apoteoza<br />

indywidualizmu zaslugiwalaby na uwaglt<br />

w czasach, gdy tak wielu skariy si~ na wszechwladne<br />

panowanie miernoty.<br />

Zawsze cos z nim bylo nie tak. ]ego dzieje moina przedstawie<br />

jako ci,!g nieporozumien: ideowych, arrystycznych, politycznych. Do<br />

chrztu trzymal go Sabala, na rym jednak skonczyly si~ jego stosunki<br />

z ludem; 0 demokracji wyraial si~ do koflCa jak najgorzej. Za mlodu<br />

chcial bye artyst,! iycia, lecz przeholowa!: sam znalazl si~ na skraju<br />

kryzysu nerwowego, a narzeczonq doprowadzil do samob6jstwa.<br />

W 1914 roku poplyn,!! z Bronislawem Malinowskim na wyspy Archipelagu<br />

Trobriandzkiego, gdzie mial portretowac krajowc6w; ale<br />

dobiwszy do Australii, natychmiast zawr6cil, by wzi,!c udzial w wojnie<br />

swiatowej.<br />

I wzi'll - po stronie rosyjskiej; on, potomek zeslanc6w, kuzyn<br />

Pilsudskiego i syn zawolanego pilsudczyka. Gdzies na Pacyfiku mogly<br />

si~ spotkac dwa listy. Ojca do syna, z wrzesnia 1914: "Strzelcy<br />

Ziuka wkraczaj'lc do Kr6lestwa dali haslo i nagle nast'lpilo takie<br />

obudzenie si~ narodowego ducha, ie nikt by nie poznal tego narodu,<br />

kt6ry - zdawaloby si~ - jest ostatecznie sparaliiowany przez strach.<br />

61


~ -------- -- ------------------ ----- ---------- -----~~~~~~~-~~~ ~~~~~~~ <br />

Jakikolwiek bydzie daJszy los wojny, to najwazniejsze dla nas zwyciystwo<br />

odnieslismy - zyjemy!" I samego Stanislawa Ignacego do<br />

Malinowskiego, juz z Petersburga: "Garstka Strzelcaw, walcz'lca 0 kawalek<br />

Galicji razem z Niemcami, jest rzeCZq tragicznq i porwornq.<br />

Honor zolnierski, kt6ry ich trzyma przy Austrii i kaze walczyc z Niemcami,<br />

tak piykny w innych warunkach, jest w tym wypadku czyms<br />

okropnym". Wiyc aby z t'l potwornosciq i okropnoSciq walczyc, Witkiewicz-indywidualista,<br />

samotnik i przeciwnik wszelkiego uspolecznienia,<br />

pojechal do Petersburga i tam wdepnql w sam srodek rewalucji<br />

rosyjskiej.<br />

Potem tez nie bylo lepiej. W Drugiej Rzeczypospolitej glosil radykalnq<br />

doktryny supremacji Czystej Formy w sztuce, lecz utrzymywal<br />

siy z malowania portret6w na zamawienie, a jako artysta - tak<br />

uwazal na przyklad Boleslaw Micinski - byl "typowym treSciowcem-ekspresjonist,,!".<br />

Co wiycej, z powodu teorii Czystej Formy zostal<br />

bohaterem absurdalnej polemiki, jakq Irzykowski zawar! w Wafce<br />

0 trese, zarzucajqc mu programowy "bezsens" i ucieczky od rzeczywistosci.<br />

Jako teoretyk sztuki czul si y wiyc nie bez racji<br />

niezrozumiany, tym mniej jako historiozof i filozof. Myslicielem byl<br />

niewqtpliwie oryginalnym, lecz swoje idee z pogranicza metafizyki<br />

i antropologii spisywal, nie wiedziec czemu, szyfrem nasladujqcym<br />

instrumentarium logiki formalnej. Skarzyl siy na brak zrozumienia,<br />

ale nie ulatwial zycia odbiorcom: zaperzal siy w polemikach, byl<br />

absurdalnie drazliwy i kazdq repliky uznawal za napasc do natychmiastowego<br />

odparcia. Mial sklonnosc do niekonwencjonalnych zachowan,<br />

ktare w opinii obserwator6w podwazaly powagy jego diagnoz<br />

historiozoficznych; zgrywal siy, zamienial zycie w teatr, a potern<br />

byl zaskoczony, ze siy go uwaza za kabotyna. Znowu Micinski:<br />

"Jego sklonnosc do "epatowania« zrazala ludzi powaznych -i zyczliwych,<br />

wzbudzajqc plaskie zainteresowanie ciekawskich p6linteligentaw.<br />

Trzeba bydzie dlugich lat, aby wygasla zyjqca dzis legenda, zwiqzana<br />

z jego postaci,,!, i wtedy dopiero bydzie mozna odnaleZc prawdziwq<br />

wartosc jego dziela".<br />

Micinski pisal to w 194 11ub 1942 roku, juz po samobajczej smierci<br />

Witkiewicza we wrzesniu 1939. M ial racjy, a lat rzeczywiscie trzeba<br />

bylo dlugich. Zresztq i po tych latach niepof


TEMAT MI ESli\CA<br />

Plotka towarzyska przetrwala okres wymuszonej niepamiyci w czasach<br />

stalinowskich i odzyla, gdy tylko Witkacy wr6cil do oficjalnego<br />

obiegu. Straszyla w ksiydze pamiqtkowej Stanislaw Ignacy Witkiewicz.<br />

Czlowiek i dzielo z 1957 roku, pobrzmiewala z kazdq wystawq, z kazdym<br />

spektaklem i z kazdym wydanym tomem. A prawdziwq falq wezbrala<br />

w roku 1985, swiatowym Roku Witkiewiczowskim, kt6rym pod<br />

patronatem UNESCO czczono setnq rocznicy urodzin artysty.<br />

Byl to rok pamiytny zwlaszcza przez pandemonium, kt6re rozpytalo<br />

siy w gazetach: dziennikarze z calej Polski, z dnia na dzien<br />

zmuszeni oapisae "cos 0 Witkacym", bez konca powtarzali te same<br />

androny 0 skandalizujqcym artyscie-nieudaczniku, 0 malarzu-narkomanie<br />

w szponach nalogu i 0 autorze dziel bydqcych oczywistq<br />

drwinq z odbiorcy. A przede wszystkim 0 jegomosciu, kt6ry kiedys<br />

w restauracji zapakowal do portfela sznycel cielycy; ta zwlaszcza<br />

anegdota zrobila oszalamiajqcq kariery. Zarliwose i niekompetencja<br />

ozywily legendy biograficznq, na kt6rej Wyglqda wil(c na to,<br />

wygasniycie liczyl ongis Micinski; zamiast uho­ ze nawet po smierci<br />

norowae pisarza wydaniem dziel zebranych (do Witkacy zachowal<br />

dzis nieukonczonym), uczyniono go bohate­ zdolnosc do zaskakirem<br />

pop-kultury. I zatopiono w morzu tande­ wania i wywolywania<br />

ty: za symbol tego jubileuszu mozna uznae skan dalu.<br />

sprzedawane w6wczas kartki pocztowe, ozdobione<br />

okolicznosciowym stemplem; dla oszczydnosci vvykorzystano<br />

poczt6wki wydane na stulecie smierci Cypriana Norwida, ana<br />

stemplu z napisem ku czci Witkiewicza grafik przez pomy!ky uwiecznil<br />

twarz Tadeusza Langiera.<br />

Nie by! to jednak szczyt absurdu; ten nastqpie mia! trzy lata pozniej.<br />

W kwietniu 1988 roku, z inicjatywy 6wczesnego Ministerstwa<br />

Kultury i Sztuki, dokonano przeniesienia szczqtk6w Witkiewicza<br />

z cmentarza w Jeziorach na Wo!yniu do grobu rodzinnego w Zakopanem.<br />

Jak plotkowano juz w6wczas i jak siy potem potwierdzi!o,<br />

w wyniku pospiesznej i niestarannej identyfikacji na Pyksowym Brzyzku<br />

u boku matki, Marii Witkiewiczowej, spoczql ostatecznie ktos<br />

inny. Ca!kiem niepotrzebnie naruszono spoczynek wielu zmarlych.<br />

Wyglqda wiyc na to, ze nawet po smierci Witkacy zachowa! zdolnose<br />

do zaskakiwania i wywolywania skandalu.<br />

63


~ __ _ ____ _______ ____ ___________ __ ______ ____ ___ ~ ~~~~ ~_~~~ ~_~~~!'0 <br />

Z posmiertnq recepcjq jego tworczoSci tei dzialy siy rzeczy dziwne.<br />

Funkcjonowal jako klasyk - zapewne, lecz zawsze jakby z nieprawego<br />

loia. Trochy sam byl sobie winien; zakres jego tworczoscimalarskiej,<br />

literackiej, teatralnej, teoretycznej, fi lozoficznej - wymyka<br />

siy latwo badaczom specjalistom, a proteuszowy jej charakter<br />

umoiliwia calkiem rozbieine interpretacje. Witkiewicz bywal jUl<br />

awangardystq, formalistq, poinym modernisq (Blonski), ekspresjonisq<br />

(Puzyna), egzystencjalisq (Ingarden) i zarazem zbuntowanym<br />

kontynuatorem empiriokrytykow (Pomian), katastrofistq, ewolucjonistq,<br />

a nawet postmodernistq (Gerould). Za kaidq z tych atrybucji<br />

przemawialy jakies argumenty. Ale w wielosci interpretacji nie bez<br />

znaczenia byly i powody pozamerytoryczne.<br />

Witkacy w Polsce powojennej funkcjonowal na prawach zdobyczy<br />

popaidziernikowej. Nieobecny (jesli nie Jiczyc broszurowego<br />

wydania W malym dworku i Szewc6w) do 1956 roku, potem<br />

stal siy medium, w ktore moina bylo wpisywac tresci zakazane.<br />

Dostarczyl pojemnego szyfru, ktory lepiej czy gorzej pozwalal si~<br />

rozprawiac z nielubianq wladzq i jej ideologi


'~~ ~~! _~!! ~~:1 ~~\ __ _____ __ ~ ___ _______ ___ ___ ______ ___ ___ __ ___ __ _______ __ _~<br />

szaj,!c w innych opustki cenzuralne, a to ingeruj'lc w opracowania<br />

krytyczne.<br />

Czy aktualizacja mogla wyjse Witkiewiczowi na zdrowie I tak,<br />

i nie. Tak - bo zapewniaia iywy odbior tworcy, co tu gadae, trudnemu<br />

idose hermetycznemu, kt6ry 0 masowym (no, wzgl~dnie) oddzialywaniu<br />

w normalniejszych warunkach nie m6gIby marzye. Nie<br />

- poniewai interpretacja polityczna dokonywala si~ cz~sto kosztem<br />

zdrowego sensu. A polemizowae z ni'l nie bylo moina, chyba ie ryzykuj'lc<br />

donos. Nie mowi'lC jui 0 tym, ie podejmuj'lc tak'l polemik~,<br />

trzeba by przedstawie wlasn'l wykladni~ pogl'ldow pisarza.<br />

Tutaj tei wypadaloby jej dokonae. Ogranicz~ si~ jednak tylko do<br />

krotkiej rekonstrukcji historiozofii Witkiewicza, a scislej - jego koncepcji<br />

rozwoju spolecznego. Jest to trzon jego swiatopogl'ldu, a zarazem<br />

irbdlo wysnuwanych pozniej paraboli politycznych. Otoi<br />

Witkiewicz historitr i niesione przez ni'l zagroienia widzial zawsze<br />

jako cz~sc wi~kszej caloSci. Jako antropolog, byl przy tym tradycjonaiist'l<br />

i mimo przyjazni z Malinowskim pozostal w zasadzie wierny<br />

ewolucjonizmowi. Na dzieje ludzkosci patrzyl w perspektywie rozwoju<br />

gatunkowego i, aby mowie 0 czlowieku wsp6lczesnym, si~gal<br />

najpierw do jego przedhistorycznych przodkow. Najogolniej: kultur~<br />

w szerokim sensie ujmowal jako przedluienie natury.<br />

Rozwoj gatunku ludzkiego mial, jego zdaniem, dwa punkty kluczowe.<br />

Pierwszym, zamierzchIym, byly narodziny indywidualizmu.<br />

Drugim, nadchodz'lcym - jego schylek. Na pewnym eta pie indywidualizm<br />

stanowil cenny stymulator ewolucji; dzis jestesmy swiadkami<br />

tego, jak przestaje bye ludzkosci potrzebny. Dwudziestowieczny<br />

zam~t, wojny, przewroty i rewolty - te, ktore byly, i te, ktore nast'lpi'l<br />

- to rylko zewn~trzny objaw, dramatyczne i krwawe "konwulsje"<br />

przewrotow spolecznych, towarzysz'lce przeorientowaniu drogi<br />

rozwojowej. Na jej koncu rysuje si~ jui przyszlose: spoleczenstwo<br />

mrowiska, "szcz~sliwa maszyna". Korzystna dla gatunku, lecz smiertelna<br />

dla indywidualnosci.<br />

Jak doszlo do narodzin indywidualizmu Jego ramy S'l egzystencjalne:<br />

na pocz'ltku bylo przeiycie metafizyczne: doswiadczenie<br />

ontologicznej samotnoSci, elementarny l~k przed Tajemniq Istnienia.<br />

Przeiycie metafizyczne powstalo wi~c na podglebiu biolo­<br />

65


_____________ ________________________________ ~ ~~~~ ~_~~~ ~~~ ~<br />

gicznym, pop~dowym: z glodu, strachu, a zwlaszcza z pragnie6 seksualnych,<br />

jako sklaniajqcych czlowieka do wykroczenia poza wlasne<br />

jestestwo. Na tym gruncie mogla potem wyrosnqc autonomiczna<br />

kultura w wqskim sensie, najpierw religia, potem sztuka i filozofia,<br />

zdaniem Witk iewicza nieredukowalne ju i do potrzeb<br />

biologicznych, ktore je pierwotnie zrodzity. A mogly wyrosnqc m i ~­<br />

dzy innymi dlatego, ie na tym samym gruncie ksztaltowal s i ~ rownoczesnie<br />

fenomen wladzy.<br />

Grupa pierwotna, "totemiczny klan dawnej dziczy" czy jakas inna<br />

zbiorowosc przedhistoryczna wylonila z siebie osob~ wladcy-czarownika<br />

jako tego, kto moie posredniczyc mi~dzy poddanymi a Tajemniq.<br />

Ow wladca - zazwyczaj ktos biologicznie i intelektualnie uprzywilejowany<br />

- samym swym istnieniem wspoldzialal w powstawalliu<br />

autonomicznych wartosci. Zarazem zas przyczynial si~ do konsolidacji<br />

grupy i podnosil jej czlonkow na wyiszy szczebel rozwoju spolecznego.<br />

Rywalizacja mi~dzy wladcami, ucielesniona na przyklad<br />

w instytucji potlaczu, stanowita kolejny czynnik pobudzajqcy: w jej<br />

wyniku wyksztakaly si~ jeszcze silniejsze indywidualnoSci przyw6dcze,<br />

a cala grupa tei osiqgala wyiszy poziom. Nie w tym sensie, by<br />

iylo jej si~ lepiej; Witkiewicz bardzo mocno podkreslal, ie po to,<br />

ieby owe wybitne jednostki mogly w pe1ni rozkwitac, cala pozostala<br />

ludzkosc musi zostac sprowadzona do roli "mierzwy" czy "nawozu"<br />

(nastawienie demokratyczne byio mu, jak jui pisalam, z gruntu obce).<br />

Cierpienia mas byly dla niego naturalnym warunkiem procesu, dzi~ki<br />

ktoremu na swiecie mogli funkcjonowac uprzywilejowani nosiciele<br />

wartoSci, jednostki wybitne.<br />

Tych uprzywilejowanych robito si~ jednak z biegiem czasu coraz<br />

wi~cej, coraz latwiej wygrywali z poprzednimi przywodcami i coraz<br />

nowe grupy dochodziiy w ten spos6b do wladzy. Powstale zr6inicowania<br />

sprzyjaly komplikowaniu si~ struktury spolecznej i do pewnego<br />

momentu gwarantowaly wzrost dynamiki rozwoju, poniewai stwarzane<br />

napi~cia stanowiiy niezb~dny rezerwuar energii. JednoczeSnie<br />

jednak coraz cZ~Sciej walczqcy w swoje wspolzawodnictwo wciqgali<br />

masy, ktore z "mierzwy" zacz~iy przeksztalcac si~ w samodzielnych<br />

sojusznikow. "Na wake tej zyskuje z kaidq chwilq ten dum, na ktorym<br />

kaida ze stron wakzqcych musi si~ oprz,ec, a za poparcie wyna­<br />

66


!~~~! _~ !~~ ~1~ ~____________ L<br />

~~<br />

__ __________ _______ _______ _ ___ _ _ _ _ _______ _ ___~<br />

rodzie go wzrastajqcymi swobodami i odpowiednim do wymagan<br />

swieceniem" - moina przeczytae w Nowych formach w malarstwie.<br />

Totei w toku rozwoju nast~puje w koncu moment, kiedy poszczeolne,<br />

choeby najbardziej utalentowane jednostki zaczynajq tracie<br />

naczenie dla rozwoju gatunkowego. Talenty swoje sublimujq w rvvorzose<br />

artystycznq czy intelektualnq, niekiedy zas po prostu nadmiar<br />

ch energii iyciowej degraduje si~ w dzialaniach antyspolecznych.<br />

ielkose bowiem moina osiqgae rownie dobrze w sztuce, jak<br />

zbrodni. Jednak w starciu ze spoleczensrvvem owi spoinieni indyidualiSci<br />

na ogo! przegrywajq. Konsolidujqce si ~ masy zmierzajq ku<br />

oraz doskonalszym formom organizacyjnym, dqiqc do likwidacji<br />

napi~e i ustanowienia egalitaryzmu. "Jest to chwila przewalenia si~<br />

aszej historii w drugq jej cz~se, zasadniczo r6inq od pierwszej: masa<br />

zarego dumu wyc iqgn ~l a swoje macki po w!adz~: moie je na chwil~<br />

ofnqc, ale by z wi~kszq jeszcze silq wyciqgnqe tysiqce nowych i pot~<br />

in i e j s zych " - czytamy dalej w Nowych formach. A kiedy proces<br />

en dobiegnie konca - wowczas nasqpi ostateczne zniesienie wszeliej<br />

indywidualnosci. A wraz z nim - zniesienie kultury w w~iszym<br />

ensie - czyli tego wszystkiego, co Witkiewicz uwaial za nadajqce<br />

yClU sens.<br />

Ani narodziny indywidualizmu, ani jego zmierzch nie byly aktai<br />

jednorazowymi. Wylanianie s i~ jednostkowoSci musialo zajqe tysiqclecia;<br />

jej zmierzch tei ciqgnie si~ od bardzo dawna. Od kiedy - tu<br />

Witkiewicz odpo\"liadai r6inie: czasem winq obarczal Gr ecj~ antycznq<br />

wraz z jej antropomorficznymi bosrvvami, czasem renesans, ale najcZ~Sciej<br />

rew o lu cj~ francuskq. Od owczesnego zalegalizowania rownOSci<br />

dezindywidualizacja nabrala bowiem przyspieszenia; jej fatallle<br />

skutki latwo jui sobie wyobrazie, a w dodatku droga, ktora do<br />

llich wiedzie, moie si~ okazae bardzo bolesna. Swojq rvvorczosc literackq<br />

p oswi~c il w gruncie rzeczy ilustrowaniu tego procesu: bohaterom<br />

w bezowocnej pogoni za przeiyciem metafizycznym, spoleczen­<br />

5rvvom wstrzqsanym przez bezsensowne rewolucje, nienasyceniu rze­<br />

:zywistoSciq, ktora staje si~ coraz bardziej jalowa. A final i tak jest<br />

llieunikniony: kultura w sensie wqskim - jako religia, sztuka, filozofia<br />

- zniknie, aby utorowac dro g~ dobrobytowi i uspolecznieniu.<br />

Egzystencjalne przeiycie wlasnej samotnosci zatrze si~ w doskonale<br />

67


MAl.GORZATA SZPAKOWSKA<br />

~ - - - - - --- -- - - - - - - - - - - - - --- -- - - - -- - - - - - --- -- --- --- --- - - - - - - - - -- ---- - -- -- --<br />

zorganizowanym spoleczenstwie, w kt6rym nikt juz nie bt;dzie doswiadczal<br />

obcoSci i dziwnosci. Dotychczasowe stymulatory rozwoju<br />

- wybitne jednostki i ich autonomicznie wartosciowe wytwory ­<br />

z punktu widzenia interes6w gatunku stracq racjt; bytu. A kiedy jUl<br />

nikt nie bt;dzie pamiytae 0 Tajemnicy Istnienia i przezycia metafizyczne<br />

stanq sit; bezpowrotnq przeszlosciq - w6wczas nadejdzie powszechna<br />

szczt;sliwosc. W kt6rej dla takich jak au tor tej koncepcji<br />

na pewno juz nie bt;dzie miejsca.<br />

Nawet tak uproszczony wyklad poglqd6w Witkiewicza pozwala,<br />

jak sqdzy, zrozumiee trzy rzeczy. Po pierwsze, jego fundamentalny<br />

pesymizm. Naszkicowany tu proces jest nieodwracalny; niekt6re ludzkie<br />

poczynania skladajq siy wprawdzie na autonomicznq sfert; kultury<br />

w wqskim sensie, ale wartoSci ukonstytuowane w owej sferze nie<br />

dajq siy harmonijnie pogodzie z interesami gatunku, niekiedy zas<br />

wchodzq z nimi w konflikt, jak dzis, u progu spoleczenstwa masowego.<br />

Wobec rozwoju gatunkowego kultura w wqskim sensie jest<br />

epifenomenem; zadne wysilki podejmowane na tym poziomie nie<br />

mogq nic zmienie w sferze nadrzt;dnej. Wszystko, co Witkiewicz cenil<br />

i szanowal, skazane jest wit;c na zatraty. Po drugie, jego nienawise<br />

do demokracji - "lZe-demokracji", "mdlej demokracji", nawet<br />

"g6wniastej demokracji" - do parlamentaryzmu i egalitaryzmu; bo<br />

przeciez wlasnie dqzenia r6wnoSciowe doprowadzily do upadku<br />

kultury indywidualistycznej, a zatem to one stanowiq bezposrednie<br />

zagrozenie. I po trzecie, rozpaczliwy up6r, z jakim czepial sit; ocalalych<br />

jeszcze slad6w dawnej wielkoSci: w Czystej Formie w sztuce;<br />

w ekstatycznym doswiadczaniu zycia; w arystokratycznym - czyli<br />

zakorzenionym w dawnej wielkosci - pochodzeniu pewnych os6b;<br />

w okrutnym rozmachu rewolucji; nawet w programach totalitarnych.<br />

Byle tylko wymknqe siy "mdlej codziennosci" i "piekielnej banalnosci<br />

istnienia".<br />

A jak to wszystko - ten indywidualizm podszyty rozpaCZq - moglo<br />

stae sit; medium do przekazywania konfliktow ideologicznych<br />

PRL Tu zaczynajq dziac sit; rzeczy osobliwe.<br />

W latach 50. Witkiewicz torowal drogy awangardzie. W 60. i 70.<br />

sluzyl wtajemniczonym jako aluzyjna bron przeciw rewolucji radzieckiej<br />

i przeciw komunistom. Lecz prawdziwe s,zczyty powodzenia osiq­<br />

68


TEMAT MIESli\CA<br />

gnql w latach 80. Wtedy chyba rzeczywiScie - stal si~ pisarzem popularnym.<br />

Dz i~ ki rozluznieniu cenzury ideologicznej po raz pierwszy<br />

po wojnie ukazalo si~ wowczas Poi egnanie jesieni i po raz pierwszy<br />

po roku 1957 Nienasycenie; obie powidci w masowych nakladach.<br />

Doszlo takZe do wydania p i ~cio tom owych Dziel wybranych<br />

i podj~to de cyzj~ 0 edycji dziel wszystkich. Obok g!upstw jubileuszowych<br />

ukazalo si~ rowniei sporo powainych opracowa6 monograficznych;<br />

odbylo si~ kilka ciekawych konfe rencji naukowych, w tym<br />

takie sesje mi ~d zyna r odowe. I by! to wreszcie okres znakomity, jdli<br />

idzie 0 liczb~ realizacji scenicznych; nie bez powodu Janusz Degler<br />

okresli! kiedys Witkiewicza mianem czolowego dram,Hopisarza stanu<br />

wOJennego.<br />

5mutno dzis przyznac, ie to bylo nieporozumienie. Bo Witkiewicz<br />

przeciez w i aden sposob nie wspolgral z duchem pierwszej ,,50­<br />

lidarnosci" i oporu zrodzonego przez stan wojenny. A nawet temu<br />

duchowi jawnie urqgaL I to przynajmniej Czy w og61e mozna<br />

w dwojaki sposob. Po pierwsze, pod iadnym sobie wyobrazic Staniwzg<br />

l~ dem nie midcil si~ w i ywym wowczas slawa Ignacego Witkieprowidencj<br />

onalizmie katolickim, w wierze wicza na mszy za<br />

w op iek~ OpatrznoSci nad ucisnionym naro- oj czyzn«i<br />

dem i w ostatecznq Boi,! sprawiedliwosc, ktora<br />

wielu sfrustrowanych inteligentow przywiod!a wowczas do Ko­<br />

Sciola. Jak mialby z takq wiaq pogodzic swoje proroctwo ostatecznej<br />

katastrofy i upadku wartosci autonomicznych - on, agnostyk,<br />

ktory w dodatku przewidywa! rychly zanik uczuc religijnych Dla<br />

ktorego dwudziestowieczny KOScio! katolicki byl tylko przeiytkiem,<br />

martwym i wylqcznie fasadowym, i ktoremu wstr~tny byl frazes religijno-patriotyczny<br />

I czy w ogole moina sobie wyobrazic 5tanislawa<br />

Ignacego Witkiewicza na mszy za ojczyzn~<br />

Po drugie, nie miesci! si~ rowniei w tym nurcie mysli solidarnosciowej,<br />

ktory inteligencji kazal szukac sojusznika i ostoi w zbuntowanych<br />

masach robotniczych. Z oczywist)'ch powodow rewolucja<br />

lat 40., mimo calej oprawy propagandowej, byla w Polsce w powszechnym<br />

odczuciu pozbawiona charyzmy czy mitologii. Rok 1980<br />

natomiast takq aur~ charyzmatycznq wytworzyl: maSOWq, egalitarnq,<br />

idealizujqq bunt spoleczny i zarazem spoleczny solidaryzm. Na­<br />

69


~ _ ___ _________ _____ _________ ___ __________ _____~~~~~~_~~~ _S~_~A:~~~ <br />

pisalam jui kiedys, ie - trawestuj'!c dwoch wieszczow jednoczeSnie<br />

- mozna powiedziec, iz w latach 80. Bog byl w bluzach ludu prowadzonego<br />

w boj przez Girtaka w Bezimiennym dzieie, zrewolrowanych<br />

dumow z Poiegnania jesieni i Oleandra Puzyrkiewicza, Hiperrobociarza<br />

z Szewc6w. I znowu trudno wsrod inteligentow pielgrzymuj'lcych<br />

do Stoczni i modl,!cych sicr do strajku wyobrazie sobie Witkacego,<br />

dla ktorego wszelki bunt ludowy by! w ogole nie do przyjcrcia.<br />

Dla ktorego kaidy ruch masowy oznaczal przekreSlenie podstawowych<br />

wartosci i ktory hasla egalitarne uwazal - nie bez racji - za<br />

bezposrednie zagroienie. Bo i co wowczas ten indywidualista mialby<br />

do powiedzenia Walcrsie<br />

Ale najdziwniejsze przyszlo pozniej. Bo kiedy min,!l entuzjazm<br />

rewolucji solidarnoSciowej, a potem odeszli w cien rowniez jej wrogowie,<br />

kiedy ziscito sicr w koncu to, przed czym przestrzegal, to jest<br />

demokratyczne spo!eczenstwo masowe, i w konsekwencji wyszly na<br />

jaw tkwi,!ce w nim sprzecznosci - Witkacy znild. Po prosru przepad!.<br />

Przestal sci,!gac na siebie uwagcr. Jakby juz do niczego nie byl<br />

potrzebny. J akby potwierdzenie sicr jego prognoz obrocito sicr przeciw<br />

niemu. Nawet jeSli jest gdzies grany, przedstawienia przechodz'l<br />

bez echa; kolejne tomy dziel zebranych takie mijaj,! bez rozglosu.<br />

A przeciez, wydawaloby sicr, dopiero dzis stal sicr naprawdcr aktualny.<br />

Przeciez byl jednym z pierwszych krytykow kultury masowej<br />

w czasach, gdy zaledwie rysowaly sicr jej pocz'!tki. Przeciez bil na<br />

alarm, przewiduj,!c, ze w mrowiskowym spoleczenstwie przyszloSci<br />

zadeptany zostanie kazdy, kto choc troch~ wybija si~ ponad przeci~tnose.<br />

Przeciez pisal 0 niebezpieczenstwach komercjalizacji kulrury,<br />

kiedy jeszcze si~ nikomu 0 tym nie sniio. Przeciez ostrzegal przed<br />

fetyszem popularnosci, kt6ry powoduje zepchni~cie na margines<br />

wszystkiego, co nowe i nietuzinkowe. Przeciez upominal si~ 0 "tresci<br />

istotne", 0 wartoSci intelektualne w sztuce, czyli 0 przeciwienstwo<br />

zhomogenizowanej sieczki. Przeciez przeciwstawial si~ paralizuj,!cemu<br />

oddzialywaniu srodkow masowego przekazu, choe niemal<br />

jedynymi, jakie znal, by!y ,,wiadomosci Literackie" i radio.<br />

I co I nie. Jakos wszystkim przeszlo. Moze to przesyt po wykorzystywaniu<br />

bez miary, moze to kac po interpretacyjnym naduzyciu.<br />

Bo nie chce mi si~ wierzyc, by Witkacy mial ~artosc tylko jako para­<br />

70


MALGORZATA SZPAKOWSKA, ur. 1940, profesor w Instytucie Kul­<br />

tury Polskiej UW Wydala m.in.: Swiatopoglqd Stanislawa Jgnacego Witkiewicza<br />

