11.07.2015 Views

puszcza nalibocka działalność pps w grodnie ... - Kresy24.pl

puszcza nalibocka działalność pps w grodnie ... - Kresy24.pl

puszcza nalibocka działalność pps w grodnie ... - Kresy24.pl

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

OD REDAKTORAKara śmierciCzy są takie argumenty, by cywilizowany kraj nadal ją stosował?IRENA WALUŚREDAKTOR NACZELNY«MAGAZYNU POLSKIEGO NA UCHODŹSTWIE»Rozstrzelanie Władysława Kawalowai Dmitryja Kanawałowawstrząsnęło opinią publiczną naBiałorusi i w innych krajach. Zostalioni skazani za zamach nastacji metra w Mińsku, w którym11 kwietnia 2011 roku zginęło15 osób, a 387 zostało rannych.Wszystko w procesie sądowym odsamego początku budziło kontrowersje.W społeczeństwie znowutoczą się dyskusje – czy najwyższakara powinna być stosowana.Opinia publiczna nie wierzyani w sprawiedliwe śledztwo, aniw sprawiedliwy sąd, co potwierdzagrudniowy sondaż niezależnegobiałoruskiego ośrodka NISEPI.Według tych badań, większość badanychnie wierzy w winę Kawalowai Kanawałowa.Pośpieszne wykonanie wyrokuśmierci tym bardziej zszokowałoludzi. Hary Pahaniajła, prawnikbiałoruskiego Komitetu Helsińskiego,nazwał to cynicznym zabójstwemze strony państwa, którenie dało swoim obywatelom możliwościpełnego skorzystania z przysługującychim praw konstytucyjnych.Matka Kawalowa, straconegoza współudział w zamachu w metrze,jest przekonana o niewinnościsyna. Uważa, że tak szybka egzekucjajest zemstą za to, że walczyła osyna i złożyła m. in. skargę do KomitetuPraw Człowieka ONZ. 15grudnia 2011 roku skarga zostałazarejestrowana, jednocześnie komitetzwrócił się z prośbą do państwabiałoruskiego o niewykonywaniewyroku do czasu jej rozpatrzenia.Jednak na urzędników białoruskiegowymiaru sprawiedliwościprośba nie poskutkowała.– W ciągu całej swojej wieloletniejpraktyki prawniczej nie pamiętamprzypadku tak pośpiesznegowykonania wyroku – stwierdziłHary Pahaniajła. To jeszcze bardziejutwierdza opinię publiczną,że coś tu nie jest w porządku. Jeżelisą chociażby najmniejsze wątpliwościw sprawie, wyroku się niewykonuje.Warto przypomnieć, że Białoruśpozostaje jedynym krajem europejskim,gdzie jest stosowana karaśmierci. Większość państw demokratycznychw świecie zniosłają jeszcze w XX wieku. Obecniekara śmierci stosowana jest głównieprzez niedemokratyczne reżimyoraz USA, Japonię, Koreę Południową,Singapur, Tajwan, Malezjęi Indie.Według filozofa Leszka Kołakowskiego,wszystkie akty karanialudzi za zło uczynione bywają uzasadnioneracjami utylitarnymi albomoralnymi.Kościół katolicki jest za zniesieniemkary śmierci, w ubiegłymroku apelował o to papież BenedyktXVI. Wiele teorii filozoficznych,moralnych i etycznychjest przeciwnych stosowaniu karyśmierci, bo egzekucja przekreślamożliwość resocjolizacji sprawcyw przyszłości, a o to przecieżprzede wszystkim chodzi.Jakie jeszcze argumenty przemawiająza tym, by ostatecznej karynie stosować? Jak wiadomo, sądynie są nieomylne – w wypadku pomyłkisądowej po egzekucji niemożna już jej naprawić wy<strong>puszcza</strong>jącczłowieka na wolność.Jednak i dzisiaj nie brakuje ludzi,którzy uważają, że zasada «oko zaoko, ząb za ząb» jest sprawiedliwai za ciężkie przestępstwa powinnabyć stosowana. W krajach, gdziezostała zniesiona kara śmierci, decyzjeo tym przyjmowały parlamenty– większość społeczeństwaprzeważnie była przeciwna temu.Kara jednak nie może być zemstączy odwetem, w końcu żyjemy wXXI wieku, a naszym prawem niejest Kodeks Hammurabiego.Zwolennicy kary śmierci swojeracje argumentują tym, że jej stosowaniejest straszakiem dla potencjalnychprzestępców. Ale niema dowodów, że kara śmierci odstrasza,wskazują na to m. in. badaniaONZ. Przestępcy boją się niewysokości kary, a tego, że zostanąschwytani i ukarani. W krajach,w których została zniesiona karaśmierci, nie zwiększyła się ilośćpopełnianych przestępstw.Inny argument – uśmierceniemordercy udaremni popełnianiedalszych złoczyństw – też nie przemawiaza stosowaniem kary głównej,bo we współczesnym świeciedożywotnie pozbawienie wolnościwystarcza do odizolowania sprawcyod społeczeństwa.Zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicykary śmierci mają argumentyna uzasadnienie swoich racji.«Bezpieczniej jest jednak – zarównow sensie utylitarnym, jak imoralnym – twierdzi Leszek Kołakowski– iść za przykładem krajówcywilizowanych, co karę zniosłyi nie popadły z tego powodu wruinę»M A G A Z Y N 1


AKCJA FEMENDyktator na lodzieTo hasło kampaniizainicjowanej przezposła do ParlamentuEuropejskiego MarkaMigalskiego, w ramachktórej zbierane sąpodpisy pod apelemdo MiędzynarodowejFederacji Hokeja orazFederacji Narodowych oprzeniesienie Mistrzostw doinnego państwa.Organizator akcji zwraca siędo Polaków, a także społecznościmiędzynarodowej o poparcie tejinicjatywy. Można to uczynić, poprzezprzesłanie załączonego listudo głównego decydenta – MiędzynarodowejFederacji Hokejowej ido Federacji Narodowych lub poprzezpoparcie petycji na stroniewww.dyktatornalodzie.plO zaniechanie przeprowadzeniaMistrzostw Świata w hokeju, wkraju, w którym łamane są prawaczłowieka niejednokrotnie już apelowaliobrońcy praw człowieka.Będą kolejne sankcjePrzywódcy państw UEwyrazili zaniepokojeniepogarszającą sięsytuacją na Białorusi iwezwali ministrów sprawzagranicznych do pracynad dalszymi sankcjamiwobec Mińska.– Rada Europejska wyraża pogłębiającesię obawy w sprawie pogarszaniasię sytuacji na Białorusi.Jednocześnie Rada Europejskaz zadowoleniem przyjmuje środkipodjęte przez Radę UE ds. StosunkówZagranicznych, która rozszerzyłalistę osób odpowiedzialnychza represje wobec społeczeństwaobywatelskiego i opozycji demokratycznej.Rada Europejska zapraszaRadę UE do kontynuowaniapracy w sprawie dalszych sankcji– brzmią wnioski ze szczytu.Szef Rady Europejskiej HermanVan Rompuy wyjasnił, że chodzi ozakaz wydawania wiz i zamrożenieaktywów finansowych w UEdla wysokich rangą urzędnikówbiałoruskich. Ponadto przywódcypodtrzymali zobowiązanie Uniido zacieśniania współpracy z białoruskimspołeczeństwem obywatelskimi wspierania demokratycznychaspiracji białoruskiego narodu.Katarski senWiktor Łukaszenko– najstarszy synprezydenta AleksandraŁukaszenki, a zarazemjego doradca ds.bezpieczeństwanarodowego, spotkał sięz szejkiem Hamadem ibnChalifa as-Sani. O czymrozmawiali? – Omawialikwestie dwustronnejwspółpracy gospodarczejz Katarem.Katarskie spotkaniabiałoruskich notabli nieograniczyły się do rozmówsyna Łukaszenki. AgencjaBiełta poinformowała, że 8marca w Dosze wiceministerspraw zagranicznychBiałorusi uczestniczył wspotkaniu z ministremenergetyki i przemysłu KataruMohammedem bin Salahemal Sadą oraz przedstawicielamifirm Quatar Petroleum i QuatarPetroleum International.Kilka miesięcy wcześniejstolicę Kataru odwiedził samAleksander Łukaszenko. Popowrocie opowiadał o planachstworzenia w okolicy Brześcia«wyspy Kataru» – z katarskimibankami, przedsiębiorstwami,ośrodkami kultury z ZatokiPerskiej, mieszkaniami.Łukaszenko mówił też, żeKatar mógłby zainwestowaćw centra logistyczne wokolicach Orszy i Brześcia,a emir Kataru – wybudowaćsobie na terytorium Białorusirezydencję.Białoruski przywódcazachęca tam, gdzie może,a ma bardzo ograniczonepole działania w zwiazku zsankcjami, do inwestycji wkraju, chcąc ratować sytuacjęgospodarczą.PRZYGOTOWAŁAMARIA ZANIEWSKAM A G A Z Y N 3


POLSKASolidarni z więźniamisumienia!Polscy posłowie zsejmowej Komisji SprawZagranicznych domagająsię natychmiastowegowypuszczenia na wolnośćbiałoruskich więźniówsumienia. W przyjętymprojekcie uchwałyzaapelowali do krajówUE o działania na rzeczdemokratyzacji Białorusi.Posłowie podkreślają, że dramatycznasytuacja na Białorusi wymagaeuropejskiej solidarności.Zwrócili się też do parlamentówkrajów Unii «o wzmacnianie solidarnegostanowiska państw europejskichwobec reżimu w Mińsku».Wiceszef komisji Robert Tyszkiewiczzaznaczył, że projekt koncentrujesię na kwestii więźniówpolitycznych, bo wydaje się to byćzasadniczym postulatem politykipolskiej i europejskiej wobec Białorusi.20. rocznica stosunkówpolsko – białoruskichROBERT TYSZKIEWICZ2 marca 1992 r. Polskanawiązała stosunkidyplomatyczne z Białorusią.Polska była jednym zpierwszych krajów, któreuznały proklamowanieniepodległości Białorusipo rozpadzie ZwiązkuSowieckiego.W pierwszych latach istnienianiepodległej Białorusi Warszawa iMińsk podpisały ponad 20 umówdwustronnych, między innymiTraktat o Dobrym Sąsiedztwie iPrzyjaznej Współpracy. Wydawałosię, że odtąd relacje między sąsiadującymikrajami będą poprawnei owocne, bo łączy oba kraje nietylko granica, ale wspólna historia iwspólne dziedzictwo.Nadzieje na przyjazne stosunkizostały jednak dość szybko rozwiane.Od kilkunastu lat międzypaństwami nasilają się napięciapolityczne. Przełomowy był rok2005, gdy doszło do konfliktu wokółZwiązku Polaków na Białorusi.Trwający obecnie konflikt sprawił,że Białoruś znalazła się w staniepogłębiającej się samoizolacji.– W 20. rocznicę ustanowieniastosunków między Polską a Białorusiążyczymy narodowi białoruskiemupomyślności, wytrwałościw trudnym czasie oraz wyrażamysolidarność z prześladowanymi.Obiecujemy, iż nadal będziemywspierać rozwój kontaktów międzynaszymi społeczeństwami, jednakklucz do uruchomienia wielkiegopotencjału sąsiedztwa leżyw Mińsku – napisał rzecznik MinisterstwaSpraw Zagranicznych RP.Znieśmy opłatywizowePolitycy partii Prawai Sprawiedliwościzaapelowali do szefapolskiego MSZ odziałania na rzeczzniesienia przez krajeunijne opłat wizowychdla Białorusinów.Pozbawiłobyto Łukaszenkęmożliwości oskarżaniaUnii Europejskiejo izolowaniespołeczeństwabiałoruskiego.W ocenie PiS, jaknajszybsze zniesienie przezkraje UE opłat wizowych dlaobywateli Białorusi byłobysilnym wsparciem dla walki owolność narodu białoruskiegoi realnie zbliżyłoby go doeuropejskiego obszarucywilizacyjnego i kulturowego.Mówiąc o zniesieniu opłatwizowych szef polskiejdyplomacji RadosławSikorski zapewnił, że zbada«czy jest możliwość w tymspecyficznym przypadku,jakim jest Białoruś, zmian wprawie UE, by jednostronnieobniżyć ceny za wizySchengen».Sikorski podkreślił, żesytuacja jest paradoksalna,ponieważ «ułatwieniawizowe dla obywateli danegokraju wymagają uzgodnieńi umowy z władzamidanego kraju». Zwrócił teżuwagę, że większą ilość wizmusiałaby wydawać ta samaliczba konsulów w polskichplacówkach dyplomatycznych.Tymczasem władzebiałoruskie nie zgadzają się nazwiększenie ilości urzędnikówkonsularnych.PRZYGOTOWAŁAMARIA ZANIEWSKA4 M A G A Z Y N


STOLICA, JAK I CAŁY KRAJ, DYNAMICZNIE SIĘ ROZWIJAPolska doganiaW 2012 r. nowe kraje Uniibędą się rozwijały szybciejod starych. Liderami sąLitwa i Estonia. Polskagospodarka urośnie o 2,9%– prognozują ekonomiści zBanku Światowego.– Polska wciąż rozwija się szybciejniż którykolwiek kraj Unii dziękisilnemu popytowi wewnętrznemui konkurencyjności firm – tłumaczył,prezentując prognozę, KasparRichter, ekonomista BankuŚwiatowego. Oznacza to, że Polskanajszybciej z całego regionu doganiakraje starej Unii, jeśli chodzi opoziom życia.Deficyt mniejszyEkonomiści banku doradzająPolsce zmniejszanie zadłużenia,uporządkowanie systemu podatkowegooraz przeprowadzenie reformstrukturalnych.Najszybszy wzrost Bank Światowyprzewiduje w 2012 r. dla Estoniii Litwy (3,5%). Najwolniej rozwijaćsię mają Węgry.Według banku, problemy strefyeuro mają niekorzystny wpływna całą Unię. Dwie trzecie europejskiegoeksportu wędruje do innychkrajów UE, a cztery piąte aktywówbankowych jest w rękachzagranicznych właścicieli.Deficyt ubiegłorocznegobudżetu państwa wyniósł25 mld 112 mln złotych– podało MinisterstwoFinansów RP. Początkowodeficyt szacowano na40 mld 200 mln złotych.Deficyt budżetowy 2011r. okazał się o 15 mld złniższy, wydatki o 10,6 mldzł niższe, a dochody o 4,5mld zł wyższe.Wyższe wpływy udało się uzyskaćgłównie dzięki tzw. dochodomniepodatkowym – dywidendzie,wpływom z cła i różnychjednostek czy zyskowi NBP. Wyniosłyone w sumie w ub. roku o15,1% więcej niż planowano.Za to wpływy z podatków resortfinansów zaplanował z prawieaptekarską dokładnością. Wpływyz VAT i z akcyzy wyniosły 180,3mld zł, czyli tylko o 0,2 proc. więcejniż zakładano.Po stronie wydatków, największeoszczędności udało się wygenerowaćna bieżącej działalnościjednostek budżetowych – ministerstw,agencji, urzędów itp.W sumie dochody budżetowew 2011 r. wyniosły 277,57 mld zł,wydatki 302,68 mld zł, a deficyt –25,1 mld zł.Młodzi mająszanseMłode pokolenie zeswoimi zdolnościamii aspiracjami jest wstanie dokonać wPolsce kolejnegoskoku cywilizacyjnego.Młodzież jest skłonnapracować więcej i dłużejniż starsze pokolenia –uważa szef doradcówstrategicznych premieraRP Michał Boni.– Młode pokolenie pozwoliPolsce dokonać kolejnegokroku, umożliwiającegoprzejście do «trzeciejfali nowoczesności» –przekonywał Boni wprzemówieniu podczaskonferencji «Transfery Sukcesu2011 – Przedsiębiorczość bezgranic».Minister wskazywał,że dzięki pokoleniowymaspiracjom uda się wydłużyćaktywność zawodowąspołeczeństwa. – Jeśli wPolsce pojawi się poważnadyskusja o przesuwaniuwieku emerytalnego, tobyć może okaże się, żewyż demokratyczny, któryzasmakował już życia wzmienionej rzeczywistościpo 1989 roku, zda sobiesprawę, że warto pracowaćwięcej i dłużej po to, żebymóc realizować swoje dalszeaspiracje życiowe – mówiBoni.Zdaniem Boniego – wbrewpowszechnemu przekonaniu– starsze i młodsze pokoleniewyżów demograficznych nieblokują się wzajemnie na rynkupracy, bo pracują w zupełnieinnych sektorach gospodarki.Młodzi doskonale odnajdująsię na przykład w sektorachzwiązanych z e-handlem.PRZYGOTOWAŁAMARIA ZANIEWSKAM A G A Z Y N 5


