Nr 362-363, styczeÅ-luty 1985 - Znak
Nr 362-363, styczeÅ-luty 1985 - Znak
Nr 362-363, styczeÅ-luty 1985 - Znak
- No tags were found...
You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
IESIECZNI•STEFAN ICARDYNAt WYszvRsKI: DO CHtOPOW POLSKICHDUSZPASTERSTWO A KULWRA WSIR02mOwa z ks. blskupem Ignacym ToIcarczuldem DyskusJa: J. Diattowldd • J. Grosfeld • W. HaJnos • ks. T. Huk • M. Kozlowski. ks. N. MIkulski. B. Piotrowski OP • Z. T. Wierzbicki • S. Wllkanowlcz WYBITNI LUDOWCY 0 PROBLEMACH WSI BoIaslaw Wyslouch • Jakub BoJko • Irena Kosmawska • Sta.. nislaw Pigon • Wlncenty Wltos • StanIslaw Mttkowskf WlEi - KULWRA - HISTORIAJ. Grcmeld: Czlowlek i zJamia • W. Kula, J. Kochanowicz: Kimsq chlopl? • F. Koneany: Konserwatyzm chlopskf • Rozmowaze Stanislawam Mlarzwq • A. Romanowskf, R. Terlecki: Odst,pstwosenaiora Bojkf • •• Solarz: O,kanowe Szyce • Sl Siupak:2:r6dla pedagoglkl Solana. T. Schoen: Unlwersytet Ludowy Solarza• J. Musial: Budowa koidofa w Sierakotcach • WI. Niedzlela:Kronlka wsi PrzybyslawlceJ6zef nlchner • • • • W E Z WAN IDO WOLNOSCIMaria M. Baranowska • • • "J A" POE T Y C K • EJERZEGO LIEBERTAKriylztof PYbdak. • • stOWA 0 BITWIE I 0 POLSCEK. uWlAslCJ: 'RZEG~D KIAJOWY I ZAGRANlCZNY • L BIAlECKI: tiEISTNlEJ~CY .ROBLEM • J. GAUL: PAASlWO IIUROKRATYCZNE A POSllP• J. ST. 'ASIERI: SWIAT I SCEHA ANDRZEJA MAJEWSKlEOO • L SKWARK6WNA: .OGIANlCZE E.OK, .OGRANCZE KULTURSTEFAN ••*4r.rt"Oretn-NASZEGO POWSZEDNlEOO...-•• ...,y ...10111011
W NUMERZE:" ... w tej szczeg61nej sytuacji w jakiej znaleilismy siQ, koniecznejest poglQbienie swiadomosci religijnej. I tak we wszystkich dziedzinachzycia w zwiqzku z cywilizacyjnym wyzwaniem m6wi sito koniecznosci permanentnego ksztalcenia, gdyz wiedza nabytaw szkole szybko siQ dezaktualizuje, tak tez i Kosci61 wypracowacmusi poglQbionq metodQ nauczania ludzi dorosfych, podawaniaprawd wiary ludziom doroslym w spos6b dorosly. Ma to szczeg61neznaczenie na wsi, gdzie religijnosc wciqz bardzo cZQsto ma charaktersocjologiczny. C••• ) Gwaftowne ruchy · migracyjne po wojnie,eksplozja urbanizacyjna tez mialy sw6j wptyw na sytuacjQ Kosciofa.Tak wiQc przez wiele lat Kosci6f zajmowaf pozycje defensywne,walczyf 0 przetrwanie. Dopiero od pofowy lat szescdziesiqtych,a scislej m6wiqc od Millennium, Kosci6f Polski jest w of en':'sywie. Ale i obecnie, by spefnic to zadanie, 0 kt6rym pan m6wif,a taUe wiele innych zadan, konieczna jest znacznie scislejszawsp61praca z laikatem, ze swieckimi. KsiQza, chocby byfo ichznacznie wiQcej, zadaniom tym nie podofajq. Rzeczq najwazniejszqzatem jest stworzenie swieckim warunk6w eto jak najlepszejdzialalnosci, stworzenie nowego stylu wsp6fpracy miQdzy ksiQzmia swieckimi. Powstajq obecnie duszpasterstwa wiejskie, duszpasterstwarobotnik6w, wszQdzie tam konieczna jest praca swieckich,potrzebna jest wsp61na troska 0 rozw6J religijnosci i 0 Kosci6f.""Ludziom dojrzafym sens wiary przekazac trzeba w spos6b dojrzafy"- rozmowa z ks. bp Ignacym Tokarczukiem - OrdynariuszemPrzemyskim."Opr6cz mszy i rekolekcji dla mfodziezy organizujemy pielgrzymki,obozy wQdrowne, wsp61ne «wypady» do lasu czy nad rzek"«ognlska», dzielenie si, opfatkiem w lesie, lanie wosku na «Andrzejki»itp. Od dziewiQciu lat systematycznie dziafa w dolnymkosciele dyskoteka mfodziezowa. Wfasciwie kazda normalna, zdrowainicjatywa mfodziezy jest przez nas przyjmowana i popierana,chodzi tylko 0 to, zeby dac jej wlasciwq oprawQ, stworzyc pozqdnnynastr6i, natchnqc jq pewnymi wartosciami duchowymi. Posobotniei dyskotece 0 godz. 24 odprawiam MszQ sw., w kt6reJuczestniczy wiQksza cz,sc mlodziezy wychodzqcej z tanc6wi cZQ5tO przychodzq na g6rQ do kosciola parami, niekiedy przyjmuJqkomuniQ swiQtq."Ks. Czeslaw Sadlowski: " Moiliwosci oiywienia duszpasterstwawiejskiego" •Informujemy uprzejmie, ze od numeru <strong>362</strong>-<strong>363</strong> - styczen<strong>luty</strong><strong>1985</strong> - paginacja biezQca kat dego numeru rozpoczynasi~ od strony 1.
ZN AK.M IESIll!CZN I K!NAilM'iESI~C:ZNI'"~aOAKC~AU41[••• ~ •KRAKOWROK XXXVIINR <strong>362</strong>-<strong>363</strong> (1- 2)STYCZEtIt·LUTY <strong>1985</strong>4•7•19•33•47•47•49•50•52•TRESe ZESZYTU:Jan GrosfeldCZtOWIEK I ZIEMIAStefan Kardynal WyszynskiDO CHtOPOW POLSKICHFRAGMENTY KAZAI'J I PRZEMOWIEI'JWitold Kula, Jacek KochanowiczKIM SI\ CHtOPI?Feliks KonecznyKONSERWATYZM CHtOPSKIW YB ITNI L U D OWCY 0 PR O BLEMACHW SIWybrat Andrzej Zakrzewski:Bolestaw WystouchSZKICE PROGRAMOWEJakub Bojko DWIE DUSZE Irena KosmowskaCHtOPSCY SYNOWIEStanistaw Pigon WIES PO WOJNIE
CZlOWIEK I ZIEMIAblemy? Pytanie najbardziej ogolne: Dokqd zmierza pod koniecdwudziestego wieku cywilizacja przemyslu, miast, post~pu technicznego,podboju kosmosu, polityki totalnej i wszystkich plynqcychstqd korzysci i niebezpieczenstw? Czy zawiera ona mechanizmypozwalajqce na zabezpieczenie si~ przed coraz bardziej przerazajqcymizagrozeniami dla samej istoty ludzkiego 'bytu? Czyi w jakq stron~ mozemy pokierowac rozwojem naszych systemowinstytucjonalnych i stosurikow mi~dzyl u dzk i ch?A w sprawie "wiejskosci" czyli charakterystycznego dla wsistylu zycia i systemu wartosci: czy ta wiejskosc w kazdym wypad,kuskazana jest na zaglad ~ ? Czy nie nalezy raczej wplywac natendencje ,r,ozwDjowe :nsi w tak,i sposob, aby te wlasnie wartoscimogly ' s i~ wcielac w nowe warunki spoleczne, a takze promieniowacna cale spoleczenstwo, zasilac kultur~ miejskq?J esli odpowiedz na pytanie 0 istotnosc i trwalosc wiejskich wartosci kulturowych dla zycia czlowie'ka wypada twierdzqco, w6wczasotwiera si~ nowa grupa pytan. Przede wszystkim pytanieo stan kultury wiejskiej, 0 przemiany jakim podlega, 0 wartoscijakie przetrwaly do dzis, 0 te zanikajqce, wreszcie 0 wartosci nowe.Jakimi drogami zaradzic inwazji cywilizacji miejskiej na wies,jak - na jog6lniej mowiqc - zapewnic tozsamosc kultury wiejskiej?A dalej: jakim' zmianom powinny ulec stosunki pomi~dzypa nstwem a wsiq oraz w lonie samej wsi? Jak i gdzie budowach armoni ~ spoleczno-gospodarczq mi~dzy najwaZniejszymi grupamispoleczenstwa i sektorami gospodarki? Na czym ma polegac dzialalnoscpozytywna w sferze ,kulturowej, a wi ~ c jak oi kt6r~yw plywac na postawy, swiadomosc i zachowania samej warstwychlopskiej oraz innych grup ludnosci zamieszkujqcej wies? Jakieinstytucje i metody majq szans~ realnego wplywu na ten, jakzezlozony kompleks spraw? I jak w tym wszystkim ksztaltowac naSZq wlasnq swiadomosc dotyczqGq drog rozwoju cywilizacyjnego?Czy i do jakich tradycji nawiqzywac, jak dostosowywac je do potrzebi warunk6w dnia dzisiejszego i jutrzejszego? •Sama ilose i trudnose tych pytan moze odbierac nadziej~ namoznosc dojscia do jasnych, budzqcych ch~e do dzialania, przekonan.Ale niekiedy nagromadzenie komplikacji wynika z prostychb l~ d o w , lezqcych u podstaw mySJ.enia i dzialania. Trzeba wi ~cwrocic do irodla, wykryc blqd w punkcie wyjscia, okreslie zasadniczqpostaw~, z kt6rej wynikajq dzialania czl'owieka."Bqdzcie uprawq Bozq!" - powiedzial do rolnikow Jan Pawel IIw Niepokalanowie. Te slowa mowiq 0 uprawie ziemi i 0 uprawiew n~trza czlowieka, 0 kulturze pracy i 0 kulturze czlowieka. Uprawa'ziemi jest stwarzaniem warunkow ' dla pozqdanego rozwojuroslin, kultura czlowieka zasadza si~ na tworzeniu warunkow jego5
JAN GROSFELDrozwoju, rozwoju zgodnego z jego natur,!, stwo rZ-Onq .na obrazi podobieilstwo Boze. Oznacza to zarazem, ze ani od ziemi ani adwlasnego ducha oderwae si~ rue wolno. Z,arowno tym, ktorzy naziemi bezp'osrednio pracujq, jak i innym, ,od niej oddalonym, zyjqcymw swiecie wytwOIrow czlowieka, pozo,rnie me maj,!'cych nicwspolnego z silami natury ani z Boskiego pochadzenia mocamiducha.Chleb i wino, ktore przemieniajq si~ W cialo i krew Chrystusa,Sq przeciez z tej ziemi. Muszq bye wytwaTzane w odpowiednich potemu warunkach. Stary ks'iqdz ,odprawiajqc Ms z~ Sw. w Boze Cialow Laskach mowil: "Raz do roku Chrystus \vychodzi na \vszystkiepala i pairzy na ludzki trud, oglqda prac~ przynoszqcq chleb, ktorylamiemy". Odpowiedzialni Sq wszyscy: ci, ktorzy siejq, orzqi zbierajq, ci, ktorzy przetwarzajq i rozdzielajq, ci, ktorzy wpl:y wajq na warunki tej pracy, wreszc.ie ci, ktorzy chleb spozywajq.Nikt nie jest wolny od odpowi~dzialn o sci za ksztalt naszego Zyciana roznych jego poziomach. Chlop musi 'dbac 0 to, by uprawa szla,urz~dnik - 0 stwarzanie warunkow dla pelnego spozytkowaniajej wynikow, my w miescie - 0 spozywanie z w dzi~cznoscd.q i goiowosciqdo roznOlrakiej zaplaty. Miasto i wies nie powinny byepoj~iami antagonistycznymi lecz komplemenia,rnymi. Wza jemnyszacunek i s ze-roko poj~ta "usIuga" winny okreslae nasze dZiialaniawe wszysbkich przekrojach i kierunkach. A jednoczesnie trzebazdecydowanie stae przy wartoSciach, ktore cenimy.Z takiej perspektywy probujemy patrzee na kwes ti ~ wiejskq w"<strong>Znak</strong>u". W tym zeszycie dotykamy tylko niektorych z postawionychpowyzej pyrtan, skupiajqc si~ przede wszysikim na mysleniui dzialaniu samych chiopow czy tez ludzi z wsiq zwo.qzanych. Samodzielnebowiem myslenie i dzialanie jest podstawowym warunkiem1I'0zwoju wsi, rosni~cia ludzi, 'ktorzy mqdrze biorq swoj losw swoje r~c e .Jan Grosfeld6
STEFAN KARDYNAt WYSZYNSKIDO CHlOPQW POLSKICHFRAGMENTY KAZAN I PRZEMOW IENRzeczywistose, ktora musi b ye uszanowana dla zachowania laduspolecznego · - t 0 z i e m i a 0 j c z y s t a doceniona i obsluzona.Znamienne, ze Chrystus przyszedl do ziemi swojego praojca, Dawida,kt6rego rodowody starannie rejestruje Stare i Nowe Przy" mierze. Przyjscie Zbawiciela, Boga Czlowieka, mialo si ~ dokonaew Betlejem Judzkim, w niewielkim miescie, polozonym osiem ki lometrow od Jerozolimy. Nasi pielgrzymi do Ziemi Swi~tej zna jqto miejsce. Dlaczego w Betlejem? - Bo to byla ojczysta ziemiarodu Dawidowego, z kt6rego prorocy zapowiadali przyjscie Odkupicielaswiata. Do tej swojej ziemi --,- choc nie mial obowiqzku przyszedl B6g Wcielony, Slowo Przedwieczne, posluszny woli OJca,kt6ry byl wierny obietmicom, danym Abrahamowi i jego potomstwu.Bog Ojciec chcial, aby tak si~ stalo - jak slyszelismy w dzisiejszejliturgii i jak to uslyszeli M~rcy ze Wschodu: "A ty, Betlejem,ziemio Judy, nie jestes zgola najlichsza sposrod gl6wnychmiast Judy, albowiem z ciebie wyjdzie wladca, kt6ry b~dzie pasterzemludu mego, Izraela" (Mt 5,1). A wi~c dla Chrystusa, BogaCzlowieka, baz'! zyciow,!, pod s taw q dzialalnosci, byla ziemiaOjc6w. Mysl~, ze baz'! dla wszystkich ludzi i narod6w jest odwieczneBore przykazanie: "Czyncie sobie ziemi~ poddanll"!Czlowiek dopiero na wlasnej ziemi jest we wlasciwym normalnymklimacie ladu i myslenia spolecznego. Jest w tyro pewne roisteriumnatury przyrodzonej, spolecznej, socjologicznej i psychologicznej,ze czlowiek dqzy do swojej Zliemi, szuka jej i kocha jll.Kocha tak mocno, jak mielismy tego dowody w czastie ostatniejwojny, w okresie wyrzucania nas z ziemi polskiej przez Niemc6w.Slynny byl op6r rolnik6w wielkopolskich czy Zamojszczyzny; slynnabyla obrona wsi na Podlasiu i Chelmszczyznie, walki i bojeo kazdy kawalek ziemi ojczystej, urastajqcej niemal do symbolu.Cale pokolenia, ujarzmioJ1e przez obce ludy, walczyly 0 prawodo w I a s n e j .z i e m i. St,!d szczeg6lny charakter oMonnoSci zie- .mi. Nie tylko aTmia broni teren6w ojczystych, ale i ludzie, kt6rzyna niej i:yjq - i jak trawy wsr6d jalowc6w i g~stych las6w bronill jej nienaruszalnosci. Wiemy, co znaczy wiatr od morza,7
ST EFAN KARDYNAt. W YSZ y t>lSKIzmagaj'lcy s i ~ z ziemi'l u w?brzezy. I t E; psychik~ obronnoSci cenimy.Polska, mimo rozbior6w uratowala si~ tylko dlatego, ie wies,rolnicy, bronili z~bami kazdego kawalka ziemi, by jej nie oddaco'bcym. Zi.emia ojczysta, zwlaszcza w naszym ukladzie geopolitycznym,jest elementem tak donioslym, ie musi bye nalezycie obsluiona.Niepokoi nas latwose, z jak'l obeenie decyduje si ~ 0 ziemi, bezwizji dziejowej ku przyszlosci, bez nalezytego przemyslenia, jakb ~dzie w nastE;pnym wieku, po roku 2000, na polskiej ziemi.Gdy nie ma siE; 'bowiem historyoznej wizji przyszlosci Narodu,id 'l pod top~r eale osiedla ludzkie. Niedawno zwrocHa siE; do mniedelegacja z Puszczy Kampinos kiej, sk'ld jui usuniE;to mieszkailcowz osmiu wsi i dalsze rowniei skaZJane S'l na wyniszcrenie - tu,pod Warszaw'l. A kto pamiE;ta, jakie maezenie miala ta P us·zczaw okresie powstail: Listopadowego, Styczniowego i Warszawskiego?Bylem kapelanem wojskowym, powstailczym w Kampinosiei znam te tereny.W 1939 roku, gdy Warszawa bronila siE; jak twierdza przed najazdemniemieckim, gdy jui gl6d zaezynal dokuczae mieszkailcom,dowiedziano si~, ie w Kampinosie Sq jeszcze krowy i inne stWGrzeniaspE;d.zone tam mad Bzury. UTzqdzono wi~c z oblfiionej WarszawywyprawE; wojska polskiego, aby pod oslonq Puszezy zdobyeiywnosc dla gloduj'leej i broni'lcej honoru Narodu - Stolicy. Adzisiaj co si~ tam dzieje! Z .placzem przychodzq ludzie, ktorzy tammieszikali. Znam ieh, bo do nich wozilismy z Lasek wlnierzy rannychw bitwie pod Mlocinami i na przedpolu Zoliborza. Ci ludziesluiyli Warszawie. .I coi z tego? Czy nic nam nie mowi'l doswiadezenia wojny? Czyuwaiamy, ie jq wykluczymy? Wi,emy, w jakim napi~ciu iyje swiatwspolcresny. Dzisiaj nie rna wojny jednego tylko pailstwa z innym.Bardzo cz~sto rozpala si~ ona jak ogieil, w swiatow'l · poiog~ .Czy moiemy zabezpieczye naszej stolicy szcz~Sliwy byt?Czy moiemybye pewni, ie jui nigdy nie stanie si~ ona gruzowiskiem jakw 1939 i 1944 Toku? Czy slusznq jest wiE;C rzecz'l obudowywanieWarszawy na wszystkie strony, ogromnymi kl~bowiskami nowychosiedli, wznoszonych na najiyzniejszyeh terenach podwarszawskich ,na poludnie od MokO'tO'wa ezy Ok~ia?Ostatnio dowiedzialem si~ 0' niszezeniu gospodarstw w Pludach,budO'wanych przez ludzi z wielkim trude.m, z ogromnq oszczE;d;nosci'l,grosik po grosiku, aby na stare lata miee dla siebie wlasnyk'lt. Wszystko to' jest sPO'niewierane, bo jacys planifikatorzy, nieznaj'lc terenu, postanowili budowae tam ielbetowe wieiowce, jakja nazywam - klatki wiE;zienne dla rodzin.8
DO CHtO POW POLSKIC HZiemia ojczysta musi byc doceniana i uszanowana i obsluzona.Nie mozna uczynic tego 'bez milosci. Idqc za natchnieniami, jakieotr.zymalismy z przykladu Chrystusa, ktory swoje czlowieczenstwowziql z ziemi praojcow z rodu Dawidowego - powinnismy przedewszystkim obsluzyc wlasnll ojczystq ziemi~ i zadbac 0 jej zabezpieczenie,bardziej, anizeli 0 emigracj~ zarobkowq. Istnieje mirazbogacenia si~ za granicq. Niestety, mirazowi temu ulega naszainteligencja socjalistyczna. Prowadzqc przy pomocy kilkuset ksi~zypolskich duszpasterstwo zagraniczne, ktore pozostaje pod mojqopiekq, wiem, co si~ dzieje. U nas narzeka si~ na brak rllk do pracy,a mozemy je znalezc w tylu krajach... Setki, nawet tysiqcepolskich inzynierow pracujq na dobro innych narodow. Po co, gdyw ojczyznie jest tyle jeszcze do zrobienia?Najpierw obowiqzuje nas obsluzenie wlasnej ziemi. "Czyilcie sobieziemi~ poddanq", w I as n II z i em i~! Chrystus Pan zbawialswiat na przedmurzu Jerozolimy, nie gdzie indziej, tylko tam!Przez to uczy nas wiernosci ziemi ojczystej, ktora po Bogu - uznanymi umilowanym, po czlowieku - uszanowanym, jest najwazszymelemen tem trwalosci i harmonii Bozo-ludzkiej.Z II Kazania Swi~tojailskiegoWarszawa, 6 stycznia 1980Ustroj, w kt6Tym zyjemy, wyrosl ze srodowiska przemyslowego.Dlatego rna schematy wielkoprzemysiowe. Wszystko musi 'bycwielkie, nawet kombajn, ktory wlazi w bloto na niskich ZuIawach- jak to sam widzialem - i tkwi tam, boo nie moma gowyciqgnqc. Jest to mania wielkosci wielkopr·zemyslowej, jest to"grzech pierworodny" zlej interpretacji socjalizmu. Do ziemi trzebasi~ pochylic z pokorq, zeby ona daIa swoj owoc. Nie jestem przeciwkomechanizacji w rolnictwie, ale jestem przeciwni.kiem tejmanii olhrzymiej aparatury, ktora strasznie duzo kosztuje; posluzydwa tygodnie, a potem trzeba caly rok konserwowac takie czyin-ne maszyny. Jest to wi~
DO CHtOPOW POLSKICHi duchowy. Szanujcie zagony OJCOW waszych, na ktorych urodziliscies i~ i wychowali. Nawe1 gdy· powolanie, ,obowiqzki czy zawodp oprowadzi was do innych dzialow pracy i sluilby Ojczyznie, p a m i ~ t a j c ie, z e w y r 0 s Iisci e z k r a i nyc hIe b a, takjak Chrystus narodzit si~ w Betlejem, to znaczy - w "krainiechleba". Chociazbyscie pracowali w laboratoriach, w ktorych najrozmaitszebadania biologiczne, chemiczne, czy fizyczne tak bardzozajmujq uwag~ wsp6lczesnego czlowlieka, pami~tajcie , ze nawetn a jw i~kszy naukowiec, kierujqcy' pot~gami przyrody, os'tatecznie,aby miec w dloniach sit~, a swiatlo w umysle - potrzebuje codzien chleba naszego powszedniego. Zaden z waszych profesorow ,wychowawcow i nauczycieli nie obywa si~ bez k~sa chleba nakazdy dZien.Wd'zi~zne SNca kierujq Was dzlisiaj z zagr6d i pol do domuOjca, aby przedstawic owoc Waszej pracy i blogoslawienstwa Bozego- plony r olne. Okres pracy rolnej w tym roku szczeg6lnieuciqzliwy. Jednak ziemia wydala owoc czasu swego... Slusznq jestwi~ rzeczq, ze przychodzicie dzis- tutaj, przed Tron Bozy, do Ojca,k'tory wie, ze tego wszystkiego, co b~dz~ ecie jedli d pili, czym by Scie si~ odziewali, pilno potrzebujecie.Oto pobudki, kt6re Was, Dzieci Boze, ozywione zYWq wiarqkier ujq d'zisia j z przepi~knymi wiencami zniwnymi p'rzed oltarzePanskie. Prosiliscie, aby je poblogoslawic - co tez uczynilismy.Pragniecie je pokazac Bogu, aby przez to dac wyraz gl~bokiej wierze,ie wprawd zie czlowieJk wrzuca nasienie, ale p r z y r 0 s ti p orn no zen i e d a j e sam B 6 g. Potrzeba wi~ nieustannie- nawet i w czasach dzisiejszych, w czasach post~pu Itechniktrolnej - Bozego blogoslawienstwa.Powtarzajq si ~ raz po :raz kl~sk li zywiolowe, ktorych groz~ wtym roku przezywalismy. Przypominajq nam one, iz nie wystarczy ,ze zboze wzrosrue; trzeba jeszcze mo'dLic si~ 0 odpowiedniq pogod~,o slonce i wiatr, aby dojrzale, zbielale ku zniwom ziarno - moznabylo spokojnie zebrac. Jestesmy niera·z zbyt tpewni siebie. Uwazamy,ze poradzimy sobie bez Bozej pomocy, ze wystarczq nawozysztu czne, ie n'iepotrzebna nam jest modlitwa. Moze ostatnie doswiadczeniaokresu iniwnego naUCZq nas poko:ry wobec Boga, odlctorego przeciez wszystko hierzemy.Ojczyzna nasza - ziemia zyciodajnych r6wnin, kt6rych namzazdros'zczq inne narody, ziemia, kt6rej podglebie bogate jest wdobra naturalne, ziemia rolnik6w - doswiadczana jest- przezw i e I ik i e p r z e m'i any. Przemiany 'te sprawiajq, ie zagonypolne pustoszejq, domostwa si~ wyludniajq,. bo mlodziez odplywa,przechodzqc p:rzez szkoly do miast. Na wsi pozostajq starzy rodiice.Nie Sq oni w stanie obsluiyc ziemi, kt6ra nadal chce zywic.11
STEFAN KARDYNAl WYSZYNSKiNa rod p ol ski, n a rod r 0 In i c z y, nie moze calkowiciezrywae z plodnq ziemiq chleba. Musi wzrastae w Polsce g 1 ~ b 0 k is z a c u n e k d'I a I p r a c y r 0 I n e j i dla ludu rolnicrego, zajmujqcegosi~ wydobywaniem chleba z serca ziemi. Musi bye utrzymanan ale z y tap r 0 p 0 r c jam i ~ d z y p r a c q r 0 I n qapr a c q p r z e my s low q. Bo przeciez Iudzie pra,cujq'cy wprzemysle, gornictwie, hutnictwie, pracownicy umyslowi czy fizyczru,roznego rodzaju zawody i stany, na ktore sklada s i ~ calosesluzby Ojczyznie i Ludowi Bozemu - potrzebujq rowniez"chleba IlIaszego powszedniego". A tego chleba dotychczas w fabrykachsi~ nie produkuje! Moina go upiec w mechanicznych piekarniach- elektrycznych czy parowych - ale produkcji ziarnasystemem fabrycznym jeszcze nie wynaleziono.Trzeba w dalszym dqgu pokornie pochylie si~ nad matkq iywicielkq- ziemiq. Trzeba jej lone rozorae plugami. Trzeba jqucalowae, jak calowal jq umiera:jqcy na zagonach Boryna... (Chl opi - Wladyslawa Reymonta). Tr.zeba z wielkq czciq chodzie poBoiej ziemi, bo z tej Bozej ziemi jest zboze. A sam wyraz wskazuje,ie "z b 0 i e" ozna,cza "w z i ~ t e z B 0 i ego". Chociaz jestz pracy Iudzkiej, pochodzi jednak od Boga. Slusznie wi~c Chrystusnazwal Ojca swojego - Rolnikiem, Oraczem: "Pater meus agricolaest". "Moj Ojciec jest rolnikiem, oraczem" (J 15,1). Staje wi~ cChrystus na czele wielkiej rolniczej rzeszy iywicieli, kt6ra pochylasi~ pokornie nad ziemiq zywicierkq, aby wziqc z niej to, cojest z Bozego, a ,co nazywa si~ zbo:i:em (...).Pol s k a, choc'by si~ najlbardziej uprzemyslowila - co jest wpewnym zakresie potrzebne - m u sin a d a 1 w i q z a e s i ~z z i e m i q. Musi kochae ziemi~ ojczystq i nie moze si~ od niejoderwac. Pami~tajcie: jeszcze niedawno ·chodzili w Polsce najeZdzcy,ktorzy posylali PoIak6w do piecow krematoryjnych i glosili:,,,Nam nie Sq potrzebni Polacy, nam Sq potrzebne ich ziemie".N a rod, j e s 1 i c he e u t r z y mac s w 0 j b y t 1'1 a ro d ow yip a ns two w y, SWq niezaleinosc i wolnosc, m u s ib y cz w i q zan y z z i e m i q. Tak jak trawy trzymajq lotne piaski,aby ich burze nie przewialy, tak NarOd polski musi si~ trzymaccalq duszq i calym sercem ziemi, aby wiqzqc si~ z ziemiq i nie dajqCsi~ z niej wydziedziczye, !Zabezpieczac SWq wolnosc i miejscena karde Europy.Ale gdy to wszystko b~dziemy czynic, pami~tajmy, ie nad namijest Bog, Ojciec Iud6w i narod6w. On to dal w raju przykazaniepierwszym rodzicom: "Rosnijcie i mn6icie si~, i napelniajcie ziemi~,a czyilcie jq sobiepoddanq" (Rdz 1,28). Niech spoleczeilstwopolskie, Nar6d polski czyni sobie ziemi~ poddanq przez pokornqna niej sluib~; Ziemi-Zywicielce, ktora odwdzi~cza si~ naIl', czer12
DO CHLOPOW POL SK IC Hpiqc z roocy Bozyeh energie i ehleb dla naszego eodziennego zycia.Wielki zaszczyt , dla pracy rolnej i owocow zi-emi wyswiadczylChrystus, ktory wiedzqc 0 tyro, ze rnie mamy tu mieszkania stalego,a innego oozekujemy, przygotowal n am Pokarm na zmartwychwstaniei zywot wieczny. Pokarm pod oslonq ehIeba, ktorywzi~ ty jest z ziemi i z nas~ej pracy. Pi~kne Sq slowa odnowionejliturgii, gdy kaplan, trzymajqc paten ~ z chlebem, m6wi: "Blogoslawionyjestes, Panie, Boze wszechSwiata, bo dzj~ki Twojej hojnosciotrzymalismy ehleb, owoc ziemi oraz pracy rqk Iudzkich,ktory Tobie ofiarujemy, aby stal s i~ dla nas chlebem zycia" (Modlitwa na ofiarowanie). owoc waszej pracy idqe na oltarze, uszIachetnias i~ mocq kaplaiiskiej wladzy. ChI e b po w s zed n i stajesi ~ ChI e b e m Z y w 0 t a. Staje s i ~ :pokarmem na zyciewieczne, na nowe zycie przyjazni z Bogiem, gdzie z radosciq przyjmiewa'S - oraczy, najwsparnialszy Oracz Bozy, Ojciec Niebieski.Lowicz, 30 sierpnia 1970Umieszczajqc ta b lic ~ Wincentego Witosa tuz obok wspanialegopomnika mar szalka Sejmu Czteroletniego, Stanislawa Malachowskiego,pomnika 2Jburzonego przez tanki niemieckie, a obecnie odbudowanego,pomnika, na kt6rym napisano: "Obroiica Iudu polskiego"- chcemy przez to ,zazna-czyc donioslq wag~, kt6rq przypisujemyw dziejach wychowania Narodu i Iudu rolniczego, tejpostaci.Narod w swych dziejach mial r6zne proby wyrownania pozycjiludu rolniczego. Takq pr6bq byl w ysilek "kr61a ehlopow", KazimierzaWielkiego; takq probq byly Sluby Jana Kazimierza weLwowie, jak rowniez i Sluby Jasnogorskie - tak cz~sto pMnie'jpowtarzane - bOo szlismy za natchnieniem Slubow K azimierzowskichi uchwal Sejmu Czteroletniego.Zadanie glowne - jak to okreslal sam Wincenty Witos - bylonas t~pujqc e : t r z e b ap r z y w roc i c Iu d r 0 In i c z y N a r 0 dow i. Nieraz w swoich Wspomnieniach, -ktore Sq Ibudujqcq lekturq,mowil 0 tym, ze swiadomosc wspolnoty narodowej trzebarozwijac. Nieraz si~ martwil, ze mo.ze tej swiadomosci narodowejniekiedy b raklo. Sytuacj~ ratowal Kosdol, bo on podnosil god nose czlowieka i u swi~cal prac ~ rolnq. Dobrze 0 tym. wiecie, Najmilsi,z Rytualu polskiego. Posiada on wiele modlitw, poswi~caj q cych owoce pracy ludzk i~ j. Do dzis dnia rolnicy zglaszajq si ~ doKosciola, azeby poswi~cic ziarno zebrane z roli, w dzieii MatkiBozej Zielnej, czy tez ziarno przeznaczone na siew, w dzieii MatkiBoze j Siewne j. Przez uswi~canie owocow pracy rolnej Kosciol starasi~ pocinosic godnosc tej praey. Wie on, ze w Ojczyznie naszej eokolwiekby lud'zie czynili, to kazdy musi si~gnqc do owocow pracy•13
STEFAN KARDYNAt WYSZYNSKIrolnej, bo chleba naszego powszedniego potrzebujq kazde ustadziecka, robotnika, filozofa, min'istra, a Ojciec nasz Niebieslcijak m6wil Chrystus - dobr ze wie, ze tego wszys'tkiego co bysmyjedli i pili, czym bysmy si~ odziewali, piIno potrzebujemy.Ze Wspomnien napisanych przez Wincentego Witosa wyci qgn~przynajinniej kilka, bardzo zasadniczych sformulowan jego my~linarodowej, mysli wychowania Narodu, a zwlaszcza ludu rolnicze·go. Oto jedno z jego zdan, wyj~te z mowy procesu brzeskiego:"N a j w i ~ k s z y m do b rem nie jest gospodarstwo, nie majqtek,pieniqdz, dobytek, ale milo s c 0 j c z y z n y" (Wspomnienia,T. IIL, s. 240). T~ mil:osc stawial jako powszechne zadaniei obowiqzek wszystkich dzieci Narodu, zar6wno tych co pracujqna roli, w przemysle i w kopalniach, jak tych, co trudzq si ~ napolu intelektualnym,·nauki, wiedzy.Mial ciekawq z a sad t: d z i a 1 ani a, kt6rq upowszechnial wlicznych swoich przern6wieniach. Kiedy nie bylo Polski niepodle.glej, mowH:"Trzeba do niej dqzyc; gdy przyszla - trzeba praco·wac dla niej; a gdy byla w potrzebie - bronic jej" (Wspomnienia,T. III, s. 243). Slowa te poparl zdecydowanie wtedy, gdy od plugawezwano go do stolicy, azeby stanql na czele Rzqdu, w krytycznejdla odrodzonego Narodu sytuacji. Przytocz~ jeszcze jedno zdanie,bardzo znamienne:- "Jesli ktos daje zdrowie, jesli ktos daje zycie,to nie daje tego za rzeczy drobne, daje to za rzeczy wielkie, kt6reprzekraczajq majqtek, przekraczajq fortun~; daje za te idealy, kt6·re Sq najwyZsze i przez niego upragnic5ne. I w t ~ dz i ed zi n~ chcielismyIud polski wprowadzic, gloszqc nie tylko haslo wolnosci, aletez i haslo wielkosci" (Wspomnienia, s. 243).Sq to tak pot~zne i lapidarne sformulowania, ze moma je wy·czytac w zalozeniu: wolnosc - wielkosc, znaczeriie - donioslosc.Mozna je wyczytac we wszystkich t~sknotach ludu i Narodu, Sqone zaplodnione przez ducha Ewangelii.Wniosek z tych kilku zaledwie przytoczonych mysli _ a moglibysmyprzytoczyc ich wiele - wyprowadzimy slowami, kt6re zosta1ywyryte na tej brqzowej tablicy. Oto slowa Wincentego Witosa:"Pot~gi pailStwa i jego przysz10sci nie zabezpieczy zaden,chocby najwi~i{gzy geniusz - uczynic to moze cal y, swiadomyswych praw i obowiqzk6w N a r 6 d". To by1a teza, kt6rq mydzisiaj bardzo cz~sto doswiadczalnie odczuwamy. Zycie narodu czypanstwa jest rzeCZq tak skomplikowanq i trudnq, ze wymaga z eS pol e n i a -d 10 n i, s e r c i m 6 z g 6 w wszystkich dzieci Narodu,w Sz y s t k i c hob y w ate 1i panstwa, bez r6inicy ichsrodowiska spolecznego czy zawodowego. Wtedy dopiero momapokierowac lodziq naszej wsp61nej Ojczyzny, 0 kt6rej losy mamyobowiqzek wszyscy siE: troszczyc.14
DO CHtOPOW POLSKICHGdy wiemy, jak bardzo musi si~ trudzie c a I y N a r 6 d, towiemy, ze zaczqe moze k a z d y czlowiek, jak m6wil Juliusz Slowacki:"Ziarnem Polski bye jeden prosty czlowiek moze, jalk wziarnku zyta cale przyszle zboze".Tak wlasnie zaczql w Polsce Odrodzonej trzykrotny premier,zabrany do stolky od pluga. M6g1 ongis Bog powolae\ Dawida nakr6la od owiec, m6g1 r6wniez i NarOd powolae od pluga syna swejOjczyzny na czolo Rzqdu Rz.eczypospolitej.Majqc to wszystko przed oczyma, pragniemy choe kilka zwi~z-lychwniosk6w wyprowadzie na dziS.Pierwszy z tych wniosk6w juz nieco odslonilismy. Jest to r eh a b iIi t a c j a c z low i e k a, kt6ry wychowal rzesze ludu rolniczegoW' zdrowej milosci Ojczyzny i Narodu. Dlatego wlasniew sercu stolicy, w katedrze zburzonej i odbudowanej, jest wmurowana tablica, obQk pomnika marszalka Malachowskiego, w najdogodniejszym- jak nam si~ wydaje - miejscu i sqsiedztwie.A dalej - doniosly p 0 stu 1 a t r 6 w now a g i w s z y s t k i c hwa r s t w s pol e c z nyc h w Polsce. Nie moze Ojczyzny i je jpomyslnosci budowac jedna tylko warstwa, chociazby ozywionana jlepszymi zamiarami, idealami, zdolnosciami, doswiadczeniamii zaslugami. Nie mozna na boku postawic wszystkich innychwarstw Narodu. Zawsze b~dzie to praca niepelna, a nawet niekiedy i niebezpieczna, jezeli odpowiedzialnosc za Ojczyzn~, Nar6di pans two zaciesni s i ~ do pewnej tylko ilosci rqk. W s z y s t k i edlo nie m US Zq zlozyc sw6j wysilek, w s z y s t k i e serca SWq milose,w s z y s t k i e . umysly sw6j trud, azeby mozna bylo m6wieo rownowadze pracy, w p oczuciu praw i obow'iqzlk6w w Ojczyznie.A oto trzeci wniosek: r e h a b it 1ita c j a p ow 0 I ani a r 0 In i c z ego. Ta rehabili'tacja zaczyna si~ w myslii Bozej od chwili,gdy Ojciee Niebieski mowi do p'ierwszych rolnikow w raju: "Czynciesobie ziemi~ poddanq". To "sobie" znaczy bardzo duilo. Znaczynie tylko olTac i u:prawiae, ale dziialac tak, azeby nikt nie poczuwalsi~ do prawa wtrqcania si~ w sprawy naszej Ojczyzny; abytez n'ikt nie cheial nas wy r~zac , bo my jestesmy tutaj, w naszejwlasnej Ojczyznie po to, abysmy zaradzali wszystkim jej potrzeborn.My - to znaczy wszyscy Polacy, rodzqey si~ w ziemi ojezy- stej.Dlatego ten sz,czytny zaw6d - powiem wi~eej - powolanie dosluzby ziemi, do pracy rolnej nie moze pozostac na marginesiewielkiej przebudowy wsp61czesnej. Poniewaz Polska jest krajemrolniczym, naleZy w licznych\ i skomplikowanych zadaniach naprzMwyk~rzysta~ dla dobra spolecznego wlasciwosci i wartoseiprzyrodzone, naturalne naszego ukladu bytowego. Dlatego musiistnie~ realizm w budowaniu lepszej przyszlosci. 'Realizm ten wy15
STEFAN KARO YNAl WYSZY NSK Ir aza si~ w tym, ze stoimy na ziemi, a ziemia ta jest zyzna. Na niejbudujemy fabryki, wiedzqc dobrze, iz ludzie tam pracujq
DO CHtOPCW POLSKICHbytowania. Dzieje si~ to na skutek zachwianej rownowagi, ktorqtrzeba przywrocic mi~dzy wszystkimi warstwami pracujqcymi wOjczyznie i 'rzetelnie sluiqcymi - jak Iud rolniczy - potrzebomwielkich zespolow przemyslowych, pot~znyc h kombinatow fabrycznych,ktore powstaly w ostatnim trzydziestoleciu. Rozbudowalyone ponad m i ar~ miasta, ktore wyciqgajq mlodziei ze wsi od pracyrolnej i skazujq na byto'Wanie niekiedy 0 wiele trudniejsze.Dalszy wniosek to 0 b ron apr zed k 1 ~ s k q n a 0 d c i nk ug o S pod ark i r 0 1 n e j. Sq to slowa, ktore moiemy wyczytacna wielu szpaltach prasy wspolczesnej w Polsce. Ciqgle mowi s i~o j a kic~s brakach. Czy nie d-latego, ie istnjeje zasadniczy i podstawowybrak, ktorym jest wlasnie za
STEFAN KARDYNAl WYSZYNSKIprzerywanie ClqZY, i tragiczny w zyciu autora i w swym znaczeniuok6lnik, zmuszajqcy lekarzy do stosowa,nia zbrodniczego aktuna zqdanie jednej ze stron. Matka .rna prawo do swego ciala, alenie ma prawa do pocz~tego dziecka, bo ono jest wlasnosciq Bogai Narodu. Chocia'z nieszcz~Scie zabijania poc.z~tego zycia bardzoowladn~lo miasta polskie, niech wies polska broni si~ przed nalotamipodobnych zwyczaj6w. Gdy ona wymrze, opustoszejq zagony,zamrq miasta, przestanq dymic kominy i - jak jest powiedzianew Pismie Swi~tym - "imiona glupich b~q wymazane z ziemizyjqcych".Wspomnialem Wam 0 Plac6wce Prusa, 0 postaci zabiedzonegoSlimaka, kt6ry -,bronil zagonu ziemi przed wyslannikami Hakaty.Znamy wspomnienia z Zie.rni Chelmskiej, znamy dzieje kolonizacjinaszej polskiej ziemi, gdy jej zagony spod Torunia docieralywzdluz Wisly, po obydwu stronach, az pod Czerwiilsk i dalej, kolonizujqcziemi~ polskq na rzecz ludnosci niemieckiej; Wislawprawd~ie byla polskq, ale jej brzegi nie byly juz polskie.Nie myslcie, ze Prus, Reymont, Witos, pisali dla siebie. Pisalidla Was i dla tych, co po Was przyjdq. Wzory odeszly, ale Polskazyje.Z kazania podczas uroczystosci odslQni~cia popiersia WincentegoWit{)sa w Katedrze warszawskiej, Warszawa28 grudnia 1975Stefan Kardynar WyszynskiFragmenty kazan i przem6wien zaczerpni~to z ksiqzki: Stefan KardynalWyszynsk,i, PTaca a godnosc czlowieka. Wyboru dokonal PrymasowskiInstytut 8lub6w Narodu na Jasnej G6rze, Cz~stochowa 1983.18
WITOLD KULA, JACEK KOCHANOWICZKIM SA CHlOPI?"Gdy Adam oral, a Ewa przE:dla - ktoz wowczas byl szIachcicem?"- to pi~ne zawolanie Medniowiecznych zakerii, oorazowopokazujqce swiat aprdbowany, zlozony z rolnictwa i rzemiosra,pracujqcy dla siebie i dia wymiany miE:dzy sobq. Adamwyzywi Ew~ - Ewa u1bierze Adama. COZ trzeba wiE:cej? GdyAdam oral, a Ewa prz~la - nie bylo tam miejsca dia szlachcrca.Rzeczywiscie. Ale czy pylo dia chlO'pa? Chlopem si~ jest przeciezw przeciwieilstwie do nie-chlopow: mieszczan, szla,chty, robotnik6w,inteligencji, kapitalist6w. Rzeczywiscie. Tam, gdzie wszyscySq chlopami - tam nie ma chlopow. Tylko ze tak nigdy chybai nigdzie nie bylo. Chlopstwo jest produktem i elementem spolecznegopodzialu pracy. Jako zjawisko spoleczne wyst~pujq chlopiw6wczas, gdy oni sami - lub ktos inny - przeciwstawia ich~zy to innej gmpie spolecznej, czy to innemu sposobowi zyciai innej kulturze. Te opozycje to nie tylko opozycje semantyczne, nietylko sposohy latwiejszego opisu warstwy chlopskiej przez jejskontrastowanie z innymi grupami Iudzkimi, lecz jakze cz~stoopozycje calkiem realne - opozycje interesow ekonomicznych lubklasowych, przeciwieilstwa, w kt6rych chlopi cz~sto bywali stronqtracqcq. Tracili dlatego, ze zawsze wies musiala utrzymywac miastoi klasy ludnosci pozarolniczej, a wi~c dokonywal si~ odplywprodukt6w ze wsi. Dokonywac si~ m6gI na drodze wymiany (cz~stonieelkwiwalentnej!), czy po prostu na drodze przymusu (podatkipailstwQwe lub felUdalne daniny) Jesli nawet zaczyna si~ subsydiowanierolnictwa przez doplaty do cen artykul6w ro1nych, tozwykle rna to miejsce w spoleczeilstwach tbardzo juz rozwini~tychekonomicznie, gdzie jesli nawet dochody Iudnosci roIniczejSq r6wne dochodom ludnosci miejskiej (a to si~ rzadko zdarza),to zycie tej ludnosci jesli nie pod wzgl~dem materialnego standardu,(mieszkania, wody, elektrycznosci), to pod wzgl~dem warunk6wpracy r6zni si~ na niekorzysc od zycia w warunkachmiasta. Subsydiowanie ma zresztq miejsce zazwyczaj W ·odniesieniudo farmer6w a nie do chlop6w.Oczywiscie nie kazdy prodL\cent rolny jest chlopem. Nie jestnim obszarnik lub plantator, n~e jest nim farmer, lub kapitalistyC2n y dzierzawca, ktory korzystajqc z najemnej sily roboczej i kupionychna rynku sTodk6w produkcji, produkuje na tbyt arty19
WITOLD KULA, JACEK KOCHANOWICZkuly roIne. Inaczej m6wiqc, nie jest chlopem ten, d Ia kogo ziemiajest kapitalem, przynoszqcym zyski; Iokatq, jak kazda inn a, przedsi~biorstwemprowadzonym dIa otrzymania dochodu.Dla chlopa ziemia, kt6rq uprawia (i nie jest tu wazne, czy jeston jej prawnym wlascicieIem, czy tyIko dzierzawcq, czy ma z i emi ~z feudaInego nadania; czy tez ziemia jest kolektywnq wlasnosciqgminy, ,addawanq poszczeg6Inym rodzinom w uzytkowanie) stanowip r zede wszystkim zr6dlo srodk6w utrzymania, jest on z ziemiqzwiqzany tradycjq, zwyczajami i emocjami, ziemia jest w spoleczenstwiechlopskim "wartosciq" - nie tyIko i nie tyIe w sensieekonomicznym, iIe w sensie kulturowym.TWORCZOSC WIEJSKA I WIEDZA W IEJSKAGospodarka chlopska wydawac s i ~ m oze tradycyjna i n iezmienna,zycie chlopskie moze sprawiac wrazenie powtarzan ia w n ieskonczonosc,w rytmie por r oku, tych samych czynnosci, kuIturachlopska zdawac si~ moze odporna na 'cywiIizacyjne innowacje.Z drugiej strony, jesIi spojrzec z Iotu ptaka na dzieje europejskiegoroInictwa, widac nast~puj qce w nim zmiany: przejScie doroInictwa osiadlego i dwupoIowki, potem opanowanie trojpoI6wki,potem jej uIepszenie (trojpoIowka bezugor owa), potem przyswajanieprzez gospodark~ chlopskq plodozmip. nu. W gospodarcechlopskiej tradycjonalizm przewaza nad innowacjami, nie jest onajedn ak innowacji pozbawion a.Chlop jest bezapeIacyjnie podporzqdkowany ziemi, ktora narzucamu rytm zycia : dzienny, tygociniowy, sezonowy, rocz~y; onanarzuca spos6b swego wykorzystania (produkowac na danym poIu mozna tylko to, co mozna produkowac na danyrn poIu); onawymaga dia siebie pracy, troski, potu, mysli, ofiar , odplacajqc s i~czlowiekowi za to kaprysnie: raz hojnie, raz skqpo, raz wcale.P remiujqc p r ac~ - prerniuje i mysl.Tradycjonalizm chlopski to zjawisko, w kt6rym jak w soczewcespotykajq s i ~ wszystkie elementy 'chlopskiego zycia na tradycyjnej wsi. TradycjonaIizrn to surna za kumuIowanej i ustnie z pokoleniana pokolenie prze kazywane j wiedzy 0 swiecie i 0 Iud ziach.Nieraz u j ~ te w sentencjonaInq formE;, nier az wierszowane, obiektywnie rown ie cz ~ st o chY'ba prawdziwe jak falszywe, w surnie(gdyby je ktos zsumowal) swego rodza ju imago mundi. A poniewaz,jak zawsze wsrod przys16w i, sentencji zna jdujemy f oine nawet i przeciwstawne, stqd mqdrosc ludowa zawsze rna ra c j ~, tzn .na kazdq sytuacj~ m a starq sent e ncj~ do zacytowania.Tradycjonalizm - to kolektywnie przez calq gr omad~ respek20
KI M SII CHtOPI'towany zestaw czynnosci, w ktorym nie sposob zmienic jakikolwiekelement bez obrocenia przeciwko sobie calej gromady. Skqdsi ~ to 'bierze?Po pierwsze - kwestia ryzyka. Nawet przy scislym respektowaniutradycyjnej wiedzy agronomicznej ryzyko w produkcji rolnejbylo bardzo duie, a w dodatku (jesli odwaiyc si~ na takwielkie uogolnienie) w toku pokolen roslo. Ryzyko ogromne,a "wiernose plonow" mala. Tak zwany cykl plonow, najlepiejchyba zbadany w nauce francuskiej, jest wlasnie miarq tej "niewiernosci".Wiqzalo si~ z tym \yiele elementow, skladajqcych si~na dorocznq Totacj~ zwyczajow i obyczajow. Jed-nak przeiycie rocznegocyklu to nie tylko rytual. To nast~pujqce po sobie kolejnookresy ci~ikiej llracy, upalnych dni, nierobstwa (ze spychanymwclqi poniiej progu swiadomosci l~kiem), morderczej pracy przy~biorach, czarnej rozpaczy w oczach lub do rozwiqzlosci posuwajqcej si~ radosci przeiycia, odpoczynek pod pokrywq sniegowq,a pomiej da capo. "Tak zawsze bylo... ", "tak post~powali nasidziadowie... " Takq odpowiedz "tubylec" daje etnografowi, gdy niemoze dac odpowiedzi w naszym rozumieniu racjonalnej. Takqodpowiedz daliby i feudalni chlopi.Ryzyko bylo wielkie i 'bez szukania nowinek. Jesli podjql jelekkomyslny czlonek gromady - cala ona musiala je ponosie, bonowinkarza i jego rodzin~ trzeba bylo jakos wyiywic. Nie rnamiejsca na eksperymenty tam, gdzie si~ balansuje na kraw~dziegzystencji (0 czym czasem zapominajq eksperci w krajach slaborozwini~tych).Chlopski tradycjonalizm, nienaruszarnosc takich czy innych metodpost~powania tylko dlatego, ie "tak robH ojciec", "tak kazalrobie d ziadek", ie w ogole "tak dawniej robiono" rna wiE;C sweracjonalne podloie: zmniejszye ryzyko produkcji, przedluzajqc swewlasne doswiadczenie 0 doswiadczenie llokolen minionych. W tymsensie tradycjonalizm jest racjonalny, jak by to nie brzmialo paradoksalnie.P o drugie - tradycjonalizm narzucony byl przez rytm pracpolowych i rotac j ~ roslin. Nauka niemiecka nadala temu zj'U\viskunazwE; "Fluhrzwang" - przymusu polowego. Trojpolowka wymagala,by pola orne 'byly podzielone na trzy cz~sci, a kaidychlop mial swoje pole w kaidej niwie. Przyrost ludnosci i dzialyrodzinne, zapewniajqce kaidemu spadkobiercy rowne korzysci(a vvi ~ c udzial w kazdej niwie), dzialajqc przez wiele pokolen,stworzyl malowniczy pejzaz szachownicy pol - pejzai pi~kn y ,lecz pelen m arnotraws twa.· I nie tylko dlatego, ze tak wiele obszaru·poswi~ ca si~ na miedze i drogi dojazdowe, a tak wiele czasuna dojazdy, lecz i dlatego, ie inicjatywa kazdego chlopa jest s k r~-21
WITOLD KULA, JACEK KOCHANOWICZpowana, gdyz musial na danej mWle siac to CO inni i wtedy, gdyinni. Jego pola musialy ugorowac wowczas, gdy ugorowaly polasqsiadow, inaczej bydlo stratowaloby i zjadlo jego zbiory, Rygory,ktore nakladala trojpolowka, byly zelazne i wymagaly calko_witego podporzqdkowani,a si~.Trojpolowka byla jednoczesnie w pewnym momencie innowacjq,wynalaZlkiem genialnym, dokonanym pewnie w wielu punktachkontynentu jednoczesnie, ktory (lepiej czy gorzej) pozwolil Europiewyzywic si~ przez tysiqc·lecie. Wynikla z empirycznego doswiadczenia,z trwajqcej pewnie wiele pokolen obserwacji, dzi~kiktorej przekonano si~, ze zlelIIlia wyczerpuje swe zdolnos'Ci produkcyjne- lecz przy respektowaniu pewnych zasad szybko jeodzY:'3kuje. Co par~ lat kazda niwa musi "odpoczqc". Pierwszymkrokiem byla dwupolowka.Po trzecie wresz·cie - tradycjonalizm chlopski na'biera specjalnegocharakteru i wagi w epoce feudalnej, tak dlugo przeciez i takmocno opartej 0 doktryn~ tradycjonalizmu wlasnie. Swiat, zgodniez doktrynq feudalnq nie powinien si~ zmieniac. W sporze(mi~dzy dwoma chlopami, mi~dzychlopami a kosciolem ezy dworem)zwyci~zac powinien ten, kto wiarygodnymi dowodami dowiedzie,jak "bylo dawniej".Chlopomani (avant la lettre) okresu Oswiecenia proponujq chk>pornroznorodne, Korzystne dla nich modyfikacje. Zdumieni Sq,gdy wies je odrzuca. Nie brak jednak i expressis verbis wyrazanychprzez chlopow wyjasnien. Gdy ucisk jest juz tak duzy wszelk.a zmiana moze bye tylko zmianq na gorsze.. . Tak to konsErwatyzmstawal si~ - jak ' by to nie brzmialo paradoksainie broniq w wake klasowej.Tradycjonalizm, niezmiennosc - z drugiej strony jednak niebyl ni.ezmi"enny swiat, otaczajqcy gospodark~ chlopskq. Zmieniajqsi ~ stosunki spoleczne i ludnosciowe (wzrasta lub zmniejszasi ~ ucisk feudalny, rosnie g~stose zaludnienia), zmienia si~ naturainesrodowisko, cz~sto pod wplywem dzialania samego czlowieka(deforestracja, obnizenie poziomu wOd gruntowych, wyjalowieniegleby). Wszystko to zmusza do walki 0 polepszenie lubutrzymanie poziomu zycia.Walka {) lepszq d ·ol~, .0 wzrost wydajnosci pracy czy ziemi, dokonujesi~ w toku dziejow ~ntensywnymi i ekstensywnymi metodami.Metody intensywne polegajq na akumulacji doswiadczendobrych i zlych, ze'branych w toku produkcji i przekazywanychz pokolenia na pokolenie. Wiedza w ten sposob zgromadzona stanowinajd;d\vniejszq mieszanin~! Zao'bserwowane prawidlowoscinatury nieraz nimi nie SCI, a wynikajq z przypadkowego zbieguokolicznosci i niejednokTotnie zdeformowanej pami~ i zbiorowej.22
KIM S" CHtOPI?Jednoczesnie jednak' wiedza (prawdziwa czy falszywa), przyj~taprzez gromad~ za swojq, staje si~ ObOWiqzujqca i nieraz niebezpieczniejest nie stosowac si~ do niej. Powiqzana niezliczonymii najr6zniejszymi wi~zami i wsp6lzalemoscia'mi gromada strzezewiedzy nabytej i (prawdziwie czy falszywie) sprawdzonej, wiedzqc,ze kame od niej odejscie g,rozi zachwianiem z trudem osiqgni~tej i chybotliwej r6wnowagi mi~dzy czlowiekiem a naturq.Zdobyta zbiorowym wysil>kiem mqdroSc kostnieje z czasemw zestaw dogmatow i nakazow post~powania . Kodeks post~powaniaz naturq staje si~ tak spetryfikowany, ze U!Iliemozliwia to dalszejego doskonalenie. Dawnosc wystarcza za dowoo prawdziwoSci.Starzec, pamit=:tajqcy "jak dawniej bywalo" jest niekwestionowanymautorytetem, a jego twierdzenia majq moc paragraf6wkodeksu.W ten spos6b zbiorowa obserwacja lI1atury, wielilt,i, zbiorowy, pokoleniatrwajqcy wysilek tworczej mysli doprowadzal do skodyfikowanianajprzedziwniejszego ' konglomerat1Ju "przepisow", gdzieprawda sqsiaduje z falszem, a rozsqdek z przesqdem. Ex post rzucajqnam si~ w oczy w tych "kodeksach" przede wszystkim przesqdyi dziwactwa. Jednak trzeba pami~tae, ze zawarte Sq tamwyniki trwajqcej pokolenia obserwacji mikrogleby i mikroklimatu.Ze od rewolucji neolitycznej do schylku epoki feudalnej dokonanazostala w zasadzie daleko pos 'U!Ili~ta penetracja terenu zewszystkimi jego lokalnymi charakterystykami.Z grubsza biorqc dzieje rolnictwa to illternacja okres6w (zazwyczajdluZszych) skostnienia, gd'zie wie-rnose temu " jak dawniej bywalo"dominuje - i okres6w, gdy z takich czy iniIlych wzgl~owdotychczasowa r6wnowaga zaczyna si~ chwiae i otwiera sit=: poledo eksperymentu, z calym nieodlqcznym od niego ryzykiem. Jestto alternatywa ' mi~ 'zy okresami stagnacji a okresami walk io zwit=:kszenie wydajnosci pracy i wydajnosci ziemi. Brak postt=:pu - lub jesli postt=:P, to intensyfikacyjny.Natomiast stale dziala czynnik walki 0 post~p ekstensywny. Zagospodarowywanienieuzytkow, trzebiez lasow, nawadnianie teren6wjalowych - to dziela, kt6re pochlon~ly trudy milion6w.Ro zpowszechniony jest poglqd, ze wlqczanie tych terenow do arealuzagospodarowywanego jest przesuwaniem gospodarki mar. ginalnej, ze wi~c idqc w tym kierunku za dodatkowq jednostk~wlozonego w upraw~ trudu otrzymywano coraz mniejszy produkt.Ten poglCld jest sluszny tylko czasami, bowiem niekie-dy stoSU!Ilkiuikladaly si~ odmiennie. Zdrenowanie mokradel nieraz dawalowzrost produkcji (przynajmniej poczqtkowo) ogroffiiIly w stosunkudo wlozonej pracy. Zagospodarowanie nowych teren6w post~powa10 cz~sto nie wedIe zasady Ricarda - rue od najuroozajniejszych23
WITOLD KULA, JAC EK KOCHANOWICZdo mniej urodzajnych lecz przeciwnie. TeTeny najtrudlIliej dost~pnedla zagospodarowania rolniczego to cz~s to tereny najg~sc ie jzarosle, gdyz wlasnie najurodzajniejsze. Trud wlozony w ich zagospodarowanieoplacal si~ wielokrotnie. Podj~ cie tego rodzajuinwestycji uwarunkowane bylo przede wszystkim bilansem sHyroboczej gospodarstwa chlopskiego. Przyrost naturalny musial szukaedla siebie warszta ~u pra'cy, zapewniajqcego wzrost produktu.Dzi ~ ki temu cz~sto rosla liczba ludnosci zyjqcej z rolnictwa, a wIadzeskarbowe przy rozmaitych rewizjach i kontrolach znajdowalyu chlopow w iE;Cej ziemi, niz jej "bye powinno" wediug starychrejestr6w. P'o cichu zagospodarowywano nieuzyt'ki, lezqce odlogiemkawalki ziemi, lesne polaJtiy itd. ...Post~p ekstensywny wyraza si~ jeszcze w jednej postaci: mamytu na mysli parcie kolonizacyjne w kierunku terenow i kraj6wsla'bo zaludnionych. W epoce kapitalistycznej migracje prowadzqku ziemiom zaludnionym najg~Sciej . W epoce kapitalizm poprzedzajqcejprzeciwnie, ku terenom zaludnionym rzadko. W Polscebyly to tereny poludniowo-wschodnie, a w Rosji - SYJberia. Migracjete pozwalaly przerostowi ludnosci zdobye chleb, a jednoczesnie(trudno stwierdzie, kt6ry z tych czynnik6w 'byl waimiejszy)dawaly chlopu mozliwose wyrwania s i~ spod wladzy panafeudalnego.Tworczose chlopska jest ogromna i wszechstronna, lIlie ograniczasi~ tylko do innowac ji produkcyjnych. Dotyczy narz~dzi pracy,srodowiska, pejzazu, I\ultury pracy i k ultury czasu wolnego,stroju, koloru, obrz~u etc.Nezmy dla przykladu kolor. Z jednej strony wyb6r kolor6wjestzdeterminowany, a przynajmniej okreslony przez natur ~. Roslinyw danej okolicy wyst~pujqce nigdy nie po~walajq osiqgnqewszystkich kolorow. Malo to jednak wazne. Tych, kt6re mom aosiqgnqe, zawsze bylo wiele i moi:ll1a bylo Tobie selekcj ~ . Taka selekcjazawsze doprowadzala do wyboru kolor6w znaczqcych, wyrozniajqcychd an,! zbiorowose od innych, kolor6w kt6re deklarowalysolidarnose z jednymi, a obcose wobee innych. Jadqc SZOS'!w Izraelu z daleka mozna, po kolorze, rozpoznae wsie arabskie.Na calym Podtatrzu gorale nosz'! stroje takie same, leez r6zniqcesi~ kolorami ozdobnych haftow. Pasiaki lowickie, tak nieskonczeniezdawaloby s i~ roznorodne (cf. ogromne zestawienie stwierdzonychkombinacji kolor6w), faktycznie Sq wyraznie ograniczone.Wszystko stworzone zbiorowym w ysilkiem - wszystko s
KIM S.I\ CHlOPl '!I1a roinorodnose elementow pozornie (ale tylko pozornie) drugorz~dnych,z dekoracjq na czele.To, co z kultury ludowej przetrwalo w cywilizacji przemyslowej- dotrwalo cz~sto jako rekwizyt w rezerwacie. Indianiew USA dawno przyj~liby stroj wspolczesny, wygodny i przedewszystkim tani. Nie zrQlbiq tego. Wiedzq, ze turysta jest dla nichwielkim :hodlem dochodow, ze wi~c trzeba mu dac to, czego .chce - a chce zobaczye zywego Sokole Oko. Dostanie wi~c SokoleOko. Pi~kne stroje gorali tatrzanskich naszone Sq dla nas,przybyszow z dolin, przyjezdiajqcych do stacji sportow zimowych.Nie inaczej jest lIla Tahiti i w tylu, tylu innych miejscach. Gdzieindziej cywilizacja przemyslowa dokonala juz swego dziela. Strojludowy, 'budynek w ludowym stylu, tkaniny domowej ludowejprodukcji - wszystko to stalo si~ przede wszystkim ogromniedrogie. Na placu przed kosc~olem w noc Pasterki ezy Rezurekcjiz jednej, a na weselu, chrzcinach czy pogrzebie z drugiej stronynosi si~ wyciqgni~ty ze skrzyiIli komplet pr-awdziwego ludowegostroju. Poza tym si~ go oszcz~dza, chocby po to, by zostawiew spadku synowi czy corce. Z chwilC! wkraczania w cywilizacj~przemyslowq swiat niejako "szarzeje". Jednoczesnie rodzi si~ etnografia,ktora - zawsze spOiniona na kazde rendez-vous - starasi~ "nie dopuscie do zapomnienia" ginqcej roznorodnosci.WIEJSKIE PI~KNO,WIEJSKIE DZIEDZICTWONiezmierzona r6znorodnose folkloru idzie w parze ze wzgl~n qjednolitosciC! rozwiqzan zagadnien zasadniczych. W kazdej wsi mozebye inny haft na czepcu panlIly mlodej - na wielkich jednakobszarach uprawia si~ te same rosliny, stosuje si~ te same techniki,je si~ te same produkty.Wsz~dzie tak sarno - i wsz~zie inaczej.Wsz~clzie tak sarno. TOZsamosc warunkow pracy nadaje pewnete same cechy, nawet antropometryczne skladajqcym ten swiatchlopski jednostkom. W b udowie, rysach, chodzie, ruchach zal'lnaczas i~ okreslony zestaw cech, rozpoznawalnych przez nas spontanicznienawet w iJnnych k rajach, jako chlopskie. Cechy te wyst~pujq nawet dziedzicznie ~ by zniknqc np. w trzecim pokoleniu.Rzecz jasna nie wsz~dzie Sq to te same elementy. Zaryzykowacmozna by sugesti ~, ze calosci te pokrywajq si~ z zasadniczymielementami produkcji rolnej; cywilizacja czterech zboz, cywilizacjaryzu, cywilizacja kuku rydzy. Kazda z tych roslin stawiaprzed czlowiekiem inne wymagania i kazda ksztaltuje go na swojsposob. Ksztaltuje go fizycznie, ksztaltuje go psychicl'lfiie. JeW25--- - -- -----
WITOLD KULA, JACEK KOCHANOWICZprawdq jest, ze kukurydza jest roslinq 0 duro wiE;kszej "wiernosci"plon6w, niz nasze cztery zboza, jesli naprawd~ nie :una ona takwielkich i tak c~stych nieurodzaj6w - to musialo to miee skutkicywilizacyjne i musialo ksztaltowae psychologi~ spolecznq inaczej,niz w cywiliza'cji 0 cyklic:m1ychpowrotach; co rok przedn6wek,co par~ lat "siedem kr6w chudych". Cyv~Tilizacja, kt6rq nazwalismytu "cywiliZ'acjq 0 cyk1ic:m1)11Ch powrotach" musiala bye nastawionana szerszy diapawn, na wyobcowanie losu, na upokorzeniejednostki rw.o'bec "losu", charakter religii, stosunek wreszcie d O' zyciai do Smierci. Wydaje si~ wreszcie, ze wielkie zarazy, towarzySZqce wiecznie zyciu spolec:m1emu w Europie i na Bliskim Wscho-dzie, nie mialy gdzie indziej tej sHy i grozy.Wspomniane cechy antropometryczne, wyrozniajqce chlopow odnie-chlopow to tyllko je-dna z dziedzim., w ktorych romica ta si~wyraza. Od kiedy istnieje miasto - warunki zycia na wsi i wmiescie r6zniq si~ zasadniczo. Do niedawnych ,stosunkowo czas6wmiasta odznaczajq si~ ubytkiem w ruchu naturalnyrn. Skupienieludnosci na stosunkowo niewielkirn terytoriurn, horendalne warunkihigieniczne i wiele innyoh przyczyn sprawialy, ze jesli danemiasto utrzymywalo liczebnose swej ludnooci, lub nawet jq zwi~kszalo- bylo to wystarczajqcym niernal dowodern na istnienie imigra,cji.Bogactwo r02m.orodnosci zycia miejskiego, a przede wszy.stkim ,;Powietrze miejskie", !kt6re czynilo czlowieka wolnym bylyto czynniki 0 dqstatecznej sile, by powodujqc imigracj~ do miastzapewnie' im istnienie. Gl~boka roznica mi~dzy warunkami zycia 'i pracy na wsi i w miescie sprzyjala ksztaltowaniu si~ dw6ch typowantl·opolo.gkzno-fizycznych i psycho-spolecznych. Roznica tajednak na ogol nie rnogla 'bye nadmiernie gl~boka, gdyz wspornnianastala imigracja elementu chlopskiego do rniasta wciqz n anowo zasilala miasta elementem fizy,eznie i psyehie:m1ie wiejskirn.o aktualnym obliezu rniasta w duzej mierze deeyduje fakt, jakdawno temu mial rniejsce z takich ezy innyeh powod6w przyspieszonynaplyw do danego rniasta ludnosei ze wsi. Wiejskie rodzinyzachowujq w rnieseie dawne nawyki Ceni si~ ludzi t~gich, bo otylosedowodzi dostatku i powodzenia. W oknach wietrzy si~ posciel,na trawnLka
KIM S" CHtOPI?tyki. WolnoSciq oczywiscie powrnq, nieraz doprowadzajqcq do tragediii zbrodni.Przybysze 2:e wsi nie znajq dyscypliJny miejskiej pracy ani dyscyplinymiejskiej walki. Poibawieni 'kwalifikacji, przyjmujq pracenajgmzej platne, najbrudniejsze, najbardziej pogardzane. Reszciemiejskiej spolecznosci pozwalajq tym samym wspiqc si~ 0 szczebelwyiej - co jednak nie przeszkadza tej reszcie w demonstrowaniuwobec nowych przybys!Zow niech~i, pogardy i ksenofobii.Doswiadczenia te powtarzajq si~ ciqgle, odkqd rozpocz~la si~ 'fewolucjaprzemyslowa. Przeszly je kolejne fale europejskrch imig.rantowdo USA, jak przechodzq je teraz gastarbeiterzy w ZaohodniejEuropie. Przybysze ze wsi Sq przy tym swietnym nabytkiem dlamiejskiego przedsi~bi()fcy, nie znajq przeciei prawa pracy ani niemajq we kIwi doswiadczen zdobytych w toku pokolen przez klas~robotniczq. Stanowiq pierwszych kandydatow na lamistrajkow,lamiq robotniczq solidarnosc - zanim w toku kilku pokolen saminie wtopiq si~ w proletariat.[- - - -] [Ustawa ·z dnia 31 VII 1981 r . 0 kontroli publikacji i widowisk,art. 2 pkt 3 (Dz. U. nr 20 poz. 99, zm.: 1983, Dz. U. nr 44poz. 204)] .Emigracja ze wsi do miasta w dlugiej fali oczywiscie sprzyjaujednvlicaniu s i~ ludnosci kraju. Widoczniejszy jest jednak procesprzeciwny: ludzie ktorzy ze wsi wyszli odwracajq 'si~ do niej tylem,'rWq si~ nawet b1iskie wi~zy rodzinne, glinie szybko nawetsentyment wspomnien. Zwlaszcza w krajach, w ktorych poddanstwoi panszczyzna istnialy do stosunkowo nie tak dawnych czaslow(Europa Wschodnia). Ludzie uwolnieni dopiero przez "miejskiepowietrze" chlon~li cywilizacj~ miejskq, nie kultywowaliwspomnien wiejskich. Pochodzenie wiejskie - to znaczy niemalpochodzenie niewolne; niemal niewolnicze. Wspomnienie jego naleialozatrzee, jako cos wstydliwego. A jednoczesnie zatrzec gonie moina, jak w wypad.ku USA, niewolniczego pochodzenia niemoina zatrzec zmieniajqc kolor skory.Do czasow niedawnych udena np. niemal nieistnienie oTganizacji,kt,ore lqczylyby ludnosc wiejskq z ludnosciq miejskq, tzn.tq, ktora przes·tala bye wiejskq ruiedawno dopiero, luth w poprzednimewentualnie dwa pokolenia temu (rodziny, ktore od trzechpokolen bylyby miejskimi Sq dlugo bardzo rzadkie). Gdy powstajqmale tbanki i spoldzielcze (kredytowe, 'zaopatrzenia, zbytu itp.) -Sq to najcz ~ sciej organizacje dla wsi tworzone w najlepszym wypadkuprzez wies dla wsi. Najcz~sciej nie Sq to organizacje splatajqcew calose interesy wiejskich i miejskich warstw ludnosci.27--- - - ------- - --- -----------
WITOLD KULA, JACEK KOCH ANOWICZRuch polityczny, gdy zaczyna s i ~ tworzyc na wsi, tworzy si~ nierazniemal paralelnie; orga,nizacje "buriuazji" wiejskiej, "drobnomieszczanstwa"chlopskiego i chlopskiego proletariatu. Jui sarnauiyta tu terminologia (a innej "do wyboru" tu nie rna) jest wymownaswoim imitujqcym eharakterem. Okresla warstwy spoleczenstwawiejskiego "na podobienstwo" ludnosci miejskiej.W Europie Wschodniej, w ktorej omawiane zjawiska zarysowalysi~ bardzo silnie, stosunek do -chlopstwa dzielil warstwy spolecznei organizacje spoleczno-'Polityczne, a zwlaszcza spontaniczne ruchyideowe:Inteligell1cja rosyjska w II polowie XIX wieku przeiyla na tymtIe wielkq epopej~. Mamy tu na mysli rzecz jasna ruch narodnictwa.Bohaterstwo i szlachetnosc bojownikow tego ruchu niezmniejsza idealistyczno-ll1aiwnego jego charakteru. Ruch "choidienjaw narod" mial odkupywac jakies bl~dy i winy, obciqiajqcerzekomo mlodziei inteligenckq .w stosunku do ciemnej i nieznajqcej swych praw masy chlopskiej.[- - - -] [Ustawa z dnia 31 VII 1981 r. 0 kontroli publikacji i widowisk,art. 2 pkt 3 (Dz. U. nr 20, poz. 99, zm.: 1983 Dz. U. nr 44poz. 204)] .WCZORAJ, DZI$! JUTROSwiat dzisiejszy dostarcza calej mozailki przykladow, 0 k torychm6wiq historia i geografia: kultur y r6inych roslin i r6ine ukladyspoleczne. Ko-czownicze plemiona w dorzeczu Amazonki ("subsistanceeconomica"?), dzieriawcy za polow~ zbioru w Indiach, robotnicyrolni poludniowoamerykanskich plantacji, za niewielkqdzialk~ ziemi odrabiajqcy de facto pailszczyzn~, indywidl,falne gospodarstwafrancuskich czy niemieckich chlopow, i:ntensywne farmyholenderskie czy ekstensywne amerykailskie. Spotkac dzis moznajes:ocze panow i poddanych - nie przypadkiem rzqd Indiiprawnie za,kazal niedawno 'Poddailstwa.Co dalej? Chlopow w Trzecim Swiede przybywa, terenow dodalszej ekspansji przestrzennej d awno jui zab raklo w dus zqcejsi~ z przeludn ienia Azji, zabraknie ich w czesniej czy pozmeJw Afryce. Zjawiskiem 0 podstawowym znaczeniu stala si~ w kraja·chzacofanych "eksplozja ludnosciowa", tylekroc opisywane, choctak niedawno uSwiadO'mione zjawisko. Cywilizacyjne zdobycze Zachodudocierajq do Trzeciego Swiata selektywnie. Dotarly pods~awowezasady higieny, a przede wszystkim - szczepienia ochron28
KIM SJ\ CHtOPI!ne, a tym samym panowanie mad epKlemiami. Spadl:a umier-alnose,a tempo przyrostu rnaturalnego podnioslo si~ ~naeznie bardziejniz tempo wzrostu ·srodk6w spozycia. Ani post~p wydajnoscirolnietwa, ani kontrola urodzeil nie nadqzajq za wzrostem liczbyludrnosci. K raje bogate m6wiq biednym: przestailcie si~ mnozye,a b~dz i e c ie zamoZniejsi. To samo powtarzajq swym wsp61obywatelom przywodcy wiehi kraj6w przeludnionych. Chiny przesun~ lyw g6r ~ d ozwolony wiek zawierania malzeilstw. Indie pr6bujq wprowadziesteryli z acj~ 'Po urodzenh.l okreslonej liczby dzieci. Jednakposuni~eia racjonalne z punktu w idzenia analizy bilansu zywnosciowegoezy analizy mozliwosei wyksztaleenia i zatrudnieniarosnqcej masy mlodziezy -; nie muszq b ye weale takimi dla rodzinychIopslkiej. Dla chlopa (nawet jesli zna teehnieme moiliwoscikontroli urodzin) dzieci to nie t ylko wartose eeniona w tradyeyjnejspoleeznosci, n ie tylko - nie zawahamy si~ powiedziee nieraz jedyna raclose w iyeiu, ale takie rezerwuar przyszlej sHyroboczej i zabezpieezenie na starose. Gdy urodzilo si~ kilka c6rek - ciqgle czeka si ~ na syna, bo tylko on pozostanie w gospodarstwiei tylko on w ezmie na siebie ci~zar utrzymania starychrodzicow. Gdy urodzi si~ pierwszy syn ~ czeka si~ na nast~pnych,bo przeciei ten pierwszy moie nie przezye, albo moie si~ okazacniedobry. Rodzina liemiejsza to rodzina w wiejskiej spolecznoscibardziej eeniona.Problem n~dzy i zacofania stal si~ jednym z najwazniejszych ,a moze najwazniejszym problemem dzisiejszego swiata. Uswiadamiamygo sobie dzi ~ki szybkosci dzialania srodk6w masowegoprzekazu, szezeg6lnie w6wezas, gdy zacofane regiony dotk n i~te Sqk l~skami zywiolowymi, przezywarnymi tak ci~zko ze wzgl~du nabrak rezerw i mozliwosci adaptacji. P rzy niskim poziomie produkcjiniewielkie nawet jej wahn i ~ci e , ktore w kraju zamoznymbyloby prawie nieodczuwalne - staje s i ~ tragediq.Inteligeneja wkrajaeh Trzeciego Swiata iywi wobee wsi, z ktorejwyszla i wobec n~dzy swyeh kraj6w ambiwalentne uczucia,podobnie jak nie tak dawno inteligeneja Europy wschodniej. Lekarzezy prawnik, wyksztalcony w uniwersytecie w stolicy swegokraju ezy u niwersytecie kt6regos z ro ·zwin i~ ty eh kr aj6w Zachodu,nie chee wraeae na rodzirmq wies. Ale on i jego koledzy zdajqsobie spra w~ z zaeofania i z kontrast6w ekonomieznyeh, a szukajqedrog wyjscia studiujq ' teorie ro z w ini~te niegdys w u przemyslowionej,rozw i n i~ tej Europie by 'Przy ieh pom ocy przebudowacswiat. Soejalistyczn e idee rownosci i walki klas, produkt spoleezeilstwprzemyslowyeh, staly s i ~ atrakeyjne dla krajow chlopskieh[- - - -] [Ustawa z dnia 31 VII 1981 r. 0 kontroli publikacjii widowisk , art. 2 pkt 3 (Dz. U. nr 20 pOZ. 99, zm.: 1983 Dz.29
WITOLD KULA, JACEK KOCHANOWICZU. nr 44 po.z. 204)]. SYtua{:ja paradoksaIna: dziesiqtki spoleczenstw ,chlopskich, uzyskanq niepodieglosciq zmuszonych do podj~cia zadan niemal nad sily, or~z ideolo ~ kzny znajduje (a raczej: twierdzi, ze znajduje) w rna riksizmie, czyli w ideologii stworzonej na uzytek pToletariatu w wielkim i wysoko uprzemyslowdonym kraju, w ktorym chlopstwo juz praktycznie przestalo istniee. A nawet i wsr6d silnych przemyslowo panstw idealy marksizmu nie zawsze znajdowaly Ddzew: _we Francji, dla przykladu, tak - ale: "warum' gibt est in den Vereinigten Staaten kein Sozialismus?"zapytal pod koniec wieku zdumiDny SDrnbart. Pytanie Sombarta mozna strawestowae: "dlaczego w dzisiejszych chlopskich krajach jest tego socjalizmu tak wiele?", Oczywiscie, dziala tu rowniez magia slowa. Reakcyjny oemagog, w przemowieniu dD Uumu zaklinajqcy si~, ze nie jest za ka'pitalizmem, ze jest przeC'iw imperializmowi, ba! ze tylko on jest naprawd~ przeciwko imperializmowi - to Dbrazek nie rzadki. Sytuacja polityczna na swiecie sprawia, ze nie mozna bye jawnie przeciw socjalizmowi. Ale to znacznie wi~cej, niz zabawa w slowa, nawet magia slow. Jesli warunkiem uzyskania posluchu u ludzi jest przedstawienie si~ jako socjalista - to to CDS m6wi nam o sluchajqcych uszach.Swiat bogaty, zaW5ze ob{)j ~ tny wobec losu biedniejszych wspolobywateliglobu zaczyna patrzee z niepokojem na n~dz~ dopierowowczas, gdy wyrosly z niej radykalizm spoleczny poczyna zagrazacstatus quo, to znaczygdy w krajach biednych dochodzq d oglosu nastroje niech~ci (cz~sto ksenofobii) wobec 'bialego czlowieka,a ter,rorysci 0 ciemnej skorze rzucajq Domby na lotniskacheuropejskich metropolii.W krajach bogatych tymczasem chlopow ubywa, a zywnosciw coraz wi~kszym stopniu dostarcza swiatu, rolnictwo juz niechlopskie. Chlopstwo przestaje utrzymywac swiat" malo tego, samichlopi nieraz korzystajq z zywnosci wyprodukowanej przeznowoczesne rolnktwo farmerskie. Jedna ,czwarta ludnosci swiatajest utrzymywana przez rolnictwo amerykanskie, w ktorym pracujemniej niz pi~e procent ludnosci Stan6w ZjednDczonych, AmerykanskiMidwest stal si~ spkhlerzem zaopatrujqcym (nie bezinteresDwnie)glodujqcych w Trzecim Swiecie i stanowiqcym rezer- _w~ dla kraj6w EurDpy wschDdniej. --rZanik chlop6w w krajach zamDznych rna dwie przyczyny. WczesniejszachrDnologicznie polegala na tym, ze ,kraje rDzwini~te(zwlaszcza Anglia) "ekspDrtDwaly" rolnictwo, Poniewaz ' bylo Dnogal~ziq gospodarki 0 stosunkowo niskiej wydajnosci praCy - me.tropolia pozostawiala u siebie wydajniejszy przemysl, by prDduktyzywnosciowe importowac (cz~sto po narzuconych, niskich cenach)30
KIM 511 CHtOPI ~z zalemych gospodarczo i politycznie "Hinterland6w", przedewszystkim z kolonii. W tym sensie opisywany przez nas wyiejmechanizm wyzysku wsi przez miasto nabieral wymiaru mi~dzy~narodowego. W tym sensie ziarno prawdy tkwi w szalenczej teoriiLin-Piao 0 podziale na swiatowe miasto i swiatowq wies.Druga przyczyna, chronologicznie p6Zniejsza, wiqze si~ z kolosalnymwzrostem wydajnosci pracy i wydajnosci ziemi w rolnic-.twie kraj6w wysoko rozwini~tych. Najpierw ' w USA, .gdzie wysokieceny pracy ludzkiej sklanialy do mechanizowania zwlaszcza'bardzo pracochlonnych zaj~e w rolnictwie, poZniej w coraz to innychkrajach swiatl,l. W parze z post~pami mechanizacji prac wrolnictwie i hodowli, zwiekszajqcymi wydajnose pracy, rozwija si ~chemizacja rolnictwa (ilose, jakose nawoz6w sztucznych, produktyowado- i chwastob6jcze itd.), zwi~kszajqca wydajnose ziemi, posredniojednak tez zwi~kszajqca wydajnose pracy. Po drugiej wojnieswiatowej doszly do tego nowe odmiany roslin (zwlaszczapszenicy) 0 znacznie w i~·kszej niz dawniej urodzajnosci. Cz~to .w Europie spotykany dwuk·rotny wzr·ost wydajnosci ziemi i pracynie dziwi juz, a Sq kraje, gdzie wzrost ten jest jeszcze_znacznie.wi~kszy. Procesy te nadaly rolnictwu charakter "przemyslowy",przeksztalcily je z rodzilrmego przedsi~wzi~cia nastawionego na za-.spokojenie wlasnych potrzeb w komercjaLnq a.ktywnose majqcq nacelu uzyskanie pieni~znego dochodu. Nie moglo bye inaczej, gdyz·takie nowoczesne rolnictwo wymaga specjalizacji, wiedzy, sklon-.nosci do innowacji, kapitalu, kredytu i wielostronnego powiqzaniaz rynkiem. Rolnictwo przestalo bye chlopskie, by stat si~ "zawodemjak inne". Powiedzmy ostro~niej , zawodem prawie jak inne..Nowoczesne rolnictwo, rozwijajqce si~ w krajach bogatych, pra-.wie nie dociera do kraj6w 'biednych. W tych nielicznych regionachTrzeciego Swiata, gdzie udalo si~ dotrzee "zielonej rewolucji", od-.bywa si~ to znacznym kosztem spolecznym. Nowe metody Sq wstanie zastosowac tylko rolnicy najbogatsi, dysponujqcy kapitalem.i dost~pem do taniego kredytu. W ten spos6b zdobycze agronomii,przyczyniajqc si~ do wzrostu agronomii - przyczyniajq si~ jednoczesniedo wzrostu zr6znicowania spolecznego, do rozwarstwieniawsi, do wzrostu liczby wiejskiego proletariatu, kt6rego nie Sq.w stanie wchlonqc przeludnione, pozbawione miejsc pracy miasta.Unowoczesnione rolnictwo staje si~ niepor6wnanie bardziej za-·lezne od rynku swiatowego. Gdy wzrastajq ceny ropy naftowej rolnictwo to podupada, .gdyz drozejq nawozy sztuczne i drozeje.paliwo do pomp system6w irygacyjnych.W tych krajach, VI kt6rych dzi~ki ogromnemu wzrostowi wydajnoscipracy w rolnictwie ceny wzgl~ne ulegly przeksztalceniu- pozycja producenta plod6w rolniczo-hodowlanych ulegla
WITOLD KULA, JACEK KOCHANOWICZ----------------------------------zmianie. Odwieczne pozostawianie w tyle wydajnosci pracy w rolnictwieza :z;nacznie szybszym wzrostem wydajnosci pracy w przemyslezosta10 zlikwidowane.Powstaje pyta,nie: czy tylko w rozwini(ltych enklawach? e zytrwale? ezy na dlugo?Ziemia, ktora od rewolucji neolitycznej do czasow naszych ojcowdosz1a do okreslonego poziomu wydajnosci, by teraz w ciqgu dwochpokolell wydajnosc t El podwoic, lub nawet wi(lcej. ezy da ona rad(lzniesc taki ci(lzar trwale, bez nieprzewidzianych konsekwencji niekorzystnych?Przyszlosc pokaze.Wltold Kula, Jacek KochanowiczFragmenty opracowania Witolda Kuli i Jaoka Kochanowicza Chlopstwo.Problem i ntelektualny i zagadnieni e nau k spolecznych opublikowanegow roku 1981 przez Wydzial Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiegow nakladzie 50 egzemplarzy, a b~d qcego polskq wersjq haslaContadini zamieszcwnego w III tomie Enciclopedia, Einaudi, Turyn1978.32
FELIKS KONECZNYKONSERWATYZM CHlOPSKI#Historia kultury polskiego chlopa jest stanowczo najciekawszqCZE;Sciq historii polskiej, a tak zupelnie zaniedbanq, ze niemal niedostrzezonqprzez historiE;; 0 ile wiem, nie tylko nikt siE; tym niezajmowal, ale nawet nie dostrzegano, ze w ksiE;dze dziejow polskichistnieje taki rozdzial, rnajqcy zasadnicze znaczenie, chociazbyjuz dla tego samego, ze dopiero po napisaniu go zastanowie siE; bE;dziemy mogli nad pytamiem, 0 He chlop jest samodzielnyrn, 0 ilekultura jego jest jednym z zywych zrodel cywilizacji narodowej,czyli, mowiqc utartym frazesem, narodowego postE;pu; wartosewiesniaka dla narodu wtenczas dopiero bE;dzie mozna oznaczye,unikajqc bl~dnego iprzeceniania go, ale tez i niedoceniania. Wtenczasdopiero zniJmie wiele falszywych wnioskow i zdusi siE; hydr~doktrynerstwa, kt6ra nam tak bruzdzila w calyrn narodzie w ciqguXIX stulecia. Daleki od rnoznosci podjE;cia podobnego dziela,poprzestac rnusz~ na pr6bnych kilku wskaz6wkach, jakby pojmowacmetod~ badan historii chlopskiej cywilizacji.Lud takze rna SWq histori~, to jest przechodzi przez zmianyzu~lnie tak sarno, jak inne warstwy spoleczne. Musirny zerwaez przesqdem, tlumaczqcym stan ludu jego konserwatyzmem.Historyczna analiza pierwiastk6w chlopskiej kultury rna iprzedsobq najwi~kszepole w badaniu zwyczaj6w i obrz~d6w ludowych;w tej tez dziedzinie historyk patrzy z najwi~kszyrn sceptycyzmemna zagorzalych folklmyst6w, dopatrujqcych si~ we wszystkim jakiejspraslowianskosci. Znacznq wi~kszosc ludowych zwyczaj6wmozna odniese juz przy dzisiejszym stanie nauki do pewnego scisleoznaczonego czasu, cz~stokroe do nie bardzo dawnego okresu dziejowego.Obrz~dy weselne Sq po wi~kszej cz~sci niczym innym, jakkopiq zwyczaj6w szlacheckich, powszechnych po wiejskich dworkachjeszcze w wieku XVIII. Mn6stwo szczeg616w w iesniaczegoceremoniallj towarzyskiego znajdujemy w starych podr~cznikachsavoir-vivre z wieku XVII. Zachowanie si~ przy stole dzisiejszegokmiecia jest tez przestarzaIq formq elegancji; niegdys kasztelankijadaly tak, jak dzisiaj czyniq to Maryski. Przyjdzie czas, ze dzisiejszamoda wejdzie "pod strzechy".Jak zabawne w folklorze mogio bye nieporozumienie, widacz powodu np. "konika zwierzynieckiego" w Krakowie. Kursuje dodzis dnia przekonanie, ze to jest tak zwany poganski jakiS prz~-3 - ZNAK 33
FEL IKS KONECZNYzytelk, ci zas, kt6rzy historycznie go o'bjasniajq, odnoszq do czas6wnajazd6w tatarskich, a tymczasem, caly ten o'bch6d,' rzekorno- ludowy, jest wyrnyslem Konstantego Majeranowskiego, kt6rego starsi ludzie doskonale pami~tajq. Majeranowski byl w polskimfolklorze tym, czym w czeskiej historii d filologii jest WaclawHanka, tj. genialnym na sw6j spos6b falszerzem, kt6ry nie tylko"konika" wm6wil w nas, ale tez mne rozmaite rzeczy wykom)Jonowal.Konik pochodzi wedlug wszelkiego prawdopodobienstwa,z p6lnocno-zachodniej Francji; dzis jest on rzeczywiScie w Krakowieludowq uroczystosciq, ulubionq zaJbawq sluzby miejskiej,a takze wieSnililk6w z podmiejskich wsi. ~to wie, czy ona si~ nierozszerzy i nie stanie si~ kiedys jakims powszechnym zwyczajem,jezeli nie polskim, to przY1l1ajmniej ziemi krakowskiej. Oto malyprzykJ:ad, jak ostromym trzeba 'bye, przy odnoszeniu rozmaitychzwyczaj6w ludowych do odleglych wiek6w.Jezeli pod sukmanq chlopskq kryje si~ taka pierwszo,z~dnau myslowa sila twor.cza (jak mniemalo wielu folkloryst6w), dlaczeg6znie objawila si~ w tym, co od kilkuset lat stanowi nieprzerwanieglow.ne zaj~cie ludu, tj. w rolnictwie? Czemuz chlopskie gospodarstwozawsze najgorsze, dlaczego nigdy zadnego narz~dziarolnkzego wiesniak nie wyrnyslil, ani nasienia zadnego nie uszlachetnil?Co wi~cej, a co gorsza, trzeba nawet spor~ dlugich tlumaczeni wywod6w, ze'by pojql, ze rolnictwo podlega zmianom, i zemogq w nim istniee zmiany na lepsze. Pierwszy post~p rolnidwazaczql si~ od Benedyktyn6w, drugi od Cyster,86w, trzeci od kapitulkatedramych, w ktorych gronie zasiadal.i najwybitniejsi gospodarzejeszcze w XVI wieku; a zatern tw6r
KONSERWATYZM CHlOPSKIstwa, spoczywa ona uspiona. Wyzsze warstwy spoleczne musialybyw takim ra-zie bye zupelnie bierne, bylyby do niczego nie przydatne,podczas gdy doswiadczenie wlasnie uczy, ze od nich wSfYstkoidzie w d61, popularyzujqc si~.INie mozna twierdzie z g6ry, ze Iud ciqgle od warstw bardziejuksztalconych czerpie, a im w zamian nic nie daje; za dni naszychwla.snie bardzo wiele wyobrazen pflzechodzi od ludu do inteligencji.Stqd czerpiemy tematy artystyczne, a na gwarze chlopskiejopiera wielu coraz bardziej j~zyk literacki. Czy w przeszloscinie bylo kiedys .czego podobnego, 0 tym nie mozna m6wie anitwierdzqco, ani przeczqco, gdyz spraw tych w og6le nie 'poruszanozupelnie. Bye 'moze, Iz w wiekach dawniejszych bywaly sytuacjepodobne' pod tym wzgl~dem do dzisiejszej, ze to i cwo z luduprzeszlo do szlachty; zar~czye jednak mozna, ze od wieku XVIIjuz si~ to nie zdarzylo, az dopiero w o.kresie romantycznym.Zdrowie spoleczne wymaga, azeby w narodzie krqzyly r6wnoczeSniedwa prqdy: oddzialywanie z g6ry na d61 i z dolu do g6ry.Od XVII wieku nie oddzialywaly u nas nigdy warstwy spoleczneniisze na wyisze, rozw6j spoleczny odbywal si~ wylqcznie tylkoprzez wplyw z g6ry, Jednostronnosc ta ma swoje fatalnosci; z ni~jpowstala arystokratomania, zycie nad stan i zupelnie nienaturalneurzqdzenie Ipolskiego zycia miejskiego, kt6re jest dqgle jeszczenasladownictwem szlachecko-dworkowego trybu zycia i przeszkadzado wyrobienia si~ w Polsce kultury mieszczanskiej. Wyjqtekstanowiq moze tylko niekt6re miasta Wielkopolski. My tak przyzwyczajenijestesmy do tego, ze wszystko dzieje si~ na ksztalt i podobienstwoarystokracji, ze nawet dziwnym moze si~ wydawacniejednemu z czy,telnik6w, jaki m6g1by bye prqd spoleczno-towarzyskiz dolu w g6r~? Tak jednak rzeczywiscie bywa. Niedalekosiedzi pobratymczy naT6d czeski, kt6ry wlasnie w ten spos6b si ~odrodzil, ze ludzie z ludu pochodzqcy podnosili pewne hasla, naludzie si~ opierali i Iud ten do dzis dnia wywiera tam przemoznywplyw i to do tego stopnia, ze Czesi ,poczynajq si~ juz skarzyc nainnq jednostronnosc. W Polsce wprost przeciwnie, i jeszcze slyszecmozna czasem skargi, ze za malo jest wplywu spolecznegoz g6ry na d61. Idealem spoleczeilstwa jest i pod tyro wzgl~demAnglia, jak pod tylu innymi. Trudno byloby orzec, kt6ry z tychdw6ch prqd6w w Anglii ma przewag~. Ustawiczna wymiana poj~ci wyobrazen dokonywa si~ tam z dnia na dzien bez ustanku, i kazdawarstwa spoleczna, kazdy stan, kazdy zawod wreszcie, posiada,swojq wlasnq ambicj~ i pewne zwyczaje i obyczaje sobie tylkowlasciwe na tle og6lnego obyczaju narodowego, wspolnego wszystkimwarstwom, a w kt6rego wyrobieniu kazda warstwa mialaudzial.35