(1975), 0 kultuTze i znachorach (1983), Dyskusje ze Stanislawem<br />

Lemem (1996), ZakoTzenieni i wykorzenieni (1997). Redaguje dzial <br />

eseistyki w "Dialogu". <br />

~~<br />

~~~~~ _~ ~~ ~ I_1~ ~ _ ____ ___ _+ _________ ___ _____ ___ ___________ ___ __ _ ____ _ ____~<br />

wan, za ktorym mozna bylo si~ chowae przed cenzorem. Juz choeby<br />

jego apoteoza indywidualizmu zaslugiwalaby na uwag~ w czasach,<br />

gdy tak wielu skarzy si~ na wszechwladne panowanie miernoty. Rowniez<br />

polemiki z przeciwnikami "niezrozumialstwa", ktorym zarzucal<br />

p ropagand~ nieuctwa i podlizywanie si~ masowemu odbiorcy,<br />

byloby i dzis komu dedykowae.<br />

A nawet zawarty w jego publicystyce program edukacji kulturalnej.<br />

"Kazdy narod rna takq r el igi~, filozofi~ i sztuk~, na jakq z a s I u ­<br />

zyl" - pisal z gorycZq w 1927 roku. JeSli nie zadbamy 0 ksztakenie<br />

swiadomych uczestnikow i odbiorcow kultury, to sami z siebie tacy<br />

nie wyrosnq. JeSli pogodzimy si~ z myslq, ze sztuka musi bye latwa,<br />

lekka i przyjemna, bo wlasnie takq ludzie lubiq najbardziej, to nigdy<br />

nie zdolamy ich namowie, by odstqpili od swoich przyzwyczajen.<br />

I jesli nie wpoimy im, ze do zrozumienia nowoSci potrzebny jest<br />

wysilek, to nie pozwolq wyrwae si~ z marazmu. W banalnym dobrobycie<br />

zgasnq ostatnie iskierki indywidualizmu "i tylko swinstwo rownomiernie<br />

rozpelznie si~ wsz~dzie".<br />

A czy si ~ nie rozpelza<br />

71


TEMAT MIESII\CA<br />

Ewa Bienkowska<br />

Troska 0 Po lskQ,<br />

troska 0 swiat<br />

Bywaj~ pesymizmy, ktore w obliczu i tak nieuchronnej<br />

katastrofy paralizujll, wytrllcajll<br />

narzfCdzia z rfCki. Pesymizm Kolakowskiego jest<br />

z tych, kt6re pobudzajll postawfC intelektualnie<br />

czynnll·<br />

Dla mojego pokolenia, kt6re konczylo studia w polowie :at 60.,<br />

jest jakby dw6ch Kolakowskich, przedzielonych dramatycznq gran i­<br />

q roku 1968. Nie wiem, czy dla samego filozofa ta cezura jest az tak<br />

zasadnicza - mozna siy domyslae, ze jest bardzo wazna dla jego biografii,<br />

bo wypycha go na emigracjy i w ten spos6b rozstrzyga 0 dalszym<br />

toku zycia. Ale czy jest az tak istotna dla jego dziela Oczywi­<br />

Scie, za graniq pisze i publikuje poza cenzurq, ale mozna sobie wyobrazie,<br />

ze w Polsce pisalby tak sarno, a jego rykopisy wydrowalyby<br />

potajemnie do wydawnictw zagranicznych - wolny glos Kolakowskiego<br />

nie umilklby ani na chwily.<br />

Teoretycznie biorqc, zar6wno dlugofalowa praca Gl6wne nurty<br />

marksizmu, jak eseje w "Kulturze" Tezy 0 nadziei i beznadziejnosci,<br />

Sprawa polska (kt6re czytalismy w kraju z takq nadziejq, Jakby jej<br />

gwarancjq mialy bye szczeg61nie slowa piszqcego) moglyby powstae<br />

w Polsce. A moze siy jednak myly - to szerokie ujycie, swobodna,<br />

nieskrypowana perspektywa, w jakiej Sq umies~czone i ogromna ksiqz­<br />

72


' ~~ !'!~! _~ !~~ ~1 ~~______ ____ "________________ ________________________ _______~<br />

ka i nieduie artykuiy, wymagaly moie fizycznego oderwania si~ od<br />

polskiego ukladu. Ten wi~zilludzi tysiqcami drobnych, lecz nie calkiem<br />

pozbawionych sensu kalkulacji (czemus czy komus nie zaszkodzic,<br />

nie wywolac jakichS perfidnych reakcji wladzy itd.) i zamulal<br />

umysi staiq koniecznoSciq walki z wszechobecnym i wieloksztaltnym<br />

przeciwnikiem.<br />

Faktem jest, ie Kolakowski po prostu utracii prac~ i mogl jq odzyskac<br />

tylko za granicq. Z pewnego punktu widzenia nie byia to zamiana<br />

korzystna. W Polsce w latach 60. stal si~ on niezwykle cenionym<br />

uczonym i nauczycielem. Urosia wokol niego legenda, studenci<br />

i niestudenci doczyli si~ na seminariach i wykladach, gdzie panowaia<br />

atmosfera intelektualnej ekscytacji, poczucie bycia wtajemniczonym<br />

w to, co waine, trudne i rzadkie. Kaida ksiqika, kaidy artykul<br />

byiy wydarzeniami, niepodobna byio ich nie przeczytac, nie komentowac<br />

mi~dzy sobq. Nie wydawaio si~ przy tym, by Kolakowski czul<br />

si~ niesiony przez t~ fal~ mlodzienczego (i nie tylko) entuzjazmu ­<br />

byi nauczycielem zbyt introwertycznym i kaprysnym. Natomiast nie<br />

rna wqtpliwoSci, ie czui si~ odpowiedzialny: za t~ miodziei, chcqc<br />

nie chcqc, formowanq przez jego slowa, za kultur~ umysiowq tego<br />

kraju, ktora musiaia s i~ przebijac przez wszelkie zasieki przeszkod.<br />

Natomiast wyjazd za granic~ postawi! go w innej sytuacji. Byly<br />

to akurat slynne lata buntow studenckich na Zachodzie, odrzucania<br />

samej idei wiedzy i struktur, w ktorych rozwija si~ jq i przekazuje.<br />

Dochodzily nas sluchy, ie proby sprowadzenia Koiakowskiego na<br />

ktorys z duiych uniwersytetow niemieckich spality na panewce - studenci<br />

nie zgodzili si~ na reakcyjnego profesora. Naukowe iycie filozofa<br />

przebiegaio odtqd mi~dzy O ksfordem a Chicago i moina sobie<br />

wyobrazic, ie byio ono inne nii w najlepszym okresie Wydziaiu Filozofii<br />

Uniwersytetu Warszawskiego - poniewai i wobec siuchaczy,<br />

i wobec uczonych kolegow rola Kolakowskiego zmienila si~. By! jednym<br />

z wieiu profesorow filozofii i jednym z wielu uchodicow z Europy<br />

Wschodniej. Nie mial do spelnienia innego obowiqzku nii sumienne<br />

nauczanie, a poniewai lata byly szalone, goszystowskie, jego<br />

osoba i przeslanie, jakie mialby do przekazania, musialy zostac zmarginalizowane,<br />

jesli w ogole dostrzeione. Misja nauczycielska Kolakowskiego<br />

skonczyla si~ w marcu 1968. Niby zostala podj~ta po­<br />

73


~~ _______ __________ _____________ ____ __________ _____ _______ ~~~ _B_I~~~~~~<br />

nownie w latach 90. wykladem w nabitej sali amfiteatralnej na Uniwersytecie<br />

Warszawskim, ale wtedy wszysrko si~ juz zmienilo i glos<br />

profesora mial odmieniony sens. Byl to rowniez glos zmarginalizowany<br />

- chociaz uczczony - z innych przyczyn, podobnie jak glosy<br />

calej jego formacji i pokolenia.<br />

Kolakowski w O ksfordzie wlqcza si~ w dlugi szereg najznamienitszych<br />

humanistow (Locke, Newman, Berlin ...), ktorzy od stuleci<br />

rozmyslali w cieniu gotyckich sklepien i mruzyli oczy olSnieni widokiem<br />

nienagannych trawnikow. Zauwazmy, ze to legendarne miejsce<br />

pobytu, azyl nieprzekupnej mysli, nie oznaczalo dla niego (jak i dla<br />

wielu jego poprzednikow), ze mysl odrywala si~ od rzeczywistosci.<br />

Ton pisarstwa Kolakowskiego na emigracji jest podobny do tego,<br />

ktorym brzmialy wczesniejsze dziela: jest polqczeniem drobiazgowej<br />

erudycji z intelektualnq egzaltacjq. Kolakowski prawie nigdy nie pisal<br />

tekstow wystudzonych i jednq z glownych przyjemnoSci lektury<br />

jego ksiqzek i esejow bylo odnajdywanie ognisk zaru pod zlozami<br />

wiedzy faktograficznej. Jest to pisarstwo nastawione na wysokq nut~<br />

- na wysoki styl myslenia - czego dowodzi nawet pewien manieryzm<br />

j~zykowy. Mozna powiedziec, ze zawsze, do dzisiaj, pisanie<br />

Kolakowskiego bylo "zaangazowane", czyli ze chodzi mu 0 cos wi~cej<br />

niz tylko 0 pomnazanie swiatowych archiwow wiedzy.<br />

W mlodoSci filozofa byla to postawa "walczqca" (0 nowy ustr6j,<br />

przeciw przezytkom starego spoleczenstwa), ktora w wieku dojrza­<br />

Iym (od poczqtku lat 60.) zacz~la budzic w nim zawstydzenie i skruchy.<br />

W przyszlosci interpretator b~dzie mogl odczytac Gl6wne nUTty<br />

marksizmu jako ogromne pensum zadane sobie "za kary" w wyniku<br />

tego zawstydzenia i skruchy (wroc~ jeszcze do tej sprawy). Ale<br />

i w wieku dojrzalym filozof nie pozbyl siy przekonania (a wiyc plynylo<br />

ono pewnie z glybokich pokladow osobowoSci), ze vivere i philosophari<br />

to dwie polowki tej samej rzeczy: bycia w kulturze, bycia<br />

wsrod innych. Oczywiscie nie wszyscy majq siy zaraz zabrac do filozofowania,<br />

ale ten, kto to robi, w pewnym sensie czyni to w imieniu<br />

innych: pisze i mowi nie tylko dla swych kolegow po fachu i nie<br />

tylko dla uczqcej siy mlodziezy. Pisze i wyglasza przemyslane slowa<br />

dla szerszej wspolnoty, ktorej czlonkowie, terainiejsi i przyszli, mogq<br />

siygnqc do tych utrwalonych slow, gdy z ec~cq zastanawiac siy nad<br />

74


~ ~~~~ _~!~~1~~______ _____. ______ ____ ____________ ___ ____________ _ _____~<br />

rzeczami najwazniejszymi: nad histori'}, nad kultur'}, nad religi'}.<br />

Dlatego nie ma ksictzek Kolakowskiego, ktore powstaly jedynie w wyniku<br />

czystego impulsu gromadzenia wiedzy. 1m bardziej s'} absrrakcyjne<br />

(Horror metafizyczny) lub w dodarku tycz'}ce historii minionej<br />

(Bog nic nam nie jest dlui ny), tym wyrainiej czuje si~ w nich napi~cie<br />

myslowo-uczuciowe. W kulturze Europy, na dobq spraw~, nie<br />

ma faktow przedawnionych, najbardziej zamierzchle wydarzenia ci'}g­<br />

Ie nas dotycz'}- s'} dia nas irodlem zrozumienia samych siebie. (<strong>Znak</strong>omicie<br />

pokazal to p ar~ lat temu rowniez Alain Besan~on, pisz'}c<br />

o aktualnoSci.bizantyjskich ruchow ikonoklastycznych... ).<br />

Jdli zgodzimy si~ z t'} koncepcj'} zaangazowania, dzielo Kolakowskiego<br />

moze bye rowniez odczytywane jako intelektualna autobiografia.<br />

Prosz~ si~ nie wzdragae, nie idzie 0 zadne prosrackie psychologizowanie.<br />

Raczej 0 rzecz tak oczywist'}, ze banaln'}. ,,wielki"<br />

Kolakowski zaczyna si~ dla mnie juz Jednostkq. i nieskonczonosciq. ­<br />

ksi'}zk'} 0 radosci myslenia, 0 rozkoszy zycia filozoficznego na przykladzie<br />

Spinozy - nic to, ze ksi'}zka steruje w kierunku interpreracji<br />

materialistycznej, b~ d'} cej nakazem chwili; przez stulecia dumaczono<br />

Spino z~ na rozmaite sposoby i rowniez ta inrerpretacja pozosranie.<br />

Zauwazmy paradoks rej znakomitej (niedocenianej) ksi'}zki:<br />

ujmuj'}c pewne wydarzenie historii fi lozofii zgodnie z duchem panuj'}cego<br />

nam wowczas marerializmu, wychwala ona niepodporz'}dkowanie,<br />

a u tonomi ~ mysliciela. Jest to najradosniejsza czy najpogodniejsza<br />

ksi'}zka Kolakowskiego, jakby urkana z mlodej radosci zycia.<br />

To si~ juz nigdy nie powtorzy. 1nne ksictzki b~ d'} raczej w tonacji ciemnej,<br />

tonacji srraconych zludzen. Tonacji ludzkich szalensrw i walenia<br />

glow'} 0 mur.<br />

Tak wi~ c Kolakowski budzi si~ do prawdziwego zycia pisarskiego<br />

w aurze radosnej afirmacji swego rzemiosla: przyjemnosci czyrania<br />

(w obcych i cz~sto ekstrawaganckich j~zyka ch) , przyjemnosci<br />

rozgryzania logiczno-spekulatywnych lamiglowek, przyjemnosci rozumienia.<br />

Jak podsrawowa jest zdolnose do odczuwania rego rodzaju<br />

przyjemnosci, mozemy wnosie z calej jego rworczosci. ezy masochizm,<br />

kieruj'}cy si~ tylko poczuciem obowictzku, wysrarczy, by popchn'}c<br />

kogos do zagl~bienia si~ w tysi'}ce stroll mistycznych sekciarzy<br />

z XVII wieku, tysi'}ce stron wi~kszych i mniejszych pisarzy marksi­<br />

75


~~ ________ __ ___ ___ ____ ____ __________ _______ ____ ________~~~ ~! ~~~~~!0 <br />

stowskich Praca filozofa, tak wydajna, wymagajqca takiej przenikliwosci,<br />

wydaje siy nie do pojycia bez zalozenia specjalnego rodzaju<br />

daru: pasji do tekstow trudnych i niewdziycznych. OczywiScie, nie<br />

zakladam, ze czytanie grafomanow mistycznych czy materialistycznych<br />

bylo dla niego czystq rozkoszq - to zqdac za duzo. Ale nie wyobrazam<br />

sobie tej operacji bez jakiejs satysfakcji, ktora opromienia<br />

ty smutnq czynnosc.<br />

Wlasnie! - juz nastypne ksiqzki Sq raczej smutne, choc kazda w innym<br />

odcieniu. Swiadornosc religijna i wi{!z koscielna to rzecz smutna<br />

w wielorakim sensie, rowniez jako obraz "daremnej pasji" ludzi zarliwie<br />

religijnych, wyprowadzonych na manowce umyslu i moralno­<br />

Sci w wake z potyznymi instytucjami, ktore nie dopuszczajq doktrynalnych<br />

odchylen. To opowiesc 0 regularnie powracajqcym marzeniu<br />

0 odszukaniu chrzescijanstwa "pierwszego", autentycznego, po<br />

stuleciach przysypywania irodla gruzem, marzenie 0 odnowie poza<br />

klamstwem, jakie nieuchronnie wnosi historia. To jasne, ze takie<br />

przedsiywziycie nie moze siy powiesc i wielka energia wkladana przez<br />

ludzi w odnowy musiala zwyrodniec w jalowych dziwactwach. Lecz<br />

to nie znaczy, ze jalowe jest rowniez zainteresowanie siy niq po trzystu<br />

latach - mowi autor. Poprzedza on calosc wstypem teoretycznym,<br />

gdzie dyskutuje z owczesnymi ideami dotyczqcymi metodologii<br />

nauk humanistycznych, zarysowuje rowniez wlasnq metody, kt6­<br />

rq w przyszlosci nie bydzie (na szczyscie) siy poslugiwal. Smutek<br />

ksi'lzki plynie z podstawowego smutku sytuacji (kulturowej i egzystencjalnej)<br />

jej bohaterow, z czysto zalosnego poziomu ich produkcji<br />

pisemnej, z rodzaju fatalizmu, jaki zdaje siy osnuwac ten moment<br />

historii: buntownikom przeciw instytucjom nie powiedzie siy ich<br />

zamiar, chocby nawet stworzyli niezalezne wspolnoty wiernych.<br />

Chrzescijanstwo nie zostanie przez nich odnowione.<br />

W Polsce tamtych lat, wyczulonej na jyzyk ezopowy i wysz'lcej za<br />

najmniejszymi sensacjami politycznymi i pseudopolitycznymi, Swiadornose<br />

religijna i wi{!z koscielna byla odczytywana jako obraz zinstytucjonalizowanego<br />

marksizmu i daremnie borykajqcych siy z nim<br />

heterodoksow-rewizjonistow. Dzis usmiechamy siy na mysl 0 tym,<br />

chociaz nie wiemy, jakie analogie plody siy w umysle samego autora.<br />

A jesli takie odczytanie rna jakies podstawy" zauwazmy, ze ksi'lzka<br />

76


!~~~! _~ !~~~1~~_ ______ ___. ____________ ____ ______________ ______ _________~<br />

w mniejszym stopniu oskarza instytucje, bardziej zas pozbawia nadziei<br />

heretykow. Ich grupki degenerujq si~ z czasem, a ostrze ich krytyk<br />

zeslizguje si~ ze skorupy instytucjonalnej. Zaiste, nie bylo si~<br />

czym podniecac ... Niemniej Kolakowski nadal tu pewien ton polskiej<br />

historii idei. I przez przyznanie zasadniczego miejsca faktowi<br />

religijnemu, i przez wielostronny stosunek do idei, ktora go interesuje<br />

we wszystkich kontekstach skladajqcych si~ na histori~ kultury.<br />

Smutne czy maniakalne teksty stajq si~ pod jego piorem interesujqce,<br />

znaczqce. Droga wielu osob z mojego pokolenia do uprawiania wlasnej<br />

historii idei bylaby chyba niemozliwa, w kazdym razie mniej<br />

swiadoma, gdyby nie przebrni ~ cie przez t~ sqznisrq ksi~g~ 0 natchnionych<br />

duszach z XVII wieku. Jak dalece ta problematyka byla dla<br />

aurora istorna, swiadczy powrot do niej po dziesi~cioleciach, w w~zszym<br />

i zarazem ciekawszym zakresie, w ksiqzce jak dotqd ostatniej<br />

Bog nic nam nie jest dluiny.<br />

Wokol Uniwersytetu Warszawskiego dyskutowalo si~ wi~c 0 Swiadomosci<br />

religijnej - rzecz na tamte lata jui sarna w sobie godna uwagi.<br />

Podobnie dyskutowalo si ~ 0 szkicu 0 Jezusie, 0 nazbyt slynnym<br />

eseju Kaplan i blazen, 0 probach Kolakowskiego, ktory chcia! poprawic<br />

marksizm, a potem probowal z niego wyjse. W wydanym<br />

w roku 1967 tomie szkicow Kultura i fetysze do dzis zastanawia mnie<br />

enigmatyczna Etyka bez kodeksu. Tytul, zdawa!oby si~, jest mlodzienczo-buntowniczy:<br />

chcemy iye niebezpiecznie, bez zakrzeplych przepisow<br />

i regulaminow, prawdziwa moralnose smieje si~ z moralnosci,<br />

zywe sytuacje moraIne wywracajq na nice W muszon~ emigracj~<br />

mor~lne sy~t~my: Dziwne, ~e w calym dose K: lakowskiego przyjC(Iidlulm<br />

tekscle l11e pada a111 Je~en przyklad smy, mlodzi tamtych lat,<br />

takIego, :at aln~go kodeksu, ktor~ chc,e nam jako katastrofl(.<br />

narZUClC swoJe schematy 1 ZWlqZaC nasz<br />

zywy zmysl moralny. 0 jakie to kodeksy chodzi: zwyczajowe, mieszcZallsko-pruderyjne<br />

Reguly narzucone czlonkom partii komunistycznej<br />

Gu b i ~ si~ w domyslach. Bo przeciei. nie idzie 0 dekalog czy prawo<br />

panstwowe Przeciei autor nie moglby z czystym sumieniem<br />

nawolywae do odsuni~cia tych dwoch (i innych) kodeksow Jest to<br />

typowy tekst z gatunku "burzy i naporu" - widae w nim niejasne<br />

poczucie buntu i pewien optymizm: sami z siebie realizujemy poza­<br />

77


~~ _______ __ __ _ __ __ ______ ____ ___ ______ __ __ ____________~~~ !3_I ~_~~~~ <br />

kodeksowe zasady moraIne i sami jestesmy ich strainikami. Warto<br />

ten esej odnotowac, bo ow nastroj jui siy nie powtorzy. Horyzollt<br />

pisarstwa Kolakowskiego zaciemni siy, bydzie oscylowal miydzy "oadziejq<br />

i beznadziejnosci'l". Pierwsza bydzie czyms w rodzaju idei regulatywnej,<br />

druga czysciej odnosi siy do aktual nego stanu swiata.<br />

Wymuszonq emigracjy Kolakowskiego przyjylismy, mlodzi tamtych<br />

lat, jako katastrofy. Dla nas osobiscie przestal istniec i jui nigdy<br />

siy nie podniosl z nokautu wydzial filozoficzny Uniwersytetu Warszawskiego<br />

(wypydzono tei Bronislawa Baczky i Krzysztofa Pomiana).<br />

Bylo to rowniei katastrofalne jako symptom - jak ludziom kultury,<br />

jak w ogole ludziom iye dalej w takim kraj u Niedlugo potem<br />

przyszly dwa artykuly w "Kulturze": Tezy 0 nadziei i beznadziejnosci<br />

i Sprawa polska. Pamiytam to wyrainie - ty radosc, i e Kolakowski<br />

nas "nie porzucil", ie mysli wraz z nami. I spokojnq klarownosc tych<br />

obu tekstow, nawiqzanie do "sprawy polskiej", ktora ciqgle byla aktualna,<br />

i do dozwolonej rozs'ldkiem, ograniczonej nadziei. Kolakowski<br />

wpisywal siy w historiy sprawy polskiej, iywej przez blisko dwa<br />

stulecia, i moi historycznie nastawieni rowidnicy nie ukrywali satysfakcji<br />

- nareszcie byl to taki jego glos, jaki pragnyli uslyszec. Polskiej<br />

emigracji politycznej przybyla jeszcze jedna waina osobistosc.<br />

Obecnosc mitu, chociai pisana jeszcze w Polsce, przywydrowala<br />

do nas z Maisons-Laffitte. Znow pamiytam niekoncz'lce siy dyskusje,<br />

wyrazy podziwu i niezgody, proby filozoficznych "refutacji" (w sumie<br />

zawsze bezradnych - wobec myslowego wykonczenia, obwarowania<br />

koncepcji Kolakowskiego). Ta ksi'lieczka przeorywala nasze<br />

myslenie, a Scisle - dawala konceptualny wyraz tym przekonaniom,<br />

ktore iywilo wielu z nas na podstawie wainych teoretycznych lektur<br />

(Eliade, Ricoeur... ), ie obcujemy z literatur'l i sztuk'l. Stoimy na fundamentach<br />

mitu, ktorego promieniowanie ogarnia wielkie obszary<br />

naszego iycia, milose i religiy, relacje miydzyludzkie, wartosciowanie,<br />

tworczosc artystyczn'l i filozofiy. Mit to nic innego jak zarejestrowanie<br />

skonczonosci ludzkiej (cierpienia, smierci) i zgoda na ty<br />

skonczonosc; wyznanie, ie poraika (egzystencjalna metafizyczna<br />

zbiorowa ) jest barieq, 0 ktor'l rozbijaj'l siy nasze sny.<br />

Ten rozczarowany Kolakowski budzil u niektorych zdziwienie<br />

i odruchy niezgody - moze jeszcze pamiytali !lliodego filozofa "pro­<br />

78


TEMAT MIESIJ\CA<br />

metejskiego", moze sami wobec wlasnego zycia nie dopuszczali porazki<br />

jako transcendentalnego warunku istnienia Byli tez inni niezadowoleni,<br />

teologowie i fi lozofo wie religii 0 teologicznym nastawieniu<br />

- dla nich poj ~cie mitu, rozciqgni~tego na wszystkie pozaempiryczne<br />

sfery czlowieka, mialo w sobie jakby COS degradujqcego.<br />

Jak to, pytali, religia to tylko mit - i nic w i ~cej Nie wystarczal im<br />

zabieg, kt6ry mial ratowae filozoficznq godnose mitu, zabieg w sumie<br />

slowny, polegajqcy na przes un i~c iu akcentu z "tylko mit" na "az<br />

mit!" (w tym kierunku idzie krytyka o. Jana Andrzej a Kloczowskiego).<br />

Jeszcze inna grupa niezadowolonych (mala liczebnie) to filozofowie<br />

z nachyleniem fenomenologicznym - tym zostal odebrany przez<br />

Kolakowskiego absolut poznawczy w stylu H usserla; w geScie zniecierpliwienia<br />

mogli zadawae sobie pytanie: po co wi~c filozofujemy<br />

Sam Kolakowski przejrzYScie odpowiadal na Kolakowski miewa dar<br />

to pytanie i odpowiadal pozytywnie. Tak, na­ formuly, ktora przypolezy<br />

filozofowae, bo to jedna z istotnych funk­ mina cyzelowane,<br />

cji kultury i niezastqpione n ar z~dzie naszej sa­ syntetyczne zdania<br />

mowiedzy. Przyznam, ze sarna (nie b~ dqc ani pisarzy francuskiego<br />

filozofem, ani teologiem) nalezalam do entu­ klasycyzmu.<br />

zjastycznych wielbicieli tej ksiqzki, a zlozylo<br />

si~ na to r6wniez wrazenie czegos bolesnego, lirycznego, co przylega<br />

Scisle do jej analiz. Instynktownie sqdzilam, ze cos az tak przecierpianego<br />

powinno bye gwarancjq powagi, przylegania sl6w do rzeczywistoSci.<br />

Jako gatunek literacki Obecnosc mitu jest pracq z pogranicza eseistyki<br />

i wyznania, analizy i dziennika zycia wewn~trznego. Sq w niej<br />

fragmenty, zdania, zbitki paru slow 0 wartosci prawie poetyckiej,<br />

jesli przez poezj~ rozumie si~ jak najprecyzyjniejsze docieranie do<br />

jednostkowego widzenia i odczuwania swiata. Oczywiscie, nigdy nie<br />

wyst~puje tu ja jednostkowe, jak to jest w poezji Milosza. Ale nie to<br />

naj istotniejsze. Myslowo-emocjonalna budowla ksiqzki oparta jest<br />

na czyms blyskawicznie dotkni~tym i zaraz si~ chowajqcym, niczym<br />

w najlepszej poezji. Jest to liryka filozoficzna co si~ zowie - a przy<br />

czytaniu rozdzialu 0 milosci ciarki chodzq po plecach. Slowo swi~ci<br />

triumfy w nazywaniu czegos nieomal nienazywalnego, prowadzone<br />

79


~~ ~~~ ~J~~~~~<br />

_____ ______ _________ _____ _________ m _ __________ __ _ _ _ ___<br />

intuicjq zrodzonq z cierpienia (niewazne, czy osobiScie przezytegoja<br />

ukryte w Obecnosci___ rna cechy narratora literackiego, ktory moze<br />

wychodzic daleko poza przezycia autora jako osoby). Kolakowski<br />

rniewa dar forrnuly, ktora przypornina cyzelowane, syntetyczne zdania<br />

pisarzy francuskiego klasycyzrnu. W tej ksiqzce jest ich najwirrcej,<br />

rnoze to jeszcze jeden dowod, ze bliska jest literatury. Z calyeh trzytornowych<br />

Glownych nurtow marksizmu zapami~talarn jedno takie<br />

zdanie - doslownie ostatnie. M6wi ono 0 Prometeuszu, kt6ry pewnego<br />

dnia budzi si~ jako Kafkowski Gregor Sarnsa. Okropne zdanie,<br />

na miar~ kl~ski opisywanej ideologii.<br />

Przejdimy wi~c do Glownych nurtow... To dzielo przytiacza<br />

i ogromern przepracowanego materialu, i zamyslem autorskim: pokazac<br />

dwudziestowiecznq kl~sk~ utopii jako obeenq juz od poczqtku<br />

w idei zaloiyeielskiej, moina by powiedziec: od poezqtku swiata. Bo<br />

jest to jakby heretyeka Ksi~ga Rodzaju, gdzie opowiada si~ narodziny,<br />

dlugq drog~ przez dzieje i wreszcie pieklo, ktoryrn si~ wszystko<br />

konezy; pieklo, ktore nie tak dawno zostalo zinwentaryzowane<br />

w Czarnej ksi~dze komunizmu (tu i metafora Sarnsy bylaby 0 wiele<br />

za slaba ...). Wiemy, ie z tematem tej praey lqczy autora wi~i osobista:<br />

ta idea byla fragmentern jego biografii. Czytajqe, parni~talisrny<br />

o tyrn i polSwiadornie sprawdzalisrny, ezy ta osobista historia odbila<br />

si~ na ksiqzce bqdi to jako eh~c wybronienia jakiejs pozostalosci,<br />

gl~bokiego jqdra sprawy, bqdi przeciwnie, jako zawzi~tosc pragnqca<br />

odplaeic tejze sprawie za przezyte rozezarowanie, za zrnarnowane<br />

lata (ten drugi przypadek jest w ogole rzadki w pisrnaeh dawnych<br />

kornunistow ezy poputczyk6w). Zadnej z tyeh dw6eh raf nie rna<br />

w dziele Kolakowskiego. Ton nie jest moze pogodny (ale zaden jego<br />

tekst, poza ksiqzkq 0 Spinozie, nie jest pogodny), ale trudny zaklad<br />

bezstronnego oglqdu zostaje jakby wygrany. OpowieSc zbudowana<br />

jest po mistrzowsku - zbudowala jq tak sarna historia: odszerokiej<br />

panoramy po coraz wi~ksze zarnkni~cie biegnie nurt rnysli komunistyeznej<br />

obdarzonej wlasnq infernalnq logikq, az po final w gulagach,<br />

w wyludnieniu kraj6w, calkowitej dewastacji kultury. Ksiqika moglaby<br />

si~ nazywac jak jedna ze sztuk Cocteau: Machina piekielna. Kazdy<br />

kolejny krok wynika z poprzednich i zarnyka nad ludimi pulapk~.<br />

U Coeteau nie rna wyjscia, bo pulapkq jes.t iycie. Natorniast oka­<br />

80


! ~!'!~! _~ !~~ ~1 ~ ~_________.__ ___ ___ ___ _ __ ___ _____ __ __ ____ __ ___ ___ ___~<br />

zalo si~, ie istnieje wyjscie z fatalizmu Idei - co nie tak dawno przei<br />

ylismy.<br />

Bardzo delikatnie rozstrzyga Kolakowski dr~cz,!ce tylu ludzi (zwolennik6w<br />

i przeciwnik6w Idei) pytanie 0 bezposredni,! odpowiedzialnose<br />

mysli Marksa za to, co nast,!pilo potem w Rosji i Europie<br />

Wschodniej. Ani nie krzyczy za innymi 0 zbrodniczej filozofii, ani<br />

tei nie uniewinnia jej, rozplywaj,!c si~ nad pi~knem jej intencji. Kolakowski<br />

wierzy w logiczn,! sekwencj~ mysli, w "skoro A, to i B",<br />

w dynamik~ myslenia, kt6re id'!c za swym nap~dem, posuwa si~ coraz<br />

dalej, az do zwyrodnienia. Odrzuca natomiast fatalizm, konieczny<br />

rozw6j w tym jednym akurat kierunku. Wie, ie historia nie jest<br />

heglowskim wcielaniem si~ idei, lecz niewymierzalnym zespolem<br />

przypadk6w, ludzkich zamiarow, przymusow materialnych, pobudzen<br />

zbiorowych. To, co si~ stalo, po prostu si~ stalo, mysl filozofow<br />

byla tylko jednym ze skladnikow,chociai wainym (co za pos~pna<br />

chwala dla filozofii oskarianej zwykle 0 oddalenie od iycia - tym<br />

razem byla ai nadto blisko niego!). Utopia komunistyczna - pokazuje<br />

Kolakowski - to bardzo stary element kultury, rna papiery zgola<br />

szlacheckie podpisane przez najznakomitszych rn~drcow przeszlosci.<br />

Trzeba to zrozurniee, zanim moina b~dzie skutecznie j,! zwalczae.<br />

Nie wiemy, czy autor, postawiwszy ostatni,! kropk~ (po slowach<br />

"Gregor Samsa"), poczul, ze zalatwil definitywnie dose dramatyczn,!<br />

osobist'! spraw~, czy uznal, ie splacil dlug wobec swojej "oszukanej"<br />

mlodosci. Nie jest to wazne dla odbioru jego dziela i mialoby<br />

ewentualnie znaczenie hipotetycznej biografii intelektualnej pokolenia,o<br />

ktorq m6g1by si~ ktos pokusie w przyszloSci. Paradoksalnie, to<br />

dzielo 0 uniwersalistycznym rozmachu, dotycz'!ce zjawiska, kt6re<br />

powinno obchodzie wszystkich, poprzez okolicznosci i dat~ swego<br />

powstania (a potem i tlumaczen na roine j~zyki) stalo si~ ksi,!zk,!<br />

przede wszystkim dla Polakow, bo wpisywalo si~ w ich los i emanowalo<br />

z czlowieka uczestnicz'!cego w tyrn losie. Znalazlam potwierdzenie<br />

tego faktu, gdy po wielu latach i zwlokach Gl6wne nurty zostaly<br />

przeloione na francuski. Nie wierzylam oczorn, czytaj'!c recenzje<br />

wambitnych pismach - jak to, czy oni nie zdaj,! sobie sprawy,<br />

czym jest ta ksi,!zka, na czym polega jej zasadniczosC Jak przelomo­<br />

81


I~ __ ___ -- --- ---- --- ---- ----- -- --- --- ---- -------- ---- __ __ __ ~~~~!~~~~!~ <br />

we znaczenie powinna miec w ich pojmowaniu swiata Nic podobnego,<br />

czytano jq poprzez domniemane zaw~ienie perspektywy i urazy<br />

Europejczyka ze Wschodu, poddanego wladzy sowieckiej. Nie dostrzeiono<br />

uniwersalnego horyzontu dzieia, ktore w sumie jest medytacjq<br />

0 specyfice cywilizacji zachodniej.<br />

Uporawszy si~ z wyczerpujqcq kwestiq marksizmu jako zjawiska<br />

kulturalnego, Kolakowski pisal wi~ksze i drobniejsze szkice filozoficzne,<br />

wydawane potem w ksiqikach. Jako odr~bne, zwarte dzielo<br />

powstala nieduia ksiqieczka znana pod kilkoma tytulami. Po angielsku<br />

jako "Religia", po niemiecku "Je§li Boga nie rna ...", po franClIsku<br />

- "Filozofia religii"; spokrewniona z niq blisko jest ksiqika Horror<br />

metafizyczny. Wiadomo, ie Kolakowski interesuje si~ religiq od<br />

dawna, moina by powiedziec od zawsze, odkqd zaczql pisac mlodziencze<br />

wprawki bojowo wymierzone przeciw niej. Przy jego filozoficznej<br />

wrailiwosci - racjonalisty z silnym poczuciem granic racjonalizmu,<br />

przy jego lirycznym, introwertycznym ja, przy wyczuciu, ie<br />

kultura wyrasta z nieuchwytnych dla rozumu gl~bin , religia jako temat<br />

filozoficzny jakby czekala na niego za za kr~ tem, gdy si ~ uporal<br />

