10.07.2015 Views

merze „Przeglądu…” dotyczy statusu studentów studiów II

merze „Przeglądu…” dotyczy statusu studentów studiów II

merze „Przeglądu…” dotyczy statusu studentów studiów II

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

TEMAT NUMERUże temu wewnętrznemu przekonaniu towarzyszy inne– że niekoniecznie za tym wyborem idzie satysfakcjafinansowa.Z drugiej strony – dzisiejsze czasy przynoszą wielemożliwości, m.in. dofinansowania, nie tylko z uczelni.Każdy z nas musi poszukiwać różnych dróg i godzić realizacjęswojej pasji z realiami.Mgr Hanna Pietruszewska: Moim zdaniem, to niejest do końca tak, że nam wszystko łatwo przychodzi.W tych czasach, w których żyjemy też nie jest nam łatwo,pojawiły się nowe wyzwania, którym musimysprostać. Kiedy rozmawiam z rodzicami, mam wrażenie,ze kiedyś niektóre rzeczy przychodziły łatwiej. Teraz niejestem w stanie sobie wyobrazić sytuacji, kiedy będęmogła pozwolić sobie na swoje własne mieszkanie.Trudno czasami też połączyć pasję z życiem, szczególniekobietom. Nasz czas reprodukcyjny, że tak powiem,mija. Zdajemy sobie sprawę, że wybierając drogęnaukową z wielu rzeczy musimy zrezygnować.Mgr Katarzyna Orzyłowska: Z jednej strony mamydo czynienia z taką standardową determinacją, jakanaukowca powinna charakteryzować. Dodajmy jeszcze:wytrwałość i cierpliwość w zgłębianiu zagadnienia,które nas interesuje. Niezależnie od tego: wyrośliśmyw innym, bardziej przychylnym nam środowisku, w warunkach,które sprzyjały wszelkiemu rozwojowi. Myślęwięc, że dlatego chętniej rozkładamy te skrzydła, żenam się chce, że próbujemy. Ale mamy też dużo większeroszczenia czy wymagania. Chcemy konkretnychpraw, aby regulamin był taki a nie inny i abyśmy mielitakże możliwość tworzenia go, uczestnictwa w tym,co <strong>dotyczy</strong> naszej przyszłości. Ta sytuacja, w której sięznajdujemy, jest dziwna, ponieważ system bolońskispłyca trochę kategorię doktoranta. Prawo sytuuje naspo prostu na <strong>II</strong>I stopniu zdobywania wiedzy.Prof. dr hab. Andrzej Witkowski: To jest cena płaconaza umasowienie.Mgr Łukasz Ho Thanh: Pan prorektor wspomniało ważnym czynniku, jakim jest umasowienie. Myślę, żeta postawa „nam się należy”, o której wspominała Panidoktor, pojawiła się oddolnie, mam takie wrażenie, żeod studentów. Teraz, kiedy doktoranci walczą o swojeprawa, to patrzą też na tę większą grupę – na studentów.Pani redaktor zapytała mnie wcześniej o ocenęzmian, które mają nadejść. Odpowiem teraz – doktorancisą bardzo zadowoleni z tych projektów. Są onebowiem bardzo korzystne dla <strong>statusu</strong> doktorantów.Jaki człowiek nie chciałby korzystać z przywilejów obugrup?E.B.N.: Inspiracją rozmowy o doktorantach byłysłowa pani rektor Uniwersytetu Warszawskiego prof.Katarzyny Chałasińskiej-Macukow, komentującej naszczecińskim zjeździe KRASP wyniki badań dotyczącem.in. sytuacji socjalnej doktorantów. Pani profesorpowiedziała, że dawniej do zawarcia małżeństwabyła potrzebna tylko miłość, a teraz, jak widać, to niewystarcza. Czy dzisiaj, mimo wszystko, do podjęciaswoistego zobowiązania, czyli bycia naukowcem –wystarcza miłość do nauki? Pan rektor Witkowskiakcentował niezbędną determinację…Prof. dr hab. Andrzej Witkowski: Korzystającz możliwości, chciałbym się odnieść także do pozostałychpytań. Po pierwsze – porównywanie się z resztąEuropy mija się z celem. Dlatego, że tam jest się doktorantem,kiedy profesor ma „grant na doktorantów”. Tamprofesorowie mają jednego, dwóch. Nie ma takiej sytuacji,żeby w jednym instytucie było ich 30-40, chyba żejest aż tylu profesorów i tyle mają grantów.Nowelizacja ustawy, która miała miejsce chyba roktemu, troszkę ułatwiła funkcjonowanie doktorantom,dlatego że część z nich mogła podjąć zatrudnienie.Przypomnę, że wcześniej w szkole można było mieć 17godzin. Kiedy ktoś miał 18, czyli pełen etat nauczycielski,odbieraliśmy takiemu doktorantowi stypendium.W tej chwili to nie stanowi problemu i kilkadziesiątosób, a u nas w instytucie większość doktorantów, mapełne zatrudnienie.Przypominam sobie pierwszą inaugurację, kiedypowiedziałem doktorantom, że pochylamy się nad ichlosem, że zrobimy wszystko, aby były dla nich stypendia.I udało się. Jednak więcej stypendiów nie możemydawać, dlatego musi być rotacja – doktoranci musząkończyć doktorat i odchodzić.Kolejna rzecz: czy wystarczy miłość do nauki? Oczywiście,że wystarczy. Tylko, że to musi zaiskrzyć. PaniPietruszewska miała szczęście – zajęła się badaniemptaków. A chyba nie ma innej grupy, która by z takimpoświęceniem zajmowała się swoją dziedziną jak ornitolodzy.Pani Orzyłowska spotkała na swojej drodzedra Urbanowskiego. Ja miałem szczęście, że w swoimczasie spotkałem prof. Piotra Roniewicza, który zaproponowałmnie i dwójce moich kolegów studiowaniew Gdańsku.Doktorat jest pracą kierowaną, w związku z tymmusi być mistrz i uczeń. W takich kontaktach rodzą sięprzyjaźnie na całe życie. Pozostaję w największej przyjaźniz moim promotorem od doktoratu. Nie darmo napromotora doktoratu mówi się „Doktor Vater”, czyli „ojciecod doktoratu”. Określenie to ukazuje szacunek, jakizdobywa się wzajemnie.Prowadzę wykład dla doktorantów i zawsze zaczynamod przepytania ich, czym kierują sie przy wyborzetej drogi kariery. Zdecydowana większość twierdzi, żeŁukasz Ho Thanhi Katarzyna Orzyłowskafot. Krzysztof Trzciński9

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!