12.07.2015 Views

Nr 475, grudzień 1994 - Znak

Nr 475, grudzień 1994 - Znak

Nr 475, grudzień 1994 - Znak

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

ZNAKM IESI~CZNIK GRUDZIENKRAKOWROK XLVINR <strong>475</strong> (12)<strong>1994</strong>TREse ZESZYTU:Od redakcji 3Olivier LacombeCO TO JEST MISTYKA Hum. Maria Tamowska ______________ 4Anna Galdowao NIESPIESZNEJ PODR6iY DO RAmEgzystencjalne konsekwencjegb;~bok:iego doswiadczenia religijnego _______ ___ 13[reneusz Z ieminskiWIDZ1\CY BOGAFilozoficzne aspekty doswiadczen mistycznych _______ 24NovalisHYMNY DO NOCYHum. Adam Pomorski 41Adam PomorskiNA GODY SMIERC PRZYZYWA 51Bohdan PociejMUZYKA I MISTYKA 58Zygmunt KubiakPOEZJA CZYSTA 66Ninian SmartOCZYSZCZENIE SWIADOMOSCI I DROGA NEGATYWNAdum. Lukasz Tischner 72Agnieszka Kijewska~~CZNY LOT______~___________ 83


Grzegorz Chrzanowski OP •,,PRZEZWYCI~zYC RACZEJ SIBBIE NIZ Lqs" Mistyczny stoicyzm ElzenbergaTEMATY I REFLEKSJEWaclaw Hrynie wicz OMIoPOJEDNANIU (1) POJEDNANIE LUDZI I RADOSC BOGA103 Andrzej SulikowskiORNITOLOGIAPOETYCKA KS. TWARDOWSKlEGO ______ 106Ks. Michal CzajkowskiTEOLOGA SZKIELKO I OKOWok61 artykuiu ks. D ariusza Oko"Teologia w polskim KoSciele" __________ _ 114ZDARZENIA - KSli\iKl - LUDZIEEltbieta WolickaNAJSMIELSZA PRZYGODA ____________ 117Jacek Bolewski SJZBIEZNOSC NAUK Z MIS'fYK,\ WSCHODU? 120RomuaJd PiekarskiMORALNOSC PRZECHODNIA ClYLI LAD WSR6D EPIZOD6wI SOLIDARNOSCW OBLICZU CHAOSU __________ 127Andrzej PawelecWSTAJNIPOLITOLOG6W ____ ____ ____ _ 132M arian GrabowskiMANOWCE PROABORCYJNEJ ARGUMENTACJI _______ 136Michal KossMILOSNY PLATON I MYSTERYJNY __________ 141Janina Katz- HewetsonLIST Z KOPENHAGIDliNSKA JESIEN _ _ _ ____________ 144Rett R. LudwikowskiLIST Z AMER YKlAMERYKANSKI DOM ZA STODOLAR6w 147Kryslyna Czer,,;cm AJ~C MIE~CZNIKlBLASKl I CIENIE EMIGRACJI _ _ _ _________ 149Maria Tarno wskaJEDENASTA WIECZOREM ...WINNY KRZEW MlLOScI 156SUMMARY 159SOMMAIRE _ _ _________----'-_ _ ___ 16093


OLIVIER LACOMBE CO TO JEST MISTYKA N asuwa si~ koniecznosc pobieinego przejrzenia dziej6w slowa m istyczn y oraz termin6w pokrewnych. W j~ku potocznym, stanowillC)'IDodbicie zuboZalego i nieprecyzyjnego racjonalizmu, przymiotnik "mistyczny"maczy "irracjonalny". Pomawanie czegos na spos6b mistycmy omaczalobytu konstruowanie jakiegos przedstawienia Swiata za pomoc~imaginacyjnej projekcji, pod wplywem nieSwiadomych poryw6w, z siln~d omies zk~ pierwiastk6w uczuciowych.N a wyzszym poziomie rzeczownik "mistyka" moze omaczac "wierzenie(zwlaszcza moralne albo spoleczne), przej awiaj~ si~ u jednostki lubw jakiejs grupie, nie szukajl!,ce uzasadnienia w rozumowaniu (niezalezrueod tego, czy same w sobie poddaje si~ takiemu uzasadnieniu). Przyklady:mistyka demokratycma, mistyka Zycia."l Dochodzimy w ten spos6b dosensu zblizonego do tego, jaki umawal Peguy, kiedy zestawial ze sobllmistyk~ i p olityk~.Niemniej, czy to w formie przymiotnikowej, czy rzeczownikowej, terminten zasadniczo przynalei;y do dziedziny religijnej.Wedlug adept6w " religii w ob~bie samego rozumu" , jak na przykladKanta, nalei;y wystrzegac si~ Schwarmer i pot~i ac Schwarmerei. Schwarmerto duch egzaltowany, entuzjastycmy, marzycielski, a nawet fanatyczny.Nie wiem, czy Kant ui;ywal slowa "mistyka" i czy odr6inialby j~ odSchwarmerei. Ale spotykamy u niego fanatyzm w maczeniu mistycyzmu,i to maczeniu pejoratywnyrn.Ot6z jeSli przeniesiemy si~ w czasy klasycznej staroZytnoSci, okreslenia:entuzjastyczny, fanatycmy, mistycmy odnosily si~ do pewnych form i;yciareligijnego, mniej lub bardziej paralelnych do oficjalnych kult6w panstwowych,ale mimo to bynajmniej nie rnniej wartosciowych.Entuzjasta byl to m~czyma - lub kobieta - w kt6rym zamieszkalojakies b6stwo, wskutek czego byl on wyniesiony ponad to, co ludzkie.J Andre Lalande, Vocabulaire Technique et Critique de la Philosophie. Paris, h8810 "mystique".


CO TO reST MISTYKA5Wiemy, jak Platon potrafil wykorzystae ten temat w wielu ze swoichdialogow, zwlaszcza w Uczcie. Niew~tpliwie chodzi wedrug niego 0 szalenstwo,mania, ktore jednak jest nim w wyniku jakiegos pykniycia spowodowanegoprzez gwahowne natchnienie, przychodz~ce z gory. Do f1lozofiinalei)' pogodzenie w czlowieku rozumu, logosu, i tego jakiegos wyzszegoszalenstwa.Fanatyk - od fanwn - byl to kaplan, ale nie jakiegos trzeiwegoi uporz~kowanego rytuaru, lecz czegos w rodzaju "swiytego szaru",wi~z~cego siy z takimi bostwami, jak Izis, Cybele, Bellona."Mystes" byl to ktos wtajemniczony w ukryte syrobole, ktore nie moglybye ujawnione profanowi. Misteria eleuzyjskie niew~tpliwie byly bliZszetemu, co Nietzsche nazywal religi~ apolliOsk~, podczas gdy fanatycyi entuzjasci byli bardziej "dionizyjscy". Przysz!o chrzescijanskie przeksztalceniereligii. Wraz z Nowym Testamentem misterium czy tajemnice(mysteria) zostaly wl~czone do jyzyka wiary. U swiytego Mateusza (13,11)czytamy, Ze uczniom "dano pozoae tajemnice krolestwa niebieskiego".Pawcl (por. Ef 6, 19; 3,9) "smialo glosi tajemnicy Ewangelii" i obwieszcza"objawienie tajernnicy ukrytej przed wiekami, a teraz odsloniytej", Ewangeliy,"ktorej naucza glosz~c Jezusa Chrystusa".Pawlowe zastosowanie slow "tajemnica" (mysteriwn), "tajernniczy",nie odchodz~c od tego centralnego znaczenia, zostaje nieeo poszerzone:"Ten, kto mowi jyzykami, nie ludziom mowi, lecz Bogu. Nikt go nierozumie, a on, pod wplywem Ducha mowi rzeczy tajemne" (por. 1 Kor14,2). A gdzie indziej: "Juz dziala tajemnica bezboZnosci" (2 Tes 2,7),bowiem istnieje tajemnica negatywna, ktorej nie nalezy mylie z tyro, coszalone.Tak wiyc wyraz "tajernnica" zasadniczo oznacza tu wewnytrzny bytBoga, a nastypnie ekonomiy zbawienia, niepoznawalne dla czlowiekaw sposob przyrodzony, lecz objawione przez Jezusa Chrystusa i w Nim.W epoce patrystyczoej - u Klemensa z Aieksandrii, Orygenesa, BazylegoWielkiego, Grzegorza z Nyssy, Grzegorza z Nazjanzu - uiywa siy tegoslowa miydzy innymi w odniesieniu do tajernnicy Wcielenia, nastypnietajernnicy Eucharystii czy tez chrztu. W ten spos6b przechodzimy odtajernnicy objawionej w osobie Chrystusa do misterium powtarzanegoi wci~ na nowo znacz~go w liturgii sakramentalnej. Co do przymiotnika"mistyczny", wydaje siy, ze on takZe odnosil siy do misterium sakramentalnego(u Grzegorza z Nazjanzu).Poiniej nieznany autor, ktorego tradycja nazywa Dionizym Areopagitl!,zatytulowawszy jedno ze swoich dziel Teologia mistyczna, terminowi"mistyczny" nadal nowy wymiar i nieodwracalny sens: utrwalony przezwieki autorytet Corpus dionysiacwn zapewni mu ostateczne historyczneznaczenie. I wyraz ten, nie trac~c swojego pierwotnego odniesienia dotajernnicy chrzescijanskiej, stopnio~o bydzie ewoluowal, przechodz~c odznaczenia obiektywnego do znaczen'a subiektywnego; "doswiadczenie mistyczne"; ydzie oznaczae duchowe doswiadczenie boskiej rzeczywistosci


10 OLIVIER LACOMBEnoey rozumu 1 ClemnosCi wiary terai ezuwa serce podniesione do nadprzyrodzonosci,milosc, podezas gdy hawet najswi~tsze obrazy pozostaj,!w uspieniu.Taki sehemat ontologieznie wydaje nam si~ bardziej prawdziwy nizsehemat hierarehii trzystopniowej, na,y.'et jezeli z punktu widzenia praktyeznegoezy psyehologieznego poszezegolne etapy modlitwy ukladaj,! si~w pewne stopniowanie, poprzez mniej lub bardziej nieuehwytne przerniany.Jest rzecz'! pewn,!, :i:e filozofia zabarwiona neoplatonizmem sprzyja takiejfonnie duehowosci. Ale swi~ty Jan od Krzyza pokazuje nam, :i:e chrzescijanskiedoswiadezenie rnistyezne przedklada tu jeszeze wyraZniejsze przerwanieci,!glosci. .JeSli ehodzi 0 doswiadezenia rnistyki naturainej, najez~seiej dotyez,! oneraezej niemal fizyeznego zawieszenia slowa wewn~trznego, na przeciwleg­Iym biegunie wobec spontanieznosei dueha, niz zaprzestania dyskursu.*Doswiadezenie apofatyezne, w ogole doswiadezenie mistyezne, jestrowniez "uszez~sliwiaj,!eym" doswiadezeniem Absolutu ezy jakiegos absolutu.Czym zatem S,! te rzeezywistosei, ktoryeh moma dosi~gn,!c jakoabsoiutnyeh ezy jako miejse duehowego odpoezynku? Da si~ tu mi¢zynimi rozromic nast~puj~ : Bog, absolut absolutny, Absolut pisany przezduze A; jazn kaidego ezlowieka, bliskie centrum absolutnego odniesieniadla kazdej swiadomosci; wszystek wszechSwiat rozpatrywany dokladniejako ealosc. Dlatego wlasnie nauka opisowa w religiaeh ezyni rozroznieniemi¢zy mistyk,! Boga, mistyk,! duszy lub jazni i mistyk,! przez niektoryehzwan'! mistyk,! przyrody, ktor'! my nazwiemy raezej "kosrniezn,!"."Absolutny" etymologieznie znaezy "uwolniony od jakiegokolwiekstosunku zaleinosci", a takZe wyzwolony z wszelkiej niedoskonalosci. Jestoezywiste, ze tylko Absolut absolutny odpowiada dokladr..ie tej definieji.Totez ehrzeseijanska wiara i refleksja mowi,! nam, :i:e Bog, ehociazjest namblizszy niz nasze wlasne wn~trze, w swojej transcendeneji pozostaje niedost~pnydla wszelkiego bezposredniego doswiadezenia, ktore byloby owocernduehowyeh energii , wlaseiwyeh naszej naturze. Mistyezne doswiadezenieBoga takiego, jakim jest On sam w sobie, w swojej niezmierzonejgl~bi, moze byc jedynie darem darmo danym, lask,! nadprzyrodzon'!.Natomiast doswiadezenie jaini przez siebie sam,! b¢zie nale:i:ec dosfery "naturalnej"; slowo "naturalny" rna tu sens metafizyezny, a nieempiryezny, i oznaeza istotow,! rzeezywistosc osoby stworzonej, jej iromanentnecentrum ontologiezne. Ta rnistyka immaneneji niew'!tpliwie obejmujepodwojny rueh transcendeneji: jeden psyehologiezny - od tego, co~awiskowe, do tego, co istotowe; drugi metafizyezny - od tego, co istotowe,do tego, co Ponadistotowe: tutaj jednak cwo Ponadistotowe pozwala si~jedynie odgadn,!c i d,!Zyc do siebie, leez nie doswiadczyc, z wyj'!tkiemwyniesienia naszego bytu naturalnego przez Boga samego do nowego bytulaski. Przy ka:i:dym takim ruehu transcendeneji niew'!tpliwie mo:i:e pojawic


co TO JEST MISTYKA11si~ odczucie dannowosci, wskutek zmiany porz~dku i plaszczyzny. Ale niekaida dannowose jest lask~ w teologalnym sensie tego slowa.Nie wycil!gajmy z tego wniosku, ze mistyka immanencji powinna trwaeobwarowana w swojej samowystarczalnosci. Podobnie jak wybitny umyslnie jest odgrodzony w jakims racjonalizmie zarnk:ni~tym, a tym bardziejateistycznym czy agnostycznym, lecz otwiera ducha na wiar ~, wytyczaj~cdrogi zblizania si~ do Boga, tak mistyka jazni pozostaje otwarta na Zycielaski, a nawet, jdli tak si~ Bogu sposoba, na mistyk~ laski. Uwazamy, Zetakie mieszane przypadki nie s~ bynajmniej rzadkie w duchowosci chrzescijanskiej,a takZe w obr~bie duchowosci niechrzeScijanskich. A to dlatego,Ze czlowiek, wedlug Ksi~gi Rodzaju, zostal stworzony na 0 bra zip 0 d 0­b i enstwo Stw6rcy.Ale co z mistykami k 0 s m 0 s u? Czy powinnismy we wszechswieciejako takim uznawae absolutne i immanentne centrum? Czy - aby powr6ciedo bardzo starego j~zyka - istnieje dusza swiata? Swi~ty Augustyn, jakwiemy, czul si~ nieswojo wobec tego problemu, odziedziczonego po neoplatonizmiei stoicyzmie. Po wahaniach przychylil si~ w koncu do odpowiedzinegatywnej, przestrzezony przez sw6j zmysl chrzescijanski. I Kosciolnie powr6cil juz do tego twierdzenia. Ale temat duszy swiata b~dzie si~cz~to odradzal na Zachodzie pod r6mymi postaciarni. Wydaje mi si~, zeniemiecki romantyzm nie wahal si~ nadae mu filozoficzny tytul szlachecki.Pod innymi nazwami odnajdujemy go takZe w wi~kszosci wschodnichsystem6w metafizycznych 0 tendencjach monistycznych.Na pewno wszechSwiat nie jest dzieckiem przypadku i ten rodzajjednosci, jakim si~ cieszy, chociaz wymyka si~ naszej przenikliwosci, niewynika tylko ze slepych interakcji. Jest to jednose ladu i celowosci, wyrazmysli stw6rczej. Ale dla nas porz~dek ten jest nieuchwytny i nie jest toporzl!dek organizmu oZywionego.Ten stosunek, jaki duch ludzki w swojej cie1esnej kondycji podtrzymujez OWl! Calosci~, pierwotnie jest relacj~ ekstrawersji. A napi~cie mi¢zypodmiotem i przedmiotem, jakkolwiek by bylo fundarnentalne, nie jestprzezywane przede wszystkim na spos6b autonomii podmiotu.W istocie czym innym jest koniecznose, jakiej podlega czlowiek indywidualnyi kolektywny, biologicznego i pragmatycznego afirmowaniasiebie w lonie natury i cz~sto przeciwko niej, a cZym innym intelektualneodkrywanie tego universum istnien, kt6re otacza nasze istnienie i narzucasi ~ jako niezaleme od nas.U mistyk6w Calosci nierozr6mianie pomi¢zy bytem rzeczy a bytemintencjonalnym prowadzi ducha do doswiadczania siebie jako ontologicznieidentycznego z caloscil! egzystencji, czy to, ze si~ w niej "rozptywa",czy, przeciwnie, wchlania jl! w siebie. W obu przypadkach relacja podmiot--przedmiotcz~sto bywa najpierw odczuwana jako zywotny konflikt,p~kni~cie jednosci, i piynl!ca ze zniesienia ich ulga przeZywana jest jakopok6j i radose. ;Tak, w praktyce Zycia podmio\ i ten inny, czy to b~dzie pierwotna


12 OLIVIER LACOMBE;[natura, czy partner spoleczny, n~~t czysto znajduj!! si~ w sytuacjirywalizacji, wspolzawodnictwa, a naw~t wojny. Jest wiele prawdy w powiedzeniu,ze istnieje si~ tylko poprzez przeciwstawienie si~ (on ne se pose qu'ens'opposant).Natomiast w porz!!dku czystego R,oznania, wyzbytego wszelkich konfliktowychinteresow (i naturalnie ro~ieZ w duchowej i bezinteresownejmilo sci) zjednoczenie przedmiotu i podmiotu nast~uje z poszanowaniemintegralnosci jednego i drugiego. Jest to zjednoczenie prawdziwe i petnepokoju. Dla tego, kto nie rozumie romicy mi¢zy pojednanym poznawczymprzeciwienstwem poznaj!!cego i poznawanego a konfliktowym przeciwienstwem,ja" i "nie-ja", zjednoczenie intencjonalne z latwoSci!! b~dziesi~ przekladac na tenniny zjednoczenia substancjalnego, osi!!ganego przezzatarcie wszelkich roZoic. Zatarcie, ktore dotyczy nie tylko przeciwstawieniapodmiot-przedmiot, ale takZe wszelkiej romorodnosci przestrzenno­-czasowej czy jakoSciowej. Pewien mistyk Calosci, cytowany przez Zaehnera,stwierdza, ze "to, co zewn~trzne, i to, co wewn~trzne, stanowijedno"7. Inni, albo i ci sami, doswiadczaj!! niemozliwosci umierania:wystarczy im w tym celu zniesienie wszystkich granic rzeczy, ktore podlegaj!!zmianom, granic mi¢zy ,ja" a natur!!, by sprawic, aby skonczonosc,ja" znikn~a.Mistyka jaini i mistyka calosci prezentuj!! si~ jako jakby skurczi rozkurcz mistyki immanencji, ktorej odmiany stan owi !!, naturalnie podwarunkiem, ze doswiadczenie, 0 ktorym mowa, jest wystarczaj!!co radykainei ogolocone, by zaslugiwac na okreslenie ,,mist yczne" , oraz ze nie chodzitylko 0 jakies "doznanie" 0 zabarwieniu mniej lub bardziej panteistycznym.Olivier Lacomhet!um. Maria TarnowskaFragment ksiqik:i: Louis Gardet, Olivier Lacombe, L'Experience du soi, Paris 1981.7 R,C. Zaebner, Mysticism: Sacred and Profane. An Inquiry in/o some Varieties of PraeternaturalExperience, Oxford University Press 1973, s. 41: "without and within are one".


o NlESPlESZNEJ PODR6:iY DO RAJU15bardziej wyrazistym - pewnego stanu spelnienia, ktorego podstawowacharakterystyka to charakterystyka aksjologiczna. RoZnica zasadniczami¢zy pierwsZll" naturalistyczml" a drugll" wynikajll,ClI, z wiary perspektywll"leZy - jak si~ zdaje - w tym, ze w pierwszym przypadku sam czlowiekokresla spelniajll,cy jego pragnienie stan rzeczy, podczas gdy w drugimprzypadku doswiadcza on koniecznosci podll,zania ku wartosci, ktora goku sobie pocill,ga. W doswiadczeniu owej koniecznoSci, co trzeba od razuzaznaczye, w niczym nie ograniczona pozostaje wolnose czlowieka:Wolnosc wchodzi w istot~ koniecznosci nie jako jej korelat, lecz jako jejmoment konstytucyjny: koniecznosc jest koniecmoscill wowczas dopiero, gdyzostaje odkryta, uswiadomiona i zaakceptowana (...) Poddanie si~ koniecznoscinie jest rezygnacjll, - jak w przypadku deterrninizmu - lecz zgodll,wynikajll,cll, ze znalezienia i uznania maksymalnie pozytywnego, optymalnegorozwilJ,Zania. Wi~cej: rozwilj,Zania j ed yn eg 0 (...) Gdy wybor zostaje dokonany,wolnosc "znosi" samll, siebie i zespala w jedno z koniecmoscill,.'Przytaczajll,c slowa Beethovena zapisane nad czwartll, c~scill, jegoostatniego kwartetu smyczkowego "Muss es sein? Es muss sein", WladyslawStroZewski zauwaza, ze "sam fakt postawienia pytania jest juzwyrazem wolnosci". Jest to jednak, jak pisze dalej, wolnosc szukaj lI,Ca,"zaspokoic jll, moZe tyiko oczywistosc aksjoiogicznej, a moZe metafizycznejkoniecznosci". Koniecznosc metafizyczna przysluguje wylll,cznie Bogu,ktorego istotll,jest istnienie. Jest On zarazem tym, ktory stanowi absolutnll,synte~ i pelni~ wartosci: Summum Bonum. W Nim takZe urzeczywistnia si~w sposob absolutny ludzkie pragnienie wolnosci.To, co czlowiek sam moze pomysle6 jako sytuacj ~ spelniaj ll,ClI, jegopragnienie, pozostaje w bezposrednim zwill,zku z ograniczonoscill, jegopoznania: istotnym, jak pisze Jaspers, rysem skonczonosci czlowieka.W poznaniu ta skonczonosc czlowieka wyrai:a si ~ : tym, "Ze skazany jest nadane mu doswiadczenie, w szczegolnosci na naocznose, ktora nigdy niemoZe bye wolna ad tresci zmyslowych. Myslll,c, m og~ ogarnll,e tylko to, coucieleSnia si~ w naocznoSci wypelniajll,cej myslowe formy." Jak pisze dalejJaspers, sw


16 ANNA GALDOWAsarna przez si~\ wyraiana w romy spbsob (na przyklad przez posluszenstwo),to pragnienie sensu zaspokaja) W tym kontekscie mowic moinao doswiadczeniu mistycznym, a z przyj~tej perspektywy wynika, Ze chocczlowiek moze wiele uczynit, aby przygotowae si~ na przyj~ie daro, jakimjest to doswiadczenie, to jednakZe w Jcazdym przypadku jest ono wlaSniedarem, laskll, - a wi~ czyms "darmo'\ianym". Istnieje jednakZe wyrainyzwilj,zek mi~dzy pragnieniem czlowieka - mole wlasnie dlatego, Ze i onojest darem - a dzialaniem Boga. Zaleinosc ta znajduje wyraz w takich naprzyklad slowach jak te ze Starego Testamentu: "b¢ziecie Mnie szukaei znajdziecie Mnie, jesli szukac b¢ziecie z calego serea" (Jr 29, 13), "niepowiedzialem potomstwu Jakuba »szukajcie Mnie na proino«" (lz 45,15-25), czy w slowach z Ewangelii sw. Jana: "Jesli Mnie kto miluje, b¢ziezachowywal slowo moje, a Ojciec Moj umiluje go i przyjdziemy do niego,i mieszkanie u niego uczynimy" (J 14, 23).Perspektywa wiary jest w refleksji nad doswiadczeniem mistycznympierwszym narzucajll,cym si~ ograniczeniem obszaru badan. Will,ze sit( onoz pytaniem, czy istnieje jakies jedno w swej istocie i charakterystykachdoswiadczenie mistyczne - doswiadczenie "w ogole". Pytanie takie stawiajll,przedstawiciele nauk szczegolowych. Zazwyczaj udziela si~ na nieodpowiedzi twierdzll,cej, sytuujll,C to doswiadczenie w sferze psychiki,trumaczll,c jego genezt( jej mechanizmami. Reprezentatywne dla takiegopodejscia Sll, pogill,dy znanego wspolczesnego badacza tak zwanych zmienionychstanow swiadomosci i autora bimodalnej koncepcji psychiki,Arthura Deikmana, wedlug ktorego doswiadczenie (w sensie: przeZycie)mistyczne jest zjawiskiem psychologicznym. Stwierdza on, iz "uwainalektura klasycznej literatury mistycznej, jak rowniez raportow ze stanowwywolywanych przez srodki psychodeliczne prowadzi do wniosku, Zew szerokim obszarze ~awisk mistycznych mieszczll, si~ procesy, przebiegajll,cewedlug okreslonych praw"3. Modalnosc swiadomosci charakterystycznejwedlug Deikmana dla procesow odpowiedzialnych za "doswiadczenieinistyczne" okresla on jako receptywnll, i przypisuje jej szczegoln l!, rolt( naobecnym etapie rozwoju ludzkosci: "nasze przetrwanie biologiczne moZezaieZec od naszej zdolnosci do funkcjonowania w ramach modalnoscireceptywnej, dzit(ki ktorej moglibysmy doswiadczyc tego, co leZy u podstawwartosci hwnanitamych (...) mistykow naieZy uznae za straZnikowmoZliwosci, ktora zawsze do nas nalezala, a ktorll, czas teraz odzyskae.Mozemy pogodzic tt( dziedzint( z naszll, wspolczesnll, wied zll, (...) Postt(pujl!,Cw ten sposob, b¢ziemy mogii zbadac i odzyskac funkcjonalnll, zdolnosc,ktora moze przyczyni6 sit( do przetrwania naszego gatunku, jak i dopogl~bienia naszej wiedzy."4Ostatnie zacytowane zdanie stanowi nie tylko zapowiedz, lecz i "naukowe"uzasadnienie romego rodzaju jui: obecnie dajll,cych si~ zaobserwowacl Arthur Delkman, Bimodalna .fwiadamosc i do.fwiadczenie mlstyczne, [w:) Psychologiawierze,; religijnych, CzyteLni k, Warszawa 1990, s. 213.4 Ibidem , s. 236.


o NIESPIESZNEJ PODR6zY DO RAJU17dzialan, ktore tak trafnie zostaly okreslone przez Jana Andrzeja Kloczowskiegojako "mistyka instant". 5 Wyobrazie wi~ sobie moma - a byloby tow zgodzie z tym, co juz wiemy 0 sposobach radzenia sobie ludzkosciz trapiltcymi j ~ problemarni - i:e w jakims nieodleglym momencie naszychd7iejow, w trosce 0 zachowanie gatunku podawae si~ b¢zie ludziom pigulkiwywoluj~ce ,,mistyczne" doswiadczenia - jedyn ~ gwarancj ~ respektowaniawartosci humanitarnych. Za.rowno treningi medytacji, jak i im podobned7ialania mo~ zostaC uznane za zbyt czasochlonne i wymagaj~ zbyt wielewysilku. W konfrontacji z takim rozumieniem doswiadczenia mistycznego,jakie prezentuje cytowany wyiej Deikman, a takie ci wszyscy, 0 ktorychKrzysztof Dorosz pisze, ze s~ "alnatorarni szybkiej i bezbolesnej podr6Zy doraju, kolekcjonerami duchowych doznan"6, za konieczne uznae trzebakolejne ograniczenie obszaro rozwai:atl. Zasygnalizowane cytatami ze Staregoi Nowego Testarnentu wyrai:a si~ ono przekonaniem, i:e 0 doswiadczeniumistycznym nie wystarczy mowic z perspektywy wiary czy postaw religijnychw ogole, lecz ze mowi6 0 nim moma jedynie wewn~trz okreslonej tradycjireligijnej. Bo choc niew~tpliwie odnaleze moma wspolne momenty, takformalne, jak i treSciowe romych tradycji, to jednaki:e faktyczne, egzystencjalnieznac~ doswiadczenie religijne, a wi~ i mistyczne, pelny swoj sensodnajduje w tresciach tej a nie innej tradycji. 7.Aby sens daro, jakim jest owo doswiadczenie, byl dla obdarowanegozrozumialy, odwolywac si~ musi do tego, co juz jakos jest mu danew postaci kultury i tradycji religijnej. Podkreslie tez nalei:y, ze charakterdoswiadczenia mistycznego podwai:a sensownosc mowienia 0 "mistycyzmie". Mom a wyroZniae w rozwoju Zycia wewn~trznego pewne etapy,dostrzegae, ie s~ one w ogolnym zarysie wspolne wielu ludziom, jednakzesarno gl~bokie doswiadczenie religijne, doswiadczenie mistyczne jest niepowtarzalnymprzei:yciem danym tej a nie innej osobie: dotyka ono jejniepowtarzaInej wewn~trznej sytuacji, takiej a nie innej historii Zycia.Dotyczy to zwlaszcza tradycji judeo--


18 ANNA GALDOWAmistyczne to alct religijny, kt6rego iltot~ stanowi swiadomosc, intuicjabezposredniej i intymnej obecnoSci Bozej. Wedrug KloczowslOego, a pogl


o NIESPIESZNEJ PODR6tY' DO RAJU19okolicznosci iycia i stan wewn~trzny osoby, zmieniaj1j,c w sposob radykalnyjej stosunek nie tylko do Tego, w Kogo wierzy i Komu wierzy, lecz i dosiebie samego, do innych ludzi i do swiata. Owo poczucie okresla postaw~nie tylko wobec tego, co w iyciowym lub wewn~trznym, duchowymdoswiadczeniu jawi si~ jako radosne i perne sensu, lecz i wobec tego, cosklada si~ na trud i ci~zar iyciowych, egzystencjalnych doswiadczena w doswiadczeniu wewn~trznym przyjmuje nierzadko postae "ciemnejnocy ducha". PrzypuScle dalej moma, Ze pierwszym egzystencjalnymskutkiem tak rozumianego przezyciajest - jesli nie od razu perna, to jednakwyraZttie post~puj1j,ca - integracja rOZnych wyrniarow iycia i pozostalychdoswiadczen osoby. Zarowno tych przeszlych jak i obecnych.Czyi religia to nie czyn i nie mysli wszystkie?A takZe i to, co ani czynem nie jest, ani myslll, leez eudem i zadziwieniemwcilli: na nowo dusz~ zaehwycajllCym, nawet wowczas, gdy r~ce jeno kamienciosajlllub pr~dz~ na krosna tkaekie nacillgn~ usilujll?Kto oddzielic zdola wiar~ swojll od uezynkow, czy tei: wier zenia od przedsi~wzi~cswoich?Ktoi: godziny swoje przed sobll rozloZyc moze, by rzec w skupieniu:"To d1a Boga jest, a to dla mnie;To dla duszy mej, a tamto d1a ciaJa?" (...)Codzienne Zycie jest tw!} Swllltynill i twoj!} religi!}.Kiedykolwiek bys w nie nie wst~owal, calym sob!} tam wkraczaj (...)I wez ze sob!} wsp61braci swoich (...)A gdybys Boga ehcial poznac, nie probujbye odkrywq prawd niezgI~bionych.Wok61 siebie si~ raezej rozejrzyj,a zobaczysz Go z dzieCrni twymi si~ bawil}cego.(Khalil Gibran, Prorok)Realizm w doswiadczaniu iycia: jego p i~kna ale i brzydoty, radoscii cierpienia, wielkosci i malostkowosci czlowieka - siebie sarnego i innych,zdaje si~ bye podstawow1j, przeslank1j, dokonuj1j,cej si~ integracji. Zjawiskai zdarzenia zycia zaczynaj1j, zajmowae wlasciwe miejsce w hierarchii tego,co warne, zatracaj1!,C swoj1j, przypadkowose. Paradoksalnie, mirno tejhierarchii wszystko jest warne. Pisala 0 tym Edyta Stein w jednym zeswych listow: "Coraz Zywsze staje si~ we mnie przekonanie, plynllcez wiary, ze gdy patrzy si~ na rzeczy po BOZemu - nie rna przypadk6w, Zecale moje iycie az po najdrobniejsze szczegoly jest z gory nakreslonew pJanach Bozej Opatrznosci i i:e uklada si~ przed wszystko widz1j,cymokiem Boga w doskonalll i sensownll calosc. Wowczas zaczynam si~ cieszyena swiatlo chwaly, w ktorym rna si~ odslonie ta calosc perna sensu."12Proces sca1ania rornorakich doswiadczen dokonuje si~ chyba przez caleiycie czlowieka i nie bez trudu, cierpienia a czasem nawet buntu. W kategorlachnaturalnych, psychologicznych, czlowiek bowiem Zle znosi niesp6jnosedoSwiadczen, dysonanse i par~oksy, a pierwsz1j, jego reakcjll jest ich,. Cytuj wg:.Edyta Stein, FilozoJ i Kizrmelftallka, Editions du Dialogue, Paris 1987, s. 7.


20 ANNA GALDOWA,wygladzanie, likwidacja. Radosc smulku, smutek radosci, szukanie bo sivmalazlo, posiadanie gdy si~ dopiero szukae zaczvlo, pivk:noduchowewyrastajllce na brzydocie czynu, brzydota moralna jako owoc czegos, COjawilo siv jako dobre i pi~k:ne, ciemnose, kt6ra jest swiatiem, i swiatlo,kt6re moze bye najwivkszll ciemnoscill: przyklady takich paradoks6wi niesp6jnosci moma by mnoZye, a Jiyrazistose, z jakll czlowiek je spostrzegaw sobie i w swiecie, gdyby nie cwo przedziwne poczucie czyjejsobecnoSci i czyjegos planu, bylaby nie do miesienia. Tauler w jednym zeswych kazan pisze 0 "pokoju w niepokoju" - a jest to mySl niezwyklewa.i:na dla zrozumienia istoty tego procesu integracji doswiadczen i uczeniasi~ znoszenia paradoks6w. Najgl~bsze bowiem nawet doswiadczenie religijneniczego nie ujmuje z przylaosci r6mych Zyciowych okolicznosci, niezmienia zgielku zdarzen, kt6re wok61 czlowieka si~ rozgrywajll, zam~tumySli i uczue, kt6rego zdarza mu si~ doswiadczac. Bez wzgl¢u nacharakter emocji czy uczuc towarzyszllcych zyciowym doswiadczeniomzaczynajll siv one jawic jako elementy drogi, ktorll czlowiek PodIlZa,spostrzegajllc swojll ludzkll kondycj~ jako kondycj~ pielgrzyma. W tejperspektywie wlasny rozw6j, okreSlany czvsto jako d~enie do swi ~t o Sci ,wyst~puje jako skutek uboczny samego w~rowania , cos, czemu - jakocelowi - nie poswi~a si~ wi~kszej uwagi. Rozwoj ten niewlltpliwie dokonujesi~, ale nie jako swiadomy proces samodoskonalenia siv, lecz jako efektuzgadniania prawdy wlasnego Zycia z prawdll tego, ku czemu siv zmierza.Nie 0 samo jednak pomawcze doswiadczenie wartoSci najwYZszej tuchodzi. Ludzkiemu pomaniu zawsze towarzyszll jakies uczucia, a w rozpomawaniutego, co stanowi wartosc, pelnill one niekiedy podstawowllrolv, b~l!c, jak pisze Hildebrand, prawidlowll odpowiedzill na wartoSt,zanim jeszcze uj~ta ona zostanie pomawczo. Tak wi~ i w przeZyciu tego,co stanowi przedmiot wiary, odgrywajll one bardzo istotnll rol~, w plaszczymiepsychologicznej stwarzajllc klimat uczuciowy, ktory chyba najtrafniejoddaje slowo "t~sk:nota" . 0 tym stanie uczuc bardzo wiele, dramatycznychczvstokroc w swej wymowie tekstow, malezc mom a w psalmach.Jak lania pragnie wody ze strumienia tak dusza moja pragnie Ciebie, Boie Dusza moja Boga pragnie ... (ps 42) Boie, m6j Boie, szukam Ciebie i pragnie Ciebie moja dusza. Cialo moje ~skni za Tobq" jak zeschla ziemia iaknq,ca wody. (ps 63) Wydaje si~ , i:e w mamienny spos6b owa ~sk:nota majduje sw6j wyrazzar6wno w doswiadczaniu przez czlowieka pi~kna , jak i w tworzeniu go.Doswiadczanie pi~k:na swiata przez czlowieka t~sk:nillcego nie jest tymsamym, co opisywane przez Abrahama Maslowa peak experience.Poruszenie serca na widok wygwieidionego nieba jest czyms, czego iaden


o NlESPIESZNEJ PODR6:tY DO RAJU21jllzyk Die wypowie. Nienasycony podziw budzi w nas Die to, co mo:iemypochwycic i przekazaC, lecz to, co znalazlo sill w naszym zasillgu, pozostaj!!cDieuchwytnym; Die to, co w czasie i przestrzeni poza naszym horyzontem, leczprawdziwe znaczenie, :i:roolo i eel bytu, czyli to, co Diewyslowione.(A.J. Heschel, Man Is Not Alone)Najpelniejszy chyba wyraz podziwu dla pi~kna wyraiajl!,cego wielkoseBoga znaleic morna w psalmie 104: "Boze moj, Panie, T y j estdbardzo wielki! Od zi an y w majes ta t i pi~kno". Pierwsze jednakslowa tego psalmu wyraiajl!, pos taw~ czlowieka, ktory owego pi~knadoswiadcza: "Blogosiaw, dusz o m oj a, Pana!" Idl!,c za swl!, t~sknotl!,i doswiadczaj l!,c intuicji, Ze pi ~kn o jest atrybutem Boga, czlowiekstaral si~ chwalie G o - dajl!,c zarazem wyraz swej t~sknocie - tworzl!,cpi~kno. Wielkie dziela muzyki i poezji, architektury, rzezby czy malarstwa,swe niepJ:"zemijajl!,ce pi~kn o czerpil!, z tego wlasnie zrodla. Rysem znamiennymtego prawdziwie wielkiego tworzonego przez czlowieka pi~kna jestito, ze w przroziwny spos6b, tak u jego autorow jak i u odbiorcow,wywoluje one smutek. To, co absolutne, zostalo zaledwie do tkn i~ te- wzmaga t~skno t ~. Jak na trampolinie dokonuje si~ odbicie ludzkiej myslii t~knoty od tego, co widzialne, ku temu, co przeczuwane.Niezmiemie istotnl!, egzystencjaln l!, konsekwencjl!, gl~bokiego doswiadczeniareligijnego jest taki:e zmiana postawy wobec smierci. Mysl 0 umieraniujako procesie zawsze b¢zie si~ w wi~k szym czy mniejszym stopniuwil!:Zac z l~kiem . Sarna jednak smiere spostrzegana bye moZe tak, jaku Manna opisujl!,cego przeZycie Tomasza Buddenbrooka: "byla szcz~ciemtak przepastnym, ze tylko w blogoslawionych jak owa chwilach morna jl!,bylo zgl~bic. Byl to powrot z niewypowiedzianie przykrego bll!,dzenia,naprawienie wie\kiego bh;~du."13 Gl~bokie doswiadczenie religijne pozwalaczlowiekowi wierzllcemu przyjl!,e za wlasne slowa psalmisty: "Ucieszylemsi~ gdy mi powiedziano: pojdziemy do domu Pana". Podobny stosunek doSmierci wyraza sw. Pawel. WsrOd egzystencjalnych problemow czlowiekadoswiadczenie smierci jest najtrudniejsze, a niekonsekwencje, jakie w mysleniu0 niej wyst~pujl!, u ludzi wierzl!,cych, najjaskrawsze: ,jak to si~ dzieje,Ze ci4g\e nie chcemy si~ utulic po stracie tych, 0 ktorych przecie utrzymujemy,Ze zaznajl!, niewypowiedzianej szcz~sliwo sci; dIaczego wszyscy Zyjl!,Ctalde czynil!, wysilki, by stlumie glosy zmadych".l4Szczegolny zwil!,zek gl~b okieg o doswiadczenia religijnego z tresciamiokreslonej tradycji przejawia si~ w problemie stosunku do innych ludzi.ChrzeScijanstwo, ze w zgl ~du na Osob~ Chrystusa i na Jego nauk~ , jest z tejperspektywy czyms zupelnie wyjl!,tkowym. Trzeba jednaki:e od razu zauwa­Zyc, Ze w tym obszarze, Zeby uzye slow Tadeusza Zychiewicza, chrzescijanienajcz~sciej "po cichutku agrest podsuwaj l!, Panu zamiast winnychjagod. Nawet podobne."lS W pewnym sensie "milose bliZniego" zakladana\ lJ Tomasz Mann, ButUknbrookoHlie. "Czyte!pik" 1966, s. 287-88. " Hennan Melville, Moby Dick czyli Bialy W.ieloryb, Glob 1987, t. I, s. 76. lJ Tadeu s~ :l:ychiewicz, Stare Przymierze. <strong>Znak</strong>, Krak:6w 1986, s. 674.