FELiKS KONECZNYCywilizacja powstaje z trzech dqzen: z' d1qzenia do prawdy, pi ~k na i korzyscL Za korzysciq ubiegac si~
KONSERWATYZM CHtOPSKImiast materializm czlowieka inteligentnego tak latwo w podlosesi~ zamienia.Chlopska n~dza stanowi wi~cej, niz polow~ materializmu ludui zarazem (ta lqcznose wlasnie ciekawa!) jego konserwatyzmu. Niedawnoczytalem artykul lekarza wiejskie.go, ktory wywodzi zale,ze chlop uzywa lampek najmniejszego kalibru, [lajgorszej naftyi w~zi si~ w kopciu dlatego tylko, ze nieco porzqciniejsze OSWletleniekosztowaloby go okolo 2 rbi. rocznie drozej. Jestem mocnoprzekonany, ze najgor~:tsze zachwalanie lepszych lampek i calytuzin odczytow z higieny dzis tej sprawie nie poradzi; sprawa tabowiem nie do inteligencji si~ odnosi, lecz do kieszeni. • Ten samlekarz n;oglby przejrzec w Warszawie tysiqce i'zdebek, w ktorychpracujq szwaczki, a nawet hafciarki, przy bardzo lichych lampkach;one doskonale wiedzq, ze sobie oczy psujq, widzq to zresztqna starszych koleiankach, i przyszlosc SWq przewidujq, ale imtakie zaleiy na tym, ~eby kilka rubli rocznie oszcz~zic. Na nicsi~ nie zda upominac czlowieka idqcego boso po drodze wysypanejspiczastym iwirem, zeby si~ obul, jeieli [lie rna piooi~dzy naobuwie. W miar~ wzrostu dobrobytu, w miar~, jak mlodziei wiejskaznajduje zarobek uboczny, a cz~sc pieni~dzy sklada dla wspolnegodobra rociziny, poprawiajq si~ stosunki w chlopskiej chacie.Znajduje si~ i temperatura lepsza, a po krotkim czasie znajdujesi~ czysty obrus na stole; to Sq fakty, ktore jui tysiqce osob odnalazlow ro:i:nych okolicach. Najbardziej drazniq miejskiego obywatelamalenkie okienka w wiejskich chalupach i t
FELIKS KONECZNYi przestaje si~ dbac tak dalece, ktorq drogq muchy do i2lby wlatujq.Rozwoj nalezyty zawisl ad rozmaitych wplywow, nie najmniejod ekonomicznych. Walka 0 byt nie jest wprawdzie najwazniejszymzadaniem czlowieka, jest jednak, bqdz co bqdz, najnaglejszym,takim, ktorego nigdy odkladac nie moz,na, ktorym z koniecznoscizajqc si~ kazdy musi i ciqgle miee z tym do czynienia.Najbardzi€j tez na tym polski wiesniak cwiczy swe sHy i ksztalcisi~ . Ilekroe nastanie zmiana stosunkow ekonomicznych, spoleczenshvomusi si~ do niej przys
KONSERWATYZM CHtOPSKIie przybiera ona odmieamCl postac. Tak np. dop6ki bylo ziemi wbrad, a rqk do pracy stosunkowo 'bardzo malo, prowadzono gospodarstwooparte na tzw. wsp6lnocifi rodowej, ktorej resztki znajdujemywsrod szlachty polskiej jeszcze w XVI wieku, u ludu zasai w XVIII wieku. Kiedy nasz Iud wiejski po raz pierwszy wyst~puje,jako nowa warstwa spoleczna, (moim zdaniem w wiekuXIII), poczyna tei na·sladowac wspolnot~ rodowq, jednakowoi niepowszechinie i po kr6tkim czasie wlasnosc indywiduaina stala si ~i wsr6d nich wylqcznq formq wlasnosci. Dopoki gospodarowal nacalym lanie, na 30 morgach, dopuszczal ch~tnie do wspoinegomieszkania, przy glowie rodu, iona'tych synow; w miar~ jednakrozdzielania si~ gospodarstw, rodzina odsuwa si~ od rodziny. Dopokinie' bylo miast, solidarnosc . rodziny objawiala si~ nieraz wsurowych nawet formach; w chwili gdy rozkwitajqce miasta moglydostarczac zarobku rnlodzieiy wiejskiej, rozluzniajq si~ w~zly rodzinne,slabnie ojcowska wladza, a w Iudzie znac rozw6j indywi- ·dualizmu. Kiedy z koncem XV wieku zaczyna si~ gospodarstwolatyfundi6w, powstaje w lot nowa warstwa spoleczna, tzw. "Iudzieluzni", godzqcy s i ~ do rob6t, ale tylko na ograniczony terrn1n,przewainie do zniw, i przebiegajCl kraj gromadami, po kilkasetnieraz os6b. To, co dzis widzimy, owych gorali idqcych 'Z kos,,! odKarpat az pod Plock, to jest juz bardzo starym objawem. Za granic~panstwa polskiego chodzil wiesniak za zarobkiem juz w XVIwieku na Slqsk przewaznie, na Luiyce, do wschodnich okolicBrandenburgii. Wszak mamy konstytucje sejmovve przeciw temuezasowemu wyehodztwu ludu polskiego za zarobkiem. Jest to zupelnieto samo, co dzis zwie si~ w~drowkq "na Saksy", stoimywi~c wobec starego problemu polskiego zycia ekonomieznego,a weale nie wobee ezegos nowego. Nie rozwiqzal wiek XVI tegoproblemu, nie rozwiqzemy go i my, jeieli nie znajdziemy dla t ysi~ey rqk roboczych zaTobku we wlasnym kraju. W drugiej polowieXVI wieku nast~puje kryzys miejski, w XVII wieku miastapolskie upadajq, a zatem dostarezajq eoraz mniej zarobku lud.nosci wloseianskiej. lIe wtenezas polskich ehlopow uton~lo wewschodnich niemieckieh prowinejach, ktoi dzis zliczy, zwlaszcza,ie w wieku XVII i XVIII nikt nie zwroeil na to najrnniejszejuwagi. Gdyby byly rozwijaly si~ dalej miasta polskie, bylby ta kzerozwijal si~ Iud wiejski, nie byloby panszczyzny, ani przy:pisaniado gle'by; stosunek .pomi~dzy kmieciem a szlachcicem oie tylkopozostalby stosunkiem dzierzawcy do wlasciciela, ale nawet warunki dzierzawne musialyby bye lagodniejsze. Olbrzymie przestrzenieRzeczypospolitej byly stosunkowo slabo zaludnione i przez kilka . pokolen bylaby silna konkureneja 0 r~ c e robocze pomi~dzymiastem a wsiq, na. ezym Iud wychodzilby n ajlepie j. Przez fatal39
FELIKS KONECZNYny upadek miast zabraklo chlopom pola do pracy; jedynym sposobemutrzymania stala si~ cudza rola, musieli wi~c pozwalac sobiedyktowac warunki i nast1:lpil wtenczas zastoj chlopskiej kultury,a wkrotce potem nast1:lpil zastoj w cywiliza,cji calego narodu.Podobniez i za naszych czasow rozwi1:lzania kwestii ludowej szukactrzeba nie na wsi, lecz w miescie; jezeli si~ rozwinie handeli przemysl, nalezy si~ takze spodziewac w polskiej wsi odrodzeniai to wspanialego odrodzenia kultury.Jedna rzecz zwraca uwag~, a mianowicie, ze chlop polski, chociazdo emigracji zawsze skory, nigdy jednak nie garn1:ll si~ doszeregow zaci~znych rot cudzoziemskich. Szwajcar, Szwed, a nawetpobratymczy Czech, nie maj1:lc si~ z czego utrzymac, szedl nazolnierza, wojowal raz w tym, drugi w innym 'kraju, i traktowalzolnierk~ zupelnie jako rzemioslo. Polski chIoi) okazal si~ nadzwyczajdobrym rolnierzem juz za Lokietka, a za Batorego wyroslna znakomity material wojskowy, nigdy jednak nie slychac,ze'by garn1:ll si~ do obcych szeregow. Mamy tu do czynienia z zasadniczymrysem cyrwilizacji polskiej, z tym rysem, ktorym wyprzedzalifunywszystlkie Inne narody. Idea lIlarodowa jest w historiieuropejskiej polskim stanowczo pomyslem; mySmY w calej EuropienajwczeSniej byli narodem w nowozytnym znaczeniu tegowyrazu. .Czy Iud jest z samej natury swojej bardziej konserwatywny odinnych warstw spolecznych? Zalezy to od czasu i okolicznosci,zasadniczo nie ma pod tym wzgl~em zadnej reguly. Byl czas, zew Polsce, najbardziej konserwatywn1:l warstw1:l, co do kultury, bylimagnad, a juz zwlaszcza litewscy magnaci, potem zas podolscy,tzw. p61pankowie, na ktorych jeszcze Wmcenty Pol tak ci~zko narzeka!w Piesni a ziemi naszej. Poj~ciem wprost przeciwnym konserwatyzmowijest inicjatywa, tej zas ludowi nikt nie odmowi;przeciwnie, historyk zniewolony jest podziwiac w kilku dziejowychust~pach nadzwyczajn1:l inicjatyw~ naszego ludu, elzis zas,widzimy zalet~ t~ ' rozwini~t1:l w nader wysokim stopniu. Jak tunazwac kOillserwatyst1:l chlopa, ktory emigruje za ocean, zakladasobie tam nowe siedlisko, a ze w Stana'ch Zjednoczonych z naszychKasiek i Basiek robi1:l si~ "Ladys", kupuj1:lce sobie maszynydo szycia, dla ozdoby roieszkan, (gdyz szyc na nich nie umiejq),ze dzieci ich tak cz~sto wynaradawiajq si~, to chyba dowodemkonserwatywnej zylki nie jest. W naszych oczach powstaje z wie jskiego ludu Iud miejski, fabrycZllly,coraz cz~sciej spotykamy si~nawet z wypadkami, zadajqcyroi klam teorii, ze chlop z natuTyswojej nad wszystko , przywiqzany jest do matki-ziemi. Nie masposobu, ktorego by si~ !Ilasz Iud w tych czasach nie chwytaJ, azebytylko poprawic sohie dol~. Stoi pod tym wzgl~dem bez po row~40
KONSERWATYZM CHlOPSKInania wyzej od drobnego mieszczanstwa, i nie chIop, lecz ludnoscmalych miast i mias,teczek jest dzis przykladem konserwatyzmu.Zmienia si~ tedy pod tym wzgl~dem Iud, wraz ze zmieniajqcymisi ~ czasami, i nie przedstawia w tej mierze nic odr~bnego, zadnejosobnej psychologii.Zewn~trznym objawem konserwatyzmu jest niech~c do uronieniaczegokolwiek z tej kultury, wsrOd kt6rej si~ wychowalo. Takiejniech~ci dzis u polskiego ludu nikt pewnie nie dostrzeze, mamyraczej do czynienia z objawem przeciwnym, i budzq si~ tez powame obawy, zeby Iud nie popsul: przez zbyt ,szybkie odrzucanieswej wlasnej kultury. Sprawie tej warto si~ blizej przyjrzec, posiadabowiem niezmiernq doniosiosc spolecZllq. Nie trzeba jednaksqdzic, ze niebezpieczenstwo tkwi w fabrykach, w zrzucaniusukmany itp. zewn~trznych objawach. Pochodzi on~ wlasnie z dziaIalnosci dobrej, a najniebezpiecmiejszymi demoralizatorami naszegowIoScianstwa Sq c~stokroc wlaSnie ci, kt6rzy z calym poswi~ceniem zycie oddajq temu, co nazywajq podniesieniem luduwiejskiego. DziaIajllc jednakze niezr~cznie, popeiniali na kazdymkroku bl~y, kt6re mogq si~ fatalnie odbic na calym spoleczenstwie.Takll juz jest fatalnosc historii, ze najwi~ksze zlo wynikaczwykio nie ze zlej woli, lecz z woli dobrej, nieumiej~tnie pokierowanej;na zlq wol~ bowiem zawsze Iatwiejsza jest rada, podczasgdy pomylki dobrej woE ogarniajq 1ysiqce ludzi i przechodzq nierazw krew i soki narodu, i wyciskajq pi ~ tno na nast~pnych jeszczepokoleniach. Takim bl~dem w pracy okolo ludu ;wiejskiegojest dqznosc, azeby go sztucznie zasymilowac do warstw wyi:szych,azeby jak najszybciej wpoic w niego te poj ~cia i 'vvyobrazenia,kt6re Sq objawami naszej kultury. Dzialacze spoleczni zapominajqprzy tym zupemie, ze poj~cia te nie tylko na teoriach pewnychsi ~ opierajq, lecz na tradycji i praktyce zewn~trznych warunk6wzycia, w kt6rych pewna warstwa si~ znajduje; teoria zwykla dopieron a 'koniec przychodzic. Nigdy nie dadzq si~ zas zczepic gl~biejpoj~cia, kt6rym nie towarzyszq pewne materialne warunki.Zdolnose abstrakcyjnego u myslowego zycia , zycia samq tylko myslq,chociazby nawet Wibrew zewn~trznym warunkom, zawsze b~dziezdolnosciq wyjqtkowq; a kto wie, czy nie wymaga tego og6lnaekonomia spolecznego rozwoju, kt6rej najgl£:,bsze tajniki Sq ciqglejeszcze dla nas zakryte. Nierozumnym jest dqzenie, zeby z chiopauczynie na poczekaniu istot~ mysillcll tak, jak my; nie rna bowiemjeszcze t ych warunk6w, w kt6rych by nasza kultura mogia si ~przeszczepie pod wiejskie strzechy. Lartwo jest wiesniakowi odebraecz qs tk~ jego' kultury, a natomiast nie dae mu n ic; widzimyskutkiem tego coraz cz~sc ie j chlop6w bez kultury. Ile razy zasw historii zd arzylo si~, ze pewna warstwa spoleczn'a z kultury si~41
FELIKS KONECZNYwyzula, tylekroe spoleczeiistwo przestawalo si~ na dluzszy czasorganicznie rozwijae, podlegato szeregowi wstrzqsnieii i nie mogloz samym spbq dojse do ladu; maleje tez w takim okresie nadzwyczajopornose spoleczeiistwa na zewnq1rz. Z poczqtkiem XIX wiekuwyrwano drobnemu mieszczaiistwu f,rancuskiemu typoWq kultur~,k t6rq ta warstwa odznaczala si~ od XVII wieku. Od polowy XIXw ieku wyrywa s i ~ z korzeniami kultur~ chlopskq we Francji;skutki widoczne Sq dla kazdego. Sq one we Francji mniej grozne,nizby byly w innym spoleczeiistwie, dlatego, ze Francja jest niezmierniebogata (tam do nadzwyczaj rzadkich wypadk6w nalezyczlowiek nie posiadajqcy choeby skromnej renty), ale dla spoleczeiistwatak ubogiego jak polskie (gdzie do rzadkich wyjqtk6wnalezy ktos 'rent~ posiadajqcy), skutki zniszczenia kultury kt6rejkolwiekwarstwy spolecznej bylyby nadzw:\('czaj grozne, i podci~ lyby na dluZsZY czas sam nerw zycia narodowego.P rzekonanie, ze kOOlserwatyzmchlopski nie jest ilosciq stalq,lecz sklada si~ , ze zmiennych czynnik6w, dodaje wielkiej otuchy,wynika 'bowiem z tego, ze ta warstwa spoleczna nie jest zasadniczokulturze niedost~pnq i niezdolnq do post~pu, i ze obejdzies i~ bez przymusowych srodk6w ustawodawczych, azeby je wywolac.Od stu przeszlo lat pracuje s i ~ nad tq sprawq i popelinialo si~bl~dy , wynikajq'ce z niezrozumiem.ia samej istoty rzeczy. Przedewszys1kim powiedziec sobie trzeba, ze niemozliwym jest post~pjednej tylko warstwy spolecznej, ze rozw6j, jesli ma bye trwaiymi skutecznym, ogarniae musi r6wnoczesnie wszystkie bez wyjqtkuwarstwy spoleczeiistwa. Na marne poszla kultura szlachecka,odkqd przestala si~ r 6wnoczesnie rozwijae mieszczaiiska i luduwiejskiego, i wkr6tce tez nastqpil wsr6d szlachty taki zast6j kultury,ze wobec tego niczym jeszcze jest zast6j, na kt6ry dzis narzekamyu ludu. Cokolwiek dzieje s i~ w jednej warstwie spolecznej,oddzialae m usi na inne; oddalmy jednq z nich tylko od pozywaniaowoc6w cywilizacjJ, a wkr6tce same te owoce gnie pocznq.Z post~pu mUSZq korzystae wszyscy, zamknijmy wrota dla jednychtylko, a niebawem runie caly gmach zludzenia. Z t e-go wniosek ze wszelka praca spoleczna jest pracq dla wszys,tkich spolecznychwarst w. Pracuje wi~ c d la dobra ludu wiejskiego ten, kto dba np.o podniesienie inteligencji wiejskiego d uchowieiistwa, k to organizujemieszczaiis two do walk handlowych i kto pracuje w zakresieartystycznej t w6rczosci, slowem kazdy pracownik przyczyniasi ~ posrednio zarazem d o tego, zeby ulatwie rozw6j kulturychiopa. Nie trzeba tedy b ye pesyunistq. J ezeli nie moma s i ~ dopukaedo wie jskich chat, czy to nieufnose, czy inne jakie zewn ~ trzneprzyczyny nie dozwalajq niesc nam k agaiica oswiaty, tak jakbysobie tego zY'czono, sprawa i ta.k n ie pr.zepadni,e! Gdziekolwiek42
KONSERWATYZM CHlOPSKIi jakkolwiek b~dziemy pracowae, by,le tylko dobrze, z pewnosciqpo jakims czasie zbierzemy pIon tej pracy takZe wsr6d chat wiejskich,i podniesiemy poziom ich do tego stopn.ia, ze po jakim.§czasie oni sami z wlasnej woli wezmq udzial w og6lnym prqdzie.Nie rna zasadniczo lepszego sposobu na przyspieszenie tego procesu,jak poqniesienie ekonomi'cznego stanu kraju. Historia wskazuje,ze wszelkie korzystne zmiany ekonomiczme pociqgaly za sobqw szybkilIll stosunkowo tempie przYlSpieszenJe rozwoju wiejskiejkultury; to tez niewqtpliwie najlepszym sposo'bem pracy dlaludu jest dzis praca ll1a pol'll handlu i prremyslu, a zwlaszcza przezto, ze dzialalnose ta grupuje coraz wi~cej os6ib najrozmaitszegopochodzenia we wsp6lnym uhieganiu si~ za k
FELIKS KONECZNYnieraz przedmiotem drwin, a nawet oburzenia, L slusznie, bo czyznie jest to obrazq dla nich, zeby traktowae ich jak dzieci? Pisaepopula,rnie, znaczy to: pisae stylem przejrzystym i dobrze po pol-'sku, lepiej, niz pisywae siE: zwyklo. .Narzeka siE: na podejrzliwose chlopa wobec wszystkiego nowego,zapominajqc, Ze podejrzliwosc ta wlasciwq jest kazdemu rozsqdnemuczlowiekowi i tylko objawia siE: ona inaczej wsrod ludziposiadajqcych wyksztalcenie ksiqzkowe. Kazdy z nas zastanawiasiE: tez najpierw i zbada rzecz nowq, zanim jq przyjmie; wieSniaknie posiada srodkow do tego badania i sprawdzania, musi bye tedybardziej podejrzliwym, a gdy cala moi:nosc sprawdzenia polegau niego cZE:stokroc tylko na rozumowaniu, nie mozna siE: dziwie,ze dochodzi CZE:sto do negatywnych rezultatow. Zabobonem jednakowojest, jakoby chlop zasadniczo nowosciom byl przeciwny, jakobyumysl jego byl juz tego rodzaju, ze musi si~ temu sprzeciwiae;temu przeczy najzupelniej historia, i sarna wykazuje, zekultura chlopska sklada siE: przewaZnie z nasladownictwa kulturywarstw wyi:szych, co jest najlepszym zaprzeczeniem tego mniemania.Ci zas, ktorzy narzekajq na podejrzliwose chlopa, niechraczej dzi~kujq Bogu, ze ona jeszcze istnieje, byloby bowiem jeszczestokroe gorzej, gdyby nagle zniknE:la i gdyby miejsce jejzaj~lo lekkomyslne ubieganie si~ za wszystkim, co nowe. Nie, maw tym nic zlego, ze wloscianin lu'bi, aze'by wszelkq nowose uajpierwktos inny wyprobowal. Nie kazdemu jest danym miee wsobie ducha inicjatywy, a korzystanie z cudzego doswiadczeniastanowi wlasnie najwiE:kszq moze mqdrose zycia. Z tym tylko bieda,ze to zycie chlopa polskiego jest tak ograniczone i tak ciasnydotychczao: rna horyzont. To jednakowoz zmieni siE:, gdy siE: rozszerzypole dzialania dla innych warstw, tych wlasnie, u ktorychlatwiej 0 inicjatYWE:, nie dlatego, zeby im bardziej miala bye wrodzonq,ale po prostu dlatego, ze operujq wlasnie rozmaitymi sposobamispra~dzenia, 0 ile nowose jaka jest rozumnq Iub nierozumnq.Nawiasem powiedziawszy, z moznosci tej warstwy te i takbardzo malo odnoszq uzytku, i bardzo cz~sto nie tylko same siE:mylq, ale w pomylk~ wprowadzajq nadto jeszcze chlopa.Bywajq w dziejach wypadki, ze caly narod stanie si~ chlopskim,czasem wyginie warstwa bardziej uksztalconych, jak siE: to up.stalo w Czechach po roku 1620, gdy szlachtE: wyci~to llib wygnanoz kraju, zamoi:niejsze mieszczanstwo rowniez nalozylo glowq, resztazniemczyla siE: i zostal tylko wiesniak. Do niedawna Serbiabyla przykladem spoleczenstwawylqcznie niemal chlopskiego. Ajednak ani jeden, ani drugi z tych narodow nie ugrzqzl na wiekiw konserwatyzmie, co wiE:cej, stwierdzie nalezy, i.e goy raz w takimspoleczeilstwie obudzi si~ iskra taki chlopski narod czyni za44
KONSERWATYZM CHtoPSKIraz dziwnie szybkie. post~py, zdolny nawet wyprzedzic inne. CzyzCzesi nie wyprzedzili nas pod ,tylu wzgl~ami?Dajmy tylko ludowi 'sposobnosc, azeby nas zrozumial, azebywiedzial i widzial, jakimi jeste.smy, azeby poznal naszq kultur~,aiebysmy dla niego nie byli takim szczegolnym i odr~bnym rodzajemczlowie'ka, jak do niedawna on byl dla nas. Ale zadnqmiarq nie narzucajmy mu kultury swej, pozostawmy to naturalnejewolucji. Wiesniak sam dobierze sobie z niej, co dia [liegopotrzebne i naturainym doborem rozstrzygnie, co z tej kulturyjest naprawd~ narodowym, co da si~ przetrawic w najbujniejszychsokach spoleczenstwa, co schowac do skarbnicy przyszlosci, aiebykiedys przyszle pokolenia mogly z niej czerpac, tak jak my dzispod niejednym wzgl~dem od ludu czerpiemy. Co od obcych pochodzi,a dia narodu jest zclrowym, 10 Iud w swej kuznicy na polskieprzerobi. Nie trzeba do tego zadnego sztucznego nacisku,ktorego smutnym rezultatem mogloby bye pozbawienie Iudu wszelkiejkultury. Wplyw warstwy inteligentnej na Iud powinien si~ograniczae dostarczeniem ludowi informacji. Wszelkie doktrynynalezy sobie wybie z glowy. To tylko 'dla ludu rna wartose kulturalnq,w co on wlozyl wlasny znoj, co wlasnq praCq przetrawil.W tej pracy mu dopomagajmy, ale n ie miejmy pretensji, aze'bynim szczegolowo kierowae i 'kr~powae kazdy jego krok niewolniczymopiekunstwem, ktore nie pomocq, ale utrudnieniem stae si~moze.P rzyklad Czechow niech n am jednak nie nasuwa zyczenia, zebyi polski narod stal s i ~ na jakis
FELIKS KONECZNYwom spoleczenstwa, lecz dlatego, ze pierwiastki te przyjmuje winnym czasie i winny sposob przetrawia je i lq'czy w sobie; jestto tedy roznica bqdz co bqdz drugorz~dna. Czy zas w tej odr~bnoscijest i ile jest samodzielnosci, to stanowic musi dopiero przedmiotdociekan. Bardzo wiele wzgl~ow przemawia za tym, zechlopska kultura jest tylko spoinionym echem dawnych kultur,przyj~tych przez inteligentne warstwy narodu, ze sklada si~ tedyz samych tylko przezytkow historycznych, kolejno po sobie nast~pujq>cych.Z drugiej strony inne wzgl~ypozwalajq dopatrywacsi~ w poj~ciach i wyobrazeniach wiesniaczych pewnej samodzielnosci.Wsz~dzie bowiem, gdziekolwiek wiesniak znajduje si~ beztowarzystwa wars'tw uksztakenszych, wyrabia sobie po pewnymczasie .swiat swych poj~c (prawdziwych czy mylny>ch) i zastosowujedo nich swe zycie wewn~trzne, za czym idq takze zewn~trzne jegoobjawy (bo i te zalezq od poj~c i zapatrywan). Nie jest wi~c Iudpod tym wzgl~dem ~pelnie bezradnym, przy,jmuje material z gory,przetwarza go atoli po swojemu. Nie trzeba jednakowoz Sqdzic,jakoby przyjmowal z gory wszelki material. Zdarzajq si~ i tostosunkowo cz~sto, wy,padki, ze wieSniak nie phce zupelnie nasIadowacw czyms "panow" i nawet odrzuca z pogardq wszelkiepropozycje w tej mierze. B~dzie to rzeCZq historii kultury chlopskiejwykazac, jak,kiedy, w czym i 0 ile wewn~trzne zycie wiesniaczejest sp6znionym echem dawnych czas6w, w czym zas onezupelnie samodzielne.Krakow 1906Feliks Koneczny\ 46
WYBITNI LUDOWCY 0 PROBLEMACH WSlBOLEStA W wVStOUCHSZKICE PROGRAMOWELud - warstwy pracujqce narodu - to wi~kszosc liczebna.Jesli wi~c - zgodnie z etykq spolecznq - celem dzialalnosci winnobye o3iqgni~cie takich form bytu, przy ktorych suma szcz~sciabylaby mozliwie najwi~ksza, to drogq ku temu jest popieranie interesowludowych przed wszelkimi innylffii juz dla tego jednego,ze Iud wi~kszose liczebnq stanowi. Lecz tego nie dose...Taki program - ludowy - kastowy nie jest. Nie idzie tu 0 wywYZszeniejednej warstwy nad innymi. Przeciwnie, nawet intNes.warstw wYZszych, lepiej poj~ty, do t~go samego prowadzilby celu.Bo jakiez moze bye szcz~scie jednostek, -ktorych dobrobyt materialnyna wyzysk·iwamiu 'ludu ma bye oparty? Cozy mogq bye szcz~sliwe,jesli Sq zewszqd otoczone n~zq, wyst~pkiem, ciemnotq, jesliim grozi wybuch zemsty ludowej?Czy przeciwnie nie winien bye idealem dla w s z y s t k i c hIud z i taki stan spoleczny, w ktorym wzgl~na panowalaby rownose,gdzie ani zbytku i przepy~hu u gory, ani by nie bylo n~dzyi zbrodni u dolu. W jakich warunkach powstae lIIloze atmosferamoralna, wlasciwa dla, rozwoju uczue a1truisty~znych, sympatii,.stosunkow istotnie harmonijnych mi~zy ludzmi? Atmosfera takato przeciez pierwszy warunek szcz~scia dla kazdej jednostki zarowno z .1udu, jak i z warstw uprzywilejowanych - cokolwiekmoralnej, ktorejpragnieil nie wyczerpuje grube uzycie zmyslowe!Program :wi~c spoleczny, dqzqcy wpierwszym rz~dzie do urzeczywistnieniainteresow materialny~h i moralnych mas ludowych- taki program kastowy nie jest, skoro zapewnia w s z y-.s t kim osiqgni~cie lepszych form bytu.Wzmocnijmy to rozumowanie tym jeszcze, ze dla nas, Polakow,wi~cej niz dla kogokolwiek zbawienne bye moze zdemokratyzowanieidealu i programu narodowego, bo narodowose nasza dzisjedynie na ludzie oprzee si~ moze. Za.pytajmy siebie, dlaczego guberniemohy:lowska i witelbska tak szybko pozbywajq si~ cechpDI'S kos~i - a Slqsk i Mazowsze prawie w ocz·ach nas·zych odradzajqsi~? Dlaczego tam kilkudziesi~cioletnia rusyfika,cja zabilanarodowose polskq, a 1u kilkawiek6w germanizacji nie uczynily47
WYBITNI LUDOWCY 0 PROBLEMACH WSIkraju niemieckim? Bo tam polska byla i jest szlachta tylko, a naSlqsku i Mazurach polski jest Iud prosty, kt6ry j~zyk sw6j i narodowosezachowuje silnie i uparcie, wsr6d najmniej pomyslnychokolicznosci.•W koncu potrzeba nam stanCle na gruncie realnych interes6wludowych, tym bardziej ze kastowose, 0 kt6rej m6wilismy, dotqdstanowi cech~ wybitnq spolecznosd naszej; dotqd jeszcze historycypolscy zaprzeczajq polskiemu ,ludowi prawa do ziemi polskiej,pUblicystyka i prasa polska Sq oboj~tne acz~stokroe wrogiedla interesow wloscianstwa polskiego - z wyjqtkiem jedynie tychkraj6w naszych, w kt6rych dzis juz caly ci~zar ,zachowania narodowoscina b ~rkach wloscianstwa spoczywa; wreszcie dotqd wsr6dpisarzy, uczonych przewaza u nas zywiol szlachecki i to nam tlumaczycharakterog6lny naszej literatury. Musimy wi~c, jesli zyechcemy, naprawie ten blqd zasadniczy przeszlosci naszej, kt6ryuczynil Iud oboj~tnym n a sprawy narodowe i pozbawia narodowosenaSZq pewnej i g l ~b okie j podstawy ludowej. I dop6ki tegonie uczynimy, dop6ty u nas 0 odrodzeniu narodowym mowy byenie moze.Program nasz wi~c musi bye ludowym, bo po pierwsze: chce1ego etyka spoleczna, kt6ra dobro og6lu, interesa mas ludowychza cel w dzialaniu spolecznym uxnaje; bo po wt6re: wowczas tylkowyzwolq si~ sHy uwi~zione mas ludowych, kt6re podejmq energiczniei swiadomie prac~ 'uad rozwiqzaniem problemat6w spolecznegopost~pu; zachowanie i r ozw6j naszej narodowosd oprq si ~tym samym na gruncie realnym: sprawa polska stanie si~ spraWq kilkunastu milion6w ludzi, z 'kt6rq p r ~ dz ej czy p6zniej paiJ.stwa i ludy sqsiednie liczye si~ b~dq musialy; bo w koncu po trzede:w tym wlaSnie widzimy ideowe pogodzenie naszych ideal6w'narodowych z og6lnym demokratycznym idealem ' wszechludzkim,w imi~ kt6rego w alczq dzis wszystkie lepsze sHy w swiecie calym.Boleslaw WyslouchBoleslaw Wyslouch: Szkice prO{1ramowe. "Przeglqd Spoleczny" r. 1886nr 2, 4, 5, cyt. za: S. Lato, W. Stankiewicz: Programy str onnictw !udowych.Zbi6r dokument6w. Warszawa 1969, PanstwDwe WydawnidwoNaukowe, s. 39---40.48
JAKUB BOJKOJAKUB BOJKODWIE DUSZE- "No, ale ci chlopi, ktorychesmy na poslow wybrali, to ciprzeciez chyba duszy panszczyznianej nie majq" - powiadacie,czytajqc moje uwagi 0 panszczyznianych duszach w chlopach, i wtych, ktorzy spod chlopskiej strzechy wyszli.Moi bracia! to co pi~z~, to nie pisz~ dlatego, aby kogos zohydzic,albo zebym znalazl lask~ .u was, lub u waszych zon, ale pis~dlatego, aby wam wykazae, co za straszna zmora nas gn~bi, i azebysi~ tego paskudztwa chlopi wyzbyli. Toc z przykrosciq i zewstydem musz~ wam powiedziee, ze ta cholera i w chlopach-poslachsiedzi, lubo nie we wszystkich.Gdyby chlopi-poslowie mieli tylko jednq wolnq dusz~, t~ co imBog dal, jako ludziom :.. \;Volnych rodzic6w zrodzonym, to by sprawaludowa wyzej stala, poszanowanie dla nich samych .bylobyo sto procent wYZsze, a i wy;borcy w oczach kraju mieliby wi~ksz yszacunek! Bo jacy wyborcy, taki posel, - a jaki posel, tacy wyborcy.A jednak ,patrzcie, co si~ dzieje ... Rozchodzi si~ 0 spraw~ chlopskq,dajmy na to w Sejmie. Jeden chlop posel przemawia za ludemw imi~ sprawiedliwosci! Drugi posel, tez chlop, staje i bezwstydnieklamie, rmowiqc przeciw ludowi!... A lubo rozpalona odwstydu twarz swiadczy, ze - on ma co innego na sumieniu; lubomu towarzysze w ' oczy mowiq, ze lze, jak pies, - on brnie blotemdalej, aby tylko otrzymac chwilowy oklask od tych, ktorymna r ~k~ taka rozterka chlop6w pos16w. C6i: ,go pcha do tego? Otochamska prawdziwie niewolnicza dusza, kt6ra, lakomiqc si~ naordery i poklaski, J.;aze mu si~ lasic, jak lisowi kolo kurnika, tak,- jak jego dziadus musial robic. (...)I my chlopi, majqc takie dubeltowe dusze, chcemy, aby.nas panowiei ksi~za szanowali, sluchali i z nami si~ liczyli? Skqdze, kiedy oni dobrze wiedzq, ze my jestesmy takimii: paiiszczyzniakami,jak i ci, kt6rymi ich ojcowie jedynie dlatego Il'lie orali, zerue chcieli im tej wzgardy robie, i ze mieii do tego niZsze niecostworzenia, kt6re si~ pospolicie od wiek6w koiimi zowiq. (...)A z bolesciq przyznac mi wypada, ze u wielu braci-posl6wchlopskich wzi~la g6r~ dusza ·panszczyzniana! Jak naj·ordynarniejszeparor>asy, lizq si~ moznym, aby sobie zapewnic mandaty i mieeich oklaski. Nie baczq na SWq godnosc chlopskq, ani na swe su4 - ZNAK 49
WYBITNI LUDOWCY 0 PROBLEMACH WSImienie, gwaHem im t~ zbrodni~ wyrzucajqce! Czegoz to dowodzi...?Oto, ie nawet chlop ten i OW, - wybiwszy si~ na prawodawc~ ,na posla, - nie tylko si~ ·nie pozbyl ducha panszczyinianego, alego karmi i ·chowa w swem lonie w sposob obrzydliwy, a dla braciwysoce szkodliwy.Jakub BojkoJ akub Bojko: Dwie dusze. Warszawa 1906-1909, Towarzys two Wydaw nicze "Siewba", s. 36-38, 39, 39~ 0 .IRENA KOSMOWSKACHlOPSCY SYNOWIE- OJ, inaczej wyglqdalaby jui dzis wies galicyjska, lepiej dzialobysi~ w calym kraju, gdylby te tysiqce 1nteligentow wyszlychz chlopskiej .chaty byly prawdziwymi synami ludu.Ksztalcenie si~ synow wloscianskich w wyiszych szkolach jestw Galicji rzeczq powszedniq. Przyczynia si~ do tego ustroj szkolny,dajqcy wiejskiemu dziecku moinosc przejscia z polskiej, obowiqzujqcejwszystkich, szkoly ludowej do polskiego rowniei, a taniegogimnazjum rzqdowego.Bylam ja przez pewien czas w najwyiszej szkole we Lwowiei znalam tam wielu synow wlosciailskkh. Z jednej lawy r~ce k uwiedzy wyciqgalismy. I co tych chlopskich synow pcha do miejskiejwyiszej szkoly?Ano roinie bywa. Cz~sto rodzice ambicj~ takq maj
IREN A KOSMOWSKAzae, jako w onym haczowskim zjezdzie nie w tym byl dziw, zeaz stu inteligentow z jednej wsi wyszlo, jeno w tym, ze oni 0 rodzinnej'wsi nie zapomnieli.Wies galicyjska wysyla wciqz w swiat swoich, najdzielniejszychnieraz synow - czy to po zarobek za morze, czy to po nauk~ domiast. Ci zza morza przysylajq uciulane grosze, powracajq niekiedyz dorobkiem, ale zwykIe, wyczerpaJli na silach, nidzi bykosci w rodzinnej ziemi polozye.Co zas do tych, co po nauk~ do miast ciqgnq, to wielu drapies i~ z~bami i pazurami do urz~du, Iub posady w biurze, zeby zyes'obie spokojnie, wedIe miejskiego obyczaju; niektorzy rozmilujqs i~ w nauce i ci Sq szcz~sliwi, w pracy naukowej znajdujq zadowolenie,.na inne sprawy juz nie baczqc; mala garstka pali si~ dopracy dla ogolu przez szerzenie oswiaty, przez walk~ politycznqz panujqcq niesprawiedliwosciq. Do wsi oni jednak nie wracajqlub wracajq nie jako synowie, ale jako przechodnie, lulb jako dzialaczez urz~du ."N~ dzna, ciemna, zaniedbana jest moja wioska, wyzyskiwanimoi bracia - mysli niejeden, ale coz, kiedy mnie trzeba najpierwo sobie myslee,' urzqd zyskae, przyszlose sobie spokojnq zapewnie,potem moze da si~ cos zrobie".Przychodzi to "potem", ale wtedy przywykl on juz tak sam doinnego zycia, ze alba zapomniee rad 0 tym, skqd wyszedl, albo,patrzqc z daleka, powie: "Ha! widae to tak bye musi". Taki przestajebye prawym 'synem ludu.A stara wioska wciqz czeka, by jq zast~p mlodych oswieconychsynow wydzwignql z n~dzy i upodlenia.Nie 0 10 chodzi, by syn chlopski, ukonczywszy wYZSZq szkol~,wracal koniecznie na skrawek zagona, jesli rna inne zdolnoscii pragnienia. Prawym synem ludu moze on tbye na kazdym stanowisku,jesli tylko nie utraca poczucia lqcznosci z tq milionowqgromadq, z ktorej wyszedl, jesli pragnie zdobytq wiedz~ zuzytkowacnie jako szczebel do wlasnego wyniesienia,' ale jako bronw walce 0 sprawiedliwose i 0 jaSniejszq przyszlosc dla tej gromady.Oni, ci prawi synowie ludu, winni bye silni - wszak matkq imn~dza, ojcem ciE;Zki ·trud, wszak to oni, jako przednia straz na,rodu,ujqe majq w swoje dlonie ster zycia narodowego i nowe zyciestworzye majq sami, i nowy 'zaprowadzie lad. A t ymczasem mi~dzyinteligencjq wyszlq z ludu zbyt wiele dusz woskowych, ktorewarunki obecnego zycia ugniatajq wedlug swojej formy.* 51
WYBITNI LUDOWCY 0 PROBLEMACH WSIRozw6j ludowy u nas inne przechodzi koleje niz w GalicjL Dlanaszych syn6w chlopskkh dost~p do wyZszych szk61 jest prawiezamkni~ty - jednostki zaledwie do nich si~ kierujq i to nie najzdolniejsze,ate, kwrym okolicznosci wyjqtkowo si~ pomyslnieulozGl. Jest to ile, bo ludzkie prawo jest, aby kazdy pracowal natakim polu, na kt6rym najwi~kszy pozytek og610wi dac z siebiemoze, a · tylko wyzsze ksztalcenie rozwijac moze zakopane przezbied~ i demnot~, talenty i zdolnosci. Ale jednak nasza mlodziezchlopska rozwija si~, czyta, mysli. J est ona silnie w rosni~ta w zyciewsi, obudzonGl myslGl to zyd e przede wszystkim ogarnia, tozycie diwignqc pragnie. Sw6j zapal mlodzienczy i wysilek wy~trwaly kladzie ona w prac~ okolo poprawy gospodarstwa, a co zatym idzie - podniesienia zamoznoSci wsi, okolo rozszerzenia wn iej oswiaty, rozbudzenia spolecznego zycia, uszlachetnienia obyczaj6w.Wi~c jest nadzieja, ze gdy nast~pne pokolenie ruszy juzmoze gromadnie do wszystkich zawod6w i dziedzin pracy, to n ieodstanie juz tak od pnia ludowego, bo przepasc dzielGlca dzis "inteligenta"od wiesniaka i warunk6w zycia, kt6re ten wiesniak zawystarczajGlce dla siebie u waza, b¢zie zasypana pracq n aszegopokolenia, bo syn inteligent przyjezdzajqcy -do rodzinnej wsi nieb~zie juz moze gosciem niezwyklym wsr6d ciemnego srodowiskapozbawionego d.umy i godnosci ludzi wolnych - gosciem rzucajqcymglodnym duszom braci dar od s wi~tny , lecz b ~d zie wsp61pracownikiem r6wnym, choc z innego zagona, b~dzie czul si~ braterni r6wnym wsp610bywatelem. .Irena KosmowskaIrena Kosmowska: CMopscy synowie. "Zaranie", r. 1910, nr 38, cyt. za :Wspomni enia 0 Irenie Kosmowskiej. Opracowala Z. Mazurowa. Warszawa1974, Ludowa Sp61dzielnia Wydawnicza, s. 150-152.51 ANIStA W PIGONWIES PO WOJNIEKiedy s i~ jui: tak rozgadalo 0 sprawach i procesach spolecznychwsi wsp61czesnej, to zwr6cic mozna jeszcze uwag~ na jeden szczegotW~ pomni a lem na poczqtku 0 radykaliimie, jako 0 typowymznamieniu' wsi w moich stronach. Czuj ~ jednak, ze n alezy si ~ w52
STANISLAW PIGON
WYBITNI lUOOWCY 0 PROBlEMACH WSI• CZq jes:ccze panstwu w uszy: - daj to, bo rewolucja; '- ustqp tam,bo rewolucja! Wolne iarty! Sfornosc, lad, spr~iystosc rZqdu niewznieci przewrotu na wsi, chocby najbardziej "radykalnej". (.. . )* M6wiqc 0 osuni~ciu si~ poziomu kultury moralnej na wsi, trzebasi~ porozumiec u wst~pu co do znaczenia i granic samego terminu.Bowiem nawet w chwili najwyzszego podniesienia owegopoziomu termin "kultura moralna" nie oznaczal ,na wsi tej samejistoty rzeczy co np. w miescie, wsr6d inteligencji. Etyka spolecznawsi miala zawszeswe swoiste znamiona, wlasny zas6b kryteri6wi odr~bny oSqd wartosci Iffioralnych. Nie w tym jednakowozsensie, jakoby ta etyka na wsi !byla grubsza, prymitywniejsza,jakoby si~ kierowala zasadami luzniejszymi. Bynajmniej.Tylko szacowanie zasad dobra i zla byl:o tam inne; czasem istotnie nizsze, nieraz jednakowoz takze wybii-r1ie wyisze. Na przykl:adbezwarunkowo wyzsze byly tam za wsze zasady obyczajnosci. Wtym zakresie normy etyczne wznosily si~ do wyzyn surowego rygQryzmu.Liberalizm erotyczny, jaki wszedl: i osadzil si~ w 'psychicewarstw kulturalnych wskutek rewolucyj obyczajowych, jakieprzyni6s1 romantyzm z poczqtkiem XIX w., a haslo "wolnejmilosci" z koncem tego wielgl, - ten na wsi uznany byltby dodzisiaj za zdroznq rozpust~. Rygoryzm w tym zakresie zasad nawypadek jaskrawszego "skandalu" ujawnic si~ tam moze dzisiajjeszcze w formie ponuregQ, bezlitosnego samosqdu. Scena wywozeniaJa·dwisi Borynowej na gnojnicach ze wsi przez oburzonyHum w Chlopach Reymonta nie jest bynajmniej wymyslem przejaskrawionegorealizmu; wywiedziono jq arcytrafnie z tych wlasnie,przenikliwie dost'fZezonych przez pisarza, zlozy psychikichlopskiej.JednakowQz tuz obok tak bezwzgl~nie 'surowego rygoryzmumiescic si~ moze w etyce wiejskiej zastanawiajqco szeroka swobodapoj~c moralnych w innych ,zakresach. Najdosadniej mozeprzejawia si~ ona w stosunku do wlasnosci dworskiej, w szczeg6lnosciw stosunku dQ panskiego lasu. Ani sumienie jednostkowe,ani opinia moralna gromady nie niepokoily si~ nigdy zbytniQ,gdy temu czy owemu przyszlo korzystac wlasnowolnie i nielegalniez lasu. Zwlaszcza mieszkajqcy w poblizu uwazali swobod~ wtym kierunku za sw6j oczywisty przywilej. Ani wypasanie trawy,ani nawet kl:usownictwQ nie byly w opinii mO'ralnej wsi pi~tnowane.jako czyny moralnie zdrozne, przynoSZqce ujm~. Nikt si~zaprawd~ tym nie chwalil, ale wszyscy wiedzieli i ani si~ ktokolwiekdziwil, ani oburzal. Zwlaszcza rozumialo si~ jakos sarno54
STANI SlAW PI GO rJprzez s i ~, ze suche gal~zie i chojaki, ze "grzebolina" tj. spadleigliwie, Sq w lesie dworskim zawsze rZeCZq bezpanskq, nalezq dotego, kto je zbierze. Argumentem uspokajajqcym sumienie wlasne,czy czyjes wqtpliwosci postronne, jest pospolite orzeczenie chlopskie:- Pan (dziedzic) tego lasu ani nie sial, ani pracy w niegonie wkladal, to i szkody nie ma: sam si~ las zasial, sam rosnie napozytek biednemu naTodowi. Oto przyklady, ze etyka spolecznana wsi i przed wojnq byla swoista, rozna ad etyki przeci~tnejwarstw og61no-kulturalnych. R6zna w obu kierunkach,· czasemwYZsza, czasem nizsza.*J ednakowoz po wOJme takze w tej swoistej konfiguracji poziommoralny na wsi wyraznie si~ obnizyl, etyka spoleczna jako calosczostala podwazona prawie u podstaw. Dokonala si~ rzecz najba~ dziej zlowroga: zgubilo si~ sumienie zbiorowe, rozchwiala si~ ,stracila pion sqdu opinia moralna spoleczenstwa wiejskiego.Najmniej to moze jeszcze w idoczne w zakresie obyczajnosci; tutajdawny rygoryzm utrzymal si~ jeszcze choc formalnie; bezwstydnie przechadza si~ jeszcze publicznie, urqgliwie po wsi, nie pokazujeza dnia oczu bezczelnych, jeszcze si~ go tam nie przytwierdzamoralnie, ani mija z p61usmiechem poblazliwosci. Ale cichcem,ale chylkiem natrzqsa s i ~ juz mlodziez ze starej surowosci obyczajowi nadwer~za je, gdzie si~ da. Zamilczmy juz 0 tym, zeprzyw16czone z wojska choroby weneryczne podgryzajq organizmwsi u korzenia. Tak si~ obnizyly wyzyny.Natomiast niziny dawne run~ly pod poziom. Szczeg6lnie niefor tunnie wyszlo na wojnie poczucie prawa wlasnosci cudzej; zatracUosi~ w stopniu zastraszajqcym. Tyczy to znowu w pierwszymrz~zie wlasnosci dworskiej, poza tym jednak niemal na r6wniwlasnosci w ogole sqsied.zkiej. Tutaj to najoczywisciej przeja,wilos i ~ powojenne pomieszanie poj~c moralnych, wplyw zasad t praktyk,kt6re si~ rozpelzly po Swied e [- - - -] [Ustawa z dnia 31 VII1981 r. 0 kontroli puhlikacji i widowisk, art. 2 pkt 3 (Dz. U. nr20 poz. 99, zm.: 1983, Dz. U. nr 44 po.z. 204)].Jakkolwiek rbqdz zapatrywal si~ chlop przed wojnq na las dworski, to przeciez z uczestnictwa swego w jego zasobach nie chelpils i ~ , nie przechwalal; korzystal z niego chylkiem, plochliwie, zmrokiemczy nocq, i mozliwie zacieral slady. Tymczasem niedawno.opowiadano mi, jako 0 rzeczy nie tak zn6w zbyt niezwyczajnej,o paru "podlasianych", kt6rzy wyr~bujq niepraVv'11ie las panski wbia}y d~ien, rmq drzewo w lesie i 'Sqgami rozsprzedajq je ooootnym.Kiedy zas jednego z takich drwali naszedl przed paru dnia55
WYBITNI LUDQWCY 0. PRQBLEMACH WSImi straznik lesny i usilQwal zaprzeczye mu prawa do. wyr~bu,junacki gQspodarz jql argumentQwae drqgiem tak zapalczywie, zeleSnik musial si~ szybkq salwQwae ucieczkq, po. czym rQbQta PQtQczylasi~ juz sPQkQjnie.AlbQ inny, jeszcze cha'ra}derystyczniejszy wypadek z terenu wsiniezbyt Qdleglej. Jeden z,' mlodych, zamQznych gQsPQdarzy wiejskich,wr6ciwszy z niewQli rQsyjskiej, wziql si~ do. naprawianiadQmQstwa. PQt rzelbny 'budulec [- - - -] [Ustawa z dnia 31 VII 1981 r.o kQntrQU publikacji i widQwisk, art. 2 pkt 3 (Dz. U. nr 20 poz. 99,zm.: 1983, Dz. U. nr 44 PQz. 204)] wyciql sQbie po. prostu, w lesiedWQrskim. Sprawa, jakQ zibyt jaskrawa, dQstala si~ jednakQwQz do.sqdu. Zanim. jeszcze przyszla tam na niq kQlej, zdarzylQ si~, ze wgminie trzep a ibylQ przeprQwadzie wybQry do. Rady SzkQlnej miejsCQwej.Ot6.i: na jej przewQdniczqcegQ wysuni~tQ na pierwszymmiejscu kandydatur~ naszegQ zapQbiegliwca. I mimQ skrQmnejuwagi, ze nalezalQ'by moZe poczekae co. najmniej na wynik rQZprawysqdQwej, zanim si~ kandydatQwi poruczy najwyi:szq Qpiek~nad mlejscQ:wym sZkQlnictwem i wychQwaniem mlQdegQ PQkQle- .nia, - wy!b6r przeprQwadzQnQ przygniatajqcq wi ~ kszQsciq. Kandydaturaprzeciwna, miejscQwegQ ks. prQbQszcza, przepadla. Zawi6dlapel do. sumienia zbiQrQwego, do. QpinH mQralnej gminy.TQe przeciez wynik taki nie do. PQmyslenia byl'by przed parujeszcze laty. Dzisiaj. swiadczy Qn wymQwnie, ze w Qstatnim czasiestala si~ gdzies w tych sprawach rzecz najdQtkliwsza: - zai racilasi~ zbiQrowa Qpinia mQralna. ZlQ wpycha si~ bezwstydnie na miejseenaczelne, chel'pi si~ w glQs, narzuca grQmadzie respekt dlasiebie, a nikt si~ Illie powaza zawrzee szlachetnym Qburzeniem,zareagQwac na cynizm.Jeszcze jednym przykladem wartQ zilustrQwac ten rQzdzial uwagna
STANISLAW PIGONsem snopy w polu to ostateczny produkt wyt~zonej pracy, to z,realizowanydlugotrwaly trud, to wielokrotny pot z ciola i rqk niejednowysilenie; wlasciciel znojem wylegitymowal swe wobec nichwylqczne prawo wlasnosci. Jest to legitymacja najwyzsza i najwymowniejszaw tamtym powszechnym swiecie pracy. Totez pra-'wo io uznawane :bylo z jakims jak'by miS'tycznym l~kiem, przestrzeganogo z jakqs sakralnq, pierwotnq, plemiennq, religijnqnieomalczcigodnosciq. Wi~c nawet dla tych, ktorzy nie uznawalizadnej swi~tosci, prawie swi~tosciq byly snopy na zagonach Sqsiada;skusic si~ na nie - byloby swi~tok 'radztwem .Wojenna katastrofa moralna zwalila i to najmocniejsze z praw.Kradzieze snop6w Sq na porzqdku i dzisiaj juz si~ prawie nie zostawiazooza w polu na Bozej opiece; wlasciciele nocujq przy nim,palq ogniska i biorq do pomocy psy.Otoz tutaj dotkn~lismy najgl~bszej, najpotworniejszej rany, jakqetyce spolecznej na wsi zadala wOjna: podci~la swi~tq czesc dlapracy i dla okupionej niq wlasnosci. Bylo to zas najbardziej niewzruszonewiqzanie spoleczne tamtej ,gromady, one je czynilojednq, zwartq istnos-ciq moralnq. Na tym wlaSilie wrazeniu mozna. bylo opierac Bog wie jak nieibosi~Zne nowe ponad dusz~ chlopskqnadbudowy etyczne i patriotyczne. JeW by ruina nie dala si~odbudowac, jesli by na jej rumowisku utworzyc si~ mialo w masywienarodu przeswiadczenie, ze zasadq istnienia, ze motoremzycia jest przemoc, spryt, latwy zysk, a nie praca, nie wyt~zonai ponad wszystko szacowana wytworczosc,- rtosmy przepadlijako zbiorowosc samorzqdna. Przeswiadczenie takie osadza si~ jednaRowoz,niestety, coraz szerzej. Niejedno ze schorzen dzisiejszychjest jUz tylko wynikiem tego zla podstawowego.Stanislaw Pigon.Stanislaw Pi-goil: Na drogach i manowcach kulturll .ludowe;. Szkice.Lw6w 1939, Sp6ldzielnia Wydawnicza "Wie§", s. 3(}2-304, 307-312(rozdzial Wie§ po wo;nie). Tekst pochodzi z roku 1922.57
WYBITNI LUDOWCY 0 PROBLEMACH WS IWINCENTY WITOSCHlOPI POLSCYICZYTAJCIEI ROZWAZCIEI POSTANOWCIEIMy, chlopi, stanowimy w Polsce olbrzymiq liczebnC! prze wag ~i, gdyby nie nasze bl~dy i rzekoma opieka, ktorq nad nami roztaczajqi wykonujq rozni dobrodzieje, mielibysmy niepodzielnerzqdy w panstwie w swoim r~ku. Tymczasem w Polsce, kt6ra poRosji jest najbardziej chlopskim panstwem w Eur·opie, nie tylkoze chlopi nie rzqdzq, ale majq dose powodow do narzekania narzqdy nad nimi, a nawet przeciw nim sprawowane.Ktoz to sprawuje te rzqdy i dlaczego?Sprawujq je cz~sto ludzie nieodpowiedni, nie majqcy zadnejsily w narodzie ani podstaw, co gorsza, zadnego przygotowaniado nich, a sprawujq je dlatego, ze chlopi nie Sq do tego, niestety ,jeszcze zdolni.Powiedzmy sobie prawd ~ .Azeby rzqdzie, trzeba miee do tego prawo, azeby zas rzqdzicdobrze, trzeba miee sil ~ i trzeba miec rozum.Rowne prawa w Polsce z kazdym innym obywatelem, nadalachlopu ustawa zasadnicza, tj. konstytm:ja. Jednak prawo, choebynajdalej idqce, nikomu si~ nie zda na nic, jezeli ono zostanie martWqliterq. Musi wi~c ono bye odpowiednio zastosowane i wykorzystane.Wykorzystae zas moze je tylko ten, kto to umie i mozezrobic, a wi~c k t 0 j est m q dry i s i 1 n y, bo sila i rozumtakze prawo two'rzC!. Jesli si~ chce rzqdy miee, to trzeba je zdo!Jyc.Liczba jest wielkq rzeczq, lecz liczba sarna nie tworzy dostatecznejsily, tworzy 'jq dopiero lic~ba sko~lidowana, a wi~ tworzyjq zwarta organizacja. 0 r g ani z a c j ~ t a k q two r z y ci prowaelzic . "mogq swiadomi wielkich celo w1 u d z i e. Nie mogq jej tworzyc, a tym mniej odpowiednio wyzyskacdla ludu -ci, co robiq to ella zaspokojenia swojej ambicji,a co gorsza, dla swojego interesu.Po n i e w a z bar d z 0 wi e 1 u chI 0 pow, niestety, d aj e c z ~ s top 0 s I u e h k a z de m u, k t 0 don i c h p r z yc hod z i, a c z y m g los n i e j w y k r z y k u j e, to si~ imwi~cej podoba, nic dziwnego, ze nie majq takiej jednej, wielkiejorganizacji, stanowiqcej dostateeznq sil~, ale majq ich kilka, ktoreistniejq chyba po to, azeby si~ zwakzac i niszezyc wzajemnie.,)lbrzymia zas wi~kszosc chl'opow chodzi dotqd zupel'nie luzem,58
WIN-CENTY WITOSmachajqc r~kq na wszystko, lub tez w dzien i w nocy narzekajqcbez ustanku.Trzeba tez miec potrzebny rozum i doswiadczenie, 'by te rzqdywykonywac, a chcqc ich nabyo:; t r z e bas i ~ u c z y c, u c z y Ci j e s z c z era z u c z y c. Oczywiscie, nie kazdy moze konczycwysokie szkoly, by nabyc rozumu, tym wi~cej, ze nie zawsze dyplomjest dowodem mqdrosci, ale k a z d y m 0 z e c z y t a cz d row y m i 0 c z a, m i pat rz e c n a s w i a t B Oi z y.A ten, co czyta i to nie tylko pismo pa'rtyjne, cz~sto nag wyrazg!upie i nienawisciq ziejqce, rojqce gi~ ponadto od oszczerstwi paszkwi16w wsze1kiego rodzaju, niezawodnie wyrobi sobie sqd,tak 0 rzeczy, jak tez i 0 ludziach. A majqc ten sqd w yrobiony,b~dzie znal swoje interesy i b~dzie wiedzia!, w czyje r~ce je zlozyc,z kim i przeciw komu chodzic. Ton i'k 0 m u n i e ubI iz a, zen i e c h c q c, C z y n i e m Oi g q c sam c z ego Sz r o b i C, pow i e r z a t 0 k 0 m u inn emu i to r 0 zs q d n emu i z auf a n emu. Natomiast przynosi wtedy niepowetowanqszkod~ , gdy wybiera sobie na przedstawiciela swoichinteres6w pierwszego z brzegu, narzucajqcego si~ demagoga, glupcalub oszusta.Wprawdzie wiele si~ dzieje u nas na opak i to n ie tylko ;n polityceludowej, ale tez skutkiem tego j est e S m y wsw i e c i ep r zed m i 0 t e m d r win 'p 0 s m i e w i s k a, s t a c z am ys i ~ w p r z epa s c.Gd y w dawnej Polsce zwracano uwag~ szla,chty na szalonq gospoda rk~ przez niq prowadzonq, odpowiadala ona w swoim zaslepieniu,ze Polska stoi nierzqdem i zamiast dqzyc do poprawy ,doprowadzila nar6d do hanby, a panstwo do upadku. N i e m 0 znat e 'z w c z am b u 1 w s z y s t'k i ego i w s z y s t k i c hw Pol s c e pot ~ pia c ina w s z y s t k 0 'p 1 u C, b 0 s i ~p r z e C i e z cos z rob i 10, a z rob i los i ~ c z ~ s t 0z n i c z ego. Wiele wi~c jest zlego i brak6w z przyczyn naturalnych,ale najwi~cej pochodzi ze zlej woli, rozbicia i nieporniernejglupoty jednostek, a nawet i calych stronnictw.Narze'kacie na lekcewazenie Was, na krzywdy Warn czynioneprzez wladze i urz~dy, na naduzycia na kazdym kroku b~dqce .Macie racj~! Ale pami~tajcie 0 t Y m, z e 1 e k c e wa z y c, p 0niewierac i krzywdziC mozna tylko slab egoi n i e .p 0 r a d neg o. Mqdry i rnocny na to sobie nie po zwoli ,a nawet nikt nie rna odwagi w ten spos6b si~ z nim obchodzic.Narzekacie tez, ie oIbeonie gniecie Was wi~ksza niz dawniej n.iewola,a zapominacie, ze n i e w 0 I n i k i e m m 0 z e bye t y I k 0s l ab y i ubogi czlowiek.Mqdrego, swiadomego, silnego rnoralnie, jeszcze nikt nie uczy59
WYBITNI LUDOWCY 0 PROBLEMACH WSInil niewolnikiem i nie uczyni nigdy, 1rzeba wi~c starae si~ bye takim, a pow 0 dud 0 S k a r gin i e ,b ~ d z i e. G d Y b y c h lop i s pel nil i d 0 b r z e S w 6 job 0 w i q z e k, t ow Polsce wlatciwie narzekac powinni wszyscy •inn ina i c h p r z e wag~. A ze tak nie jest, duzo w tym naISzej winy. Nie uwazam si~ za wyroczni~. jednak na podstawie faktycznegostanu rzeczy i hqdz co bqdz nabytego doswiadczenia,w czasie ci~zkiej pr6by przez jakq panstwo przechodzi wskuteknieopatrznych rzqd6w, w {!zasie panujqcej n~zy i niepewnosci,w kt6rej zyjemy codziennie, c h c ~ z w r 6 c i e j e s z c z e u w ag ~ w s z y s t k i c h c h lop 6 w b e z w z g 1 ~ dun a i c h p r z yn ale z no §epa r t y j n q i u w a z a m z a s w 6 job 0 w 'i qz e k pow i e d z i e cpr a w d ~ b e z 0 g r 6 d e k, c h c ~ t e zw s k a z a cdr 0 g~, k t 6 r q, m 0 i m z dan i e om, pow inn is m y c hod z ie, j e z eli c h c e my i z Ion apr a w i cp r z y s z los c 1 e p S z q sob i e z got 0 wac.A wi~c:1) Polityka nasza nie moze omijae wzor6wi s y s t e m 6 w r z q d zen i a, w y p r 6 bow any c h w p a fistwa c h d 0 b ! z e r z q d z 0 nyc hid e m 0 k rat y c z nyc h,inac~j moze nas tylko osmieszyc i szkod~ niepowetowanq przyniese.2) Mus ion a s t a c nag run c i e i n t ere sup a n s t w ow ego i s p raw i e d 1 i w 0 t c i, p r z y s pee j a 1 n y mu w z g 1 ~ d n i e n i u p 0 stu 1 a t 6 w 1 u dow Y c h.3) Niezb~nym warunkiem powodzenia jest s two r zen i ejed neg 0 pol i t y c z neg 0 0 b 0 z u 1 u dow ego, je§li chlopi.nie chcq swojej sily zupelnie zniwelowac i uzye jej tylko nawalk~ pomi~zy sobq. Pami~tae tez mUSZq 0 tym, ze pol i t Y k a,ton j e s i e 1 a n k a, 1 e c z wa 1 k a i zen i e ten w hie jj: w y c i ~ za, k tom a r a c j~, 1 e c z ten, cos i ~ d 0 b r z edon i e j p r z y got u j e i p 0 s i a d a 0 d pow i e d n i 0 z 0 rg ani z 0 wan q s i I ~.4) Mtlszq przestac bye trzcinq, poruszanq kazdym wiatrem,p r z est a e bur z y c d zit t 0, c 0 z bud 0 w ali w c z 0 raj,a s tat: s i ~ g ran i t e m n i e n a r u s z 0 nyc h p 0 g 1 q d 6,w,przestac bye polem do eksperyment6w i dotwiadczen dla aferzyst6wpolitycznych, a cz~sto i zwyldych lotrzyk6w.5) Mus z q po z bye s i ~ j a k n a j p r ~ d z e j dot yc hc z as 0 w e j pol i t y c z n e j 0 pie kit y c h p r z y w 6 d c 6 w,k t 6 r z y i c h zap row adz iIi w bag non i e s z c z ~ sci a,o d .p ~ d z iC 0 d s i e b i e w s z elk i c h r 0 z b i j a c z y., Pa'mi~tae 0 tym, ze nie moze bye Waszym przyw6dcq ani nap~zonyprzez swoje wladze ksiqdz, ani wyrzucony ze szkoly student, ' ani60
WINCENlY WllOSpolinteligent, ktorego cala zdolnosc i praca polega na wymyslaniuna wszystko i wszystkich, ani warchol niepoprawny, ani pielgrzym,chodzqcy od stronnictwa do stronnictwa, bo to wszystkoSq ludzie wykolejeni, ktorzy nic trwalego, ani mqdrego nie Sq Wstanie stworzyc *. Nic dziwnego, ze u nas polityka ludowa takmizernie wyglqda, gdy na przywodcow, ktorych calq kwalifikacjqjest brak t'rzeciej krokiewki w glowie, ktorym m6zg zast~puje kawalekolowiu, lub lobuzow, ktorzy polityk~ traktujq z punktu widzeniawyrzqdzonej komus psoty.Wincenty WitosIRENA KOSMOWSKAo POTRZEBNYM DZIS RUCHOWICHlOPSKIEMU JASNYM PROGRAMIEPOLlTYCZNYM I SPOl ECZNYMWszak realnq koniecznosciq zyciowq (...) jest przeJSCle od poj~cia"ruchu ludowego", jako gromadnego poczucia krzywdy _i pragnienia nieokreslonej poprawy zaleznej w duzej mierze odzmHowania Bozego, do swiadomego wcielania w zycie, gromadzkqsilq, przemyslanego planu spoleczno-gospodarczego ustroju ° rozumowouj~tej strukturze.Zywq jest d zis ta opowiesc jednego z wielkich romantykow, adktorych si~ ob. Michalski odzegnuje:Wolali: Polska, Polska, Az pewnego razu Wola jq'c, zapomnieli na ustach wyrazu. W tym B6g z ogniowego odezwal si~ krzaka I zadziwH nas wszystkich Zapytawszy : - Jaka? ** • AIUzja do 6wczesnYCh dzialaczy ludowych, secesjonist6w z PSL "Piast".•• Niedoklii dne p rzytoczenie, wlasciwie paraf raza plerwszej cz«:sC! wierszaSlowackiego Sztt krzyczqc; "Po!ska! po!ska/":Szli krzyczqc: "Polskal Polskal" - wtem jednego razuChcqC krzyczec zapomniell na ustach w yrazu;61
WYBITNI WOOWCY 0 PROBLEMACH WSIW:szak my wolalismy wciq,z: Polska Niepodlegla, Polska Ludowa.Ale poj~cia Polski Ludowej - jej obrazu .- .nie bylo w mysli ~tego pokolenia, nie byro pelnej ideologicznej konstruikcji obowiqzujqcejdzialaczy i prowodyrow. I dlatego mamy dzis Polsk~" sanacyjnq", pogrobowczyni~ starych, szlacheckich form iyciowychi poj~c, bolesny dziwolqg na tIe wspolczesnosci dziejowegor ozwoju.Nie chcecie ' mowie 0 "ideolo,gii", bo to zat rqca romantyzmem,t.o hudujmy "doktryn~ spoleczno-gospodarczq". Ale niech kaidy "ludowiec", sam i w gromadzie, wie nie tylko to, ze jest ile i trza, zeby lepiej bylo. Niech on rna w duszy ksztalt tego "lepiej". A wi~ c : gospodarka indywidualna czy ZJbiorowa? Jesli indywidualna, to na warsztacie jakiego przeci~tnego rozmiar u? Pelna rozporzqd zalnose przy dzialach rodzinnych czy oznaczone minimum niepodzielnosci? Jaki udzial pailstwa przy zbycie, nabywaniu, wymianie? Jaka przy tym rola organizacji spoldzielczych? W stosunkach zewn~trznych : czy scisla barykada celna, czy wolna wymiana? J akie warunki pracy najemnej w rolnictwie? Jaki zakres dziaIania gminy? Jaka organizacja przedstawicielstwa interesow rolniczych w rzqdzie? Jakie formy ulbezpieczeil? J aka rola panstwa, a jaka samopomoc gromady w zaspokajaniu potrzeb kulturalnych itd. itd. We wrogosci do szerokich mysli i zastawieniu"si ~ realizmembywa niekiedy urtajona biernie z.goda na to, co jest (byle mnieosobiscie bylo jako tako). A czy nie brak skrystalizowanej ideologiichlopskiejpiest przyczynq stalego przepadania calych zast~ pow syn6w WS1 wsiqkajqcych w urz~dnicze mieszczanstwo i tworZqcychtypy bezpIciowe moralnie i spolecznie, a cz~sto nawet ciqiqce ujemnie na rozwoju wsioskiego zycia? Takich FrancU'zi n azywajq"arriwistami" (arriver - znaczy dojsc, ten co doszedl dowlasnego ilobu); ja ich nazwalam przy innej okazji "pr~d ko syci",bo nie widzq drogi do dalszego, wspolnego celu. .Traktowanie mysli 0 calosci s polecZ'Ilo-pailstwowej jako niepotrzebnegochlopu zawracania glowy wobec takich realnych, bliskichspraw, jak np. ocena trzody itp. to dziedzictwo rozumowaniaszlacheckiego. Spojrzyjmy na Mickiewiczowskhigo Pana Tadeusza,ktory jest epopejq szlacheckq. Gdy swiatem idzie mysl i czyn rewolucjifrancuskiej, zmieniajq·ce do .gruntu budo w~ wzajemnych sto-P ewni jednak, ze Pan Bog d o syn6w si E: przyzna,S zli dalej krzyczljc: " B oze! oj czyzna l ojczy zn a".Wtern Bog z Mojzeszowego pokazal siE: krzaka,Spojrzal na te krzyczljce i zapylal: " Jaka?"Cyt. za: J uliusz Slowacki: przypowi e~ c t t ep!gramaty XXXV, w t ente: Dztela I. U ryki i i nne w iersze. Opr. J. Krzyzanowski. Wrocla w 1952, s. 297.62
IRENA KOSMOWSKAsunk6w mi~dzy ludzmi tworzqcymi jednq spolecznosc, to na Wileilszczyzniewalczq w starym, familijnym zatargu Horeszkowiez Soplicami i cale zycie im plynie na bitkach, plotkach, wypitcei zarciu obfitym. Czasem tam ks. Robak cos sekretnie powie, zeto na swiecie dziwy si~ dziejq. No, a jak w swoim, obcym namplanie, wkracza do Polski Napoleon, to ml6dz szlachecka staje naapel, bo do bitki gotowa, choc nie wie dobrze, 0 co idzie i co vvy niknqc moze. ,Ob. Michalski cytuje Reymonta: on wlasnie tak samo przedstawilwies dzisiejszq i jej zycie, jak Mickiewicz w,.J>anu Tadeuszuopisal 6wczesny szlachecki zascianek. Bo tak i jest dzis na wsi,jak przed przeszlo wiekiem wsr6d drobnej szlachty bylo.Ale szczera wiernosc chlopskosci bynajmniej nie wymaga zamykaniaoczu na 10, co idzie swiatem, i omijania' koniecznosci ustosunkowaniasi~, najpierw myslowego, a potem czynnego, do rozwojowegomomentu zycia. Czeski chlop nie czeka na jarmarkuna przygodnego handlarza, 'zeby on nabyl owoc jego pracy (jakten reymontowski), on go dostawia do swojej sp6lki handlowej,a jako czlonek tej sp6lki on wie, jak stoi dany produkt na rynku5wiatowym. A jak czyta w gazecie, ze czeski rZqd prowadzi politycznerozmowy z jakims innym rzqdem, to on juz wie, jak si~ tona cenie jego towaru odbic moze. On nie tylko wlasne podw6rkowidzi, ale calq gospodark~ krajowq i swiatowq rozumie. On tezglosno zqda jak i czego majq uczyc dzieci w paiistwowej szkolei seigle ocenia, na co idq pieniqdze z kasy skarbowej, bo dla niegopanstwo to wlasna, zbiorowa gospodarka, prowadzona wedle planu,kt6ry on z rodakami przemyslal i za najlepszq uznaje. A zerna poczucie swej gromadzkiej .'lily, wi~c on, nie kto inny, tenplanw zycie wciela (... ).Irena Kosm~wsk aIr ena Kosmowska: 0 potrzebnym dzis ruchowi ch!opskiemu jasnympr ogramie spo!ecznym i politycznym. "Mloda Mysil Ludowa", r. 1932,nr 67, cyt. za : R. Kociowa: Irena Kosmowska. Warszawa 1960, LSW,s. 252-254.-63
WYBITNI LUDOWCY 0 PROBLEMACH WSISTANlstA W MILKOWSKIWALKA 0 NOWA POL SK ~Wbrew wszelkim mniemaniom 0 wsi - warstwa chlopska niezmiernieszybko_dojrzewa do swojej historycznej rolL Wprawdzietragiczne dzieje ruchu ludowego w Polsce opomily jej scementowaniei zorganizowanie si~,ale zaw6d, jaki jq spotkal ze stronyroznych swoich politycznych prowodyrow, wyb~tnie wplynql najej usamodzielnienie si~. Min~ly juz bezpowrotnie czasy, kiedyten, kto wbil rozlam w ruchu ludowym, pociqgal masy i stawals i~ wodzem na wlasnq r~k~ . Marzeniem i t~sknotq wsi jest dzisiajjednose i solidarnose warstwy chlopskiej. Najwazniejsze jestto, ze sarna tej jednosci potrafi juz skutecznie bronie. Drugim donioslymmomentem jes t zywiolowy p~d wsi do .usamodzielnieniasi~ na wszystkkh odcinkaeh. Po wielu wiekach niewoli pailszczyznianej- chlop polski uzyskal wolnose osobistq, ale nie uwolnilsi~ od szeregu innych skutkow tejze niewoli. Oplqtany starymi,gl~boko w niego wroslymi mackami byl nadal czynnikiem podleglymdawnym swoim wlad com, ktorzy otaczali go swojq patronackqopiekq, aby w tej nowej formie nad nim panowae i nie pozwolicmu stanqe twardo na wlasnych nogaeh. O~ecnie warstwachlopska w tempie przyspieszonym zrzuca z siebie te k ajdanki patronackiejopieki, ,chce d ecydowac o· sobie, organizowae si ~ w swoiehchlopskich, od nikogo niezalemych, samodzielnych organizacjach.Chlop, wiekowy niewolnik, pracujqcy wiecznie w podeczola na drugich, prostuje i pr~ zy swoje zgi~te barki i glow~ podnosiku sloneu...W tej atmosferze wies dzisiaj staje si ~ srodowiskiem w Polsceideowo najwyZszym. Ro'?:twierajqce si~ przed warstwq ehlopskq \szerokie horyzonty rozwojowe - obudzily w niej gl~boko dotqdutaJone t~sknoty; zar budzqcej si~ wiary we wlasne wyzwolenierozplomienia si~ coraz mocniej, bucha ogniem, ktory nie tylkooczysci jq z wszelkich panszczyznianych pozostalosci, ale r6wniezstanie si~ odnowq zycia polskiego we wszystkich jego. przejawachi dziedzinach. Dzwiganie s i~ wzwyz tego 'Pot~znego masywu chlopskiegostanie si~ g16wnq tresciq zycia polskiego.Wies jest d zisia j osrod kiem n a jsilniejszej ekspansji ideowej, spoleczneji kulturaln ~j. Chlop wyszedl ze swoich oplotkow; n a zjazdczy k urs maszeruje 100, 200 czy nawet 300 kilometr6w piechotqo suchym kawalku chleba. Mlodziez Wiciowa, zyjqca niekiedy wpotwornej n~dzy materialne i I'Jstatnie swoje grosze przeznacza na64/
STANISlAW MilKOWSKIorganizacje, oplaca sarna koszta setek roznego rodzaju kurs6w,kupuje ksi'lzki i gazety. I jakko1wiek jeszcze nie cala warstwachlopska jest obj~,ta tym pr'ldem, to jednak poprzez wies plyniejuz dzisiaj wyrazny i wartki nurt ideowy, zlobi'lcy sobie corazszersze i coraz gl~bsze koryto, do kt6rego niew'ltp1iwie splyniestopniowo i ta marudz'lca 1ub chodz'lca po manowcach reszta.D'lzenia i aspiracje warstwy chlopskiej znajduj'l swoj'l podsta w~w krysta1izuj'lcej si~ obecnie ideo1ogii zwanej agraryzmem.Agraryzrrf jest kierunkiem id'lcym od ziemi, i chlopa, wyrazajego patrzenie na swiat i zycie, i wedlug tego patrzenia chc'lcymbudowae nowy ustr6j spoleczny i polityczny, now'l ku1tur~ narodow'l,gruntowac now'l mora1nosc i bardziej 1udzkie formy wsp61zycia czlowieka z czlowiekiem.Agraryzm jest kierunkiem empirycznym - tzn. wywodz'lcymsi~ z okres1onej rzeczywistosci po1skiej i na jej przebudow~ nastawionym.Chce bye doktryn'l zYW'l' dajqc'l pierwszenstwo zyciu- a nie sztywnym formulkom.Agraryzm w obecnej fazie krystalizacyjnej - jakko1wiek starasi ~ rozwazac i rozwi'lzywac wszystkie zagadriienia skladaj'lce si~na poj~cie swiatopog1'ldu - to jednak w pierwszym rZEidzie d'lzydo sprecyzowania kierunku i form przebudowy spoleczno-gospodarczej.Wyplywa to z charakteru obecnej, polskiej rzeczywistosci- cechuj'lcej si~ potwornosci'l stosunk6w spolecznych, ktorychnatura1nym plodem jest ogromna n~dza prawie calej warstwychlopskiej oraz warstwy robotniczej, jako tez nizej uposazonychi bezrobotnych pracownik6w umyslowych.Gruntowna i gl~boka reforma spoleczna jest nieodzownym warunkiemnaprawy Rzeczy'pospolitej i punktem wyjscia do budowyprawdziwie demokratycznego ustroju politycznego - jako tez no- ,wej, n a rodzimych pierwiastkach i wartosciach opartej kulturynarodowej (... ).Agraryzm w swoich sformulowaniach spoleczno-gospodarczychopiera si~ na prawie dekoncentracji. Odnosi je g16wnie do ro1nictwa i do pewnych dzia16w rzemiosla, kt6rych wytwory wymagaj'l indywidua1nego wykonania. Natomiast, uznaj'l'C w duzymstopniu slusznosc prawa koncentracji w dziedzinie produkcji przemyslowej- przyjmuje zatem stanowisko socjalistycznego rozwi'lzaniatej kwestii. A wi~c agraryzm, stoj'l'C na gruncie wa1ki 0 sprawiedliwyustr6j spoleczny, na tym odcinku nie jest kierunkiemprzeciwstawnym socjalizmowi, biegnie on do niego r6wno1eg1e,stwarzajqc jednak pelny program spoleczno-gospodarczy d1a warstwychlopskiej i robotniczej bez jakichko1wiek jednostronnychr o z st rzygn i~ e.* S - ZNAK 65
WYBITNI LUDOWCY 0 PROBLEMACH WSIAgraryzm w swoich zalozeniach nie glosi hasla calkowitegozniesienia prywatnej wlasnosci i sproletaryzowania calego spoleczenstwa.Naczelnym bowiem zalozeniem agraryzmu jest stworzenieustroju dostosowanego do natury ludzkiej i powiqzanie czlowiekaz wynikami jego pracy. Tylko bowiem w takim wypadkuforma ustrojowa moze sluzye czlowiekowi i tylko w6wczas b ~dzi emozliwose uskutecznienia w najwyZszej mierze sprawiedlivvoscispolecznej. Tam, gdzie czlowiek oderwany jest od wynik6w swojejpracy, moze r6wniez oczywiscie pod i,nnq postaciq pojawie si~ zjawiskowyzysku. Moze si~ pojawie nowa kasta wyzyskujqcych czlowiekapracy. Szczeg61nie te mozliwosci ' nasuwajq ustroje opartena dykt.aturze. Czlowiek w swojej naturze rna dose gl~boko wkorzenionyinstynkt posiadania i zazwycza j inaczej pracuje, gdy rnaswiadomose, ze owoce tej pracy 'przypadnq w udziale jemu samemu.My agrarysci ' nie wierzymy, by dalo si~ zmienie pewnecechy natury ludzkiej, kt6re si~ przejawiajq w niej od wiek6w,Bylby to pr6zny wysilek i nie wiadomo, czy w og61e celowy. Niechcemy zabijae inicjatywy prywatnej i osobistych pobudek dzialania,bo one Sq motorem ludzkich poczyna11 i zr6dlem post ~ pu ,Dqzqc do realizacji demokracji gospodarczej pragniemy stworzycodpowiednie warunki pod demokracj~politycznq. Jed,no i drugiechcemy oprzee na wolnym, uswiadomionym i uspolecznionym obywatelu,pozostawiajqc mu moznose indywidualnego rozwoju i in icjatywy prywatnej.* Stosunek agraryzmu do wlasnosci prywatnej srodk6w produkcjiwynika z powyzszych jego zalozen. Wedlug zasad ,;Wici":"Wlasnose prywatnq srodk6w produkcji, be,dqcej w swej 'nieograniczonejformie podstawq dzisiejszego ustroju kapitalistycznego- agraryzm uznaje tylko tam, gdzie wzgle,dy spoleczne tegowymagajq; w zadnym wypadku nle moze ona stwarzae warunk6wdo wyzysku czlowieka przez czlowieka".W programie S. L. punkt ten ibrzmi podobnie :"Prawo wlasnosci ma tbye uzgodnione z interesem spolecznymnie moze bye podstawq wyzysku czlowieka przez czlowieka".Komunizm stoi na gruncie calkowitego zniesienia wlasnosci prywatnejsrodk6w produkcji, traktujqc jednakowo wlasnose prywatnqw r~kach wielkiego kapitalisty-fabrykanta czy obszarnika,co wlasnose ziemi w r~kach chlopa. Jest to jednak zbytnie uproszczeniesobie zagadnienia, albowiem calkiem inna jest trese spolecznaprywatnej wlasnosci ziemi w re,kach chlopa - inna natomiastw r~kach wielkiego kapitalisty. W pierwszym wypadku ziemiadaje moinose chlopu stworzenia warsztatu pracy, kt6ry jest66
STANISlAW MILKOWSKIjego g16wnq podstawq do bytu, a zatem posiada charakter spoleczny- w wypadku drugim wlasnosc prywatna srodk6w produkcjistaje si~ podstawq wyzysku czlowieka przez czlowieka, albowiemkapitalista z reguly posluguje si~ praCq naj~mnq i tq drogqwyzyskuje swoich pracownik6w, zagarniajqc cz~sc owocu ichpracy, jako tzw. nadwartosc.Okreslajqc stanowisko spoleczne chlopa gospodarujqcego nadrobnym warsztacie rolnym musimy dojsc do wniosku, ie pomimoposiadania ziemi nie jest on kapitalistq, a raczej wprost przeciwnie- w obr~bie swiata pracy jest warstWq najbardziej dzisiajwyzyskiwanq i zyjqCq w najgorszych warunkach materialnych.Zyje on z pracy rqk wlasnych na swoim warsztacie rolnym- ot! robotnika rami si~ tylko tym, ze si~ nikomu nie wynajmuje(w zasadzie) - poza tym wszystko go z nim lqczy. Usilowaniestawiania go na wsp61nej platformie z kapitalistq polegana nieporozumieniu albo tez na wyrafinowanej agitacji czynnik6wposiadajqcych, kt6re by chcialy, aby chiop bronil ich interesow.Posiadany przez niego kapital (ziemi, budynkow, inwentarzaiywego i martwego) nie posiada w sobie cech kapitalistycznych.W dziedzinie produkcji przemysIowej toczy si~ nieublagana walkami~dzy kapitalem i pracq, zywioly te niejako wykluczajq si~ wzajemnie- natomiast drobny warsztat rolny obrabiany glownier~koma na nim osiadlej rodziny, lqczy w sobie zgodnie i harmonijnieelement pracy i kapitalu. Chiop nikogo nie wyzyskuje, zyjez wlasnej ci~zkiej pracy. Wlas'nosc prywatna srodkow produkcjiw r~kach chlopa rna w sobie charakter spoleczny, albowiem dajepodstaw~ do bytu jemu i jego rodzinie, daje mu tylko warsztatpracy.Zdrowy interes spoleczny tego rodzaju systemu gospodarowaniaprzejawia si~ w tym, ze drobny rolnik, 'prowadzqc z reguly gospodark~ .bardziej intensywnq - lepiej wyzyskuje ziemi~, dostarozaspoleczenstwu wi~cej i bardziej wartosciowych produkt6w,anizeli wielki wlasciciel ziemski, poslugujqcy si~ pracq najemnqi prowadzqcy inny system gospodarowania.Podobne stanowisko spoleczne do drobnego rolnika zajmuje rzemieslnik,pracujqcy na swoim samodzielnym warsztacie (... ).Za utrzymaniem indywidual.nej drobnej gospodarki rolnej agraryzmopowiada si~ nie tylko ze wzgl~dow ekonomicznych (wyzszawydajnosc), ale rawniez ze wzgl~dow psychologicznych. Znane jestbowiem gl.:;bokie przywiqzanie polskiego chlopa do swojego calegowarsztatu pracy, kt6ry daje mu nie tylko podstaw~ do bytu, alerawniez pewnq osobistq niezaleznosc.Posiadanie przez chlopa tej niekapitalistycznej wlasnosci ziemi67
WYBITNI LUDOWCY 0 PROBLEMACH WSIw swietle powYZszych wywod6w nie SprZeCIWla si~ jednej z podstawowychzasad agraryzmu, ze w przyszlym ustroju kaZdy czlowiekmusi zye z wlasnej 'pracy (... ).Zgodniez ouchem agrary.zmu - ziemia w przyszlym ustrojunie b~dzie przedmiotem swobodnego -obrotu handiowego - musisluzye wylqcznie j'ednemu celowi, a mianowicie dania podstawydo bJtu pracujqcej na niej rodzinie chlopskiej. W ten sposob treseposiadania ziemi b~dzie miee charakter wyraznie spoleczny.Oczywiscie, ze sformulowanie powyzsze nie dotyczy takich pIacowek,jak stacje doswiadczalne, rozne 'osrodki kultury rolniczejitp., kt6re sluZqC calosci mogq bye prowadzone przez za wodoweorganizacje rolnikow. (...)\Agraryzm jest kierunkiem, ktory wyrasta z ziemi i podnosi jejwielkie znaczenie zar6wno z uwagi na momenty spoleczne jakotez i panstwowe. Ziemia i przyroda - zr6dlo zycia w tajemniczymprocesie wiecznego odnawiania si~ - wywiera decydujqcy wplywna Iosy Iudzkosci, ksztaHuje jej psychik~, od stopnia zespoleniasi~ z niq zalezy zdrowie moraIne i fizyczne jednostek i calych spoleczenstw.Czlowiek ziemi, czerpiqcy z niej soki zywotne, zyjqcyw sloncu i na wolnym powietrzu, jest symbolem zdrowia i t~zyzny,r6wnowagi duchowej i swoistego patrzenia na swiat. Bogactwootaczajqcych go przyrodzonych zjawisk wywiera wyraznepi~tno na jego swiatopoglqd, kt6ry ksztaltuje si~ zupelnie inaczej,anizeli ksiqzkowy swiatopoglqd ludzi miasta. Tworca chleba zaw6d swoj traktuje z pelnq godnosciq zywicieia ludzkosci.Stopniowe odrywanie si~ czlowieka od ziemi - . msci si~ na nimdotkliwie, z malq tylko dozq przesady mozna powiedziee, ze jestto dia niego wyrokiem smierci, oczywiscie na przestrzeni pewnejilosci pokolen. Miasto jako sztuczne siedlisko Iudzkiego bytowaniadziala ujemnie na rozwoj wszelkich wlasciwosci czlowieka. W miesciewidzimy najwi~kszy odsetek Iudzi chorych nerwowo, r6inychdegenerat6w i zboczencow. Szybka urbanizacja (umiastowienie)niektorych spoleczenstw Zachodniej Eur-opy jest prawdopodohnienajwazniejszq przyczynq psychicznego niepokoju i nerwowych odruchowu tych narod6w. Urbanizacja na tIe post~pu technicznegodala czlowiekowi komfol't zyciowy, zewn~trzny blichtr, ale nie dalamu gl~bszej tres~i. W kaIejdoskopie zmiennych wrazen, szybkoprzemijajqcyoh sensacyj, wtloczony Iffii~dzy martwe mury, ogluszonyhalasem huczqcego miasta - czlowiek coraz trudniej odnajdujesens i eel swojego zycia...Z roznych stron padajq slowa przestrogi. Eugenisci i socjologowiecoraz cz~sciej przestrzegajq przed ujemnymi skutkami bytowaniaczlowieka w srodowisku miejskim, wskazujq na wszelkie68
STANI StAW PI GONfizyczne i moraIne szkody stqd plynqce. Pojawiajq si~ filozofowie,gloszqcy upadek kuItury zachodnio-europejskiej na podstawie objawow,ktore istotnie nOSZq na sobie slady degeneracji i wyraznegozalamania si~ . Nie mowiq tylko jasno tego, ze bankrutujei lamie si~ kultura urbanistyczna...Ludzkosc musi zawrocic z drogi swojej zaglady, musi wr ocic doprairodel swojego bytu, kt6rymi Sq ziemia i przyroda, bo tylkow oparciu 0 nie moze uzyskac utraconq rownowagG psychicznqi wkroczyc na nowe drogi swojego wszechstronnego rozwoju, a wi~ci duchowego.Agraryzm podnosi sztandar walki 0 taki ksztalt spoleczny, kt6ryby umozliwil jak najscislejsze powiqzanie spoleczenstwa z ziemiqw formach zgodnych z dzisiejszym poziomem rozwoju zycia gospodarczego.Nie glosi zatem naiwnych hasel powrotu do naturyz rownoczesnym wyrzeczeniem si~ zdobyczy post~pu technicznego,ale przeciwstawia si~ zatraceniu czlowieka w jego bezdusznymmechanizmie.Stanislaw MilkowskiStanislaw Milkowski: Walka 0 nowq Polskt:, Warszawa 1936, s. 9-11,27-29. 32-33, 47-48; Stanislaw Milkowski: Agraryzm jako forma przebudowyustroju spolecznego. Krak6w 1934, s. 42-44.STANIStAW PIGONWINCENTY WITOS JAKO PISARZ I MOWCA J ako dzialacza spolecznego i jako polityka uwaza si~ Witosapospolicie i przede wszystkim za szermierza praw ludu: prawa doziemi i prawa do rzqdaw. Jest to oczywiscie sluszne, ale slusznoscta dotyczy jednej tylko polowy sprawy, i to polowy mniej waznej,a sprawy raczej doraznej. Od tego, co chce on wywalczyc dla ludu,wazniejsze jest to, co chce wydobyc od ludu i w nim umocnic.Z tej stro.ny widziane gwiazdy przewodnie dzialalnosci Witosa jakopisarza i mowcy sprowadzajq si~ do dwach celaw gl6wnych.Pierwszym jest obudzenie w chlopie polskim poczucia godnosciosobistej i stanowej, tudziez wywalczenie poszanowania dIan w69
WYBITNI LUDOWCY 0 PROBLEMACH WSI._--------------tym jego dostojenstwie. Obmierzla mu i bolesna dIan jest trady··cyjna postawa chlopa zestrachanego, ukorzonego, wystajqcegoz czapq w n~ce przed gankiem dworskim, nie wazqcego si~ wystqpicze swoim zdaolliem; gl~boko odczuwa wzgardliwe lekcewazenie,okazywane chlopu dzis jeszcze jak za niedawnych czas6w pal'l- .szczyinianych. Chce go miec obywatelem pelnoprawnym, swiadomymswych praw i umiejqcym z nich korzystac wedlug swojeja nie cudzej, gdy zas padnie, to nawet wbrew tej cudzej mySli.o t~ godnosc stanowq chlopa walczy Witos na dwa fronty: po. szanowanie dlA niej chce zdobyc i utrwalic wsr6d warstw wyzszych,rzqdzqcych, a w chlopach samych zas chce przelamac i wyswiecicpokutujqcq w nich - wedlug wyrazeniaBojki - drugqdusz~, panszcz~znianq. .o godnosc i rownowartosciowosc chlopa jako obywatela twardosi~ upominal juz w sejmie galicyjskim. Koilczqc np. mow~ 0 reformiewyborczej, postawil spraw~ wobec poslow z ziemianstwajasno i dobitnie: "Oswiadczam, ze kiedy nareszcie znalezlismy si~tu i my, i to wbrew waszej woli, to czy chcecie czy nie, pogodzicsi~ musicie z tym faktem, ze jestesmy i ze do roli podrz~dnejzepchnqc si~ ollie damy, praw nalezqcych si~ ludowi domagac si~b~dziemy az do skutku, bez wzgl~du na to, czy warn si~ to podoba,lub czy temu jestescie przeciwni." 1Nie ten jeden raz stawial on tam spraw~ rownie wyraznie: "Panowie - mowil - muszq zrozumiec, ze ci, ktorzy w ich 1'0zumieniu dlugo byli dziecmi, dzis stali si~ doroslymi i nie pozwolq si~ jak dzieci traktowac. Powinni panowie zrozumiec, z€ Iud, jezeli juz raz glow~ podniosl, to b~dzie jq 'trzymal wysoko, nie na to, azeby 'pokazywac pewnq pych~ , ale aby okazac, iz jest czlowiekiem z takq samq duszq, majqcym te same prawa i obowiqzki, czlowiekiem rownorz~dnym".2 o to sarno z wi~kszq jeszcze silq walczyl Witos w woln~j Polsce.Z przel~czy 1926 roku, juz po przewrocie, z dumq spoglqda nawysilki i owoce swej na tym polu dzialalnosci. "Staralem si~zawsze - pisal w odezwie do chlopow - azeby nie skalac imieniaPolski i nie splamic waszego honow, nie splamic go nigdy i niczym.Wychodzilem z zaloze.nia, zekiedy los pailstwa polskiegoi jego przyszlosc zostaly zlozone takze w wasze r~ce , traktowacje musimy jako najwYZsze dobro... Dqzylem do tego, byscie biorqcudzial w rzqdach panstwa naszego nie byli niczyim podnozkiem,nie ~luzyli nikomu, lecz Polsce i swojemu stanowi, byscie nie byli701 Z mowy sejmowej, "Przyjaciel Ludu", r. 1912 nr 5. \ z mowy sejrnowej, "Przyjaciel Ludu", r. 1910 nr 48 i n.