POLSKA ŚWIATOBRAZ SCHULZA «SPOTKANIE»Ukraina uczci BrunonaSchulzaRada Najwyższa Ukrainyprzyjęła uchwałę w sprawieuczczenia przypadającejw tym roku 120. rocznicyurodzin Brunona Schulza,jednego z najciekawszychpisarzy XX wieku, malarza,rysownika i grafika. Schulzurodził się i zginął wDrohobyczu.Jak napisał w uzasadnieniu autoruchwały, deputowany opozycyjnegoBloku Julii TymoszenkoStepan Kurpil, jest to ważne «nietylko ze względu na upamiętnieniena szczeblu państwowym postaciBrunona Schulza, lecz też będziesprzyjać wzmocnieniu przyjaznychstosunków między Polską aUkrainą».W projekcie uchwały zaznaczono,że 120. rocznicy narodzin i 70.rocznicy śmierci Schulza powinnytowarzyszyć wydarzenia kulturalnepod patronatem ukraińskiegorządu. Kurpil proponuje sfinansowanieaudycji radiowych i telewizyjnychpoświęconych twórczościpisarza, wydanie znaczka pocztowegooraz otwarcie muzeum wDrohobyczu, rodzinnym mieścieSchulza.– Życie Brunona Schulza jestmocno związane z ukraińską ziemią,gdyż urodził się (…) w Drohobyczu,gdzie się uczył, pracowałi tworzył. To miasto stało sięjego Muzą. (…) O prawo uznaniaSchulza za «swojego» artystę ubiegasię kilka krajów, choć jeszczekilkadziesiąt lat temu jego twórczośćbyła znana jedynie wiernymwielbicielom jego talentu – napisanow projekcie uchwały.Bruno Schulz pochodził z rodzinyżydowskiej, ale jego językiemna co dzień był język polski,po polsku też pisał swoje utworyliterackie. Jest autorem «Sklepówcynamonowych» i «Sanatoriumpod klepsydrą».Artysta studiował architekturęwe Lwowie, specjalizując się w litografiii rysunku. Przez większośćżycia pozostawał w rodzinnymmieście, gdzie zarabiał jako nauczycielrysunków w gimnazjum.W 1942 roku został zastrzelonypodczas akcji hitlerowców.Wenecja sięzapadaMiasto pełne cennychzabytków tonie. Zapadasię, a także przechyla– odkryli naukowcy.Wenecja obniżasię w tempie okołodwóch milimetrówna rok – wynika zbadań UniwersytetuKalifornijskiego.Biorąc pod uwagę, żepoziom morza podnosisię w weneckiej lagunie,również w tempie okołodwóch milimetrów rocznie,lekkie osuwanie się miastapodwaja tempo podnoszeniasię linii wody w stosunku dozabytkowych budynków.Wśród przyczyn osiadaniamiasta naukowcy wymieniajązjawiska tektoniczne. PłytaAdriatyku, który obejmujeWenecję, napiera na sąsiedniąpłytę pod Apeninami ipowoduje, że miasto sięobniża.Włoscy naukowcy odgrzalistary pomysł, aby ratowaćmiasto zastrzykami zesłonej wody, które byłybywprowadzane do 12 studnina głębokość do 800 metrów.To pozwoliłoby w ciągudziesięciu lat przywrócićmiastu poziom z ubiegłegowieku.Częstotliwośćwystępowania powodziw Wenecji wzrasta. Abyuchronić zabytkowe miastood powodzi, od wielu latrealizowany jest projektbudowy uchylanych tam,które zatrzymają napływwody z Adriatyku do lagunyweneckiej. Tama ma byćgotowa w roku 2014.PRZYGOTOWAŁAMARIA ZANIEWSKA6 M A G A Z Y N


FOTOREPORTAŻFOTOFAKTW obiektywiereporterówW marcu miało miejsce dużo wydarzeńgodnych utrwalenia kamerą. Nie da sięzamieścić zdjęć ze wszystkich imprez.4 marca odbył się tradycyjny JarmarkKaziukowy, gdzie twórcy ludowi mieli okazjęzaprezentować swoje dzieła zrobione wciągu zimy, a chętni mogli je nabyć. Jakzawsze dużym popytem wśród gościjarmarku cieszyły się palmy i pisanki; możnateż było podziwiać występy zespołówartystycznych i spróbować wyrobówkulinarnych.25 marca dzieci i młodzież miały okazjęwykazać się swoimi talentami podczasinscenizacji wiersza. Występ uczniów zPolskiej Szkoły Społecznej im. T. Rejtana wBaranowiczach podbił serca publiczności.IRENA WALUŚGRAŻYNA SZAŁKIEWICZNA JARMARKU BYŁO Z CZEGO WYBIERAĆ8 M A G A Z Y N


GRAŻYNA SZAŁKIEWICZ«DZIADY» W WYKONANIU MŁODZIEŻY Z BARANOWICZKAZIUKOM TOWARZYSZĄ WYSTĘPY ZESPOŁÓW ARTYSTYCZNYCHM A G A Z Y N 9


TRADYCJE PAMIĘĆNa Jarmarku KaziukowymWŁADYSŁAWA KULIKOWSKATwórcy sztuki ludowejdziałający przy ZPBtradycyjnie 4 marca mająokazję zaprezentowaćswoje dzieła podczasKaziuków w Grodnie.Na tegorocznymjarmarku artyści ludowizaprezentowali swojenajlepsze wyroby –palmy, pisanki, ceramikę,rzeźby, sztukę kowalską,lalki, robótki ręczne orazwyroby ze słomki i wikliny.Tym razem swoją uwagęskupiłam na palmach ipisankach.IRENA WALUŚ10 M A G A Z Y NDOMINIKA KOWALONOKPalmySzczególnie w ostatnich latachwiele osób dba o to, żeby ich palmyw Niedzielę Palmową wyglądałyładnie. Panie najczęściej już niezdobią palm w domu, wolą kupićje na Jarmarku Kaziukowym. Pięknopalm w całej okazałości możemypodziwiać w Grodnie podczasprocesji od kościoła Pobernardyńskiegodo katedry w Niedzielę Palmową.I choć nazywane palmami, topodstawą ich są gałązki wierzby. Ato dlatego, że jest drzewem, którejako pierwsze w naszych stronachzakwita na wiosnę i jest niesamowiciepiękne. Oprócz tego wierzbama mocne gałązki, na których dobrzesię trzyma dekoracja.Dominika Kowalonok ze StowarzyszeniaTwórców Ludowychprzy ZPB jest autorką kunsztownieozdobionych barwnych palm.Stoisko z jej palmami od razuprzyciąga wzrok. Jej palmy to gałązkiwierzby, przybrane w suszonekwiaty, zioła, kolorowe wstążki.Wszystkie elementy dekoracyjnesą połączone ze sobą w skomplikowanewzory, które nadają niepowtarzalnycharakter palmomzrobionym przez panią Dominikę.Twórczyni powiedziała, że dekorowaniepalm stało się jej hobby,odkąd jest emerytką i ma więcejczasu.– Jak to często bywa, w mojejpasji poparła mnie rodzina –mówi. – Pierwsze palmy zrobiłamwiele lat temu na Święta WielkiejNocy, domownikom się spodobały,więc moje zamiłowanie kontynuowałam.Teraz nie jestem samotnarealizując moje pomysły ifantazje. Chętnie pomaga mi mążi syn, którzy są dzisiaj ze mną najarmarku.Co się tyczy elementów dekoracyjnychdla palm, są nimi przedewszystkim kwiaty, które rosną wogródku rękodziałaczki. Oprócztego Dominika Kowalonok wiosnąi latem niektóre kwiaty i ziołazbiera w lesie i na łące. W domkuletniskowym ma wszelkie warunki,by jakościowo wysuszyć przygotowanymateriał.Dekorowanie palm wielkanocnychrozpoczyna zaraz po NowymRoku, robi to we własnym mieszkaniuw Grodnie. W ciągu jednegodnia może zrobić od 3 do 6 palm,zależy od wielkości palmy oraz odwzoru. Pani Dominika dekorujepalmy jak dla domu, tak i do samochodów,to już współczesny trend.Czym się różnią? – do samochodówsą mniejsze.Jej prace wcześniej można byłoobejrzeć na wystawie StowarzyszeniaTwórców Ludowych «Kolorytgrodzieński» w Sali Wystawowej wGrodnie.Naszej rozmowie uważnie sięprzysłuchiwała sympatyczna panize stoiska obok. Też miała wystawionepalmy. Jak się okazało, WandaŁapacińska jest siostrą Dominiki.I są jeszcze dwie siostry, któreteż zajmują się dekoracją drzewekpalmowych. Każda z nich pracujeosobno, lecz siostry są o tyle zgodne,że zawsze są gotowe wspieraćsię nawzajem oraz pomóc sobieradą.


IRENA WALUŚHELENA CHMYŚKO Z AUTORKĄ ARTYKUŁUTrzymałam w rękach palmy wileńskiei grodzieńskie. Które mniesię bardziej podobają? Wileńskiminasze mistrzynie nazywają palmyzdobione wkoło, a grodzieńskie –na jedną stronę. Wszystkie są piękne!Poświęcone w Niedziele Palmowągałązki zostają w domu do następnejwiosny.Pisanki i nie tylkoInnym chrześcijańskim symbolemŚwiąt Wielkanocnych są pisanki.Trudno sobie wyobrazić, by ichzabrakło na świątecznym stole. NaJarmarku Kaziukowym były jajkawykonane w różnych technikach:pisanki, farbowanki, drapanki, malowanki,niektóre techniki – trudnedo zakwalifikowania, powiedziałabym- autorskie. Zwróciłam uwagę,że teraz rekodziałacze znacznierzadziej posługują się tradycyjnymii regionalnymi technikami zdobieniajajek, częściej wykorzystują wtym celu różne materiały dekoracyjneoferowane w okresie przedświątecznymprzez sklepy.Podczas jarmarku zwróciłamuwagę na pisanki, a raczej na jajkaświąteczne Heleny Chmyśko zGrodna. Właśnie pisanki stały sięjej hobby. Wcześniej dekorowałapudełeczka, robiła świątecznepocztówki. Jednak zawsze z zainteresowaniemprzyglądała się, jakjej przyjaciółka robi pisanki. Spróbowałatej sztuki sama i już od latz fascynacją tworzy pisanki.Do dekoracji używa jajekwydmuszek.Pomysł na wzory tojej fantazja. Do malowania używagwaszu, farb akrylowych. Ton nakładakawałkiem gąbki lub waty,wzór – pędzlem na wpół suchym.Do innych jajek wielkanocnychużywa papierowych naklejek dlaaplikacji. Wycina postacie nożyczkamii nakleja na wydmuchane jajka.Kiedy powierzchnia wyschnie,odkleja figurki z papieru i cieniutkimpędzelkiem maluje srebrnąfarbą niepofarbowaną część jajka.Helena Chmyśko zdobi jajka takżekoralikami i paciorkami. Takiebiżuteryjne dzieła ładnie będąsię prezentować na wielkanocnymstole.Rodzina ze zrozumieniem stosujęsię do jej hobby, a nawet pomagaw razie potrzeby. Powiedziała,że co roku zdobi dużą ilość jajek,wielu swoim przyjaciołom dajeje w prezencie. Pani Helena bierzeudział w wystawach sztuki ludoweji jarmarkach, które są organizowanew Grodnie, wyjeżdżała też doinnych miast Białorusi, a także doPolski i na Litwę.Na Jarmarku Kaziukowymtrudno jest nie ulec pokusie nabyciapięknych wyrobów rękodziałaczy.Unikatowe pamiątki, wykonaneprzez artystów ludowych sąrównież oryginalnym pomysłemna prezent, bo Święta przecież tużtuż.Jarmark Kaziukowy pomaga zachowaćtradycje, a biorąc pod uwagęilość młodych twórców, którzyuczestniczą w imprezie, możnamieć pewność, że jest komu jekontynuowaćM A G A Z Y N 11


HISTORIA LITWAJÓZEF PIŁSUDSKI NAD ROTNICZANKĄ PODCZAS POBYTU W DRUSKIENNIKACH. FOT. ZE ZBIORÓW JÓZEFA PORZECKIEGODruskienniki12 M A G A Z Y NWŁADYSŁAWA KULIKOWSKAMieszkańcy wsi imiast, położonych w50-kilometrowej strefiegranicznej Białorusi,Litwy i Polski czekająna realizację Umowy oMałym Ruchu Granicznym,żeby móc podróżować,mając ułatwiony trybprzekroczenia granicy.W czasach sowieckichDruskienniki na Litwiebyły ulubionym miejscemweekendowych wypadówgrodnian.Właśnie wróciłam z Druskiennik,gdzie przebywałam w sanatorium«Białoruś». W czasie pobytupoznałam, co oprócz wypoczynkui leczenia proponuje kurort.Z Grodna do Druskiennik trzyrazy dziennie kursuje autobus. Jużw niespełna półtorej godziny łączniez procedurą przekroczenia granicymożna się delektować czystympowietrzem oraz trybem życiabez pośpiechu w kameralnymmieście, położonym w pięknym lesiesosnowym nad Niemnem.Trochę historiiNazwa miasta pochodzi od litewskiegosłowa «druska», co oznacza«sól». W 1789 roku w Druskiennikachbawili posłowie SejmuRzeczypospolitej, który odbywałsię w Grodnie. Zostali zauroczeniurokiem tego miejsca. Ale statusuzdrowiska Druskienniki otrzymałypóźniej – w 1794 roku. Wydarzenieto miało miejsce za rządówkróla Stanisława Augusta Poniatowskiego.Gdy król zasłyszał, żepiękny zalesiony obszar jest bogatyw źródła, woda z których powodujeszybkie gojenie się ran i sprzyjaleczeniu chorób skóry i stawów,kazał lekarzowi zbadać wodę mineralnąDruskiennik. Król dn. 20czerwca 1794 roku mianował Druskiennikiuzdrowiskiem.Dalszy rozwój miasta nastąpiłw 1837 roku, gdy władze miejskieotrzymały pozwolenie na rozwójkurortu. Było to już za czasówzaboru rosyjskiego. W ciągu kilkulat zbudowano łaźnie, kąpiele mineralnei borowinowe, prom przezNiemen, szpital.Pod koniec XIX w. Druskiennikiznane są nie tylko ze źródeł leczniczych,lecz także jako miejscerozrywki. Organizowane są koncerty,zabawy, urlopowicze grają wkrykieta i tenisa.Podczas I wojny światowej Dru-