22 ANNA GALDOWAjest jako cons tans religijnej postawY! ehrzescijanina i ehoe doswiadeza si~ezasem niepokoju: ,jak to jest z t'4 milosci~ blizniego naprawdf', tow praktyce iycia zazwyezaj nie doehodzi do gl~bokiego zrozumieniaprzykazania milo sci, a blim i az nazbyt e~sto staje si~ przedmiotem- niemal doslownie - milosiernej a~ nosci.Wsrod tajemnie Boga, tajemniea lego stosunku do ezlowieka zajmujebardzo istotne miejsee. Prawdy zawarte w Starym i NoWYID Testameneiewskazuj~ na niezwykl~ delikatnose i poszanowanie godnosei ezlowiekacechuj~ce ten stosunek. 1m blizej Nowego Przymierza, tyro mocniej wyakcentowanajest relaeja Ja-Ty, ehoe przeslanie i obietnica dotyez~ wszystkieh.W swej nauee i w zaehowaniu Chrystus - tak jak Go widzimy nakartaeh Ewangelii - zawsze stoi twarz~ w twarz z drugim, konkretnymezlowiekiem. Na tyro drugim ezlowieku: setniku, niewidomym, Zacheuszu,paralityku, nierz~dniey i wielu inn yeh, skupiona jest cala Jego uwaga. Toieh indywidualny, niepowtarzalny los, problem ezy grzeeh stanowi~ przedmiottej uwagi. A do tego doehodz~ slowa: "Jak Mnie umilowalOjeiee, tak Ja was... abysciesi~milowali,jak Ja wasumilowalem".Jdli gl~bokie doswiadczenie religijne jest jak~s intuiej~ obecnoSci Bogaprzy ezlowieku, z czlowiekiem, w ezlowieku, ktorego doswiadezenie to jestudzialem, to nie moZe one pozostae bez wplywu na stosunek do innyehludzi, tyeh oto spotykanyeh na wlasnej drodze iycia. Przypuscie moina, i;etworey wielkieh dziel milosierdzia dzialali oZywieni takim doswiadezeniem.Ich kontynuatorzy dose ez~sto przenosili punkt ci~zkosci na formy organizaeyjne,trae~e z oezu pierwotny zamysl, bye moZe wlasnie dlatego, Zewbrew wszelkim pozorom zabraklo tego iniejuj~cego dzielo, osobistegodoswiadezenia milo sci i szaeunku do konkretnego czlowieka. Zbyt latwoprzeehodzi si~ nad slowami: "cokolwiek uezyniliscie jed n em u z tyehnajmniejszyeh - Mniescie uezynili" - Mnie, a wi~ Osobie. Jak w pi~knymwierszu AnnyKamienskiej: "Dar i wdzi~eznose zarazem / Bog w twarzymego brata C... ) Oto ja jestem z wami / az do skonezenia swiata."Znaeznie gl~bsz~ niz niejeden ehrzdcijanin intuiej~ tej niezwyklej prawdyi wynikaj~eyeh z niej konsekweneji mial niewierz~ey filozof, sklaniaj~enarratora swej opowiesci do takiej oto mysli : "swiat bez milosci jestmartwym swiatem i zawsze przyehodzi godzina, kiedy ezlowiek zm~zonywi ~zi eniami , prae~ i odwag~ blaga 0 twarz jakiejs istoty i 0 serce olSnioneezulosci~ ". !6 Inny wielki pisarz pozwala swemu bohaterowi, mniehowii uezonemu, wypowiedziee do przyjacieIa te oto slowa: "Jei;eJi jednakwiem, ezym jest milose, to jedynie ze wzgl¢u na ciebie. Gebie potrafilemkoehae, ciebie jednego sposrod wszystkieh ludzi. Nie moZesz poj~e, co tooznacza. Oznacza to hoolo na pustyni, kwitn~ce drzewo w samotni. Tobiejednemu zawdzi~czam, ze serce moje nie uschlo, i;e pozostalo we mlliemiejsce, do ktorego dotrzee moze laska."!' Jak bardzo chrzescijanska jestta mysl nie przyznaj~cego si~ wszakZe do chrzescijanstwa pisarza: laska16 Albert Camus, Diuma, PIW, Warszawa 1960, s. 264. 17 Herman Hesse, Narcyz i Z/otousty, MOST, Warszawa 1991\ s. 251.


o NlBSPIBSZNBJ PODROZY DO RAJU23dotrzec moze do teg0 miejsca, ktore dotkni~te zostalo miloscil!. I nieo uczucia sentymentalne tu chodzi, a tym bardziej nie 0 retoryk~ milosci,o ktorl! tak latwo, lecz 0 uwa~ skupionl! na drugim czlowieku. Uwag~,ktora pozwala w nirn dojrzec osob~ jedynl! i niepowtarzalnl! bez wzgl¢una to, kim ten czlowiek jest, jaki jest: "Bog w twarzy mega brata". Tenegzystencjalny skutek gl~bokiego doswiadczenia religijnego wydaje si~najwainiejszy. Tylko poprzez cwo intymne doswiadczenie, intuicj~ obecnosciBoga moZliwe si~ staje peine sensu utozsamienie si~ z drugim czlowiekiern.Nie jest to wowczas jedynie solidarnosc wobec tragedii ludzkiegolosu, choc jest ona godna najwyiszego szacunku. Jest to najwi~kSza uwaga,najlepsza wola skierowana ku temu oto czlowiekowi, gdyz "nikt Boganigdy nie ogll!dal. J esli milujemy si~ wzajemnie, Bog trwa w nas (...) Ktotrwa w milo sci, trwa w Bogu, a Bog w nim trw a" (1 J 4,12. 16). Aby tozrozumiee, na miar~ ludzkich moZliwosci, trzeba choc raz w iyciu doswiadczycprawdziwej przyjami, obdarzyc nil! kogos; choc raz w iyciu doswiadczycprawdziwej miloSci lub kogos nil! obdarzyc. Egzystencjalne i gl~bokiereligijne doswiadczenie Sl! tu najmocniej ze sobl! zwil!Zane a zatem trudnedo wyraienia w j~zyku . Nie bez powodu wielcy mistycy przestrzegali, abynie przywil!ZYWac si~ do niezwyklych przeiyc, i wskazywali na wzrostpokory i milosci jako jedynego autentycznego sprawdzianu prawdziwoscidoswiadczer.ia mistycznego. Dodac moma, ze jest to takze sprawdziandojrzalej religijnosci w ogole. Pokora byla przez nich rozumiana jako iyciew prawdzie: 0 sobie, 0 innych, 0 swiecie i 0 Bogu. .W takim samym stopniu, w jakim owoce rnistycznych przeZYc wielkich,znanych mistykow staly si~ wspolnym dobrem ludzi szukajl!cych i szukanychprzez Boga, w takim i owoce gl~bokich doswiadczen religijnych ludzinikomu nie znanych z imienia - w przeszlosci i obecnie - stanowil! dobrowspolne. Wyra:ia si~ one w jedyny moZliwy dla czlowieka sposob: w wi~zachmilosci i przyjaini, iyczliwosci i nade wszystko w uwadze. Wyraza si~takie w dzieleniu si~ nie tylko chlebem, lecz i odwagl! iycia i umierania.Dobro to, podawane z r~ki do r~ki, od czlowieka do czlowieka nadaje senswszystkim ludzkim poczynaniom, buduje jednosc. Drogi od Boga doczlowieka i od czlowieka do Boga zdaj'l: si~ tworzyc jeden wielki okrl!g.Jego c~sc pozostaje poza naszyrn doswiadczeniem, za "zaslonl!". W r6znychjego punktach moze si~ dokonac spotkanie: z czlowiekiem, z Bogiem.Mistyk "na spotkanie z Bogiem zabiera ze sobl! caly swiat": nie jest towi~c szybka i latwa podroz do raju, przeciwnie: kupiec, ktory zapragnl!lperly, sprzedal wszystko, co mial. Niezwylde pouczajl!ca jest ta opowidcdla tych wszystkich, ktorzy z call! powag'l: pytajl! 0 sens ludzkiego iycia.Anna GaldoHiaANNA GALDOW A, dr hab., lderownik Zakladu Psycho]ogii Ogolnej w InstytuciePsychologii VI.i .


IRENEUSZ ZIEMINSKl'"l\WIDZ1\CY BOGA FILOZOFICZNE ASPEKTY DOSWIADCZEN MISTYCZNYCH • Problem definicjiZonieNawet najglybsza i najbardziej autentyczna wiara wBoga (nie bydil:cwoln~ od pokusy zwil:tpienia, pozostaje - jak pisal Paul Tillich - zawsze"pomimo") nie daje czlowiekowi absolutnej pewnosci, ze Bog rzeczywisdeistnieje. Wierzil:cy jednak, pytajil:c 0 prawomocnosc swej wiary, poszukujenie tyle p e wn 0 sci istnienia Boga, co do swi ad czen i a Jego obecnosci,wiycej - intymnego i nieutracalnego zjednoczenia z Nim. Inaczejmowi il:c - autentyczna wiara poszukuje swego potwierdzenia a zarazerndopelnienia w zyciu rnistycznym. To ostatnie jednak oceniane jest skrajnieroZnie: jedni sklonni Sil: widzie6 w nim pelniy zycia religijnego bil:dz nawetoczywisty dowod istnienia Boga, inni - oszustwo, urojenie bil:dz nawetoznaky oblydu czy dewiacji czyjegos umysm. Z tej racji slowo "mistyka"i jernu pokrewne Sil: rue tylko obciil:zone wieloznacznoSciil: seman tyczn il:,lecz posiadajil: takze bardzo zroinicowane zabarwienie ernocjonaine.Ta wieloznacznosc zresztil: rna swojil: genezttl takze w historii i tradycjireligijnej .l W staroiytnej Grecji wszak slowo mystikos oznaczalo kogoS1 Przytaczajllc przyktadowo ki lka okreAlen ,,m.istykj" oraz podajl}C niZej r6ine definicjedo ~wi ad czen i a mistycznego, korzystam m.in. z nast~uj ll cych prac: BOg i czlowiek w doSwiadczeniureligijnym, red. W. Slomka, Lublin 1986; L. Kolakowski, Swiadomosc religijna i w i~tkoscielna. Studia nad chrzd cija flstwem bezwyznaniowym siedemnastego wieku, Warszawa 1965;tenZe, l d li Boga nie ma... 0 Bogu, Diable. Grzechu i innych zmartwieniach tuk zwanej jilozojiireligii, przet. T . Baszniak i M. Panufnik, Krak6w 19 88; S. Kowalczyk, Drogi ku Bogu, Wroclaw1983; J. Mari tai n, Pismajilozojiczne, przet. J. Fenrycbowa, Krak6w 1988; T. Merton, SzukanieBoga, Krak6w 1988; J. Tomkowski , Juliusz Slo wack i i tradycje mistyki europejskiej, Warszawa1984; tenze, Mislyka i herezja, W roclaw 1993; 1. Dupre, Inny wymiar. FilozoJia religii, przet.S. Lewandowska, Krakow 1991; S. Witek, Teologia iycia duchowego, Lublin 1986; K. Wojtyla,Zagadnienie wiary w dzielach .tw. lana od Krzyza, trum. o . Leon,ard od M~ki Panskiej OeD,


WIDZI\CY BOGA25wtajemniczonego w nied ost~ne szerszemu og610wi kulty inicjacyjne (mysferia);dia teoIog6w antiochenskich i aleksandryjskich z kolei mistyka totyle, co egzegeza Pisma Swi~tego polegajl!ca zasadniczo na rozwazaniutajemnicy Chrystusa (Orygenes na przyklad uwrial mistycyzm za doswiadczaInepoznanie Boga poprzez Pismo Swi~te). Z czasem mistyka zac~laoznaczac wszelki kontakt z Bogiem za posrednictwem rzeczy sakralnychbl!dz tei: - absolutnie wyjl!tkowe, dost~ne nie1icznym przeZycia kontemplacjiBoga (tzw. doswiadczenia mistyczne). Filozoficzne aspekty tychostatnich stanowil! gl6wny przedmiot tego artykulu.Warunkiem podj~cia anaIiz jest jednak wyodn,:bnienie doswiadczenmistycznych jako osobnej sfery zjawisk, co z kolei zaklada juz posiadanieich okreSlonej definicji. Sformulowanie tej ostatniej jest zadaniem niezwyk­Ie skomplikowanym; z jednej strony, musi ona wszak wskazywae na cechyd i agn ostyczne, to znaczy takie, dzi~ki kt6rym moma jednoznacznierozpoznac, czy dane zjawisko jest czy tez nie jest doswiadczeniem mistycznym,z drugiej - musi byc na tyle 0 g 61 n a, by objl!c swoim zakresemwszystkie odmiany i typy omawianych doswiadczen, niezalemie od ichreligijnych i kulturowych nOde!. Definicj~ takl! najprosciej byloby skonstruowacw oparciu 0 teksty samych mistyk6w (a wi~ os6b, kt6re omawianychdoswiadczen dostl!Pily), procedura ta jednakZe narazona jest na zarzutbl¢nego kola - zaklada si~ w niej wszak okrcilone kryterium pozwalajl!CCodr6Znic mistyka od tego, kto nirn nie jest. Co gorsza, praktycznie kaZdadefinicja naraZona b¢zie bqdz to na zarzut, Ze jest zbyt w l!sk a (ograniczonado jednej lub kilku zaledwie odmian doswiadczen mistycznych), b¥lz tez,Ze jest zbyt s ze r 0 k a (obejmuje takze to, co mistykl! nie jest).Spraw~ dodatkowo komplikuje (skl!dinl!d calkowicie zrozumialy) faktwieloSci okreslen Zycia mistycznego, kt6rego istot~ rozwnie si~ jako:doswiadczalne przeZywanie rzeczywistosci Bozej (pseudo-Dionizy), doskonail!zgodnosc woli czlowieka z Woll! Boga (sw. Bernard z Qairvaux),chwilowe zakosztowanie zbawienia (sw. Bonawentura), przezycie jednoscia nawet identycznosci z Bogiem (Mistrz Eckhart, Aniol Sll!zak), nadprzyrodzonedoswiadczenie Boga takim, jakim jest w sobie (ThomasMerton), caloSciowe i zbawcze doswiadczenie b¢l!ce zwienczeniem Zyciareligijnego (Louis Dupre) czy przezycie zjednoczenia z Absolutem, prowadZl!cedo okresionego typu Zycia (Karl Jaspers). Wymienione tu przykladowodefinicje moma by dlugo mnoZyc. I te jednak (przypadkowodobrane) powinny wystarczyc do ukazania, ze poj~ie doswiadczeniamistycznego, przy calej wielosci jego koncepcji, jest poj~ern rodzinowym,a wi~, Ze moma odkryc w nirn elementy stale, obecne zawsze.Krak6w 1990; M. Gogacz, Filow/iczne aspekty mistyki. MateriaJy dojl/ozo/ii mistyki, Warszawa1985; H. Bergson, Dwa i rOdla mora/nosci i religii, tlum. P. Kostyto i K. Skorulski, Krak6w 1993;J. Aumann, Zarys historit duchowosci, trum. J. Machniak, Kielce 1993 ; M . CieSla- Korytowska,Romantyczna poezja mistyczna. Ballanche - Novalis - Siowacki, Krak6w 1989; R .C. Zaehner,Mysticism Sacred and Profane. An Inquiry infO some Varietes of PraeternaturaJ Experience,Oxford 1961; E. Underhill, MysticLrms, New Yqrk 1960; W.T . Stace, Mysticism and Philosophy,London 196 .


26 IRENBUSZ ZIEMINSKIPrzede wszystkim wiyc doswiadcienie mistyczne jest swoistym p r z e ­zyciem poznawczym, w kt6rymL jak pisal Wincenty Granat - stajl!sif( czlowiekowi dostf(pne przynajmniej niekt6re z tajemnic Absolutu.Przeiycie to rna przy tym (co podkrdlal S. Kowalczyk) charakter personalny(dotyczy nie tylko wladz pozna?,iczych, lecz calej osoby) oraz aksjologiczny(obecne jest w aktach nadp·rzyrodzonej wiary, nadziei i miloSci).DoSwiadczenie to, jak potwierdzala zgodnl! opinif( mistyk6w sw. Teresaz Avila, daje czlowiekowi a b sol u t n l! pew nos c. "Gdy przemawiaDuch - pisal sw. Bernard - falsz i wl!tpliwosci przestajl! jednoczesnie istnieci jest juz nie tylko prawda, lecz pewnosc prawdy."l "Najoczywistszai najlepiej ugruntowana pewnosc - pisal z kolei Thomas Merton - jesttylko sennl! zjawl! przy tym pelnym i jasnym zrozumieniu."3 Podstawl!pewnosci jest oczywiScie bezposrednio uobecniajl!cy si~ czlowiekowi Bog.Be z p 0 Sred n i 0 s c doswiadczenia mistycznego oznacza, z jednej strony,ze nie jest w nim obecny zaden dyskurs (rozumowanie), z drugiej, Ze nieSl! w nim obecne - co szczeg61nie akcentowal sw. Jan od Krzyza - zadnetresci zmyslowe ani intelektualne poj~cia. "...Kontemplacja mistycznasensu stricto - pisal Merton - jest doswiadczeniem Boga, osi~anymbezposrednio, pod natchnieniem laski, bez posrednictwa niczego widzialnego,slyszalnego czy »rozumianego«. W tym przeiyciu dusza zna Bogabez posrednictwa postaci czy obrazu, w umysle czy w zmyslach."4 Doswiadczenieto jest wil(C jakby "widzeniem" Boga, a nawet (wedlug slowsw. Jana od Krzyza) "dotkni~ciem" duszy przez Boga, wi~cej - realnl!w niej J ego 0 be c nos c i l!. Dzi~ki temu, jak pisal Olivier Lacombe:"Mistyk rna wraienie, Ze rna nie mniej, ale wil(Cej poznania i swiatla."5Widac wyrainie, ze doswiadczenie mistyczne - przynajmniej w swojejnajwyzszej formie - jest nie tyle po znan i e m, ile wr~cz k 0 s z tow a­n i em Boga, zjednoczeniem z Nim. W bezposrednim przeiyciu jest onedane czlowiekowi jako calkowicie darmowa, niezalei:na od jego woli laska.Bez aktywnej pomocy Boga, 'bez Jego inicjatywy - doswiadczenie to niebyloby mozliwe. Jest one przy tym tak niezwykle, ze niekt6rzy mistycy(chocby AI-Ghazali czy Merton) sklonni Sl! nazywac je przedsmakiem,zadatkiem, a nawet poczl!tkiem szc~scia czekajl!cego czlowieka w niebie."To, co w ekstazie dane jest jako uwolnienie chwilowe, po smierci rna si~stac wiecznl! rzeczywistosCil!."6Ostatecznie moi:na wi~c powiedzie6, Ze doswiadczenie mistyczne to tyle,co zupelnie wyjl!tkowe, bezposrednie i absolutnie pewne przezycie obecnosciBoga (a nawet zjednoczenia z Nim), dostypne nielicznym dzi~ki Jegolasce. Zaproponowane okreslenie naleiy rozumiec na tyle szeroko, by1 Cyt. za: H. Graef, Bernard z Clairvaux, thItn. D . Zanko, "Znu" 1992, or 9 (448), s. 50.l Cyt. za: W. Granat, Personalizm chrzescijallski. Teologia osoby ludzki£j, Poznan 1985, s. 288.• T. Merton, op. cit., s. 67. , O. Lacombe, SWi{!ty Tomasz z Akwinu wobec fi/ozofii i religii, w: G. Brazzola, P . Cbaucbard, J. Daujat, P. Gernet, O. Lacombe, A. Pie, Aktualnosc Swi~tego Tomasza, przel.L. Rutowska, Warszawa 1975, s. 138.6 G . van der Leeuw, Fenomenologia religii, przel. I. ProkopilJk, Warszawa 1978, s. 357.


WIDZI\CY BOGA27obejmowalo ono w miar~ moZliwosci doswiadczenia mistyczne zrodzonena gruncie romych religii i kultur, by obejmowalo wiyc rome ich typy,w szczegolnosci zas: 1) zarowno doswiadczenia momentalne, chwilowe, jaktez niekiedy wieloletni proces duchowej w¢rowki na szczyty Gory Karmel,2) mistyk~ indywidualn~ jak tez zorganizowan~ instytucjonalniew postaci zakonow kontemplacyjnych i duchowego przewodnictwa, 3)mistyk~ koscieln~ (zgodn~ z okreslon~ ortodoksj~), jak i pozakoscieln~(c~sto obecn~ np. w utworach poetyckich), 4) doswiadczenie Boga jakoosoby, jak tez doswiadczenie nieosobowej, absolutnej podstawy rzeczy, 5)mistyk~ duszy i mistyk~ natury, 6) mistyk~ rozumian~jako uj~e Absolutuoraz mistyk~ poj~t~ jako poznanie rzeczy ostatecznych, Alfy i Omegi itd.Cz~sto przecieZ owe doswiadczenia mog~ posiadae romy stopien nasileniai romy charakter, mog~ tez bye artykulowane za pomoc~ zromicowanychj~zykow. Tej romorodnosci nie moma eliminowae w punkcie wyjscia.Ludzie, ktorym dane bylo dost~pie doswiadczen mistycznych, uwazaj~je c~sto b~dz to za najlepszy (plotyn, Pseudo-Dionizy, sw. Bonawentura),b~dz nawetjedyny wiarygodny (kwietysci) sposob poznania Boga dost~nyczlowiekowi na ziemi. Czy te opinie s~ jednak rzeczywiscie uzasadnione?Czy roszczenie do pewnosci i bezposredniego ogl~ania Bogajest rzeczywisciew doswiadczeniach mistycznych spelnione? Wi~cej, czy Bog odkrywanyprzez mistykow jako obecny w ludzkiej duszy - rzeczywiscie istnieje?Inaczej mowi~c, czy doswiadczenia mistyczne s~ rzeczywiscie ogl~aniemi kosztowaniem Boga, a wiyc - czy s~ wiarygodnym Zrodlem wiedzyo Bogu?Na pytania te moma udzielie odpowiedzi skrajnie romych, od tezy, Ze1) doswiadczenie mistyczne jest oczywistym i niepow~tpiewalnym uj~emistnienia (a nawet istoty) Boga, poprzez tez~, ze 2) ponadreligijna i ponadkulturowazgodnose mistykow z duZym prawdopodobieilstwem dowodziistnienia Boga (b~dz Ze hipoteza teistyczna jest najlepszym wyja§nieniemzjawiska mistyki) aZ do tezy, Ze 3) doswiadczenie takie nie jest dlaczlowieka z romych wzgl¢ow osi~galne. Celem obecnego artykulu jestproba analizy i oceny wymienionych tez. Konkretnie chodzie wi~ b~dzieo uzyskanie odpowiedzi na nast~puj~ce pytania: czy doswiadczenie mistycznemoma w ogole uznae za zr6dlo wiedzy 0 Bogu? Jaka jest jegorelacja do innych Zrodel, zwlaszcza wiary i rozumu? Czy ewentualnawiedza w nim uzyskanajest rzeczywiScie pewna a przynajmniej -wiarygodna?Jakie musz~ bye spelnione warunki dost~pienia przez czlowieka tegorodzaju przeZye? Czy warunki te mog~ bye kiedykolwiek przez czlowiekaspelnione? Jakie s~ kryteria autentycznosci doswiadczen mistycznych pozwalaj~ceodromie je od tego, co sttmowi jedynie pozor ogl~dania Boga?Jaki wreszcie mog~ one posiadae sens dla czlowieka? W tie wymienionych(i Seisle ze sob~ powi'lZanych) pytan jawi si~ kwestia: czy odwoluj~csi~ w jakikolwiek sposob qo doswiadczen mistycznychmozna rozstrzygn~e (choe\y w sposob jedynie przyblizony);lgadnienie ist~ienia Boga?


28.IRENEUSZ ZIEMINSKI'• Oczywistosc Bogs?Pierwsz'l, z rnozliwych odpowiedzi jest stwierdzenie, Ze doswiadczeniemistyczne dostarcza absolutnie pewnej wiedzy 0 istnieniu Boga. Wyrazicielerntego pogl'l,du byl, w pewnej przynajrnniej rnierze, Max Scheler.? Jegozdaniern bowiern doswiadczenie reli~jne (w tym rowniez doswiadczeniernistyczne jako najwyZsza postae aktu religijnego) nie jest subiektywn'l,iluzj'l, czlowieka, lecz intencjonalnym aktem ujmuj'l,cym nie tylko istoty czyjakosci Bostwa, lecz tatie Jego istnienie. Wiycej nawet, tylko rzeczywiste,obiektywne istnienie Boga moZe bye - zdaniern Schelera - przyczyn'l,religijnycb aktow czlowieka; w innym bowiern przypadku bylyby onecalkowicie bezprzedrniotowe. Inaczej rn6wi'l,c, doswiadczenie rnistyczne niebyloby moZliwe, gdyby Bog nie istnial. Skoro jednak faktycznie jest czlowiekowidostypne, nie nalei:y bezzasadnie podwaZae jego wiarygodnosci, w nimbowiem Bog dostypny jest wprost i bezposrednio, z oczywistosci'l,.W tym miejscu powstaje jednak pytanie, czy ten niew'l,tpliwie trafnypod wzgl¢em fen 0 rn en 0 log i c z n y rn opis aktow religijnycb (w tyrodoswiadczen mistycznych) jest rowniei: prawdziwy pod wzgl¢ern 0 n­to log i c z n y rn? Inaczej rnowi'l,c, czy analiza sposobu poznania Boga(struktury aktow religijnych, w ktorych odslaniae rna siy Jego istnieniei istota) wystarcza, by rozstrzygu'l,e problem r z e c z y w is t ego is t n i e­n i a Boga? Jeszcze inaczej, czy to, ze czlowiek przezywa realn'l, obecnoscBoga, a nawet rnistyczne z Nim zjednoczenie, upowamia do tezy, Ze Bognaprawd y istnieje? Czy wiyc rnistycy rzeczywiscie posiadaj'l, uzasadnioneprawo do uznania subiektywnie przei:ywanej oczywistosci Boga za oczywistoseobiektywn'l" przedmiotow'l,?Probuj'l,c odpowiedzi~e na te pytania, stwierdzie przede wszystkimnalezy, Ze zadne z doswiadczen mistycznych (co zgodnie podkreslaj'l,rnistycy) nie prezentuje istoty Boga, nie rozprasza Jego wewnytrznejtajemnicy. Pomimo przei:ywanego zjednoczenia z Bogiem, nie jest On danyczlowiekowi "twarz'l, w twarz", lecz - jak podkreslal sw. Jan od KIzyza- w sposob ciemny i mglisty. Doswiadczenie mistyczne nie przekraczabowiem plaszczyzny poznania p r z e z wi a r y, opartego raczej na osobowejufnosci autorytetowi Boga, anizeli intelektualnej oczywistoSci przedmiotowej." ...Wiara wystypuje jako najglybsza noc, jako sam srodek nocy,w kt6rej duszy oderwanej od stworzen udziela siy Bog, jednak w calkowitymrnroku."8 Przy tym, "im wiyksze udzielanie siy Boskosci, tyroglybsza noc'',9Doswiadczenie rnistyczne jawi siy wiyc bardziej jako mgliste (czy- oslepiaj'l,ce) przezycie aniZeli irOdlo pewnej wiedzy 0 Bogu. Czlowiekjako istota skonczona - co podkreslala Edyta Stein - nawet w mistyce niemoZe poznae Boga, jakim jest On w sobie. Boskose wszak (wedrug7 Par. M. Scheler, Vom Ewigen in! Menschen, Bern 1954.• K. Wojtyta, op. cit., s. 97.• Tam:re, s. Ill.


WIDZl\CY BOGA 29okreslenia Mistrza Eckharta) jest bezkresna i nieskonczona, st~ niemoma jej zgl~b ie ani tym bardziej wyczerpac. Poznanie mistyczne nie jestwi~c bynajmniej blaskiem oczywistosci, lecz - jak mowil S. Witek - widzeniemw zwierciadle, widzeniem nie pelni prawdy, leczjedynie przeswitu czyzorzy. Posrednikami wprawdzie nie Sll wyobrazenia czy poj~a, leczz jednej strony duchowe skutki Bozych dzialan w czlowieku, z drugiej- sposob ich przezywania przez czlowieka. Inaczej mowillC, to, co mistykwidzi, na pewno nie jest Bogiem, co najwyiej slabym odblaskiem Jegoistoty. Ten element posredniczenia niszczy wi~ rzekomll oczywistosedoswiadczen mistycznych i wprowadza koniecznosc i n t e r pre t a c j i(0 czym b¢zie jeszcze tu okazja powiedzie6).Co wainiejsze jednak, jak podkreSlal G. Lanczkowski, przezycia religijnemogll zostaC wywolane przez bardzo roine sHy, niekoniecznie przezBoga. Z racji silnego poruszenia (czy nawet wstrZllSu), jakiego doznajeczlowiek w chwilach mistycznych przezyc, bardzo latwo moze wzil!6 za niecos calkowicie im obcego, na przyklad zupelnie przypadkowe wzruszeniaczy emocjonalny zachwyt, zrodzone w obliczu rzeczy swiata skonczonego.Zwlaszcza ze doswiadczenie mistyczne jest niezaleine od ludzkiej woli i niemoZe bye ponownie wywolane p r ze z czl owi e ka ani skontrolowane.Co gorsza, jak podkreslal Bertrand Russell, nie mom a wykluczye, Zew niekt6rych przynajmniej wypadkach doswiadczenia mistyczne wywolywanesll nie przez Boga, a przez szatana. Wyznania religijne przyjmuj~ ,istnienie tego ostatniego potwierdzajll zresztll, :ie umie on naSladowaedzialania Boze, ze potrafi przyjsc pod postacill "Ojca swiatloScl". Sarna tezsw. Teresa z Avila przyznawala, :ie obok wizji Boga posiadala takie wizjediaboliczne, a Merton przestrzegal przed braniem podszept6w szatana zadzialanie Bo:ie. Skoro jednak szatan potrafi nasladowae Boga, to niezwyk-Ie trudno rozstrzygnllc w kazdym kon k retnym przypadku, jakie Sllrzeczywiste fr6dla danego prze:iycia. Potrzebne Sll obiektywne kryteria,pozwaiajllce odromie wizj ~ inspirowanll przez szatana od inspirowanejprzez Boga, subiektywne bowiem poczucie rnistyka - jak podkreslalB. Blanchard - absolutnie tutaj nie wystarczy. Problem w tym, ie tylkotakie, jak si~ zdaje, subiektywne i immanentne kryterium jest faktycznieczlowiekowi dostwne.Co wi~j, nie moma wykluczyc, Ze zr6dlem doswiadczen rnistycznychjest gorllczkowe pragnienie, by ich dost!!pie. OczekujllC cudu, pragnllCzjednoczenia z Bogiem i nie mog!!c go dostllPie, czlowiek mo:ie bye sklonnydo iluzji, do nieswiadomego sarnooszustwa, czy nawet klarnstwa duchowego."WsZ¢zie tarn - pisal Merton - gdzie chodzi 0 dary duchowe,nietrudno jest (...) 0 subiektywne zludzenia lub nawet oszukiwanie sarnegosiebie."10W Swietle powyiszych uwag staje si~ jasne, :ie z faktu prze:iywania przezokresloneosoby doswiadczen mistycznych nie moma bynajmniej wnosie\1. T. Met)on, op. cit., s. 286.


30 IRENEUSZ ZIEMINSKIo istnieniu ich przedmiotu, czyJi Roga (tak czy inaczej rozumianegoAbsolutu). Nie rna przeciez, jak pOdkreslali F .e. Copleston czy KaiNielsen, wewn~trznej sprzecznosci mi¢zy przei:ywaniem przez czlowiekajednosci z Bogiem przy jednoczesnyro nieistnieniu Boga. Nie morna wszakwykluczyc, Ze wypowiedzi mistykow QOtYCZ4 ostatecznie jedynie ich wlasnejpsychiki. By zagwarantowac obiekt;\vnosc i wiarygodnosc omawianychdoswiadczen, nie wystarczy - jak podkreSlal Raymond Vancourt - wykazacich swoistosci, nieredukowalnosci do innych przeZyc czlowieka, na przykladestetycznego zachwytu. Swoistosc i nieredukowalnosc doswiadczenia wszak:nie dowodzi jeszcze, ze rna one odr~bny, realnie istniej4cy przedmiot.B¢4C calkowicie niezalernym od ludzkiej woli, doswiadczenie mistycznemoZe dawac po c zu ci e pewnosci jedynie osobie, ktora go dost4pila,nie moZe jednak stanowic r 0 z s t r z y g ah c ego argumentu w sporzeo istnienie Boga. Nikt z zewn4trz nie jest przeciez w stanie tego przei:yciazrozumie6 ani tyro bardziej skontrolowac. Co wi~j, sarno tez poczuciepewnosci nie stanowi obiektywnej gwarancji, Ze Bog faktycznie istnieje(z istnienia okreSlonych przezyc psycrucznych nie wynika istnienie czegokolwiekpoza psychik4). W tej sytuacji jednak calkowicie zrozumialym stajesi~ fakt, Ze niektorzy (choc oczywiScie nie wszyscy) mistycy cz~to swoimdoswiadczeniom nie dowierzaj4, nieustannie POSZUkuj4C gwarancji autentycmoscii wiarygodnosci swoich przeZyc.Jak z tego widae, doswiadczenie mistyczne nie dowodzi istnienia Bogaz oczywistosci4, wi~j , wymaga potwierdzenia swoich rezultatow (a nawetswej autentycznosci) na innej niz mistyka drodze. Czy gwarancji tej moZeudzielic powtarzalnosc i zbieinosc doswiadczen mistycznych, b¢4Cychzjawiskiem ponadkulturowym i ponadreligijnym? Inaczej mowi 4c, czyz niedaj4c gwarancji p ewn 0 s ci istnienia Boga w zadnym konkretnym przypadku,doswiadczenia mistycme Gako zjawisko dose powszechn e)mOg4 przynajmniej przemawiac za prawdopodobienstwem teizmu?• Prawdopodobienstwo Boga?Pytania pOWYZsze ukazuj4 moZliwosc innego rozwi 4zania,' mianowiciepotraktowania doswiadczen mistycznych jako empirycznego argumentu naistnienie Boga. W taki sposob probowali zinterpretowac zjawisko i:yciamistycznego Henri Bergsonll oraz F.C. CoplestonYZdaniem Bergsona prawdziwy i pemy mistycyzm jest rzadkosci 4, a polegana d4Zeniu dokontaktu (czy nawet utozsarnienia si~) z Sil4 tworcz4,ktora b4dz to jest Bogiem, b4dz od Niego pochodzi. Mistyk wi~ toczlowiek kontynuuj4CY Boze dzialanie. Nic tez dziwnego, Ze dla Bergsonamistycyzm stanowi najwyisze ucielesnienie i:ycia religijnego, zas kaZda11 Par. H. Bergson, op. cit ..12 Par. F. C. Copleston, RLligia i jilozojia, przet. B. Stanosz, WarsZRwa 1978, oraz TheExi.Jte7lce of God. A Debate Between Bertrarui Russell arui Father F.C. Copleston S.1., w:B. Russell, My I am Not a Christian and other Essays on Religion arui RLlated Subjects, London1959, 88 . 144-168.


WIDZi\CY BOGA31postawa religijna 0 tyle jest prawdziwa i autentyczna, 0 ile zawiera w sobieelementy mistyki.Tak rozumiane doswiadczenie mistyczne - jako zjawisko powtarzaj~cesi~ w dziejach - jest, zdaniem Bergsona, weryfikowalne i moze stanowicprzeslank~ swoistej argumentacji za istnieniem Boga. Doswiadczenia te,rozpatrywane l~znie, ukazuj~ - jego zdaniem - duz~, wr~cz istotow~z b i e z nos c, pomimo odmiennosci religii, kultury czy epoki, w jakich si~zrodzily i zostaly opisane. Wszyscy mistycy wszak interpretuj~ ostatecznieswoje przezycia jako realne spotkanie z Bogiem, a takZe - jeZeli porninie si~powierzchniowe roinice - uZywaj~ jednakowej (a przynajrnniej bardzozblizonej) symboliki dla ich wyrai:enia. Ta zbieinosc opisow staje si~,wedlug Bergsona, zrozumiala i adekwatnie wyjaSniona dopiero przy zalo­Zeniu istnienia Boga jako rzeczywistego prze9miotu doswiadczen mistycznych.Nie mom a jej, jak dowodzil F .C. Copleston, zignorowac ani tlumaczycprzypadkowym zbiegiem okolicznosci czy tym bardziej - zbiorow~i1 uzj~. Przeciwnie, wskazuje ona najedno frodlo tych doswiadczen, mianowicie- Boga. B~z tez (patrz~c z drugiej strony) hipoteza 0 istnieniu Bogawydaje si~ najbardziej adekwatnyrn wyjasnieniem powszechnego fak t uprzei ywania przez okrdlonych ludzi kontaktu z Bogiem. Teistyczny wnioseknie jest, zdaniem Bergsona, absolutnie oczywisty, jest jednak na tylepewny, Ze nie rna podstaw, aby jego prawdziwosc kwestionowac czy tyrnbardziej - odrzucac.Czy takie rozstrzygni ~cie moma uznac za uzasadnione? Inaczej mowi~c,czy powszechnosc wystwowania i zasadnicz~ zbiemosc mi~ zyopisami doSwiadczen. mistycznych moma potraktowac jako empirycznydowoo istnienia Boga?Jest oczywiste, Ze nie da si~ zakwestionowaC empirycznej przeslankiargumentu, mianowicie, ie is tni ej~ (oraz Ze istnieJ.i w przeszloSci) ludzieu w aZa j ~cy , Ze dost@ili bezposredniego, intymnego, duchowego spotkaniaz Bogiem . To jednak nie oznacza jeszcze, Ze ludzie ci faktycznieowych przei;yc dost@ili, a wi ~, ie posiadali oni a u ten ty czn e doSwiadczeniamistyczne. Tym bardziej nie oznacza, Ze istJllieje Bog b~~cy przedmiotemi frodlem tych doswiadczen.. przeslanka empiryczna jest wszakw istocie opisem swiadomoSci ludzi przekonanych, Ze "widzieli" Boga.Ioaczej m6wi q,c, moZe byc ona uzasadniona tylko jako zdanie p s y ch 0­10 giczn e (czy socjologiczne), nie zaS 0 n t 0 10 gi c zn e, Ze niektorzyludzie rzeczywiScie dost~pili a u ten tyczn y ch przei;yc mistycznych.Stwierdzic tez trzeba, Ze nawet ewentualna zgodnosc mistyk6w niedowodzilaby jeszcze istnienia Boga. St~d przeciei, ze wielu ludzi posiadapodobne doswiadczenia, nie wynika, ie odnosz~ si~ one do tego samego,realnie istniej~cego przedmiotu. Jak pisal G.W. Allport: "Wszyscy mistycywszystkich stuleci wzi~ci razem nie mog~ dowiesc, ie ich poczucie Bogadaje gwarancj~ istnienia Boga." 13 Sama jednak zgodnosc mistyk6w pozos-U G .W. Allport, OsobowoM i re/igia, przel.ll. Bartoszewicz, A. Bartkowicz, 1. Wyrzykowska,Warazawa 1968, s. 195. .