STANISlAW PIGONpognojem ani dla zgubnego wstecznictwa ani dla niszczycielskiejanarchii".3Dzialalnosc ta zostala zahamowana, opozycyjny ruch ludowyposzedl znowu pod ucisk. Ale nie to gn~bi Witosa; boli go, ze celemrepresji stala si~ przede wszystkim wlasnie owa niezaleznoscduchowa, harda niezlomnosc chlopska, ktorq on zawsze mial zawartosc przedniq. Znienawidzono chlopow trzymajqcych si~ z godnosciq."Inac.zej widocznie byloby .,-- pisze z goryczq - .gdyby pokornieprzedstawili swojq golizn~, gdyby blagali 0 zapomogi i subwencje,klaniali si~ do stop i oblizywali si~ na kazdy kqsek gulaszulub barszczu warzech~" . 4Ale i cjo chlopow przemawiajqc, koniecznosc utrzymania nieskazonejgodnosci stanowej, uratowania w chwili ucisku prawoscicharakteru, stawia im Witos przed oczy nade wszystko. Zalamaniaw tym charakterze, sluzalstwo, upodlenie pi~tnuje jak najostrzej."Na ogol - mcn,vi - chlopow w Polsce nie lubiq, nawet nienawidzq.To mnie nie martwi i nie boli. Martwi mi~ i l~kam si~czego innego. Strzezcie si~ tego, aby ci, co was nienawidzq, niezacz~li wami gardzic. Cz~sc chlopow dala si~ kupic... R~cz~ warn,z.e ci, co dawali pieniqdze, gardzq tymi, co bralj. Dtoz tej wzgardysi~ boj~, by nie spadla na nas wszystkich z tych, ktorzy skalalihonor i symbol chlopa".5 Tenze wzglqd podyktowal mu takie surowe,slowa pozegnania do Bojki, gdy ten przeszedl ze StronnictwaLudowego na drugq stron~ linii. "Laska - powiedzi-al mu - jestdobrym pokarmem dla zebraka i dla niewolnika; wolni ludzie niqsiC; brzydzq".6Ta wieloletnia zawzi~ta kampania 0 podniesienie w Polsce doslojenstwachlopa plynie u Witosa nie z pustej dumy stanowej."Szarq pyszk~" szlacheckq sam przeciez pi~tnowal jako jeden zezlowrogich grzechow naszej daw-nosci. Rodzi si~ ona z trzezwegoobrachunku, z wyczucia tej oczywistosci, ze wies wlasnie byJai jest najrzetelniejszym fundamentem narodu polskiego. W gruncierzeczy Polska ostala si~ tam tylko, gdzie si~ ostal chlop polski."Chlop zachowal w najgorszych chwilach ziemi~, religi~ i narodowosc.Te trzy wartosci daly podstaw~ do stworzenia paflstwa.Bez nich nie mogli1bysmy go miec. Gdzie chlop stanql, tam si~podstawa przyszlego odrodzenia ostala". To samo b~dzie jutro.[- - - -] [Ustawa z dnia 31 VII 1981 r. 0 kontroli publikacji i wi'Kochani bracia wto.§c;ani e, przyjacic!e i wspotpracownf.cy!, "Piast", r. 1926nr 23.• Dumanla 0 kongresie !udoWcow, "Z:wrot", r. 1938, nr 9• Z przem6wierua na zjezdzie w Wierzchoslowicaeh, "Piast", r. 1928, nr 26.'ezy to jest pod/e, ezy ty!ko naiwne?, ..Piast", r. 1928, nr 1.71
WYBITNI LUDOWCY 0 PROBLEMACH WSIdowisk, art.· 2 pkt 2, 3 (Dz. U. nr 20 pOZ. 99, zm.: 1983, Dz. U. nr44 poz. 204)].Nie wystarczy na to cale morze ideaHzmu i dobrej woli nawetgrup inteligenckich. Miesz,czanstwa polskiego prawie nie mamy. .Podstawq przyszlusd moze bye tylko wies, tylko polskie wloscianstwO".7Godzi si~ zrobie wszystko, by ta podstawa byla spoista i wsobie nieskazitelna, by byia otoczona szacunkiem i by zywo odczuwalaten szacunek 5ama dla siebie.Drugi cel przewodni dzialalnosci Witosa jest wagi jeszcze wyzszej.Dotyczy on stosunku chiopa do Polski, lq·c.zy si~ z zagadnieniempatriotycznej dojrzalosci wsi.Nie na prozno wczytywal s i~ Witos w histori~; rozeznal on dobrzeistot~ walk Polski w niewoli. Przez wiek z gorq prowadzilyrzqdy zaborcze wobec ludu polskiego machiawelskq polityk~ osaczaniai uwodzenia. Dqznose narodu do wyjarzmienia si~ przedstawianomu stale jako spraw~ panskq, jako proby obrony szlacheckichprzywilejow stanowych, zakusy powrotu do dawnej swawoliucisku. W ten sposob przybieraly rzqdy obludnq rol~ obr0I1cow ludu przed szlachtq. Rok 1846 byl polityki tej na j wy~szymsukc.esem. Ostatnie dziesi~ciolecia wieku XIX we wszystkich 'trzechzaborach ujawnily' jednakowoz ostatecznie zalosnq kl~sk~ teg'omachiawelizmu.Z tej gry rzqdow Witos zdawal sobie jasno spraw~; z mlodzienczegoartykulu jego pami~tamy, ze widzial zarazem jasno, ktorzqdowi w tym szatanskim dziele pomagal, i pi ~ tnowal ostro zbrodniczepodszepty "abrahamitow". "Wszystkie one - powie pMniejo rzqdach - w wi~kszej lub mniejszej mierze staraly si~ ise chlopornna r~k~, kopiq,c gl~bO'kq przepasc mi~dzy nimi a resztq polskiegospoleczenstwa".8 Zdawal so'hie tez spraw~ z kl~ski tych podst~pnychzamyslow i sam chcial bye kl~ski tej widomym znakiem.Kiedy w roku 1917 wystqpil w parlamencie austriackim z m OWq,pierwszq mOWq polskq, ktora rozebrzmiaia w tamtym gm'achu, wewst~pnych zaraz slowach stwierdzil kl~sk~ owej dIugotrwalej perfidnejgry rzqdu, oswiadczyl dobitnie, ze tradycja "chiopa cesarskiego"nalezy do niepowrotnej przeszlosci. Stwierdzil tez glosno,ze unicestwienie tej gry jest zasIugq polskiej irreclenty, polskichm~czennikow wolnoscLD .Ale unicestwienie mitu "chiopa cesarskiego" to clopiero cz~ se• Z przem6wlenla na zjetdzle w Wlerzchoslawicach, "Plast", r . 1928, n r 26.• Z powodu zgonu §p. A . Sredntawsktego, "Piast", r. 1934, nr 49.• Z mowy w wledenskiej Izble Posl6w dn. 15 czerwca 1917, "Pia"t" , r. 1917,nr 26. z a zna czyl: warto, ~ e przeciwkoWitos za raz w najplerwszym swolmzob. Nasza bieda, "Przy,aclel Ludu", r.72t r:,adycjl "chlopa cesarsklego"drukowanym artykule , jui w1898, Dr 'I.powstawalroku 1896;
STA NISLAW PIGONzadania, reszta zadania przypadla epoce wsp6lczesnej. Sprowadzasi~ ona do tego, by uczynie chiopa swiadomym, aktywnym i ochotnymobywatelem, wsp6lbudowniczym panstwa, wspoltw6rcq jegodziejowych przeznaczen. Nie ulega wqtpliwosci, ze wypeinieniutego zadania poswi~cona jest wi~ksza cz~se dzialalnosci Witosajako wychowawcy ludu polskiego. Odpierwszego artykulu az podzis dzien ta sprawa wybija si~ na czolo jego trosk i d qzen jakopisarza i m6wcy. Dojrzalose dziejotw6rcza chlopa, ujawniona zarazwpierwszych latach wyzwolonej Polski, jest przedmiotemnajwyzszej radosci i chluby Witosa. Byla bowiem w tym i jegoali qua pars. "Ich ojczyzna - mowi 0 chlopach - to juz nie domi gmina. Mysl ich juz dawno wybieg!a poza oplotki, by ogarnqecaIose".10 .o momencle zwrotnym, 0 chwili uswiadomienia sobie przez masyludowe powinnosci polskiej w roku 1920 m6wi jak 0 odniesionymwalnym zwyci~stwie. Zwyci~stwo nie bylo latwe. Lud po150 latach niewoli nie by! PJ:c..zygotowany do odpowiedzialnosci zaPolskE;, byl zresztq wyczerpany wojnq. "Naleza!o wi~c obalie tozoibojE;tnienie, nalezalo tlumaczye, ze najwiE;kszym dobrem jestnie gospodarstwo na roE, nie jest majqtek, ale najwi~kszym dobremjest wolna ojczyzna".l1W trudzie niemalym zostalo dokonane dzielo wielkie, Iud pojqlojczyzn~ jako sw6j osobisty obowiqzek. Nie dziw, ze Witos, pami~tny trudu, z najwyzS2q zgrozq m6wi 0 p6zniejszym biegu rzeczy,kt6ry sprawil, ze chlop zgn~biony, doprowadzony do rozpaczy,zn6w obojE;tnieje na sprawy narodowe. Przerazony, bije wiE;Cna alarm z silq wyrazu wYZSZq od tej, z jakq wolal w roku 1915o ratunek wsi stratowanych przez wojn~. Wtedy chodzilo 0 zryteokopami zagony, 0 spalone domostwa, 0 ruin~ gospodarki rolnej,teraz idzie 0 ruin~ 0 ilez ceimiejszej gospodarki duchowej, 0 rozluznieniewiqzan swiezo osadzonego patriotyzmu czynne.go.Jednq jego takq, zywym uczuciem bolesci podlozonq, wypowiedzprzytoczylo siE; tu juz poprzednio. Nie jest ona jedy q. "Musi byerzeczq ogromnie niepokojqcq - czytamy w innym artykule jezeli od swiadomego obywatela-chiopa slyszy si~ coraz cZE;sciejzdanie: »Przestancie mi juz raz m6wie 0 tym patriotyzmie! Jamam wszystkiego dosyc, mnie si~ zycie przykrzy. Niech przyjdziekto chce, byle ,to co jest nareszcie siE; skonczylo!« My, co nato patrzymy, z tym siE; stykamy, objawam~ podobnymi jestesmyw najwyzszym stopniu zaniepokojeni".12," Duman!a 0 /congres!e !udowc6w , "Zwrot", r. 1938, nr 9.II Z przem6wienta na p rocesle brzesklm, "Piast", r. 1931, n r 41." Chlopt a tnne warstwy spolecZe!\stwa, "Plsst". r. 1931, nr 36.73
WYBITNI LUDOWCY 0 PROBLEM AC H WSINiepokoj zrozumialy. Chodzi przeciez , 0 wart056, ktorej umocnieniew duszy ludu stanowilo jeden z naczelnych celow dzialalnosciWitosa. Nie jego jednego oczywiscie. Wszystkich ruchowludowych w Polsce na przestrzeni ostatniego stulecia.*GdYJbysmy teraz na zakoiiczenie chcieli zapytac wprost, na czymsi~ zasadza urok Witosa jako dzia1acza, czym wytlumaczyc posluch,jaki slowo jego rna w szerokich rzesza'ch ludowych, to z tego,co si~ dotqd rzek1o, jasno widac, ze nie uzyskalibysmy odpowjedziwystarczajqcej ograniczajqc si~ do samych tylko literackichezy krasomowczych znamion jego wystqpieii.Slowo jego, widzielismy, jest jasne, dobitne, obraz:lwe, budowawywodow przejrzysta, zwarta i celowa, calosc atoli - w1asnieprzez typ argumentacji, przez widoczne w niej opanowanie, umiar,rzeczowosc - zdolna jest moze przekonac, ale nie porywa, Witosnie jest pisarzem ani mowcq fascynujqcym, jakims uwodzicielemUumow. Nie rna w nim nic, jak si~ juz rzek1o, .z demagoga. Nieprzymila si~ sluchaczom, nie wygrywa ich slabosci, owszem, ukazujebraki, podkresla konsekwencje b1~dow, karci i grozi. Nieapeluje do uczuc sluchaczy: litosci z jednej czy nienawlSci z drugiejstrony, nie budzi nami~tnosci. Zaznaczono powyiej tak znamiennyw wystqpieniach jego brak akcentow pomsty. Nic w nimze Stapiiiskiego, ktory na wiecach potrzqsa1 wydobytym skqd'kal1czugiem ekonomskim, wykrzykiwal 0 brudach z czaszek szlacheckich.W mowach Witosa zarowno dawniejszych, przedwojennych, jakpozniejszych Sq pod adresem ·moznych tej ziemi slowa twarde,postulaty nieust~pliwe, nie ma niepomiarkowanyeh. Stateczny rozmysl,gospodarski lad i celowosc, poczucie odpowiedzialnosci oto co je cechuje nade wszystko.To duzo, ale jak na przywodc~, ktory trzyma w r~ku serca mas,to nie wszystko. Czymze wi~c pociqga i urzeka? Rozumem? Owszem,zdobyl go Witos upartym wysilkiem w1asnym na tyle, zego nie zawodzil w trudnych zadaniach, jakie stawaly przed nimjako przywodcq stronnictwa czy szefem rzqdu; prostyin rozeznaniem,bystrym zmyslem gospodarskim przebijal si~ on zwyci~skoprzez skomplikowan i'Jos truktur~ machiny paiistwowej, przez zdradzieckiegqszcze zwalezajqcych si~ sprzecznych interesow cZqstkowych.Ale niewqtpliwie jest to rozum raczej praktyczny. Nie porywajakimis d a leko s i ~z nymi uj ~ ciami ideologicznymi, nie zadziwiablyskami geniuszu, przecinajqcymi mroki przysz1osd.Przyczyna glowna wzi~tosci i wplywu Witosa na rzesze ludowe74
STANI SlAW PICO N,lezy gdzie indziej, nie w slowie bynajmniej, opodal od zr6dlisk,w kt6rych si~ ono rodzi. Gdzie mianowicie? Odpowiedz na to pytaniewychodzi wlasciwie poza ramy wyznaczone dla niniejszychu wag. Totez odpowiedziec tu na nie mozna tylko przez domniema- 'nie, i to wyraione z grubsza, paroma zaledwie slowami.Tajemnica uroku Witosa lezy bodajze w tym, co by nazwacmozna reprezentatywnosciq. Witos jest chlopem w kazdym calu,totez Iud z latwosciq moze si~ w nim odnalezc. Decydujq tu nietylko urodzenie i wsp6Lne przez czas dlugi koleje zycia. Wi~kszejwagi jest ten sam tu i tam ksztalt umyslowosci, ta sarna strukturapsychiki, ten sam ostatecznie stosunek do swiata i zycia.Krewienstwo to wszelako uwydatnia si~ szczeg6lnie wyraznieprzez indYwidualne cechy osobowosci Witosa, kt6re podnoszq jegoautorytet: przez wysokie poczucie godnosci, przez odwag~, nieugi~tosc,kr6tko m6wiqc, przez mocny charakter. Charakter tenz jednakowq silq, z jednakowq wielkosciq przejawil si~ w okresachwladania jak i w godzinie ponizenia, zar6wno 11a stanowiskuprezesa Rzqdu Obrony Narodowej jak i na lawie oskarzonych.W ten spos6b odpowiedz na pytanie 0 tajemnic~ wzir;tosci Witosawypadlaby po prostu. Sil~ jego jako przyw6dcy ludu stanowito, ze jest on wspanialym typem chlopa polskiego, podniesionymdo wyzszej pot~gi.Stanislaw .PigoriStanislaw Pigoil: Na drogach i manowcach kultury ludowej. Szkice.Lw6w 1939, Sp61dzielnia Wydawnicza "Wies", s. 194-203 (rozdzial W incentyWitos jako pisal'z i mowca).Wybrat: Andrzej Zakrzewski75
NOTY 0 AUTORAC HNOTY 0 AUTORACH Irena KOSMOWSKA, ur. 20 grudnia 1879 w Warszawie, zm. 21 sierpnia. 1945 w Berlinie. Dzialaczka ruchu ludowego, nauczycielka, publicystka.Pochodzila z rodziny ziemiansko-inteligenckiej, rodzice jej zajmowalisi~ dzialalnosciq spolecZTIq. Podczas studi6w na Uniwersytecie Lwowskim(1905-08) naw.iqzala kontakt z Boleslawem i Mariq Wyslouchami,kt6rzy wywadi ist
NOry 0 AU TORACHskieg,o', od 1911 do paJ."lamentu austriackiego. Po rozlamie w ruchu ludowymod 1913 wiceprezes PSL "Piast", od 1918 prezes. Podczas I wojnyswiatowej we wladzach NKN, 1917-19 czlonek Ligi Narodowej.1918-19 przewodnicz'lcy Polskiej Komisji Likwidacyjnej w Krakowie.W Polsce niepodleglej posel na Sejm (1919-33), prezes klubu poselskiegoPSL "Piast". Premier rz'ldu podczas wojny polsko-radzieckiej,powt6rnie w r. 1923 ,i po raz trzeci w ~926. Po r . 1926 jeden z przyw6dc6wopozycj,i przeciw Pilsudskiemu, wsp6lorganizator Centrolewu.Wit:zien brzeski, skazany w procesie brzeskim na 1,5 roku wit:zienia,przed uprawomocnieniem sit: wyroku wyjechal do Czechoslowacji (1933).Wczesniej wybrany prezesem Rady Naczelnej SL (1931), od 1935 prezesSL. W marcu 1939 powr6cil do kraju, 1939--40 wi~ziony przez Niemc6w.Po zakoncieniu wojny w czerwcu 1945 powolany wraz ze StanislawemGrabskim na w.iceprezydenta KRN, z powodu choroby w jej pracachfa'ktycznie nie uczestniezy1. Na kr6.tko przed smierci'l wybrany prezesemPSL. Waimiejsze publikacje: Wyb6r pism i artyku!6w, Warszawa1939, Moje wspomnienia, Paryz 1964-1965, Moja tu!aczka, Warszawa1967.Stanislaw PIGON, ur. 27 wrzesma 1885 w Komborni, zm. 18 grudnia1968 w Krakowie. Historyk literatury polskiej, filolog i edytor. Pochodzil, z rodziny chlopskiej. Ukonczyl studia polon1styczne, podczas studi6wdzialacz stowarzyszenia "Eleusis", p6in
NOTY 0 AUTOR ACH- -----------------------------------------------------------szy naukowy kurs sp61dzieJ.czosci na Wydz,iale Rolnkzym. W r. 1926wstqpil do Polskiej Akademickiej Mlodziezy Ludowej, 1930/31. prezesOg6nopolskiego Zwiqzku Akademickiej Mlodziezy Ludowej. Wsp61tw6rcai czlonek wladz naczelnych krakowskiego ZMW (a utonomi,czna c~ s cZMW RP "Wici"), wspolredaktor mie s i~czni ,ka "Znicz". W 1931 wstqpil doSL, 1933-39 czlonek Zarzqdu Gl6wnego ZMW RP, od 1935 we wladzachnaczelnych SL, wywarl powazny wplyw na sformulowanie zalozellpr·ogramowych ZMW RP "Wici" i SL. Jeden z glownych pr zedstawicieliagraryzmu w Polsce, krytykowal przywodc6w ruchu ludowego, wystG'powal m . in. przeciwko ruchowi strajkowemu w II pol. lat 30-tych,oskarzany 0 w s p61pr a c ~ z sana cjq. Podczas wojny przewodniczqCy komisji programowej, podziemnego kierownictwa ruchu ludowego ROCH.Aresztowany, zmarl w obozie koncentracyjnym, Gl6wne prace: Agru1'yzm juko jOTma p1'zebudowy u stroju spoleczn ego (1934) Walka 0 N owq P ol sk~ (1936), Sp61dzielczosc w iejska (1938) . .Bolesla w WYSLOUCH, UI'. 22 li stopada 1855 w Sosze na Ukra in ie, zm.13 wrzesnia 1937 we Lwowie. Nestor polskiego ruchu ludowego, iniynier. Pochodzil z rodzin y szlachecldej. Studiowal w Petersburgu (187580) ,i Warszawie (1880), w latach 1880-82 wi~ z iony za udzial w k61kachsocjalistycznych, 1884 wyjechal z l onq Mariq do Galicji. Redaktor i pu-.blicysta "Przeglq,du Spolecznego" (1886-1887), od 1887 wsp61zalozycieli czolowy publicysta, a potem reda.ktor naczelny "Kuriera Lwowskiego".W r. 1889 rozpoczql wydawarnie "Przyjaciela L,udu", majqcego ogromneznaczenie dla uksztaltowania s i ~ ruchu ludowego w Galic ji. Sam Wyslouchw ywieral duzy wplyw na ten ruch, byl wychowawcq i duchowymprzewodnikiem wielu dzialaczy ludowych (m. in. J. Stapinski,J. Dqbski). Inicjator utworzenia w 1890 Towarzystwa P rzyjaci61 OS"Yiaty,od 1895 w SL, autor programu stronnktwa (1903). Po rozlamiew 1913 przeszedl do PSL "P iast", w 1923 do PSL "Wyzwolenie" . Por oku 1926 wycofal s i ~ z zycia poliiycznego. Posel i senator II Rzeczypospolitej.78
PRZyw60CY MUSIELI Sl~Z CHlOPAMI ... LICZYC ROZMOWA ZE STANIStAWEM MIER ZW~ROMAN GRACZYK:Jakie bylo podloze podzialu na "Piasta" i "Wyzwolenie", podzialudominujqcego w TUchu ludowym w pierwszych latach niepodleglosci?STANISE,AW MIERZWA:, Ruch ludowy jest wielkim, szerokim poj~ciem. Jego nurt polityczny,kt6rym ,tu jestesmy zainteresowani, skrystalizowal si~ wpostaci Stronnictwa Ludowego 28 lipca 1895 roku na zjezdzie 'vVRzeszowie. Po uzyskaniu autonomii chlopi w Galicji brali udzia!w wyborach, na wlasnq r~k~ dostawali si~ do sejmu galicyjskiegowzgl~dnie do parlamentu wiedeilskiego, ale to jeszcze nie byl zorganizowanyruch ludowy. Dopiero inteligenci - emigranci z zaborurosyjskiego osiedli w Galicji, tego typu co Wyslouchowie,Rewakowicz, Lewakowski zacz~li nadawac ruchowi formy or.ganizacyjnei przygotowujqce do walki 0 niepodleglosc - stqd pracaoswiatowa nad ludem. Galicyjski ruch ludowy rna wi ~ c takie poczqtki:walka 0 drobne interesy wlasne, chlopskie, ale przede wszystkim przygotowanie chlopa polskiego do udzialu w walce . 0 niepodleglosc.W 1913 roku w Stronnictwie Ludowym nast~puje rozlamna zwolennik6w Stapiilskiego oraz grup~ Bojki i Witosa podnazwq PSL "Piast".Natomiast "Wyzwolenie" powstaje dopiero w 1916 roku, dlatego,ie przeciez w zaborze rosyjskim ' mowy nie moglo byc 0 jakiejspolitycznej, legalnej organizacji opozycyjnej. Byly k61ka staszicowskie,byly szkoly rolnicze, rozmaite zespoly budzqce oswiat ~,ale nie ruchy polityczne na wsi. Nielegalnie dzialaly przesladowanePPS i SDKPiL, ale poza ruchem narodowym, ktory byl prorosyjskinie moina bylo mowic 0 jakims innym, legalnym ruchupolitycznym i dlatego dOlliero gdy wojska carskie wycofaly si~z Ko.ngres6wki, powstal, przez inteligent6w warszawskich inspirowany,oddzial politycznego ruchu ludowego, kt6ry od wydawanegotam tygodnika przybral nazw~ PSL "Wyzwolenie".A Jakie byly programowe r6Znice mi~dzy "Piastem" i "Wyzwoleniem"tv niepodleglej Polsce?Jeden i drugi nurt zajmowal stanow:isko niepodleglosciowe,79
ROZM OWA ZE STANISl AWEM MIERZW.o\z tym ze "Wyzwolenie" z mleJsca bylo radykalniejsze spolecznie,poniewaz bylo inspirowane i popierane przez PPS. W Galicji mamydziesiqtki lat polskiej szkoly i wyrobienie w parlamencie, tamnatomiast nie bylo na wsi dost~pu do polityki w szerszym zakresie.Dlatego tez dziaIacze pochodzenia szlacheckiego tacy jak Kosmowska,Baginski, Poniatowski, Thugutt - prowadzili na wsidzialalnose .charytatywilq i patriotycznq. Byli oni blisko zwiqzaniz obrastajqcym w legend~ Pilsudskim, a wywierali duzy wplywna program i taktyk~ "Wyzwolenia" nie b~dqc sami zwiqzani zewsiq. Odlam ten przejql wi~c wiele hasel z programu socjalistycznegoi b yl swego rodzaju przybudowkq PPS...ALe potem si~ usamodzieLnil.Tak, tym nierrmiej sympatia przetrwala, dlatego "Wyzwolenie"poparlo zamach majowy, tak jak PPS. Odwrotnie w Malopolsce:"Piast" wycofal si~ z NKN-u w 1917 roku i wtedy rozeszly si~drogi Pilsudskiego i Witosa."Wyzwolenie" glosHo tez program radykalniejszy spolecznie:twierdzHo na przyklad, ze religia jest rzeCZq prywatnq. TymczasemBojko, Witos, Stojalowski - ksiqdz katolicki - wiedzielidoskonale, ze chlopi galicyjscy - tak jak chlopi innych dzielnic byli katolikami. "Piast" ·stawial wi~c spraw~ w ten sposob: niechcemy walczye z religiq, tylko z naduzyciami, z tymi ksi~zmi,ktorzy nas zwalczajq. Natomiast "Wyzwolenie" poszlo dalej. Nietylko stan~lo na stanowisku, ze religia jest rzeczq prywatnq, aleuznalo takze, ze kr~pujqca jest na przykiad sprawa obowiqzkowychslubow koscielnych, zaleznose Panstwa od Kosciola, wycho. wanie religijne w s zkolach itd. Istniala tez duza roznica w kwestiireformy rolnej. "Wyzwolenie" stan~lo na stanowisku reformyroinej bez odszkodowania. Natomiast "Piast", bardziej umiarkowany,kierujqcy si~ religijnq zasadq "nie kradnij", wychowywalchlopow w duchu: reforma rolna za odplatq i ograniGzona; nielikwidacja, ale pomniejszenie roznic d zielqcych chlopstwo od ziemian.I dlatego w sejmie polskim "Wyzwolenie" robBo wszystko,zeby utrqde reform~ proponowanq przez "Piast a" i odwrotnie."Piast" nie mogl pojse na k o ncepcj~ "Wyzwolenia" liczqc s i~ z opiniqchlopow, ktorzy nie chcieli brae darmo, uwazali to za niesprawiedliWei nieuczciwe.I dlatego te dwa nurty, mimo pozniejszego zjednoczenia organizacyjnego,w dalszym ciqgu roznily si ~ tymi zasadami.Czy mozna pow iedziec, ze - generaLnie rzecz biorqc - z "Piastem"zwiqzani byLi chlopi bogatsi a z "WyzwoLeniem" biedniejsi?Wydawae by si ~ moglo, ze "Wyzwolenie" gloszqc taki radykalny80
ROZMOWA ZE STANISlAWEM MIERZWI\program trafialo do biedakow. Nic podobnego: wykazal to i Borkowskii inni historycy opracowujqcy to zagadnienie juz teraz powojnie, a mysmy to wiedzieli przed wojUq, ze do "Wyzwolenia"nalezeli wlasnie raczej bogatsi chlopi, bo oni mogli soibie pozwolicna dzialalnosc politycznq, na walk~ z obszarnikami i z kleremo wplywy na wsi, tak bardzo na terenie bylego zaboru rosyjskiegozaniedbanej. A biedota byla raczej pod wplywem endecji.Rzecz ciekawa, ze up. na Mazowszu mowy nie bylo 0 ru-chu chlopskim;endecy w pierwszym i drugim sejmie (w 19-tym, potem w22-gim roku) w Kongresowce mieli olbrzymie sukcesy gloszqc programkatolicki, narodowy, a "Wyzwolenie", owszem, zyskalo wniektorych okr~gach przez te polityczne hasla, ale wcale biedotanie szla za "Wyzwoleniem", a "Piast" nie gromadzil - jak muzarzucalo "Wyzwolenie" - chlopow bogatych. Prawdq jest, ze wMalopolsce glownie ,bogatsi chlopi mogli sobie pozwolic na politykowanie,kandydowanie do sejmu i tych widziano. NatomiastSt ronnictwo opieralo si ~ na sredniaku i na biedocie. Wiadomobylo przed wOjnq, ze nalezeli do Stronnictwa tacy, ktorzy niemogli zaplacic w ciqgu roku zlotego skladki.Jak wiadomo, po odzyskaniu niepodleglosci nast~powaly pewnerozlamy w obu tych nurtach, zas Z. secesjonist6w z obu wielkichpartii powstalo Stronnictwo Chlopskie. Co mozna powiedziec 0 jegoprogramie?• Witos utworzyl w 1923 roku gabinet w porozumieniu z NarodowqDemokracjq po to by - przy braku poparcia "Wyzwolenia"- mac posunqc naprzod realizacj~ ustawy 0 reformie rolnej.Po utworzeniu tego rzqdu nastqpil w Stro.nnictwie rozlam. Najpierwodeszli zwolennicy Dqbskiego (w 24-tym roku polqczyli si~. na krotko z "Wyzwoleniem"), potem grupa Bryla, kt6ra wesp6lz PSL-Lewicq Stapinskiego utworzyla Zwiqzek Chlopski. W roku1926 ,cz ~ sc dzialaczy "Wyzwolenia" pod wodzq Dqbskiego utworzylaStronnictwo Chlopskie. I to byl ten trzeci, duzy nurt ruchuludowego,dosyc demagogiczny.Dla sytuacji w ruchu ludowym przelomowy byl zamach majowy.Wtedy jeszcze Pilsudskiego popierajq "Wyzwolenie" i StronnictwoChlopskie, "Piast" jest od razu w opozycji. Ale potem kiedyPilsudski pokazal swoje prawdziwe oblicze, nast~puje reorientacjalewicy, powstaje Centrolew. Ta .pr6'ba przeciwstawienia si~temu, co si~ wtedy wPolsce dzialo, konczy si~ Brzesciem. I wtedydopiero Iludowcy, pr.zywodcy tych trzeah stronnictw, doszli doprzekonania, ze nie rna innego wyjscia jak zjednoczenie. 15 marca1931 formalnie .utworzono Stronnictwo Ludowe.6 - ZNAK 81
ROZMOWA ZE STANISlAWEM MIERZWI\Jak silne byly po zjednoczeniu ' dawne podzialy?Na "gorze" pozostaly w dalszym ciqgu dotychczasowe sentymentyi uprzedzenia. Wyzwolency, mimo ze Pilsudski ich kopnql,byli pilsudczykami, zostali w dalszym ciqgu antyrosyjscy tak jakPilsudski. Poza tym ludzie przyzwyczajeni do stanowisk kierowniczychnie mogli si~ pogodzic, ustqpic jeden drugiemu, stqd tzw."trojpolowka". To bylo cale cale nieszcz~scie, ze mimo wolania"dolow" ("Wici", organiza-c ji akademickich) na g6rze trwaly spory :Malinowski byl "arcykaplanem", tu Witos g6ruje w Malopolsce,tam Thugutt jest wielkosciq itd. itd., no i trzeba bylo ich wszystki
ROZMOWA ZE STANISlAWEM MIERZWI\byl ten "feretron" jak go nazywano nieraz, niemal noszony nar~kach, nestor ruchu. Znam zyjqcych jeszcze swiadkow tego jak"zrobiono" go tutaj w Krakowie. Zaproszono, trzymano par~ dni,pojono, no i pilsudczycy .przekonali go, ze Witos jako przywodca"Piasta" szkodzi P olsce, bo Pilsudski poszedlby na r~k~ chlopom,zrobilby duzo, gdyby na czele stal kto inny. I ten slawny manifestBojki nie on ulozyl, lecz go podpisal i jak wrocH potem do domu,plakal: "upili mnie i kazali mi to zrobic".Jakim paparciem w sr6d chlop6w cieszyla si~Zadnym. Dali fiU pieniqdze, dali mu ludzi...jego grupa?Kta dal 'pieniqdze?Dostal od sanacji od razu 5 tysi~cy zlotych na uruchomienietygodnika, no i coz, pMniej nie mogi juz powiedziec: "Popelnilemblqd", juz musial brnqc. Bojko mial do Pil:sudskiego pewien sentymentz d awnych lat, kiedy to Legiony stacjonowaly w jego rodzinnejwsi - Gr~boszowie. Ale przeciez szedl z Witosem - starypiastowiec, honorowy prezes. N~eco mlodszego Witosa szanowal,ust~powal mu, ale powstala w nim zazdrosc na tym tle, ze mIodszyWitos odsunql go od wladzy. T~ zazdrosc podsycali Pilsudczycyi on uwierzyl, ze nalezy mu si~ pierwsze miejsce w ruchu ludowym,zwIaszcza ze gwaranto·wano rou, iz p takiej odezwie nastqpiradykalne przyspieszenie reformy. Odszedl w zapomnieniu,nie mial kto na pogrzeb przyjsc.Jednak w Latach 1926-28 tempo wykonywania reformy bylonajwyzsze w calym dwudziestoLeciu.Tak, ale to skutki ustawy 0 ,reformie rolnej przeprowadzonej wsejmie przez rzqd Skrzyilskiego i w oparciu 0 dawny uklad stronnictwz 1923 roku. Rzqd, w ktorym stanowisko ministra rolnictwaobjql Wladyslaw Kiernik, piastowiec, zabral si~ rzetelnie do wykonywaniaustawy. Stqd te dwa lata dzialania ustawy i jego skutki.Pil:sudski nie mogi zaraz po zamachu majowym zahamowae reformyrolnej, by nie narazie si~ popierajqcej go lewicy, ale juzw 1928 r. poczul: si~ na tyle silny, iz mogi z tq opiniq nie liczyesi~, jak nie lkzyl si ~ juz z sejmem i jego konstytucyjnq pozycjq Wpailstwie. Poniatowski, dawny "wyzwoleniec", przejql rol~ hamulca,pozory reformy zachowal, obszarnikow uspokoil i dla sanacjipozyskal. Chlopi nie byli juz jego o'bozowi potrzebni.Jakie bylo tio ostatniegorozlamu w Stronnictwie tj. w roku35-tym?Powstala wtedy kwestia konstytucji. W lipcu kongres SL uchwa83
ROZMOWA ZE STANIStAWEM MIERZWI\la, obok innych stronnictw, bojkot wyborow nie uznajqc nowejkonstytucji i ordynacji wyborczej. 1 wtedy ci wszyscy, 0 ktorychmowilem, kierujq.cy si~ sentymentem oraz interesem - bez mandatunie mogli zyc - dokonujq rozlamu. Witos za granicq na emigracji,Rataj zostaje osamotniony, stronnictwo si~ rozlatuje. Wtedywychodzi rola wiciarzy. W sierpniu zwolujq konferencj ~ , delegujq5 dzialaczy do uzupelnienia wladz Naczelnego Komitetu; Ratajsi~ cieszy, odbudowuje jednosc. I wtedy rozlamowcy przegrywajq;zaden z 15 przywodcow secesji, ktorzy stan ~ li do wyborow, niezdobywa mandatu.Od 35-tego do 39-tego jui nie rna rozlamow. Posrod tych co pozostali,najwi ~cej bylo eks-piastowcow; z innych najbardziej znanito Thugutt, Bagins ki, Osiecki z e:ks-wyzwolencow, Pawlowski, Brylz bylego Stronnictwa Chlopskiego.W ydaje sir; w kontekscie tego co Pan powiedzial, ze w latach30-tych w ruchu ludowym wyrazny juz byl pierwiastek bezposredniegozaanga;i:;owania rzesz chlopskich w politykr; mimo pozostawaniaSL w opozycji, podczas gdy w poczqtkach niepodlegloScidominowaly elity" przywodcze. Co bylo tego powodem i gdzieumieScic cezurr; mir;dzy tymi dwoma przeciwnymi zjawiskami?Do zamachu majowego w duzej mierze decydowaly kluby parlamentarne.Uklady partyjne w sejmie 19-tego i 22-giego rokuto 'byla gra przywodcow. Te "gory" partyjne falujq w t~ i we w t~niezaleinie od nastrojow mas. Dopiero gdy Pilsudski po zamachuchce rZ'ldzic sit,!, wtedy dopiero i ci przywodcy zaczynajq si~ zastanawiaci szukac "dolow". Na zjednoczenie wplynql z jednejstrony bat Pilsudskiego (Brzesc), a z drugiej nacisk od dolu. Nast~pnepotwierdzenie tej tezy to rok 35-ty - przywodcy odeszli,'a chlopi zostali. Od tej pory krystalizuje si~ w Stronnictwie jednose:i duiy wplyw chlopow na decyzje przywodcow, tym bardziej,ie z powodu bojkotu wylborow w 35-tym i 38-mym. ro.ku nierna w Stronnictwie wplywowej grupy poselskiej. Przywodcy musielisi~ liczyc z chlopami. Na przyklad mimo ze "Piast" przezcale lata stal na stanowi.sku reformy za wykupem, to teraz WHo,"i inni przywodcy (pochodzqcy glownie z "Piasta") przystajq podwplywem radykalizujqcych si~ chlopow na postulat wywlaszczeniabez odszkodowania.Od ktorego momentu datuje sir; konflikt ruchu ludowego z Kosciolem?Od poczqtku, to znaczy od powstania niezaleznego ruchu chlopskiego.Dlaczego? Autorytet ksi~dza upada, jesli taki na przykladmlody wnos pod kosciolem czyta chlopom gazet~. Doszlo do84
ROZMOWA ZE STANISlAWEM MIERZW-,\sporu z probosz,czem, ten zas tlumaczyl, ie niesluchanie probosz
ROZMOWA ZE STANISlAWEM MIERZWfjrzecz reformy w wersji radykalnej. Z kolei w robt 1938 RadaSpoleczna przy Prymasie Polski wydaje "Deklaracjf! w sprawiestanu gospodarczo-spolecznego wsi pol skiej", kt6ra akceptujeumiarkowan~ reformf! i kt6ra wyr6znia sif! p ropo zycj~ kompleksowegospojrzenia na gospodarcze i spoleczne problemy wsi. Mirnato w ostatnich latach II Rzeczypospolitej konflikt ruch ludowy- Kosci6l nie slabnie. Dlaczego? .Ksiqdz Piwowarczyk byl bardzo sympatyczny i chwalilis.my go,ale tacy jak on to byly jednostki, a obok tysiqce ks i ~iy dzialaloprzeciw naszym interesom. Ci glosili, ze kaida ref{)r ma rolna no.rusza przykazanie boskie "nie kradnij". Zresztq Kosci6l broniltakie swych d6br martwej r~ki. Politycznie popieral srodowiskaziemianskie i byl generalnie za utrzymaniem dotychczas owegoukladu. Dlatego my musielismy ·cz ~st{) chlopom tlumaczyc: "jeslisejm wybrany przez nar6d uchwali ustawt:; 0 reformie, to nie b6jciesi~ Pana Boga, nie naruszycie si6dmego · przykazania." Tenwielki op6r warst.w posiadajqcych i Kosciola doprowad zal naschlop6w do determinacji. W czasie oku pacji zdawalismy sobiespraw~ , ie nawet w nowej Polsce nie b t:;dziem y w stanie pr zeprowadzicreformy na miar~ naszych zamierzen . Dlatego BatalionomChl{)pskim wyznaczylismy rol~ sHy pomocniczej w przeprowadzeniureformy rolnej. Mialy one zabezpieczyc ziemie dworskie przeddzikq parcelacjq, dopilnowac sprawiedliwego podzialu zgodniez ustawq itd. luna sprawa, ze reforma powojenna faktycznie przeprowadzonanam ludowcom nie odpowiadala, bo na sil ~ zrobiona,rozbHa wielkie majqtki, ale nie stworzyla silnych chlopskich gospodarstw;nie byla to reforma tylko parcelacja. Chcielismy stworzyesilne gospodarstwachlopskie i pozostawie r6wnie silne gospodarstwawlascicielom.W Dwudziestoleciu wi~c chlopi mieli wielki ial do Kosciola nie do religii - za to, ze nie rozumie glodu ziemi, nie zauwazaistnienia na wsi 8 mIn zbEidnych rqk do pracy, ie ignorawal fakt,ii najniiszy zarobek dzienny wynosH 80 groszy, gdy kilo cukrukosztowalo -zlotego.A czy Polska oparta na wsi z 20 mili{)nami biedak6w moglabye silna i suwerenna? Przeciei Kosci6l, gdyby przyjql nasze stan{)wisko,uylby P
ROZMOWA ZE STANISlAWEM MIERZWIjJaka byla rzeczywista skutecznosc tych inicjatyw, kt6re - dodajmy- liczbowo przewyzszaly dokonania ruchu ludow'ego?To bylo kosciq niezgody i przyw6dcy wiciowi bardzo obawiali 'si~ konkurencji, stworzenia na wsi olbrzyrniej sily zalewej odKosciola, oraz tego, ze "Wici" stracq rol~ przyw6dczq. Kosci6t• uwazal "Wici" za organizacj~ antyreligijnq, gdy tyrnczasern mlodziezwiciowa - w rnasie - byla wierzqca, przywodcy najcz~sciejtez. Natorniast "Wici" wyrazaly si~ krytycznie 0 stanowisku Kosciolawobec wsi, twierdzqc, ze wychowanie w KSM-ach prowadzido pokory, lojaLnosci wobec Kosciola i ze wobec tego taka mlodzieznie daje nadziei, ze Polska b~dzie ludowa (zresztq termin• ten co innego w6wczas znaczyl niz dzisiaj). "Wici" glosily: wiesrna bye riiezalezna, wies rna si~ sarna ksztaltowae, szukae swoichdrog do Polski. Do "Wici" wst~powala wi~c mlodziez bardziejrzutka, bardziej sarnodzielna, lecz wi~kswse wychowana w dawnejpokorze szla do KSM-ow. Stqd wi~ksza licze:bnose KSM-ow, zwlaszcza,ze ksiqdz mial sal~, byl stale na miejscu w parafii, podczasgdy dzialaczy wiciowych - Lnteligent6w bylo bardzo malo i niemieli oni tych rnozliwosci materialnych co Kosciol. Ilu dzialaczymogly wyszkolie "Wici"? Jedna konferencja, dwie - na par~ lat;tak ze bazowano na akademikach, swiezo upieczonych absolwentach.Nasza gazeta "Wici" utrzymywala si~ ' cudern, dzi~ki ogloszeniom,wplyworn za prenumerat~, mielismy jednego platnegoredaktora - nie bylopie.ni~dzy.Podobnie bylo z oswiatq, mi~dzy innymi z uniwersytetami ludowymi.Ta walka trwala do sarnej w'ojny, wtedy dopiero przeslonilyjq inne problemy.. W ten spos6b doszlismy do wojny. W koncu dwudziestoleciaruch ludowy, mimo ze nie dopuszczony do wladzy, wyr6sl na wielkqpot~g~. W czasie okupacji ROCH dzialal aktywnie w RadzieJednoSci Narodowej, gdzie zajmowal pozycje centrowe. Z koncemwojny powstala kwestia stosunku do komunist6w obejmujqcychwlasnie wla dz~.[- - - -J [Ustawa z dnia 31 VII 1981 r. 0 kontroli publ1kacji i widowiskart. 2 pikt 1, 2, 3 (Dz. U. nr 20 paz, 99, zm.: 1983 Dz. U. nr44 paz. 204)J.Dzi~kuj~ za rozmowr:.Rozmawlaf Roman Graczyk,STANISLAW MIERZWA byl w Jatach m1odzienozych dZ1alaczem Ma~()Ipolskiego Zwiqzku Mlddziezy, w ok,resie studi6w - PoIskiej AlkademickiejMlodziezy Ludowej. W Jatach 30-tych - wsp6lpracownik pism87
ROZMOWA ZE STANISlAWEM MIERZWI\ludQwych, m. lin. krakowskiego "Piasta". Jeden z g16wnych organizator6wstrajku chlopS:kieg-o w 1937 r. W czasie okupacji w naczelnychwladza·ch "ROCH-a". Od 1945 r. czlonek kierownictwa PSL. Wi~zionyw okresie stalinowskim. Obecnie jest dzialaczem Towarzystwa Przyjaci61Muzeum Wincentego Wit-osa i wiceprzewodniczqcym KomitetuBudowy Pomnika W. WitQsa.• 88
ANDRZEJ ROMANOWSKI, RVSZARD TERLECKIODST~PSTWO SENATORA BOJKI"Postanowilem, Drodzy Bracia, odezwac si~ do Was i powiedziecWam:Wierny programowi Polskiego Stronnictwa Ludowego, wiernyaz do zgo.nu idealom rzeszy chlopskiej, wierny Ojczyznie, \VjciqgamSWq starq, spracowanq dl0l1 do marszalka Pitsud ~ :(iego, wierZqCgl~bol:o, ze pod jego sztanda'rem chlopi ,polscy znajdq olc hron~i pomoc w swej niedoli."Tak pisd Jakub Bojko w manifescie Moje slowo do Braci wlosciani lu::zi dob1·ej woli z dnia 26 pazdziernika 1927 roku. Manifest,przedrukowany przez wiele 6wczesnych pism, zostal - jakwspomina Wincenty Witos - rozlepiony "w setkach tysi~cy egzemplarzypo wszystkich miejsc{)wosciach w P.olsce; rozdawali go starostowiei gromady wynaj ~ tych agitat{)r6w. Ubrano nim wszystkiewierzby, domy, stodoly." 1Wrazenie bylo olbrzymie. Oto jeclen ze wsp6lzalozycieli polskiegorl1chu ludowego, honorowy prezes Polskiego StronnictwaLudowego - Piast, zrywal ze swymi politycznymi przyjaci61mii przechodzH do obozu sanacji.Czy oznaczalo to, ze ruch ludowy stanql na rozdrozu politycznychwybor6w, rozszczepiony mi~dzy dwa oddalajqce si~ od siebieodlamy: zwolennik6w Marszalka PHsudskiego i stronnik6w PrezesaWitosa? Przyzwyczailismy si~ patrzec na Polsk~ pomajowqz perspektywy oponent6w sanacyjnych rzqd6w, w tym takze utozsamiajqc ruch ludowy z tqcz~sciq jego dzialaczy, kt6rzy w1931 roku, jednoczqc chlopskie partie w Stronnictwo Ludowe, stan~liw szeregach opozycji. Przyzwyczajaly nas do tego powojennahistoriografia i publicysiyka; chlopski ruch polityczny m6gI poch'wahcsi~ szczeg61nie pokaznq liczbq opracowan, artykul6w,w's,pomnien. J ezeli jednak pisano 0 ludowcach, to przede wszystkim0 tych z PSL-Piast, PSL-Wyzwolenie, czy Stronnictwa Ludowego,ewentualnie 0 grupach r.awiqzujqcych wsp6lprac~ Z organizacjamitzw. "lewicy r ewolucyjnej". Da,remnie przyjdzie nam szukacmonografii traktujqcej 0 wiejskich wplywach Narodowej Detw. Witos, Moje wspomn!ania, t. III, Paryz 1965, s. 153.89
ANDRZEJ ROMANOWSKI, RYSZARD TERLECKImokracji, tradycyjnie zainteresowanej zdobyciem · poparcia takiew srodowiskach chlopskich. ·Podobnie skromnie przedstawia si~ilose publikacji po.swi~conychprzenikaniu na wies wplywow obozusanacji. A przeciei sympatie polityczne polskich chlopow, na roinychterenach i w r6inych latach nie przedstawialy si~ bynaj. mniej tak jednolicie, jak chcieliby to wykazae zwolennicy upraszczaniahistorii, przyzwyczajeni przypominae to tylko, co z perspektywylat przypominae jest najwygodniej.Ta jednostronnosc w opisywaniu dziejow polskiej wsi mialai swoje gl~bsze uzasadnienia. Wrzesien 1939 roku na cale lataprzekreslil wiele z niewqtpliwych dokoilan okresu pomajowego.-Rzqd polski na wygnaniu utwoTZony zostal przez koalicj~ przedwojennychpartii opozycji; te same partie zdominowaly cywilnypio.n w strukturze Podziemnego Panstwa. Krytyka przedwrzesniowychwladz Rzeczypospolitej w niektorych srodowiskach, a szczegolniewsrod dzialaczy Stronnictwa Ludowego, uchodzila za glownysprawdzian lojalnosci wobec rzqdu gen. Sikorskiego. Tabe powojnie rola, jakq przyszlo spelnic Pols kiemu Stronnidwu Ludowemu,zmusila je do odci~cia si~ od tego wszystkiego, co moglousprawiedliwie posqdzenie 0 ch~c przywrocenia przedwrzesniowegoporzqdku. Dlatego tei ci chlopscy dzialacze, ktorzy poprzedniowspolpracowali z sanacjq, latwiej mogli zostac zaakceptowani przezodlam zrywajq·cy z ludowcowq tradycjq (tym bardziej, ie dysponowaliwainym atutem: mieli znane z dotychczasowej dzialalnoscinazwiska), nii przez stronnikow Stanislawa Mikolajczyka. Poternprzyszly lata najtrudniejsze, w ktorych historia przestala zaliczacsi~ do rz~du nauk. A kiedy juz mowa bylo pomyslec 0 przywroceniujej wlasciwej roli i znaczenia, to i tak dlugo jeszcze nienalezalo wy
ODST~PSTWO SENATORA BOJKIrzy - jak senator Bojko - .uwiklani w dzielqce wies spory i konflikty,usilowali pogodzic przywiqzanie do ludowych partii ze zrozumieniempotrzeb i interesow mlodego panstwa." Jakub Bojko - urodzony w r. 185'7 - byi reprezentantem pierwszegopopanszczyznianego pokolenia polskiego ludu. 8yn wyrobnika- uchodzcy z Kongresowki - za mlodu slugiwal u bogatszychchlopow i proboszcza, byl koscielnym, potem kolejno: pisarzemgminnym, sekretarzem gminnym i prywatnym nauczycielem wiejskim.W tym czasie trudnil si ~ tei dorywczo flisactwem: dwukrotniepIynql Wislq - przez tereny Galicji, Krolestwa Polskiego aido pruskiego Gdanska. Gospodarstwo, zrazu dwumorgowe, udalemu si~ z czasem znacznie powi~kszyc ; po uplywie wielu lat wybranogo wojtem w jego rodzinnej wsi - Gr~boszowie . Funkcj~t~ sprawowal przez 25 lat Iqczqc jq czasowo ze stanowklkiem wiceprezesaRady powiatowej w pobliskiej Dqbrowie Tarnowskiej.Oieniony w r. 1880 z JUliq Swiqtkownq, przei yl z niq 58 lat; bylojcem czterna,sciorga dzieci (z ktorych wi~kszoscw niemowl~ctwie).Byl Boj.ko zawsze ciekaw swiata, lulbil nami~tniejednak umaflaczytac, gamqlsi~ do kultury, studiowal przeszlosc, pilnie uczyl si~ j~zyk6w,bardzo wiele podr6iowal po ziemiach polskich i obcych, prowadzilbadania etnograficzne, szperal po archiwach i antykwariatach,zbieral stare ksiqiki .i monety. W ~wiqzku z tymi zainteresO'.,vaniamiwybrano Bojk~ czIonkiem Rady Muzeum w Rapperswilu: odtqrlodbywal on coroczne podr6ie do 8zwajcarii (przy okazji odwiedzal takie Wlochy).Rownoczesnieczul si~ zawsze chlopem, byl dumny ze swegostanu wloscianskiego, z godnosciq nosH sukman~, upominal si~o chlopskq krzywd~. "A jednak ta dusza panszczy:i:.niana w ludziezdechnqc musi, ieby nie wiem kto i na glowie stawal w jej obronie!"- pisal w glosnej broszurze Dwie dusze (krakow 1904, s. 13).Z przekonan byl raczej solidarystq - mial przyjaci6I takie w kr~gachziemianskich - co jednak nie uchronilo go wcale przed brutalnymiczasem atakami zachowawc6w. Pisal 0 nim wybitny krytykliteracki - Karol Ludwik Koniii.ski :,,8wojq odsw i~tnq kierezyj~ Bojko nosi z tym. samym animuszem,z jakim szlachcic kt6rej§ tam konfederacji nosi! swojq deli~.Ze swoim ci~tym dowcipem, temperamentem zuchwaIym, ale i zeswoim konserwatyzmem, nie zacofaniem, bron Boie, ale konserwatyzmemzdrowego rozsqdku.. ze swoim gl~bokim sentymentem91
ANDRZEJ ROMANOWSKI, RYSZARD TERLECKIdo dawnosci, k t6ry wcale jednak nie wyklucza ani uczucia wo1nosci, ani odwagi do walki z autorytetami, Bojko jest podobny dotych najsympatyczniejszych spomi~dzy dawnych Polak6w w og6Ie"" 3 Szeroko znany juz w czasach galicyjskich, stal si~ pierwowzorempostaci Soltysa w gr~boszowskim dramacie Stanislawa Wyspianskiego-- Klqtwa (18 99).Bojko nalezal do najwybitniejszych polskich pisarzy ludowych;jego wiersze, gaw~dy, nowele, mowy, kroniki, opisy podr6zy, zyciorysy,wspomnienia, szkice historyczne i polityczne - zeb ranerazem, zaj~lyby kilkanascie opaslych tom6w. "Co w pismach tychjuz na pierwszy. rzut oka uderza - pisal Stanislaw Pigon - toszeroki podklad erudycji historycznej. Bojko stal si~ erudytq dzi~kiwrodzonej, ~ienasyconej narni~tnosci do nauki." 4 Wczesniej, wroku 1904, pisal 0 autorze Dw6ch dusz Wladyslaw Orkan: "Ile razyczytalem jakis artykul Bojki, zawsze mialem wrazenie, ze slysz~glos kt6regos ze szlacheckich pisarzy polskich z XVI wieku, nawolujqcyrio poprawy Rzeczypospolitej. (...) Gdyby mi przyszlonajkr6cej przez por6wnanie okreslic Jakuba Bojk~, nazwalbym gochlopskim Skargq." 5Ale by! takze dzialaczem spolecznym i politykiem. Juz w 1894roku przewodniczyl wielkiemu wiecowi ludowemu we Lwowiez okazji otwarcia Panoramy Raclawickiej. Gdy 28 lipca 1895 rokupowsta!o w Rzeszowie Stronnictwo Ludowe, Bojk~ wybrano wiceprezesem.W kilka miesi~cy p6zniej rozpoczql SWq karier~ parlamentarnq,kt6ra m iala trwac lat 'czterdziesci, do r . 1935. Najpierwbyl wi~c postern do Sejmu Krajowego we Lwowie, potem(od 1897 1'.) - do parlamentu wiedenskiego, wreszcie - juz w niepodleglejRzeczypospolitej - nieprzerwanie poslem lub senatorem,nadto wicemarszalkiem Sejmu Ustawodawczego (1919-1922);)raz wicemarszalkiem Senatu (1922-1928). Stal si~ wielkq posta- 'c·.q ruchu Iudowego: w roku 1913, r azem z Wincentym Witosem,wypowiedzial posl,uszenstwo prezesowi Janowi Stapinskiemu i w<strong>luty</strong>m 1914 roku zostal prezesem nowo powstalego PolskiegoStrvnnictwa Ludowego - Piast (zast~pcq wybrano w6wczas Witosa).W dziesi~c lat p6zniej powierzono Bojce honorowq prezesur~Piasta.By! juz w6wczas nestorem, "patriarchq" - jak wtedy mawiano- polskiego ruchu ludowego. 0 dwa lata tylko m!odszy odBoles!awa Wysloucha, r6wiesnik znacznie mniej znanego Andrzeja3 K. L . Koni11sJ
ODST~PSTWO SENATORA BOJKISredniaws kiego, swym zyciem Bojko streszczal dzieje awansu spolecznegopolskiego wtoscianstwa. "Stary weteran niezaleznego ruchuludowego - pisal 0 nim po latach Wincenty Witos - czczony,kadzony, obnoszony i obwozony przez wszystkich naszych jakomonstrancja partyjna." 6 Bernard Singer notowal zas w swychsprawozdaniach sejmowych: "Kuba Bojko nie byl wielkim organizatorem,nie nalezal tez do najlepszych mowcow na zgromadzeniach,chociaz chlopi sluchali go z wielkq uwagq. Byl on sumieniempartii, rycerzem stojqcym na strazy chlopskiego honor'll,pragnqcym wykorzenic z chlopa niewolniczq przeszlosc." 7IIIDecydujqc si~ w roku 1927 na w s polp r ac ~ z Jozefem Pilsudskim,Bojko poddal nieslychanie ostrej krytyce dzialalnosc i postaw ~Wincentego Witosa. Pisal, ze "nowo powstajqca P olska powolalado r zqdu chlopa Witosa", tak ja k dawna P olska "powolala na tronchlopa kolodzieja P iasta", ze jednak "to stanowisko zawrociloglow~ p. Witosowi, czegosmy si ~ nie spodziewali. Obudzila s i~ wnim zqdza wladzy za wszelkq cen~, chocby ze szkodq stronnictwa,ze szkodq dla 'ruchu ludowego, chlopa i pailstwa. " Dalej os'karzalBojko p r zywodc~ P iasta, ze si~ "scisle z endekami pokumal", zepo raz drugi zostawszy premierem, rozpoczql mimo woli "orgi~zerowania na panstwie", a na koncu, "wbrew prosbom klubu",".na szkod~ swojq, stronnictwa i Polski" sfor.mowal rzqd, przeciwktoremu "wystqpil ze zbrojnym protestem wodz narodu Pilsudskii wyp~dzil przekupniow ze swiqtyni." Chwalqc rzqdy pomajowe,zwlaszcza za ich polit y k~ gospodarczq, wytykal Bojko Witosowii jego otoczeniu bezplodnq opozycyjnosc, "dokuczanie w slowiei pismie rzqdowi, aby mu prac~ udaremnic". Prezesowi - konczylBojko - "nieraz radzono zyczliwie, by nawiqzal rokowania z rZqdem,chocby za c e n ~ usuni~cia s i~ chwilowego z politycznej arenyklubowej", on jedna'k "nie chce 0 tym slyszec".Ata k Bojki na Witosa wzbudzil od razu jednq zasadnicZq Wqtpliwoscna tury moralnej. Wojt z Gr~boszowa zapomniaI jakbyo tym, ze za lini~ politycznq Stronnictwa on rowniez - jako prezesh{)norowy - ponosi wspolodpowiedziainosc. Bojko przez dlugiczas, jeszcze bezposrednio po zamachu majowy.m, nie widzial nicniewlasciwego w post~powaniu Witosa. Charakterystyczna jest tukilkakrotnie cytowana scena, jak w maju (czerwcu?) 1926 roku,, W . Wito s . o p . cit., s. 169. 7 B. Sin;:;c r, Od W i t osa do Slawk a, P a r yz 1962, s. 89. 93
ANDRZEJ ROMANOWSKI, RYSZARD TERLECKI--- -----z polecenia Pilsudskiego telefonowal do Witosa premier Bartel."Witos - pisze jego monografista Andrzej Zakrzewski - nie przyjqlpodanej mu sluehawki. Natomiast dose glosno rzekl: Powiedzmu pan, nieeh mnie poealuje w Q".", ktorq to odpowiedz Barteluslyszal, po ezym zanieehal prob nawiqzania kOJ1taktu z prezesemPiasta. 8 Ineydent ten wydaje si~ bardzo charakterystyezny z kilkupowodow. Po pierwsze: wykazuje niezbieie, ze nie kto inny, aleWitos wlasnie nie zyczyl sobie jakiegokolwiek porozumienia z sa,naejq. Po drugie: ujawnia, Ze juz wtedy zarysowaly si~ w przywodztwiePiasta roznice zdail, bowiem wi~kszose obeenyeh uwazala,ze Witosa nikt nie upowaznil do tego rodzaju odpowiedzi.Po trzeeie wreszeie - charakterystyczna jest wowezas postawaBojki, ktory jako jeden z nielicznyeh zdeeydowanie poparl Witosa.Po poltora l'oku stanowisko Bojki bylo juz biegunowo odmi~mne:czar,no-biale widzenie rzeezywistosei, bezwzgl~dne pot~pienieWitosa i rownoezesna apoteoza Pil:sudskiego - wszystko tonie swiadczylo najlepiej 0 lojalnosci senat{)fa, rodzilo przypuszeze-.nie, ze stal si~ on narz~dziem w r~ku sanaeji. Wskazywano nawetna poslow: Mariana Dqlbrowskiego i Ludwika RubIa, jako na rzekomyehautorow inanifestu (tak, jakby Bojko nie umial pisaei jakby Dqbrowski nie byl poslem z listy PSL-Piast... ) Bojko stanowczoodrzucal oskarzenia, jakoby dzialal za ezyjqs namowq. UsiIowal wykazyrwae, ze .zastrzei:enja wobec Witosa mial juz przedprzewrotem majowym, zaslanial si
ODS T~ PSTWO SENATORA BOJKIoczekiwane podzialy, konflikty i rozlamy. Maj 1926 roku i wydarzenia,kt6re staly si~ jego nast~pstwem zmusily wielu polityk6w,cz~sto cieszqcych si~ duzq popularnosciq, a kt6rych pozycja'na mapie politycznych podzial6w wydawala si~ juz raz na zawszeprzesqdzona, do dokonywania nowych wybor6w, przewartosciowywaniadotychczasowych poglqd6w. Bolesne rozczarowania i zawodynie omin~ly ruchu ludowego. Jego ro:zJbicie umacniafy nie tylkor6inice formulowanych jeszcze w odmiennej rzeczywistosci program6w,ale takie prestiz chlopskich przyw6dc6w, mozolnie zabiegajqcych0 poparcie w najliczniejszej warstwie spoleczenstwai wyniesionych tym poparciem do najwyiszych godnosci w niepodleglympanstwie.10 maja· 1926 roku Wincenty Witos, wbrew ostrzeieniom wysuwanym'r6wniei przez dziaiaczy jego wlasnego stronnictwa, zdecydowalsi~ objqc funkcj~ premiera w centrowo-prawicowym rzqdzie(utworzonym przez koalicj~ Piasta, endecji, chadecji i NarodowejPartii Robotniczej). Spowodowalo to kategorycznq opozycj~ calejsejmowej lewicy, w tym takie PSL-Wyzwolenie i StronnictwaChlopskiego. Wywolalo tei konsternacj~ i niepok6j w szeregachPiasta, tym bardziej, ie poprzedniego dnia w "Nowym KurierzePolskim" ukazal si~ wywiad Witosa, kt6ry z prowokacyjnym lekcewareniemwypowiadal si~ o.sile i zdecydowaniu Marszaika Pilsudskiego.Dokla'dnie w dwa dni potem rozpocz~ly si~ wydarzeniaznane dzis jako przewr6t majowy. Akcja Pilsudskiego wymierzonabyla przede wszystkim przeciw prawicy, a sprzymierzeni z niqWitos i ludowcy z Piasta traktowani. byli jako przeciwnik raczejdrugoplanowy. Los sprawil jednak, ie obalony po trzydniowychwalkach premier przeistoczyl si~ z czasem w najbardziej nieziomnegoobronc~ obalonego porzqdku. Az do czerwca 1939 r., kiedyjuz po powrocie z emigracji ll.i>unqi si~ z czynnego iycia politycznego,byi bodaj najgrozniejszym przeciwnikiem sanacji.Ale po maju nie od razu i nie caiy ruch ludowy znalazl si~wsr6d antagonist6w Marszalka. Przeciwnie: pierwsze lata pozwalalyiywic nadziej~, ie uda si~ osiqgnqc niezb~dny kompromis, iechlo pskie partie wzmocniq szeregi zwolennik6w Pilsudskiego. Toprzeciei PSL-Wyzwolenie, glosem swojej Rady Naczelnej i gl6wnegoorganll prasowego, domagalo si~ w pierwszych dniach pozamachu powolania Marszalka na stanowisko Prezydenta Polskii powierzenia mu wladzy dyktatorskiej. W p6ltora roku p6zniej,jlli vv czasie, gdy w stronnictwie narastaly glosy krytyczne wobecrzqdu, w przedwyborczych rozmowach prowadzonych w grudniu1927 r. przez Jana Woznickiego i Maksymiliana Malinowskiegoz Adamem Skwarczynskim i Kazimierzem Switalskim, ludowcyproponowali SOjllSZ wyborczy z prorzqdowq Partiq Pracy, albo 95
ANDRZEJ ROMANOWSKI, RYSZARD TERLECKIw tych okr~gach, w ktorych rZqd zrezygnowalby z wla.c;;nej listyprzyj~ciepilsudczyk6w na swojq list~ wy:borczq. Gdy WyzwoJeniecoraz wyraznie j sklanialo s i~ ku opozycji, jego szeregi opuscilim. in. Boguslavv Miedzinski, Antoni Anusz i Eustachy Rudzinski.Podobnie Stronnictwo Chlopskie popado zumach majowy, a kiedyw 1927 r. cz~sc jego kierownictwa krytycZllie ustosunkowala si~do posuni~c rzqdu, grupa sympatyzujqcych z Pilsudskim dzialaczyskutecznie paralizowala pr6by przej.scia Stronnictwa do opozycji.Na przelomie 1927 i 1 ~ 28 r., gdy przeciwnicy sanacji znalezli si~w wi~kszosci, grupa ta (m. in. Karol Polakiewicz, Marian Cieplak,Jozef Sanojca) opuscila Stronnictwo Chlopskie.-Opuscili je takze usuni~ci decyzjq Zarzqdu Glownego z grudJlia 1927 - Hipolit Sliwinskii Jan Stapins·ki. Szczegolnie odejscie tego ostatniego jednego z tworcow i przywodcow ruchu ludowego jeszcze z okresuzaborow .:...- stanowilo powaznq strat~, wymiernq takze odejsciemlicznych jego zwolennikow w Malopolsce.Pomajowe konflikty i rozterki najmocniej d ·o t kn~ly PolskieStronnictwo Ludowe Piast. Rola Witosa jako obalonego premieraod poczqtku narzucala stanowis ko opozycyjne, wynikajqce chocbyze spostponowania przez zamachowcow ludowego przywodcy; podobnapostawa b,yla charakterystyczna ·dla byly ch ministrow wjego ostatnim rzqdzie, np. dla wiceprezesa Stronnictwa - WladyslawaKiernika IUlb Sl anislawa Osieckiego. J d nak przynaleznoscdo P.iasta nie musiala wtedy oznaczac opozycyjn : sCi W O',)eC rzqdu.Wsrod aktywu terenowego Stronnictwa nierzadkie byly glosy:"Jestesmy piastowcami, ale .nie witosowcami". Po wyjezdzie Witosa z Warszawy kierownictwo PSL-Piast znalazlo si ~ w r~kachJaJla D~ bskj,ego i Macieja Rataj-a. Pierwszy z ni.ch byl od dawnazwolennikiem Pilsudskiego, drugi - najpowazniejszy konkurentdo stanowiska lidera partii - juz poprzednio wypowiadal si ~przeciwko budowaniu rzqdowej koalicji we wspolpracy z endecjq,a pozniej - jako Marszalek Sejmu - przyczynil si~ do . zalegalizowaniaprzewrotu majowego. Wkrotce potem Rataj rozpoczql zakulisowezabiegi majqce na celu usuni~cie Witosa z prezesuryStroJlnictwa, namawial go tez na wyjazd z kraju i na dluzszy odpoczynekw Ameryce. Gdy przyszlo jednak do rozstrzygajqcegostarcia, marszalek Rataj wolal pozostac w cieniu i z bezpiecznegodystansu obserwowac rozwoj wydarzen. Tymczasem wsrod kierownictwaPiasta rosla w sil~ grupa zwolennikow nawiqzaniawsp61pracy z rzqdem.. Na jej czolo - wobec niejasnej postawyRataja - wysul1ql si~ Jakub Bojko.96
ODST~PSTWO SENATORA BOJK.IVW ktorym mQmencie Bojko z dotychczasowego lojalnego wsp61pracownika Witosa zaczql wyrastac na jego wroga - pd'wiedziecjest dzis trudno. Faktem jest, ie jui 15 grudnia 1926, na zebraniuklubu poselskiegQ PSL-Piast wystqpil on z krytykq prezesa, zarzucajqcmu dzialalnosc frakcyjnq. W cztery dni potem, w 52 numerze"Pia'sta" wi,cemarszalek Senatu pisal: "Nam chlopom wPolsce, przydal1by si~ ta:ki prorok, aby magI rozbity oboz dilopskipchnqc do pracy dla Boga, Ojczyzny i ludu. (...) Ale na niesz'cz~scie[lie mamychlopi takiego m~ia, ktoremu tby wszyscy chiopidali wia rE;,." Nikt nie mogi miec wqtpliwQsci, ie sqdy takie godzilyw Witosa, kwes
ANDRZI!J ROMANOWSKI, RYSZARD TERLECKI,nowne kroki zmierzajqce do porozumienia z Piastem - tym razemjednak jui ponad glowq nieprzejednanego Witosa. Byl rok1927. Bojko znalazl si~ na rozdroiu. Chcqc broniC chlopskiego interesu,ch!opskiego charakteru Stronnictwa, chlopskiej tOZsamosci- musial zwr6cic si~ otwarcie przeciw temu, kt6rego - nawet·w momentach krytyki - uwaial za autentycznego p r zyw6dc~znacznego przynajm.niej odlamu polskiego ludu. Witos byl nietylko dwukrotnym premierem RZqdu Chjeno-Piasta; byl taki e premieremRZlldu Obrony Narodowej, czlowiekiem, kt6ry siedem la twczesniej dobrze zasluiyl si~ Ojczyznie. Bojko dobrze zda wal sobiez tego sprawE;, skoro nawet w s wym manifescie por6wnywalWitosa do kolodzieja Piasta. Totei przez dlugie miesiqce 1927 r .stary senator wahal si~, obserwowal i - rnilczal.Jednak decyzj~ podjql. Na dzien 29 wrzesnia 1927 zaprosil doRzeszowa - bez wiedzy Witosa - posl6w i senator6w z Piastaw celu naradzE!nia si~ nad przyszlosciq Stronnictwa. Akc j~ t E; spotkaloniepowodzenie: do Rzeszowa przyjechalo tylk o siedmiu dzialaczy,uastawionych najbardziej opozycyjnie wobec prezesa. W ' tejsytuacji nie moina bylo dokonac zmiany linh politycznej PSL-Piast, mozna bylo jedynie spowodowac rozlam. Ale wlasnie dotego rue chcial dopuScic stary Jakub Bojko.Nadszedl dzien 12 pazdzier'hika, na kt6ry z kolei Witos zwa talposiedzenie calego klubu parlamentarnego w Warszawie. Tym razemp.rzyb)!lo 51 os6b. lch burzliwe obrady przeciqgnE;ly si~ nadzien nastE;pny. Witos spotkal si ~ tutaj ze zdecydowanq krytykqze strony tych nawet posl6w i senator6w, kt6rych uwaial dotqdza swych stronnik6w (jak Andrzej Sredniawski, J6zef Bednarczyk,Jan Gawlikowski, J6zefat Blyskosz, Wiktor K ulerski, Ignacy Miciilski,czy J6zef Kowalczuk). Zarzucono prezesowi aatydemokratycznei dyktatorskie rnetody sprawowania wladiy (Jan Nawrocki),krytykowano jego doradc6w, zwlaszcza Wladyslawa Kiernika (JanJedynak), ,zqdano nawiqzania wsp61pracy z rzqdem (WladyslawKosydarski).Jakub Bojko przemawial dwukrotnie. Przypornnial swoje zaslugiw dziejach ruchu ludowego, przypornnial swoje poparcie dlaWitosa w trakcie dokonywania rozlamu w PSL w r. 1913. Dlategoteraz - twierdzil - rna prawo "zwr6cic uwagE; blqdzqcym wedlejego zdania, co robiq zIe, lub niewlasciwie." Jedynq prawdq podkresIal - jest to, ze "chlopi walki z rnarszalkiem Pilsudskimnie chcq." Prawda ta coraz s zerzej docierala do kierownictwaPiasta.Ale i tym razem zdolal Witos obronic SWq . pozycjE;. "Dys}{usj E;w klubie rozegral w spos6b rnistrzowski - pisze Andrzej Garlicki.Pozwolil przeciwnikorn ujawnic calq k h argumentacjfi98
ODSTI;PSTWO SENATORA BOJKI1 dopiero wowczas uzyl swyeh zwolennikow, a sam zabr al glos-jako ostatni." 12 Jedynym ust~pstwem prezesa bylo powolanie trzyosobowejkomisji z Bojk'l na ezele, ktora miala zbadac warunkiporozumienia z rZ'ldem, poza tym wszystko pozostalo po staremu.Bojko nie d a! po sobie poznac r ozczarowania: gdy zorientowal sillw przegranej, sam udzielil poparcia Witosowi, mowi'lc: "On mlodyi zdrow,. to nieeh prowadzi dalej po li tyk~, ja juz stary, nie mog~,mus z~ spoez'lc/ 'ezy nap r awd~ ehcial wt!=!dy "spocz'lc"? T~ jego d wulieow'l postaw~z pa£dziernika 1927 r. dobrze zapami~ tali inni dzialacze ludowi.Ale tak ezy inaczej - rozlam w Stronnietwie stal si~ koniecznosei'l.Bojko robil wszak co mogl, by ~enic p oli tyk ~ , kt6r'luznawal 'za bl~nq. Spotkalo go niepowodzenie, wi~e znowu si~wahal, zw16czyl, rozwazal, milczal. Min ~ly eale dwa tygodnie, zanimpodjql deeyzj~ wystqpienia z Moim slowem do Braci wlosciani Ludzi do brej w oH."Zdrada Jakuba Bojki" - tak ez~sto bywa okreSlana ta deeyzja.ezy rzeczywiscie? S~d ziwy przywodca ealym swym po s t~ p owaniemw roku 1927 udowodnil, ze nie chcial wywolywac r ozlamu. I nawetteraz, w momencie ogioszenia manifestu, przyswiecaly mucele zgola odmienne. "Ruch ludowy - pisal tutaj senator - trzebaoczyscic z brudnych nalecialosci i zjednoczyc." I dalej: "Niechsi~ skupiq wszyscy dzialacze ludowi dobrej woli, k torzy w niezadlugimczasie na wielkim kongresie w Krakowie u stop Waweluuswi ~cq zwiqzkiem braterskim ten nowy r ozdzial naszych praenad zjednoczeniem ludu polskiego." A w i ~c 0 to chodzilo : 0 konso lid ac j~ milionowych rzesz wloscianskich. 0 zjednoczeriie pozapartyjne,na gruncie interesu Panstwa. 0 skupienie ehlopow polskichpod sztandarem Marszalka Pilsudskiego.Dzis, z perspektywy lat, przecieramy .:" tym momencie oezy zezdumienia. e zy rzeezywiscie byla kiedykolwiek taka mozliwosc?ezy ten am:bitny, d al e kosi~Zny plan by! w ogole realny? "Bojkomial s zans ~, by stan'lc na czele zjednoezonego ruehu Judowego.To bylo rzec:zywiscie wielkie nazwisko." Tak pisze Andrzej Garlicki.13 Zjednoezeniem Ludu nazwal Bojko zalozonq przez siebiew grudniu 19 ~7 r. o rga n i zacj ~ chlopskq. Nie zamierza! dzielic,chcial jedtlOczyC."Nie ze jd~ juz z tej drogi - pisal w artykule Dlaczego rzucilemWitosa - born to co zrobil, nie zrobilem po to, aby mandat otrzymac,nie po to takze, by Piasta ezy inne Stronnictwa rozbijac, leezpo to, aby szukac tego, co zgin~lo , aby ::0 rozbite jednoczyc." 14.. A. Garllcki, Od maja d o Brzdcta, Warszawa 1981, 9. 160.13 Tarnze, 9 . 162." ."Chlop Polski" 1927 n r 1.99
ANDRZEJ ROMANOWSKI, RYSZARD TERLE·CKIv Natychmiast pO ogloszeniu manifestu Jakub Bojko otworzyl wKrakowie Naczelny Sekretariat swej organizacji: pocz'ltkowo wudost~pnionym mu przez Jana Stapinskiego lokalu redakcji "Przyja'CielaLudu", przy al. Reformackiej 7, potern - przy Rynku Kleparskim14. Rownoczesnie zacz'll zabiegae 0 zalozenie nowego pismaludowego. Starania te zakoilczyly si~ niebaw~m sukcesemi juz 4 grudnia 1927 ukazal si~ w K;rakowie wysokonakladowytygodnik "Chlop Polski". Od tego momentu wicemarszalek Senatumial: juz trybun~ do gloszenia swych .poglqdow, pismo zas rozpocz~lood razu energiczn'l kampani~ na rzecz zjednoczenia ruchuludowego."Haslem naszym Zjednoczenie Ludu - glosila tu stala reklamowka- Bracie chlopie! Zakasaj natychmiast r~kawy i organizujwies swoj'l i powiat pod tym haslem. Niech zyje MarszalekPilsudski! Niech zyje Jakub Bojko!""Chlop Polski" nieustannie publikowal naplywaj'lce z calegokraju do Bojki telegramy gratulacyjne i holdownicze listy, a takze- satyrycz.ne wiersze 0 W'i'tosie i Piascie. Pi'Smo od razu sprecyzowaloswoj program polityczny: najpierw - w nr 1 - w postaci,,10 przykazail zwolennikow Zjednoczenia Ludu", potem - w nr 2z 11 XII - jako "Deklaracj~ i hasla Zjednoczenia Ludu". "Zjednoczeniowcy"z'ldali w sprawach chlopskich: przeprowadzenia reformyrolnej, zwi~kszenia dzialalnosci oswiatowej na wsi, rozszerzeniapowszechnego, bezplatnego nauczania i wprowadzania 7-klasowejszkoly powszechne j, a w sprawach ogoln·opailstwowychwzmocnienia wladzy Prezydenta. Deklarowali swe gor'lce przyw,i'lzaniedQ reEgii katoli
ODST~PSTWO SENATORA BOJKIbylej Kongres6wce - rolnik J 6zef Zielinski i na Kresach - GustawStonowski. Grupa ta rozpocz~la niebawem budow~ sieci terenowejna szczeblu wOJew6dztw i powiat6w.Tymczasem manifest Ja,kuba Bojki spotkal si~ z zywym zainteresowaniemw calym kraju. "Niemal wszystkie partie polityczne pisze J6zef Ryszard Szaflik - z zadowoleniem przyj~ly wiadomose0 rozbiciu ich powaznego konkurenta politycznego: Wi~eejniz z rezerWq zachowala si~ jedynie endecja." 15 StronnictwoChlopskie oraz PSL-Wyzwolenie nie ukrywaly satysfakcji: na 1amach,,\Vyzwolenia" na pnyklad witano obudzenie si~ w Bojce"sumienia i zerwania nie tylko z Witosem, ale z calym zgangr·enowanymstronnidwem piastowc6w." 16 Organ Stronnictwa Chlopskiego~ "Gazeta Chlopska", niezalemie od zglaszanych wobecBojki zastrzezen, pisal: "To co dotqd senator Bojko zrobil, wyst~pujqCz Piasta i pot~'Piajqc Witosa, to jest dobre." 17 Osobiscie poparIBojk~ przywodca Stronnictwa - Jan Dqbski. Zasluzonywspoltworca ruchu ludowego w Galicji - Jan Stapiilski (czternascielat wczesniej drama'tycznie por6zniony z Bojkq) teraz witaljego secesj~ opublikowanym w "Przyjacielu Luclu" artykulemChwala Bogu na wysokosciach. Pisal tu m. in. "Ja oswiadczam niniejszym,ze jestem gotow w zupelnosci si~ podporzqdkowae podrozkazy Jakuba Bojki, skoro ,celem jest zjednoczenie rzeszy chlopsl
~NDRZEJ ROMANOWSKI, RYSZAR D TERL EC KIza dotychczasoWq li ni ~ politycznq, a winq za brak wspolpracyobarczal oboz sanacyjny. To stanowisko prezesa spotkalo si~ z poparciemnajwybitniejszych dzialaczy Stronnictwa: Macieja Rataja,Jana Dqbskiego i - nieoczekiwanie - takie Andrzeja Sredniawskiego.(Nie mowiqc juz 0 Kierniku, Osieckim i Brodackim). Wwielu wojewodztwach i powiatach odbyly si~ wkrotce zjazdy partyjne,n a ktorych wyrazano poparcie dla polityki Stronnictwa.Uchwalano rezolucje p ot~piajqce akcj~ Bojki: "Przykry jest widokczlowieka, ktory u schylku zycia burzy dzielo swej kilkudziesi~cioletni ej pracy" - glosil list od Prezydium Zarzqdu GlownegoOgolnopolskiego Zwiqzku Akademickiej Mlodziezy Ludowej z 30pazdziernika 1927. 20Wbrew wszelkim pozorom, dzialacze PSL-Piast dalecy byli jednakod jednomysln{)sci. Dla wielu z nich Bojkowa wizja zjednoczeniaruchu ludowego byla atrakcyjna i obiecujqca. Wladze Stronnictwaspieszyly co prawda z zapewnieniami, ze i one Sq za zjednoczeniem,zacz~ ly nawet udzielac ograniczonego popar cia rzqdowiPilsudskiego, ale przeciez trudn{) bylo wierzyc w szczerosc tychdeklaracji. Odezwaly s i~ wi~c gl{)sy za porozumieniem z Bojkq, odzywala- na przyklad w wypowiedziach Jozefata Blyskosza i J ozefa Kowalczuka - krytyka prezesa. Inni opozycjonisci byli bardziejkonsekwentni i po prostu - wyst~powa li ze Stronnictwa.Poznq jesieniq 1927 r. PSL-Piast wkroczyl w n a jci ~Zsz y kryzysw swych czternastoletnich dziejach. To jego kosztem zwlaszczawzroslo Zjedn{)czenie Ludu. Organ.izacja J akuba Bojki zdobylawkrotce niemale wplywy na terenie calego kraju - przede wszystkimw Krakowskiem i na Pomorzu. TakZe gdzie indzie j - wwojew6dztwie warszawskim, lubelskim, kieleckim, i bialostockimopuszczali szeregi Piasta wybitni, zasruzeni dzialacze. J ako jedniz pier wszych odeszli wspomniani: Wladyslaw Kosydarski oraz redakt{)r"Ilustrowanego Kuriera C{)dziennego" - Marian Dqbrowski.Wycofal si~ tez senator Ignacy Micinski - prezes .Zarzqdu. Wojewodzkiego w Kielcach. Szeregi P iasta opuszczali takze inni:Wladyslaw Byrka, Wladyslaw Dlugosz, Macie j Czula, F,ranciszekMaslanka, Walenty Toczek ... "Jestem 'piastowcem spod Z'llaku Bo.iki"- wyznawal Antoni Szinigiel. A Jozef Bednarczyk - gazdaz Cichego na Podhalu obwieszczal patetycznie: "Z rad{)sciq st aj~w szeregach Bojki i opuszczam Ci~, Witosie".Nie wszyscy jednak, kt6rzy odchodzili z P iasta, stawali rownoczesniew szeregach Z jednoczenia Ludu. W Wielkopolsce powstalaodr~bna , prosanacyjna organizacja - Zjednoczenie Wloscian (utworzonaprzez prezesa Zarzqdu Okr~gowego PSL-Piast - Idziego102.. " P last" 1927 nr 41.
ODST~PSTWO SENATORA BOJKIMatyskiewicza oraz redaktora naczelnego "Wloscianina" - J6zefaJurka). Na Pomorzu, jeszcze przed manifestem Bojki, wyodr~bnilasi~ z Piasta osobna grupasecesjonistow, z Janem Kruszewskim naczele, tworzqc Zjednoczenie Gospodarcze. Brak wi~c bylo - jakz tego widac - centralnego osrodka zjednoczeniowego, brak bylorealnego planu dzialania, brak bylo nade wszystko energicznegoprzywodcy. Dla ambitnych zamierzen Bojki mialo si~ to szybkookazac zab6jcze. .Na razie jednak stary senator triumfowal. "Dzis, kiedy od Witosaodszedlem - pisal w artykule Dow6dca, kt6ry przegral bitw~,musi bye· z dow6dztwa usuni ~ty - musz~ stwierdzic, ze Witosidzie ku przepasci, ale tez i dzis serce mnie boli, ze si~ tak zmarnowaLB1edny ten w6dz Piastowy, po tysiqce razy biedny. Aleniestety on tego nie widzi i widziec zdaje si~ nie chce tych brudas6wmoralnych i tych brudnych spraw, w ktorych si~ wrazz nimi zaplqtal." 21Slowa te padly 11 grudnia 1927 roku. W dziewi~c dni potem,na sciSle poufneJ konferencji w Tarnowie, Witos pod naciskiemwsp6lpracownikow, zgodzil si~ na podporzqdkowanie Bojce.VIAle byl to ze strony przywodcy Piasta tylko jeden z wielu jegomanewrow taktycznych, obliczony na zyskanie na czasie. WHos,deklarujqc ch~ c zjednoczenia ludowcow, musial ustosunkowac si~pozytywnie do Bojki, ktory dzielo takie wlasnie podjql. Z drugiejstrony - chE;C zachowania tOZsamosci Stronnictwa - r6wnoczesniew sojuszu z Bojkq i z utrzymaniem swojej prezesury - bylaprzeciez i nielogiczna i niemozliwa. Dlatego Witos, wyrazajqc ch~cwsp6lpracy z senatorem, zarazem staral si~ go osmieszyc i skompromitowac,jako czlowieka rzekomo nierozgarni~tego i chciwego,'(vide artykul Czy to jest pOdle czy tylko naiwne?, "P.iast" 1928nr 1). W sukurs przyszly prezesowi dalsze oswiadczenia L protestyplynqce z r6Znych organizacji terenowych Piasta. Sposr6d nichs·zczegolnie przejmu jqco w swym autentyzmie brzmial List otwartyrzeszy tysi~czne j chlopskiej z . Kalusza w wojew6dztwie stanislawowskim,skierowany do Jakuba Bojki: "Panie Senatorze, zdradzilesnas, rozbiles jednosc ludowq. (...) Kazdynumer Twojej odezwywydawanej teraz, kraje nam serca chlopskie. (...) Dzis jeste~starcem, wiE;C moze nie wiesz, co robisz. (...) Dlatego prosimy Ci~,Panie Senatorze, blagamy, wr6c do nas, my Ci~ kochamy, caly11 ;.Chlop P
ANDRZEJ ROMANOWSKI, RYSZARD TERL6CKIwschOO b~dzie si~ cieszyl, Bog da Ci za to jeszcze dlugie lata zycia,bys z nami dalej pracowal, dzieciom naszym przekazemy, zesenator Bojko to wasz dziad chlopski, ktory urodzil si~ chlopemi chlopem mi~dzy chlopami umarl. Oto Ci~ jeszcze raz prosimy..." 22 Okazalo si~ wi~c, ze stronnicy Witosa Sq liczniejsi niz tosi~ zdawalo Bojce.Mimo to prezes Piasta nie lekcewazyl niebezpieczeilstwa: obiecywalwspolprac~ z pozostalymi ugrupowaniami ruchu ludowego,sugerowal moiliwosc porozumienia z Pilsudskim. Byla to politykanieslychanie zr~czna, otwarta na szereg mozliwosci, zostawiajqcasobie na wypadek niepowodzertia rozmai'te drogi odwrotu. W rezultacieznaczenie Witosa zacz~lo ponownie wzrastac.Tymczasem nadchodzily pierwsze pO przewrocie majowym wyborydo Sejmu i Senatu. W tej sytuacji Zjednoczenie Ludowe zawarlosojusz z urgupowaniami sanacyjnymi: Zwiqzkiem NaprawyRzeczypospolitej i Partiq Pracy. Rzeczq znamiennq i zaskakujqcqbyl rozdzwi~k Zjednoczenia z powstalym w~asnie ZwiqzkiemChlopskim Jana Stapiilskiego. Zarowno Bojko jak Stapiilski gorqCOpopierali Pilsudskiego, nie byli jednak w stanie znaleic plaszczyznywspoldzialania. W ten spos6b po raz kolejny ujrzec moinabylo rozproszenie inicjatyw wsrod prosanacyjnych dzialaczyludowych, widoczny si~ okazal brak autentycznego przywOOcy.Niezaleinie od licznych wystqpieil z PSL-Piast, niezaleznie od zywegooddiwi~ku, z jakim stronnictwa chlopskie przyj~ly manifestBojki, do Zjednoczenia Ludu zglaszali formalny akces dzialaczeniezby(liczni i mczej drugorz~dni. Wbrew oczekiwaniom nie wstqpHtu ani Boleslaw Wyslouch, ani Maksymilian Malinowski, anijakpami~tamy - Andrzej Sredniawski. (Ten ostatni nawet wyroznilsi~ wyjqtkowo nieprzejednanym stanowiskiem wobec BojkiloWkr6tce zresztq ostygl poczqtkowy entuzjazm chlopskich polity.kow:stronnictwa 'zacz~ly widziec w Zjednoczeniu Ludu nietylko wielkq szans~; takze - niebezpiecznego konkuren.ta.Widzqc zarysowujq1ce si~ niepowodzenie swej polityki, Jakub Bojkozglosil formalne przystqpienie do obozu sanacji. 19 stycznia 1928podpisal - razem z 272 sygnatariuszami - Deklaracj~ programowqBezpartyjnego Bloku Wsp6lpra.cy z Rzqdem Marszalka Pilsudskiego(taka byla pierwotna nazwa BBWR). Wkrotce zostal tezwiceprezesem tego ugrupowania, zast~pcq Walerego Slawka. Decyzjata okazala si~ rozsqdna, bowiem 4 i 11 marca 1928 BBWRzwyci~zyl w wyborach bezapelacyjnie (otrzymal 125 mandatow,stajqc si~ najwi~kszq silq politycznq w Polsce). PSL-Piast zdolalozdobyc jedynie 21 mandatow - wobec 70 uzyskanych w r. 1922f04" "Piast" 1928 nr 2.