z widmami mlodoSci.<br />

Nie jest nawet konieczne powolywanie si~ na slynny szkic jezus,<br />

prorok i reformator, ktory byl holdem zloionym jednemu z wielkich<br />

ludzi naszego dziedzictwa, troch~ w stylu winny sposob slynnego przemowienia<br />

Renana w College de France. Tak pisal oswieceniowiec,<br />

ktory chcial ukazac rozleglosc swego humanistycznego gestu i deklarowal<br />

sympati~ do ciemnego rabbiego 0 wielkim sercu. Ten szkic nie<br />

mowi 0 religii, nie interesuje si~ niq za bardzo, mowi 0 wymykajqcej<br />

si~ wiedzy umitycznionej jednostce, ktorej i ycie i par ~ tajemniczych<br />

slow stan~lo u poczqtku wielkiego ruchu cywilizacyjnego. Natomiast<br />

w artykulach zebranych w Kulturze i fetyszach Kolakowski b~ dzie uparcie<br />

tlumaczyl, ie wbrew redukcyjnemu charakterowi tych wynalazkow,<br />

jakimi byly marksizm, darwinizm, pozytywizm, psychoanaliza<br />

itd. - "religia napr awd~ istnieje", nie da sitr sprowadzic do iadnej rzeczywistoSci,<br />

jakoby bardziej od niej elementarnej. W tamtych czasach<br />

bylo to osobliwe i intelektualnie zuchwale.<br />

Obecnosc mitu nie przyznaje religii zbyt wiele miejsca. Oczywiscie,<br />

religie, objawione czy nie, historyczne czy kosmologiczne, opar­<br />

82


'~~~~T!! ~~ ~~1~ ~ ________ ,__________ __ _______ ____ _____ __ ___ _____________ _~<br />

te Sq na mitach, ale aurora zdajq si~ bardziej zajmowac slady mitu<br />

w egzystencji swieckiej i w mysleniu. Jakby te odpryski sakralnosci<br />

posr6d nas byly w jego oczach bardziej plodne nii sacrum w ramach<br />

zorganizowanego systemu religijnego. Dopiero rozprawka<br />

Religia (jesli Boga nie ma... ) zostala w calosci poswi~cona wierze<br />

religijnej - w zwi~ zlyc h rozdzialkach przesuwajq si~ przed nami<br />

najwainiejsze problemy intelektualno-duchowe, z kt6rymi borykajq<br />

si~ religie. Zasadniczo sty I myslenia Kolakowskiego pozostal niezmieniony;<br />

religia (wiara) to najdalej posuni~te doswiadczanie przez<br />

czlowieka istoty i granic swego czlowieczenstwa - dalej jui pojse<br />

nie moina. W przeciwienstwie do ateistycznych mistykow i teologow<br />

szalejqcych we Francji w latach 30. i 40. (Georges Bataille i jego<br />

przyjaciele) Kolakowskiego nie pociqga szczeg61nie ekstaza egzystencjalna<br />

nieumocowana w absolucie, zwiqzana z erotyzmem<br />

i transgresjq j~zykowq. Interesuje go najpierw powszechny fenomen<br />

kulturalny - religia - dopiero potem to, co znaczy ona dla<br />

egzystencji. Nie analizuje tei doktryn, rytow, swoistoSci kaidej<br />

z wielkich religii - chce umiejscowie ich wsp6lny projekt, to znaczy<br />

odczytanie losow czlowieka w swiecie i umieszczenie czlowieka<br />

wobec (by tak rzec) jego najsilniejszego przeciwienstwa: Boga.<br />

Rozdzialki majq znamienne tytuly: Bog pokonanych przez zycie: teodycea;<br />

Bog rezonerow; Bog mistykow -Eros i religia; Sacrum i smierc;<br />

If!zyk i swif!tosc - potrzeba tabu. Filozof powtarza, jak wiele razy<br />

przedtem i potem, swe przekonanie, ie najtrafniejszq definicjq wiary<br />

jest uznanie przez jednostk~ wlasnej kl~ski - "kl~skowosci" istnienia<br />

jako takiego - pokonania przez iycie. Poniewai kl~sk~ moina<br />

zauwaiye tylko w stosunku do czegos, co kl~skq by nie bylo, filozof<br />

zaklada obecny w umysle (w swiadomoSci czy podswiadomosci)<br />

stan logicznie moiliwego sukcesu, powodzenia, antykl~ski. To<br />

znaczy po prostu przyznaje si~ do wiary w grzech pierworodny<br />

i stan, ktory ten grzech poprzedzal - ta podstawowa przedracjonalna<br />

przeslanka czyni moiliwq jego filozofi~ religii. To sarno rozumowanie<br />

wyrazil Pascal- ale Pascal od poczqtku odslania czytelnikom,<br />

ie jest filozofem wierzqcym.<br />

Ksiqika jest tei wyznaniem gl~bokiego szacunku dla religii - najzuchwalszego<br />

tworu ludzkiego ducha. Wielokrotnie pisal tei 0 tym<br />

83


~ ---- - ------------------ -- --- -- ----------------------- -- -~~~ ~!~~~~~\ <br />

w swoich wierszach Milosz, ale Milosza wzrusza bardziej wiara anonimowych<br />

lub znanych nam tylko z imienia ludzi, z ktorymi zetkll~l<br />

si~ w roznych epokach swojego zycia. Poeta nie moze siy zgodzic,<br />

aby ta wiara miala okazae siy proznq - daremnq skargq wysylan~<br />

w puste niebo. Kolakowski zajmuje si~ religijnymi olbrzymami: teologami,<br />

mistykami. Tymi, ktorych tworczose jyzykowa dotarla do<br />

nas i swiadczy 0 powszechnosci i skali zjawiska cywilizacyjnego. Niewygasajqca<br />

(chyba ze w bardzo jalowych czasach ...) tworczosc religijna<br />

jest w historii starszym towarzyszem filozofii i r6wieSnicq sztuki<br />

i na dobrq sprawy mysl Kolakowskiego celuje w t~ cyw ilizacyjn~<br />

calose, na ktorq skladajq si~ najbardziej udane twory ludzkiej ekspresji.<br />

W tym sensie mowilabym ch~tniej 0 filozofii kultury Kolakowskiego<br />

nil. 0 jego filozofii religii. Zresztq przy obu zaloieniach,<br />

jest to u niego temat ogromny, wielowarstwowy i rozgal~ziony - temat<br />

przepastny, co si~ zowie. N ie bylabym jeszcze w stanie zdac z niego<br />

sprawy inaczej nil. w sposob szkolarski.<br />

Natomiast sympatyczne jest nastawienie, z jakim filozof towarzyszy<br />

perypetiom chrzescijanstwa i katolicyzmu w ciqgu ostatnich<br />

dziesiycioleci. Zniknerly bez sladu zacietrzewione uwagi 0 Koscielesilnym<br />

czynniku regresu spolecznego. Jest poczucie, ze chrzescijanstwo<br />

to jego sprzymierzeniec w trosce 0 swiat. M ajq wspolnych wrog6w<br />

i do pewnego stopnia wsp6lne wartoSci. Do pierwszych nalezy<br />

moralny relatywizm, zanik tabu, "samozatruwajqca siy" cywilizacja<br />

liberalna. Do drugich - trzeba by tu wpisac calq lister praw czlowieka,<br />

ale nie tylko. Z katolicyzmem Iqczy Kolakowskiego uznanie dla<br />

konserwatyzmu -lyk przed tabula rasa, ktoq szczyci siy wielu wspolczesnych.<br />

W kulturze w og6le, a w religii w szczeg6lnoSci trzeba bardzo<br />

uwazae, nim si~ oglosi przedawnienie. Istota ludzka skonstruowana<br />

jest w ten spos6b, ze jeSli pozbawic jq oparcia w trwalej tradycji,<br />

nie tyle wyzwala siy w niej zrozumienie tego, co stanowi czyst~<br />

pozahistorycznq esencj~, ile skazuje siy jq na dryfowanie bez stem.<br />

Refleksja filozofa 0 KOSciele katolickim jest dwutorowa. Zaniepokoily<br />

go niektore tendencje wzbudzone przez II Sobor Watykanski,<br />

likwidatorskie tendencje bqdi to chrzescijanstwa z karabinem,<br />

bqdi teologicznych pr6b uniewainienia jyzyka tradycji. To oczywiste,<br />

ze nie moze bye na przyklad zwole n n~kiem demitologizacji ­<br />

84


~ ~~~~~~~~ J_~ ~~__ ____ _____ , ___ ___________________ ___ ____ ______ ___ __ ___ ___rl<br />

tym sposobem zniknqlby po prostu jego teren badan! Nie zdziwilabym<br />

siy, gdyby darzyl pewnq czulosciq stary kanon liturgii po lacinie<br />

- ten kanon podkresla uniwersalizm i historyczne poczqtki chrzeScijanstwa;<br />

za naruszenie takiego dziedzictwa, nawet w dobrych in tencjach,<br />

placi siy slonq ceny. W ostatnim dziesiycioleciu pojawily siy<br />

(przelotnie) inne obawy: przed nadmiernymi ambicjami politycznymi<br />

Kosciola (tym razem) polskiego, przed wizjq religii panujqcej za<br />

pomoq swieckiego ramienia. Kolakowski jest zasadniczo przywiqzany<br />

do liberalnego modelu spoleczenstwa, choc widzi jego liczne<br />

niebezpieczenstwa. Tu mala dygresja polityczna: w krotkim i tresciwym<br />

tekscie Jak bye konserwatywno-liberalnym socjalistq filozof daje<br />

nam do zrozumienia, ze po prostu nie chce uczynic wyboru ideologicznego<br />

(jako zawsze jednostronnego), natomiast przywiqzany jest<br />

do roznych wartoSci, na ogol postrzeganych jako sprzeczne.<br />

Wspolnym mianownikiem jego (jakby koncenrrycznych) zainreresowan<br />

jest troska - 0 swiat, 0 Polsky w tym swiecie. Ze swiat wedlug<br />

niego nie idzie w najlepszym kierunku, czujemy w niemal wszystkich<br />

jego tekstach. Pesymizm egzystencjalny, jak w pewnym okresie<br />

pesymizm co do sprawy polskiej, ogarnia chyba caly jego sposob<br />

widzenia. Skoro przygoda zycia jednostkowego konczy siy porazkq,<br />

jakim cudem nie bylaby niq przygoda ludzkosci M oze bariera, ktora<br />

odgradza glybokich pesymistow od wiary, to zasadniczy optymizm<br />

chrzescijanstwa: cokolwiek by siy dzialo na scenie ziemskiej, dobro<br />

musi zwy ci~zyc - zostalo to nam przyobiecane - poniewaz to zwyci~stwo<br />

oznacza wyjscie poza ramy ziemskie. (Co do inreresujqcej<br />

naszego filozofa kwestii soteriologicznej: tzn. proporcji mi~dzy jednostkami,<br />

ktorych bilans okaze si~ pozytywny wobec wiecznosci,<br />

a tymi, ktorych bilans bydzie nieodwolalnie negatywny, sprawa byla<br />

zawsze - do dzis - zywo dyskutowana w chrzeScijansrwie, ale wyniki<br />

dyskusji pozostaly nieoczywiste - idzie przeciez 0 zaludnienie bqdz<br />

wyludnienie piekla!).<br />

Bywajq pesymizmy, ktore w obliczu i tak nieuchronnej katastrofy<br />

paralizujq, wytrqcajq nar z~dzi a z ryki (tak bylo w przypadku Zdziechowskiego,<br />

czlowieka wiary, pod koniec zycia). Pesymizm Kolakowskiego<br />

jest z tych, ktore pobudzajq postaw~ intelektualnie czynnq.<br />

Ale nie w sensie ostrzegania ludzi i prorokowania fatalnego konca,<br />

85


,~ _____ _______ __ _______________________________________~ :v~ ~J~~~9~ ~>\ <br />

jdli si~ nie zmieniq. Filozof ani nie rna takiego temperamentu, ani ze<br />

swych studiow historycznych nie czerpie zach~ty w tym kierunkupoza<br />

przypadkiem wielkich zalozycieli czy reformatorow religijnych<br />

ostrzezenia nie Sq przez ludzi sluchane. A i po wielkich reformatorach<br />

wszystko mniej wi~cej wraca do dawnego porz'!dku, to znaczy<br />

do stanu, w ktorym przewaza krotkowzroczna ludzka zachlannosc.<br />

U Kolakowskiego postawa czynna, zwi,!zana z troskq, to, poza wykladaniem,<br />

pisanie - esejow i ksiqzek. To wybor tematow, sposobow<br />

analizy, zeby wydobyc najwazniejsze cechy historii kulturalnej, ktora<br />

nas okrdla. Wydobyc jej nerw glowny, borykanie si~ z antynomiami,<br />

przezwyci~zanie radykalizmow i nowe w nie popadanie, szukanie<br />

rozwiqzan, ktore pogodzq sprzeczne d,!zenia jednostki i zbiorowosci.<br />

Wreszcie jej dzielo glowne: postulowanie absolutu i fenomenalna<br />

praca mysli i wyobraini, by absolut jakos ujqC w form~, czyli<br />

praca nad zadaniem niemozliwym. Z tej niemozliwoSci wywodz,! si~<br />

traktaty teologow i mistykow, wiersze angielskich poetow metafizycznych<br />

i Czeslawa Milosza, malarstwo flamandzkie i wloskie, pasje<br />

i kantaty Bacha.<br />

Ta przeszlosc nie moze zostac zapomniana - to rowniez zadanie<br />

filozofa. Ale bylby on tylko amatorem dawnosci, gdyby nie przekonanie,<br />

ze to wszystko nas dotyczy - nie tylko wskazuje na dalek'l<br />

genealogi~ duchow,!, ale pozwala zrozumiec intelektualne i religijne<br />

problemy dzisiejsze. Zapomniani pisarze z XVII wieku wskazuj,! z wyjqtkowq<br />

jaskrawosciq na typ logiki, ktora nap~dza naSZq cywi lizacj~ ,<br />

na jej szamotanie si~ mi~dzy sprzecznoSciami, na jej szalenczq odwag~<br />

myslowq.<br />

W tym duchu jest napisana ostatnia wydana ksi,!zka Kolakowskiego<br />

B6g nic nam nie jest dluZny. Mam do niej slabosc romanisty:<br />

przypomina 0 lekcewazonej dzis osobie ksi~dza Saint-Cyrana, tego,<br />

ktory posredniczyl mi~dzy flamandzkim biskupem Janseniusem a grupq<br />

francuskich intelektualistow zwanych samotnikami z Port­<br />

-Royal. Analiza pism Saint-Cyrana i innych jansenistow jest w tej<br />

ksiqzce pasjonujqca jak romans kryminalny (czym historia jansenizmu<br />

w istocie si~ stala) - wielka sztuka uczynic tak waznymi i zywymi<br />

tysiqce stron nieblyskotliwych siedemnastowiecznych traktatow.<br />

Druga cz~sc poswi~cona jest Pascalowi, ktor,ego obraz w ksi,!zce jest<br />

86


TEMAT MIESIJ\CA<br />

- - - -- - - - - - - - -- ---- - - - - - - - -\- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - ­<br />

straszliwy (bye moze zgodnie z rzeczywistosciq) . Ciekawe, ze Pascal<br />

mial w historii wybitnych przeciwnik6w, kt6rzy pozostawali pod jego<br />

urokiem. Wolter, Nietzsche nienawidzili posta\vy duchowej Pascala,<br />

zwalczali go - ale z jakq fascynacjq. Pascalowskie mroczne rozumienie<br />

chr~eSc ij a n~r:v.a czyni g zapewne zenu- lego ksiqzki czytane<br />

Jqcym 1 dla dZlsleJszych wlerzqcych. Kola- w tamtych latach mialy<br />

kowski jakby z pos~pnym zaci~ciem wydo- pedagogiczny sens - jaka<br />

bywa, p odkreSla t~ mrocznose, wizj~ przestrzen, jakie swiado<br />

chrzescijanstwa obr6conego przeciw zyciu, wpuszczone do zaduchu<br />

przeciw kulturze i obrzezonego ze wszyst- P RL-u.<br />

kich stron pieklem. Ma racj~ - pewnie warto<br />

pami~t ae , ze jeden z najwi~kszych umysl6w Europy nowozytnej,<br />

jeden z najznakomitszych artyst6w slowa tak wlasnie widzial chrzescijanstwo<br />

- i mial ku temu podstawy.<br />

Wydaje mi si~, ze Kolakowski kocha Pascala tak jak Nietzsche,<br />

ale nie zwalczalby go metodami Woltera. Ten w imi~ oswieceniowego<br />

optymizmu wydrwiwal "wznioslego mizantropa", przezywajqcego<br />

swiat jak wi~ zienie, a bliinich postrzegajqcego jak skazanc6w,<br />

wyprowadzanych kolejno na egzekucj~ . Prawdziwym "czarnym charakterem"<br />

ksiqzki jest jednak postae nie byle jaka: sw. Augustyn, rzeczywisty<br />

inspirator chrzescijanskiego czarnowidzt\....a. Sledzimy za<br />

Kolakowskim zawrotny wyw6d 0 tym, dlaczego Kosci61 katolicki<br />

musial pot~pi e Augustyna - w jaki spos6b przeprowadzil t~ delikatnC)<br />

oper acj~ - i dlaczego do dzis jest ona dla nas zywa.<br />

Ostatnie dzieio to powr6t do "pierwszych milosci" - pasjonujqcy,<br />

rozrywany sprzecznosciami wiek XVII, wiek poczC)tk6w nauki<br />

nowoczesnej i wyj'ltkowego napi~cia religijnego w Europie, gdzie<br />

utrwala si~ stan rozdarcia: Kosci61 kontrreformacyjny z jednej strony,<br />

a z drugiej - coraz bardziej dogmatyczne KOScioly reformowane,<br />

krzyk swiadomych chrzeScijan 0 nap raw ~ wobec porazki (w ich<br />

oczach) i reformacji, i kontrreformacji. Filozofa, zdawaloby si~, ciekawiq<br />

bardziej t\....ory umysl6w, kt6rym nie przypisuje si~ geniuszu<br />

ani roli w po d r~cznikach historii filozofii. To prawda, pisal 0 Kartezjuszu,<br />

HusserIu, Bergsonie, ale najwazniejsze stronice po sw i~cone<br />

s'lludziom nieznanym, stojqcym z dala od wielkiego traktu kultury.<br />

Moze w nich puIs czasu jest lepiej wyczuwalny - w ich skrajnosciach,<br />

87


~<br />

EWA BIENKOWSKA<br />

.- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -­<br />

/<br />

nieporadnosciach, jednoznacznoSciach przegl'ida si~ jaskrawo calosc<br />

cywilizacji, energia udzielona jej przez wielkie idee. Jak wybitni pisarze,<br />

Kolakowski jest spisywaczem jej marzen, marzen niebezpiecznych,<br />

marzen pi~knych, marzen niebezpiecznych dlatego, ze s'i zbyt<br />

pi~kne.<br />

Kim byl, kim jest dla mojego pokolenia, dla pokolen starszych<br />

i nieco mlodszych Przede wszystkim jednym z najbardziej wplywowych<br />

nauczycieli naszej mlodosci. Pokazal nam swiat duchowy, kt6­<br />

ry byl dla nas nowosci'i, odcisn'il si~ na umyslach i potem nie przestal<br />

nam towarzyszyc. Jego ksi'izki czytane w tamtych latach mialy<br />

pedagogiczny sens - jaka przestrzen, jakie swiado wpuszczone do<br />

zaduchu PRL-u. Moja mlodosc i dojrzalosc nie bylyby takie same,<br />

gdyby Polsce zabraklo Kolakowskiego. Potem radosc z artykul6w<br />

w "Kulturze", oczekiwanie na ksi'izki. Intymny p6lglos Obecnosci<br />

mitu; zdumienie wszechogarniaj'ic'i "cegl'i" Glownych nurtow-dlugiem<br />

splaconym r6wniez wobec nas; zdania jak ryte w kamieniu Filozofii<br />

religii.<br />

W artykule Smierc utopii na nowo rozwaiona figuruj'i slowa: "Filozofowie<br />

ani nie siej'i, ani nie zbierajq - oni tylko wzruszaj'i gleblt.<br />

Filozofowie nie odkrywajq prawdy, ale sq potrzebni do tego, aby<br />

umysl nie zgnusnial, aby bral pod uwag~ rozmaite mozliwosci odpowiedzi<br />

na nasze pytania". To niemal doslownie powt6rzona charakterystyka<br />

z Obrony Sokratesa, gdzie filozof nazywa siebie gzem kqsajqcym<br />

senne miasto. Wzruszanie gleby jest pi~knym obrazem - to<br />

my bylismy q poruszonq glebq.<br />

Kwiecien 2001<br />

EWA BIENKOWSKA, ur. 1943, eseistka, tlumaczka, czlonek zespolu<br />

redakcyjnego "Zeszyt6w Literackich". Ostatnio wydala: Spar 0 dziedzictwo<br />

europejskie - midzy switym i swieckim (1999), Co mowiq<br />

kamienie Wenecji (1999).<br />

88


TEMAT MIESIl\CA<br />

,<br />

r - - - - - - - - - - - - - - -I- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - ­<br />

Uwadze tych z Panstwa, ktorzy zainteresowani Sq pogll(bieniem poruszanego<br />

w naszym numerze tematu, chcemy polecie kilkanascie wainych<br />

pozycji. Niezastqpionym zrodlem wiedzy 0 postawach polskiej inteligencji<br />

na przelomie XIX i XX pozostajq pamil(tne Rodowody niepokornych<br />

Bohdana Cywinskiego (Warszawa 1971). Sil(gajqc jeszcze<br />

dalej wstecz, warto zapoznae sil( z pracami ,,Klassa umyslowa": Inteligencja<br />

Krolestwa Polskiego 1832-1862 Ryszardy Czepulis-Rastenis<br />

(Warszawa 1973) orazlakiej cywilizacji Po la cy potrzebujq Jerzego<br />

Jedlickiego (Warszawa 1988). Sposrod licznych prac na temat aktualnosci<br />

romantyzmu polecamy Podroi romantycznq Marcina Krola (Paryi<br />

1986). W zapoznaniu sil( z kontekstem srodkowoeuropejskim cennq<br />

pomOCq moie bye tom Historycy europejscy 0 inteligencji i intelektualistach<br />

("Kultura i Spoleczenstwo" 2/2000). Przypomniee chcemy takie<br />

numer "<strong>Znak</strong>u" zatytulowany Nasze rodowody (2/2001).<br />

Wiek XX byl stuleciem totalitarnego zamroczenia wielu intelektualistow<br />

i walki z totalitaryzmem ze strony innych. Najpelniejszq historil( problemu<br />

przynosi praca Franc;ois Fureta Przeszlosc pewnego zludzenia:<br />

esej 0 idei komunistycznej w XX w. (Warszawa 1996). Korzenie fascynacji<br />

totalitarnych europejskich "klerkow" dobrze pokazujq klasyczne<br />

eseje Juliena Bendy La trahison des clercs (Paryi 1927) i Raymonda<br />

Arona Opium intelektualistow (Warszawa 2000). Motywy akcesu intelektualistow<br />

do ruchu faszystowskiego naswietla praca Alasdaira Hamiltona<br />

The Appeal of Fascism. A Study ofIntellectuals and Fascism (New<br />

York 1971). Z najnowszych polskich prac warto odnotowae obszerne studium<br />

Czeslawa Madajczyka Klerk czy intelektualista zaangaiowany<br />

(Poznan 1999) . Polec,amy tei dwa zeszyty "<strong>Znak</strong>u": IntelektualiSci a komunizm<br />

(2/1999) i Zrodla wolnosci, korzenie zniewolenia (7/1999).<br />

Sposrod licznych dyskusji na temat roli inteligencji po roku 1989<br />

szczegolnq uwagt; zwracamy na debatl(, ktora toczyla sit; na lamach "Plusa-Minusa"<br />

w latach 2000-2001. Brali w niej udzial m.in.: Stefan Bratkowski,<br />

Bohdan Cywinski,laroslaw Gowin, l6zef Kozielecki, Zdzislaw<br />

Najder, Leszek Szaruga, Wladyslaw Terlecki, Bronislaw Wildstein<br />

i Kazimierz Woycicki.<br />

89


TEMATY I REFLEKSJE<br />

Krystyna Kwasniewska<br />

Czlowiek<br />

w ruch u<br />

Wspolnym mianownikiem roinorakich refleksji<br />

Kapuscinskiego jest czlowiek . We wszystkich,<br />

nawet skrajnych przejawach swej natury gatunek<br />

homo sapiens fascynuje, a fascynacja ta stanowi<br />

motywacj't nami'ttnych prob zrozumienia, za<br />

ktore warto zaplacic kaid'! cen't.<br />

"opisac ruch idqc"<br />

(Charles Mauron)<br />

Istnieje co najrnniej kilka drog, kt6rymi podqzajq piszqcy 0 Ryszardzie<br />

KapuScinskim. Jedni chcq widziec w nim niezwyklego podr6znika,<br />

odkrywc


TEMATY I REFLEKSJE<br />

"Moim lasem sq ludzie"<br />

•<br />

W jednym z fragment6w Lapidari6w pojawia si~ wyznanie:<br />

Majqc do wyboru pi;rkny i pusty las albo maiq, zadoczonq kawiarenk;r - wybieram<br />

kaw iarenk~. Moze dlatego, ie dla mnie muzykq inspirujqq jest ludzka mowa,<br />

a nie szum strumyka czy drzew. M oim lasem Sq iudzie.<br />

Wsp6lnym mianownikiem r6znorakich refleksji Kapusciiiskiego jest<br />

czlowiek. We wszystkich, nawet skrajnych przejawach swej natury gatunek<br />

homo sapiens fascynuje, a fascynacja ta stanowi motywacj~ nami~tnych<br />

pr6b zrozumienia, za kt6re wano zaplacie kazd'l cen~.<br />

N ie moze bye korespondentem wojennym ten, kto boi si;r muchy tse-tse, czarnej<br />

kobry, sionia, picia wody z rzek i strumieni, jedzenia torru z pieczonych<br />

mr6wek, kto drzy na mysl 0 amebie i chorobach wenerycznych, 0 tym, ze b;rdzie<br />

okradziony 1 pobity, kto odktada dolary, zeby w kraju wybudowae domek,<br />

kto nie umie spae w afrykanskiej lepiance i kto gardzi ludzmi, 0 kt6rych pisze<br />

(WF).<br />

W takim uj~ciu dziennikarsrwo przestaje bye wy1'lcznie zawodem,<br />

zyskuje wymiar etyczny, staje si~ misj'l morain'l. "Reporter to postawa<br />

zyciowa, to charakter" (L), to posrednik mi~ dzy swojskim, znanym, a obcym,<br />

nieznanym i dlatego cz~sto niszczonym, odrzucanym lub lekcewazonym.<br />

Od dociekliwosci i ofiarnosci posrednika zalezy powodzenie<br />

misji, kt6rej celem jest ukazanie czlowiekowi jego wlasnej rwarzy.<br />

Temu wlasnie celowi sluzye rna poznawanie rzeczywistoSci. Kapu­<br />

Sciiiski sledzi j'l, uzywai'lc bardzo charakterystycznych dla siebie srodk6w.<br />

Tworzy obraz caloSci, l'lcz'lc plan og61ny z detalem. Konsekwentnie<br />

posluguje si~ prostym, porz'ldkuj'lcym schema tern, zawieraj'lcym dwa,<br />

ewentualnie trzy elementy: obserwacj~ - (analiz~) - interpretacj~. Cz~sto<br />

wyraznie mozna odr6znic poszczeg61ne etapy:<br />

- obserwacja: ,~ czasie rozmowy ze Szwajcarem zjawia si~ pokusa,<br />

zeby powiedziee mu - m6j drogi, c6z ty wiesz 0 zyciu! Zyjesz jak lord,<br />

wszystko masz, nikogo si~ nie boisz ...";<br />

- analiza: ,~ takiej chwili z jednej strony odczuwamy wobec Szwajcara<br />

zazdrosc, ale z drugiej - rekompensuj'lCY t~ zazdrose przyplyw dziwnej sa­<br />

91


111<br />

KRYSTYNA KWASN IEWSKA<br />

tysfakcji, ie to my wlasnie - nie on! - dotarlismy do prawdy iycia, ie posmakowalismy<br />

jego gorzkiej istoty i zgl~bili jego tragicznq tajemnicf';<br />

- interpretacja: "Ten rodzaj filozofii zaklada, ie iycie jest pieklem i ie<br />

takie sytuacje, jak spokoj, dobrobyt, zadowolenie, Sq z natury rzadkie,<br />

przypadkowe i nietrwale. I ten tylko wie, co znaczy zycie prawdziwe, kto<br />

cierpi, przegrywa, doznaje krzywdy, zmierza od klyski do klyski" (L).<br />

Taki wzorzec rejestracji i deszyfracji natury czlowieka oraz tworzonej<br />

przez niego rzeczywistosci wynika wlasnie z misji reportera ­<br />

t1umacza kultur, komentatora zachowan ludzkich. Wolfgang Iser nazwal<br />

czlowieka "zwierzyciem interpretujqcym". Bior,!c pod uwag~ definicj~<br />

KapuScinskiego, moina by uznae dziennikarzy za chlub~ wlasnego<br />

gatunku.<br />

Kontrast ogol-szczegol prowokuje z kolei pytanie 0 mozliwose poznania<br />

i zrozumienia Drugiego oraz jego rzeczywistosci. Autor Szachinszacha<br />

daje wiele planow ogolnych: panoram~ narodu, rasy, ludzkosci.<br />

Tym jednak, co liczy si~ naprawd~, jest detal:<br />

Operatorzy naduiywajq plan6w ogolnych. W ten spos6b gubiq szczeg6ly. A przeciei<br />

poprzez szczegol moina pokazac wszystko. W kropli jest caly wszechswiat.<br />

Szczeg61ne jest nam bliisze nii ogolne, latwiej nawiqzujemy z nim kontakt. Bra·<br />

kuje mi zbliien ludzi, ktorzy ;.dq w pochodzie. Brakuje mi rozmow. Ten czlowiek,<br />

ktory idzie w pochodzie, ilei jest w nim nadziei! On idzie, bo na cos liczy (Sz).<br />

Wyeksponowae naleiy zarowno jednos tk~, jak i otaczajqce jq najblizej<br />

przedmioty. Pozornie blahe obserwacje mogq odslonie isto t~ sprawy<br />

- definicj~ faszyzmu moina wyprowadzic z opisu wyczyszczonych<br />

butow, a 0 polityce moina mowic z perspektywy map wiszqcych w gabinetach<br />

politykow.<br />

Te dwa sposoby zblizajq nas do wielopoziomowego sposobu myslenia<br />

KapuSciiiskiego 0 czlowieku. Tak wi~c jednostka jest, po pierwsze,<br />

przedstawicielem gatunku i dlatego da si ~ wysnuc pewne ogolne wnioski<br />

dotyczqce natury homo sapiens. Waine staje si~ zar6wno rejestrowanie<br />

stanu liczebnego lub przyrostu populacji, jak i pewnych uogolnionych<br />

cech lub zachowan. Globalne obserwacje pozwalaj ,! wyroznic podzia!y:<br />

czlowiek Wschodu - cz!owiek Zachodu, homo informaticus ­<br />

poor man, wreszcie: bia!y - czarny. Problemy rasy i rasizmu szczeg6lnie<br />

nurtujq pisarza, wy znawc~ tezy 0 braterstwie ludzi.<br />

92


TEMATY _____ _ ___ [ REFLEKSJE<br />

_ _ _ ____ _ ______ J _ _ ______ __ _____ _ _______ _ _ ____ _____ _ ___ ____ _____ _______ _ _<br />

Gatunek stanowi najniisze piytro piramidy obserwacyjnej. 0 stopieD.<br />

wyiej sytuuj'l siy: narod, plemiy, grupa etniezna i wyznaniowa.<br />

U Ka puSciD.skiego Rosjanie pojawiaj'l siy obok szyitow i fedainow, Japonezyey<br />

obok Gruzinow, Ormian, Baszkirow ezy Grekow, Amerykanie<br />

obok plemion afrykanskieh: Langi, AehCli, Ka- Gatunek, p lemit( Sq<br />

kwa, Bari, Togo, Busoga ezy Nandi. Nie ehodzi tyl- niczym, jesli n ie<br />

ko 0 wyliezanky dziwnych, egzotycznych nazw, ale wdr apiemy sit( na<br />

o to, by poznac miano, ktorym narod sam siebie szczyt piramidy, by<br />

oehrzeit, jego symboliezne Imiy. Bo dopoki je pa- zobaczyc jednostkt(. <br />

m i~ tamy, nar6d istnieje w swej odrybnoSci kulturowej,<br />

mentalnej, w swym bogaetwie duehowym. Dekalog KapuScin­<br />

skiego jest jasny i bezkompromisowy: nigdy nie zapominaj Imienia iad­<br />

nego narodu, jdli nie eheesz zuboiyc sam siebie jako reportera <br />

i ezlowieka. Zawsze szanuj wol~ najmniejszej nawet grupy, jdli nazywa <br />

siebie wlasnym Imieniem - bo to znaczy, ie szuka swej toisamosei. Ni­<br />

gdy nie ezyn z Imienia pretekstu do mordu i gwalcenia praw innyeh. <br />

Pi~tnuj naejonalizm. Piytnuj fanatyzm. <br />

Gatunek, plemiy - sprawy waine. Niezym s'l jednak, jeSli nie wdrapiemy<br />

si~ na szezyt piramidy, by zobaezyc jednostk~. Zasada detalu glosi<br />

przeeiei, ii kaide konkretne istnienie jest fenomenem, bez ktorego<br />

narodowi czy rasie brak raeji bytu. St'ld tei katalogi nazwisk ludzi wybitnyeh<br />

i dostrzeionyeh w t1u mie, artystow i pueybut6w, bogaezy i n~dzarzy.<br />

Pamiytaj imiy jednostki - ono wybiera j'l z masy jako istnienie<br />

autonomiezne i niepowtarzalne. To wlasnie pragnienie zrozumienia przez<br />

szezegol sprawilo, ie cesarz Hajle Sellasje oraz szach Iranu stali siy pretekstem<br />

do powstania ksiqzek, a Tania z Workuty i stary Indianin na<br />

meksykanskiej pustyni odkryei zostali jako ei, kt6rzy posiedli m'ldrosc<br />

("Ojeze - odezwalem siy w koneu - tu nie rna iadnej rzeki. - Stary milezal.<br />

- Sy nu - odpad po ehwili - ja jestem rzek'l i nie mog~ siy przeplyn'lC",<br />

WF).<br />

U Kapuseinskiego obserwator bywa rowniez obserwowany - przez<br />

samego siebie. W Lapidariach znajdujemy pewien epizod, ktory przytrafil<br />

si~ pisarzowi podezas zwiedzania Oksfordu. Nie zobaezyl nie z ealego<br />

rzadkiej urody kompleksu arehitektonicznego, nie uslyszal nie z wyezerpuj'lcyeh<br />

objasnien profesora - wszystko przeslonilo mu nagie udo<br />

odpoczywaj'leej na trawniku turystki. Jeden rueh nogi kobiecej przekre­<br />

93


•<br />

KRYSTYNA KWASNIEWSKA<br />

slil wysilek i geniusz tw6rc6w oraz ideologow, podwazyl prymat metafizyki.<br />

W tej sytuacji Kapuscinski wyznaje za Terencjuszem: "Homo sum,<br />

humani nihil alienum a me esse puto".<br />

"Boli, ale trzeba ruszac"<br />

Teraz dopiero mozemy dookreSlic t~ fascynacj~: jeszcze bardziej<br />

intryguje Kapuscinskiego czlowiek w ruchu. Nie przypadkiem szczegolnym<br />

uznaniem pisarza cieszq si~ koczownicy; wspomina, jak przemierzal<br />

z nimi pustyni~ i bez jednego slowa poczul, ze oto spotkal swych<br />

braci. Pochwala kultur koczowniczych jest pochwalq wolnoSci, kreatywnOSci<br />

aktywizowanej w skrajnych warunkach i dlatego najbardziej wartoSciowej.<br />