skienniki poniosły poważne straty:spłonęło kilka budynków, w tymszpital, uszkodzono kilka źródeł.I chociaż wiosną 1923 r. oficjalniezainaugurowano pierwszy powojennysezon wakacyjny, w pełniuzdrowisko zostało odnowionedopiero w 1930 r. Otwarto kilkanowych źródeł, ulice wybrukowanokamieniem, zbudowano nowedomy, położono drogę kolejową zPorzecza do Druskiennik.W okresie międzywojennymszczególną popularnością wśródmieszkańców Druskiennik orazkuracjuszy cieszył się park leczniczo-kulturalny,prowadzony przezdoktor Eugenię Lewicką.W roku 1924 do Druskiennikprzyjechał marszałek Józef Piłsudski.Bardzo upodobał to miejsce,w następnych latach marszałekznowu przyjeżdżał tu na kuracje.To przyczyniło się do wielkiejpopularności uzdrowiska.Przewodnicy wycieczek chętniepokazują turystom miejsce w parku,gdzie u zbiegu rzek Rotniczankii Niemna, po prawej stronie od«Mostka Garbatego» stała willa JózefaPiłsudskiego. A po lewej stroniemostku, tuż na stromym brzeguNiemna, znajdowało się ulubionemiejsce wypoczynku marszałka.Lubił stać tu na wzgórzu i patrzećw dal. Uważał, że to miejscema szczególną aurę.W 2010 roku władze miasta rozważałymożliwość ustanowieniakamienia pamiątkowego lub nawetpomnika Józefa Piłsudskiego, boto przecież najbardziej znany kuracjuszDruskiennik, dzięki któremuPolacy i dziś chętnie przyjeżdżajądo miasta. Lecz ze względów politycznychtego pomysłu Litwini niezrealizowali.Po II wojnie światowej, w czasachsowieckich, infrastrukturakurortu została przystosowana domasowego leczenia ludu. Grodnianiew tym czasie chętnie jeździli doDruskiennik, by zaopatrzyć się wżywność.ARENA ŚNIEGUCo dzisiaj oferuje kurortPo odzyskaniu przez Litwę niepodległościw 1991 r. przypływkuracjuszy z byłego ZSRR spadłi przez kilka lat znany ośrodekuzdrowiskowy borykał się z trudnościami.Jednak władze miastapotrafiły wkrótce dostosować siędo warunków rynkowych. Obecniekliniki, sanatoria, ośrodki SPA,komfortowe hotele w standardzieod 2 do 4 gwiazdek, centra konferencyjneoferują swoje usługi dlakuracjuszy i gości Druskiennik.Jest to jedyne najbliższe od Grodnamiasto, gdzie można połączyćzimową i letnią ofertę wypoczynkuprzez cały rok. W Druskiennikachzbudowano jeden z największychparków wodnych w Europie,gdzie nigdy nie kończy się lato. Ana drugiej stronie Niemna oazę zimowątworzy kompleks rozrywki«Snoras Arena Śniegu». Można tukorzystać z nart przez cały rok – tonajnowsza forma rekreacji dla gościkurortu.Woda mineralna, bogata w chloreksodu i wapnia, błota leczniczegotorfu oraz unikalny mikroklimatsprzyjają leczeniu wielu chorób,także brak zakładów przemysłowych.Wszystko razem tworzydobre warunki dla wypoczynkui leczenia dla całej rodziny przezokrągły rok. Podczas pobytu w sa-natorium korzystałam z masaży,SPA, procedur wodnych. Otrzymałamzastrzyk energii, który powinienwystarczyć na długo.Druskienniki to też miasto kultury.Tu mieszkał i tworzył malarzkompozytor Mikołaj Čiurlionis. Wdomu artysty znajduje się muzeum.W mieście odbywają się liczne imprezy,m. in. w lipcu MiędzynarodowyFestiwal Country-bluesa iMiędzynarodowy Festiwal MuzykiSkrzypcowej, a w sierpniu – MiędzynarodowyFestiwal WirtuozówMuzycznych.A jeżeli ktoś woli aktywny wypoczynek,można pojechać ścieżkąrowerową od jeziora Druskonis,wzdłuż Niemna przez wioskę etnograficznąSzwiandurbe i zakończyćprzejażdżkę w malowniczejdolinie Rajgardas, tuż przy granicylitewsko-białoruskiej. Na Białoruśrowerem na razie pojechać niemożna, bo potrzebna jest wiza. – Aszkoda – mówią miłośnicy dwóchkółek i nie tylko.Druskienniki mają obecnie bogatąofertę. Jest więc dużo powodów,by częściej jeździć do słynnegokurortu. Gdy Białoruś ratyfikujeUmowę o Małym Ruchu Granicznym,będzie o wiele łatwiej torealizować. Na razie jednak nic niewskazuje na to, że nastąpi to prędkoM A G A Z Y N 13


POZNAJ PAMIĘĆ KRAJPuszcza NalibockaBERNARD PAKULNICKIChęć poznania własnegokraju znowu mnie wzywado odwiedzania nieznanychmiejscowości. W podróż,szczególnie rowerem,najlepiej wyjechać z rana,gdy odczuwa się porannąświeżość i rześkość. Dokażdej wyprawy staranniesię przygotowuję, byjak najwięcej wiedzieć ozwiedzanych przeze mniemiejscach, ale i tak każdapodróż przygotowuje swojeniespodzianki. Co spotkamnie dzisiaj w PuszczyNalibockiej i w drodze doniej?Wybrałem trasę i jadę z Horodzieiprzez Mir. Z tyłu pozostaływieże zamku z lśniącą wodą stawóww lekkiej mgle, kościół św.Mikołaja. Byłem tu kilkakrotnie,ale nie wiedziałem, że w Mirzeoprócz kościoła jest jeszczedrewniana kaplica katolicka, zbudowanaw XIX w. Odwiedzam ją,od razu widzę – kapliczka wiejskapotrzebuje odnowienia, a potem –poświęcenia, by zgodnie ze swoimprzeznaczeniem mogła służyćwiernym.Wybieram kierunek do PuszczyNalibockiej. Żeby tam trafić, możnajechać przez Szczorsy, Iwieniec,Rubieżewicze, Derewno. Możnateż płynąć Niemnem od Stołbców.Pojadę szlakiem nieznanym mi dotąd– przez wieś Jeremicze.Droga prowadzi przez las przeważnieiglasty, ale są tu i brzozy, iolchy, rzadziej można spotkać dębyoraz klony. To hydrologiczny rezerwatMiranka, taki statut nadano muw roku 1996 po to, by wspomócBYŁA KAPLICA KATOLICKA W MIRZErzeki Niemen i Uszę. Powierzchniarezerwatu wynosi ponad 3 tys.ha, sporą jego część stanowi torfowiskoWilcze Błoto. Roślinność wrezerwacie w dużej mierze jest podochroną, jest tu również bogatafauna, duża ilość ptaków.Kiedyś na tych terenach byłosporo zaścianków szlacheckich.Adam Mickiewicz w IX księdze«Pana Tadeusza» wymienia niektórenazwiska gospodarzy:Sztab stał we dworze,a z nim zbrojnej szlachty wielePodhajscy, Birbaszowie,Hreczechy, Bergiele,Wszyscy Sędziego krewnialbo przyjaciele.Niedaleko drogi, którą jadę, wczterech kilometrach na wschódznajduje się wieś Birbasze. Staranazwa więc mimo wszystko przetrwała...Jestem bardzo zdziwiony faktem,że w rezerwacie wyrąbują las.Widać obszerne polany, powstałepo wyrębie. Jadące ciężarówkiz przyczepami naładowanymi kłodamidrewna, wznoszą kłęby kurzu,który długo wisi nad drogąw zacisznym lesie. W średniowieczutu wszędzie były lasy. PuszczyRudnicka i Nalibocka to tylko niedużaczęść starych lasów.Gdzieś około siedmiu kilometrówod Mira, zauważam wśróddrzew wieś Mirankę. Za Mirankąlas się kończy i zaczynają się błota.Mostem przejeżdżam przez rzekęUsza. Piękny widok, rzeka tu sięrozszerza, robi łagodne zakręty,płynie wśród łąk, szuwarów i krze-Bernard PAKULNICKI14 M A G A Z Y N


win. Z prawej strony drogi, wzdłużUszy została wieś Zarzecze, a nalewym brzegu rzeki – wieś Skorycze.Niedaleko Jeremicz Usza wpadado Niemna. Jeremicze znajdująsię w 18 km od Korelicz. Na skrzyżowaniuulic stoi prawosławna kaplica,zbudowana w drugiej połowieXIX w. Jest też cerkiew w centrumJeremicz, którą zbudowanopo powstaniu styczniowym czylitzw. «murawiowka». Jeremicze wXVII–XVIII w. należały do Chodkiewiczów.Od roku 1768 w Jeremiczachdziałała przystań rzecznana Niemnie, rzeką płynęło dużostatków, zarówno do kraju z towarem,jak i wieziono od nas towaryna sprzedaż. W dawnym miasteczkuJeremicze mieszkali Polacy, Białorusini,Żydzi, Tatarzy. W całejokolicy znany był z wyrobów zeskór garbarz Tatar Jasiński.Za Jeremiczami znowu zaczynasię droga, która prowadzi do mostuprzez Niemen. Za mostem,na prawym brzegu rzeki położonajest wieś Sieniawska Słoboda.Stojąc na moście wpatruję się wspokojny nurt Niemna. To rzekamalownicza, niezwykła, domowarzeka Adama Mickiewicza i ElizyOrzeszkowej. Spokojnie i majestatyczniepłynie Niemen wśród łąk ilasów, przez puszczy, miasta i wsie.Uzupełnia swoje wody z mnóstwadrobnych źródeł, czasem – z bezimiennychrzeczek i strumyków.Wyjechałem z Sieniawskiej Słobody,przejechałem około trzechkilometrów wśród mokradeł porosłychkrzakami i szuwarami.Niebawem wjadę do Puszczy Nalibockiej,liczącej 240 tys. hektarówpowierzchni. Dużo w niej jest bagieni borów sosnowych. Nazwapuszczy wywodzi się od nazwy leżącychw borach Nalibok. W okresiemiędzywojennym Puszcza Nalibockabyła największym obszaremleśnym II Rzeczypospolitej.W czasie II wojny światowej<strong>puszcza</strong> stała się miejscem wzmożonejaktywności Armii Krajowejoraz partyzantki sowieckiej.Na prawym brzegu Niemna pozawiększymi miastami niepodzielnie«rządziła» Armia Krajowa, skuteczniewalcząc z Niemcami. Z początkustosunki między oddziałamipolskimi i sowieckimi układały siępokojowo. Ale cały czas oddziałysowieckie napadały na polskiemiejscowości, grabiły i mordowałyludność. Oddziały AK stawaływ obronie pokrzywdzonych ludzi,dochodziło do potyczek i walk zpartyzantami sowieckimi. Po 1943roku Sowieci zaczęli rozbrajać oddziałypolskie.Podczas wojny w Puszczy znajdowałyschronienie tysiące ludzi.Historycy oceniają, że w latach1939–1945 w Puszczy przebywałood 10 do 25 tysięcy osób: partyzantów,uciekinierów, ludzi szukającychschronienia oraz pospolitychkryminalistów.Mimo przeciwności losu, wPuszczy Nalibockiej nadal mieszkająPolacy. Proszę wsłuchać się wnazwy miejscowości: Rudźma, Antoniowo,Duże Pole, Holendernia.Jadę przez uroczysko, które się nazywaPuszcza Hrabiego, to rezerwatbiologiczny. Po długiej podróżyleśnej wyjechałem na skrzyżowaniedróg: Jeremicze – Szczor-PUSZCZA NALIBOCKAM A G A Z Y N 15


16 M A G A Z Y NPOZNAJ PAMIĘĆ KRAJsy, Poniemuń – Naliboki. Skręcamna prawo i jadę w północno-wschodnimkierunku do Nalibok,dawne miasteczko to terazwieś. Są w puszczy kolonie z nazwamipolskimi: Suchy Borek, BiałyBrzeg, Rudnia Nalibocka, KoziePiękne. W okresie II wojny światowejokupanci niemieccy i partyzancisowieccy spalili wiele wsi izaścianków.Sporo czytałem o jeziorze Kromań,ale jeszcze nigdy tam nie byłem.Zaplanowałem, że tym razemodwiedzę słynny akwen. Jezioroleśne znajduje się w samym sercuPuszczy Nalibockiej. Przejechałemjeszcze około siedmiu kilometrówdrogą leśną, zachwycając sięurokiem puszczy. Nieoczekiwaniemiędzy soczystą zielenią zauważamblask błękitnej wody i jakieśbudynki na brzegu. Jestem zachwyconypiękną taflą wody otoczonązielonym wiankiem. Na spadzistychbrzegach rosną sosny, świerki,brzozy, nad samą wodą – olchy.Jezioro Kromań jedyny naturalnyakwen wodny wśród lasów i bagiennalibockich. Jezioro ma owalnykształt. Długość prawie taka samaco szerokość: odpowiednio 1100 mi 900 m. Głębokość do 15 m, ale sąmiejsca, gdzie jezioro ma ponad 26m. Napotkany miejscowy człowiekpowiedział, że Świteź i Kromań tobłękitne oczy Nowogródczyzny.Jezioro Kromań to bez wątpieniaperła Puszczy Nalibockiej.Ze źródeł historycznych wiadomo,że to miejsce było już znaneod czasów najdawniejszych. KsiążętaWierejscy, Radziwiłłowie, Sapiehowie,Sanguszkowie, Chreptowiczowiepolowali w tutejszychlasach, bywali nad jeziorem Kromań,gdzie było sporo ryb.Podczas powstania styczniowegow puszczy działał oddział powstańczypod dowództwem księdzaFelicjana Łaszkiewicza, któremupomagał student Adam Pusłowski.Drugim oddziałem dowodziłkapitan Karol Szalewicz, którypo klęsce powstania został zesłanyna katorgę. Młodego Pusłowskiegorozstrzelano w Nowogródku.W okresie międzywojennymniedaleko jeziora mieszkali osadnicy,którzy zorganizowali leśnictwo,uruchomili łączność telefoniczną.Jezioro Kromań i okolice wokresie międzywojennym stałysię rezerwatem przyrody, obejmującymlasy nad jeziorem leżące wgłębi Puszczy Nalibockiej. Przedwojną to miejsce stało popularnymmiejscem odpoczynku. Niejednokrotnieodwiedzał te miejscaJózef Piłsudski. Podczas jednejz wizyt marszałek posadził lipęna brzegu jeziora. Do dziś rośnienad jeziorem potężna lipa marszałkaPiłsudskiego.We wrześniu 1939 roku CzerwonaArmia wtargnęła na terytoriumII Rzeczypospolitej, osiedleosadników obok jeziora zostałootoczone przez jednostkę NKWD.Wszystkich mieszkańców aresztowanoi zawieziono do Korelicz.Nikt z osadników i członków ichrodzin do domu więcej nie wrócił.Starsi ludzie opowiadają, gdy pokilku dniach od aresztu osadnikówktoś z miejscowych przyjechał dopuszczy po drewno, zobaczył, żepo lesie błąkały głodne krowy iświnie, kury i gęsi. Fundamenty podomach osadników są widocznedo dzisiaj.1 grudnia 1943 roku rozegrałasię tu tragedia. Na obozującychnad jeziorem AK-owców ze zgrupowaniastołpeckiego, zdradzieckouderzyli partyzanci sowieccy, a zaproszonychprzedtem na rozmowydowódców AK zatrzymano i zamordowano.Jezioro Kromań otoczają legendy,chętnie opowiadane przezmiejscowych ludzi. Według jednejz nich, jezioro powstało w miejscustarego kościoła, który nieoczekiwaniezapadł się pod ziemię. Czasaminawet słychać dźwięk dzwonów,który wydostaje się z dna jeziora– twierdzą miejscowi.Bernard PAKULNICKIJEZIORO KROMAŃKromań lubią rybacy, miłośnicyodpoczynku w leśnej ciszy. Wzbudzamoje zaniepokojenie fakt, żew roku 2003 białoruskie władzeoddały jezioro do ajencji spółcez o.o. pod nazwą «Rybołowiecko-turystycznyzespół Kromań».Dyrektor spółki zapewnia, że udamu się przywrócić jezioru Kromańwygląd sprzed kilkudziesięciulat, ale na obietnicach wszyst-


ko się kończy, ponieważ o konkretnychdziałaniach nie mówi. To zadanietrudne i kosztowne, bo zginęłowiele kosztownych gatunkówryb. Węgorze przepadły po tym,jak na Niemnie zbudowano tamę,raki zniknęły w wyniku zanieczyszczeniaśrodowiska i zarośnięcia jeziora,wiele cennych ryb zniknęłoprzez niegospodarność i kłusowniczyich połów. Obecnie w jeziorzesą tylko szczupaki, płotki, leszcze.Chodziłem boso po czyściusieńkiejwodzie i piaszczystymdnie, myśląc, jakim będzie jeziorow przyszłości. Popatrzyłem naubogi stan infrastruktury zespołuturystycznego, nasuwały się małooptymistyczne myśli na ten temat.Nad jeziorem jednak było wielu ludzi,którzy przyjechali tu odpocząćna łonie natury.Wyruszyłem w drogę, prowadzącąprzez Puszczę Nalibocką.Droga w tym miejscu przebieganad brzegiem rzeczki Bluszka,która niesie swoje wody do jezioraKromań. Kraina leśna teraz jużprawie bezludna, choć po drodzemijam jakieś miejscowości: Prudziszcze,Nieścierowicze, Cielechy...M A G A Z Y N 17