32 IRENEUSZ ZIEMINSKItaje co najmniej wOltpliwa. Niektor~ z nich przeciez, jak wykazywal EricLyonell Mascall, bardzo secptycznie ' odnoszOl si~ do doswiadczen innychmistykow. SOl raczej sklonni uznac, Ze tylko im przeZycia te zostaiyudzielone w postaci autentycznej i niczym nie skai:onej, podczas gdypozostali (lub przynajmruej znaczna~ch cz~c) ulegli po prostu psychicznemuzludzeniu. Argument ten jednak, chociai: oslabia empirycznOl podstaw~argumentacji Henri Bergsona i F.C. Coplestona, nie jest rozstrzygajOlcy,poniewai: nawet rozbiernosci (i sprzecznoScl) pomi¢zy opisamimistykow nie dowodzOl bynajmniej, Ze ich doswiadczerua sOl iluzjami. Cowi~cej, nawet brak jakichkolwiek doswiadczeti mistycznych rue dowodzilbyprzeciez, Ze nie SOl one moZliwe, ani tyro bardziej, Ze Bog nie istnieje.Inaczej mowiOlc - fakt wyst~powania bOldz niewystwowania tego rodzajuprzezyc nie moZe stanowic rozstrzygajOlcego argumentu w sporze 0 istnienie(i nieistnienie) Boga.Niekiedy za wiarygodnosciOl doswiadczen mistycznych (a co za tymidzie - za uznaniem Boga za ich . rzeczywistOl p rzyczyn~) przytacza si~zjednej strony argument, Ze niektorzy z mistykow pozbawieni byli elementamegowprost wyksztalcenia, a tymczasem pisma ich SOl ruezwykle teologiczniedojrzale, z drugiej - Ze doSwiadczenia ich SOl bieme, przeZywane jakozeslane przez kogos innego, nie b¢Olce owocem osobistego wysilku.Wydaje si~ jednak, Ze nie SOl to argumenty wystarczajOlce: dojrzaloscteo log i c z n a pism mistycznych moZe przeciez pochodzic z treSci wiaryreligijnej, ktorOl mistyk wyznaje, czy z lektury i medytacji nad Ksi~gam iswi~tymi danej religii, b i ern 0 Sc zas ich doznawania nie przesOldza jeszcze,Ze zostaly zeslane przez Boga, u ich Zrooel bowiem mogOl tkwic inne,calkowicie naturalne przyczyny. Inaczej mowi'lC, aby je wyjaSnic, nie trzebaodwolywa6 si~ do hipotezy istnienia Boga i Jego nadprzyrodzonych dzialan.WyjarniajOlc je morna przeciei: odwoiac si~ na przyklad do nieswiadomychpragnien i dOlzen czlowieka bOldz nawet do sfery dziedziczonych przezpokolenia "archetypow i symboli". Nie znaczy to, Ze wyjaSnienia te SOlprawdziwe i adekwatne; aby jednak hipote~ teistycznOl uznac za najbardziejwiarygodnOl, nalezaloby ich moZliwosc wykluczyc. Taki zabieg wydajesi~ jednak niemoZliwy.Niekiedy wskazuje si~ tei: na moZliwosc sztucznego wywolania przeZycmistycznych, na przyklad przez narkotyki (meskalin~ czy LSD). Zdaniemwszak Aldousa Huxleya, meskalina powoduje te same efekty, takOl samOlekstaz~ i poczucie uwolnienia si~ od ,ja" jak doswiadczenie mistyczne, stlldpostulowal tei: on szerokie wykorzystanie jej takZe na przyklad przez'chrzeScijanskich mistyk6w. Wyd aje si~ jednak, Ze opisy przeZyc mistycznych,w kt6rych czlowiek przcZywa obecnosc Boga, SOl radykalnie odmienneod opisow przeZyc Huxleya czy Charles'a Baudelaire'a, wywolanychprzez narkotyki. W opisach doswiadczen narkotycznych brak bowiemwOltku zjednoczenia z Absolutem, z drugim Ja, brak swiadomosci kosztowaniajego slodyczy i "dotykania" Jego tajemnic; jest raczej poczucieucieczki od wlasncgo ja, swiadomosc utoi:samia.nia si~ - jak opisywal


WIDZi\CY BOGA33Huxley - z zewn~trzn ym swiatem materialnym a takie intensyfikacjadoznawania zlewaj~cych si~ ze sob~ , niezwylde wyraZnych barw. 0 Heopisy doswiadczenia Boga podkreslaj~ aspekty duchowe, 0 tyle wizjenarkotyczne s~ przesycone tresciami przede wszystkim zmyslowymi. ZdaniemR.C. Zaehnera, kt6ry eksperymentowal z narkotykami na sobie,wizje narkotyczne s~ przeZyciarni czysto naturalnymi, d aj~cymi jedyniepelniejsze poznanie wielorakoSci swiata, kt6re moZe bye dost~ne takwierz~cemu, jak i niewier~cemu. Nie rna w nich jednak przeZycia duchowegowzrastania, przeZycia transcendencji. Poza tym, co r6wniezznacz~ce , wizje narkotyczne nie owocuj~ tak wielk~ aktywn osci ~, z jakiejznani byli wie1cy rnistycy, jak choeby sw. Bernard z Clairvaux, sw.Katarzyna ze Sieny czy sw. Jan od Krzyza, nie owocuj~ wi~c zakladaniemnowych zakon6w, dzialalnosci~ charytatywn~ czy d ~zeni em do moralnejnaprawy swiata. Bye moZe narkotyki pozwalaj~ ujawnie si~ pewnymsferom ludzkiej psychiki, w nonnalnym Zyciu zepchni~tym do podswiad o­moSci, nie moZe to jednak oznaczae, ze s~ - jak chcial Huxley - przyczyn~doswiadczen rnistycznych (przynajmniej wedlug proponowanego w tymartykule ich rozumienia). Mimo to trzeba podkreslic, ie nawet odmiennoscwizji rnistycznych od wizji narkotycznych nie przes~dza jeszcze, ze tepierwsze s~ autentycznym widzeniem Boga ani tez, ze mog~ stanowicwystarczaj~y argument za Jego istnieniem.Niekt6rzy uWaZaj~, ie jeZeli nawet pomin~e problem wizji narkotycznych,to i tak doswiadczenia mistyczne da si~ wytlumaczyc wy l~cznieczynnikami naturalnymi, gl6wnie psychologicznymi (J.H. Leuba). Argumentacjata - jak podkreSlal F .C. Copleston - rna 0 tyle duie znaczenie, Zejei:eli nawet dot~d nie udale si~ znalezc naturalnych czynnik6w generujlj,­cych wizje mistyczne, nie da si~ wylduczyc, Ze zo stan~ one odkrytew przysz!osci. Zarazem jednak stwierdzic naleZy, ze wyj aSnienia naturalistycznenie musz~ wykluczae moZliwoSci wyjasnien nadprzyrodzonych. Toprzeciez, jak pisal F.e. Copleston, ze ruchy planet wyjasnia si~ czynnikaminaturalnymi, nie oznacza jeszcze, Ze ich stw6 rc~ nie moze bye B6g.Podobnie, udzielajlj,c czlowiekowi laski ogllj,dania swojej istoty, B6g moZeposlugiwac si~ naturalnymi wladzami duszy, tyle Ze wyniesionyrni dopoziomu nadprzyrodzonych mocy i zdolnoSci. Innymi slowy, wyj aSnienienaturalne i nadprzyrodzone moma potraktowac jako dwa komplementarnesposoby widzenia tych samych zjawisk. Naturalizm bylby tylko w6wczasjed y n ym sposobem wytlumaczenia zjawisk mistycznych, gdybyudalo si~ wylduczye moZliwosc jakiejkolwiek nadprzyrodzonej ingerencjiBoga w ludzkie Zycie. To jednak wydaje si~ niemoZliwe. Zarazem jednak,patrZII,C z odwrotnej strony, tylko wOwczas moma byloby uznae dow6distnienia Boga na podstawie powszechnosci wystwowania doswiadczenmistycznych, gdyby udalo si~ wykazac albo calkowitlj. bezzasadnose, albaprzynajmniej nikle prawdopodobienstwo tlumaczen przez czynniki czystonaturalne. To jednak r6wniez wyd aje :si~ przedsi~wzi~ciem przerastaj~cymsHy czlowieka. Tym samym stwierdzicbalezy, ze wyjamienia tak naturalne,


34 IRENEUSZ ZIEMIN'SKIjak i nadprzyrodzone (inaczej: natur~istyczne i teistyczne) s~ j ed n a k o­w 0 m 0 zIi w e, a co za tym idzie - jednakowo prawdopodobne. Nie majednak danych po temu, aby stwierdzie, Ze kt6rakolwiek z nich jest bardziejzasadna czy bardziej prawdopodobna od drugiej.Niekiedy pr6buje si~ deprecjono~ae wartose i znaczenie doswiadczenmistycznych przez ukazywanie analogii, jakie zachodzie maj~ mi¢zymistykami a ludimi psychicznie chorymi, oblilkanymi, dla kt6rych swiatmaterialny nie jest rzeczywistym bytem, a jedynie znakiem czegos gl~bszego,naprawd~ rzeczywistego. Wskazuje si~ przy tym na towarzysz~ccniekiedy przezyciom mistycznym objawy histerii czy epilepsji blldi nawetwymioty doznawane w trakcie ekstazy. Wydaje si~ jednak, Ze argument tenmoma z powodzeniem odeprzee. Jest przeciez oczywiste, Ze wielu mistyk6wnie bylo neurotykami, nie cierpialo na Zadn~ chorob~ psychiczn ~;wi~cej, wielu otoczonych bylo uznaniem i szacunkiem, stanowi~ dlainnych moraIny autorytet, a nawet wz6r do naSladowania.Osobnym (i na pewno trudniejszym) zagadnieniem s~ kryteria wi a r y­godnosci samych mistyk6w, a wi~ pytanie - najakiej podstawie momazaufae ludziom, kt6rzy twierd~, Ze dostllPili doswiadczenia mistycznego?Sk~ moma miee pewnose, Ze nie s~ oni zwyklymi oszustami?Kryteri6w takich moma podac bardzo wiele (np. swi~tosc :iycia mistyka),Zadne jednak z nich nie b¢zie w stanie dae gwarancji, Ze mistykm6wi prawd~. Pozostaje wi~ alba zasadnicza ufnosc w szczerosc jegowyznan, alba jej brak. Moma jednak zapytac, dlaczego nie ufae, czyistnieje jakis pow6d, by im tego zaufania odm6wi6? Zwlaszcza w kontekscieoczywistej prawdy, Ze nawet zupelna szczerosc i prawdom6wnosc osobyprzekonanej, Ze doswiadczyla bezposredniej obecnoSci Boga, w niczym nieprzes~za sprawy, czy osoba ta nie ulegla przypadkiem iluzji. Jak z tegowidac, 0 wiele bardziej istotnym problemem od testowania szczeroScimistyk6w jest kwestia k r y t e ri 6 w aut e n t y c z nos c i (i obiektywnejwaZnosci) ich doswiadczen.Kryterium tego nie mog~ stanowic zjawiska towarzysz~ mistyce, jakwizje, ekstazy czy stygmaty, poniewaz sami mistycy uwazaj~ je za drugorz¢nei niekonieczne do tego, by doszlo do mistycznego zjednoczeniaz Bogiem. W mistyce, jak podkreSlal R.C. Zaehner, nie chodzi bynajmniejo ekstazy czy cudowne zjawiska, lecz 0 przemian~ duszy i obecnosc Boga.Cz~to tez zdarza si~ i tak, Ze wizje lub ekstazy dost~ne s~ ludziom, kt6rzynigdy doswiadczen mistycznych nie dostllPili.Wystarczaj~cego kryterium nie mog~ tei; stanowie owoce :iycia danegomistyka, a wi~c praktyczne skutki jego doswiadczen w postaci Swi~toSci:iycia, gl~bokiej pokory aZ do wyrzeczenia si~ wlasnej woH, posruszenstwai gotowosci podpor~kowania si~ duchowemu przyw6dcy, mistrzowi,bezgranicznej i bezinteresownej miloSci, heroizmu aZ do poswi~cenia :iyciaitd., ponicwaZ - co trafnie podkreSlal Bertrand Russell - moraInie szlachetneskutki danego doswiadczenia nie dowodz~ bynajmniej jego prawdziwo­Sci. Czlowiek moZe :iyc godziwie pod wplywem r6mych, tam iluzorycz­


WIDZJ\CY BOGA35nych, doswiadczen i falszywych przekonan. Podobnie zresztll, i wiarygodnedoswiadczenia nie musz'!: generowae jedynie moralnie dodatnich zachowan,mog,!: zrodzie takZe zlo.Niekiedy za kryterium autentycznego (pochodzll,cego od Boga) przeiyciamistycznego podaje si~ zgodnose gloszonej nauki z doktryn,!: okreSlonejreligii czy Kosciola. Wtedy jednak sprawa zostaje rozstrzygni~ta arbitralnie:za autentyczne uznaje si~ tylko te przeiycia mistyczne, ktore wyrastaj,!:z uznawanej za prawdziw'!: religii. W obliczu jednak wielosci wyznan- ktore moma uznac za jedyne i niepodwaialne? Co wi~cej , mistyka jestjednak zjawiskiem szerszym, ponadreligijnym, w pewnej nawet mierzewykraczaj,!:cym poza oficjaln,!: ortodoksj ~ . Na jakiej wi~ podstawie danainstytucja rcligijna moZe oceniae, komu B6g rzeczywiscic zeslal lask~mistycznego'przezycia, komu zas nie? Inaczej mowi,!:c, czy ktokolwiek rnaprawo i moc wyrokowania 0 tym, co dzieje si~ w duszy inncgo cziowieka,co wydarza si~ w jego relacji do Boga?Proba skonstruowania uniwersalnego kryterium autentycznosci mistykiwydajc si~ napotykac na nieprzezwy ci ~zaln,!: apori~: auto rem takiegokryterium moZe bye bll:di to osoba, ktora - jak mniema - przeiyciamistycznego dostll:pila, bll:dz tez osoba, kt6rej ta sfera doswiadczen jestobca, ni edost~na. Mistyk b¢zie za wzor doswiadczenia autentycznegouwazac wiasnc, stll:d wszystkie oden si~ ro:i:nill:cc oceni jako iluzje. Z koleiten, kto podobnych przczyc nigdy nie doswiadczyl, nie posiada praktycznieiadnej podstawy, by wyrokowa6 0 kryterium ich autentycznosci. Tymsamym jednak, na nieco inncj drodze, potwierdza si~ wczesniej sformulowanywniosek, mianowicie, Ze zarowno teza, i:i: B6g jest przyczynll:doswiadczcn mistycznych, jak tei: jej negacja SlI: j c dnak 0 w 0 mo:i1iwci prawdopodobnc. Z tej tei racji nic moma uznac za sluszne stanowiskazajmowanego przez Bergsona i Copleston a, w mySi ktorego istnienie Bogastanowi najlepiej uzasadnione i najbardziej adckwatne wyjaSnienie doswiadczenmistycznych. Dow6d istnienia Boga odwolujij,cy si~ do ichpowszechnosci i zgodnosci bylby konkluzywny tylko w6wczas, gdybyudale si~, chocby w jednym przypadku, niczbicie Oub z duZym stopniemprawdopodobienstwa) ustalie, Ze dany czlowiek rzeczywiscie dostij,pil a u­tentycznego doswiadczenia mistycznego. W obliczu jednak niemozliwosciustalenia uniwersalnego kryterium autentycznosci przeiye mistycznych,podobne dowody uznac nalezy za niewystarczaj,!:ce. Oznacza to, iezjawisko mistyki nie moze stanowie rozstrzygajll,cego argumentu w sporzeo istnienie Boga.Czy w obliczu tego wniosku naleiy stwierdzic, ie doswiadczenie mistycznenie jest w og6le irodlem wiedzy 0 Bogu? A wi~, Ze w iaden spos6bnie moze Go czlowiekowi przybliiyc, uczyni6 mniej odlegiym i tajemniczym?


36 IRBNEUSZ ZIBMINSKI• MilczenieNawil!Zujlj,c do powyuzego pytania, naleZy stwierdzie, ze w doswiad­~zeniu mistycznym obok elementow poznawczych wy st~pujl!, rowniez inne,moi:e bardziej nawet znaczl!,ce, a wi~ przei:ycie zjednoczenia z Bogiemi przemiana wewn ~trma czlowieka. Przemiany tej nie dokonuje poznanie,lecz milose, w ktorej i przez ktorlj, Bog udziela si~ czlowiekowi.Jei:eli chodzi jednak 0 wi ed z~ mistycmlj" to trzeba powiedziee, i:echociai: niektorzy mistycy probujlj, zawrzee jlj, w okreslony system, nie rnaona charakteru wiedzy poj~owej czy sl!dowej (zdaniowej). Jest raczejswoistlj, intuicjlj" wizjlj, czy obrazem, ktorych nie da si~ przeloi:yc na j~zykdyskursu. Do jej istoty nalei:y, jak zgodnie podkreSlajlj, mistycy, niewyrai:alnosei niekomunikowalnose drugiemu. Blask mistycmej prawdy dany moZebye tylko w osobistym przei:yciu. Kto danych doswiadczen nie dostl!pil,nigdy nie b¢zie w stanie zrozumiee, co one naprawd~ macZll.Kresem i wla.Sciwlj, postacil!, doswiadczen mistycznych jest milczenie.Paradoksem jest jednak, jak zauwai:yl Gerardus van der Leeuw, i:e nawetto milCZ(..nie, ow niemy zachwyt, moma wyrazic jedynie za pomocl!, slow."Istotlj, mistyki jest milczenie, na dnie duszy panuje glucha cisza. Ale ciszata objawia si~ jedynie w mowie, i to w mowie egzaltowanej, w gonitwieslow. Jeden obraz usuwa inny, aby z kolei sam, jak tamten, zostaeusuni~ty. Za blyskotliwym przepychem obrazow stoi majestatycma nagosctego, co nieobrazowe, za rozmaitoscilj, i gwaitownoScilj, mowy - straszliwamoc milczenia."14 Nakaz milczenia plynie z bogactwa wizji, z oslepiajlj,ccgobiasku Bozej prawdy. Wi~j, jak podkreSlal Mistrz Eckhart, tylko milczeniemoZe Boga nie znieksztalcic, stanowi bowiem zgod~ na Bozedzialanie.Zarazem jednak mistyk, w obliczu ogromu jasnosci i prawdy, milcze6nie moZe, tak jakby przymus mowienia wpisany byl w struktur~ przei:yciamistycmego. Przymus mowienia do innych, ale i do siebie same go, aby ~wi* niebianskl!, zrozumiee, czy choCby tylko nieco rozjaSnic. KaZrlyjednak ludzki j~zyk jest zbyt ubogi, aby wyrazic tajemni~ Boga, dlategozubaZa, deformuje a niekiedy nawet niszczy istot~ przei:ycia mistycmego.Poszukujlj,c, nawet nieustannie, nowych srodkow wyrazu, nowych symboli,mistyk nie potrafi wyrazie tego, co rzeczywiScie zostalo mu objawione.MoZe stlj,d Hugon od sw. Wiktora przekonywal, ze doswiadczenia mistycznewierniej od slow potrafi wyrazie m u z y k a. I ona jednak, jako dzieloczlowieka, musi raczej przeslaniac anii:eli odslaniac Tajemni~ Boga. Bowiemnawet jeZeli czlowiek opisujlj,cy swoje przei:ycia jest swoistym medium,tylko narz¢ziem Bozego glosu, to jednak medium ograniczonymi skonczonym. Bog moZe bye dany przeciez czlowiekowi tylko w granicachwymaczonych przez ludzklj, natur~.Nawet dyktujlj,c sw6j tekst bez jakiejkolwiek korekty (jak podobnoczynila sw. Katarzyna ze Sieny), uzywajlj,c j~zyka mieksztalca si~ i zubai:a.14 o. van der Leeuw, op. cit., 8. 537.


WIDZJ\CY BOGA37bogactwo wizji. Cz~sto tez j ~zyk (zwlaszcza j~zyk religii, ktor~ wyznajedany mistyk) jest nie tylko n a rz~ d zi e m opi s u, ale rowniez schematemwyznaczaj~cym spos6 b d o swiadczen i a Boga, ograniczaj~c tym samymhoryzont jego moi:liwych sens6w i gl~bi. Jak pisal Mircea Eliade:"Najbardziej osobiste i transcendentne przeZycia mistyczne noszl! zawszepi~tno danego momentu historycznego."lS Zarazem jednak j~ zyk jestjedynym narz¢ziem, ktore prze:iycie mistyczne moZe ocalie dla innych.Moma powiedziec, Ze objawia si~ tu swoista aporia, a nawet dramat:iycia rnistycznego: albo mistyk b¢ zie w obliczu niewyra.Zalnosci swoichprzeZye milczeC, i wtedy nikt poza nim nie d ost~pi nawet r~bka laskii bogactwa BOZej prawdy, alba tez zabierze glos, komunikuj~c swe doswiadczenieinnym, ale wowczas nieuchronnie je zub ozy, a nawet zdefor'­muje. Jak mowil C. Wilson, to, co najwam iejsze w prze:iyciu mistycznym,umiera wraz z osob~, ktora go d ost~pila.Na jak~ ocen~ zasluguje takie przezycie, ktorego jednym z istotnychskladnikow jest niewyrazalnose i nieprzekazywalnose? Jak~ moze miee dlaczlowieka poznawcz~ wartose? Czyz milczenie - kres doswiadczenia mistycznego- jest rzeczywiscie jakimkolwiek poznaniem?• Problem uzasadnieniaWidae wyrainie, Ze brane sarno w sob ie, bez odniesienia do innychirodel wiedzy 0 Bogu, doswiadczenie mistyczne nie moZe dostarczyeczlowiekowi wiarygodnej i uzasadnionej 0 Nim wiedzy. Doswiadczeniomtym brak 0 b i e k t Y w n i e kontrolowalnej oczywistosci, st~ swe uprawomocnienieczerpa6 mog~ b~dz to z wiary religijnej, b~dz z przeslanekrozumowych. W pierwszym przypadku bylaby to zgodnose z podstawowymizasadami danej doktryny religijnej, w drugim - z fundamentalnymizasadami rozumu. U zasadnienie w wierze jest jednak a r b i t r a In e (pozostajeprzeciez pytanie 0 prawdziwose i uzasadnienie danej religii) oraz z b y tw ~ ski e (dotyczy tylko mistyki zgodnej z d an ~ religi ~) . Uzasadnieniez kolei rozumowe moze bye jedynie cz ~ stkowe . P omijaj ~c juz nawetpytanie, czy rozum jest wiarygodnym iroolem wiedzy (to znaczy, czy jestw stanie ostatecznie i adekwatnie ocenic wartosc po zn awcz~ innych zrodel),warunkiem uprawomocnienia przezen doswiadczen mistycznych jestmoi:liwosc rozstrzygni~cia kwestii istnienia Boga oraz moi:liwych relacjimi¢zy Nim a czlowiekiem na gruncie samego rozumu. Ten warunektrudno jednak uznae za realizowalny.Sprawa dodatkowo komplikuje si ~ przez fakt podnoszonej choeby nagruncie islamu (z racji t ransce n d e ncji Boga) czy r6znych nurtowprotestantyzmu (z racji up a dk u czlowieka) niemo zliwosci doswiadczenm i stycznych. Zdaniem na przyklad A. Nygrena pych~,a nawet blumierstwem jest s~d zi e, Ze czlowiek moze d ost~pie mistycznegozjednoczenia z Bogiem. Jest oczywiste, ze faktycznie Zywione przez wielu" M. Eliaile, Traktat 0 historii religii, ttwn. J. Wierusz- Kowalski, Warszawa 1966, s. 9.


38 IRENEUSZ ZIEMINSKI"ludzi przekonanie 0 dostcwieniu pizez nich podobnego przeZycia nierozwi'l,zuje problemu. W'l,tpliwe zreszt'l" czy jakiekolwiek rozstrzygni~iejest tutaj moZliwe; moma, co najwyiej, sformulowac podstawowe warunkimoZliwosci zaistnienia takich doswiadczen, nie probuj'l,c nawet wyrokowac,czy warunki te kiedykolwiek byty (czy tei mog'l, byc) spelnione.Warunki takie, jak siy zdaje, S'l, przynajmniej dwa: 1) istnienie Bogazdolnego udzielic siy czlowiekowi w postaci mistycmego zjednoczenia oraz2) otwartosc natury ludzkiej, zdolnej do zjednoczenia z Bogiem. Czyjednak Bog istnieje oraz na ile rzeczywiscie "pojemn'l,", zdoln'l, do przyjmowanianadprzyrodzonych lask jest ludzka natura - na gruncie rozumuprzes'l,dzic nie sposob. Poniewai jednak nie moina wykluczyc moZliwoScispelnienia obu warunkow, nie moma rowniei wykiuczyc moiliwoscidoswiadczen mistycmych. Nietrudno jednak dostrzec, ie jest to uzasadnienieslabe, wyl,!:cznie neg at y w n e.Ostatecmie tei, za Leszkiem Kolakowskim, naleiy stwierdzi6, ie wiarygodnoscii autentycznosci przeiyc mistycmych nie moma ani dowieSc, aniwykluczyc. Nie rna powodu, aby im slepo ufac, nie rna tei jednak powodu,aby traktowac je jako choroby ludzkiego umyslu. Jak podkreslal LouisDupre, na gruncie ftlozofii nie moma wyrokowac 0 faktycznyrn :hodledoswiadczen mistycm ych. Pozostaj'l, one dla czlowieka - wielk'l, niewi ad 0 m 'l,. Nie sposob przeciei rozstrzygn'l,c, kto rna prawo decyduj'l,cegoglosu w omawianej kwestii - czy mistyk, ktory wierzy, ie Boga "ogl'l,dal",czy ten, komu laska ta nie zostala udzielona? Nie tylko sarno doswiadczeniemistycme, jak widac, konczy siy milczeniem. Milczeniem (i makiemzapytania) konczyc siy musi rowniei jakakolwiek proba filozoficznej ichinterpretacji (a zwlaszcza wyjasnienia) .• Sens mistykiByc moze powYZszy wniosek jest efektem od samych podstaw b lydne j optyki obranej w tyrn artykule, a mianowicie - potraktowania doswiadczenrnistycznych jako z rod I a wiedzy 0 Bogu i poszukiwania jegoepistemologicmej wartosci. Nie rozstrzygaj'l,c tej kwestii, sku pic si~ nakoniec naleiy na pytaniu, jaki jest sens mistyki dla czlowieka?Jak pokazywal Leszek Kolakowski, dla rnistykow jest ona cel emZycia, zakosztowaniem nieba jui teraz, w doczesnosci. Ce1em jednilie, doktorego - jezeli nie de facto, to na pewno de iure - powolani S'l, wszyscyludzie. Mimo jednak, ii kontemplacja, dar zjednoczenia, nie jest zarezerwowanadla wybranych, zdecydowana wi~kszosc z nas z darn tego nie potrafiskorzystac. Dlaczego? Odpowiedz daje Henri Bergson: "Kiedy rnistyk mowi,w gl~bi sen:a wi~kszosci ludzi niepostrzeienie odzywa si~ cos jakby echo jegoslow. Odkrywa on lub powiedzmy raczej, ie moglby przed narni odkryc,gdybysmy tego chcieli, wspanial'l, perspektyw~: lecz my tego nie chcemy,a najczySciej nawet nie moglibySmY tego chcie6; zalamalby nas sam wysilek."16,. H. Bergson, op. cit" s, 209,


WIDZt\CY BOGA39Mistyka jako zakosztowanie nieba jest (jak okreslal reli gi~ Eliade)swoistym "zatrzymaniem czasu", przezwyci~Zen iem go. Inaczej mowi~c,jest dostrzeZeniem wartosci wiecznych i urzeczywistnianiem ich w samymsercu czasu. Mirno to, a moZe wlasnie dlatego, doswiadczeniem mistykowjest dramat samotnosci.Pierwszy wymiar tego dramatu to samotnosc we wlasnej wspolnociereligijnej, we wspolnocie wiary. Doswiadczenie mistyczne bowiem niejakowykracza poza ramy karoej wspolnoty i karoego Kosciola, wi~ cej - mistykajest poniek~d z a k w e s t ion 0 wan i e m Kosciola. Kontakt z Bogiemjest wszak tak bliski, Ze - jak pisal Leszek Kolakowski - wszelkieinstytucje, a nawet sakramenty wydaj~ si~ zb¢ne. Tym samym jednakmistyk musi liczyc si~ z probami wykluczenia go ze wspolnoty K osciola, zewspolnoty wiary, niekiedy w sposob drastyczny (na przyklad przez zamkni~e w wi~zi eniu, co spotkalo Sw. Jana od Krzyza).Mistyk jest jednak r6wniez cz~sto samotny w obliczu Boga, w obliczuniekiedy natarczywie i bolesnie przezywanej n i e 0 been 0 s ci Boga. Przeiywaprzeciez nie tylko pewnos 6 J ego obecnoSci, ale c~sto talci:ew~tpliwo Sci dotycz~ce autentycznosci tego, co dane mu bylo doswiadczyc.Czy jego doswiadczenie to rzeczywiscie laska Boza, czy raczej szatanskapokusa? Zycie mistyka to Zycie na kraw¢zi - pomi¢zy pelni ~ a pu stk ~,Bogiem a nicosci~. Dodac przy tym naleZy, ze nikt chyba z ludzi (pozamistykami wlasnie) nie wie, co znaczy doswiadczenie bra k u Boga. Tylkoten moZe naprawd~ to wiedziec, kto wczesniej doswiadczyl p e In i Jegoobecnosci. Tylko ten talci:e moze wiedziec, kim jest Bog dla czlowieka i jakstrasznie musz~ cierpiec ci, ktorzy Boga nie znajduj~ lub znalazlszy- odtr~caj ~.Mistyka wreszcie jest swoistym umieraniem dla siebie, dla tego, cow czlowieku ziemskie, dla tego ja, ktore jest najwaZoiejszym (a niekiedyjedynym) w zyciu niemal karoego z nas. Ta anihilacja duszy - jak piszeKolakowski - nie jest jednak bynajmniej unicestwieniem, Iecz wypelnieniemprzez Boga. Mistyka wi~c to nie tyIko czerpanie z otrzymanychlask, to takZe wielkie zadanie, wielka odpowiedzialnosc, by ofiarowanegodaru nie roztrwonic, nie zaprzepascic. Czyz czlowiek moZe bez trwogi Zycw tak p rze r azaj~cej bliskosci Boga? Doswiadczenie Boga (a wi~ doswiadczeniepelni doskonalosci) musi odslaniac zarazem n¢~ i malosc czlowieka.Czyz czlowiek moze na dluZsz~ met~ zniesc swiadomosc miary absolutnejjako kryterium osl!du siebie?Mistyk doswiadcza jednak nie tyIko n¢zy swego czlowieczenstwa,doswiadcza takZe wyniesienia swego czlowieczenstwa i siebie samego jakokonkretnego ja. Musi mu towarzyszy6 pytanie - kim jestem, Ze to wlasniem n i e Bog siebie objawia? Inaczej mowi~c, musi w nim, chocby zal~owo ,tkwic pokusa bycia kims wi~cej niz inni, pokusa b y cia g o d n y m Boga.MoZe t ~ pokus~ (zwlaszcza gdy mistyk musi stawic czola pogardzieokazywanej przez innych) zwalczyc mu najtrudniej. Ale rzeczywiste jejs tlumieni~jestjednym z zadan, ktore mu Bog powierza.


40 IRENEUSZ ZIBMINSKIWobec tak wielkiej tajemnicy, wobec tak wielkiego wysilku, kt6rywiykszose z nas musialby zalamae - czlowiek, kt6ry doswiadczen mistycznychme doznal, winien zachowaC po k 0 r y. Mistyka wydaje siy wszaknajwyzszym i najczystszym z poryw6w ludzkiej duszy. Jest me tylkowyrazem ludzkiego glodu Boga, jest .. takZe n adz i e j 'l, Ze gl6d ten mozezostae zaspokojony. CZysto jednak, zlakniony Boga, oddaje siy czlowiekw ryee tych, kt6rzy obiecuj'l drogy do Boga latw'l i kr6tk'l. Tymczasemprawdziwa droga do Boga to droga trudu i wyrzcczen, droga na G6ryKannel. Droga jednak, kt6r'l dzis na powr6t trzeba odnaleze. Jest bowiemd rog'l ocal e n i a. Wystarczy (z pozoru) niewiele: wsluchae siy w BoZyglos, objawiony we wlasnym sercu, i bye mu poslusznym. Czy dzis jednakstae czlowieka na to, by 6w glos dosiysze6?lreneusz ZiemiriskiIRENEUSZ ZIEMINSKI, ur. 1965, absolwent mozoni KUL, asystent w ZakladzieFilozofii Akademii Techniczno-Rolniczej w Bydgoszczy. Publikowal m.in. w"<strong>Znak</strong>u", "Logosie i Ethosie" , "Tygodniku Powszechnym" i "Wi~zi".PARADOKS ARTYSTOW Janusza Marciniaka to ksi'!zka nie 0 sztuce i nie 0 artystach ... l,~WydawnictwoD IALOG(Janusz M arciniak, Paradoks arlyslDw, ISBN 83-902776-0-3,format A5, 204 strony, cena 70.000 zl)


NOVALIS HYMNY DO NOCY 1.Czyz kiedykolwiek :iywa, czuj!!ca istota ponad wszystkie cudownezjawiska w rozleglych przestworzach nie ukocha radosci wszelkiego stworzenia:swiatla - jego barw,jego promieni i fal; gdy jego hojna wszechobecnosebudzi swiat z nowym dniem? Niby najskrytsze tchnienie zycia chlonieje ogrom niestrudzonych gwiazd i nurza si~ tancZ!!c w tej rzece bl~kitu- chlonie je skrz!!c si~ niewzruszony kamien, pije czula roslina, chloniedziki, ogniem zion!!cy, wieloistny zwierz - a nade wszystko w swej chwaleprzybysz 0 m!!drych, peloych uczucia oczach, lekkich krokach i wrai:liwiestulonych dZwi~cznych wargach. To swiatlo niby pan ziemskiej przyrodywszelk!! moc zmusza do nie konczltCych si~ przemian, dzierga i rozplataniezliczone wi~, obleka wszelkie ziemskie istnienie w swoje niebianskiepodobienstwo. - Przez sam!! SW!! obecnosc objawia cudownosc i chwal~krolestw tego swiata.Ku swi~tej sklaniam si~, niewyslowionej, zagadkowej nocy. Dalekow dole lezy swiat - pogr!!zony w gl~bokim grobie - nieuprawne toi odludne miejsce. Gl~bokim smutkiem wion!! struny ducha. Kroplami rosybodajby mi opasc i zl!!czyc si~ z popiolem. - Odlegle wspomnienie,mlodziencze ch~ , dzieci~ce sny, plone nadzieje i krotkie radosci dlugiego:iycia, powstaj!! w szarej sukni jak mgla wieczorna po zachodzie slonca.W innych obszarach swiatlo rozbilo wesole namioty. Mialozby nigdy niewr6cic do swych dzieci, co go czekaj!! z wiar!! niewinnosci?C6z to za iroolo przeczuc tryska nagle spod serca i pochlania zwiewnetchnienie smutku? Czy i ty w nas upodobalas, nocy ciemna? Coz ty kryjeszpod swym plaszczem takiego, ze niewidziaInie a wladczo dochodzi mejduszy? Koj!!cy balsam rosi z twojej r~ki, z wi!!Zanki maku. DZwigaszw gor~ oci~zale skrzydla umyslu. Budzisz w nas mroczne, nieopisanewzruszenie - z radosnym przestrach,em twarz powam!! ogl!!dam, ktorachyli si~ kp mnie lagodnie w nabomym skupieniu, by w splotach w nie­


42 NOVALISskonczonosc wij,!cych si~ wlosow u~azaC mil'! mlodosc matczyn,!. J akiezbiedne, jakie dziecinne wydaje mi si~ teraz swiatlo - jakim zbawiennym ,blogoslawienstwem pozegnanie dnia - Dlatego wi~ tylko, Ze noc ZfaZa ci~ )do tych, co ci sruz'!, rozsiewasz w przestworzach swieqce si~ globy, byczasu oddalenia twojego zwiastow~ly tw'! wszechmoc - twoj powrot.Wi~cej od gwiazd polyskliwych daj,! 'nam znac 0 niebie oczy, ktore w nasnoc otwiera na nieskonczonosc. Widz'! dalej niz tamte, najbledsze z nieprzeliczonychzast~ow - i bez swiatla przenikajl! widzeniem gl~bie kochaj,!cegoserca - syc'!C wyzsze przestworza niewyslowion,! rozkosza. Chwalaci b,!dz, kr610wo swiat a, zwiastunko swiat6w swi~tych, piastunko milosciszcz~sliwej - ona to zsyla mi ciebie - oblubienico czula - urnilowane sloncenocy, - oto czuwam - sam Twoj, jako i M 6j - ktoras mi noc uczynila kuZyciu - mnie uczynila czlowiekiem - pozryj mi cialo ogniem ducha, abymprzez powietrze z tob,! zl,!czywszy si~ wn~trzem, wiecznie zachowal w sobienoc zaslubin.2.ezy nigdy nic nie odwroci switania? Czy nie ma kOllca przemocdoczesnosci? Nieszc~sna krz,!tanina pozera niebianski slad noe)'. Czynigdy tajemna ofiara milosci nie zaplonie wiecznym plomieniem? Swiatloma swoj odmierzony czas; lecz panowanie nocy nie ma ni czasu, niprzestrzeni. - Trwanie snu to wiecznosc. Swi~ty Snie, wtajemniczonymw noc nie odmawiaj zbyt cz~sto pociechy w trudach ziemskiego dnia.Glupcy tylko ciebie nie znaj,!, zadnego snu nieSwiadomi, ok rom cienia,kt6rym nas litosciwie okrywasz 0 zrnierzchu przed nastaniem prawdziwejnocy. Nie odnajd,! ci~ ani w zlotym strumieniu winnych jag6d, aniw czarodziejskim olejku migdalowego drzewa, ani w brunatnym soku,ktorym ocieka mak. Nie wiedz'!, ze to ty ocieniasz lotem dziewcz~enieokrzeple piersi tchnieniem nieba napemiaj,!c lana - nie przeczuwaj'!, Zeze starych legend wyjdziesz na powitanie, by niebo otworzyc, z kluczem dobramy przybytku zbawionych, milcz'!cy odZwierny wiecznej tajemnicy.3.Gdy oto zalewalem si~ gorzkimi lzami, gdy rozplyn~a si~ w boluwszystka nadzieja moja, a ja stalem samotny na jalowym wzgorku, kt6ryw swym ciasnym, ciernnym wn~trzu pochowal t~ , ktora byla mi Zyciem- samotny, jak nikt dot,!d samotnym nie byl, gnany nieopisanym strachem- bezsilny, czepiaj,!cy si~ jeszcze tylko mysli 0 nieszczysciu. - Jak to jawtenczas wygl,!dalem pomocy, kroku post,!pic nie mog,!c naprz6d aniwstecz, w bezbrzemej t~sknocie uwieszony niepochwytnego juz, zagaslegoZycia: - a wtedy z dalekiego bl~kitu - z wyzyn dawnej mej szcz~sliwosciz powiewem chlodu zszedl zrnierzch - i rozerwaly si~ wi~zy narodzin - p~taswiatla. Uleciala ziemska wspanialosc wespol z moj,! zalob,! - smutek m6jsplyn'!l w ton bezdennego nowego swiata - tys, zachwycenie nocy, ogarn~lomnie niebiariskim uspieniem; ziemia z wolna pZwigala si~ w g6r~ ; nad


HYMNY DO NOCY43ziemi~ zas polatywal moj nowo narodzony, woIny od wi~zow duch.Wzgorek stal si~ jakoby slup kurzu - skros tego obloku ujrzalem przemienionerysy ukochanej . Wiecmos6 zalegla w jej oczach - uj ¥ em jej r~ee,a wst~ga blyszcz~cych lez zl~czyla nasze dlonie w~ zlem nie do zerwania.Stulecia ust~p ily w dal jak nawalnica. W jej ramionach Zycie noweoblewalem lzami zachwytu. - Ten byl sen pierwszy i jedyny - i odt~dwlasnie w swym sercu chowam wiecm~ niezmienn~ wiar~ w niebo nocyi w jego swiado, obiubieni~ .4.Wiem oto, kiedy ostatni si~ stanie zaranek - kiedy swiatlo nie sploszyjuz nocy ani milosci - laedy stanie si~ sen wiekuisty jednym tylkoniewyczerpadym marzeniem. Czuj~ w sobie niebianskie muZenie ... Dlugato i nuz~ca byla moja pieIgrzymka do grobu swi ~tego, civzki moj krzyz.Nieuchwytna dla zmysl6w prostackich krysztalowa fala t~tni w cieronymlonie pagorka, 0 ktorego podnoze roztr~ca siv nurt doczesnoSci, kto zaspoznal jej smak, kto stal na szczycie granicznych gor swiata i now~ ogl~dalziemi~ za nimi, sied zib ~ nocy - ten zaprawd ~ juz nie powroci do zgielkuspraw swiata, na ziemi~ , w ktorej swiatlo w wiecznym si~ rz~dzirozruchu.Stawia sobie szalasy u szczytu, szalasy pokoju, t~skni i kocha, i kutamtej spo gl~d a stronie, az go chwila, z wszystkich chwil upragnionanajbardziej, poniesie w d61, tam gdzie ujscie zrodla - co doczesne, to odburz zawrocone w swym biegu, gor~ p1ynie, co jednak swi~tym stalo sit: zadotknit:ciem milosci, roztworzywszy sit: w nurcie skrytym az ku tamtym si~toczy zaswiatom, k¢y jak opar wonny zlllczy sit: z milosciami, ktore ujlllsen nieprzespany.Swiatlo rzeskie, ty jeszcze budzisz znuzonych do pracy - wesolymnapelniasz mnie Zyciem - ale juz ronie nie znt:cisz pamilltki omszalympomnikiem. R~ee skwapliwe przyloz~ do kaZdej roboty, b¢~ baczyl pilnie,gdziekolwiek ci jestem potrzebny - bvd~ slawil twoj blask w calym jegoprzepychu - niestrudzenie zglt:bial pit:knll jednosc kunsztownego twojegodziela - sIedzil zmyslny bieg potvZnego swieqeego zegara - dociekalproporcji sil i zasad cudownej gry nieprzeliczonych swiatow i wlasciwychim czasow. Moje tajemne seree nocy jednak zostanie wieme i jej coree,Zyciodajnej milo sci. Alboz zawsze jednako wieme zdolasz okazac rni seree?alboz zawsze zechee mnie poznac slOIlca twego przyjazne wejrzenie? albozmi w dlon nad stawion~ podadzll sit: twoje gwiazdy? alboz oddadzll rniczuly uscisk i slowo pieszczoty? Czy twoje to barwy Jl! zdobil! i twoj lekkirysunek - czy tez to ana przydala twym ozdobom wyzsze i milszeznaczenie? Jakl! Zycie twoje rozkoszl!, jakl! skusic moZe zabawk~ , byokupic zachwycenie srnierci? Czyz nie w barwie nocy niezmiennie jawi sit:nasze natchnienie? Z jej matczynego rodzisz si~ lona i jej zawdzi~czaszwszystk~ chwallt twoj l!. Oto rozwialo~ ys si~ w sobie - rozproszylo w bezkresnychprzestworzach, jesliby nie powstrzymala ciebie, nie zwil!zala,


44 NOVALISizbys rozpalilo si~ a plon:J:c swiat poc~lo z siebie. Prawdziwie, pierwej mniebye przyszlo, niZli tobie - bo mnie matka moja poslala z rodzenstwemw twoim osi:J:sc swiecie, abysmy go uSwi~cili miioscr:J:, az stanie si~ jejwiecznym grobowym pomnikiem - abysmy go zasadzili nie wi¢n~ikwiaty. Jeszcze oto te boskie mysli nif dojrzaly - Nikly jeszcze slad naszegoobjawienia - Przyjdzie godzina, ze zegar twoj wskai:e koniec czasu, kiedystaniesz si~ jako jed en z nas, t,.:sknoty i zarliwosci pelne zgaSniesz i umrzesz.Koniec twoich dni pracowitych przeczuwam w sercu moim - niebiansk:J:wolnose, powrot szc~sliwosci. W srogiej przyszlo mi poj:J:e boleSci wygnanietwe z naszej ojczyzny, twoje nieposruszenstwo chwale dawnegonieba. Proi:ny jest gniew twoj i zapalczywosc twoja. Ostoi si,.: w ogniu krzyZ- triumfalna chor:J:giew naszego rodzaju.Tam, poza gory, I bol najsrozszy N agli pielgrzyma Bodicem rozkoszy. Rychlo mnie sob:J: WoInosc upoi, Spoczn~ w ramionach Milosci mojej. W ogromie swym i:ycie Wkolo mnie si,.: kI,.:bi, W dol patrz~ ze szczytu Ku tobie w glybi. Za tym pagorkiem Blask twoj nie plonie -Cien zimnym wiencem Otacza skronie. Pij mnie, kochanku moj, Wypij, niech zgasny, A, rniruj:J:ca, Snem cichym zasn,.:. W strumieniu smierci Mlodose powraca, W balsam i w eter Krew siy obraca -Za dnia jestem i:ywa W ufnosci spemieniu, A noc:J: umieram W swi,.:tym plomieniu. 5.Nad plemionami ludzkimi, co szeroko osiadly ziemi~, rnilcZ:J:ce rz~ysprawowal przed wiekarni i:elazny los. W cie~nym, ci,.:zkim powiciu


HYMNY DO NOCY45spoczywala l~kliwa ich dusza - ziemia byla bezkresna - mieszkanie bogow,ich ojczyzna. Jej zagadkowa budowa pami~ci~ si~gala pradziejow. Zaczerwonymi gorami jutrzenki slonce mialo swoj dom w swi~tym loniemorza, \vszechzarzewie, Zyciodajne swiatlo.Stary olbrzym dZwigal na barkach szcz~sliwy swiat. Przytloczeni niewzruszonymigorami lei:eli pierworodni synowie Matki Ziemi. Bezsilniw swym niszczycielskim gniewie na nowe w swej chwale pokolenie bogowi beztroskich ludzi, im krewnych. Mroczna, zielona gl~b morza byla lonembogini. W krysztalowych grotach uZywal rozkoszy hulaszczy Iud. Rzeki,drzewa, kwiaty, zwie~ta mialy dusze czlowiecze. Slodziej smakowalmoszcz, ktory lala do szklenic widoma pelnia mlodoSci - bog w latorosliwinnej - perna matczynej miloSci bogini wschod~ca ci~zkimi zlotymisnopami - swi~y milosny dur w slodkich slui:bach najpi~kniejszej bogini- nie ustaj!l(:e barwne swi~to niebian i mieszkanc6w ziemi, Zycie jak wiosnahuczalo przez wieki - Wszystkie zas pokolenia wielbily jak dzieci zwiewnystuistny plomien, najpierws~ w swiecie istot~. Mysl to byla jedynie,okropne senne widziadlo:N a uczt~ weszla straszna mara owa Zgro~ wesole spowijaj~ duchy. Nawet bogowie nie znaleZli slowa, By w skrzeple piersi nieco tchn~e otuchy. SCiezka przywiodla monstrum zagadkowa: W gniewie na dary i blagania gluchy, Zjaw Smierci zm~l radosne biesiady Nios~c westchnienia, lzy, bol i strach blady. Z rozkoszy odt~ wyzuty na wieki Slodkich, ktorymi Zywym serca plon~, Od ukochanych na ziemi daleki, Dlugll im rozpacz i t~knot~ plon~ Zostawial zmarly, gdy mu zgon nielekki I tylko szare potem sny s~zono. Tak si~ radoSci fale druzgotaly o bezdennego utrapienia skaly.Czlowiek smialoSci~ ducha, mysl~ jasn ~ , Piekielnlllarw~ chcial upi~knic soble, Czuly mlodzieniec spocz~l, swiatla gasn~ -Jak w tchnieniu harfy slodko rna bye w grobie. Zmywa wspomnienie 0 tych, ktorzy zasn~, Nurt zimnych cieni, dzwoni pie&n w mlobie. Lecz nikt nie przejrzal wiekuistej nocy, Okrutnych znakow jakiejs obcej mocy. Mialo si(l ku koncowi Btarego swiata. Uwi~l ogroo rozkoszy mlodegorodu - W I gOI'(l, w wolne, pustynne przestworza niedzieci~ym si~ga1i