W innym miejscu wyznaje:<br />

Najbardziej fascynujqce Sq momenty irracjonalne w historii. Bunty, wybuchy<br />

zbiorowych emocji, szal zniszczenia, erupcje samozaglady. Ich zaskakuj'lce przyczyny.<br />

CZltsto - blahosc powodu. Nagle wyzwolenie potltinych energii. I jak<br />

wszystko wraca w stare loiysko, jak nurt staje silt powolny, a przez plytkq wod~<br />

znowu przeswituje piaszczyste dno (L).<br />

Owocem zafrapowania ruchem ku zagladzie staly si~ ksiqzki: Cesarz<br />

i Szachinszach oraz liczne reportaze opisujqce narodziny Trzeciego Swiata.<br />

Czlowiek wzniecajqcy rewolucj~ to r6wniez czlowiek w ruchu.<br />

W tym momencie dochodzimy do punktu bardzo istotnego: do miejsca<br />

styku ruchu fizycznego i poruszenia duchowego, czyli wewn~trznego<br />

jednostki. Granica ta jest bardzo plynna. Ruch fizyczny moze stac si~<br />

ruchem mysli i odwrotnie - aktywnosc umyslowa dynamizuje, zmusza<br />

do poszukiwan:<br />

Podr6i to owocne przeiywanie swiata, zglltbianie jego tajemnic i prawd, szukanie<br />

odpowiedzi na pytania, kt6re on stawia. Tak pojmowane podr6iowanie jest<br />

refleksjq, jest filozofowaniem (L).<br />

Bezruch ciala to swiadectwo biernosci umyslu:<br />

Wszltdzie, wszltdzie ten sam widok ludzi siedz'lcych bez ruchu, calymi godzinami,<br />

na starych krzeslach, na kawalkach desek, na plastikowych skrzynkaeh,<br />

w cieniu topoli i mangowc6w, opartych 0 Seiany slums6w, 0 ploty i framugi<br />

okien, niezaleinie od pory dnia i roku, od tego, ezy swieci slonce, czy pada<br />

deszcz, ludzi osowialych i nijakich, jakby w stanie c~ronicznej drzemki, wlasci­<br />

94


TEMATY I REFLEKSJE<br />

1[1<br />

wie nic nie robi,!cych, tkwi,!cych tak bez potrzeby i celu, a tabe (mozna przyi'lc)<br />

pogr'lzonych w myslowym odr~rwieniu (1).<br />

Skoro "podroiowanie jest filozofowaniem", spodziewamy si ~, ii ruch<br />

stanowi kategori~ filozoficzn'l, a nawet wartosc etyczo'l. Rzeczywiscie,<br />

u KapuScinskiego moiemy mowic 0 filozofii i etyce ruchu. Sarna kategoria<br />

ruchu jest ciekawa i niejednolita, sklada si~ z pomniejszych podkategorii.<br />

Gdyby brac pod uwag~ cech~ nat~ienia, daloby si~ wyrysowac<br />

os, na ktorej punktem zero bylaby b i ern 0 s C, czyli zatrzymanie<br />

ruchu. Posrodku osi sytuowalby si~ r u c h, zas strzalka zmierzalaby w kierunku<br />

po s pie c h u. Moina tu przytoczyc cal'l gam~ okreslen zwi'lzanych<br />

z poszczeg61nymi haslami, latwo rei zorientowac si~, ii maj'l one<br />

wyrazne nasycenie etyczne. "Biernosc", "stagnacja", "oboj~tnosC" , "pasywnosC",<br />

"myslowa drzemka", "bezruch", "ogl'ldanie" przeciwstawione<br />

s'l "ruchowi", ktory z kolei rozbija si~ na dwa rodzaje: r u c h w g I 'l b<br />

("podr6i", "zrozumienie", "rozmyslanie") oraz r u c hob 0 k ("pospiech",<br />

"chaos", "tempo", "zadyszka", "szybkosc", "powierzchownosc").<br />

Jui na tej podstawie moina podj'lc pr o b~ zarysowania modelu filozoficzoo-etycznego<br />

wypracowanego przez KapuScinskiego. Przypomina<br />

on schemat budowy atomu, zloionego z dodatniego jqdra oraz ujemnie<br />

naladowanych elektron6w. Dodatnim j'ldrem nazwijmy kategori~ r u ­<br />

c h u w g I 'l b, zas b i ern 0 s c oraz r u c hob 0 k przyjm'l rol~ ujemnych<br />

elektronow.<br />

Model ten moina opisac za pomoq dw6ch opozycji: "biernosc ­<br />

ruch" oraz "ruch obok - ruch w gl'lb". Pierwsza z nich, podstawowa,<br />

zaklada, ii stagnacja jest zawsze negatywna i gl~bo ko destruktywna, jedyn'l<br />

szans~ zmiany stanu stanowi zas poruszenie. Biernosc i ruch rozpatruje<br />

pisarz w scislym pol'lczeniu z poj~ciami zla i dobra: "O dkrywanie<br />

dobra zaklada aktywnosc, wymaga od nas wysilku, postawy czynnej,<br />

zaangaiowania. Biernosc zwi~ksza nasz'l podatnosc na zlo" (L).<br />

Pasywnosc samozawiniona to cecha bogaczy-pasoiyt6w, wspolczesnego<br />

homo informaticus, nowego typu czlowieka. Poiywkq umyslow'l homo<br />

informaticus S'l strony Internetu, banki danych, multimedia. Natlok informacyj<br />

ny, moiliwosc uczestniczenia w ",rydarzeniach na calym swiecie<br />

w charakterze biernego widza vvytwarzaj'l postaw~ gapia, kt6ra nie wymaga<br />

aktywnego poszukiwania, ponoszenia odpowiedzialnoSci i ryzyka<br />

wsp61udzialu. Ogl'ldanie naleiy do sfery biernosci, charakteryzuje si~<br />

95


• <br />

nacechowaniem zdecydowanie negatywnym. I 0 ile "podrozowanie jest<br />

Poruszanie si~<br />

stanowi es e ncj~<br />

zycia, podstaw~<br />

komunikacji mi~dzyludzkiej.<br />

KRYSTYNA KWASNIEWSKA<br />

filozofowaniem", 0 tyle turystyka, przedkladajqca postaw~ gapia nad zrozumienie,<br />

splyca i pustoszy wrazliwosc wspolczesnego czlowieka.<br />

Istnieje jednak takZe pasywnosc narzucona. To stagnacja fizyczna<br />

i marazm umyslowy wszystkich niewolnikow totalitaryzmow, ofiar dyktatur,<br />

wszystkich glodujqcych i umierajqcych z pragnienia na pustyniach<br />

i w sawannach Afryki, na stepach Azji i w krajach Ameryki tacinskiej:<br />

"siedzqcych bez ruchu", "opartych 0 sci any slumsow", "osowialych i nijakich",<br />

"tkwiqcych bez potrzeby i celu". Ich ciala Sq zatrute glodem,<br />

lecz jeszcze gorsza trucizna paralizuje ich umysly i serca: poczucie odrzucenia,<br />

skazania, zb~dnosci wlasnego istnienia. "Tkwiqcy bez potrzeby<br />

i celu", najgl~biej zakazeni biernosciq Sq oglqdani na ekranach telewizorow<br />

przez rownie znieruchomialego homo informaticus. W ten sposob<br />

tworzy si~ kamienny krqg wzajemnej oboj~tnosci.<br />

Przejscie od biernosci do ruchu wymaga wysilku, koncentracji wszelkich<br />

wladz duchowych i fizycznych. Wysilek taki nalezy jednak podejmowac<br />

za wszelkq cen~, gdyz stanowi on element walki 0 przetrwanie<br />

Sq metaforq spelniajqq si~<br />

czlowieczenstwa: "Mysl, ktora nie musi przebijac sit;<br />

z najwi~kszym wysilkiem, traci spoistosc, twardosc<br />

diamentu, wiotczeje i usycha" (L). Nawet jesli w grt;<br />

wchodzi slabosc chorego ciala, KapuScinski powtarza<br />

za doktorem: "Boli, ale trzeba ruszaC" (L). Siowa<br />

te brzmiq w ustach pisarza jak metafora i w istocie<br />

na wielu planach jego zycia.<br />

Poruszanie si~ stanowi esencj~ zycia, podstaw~ komunikacji mi~dzyludzkiej<br />

- to pozytywne jqdro filozofii autora Wojny futbolowej. Piszqc<br />

o koczownikach, daje takq definicj~: "Dla nich zycie oznaczalo ruch,<br />

pokonywanie przestrzeni, zatrzymani w jednym miejscu usychali i gin~­<br />

Ii" (WF). Czlowiek zatrzymany w ruchu fizycznym, a przede wszystkim<br />

- umyslowym, usycha i ginie, poniewaz istnienie jest podrozq. Ma ona<br />

jeden okreslony kierunek: w glqb, do wn~trza, ku poznaniu najgl~bszej<br />

metafizyki bytu. Choc w podrozy ograniczeni jesteSmy barierami naszych<br />

mozliwosci i nakazow etycznych, to r u c h w g I q b powinien<br />

si~ odbywac do konca:<br />

Czlowiek jest sam dla siebie pewn" struktur" granic. Nosi j" w sobie. Ci'lgle<br />

odczuwa jej nieustt:pliw,!, nieubtagan,! obecnosc. IvJ;ysli - jUl dalej nie powinie­<br />

96


TEMATY I REFLEKSJE<br />

nem. Albo - jui: nie mog~ ani kroku. Zycie - to poruszanie si~ wewnqtrz tej<br />

struktury, ai: dojdzie si~ do granicy ostatniej i ostatecznej - do smierci (L).<br />

Tego, ii nie kaidy ruch jest jednak wartoSci'l pozytywn'l' dowodzi<br />

druga opozycja. Sprobujmy zdefiniowac rue h ob 0 k. Po pierwsze: to<br />

pospiech, powierzchowna percepcja swiata, pogon za sensacj'l wbrew<br />

poznaniu. Zawsze w biegu, jedni obok drugich, w rzeczywistosci nie odczytywanej,<br />

lecz przegl'ldanej jak ilustrowany magazyn, tracimy wspoludziai<br />

w najglt;bszym misterium bytu. Nie zgit;biaj'lc tajemnicy istnienia<br />

Innych, splycamy samych siebie, nasz wewnt;trzny nurt wysycha. Produktern<br />

rucnu jest budowanie, produktem zawrotnego tempa - destrukcja.<br />

Metro: pospieszne mijanie si~ ludzi. Twarze zamkni~te, nieczytelne. O boj~rne<br />

przeplywanie obok 3iebie milionow ludzkich losow, mysli, uczuc - niewidoczna,<br />

a najwainiejsza materia swiata (L).<br />

Na przeciwnym biegunie, Iecz wci'li w obrt;bie tej samej negatywnej<br />

kategorii, sytuuje sit; tabe inny rodzaj "ruchu obok" - ruch prowadz'lcy<br />

do zniszczenia, zamiast do zrozumienia: celowe, aktywne zlo, ktore<br />

owocuje chaosem. Tak wlasnie postrzega KapuScinski wojny, dziaiania<br />

Iudzi upojonych wladz'l: cesarza Hajle Sellasje, szacha lranu, afrykanskich<br />

"warlordow", dyktator6w, tyran6w, morderc6w na tronach, a tabe<br />

mnie i ciebie, jdJi na nasz, nawet bardzo ograniczony spos6b, zapragniemy<br />

stiumic przejawy woInoSci, zamkn'lc usta chcqcym mowic, skrt;­<br />

powac, zabronic, zIikwidowac. A gdy juz kazdy oddech bt;dzie pod kontroI'l<br />

- spokojnie napawac sit; wladz'l, czyli rudzic sit;, ze fikcja stanie sit;<br />

prawd'l. Jednak kto wyzwala aktywne zio, ten nie zazna spokoju, skazany<br />

na poruszanie sit; 0 b 0 k spoczynku.<br />

Ciekaw'l czy wrt;cz porywaj'lcq rzecz'l staje sit; w takim systemie<br />

wartosci rewoIucja. Wieloletnie obserwacje podpowiadaj'l pisarzowi<br />

pewien schemat. Wybucha ona jako zbiorowe wyrwanie sit; ze stagnacji,<br />

staj'lc sit; wtedy pozytywnym aktem przelamania biernoSci na rzecz ruchu.<br />

Szybko jednak okazuje sit;, ii kaide zabojstwo wyzwala destruktywn'l<br />

dynamikt; zia, ktora niszczy samych rewoIucjonistow. Moment,<br />

gdy rewoIucja staje sit; wojn'l' to przejscie od ruchu do chaosu. Chaos<br />

zas pociqga za sob'l dezorientacjt; i bezradnosc. Szybko znajduj'l sit; ci,<br />

ktorzy umiej'l to wykorzystac, aktywizujqc zio dqz'lce do wydumienia.<br />

,,wszystko wraca w stare lozysko, ( ... ) nurt staje sit; powolny, a przez<br />

97<br />

II


III<br />

KRYSTYNA KWASNIEWSKA<br />

plytk 'l wod~ znowu przeSwituje piaszczyste dno". Igraszki z diablem nie<br />

wroz'l niczego dobrego czlowiekowi w ruchu.<br />

"Izmael ptynie dalej"<br />

o kaidej drodze lubi~ myslec, i e jest ana drogq bez kOllca, ie biegnie dookola<br />

swiata. A wzi~la si~ to stqd, ie z mojego Pinska moina bylo lodkq dotrzec do<br />

wszystkich oceanow. Wy ruszajqc z malego, drewnianega Pinska, maina oply·<br />

nqc caly swiat (L) .<br />

Pinsk to niewielkie miasto portowe na Bialorusi, polozone przy ujsciu<br />

Piny do Prypeci. W 1932 roku, kiedy przyszedl tam na swiat Ryszard<br />

Kapuscinski, juz od 12 lat lezalo w granicach Drugiej Rzeczypospolitej.<br />

Taki stan rzeczy mial trwae do 193 9 roku. Data i miejsce urodzenia<br />

pisarza wskazuj'l na fakt, ze jako siedmioletni Polak z kresow<br />

stan'll on oko w oko z zawieruch'l wojenn'l, Armi'l Czerwon'l, strachem<br />

i glodem. W tym wieku nie mogl jeszcze wiedziee, czym jest wielka polityka,<br />

totalitaryzm, nacjonalizm i terror, ktore za kilkadziesi'lt lat b~dzie<br />

pi~tnowal na kai.dej stronie swych ksi'lzek. Jednak nawet siedmiolatek<br />

zmuszony spae w ubraniu (bo w kazdej chwili trzeba bye gotowym<br />

do ucieczki), nieustannie glodny, stoj'lcy cal'l noc w kolejce po<br />

landrynki (w koncu dostaje do wylizania puszk~ po cukierkach), doswiadczaj'lc<br />

tego wszystkiego, zdaje sobie spraw~, ze nie tak powinien<br />

bye urz'ldzony swiat.<br />

Pinsk i czasy wojny nie daly przyszlemu podroznikowi zadnych perspektyw,<br />

zadnej mozliwoSci rozwoju intelektualnego. Daly mu gorzkie<br />

doswiadczenie nieszcz ~scia i upokorzenia. W Lapidariach KapuScinski<br />

wspomina, i.e zim'l w czasie wojny nie mial but6w: kosztowaly 400 zlotych,<br />

czyli 0 400 za duzo jak na mozliwosci rodzicow. M usial wi~c, glodny<br />

i splakany dziesi~cioletni chlopiec, sprzedae 400 kostek mydla po zlotowce,<br />

aby zarobie na drewniaki. M alo kogo w tych czasach stae bylo<br />

na luksus mydla, wi~c handel ci'lgn'll si~ bez konca. Wreszcie bury zostaly<br />

splacone.<br />

JednakZe skoro lata okupacji nie rozwijaly niczego poza instynktem<br />

przetrwania, sk'ld u dziecka 0 pustym zol'ldku mysl, iz z jego miasteczka<br />

mozna dotrzee 16dk'l do wszystkich oceanow W KapuScinskim pasja<br />

98


TEM ATY I REFLEKSJE<br />

rue h u kielkowala bardzo wezeSnie i okazala si~ ezyms znaeznie trwalszym<br />

nii ehlopi~ ee marzenie, okazala s i ~ iyeiowq Jesli zastanawiamy<br />

pr6bq zrozumienia, dlaezego ludzie krzywdzq si~ siC(, co reporter powinawzajem,<br />

dlaezego dzielimy si~ na glodnyeh i sy­ nien uczynic, by<br />

tyeh, ofiary i kat6w. O to pierwsze oznaki "eharak­ zrozumiec Innego,<br />

teru reportera". Maly ehlopiee, obserwujqey po- Kapuscinski nie waha<br />

eiqgi podczas codziennej drogi do szkoly, przyswajal siC( podp owiedziec: to,<br />

sobie skomplikowanq prawd~, ie istnienie jest pod­ na co s tac czlowieka.<br />

r6i q w swiaty dalekie i nieznane - niezaleinie od<br />

tego, ezy lei" na drugiej p6lkuli, ezy tei ukryte Sq W stojqcym obok ezlowieku.<br />

Dwadzieseia lat p6zniej reporter Ryszard KapuScinski rozpoeznie<br />

swoje wieloletnie podr6ie po Afryee, Ameryee taeinskiej i Azji. Jego<br />

i yeie stanie si~ symbolem "ruehu absolutnego":<br />

Walizk,< zapakowae - rozpakowae, zapakowae - rozpakowae, zapakowae, maszyna<br />

do pisania (Hermes Baby), paszport (SA 323273), bilet, lotnisko, schodki,<br />

samolot, zapiqe pasy, start, odpiqc pasy, lot, kolysanie, slonce, gwiazdy, kosmos,<br />

biodra spacerujqcych stewardess, sen, chmury, spadajqce obroty silnik6w,<br />

zapiqe pasy, zniianie, kolowanie, lqdowanie, ziemia, odpiqc pasy, schodki, lotnisko,<br />

ksiqieczka szczepien, wiza, do, taks6wka, uIice, domy, ludzie, hotel, klucz,<br />

pok6j, duszno, pragnienie, innosc, obcose, samotnosc, czekanie, zm,


II<br />

KRYSTYNA KWASNIEWSKA<br />

stem w Afryee, to nie piszy list6w i nie telefonujy do domu. Inny swiat znika.<br />

W przeeiwnym przypadku bylbym outsiderem. Potrzebuj~ przynajmniej chwi­<br />

Iowego zludzenia, ze swiat, w kt6rym w tej ehwili jestem - jest jedyny. Czasami<br />

wykraeza to poza zludzenie. Czasami bylem pewien, ze przezywam sw6j ostatni<br />

swiat, ze stqd droga prowadzi juz tylko do nieba (L).<br />

Ruehliwose podr6znika z Pinska jest w it;e ruehliwoseiq eiala i mysli<br />

- to drugie objawia sit; wyraznie w jego teehniee pisarskiej. Poetyka fragmentu<br />

uksztaltowala takie ksiqzki jak: Lapidaria, Szachinszach, Cesarz;<br />

fotografie, notatki, nagrania magnetofonowe, cytaty lektur stanowiq<br />

podstawowq ieh materit;. W polqezeniu z formq - sekwenejami krotkieh<br />

zdan lub, przeeiwnie, nagromadzonymi okrdleniami, wyliezeniami,<br />

dajq wrazenie dynamiki, szybkoSci. Sq momenty, gdy jakas sila odsrodkowa<br />

rozsadza te teksty o d wewnqtrz:<br />

Sk~d wezmy ei benzyny, powiedzial Nelson, posIij do Lubango, jak posIy, czlowieku,<br />

kiedy nie mam siy czym ruszyc, swietlna seria przeleciala nad nami,<br />

potem druga, trzeeia, Nelson, odezwal siy ten, kt6ry trzymal drzwiczki samochodu<br />

tak, jakby nie cheial nas pUScic, m6wiy ci, jest zJe, wytlu k ~ nas jak kurczaki<br />

i znowu bJisko jeden granat ... (WF).<br />

Innq eharakterystyeznq oznakt; nieustannego wewnt;trznego poruszenia<br />

KapuScinskiego stanowi wyglqd jego pokoi hotelowyeh, w ktoryeh,<br />

do ezego pisarz przyznaje sit; z dumq, panuje nieprzecit;tny balagan:<br />

(... ) caly zastany porzqdek rozsypuje si~ i przepada,wszystkie<br />

rzeczy nabierajq zyeia, zaezynajq przenosic siy z miejsea na miejsce, wehodzic<br />

w coraz to nowe uklady i zwiqzki, robi si~ eiasno i barokowo, a tym samym<br />

bardziejzyezliwieiswojsko.Mozna odetehnqc i rozluznic sit; wewnprznie<br />

(Sz; podkr. K.K.) .<br />

Niestety efektem uboeznym trybu zycia ezlowieka w ruehu Sq "innose,<br />

obeose, samotnose, ezekanie, zmt;ezenie", ezyli ogromna pokusa<br />

biernoSci, zrzueenia z siebie odpowiedzialnoSci bycia reporterem. KapuScinski<br />

potrzebuje ruehu jak powietrza, a jednak, co sam wspomina<br />

w Wo;nie futbolowe;, kilkakrotnie podjql pr6bt; zmierzenia sit; z pasywnokiq<br />

"biurka"_ Ow mebel- nieco demoniezny, ehoe opisany z duzym<br />

poezueiem humoru - w ujt;ciu pisarza staje sit; symbolem znieruehomienia,<br />

trwania w potrzasku, przedmiotem namit;tnej, nieskrywanej nienawiki<br />

("Nie eierpit; biurek!" - WF). Mozna pr~y p uszezae, i.e w koszma­<br />

100


TEMATY I REFLEKSJE<br />

_ __ - ___ - - - - - _ __ - - - - __ - - __ - 1 - ___ __ ___________ _ _ ________ _ _________ _ _________ _ ___ _ __ _<br />

rach KapuScinskiego to wlasnie potworne biurko porywa i pozera krolewny,<br />

a on, nowy Don Kichot, dzielnie rozprawia silt z tym stokroc<br />

gorszym wcieleniem wiatrakow.<br />

Perypetie zwi,!zane z karieq "biurkow,!" w przypadku korespondenta<br />

PAP-u zawsze znajdowaly jedno rozwi,!zanie: odsun,!c krzeslo, wstac i ruszyc<br />

w dalsz,! drog ~ . Ziemia jest okqgla, wyruszaj'!c z Pins ka, mozna<br />

oplyn,!c j,! cal,! i wrocic na to samo miejsce. Wtedy nalezy oplyn,!c j,!<br />

jeszcze raz, a potem setki, tysi,!ce razy. PrzeSwiadczenie, ze wszystko<br />

znamy, to tylko nasze zludzenie. Zawsze pozostanie cos do zrozumienia,<br />

gdyz zar6wno rzeka 5wiata, jak i nasze wewnlttrzne rzeki s,! plyn,!c


TEMATY TREFLEKSJE<br />

NIEPEWNOSC OKA<br />

Malgorzata Ki towska-Lysiak<br />

stowo<br />

i obraz<br />

Status fotomontazy Romana Cieslewicza od<br />

poczlltku nie byl ilustratorski. Jego cykl byl<br />

raczej autonomicznll propozycjll artystycznll,<br />

wyroslll z przezycia towarzyszllcego lekturze<br />

Sch ulza.<br />

Schulzowska proza wielokrotnie iywila wyobraini~ innych artyst6w.<br />

Wsr6d pr6b znalezienia dla niej ekwiwalentu plastycznego zwraca uwag~<br />

cykl trzynastu fotomontaiy wykonanych przez Romana Cidlewicza<br />

w 1962 roku. Prace te ani nie byly przeznaczone do spelnienia funkcji<br />

ilustracyjnej, ani tei nigdy takiej roli nie odegraly. CieSlewicz byl zawsze<br />

zafascynowany niezwyklym swiatem prozy Sklep6w cynamonowych i Sanatorium<br />

Pod Klepsydrq i tworzqc fotomontaie, dal temu wybitny artystycznie<br />

wyraz. Cykl nie od razu zostal doceniony: spotkal siy z dezaprobatq<br />

Zbigniewa Florczaka, Anura Sandauera oraz 19nacego Witza.<br />

Krytycy uwaiali, ie sugestywnosc literatury Schulza jest nieprzekladalna<br />

na inny, nieliteracki j~zyk. Kto wie, czy w pewnym sensie przed tq<br />

prozq nie skapitulowal nawet sam jej autor - jej pierwszy i jedyny jak<br />

doqd ilustrator. Kwestia ta wymaga jednak osobnego studium.<br />

Pr6cz Schulza nikt takiej pr6by nie osmielil si~ podjqc; nikt nie osmie­<br />

Iii si~ wprowadzic do jego tekstu plastycznych kompozycji w jakikolwiek<br />

spos6b ten tekst komentujqcych. Pr6by tworzenia ilustracji byly<br />

jednak podejmowane, czego przykladem s'l chpciaiby malo znane prace<br />

102


II<br />

TEMATY __ _____ __ [ REFLEKSJ ___________ E _____ J _ ___________ _____ __________ __ ____ ___ _____ ________ ___ ___ _<br />

Olgi Siemaszko. 0 ile wiem, nie ukazal si ~ jednak tom prozy, w ktorym<br />

doszloby do bezposredniego spotkania teksru Schulza z cudzq tworczo­<br />

Sciq plastycznq.<br />

Status fotomontazy Romana Cieslewicza od poczqtku nie byl, jak<br />

wspomnialam, ilustratorski. "Nigdy mi na mysl nie przyszlo kompletowanie<br />

wizualne prozy Bruna S. Trzeba bye czlowiekiem wyjqtkowo pretensjonalnym,<br />

zeby si~ podjqe i przyznae do tego" - stwierdzal autor<br />

w jednym z listow (30 wrzesnia 1991) do nizej podpisanej. Jego cykl<br />

byl raczej auronomicznq propozycjq artystycznq, wyroslq z przezycia<br />

towarzysz,!cego lekrurze. Stanowil owoc procesu emocjonalno-intelekrualnego,<br />

byl probq wnikni~cia w istot ~ prozy, a nast~pnie probq unaocznienia<br />

charakteru tej istoty za posrednictwem srodkow dost~pnych<br />

sztukom wizualnym. D ost~pnych, ale, jak si~ mialo okazae, wymagajqcych<br />

dose znacznej korekty. Bez niej bowiem Cieslewicz moglby si~ jedynie<br />

wpisae w ktorqs z zastanych konwencji. Nie chcial tego. Nie pozwalal<br />

mu na to nie tylko szacunek dla mistrzostwa Schulza, ale rowniez<br />

jego wlasne ambicje artystyczne. Z calq pokorq, z calym zrozumieniem<br />

dla niezwyklosci tei prozy, staral si~ podjqe z niq dialog - na miar~ mozliwoSci<br />

wspolczesnego tworcy i na miar~ wyzwan wspolczesnej sztuki.<br />

Jego fotomontaze, nieufnie przyj~te w Poisce, pokazane jesieniq 1963<br />

roku w paryskiej galerii Mandragore zyskaly przychylnose krytyki francuskiej,<br />

ktora zauwazyla i podkreslila umiej~tnose polqczenia przez autora<br />

"artystycznego" z "uzytecznym", autonomicznoki nowego dziela<br />

z wiernosciq duchowi (nie literze) oryginalu, czyli tekstowi Schulza. Eksponowano<br />

rowniez odkrywczose warsztatowq Cieslewicza, ktory<br />

w Schulzowskim cyklu reaktywowal zapomnianq technik~ i tworzyl z jej<br />

udzialem wlasny, aktualny j~zyk plastycznej wypowiedzi. Sukces ten<br />

umozliwil grafikowi prac~ we Francji i ostatecznie pozwolil mu tam<br />

pozostae. Jego dalsza tworczose pokazala, ze proza Sklep6w cynamonowych<br />

byla dIan rodzajem "imperatywu", bez ktorego bye moze uksztaltowalaby<br />

si~ nieco inaczej, bye moze mniej oryginalnie i - paradoksalnie<br />

- mniej samodzielnie. Tego ostatniego nie da si~, oczywikie, stwierdzie<br />

z pewnokiq, niemniej Cieslewicz do konca zycia pami~tal 0 tamtym<br />

wyzwaniu, owym "heretyckim" impulsie, przykladal don wielkq wag~,<br />

podkreslal istotnosc parailustratorskiego doswiadczenia, nie mowiqc juz<br />

o tym, ze byl niezmiennym admiratorem literatury Schulza, a przy tym<br />

103


II<br />

MALGORZATA KlTOWSKA-LYSIAK<br />

bardzo przejmowala go tragedia iycia autora Sanatorium Pod Klepsydrq_<br />

M ial tei niebagatelne zaslugi jako inicjator i faktyczny organizator<br />

pierwszej francuskiej (i bodaj w ogole pierwszej zagranicznej) wystawy<br />

rysunkow Schulza - w Centre de Civilisation Polonaise na Sorbonie<br />

(w grudniu 1975 roku)_Jej niewielki katalog byl cenny zarowno z uwagi<br />

na krotki wstyp autora fotomontaiy, reprodukcje kilku prac Schulza,<br />

jak tei bibliograficzne podsumowanie francuskich publikacji poswiyconych<br />

jego dzielu_<br />

Same fotomontaie to cykl prac, ktore odnosz'l siy b'ldi og6lnie do<br />

konkretnych opowiadan z obu tomow prozy, b'ldi szczeg610wo do zjawisk<br />

lub postaci. Do pierwszych nalei'l: Sierpien, Manekiny, Nemrod,<br />

Ulica Krokodyli, Karakony (Tarakany), Wichura, Wiosna, Sanatorium Pod<br />

Klepsydrq, Pan Edzio, Kometa; do drugich: Tluja i Ulica . Aby oddac Schulzowsk'l<br />

wizjy literackq, jej fantazmatyczn'l wielowarstwowosc, CieSlewicz<br />

zastosowal metody, ktora ze swej natury posluguje siy fragmentami<br />

",innych rzeczywistosci" - polega na l'lczeniu w jednorodn'l artystycznie<br />

calosc element6w 0 roinych rodowodach, glownie nalei'lcych<br />

do obszaru iycia potocznego, kultury popularnej. Ola wykreowania<br />

pelnego (a nie hybrydalnego) obrazu nie wystarczy zatem "pozszywaC"<br />

heterogeniczne cZySci ze sob'l, ale trzeba je poddac operacjom, ktore ich<br />

pierwsze znaczenia wplot'l w ogolniejszy sens. Ten tok postypowania<br />

bliski jest surrealizuj'lcej metodzie Schulza, ktory przy pomocy ukazywanych<br />

z naturalistyczn'l niekiedy doslownosci'l form rzeczywistych<br />

budowal swoj swiat literackiej fikcji - spl'ltanymi nicmi tkal swoisty<br />

calun snu, miykko spowijaj'lcy wybuchy potocznoSci. Aby z t'l metod


~<br />

TEMATY I REFLEKSJE ~<br />

____ ______ _ _________ _____ J _____________ _____ ________________ __ _ _ ___________ ___ _ __ _<br />

konfiguracje (Ulica) nie respektujqce pierwotnych znaczen, ale - wlasnie<br />

na spos6b po trosze surrealistyczny - ewokujqce nowe tresci. Niekiedy<br />

autor odrealnial tak dalece material wyjSciowy, pierwotny, ze jego<br />

oryginalny sens przestawa! byc rozpoznawalny, dziltki czemu wyjqtkowo<br />

skutecznie neutralizowal silt charakter fotomontaiu, a dzielo zyskiwalo<br />

na sp6jnoSci i autonomicznosci (Wichura). "Tworzqc fantastyczne<br />

postacie, Cieslewicz tak integruje elementy, ze zaciera wszelkie »szwy«<br />

fotomontaiu, kt6ry jakby przestaje byc montaiem heterogenicznych<br />

cZItSci, przeistacza silt w niezwyklq k rea c j It - przestaje oznaczac, zaczyna<br />

znaczyC" - podkreslala Seweryna Wyslouch. Innym razem technologia<br />

pozostawala czytelna, co jednak nie przeszkadzalo w utrzymaniu<br />

Schulzowskiej atmosfery przedstawien i nie przekrdlalo rangi inwencji<br />

samego CieSlewicza (Manekiny, Tluja, Ulica Krokodyli). Ta<br />

inwencja znalazla jednak najdobitniejszy wyraz w kompozycjach skonstruowanych<br />

na zasadzie symetrii, bt;dqcej w zgodzie czy to z osiq pionowq<br />

(Tarakany , wspomniana Tluja), czy poziomq (Sanatorium Pod Klepsydrq)<br />

przedstawienia. Wyrainy podzial obrazu na dwie cZItSci, wzajemnie<br />

odbijajqce silt w sobie niczym w lustrach, jest - kto wie, czy nie<br />

najciekawszq plastycznie - pr6bq nawiqzania do wielowarstwowej rzeczywistosci<br />

wykreowanej przez Schulza-wizjonera, a zarazem do kwestii<br />

tozsamoSci i powtarzalnosci motyw6w jego prozy. (W perspektywie<br />

dalszej tw6rczosci CieSlewicza tego rodzaju rozwiqzanie kompozycyjne<br />

okaze silt niezwykle istotne: kompozycja osiowa zrewolucjonizuie jt;zyk<br />

jego kolejnych realizacji i zdominuje je na wiele lat. Z najdzie to odbicie<br />

w fotomontaiach z serii Figury symetryczne, a tabe w plakatach, jak<br />

Szewcy czy Z oom).<br />

Te rozmaite "manipulacje" dokonywane przez grafika na gotowym<br />

i, wydawaloby silt, jednorodnym materiale poczqtkowym doprowadzily<br />

do jego przeksztalcenia, swoistej re-integracji w imilt celu, jakim bylo<br />

wypracowanie takiego w!asnego znaku plastycznego, kt6ry stanowilby<br />

odpowiednik prozy Schulza, nie zas jej bezposrednie odbicie, nie po<br />

prostu odtworzenie w nieliterackim wl6knie. Grafik nie by! narratorem,<br />

nie podqza! za bohaterami prozy i wydarzeniami, 0 kt6rych opowiada<br />

slowo. On tylko - i az - staral silt przetwarzac doznania, sub limowac,<br />

ocalac. lego syntetyczna, i subiektywna, wizja wybranych wai nych<br />

wqtk6w prozy nie wypaczyla jednak jej sensu. Fotomontaze nie stracily<br />

105


•<br />

MALGORZATA KITOWSKA-LYSIAK<br />

istotowej, by tak rzec, wi~ zi z opowiadaniami; przeciwnie: uwzgl~dnily<br />

specyfik~ , zlozonosc, wreszcie nastroj prozy. I w tym - tylko w tym ­<br />

sensie moina mowic 0 ich swoistej "uiytecznosci" czy tei "sluiebno­<br />

Sci". Przy calej, rzecz jasna, odr~bnosci i swoistosci.<br />

Kojarzone razem roinorodne skladniki kompozycji, pochodzqce Z realnego<br />

swiata ludzi, zwierzqt, roslin i przedmiotow, CieSlewicz - w zgodzie<br />

z "duchem" Sklep6w cynamonowych i Sanatorium Pod Klepsydrqpokazal<br />

tak, jakby wykonywal rysunek anatomiezny, jakby pragn C}1preeyzyjnie<br />

zbadac wn~trze kaidego z elementow. Zarazem nieustannie<br />

kwestionowal ich toisamosc, zaklocal zew n ~trzne wyglqdy. Dz i~ki temu<br />

groteskowa deformaeja, personifikaeja, zoomorfizaeja podtrzymuje dramatyezne<br />

napi~eie mi~dzy poszczegolnymi c Z~Scia mi owych "ukladanek",<br />

a ealosc zyskuje na wyrazistosci. Moina by byio powiedziee, ie<br />

mamy tu do czynienia ze szczegolnego typu "realizmem spot~go wanym",<br />

analogieznie do snu, ktory, jak wiadomo, p ot~g uj e przede wszystkim<br />

doznania rzeezywiste. Swoistej, interesujqcej metaforyzacji ulegl tei wqtek<br />

erotyczny, ktory przyniosl splot emoeji i znaczen bye moie jeszeze bardziej<br />

skomplikowany nii u Schulza. Wreszcie - interesujqeym pomyslem<br />

okazala si~ idea wielobarwnosei fotomontazy. Efekt ten dodatkowo<br />

podkresla bujnosc wyobraien pisarza i koresponduje z bogaetwem<br />

jego artystyeznej kreacji. Zupelnie niezwykla jest pod wszystkimi tymi<br />

wzgl~dami Tluja.<br />

,,wariatka Tluja" pojawia si~ kilkakrotnie w prozie Schulza. Oto,<br />