HISTORIA PAMIĘĆDziałalnośćniepodległościowaPolska Partia Socjalistyczna w GrodnieJÓZEF PORZECKITrzydzieści lat popowstaniu styczniowym,w roku 1893, grono osóbutworzyło Polską PartięSocjalistyczną, która naswoim sztandarze wypisałahasło niepodległości Polski.Do Grodna te hasła zaczęłyprzenikać od roku 1895. Ludnośćmiasta, bez wojska skoszarowanego,liczyła 41600 mieszkańców(dane statystyczne z 1905 r.).Głównym źródłem utrzymaniamieszkańców były fabryki i zakładyzatrudniające około 6 tysięcypracowników. Były to: fabrykawyrobów tytoniowych, maszyngilzowych, dykty, ksiąg kancelaryjnych,topografii, mydła i świecoraz zakłady wyrobu wina i drożdży,browar, zakład przeróbki miodui wyrabiania wina rodzynkowego,zakłady młynarskie, skórzane,cegielne, kaflarnie, olejarnie. Wmieście istniały organizacje pracodawcówi kupców. Funkcjonowałygimnazja męskie i żeńskie, szkołamiejska, siedem szkół parafialnych(4 męskie i 3 żeńskie), dwie szkołyprywatne, cztery szkoły cerkiewno-parafialne,szkoła niedzielna,cztery szkoły żydowskie (2 męskiei 2 żeńskie), dwie szkoły rzemieślniczei szkoła pielęgniarek. WGrodnie w tym czasie było 8 szpitalii uzdrowisk, 5 aptek, 15 hotelioraz więzienie.Po kilku latach nielegalnie działającaorganizacja PPS w Grodnieliczyła około 60 osób. Na jej czeleJAN LELEWICZWSPÓŁCZESNY WYGLĄD FABRYKI TYTONIOWEJ SZERESZEWSKICH, GDZIE PRACOWAŁO NAJWIĘCEJROBOTNIKÓW, KTÓRYM BYŁY BLISKIE HASŁA PPSstanął Piotr Szumow, syn rosyjskiegourzędnika. Po ukończeniu gimnazjumw Grodnie studiował on wPetersburgu. Tam pod wpływemstudentów Polaków ukształtowałsię jego pogląd na sprawy polskie.Organizacja grodzieńska PPSwywierała wpływ na szerokiemasy. Często agitacja odbywałasię na ulicy na tzw. «giełdzie»,zwłaszcza przy ul. Zamkowej orazw pobliżu fabryki tytoniowej Szereszewskiego,w której pracowało1400 osób. W 1901 r. wrócił doGrodna po ukończeniu uniwersytetuadwokat Mikołaj Kłoczewski,którego mieszkanie stało sięwkrótce ośrodkiem pracy organizacji.Wszyscy przyjeżdżający doGrodna członkowie partii z regułyzatrzymywali się u niego. On sammiał wpływ na inteligencję polską,zwłaszcza na uczącą się młodzież.W mieszkaniu J. Zyngiera zostałazałożona drukarnia partyjnaz czcionkami polską, żydowskąi rosyjską. Powstawały nowe kółka,dzięki którym PPS przenikałado nowych fabryk, warsztatówi ludzi różnych fachów. Czynionoto w sposób ostrożny, gruntownieanalizując sytuację. Stawiano na ludziaktywnych i pewnych. Ostrożnysposób postępowania spowodowałto, że przez cały okres działalnoścido 1914 r. nie było ani jednegowypadku prowokacji.W działalności PPS w Grodnieaktywny udział brała ludnośćżydowska. W 1902 r. z Warszawypod nadzór policji do Grodna zostałwysłany Dawid Perelmutter,działacz żydowski, należący doPPS. Nauczał on robotników wielupieśni, deklamował polskie wiersze.W Grodnie też zapoznał się zElizą Orzeszkową i otrzymywał odniej książki dla robotników żydow-18 M A G A Z Y N


NIEISTNIEJĄCY JUŻ PAŁAC GUBERNATORA. ZE ZBIORÓW MUZEUM HISTORII RELIGII W GRODNIEskich.Działacz grodzieńskiej organizacjiBronisław Szuszkiewiczpisał: «Siła organizacji grodzieńskiejrosła szybko, a żydowskiodłam PPS był daleko silniejszy od«Bundu» w Grodnie. Bardzo częstymistały się przyjazdy funkcjonariuszypartyjnych z Warszawy,z czego organizacja grodzieńskaskwapliwie korzystała, aby nowychludzi przedstawić szerszymmasom; było to konieczne dlaodświeżenia wrażeń, dla pokazania,ilu i jakimi siłami PPS rozporządza».Zaznaczano, że stosunkimiędzy obu częściami organizacji– chrześcijańską i żydowską, byłyjak najlepsze, braterskie niczym,się prócz języka nie różniły, panowałajedność.Organizacja wydawała pismo«Zwiastun Wolności» po polsku ipo rosyjsku. Zadaniem «Zwiastuna»było informowanie przeważnieo rosyjskim ruchu rewolucyjnym.Pismo wychodziło od czasudo czasu w miarę gromadzeniasię ciekawych wiadomości. Pisanebyło drukowanymi literami i odbijanena hektografie. Konspiracyjnadrukarnia grodzieńska w 1905r. została wykryta przez żandarmów.«Zwiastun Wolności» ukazywałsię w latach 1904 – 1905, ostatninumer wydano 18 października1905 r.Organizacja posiadała spory zapasbroni palnej, przeważnie brauningii smit–wessony, miała stalena składzie zapas rozmaitej literaturypropagandowej tzw. «bibuły»,ciągle dowożonejnej i rozpowszechnianej.Miała blankiety iksiążeczki paszportowe, różnegogatunku pieczęci do fałszowaniapaszportów. Wszystko to znajdowałosię w mieszkaniu Szuszkiewiczaprzy ul. Bonifraterskiej.Na swój sposób w działalnośćPPS włączała się młodzież. Przykłademmogą posłużyć wydarzeniaz 1904 r., gdy z racji odsłonięcia wWilnie pomnika carycy Katarzynygrodzieńskie gimnazjum męskieszykowało się do wielkiej uroczystości.W auli gimnazjum miał odbyćsię obchód z odczytami, śpiewem,deklamacjami itp. UczniowiePolacy, będący pod wpływem PPS,postanowili nie dopuścić do tego.Młodzi «spiskowcy» przynieśli buteleczkiz siarkowodorem, którestłukli w trakcie uroczystości. Planudało sie zrealizować. Nieznośnysmród ze stłuczonych próbówekwypędził z sali jak aranżerów uroczystości,tak też i gości. Powstałapanika. Młodzież triumfowała.Pomimo, że solidarność młodzieżybyła wzorowa, skutki jednakdla wielu okazały się dotkli-M A G A Z Y N 19


20 M A G A Z Y NHISTORIA PAMIĘĆDOM LUDOWY W GRODNIEwe. Wydalono z gimnazjum kilkuuczniów Polaków, będących synamiaptekarzy lub udzielających waptekach korepetycji.Latem 1904 r. z powodu represjiwzględem więźniów politycznychw więzieniu grodzieńskimPPS urządziła demonstrację protestacyjną.Na ulicy Dominikańskiejkoło Rynku na umówiony sygnałzebrał się tłum około 300 ludziwznosząc sztandar PPS. Z antyrządowymiokrzykami demonstrantomudało się dojść do ulicyHoowera, gdzie zostali rozpędzeniprzez policję. Pomimo aresztów,organizacja stale się powiększała.Organem kierowniczym PPS wGrodnie w 1905 r. był GrodzieńskiKomitet Robotniczy, w skład któregowchodzili: Janina Michniowska,Ewa Chwiliwicka, Kiela Łapin,Bronisław Szuszkiewicz, BorysGec i Mikołaj Kłoczewski. NatomiastPiotr Szumow na początku1905 r. został aresztowany.Okres od początku 1905 r. dowiosny był wypełniony strajkami,trwały one zwykle krótko i kończyłysię zwycięstwem. Wyjątkowodługo do kilku tygodni ciągnął sięstrajk w fabryce introligatorskiejCharyna i zakończył się częściowymzwycięstwem robotników.Latem strajki ekonomiczne znowusię wzmogły i rozpowszechniłyna wszystkie fabryki, warsztatyi zawody. Powodzenie osiągnięteprzedtem zachęcało do nowychzdobyczy, przykład jednych oddziaływałna drugich.Policja i żandarmeria wychwytywałaorganizatorów strajków, alemimo aresztów członków PPS ciągleprzybywało.W kwietniu 1905 r. w Grodniepowstała bojówka PPS. Była togrupa ściśle zakonspirowana, należałodo niej około 15 osób. Wśródnich był m. in. Michał Pankiewicz.Zadaniem bojówki było zdobywaniepieniędzy na potrzeby organizacjii utrzymywanie zbrojnegopogotowia na wypadek pogromu.Bojówka dokonała również szere-Okres od początku1905 r. do wiosnybył wypełnionystrajkami, trwałyone zwykle krótkoi kończyły sięzwycięstwem.Wyjątkowo długodo kilku tygodniciągnął sięstrajk w fabryceintroligatorskiejCharynagu zamachów, przeważnie na funkcjonariuszypolicji, wyróżniającychsię szkodliwością i brutalnością. Wkońcu 1905 r. bojówka PPS dokonałatrzech napadów na sklepymonopolowe w Łosośnie, Kaplicyi Kopciówce w celu wywłaszczeniapieniędzy rządowych. Skonfiskowanowówczas 700 rubli.Organizacja grodzieńska PPSdziałała nie tylko w mieście. Nawiązałaona kontakty z leżącąwówczas w powiecie augustowskimo 4 km od Grodna wsią Łosośna,z mieszkańcami miejscowościFolusz, gdzie w tym czasie byłaskręcalnia jedwabiu, w której pracowałookoło 80 robotnic. Równieżz osadą Pyszki, której mieszkańcyzajmowały się głównie rybołówstwemi wynajmowaniemdomków letniskowych. PPS nawiązałateż kontakt z dużą okolicąszlachecką Adamowicze, ze wsiamiMickiewicze, Naumowicze, Sołowieje.Największy nacisk był położonyna dwie miejscowości: Losośnęi Adamowicze. W Łosośnie byłytrzy młyny, do których ludność nawetz dalszych okolic przywoziłazboże do mielenia. Dostarczano tuwięc z Grodna w dużych ilościachodezwy, «Gazetę Ludową» i różnebroszury. Natomiast do kościoła wAdamowiczach, który musiał obsługiwaćogromną parafię, w niedzielęschodziły się tłumy nie tylkoparafian, lecz i opornych unitówz odległych miejscowości. Turównież organizacja dostarczałatransporty wszelkiego drukowanegosłowa, a ludność okazała sięświetnym «materiałem» dla agitacjii propagandy PPS. Trzeba zaznaczyć,że próby rozpowszechnianiaagitacyjnych broszur w językubiałoruskim wśród unickiej ludnościspotykały się z kategorycznymoporem, żądano słowa polskiego.Broszury w języku białoruskimrozpowszechniał Hipolit Pietraszkiewicz.W dni targowe wychodziłon za miasto, najczęściej na gości-