46 NOVALISd~i:eniem coraz dojrzalsi ludzie. Zhikli bogowie ze swoim orszakiem- Samotna i martwa pozos tala natura. W i:elazne okucia wtr~cily j~ oschlaliczba i scisla miara. Jak pyl z wiatrem rozwial si¥ w ciemnych slowachniewymiemy kwiat zycia. Pierzchla magiczna wiara i jej towarzyszkaniebianska, wszechprzemieniaj~ca i wszechbrataj~ca wyobrainia. Nieprzyjainied~l zimny polnocny wiatr pon\ d zakrzepl~ niw~, z ziemi skostnialejw eter unosz~c cudown~ ojczyzn~. Zapelnily si¥ dale niebieskie ja§niejllCymigwiazdami. W gl~bsze sfery swi~tosci, w wyzsze przestrzenie uczuciaprzeniosla swe moce dusza swiata - by wladac tam, az swiatu zaswita dzienchwaly. Nie byla ju:i swiatlosc przybytkiem bogow ani znakiem niebieskim- bo i bogi, i znaki zakryla noc. Jej to pot~Zne lone by to fr6qlem objawien- do niego wrocili bogowie - i zasn~li, by w nowej postaci chwalew odmienionym pojawi6 si~ swiecie. Oto wsr6d ludu, co nad wszystkiewzgardzony dojrzal przed czasem i km~bmie si~ obcy stal swi~tej niewinnoscimlodzienczej, w nie widzianym nigdy obliczu nowy objawil si~ swiat- W chatce poetycznie ubogiej - Syn pierwszej dziewicy matki - NieSmiertelnyowoc tajemniczego p oc~cia . Kwiecista ml!,drosc Wschodu pierwszapoznala przeczuciem nadejscie nowego czasu - Do pokomej kolebki krolawskazywala jej drog~ gwiazd a. W i mi~ odleglej przyszlosci zlozyla muw holdzie blask i wonnose, najwyi:sze cuda natury. W samotnosci rozwijalosi~ seree niebianskie w kielich kwiatowy wszechmog~eej milosci - kuwysokiemu zwrocone obliczu ojca i u pelnego swi~tych przeczue kojl!,c si~lona matki mirujl!,co surowej. Z zarliwym ub6stwieniem spog1~al proroczywzrok rozkwitajllCego chlopca ku dniom przyszlym, ku swym umilowanym,latoroslom z pniajego boskiego rodu, nie zatroskany 0 los doczesnyjego ziemskich dni. Rychlo otoczyly go zewsz~d najd zieci~tsze uczuciaprzej~ tej cudami szczerej milosci. Jak kwiaty w jego bliskoScl wschodzilonowe nieznane Zycie. Slowa nieprzebrane i najradoSniejsze nowiny jakiskry boskiego ducha padaly z jego przyjaznych ust. Z dalekich brzegow,zrodzony pod pogodnym niebem Hellady, przybyl Spiewak do Palestynyi cale swe seree oddal cudownemu dziecku:Tys jest mlodzianek, co w zadumie stanie Na grobow naszych postl!,piwszy progi; Wyi:szej ludzkosci radosne zaranie -Tys znak otuchy wsr6d ciemnosci srogiej. To, co w rozpaczy grl!,zylo otchtanie, Sklania nas odt~ do t~sknoty blogiej. W smierci si¥ Zycie wieczne dzis objawia, Tys smiere i pierwsza moc, co nas uzdrawia. Rozradowany w sercu swoim pocil!,gnl!,l Spiewak w dal, do Hindustanu- upojony slodycZlj, miiosci; i wylewal jl!, w piomiennych piesmach, podowym cichym niebem, tysil!,ce serc skianiaj l!,c ku sobie, i tysil!,cem konarowwyrastala ku niebu dobra nowina. Rychio zas po odejsciu Spiewaka staiosi~ Zycie bezcenne ofiarl!, najgl~bszego ludzkiego upadku - Umad w swych


HYMNY DO NOCY47mlodych latach, oderwany od swiata, kt6ry umilowal, od matki placz~ceji przeraZonych przyjaci61. Osuszyly usta najslodsze gorzki kielich niewyslowionegocierpienia - W trwodze okropnej zblizala si ~ chwila narodzinnowego swiata. Pasowal si~ niezlomnie z groz~ starej smierci - Ci~:ikokladlo si ~ na nim brzemi~ starego swiata. Raz jeszcze obj~l matk~ wdzi~znymspojrzeniem - i dosi~gla go r~ka milosci, wybawicieiki wiecznej- i z asn~l. Dni tylko par~ wisiala ci~:ika zaslona ponad burz~cym si~morzem i nad trz~~c~ si~ ziemi~ - nieprzeliczone lzy wylali umilowani- Zlamano pi ec~c tajemnicy - duchy niebianskie odwalily z ciemnegogrobu prastary kamien. Aniolowie siedzieli przy tym, kt6ry zasn!!l- czulezjego wynikli sn6w - On zaS, do nowej, boskiej zbudzony chwaly, wst~ilna wysokosci nowo narodzonego swiata - wlasnll pogrzebal r~kll szczlltkismiertelne starego w opuszczonej jamie i ~k ll wszechmogllcll do drzwigrobu przywalil kamien, kt6rego zadna nie podZwignie moc.Jeszcze ci, kt6rych ukochales, u grobu twego lejll lzy radosci, lzywzruszenia i nieskonczonej wdzi~cznoSci - wcilli: jeszcze widZil w radosnejzgrozie, jak powstajesz z martwych - i siebie widZll u twojego boku; widzll,jak placzesz w slodkim zapami~taniu na swi~tej piersi matczynej, i jakz powagll przechadzasz si~ w gronie przyjaci61, wypowiadajllC slowa, co Siljako owoce z drzewa Zywota; widzll, jak spieszysz, st~skni on y, w ramionaojca, unoszllc w r~kich mlodilludzkose i kielich otwarty zlotej przyszlosci.Rychlo za tobll pospieszyla matka - w triumfie niebianskim - W nowejojczymie byla pierwsza przy tobie. Wieki odtlld min~, corazto dostojniejszymswiecilo blaskiem dzielo twego nowego stworzenia - tysi~i zatobll cierpi~tliwi szli m~czennicy , pelni wiary, t~sknoty, oddania - i w¢rujllwraz z tobll i z dziewicil niebieskll po kr6lestwie milosci - sludzy swilltyniniebianskiej Smierci, sil na wieki pod twojll obronll.Juz kamien odwalono -Jui: ludzkosc z martwych wstala ­Pod twojll my obronll, Nie masz nam wi~z6w ciala. Zlotej czary twej wino G oryczy smak usmierzy: Ziemia, :iycie przeminll Z dniem ostatniej wieczerzy. Na gody Smierc przyzywa­Lunll swiatel dom plonie -Dziewice dbajll 0 nie, Goreje lamp oliwa. Niech tylko twe przybycie Wiese oznajmi z daleka, Okrzyknie nas w bl~ki cie Glos gwiazd jak glos czlowieka.


48 NOVALISMaryjo, sere tysi~ Ku tobie wsehodzll, w niebie, Co Zyciem widm zyjll,ce Pragn~ tylko ciebie. Nadziejll, uzdrowienia W przeczuciu radosc koi ­Przygarnij:ie je z cienia Ku swi~tej piersi twojej. Te wszystkie, co splon~ly Wsrod m~ki najstraszliwszej, Od spraw swiata umkn~ly Ku tobie si~ zwr6ciwszy; Co nam nie odmawialy W nieszcz~ciu swej opieki ­Z nimi w kolisku ehwaly Zlll,ezymy si~ na wieki. Nie oplakuje grobu Milosc, wytrwala w wierze. Slodkiego jej zasobu Gwaltem nikt nie odbierze ­T~sknoty, ktora leczy, Noe natehnie jll, spokojem ­Niezlomnej niebian pieczy Doswiadezy w sercu swoim. Ufnie przybiera Zycie Ksztalt wiecznego istnienia; Wezbrana zarem skrycie, Mysl w nas si~ przepromienia. Zywota winem splynie Swiat gwiezdny - i my sami, Skll,pani w zlotym winie, B¢ziemy gwiazd iskrami. Juz milosc wolna: dlu:iej Rozstania bye nie mok Cale si~ Zycie burzy Jak nieskonezone morze. Noe wszechogamiajll,eyrn Rozradowaniem bloga-I jednym wielkim sloncem Jest nam oblieze Boga.


HYMNY DO NOGY496.T1~SKNOTA DO SMIERCIZ kr6lestwa swiatla w d61, z przestworzy Do lona ziemi ciemnej, Gdy wsciekly skurcz i b61 otworzy Zeglugi szlak podziemnej, Gdy w ciasnej lodzi plyn~c trzeba Ku brzegom pogodnego nieba, Chwala nieeh b~d zie wieemej nocy, Chwala b~z snom kamiennym. luz rozpacz nie rna dawnej mocy, Wygrzanej w cieple dziennym. luz nam obczyzna nie wesola, Ojcowski dom z daleka wola. Czym nasza milosc jest dla swiata, Czym wiemosc? Pr6me slowa. Gdy tym co stare si~ pomiata, Czym rzeez si~ stanie nowa? Samotnie nad przeszlo sci~ szlocha Ten, kt6ry wiemie j ~ ukocha. T~ przeszlosc, gdy na ksztah plomienia Mysl wybuchala z rzeezy, Gdy r~ki Ojca i wejrzenia Swiadom byl rOd czlowieczy, W prostocie wzniosla mysl zarazem Prawzoru byla zas obrazem. T~ przeszlosc, kiedy strojne w kwiecie laSnialo drzewo rodu I szlo do nieba jego dzieci~ p rzez m ~k~, smierc za mlodu, A w ~zy zycia nieu1~klej Z miloSci nieraz serca p~kly. T~ przeszlosc, gdy z mlodzienczym zarem Ludziom si~ B6g objawil, Niewczesnej Smierci na o fiar~ Slodkie swe Zycie sprawil. B6lu nie uszedl ani trwogi, Dlatego nam poz9sta1 drogi.


50 NOVALISW I~ku ujrzymy j" w zalobie, Noc ciemna nad nill stoi, I nikt juz dzis w doczesnej dobie Spragnionych nie napoi. Trzeba nam wroqie w dom rodzimy, Tam swi~tll przesZlosc mow widzimy. A wrocie milose nam przeszkadza, Jej groby i cmentarze. Grob drog~ i:ycia nam zagradza, Dri:ec i rozpaczaC we. Serce jest syte - mila w grobie -Pustka na calym ziemskim globie. 1798-1800Dreszcz nie koncZllCY si~, tajemny, Przejlll nas wsrOd cmentarza -Zda si~, Ze z gl~bi ziemi ciemnej Echo nasz j~k powtarza. W t~kn ocie do nas ukochani Westchnienie ciche SIll z otchlani. W dol, gdzie obiubienica tkliwa, Gdzie Obiubieniec boski ­Z ufuoscill zmierzch wieczomy splywa, Milosci zmierzch i troski. Okowa cial z uSpionych spada -Sen nas na lonie Ojca sklada. przeloiyl Adam Pomorski


ADAM POMORSKI NA GODY SMIERC PRZYZYWA Fryderyk von Hardenberg (1772-1801), ktorego pseudonim Novalisprzyemit SW4 staw4 wtasciwe nazwisko autora Hymnow do Nocy, bytde domo hermhutem. Ta ldasyfikacja religijna wydaje si~ co najmniejrownie waina dla zrozumienia jego dzieta -literackiego i myslowego - jakpodejmowana przez historykow literatury czy kultury uczona egzegezamotywow romantyzmu w utworach jego wspolfundatora. Zadnym dzielatego elementem pisarz nie sprzeniewierzyt si~ bowiem rodzinnemu wyznaniuwiary - temu zapewne po cz~sci jego bardzo intelektualny "magicznyidealizm", jak go sam nazywal, zawdzi~za ton ujmuj4cej emocjonalnejszczerosci.Herrnhuci to postreformacyjny odlam religijny (i dzis licz4cy okolo polmiliona wyznawcow, rozproszonych po swiecie), wyloniony, pod wplywemwykrystalizowanego w ostatniej Cwierci XVII wieku szwabskiego i saskoluZyckiegopietyzmu, z tradycji Braci Morawskich i Braci Czeskich - a zaternz si ~gaj4cej sredniowiecza kacersko-gnostyckiej tradycji niemieckichanabaptyst6w (hutterowcow), czeskich husyt6w i S14skich wald en sow.Nazw~ owa "bracka jednota", jak si~ oficjalnie okresla wzorem Czechow(Bruckr Unitiit), zawdzi~za osadzie Hermhut, kt6r4 w luZyckich dobrachNicolausa Ludwiga hr. Zinzendorfa (1700-1760), przywodcy ruchu, zalo­Zyli w latach 1722-1727 bracia morawscy, wyparci z Czech i Sl4ska przezortodoksyjnych luteran6w. Z poczynan Zinzendorfa, nawiasem mowi4c,czerpal bezposredni4 inspiracj~ John Wesley przenosz4c od 1738 na gruntanglikanski doswiadczenia braci morawskich, a tym samym powoluj4C doZycia laicki "wolny kosciol" metodystow.Jui w tym pobieinym zestawieniu pokrewnych ruchow rysuje si~wspolny irn, a znamienny dla epoki, religijny synkretyzm duchowegochrzescijanstwa - pozakoscielny i pozadogmatyczny: 0 takim jego charakterzezechc4 pami~taC czytelnicy pism Novalisa, jak slynne Chrzescijanstwoalba Europa (przeklad polski Jerzego Prokopiuka w tomie Uczniowiez Sais. Proza JilozoJiczna - Studia - Fragmenty, Warszawa 1984). Przedmiotemidi alizacji nie jest tu zmitologizowana chrzescijanska Europa


52 ADAM POMORSKIKoSci.olow czy zgola Kosciola Powszkhnego w ekumenicznym sensie. Odpierwszych zdan uldadem odniesienia tego tekstujest wywiedziony przezautora z domowej tradycji morawskiego anabaptyzmu wspolnotowy ideal- Zywcem przypominaj/!cy sredniowiecznych katarow, albigensow czybogomilow.Z idealem powszecbnego spolecznego (czy "spolecznosciowego") zbrataniaw absolutnej integralnosci Zycia swieckiego i religijnego idzie tuw parze rygoryzm moralny i tradycjonalizm, tylez obyczajowy, ile aksjologiczny- st1l,d uderzaj/!ca jui: wspolczesnych poety Novalisowska gloryfikacjaprzeszlosci, dawnoSci., podchwycona pomiej przez romantyzmretrospektywna utopia zlotego wieku. To jednak nie sredniowiecze rycerskiejest obiektem adoracji: przeciwnie, wyznanie wiary, w mniej czybardziej kategoryczny sposob zabraniajl!C skladania przysi1l,g i sruzbywojskowej, dystansuje zarazem od rycerskiego honoru i od panstwa - jakoi:e zamkni~ciu w jego granicach sprzeciwia si~ sam afirmowany "duchreligii" (religia rodzi si~ z Zywioru prawdziwej anarchii jako fundatorkanowego swiata na gruzach "wszystkiego, co pozytywne"). Strai:nikiem zaStego uniwersalistycznego ducha jest w jednej osobie kaplan poeta, taki,jakim byl przed wiekami i bye powinien w przyszloSci.. Jako ,jedenz papa/a", czlowiek doskonaly w swej "przeci~tnosci", sam w sobie jest"malym ludem" i jak Iud wlasnie swoj/! wiedz~ 0 swiecie, w ktorym nie dasi~ rozdzielic sfer sacrum i pro/anum, zawiera w wiecznie Zywych, dziecinniebezposrednich, tworzonych ad hoc mitach i baSniach: w tym tez sensie,bynajmniej nie w imi~ wygorowanego indywidualizmu, "kai:dy czlowiekpowinien staC si~ artyst1l,". Dokonuj/!c baSniowej syntezy przeszloSci,terainiejszoSci. i przyszlosci, kreuj/!c mityczn/! rzeczywistosc absolutn/! - anikieruje si~ dogmatem wiary, ani kanonem poetyckim. Zyciem swymi sztuk/!, rown/! nieledwie tworZl!cej swiat magii (wyzszej nad wszelk1l,wied~ analityczn/! syntezie wyobraini nie poddaj/!cej si~ zadnym filozofiomi systemom) pisze Wieczn/! Ksi~g~ wszystkiego, Imago Mundi, nigdynie dokonczon/! Bibli~ Zyw/!. Rowniez w plaszczymie estetycznej jest onaidealem karoej ksil!ili - dla Novalisa, w ktorego "magicznym idealizmie"dialektyczne przeciwienstwa przeobraiaj1l, si~ w zamienne sfery znakowi oznaczanych przez nie tre&ci, oraz dla najbliZszych mu ideowo romantycznychspadkobierc6w alchemicznego hermetyzmu, teozofii, gnostyckiej spekulacjiBobmego i mistyki przyrody szwabskich pietystow Gak FryderykEttinger, 1702-1782). Romantyczna wspolnota ducha l/!czyla autora Hymnowdo Nocy z Franzem von Baaderem; mlodym Fryderykiem Schleglem;Schleiermacherem - apologet1l, wyobrami jako tworczej przeslanki wiaryreligijnej , pomyslodawCl! bardzo tu przydatnego w swej szerokiej niescislo­Sci. poj~a "swiatopogl/!du"; Schellingiem z jego naturfilozoficzn1l, synteZl!Fichteanskiej ftlozofii czynu z monizmem Spinozy; Ludwikiem Tieckiem,ktory sldonil Novalisa do gl~bszych studiow nad pismami Bohmego.Ideal powszechnego kaplanstwa odpowiada wsp6lnotowemu egalitaryzmowitej swiadomosci religijnej, lecz zgola nie hierarchizmowi wszelkiej


NA GODY SMIERC PRZYZYWA53wi~zi koscielnej; oboj~tnos c - cry moZe lepiej rzec: tolerancja - wobecspraw dogmatycznych nie sprzyja dyscyplinie mysli teologicznej, leczw powi ~aniu z postulatem osobistego doswiadczenia laski uzasadniaeksploracje w sferze mistycznej iluminacji i gnozy, tj . pozaintelektualnejwiedzy duchowej daj~eej metafizyczn~ intuicj~ swiata i czlowieka. Tak~wlasnie gn oz~ jest przeciei: uznawana przez N ovalisa za najwyZsZY eelksztalcenia - a powinnosc ksztalcenia i doskonalenia si~ duchowego,sk~ in~ dewiza epoki, zawiera si~ we wszystkich doktrynach omawianegonurtu religijnego - transeendentalna jazn, "bycie zarazem jaZni~ swejjaini". Ten jednak Bildungstrieb, by ui:yc modnego w 6wczesnej humanistyceterminu nauk przyrodniczych, oznaczal zarazem akt samostworzenia,przezwyci~i:en ia bezwladu nieksztaitnej materii i:ycia przez potencj~ - i potencjalnosc ~ istoty, potencjalnosc formy w jej platonskim rozurnieniuparadygmatu, czyli zasady strukturyzacji. St~d Novalisowska dialektykaodtwarzania i przetwarzania prawzoru, archetypu, kt6rego "znakiem"i "podobienstwem" j awi~ siQ i:yciowe realizacje. Jam transcendentalna tozatem, jak w dwa pokolenia p6miej u Slowackiego, aktywna, acz "nieszcz~snaForma czlowieka", strukturyzuj~ca jego "glinQ".Ta duchowa antropourgia (czlowiekotw6rstwo) sposobem zwyklyrnwszelkiemu gnostycyzmowi odwraca por~dek mitologicznej kosmogonii.Ponowne narodzenie z Ducha to powr6t czlowieka - m6wi ~c slowamiScbellinga: zwornika dw6cb swiat6w - do nieskalanego grzechem archetypuPraczlowieka, Czlowieka K osmicznego, Antroposa, Adama Kadmona,Pierwszego Adama. Tego, kt6ry na wspanialyrn pl6tnie HieronimaBoscha, takiegoi: gnostyka, przyszedl wraz z trzema kr61ami poklonic siQDrugiemu Adamowi - narodzonemu wlasnie Dzieci~tk u, kt6re jest "smierci zmartwychwstanie". Aby jednak ludzkosc powstala z martwych, aby zestanu ciemnej materii przeszla w stan tw6rczej energii swietlnej, musiw karoym z osobna indywiduum nast~pic owo przeistoczenie doswiadczeniasmierci, narodzenie nowego Antroposa, jami transeendentalnejw gnozie i:ycia i smierci: narodzenie Novalisa. Karoy, w mysl odwiecznejtradycji duchowego chrzescijanstwa, stac siQ musi Chrystusem, Alf~ i Orneg~,nieskonczon o s ci~ czasu i przestrzeni, syntez~ absolutn~ - jako cz~stkai jako srodek wiecznego Uniwersum. B~dz co b~dz, "S~d Ostateczny jestsyntez~ obecnego i:ycia i smierci (i:ycia po smierci)":Rowniez natura, jak okiem si~gn~c , pozostaje strasm ym mlynem smierci: wewszystkim zawsze potwomy przewrot, kolom~t wirow bez wyjscia, krolestwo:i:arlocznosci, najdzikszego wyuzdania, bezmiar ci~:i:amy n ieszcz ~§ciem ; tylkonieliczne jasne punkciki rozSwietlajll tym s trasz1iwsz~ noc, a kaw y swiadekmusialby skamieniec ze zgrozy na sam widok najrozmaitszych okropienstw.Smierc jak zbawiciel stoi u boku nieszcz~sn ego ludzkiego plemienia, gdybysmierci bowiem nie bylo, naj szcz~sliwszym bylby najobl~k an s zy (...) Jenowasn· wewn ~trma sil przyrody dala ludziom ostac si~ aZ po dzis dzien, niemoze wszak:i:e nie nadejsc wielka chwila, gdy ludzie wszyscy, przez pot~g~spolnf go postanowienia wylami~ ~~ z tego zalosnego polozenia, z tego


54 ADAM POMORSKIstrasznego wi¢enia, a dobrowoinYm zrzeczeniem si~ swych d6br ziemskichwylrupi~ z tej n¢zy wlasny rodzaj, by zyskae wybawienie w szcz~liwszymswiecie, u swojego starego Ojca C... ) Znajd~ wi~c przeciez koniec siebie godny,ubiegn~ niechybn~, i.arloczn~ zaglad~ iub potworniejsze jeszcze wyrodnieniew zwi erz~ta przez stopniowe niszczenie organow mysienia, przez obl¢.Obcowanie z silami natury, ze zwierz~tami, rosiinami, skalami, wichrarnii falami niechybnie musialoby czlowieka do tych rzeczy upodobnic, a toupodobnienie, przeobrazenie i rozproszenie boskosci i czlowieczenstwaw rozkielznanych mocach jest wlasnie duch natury, ta p·rzerai.ajllca, Zarloc.znap ot~ga.Zmartwychwstae zatem trzeba z natury, a wi~ nie duchem tylko indywidualnym,lecz wlasnie ,jami,! transcendentaln'!", wyzsz'! nad indywiduumi nad czas materialny. Czas eschatologiczny, zycia w wiecznosci,w kt6rej czasu juz nie b~dzie, to czas mityczny, kt6ry czyni realnll wszelkllpotencjalnosc, czas wielkosci urojonych w matematycznym sensie.Nie sll to indywidualne spekulatywno-mistyczne uroszczenia nowoczesnegognostyka - postaci typowej dla schylku XVIII stulecia. Grunt podN owe Jeruzalem, stolicy przemienionego swiata (zamiast katolickiegoRzymu i luteranskiej Wittenbergi, jak kaze Novalis glosz'!cy ponadhistoryczn'!Ewangeli~ przyszlosci), kosmodrom przyszlego Zmartwychwstania,hermhuci kladli w kazdej swej osadzie. Kto ciekaw, niech si~przejedzie do Nowosolnej pod Lodzi,! - jednego z dawnych osiedli bractwa:uliczki gwiaZdziscie, zgodnie z geometri,! syntezy rnikro- i makrokosmosu,zbiegaj,! si~ ku srodkowi, w kt6rym nast,!pie rna pol,!czenie z punkternOmega. Znaj,!c t~ religijn'! etnografi~, z ostrornoSci,! odnosie si~ trzebado zapewnien badaczy pism Novalisa, iz wezwania do nicimiertelnoSci S'I,w nich jedynie duchow,! metafor,!. Logika tej mysli podpowiada coscalkiem innego.To nie tytulowa t~sknota do srnierci, banalna obietnica spotkaniakochank6w w zaswiatach, rz'!dzi mysl,! Novalisa. Owszem, to konfrontacjaze smierci'l, i jej prze-zycie leZy u podstaw tej mysli, ale przeciez niew indywidualnym tylko wymiarze, lecz w spolecznym, ponadpokoleniowymdoswiadczeniu duchowym ludzkosci, samego gatunku czlowieka.I jak dokladnie w sto lat p6Zoiej dla Rilkego, najwi~kszego poety niemieckiegopo wsp6lczesnych sobie Goethem, H61derlinie i N ovalisie, Zyciei smiere to nierozdzielne continuum: nie spos6b ich rozgraniczye w monistycznymuniwersum wiecznej kreacji, w kt6rym materia osi'!,ga stan tw6rczejenergii, znosz'!,c wszelkie biegunowe podzialy, od nieskonczonoScii skonczonosci, podrniotu i przedrniotu, wewn~trznej jami i swiata zewn~trznego,ducha i ciaia, psychiki i fizyki poczynaj'!,c (jak w 6wczesnym rozumieniueksperyment6w Galvaniego czy Mesmera).Tak'!, wlasnie syntez'!, indywidualnego ja i planetarnego ja ludzkosci,historii i natury, przeszlosci i przyszlosci rnialby bye ow odnowionypierwszy Adam, kosmiczna Osoba ludzkosci ogarniaj'!,ca sob'!, caly przeduchowionyglob. "Ludzkose jest niejako wyzszym :pnyslem naszej planety,


NA GODY SMIERC PRZYZVWA55okiem, jakie zwraca ona ku niebu" - tu bior~ pocz~tek romorakoformulowane przez dwud:liestowiecmy europejski modernizm koncepcjeTeilhardowskiej "noosfery". Sk~in~ jest to oczywiscie platonsko-orygenesowskatradycja sw. Grzegorza z Nyssy z jego ide~ intelektualnejpferomy (pelni, jedni) intelektualnej ludzkoSci jako sui generis zbiorowejosobowosci, wcielonej w Adama - Pierwszego Czlowieka, i z blisk~Novalisowi semiologicm~ interpretacj~ substancji duchowej i cielesnejindywiduum ludzkiego jako utrwalonych mak6w jego typu (w ejdetycznymsensie) czy tez "Urbild", jakby rzekl Novalis. Nawet po rozproszeniu- ziemskiej smierci - substancja Zyw'a moZe si~ rekonstruowac zgodniez owym algorytmem na podstawie mak6w, pozostawionych na jej cz~stkach.(K.oncepcje te nieobce byly niemieckiej mistyce od czas6w MistrzaEckharta, kt6rego doszly za posrednictwem nieszcz~snego m~zennikaMaksyma Wymawcy i Scotusa Eriugeny; udomowienie tej tradycji na Rusiod gnostycko-bogomilskiego sredniowiecza payczynilo si~ do zupemejasymilacji w RO!lji XIX i XX wieku mySli niemieckiego romantyzmu.)Wlamie wyobraZenie substancji Zyw'ej (acz nie pod til nazw~) wi~iooWij "antropognozj~" z modnll "geognozj~" owczesnych naturalistowi filozofow przyrody, ktor~, obok kilku innych wybitnych rom antyk ow,Novalis, w niedalekiej przyszloSci gornik, asesor w dyrekcji salin, studiowalwe Fryburg'.J. (ZgryZliwy Jean Paul powiadal, Ze jedyn~ pelnokrwist~postaci~ nieukonczonej programowej powieSci Novalisa Henryk von Ofterdingen,z uwagi na reaIne doswiadczenie Zyciowe autora, jest wlasniegornik - pierwowz6r bohatera Norwidowskiej Assunty). Substancj~ Zyw'~byla ziemia cala, b~dz co b~dz quasi-osobowa nosicielka "duszy swiata":takiz jak wyZej sens mialy utrwalone w niej "maki", ,,litery" Slowa tejWielkiej Ksi~gi. Ich odczytanie rownac si~ musialo magicmemu zakl~udaj~cemu wlad~ nad algorytmem kosmogonii - i antropogonii. Naturai historia byly jak dwa naprzeciw siebie ustawione lustra: geologicmejperspektywie dziejow ludzkich, ich tektologicmym plutonicmym wstrzijsomi neptunicmym nawarstwieniom odpowiadala historiozofia zdarzen przyrodniczych,ich dziejowe uj~cie. Caly ten kompleks idei z wielk~ sil~ i w calejrozci~glosci da 0 sobie mac po uplywie stulecia, w pierwszej polowie XXwieku, zwlaszcza w Niemczech i w Rosji: to juz jednak inna opowieS6.W antropognozji natomiast miesienie granicy mi¢zy Zyciem a smierci~(i to niekoniecmie w sensie iycia wiecmego, ale wiecmosci iycia) zgodniez odwiecznij mityczn~ tradycj~ alchemicznego hermetyzmu - nauczanegojeszcze pod6wczas w uniwersytetach - i mistyki rownac si~ mialo miesieni ur6micy plci. Pierwszy Adam, Czlowiek Kosmicmy, synteza makro- i mikrokosmosu,byl androgynem: prastary to topos czlowieka doskonalego,upostaciowanej pferomy czlowieczenstwa. Adam Bohmego, przed swymupadkiem tozsamy z Sophiij i l~czijcy w swej obojnakiej osobie Zyciewieczne z wszechm~drosci~, wylanial si~ w tej postaci z wedyjskich, na polyneolitycznych mrokow.Novalisa, ktoremu w alchemii dziejow marzyl si~ stan przyszlego


56 ADAM POMORSKIwiecznego pokoju, w ktorym "wszyscy ludzie, jak para kochankow, stopi~si~ w jednosc", z Sophi~ rowniez wi~zala, jak sam wyznawal, "religia - niemilose. Milose absolutna, niezawisla od serca, milose oparta na wierze"(znowu przypomina si~ Rilke z jego obsesj~ rniloSci, ktora "uwolni si~ odukochanych" ). Milose - jaini transcendentalnej. Sophia - dla gnostykownajnizszy w hierarchii upadlych eono~ , cierpi~cy wraz z ludzkoSci~ w wi~zieniumaterii, powstaleJ za spraw~ jego upadku; dla B6hmego niebianskacz~se , odszczepiona od osoby upadlego Adama; dla Novalisa m alazlazi emsk~ hipo staz~ w postaci trzynastoletniej "ukochanej", a poiniej i oticjalnejnarzeczonej , Sophii von Kuhn, zmarlej w wieku lat pi~tnastu nag al opuj~ce suchoty (podobnie jak niebawem sam poeta). Milosna i mitotworczaegzaltacja, kaz~ca upatrywae w ciele i w ksztaltuj~cym si~ dopieroumysle pogodnego zreszt~ dziecka uwi~zion~ Wiecm~ M~drosc - Sophi~,po smierci jej ziemskiego wcielenia popchn~la Fryderyka do dlugichmedytacji nad jej grobem (w scislym rezurekcyjnym kalendarzu WielkiegoTygodnia, Zmartwychwstania Panskiego i Zeslania Ducha Swi~tego) i nadsukienk~ ukochanej, rozpostart~ 0 zrnierzchu na lozku w pozie dziewczynyczytaj~cej ksi~k~. Od tej tez wlasnie pory obUt Friedrich vOn Hardenberg,natus est No valis.Z kogoz to jednak narodzil si~ w trakcie tych misteriow ow NowyCzlowiek? Mowi~ j~zykiem , ktory mi¢zy innyrni wlasnie N ovalis narzucilromantykom - z "ziama ducha" , w ktorym pol~czyli si~ kochankowie - onsam i Sophia, by obumrze6 i zmartwychwstae. Sophia, jak z naciskiempodkresla znawca tego zagadnienia, najwybitniejszy obok Wladimira Solowjowaprzedstawiciel neoschellingianskiej "metafizyki wszechjednosci" w rosyjskim modemizmie, o. Pawel Florienski, to u etymologicznych :aodelp oj~ cia nie m~rose biema - to two rczo se, kreatywna, aktywna, s-tworczaurniej~tnose: tak~ powstaj~ca w kosmicznym pol~czeniu siy z ni~ Adama.Zaslubiny "Sophii" i "Novalisa" - Antroposa, gody, na ktore "smierezaprasza", to akt zyciokosmicznego stworzenia, rowny zmartwychwstaniu.Takie rnialo bye spehtienie "milosci absolutnej" , ktora ,jest religi~".Lekturze Ksiygi Kosmosu niemieckich romantykow - a wsrod nichNovalisa - wiele zawdziyczal polski Wielki Romantyzm. Uwidocznilo si~w nim wszakZe nie tylko pokoleniowe opomienie w fazie, lecz i rozwojmotywu. Ksi~ga trwale jui w literaturze polskiej przybrala postac balladowejgroteski, a tym samym genezis z ducha w swej kreatywistycznejwyobrami zyskalo na ironii: swiadectwem dwie najwi~ksze ballady romantyczne,czyli Pan Tadeusz i Kr6! Duch. Byl jednak i w Polsce XX wiekumysliciel, ktory Novalisa studiowal powainiej i uwazniej nii; inni jego,nieliczni zreszt~, czytelnicy, i to nie bez poczucia ideowego pokrewienstwa.W 1903 roku pisal Stanislaw Brzozowski, bo 0 nim wlasnie mowa:W lcrytyce naszej i estetyce n at~:i:enie oddzielnego odczucia wzmog!o si~w spos6b nieslychany kosztem rozleglosci widnok r~g6w myslowych. Nigdymo:i:e rue umiano jeszcze wydobyc tyle z ka:i:dego pojedynczego dzie!a, nigd y


NA GODY SMIERC PRZYZYWA57jeszcze nie wnikano tak gl~boko poprzez nie w dusz~ tw6rcy, ale nigdy tei niewydzierano tak bezwzgl~ nie kaidego zjawiska z jego Zywych zwi!lZk6wz innymi wsp6lczesnymi i poprzedzaj!lcymi, pozbawiaj!lc sit< w ten spos6bnieraz dr6g do gl~bszego jeszcze wnikni~ cia poprzez duszt< pojedyriczl!w zbiorow!l duszt< Iudzkosci, w prawa jej :i:ycia i rozwoju (...) Jak daIecejestesmy nieprzygotowani do takiej pracy i jak bardzo jl! zaniedbujemy,Swiadczy np. fakt, ie cala nasza wsp61czesna estetyka "symbolistyczna","modernist yczna" , czy jak tam jl! nazywa.e zechcemy, jest wielokrotnie tylkooslabionym powt6rzeniem teorn i pogi!ld6w romantyki niemieckiej, szczeg61­niej z drugiego jej okresu: a wi~c Schellinga, Schlegi6w, Tiecka, Novalisa,Kleista, Hotfmanna itd. Romantyka niemiecka z ca1!l SWl! niezmiem!l r6:i:norodnoSci!lusilowan i indywidualnoSci tworczych, z call! jej. gl~bok l! podbudoWl!metafizycznl! jest dla nas rzecz!l zupelnie nieznan!l, choc wszyscybezwiednie z jej dorobku duchowego, ktory przenikn!ll do nas drogl! podziemnychinfiltracji kulturalnych, korzystamy. Czym jak czym, a znajomoSci~historii literatury poszczycic si~ nie moiemy.Jest cos takiego w s4dach negatywnych, co zapewnia im dlugowiecznoseniewspohniem~ z opiniami pozytywnymi. W pelni doceniaj~c dorobektranslatorski i - znacznie rzadziej - interpretatorski dziewi~Cdziesi~ulat pomiejszych, nie sposob i dzis nie podtrzymae powyzszych stwierdzenBrzozowskiego.Admn PomorskiADAM POMORSKI, ur. 1956 w Warszawie. Pracownik Instytutu Studi6w PolitycznychPAN, tlumacz m.in. Chlebnikowa, Remizowa, Zamiatina. Niebawem w krakowskiejOficynie Literackiej ukaie si~ jego tom przeklad6w Rilkego.