jak autor przedstawia jq w opowiadaniu Sierpien: "Tluja siedzi przykllcni~ta<br />

wsr6d ioltej poseieli i szmat. Wielka jej glowa jeiy si~ wiechciem<br />

ezarnyeh wlosow. Twarz jej jest kurczliwa, jak miech harmonii. Co chwila<br />

grymas placzu sklada t~ harmoni ~ w tysiqc poprzeeznych fald, a zdziwienie<br />

rozeiqga jq z powrotem, wygiadza faldy, odslania szparki drobnych<br />

oezu i wilgotne dziqsla z ioltymi z~ ba mi pod ryjowatq, mi~sistq<br />

wargq. Mijajq godziny peine iaru i nudy, podczas ktoryeh Tluja gaworzy<br />

polglosem, drzemie, zrz~dzi z cicha i chrzqka. M uchy obsiadaj'l nieruchomq<br />

g~stym rojem. Ale z nagla ta cala kupa brudnyeh galganow,<br />

szmat i strz~pow zaczyna poruszac si~, jakby oiywiona chrobotem lftgnqcyeh<br />

si~ w niej szezurow. Muchy budzq si~ sploszone i podnoszq<br />

wielkim, huezqcym rojem, pelnym wScieklego bzykania, blyskow i migotan.<br />

I podczas gdy galgany zsypujq si ~ na zierpi~ i rozbiegajq po smiet­<br />

106


TEMATY [ REFLEKSJE<br />

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -- -- - - ----- - -- - - - - - -- -- - - - - -- - - - - - - - - - - - - - -- - -- - - - - - - - -- --<br />

nisku, jak sploszone szczury, wygrzebuje si ~ z nich, odwija z wolna jqdro,<br />

wyluszcza si~ rdzen smietnika; na wpot naga i ciemna kretynka<br />

dzwiga s i~ powoli i staje, podobna do boika pogallskiego, na krotkich,<br />

dziecinnych noikach, a z na p~c znia te j zlosciq szyi, z poczerwienialej,<br />

ciemniejqcej od gniewu twarzy, na ktorej, jak malowidla barbarzynskie,<br />

wykwitaj'l arabeski nabrzmialych iyl, wyrywa si~ wrzask zwierz~cy,<br />

wrzask chrapliwy, dobyty ze wszystkich bronchij i piszczalek tej pol<br />

zwierz~cej, pol boskiej piersi. Bodiaki, spalone sloncem, krzyczq, lopuchy<br />

puchnq i pyszniq si~ bezwstydnym mi ~se m, chwasty slini'l si~ blysz­<br />

CZqcym jadem, a kretynka, ochrypla od krzyku, w konwulsji dzikiej uderza<br />

m i~ sis tym lonem z wscieklq zapalczywoSci'l w pien bzu dzikiego,<br />

ktory skrzypi cicho pod natarczywosciq tej rozpustnej chuci, zaklinany<br />

calym tym n~dzarskim chorem do wynaturzonej, poganskiej plodno­<br />

Sci". CieSlewicz wydobyl z tego pulsujqcego, zmyslowego, nieomal fizjologicznego,<br />

opisu nieujarzmionej, pokqtnej miloSci dwa tony: zwierz~co<br />

se Tlui i ucz!owieczenie swiata, ktory jq otacza (gatgany rozbiegajq<br />

si~, bodiaki krzYCZq, chwasty sliniq si~... ). Tluja nie jest kobietq; nie rna<br />

nawet swiadomoSci, ie moglaby niq bye. Naleiy, jak powiedzialaby Wislawa<br />

Szymborska, do odr~bnego rodzaju - do "ienskiej fauny" (Kobiety<br />

Rubensa). CieSlewicz, jak Schulz, sprowadza jej pleiowq ide ntyfi kacj~<br />

do jednej fun kcji - do seksualnosci, do "wynaturzonej, poga6skiej plodnosci".<br />

Jej wizualny "portret" w ukciu grafika tworzy pol'lczenie wydatnego<br />

nagiego biustu z pokrytq czarnym, owadzim meszkiem glowq<br />

skomponowanq z dwoch wyolbrzymionych much; w "twarzy" (trudno<br />

o niej mowie w sensie, do ktorego przywyklismy) dominuje pionowa<br />

mi~sista szczelina ...<br />

Ten obraz Cieslewicza spokrewnia w nieoczekiwanie wyrazny, ekspresyjny<br />

spos6b wyob rain i~ Schulza z nasyconq sensualizmem wyobrazniq<br />

Felliniego (nie tylko, i nie w pierwszym rz~ dzie, z jego steatopygicznymi<br />

olbrzymkami z Rzymu czy Amarcordu; proza Schulza jako drohobycki<br />

Amarcord - to zresztq temat wart osobnego szkicu). Obscenicznose<br />

przedstawienia jest niedwuznaczna. Ale nie wydaje si~ prowokacyjna,<br />

podobnie jak nie potrzeba prowokacji kierowala Schulzem, kiedy zbacza!<br />

z obszarow zdeterminowanych przez obyczajowe konwencje. W jednym<br />

i w drugim przypadku, i u Schulza, i u FeJiiniego, odnajdujemy obraz<br />

smietniska swiata, marginesu rzeczywistosci, epizodu z iycia, ktore nie­<br />

107


II<br />

MALGORZATA KlTOWSKA-LYSlAK<br />

rzadko u Schulza toczy si~ w "trzynastym miesiqcu", a wi~c poza ezasem,<br />

poza konwencjq, stylem, obyczajem. W jednym i w drugim przypadku<br />

bohaterkq epizodu jest "ciemna kretynka", infantylna, odrzueona.<br />

PodkreSlenie "zwierz~eoSci" pozwala ukazae jej ukryte emoeje, to,<br />

co niewidzialne. He podobnyeh, analogicznie eharakteryzowanych postaci<br />

zaludnia Schulzowskq proz~ Pokr~ceni dziwacy to jego pisarska<br />

specjalnose. Jakie jednak barwni, jak pelni fantazji, inwencji. A przy<br />

tym - z naturalnq godnosciq znOSZqCY, a nawet przekraczajqey, sw6j los...<br />

Dose wspomniee jednego tylko - Jakuba. CieSlewicz b ezb!~dnie wyezuwa<br />

intencje Schulza i wydaje si~ ow stan rzeczy honorowac. Jui w samej<br />

roinorodnosci artystycznych zabiegow mozna dopatrywac si ~ c h~ci zadoseuczynienia<br />

rozmaitosci drohobyckich typow i sytuacji ludzkich.<br />

Fotomontaie wykonal tworca mlody (urodzil si~ w 1930 roku<br />

i, co w Schulzowskim kontekScie wanG zauwaiyc, przyszedl na swiat<br />

we Lwowie; obaj artySci pochodzq zatem z tego samego matecznika).<br />

W pewnym sensie, jak wspomnialam, fakt, ie we Francji spotkaly si~<br />

z uznaniem, by! dIan swego rodzaju blogos!awienstwem na drog~ dalszych<br />

tworczych poszukiwan. Przywiqzywal do tych okolicznoSci duiq<br />

wag~. Po bez mala trzydziestu latach nie mia! jui jednak dawnej smialosci.<br />

Poproszony w roku 1992 0 napisanie kilku slow do ksi'liki przygotowywanej<br />

w zwiqzku z setnq roczniq urodzin i pi~edziesiqtq roczniq<br />

smierci Brunona Schulza, najpierw zareagowal entuzjastycznie, a nast~pnie<br />

wycofal si~. Argumentowal: "CzujqC si~ kompletnie bezsilny wobec<br />

Brunona Schulza, jego wagi, sily, talentu i wplywow (... ), chowam si~<br />

w ukorze" (list do niiej podpisanej z 24 lutego 1992). Gdyby owa bezsilna<br />

"ukora" uniemozliwila mu p rac ~ w mlodosci, nie powstalyby<br />

"Schulzowskie" fotomontaze, akt wazny nie tylko w dziejach recepcji<br />

Sklep6w cynamonowych i Sanatorium Pod Kiepsydrq, ale r6wniei<br />

w skomplikowanej historii korespondencji sztuk, tutaj - slowa i obrazu.<br />

MAtGORZATA KlTOWSKA-LYSIAK, ur. 1953, historyk i krytyksztuki,<br />

adiunkt w Katedrze Historii Sztuki Nowoczesnej KUL. Ostatnio wydala<br />

: Slady. Szkice 0 sztuce polskiej po 1945 roku (1 999).<br />

108


TEMATY ________ I ___ REFLEKSJE<br />

___ J _ ________ _____ ___ _ ____________ __ __________ _ __ _ _<br />

MIDRASZE <br />

Pawel Spiewak<br />

Noe<br />

sp rawiedliwy<br />

enota sprawiedliwosci spotyka sil( z rnilczeniern<br />

i posluszenstwern Noego, a spelnia sil( w jego<br />

trosce 0 caly dobytek zgrornadzony na korabiu.<br />

Cadik, sprawiedliwy, jest tyrn, kto dzierzy skarb,<br />

ale nie jest jego wlascicielem. R oz po rz~ dza nirn,<br />

korzysta zen, ale rna go uzye w zgodzie z wolq<br />

tego, od kogo wszystko otrzyrnal.<br />

Potop przychodzi w dziesiqtym pokoleniu od stworzenia czlowieka.<br />

Liczba d z i e s i~ c wydaje si~ tu wielce znaczqca. D ziesi~cioma powiedzeniami<br />

Elohim, B6g sprawiedliwoSci i sqdu, stworzyl swiat. Dzi e si~c jest<br />

przykazan. Dz i esi~c plag spada na Egipcjan. Dzi e si~ciu pr6bom poddany<br />

zostaje Abram-Abraham. 0 dziesi~ciu emanacjach - sefirot Boga pi­<br />

SZq kabaliSci. A przede wszystkim pierwsza litera imienia Boiego, jud,<br />

rna wartosc gernatrycznq dziesi~c . Historia zawarta w Torze nie tylko<br />

opowiada 0 losach kolejnych pokolen, ale odslania nam, jak zdajq si~<br />

twierdzic liewi komentatorzy, irni~ Boga.<br />

Potop kojarzy nam si~, oczywiScie, z arkq. Slowo to pojawia si~ w Biblii<br />

dwukrotnie. Po raz pierwszy w historii Noego, po raz drugi w opowieSci<br />

0 Mojieszu. Maly Mojiesz, ocalony cudownie z rzezi niewiniqtek,<br />

unosil s i~ w koszu. W oryginale hebrajskim 6w kosz nazwany jest<br />

arkq. Ocalenie Mojsze Rabeniu jest w ten spos6b niemal utoisarnione<br />

z przetrwaniem ludzkoSci, co stalo si~ dzi~ki Noemu. Arka Noego i Moj­<br />

109


•<br />

PAWEt SPIEWAK<br />

zesza jest oczywisq prefiguracj'l Arki Przymierza (aron habrit) zawieraj'lcej<br />

skarb dla ludzkoSci najwi~kszy . Arka staje siy symbolem zbawienia<br />

Zyd6w i ludzkoSci.<br />

Slowo arka posiada dwa znaczenia. Pierwsze jest oczywiste: to korab,<br />

pudelko. Wedle drugiego arka (tewa) oznacza slowo. W slowie­<br />

-arce unosi si~ na wodach potopu zwierzyniec Noego. Slowu-arce powierzone<br />

jest zycie M ojzesza ocalonego przez c6rky faraona. Stowo lqczy<br />

dwa wydarzenia i dwa brzegi: zniszczenie swiata i zniszczenie rnyskich<br />

potomk6w Izraela z ocaleniem czy nowym pocz'ltkiem. Powierzamy<br />

si~ slowu. Powierzamy si~ czemus kruchemu i niepewnernu jak<br />

obietnica, nakaz. NiepewnoSci i smiertelnemu zagrozeniu przeciwstawia<br />

si~ cos nienamacalnego, cos niezakorzenionego, pozbawionego oparcia<br />

w jakiejkolwiek racjonalnie ugruntowanej koniecznoSci. To slowo<br />

wykracza poza racjonalny namysl. Arka w opisie biblijnym unosi si~,<br />

dryfuje na wodach. N ikt niq nie steruje. Nie rna zagli, wiosel. Noe nie<br />

jest marynarzem i nie zna si~, jak mozna sqdzic, na zeglowaniu. Ocalenie<br />

nie dokonuje si~ za sprawq jego pomyslowoSci (jakZe inaczej rysuje<br />

si~ obraz innego zeglarza - O dyseusza), ale za spraWq boskiego slowa.<br />

Arka mogla ocalee jedynie d z i~k i woli Boga.<br />

HaSzem (Szem po hebrajsku znaczy Im i ~ ) dokladnie instrullje Noego,<br />

jakie majq bye wymiary arki, ile powinno bye poklad6w i jak rna<br />

wyglqdae okno. Interpretatorzy spierajq si~, czy bylo to okno czy tajernniczy<br />

kamien rozswietlajqcy drog~ w ciemnoSciach ulewy. Podane liczby<br />

majq wartose gematrycznq r6wnq wartoSci slowa laszon. A laszon<br />

oznacza j~zyk, mow~ . Tak wiyc arka-slowo jest mOWq, wiadomoSciq<br />

przenoszonq przez pow6di. Jest tym, co spaja i pozwala przetrwac llldzkOSci<br />

i wszelkiemu zyciu. Istnieje one mocq slowa, kt6rym B6g stworzyl<br />

swiat i kt6rym podtrzymuje go w dalszym byciu. Jednose swiata<br />

stoi l1a slowie, a slowo stoi u poczqtku stworzenia.<br />

Noe, a imi~ to znaczy pocieszenie, dowiaduje s i ~ 0 zniszczeniu swiata<br />

i otrzymuje dokladnq instrukcj~, jak ma zbudowae arky. Wedle" midraszy<br />

sadzi drzewa gofrowe (gatunku tych drzew nie da siy teraz okrdlicj<br />

innych wzmianek 0 takim gatunku drzew w Biblii nie rna) i czeka kilkadziesiqt<br />

lat na to, by drzewa sciqe i przysposobie na arky. Pracy swojq<br />

wykonuje przez sto dwadzieScia lat w calkowitym posluszenstwie i w rnilczeniu<br />

. Z jego ust nie pada ani jedno slowo. AI(i si~ nie buntuje, ani nie<br />

110


TEMATY I REFLEKSJE<br />

probuje wyjasnic nikomu, co i dlaczego czyni, choc moina sobie wyobrazic,<br />

ie ludzie widzieli, co robi i mogli zadawac pytania. Noe zna<br />

ta j e m nic ~ przeznaczenia. Wie, jaki los spotka jego pokolenie . Nie probuje<br />

nikogo nawracac. N ie pelni roli Kasandry. Nie zapowiada rychlej<br />

katastrofy. I nie ucieka przed nakazem nawracania, jak czynil to Jonasz.<br />

Nie dba 0 zbawienie innych ludzi. Przyjmuje za oczywistosc, ie tylko on<br />

i jego rodzina znajdq ocalenie. N ie spiera si~ z Bogiem, nie kwestionuje<br />

Jego wyrokow. Jakie inaczej post~ p owai Abraham i M ojiesz. Abraham<br />

targowal s i~ z Bogiem 0 i ycie mieszkancow Sodomy. Mojiesz protestowal<br />

przeciw Bogu, gdy Ten zagrozil wygubieniem Izraela i zaproponowal<br />

tylko jemu ratunek. Nie chcial jedynie iycia dla siebie i prosil 0 wybaczenie<br />

grzech6w narodu, a jesli nie - i qdai wymazania swego imienia<br />

z napisanej k si~ gi (Exodus 32:32). N oe zamyka s i~ w arce niczym w w i~zie<br />

niu. Nie broni ludow przed wyrokiem. Pogodzony ze SWq misjq, buduje<br />

swoj statek, a innych pozostawia ich losowi. Bye moie nie sposob<br />

byio wtedy znalei c dziesi


•<br />

PAWEL<br />

SPIEWAK<br />

i swi~tosci stal si~ dobrodziejem swoich wsp6tczesnych. Egipt jego czasow<br />

iywil wszystkie sqsiadujqce narody.<br />

o Abrahamie wiemy, ie chodzil przed Bogiem. Komentatorzy powiadajq,<br />

ie ta mala r6inica: "z" czy "przed" Bogiem jest znaczqca. Abraham<br />

byl na tyle silny, ii mogl chodzie sam przed Bogiem; Noe potrzebowal<br />

oparcia w Bogu. 0 Abrahamie powiada si~ po prostu, ie byl sprawiedliwy;<br />

0 Noem - ie by! sprawiedliwym w swoim pokoleniu. Dwie<br />

Sq tego sformulowania interpretacje. Raszi, najwi~kszy i ydowski komentator<br />

Tory, podaje w swoich komentarzach obie. Interpretacja pierwsza:<br />

ie byl sprawiedliwy na miar~ tylko swojego pokolenia, czyli ie na<br />

tie swoich wspolczesnych mogl uchodzie za sprawiedliwego. Interpretacja<br />

druga, bardziej Noemu iyczliwa: ie nawet w obliczu wielkich bezeceI'istw<br />

zdolal zachowae sprawiedliwose. A rzetelnose w takim otoczeniu<br />

zasluguje na wyiszq ocen~ niili nawet jeszcze wspanialsze zachowanie<br />

w lepszym etycznie srodowisku.<br />

Co wiemy 0 post~powaniu Noego W milczeniu zrobil ark~, a potern<br />

w milczeniu przygotowal karm~ dla zwierzqt i przez sto pi~edziesiqt<br />

dni potopu i potem, poki ziemia nie wyschla (co trwalo wi~cej niZ<br />

siedem miesi~cy), bez szemrania karmil swoich podopiecznych. Nie zaznal<br />

wtedy smaku snu. Sem, syn Noego, po latach opowiadae mial sludze<br />

Abrahama Eliezerowi, jak zwierz~ta musialy bye karmione dniem<br />

lub nocq. Problemy sprawial maly kameleon, a lwa ciqgle trapily gorqczki<br />

i dlatego inni nie mieli z nim klopotow. "Trudnosci spi~trzyly si~<br />

wieke, gdy fale Potopu zacz~ly ciskae arkq na wszystkie strony. Niczym<br />

soczewicq w garncu fale wstrzqsaly wszystkim, co znajdowalo si~ na korabiu.<br />

Lwy ryczaly, woly muczaly, wilki wyly, a wszystkie zwierz~ta wyraialy<br />

swoj strach, kaide za pomocq diwi~kow, ktore umialo z siebie<br />

wydobye" (Louis Ginzburg, Legendy i ydowskie). Opis ten ni e wydaje<br />

si~ taki fantastyczny, gdy tylko wyobrazimy sobie wody splywajqce z.niebios<br />

i tryskajqce spod ziemi. Albowiem ponad firmamentami wydobyly<br />

s i~ wody m~skie, a spod ziemi wylaly wody ienskie.<br />

Jeden tylko feniks skryl s i~ z boku, ieby nie sprawiae klopotu zapracowanemu<br />

m~iowi. Noe, wedle znanego midrasza, karmil tei nieproszonego<br />

goscia. Byl nim olbrzym O g, krol Baszanu. (Olbrzymowie, jak<br />

czytamy w Ksi~ dz e, dobierali s i ~ do corek ludzkich, by te rodzily im<br />

synow. Za ich tei spraWq zlamane zostaly wsze,lkie tabu i ograniczenia).<br />

112


•<br />

TEMATY I REFLEKSJ E<br />

- - - -- - --- - - - - - - - - - - - - -- -- .,. -- -- - - - - - - - - - -- - - - - - - - - - - - - - - - -- - - -- -- - - - - - - -- - - - -- - - - -­<br />

Uratowal si~ on w ten spos6b, ie siadal na szczeblach drabiny prowadzqcej<br />

do arki. Chronilo go to od utoni~cia, ale dokuczal mu gl6d. Przysiqgl,<br />

ie b~dzie niewolnikiem rodziny Noego, jesli tylko uratuje go ona<br />

od smierci glodowej. Noe zrobil otw6r w arce i przez niego codziennie<br />

podawal olbrzymowi jedzenie. Tak ocalala rasa gigant6w, kt6rzy nie<br />

mali iadnych ograniczen i hamulc6w. Rzekomo spotykajq ich szpiedzy<br />

Izraela, kt6rzy po latach w~drowania przekraczajq wreszcie granice Ziemi<br />

Obiecanej.<br />

Sprawiedliwose, 0 kt6rej mowa na poczqtku opowieSci, zdaje si~<br />

wskazywae na fakt, ie Noe ocala I raczej z racji tego, kim mial si~ stae,<br />

nii tego, kim by!. Z istoty milczqcej, zamkni~tej w sobie, staje si~, jako<br />

iywiciel, czlowiekiem sprawiedliwym. Czyni dokladnie cos odwrotnego<br />

w stosunku do tego, co czyni B6g. HaSzem niszczy iycie, Noe je<br />

ratuje. W Ksi~dze PrzypowieSci Salomonowych czytamy: "Sprawiedliwy<br />

rna na pieczy iywot bydlqtka swego; ale serce niepoboinych okrutne<br />

jest" (12: 10). Cadik zna potrzeby powierzonych sobie stworzen i potrafi<br />

je zaspokajae. W tym podobny jest do Boga, kt6rego sprawiedliwose<br />

"jako g6ry najwyisze; sqdy twoje, jako przepase wielka; ludzi<br />

i zwierz~ta zachowuje" (Psalm 36:7).<br />

Cnota sprawiedliwosci spotyka si~ z milczeniem i posluszenstwem<br />

Noego, a spetnia si~ w jego trosce 0 caly dobytek zgromadzony na korabiu.<br />

Cadik jest tym, kto dzieriy skarb, ale nie jest jego wlascicielem.<br />

Rozporzqdza nim, korzysta zen, ale rna go uiye w zgodzie z wolq tego,<br />

od kogo wszystko otrzymal. Inaczej przedstawia si~ jako zb6jca, zlodziej,<br />

a za to przeciei B6g ukaral smierciq ludzkose, ziemi~ i wszystkie<br />

srworzenia korzystajqce z powietrza.<br />

PAWEL SPIEWAK, ur. 1951, dr hab., historyk idei, publicysta, wsp61­<br />

pracownik "Res Publiki Nowej" i "Przeglqdu Polirycznego". Redaktor<br />

ksiqiki Sporo Polskf 1989-1999 (2000). Ostatnio wydal: W stronf wspolnego<br />

dobra (1998).<br />

113


TEMATY I REFLEKSJE<br />

-- --- --- -- ----- -- ------------------------------- ------- -- -----<br />

KOSCIOL - MOJ DOM<br />

,<br />

Janusz Poniewierski<br />

Trzy razy Asyz<br />

Czy Asyi <strong>2002</strong> odniesie jakikolwiek skutek Na to<br />

pytanie chyba najtrafniej odpowiedzial prawoslawny<br />

teo log Olivier Clement: "Asyi to otwarcie<br />

drzwi historii na tran scendencj~ . Nie moie bye<br />

innej bariery dla rosn'lcego dzis barbarzynstwa".<br />

I. Pierwszy Swiatowy Dzien Modlitw 0 Pokoj w Asyzu (27 X 1986)<br />

byl, bez wqtpienia, jednym z najwazniejszych wydarzen pontyfikatu Jana<br />

Pawla II. Zapowiadajqc go (juz w styczniu 1986 roku), Papiez zdawal<br />

si~ odwolywac do slow Jezusa: ze pewien "rodzaj zlych duch6w wyrzuca<br />

si~ tylko modlitwq i postern" (Mt 17, 21). W spotkaniu w Asyzu mia­<br />

10 zatem chodzic przede wszystkim nie 0 dialog mi~dzyr elig ijny, ekumenizm<br />

itp., ale wlasnie 0 rnodlitw~ i post (oraz pielgrzymk~) - w intencji<br />

pokoju. A czas byl ku temu stosowny, bo wtedy, w 1986 roku,<br />

swiat niepokojqco przypominal be czk~ z prochem: w powietrzu wisiala<br />

wojna Stanow Zjednoczonych z Libiq (ktorej sojusznikiem byl Zwiqzek<br />

Radziecki); regularne walki toczyly si~ m.in. w Afganistanie, Libanie<br />

i na froncie iransko-irackim; w Afryce Poludniowej w kazdej chwili mogla<br />

wybuchnqc rewolucja; w Europie szalal terroryzm, a w Czarnobylu doszlo<br />

do katastrofy nuklearnej. Na domiar zlego w pierwszej polowie<br />

pazdziernib '86 w Rejkiawiku zalama!y si~ rozmowy na szczycie<br />

Reagan-Gorbaczow. Taki by! kontekst Asyzu i wczeSniejszego 0 kilka ty­<br />

114


TEMATY I REFLEKSJE<br />

godni Iyonskiego apelu Jana Pawia II 0 zawieszenie na jeden dzien dzia­<br />

Ian zbrojnych.<br />

Spotkanie w Asyzu mialo, oczywiScie, swoich krytykow (najostrzej<br />

wypowiadal sit; na jego temat abp Marcel Lefebvre, kt6ry nazwal Asyz<br />

"najbardziej ohydnym przejawem liberalnego katolicyzmu"). W Kosciele<br />

szczegolnie gor


II<br />

JANUSZ PONIEWIERSKI<br />

tym zapominac i 0 tym, co dokonalo si


!iffi§!<br />

TEM ATY I REFLEKSJE ~<br />

--------------- - -- --- --- - ~ ----------------- --- - - - - ---- - - ----------- --- ------ - - - - --<br />

Niestety, Dzien M odlitw 0 Pok6j w Europie nie spotkal si~ z tak<br />

wielkim od dzw i ~ kie m jak Asyz '86. Co wi~cej, pomijajq go nawet niekt6re<br />

biografie Jana Pawl a II (na pr6zno szukac go np. u Weigela). Moze<br />

dlatego, ze nie przyni6s1 natychmiast widocznych owoc6w...<br />

III. Istotnym novum tegorocznego asyskiego Dnia M odlitw 0 Pok6j<br />

na swiecie (24 I) byl sam jego poczqtek: rano wszyscy uczestnicy owego<br />

Dnia (tzn. przedstawiciele 31 wyznan chrzeScijanskich i 11 innych religii)<br />

spotkali si~ na dworcu kolejowym i wsiedli do pociqgu, kt6ry zawi6z1<br />

ich do Asyzu. Wsp6lna, dwugodzinna podr6z (wagony nie mialy<br />

przedziaI6w! ) byla okazjq do spotkania, rozmowy; mogly zawiqzac si ~<br />

JakieS nici porozumienia. Oto pierwszy cud Asyzu <strong>2002</strong>: koniecznosc<br />

(wzgl~d y bezpieczenstwa) zamieniona w blogoslawienstwo spotkania.<br />

"Podoba mi si~ ten wymiar pielgrzymki - powie potem kard. Ratzinger<br />

- jesteSmy w drodze razem i razem dqzymy do celu, kt6rym jest pok6j".<br />

A Jan Pawel doda, ie juz sarno "sluchanie (i wysluchanie) drugiego" jest<br />

"znakiem pokoju. Jui w tym tkwi odpowiedz na niepokojqce pytania,<br />

kt6re nas dr~ cz q . Jui sarno to sluzy r ozp~dzen iu chmur podejrzliwoSci<br />

i niezrozumienia". (Dzien M odlitw w Asyzu zorganizowano, u wzgl~ d­<br />

niajqc wymogi r6znych religii. Spotkanie odbylo si~ w czwartek - pam<br />

i~tano bowiem 0 szczeg61nym znaczeniu piqtku - dla muzulman6w,<br />

i soboty - dla Zyd6w; wszystkich gOSci zaproszono na "lekki" posilek<br />

przygotowany tak, aby mogli go spozyc Zydzi, hinduiSci, muzulmanie ... ;<br />

wyznawcy islamu modi iii si~ w Sali Eliasza, kt6rej okna Sq zwr6cone<br />

w s t ro n~ Mekki itp.).<br />

Kontekstem tegorocznej modlitwy 0 pok6j byly wydarzenia z 11<br />

wrzesnia 2001. "Religia nigdy nie moze stac si ~ przyczynq konfliktu,<br />

nienawisci i przemocy" - m6wil w Asyzu kard. Fran


1[1<br />

JANUSZ PONIEWI ERSKI<br />

ustach zabrzmialo to chyba najmocniej) nie ograniczyl si~ do pot~pienia<br />

przemocy, wojny i terroryzmu oraz do modlitwy-prosby 0 pok6j, ale<br />

wskazal tel. na "filary", na kt6rych opiera si~ pok6j: zaangazowanie na<br />

rzecz sprawiedliwosci i gotowose do przebaczenia. "Niech kazda religia<br />

- wolal - przynosi na ziemi~ sprawiedliwose i pok6j, przebaczenie i zycie,<br />

milosc!" (Inna rzecz, ii pr6by przeloienia owego "przebaczenia"<br />

i "miloSci" na j~zyk polityki i prawa mi~dzynarodowego wywolaly nazajutrz<br />

burz~ w mediach).<br />

NowoSciq byly r6wniez konkretne zobowiqzania do dzialan na rzecz<br />

pokoju. I tak na przyklad szejk Abuszuchajdan z Jerozolimy odczytal<br />

zobowiqzanie, by prowadzie "szczery i cierpliwy dialog, nie uwaiajqc<br />

tego, co nas dzieli, za nieprzezwyci~ialny mur, ale przeciwnie - uznaj'lC,<br />

ie napotykane r6inice mogq bye okazjq do lepszego zrozumienia wzajemnego",<br />

a rabin Sirat z Paryia mowi! 0 budowaniu i umacnianiu, "na<br />

fundamentach sprawiedliwoSci, swiata solidarnosci i pokoju". I choc<br />

moina si~ zastanawiae, na ile slowa te Sq rzeczywiscie zobowiqzuj'lce<br />

dla poszczeg61nych wsp61not religijnych (np. w Irlandii, Izraelu, Indiach<br />

i Pakistanie), nie spos6b przeoczye faktu, ie wypowiadali je ludzie, kr6­<br />

rzy - nie mogqc por6wnywae si~ z Papieiem, jesli chodzi 0 wladzt: jurysdykcji<br />

- majq jednak jakis wplyw na ksztalt swojej religii: poprzez to,<br />

ie nauczajq, cieszq si~ autorytetem, wychO\vujq i ksztaltujq przekonania<br />

innych ...<br />

Czy zatem Asyi <strong>2002</strong> odniesie jakikolwiek skutek Podobne pytanie<br />

zadawano jui 15 lat temu. Teraz chyba najtrafniej odpowiedzial na nie<br />

znakomity prawoslawny teolog Olivier Clement: "Asyi to otwarcie drzwi<br />

historii na transcendencj~, w kt6rej czlowiek na zawsze jest zakorzeniony.<br />

Nie moie bye innej bariery dla rosnqcego dzis barbarzynstwa. Kiedy<br />

Gandhi poscil, nie poscil - jak sam to podkreslal - po to, by wywierac<br />

nacisk na kogokolwiek, ale by pozwolic Bogu powt6rnie wejse w histori~.<br />

Czy tym samym br,:dzie Asyz Przeciei byla tam prawdziwa modlitwa<br />

(...) i odkrycie oblicza drugiego czlowieka".<br />

PS. Tegoroczny Dzien Modlitw w Asyiu mial jeszcze jeden wymiar,<br />

istotny dla chrzeScijan - byl glosem w dyskusji 0 ksztalt poslugi Piotrowej<br />

w Kosciele. Pokazywal, kim dla swiata (dla chrzeScijanstwa) moze<br />

bye papiez. Bo jak powiedzial Janowi Pawlow\ II rabin (!) Israel Singer:<br />

118


TEMATY I REFLEKSJE<br />

"Tylko ty jesteS w stanie zorganizowac takie spotkanie i zebrac przedstawicieli<br />

r6inych religii". N awiasem m6wiqc, jest to takie argument<br />

przeciwko podnoszonej od czasu do czasu koncepcji kadencyjnosci papiestwa.<br />

Wyraznie widac to na przykladzie kolejnych anglikanskich arcybiskup6w<br />

Canterbury: gdy zdobywajq sobie autorytet, musz'l odchodzic<br />

na e merytur~...<br />

JANUSZ PONIEWIERSKI, ur. 1958, czlonek redakcji "<strong>Znak</strong>u", w Jatach<br />

1993-1997 kierownik dzialu religijnego "Tygodnika Powszechnego",<br />

autor ksiqzki Pontyfikat (1999).<br />

W dniach 24-27 X br., w budynkach KUL,<br />

pod patronatem JE abpa 16zefa Zycinskiego,<br />

odb~dzie si~<br />

I Konferencja Mertonowska <br />

organizowana przez <br />

Polskie Towarzystwo Mertonowskie. <br />

W programie przewidziano odczyty, seminaria, forum<br />

wydawcow i ttumaczy dziel Mertona. Udzial w<br />

konferencji zapowiedzieli m.in.: Patrick Hart OCSO,<br />

ostatni sekretarz Thomasa Mertona, oraz Basil M.<br />

Pennington OCSO, przyjaciel Mertona, autor licznych<br />

publikacji najego temat.<br />

Osoby zainteresowane udzialem w konferencji<br />

prosimy 0 kontakt z Polskim Towarzystwem Mertonowskim.<br />

ul. Paulinska 8110, 31-065 Krakow,<br />

e-mail: merton<strong>2002</strong>@wp.pl, http://www.homini.com.pl<br />

119


ZDARZENIA - KSI~KI - LUDZIE<br />

Hans Urs von Balthasar,<br />

Teologia Misterium Paschalnego,<br />

dum. ks. Eligiusz Piotrowski,<br />

Wydawnictwo WAM, KIak6w 2001<br />

Dariusz Kowalczyk SI<br />

B6g w grobie<br />

Jesli szukasz, Czytelniku, latwej i niezobowi,!zuj,!cej ksi,!zki "religijnei",<br />

nie si~gaj po Teologif! Misterium Paschalnego Hansa Ursa von Balthasara.<br />

Jesli natomiast nie boisz si~ trudnych, ale za to oryginalnych<br />

i niekiedy zaskakuj,!cych, a nawet bulwersuj,!cych rozwaian teologicznych,<br />

smialo zabieraj siy do lektury tego bardzo wainego dla wsp6kzesnej<br />

teologii tekstu, napisanego przez najwybitniejszego (obok Karla<br />

Rahnera) teologa XX wieku. Bo choc obcowanie z peln,! erudycji i teologicznego<br />

geniuszu mysl,! Balthasara moie wywolywac zam~t w glowie<br />

(a w rezultacie zniech~cenie), to jednak dla wytrwalych okaze si~<br />

emocjonuj,!cym spotkaniem z nieoczekiwanymi wymiarami chrzescijanskiej<br />

wiary, a tym samym pomoze przelamac niejeden "dewocyjny" schemat.<br />

Szwajcarski teolog rozwija swoj,! refleksj~ nie w spos6b linearny (ulatwiaj,!cy<br />

czytelnikowi orientacj~ w drodze przebytej wraz z autorem), ale<br />

poprzez zataczanie kr~g6w, czyli podejmowanie tematu jakby wci,!i na<br />

nowo: z r6znych stron i w odniesieniu do wielu innych teolog6w. Taki<br />

tok myslenia sprawia, ie mozemy nie od razu zorientowae siy, jaki jest<br />

rzeczywisty pogl,!d autora na dan,! kwesti~. Tym bardziej jednak warto<br />

bye cierpliwym i uwainym. A z faktu, ie Teologia Misterium Paschalne­<br />

120


go to dzielo wymagajqce od nas wysilku, wynika, iz tym wi~ksze uznanie<br />

nalezy si~ dumaczowi, a zarazem wybitnemu znawcy Balthasara, ks.<br />

Eligiuszowi Piotrowskiemu oraz Wydawnictwu WAM. Dzis trzeba bowiem<br />

coraz wi~cej odwagi i bezinteresownego entuzjazmu, aby proponowac<br />

rzeczy mqdre i pi~kne, ale zarazem nielatwe.<br />

Tytul tekstu Balthasara brzmi w oryginale: Theologie der drei Tage<br />

("Teologia trzech dni"). Chodzi tu 0 Wielki Piqtek, Wielkq Sobot~ i Wielkanoc<br />

wraz z Niedzielq Zmartwychwstania Panskiego, a zatem 0 te wydarzenia,<br />

ktore stanowiq misterium paschalne, czyli tajemnic~ smierci,<br />

zstqpienia do piekiel i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Przeci~tny,<br />

zbanalizowany przez skoncentrowanie si~ na trzeciorz~dnych tradycjach<br />

sposob obchodzenia swiqt wielkanocnych cz~sto nie pozwala nam uswiadomic<br />

sobie gl~bi chrzeScijanskiego or~dzia 0 Bogu, ktory stal si~ czlowiekiem,<br />

aby umrzec i zmartwychwstac dla naszego zbawienia. GdzieS<br />

pomi~dzy plytkim wspolczuciem dla ukrzyzowanego Jezusa a tradycyjnq<br />

swi~conkq, zapowiadajqcq suto zastawione stoly, umyka nam nie tylko<br />

odpowiedz, ale nawet sarno pytanie 0 sens Chrystusowej m~ki. PaschaIne<br />

rozwazania Balthasara mogq nam pomoc w powrocie do tego,<br />

co naprawd~ istotne.<br />