\ODST~PSTWO SENATORA BOJKIutracilo m. in. znacznq ilose glosow w wojewodztwie krakowskimdotychczasowejtwierdzy wyborczej Witosa. Inne stronnictwa ludowerowniei spotkalo niepowodzenie, chociai daleko mniejsze.Wyzwolenie na przyklad otrzymalo 40 mandatow, wobec 49 uzyskanychpoprzednio.Tak wi~c Bojko ze swymi zwolennikami znalazl si~ w oboziezwyci~zcow. Ale nie mogi nie widziee, ie jest to jui inne zwyci~stwo,nii to, ktorego wizj~ roztaczal niedawno w manifescie. Ruchludowy pozostal rozbity. BBWR mogi stac si~ ostatniq jui plaszczyznqjego konsolidacji. Dlatego wi~c Bojko z niezmiennq ostentacjqpopieral w tym czasie Pilsudskiego. Znal go od roku 1914,kiedy Komendant, przeprawiajqc si~ z I Brygadq przez Wisl~, odwiedzilznanego dziaIacza w Gr~boszowie. Bojko - oprocz niewqtpliwegozafascynowania osobowosciq Pilsudskiego - widzialw jego polityce wielkq szwns~ dla polskiej wsi i polskiego panstwa.W lipcu 1928 oswiadczyl w Krakowie: "Poki iycia megonaszego ukochanego Wodza nigdy nie opuszcz~ ."A przeciei wtedy wlasnie dobiegal konca okres solidarnego poparciawi~kszosci partii chlopskich dla rzqdow sanacyjnych. ZarownoWyzwolenie jak i Stronnictwo Chlopskie przeszly po wyborachdo otwartej opozycji. Ludowcy wierni Pilsudskiemu, tacyjak Bojko czy Stapi!lski, znalezli si~ w mniejszQsci. Wreszcie, w1929 roku wszystkie trzy stronnictwa ludowe spotkaly si~ w Centrolewie.I tak wlasnie - jak na ironi~ - zaczql si~ realizowaeBojkowy plan zjednoczenia ruchu ludowego: nie w sojuszu z Pilsudskim,lecz w coraz ostrzejszej opozycji wobec niego. Od tegomomentu, ad powstania Centrolewu, koncepcja polityczna Bojkiostatecznie stracila racj~ bytu.On sam zas - coraz bardziej rozczarowwny - przestawal powoliodgrywae jakqkolwiek czynnq rol~ politycznq. Skon,czyl wtedyokres swych wystClpienparlamentarnych. Zapami~tano go jedyniejako Marszalka seniora, otwierajqcego sesj~ Sejmu 27 marca1928, kiedy to policja usun~la z sali awanturujqcych si~ poslowkomunistycznych. Tego samego dnia odbylo si~ w kuluarach sejmowychkolejne, raczej jui jednak wylqcznie kurtuazyjne, spotkanieBojki z Pilsudskim. Stopniowo tei wycofywal si~ senator z redagowania;,Chlopa Polskiego", chociaz firmowal go swoim nazwiskiemdo ostatniego numeru. Wlasnych tekstow publikowal tucoraz mniej i biernie godzil si~ na drastyczne ograniczenie problematykiwiejskiej. W koncu zrezygnowal i z tego: w czerwcu1929 r. przystal na polqczenie "Chlopa" z wychodzqcym w Wars.zawienowym tygodnikiem ludowo-sanacyjnym "GospodarzemPolskim". Bo}ko mial redagowae pismo wspolnie z Feliksem Gwizdzem,faktycznie jednak nie mial ju~ na nie wpIywu.105
ANDRZEJ ROMANOWSKI, RYSZARD TERLECKIU I>chylku lat dwudziestych sytuacja s~dziwego senatora bylawi~c prawdziwie nie do ·pozazdroszczenia'- Nawet Jan Stapinskizarzucal mu teraz dopuszczenie do oslabienia roli politycznej chlopoww BBWR. Zarzut to byl doM! demagogiczny: w Bloku Bezpartyjnymchlopi stanowili jednq z najsilniejszych grup. Mimo totrudno bylo nie zauwazye, ze Bojko, ktory jeszcze niedawno wzywaldo skupienia s i~ wszystkich ludowcow wokol swej osoby, terazpozostal osamotniony. Usilowal wi~ c przynajmniej wplywaelagodzqco na antyludowcowy kurs sanacji, bezskutecznie odradzalWaleremu Slawkowi uwi~zienie Witosa i innych przyw6dcowopozycji. Do Pilsudskiego jednak w tym okresie nie trafi!.Nie magI? Nie chcial? Jakkolwiek by bylo, nie ulega wqtpliwosci,ze nie mial zasadniczych zastrzezen: proponowal Slawkowi odmiennqtaktyk~ , a nie innq polityk~. Przedkladal, aby Witosa i innychludowcow "nie wi~zie i nie robie m~czennikami w oczachciemnej, nieuswiadomionej braci chlopskiej".2s Idqc z Pilsl.\dskim,uznawal prymat racji pailstwa nad interesami partii i warstw spolecznych.W 1935 r. glosowal lojalnie za przyj~ciem Konstytucjikwietniowej.I to byl jego ostab!.i akt polityczny. Wkrotce potem, po smierciPilsudskiego, zrezygnowal z ubiegania si~ 0 mandat w kolejnychwyborach do Sejmu i Senatu. Byl 0 dziesi~c lat starszy od Marszalka,dobiegal juz osiemdeiesiqtki... Rozumial, ze jego czas minql.Pozostaje pytanie , dlaczego - mimo tylu atutow - nie dokonaldziela zjednoczenia? Dlaczego malad si~ w izolacji? Dlaczegoprzegral? 0 okolicznosciach towarzyszqcych stopniowemu traceniuprzez Bojk~ swoich wplywow - ' byla juz mowa. Tu trzeba dodaekonstatacj~ najogolniejszq: prosanacyjny ruch ludowy, mimo swegoniewqtpUwego znaczenia, nie mial przywodcy na miar~ Witosa.Przywodcq takim nie byl takze Jakub Bojko, ktory cale zycieczuJ si~ bardziej pisarzem niz politykiem. Mimo kilkudziesi~cioletniej dzialalnosci w ruchu ludowym nie dorownywal .on Wito- sowi ani energiq, ani doswiadczeniem politycznym, nie byl m~zemstanu, nie zajmowal najbardziej eksponowanych stanowisk W. odrodzonympanstwie, nie przewodniczyl koalicyjnym gabinetom, nieZIllal trudnej sztuki partyjnych rokowan, nie potrafil zawieractaktycznych kompromisow. PodjqJ si~ roli, do ktorej nie dorosl,chociaz predysponowala go do niej popularnose i powszechny szacunek.Zjednoczenie Ludu nie dysponowalo sprawnym i wyprobowanymaparatem partyjnym, nie mialo w swoich szeregach doswiadczonychorganizatorow. Bojko poszedl za glosem sumienia,•Wo• J . Bojko, Czy t ego p. Wltosowt I cMopom potrzeba?, (w:) paml~tnlkt,jew6dzkle Archlwum Pailstwowe w Kra kowie, sygn. V 21162.106
ODSTIiPSTWO SENATORA BOJKIa moze i rozsqdku , chcqc pogodzie interes panstwa z interesamiswych wyborcow. Nie docenil sily przeciwnika, ani faktu, ze mlodszy0 siedemnascie lat Witos wyrosl na przyw6dc~ wi~kszej miary,cieszqcego s i ~ - mimo tylu zalaman --:- wi~kszym wsr6ddzialaczyStrannictwa autorytetem. Bojko poni6sl klE::sk~, bo przezcale zycie - jak to juz w czasach galicyjskichzauwazal W,ilhelmFeldman - bardziej "reprezentowal", niz "politykowal".24 Nie posiadajqcce'ch partyjnego lidera, 'llie potrafil skupie wok6l siebieznanych ludowych dzialaczy. Dose powszechna apropata, z jakqp r zy j ~to manifest Bojki, nie mogla zniwelowae gl ~bokich podzial6wnaroslych od lat w ruchu ludowym.Co prawda - wspomniana obecnose w BBWR, a nast~pnie wObozie Zjednoczenia Nar odowego licznych poslow chlopskich, kazeu znae, ze d zialalnose Bojki przyniosla tez jakies owoce. Alebylo to przeciez ,za malo wobec ambitnych planow wylozonychw manifescie. Ruch ludowy jako sila polityczna poszedl wlasnqdrogq, zaostrzajqc stale kurs wobec rzqd6w sanacji. Sprawa brzeska,proces Witosa, wyroki wi~?ien i a dla innych przyw6dc6w, r6wnoczesniezas - tragiczne wydarzenia na wsi polskiej, kiedy toniejednokrotnie padali zabici i ranni - wszystko to wykopalotrwalq - zdawalo s i ~ - przepase mi~d zy ludowcami a sanacjq.Powstale w 1931 r . jednolite Stron nictwo Ludowe z Witosem naczele realizowalo lin i ~ bezwz gl~ne j opozycji wobec rzqdu. Bojkoobserwowal to wszystko i m ilczal. Jakzez bardzo opacznie realizowalys i~ jego marzenia 0 jednosd...VIIA jednak w polowie lat trzydziestych, juz po wycofaniu si~Bojki z dzialalnosci publicznej, .kO'mpromis mi~dzy sanacjq a StronnictwemLudowym znowu okazal s i~ nieoczekiwanie bliski. Odwrzesnia 1933 r. Wincenty Witos p rzebywal na emigracji; krajopuscili takie Wladyslaw Kiernik i Kazimierz Baginski. NieobecnoseWitosa zmienila sytua c j~ wewnqtrz SL: wyjechal nie tylkoenergiczny przyw6dca, ale i najbardziej nie ugi~ty przeciwnik rZqduoStronnictwo zacz~ lo przezywae trudnosci organizacyjne, wyrazniezahamowany zostal doplyw nowych czlonk6w, zmalaly funduszeuzyskiwane ze skladek, powszechne staly si~ skargi na zbiurokratyzowanie party jnych struktur. Odzywaly dawne podzialy,wywodzqce si~ z r6Znych tradycji trzech partii ch lopskich, z kai.. W. Feldman, Stronntctwa t programy polltyczne to Gallcjt lB46-19tJf, t. II,Krak6w 1907, S. 63.107
I\NDRZEJ ROMANOWSKI, RYSZARD TERLECKIdym miesiqcem zaostrzaly si~ walki frakcyjne. W marcu 1934 r.wybuchl skandal: prezes Naczelnego Komitetu Wykonawczego -Stanislaw Wrona zostal zwolniony z; swego stanowis ka za udzialw naduzyciach finansowych. Wkrotce potem, 18 sierpnia, grupa62 dzialaczy Stronnictwa wystqpila z odezwq, zapowiadajqCCj podj~cieprac nad rewizjq programu SL, w utworzonym w tym ce<strong>luty</strong>godniku "Polska Ludowa". Dzialacze ci, w niecaly rok p6:i:niejopuscili SL i zalozyli odr~bne Stronnictwo Chlopskie; ' w niedalekiejprzyszlosci wi!;'kszosc z nich znalazla si ~ w sanacyjnym ObozieZjednoczenia Narodowego. Rownoczesnie na wsi powszechnebylo zm~czenie o'kresem antyrzqdowych wystqpien i demonstracji;przy niewqtpliwie silnej legendzie Witosa, jego postawa nie zawszebyla dla chlopow zrozumiala.Oboz rzqdowy szybko zorientowal si~ w nowej sytuacji i dokonalpolitycznego zwrotu, okreSilanego zazvvyczaj haslem: "frontemdo wsi". Jeszcze przed odezwq grupy "Polski Ludowej" Pilsudskizaakceptowal wejscie do rzqdu Leona Kozlowskiego dwo~h bylychdzialaczy PSL-Wyzwolenie: Juliusza P oniatowskiego (jakoministra rolnictwa i reform rolnych) oraz Mariana Zyndrama-Koscialkowskiego(jako ministra spraw wewn~trznych). Wkr6tce poternukazal si~ w prasie ,cykl wywiadow z ugodowo nastawionymidzialaczami SL i "Wici", a prezes BBWR - plk Walery Slawekrozpoczql poufne rozmowy z grupq przyw6dcow ludowych. RownoczesniePrezydent Ignacy Moscicki ulaskawil wszystkich czterechpozostalych w kraju wi~zniow brzeskich, wsrod nich JozefaPutka, jednego z bylych przywodcow Wyzwolenia. W wyniku poezynanrzqdu pogl~bily si~ r6znice wan wewnqtrz Stronnictwa,a do polaryzacji stanowisk przyczynila si~ sprawa nadchodzqcychwyborow do Sejmu i Senatu. Obradujqcy w lipcu 1935 r. nadzwyczajnyKongres SL wypowiedzial si~ wprawdzie za bojkotem wyborow,ale min~ly zaledwie dwa tygodnie, gdy partyjne szeregiopuscila bardzo liczna grupa dzialaczy wywodzqcych si~ z dawnegoStronnictwa Chlopskiego i Wyzwolenia. Bylo rzeCZq naprawd~bezprecedensowq, by pi~ciu sposrod szesciu przywodcow zajmujqcychnajwyzsze stanowiska, opuscilo wlasnq parti~ i przeszlo doobozu dotyehczasowego przeciwnika. A tak wlasnie uczynili 30lipca 1935 roku: Jan Smola (sekretarz generalny), Andrzej Waleron(p.o. prezesa Rady Naczelnej), Maksymilian Malinowski (prezesKongresu), Michal Rog (prezes klubu poselskiego), Jan WozniC'ki(prezes klubu senaekiego). Wsr6d wielu innych odszedl tezBlazej Stolarski - ezlonek Rady Naczelnej SL,- a w przeszlosciprzyw6dca Wyzwolenia. 0 motywach deeyzji secesjonist6w TadeuszRek (w tym czasie jeszcze zwolennik zachowania jednosci Stronnictwa)napisal:108
ODST~PSTWO SENATORA BOJKI"COZ wi~c tkwilo u podstaw ich decyzji wystq'pienia ze StronnictwaLudowego, ktore przeciez sami utworzyli, do zerwania wgruncie rzeczy z niezaleznym ruchem ludowym, w ktorym braliudzial od lat kilkudziesi~ciu? Chyba nie pogon za mandatami poselskimi!A w kazdym razie nie to odgrywalo decydujqcq rol~.Zawazyly dawne powiqzania legionowe i peowiac.kie, tradycyjnezwiqzki z sanacyjnq lewicq, zadawnione sentymenty dla Pilsudskiego."25Rzeczywiscie: w poltora roku pozniej wir::kszose secesjonistowbez wahania zglosila akces do- formujqcego si~ wlasnie ObozuZjednoczenia Narodowego. Grupa bylych dzialaczy StronnictwaChiopskiego, skupiona wokol Andrzeja Walerona, uznaIa, ze deklaracjaOZN "nalezycie uwzgl~dnia gospodarcze i oswiatowe potrzebyWSi".26 Wtorowala im grupa bylych "wyzwolencow" (z MaksymilianemMalinowskim i Michalem Rogiem na czele), ktoraoswiadczyla: "Pulkowni'k Adam Koc, dzialajqcy w mysl wskazanMarszalka Rydza-Smiglego, moze bye pewny wspolpracy Wyzwolenia."27W taki oto sposob w ruchu ludowym lat trzydziestych odzywalyraz jeszcze sympatie dla obozu belwederskiego. Wobec tych wydarzenczlonkowie SL nie zawsze umieli sir:: okreslie. Wierni obowiqzujqcejuchwale krytykujqcej "Ozon", rownoczesnie nieraz podejmowaliz nim rozmowy. Kontaktowali sir:: tez bezposrednioz rzqdem: Maciej Rataj (urzr::dujqcy prezes Stronnictwa) prowadziltajne rokowania z wicepremierem Eugeniuszem Kwiatkowskim.Istnieje relacja, ze doszlo nawet do spotkania Rataja z Rydzem-Smiglym; rozwazano wtedy moZliwosc przystqpienia bylego MarszalkaSejmu do OZN.28. Z tych wszystkich kl~sk Stronnictwo Ludowe zdolalo si~ poddzwignqei niezmiennie, az do 1'. 1939, realizowalo Witosowq lini~stanowczej opozycji.29Dzis wi~c mozemy snuc daremne refleksje: jezeli nawet po tyludramatycznych konfliktach tak znaczna cz~sc chlopskich przywodcowu Zinala za mozliwe porozumie'llie Z rzqdem, to 0 ilez wi~kszqszans~ wspolpracy stracono w czasie, gdy Jakub Bojko oglosilswoj manifest. Zarowno ludowcy ja'k pilsudczycy zmarnowali" T . Re k, Pr6by rozbicia ru cnu Ludowego w !atacn 1934-1935, "RoczniklDziej6w Ruchu Ludowego", t. VII, Warszawa 1965, s . 102." "Szta nda r Chlopski" 1937 nr 10.! 7 "Wyzwolenie " 1937 nr 9." POl'. A. Zakrzewski, op. cit., s. 365."Ale i wtedy zdarzaly si E: wyjqtki: wspomniany J6zef Putek, byly wiE:zieilbrzeski, nie godzqc si E: z uchwalami Kongresu S L proklamujqcymi strajk chlopski,zostal w re zultacie w 1938 r. usuniE:ty ze Stronnictwa.109
ANDRZEJ ROMANOWSKI, RYSZARD TERL EQKIokazj~ kompromisu na warunkach mozliwych do zaakceptowaniaprzez obie strony. W latach trzyd ziestych r ozszerzyla s i~ plaszczyznakonfrontacji; byla niq juz nie tylko obrona ehlopskich interesow,ale i eoraz wyrazniejszy eel ogolnospoleczny : obron a demokraeji.Ruch ludowy w kwestiach najbardziej zasadniczych niemo,gl s kapituJowat, a sanacja potrafila rzqd zic bez jego poparcia,a nawet wbrew jego protestom. Bye moze kompromli; byl nad almozliwy, ale na to zabraklo juz czasu.W tym -ezasie (az do sn1.ier ci w 'kwietniu 1943 r .) J akub Bojkomieszkal znow w rodzinnym Gr~bo s zowi e. Gospoda rowal, pisal pami~tniki,czytal:. Czas z trudem lagodzil animozje: jeszcze z poczqtkiemlat trzydziestych w nie publikowanyeh zapiskach senatora,powtarzajq si~ zgryzliwe, lekcewazqce uwagi 0 Witosie. Dzisczyta si~ z niemalym zazenowaniem zdania w rod za ju: "Ten chlopinaprosta Witos tak zaczql gospodarzye, ze Wodz P ilsudski musialgo usunqe." 30 Ale coz s i ~ d ziwic s tareffiu Bojce! W slowaohprzez cale zycie n ie przebierat, a Witos - jakby nie b y to - pogrzebaljego ide~ zjednoczeniowq, kon solidu jqc ruch ludowy nabiegunowo przeciws tawnych zasadach. Totez sposroo ludowcowjeden Jan Stapinski - do konca wierny Pilsudskiemu - cieszylsi~ teraz zno\\, sympatiq i szacunkiem Bojki. Oba j zapomnieli° dramatycznym roku 1913, ktory ich tak skute cznie p odzielil,obaj nie pami~tali 0 zadraznieniach z roku 1928. "Kochan y, jedynymoj Kolezko" - pisa.l Bojko do Stapil1.skiego juz w czasachakupacji hitlerowjikiej.Gdy ucichly ostatnie s trzaly poL'lkiego Wrzesnia, 5 pazdziernika1939 r. Jakub Bojko ,zlozyl na r~ce gr ~'b os zows k i ego proboszczaswoj polityczny testament. Napisal w nim m i ~dzy innymi:,,2em zas politycznie niby opuscil Stronnictwo Ludowe, to dlatego,bo patrzqc tyle lat na roznych politykow i wielkich, i malych,bylem prze,kona ny, ze idqc z Pilsudskim, najlepie j b ~ d ~ usluzyemagI i panstwu, i w panstwie ludowi. A s koro nie' wypadlotak, jak si~ spodziewale m, to i m qdrzejsi niz ja tez s i ~ zawiedli,a i przeciw nicy m ojego po s t ~pku tez n ic nie o s i qg n ~ li dla tegoludu. Za nasze czyny oSqdzi n as Sprawiedliwy Bog."Andnej Romanowski, Ryszard Terlecki.. J . Bojko , op. cit.110
IGNACY SOLARZ'.ORKANOWE SZYCENic latwiejszego dla uciszenia oficjalnego sumienia, jak nazwaccos imieniem zmarlego i miec z nim spok6j. Zeby si~ zdawalo zesi~ powinnosc, czy "wypadajqcy" gest od robilo. I Szyce - WiejskiUniwersytet - ozdobily si~ tez imieniem Orkana. M6g1by ktoszwyczajny tak samo 0 tym myslec gdyby nie wiedzial, czym Szycezyly przed zwiqzaniem si ~ w tytule z tym wielkim imieniem,jak si~ stawaly i rosly samodzielnie obok Orkana, jak si~ SWqliniq drogi spotkac i zlqczyc musialy z drogq J ego. A kiedy wie,uznac musi to przyj~cie imienia Orkana przez Szyce nie tylko zanaturalne i uprawnione z tego czym zyly, ale tez uznac · to i zawol~ i serca gorqcosc do wypelnienia Jego testamentu - wskazu.Chlopski Uniwersytet w Szycach odroslq wychodzi wprawdziespoza polskie j ziemi, z idei wielkiej skandynawskiego wychowawcyGrundtviga, ale wrosl tak korzeniami w polskiego gruntu wiejSKq gleb~ , ze pokr6j drzewa ktore tu wyroslo, ze kolor kwiat6wktorymi do ludzi mowi, ze ksztalt owocow wydanych - Sq indywidualnqwypowiedziq tresci tutejszej ziemi, ducha wsi polskiej.Pom6c czlowiekowi· myslqcemu, aby znalazl swego istnieniacel, swoje.go zycia gwiazd~ i wlasnq ku niej drogQ - pom6c czlowie.kowiaby wypracowana przezen idea zycia byla nie inna w glosie,w wiedzeniu, rozumieniu, ale przede wszystkim we wlasnejjego Rrwi, w calym uczuciu, na kroku kazdym, aby byla zywa,ucielesniajq
IGNACY SOLARZi uaktywnie sily wsi, aby jako wartosciowy sam w sobie "pierwiastek"- a nie siano, z innymi spoza wsi skladal si~ na ·wspolnyzwiqzek il1owy,ch wartosci narodu, a przezen swiata.Buntowalismy si ~ , gdy pierwszy lepszy zaczynal i konczyl dzialanieoswiatowe wypominaniem wsi ciemnoty, glupoty, zacofania,bo miast podnosie ponizal, miast pociqgae odpychal. Najbolesniej' cierpielismy, .gdy czynil to sam syn wsi-matiki. Bo plucie wgniazdo wywolywalo tyllko nienawlsc, mSClWOSC. Cierpielismyi dzialali z przyrodnej milosci do ojcowizny najblizszej, gdy inniniewidomi lub niewiedni, a pn;dcy 0 nienawise klasowq nas pomawiali.Znosilismy ito, ufni w pracujqcy z nami czas i wydobywalismyniestrudze.nie i z zapalem w duszach wiejskich godnosciplynqcq z niej radose tworczq, pozytywnq i namacalnq prawie.Kto b fi dzie twierdzil, ze nie byla ona najpi~ kniejszq wartosciqnarodowq, pans twowq - w swoim srodowisku? Nierozumbylby przecie do umilowania wszystkich w gminie zmuszae czlowieka,ktory w Q.omu wlasnym serca nie otworzyl. Za niezdrowei nienaturalne u.znae musielibysmy poswi~cenie wszystkich sil narozwoj Ligi Narod6w przez nar6d, ktory nad n~dzq wlasnych urzqdzenprzechodzi do porzqdku; szkod~ iby oczy:wistc} i Lidze przynosH.To prawo podstawowe bo biologiczne, m~ si 'bye i w procesiebudowy kultury bardzo logiczne.To prawo grupy sprowadzone i do jednostki jes t w Szycachwskazaniem wychowania etyczno-spolecznego. Budowanie indywidualnoscimoralnych drogqprzelamywan ' wewn~trznych jednostki- jest zr6dlem etyki grupy. Barany tworzq tylko stado. Wartosciowqspolecznose skladajq pojedyncze indywiduamosci, wlasnymz siebie wysilkiem wyrastajqce. Wiedza moralna nie stanowizadnego jeszcze polepszenia spolecznego, stanowi je wola,odniesiona do siebie. Wplyw na jakose tego chcenia jednostek i iehprzyzwyezajen - starajq sifi Szyce znaleze.Podobnie jest z demokracjq, jako pilnym zadaniem wychowawezymw Szyeaeh. Nie wiedza sama 0 jej istoeie urzeezywistnia jqu nas, ale ulepsza,nie uezue osobistyeh jednego do drugiego ezlowiekaprzy roznyeh skalaeh duszy, zdolnosei, wiedzy, pi~knosci,majqtku czy stanowiska, wdrazanie do rodzinnosci wsp61zyeiai wspoldzialania w pracy rC}k, gl6w i serc podlug obyczaju wiejskiego.Bo to, "co stae si ~ makiedys w narodzie, musi bye naj• pierw rozstrzygni~te w duszach ludzkich". Inaczej wszelkie urzqdzeniaczy prawa pozostanq pustc} formq, ezy dzwi ~ kiem bez trescii zycia.Na tych naszyeh drogach spotkae s i ~ musielismy z Orkanowymidumaniami 0 ikulturze, demokracji, wychowaniu, oswiacie i waznosciwsi. Ukazanie si~ List6w ze wsi stalo si ~ dla nas utwierdze112
ORKANOWE SZYCEniem w naszej wierze, bierzmowalismy si~ Wskazaniami - w myslicieluwsiowym znalezlismJ nowe oparcie i pobudk~ do ozywieniawysilku.Orkan dla nas to przede wszystkim wielkie ludzkie serce. Onokieruje jego dumaniem 0 chiopskiej nad urwiskiem n~dzy, ktora"nie jest wydawczyni'l cnoty", one niepokoi si~ 0 wychowanie nowewsi, 0 nowq POIski ,kultur~ na plemienny
IGNACY SOLARZzawoonictwa z ziemiami innyrni pobudzic ku odnowie Rzeczypospolitej.W zwiqzku z tyrn rnysleniern wydala Mu s i ~ dotychczasowatzw. "oswiata ludu" cz~st o "poglupialq". Gdy zwlaszcza bylagwaltownyrn " odwracaniern ciemnych mas chlopskich podszewkqczerwono-bialq na wierzch ", gdy byla obnizaniern i zabijaniemduszy wsi sarnej. Kto rna do niej prawo, kto duchern szerszy czyw~Zszy, zaiscie trudno szablonem r ozsqdzic. Nim chlopa, ktoryw rzeczy jest narodem, oswiecae pocznierny, zacznijmy od siebie."Chlopu sarnemu ostawie d rog ~ , usuwae tylko klody z przed nog".Oswiata - wedlug Orkan a - jest nie na to, ab,y swoje zatracie,ale .coby to swoje jeszcze wyzej wyprowadzie. To rna bye buntprzeciw wszystkiernu, co tarnq si~ kladzie na drodze ku wyrostowiducha. Ma uchronie od tandety cywilizacji, stawie odpor przeciwszablonowi zyda, niwelacyjnej cywilizacjirniejskiej. Gdy zaso spoleczny rozwoj chlopa chodzi, to dzwign'lc go nie rna sily inteligencja,bo rodzajern uczue i pragnien oden si~ nie rozni, roznisi~ tylko poj~ ci a rni. Spolecznego zas rozwoju nie osi'lga si ~ przezksztalcenie poj ~ e, a przez ksztalcenie uczuc. Tak mowil za Witkiewiczerni Orkan.Dr,ugirn zr~be rn , jaki wies podlug Orkana rna polozye pod budow
ORKANOWE SZYCEZ okna swojej chalupy wysokiej na Pustkach patrzyl · g6ralskqbystrosciq na d61skq dzisiejszosc i ukazywal stamtqd dalekq pi~knqdrog~ "ku progom sloilca".Stamtqd to na tej drodze, kt6rq sam przed sobq i iudzmi polozyl,widziec musial Szyce. Uwazal je za wychowujqce istotnie"wies nowq", ujawnial im nawet u,znanie. Dumajq'c w Listach zewsi nad nowq tresciq i postaciq teatru ludowego, przypomnialSzyce i ich teatr samorodny "z glowy" i orzekl, ze "to juz jestcos" z oryginalnej tw6rczosci wsi. Poznawal nas blizej przez ludzi,pisma, spotkania bezposrednie, a w koilcu przybywa do Szycw czas jednej okropnej zadymki. Mysli swoje 0 Szycach podalprzyjacielowi swemu p. F. Gwizdzowi do umieszczenia w "GospodarzuPolskim", gdzie jednak si ~ nie pojawily; wypowiadal je tezko!. Cierniakowi.Postac Orkana dla Szyc b4foswiatlem i silq. Jego zywot i dumaniabyly naszymi troskaml J przezyciami. Wzruszeil wiele dalynam chwile Jego jubileuszu w Krakowie i Nowym Targu i odwiedzinyniezatarte w samej Por~bie . Smierc Jego nagla byla namciosem trudnym do przebycia, za trumnq szlismy bez czuda, kt6re polecialo za Nim daleko. Wydalo si~ nam, zesmy zostal: bezOjca.Co On dumal, mysmy siali w prostych dobrych sercach ludzi.Duchem z Nim rozstac si~ nie mozemy. Nim stoimy. TestamentJego kusimy si~ podlug mocy naszej upostacic.Z Orkanowosciq idei zlqczona jest u nas nierozerwalnie ta Orkanowoscimienia Szyc, a w duszach naszych Orkanowosc serca.Kamieil osobliwy ustawilismy Mu w Szycach wsp61nym wysilkiemSi>:ycak6w i oswiecac go bEidziemy na tym teraz zjezdzie.Napis z niego przemawial bEidzie do wszystkich, co jeszcze doSzyc pielgrzymowac bEidq. Ogieil - symbol zapalimy Mu na sob6tkoweoczyszczenie przy wiosnie wsi nowej.A sami dalej uparcie siac b~dziemy J ego slowo. Slowo chlopskie,a przecie najbardziej polskie, najbardziej ludzkie! "Krzywula",kt6rqsmy ofiarowali, naszym wsp61nym - Jego i nas - b~dzie 'znakiem.Chrzestny [Ignacy Solarz]Artykul opublikowany zostal w "Roczniku Orkanowego UniwersytetuWiejskiego w Szycach. Sprawozdani-e za lata 1928- 29 i 1929- 30", maj1931 r.115
STANIStAW StUPEKZRODlA PEDAGOGIKI SC,LARZAZwiqzek Mlodziezy Wiejskiej "Wici" zorganizowany w 1928 roku,wywolal na· wsi dynamiczny ruch spoleczny, stal si~ w odczuciuopinii publicznej synonimem buntu przeciwko krzywdziespolecznej oraz wszelkim fonnom wyzysku, wysunCj I przed swympokoleniem d{miosly postulat, uzasadniajqc wlasnq postawq jegoslusznose, ze mlodziez powinna miee prawo ksztallowania przyszlosciwedlug swego wyboru, pra.o samodzielnego dociekaniaprawdy 0 swoich czasach na podstawie wlasnych doswiad czen,bez nacisku i presji z zewnqtrz.Kierunek drogi nowego Zwiqzku tak wowczas okreslal jego naczelnyorgan tygodnik "Wici". "Idziemy po pelni~ s wobody i wolnosci:Mlodose bez wolnosci, bez ambicji i bez buntu przeciwkowszys tkiemu co podle, zgrzybiale i martwe nie jest mlodosciq.Nie wahajmy si~ w wyborze. Zrzuemy resztki okow6w. Zwierajmyszeregi, bqdzmy tym strumieniem; co jest wolny".Bije z tych zarliwych slow wrazliwose na takie wartosci jak:woluose, sprawiedliwose. Zakladano, ze w peini b~dzie je moznaurzeczywistniae w \~arunkach ustroju sprawiedliwosci. spolecznej,rownolegle wszakze z jego tworzeniem nalezy wychowywae czlowieka,by stawal si~ lepszy. "Pqlsk~ Ludowq stawiamy sobie zacel spoleczny - celu tego nie ujmujemy jednak w form~ skonczon1j.Twierdzimy bowiem, ze budowa sprawiedliwego ustrojuspolecznego musi si~ odbywae nie tylko w formach zewo.~trznych ,ale r6wnoczesnie w duszach ludzkich" - glosiia deklaracja ideowaruchu wiciowego. Jej gl6wnym wsp6ltw6rcq byl Ignacy Solarz,zaIozyciel Uniwersytetu Ludowego w Szycach, jeden z czolowychorganizatorow Zwiqzku Mlodziezy Wiejskiej "Wici".Trzeba podkreslie, ze gdy "Wici", a takze wczesniejsze od nichorganizacje mlodziezy chlopskiej stawialy na wsi pierwsze kroki,grunt dla dzialalnosci spolecznej ·byl tam 'w znacznym stopniuprzygotowany. Uprawialy go starsze pokolenia skupione najpierwwokol ksi~dza Stanislawa Stojalowskiego, prekursora ruchu ludowego,kt6ry wydawal czasopismo "Wieniec" i "Pszczolka", p6Zniejzas od 1895 roku w zorganizowanym juz politycznie ruchu ludowym,kt6ry w d1jgu kilkudziesi~ciu 1at nie jednq stoczyl walk~116
2ROOtA PEOAGOGIKI SOLARZAo o sw i at~ dla wsi, 0 samorz'ld . chlopski, 0 reform~ roIn'l, 0 spoldzielczosc,0 takie organizowanie spolecznego ladu, aby jak to si~zwyklo wowczas mowic nawi'lzujqc do historycznego hasla, ci,ktorzy zywi'l i broni'l, mieli naleine prawa, mogli decydowaco swoim losie, byli wspolgospodarzami kraju. To wszystko niemal,co pozniej zostalo pieczolowicie kodyfikowane w UniwersytecieLudowym Solarza, a 'l1ast~pnie w programowych zaloieniach "Wici",Ibylo juz wczeSniej zakladane w programach podstawowychpartii ludowych. Tradycje walki 0 spoleczny post~p na wsi si~gajqw glqb wielu chlopskich pokolen.IIWsrod uniwersytetow ludowych dzialaj'lcych w okresie mi~dzywojennymwybitnq rol~ odgrywal uniwersytet zalozony i kierowanyprzez Ignacego Solarza, zajmuj'lcy w ideowych tradycjachwsi poczesne miejsce. Przydano mu imi~ Wladyslawa Orkana.Dlaczego akurat tego pisarza? Jak organizowano t~ placowk~ideowo-wychowawczq we wsi Gac Przeworska? Jakim czlowiekiembyl Solarz, w imi~ jakich zasad staral si~ mlodziez wychowywac?Sprobuj~ w tej kolejnosci na te pytania najogolniej odpowiedziec.:laden z naszych pisarzy podejmuj'lc temat wsi nie dal tylu dowodowwskazujqcych na gruntownq znajomosc jej problemow, coWladyslaw Orkan. GorqCo je przezywal, szukal dla nich rozwiqzania,staly si~ one pasj'l jego zycia. Trafial wi~c do mlodziezywiejskiej, stal si~ ulubionym pisarzem wiciarzy, studiowanymprzez nich na kursach szkolenia ideologicznego. W Toztokach,g16wnej powiesci Orkana, postac Franka Rakoczego, lesnego drwala,reformatora ustroju rolnego, idealisty stanowi moim zdaniem,wierny prototyp dzialacza wiciowego. Jakze charakterystyczny dlazbieinosci wyobrazni pisarza z owczesn'l rzeczywistosci'l wydajesi~ fald, iz w tym samym czasie, kiedy kreowal on postac lesnegodrwala ogarni~tego pasjq przeobrazenia tradycyjnego modelu wsi,opodal w lasach ksi~cia Sanguszki inny autentyczny drwal WincentyWitos przemysliwal nad sposobem wydzwigni~cia warstwychlopskiej z ponizajqcych warunk6w spolecznych. Obydwaj onisilnie zawaiyli na ideowym profilu Uniwersytetu Ludowego, najpierwdzialajqcego w Szycach pod Krakowem, potem w Gaci Prze-'worskie j. Dodac pr zy tym nalezy, ze orkanowskie wskazania podnoszonow Uniwersytecie Solarza do znaczenia obowiqzujqcej normymoralnej."Ze wsiq rodzinnq zyj - i daj jej co najlepsze z duszy swej.117
STANI SlAW StUPEKWroc braciom COS wiedzq zdobyl. - Nie przecinaj korzenilqCZqcych ciEl z rodzinnq ziemiq - chocbys na k'rancu swiatasiEl znalazl.To tak, jakbys przeciql iyly iywota.Bqdz buntownikiem, to znaczy buntuj siEl przeciwko wszyst.kiemu co ,gniecie, co ciemiElzy ducha, co tamq siEl kladzie nadr.odze lku wyrostowi, a przede wszystkimL miej charakter".W tradycji kultury narodowej mocno zakorzenil siEl ruch ludowystajqc siEl zr6dlem tworczej inspiracji. ad jego zarania towarzyszylymu wybitne dziela literackie: Wesele Stanislawa Wyspianskiego,tw6rczosc Orkana, Reymonta - znakomite pamiEltnikichlopow, pionierskie prace naukowe z zakresu historii wsi, socjologii,etnografii. Nie przypadkowo wiElc z Uniwersytetem LudowymSolarza pozostawali w serdecznych zwiqzkach ludzie majqcytrwale miejsce w kultur,ze narodowej: Wladyslaw Orkan, MariaDqbrowska, Jan Wiktor; wielu naukowc6w: Franciszek Bujak,Florian Witold Znaniecki, Stanislaw Kot. Byli oni jak swiadczqich wypowiedzi - zafascynowani pracq tego Uniwersytetu.IIIIgnacy Solarz, syn sredniorolnego chlopa ze wsi Olpiny powiatujasielskiego z zawodu byl inzynierem rolnictwa, z zamilowaniapedag,ogiem, posiada jq'cym wybitny talent wspolzyciaz mlodzieiq.Najpierw dal siEl szerzej poznac jako zaloiyciel i kierownik UniwersytetuLudowego w Szycaeh, w kt6rym pracowal w latach1924-1931. Wychowal tam kadrEl zapalonych orEldownik6w postElPUna wsi, pionierskich organizator6w "Wici". Po przewrociemajowym reiim sanacyjny nieufnie przyglqdal siEl Solarzowi, totezMinisterstwo Oswiaty odm6wilo Uniwersytetowi w Szycachdota,cji, 'Zas Zwiqzek Nauczycielstwa Polsk,iego, Ih€lrlqcy formalnymgospodl;lrzem tej pbc6wki oskarzyl Solarza, ze "szerzy wsr6d mlodziezyspoleczny radykalizm"!Gdy Solarz pra'CEl utradl, dawni jego wyohowankowie, widarzez powiatu' przeworskiego, wezwali ' go by zorganizowal nowy uniwersytetw Gaci Przeworskiej, majq
tROotA PEOAGOGI KI SOLARZAw swych chatach miejscowi chlopi: w domu Jacka Broibara zamieszkaESolarzo wie. Tam tei miescila si~ wsp6lna jadalnia i kuchnia.Czlonkowie "Wici" i Stronnictwa Ludowego z okolicznychwsi zllosili za darmo prowiant n a wyzywienie. W tych skladkach,darach, swiadczeniach wyraiala si~ ideowa postawa ludowcow,a nade wszystko wok6l· bezdomnego uniwersytetu powstawalgorqcy ,klimat, jaki tworzy pasja spolecznego dzialania, plynqcaz ludzkich serc i przekonan.Wkr6tce tei przystqpiono do zakla'dania fundament6w pod budynekdla uniwersytetu na tzw. "Gackiej G6rce". Budowa tegodomu godna jest ludzkiej pami~ci: Tysiqc dwiescie pi~cdziesiqtpi~c woz6w bezplatnych ad starszych ludowc6w, tysiqc siedemdziesiqtpi~e dni roboczych, od "Wiciarzy". Koresponden,t tygodnika"Wici" tak opisal 6w trud zbiorowy: "Pierwszy kamien zeSzklar wiozq, pier wszy piasek z Korniaktowa, pierwszq cegl~ markowiacy,dwa 'Vagony wapna Grz~ska, a potem wies za wsiq, koloza kolem, kubik za kubikiem. Tysiqce cegiel, ai do 80 tysi~cy,kamieni metr6w szesciennych ewierc tysiq,ca, piasku metr6w s'zesciennychsto szescdziesiqt, drzewa, desek i lat 55 metr6w obj~ tosci, 60 metr6w cementu, 10 ton szyn, 8 tysi~ cy dach6wki. Konieciqgnq c i~za r kilometr6w szesc, dziewi~e, pi ~tna'scie, dwadziesciai wi ~ce j. Cegl~ dziuraw.q, ai z Rzeszowa wiozq do Soniny, tamprzeladowujq na swieze konie i do Gaci Przeworskiej na drugidzien wiozq. Kr.zemienica pobija innych i jedzie z Rzeszowa wprostdo Gaci.Obywatel Kuzniar z Wysokiej krowy zaprz~ga do cegly i trudzije do Gaci 14 kilometr6w. Do kamieni przez sniegi si~ blqdzi,piasek dobywa wlasnq zaradnosciq spod Wisloka... A wozy plynq,stosy materialu rosnq, budowla podnosi glow~ coraz wyiej. Gdyjedni zwoiq, drudzy skladajq budulec, przygotowujq, podajq murarzom,cieslom, dokonujq ,vykop6w, zrownujq pochylosci, codzien inni, kolami, powiatami, wedlug zgloszonych dobrowolnieilosci dni i os6b, fachowc6w i pomocnik6w..Gdy zk6l do Gacimierzy si~ 10-20 kilometr6w, trzeba bylo nocq wyjse, by zdqzycna czas -- i wiele tei k6l przychodzilo dnia poprzedniego, nocowalyw domach, stodolach, pod stertami, by na dzwon z szynybye gotowym do pracy. Tak zespalalo SWq prac~ prawie 40 k6todleglych czasem od Gaci Przeworskiej i 0 20 kilometr6w". Wszystkozostalo tu skrupulatnie wyliczone. Jest w tym kronikarskimzapisie uchwycony rytm zbiorowego wysirku, wola i entuzjazmdzialania, jest podkreslona skromnosc materialnych sfodk6w 'zestawionychpo gospodarsku, z o16wkiem w r~ku , by niczego niezapomniee. I tak od przyciesi wznoszono ten dom; iak buduje si~gniazdo rodzinne, ieby dobrze i serdecznie bylo w nim pracowac,119
STANI SLAW StUPEKmieszkac, myslec. Odezuwalo si~ w tym domu, jak to pi ~knie napisalaZofia Solarzowa - cieplo ziemi, rodziny, tehn~la stamtqdcierpliwosc i rozwag,a, mocne bylo poezucie wartosci plynqce z wykonanejpraey, sluzqcej og61nemu dobru.IVIgnaey Solarz zostal zamordowany przez gestapo, aresztowanogo w styezniu 1940 roku. W okresie powojen.nym ukazaia si ~ niezliezonailoM! publikacji 0 nim jako tw6rey przodujqeego uniwersytetuludowe~, eharyzmatycznym wyehowawey mlodziezy orazorganizatorze i ideologu Zwiqzku Mlodziezy Wiejskiej "Wici". Na jmniej jednak widoczny w nieh jest 6w nurt wychowawczej dzialalnosciSolarza, kt6ry byl najwazniejszy, wyzmaezajqey jej eel:ujqC by go mozna w nast~pujqeq formul~: tak wyehowywac czlowiekarozbudzajqc w nim zycie duchowe, zeby doskonalqc je lepszymsi~ stawal, by m6g1 poprzez SWq jakosc zyskiwac szacunekludzi, by zdolny byl do tw6rczej roli w spoleeznym srodowisku.Tej nadrz~dnej idei poddany zostal ealoksztalt praey uniwersytetuludowego: wyklady, dyskusje, zaj~cia, wyeieezki. Nie 0 gromadzeniewiedzy w nim chodzilo, nie 0 pospolity sejentyzm, lecz 0 wywolanieu sluehaczy przezycia, refle.ksji ldeowo-moralnej. Poszukiwanieodpowiedzina fundamentalne pytania : jak zyc, doczego dqzyc, Jakie eele warte Sq Iudzkiego trudu, jakie warunkipowinno si~ tworzyc dla wszeehstronnego rozwoju ezlowieka oto g16wny nurt edukacji w uniwersytecie Ignaeego i Zofii Solarzow.Charakteryzujqc dzialalnosc pedagogiczl1q Uniwersytetu IgnacySolarz pisze: podr~eznik6w nie uzywano zadnyeh, rzeczy wzbudzaj,!cezainteres{)wanie {)mawiano na godzinach wyjaSniefl czy dyskusji."W historii podawano poglqd na wazniejsze epoki ' dziejowei prae~ kulturaInq Iudzkosei, wyjasniano wplyw przer6znych czynnik6wna bieg wypadk6w i ich wzajemny zwiqzek, a na ieh tIeroI~ wybitnyeh postaci. Nauka obywatelska wyjaSniala istot~ ustrojudemokratycznego, zaznajamiala z urzqdzeniami naszego paflstwai uwydatniala w nim roI~ wsi. Z ekonomii spolecznej wyjasnianozasady kierujqce zyciem gospodarstwa spolecznego .. Nawykladach l"~ratury wprowadzalo si~ sluehajqcych w bezposred. nie obcowanie z pisarzem, rozstrzygano z nimi zagadnienia duszyludzkiej i wplywu jej na ducha narodu. Dano odczuc im, ludziomci~zkiej praey fizycwej dla chleba powszedniego, ze istniejei wszystkim dost~pne jest inne jeszcze zycie, pi ~ kniejsz e , histori~sere Iudzkich tworzqce".120
lROOtA PEOAGOGIKI SOLARZAWyklady koncentrowac mialy uwag~ sluchaczy glownie na w artosciachuniwersalnych. W szczerych dyskusjach z mlodzieiq Solarzstawial pytania 0 podstawowym znaczeniu dotyczqce celowi powinnosci czlowieka, poszukujqc wspolnie z wychowankami nanie odpowiedzi. Byly to niezapomniane godziny skupienia i zadumynad ludzkim losem. W saIi wykladow nastroj metafizycznychrefleksji pot~gowal ogromny obraz przedstawiajqcy postacChrystusa na tle wsi oraz konturow miasta, dzielo malarza samouka Jozefa Puchaly z Gaci Przeworskie j.Stefan Ignar wspolpracujqcy w pewnym okresie z Solarzemjako wykladowca tak go scharakteryzowal: "W calej pracy Solarzabylo gorqce usilowanie wcielania idealow chrzescijanskichw postaw~ duchowq czlowieka i spolecznosci". Na ow aspekt pedagogikiSolarza zwracajq uwag~ jego wychowankowie, wsrodnich Wladyslaw Folta, pMniejszy wykladowca w Orkanowym Uniwersytecie,autor publikacji ksiqzkowych z zakresu dziejow ruchuIud owego.Sq sprawozdania Solarza 0 dzialalnosci Uniwersytetu Ludowego,w jednym z nich przytacza on nast~pujq ,ce zdarzenie. Na pewienkurs zimowy przybylo do Uniwersytetu kilku mlodziencow, uwaiajqcychr elig i~ za smieszne ' gusla. Po pam miesiqcach kurs si~zakonczyl: "na domowej wspolnej pogwarze przed rozjazdem zwierzajqsi~ oni szczerze: nie macie tu u was nauki religii, ale przyznamysi~ , . ie tu poznalismy gl~bi~ i wartosc religii, wielkoscchrystianizmu".Zasady Solarza wpajane przezen mlodzieiy "ie dob roe i miloseprowadzi czlowieka do lqcznosci mi~d zy iyciem jednostki a iyciemludzkiej gromady, do wywolania poczucia wsp6lnosci, dozrozumienia czegos n iezmiennego w historii ludzkosci" - przypominajqpami~tnq mysl Conrada Korzeniowskiego 0 "utajonejlqcznosci z calym swiatem, 0 solidarnosci, ktora zespala w jednosamotnose nieprzeliczonych serc ludzkich, do "vspolnoty w marzeniach,radosciach, troskach, dqieniach, kt6ra wiqze czlowiekaz czlowiekiem, ktora lqczy calq ludzkose".Jerzy Poleszczuk-Gorszczyk, znany dzialacz ruchu mlodzieiowegoi publicysta, zwolennik kolektywizacji wsi, krytykujqcy Wswojej broszurze Wlasciwa droga wsi do dobrobytu agraryzm wiciowyza to, i e gospooarstwo chlopskie uwaial za podstawowyelement przyszlego ustroju spolecznego, takq zapami~tal z Solarzemrozmow~: "Gdy ostatni raz spotkalem si~ z nim w 1938 rokuna Gackiej Gorce, zapytal mnie: A gdyby wasze idealy mogly byewcielane w iycie za ce n~ krwi ludzkiej, czy zgodzilibyscie si~ naich realizacj~ ? Odpowiedzialem, ie uczynilbym to, nie baczqc na121
STANI SlAW SlUPEKofiary. W6wezas Solarz odrzekl: "Nie wyobrazam sobie z wamiwsp61nej drogi, nie m6glbym zaszafowae krwiq jednej ludzkiejistoty". Solarz jak pamiE:tam dawal wyraz temu przekonaniu, i2eele poznaje si~ po metodaeh ieh realizowania, uezy1 szaeunku dlaezlowieka jako wartosci nadrz~dne j , stanowiqeej eel sam w sobie,wyehowywal w duchu zyczliwosci dla drugich, wierzyl, ze drogiku spolecznej sprawiedliwosci najskuteezniej mogq torowae ludziedobrzy, swiatli, zyjqcy przykladnie, tak uksztaltowani, abyw kazdej sytuaeji gotowi stanqc w obronie wyzyskiwanyeh, oszukiwanych,krzywdzonych ; pisal, ze "od doskonalenia duchowegoezlowieka nalezy swiat reformowae, bo t8 co stae s i~ rna kiedysw narodzie, musi bye najpierw rozstrzygni ~te w duszach ludzkich".Idealistyezny nurt dzialalnosei wyehowawczej Solarza gl~ boko odciskal si~ w psychice m1odziezy, wrazliwej z natury swejna pierwiastki irracjonalne.ezy ow nurt akceptowano na wsi? ezy nie oddala1 on mlodziezyod pilniejszych zadan narzucany,eh przez twardq rzeezywistosc?Czy w czasaeh, gdy ch10pi g in~li pod t,apanowem, w Nockowej,Krzeszowieach i tylu innych miejscowosciaeh ' walczqc 0 demokracj~, 0 poszanowanie ludzkich praw, 0 amnesti~ dla wi~z n iow politycznyehzasqdzonych w oslawionym procesie brzeskim, 0 zmian~ordynacji wyborczej, 0 rzqdy zaufania spo1eeznego, czy akuratw tym okresie burzliwych manifestacji, strajk6w, w ktorych zgin~ lo w latach trzydziestych od kuI polieji 120 ludowc6w, mlode.pokolenie chlopskie mialo si~ pogrqzae w kontemplacjaeh nad doskonaleniemduehowym wlasnego zycia? ezy w wake tej nie powilnnoodgrywac awangaTdowej roli? Takie zarzuty byly podadresem Solarza niejednokrotnie stawiane, swiadezyly one jednako zbyt jednostronnej ocenie dzialalnosci Uniwersytetu Ludowego,ktora posiadala rozlegly kontekst, i nie jednym toezyla si~ 10zyskiem.Solarz bowiem sprawy doskonalenia duchowego ezlowiekazawsze wiqzal z potrzebq zmian owczesnyeh . struktur st:>oleezno- .~ospodarczych, wskazujqc na r~laeje mi~dzy nimi a rozwojemjednostki ludzkiej i jej kondyejq. Byl on nie tylko ideologiem,lecz rowniez znakomitym organizatorem roznych form sp6ldzielczosci,kt6re rozwijal w okolieznych wsiaeh: w Markowej powstalapierwsza w kraju sp61dzielnia. zdrowia na wsi; w GaciPrzevvorskiej sp61dzielnia wikliniarsko-koszykarska zrzeszajqcabezrolnyeh i malorolnyeh ehlop6w; w Zoltymi - sp6ldzielniadrzewna. . .Maria J~drze j eow n a , wyehowanka Uniwersytetu Ludowego takwspomina Solarza: "Czuto s i ~ zawsze, ze jego slowa Sq r6wnoczeSniejego wewn~trznq prawdq i wiedzialo si~ na co dzien, zejego slowa znajdq potwierdzenie w jego czynach. iBy'la w nim122
tRODtA PEDAGOGIKI SOLARZAjakas ogromna harmonia rozumu, serca i woli, idei i czynu, celui metody".Pragn~ zakonczyc ten szkic nast~pu jq cym wspomnieniem: w 1937roku zaprosilismy Solarza, by wyglosil prelekcj ~ na wojew6dzkimkursie naszego Zwiqzku Wiciowego w Krakowie. Mowil w6wczaso potrzebie ludzkiej zyczliwosci w dzialalnosci spolecznej, jakonajskuteczniejszej drodze ku integra'cji wsi wokol ideologii ruchuIudowego. Tak bym okreslil glownq tez~ owej prelekcji. Poniewazco tylko wyszedlem z kilkumiesi~cznego aresztu - wykladSolarza wywolal we mnie uGzucie pewnej rozterki; wydal mi si~moralizatorski, oderwany od konkretnej rzeczywistosci narzucajqcejpr~eciez walk~. Myslalem, jak on moze w okresie ponoszeniaprzez ' ruch ludowy tylu ofiar, aresztowan, dywersji ze stronyroznych zausznik6w rezimu, potrqcac w struny milosci blizniego,ukazywac cele rozmijajqce si~ z doraznq skutecznosciq dzialania.Ow wyklad powracal pozniej do mnie w wielu sytuacjach zyciowych,wspominalem 0 nim podczas okupacji znajomym z lesnychszeregow, nie ukrywajqc swego oporu wobec proponowanej wtedyprzez SoIarza koncepcji. Mijaly lata. Wraz z nimi coraz slabszywobec niej si~ stawal m6j op6r. Wchodzilem w okres sprzyjajqcyobiektywniejszej re.fIeksji, by wreszcie teraz, gdym znalazl si ~na ostatnim etapie swej drogi dojrzec, jak mqdre i dalekos i ~ zn ebyly tamte slowa Solarza, wykraczajqce' poza m6j owczesny horyzont;slowa wnOSZqce w nasze burzliwe umysly cichy, lagodny ton,odzywajqcy si~ wciqz w sercu.Stanlsfaw Sfupel
TOMASZ SCHOENIGNACY SOLARZ I JEGO LUDOWY UNIWERSYTET Niewiele jest dzis w kraju ±rodel i opracowal1, z ktorych moznaby si~ dowiedziec 0 metodach pracy samoksztaiceniowej, ezyo dziejach plaeowek oswiatowych dzia!ajqcych poza urz~dowymsystemem szkolnym. Przed wojnq rozwijal si~ na po}skiej wsi za przykladem Danii - 'ruch samoksztalceniowo-wychowawczy,skupiony w osrodkach zwany: Uniwersytetami Ludowymi. Jednymz przyczynkow do wiedzy 0 tym ruchu jest publikacja LudowejSp6ldzielni Wydawniczej poswi~cona osobie Ignacego Solarza,tw6rcy i kierownika Wiejskiego Uniwersytetu Orkanowego zalozonegow Szycach pod Krakowem i dzialajqcego pMniej - w la:tach trzydziestych - w Gaci w powiecie przeworskim. Ten obszernytom poprzedzony przedmowq Jozefa Chalasinskiego i wprowadzeniemFelik'sa Poplawskiego zawiera niewielki wybor artykulowi korespondencji Solarza oraz wspomnienia i relacje jegoprzyjaci61, wsp6lpracownikow i wychowankow. Jak to byvva w podobnychpublikacjach, postac Ignacego Solarza "Chrzestnego" (takgo nazywali blisey) przedsbwiona tu zostala "N spos&b, jakiegonie powstydzilby si~ najbardziej nawet wytrawny hagiograf. Ajaki byl naprawd~? Z pochodzenia - chlop, z wyksztalcenia inzynieragronom, z zamilowania pedagog, z poczucia obowiqzkudzialacz spoleczny. ."Takie osobowosci ludzkie wchodzqce w , skladmas b~q istotnie drozdzami tych mas" - by uzyc jego wlasnychslow. Mial tez swoich wrog6w i krytykow. Aleksander Kaminskipisze 0 tym tak: "Mlodzi komunisci odwiedzajqcy Uniwersytetw Gaci, krytykowali agraryzm Solarza, dowodzqc, iz nie w nim,lecz w socjaliimie proletariatu fabrycznego tkwi klucz do post~puspolecznego i narodowego. Krytyka z prawej strony (kler) - atakowalanatomiast laicyzacj~ kultury chlopskiej, dokonywanq wysilkiemSzyc i Gaci oraz ruchu wiciowego."W istocie byl on czlowiekiem lewicy spolecznej. 0 jego lewicowychsympatiach swiaciczyc mogq przyjaciele - by przywolac'tylko nazwiska Kruczkowskiego i Polewki. Rzeczywistosc spolecznaa zwlaszcza stosunki na wsi jawily mu si~ w kategoriach klasowegozroznicowania i spolecznej niesprawiedliwosci. Byl rzecznikiemdaleko idqcych zmian gospodar-czych, spoleczny ch i poli124
IGNACY SOLAftZ I JEGO (UOOWY UNIWERSYTETtycznych. Nie b yl jednak rewolucjonistq. [- - - -] [Ustawaz dnia 31 VII 1981 r . 0 kontroli publikacji i widowisk, art. 2 pkt 3(Dz. U. nr 20 poz. 99, zm. : 1983, Dz. U. TIl' 44 poz. 204)] jak rowniezniech~t,ny stosunek do rewolucyjnych metod wyzwalania Iud'll.Jego metodq bylo twor zenie ruchu spolecznego. Temu sluzyly Uniwersytetyw Szycach i w Gaci. Pisal w programowym tekscie:"Naczelnq naszq ideq bylo i jest tak jak w dunsk ich uniwersytetachwiejskich wprowadzie mas ~ ludowq d o czynnej i glownej rolitworczej w nowe j historii. Z « podgh~bia spolecznego» przeobraz,iejq w zywiol os obowy, ga.zdowski we wszystkich dziedzinach kultury.Chodzi 0 wyc-howanie w masie ludowej zdolnosci do urzeczywistnieniadojrzalej, wysoce etycznej, zaradnej demokracji".I dalej: "Tu trzeba doprowadzic rz.esze Judowe do obcowania z najwy.zszymiideami kultury ludzkiej i wlasnej, trzeba przygotowacdo wypatrywania wielkich drog przyszlego rozwoju historii, wiodqcychprzede wszystkim poprzez pola wlasnego narodu." Jednymslowem, Solarzowi przyswieca idea Ibud-zenia podmiotowosci kulturalnej,spolecznej i politycwej mas ludowych. Jest on zwolennikiemnie tyle natychmiastowego si~gania po wladz~ celem przeprowadze.niakoniecznych reform, iJe przygotowania mas (poprze,zoswia t~ i wychowanie) do skutecznego a zarazem prowadzonegow sposob etyczny oddzialywania na wladz~, ezy tez - co bylo dewizqruchu spoldzielczego - "brania swoich spraw w swoje r ~ ce",a dopiero w dalszej perspektywie przygotowania do efektywnegosprawowania wladzy ,z zachowaniem wszelkich demokratycznychzasad, z poszanowaniem tradycji i ,kultury narodowej, a w szczegolnoscichlopskiej. Tego rodzaju zalozenia moglyby bye wyj~t ez programu konserwatyst6w. Rowniez agraryzm, czyli program rozwijaniarollnictwa w oparciu 0 silne ekonomicznie gospodarstwarodzinne, 'bywa sytuowany raczej na prawym skrzydle palety ideologicznej.Z drugiej stfOlny byl Solarzpropagatorem i organizatoremspoldzielczosci wiejskiej (spoldzielnie mleczarskie, koszykarskie, lekarskie,sp6ldzielczosc spozywcow, zorganizowal nawet Sp6ldzielCZq Ksiqznic~ Gackq). Sp6ldzielczosc interesowala go z dwoch powodow(pominqwszy as pekty ekonomiczne): po pierwsze jako strukturaorganizacyjna wychowujqca i UCZqca wspoldzialania z innymiw duchu demokracji, po drugie chodzilo 'fiU ,,0 samorzqdnosc chlopow,ktorzy b~dq budowac nowy porzqdek spoleczny i RzeczypospolitqSpoldzielczq".Solarz posqdzany byl 0 antyklerykalizm. Z pewnosciq pr owadzoneprzez niego Uniwersytety mialy typowo swiecki program i charakter.Religii tam nie uczono. We wspomnieniach wychowankowi wsp6lpracownikow trudno jednak odnaleic jakies slady szczegolnieantykoscielnej postawy Solarza. Wiadomo natomiast, ze jego125
TOMASZ SC HOENUniwersytety byly z wielu ambon bardzo mocno pi~tnowane . Jegodzialalnose spoleczna nie ograniczala si~ wylllcznie do organizowaniai wychowywania chlopow. Byl jednym z tych dziala'Czy,ktorzy poczuwali si~ do obowiqzku stawania w obronie bied.nY'ch,sla,bych i pokrzywdzonych. Wzorem 'byl tu dla niego MahatmaGandhi - bliskie byly mu zwlaszcza jego wymagajqce niezwyklegohartu ducha metody dochodzenia swych praw bez uzyciaprzemocy. Przyjmowal je nie tylko w sferze idei ale i we wlasnymdzialaniu. Gdy w 1937 roku sily porzlldkowe dopuscily si~licznych przest~pstw i naduzye przy pacyfikacji strajkow chlopskich,Solarz podjql prac~ nad gromadzeniem dokumentacji tychwydarzen, a jej dramatyczuy bilans posluzyl mu do zredagowaniaprotestu skierowanego do najwyZszych wladz pailstwowych. Takzei wtedy byl to dowod dui:ej odwagi cywilnej...Najbardziej znanll stronq dzialalnosci Solarza staly si~ UniwersytetyLudowe. "Placowka Solarza byia szkolll krytycinego myslenia,uczyla samodzielnosci i wnikliwosci w odczytywaniu mechanizm6wspolecznych, hamujllcych post~p na polskiej wsi, uczylasamorzqdnosci i odpowiedziamosci". I tak ocenia t~ instytucjE:Lucjan Turos (autor ksillzki Uniwersytet Ludowy Ignacego SoLarza i jego wychowankowie).Jak wygllldalo dzialanie Uniwersytetu Solarza? W sensie organizacyjnympolegalo na paromiesi~cznych kursach odbywajllcychsi ~ w siedzibie Uniwersytetu. Autorzy wi~kszosci reIacji podkreslajqjednak, ze najwa:7Jniejsza Ibyla dlani'oh, wytworzona przezoboje Solarzow (zona Solarza wyklaciala literaturE:) braterska,wsp6lnotowa i rodzinna atmosfera internatu. Glownymi srodkamioddzialywania na wychowankow byly bowiem wedlug zalozen Solarzanie tylko wyklady lecz rowniez "wspolzycie". Tym zas cow wykladach uznawal za najwazniejsze byla nie tyle przekazywanaw nich wiedza, kt6rej tak czy owak w paromiesi~znymkursie nie mogio bye za wiele, ile oddzialywanie wychowawczE,ksztaltowanie swiatopoglqdu i samodzielnosci w ocenie problemowspolecznych, politycznych, gospodarczych. "Zloza bogate w duszachnOSZq ludzie, trze'ba je tylko uruchomie, rozszerzye horyzonty,wzmocnie ,chcenie. SHE: tego chcenia, aktywnose ludzkll wywolartrzeba przez dostarczanie silnych osobistych przezye, bo z nichrodzi si~ zywy protest i bunt przeciw odczutemu zlu, ale tez mocny,poryw ku dobremu. Nie moze to bye szkolenie, nuzqce napychaniesamego umyslu wiadomosciami, nie troska 0 sam tylkorozum, ale gI6wnie 0 sprE:zynE: rozumu: 0 budzenie wybranymimyslami uczucia krzeszqcego wol~, zaprz~gajqcego rozum do czynu.(...) Idzie wi~c nie ina 0 rozszerzenie oraz magazynowaniep o j~ e, ale i 0 podnoszenie uczue, dzialanie nimi na realne zycie."126
IGNACY SOLARZ I JEGO LUDOWY UN IWERSYTETTak pomyslane wyklady byly raczej pogadankami na dany tematniz systematycznym przedstawianiem wiedzy z jakiejs dziedziny.A oto program wyklad6w (wg Feliksa Poplawskiego): "W poczqtkowymokresie szyckim program wyklad6w obejmowal jedenascie .przedmiot6w (historia, literatura, geografia, przyroda, nauka obywatelska,higiena, rolnictwo, rachunki, j~zyk polski, spiew, gimnastyka).Przeznaczono na ich realizacj~ lqcznie 45 . godzin tygodniowooraz 3 god'ziny na dyskusj~ , wy jasmenia i zebrania.W koncowym okresie gackim . ob j~to programem wszystkie" zaj~ciaprowadzone w ciqgu osmiogodzinnego dnia pracy, z tym zewyklady wymagajqce wi~·kszego wysilku umyslowego byly zgrupowanew godzinach rannych (8-12), a inne zaj ~ ci a (referaty,dyskw,je, §piew, zaj~cia swietlicowe itp.) - w godzinach popoludniowych(15-19).Tematyka programowa zostala .uj ~ hi w cztery dzialy. Dzial I,zatytulowany: «Przedmioty i zaj~cia gl6wne», obejmowal nast ~ pujqce cykle tematyczne: dzieje zycia i porzqdek w przyrodzie;swiat po wojnie, zycie duchowe Polski, czyli wyklady z zakresuliteratury wlqcznie z lekturq u1wor6w literackich ; gospodarstwospoleczne - idee ustrojowe; ideologia i zycie spoldzielcze; rodzina;podr6ze. Lqcznie 14 godzin tygodniowo na kursaeh m ~ski chi 13 na zenskich.Dzial II nosil tytul: «Tematy wiejskie» i obejmQ'"val cykle wyklado,we:kultura ludowa; dzieje chlop6w; dzieje ru,chu ludowego;socjologia wsi; dzieje- ruchu mlodziezy wiejskiej lqcznie z historiqrozwoju wsi Gat . Razem 5 godzin tygodniowo na kursach m~skichi 3 godziny na zenskich.Dzial III zatytulowany: »Tematy i zaj~cia pomocnicze« obejmowal:Polska dzisiejsza; samorzqd wiejski; zagadnienia gospodarczewsi; organizacja pracy spolecznej; teatr samorodny; tance ludowe,gI'y i zabawy; spiew, gimnastyka; kalkulacje .gospodarskie i ksi~gowoscspoldzielcza; rozprawy wlasne (wewnq'trz kursu); odczytysluchaczy; przemawianie (mowa polska); k61ka samoksztalceniowe;gazety - lektura prasy. Lqcznie 29 godzin na kursach m~ skich a 19 godzin na kursach zenskich.Dzial IV, zatytulowany : »Dodatkowe tematy i zaj ~c i a« , na kursachzenskich obejmowal: -dzieje mysii spolecznej; dzieje ruchukobiecego; kobiety w ruchu spolecznym; zdrowie kobiece; zdobnictwo,rachunki domowe i ksi~gowosc organizacji; praca w ogrodzie.Lqcznie 13 godzin." .W ksiqzce brak na og6l informacji jak poszczeg6lne tematy bylyrealizowane. Wiadomo natomiast, z.e ulubionq formq wykladu stosowanqprzez Solarza byly tzw. podr6ze, czyli opowiesci przyobleczonew ksztalt relacji z podrozy i podejmujqce interesujqce127
TOM ASZ SCHOENzagadnienia zwillzane z danym krajem, regionem, czy kontynentern.Solarz duze waczenie przywiqzywal takze do zywego slowa.Sam potrafil pi ~ knie przemawiac i uczyl tej sztuki swoich wychowank6wpodczas specjalnych zaj~e, na kt6rych sluehacze kurs6wprzygotowywali referaty po czyrn je wyglaszali bez pomoey kartki,poslugujqe si~ najwyzejog61nym planem wypowiedzi. Tak wiE;Czaj ~ cia oznaezone w planie jako "przemawianie ..:..- mowa polska"byly po prostu cwiczeniami "w wyrazistym m6wieniu po polskuoraz w pz:zemawianiu publieznym".Drugim elementem wychowawczym bylo "wsp61zycie". Solarznie tworzyl zadnyeh regulamin6w funkcjonowania internatu. Wychowank6wnie obowiqzywaly zadne formalne zakazy i nakazy.Naczelna zasada regulujqca zycie w intemacie brzmiala "czyn tak,aby drugiemu bylo z tobq dobrze". Jak wynika ze wspomnien,zasada ta, wsparta autorytetem Solarza calkiem dobrze spelnialaswojq rolE;.Kazdy kolejny kurs tworzyl samorzqd. Mial on w swojej gestiiporzqdkowanie i opalanie domu, opiekE; nad bibliotekq i czytelniq,prowadzenie sklepiku,przygotowywanie imprez "na zewnqtrz" kursu,takich jak zabawy, wieczorki i r6zne inne uroczystosci - czyliprawie wszystkie sprawy zwiqzane z dzialaniem Uniwersytetu pozawykladami. W ten spos6b ins 't~tucja samorzqdu uczYfa wsp61dzialania i zaradnosci organizacyjnej.Aby sprawiedliwie ocenie uniwersytety Solarza, najlepiej bylobyzanalizowac na.ibardziej widoezne i trwale efekty ich pracy w postacidzialalnosci ich wychowank6w. Nie jest to niestety proste,ze wzglE;du na wojnE; i calkowicie inny uklad spoleezny, gospodarczyi polityczny, kt6ry po niej przyszedL Mozna powiedziec, zeabsolwenci Szyc i Gaei byli wychowywani na jnne czasy. Pewnymjest, ze Solarz wychowal setki mlody-eh chlop6w na aktywnychdzialaczy wiejskioh, na ludzi, kt6rzy nienadko zdecydowanj byIieale swoje zyeie podporzqdkowae naprawie sytuacji spoleczneji gospodarczej na polskiej wsi. Wybierali w tym celu r6zne drogi.Wojna i zmiana ustroju eZE;sto te drogi skomplikowala. Solarz, jaksam deklarowal, staral siE; wyrobic u swych wyehowank6w jaknajwiE;kszq samodzielnosc w mysleniu i podmiotowosc w dzialaniu.. 8ledzqe jednak losy niekt6rych sposr6d nich stwierdzie mozna,ze wyrobil w nich takze zbyt sztywne przywiqzanie do autorytetudoktryny. MyslE; tu 0 ludziach, kt6rzy przed wojnq zakladali sp61dzielnie wiejskie, a kmlczyli swe kariery jako zasluzeni dzialaezesp6ldzielczosci powojennej, 0 wychowanka,eh Szyc - przedwojennyehludowyeh dzialaezaeh politycznych, kt6rzy kontynuowali t E;rolE; przez kolejne o'kresy burz dziejowyeh, niezrazeni faktem, zerzeczyw istose P()lski Ludowej poza warstWq nominalnq r6zni siE;128
IGNACY SOLARZ I JEGO LUDOWY UNIWERSYTETf r oc h~ od Polski Ludowej z Wiciowych program6w. Bye moze Solarz,jak wielu innych lewicowych dzialaczy, zbyt malo posiadal pokorywobec wymykajqcej si~ rozumowi zlozonosci swiata - zwlaszczaswiata spolecznego - oraz sceptycyzmu wobec mozliwoscii efekt6w jego radykalnych zmian i nie ' potrafil ich zaszczepieswoim uczniom.Oddajqc sprawiedliwose Uniwersytetowi Ludowemu trudno niewspomniee 0 popularnosci i autorytecie jaki ta instytucja zyskalasobie w srodowisku wiejskim. Pewnym wskaznikiem w tym wzgl ~dzie moze bye fakt, ze jeszcze w latach 1945-1948 dzialalo na wsisiedemdziesiqt tego typu plac6wek.Dzisiaj, kiedy tyle si~ mowi 0 systemie szkolnym, ktory nie jestw stanie 'Przygotowae mlodziezy do zycia, warto moze zwr6cieu w ag~ na podobne do opisanej powyzej formy ksztalcenia, znajdujqcesi~ poza "normalnq" strukturq szk61. Pozwolilyby one jeslinie na uzupelnienie wiedzy, to przynajmniej na jej uporzqdkowanieoraz wskazanie praktycznego jej zastosowania. Pozwolilybyna przystosowanie wiedzy do zycia i nauczylyby przystosowae zyciedo wiedzy.Tomasz Schoen9 ZNAK 129
LUDZIOM DOJRZAlYM SENS WIARY PRZEKAZAC TRZEBA W SPOSCB DOJRZAlY ROZMOWA Z KS. BISKUPEM IGNACYM TOKARCZUKIEMORDYNARIUSZEM PRZEMYSKIMMACIEJ KOZLOWSKI:Cz~s to mawi sit:: 0 dwu rodzajach reLigijnosci w PoLsce. ReLigijnosci"w ogate" przeciwstawia sit:: niekiedy specyjicznq formt::religijnosci tradycyjnej, w iejskiej. Ksiqdz Biskup sprawuje swqpos!ugt:: w diecezji najmniej w PoLsce zurbanizowanej, 0 najwyzszymprocencie ludnosci mieszkajqcej na wsi i zyjqcej z pracy naroLi. Czy zdaniem Ksi/idza Biskupa istnieje takie zjawisko jakspecyjiczna ch!opsk a, ludowa religijnosc, a jeSli tak, w c;zym taspecyjika si£: przejawia, czym razni si£: religijnosc " wiejska" od" miejskiej"?KS. BISKUP IGNACY TOKARCZUK:Na pewno specyficzna religijnosc wiejska istniala dawniej,kiedys, bo przeciez wielu mieszkancow naszych miast wywodzisi~ ze wsi, stamtqd przynioslo do nowego srodowiska swe nawyki,wiele z dawnego sposobu zycia. Ale niewqtpliwie praca na roli,zycie w wiejskim srodowisku rzutuje takze na religijnosc wytwarzajqcpew~en specyficzny jej typoGdy spojrzymy na religijnosc z socjologicznego punktll widzenia,wyroznic mozemy cztery jej elementy. Pierwszy nazwac bymozna elementem ideowym, chodzi 0 prawdy wiary. Drugim jestkult, trzecim etyka, czwartym wreszcie zaangazowanie, odpowiedzialnoscza Kosci61. Specyfika religijnosci wiejskiej przejawiasi~ we wszystkich tych elementach. Zacznijmy od pierwszego. Gdy. chodzi 0 obraz Pan:;l Boga, 0 istot~ Kosciola, 0 rol~ kaplailstwa,istnieje . r oznica pomi~dzy mieszkancami wsi i miast, mi~dzy rolnikamia na przyklad inteligencjq. Podobnie gdy chodzi 0 kult.o obrz~d owo s c . Istniejq obrz~y typowe dla wsi, dla rolnictwa.W tej zresztq dziedzinie zachodzq bardzo istotne przemiany. Wieluobr z~dom nadac trzeba n OWq rtreSl:. nOWq motywacj~,' aby Dieupadly. Wczujmy si~ w sy t lJacj~ dawnego rolnika, ikt6ry me miat130
ROZMOWA Z KS. BI SK UP EM IGNACYM TOKARCZUKIE Mwielu dzisiejszych sluzb i udogodnieii. CzujqC siEl bezradny, zagrozony,wiele obrzEldow zwiqzanych z kuItem staral s i~ wprzElgnqedo pracy, do codziennego zycia. Weimy dla przykladu swiElceniegromnicy. Dla rolnika nl e bylo to t ylko swiatlo przedstawiajqceChrystusa, bylo to takze zabezpieczenie przed pozarem.Wracajqc z posw i~con q gromnicq kreslil niq rolnik znaki krzyzana belkach, na odrzwiach, chcqc w ten sposob ow czysto religijnyelement wprz~gn q e w sl uzb ~ swego zycia, swoich potrzeb. Przykladowtakich mozemy cytowae wiele. Niemalo tych zjawisk ulegadzis1aj przemianom. Niektore obrz~dy kultu mogq upase, bowiemstracily SWq motywacj ~. Trzeba im zatem nadae motywacjEl czystoreligijnq, sprawie by znow powrocily do swego irodla.Wlasnie, o b rz~ dy. Duzy nacisk kladziony na t ~ wlasnie sfe r ~zycia reLigijnego cz~s t o traktowany jest jako dow6d reLigijnoScipowierzchow':1.ej, p!ytkiej.Poglqd taki byl do niedawna bardzo szeroko rozpowszechnionyw socjologii religii. Na religijnose wiejskq, czy m oze nazwijmy jqraezej ludowq, patrzono jak na bardziej powierzchownq, niedojrzaiq.Tymczasem gl ~ bsza o1::>serwacja pokazala, ze tak nie jest, · zereligijnose ludowa kryje w s obie glElbokie wartosci, jest nierazbardziej zaangazowana, si~ ga jq ca do istoty rzeczy. Bowiem au tentycznoscprzezyc religijnych w jakims stopniu porownac mozemydo mqdrosci zyciowej, ,ktora jest przeciez niezaleina od wyksztalceniacz y" m iejsCa zamieszkania. Zarowno spotykalismy dawniejjak i spotykamy dzis na wsi ludzi 0 bardzo gl~bo kie j , ewangelicznejreligijnosci, traktujqcych wiarEl w sposob czysty, jasny. I takqwlasnie religijnosc dostr zegamy obecnie wyrazniej i wyiej cenimy,zwlaszcza w obliczu tych roznorodnych kryzysow i prob jakieKosci6l i spoleczeiistwo przechodzq w roznych krajach. Wlasnieteraz, 'bardziej nii kiedykolwiek, widzimy jak wielkq wartosc rnataka wlasnie religijnose. Rzecz oczywista, ze trzeba jq n ieustanniepodnosie, oczyszczae. Ale to przeciez dotyczy w rownym stopniureligijnosci "miejskiej", tez majqcej swoje wady, swoje braki, tezwymagajqcej ciqglego dojrzewania, oczyszczania, podnoszenia naplaszczyznie swiadomosci", na plaszczyznie glElbokiego przezywania,a co najwazniejsze na plaszczyznie etyki.Ot6z etyka... Wyda je si ~ , ze w tej 'ostatniej kwestii sytuacja nawsi jest szczeg6Lnie zlozona. Z jednej strony wies w PoLsce przechowaiawiele bardzo cennych wartosci takich jak silna wit:z rodzinna,szacunek dla pracy, wzajemna solidarnosc. Z drugiej jednak stronywidzimy na w si wiele bardzo niepokojqcych zjawisk chocbytakich jak pijanstwo, brutalnosc, nierzadko okrucienstwo, bezin131
ROZMOWA Z KS. BISKUPEM IGNACYM TOKARCZUKIEMteresowna zawisc. Ktos mqdrze powiedzial, ze to nie inteLigencjawbrew rozpowszechnionym stereotypom przechowala najwi ~ cejz polskiej tradycjL szlacheckiej lecz wlasnie wieS, chlopi. Zar6wnotradycji dobrych i pi~knych jak chocby pat1'iotyzm, gotowosc dopos-w i~ce n jak i mniej chwalebnych takich jak pieniactwo, holdowaniezasadzie "zastaw si~ a postaw si~" i wiele innych. Jak wyHumaczyc sprzecznosc pomi~dzy tak silnie manifestowanq na wsir eligijnosciq a tymi licznymi zjawiskami ujemnymi. Czy nie w ynika to jednak ze zbyt plytkiego, skupionego na obrz~dow os ciprzezywania wiary na w si?COZ, etyka tq .najslalbszy punkt religijnosci czyjejkolwiek. J estto problem dotyczqcy nie tylko wsi, lecz wszystkich warstw spolecznych,kazdego czlowieka. Gdy je-dnak 0 etyce mowa; un i k ~ etrzeba dwoch skrajnosci. Pierwsza to lekcewazenie spraw etyki.Dobrze poj ~ ta religijnose musi przejawiae si~ w praktyce, promieniowaena wszystkie dziedziny dzialalnosci i zycia czlowieka. Sprowadzaniecalej religijnosci do tego tylko czynnika, ktorym jestkult jest na pewno niebezpieczne. Tendencje takie istnialy, istniejqi zawsze Sq dla religijnosci grozne. Ale z drugiej strony trzeba tezunikae drugiej skrajnosci .Trzeba rozumiee sytuacj ~ czlowiekawedlug chrzescijanskiej, katolickiej doktryny. Problem ludzkiegozycia - mimo najlepszej woli - pozostanie zawsze problememotwartych nozyc. Zawsze istniejq jakies odchylenia pomi~dz y tymczym chcielibysmy bye, a pomi~dzy tym, co nazwac by mozna modelemrealizacyjnym. Przypomnijmy tu choeby Listy sw. Pawl:a,ktory zresztCl powoluje si~ na starozytnych. My, w j~zyku teoIogicznymnazywamy to rezultatem grzechu pierworodnego. ZawszeistJlieje tu dysharmonia. I to zamkni~cie nozyc w zyciu czlowiekaw pelni, w stu procentach, 0 jego wlasnych silach, nie jest mozEwe. Chodzi tylko 0 to, by ta rozwartose byla jak najmniejsza,-w rzeczach jak najmniej istotnych, wymykajClcych s i~ spod kontroEswiadomosci. Zycia czlowieka nie mozna traktowac jak jakiegosprzedsi ~ wzi~cia w gospodarce, w przemysle. Jest tyle a tylesurowca, SCl takie a takie maszyny, powinno wi~c bye tyle a tylet akiego a takiego produktu. W przemysle moma to wyliczye, rezultatmoze bye stuprocentowy. W zyciu ludzkim jest to niemozliwe.Caly dramat ludzkiego zycia polega wlasnie na tym r0zchyleniui ws zystko co zrobic mozna .to tylko dClzye, by bylo one jak najmniejsze.I to Sq takie dwie s krajnosci, ,ktorych nalezy unikae. W praktyceduszpasterskiej minionych pokolen z·byt maly, bye -moze, naciskkladziono na te kwestie. Nie bylo zresztCl pogl~bionych studioww takich dziedzinach jak socjologia czy psychologia reI igijna. Jednak religijnosc sarna w sobie jest cZymSnajgl~bszym,132
ROZMOWA Z KS. BISKUPEM IGNACYM TOKARCZUKIEMco tkwi w czlowieku. Bezposrednio badae jej nie mozemy, mozemyco najwyzej badae i obserwowae jej zewn~trzne przejawy i tylkona tej podstawie 0 religijnosci wnioskowae.Brakiem w praktyce duszpasterskiej, zresztq nie tylko na wsi,bywa zaciesnianie religijnosci do jednego tylko elementu i stqdpowstawae moze religijnose karykaturalna, co zresztq dobrze oddajeludowe przys10wie "modli si~ pod figurq a diabla rna zask6rq". Dzis wi~kszy nacisk k1adzie si~ na OWq pe1nosc. Dopieroreligijnose pe1na, posiadajqca te wszystkie cztery elementy, 0 ktorychwspomnia1em, tworzy ca10se harmonijnq, tworzy typ cz1owieka,ktory sam przez si~ staje si~ przyk1adem dla innych. Byemoze b~dzie to por6wnanie drastyczne, ale gdy pierwszy raz zwiedzalem zaklad dla dzieci niedorozwini~tych i widzia1em ma1ychpacjentow dotkni~tych chorobq wodoglowia wywarlo to na mniestraszliwe wrazenie: tragedia wyrazajqca si~ w zachwianiu proporcji,w karykaturalnosci. Podobnie religijnosc. Jesli jeden z jejelementow zbyt przewaza nad innymi, powstaje religijnosc karykaturalna,ulom na. I taka w1asnie karykaturalna religijnosc bywac z~sto irodlem roznego rodzaju ateizm6w. Obok falszywego obrazuBoga - analizy naukowe wykazaly, ze ateizm marksistowski,egzystencjalistyczny, liberalny czy jakikolwiek inny walczy z fa1szywym nie zas rzeczywistym obrazem Boga ,-- od religii odpychaobserwowana cz ~s to religijnosc karykaturalna. A poniewaz najcz~sci e j zawodzi wlasnie ten trzeci element - etyka, tak waznejest jej dowartosciowanie, ukazanie, ze etyka rna nie tylko swesa nkcje w religii lecz jest takze jej sprawdzianem.Pl'zez caty okres powojenny oficjalna pedagogika spoleczna jes!inie express is verbis to wystarczajqco wyraznie kladla nacisk nadrugol'zt:dnosc, "go1'szos6" zawodu l'olnicze go i wiejskiego sposobuzycia w p01'ownaniu z zyciem w miastach. Awans spoleczny zawszebyl p1'zedstawiany jako wyjscie ze wsi, porzucenie rolnictwa. Pedagogikata [- - - -] [Ustawa z dnia 31 VII 1981 r. 0 konltrolipublikacji ,i widowisk art. 2 pkt 2 (Dz. U. nr 20 pOZ. 99, zm. : 1983,Dz. U. nr 44 poz. 204)] skutecznie wspierana byla 1'ealnq politykq.Rzeczywiscie zycie w mieScie bylo i jest latwiejsze, mozliwoscisamorealizacji pdniejsze. Proces ten zaowocowal ok1'eslonymiskutkami. Rozpoczt:ty juz po wOjnie masowy exodus ludnosci zewsi do miast tl'wa do dzis. Wid opuszczajq jednostki najbardziejaktywne, pr~zne, co sprawia, ze 1'olnictwo staje sit: zawodem ludzistarych, wies pustoszeje. Jak Ksiqdz Biskup widzi ten, coraz tobardziej narastajqcy, problem?Jest to zjawisko bardziej skomplikowane. Niezalewie bowiemod oficjalnej doktryny, ktora jednostronnie zapatrzona w rol~133
ROZMOWA Z KS. BISKUPEM IGNACYM TOKARC ZUK,EMprzemyslu wyrazm e lekcewazyla rolnictwo i uwazala, ze WieS wtym ksztalcie w jakim istnieje to pr z:ezytek, formacja skazana nazn i k.n i ~ cie , faktem jest, ze wies w P olsce byla przeludniona. P rzedwojnq minister P oniatows'ki m6wil "w r~c z 0 osmiu milionach lud ziniepotrzebnych n a wsi. Inni problem ten widzieli w mniejszymzakresie, ale widzieli. Wie s byla rozd robniona, warunki zycia bylyniewqtpliwie nielatwe. Uprzemyslowienie, niezaleznie od systemusprawia, ze ilose lud nosci wiejskiej, czy powiedzmy scisle j, ludnosci za jmujqcej s i~ rolnictwem maleje. W P ols ce procent ludzizajmujqcych s ~~ pracq na roli jest Iwciqz stosunkowo wysoki wpor6wnaniu z in nymi krajami. Tak w i ~ c ucieczka od rolnictwaistnialaby w kazdych warunkach i nadal b~d z i e miala m ie j se ~,tyle tylko, ze I nie powinna ona wyplywac z jakiegos poczuciamniejszej war tosci, leez bye jedynie skutkiem przemian. Uprzemyslowienienie tylko stwarza nowe miejsea praey, lecz takze dostarezasrodk6w, dzi ~k i kt6rym praca na roli staje si~ bardziejwyda jna. D z i ~k i gleehanizacji rodzina chlopska obsluzye mozezn aeznie wi ~ksz y areal u praw niz d awniej. Ale jak powtarzam,proces ten nie powinien lqczye s i~ z poczu ciem nizszej wartosci, "bowiem obiektywnie bior qc , rola wsi i rolnietwa b~dzi e rosla, onawciqz wzrasta. Lu dnosci n a swiecie przybywa, zywnosci potrzebab~d zie coraz w i ~ ce j: P otrzeba te± b ~dzie coraz w i~ c e j surowc6wpochorlzenia rolniczego tym b ardziej, ze inne surowce n p. kopalnianewyczerpujq s i~ , podezas gdy rolnietwo jest dostarezyeielemsurowe6w odnawialnyeh. Tak w i ~e i d zis i w czasaeh , kt6re nadejdq,rola rolnietwa b ~d z i e rosla. Mimo to wciqz jest ono u posledzone.J est to proees dajqcy s i~ zaobser wowae nie tylko w naszymkra ju, lecz w skali swia towej. Skala zar obk6w czy tez oplaealnosciprodukeji r olnej jest d aleko mnie jsza niz w przemysle, co jestogromnq niesprawiedliwosciq w stosul1ku d o te j tak bardzo wazne ji potrzebnej warstwy ludnosci. ,Powtarzam, jest to zja"vvisko globaIne,widoczne w ealym swieeie i stqd jeszeze J a n XXIII takwiele miejsea . pos wi~ c a l w swyeh papieskich dokumentaeh krzywdzeniuwsi. Dolqcza tu jeszcze inny problem. Wies ma ogromnewalory, kt6re dzis dopiero zaczynamy w pelni doceniac: kontaktz przyr od q, naturalne warunki zyeia rodziny, wyehowania. Rzetelnaehlopska rodzina znakomicie przygotowuje do zyeia, u ezysolidnosci pracy. Wiadomo, ziemi nie da s i~ oszukac. Inne waloryto solidarna wzajemna pomoe, natu.ralny spos6b zycia. Miasta,zwlas zeza miasta wielkie, zyjq w swiecie sztucznym. To n ienaturalnesztuczne srodowisko rzutuje na spos6b myslenia, ,kt6ry tez stajes i ~ cz ~sto nienatu ralny. Idziemy dalej; lepsze Sq na wsi - mys l ~tu w skali globalnej - -warunki zdrowotne, nizsze koszty utrzymania.Jednoczesnie w ies zyskala ogromny atut w postaci srod134
ROZMOWA Z KS. BISKUPEM IGNACYM TOKARC ZUKIEMk6w spolecznego przekazu. · Z nikn~ lo w ten spos6b o d c i~ cie od.swiata. Radio i telewizja, jesli oczywiscie majll dobre programy,umozliwiajq ludziom w najbard ziej nawet oddalonych wioskachwspoludzial w zyciu nie tylko narodu, lecz calej ludzkosci, emancypujq,czyniq ich wspoltwor cami, wspolodpowiedzialnymi za tewartosci kulturaIne, ktore SOl wlasnosciq wszystkich.Wszystko to sprawia, ze obok procesow, 0 ktorych mowiliSmydotychczas, istnieje takie proces odwrotny. Wies bywa coraz bardziejdoceniana, zwlaszcza wobec zagrozenia srodowiska, ogromnychkosztow zycia w miescie. Stqd tez w krajach najzamoiniejszychwidzimy . proces ucieczki z rielkich miast wlasnie na wies,do iycia wiejskiego czy tez wzorowanego na wiejskim.-.Poczqtki tego procesu moglismy obserwowae w Polsce. Zdarzalysi~ przypadki, ze mieszkaiicy miast porzucali sw6j dotychczasowysposob z ycia i szli gospodarowae na wies. Z roznymi zresztq rezultatami.Wspomniee tez mozna 0 ogromnym p~dzie do budowaniawiejskich domkow w krotkim okresie wzgl~dnej prosperitylat siedem dziesiqtych. W Polsce' zatem zderzajq si~ jakb y dwietendencje. Jedna, wlasciwa dla sPQleczeiistw bardzo juz zaawansownnych- to porzucenie wielkich aglomerac ji, ucieczka na wies.Z drugiej zas strony wciqz mamy do czynienia z wsiq bardzo tradycyjnq,zakorzenionq sposobem zycia, obyczajem w bardzo odleglychczasach.Z tym bym si~ nie zgodzil. Prlldy wspolczesne dochodzll obecniena wies bardzo szeroko. 0 jakiejs wsi oderwanej, "zacofanej"trudno dzis mowie. Przynajmniej jesli idzie 0 doswiad czenie z mojejdiecezji. Jest to, jak pan wspomnial na poczqtku, diecezja malozurbanizowana. Mamy tylko 30 procent ludnosci mie jskiej w sensiedemograficznym. J esli jednak chodzi 0 styl iycia, obyczaj,chocby m o d ~, to wies pr zej~la tu y./zory z miasta w pelnym niemalzakresie.Jest to jednak wies dose specyficzna, zamozna, przec:ez wlasniefla tym terenie sq jedne z najlepszych ziem w Polsce.Cz~ sciow o, na p6lnocy. Ale wainiejsze jest chyba co innego.Przemyska wies nie rna owego kompleksu niZszosci w takim stopniujak na przyklad Mazowsze. Tutaj siine jest poczucie godnosci.Nie ma tutaj tak masowej ucieczki do miast jak na innych terenachoJesli nawet ktos w miescie pracuje, to buduje si~ n a wsima jllc tam znacznie lepsze warunki nii w tych 'Wspolnych ulachjakimi Sq bloki mieszkalne. Czynnikiem, ktory na to wplynql jestna r~wno takie gl~bsza swiadomosc. Dotyczy to calej dawnej Ga135
ROZMOWA Z KS. BISKUPEM IGNACYM TOKARCZUKIEMlicji. Tutaj silna byla polska kultura, rozwoj narodowego zycia odczasow autonomii. Dwa uniwersytety, polskie szkolnictwo. Wszystkoto oddzialywalo. Byly mozliwosci organizowania si~, dzialalnoscipolitycznej. Z drugiej strony wies ta cierpiala na niedorozwojgospodar.czy, za'borca hamQwal: jej rozwoj. Stqd to wielkieprzeludnienie. Ale nadszedl moment, kiedy zacz~lo si~ gwaltowneprzeksztakanie zycia, wszystko jakby wybuchlo, widae to chobbypo budownictwie.Jednak wraz z tym ozywieniem, z tymi przeksztakeniami dalosi~ tez zaobserwowae ogromne ozywienie zycia religijnego. Wyrazemtego moze bye ogromna ch~c posiadania w~asnego kosciola.Ch~c tworzenia nowych wspolnot parafialnych czy chocby tylkofilialnych. Widae to na kazdym kroku. Jest to bardzo pocieszajqce,bo na tym nowym etapie cywilizacyjnym, nowym etapie rozwojuwsi - m6wi~ tu przede wszystkim 0 moim terenie - Koscioljest bardzo mocno obecny, bardzo mocno zakorzeniony idqcwraz z wiejskim ' ludem do nowych czasow, nowej cywilizacji.Gdy spojrzec na okres mmwnego czterdziestoLecia dajo, si ~ zauwazycwyrazne przyplywy i odplywy religijnosci. Po okTesie Iatczterdziestych, gdy przywiqzanie do reLigii w przedwojennym jeszczeksztalcie bylo bardzo silne, nadchodzi okres [- - - -] [Usi awa z dnia 31 VII 1981 .r. 0 kontroli pu'hlikacji i widowisk art. 2pkt 1 (Dz. U. nr 20 poz. 99, zm.: 1983 Dz. U. nr 44 poz. 204)]'rnasowego przenoszenia si ~ ze wsi do miast i porzucania wia1'y jakbuLastu. Potem nast ~ puje ozywienie w okresie NIiHenium i znowspadek w okresie "przyspieszonego rozwoju". Wreszcie koniec Latsiedemdziesiqtych a zwlaszcza poczqtek osiemdziesiqtych to ogrom ne, dLa wieLu obserwatorow w r~cz zaskakujo,ce, ozywienie zyciareligijnego. Tak sytuacja przedstawia s i ~ z perspektywy miasta.Czy na w si proces ten przebiegal podobnie?Na pewno tak, choc nie w takim silnym stopniu jak w .miastach.Jednak proces t en mozemy zaobserwowac. Jest to szczeg6lnie widocznedzis, w ogromnym zaangazowaniu w sprawy parafii, wozywieniu zycia parafialnego. Widzimy tez powracanie poszczegolnychltldzi, kt6rzy dawniej gdzies si~ zagubili, znaleZli si ~ dalekood religii. Na tym tIe czynnikiem szczeg61nie donioslym,zwlaszcza gdy idzie 0 wies, byla reforma liturgii, wprowadzen iedo liturgii j~zY 'ka ojczystego. Od czasu reformy kazda Msza sw i~ ta stala si~ jednoczesnie katechezq. Kiedys rozmawialem na tentemat z wieloma ludzmi w formie jakby sondazu. Pytalem czychcieliby, aby powr6cila dawna forma liturgii. Odpowiedz brzmiala,iz za zadnq cen~. JednoczeSnie wszyscy twierdzili, ze nowaforma liturgii bardzo pomaga w tworzeniu wsp6lnoty, pomaga136