BORDAN poelEJMUZYKA I MISTYKA Istot~ muzyki stanowi ekspresja czystej mysli konkretyzowana w dZwi9"kowych strukturach (Hoene-Wronski pisal 0 "inteligencji w dZwi~kach").Co jest istot~ mistyki? W Malym Slowniku Terminow i Poj~c Filozojlcznych(PAX, Warszawa 1983) znajduj~ definicj~ w swej precyzji i zwi~zloSciwzorow'!::Mistyka Cgr. mystikos - tajemny): 1. Nie wywohlne przez czlowieka dmwiadczenieobecnosci Boga wewnl!,trz osoby Iudzkiej, pojawiajlj,Ce si~ nagle,bezposrednie, dost~pne swiadomosci, 0 charakterze intelektualno-wolitywnym.W doswiadczeniu tym Bog daje si~ bezposrednio doznac umyslowymwladzom poznawczym wierzl!,cego czlowieka, bez aktywnego udzia1u tychwladz, w swoistej ich biemosci oraz przy zawieszeniu dzialania zmyslowychwladz poznawczych. Doswiadczenia mistyczne SI!, przedmiotem wiedzy teologicznejmajl!,cej i:roolo w Objawieniu chrzescijaIiskim C...) 2. DziedzinaprzeZyc i stanow psychicznych wywolanych wiarl!, w bezposrednie i doswiadczaInezjednoczenie duszy ludzkiej z Bogiem, z wszechbytem, z zasadl!, bytupoprzez intuicj~ i kontemplacj~, osi~aj!j,ce w najwyzszym etapie postaCekstazy; taki:e - og61 praktyk prowadz~cych do takich przei:yc i stanow.Przytaezam t~ definicj~ gwoli jasnosci moich wywodow - przynajmniejw punkcie wyjscia. Chc~ bowiem w tym szkicu skonfrontowac dwiedziedziny: muzyk~ i mistyk~. Jak si~ one do siebie rnaj,!:?W kwestii zwi,!:zkow mi~zy rnistyk,!: a sztuk,!: istniej,!:, jak si~ zdaje, dwaz gruntu rome pogi,!:dy, wynikaj,!:ee z dwoeh wylcluczaj,!:cych si~ wzajemintuicji. Pogi,!:d pierwszy. Sztuka nie rna nic wspolnego z mistyk,!:; s,!: toradykalnie rome strefy ludzkiej duchowosci. Wszelkie zwi'l:Zki rni~zy nimis,!: pozorne; a zajrnowanie si~ nimi jako czyms ewidentnym prowadzi dogrubych nieporozumien i falszow. Pogi,!:d drugi. Sztuka i rnistyka to sferybardzo bliskie, stale sklaniaj,!:ce si~ ku sobie, wchodz,!:ce w liezne zwi'l:Zki,przenikaj,!:ce si~.J a oczywiscie wyznaj~ drugi pogi,!:d; inaczej nie pisalbym tego szkicu.Tropienie zwi'!:zkow rni~zy mistyk,!: a sztuk,!: naleZy do najbardziej frapuj'!:cychzaj~ hermeneutycznie nastrojonego hurnanisty; pod warunkiem, i.ejest on odpowiednio ezuly na swoistosc, istotow,!: odr~bnosc obu dziedzin.Mistyka sztuk~ nobilituje, przydaje jej waloru wyz~zej duehowosci; pytanie


MUZ¥KA I MISTYKA59o sens sztuki zyskuje odpowiedz bardziej waZkl!, i definitywnl!,. Z koleisztuka przybliza rnistyk~ ludzkiej wraZliwosci poprzez ekspresj~ artystycznl!,;upowszechnia jl!,- w najszlachetniejszyrn sensie. Bliskie wi~c sobie Sl!, tosfery. A bliskose ich w dw6ch zasadniczych aspektach si~ przejawia.Po pierwsze - w aspekcie ekspozycji, ekspresji, komunikacji, wyrazu.Mistyka, owa sfera duchowosci ludzkiej najbardziej wewn~trzn a, wyciszona,osobnicza, oddzielona od swiata, "chce" przeciez jakos bye przekazywana,sugerowana, komunikowana. Albowiem doznania i przeZycia mistycznetak Sl!, wazne, fundamentalne, absolutne, Ze nie spos6b ich ograniczaedo czystej subiektywnosci (byloby to zresztl!, sprzeczne z intencj:j, aktumistycmego - zawieszeniem wlasnego ,ja"). Mistyka wi~ szuka srodk6wwyrazu i si~ga po sztuk~; chce m6wic j~zykiem poezji i poetyckiej prozy,pragnie unaocznienia w wizjach malarskich, pragnie tei muzyki jako mowyczystych brzmien i struktur dZwi~kowych. Mistyka wr~cz poil!,da sztuki dlaswojej pelnej artykulacji.Po drugie - bliskosc pokrewienstwa mi¢zy sztukl!, a mistykl!, ujawniasi~ w plaszczyzrue - rzec by naleialo: w gl~binach - aktu tw6rczego. J'lrlrotego aktu - inspiracja, natchnienie - jest tajemnicze, wymykajl!,ce si~poj¢om, ponadrozumowe, irracjonalne. Tak jest od zarania sztuki dodzis, i tak b~zie pok:j,d sztuka istnieje; i po owym nieprzenikliwym dlarozumu rdzeniu odroi:nie moma sztuk~ prawdziwl!, od pozornej tylko.Inspiracja w sztuce prowadzl!,ca do procesu tw6rczego, czyli pracy naddzielem, podobna jest objawieniu, iluminacji; jej zrodlo jest transcendentne...Inspiracja znajduje otwarte na nil!, duchowe wn~trze artysty: wlewasi~ wen i poczyna dzialae. Poprzez inspiracj~ - natchnienie - artysta, tworcadoznaje prawdy, objawia mu si~ prawdziwa rzeczywistose sztuki jako polejego wlasnej pracy artystycznej; sila inspiracji utwierdza artyst~ w prawdziesztuki. Jakie silny to impuls! Na nim polega duchowa dynamika aktutw6rczego: artysta jest natchniony przez objawion:j, mu Prawd~ czyli Id~;ona go okre&la, determinuje, wskazuje drog~ tworczej pracy nad dziclem,kt6r:j, on w swej wolnosci wybiera. I cala reszta naleZy jui: do pracy.Podobnie mistyk: doznaje bezposredniego dzialania Prawdy Absolutnej- Boga i Bytu; jednoczy si~ z Bogiem w unio mystica. I to doznanie,zjednoczenie kaze mu glosie Prawd~ na podobienstwo biblijnych prorok6w.lakkolwiek akt mistyczny dokonuje si~ w najgl~bszyrn rni1czeniu,w ekstatycznej kontemplacji, to przeciez w jego wyniku mistyk milczeC niemoZe: musi dzialac w slowie.Mysl~, ze karoy, komu bliskajest mistyka, ma tutaj swego mistrza. Dlamnie jest nim Mistrz Eckhart. Niech wi.~ fragmenty jego traktatu 0 odosobnieniuposroz:j, za wprowadzenie do dalszych wywod6w.Przeczytalem wiele pism, zar6wno mistrz6w poganskich, jak tez prorok6wStarego i Nowego Testamentu, uwainie i z wielk&c gorliwosci&c poszukuj&ccnajwznios\ejszej i najlepszej cnoty, za pomoC&c kt6rej cz!owiek by m6g!najmocniej i najscis]ej si\! zwi&czac z :Qogiem, przez /ask\! stac sitr tym, czym Onjest z natury, oraz osi&cgn&cc najwitrksze podobienstwo do tego obrazu, Jakim


60 BOHDAN POeIE]byl w Nim i w ktorym przed stv)orzeniem Swiata nie istniala mi¢zy nima Bogiem Zadna roinica. A kiedy tak zglC(biarn wszystkie pisma, jak tylkopozwala mi na to moj rozum ijego :zdolnosci poznawcze, nie znajdujC( niczegoJepszego nad czyste odosobnienie (...) M ozesz teraz zapytat: czymi:e ono jest,to tak szlachetne sarno w sobie odosobnienie? Ot6Z wiedz, ze prawdziweodosobnienie nie jest niczym innym..jak nieporuszonym trwaniem ducha w dolii niedoli, w czci, hanbie i wstydzie - na p odobienstwo gory z olowiu, kt6rej niemoze poruszyc slaby wiatr. To nieporuszone odosobnienie naJbardziej upodabniaczlowieka do Boga (...) A to takZe wiedziee musisz: im usilniej czlowiek siC(stara otwierae na Boi:e dzialanie, tym wiC(ksza siC( staje jego sZCZC(§liwosc. A ktoosi~e najwiC(ksz~ gotowosc, ten tez dost~i najwyi;szej sZCZC(§liwosci. Ot6i:jedynym sposobem otwierania si C( na dzialanie Boga jest upodobnianie siC( doNiego, bo w jakiej mierze czlowiek siC( upodobni do Boga, w takiej samejb¢zie mogl przyjmowae Jego oddzialywanie. Zr6dlem zaS tego upodobnianiasiC( jest uleganie Bogu (Mistrz Eckhart, Traktaty, przelozy! i opracowalWies!aw Szymona OP, W drodze, Poznan 1987) .• Czule medium mistykiGdy zastanawiam siy nieraz nad sztuk~ w ogole i mysly 0 jej mocachi energiach duchowych - zarowno tych transcendentnych poruszaj~cych j~,jak i tkwi~cych w niej in nuce, kiedy rozmyslam nad sklonnosciamii uzdolnieniami poszczegolnych sztuk do mistyki, wowczas to muzykawlasnie zdaje mi siy najczulszym i najsubtelniejszym medium artystycznymi estetycznym mistyki. Ta sklonnosc wynika z samej jej natury: zadna innaze sztuk nie jest zdolna czlowieka tak duchowo a zarazem cieleSnie poruszyc,tak do glybi przeni kn~c ; zadna z innych nie potrafi wzbudzic takiegouniesienia, przywodzic do stanow ekstatycznoSci; zadna nie odznacza siy tymrodzajem intensywnosci substancjalnego (tj. czysto dZwil;kowego) oddzialywaniai tak wyrazistll skalll stopni emocjonalnej temperatury. I Zadna wsrodsztuk nie potrafi tak sugestywnie uobecniac niewidzialnego (muzyka jestw sposob radykalny niewidzialna) w slyszalnym.Postawiy teraz pytanie i postaram siy na nie odpowiedziec: jak, najakiesposoby, mistyka mogla siy przejawiac w muzyce europejskiej ostatniegopohora ty si~c1 eci a, czyli w tej historii muzyki, ktoq moi;emy konkretnieujmowac i badac dziyki zachowanym frodlom .• Stopnie romantycznego wtajemniczeniaZacznijmy od obszaru, w ktorym najlatwiej jeszcze rzecz daje sil;uchwycic: od muzyki w szerokim sensie romantycznej; czas tej muzyki liczyod schylku XVIII wieku (poiny Mozart) do pierwszych lat naszego stulecia(ostatnie utwory Mahlera). Jyzyk tej romantycznej muzyki jest - wci~zjeszcze - jyzykiem najbliZszym naszej muzycznej wraZliwosci; powszechniezrozumialy, gra na oczywistych skojarzeniach uczuciowych; a naczelnymimuzyki cechami s~ bezposredniosc emocji i intensywnosc ekspresji.Owa muzyka - stanowi~ca i dzis gros repertuaru koncertowego i ply towego- jest na spos6b romantyczny maksymalistyczna, nieposkromiona


MUZYKA I MISTYKA61w Swym d~eniu do wyraiania. Chcialaby wyrazic wszystko, co istotne, cotylko wyrazic warto. A wi~ uczucia i mysli, czlowieka, n atur~, kosmosi Boga; przemijanie i trwanie, Zycie i smierc; to, co zludne i wzg1¢ne, ito,co prawdziwe i absolutne. Takie s~ intencje i pragnienia - jawne b~dzskryte - wielkich kompozytorow tej epoki; nawet takich jak Brahms, ktorysklWY w slowach nic zgola nie mowil 0 tym, co by chcial wyrazic. Muzyka towszystko chce wyraZac nie przez jakies przybliZone podobienstwa, odblaskidZwi~kowe jedynie, ale w samej istocie (najwyramiej to sformuluje Schopenhauerw partiach swego glownego dziela Die Welt als Wille und Vorstellungposwi~nych filozofii muzyki). Muzyka pragnie nas w te zasadnicze sprawywtajemniczac, bowiem jej najszczytniejszym powolaniem jest uobemianiew dZwi~kach Tajemnicy. Sluch jest zmyslem w naturalny sposob nastrojonymna tajemniczosc; tajemnica jest sprzeczna z widzialnoscill; natomiastzgodna jest ze slyszaln osci~: dZwi~k, glos, odpowiednio wyartykulowanewzmagaj~ tylko intensywnosc tajemnicy, pogl~iaj~ j~ .W muzyce kompozytorow romantycznych - od Mozarta p oczyn aj~c(choc on sam jeszcze zapewne nie wiedzial, ze jest pierwszym prawdziwymromantykiem) - rozroZniam trzy zasadnicze stopnie wtajemniczenia.Stopien pierwszy - w ktorym ucze stnicz~ wszyscy kompozytorzy,przeci~tni i wybitni - to wtajemniczanie w sfer~ u czuc ludzkich. Romantyzmw ogole, a romantyzm muzyczny w szczegolnoSci, byl wielk~ "szk ol~uczuc", niezrownany w ich kulturze - piel~gnacji, sublimacji. W swiatoodczuciuromantycznym uczucia egzystuj~ niby w swoistym systemieplanetamym, kr~~c i skupiaj~c si~ wokol centrum - Milo sci, "co gwiazdyporusza i slonce". 6w milosno-centryczny j~zyk uczuc jest mow~ uniwersaln~,powszechnie zr o zum i al ~, ktor~ posluguj~ si~ wszyscy kompozytorzywe wszystkich rodzajach i gatunkach muzyki. Muzyka romantycznej epokijest mow~ pelni uczuc. Mowi trzema zwlaszcza swymi glownymi elementami:melodi~, harmoni~ (akordami), barw~ brzmienia.Orugi stopien to wtajemniczenie me t a fi z y c z n e. Romantyczni fIlozofowiei filozoficznie nastawieni pisarze (Schelling, Schopenhauer, Novalisi Schlegel) odkryli w muzyce jej nowy wymiar - metafizyczny. Bylo tozresztll odkrycie w muzyce czegos, co tkwilo w niej od dawna, przynalei:nedo jej istoty, zwill,Zane z jej natur~. Teraz tylko ta jakosc muzyki dochodzilado filozoficznej swiadomosci. Z ogolnego pola romantycznejuczuciowosci, z powszechnosci j~zyka uczuc wylaniala si~ mowa bardziejezoteryczna, j~zyk, kt6rym nie kaZdy kompozytor mogl si~ poslugiwaci ktory nie kaZdy sluchacz mogl rozumiec. W tej ,,metafizycznosci" partycypuj~ tylko najwi~ksi kompozytorzy, obdarzeni najwi~kszym talentem,najbogatszll inwencjll, mistrzowie muzycznej kornpozycji. W metafizycznychwtajemniczeniach muzyka spotyka si~ z intuicjll metafizycznll tYCZllCllbytu, istnienia, istoty, transcendencji; struktura d Zwi~kowa muzyki wchodziw szczeg6lne zwill,Zki z filozoficznll refieksjll, z myslll, w ktorej rdzeniujest zasadnicze pytanie: "dlaczego istnieje raczej cos, niz nic?" Muzyka rnasprostac tej mysli i wynikajllcym z niej problem om. Intuicja metafizyczna


62 BOHDAN PoeIE]przekracza granice tej rzeczywistosei~ ktora daje si~ jeszcze uj!!6 w slowa,a poj~a mog'l j'l okreslie. I na tej granicy wyraialnosei intuicja metafizycznaspotyka muzyk~ przejmujl!C'l rol~ slowa. Dna teraz, sugestiq, swoichsekretnych maczen, wprowadza sluchaj'lcych jej ze zrozumieniem w tajemni~Bytu, istnienia i egzystencji, przemijania i trwania, zmiennosei i stalosei,powstawania i gini~eia, nieskonczonosei i wiecznosei. A sprostac temumoZe tylko muzyka geniuszy kompozycji.W muzyce otwieraj'l si~ przedziwne miejsca - w tempach wolnych,adagiowych - sugeruj'lce Tajemni~ . Muzyka pomych Kwartet6w Beethevenai ostatnich utworow kameralnych Schuberta (Kwintet C-dur), a poiniejmuzyka adagi6w z symfonii Brucknera i Mahlera jest tak ksitaitowana,rozwijana, rozprzestrzeniana, taki rna przebieg i narracj~, tak do nas m6wimelodi'l, akordami, baIW'l, Swiatlem i eieniem, ie odnosimy wraienie szc:zeg61­nej wielowymiarowoSci - przestrzeni metafizycznej - odslaniania przepastnychgl~bi i niebotycmych szczyt6w, intymnej bliskosei i nieskonczonych dali...Mowa metafizyczna muzyki osobliwie sam'l muzyk~ otwiera i prowadzido jednego jeszcze romantycznego wtajemniczenia: mistycznego. Aktmistyczny w swojej intensywnosei, mocy i gl~bi rna bye wyraiony muzyk'l.Ale jak muzyka ze swoj'l mow'l uczue rna sprostae sile wewn~trznejprzeiyeia ekstatycznego? J ak rna przedstawie seisl'l jednose wewn~trznegoz zewn~trznym, immanencji z transcendencjq,? Moie to wyrazie i pr:zedstawiedwoma sposobami: wyciszeniem, skupieniem, ascetyzmem - u Liszta(Via Crucis); i - przeciwnie - ekstatycznosci'l, z ekstensywn'l pdni'lswiatla i blasku - w adagiu symfonicznym Brucknera .• Trzy stadia mistyki1. Mistyka nastroju. To stadium pierwsze, zarazem najbardziej subiektywne:jedynym kryterium obecnosei pierwiastka mistycznego w utwor:zemuzycznym jest nasza wlasna czulose na doznanie i przezyeie mistycme,kt6re si~ tu oto w muzyce swoiseie transformuje i przejawia. Mistyk~chwytamy w n as t r 0 j u. Emanuje on z element6w muzyki: melodii,rytmu, tempa, wsp61brzmienia (akord6w), barw. Nastroj mistyczny przejawiasi~ w jakosciach zmyslowych. Aby taki nastr6j nam si~ udzielil,muzyka musi bye siyszalna, konkretyzowana w diwi~kach; moina godoznae rowniez przy czytaniu partytury; ale najc~ Sciej poddajemy si~takiemu nastrojowi za posrednictwem muzyk6w- wykonawc6w: od ichwraZliwej i rozumiejq,cej interpretacji zalezy sugestia mistycmego nastroju- od starej choralowej monodii z polowy pierwszego tysil!Clecia pOCZq,W8zypo religijne kompozycje Oliviera Messiaen a, Henryka Mikolaja G6reekiego,Arvo parta.2. Jednaki:e 6w nastr6j, kt6ry wyczuwamy i rozpoznajemy jako mistyczny,to dopiero wst~ne doznanie obecnoSci mistyki w medium muzycm ym.IdllC tropem wytyczonym przez nastr6j, zmierzam teraz do form y, szukamd iwi~kowego wypelniania akt6w mistyczny~h w dzwi~kowej formie,


MU:lYKA I MISTYKA63czyli muzycznej wewn~trznie spojnej calosci dziela, poprzez ktor~ mistykamoZe si~ przejawie, w niej urzcczywistnie. Tak~ mistyk~ formy sklonnybylbym wyslyszeC, wypatrzee, wywiese zarowno z mszy polifonicznej XVwieku (czysty mistycyzm dZwi~kowych konstrukcji polifonii flamandzkiej),jak i z wielu choralow organowych, sonat (adagia) na skrzypce solo,a tam suit wiolonczelowych Bacha; a dalej - z medytacji organowychLiszta i Francka, z adagiow symfonicznych Brucknera. WsZ¢zie tam-i wsZ¢zie inaczej -muzyka w swej formalnej konkretyzacji, w urzeczywistnianiuswej formy i w caJej tej formy dramaturgii przedstawia jakby pewn~drog~ unii mistycznej: symbolizowany w strukturach dZwi~kowych procesjednoczenia si~ z Bogiern. I choe istota tego jednoczenia jest ponadczasowa,a celem procesu jest wiecznosc, to przecieZ musi si~ on rozegrac w cmsie:w medium czasu, kt6ry wypelnia muzyc:ma forma. W formie i formachmuzyki tkni~tej i przenikni~tej mistycyzmem dokonuje si~ doniosla transformacjaczasu: normalny czas muzyc:my, w ktorym muzyka w swojej formie si~rozpoSciera, w ktorym forma jej si~ wypcinia, przemienia si~ oto w naszychuszach w czas Swi~y, w ktorym nic nie przemija, a wszystko si~ uobemiai w swym trwaniu intensywnieje. Czas przemienia si~ i forma si~ przernieniaw cmsie: ta sarna forma muzyc:ma, gd1le rozpoznajemy cechy sonaty,wariacji, fugi, tkni~ta duchem rnistyki staje si~ dZwi~kowym medium, w ktOrymproces forrnalny przybli:ia nam Isto~ Najwyi'.ml.3. Wszelako "forma rnistyczna" to jeszcze nie to ostatnie, najwy:iszei n ajgt~bsze stadium muzycznej mistyki. AZeby mogta ona calkowiciemuzyk~ zawladn ~c, doznanie rnistyczne w swej duchowej intensywnosciwinno przenikn~e na wskros dZwi~kow~ s ubstan cj~ muzyki. KaMe jejwspolbrzmienie, karoy krok melodii, ka:idy dZwi~k - musz~ bye pelneBoga. Sama tedy substancja - czysta struktura muzyki - musi byeuSwi~ona . Mistyczna substancja muzyki. Czy moma 0 niej mowic wewczesnym jui sredniowicczu, w choralowych monodiach? A poZniej, poprzezzlote wieki polifonii, aZ po wiek XVI - czy muzyka religijna, muzykamszy i motetow lacitiskich zawiera tak~ mistyczn~ substancj~? Czy z niej toglownie rozwijane Sll mistyczne konstrukcje dZwi~kowe, budowana mistycznaforma? Mysl~ , Ze muzyka tych wiekow tak~ substancj~ mistyczn~zawiera; przypuszczenie to oparte jest na jednym niezbitym fakcie: teocentrycznegoswiatoodczucia panuj~go w swiadomosci powszcchnej. Dlaczlowieka Sredniowiccza B6g istnial i by! obecny. Cz!owiek ten rozdartyby! jak nigdy rni~zy pragnieniem mistycznego zjednoczenia zBogiema w!asn~ ulomnll natu~. St~ ow nieustanny dramat duszy zniewalanejprzez swiat, rzcczywistosc swieckll, tak ostro przez rnistykow przeciwstawian~rzcczywistosci boskiej.Znarnienne, Ze muzyka religijna sredoiowiccza i renesansu - aZ po wiekXVI - w ktorej znajduj~ "sub stancj~ rnistyczn~", nie przedstawia jeszczetego mistyczncgo dramatu, waIki duszy z cialcm 0 rnicjsce i obecnosc Boga,a tylko wyraZa same rnistcrium zjedooczenia, czyst~ unia mystica. Nadrarnaturgi~ rnistycyzmu w muzyczncj substancji i formic czas przyjdzic


64 BOHDAN POCIE]pozruej: w epoce baroku, w czasach\romantyzmu, gdy muzyka wyksztalciz gruntu nowe formy i rozwin'l si~ w niej nowe srodki wyrazu.A jak b¢zie dalej, w XVII wieku, w muzyce religijnej Monteverdiego,Schiitza, u Bacha wreszcie? Niezwykla intensywnosc duchowej ekspresjiBachowskich adagiow z Sonat na skrzypce solo sklania mnie nieodparciedo mowienia i tutaj 0 "substancji mistycznej" muzyki ...• Trzy formacje muzycznej mistykiW konkluzji tych wywodow wracam znow do uj~ cia historycmego.Ogamiam jednym przypomnieniowym rzutem cal'l dost~n'l mi muzyk~zachodniej kultury powstal'l w ci'lgu ostatnich tysi'lca pi~ciuset lat. Muzykata - powstaj'lca w ro:inych epokach - jest dla mnie Zywa; mog~z liczoych nagrari przywolywac przyklady dZwi.~kowe konkretnych stylow,gatunkow i form, m og~ je porownywac. Monodia choralowa, kompozycjeorganalne; sredniowiecme motety, ballady, ronda; msze i motety polifoniczneczas6w renesansu; utwory organ owe, kantaty, oratoria i pasje czas6wbaroku powstawaly w czasie historycznym, w kolejnych wiekach i epokach.Ola mnie wszaki:e istnieje ta muzyka tu i teraz, niezmienna w swej istocie,zawsze aktualna. W tej to muzyce - powstaj'lcej od wczesnego sredniowieczaa.Z po nasZ'l wsp61czesnosc - mistyka przejawia si~ na trzy zasadniczesposoby daj'lce de facto trzy historyczoe formacje muzycznego mistycyzmu.Pierwsza form acja jest z ducha s red n i 0 w i e c z n a, wyrastaj'lca z koncepcjimuzyki znamiennej dla wiekow srednich, a zakorzenionej w greckiejstaroZytnosci; ze sredniowiecznej antropologii i kosmologii muzycmej;z fllozofii muzyki przenikni~tej duchem filozofri sredniowiecza. Przeiyciemistyczoe porusza substancj~, wtapia si~ w struktur~ dZwi.~kow'l i konstrukcj~muzyki. Zespolona z u cz uciem my s Ii poprzez w ol~ ksztaltujemuzyczo'l form~, ktorej wzor, idea jest zalozona, dana z gory, aprioryczna.W tej formacji muzycznej mistyki intelekt, rozum rZ'ldzi muzyk'l; jest towi~c mistyka intelektualna, a dokladniej - rownowaz'lca intelekt z intuicj'l,mysl z emocj~. Przejaw6w takiej mistyki dosluchac si~ mo:i:emy w spiewachchoralowych, w XII- i XIII-wiecznych kompozycjach organalnych SzkolySaint-Martial w Limoges i Szkoly Paryskiej.6w silny i staly pr~d mistyki prz eni kaj~cy i poruszaj~cy muzyk~ slabniew XIV wieku - w "Jesieni sredniowiecza" - w przerafinowanych, "manierystycznych"kompozycjach okresu Ars nova, gdzie kunszt kompozytorskii ekspresja swiecka zdaj~ si~ g6rowac nad duchem religijnosci. Ale odradzasi~ niebawem w nowej polifonii XV wieku, w mistycznych konstrukcjachlineamych mszy i motet6w Oufaya. Ouch sredniowiecznej mistyki dzialateraz stale, acz ze zmiennym nat~Zeniem, w polifonii szk:rn flamandzkich- w Mszach Ockeghema, Obrechta, Josquina des Pres; a dalej, w XVIwieku, w muzyce Tomasa Lodovica da Vitoria, Palestriny, Orlanda diLasso. Nie wygasa on bynajmniej wraz ze sredniowieczem, a tylko schodzina drugi plan. Jego swoiste refleksy rozpozoam,y w romantycznym od­


MU:lYKA I MISTYKA65rodzeniu muzyki religijnej, glownie u Liszta. Prawdziwe zas odrodzenieducha sredniowiecznej mistyki mamy dzis w muzyce wspolczesnej ostatnichd ziesi~ cioleci - u Messiaena, Arvo Parta, Tavenera.Formacja druga - znacznie mlodsza - muzycznej mistyki zrodzila si~w XVII wieku, jako przejaw ducha czasow nowozytnych, i w zwillzkuz dwoma wazkimi odkryciami w muzyce samej: nowego afektywnegowymiaru (poddanego zresztll od razu dyscyplinie muzycznej retoryki) i nowegotypu formy dynamiczn


ZYGMUNT KUBIAK. POEZJA CZYSTA Z wla.Sciwym mu delikatnym wyczuciem spraw duchowych ks. HenriBremond postaral si~ niegdys okreSlic "poezj~ Czystll". Poswi~l temuzadaniu ksi!lZk~ La poesie pure (Paryi: 1926). Do esej6w Bremondadolllczony jest w ksi!li:ce tekst poety i krytyka Roberta de Souza Un debatsur la poesie, gdzie w jednym z rozdzial6w komentator tak porZlldkujewywody mistrza, wyroi:niajllce gl6wne cechy prawdziwej poezji:1) Tajemnicza i jednoczllca rzeczywistosc: nie takie czy inne ozdoby,a nawet uroki, lecz cos niewypowiedzianego, ineffable, to znaczy - wypowiedzianegotylko przez poezj~ czyslll, nie do przeloi:enia na Zaden innyj~zyk.2) Nieucbwytny czar, zrazu niezalei:ny od sensu. Nie trzeba czytaCcalego utworu, nie trzeba pojllc jego myslowego przeslania. Wystarczynieraz jeden wers Dantego albo Wergiliusza, jak ten z Eneidy:/banI obsclUi sola sub noele per umbram...Szli prze2: noc pustQ., mroczni, po omacku ...3) Ekspresja przekraczajllCa formy dyskursywne, nie daj~ si~ sprowadzicdo poznania racjonalnego.4) Muzyka, lecz jako przewodniczka fluidu, ktory przenika w glllbnaszej duszy.5) Inkantacja, w ktorej nieswiadomie ujawnia si~ stan duszy czynilj,CYczlowieka poetll, zanim jeszcze wyrazil mysli i uczucia. - T~ ekspre sj~ , ~muzyk~, t~ inkantacj~ Bremond tropil zwlaszcza w poezji francuskiej,w aleksandrynacb Malherbe'a, Racine'a, Nervala, najbardziej zas uwodzicie1skiUczeD wielkiego krytyka, Charles du Bos, b¢zie z wielkim upodobaniemlowil OWll m agi~ w utworach romantykow angielskich, jak u IohnaKeatsa:Charm 'd magic casements, opening on lhe foamOfperilous seas, in f aery Itmds forlbrn ...Zaczarowane olma patrzllce na pian~ M6rz niebezpiecmych w krajach zagubionych basm ...


POEZJA CZYSfA67TIez jej w wielkiej literaturze naszej, jak u Mickiewicza:Tak wid~ j~ jak z ganku biala st~pa,Jak ku nam w las Si:od l~k zielonych leci,I wposrod zboi, jak w toni wod si~ k~pa,I ku nam z gor jako jutrzenka Swieci ...Teraz czas na szost~ cech~ poezji w teorii Bremonda.6) Magia mistyczn a l~cz~ca si~ z modlitwll. - "Magia skupiaj~ca, jakpowiadaj~ mistycy, wzywajflca nas ku uciszeniu, gdzie mamy si~ tylkopoddae, lecz czynnie, czemus wi~kszemu i lepszemu od nas. Proza tofosforescencja iywa i lotna, ci~gn~ca nas gdzid daleko od mas. POEZJ ATO WEZWANIE DO WN.I::;TRZA, »niejasne brzemi~« (un poids confus,nie znajduj~ angie1skiego zrOdla tego cytatu - Z.K.), jak powiadal Wordsworth,»swi~ty iar«, jak mowil Keats ... Jesli mamy wierzye WalterowiPaterowi, »wszystkie sztuki chcialyby zl~czye si~ z muzykll«' Nie, onewszystkie dllzll - ale kaZda poprzez te srodki magiczne, ktore Sll jejwlasciwe: slowa, diwi~ki, barwy, linie - wszystkie dl!Zll do zlflczenia si~z modlitwfl."Niewdzi~czni wobec chwalcow poezji Albionu, krytycy angielscy, jakD. J. Mossop, nieraz oceniajfl treSe intelektualnfl tych wywodow jakohighly suspect. Przyznaj~, iZ jest to raczej dywagacja niz teoria. Alestosunek sztuki do wiecznosci, chociaz jest tak trudny do okrdlenia, niewydaje mi si~ rzeczfl blah~ ani nawet zludnfl. Henri Bremond mniemal, izowo ineffable, w wielkiej poezji jednak wyraione niekiedy, w poezjinieprzekladalnej na zaden inny j~zyk, czystej, jest czyms takim jak modlitwa,bo przynajmniej na chwil~ nas wyprowadza poza zwyklfl naszflkondycj~ i pogrflza w wiecznosci. Tak poj~te przeiycie poetyckie nie jestdalekie cd owej "chwili zrozumienia", jakfl sw. Monika i sw. AugustynprzeiyJi w Ostii, momentum intelligentiae (Wyznania IX 10):Doszlismy do naszych dusz i przelaoczyliSmy je, aby dotrzec wyiej, ai dokrainy niewyczerpanej obfitosci, gdzie na wield karmisz Izraela pokarmemprawdy i gdzie Zyciem jest owa M~rosc, przez ktor~ staje sill wszystko, coldedykolwiek bylo i co jeszcze b¢zie. Ona zas sama nie staje si~, lecz jest, jakbyla, i tak zawsze b¢zie. A raczej nie odnosi sill do niej iadne »bylo« i iadne»b¢zie«; ona po prostu jest, albowiem jest wieczna, a w wiecznosci nie rnaprzeszlosci i przyszlosci. I gdy tak w iarliwej t~sknocie mowiliSmY 0 niej,dotkn~liSmy jej na krotkie mgnienie calym porywem serca. Westchnlllismyi zostawiaj~c przy niej uwi~zane pierwociny ducha, wrocilismy do gwarunaszych ust, gdzie kai:de s1owo zaczyna sill i kOllCZY...o tej zas wiecznosci, ktorej czlowiek moze zakosztowae dzi~ki chwilizrozumienia, a do pewnego stopnia takze dzi~ki poezji czystej, wlasniesw. Augustyn rna nam niemalo do powiedzenia. KaZdy, kto uwainie czytajego ksi~gi, wie, :ie wiecznose nie jest dla niego tylko czyms, co nastflPie rnadopiero po latach doczesnych. Wiecznosc nie jest "po" czymkolwiek ani"przed" czymkolwiek, oba te przyinlki dotyczfl czasu, a czas zostalstworzony razem ze swiatem i toczy si~ tylko w tym swiecie. "Przed


68 ZYGMUNT KUBIAKczasem" niczego nie rna i "po czaSie" nie rna niczego. Czym jest czas?Szukaniu odpowiedzi na to pytanie poswi~ona jest cala XI ksi~ga Wyman.I oto do czego sw. Augustyn dochodzi (XI 26): " ... wydalo mi si~, Zeczas nie jest niczym innym jak rozci~gloSci~. Lecz czego rozci~glosci~? - niewiem. Zastanawiam si~, czy nie jest,on rozci~glosci~ samego umyslu." Tu,w tej egzystencji, jestem - powiada' sw. Augustyn (XI 29) - "rozerwanymi¢zy r6me dziedziny czasu, kt6rych ukladu nie znam", to znaczy:mi¢zy przesziosc, terainiejszosc i przyszlose. Nie w czasie, lecz w wieczno­Sci spodziewa si~ on "okrzepni~a i ustalenia si~" (XI 30).A gdzie jest owa wiecznosc? "Jest teraz, tylko gl~biej" - przeczytalemu kt6regos z angielskich filozof6w analitycznych, smialo zastwuj~cegoczasowy obraz relacji tempus-aeternitas obrazem tej relacji przestrzennym;oba obrazy s~ przeciez metafor~ tylko, bo wlaSclwe poj~e wiecznosci jestponad nasz~, tu, miar~.Kiedy Henri Bremond, choeby w dywagacji, chce t roch~ wejrze6 w to,co niepoj~te, i kiedy w poetyckim ineffable, w niechwytnym czarze, w niedyskursywnejekspresji, w zaSwiatowej jakby muzyce, w inkantacji poetyckiegoczarodziejstwa szuka drogi DO ~TRZA i do wiecznosci, powoluje si~ onna czcigodn~ tradycj~, na antyczne die mihi. Musa. Moma by tez byloprzywolac wspomnienie magicznej pi~knoSci PieSni nad pieSniami, poematu,w kt6rego interpretacji stara tradycja utoZsamia milosc doczesnll z miloSciIlwieczn~. Bremond i jego ucmiowie powolujll si~ na bogate dziedzictwozwlaszcza dziewi~tnastowiecznego i dwudziestowiecznego dllZenia do poezjiczystej, przejawiaj~cego si~ w tw6rczoSci dynastii wielkich poet6w: Poe,Baudelaire, Mallarme, Valery. Szczeg6lnym zaS patronem moZe bye, wspomnianyjuz tu, John Keats, jeden z poet6w, kt6rych Charles du Bosnajbardziej lubil. Keats do uwydatnionego przez sw. Augustyna rozdarciami¢zy r6me dziedziny czasu dodaje (i w wierszach, i w wielkich przypowieSciachzawartych w jego listach) bardzo ostrll, tak ostr~ jak u antycznychGrek6w, swiadomosc nierozwi~noSci wewn~trznych antynomii ludzkiegoZycia i tego tu swiata. Gl6wn~, jak moma s!tdzic, odpowiedzi~ poety na ~nierozwi~osc jest ostatnia strofa Ody na U17I{ gree/cq:Attycki ksztalcie! Pi~kna sceno, gdzie tak wiele DziewcZllt, chlopc6w, w marmurze wykutych, roztrllC&, Biegnq,c, gal¢e lasu i zdeptane ziele! Wabisz nas i uwalniasz od mysli, milczq,ca Formo, jak wiecmosc! Zimna Eklogo! Gdy w pyle Szarego czam zgaSnie to wok61 nas iycie, Gdy inne dzieje inny, niZ ten, bol zaciemni, Ty przetrwasz, aby ludziom m6w m6wic: Widzicie? "Pi~kno jest prawdq" prawda pi\lknem" - tylko tyle Moma wiedzie6 i warto wiedzie6, tu na ziemi. Nie znajdujllc rozwillZaDia antynomii, artysta ksztaltuje milczllCll form~.Dna go wydobywa z ~gu nieskutecmej, przygniecionej antynomiamimysli - wywoluje go z niej jak wiecmosc. MilczllC4!l forma - zimna Ekloga,\


POEZIA CZYSTA69istnleJ~ca na ziemi, a przez swoje pi~kno spokrewniona z wiecznosC1 ~ .B¢ ~ca tez jednym z przeblyskow jedynej drogi wiod~cej do :iycia w wiecznosci,jak moma wnioskowac z koncowego dwuwiersza:"Beauty is truth, truth beauty", that is allYe know on earth, and all ye need to know.Ale tu, w ciemnej - a zarazem tak rozjarzonej przeromyroi barwami- strefie dzieje si~ w¢rowka wypelniaj~a ziemskie :iycie. Na tej w¢rowceskupil si~ inny rodzaj poezji, silny zwlaszcza w XX wieku, moma powiedziec:ten, ktory literaturze tego stulecia nadal wlaSciw~ jej wielkosc.W¢rowka ludzka. Narodziny, przyjScie. Jest 0 tyro wiersz JamesaJoyce'a Ecce puer.Z nocy czasu tu przyszlo. LeZy cichutkie. RadoScill si~ rozdziera Serce i smutkiem. Tu, posroo nas, w kolysce Zyj~ leZy. Niech milosc mu i litosc Oczy otworzy. Na szkle mgla lekka: Zycia Mlodego tchnienie. Swiat, ktory nie byl - aby Minllc, istnieje. Dziecko tu §pi, a stary Odszedl st!id czlowiek. Ojcze moj opuszczony, Przebacz synowi. Dwudziestego dziewi ~tego grudnia 1931 roku umarl ojciec pisarza. Pi~tnastegolutego nast~pnego roku urodzil si~ jego wnuk; tego samego dniapowstal wiersz. Innych wierszy Joyce'a, zawartych w tomiku ChamberMusic, nie moma - przy wszystkich ich powabach - porownac z .noezj~,jaka nieraz promienieje zjego prozy. Ale na utwor Ecce puer laska zst~pila .W archiwum przy ktoryms z uniwersytetow amerykanskich widzialemkiedys skrzynk~ (tylko przez moment - zaraz- mi j~ zabrano, bo to bylo podcopyrightem) notatek Joyce'a. Bezlik, g~stwina kart, karteczek, skrawkow.Pr¢ko zapisywane frazy, slowa. - Dlaczego tak :iarliwie chwytal jei notowal? - Chcial pochwycic :iycie, jedynosc losu.Wielka literatura (czy poezja) znamiennie dwudziestowieczna, jakazast\,:puje nam drog~ w dziele pisarsklm Jamesa Joyce'a, takZe dotykatajemnicy czasu i wiecznosci, inaczej niz to czyni poezja czysta wczesniejszejepoki, lecz w duchu nie mniejszej, a moze nawet wi~kszej, powagi. Nat\,: wlasnie cech~ Ulissesa pierwszy zwrocil uwag~ T.S. Eliot w artykuleUlysses, OrdEr, and Myth, zamieszczonym na lamach amerykanskiego"The Dial" w listopadzie 1923.


70 ZYGMUNT KUBIAKCo si~ tyczy pana Joyce'a, trzeba '!apytae: zjakim zasobem zywego tworzywazmaga sir< on i w jaki spos6b si~ zmaga (...) Tu wlaSnie jego pos!ugiwanie si~Odysejq jako paralel~ nabiera wielkiej doniosloilci. Ma ono wagf(: odkrycianaukowego (...) Uciekaj~c si~ do mitu, operuj~c stal~ paraJel~ wsp6lczesnoScii antyku, pan Joyce uiywa metody, kt6r~ po nim b¢~ musieli poslugiwac sillinni. Zaden z nich nie b¢zie naSladowc~, jak nie jest nim uczony, kt6rywykorzystuje odkrycie Einsteina do prowadzenia swoich wlasnych, niezaleznych,dalej si~gaj~cych badan. Jest to po prostu spos6b na to, by opanowaci uporz~dkowac olbrzymi~ panoramll jalowosci i anarchli, jak~ jest historiawsp61czesna, nadae jej ksztalt i znaczenie. Zapowiedz tej metody spotykamyjui u pana Yeatsa i wlasnie on, jak mysJ~ , pierwszy z naszych wsp61czesnychuswiadomil sobie, Ze jest potrzebna.Esej Eliota cytuje lorgos Seferis w rozprawie 0 Kawafisie i Eliocie (wpierwszym tomie Dokimes, z lat 1936-1947) i zglasza pretensj~: metodl!OWl! na dtugo przed Ulissesem i przed Yeatsowym przeswietlaniem wspolczesnoscitunl! mitow celtyckich postugiwal si~ systematycznie KonstandinosK awafis. Seferis wspomina, Ze niegdys zrobil na nim wielkie wraieniewiersz aleksandryjskiego poety Ci, co walczyli za Zwiqzek Achajski (z roku1922):Mllmi wy, kt6rzyscie walczyJi i chlubnie polegli, nie ul~lszy sif(: przeciwnik6w wygrywaj!!cych kai.d~ bitwr


POEZJA CZYSTA71pocz~tkach obecnego stulecia, w wierszach, ktore w jego kanonie s~umieszczone pod naglowkiem: "przed 1911". Ale tworczosc jego zacznieoddzialywae na literatu~ anglosask~ dopiero w latach dwudziestych. Yeatswi~c, Joyce i Eliot dokonali tego samego odkrycia, discovery, jak ichpoczynania nazywa autor lalowej ziemi, niezalei:nie od poety aleksandryjskiego,co uwydatnia obiektywn~ tej metody potrzebnosc; to, jak widac,"bylo w powietrzu". Jak U/isses (1914-1921), tak tei: Eliotowska lalowaziemia (1922) na niej jest oparta. Kiedy w tym poemacie dzieje si~w Londynie to, co si~ dzieje, kiedy slyszymy 0 Flebasie Fenicjaninie, kiedyspotykamy wroi:bit~ z Sofoklesowych Teb:o fioletowej godzinie, gdy oczy i plecyPodnosz!j. si~ znad biurka, gdy ludzka maszynaCzeka jak drz!j.ce niecierpliwie taxi,Ja, Tyrezjasz, choc niewidomy, mi¢zy dwomaKolacz!j.Cy si~ :i:ywotami starzecZ pomarszczonymi piersiami kobiety,o tej wieczornej, fioletowej godzinie,Gdy zeglarz z morza powracamomapomysle6, Ze w takim negowaniu czasu, wiekow i tysi~cleci, tei: jestprzeblysk drogi w dalek~ stron~, jak w tamtej poesie pure, ktor~ tak bardzocenil, trafnie, ks. Henri Bremond.Warszawa, 29 listopada <strong>1994</strong> rokuZygmunt KubiakZYGMUNT KUBIAK, ur. 1929 w Warszawie, absolwent Wydzialu Fil01ogiiKlasycznej UW, eseista, tlumacz literatury greckiej, rzymskiej i angielskiej; stalywsp6!pracownik "Tygodnika Powszechnego"; laureat wielu nagr6d. Wyda! szkiceIiterackie P6Imrok ludzkiego swiata (1963), W~dr6wki po stuleciach (1969), Szkola"stylu (1972); oprac. antologii Muza grecka (1960), Muza rzymska (1963), Antologiapoezji nowogreckiej (1970), Antologia palatynska (1978); przeklady z lit. lacinskiej(Janicjusz, Sw. Augustyn), starogreckiej (m.in. J6zef Flawiusz), nowogreckiej (Kawafis),anglosaskiej (Shakespeare, Byron, Wordsworth, Keats, Tennyson, Blake,Newman, Coleridge); ostatnio wydal: Przestrzen dziel wiecznych (1993), MedytacjeJanicjusza (1993).


NINIAN SMART OCZYSZCZENIE SWIADOMOSCI I DROGA NEGATYWNA IUZycie przeczen lub slow 0 zabarwieniu negatywnym jest powszechnew literaturze rnistycznej. l Slyszymy 0 nieuwarunkowanym, 0 pustce, ooblokuniewiedzy; za pomoq zwrotow w rodzaju niewyrazalny, niewyslawialny,niepojyty przypomina siy nam 0 granicach jyzyka; a scieZka,ktoq stl!pamy ku temu, co Poza, znana jest jako via negativa. Dlaczegotakie niewypelnienie (the blankness) rna pojawie siy, by tak rzec, w sercumistyki? Pozyteczne mogl! siy okazae pewne spostrzei:enia wypowiedzianew trakcie analizy tego, co proil1e (the void), jako ze nawet pustka (theempty) moze bye analizowana, skoro jej kontekst i znaczenie same nie s~mytne czy niezlozone.Pokrotce rzecz ujmujl!c, powodem, dla ktorego jyzyk ow w duZymstopniu odnosi siy do oczyszczenia swiadomosci, jest osil!ganie pewnegorodzaju swiadomosciowej czystosci. Dlaczego czystose tego rodzaju rna byeuznana za cennl!? Jakie pytania moma postawie w zwil!zku z jej zdolnosci~do bycia zrodlem wiedzy? Do tych kwestii dodam taki:e kilka uwag.Skupiajl!c siy tutaj na tyro aspekcie tego, co mistyczne, ktory opiera siy naswiadomosciowej czystosci, pomijam wi ~e zewnytrzne, wyobrazenia wewnytrzne,doswiadczenia nurninotyczne, szamanizm - choe nie jest moimzamiarem lekcewazenie tych fenomenow. Lecz podrozujy tu na ogolw obloku niewiedzy.IIJednyro z aspektow swiadomosciowego oczyszczenia jest zastosowanie1 Przektad na podstawie: Ninian Smart, The Purification of Consciousness and the NegativePath, w: Mysticism and Religious Tradition, ed. by Steven T. Katz, Oxford University Press,Oxford 1983. W tlumaczeniu p omini~to przypisy Autora [przyp.,trum.] .