o Jezusie Chrystusie i znaczeniu Jego przejScia ze smierci do zycia<br />

mozna mowic na rozne sposoby. Niektorzy wyrozniajq trzy podstawowe<br />

perspektywy: kosmologicznq, antropologicznq i historyczno-spolecznq.<br />

0 tej pierwszej tak oto czytamy w Tertio millennia adveniente: "Fakt,<br />

ze Slowo Przedwieczne przyj~lo w pelni czasu kondycj~ stworzenia, nadaje<br />

wydarzeniu betlejemskiemu sprzed dwoch tysi~cy lat szczegolne<br />

znaczenie kosmiczne. Dzi~ki Slowu swiat stworzen jawi si~ jako kosmos,<br />

to znaczy jako wszechSwiat uporzqdkowany. I to Siowo, wcielajqc<br />

si~, odnawia kosmiczny lad stworzenia" (nr 3). W XX wieku najwybitniejszym<br />

przedstawicielem kosmologicznej interpretacji wydarzenia Jezusa<br />

Chrystusa by! Teilhard de Chardin, ktory nie wahal si~ twierdzic,<br />

ze Chrystus to ewolucja, ktora osiqgn~la swoj ostateczny cel. Antropoiogiczne<br />

podejscie do tajemnicy Jezusa, reprezentowane glownie przez<br />

Karla Rahnera, chce opisac Chrystusa w taki sposob, aby pokazac, iz<br />

jest O n rzeczywiScie spelnieniem najgl~bszych dqzen czlowieka. Tego<br />

rodzaju chrystoiogia jest w gruncie rzeczy zgl~bianiem prawdy, ktorq<br />

Jan Pawel II wyrazil w s!ynnym zdaniu: "Czlowiek nie moze siebie sam<br />

do konca zrozumiec bez Chrystusa". Z kolei zwoiennicy historyczno­<br />

-spotecznej refleksji 0 Bogu wcielonym zauwazajq, ze pytanie 0 Jezusa<br />

to przede wszystkim pytanie 0 sens dziejow ludzkich z ich uwarunko­<br />

121


~ ZDARZE NIA - KSlt\.ZKl- LUDZIE<br />

"--- ------ - - -- ------ -- - -------- --- ------- - - - ----- - . - ---- -- - --- ----- -- -- -- ---- -- ---­<br />

waniami biologicznymi, ekonomicznymi i spolecznymi. I rak na przyklad<br />

teologowie wyzwolenia nie ceniq zbytnio subtelnych dywagacji kosmologiczno-antropologicznych<br />

i wskazujq sytuacje biedy i ucisku jako<br />

wlaSciwy punkt wyjScia rozwaiania wydarzenia ]ezusa Chrystusa.<br />

Powyisze rodzaj e refleksji chrystologicznej redukujq teologiczny sens<br />

smierci i zmartwychwstania Chrystusa do czegos, co jest zbyt male, by<br />

ten sens pomieScie - obawia siy Hans Urs von Balthasar. Kosmos, egzystencja<br />

czlowieka czy tei ludzkie dzieje stanowiq, oczywiScie, materiyteologicznych<br />

dociekan, ale ostatecznym fundamentem i perspektyw'l rozumienia<br />

tajemnicy wcielonego Boga moie bye tylko sam Bog, a scislej<br />

mowiqc: ]ego trojjedyna milose. ,~ smierci, zstqpieniu do otchlani i zmartwychwstaniu<br />

Chrystusa trzeba widziee w zasadzie tylko jedno - milosc<br />

tr6jjedynego Boga do swiata, a milose ty moina dostrzec tylko przez milose<br />

do tej milosci" (s. 263). Dla autora Teologii Misterium Paschalnego<br />

zasadq poznania teologicznego Sq milose i wiara, dlatego rei nie moinajak<br />

podkreSla - uprawiae teologii, bydqc czlowiekiem niewierzqcym.<br />

N a poczqtku swoich rozwaian Balthasar stawia "pytanie 0 sens m~ki:<br />

czy po wcieleniu nie jest ona zbydna" (s. 9). Innymi slowy: czy nie jest<br />

tak, ie do zbawienia czlowieka wystarczyloby "jedynie" wcielenie si~<br />

Boga, a zatem ]ego myka i smiere Sq czyms, co - choe de facto siy zdarzylo<br />

- mogloby siy nie wydarzye, a nawet nie powinno si\ wydarzyc<br />

5zwajcarski teolog, po pierwsze, glupotq nazywa "wszystkie teorie, krore,<br />

pomijajqc rzeczywisre zbawienie, rozgl'ldajq si y za innymi »moiliwymi«<br />

rodzajami pojednania ze swiatem; jakby mial jui wystarczyc tylko<br />

sam "dekret« Boga albo samo Wcielenie" (s. 134). Po drugie, auror przekonywajqco<br />

ukazuje, ie historia zbawienia od poczqtku zmierza ku misterium<br />

paschalnemu, krore jest centrum i kresem Boiych drag szukania<br />

czlowieka. Przywoluj qc liczne wypowiedzi staroiytnych teolog6w<br />

Wschodu i Zachodu, Balthasar stwierdza, ie "k1ad'l one kres mitowi<br />

rozpowszechnionemu w teologicznych podrycznikach, ii w teologii greckiej,<br />

w przeciwienstwie do lacinskiej, »zbawienie« mialo miejsce zasadniczo<br />

w akcie wcielenia" (s. 21 ). Otoi zar6wno Wsch6d, jak i Zach6d<br />

Sq zgodne co do tego, ie wcielenie dokonalo siy ze wzglydu na krzyi<br />

i zmartwychwstanie. Innymi slowy, Chrystus nie przyszedl po to, aby<br />

siy wcielic, ale 510wo wcielilo si y po to, aby dokonac dziela odkupienia<br />

na krzyiu. Zgorszenie krzyia jest wiyc nieusuwalne i nie jest moiliwa<br />

teologia, kt6ra nie bylaby nim naznaczona.<br />

,,wlaSciwa" Myka zaczyna siy - jak zauwaia Balthasar - od "rozci'lgniycia<br />

na ziemi", czyli od pelnej trwogi modlitwy ]ezusa w Ogr6jcu.<br />

122


ZD"RZENIA C KSIAlKI CL UpZIE . ...... ............. .................. . . . . ..~<br />

Teolog przestrzega przed takq interpretacjq tego wydarzenia, ktora ­<br />

z jednej strony - przyznaje, ze Jezus jako cziowiek l ~ kai si ~ smierci, ale<br />

zaraz potem - z drugiej strony - podkreSla, iz jako Bog tak naprawd~<br />

wiedziai, ze wszystko skonczy si~ pelnym triumfu zmartwychwstaniem.<br />

L~ k w Ogrodzie O liwnym zostaje bowiem prz ezwyc i~zony nie nadziejq<br />

powstania zywym z grobu, ale pokornym posiuszenstwem woli Ojca.<br />

"Aby grzech swiata mogl zostae »wlozony" na Jezusa, nie odroznia O n<br />

juz siebie i swego losu od losu grzesznikow " (s. 97). Z naczy to, ze Chrystus<br />

w taki sposob wspoi-cierpi z grzesznikami, iz realna mozliwose utraty,<br />

Boga zostaje przez Niego prz y j~ta w postaci l~ku przed pot~pienie m<br />

(timor gehennalis) . Autor zauwaza, ze w przeciwienstwie do opowiadan<br />

o kuszeniu w caiym wydarzeniu duchowej walki na Gorze O liwnej nie<br />

rna nigdzie mowy 0 szatanie. A zatem "cala historia m~ki przechodzi<br />

obok niego i rozgrywa si~ pomi~dzy Ojcem i Synem" (s. 99). Bog "wydaje"<br />

swojego Syna, co "nalezy do najbardziej skandalizujqcych wypowiedzi<br />

Nowego Testamentu" (s. 105), chociaz - z drugiej strony - to<br />

wydanie jest Jego miloSciq do nas, a takZe jest zbawczq milosciq samooddajqcego<br />

si~ Chrystusa.<br />

Tak jak cierpienia w Ogrojcu, rowniez m~k~ na krzyzu Balthasar<br />

opisuje z na j g l ~ bszq teologicznq powagq. "Nie mozna tego, co dotyczy<br />

krzyza Chrystusa, zbagatelizowae, jak gdyby Ukrzyzowany w niezmqconej<br />

iqcznosci z Bogiem modlil si~ psalmami i umad w Bozym pokoju"<br />

(s. 116). Autor sprzeciwia si~ tutaj pewnej dose mocno zakorzenionej<br />

w teologii tradycji, zgodnie z ktorq slowa umierajqcego Jezusa: "Boze<br />

moj, Boze moj, czemus Mnie 0puScil", bylyby poczqtkiem recytacji Psalmu<br />

22 (21). Balthasar chce w tych siowach widziee najwyzszy wyraz<br />

solidarnoSci Chrystusa z nami w tym, co jest ostatecznq karq za grzech,<br />

czyli w odlqczeniu od Boga. W tym sensie na krzyzu "wycierpiana zostala<br />

cala otchian ludzkiego »nie" wobec Bozej miloSci " (s. 134). Z tego<br />

zas wynika, ze istnienie bez Boga, czyli w gruncie rzeczy to, co nazywamy<br />

pieklem, moze bye jesli nie zrozumiane, to przeczute, jedynie w obliczu<br />

Jezusa ukrzyzowanego. Chrystusowe "Boze moj, czemus Mnie<br />

0puScil " okazuje si~ miarq naszego pojmowania rzeczywistosci piekla.<br />

Ostatnie zdania wprowadzajq nas w Balthasarowskie rozumienie tajemnicy<br />

Wielkiej Soboty (ta c z~sc rozv\'azan teologa jest najbardziej oryginalna<br />

i frapujqca). Autor Teologii Misterium Paschalnego sprzeciwia si~<br />

teologii widzqcej w zstqpieniu do piekiel czas najrozniejszych "dzialan"<br />

triumfujqcego po drugiej stronie Jewsa. Wr~cz przeciwnie, "jak na ziemi<br />

byl On solidarny z zyjqcymi, tak w grobie jest solidarny z umadymi"<br />

123


~ ZDARZE NIA KSlAiKl- LU DZIE<br />

.. - - - - --- ---- ------- - - ------ - --- - ------- - --- - --- -- - - ----- --- ------ - -- ------ -- - - --- ­<br />

(s. 140). C6i oznacza ta solidarnosC Odpowiedi Balthasara moie niekt6rych<br />

szokowae. O t6i uwaia on, ie solidarnose Jezusa z czlowiekiem<br />

oznacza "bye samotnym z innymi" (s. 158). Wielkopiqtkowe cierpienie<br />

jest jeszcze aktywne, natomiast d05wiadczenie Wielkiej Soboty jest pasywne:<br />

"Chrystus naleiy teraz do »refaim«, »niemocnych«. Nie moze<br />

prowadzie aktywnej walki przeciw »mocom piekla«, tak jak nie moze<br />

r6wniei subiektywnie »tryumfowae«, co przeciei zakladaloby zycie<br />

i moc" (s. 166). O'Donnell, komentujqc wiz j~ Balthasara, stvv'ierdza: "Bog<br />

bierze naprawd~ serio ludzkq woln05e. Pozwala O n wypowiedziec czlowiekowi<br />

swoje »nie« na ofert~ miloSci posuni~ tej ai do samowyniszczenia.<br />

Zezwala wolnemu czlowiekowi wybrae radykalnq izolacj~ i samotnose.<br />

Z drugiej strony, B6g (...) niepokoi swojq miloSciq samotnosc zatwardzialego<br />

grzesznika zamkn i~ tego w sobie samym. (...) Grzesznik<br />

znajduje si ~ w piekle, ale nie jest jui absolutnie sam. Jego samotnosc<br />

stala si~ wsp61-samotnosciq" (Tutto l'essere eamore, w: Hans Urs von<br />

Balthasar. Figura e opera, red. K. Lehmann i W Kasper, Casale Monferrata<br />

1991, s. 344-345). Samotny grzesznik spotyka na dnie swojej samotn05ci<br />

niepokojqcego go swojq milosciq Ukrzyiowanego. To bycie<br />

Jezusa z umarlymi jako umarly jest - wedlug Balthasara - ostateczn~<br />

konsekwencjq otrzymanej przez Niego od Oj ca misji zbawienia. Jesli<br />

bowiem Ojciec "posyla na swiat Syna, by swiat ratawal zamiast sqdzic,<br />

i przekazuje Mu dla zrealizowania tej fu nkcji »caly sqd «, w6wczas musi<br />

Go jako Wcielonego wprowadzie taki e do »piekla« (co jest ostateczn~<br />

konsekwencjq stworzonej wolnoSci)" (s. 169).<br />

Scholastyka rozprawiala 0 przedpieklu, czysecu, piekle nieochrzczonych<br />

dzieci oraz wlaSciwym piekle ognistym i pytala 0 to, jak daleko<br />

mialby zsqpie Chrystus. Balthasar postuluje rozplqtanie tej gmatwaniny,<br />

stwierdzaj'lc, ie "przed" Jezusem (oczywiscie nie w sensie chronologicznym)<br />

nie moglo bye ani piekia, ani cZy5cca, ani tym bardziej nieba.<br />

Te rzeczywistoSci nie istnialyby bez misterium paschalnego. One nale4<br />

do Boga wcielonego, r6wniei pieklo. Szwajcarski teolog nie boi s i~ twierdzic,<br />

ie "piekio naleiy w przyszloSci do Chrystusa, a skoro zmartwychwstal<br />

wczesniej je poznawszy, moie nas 0 nim pouczyC" (s. 170). Bez<br />

Chrystusa moina by w gruncie rzeczy m6wie jedynie 0 bezpostaciowym<br />

Hadesie. Czy powyisza wizja oznacza, ie Chrystus poprzez swoje doswiadczenie<br />

piekla calkowicie je rozbroil, a tym samym wszyscy ludzie<br />

przed i po Nim Sq zbawieni Balthasarowska wizja niewqtpliwie moze<br />

budzic nadziej~ powszechnego zbawienia, choe sam auror przestrzega<br />

przed budowaniem jakiegos systemu, kt6ry kaiqq ob aw~ przed pott;pie­<br />

124


niem czynilby bezprzedmiotow'l, a ostatecznie prowadzilby do nauki<br />

o apokatastazie, czyli koniecznym powrocie calego stworzenia (w tym<br />

szatana) do Boga.<br />

o Wielkim Pi'ltku i 0 Wielkiej Sobocie nie bylibysmy jednak w stanie<br />

powiedziec czegokolwiek sensownego, gdyby nie Wielkanoc, czyli<br />

zmartwychwstanie Jezusa. Balthasar podkreSla, ze wydarzenie zmartwychwstania<br />

nie rna analogii. Co prawda w Biblii nie brak opis6w<br />

wskrzeszania zmarlych, ale tylko powr6t Jezusa z cmentarza oznacza<br />

"przej Scie do takiej formy egzystencji, kt6ra pozostawila smiere raz na<br />

zawsze za sob'l" (s. 185). Ta nowa egzystencja przekracza histori~ ludzi<br />

i swiata, dlatego tez nikt nie byl swiadkiem zmartwychwstania jako takiego,<br />

a pusty gr6b od pocz'ltku nie by! uwazany za wystarczaj'lcy dow6d<br />

powstania Jezusa z martwych. N ie widziano zmartwychwstania (akt<br />

wcielenia tez nie rna swiadk6w), ale "tylko" Zmartwychwstalego. 'fa<br />

ponadhistorycznose wydarzenia wielkanocnego nie moze bye jednak<br />

interpre towana tak, ze oto ewangeliczne opowieSci 0 zmartwychwstatym<br />

Chrystusie S'l jedynie - jak tego chce na przyklad Bultmann - pewn'l<br />

form'l wskazania na wewn~t rzn 'l przemian~ Jego uczni6w, kt6rzy po<br />

chwilowym zW'ltpieniu w swego Mistrza mieliby uswiadomie sobie prawdziwe,<br />

zbawcze znaczenie krzyza. Balthasar zgadza si~ z tymi, kt6rzy<br />

twierdz'l, iz "zmartwychwstanie Jezusa zupelnie zaskoczylo Jego uczni6w.<br />

(...) Wlasnie w wyobrazeniach, jakie mieli do dyspozycji, nie bylo miejsca<br />

dla zmartwychwstania Jezusa" (s. 194). Dlatego tei Zmartwychwstaly<br />

objawit im si ~ jak naj bardziej historycznie, czyli wewn'ltrz historii. W odniesieniu<br />

do wielkanocnego poranka trzeba zatem odrzucie alternatyw<br />

~: historyczny albo niehistoryczny.<br />

Spotkan uczni6w ze zmartvvychwstalym Chrystusem nie moina sprowadzie<br />

- podkreSla Balthasar - ani do subiektywnych, ani do obiektywnych<br />

wizji. Z jednej strony, moiliwose wyznania B6stwa Zmartwychwstalego<br />

jest nie do pomyslenia - co przed chwil'l zostalo powiedziane<br />

- bez Wielkanocy rozumianej jako realne i zewn~trzne wydarzenie oswietlaj'lce<br />

wczeSniejsze iycie Jezusa i Jego uczni6w. Z drugiej jednak strony<br />

o zmartwychwstaniu nie da si~ sensownie m6wie w spos6b zdystansowany<br />

i niezobowi'lzuj'lcy - i w tym sensie obiektywny. Powielkanocne<br />

spotkania z i ywym Jezusem nie s'l czyms, co na chlodno moina by zobiektywizowae:<br />

"uczniowie czuj'l si~ przez Spotkanego (...) przejrzani<br />

na wskros, wi~cej, doswiadczaj'l, ie O n ich, w ich wlasnej indywidualnosci<br />

(kt6ra jest w N im) zna i rozumie daleko lepiej, nii oni rozumiej'l<br />

i znaj'l siebie" (s. 217). Innymi slowy, nie moina rozpoznae Zmartwych­<br />

125


~<br />

- ------ -- - - ----------<br />

ZDARZENIA - KSII\ZKI - LUDZIE<br />

- --------- -- --- - -------- ---------------- - -- ------- -- -- -- -- --<br />

wstalego bez osobistego nawrocenia, ale tak sarno nie mozna Go rozpoznae,<br />

jd li nie ukaze siy O n nam sam z siebie. Przy czym to "sam z siebie"<br />

trzeba odnosie nie tylko do Chrystusa, ale do calej Trojcy Swiytej.<br />

Cale bowiem dzialanie iyjqcego Boga nakierowane bylo na zmartwychwstanie<br />

Syna. Przez wskrzeszenie Syna - i Scisle z tym zwiqzane wylanie<br />

Ducha - O jciec dopetnia dzieta stworzenia swiata. "Tylko wowczas ­<br />

podkresla Balthasar - kiedy wydarzeniu [zmartwychwstania] przyzna<br />

si y najpierw wymiar trynitarny, mozna mowie we wlaSciwy sposob 0 »pro<br />

nobis« i »pro mundo«" (s. 197). Zmartwychwstanie, tak jak cale misterium<br />

paschalne, byio mozliwe, gdyi Bog nie jest odwiecznq Monad 'l ,<br />

ale wspolnotq mitoSci trzech Osob. I tylko jako wydarzenie p omi~dzy<br />

Trzema w Bogu rna one realne, a nie mitologiczne, znaczenie dla czlowieka<br />

i dla swiata.<br />

"Ukazywania si~ Zmartwychwstalego wkraczajq bezposrednio w sfer~<br />

poslannictwa" (s. 255). Doswiadczenie zmartwychwstalego Jezusa jest<br />

zarazem doswiadczeniem osobistego i wspolnotowego bycia poslanym.<br />

To wspolnotowe poslanie daje poczqtek KoScioiowi. W tym kontekkie<br />

Balthasar zwraca uwagy na problemy: "Kosciol ienski albo m ~ ski " oraz<br />

"KoSciol urzydowy a Kosciol milosci". "Jednoznacznie mysko-hierarchiczny<br />

rys historii zaioienia KOScioia jest - stwierdza teolog - przeciwwagq<br />

dla dominujqcej roli kobiet przy ukrzyiowaniu, pogrzebie i przy<br />

znalezieniu pustego grobu" (s. 257). Szczegolnie sw. Jan opowiada 0 wydarzeniach<br />

paschalnych w taki sposob, aby uchwycie r6wn o wag~ mi~dzy<br />

Kosciolem jako O blubieniq a KOSciolem rozumianym jako instytucja<br />

hierarchiczna. U Jana znajduje si ~ tei "rozbudowana alegoria relacji<br />

miydzy KOSciolem urzydowym (Piotrem) a KOSciolem miloSci Qanem)"<br />

(s. 259). Tak jest chociazby w slynnej scenie opisujqcej Piotra i Jana biegnqcych<br />

do grobu Jezusa. Ukazujqc stosunek mi ~dzy hierarchiq a charyzmatem<br />

miloSci, teolog podkrdla, i e ostatecznie blydem jest - w swietle<br />

Ewangelii - stwierdzenie, ii kaida religia jest jednakowo dobra, jesli<br />

tylko wyznajqcy jq czlowiek rna w sobie milose, jakiej uczy nas Chrystus.<br />

N ie mozna tei twierdzie, i e tylko ten, kto naleiy do hierarchicznie<br />

ukonstytuowanej wspolnoty KOSciola, moze bye zbawiony. "Janowa<br />

Ewangelia pozostawia nas - zauwaza autor - pom i~ dzy tymi dwiema<br />

nieprawdziwymi eklezjologiami w niesprecyzowanym zawieszeniu, ktorego<br />

okrdlenie zaleine jest od Pana" (s. 26 1).<br />

Teologia Misterium Paschalnego Hansa Ursa von Balthasara moze<br />

bye niewqtpliwie przedmiotem wielu teologicznych sporow, ale przede<br />

wszystkim powinna bye inspiracjq do medytacji ,i modlitwy. Zreszt'l iro­<br />

126


diem mysli Balthasara byly nie tylko d ogl~ b ne studia, ale rowniez, jesli<br />

nie przede wszystkim, intuicje i przezycia Adrienne von Speyr, szwajcarskiej<br />

mistyczki i duchowej corki teologa. O n sam stwierdzil, iz jego paschaine<br />

rozwazania "S,! w istocie teologicznymi transkrypcjami tego, czego<br />

ona bezposrednio doswiadczyla" (s. II). Teologia Balthasara jest w i~ c<br />

zakorzeniona w modlitewnych doswiadczeniach i do nich chce prowadzie,<br />

co nie sprzeciwia s i~ temu, ze z naukowo-spekulatywnego punktu<br />

widzenia jest to teologia najwyzszych lotow, ktorq smialo mozna postawie<br />

obok dziel najwybitniejszych teologow KoSciola. Dzisiaj, kiedy wci,!z<br />

nie brak instrumentalnego wykorzystywania j~ zyka chrzeScijanskiego,<br />

by manipulowae ludimi, broni,!c za wszelk,! cen~ jako prawdy wiary<br />

czegos, co tak,! prawdq nie jest, warto poznae to, co proponuje nam<br />

Balthasar. Tym bardziej tez trzeba sobie zyczye, abysmy niedlugo mogli<br />

wzi,!c do r~ ki kolejne polskie przeklady dziel tego genialnego teologa.<br />

DARIUSZ KOWALC2YK SI, ur. 1963, doktor teologii, wykladowca na<br />

Papieskim Wydziale Teologicznym, Sekcja "Bobolanum", w Warszawie.<br />

Ostatnio wydal B6g w piekle. Dwanascie wyktad6w 0 trudnych sprawach<br />

wiary (2001).<br />

S. Malgorzata Borkowska<br />

Ludzie<br />

.<br />

z paslq<br />

M aciej Bielawski OSB,<br />

Polis monachorum,<br />

Wydawnicrwo Homini, Bydgoszcz 2001<br />

Ksi,!zka ojca Macieja Bielawskiego, tynieckiego benedyktyna zadomowionego<br />

w Rzymie, przynosi szereg tekstow, ktore powstawaly<br />

w wi~ksZOSc i osobno, kazdy z jakiejs innej, konkretnej przyczyny, tak ze<br />

chwilami wydaj q si~ dose lui no powi,!zane. Niemniej ostatecznie ukladajq<br />

si~ one nie tyle w calose (na c a los e potrzeba by encyklopedii),<br />

ile w obraz spojny i przejmuj,!cy. Pomysl tej ksi,!zki wyplyn,!1 po prostu<br />

z faktu, ze jej autor zd,!zyl juz w swoim wspolczesnym swiecie zakonnym<br />

poznac (i, co wazniejsze, uznae) tyle postaci wr~cz fascynuj,!cych,<br />

ze nie moglby tej fascynacji zachowae dla siebie i musial si~ ni,! podzielie.<br />

Zestawia wi~c kilka tekstow, pisanych jako wspomnienia posmiertne,<br />

dodaje kilka reportazy 0 ludziach zywych, kilka recenzji, ale temat<br />

127


~ ZDARZENIA - KSI1\ZKl- LUDZIE<br />

------- - - ---- --_. -- - --------------------- - - ----- - ------------------- --- -- - ------- ­<br />

mu w rc:kach rosnie: do niedawno zmarlych trzeba przeciez dodac jednq<br />

i drug'! postae wczeSniejszq, wic:c zjawia sic: til nawet sw. Wojciech;<br />

do ludzi trzeba dodae przynajmniej jednq instytucjc: (rzymskie kolegium<br />

benedyktynskie sw. Anzelma), bo to wyjasni niejedno i zaoszczc:dzi wielu<br />

powtorzen; wreszcie, skoro autor raz doszedl do wyraznie go pasjonujqcego<br />

tematu zaangaiowania sic: benedyktynow w dialog z monastycznym<br />

Wschodem (chrzeScijanskim i niechrzeScijanskim), daje nam na ten<br />

temat kilka tekstow sic:gaj,!cych od wspomnie6 osobistych do szkicow<br />

historycznych. Nie wiem, czy ktokolwiek u nas probowal dot,!d przedstawic,<br />

na przyklad, dzieje prawoslawnego monastycyzmu w Rumunii;<br />

bardzo mozliwe, ze rozdzial M011astycyzm rumunskiego prawoslawia to<br />

dla polskiego czytelnika jedyne jak dotqd irodlo informacji na ten temat.<br />

A w kazdym razie to irodlo najlatwiej dostc:pne. Jest zreszt'! bardzo<br />

wiele informacji, ktore ta ksiqzka przynosi, a ktorych trudno by<br />

bylo szukae u nas gdzie indziej: na przyklad w Polsce nieznane jestw zasadzie<br />

nawet nazwisko o. Cypriana Vagagginiego, a coi dopiero jego<br />

wp/yw na konkretne przepisy posoborowej reformy liturgicznej, dla nas<br />

dzis tak oczywiste, ale bynajmniej nie oczywiste pol wieku temu!<br />

I co za gale ria postaci! S,! tu ludzie zafascynowani tradycjq, wytrawni<br />

znawcy korzeni, z ktorych wyrastaj,!, bibliSci, liturgisci, historycy<br />

kultury monastycznejj i Sq tacy, ktorzy zaczerpnqwszy od tamtych swiadomose<br />

tozsamosci, poczucie zakorzenienia, calq duszc: wkladajq w ksztaltowanie<br />

terazniejszoSci, budowanie Kosciola, budowanie mostow do<br />

innych ludzi, innych kultur, innych wiar. A zwlaszcza w tworzenie tego<br />

najwainiejszego mostu, ktorego nikt sam jeden nie zbuduje, ale ktorego<br />

cZqstkq moina sic: stae i po ktorym Bog schodzi na ziemic:.<br />

Ciekawy szczegol: ci wszyscy ludzie juz od mlodosci S,! mnichami,<br />

a wic:c wedlug opinii reszty spoleczenstwa kims, kto sic: ostatecznie odrzekl<br />

swiata. Okazuje sic: jednak, ie nawet takie odejScie i odrzeczenie<br />

sic: rna stopnie. Coraz to bowiem widzimy, ie odszedlszy od swiata, jakis<br />

mnich przechodzi najpierw przez okres entuzjastycznej, tworczej sluiby,<br />

dzic:ki ktorej w swym monastycznym swiecie, albo i w calym KOScie­<br />

Ie, staje sirr w jakiejs dziedzinie slawq i autorytetem - po czym, wierny<br />

swojej pierwotnej milosci, odrzeka sic: takie i tego. I wtedy rzymski luminarz<br />

z czasow Vatica11um Secu11dum ostatnie dwadzieScia lat iycia<br />

sprrdza w eremie. A jednoczeSnie, ieby kto przypadkiem nie probowal<br />

wciskae zycia mniszego w schematy, okazuje sirr takie, iz bywa i taki<br />

mnich, ktory wirrkszose iycia sprrdza poza klasztorem: indywidualne<br />

powolanie takiego ojca Morin lub ojca Jeana L~clercq, 0 ktorym zresztq<br />

128


sarna kiedys w "<strong>Znak</strong>u" pisalam. I co dziwniejsze, nie przestaje przez to<br />

bye mnichem. U tych benedyktynow wszystko mozliwe...<br />

Bo w koncu kazde takie zycie jest jedn


----<br />

~<br />

-- - - ------ -- --- ZDARZEN IA - KSL\ZKI- LUDZIE<br />

- -- - --- --- - ---- - -- ---------- - - ------- -- - ----- - --------- ------ --<br />

Janina Katz<br />

Eseie<br />

o samotnosci<br />

Jan Tomkowski,<br />

Dam chinskiega m~drca:<br />

eseje a samotnasci,<br />

PfW 2000, ss. 410<br />

S'l ksi'liki, przy kt6rych lekturze wpada siy w pokory jak w gl~bok~<br />

studniy. A moze lepiej powiedziec: w pokory pozytywn'l' matky wdzi~cznoSci.<br />

Jest dla mnie rzecz'l niepoj~t'l' ie eseje Jana Tomkowskiego nie<br />

doczekaly siy om6wien we wszystkich pismach literackich i kulturalno­<br />

-spolecznych. Nie mamy tych rzeczy zbyt wiele: z dawnych mistrzow<br />

gatunku pozostal jedynie Czeslaw Milosz. Blonski pisze rzadko, Flaszen<br />

spocz'll po Cyrografie na zasluionych laurach, zmarli: Kot Jelenski, Jerzy<br />

Kwiatkowski, Gombrowicz, Herling-Grudzinski i H erbert. Zbior<br />

Tomkowskiego przypomina najbardziej Martwq naturr; z wr;dzidlem. Obydwie<br />

ksi'liki l'lczy dbalosc 0 urody slowa, rozleglosc wiedzy i zainteresowan,<br />

prostota - a zarazem perfidia - konkluzji. A takie fantazja i humor.<br />

Tomkowski podzielil swoj'l ksiqzky na piyc czySci. Ostatniq z nich,<br />

Stare zeszyty, odczytujy jako chronologiczny poczqtek: rodzaj droidzowego<br />

zaczynu dla caloSci, kt6ry po czasie znalazllasky w oczach autora.<br />

Calosc traktuje 0 metafizyce. 0 wyiszoSci metafizyki nad nau k~,<br />

postypem technicznym, racjonalnym mysleniem. 0 niemocy slowa.<br />

Pierwsza, najtrudniejsza CZySC zbioru, opowiada 0 historii metafizyki i roi<br />

siy od nazwisk; brakuje mi w niej przypis6w, a moze i informacji - niezbydnych<br />

dla ludzi jak ja, oczytanych po lebkach - ii dziesiyc zwi~zlych<br />

fabul opatrzonych wspolnym tytulem Fantastyczna historia herezji to<br />

apokryfy. Podobnie jak ostatnia cZysc Herbertowej Martwej natury.<br />

Pieklo, powiada Tomkowski za Dantem, powolaly do istnienia wartosci<br />

tak nie podlegaj'lce krytyce jak Boska Moc, Najwyisza M'ldrosc,<br />

Pierwsza Milosc. W otwieraj'lcym ksi'liky eseju Inferius autor opisuje<br />

idey i architektury piekla w poszczeg61nych religiach, w malarstwie<br />

i w Boskiej komedii. Podobnie jak Milosz w Ziemi Ulro komentuje wizje<br />

Swedenborga i Blake'a. Zauwaia: "Porzucenie calej wiedzy nagromadzonej<br />

przez ludzkosc na przestrzeni wiek6w to pierwszy stopien mistycznego<br />

wtajemniczenia". A nieco p6zniej: ,YJ dziejach mistyki euro­<br />

130


pejskiej milczenie odgrywa przeciez rol~ bez por6wnania w i ~ k sz'l anize­<br />

Ii zapisane slowo".<br />

W eseju Zaglada swirjtych szkielet6w zdaje si~ opowiadac za medytacj'l<br />

i bezczynnoSci'l, przeciw cywilizacji pracy i pieni'ldza. Bohaterem<br />

tekstu jest Richard Jefferies, zapomniany XIX-wieczny pisarz angielski,<br />

kt6ry poszukuj'lc czegos wyzszego niz B6stwo, odrzucal zar6wno materializm,<br />

jak spirytualizm, przekonany 0 istnieniu trzeciej idei, pogodzony<br />

z faktem, iz nie umie jej znaleic. "Na temat tej idei nie potrafi~ powiedziec<br />

ani slowa wi~ce j ponad to, ze istnieje". Tomkowski komentuje:<br />

"Jefferies uznal dobre samopoczucie fi lozof6w i entuzjast6w nauki<br />

za rezultat tragicznej pomylki. Przekreslil trzy wielkie mity, kt6rych nieskOI1czone<br />

warianty dawaly pow6d do optymizmu: mit opatrznoSci obecnej<br />

w historii, mit bliskiej i zyczliwej czlowiekowi natury, wreszcie mit<br />

po st~ p u i cywilizacyjnej misji Europy. (...) Historia Europy wypelniona<br />

zdarzeniami przeszlo dwudziestu wiek6w jego zdaniem zaczynala si~<br />

i jak dot'ld konczyla na prehistorycznej jaskini".<br />

Bohaterzy Tomkowskiego porzucaj'l Bib l io tek~, aby dotrzec do wlasnej<br />

i boskiej istoty, zyj'l w Bibliotece, glosz'lc jej nieadekwatnosc, rzucajq<br />

si~ na spotkanie "prawdziwego zycia" pod wplywem kiepskiej literatury<br />

(pani Bovary i Don Kichot), niszcz'l w rozpaczy Biblio te k~ splugawion'l<br />

przez motloch (Kien, bohater ksi'lzki Canettiego Auto da (ej ,<br />

nie sprzedaj'l owoc6w swoich rozwazan, bo zywi'l pogardt( dla swiata<br />

i to, co robi'l, stanowi dla nich nag ro d~ sam'l w sobie (chinski mt(drzec<br />

w Grze szklanych paciork6w Hessego), trwaj'l w niej, jak Borges. Mozna<br />

s i ~ tylko cieszyc, ze autor Domu chinskiego m~drca (z kt6rym zreszt'l<br />

nie podzielam podziwu dla autora Wilka stepowego), tak peten zrozumienia<br />

i aprobaty dla swych bohater6w, uniknql podobnej pokusy.<br />

Przy calym entuzjazmie trudno si~ zgodzic ze wszystkim. Tomkowski<br />

za pisuje: "kazdy prawdziwy artysta nosi w sobie zarodek demonicznej<br />

sily. Artysta jest wolnym zbuntowanym due hem, obcym wszystkiemu,<br />

co nie wiqze s i~ z jego wlasn'l istot'l. Dokladnie takie same eechy<br />

reprezentuje Szatan opisywany przez Miltona i Blake'a". Po jmuj~, ze<br />

bez tej wiary nie mielibysmy ani Fausta, ani Doktora Faustusa. Ale tak<br />

zubozeni, ci'lgle mielibysmy wielkich artyst6w, kt6rzy nie czuli poczeby<br />

zawierania paktu z diablem. Albo tez zawierali go z wielk'l dyskrecj'l.<br />

0 niekt6rych z nich, na przyklad 0 Vermeerze, Tomkowski pisze<br />

w swojej ksi'lzce. M 6wiqc inaczej, autor Domu chinskiego m~drca jest<br />

na szcz~ Sci e niekonsekwentny. I dlatego nie bardzo mu wie rz~, kiedy<br />

opowiada si~ za pustelni'l, szalenstwem i milczeniem. Opozycja Biblio­<br />

131


ZDARZEN IA - KSIJ1ZKI - LUDZIE<br />

teka-Swiat zawsze wydawala mi si~ pozorna. Podobnie jak opozycja Sztuka-Normalnose.<br />

Wielu wybitnych artystow potrafilo godzie te sprzecznosci.<br />

Sam autor ksiqiki wydaje si ~ jednym z nich.<br />

Jednq z najwainiejszych - i przyznam: nieoczekiwanych - miloSci<br />