niec skidelski i tam wręczał broszurywracającym do domów wieśniakom.Od początku 1905 r. PPS rozpoczęłapracę na wielką skalę wśródwojska. Garnizon twierdzy grodzieńskiejskładał się z czterechpułków piechoty, baonu fortecznego,baonu taborów, 4. baonusaperów, 26. artyleryjskiej brygady,dwóch setek kozaków. Razem około10 tysięcy żołnierzy. W listopadzie1905 r. na tle złego wyżywieniażołnierzy wybuchł bunt w 26.brygadzie artylerii. Dla uśmierzeniaartylerzystów użyto 102. wiackiegopułku piechoty, który okazałsię silnie zaagitowany przez PPS.Wiacki pułk na rozkaz dowództwaotoczył koszary artylerii, ale artylerzyściwystąpili z przemówieniamido piechoty skłaniając ich doprzejścia na swoją stronę. Oficeromz trudem udało się zawrócićpiechotę do koszar. Agitatorzy zPPS wspólnie z żołnierzami ułożyliżądania. Nazajutrz ulicami miastamiała dla manifestacji przeciągnąćartyleria z armatami. Jednak dotego nie doszło. Artylerzyści z radościwieczorem «podpili» i na nocnie wystawili warty. W nocy otoczyłich koszary wierny rządowi,nietknięty agitacją 103. pułk pietrozawodzki.Piechota wkroczyłado środka koszar, zabrała broń idokonała aresztów. Pod sąd oddanokilkunastu żołnierzy.Jesienią 1905 r. pod wpływemgrodzieńskiej organizacji PPS wtak zwanym zakątku unickim wpowiecie augustowskim rozpocząłsię strajk służby folwarcznej.W różnych miejscowościach byłyzwoływane zgromadzenia fornalii włościan. Uwieńczeniem tegostrajku był wiec włościański wAdamowiczach w Dniu WszystkichŚwiętych. Ze wspomnieńBronisława Szuszkiewicza: «Byłoto nazajutrz po olbrzymiej manifestacjigrodzieńskiej z powodumanifestu carskiego. Do kościołaadamowickiego ściągały ogromnetłumy ludzi na odpust. W czasieKOŚCIÓŁ W ADAMOWICZACH, GDZIE PO NABOŻEŃSTWACH ODBYWAŁY SIĘ WIECEsumy ksiądz wygłosił kazanie natemat «oddajcie co Boskie Bogu,a co cesarskie – cesarzowi» i powiązałto z trwającym strajkiemi zaburzeniami ogólnymi. Matuszewski(Władysław Matuszewski– członek grodzieńskiego oddziałuPPS – aut.) wysłuchał kazania, apo nabożeństwie za ogrodzeniemkościelnym zebrał wiec. Następniewszedłszy na wóz, zwrócił sięz mową do tłumu zręcznie posługującsię mottem księdza.... Zakończył,jak zwykle wykazaniemkonieczności walki o NiepodległąPolskę».Akcja młodzieży szkolnej wKrólewstwie w celu wywalczeniaszkół polskich znalazła żywy oddźwiękw Grodnie w gimnazjachi szkole miejskiej. Na młodzież wdużej mierze wpływała PPS. Kilkadni prowadzono agitację o zorganizowaniewiecu. Sporządzonoodpowiednie rezolucje dla uchwaleniaich na zgromadzeniu wszystkichuczniów. Rezolucje zostałyuchwalone przez młodzież na wiecu,który odbył się w końcu listopada1905 r. w Domu Ludowym.Na wiec dano zgodę pod warunkiem,że mowy będą wygłaszanetylko po rosyjsku i przez uczącąsię młodzież. Uchwaloną rezolucjęodbito na hektografie i rozklejonona murach wszystkich szkół iw wielu innych miejscach.Aby poprzeć rezolucję, uczniowiegimnazjum męskiego zastrajkowali,trwając w oporze przeszłotrzy tygodnie. Podjęli strajk równieżuczniowie szkoły miejskiej.Wówczas pośrednikiem międzymłodzieżą a władzą szkolną stałsię gubernator. Wezwał on do swegopałacu delegację uczniów nakonferencję, wynikiem której byłowprowadzenie do gimnazjum dlaPolaków nauki języka polskiego.W dniu 25 grudnia 1905 r. PPSwspólnie z «Bundem» ogłosiły wGrodnie strajk powszechny. Codziennieurządzano liczne wiece.Strajkujący byli rozpędzani z ulicprzez policję i kozaków. Odbywałysię masowe rewizje. Za rozpowszechnianieodezw aresztowanoszereg działaczy PPS. Strajk trwałdo 29 grudnia, po czym został odwołany.W 1906 r. organizacja grodzieńskaPPS była mocno osłabiona.Część działaczy musiała opuścićGrodno z obawy aresztów, częśćna rozkaz wyższych władz partyjnychwyjechała do Brześcia, Wilnai Białegostoku. Niesprzyjającąokolicznością było także przeniesieniedo Warszawy introligatorskiejfabryki Charyna, gdzie PPSmiała silną pozycję. W poszukiwaniubroni kozacy zdewastowali fabrykęmaszyn gilzowych, będącąkolebką wpływów PPS. Każdegorobotnika osobiście rewidowali iM A G A Z Y N 21


HISTORIA PAMIĘĆGRODNO NA POCZ. XX W.kazali wychodzić pojedynczo, przyczym kozacy ustawieni w dwa szeregichłostali wychodzących nahajami.W tym ciężkim okresie przyjętonową formę pracy organizacyjnej,były to konferencje przedstawicieliróżnych fabryk i fachów. NadalPPS prężnie oddziaływała na leżącedookoła Grodna wsie i okolice.Szuszkiewicz pisał: «Robota na wsiszła raźno. Przodowała jak i przedtemczęść powiatu augustowskiegomiędzy Grodnem, Sopoćkiniami aLipskiem. W tym czasie do Grodnanadchodziły ogromne transporty«Gazety Ludowej», organuPPS dla wsi, z miasta wszystko toszło na prowincję... w agitowaniui propagowaniu programu PPSstronę reform społecznych trzebabyło pomijać, a wzniecać, utrwalać,rozszerzać hasło niepodległości...wystawiać żądania polskichszkół, polskiego języka w urzędachgminnych, nigdy nie zapominającokrzyków: «Precz z caratem!»...Włościan należało nieraz hamować,chcieliby od razu wszystko.22 M A G A Z Y NOdbywały się także wielkie zebraniagromadzkie i gminne; wszędzieuchwalano usunięcie języka rosyjskiegoz urzędów, żądano szkółpolskich. Gubernator suwalskiWataci przyjeżdżał osobiście dotych odległych gmin, zwoływałwłościan «na schód» i sam do nichprzemawiał; usiłował im wmówić,że nie są Polakami, lecz Białorusinami;głównym jego argumentembył język ludu: «wszak międzysobą rozmawiacie po białorusku»,włościanie na to: «A pan w domu zrodziną rozmawia po francusku, toczy pan Francuz?»».Po prężnej działalności PPS wlatach 1904-1906 ruch niepodległościowyprzed I wojną światowąosłabł. Praca ożywiała się tylkowtedy, gdy z wyższych uczelniprzyjeżdżali na ferie i wakacje studenci.Jednak nadzieje pokładanena rewolucję rosyjską zawiodły.W dużej mierze na kształtowanieuczuć patriotycznych mieszkańcówGrodna wpływ miałaEliza Orzeszkowa, której władzerosyjskie nakazały przymusowypobyt w mieście. W domku pisarkigromadzono i czytano polskieksiążki, prowadzono rozmowy idyskusje o literaturze i sztuce. Tuodbywały się wykłady i spotkaniaartystów i pisarzy. W latach 1907-1909 przygotowywano imprezy artystyczne,organizowane przez towarzystwo«Muza» i TowarzystwoOpieki nad Dziećmi. W Grodniedziałało Towarzystwo Dobroczynności,założone przez pisarkę.Młodzież gimnazjalna zakładałatajne kółka samokształceniowe.Od 1910 r. do niej zaczęły docieraćidee przygotowania wojskowego.Wyłoniła się grupa młodzieży,która pod kierownictwem JerzegoKrzywca zawiązała wojskową organizacjęuczniowską w Grodnie,hasłem której było: «Wolna, równa,niepodległa». W 1912 r. zostajezałożony Związek Walki Czynnej.Ukształtowani na tych wartościachniepodległościowych działacze imłodzież zasilili w przyszłości szeregiLegionów i Polskiej OrganizacjiWojskowej


W SŁUŻBIE OJCZYŹNIEHistoria rodu z dziejamiPolski nieodłącznie związanaZ Jerzym Czartoryskim, prezesem Kongresu Polonii Kanadyjskiej okręguOttawa, rozmawia Krystyna Starczak-KozłowskaCzy pochodzi Pan w prostejlinii od księcia Adama JerzegoCzartoryskiego – senatora,wojewody Królestwa Polskiego,prezesa Rządu Narodowegow 1831 roku, który po upadkuPowstania Listopadowegoskazany na karę śmierci przezcara, uciekł do Paryża, gdziew Hotelu Lambert stworzyłsiedzibę nieformalnego rząduemigracyjnego i centrum życiaPolonii we Francji, o którymmówiono: «człowiek, który byłPolską»?– Moim prapradziadkiem jestbrat Adama Jerzego Czartoryskiegoz paryskiego Hotelu Lambert,Konstanty Adam, ciężko rannyw 1812 roku w odwrocie kampaniiNapoleońskiej. On też, tak jakAdam Jerzy Czartoryski, wyemigrował,ale nie do Paryża, lecz doWiednia, gdzie osiadł. Tak powstałalinia wiedeńsko-pełkińska roduCzartoryskich, z której ja pochodzę.Ojciec matki z kolei, AdamStadnicki, był posłem do parlamentu,przedstawicielem partiiBBWR.Jak widać historia roduCzartoryskich nieodłączniezwiązana jest z dziejami Polski. Wogóle mało jest rodów, które przezstulecia odgrywały tak doniosłąrolę w życiu Rzeczypospolitej, jakCzartoryscy. Dla przypomnienia:książęta Czartoryscy wywodzą sięod litewskich Giedyminowiczów iOlgierdowiczów?– Dotykamy tu czasów tak odległychjak Unia Polsko-Litewska– sam Jagiełło był wnukiemJERZY CZARTORYSKIGiedymina, bratem stryjecznymzałożyciela rodu Czartoryskich,Konstantego. A nasz herb, PogońLitewska – rycerz na koniu skaczącyprzez trzy wieże – jest godłempaństwa litewskiego i był do niedawnagodłem Białorusi.Krystyna STARCZAK-KOZŁOWSKAJak takie pochodzenie, sięgającepoczątku epoki Jagiellonów,wpłynęło na Pana stosunek doludzi i świata, a przede wszystkimdo Polski?– Zacznijmy od mego dziadka,Witolda Czartoryskiego, któ-M A G A Z Y N 23


W SŁUŻBIE HISTORIA OJCZYŹNIEHOTEL LAMBERT W PARYŻU. DO 1975 R. WŁASNOŚĆ RODU CZARTORYSKICHry był członkiem wiedeńskiej IzbyPanów, a potem senatorem w niepodległejPolsce – na stałe wróciłdo kraju, do ziemi jarosławskiej. PoI wojnie światowej majątki dziadkaWitolda zostały zrujnowane, botam, w okolicach Pełkiń nad Sanemstał front. A jednak na ziemijarosławskiej dziadek wybudowałpo I wojnie taką ilość kościołów,przedszkoli, szpitali, że łącznie wyliczyćmożna 28 budowli! Było tomożliwe dzięki ogromnym lasom,jakie posiadał, ale przede wszystkimdzięki niezwykle rygorystycznieprzestrzeganym przez niego ijego żonę Jadwigę z Dzieduszyckich,zasadom życia obywatelskiegoi chrześcijańskiego. Fascynujemnie jego determinacja, nieprzepartawola społecznej służby.Czy na przykładzie dziadkaWitolda Czartoryskiego, który byłjednym z czołowych politycznychi gospodarczych działaczy Galicji,prezesował wielu organizacjomi instytucjom – uczył się Panspołecznego działania?– No i przykładnego wychowaniadzieci. Oni mieli ich w Pełkiniachdwanaścioro, z czego trzechsynów – Jerzy, Jan Franciszek iStanisław zostało księżmi, a córkaAnna – zakonnicą. To mówi samoza siebie o chrześcijańskiej atmosferzew domu dziadka, traktującegospołeczność lokalną, jako częśćrodziny. W czasie I wojny światowejpięciu synów dziadka Witolda,czyli najstarszych braci mojegoojca, służyło w artylerii; w wojniepolsko-bolszewickiej też pięciuwzięło udział. A w 1939 roku najmłodszapiątka braci, w tym ojciec,znalazła się w polskim wojsku walczącymz Niemcami.Znana jest męczeńskaśmierć podczas PowstaniaWarszawskiego brata ojcaPana, wspomnianego JanaFranciszka, który jako ksiądzdominikanin przybrał imię Michał,a urodzony i wychowany był wPełkiniach. Już w drugim dniupowstania, jako kapelan zgłosiłsię do walczącego na Powiśluoddziału AK i zajął się rannymiw powstańczym szpitalu. Poupadku tej dzielnicy nie wycofałsię z powstańczymi oddziałami,nie skorzystał z możliwościukrycia się w stroju sanitariusza,co mu proponowano, leczpozostał jako jedyny z personeluszpitalnego, nie chciał opuścićrannych, których wspierał dokońca. Niemcy rozstrzelali gowraz z rannymi w podziemiachkościoła, gdzie mieścił się szpital.Wiem o tym tak dokładnie, bobędąc latem na warszawskiejStarówce odwiedziłam kościółdominikanów, gdzie poświęconemu są wielkie plansze jakobłogosławionemu ks. Michałowi.Jan Paweł II w 1999 rokupowołał go, bowiem do gronabłogosławionych wśród 108męczenników II wojny światowej.– Muszę dodać, że linia paryskaCzartoryskich, związana z HotelemLambert, też wydała błogosławionegoksiędza, Augusta Czartoryskiego,salezjanina, urodzonegow 1858 roku, który umarł w opiniiświętości zaledwie po sześciu latachsprawowania stanu duchownego.Jan Paweł II tez wyniósł gona ołtarze w 2004 roku.Jednym słowem oddzielnyrozdział – to zasługi roduCzartoryskich wobec Boga. Alewróćmy do Polski i do Pełkiń – cowpoił Panu tam urodzony ojciec,Adam Czartoryski?– Może podam przykład: ojciecprzed II wojną skończył podchorążówkę,co uważał za swój obowiązeki zaraz po ślubie zostawiłmłodą żonę, by dobrowolnie skończyćz kolei kurs dowódcy baterii.Miał wpojone poczucie, czym jestojczyzna i dla niej wszystko byłonajważniejsze w ramach obywatelskiegoobowiązku.W takiej atmosferze Pan wyrastałjako mały chłopiec. Ale jużnadciągała II wojna światowa – itu ojciec też dał Panu przykład?– Właśnie pod koniec sierpnia1939 roku w Pełkiniach odbywałysię złote gody mego dziadka WitoldaCzartoryskiego i jego żonyJadwigi.Czytałam, że złote gody książęcejpary rozpoczęły się uroczyścieMszą św., którą celebrowałmetropolita krakowski, AdamSapieha, brat Pana prababki,Heleny Stadnickiej. Władzepaństwowe reprezentowałówczesny wiceminister spraw24 M A G A Z Y N


miejscowa ludność tylko granatowipolicjanci wzniecili powstanie.Potem ojciec ukrywał się wlasach?– Tak, tylko nocami przychodziłdo nas potajemnie – i zawsze sięze mną witał. Rodzice nie bali się,że dziecko może się wygadać, mielido mnie zaufanie, iż w razie czego,nie przestraszę się Niemców.Mówili mi tylko: pamiętaj, choćbycię bili, nie przyznaj się, że ojca widziałeś!Wiedzieli, że choć byłemmały, można na mnie polegać.TABLICA PAMIĄTKOWA KU CZCI STRYJA JERZEGO CZARTORYSKIEGOzagranicznych, hrabia JanSzembek. Na uroczystość z całejprowincji przybyło bardzo dużoludzi, co świadczyło wymownieo popularności WitoldostwaCzartoryskich. Wyprawili oniobiad na 150 osób. Telegram zżyczeniami przysłał Ojciec Św.– Zaraz po uroczystościach,jeszcze w Pełkiniach, dotarła donas wiadomość, że wybuchła wojna.I tak skończyła się piękna, jakżeowocna epoka w działalnościPańskiego dziadka, WitoldaCzartoryskiego. Wiem, że wojnęprzypłacił tragiczną śmierciąwalczących dwóch synów – i samzakończył życie...– Ojciec poszedł z miejsca nafront – myśmy wszystko stracili inigdy już nie wrócili na swoje. Ojciecsłużył w Poznaniu, dostał siędo niewoli, a gdy jeńcy maszerowalii zmęczony oddalił się na chwilęw poszukiwaniu wody, zdecydowałsię na ucieczkę z niewoli. Wróciłdo Pełkiń... Jego teść, AdamStadnicki był leśnikiem – i ojcieczostał w jego lasach, w sądeckim,nadleśniczym, a także dyrektoremuzdrowiska «Szczawnica», które dowojny było własnością Stadnickiego.Równocześnie ojciec mój byłszefem obwodu AK – w Szczawnicy,ważnym punkcie przerzutowymna Słowację. Moja Matka,również była zaprzysiężonym żołnierzemAK.Co Panu z tamtego czasu utkwiłow pamięci najbardziej?– W 1944 roku ojciec otrzymałrozkaz od swego szefa AK, Borowego,z Nowego Targu – rozpoczęcieakcji «Burza»: w całej Polscemiało wybuchnąć powstanie!Powstanie szczawnickie zostałoodwołane dopiero po 3 dniach.W Szczawnicy zbuntowali się studenciszkoły granatowej policji,zastrzelili 2 oficerów niemieckich,zostali zaprzysiężeni i poszliw góry. Niemcy nie spacyfikowaliSzczawnicy, zwolnili kilku zakładników(w tym moją matkę), gdyżudało się ich przekonać, że to nieA po wojnie – nacjonalizacja irozparcelowanie – nowy systemnie kochał ziemiaństwa...– Oczywiście, włości pełkińskieoraz majątek mego ojca, Głuszyna(babki pod Poznaniem) władzekomunistyczne znacjonalizowałyi rozparcelowały. Ze Szczawnicymusieliśmy uciekać w obawierepresji przed partyzantką sowieckądo Kalwarii Zebrzydowskiej, a1 maja 1945 r. zawitaliśmy do Poznania,gdzie ojciec wykładał fizjologięroślin w Wyższej Szkole Rolniczej.Pierwsze lata powojennebyły jeszcze w miarę «łagodne». W1946 roku pamiętam wiec na PlacuWolności w Poznaniu – przemawiałkardynał Hlond i premierMikołajczyk. Po paru latach jednakstalinizm obnażył swą morderczątwarz, następowały represje. Władzekomunistyczne zmieniły kategoryczniestosunek do ojca – powiedzianomu niedwuznacznie, żenależy do krwiopijców i z dnia nadzień zwolniono go z pracy– odtądżyliśmy bez stałych dochodóważ do śmierci Stalina, poprzestającjedynie na tym, co otrzymywaliśmyod Caritas, czy UNRRA i odczęsto nieznanych nam osób prywatnych.Mama dorabiała robiącna drutach szaliki, przepisywała namaszynie itp. Potem nasza sytuacjapoprawiła się – Mama pracowałana Targach Poznańskich, a następnie,aż do emerytury była sekretarkąw Konsulacie AmerykańskimM A G A Z Y N 25