OCZYSZCZENIE SWIADOMOSCI I DROGA NEGATYWNA73jakiejs formy jogi czy systemu kontemplacji, ktore p ozwalaj ~ praktykuj(!cemuusun~e ze swego umyslu wyobraZenia zarown o zewn~trzne jak i wewn~t rzne. lest to dobrze opisane w buddyjskich tekstach dotycz(!cychdihana 2 ; lecz daje si~ odnaleze i gdzie indziej w podr~zni k ach kontemplacyjnegoiycia. A zatem stan umyslu, ktory si~ osi(!ga, nie moZe w tympotocznym sensie slowa "opisae" zostae opisany, mimo ii:, jak si~ oktie,terminologia negatywna sarna konstytuuje pewien rodzaj opisu. lest ezymspowszechnym, Ze, gdy zarnykarny oczy, wci~i: widzimy przedmioty, jakujmuje to metafora, oezarni duszy. Istotnie, bardzo trudno n i e "widziee"czegokolwiek, czy b¢zie to powidok, czy scena z naszego iycia lub wytworfantazji. Istnieje dziwnie zniew alaj~cy sposob, w jaki nasz umysl w¢rujepoprzez plasterki aktualnego i moi:liwego doswiadczenia postrzeZeniowego,nasladuj ~cego wewn ~trznie - obrazy, choe nie s~ one obrazarni. Takiementalne pozory doswiadczenia zewn~trzn ego s~ taue splecione z nitkamimysli, ktore m aj~ w zwyczaju przebiegae ruczym niemy dialog poprzeznasze pogr(!i:one w ciernnosci umysly. Nigdy nie przedstawia si~ nam tow sposob bardziej oczywisty niz wtedy, gdy stararny si~ zasn~e. Zatem, jeSlidefmiujemy jeden aspekt czystosci swiadomosci mowi~c, Ze nie zawiera ontakich wyob raZen, takich meandruj~cych pr~ow mysli, takich obrazownanizanych na doswiadczeniowe nitki - wtedy mOZemy zrozumiee jedenskutek dziwnosci tego, co niewypemione: czystose Swiadomosci jest pusta,proma; i nie mOZemy opisae jej w zwykly sposob.Bowiem , 0 He opisujemy nasz strumien wewn~trzny, odbywa si~ towedle nast~puj~cych wzorow: "Wid z~ t~ pl az~ w Santa Barbara, na ktor~ez~sto chodzimy", "Myslalem wlasnie 0 czasie, kiedy nasze dzieci bylymale" lub "Marzylem sobie wlasnie 0 Wloszech". Tego typu zadumy mog~bye w pewnym sensie wydobywane z woli: "Wyobraz sobie bialy talerzz le4cym na nim pomidorem" , a czasarni pozost aj~ one swiadomieplastyezne: "Pami~t arn mgli Sci.e, jak ona wyg1 ~d a, ale naprawd~ nie mog~sobie wyraZnie uzrnyslowie jej rysow" . Kolory, ksztalty, dZwi~ki, zapachy,uczucia - wszystkie one mo g~ bye przywolywane. I dlatego uiywamy ichnazw, by opisae wewn~trzne ludzenie i owe ogniska mysli , parni~ci,fantazji, nadziei, strachu itd. A zatem s~ to opisy doswiadczenia wewn~trznego,ktore dzialaj~ analogicznie do opisow swiata zewn~trznego. Leczjdlinonnalny strumien doSwiadczenia wewn~trznego zostaje zast'!piony przezstan niewypemienia, wowczas ow stan nie jest zwyczajnie opisywalny; toznaczy nie jest opisywalny w zwykly sposob. Niemniej jednak powiedziee:"Na jawie i swiadomie, lecz rue maj~c opisywalnego w zwykly sposobstrumienia doswiadczenia", to tyle, co proponowae jakis opis. Niewypelnienie(the blankness) jest sarno pewn~ wlasnosci,!, a nie niczym. Przetomozemy sformulowae pierwszy paradoks (paradoks, powiadarn, a niesprzecznose): mowie, Ze stan umyslu jest niezapisany (blank), a zatem niemoZe bye opisany, to wlasnie opisywae go.1 Dihana (sansk.) - gtl'bokie srupienie, medytacja, trans kontemplacyjny [przyp. Hum.].


74 NINIAN SMARTOtoz nie jest to sprzecznosc pO 'prostu dlatego, Ze w zwyldym sensieopisywania - gdy moma wyodrt[!bnie najdrobniejsze szczegOly - niewypelnieniejest nieopisywalne. Aby bye jednak: konsekwentnym raczej niZ konwenejonalnym,nale:iy stwierdzie, ze niewypelnienie jest, jako sit[! rzeklo, ezyms, nieniczym, i wypowiedziee slowa 0 nim (jak: "niewypelnienie") to opisaC je.Lecz oezywiScie nie jest jasne, ezy mimo iz cwo doswiadezenie kontemplaeyjnemoZe bye niewypelnione, bye jakims oblokiem niewiedzy, jest onejed y n i e niewypelnione. Bo przecie:i jest one ezyms niewypelnionymw kontekScie - kontekscie uezue i pewnego rodzaju podnioslej pogody,a takZe w kontekscie wszelkieh odrnian poszukiwania: poszukiwania Boga,powrotu do Boga, sciezki do nirwany itd. Posiada one zatem jakiskontekst emoejonalny oraz w najszerszym sensie kontekst pojl[!Ciowy.Atoli czystose swiadomosci jest godna uwagi sarna w sobie. Jestniecodzienna i trudna - wydaje sit[!, ze jest tu wyroagany pewien heroizmjogi. Lecz jest wiele trudnyeh i niecodziennyeh zdarzen i dokonan na tymSwiecie. Tym, co ezyni swiadomosciow:j, ezystosc szezegolnie godn:j, uwagi,jest to, Ze zyskuje ona poprzez cwo niewypelnienie pewien zestaw (Ze talcpowiem) jakosci metafizycznych. Bowiem poprzez transcendenejt[! dystrakejii apetytow wykraezaj:j,eyeh poza zwyezajne uezucia, czy to pozytywne,ezy negatywne, i poprzez to, Ze jest ona tak pogodna, posiada swoj wlasnyrodzaj blogosci, 0 ezym tak ezt[!sto zaswiadezaj:j, mistyey. Nie blogosedoskonalej mal:ienskiej milosei, ani tez blogose porywaj:j,cego swiatowegodokonania, leez uniesienie wspanialej muzyki ezy wspanialego malarstwa- wszystko to moZe czasem slu:iye jako wyobraZenia tego, co rnistyczne.Jest to jednak raezej blogose pewnego rodzaju niezaehwianej swiadomoSci,poniewaz nie rna zadnego "poniewa;i". Bowiem zazwyezaj, gdy uznajt[!, i.ejestem uradowany, rna to charakter jakiejs zewnt[!trznej pomyslnoSci r;;zyosi:j,gni¢a, jakiejs dobrej rzeezy. Kontemplacyjna promia jest, Ze takpowiem, blogosci:j, przepelniona (ehoe przepelniona blogosei:j, nie w ziemskimsensie) sarna w sobie.ZauwaZmY na marginesie, ze linia porni¢zy tym, co transcendentalne,a tym, co swiatowe (tu....swiatowe), nie przebiega mi¢zy doswiadczeniemi tym, co je przekraeza, lub mi¢zy empiryeznym i nie':' lub transempiryeznym.Jest to linia wyznaezona mi¢zy wznioslym i eodziennymdoswiadczeniem, ezyli linia wyznaezona w 0 b r t[! b i e sfery doSwiadezenia.Inn:j, godn:j, uwagi "metafizyezn:j," jakosci:j, tego, co prome, jest to, Zeponiewaz nie przynosi one za sob:j, mentalnyeh wyobraZen, nie przynosii pozorowania (make-believe) ezasu. Kiedy marZl[! 0 pla:iy Gileta i 0 tym, corobilismy tam w sloneezne dni, ktore odeszty, pobtyskuj'!Ce w mym umyslecienie, ktore szkieuj:j, te sceny, zawieraj:j, ezas w godzinaeh ezy rninutach,w niewyrainyeh zarysaeh ezasu - S:j, ta.m one ukryte i przemijaj:j, w swegorodzaju pozoruj:j,cej i kaJejdoskopowej pamit[!ci. Ale niezapelnienie jestbezezasowe. "Widzialem Wieeznose tamtej noey!", leez jak dlugo totrwalo? Przeto nirwana postrzegana jest jako miejsce wolne od smierci.Moma blado odmaJowywae jasne swiatlo bij:j,ce w umysle mistyka,


OCZYSZCZENIE SWIADOMOSCI I DROGA NEGATYWNA75i - gdy wychodzi on ze swego uniesienia - sposob, w jaki swiat zdaje siy byenagle zanurzony w czasie, a zatem w pewnego typu nietrwalosci. Doktrynanietrwalosci w buddyzmie jest swego rodzaju lustrzanym adbiciem doswiadczeniabezczasu.A zatem owa niewypelniona swiadomose implikuje bezczasow'l pogod~.Kontekst uczucia - i:e spokoj w pewien sposob leZy poza radosci'li dlatego jest paradoksalnie pewnego radzaju blogosci'l, lecz tak'l, ktorejnie sposob mierzye zwyczajnymi kryteriami - wprowadza inny porz4dek,w ktorym mistyczna promia leZy poza slowem.Bowiem jest tu uwiklana niewyslawialnose ekspresywna - taka, ktoradziala performatywnie. 3 Mowi'lc, Ze i:adne z moich slow nie moZe adekwatniewyrazie mej gl~bokiej wdziycznosci, mimo wszystko wyrai:am (choenieadekwatnie) wdzi¥cznose. Wlasnie ui;ycie slowa "niewyslawialnie" lub"Nie sposob powiedziee, jak wdzi~czny... " jest sarno metod'l lagodzenianieadekwatnosci. Brzmienie glosu rna rowniei: znaczenia. Pomijaj'lc tojednak, zauwaZmY, i:e posruzenie siy slowem "niewyslawialnie" sprawia, ii:performatywne wyrai:enie wdziycznosci jest mniej nieadekwatne nii:w przypadku jego braku.Istnieje zatern performatywna w rownym stopniu co deskrypty w n a niewyslawialnose wzniosle pogodnego niewypelnienia swiadomosciowejczystosci. Nawiasem rnowi'lc, nie adromia to mistycyzmu odpozostalych aspektow religijnych doswiadczen i praktyki. W kOlicuwszechogarniaj'lca teofania Wisznu w Gide pozostawia Ardi:uny cZ¥sciowoniemym. Wszelako stan porai:enia niemot'l jest kompletnie romy ad owejzapowiadaj'lcej blogose jasnej wewnytrznej proi:ni.Istnieje jednak szereg czynnikow, ktore powoduj4, i:e wyrai:enie uczuciaczy uznania rnusi bye nieadekwatne. lOOen zwi4zany jest po prostu z intensywnosci'l,a drugi dotyczy ero~i mocy. Ekspresywny j~zyk bowiern rnaswoj'l stopniowalnose koresponduj'lc'l z intensywnosci4 uczueia. Moglibysmyprzedstawie to sobie jako zestaw supedatywow: "szcz~sliwy","bardzo szczysliwy", "doskonale szczy§liwy" ... Z kolei jednak: "Nie rnogywyrazie, jak doskonale szczysliwy si¥ czujy" jest nie tyle konstatacj'lporazki, co pewnym sposobem wykroczenia poza "doskonale szczysliwy"i to na tej samej skali. A przeto z jednej strony "nieopisywalnie..." jestjakims wzmocnieniem w performatywnym continuum, w ktorym uczueiaetc. S4 rozmieszczone na skali namiytnosei. Z drugiej strony, co seislezwi'lzane z tym, co powyZej, postrzcieniowa sklonnose do ero~i odeiskasiy takZe na sile terminow ekspresywnych - na przyklad wykrzyknikow.Przeklenstwa poprzedniej generacji staj'l siy "bulk4 z rnaslern" dla nastyp-J Performatyw - termin wprowadzony przez J. L. Austina. Z ang. to perform: "wykonywac,spetniac". &i to wypowiedzi z czasownikami w pierwszej osobie liczby pojedynczej czasuterainiejszego w trybie oznajmuj'lcym strony czynnej, np.: "Daj~ ci moj zegarek", "Gratuluj~wygranej" itp. Niczego nie opisuj'l, czyli nie 811 "deskryptywne", wi~c nie sll ani prawdziwe, anifalszywe. Nie Sll to sprawozdania z wypo\\iedzi, leez wypomedzi, w kt6rych wykoDuje si~ danllczynnosc (por. J.L. Austin, Wypowiedzi perfoffllatywne, w: M6wienie i poznawanie, ttum. B.Chwedenczuk, Warszawa 1993) [przyp. Hum .].


76 NINIAN SMARTnej: "cholemy", "niech ci~ diabli", ,\do diabla" na przylclad prawie juiwkrOCzyly na grzeczne herbatki i do salonow. Spoleczenstwo nieustanniewytwarza nowe superlatywy, probujll,c nadll,zye za procesem erozji. A zaternodpowiednio do stopnia, w Jakim j~zyk ekspresji jest wytarty, pojawiasi~ nacisk, by zasygnalizowac jego nieadekwatnose w realizacji tego wlaSniezadania wyrazania uczuc. Istnieje t~ zatem wzmocnienie zrzekania si~ekspresywnoSci jako samego w sobie srodka ekspresji.Krotko mowill,c, jeSJi Ilj,Czymy swiadomoSciowll, czystose z poczuciemwznioslej intensywnosci uczucia, tworzymy podwojnll, niewyslawialnosc- jednlj" nieopisywalnosci tego, co anormalnie niewypelnione, innll" niewyrazalnoscitego, co performatywnie wykracza poza zwylclll, skal~ uczuc.Analiza ta moZe wystawiae si~ na zarzut, Ze jest zbyt zawodna, bymogla bye brana pod uwag~ przy paradoksalnym aspekcie obloku niewiedzy,mianowicie ze na ogol w literaturze jest to rniejsce szczegolnegorodzaju pojmowania, pradinia", widja S , gnozy, wiedzy. Jest on paradoksalnyprzypuszczalnie rue jedynie dlatego, Ze jest to "wiedza, choc niewiedza". Moze jest paradoksalny takZe dlatego, ze jest jakby na przekorlogice, poza rozumem itd ... Powiedzialem pOwyZej, ze noetyczna jakoscstanowi trudnose w mojej dotychczasowej analizie - jest tu jakieS zaniedbanie.Trzeba 0 tym pami~tae, jesli wyjasnienie rna bye kompletne. Lecznajpierw slow kilka 0 paradoksie i transcendencji logiki.Po pierwsze, paradoksy Sll, c~sto retoryczne - koncepty, jakich znamywiele. A wi~: "Jedyna romica mi~dzy dzie6mi i doroslymi polega na tym,Ze dorosli nigdy nie dorosnll,", "Czasem jedynym sposobem wyj~cia korkajest wcisni~cie go do srodka", "Ten, kto traci swe Zycie, zachowa je" ... Sll,to zrozumiale wyzwania dla z a I 0 zen: dla zalozenia, Ze dorosli nie slj,gl~boko dziecinni i vice versa; dla zalozenia, Ze otwarcie butelki zakladaekstrakcj~, dla zalozenia, Ze okres trwania Zycia moze bye ilosciowowymierny ... itd. Czasem znow paradoksy takie Sll, nie tyle retoryczne, coprawie wymuszajll, gwah na zasadach, choe nie sll, sprzeczne. Bowiemniektore opisy dziwnych stan ow postrzeZeniowych wydajll, si~ naruszaereguly, jak choeby wtedy, gdy na przyklad m igren~ opisuje si~ jakozawierajll,Cll: pustk~ (a blank) w polu widzenia, nie zas jako szarll, lubbezbarwnll, plam~ - jako rzeczywistll, pustk~ (a blank) bez jakiejkolwiekdajll,cej si~ zmierzy6 rozcill,glosci etc ... Podobnie fale radiowe - fale bezniczego, czego moglyby bye falami - uznawano kiedys za obr~ dla naszejzwyczajnej rozrnowy i mysli. Takie paradoksy Sll, nie tyle retoryczne, cokategoria ln e czy a nal ogi c z n e. Przez te etykietki rozumiem poprostu tyle, Ze poniewaZ pustka (a blank) w przypadku migreny jest innejkategorii niz pustka (the blankness) niezapelnionej sciany, zawiera onajed ynie jakll,s a n a log i ~, nie scisle podobienstwo do zwyklego niezapelnienia.Podobnie jak poj~cie f ali w przypadku radia romi si ~ od zwyklego(kojarzonego z oceanem) poj ~a, jest tedy falll, przez analogi~ , osadzonll,4 Pradinia (sansk.) - wiedza, pomanie, m lldrot6 transcendentna [przyp. tium.]. , Widja (sansk.) - wied za [przyp. tium .J.


OCZYSZCZENIE SWlADOMOSCI I DROGA NEGATYWNA77w odmiennym nii ten od wody i m6rz schemacie poj~owym. CZQstopotrzeba czasu, by to odkrye: swiadczy 0 tym hipoteza eteru.Teraz nie powinno jui bye niespodziank~ to, ie stany mistyczne s~opisywane przez paradoksy czy to retoryczne, czy analogiczne; poniewaiiycie wewnQtrzne ma sklonnosc - szczeg61nie 6w heroiczny, przeblyskuj~ytranscendensem rodzaj wewnQtrznego iycia - do uzewnQtrzniania siQ w stanach,kt6re jedynie przez analogiQ s~ opisywalne w quasi-wizualnychkategoriach; na przyldad swiatlo wewnQtrzne. (Choc nie zaprzeczam, iemistycy mog~ tak2:e widziee swiatia, to znaczy mentalne wyobraieniaswiada etc.).Takie paradoksy nie SIl sprzecznosciami: Sll jedynie osobliwosciamiczy raczej sposobami wyraiania osobliwosci. Stany mistyczne s~stosunkowo rzadkie: jesli bylyby codziennosci~ - a doswiadczenia religijnerozmaitych iyciowo ubogacaj~cych i modlitewnie zorientowanych rodzaj6ws~ znacznie cz~stsze nii pocz~tkuj~y racjonalista i "zwykly czlowiek"mogliby przypuszczac - wtedy moglibySmy stracic poczucie paradoksu, jakto ma miejsce obecnie z falami radiowymi.A co z dialektycznymi paradoksami, miaidieniem mysli, wymykaniemsiQ kategoryzacji w odniesieniu do tego, co mistyczne lub transcendentne?Nie: alba to alba nie to, lub zarazem to i nie to, czy nawet ani to, ani nie to- ten trylemat zdaje siQ zamykac wszystkie Scieiki afirmacji, stanowi~ vianegativa z nawi~k~. Trudno b¢zie w tym miejscu nawet z rozs~dn llzwi~zlosci~ zajq,c si~ naleiycie tym problemem, pozwol~ sobie jednakpostawic kilka tez.Po pierwsze, dialektyczna negacja ma pewien kierunek - ten wskazanyprzez Pseudo-Oionizego (na przyklad) poprzez jego uiycie "ponad-'~, coma sugerowae negacj~ po z a zwyklymi istotami czy tei, innymi slowy,kierunek transcendentalny ku temu, ku czemu zmierza via negativa; nakierunek podobny wskazuje si~ w teorii r6mych poziomow prawdy u N a­gardiunyd etc. Kr6tko m6wiq,c, jest tu cos, na co si~ naprowadza. A zatem:dialektyka ma tutaj jakq,§ deno t acj~, lecz nie konotacj~ (jej znaczeniadokonujq, samo-destrukcji). Po drugie, owe dialektyczne negacje naturalnienie dzialaj~, 0 ile zasada niesprzecznosci nie pozostaje w mocy. CokolwieksiQ dokonuje, log i k a nie jest niszczona. Lecz nie posiada ona Zadnegoprzeioienia na to, co Poza, czy to, Co Pr6me, czy cokolwiek innego. Potrzecie, powinniSmY widziee 6w dialektyczny proces i w istocie caly procesfilozofowania jako egzystencjalny, a wiQC sam w sobie, w konteksciemistycyzmu, jako formQ ascezy.Lecz niech mi b¢zie wolno teraz powr6cic do kwestii noetycznegoaspektu obloku niewiedzy.Fakt, ie nie jest to wiedza wyraiona w sq,dach logicznych (propositionalknowledge), czyli nie moma bezposrednio orzekac, ie to tub cos innegorzeczywiscie zachodzi, jest mniej jasny, niiby siQ moma bylo tego spodzie­• NagardZuna (II w. n.e.) - myAliciel buddY.isld. Glosil, Ze istniejll dwa rodzaje "prawd";prawdy konwencjonalne, maJqoe uZytecmo~ ptaktycznll, oraz Prawda Ostatecma, Irt6ra jakoJedyna prowadzi do wyzwolema, leczjest j~kowo niewyra.Wna (przyp. thnn.].


78 NINIAN SMARTwac, poniewaz mistyk po transie, p'oza niebem (:ie tak powiem), gdyopuszcza dihana i ukazuje si~ na powr6t w radosnym swietle dnia, niewidzi juz dlu:iej owej radosci, tego swiatla, tego dnia w ten sam spos6b.Sarna wyzsza iluminacja odniesiona zostaje do dyskursywnych okolicznosciswiata i w konsekwencji ksztaltuje podstaw~ tego, co moma uWaZae zawiedz~ wyrazon,! w s,!dach 1 ogicznych , na przyklad Cztery SzlachetnePrawdy.7 Nawet tutaj musimy odnotowae, :ie owa domniemana wiedzawyraZona w s,!dach logicznych posiada aspekt egzystencjalny. Nie uswiadomiszsobie prawdy nietrwalosci jedynie z podr~znika lub jakiegosPisma. Jest ona czyms, do czego trzeba dodae doswiadczenie i dzialanie.Czy raczej, te ostatnie S,! juz skladnikami tej prawdy, ktor'! winny objawic,a zatem zdanie (statement) jest chybione, je:ieJi brak takiej zalemosci.Twierdzenie, :ie Brahman 8 czy Promia, czy B6g doswiadczani S,! w jakisbezposredni sposob, w stanie swiadomosciowej czystoSci, uZyczajuz pot~znejnoetycznej mocy temu doswiadczeniu lub doswiadczeniom, kt6re mutowarzysz'!. Mistycyzm zatem zaklada pewien rodzaj wiedzy poprzezbezposredni'! znajomosc, wiedzy, kt6ra jest ostateczna. Lecz ta "ostatecznose"zn6w musi miee sil~ egzystencjaln'!. Czy nie dlatego, :ie swiadomosciowaczystose wydaje si~ sama zawierae cos 0 najwyzszej wamosci, naweto mocy zbawczej, jest ona tak nieodparta jako intuicja? A jednak, jak cosniewyslawialnego mo:ie miee tak duz,! moc sugestii?Pewna odpowiedi zdaje si~ wylaniae z szeregu obserwacji, lecz, jako :iewillie si~ to z zagadnieniami wartosci i wamosci, zamierzam zaprezentowaet~ ~sc mej debaty w osobnym rozdziale. Najpierw jednak pozwol~sobie dokonac podsumowania.Nieopisywalnose czystego stanu swiadomosci, kt6ry proponuj~ umiesciew sercu mistycyzmu, nie jest sci s 1 '! nieopisywainosci,!. Poniewainazwae swiadomosciow,! czystose "niewypcinion,!", "pust'!", "nieopisywaln'!"to powiedzie6, :ie nie mo:ie bye ona opisana przez zadn'! ze zwyklychkategorii do oznaczania sekwencji lub wyraZen w zwyklym strumieniuswiadomosci, kt6ry obfituje w mysli, uczucia a takZe wewn~trzne i zewn~trzne obrazy. Po drugie, takie kategorie, jak "nieopisywalnie", "niewyslawialnie"itd. same S,! tilie performatywami i pomagaj,! wy r azi ewykraczaj,!c,! poza skal~ doskonalose ponad zwyklymi szczeblami drabinywartosci i radosci. Nie rna w tym nic specjalnie tajemniczego; ograniczeniaopisu i ekspresji S,! powszechne: jak opisae wyborny smak karczoch6w?IIIMo:iemy podejse do zagadnienia noetycznej mocy swiadomosciowejczystosci, rozwazaj'!c, czy moma przywi,!zywae tak duz,! wag~ do interpretacji,:ie charakter owego doswiadczenia zasadniczo przestaje mieeznaczenie. Nie wolno nam wszelako przypuszczae, :ie doswiadczenie swia­, Podstawowy zrllb dogmatyki buddyjskiej m6willCY 0 powszechnoSci cietpienia i 0 moi­Iiwosci wyzwolenia si~ z niego [przyp. tlum.].• Brahman - b6g wedyjski [przyp. tlum.].


OCZYSZCZENIE SWIADOMOSCI I DROGA NEGATYWNA79domosciowej czystosci jest pozbawione cech charakterystycznych. Co wi~cej, podsuwa one pewne s u ge s ti e. Jak juz zanotowalismy, do jegoniewypemienia przynaleiy pewnego rodzaju transcendentalna blogose(ktora jednak nie jest biog osci~) i pewien rodzaj bezczasowosci. Zatem,choe takie doswiadczenie w zaden sposob nie weryfikuje czy dowodzi,zeistnieje bezczasowe To Co Ostateczne, nirwana czy Bog poza Bogiem,Moina 0 tamtych jakosciach powiedzie6, i:e harmonizuj~ z t~ mysl~i dlatego s u g e r u h twierdzenie, i:e doswiadczenie owo przynosi "ogarni~e"Tego Co Ostateczne jako uj~tego w pewnym schemacie rzeczy,mianowicie w doktrynalnym schemacie osoby przei:ywaj~j ten stan.Wiecznosc jest przypisana Bogu; bezczasowose charakteryzuje samadhz'9;nie jest zatem zbytni~ przesad~ myslec 0 samadhi jako 0 pewnyrn urzeczywistnieniutego, co boskie.Nie twierd z~, i:e kaZdy, kto mial owo doswiadczenie, mogi w nimrozpoznac Boga - musialby byl posiadae poj~cie B og a od samegopoc~tku . OczywiScie nie oznacza to, i:e doswiadczenie nie mogiobyzm i en i c jego wyobrai:enia Boga. W istocie wlaSnie wpiyw tej niewied~cejwiedzy m6giby sprawi6, Ze zmieni~ si~ jego wierzenia dotycz~ce Boga,zmieni~ si~ akcenty, wszystko ujrzy w nowym (wewn~trznyrn) swietle.SwiadomoSciowa czystosc zaklada takZe oczywistl\ eliminacj~ typowejbiegunowosci podmiot-przedmiot, a zatem mogiaby prowadzie do faworyzowaniainterpretacji zakladaj ~cej zjednoczenie jaini wewn ~trznej z Bogiem(lecz nie w buddyzmie, kt6ry, poniewaZ nie postuluje jakiegos Byciana zewn~trz ani w istocie jakiegos "tu wewn~trz", moze oszcz¢nie obywaesi~ bez m6wienia 0 jednosci, zjednoczeniu itd., ktore s ~ c~ sto uznawane zatypowe dla doswiadczenia mistycznego). Istnieje mnostwo oznak napi~ami¢zy dualizmem, implikowanym przez Boga-jako--ognisko-uwielbieniai jedn o Sci ~, kt6r~ sugeruje usuni~ e podmiotu i przedmiotu w swiadomosciowejczystoSci. Zatem jest dose ciekaw~ hipote~, Ze: (a) gdy to, comistyczne, jest powi~ane z teizmem, poj~em organ izuj~ym staje si~zjednoczenie; (b) gdy to, co mistyczne, pojawia si~ wraz z poj~emPodstawy Bycia nie tak mocno postrzeganego jako Inny, identycznose stajesi~ poj~em naturalnyrn; i (c) kiedy nie rna ani Boga, ani Podstawy - nierna ani jednosci, ani identycznoSci, ani ich negacji (jak w buddyzmiei w odmienny spos6b w dZinizmie): osamotnienie jest motywem, w ktorym,i:e tak powiem, dusze ani nie wznOSZl\ si~ ku Bogu, ani nie chyl~ si~ kuPodstawie. OczywiScie takie tam, gdzie nie rna Podstawy lub Boga, leczwiele dusz, pluralizm w wyzwoleniu jest naturalny. Lecz gdzie istniejePodstawa i identycznosc staje si~ centralna, mnogos6 dusz (oczywiscie)znika; moze bye tylko jedno -Jam. Kr tko m6wi ~c, nie potrzeba wiele, bybye w stanie wywieSc wzory interpretacji zaniku podmiotu-przedmiotu.Zatem swiadomoSciowa czystosc moZe sarna w odmiennych kontekstachdawae por~zenie takim zmieniaj~ym si~ interpretacjom.t Samadhi (sansk.) - alrupienie medytacyjne w buddyzmie i hinduimlie (przyp. trum).


80 NINIAN SMARTLezy to w istocie tych uwag, Ze 'zwillzek pomi¢zy wzgl¢nie niezroznicowanymiopisami stanow mistycznych i doktrynami rna natury s u g e­r o w an i a. Dopasowanie jest dosye swobodne, lecz generujllce wi ar~.Jestesmy oczywiscie przyzwyczajeni do takiego swobodnego dopasowaniaw calym asortymencie ludzkiego doswiadczenia. Lecz z uwagi na auryswiytosci otaczajllcll ten ternat i prZ)'puszczalnie koniecznll zalem ose odro:inych guru i innych przewodnikow duchowych, ktorzy Sll typowo(pewnie z defmicji) autorytarni, latwo przypuszczae, Ze to, co mistyktwierdzi, powolujllc siy na wlasne doswiadczenie, musi bye tll wla&ciWllinterpretacjll - i to sklania do wprowadzenia pluralizmu do kategorii czytypow doswiadczenia. Choc jest calkiern oczywiste, Ze istniejll romeodmiany doswiadczenia religijnego; i choe oczywiste jest tak:ie, Ze interpretacjazostaje, Ze tak powiem, wbudowana w doswiadczenia - zatemczyni doswiadczenia tego samego typu ro:inymi w poszczegolnych ujyciach- nie wynika stlld jednak, Ze nie istnieje jakis typ, ktory moma byidentyfikowae miydzy-kulturowo jako "swiadomosciowll czystose" czy"mistyczny". Taka optyka rna ty z alet~ , Ze pozwala zrozumie6 zarownofakty, na ktore wskazujll zwolennicy pogllldu, ze poszczeg6lne religie SI!historycznym przejawem odwiecznej prawdy 0 Bogu (perreniaIists), jaki niewlltpliwe ro:inice w przedstawieniu, posmaku, znaczeniu zachodZllcepomi¢zy ro:inymi tradycjami.Zanim wgl~bimy si~ w zagadnienie "wartosci kontekstualnej" mistycyzmuw danej tradycji, pozostaje przed nami trudnose, l e~ca przypuszczalniew mojej doktrynie sugerowania, czyli koncepcji, wed Ie ktorej, choedoswiadczenie swiadomosciowej czystoSci nie wymaga ani w sposob nieprzepartynie implikuje jakiejs doktrynalnej interpretacji, moZe jll przywodziena mysl. T akie "swobodne dopasowanie" moZe samo nie pasowae dofaktu, Ze, jak widzieliSmY, wy:iszemu doswiadczeniu przysluguje tak cz~st opewna noetyczna jakose. Czy zatem mimo wszystko nie jest to wiedza?Przez pewnego rodzaju bezposrednil! znajomosc - tak: lecz nie oznacza to,Ze owe d oktryny i schemat, w kt6rym to, co ostateczne, samo uobecnia si~w doswiadczeniu, sll z koniecznosci takimi, za jakie chCll by4 uwazane.JeSli uznae kontekst swiatopogllldu za definiujl!CY prawd~ i falsz dlatych, kt6rzy go uznajll - to znaczy, jeSli si~ uznaje, Ze roszczenie do byciawiedzll jest wewn~trzne wobec systernu i nie rna Zadnego sensu poza nim- w6wczas przypuszczalnie cwo roszczenie moZe bye zachowane. Lecztakie fideistyczne stanowisko pozostaje prawdziwe jedynie w polowie,druga strona medalu pokazuje, Ze systemy wierzen zmierzajll do wzajemnejkonfrontacji w swiecie. W ka:idym zdarzeniu, nawet w kulturze, w kt6rejdany system jest dominujllcy, istniejll inne rodzaje doswiadczema, wiaryi wiedzy, w stosunku do kt6rych religia pozostaje w swego rodzajupoznawczym zwillZku. Gdy Papiez powiada: "Ja wiem, Ze p", myslimyo Ayatollahowym: "Ja wiern inaczej".Taka mistyczna noeza w rzeczywistosci bardziej przypomina "Wiedzialern,jan byl m6j obowillZek", nawetjesli wiemy, ii; tane kwestie Sll taue


OCZYSZCZENlE SWIADOMOSCI I DROGA NEGATYWNA81dyskutowalne. Pewnose egzystencjalna moZe wcillz istniee w obr~bie szerszegokontekstu epistemologicznej niepewnosci.Lecz pewnose jest cz~s ci owo zalei:na od kontekstu i od zdecydowania(sureness) co do sposobu, w jaki swiat winien bye diagnozowany. W konsekwencjinaga swiadomosciowa czystose jest niewystarczajllca: willZe jll naprzyldad to, by oddawae czesc Chrystusowi; z kolei u buddystow intelektualnaanaliza nadaje jej znaczenie i, Ze tak powiem, ukierunkowanie.W ten sposob docieramy do pytania: dlaczego swiadomosciowa czystoseczy jakiekolwiek inne znaczllce doswiadczenie winno posiadae cos wi~ejniz przemijajllcll wartose. W skrocie, mozemy widziee ich szerszll wai:nosepod trzema wzg1¢ami. Po pierwsze, istnieje wplyw doswiadczenia samego,jego, Ze tak powiem, wewn~trznej impresywnosci. Wywiera one znacznyefekt, poniewaz kai:de prawdziwie porazajllce lub powaine, gl~bokie czytraumatyczne doswiadczenie zmienia czlowieka. Dotychczasowe doswiadczenia,zainteresowania przedstawiajll si~ zgola inaczej po wspanialejpodrozy, po torturze, po wznioslym zagl~bieniu si~ w lagodny spokoj etc.Zmiana ta sama moZe bye wzmocniona, w przypadku mistycyzmu, poprzezfakt, Ze istnieje asceza uZywana do Cwiczenia umyslu i asceza cialaprowadzllca do oczyszczenia swiadomosci. Fakt, Ze asceza taka osadzonajest zazwyczaj w pewnej teorii, naturalnie rowniez naleZy brae w rachub~.Moina takZe zauwaZyc, Ze jezeli pojawi si~ jakies oszalamiajllce doswiadczenie,lecz nie scalone z resztll Zycia, b¢zie one po prostu osamotnione- zmieni ton innych doswiadczen, ale pozostanie wielkoSci Il niewymiemll.Zazwyczaj ludzie probujll wplese je w zrozumiale ramy. Doktrynalna lubinna rama rna nadae znaczenie wplywowi tego typu doswiadczenia.Po drugie, charakterystyka SwiadomoSciowej czystosci posiada szczegolnllegzystencjalnll donioslosc. Poczucie bezczasowosci, 0 ktorym wspominalismy,moze dostarczaC poczucia niewraZliwosci na bol - po zakosztowaniutego, co wi.:czne, mo g~ czue, :ie zmiennosc Zycia nie moZe juz terazmnie dotknllc, skoro poznalem pewien rodzaj pew. Fakt, Ze osi ~gn~lismyczystose swiadomosci, sprawia, :ie czujemy, jakbysmy dotarH do esencjiduszy (a nie esencji jaZniJ), ktora innymi slowy jest czystll formq, osoby: jestto Swiadomose, ktora odroinia wyi:sze zwier~ ta od reszty stworzenia,i zdolnose rozumienia, ze bycie swiadomym odr6inia ludzi od wszystkiegoinnego. Zatem doswiadczenie mistyczne jest w pewien sposob zst~owaniemku esencji, przypuszczalnie nawet ku podstawie wszelkiego istnienia,czym bowiem jest Swiat bez czegokolwiek, czego m og1iby~ y bye swiadomi?Taki:e mistyczka po swi~ca swq, (zwyklll) jam, poskramia swe nami~tn~sci, wznosi si~ ku pewnego rodzaju obiektywnosci uczucia, ku wznioslemupokojowi. Nie jest tedy czyms niestosownym interpretowac t~ wznios­Iq, i najwyZsZlj, ob oj~tno se jako pewnego rodzaju przekraczanie zwyklychtrosk, a przeto jako wznoszenie si~ ponad to, co swiatowe. Jest to zatemwartosciowe na pewnego rodzaju superskali, wykraczajq,cej poza zwyklerachuby satysfakcji i niezadowolenia. Podobnie jak porma sl6w moze byew istocie pelnym mocy uZyciem j ~zyk a, tak zanik emocji moze bye


82. NINIAN SMARTnajsilniejszym uczuciem. Doswiadcze'nie mistyczne przypomina raczej mnicha,kt6ry wycofuj~c siy ze swiata siyga poza ziemski status - leu statusowipoza statusem; pogoda swiadomosciowej czystoSci jest, jak powiedzieliSmYpowyuj, najintensywniejszym sposr6d uczuc swiatowych. Charakterystykatego doswiadczenia wskazuje na transcend ens i bezczasowose, a tymsamym na wyzszy poziom egzystencji. Za sens owego doswiadczeniamoma przeto uWaZae dawanie dostypu do czegos, co znajduje siy poza. Niejest po prostu tak, u posiada one noetyczny posmak, lecz takZe, iz noezaowa jest noez~ transcendensu. (Lecz "metafizyczn a" jakose doswiadczeniamistycznego nie jest w tym wypadku metafizyczna w pozytywistycznymsensie, poniewaZ "transcendens" rna tutaj znaczenie w relacji do slczeg61­nego rodzaju ludzkiego doswiadczenia).Po trzecie swiadomosciowa czystose rna znaczenie 0 tyle, 0 ile jest juiskontekstualizowana w sposobie Zycia, w systemie doktryn i tak dalej.Dlatego transcendens, ku kt6remu, jak moma uznae, swiadomoSciowaczystosc daje pewien rodzaj dostypu, nie jest "nagi", lecz z reguly wcielonyw pewien Swiatop ogl~ i srodowisko praktyki, co znaczy, ie owo doswiadczeniejest wielostronnie powi~ane z si atk~ maczen. I tak nirwana jestwcielona w srodowisko, w kt6rym Sangha 10 zaposrednicza przekaz, chrzeScijanskimistycyzm posiada otoczky sakramentaln ~ itd. Charakterystykatego doswiadczenia odciska si~ na sposobie, w jaki otoczka ta jest interpretowana.A wi~ noetyczna jakosc swiadomoSciowej czystosci molesugerowae nowe wgl~y lub to, co za takie siy uwaZa. Zatem mistycznezjednoczenie przynosi nowe maczenie doktrynom zlanych w jedno dwunatur Chrystusa etc.IVNiewyslawialnosc doswiadczenia mistycznego jest, jak tego dowodzilem,zrozumiala w obr~b ie kontekstu swiadomosciowego oczyszczenia.Szkoda chyba, ie musimy uZywac terminu "mistycmy". Bowiem, chocniekt6rzy klasycmi mistycy Wschodu i Zachodu poszukiwali takiej scieilido pewnego rodzaju wewn~trznej pustki - takZe pew na .sw6j spos6b- istnieje wiele innych rodzaj6w doswiadczenia, kt6re bywaj~ luino nazywane"mistycmymi". Zas ci, kt6rzy asp i ruj ~ do swiadomosciowej czysto­Sci, m og~ miee rozmaite inne przygody wizyjne. Pewien inwentarz religijnychdoswiadczen wydaje si~ konieczny.Ninilln SmtlI'ttlwn. Lukasz TischnerNINIAN SMART, ur. 1927, profesor Uniwersytetu w Lancaster i UniwersytetuKalifornijskiego, zajmuje si~ filozofill religii, wydal m.in.: Reasons and Faiths (1958 ),Philosophi!rs and Religious Truth (1964), The Phenomenon of Religion (1973).10 Sangha - religijna wsp6lnota buddyjska [przyp. tlum.). •


MISI'YCZNY LOT85jest najdoskonalsZll cz~cillludzkiej duszy, a kt6rll Platon okreslil jako now- tes psyches kybemetes (umysl - sternik/kierownik duszy).Umysl (now) ujmuje sw6j przedmiot bezposrednio, caly na raz, i dlategoproces intelektualnego uj~cia zostal przyr6wnany do ogl!l,du, widzenia.Wiedza, kt6ra jest tutaj dostarczana, jest wiedzll w najdoskonalszej postaci,wiedzll prawdziwll i Czystll, bo dotyczllCll prawdziwego Bytu, w swietlekt6rego dopiero poznawane jest wszystko inne. Ogl!l,d najwyZszej rzeczywistoScinapelnia czlowieka szcz~em i radoSciIl: dusza napelnia si~ i rozrasta.Stan ten por6wnany zostal do powrotu do domu: "A gdy ona [tj. dusza]wr6cila tam, woZnica umieSciwszy konie u Zlobu dawal im ambrozj~ , a poniej poil nektarem" (247E). NastllPilo tutaj zaspokojenie i wypelnieniewszelkich ludzkich d!lZen: woZnica wypr~ga konie; nie b¢zie dalszejdrogi.Jeden z p6mych neoplatonik6w, Jamblich, interpretujllc ten fragmentFajdrosa stwierdzil, Ze Platon, opisujllC spotkanie duszy z najwy:iszymBytem, nie pojmuje tego procesu wylllcznie w kategoriach poznawczych.To, co si ~ dokonuje u kresu drogi, to rzeczywiste zjednoczenie, unia duszyz porz!l,dkiem boskim. Jego zdaniem bowiem to nie intelekt stanowinajwyiszll cz~sc duszy, lecz jest nill ,jedno" intelektu. To wlasnie ,jedno"intelektu jednoczy dus~ z tym, co jest najbardziej jednym we wszechswiecie,czyli z Bogiem. 2Niezalemie od tego, czy tego rodzaju doswiadczenie zinterpretujemyjako zjednoczenie na plaszczyZnie intencjonalnej czy tez jako rzeczywistlluni~ , faktem jest, ze jest one czyms niepowtarzalnym i nieprzekazywalnym.Platon, aby je wyrazic, uciekl si~ do mitu m6willcego 0 locie duszy. Mit tenw nieco odmiennej formie pojawi si ~ w dziele Boecjusza 0 pocieszeniu,jakie daje JilozofUJ 3 • Boecjusz wprowadza obraz uskrzydlonej duszy, kt6rapodejmuje w¢r6wk~ "ku niebios szczytom":Bo lotne mam skrzydla, odziane w pi ora, Ktore mill wmosz~ ku niebios szczytom, Gdy duch moj skory okryje sill nimi, Gardzi t~ ziemi~, z gory na ni~ patr~c (IV, 1) W Wyznaniach (VIII, 7) sw. Augustyn stwierdzil, Ze tym, kt6rzyodrzucajll brzemi~ doczesnosci, skrzydla rosnll u ramion. Wysilek moralnyprzygotowujllcy mistyczny lot zostanie ukazany jako pogarda ducha dlaziemi. Ziemskie opary obezwladniajll bowiem dus~. Odrzucenie doczesnoscii pogarda dla swiata Sll synonimami oczyszczenia i nawr6cenia.P6m i neoplatonicy pod wplywem Arystotelesa cz~sto utozsamiali rzeczywistoscinteligibilnll ze swiatem nadksi~Zycowym, zbudowanym z eteru.Dusza takZe byla skonstruowana z tej subtelnej, swietlistej "materii".W procesie wcielania dusza zst~powala w cialo z miejsca "ponad niebem",1 Por. Iamblichi Chalcidenru in Platonis Dialogos Commentariorum Fragmenta, ed . I . Dillon,Leiden 1973, s. 96.J Boecjusz, 0 pocieszeniu, jakle daje jilozof'za, ttum. W. Olszewski, Warszawa 1962.