Tomkowskiego jest Jules Verne i kapitan Nemo. Tego ostatniego pisarz<br />

charakteryzuje nast~pujqC o: "Doznaje ekstazy na widok d otkn i~te j straszliwq<br />

katastrofq Atlantydy. Kocha morze, muzyk~ i wolnosC". A 0 autorze:<br />

"Nie bylo chyba w przeszlosci drugiego pisarza, ktoremu tyle radosci<br />

dostarczalby kulisty ksztalt ziemi". W pierwszym eseju kapitan Nemo jest<br />

jednak zimnym samotnikiem pogardzajqcym ludzkosciq. W n ast~p nym<br />

ulega zmianie: wielbi natur~ za bogactwo i roinorodnose jej form (w tym<br />

jej form artystycznych, co zbliia go do Nabokova i jego teorii na temat<br />

wielobarwnosci motyli) i wierzy w Boskq ingere ncj ~, ktora zagwarantuje<br />

jemu i statkowi szcz~s l iwe zakonczenie, czyli powrot do domu. W wielkiej<br />

literaturze, powiada Tomkowski, zawsze mysli si~ 0 powrocie: "odzyskiwanie<br />

czasu stanowi od wiekow wylqcznq domen~ sztuki i moie bye<br />

jedynie dzielem wielkiego artysty". Zdanie, ktore ustawia Verne'a obok<br />

Prousta, ale wyklucza z zacnego towarzystwa Becketta.<br />

W eseju C 6ra Zaratustry za pomoq paru cytatow autor objawia<br />

nam N iet zschego-poet~ . O dkrywa nieoczekiwanie podobienstwo mi~dzy<br />

Zaratustrq a Chrystusem. I r oinic~ : Zaratustra oczekuje, wr~cz iqda,<br />

od swoich uczniow zdrady. Poemat Nietzschego Taka rzecze Zaratustra<br />

nazywa autor "najw i~ksz q w dziejach literatury apologiq samotnoSci",<br />

utworem dowodzqcym, "ie prawdziwa mqdrose (a wi~c i prawdziwa<br />

sztuka) potrafi obye si ~ bez ludzkich przesqdow, bez panstwa i spoleczenstwa,<br />

bez krytykow i wyznawcow, powstaje bowiem i rozwija si~<br />

w nieustannym dialogu z samq sobq". Je§li to prawda, to jedna z najsmutniejszych.<br />

Jeden z najbardziej uwodzicielskich esejow nosi tytul Oblak tytaniawega<br />

dymu. Tomkowski dzieli w nim palaczy na zwolennikow palenia<br />

zbiorowego i indywidualnego. Podaje niebanalne przyklady: Hans<br />

Castorp, obrazy holenderskich malarzy, Cezanne. Bluini, stwierdzaj'lc:<br />

" Pa l ~, wi~c jestem". Jak naleialo si ~ spodziewae, palenie indywidualne,<br />

samotne, pozwala na med ytacj~, czyli zatrzymanie czasu. Zapytuje: "Czyz<br />

popelniam zatem blqd, wierzqc, i e palenie »indywidualne« jest aktem<br />

metafizycznym" Jakby mimochodem - z owego "mimochodem" Tomkowski<br />

uczynil prawdziwy kunszt - przypomina powie§c Gorkiego Klima<br />

Samgin, historiy "urodzonego samotnika" i nieudacznika, ktory odzyskuj<br />

e wiary we wiasnq przyszlosc tylko wtedy, gdy pali.<br />

132


W eseju Balon pelen Spinozy proponuje pisarz now'! interpretacjy<br />

powiesci Flauberta Bouvard i Picuchet, zwyczajowo traktowanej jako<br />

opowieSc 0 dw6ch glupkach. To nie idioci, to dzieci - pisze - "w ziemskim<br />

ogrodzie rozkoszy ". Dyletanci, amatorzy, kt6rzy dla zycia wypelnionego<br />

zabaw,! i ksi,!zkami porzucaj,! uregulowany, mieszczanski tryb<br />

zycia. Bohaterzy innych esej6w to Ochorowicz, Bulhakow, Conrad, Achmatowa,<br />

Jerzy Stempowski (kt6rego krystaliczne pisarstwo autor por6wnuje<br />

z ciemn,!, meandryczn,! proz'! Buczkowskiego) i pani Bovaryw<br />

eseju Woalka Pani Bovary - kt6rej jedyna konsekwencja w zyciu polegala<br />

na upodobaniu do blykitnego koloru, sk,!d tytulowy rekwizyt. St,!d<br />

zas tylko krok do Goethego, nie tylko jako autora Fausta (bohaterem<br />

eseju jest zreszq apologeta Biblioteki, Wagner, czyli nie mistrz, lecz<br />

uczen), ale takZe aurora rozprawy 0 kolorach, w kt6rej blykit jest kolorem<br />

zimnym, depresyjnym.<br />

Zatrzymajmy siy na otwieraj,!cym cZysc czwart'! eseju zatytulowanym<br />

Robak i jego kontynuacji: Dalsze przygody H ioba. W przeciwienstwie<br />

do slynnego tekstu Junga Odpowiedi H iobowi, kt6ry z nienawisci<br />

do zydowskiego Boga nie zauwazylliterackich i wysoce etycznych walor6w<br />

biblijnej histori i (zreszt'! p rzez zydowskich uczonych uwazanej za<br />

najbardziej "chrzeScijansk,!" cZySC Starego Testamentu) Tomkowski odslania<br />

jej glybok,! m,!drosc, egzystencjalny charakter i Scisly zwi,!zek<br />

z Psalmami. Dostrzega w opowieSci 0 Hiobie doskonal,! metafory architektury<br />

wszechswiata. Pisze: "Tajemniczy zwiqzek l'!czy te dwa byty:<br />

najnydzniejszego robaka i byt wszystkich byt6w, Boga". Obydwa eseje<br />

maj,! za temat Hioba, Psalmy i Przemianf Kafki; opowiadanie, kt6rego<br />

bohater, Gregor Samsa, niespodziewanie zamienil siy w robaka. "Byt ­<br />

pisze Tomkowski - zostal rozdwojony, z kazd,! chwil,! narasta konflikt<br />

miydzy pokraczn,! form,! a duchow'1 treSci,! swiadomoSci".<br />

Historiy Gregora Samsy interpretuje autor jako zredukowan,!, ufamkow'!<br />

opowieSc 0 Chrystusie: "Samotnosc Samsy moze byc por6wnana<br />

chyba tylko z przerazaj'!q samotnoSci,!, jakiej doznaje inny czlowiek<br />

w ogrodzie Getsemani. ( ... ) Ktos pisze jeszcze raz opowiedzian,! juz kiedys<br />

historiy, ale powtarza j,! niedokladnie, gubi,!c cafe fragmenty, przeinaczaj,!c<br />

fakty. C.. ) N ie wiemy nawet, kim jest 6w Judasz, kt6ry zrobil<br />

doniesienie na Gregora Samsf'.<br />

Przedsmiertne, kr6tkotrwafe zmartwychwstanie Samsy dokona siy za<br />

pomoq sztuki; tutaj, jak niemal w kazdym eseju, Tomkowski wydobywa<br />

z analizowanego tekstu literackiego fragmenty, kt6re najczysciej uchodz,!<br />

uwagi czytelnika: "robak pelznie do salonu, by tam pogr,!zyc siy w eksta­<br />

133


-<br />

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -<br />

>- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - ­<br />

ZDARZE NIA - K S I~K I - LUDZIE<br />

www.philosophy.pl oraz Polskie<br />

Towarzystwo Filozoficzne w Cieszynie<br />

zapraszaja. studentow, mlodych pracownikow<br />

nauki oraz wszystkich zainteresowanych<br />

filozofia. i szeroko pojmowana.<br />

problematyka. spoleezna. do wzit;cia czynnego<br />

udziah! w:<br />

I Og6lnopolskim Filozoficznym <br />

Forum Mlodych <br />

Cieszyn <br />

13-15 maja <strong>2002</strong> <br />

Okazja. do zwolania forum jest pocza.tek<br />

stulecia obfituja.cego w szereg wyzwait<br />

natury moralnej, filozofieznej i spolecznej,<br />

z ktorymi to wyzwaniami zmierzye<br />

si~ musza. zwlaszeza ludzie mlodzi,<br />

ktorzy w znacznym stopniu wyznaeza.<br />

ksztalt najblizszych dziesit;cioleci.<br />

W zamierzeniu organizatorow rna to<br />

bye konfereneja inn a niz wszystkie, wydarzenie<br />

naukowe, kulruralne, medialne<br />

i towarzyskie. Organizatorzy chea. sklonil'<br />

do zabrania glosu wszystkich, a<br />

zwlaszcza tyeh, ktorzy dotychczas nie<br />

mie1i sposobnosci wyartykulowania swoich<br />

fil ozoficznych przemyslen, a takze<br />

stworzye okazjt; do wykrystalizowania sit;<br />

nowych, tworezyeh srodowisk skupiaja.­<br />

cych ludzi mlodych.<br />

Zwracarny sit; do wszystkieh instytueji<br />

i ludzi dobrej woli z prosba. 0 udzielenie<br />

nam wszelkiego rodzaju pomoey,<br />

ktora umozliwilaby nadanie imprezie jak<br />

najwit;kszego rozmaehu i znamion profesjonahlOsci.<br />

Wit;eej informaeji znaleze mozna na<br />

stronach IIwww.philosophy.pl oraz www.fi·<br />

lozofia.pV I . Zgloszenia wysta.pien zawieraja.ce<br />

temat, streszezenie (do 200 slow)<br />

prosimy przesylac do 31 marca <strong>2002</strong> na<br />

adres: Ilinfo@filozofia.pl//. Najciekawsze<br />

wysta.pienia konferencyjne zostana.<br />

opublikowane.<br />

Przewodnieza.cymi komiteru <br />

organizacyjnego sa. <br />

Grzegorz Trela i Boguslaw Wojnar. <br />

zie podczas sluchania muzyki, najbardziej<br />

niebianskiej ze sztuk". C6i<br />

za fantastyczna kariera!<br />

Tomkowski jest jednym z nicwielu<br />

dzis krytyk6w literackich 1'1­<br />

cZ'lcych Scisl'll e ktu r~ tekstu z czasem<br />

jego autora, wyciClgajClcych ze<br />

skrupulatnie, ale pasjonujClco rozpisanych<br />

streszczen walory daleko<br />

wychodzClce poza liter ~ dziela,<br />

a zarazem calkowicie z nim sp6jne.<br />

Jest krytykiem, u kt6rego wyczuwa<br />

si~ autentyczne rozmilowanie<br />

w literaturze i kt6ry na niej si~<br />

uczy. Dom chinskiego m~drca ­<br />

powtarzam jeszcze raz - skutecznie<br />

niweluje postulowanCl przez<br />

autora sprzecznosc mi~ d zy BibliotekCl<br />

a Swiatem, literatur


~~!\~~ ~_I~_ ~ _~~I~~~ =-_~~~~Z_I~____ ____ ____ ___ ____ _____ ____ ______ ________ ___~_<br />

Andrzej Stanislaw<br />

Kowalczyk<br />

Apologia Jozefa<br />

Mackiewicza<br />

Wadaw Lewandowski,<br />

J6zef Mackiewicz. Artyzm.<br />

Biografia. Recepcja,<br />

Kontra, Londyn 2000<br />

o J6zefie Mackiewiczu wci'lz nie da si" pisac bez emocji. Wok61<br />

jego osoby, biografii, pogl'ld6w politycznych i tw6rczosci naroslo w istocie<br />

tyle klamstw, stereotyp6w i uproszczen, ze historyk literatury nie<br />

moze powstrzymac si" od protestu i polemiki. Swoj'l ksi'lzky Wadaw<br />

Lewandowski napisal przede wszystkim w obronie Mackiewicza-artysty.<br />

Dobrego imienia szkalowanego pisarza bronil skutecznie Wlodzimierz<br />

Bolecki (Wyrok na J6zefa Mackiewicza, 1991), uchylaj'lc punkt po<br />

punkcie wszystkie stawiane pisarzowi zarzuty. Bolecki tez przez wiele<br />

lat prezentowal jego tw6rczosc krajowemu odbiorcy, a w 1991 wydal<br />

obszerny tom pt. Ptasznik z Wilna, by w dziejowym zamieszaniu 0 Mackiewiczu<br />

nie zapomniano i nie wrzucono jego ksi'lzek do kosza jako<br />

politycznych i tendencyjnych. Uznania rangi sztuki powieSciopisarskiej<br />

autora Lewej wolnej domagal siy Adam Fitas (Model powiesci J6zefa<br />

Mackiewicza, 1996).<br />

Lewandowski zajmuje siy r6wniez wybranymi aspektami biografii<br />

Mackiewicza, kt6re do tej pory nie zostaly zadowalaj'lco wyjasnione.<br />

Pokazuje na przyklad, ze wojenne i powojenne oskarzenia pisarza 0 kolaboracj"<br />

z Litwinami i Niemcami maj'l swoje korzenie w latach trzydziestych,<br />

kiedy doszlo do konfliktu miydzy Mackiewiczem, krajowcern,<br />

w6wczas dziennikarzem "Slowa", a urz"dnicz'l i intelektualn'l eliq<br />

Wilna, kt6rq oskarzal 0 oboj"tnosc wobec problem6w Wilenszczyzny<br />

i Polesia, ignorowanie tradycji i odr"bnosci tych ziem, 0 ton "urz"dowo-regionalno-tendencyjno-slodkawo-karmelkowy".<br />

D la Mackiewicza<br />

bylo oczywiste, ze Polska si" od swoich kres6w wschodnich odwr6cila,<br />

a rZ'ldy sanacyjne nie maj'l zadnej koncepcji modernizacji tych ziem.<br />

Polemik'l z urz"dow'l wizj'l kres6w byl zbi6r reportazy Bunt rojst6w<br />

(1938), jedna z najpi"kniejszych ksi'lzek Mackiewicza. Na domiar zlego<br />

wilenscy sanatorzy wspierali komunistyczn'l mlodziez i bronili jej. Srodowisko<br />

to zostalo wykpione w pamfletowej Wilenskiej powiesci krymi­<br />

135


~ ZDARZENIA - KSII\ZKI - LUDZIE<br />

nalnej (1933), ktorej Mackiewicz byl wspolautorem. (Wydawnictwo<br />

Kontra wznowilo t~ ksiqik~ kilka lat temu w opracowaniu Wadawa<br />

Lewandowskiego).<br />

Autor ksiqiki podjql si~ proby obrony emigracyjnej publicystyki<br />

Mackiewicza. \X1ywody te nie trafiajq mi do przekonania, choc Lewandowski<br />

stara si~ ostabic radykalizm poglqdow pisarza. Odnosz ~ wraienie,<br />

ie autor Drogi donikqd w wielu tekstach zabrnqt jednak w slepy<br />

zaulek. Artykuly polityczne Mackiewicza zdradzajq post ~ pujqce z aw ~­<br />

ienie perspektywy, bezradnosc wobec nowych sytuacji i faktow. Pisarz<br />

negowal sens opozycji demokratycznej w krajach komunistycznych,<br />

uwaiajqc, ie jest ona ruchem reformistycznym, nie walczy z komunizmem,<br />

lecz stara si~ go zhumanizowac, poprawic; niewykluczone, ie<br />

w ogole sterowana jest przez parti~ komunistycznq. Na przyklad NSZZ<br />

"SolidarnosC" w 1981 - glosil Mackiewicz - zamiast obalic system,<br />

staje si~ jego cZ~Sciq, akceptuje dyktat partii, iqda tylko reform. Ko­<br />

Sciol zas wyspecjalizowal si~ we wspolpracy z komunistami, nie rozumiejqc,<br />

ie tego wroga oblaskawic si~ nie da, i.e trzeba go zwalczac na<br />

kaidym kroku etc., etc. Autor znakomitych powieSci realistycznych,<br />

swietny psycholog i wnikliwy obserwator iycia spolecznego nie potrafil<br />

zdobyc si~ na dystans wobec wlasnego przeiywania problemu komunizmu.<br />

Nie napisat ani jednego utworu ideologicznego, ani jedna<br />

powidc Mackiewicza nie szelesci papierem, nie obwieszcza jak megafon<br />

propagandowych hasel i frazesow; Mackiewicz-pisarz wyszedl z tej<br />

proby zwyci~sko, Mackiewicz-publicysta nie osiqgnql tego poziomu,<br />

odmowil analizy rzeczywistoSci, formulowal bezsensowne iqdania (np.<br />

zaprzestania pomocy emigracji dla opozycji w kraju). W 1977 pisal:<br />

"z »Wielkiej Emigracji« Mickiewiczowskiej przeistaczamy si~ w Bucharino-Trockistowskq".<br />

Przecieramy oczy ze zdumienia: czy to moiliwe,<br />

aby znakomity Mackiewicz pisal takie glupstwa Ze po kilk ud ziesi~ciu<br />

latach pobytu na emigracji nie rozpoznal calej jej bezsilnosci, ie<br />

odrzucal najwainiejsz,! dla emigracji politycznej strategi~ inspirowania<br />

kraju i wspoldzialania z krajowq opozycjq Waclaw Lewandowski<br />

odpowie, ie znow dokonuj~ sztucznego podzialu na Mackiewicza-pisarza<br />

i Mackiewicza-publicyst~. Tak, bo nie mog~ si~ pogodzic z tym,<br />

ie ten sam czlowiek napisal Drog donikqd czy Nie trzeba glosno mowic,<br />

naleiqce do najwainiejszych polskich powiesci II polowy XX wieku,<br />

i tekst gloszqcy, ie wszystkie "zmiany kursu" w krajach komunistycznych,<br />

wszystkie rewolucje, Pazdziernika 1956 i "SolidarnoSci" nie<br />

wylqczajqc, to prowokacje partii. Jak widac, lylackiewicz pisal 0 poli­<br />

136


~ __<br />

_ ____ _<br />

ZDARZE __ ______ NIA - __ KSlt\ZKl _ -<br />

LUDZI . _ E ______ _ ______ __ _ ___ _<br />

• _____ ____ J __ _____ __ _______ _ _____ ____ __<br />

tyce emocjonalnie, niemal walil Ji~sciq w stot i krzyczat: ,,wszystko<br />

albo nic". Jego program poliryczny, streszczajqcy si~ w jednym hasle:<br />

"Z komunistami nie nalezy paktowac, do komunist6w trzeba strzelaC,<br />

dobry byt w roku 1945 czy 1946, ale nie w 1956 czy 1980. Jego<br />

anachronicznosc byla oczywista dla wszystkich, z nielicznymi tylko<br />

wyjqtkami. "Program" ten bowiem glosil likwida c j ~ komunist6w, ale<br />

nic nie m6wil 0 likwidacji systemu komunistycznego. Mackiewicz<br />

w istocie zqdal od przeciwnik6w komunizmu mobilizacji totalnej ze<br />

wszystkimi jej fatalnymi dla zmobilizowanych nast~pstwami. "Nic nie<br />

jest gorsze od komunizmu" - glosil Mackiewicz. O d komunizmu ­<br />

odpowiemy bez namyslu - gorsze jest zaprzepaszczenie wlasnej duszy,<br />

w szczeg61noSci zas nasladowanie bolszewickiego nihilizmu. Przeciez<br />

na przyklad Jerzy Giedroyc tei nie mial wqtpliwoSci, ze sowiecki totalitaryzm<br />

jest naiwi~kszym zagroieniem cywilizacji, wiedzial jednak, ie<br />

walczyc z nim trzeba na wiele sposob6w, ale ie przede wszystkim nie<br />

wolno niszczyc wartoSci, w obronie kt6rych i w imieniu kt6rych si~<br />

wyst~puje. Tymczasem Mackiewicz od Kosciola zqdal, by wyrzekl si~<br />

on swojej misji, od chrzescijan, by uniewaznili dekalog, od opierajqcych<br />

si~ komunizmowi, by przej~li tak ryk~ swoich wrog6w. Ignorowanie<br />

przez Mackiewicza-publicyst~ calych sfer ludzkiej psychiki, zycia<br />

duchowego, stosunku do wartosci, a takie obszarow iycia spolecznego<br />

pod hastem: to wszystko jest niewazne, dop6ki nie wykonczycie<br />

ostatniego "czerwonego", dyskwalifikuje cz~sc jego publicystyki. Cz~sc,<br />

bo oczywiscie Sq tam teksty drapiezne i mqdre, bez ktorych antologia<br />

naszej publicystyki politycznej XX wieku bylaby nie do pomyslenia.<br />

JednoczeSnie bardzo wiele tekst6w Mackiewicza to jui tylko dokumenry<br />

minionego wieku, ciekawe jedynie dla historyk6w literatury.<br />

Czy to zwykly los pisarstwa publicystycznego Bynajmniej - Juliusza<br />

Mieroszewskiego czyta si~ dzis z wielkq przyjemnoSciq i pozytkiem,<br />

on wciqz inteligentnie d umaczy swiat, ukazuje jawne i ukryte przestanki<br />

ludzkiego post~powania i przemian kultury; zqdal nie tylko walki<br />

z komunizmem, lecz i jednoczesnej edukacji obywatelskiej, uczenia nawyk6w<br />

demokratycznych, wolnoSci myslenia. Dlatego Mieroszewskiego<br />

warto wciqi czytac, nie tylko dla jego blyskotliwej inteligencji i zalet<br />

stylu. Mackiewicz zbyt latwo szafowal stowkiem "rewizjonizm",<br />

a oponentom przypinat etyk ietk~ "poprawiacz systemu", zarzucajqc<br />

im, ze w dzialaniach reformistycznych zmarnujq potencjal wolnoSciowy.<br />

Wydawato mu si~, ie ubostwo, nuda i mitr~ga iycia w realnym<br />

~<br />

137


ZDARZENIA_ K S I ~KJ _ LUDZIE<br />

~ .- - - ---- - - ------- -- -------- ---- -- - ---- - - - ----- - --- --- ---- - - ----- ---- ----- ---- - - -- -<br />

I W<br />

socjalizmie budzq w ludziach niejako automatycznie t~sknot~ za wolnOSci<br />

q, demokracjq i niepodlegtosciq.<br />

Wadaw Lewandowski stara si~ obronic public ys tyk~ Mackiewicza<br />

przed naj ci ~iszym i zarzutami - slusznie, bo badacz winien zgromadzic<br />

jak najwi~cej argumentow za i przeciw, ale jednak pewne rzeczy trzeba<br />

powiedziec jasno. N ie zgodz~ si~ tei ze zdaniem, ie M ackiewicz i jego<br />

iona placili za swojq niezaleinosc i nonkonformizm szczegolnie wysok'l<br />

cen~, nie znajdujqc - jak pisze Lewandowski - "moinych protektor6w<br />

dla swej tworczosci literackiej". Przeciei iaden pisarz polski na emigracji<br />

nie mial "moinego protektora", kai dy musial ci~iko pracowac, nierzadko<br />

fizycznie. N a tym tei polegala roinica rni~dzy losem artyst6w<br />

w kraju a dolq tworcow iyj'lcych na ernigracji. Najwainiejsze, ie mimo<br />

oszczerstw i klamliwych oskarzen 0 kola bor acj~ i zdra d~ , jakich Mackiewiczowi<br />

nie szcz~dzono, zawsze mial on gdzie publikowac i wydawac<br />

ksiqiki, ktore cieszyly si ~ poczytllosciq i zbieraly wiele dobrych recenzji.<br />

Nie wydaje mi si~, by istnialy przeslanki dla podtrzymywania<br />

legendy Mackiewicza-m~czennika . Z gadzam siy natomiast z Lewandowskim,<br />

ie publicystyka autora Karierowicza zasluguje na uwag~ jako zjawisko<br />

literackie i powinna znaleic swego badacza (zwlaszcza ie wsr6d<br />

te kstow publicystycznych M ackiewicza ukrywa si~ co najmniej kilka<br />

dobrych esejow). Postulat ten dotyczy takie wielu pisarzy emigracyjnych:<br />

przeciez do tej pory nie rna swojej monografii Mieroszewski.<br />

Do zalet ksiqiki i osiqg n i~c Lewandowskiego naleiy opisanie zwi'lZkow<br />

powiesciowej tworczosci M ackiewicza z literaturq rosyjskq, zwlaszcza<br />

zas z Cichym Donem Szolochowa. Latami mowilo s i~ 0 fascynacji<br />

autora Lewej wolnej powiesciq rosyjskq, ale dopiero Lewandowski V"Yszedl<br />

poza ogolniki. Poslugujqc si~ kategoriq aluzji Jiterackiej, wskazal<br />

na szereg cech sztuki powieSciopisarskiej M ackiewicza. Bardzo interesujqce<br />

Sq tei ustalenia autora dotyczqce j~zyka pisarza, zwlaszcza leksyki<br />

i skladni. Po lekturze uwag Lewandowskiego ialuj~, ie nie pokusil si~<br />

on (dobrze do tego zadania przygotowany) 0 wyczerpujqC'! charakterystyk~<br />

stylu Mackiewicza, zjawiska rozstrzygajqcego 0 fo rmule realizmu<br />

plsarza.<br />

Jednym z glownych celow ksiqiki Waclawa Lewandowskiego jest<br />

polemika z tymi wszystkimi, ktorzy widzieli w Mackiewiczu tylko epigona<br />

literatury XIX wieku, spoinionego pozytywist~, staroswieckiego<br />

realist~ etc. Wiele wysilku poswi ~ ca autor udowodnieniu, ie jest inaczej,<br />

ze utwory pisarza wyroiniajq si ~ oryginalnoSciq i nowatorstwem.<br />

Trafnie podkresla Lewandowski odrzucenie prfez M ackiewicza zasady<br />

138


lOA.RZENIA CKSIAiKIC.LU~ZIE ........... .. .. . .. . ....~.<br />

przyczynowosci i tradycyjnej narracji historycznej, a tworcze wykorzystanie<br />

fo rmuly reportaiu. Sam pisarz ostentacyjnie obnosit si


w<br />

ZDARZEN IA - KSIAZKI - LUDZIE<br />

-- - -- - - - - --- ------------- ---------------- - -- --------- - - - ---- ------ - -- - --- --- - - - - -<br />

Arkadiusz Morawiec<br />

Eseistyczne<br />

bfyski<br />

Wlodzimierz Painiewski,<br />

Europa po deszczu,<br />

Wydawnictwo Unia, Katowice 2001,<br />

SS. 239<br />

Walczyk fifo zoficzny, esej otwierajqcy najnowszq k s i qik ~ Wlodzimierza<br />

Pazniewskiego, stanowi peine wdz i ~ ku wprowadzenie w wiek XX,<br />

w jego przedsionek -fa belle epoque, z p i~ knq jej esencjq, czyli duchem<br />

Wiednia, gdzie gra w karty okazywala si ~ ai rozgrywkq losu, pojedynek<br />

zas - mimo ii zbieral i niwo w i~ ks z e bye moze niz wojny - prawie ie<br />

sztukq. KilkanaScie kolejnych esej6w wypelniajqcych tom Europa po deszczu<br />

wyznacza przystanki w intelektualno-emocjonalnej w~ dr 6 wce autora<br />

przez histori~, c ywili za cj~ i kultur~ Starego Kontynentu, kt6rq ilustruje<br />

katastroficzny obraz Maxa Ernsta: Europa po deszczu. Pai niewski<br />

w~ d r uje dostojnie, bez omijania kalui i bez kaloszy, jednak z n ar~ czem<br />

ksiqzek pod pachq, poprzez kt6re w spos6b niezwykle ciekawy c z y t a<br />

minione wlasnie stulecie i czasy je zapowiadajqce, cofajqc si ~ ku ir6dlu<br />

nowoczesnosci - czasom Oswiecenia, a nawet znacznie dalej, ku staroiytnosci.<br />

Zasadniczo wszak jest ksiqika Painiewskiego - jeSli poddamy<br />

si~ jego metaforyce - swobodnym przemierzanie m "plynnych obszar6w<br />

Europy Srodkowej" (R6i owa kanapa Freuda), od lat fascynujqcych pisarza<br />

i swoiScie, bo literacko, przezen rekreowanych.<br />

Otwierajqce tom teksty nasuwae mogq przypuszczenie, ie mamy do<br />

czynienia z jednq z wielu w literaturze polskiej pr6b, tym razem eseistycznq,<br />

powrotu do mitycznej czasoprzestrzeni Galicji i jej otoczenia,<br />

jakim z perspektywy owej (galicyjskiej) "Arkadii" jest a u s tro - w~gi er s kie<br />

cesarstwo, rozciqgajqce si~ od Podwoloczysk nad Zbruczem ai po Triest<br />

u wybrzeiy Adriatyku. Tak wi~c, jak wielu pisarzy przed nim, pociqga<br />

Painiewskiego r6i norodnose i r6del i wzajemne przenikanie si ~ kultur,<br />

formujqce niewqtpliwe bogactwo tego obszaru. Tak tei, jak w prozie<br />

Andrzeja Kusniewicza czy Leopolda Buczkowskiego, w mit pi ~ k nej Kakanii<br />

wkrada s i~ okrutna historia. Poetyk~ bezczasu bezlitosnie bu rzy<br />

"nerwowe stulecie, kt6re nie szanuje odr~ b nosci" (Nostalgia Wieden) .<br />

N erwowose wszelako nie pojawia si~ nagle, z niej to bowiem " pi~kna<br />

epoka" czerpie znacznq cz~ s c swej urody. N a p~dglebiu secesyjnych za­<br />

140


~<br />

ZOARZE NIA - KSlAZKI - ______ __ ___________ _ _ WOZIE<br />

_ __ L __ _ ______________________ _ _ ____ ___ _ ____________________ _<br />

wijasow i pogodnych walcow wyrasta niczym truj'1cy kwiat pesymizm<br />

Freuda; w krakowskim szpitalu umiera powoli Georg Trakl, od mlodosci<br />

miewaj'1cy halucynacje; ze Lwowa i jego okolic wywodz'1 si~ masochistyczne<br />

obsesje von Sachera-Masocha i Schulza. Pi~kno i spokoj to<br />

zaledwie pozor, dlatego wi~c Pazniewski ch~tnie zawierzylby wiedenskiemu<br />

psychoanalitykowi, przekonanemu 0 neurotycznych zr6dlach<br />

kultury. Naruszywszy tak kosmos, eseista pewnym jui krokiem wkracza<br />

w histori t;, cofaj'1c si~ w czasy sprzed habsburskiego mitu, kt6rego odmian'1<br />

w kulturze polskiej jest mit Galicji - zapewne nie wyczerpuj


ZDARZENIA - KSli\ZKI - LUDZIE<br />

z lekcewaienia historii pewnego nie istniej'lcego panstwa, ktore utony­<br />

10 w mroku, lecz zostawiio po sobie metody" (Podr6z do B.izancjum).<br />

N ajzdolniejszym uczniem, przerastaj'lcym w niejednym mistrza, okazala<br />

si y carska Rosja, w ktorej "Bizancjum komentuje sarno siebie" (Pojedynek<br />

japonski) . 0 dziedzictwie tym Pai niewski mowi wprost, ale zarysowany<br />

w Podrozy do Bizancjum opis staroiytnego cesarstwa rownie<br />

dobrze ilustruje wszelkie potwory totalitarne, nie tylko, znanego nam<br />

bliiej, spadkobiercy przedrewolucyjnej Rosji: ,W Bizancj um porzqdek<br />

opieral siy na obecnoSci symboli: niezmienne hasla wywieszane na murach,<br />

niezmienny typ malowanych portretow i ikon, niezmienne mov"Y<br />

tronowe, niezmienne parady oraz zabawy ludowe, niezmienne usciski<br />

i pocalunki wladcow, jakby treSci'l iycia stala siy monotonia i plagiat".<br />

Pod "Bizancjum" moina w tym fragmencie podstawic wiele innych nazw,<br />

gdyby zas cytowany esej powstal przed kilkunastu laty lub wczeSniej,<br />

zapewne potraktowalibysmy go jako najczystsZ'l polityczn'l aluzjy, swoist'l<br />

paraboly. Painiewski jednak, skoro lekcjc: ty przypomina, przekonany<br />

jest 0 jej niezmiennej ahualnosci. Czymie bowiem jest w jego mniemaniu<br />

wspolczesna Polska, ledwie uwolniona spod totalitarnego ucisku<br />

To "wprawdzie jeszcze nie Azja (...) ale na pewno jui nie calkiem<br />

Europa" (Slady stop Herkulesa) . 0 tym, ie "ani tu Zachod, ani Wsch6d",<br />

wiemy z Piosenki 0 Warszawie Jerzego Lieberta. Z wczeSniejszych dokonan<br />

Painiewskiego, miydzy innymi z eseju Duch Europy Srodkowej (w tomie<br />

Kolnierzyk Slowackiego) , dowiedzielismy sic:, ie Wschod to wylqcznie<br />

Rosja; Z achod zas, gdy odcina siy od wspolnoty z EuroP'l Srodko­<br />

W'l, staje siy "kikutem z peryferii", pozostawionym "sam na sam z wielkq<br />

monotoniq Azji".<br />

Zgoda, ie Polska to "jeszcze nie Azja" (w sensie czasowym oraz 10­<br />

gicznym), ale j u i nie Europa - pytamy nieco zdziwieni. Otoi wlasnie<br />

"jui nie calkiem", albowiem to dawniej nie musielismy miec zludzeri co<br />

do naszej europejskosci. Dzis jest inaczej. Ksiqika Painiewskiego nie jest<br />

nawolywaniem do powrotu do Europy, ktorej Polska nigdy przeciei nie<br />

opuszczala, ale trwoiliwym wolaniem 0 0 c a l e n i e naszej europejskiej<br />

toisamoSci: "Jednego bac sic: trzeba naprawdc:: zerwania wic:z6w<br />

z kulturq i historiq Europy, tych wqtlych nici, dajqcych poczucie toisamOSci"<br />

(Slady stop Herkulesa). Diagnoza nie jest optymistyczna: ,W spoleczenstwie,<br />

ktore znalazlo sic: w sytuacji sprowincjonalizowanego garnizonu,<br />

dominuje mentalnosc gubernialna: wszystko zaleiy od czegos<br />

lub kogos z zewnqtrz, tymczasem jednostka i zbiorowosc udajq, ie kaida<br />

decyzja jest rezultatem suwerennego wybon-\, wskutek czego Europa<br />

142


___ _ _<br />

~<br />

__ _ _ ____________________ J __ _ _ __ ___ ___ _ ________________________ _ _________ _ ___<br />

ZDARZENIA - KSIJ)lK[ - LUDZIE<br />

w Polakach jest coraz cz~s ciej na wygnaniu" (Mefisto na m6wnicy). Dzis<br />

nie tyle rodzi si~ czy utrzymuje, ale - przestrzega Pazniewski - nasila si~<br />

ten niebezpieczny, zainicjowany - wed Ie niego - w romantyzmie, proces<br />

chorobowy, z ktorego polska mentalnosc wyleczyc s i~ wciqz nie potrafi.<br />

Ustaliwszy irodlo niemocy, postawiwszy malo krzepiqC


ZDARZ ENIA - KSI1\ZKl- LUDZIE<br />

minacji brakowalo niekiedy oddechu, oraz zwiqzana z niq asocjacyjnosc,<br />

a nadto poetyckosc (nierzadko najwyiszej pr6by) - r6wnie jak aforyzm<br />

pojemna i syntetyzujqca, jak chocby we frazie: "dumy ludzi przesylano<br />

stolypinkami w glqb monotonii". Poniewai zas - w mniemaniu autoraparadoksy<br />

"w przedziwny spos6b zaliczajq si~ do najwi~kszych d6br<br />

duchowych" (Msza litewska), nie dziwi nas jego szczeg61ne upodobanie<br />

do poslugiwania si~ tq wlasnie figurq - wywolujqcq efekt zaskoczenia<br />

i zmuszajqcq czytelnika do wsp6lmyslenia. Tak zatem pisarz obok swady<br />

wysoko ceni ekonomi~ slowa, powSciqgliwosc, ucieka przed slowotokiem.<br />

Te dwa pozornie przeciwstawne walory potrafi zgrabnie ze sobq<br />

polqczyc. W konsekwencji eseje przybierajq postac blyskotliwych konspekt6w.<br />

Widac tu prac~ mysli, wszelako - obok niej czy raczej za jej<br />

sprawq - milosnik prozy narracyjnej Pazniewskiego (jego powieSci i opowiadan)<br />

zaczyna oczekiwac, ie intelektualne blyski rozjarzq si~ wop o­<br />

wi esc ("w~dr6wki po tematach" jakosci tej nie gwarantujq). Uchwytny<br />

w najnowszych esejach - wyrazniej zas wyczuwalny w tomach wezesniejszych,<br />

zloionych w wi~kszej mierze z tekst6w kr6tszych -l~k przed<br />