Ro.ZMo.WA Z KS. BISKUPEM IGNACYM To.KARCZUKIEMprzezywaniu sakraw ko.nta,kcie z Panem Bogiem, w gl~bszymment6w.[~ - - -] [Ustawa z dnia 31 VII !981 r . 0 kontroli publikacji i widowiskart. 2 pkt 1 (Dz. U. nr 20 poz. 99, zm. : 1983 Dz. U. nr 44poz. 204)].Niewqtpliwie w,kraczamy, tak jak i cala ludzkosc, w no.wyokres cywilizacyjny, zupelnie odmienny od tego w jakim zylinas;rodzice. A do tego nie jestesmy przygotowani. Wsr6d symptom6wowych nowych ·czas6w wymieniC · mozna rozw6j docierajqcychwsz~dzie srodk6w masowego przekazu, ulatwienie ko.ntakt6w mi~dzyludzkich,przelamanie ostatnich barier izolujqcych od swiatai jednostki i cale lokalne spolecznosci. Ponadto technika, technologia,rosnqca stale - mimo kryzysu - stopa zyciowa, nowe prqdy,no.we style zycia, pozytywne i negatywne, wszystko to. two.rzyn o.Wq s ytuacj~, do kt6rej nie jestesmy przygotowani. To wkraczaniew nOWq epo.k~ wido.czne jest szczeg6lnie wyraznie na wsi.To prawda, wies zdecydowanie odrzucila materializm teoretyczny,ale wi~kszym niebezpieczenstwem obecnie jest .materializm praktyczny,pogon za dobrami, konsumizm. Widzimy zresztq co przezywaZach6d. Wydaje mi si~ zatem, ie gl6wnym zadaniem duszpasterstwai to szczeg6lnie na wsi, gdzie prqdy te docierajq z pewnymop6znieniem i na mniej przygotowany trafiajq grunt, powinnobye przygotowanie do tej nowej sytuacji cywilizacyjnej. Osobiscieu wazam, ze nasza obecna sytuacja sarna przez si~ jest przygotowaniemna p rzyj~cie tej nowej cywilizacji: zurbanizowanej,technologicznej czy jak jq nazwiemy. Wyda je mi si~, ze wlasniedzi~ ki doswiadczeniom czas6w, kt6re obecnie przezywamy, naszestraty w zetkni~ciu z tq nOWq cywilizacjq b~dq mniejsze nii spoleczenstwZachodu. Z jednej bowiem strony proces wkraczaniaw t ~ nOWq sytuacj~ jest nieco przyhamowany, z drugiej zas,[- - - -] [Ustawa z dnia 31 VII 1981 r. 0 kontroli publikacji:i widowisk art. 2 'pkt 2 (Dz. U. 'Hr 20 p'oz. 99, :llm. : 1983, Dz. U.ill' 44 poz. 204)] problemy rehgijne 'l1ie byly i nie Sq odsuni~tegdzies 'na bok, lecz pozostajq w centrum zycia. Jednak w tej szczeg6lnejsytuacji w jakiej znalezlismy si~, konieczne jest pogl:~lbienieswiadomosci reUgijnej. I tak jak we wszystkich dziedzinachiycia w zwiqzku z cywilizacyjnym wyzwan.iem m6wi si~ 0 koniecz'l1osci permanentnego ksztalcenia, gdyi wiedza 'l1abyta w szkoleszybko si~ dezaktualizuje, tak tei i Kosci6l wypracowac musi pogl:~bionq' metod~ nauczania ludzi doroslych, podawania prawd wiary'ludziom dorosl:ym w
ROZMOWA Z KS. BI SKUPEM IGNACYM TOKARCZUKIE Msocjologiczny. O ~n a c za to, i e ktos wierzy nie d latego, ii sam rnagh;bokie p1'zekonanie, lecz d latego, ii wszyscy wok6l wierzq. Towlasnie na skutek t akiego pojmowania l'eligijnosci zd a1'za si~ , ieprzeniesienie si~ ze wsi do miasta bywa r 6wnozna·czne z odrzuce··niem re ligii. Gdy w ika spoleczny n acisk, znika i 1'eligijnosc. Niemozna zatem m6wie, ze czlowiek p1'zenoszqcy s i ~ do mias ta t raciwiar ~ . On jej nigd y w spos6b pogl~biony n ie posiadal, a w nowychwa1'u nkach to si~ tylko ujawnilo. P od obnie zresztq jaksocjologiczn a religijnose, is1mieje tez socjologiczny ateizm. Gdywszyscy wok6l od1'zucajq w i a 1'~, samemu g1'a s i~ tei takq rol~ .A wszystko to w ynika z braku po g l ~ b ionej swiadomosci. Mowitern0 kon iecznym ciqglym ksztalceniu nawet ludzi z dyplomami,z p1'ofeso1'skimi tytulami. W nauczaniu 1'eligijnym jest to tymbardziej konieczne. Mozna bye znakomitym muzykiem czy matematykiemw wieku d wudziestu kilku lat. J ednak w tym wiekutrudno bye wybitnym historykiem czy znawcq literatury, nawetgdyby znalo s i ~ wszystkie fakty i daty. Sq to bowiem dziedziny,do uprawiania ktorych, obok wied zy fachowej, konieczne jest takzwane doswiadczenie zyciowe. Sam pam i ~ tam, jak n udzila mniew czasie polonistvrcznych studiow analiza W ielkiej Improwizacji,Pana Tadeusza. I trzeba byro dopiero doswiadczen lat wojny, bymw perni zrozumial Mickiewicza... Podobnie jest z religiq. By wpelni zr ozumiee takie poj~cia jak laska, jak g1'zech, konieczna jestsuma zyciowych doswiadczen. Tylko czlowiek, ktory s i ~ z tymiproblemami sam zmaga, ktory poznaje swoje wn ~ trze i widzi ichwag ~, ich znaczenie, moze w pelni zrozumiec sens wiary. Zazwyczajpr awd wiary uczymy si~ jako dzieci. Tymczasem ludziom doroslym,zdolnym d z i~ki d oswiadczeniu znacznie w i~ ce j pojqC i z1'ozumiee,nalezy u kazywac istot ~ ch1'zescijanstwa. Dopiero czlowiektak u zbrojony, 0 pogl ~1Jio n ej swiadomosci 1'eligijnej, isc moze naspotkanie novvych czasow, zabezpieczony przeciw kryzysom.Obeenie w wieLu m iastaeh, zwlaszeza wi~kszyeh , istnieje wieleform owego p ogl~biania swiadom osci reZigijnej. Sq liezne duszpasterstwasrodowisk owe, "speejalist yezne" dla poszezeg6lnyeh grupzawodowych, dla k onk retnyeh kr ~ g6 w spoleeznyeh. Organizowanesq liezne dni skupienia, spotkania, dyskusje, imprezy propagujqeeehrze.scijanskq kultur ~ , wreszcie rekolekeje. Jak fa dzialab osc wyglqdaobeenie na wsi?Na wsi ruch ten rna nieco inny charakter. Wprawdzie tradycyjnychprzedwojennych o1'ganizacji katolickich jui nie rna, Sqjednak rozne bractwa, takie pewne organizacje swieckie bliiejzwiqzane Sq z Kosciolem. Ale faktem jest, ze istnieje na wsi ogromna'pot1'zeba gl~bszego zycia kultu1'alnego opartego 0 Kosciol. Jest138
Ro"ZMOWA Z KS. BISKUPEM IGNACYM TO KARCZUKIEMw t ej dziedzinie wielk,ie spoleczne zapotrze'bo wanie, poszukiwanie,otwarcie. Szc2eg61ne zapotrzebowanie, w lasnie n a wSi, istnie jew dziedzinie przyblizenia spolecznej nau ki Kosciola. Sta ramy si ~wychodzic tyro spolecznym potrzebom napr zeciw. Wszystkie oohe cnie budowane koscioly majq Z reguly dwa poziomy, tak aby obokswiqty ni bylo tez miejsce n a spotkania, na d yskusje. Z myslqo przyblizeniu spoleczne j nauki Kosciola otw arlismy w Rzeszowiekurs d la prelegent6w. Liczylismy n a d wudziestu sluehaczy. Zglosilosi~ os i e mdziesi ~ c iu , w wi ~ ksz o s ci Sq to pracowniey nau·kow irzeszowskich wyzszych uezeln i[- -,- -] [Usta wa z d nia 31 VII 1981 r. 9 kontroli pu bIikacji i w idowisk art. ,2 pkt 6 (Dz. U. nr 20 poz. 99, zm.: 1983 Dz. U. n r 44poz. 204)].Zdajemy sobie spra w~ , ze w te j dziedzin ie, w odnoszeniu na wyzszypoziom swiadom osci religijne j, w wyjsciu n aprzeciw potr zebomw dziedzinie kultury, decyd u jqcq r ol~ odegrac m uszq s.yiecey, kt6ryeh znaezenie w K oscie le stale r osnie. Tak szerokie jak t o obeeniewidzimy - powiedzialbym zaskakujqco szerokie - wlqczen iesi~ w t~ p ra c ~ wielu ludzi swieckich budzi optymizm.Powr6cmy raz jeszcze do ezynnik6w k sztaltu jqcyeh wiejski spos6bzycia. Obok licznych atut6w , 0 kt6rych byla juz tu m owa,wid, a scislej rolnictwo posiada jeszcze jeden , zasadniczy: praca.na roli niezaleznie od warunk6w jest zawsze autentyczna, jest,m6wiqc j ~ zyk i em ks i~dza Tischnera, niezaklamana. Jaki zachodzizwiqzek mi~d zy tym wielkim przywilejem rolnik6w a ich stosunkiemdo religii, do Boga?,To prawda, wies posiada ten ogromny pEzy wilej, jednak i w te jdziedzinie widzimy w ostatnich latach ogromne zmiany, Gdy spojrzymyna okres mi~dzywoj e nny, na czasy kt6re w swym Mlodympokoleniu chlop6w relacjonowal Chalasinski, zobaczymy , ie gospodarstwow owczas traktowane bylo niemal ja k posterunek , k t6ry za wszelkq cen~ naleialo utrzymac, praea zas traktowana bylajak slui ba. Sprawa ..oplacalnosci produkcji schodzila jakby na da lszy plan. Dzis n a wsi motywy ekonomiczne odgry wajq coraz wi ~ kSZq ro l~ . Rolnik eoraz bardziej liezy, co si~ oplaca a co nie, traktujesw6j zaw6d ja k kaidy inny. Na taki stosunek do gospodarowaniawplywa tei na pewl\O latwosc przechodzenia z zawodu dozawodu. Jednak rzetelny stosunek do praey pozostill. Dam jedenprzyklad. W naszej dieeezji wiele s i ~ w ostatnieh latach budowalokosciol6w . Na wsi nikogo do tej praey nie trzeb a bylo poganiac.Ani d o wysHku, ani do solidnego wykonania. A przeeiez ci ludzie139
ROZMOWA Z KS. BISKUPEM IGNACYM TOKARCZUKIEMnajcz~sciej pracowali spolecznie. Tyle, ie wiedzieli, iz pracujq dlasiebie. Kiedys mialem plan, aby jedna wies nie byia od kosciolaoddalona wi~cej niz 0 trzy kilumetry. Obecnie, nie liczqc kilkumiejsc w Bieszczadach, plan ten w zasadzie zrea!izowa!ismy. Ale·praca trwa dalej. Wlasciwie kazda wi~ksza wies chce miec sw6jkosci6l jesli nie parafialny to przynajmniej filialny. Zglaszajq si~ ,starajq 0 zezwolenia. A ja'k fachowo prowadzq budowy, jak dbajq0 to, bynic si~ nie zmarnowalo! Pracujq jak na swoim. Niestetyta uczciwose w pracy zaczyna si~ lamae na styku z biurokracjq.Gdy godzinami trzeba czekac na punkcie skupu, albo gdy sztucznieobniza si~ ceny mleka wprowadzajqc nowe klasy, wies zaczynabrae si~ na spos6b i "chrzcie" mleko wodq. Rodzi si~ n ieuczciwose.Ale to juz jest odr ~bne zagadnienie.Bye maze jest to przejaw przenikania miejskiego sposobu zyciana wies. Nadal jednak istnieje wiele gl~bokich wartosci, k t6rewies jak gdyby przechowaia, zakonseTwowala. W jakim stopniuKosci6l m6glby stae si~ jak gdyby przekaznikiem tych wartosci,ich propagator em, zwlaszcza w obecnych, nielatwych czasach?Mysl~, ze na pewno m6glby. Na pewno tez wszystkie szansew tym zakresie nie Sq do konca wykorzystane. Gdy jednak zacz. n iemy zastanawiac si~ dlaczego, si~gnqe musimy myslq wstecz,zastanowie si~ nad sytuacjq Kosciola w Polsce. Ma to zwiqzekz panskim poprzednim pytaniem 0 fale pr zyplywu i odplywu religijnosciw Polsce. Mniej wi~ce j do polowy lat szesedziesiqtychcaly wysil:ek Kosciola polskiego skierowany byl przede wszystkimna przetrwanie. Byly to takze lata - mysl~ tu 0 kOllCU lat czterdziestych i poczqtku pi~e d ziesiqtych - gdy n iezalew ie od znanejsytuacji i znanych nacisk6w trzeba bylo w pierwszym r z~dzieuzupelniae szeregi, kt6re tak ba rdzo przerzedzila vvojna, ale nietylko wojna. Juz przed wojnq ilose duchowienstwa w P olsce bylaw por6wnaniu do innych kraj6w niska. Bylo to jeszcze d;::iedzictwozabor6w. Okres niepodleglosci - w istocie 18 zaledwie lat od roku1921 do 1939 - zbyt kr6tki, by odrobie wszystkie straty. Gwaltowneruchy migracyjne po wojnie, eksplozja urbanizacyjna, tezmialy sw6j wplyw na sytuacj~ Kosciola. Tak wi~c przez wiele latKosci61 zajmowal pozycje d efensywne, walczyl 0 przetrwanie. Dopierood .polmvy lat szesedziesiqtych, a scislej m6wiqc od Millenium,Kosci6l Polski jest W ofensywie. Ale i obecnie, by speinic'to zadanie, 0 kt6rym pan m6wil, a takze wiele innych zadan, koniecznajest znacznie scislejsza wsp6Ipraca z laikatem, ze swieckimi.Ksi~za, choeby nawet bylo ich znacznie w i~cej, zadaniomtym nie podolajq. Rzeczq najwazniejszq zatem jest stworzenieswieckim warunk6w do jak najlepszej dzialalnosci, stworzenie 110140
ROZMOWA Z KS. BISKUPEM IGNACYM TO KARCZUKIEMwego stylu wspolpracy mi ~ dzy ksi~zmi a swieckimi. Powstajqobecnie duszpasterstwa wiejskie, duszpasterstwa robotnik6w, wsz~dzietam konieczna jest praca swieckich, potrzebna jest wsp61natroska 0 rozw6j religijnosci i 0 Kosci61.Dzi ~ kuj~ za rozmow~ .Rozmawiat Maclej Kozfowski
JAN MUSIAl:.BUDOWA KOSCIOtA W SIERAKOSCACHPierwszy adres - do proboszcza kormanickiego. Do Kormanicchcqc zajechac trzeba jechac do Fredropola. O' kilka krok6w adprzystanku plynie struga graniczna. Po jej nizszej, fredropolskiejstronie pobudowano niedawno geesowskie centrum gastronomiczno-handlowe,po kormanickiej wznosi s i ~ n a skarpie wiekowykosci6lek drewniany - odnowiona onegdajsza cerkiewka. Kormanicebiorq poczqtek w XVII wieku od ukrainnej szlachty Kormanickich.Fredropol zalozyl za miedzq w polowie tego wiekuAndrzej Maksymilian F redro jako m iasteczko rodowe. J uz przedwojnq wniosko\vali fredropolanie 0 ujednolicenie nazw, ale PAU'\ll1iosek odrzucifa, b o kazda z nazw stanowi oparcie dla innychfakt6w historycznych. I tak pod K ormank arni pobili przemyslanie pod wodzq gwardiana od reformat6w, ojca Szykowsk iego, watah ~ Tatar6w w 1672 roku, a pomnik ku ·czci walecznego zakonnikapostawiony w d wusetnq r ocw.ic ~ bitwy, stoi w Przemysludo dzis.Ks. Michal Bodzioch jest, okazuje s i ~ , proboszczem podw6jnym- takze w Nowych Sadach, d o k t6rej to oparafii 'l1alezq Sierakosce.Jedziemy do Sierakosciec wlaSnie, na lekcje religii dladzieci tamtejszych. J edziemy powoli - ksiqdz objasnia, co po prawej,co po lewej, a to: Aksmanice, Klobukowice, Darowice, S61ca,za Solcq wieze Kalwarii . Paclawskiej spoza drzew przeswitu jq i PGR sierakosciecki. I juz wies, za niq Wiar, za Wiarem zas tuzgranica. (...) .Od Soley zjezdza siE: do Sierakosciec - nawet s p~ra pochylosc.Chcial proboszcz, by na tych polach wysokich postawifa wies koscia!.Bylby widny z daleka, daleka. Nikt nie chcial odstqpic tudzialki. W polowie zjazdu stala tablica d rogowa "Kalinowice" ostal siE: tylko slu pek. Widnieje jeszcze ta nazwa na szkole, "do- .mie kultury", na tabliczkach z numerami wielu obejsc (gminatabliczki fundowala ). Smutne slady "polonizujqcego" zar~dzeniaministra administracji z lipca 77 roku.Przed wojnq tak Korma.nice, F redJropol, jak i Sierak oSce z wsiamipo dr odze wymienionymi i jeszcze piE:tnastoma innymi, okolicznymi,naiezaly do jednej parafii nymsko-katolickiej w NiZan142
BUOOWA KOSCIOtA W SIERAKOSCACHkowicach, gdzie stal kosci61 Sw. Trojcy, stary - z 1740 roku. Liczylata parafia wowczas 2.198 wiernych obrzqdku lacinskiego,9.457 greckiego, 560 Zydow i 8 akatolikow; miala 5 cerkwi para- 'fialnych i 8 filialnych na swym terenie - jak to wyliczal dokladnieschematyzm diecezji przemyskiej ob. lac. z 1938 roku. Byla tojuz struktura wiekowa, choc nie przedwieczna. Nowy kosci61 przybylw tym czasie jeden, juz po odzyskaniu niepcdleglosci - wHermanowicach. Poswi~cono go Najswi~tszej Maryi Pannie Krol-owej·Polski. A jeszcze stal od 1784 roku kosciolek w NowychSadach, ktore si ~ w tedy zwaly Sokolowem Dobromilskim, a wczesniejFalkenbergiem, bo byly koloniq niemieckq, zasiedlonq poI rozbiorze - wtedy pod wezwaniem sw. Wandalina, dzis sw.Stanislawa·.Suche wyliczenie nie odda zlozon osci spraw mi~dzy obrzqdkamiczy nacjami. Czasy dzisiejsze tez nie sprzyjajq ich wyjasnianiu.Ot, chocby pam i~ c "praktyk metrykalnych", kilkakrotnie w rozmowachz Ksi~zmi przywolana. "Jak mial rzymski katolik dokosciola daleko, to w cerkwi unickiej chrzcil. A cerkiew miala odsyiacmetry"ki. Ale zwlekala, zwlekala, az i przywlaszczyla". Tespi~ cia polsko-ukrainskie byly jeszcze pobratymczymi - pozniejsze,tragiczne, cor:az gl~biej dzielily i oddalaly. Z kolonistami prosciej.Jan Dryniak, gospodarz z Nowych Sadow mowi, ze jUz przedI wojnq swiatowq przeszlo w polskie r~ce kilka tutejszych gospodarstw.Jego dziad z Zarzecza kupH tu rol~ od Niemca.Sierakosce, ku ktorym zjechalismy, byly wsiq krolewskq KazimierzaWielkiego, gdy je w roku 1367 nadawal Stefano wi W~ grzynowi.Na starym cmentarzu przycerkiewnym zachowal si ~ obeliskz czarnego granitu: "P ami ~ci najlepszego Ojca Mikolaja Tur -Przedrzymirskiego, b. oficera Wojsk Polskich z r. 1831, * 20 lutego1803, t 29 lipca 1888 - wdzi~ czna rodzin~ ten pomnik po swi~ca" .Widac, ze ktos nadal dba 0 jego otoczenie.[- - - -J [Ustawa z dnia 31 VII 1981 r. 0 kontroli publikacji i widowisk,art. 2 pkt 3 (Dz. U. nr 20, poz. 99, zm.: 1983 Dz. U. nr 44poz. 204)1.- My przyjeehali w czerwcu, nie - w lipcu. Domy byly nieu8zkodzone n ie, tylko kluczy nie bylo. Posadzona byla cebula.Ows6w bylo malo; jeden zasial, drug,i -oie (...) My przyjechaliz Gaci - dziesi~c rodzin, z Ma1rkowej, z Sielnicy, z NienadowejduZo, z Kosiny ze dwie. Miejscowych zas ze siedem rodzin zostalo· .143
JAN MUSIAlwszystkich. A to tak bylo, ze byla ta wioska pr zeznaczona tylkodla Nienadowej...Leon Sadowski opowie wszystko po porzqdku, bo tak trzeba,zeby budow~ tego kosciola zrozumiee. Potem jego syn, Stanislawosamej juz budowie. W polowie drugiej opowiesci przyjdzie EugeniuszSzymanski, przewodniczqcy rady parafialnej i swoje dopowie.Ksiqdz proboszcz, przywi6zlszy mnie do Sierakosciec, oddal wr~ce dziadka Leona, kt6ry, oprowadziwszy po budowie, do synaw pole powi6dl. Syn zwozil bura-czane liscie. Naladowalismy przyC2Jep~ i' poszl.ismy do obejscia Stanislawa Sadowskiego, kt6re stoinaprzeciw kosciola wlasnie; nie bez .gl~ibszego zwiqzku z nim, jacksi~ okaze.Sadowskich trzech buduje kosci6l:. - jeszcze drugi syn Leona,Antoni. Takze zi ~ e - J 6zef Kindlik. Oni to wesp6l z Szymanskimi Janem Turczynskim - rolnikami oraz Wladyslawem Klyzem,ksi~gowym z miejscowego SKR-u zawiqzali spoleczny komitet budowy.Dziadek Leon dal poczqtek rodowi Sadowskich. Sam wywodzisi~ z gackich Siut6w. Nie moja rzecz pytae 0 przyczyn~ zmiany.Sentencj ~ za odpowiedz dostaj ~ : "swojego rodu czlowiek si~ niezaprze". 'V 1916 zakladal: w Gaci z BroZibarem, Puchalq i innymiKolo Mlodziezy Polskiej. Proboszcz gac.ki dal 1m wtedy izb ~ przyptlebanii na to kolo. Potem si~ one pr2Jerodzil:o w kolo "widowe".PosCjdzali ksi~za, ze to komunistyczne, ale bylo to nie calkiem tak.Jego, Leona, c6rka bawila si~ z dzieemi Solarza, bo Siutowie bylisqsiadami uniwersytetu Solarzowego. Gdy Solarza zamordowali krzyz mu postawili. Potem przyjechal tutaj. Siostrzency dziadkowi:Jan, jezuita, zginql w Oswi~cimiu, J6zef, tez jezuita, zyje wKrakowie, Stanislaw jest proboszczem w Nehrybce, czwarty tez Stanislaw, franciszkanin, wyjechal na misje. I ten kosci6l zaczqlsi~ jakby \v rodzinie. Wnukowiepo c6rce dzialali. w komiteciebudowy kosci6lka Sw. Tr6jcy - "tego pierwszego" - w StalowejWoli. Zgadali si~, pojechali, zobaczyli - postanowili podobnyu siebie postawie. Jesli jednak rna bye po kolei, trzebaskonczye pierwszy wqtek opowiesci.- Sierakosce., znac'zy, przezna
BUDOWA KOSCIOtA W SIERAKOSCACHto juz by bylo inaczej! Jakos si~ to w koncu uladzilo. Komitet mywybrali, podzielili. J eszcze 'byly swary, to w pi~cdziesiqtym dziewiqtymzrobilismy regulacj~ ostatecznq. Koscioia brakowalo. Tutajrzymscy katolicy nalezeli do Nizankowic, a grekokatolicy mielicer kiew w budowie, juz po okna, a obok mieli swietlic~ drewnianq.[- - - -] [Usta wa z dnia 31 VII 1981 r . 0 kontroli publikacji i widowis'kar t. 2 pkt 1, 3 (Dz. U. nr 20 poz. 99, zm.: 1983 Dz. U. n r 44- poz. 204)] .,My, sierakosciaccy pomogliSmy pokryc blachq zakrys ti~ . I porozumielismysi ~ z Nowymi Sadami, zeby ksi~dza tam sprowadzic.Biskup Barda dal zgDd~. Przyszedl ks. Adamiak i w 1960 chybaroku powstala tam parafia, do ktorej przylqczono Sierakosce. Poternnastal ks. Glowala, po nilm ks. Linek. Za ks. Linka juz si ~plebania tamtejsza zacz~la kruszyc, grzyb si ~ wdal, a ze nie zabard zo mogi si~ ksiqdz dogadac z parafianami z Sadow, to si ~sklanial ku nam. Ze u nas wies mlodsza, buduje si ~, a w NowychSadach nie rna komu, mlodzi uciekajq. I - jak mial odchodzics tamtqd - zdradzil nam mysl 'biskupa, ze powinnismy u siebie,w Sierakosca'ch pobudowac nowy kosciol. To juz za biskupa Tokarczukabyto.Stanislaw Sadowski moglby juz 0 budowie mowic, ale wspomniectrzeba przedtem chocby 0 kapliczce przydroznej, ktora poprzedzila kosciol, a przede wszystkim 0 punkcie katechetycznymw starej chalupie. Gdy pojechali do biskupa, wypomnial im ze to wstyd, aby we wsi murowanej, zyjqcej w godnych warunkach,dzieci mialy religi~ razem z kur-ami.- A to s i~ roar zylo tuz przed odjazdem ksi~za Linka. Zostawilnam wtedy - sierakoscieckim, znaczy - krow~ swoj'l.Sprzedalismy jq za 50 tysi~cy. Kupilismy zaraz za to deski, bo t oz tym podr,ozeniem wyszlo onego r oku; kupili.§my, a nieswiadomijeszcze, co z tego b¢ziemy tworzyc.- Mozna nadmienic, ze Nowe Sady bardzo si~ gniewne zrobilyo to, ze to ich rzekomo byla ta krowa - wtr'lcil dziadek..- A to nie ma potrzeby tego nadmieniac, b o to ludzka rzeczi czas zrdbi swoje - oponu je syn i wraca do d esek , kt6re - gdyporZn~li - to poszedl szum, ze si~ robi cos w Sierakoscach. Dotar!oczywiscie do wladzy terenowej. W6wczas spotkal Stanislawa Sadowskiegoprzewodniczqcy gminy, byly przewodniczqcy, i mialpowiedziec: "Panie Stanislawie, doszly mnie sluchy, ze jakis koscio!myslicie budowac". - Ja tak si~ cofnqlem na to, lecz on zaraz- ze nie jest temu przeciwny byna jmniej, tylko, jeslibySmylJ - ZNA K 145
JAN MUSIALc,os rooili, to nie robie rou rue na dziko, ale tak, zeby on mialspok6j, to i my b~dziemy mieli spok6j. Tak si~ wyrazil. Wtedypostanowilismy ruszye ze spraw~ urz~do w o . Planow nie bylo jeszcze.A mamy rodzin~ w Stalowej Woli. Zgadalo si~. "Przyjezdzajcie,przyjezdzajcie, zobaezycie nasz kosci61ek". To bylo z koncem80 roku. Nie - juz osiemdziesiqtego pierwszego. Pojechalismyz majstrami. Najpierw nam on za bardzo do gustu nie przypadl,ale jak zesmy mozliwo.sci przepatrzyli, akuratny si~ zdaLWzi~lismy od tamtego ksi~dza plan, co tu duzo m6wie - od r ~cz ny rysunek. Bo oni tyrpczasowo na jpierw stawiali, dopiero terazwystawiajq wielki kosci6l, ze wszystkimi szykanami. I · zwolalismyzaraz po powrocie zebranie wiejskie w salce katechetycznej. 110r odzin si~ opodatkowalo po 10 tysi~cy od numeru. Jeszcze te eenybyly przyzwoite, bo pustak kosztowal wtedy czterdziesci z czymszlotych. I skalkulowaliSmy, ze za ten milion sto, jakby go czynemuczciwym wesprzee, b~dziemy w stanie kosci6lek n'ieduzy postawie.Tylko gdzie budowae? - tu caly' problem si~ zrobil. Chcielismynajpierw - na placu pocerkiewnym, kolo starego cmentarza,ale z sanepidu zglaszali zastrzezenia. To potem r6zni gospodarze dawali swoje dzialki, Har~za dawal kolo kapliczki za potokiem,ale tam zn6w niepor~cznie ' do budowy si~ okazywalo. Amialem ja tu kawalek starego saduza drogq. Tak zesmy z zonqu stalili, ze odstqpimy. I tak chlopom zaproponowal~m: jak nieb~dzie wyjscia, stawiajmy u mnie w sadzie. Jeszcze w osiemdziesiqtympierwszym zgasilismy wapno na tej dzialee.W warzywniku przed domem Sadowskiego jest studnia, a w niejZr6dlo bije tak obfite, ze si~ woda przelewa, do rowu przydroznegouchodzqc. Tylko szlauch podlqczyli, przerzucili go przez d rog~i bylo wody dla budowy pod dostatkiem. Bardzo to ulatwilob udowanie._- Trzeba byto dzialk~ przeprowadzie notarialnie. Gmina faktycznienie robila przeszk6d. Tak zleciliSmy architektow.i Piszowi,zeby plany zrobil. Bo jak juz legalnie, to z planami trzeba bylowys t~powae porzqdnymi. Potem s i~ te plany troch~ przewalHy,bo nam gwardian Sroka od Franciszkan6w kalwaryjskich poradzil,zeby podniesionych fundament6w nie robie - a chcielismyzr6wnae nasypem pochylosc gruntu; sad ku Wiarowi opadal ale zeby wlasnie wkopac si~ w pochyloSc i podpiwniczenie zrobic.Ze b ~dzi~my mieli dolny kosci61 za jednym zamachem. Mlldregotrza usluchac - tak tez postanowiliSmy budowac i Zeby architektto nani6sl.146
BUDOWA KOSC IOlA W SIERA KOSCACHIII25 sierpnia 1982 roku biskup przemyski Ignacy Tokarczuk poswip,cilplac i chlopi postawili krzyz, zas w ciqgu roku od tegod nia zbudowali z betonu i cegly kosci61 0 powierzchni lqcznej(dolny i g6rny) blisko 500 metr6w kw, na 12 m etr6w wysoki.I mozna by zamknqc ten rok w jednym zdaniu, ale jesli wziqcna rozum, ze fachowca lIZ papierami" mieli tylko jednego - architekta,a gos,podarskim przemyslem zrobili wszystko ~ami, prawiesami, bo na koniec blacharzy najE:li - to trzeba siE: temu budowaniuprzyjrzec blizej. Warto. .Stanislaw Sadowski wziql na siebie rol E: g16wnego majstra. Doswiadczeniab).ldowlanego mia1 tyle, co z budowy domu wlasnegoi domu kultury we wsi (tez "w czynie" go stawiali). Zeszyt budowyprowadzil dokladnie. Siadal nad nim wieczorem: zamykaldzien mijajqcy i planowal nast~pny . Po majstersku szla zatem budO'vvanastE:pu jqCo :Wrzesien. Czwartego wykopali fundamenty; w 36 ludzi. Piqtegojuz je "bili" tzn. betonowali 1a WE: fundamentow1j. T.o trwalotrzy dni. R6wnolegle wozili zwir i cegl~ . Osmego zabetoilOwalip l y t~ zerowq i rozpocz~li przygotowania. do prowadzenia mur6ww cz~sci podpiwniczenia. Murowanie zacz ~ l i pi~tn astego, a dwudziestego si6dmego - juz szalunki pod strop parterowy.Pazdziemik. Do sz6stego zbroili ten strop. Si6dmego - zalbetanawali.55 gospodarzy to robilo naraz. Mieli kosci61 dolny. Dod wudziestego drugiego rozebrali szalunki i r o zpocz ~ li murowaI'.iepodpiwniczenia plebanii oraz sali katechetycznej.Listopad. Do piqtego mur podniesli i wylali plyt~. Wieczoremprzyszedl mr6z 9-stopniowy, musieli po nacy ogacic tE: 1P1yt~ liscmi.Na dalszq murarkE: juz siE: nie chcieli porywac. Nie tylko dla siebiestawiali ten kosci61, ale i dla wnuk6w.Zim~ 82 na 83 przeznaczyli na zrobienie stolarki - w warsztaciestolarza chalupnika miejscowego, Jozefa Chruscickiego. Starycmentarz uporzqdkowali - sciE:li chylqce siE: dqb i jesion, pozyskali8 kubik6w mocnego drewna. Chruscicki jeZdzil podpatrywacw zor lawe k. Najladniejsze uwidzia1y mu siE: na przemyskich Kmieciach.Takie zaczql robie. Ale zima trwala u nich kr6cej, niz w kalendarzu.J uz w styczniu cieplo siE: zrobilo niespotykane. Osmego roze~brali szalunki na ·plebanii. Trzeciego i czwartego lutego zwiezlicalq ceglE: z Buszkowic - 8 ciqgnik6w. Zn6w mr ozy przyszly.Marzec. Dwudziestego pierwszego po cz~li w znosic mury plebanii.Od niej zaczynali, zeby dzieci mialy co najrychlej godziwewarunki do nauki religii. Dwudziestego dziewilltego mury sta n~ly .147
JAN MUSIALZaraz trzydziestego wzi~li si~ za szalowanie i ~brojenie stroJlu.Kwiecien. Pierwszego plebania - parter jest pod plytq. Juzmowa tam uczye. Zatem jedenastego zeszli do kosciola dolnego,by go na maj wyszykowae - z oltarzem, law,kami i b oazeriq.Trzeciego maja odprawil ks. Bodzioch pierwsze nabozenstwo wSierakoscach, w gotowym dolnym kosciele. Modlila s i~ cara wies,PGR i przysiol€k s Oilecki - glowa przy glowie. Szesnastego wznosiczacz ~ li mury kosciola gornego; mury i filary jednoczesnie, naktore to ostatnie zbili sami deskowanie oblozone wewnqtrz blachq.Juz tylko popoludniami r obili i wieczorami, bo w polu trzebabylo obrobie. Niewiasty sierakoscieckie tez si~ zorganizowaly i szykowalyim podwieczorki.Czerwiec. Szostego wbili pierwszy filar i kazdego kolejnego dniapo jednym przybywalo - do osmiu. P odciqgi, prz~sla mi~zy filaramipo swojemu przekonstru'Owali - mialy bye proste, zrobililukowate. przyjechal architekt Pisz, pokiwal glowq ,i orzekl, zekonstrukcyjnie odbiega to od projektu, ale nosnosc tylko wzmacnia, wi~c moze zostae. !:'ukowate bardziej koscielne im s i ~ zdaly.Do osiemnastego betonowanie lewego podciqgu glownego i platwibocznych bylo ukonczone. Dwudziestego pierwszego betonowali jUzdrugi podciqg. Wczesniej wylali chor. Dwudziestego siodmego przykr~cilikrokwie nad nawami bocznymi, a dzien pozniej zabetonowaliplyt~ nad chorem, pod wiez ~ . I nast ~pnego dnia rozpo c z~limurowanie ostatka nawy glownej, na podciqga'Ch. "Moglby ktonie uwierzye, ale daty mowiq swoje".Lipiec. Szostego zmurowali scian ~ frontowq kos-;iola i rozpocz~li jeszcze tego dnia wieczorem poznym montaz krokwi nadnaWq glownq. Ten skonczyli do dziewiqtego i wzi ~ li si~ za wiez~ ,a tymczasem "szwagier deskowanie pod blach~ robil" i zniwa si~za cz~ l y .Sierpien. Dwunastego wieczorem krzyz stanql na wiezy, sloncetego dnia pi~knie zachodzilo. Gdy Leon Sadowski ujrzal ten krzyzna kosciele, pomyslal sobie, ze juz moze nie zye. "Pielgrzymi naK alwari~ za dzien szli - krzyz widzieli". Od siedemnastego zwozilidrewno tartaczne na wykonczenie. Dziewi ~ tnaste g o uzbroiliplyt~ pi~trowq n a plebanii i dwudziestego jq wylali. I juz dwudziestego piqtego murowali plebanijnq scian~ kolankowq czyligzymsowq. Za dwa dni pleban ia byla pod krokwiami i "zarazposzly fa jermury". Eugeniusz Szymanski wtrqca: "wazna . sprawaw tych d atach, bo panstwowego by tak szybk o nie budowali".Smiech.Wr zesien. Drugiego przy jechali blacharze z P rzedmiescia Dubieckiego,zeby przed Zielnq pokryc kosciol blachq. Dziewiqtego148
BUDOWA KOSCIOlA W SIERAKOSCACHzn6w sami zacz~li prace przy wejsciu, 'przy schooach "bardzowspanialych". Dwudziestego drugiego juz sprzqtali" plac.Pazdziernik. Na tydzien przed przyjazdem biskupa, kt6ry b~dziewmurowywal kamien w~gielny - pod budow~, kosci61 jestzbudowany w stanie wi~cej nii surowym.W zeszycie budowy rodzaje prac oonotowane Sq pojedynczymislowami - najwi~cej miejsca zajmujq w nim nazwiska. "Sarno si~nie zbudowalo". Stu dziesi~ciu gospodarzy z Sierakosciec, czternastuz Solcy i trzydziestu pracownik6w PGR-u tutejszego budowalokosci61.- Trzeba wymienic po nazwisku - opr6cz nas, komitetowych- chocby: Balawajdr6w, Barszczaka Zygmunta, ChruscicskiegoJ6iefa (zesmy 0 nim m6wili), Kob6w, I:..ach6w, MlynarskiegoStanislawa, Paduoh6w, Sla'bego Tadeusza, Szymanskich dalszych,Wrotnego Wludyslawa.Ludzi niech~tnych budowie moie i bylo z poczqtku kilkoro.Z czasem nie ostal si~ bodaj ani jeden. Synowie soltysa pomagali.[- - - -] [Ustawa z dnia 31 VII 1981 r. 0 kontroli pubIikacji i widowiskart. 2 pkt 1 (Dz. U. nr 20 poz. 99, zm.: 1983 Dz. U. nr 44poz, 204)].Rachunki tei waine. Po pierwszym opodatkowaniu zloiyIi si~raz jeszcze po 10 tysi~cy. "Robota jui szla, ludzie widzieli, ze tonie na marne". Rencisci oddawali swoje grosze. Z obcych parafiiprzysz!a pomoc na 820 tysi~cy. Z pobliskich Rybotycz, Kalwarii,Buszkowic, Pikulic, Grochowiec, a tei z dalszych: Gaci, Nienadowej,Birczy, Cieteszy, Kr6wnik, Sw. Tr6jcy przemyskiej, Przeworska.Leon Sadowski pojechal na zbi6rk~ do Gaci sam. Proboszczgacki nie robit nadziei specjalnych, ale si~ dzia
JAN MUSIALtam kotlownia, piwnica i garaz; gornego zas - zakrystia, kancelariai sala katechetyczna. I na pi~terku drugim - mieszkanieksi~dza. Ostatki drzew owocowych ze starego sadu otaczajq t ~cz~sc. Wprost z szosy wiodq do kosciola schody, rzeczywiscie imponujqce.W ciqgu obejsc gospodarskich (bo wies jest tYPOWq ulic6wkq)przybyla jeszcze jedna zagroda - Boza. Swi ~ tej Tr6jcy b ~ dzie poddana.IVSzesnastego pazdziernika ks. Bodzioch odprawil Msz~ rannq wNowych Sadach. Sum~ b~zie odprawial w Sieralko.scach. Dotychczasbylo odwrotnie. Troch~ to kluje gospodarzy . nowosadowych.Dalo si~ nawet slyszec glosy, ze odstCl,piq do ko.sciola narodowego.Skqd glosy? Trudno dociec i ·nietrudno. Dryniakowie, kt6rzy mieszkajqprzy koSci61ku (teraz on juz b~dzie fiEalny) trzymajq kluczeod opuszczonej pleba'nii, pr6bujq mnie przekonac, ze rna onazdrowe jesz·cze mury i na przedostatniego proboszcza sklada jq, Zew zakrystii podlogi 'nie rna, tylko polepa. Jan Dryniak z z i ~ciemjadq na sum~, oczywis.cie. .Na czternastq przewidziano poczqtek uroczystoSci. Droga p rzybrana juz od granic wsi hibulkowymi girlandami, a ze wiatr spory,wyglqda, jak roztanczona kolorowo. Brama powitalna przed kosciolemz napisem: "Witaj Arcypasterzu" uziel'eniona wiencemswierkowym. Podobnie krzyz, upami~tniajqcy poswi~enie placui kosci61 wewnqtrz. I plac, i kosci6l zapelniajq si~ powoli ad poludnia.Wielu przyjezdnych. Gackich gospodarzy sadza Leon Sadowskiz boku przy ol:tarzu. Na ch6rku usadowil si~ juz mlodziezowyzesp6l gitarowy, pr6buje aparatur~. Ks. Bodzioch zapowiildaprogram, zapewnia, ze biskup zwykl przybywac punktualnie i dodaje:"bysmy jak najliczniej przystllpili w tym dniu do StoluPanskiego". Tabernakulum jeszcze nie rna, wi~c . kielich z komunikantamizostal ustawiony na stoliku przy wejsciu. Kto przyst ~ powac b~zie do komunii swi~tej, przeklada hosti~ z tego kielichado pustego, stojqcego obok.Wreszcie. Powitania, przemowy, ceremonial wmurowania (kamienw~gielny z katedry przemyskiej), Msza swi~ta - w utartymdla takich uroczystosci trybie. Ale dla swi~tujqcych, modlqcychsi~ dzis tu - niepowtarzalnym, jedynym w zyciu. To slychac:w przejmujqcych ciszach przeplatajqcych s i ~ ze zbyt gloSnymirecytacjami liturgii slowa i spiewem tak grom'kim, ze gUbiqcymmelodi~.150
BU DOWA KOSCIO tA W SIERAKOSCAC H[- - - -] [Ustawa z dnia 31 VII 1981 r . 0 ,kontrolipublika-cji i w idowisk art. 2 pkt 1, 2 (Dz. U. nr 20 poz. 99, zm. : 1983 Dz. U. nr 44paz. 204)] .•Na odchodnym slys z~ - przechod zqc obok grupy chlopow podniesiony glos: "A bo tez co wartuje wies bez k03ciola!" Zdanie- program.Jan Muslat151
DU~ZPASTERSTWO A KULTURA WSIDVSKUSJASTEFAN WILKANOWICZPoziom i charakter kultury wiejskiej ma zasadnicze maczeniedla rozwoju samej wsi, ale takze i calego spo!eczenstwa, miastoi wies Sq bowiem coraz bardziej naczyniami polqczonymi. Zastan6wmysi~ - jakie przemiany zachodzq w tej sferze? Czy moznaje uznae za nieodwracalne? Czy kultura chlopska, w szerokimrozumieniu (nie tylko folklor, ale system wartosci, typ stosunk6wspolecznych), zupelnie si~· rozpada pod .wplywem miasta i innychzewn~trznych czynnik6w? Co powstaje na jej miejsce? Czy nalezyi jak moma przeciwdzialae tym procesom? J aka powinnabye tu rola duszpasterstwa? Czy na przyklad metoda uniwersytet6wIUQowych, kt6re w okresie mi~dzywojennym odegraly doM:znacznq rol~ w ksztaltowaniu wiejskiej kultury, jest dzisiaj aktualna?A jezeli tak, to w jaki spos6b mozna by tego rodzaju p rac ~poprowadzie? .Te pytania dn;czq nie tylko mnie, mam nadzieje" ze nasza dyskusjaprzynajmniej cz~sciowo na nie odpowie.K S. TADEUSZ HUKObecny obraz kultury na wsi jest bardzo smutny. Ktos nawetpowiedzial, ze zamordowano kultur~ na wsi. Byl taki czas (i chybajeszcze troche, jest), ze ' ludzie ze wsi wstydzili s i~ swego chlopskiegopochodzenia. Osmieszano "wsiok6w", ze Sq bez manier, bezkultury. Stqd wynikala m. in. tendencja do ucieczki ze wsi domiasta. Kto zostal? Ci ludzie, kt6r zy musieli, kt6rzy ohejmowaligospodarstwa po rodzicach, albo kt6rzy sie, nie nadawali do wyzszychszk61, do miast. Silq rzeczy nie bylo wie,c komu tej kulturypiele,gnowae. Tym bardziej, ze srodki masowego przekazu propagujqod dawna pewien szczeg61ny typ kultury miejskiej, kt6ryprzyjmuje sie, i na wsi. Czlowiek na wsi chce w jakis spos6b dor6wnaetemu w miescie, sqdzi, ze wtedy be,dzie szanowany, ceniony.Zatem odrzuca bogactwo wiejskiej kultury.Si~gajqc pami~ciq do dzieciilstwa · przypominam sobie, ze starsiludzie chcieli wiele zachowae z d()robku przodk6w. Wtedy niebylo jeszcze tak wiele telewizor6w, nawet aparat6w radiowych,t rzeba bylo samemu szukae kultury i czerpae z wlasnych ±rOdel.Mlodsze' pokolenie w pewnym momencie zacz~lo si ~ tego wsty152
DUSZ PASTERSTWO A KULTURA WSI. DYSKUSJA REDAKCYJNAdzie. Nie widzieli potrzeby uczenia si~ tradycji, nie wierzyli, ieim si~ to przyda.Zrodiem specyfiki wiejskiej kultury jest umilowanie ziemi. Wmoim odczuciu jest to sprawa najwainiejsza. A od dawna robisi~ wszystko, by czlowiek pracujqcy na wsi ziemi nie milowal.Stary czlowiek na wsi widzi: dzieci "wybyly" do miasta, on sampelen jest goryczy, bo trzeba t~ ziemi~ oddae, w ktorq wloiyl tylepracy, a nie tylko on, ale i praojcowie nieraz. Widzi marnotrawstwoi lekcewaienie ziemi, a on jq kocha, on wie, ze ta ziemiamusi bye milowana.Gzy i jakie jest wyjscie z tego kulturowego kryzysu wsi? Cozrobie, zeby przywrocic umilowanie ziemi? Z tego dopiero b~dziesi~ pMniej rodzHa kultura stroju, piesni regionalnych, wszystkiego,00 stanowilo 0 specyfice danego regionu. Ale przede wszystkimmusimy si~gnqe do korzeni, czlowiek musi bye w ziemi zakorzeniony.W tym kierunku trzeba szukae rozwiqzaiJ..ZBIGNIEW T. WIERZBICKIMusimy sobie z gory powiedziee, ie zapanowanie jednolitej,monolitycznej kultury, wszystko jedno jak jq nazwiemy: narodoWq, (... ) czy tei inaczej, b~dzie znacznym zubozeniem tej kultury.Bogactwo kazdej kultury i kazdego narodu polega na z1'ozn~cowaniu i rozmaitosci. Jezeli s toimy na gruncie pluralizmu, tonie mozemy powiedziee, ze kultura ludowa nie jest waina, zepr~ dzej czy pMniej zaniknie, czyli nic dla niej nie warto robie.Wydaje mi si ~ , ze Sq w tej kulturze wartosci, 0 ktorych kontynu acj ~ trzeba si~ pokusie. Nawet w tych krajach, ktore bardzosi ~ kulturowo zunifikowaly, pojawiajq si~ dzisiaj tendencje i podejmowaneSq interesujqce proby wskrzeszenia kultury ludowej.Okazuje si ~ , ze dla zycia narodu nie jest oboj~tne zachowanietych wartosci, ktore zostaly wytworzone w poprzednich wiekach.Dlatego tak \vielu ludzi w Polsce odnosi si~ zdecydowanie krytyczniedo tych inwestycji, ktore operujqc magiq czy mirazemcyfr (najcz~sciej naciqganych czy jednostronnych) niszczq bezpowrotniewielki dorobek przeszlosci oraz zabytki kultury narodowejczy ludowej, jak ma to np. miejsce \v przypadku budowyzapory wodnej w Czorsztynie, na skutek ktorej ulegnie zagladziejeden z najcenniejszych przyrodniczo i kulturowo regionow nietylko Polski, lecz i Europy (park narodowy, jedyny w Polsce systemobronny drog gorskich, zabytki klasy zerowej itp.). Tymczasemistnienie jeszcze u nas powaznych fragmentow kultury i tradycjiludowej,· daje nam do r~ki szans~ jej utrwalenia. A wi~cjesli folklor i tradycja ludowa nie Sq jeszcze calkowicie zniszczo153
1)USZPASTERSTWO A KUlTURA WSI. DYSKUSJA REDAKCYJN Ane, to mamy wi~ksze mozliwosci zachowania, wzbogacenia, ksztaltowania...System wartosci wiejskich jest zwiqzany zarowno ze sposobemzycia jak i z instytucjq Kosciola Katolickiego. System ten stanowiistotnq cz~se kultury narodowej, przy czym problem kulturyludowej wykracza poza kultur~ sensu stricto, gdyz wkracza wrzeezywisoose spoleczno-polityeznq. Zaden narod ezy grupa spolecwa,swiadome swej tOZsamosei, nie chcq bye traktowane jakote, ktore "wyskoezyly sroce spod ogna". Dlatego nawiqzujq one,jak latwo to zaobserwowac w calym niemal swieeie, do swych" korzeni", a wi~c poprzednikow i do reprezentowanyeh przez n iehwartosci i uzyskanych przez nich os i qgni~c, starajqc si ~ je kultywowaci dalej rozwijac.J ERZY DIATLOWICKIWartosci te mogC\ si~ urzeczywistnic dopiero wtedy, kiedy danejgrupie czy warstwie przyp~ an a jest z zewnqtrz jakas dodatkowa,wyrozniajqca wartose. Wtedy pojawia si ~ bodziee dla identyfikacjiz tq grupq: regionalnq, narodowq, czy innq. Kolejnosc jest chybataka: najpierw ucieczka od kultury ludowej do zbiorowosci anonimoweji dopiero potem pojawia si~ istotna przyczyna tego, zeujawnia siE: wlasne korzenie. To jest klasyczne dowartosciowanie.Wezmy przyklad wyboru Papieza, ktory spowodowal nawrot polskosciu emigrantow w Amer:yce. Przedtem kazdy t~ swojq polskoscchowal ze wzgl~du na kulturowe, zewn~trzne oceny faktubycia Polakiem. To sarno dotyezy kultury ludowej w Polsce. Takdlugo, jak dlugo wies ,b~dzie niedowartosciowana w ro:inych innychsferach, nie b~zie zadnej innej mozliwosci kultywowanialudowosci poza "CepeliC\". Natomiast jesli wies dostanie to, co si ~jej naleiy, wtedy jej ludowose, kultura ludowa, a nie narodowa,b~dzie miala mozliwose ujawnienia si~. To bowiem, 0 czym tum6wimy, znajduje siE:. ze tak powiem, w sferze nadbudowy i bezzmiany bazy nie ma mowy 0 realizacji tej nadbudowy.MACIEJ KOZLOWSKIWydaje mi si~. ie jeieli pojmujemy kulturE: jako zespol pewnychwartosci, to jedynq, poclstawowll wartoscill jakq wies przechowala,wartosciq, kt6rll nalezaloby kultywowac przede wszystkim,jest wsp6lnotowosc. Z rozmaitymi napi~eiami i konfliktamico prawda, kultura wiejska zawsze jednak tworzyla pewnll wsp61not~. Takie t~ solidarnosc przez male "s". Byl to rodzaj wsp61noty terenowo-gospodarezej. Jeieli cheerny na wsi polskiej cosodbudowac, to tylko tq drogq. W tej sferze olbrzymiq rol~ rna dospelnienia Kosciol. Jeieli wartosc t~ uda si~ zachowac, to wies154
DUSZPASTERSTW O A KUlTURA WSI. DYSKUSJA REDAKCYJN Anie ulegnie atomizacji i nie Ib~dzie s tanowie t)1l1ko miejsca zamieszkania,tak jak tylk!J miejscem zamieszkania jest blok w miescie.JAN GROSFELDSytuacja kulturowa chlopa jest wyrazme schizoidalna. Z jednejstrony istnieje presja, kt6rej chlop ulega w spos6b natura lny(telewizja!). Ci~zko pracujqcy chlop jest po pracy tak zm~zon y ,ze oglqda program telewizyjny "jak leci", a z nirn cala rodzina.J ednoczesnie istnieje jakies cenne jqdro kulturowe zwiqzane z ziemiq,jqdro, na kt6rym mozna cos budowae. Cz~sto wystarczyzmiana warunk6w zewn~trznych, choeby taka jak na poczqtkulat 80-tych, by pocz~la budzie si~ i refleksja i dzialaI)ie. Chlopi",tarzy rnowiq: "aby tylko nie bylo ,gorzej", ale zarazem czujq,:ie to juz dlugo tak bye nie moze, ,ze przeciez po nich niktna wsi nie pozostanie. Chlopi widzq potrzeb~ zmian; jest w nichzrozumialy pesymizm, a jednoczesnie jest w tych ludziach cost akiego, ze w zmienionych warunkach .przestajq bye podatni naten caly negatywny wplyw. SUa tego wplywu jest zresztq taka ,ze w pewnym momencie starajq si~ zrzucie kr~pu j qcy i destrukcyjnydla ich toisarnosci gorset.Pierwsze posta wione pytanie ' brzrnialo: czy kultura chlopska si~przezyla? Czy przypadkiem nie tworzy si~ w ogole cos nowego,jakas hybryda, ktora moze bye zalqzkiern czegos innego choe niekoniecznie wspanialego? Czy takie - sztuczne niekiedy - nawrotydo niektorych elementow obrz~dowych (m6wi~ 0 obyczajowosciw wqskim sensie), Sq wlasnie tym, 0 co nam rna chodzie?Bye moze jest to spos6lb zainteresowania chlopow tq calq sprawq,ale wydaje mi si~, ze toisamose narodmva moze bye ·zachowana'nawet przy pewnej destrukcji tradycyjnej powlaki. Odnosi s i~ to·zwlaszcza do sytuacji zagrozenia (a cWop rna poczucie silnego zagrozeniai to wielorakiego). Jezeli nawet zanika tradycyjna kulturaw sensie w~iszym, to nie widz~ konieczno.sci, by i toisarnosenarodowa musiala ulegae destrukcji. Musimy sobie zadae pytanie,ezy dawnq kultur~ chlopskq rnarny restaurowae, czy tez musi onaulec przystosowaniu do sytuacji innej pod koniec wieku XX nizw latach trzydziestych? Czy tez moze nalezy post~powae drogqpodtrzyrnywania elementow tradycyjnych takich jak stroj, obyczaje,zachowania, typ kontaktow mi~zyludzkich? Uwazam, ie taostatnia sfera zycia cierpi na wsi mocno. Wies jest pewnq wspolnotqograniczonq i terytorialnie i samym charakterem pracy,wspolnotq, ktora wytwarza wi~i spolecznq, w naszyeh warunkachrozbijan~ (w miescie jeszcze silniej). ezy nie na t~ dziedzin~ nalezypoiozye znaoznie wi~kszy nacisk niz na ubior?155
_ DUSZPASTERSTWO A KULTURA WSI . DYSKUSJA RE.DAKCYJNASTEFAN WILKANOWICZIstnieje abecnie w Europie Zachodniej (i nie tylko tam), pewienp~d do regionalizmu, odradzajq si~ mniejszosci narodowe,ktore zdawaly sit:: zatracae sw,ojq toisamose. Czasem oczywisciewalka mniejszosci 0 autonomit:: jest sztucznie podsycana z zewnqtrz,ale jest w niej na pewno cos bardzo autenty.cznego. Wsze,dzie istnieje potrzeba powrotu do korzeni jako reakcja m. in. nastandaryzujqcq cywilizacj~. Czlowiek bowiem widzi w tej cywilizacjitakze zagrozenia, czuje, ze mu czegos brakuje i ze traci cos.bardzo istotnego. Jest rzeCZq oczywistq, ze sztuczne przechowywanietradycji, zwlaszcza zewn~trznych, b~dzie si~ tylko przezjakis czas udawalo; przy braku tworczoSci nastqpi niechybnyuwiqd. Odrodzenie wsi musi si~ oprzee 0 ludzkie potrzeby, teuswiadamiane i nie uswiadamiane. Nieraz te drugie Sq wazniejszei tu wlasnie jest zadanie dla nas wszystkich, nie tylko dla ludzizyjqcych na wsi. Sq to bowiem istotne Iud z k i e potrzeby, w~stocie uniwersalne, tylko si~ nieraz roznie przejawiajqce. Mamyje ujawniae, o·kreslae, sprawdzae ich autentycznose. Stqd pytania :czego ludziom na wsi potrzeba w szeroko rozumianej sferze kultury,jak na to zapotrzebowanie odpowiedziee?KS. WLADYSLAW Z1\ZELLudziom na wsi potrzeba przede wszystkim odzyskania prestizu.Chlop nie chce, by m6wili 0 nim "wsiok". Byl juz wsiok, byl kulak,spekulant... Dose naplakalem si~ w podstawowce, bo rodzicebyli dose zamozni. W szkole sredniej tez nie bylo szacunku dlawiejskosci. Jesli chlopakowi przychodzqcemu ze wsi do miastawyrwalo si~ slowo gwarowe, byl wysmiewany. Kultur~ regionalnqpowinni szanowae najpierw nauczyciele, profesorowie, ksi~ za. Dopiero w seminarium duchownym spotkalem profesora (TytusGorski), ktory byl uszcz~sliwiony, gdy wyrwalo sifi. nam slowoczy akcent goralski. On mi dal dopiero poczucie war toscL W tymchlubieniu sifi. kulturq regionalnq pomogl nam Ojciec Swi~ty, kiedyw N owym Targu przyznal si~, ze "ksiqdz kardynal Krol i ja obydwaj gorale - b~dziemy perswadowae Tatrom coby si~ odsionily,bo si~ zawstydzily", albo kiedy wital tych "co si~ na g6rali nazdali". .A wi~c chodzi 0 wyz'bycie si~ poczuda niZszosci wobec mieszczuchow.[- - - -] [Ustawa z dnia 31 VII 1981 r. 0 kontroli puihlikacjii widowisk art. 2 pkt 1 (Dz. U. nr 20 poz. 99, zm.: 1981 Dz. U.nr 44 poz. 204.]. Blqd idqcych do miasta polega na tym, ze si~tam CZfi.sto nie odnajdujq, a zac.zyn·ajq gardzie wsiq. Ale od pewnegoczasu znowu si~ chY'ba budzi godnose chlopow. Potrz~b awracania na wies po maslo i mi~so tez nie jest tu bez znaczenia.156
DUSZPASTERSTWO A KULTURA WSI. DYSKUSJA REDAKCYJNALudzie na wsi majq ,potrzeb~ ksztakenia si~ i kultury. Nawetci bardzo prosci. Zwlaszcza w stosunku do dziecka. Myslq: niechwi~cej wie 0 swiecie, tego mu ani woda nie zabierze, ani ogieilnie spali. "Niech sie ucy bedzie choe soltysem ,kiedy".Kiedy zacz~lismy prowadzie oazy regionalne na Podhalu, powstaloolbrzymie zainteresowanie~ Ksi~za nawet rue bardzo si~kwapili do wyszukiwania i organizowania tej mlodziezy, ale lu-dzie sami mieli takq ambicj~. Mysmy sobie t~ oaz~ nazwali "Zowaternik",zeby z tego rozpalila si~ watra i by wszyscy zyli jejduchem. Ta mlodziez, odzywajqc ' si~ do siebie gwarq, wyzbyla si~kompleks6w. Nie jest przy tym konieczne, by ksiqdz musial samsi~ doskonale mac na tej g6ralszczyznie, ale jak Karol Szymanowski,ua smiere si~ w niej zakochae. Potrzebni Sq tylko ludzie,kt6rzy by t~ kultur~ kochali.ZBIGNIEW T. WIERZBICKIJako przyklad zaniku jednej z najwazniejszych cz~sci kulturyludowej, mozna podae budownictwo wiejskie, gdzie dziejq si~ rzeczybardzo niedobre: budowanie dom6w na wz6r miejski, owych"pudelek" czy szescian6w, b~dqcych niefunkcjonalnymi obiektami,kt6re ponadto zupelnie nie pasujq do krajOibrazu, szpecq go okrutnie.Bardziej wrazliwi na te sprawy archite'kci m6wiq, piszq, bijqna alarm, na og61 jednak z malym skutkiem [- - - -] [Ustawa z dnia31 VII 1981 r. 0 kontroli publikacji i widowisk art. 2 pkt 1 (Dz. U.nr 20 poz. 99, zm.: 1983 Dz. U. nr 44 .poz. 204)].Niestety, zagadnienia tego cz~sto nie rozumiejq i ksi~za, popelniajqcw tym zakresie niemale bl~dy . Smutne Sq to sprawy, bowiemwies, a z niq i cala Pols.ka, stajq si~ krajo'brazowo corazbrzydsze. By nie bye goloslownym: slawna wies Lisk6w, roZ'budowujqcasi~ dynamicznie przed i po I wojnie swiatowej nie naruszylaw6wczas w niczyin swoistego pi~kna krajobrazu wiejskiego, ale,paradoksalnie, wsp6lczesna rolJbudowa tej samej wsi w okresiemodnego planowi:mia przestrzennego narusza wyraznie nasze poczudeprzestrzennego ladu. Stajemy si~ powoli jednym z najbrzydszychpod wzgl~dem arohitektonic~nym kraj6w Europy. Tymczasembudownictwo wiejskie mozna i trzeba unowoczesniae, czyniqcje bardziej funkcjonalnym, lecz jednoczesnie powinno si~ je dostosowaedo krajoibrazu, zachowujqc jego urok. Sami chlopi zaczynajqwreszcie dostrzegae zlo, przyznawae, iz ulegali niepotrzebnie cywilizacyjnej presji miasta, snobujqc si~ na miejskose: "zebybylo tak jak w miescie". Byl to smutny w ynik udanej, niestety,agresji miejskiej cywilizacji na r'Odzi
DUSZPASTERSTWO A KULTURA WSI. DYSKUSJA REDAKCYJNASTEFAN WILKANOWICZKonserwowanie architektury ludowej - zgoda, przedluzanietradycji stroj6w - owszem, i to sj~ nawet da zrobie, gdy ludziezobaczq, ze to si~ podoba, ze sciqga turystow i ze mozna na tymzarobie. Sq nawet proboszczowie, ktorzy niech~tnie wpuszczajqparafian do kosciola, jezeli nie Sq ubrani "jak trzeba". Najwazniejszejednak dla mnie jest .to, ze zachowanie i rozwoj tradycjiludowej willzae si~ chyba musi z ruchem ludawym, tworczym JejnoSnikiem. Wtedy dopiero wykraczamy paza skansen i CepeliG.1stotne jest tworzenie oddolnego ruchu ludowego i nawiqzywaniedo tradycji, ktore wtedy b~dq mogly bye odtwarzane i przetwarzane.Wtedy nie b~dzie to tylko przedluzanie czegos, co chronimyprzed zamarciem, ale w ywolywanie na nowo tworczoscikulturalnej. Nie wiadomo jak si~ ta tworczose rozwinie, ale jezelidzialanie b~dzie swiadome, z wyczuleniem na autonomiczne wartosci,to moze w jakis sposob z~owocowae.Prawie nie mowilismy jeszcze 0 innych dziedzinach, 0 kulturzespiewaczej, muzycznej, teatralnej. W diecezji krakowskiej np. istniejeod kilku lat zwyczaj (czy moze juz tradycja?) urzqdzaniakonkursow recytatorskich dla mlodziezy, na szczeblu parafialnymi dekanalnym. 1ch laureaci wyst~pujq na d woch wielkich pielgrzymkachw Kalwarii Zebrzydowskiej, czasem na koncercie wKrakowie. To jest prosta forma, trzeba zaczynae od rzeczy stos.unkowolatwych, choe tez wymagajqcychpracy.Organizuje si~ Tygodnie Kultury Chrzescijanskiej. Jestem przekonany,ze taki Tydzien jest znacznie bardziej potrzebny w mniejszychmiastach i wsiach niz w wielkich osrodkach miejskich.Zwlaszcza na wsi pawinien szeroko uwzgl~dniae sztuk~ . To nietylko sprawa odrodzenia np. jaselek czy innych misteriow, aletakze wprowadzania do paraliturgii sztuki slowa, tzn. niemal teatrutypu rapsodycznego. Jeszcze inIlym zadaniem bylaby zmianaformuly Sacrosongu. Wydaje mi si~, ze bardzo Sq potrzeqne mini-sacrosongi w~rujqce, odwiedzajqce wiele miejscowosci. Trzebajednoczesnie si~gae do tradycji i poszukiwac nowych form muzycznych.Mlodzi Sll zafascynowani muzykq nowoczesnq. Moinaim pokazae, ze rowniez i ta muzyka moze bye swietnq muzyk~religijnq. Okazuje si~ zresztq, ze nie jest tak trudno rozbudziczainteresowanie muzykq dawnll: przykladem Alkademicki Chor"Organum" przy K1K w Krakowie, ktory z powodzeniem spiewazarowno utwory 'bardzo dawne jak i n ajnowsze. Sam nieraz niewiern, co mi si~ bardziej padoba: Gorczycki i kol~dy staniqteckieczy muzyka w stylu Pendereckiego. Zresztll Penderecki tei corazbardziej szuka inspiracji w dawnej muzyce.Podobnie powinna tez chyba bye ze sztultq ludowq - nie chodzi158
DUSZPASTERSTWO A KULTURA W SI. DYSKUSJA REDAKCYJNAo zakonser\vowanie tylko 0 hodio inspiracji - i 0 pok azanie jejgl ~ bszych wartosci. Nie 0 malowankt=; tylko 0 sens.WLADYSLA W HAJNOSKlub Rolnika zaprosil mnie na zebranie. Chodzilo 0 ustalenieprogramu pracy na caly rok. Widzialem, ze mlodziez sit=; schodzi,pije wodkt=;, gra w karty i gapi s it=; w telewizor, wit=;c tizeba imcos sensownego zaproponowac. Mi t=;dzy innymi zaproponowalemwieczor piosenki. Poprosili, zebym go prowadzil. Przez caly rok,z wyjqtkiem rekolekcji wielkopostnych, w poniedzialkowe wieczoryuczylem ich piosenek, spiewalem z nimi. Wyciqgalem piosenkistare, patriotyczne, niektore nowe, ciekawsze tresciowo i muzycznie.'r.ych nowych mlodziez na ogol nie zna. Okazuje sit=;, zejest zamilowanie do starych piosenek, przedwojennych, harcerskich,spiewajq je wszyscy.KS. WLADYSLA W Zi\ZELPrzyglqdalem sit=; Zwiqzkowi Podhalan i sqdzilem, ze cos takiegoda sit=; zaszczepic na Zywiecczyznie. Poniewaz zagint=;ly juz rowniezstroje, jak mog~ propaguj~, zeby na uroczystosci koscielne te strojeubierac, sam si~ pokazuj~ po gOralsku. Trocht=; obudzilo sit=;· zainteresowaniei od razu ludzie, ktorzy kiedys byli. aktywni, osmielilisit=; i dyskutowali. Wspominali z t~sknotq czasy, gdy organizowaliprzedstawienia z ksit=;imi, zar6wno religijne jak i inne. Pojawilosit=; iycie towarzyskie, wspolne zabawy, wycieczki, przedstawienia.Zorganizowalismy jaselka. Sq w it=;c chyba mozliwosci,trzeba tylko obudzic ducha i zapal tworzenia, organizowania. PotrzebniSq ludzie, kt6rzy daliby duzo pracy i potrafiliby porwacinnych. Wspolpraca Kosciola jest na pewno mozliwa w kaidejparafii, tylko potem, przy zajt=;ciach duszpasterskich, nam juz brakujeczasu i sil. Stqd mozemy popierac, pomagac, ale sami niedamy rady.O. BENEDYKT PIOTROWSKI OPWyda je mi s i ~ , ze jednym z element6w, ktory korzystnie wplywana tOZsamosc n arodoWq, jest regionalizm. Zgodzt=; s i~ jednak,ze nie wsz~dzi e kultura regionalna da s i ~ uratowac i dqzenie nasil~ do reaktywowania r6m ych obyczaj6w - slubnych, pogrzebowych1 innych - tam, gd zie nie ma "gleby" regionalnej, b~ziesztuczne. W naszej wsi, gdy zalozony zostal Zwiqzek Podhalan,ustalili§my trzy kierunki dzialania. Powstal zesp6l muzyczny, nas~.pnie teatralny, gdzie uczll si~ tailczyc, skecz6w itp.; trzeci tozesp61 samoksztalceniowy - chodzi tu 0 ksztaltowanie swiadomoici,bowiem po to, by mlodziez chciala w tej goralszczyznie159
DUSZPASTERSTWO A KULTURA WSI . DYSKUSJA REDAKCYJNAuczestniczye i . rozwijae si~, trzeba im powiedziee jak to bylo dawniej.Niech wiedzq, ze wielu znanych ludzi czulo si~ z tYm ter~nemzwiqzanych i jaka byia ich dzialalnose.JERZY DIATLOWICKIM6wienie 0 ruchu ludoowym jako 0 ruchu kulturalno-oswiatowymjest rozciqgni~ciem skansenu, poszerzeniem plotu. To jUz nieb~dzie tylko str6j ludowy i budownictwo, ale jeszcze ruch ludowy.A przeciez tak samo elementy kultury materialnej jak i duchowejnalezq do kultury ludowej szeroko poj ~ tej, do kt6re j dochodzita·kze ruch ludowy jako ruch polityczny. Kazde postawieniejakiejkolwiek g.ranicy jest stawianiem granicy sztucznej. Dopieromozliwose dzialania na wszystkich plaszczyznach, peIneuobywatelnienie mieszkanca wsi, moze rozwiqzae problem. Wtedyjeden b~dzie si~ wyrazal w dzialalnosci politycznej, drugi w kulturalnej,a trzeci b~dzie tylko chodzil w sukmanie w niedzieh~ dokosciola. To jest dopiero naturalne zycie spoleczne.ZBIGNIEW WIERZBICKIWydaje mi si~, ze Sq dwie drogl. Jedna, lepsza, poprzez wytworzenieodpowiedniego ruchu spoIeczno-kulturalnego, kt6ry posiadalbykulturowq ' "ideologi~" . Tenruch m6g1by pociqgnqe za sob qbardziej aktywne na wsi jednostki i w ten spos6b zmienie stopniowomentalnose ludzi, w prowadzajqc na wies elementy, b ~ dqceBwego rodzaju kontynuacjq tradycyjnej kultury ludowej i narodowejw rozumieniu zdrowo-rozsqdkowym.Drugi spos6b, znacznie trudniejszy i powolniejszy, to bezposrednieksztaltowanie mentalnosci ludzi, przede wszystkim inteligencjiwiejskiej. Wprawdzie cz~se tej inteligencji wyraznie si~ od wsiodcina, nie bardzo -chce si ~ z niq utoisamiae, podkresla SWq wyzszose(co jest znowu wy nikiem zar6wno agresywnosci cywilizacjimiejskiej jak islabej odpornosci kultury wsi, w czym. zapewneznacznq rol~ odgrywa i snobizm), na pewno jednak mozna w tejdziedzinie wiele zrobie - choeby poprzez duszpasterstwo rolnik6w,zar6wno przez ksi~zy jak i zaangazowanych w nim dziaIaczyswieckich, w tym i nauczycielstwa. Mysl~, ze w kazdej gminieznajdq si~ ludzie, kt6rych m ozna by dla tej sprawy pozyskae.MACIEJ KOZLOWSKISqdz~, ze najbardziej autentycznym terenem dzialania 'Sq wsp61.noty parafialne, w kt6rych natu rze tkwi wsp6lnotowosc, a kt6rejofkjalne struktury z kolei nie majq. Klasycznym przykladem jakmozna tego rodzaju oficjalnq instytu cj~ "wymanipulow ae" Sq K6!ka Rolnicze, kt6re z takim entuzjamnem powstaly po 1956 r., wy160
DUSZPASTERSTWO A KULTURA WSI . DYSKUSJA REDAKCYJN Aehowaly naprawd~ dobryeh dzialaezy, ale wielu z nich skompromitowalos i~ p6zniej przez. SKR-y. (...)JERZY DIATI..OWICKIRozw6j wsp61noty parafialnej 0 spoleczno-gospodar.czym charakterzena bazie istniejqeej wsp61noty parafialnej bardzo pr~dkonapotka niebezpiecznq granic~ : styk z administracjq. W pewnymmomencie inicjaty.wy wsp61noty parafialnej zderzq si~ z kompetenejamisamorzqdu terytorialnego i zacznie si ~ problem dzialaiispornych, "nielegalnych", "niesluszny,ch", rozpocznie si~ proces oddzialywaniaistniejqcych instytucji przeciwko inicjatywom parafialnejwsp61noty. Z calym szacunkiem dla wsp61not parafialnych,ktore wlasnie si~ tworzq, wydaje mi s i ~, ze ich mozliwosci Sqmocno ograniczone i b~dq si~ sprowadzaly do ochrony wartoscina jbardziej pro{ltych: np. do pomocy biednym. Natomiast mozliwosenawet bardzo prymitywnej inicjatywy gospodarczej, jak ehociazbypr6ba tworzenia J'ezeriWowego banku maszyn (bo takie koncepcjesi ~ pojawiajq) b~zie mogla zostae zastopowana przez dosta we ~ c z~ s ci zamiennych, ktory nie przyzna priorytetu parafialnymwsp61notom, czy tez przez kogos innego.Sk uteczne d zialanie struktur oddolnych - to mogq bye pojedynezeprzypadki. (...) W moim przekonaniu ratunek polega natworzeniu moilliwosci dzialania nie na tej zasadzie, ze ktos z kim!;si ~ um6wil na dole i dziala wbrew strukturom istniejqcym, a natym, ze wies powinna (jak, to jUq; inny prdblem) zdobye prawofunkcjonowania jak o szeroki ruch spoleczno-polityczny. Wtedy dopieroIb ~dzie mogla robie to, do cze,go ma dojse przez kultur ~ ,budownictwo itp.Ale przechodzqc wprost do sprawy kultury, ten caly r uch niekoniecznie przeciez musi sobie stawiae za eel budow~ drog czydom6w. Nie mozna dopuscie do tego, 'by kultura miejska zdominowalakultur~ wiejskq. W ten s pos6b zakladamy obroz~ na szyiealego spoleczeiistwa. Powmnismy zastanowie s i~ jakie formy dzialaniaprzyjqe i do czego dqzye; na jakich systema'ch wartosci, naj akich konkretnych spra:wach nam zalezy. Mog~ wskazae ludzi,kt6rzy zrobili wiele dobrego nie nalezqc do zadnych struktur 10kalnych, ale kt6rzy przez swojq postaw~ moralnq majq taki autorytetw swojej gminie i ,w spolecznoSci lokalnej, ze nawet dzialaczewYZszego szczebla przyjezdza jq do nich i pr6bujq z mmlniektore sprawy zalatwie. Nie jest to wi~c sytuacja zupelnie beznadziejnai sqdz~ , ze rozsqdnie zaprogramowany ruch spoleczno-kulturalny ma szanse, moze podniese moralnie i .psychicznie wies.11 - ZNAK '161
DUSZPASTERSTWO A KULTURA WS I. DYSKUSJA RED AKCYJNA~------------WLADYSLAW HAJNOSKultura dawna, kultywowana jeszcze przez Solarza czy Cierniaka,d zis po prostu nie istnieje. Na naszym terenie sporq rol~podtrzymujqcq odgry;wa Zwiqzek Podhalan. Ale jest to tylko podtrzymanie,dosye szablonowe, a Ikultura tradycyjna zamiera. Wezmys praw~ unlwersytet6w ludowych. Bylo ich kHkadziesiqt wpierwszym okresie powojennym. Potem zostaly zlikwiqowane; dzialalnoscich zostala zakazana, majqtki prze j~te przez razne organizacje.W roku 1956 znowu pojawilo si~ kilkanascie uniwersytetow.Potem zamarly. W latach 1980-81 znowu powstalo ich okolotrzydziestu. P otem znowu ruch ten ucichl. Sytuacja jest w tymwzgl~dzie bardzo grozna. Nastl!Puje wyplukiwanie ze wsi pier ~wiastkow rodzimych.KS. MIROSLAW MIKULSKICo K osci61 rna robie dzisiaj? Dawniej to ludzie tworzyli zwyczaje,tradycje, stroje, a teraz im si~ je daje (srodki przekazu!)gotowe. Rblq Kosciola jest przypomnienie tego, co · bylo dawniej.oraz tworzenie nowego.· Ks.iqdz w parafii wiejskiej rna tu ogromnemozliwosci. Trzeba wskrzeszae dawne tradycje a zar azem tworzycnowe - w zwiqzku ze starymi. Inaczej hE;
DUSZPASTERSTWO A KU lTURA WSI . DYSKUSJA REDAKCYJNAvVLADYSLA W HAJNOSNa Podhalu znane jest swi~c e nie ognia. Ws z~d z ie OCZYWlSClemiesci si~ to w liturgii Wielkiej Soboty. Ale tu baca wybierajqcysi~ na pole z owcami przychodzi w Wielkq So bo t ~ i zabiera ogienod pos wi ~c o n e g o , zapala taki pniok, wielki pien, ktory s i~ tIi, nazywasobie to zowaternik; zeby s i~ moglo palie, mUSZq bye zapaIki,ieby m ogla bye watra, musi bye z() water. P otem zabier ato na ha l~ i nie potrzebujqc zapalek stale rna w szalasie ten zowaternik.J aka to pi~ kna , religijna mysI, jakie to bard zo koscielne.O. BENEDYKT PIOTROWSKI OPJaka rna bye \ rola ksi ~dza w podtrzymywaniu k ultury ludowej?Moim zdaniem ksiqdz nie moie tego sam robie. Po pierwsze, niepo to zostal kaplanem, i eby si~ zamienie w dziaIacza kultury. P odrugie, musialby s i~ , na tym znae. Kaplan moie tyIko inspirowae,nadawae czemus odpowiedni kierunek, wskazywae wartosci moraIne.Sq oczywiscie ksi ~ i a, ktorzy bezposrednio w tej d zied ziniepracujq, ale to Sq wyjqtki. Natomiast byloby r zeczq istotnq zebyksi~ia inspirowali ludzi i budzili w nich potrzeby. Ma my dzis zamalo instru ktorow , dzialaczy kultury ludowej. ZnaIazIo s i~ obecnieparu ludzi, w ktorych obudzil si~ "duch goralski". Majq wewn~t rz nq po t rz eb~ tego, co znajq z opowiadan rodzicow, takie z w lasnychprzeiye. Trzeba teraz, zeby si~ doksztalcali, zeby potrafiliwytworzye srodowisko, innych za sobq pociqgnqe i te wartoscirozwijae. Wszystkie Towarzystwa czy Zwiqzki Milosnikow danej·ziemi Sq chyba poiyteczne. J akas struk tura jest potrzeb na. Tegotypu organizacje ma jq stosunkowo najwi~ks ze moiliwosci dzialania.Wezmy na przyklad Zwiqzek Podhalan. Wybory Sq tu prawdziwymiwyborami, glosuje si~ rzeczywiscie na konkretnych ludzi,kt6rzy potem majq dose duzq swobod~ dzialania, a z drugiej stronyduze poczucie odpowiedzialnosci. Majq oni oparcie w swojejwsi.Rzeczq podstawowq jest wi~c wyksztalcenie kadry, kt6ra mialabyum ie j~ tno se oddzialywania n a innych, znalezienie ludzi, kt6rzy b~dq mogli t worzye pewne pierwiastki kulturowych wartosci.Nasi dzialacze swieccy skariq s i~, ze ks i ~za s i~ tyro nurtem w zasadzienie interesujq, ze nie stanowiq opa rcia. Trzeba wi~c uswiadomieim wag~ tego zagadnienia.KS. TADEUSZ HUKW Polsce centralnej jest inaczej. Wyda je m i s i ~, ie n a j wi~ksz~chor obq naszych czas6w jest to, ze ludzie czekajq az wszystko dostanqz g6ry. Co maina by zrobie dla ksztaltowania w ludziachpotrzeby samodzielnega myslenia, oceniania, decydowania, tak, ze163
DUSZPASTERSTWO A KULTURA WSI. DYSKUSJA REDAKCVJNAby pracujqcy na wsi czlowiek czul si~ gospodarzem? Jest to takie sprawa jego godnosci. Pozniej inne rzeczy b~dq si~ z tego rodzic. Uniwersytety ludowe to wlasnie dawaly: uczyly ludzi samodzielnego myslenia. Dzis jedzenie dostaje si~ od paii.stwa, ubranie od panstwa (...) Nawet Kolo Gospodyii. dostaje chU'stki goralskie od panstwa. Gdy b~ziemy umieli samodzielnie myslec, trzezwo patrzec, b ~ dziemy mieli potrzeb~ tworzenia ,wspolnoty. Chyba nie trzeba zbytnio dzielic duszpa'Sterstwa na wqskie sektory np. na duszpasterstwo wspolnot rolniczych, 'ogrodniczych czy robotniczych. Mysl~, ze kazdy k'Siqdz, ktory ma poczucie odpowiedzialnosci za tych ludzi, wsrOd ktorych rpracuje, silq rzeczy b~dzie s i~ musial tymi problemami zajqc. Nie mozemy zamknqc si~ w zakrystii i w kosciele. Chcemy widziec jak chrzescijanstwo, Ewangelia, funkcjonuje w zyciu. Jezeli ksiqdz sprobuje wejsc mi~dzy ludzi to silq rzeczy musi podjqc razem z nimi wspolnq inicjatyw ~. Tyle, ze ksiqdz ma in'Spirowac, pomagac, ale gdy si~ ludzie zaktywizujq, to nie nalezy prowadzic kh' za rqczk~. Dozynki w mojej ,rodzinnej parafii byly wydarzeniem, ludzie czekali na autentyczne przezycie artystyczne i religijne. Ludzie przygotowujq te doiynki przez kilka miesi~cy. Jest tam sp~ra grupa, ktorq jednoczy wspolna praca. Chleb przyjmuje od gospodarza ksiqdz proboszcz, idzie z tym chlebem i dzieli go mi ~dzy ludzi. Dla kaidego znajdzie jakies slowo. Atmosfera jest bardzo . serdeczna, rodzinna. Wydaje mi si~, ie istnieje wielkie zapotrzebowanie,by w tym dzisiejszym anonimowym swiecie czlowiek byltraktowany bardzo indywidualnie. A zarazem Jakie wazne jesttworzenie 'wi~zi mi~dzyludzkich.W Wielki Czwartek swi~cilem chleb, bo to przeciei pamiqtkaOstatniej Wieczerzy. I nagle mysl: dlaczeg,o nie mialbym podzielicsi~ tym chlebem z parafianami? I n a te j Mszy sw., gdzie zawszejest uroczyscie i dostojnie, zrobilo si~ rodzinnie, gdy llldzie zacz~l i s i ~ do siebie usmiechac; szedlem mi~dzy nich i w koscieled zielilem chleb. Zaproszono mnie na Wielkq Niedziel~ do czyjegosd omu. Przychodz~, a tam zgromadzilo si~ trzydziesci osob, sqsiadowzaproszonych tak n a chwil ~, na iyczenia. Mowiq: wiadomo,idziemy na swi~ta tylko do rodzin, a sq'Siad sqsiadowi dzien dobryi nie wi ~ ce j. A tu wystar.czy 5, 10 minut serdecznej rozmowy i czasemprzelamujq si~ roine .gniewy sqsiedzkie. To byla kh wlasna. inicjatywa. Teraz trzeba tylko jq podehwyeic i kontynuowac.,KS. MIROSLAW MIKULSKI To co zdrowe, polskie, co tworzy naSZq toisamosc, istnieje jeszeze na wsi. W miastach jui chyba nie. Ludzie ma jq dosyc telewi164
DUSZPASTERSTWO A KULTURA WSI. DYSKUSJA REDAKCYJNAzorow, WleZOWCOw i betonu. Rzeczq KosC'iola jest odkrywanie potrzebi pobudzanie pracy dla ich zaspokajania. Parafia winna wychodzicdo ludzi i uswi~cac ich ·prac~, ,wskrzeszac tradycj ~, odrozniajqcod zabolfonu to, co jest budujqce.Trzeba wskrzeszac tradycj ~ , ale trzeba tei chronic i to, co swiatniesie. Jesli chodzi 0 samoksztalcenie - nie mialem iadnych wzorowznikqd, a wyksztalcenie mam innego rodzaju. Wymyslilemjednak u tworzenie w paraf.ii Wbochnia (...) systemu ksztalcenia trzyletniego,ktory olbejmuje szesc przedmiotow. Bylo to na sam koniec 1981 roku. Zglosilo si~ wiele o'Sob, przyjqlem 43. Ludzie w srednimwieku,· marzenstwa. Najstarszy uczestnik rna okolo 60 lat,srednia 35-40. Nauczamy szesciu przedmiot6w: trzy z religii i trzyog6lne (..:). Jest to, moim zdaniem, pewna calosc dajqca formacj~kulturalnq. Wyklady odbywajq si~ w niedziele od 14 do 16,pot em jest Ms'za sw. Prowadzq je ludzie z warszawskiego KIK-u,z ATK, wprowad zilem specjalne "indeksy". Na koncu obowiqzujezaliczenie jakiejs lektury, a potem "egzamin".Ludzie przychodzq ch ~ tnie. Przy okazji moi parafianie odczulig16d czytania. Kiedys im proponowalem, zeby .czytaC katolickiegazety, nie bardzo im to szlo. Teraz ludzie kupujq ksiqiki, kt6resprowadzam z r6i nych stron. W ciq.gu Wi elkiego Postu zakupionoiksiqiek za 250 tys. zl. Czytajq, poiyczajq sobie. M6wiq: prosz~ksi~za , teraz jak do nas goscie przyjdq, to kaidy wyciqga ksiqik~i czyta.WLADYSLAW HAJNOSW latach 1980-81 zauwazylem p ~ d do samodzielnosci wsr6dchlop6w, zyvlaszcza mlodych. Dqienie to moina podtrzymywac wIasnieprzez dzialania uniwersytet6w ludowych. Przed wojnq istnialyuniwersytety 1udowe opacte na zasadach Grundtviga. Ich cechqcharakterystycznq jest przyjscie do czlowieka takiego jakimjest i obudzenie w nim ~potrzeb kulturalnych, potrzeby myslenia,samodzielnego dzialania. Dawalo to w Danii wielkie wyniki, a poternw calej Skandynawii, przeksztalcilo wies pod wieloma wzgl~dami. Jest to tani, skuteczny typ szkolenia. Tani, bo jest to kurs-szkola przewainie jednoroczna, zimowa, p.rzeci~tnie 6-7 miesi~cy,o 3-4 nau czycielach. Lqcznosc, kt6ra potem powstaje - m6wi~na przykladzie Szyc Solarza czy Gaci Przeworskiej - jest wielkimosiq g ni~dem . Polska byla wtedy bardzo biedna, wies zwlaszcza,a potrafila zdobyc s i ~ na tak ogromny wysilek, jakim bylawysdka frekwencja na tym uniwersytecie. Za.ledwie po paru lata'chdzialalnosci mielismy juz 27 uniwersytet6w ludowych. Tojest najtaftsza, najbardziej efektywna droga do . odrodzenia wsi.P otem wojna to przerwala.165
D USZPASTERSTWO A KULTURA WSI . DYSKUSJA REDAKCYJNASTEFAN WILKANOWICZRozwijanie uniwersytetow ludowych jest wazne, ale w jaki sposob? Idea uniwersytetu ludowego i metoda pracy opierala sit:jednak -0 s tudia stacjonarne. Musial bye dom, w ktorym ludziem ieszkali przez kilka miesit:cy. T o jest forma, ktora moze dziSnapotykae na hardzo duze przeszkody. Jej zasadnicza war tose palegalana tym, ze b yla to n ie tylko nauka ale i wspolne zycie. Tamsit: dopiero wyrabialo poczucie wspolnoty. J a;kq dr,og ~ w i~ c znalezcby te same podstawowe cele osiqgac w inny sposob, nie konieczniewymagajqcy odrywania s i ~ -od pracy na kilka mi es i~cy? W warunkachdzisiejszych forma ta bowiem moglaby dotyczyc tylkomlodziezy np. po m atu rze albo podczas wakacji. Mozna jednakspotykae si~ n a krotko, ale c z~sto. Dni skupienia, czy odpowiednioprowadzone dluzsze rekolekcje, wytwarzajq takze wspolnot~ . Doswiadczeniaw tej dziedzinie Sq dobre. Np. seria dni skupienia dlatej samej grupy osob, () programie tworzqcym odpowiadajqcqu czestnikom calose, jest dobrq formq pr acy - pod warunkiem, zezastosowana metoda wymaga takze pracy wlasne j i stwarza ramydla wymiany mysli. Sq dz ~, ze "uniwersytet niedzielny" jest dobrympomyslem, o'bawiam s i ~ jednak 'braku wykladowcow, jeslita idea si ~ r-ozpowszechni. K S. MIROSLAW MIKULSKIBralbym kazdego z okolicznych ksi ~zy po kolei. Ostatecznie tawiedza, ja!kq kaidy z nas, ksi~zy, posiada na tematy religijne, takiejak Pismo Swi ~te czy liturgika, moze bye przekazana.A i ludzie swieccy si~ znajdq. Jest w KIK-ach duzo ludzi, ktorzynie zawsze majq co robie, a Sq wyksztalceni. Trzeba ich wykorzystae.KS. TADEUSZ HUKW m-ojej, bardzo trudne j, bo polozonej na obrzezach .Warszawyparafii, na pierwszym miejscu stawiam katechizacj~ doroslych.[- - - -J [Ustawa z dnia 31 VII 1981 r. 0 kontroli publikacji i widowiskart. 2 pkt 1, 6 (Dz. U. nr 20 paz. 99, zm.: 1983 Dz. U. nr 44poz. 204)J.Zyjq jeszcze ludzie, ktorzy pami~tajq Solarza, znajq jego ideeMoze by podzieilli si~ swoim doswiadczeniem i wiedzq?Wydaje mi si~, ze w naszym dotychczasowym nauczaniu tkwijakis blqd. Ludzie niewidzq zwiqzku pomi~zy Ewangeliq a calymzyciem, ta~ze spolecznym. Nie wystarczy bye poboznym wkOSciele bez 'konsekwencji w Zyciu.166
D U SZP AST ER STWO A KULTURA W SI. DYSKUSJA R E DA KCYJN~STEFAN WILKANOWICZZ naszej rozmowy wynika coraz jasniej, ze sprawa kultury wiejskiejnie jest przegrana. Mozliwosci w dalszym ciqgu istniejq.Musi tylko nastqpic polqczenie ochrony, podtrzymywania d awnychwartosci, ich wydobywania i przechowywania, z twor czosciq noWq. Chlopi Sq chlonni, istniejq wyrazne potrzeby kulturalne a Kosciolw dalszym ciqgu rna duze m ozliwosci. Warto wi~c s i ~ m~czyc.Chodzi 0 ewa nge l iza cj~ w pelnym tego slowa znaczeniu, ktorapowinna objqC ,caloksztalt kultury i zyGia spolecznego. Nie bylbymjednak takim optymistq, jesli chodzi 0 duzq c z~sc zarowno ksi~zyjak i swieckich, 0 dobrej co prawda woli, ale bez inicjatywy. Takiebyly d oswiadczenia siedmioletnie j pracy Synodu Krakowskiego,gdzie' w ciqgu 2 lat powstalo okolo 500 zespolow studyjnychw roznych parafiach. Komisja Glowna Synodu bard zo si ~ obawialanarzucania im czegokolwiek gotowego, starala si~ tylko pobudzicaktywnosc. J ednakze zespoly wciqz domagaly s i ~ instrukcji. Wytworzylas i~ zupelnie paradoksalna sytuacja. Okazalo si~, z~ trzebadac pomoce: materialy w postad tekstow dostosowanych dopotrzeb i metod pracy. W tej dziedzinie jestesm y w kraju bardzozacofani. Tradycje pracy spolecznej, zespolowej, oswiatowej, ktoreistnialy przed w ojnq, na ogol zagin~ly. Cz~sto ludzie n,ie wiedzC\jak s i~ do tego zabrac. Wniosek plynie stqd taki, ze jednymz pienyszych zadan jest szkolenie instruktorow. Na szczeblu diecezjalnymtrzeba b ~dzie na to polozyc bardzo silny nacisk.Druga sprawa to bibliotec2Jki. Sqdz~, ze warto pobudzac wspolprac~. parafialnych bibliotekarzy, ulatwic dos~p do wydawnictw,zorganizowac wy mian~ ksiqzek. Bez tego nie ruszymy i mysl~,. zeosobq 0 duzej roIi w parafii - kto wie czy n ie najwazniejszq poproboszczu - b~zie bibliotekarz.opr. J. GGlosy tu publikowane SCI wyborem wytpowiedzi z dw6chdakcyjnych poswi~conych problematyce wsi wsp6kzesnejcych szerszy zakres temat6w.dyskusji rei obejmujq167
KS. CZEStA W SADtOWSKIMOZLIWOSCI -iOZYWIENIA DUSZPASTERSTWA WIEJSKIEGO Na wsi Kosei61 od dawna poza rolq seisle religijnq pelnil wieledodatkowych funkeji: kulturalnych, spoleeznych, oswiatowyeh, nawet- towarzyskieh.[- - - -] [Ustawa z dnia 31 VII 1981 r. 0 kontroli publikaej.i i widowiskart. 2 pkt 1 (Dz. U. nr 20 poz. 99, :zm.: 1983 Dz. U. nr 44poz. 204)]. Staje wi~e przed nami ogromne, niemal ponad sHy zadanie.Ale zadanie to jest r6wniez nieZWylklq, ogromnq SZaalSq.Szansq oddzialywania na ludzi .w calym ieh zyciu i praey, ksztaltowania ieh uezuc, mysli, charakterow i wzajemnyeh wi~z6w zgodillez duchem Ewange.lii, zgodnie z przykazaniami Boiymi i spolecznqnaukq Kosciola. Jest to w istocie szall1sa pracy 0 charakterze"misyjnym", z tym jednak, Ze naszq misjq nie jest na\vracanieniewiernych, ale pogh;bianie, poszerzanie i przenikanie duchemwiary iCoraz szerszych obszarow lud~iego iycia i odczuwanialudzi w Kosciele juz zjednoczoll1ych.W Zbroszy Duiej od lat staramy si~ skupiae wokol kosciolamlodziez. Opr6cz mszy i rekolekeji dla mlodzieiy organizujemypielgrzymki, olbozy w~drowne, wspolne "wypady" do lasu czy nadr'zek~, "ogniska", dzielenie si~ oplatkiem w lesie, lanie wosku na"Andrzejki" itp. Od dziewi~ciu lat systematycznie dziala w dolnymkosciele dyskoteka mlodzieiowa. Wlasciwie kazda normalna,zdrowa ini1cjatywa mlodziezy jest przez nas przyjmowana i popierana,chodzi tylko 0 to, ieby dac jej wlasciwq opra w~, stworzyepozqdany nastroj, natchnq ~ jq [lewnymi wartosciam"i duchowymi.Po sobotniej dyskotece 0 godz. 24 odprawiam msz~ swi~tq,w ktorej uczestniczy wi~ksza cz~sc mlodzieiy wychodzqcej z taiJ.cow; cz~sto przychodzq na g6r~ do kosciola parami, niekiedy przy jmujq komuni~ swi~tq. Wielu mlodych ludzi wspomina takie imprezyjak oplatek 'W lesie, piesni, modlitwy i powrot z poehodniamijako "wspOilllnienie na care zycie". Ale wazne jest takze, aby byerazem z nimi w ich rozrywce i zabawie, bo tylko wtedy moinanauczyc ich bawic si~ i odpoczywac godnie.Wazne jest, zeby niczego nie narzucac silq, raczej ieby wybadac,zorientowac si~, co ich interesuje, i tak tym pokierowae bysami jak najwi~cej i jaknajbardziej samodzielnie organizowali,168