86 AGNIESZKA KIJEWSKAa spadaj~c poprzez kolejne sfery niebieskie przybierala nieco ich materii.Ta materia stanowie b¢zie "wozek" alba "skrzydla" duszy, ktore W ludzkimcompositum b¢~ srodkitm pol~czenia duszy z cialem, a potem,w drodze powrotnej, unios~ dusz~ w gor~. Dusza, w¢ruj~c z powrotempoprzez sfery niebieskie, "zrzuca" t~ materi~, ktor:,! obrosla. Najpierwpozostawia za sob:,! sfer~ ziemsk~, potem obszar powietrza i ognia, azwreszcie wspina si~ ponad krance niebios, poza sfer~ gwiazd, gdzie:Na chy:i:ego odpocznie eteru grzbiecie,Plawillc si~ w falach boskiego swiatla (IV, 1)Celem w~drowki duszy jest spotkanie z " OJcern" . Pocz:'!wszy od PlotynskichEnnead, poprzez Wyrocznie Chaldejskie i pisma poinych neoplatonikowtennin "Ojciec" byl uzywany na oznaczenie Najwyzszej Zasady,z ktoq czlowiek moie si~ zjednoczye. Dla Plotyna "Ojcem" byla sarnaJednia, zas dla Proklosa czy innych neoplatonikow "Ojcem" byly zasadynizsze od Jedni. Jednia, b¢:,!c absolutnie jedn:,! i prost:'! zasad:,!, musialabye radykalnie transcendentna tak bytowo, jak i poznawczo. Boecjusznatomiast powraca do pierwotnych Plotynskich intuicji:Daj, Ojcze, duchowi dojsc do siedzib szc~sliwych, Daj ujrzec :lr6dlo Dobra, daj, by swiatlo znalazlszy Utkwil jasny wzrok ducha w tobie jedynie (Ill, 9) Najwyzsza Zasada - "Ojciec" - jest tutaj uj~ty jako nodlo czy tezStworca wszelkiej rzeczywistosci, na co wskazuje imi~ Dobra. Nadaj:'!Crzeczom byt, nadaje on im rowniez poznawalnose, co z kolei symbolizowanejest przez Swiatlo. Bog przeSwieca poprzez swoje dziela, jest w nichobecny:ZalSnij Twym blaskiem, bos ty jest pogodll, Tys blogim spoczynkiem d1a zbomych, na ci\; patrzll, Bos ty jest koncem, poczlltkiem i wodzem, Przewo:i:nikiem, scie:i:kll i granicll zarazem (Ill, 9) Dla duszy, ktora znajduje si~ "w drodze", najwainiejsze , b~d:,! znakiBozej obecnosci w swiecie, ktore s:,! dla duszy "sciezk:'!". Z tego to wlasniewzgl¢u j~zyk mistyki tak cz~sto ociera si~ 0 panteizm, co w tekscieBoecjusza moze bye jeszcze zintensyfikowane poprzez stoicki wplyw.U kresu drogi dusza, dzi~ki tej wladzy, ktora jest w czlowieku najdoskonalsza,b~dzie kontemplowae nodlo Dobra i Swiatla. T:'! najdoskonalsZ:'!wladz~ jest wzrok ducha lub umyslu - animi visus. Wyrazenie to przywolujecal:,! platonsk:,! tradycj~ mowi~c:,! 0 "oku duszy" (por. Panstwo 533C-D).TakZe i w tekscie Boecjanskim kontemplacja zostanie porownana dowid zenia. Niemniej wielokrotnie zostaje tam podkreslony fakt, Ze towidzenie jest czyms danym: "Daj... dojse", "Daj ujrzee ..." Wypelnieniedrogi duszy jest bowiem czyms calkowicie niezaleinym od czlowieka, jestdarem, 0 ktory moina prosie, ale ktorego nie moina w zaden sposobsprowokowae.


MISTYCZNY Lm87Dusza, gdy dane jej zostanie dojsc do konca drogi, czuje si~ tam"u siebie", w domu, a z tej perspektywy ziemia jawi si~ jej jako cos obcego,ponurego, miejsce wygnania. Czlowiek wywodzi si~ bowiem "stamt~d", niezas "st~" i dlatego musi "tam" powrocic, jdli pragnie zaznac spoczynku,czyli zaspokojenia wszelkich swoich pragnien:Gdy tam ci~ droga powrotna zawiedzie, Kt6rej nie pomn!lc dzis szukasz, To wteciy powiesz: "Pomn~: to moja ojczyzna! Tum si~ urodzH, tu kroki zatrzyrnam". Ale gdy zechcesz w pad6l ziemski spojrzec, Na ciemno~c nocnll tam pozostawion!l, Ujrzysz bezdomnych ponurych tyran6w, Co si~ nieszcz~sne Iudy ich I~kaj!l (IV, 1) •Pierwsze slow a Homilii do prologu Ewange/ii Jana Eriugeny wprowadzaj~w znan~ juz metaforyk~ lotu: "Glos duchowego oda uderza sruchKosciola. Zewn~trzny zmysl odbiera przemijaj~cy dZwi~k, duch wewn~trznas przenika trwale znaczenie" (1, PL 122, 283B)4.W Homilii metafora lotu zwi~zana jest z postaci~ Jana Ewangelisty,ktorego symbolem jest orzel. Filozoficzny podtekst porownania drogiduszy do lotu poszerza si~ tutaj 0 niezwykle bogat~ symbolik~ oda.Juz w staroZytnosci orzel byl traktowany jako ptak swi~ty, posrednikmi¢zy luMmi a bogami. Orzel byl jednym z glownych bohaterow ornitomantyki,czyli sztuki wro:i:enia z lotu ptakow, gdyz byl on uwai:any zaposlannika boga Zeusa s. Arystoteles pisal 0 tym gatunku oda: "Ma lotszybki i harmonijne upierzenie. Jest bez zazdrosci i bez bojazni. Jest dzielnyw boju. Wrozy pomyslnosc, bo jego glos nie jest ani zalosny, ani ostry"(Zoologia 618b)6.W Iliadzie i Odysei orzel jako znak wr6Zebny pojawia si~ wielokrotnie.Na prosb~ krola Pryjama Zeus zsyla mu znak:Orla mu zaraz zesyla, z powietrznych wr6:i:b najceln:iejsz!l,Bagien i dolin mieszkanca, mysliwca czamoskrzydlego. 7TakZe i Rzymianie widzieli oda w funkcji posrednika, gdyz uwazali, :i:ewlasnie orzel przenosi do nieba dus~ zmariego, ubostwionego cesarza.W Starym Testamencie Bog, ktory wyprowadzil swoj Iud z Egiptu i ochranialgo, zostal przyrownany do oda (por. Wj 19,4). Natomiast dlachrzescijan orzel byl przede wszystkim symbolem zmartwychwstania. Wi~zalosi~ to z przekonaniem, ze gdy orzel si~ zestarzeje, moze odzyskacmlodosc spalaj~c w sloncu swe skrzydla i zanurzaj~c si~ w irodle czystej4 Frngrneoty z Homilii przytaczaoe SlI wg tmmaczenia W. Mohorta-Kopaczyriskiegoi A. Kijewskiej., Por. S. Oswiecimski, Zeus daje tylko znak, Apollo wieszczy osobi.§cie, Wroctaw 1989, s. 21 i o.• Arystoteles, Zo%gia, Hum. P . Siwek, w: Dziela wszystkie t. 3, Warszawa 1992. 7 Homer, Iliada, tmm. A Szmurto, Warszawa 1887, s. 315-16.


88 AGNmSZKA KIJEWSKAwody. Nic wi~ dziwnego, ze chrzeScijanie odczytywali znak oda w odniesieniudo chrztu swi~tego, chociaz juz Psalmista wolal:On twoje dni nasyca dobrami: odnawia si~ mlodosc twoja jalc oda (ps 103,5) Sw. Augustyn w ObjaSnieniach Psalmow dodaje do tego wersu swojkomentarz: "Odznaczyl nam przez to zmartwychwstanie, ktore si~ kiedysdokona. Wprawdzie odnawia si~ takre i mlodosc oria, choc nie aZ donieSmiertelnosci" (102, 9)8.Orzel jest tilie symbolem doskonalego poznania, kontemplacji. Arystotelespisal 0 Dim: "Lata wysoko, by ogam~c wzrokiem przestrzen bardzorozlegl~ . Dla tej przyczyny ludzie mowi~, ze orzel jest jedynym ptakiemboskim" (ZooIogia 619b). Orzel jest wyrazem wznioslosci i czystosci BozejM~drosci i dlatego wlaSnie stal si~ on atrybutem Jana Ewangelisty.Dla Eriugeny Jan Ewangelista to - jak juz wspomniano - prawdziwymistyk, Teolog. Jan-


MISfYCZNY LOT89Wypehrienie doswiadczenia mistycznego jest niezwykiym i niezaslui:onyrodarem. Jan Ewangelista jest tyro, ktory w tym wzgl¢zie zostaJnajhojniej obdarowany:o blogoslawiony Janie, jakie slusznie nazwano cill Janem. Jan jest imieniemhebrajslrim, kt6re tlumaczy sill na grekll HO ECHARISATO, na lacinll zas"cui donaturn est" (ten, kt6remu zostala dana laska). Kt6remu spoSr6dteolog6w dane zostalo to, co tobie, a mianowicie przenikae najslaytsze tajnikinajwyiszego Dobra i obwieszczaC ludzkiemu umyslowi i zmyslom to, co tobiezostalo objawione i ukazane? (II, 283C-284B).Jan-Teolog jest zatem wzorem dla kaZdego czlowieka, ktory pragniepodj!!c drog~ "w g6r~". Droga ta, zdaniem Eriugeny, biegnie poprzezcztery szczeble, ktorymi s!!: wiaraj dziaJanie, wiedza i kontemplacja.Eriugena poszerza tutaj 0 element wiary tradycyjn!!, troj-~topniow!! drog~mistycznego ascensUf znan!! w mysli patrystycznej. Wiara i dziaJanie, czylinabywanie enot moralnych, odpowiadaj!!ce etapowi oczyszczenia, stanowi!!niezb¢ne stadium wst~pne wszelkiego duchowego post~u, 0 czymprzekonuje Szkotowa interpretacja ewangelicznej perykopy przedstawiaj!!­cej Piotra i J ana biegn!!cych do grobu Chrystusowego w poranek zmartwychwstania:Obaj wszakie biegn~ do grobu (...) I tak obaj biegn ~, i obaj wchodzll. Piotrmianowicie jest symbol em wiary, Jan oznacza intelekt. I z tego wzgllldu, iejest napisane: "Jeieli nie uwierzycie, nie zrozumiecie", konieczne jest, abywiara weszla jako pierwsza do Swilltyni Pisma Swilltego, a w slad za nillPodllzyl intelekt, kt6ry ma dostllP przygotowany dzillki wierze (III,284C--285A).Ten wst~pny etap wiary i dziaJania musi jednak zostae przekrocwnyw kierunku wiedzy i kontemplacji. Symbolem tych dw6ch ostatnich etapowjest Jan, ktory przybiega do Grobu Chrystusa przed Piotrem. Jan jestmistykiem, ktory dociera do tajemnicy nodla wszelkiej rzeczywistosci,ktory dotyka tajemnicy istnienia, zaS Piotr to glowa Kosciola i jemuzostalo powierzone kontynuowanie dziela zbawczego na ziemi. WyzszoscJ ana nad Piotrem opiera si~ zatem na wyzszosci vita contemplativa nad vitaactiva: "Nie dajemy Janowi pierwszenstwa przed Pi otrem , ale porownujemykontemplacj~ z dzialaniem, mysl caJkowicie oczyszczon!! z mysl~,kt6ra jeszcze winna si~ oczyszczac, enot~, ktora osi!!gn~la juz niezmiennystan trwalej dyspozycji (habitUf) z enot!!, ktora wci!!Z ku niemu zmierza"(III, 285A-B).Etap wiedzy w tradycji patrystycznej zwany momentem oswiecenia jestbezpoSrednim przygotowaniem do kontemplacji. Zdaniem Eriugeny oswieceniedokonuje si~ na dwoch drogach: dzi~ki badaniu Pisma Swi~tegoi dzi~ki studium N atury: "Swiatiosc wieczna zatem daje si~ poznac swiatuna dwa sposoby: mianowicie poprzez Pismo i stworzenie. Nie inaczejbowiem odnawia si~ w nas boskie poznanie, jak poprzez slowa PismaBozego i doskonalosc stworzenia" (XI, 289C).


90 AGNIESZKA KIJEWSKAZadnej z tych drog oswiecenianie moma odrzucic, sprowadzic dosiebie lub zast'!pic inn,!. W innym swoim dziele, Komentarzu do EwangeUilana, Eriugena okresla Pismo i Natur~ mianem szaty Chrystusa: widzialne~i~kno stworzonego swiata w sposob otwarty mowi 0 Stworcy, PismoSwi~te ukrywa jego tajemnice CCom. I, 307A).Zarowno studium Natury, jak i egzegeza biblijna realizuj,! si,.: naczterech odpowiadaj,!cych sobie poziomach, ktore S,! odniesione do czterechelementow strukturalnych swiata: "Oto orzel, ktory rozposcieraj,!cskrzydla najwyZszej kontemplacji spokojnym lotem zni:ia si~ z najbardziejwynioslego szczytu gory teologii ku najgl~bszej dolinie historii, z nieba kuziemi mistyczoego swiata. Gdyz Pismo BoZe jest jakims pozoawalnymprzez intelekt swiatem, zlozonym ze swoich czterech c~sci, jakby z czterechelementow" (XIV, 291B).Egzegeza biblijna rozpoczyna si~ zatem interpretacj,! historyczo,!, czyliopisem tego, co rzeczywiscie si,.: dokonalo, aby dalej przejsc ku egzegeziemoralnej i naukowej Cfizycznej), kulminuj,!c w uj~iu mistycznych znaczen:Jego (tj. Pisma) ziemi~ jest historia poloiona posrodku i najroiej, jakby nawzor centrum swiata. Wokol niej na podobienstwo woo rozposciera si~ gl~biamoralnej egzegezy, ktor~ Grecy zwykli nazywac E T HI K E. Histori~ i etykll,jakby dwie niisze cz~sci wspomnianego swiata, otacza cwo powietrze wiedzynaturalnej: t~ mianowicie wied~ naturaln~ Grecy nazywaj~ PHYSIKE.Natomiast ponad i poza wszystkim roztacza si~ ow eteryczny i ognisty i:arnajwyiszego nieba, to jest wzIlloslej kontemplacji Boskiej Natury, kt6rll tokontemplacj~ Grecy nazywaj~ teologi~ : poza roll: nie wykroczy iaden intelekt"(XIV, 29JB-C).Jan-orzel, oglaszaj,!c prolog swojej Ewangelii, przemawia "z goryteologii". Zostaly bowiem "przed nim odsloni,.:te tajemnice Chrystusa-Logosui tajemnice Tr6jcy Swi~tej. Natomiast wprowadzaj,!c postac JanaChrzciciela, Jan zst~uje "z gory teologii" ku "dolinie historii", czylirozpoczyna relacjonowanie wydarzen historii zbawienia: "Przeto wielkiteolog, mianowicie lan, dotyka na pocZ'ltku swojej Ewangeliii najwyiszychszczytow teologii, przenika tajemnice nieba mistycznych niebiosow i wznosisi,.: ponad cal,! histori,.:, etyk~ i fizyk~ " (XIV, 291C).Centralny w metaforyce lotu motyw skrzydel nie jest u Eriugenysymbolem jedynie moralnego oczyszczenia, ale skrzydla symbolizuj,! przedewszystkim gl,.:bi~ i ostrosc kontemplacji. To przesuni~cie znaczeniaz plaszczyzny moralnej na intelektualn,! dokonalo si,.: niew'!tpliwie podwplywem Pseudo-Dionizego, ktorego Eriugena tlumaczyl i komentowal(por. 0 Hierarchii Niebieskiej, 15, 3). Ian Ewangelista jest w tym sensieprawdziwym mistycznym ptakiem, pr~kopiorym, Boga ogl,!daj,!cyrn (IV,285B), gdyz wnikn,!1 w tajemnice Logosu. Eriugena porownuje lanaz innym mistykiem, swi,.:tym Pawlem: ,,0 blogoslawiony Pawle, zostaldporwany - jak sam wyjawiasz - do trzeciego nieba, do raju, lecz niezostales porwany ponad wszelkie niebo i wszelki raj . Ian przekracza calestworzone niebo, to jest wszelk,!ludzk,! i anielsk,!Jlatur~ C...) Jan, wnikaj,!c


MISTYCZNY LOT91w gb~bi~ Prawdy, poza wszelkim niebem i w raju raj6w, to jest u przyczynywszystkich rzeczy, uslyszal jedno Slowo, przez kt6re wszystko si~ stalo"(IV, 285C). . Sw. Pawel zgodnie z tym, co zostalo napisane w Drugim Liscie do Koryntian (12, 2--4), zostal porwany do trzeciego nieba i do raju. DlaEriugeny rajem jest doskonala natura ludzka w pierwotnym stanie przedgrzechem pierworodnym, natomiast trzecie niebo jest symbol em swiataanielskiego z jego trzema hierarchiami. Pawlowi zostalo zatem udzielonepoznanie doskonalej natury ludzkiej i anielskiej, ale swi~ty Jan wzni6s1 si~ponad wszelkie porzlldki stworzone ku samemu Stw6rcy:Nie byl willC Jan czlowiekiem, leez bardziej nii czlowiekiem, skoro przewyiszylsiebie samego i wszystko to, co jest, i prowadzony niewypowiedzian~moc!j, mlj,drosci oraz niezwykl~ przenikliwosci~ umyslu wkroczyl w to, co jestponad wszystkim, mianowicie w tajemnice jednej istoty w trzech substancjachi trzech substancji w jednej istocie. Nie m6glby przeciei inaczej wzniesc sill kuBogu, jesliby wczemiej nie stal sill Bogiem (V, 285C-D).Celem doswiadczenia mistycznego jest deifikacja, przeb6stwienie, kt6redokonuje si~ w kontemplacji i poprzez kontemplacj~. Deifikacja jest tutajuj~ta przez analogi~ z procesem widzenia: "Podobnie bowiem jak prorniennaszych oczu nie pr~zej moie dostrzec ksztahy i barwy rzeczy dost~pnychzmyslom, az zmiesza si~ z promieniami slonecznymi i stanie si~ jednymw nich i z nimi, tak dusze swi~tych nie s,,!: zdolne do czystego poznaniarzeczy duchowych, przewyzszaj"!:cych wszelkie pojmowanie, jdliby najpierwnie okazaly si~ godnymi uczestnictwa w niepoj~tej Prawdzie'.'0/, 285D-286A). .Aby nast,,!:pilo widzenie, oko musi napelnic si~ swiatlem. Obecnoscswiatla w oku, czy obecnosc swiatla w powietrzu alba obecnosc Bogaw duszy jest tego rodzaju, ze zaden z element6w nie traci swojej indywidualnosci.Czlowiek, jeieli pragnie dojsc do wizji, musi dopelnicprocesu moralno-intelektualnego oczyszczenia, rnusi pozwoli6, aby goprzenikn~lo swiaUo. Bior,,!:c to pod uwag~, Eriugena pisze, ie Jan Ewangelistamusial przewyzszyc siebie samego, a dUsze swi~tych musz"!: okazacsi ~" godnymi" uczestnictwa w Prawdzie.MoZliwosc osi,,!:gni~cia zjednoczenia z Bogiem zostala czlowiekowi danadzi~ki wcieleniu Chrystusa. Mistyka Eriugeny nie moze si~ obejsc bezchrystologii. Chrystus jest bowiem wzorem tego wszystkiego, co b¢zieudzialem czlowieka w i:yciu przyszlym. On, jako czlowiek, otworzyl ludziommoZliwosc i drog~ powrotu do "domu Ojca". Chrystus jako"Swiado swiata" jest sam,,!: t"!: drog,,!: powrotn"!:. Jego obecnosc w czlowiekujest bowiem apriorycznym warunkiem moZliwosci spelnienia si~ wszelkiegoludzkiego poznania: " ...tak rozumna cz~sc naszej natury dop6ki doswiadczaobecnoSci Boga--Slowa poznaje swojego Boga i rzeczywistosci dost~pneintelektowi nie sarna przez si~, lecz dzi~ki wszczepionemu jej boskiemuswiatlu" (XIII, 290D).


92 AGNIESZKA KIJBWSKATa poznawcza zaleZnosc od Chrystusowego swiatla, zostanie jeszczemocniej podkreslona nieco dalej. Eriugena stwierdza tam, i:e tak.naprawd~to nie czlowiek poznaje Boga, nie czlowiek dCliY do swego Stw6rcy, ale toB6g pozoaje siebie samego w czlowieku i przez czlowieka: "To nie wyjestescie, kt6rzy mnie pojmujecie, ale ja sam w was przez Ducha mojegosiebie samego pojmujy, poniewaZ wy nie jesteScie swiatlosci'l substancjaln'l,lecz uczestnikami istniej'lcej samoistnie swiatlosci" (XIII, 291A).W tym punkcie nauki Eriugeny mistyka i chrystologia l'lc~ siy z eschat 01 ogill,. B6g nie tylko pojmuje siebie w czlowieku, ale w czlowiekui poprzez czlowleka pojmuje cale stworzenie. Ten fakt naklada na czlowiekaspecjalne i wyj'ltkowe zadanie. Czlowiek rna obowi'lzek powrotu doswojego Boga i Stworcy, ale wraz ze sob'l musi tam "przyprowadzic" caJestworzenie, kt6re "z upragnieniem oczekuje objawienia siy synow BOZych"(Rz 8, 19). W swietle tego szczegolnego zadania nalezy pojmowac ludzkie:lycie i relacjy czlowieka do swiata. Czlowiek nie moie pozwolic, aby swiatgo usidlil, ale rna on obowi'lzek, glownie dziyki swemu poznaniu, "podnieSe"swiat do Boga. Bog - jak pisze Eriugena w dzie1e 0 padziale natury- zabronil naturze ludzkiej rozkoszowania siy widzialnym stworzeniem,zanim nie dojdzie ona do doskonalej m'ldrosci, dzi~ki ktorej, przeb6stwiona,bydzie mogla rozprawiac z Bogiem (cum Dea disputare) 0 racjachrzeczy widzialnych (De div. IV, 843B).'"Mistyka Eriugeny kontynuuje w wiekach srednich tradycje mistykiintelektualistyczoej, siygaj'lcej swymi korzeniami filozofii Platona. W dojrzalymsredniowieczu nurt ten bydzie kontynuowany przede wszystkimprzez Hildegardy z Bingen, Mistrza Eckharta i Kuzanczyka.Eriugena uwaia, ie jest w naturze ludzkiej specjalna wladza, dziykiktorej czlowiek moi:e dost'lpic zjednoczenia z Bogiem. Wladza ta - intelekt,umysl, duch, acies mentis, purum mentis acumen, acies cantemplationis- nabudowuje siy na wladzach poznawczych. przenikliwosc ducha ludzkiegosymbolizuj'l skrzydla, a cary proces mistyczoego WZJloszenia siy,ktore kulminuje w kontemplacji, opiera si y 0 metaforyk~ lotu. Wypelnieniedoswiadczenia mistyczoego jest jednak ostatecznie rzecz~ laski, czlowiekmoi:e tylko zapocz'ltkowac ~ drog~ kierowany pragnieniem, by kiedys m6ctoczyc dialog z samym Bogiem.Agnieszka KijewslcaAGNIESZKA KIJEWSKA, ur. 1961 , dr, adiunkt w Katedrze Historii FilozofiiStarozytnej i Sredniowiecznej KUL. Wsp6h:edaktor Piaton - nowa interpretacja(Lublin 1993); w druku: Neopiatonizm lana Szkota Eriugeny. Podmiotowe warunkidofwiadczenia mistycznego IV tradycji neoplatolzskiej (Lublin <strong>1994</strong>). Publikowalaw "Vox Patrum" i ,,KwartaJniku Filozoficznym".


GRZEGORZ CHRZANOWSKI OP "PRZEZWYCI~ZYC RACZEJ SIEBIE NIZ LOS" MISTYCZNY STOICYZM ELZENBERGAZjawisko to rzadkie, aby mySliciel, kt6ry stanowczo odcinal si~ odwszelkich tradycji religijnych, tak wiele miejsca w swych pismach poswi~alreligii, mistyce, duchowoScl. Mirno iz gl6wnll dziedzinll zainteresowanHenryka Elzenberga - 0 niego bowiem chodzi - byla aksjologia, to jednakrefleksja nad religill jako sferll wewn~trznej realizacji wartosci przez czlowieka,oraz nad mistykll- rdzeniem religii, towarzyszyla mySlicielowi przezcale Zycie. Na kartach pism Profesora odnajdujemy slady lektur dotycZll:­cych r6:inych religii i ich pr!ld6w mistycznych. SIl to przede wszystkimcytaty i aluzje do wielkich ksillg religii Wschodu, jak Bhagawadgita, cytatyz ksi!lZki 0 Wiwekanandzie i om6wienia poezji Tagorego oraz odniesieniado pogl!ld6w Siankary, binduskiego m¢rca i mistyka z przciomu VIII i IXwieku naszej ery.Sposr6d autor6w chrzeScljanskich du:iym uznaniem darzyl ElzenbergPascala, cytowal Mistrza Eckharta, czerpal uzasadnienie dla swych pogl!ld6wz teologii apofatycznej Pseudo-Dionizego Areopagity. NatomiastWyrnania Sw. Augustyna czytal, jak sam pisze, "z przykroSclll, niecierpliwoscill,gniewem i bolesnll uraZlj,"l. W sumie wzmianki 0 autorach chrzeScijanskichSll dose rzadkie i z pewnoSclq, wielcy mistrzowie duchowi Elzenberganie byli zbyt blisko zwillZani z ortodoksyjnym chrzeScijanstwem.Jako mySliciel nie utozsamiajq,cy si~ z Zadnq, religiq, Elzenberg usilowalwykorzystae do opisu mistyki j~k wlasnej fil ozofii: filozofii wartoScli epistemologii. Jest to interesujq,ca pr6ba opisania doswiadczenia mistycznegow j~zyku niereligijnym. PrzeZycie, kt6rego doznaje mistyk, jawi si~1 Henryk Blzenberg, KJopot z i.rlllieniml, Kmk6w 1963, .. 299. Dalej cytowane w tek6clejako KI z podanlem strony.


94 GRZEGORZ CHRZANOWSKI OPjako "przebudowa podstaw swiadomosci", przemiana doswiadczana przezpodmiot pO to, aby postrzegac swiat inaczej. Nie jest to spotkanie z Bogiemosobowym, jak w przypadku mistyki chrzescijanskiej, lecz doswiadczeniezjednoczenia z niewyrazaln~ i nieokreSlon~ podstaw~ rzeczywistoSci..• Irracjonalizm i anepistemizm jako warunki mistykiElzenberg uwazany byl powszechnie za irracjonaiisty. Racjonalny jyzykfilozofii, powiada Elzenberg, jest zawsze siatk~ pojye nie chwytaj~c~ istotyrzeczywistosci. Moma nawet powiedziec, ze im bardziej racjonalna jestwypowiedz, tym wiyksz~ mamy gwarancjy, ze nie dotknylismy rzeczywisto­Sci. "Kiedy natomiast wszystko uklada siy do konca najpiykniej (w akcierozumowania), do konca pozostaje »jasne« i na mysl dyskursywn~ podatne,stanowi to dowod przeciwny: zeSmy rzeczywistosci nie uchwycili, zezostala ona poza obrybem tego, 0 czym caly czas byla mowa, zesmy si~ calyczas obracaii w obrybie czystych konstrukcji umyslu" (Kl, s. 280).Irracjonaiizm Elzenberga posiada trzy punkty oparcia, ktore chcialbymzaprezentowae w nastypuj~cej kolejnosci: polemika z pog1~dami szkolylwowsko-warszawskiej, irracjonaiizm ontologiczny oraz irracjonaiizm epistemologiczny.Podczas Drugiego Polskiego Zjazdu Filozoficmego, w 1927 rokuw Warszawie, uznawany za przywedcy szkoly warszawskiej Jan Lukasiewiczw swym referacie 0 metod~ wfrlozojii sformulowal projekt "naukowejfilozofii". U jej podstaw powinna majdowae siy, zdaniem Lukasiewicza,nowa logika uksztahowana w badaniach nad podstawami matematykipol~czona z metod~ dedukcyjn~ i aksjomatyczn~.Zaproponowana wizja naukowej filozofti spotkala siy ze stanowcz~polemik~ ze strony obecnego na zjeidzie Elzenberga. Jego zdaniem takawizja filozofli implikuje bardzo zawyzone rozumienie racjonainosci. Wie1­kie tematy i osi~gniycia ftlozofii nowoZytnej nie spelniaj~ce wymaganmetodologicmych postulowanych przez Lukasiewicza zostalyby uznane zairracjonalne i tym samym odmowiono by im prawa do istnienia w obr~biefilozofii: "u podstaw metody zaiecanej przez profesora Lukasiewicza zdajesiy tkwie przecenianie szkodliwosci bl¢u dla postypu wiedzy. WszakZebl¢y mog~ bye i bywaj~ korygowane; od bl¢u gorszy jest strach przedbl¢em, obezwladniaj~cy umysly i hamuj~cy w ten sposob rozwoj nauki."lUmanie ftlozofii za nauk~ na wzor nauk scislych jest zbrodni~ zamykaniaprzed czlowiekiem dreg do opisu indywiduainosci, zjawisk z dziedzinysztuki, etyki i religii. Czysty dyskurs logiczny stanowi jedynie rodzajbariery zabezpieczaj~cej, reguly trzymaj~cej mySii w ryzach i dostarczaj~cejprawidel eksplikacji pierwotnych intuicji.Tez~ Elzenberga bylo rowniei: twierdzenie 0 irracjonainym charakterzerzeczywistosci. To stwierdzenie ma charakter metafizyczny. Rzeczywistosc,ktor~ Elzenberg ma na mysli, nie jest "rzeczywistosci~ fenomenaln~", lecz1 "Pru&illd Filozofi=y" 1928, nr 38, s. 8.


"PRZEZWYCIijzYC RACZEJ SIEBIE NIi LOS"95jest to Byt, ostateczna podstawa, to, z czym obcujemy przebijaj~c si~ pozaintelektualne konstrukcje. Nie neguje si~ tu jedynie ludzkich rnoZliwoscipoznawczych, lecz orzeka 0 irracjonalnym charakterze rzeczywistosci. Nietylko ludzka, ale zadna, nawet n~doskonalsza, rnysl dyskursywna nieprzeniknie rzeczywistosci do kOl1ca. Swiat i rnysl dyskursywna s~ wzgl¢ernsiebie nieadekwatne. "Ze rzeczywistose jest irracjonalna, to wiern, born tegodoswiadczyl; bo tylko wychodz~c poza rnyslenie racjonalne miewalem owocos, co rnoina okreslie jako doswiadczenie rzeczywistosci : czegos swoistego,do czego ten termin, tak jak go rozumiern, przylega" (Kl, s. 281).Epistemologiczny irracjonalizm Elzenberga znalazl swoje najdobitniejszesformulowanie w twierdzeniu 0 niepoznawczym charakterze wszelkichS¥i6w. Teza ta - okreslana przez samego autora jako anepisternizm - glosi,Ze zaden s'ld -nie jest sl!dern naprawd~, jako Ze wszelkie sl!dy znajduj~ si~poza prawd,!: i falszern. Kai:dy rzekorny sl!d jest konstrukcj,!:, kt6rej nic nieodpowiada w rzeczywistosci. "Gdy rn6wi~ »ten lise jest zielony«, to jest toczysta konstrukcja: bo nie rna takiej rzeczy jak »lisc«, nie rna takiej rzeczyjak »zielonos6«, nie rna »rzeczy«, nie rna »cech«, nie rna stosunku »eechy«do »rzeczy«; wreszcie nie rna zadnego odpowiednika slowa »jest« w sensiesp6jki; scislej: tego stosunku, kt6ry za pornoc,!: tego slowa rni¢zy podrnioterna orzeczeniern ustanawiamy."3 KaZdy s,!:d jest konstrukcj,!:, poniewazspr~ga elernenty, kt6re w rzeczywistoSci nie s,!: sprz~zone, a nawetsprz,!:c siQ nie dadz'!:. Poj~ciorn , kt6re stanowi,!: elernenty s,!:du, nic w rzeczywistoscinie odpowiada. Caly swiat naszego intelektualnego poznania jestkreowany z pewnego rodzaju nieokreslonej rnaterii .• Srodowisko dOSwiadczenia mistycznegoPrzed przyst'I:Pieniern do analizy pOgll!d6w Elzenberga na tern at rnistykii doswiadczenia rnistycznego nalei:y wyjaSnie znaczenie kilku termin6w.Poj~cia te: ernpiria, rzeczywistosc i NieokreSlone, wyznaczaj'!:"srodowisko", w kt6rym i:yje rnistyk. Iednoczesnie opisuj,!: one punktwyjscia jego wewn~trznego itinerarium oraz eel, ku kt6rernu zmierza.Poj¢e ernpirii Elzenberg stosuje do swiata naszej potocznej egzystencji,codziennosci, calej sfery dzialan praktycznych, zwi'l:Zanych z ni,!:schernat6w rnyslowych, a niekiedy nawet intelektualnych analiz. Ernpiriajest swiatem konstrukcji, produktern spostrzezen zmyslowych i intelektualnychschemat6w, kt6ry jest nam dany "na co dzien" w bezposrednimpostrzeganiu. Owszem, swiat ten jest nam "dany", ale w pewien specyficznyspos6b, rnianowicie w czysto rnomentalnym przekroju, w tej oto chwili.W mornencie spostrzegania "swiat empiryczny" jest "dany" i "zastany"w stosunku do poznaj,!:eego podmiotu takiego, jakirn on jest w tym wlaSniemornencie~ W takim doswiadczeniu podrniotowi poznaj'I:CCmu jawi si~pewnego typu rzeczywistosc, kt6ra jednakZe nie jest rzeczywistosci,!: in, Henryk Elunher!!. Zapukl Jilozoficzne, "<strong>Znak</strong>-Idee", Dr 3, 8. 65.


96 GRZEGORZ CHRZANOWSKI OPrigore. Swiat "dany" zostal wytworzony z materialu, ktory jest wczeSniejszyi ktorego e1ementy wci!l,z moma jeszcze odnalezc na poziomie doswiadczeniaempirii. Swiat "zostal uprzednio wytworzony z materiaru, kt6ryw nim wci~ jeszcze morna odnalezc; i tylko ten material, naprawd~ i bezzastrzeZen jest »dany«" (Kl, s. 278). Choc empiryzm na poziomie konstrukcjijest sluszny, zaczyna zawodzic, gdy wSrOd tego, co dane, pragniemywychwycic W!l,tki, z ktorych utkano rzeczywistosc.Poj~e empirii jest u Elzenberga niejednoznaczne. Przeciez nie tylkoswiat konstrukcji jest swiatem doswiadczalnym empirycznie. Tam Rzeczywistoseb¢!I,ca u podstaw swiata fenomenalnego moZe bye doswiadczana,a wi~ i do niej w jakims sensie odnosi si~ termin empiria. "JesteSmYw swiecie empirii jak kurc~ w jajku. Kurc~ rozbija jajko nie dlatego, Ze jepot~pia, ale Ze si~ chce wydostac na swiado. Tak sarno my z t!l, empiri!l,. Niejest ria, ale jest mniej dobra; nie pot@iamy jej, ale j!l, rozsadzarny, i rozsadzamyz pasj!l, - bo chcemy si~ wydostae na swiatlo" (Kl, s. 361-362).Z Elzenbergowym rozumieniem poj~ia empirii zwi!l,zane jest takZepoj~e intersubiektywnosci. Podobnie jak przy empirii znaczenie tenninuzmienia si~ w zalemosci od tego, czy jest rozpatrywane na poziomierzeczywistosci fenomenalnej, czy Rzeczywistosci Bytowej. Intersubiektywnosena poziomie fenomenalnym pojmuje Elzenberg jako "cos obiektywnego,to jest cos, co jest lub, przy spelnieniu pewnych okre&lonychwarunk6w, moZe bye dane wszystkim podmiotom poznaj!l,cym"4. Zdaniemnaszego autora, zgodnose podmiot6w co do treSci poznania pochodziz faktu, Ze przedmiot jest przez nie wsp6lnie albo wedlug tych samychzasad skonstruowany. F akt, Ze cos si~ w taki sarn sposob jawi wielupodmiotom poznaj!I,Cym, nie stanowi kryterium obiektywnosci ani nie jestgwarantem prawdziwoSci naszego poznania. Z pewnosci!l, wygl!!,da top arad oks alnie , ale to wlasnie ten rodzaj intersubiektywnosci naleZalobywi!j,ZaC z nierzeczywistoscill. "Jan i Piotr dlatego maj!l, obaj , karoy w swoimswiecie, krzeslo 1ub atom, Ze je sobie obaj na t~ sarnll modl~ skonstruowali;a maZe nie tylko na t~ sarnll mod l~, ale i wsp6lnie (rzeczywistosc tzw.obiektywna bylaby rzeczywistoscill spolecznll, wytworem pracy zbiorowej)"(OPM, s. 33).Poj~e rzeczywistoSci jest terniinem odnoszllcym si~ do wspomnianejjuz materii, z ktorej utworzone Sll konstrukcje, wewnlltrz ktorych i;yjeczlowiek. Jak przystalo na rzetelnego analityka, Elzenberg rozroi:nia trzyznaczenia slowa "rzeczywistose", a co za tym idzie - taue trzy rodzajerzeczywistosci. W pierwszym znaczeniu rzeczywistoScilljest to wszystko, cojest narn dane jako tresc doswiadczenia. Jest to rzeczywistosc zjawisk, czytez mowillc inaczej - rzeczywistose fenomenalna. Wedle takiej koncepcjitak sarno rzeczywisty jest lew widziany we snie, jak i lew widziany napustyni. W drugim maczeniu rzeczywiste jest to, co posiada znaczenie4 Henryk Elzenberg, 0 "poman/u" mistycmym, "<strong>Znak</strong>-Idu':, Dr 3, s. 33. Dalej jako OPM.


1"PRZEZWYCmzY(: RACZEJ SIEBm NIi LOS"97praktyczne i jest przeciwstawione zludzie, pozorowi i marzeniu sennemu.Jest to ukochana sfera ludzi praktyki i materiaJist6w. Przy takim rozurnieniuomawianej kategorii rzeczywisty jest lew widziany na pustyni w przeciwienstwiedo lwa snionego. I wreszcie, trzecie znaczenie slowa "rzeczywistose"to Byt. "To, co jest, i to jest byciem takim, kt6rego zadna krytykaepistemologiczna zaczepic nie moZe: samodzielnym zar6wno w stosunkudo podmiotu, jak i do jakiejkolwiek rzeczywistosci innej" (OPM, s. 32).Wlasnie to trzecie znaczenie slowa rzeczywistosc jest najwarniejsze dlarozumienia mistyki. R zeczywistosc ~ okresla niekiedy Elzenberg terrninemmetempiria. Slowo to desygnuje przedmiot zn aj duj~cy si~ poza empiri~(empiri~ w znaczeniu typowym dla Elzenberga), czyli nie doswiadczanyw potocznym stanie swiadomosci czlowieka. Nie oznacza to jednak, Zemetempiria nie moze bye w og61e doswiadczana. Przeciwnie, metempirykna ogol uWaZa, Ze istnieje takZe inny rodzaj doswiadczenia, kt6ry odslanianam przeciwstawion~ pozorowi rzeczywistosc tout court. Nie jest wi~metempiria rzeczywistosci~ niemoZ1iw~ do doswiadczenia, ale raczej sfer~"transreiczn~" , czy tez "transkonstrukcyjn~", to znaczy zn ajduj~c~ si~poza rzeczywistosci~ rzeczy.Skoro wi~ zgodzilismy si~ przyj~c za rzeczywiste to, co nie skonstruowane,odrzucilismy postulat warnoSci intersubiektywnosci poznaniadla uznania przedmiotu za rzeczywisty i mOZemy zaakceptowac stwierdzenie,iz aby cos bylo uznane za rzeczywiste, wystarczy, by zostalo danejednemu podmiotowi. Z tego stwierdzenia epistemologicznego Elzenbergwysnuwa wnioski, kt6re nabieraj~ juz charakteru stwierdzen metafizycznych.Mamy bowiem oto jakby dwie plaszczyzny rzeczywistosci. BliZsz~naszemu codziennemu doswiadczeniu sfer~ empirii, kt6ra oznacza nie tylerzeczywistosc metafizyczn~, co raczej pewn~ sytuacj~ egzy stencj aln~ czlowieka,oraz sfer~ Rzeczywistosci Bytowej. Byt ten jest wsp6lnym materialem,z kt6rego utkane s~ wszystkie swiaty indywidualne, a wi~ jestjednoczesnie elementem intersubiektywnym i nieskonstruowanym. Pojedynczyczlowiek jest jakby jednym ze szczyt6w masywu g6rskiego, kt6ryrozszerza si~ nieskonczenie w gl~b, a kt6rego podn6Ze ginie z oczu wemglach i ciemnosci. Ten masyw to wlasnie rzeczywistosc Bytu, calkowicienieokreslona i irracjonalna. Z tej Rzeczywistosci bytowej jednostka czerpiesw~ substancjalnosc i tresc istotn~ . Poznaj~cy podrniot jest swie~cymszczytem, na kt6rym "zapala si~ swiatlo swiadomosci" . Takich punkt6wswi ec~cych jest wi~j, ale komunikacji porni¢zy nimi nie rna. Prawdziwakomunikacja dokonuje si~ jedynie poprzez wsp 6ln~ podstaw ~ . Wymian~tresci z innyrni swiadomosciami mOZemy zyska6 jedynie poprzez calkowitezgl~bienie rzeczywistosci, z kt6rej wszyscy wyrastamy. "Komunikowac si~jednak mo g~ z innymi luMm i tylko przez wsp6lne nam wszystkim »dno«metafizyczne; w swiecie empirycznym jestdmy odgrodzeni nieprzenikalnyrniscianami; pol~czen nie ma."5 Pragn~c zatem poznac rzeczywistosc, Zakorzenienfe w rzeczywlstosci, Die drukowane materiaty Henryka Elzenberga. teczk:a 55 .