pustoslowiem czyni pisarza przedc wszystkim mistrzem eseistyeznyeh<br />

miniatur, mini-esej6w, prawie przypowieSci. W kaidym z zaprezentowanych<br />

w Europie po deszczu tekst6w tkwiq liczne ziarna, z kt6ryeh<br />

moglyby wykielkowac nowe eseje, opowiadania, moie powieSci.<br />

Na rzecz moina zresztq spojrzec inaczej; eseista zawczasu odpowiada<br />

na zarzut popuszczania cugli myslom, wyobrazni, ich naglym przeskokom:<br />

,,\V'yszlismy od smaku jalowca, a doszlismy do przypuszczalnej<br />

historii powstania herbu, nie naraiajqc si~ na barbarzynstwo zbyt smialych<br />

zestawien, poniewai w obr~bie starych kultur wszystko jest ez~seiq<br />

caloSci" (Msza litewska). Do stylu Pazniewskiego, jesli jego patronem<br />

mialby byc duch epoki, a nie konkretny modus pisania (a w zakresie<br />

inspiracji intelektualnych obok pisarzy jui przywolywanych takie Henryk<br />

Elzenberg i Stanislaw Vincenz), daloby si~ zastosowac to, co m6wi<br />

on 0 kulturze jagiellonskiej: "Nie byla to kultura logicznego wywodu,<br />

lecz raczej intelektualnych blysk6w i mysli iskrzqcych jak luk elektryczny<br />

na tie dookolnej zgrzebnosci" (tamie). \V' ostatnim zdaniu najnowszej<br />

swej ksiqiki, zafrasowany eseista dodaje: "Niestety, nasza epoka<br />

ulegla gramatyce rozproszenia i stac jq tylko na obraz swiata przesycony<br />

epizodem" (tamie).<br />

Moina wi~c chyba zaloiyc, ie aforystycznosc eseistyki Pazniewskiego<br />

rodzi si~ z pr6by zatrzymania, wyznaczenia granic przemijajqcej<br />

i w szybkim tempie zmieniajqcej si~ rzeczywi~tosci. Stojqcy na progu<br />

144


ZOAHZENIA.C .KSI>\ZKI C.LUU,ZIE..... __ ...... ..... ............. ...... ...... . . ~.<br />

XXI stuleeia autor stara si~ tym sposobem poeh\vyeie w pulapk~ aforyzmu<br />

entropi~, plynnose Europy lub tei jej mit.<br />

ARKADIUSZ MORAWIEC, ur. 1969, dr, krytyk, historyk i teoretyk<br />

literatury. Wydal: Poetyka opowiadan Gustawa Herlinga-Grudzitlskiego.<br />

Autentyzm - dyskursywnosi - parabolicznosi (2000). Publikowal<br />

m.in. w "Tworezosci", "Frazie", "Kresach".<br />

Zdzislaw Zblewski<br />

Porcia<br />

uczciwosci<br />

Jakub Karpinski,<br />

Wykres gorqczki. Polska pod<br />

rzqdami komunistycznymi,<br />

Wydawnicrwo UMCS, Lublin 2001,<br />

55. 544<br />

W PRL nielatwo bylo prowadzie badania nad powojennymi dziejami<br />

Polski, a jui w szezeg6lnoSci utrudnione byly studia nad jej najnowszq<br />

historiq polityeznq. Zajmujqey si~ tq problematykq historyey<br />

i publieYSci musieli brae pod uwag~ liezne ograniezenia stwarzane na<br />

tym polu przez wladze komunistyezne, takie jak seisly nadzor ze Strony<br />

eenzury ezy utrudnienia w dost~pie do niektoryeh zespol6w arehiwalnyeh.<br />

N ie zatem dziwnego, ie gwaltowne przyspieszenie badan nad<br />

dziejami PRL nastqpilo dopiero w koneu lat 80., a zwlaszeza w lataeh<br />

90. Nie znaezy to jednak, ie r6wniei i wezesniej nie powstawaly opracowania,<br />

ktore nie tylko zwy ei~sko przetrwaly prob~ ezasu, ale w sposob<br />

w pelni zasiuiony mogq bye zaliczane do klasyki polskiej historiografii<br />

. <strong>Znak</strong>omitym tego przykladem moie bye dorobek Jakuba Karpinskiego,<br />

przypomniany ostatnio ezytelnikom przez lubelskie<br />

Wydawn ietwo Uniwersytetu Marii Curie-Sklodowskiej w ksiqice Wykres<br />

gorqczki. Polska pod rzqdami komunistycznymi. Na obszerny, lieZqey<br />

blisko 550 stron, tom skladajq s i~ gl6wnie cztery teksty, wydane<br />

po raz pierwszy w latach 1977-1990 w formie odr~bn y eh publikacji<br />

ksiqiko\vych przez Instytut Literacki w Paryiu, a nast~pnie wielokrotnie<br />

przedrukowywane przez \vydawnictwa niezaleine w kraju: Kr6tkie<br />

spif:c ie (<strong>marzec</strong> 1968), Porcja wolnosci (paidziernik 1956), Plonie<br />

komitet (gfudzien 1970 - czerwiec 1976) oraz Dziwna wojna (grudzien<br />

1981). Ponadto w omawianej ksiqice zostaly zamieszczone trzy niewielkie,<br />

rowniei jui wczesniej opublikowane teksty: Pochodzenie sys­<br />

145


~<br />

_ _________ __ n _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ n __ n ___ ZOA RZEN'AcKSI,IZJ(j C_LUOZl'<br />

temu stanowi'!cy fragment wydanej w 1975 roku przez Instytut Literacki<br />

w Paryiu ksi,!zki Ewolucja czy rewolucja oraz ogloszone w "Tygodniku<br />

Powszechnym" refleksje Czarna skrzynka (0 pisal1iu powojennej<br />

historii Polski) (1990) oraz Czym byla PRL (1995). Calosc zostala<br />

poprzedzona Przedmowq Autora.<br />

Poszczegolne teksty uiozono w taki sposob, aby powstal zapis "powojennej<br />

historii Polski pod rz,!dami komunistycznymi". Nalezy wszakze<br />

zaznaczyc, ie ksi,!ika ta nie jest klasycznym podr~czni kie m historiistanowi<br />

ona raczej zwi~zly opis wydarzen dotycz,!cych przede wszystkim<br />

momentow zwrotnych w dziejach Polski Ludowej, takich jak "narodziny<br />

systemu wladzy" w drugiej potowie lat 40., "odwilz" w polowie<br />

lat 50., tzw. wydarzenia marcowe w 1968 roku, protesty spoleczne<br />

w grudniu 1970 i czerwcu 1976 roku oraz okres stanu wojennego. Konieczne<br />

wydaje si~ tez zastrzeienie, ie Wykres gorqczki nie zawsze odzwierciedla<br />

aktualny stan badaii, nalezy bowiem pami~tac, ze teksty zamieszczone<br />

w ksi,!zce powstaly kilkanaScie lub nawet ponad dwadzie­<br />

Scia lat temu, gdy tymczasem w latach 90. szybko rozwijaj,!ce si~ badania<br />

nad dziejami PRL przyniosly wiele nowych, waznych ustalen.<br />

Zgloszone uwagi nie maj,! jednak bynajmniej na celu zniech~cic czytelnikow<br />

do lektury tej ksi,!zki, jestem bowiem przekonany, ze chociaiby<br />

ze wzgl~du na pionierski charakter wielu zamieszczonych w niej tekstow<br />

zajmie ona w polskiej historiografii nalezne jej zasluzone miejsce,<br />

podobne do tego, ktore w odniesie niu do dziejow dwudziestolecia rni~dzywojennego<br />

zajmuje opracowanie Adama Prochnika: Pierwsze pi~tnastolecie<br />

Polski niepodleglej. Walorem ksi,!iki Karpinskiego nie jest<br />

wszakie jedynie jej prekursorski charakter. Warto po t~ pozycjy si~ gn'lc<br />

przede wszystkim dlatego, ze stanowi ona brzmiqcy zadziwiaj,!co aktualnie<br />

gtos w tocz'!cej si~ obecnie waznej dyskusji publicznej ,,0 pochodzeniu<br />

i naturze PRL". Glos 0 tyle istotny, ze pochodz,!cy od niezwykle<br />

wnikliwego obserwatora opisywanych przez siebie wydarzen, kt6ry,<br />

analizuj,!c kolejne "punkty zwrotne" w dziejach PRL, przekonuj,!co udowadnia,<br />

ze twor ten byl "partyjnym, komunistycznym i namiestniczym<br />

pseudopanstwem w Polsce". W tym kontekscie na szczegoln,! uwag~<br />

czytelnikow zasluguj,! bardzo ciekawe obserwacje Autora dotycz'!ce j~zyka<br />

PRL-owskiej propagandy. Krotkie, lecz wnikliwe komentarze Karpinskiego<br />

z latwoSci,! obnazaj,! zaklamanie oficjalnego j~zyka "aparatu",<br />

zwracaj,!c uwag~ na jego abstrakcyjnosc i wewn~trzn,! niesp6jnosc.<br />

Omawiana ksi,!zka jest dzielem niezwyklym takie dlatego, ie stanowi<br />

imponuj,!ce swiadectwo niezaleinoSci intelektualnej jej Autora, ktory pod­<br />

146


ZDARZE NIA - KSI1}iKI - LU QZIE<br />

czas pisania poddawany byl - jak<br />

kaidy oby\vatel Polski Ludowej ­<br />

presji totalitarnej propagandy, dysponowal<br />

tei niepor6wnanie mniejszymi<br />

nii dzisiejsze moiliv.rGSciami<br />

prowadzenia badan ir6dfowych.<br />

Jeieli mimo tych trudnoSci udalo<br />

mu si~ stworzyc jeden z najbardziej<br />

przenikliwych opis6w mechanizmu<br />

fu nkcjonowania PRL, kt6ry przez<br />

sam,! wymow~ podanych w ksiqice<br />

fakt6w sugesrywnie obnaiyf fasadowosc<br />

6wczesnego oficjalnego<br />

"iycia politycznego", uznac to naleiy<br />

za godny upami~tnieni a przy­<br />

Had uczciwosci badawczej, przecz'!cy<br />

podnoszonej niekiedy tezie<br />

o niemoi nosci zachowania w PRL<br />

niezaleinej postawy intelektualnej<br />

i koniecznosci zawierania z "systemem"<br />

dwuznacznych moralnie<br />

kom~romi s6w. W tym kontekScie<br />

opublikowanie Wykresu gorqczki<br />

w jedenaScie lat po upadku PRL rna<br />

swo jq wym o w~ symbolicz nq i<br />

w spektakularny spos6b potwierdza<br />

trafnosc diagnoz Karpinskiego<br />

oraz aktualnosc formulowanych<br />

przez me go ocen.<br />

ZDZISLAW ZBLEWSKI, ur.<br />

1967, historyk, pracownik Instytutu<br />

Historii UJ. Wydal : Mif'!­<br />

dzy wolnq Polskq a "siedemnastq<br />

republikq". Z dziej6w oporu<br />

spolecznego na terenie wojew6dztwa<br />

krakowskiego w latach<br />

1945-1947 (1998) oraz Leksykon<br />

PRL-u (2000).<br />

WKROTCE W WYDAWNICTWIE<br />

Henri J. M. Nouwen<br />

Kielich zycia<br />

tlum. Justyna i Jan<br />

Grzegorczykowie<br />

"Czy mozecie pic kielich, ktory<br />

Ja mam pic" - pyta Jezus swoich<br />

uczniow, Jana i Jakuba. Pytanie to<br />

jest punktem wyjscia rozwazan<br />

Henriego J. M. Nouwena - wybitnego<br />

mistrza duchowosci, w ostat·<br />

nich latach iycia kapelana wspolnoty<br />

Arki w Toronto - ktory nadaje<br />

mu nowy, szerszy sens. Wykorzystuj


ZDARZEN IA - KSIt\Z KI - LUDZIE<br />

luliusz Galkowski OP<br />

Pielg rzymka<br />

wyobrazni<br />

Pulawska kolekcja rf:kopis6w<br />

iluminowanych ksif:inej Izabeli<br />

Czartoryskiej,<br />

Lapidarium Muzeum Ksiqiqt <br />

Czartoryskich, <br />

Krakow, <br />

28 wrzeSnia-28 paidziernika 2001 <br />

Sila oddzialywania Imienia r6iy Umberta Eco jest w Polsce tak silna,<br />

ie wielu osobom slowa: rykopis, i1uminacja czy pergamin kojarzq siy<br />

narychmiast z tajemniczym skryptorium gdzie§ w sredniowiecznej Ita­<br />

Iii. Trudno nam przeloiyc jednak efekt pracy sredniowiecznego skryby<br />

na kategorie dziela sztuki, zabytku.<br />

Przyczynq jest nie rylko brak wyobraini, ale i to, ie kodeksy Sq w muzeach<br />

nader rzadko wystawiane. N iestery, pozostajqc przez dluiszy czas<br />

otwarte, szybko utraciiyby swojq bajecznq kolorysryky, a wilgoc i kurz<br />

dokonczylyby dziela zniszczenia. Zresztq nawet i1uminacje dostypne<br />

w muzealnych gablotach CZysto przegrywajq w oczach zwiedzaj,!cych<br />

z przepychem wiykszych rozmiarem obrazow czy rzeib. Poza rym dzieta<br />

sztuki miniatorskiej najczySciej Sq anonimowe - w towarzystwie trudno<br />

jest chwalic siy ich znajomoSci,!. 0 ilei Iatwiej chlubic siy "zaliczonymi"<br />

Tycjanami, Rembrandtami, Picassami!<br />

Dlatego tei naleiy zauwaiac i doceniac wszystkie wystawy rykopisow,<br />

zanim te niewielkie dziela sztuki znow zniknq w otchianiach magazynow,<br />

a my bydziemy zdani jedynie na fotografie, ktore nie dadz,! wyobraienia<br />

ani 0 kolorach, ani 0 wymiarach ksiqiki. Dobrq okazjy do<br />

tego stanowila prezentacja rykopisow ze zbiorow ksiyinej Izabeli Czartoryskiej,<br />

obejmujqca dwadziescia dziewiyc egzemplarzy, z ktorych zdecydowana<br />

wiykszosc pochodzi z Niderlandow, ale takie po jednym kodeksie<br />

z Niemiec, W loch i Polski. Ten niewielki i1oSciowo, lecz urzekajqcy<br />

urodq zbior odsyta nas w przeszlosc - nie tylko w odlegle stulecia,<br />

ale takie do czasow ksiyinej Izabeli, ktora z ogromnym zapalem sprowadzaia<br />

do Pulaw pamiqtki dziejow i kultury nie tylko naszego haju,<br />

ale caIej Europy. Nie bylo to kolekcjonerstwo czysto entuzjastyczne.<br />

Swiadczy 0 tym wydany w 1828 roku w Warszawie Poczet pamiqtek<br />

zachowanych w Domu Gotyckim w Pulawach - pierwszy polski drukowany<br />

katalog muzealny.<br />

148


_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _<br />

ZDARZE NJA_ C<br />

J(SI~ZKJ C_~UDZ JE<br />

__ n<br />

Ks iqi~ce kolekcjonerstwo stanowi niezwykle ciekawe i unikatowe<br />

zjawisko w dziejach kultury polskiej. Ksi~ina lzabela z Flemmingow<br />

Czartoryska gromadzila w Pulawach nie tylko pamiqtki po wybitnych<br />

osobowosciach i wydarzeniach (w jej zbiorze znalazly si~ np. bulawa<br />

Czarnieckiego i tzw. Biblia Erazma z Rotterdamu), ale rowniei prawdziwe<br />

dziela sztuki. To przeciei do kolekcji Czartoryskich naleiy Dama<br />

z gronostajem Leonarda da Vinci i zaginiony Portret mlodzienca Rafaela!<br />

Tragiczne dzieje Polski spowodowaly, ie kolekcja nie ostala si~ w Pulawach,<br />

a z czasem znalazla schronienie w Krakowie. Tu wlasnie Muzeum<br />

Narodowe zorganizowalo cykl wystaw, ktore mialy na celu uczczenie<br />

dwusetnej rocznicy istnienia kolekcji Czartoryskich. Jedna z nich<br />

poswi~cona zostala iluminowanym r~ k opisom.<br />

Przy pierwszym zetkni~ciu z dzielami sztuki miniatorskiej pojawia<br />

si~ zachwyt, ie ktos z takq maestriq i precyzjq wykonal ilustracje oraz<br />

wykaligrafowallitery, ktore ogl'1daj'1cemu trudno jest odczytae na pierwszy<br />

rzut oka. Rzeczywiscie, francuskie Godzinki wykonane w polowie<br />

XV wieku rodzq wr~cz niedowierzanie. Nazwa miniatura, oznaczajqca<br />

cos malego, nie uswiadamia nam jeszcze, ie literki, dekoracja roslinna<br />

oraz postacie ludzi i zwierzqt wykonane Sq koniuszkiem cieniutkiego<br />

p~dzelka (te zdrobnienia, na pozor smieszne, najlepiej oddajq istot~ sprawy).<br />

Trzeba zdae sobie spraw~ z ogromnego fizycznego wysitku, jaki<br />

artysta musial wloiye w ich wykonanie. A gdy przyjrzymy si~ faldom<br />

plaszcza M atki Boiej alba ogarniajqcej calq bordiur~ wici roslinnej, uswiadomil11Y<br />

sobie, ie mistrz pokrywajqcy stron~ farbami doskonale calose<br />

zaplanowal i dostosowal jq do tekstu nie tylko tresci'1, ale i kompozycjq.<br />

Moina si~ zastanawiae: czy tekst jest pretekstel11 dla malarstwa czy tei<br />

na odwrot M iniatorstwo jest sztukq, w ktorej slowo i obraz Sq ze sobq<br />

wymieszane, rownowaine. Karta z Godzinek Willema Thymansa (3 ew.<br />

XV w.) ukazuje wspanial'1 dekoracj~ roslinnq obejrnujqq calq kart~,<br />

w ktor'1 wkol11ponowane Sq - bardzo rdatnie - slowa tekstu. Nieznajomose<br />

j~zyka zapisu nie stanowi bariery dla podziwu wobec czysto formalnego<br />

p i~kna stawianych liter. Sam inicjal skomponowany z kwiatow<br />

i lisci jest tak niezwykly, ie odbiorca nie musi przejmowae si~ trudnoscial11i<br />

z rozszyfrowywanien- ksztaltow liter), i ze spokojem pozostaje<br />

z w'1tpliwosci'1, czy chodzi 0 "h" czy tei "n". A wplecione w dekoracj~<br />

dojrzale, soczyste truskawki wprowadzajq go w cieply, domowy nastr6j.<br />

Na kartach tzw. Biblii Erazma z Rotterdamu czern i czerwien liter wspaniale<br />

wsp61grajq z surowymi kreskal11i filigran6w podkreslajqcymi wag~<br />

tekstu i nadaj'1cymi sens kompozycji calej karty.<br />

149<br />

_~


~ ZDARZENIA - KSU\ZKI - LUDZIE<br />

_- ---- -- ----------- --- ------- - -- - _.- - ._- - - - ---- - ---- --- - - ---- -- -------- - -._------<br />

Wystawa w Muzeum Czartoryskich wyzwala nas od kilku innych<br />

stereotypow uformowanych przez Imi r6iy. Po pierwsze: dziela miniatorskie<br />

nie zawsze zwi'lzane S'l z KoSciolem. Ksiga dobrego kr6la Rene<br />

to nie modlitewnik, ale zbior przepisow turniejowych. Rycerze zgromadzeni<br />

w szrankach, s/tdziowie turniejowi, dostojne damy - caly ten durn<br />

szczelnie zapelnia dwie karty kodeksu, stanowi'l.c swoist'l ilustracjtr do<br />

Jesieni sredniowiecza H uizingi.<br />

Rozwiewa sitr rowniez druga iluzja - okazuje silt, ie rtrkopisy i dekoruj'l.ce<br />

je ilustracje nie S'l wyl'l.cznie domenq sredniowiecza. Po tym jak<br />

Guttenberg wynalazl druk, sztuka rtrkopisow kwida jeszcze przez jakis<br />

czas na naszym kontynencie. Wykwintny modlitewnik Claude'a de Gouffier<br />

to podrycznikowy niemal przyklad "sztuki renesansu". Renesansowa<br />

nie tylko w wystroju, ale i w sposobie przedstawienia sala z oknem,<br />

za ktorym widac wspanialy pejzai; postacie w antykizujqcych szatach<br />

z retorycznymi gestami nasladuj'lcymi klasyczne wzorce, wreszcie<br />

oszczydna bordiura ze skromn'l roslinnosciq, panopliami i kartuszarni<br />

herbowymi - to wszystko ukazuje nowe myslenie.<br />

lone wntrtrze przedstawia karta z Traktatu 0 milosierdziu chrzescijanskim.<br />

Tym razem nie jest to miejsce spotkania Boiej Rodzicielki z aniolem,<br />

ale sala kupiecka. W niej zas Nicolas Houel- autor traktatu, filantrop<br />

i zamoiny farmaceuta - przyjmuje od tlumu hojnych darczyncow<br />

pieni'ldze przeznaczone na cele charytatywne. Zwykla scena rodzajowa,<br />

wiele jednak mowiqca na temat zycia (i ideal ow) Francji drugiej<br />

polowy XVI wieku. Gdy patrzylem na ty karty, szczegolnie wzruszyly<br />

mnie jednolite niebieskie mundurki wychowankow domu sierot, rejestruj'lcych<br />

wplywy utrzymuj'lcej ich instytucji. Calosc okolona skromnq<br />

bordiur'l. z charakterystycznymi dla sztuki tego czasu dekoracjami.<br />

Jedna z cz~ sc i wystawy przypomina 0 pewnej istotnej - a dla czlowieka<br />

sredniowiecza i renesansu wlasciwie podstawowej - funkcji tych<br />

dziel. Widzimy klycznik, lei'lcy na nim rykopismienny modlitewnik i wi­<br />

SZqCY na Scianie obraz przedstawiaj'lcy Chrystusa - Z bawiciela swiata.<br />

Dzis obca jest nam nie tylko forma rykopisu i ilustracji. Nader cz ~ ­<br />

sto odrzucamy same modlitewniki. Niewqtpliwie wielk'l "zaslug~" majq<br />

w tym, drukowane od XIX wieku, zbiorki modlitw z kiczowatymi obrazkami.<br />

Moina zadac sobie pytanie, dlaczego ani kiedys, ani obecnie<br />

nie starano si~ wydawac poboinych ksi'lieczek na wyiszym poziomie<br />

edytorskim. Dlaczego nie uczyniono z nich malych dziel sztuki Odpowiedzi<br />

bywaj'l roine, ale fakt pozostaje faktem. Psuty przez pokolenia<br />

gust nie pozwala nam zrozumiec tych, ktorzy ki~dy s uiywali rykopisow<br />

150


ZDARZENIA - KSIJ1lKI - LyOZIE<br />

------ -- -- -- --- - -- -- - ------ -- ---- - --- - ---- -- - -- --------- - -- ---------------- --- -- --<br />

podczas modlitwy. A modlitwa byla przeciez wielkq pielgrzymkC1 odbywanq<br />

w wyobraini, mozliwC1 do przebycia wlasnie dzi ~ki tekstom. Nie<br />

da si~ przecenie roli, jakq w modlitwie i zyciu duchowym odgrywa wyobrainia<br />

- wskazujq na to najw i~ksi mistrzowie zycia duchowego. Obrazy,<br />

nie ryle dolqczone do tekstu, ile zjednoczone z nim, koncentrowaly<br />

mysl na okrdlonym celu. Mozna bylo wypowiadae fiat z Maryjq,<br />

plakae razem z N iq i Mariq M agdalenq nad cialem Ukrzyzowanego, kontemplowae<br />

tajemnic~ Tr6jcy Sw i ~te j, patrzqc na obraz przedstawiajqcy<br />

Tron Laski. A ze ilustracje do tekstu stanowify cz~ s to prawdziwe arcydziela,<br />

wi~c religijna wyobrainia naszych przodkow stawala si~ coraz<br />

pi ~kn iejsza i bogatsza. Tylko pozazdroscic ...<br />

Wielu ludziom zyjqcym w XXI wieku - choeby nawet uznawali wartose<br />

estetycznq zabytku - kodeksy te wydajq si~ w gruncie rzeczy smieszne<br />

i naiwne. Wychowanym na telewizji i kinie bardzo c z ~ sto trudno jest<br />

zrozumiee, jak wielkC1 sil~ wyrazu mialy te ilustracje w polC1czeniu z tekstem.<br />

Dzis rownie cz~sto przegrywajq z telewizjq teatr i ksiqzka. Jednak<br />

takie wystawy jak ta w lapidarium Muzeum Czartoryskich wskazujq, ze<br />

nie jest to kl~s k a ostateczna, ze wartosci oglqdanych eksponatow nie da<br />

si~ oceniae wyiC1cznie w kategoriach wieku i ceny na rynku sztuki.<br />

JULIUSZ GALKOWSKI Op, ur. 1967, w latach 1991-1996 asystent <br />

w Katedrze Historii Sztuki Sredniowiecznej KUL, obecnie kleryk Kole­<br />

gium Filozoficzno-Teologicznego 00. Dominikanow w Krakowie. <br />

151


~ ZDARZENIA - KSIJ\ZKI - LUDZIE<br />

--- - - - - - -- - -- - - ---------------------- --- ---------- - ----- --- ------ - ----- -- ---- - -- - -<br />

s. Malgorzata<br />

Chmielewska<br />

Kwestia<br />

. , .<br />

UCZCIWOSCI<br />

SPOLECZENSTWO<br />

~<br />

NI E O BOJ ~TNYCH<br />

M6wi si~, ie Polacy Sq narodem oboj~tnym na bied~ i cierpienie. To<br />

prawda, lata komunizmu zabily w nas zaufanie - niezb~dne, aby bye<br />

aktywnym spolecznie. J a ciqgle mam jednak do czynienia z bardzo wie·<br />

lorna ludzmi, kt6rzy dostrzegajq wartosc czynienia dobra. Aby pomagae<br />

innym, nie trzeba oglqdac si~ ani na panstwo, ani na jakiekolwiek struk·<br />

tury. Wystarczy uczciwosc wobec samego siebie. Wszelkie, najwi~ksze<br />

nawet dzialania na rzecz blizniego zaczynajq si~ od inicjatywy jednego<br />

czlowieka, kt6ry zauwaiyl, ie cos wok6l niego jest nie w porzqdku i ie<br />

- wlasnie w imi~ uczciwoSci wobec same go siebie - trzeba temu zara·<br />

dziC. Przypomina mi si~ historia pewnego pana z Kalisza, kt6ry karmiqc<br />

lab~dzie, zauwaiyl kiedys, ie rzucane ptakom okruchy chleba Sq na·<br />

tychmiast zjadane przez glodne dzieci. Poruszylo go to do tego stopnia,<br />

ie postanowil pom6c takim dzieciom. Najpierw byl sam, potem skupil<br />

wok61 siebie innych - i to jest wlaSciwa droga dzialalnoSci spoleczoej.<br />

Nie wolno oglqdac si~ na jakichs "onych". JeSli panstwo nie spelnia<br />

swoich obowi'lzk6w wobec najbardziej potrzebujqcych (proces ten pogl~bia<br />

si~, zar6wno jeSli chodzi 0 sfer~ materialnq, jak i duchow'l' a za<br />

przyklad moie posluiyc chociaiby fakt, ie ostatnio obci~ to swiadczenia<br />

dla rodzic6w zast~pczych), mog~ to na nim wym6c. Pami~tam wczesne<br />

lata 90., kiedy zaczynalismy pomagac bezdomnym. Jednym z naszych<br />

gl6wnych zadan bylo wtedy "oswajanie" warszawskich radnych. Nie<br />

byli ludimi bez serca, trzeba ich bylo tylko przekonac 0 sensownoSci<br />

naszego dzialania. A czasem takie tupnqc nog'l.<br />

Nie wystarczy narzekac, ie w mojej parafii nie rna grupy charytatywnej.<br />

Zawsze mog~ przyjsc do proboszcza i powiedziec, ie chc~ tak 'l<br />

grup~ zaloiyc. Potem to jest jui kwestia konsekwencji. luna rzecz, ie<br />

Kosci61 - zwlaszcza w Polsce - za rzadko m6wi w imieniu tych, kt6rzy<br />

glosu nie maj'l. Oni S'l tymczasem "sercem KoSciola". JeSli to si~ nie<br />

zmieni, jesli nie wsluchamy si~ w tych, kt6rzy potrzebujq naszej pomo­<br />

152


~~:'-_~~~~J~_ ~ _~~I~ ~~ =-~ ~!_Z_I~____ _________ __ ____ _________ ____ ______ _______~<br />

cy, b~dzie tak, jak m6wil biskup Dembowski: "Ubodzy nie przebacz,!<br />

nam tej miski wpy, kt6r,! im dajemy".<br />

Nikt z chrzescijan nie jest zwolniony z milosierdzia. Ono nie jest<br />

wyrazem dobrej woli, ale war u n k i e m p6jscia za Chrystusem. Tu trzeba<br />

bye radykalnym. A wtedy dostanie si~ milose Chrystusa, wolnose,<br />

prawd~ 0 iyciu, wnikliwe spojrzenie, a takie cierpienie, kt6re przeciei<br />

tei jest potrzebne.<br />

S. MALGORZATA CHMIELEWSKA ze Wsp61noty Chleb Zycia.<br />

W tym miesiqcu polecamy uwadze Panstwa nastr;pujqce inicjatywy:<br />

STOWARZYSZENIE PRZYJACIOL SZKOL KATOLICKICH <br />

ul. Ok61na 113,42-218 Czr;stochowa <br />

tel.: (+34) 322-24-05 <br />

Organizacja istnieje od 1990 roku. Jej ceiem jest poprawa sytuacji<br />

oswiatowej w Polsce - przede wszystkim na prowincji - w oparciu 0 tradycje<br />

szkolnictwa katolickiego. Stowarzyszenie organiwje seminaria,<br />

sesje, obozy, rekolekcje, spotkania naukowe, prowadzi dzialalnose wydawnicz,!,<br />

zbiera i opracowuje informacje 0 istniejqcych przed wojn,!<br />

katolickich plac6wkach oswiatowych oraz 0 wybitnych wychowawcach.<br />

Najwainiejsz,! form,! dzialalnosci jest jednak organizacja i prowadzenie<br />

nowych szk61 podstawowych i ponadpodstawowych. Stowarzyszenie<br />

zaloiylo ich jui w calym kraju 21. W ubieglym roku zaangaiowalo<br />

si~ w nowy program - "Mala szkola". Organizacja, korzystaiqc<br />

z pomocy rodzic6w i samorz'!d6w lokalnych, przei~la zarzqd w 4 plac6wkach<br />

zagroionych likwidaci'! z powodu braku funduszy na ich utrzymanie.<br />

Ratowanie szk61 w malych, opuszczonych miejscowoSciach staje<br />

si~ dzis - gdy w wielu regionach narasta frustracja i poczucie wykluczenia<br />

- szczeg61nym zadaniem cywilizacyjnym.<br />

153


.~ . ..... . ..... . .... . .. . . . . . . . ...... . ... . . ZOA.RZ' NIA : .KS1,\ZKIc.LUD.ZI'<br />

POLSKO-NIEMIECKIE TOWARZYSTWO ZDROWIA <br />

PSYCHICZNEGO <br />

DEUTSCH-POLNISCHE GESELLSCHAFT FUR SEELISCHE <br />

GESUNDHEIT <br />

Adres w Polsce: <br />

Oddziat Dzienny Katedry Psychiatrii Collegium Medicum VJ <br />

Plac Sikorskiego 2/8; 31-115 Krakow <br />

tel.: (+12) 421-51-17 <br />

fax: (+12) 422-56-74 <br />

e-mail: mzcechni@cyf-kr.edu.pl <br />

Adres w Niemczech: v. Bodelschwinghsche Anstalten Bethel <br />

Postfach 13 02 28 <br />

33 545 Bielefeld 13 <br />

tel.: 0-521-144-39-11 <br />

fax: 0-521-144-30-32 <br />

Bliiniacze organizacje - majqce identyczny statut i wsp61ny zarzqd<br />

zbierajqcy si~ w Munster lub w Krakowie - powstaly w 1990 roku. Dzialanie<br />

Towarzystwa jest mozliwe dzi~1ci wsp61pracy ze szpitalami oraz osrodkami<br />

zdrowia psychicznego, kt6re stworzyly 21 Partnerstw. Towarzystwa<br />

organizujq regularne seminaria, szkolenia dla terapeut6w, wakacje z pacjentami,<br />

spotkania mlodziezy, prowadzq dzialalnosc wydawniczq, realizujq<br />

projekty wspierajqce reform~ opieki psychiatrycznej.<br />

Wszystkie formy dzialalnoSci stUZq zrealizowaniu najwazniejszego<br />

celu organizacji, kt6rej zalezy na takim wplywaniu na rozw6j psychiatrii<br />

(zagrozonej dzis komercjalizacjq i wymaganiami rynku), aby szanowala<br />

ona godnosc osoby ludzkiej. Pomocna w ksztaltowaniu osobowego myslenia<br />

0 psychiatrii okazata si~ refleksja nad przeszloSciq oraz budowanie<br />

wsp6lnoty intelektualnej i duchowej mi~dzy Polakami i Niemcami.<br />

Dlatego wlasnie wsr6d Partner6w Towarzystwa znalazlo si~ Dzielo im.<br />

Maksymiliana Kolbe. Dzis organizacja szuka partner6w w Izraelu ina<br />

Vkrainie. Towarzystwo uhonorowane zostalo w 2000 roku Nagrodq<br />

Polsko-Niemieckq.<br />

154


ZDARZE NIA - KSll}iKI - LU DZIE<br />

,,··_·\<br />

Tf<br />

t · · o.-~ ekome ndacje<br />

" .; ./<br />

....-. __.....<br />

1- - - - - - - - - - - - - , - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - ­<br />

Redakcja "<strong>Znak</strong>u" poleca:<br />

• To mala ks i~ieczka, do przeczytania w dwa wieczory. Wydanemu<br />

przez Biblos (2001) zapisowi spotkania z Profesorem trzej jego rozmowcy:<br />

Marcin Iwanicki, Tomasz Rakowski i lacek Wojtysiak nadali tytul<br />

Sukces niewainy, czyli z profesorem Stefanem Swieiawskim rozmowy<br />

0 kontemplacji.<br />

W swiecie, ktory stawia na szybkosc, zachlystuje si~ informacj~ i premi<br />

uje specjalistyczne kompetencje, profesor Swieiawski mowi: nie<br />

pochlaniaj - kontempluj , wiedza nie jest tozsama z m~dro§ci~ , zatrzymaj<br />

s i~ i uporz~dkuj to, co wiesz, zbuduj z tego harmonijnq calosc, ona<br />

wtedy dopiero zyska gl~boki sens. Nie chodzi 0 to, ieby swiat opanowac,<br />

do czego dqiq nauki szczegolowe, ale by wnikn~c w niego i zrozumiec<br />

jego taj emnic ~. Skutecznosc nie jest jedynym wyznacznikiem udanego<br />

zycia. Naucz si~ dziwic temu, co pozornie oczY'o-viste, od tego zaczyna<br />

s i~ kontemplacja.<br />

Choc; Profesor dokladnie okresla, na czym pol ega roznica mi~dzy wiedz~<br />

a mqdrosciq i opowiada si~ po stronie lej ostatniej, jego propozycja<br />

nie jest antyinlelektualna ("Musisz wiedziec, dlaczego wierzysz") ani<br />

oderwana od rzeczywistosci ("Ideal czlowieka jako aniola jest totalnym<br />

nieporozumieniem. Czlowiek jest czlowiekiem i rna swojilludzk~ natur~<br />

w pelni rozwinqc"). Dystansujqc s i~ od angelizmu jako dqzenia pewnych<br />

kr~g6w chrzescijanskich, mocno wyraia sWil aprobat~ przyrodzonosci.<br />

W rozwin i~c iu ludzkiej natury moze dopomoc kontemplacja - "zatrzymanie<br />

si~ nad jakqs konkretnq rzeczywistosciil". Wymaga ona ciszy,<br />

o kl6rq dzis trudno. Ale jdli uda nam si~ czasem pobyc w przestrzeni<br />

ciszy, onajakos w nas pozostanie. "Wtedy kontemplacja b~dzie mozliwa<br />

nawet w halasie", mowi zakonnica uczestniczqca w tej rozmowie.<br />

Moie w i ~ c wyrzucic wszystkie ksiiliki i czytac tylko t~ jednq Moze<br />

zamiast dqzyc do tego, by osiqgnqc, zrealizowac, miec - jak mnisi buddyjscy<br />

ukladac przez caly dzieI1 dywan z kolorowych platkow, po to by<br />

pod wieczor zmiesc go zwyczajnie miotlq w kqt podworza<br />

155

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!