Mo2L1 WOSCI a2VWIENIA DUSZPASTERSTWA W IEJSKIEGOwtedy odniosq z tego najwi~kszq korzysc i satysfakcj~ . Bardzocz~sto stosuj~ rozne ankiety; mimo ze wiele os6b mowi mi, chybaszczerze, co mysli, dobrze zeby rowniez ci mniej smiali mogli si~swobodnie wypowiedziec. Ostatnia ankieta byia na temat: "czegomIodziez oczekuje od Kosciola?" W odpowiedziach mIodziez kiadiaduzy nacisk na zaufanie, na zrozumienie i pomoc jej w trudnychchwilach.Sqdz~, ze nawet w tych parafiach, gdzie dobrze rozwija si~ pracaz mIodziezq, po wejsciu tych rn.!odych w dorosIe zycie, po slubiei ,przyjsciu na swiat dzieci wraz ze wzrostem obO'wiqzkow kontaktten slabnie lub calkiem si~ urywa. Staralismy si~ temu przeciwdziaIac,tym bardziej, Ze podj~cie doroslych obowiqzkow jestdla mIodsgo czlowieka okresem trudnym, trzeba wi~c mu w tympomoc. Organizujemy dla mlodych maizenstw nie tylko rekolekcjeczy specjalne msze swi~te, ale takze poradnictwo i obozy, na ktorychte mlode rodziny zzywajq s i ~ ze sobq tak bardzo, ze potemw wolnychchwilach szukajq wzajemnie s wojego towarzystwa i stanowiqtrwale, zg,rane zespoly. Poradnictwo dla mlodych malzenstwma przede wszystkim charakter lekarski, psychologiczny i pedagogiczny.Mog~ powiedziec z przekonaniem, ze chyba nie ma wnaszej parafii mlodego malzenstwa, k tore by w domu nie mialoodbitki rachunku sumienia chrzescijanskich malzonkow. Przy okazjiwspomn~, ze nie wyobrazam sohie zycia i ,pracy we wspolczesnejparafii - szczeg61nie lWiejskiej - bez powielacza czy kserografui mozliwosci swobodnego odbijania potrzebnych drukow.Oczywiscie poradnictwo wymaga konta'ktu z interesujqcymii ciekawymi ludzmi, ktorzy mogq przekazac od siebie cos wartosciowego.Zawsze przykladalismy w parafii do tego duze znaczenie,dbalismy, zeby :przez plebani~ i kosciol przewijalo si~ wieluciekawych ludzi. Wies jest zqdna kontaktow ze swiatem, z miastemi nie telewizja winna potrzeb~ t~ zaspokajac. Na wy.kIadywybitnych wykladowcow (z historii, ekonomii, socjoiogii, psycholagii,ruchu ludowego, medycyny, itp.) ludzie przychodzili ch~tnie ,niektorzy z parafian sugerujq nawet, zeby wykiadami zast~powacniektore kazania. Bywalo i tak, ze w czasie telewizyjnej trarusmisjiz igrzysk olimpijskich ludzie woleli przyjsc do kosciola na wykiadznanego prelegenta 0 dwudziestoleciu mi~zywojennym, niz oglqdacmecz. Ale jak mi podpowiedzial jeden z parafian, z ktorymina temat tego referatu si~ naradzalem, nie wolno zrazac si~ rownieznikIq frekwencjq: bywaly i takie wykiady, na ktore przychodzilotylko po kilkanascie osoh, a p otem przez par~ dni w kolejcew skle.piku czy na ,przystanku autobusowym wystq.pienie prelegentabylo szerokoomawiane; tych kilkunastu sluchaczy z przekonaniemprzekazywalo' innym to, co uslyszeli. Duzo znaczy tez169
KS. CZESlAW SADlOWSKIkontakt osobisty: praca z mlodziezq ruszyla u n as od chwili, gdymlodziez akademicka z Wroclawia, Olesnicy i Krakowa pomagalaprzy budowie kosciola. Ci mlodzi ludzie z miasta mieszkali rozrzucenipO raznyeh gospodarstwach, samorzutnie pomagali przy pracyi rozmawiali, wspalzyli z chlopskimi rodzinami. Na pierwsze przygotowaneprzez nich przy kosciele imprezy przyszla niemal calamlodziez parafii.Chcialbym powwr zye - wies jest zqdna wiedzy i informacjii z tym takze zwraca sit: do kosciola. To jest zadanie trud ne, prawieniewy.konalne, a jednak musimy je podejmowae. Do kogo majqsit: ci ludzie ud ae, jesli my na tt: potrZEib t: nie odpowiemy? Naszaparafia bardzo "rozczytala sit:" [- - - -] [Ustawa z dnia 31 VII 1981 r.o kontroli puihlikacji i widowisk art. 2 :pk t 1 Dz. U. nr 20 poz. 99,zm.: 1983 Dz. U. nr 44, poz. 204)]. Efektem tego jest duzy I\Vzrostczytelnictwa prasy. Na 420 rodzin prenumeruje s i ~ pr awie trzystaegzemplarzy pism katolickieh (6 "Tygodnik6w Powszechnych", 100egz. "Goscia Niedzielnego", 40 "Niedzieli", 50 "Przewodnika Katolickiego",80 egz. "Malego Goscia Niedzielnego"). Praez tego cz~ topo dyskotece r ozdajemy okolo 150 egzemplarzy odbitek na tematmilosci, kultury zycia rodzinnego, przyjazni, kolezenstwa itp., aleto wszystko jest za malo. Raznymi sposobami zdobywam ksiqzkina temat zycia religijnego i rodziny (wiele takich war tosciowychksiqi.ek majq koscioly ewa ngelickie), wybieram wazniejsze fragmentyi odbi jam. Trzeba jednak t~ potrzeb~ ezytania stale w ludziaehpodsycae. Prenumer a t~ gazet mamy bye moze dlatego takqwysokq, ze nasza mlodziez nie czekala na lis tonosza - sarna ehodzilapo domach i zbierala skladki na prenume r at~.Wlasciwie bardzo trudno jest pobieznie nawet wyliczye r aineformy dzialania jakie nO-suwa zycie. Staramy si~, aby Kosci6l i duchewangeliczny towarzyszyl ludziom we wszystkich waznych, trud nyeh lub tez odswi~tnych chwilach ich zYcia. Ukonczenie klasy,ezy szkoly, zmiana sytuaeji rodzinnej, nieszc~sliwy wy:padek ezyjakies radosne wydarzenie - kazda z tyeh sytuaeji daje mozliwoseinterwencji ksi~dza ezy wspalp~rafian ozywionych duchemprzyjazni i iyezliwosci. Z okazji r6znych uznanyeh juz przez ludziuroczystosci jak: do.zynki, dzien matki i dziecka, staramy s i~dostosowae do ich charakteru kazanie, przygotowae kwiaty i dzieci~cewyst~py, zapowiedziee je jakimS atrakcyjnym plakatem lubnawet wyslanymi imiennie zyczeniami dla "solenizant6w" tej uroczystosci.Kosci61 szezeg61nie na wsi jest nie tylko Domem Bozym, aletakze nalezy do ludzi. Widoczne to jest w naszej parafii, gdzieludzie sami kOSci61 ten zbudowali i przedtem 0 niego uparcie walezyli.Waine jest, aby przed niedzielq ludzie - a przede wszyst170
MOZLIWOSCI OZVWIENIA DUSZPASTERSTWA WIEJSKIEGOkim mlodziez '""""" sama przygotowala kosci6l do uroczystosci, sprzqtalago, ozdobila, przecwiczyla stosowne piesni czy wyste:py. Niebylo w n aszej parafii zadnych wazniejszych wydarzen, kt6re bynie wiClzaly sie: z kosciolem.[- - - -] [Ustawa z dnia 31 VII 1981 r. 0 kontroli publikacji i widowiskart. 2 pkt 1, 6 (Dz. U. n r 20 poz. 99, zm.: 1983 Dz. U. nr 44poz. 204)] .Podobnie kaplan wiejski jest przez Boga dla ludu postawionyi ludziom musi sluzye. C6zz najwspanialszych naboi:enstw, jeslikaplan nie be:dzie wsroo ludzi, i jeSli ludzie przygne:bieru swoimitroskami ·na to nabozenstwo nie przyjdq? Zauwazylem, ze im wie:cej . przebywam wsr6d ludzi, tym liczniej i cze:sciej przychodzq onido kosciola.Gdyby ktos sqdzil, ze sie: w Zbroszy n azbyt koncentrujemy I1aswieckich aspektach pracy duszpasterskiej, to tylko dodam, ze wciqgu obecnego p6lrocza udzielilismy okolo 19 tysie:cy komuniiswie:tych, co, biorqc pod u wage: liczebnose parafii, oznaczalobydwukrotne w miesiqcu (nie wylqczajqc malych dzieci) przystqpieniedo komunii swie:tej!Stawianie na samorzqdnose, samoorganizacje: i inicjatYiwe: parafiannie oznacza nieuzasadnionej poblazliwosci. W czasie ostatniejkole:dy zmuszony zostalem pomin
KS. CZEStAW SADlOWSKIkt6rzy COS mogq wsi ze sobq przyniesc, (...) ludzi dobrej woli moze i taka jest dzis przed Kosciolem droga apostolstwa? Niewolno odpychac nikogo i niczego, co jest wartoSciowe. Ksiqdz niepowinien si~ uwazac za uprawnionego do zarzqdzania innymi, aleod ksi~dza na wsi zalezy dzis bardzo duzo, prawie wszystko. Codo mnie z zasady rue angazuj~ si ~ z wlasnej inicjatywy w sprawygospoda-rcze wsi, jesli jednak dowiem si~, ze chlopi sami coS- ch cqzorganizowac czy ihudowac, robi~ wszystko, aby sprowadzic imfachowc6w i doradcow, ktorzy ich poinstruujq, doradzq, pomogqi pOUCZq.[- - - -] [Ustawa z dnia 31 VII 1981 r. 0 ,k-ontroll puhlikacji i widowiskart. 2 pkt I, 2 (Dz. U. nr 20 poz. 99.: 1983 Dz. U. nr 44poz. 204)]. Chodzi 0 to, aby starac si~ te szanse wykorzystac. OjciecSwi ~ ty przypomnial nam ewangeliczne wezwanie: "Nie da j si ~zwyci~iac zlu, ale zlo dobrem zwyci~iaj" . My w ZJbroszy m6wimy,ie trzeha cos z zyciem zrobic, zeby zycie z nami ~ie zrobilo czegok'olwiek.Zbrosza Duiaks. Czes'aw Sadfowskl172
KRONIKA WSI PRZYBYSlAWICE WYROSl EJ NA ZIEMI MIECHOWSKIEJ •spisana przez WtADYStAWA NIEDZIEL~ z przywiqzania do wsi rodzinnej a dla pami~ci potomnych w latach 1975-1983 za okres od XV wieku do dni dzisiejszych (fragmenty)Wies P rzybyslawice lezy w zachodniej cz~sci ziemi miechowskiej. .Wies Przybyslawice (nazwa patronomiczna) pochodzi najprawdopodobniejod tego, kt6ry si~ tu ,pierwszy osiedlil, chyba jeszcze zaczas6w gdy powstawalo panstwo Piast6w. Kto zalozyl i w kt6rymwieku pozostanie na zawsze tajemnicq. Miejscowosci 0 podobnejnazwie nalezq do osad bardzo starych. W kronice tej uj~te b~d qtrzy pokolenia od chwili uwlaszczenia chlop6w w 1863 roku, obec[lie jest to juz drugie pokolenie, trzecie dochodzi wieku m~skiego.(...)J an Dlugosz w Ksi~dze Uposazen kosciol6w diecezji krakowskiejnapisal kr6tkq wzmiank~ 0 Przybyslawicach, ze jest to wies szlacheckai oddaje dziesi~cin~ kosciolowi parafialnemu w Szreniawie.Ponadto podaje, ze Sq tutaj lany kmiece, trzy zagrody oraz folwarkszlachecki (rycerski) Jana Pieniqzka z Iwanowic herbu OdroWqz. (Liber Beneficiorum II 936).Jan Pieniqzek ·odsprzedaje wies Mateuszowi Misiowskiemu - potwierdzajqto ir6dla dziejowe wydane przez Adolfa Pawinskiegowr oku 1581. W Przybyslawica'chposiadal Mateusz Misiowski 21lan6w kmiecych (Ian dawna jednostka powierzchni gruntu 0 bar dzo r6znej wiel'kosci, najmniejszy kmiecy Ian okolo 3,96 ha, a najbardziejrozpowszechniony frankonski = 23-27 ha) poza tym znajdowalos i ~ tu : zagrodnik6w z rolq trzech, zagrodnik6w bez rolijeden, komornik6w ' bez bydla dw6ch.(...)Tak jak pisali nas i 'wieszczowie 0 doli chlopskiej, ic lepiej byltraktowany pies u pana anizeli kmiec, kmiec bowiem nie mial zadnegoznaczenia, nie obejmowalo go zadne praw o, nie zasl:anialo173
Wl ADYSlAW N IEDZIELAgo ani nie bronilo przed niesprawiedliwosciq pana. Wymiar obowiqzk6w pailszczyznianych by! bardzo r6zny w poszczeg6lnychwsiach i zalezny od czasu oraz okolicznosci, w kt6rych obciqzeniach lopskie ustalano. Wahal s i ~ w granicach od 3 do 5 dni w tygodniui zalezal od woli czy upodoban pana, a najcz~sc iej od zbytzawyzonych jego potrzeb. P otwierdzajq to dokumenty zawierajqces pisy inwentarza. Niezaleznie, ze swoje dni od rabial, musial jeszczeoddawae swiadczenia w naturze jak g~si, kaplony, pierze, weln~ ·oraz tkae k ilka lokci pl6tna. Ponadto poolegal ograniczeniuwolnosci osobistej i swobody poruszania s i ~. Chlopu n ie wolnobylo opuszczae wsi bez wiedzy pana. J ego zywot nie r 6znil si~ odbytu niewolnika. Zawsze przykuty dzien i noc d o narz~ d zi, kt6r ymi u pr awial zi emi~ ,pana, a d la siebie mial malo czasu i niktgo n ie pytal czy starczy mu pozywienia na okres biezq1:ego roku.Wielu z nich wyprodukowalo dla siebie chleba zaledwie na p61r oku, a w pozostalych miesiqcach wiedli zycie w okrutnej n ~dzy.Winna temu byla zbyt wysoka ilose obciqzen i bard ~o slaba wydajnosegospodarki rolnej. G16d i epiaemie jak dzuma zwana morowympowietrzem spowodowaly wyludnienie wsi. Mamy sladycmentarzy, gdzie lezq ludzie zmarli na cho l er~ - wsie pustoszaly,a komu si ~ udalo, u ciekal aby w i~1:e j d o wsi nie powr6cie. W takichci~z ki ch czasa'ch odzywiano si ~ perzem suszonym, tartym namq k~ z dodatkiem kory olszowej. Polewk ~ gotowano z lebiody,szczawiu lqkowego i innego zielska, zanim jagody nie obrodzily,j~cz mien nie ur 6sl, zeby mozna bylo otluc i p~czaku ugotowae,aby g16d zaspokoie. Zapasy si~ wyczerpywaly, a spodziewanegourodzaju przewidziee nie bylo mozna.Z kulturq rolnq b ylo najgorzej, stala na niezwykle niskim poziomieprzeto ziemia nie dawala plon6w. Pastwiska zakwaszone,p o ro sn i~te n~dznq , i:6ltq trawq ledwo mogly wyzywie owce, za tozajqce hasaly i nawozily ziemi~ wedlug swej wydajnosci. Ziemiuprawianej bylo malo, bo jak twierd zili nasi pradziadowie, niebylo jej czym uprawiae, n ie bylo narz~dzi do tego potrzelbnych,tylko prymitywne, drewniane, radelka zelazne nie odwr acaly ziemi,a tylko jq rozpruwaly, zwano je sochami.Wok61 lezaly ugory szare, spalone ad slonce, na wp61 umarlei nie byly w stanie w yd ae z siebie zyda. Potrzebna byla zmianastruktury ziemi, t r zeba bylo doprowadzie do tego, aby mogla oddychaei chlonqe azot z powietrza, b rak jej bylo mik.roelementow,a n a jwi ~ ce j wapna. W ogole szlachta, w naszym wypadku Bona.wentura Psarski, w lasciciel Przybyslaw ic ~ folwarku Psark6w niestaral s i ~ zupelnie 0 po praw~ ziemi.Szlachta byla ws tr z q sni~t a trzecim rozbiorem Polski w roku1795. Okupan
KRO N IKA WSI PRZYBYS tAWICEsi~ tu do roku 1809. TakZe wojna napoleonska zostawila po sobieslady, wyludnila \vsie, szlachta utracila s il ~ pociqgowq bo i konieposzly na woj n ~ pod Mosk w~. J ak w poprzednim wieku, okoliceMiechowa nawiedzila szaran'cza (kroniki klasztorne zanotowalytakie zjawisko w roku 1749. Szarancza ta pozostawila po sobieobjedzone rude pola oraz drzewa bez liSci, zapanowal glod i dotego poqlor bydla). W dwanascie lat pozniej w 1761 -roku, n astqpilosuche, bezdeszczowe lato, slonce spalilo wszystko do cna. Wdodatku w 1764 roku zanotowano w kronikach lekkie t rz~sie nieziem i, ktore po sobie zostawilo Mad - rys~ na koscielnym sklepieniu..Przybyslawice byly zzyte z Miechowem, bowiem Iud wiejskizaopatrywal si ~ tam w wyroby rzemieslnicze, ponadto chodzilna pielgrtymki do klasztoru Bozogrobcow, ktory slynql krypta,z relikwiami. .(... )W roku 1872 majqtek P rzybyslawice odkupil od Zyda MotylaSercarza niejaki Leon Strasburger, z pochodzenia Niemiec, alezasiedzialy z dziada pradziada w Polsce. Posiadal on cenzus s~dziego.Ten to Strasburger stal: s i ~ post~powym r olnikiem i od samegopoczqtku zastosowal: odpowiednie n ar z~dzi a rolnicze. Sprowadzil:zelazne plugi, brony i kultywatory, a kowale z acz~ li nakol:a zakladac odpowiednie obr~cze. Ponadto sprowadzil maszyn~do mlocki, ktora byla por uszana za pomocq kieratu. Kierat to byloto duze kolo Z pGnabijanym i drewnianymi palcam i, ktore poruszalokolo zamachowe, po ktoryro ch odzil pas, l:qCZqcy mas zyn~z kieratern. S il~ poruszajqcq kieratem stanowily woly lub konie.Strasburger jak na owczesne czasy staral si~ udoskonalic gospodark~.W pierwszym rz~ dzie zap rowadzil hodow l~ krow 'Celem zdobyciaobornika. Aby polepszyc wydajnosc plonow r ozsypywal napolach margiel bogaty w wapno. Do tych robot na jmowal: ludzize wsi. Wlasciciel nie mieszkal w P rzy>byslawicach tyl,ko w Trzebienicach,Przybyslawicami administrowal niejaki Skalski. J ednakzgodnie z powiedzeniem - panskie oko konia tuczy, osobiscie nadzorowalbudow~ czworakow, powi~kszal: obor~ celem zw i~k szeniailosci bydra. Chlopom zwra cal uwag~ na sposob or ki, mawial, zeziemi nie moma tak kielbasic bowiem u wazal, ze chlopi za g~storobili bruzdy, stqd nazwano tego typu oraczy "kielbasiarzami".Strasburger wsiq si~ n ie interesowal, a z ostroznosci politykqsi~ specjalnie nie zajmowal, w tym czasie bowiem wzrasta powaznieucisk caratu 0 okreslonej tendencji - wynarodowienia. W 1887roku usuwalo si~ ze szk61 i urz~d6w j~zyk polski. Posady nauczycielii ur z~dnik6w obejmu jq zaci~i rosyjscy nacjonalisci w zgl~ruenajpodlejsi karierowicze. Poza tyro zabierano mlodych w r ekrutydo wojska, w kt6rym sluzba trwala dwadziescia lat. Jak wracal175
WlADYSlAW NIEDZIELAto juz nie umial .po polsku, rodziny swej nie poznawal, a i wlasnejnie zakladaL W ten sposob na'St~powala .rusyfikacja kraju. Z opowiadanbabci wiem, ze takim do wsi wrocif Karol Kowalczyk.Rolnky podpatrujqc prac~ w majqtku, zacz~li lepie j gospodarzycna swoich polach, nawozili, margiowali 'wykorzystujqC do tychcelow zim~, w lecie natomiast chodzili ,do dworu na zarobek a ponadton a roboty przy budowie kolei. W roku 1880 powstawalalinia Iwanogrodzko-Dq'browska przecinajqca przybSslawickiepoia od polnocy w kierunku Charsznicy. Byla to d rugawersja planu, pierwotnie bowiem tory mialy biec od Wolbromian a Sulislawice przez Przybyslawice Iewym brzegiem rzeki, Witowice,Falmow, Biskupice, Komorow, Wol~ Podmiejsk q, Zagorzyce,Wol~ Podlesnq, a sarna stacja miala bye wybudowana podMiechowem, aby miasto mialo polqczenie z kolejq.Zmiana nastqpila rzekomo na skutek s ta·ran wlascicieia majqtkuCharsznicy, niejakiego Bojarskiego, kt6rego brat byl jako inzynierzatrudniony przy budowie kolei, mimo tego, ze byl juz prze-.kopany tunel w g6rze Piaskowiec i Bqkowiec i to jako punktstrategiczny. Stacj~ Miechow-Charsznica wybudowauo w roku1884 na terenie majqtku, przez ktory przebiegala Hnia kolejowa.Byl to prawdopodobnie prywatny iuteres Bojarskiego, ktory zagrunt otrzymal wysokie odszkodowanie. RZqd carski wlascicielomziemi, przez ktore przechodzila linia kolejowa placi! za mor g ~gruntu wysO'kie ceny, tak ze mozna bylo za te pieniqdze kupicdwa razy tyle ziemi poza terenami kolejowymi.Po 'smierci Strasburg era przypadl majqtek w Przybyslawicachcorce Marii, kt6ra wyszla za mqz za Stefana Rafala Kozlowskiego,urodzonego w 1859 roku w Rembieszycach w powiecie J~drze j e wskim. Byl synem Romualda Kozlowskiego, wl,asciciela majqtkuRembieszyce, Lipni i Woli Teresowej, i Bronislawy Radziejowskiej.Byl zatem wnukiem Ludwika Kozlowskiego. GimnazjumStefan ukonczyl w Kieicach, a w' latach 1879-1902 wydzial rolnyn a politechnice w Rydze, gdzie byl inicjatorem i jednym z zalozycielitajnego kolka ,polskiego na wz6r FiIa.retow, a .potem jawnegostowarzyszenia studenckiego "Arkonia". Ulozony p rzez niegozakonspirowany statut zobowiqzywal czlonk6w do popierania czynneji samodzielne j pracy w duchu narodowym nad podniesieniempoziomu .morainego oraz bytu m ateriainego ludu.W Iatach 1883 do 1895 Kozlowski administrowal majqtkami rodzinnymi,natomiast w roku 1895 osiadl na stale w majqtku zonyw Przybyslawicach i tu zaprowadzil tajnq d zialainose oswiatowqwsrod chlopow, popieral i kolportowal 'w ydawnictwo "Promyka"Proszynskiego. Uznal potrzeb~ aktywizacji politycznej i oswiatowejwszystkich chlop6w, a ni·e tylko nielicznych jeduostek. W la176
KRONI'KA WSI PRZYBYSI.AWICEtach 1896-1898 jezdzil do Petersburga prowadzqc staraniao wskrzeszenie Towarzystwa Rolniczego na terenie Krolestwa Polskiego.Uzyskal takie zezwolenie na p{erwsze gubernialne towarzystworolnicze w Kongresowce. Zacz~lo ono SWq dzialalnoscw Kielcach w 1898 roku. Ale niestety tq ol'ganizacjq n1e udalo si ~objqc ,chlopow strzezonych przez podejrzliwych komisarzy wloscianski'ch.Wowczas Kozlowski wraz z innymi dzialaczami spolecznymijak Gabrielem Godlewskim z Klonowa, Boguslawem Kleszczynskimze Skrzeszowic zainicjowal stwor zenie chlopskiej organizacjirolniczej, spo1ki udzialowej dla handlu nasionami. W tensposob w 1899 r. powstala "Jutrzenka".Pierwszy zarzqd stanowili chlopi z I..~tkowic, Nasiechwic i Po"jalowic. Pokazala ona SWq dzialalnosc na wloscianskiej wystawierolniczej w Miechowie w 1903 ,roku. "Jutrzenka" stala si~ wzoremdla innych podobnych organizacji. Wystawa ta byla donioslymwydarzeniem dla rolnictwa miechowskiego i pierwszq tego rodzajuimprezq w historii ludu polskiego. Kozlowski byl jednym z organizatorowi demonstrowal w niej narz~dzia i maszyny rolnicze.Zaprezentowano r owniez doborowe okazy bydla i trzody chlewnej.Stala si~ manifesta'cjq narodowq, dala bar,wny i szczegolowy obrazzycia, obyczaj6w ,i gospodarki okolicznego ludu. A chlopstwo szlona wystaw~ pieszo po kilkanascie wiorst, zaprowiantowani w bute1k~mleka i pajd~ chleba zarnowego, szli nasycic oczy tym czegonigdy przedtem nie wid zieli , szli po wied~, aby ulepszyc -swojegospodarstwo. Ale nie tylko szli po to, ciqgn~la ich rowniei polskosc,wolnosc i potrze'ba, koniecznosc zrzucenia jarzma niewoli.W roku 1903 Kozlowski wydal broszur~ 0 zasadach kooperacjinaszych sp61ek i stowarzyszen. Kozlowski przewaznie przebywalw Kielca'ch ,pracujqc w rozwijajqcym si~ Towarzystwie Rolniczym.Prowadzil w nim przez cztery lata dzial handlowy. W 1906 rokuprzeni6sl si~ do Lublina. Mimo to, wsiC} interesowal si~ stale. Tu,w Przybyslawicach, w roku 1905 zalozyl pierwsze w powiecie KolkoRolnicze. Od tego czasu zycie gospodarcze i kulturalne wsi zacz~losi~ wyrazniej 'ksztaltowac. W poczqtkowej fazie odgrywaloone dosyc skromnq rol~, bowiem chlopi nie mieli zaufania doobszarnik6w, podchodzqc do tego co nowe zwykle z duzq rezerWq,jednak z czasem nabieralo ono znaczenia. SWiatlejsi gospodarzezacz~li ziemi~ uprawiac racjonalniej, nabywali nowe narz~zia douprawy ziemi, usuwajqc drewniane, zast~powali je zelaznymi, systematyczniezdobywali wciqz nowe rolnicze umiej~tnosci w polepszaniuplonow jak i hodowli trzody chlewnej.Kozlowski jako rolnik byl wzorem i rownie dobrym organizatoremzebran,podczas ktorych wyglaszal referaty 0 racjonalnejuprawie ziemi, 0 nowym sposobie gospodarowania, 0 celowo§ei12 - ZNAK 177
WLADYSLAW NIEDZIELAgospodarki Spolem, ktora bronila przed wyzyskiem arendarzy.Ruch sp6ldzielczy zaczql si~ rozwijae w Krolestwie Polskim porewolucji w latach 1905-1907. W tamtych czasach handel plodamirolnymi odbywal si~ przy pomocy Zydow, ktorzy gniezdzqcsi~ po wsiach mieli w swoich r~kach sklepiki n o i posrednictwohandlowe mi~dzy miastem a wsiq.Zimowq porq zbierali si~ chlopi u tych, ktorzy mieli wi~kszepomieszczenia, latem natomiast korzystali z sadow, zagajIiik6w.aby wspolnie wysluchae pogadanki lub poczytae nielegalnie dostarczanytygodnik ludowy "Zaranie". Te zebrania odwiedzalaczasem siostrzenica Kozlowskiego, Irena Kosmowska. Wyglaszalaona pogadanki, czytala gazety i tlumaczyla ich trese. Zaden kaznodziejanie byl w stanie tak do siebie przyciqgac ludzi jak ona,przez jej usta przemawialo z gl~bi serce. Widziala niedol~ chlopskq,gn~biqce niewolnictwo, ciasnot~ na wsi, brak ziemi, brakszkol, a w szkolach, ktore byly, brak nauki j~zyka polskiego. Wtych latach nie znalem Kosmo~kiej, bylem za miody, ale pami~tamjq z 1913 roku, a w pami~ci utkwHa mi z lat 1920-tych. tPoznalem jq jednak dobrze z oJ>Owiadan ojc6w wsi. M6wili, zemozna jej bylo sluchac calymi godzinami, miala bardzo melodyjnyglos, a oczy jej palaly dobrociq, sprawiala wrazenie jakbywszystkie glodne owieczki chciala nakarmic i aby zadnej krzywdasi~ nie stala. Na dalszych stronach tej kroniki poznamy jq blizej.Zebrania chlopskie byly bardzo utrudnione, albowiem podejrze. wano chlop6w 0 dzialalnosc politycznq. Mimo roznego rodzajuprzesladowan domagano si~ u wladz rosyjskich wprowadzenia dosik61 i urz~d6w j~zyka polskiego. W roku 1905 w powiecie miechowskimzqdania te przedlozylo dwanascie gmin, do nich nalezalagmina Trzyca.Za upor chlop6w wladze rosyjskie zastosowaly represje, postanowionowydalic z granic Krolestwa obywateli ziemskich - StefanaKozlowskiegoi Szankowskiego z K~pia, a innych ziemianpodtrzymujqcych opor ukarano grzywnq po trzy tysiq·ce rubli.Chlop6w wsadzano do aresztu, karano chlostq. Wojsko dokonywaloegzekucji zabierajqc dobytek., Do spolecznych dzial'aczy popierajqcych akcj~ nalezeli mieszczanie:bracia Antoni i Henryk Zaporscy z Miechowa, Boguslaw Kowalski,Wladyslaw Maszadro ze Slomnik, Piotr Tomaszkiewkzz Proszowic, ziemianie: Stefan Kozlowski z Przybyslawk, BoguslawKleszewski ze Skrzeszowic, JUliusz Zdanowski ze Smilowic,Antoni Malatynski z Charsznicy, Romuald Szpor z Rzemiedzic,Eustachy Popiel z Czapel,- ks. Romuald Wiadrowski, proboszczz Prandocina (powstaniec z 1863 r.), ks. Sobczynski z Brzeska Nowego;wloscianie: J an Bielanski z Nasiechwic, Stanislaw i Ma178
KRONIKA WSI PRZYBYSlAWICEteusz Manterysowie z Pojalowic, Jan Misieiyk z Bukowskiej Woli,Jan Urban z Kaliny - B~zin, Ludwik Rqczka i Ludwik Szopinskiz L~tkowic, Bochenek z Chorqiyc, Stanislaw Kalwa z Przybyslawici wielu innych zasluionych dzialaczy. Kozlowski zostal zeslanyi wywieziony do Petersburga. Dzi~ki staraniom przyjaciolzostal jednak zwolniony i pawrocil do Przybyslawic. Tu dalej prowadzilSWq dzialalnose spolecznq i wychowawczq, nie przejmujqcsi~ zbytnio tym, ze jest pod obserwac'jq carskich iandarmow. Wroku 1907 we wlasnym budynku zaloiyl szkol~ tajnq, oficjalnieochronk~ . W dzien ucz~szczali najrnlodsi, a wieczorami korzystaliz nauki starsi, bo nie wszyscy mogli dostae si~ do szkoly rosyjskiej,bowiem 'byla tylko jedna na kilka wsi. Kozlowski nie tylkokrzewil d'ucha polskiego w Kongresowce, ale i czynnie i finansowapopieral ruch narodowy. Rowniei na Gornym Slqsku popieraldzialalnose Wajciecha Korfantego. Ufundowal pierwszy pomnik wZlotnikach, w miejscu urodzenia Stanislawa Konarskiego. Kozlowskizmarl nagle w Wa,rszawie 14 kwietnia 1908 roku i tamzostal pochowany.Dzi~i rozwojowi Kolka Rolniczego wzrastalo wyraznle oiywieniena polu dzialalnosci gospodarczej ale i kulturalnej wsi. Zmienilsi~ stosunek chlopa do szkoly i oswiaty i zrozumienie, ze bezszkoly nie moina iye, ze elementarz "Promyka" nie wystarcza dosamoksztalcenia. Rodzice' starali si~ posylac swoje dzieci do normalnejszkoly mimo, ze miejsca bylo malo i szkola posiadala tylkojednq sal~, w kt6rej miescilo si~ okolo 60 miejsc. Budynek szkolnywystawiono w Szreniawie. Do szkoly tej chodzily dzieci z siedmiuwiosek: Przybyslawic, Podlesic, Szreniawy, Adamowic, T,rzebienic,Makowa, Sulislawic. Sala przedzielona byla lawkami natrzy klasy, w zaleinosci od tego ilu bylo uczniow w jakiej klasie.Nauka odbywala si~ po rosyjsku cztery dni w tygodniu, a po polS'ku dwa dni i w tym dwa razy dziennie nalezalo odspiewac modlitw~za cara w j~zyku rosyjskim. Nauczyciel Rosjanin wymagal.od uczniow poprawnego rosyjskiego, za nie odrobienie lekcji popolsku malo na to zwracal uwag~, ale nie odrobienie lekcji z rosyjskiego,pod'kladanka, citerech trzymalo za nogi i r~ce, a nauczycielwymierzal biczyskiem kary, w zaleznosci jak byl usposobionyw tym dniu, jesli uczen dostal kar~ w Iapy to po uderzeniu biczyskiemprzez kilka dni nie mogl nic w r~kach utrzymac. Uczniowiesla:bsi w nauce opuszczali lekcje, bali si~ isc do szkoly, tak ze rodzicemusieli zrezygnowac z ,posylania dzieci do szkoly.Po smierci Stefana Kozlowskiego jego dzialainosc kontynuuje zonaMaria Strasburger-Kozlowska, przy wsp61udziale swiatlejszychgaspodarzy, organizuje w roku 1909 pierwsze przedstawienie nawolnym powietrzu w sadzie Jana Kowalczyka, sztlik~ pod tytu179
WlADYSlAW NIEDZIELAlem: Blazek Op~ tany, Chlopi Arystokraci. Wsrod mieszkancowwsi wielu bylo zdol
KRONIKA WSI PRZYBYSlAWICEczasie skupialo 25 czlonk6w organizu je lZebranie i tych samychdelegat6w wysyla do Kielc w dniu 28 stycznia 1914 roku. Skladajqpodanie tej samej tre§ci, 0 zalegalizowanie statutu. Guber.,.nator, aby si ~ upewnic :ezy i 'W tym Towarzystwie nie kryje si~tajna organizacja polityczna, wysyla pisma informacyjne do Miechowa,Pinczowa, Stopnicy i innych powiat6w. Po wymianie tychpism, Gubernatox: zatwierdza i wyda je decyz j ~. Statut wydruko:..wane w "Gazecie Kieleckiej" i w drugim pi§mie "Kieleckie GubernialneWiadomosci", dziennik urz~ owy nr 11-15 z marca1914 roku oglasza zalozenie Towarzystwa Milo§nrk6w Sceny i Muzykiw Przybyslawicach. Dnia 10 kwietnia 1914 r. Przybyslawicezosta jq z ~wiadomione, ze zostala otwarta dzialalnosc na tereniepowiatu Miechow. Mimo, ze wladze r osyjskie przedluzaly zatwierdzenieTowarzystwa, czlonkowie nie rezygnujq z budowy DomuLudowego.W rokru 1909 r0 zpocz ~ to bud ow~ Domu Lu dowego, ale przy takiej duiej inwestycji Kolko Rolnicze nie posiadalci fund,uszy napokrycie budowy, wi~ c podj~li de cyzj~, ze kazdy, ktory chce przystqpicna czlonka Towarzystwa obowiqzany jest wplacic po 10rubli gotow'kq lub robociznq, co dalo na poczqtek 450 ,rubli. Za tepieniqdze mom a by to wyna jqc robotnika, do pomocy murarskiejna okres 135 dni, dniowka robocza wynosila 30 kopiejek ros., i obowiqzywala12 godzin pracy, a murarza dniowka okolo 60 kopiejek.Fundusze na budow~ Domu wplywaly z ofiar , z przedstawien 147rubli 12,1/2 kopiejki, z fundusz6w Towarzystwa Milosnikow Scenyi Muzyki 92 rub. i 16 kopiejek. Pozyczki za ciqgni~to w TowarzystwieDrobnego Kredytu w P rzybyslawica'ch - 3520 , rubli.Ogolem do dyspozycji bylo gotowki na dzien 29. XII. 1913 roku4809 ruibli 29 kopiejek rosyjs.kich .Pozyczka zaciq gn i ~ta od k ilku kobiet, ktore obciqzaly swoje gospodarstwapo 300 rubli, kt6re byly na Uscie dlugow - MichalowaPiekoszewska, Stanislaw a Kaluzna, Franciszka Kowalczykowa,Wincentowa K owalczykowa, Joikowa Kowalczykowa, WalentowaChabina, Adamowa Kowalczykowa, Michalowa Kowalczykowa,Izabela Wichrowska (nauczycielka ochronki w Przybyslawicach)i Maria Kozlowska, nie tylko zaciqgaly po zyczk~, ale i zyrowalyza kobietami. Kobiety, kt6re mialy m~z6w, nie u j~ te byly ich imionaa m~zow .Budowa Domu posuwala s i ~ tak naprzod , ze w stanie surowymbudynek zostal nakryty, zewn ~trzne sciany pi~tra obite, ze w roku1913 na Boze Narodzenie zostaly wystawione "Jaselka" Rydla,kt6re musialy bye przez k ilk a razy powtarzane, bo za kazdym razemwystawienia sztuki co raz wi ~ksza byla frekwencja. Ale nietylko by to zwrocenie uwagi na wykonczenie sali widowiskowej,181
WlADYSlAW NIEDZIELAmimo :i:e z niej wplywaly dochody i mlodzie:i: czekala na niq, alewa:i:niejsza byla inwestycja puszczenia w ruch piekarni, kt6rabyla juz zainstalowana na parterze tego domu. Pierwszy chlebpr6bny sprzedano za 7 rubli rosyjskich 23 grudnia 1913 roku.Chleb dla miesikanc6w wsi mial du:i:e zna·czenie, gos.podarstwamalorolne a wielodzietne odczuwaly hraik chleba i po chleb zmuszenibyli chodzic ponad 9 kilonietr6w, a na raz duzo nie kupowali,tylko tyle ile im kurki jajek ~niosly by zamienic na chleb.Budowa Domu Ludowego, bo takq otrzymal nazw~, uwienczonazostala w maju 1914 roku. Byl to pierwszy Dom Ludowy w powieciemiechowskim wybudowany wielkim wysilkiem wsi, na 6wczesneczasystal si~ dowodem dq:i:enia wsi do .wy:i:szej kulturyi zdolnosci jej ofiarnego wysilku. W tem to Domu ogniskowalosi~ kulturalne, gospodarcze :i:ycie wsi, odbywaly si~ zebrania, kursyrolnicze, pfzedstawienia, w kt6rych sztuki powtarzane byly pokilka razy i dostosowywane w czasach zaboru rosyjskiego jaki okupacji austriackiej i niemiec'kiej, czy pO ~akonczeniu drugiejwojny swiatowej. [- - - -] [Ustawa z dnia 31 VII 1981 f. 0 kontrolipublikacji i widowisk art. 2 pkt 3 Dz. U. nr 20 poz. 99, zm.: 1983Dz. U. nr 44 poz. 204)] .MllOSNICY SCENY I MUZYKIWyb6r w naszym repertuarze mielismy du:i:y. POCZqwszy od1909 r. do 1974 wystawione byly sztuki nrust~pujqce :Chlopi arystokraciBlazek op~tanyJaselkaIJobzowskie weseleWanda lezy w naszej ziemiHanusia KrozanskaSieroce wianoGwiazda SyberiiW tajgach SybiruSobkowa zagrodaPani Zolzikiewicz (Sienkiewicz)Powrot PoslaChata za wsiqSzkice wr:glem (Sienkiewicz)Mazepa (Slowacki)o ziemi - Placowk~ (prus)Niespodzianka (Rostworowski)182
KRONIKA WSI PRZYBYSlAWICECzartowskaKarpaeey G6rale (Korzeniowski)W g6r~ sereaGrube Ryby (Balucki)Ozenek (Gogol)Swaty DominikowejWalkowe zamyslyZemsta (Fredro)BaSi! 0 Kr6lowej R6zyMajster i ezeladnikSurdut i Siermi~gaPosazna JedynaezkaDamy i H'uzaryWerbel domowyZbiegowie (Auderska)Jak kapral Szezepan wykiwal smiercKr6lowa PrzedmieseiaNikt mnie nie znaNiedzwiedzKorsarz BaltykuPartyzaneiNie jest to §cisla lista wszystkich sztuk, kt6re byly grane,nie prowadzono rejestru, a bylo ieh duzo wi~cej. Lista zostalaoparta na aktoraeh i rezyseraeh, kt6rlZY obecnie zyjq, a brali czynnyudzial od zalozenia Towarzystwa, ale niekt6re jednoaktowekomedyje poszly w zapomnienie. [- - - -J [Ustawa z dnia 31 VII1981 r. 0 kontroli publikaeji i widowisk art. 2 pkt 3 (Dz. U. nr 20poz. 99, zm.: 1983 Dz. U. nr 44 poz. 204)J.Podczas dzialan wojennych i okupacji austriackiej zyde artystycznecz~sciowo zostalo przerwane. Rezyserem tej sztuki bylap. Aniela Kozlowska i jej siostra Bronislawa, Matk~ Boskq gralaZofia Kowalczyk - c6rka Adama.Organizacja Towarzystwa Milosnik6w Seeny i Muzyki to przedewszystkim rozbudzenie potrzeb kulturalno-duchowych, kt6re przezokres okupacji i wojny w czternastym i dwudziestym roku zostalymocno przytlumione, zdeptane jak kwiat przydrozny, kt6rynie moze si~ podniesc bo stopa przechodnia go przygniatala, niemial sil podzwignqc si~ . A ze kultura na wsi opierala si~ na dzialalnosci,zamilowaniu i gl~bokim zaangazowaniu si~ ludzi mlodychi starszych, zaez~la si~ szybko rozwijac sluzqc og610wi rozrywkqkulturalnq i finansowq, niesc pomoc sqsiednian organizacjom,ja'k strazy, kt6ra powstala i innym. Ale, zeby taO organizacja183
WL,&,DYSlAW NIEDZIELAspelniala swoje zadanie, musi zarzqd wgl~bic si~ w prace obslugi,aktor6w, zainteresowac si~ brakiem rnaterial6w scenicznych, jaki rozlkzyc si~ z urzqdzanych dochodowych imprez, ze sprzedaiybilet6w i poniesionyeh kosztow w roeznym podsumowaniu zlozycsprawozdanie czlonkom na WaInym Zebraniu. Towarzystwo Milosnik6wSceny i Muzyki tego nie dokonalo do dnia 8 stycznia1922 roku. Zarzqd nieprzeprowadzil WaInych Zebran, ezlonkowienie byli wtajemnkzeni w gospodark~ Towarzystwa, a KomisjaRewizyjna majq.'C prawo i obowiqzek nie dopuszczenia do powst alego bl~du, nie wypelnila powierzonego im zadania przez 8 Iat. I naZebraniu Walnym Towarzystwa Milosnik6w Seeny i Muzyki wdniu 8 styeznia 1922 roku, obe.enyeh ezlonk6w 27, przewodniczqcyzebrania p. Tomasz Kozlowski (kt6ry powr6cil z wojny, n ie bylobecny przez kilka lat; po smierci matki swej zajmowala s i~gospodarstwem siostra AnieIa) poruszyl kil/ka spra'W do za!atwienia,gospodarczo-finansowe i uzgodniona zostala lista ezlonk6wna podstawie listy czlonk6w zalozyci~liz 1914 roku i kariyudzialowe j, jesli kto zg.uJbil kart~ czlonkowskq to na po r~eze-" nie dw6eh swiadk6w i dokumentu ksiqzki zostal przyj ~ ty . W imieniuKomisji Rewiiyjnej odczytal sprawozdanie z raehunkowosciza lata ubiegle i zaproponowal lepszy spos6b kontroli sprzedanychbilet6w m i~zy kasjerem Domu Ludowego a sprzedajqcympodezas imprez. Zarzqd Domu ma starac si ~ 0 pow i ~kszenie doehod6w,kt6re przeznaczye rna na o rkiestr~ oraz b~dzie stara! si~by je zorganizowae. Biblioteka, kt6ra istniala pod naZWq StowarzyszeniaMlodziezy Wiejskiej i do niego naleza!a, przeszla nawlasnosc Milosnik6w Seeny i Muzyki. W mysl porzqdku dziennegozosta! przeprowadzony wyb6r zarzqdu, prezesem zostal wybranyp. Tomasz Kozlowski, gospodarzem Franeiszek Kalwa, rezyseremFranciszek Kowalczyk, do Komis ji Rewizyjnej zostali wybrani:Stanislaw Pietrzyk i Stefan Piekoszewski. Bibliotek ~ otrzymalapod swojq opiek~ Izabela Wichrowska, kt6ra jq doprowadzilado duzego rozkwitu. Nagromadzila du-zo ksiqzek slawnyeh naszychpisarzy, jak nie magla, wy,pozyczala od posiadaczy, za wlasnepieniqdze skupowala Iub prosila 0 oddanie ich do biblioteki abynie lezaly na p6lkach w szafach, rotacja ich byla plynna, podstrzechy trafialy, tq samq drogq si~ zmienialy, a niemozliwe, zebyczlowiek ksiqzki nie uszanowal,musial jq oddae w takian staniew ji klrn -pozyczyl. Wypozyczenie ksiqzek odbywalo si~ za malqodplatq. Jesli czytelnika nie stae bylo na 3 grosze od ksiqzki tootrzymywal za darmo. Pieniqdze, kt6re byly pobierane od ksiqzekprzeznaczone byly na odnowienie ich.I. Wichrowsika jaiko Mb1iotekarka nalezaia do bardzo dobrych,umiala ezytaj;icemu dobrae ksiqzki podlug jego wieku184
KRONIKA WSI PRZYBYSlAWICEi jego zamHowania, a byly dla dorastajqcej mlodzieiy przyciqgajqceksiqzki jak Dewajtis, TT~dowata, Gehenna i wiele innych.Duzo z tych ksiqzek, utwor6,w, piosenekwprowadzane byly naseen£: i malq przer6bkq dostosowane przez Z. Dqbrowskq. Zespoly,kt6re istnialy, to byl jeden trzon pod o,piekll wymienionychpan i -rezysera F ranciszka Kowalczyka. W dwudziestym szostymroku, reiyser Franciszek Kowalczyk ust£:puje, na jego miejscewchodzi jegozi£:c Andrzej Kowalczyk, czlonek ch6ru koscielnegoparafii Szreniawa, kt6ry m ial glos wyrobiony, ze zespol piosenkarskii taneczny bardzo szyb'ko podnosi si~ na randze spiewui tanca z przyspiewkami do krako:wiaka. Mlodziei si£: rOzSpiewala,a kryzysem si£: nie przejmowala. A w tych latach dotknlll on operacjeTowarzystwa Kredytowego, Sp61dzielni Spozywc6w, 0 k torychwspomnialem w tej kronice i objql ludnosc wiejskq. Ale tenkryzys odbH si £: r6wniez ujemnie na 1wlturze i sprawach finansowychTowarzystwa Milosnikow Sceny i Muzyki. Organizowanieteatru czy innych wyst~p6w po.ciqga za sobq koszta, liczy si~ napokrycie z bilet6w. Odbywaly si~ one ale z malq frekwencjll, ze .aktorzy, kt6rzy wyst£:powali w danej sztuce upadali na duchu,nie mieli satysfakcji, ze nie mieli komu pokazac tego co zesiebie wydali i kilkanascie wieczorow i nieprzespanych nocy poswi£:cili.A przewaznie pr6by aktor6w odbywaly s1£: wieczorem,tak zimq jak i letniq porq, kiedy noc jest kr6tsza, a kazdy z akto row pracowal w gos,podarstwie ojc6w lub wlasnym, ale i pracowaliw innym zawodzie, ze nieraz proby przeciqgaly si~ do godzinypierwszej w nocy, malo czasu zostalo na spanie, . niekt6rzychodzili kilka kilometr6w do ,pracy, poza teren wsi. Ranosmy niedosypiali, skowronek nas budzil i ze spiewem skowronka wszystkoco zywe glow~ do g6ry podnosi, patrzy s i ~ jak ta szara ptaszynado gory si~ wmosi; zapomina 0 nieprzespanej nocy, by znowup6jsc na prob~ . Pr6by odbywaly si~ kilka wieczorow w tygodniu,w zaleznosci od wystawianej sztuki, jak si~ aktorzy czulina scenie, odbywaly si~ pr6by seryjnie, bo nie dalo si~ kilka scenprzerobic za jeden wieczor. Jezeli to byla komedia kr6tka, to niezabierala duzo czasu, najwi~kszy 'klopot z wystawieniem sztuki tozmiana seeny. Zmiana taka przeciqgala czas, niecierpliwilo .to wi- .dza. Malo wyjezdzalismy z teatrem na inne wioski bo nie w kazdejwiosce przed 39 rokiem 'byl lokal na wystawienie sztuki, nie posiadaliwlasnyeh domow ludowych dostosowanych do wystawieniateatru. Zespol piesni i tanca wyjeidzal do innych zespolow .przewaznie latem, wyst~powal na zmontowanej scenie na wolnympowietrzu. Taka wycieczka nie pocillgala kosztow, jesli aura slonecznanie sprzy jala, to zesp61 nie bra1 udzia1u, spacerem przeszedlz takiej wioski jak Wielkanoc do Pr;zybyslawic, glodny, zm~ -185
WlADYSlAW NIEDZIELAczony bo pieni~zy zarz'ld nie wyasygnowal jesli zesp61 nie wyst~powalw danej miejscowosci. Gdy udala si~ impreza to ta or,ganizacjarobila przyj~cie dla zespolu, bo miala .na to troch~ moznosci pokrycia kosztow. Mlodziez nie posiadala swoich funduszow,bo nie miala moznosci zarobkowania. 0 prac~ bylo trudno, uzaleznionabyla od swych ojc6w, ktorzy z kazdym groszem si~ liczyli.A kryzys jeszcze trwal, nie ust~powal tak szybko jak nadszedl, nawsi ludzie odczuwali brak pieni~dzy, produ'kty zywnosciowe bylyza bezce
KRONIKA WSI PRZYBYSl AWICEciej Janus - ,roLnik ze wsi Dombrowie, Frandszek Kowalczyk rolnik i Mkhal Kowalczyk ze wsi Przybyslawice.Zorganizowanie i powstanie kasy, byl to poczqtek trudny bymozna udzielic pierwszych pozy,czek, bo wi~cej bylo pozyczkobiorcowniz wkladcow, trza bylo duzo trudu poniesc organizatorolffi,przekonywac posiadaczy got6wki, ze ulokowanie w kasie jest interesemkorzystniejszym i bezpieczniejszym niz prywatne wypozyczanielub w domu przechowywanie, kt6re jest narazone na kradziez,zniszczenie przez dzieci, lub spalenie jesli przechowywanew piecu. Dzialo si~ tez z wekslami, ze zostaly skradzione lub zgin~ly,a nieuczciwy dluznik za,parl si~, ze nie pozyczal pieni~dzyi cala osz.cz~dnosc przepadla. M6wil 0 tym w kazaniach ksiqdzSlabczynski. Duze uZIl'anie nalezy si~ Radzie, oni mieli rozpoznaniew poszczeg6lnych wsiach, kto mial rezerw~ got6wki, nakianialiby lokowali w kasie i komu nalezy udzielic pozyczki, to oni gwarantowaliza pozyczkobiorcami, przewaznie wybierani byli najbogatsirolnicy, kt6rzy cieszyli si~ humanitarnq opiniq, do tych nalezeliWalenty Haba, Maciej Janus, J6zef Musial, kt6rzy posiadaligospodarstwa rolne okolo 25 morg6w. Drugie posiedzenie Zarzqduodbylo si~ dnia 25 sierprnia 1911 roku" na kt6rym Zarzqd rozprowadzilprzyznanq pozyczk~ poszczeg6Inym wsiolffi.Rozprowadzono kredyt w wysokosci 13950 rubli dla 64 czlonk6wz poszczeg6lnych wsi jak Przybyslawke, Szreniawa, Sulislawice,cz~sciowo Mostek, Podlesice, Wierzbie, Tczyca, Jelcza, Swojczany,Bqbrowie, Cha,rsznica, Chod6w. Zarzqd Kasy zaciqgnql pozyczkiz Drobnego Kredytu w Kielcach w Banku Panstwowymi w Banku Sp6ldzielczymw Warszawie, Rozw6j Kasy posuwa s i ~bardzo szybko do wybuchu I wojny swiatowej. Zarzqd TowarzystwaKredytowego nie tylko udzielal pozyczek rolnikom, ale szedlz pomocq innej organizacji jak Sp6lka Przybyslawska - StowarzyszenieSpozywcow, ktora zalozona zostala w 1912 roku. Dla niejzostal przyznany kredyt w wysokosci 1000 rubli w dniu 17 lipca1914 roku, Odpowiedzialny za kredyt Zarzqd Sp6lkt w osobach:p. Izabela Wichrowska, Stanislaw Kalwa, Stanislaw Pietrzyk, AntoniNowak, Franciszek Nowak Z obawy dzialan wojennych, Zarzqdpostanowil na zebraniu w dniu 31 lipca 1914 roku nie dawacpozyczek. Od tego dniaprotokoly pisane byly w j ~ zyku polskim,prawo nakazywalo pisanie protoko16w po rosyjsku (lewastrona) i po polsku. Pozyczki wydawane byly w rublach rosyjskkhdo konca 1919 roku. Przez okres 17 miesi~cy pozyczki bylywstrzymane, Zarzqd p.racowal dorywczo. W roku 1915 wydal szeSciu czlonkom pozyczki na sum~ 87 rubli, ale byly to sporadycznewypadki. Wznowiono wydawanie pozyczek od dnia 7 stycznia 1916roku, Zarzqd .praco?"al do dnia 18 wrzesnia 1916 roku, Maria Koz187
WlADYSlAW NI EDZIELAlowska zaez~l a praeowac po powrocie z Zakopanego, gdzie przebywalaprzez okres dzialaii. wojennyeh (zmuszona byla wie§ QPUscic).Dnia 3 sierpnia 1917 roku kasa zostala przeniesiona ze Szreniawydo Przybyslawk, gdzie istnieje do dzis jako kasa gminna.ZAtOZENIE SPOtDZIELNIPrzy zakladaniu Sp61dzielni Spozywe6w w Przybyslawieach wroku 1912, przystltPilo na czlonk6w 25 os6b. Udzial obowiqzywalowplacic 10 rubli rosyjskieh. Po zalatwieniu spraw formalnyeh i zezwoleniuGubernatora, zatwierdzeniu statutu, ezlonkowie zadeklarowanyudzial wplacili w 1914 roku. Byli ezlonkowie, kt6rzy wplaeilikilka udzia16w na operacje Sp61dzielni. MiIlno, ze do obrotubyl duiy kapital, ale ten kapital stale spadal przy zmianie walut- ruble na korony, korony na marki, marki zmienione w roku1926 na zlote polskie.Sp6ldzielnia Spoiywe6w w ezasie wojny stala s i~ w ok resietrudnosci aprowizaeyjnyeh wainym h6dlem zao,patrzenia ludnosciw towary pierwszej potrzeby. Na niej spoezywal znaezny c i~ zarrozdzialu towar6w przydzialowyeh, w tym szczeg6lnie atrakeyjnychi wolnych w obrocie rynkowym. Sp6ldzielnia stosowalaumiarkowanq kalkula,c j ~ , stqd stosowane przez niq ceny byly korzystniejszeod een rynkowych paskarskich. OkolieZJlosei te §ciqgn~lyprzyplyw ezlonk6w i najwi~eej w tyeh lataeh wstqpilo nowy,ehczlonk6w, ale !byli to czlonkowie nie spoleezniey, rue zwiqzanize sp6ldzie1czosciq, tylko swoimi interesami, nazwani zostaliezlonkami .cukrowymi. Przyplyw czlonk6w do Sp6ldzielni takprzedstawia si~ w poszeieg6lnyeh latach: w roku 1914 - 25 ezlonk6w,w roku 1915 - 16, 1917 - 9, 1918 - 9, 1919 - 19, 1920 - 23,1921 ·- 50, 1922 - 2, 1923 - 24, 1924 - 25, 1925 - , 1926 - I,1927 - 0, 1928 - I, 1929, 1930, 1931 - po 2, 1932 - 2, 1:933 - 2,1934 - 1, 1935 - 1, 1936 - 1, 1937 - 0, 1928 --.C 1, 1930 - 0,1931 - 2, 1932 - 2, 1933 - 2, 1934 - 1, 1935 - 1, 1936 - 5,1937 - 5, 1938 - 5. Razem czlonk6w do drugiej wojny swiatowejliezyla 157. Okres pierwszej wojny swiatowej odibil si~ ujenmie naruohu sp6ldzielezym. Majqtek Sp6ldzielni zostal znisz,ezony przezeiqgle zwyzkowanie cen i okupaeyjnq walut~, waluta spadala, ezIonkowieponiesli strat~ w udzialaeh, a sp6ldzielnia nie mogla operatywruedziaIac, a skladalo si~ na to duzo danyeh - brak funduszudo obrotu, brak towar6w (na miejscu kh nie bylo), a przydzialieh otrzymywany byl z Warszawy. Potrzebny byl wi~kszy kapitalna zakupy, zeby koszt sprowadzenia byl tanszy, Rada i ZarzqdSp61dzielni zmuszony byl zaciqgnqc ,pozyczk~ w Towarzystwie Kre188
KRONl KA WSI PRZYBYSl AWICEdytowym 6000 rubli, kt6r1l to sum~ Szreniawskie TowarzystwoKred-ytowe przyznalo i wyplacilo 6 Hstopada 1918 roku Zarz1ldowiSp61dzielni w Przybyslawicach. Jest ludbwe porzekadlo nie pozyczajbo zly obyczaj, ale w tym czasie przy spadku wartosci pieni1ldzadluznik zarabial a wierzyciel upadal. I tak si~ przedstawialyudzialy czlonk6w sp6ldzielni. Przytocz~ przyklad czlonka,wsp6lzalozyciela Sp61dzie1ni Stanislawa Kalwy, ktpry w 19i4 rokuwplacil udzial 10 rubli .rosyjskich, w roku 1917, 31 XII doliczonemial 5 0 / 0 dywidendy i 6% od udzialu, razem 26 rubli 20 kopiejek,pozostalosc na 1. V. 1918 r . przeliczono na korony austriackie45 koron 7 h, pozostalosc na 1. 1. 1920 ·r. 316 koron 81 h po przeliczeniuna marki 336 marek 5 c, a pozostalosc na 1924 r. 1070481marek - :po przeliczeniu na zlote polskie w mysl uchwaly z dnia12 czerwca 1925 r. - 7,80 zl, doliczono 6% od udzialu i 5 zl pozostaloscna 1926 rok - 13 zl 26 gr. Wartosc 10 rubli, w stosunkudo pszenicy byla taka, ze mozna bylo za nie kupic 2 metry pszenicy,a w roku 1926 jiwa metry pszenicy kosztowaly 48 zlotych,strata na udziale za 12 lat wyniosla 35 zlotych.(...}HARCERSTWOPo 64 latach oddaj~ hold druhowi Jankowi Kozlowskiemu zazorganizowanie druzyny Skaut6w w kwietniu 1915 roku. Temuharcerstwu zawdzi~czam swoje dalsze zycie, ono mi u1Gztaltowalocharakter, n adalo kierunek zycia, bior1lc to haslo harcerskie, zena harcerzu m oma polegac jak na Zawiszy i tego hasla mysmyDie zawiedli. Druzynowym zostaje zalozyciel Janek Kozlowski, zast~PC1l i przyhocznym jego Franciszek Kalwa, druzyna dzieli si~na dwa zast~py. Pierwszym zast~pem dowodzil Stanislaw Nowak,drugim Zygmunt Kalwa. Druzyna liczyla do 15 skaut6w, a w wycieczkachi zbi6rkach przeci~tnie bralo udzial dwunastu, przewaZilliez mlodszego pokolenia. Kazdy staral si~ zbi6rek nie opuszczac,wyj1ltkiem bylo zeby skaut si~ nie zglosil na zbi6rk~ czywycieczk~ do lasu. Las w tych latach wygl1lda1 uroczo, drzewagrube, rosly ,g~s to i pi~ly s i~ 'w g6r~. A na ich wierzcholkachptactwo s i~- gniezdzilo, a bylo ich duzo, kazdy gatunek mial inneupierzenie; gdy przyszlo Dam nocowac w obozie w tym lesie, niemoglismy ZasD1lC w namiocie, melodia ptak6w nas przyci1lgala, bokazdy ptak spiewal na i
WlADYSLAW NIEDZIELAnie -mogl z powrotem trafic, stracH orientacj~, nie robi! za sobqznak6w rozpoznawczy,ch, tosmy z ta.kiego si~ smiali, zartowali, zego wrona uwiodla. Druzyna nasza wspolnie z druzynq z Charsznicy,pod dow6dztwem syna Antoniego Malatynskiego brala udzialw wycieczkach, zorganizowanych obozach poza naszym terenem.Zabieralismy z sobq namiot, szyty z kilku kawalk6w brezentowychi wyposazenie do niego, kilof, toporek, sznury do wiqzaniai kociolek do gotowania, a osobiScie kazdy menazk~, przybory dojedzenia, a najwazniejszy prowiant, ktory skladal si ~ z chleba,ziemniakow, kaszy lub grochu, zaprawy do zupy, cukru i troch~tluszczu - co ktory mial w domu to zabieral. Bo produkt6w zywnosciowychtrudno bylo kupic w Ojcowie lub w innej miejscoW{)sci. Ubi6r skauta obowiqzywal: trzewiki, spodenki kr6tkie pokolana, z materialu zielonego i takiego samego koloru koszulka,pasek sk6rkowy a na klarmrze wyryta lilijka i haslo "czuwaj",kapelusz zielony ze splaszczonym rondem i kazdy musial mieclask~ dlugq 130 centymetr6w, 0 srednicy do 3 centymetr6w, tojuz zalezalo jak ktory umial sobie wystrugac, wyczyscic, zebygladka byla.p{) pewnym czasie organizacja skaut6w zmienia nazw~ na harcerstwo,,powstaje Zwiqzek Harcerstwa Polskiego, kt6ry trwal nieprzerwanieprzez wszystkie lata. A my harcerze przybyslawscyprzezwyci~zyliSmy trudny okres wojny, ale doczekalismy si~ historycznegoosiemnastego roku. Bylismy swiadkami i wykonawcamirozbrojenia zolnierzy austriackich. Bralismy czynny udzial,zabieralismy zolnierzom karabiny, bagnety, zbieralismy karabinyP{) drogach i polach i znosiliSmY do soltysa, mego ojca, zabezpieczalismybroil, kule przed podlotkami i niepewnymi, bo my przeciezuznawalismy si~ za podzolnierzy wycwiczonych, wysportowanychchlopak6w, ze ta broil b~dzie nam potrzebna Polakom.Druzynowy druh Janek Kozlowski, opuszcza nas w dziewi~tnastymf{)ku, wyjezdza do szkol, po nim obejmuje druzyn~ · ZygmuntKalwa.(...)KOlKO ROLNICZENa Kolku Rolniczym spoczywalo wiele obowiqzk6w. Gl6wnymsterem wsi bylo K6lko Rolnicze. Od niego wychodzily wszelkieplany i rozpoznanie potrzeb wsi. rnne instytucje, ktore powstawaly,wsp6ldzialaly. Gdy zachodzila potrzeba zaciqgni/icia P{)zyczkina budow/i lazni w Domu Ludowym, bo innych funduszy niebylo, czlonkowie zglaszali si/i i popierali t/i budow/i, a w zamianbyly im wydawane bilety wplat (takie spotkalem dwa bilety w do190 .
KRONIKA WSI PRZYBYSlAWICEwodach Andrzeja Wrobla i Jozefa Deli nr 17 i 49: "Kolka RolniczePrzybyslawickie niniejszym oswiadcza, ze okaziciel tego biletuJozef Dela zlozyl tytulem poiyczki na budow~ laini w Przybyslawicachrubli dziesi~c, ktorq to SUIffi~ zabezpiecza si~ w tYrnZe do.mu. S,plata poiyczki (1000 rubli) b~zie dokonywana wierzycielomcorocznie w miesiqcu mar.cu przez 10. lat na warunkach uchwalonychna zebraniu Kolka Ro1niczego w dzien 20 lipca 1913 rokuZarzqd Kolka Rolniczego, ks. Boleslaw Slabczynski, M. Kozlowski.")Takich to dokumentow spotykam wi~cej, np. na apel CentralnegoTowarzystwa Rolniczego w Krolestwie Polskim Wydzial KolekRolniczych w Warszawie prosi 0 pomoc czlonkow dla glodujqcejWatszawy. I na zebraniu Kolka Rolniczego w Przybyslawicachw dniu 6 maja 1917 roku uchwalono i zebrano skladk~ narzecz najbiedniejszy.ch miasta Warszawy w ilosci 165 koron i 42hal. i 8 rubli 33 kop., odebrala Rada G16wna Opiekuii!cza w War. szawie.Ten symboliczny gest wiele swiadczy 0 Kolku i 0 ich czlonkach,wyrobieniu spoleczno-humanitarnym, ktorzy odczuwali glod bliskichi spieszyli dzielic si~ okruchem chleba z tymi, ktorzy gopotrzebowali, bo sami glodni byli, zanim nie weszli na drog~ post~pu;a ta droga szla zawsze w gor~, im wi~cej wsp1nali si~ dogory, tym wi~cej jasnos-ci widzieli, ktora pozwalala na widzeniewi~kszego horyzontu. A z gory wi~cej moma zobaczyc, co dziejE:si~ pod gorq, to co jeszcze do nich nie dociera, ie bez swiatlai wiedzy stojq na miejscu, rzucac si~ nie mogq dokqd swieczkiu drugiego nie zobaczq.Tak dzialo si~ w kolku mi~zy czlonkami, jedni szli przebojem,aby dojsc do celu, inni nasladowali podpatrujqc, dochodzqc z opoinieniem,czlonlkowie zbierali si~ co miesiqc w pierwszq niedziel~miesiqca. Kaidy czlonek znal harmonogram, sam si~ zglaszal nazebranie. Zebranie Kolka otwieral prezes i sam je prowadzil.Sklad zarzqdu skladal si~ z 3 osob: prezesa, sekretarza i skarbnikai wybierany byl na rok, jesli czlonkowie zarzqdu wywiqzywali siE:ze swego obowiqzku pozostali na nast~pny rok wybierani. Na zebranieKolka zapraszany :byl instruktor z powiatu, jesli zachodzilapotrzeba udzielenia informacji w sprawie odmian zboi, ziemniakowi roslinnych, gdzie 0 nie si~ ubiegac i udzielenia instruktaiudotyczqcego odmian i ich wartosci.Po wojnie duie znaczenie w Kolku mieli instruktorzy. Instruktorazadaniem bylo organizowac wycieczki do gospodarstw, kt6rejui u siebie zaprowadzily w gospodarstwie zmiany, do rolnikowkt6rzy zajmowali si~ hodowlq krow, wychowem cieliczek i maciorlub prowadzili poletka doswiadczalne uprawy zb6i. I takich wy191
WlADYSl AW NI EDZI ELAcieczek organizowano duzo przez lato, czlon:kowie zdobywali duzowiedzy przez wymian~ zdail, starali si~ u siebie nasladowae, polazacz~ly bye czyste, usuwano oset, to wszystko polegalo illa r~cznejpracy, bo srodki chemkzne nie byly znane. Na takich zebraruachomawiane byly spra,wy og6lne wsi, co [by moina poprawie, udoskonalie,0 warunkach estetycznych wsi i higienie. I wylonila si~mysl przez synow wsi, kt6rzy byli w szkole rolniczej w Pszczelirue,wykopania wsp6lnej studni na wsi, kt6rej nie bylo przedpierwsz'l wojn'l swiatow'l, byla tylko jedna w maj'ltku Kozlowskich.Mieszkailcy wsi czerpali wod ~ Z rzeki, jaka przeplywala takllbrali. W rzece odbywalo si~ pojenie kr6w, koni, pranie bielizny.Do picia starali si~ czerpae rano. Pierwszll tak'l -studni~ wykopaliprzy granicy gospo
KRONIKA- WSI PRZYBYSLAWICEZarzqdu wszystkich organiZaCJl 1 mieszkancy wsi, w celu omowieniakupna 'placu od Romana Janusa pod budow~ domu szkolnegoi mieszkan dla nauczycieli, ktorego nie posiadali, a sala szkolna,gdzie do obecnego czasu si~ miescil:a w budynku Kozlowskichrna bye przekazana dla sl:uzby. Zebranie propozycj ~ przyj ~ lo i powolanoKomitet do zalatwienia transakcji kupna placu. W skl:adKomitetu weszli: Izabela Wichr owska, Franciszek Kowalczyk,Franciszek Nowak, Adam Kowalczyk. Dzialka zostala zakupiona.W roku 1924 zostala zakupiona stara plebania drewniana od parafiiBydlin za sum~ 3250 milionow marek polskich i przez mieszkancowwsi Przybyslawice
WLADYSlAW NI EDZI ELAkowie Sp61dzielni Spozywc6w zrzekli si~ dywidendy na pokryciedlugu.Czlonkowie K6lka Rolniczego w roku 1925, wsp6lnie ze wsiqSzreniawa organizujq zalozenie mleczarni sp61dzielczej z siedzibqw Szreniawie, jako punkt srodkowy mi~dzy wsiami Sulislawice,Lgota i Trzebienice. ZaloZenie posllwalo si~ bardzo szybko. Pierwszemleko trafilo do mleczarni 15 czerwca 1925 roku. Mleko przezkazdego d ostawc~ z Przybyslawic dostarczane byto na plecach lubna nosidlachi noszone w zaleznosci ile posiadal mleka, bo nie bylyzorganizowane dostawy z powodu malej ilosci. Nie byto mlekobadane na zawartosc tluszczu, byli d ostawcy nieuczciwi, ktorzymieli w domu prymitywne wirowki do sciqgania smietany, zwaneczarownicami, kt6re obnizaly og6lnie jednostki tluszczowe, a zatym wydajnosc mas1a i spadek na litrze mleka dostawcy, temuktory mia1 peine zawartosci tluszczu w mleku. Wi~c to stopniowo,chociaz nie ca1kowicie, zosta1o usuni~te przez hie odbieranie odtakiego nieuczciwego dostawcy mleka.Za10zenie mleczarni mia10 duzy wplyw na pod niesienie dochodowoscidla gospodarstw jak i zainteresowanie-si~ hodowlq krow,ze nie tylko krowy trzymano aby gn6j robBy, ale zeby jak najwi~cejmleka mialy i w lepszej kondycji byly. Jest takie ch10pskieporzekadlo - "ze jak krowie dac mi~zy ~ogi to krowa da mi~dzynogi". Czyli to porzekadlo ma pewne uzasadnienie, ze jesli chcemymiec mleko, musimy dobrze zywic i to -jest od samej cieliczkiaz do wydajnosci mleka, zeby krowa calq g~bq wsuwala. Przywi~ks zej wydajnosci mleka i wzroScie litraZu, zmuszalo rolnik6wdo d w6ch kierunkow prowadzenia gospodarstwa, krow i SWill,przeznaczenia chudego mleka dla SWill, ktore z zlewni powracalonazad, smietana byla skupowana. Przy wi~ksze j obsadzie krow,rod zina nie byla taka poszkodowana jak przy malej, ze ile wydojonomleka to wszystko poszlo na wir6wk~, a odciqganie szlodo konsumpcji rodzinnej, tem si~ odzywiali z braku i~ego dochoduw gospodarstwie.Przyszly lata kryzysowe, od roku 1926 do 1936. Nie byly to latabraku zywnosci na rynku, rynki byly przeladowane, a braku silynabywczej pieni~dzy za artykuly rolnicze, kt6re byly bardzo tanie,przez gield~ zydowskll regulowane, ze r olnik zmuszooy by}sam nie jesc, a co uchowal, sprzedac dla zaspokojenia potrzeb domowychjak i z powinnosci wywiqzac si~. W takiej to trudnejsytuacji rolniczej, a przewaznie w malorolnej gospodarce, kt6rejwe wsi by10 najwi~ej, zacz~lo si~ to odbijac przewaznie na mlodziezysz k ~ lnej, kt6ra ucz~szcza la do szko}y, .oie byla dobrze odzywiona,wyst~powala anemia, dzieci rue chcialy si~ dobrze uczyc,umysl ich by} oci~zaly. Mleko chude dawalo 0 sobie znac, jajka,194
KRONIKA WSI PRZYBYSlAWI CEkury i smietan~ zjadalo miasto, a wies to co na jgorsze do odzywieniaorganizmu, brak kalorii. I nad tym niepokojqcym objawemzacz~ l o si~ zastanawiac cale spoleczeitstwo, inteligencja, n auczycielstwoi swiatlejsze gospodynie, ktore m ialy s zk o l ~ rolniczq i inne.Tak temu kryzysowi zaradzic, zeby m lodziez lepiej odzywic.Wysun~lo si~ kilka wnioskow na zebraniu. J eden z nich, zeby organizowackolo gospodyit wiejskich, a one zeby z a j~ l y si~ organizowaniernkursow gotowania, uprawy warzyw i innych, a najwa~niejsze, uswiadomienie gospodyit zeby ograniczyc sprzedaz jaji kur, bo za tern n a j w i~c e j ubiegali si~ Zydzi, bo ta zywnosc dlaich rodzin byla n ajlepsza i najtaitsza. Gospodynie zabraly s i~ energiczniedo organizowania kola. Na p rezesk~ powolaly p. Z ofi~ Dqbrowskq,tIo pornocy Mari~ Wrobel, ktore wspolnie za j ~ ly s i~ organizowaniemku rsu gotowania, uprawy w arzyw, szycia i estetycznegowyglqdu wsi i wlasnego otoczenia. Co rok przeprowadzalykurs, zapraszaly prelegenta na takie zebranie, jak d oktora, czylekarza vyeterynarii lub instr uktorow udoju krow, lub w innejdziedzinie. Na uznanie swej pracy nie czeka1y dlugo. Okr~g oweTowarzystwo Organizacji i K olek Rolniczych w Miechowie, w dniu28. IX. 1930 r. zorganizowalo wy staw~ ogrodniczo-pszczelarskq.I na tej wystawie gospodynie K ola P rzybyslawic zaprezentowalywarzywa, za kt6re otrzyrnaly list pochwalny, podpisani: kierownikJan Szczepanski, prezes Tomasz Kozlowski.Kolo Gospodyit nie poprzestalo tylko na uprawie warzyw, alezeby te warzywa wykorzystac i wiedziec do jakiej potrzeby u zyczorganizowaly kurs gotowania, pieczenia i inne, na k tory ucz~szczaloduzo mlodych m~za tek . Na zakon czenie kursu urzqdzalypodwieczorek, prezootowaly lakocie swojego pieczenia i gotowania,zapraszaly czlonkow Kolka Rolniczego i delegacje sqsiednich"wsi. Takie spotkanie spajalo mieszkancow m i~ dzy wsiami, towsp61ne s p~dza nie chwil byla odp r~zeniem dla wszystkich. Zanynasze w i ~ cej potrzebowaly produktow zywnosciowych do kuchni,ze jajko jak kosztowalo 2 1/2 grosza to w kr6tkim czasie cenawzrastala do 5 groszy. Kuchnia na wsi poprawila si ~ kosztem miasta.Tak bylo i z drobiem czy innymi .produktami, ze sytuacja nawsi znacznie si~ poprawila, obj~la kilka" wsi blyskawicznie, bezzadnych agitacji, szykan wobec podw6rkowych kupc6w Zydk6w,kt6rzy skupowali za bezcen produkty. Jak tylko wymiana zdan,na spotkaniach na zakonczenfe ku rs6wczy innych organizowanychimprez, to da1a pozqdany cel. Gospodarka Kola Gospodynjak i K6lka Rolniczego opierala si~ tylko na wlasnych funduszach,sk1adki rocznej 1 zl 50 gr od czlonka. Jezeli zachodzila potrzebakupna jakiegos sprz~ t u pomocniczego jak maszynka doszczepienia swin, tr6jkqt do przebijania kr6w, rolnik om aparat do195
WlADYSlAW NIEDZIELAopryskiwania sadow, sekator do drzew, to wszystko za skladanepiooiqdze lub urzqdzane imprezy dochodowe, a z nadwyzek ichprzeznaczalismy na te cele. Sprz~t, ,ktor y byl zakupiony znajdowalsi~ u skarbnika, w jednym miejscu, on nad nim czuwal.Mam przed sobq protokoly Kolka Rolni,czego pisane przezemnie jako sekretarza Kolka, na skromnym zeszycie szkolnym, odroku 1934 do roku 1939, jest to dowod, ze nie stac nas bylo naksiqzk~ .protokolow. Ale dzi~ ki temu zeszytowi, ze przetrzymalerngo, mog~ zapoznac z tresciq protokolow, cosmy na tak irn zebraniuradzili, jakie wnioski wysuwali. Protok6l Kolka Rolniczegow Przybyslawicach dnIa 26 rnaja 1934 roku. Po otwarciu zebraniai powitaniu gosci udzielono glosu p. Tomaszowi Kozlowskiemu,ktory byl zaproszony na to zebranie. Swern wyst qpieniern zapoznalczlonkow jak przedstawia si~ gospodarka rolna w kraju,o wystawie wlokienniczej lnianej w Warszawie. Poruszona sprawarnleczarni, lepszego dozoru ze strony korrutet6w, hodowla lepszychkrow, wychow bekonow, zrobienie gnojownika, zgloszenie si ~ nakurs wzorowych gospodarstw, t~pienie ,chwastow na polach i nieuzytkach.Zarz~d skladal si~: prezes Stanislaw Nowak, vice-prezesAndrzej Kowalc.zyk, skarbnik Teofil Cuber, sekretarz WladyslawNiedziela, rada nadzorcza Jan Bierca, Franciszek Nowak, JozefWrobel.Z protokolu Kolka Rolniczego w Przybyslawicach dnia 5 stycznia1936 roku odbytego w dornu Andrzeja Kowalczyka. Obecnychna zebraniu 17 czlonkow i 5-ciu ka.ndydatow na czlonkow. Na przewodniczq.cegozebrania wybrany zostal p. Stanislaw Nowak, jakoprezes Kolka, ktory otrzyrnal porzqdek dzienny n a s t~p u j q c y: sprawozdaniezarzqdu za rok 1935, przyj~cie nowych czlonk6w do Kolka,wybory czlonkow do zarzqdu i kornisji rewizyjnej, wo1ne wnioski.Sprawozdanie zarzqdu za rok 1935 - okazal si~ stan barozo zly.Zar zqd zlekcewazyl prac~ spolecznq i obowiqzki statu to w~ tej organizacjf.Stan kasy pusty, zarzqd nie zajql si ~ sklad:k q, rna usprawiedliwieni.esi ~ z powodu braku ks i~gowosci , ksiqzki kasowej,ksiqzki dla sekretarza item, ze nie mogl prowadzic na wi ~ kSZq ska l~ Kolka Rolniczego, z braku funduszu na op1acenie skladkiO.T.O. w Miechowie. I w zwiqzku z tyrn instruktor zy do KolkaRolniczego nie przyjezdzali. Do drugiego punktu zgloszenia nowychczlonkow do Kolka, ktor zy zostali przyj~ci, w trzecirn pun kcie przeprowadzenie wyb orow do zarzqdu i rady nad zorczej. Dozarzqd u zostali wybrani prezes Andrzej Kowalczyk, wiceprezesJ an Bierca, ska I'1bnik Teofil CubeT, sek retarzern Wladyslaw Niedziela,do r ad y Stanislaw Much a s. Jozefa, Franciszek Nowak,F ranciszek Slahon. Og61ne zebranie Kolka uchwalilo, by kaZdy196
KRO NIKA WSI PRZYBYSlAWICEczlonek w placil skladk~ czlonkowsk'l w pierwszym kwartale po1,50 gr i zobowi'lzano zarzqd, aby zwrocil si~ z prosb'l do TowarzystwaMilosnikow Sceny i Muzyki i pomoc finansow'l, wi~ksz'lsum~ dla Kolka Rolniczego na kupno maszynki do szczepieniaswin i na kupno opryskiwacza do drzew owocowych. PrzewodniCZ'lcy zebrania wniosl projekt kupna stadnik a od p. Kozlowskiego,d o ktorego gmin-a w formie dotacji doplaca 50 z1.STRAZ POZARNAW kwietniu 1920 roku na zebraniu Kolka Rolniczego, w DomuLudowyrri, poszerzonym przez mieszkancow wsi Przybyslawice, naktore si~ zgromadzili na zawiadomienie przez soltysa Kacpra Niedziel~, soltys przekazal zarzqdzenie wladz pailstwowych, ktorenie bylo pomyslne, spis mlodych m~zczyzn. Na wschodzie zbieralysi~ ciemne, grozne chmury, ktore dawaly 0 sobie znae uprzedzajqcymiblyskami i piorunujqcymi grzmotami, zbliiala si ~ burza, ktorej kazdy smiertelnik Polski .przeraial si~, zadawal pytaniejak zabezpieczye si~ przed ni'l, jaka bron bylaby najskuteczniejszana wsi, zeby przeciw niej stawie czoio. Na tym podminowanymzebraniu padl projekt przez Stanislawa Kalw~ zorganizowania Strazy Ogniowej, ie w czasie zaistnienia poiaru rolnikjest bezradny, nie ma czem skutecznie gasie pozaru, bronie swychplonow i calego dobytku jaki posiada. A strai skuteczniej by moglalikwidowac powstaly pozar, majqc dla niej sikawk~, beczkowozna wod~ i oseki (bosak). Zabudowania nasze przewaimie drewniane,kryte slomq lub gontem, latwo paIne, a przy tem zwa.rtew duiej ciasnocie, ze czerwony kur mial pole do popisu. W zamierzeniach powstaj'l" przeszkody i to bardzo szybko. Ogloszona zostalamoblilizacja do wOjska. Kilka rocznikow mlodych i starszych.Zblii ala si~ krwawa, nieublagana wojna, rozstania si~ z rodzinq, ial i rozpacz u swych najbliZszych, bo nie wiadomo ktoz niej powroci.Powstal poi ar w dniu 2 paZdziernika 1920 roku w n i edziel~o godzinie 15-tej. W tej godzinie czasu wies opustoszal·a, wi~kszoseludzi znajclowala si~ w kosciele na nabozenstwie zlozye dzi~kczynieniena ozakonczenie wojny. Wtem z niewiadomych przyczynwybuchl poiar w pelnych zboia stodolach dworskich. Wiatr porywistyniosl na kryte strzechami domy w Przybyslawicach wiqzkiplonqcej slomy. Usadowieni na domach zagrozonych zabudowanludzie gasili pojawiajqce si~ iskry ognia. Jedynym ratunkiem wtakich .wypadkach jest woda. Dostarczano jq wiaderkami z odleglej0 300 m rzeki. Wies przeiywala godziny grozy, niebo czer197
WlADYStAW NIEDZIELAwone, widotzne na kilkanascie kilometr6w dawalo znac, ze wiesplonie, bo innych sygna16w nie byto. Dopiero wojsko i straz przybylaz Miechowa, polozyla kres tej nierownej walce czlowiekaz zywiolem. W6wczas to przekonano si ~ , jak wies jest bezradnawobec czerwonego kura i jakie grozi jej z jego strony niebezpieczenstwo.Ile to strawil w przeciqgu kilku godzin, t ysi~c y metrowzboza i pasz roslinnych tak potrzebnych d la narodu polskiego,wynis zczonego dzialaniami wojennymi. P ozar ten stal si~ powodemakceptacji projektu podanego w kwietniu powolania do zyciaOchotniczej Str azy Pozarnej w Przybyslawicach. G16wnymijej organizatorami 'byli Stanislaw Kalwa i Aniela Kozlowska,u czest,niczka pozaru, broniqca swego d omu, kt6ry byl bezposredniozagrozony. Ch~tnyc h by to duzo, poczqtkowo naturalnie wsrOdstarszych wiekiem, poniewaz mlodzi tulali si~ jeszcze w6wczasna frontach. Ale c h~cia m i nie dalo si ~ jednak zakupic odpowiedniegospr z~ tu przeciwpozarowego, a Przybyslawice nie czulys i~ sprostac ta k powaznym wydatkom. Powstal pro jekt zakupienia spr z~tu przeciwpozarowego wsp6lnie ze wsiq Szreniawa. Poskonsultowaniu si ~ z mieszkancami wsi w/w i wymianie zdan, jakzwykle w takich przypadkach zacz~ly si~ targi 0 miejsce, w ktorymmiala stanqc remiza. K azda z dw6ch wsi roscila sobie pierwszenstwo,na skutek czego do porozumienia nie doszlo. Przybyslawicezatem postanowily samodzielnie zakupic sikawk~. Na WalnymZebraniu Sto1warzyszenia Spozywc6w w Przybyslawicach wdniu 16 pazdziernika 1920 roku w punkcie uchwal przez ak la ma{!j ~:przeznaczyc 5000 marek z czystych zysk6w na kupno sikawki (pieniCjdzewyplacono zaraz), podpisala przewodniczqca zebrania AnielaKozlowska, za,'zqd Sp61dzielni Zofia DCjbrowska, Franciszek Kowalczyk,Franciszek Nowak. Nie zostalo na baku TowarzystwoKredytowe w Przybysiawicach, mimo ze reprezentowalo kilka wsi.I one na Walnym Zebraniu czlank6w dnia 2 mar,ca 1921 rokuobecnych 164 czlonk6w, uchwalilo z czystych zysk6w sumy tj. 746marek polskich 10 f przeznaczyc na straz.Najwi~ksze trudnosci dla strazy stanowily sprawy finansowe.Wladze polskie nie inwestowaly, jako mlode panstwo, wydzwigni~tez niewoli i zaskoczone wojnq potrzebowalo od obywateIi pomocy.Mimo trudnosci finansowych Przybyslawice staly s i~ zalozycielamipierwszej w powiecie Ochotniczej Strazy Pozarnej.Pierwszym jej naczelnikiem zostal wybrany zalozyciel StanislawKalwa. Funkcj~ prezesa przyjql ksiqdz Jan Bochenek z parafiiszreniawskiej, kasjerem zostal Michal Kowalczyk, zast~pcq naczelnikazostal Stanislaw Nowak, a w szeregi straznik6w wstqpili:Franciszek Nowak, Stanislaw Pietrzyk, Stanislaw Bijak, StanislawMentel, Karol Galka, Wladyslaw Ziolo, Wladysfaw Niedziela, J6198
KRONIKA WSI PRZVBYSlAWICEzef Wr6bel, Teofil Cuber, a na poczqtku 1921 roku Stefan Krzysztoforski.Przez tych wlasnie wsp61zalozycieli jest podpisany pierwszystatut a.s.p. P rzyb yslawice.Kazdy z wyzej wymienionych zobowiqzal siE! za wlasne pieniqdzezakupic pl6cienny ' pas i taki mundur, na jaki mu 6wczesnewarunki materialne pozwalaly, poniewaz straz nie posiadala duzychfunduszy. Pierwsze helmy, jakie otrzymali straznicy bylyprodukowane ze sk6ry i mialy bfaszany grzebien. Dopiero po r okuwymieniono je na helmy- z blachy mosie:znej. Zakupiono r6wniezw tym czasie sikawkE! re:CZllq i beczkow6z na dwoch kolach. Poniewazkazdy posiadal kawalek wlasnego lasu, mieszkaiicy wsiofiarowali po jednej sztuce drewna na budowE! remizy, w kt6rejzostal urriieszczony posiadany sprzE!t strazacki.P o powrocie z frontu mlodych mieszkancow wsi, w 1921 r okustan szeregow straiackich pow i~ kszyl siE! do 24 osob. W tym czasiespotkal rozwijajqcq siE! organizacjE! n a jwiE!kszy cios. W dniu18 wrzesnia 1921 roku zmarl zal:oiyciel i pier wszy naczelnik straiyStanislaw Kalwa. Smierc tego energicznego czlowieka i pionierawalki z czerwonym kurem spowodowala p.ewne zmiany organizacyjnew zarzqdzie. Na miejsce naczelnika zostal powolany StanislawNowak, a na prezesa Tomasz Kozlowski. Gdy w 1924 rokuStanislaw Nowak zostal powolany do wojska, naczelnikiem a.s.p.wybrano Tomasza Kozlowskiego oraz jego zastE!Pcq F ranciszkaKah"E!, syna Stanislawa. Funkcje: prezesa pelnil Stanislaw Baiibula.Po powrocie z wojska Stanislawa Nowaka w roku 1925 TomaszKozlowski zrzekl sie: stanowiska naczelnika na jego rzecz,a sam zostal prezesem strazy pelruqc funkcjE! te: do 1930 roku. Zajego kadencji zafundowano sztandar, zakupiono w6z pod sikawke:oraz jednolite umundurowanie dla wszystkich straiak6w. W roku1'927 zast~pca naczelnika Franciszek Kalwa wyjechal na Wolyii,a na jego miejsce zostal powolany Franciszek Grojec, kt6ry pelniltei funkcje: instruktora musztry do roku 1935. NastE!pne zmianymialy miejsce w zarzqdzie a.s.p. w roku 1930, kiedy prezesemzostal Stanislaw Banbula, a naczelnikiem ponownie Stanislaw Nowak,skarbnikiem Franciszek Slabon, a gospodarzem Teofil CuberoW latach og6lnego kryzysu gospodarczego r6wniez i przybyslawickieja.s.p. zagrozHa ruina i przymusowa wyprzedaz sprzE!tuprzeciwpozarowegd, gdyi straz posiadala zadluzenia w wysokoSci1500 zl. W tej sytuacji w 1935 roku nastqpily zmiany w zarzqdzie.Na stanowisko prezesa wybrano Stefana Piekoszewskiego, naczelnikiemWl·adyslawa NiedzielE!, sekretarzem Kazimierza Cubera a gospodarzemJ6zefa NiedzielE!, skarbnikiem Jana BiercE!. Nowowybranyzarzqd spotkal siE! z duiymi trudnosciami w prowadzeniudalszej dzialalnosci. W celu poprawienia trudnej sytuacji finan199
WlADYSlAW NIEDZIELAsowej, za zezwoleniem wlasciciela majqtku Tomasza Kozlowskiego,urzqdzane byly zabawy w lesie, gdzie czlonkowie stra.:i:y pelnilitrudnq sluzb~ przeciwpozarowq i porzqdkowq. Zarzqd a.s.p.wspolnie ze Stowarzyszeniem Mlodziezy i Towarzystwem MilosnikowSceny i Muzyki urzqdzal przedstawienia amatorskie, w ktorychstrazacy zmieniali si~ w aktor6w. Doch6d z zabaw i pr zedstawienprzekazywany byl na splacenie zadluzen. W ci~zkie j 5ytuacjifinansowej urz~dujqcemu zarzqdowi a.s.p. przyszla z pomOCqmieszkajqca W Przybyslawicach nauczycielka szreniawskiejszkoly Izabela Wichrowska, udzielajqc zapomogi na splat~ dlugoww ogromnej na owe czasy wysokosci 606 zl.W zwiqzku z zarzqdzeniem wladz administracyjnych 0 tworzeniuwi~kszych jednostek Strazy Pozarnych obejmujqcych pobliskiewsie, w 1936 roku w Szreniawie zorganizowano druzyn~ a.s.p .,kt6ra podlegala a.s.p. w Przybyslawicach. Zalozycielem tej druzynyi jej pierwszym dow6dcq byl Franciszek Kalwa syn Ludwika.Druzyna ta podlegala naszej strazy do 1939 roku. Po ukonczeniuprzez Franciszka Kalw~ kursu, kt6ry byl zorganizowanyprzez Zwiqzek achotniczych Strazy Pozarnych w Miechowie wdniu 15 marca 1939 roku zostaje on mianowany naczelnikiemO.S.P. w Szreniawie.Przez caly okres podporzqdkowania tej druzyny O.S.P. w Przybyslawica,chwspo1'praca u.kladala si~ bardzo dobrze. W dniu 17 stycznia1937 ·roku zarzqd O.S.P. zorganizowal kurs I stopnia, w ktorymuczestniczylo i ukonczylo go 24 straza·kow. Dzi~k i wzorowejorganizacji dzialalnosci O.S.P. w Przybyslawicach, zdyscyplinowaniui wyszkoleniu posZ'Czeg61nych strazakow, alarmowe zbiorkii spieszenie z pomocq zagrozonym wsiom odlbywaly siQ blyskawicznie.Duzq pomoc stra.zakom udzielal miejscowy wlascicielziemski, a byly prezes a.s.p. w kazdym przypadku alarmu bojowegoi wyjazd6w do pozarow.W dniach zmagan w oje,nnych tutejsza O.s.P. pilnowala .waznychpunktow wsi, zabezpiecz·ala studnie przed zatruciem, chronila wiesprzed dywersjq, pomagala w trudnych chwilach uciekinieromi ofiarom wojny oraz dostarczala im zywnosci, a przewaznie mleka,ktorego glownym ofiarodawcq byl Tomasz Kozlowski, bylyprezes O.S.P. Mieszkancy wsi udzielali tulaczom gosciny i opatrywalirannych. Dzien 10 pazdziernika 1939 roku byl jednym z 'wielkichdni naszej strazy. Naczelnik Wladyslaw Niedziela wraz z KazimierzemCubrem, Wladyslawem Krzysztoforskim, TadeuszemWroblem, J6zefem Niedzielq i Janem Majorem zorganizowali wypadw celu zdobycia wywozonego przez Niemcow polskiego sprz~tupozarniczego. Akcja siQ udala i O.S.P. w Przybyslawicach stalasi~ wlascidelem takiego sprzQtu przeciwpozarowego jak motopom200I