WYBITNI WSPOMNIENIA RODACYKiemieliszkiw 1943 rokuMIECZYSŁAW JACKIEWICZW 2009 R. PROF. MIECZYSŁAW JACKIEWICZ (PIERWSZY Z LEWEJ) ODWIEDZIŁOSTROWIEC I OKOLICE10 lipca 1943 roku przyjechałdziadźka Stanisław drabiniastymwozem, załadował mamy kufer,mój kuferek z książkami, węzełkiz ubraniem i powiózł nas do Komarowszczyzny.Opuściliśmy Wilno,jak wtedy myślałem, na zawsze.W Komarowszczyźnie przenocowaliśmy,a rankiem wyruszyliśmyprzez Kondraty do Osinówki,traktem Połockim do Lipek,skręciliśmy na Bystrzycę, zBystrzycy przeprawiliśmy się promemna prawy brzeg Wilii do Pieriewozniki stamtąd koło Litwianpojechaliśmy w kierunku Kiemieliszek.Jechałem smutny, nieszczęśliwy,po cichu pochlipywałem, bomój świat, do którego przywykłemna naszej Połockiej nagle się zawalił.Nie wiedziałem, co mnie czekaw tych Kiemieliszkach, ale byłempewny, że moje dzieciństwoczęściowo skończyło się wraz ześmiercią ojca, a teraz, gdy opuściliśmyWilno, tę arkadię znad Wilenki– nagle stałem się 12-letnim«dorosłym» wyrostkiem. Moi koledzy,przyjaciele i «przeciwnicy» pozostaliw ukochanym mieście, jakwtedy myślałem, na zawsze, z wielomanigdy już się nie spotkałem.Tylko Waciuk Komorowski w1945 przyjechał na rowerze do Kiemieliszek,żeby się pożegnać przedwyjazdem do Polski. Po raz drugispotkaliśmy się u niego w Wałczuw 1958 roku. W Olsztynie, a późniejw Gdańsku spotykałem się zEdźką Wołoncewiczem. Wspominaliśmy«nasz» dom i naszą Połocką,odkosy, czyli skarpy nad Wilenką,Belmont i całą zarzeczną «parafię»…Ale były to tylko wspomnienia,a raczej urywki obrazów, którepozostały w naszej pamięci z tamtychczasów, z tamtego świata, jakijuż nie istnieje...Jechaliśmy do tych Kiemieliszekdość wolno: nie śpieszyło siętam widocznie i mojej Mamie, wózdziadźki Stanisława wolno posuwałsię ku Kiemieliszkom, koń ciągnąłleniwie, a koła turkotały w koleinach,przejeżdżaliśmy przez las:ptaki śpiewały, pachniało, a mniebyło ciężko na duszy: jakie życieczeka mnie w tych nieznanych Kiemieliszkach?Za Litwianami minęliśmyz prawej strony Podlipiany,minęliśmy las i przed nami roztoczyłsię widok na majątek WielkieŚwirany i miasteczko, a właściwiedużą wieś – Kiemieliszki.W okresie międzywojennym,tj. w okresie II Rzeczypospolitej,miasteczko Kiemieliszki terytorialnienależało do powiatu święciańskiego,w 1939 roku Sowieciwłączyli tę miejscowość do rejonuświrskiego, obwodu Mołodeczno,Białoruś. W 1941 roku, podczasniemieckiej okupacji, Kiemieliszkiznowu weszły w skład powiatuświęciańskiego, ale już do okupowanejprzez Niemcy Litwy, w lipcu1944 roku miasteczko to ponownieweszło w skład rejonu świr-26 M A G A Z Y N


skiego do Białorusi, a podczas nowegopodziału administracyjnegow latach 60-tych XX w. Kiemieliszkiwłączono do rejonu ostrowieckiego,obwodu grodzieńskiegona Białorusi, chociaż ta miejscowośćleży 5 km od granicy z Litwą.Słownik geograficzny KrólestwaPolskiego i innych krajów słowiańskichw końcu XIX wieku pisał oKiemieliszkach: «Miasteczko w powiecieświęciańskim, 63 wiorsty odWilna, 40 od Święcian, 243 mieszkańców.Własność spadkobiercówWłodzimierza Szyszki oraz KarolaHellinga. Kościół p.w. NarodzeniaNMP, z drzewa, w 1781 zbudowanyprzez Prószyńskiego».Z kolei Katarzyna Kolendo-Korczakowa w opracowaniu pt.Kościół parafialny p.w. NarodzeniaNajświętszej Panny Mariiw Kiemieliszkach (w: Kościołyi klasztory rzymskokatolickie dawnegowojewództwa wileńskiego, t.1. Kraków 2005) pisze: «Kiemieliszki,położone ok. 40 km na płn.wsch. od Wilna, należały pierwotniedo powiatu oszmiańskiego, anastępnie wileńskiego. Po rozbiorachi wprowadzeniu nowych podziałówadministracyjnych weszływ skład powiatu święciańskiegoguberni wileńskiej, a po odzyskaniuniepodległości do pow. święciańskiegowojewództwa wileńskiego.Tradycyjnie były nazywanemiasteczkiem (z takim określeniemwzmiankowane jeszcze w dwudziestoleciumiędzywojennym),choć w źródłach brak potwierdzenia,by kiedykolwiek otrzymałyprawa miejskie».Inne źródła podają: «Kiemieliszkisą starą osadą położonąprzy dawnym trakcie handlowymRyga-Birże-Malaty-Podbrodzie-Kiemieliszki-Świr-Postawy-Połock. Najwcześniejsze wzmiankio miejscowości Kiemieliszki pochodząz ostatniej ćwierci w. XVIII,kiedy wchodziła w skład dóbr Świrany,należących wówczas do JózefaPrószyńskiego. W r. 1779 Kie-MieczysławJackiewiczUrodził się w 1931 rokuw majątku Bokszyszki naWileńszczyźnie (obecnierejon iwiewski, obwódgrodzieński), gdzie ojciec,mechanik, uruchamiał młynparowy, miał też kuźnię.W 1935 r. po śmiercistarszego syna z rodzinąprzeprowadził się do Wilna.W 1938 roku ojciec zmarł.W lipcu 1943 roku matkawyszła drugi raz za mąż i zMieczysławem wyjechałado miasteczka Kiemieliszki,gdzie ten ukończył rosyjskąSzkołę Siedmioletnią,równocześnie od 1946roku pracował w pobliskiejgorzelni jako robotnik. W1951 roku został powołanydo służby wojskowej wSowieckiej Armii. W 1954roku powrócił do Wilna,pracował w polskiejSzkole Siedmioletniej wBrzozówce, a potem wPolskiej Szkole Średniejw Mickunach k. Wilna,równocześnie uczyłsię zaocznie w SzkolePedagogicznej wTrokach. Tam w grudniu1954 roku ożenił się zsię z nauczycielką IrenąBoczkowską. W 1956 rokuz rodziną przyjechał doPolski.W 1975 r. naUniwersytecieWarszawskim obroniłpracę doktorską zliteratury rosyjskiej.Działał w «Solidarności».Na Uniwersytecieim. A. Mickiewicza wPoznaniu w 1993 obroniłhabilitację. W ll. 1998-2002 pracował w Wilniena stanowisku konsulageneralnego RP. Od2002 roku jest profesorememerytowanymUniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. OtrzymałZłoty Krzyż Zasługi(1976), Krzyż KawalerskiOrderu OdrodzeniaPolski (1979); nagrodęPolcul Foundation (1997)z Australii oraz NagrodęObojga Narodów,przyznaną przez Polsko-Litewskie ZgromadzenieMiędzyparlamentarne w2004 roku. Jest autoremwielu książek, pod jegoredakcją została wydana«Encyklopedia ZiemiWileńskiej» od 2. do 7.tomu.M A G A Z Y N 27


WYBITNI WSPOMNIENIA RODACY28 M A G A Z Y NKOŚCIÓŁ W KIEMIELISZKACHmieliszki otrzymał jego syn Stanisław,podstarości miński, który23.04.1799 sprzedał je GasparowiSzyszko-Bohuszowi. W rękachSzyszków-Bohuszów majątek pozostawałdo schyłku wieku XIX,m.in. jako właściciele wzmiankowani:1849 – Jerzy i Klemens, 1878– Gaspar, pułkownik powiatu wołkowyskiegoi jego żona Anna zKrahelskich, a ok. 1883 spadkobiercyWłodzimierza Szyszki i KarolHelling».Latem 1831 roku przez miasteczkoprzeszły oddziały powstańczegen. Henryka Dembińskiegozmierzające okrężną drogąze Żmudzi, po nieudanej próbiezdobycia Wilna, przez Wileńszczyznę,Nowogródczyznę, Podlasie,Mazowsze do Warszawy. W latach1915-1918 Kiemieliszki i okoliceokupowała armia niemiecka, afront niemiecko-rosyjski przebiegałok. 40 km na wschód od Kiemieliszek.W 1920 roku przeszłatędy armia bolszewicka ciągnącana Warszawę. Jesienią 1920 rokuKiemieliszki znalazły się na obszarzeLitwy Środkowej, w marcu1922 roku wraz z całą WileńszczyznąKiemieliszki zostały włączonedo Polski jako gmina w powiecieświęciańskim.Kościół w Kiemieliszkach ufundowaliw r. 1781 Stanisław z PrószankiBaraków Prószyński, generał-adiutantwojsk polskich, podstarostasądowy województwamińskiego i dziedzic pobliskichŚwiran i jego żona Anna z Komorowskich,przeznaczając na uposażenieplebana 15 morgów ziemi,pastwisko i wstęp do lasu orazzaścianki: Bruchaniszki, Zabieliszki,Jaukiszki, Pienaniszki, Pojedupiei Zabieliszki, a także karczmęw Bruchaniszkach. Kolejny właścicielmajątku, Gaspar Szyszko-Bohusz,miał zamiar wznieść nowymurowany kościół, jednak zamiarten nigdy nie został zrealizowany.Parafia, której pierwszym proboszczembył ks. Ignacy Towiański,erygowana 21.09.1781 r. przezbiskupa Ignacego Massalskiego,wchodziła w skład diecezji wileńskiej,kolejno należąc do dekanatów:świrskiego, potem zawilejskiego,następnie od 1887 ponownieświrskiego, od 1927 worniańskiego.W r. 1991 przeszła do diecezjigrodzieńskiej, utworzonejwówczas z części diecezji wileńskiej,która znalazła się na Białorusi.Od lat 90-tych XX w. należy dodekanatu ostrowieckiego.Informacje od Alberta Wołka,doktoranta z Nowej Wilejki: «Marguciszkimajątek, w 1847 roku należałdo byłego sędziego ziemskiegoKlemensa syna Kaspra Szyszki,w majątku było 1400 dziesięcin,został kupiony w roku 1799od Stanisława i Anny z KomorowskichPrószyńskich, z majątku Świranyza 33 450 rubli. Należały domajątku: Kiemieliszki, Czerany,zaścianek Aloksa, Gołowatki, 86dusz męskich i 92 żeńskie. Świranylub Poniatycze maj. Jerzego Szyszkipóźniej Wołodkiewicza, 1651dziesięcin, folwark Ustroń wchodziłdo majątku, brakuje danych,ile było dusz ludzkich. Są to daneza 1847 rok.Świrany majątek statskiej radczyniJulii Helling, 1860 dziesięcinziemi, należały wsie: Gwoździkiany,Szadziuny, chutory Chmielany,Pietkuniszki, Balberzyszki, Bobianiszki,Golniszki. 129 dusz męskich,127 żeńskich. Dane za 1847rok.Litwiany majątek byłego sędziegogranicznego Ryszarda Wiśniewskiego,2400 dziesięcin, należąwsie Nidziany, Litwiany, zaścianki:Kuksniszki, Widzieniszki,Dubówka, Łunkiany, 200 dusz męskich,182 żeńskich».Tenże Albert Wołk poinformowałmnie, że pobliski (ok. 5 km)majątek Bołosza w końcu XVIIIwieku kupił Nikodem Przemienieckiburmistrz i prezydent miastaWilna; wtedy był to okazały majątek– 5830 dziesięcin ziemi. DzieciNikodema Przemienieckiegowłaśnie tam zamieszkały po jegośmierci. Te wszystkie posiadłościnależały do rodziny Przemienieckichdo XX wieku, prawdopodobniedo II wojny światowej,dalsze losy rodziny nie są znane.Przemienieccy byli pochodzeniamieszczańskiego, później uszlachceniprzez króla Stanisława AugustaPoniatowskiego; byli spokrewnieniz rodami Wikułowskich, Januszewskich,Korejwów, Mikoszów,Bohusz-Szyszków, Połójanów,Grużewskich.W Bołoszy znajdowała się drewnianakaplica wzniesiona przezdziedzica Kazimierza Pakosza, koniuszegopołockiego, przed rokiem1769, kiedy to otrzymała in-


RZEKA WILIAdult biskupa Ignacego Massalskiego,w r. 1878 wzmiankowana jakonieużywana, przestała istnieć napoczątku XX w.Antoni Rakowski (1928-2005),urodzony w Kiemieliszkach, wspominarodzinną miejscowość następująco:«Przed drugą wojną światowąKiemieliszki były miasteczkiemgminnym, kościelnym. Była szkołasiedmioklasowa, dom parafialny,mleczarnia, posterunek policji,rzeźnia, synagoga żydowska, strażpożarna, przychodnia lekarska, restauracja,trzy bary, gdzie możnabyło przekąsić i napić się herbatylub wódki, było dziesięć różnychsklepów. W Kiemieliszkach wkażdą środę odbywał się jarmark,jak u nas mówiono – rynek. Na rynekzjeżdżali się ludzie z okolicznychwsi, a nawet z innych miasteczek,żeby sprzedać swoje towary ico trzeba – sobie kupić. Wiadomo,że dzieci są bardzo ciekawe, więcidąc ze szkoły chodziliśmy po rynku,chociaż nam zabraniano. Kiedywięc zobaczymy, że idzie nasz dyrektorszkoły, pan Mich, to wszyscyuciekaliśmy do domów».Terytorium gminy kiemieliskiejprzed drugą wojną światową równałosię prawie z parafią katolicką,która też była dość rozległa, bo należałydo niej następujące miejscowości– wsie i zaścianki: na północod Kiemieliszek: Strypuny, Żusiny,Dawciuny, Margielki, Kuciszki,Worziany, Rojściszki, Podborze,Nowina, Leszczynowo; na zachód:Chmielany, Szadziuny, Pojedunie,Drawnele, Pinaniszki, Preny,Weble, Andrukiańce, Apuszyny;na wschód: Dawciuniszki, Dolniki,Taluszany, Gwoździkiany, Żusiny,Podlipiany, Bojary; majątki:Świrany Małe Rosochackie, ŚwiranyWielkie, Marguciszki, Pohulanka;następnie wsie dalej położone:Niekraszuny, Ryteń, Trokiszcze,Pojedubie, Wołoszyna, Zalesie,Zagoryszki, Przewoźniki, Ajele,Podgórze, Brukaniszki, Warzieły,Hołowatka, Łopaciszki, Litwiany,Rogowo, Jaroszyszki, Klewaciszki,ponadto zaścianki i inne wioski:Jaroszyszki, Bołoszyna, Maliniak,Pietkuniszki, Łopaciszki, Golniszki,Babiniszki, Balbieryszki, Lipniszki,Dębówka, Widzieniszki,Kukieniszki, Rudziszki, Burbiszki,Aloksa, Malarka, Gulbiszki, Posieliszcze,Czechy, Staniuliszki, Skudziszki,Sosnowiec.Według ustaleń K. Kolendo-Korczakowej,proboszczamiw Kiemieliszkach byli: IgnacyTowiański (1781-1799), TadeuszDomeyko (1804), StanisławCzerski (1812), Wincenty Szwaplewicz(1826), Maciej Łaucewicz(1838), Bonawentura Suszyński(1839-1849), Władysław Rutkowski(od 1862), Ferdynand Dyszkiewicz(1874), Mateusz Kaczanowski(1878), Adolf Płaskowicki(1889-1911), Augustyn Wesołowski(1911-1915), Bolesław Janowicz(do 1920), Hilary Daniłowicz(1920), Henryk Wojniusz(1931-1946), Edward Żurawski(1946-1990).11 lipca, kiedy przyjechaliśmy zMamą do Kiemieliszek, Żydów jużnie było… A my furmanką dziadźkiStanisława przejechaliśmy obokcmentarza, następnie koło kościołaz lewej strony i obok pożydowskichdomów z prawej. Koło kapliczkiw centrum miasteczka skręciliśmyna ulicę Gwoździkiańską iwkrótce byliśmy przed chatą Makiewicza,gdzie przyszło mi żyćdo wiosny 1951 roku, a więc 7 lat ipół roku. Wojna trwała, więc spokojui w Kiemieliszkach nie było.Rakowski mi opowiedział, że wmaju 1942 roku w Kiemieliszkachna placu Niemcy rozstrzelali Rekieciaz Podlipian za to, że podobnonie chciał płacić podatku. Byłto już terror, zastraszenie ludności.W tymże roku partyzanci sowieccywysadzili w Kiemieliszkach mleczarnię.Znajdowała się ona w pobliżuposterunku policji litewskiej.O innych zdarzeniach z 1942roku opowiedział mi również Rakowski:«Niemcy niszczyli lasy.Najlepsze drewno spławiali Wiliądo Kowna i dalej Niemnem doKłajpedy. Starsi kiemieliscy chłopcypracowali przy wyrębie i spławianiudrzewa. Mieli przez to zapewnienie,że nie zostaną wywiezienido Niemiec. Do ochronytratew i drzewa w KlewaciszkachNiemcy przysłali kilku Kałmuków,którzy służyli w oddziałach pomocniczych,a przedtem byli jeńcamisowieckimi. Pewnego dnia,kiedy Kałmucy wracali znad Wiliido Kiemieliszek, zostali zastrzeleni.Mężczyźni przestraszyli się,myśleli, że za śmierć tych KałmukówNiemcy zemszczą się. Wszyscyukryli się w okolicznych lasach.Ale Niemcy zignorowali śmierćM A G A Z Y N 29


30 M A G A Z Y NWSPOMNIENIAHISTORIAKOŚCIÓŁ ŚW. JERZEGO W WIELKICH ŚWIRANACHtych biednych ludzi. Pogrzebanoich w Kiemieliszkach i nic się nikomunie stało».W takiej oto sytuacji przybyłemz Mamą do Kiemieliszek. W lipcu1943 roku rozpoczął się nowyetap mojego życia. Zamieszkałemz Mamą, już wtedy żoną AntoniegoMakiewicza, w jego malutkiejchatce, dzielącej podwórko z chatąRomaszowej. Do chaty Makiewiczawchodziło się przez sień. Zprawej strony była tzw. bokówka,gdzie ojczym przechowywał różnegraty i hlaki (bańki) z samogonem,od bokówki odchodziła spiżarka,w której był spory dół, gdzie przechowywanoziemniaki, na żerdkachprzytwierdzonych do sufituwisiały połacie słoniny, boczku,pęta kiełbas, kilka szynek. Trzebaprzyznać, że Makiewicz, chociażczłowiek ubogi, to jednak starałsię, żeby w domu niczego niebrakowało: trzymał po dwie świnie,które dwa razy do roku zabijał(zakłówał) i sam robił kiełbasy,wędził boczek, słoninę, szynki.I muszę uczciwie przyznać, że tychsmakołyków wówczas nie brakowało.W tej spiżarce przy ścianie zlewej strony stały też żarna, na którychmełłem często żyto lub jęczmieńna osypkę dla świń.Żarna – to urządzenie do mieleniaziarna, składające się z dwóchkamieni, dolnego nieruchomego igórnego z otworem po środku, obracanegoręcznie. Do otworu garściąwsypywałem ziarna i obracałemspecjalnym drewnianym drążkiem;górny kamień można byłonieco podnosić, wówczas mąkabyła gruba, jak śruta, jeśli o<strong>puszcza</strong>łosię górny kamień niżej, tomąka była przydatna do pieczeniachleba; zmielona mąka wysypywałasię do pojemnika przytwierdzonegoponiżej podstawy, na którejstały żarna-kamienie.Z sieni po drabinie wchodziłosię na lucht, czyli na strych, gdziena żerdkach suszyły się liście tytoniu,także wisiały kindziuki, bomusiały mieć przewiew – w dwóchszczytach były otwory okienne. Ztejże sieni wchodziło się do mieszkania,które składało się z kuchni,pokoju, oddzielonego przepierzeniemz desek, i tzw. spalni. Podłogaz desek, w pokoju malowanana kolor jasno brązowy, leżałyna niej połowiki – dywany i «dorożki»utkane z gałganków. W małejkuchni było jedno okno, którewychodziło na podwórko i nachatę Romaszowej, w kuchni stałstół, przy przepierzeniu dość długaława, druga ławka przy oknie.Przy tym stole jedliśmy śniadania,obiady, kolacje. Siadywali tu też pijacy;Makiewicz sprzedawał samogonna wynos, ale też pijacy moglisię napić na miejscu. Ta kuchniabyła więc czymś w rodzaju knajpy.Przy tym stole często siedziałpijany Makiewicz. Mama płakała,ale po cichu, nie buntowała się. Ajak Makiewicza w domu nie było,to Mama też pijakom sprzedawałasamogon. Przy tym stole jesieniąi w zimowe wieczory Makiewicz,Mama i Stach Orłowski graliw «tysiąca», «66», w «durnia», czasamiteż w lotto.W tej kuchni, z prawej stronydrzwi wejściowych był duży ruskipiec, który trzeba było rozgrzać:do środka Mama wkładałaprzygotowane najczęściej brzozowepolana, zapalała je podpałkąi kiedy polana się spalały, żar koczergą(pogrzebaczem) przyganiałana przypiecek, tam stawiała trzynożeki na nim stawiała patelnię,na której piekła bliny. Na tym trzynożkuna obiad gotowała ziemniaki,kapuśniak, kartoflankę, zacierkęzabielaną mlekiem i inne zupy.W tym piecu piekła chleb: po spaleniusię drwa, popiół wygarniałana przypiecek, specjalną pomiołąoczyszczała klepisko pieca i dogorącego wnętrza drewnianą łopatąna liściach dębu lub klonu wrzucałabochenki chleba, które tamwe wnętrzu się piekły, a otwór zamyłałablaszaną zastawką – dusznikiem.Na pierwszym bochenkuwyciskała dłonią znak krzyża,bo chleb to świętość. Dopiero pookoło godzinie przy pomocy długiejkoczergi wyciągała wypieczone,pachnące bochenki chleba, kładłaje ostrożnie na stół, żeby sięostudziły. Te bochenki czarnego,razowego chleba nigdy nie czerstwiały.Obok pieca w kącie na drucieprzytwierdzonym do sufitu wisiałowiadro z wodą, którą przynosiłemze studni w podwórku, ocembrowanejdrewnianymi balami, przystudni stał żuraw z wiadrem doczerpania wody. Było to dość prymitywneurządzenie do wyciągania


wody ze studni, w kształcie drągadwuramiennego, obciążonego ciężarkiemi umieszczonego na wysokiejpodstawie.W «pokoju» było okno wychodzącena mały ogródek, w którymrosła jabłoń-antonówka. Drzewobyło już niemłode, ale co roku rodziłopachnące złociste jabłka antonówki.Ta odmiana pochodzi zRosji, podobno z guberni kurskiej,ale na Wileńszczyźnie też rozpowszechniona.Wczesną jesieniąjabłka delikatnie zrywałem do koszai wynosiłem na lucht, gdzie wjednym rzędzie składałem na przygotowanejsłomie. Starczało namtych owoców na całą zimę, a przyjemnyzapach antonówek niósł sięz luchtu aż do sieni i przy otwartychdrzwiach do kuchni.Obok jabłoni-antonówki był«sklep» czyli piwniczka, gdzieMama przechowywała mleko,śmietanę, sery. «Sklep» miał daszekz ziemi, na której rosła trawai drzwi zamykane na kłódkę. Doogródka wchodziło się przez «kalitkę»czyli furtkę, którą zamykałosię na specjalny skobel.W «pokoju» przy ścianie z przepierzeniastała kuszetka, przyoknie komoda, na której stał krzyżz różańcem, leżała ojcowska Biblia,a nad komodą wisiał obrazMatki Boskiej Ostrobramskiej,a na ścianie od strony podwórka– dwa inne obrazy święte. Pośrodku pokoju stał stół i przy nimkrzesła. Przy prawej ścianie przypierzeniastał Mamy kufer, na którymspałem w wileńskiej norze, ai w tych Kiemieliszkach również,kiedy jeszcze Makiewicz spał w«spalni», a ta «spalnia» to był niewielkipokoik z małym oknem wychodzącymna ulicę Gwoździkiańskąi dom trzech kobiet Puzyrewskich,które w 1946 roku wyjechałydo Polski i zamieszkały w województwiezielonogórskim, powiatKrosno n/Odrą, gmina Wężyska.W tej «spalni» stały dwa lóżkai była półka przy piecu i ten ruskiCZASAMI TYLKO KRZYŻE PRZYDROŻNE ŚWIADCZĄ O TYM, ŻE KIEDYŚ TU MIESZKALI LUDZIEpiec (palenisko w kuchni), na którymteż można było spać. Ponadtostała tu «ścianka» czyli piec, któryogrzewał mieszkanie i w którymMama gotowała kartofle na kolację.Okna były małe, zimą otwieranebyły przeważnie lufciki, boramy okienne zamykano «na głucho»i oklejano papierem, aby niewciskał się chłód do mieszkania.W jesieni i zimą całe to pomieszczenieoświetlano kopciłką na naftę,ale w 1943 roku nafty już niebyło, więc oświetlano łuczywem zsosnowego drewna, jakie Makiewicz«szczepał» na wiązki, suszonena ruskim piecu, a także niecopóźniej karbidówką, którą ojczymkupił u przekupnia z Wilna,i było wtedy całkiem jasno, bo nawetmogłem przy tym świetle czytaćswoje książki.W tej chałupie przeżyłem 7 lat.Później w tej «spalni» spałem, boMakiewicz «przeprowadził się» dopokoju; naprzeciwko mego łóżkastał kuferek z moimi książkami.Przy oknie do późnego wieczoraczytałem książki. Wtedy, latem1943 roku, zaczęła się mojasamodzielna edukacja, która późniejtrwała przez całe życieM A G A Z Y N 31


RELIGIAIRENA WALUŚKOŚCIÓŁ P.W. ŚWIĘTYCH PIOTRA I PAWŁA W ŻUPRANACH32 32 M A G A Z Y N


Dekalog czyli Dziesięć Przykazań BożychPrzykazanie siódmeNie kradnijKS. JERZY MARTINOWICZKatechizm KościołaKatolickiego poucza,że siódme przykazanieBoże zakazuje zabieranialub zatrzymywanianiesłusznie dobrabliźniego i wyrządzaniamu jakiejkolwiek krzywdyw sposób dotyczący jegodóbr (por.: KKK 2401).Należałoby stwierdzić, że każdakradzież jest grzechem ciężkim. PismoŚwięte jednoznacznie zakazujekradzieży: «Nie będziesz kradł»(Pwt 5,19). A św. Paweł mówi:«Ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy,ani oszczercy, ani zdziercy nieodziedziczą Królestwa Bożego» (1Kor 6,10).Przykazanie zakazuje pozbawianiadrugiego człowieka własności,do której każdy ma prawo. Mimoiż dobra świata ziemskiego zostałyprzez Boga stworzone dla wszystkich,jednak człowiek ma prawo dowłasności prywatnej, która zapewniamu wolność i życie godne osobyludzkiej.Kościół katolicki uczy także, żezłodziej nie staje się właścicielemskradzionej rzeczy. Przywłaszczonąprzez siebie rzecz trzeba zwrócićwłaścicielowi. Jeden z warunkówdobrej spowiedzi: zadośćuczynienie,które polega na wyrównaniurachunków, na spłaceniudługów wobec Pana Boga, bliźnich,siebie samego i świata. Dlategojesteśmy zobowiązani do naprawieniawyrządzonych szkód.Przy wyrządzeniu szkody materialnejjest tzw. obowiązek restytucji –oddanie rzeczy zabranej czy zniszczonej.Kradzież może odnosić się takżedo dóbr duchowych. «Kradzieżąjest też odebranie czci człowiekowi,dziewictwa młodej dziewczynie,odebranie męża żonie, zabraniewołu sąsiadowi lub ograbieniejego drzew. Zło kradzieżymoże powiększyć się jeszcze przezpożądliwość i fałszywe świadectwo,przez cudzołóstwo, nieczystośćlub kłamstwo» – podkreślaM. Valtorta.Grzechem jest okradanie człowiekaz jego godności, traktując gojako rzecz. Prawo moralne zakazujeczynów, które dla jakiejkolwiekprzyczyny prowadzą do zniewolenialudzi, do poniżania ich godnościosobistej, do kupowania ich,sprzedawania oraz wymiany, jakbybyli towarem.Grzeszy również ten, kto umyślnieprzywłaszcza sobie rzeczy pożyczone(por.: KKK 2409). Niemożna też zatrzymywać rzeczyznalezionej, gdy wiadomo, kto jestjej właścicielem.Człowiek ma prawo do posiadaniawłasnego mienia, ale powiniendo tego dochodzić drogą uczciwości,poprzez drogę pracy i wysiłku.Grzechem jest natomiast zdobywanieczegoś nieuczciwie, przezróżne oszustwa, kłamstwa, krętactwoitd.«Są moralnie niegodziwe: spekulacja,która polega na sztucznympodwyższaniu ceny towarów wcelu osiągnięcia korzyści ze szkodądla drugiego człowieka; korupcja,przez którą wpływa się na zmianępostępowania tych, którzy powinnipodejmować decyzje zgodnie zprawem; przywłaszczanie i korzystaniew celach prywatnych z własnościprzedsiębiorstwa; źle wykonaneprace, przestępstwa podatkowe,fałszowanie czeków i rachunków,nadmierne wydatki, marnotrawstwo»(KKK 2409).Wielkim grzechem przeciwkosiódmemu przykazaniu jest wypłacanieniesprawiedliwych wynagrodzeń(Pwt 24,14-15; Jk 5,4), wykorzystywaniedrugiego człowiekaprzez niewiedzę podwyższająccenę i w ten sposób czerpiąc profity(por.: KKK 2409).Nieuczciwe jest też zrywanieumów bez powodu, zwłaszcza gdynaraża to bliźniego na wielkie stratyi uszczerbek materialny (por.:KKK 2410). Grzechem jest takżeniszczenie własności wspólnej,która ma służyć dobru całego krajui społeczeństwa.Każdy człowiek jest zobowiązanydo dzielenia się z biedniejszymod siebie, a mając nawet nawłasność swoje bogactwa i posiadanedobra, powinien ich używać zumiarkowaniem, i jak mówi KKK,obdarowując najlepszą cząstkągościa, chorego, ubogiego (por.:KKK 2405).Pan Bóg powierzył świat człowiekowi,dlatego ci, którzy niszcząprzyrodę, wyrządzają szkody zwierzętom,roślinom, zaciągają winyprzeciwko siódmemu przykazaniu(por.: KKK 2415).A więc nie odbieraj cudzej własności,nie rość sobie prawa dotego, co nie jest twoje, szanuj dobrobytswój i swojego bliźniego,praktykuj sprawiedliwość i miłośćw zarządzaniu dobrami materialnymii owocami pracy ludzkiejM A G A Z Y N 33