KRONIKA WSI PRZYBYStAWICEpa marki Syrena, podwozie pod motopomp~, 16 bialych helmowi duzej ilosci w~zy. W cz'asie okupacji zorganizowani strazacy stan~ l i na wysokosci zadania. Ostrzegali ludnosc przed zblizajCjcymis i ~ do wsi Niemcami. Strazackie patrole dzien i noc krCjzyly dookolawsi pilnujCjc spokoju jej mieszkancow. PomagaIi takze wucieczkach i ukrywaniu si ~ osob zaangazowanyeh w wa lk ~ z okupantem.W ten sposob uratowaIi niejedno zycie - narazajCj'c wlasne.W dniu 5 maja 1944 roku straz wokol wsi pelnila patrol skladajCjcysi~ z siedmiu strazakow. Zadaniem patrolu bylo ostrzegaHie mieszk3l'lcow wsi przed grozCjcym im niebezpieczenstwem zestrony Niemcow i band rabunkowych. W tym dniu wlasnie patrolzauwazyl" zblizajCjcych si~ do wsi uzbrojonych i strzelajCjcych ludzi,na skutek czego wszcz ~ to alarm. Efektem spotkania z uzbrojonqbandCj byia smierc jednego ze straz'akow - J6zefa Cencek. Zgiuqlna posterunku strzegCjc wlasnej wioski i spokoju jej mieszkanc6w.Strazacy nie schodzili z posterun k6w nawet podczas strzelaniny,z pelnym poswiE:ceniem ratujqc dobytek gospodarzy.Nowy etap rozwoju O.S.P. w P rzybyslawicach rozpoczCjl si~ bezposredniopo wyzwoleniu Polski spod okupacji hitlerowskiej. NastCjpilyzmiany w skladzie zarzCjdu. Prezesem zosta1 Stanislaw Koziol,naczelnikiem nadal Wladyslaw Niedziela a jego zast~pcq StanislawSurma, skarbnikiem zosta1 Tadeusz Wr6bel a gospodarzemJ an Micek. 'W ,roku 1948 drewnianq Temiz~ strazackCj przebudowanona ogniotrwalCj. W tym samym r6wniez czasie zakupionowoz na resorach pod motopom PE: oraz' zainstalowano syren ~ alarmow"!. W roku 1955 wybrano nowy zarzCjd. Pr,ezesem zostal Wl'adyslawNiedziela , naczelnikiem Stanislaw Surma, skarbnikiem JanMicek, gospodarzem Tadeusz Wrobel, a sekretarzem Bronislaw Nowak.Nowy zarzCjd przystqpil energicznie do realizacji uowych,ambitnych zamierzen. Zakupiono samochod "Dodge" otrzymujCjcze Zwiqzku O.S.P. 5000 zl dotacji, co stanowilo zaledwie czwartqCZE:SC potrzebnej na zakup sumy. Zamieniono starCj mo t opomp~typu "Syrena" na n owoczesnq typu "Leopoldia", otrzymano do niej5 odcinkow w~i;y nagumowanych, i inny, niezb ~ dny dla strazys przE:t. PrzystCjpiono takze do gromadzenia materialu na budow ~nowej remizy strazacki.ej. .W roku 1958 nast~puje dalszy etap rozwoju strazy pozarnych,po powo1aniu do zycia ZwiCjzku Oehotniezyeh Strazy Pozarnych,d z i~ki czemu zwi~kszyla si ~ wspolpraea strazy. Nawiqzano bezposreciniqwspo1pracE: nie tylko z Oddziaiem Powiatowym ZwiCjzku,ale takze bard'Zo seisle kontakty z Wojewodzkim Zarzqdern Okr~ gowym O.S.P. i Wojewodzk Cj KomendCj Stra2Y Pozarnyeh.201
WlADYSlAW NI EDZIELAW dniu 19 grudnia 1958 roku O.S.P. w P rzybyslawicach przywsp6lu dziale .K6lka Rolniczego i T owarzystwa Milosnik6w Scenyi Muzyki zorganizowalo zebranie, kt6rego celem bylo szczeg610weom 6wienie budowy nowej remizy strazackiej. Remiza strazackamiala spelniae wiele pozytecznych funkcji dla zycia gospodarczegoi kulturalnego wsi. Opr6cz pomieszczen na urzqdzenia strazackiemiala w niej zn aleze miejsce swietlica dla mlodziezy, zlewniarnleka i sklep spozywczy. Projektodawcq oraz najbardziej zaangazowanymw budowie remizy i inicjatorem byl WladyslawNiedziela. Projekt nowej remizy spotkal s i ~ z aplauzem mieszkanc6wPrzybyslawic. Zadeklarowali s i~ d o p1acenia sk~adek po 50 z1za 1 h a oraz pomoc w budowie remizy w wysokosci jednej dni6wkiroboczej od kazdego mieszkan ca wsi. P owolano komitet budowy,w sklad k t6rego weszli: Wladyslaw Niedziela jako przewod.niczqcy,Maciej Kalwa zast~pca i ponadto Stefan Sluszniak, Stanislaw Mucha,Tadeusz Pietrzyk, Zofia Dqbrowska oraz Stanislaw Nowak.O.S.P.· juz wczesniej zgromadzila wiele materia16w budowlanych.Opr6cz pomocy mieszkanc6w wsi do budowy powazny wklad wlozyly: Zarzq d Ok r ~go wej Sp61dzielni Mlecf:a rskiej w Charsznicy,Zarzqd Wyrob6w Betonowych i To,varzystwo Sceny i Muzyki wPrzybyslawicach. Wydatnq pomoc O.S.P. uzyskala od Wojew6dzkiejKomendy Strazy P oiarnych w Krakowie i od Okr~ go wegoZarzqdu Zwiqzku Ochot.niczych Strazy Pozarnych w Krakowie.Dowodem wdzi~cznosc i O.S.P . w P rzybyslawicach dla w/w bylowybranie na honorowych czlonk6w tutejszej O.S.P . prezesa Okr~gowegoZwiqzku dra Mariana Filipka i v-ce PrzewodniczqcegoOkr ~ gowe go Zwiqzk u mgra Zenona Grela. Wyboru dokonano nazebraniu w dniu 16 lutego 1961 roku.Uroczystego oddania do uzytku Domu Strazaka dokonano wmaju 1963 roku. Mieszcz:'! si~ w n im Klub Ksiqzki i Prasy, BiuraG.S., Kasa Sp61dzielcza, Zlewnia Mleka, sklep spozywczy orazgaraze na sprz~t przeciwpoiarniczy. W latach 1965-1970 dzialalnoseO.S.P. w Przybyslawicach byla powaznie ograniczona. Wiqzalosi~ to z koniecznosci!\ splaty za ci!\gni~tych dlug6w na budOWE!Domu Strazaka. Fundusze Straiy byly zmniejszone do minimumco zmuszalo jq do pro\vadzenia opr6cz zwyklej dzialalnoSci przeciwpozarowej,dzialalnos.ci rozrywkowej w formie zabaw tanecznychoraz amatorskiego teatru wiejskiego w celu zdobycia srodk6wfinans9wych na rozw6j swojej dzialalnosci, jak tez w celuczynnego uczestnictwa w iyciu kulturalnym swojej wsi.W latach siedemdziesiqtych. O.S.P. polozyla szczeg61ny naciskna wymianE: starego sprz~tu przeciwpozarowego. Kopalnia WE!glaKamiennego w Myslowicach przekazala w 1975 roku naszej O.S.P.samoch6d straiacki marki "Star". W latach 1974-1977 czlonkowie202
KRON I KA WSI PR ZYBYSlAWICEo .s.P. w Przybyslawicach wybitnie podniesli swoje kwalifikacjezawodowe. W roku 1978 O.S.P. w Przybyslawicach zdobyla w konkursieprzeciwpozar owym I miejsce na terenie groiny rownoczesnieVIII miejsce w wojewodztwie krakowskim.Wladysfaw Nledziela203
JOZEF TISCHNERWEZWANI DO WOLNOSCI"Wy bowiem, bracia, jestesciewezwani do wolnosci.. . " Gal., V, 13.Spor 0 wolnose czlowieka przenika niemal od zarania filozoficznqi religijnq tradycj~ Europy.1 Glownym pytaniem sporu jestnajcz ~ sciej pytanie: czy czlowiek jest, czy nie jest istotq wolnll? ·Pytanie to dotyczy tego, co jest, i w tym zna·czeniu mozna je n azwae pytaniem ontologicznym. W scislym zwiqzku ' z tym pytaniempozostaje inne pytanie, ktore nalezaloby nazwae pytaniemaksjologicznym: jakq wartosciq jest wolnose? Pytanie to nie zawszebylo stawiane wyraznie, poniewaz dotyczylo tezy na poz6r oczywistej:wolnose jest podstawowym dobremczlowieka, b ez ktoregoczlowiek nie moglby bye sobq. Gdyby wolnose nie przedstawial-asi~ jako oczywiste dobro, myslenie europejskie nie broniloby wsposob tak zdecydowany ontologicznej tezy 0 w olnosci czlowieka.Wyrazem takiej postawy wobec wolnosci stala si~ filozofia wolnosciRegIa, ktory glosH: "Dla kazdego jest rzeczq bezposredniowiarygodnq, ze duch .posrod innych wlasciwosci posiada rowniezcech~ wolnos ci; filozofia natomiast uczy, ze wszystkie wlasciwoscidu cha istniejq tylko dzi~ki wolnosci, Sq tylko srodkiem do wolnosci,wszystkie jej tylko poszukujq i jq wytwa rzajq. Filozofias pekulatywna prowadzi do poznania, ze jedynym prawdziwymznamieniem ducha jest wolnose".2 Obrona wolnosci stala s i~ podstawowymzadaniem czlowieka europejskiego.Na marginesie glownego nurtu pozytywnej aksjologii wolnosciistniala jednak rowniez w europejskim mysleniu aksjologia przeciwna,ktorej wyrazem stala. si~ niedawno slynna formula J.-P.Sartre'a: "czlowiek jest skazany na wolnose". Bye skazanym nawolnose, to niese wlasnq wolnose jako ci~zar ponad sHy. Wolnose- jak si~ okazuje - moZe bye ci~zarem zabojczym dla czlowieka.Kirylow z Dostojewskiego, aby odslonie SWq wolnosc, popelniasamobojstwo. Wedle Fromma tzw. "Iud" lub tzw. "masy"raczej uciekajq od wolnosci, niz walczq 0 niq, poniewaz niechcq ponosic ci~zaru odpowiedzialnosci. Czyz nie od wolnosci za1 Tekst wykladu wygloszonego na Zjetdzle Katollk6w Nlernlecklch, Monachiurn,5 lipca 1984. ., Hegel, Wyklady z fiLozofti dZ!ej6w, t . 1., str. 26.204
WEZWANI DO WOLNOSCIc z~ l o s i ~ wszeikie zlo na tym swiecie? Ozyi: wolnosc nie jest zarzewiem wszeIkiej zbrodni? Mysl 0 tym , ze czlowiek jest "skazanyna- wolnosc", wprowadza nas w negatywnq aksjoIogi~ woLnosci.Mozna co prawda powiedziec, ze nawet taka aksjologia jest sukcesemmysli HberaInej, poniewaz koniec koncem przyznaje czlowiekowiprzywilej wolnosci, niemniej jednak jest to sukces pozorny,bo i sam przywilej jest pozorny.Zanim wejdziemy nieco gl~biej w spraw~ wezwania do wolnosci,zwrocmy uwag~ na moment kluczowy , ktory wydaje si~wsp6Iny zarowno negatywnej jak pozytywnej aksjologii wolnosci.Wspoine wydaje si~ uznanie, ze zachodzi scisly zwiqzek mi~dzydoswiadczeniem wolnosci a doswiadczeniem d rugiego czlowieka,ze wolnosc w najgl~bszym aksjologicznym znaczeniu jest woInosciqIudzi mi ~dzy Iudzmi a nie wolnosciq oddzieIonej od innych"monady bez okien". Sw. Pawel mowi: "wezwani do wolnosci"...I.-P. Sartre mowi: "skazani na wolnosc". Musi wi~c byc ktos, ktowzywa i ktos, kto skazu je. Pierwotne doswiadczenie wolnosci jestmi~zyl udzkim doswiadczeniem wyzwolenia i zniewolenia. Wzywacdo wolnosci, to wyzwalac. Skazywac na wolnosc, to zniewalac;oskarzenie 0 wolnosc, skazanie na wolnosc jest poczqtkierndrogi do zniewolenia. Wolnosc poj~ta ontologicznie, poz·a doswiadczeniemzniewolenia i wyzwolenia, jest abstrakcjq; ktorej nie odpowiadazadne doswiadcze.nie bezposrednie.Gdy mowa 0 zniewoleniu i wyzwoleniu jako zjawisku mi~zyludzkirni historycznym, uwaga nasza kieruje si~ wprost ku jednemuz rozdzial:ow Fenomenologii ducha RegIa, w ktorym owwielki filozof wolnosci odslania w znakornity sposob mechanizrnpowstawania panow i niewolnikow. 8yrnbolem zniewolenia jesttu czlowiek, kt6ry w ' walce z drugirn czlowiekiem przelqkl si ~smierci i za ·cen~ zycia oddal si~ w niewoI~ temu, kto wykazalwi~ c e j odwagi nii: on. Zr6dlem zniewolenia jest l~k przed smierciq.Panem niewolnika jest wlasnie ten I~k a drugi czlowiek jedynie0 tyle, 0 ile potrafi go w niewoLniku obudzic. Panowanie nadczlowiekiem uzysku je ten, kto w sporze z drugim si~gnie po smiercjako narz~dzie sporu. Dlatego kIucz do wyzw olenia lezy w stosunkuczlowieka do wlasnej smier ci. Woiny jest ten, kto u miepogardzac smierciq. Bojownicy wolnosci potrafili jednak obalicniewolnictwo w klasycznej, przez . RegIa opisanej formie, i dzisnie m a jui: walki n a smierc i zycie, nie ma panow, odwaga i tch6rzostwo nie Sq juz zasadq organizacji nowoczesnych spoleczenstw.Czy oznacza to, ze nie rna juz problernu wyzwolenia? Formula 8artre'asugeruje,ze tak nie jest. Niewola zmienila sens, stala si~zniewofeniem wzajemnyrn i wzajemnym skazaniem na wainosc.Niewala "pionowa", poIegajqca na zaleznoSci niewoInik6w od pa205
JOZEF TlSCHNERnow, ustqpila nueJsca n iewoli "poziomej" - zaleznosci zniewolonychod samych zniewolonych . Od dawn,ej niewoli miala wyzwalacwalka na smierc i zycie. W jaki sposob mozna s i ~ wyzwolicod "sk.azania na wolnosc"?Sprawa wezwania do wolnosci znow wym aga przemysl eni~ .Idea wolnosci jest ideq gl~boko chrzescijanskq. Chrzescijanin jestwezwany do wolnosci przez Boga. Czym staje si~ wolnosc w przezyciuchrzescijanina zaplqtanego w "poziomq" n i e wo l~ znamiennq. dla wsp6kzesnosci? .WOLNOSC W UPADKUW tych samych mniej wi~ ce j czasach, w kt6rych Hegel r ozwazaldziejowy problem zniewolenia "plonowego", Soeren Kierkegaard- w tekstach, w ktorych znae slady polemiki z. Heglem wskazywal n a zniewolenie "poziome", 0 tyle mocniejsze od poprzedniego,ze trudniejsz'e d o zauwazenia. Czytamy: "Czym jestemz,wiqzany? J ak zrobiono pow r6z, k torym zwiqzano Wilka Ferrisa?Zrobiono go z dzw i~ku kociego stqpania, z kobiecej brod y, z brzaskuna skalach, z strawy niedi wiedziej, z oddechu ryb i ptasiejsliny; Tak sauno i ja jestem zwiqzany powrozem zrobionym z ciemnychwidziadel,' przerailiwych strach 6.w. Powr6z ten jest bardzogi ~ t k i, rn i ~kki jak jedwab, rozciqga s i~ przy wielkim wysilku, ale. si~ nie da rozerwac" s.J .-P. Sartre m6wi: "Jestesmy skazani na wolnose". P r.zypomnijrnyslynny dr amat Przy drzw iach zamkn it:tych: Oto banalnypokoj, w ktorym zyjq trzy ludzkie wcielenia wolnosci - m~zczyznai dwie kobiety. Wolnose ludzka jest zawsze wolnosciq wcielonq.Trzy ludzkie wcielenia wolnosci nie Sq w stanie bye ze SOblli nie Sq w stanie bye bez siebie. Wiqze ich intryga utkana z pozqdaniai obrzydzenia, zemsty i pogardy, wzajemnych 'pretensji,obwinienia, oskarzenia. Wystarczq trzy ludzkie wcielenia wolnosci,aby powolac do istnienia pieklo. Czym jest pieklo? Pieklo - toinni. Drzwi pokoju Sq zamkn i ~te. W pewnej chwili jednak drzwiotwierajq s i ~ i ... mozna wyjse. Ale nikt nie wychodzi. Staje przednami obraz wsp6!czesnej niewoli - niewoIi bez panow - smutneprzedstawienie wzajemnego skazania na wolnose.Czlowiek naszych czas6w zdobyl wolnosc, ale zapomnial 0 tym,c z ego wolnoscill jest wolnose. Sam Sartre pisze, ze podstaWlljest... nicosc. Nie wiedzqc, czego wolnosciq jest jego woInosc, czlo• S. Kierkegaard, Albo -albo, t. t., s. »-aT.206
WEZWANI DO WOLNOSCtwiek ten nie wie, co moglby ze SWq woLnosciq uczynie. Wolnoscdaje s i~ dzis r ozpoznae jedynie jako swiadomose wielu m ozliwosci.Czlowiek stoi na swoim skrzyzowaniu drog, na ktorym wszystkojest mo:i:liwe. Mo:i:na pojse w prawo, mo:i:na w lewo, mo:i:na pozostaena miejscu. Chciee wolnosci, znaczy chciee, aby wszystkobyro mo:i:liwe, utrzymae siebie w napi~iu nii~dzy mo:i:liwosciami.Wszystko jest mo:i:liwe tak dlugo, jak dlugo nic n ie zostalo urze~zywistnione . 1m m niej urzeczywistnienia, tym w i~ c ej w olnosci.Ka:i:dy krok ku urzeczywistnieniu zamyka jaki!s m ozliwose. Czegowolnosciq jest wolnose tak poj~ta? Jest wolnosciq "niczego" wolnosciq nicosci, ktora czai si~ n a dnie naszej egzystencji. Sarnanicose jest naszq w olnosciq.W olnose taka jest tei: naszym skazaniem. Ale bye skazanym,znaczy za,wsze: bye skazanym przez kogos. Kto jest w stanie skazywaeczlowieka? Poniewai: Bog nie istnieje, pozostaje czlowiek.W glosie skazujqcego czlowieka rnusi jednak odslonie si~ prawda,ktorej zaden skazany nie moze odrzucie. Czy to mo:i:liwe, by drugiczlowiek wyrokowal 0 mnie w sposob nie dopuszczajqcy :i:adnegosprzeciwu? Tak, mo:i:liwe, bo wyrok drugiego jest echem mojegowyroku wydanego na niego.Sp6jrzmy bli:i:ej. Oto st o j~ - ja jako istota wolna - w posrodkumego skrzy:i:owania drog i widz~; :i:e zbli:i:a si~ ku mnie drugiczlowiek. Przychodzi obarczony ci~i.arem jakiejs biedy, samotnyi glodny, bez domu i bez ojczyzny, z nadziejq, ktora pojawia si~w nirn na moj widok. Zna on dobrze swoj bol. Nie zna jednakswego s z cz~sc ia.. Ale ja znam jego szcz~scie. On n ie wie, jak bardzojest wolny. Zblizajqc si~ ku mnie krok po kr oku, traci stopniowoSWq wolnosc. Wie 0 tym, bo sam to czuje. Aby zachowaewolnosc, trzeba zachowac dystans. Nie mog~ chciee, aby si~ zblii:yl,ale nie rnog~ rownie:i: chciec, aby si~ oddalil, bo i ja jestembiedny, bezdomny, samotny. Czym jest w tej sytuacji moja wolnose?Moja wolnose jest moim nie-chceniern, mojq bez-wolq. Tabez-wola jest oskarzona. Oskarzona 0 to, ze nic nie czyni i 0 to,ze czyni eokolwiek, bo czyniqc czyni i nie czyni zarazem. Jej troskqjest trzymanie na dystans: nie za blisko, ale i nie za daleko.Nie rna znaczenia, kto pierwszy zacznie oskar:i:ae, czy ja ciebie czyty mnie, poniewaz obydwaj czujemy to sarno. Sarna nasza wolnosejest naszq winq. Oskadeni 0 woLnose, za wolnose oSqdzeni i skazanina wolnose - tacy jestesrny w naszych za rnk :li~tyc h przestrzeniach.Proponowana wizja skjj.zania na wolnosc rzuca pewne swiatIo narodow6d nowoZytnego totalitaryzmu, kt6rego szczeg6lnym przykladem' byl w Niemczech narodowy socjalizm. Tyran przychodzido naszych pokoj6w nie jako intruz, lecz jako zaproszony gose.207
JOZEF TISCHNERNajlepszym bowiem pozytkiem plynqcym z bez-woli jest: wezwaetyrana. Jedynie tyran jest w stanie ocalie dystans i wyprowadzieczlowieka 'Ze skrzyzowania drog, narzucaj,!c mu wlasnq wo l~ .Wiemy, ze nie jest latwo zniewolie czlowieka, niemniej fakty takieistniejq i domagajq si~ zrozumienia. Zanim nast'lpiq, muszq wyIonic si~ warunki ich mozliwosci. Czlowiek musi zapomniee 0 tym,c z ego wolnosci,! jest jego wolnose. Musi si~ mu wyd ae, ze jestwolnosci,! nicosci. Ale to Sq tylko warunki moi liw osci. Do tegomusi dol,!czye Si~' motyw d ecydujqcy. Coi moze bye decydu jqcymmotywem poddania? J est nim oskarienie, a wi~ c grozba skazania.Ja oskariam ciebie, ty oskariasz mnie, wszyscy oskarzamy siebie.Oto powstaje s polecznose oskarzycieli. Ty jestes winien mojemunies2Jcz~sciu . J a jestem w inien twojemu nieszcz~ s ci u. Dlaczego?Dlatego, bo nie mog~ na ciebie liczye i ty nie moiesz n a mnie liczye.W lonie naszej w olnosci jest zasiany zarodek z
WEZWANI DO WOLNOSCIwolnosci. t-rajpier,w przychodzi wezwanie a potem wolnosc, aksjologiapoprzedza tutaj ontologi ~. Czlowiek ksztaltuje SWq wolnoscwedIe wezwania, kt6re przychodzi z g6ry. Rozwazmy to niecog l:~ biej .Oto Abraham na swej pustyni. Abraham sl:yszy wolanie Boga:"Abrahamie, Abrahamie!" Abraham odpowiada: "oto jestem, jajestem". Wzywajqcy B6g zwraca si~ do Abrahama po imieniu,m6wi: "ty". Co to znaczy? To znaczy, ze . B6g w y b i era. Jesttylu pasterzy na ziemskich pastwiskach, tyle 'ziaren piasku napustyni i tyle gwiazd na niebie, ale B6g w ybiera jedynie Abrahama.Abraham wie:' jest wybrany. Odpowiada: "ota jestem, jajestem". . Odpowiedz "ja" nie jest echem wezwania "ty"'. Gdybyodpowiedz byla echem, bylaby slabnqcym "ty, ty, ty... ". Odpowiedzjest mocna: "ja". Kto na wezwanie "ty" odpowiada mocnym"ja" - "ja jestem" - ten d okonuje w y b 0 r u siebie. Wyb6rrodzi wyb6r, wolnosc staje si~ natchnieniem wolnosci, woIny B6g,woIny czlowiek powoluje do istnienia wolnego czlowieka.Co to jednak znaczy, wybrac siebie? Wyb6r siebie jest wyboremwewn~trznym, z ktorym w scislym zwiqzku pozostaje wyb6r perspektywyzewnEitrznej.Pisal Kierkegaard: "On wybiera siebie... Ta jazll, ~t6rq wybral,jest nieskonczenie kankretna, poniewaz jest ona nim samym;mimo to r6zni siEi ona od poprzedniej jazni, gdyz on jq wybralw spos6b absolutny. Tej jazni przedtem nie bylo, poniewaz anastala siEi sOk?q dzi~ ki dokonanemu aktowi wyboru, a przeciez jednakistniala, poniewaz byl to 'on sam'." 4 Czym jest to, co si~ wybieraw spos6b absolutny? Czym jest to, co przed wyborem zarazemjest i nie jest, a po spelnio.nym wyborze utozsamia si~ z jazniq?Czym jest to, co dzi~ki aktowi wyboru zostalo wyzwolone?Odpowiedz moze bye tylko jedna : jest do b rem. Dobro jest racjqdobrej woH czlowieka. Jest rowniez tym, coabsolutne, wedleznaczenia slowka "absolvere" - rozwiqzac, uwolnic, wyzwolie.Dzi~ki dobru wola czlowieka staje si~ jego dobrq wolq. Odpowiadajqcna wybor wyboT 2m , wybieram Boga i jednoczesnie wybieramw sobie ten okruch d obra, na ktorym spocz~lo Jego spojrzenie..Zdaj~ sobie s praw~ z tego, ile problemow kryje uzyte tu poj~ciedobra. Wiem, ze dla jednych jest to poj~cie niejasne a dla innychpoj ~ cie puste. Mimo to nie mozna si~ bez niego obejsc. Nie bylobyswiadomosci wyzwolenia, gdyby tym, co wyzwolone, nie bylo jakiesdobro, a tym, co przeszkadza wyzwoleniu, jakies zl:o. Swiadomosedobra i zla towarzyszy kazdemu procesowi wyzwolenia, na• S. Klerkegaard, dz. cyt" t. II., s. 290.14 - ZNAK 209
JOZEF TISCHNERwet wtedy, gdy czlowiek nie potrafi dae jasnej odpowiedzi naogolne pytanie, co to jest dobro i co to jest zlo.Wybor wewn~trzny jest zarazem wyborem zewn~t r znym. Miej·seem dobra wewn~trznego byla jazn ludzka, miejseem dobra zewn~trznegojest ludzki swiat spoleezny.Wyzwolone dobro wewn~trzne otwiera nOWq perspektyw~ widzeniaswiata i sposobu obeenosei ezlowieka na swieeie. Jest to zawszew ostatecznym rozraehunku perspektywa nowyeh spotkan czlowiekaz innym czlowiekiem. Bog zdaje si~ mowie: "Jak ja wybralemeiebie, tak ty wybieraj bliznieh". Innymi slowy: "B¢zieszmilowal Boga z ealego serea swego, a blizniego jak siebie samego".I tak wybor wewn ~ trznego dobra jest jednoczesnie ustanowieniemperspektywy zewn~trznego braterstwa. Kto wybiera dobro w sobie,wybiera je i w inny
. 'WEZWANI DO WOLNOSCIwiara, ze to, CO niemozliwe, je!!t I1!ozliwe. A wtedy nie-wola przemieniasi~ w wol~ dobra dla innych i siebie. Inni nie Sq jUz pieklem,lecz ratunkiemskazanych. Ostatni stajq si~ pierwszymi. Niewolnicyprzemieniajq si~ w apostol6w wyzwolenia. W ten spos6bmija czas tyran6w a zaczyna si~ czas odnowionego braterstwaludzi.WOLNOSC I RELIGIAMyslenie religijne jest w szczeg6lny spos6b odpowtedzialne zasytuacj~ wolnosci we wsp6lczesnym swiecie. Ma ono dawac swiadectwoprawdzie 0 wolnosci. Myslenie religijne winno przyniescwsp6lczesnemu swiatu odpowiedz na kluczowe pytanie: czym jestwolnosc? Ostateczna odpowiedz na to pytanie nie wyloni si~ jednakjako rezultat analizy rozmaitych filozofii wOIDosci - od egzystencjalizmupo marksizm, lecz jako dojrzaly owoc refleksji nadreligijnym doswiadczeniem wolnoSci. Chrzescijaiistwo niesie bowiemw sobiecos wi~cej niz mysl 0 wolnosci - niesie najgl~bszedo s w i ad c zen i e wolnosci jako wartosci dziejowej, jako sposobuistnienia dobra, kt6re lqczy ezlowieka z Bogiem, z drugimczlowiekiem, z samym SOOq. Dajqc swiadectwo takiemu doswiadczeniuwolnosci, myslenie to uzyskuje udzial w dziele wyzwolenia.Nie w tym jednak sensie, ie formuluje jeszcze jednq utopi~wolnosci; ale w tym, ze wychowuje ludzi - ludzi wolnych i odpowiedzialnych.Utopie wolnosciowe nie Sq wykluczone, ale nieo.ne stanowiq sedno naszej sprawy. Wolnosc dziejowa jest wolnosciqpersonalnq. Wolno8c wkracza w dzieje poprzez wolnego. czlowieka. Przychodzi z g6ry jako objawjenie i natchnienie. Jegoowocem jest nowe poczucie odpowiedzialnoSci. Myslenie religijnejest sarno cz~sciq tej odpowiedzialnosci.Dzisiejsza wolnoic czlowieka europejskiego zagubila si~ gdzie§mi~zy abstrakcjq a skazaniem. Zagubieniu ulegl istotny sens wolnosci.Pojawily si~ nowe formy zniewolenia, 0 kt6rym ,,si~ filozofomnie snilo". Mysl liberalna wciqz jeszcze nie wycillgn~laostatecznych wniosk6w z wydarzenia, kt6re mialo miejsce w pami~tnymdniu, kiedy to niemiecki wyborca sam bez zadnego przymusu,tylko po to, aby si~ bronic przed swym bliznim, dokonalwyboru tyrana. Nie dostrzega ona, ze zniewolenie "pionowe" jestprzejawem zniewolenia "poziomego". Czym zwiqzano Wilka Ferrisa?Zwiqzano go powrozem zrobionym lIZ dzwi~ku kociego stllpania,z kobiecej brody, z brzasku na skalach, z trawy niedzwiedziej,z oddechu ryb i ptasiej sliny". Do tego dochodzi jeszcze nieprzemyslanado konca idea wolnosci. Sarna wolnosc stala si~ zwiqzaniem.I wlasnie z tego zwiqzania poplyn~la prosba do tyrana,211
JOZEF TISCHNERaby wszedl do pokoju przez drzwi, ktore sit: otwarly. Czy kryzysmysli liberalnej ollie byl wi~c gl~bszy, nizby si~ wydawaIo? Czynie mialo w nim udzialu r6wniez to myslenie teologiczne, kt6reoderwalo si~ od najgl~bszych doswiadczen wiary?Tragediq karoego personalnego swiadectwa wolnosci jest to, zemoze si~ pojawic i znaleic zrozumienie dopiero na jakiejs pustyni.CzIowiek tak dlugo nie zrozumie, czym jest woLnosc, jak dIu gojego niewola nie stanie si~ jego pierwszym i jedynym nieszcz~sciem.Nie chodzi wylqC'znie 0 pustyni~ zewn~trznq, 0 widok zrujnowanych:tniast i cial zabitych, choc niekiedy i to okazuje si~niezb~dne. Istotna jest pustynia wewn~trzna, na kt6rej panoszysi~ bezmySlnosc, zawisc, wzajemne oskarienie, skazanie, mi~dzyludzkiepiekio. CzIowiek musi wypic do dna kielich niewoli, kt6rysobie sam napeinil i kt6ry wciqz napeinia w miar~ ubytku. Niktnie jest w stanie przewidziec, jak to dlugo moze trwac. Tego nawetprzyspieszyc si~ nie da.Swiadectwo 0 wolnosci musi jednak wznosic si~ ponad pustyniq.Swiadectwo 0 wolnosci juz jest jakqs wolnosciq. 8wiadectwoto jest peIne nadziei. Najwi~kszym bowiem cudem wolnosci jestto, ze moze si~ ona wyIonic z najwi~kszego zaprzeczenia wolnosci.Czyz najbliiej wyzwolenia nie byli wlasnie ci, kt6rzy zyli w najgl~bszymzniewoleniu?J6zef Tischner212
MARIA MAtGORZAT A BARANOWSKAIIMOWI~ I WIERZ~""JAil POETVCKIE JERZEGO LlEBERTA .Czy rmialoby sens badanie poezji, jesli nie byloby ono zadawaniempytan komus, kto poprzez niq do nas mowi? Pytaniem goo to, co jest dla niego najwazniejsze - 0 jego sposob bycia sobq,o zadomowienie posrod sensow i wartosci. Ale najwazniejszymsensem, wlasnym sposobem bycia tego, kto mowi poprzez poezj~jest bycie poetq. Mozna wi~c pytac go 0 jemu wlasciwy sposobbycia poetq, 0 to, czym jest dla niego poezja? Z jakich hodel si~bierze? Po co, dla kogo istnieje? Ku jakim wartosciom si~ kieruje?Jaki ma sens?Zamiarem moim jest zadanie tych wla.snie pytan temu "ja",ktore mowi do mnie poprzez poezj~ Jerzego Lieberta. Nazwalamje "ja" poetyckim. Chcialalbym, zeby zna,czylo ano tu cos wi~ceji cos innego niz "ja" liryczne (kt6reprzeciez mowi nie "poprzez",ale "w" wiersza'Ch). "Ja" liryczne roznymi sposobami swiadczyo "ja" poetyckim, wprost i nie wprost mowi 0 tym gl~biej lezqcym,bardziej podstawowym i poza teksty poetyckie wykraczajqcymbycie.Czy zatem "ja" poetyckie to po prostu autor, poeta Jerzy Liebert?Nie mozna temu przeczyc, jesli nie chce si~ rozbijac konkretnegoozlowieka na odr~bne postacie, co do ktorych nie wiadomopotem, jak je z powroterm polqczyc. Ale dokladniej poj~cia"ja" poetyckiego i autora majq si~ miec tutaj do siebie tak: "ja"poetyckie to ten podstawowy rys sposobu bycia czlowieka czyniqcyz niego poet~; alba inaczej: czlowieczy sposob istnienia wprzestrzeni poezji.Zatem szukajqc istoty poetyckiego sposobu istnienia JerzegoLieberta, osiq mego szkicu chc~ uczynic pytanie 0 "ja" poetyckiei o·tym, czym jest dla niego poezja. Niech wok6l tej osi skupiqsi~ analizy wierszy Lieberta, wspomagane uwagami samego poetyoraz badaczy jego tworczoSci."Ja" liryczne wiersza Druga Ojczyzna - tytulowego utworupierwszego tomiku Lieberta, okresla siebie od razu jako kogos,dla kogo ziemia nie jest rzeczywistosciq najbliZszq:213
MARIA MAlGORZATA BARANOWSKA"Mysl~, ze mnie jak ros~ wypije przestworze Ze nie ziemia mnie wchlonie i nie ziemia rodzi." (Druga Ojczyzna) 1Jakby na p ~ zek6r starej prawdzie '"Z prochu powstales..." "ja ntego wiersza czuje raczej swojq lqcznose z "przestworzem", z "pogodqobszaru" i kieruje si~ w stron~ i.nnej ojczyzny, kt6ra jest"tamponad swiatami, ponad drogq mlecznq".Tylko na pierwszy rzut oka moze si~ wydawae, ze ta pozaziemska"druga ojczyzna" jest toZsama z chrzescijaiiskim niebem. "Ja"pierwszego tomiku Lieberta obraca si~ w innej ' krainie, tez niemajqcej wiele wsp6lnego ze znanq wszystkim, prozaicznq i codziennqziemiq, zyje on w poetyckiej krainie, kt6rej stworzenie jest,jak sqdz~, jednym z glownych cel6w takiej poezji, z jakq mamydo czynienia w pierwszym okresie tworczosci Lieberta.Jaka jest wi~c ta poetycka ojczyzna? Po pierwsze - nie jestoryginalna. Badacze tw6rczosci Lieberta poswi~ajq sporo uwagiomowieniom wplyw6w wszystkich chyba znaczqcych Skamandryt6w2, a takze wskazujq na obecnose i starszej tradycji 3. Nie maw tym nic dziwnego, jesli chodzi 0 mlodego poet~. Ale to nie jestcecha tylko przypadkowa, uboczna. Kraina poetycka, swiat ·poezjipowinien bye stworzony wlasnie z takich ' elementow, kt6re juzniosq na sobie silne pi~tno poetyckosci, z ich pojawieniem zjawiasi~ takze od razu nacechowana emocjonalnie, "poetycka" atmosfera.Jest wi~c u Lieberta tradycyjnie uznana za poetyckq sceneria:pogodne poranki i wieczory, morze Iagodnie falujqce, duzokwiat6w, wina, troch~ klejnot6w, slowik6w i takich wytwor6wcywilizacji jak flakony perfum, wazy, kieliszki itp. Nad tym ogromneniebo peIne oblok6w. A wszystko w kolorach bl~kitnych i r6zowych. Po prostu - naSq
"JA" POETYCKIE JERZEGO LIEBERTAraz "ja" mowi 0 t~sknocie, pozqdaniu, niepokoju, '0 ty.m, ze sercejego jest "pelne szalenstw, bl~kitu i burz" (Apostrofa) - wszystkiete uczucia Sq jednak lagodne i delikatne. "Ja" liryczne mieszkaprzeciez w swiecie id ylli , oswojonych i lagodnych zywiolow,dyskretnej i pelnej uroku kultury i z latwosciq osiqgalnej harm'Onii.Wszelkie przeciwienstwa, jakie dadzq si~ wynalezc - nieboi ziemia, chlOd i zar, amore sacro i amore profano, doczesnosci wiecznosc - sluzq przeciez tylko lepszemu ukazywaniu harmonii.I nie Sq one zadnym zrodlem powazniejszego niepokoju. Tu niema konfliktow, to swiat odtragizowany,1I jest tylko lekka nostalgia,lagodna t~knota - za tym poetyckim swiatem, ktOry, choctak doskonale wykreowany, nie jest przeciez prawdziwy. A wykreowanyjest rzeczywiscie mistrzowsko. Nie trzeba zbytnio przejmowacsi~ grymasami niekt6rych krytyk6w narzekajqcych na rzekomeniezr~cznosci czy dziwacz.nosci w tych wierszach. 6Swobodne, lekkie wiersze Sq pelne wdzi~ku i bardzo plastyczne.Gama kolorow niezbyt moze bogata, ale uzupelniajq jq dzwi~ki,zapachy, wrazenia chlodu i zaru. Pi~kno - jako doskonalosc formalnai jako pi~kno swiata przez poezj~ stworzonego jest nie tylkogl6wnym- jest jedynym celem.Ale zarazem, po cichutku, pi~kno pelni tu pewnq ukrytq funkcj~- nie jest tak cal:kiem bezinteresowne. Pi~kny swiat poezjijest miejscem, gdzie "ja" chroni si~ i ukrywa. Zupelnie tak samo,jak dwa gol~bie z wiersza Gol~bie w kosciele sw. Aleksandra, coto:"... w dzien letni na koscielnym dachuPrzed upalem i kurzem kryjq biale pi6rka."albo jak zm~czony upalem bohater Zamiejskich ogrod6w zasypiajqcy"pod baldachimem z galqzek i nieba"."Ja" tych wierszy, sentymentalriy nastrojowiec 7 podlegajqcyprzeplywowi lagodnych, raz raczej smutnych, raz raczej pogodnychuczuc, zwykle z lekka upojony, oszolomiony milosciq i tym,~ ze na pol przenikni~ty, na p6l roztopiony jest przez otaczajqce gomi~kk fe, plynne, szumiqce i falujqce zywioly, pragnie cal:kiem zanurzycs i ~ w tym swiecie - swiecie poezji, lagodnej przyrodyi doskonal:ej harmoniL Tego oczekuje, za tyro t~skni. Marzenia tewprost Sq wypowiadane w cytowanym juz fragmencie z DrugiejI Por. wiersz Do mlodztefiea z. obrazu Maas'a, gdzle am1er~ traktowana jestjak zjawisko ezysto estetyezne.I Np. Z. Llchnlak, Poeta konsekwenejt, Warszawa 1952., Tak go nazywa P. Nowaezynskl omawlajllcy m. In. plerwsze modl!twy poetyekleL1eberta w artykule 0 mtejseu Lleberta w polskte; Uryee reltl1tjnej,<strong>Znak</strong>, nr 208, 1971.215
MARIA MAtGORZATA BARANOWSKAOjczyzny, nie wprost nastroj marzen i oezekiwan wypowiada si~przez bardzo cz ~sty czas przyszly. Zdaje si~, ie "ja" tych wierszynie w'ltpi, ze jui niedlugo zrealizuje si~ pelnia i doskonalose, ktor'lodnajdzie w swiecie swojej poezji."Przez ni'l jak swiatlo przejdzie milose doskonalaCialem dl:!duszy b~dzie, a duszq dla ciala,Wielka i ezysta"(Milose doskonala)Te sprawy wyrazniej nawet widoezne Sq w kilku wierszach zamieszezonyehw I. cz~sci Gusel, ale pochodzq'eych z tego samegookresu, co utwory z Drugiej Ojczyzny. Wyraini€j - dzi~,ki wi~kszejprostocie i bezposredniosci Wagarow, Za c h~ty do ucieczkii Wakacji. W nich tematem jest potrzeba ucieczki, schronienia si~.Ucieka si~ od codziennosci szkoly, miasta do rajskiej utopii pi~knej i iyczliwej ezlow iekowi przyrody. I, jak bohater DrugiejOjczyzny ma w krainie poezji towarzystk~, tak samo bohater tych- wierszy ucieka "Do Bialowiezy (...) alba do Galicji Wschodniej" z przyjacielem. Naprawd~, W raju jestesmy - sprzyjaj'lce i darZ'lcepi~knem otoczenie natury i bliska osoba do towarzystwa.Oto eel tego typu poezji - stworzye swiat niezwykle pi~kny,a zupelnie nieprawdziwy. W nim czlowiek-poeta probuje naprawd~zaistniee, przeniese s i ~ tam z tym, co W jego iyciu wydaje mu si~najwartosciowsze: ezyste, subtelne uczucia, kontemplacja pi~kI.1a,bliskose ukochanej osoby. Tylko, ze w tej poezji nie moina naprawd~stae si~ sob'l, napraw d~ zaistniee. Poezja taka od poez'ltkujest nie calkiem serio, jest tylko artystyczn'l zabawq, gr'l konwencjami.Ma bye tylko pi~kna, nigdy nie rniala bye przeciez prawdziwa,miala bye "ponad swiatami".Czy "ja" tyeh wierszy czuje swoje "nie na serio"? Zwykle bohater zaangaiowany jest rzeczywiscie w swoj swiat oblok6w, fal, roz i wina, ale chyba ezasem autor obdarza swoje porte-parole swiadomosci'l tego, i e 'bierze udzial w pewnej grze. To chyba tam, gdzie pojawia si~ zartobliwy ton (Pan Bog i bqki) albo obraz staje si~ przesadnie k unsztowny i w ten sposob objawia swoj'l sztucznose (Serce Anny), dystans ma tak:ie do oglqdanego obrazu esteta . z wiersza Do mlodzieiica z obrazu Maas'a .. Bohaterowi Lieberta latwo udalo si~ zadomowienie w drugiej, poetyckiej ojezyznie. Zbyt latwo, zeby bylo prawdziwe - zostal rnu wi~e lekki nastr6j t~sknoty. Udalo mu si~ tez nie przeniese do krainy poezji iadnych problemow, W rodzaju problemu Boga czy drugiego czlowieka. Bog z Drugiej Ojczyzny patronuje harmonii i nie rna nic wspolnego z Bogiem Lieberta, troch~ starszego. W tej 216
"JA" ,POETYCKIE JERZEGO L1EBERTAsferze nie nalezy wiE;C szukae zapowiedzi p6zniejszego przelomu.Zarysowujqca siE;, bye moze, w Drugiej Ojczyznie tE;sknota zatranscendencjq szybko ·roztapia si~ w sklonnosciach panteistycznych.Jedynq moze zapowiedziq p6zniejszego Lieberta Sq slowa,kt6re dotyczq poezji:"Jak nazwae falE; wrZqCl!, co przez piersi plynie,Ana usta jak gol~b wylatuje cicha?"(Slowo)Te slowa osmielajq do przypuszczenia, ze Liebert od poczqtkumial przeswiadczenie, ze ' u zr6del poezji lezy - cisza, czyli to, coprzekracza ludzkie slowa, co jest ponad wszelkim m6wieniem. Wyrazniei niezwykle sugestywnie koncepcja ta wypowiedziana jestw Guslach nad zr6dlem (wiersz z tomu Gusla):"IdE; nad mowq niewyslowionq,Jasnq po wierzchu, spode-m zielonq,(....)Nigdy, do konca dni nie opowiem,Ze tutaj plyniesz, nie znajd~ w sIowie,Zes moje SzczE;scie, zes moje zdrowieI bialopienna brzoza w mej mowie!(....)Zr6dlo 'zakl~te, ty b~dziesz ciszq!"Podobnie w wierszu 0 czulej nocy: "Niewyrazalne a b~dqce, a niewidoczne".Ale nie wiadomo jeszcze tu nic wiE;cej 0 tym, czym wlasciwiejest "Niewym6wiona, niewyslowiona". Z perspektywy calej tw6rczosciLieberta mozna osmielie siE; na skojarzenie pienvszych slowGusel nad zr6dlem: "Wiatr z gory przypadl..." z konczqcym trzecitomik utworem Veni Sancte Spiritus oraz pochodzqcym tez z tegotomu wierszem Poeci zaczynajqcym si~ ad slow:"To wiatr wieczny z Ciebie wiejqcyPrzypadl ku nam i 0 nas zaczepil"Wedlug zawartej w tych wierszach koncepcji poezji - zr6dlempoezji jest natchnienie, kt6re jest las-kq, darem Ducha $w.: "Tysam dwoisz ten dar i mnozysz" (Poed), "Bo niech mi tylko lasktwych brak / Juz pusty stojE; - ludzki krzyz" (Veni Sancte Spiritus),Duch napelnia pustq skorup~ dzwi~ku i r6wnie pustq dusz~ludzkq, rozswieca ciemne slowa i serca: "Jaki plomien swieci nadziemiq / Ze tak widno w sercu i slowie" (Poeci).217
MARIA MAtGORZATA BARANOWSKAJest pewne podobienstwo mi~zy poetq a Bogiem, obaj s~ tworcami("Bos Ty sam w bryl~ gliny dmuchal"), ale nie ma tu anicienia mysli, ze poeta moglby bye Bogu przeciwstawiony, rywalizowaez nim. Jezeli poeta jako tworca jest jakby malym bogiem,to tylko dzi~ki temu, ze czerpie moc tworczq od Boga, jego tworczosejest zakorzeniona w Bogu. Po prostu - poeta jako tw6rcajest obrazem Boga - Stworcy. Dzi~ki temuzwiqzkowi tw6rcyi Stworcy, poezja, sztuka nie jest Bogu oboj~tna, deszy si~ Boskqprzychylnosciq: "Drogi Tobie ten szum, szelest piersi" (Poeci), jestnawet rodzaj 'Wspolpracy czlowieka i Ducha: "...bys wypelnilsoibq ksztalt, I Gdy tu udzialem moim dzwi~k" (Veni Sanc,te Spiritus).B6g opiekuje si~ zar6wno slowem poety, jak i jego duszq, laskq5wojq obejmuje czlowieka i jego prac~. Bohater tych utwo··row - "ja" poetyckie - zadomowiony jest w wiecznosci: "Czemuwciqz si~ ocieram 0 wiecznose / Jak 0 domu mojego scian~" (Poeci),B6g, kt6ry mieszka w jego duszy podnosi go ku sobie: "... bymtwoich dopadl miar" (Veni...), przemienia go i doskonali: ;,Cudw nas samych dzieje si~ codzien" (Poeci).Czlowiek ten jest skromny, mozna powiedziee - pokorny.. Znai uznaje swojq zaleznose od Boga, zaleznosc wszystkich swoichdziel od Jego laski, ale r6wnoczesnie - jest dumny, przemawiagodnie - jak to jest w wierszu Veni Sancte Spiritus - jest toktos, kto chce si~ wzniese do szczytu mozliwosci, kto wie, ze mozebye obdarowany i podniesiony, ktos, kto juz dokonal wysilku przezwyci~zaniawlasnej niedoskonalosci, kto stara si~ siebie przekroczye- jest gotowy do tego. 8Poeta doznaje tu "grozy slowa" - czyli jego wagi, dostojenstwa,doznaje ci~zaru prawdy, kt6rq slowo niesie i za kt6rq odpowiedzialnosespoczywa na czlowieku sluz~,cym slowu i prawdzie;ale groza to jeszcze wi~cej nizpowaga i odpowiedzialnosc, jest tupowiew mysterium tremendum - tego, co nadprzyrodzone.Slowo, kt6re jest z Ducha, z Boga - do Boga tez wraca: "Spiewaslowo jak ptak przed Panem" (Poeci). To nie Sq slowa wypowiadanedo siebie alba. do innych ludzi, ale slowa m6wione w obliczuBoga. Zatem modlitwa. Wbrew temu, co pisze E. Wisniewska 9zgodnie z uj~ciem P. Nowaczynskiego 10 takie wiersze Liebe'rta• Por. list J. Lleberta do Rafala BIUtha, w: J. Liebert, Pisina zebrane, t. 2,Ltsty, Warszawa 19'111, s. 433.• E. Wltnlewska, Jerzy Ltebert w mtstycznej walce 0 stowo, Przegl'ld Powszechny,nr 5, 1982, S. I'll.tI P. NOW8CZyilski w artykule 0 mtej.cu Lteberta w polsktej ltryce reltgljnejutywa pojt:(:la "modutwa poetycka" I wyratnle lnaczej traktuje utwory, kt6reposlu,ujll sit: til forml! jedynle dla ce16w ekspresjl l1teraoklej.218
"JA" POETYC·KIE JERZEGO lIEBERTAjaik Natchnienie bolesne, Veni Sancte Spiritus, Aniol Zalu ("Boze,kt6rys stworzyl czlowieka I Udsz serce"), Poeci ("Od slowa ciemnegochron 'nas I Od slowa ciemnego wybaw"), "Wszelka laska,ktorej imi~...", nie mowiqc juz 0 Litanii do Maryi Panny - sll niewqtpliwiemodlitwami. ° tym ostatnim utworze sam Lieobert takpis·al: "...ale nie sklamalem w mej Litanii. Modlilem si~ na chwal~Panny Marii, ja.k umialem".l1 Nie cthodzi tu tylko 0 wyst~powaniew tych utworach zwrotow do tak spe
MARIA MAtGORZATA BARANOWSKAAz si~ spi~trzq pod niehiosa,(.... )Wiory gorzkie, wiory Boze"(Gorzkie wiory)W tych kilku utworach pochodzqcych z ostatniego tomu Liebertawizja poezji i poety jest ' wi~c biegunowo odmienna od tej,ktora stala u korzeni tomu pierwszego. Slowo poetyckie dojrzalegoLieberta nie tworzy poetyckich swiatow w nicosci, ale wyplywaz Rzeczywistosci, ktora jest przed nim, ktora je przekracza- i ku niej takze si~ kieruje. W tej samej rzeczywistosci jestzakorzeniony czlowiek, ktorego zycie i praca mozliwa jest dzi~kitemu, co czerpie on z tego 'miejsca zadomowienia, a celem zyciai pracy jest wlasnie to zadomowienie, powrot czlowieka do tejRzeczywistosci, do tego Bytu Prawdziwego.Ta, tak radykalna zmiana sposobu widzenia roli poezji i odczuwaniaswojego powolania poety wiqze si~ scisle z przelomem wew.n~trznymobejmujqcym calosc du·chowego zycia Jerzego Lieberta.Jqdrem calej przemiany wewn~trznej byl problem religijny. Wierszy,ktore lqczq si~ z tym przezydem jest spora grupa, przedewszystkim w II. i lIT. cz~sci Gusel - drugiego tomu Lieberta.Najwazniejsze to Dzwony, Jezdziec, Zaslubiny. Powtarza si~ wnich motyw zdobycia czlowieka przez Boga. Obraz Boga, ktorysi~ tam rysuje to - jak pisze S. Skwarczyflska - "obraz Boga despoty, zaborczego, gwaltownego, napadajqcego czlowieka" 12, nast~pujetam - wg slow P. Nowaczyllskiego: "brutalizacja i demajestatyzacjaBoga".13 Bog to Jezdziec, ktory tratuje, to Lowca sieciq chwytajqcy dusz~, to ktos, kto posluguje si~:"Nie ciszq ja:k oblok mi~kkq,Nie chlodem, nie tkliwq r~kq,Ale mieczem, ale ogniem -'". (Aniol Zalu)Przed Nim uciec nie mozna, chocby si~ chcialo probowalo, trzebamu w koncu ulec:"Czyli trze'ha az przejsc przez siebie,Twoim slowom siebie zawierzyc II S. Skwarczynska, Kosct6! Wojujqcy, Tygodnik Powszechny, nr 8, 1947.II Lqczy sill to z 1nspiracjami z Blblil I ml.styk6w, patrz: S. Frankiewicz,op. cit., P. Nowaczynskl, op. cit., Silvester, Jerzy Ltebert, Tygodnik powszechny,nr 15, 1952.220
.. W wierszu chodzi na pewno 0 Boga, nie diabla, jak chce J. Kott (Kato• ltcyzm Iirykt Lieberta, Przegl
MARIA MAlGORZATA BARANOWSKAdziee na wezwanie, poprzez slowo ma podjqC ten trud, do ktoregozost:ll zdobyty, zlowiony:"Nie mam slow, by spod Ciebie si~ podniesc,.r Coraz ci~2'sza staje si~ mowa. Czyzby dusz~ utracic trzeba, By jak dusz~ odzyskac slowa?" (JeZdziec)Podobnie w wierszu Aniol Pokoju - polecenie jest wyrazne: "Niebow slowie czekac kazalo".Czyli - odpowiedziec trzeba jako poeta, poezjq. Ale dotychczasowapoezja okazuje si~ niewystarczajqca. Jak to jest w wierszuDo poety:"Rozpinamy powlkle nieba dzwi~kiem lutniBy je rzucac z t~sknoty za ziemiq - splakani"Czyli "nie-ba" dotqd tworzone nie Sq juz domem poety, kt6ry t~skniza ziemiq i obawia si~, ze "dla nieba mamy nieznajomq mow~".Co robi6 "wobec niebios i ciemnych otchlani"? - rada jedna dlapoety: "pom6d1 si~ gorq-co".Dawne slowa okazujq si~ nie tylko slabe, niewystarczajqce, oneSq niebezpiecznq pokusq: "truj~ i mroczq", "zaplotq w siebie", dawneslowo:"Wszystko, com zebra! i com wyprosil,Rozwiewa w szumie, trwoni doko!a"(Dawne slowa)Poecie, ktory ' ulegnie ich pokusie, zostanie przez nie uwiedziony,grozi upadek i utrata. Dlaczego "dawne s!owa" Sq az grzechem?Bo wczesniejsza poezja ,Lielberta - to w!amie poezja, kt6ra konkurujez Bogiem - ona, ktora jest celem sama dla' sieJ:He, ktoratworzy swoje swiaty w nicosci, w ktorej wiele jest pi~kna, a takniewiele prawdy, a nawet, kt6ra jest uci.eczkq przed prawdq. Ajej tworca to pyszny wladca slow, kreator jemu tylko podleg!ych,autonomicznych swiat6w. To takiej poezji teraz trzeba si~ wyrzec,ofiarowac Bogu, w!asnie te "s!owa utracic trzeba, by jak dusz~odzyskac s!owa'), ktore b~dq juzinne - z Boga i dla Boga.o tej ofierze, 0 wyrzeczeniu si~ dawnej . poezji piszq S. Skwarczyilskai autorka uzywajqca pseudonimu Silvester 11,. Sprawa za-II S. Skwarczyilska, op. cit., SUvester, op. cit.SUvester to Blostra Teresa, franclszkanka z Lasek czyl1 ZOfla Landy, nlegdy~zaprzyJaUllona z Llebertem (patrz: przyplsy S. Jo'ranldewicza do l1Bt6w Lleberta,J. LIebert, op. c,lt .• B. 341--42).222
"JA" POETYCKIE JERZEGO L1EBERTArysowuje si~ tam tak, jakby Liebert rozwaial moiliwosc wyrzeczeniasi~ poezji w ogole. Skwarczynska przy tym uiywa pi~knegoporownania przywolujqc obraz Abrahama skladajqcego w ofierze[zaaka.Oczywiscie, nie moina zdecydowanie stwierdzie, czy Liebertwl'asnie tak, jako albo-allbo, spraw~ odczuwal. W listach nie rnasformulowan, kt6re by poZwalaly sqdzie, ze widzial takq alternatyw~,jedynie moie kilka slow z wiersza Aniol Pokoju ("Lecz dlaslowa rosrue Jlogarda I R~ce prosz~ 0 czyn dzisiejszy") by to sugerowalo.Mysl~, ie gdyby na sformulowaniu alternatywy "Bog ·albo poezja"poprzestae, byloby to bardzo duiym uproszczeniem. Istotnymsensem ofiary A:brahamowej nie jest rezygnacja z wartosci przeciwstawionejBogu, ale wyb6r Boga jak
MARIA MAtGORZATA BARANOWSKAprzed smiesznoscil:!: "Trzeba miec odwag~ bye smiesznym i w sztuce(... ), powinno si~ to stae naszym prawem" 21.Te, drobne przeciez, uwagi 'Z list6w punktujl:! proces przechodzeniaod poezji, kt6ra jest sama dla siebie fundamentem, do takiej,kt6ra fundamentu poszukuje w prawdzie wewn~trznej poety.To dzi~ki takiemu fundamentowi moze sobie pozwolie nawet nasmiesznose.Poezja Lieberta osil:!ga prostot~ i surowose. Mo:i:na powiedziee,ze w przeciwienstwie do "powietrznej" wczesniejszej staje si~ bardziej"ziemska", jej droga ku Bogu rozpoczyna si~ na ziemi:"Widoki swietne,DoJi'ny senne,Wzg6rza r6:i:ane:Odbieram tobie -Ziemi ci dajl:!cNa kolan dwoje."(Pr6by)"Niewzruszone Sl:! nasze wie*eA przeciez stojl:! na ziemi"(Dzwony)Wieze z Dzwon6w i drzewo z Na lip~ czarnoleska, ("By mi~zy:zyciem a spiewem / Nie rozdzielae ziemi z n,iebem") si~gajl:! donieba nie tracl:!c mocnego zakorzenienia w ziemi. Poll:!czenie niebai ziemi w p6miejszej poezji Lieberta - choe trudniejsze i nigdycalkowicie nie zrealizowane - jest 0 wiele bardziej autentyczneniz latwa harmonia zpierwszego tomiku.Poezja, kt6rl:! otrzymuje si~ 'z rl:!k Boga jest zestawiona i zr6wnanaz dzialaniem:"R(fce z serca podj~ly sil~, I dla slowa pogardy nie miej: Slowa z serca i klosy z ziemi Jednakowo Bogu Sq mile - Wi~c kiedyz na swiecie B6g da mi Przymier'ze r~ki ze slowem? - Kiedy slowo dotkniesz r~kami." . (Aniol Pokoju)Slowo musi bye "dotk.ni~te r~kam i ". A zatem slowo dotykalne.To wi~cej niz plastycznose czy konkretnose slowa - to jego praw22411 Z 27, 28.XlI.1925, Ibid., S. 220.
" J"" POETYCl
MARIA MA t GORZATA BARANOWSKAGalqzki mlode, p~dy kwietniowe -Pierwsze nadzieje tej ziemi.Niechaj wolajq w wiosennym szumie, Ze blizny nasze w ziolach wygoim, Ze b~dziem przeciez milymi gosc.mi, Ty w slowie 'moim, ja w slowie twoim." P odstawq porozumienia jest tu wsp6lnota losu, pracy i nadzieior az - przede wszystkim - wsp6lnota mowy, poezji, kt6ra jestdla nich, poetyckich "ja" i "ty", rzeczywistosciq Iilajgl ~ b s zq i najistotniejszq("w zylach plynie"). Mowa jest obszarem, gdzie ujawniasi ~ wspolnota i dokonuje porozumienie. Poezja - to domotwarty dla gosci.Moze juz i ten wiersz, a na pewno - wyslany Agnieszce wiersz"WszeLka laska, ktorej imir:" osiqga r a ng ~ daru.Zatem - poezja-modlitwa oraz' poezja-dar i porozumienie stajqwraz ze swoim centrum - " ja" poetyckim - wobec Boga i ludzi,nabierajq prawa do rozumienia ich i oceniania nie tylko w kategoriacheste tycznych. A przez to poezja przestaje bye dziedzinqdoskonale autonomicznq, a ja-poeta nie jest juz oddzielony przepasciqod ja-czlowiek.Przelom religijny Liebefta zapoczqtkowal, oprocz poszukiwanianowego sensu poezji, takze wewn~trznq walkE: 0 siebie. Wszyscybadacze zajmujqcy si~ poezjq Lieberta piszq 0 tym obszernie 24i widZq w tym cech~ charakterystycznq tej tworczosci, rzadkq wpolskiej poezji religijlilej.Z jednej strony Sq to niepokoje i bunty duszy, kt6ra jest "SwiatlamiBoga pobita / Jak Pawel u bram Damaszku" (Sw. KatarzynaGenuenska), z drugiej walka z osaczajqcymi czl'Owieka pokusamii zagrozeniami.Mozna powiedziee, ze poezja Lieberta jest z jednej strony odpowiedziqna Wezwanie, a z drugiej - odpowiedziq na wyzwanieze strony zagrozen. Odpowiedz na Wezwanie nie jest jednorazowymges tem. Zgodnie z n ajslawniejszymi slowami Lieberta:"Uczyniwszy na wieki wybor / W kazdej chwili wybierac mus z~ "(JeZdziec) jest to dluga jak ludzkie iycie droga przemian i zmagao. Droga ta rysuje siE: wyraznie w wierszu A niol Pokoju: odlagodnego, pi ~ k ne go dzieciostwa ( " Pami~tam , zylem pod dachem,co w slon cu s i~ bielil, matka stala u mej poscieli"), przez dorastanie("... spod dachu serce wy jrzalo, nie odegna d zis matka 1~-.. Naj wi~cej : S. Skwarczynska, S. Frankiewicz, P. Nowaczyn.ski, Z. Bienkowski(Legenda t poezja Lteberta, Tw6rczosc. nr 1, 1963).226
"JA" POETYCKIE JERZEGO L1EBERTAku") do spotkania z Aniolem. Spotkanie to okazuje si~ przezycieminnym niz oc zekiwano i te oczekiwania przekraczajqcym:,,- Czekalem od Ciebie pokoju.- A jam ci~ napelnil szcz~kiem.- Myslalem, ze Twoje obj~ciaSq jak mi~tawonne i mi~kkie.- A trawy zadaly ci~cia.(.... . )- A jam ci~ plomieniem dotknql"To, ze spotkanie z Pot~gq jest cierpieniem powtarza si~ wielokrotnie:·"Skrzydel Twych dotyk bolesny" (Aniol Pokoju), dzwony"raniq Bogiem i miazdzq kazdego, kto si~ zaslucha", (Dzwony),Aniol Zalu "miota mnq w sl6w rozterce" (Aniol Zalu). Spotkanienie kOllCZY drogi. Trud, walka, niepok6j t rwajq dalej, moze silniejszeniz dotqd:"Za r~ce mnie wiedziesz, dokqd?W ciemnosciach si~ myl ~ i gub i ~(....)Tyle glos6w przeze mnie biegnie"(Aniol Pokoju)Ale jest tez wyjasnienie, czym jest niepok6j i zam~t: "Wytrzymajpoddany pr6bie" i jest sila, kt6ra wspiera czlowieka: "W zawieikto myslq wesprze? - Aniol Ladu, Aniol Harmonii". Podobniepomoc otrzymuje bohater wiersza Kuszenie przekonany,ze zwyci~zy zwqtpienie i grzech, bo: "Laska nade mnq, z upadkuaniol m6w mnie podejmie". Bohater otrzymuje takze obietnic~,kt6ra daje nadzie j~:,,- Wi~c jest jutro i dzien przed nami,W i~c wyjd~ z pustki i nocy?- Dzien przed tobq jak pr6g drewniany"Nie jest to obietnica ulatwien :,,- Wi~c jest pok6j i lad najwyiszy?- Jest Pok6j i Lad niedoli.- Wi~c ucisza si ~ serce ludtkie?- Tak, lecz serce d o smierci boli"(A n i ol Pokoju)"Ja" z wierszy ,zawartych w III cZ~Sci Gusel w swojej d rodzepelnej pr6b i pokus w alczy przede wszystkim przeciwko wlasnej227
MARIA MAtGORZATA BARANOWSKApysze, tej "slabosci wznioslej", przezwyci~zyc musi gnuSnosc, ospalose,hardose, chl6d, walczy z "gburem" - sobq dawnyrn, "starym"czlowiekiem, kt6ry nie chce ustqpie przed czlowiekiem "nowym"."Nowy" czlowiek odznaczae si~ rna pokorq, m~stwem, czystosciq(to z wiersza Dzwony), otwarciem na drugiego (mowa 0 tymm. in. w Natchnieniu bolesnym, Dzwonach, Probie), serce jego rnabye: "Obnazone i m ilczqce, I pokorne i zarliwe, Niby Kosci61 wojujqcy"(Kosciol woju jqcy). Czlowiek ten musi przezw yci~zy c odruchyniezrozumienia i buntu i poddae si~ przemieniajqcemu d zialaniuLaski: "Jesli trzeba, to tratuj do dna". Te 2lmagania i przemianydotyczq zar6wno czlowieka i poety. Choe - to zdanie b rzmizle, powinno si~ powiedziee: przemianie podlega czlowiek, 0 ktorymdowiadujemy si~, ze jest poetq w chwilach, kiedy wsr6dpokus pojawia si~ pokusa "dawnych slow" albo gdy "gbur" zmagasi~ z jego piorem: " Wi~c choe si~ z piorem / Mocujesz moim / Mowi~i wierz~" (Proba).Ten etap przemian odbywal si ~ w dialogu z Bogiem i przywsparciu Aniola, bohater nie byl w swej drodze samotny. Potemprzychodzq jednak proby, wobec ktorych staje sam; czy moze ~wrn~Ym? .a tym mowa w ostatniej, IV cz~sci Gusel i w Kolysance jodlowej.W Guslach trzy wiersze Sq tu wazne: Gorqczka, Romantycznose,Jurgow ska karczm a. Znajqcy biografi~ Lieberta wiedzq, zewiersze te lqczq si~ z osobistymi przezyciami tworcy, rozdartegow tym czasie mi~dzy milosciq a wiernosciq wartosciom, ktorychnie przestal akceptowac. Bez znajomosci biografii nie dowiemysi~ 0 tym z wierszy, ale tym wyrazniej widac w nich, co zagraza 'bohaterowi. W Romantycznosci jest to oszolomienie, odr~twien iezupelne, zapatrzenie w cos, czego inni nie widzq. Zjawiska teprzedstawiane 'Sq tam jako cos irracjonalnego, powodujq one u trat~kontaktu z ludzmi, wyrwanie ze spolecznosci ("Od kosciola, powiadajq,odpadniesz") i wreszcie - utrat ~ domu, wydziedziczenie.Albo raczcj to dom traci swojego mieszkanca:'"Calq noc goni za mnq, biega dom, Pi~tra, sprz~ ty i.prog oblqkany.. . Wroe go - wola dom - wroc go nam, Wola prog, kazdy kqt, wszystkie scia.ny" Symb0lika jest jasna - dom to mleJsce zadomowienia, to etos.W Jurgowskiej f'car czmie rzeczywistose jest rozchwiana, oszalamiajqcazmiennosciq upojenia i l~ku, gubi si ~ tam czas i przestrzen.I tutaj takze jest motyw rozpadu domu.Wreszcie trzeci z tych wierszy mowi 0 wirowaniu w gorqczko228
"J" " POiTYCKIE JERZEGO LIEBERTAwej gonitwie, nieustannej i niezrozumia1ej m~ce oddzielenia, zagrozeniautrat'l, niemoznosci uchwycenia.Wiersze z Kolysanki jodlowej stawiaj'l czo1a no vvym, najgrozniejszym wrogom - chorobie i smierci.J ak poeta broni si ~ przed zagrozeniem? S'l dwa sposoby. Jedenzastosowany zosta1 wobec choroby, widoczny najwyrazniej w wierszachSkazaiwy i PieHl, 0 zagladzie. W wierszach tych gruzlicaopisana jest w ch10dny i dok1adny spos6b, godny karty choroby.Przyj~ta zostala wobec niej postawa, mozna powiedziee, bezlitosna,nie z tego, co ona niesie nie ujdzie zimnemu, wnikliwemuspojrzeniu obserwatora, kt6ry przed niczym nie zamierza si~ cofaeani niezego przed sob'l ani nikim innym ukrywac. Czyli od waga i wyostrzona swiadomose przeciwstawione chorobie pr6bujq dotrzymac jej pola.Drugi spos6b to obiektywizacja. Osiqgana r6znymi sposobami:pr zez prostot~ i konkret, przez nadawanie wierswm ksztaltu z lekkaepickiego lub udramatyzowanego, przez liryke: posredni'l, uzycie"my" lirycznego, stosowanie takich form jak modlitwa, kantyczka.25 Blisko spokrewniona z obiektywizacj'l jest ironia i autoironia- jako sposoby widzenia z dystansu.Czym jest, co daje ta niebezposredniose, to ukrywanie si~ "ja"?(P ytanie dotyczy zresztq poezji w og6le - kazda wypowiedz swiadomieksztaltowana jest juz niebezposrednia, juz jakos ukry;wa" ja" ). "Ja" zyskuje w ten spos6b pewn'l podw6jnosc pe rsp ~ ktywy .Nie przestaj'lc bye sobq, "ja" przezywajqcym, widzi tez siebiejakby "z z~wn'lt r z ". Przybliza sie: zatem do tego, co jest niemozliwe- widzenia "od wewnqtrz" i "od zewn'ltrz" jednoczesnie czyli d o uchwycenia calosci, do poznania prawdy 0 sobie. Dalej jest to spos6b powrotu do siebie w sytuacji dezintegracji. Wtedytrzeba wyskoczyc ze zdezintegrowanego " ja" i wrecie d o siebie"o k r~zn'l drog'l" - poprzez zobiektywizowane formy. Wreszciepiszqc,a wi~c uzywajllc form, kt6re zawsze SIl jakos zobiektywizowane,poeta staje sie:, sta je sift dla siebie i dla nas.Droga przemian i walki, odpowiadania na Wezwanie i na zagrozeniato stawanie si~. Poeta staje si~ ' w tym odpowiadaniu,staje s i ~ w swojej poezji. Liebert napisal: "Wiersze przychodzqmi teraz z takll trudnosciq, bo napisanie nie jest juz tylko procesemPorzlldkowania uczucia, nadawania mu kolejnosci, ale zmian'lsamego siebie." 26u 0 ob!ektywizacji piszlj: S. Frank!ewicz, op. cit., s. 82--63, I. Slaw!nska,op. cit., s. 125-;- sposr6d jej funkcji zwracajlj przede wszystk!m uwagll na uniwersslizacjll prze:l:yl: !ndywldualnych.II List do Agnieszki z 22. XII.1925, J. Liebert, op. cit., s. 213.229
MARIA MAtGORZATA BARANOWSKAZatem - Liebert przeszedl drog~ od poezji "ponad swiatami".do poezji zakorzenio.nej w transcendencji, od poezji, ktorq siGmozna cieszyc, zachwycac albo w ktorej mozna siG ukryc do poezji,ktorq siG walczy, odpowiada, w ktorej si~ zyje i staje. Albo raczej- poki zycia - szedl drogCj .. .Maria Matgorzata Baranowsko230
T E MAT V REF L E K S J E IRENEUSZ BIAtECKINIE ISTNIEJACY PROBLEM?Podobho dzieciilstwo i mlodziez wymyslone zostaly w XIX wieku.Za cz~lo si~ od ubrania pewnej cz~sci spoleczeilstwa w krotkiemajtki i zamkni~cia jej w miejscu specjalnego traktowania zwanymszkolq. Tam przekazywano wiedz~ i wdrazano do zycia w spoleczeilstwiejego nowych czlonkow. Sprowadzalo si~ to do podawaniana rozne sposoby paru slusznych, ale tylko cz~sciowo, mysli,'z ktorych dwie, glowne, mozna by tak ot() przedstawic: doroslimajq racj~ znacznie cz~sciej od dzieci i - porzqdek spoleczny,jaki jest, jest dobry, chociaz mozna by jeszcze to i owo poprawic(w czym wasza rola, dzieci). Gwoli scislosci historycznej trzebadodac, ze obraz ten na przezartym kapitalizmem Zachodzie uleglpewnemu zmqceniu. Po drugiej wojnie swiatowej do szkol duzqfalq wdarlo si~ tam lewicowo nastrojone ,nauczycielstwo i zacz~lopodiburzac, ze dorosli nie zawsze majq racj~, a i porzqdek spolecznymozna by ewentualnie zmienic. Nauczyciele ci, czy mozeraczej niewdzi~cznicy, za pieniqdze kapitalistycznego pailstwa pouczali,jak je zwalczac. Przylozyli ()ni r~ki do buntow studenckich,kt6re przetoczyly si~ pMniej przez Europ~ i Ameryk~. Mi~zy innymidzi~ki nim przywyklo si~ lqczyc m!odosc i lewicowosc niemalw jedno poj~cie. Jakim§ dalekiiffi echem tej sytuacji jest wrazenie,jakie odczuwam ad co najmniej 15 lat biorqc do r~ki ambitniejszegazety zachodnie: kapitalizm si~ nie utrzyma. Ten ladIl.ie moze potrwac d!ugo, skoro kazdemu chodzi 0 cos innego i wdodatku nikt mu w tym nie przeszkadza.Nieco pozniej od dzieci pojawila si~ mlodziez. Wlasciwie jakoodr~bnq kategori~ mlodziez wymyslono jednoczesnie ze spoleczeilstWeiffimasowym: wystqpila ona w masowych widowiskach niuzycznychi sportowych. Wkrotce potem zacz~to dla niej tworzycspecjalne miejsca i - specjalnq kultur~ . Pojawily si~ nowe stroje,nowi idole i nowa muzyka oraz obszerne miejsce do rytmicznegopodrygiwania. Kultura mlodziezowa polqczyla si~ z kulturq czasuwolnego i kulturq rozrywki. Nowa kultura stala si~ ofensywna,231
IRE NEUSZ BIALECKIniosla w sobie awans i emancypacj~ dla mlodziezy: zajmowalacoraz wi~cej czasu i przestrzeni, ai wreszcie zacz~lo ich niemalbrakowae dla doroslych. Coraz wi~ce j miejsc w miastach i kurortach,coraz wi~cej czasu w radio i TV zajmowali mlod·zi. Kulturazawierajqca w sobie wartose mlodosci, ,gry i zabawy musibye pociqgajqca. Przybladl jakby prestii dojrzalosci. Coraz mnie jmlodychchcialo doroslee, coraz wi~cej doroslych udawalo mlodych.Dodatkowy szkopul w tyro, i e kultura mlodzieiowa budowalasi~ w opozycji do kultury doroslych. Niosla w sobie sporyladunek buntu przeciw zastanym autorytetom i panujqcemu porZqdkowi.Mlodzi albo naprawd~ byli alba udawali gniewnych.Na zlose starszym alba ostentacyjnie zapuszczali wlosy na glowach,albo je golili. · Niewolniczo podporzqdkowani wlasnej modzie,buntowali si~ przeciw uniformizacji swiata doroslych. Mlodymnie podobalo si~ ani dqzenie (kapitalistyczne) do duiych pieni~dzy,ani (mieszczanskie) - do malej stabilizacji. A starsi mielitomlodym za zle. Zacz~to wi~c m6wie 0 konflikcie pokolen, 0 bunciemlodych, 0 przepasci mi~dzygeneracyjnej. Jak si ~ rzeklo, mlod'zieiokreslala samq sieJbU! i Ibyla okreslana przez opozycje; wobecswiata doroslych. To wlasnie tworzylo je j swoistq kultur~i jej odr~bne m iejsce. A wi~c mlodziei - cokolwiek by to znaczyIo - miala bye (a moie i byla - k to jq tam wie) hardziej pos t~ powa i nowoczesna, bardziej lewicowa i wyzwolona; zwalczalazastane konwenanse i autorytety, dOIl}agala si~ nowych, odmiennych wzor6w i wartosci - alternatywnej szkoly, alternatywnejkultury i .alternatywnych sposob6w zycia. I pod takimi sztandaramimlodziei halasowala ikontestowala na pot~g~ .A jak na to zareagowal przezarty kapitalizmem Zach6d? Zastosowanostarq rzyroskq maksym~ skrzyiowanq z merkantylnym podejsciem:"skoro mlodzieiy nie moina wygubie, to trzeba jq przyholubie"i ewentualnie zarobie na niej pieniqdze. I zacz~t o nakontestacji robie pieniqdze. Znalazly si~ srod.ki na alteruatywnqmuzyk~, alternatywnq pras~ i alter natywnq kulturfi'. Zasilana pieni~dzmikapitalist6w "kontestacja" rosia w sil~. Zarazem wessanazostala w obieg krqzqcych d6br i warto§ci - weszla na stalena rynek. I mlodziez dostala to, czego chciala. Zresztq nie tylkona drodze koncesji i ust~pstw ze strony starszych. W mi~dz ycza .sie zmienil si~ i swiat doroslych. Dawni kontestatorzy wchodzqcszybko w dorosle iycie rozluzIiiali konwenanse, kwestionowali aut-orytetyi zwi~kszali dogranic mozliwosci tolerancj~ . Obecnie doreguly nalezy, ie mlodzi ludzie w wieku lat 18-tu' wyprowadzajqsi~ z domu rodzic6w i zyjq na wlasny rachunek. Zaharowany wpracy m~iczyzna, terroryzowany jest w domu przez ion~ napuszczonljna niego pnez pot~iny Ruch Wyzwolenia Kobiet (sam232
NIE ISTNIEJ"CY PROBLEM ?z drieniero r£:ki wypisujE: t£: nazw~ ) . Jui od dawna nie jest to OWP an i Wladca, ktorego autorytet i wladza musialy rodzie buntw rodzinie.Swoboda obyczajowa przestala bye doroenli mlodych. Seks jestdla wszystkich, ktorzy roogli i majq troch~ pieni~dzy . Wystarczyprzejrzee ogloszenia w bardzo szacownych nawet tygodnikach kulturaLnych. Oto pani poszukuje pana, albo pan poszukuje innegomlodego pana, wreszcie jeszcze inny pan robi te rzeczy z kozqi poszukuje podobnej sobie hobbystki - i jui tylko koza si~ wstydzi.Co wainiejsze jednak nowe, "alternatywne" wzory i wartosciprzesta jq takie bye domenli mlod ych. Coraz wi~cej doroslych nieuczSi'tniczy w ogolnym do niedawna poscigu za sukcesem, za dobramimaterialnymi. Zyjq jakby na uboczu, na pol pary i nikt zato niroi nie gardzi. Jest to bowiem ich prywatna sprawa, ich wolnywyb6r. Sq starzy lewicowcy i mlodzi konserwatysci, Sq rolodzii starzy ekologisci. Coraz trudniej znaleze takli spraw~ , ktora byw sposob jednoz-naczny przeciwstawiala mlodych starym. Fascynacjapost~p em, technikli, nowoczesnosciq? Coraz w i ~ cej mlodychodwraca s i ~ od tych w a.rtosci. Stroj punk6w epatuje swojq dziwnosciqi odmiennosciq. Ale jest to t ylko niewielka cz~se mlodych.K omu chCli s i~ oni przeciwstawie, od kogo odroinie? Od starszych,czy tei od swoich koleg6w z innych srodowisk, spod innych znakow?Trudno 0 taki interes, ktory by jednoczyl wszystkich mlodychludzi. Trudno 0 takli spra w ~ , kt6ra by d zielila ludzi liniqpokrywajqcq s i ~ z cezurli wieku.Do doroslosci zmusza praca. Tu trzeba bye samodzielnym i odpowiedzialnym.Bye moie jedynie bezrobocie jest takli wspolnlisytuacjq, ktOra moglaby zjednoczye mlodych. W wielu krajachZachodu jest to nieszc z~scie (czy moze komfort niesamodzielnoscii nieodpowiedzialnosci) ciqgle jeszcze rozlozone bardzo nierowno.Bywa, ie co drugi mlody czlowiek rna klopoty z praCli. Wiele si~jednak robi, a i sam przemysl jest w tyro zainteresowany, abybezrobocie rozkladalo s i~ barrlziej rO'vvnomiernie na wszystkie grupywieku. Bo wiek 25- 35 lat to cz~sto apogeum mozliwosci zawodowych.I w pracy w t.ym wieku juz nie mozna bye mlodym,t rzeba bye samodzieLnym, a cz~sto odpowiada si ~ za rzeczy i sprawy,ktore u nas powierza si~ tylko. najstarszym.Ale najwazniejsze jest chyba to, ze mlodym odebrano jednoznacznieokreslonego "przeciwnika", wobec ktorego mogliby okreslaeswojq toisarnose i kt6rego mogliby zwalczae. Nie rna takiejgrupy interesu i nie rna takiej instytucji, ktora "przeciwstawialabysi~" wyraznie mlodym i ich alternatywnym wartosciom. Nieje"t to przeciez Kosciol, nie jest to dom i coraz bardziej toleran233
IRENEUSZ BIAlECKIcyjna rodzina, nie jest tei coraz mniej bazuJqca na autorytetachs,zkola (od ja1kiegos czasu to uczniowie bijajq nauczycieli, zamiastna odwr6t).Mlodzi (choc nie tylko oni) poczuli si~ tak dalece wolni, takwyzwoleni z wi~z6w pierwotnych i rodzinnych, z wi ~ z6w tradycji,ie ai zacz~li si ~ cofac. Stqd grupy i ruchy (nie tylko mlodzieiowe)poszukujqce wlasnych korzeni, odkrywajqce na nowo tradycje,stqd zakladane rozmaite wsp6Inoty restytuujqce mi ~ dz y Iudzkie pierwotne wi~zi .A jesli mlodym Iudziom nie podoba si~ wladza i porzqdek spolecznyi Sq przy tym w mniejszosci, to majq takie same szansei sposoby walki i to sarno poczucie bezsily, co starsi. Na Zachodzienie rna jui antymlodziezowego porzqdku, i antymlodziezoY' ych,ograniczajqcych jej ' wolnosc instytucji. Kto wie - moze i sarnamlodziez zo~tala juz zlikwidowana (choc nie na zasadzie decyzjiodg6rnych), a w kaZdym razie nie jest to jui ta sarna mlodziez,Jej r6zne grupy jakos rozmyly si~ i rozplyn~ly w coraz bardziej,mimo swej uniformizacji, ekscentrycznych i zindywiduaIizowanychspoleczenstwach Zachodu.I tu stala si~ rzecz rzadka: to czego brak na Zachodzie, my tuw kraju mamy w nadmiarze: obfitosc anlodzieiy. Niestety, niejest totowar eksportowy, ale mlodziez u nas jest. Taka wlasnie,kt6ra powoli zanika na Zachodzie, kt6ra rna swojq tozsamosci partner6w, wobec kt6rych chce si~ usamodzieinic. Mlodziez u nasnie wie, co i jak, jest nieodpowiedziaina i zdecydowanie za malodojrzala, a co gorsza nie zdaje sobie z tego sprawy i trzeba to jejprzypominac. U nas mlodziez jest po prostu ciqgIe jeszcze bardzomloda, a u waza si~ juz za doroslq i to jest najlepszym dowodemjej mlodosci. Mozna wi~c prorokowac spokojnie: u nas mlodziezutrzyma si~ jeszcze dlugo; tym bardziej, ze zawsze znajdq si~ tacy,kt6rzy nie pozwolq jej wydoroslec,Ireneusz Bialecki234
c Z V TAN E D Z s A J KRZYSZTOF DYBCIAK .SlOWA 0 BITWIE I 0 POLSCEW ostatnich stu kilkudziesit;ciu latach Polacy musieli uczestniczycw wielu wojnach - w okresie zaborow bezsensownych z narodowegopunktu widzenia, gdyz byIi wcielani do obcych wojsk,[- - - -] [Ustawa z dnia 31 VII 1981 r. 0 ·konbroli publikacji i widowiskart. 2 pkt 3 (Dz. U. nr 20, poz. 99, zm.: 1983 Dz. U. nr 44poz. 204)]. Zwlaszcza W obecnym stuleciu czt;stotliwosc i ogromdzialaIi. wojennych staly sit; przeklenstwem polskiego losu. Mimota:kich okolicznosci historycznych nie mamy dO'brej literatury wojennej,choe mamy znakomite fantazje na tematy batalistyczne wyidealizowane, barwne i przykuwajqce uwagt; opowiesci zawierajqcenie.wiele prawdy dziejowej i psychologicznej. Ta literaturabajeczno-batalistyczna osiqgnt;la dzit;ki Sienkiewiczowi szczyty arcydziela(w swoim rodzaju). ,Aby uniknqc nieporozumien precyzujt; swe stanowisko: niemamy na wysokim poziomie literackich dzie! 0 d z i a I ani a c hw 0 j en nyc h , natomiast inaczej przedstawia sit; bilans utworowz w i q zan y c h z w 0 j n q, przedstawiajqcych zjawiska istniejC)cewok 0 I kampanii wojskowych. Tu jest spor~ ksiqzek wysokiejmiary, ale Sq to rzeczy 0 tym, co dzieje sit; przed wyruszeniemna front (Sol ziemi Wittlina), albo tuz za nim (Pami~tnik ...Bialoszewskiego), a pl.'zede wszystkim duzo swietnych tekstow 0 codziennymzyciu i oporze w czasie wojny, 0 przesladowaniach, zagladzie(Borowski, Herling, Buczkowski). W utworach .wspomnianychpisarzy Sq elementy walki, ale nie jest to literatura batalistyczna.Ten brak wybitnych dziel 0 zmaganiach wojennych byemoze dobrze swiadczy 0 polskiej lagodnosci i pokojowym nastawieniudo innych, lecz na pewno zubaza naszq nowoczesnq literaturt;.Mamy tylko kilka swietnych ksiqzek w tej dziedzinie:przed wojnq W polu Rembeka, po wojnie partyzanckie opowiadaniaJana Jozefa Szczepanskiego, Lewa wolna Jozefa Mackiewiczai Slowo 0 bitwie Janusza Jasienczyka. Przyjrzyjmy sit; nieco dokl:adniejostatniej z wymienionych.Slowo 0 bitwie moze byc odbierane najpierw w warstwie zdarzeniowej,jako systematyczny i dokladny opis dzialan wojennych235
KRZYSZTOF DYBCIAK•w najczystszej postaci, czyli bitwy lq.dowej. Takie tez byly pierwszereakcje krytykow literackichj dla Witolda Szyfera byl to "najdoskonalszyreportaz wojenny 'w literaturze polskiej" 1, dla StefaniiZahorskiej byla to "pr6ba anatomii newralgicznego punktuwojny, jakim' jest bitwa" 2, dla Jeleilskiego "najlepsza powieseo wojsku polskirn na Zachodzie w ostatniej wojnie" 3; jak'l napisanaw ,pierwszym dziesi~cioleciu powojennym (tez~ t~ Jeleilskipodtrzyrnywalby pewnie i dzisiaj). Takie odczytanie rna sens, poniewazpowiese Jasieilczyka jest rzeczywiscie artystyczn'l monografiq.bitwy: fachowa, kornpletna, wyrazista, jak niewiele w literaturzeswiatowej. Bitwa przedstawiana jest zar6wno z perspektywyogolnej (dow 6dztwa brygady), jak i cZllStkowej - walczqcychzolnierzy rozrnaitych specjalnosci. Jest wi~c precyzyjnie obrnyslonqoperacjq. i chaosem r6imorodnych d'lzeil, ma wymiarybohaterskie i nikczemne, hurnorystyczne i rnakabryczne. Jasieilczykpokazal dokladnie bitewn'l "pracE:" niernal wszystkich uczestnik6w:strzelc6w oraz sanitariuszy i lekaczy, ksi~dza-kapelan ai kurier6w sztabu, obserwatorow i artylerzyst6w, dozorcy aresztui kierowcy ci~zarowki.•Prawdziwy i wielostronny obraz bitwy powstal dzi~ki zastosowaniutechniki symultaneizrnu - toczy si~ r6wnolegle wiele zdarzeilukladaj'lcych si~ w ci'lgi zrazu niezaleime, potern krzyzujqcesi~ nawet wielokrotnie. Bitwa jest splotem aktywnosci wielu os6bi grupj dla podchor'lzego Lasockiego (prawnika z wyksztalcenia)jest nowoczesn'l technik'l post~powania polegajq.c'l g16wnie na wykonywaniurozkaz6w, w ramach kt6rej nie rna miejsca na bohaterstwojdla typowego "zupaka" sierzanta Skrobka bitwa jest balaganem:"w pewnym momencie pryskaj'l rarny forrnalne i k aZdyr obi, co rou si~ podoba" '(przelezy wi~c natarcie udajqc rannego).Umiej~tnie prowadzony rytm narracji Slowa a bitwie polega, na wydluzaniu ekwiwalentnych konstrukcyjnie odcink6w, opisujqcychdzialania poszczeg6lnych postaci. Zaczyna si~ :to od 'akapitawychmigawek szpitalnych, narasta poprzez parostronicowe fragrnentyprezentujqce r6we aspekty natarda, aby osiq,gn'le kilkunastostronicoweodcinki zesrodkowane wokol losow bohater6w powiesci.Niekt6re z tych kawalk6w moglyby 'bye swietnyrni opowiadaniami',co nie znaczy, Ze Sq zle wpasowane w calosc narracji. Nie,one przenikajq si~ naturalnie i l'lczq z duzq swobad'l. To organicznesplqtanie i sumowanie si~ poszczeg6lnych wqtkow, chybajest lepsze ni'z w Lewej watnej, kt6ra sklada si~ z wielu mistrzow2361 Slowo 0 bttwte, "Syrena" (Paryz) 1955 or 36. I Rzecz 0 bttwte, ..Wladomo~cl" 1955 ' nr 31. • Chyba jednak ku pokrzeplentu .eTc, 1955 or I .
SlOWA 0 BITWIE I 0 POLSCEskich segment6w, jakby samodzielnych opowiadaii, a jest to poziomnajwyzszy w polskiej literaturze wsp61czesnej; za to jakocarose jest ta ksiqzka nieco sztucznie skonstruowana. Natomiastw powiesci Jasieiiczyka slabsza i raczej niepotrzebna jest cz~ s ekOll cowa, w ktorej za duzo rozwazaii, rozwleklego gadania i encyklopedycznychcytat6w. Ale i tu trafiajq si~ swietne pomysly, jakpor6wnywanie szpitalnej dyskusji i wspomnieii bitewnych do obrz~oww Dzieii Zaduszny, bowiem jeden z bohaterow "grzebalklamstwa i przyjemne, lecz szkodliwe ziudzenia".Na j wi~kszym jednak . osiqgni ~ ciem Jasieiiczyka jest zbudowaniepodwojnego swiata przedstawionego: na pierwszym planie spokojnieopisany w technicznym j~ zyku militarnym teatr wojenny,lecz w gl~bi cale bogactwo zycia. Kazdy z fachowych "pracownikow bitewnych" jest przeciez pelnym czIowiekiem; elementy operacjiwojennej z mapy sztabowej, niemal automaty do niszczenia"npla", ma jq r6wniez dramatyczne biografie, swoje ojczyste strony,tradycje rodzinne, regionalne i narodo'we. CZE:ste retrospekcjepogl~bia j q perspektYWE: - spektakl wojenny odslania swoje kulisya poprzez nie widae rozlegle obszary historii. ·Wspomnienia i marzeniauczestnik6w bitwy na pustyni libijskiej pozwalajq dobrzezarysowae tio historyczne: czasy legionowe i krakowskie sprzedI wojny swiatowej w wyznaniach pijanego Karola Ciosa-Chytrego,wielokrotnie powracajqcy okres przedwojenny, okupowany kra jw pierwszych latach II wojny. Do tego szeroko zarysowane Hogeograficzne - ziemie Rzeqzypospolitej i tereny w gl~bi ZSRR,Egipt i pi~knie jawiqca s i ~ Palestyna w wyobrazni i oczaoh malarzaTur kuHa.Slowo 0 bitwie jest ksiqzkq 0 Polsce i polskosci w najlepszymznaczeniu. Jest to wizja ojczyzny, w ktorej jest miejsce dla wielutradycji religijnych i narodowych, wielu nurtow politycznychi ideologicznych, bogatej w krajobrazy geograficzne i duchowe.Nostalgiczne obrazy rodzinnego kraju nie HumiC! ostrosci widzenia,a demokratyczne i liberalne nastawienie autora powoduje krytycznespojrzenie na dwudziestolecie mi~dzywojenne. Zestawu jemnych zjawisk przedstawial si~, niestety, okazale: historycznienega tywna polowicznose ustalen pokoju ryskiegci, karierowiczostwoi t~p a zarozumialosc bylych legionist6w, dyktatorskie zap ~dyrzqdu sanacyjnego, odrazajqce wystqpienia koltunerii endeckie ji nacjonalistyczna ciasnota przekreslajqca szanse federacji. Stanowiskoprzeciwstawiajqce si~ wymienionym z jawiskom zyskalo spor'! popularnosc w armii polskiej na Zachodzie i na Bliskim Wschodzie,zwIaszcza wsr6d grupy, kt6rq tworzyli wedlug KonstantegoJ elenskiego: "pewien gatunek «liberalnych•• podchor,!zych, cenzusowcow,mlodszych oficerow rezerwy".237
KRZYSZTOF DYBCIAKNa kartach powiesci Jasieilczyka poznajemy wspanialq galeri~typ6w ludzkich zr6znicowanych pokoleniowo, charakterologicznie,ideowo... Sq przedstawieni niemal wszyscy reprezentanci grup spolecznychtworzqcych spoleczeilstwo Polski niepodleglej. Poznajemywi~c chorqiego Obca'Sa, policj-arnta z zawodu i ducha, z premedytacjqzabijajqcego w czasie natarcia znienawidzonego towarzyszabroni, jest tei zawadiacki Andrzej Darski spod Zbaraia,dO'vv6dca karier6w, dziennikarz w cywilu Jan Szubert, wybornydow6dca szturmujqcego oddzialu kapral Agolcer, ksiqdz Matusiilskinie stroniqcy od alkoholu i kart, a w czasie ataku dzielnietowarzyszqcy iolnierzom; aby udzielac rannym i umierajq·cym rOzgrzeszenia.Jednak najlepiej scharakteryzowal narrator polskichzolnierzy innych narodowosci - poznajemy ukraiilskiego nacjonalist~Wasyla Dejniuka, nauczyciela i agitatora, wyleczonegoz antypolskiej niernawisci; ryzykancko m~inego i rozrzutnego ZydaMechela, przed wojnq przemytnika; mlodego Bialorusina° wrazliwosci artysty, Jank~ Mikolcia, kt6ry dzi~ki bardziej podziwial\ejnii kochanej Oleilce (Polce studiujqcej etnografi~ wUniwersytecie Stefana Batorego) "wchodzil gl~biej w SWq bialoruskosc- lagodnq, wiernq, lecz nie wrogq polskosci".4 Zyciejego przebiegalo na pograniczu tradycji polskiej, litewskiej i bialoruskieja dodatkowo w kontakcie z iydowskq i rosyjskq. Dzi~kipami~taniu 0 jednosci Wielkiego Ksi~stwa Litewskiego potrafilzaakceptowac zr6znicowanq narodowo pelniE: rodzinnego kraju:.,Ziemia swi~ta - plaszcz Ostrobramskiej Panienki, rozciqgni~tyszeroko dla wszystkich lud6w Litwy, zdobny we wst~gi rzek, szytysciegami trakt6w, trzymany mocno tysiqcem sakralnych cwiek6w:Boiych Mqk na rozstajach - ciosanych smukle tutejszq gotyckqsztukq, alba kutych w ielazie przez k o wala-artyst~, co nawet niewie, ie tworzy arcydziela baroku".Slowo 0 bitwie osiqga szczyty wlaSnie we fragmentach niebitewnych,pokazujqcych dramatyczne ale i plodne przeni.kanie si~w indywidualnej duszy odmiennych pierwiastk6w kulturalnych.Swietnie prowadzi tez autor r6wnolegle wqtki biograficzne wloskiegoaktora Baratty i Dejniuka, zestawia scenerie Toskaniii wschodniej Galicji, swi3Jta wloskich artyst6w [- - - -] [Ustawaz dnia 31 VII 1981 r . 0 kontroli puihlikacji i widowisk art. 2 pkt 3(Dz U. nr 20 poz. 99, zm.: 1983 Dz. U. nr 44 poz. 204)] . Mistrzowskopo.kazana jest r6wniez polska odmiana islamu reprezentowana przezlitewskiego Tatara Bekira A zulewicza. Swietny zolnierz, "wojownikz krwi, z dziedzictwa nie zliczonych pokolen" jest swiooomymPolakiem dziedzkzqcym tradycje literackie swego rodu od XVII238• Cytu jE: wedlug w ydania kSi qikowego z roku 1955. Londyn.