LOSY HISTORIA POLSKIEDestynacja – Słowacja34 M A G A Z Y NMAŁGORZATAWOJCIESZYŃSKA– Zobacz, Małgosiu, ciludzie przyjechali aż zCzechosłowacji! Oninie mają dostępu domorza – powiedziała domnie mama podczaswakacji nad polskimBałtykiem, wskazującna wczasowiczówwysiadających zsamochodu marki Škoda.Byłam wtedy jeszczedzieckiem, kiedy mamazwróciła moją uwagę na to,że są kraje, które nie leżąnad morzem. Pomyślałamsobie wtedy, że niechciałabym mieszkać wtakim kraju. Gdyby wtedyktoś mi przepowiedział,że przeprowadzę się naSłowację, nie uwierzyłabym.Ale życie przynosiniespodzianki!Polski ślad«Moja babcia była Polką», «Spędziłemkiedyś wspaniałe wakacjenad Bałtykiem», «Te spodnie kupiłamw Polsce» – takie informacjeprzekazywali mi Słowacy, kiedydowiadywali się, że jestem Polką.To bardzo miłe, kiedy inni starająsię przedstawić mi pozytywne skojarzeniazwiązane z moim krajem.W ten oto sposób przyjmowałamnie Słowacja, kiedy w 1995 rokuprzeprowadziłam się do Bratysła-wy. Mój powód wyjazdu, podobniejak wielu innych Polaków mieszkającychw tym kraju, nosi nazwę«emigracja sercowa». Nie pozostawałamdłużna tym, którzy mniegościli po królewsku i po każdymprzyjęciu u znajomych, czy rodzinymojego męża, odpowiadałamim w języku słowackim zdaniem,którego nauczyłam się na pamięć:«Všetko dobre chutilo, som rada,že som tu a teším sa na budúce»(jedzenie było smaczne, cieszę się,że tu jestem i cieszę się na kolejnespotkania). Tą formułką zaskarbiłamsobie serca Słowaków.Mój powódwyjazdu,podobnie jak wieluinnych Polakówmieszkających wtym kraju, nosinazwę «emigracjasercowa»Szmaticzku na paticzkui drewokocurCzy wiecie, że Słowacy żartująz naszego języka, podobnie jak torobimy my śmiejąc się z czeskich,czy słowackich słów? I tak oto Słowacywymyślili, że wiewiórka to popolsku drewokocur. My nie pozostajemyim dłużni i podśmiewamysię, że szmaticzku na paticzku topo słowacku, czy czesku parasol.Bawi nas wymyślanie takich słownychżartów i nie ma się co dziwić,że bawi to też naszych południowychsąsiadów. W ich uszach naszjęzyk brzmi dziecinnie (skąd myto znamy, prawda?). I właśnie todziecinne brzmienie powodowało,że przez jakiś czas miałam opory,by zacząć posługiwać się słowackim.To bardzo bliskie sobie języki,ale czai się tu mnóstwo pułapek,bowiem istnieje sporo wyrazów,które brzmią podobnie, bądźtak samo, ale oznaczają coś innego.Za przykład niech posłużą jahody,czyli nie jagody, ale truskawki,pokuta, czyli mandat, czy słowackizwrot nech sa pači, który wpolskim uchu brzmi jak zachęta dopopatrzenia a tymczasem oznaczazwrot grzecznościowy proszębardzo. Nikt pewnie nie zliczyPolaków obrażonych na słowackichsprzedawców – ci pierwsi patrzylina towar i czuli się poniżeni,podczas gdy ci drudzy zachęcaliuprzejmie do zakupów.Oddalona– Jak ty mówisz? – zapytałamnie poirytowanym głosem mojamłodsza siostra (wtedy nastolatka).Przecież w języku polskim nieużywa się zwrotu, że coś nie jest,ale że czegoś nie ma – dodała.No tak, to był efekt mojej półrocznejintegracji w środowiskusłowackim, nauki języka i brakukontaktu z Polakami. Okazałosię, że zaczęłam robić w językupolskim kalki z języka słowackiego.Zawstydziłam się i od tegoczasu, kiedy przyjeżdżałam do Polski,przez jakiś czas nie odzywałamsię w towarzystwie, ale chłonęłam.Chłonęłam wszystko, co polskie.Brakowało mi tego. Zamieszkałamniby tak blisko Polski (z Bratysławydo mojego rodzinnego Wrocławiato raptem 400 km!), ale czułamsię oddalona – bez dostępu do polskiejtelewizji, polskiej prasy (wtedyo Internecie jeszcze nie śniłam),bez kontaktu z rodakami…Pierwsze polonijne kroki– Przygotowujemy numer zero-


wy polskiego miesięcznika na Słowacji– usłyszałam głos, który należałdo pewnego mężczyzny, siedzącegotuż za mną w bratysławskimInstytucie Polskim podczasspotkania z Michałem Jagiełłą –wiceministrem kultury RP.– Ach, żeby móc współtworzyćtakie pismo! – pomyślałam sobiewtedy.Za jakiś czas, kiedy zaczęłam stawiaćpierwsze kroki w środowiskupolonijnym, przyszła propozycjanapisania artykułu do «MonitoraPolonijnego», o którym była mowapodczas spotkania z ministrem.Potem były kolejne artykuły aż w2004 roku powierzono mi prowadzenietego pisma.Słowacja – motywacja!– Muszę być ekspertem w każdejdziedzinie, ponieważ sporoosób prosi mnie o ocenę chociażbynajnowszych opon, wyprodukowanychw Niemczech – opowiadałmi Steffen Möller, kiedy przeprowadzałamz nim wywiad (Niemiec,który w 1994 roku zamieszkałw Polsce, aktor, kabareciarz,autor książki «Polska da się lubić»).I w ten sposób mój rozmówca stałsię ekspertem w różnych dziedzinachżycia. Podobnie jest ze mną,ponieważ mnóstwo znajomych –Słowaków zadaje mi pytania dotyczącemojego kraju. Nie na wszystkieznam odpowiedź, ale z myślą onich szukam informacji. Te pytaniamobilizują do zdobywania wiedzy,a w związku z tym korzystam ija – wiem więcej o Polsce niż wtedy,gdy mieszkałam w moim kraju.A ponieważ tuż po przeprowadzcedo Bratysławy rozpoczęłamwspółpracę z jednym z największychdzienników w tym kraju– SME (Jesteśmy) – tak rozpoczęłasię moja nowa przygoda z Polską.Również z polityką i nie tylko.Pewnie, gdybym została we Wrocławiu,nigdy nie przeprowadziłabymwywiadu z prezydentami Wałęsą,Kwaśniewskim, Kaczyńskim,BRATYSŁAWAgenerałem Jaruzelskim, premieremMazowieckim, czy reżyserami takiegoformatu jak Andrzej Wajda,Krzysztof Zanussi czy AgnieszkaHolland i wieloma innymi. Będąctu w Bratysławie schyliłam siępo rzuconą mi rękawicę. Słowacjaokazała się doskonałą motywacją.Dziś już nie czuję się oddalona odmojego kraju, wręcz przeciwnie –Polska jest mi bliższa niż dawniej.Zwykli – niezwykliMało kto wie, że najstarszą kobietąmieszkającą na Słowacji byłaPolka. Niezwykła osoba – pierwszakobieta-fotograf w tym kraju,współzałożycielka studia filmowegoTatra. Maria Urbasiówna–Holubkovádożyła się 106 lat, a mnieudało się z nią spotkać tuż przedjej ostatnimi urodzinami. Jej historiężycia mogłam przedstawićczytelnikom miesięcznika «MonitorPolonijny». Dzięki pracy w tymczasopiśmie spotkałam wielu interesującychludzi – naszych rodaków,którzy zamieszkali na Słowacji:artystów, sportowców, konstruktorów,zwykłych ludzi, którzyżyją w niezwykły sposób. Tocudowny dar od losu – spotkaniaze wspaniałymi ludźmi, których historieżycia są niezwykle inspirujące.Inny lądCzasami obserwuję statki pływającepo Dunaju (ach ta tęsknota zamorzem!). Na każdym z nich powiewaflaga kraju, z którego przybywaoraz flaga słowacka, czylitego kraju, który go gości. Podobniejest ze mną. Przybyłam z Polskiwioząc na moim pokładzie polskąflagę i dzielę się polskością zeSłowakami. Ale jestem też bogatszao słowacki aspekt, mieszkambowiem w tym kraju, który stał misię bliski, stał się moją drugą ojczyzną,więc na moim pokładzie jestteż druga flaga – słowacka!Pamiętam jak przed laty zareagowałamoja koleżanka na wieśćo tym, że zamierzam wyjść za mążza Słowaka:– Decydując się na wyjazd zagranicę w tej chwili jeszcze nie widziszzmian, ale jednym tak wykonujeszpozornie mały ruch – takjak sternicy statków, którzy przesuwająster zaledwie o kilka centymetrów– ale przez ten ruch dobijeszdo innego lądu – powiedziała.Miała rację, moja łajba kołyszesię już na innych wodach. Coprawda słodkowodnych, więc tymbardziej potrafię sobie cenić każdywyjazd nad morze, szczególnie toBałtyckieM A G A Z Y N 35


SPOJRZENIE POLSKA LOKALNA BIAŁORUŚWągrowiecARLETA SZILERBIFURKACJA WĄGROWIECKADzisiejszy Wągrowiec tomiasto ponad 25-tysięcznepołożone w Wielkopolsce,w 60 km od Poznania.Tutaj wyraźnie kładziesię nacisk na walorykulturalne, historyczne iturystyczne. Na przykładzietego miasta dobrze widać,jak przez ostatnie 20 latzmieniła się Polska lokalna,samorządowa.Burmistrz miasta Stanisław Wilczyńskiz satysfakcją mówił o planachna przyszłość i ofertach miastadla inwestorów, jedna obejmujeteren pod budowę hotelu i Aquaparkuo powierzchni pięciu hektarów.Druga oferta dotyczy budowynowoczesnego pola golfowego.Ponadto burmistrz Wilczyńskiprzedstawił projekt budowy CentrumRekreacji i Rozrywki, w składktórego wejdą: Wioska Cysterska,Zielony labirynt, hotel i wieża widokowa.Więc plany bardzo ambitne.Ponad 470 lat temu Wągrowiecwydał na świat Jakuba Wujka, któryjako pierwszy przetłumaczył najęzyk polski Pismo Święte. Pobierałnaukę tu w klasztorze cysterskim,potem wykształcenie uzupełnił wKrakowie i Wiedniu, gdzie wstąpiłdo zakonu Jezuitów. Władzezakonne poleciły mu przekład PismaŚwiętego. Podstawą przekładudla księdza Wujka posłużył łacińskiprzekład tzw. Wulgata, przyjętadekretem Soboru Trydenckiegojako oficjalny tekst Kościoła rzymskokatolickiegow 1546 r. Do naszychczasów, niestety, nie zachowałasię oryginalna wersja «Wujkowa».W roku 1579 ks. Wujek byłrektorem Uniwersytetu Wileńskiego.Rodzinne miasto pamięta oswym sławnym synu, w Wągrowcujest pomnik księdza. Można zwiedzićkościół, gdzie on modlił sięjako dziecko.W Wągrowcu jest bardzo ciekawezjawisko przyrodnicze, to jestskrzyżowanie pod kątem prostym(90 stopni) rzeczek Wełny i Nielby.Zjawisko te się nazywa bifurkacjąwągrowiecką. Patrzyłam na tojak urzeczona, każda rzeczka «zaskrzyżowaniem» jakby nigdy nic,nadal grzecznie, płynie swoją drogą...Badania naukowe wykazały, zewody obu rzek mieszają się tylko w10%. Podobno jest to jedyne takiemiejsce w Europie i jedno z dwóchna świecie! Może warto uczyć sięod tych rzeczek, jak należy postępować,gdy krzyżują się poglądy.Przed skrzyżowaniem spokojnie,na skrzyżowaniu spokojnie, a potemw 90% zachowujemy swojepoglądy, a tylko 10% mieszamy –tak robi natura!Odwiedziłam też grobowiecrotmistrza wojsk napoleońskichFranciszka Łakińskiego. Ma onkształt piramidy i liczy ponad sześćmetrów wysokości. Podobno FranciszekŁakiński przepowiedział, żekiedy posadzone w pobliżu małedrzewka osiągną wysokość grobowca– Polska znowu będzie niepodległa...Dziś w sąsiedztwie piramidyszumi pokaźny las!Wągrowiec to miasto pełne uroku,na starym rynku podziwiałampięknie oświetloną fontannę siedzącna dziennikarskiej ławeczce,specjalnie wykonanej na cześćdziennikarzy polonijnych. W prezencieod burmistrza otrzymałampamiątkowy kubek, na dnie któregowidnieje napis «Gorąco zapraszamy».Teraz w Kanadzie, ilekroćz niego piję herbatę, zawsze ciepłomyślę o WągrowcuIRENA WALUŚ36 M A G A Z Y N


DAWNIEJ I TERAZKOŚCIÓŁ FARNY W LIDZIE. FOT. ZE ZBIORÓW ALEKSANDRA KOŁYSZKIALEKSANDER KOŁYSZKOWSPÓŁCZESNY WIDOK ŚWIĄTYNI


© MAGAZYN Polski 2012 r.

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!