SlOWA 0 BITWIE t 0 POLSCEwieku i jeszcze dluzsze tradycje walk w obronie Wielkiego Ksi~stwa a potem Rzeczypospolitej. Nie rna w naszej lilteraturze takwylbornego portretu polskiego mahometanina, wi~c moina zacytowacwi ~ks.zy fragment 0 nim; oto zaw~drowawszy z Dowbuciszekdo palnocnej Afryiki marzy 0 odwiedzeniu swi~tych miejsc muzulmanskkh:"B~d ·zie takie w Medynie u grobu Proroka. Tam mawil Ali - najpierw kqpiel, potem kaidy wklada str6j najlepszy- jak go stac - najbogatszy. On wlozy mundur galowy, ulailski,z szaserami, pI'zypnie Virtuti Mili:tari, Krzyz Walecznych, odznak~«Za wiernq sluib~ » i pomnie jsze rnedale... Ale na glow~ niewezmie furazerki, ani jarkiegos tam beretu: od tego jest rogatywkaze starym orlem z Wrzesnia, z Dwudziestego Roku... Jest w Aleksandrii,w walizce z sandalami, z ihramem i paradnym mundurem,z got6wkq na religijnC} okazj~ - ze « s wi~tymi pj e.ni ~dzmi»jak je zawsze na·zywa w myslach.. . Nikt rnu nie zabroni w Medynie meldoiWac si~ w rogatywce, przy szatbli ~ przeciei tylko przypadkiemzablqdzil do piechoty... "W powy:i:szym cytacie znalazl si~ wyraz arabski b~qcy nos.nikiempierwiastk6w orientalnych. W Slowie 0 bitwie jest sporo obcoj ~ zycznych wstawek podkreslajqcych charakterystycznosc miejsclub os6b, zauwaiylem nast~pujqce zapoiyczenia: wloskie, niemieckie,angielskie, ukraiilskie, bialoruskie, arabskie, czeskie, francuskie.Tak, powiesc Jasieilczyka dostarczy materialu niejednej pracyfilologicznej, jakiei na przyklad tu bogactwo metaforyki wojennej.Mlody gwiazdor dziennikarstwa warszawskiego Szubert wtaki spos6b widzi zapor~ artyleryjskq: "jeden ol'brzymi, czarnywalec, (... ) nawala ognia i ielaza (...) miaidzyla ludzi tlumnie, zbiorowo,wgniatala ich w ziemi~, jakby torujqc sobie po trupachdr og~ do piekiel". Za to wyobrazni~ Mechela uformowaly obrazyi symbole zydowskie, wi ~ c dla niego bitewne wydarzenia ukladajqs i ~ w takie wzory: "sylwe tki ruszaly s i~ juz pod niebosklonem:male skaczqce literki na zszarzalej karcie talmudu. (...) zdasi~ zaciqgni~to nagIe rodaly czarnq, przetkanq ogniem zaslonq«parochet»". ,We wst~pie przestrzegal autor, aby nie odczytywac Slowa 0 biwiezbyt... dos!ownie, jako relacji z bitwy pod Gazalq stoczonejprzez Brygad~ Kar packq w roku 1941. Mial r acj ~, jest to bowiemksiqi ka nie tylko 0 jednej bitwie i n ie 0 bit wie w ogale. Jak wkazdym prawdziwym dziele literackim czytamy tu slowa 0 czlowiekuznajdujqcym s i~ w sytuacji graniczne j, w obliczu smierci,cierpienia, winy. Ale chyba przede wszystkim Sq tu slowa 0 Polsceidealne j, tak iE; j, 0 ktarq warto bylo walczyc w bitwie na afrykailskiejpustyni.Krzysztof Dybciak239
.. ZDARZENIA KSII\ZKI - LUDZ IE PRZEGLAD KRAJOWY I ZAGRANICZNYUroczystose swi~tego Bartlomieja Apostola, obchodzona dwudziestegoczwartego sierpnia, wprowadza w szereg narodowychi religijnych rocznic, w polski miesiqc pami~ci narodowej, przyponmienietego, ~o na sztandarach wyrazaly slowa"za naSZq i waSZq woln05e". W Rzymie i w Paryiu odprawia si~ co roku pokutnenabozen:stwo na przeblaganie za zbrodni~ rzezi hugonotowi za to, ze obrazajqc Boga i ludzi od5piewano kiedys tryumfaln eTe Deum. Przejmujqca dzis zgrozq arogancja i zaslepienie, mieszaninapolitycznych interesow i religijnych racji, w ktore ubranopotrzeb~ usprawiedliwienia si~, zebraly swoje zniwo ofiar.Swi,~temu BarHomiejowi wypadlo takze bye patronem Ormian,ktorym wedlug starej tradycji mial przyniesc Ewangeli~ . Na obrazachprzedstawiajqcych jego m~zenstwo kaci zrywaj'q mu sk o r ~przed zadaniem funiertelnego ciosu. Patrzqc na taki obraz w zbiorachw krakowskiej Kamienicy Szolayskich przypominalem sobie1915 rok. Mniej wi~cej od dz iesi~ciu lat swiatowa opinia publicznauprzytomnila sobie fakt rzezi Ormian w imperium tureckim. Nie- _stety to obudzenie s i ~ swiadomosci zwiqzane jest w znaczne j mierzez pojawianiem si~ w prasie co jakis czas wiadomosci 0 kolejnymzamachu terrorystycznym, w ktorym ginq tureccy dyplomacii przypadkowe ofiary, a ktorego autorzy domagajq si ~uznania masakry Ormian w czasie I wojny swiatowej zll; ib rod ni~ludobojstwa. "Dzisiejsi dyplomaci tureccy nie Sq odpowiedzialniza ludobojstwo Ormian. Ale Sq, z drugiej strony, przedstawicielamipanstwa, ktore faktowi tego ludobojstwa zaprzecza. Pod tymwzgl~em Ormianie Sq w sytuacji, w ktorej byliby Zydzi, gdybydzis Republika Federalna utrzymywala, ze w czasie drugiej wojnyswiatowej nie zdarzylo si ~ nic, co ich specjalnie dotyczy" czytamyw numerze "esprit" (kwiecien, 1984) w polowie p osw i~ conemuprawu Ormian do pami~ci."Zasmuca fakt - czytamy dalej - ze lewica turecka pr6bujepozbye si~ problemu wyjasniajqc, ze Ormianie byli »obiektywnymisojusznikami imperializmu«. Ludnosc ormianska w ImperiumOttomanskim padla ofiarq obaw mlod oturkow 0 wykorzystanie240
ZDARZENIA - KSII\2:KI - LUDZIEormiaiiskiego nacjonalizmu przez carskq Rosj~ . DIa unikni~cia tego.ryzyka, w klimacie wojennym dodatkowo o'bciqzonym przeztureckie porazki na Kaukazie, w pantureckich perspektywach epoki,pod j~to decyzjEi 0 deportacji calej ludnosci ormianskiej i wykonanojq ze wszystkimi, znanymi konsekwencjami.J ednq z nich jest to, ze w Anatolii nie ma juz Ormian... W tymsensie »k westia ormiaiiska« jest praktycznie zamkniEita. Olbrzymiejwi~kszosci Ormian zyjqcych w rozproszeniu nie chodzi 0 odnalezienieutraconych i niemozliwych do odzyskania obszar6w,ale chodzi 0 prawo do pami ~ ci , 0 prawo d o wiernosci dziedzictwu.Narody swiata majq prawo nie dopuszczae do tego, aby skrajninacjonalisci ormiailscy podkladali ogieii pod i tak zagrozony mi~dzynaroaowy porzqdek, ale nie majq prawa cenzurowae pamiEici.Sq straznikami pokoju a nie klucznikami prawdy. Ich zadaniemjest budowanie pokoju b~dqcego z prawdq do pogodzenia.»Kwestia ormianska« uczy nas, ze prawa narod6w, dzialajqcychrazem czy osobno, majq swoje granice. Ale zawiera takze bardziejbezposredniq lekcjEi. Uwidocznia siEi ona, gdy siEi zwr6cimy kuniekt6rym pailstwom, w kt6rych .przetrwala rnniejszosc ormiaiiska.Sytuacja 150000 Ormian w Libanie i 200 000 w Iranie nieprze3taje siEi pogarszac".Za artykulem Michela Mariana, ktory poswiEicony jest analizietureckiego punktu widzenia na wydarzenia 1915 roku przytoczmytu jeszcze niekt6re trudne do· podwazenia fakty. Najpowainiejsze:i:rodla szacujq mniejszose ormiaiiskq w Imperium Ottomaiiskimna 1 800000. Z tej liczby masowe deportacje przezyl0 600 000. Mimoniewielu dost~pnych dokument6w, swiadectwa zgadzajq siEi codo tego, ze to, co nazywano "zastosowaniem znanych srodk6w"bylo, podohnie jak nazistowska "akcja specjalna" w stosunku doZydow,program em wyniszczenia. Izolowane akty rebelii Ormian,nawet w perspektywie toczqcej si~ wojny, nie mogq usprawiedliwierzezi calej ludnosci i nie jest mozliwa do przyj~cia ta liniaobrony wladz tureckich. "To prawda, ze poj~cie ludobojstwa nieistnialo w tamtej epoce. »Zbrodnia przeciw ludzkosci« zdefiniowa.naw odpowiedzi Mocarstw Sprzymierzonych na memorandumNajwyisze j Porty w 1916 roku odpowiada jednak dokladnie temupojEiciu. Nie mozna bylo sobie wyobrazie w owym czasie, ze donegowania faktow dolqczy si~ wkrotce apologia masakry w imi~obrony koniecznej. To tez jest zbrodniq przeciw ludzkosci".Bye moze kiedy ten numer "<strong>Znak</strong>u" dotrze do rqk czytelnika,rany wywolane tOCZqCq si~ od pooad dz ies i~ ciu lat wojnq w Li16 - ZNAK 2
ZDARZENIA - KSI,",ZKI - LU DZIEbanie b~dq si~ juz zabliiniac. Ale nawet wtedy warto sobie uswiadomicrozmiary dramatu, ktoryin jest zawsze wojna domowa, wojna,w ktorej racje stron Sq tak pomieszane, jak to bywa na BliskimWschodzie. W tym samym, kwietniowym numerze, w · ktorym"Esprit" zamieszcza materialy dotyczqce "kwestii ormianskiej",jest tez artykul Ibrahima Szebli, Libanczyka, chrzescijanina-maronity: Czy ten k raj jest jeszcze maim krajem?"Wojna wybuchla 13 kwietnia 1975, ale w rzeczywistosci, chocjeszcze nie calkiem otwarcie trwala juz od kwietnia 1973. Juz wi ~cod jedenastu lat sytuacja kraju stale si~ pogarsza. Pokolenie tych,ktorzy dzis majq 18-20 lat nie zna juz innego Libanu, niz ten,w ktorym panuje chaos, aby przezyc ma si~ do wyboru poddanieprawom dzungli lub emig racj~. Mlodziez zna juz tylko wojn ~,zniszczenie, nietoleranc j ~, nienawisc... i w takiej atmosferze wzrosla.Samoobrona, wymierzanie sobie samemu sprawiedliwosci, walkq0 wlasne be·z,pieczenstwo zast~pu j q funkcjonowanie normalnychinstytucji spolecznych. Domy, w ktorych si~ rodzili, zostaly zrabowane,spalone, zniszczone, czasami przez pociski palestyri.skielub syryjskie, czasami przez izraelskie, a cz~s to wystrzeliwanez dzial, ktorymi poslugiwali si~ Libanczycy nalezqcy do wrogiejgrupy religijnej, wspomaganej militarnie przez ktoregos z zainteresowanychsqsiadow... Jesli pari..stwa odpowiedzialne za rozdarcieLibanu b ~ dq cynicznie utrzymywac istniejqcy stan bezladu, krajzostanie pozbawiony swych najlepszych synow, gdyz kazdy maprawo myslec 0 przyszlosoi swojej i swoich dzieci i kazdy takzemoze dostrzec r02mic~ pomi~dzy dobrowolnq ofiarq skladanq dlaojczyzny a rodzajem samobojstwa popelnianym dla kraju, ktoryz kazdym dniem staje si~ coraz mniej naszym krajem. Bardziejniz innym ta perspektywa zagraza chrzescijanom... W okresachgwaltownych kryzysow decyzje Sq w r~kach tych, ktorzy Sq uzbrojeni,nawet jesli stanowiq mniejszosc... Wczoraj walka toczyla si~w imi~ spraw y arabskiej, Palestyny, praw ludow do samostanowienia,w imi~ spra,wiedliwosci spolecznej i innych hasel akurat popularnyC'hw trzecim swiecie i wSr'od milosnikow trzeciego swiata.Hasla te stopniowo, poprzez sposob, w jaki si~ nimi poslugiwano,oproznialy si~ z tresci. Dzis walka toczy si~ dalej, prowadzq jq cisanti ludzie, zlqczeni przez prawie te same sojusze, ale rna ta walkaJUZ inne dblicze, przerazajqce, sredniowieczne, anachroniczne.R~ce, ktore zabijajq, rabujq, podpalajq, czyniq to w im i ~ Bogai najbardzie j odpychajqce j konfesyjnosci. Przekonania religijne wogole, a islam w szczegolnosci, manipulowane przez S y r i~ , Irani Izrael zlqczyly s i~ z nietolerancjq, nienawisciq, rozbojem i pozaramiku wi~k s z e j chwale Boga, Allacha, ktorego zdradzily i przemienilyw mord e rc ~; z Jego imieniem utozsamiono v e nd e tt ~.242
ZOARZENIA - KSI~2:KI - LUOZIEMilicje chrzescijanskie popelnialy masakry, kiedy mialy takieokazje i wielokrotnie bylo to p()1tt~piane przez srodki masowegoprzekazu. Ja tez te masakry pot~pialem i b~d~ je pot~pial w przyszlosci.Dla mnie, wczoraj, dzis i jutro nie ma rzezi, kt6rq moznaby rozgrzeszyc, ze wzgl~du na jej· autora. Pragn~ tylko, aby ci,kt6rzy pot~piajq jednych, mieli od wag~ pot~pien i a drugich w sposobrownie zdecydowany, i aby w stosunku do wszystkich stosowanorownq miar~...Jak wierzyc w tolerancj~ i jak j'l praktykowac, gdy integrystyczneotoczenie u waza nas za intruzow, chociaz wspolnoty chrzescijailskiezyly tutaj na dIu go pr zed przyjsciem islamu?... Chrzescijanin-maronitastal si~ dla wielu naszych rodakow, a takZe niekt6rychEuropejczykow, czasami w wyniku ignorancji, czasamipoprzez zlq wol~, synonimem zwolennika podzialu kraju, faszysty,sojusznika Izraela, agentem imperializmu.,. Odkqd chrzescijanielibanscy zyjq z nozem na gardle, G..zw.j ~ si~ z nimi solidarny. Tasolidarnosc nie wymazuje ich bl~do w ani masakI', za ktore Sq odpowiedzialni...Jest czas, aby wszyscy zdali sobie spraw~, ze walkaz hegemoniq, aby byla wiarygodna, musi obejmowac takze wyrzeczenie si~ wlasnych dqzen d o sprawowania hegemonii".* Wszystkie prawie polskie czasopisma zamiescily materialy zwiqzanez czterdziestq rocznicq dwoch wielkich czynow zbrojnychostatniej wojny:Bitwy 0 Monte Cassino i Powstania Warszawskiego.Przeglqdajqc pras~ zagranicznq nie sposob podzielac wypowiadanegoczasami wrazenia 0 systematycznym pomniejszaniuprzez cudzoziemskie publikacje udzialu Polakow w zmaganiachz Trzeciq Rzeszq. Wsk;azac moma tu na kilka sposrod licznychprzykladow. Znane pismo jezuitow wloskich, "La Civiltll Cattolica"w numerze lipcowym zamieszcza obszerny artykul piMa ojca J6zefa' Sikorskiego SJ, poswi~cony bitwie a Moote Cassino. Opowiadaon 0 przebiegu poszczegolnych jej faz, a znacznq uwag~przywiqzuje do tego, co podtytul okresla RzeczywistoSciq i symbolempo czterdziestu latach. Odnosi si~ to przede wszystkim dopolskiej perspektywy, bo gdzie indziej symbol ten nie ma do dzistak zywego znaczenia. "Trudno jest sobie wyobrazic wi~ksze zaangazowaniewoli, wi~ksz q walecznosc i odwag~; nie mozna przekroczycmiary poswi~cenia i ponoszortych cierpien" pisze HenriMichel w zajmujqcym calq kol u mn~ "Le Monde'u" (5- 6.VIII.1984)artykul.e, 0publikowanym z okazji Powstania WaI'szawskiego.Oprocz opisu wydarzen zawiera on obszernq analiz~ og6lnej sytuacji,kt6ra bardziej n iz h ezposrednie okolicznosci prowadzonych243
ZDARZENIA - KS I~ KI - LUDZIEwalk, zdecydowala 0 charakterze politycznej i militarnej kl ~ski .W "Temoignage Chretien" (6-12.VIII.84) 0 Powstaniu Warszawski~cztery peIne strony. przypomnienie przebiegu, relacje swiad kow, analiza .polityczna. "L'Osservatore della Domenica" (tygodniowydodatek d o "L'Osservatore Romano") z 5 sierpnia jest prawiew calosci p os wi ~con a Powstaniu. Podstawowy tekst jest pioraWhidyslawa Bartoszewskiego.Warszawski "P rzegl'ld Katolicki" (nr 6) zamieszcza n iezmierniedoniosle, bo rzadko w taki sposob podejmowane, rozwazania TomaszaStrzembosza. "Co oznacza siowo powstanie? Co oznacza onow wymiarze ludzkim? P ows tanie to walka, to zabijanie - ale czytylko walka z wrogiem? Powstanie to przede wszystkim decyzja.Decyzja d ramatyczna. Z czego ona wyrasta? I co rowi powstaiicaod zoinierza? P owstaniec to czlowiek skrzywdzony. Czlowiek, ktoregopozbawiono ojczyzny. Cz~s to nie tylko niepodleglego paiistwa,ale takze prawa d o uwazania s i~ zaczlonka okreslonegonarodu, do tOZsamosci, do osobistej i spolecznej wolnosci. To czlowie~podlegajqcy na co dzieii przemocy.201nierz bije si~ na rozkaz. Walczy 0 honor kr6la, 0 r ozszerzeniegranic, 0 lupy, aby odeprzee napad. Zostal zmobilizowany· czyzwerbowany, dano mu broil, dostal rozkaz. Powstaniec zawszewalczy 0 sprawy egzystoocjalne, podstawowe. Sam sobie to nakazaLWalczy ochotniczo. Jego decyzja wyras ta z dot kliwego poczuciabniku, braku tak d alece dojmuj'lcego, ze zqdaj'lcego zmia- ·ny poloiooia za kazd q ce n ~ . Z uczucia zniewolenia, z braku poszanowaniawolnosci i godnosci, tej osobistej i tej zbiorowej, cz~ sto takze i braku chleba. Na jcz~s ciej z braku i wolnosci, i chleba,i godnosci. A wi~c tego, co uwaza si~ za najwazniejsze. Odczucietakie m usi bye bardzo silne, bardzo dojmuj'lce, dojrzewae od dawna,bo decyzja wywolania powstania, a moze jeszcze bardziejwzi~cia udzialu w powstaniu jest za wsze bardzo trudna. Niezawsze musi bye szaleilcza - zawsze ie~t trudna.Trzeba wyjse z cieplego d omu, z codziennosci znanej i przez tobezpiecznej. Trzeba wyjse poza siebie samego, narazie n a ogromneryzyko cierpienia i smierci. Trzeba samowolnie porzude codziennybyt, n~dzny - ale trwaj'lcy. Trzeba zdobye si~ na dodatkowywielki wysilek. Trzeba zdobye si~ n a odwag~. Trze'ba sprzeciwiesi~ zlu. Powstanie 1863 r oku... Mlodzi szli nie tyle zabijae, ileofiarowywae siebie. Ale powstania nie zawsze musz'l bye zwiqzanez zabijaniem. Tlum d emonstruj'lcy z krzyzem i chor'lgwiami naPlacu Zamkowym w 1861 r . byl w istocie tlumem powstailczym,ktory n ie zabijal n ikogo... Gdyby w decyzji powstailczej nie bylotego odrzucenia siebie, owej ofiary i tego zrywu ku wartosciom,droga dw6ch 110wych s wi ~ tych : Brata Alberta i ks i~d za Kalinow244
ZOAR ZENIA - KSIft)2KI - LUOZIEskiego nie moglaby bye d rogq poprzez slu zb ~ powstanczq do sluzbyBogu. A Powstanie Warszawskie mialo szczeg6lnie duzo aspektowwalki ze zlem i szczegolnie duzo ofiary...Misterium, ktore odbywa si~ co roku na Cmentarzu Wojskowym,rna swoje g l~bo k ie korzenie ... w tym dziwnym dniu 1 sierpnia,kt6ry nas jednoczy wspomnieniem tamtych strasznych , a jednak- smiem to napisae - p i ~k ny ch dni; kiedy bylismy lepsi,kiedy bylismy sobq, kiedy jakze . c z~s to nie nienawiSe, a milosezwyci~ z al a w polskim »zmaganiu sumien «".* "Dyskryminacja rasowa jest zlem bez wzgl~u na to, kto, dlaczegoi w jaki spos6b jq uprawia" mowil Jan Pawel II w przemowieniudo korpusu dyplomatycznego w Nairobi, w maju 1980roku. Takie zdecyd owane stanowisko K osciola katolickiego wobecproblemu dyskryminacji rasowej stawia go w konsekwencji wr z~ d zie jednego' z najbardziej zdecydowanych przeciwnikow poludniowoafrykailskiegosystemu apar theiciu, kt6ry jest dzis dlacalego swiata najbardziej oczywistym symbolem takiej dyskr yminacji.Audiencja papieska udzielona w maju tego · roku premierowil'zqdu Poludniowej Afryki nie tylko nie oznacza zadnej w tymwzgl ~d zie zmiany, ale przeciwnie, stanowila o k a zj ~ do pelniejszegoprzedstawienia punktu widzenia Stolicy Apostolskiej, co podkreslabardzo szczegolowy, jak na zwyczaje dyplomacji watykanskiej,komunikat opublikowany nazajutrz po te j wizycie. Mimobardzo ostrych konfliktow (ich wyrazem bylo m . in. przetrzymywaniew w i ~zieniu przez ponad pi~e miesi~cy ks. SmangalisoMkhatshwa, sekretarza generalnego Konferencji Episkopatu PoludniowejAfryki) zarysowala s i ~ na horyzoncie pewna mozliwoseprzemian w twierdzy apartheidu.Arcybiskup Durbanu, ks. Denis E. Hurley OMI (nazwany skqdinqdkiedys przez premiera Both ~ "zb rodniarzem wobec cywilizacjibialych"), ktory problem Polud niowej Afryki, gdzie cztery i p61miliona Bialych - w imi~ rasy i w i~zi spolecznej - sprawujepolitycznq i s polecznq wla d z~ nad ponad dwudziestu milionamiCzarnych widzi szczeg6lnie ostro, Alan Paton (znany u nas z tlumaczeniajego ksiqzki Placz, . ukochany k ra ju), Nadine Gordimer(pisarka poludniowoafrykanska zysku jqca na swiecie coraz wi~k SZq s law~ , istniejq taki:e polskie tlumaczenia je'j powiesci), zdecydowaniprzeciwnicy apartheid u, wskazujq w swoich artykulachi wywiadach na istnienie pewnej szansy zmian .Alan Paton ("The Tablet", 11.8.1984) pisze: "Chrzescijanie 245
ZOARZENIA - KSII\ZKI - LU'OZIEAfrykanerzy zbyt dlugo 0 wielu sprawach milczeli i wiedzq 0 tym.Teraz jednak coraz wi~cej jest takich, ktorzy Sq sklonni powqtpiewaew to, ze Bog sprzyja segregacji rasowej. Wzrasta liczbatych, co ' sklonni Sq sqdzie, ze nie da si~ usprawiedliwie tego, couczynili innym ludziom. Ci Afrykanerzy, kt6rzy rzeczywiscie modlqsi~ i rozwazajq swoje obowiqzki chr zescijan, zgadzajq si~z tym, ze trzy wieki podboj6w gl~boko znieksztalcily ich religi~i przeksztalcily jq w religi~ walki 0 przetrwanie a nie religi~milosci. Sq oni, jak bez wqtpienia my wszyscy, wi~in ia mi historii,ale wiedzq 0 tym, ze Ewangelia powinna bye wyzwoleniem oddeterminizmow historii. Oczywiscie jednq rzeCZq jest 0 tym wiedziee,a zupelnie innq przyjqe to wyzwolenie". Posuni~c ia rzqduBothy, przyznajqce bardzo ograniczone prawo do reprezentacjipolitycznej Hindusom i "Kolorowym", Alan Paton tak kome.ntuje:,,Jego najzagorzalsi krytycy powinni pami~t ae 0 jednym, 0 tym,ie pan Botha popelnil niewybaczalny dla nacjonalisty grzech: wywolalpodzial w obr ~bie Pamii Narodowej".Arcyb'iskup Durbanu pisze: "Czlowiek jest z natury istotq powolanqdo iycia w spolecznosci. Prawda ta nie realizuje si~, jeielisi~ przypisuje falszywe z,naczenie rasie; narodowi lub nawet religii.Tu tkwi problem Poludniowej Afryki... Moie nie naleiy przypisywaeRepublice Poludniowej Afryki wszelkiego zla, ktoregodoznaje Czarna ludnose, jednak polityka RPA, jej prawodawstwoi krotkowzrocznose jest odpowiedzialna za wiele rzeczy. PoludniowaAfryka z pewnosciq nie rna w swiecie monopolu na niesprawiedliwose.Bezprawie w Poludniowej Afryce nosi jednak na sobieszczeg61ne piE:tno i dochodzi do przeraiajqcych rozmiar6w. JakoKosciol tego kraju rnusimy zatem zajqe si~ tyro bezprawiemze szczegolnq troskq i odpowiedzialnosciq... Dzis przynajmniej jestjasne, ie dotqd iI1ikomu n ie udalo si~ jeszcze wsb zae skutecznejdrogi do rozwiqzania tego iyciowego problemu, jakim Sq stosunkipomi~dzy Bialymi a Czarnq wi~kszo s ciq.. . Moina sobie latwo wyobrazie,ie lokalne akty gwaltu przerodzq si~ w dlugoletniq, wyni'Szczajqcqwojn~ ". Przewodhiczqcy Konferencji Episkopatu RPAmowi dalej: "z d rugiej st rony bardzo obiecujqcq okolicznosciq jestpowstawanie czarnych zwiqzk6w zawodowych. Wprawdzie ichdzialalnose mo,ze n rubrae cech politycznych i doprowadzie do rewolucji,ale nowe zwiqzki mogq te.i bye akceptowane przez menadierowi przedsi ~ biorc6w jak o partnerzy, a to mogloby doprowadziedo cudu pokojowego rozwiqzania" ("Misyjne Drogi", 3/1984).Pisarka, Nadine Gordimer w rozmowie z D. O'Grady ("The Tablet", 4.8.1984) wyraia ostrowie podobnq opini ~ : "Jakie Sq nadzieje?Nasze niepewne jeszcze nad'zieje zwiqzane Sq z powstaniemzwiqzk6w zawodowych. Nieco ponad dwa lata temu przemy246
ZDARZENI A - KSII\! KI - LUDZIEslowcy, zaniepokojeni mnozeniem s i~ dzikich strajk6w, zmusilirzqd do wyrazenia zgody na pozwolenie Czarnym organizowaniazwiqzk6w zawodowych, mimo zakazu tworzenia partii politycznych.Przedtem, jeSli wybuchl stra jk, mozna 'bylo stra jkujqcychzaladowae n a ci~ zar6 wki , odwieze do ich wiosek i zastqpie nowymi.Tak zdarzylo siE; na przy'klad kilka 1at temu, kiedy zbuntowalysi~ sluiby oczyszczania miasta w Johannesburgu. Teraz mamyna dz iej~, ze czami zwiqzkowcy rE:kami i nogami b~dq glosowae,zmuszajqc do podnoszenia zarobk6w i polepszania warunk6w zycia,co z ko1ei przyniesie korzystne zmiany spoleczno-polityczne.Nie wiem tylko, czy zmiany te wystarczq dla dokonania pokojowej re"Yolucji". .Jeden z waznych, nowopowstalych murzynskich zwiqzk6w zawodowychw RPA nosi nazw ~ "Solidarity".* We wszystkich epokach istniejq swois te znamiona zywotnosciKosciola, oznaki 0budzenia si~ w spolecznosci wiernych dynamicznychsil, ktore kazq przekraczae. zwykle ramy praktyk religijnychi wypelniania podstawowych nakaz6w moralnych. Z jednej stmnyvvyrazem tego zycia Kosciola jest szczegolny rozwoj dziel chrzescijanskiegomilosierdzia, heroiczna cz~sto troska 0 najslabszychi najbardziej potrzebujqcych pomocy oraz od\vazne i hojne wypelnianienakazu misyjnego. Z drugiej strony jest swiadectwo heroicznejwytrwalosci w czasach przesladowan i CZ E:sto rownie odwainejwytrwalosci w poszukiwaniu form zycia calkowicie oddanegoBogu, zycia bezustannej modlitwy."Tutaj ludzie silni mogq siE: zgromadzie" - powiedzial swiE:tyBrunon, kiedy w 1084 roku odkryl w Alpach masyw WielkiejKartuzji i zdecydowal si~ zalozye klasztor. I od tego czasu, pomimokatastrof, rabunk6w i okres6w przemocy gromadzq si~ natej sw iE:tej g6rze ludzie pragnqcy nieprzerwanie stae przed Bogiem.DziewiE:esetna rocznica zalozenia jednego z najsurowszychzakon6w w zachodnim ch rzesci janstwie, kartuzji nigdy nie reformowanejbo nigdy n ie zdeformowanej, jak po wiada juz prawieprzyslowie, pr zyniosla sporo material6w prasowych, wyraza jqcychtakze wspolczesny wzrost zainteresowan zyciem kontemplacyjnym."Odnalazlem m6j ideal. Wiem gdzie c h c~ , gdzie mogE:, gdziepowinienem dojse. Przedtem kroczylem nie znajqc celu, napotykanetrudnosci m ~ czyly mnie i odbieraly odwag~ . Teraz wiem, i nie juzmnie hie zatrzyma. Nie znajd~ juz odpoczynku dop6ki nie odnajdE;Boga w n a jwi ~ kszyc h glE:biach mego sere a". Przepisuj ~ te slowa247
ZDARZ ENIA - KSllltKI - LU DZIEanoRimowego kartuza z "La Vie" (21- 27.6.1984), zacytowane tamza ksiqzkq Amour et Silence. Z "Temoignage Chretien" (2026.8.1984) przepisuj~ rodzaj wyznania, opis zycia kartuza nalezqcegodo malej, niedawno zalozonej wsp6lnoty. "To, co mnie pociqgn~lo tutaj, to atmosfera prostoty. Dziesi ~ e pustelni rozrzucOOlychw lesie, odizolowanie, kt6re zast ~ puje klauzur~, gdzie kaidy prowadziswoje iycie pielgrzyma. ZredukowaliSmy nasze potrzeby dotego, co konieczne. K ai da pustelnia sklada si~ z jednego poml.eszczenia0 rozmiarach pi~ciu metr6w na dwa, bez w ody bieiqcej,elektrycznosci i telefonu. Mamy jeden rower i jeden motorowerek,ui ywamy je w ra:z;ie koniecz,nosci (lekarz, dentysta ...), niewielkqb ibliotek~, moiliwie prosty ubi6r i pokarm. Posr6d pustelnijeden dom wspolny, skladajqcy si~ z dw6ch pomieszczen:kaplicy b~qcej tei mi~jscem n aszych wsp6lnych spotkan orazbiblioteki sluiqcej zarazem jako refektarz dla jednego wspolnegoposilku, w il1 iedziel~ . Nie ,chcemy przez to wszystko wyraiac odrzuceniap o st~pu , chcemy tylko traktowae to jako sposob uwolnieniasi~ od wielu ograniczen, swiadectwo, ze w naszym konsumpcyjnymspoleczenstwie moilna tez zyc zadowalajqc s i~ byle czym,dzielic to niewiele,ktore si ~ ma i w ' ten sposob ise drogq J ezusaubogiego i biednego.Na zycie zapracowujemy sami, wyplatajqc i naprawiajqc krzesla.Kaidy z nas pracuje w ten s posob samotnie przez cztery godzinydziennie, dodajqc do tego ws'zystkie czynnosci codziennezwiqzane z gotowaniem, praniern, reperowaniem odzieiy, uprawia. niem ogrodu. Nasz dochod jest znacznie niiszy od minimalnychzarobk6w -robotnika. Co szesc mi es i~ c y podliczaiffiY dochody i wydatki,przekazujqc to co 'Zosta je na pomoc dla trzeciego swiata lubosob, 0 kt6rych wiemy, ze Sq w potrzebie. Nie przyjmu jePlY iadnychdarow ani spadkow, gdyz cz~ s to byly w przeszlosci okazjqdo bogacenia si~ wspolnot zakonnych . Nie zdolalismy tylko zrezygnowaecalkowicie ze stypendi6w mszalnych... .Pociqgm;la mnie tutaj w ielka swoboda, z jakq kaildy organizujeswoje iycie, swoj czas modlitwy, lektur, pracy i odpoczynku...Swi~ty Brunon, jak Chrystus, nie zostawH reguly, tylkoswiadectwD swego zycia... Spotykamy si~ r azem codziennie ranowok6l Eucharystii i w ieczorem na czas wsp6lnej modlitwy. Litur gia nasza jest prosta i mozliwie pozbawiona ozd6b, wyraia naszecod'zienne iycie, rodzi si~ w milczeniu i pozwala n am w r6cie domikzenia. ... Nie moglibysmy i ye samotnie i w milczeniu , gdybynie bylo chmescijan zaangai owanych w samym sercu . swiata. Kilkaczasopism przynosi nam wiadomosci o ich iyciu. Jeden z bracima zlecone czytanie tygodnika ... P och odzqc sam z prostego srodowiskaznalazlem tu taj miejsce, w k t6rym mog~ przezywac wezwa248
ZOARZENIA - KSI1\2KI - LUOZIEnie do zycia ko,ntemplacyjnego wierny i moim korzeniom i moimnajgl ~bszym pragnieniom".* Od kilku miesi~cy odkladalem opowiedzenie tu taj 0 "DziwnymBozym Wlocz~dze ", kt6rego zycie w ksiqzce pod takim tytulem(Strange Vagabond of God) opisal dawny jego towarzysz - oficerze slynnych w Anglii oddzial6w Gurk6w, potem najblizszy przyjaciel,jezuita, ojciec John Dove. Prz ytocz~ tuta j fragmenty je'j .omowienia, ktore zamiescil "The Tablet" (3.3.1984), widzqc w niejswiadectwo wzrastania w materialistycznym i poch l on i ~tym sobqspoleczeri.stwie zainteresowania lekcjq, ktorq przynosi to zaklocajqcespokoj ale zarazem mowiqce 0 cZymS waznym zycie 'DziwnegoWlocz~gi '. Po·srod tego spoleczeti.stwa rozpoczql on swojqpielgrzymk~ ."John Bradburne byl Anglikiem zast rzelonym przez nieznan ychsprawcow we wrzesniu 1979 w czasie rodezyjskiej wojny domowej.Cialo jego znaleziono przy drodze, niedaleko od osiedla tr ~dowatych w Mtemwa, ktore przez kilka lat bylo jego domem. Pojego smierci mialo miejsce dziwne wydarze.nie. W czasie pogrzebu,t uz przed koncowym blogoslawieti.stwem, trzy krople swiezej krwisply n~ly z jego trumny. Trurnn~ otwofzono, nie znaleziono niczego,co mogloby wyjasnic ten fenomen, ale okazalo si~, ze cialonie przedstawia iadnych ozmak rozkladu. Przed pogrzebem wykorzystanookazj~, aby ubrac cialo w habit Trzeciego Zakonu swi~tegoFranciszka, wypelniajqc w ten sposob jedno z trzech pragnien,'kt6re wyrazil na dlugo pl'lzed smierciq: sluzyc i mieszkac wsrodtr~dowatych, umrzec jak m~czennik i bye pochowanym we franciszkanskimhabicie.Ta hlstoria brzmi jakby byla przepisana z Kwiatk6w 0 sredniowiecznychs wi~ty ch, ale tym razem znain dobrze kilku sposrodglownych swiadkow (pisze John F . X. Harriott) i nie nalez'! onedo os6b latwo widujqcych duchy. Ponadto jest to tylko najbardziej uderzajqcy sposrod wielu znakow i d ziwnych zjawisk, ktorenaznaczyly zycie Johna Bradburne'a i lllialy miejsce po jego gwaltownejsmierci... Na progu swojej kariery, w jezqcych wlosy okolicznosciachdokonal ucieczki z Malajow w czasie inwazji japoti.skiej, a potem dalej brat udzial w wojnie. Po jej zakoti.czeniu powl'ocildo Anglii, zostal katolikiem i przez dlugi czas w ~ d row alod klasztoru do klasztoru, od zakonu do zakonu , od kraju do kraju,szukajqc swego prawd ziwego powolania. Odnalazl je wreszciejako jakby-zakonnik na wygnaniu, w Afryce; 'Z poswi~ceniem -slu249
ZOARZENIA - KSIII!KI - LUOZI EZqC potrzebom 80 tr~owat Y'c h, a jednoczesnie wypelniajqc suroweobowiqzki codziennego odmawiania godzin kanonicznych, dtugieokresy posw i ~cajqc samotnej modlitwie, ,praktykujqc skrajneub6stwo i surOWq ascez~. \Jak si~ okazuje, w sprawach materialnych by! niepraktyczny,nie interesowaty go codzienne wiadomosci i bieg wydarzen,niewiele czytal poza Pismem Swi~tym i Szekspirem orazChmura, Niewiedzy, ale by! mHosnikiem muzyki i poezji... Nie budzizdziwienia, ze niezr~czny w obchodeeniu si~ z przedmiotami,byl niezwykle utalentowany, kiedy mia! do czynienia z zywymistworz€niami i - zwlaszcza w jakikolwiek spos6b zranionymi ludzmi. W zadnym razie n ie byt ponurym samotnikiem. Zawierali utrzymywa! scisle przyjaznie, w,zbudzal g!~bokie przywiqzaniei podziw, kt6re przebijajq przez wspomnienia 0 nim... SHq, kt6rago podtrzymywala byla milosc!. Nie nalezal do tych pelagianskich,muskularnych chrzescijan, ktorzy wznOSZq si~ do Boga poprzezsamq surowose swojej pokuty, umartwien i wystudiowane praktykowaniecn6t. W pewnym sensie, lIlieurnartwionego - jeslimozna uzye tego terminu - doprowadzila do swiq'tyni nie surowadyscyplina ale jego pragnienie, jego milose Boga. Jesli by! jasniejqCqduchowosciq, ·to by! tez upadlym czlowi€kiern, i nie jest tonajmniejsze co w lIlim pociqga.. . Dzieje jego zycia Sq dalekie odvvszystkiego, co przeci~tny chrzescijanin, przeci~tny zakonnik rn6g1by dla siebie wyobrazie. Ale jego up6r w poznawaniu woli Ojca,jego ciqgle uczenie si~ Boga i nieustajqce oddanie si~ rnodlitwie,wsp6lczucie dla biednych i wszystkie praktyczne uczynki, kt6rewyplywaly z je:go rnodlitwy, to wszystko rna uniwersalne zastosowanie. Tak sarno jak jego milose do stworzenia i oderwanie odrzeczy rnaterialnych".24- 28 sierpien, 1984.KrzYlztot SliwinskiPANSTWO BIUROKRATYCZNE A POST~P Problem ustanowienia ustroju spoleczno-gospodarczego, kt6rywreszcie uwolnilby ludzkose od trapi q'cych jq zm6r niesprawiedliwosci,ucisku i braku perspektyw zaprzqtal od wiek6w uwag~ lu250
Z DARZENIA - KSI ,,2:KI - LUDZ IEdzi. Recept bylo· wiele. Wsr6d lewicy ,przewazyia mysl, ze jedyniesluszna droga wiedzie poprzez nacjonalizacj~ podstawowych srodkowprodukcji i przyznanie decydujqcego glosu panstwu jako organizatorowi zycia spolec,zno-gospodarczego. Liczne prognozy,ubrane w sza ty naukowosci, kreslily obrazy nieskr~powanego rozwojui p o s t~ pu . Wizje te przekonywaly logicznosciq argumootacji,a przeciez istnialy dane ,poddajqce w wqtpliwosc ten optymizm.Histo ria dostarcza licznych przykiadow systemow spoleczno-gospodarczych,w ktorych panstwo uzyskalo dominujqGq pozycj~, np.starozytna Me zopotamia, Egipt, Chiny, Iudie czy Ameryka. W mysllinearne j koncepcji rozwoju systemy te u jmowan e byly jednakjako pr ze jaw wczesnego etapu rozwoju ludzkosci - tzw. azjatyckiegbsposobu produkcji. A przeciez dokladne zbadanie wspomnianychanalogii ma ogromne znaczenie. Umozliwia zapoznanies i ~ z dziala,niem systemu, w ktorym panstwo monopolizuje zyciespoleczne i gospodarcze. Wielka perspektywa czasowa, np. w Chinachblisko dwa tysiqce lat, daje szans~ przesledzenia systemurowniez z perspektywy procesow dlugiego trwania.Zebrane w tomie Wielkie miareczkowanie eseje Josepha Needhama1, poswi ~ con e nauce i spoleczenstwu w Chinach i na Zachodzie,stawia jq przed czytelnikiem frapujqce pytanie, na kt6re odpowiedzmoze miec duze znaczenie dla planowania dr6g rozwoju spoleczenstw: "dlaczego jlzjatycki biurokratyzm najpierw faworyzowalrozw6j wiedzy przyrodniczej i jej technicznego wykorzystaniadla dobra ludzi, a p6z.niej Q:ahamowal rozw6j nowoczesnejnauki w przeciwienstvvie d o feudalizmu europejskiego, kt6ry takirozw6j popieral, a kt6rego rozpad wytwor zyl nOWq, merkantylnqo rgan!za c j ~ spoleczenstwa"?Niewqtpliwie pomi~ dzy II w. przed Chr. a XIV w. po Chr. cywilizacjaAzji Wschodniej ° wiele sprawniej niz europejska wykorzystywalaw ie dz~ przyrodniczq do cel6w praktycz'nych. Jaka b ylatego pr zyczyna? Needham widzi jq przede wszystkim w specyficestruktur spoleczno-gospodarczych oraz ideologicznych. Inne czynniki,np. geograficzny czy j~zykowy, Sq zdaniem autora mniejwazne, jakkolwiek r6wniez ob j~ te analizq. W p6znej starozytnoscii sredniowieczu, jak udowadnia Needham, system spoleczny i ekonomicznyw Chinach - znany pod nazwq "feudalizmu biurokratycznego",azjatyckiego biurokratyzmu" lub "wschodniego despotyzmu"- byl bardziej racjonalny niz w Europie, a to za sprawqbiurokracji zar zqdzajqcej panstwem. Wbrew zdaniu wielu uczonych, Needham nie ocenia negatywnie aparatu urz~dniczego . Wr~cz! Joseph Needham, Wle!kte m l ar eczk owante. Nauka '\ spoleczenstwo w Ch!nach t na Zachodzte, PIW, Warszawa 1984.251
l DARZENIA - KSIII2:KI - LUDZIEprzeciwnie, poprzez nab6r najwybitniejszych umys16w (karierau r z~dnicza byla powszechnie akceptowanq drogq sukcesu) administracjastanowHa "doskonaly instrument organizacji spolecznej".Naukowcy, inzynierowie i rzemieslnicy, b~dqcy z reguly pracownikamipanstwowymi, zajmowali wysokq po 'zycj~ w spoleczenstwiechiilskim. Pailstwo bardzo poma,galo w 'badaniach naukowych- w~noszono obserwatoria astronomiczne, publikowano encyklopedie,organizowano wyprawy naukowe. Bodzcem do wieluwynalazk6w, np. sejsmografu, bylo dqzenie biurokracji do przewidywaniapewnych wydarzen. W rezultacie Chiny, a nie Europa,jak utarlo si~ slldzie, w okresie od II w. przed Chr. do XIV w.po Chr. byly wyl~garniq wielu podstawowych wynalazk6w.Needham zafascynowany eywilizaejll chinskq obala szereg mitowwykazujllc, ze chodzilo nie tylko 0 proch, papier ezy druk.Do "wspanialych naukowych i technicznych dar6w, ktore Chinyofiarowaly swiatu" zaliczye moma fizyk~ magnetycznll i kompasmorski, wsp61rz~dne astronomiczne i instrumenty astronomiczne,zegar mechaniczny i otwartq kosmologi~, wykorzystanie sHy zwierz~cej(strzemiona i barkowa uprzqz konska), energii wodnej (pastransmisyjny, nap~d lancuchowy, korba i struktura maszyny parowej),taczki, technologi~ zelaza i stali, rbudowanie most6w, gl ~bo kie wiercenia, wynalazki zeglarskie (ster w stewie rufowej, ozaglowanies>ztakslowe, lodzie z kolami lopat~ owymi , pomieszczeniawodoszczelne ).POCZqwszy jednak od XIV w. w Chinach nastqpil reg,res; gwaltownypost~p w nauce i technice mial natomiast miejsce w Europie,gdzie narodzHa si~ nowoczesna nauka 2. Czynniki sprzyjajqcepost~powi w nauce Needham widzi w wysokiej pozycji spolecznejkupc6w ,oraz w demokraeji. "Mimo wspanialosci starozytnej filozofiichinskiej i znaczenia technicznych odkryc, dokonywanychprzez Chinczyk6w w calej p6zniejszej historii, chinska cywilizacjawlasciwie n ie mogla rozwinqe nowoczesnej nauki i technlki, poniewazspoleczenstwo powstale w Chinach po okresie feudalnymbylo nieodpowiednie do takieh przedsi~wzi~c " (5. 192). Winowajcqbylo nie tyle spoleczenstwo, ile ramy organizacyjne, w jakie zostalouj~te w epoce cesarskiej. Negatywne efekty ust.roju azjatyckiegobiurokratyzmu wywolane byly monopolistyeIDq pozycjq 'aparatupanstwowego.I Zdaniem Needhama n owoczesna nauka narodzlla slE: w Europle W okresierenesansu, w czasach Galileusza. "... P owstaly podwallny struktury nauk przyrodniczychobecnie uprawianych, a mianowicie przykladanle hipotez matematycznychdo natury, peine zrozumienie i wykorzystanie metody eksperymentalneJ,rozr6znienie mi.;:dzy jakosciami pierwotnymi i wt6rnymi, geometryzacjaprzestrzeni, przyj.;:cie m echanlcznego modelu rzeczywistosci" (s. 10).252
ZOARZENIA - KSIJ\ZKI - LUOZIEW systemie, w kt6rym wlascicielem ziemi byl cesarz, istnialyznacjonalizowane manufaktury soli i zelaza (w okresie dynastiiHan funkcjonowal r6wniez pailstwowy Uvzqd Napoj6w Alkoholowych),organizowanie produkcji, a takze obrona terytorium, wznoszeniei 'konserwacja budowli publicwych (m. in. kanal6w irygacyjnych)wymagalo rozbudowanego aparatu pailstwowego. W rt!kach biurokracji znajdowaly sit! faktycznie podstawowe srodkiprodukcji, co gruntowalo jej dominujqcq pozy
ZOARZENIA - KSI1!ZKI - LUOZIEprawda, w Chinaeh funkcjonowal pewien typ demokracji, np. ludzienizszego pochodzenia mogli zdobye wyksztalcenie i zajqc wysokiemiejsce w aparacie pailstwowym, demokratycwy charaktermiala rawniez zasada niedziedziczenia pozycji spolecznej, "ale tegospeeyficznego typu demokracji, towarzyszqcej zdobyciu wladzyprzez kupcaw, tej rewolucyjnej demokracji zespolonej ze swiadomosciqprzemiany technicznej, tej ehrzescijailskiej, indywidualistycznej,reprezentatywnej demokracji z calq jej dzialalnosciq agitacyjnq'" Chiny nigdy, ai po nasze czasy nie znaly" (s. 170).Negatywnq rol~ odegrala takie panujqca ideologia. Ludzie two··rZqcy biurokracj~ (urzt;'dnicy, doradcy, ministrowie) io konfucjanisci.Poniewai partia konfucjailska rzqdzila w Chinach ponad d watysiqce lat (illlne systemy np. taoizm, znajdowaly s i ~ w opozycji),moina mawie 0 "pailstwie mOiIlopartyjnym". Needham nie szukajednak przyczyn stagnacji ·cywilizacji chiilskiej w filozofii konfucjailskiej,stawia natomiast pytanie: dlaczego w cywilizacji ehil1skiej dominowal wlasnie konfucjanizm? Wydaje s i ~ jednak, ze niemoina koncentrowac uwagi wylqcznie na strukturach spolecznogospodarczych,jak zaleca autor, unikajqc jednoczesnie oceny skutkawfunkcjonowania okreslonej ideologii. W rzeczywistosci mamyprzeciei do czynienia ze wzajemnym oddzialywaniem wspomnianychczynnik6w.Szkol~ konfucjailskq charakteryzowalo podejscie racjonalnei etyczne. Zajmowaia si~ doczesnym zyciem ziemskim, zbudowaniemtaldej etyki spoIecznej, ktara pokazywalaby w jaki spos6bistoty ludzkie moglyby zye wspalnie w szcz~sciu i harmonii w ramachspoleczel'lstwa. Zdaniem konfucjanist6w naiezalo oddzfalywacna Iud perswazjq a nie straszye go uzyciem b roni. Taka postawauwarunkowana byia niewqtpliwie poz l-omem techniki militarnej- kusza w r~kach ludnosci wobec slabych pancerzy wojska.Wynik stare m6gI bye wi~c niepewny. Istniala zatem koniecznoseutrzymywania klasy "sofistaw", jak lch okresla Needham,zadaniem kt6rych bylo gloszenie chwaly i cnat wladcy i gromadzeniew ten sposab wokal niego ludu. Stqd w chil1skich tekstachklasycznych i historycznych wyst~pu jq elementy propagandy. Wokresie przed zjednoczeniem cesarstwa konfucjanisci byli rzecwikamizmian. Po obj~ciu wIadzy i zorgani2lOwaniu spoleczel1s twawedlug gloszonych zasad, zaj~li stanowisko odwrotne. Glawnymieh zadaniem bylo uzasadnianie za1et istniejqcego porzqdku i stanie na jego strazy. Dlatego tez znajdujqcy si~ w opozycji taoiscinieustannie nawolywali do odrzucenia wiedzy i mqdrosci ' kon fucjanskiej, powrotu do dawnych porzqdkaw spolecznych, zanim"vVielka Droga upadla", zanim "Wielkie Klamstwo s i ~ zac z~ l o " .C z~sto wyrazano poglqd 0 stagnacji cywilizacji chil1skiej. Need254/
ZOARZENIA - KSII\!KI - LUOZIEham przeciwnie, akcentujqc osiqgni~cia ChilIl, sklonny jest widziecspoleczenstwo w stanie spontanicznej homeostazy. Cech~ t~ traktujezresztq jako zalet~ - wytwor spoleczenstwa bardziej niz europejskieracjonalnego. Wydaje si~ jednak, ze w rzeczywistoscito nie spoleczenstwo, lecz system polityczny byl homeostatyczny,a Iud chinski 'zaplacil za to ogromnq cen~ . Systemy homeostatyczne,aby utrzymac si~ przy zyciu, podtrzymywac muszq swojqorganizacj~ wewn~trzn q , gdyz w przeciwnym przypadku grozi imzagiada. Poniewaz srodowisko zazwyczaj nie jest statyczne, niezb~dneSq odpowiednie korekty majqce na celu osiqgni~cie dawnegostanu systemu. Nie jest to wi~c post~p w peinym tego siowaznaczeniu, lecz modyfikacje 0 wielkosci rownej i kierunku przeciwnymdo zmian, ktore je spowodowaly 3. W przypadku azjatyckiegobiurokratyzmu, podnoszona przez Needhama spontanicznoschomeostazy to nic innego niz swiadome i celowe dzialanie aparatuwladzy, zmierzajqcego do zneutralizowania przemian srodowiskawewn~trznego i zewn~trznego. Wskazuje na to r6wl1iez fakt, zechinskie wynalazki, kt6re wywolywaly prawdziwe rewolucje wEuropie, w Chinach przechodzily 'prawie bez. echa. J'est to wyrazneswiadectwo sHy mandarynatu, kt6ry zdobycze nauki i technikipotrafil wprz~gnqc w sluZb~ systemu. .Kariera biurokracji i jej poczqtkowe sukcesy byly jednak zalqzkiemp6zniejszych niepowodzen. Bylo to m. in. konsekwencjqproces6w petryfikacyjnych zachodzqcych w instytucjach panstwowych.Instytucje hierarchiczne sluiq nie tylko tym celom, dlakt6rych zostaly stworzone, ale wykazujq tei swoiste prawidIowosei-kooserwatyzm, skl
ZD ARZE NIA - KSII\ZKI - l UDZIESWIAT I SCENA ANDRZEJA MAJEWSKIEGO Sztuka pragnie bye znakiem ocalenia. Jak s ic:: to udaje malarstwuAndrzeja Majewskiego? Nie spodziewajllc si ~ od swiata wi.ele dobrego,uprawia je w i mi~ wiernoSci temu, "co bylo d1rogie". Heroicznie,peten zlych doswiadczen i niedobrych przeczue.Dwa Sll podstawowe tematy sztuki Majewskiego: swiat i scena.U Sze'kspira zostaly one sprowadzone do jednego: jego teatr nazywalsi ~ The GLobe . 0 swiecie m6wi malarstwo i scenografiaMa jewskiego, ze przemija jego ,postac. Swiat krusreje, nawet jegoskaly i kamienie stajll si~ gllbczaste i przypominajll pop~kanepur chawki. Osiqgajq wtedy szczeg6lny r odzaj prawdy: vanitas vanitatum,a wi~c i nowe pi~kno , p i~kno d ru g i e, kt6re rod zi si~wtedy, gdy przemi jajq pierwsze rzeczy. Chwilo rozpadu, trwaj,jestes pi~ k n a.To, co potworne, zawsze bylo obecne w sztuce, zeby odstraszaczlo, albo zwyczajnie: jako kontrapunkt ,pi~kna . Estetyka szkieletuwyprzedzila es tetyk ~ rozkladu, ale juz w sredniowieczu g.rzesznicyrozkladali si~ zywcem 'lub po smierci, ich jelita toczylo r obactwoi plazy. W dobie renesansu gladkiej twarzyczce wnuka m ozna byloprzeciwstawic twarz dziadka z rakowatq naroslq na nosie. Leonardoobsesyjnie rysowal naprzeciwko siebie profile efeba i potwora.Swiat Boscha nie byl trawiony przez czas, lecz przez szalenstwo.Potem zacznie si~ obsesja ru1n, klasycystyczna i romantyczna,zrodzi s i ~ that sense of ruin, jak napisze w Snie Geront-ionaNewman Das Schone ist nichts, als des SchreckLichen Anfang:p i ~kno zapowiada i inauguruje przerazenie - to juz Rilke.Polacy w XX wieku wniesli wiele do tej nowej estetyki, dali jejdwie wartosci, obie antyklasyczne, przeciwstawione zyciu takiemu,jak powinno wyglqdae w pelni .rozkwitu, w fazie doskonalej. NowepiEl.lmo zostalo rozpiElte mi ~d z y dwa bieguny, rozkrzyzowane:Gombrowicz stworzyl estety'k~ niedojrzalosci, dojrzewania,i Schulz - schylku i rozkladu. .A!ndrzej Matynia wynotowalw katalogu wystawy dziel Majewskiego, jaka odbyla si ~ w Krakowiew czerwcu 1984, zdanie z Drugiej jesieni: "PiElkno j~ t bowiemchorobq (... ) jest pewnego rodzaju dreszczem tajemniczej infekcji,ciemnq zapowiedziq rozkladu, wstajqcq Z gl~bi doskonalosciwitanq d oskonalosc westchnieniem najgl Elbszego szczE:scia".Tematem wielu dziel Majewsk iego jest patologia materii, Alek256
ZDARZENIA - KSIJ\ZKI - LUDZIEsander Wat powiedziafuy tu maze: "monotonna agonia przestrzenit>.Tworczosc Majewskiego jest .gorzkq lekcjq danq wspolczesnosci'zakochanej w ciele i przedmiotach, pokiadajqcej ufnosc w rzeczachcoraz zmyslniej i pi~kniej wytwarzanych przez czlowieka.Jest to lekc'ja takze dla tych, co nieufni wobec techniki i kulturyumieszczajq swojq nadziej~ w przyrodzie: i ona psuje si~ i rozpada.Jakze trwala wydaje si~ Wyspa umarlych Bocklina w stosunkudo wysp na Turnieju czy w Latawcach Majewskiego! Czymowiqc 0 prochnieniu swiata Majewski jest tylko moralistq? Czynie zawiera si~ w tym dowod nie wprost na niezniszczalnos~ ducha?Drugim tematem artysty jest scena, teatr. Najslynniejszy wspolczesnypols'ki scenograf nie zdrad'za teatru, .gdy maluje swojeobrazy. Swiat jest na nich scenq, totus mundus agit histrionem:wszyscy jestesmy akto.rami. Na scenie majduje si~ Atanas, Uoiseaumecanique, Jom Kipur i Wir arme Leut, zeby tylko wymienic kilkakompozycji. Jest to scena normalnie wyposazona, znajdujq si~tu nawet 'zapadnie, symbole niespodzianki, brama teatralnego piekIa,krairny zapomnienia. Czasem wynurzy si~ z nich - jak wAtanasie - jakis mechankzny symbol. Nawet dziela stworzonein memoriam Bruno Schulza, a mowiqce 0 zagladzie Zydow polskichumieszcza Majewski na scenie, z wiarq, ze sztuka moze (powinna?musi?) wszystko p r zed s taw i C, zartykulowac, umiescicjak plam~ krwi pomi~dzy potrzaskanymi lawkami chederua cmentarzem, pod plotem, pod niebem z czaMych dymow i lun.Wyzej, jak mechaniczne slonce, jak zlowrozbna planeta obraca si~straszna zabawka: nap~dz.ane racami kolo... czego? Fortuny, losu,tortur? Czy jest to zegar z osypujqcymi si~ cyframi? Jakies wspomnienieswiqtecznej nocy ze sztucznymi ogniami? Tak wyglqdaWir arme Leut. Na Jom Kipur od glownego lqdu odl'ywa si~ cmentarz.Widzimy .go od tylu: Sq to plaskie dekor,acje z podporkami.Po prawej wznoszq si~ nieublagane totemy zwyci~zcow, zarazemdzidy i tarcoze, ale i one Sq cz~.sciq tteatralnej dekoracji, widzimyje z tylu z calym systemem podtrzymujqcych konstrukcji. Toprzedstawienie nie odbywa si~ dla nas, tak widzq scen~ wspolaktorzyczekajqcy za kulisami i inspkjent. Majewski chce to pokazackomus, kogo nie widac, kto zasiada na niewidzianej przeznas widowni.Majewski mowiqc 0 sztuce nie boi si~ slowa symbol. Mozna bysi~ wi~ pokusic na odgadywani'e co znaczq przedmioty, jakieumieszcza na scenie swojej tworczo.sci. Jakq funkcjE: pelniq np.p lot y zamykajqce tak cz~sto przestrzen od tylu? Czy zagradzajq. wstE:P, czy uniemozliwiajq ucieczkE:, zaslaniajq widok, czybroniq spojrzenie przed za.gubieniem siE: w niewidzialnej glE:bi?17 - ZNAK 257
ZDARZENIA - KSII\ZKI - LUDZIEWidok z okien zakopiails'kiej pracowni artysty tez jest zamkni~tyGiewontem jak dalekim murem.Malo ludzi gra na scenie Majewskiego. Ci co Sq, grajq swojeprzemijanie. Czyniq to Nie§miertelne, D'Arcy Heinemann, wspanialei smutne infantki: spiewajqce niemo plaskie ryby. Jeslibyich ojcem mial bye Veliizquez, bylby to Velazquez "troch~ dalej",gdzies w poblizu Goyi. Kastora i Polluksa przywoluje tytul obrazu,ktory pierwotnie mial si~ inaczej nazywae. Ale skoro dzis jestto Dom Kastora i PoHuksa, co przedstawia ten obraz 0 przepysznej'kolorystyoe? Sq tu dwa domy, czyzby Dioskurowie, blizniacy,solidarni wspomozyciele w walce i zegludze nie mieszkali razem?Sciany tworzqce te dwa domy Sq ostre jak noze gilotyny,nie do mieszkania, nie do zycia. To Sq tez dekoracje. Mi~dzy nimipustka, lq'czy je tylko eienki pr~t, drut, napit;:ta lina. Jak przejsenad przepasciq? Milase, nawet braterska, to widocznie groznaakrobacja. Na powier2ichn'i pI.acu czyli seeny widae dwa prostokqtneotwory:Groby?Groby, nagrobki: 'krystaliczne, obdarzone geologicznym trwaniem.To co pozostaje po czlowie'ku z ciala i krwi. Zwyeit;:stwogeometrii nad biologiq, po r z q d k u nad zyeiem. Nawet symboleplodnosci, tak ez~ste u Majewskiego jak lingamy w krajobr,azieIndii, Sq zgeometryzowane, niezywe. Sq pomnikami. Jak wit;:c mogqnas dziwie popt;:kane wyspy, ziemia, niebo. Rozpad jest ostatniqformq zyeia. Czy prowadzqcq do innych przeobrazeil? Majewskinie pozwala nam co do tego zywie nadmiernych zludzeil.Pomnikiem usmiercenia zycia Sq tak
ZDARZEN IA - KSIJ\ZKI - LUDZIEbyla pokladem wielkiego okr~tu ze zwini~tymi zaglami, z plqtaninqlancuch6w i sznur6w. Okr~tem tym byla Polska plynqca poburzliwych wodach czasu. Zapadnie byly lukami statku i zejsciemdo grob6w kr6lewskich. Taki sam ciqg idei mozna by przeprowadzicmi~dzy ptakiem, lataw·cem i zaglowcem. Ptak i latawiec UIIlOSZq si~ w powietrzu, choe Sq od niego d~zsze; podohnie dzieje si~ze statkiem plywajqcym po wod-zie: i on rzuca wyzwanie prawomnatury, dokonuje transgresji. Na tej samej zasadzie mozna wkroczyew swiat sztuki, nawet - w niesmiertelnose.Wreszcie - tarcze: w dekoracjach np. do paryskiej Elektry, wJom Kipur, w Turnieju. W L'oiseau meoonique i w innych kompozycjachstajq si~ ooe mitami. Tarcza: do tego celuje si~ i strzela,ale taki e cos, co oslania i broni. Kto to powiedzial: "wpatrzonyw smiere jak w srodek tarczy"? W Turnieju tarcze' Sq poranione,obandazowane. Sq to tarcze ozdobne - bylazby to jeszcze jednaalegoria sztuki, biorqcej na siebie cz~sc cios6w dla lIlas przeznaczonych?Prawie wszyst'kie tarcze Majewskiego Sq okrqgle, niewyrazajq jednak idei doskonalosci, Sq raczej symbolami zamkni~tegoczasu i przestrzeni nie majqoej konca ni poc,zqtku.Na scenie stworzonej przez dziela Majewskiego nie rna zycia,jest natomiast wszechobecna symbol.ika smierci. Majewski pokazuje,jak przez cierpienie i z,niszczenie dqzq ku smierci wspanialeformy biologiczne, jak rozpadajq si~ przecimioty, walq domy i ploty,p~kajq tarcze. Nawet z zywych ludzi na prawdziwej scenie Majewskiez~sto rob.i strz~py, drze i pali lIla nich kostiumy, kaze imgrae w kosztownych, wspanialych lachmanach. Ostatnio nasladowalgo Andre Hossein wystawiajqc Czlowieka imieniem Jezus w paryskimPalacu Sportu. Slusznie skojarzono kostiumy Majewskiegoz opisem manekinu ze Sklepow cynamonowych Schulza, manekinu-molocha,"nieuiblaganego jak tylrko kobiece molochy bye potrafiq",przeci kt6rym kl~kaly szwaczki Polda i Paulina.Nie brak tei w tw6rcZlOsci Majewskiego symbo16w przemijaniakultury. Na monochromatycznym obrazie (nie zapami~talem tytUlu,a katalog nie zawieral S'pisu prac) woda i niebo omywajqmiasto ezy ark~, jakqs siedzib~ wzniesionq przez ludzi dla l.i.ldzi...Wszystko konczy si~ smietni'kiem lub g6rq zlomu, nad kt6rq unoSZq si~ ciemne ehmury i poiogi. Czy Sq one tylko symbolem wanitatywnym,m6wiqcym 0 marnosci i przemijaniu? ezy nie jestto raczej jakas forma wniebo·wstqpienia z,niszczonej materii swiata?Czy nie jest to przechodzenie przez eschatyczny ogien?Pami~tajmy, ze umieramy - mowi nam sztuka Majewskiego ale zastanowmy si~ nad tq fazq istnienia, pomyslmy, czym jestsmIer'e. Czy wiesz, co si~ z tobq staje, kiedy gorejesz, czy potrafiszodro:i:nic "starganie" od "uwydatnieni'a"? Dekoracja do Diab259
ZDARZENIA - KSIAZKI - LUDZIElOw z Loudun przedstawia.la ogromne "rumowis]w wczesniejszychkultur" (scenografie Majewskiego z niewiarygodnq wrazliwosciqwysluchiwane z muzyki, z ducha utworu czc:;sto wy'kraczajq w glqbi poza ramy wyznaczone przez nuty i slowa) nad czym wisialogromny spc:;tany kamien, meteoryt, zatrzymany na chwilc:; przedzderzeniem z ziemiq. ezy tym, co 'broni crus przed ostatecznq zagladq,jakq jest rozpacz, jest sztuka, tylko sztuka? Na plaskiejpo mazowiecku linii horyzontu przeszywanej przez ptaki jak przezpociski widac jeszcze jeden wazny element scenografii, ktory samtworca nazwal "zlocistymi monstrancjami" majqcymi znaczyc"trwalose i wiecznose idei", trfumfujqcej nad czasem, rozpademi umieraniem. Jakiej idei, jakiej rzeczywistosci mogl dae artystatak uroczystq, sakralnq opravvc:;?Janusz St. PasierbPOGRANICZE EPOK, POGRANICZE KULTUR Ksiqzka Jana Zieliilskiego * jest dobrym swiadectwem erudycjiautora i jego s.wolbodJ1ej obecnosci w kulturze europejskiej koncadziewic:;tnastego i pocz~tku dwudziestego wieku. Historykom literaturytakiej naturalnej .swohody bardzo czc:;sto brakuje, a jestana nieodzowna zwlaszcza wtedy, gdy przedmiotem opisu stajqsi~ pogranicza epok, pogranicza kultur, pogranicza literatury i dokumentuosobistego. Gwarantuje bowiem dystans wobec literaturyrodzimej, pozwala wprowadzac takq perspektywc:;, w kt6rei to, cogotowi jestesmy uznae za doswiadcz~mie sz·czegolne, okazuje sic:;bye doswiadczeniem Europy i Europejczyka. Potwierdza dcheprze'konanie, ze dla tworczej mysli nie rna ,granic, paszportow, policji,i mimo tych przeszkod zdolna jest budowae wspolnot~. Toprzeslanie wyprowadzone ze studiow Zielinskiego nad pisarstwemHermana Banga, Jiriego Karaska, Tadeusza Rittnera i Os:kara Miloszawydae sic:; moze banalne, ale nie zaszkodzi go jeszcze razpowtorzyc.Ksiqzka Zielinskiego rna niewielki naklad: 1500 egzemplarzy.• Jan Zielinski: P~pek pOWie~ct. Z probLem6w powie.§ci autobtograftcznejprzetomu XIX t XX wteku. Wroclaw-Warszawa-Krak6w-Gdan sk-L6di: 1983.Zaklad Narodowy imienia Ossolinskich. Wydawnictwo Polskiej Akademii Nauk.260
ZOARZENIA - KSII\t:KI - LUOZIEJe.:;t jego ksiqzkowym debiutem. PQswi~cil jq autor tworczosci pisarzy,ktoryoh nazwiska nlc luJb prawie nic p.rzeci~tnemu czytelnikowinie mowiq - kh powiesci (Bialy dwor Banga, Dusza gotyckaKaraska, W obcym miescie Rittnera, Milosne wtajemniczenie Milosza)staly si~ jqdrem rozwazan zasygnalizowanych podtytulem.Nawet fil010d,zy nie Sq zbytnioprzyzwyczajeni ani dQ tychobszarow tradycji literackiej, ani do tak wlasnegD tonu u historykaliteratury. Zgrzyt w tytule mi~dzy nieko.nwencjonalnq metaforq(coz to rtakiego ow "p~pek powiesci"?) a konwencjonalnie-dysertacyjnym zapewnieniem · 0 naukowosci ("Z problemow ...")odpowiada jej podwojonemu adresowi oraz - mimo innego ukladurozdzialow - podwojeniu kompozycyjnemu.Z dbfllosci 0 czytelnika pochodzi .bowiem rowniez pewna schematycznoscw wewn~trznym wzbiciu na rozdzialy. Podzial nacztery cz~sci ulatwia lektur~ oraz odkrywa metodologiczne zalozeniapracy. Kolejno przedstawiane Sq: autor i jego biografia,najbliiszy kontekst literacki, w ktorym pojawil si~ tekst omawianejpowiesci, analiza i j,nterpretacja tekstu, paralela z Maltem Rilkego.Kazdy, komu przyszlo zajmowac si~ prozq autobiograficZJnqi autobiografizmem w literaturze, wie ·doskonale jak grzqski togrunt, jak latwo - z dobrymi nawet intencjami - 0 prymitywneuproszczenia i prostackie analogie. Nie mozna odmowic Zielinskiemuodkrywczosci w przyj~ciu zaloien na poz6r oczywistych:interpretacja prozy autobiograficznej wymaga odwolan do szerokopojmowanego kontekstu tworcy i kulturowej sytuacji tekstu.Ta zasada wychQdzeni-a na zewnqtrz, poza okladki powiesci, jestprzez autora wykorzystywana bardzo konsekwentnie; czasami nawetkontekst przeslania tekst. Zglosic do niej mozna jedno wainezastrzeienie: czy porzqdek odwolan jest dla interpretacji kaidejz czterech powiesci rownie wawy? Czy nie wchodzi w gr~ czaseminny ich uklad i tym samym wartosc w odslanianiu "autobiograficznosci"tekstu?Rezygnacj~ z calego szeregu komplikacji metodologicznych moinauzasadnic jednym: praca 0 mal'O znanych pisa-rzach i prawienieznanych tekstach winna zawierac sporq doz~ informacji podanychw spos6b w miar~ atrakcyjny i logicznie zdyscyplinowany.Praca tego typu jest zazwyczaj sprawdzianem umiej~tnosci perswazyjnych.Latwo wprowadzic czytelnika na obs·za,ry obce jegodoswiadczeniu le'kturowemu, znacznie trudniej przekonac ,go, iewarto bylo je poznawac i ie cala literatuoroznawcza wydeczkamiala sens. Nuda wszechwiedzy i autorytetu bywa w takim przypadkuzab6jcza, poniewai na pewno nie sprzyja ustanawianiu fakt6wi znaczen - a takie zadanie przed sobq, historykiem literatury,stawia autor.26t
ZDARZENIA - KSIII2:KI - lUOZIEWszelkie informacje 0 biografiach pisarzy, kulturowejotacz~etekstow, wiedza 0 historyc~nym momenciepowstawania powiescii odr~bnosciach poszczegolnych literatur przekazane Sq prostq klarownqpolszczyznq, bez literaturoznawczych iargonowych nalecialasci.Dzi~ki temu nie ginie uroda biografii tworcow, ktore samew sobie wade Sq poznania, nie zaciera si~ rowniez bardzo misternieodtwarzruna siatka powiqzan mi~dzy tekstami powiesci. Zycietekstow - ale nie jako "wplywologia", czy socjologiczne badanie"obiegu" - zdaje si~ autora najba.rdziej interesowae. Poprzez hipotezyi poswiadczone fakty odtwarza sytuacje, w ktorych ksiqikaprzekracza granice panstw i macierzystego j~zyka, oddzielajqcsi~ od osoby tworcy zaczyna zye wlasnym iyciem i konstytuowaewspolnot~ mysli, podobienstwo duchowych doswiadczen.Swiadomose mocno ograniczonej ~najomosci analizowanych utworowdoprowadzila do czegos, przed czym historyey . l.iteraturyzwykle si~ broniq - do wykorzystania w praey elementu streszezen.I jest to kolejny znak dbalosci 0 odbiore~. Moina wprawdziezaloiye, ie jak nie zna, nieeh przeczyta, a jak nie wie, niechsi~ nauezy, ale porozumienie ' oparte b~dzie wtedy nasporej doziemistyfikaeji. Przekaz zawartosci Bialego dworu, Duszy gotyckiej,W obcym mieScie, MHosnego wtajemniczenia oparty jest na analizachtechniki narracyjnej, z wyeksponowaniem kreacji narratora,na odczytywaniu relacji narrator - bohater - rodzice, czyli jednegoz wielu aspektow swiata przedstawionego oraz na analiziesposobu konstruowania czasu we wszystkich tych powiesciach.Narratora, rodzicow, czas - ' uznal autor za czynniki stanowiqceo poetyce powiesci autobiograficznej. Spar 0 zasadnose takiegowyboru pozostawiam znawcom przedmiotu, podobnie jak rozstrzygni~cie,czy wymienione utwory tworzq grutunkowq "pododmian~powiesci nadsentym.entalnej" (termin !wprowadwny przez autora).Studium Jana Zielinskiego jest w polskiej tradycji badawczejpierwszq pracq nazywajqcq i cz~sciowo rozstrzygajqcq podtytulowepro b 1 e m y pow i esc i aut 0 b i o.g r a f i c z n e j na wybranymhistorycznie i przestrzennie fragmencie dziejow literatury.I teoretyk, i historyk wkraczajqcy w podobne regiony b~dziemusial, choeby przez przypis, wobee niej si~ opowiedziee. Jest onaszczegolnie ceruna dla zainteresowanych autobiografizmem w dwudziestoleciumi~dzywojennym , poniewai ustanawia etap wst~pny,i to w perspektywie europejskiej. Proponuje takie pewnq metod~opisu oraz interpretacji, ktora jednak - trzeba dodae - nie bardzoda si~ powtorzye. Nie ogarnie bowiem istotnych przemianpoetyki i fUillkcji dwudziestDwiecznej literatury intymnej. Sam wybarproblemu jest godny podziwu; swiadczye moie 0 brnku pragmatycznejwyobrazni, przy ktorym wszelkie potencjalne ttudnosci262
ZDARZENIA - KSII\2:KI - lUDZIEust~pujq przed pasjq i fascynacjq. SWq rzeczywistq fascynacj~ staralsi~ autor cz~sciowo oslonie, ale i tak wszystkie drogi w jegoksiqzce prowadzq do tw6rczosci i osoby Rainera Marii Rilkego.Trudno wr6zye; bye moze b~zie to nast~pna ksiqzka? Jui: bezdoktoratowej daniny?Irena Skwark6wna• 263
JED E N A S TAW lEe Z 0 REM...STEFAN KARDYNAt WYSZYNSKI"CHLEBA NASZEGO POWSZEDNIEGODAJ NAM DZISIAJ"(FRAGMENT)Znamienna jest liczba mnoga w mej prosbie 0 chleJb powszedni:."Chleba naszego... daj nam". Tu jest poczqtek do przelamania zle~go humoru, kt6ry tak cz~sto nawiedza mnie przy posilkach. Amoze cos wi~cej, moze wlasnie tu mam przelamae swoje samolubstwospozywcze? Wszak mam swojq lyzk~ strawy i c6z mnieobchodzq inni? W dawnej Polsce byl zwyczaj, ze przy stole zostawianojedno nakrycie wi~cej dla dalekich, nieznanych, glodnych.Dzis, w czasach uspolecznionego spozyda, ten zwyczaj zaniknql.A szkoda! Niechby narn przynajmniej przypominal obowiqzki wobecbliznich. Chociaz bowiem posiadanie d6br jest prywatne, uzytkowanierna bye wsp6lne. o.Chrystusowe uj~cie modlitwy 0 chleb, w liczbie mnogiej, jestwybitnq naukq uspolecznienia czlowieka w chwili naojbardziej drastycznej,gdy samolubstwo . ludzkie zdolne jest dojse do szczytu,zwlaszcza gdy sami jestesmy w niedostatku, albo gdy serce namzatylo w przesycie. Nie wystarczy troszczye si~ 0 chleb powszednidla siebie i dla swoich domownik6w. Trzeba zdobye si~ I:1a wol~tros'ki 0 chleb powszedni dla wszystkich; trzeba modlie si~ 0 chlebpowszedni dla wszystkkh. Czy nic dlatego wok6l nas tylu glodnych,zyjqcych w niedostat;ku i n~dzy, ze modlitwa nie wysubtelnilanaszej wrazliwosci na glodne usta i oczy? Moze dlatego, zezbywajqca lyzka na stole nie budzi sumienia? A gdy zgrubieniesumienia stanie si~ chorobq spolecznq, jakze wtedy trudno pozyskaespoleczenstwo dla reform spolecznych? C6z znaczy przymus,gdy brak jest usposobieni-a spolecznego i wrazliwosci na potrzebyludzkie? M6g1by on najwyzej dokonczye dziela, ale doswiadczeniepoucza, ze im jest bezwzgl~dniejszy, tym wi~kszy budzi sprzeciw,nawet w slusznej sprawie, 'jesli brak jest subtelnego wprowadzeniado dziela przez uwrazliwienie sumien.264
JEDENASTA WIECZOREM ...W czasie ostatniej okupacji hitlerows'kiej w Polsce spoleczeilstwonasze uczynilo wielki krok naprzod w tej dziedzinie. Mnostwobezdomnyeh, wysiedlonyeh, w~roweow, glodnyeh znalazlogoscinne przyj~eie pod strzeehami wiejskimi i dworskimi. Wspolnaniedola otworzyla serea i drzwi. Wysiedlona po upadku Powstanialudnosc Warszawy byla przyj~ta przez Iud wiejski be·zinteresowni.e,z otwartymi ramionami. To zjawisko warto zapami~tacjako wysoee wartokiowy wskaznik, 'ktor~dy prowadzi drogado sere ludzkich.Nieehby nam pozostala, jako eenne dziedzietwo tyeh CZ8S0W, pami~cna wszystkieh glodnych, bezdomnych, wysiedlonych, pozbawionychwlasnego mienia i dachu nad glow'l, wtedy, gdy zasiadamydo wlasnego stotu.Napisane in vinculis pro Ecclesia, w Prudniku Slqskim w 1955 r.Stefan Karclynal Wyszynski265
DANS CE NUMERO:'LA VIE RURALE: sous ce titre, Ie present .cahier regr·oupe lesproblemes q.ui sont propres aux cam,pagnes. · Nous les abordonsd'un point de vue strictement socio-culturel, en essayant dedegager Ie role et l'influence que l'Eglise peut a l'heure aciueHeexer·cer dans la vie rurale p{)lonaise. L'editorial de Jan Grosfeldexplicite cette intention.L'artiClle suivant: Qui sont les paysans? de Witold Kula et JacekKochanowicz, constitue une introduction aux prablemes traites ici.Mentalite paysanne et culiture ru,rale: Feliks Koneczny en releveles caracteristiques.Eohelonnes de 1886 a 1939, des textes rediges par les dirigeants dumouvement "populiste" ,polonais permettent de suivre l'evolutiondes idees sur les problemes des campagnes et sur les taches qu'ilss'etaierut assigne. D'autre 'part, les extraits d'une chronique du villagede Przybyslawice, tenue par Ie militant "populiste" de la l.ocalite,et qui embrasse une periode allant de la fin du dix-neuviemesiede a nos jours, offre une illustration a leurs reflexions.L'interview accorde a Roman Grac·zyk par Ie veteran de ees militants,Stanislaw Mierzwa, et l'histoire d'e la scission du paZ"ti paysan,relatee par Andrzej Romanowski et Ryszard Terlecki, COIffipletentce.tte rubrique.De ces piliers du mouvement ,,;po puliste", se detaehe la re.malfquablefigure d'Ignacy Solarz, initiateur de la plus importaI1Jte universitepoOpulaire de Pologne, et quiavait expose ses idees surl'education dans un article publie en 1931. Nous Ie rediffusons dansces pages, apres un portrait de son auteur esquisse par StanislawSlupek et Tomasz Schoen.S'agissant du role actueQ de l'Eglise catholique dans les compagnes,Mgr Igna'cy Tokarczuk est sani dourte son representant. Ie plusqualifie pour en parler - dans un entretien avec Maciej Kozlowski- car son diocese de Przemysl est par excellence un dioceserural avec lequel Ie lecteur fera conp.aissance en suivantun reportage sur Ia construction d'une eglise. En{in, pretres, sociologueset publicistes reunis par notre redaction en une table rondeautour du theme: Pastorale et. culture rurale, ont pose quelquesjalons susceptiibles de cerner ce role.En de:rnier lieu, l'ahbe Czeslaw Sadlowski resume son experiencede cure de campagne.Les problemes de la vie rurale n'etaient pas absents des soucispastoraux de feu Ie Cardinal Wyszynski, comme Ie prouvent lesextraits de ses sermons adresses aux paysans,et sa meditation sur266
DANS CE NUMIORONotre pain de chaque jour tiree de Son livre Notre Pere, ecrit durarutson internement en 1955.PHILOSOPHIE: essai de J6zef Tischner sur la liberte, inaniered'etre du biell1.CRITIQUE LITTERAlRE: analyse de la poesie de Jerzy Liebertpar Maria Baranowska.FEUILLETON: changements o,peres chez les je\lll1es en Occidentet absence de changem€nt en P Ollogne, par Ireneusz Bialecki.RECENSIONS: de Krzystof Dybciak sur Slowo 0 bi,twie (parolesur une bataille) de Janusz Jasieilczyk; d'Imna Skwark6wna surune etude de Jan Zielinski a propos des problemes des recits autobiog.rafiquesa la charni~re des di x-
KSII\ZKI NADESlANE:REDAKCJA WYDAWNICTW KULKsi~gi pi~ciu megi!ot. T~uma(;zyl z hebrajskiego i greckiego CzeslawMilosz. Slowo od wydawcy Stefan Sawick}. Wydanie krajowe 1.Lublin 1984, s. 168. Nalkl. 30 tys. Cena 250 zl.WYDAWNICTWO TOWARZYSTWA NAUKOWEGO KULAleksandra Witkowska: Kulty pqinicze pi~tnastowi e cznego Krakowa.Z badaiL nad miejskq kulturq religijnq. Lublin 1984, s. 254. Nakl.1 tys. Cena 350 zl. Biblioteka HistorLi Spoleczno-Religijnej 3."W DRODZE". WYDAWNICTWO POLSKIEJ PROWINCJI DOMINIKANOW Tomasz Pawlowski OP: Przewodnik dla zniech~conych spowiedziqi Mszq swi~tq. Poznan 1984, s. 136. Nakl. 20 tys..WYDA WNICTWO AKADEMII TEOLOGII KATOLICKIEJSlownik polskich teolog6w katolickich 1918-1981 pod redakcjq ks. LudwikaGrzebienia SJ. Vol. 6 'kp. Warszawa 1983, ,s. 748. Na·kl. 2300egz. Cena 2400 zl.•Polscy Swi~ci 4. [So J6zeia Led6chowska ur-sz. SJK: Zarys biograjiiblogoslawionej Ursz'lHi Led6chowskiej; S. Teresa Led6chowskaOSU: M. Urszula Ledpchowska a klasztor krakowskich urszulanek;Wyb6r pism M. Urszu
KSI!\2:KI NADEStAN EImmanuel Kant: Krytyka praktycznego rozumu. PrzeIoiyl oraz przedmowqi przYlPisami OIpa,trzyl Jerzy Galecki. Wydanie II. W·a.rszawa1984, s. 292. Nakl. 15 tys. Cena 180. zl.Zygmunt Kruszelnicki: Historyzm i kult przeszlosci w sztuce pomorskiejXVI-XVIII wieku. Wa,rszawa-Poznan-Torun 1984, s. 20.0..Nakl. 80.0. egz. Cena 150. zl. Towarzystwo Naukowe w To'runiu.Prace Wydzialu FilolDgiczno-Fi].ozoficwego. T·om XXIX -zeszyt3.Janusz Zagrodzki: Katarzyna Kobro i kompozycja przestrzeni. Warszawa1984, s. 168 + ,hlu s>tr. Nalk1. 5 tys. Cena 180. zl.Piotr Krakowski: 0 sztuce nowej i najnowszej. Wy'danie II. Warszawa1984, s. 20..0. + ilustr. Nak1. 20. tys. Cena 160. zl.PANSTWOWV INSTVTUT WVDAWNICZV•Janusz Gockowski: Autorytety §wiata uczonych. Wa,rszawa 1984, s. 292.Naikl. 10. tys. Cena 150. z1. Bibli-oteka Mys li Wsp6lczesnej.Sebastian Fabian Klonowic: Flis to jest spuszczanie statk6w Wislq i inszymirzekami do niej przypadaj,!cymi. Opra.cowa1, wstE:pemi przypisami apatrzyl Adam Karpin.ski. Warszawa 1984, s. 132.Na.kl. 10. tys. Cena 10.0. z1.Colette: Niebieska latarnia. Przelozyla, wstE:,pem i przypisami opatr.zylaKrystyna Dolatowska. Warszawa 1984, s. 272. Nakl. 10. tys. Cena130. zl.SPOtDZIELNIA WVDAWNICZA "CZVTELNIK"Maria Kazimiera i Jan Sabiescy: Listy okresu odsieczy wiedenskiej.WstE:P Zbigniew W6jcik. Wa.rszawa 1983, s. 172. Nakl. 50. 320. egz.Cena 150. zl.Zofia Nalkowska: Opowiadania. Koteczka czyli biale tulipany; Lustra;Tajemniee krwi. Wydanie I w tej edycji. W~rszawa 1984, s. 258.Nak1. 20. ~2o. egz. Cena 170. zl. Dziela Zofii Nalkowski.ej.Jaros1aw Iwaszkiewkz: Dramaty. Tom II [Kwidam, Zlodziej ideaLny,Noe czerweowa]. Warszawa 1984, s. 254. Nalk1. 20. 320. egz. Cena220. z1. Dziela JarDslawa Iwaszkiewicza.Jan J6zef Szczepanski: Raja. Wydanie II. Warszawa 1983 [1984], s. 211.Nakl. 20. 320. egz. Cena 80. zl.Artur MiE:dzyrzecki: Wojna nerw6w. Warszawa 1983, s. 56. Nakl. 5320.egz. Cena 55 zl.Marianna Bocian: Odczucie i realnose. Warszawa 1983, s. 10.4. Nakl.532{) egz. Cena 45 zl. Seria lIZ pegazem".Mi·cha1 Sprusinski: Zwyci~zcy i pokonani. Przedmowa Lech Budrecki.Warszawa 1984, s. 440.. NaJd. 10. 320. egz. Cena 250. z1.J6zef Roth: Legenda 0 §wi~tym pijaku i inne opowiadania. Przeloiy1i wyboru dokonal Tadeusz Zawierucha. WstE:pem opatrzy1 JanKopr.owski Warszawa 1984, s. 274. Nalkl. 20.·320. egz. Cena 180. z1.WVDAWNICTWO L1TERACKIEKazimierz Wyka: Zyeie na niby. Pami~tnik po kl~sce. Krak6w-Wroclaw1984, s. 30.4. Nakl. 30. tys. Cena 210. zl. Z Pism KazimierzaWyki pod redakcjq Henryka Mankiewicza i Marty Wyki.269
KSII\2:KI NADESlANEPrace ofiarowane Henrykowi Markiewiczowi pod redak
KSllj2:KI NADESlAN EWYDAWNICTWO BIBLIOTEKI NARODOWEJJacek Kuszlej,ko: 0 niekt6rych uwarunkowaniach czytelnictwa literaturyhistorycznej. Warszawa 1984, s. 90. Nakl. 30{) egz. MaterialyInforrria'cyjne Instytutu Ks,iq,z,ki Czytelnictwa BN tom 14.SPRAWOZDANIA Z CZYNNOSCI I POSIEDZEN NAUKOWYCHtODZKIEGO TOWARZYSTWA NAUKOWEGOJacek Bartyzel: T eatr antynomialny Jerzego Brauna na tie estetykiracjonali.zmu kreacjonistycznego. L6di 1983, s. 14. Nakl. 250 egz.Cena 40 z1. Sprawozdania... R. XXXVII (Hl83) I!1or 3.Jacek Bartyzel: Inspiracja Maritaina w koncepcjach estetycznych i krytyc~noliterackichLudwika Frydego. L6di 1983, s. 12. Nark!. 250egz. Cena 40 zl. Sprawoz.dania... R. XXXVII (1983) nr 4.INSTITUTUM HISTORICUM POLONICUM ROMAEMaria Darnilewi
Administracja miesi~cznika <strong>Znak</strong> zawiadamia, ie dysponujezeszytami z dodruku<strong>Nr</strong> 332-334 SPOtECZNE NAUCZANIE KOSCIOtACenCi zt 240.-<strong>Nr</strong> 339-340 KATOLlCVZM - JUDAIZMZVDZI W POLSCE I W SWIECIECena zt 240.Zam6wienia kierowac moina pod · adresem:Spofeczny Instytut Wydawniczy <strong>Znak</strong>Krak6w, ul. Wislna 12 1272
ZESPOI. • STEFAN SWIE%AWSICI, STANISlAW STOMMA. JERZY TUROWICZ, STEFAN WILKANOWICZ, JAC!KWO%NIAKOWSKI, HALINA IOItTNOWSKA, STANI.St.AW GRYGIEL, MAREK SKWARNICKI, WtADy·St.AW STR02:EWSKIREDAKCJA • FRANCISZEK BLAJDA, TOMASZ FIAt.KOWSKI (sekretarzredakcji), STEFAN WILKANOWICZ (redaktornaczelny), HENRYK W02:NIAKOWSKI (zasb~pca redaktoranaczelnego)adrasredakcp • 31-041 Krak6w, Sienna 5, I p .. tel. 22.71....adre.admlnlstracp • 31-007 Krak6w, Wltlna 12. I P .. 22.13-72. prenumerala • krajowa: p6troczno 480.-, roczno 960. . Tenninsktodania zam6wiefl i wptat: do 25 listopoda noI kwortat, I p6trocze i catv nast~pny !'Ok, w innychterminach do 10 koidego mlesiqca poprzedzajqcegookres prenumeraty. PrenumeratQ przyjmujq: odministracjamiesi~znika ,,zoak", ul. Wi~lno 12 31·007Krak6w, konto PKO 110M Krok6w 35510·25058-136oraz Oddziaty RSW "Prasa-Kslqiko-Ruch" 31-548,Krok6w AI. Pokoju 5, konto: PKO 101M Krakow35510-707zagranlczna: p6troczna zt 720.-, roezna 1440.PrenumeratQ przyjmuje: RSW "Proso-Kslqiko-Ruch",Cenlr. Kolp. Prosy I Wydownfctw, Worszowo, ul. Towarowo28, NBP XV OIWarszowa <strong>Nr</strong> 1153-201045-139-11Poprzednie numery ,,znaku" n obywa~ motna w Adminlstracjlm iesi~czn i ka ,,%nak", Krak6w, ul. WI ....no 12 oraz w n a sl~pu jqcych k s l~ garnioc h: katowice:K5i~garnia tw. Jacka, ul. 3 Moja 18; Krak6w:Ksl~g a rn ia Krakowska, ul. 5w. Krzyta 13; Pozna':Ks i~ga rn ia iw. Wojciecha, PI. Wo lno~c i 1; Warszawa:Ks l~garn ia tw, WOjciecho, ul. Freta 48; Wroclaw:KsiQgarnia Archidiecezjalna, uf. Katedralna 6Drukarnla Wydawnlcza 1m. Wladyslowa Ludwika Anczyca,Krak6w. ul. Wadowicka 8.Noklad 15 000 + 450.' Zam. nr 1776/84. L-3. Maszynopls otrzymanowe wrze~nlu 1984 r. Oru k uk o~czono w IIpcu <strong>1985</strong> r.IHOEKS 38371155N-00«-448-X