98 GRZEGORZ CHRZANOWSKI OPi w sposob istotny si~ wzbogacic, nie naleZy dll:Zyc do poznania prawdobiektywnych, lecz raczej zmierzac do wnikni~a w jak najwi~kszll: iloscsubiektywnych swiatow jak najbogatszych wewn~trznie jednostek. ZdaniemElzenberga, jedynie poprzez humanistyk~ wnikamy poznawczo w rzeczywistosci zdobywamy tresc esencjalnll:, wzbogacajlj,Cll: wewn~trznie.Uj~tll: od strony religijnej najgl~bszll: Rzeczywistosc Bytowll: autorKJopotu z istnieniem okresla jako NieokreSlone. Jest to rdzen rzeczywistoSciSwiata, 0 ktorym - wedle opinii Elzenberga - orzekac moma jedyniew terminach mistyki i metafizyki indyjskiej oraz teologii apofatycmejPseudo-Dionizego Areopagity. Nie miejsce tu, aby zastanawiac si~ , czyrzeczywiScie "metaftzyka indyjska" i Pseudo-Dionizy traktujll: 0 tej samej"gl~bokiej rzeczywistoSci mata". Wydaje si~, Ze intencjll: Elzenberga bytopo prostu podkreSlenie, Ze NieokreSlone znajduje sill: poza sferll: racjonalnychnorm poznawczych. "Byt w swej istocie jest taki, Ze nie moma 0 nimnic orzec. Jest nie tyle »inejfabilis«, co »impraedicabiJis«: nie przyslugujemu Zaden predykat. Impredykabilnosc ta jest wnioskiem z tezy sceptycznej."oRzeczywistosc Nieokreslonego jawi si~ wi~ jako dziedzina calkowicieirracjonalna. NieokreSlone jest niewyrai:alne w zadnym z j~zykowteologii czy filozofii, poniewaZ wymyka si~ z kaZdej sieci tenninow i poj¢intelektualnych. Stwierdzenie to wynika przede wszystkim z tezy 0 konstrukcyjnymcharakterze kaZdego Slldu.Nieuchronnie stajemy teraz przed pytaniem 0 rodzaj relacji zachod~jpomi¢zy omawianym juZ poj~em Rzeczywistosci Bytowej a Nieokreslonym.Elzenberg przymaje si~ do pewnej niekonsekwencji w swoimrozumieniu NieokreSlonego. Niekiedy bowiem stosuje do niego kategori~bytu, innym mowu razem nie. Przypuszczalnie usiluje w ten spos6bunik:n!l:c dw6ch skrajnosci w orzekaniu 0 NieokreSlonym. Z jednej strony,nie moZe powiedziee, Ze NieokreSlone jest niebytem, bo przeciei jakos jesti moze bye uchwycone w przeZyciu. Z drugiej jednak - nie mo ma orzekaco nim jako 0 bycie, gdyz wtedy nieuchronnie mistyka nieokreSlonoScizeSlizguje si~ w monistyczny panteizm. W ten oto spos6b ~ieokreSloneginie calkowicie w swej nieokreSlonoSci, wymykaj!l:c si~ jakimkolwiekpredykatom Ilj,Cznie z kategoriami bytu i niebytu .• Mistyka jato przebudowa poclstaw SwiadomoSci"Mistyka - pisal Elzenberg - nie jest docieraniem do faktaw, kt6reprzedtem byly nieznane, ale przebudow!l: podstaw umyslu i, w zwi¢Uz tym, przebudowll naszej wizji rzeczywistoSci." Autor KJopotu z istnieniemopisuje fenomen mistyki poslugujlj,C si~ j~zypem uprawianej przez siebiefilozofii, a wi~ aksjologii i swoistej filozofii podmiotu nazwanej przezniego filozofowaniem mistycmym. Pol ega ona na nieustannej gonitwiew gi!l:b, na pogoni za treacill, kt6ra umyka. Jak to juZ zostalo stwierdzone• N~okJodltRI~, ,,znak-Idee", nr 3, •. 43. Dalej cytowane j~o N.


"PRZEZWYCI~iYC RACZEJ SIEBIE NIl LOS"99w innym miejscu, poznanie rzeczywistosci dokonuje si~ poprzez wnikni~ciewe wsp6ln~ wszystkim bytom podstaw~. Analiza mistyki, kt6r~ podejmujeElzenberg, ogranicza si~ w duzej mierze do opisu modyfikacji formyumystu. Waine s~ tutaj dwa poj~a: przebicie si~ poza kategorie bytui niebytu oraz poczucie obcowania z Rzeczywistosci~ prawdziw~ w przeciwienstwiedo roinych rzeczywistosci pozomych i niepelnych .• "Przebicie sif' poza kategorie bytu i niebytuTeoria "przebicia si~" jako jednej z konstytutywnych cech doswiadczeniamistycznego jest nieodl~cznie zwi~ana z pogl~dem Elzenberga natemat istnienia dwoch rodzajow doswiadczenia: doswiadczenia empirycznegoi doswi!idczenia metempirycznego. Najistotniejsze w tym opisie pozostajestwierdzenie, Ze to wlasnie doswiadczenie metempiryczne odslanianam rzeczywistose prawdziw~ i wainiejs~. Przebicie si~ jest wlarnieprzejSciem do doswiadczenia typu metempirycznego. "A »przebic si~«znaczy mniej wi~ej: uznae doswiadczenie pierwszego typu za niebyle, zanie informuj~ce ostatecznie, wyzwolie si~ spod jednostronnej sugestii,wedtug ktorej byloby one cal~ doswiadczaln~ rzeczywistosci~, odszukacprzez cierpliwy wysilek to, co jest w nim dane."7 Zatem jednym z istotnychrysow mistyki jest, wed tug Elzenberga, moZliwosc "zdobycia doswiadczeninnego typu i lepiej nas informuj~cych niz doswiadczenie pospolite"(tarnZe).Wyzwolenie si~ spod jednostronnej sugestii empirii jest moZliwe dzi~kiplastycznemu charakterowi swiadomoSci. W naszym doswiadczeniu swiatadane s~ zarowno empiria, jak i metempiria. W swiecie obecne s~ sladyNieokreslonego, zlote nici, ktore pozwalaj~ nam gl~biej wnikn~e w Rzeczywistosc.W zorientowanej na wnikanie w gl~b Rzeczywistosci percepcjiswiata nastawienie swiadomoSci odgrywa bardzo istotn~ rol~. Swiadomosenie posiada aZ takiej wladzy, aby mogla ksztaltowac rzeczywistose, alemoZe klasc akcenty na niekt6re elementy ze "sfery danego". Od nastawieniaswiadomosci zaleiy, kt6re elementy sposroo przejawiaj~cych si~w swiadomosci zostan~ wydobyte. Aby zaspokoie potrzeby praktyczneoraz wymogi wsp6lZycia z innymi ludZmi, akcent musi zostae polozony nanormalny swiat iycia praktycznego. I taki tei: jest stan umyslu wi~kszosciludzi. Ale mOZemy przeniesc akcent swojej swiadomosci na sfer~ Nieokreslonego."Swiat Nieokrdlonego jest dany; moiemy w nirn zye: plycej lubgl~biej, slabiej lub intensywniej, ale mOZemy; faktem jest, Ze Zyjemy nierazistotnie" (OPM, s. 41). Poprzez odpowiedni~ prac~ nad sob~, poprzezCwiczenia i medytacj~ mOZemy dojs6 do uznania tego swiata za bardziejrzeczywisty od empirycZhego lub za jedynie rzeczywisty. To, co wydawalosi~ nierealne, staje si~ rzeczywiste, a to, co przygniatalo sw~ oczywistoSci~,objawia si~ jako poz6r.Ale "przebicie" to nie tylko rozloZenie akcent6w swiadomosci na r6ine7 Do ..religif f mistykf", "Zoak-Idee", or 3, 8. 57.


100 GRZEGORZ CHRZANOWSKI OPsfery rzeczywistosci. Aby dokonae "przebicia sif', mistyk musi skorzystaCz pomocy sceptyka. W tym miejscu naleZy odwola6 si~ do om6wionych jui;pog11ld6w Elzenberga, mianowicie do jego irracjonalizmu i anepistemizmu.Kaixly slld znajduje si~ poza prawdll i falszem, jest konstruktem skleconymz nieokreSlonej, b¢llcej Czystll moinoSciIl materii. Widzimy teraz, na czympolega przebudowa umyslu i podstaw naszego widzenia rzeczywistosciw mistyce. Mistyka jest calkowitym przekroczeniem kategorii poznaniaracjonalnego, zawiera w sobie ~ jako nieodzowny warunek odrzuceniewszelkiego dyskursu. "Przebicie si~" jest przelamaniem wszelkich przegrodi zap6r stworzonych przez srodowisko, tradycj ~, przeslldy i mySli innychfilozofow, dzi~ki czemu moina stanll6 oko w oko z najgl~ bszll rzeczywistoscillbytowll .• ObcowanieRodzi si~ pytanie: co dzieje si~ z mistykiem, gdy jui; dokona si~"rewolucja wewn~trzna" i swiat logicznego dyskursu zostanie rozbity? Kuczemu przebija si~ mistyk? Co ukazuje si~ duchowemu odkrywcy, gdyzerwie zaslon~ zakrywajllCll istot~ rzeczywistosci? Oczywiscie, moiemySmialo odpowiedzie6, :ie przed mistykiem rozposciera si~ w calym swymbogactwie swiat NieokreSlonego; "swiat pi~kna, uczu6, falujllcego Zycia,sztuki, tw6rczoSci" (OPM, s. 39).Pytanie, kt6re sobie Elzenberg stawia w pewnym momencie: "ezyw mistycyzmie jest poznanie?", stanowi w gruncie rzeczy pr6b~ opisusposobu doswiadczenia NieokreSlonego przez mistyka. Jest d!lieniem doprzedstawienia w swoistym j~zyku Elzenberga obcowania z Rzeczywistoscillmetempirycznll. Elzenberg rozpoczyna od stwierdzenia, :ie w przeZyciuDiistycznym, tak jak on je pojmuje, nie ma w og6le · poznania. przezpoznanie rozumie on trese, kt6rll daioby si~ zawrzee i sformulowa6w slldach racjonalnych. Opisanie zawartosci doswiadczenia mistycznegoprzekracza moZliwoSci ludzkiego intelektu. Jednak:ie mowwe jest ionepoznanie. Poznanie, ktore zachodziloby r6wniez w odniesieniu do "przedmiotumistycznego", "impredykabiloego absolutu" lub inaczej: Nieokreslonego.Sui generis poznanie empiryczne dokonujllce si~ poprzez obcowanieczy tei; kontakt. Tylko ten rodzaj poznania pozwala wyjS6 poza sllrlyracjonalne i chroni przed wildaniem si~ w racjonalistyczne konstrukcje.Elzenberg nie przedstawia nigdzie dluZszego i sp6jnego wykladu swychanaliz poznania mistycznego. Ogranicza si~ zazwyczaj do kr6tkich, niekiedyzawierajllcych zaledwie kilka zdan opis6w roinych aspekt6w omawianegozagadnienia.A zatem NieokreSlone dane jest w jakis spos6b mistykowi w doswiadczeniu.Pomimo ii mistyczny absolut wymyka si~ jakiemukolwiek okreSleniu,Elzenberg uwaia, Ze na podstawie tego doSwiadczenia moina jednakcos 0 Dim orzec. Mianowicie przyjmuje si~ je za rzeczywiste oraz nadaj~ si~pozytywny znak wartoSci. (N, s. 43). Reakcjll mi~tyka na owo doSwiad­


,,PRZEZWYCIijmt RACZEJ SIEBIE NIZ LOS"101czenie Nieokreslonego jest pozytywna aksjologieznie ocena doswiadezanejrzeczywistosci. Wiemy jednak juz, Ze nie jest moZliwe poznanie, co jestprzedmiotem tego doswiadezenia. Dlaezego zatem ocena aksjologieznawypada dodatnio? Przede wszystkim p osr6d twierdzen pozytywnyeh aksjologicznienale:iy odr6Znic oeeny eudajmonistyem e od perfekejonistyeznych.Z punktu widzenia eUdajmonistyemego oceniamy dodatnio samkontakt z Nieokreslonym. "Jest to jakies wielkie wytehnienie, odpr~zenie ,ulga, utoni~e w jakims eudownym oceanie" (N, s. 45). Zauwaimy, Zewarunkiem, kt6ry nam cwo "odpr~Zenie" i "utoni~cie" umoZliwia, jestimpredykabilnosc NieokreSlonego. Stan ten jest uprawniony, poniewaZ jestdostarezony przez rzeczywisut, a nie urojon~ , jak w przypadku poezji,sztuki i miloSci, impredykabilnosc bytu. "Dotarcie do nieokrdlonosci,utrzymanie jej w polu swego widzenia, oddaje nam olbrzymi~ przystug~,wyzwalaj~e nas (w pewnym ograniezonym sensie) z p~t niescisle tak zwanej»empirii« i z p~t dyskursu, bur~e swiat, kt6ry nas gniecie i przywraeaj~enam wolnosc" (N, s. 45). Pozytywna eudajmonistycznie oeena Nieokrdlonegojest ekstrapolaej~ pozytywnej eudajmonistyemie oeeny samegodoswiadezenia na jego przedmiot, ezyli sfer~ metempiryem~. Tego typuoeena prowadzi zazwyczaj do kultu, ezci i ub6stwienia, gdyz na og6lmistyey doswiadezany przez siebie byt impredykabilny nazywaj~ Bogiem.Oeena pcrfekejonistyczna jest trudniejsza do wyjaSnienia, bowiem jakoeenic to, 0 ezym nie si~ nie da orzee? Najprosts~ i n arzueaj~c~ si~ pr6b~wyja&nienia jest perfekejonistyezna transpozyeja oeeny eudajmonistyeznej.Sklonni bowiem jestesmy przypisywac wartosc najwyzsz~ temu, co przynosinam szc~scie . R6wniez druga interpretaeja zaproponowana przez Elzenberganie przynosi ostateeznego rozwi~ ania. Polegalaby ona rnianowiciena stwierdzeniu, Ze Nieokrdlone wolne jest od wszelkiego zla, kt6regopelen jest swiat rzeczy okreslonyeh. Metempiria lepsza jest od swiataokreslonosci zawie raj~eego przew ag~ zia. Mistyk pragnie uwolnic si~ odzla, a zw~tpiwszy w moZliwosc usuni~cia zla i pozostawienia dobra, jednymzamaehem pozbywa si ~ swiata w og6le. JeZeli teraz po usuni~ciu wraz zeswiatem okrdlonosci dobra i zla uznamy Nieokrdlone za aksjologieznezero, znika pow6d do ezci i ub6stwienia. "W rzeczywistosci musimyw Nieokreslonym widzie6 cos pozytywnie wartosciowego 0 wyj~tkowowysokim napi~u" (N, s. 45--46).Trzeci ~ pr6b ~ uzasadnienia oceny perfekejonistyeznej byiaby dodatniaoeena samej "rzeczywistosci" Impredykabilnego. A zatem doswiadezenieobeowania wyprowadzaloby nas ze sfery utudy, a wprowadzalo w rzeczywistoscistotn~ . "Ale dlaezego w takim razie eenimy Nieokreslone? Bo jestjedyn ~ rzeezll rzeczywist~ na swiecie; innej nie rna. Gdyby jedyn~ rzeez~rzeezywist~ bylo cos okrdlonego, to bysmy czcili to cos okreslonego; np.Boga osobowego" (N, s. 46).W ten wlasnie spos6b przedstawiaiaby si~ moZliwosc doswiadezeniaNieokreslonego w sferze aksjologieznej jako prze:iycia rodz~ceg o perfekejonistyczn~ oraz eudajmonistyczn~ reakej~ dodatni~. Oeeni aj~e sarno


102 GRZEGORZ CHRZANOWSKI OPobcowanie jako daj~ nam szc~scie : nadajemy Nieokreslonemu pozytywnyznak wartosci. Skoro daje szcz(:Scie, jest wi(:c prawdopodobnie rzeezywistosci~najdoskonalsz~ z moZliwych, rzeezywistosci~ par excellence,przeciwstawion~ pozorowi i zludzeniu.Powyiszy opis doswiadczenia mistycznego nie wyczerpuje wszystkichw~tk6w i aspekt6w mysli Elzenberga w tej materii. Jest to jedynie pr6baodtworzenia, na podstawie rozproszonych notatek i aforyzm6w - tak pisalProfesor 0 mistyce - kluczowych punkt6w jego mysli. Pomin~lem zupelnie,na przyklad, doznania zwi~ane z mistycznym przeiyciem przyrody orazuwagi Profesora m6wi~ce 0 ostatecznej konsekwencji jego "filozofowaniamistycznego" jak~ jest idealizm subiektywny. Filozofia mistyki Elzenbergana pewno nie jest do kOllca zrealizowanym projektem filozoficznym. Jestrefleksj~, powstal~ na marginesie lektur czy analiz innych temat6w filozoficznych;pr6b~ opisania zjawiska, kt6re filozofti si(: wymyka, a filozofzmuszony jest w pewnej chwili uznac sw~ niemoc. Chyba Ze sam jestmistykiem, ale w6wczas takZe b¢zie milczal.Grzegorz Chrzanowski OPGRZEGORZ CHRZANOWSKI OP, ur. 1965, duszpasterz mlodzieZy szk61 srednichprzy klasztorze 00. Dominikanow w Krakowie. Zajrnuje si," ffiozofill, religii.Publikowal w "Tygodniku Powszechnym" i "W drodze".


I0 POJEDNANIU (1) I TEMATY I REFLEKSJE WACLAW HRYNIEWICZ OMI POJEDNANIE LUDZI I RADOSC BOGA Rzadko myslimy i mowimy 0 radosci Boga. Jeszcze rzadziej podejmowanajest - jakie biblijna w swej istocie - mysl 0 zwi~ku, jaki l~czypojednanie ludzi oraz ich wzajemne przebaczenie z radosci~ samego Boga.Czlowiek sprawiedliwy potrafi bye maloduszny, ciasny i niewyrozumialy.MoZe miec za zle Bogu, ze w post~owaniu z ludZmi wydaje si~ zaporoinaco swej sprawiedliwosci, a kieruje si~ wyl~cznie milosci~, wspolczuciemi milosierdziem. Bog rna swoich buntownikow tam wsrOd sprawiedliwych,niezadowolonych czasem z boskiej dobroci.Starszy brat z przypowidci 0 synu mamotrawnym byl czlowiekiemprawym i sprawiedliwym. Zaskoczyl go nieoczekiwany powrot mlodszegobrata. Nie byl na to przygotowany. Jest wi~ oburzony post~owaniemojca. Tak latwo wybaczyc? Zapomniee wszystko? Cieszyc si~ w dodatkuz jego powrotu az w taki sposob? Oburzenie starszego brata jest oburzeniemsprawiedliwego. Jego zmysl sprawiedliwosci zostal wystawiony naprob~. Ma swoje racje podyktowane sprawiedliwosci~. Jest rozzalony nanierownosc traktowania. Ma poczucie, iz jest sprawiedliwym, a teraz zostalskrzywdzony. Ojciec raduje si~, ale nie z jego powodu. MoZe to wlaSnienajbardziej boli? Latwo nie przyjdzie starszemu bratu wyci~gn~c r~k~ do


104 WACLAW HRYNlEWICZ OMIodnalezionego brata. Przypbwiese urywa si~ w tyro miejscu, pozostawiaj~cmysli w zawieszeniu. A moze raczej budzi nadziej~ na pojednanie bracii pelni~ radosci ojca?Ojciec rna swoje wlasne racje. S~ to przede wszystkim racje serca.Cieszy si~ z powrotu utraconego syna. W swej radosci jest podobny dopasterza, kt6ry pozostawil cale stado owiec i poszedl szukae jednej zagubionej,a znalazlszy wzilj,ljlj, z radosci~ na ramiona i powr6cil do domu (por.Lk 15, 4-7). Jest podobny do kobiety, kt6ra odnalazla zgubion~ drachm~(Lk 15, 8-10). Tak raduje si~ sam B6g "z jednego grzesznika, kt6ry si~nawraca" (Lk 15, 7.10). Przedziwne i niezwykle slowa 0 radosci BogalOjciec z przypowieSci Jezusa nie jest postaci~ autorytarnlj,. Jego post~powanie odslania wr~cz rysy macierzynskie. Pozwala on odejse mlodszemusynowi, kt6ry skwapliwie korzysta z dam wlasnej wolnosci. Ojciecnie chce narzucae sillj, swej woli. Obca mu jest ch~ posiadania czlowiekajak przedmiotu. Wyrzeka si~ panowania nad wlasnym synem i rozporZl!,­dzania jego zyciem. D ar Zycia i wolnosci nalezy do niego samego. Przeczuwamy,kto jest ostatecznym wzorcem postaci ziemskiego ojca. Jezus snujeopowiese 0 Bogu, ale czyni to spogl~ajlj,c na sprawy niewidzialne od doro,w swietle ziemskich reali6w i doswiadczen. Milose ojca wolna jest odprzemocy. Nie upokarza on swego dziecka, nie daje odczue swej rodzicielskiejwladzy. Potrafi cierpliwie czekae. Pozwala nie tylko odejSe, aler6wniez bllj,dzie po manowcach wlasnej wolnosci.Przypowiese pozwala zrozumiee, czym s~ w gruncie rzeczy winai grzech czlowieka. Id~c za swoj~ zbuntowanlj, wolnosci~, wyst~uje onnajbardziej przeciwko sobie samemu, grzeszy przeciw wlasnemu dobru.Grzech istoty rozumnej i wolnej zwraca si~ przeciwko niej samej. Marnotrawnysyn naduiywa swojej wolnosci i niszczy wlasne iycie. Ocalenieprzychodzi wraz z momentem opami~tania i decyzj~ powrotu do ojczystegodomu. Falszywy obraz Boga tworzylby jednak ten, kto odczytywalbyprzypowiese jedynie jako apel do skruchy, nawr6cenia i pokornego poddaniasi ~ woH ojca. Jej sens jest znacznie gl~bszy. Poddanie moze stae si~upokorzeniem. Grzeszny syn, kt6ry zagubil si~ w iyciu, nie zostaje upokorzonyprzez przeb aczenie. Ojciec jest tak dyskretny i tak czuly, i:e niepozostawia miejsca na to, co mOgfoby bye upokorzeniem. Sam wychodzinaprzeciw powracaj~cemu .PrzypowieSe 0 synu marnotrawnym m6wi nie tylko 0 przebaczaj~cejmilo sci ojca, wychodzlj,cego naprzeciw swemu mlodszemu synowi, kt6rypowraca oto z "dalekiej krainy" zagubienia. M6wi ona takZe 0 radosciojca, 0 speloionej t~skno cie, 0 zakonczonyro czasie niepokoju, zmartwieniai oczekiwania. Powr6t zaginionego kladzie kres cierpieniu ojca. Jest wyzwoleniemtakZe dla niego samego. Dwukrotnie powtarza si~ w przypowiescizach~ta do radosci i swi~tow ani a . Wyzwolenie wyraza siy radosci~ .Miara radosci jest m iar~ wewn~trzn ego wyzwolenia. "Trzeba si ~ weseliei cieszye z tego" (Lk 15,32; por. 15,23-24). Wyzwolenie zostalo por6wnanedo wskrzeszenia z martwych: "brat tw6j byl umarly, a zn6w ozyl". Jest to


POJEDNANm LUDZI I RADOSC BOGA105wydarzenie iscie paschalne, radosne, przelomowe. Oto zaczyna si{: noweiycie - nie tylko dla tego, ktory "zaginlj,l, a odnalazl si{:", ale rowniez dlaojca rodziny.RadoS


ANDRZEJ SULIKOWSKlORNITOLOGIA POETYCKA KS. TWARDOWSKIEGO W ubieglym roku ukazala si~ - w bibliofilskim niestety nakladzie- pi~knie wydana ksilli;eczka poetycka Jana Twardowskiego Slowik skowronek.Mini-antologia omitologicznat, gromadz~ca wa.zniejsze utworyz motywami ptasimi. Na podstawie dwunastu wierszy, z ktorych tylkojeden jest nowy (Slowik skowronek), moma sobie uswiadomie, jak~ rol~odgrywaj~ motywy ornitologiczne, a wi~c przynalez~ce do przestrzeniprzyrody, w tworczoSci warszawskiego Autora.Wiadomo, ze ks. Twardowski, jak kaZdy duchowny katolicki, co dzienodmawia cz~stk~ brewiarza, w kt6rym mieszc~ si~ takZe wyimki ze StaregoTestamentu. Jui: w Pi~cioksi~gu Moji:esza "ptastwo powietrzne" wyr6Znianejest sposrod zwierz~t, zapewne przez podobienstwo do Ducha Bozego. Tenu pocz~tku stworzenia - jak pi~knie tlumaczy ks. Wujek - "unaszal si~ nadwodami" (Rdz 1, 2). Gol~bica z gal~k~ oliwn~ w dziobie przynosi nadziej~najpierw Noemu, poZniej - takZe i poecie-ksi¢zu sIedz~cemu lot wytrwalychposlancow. Wrobel, k~pi~cy si~ w chrzcielnicy przykoscieInej, stajesi~ obrazem zwier~a ufnego, ktore - stale czerpi~c z task Boga - wcale niemusi . bye swiadome tego, jak mocno i niezmiennie jest kochane przezStw6r~ (0 wroblu). Wreszcie, ptactwo powraca w wielu psalmach, przypominaj~cna przyklad 0 mlodosci, wysokich ideatach (orly).W poezji Twardowskiego ptaki - ruchliwe, Iekkie i mile stworzenia- pelni~ dwojak~ funkcj~ : po pierwsze, okazuj~ si~ przy konkretyzacjiwiersza istotne same w sobie, jako przedstawiciele gatunku; trzeba wi~,w miar~ momosci, wyobrazae sobie barw~ upierzenia, glos, nawet zwyczaje;oraz, po drugie, wnosz~ znaczenie symboliczne, jako odlegle aluzje dolask Ducha Swi~tego.1 Redakcja i postowie Romana T. Marchwinskiego. Naktadem Oficyny Drukl·.rskiej Wojew6dzkiejBiblioteki Publicznej i KBi!!Znicy Miejskiej im. M. Ko~rnika, Torun 1993, 20 ss. nib.


ORNITOLOGIA POETYCKA KS. TWARDOWSKlEGO107• Ornitologia praktycznaPrzy rozumieniu pierwszej funkcji, przyrod oznawczej, pami~tactrzeba, ze ks. Twardowski patrzy na ptactwo okiem niemal fachowym,maj~c w pami~ci rozmowy z wybitnymi biologami, liczne lektury i wlasneobserwacje. W porz~dku natury wlasnie te zwier~ta s~ uprzywilejowane,poniewaz bytuj~ w powietrzu - Zywiole najulotniejszym, przezroczystymi wszechobecnym, bez kt6rego nie moglyby istniec ssaki, a wi~ i czlowiek.Jednoczesnie ptactwo wodne z r6wn~ co w powietrzu biegloscil!, potrafiobcowac z drugim Zyciodajnym zywiolem, czy to plywaj~c i nurkuj~c(mewy, perkozy, kaczki), czy brodz~c (czaple, biegusy), czy tylko czerpill,czen karm~ (rybolowy, bociany). Obserwujemy wi~ w przypadku gromadyptak6w (Aves) osobliwe zaw~Zlenie awio- i hydrosfery.Z uwagi na spos6b bytowania ptaki staj~ si~ dla biologa, a tym bardziejdla ksi~dza-poety, symbolem jednoSci zywiolow, zas z punktu widzeniaekologii - takZe oznak~ rownowagi w srodowisku. Mowi~c krotko i praktycznie:im wi~cej w danym miejscu ptakow, im wi~ksza romorodnoscgatunk6w, tym wi~ksza pewnosc, Ze czlowiek b~dzie tu zdrowy, sprawnyi nawet dlugowieczny. Je§li zas pozb~ziemy si~ perspektywy antropocentrycznej,dzis dominuj~cej w publikacjach ekologicznych, powiedzie6 moznajeszcze inaczej: tam w przyrodzie, gdzie s~ ptaki, mamy okazj~ doobserwowania stosunkowo malo naruszonego biotopu.W ten sposob stara si~ opisywac przyrod~ fenologia jako naukao rytmie i strukturze biocenoz, na przyklad Sergiusz Riabinin. 2 Tak sarno,intuicyjnie, pojmowal przyrod~ Gustaw Wuttke (1887-1975), gimnazjalnyjeszcze nauczyciel Twardowskiego (w latach trzydziestych), wybitny talentw dziedzinie dydaktyki geografii i przyrody, po wojnie utrzymuj~cy kontaktyz nim, jak rowniez z Ann~ Kamienskll" dla ktorej stal si~ - jak wiemyz Notatnika - prototypem profesora Daleczki. 3Twardowski w wierszu Slowik skowronek wskazuje wlasnie na chronometryczn~funkcj~ glos6w ptasich, wedle ktorych dawniej, szczegolnie nawsi, rozpoznawano por~ dnia: "tak Romeo i Julia nie patrzll,c na zegar/ poznawali po ptakach ktora to godzina"4. Glos ptaka wyznacza poecietakZe rytmy dluZsze: "kukulka kuka tylko do Szkaplerznej / cichnie wieczoremszesnastego lipca / Bog podpowiedzial nigdy nie zapomni" (Kukulka).Przy interpretowaniu wierszy Twardowskiego od strony czysto biologiczneji, cz~sciowo, literackiej nieznriernie pomocne okazuj~ si~ liczne, Por. interesujll~ publikacj~ Sezonowe rytmy przyrody w terminologil przyrodnika-fenologaSergiusza Riabinina I uj€ciu przyrodnika grafika Zbigniewa JOfwika, Wyd. UMCS, Lublin 1989,ss. 28. Podano tam rowniei literatur~ przedmiotu.3 Postaci tego wybitnego uczonego po5wi~cila swe inspirujllCe i rzeczowe studium JadwigaMichalczyk: Gustaw Wuttke jako dydoktyk, Wyd. UMCS, Lublin 1990, ss. 192.• Pisarze 0 zainteresowaniach biologjcznych, jak Czes/aw Mitosz czy Jozef Mackiewicz,wspominajll 'o funkcji "zegara" oroitologicznego w kulturze agrarnej. Z chwill\, kiedy ludzkosczacZl


108 ANDRZEJ SULIKOWSKIprace omitologiezne prof. Jana Sokolowskiego, na przyklad Ptaki ziempolskich (I wydanie, majl!ce od razu rozglos ogolnokrajowy, w 1936 roku;wydanie powojenne w 2 tomaeh) ezy pionierskie tegoz Tajemnice ptakow(Nasza Ksi~gamia, Wroclaw 1980, ss. 192), gromadzl!ce spostrzeZeniabystrego obserwatora z okresu ponad polwiecza i zdobione ilustraejamiwykonanymi przez samego autora. 5Twardowski rowniez nie lekcewaZy szezegolu i w tym wlasnie ujawniaswoj, amatorski co prawda, warsztat systematyka. Wystarezy przesledzicprace naukowe, by wiedzie6, jak trudno jest w naturze obserwowaci wlaSciwie klasyfikowac ptaki, jak doskonale trzeba spami~tac cechyo pierwszor~dnym znaczeniu przy obserwacji obiektu c~sto widzianegotylko przez kilka, kilkanascie sekund, a wi~ objawiajl!cego si~ zupelnieinaczej niz rosliny, niekiedy tylko za posrednictwem glosu. 6 Tutaj "pozytywistyczna"dyscyplina oraz cil!gla rzetelnosc okazuj~ si~ nieodzowne.Wlasnie w omitologii - porownujl!e wiedz~ z I polowy XIX wieku (na tentemat sporo pisze Eckermann w drugim tomie Rozmow z Goethem)z poziomem opisu i systematyki wypracowanym w okresie pozytywizmu- dostrzec mozemy ogromne znaczenie pozytywistycznych pr~dow myslowychdrugiej polowy minionego stulecia dla rozwoju metodologii naukbiologicznych. Twardowski pisze na przyklad:sowa co rna oczy i:olte z bialymi brwiamijerzyk co nie siedzi tylk:o stale fruwa(Lise z tomu KSJ, cyt. za NPPN 327)'i:olta pliszka cieszy si,,: swoim czamym dziobem(Swiat z tomu PW, cyt. za NPPN 206)Do rozumienia przyrody musial poeta - jak kazdy badacz-amator- stopniowo dorastac. W Powrocie Andersena tematyka biologiczna nie matych znaczen co w lirykach z lat piyCdziesi~tych i pozniejszych, najwYZejsluzy do budowy malo wynalazczych porownan b~dz przenosni. Bylby toposredni dowod na to, jak powoli dorasta si~ do zainteresowan biologicznych.Aleksander Wat potrzebowal kilkudziesi~ci u lat Zycia, by (dopierow wi~zieniaeh sowieckich) w petni uswiadomic sobie, czym Sl! drzewaw rzeczywi st 0 Sci przyrodniczej i czym mogl! stac si~ dla wraZliwegoczlowieka.26 wrzeSnia 1827 roku Goethe rozmawial z Eckermannem na tematomitologii, dziedziny wiedzy wowczas jeszcze slabo rozwini~tej , znanej! Wi~cej informacji 0 tym oiezwyklym uczonym w nelaologu Z. Boguc\cicgo Jan BogumiJSokclowski (1899-1982), "Przyroda Po[ska" 1982 mIl, s. 9. Warto podlacSlic, Ze Sokolowskidyspooowal oiczlym warsztatcm rysowniczym, oie mia.!: wyhlczoie utylitarnego podcjtcia doprzedmiotu studi6w, przcciwnie, obscrwowa.!: i hodowa.!: ptaki z oiezwyklym zamitowaniemi cierpliwoSciIl, wkladajllc w sw6j fach ca.l:e scree. WraZliwo~ plast}'czoa umoi.liwia.!:a ponadtoSokolowskiemu dostrzegaoie oiuans6w, kt6re umykaj ll barlaczoWl pozbawioncmu umolnieograficzoych.• Por. L. Tomialoj6, Ptaki Polski. Rozmieszczenle i liczebnosc, wyd. 2 zm., PWN, Warszawa1990, passim. Szczeg610ie pouczajllCY jest ust~ Wainiejsze obserwacje umane za niepelnowartosdowe,ss. 395-400.7 ObjaSoieoia skr6t6w oa koocu szkicu.


ORNITOLOGIA POETYCKA KS. TWARDOWSKIEGO109autorowi Fausta dose powierzchownie. Tutaj lepszym znawcll" hodowcll,i "badaczem" ptak6w okazal si~ Eckermann, tak Zywo i barwnie opisujll,cyzwyczaje l ~gowe ptactwa, Ze w koncu Goethe podsumowal dyskusj~zdaniem, kt6re moma by postawic jako dewiz~ "przyrodniczych" wierszyTwardowskiego: "Zyjemy wsr6d samych cud6w i zar6wno najposledniejsze,jak i najprzedniejsze sposr6d otaczajll,cych nas zjawisk Sll przed namizakryte."8 Widzimy wi~ to samo, co przewija si~ w mysleniu u wsp6lczesnychbiolog6w - przekonanie, Ze swiat stworzony, tak oZywiony jaki martwy, okazuje si~ w trakcie badan two rem zioi:onyro, niejednomacznyro,nie poddajll,cyro si~ uog6lnieniom.Charakterystyczne tei:, Ze Goethe sldonny byl wszystkie zjawiska przyrodyuwaiae za Boze dzielo, a sam fakt istnienia czegos za konieczny(z punktu widzenia logiki stworzenia). Gdy byla mowa 0 losie osieroconychpisklll,t i 0 tyro, i:e nawet obce ptaki innego gatunku sldonne Sll,ratowac takie malenstwo i dokarmiac je, Goethe stwierdzil: "Stoimy tunaprawd~ przed czyms boskim, co wzbudza w nas radosny podziw. Gdybykarmienie jakiejs obcej istoty bylo naprawd~ prawem obowill,ZUjll,cymw calej przyrodzie, to niejedna zagadka bylaby przez to rozwill,zanai moma by bylo z przekonaniem powiedziee, i:e B6g opiekuje si~ nawetmlodymi osieroconymi piskl~tami, gdy Go zawczwlI,."9 Ciekawe, Ze w swejplodnej literacko staroScl wszechstronny weimarczyk coraz to wyrainiejsldanial si~ ku tezie, Ze obcowanie z przyrodll, - czyste, pokome, wytrwale- zarazem pozwala czlowiekowi pomawac prawo moralne i zblizac si~ kuBogu .• Omitologia IiterackaPrzy rozpatrywaniu funkcji drugiej, metonimicznet ~ktu alniajll, si~niemal wszystkie "pneumatologiczne" aluzje w PiSmie ~'wi~tyro, poczynajll,cod K.si~gi Rodzaju a na Ewangelii i Apokalipsie sw. Jana konczll,c.Pami~tamy slynny wiersz Twardowskiego M~ dzy gollJbiem a omitologiqz tomu <strong>Znak</strong>t ufnosci (1970), komentowany p6miej przez wielu krytyk6wi wyroZniany jako jeden z najbardziej reprezentatywnych dla wyobrainii myslenia poety tekstow .10 W utworze tyro wersy: "TIe jest jeszcze swi~tegoluzu (...) pomi¢zy gol~biem w sloncu - a omitologill," - moZe najlepiejwyraiajll, prawd~ takZe i teologicznll,. Znajll,C pewne zasady ogolne, poznawalnerozumowo. stajemy przeciei: - wobec tego, co indywidualne.osobne. codzienne - cz~to na pozycji osob zaskoczonych. zdumionychtyro. co konkretne. objawiajlj,CC si~ nam bezposrednio. na sposob. by takI J.P. EckelUlann, Rozmowy z Goethem, t1um. K. Radziwilt i J. Zeitzer. PIW. Warszawa1960. t. 1. s. 453.P EckelUl&nn, dz.cyt.• t. 1, s. 460.10 Por. A. Kamie6ska, Pomt,dzy golrblem a omitologiq.... ..Tygodnlk Powszechny" 1971 . nr10. IS. 2-3; K. Pie6koaz. Ponja .Jwlrtego luzu" • ..Literatura" 1981. nr 9. IS. 1. 5; A. Sulikowski.Nauczanle z ladzl. 0 poezjl lc.J. Jana Twardowskiego. .,Pismo" 1983. nr 5-6. sa. 38-49;Z. ~bianka. Wleczno~ radoma. czyll 0 tw6rczolcl J... T ... w ksi'lice teji.e Poezja wymlarusanctum. Kamleft.rka - Jankow.1ki- Twardowski, Wyd. TN KUL. Lublin 1992. sa. 137- 182.


110 ANDRZBJ SULIKOWSKlrzec, "personalistyczny", a przede wszystkim: cudowny (w znaczeniuzaproponowanyro przez sw. Augustyna).Okazuje si~, Ze nie zawsze jestesmy w stanie przewidziee zachowaniawrobla, gol~bia czy kanarka; im gl~biej poznajerny te zwierz~ta, im dluZejz nimi obcujemy, tyro mocniej jestdmy uj~ ich charakterem, zyciemuczuciowym, slowem - osobowosci.lIe. Pisze 0 tyro obszemie Sokolowskiw Tajemnicach ptakow, stawiajl!C za przyldad zwykle ~si. dornowe czybaianty. Tak wi~ badanie ptakow moZe bye rowniez rozpatrywane w kategoriachfilozofii spotkania, nawiltZlljllecej do Biblii i, szerzej, mySlenia judejskiego.UZywamy tu specjalnie tenninow zastrzezonych dotlled dla psychologiiczlowieka, by tyro dobitniej podlcreslie, Ze Twardowski - czy ogolniejetologia, zainicjowana przez Konrada Lorenza - przekracza wllesklle i ciasn~perspektyw~ antropocentrycznlle, b¢lIeCl! reliktem zludzen oswieconegohumanizmu (srusznie pisze 0 tej defonnacji przyrodopoznawczej w mysleniueuropejskim o. Innocenty Bochenski, podwaiajllec zasadnosc modeluhumanistycznego). Uczymy si~ doceniac indywidualizm innych stworzeri,wprawdzie niZszych, ale majllecych w przyrodzie swoje wlasne zadania, niemniej moze istotne od naszych. St~ kapitalne zdania poety: "odchod~szpakow pokolenia" (Jest), "czaplo wypaplaj czapli na zoltych nogachstojllec / mrowko powt6rz to mrowce / miniemy. Potoczy si.~ dalej / ziemianiebo powietrze" (Powiedzcie to dale)). Ks. Twardowski rna szczegolny darobcowania z przyrodlle wlasme w taki jednorazowy, "badawczy" i rozumiejllecy,a jednoczesnie - na wskros duchowy sposob. Spotkanie z wroblem,bocianem, gol~biem czy slowikiem staje si~ zarazem pami~tnym dla poetyporuszeniern serca, natchnieniern pochodZltcym od Ducha Swi~tego, ktoryw ten dawny spos6b - znany juZ w mistyce starochrzescijanskiej - udzielapoecie "malych epifanii".W podobny spos6b funkcjonuje awifauna w Pismie Swi ~tym, byprzypomnie6 ofiarowanie i chrzest Jezusa. ll Ptak niesie ze soblle znaczeniarowniez i nadprzyrodzone, staje si~ "rzecznikiern" Boga, Jego poslancem,niemal wi~c aniolem ... Przez moment zajmuje pozycj~ sakralnie uprzywilejowanlle,jak w wierszu przedrukowanym w Mini-antologii omitologicznej:slowiku co Spiewaj~ podskakujesz do goryi:eby SPaSc na t~ samll galflzk~ty rozumiesz zachwyt niecierpliwoscwiersze nasze wszystkie lzy na trllbcezdrad~ Swi~go Piotra smutne oczy pijakaczystosc zmyslow duszy gor~zk~dzien 0 pilltej ranD i kwadrans po zmierzchuwiary naszej pok6j i wojn~nawet takich ktOrych nie rozgrzesZll(Rozumiesz, pierwotnie w tomie KSJ)11 Por. tet hBlita Duch oraz Goltbfca w Slowniku ~ologii biblijneJ, dzielo zbiorowe pod red.x. Leon-Dufoura, tlum. i opr. bp K. Romaniuk, wyd. 3, Pallottinmn, Poman 1990; haala PlaJc.Golqb. KruJc. Orzel w M. Lurkers Slowniku obrazow f 9)11nholl biblijnych, tlum. b p K. Romaniuk,Pailottinum, Poman 1989.


ORNITOWGIA POETYCKA KS. TW AROOWSKIEGO111Dla poezji Twardowskiego - widzianej jako calose - duze znaczenieinterpretacyjne miee moglyby dwa szczegolnie wyimki z Nowego Testamentu:"przypatrzcie si~ krukom, iz nie siej~ ani Zn~ ktorzy nie maj~spizarniej ani gumna, a Bog je karmi. Jakoz daleko wy jestescie droZsi niZIioni?" (Wujek: Lk 12, 24). "Izali pi~ci wrobli nie przedaj~ za dwa pieni~ili?ajeden z nich niejest w zaparni~taniu przed Bogiem" (Wujek: Lk 12, 6).12Wreszcie, gol~bica symbolizuj~ca lask~ Bo~, skladana wedle StaregoZakonu jako ofiara oczyszczaj~ , w Nowym .Prawie ~odniesiona ~ostajedo najWYZszej godnosci. Przy chrzcie Jezusa "zst~il nan Duch Swi~tyw osobie cielesnej jako gol~bica , i stat si~ glos z nieba: Tys jest Syn mojmily, w Tobiem upodobal sobie" (Lk 3, 22) .Badania frekwencyjne przekonalyby nas, Ze VI poezji Twardowskiegoptaki - sposroo wszystkich motywow przyrodniczych - wyst~uj~ najcz~ciej.Jest to bez w~tpienia znarni~ taki:e i franciszkanskie, bo wi ad om 0z Kwiatk6w ..., a taki;e z innych pism tej rodziny zakonnej, :ie "skrzydlacze"naleZeli do ulubiencow sw. Franciszkajako istoty ubogie, zdane calkowiciena lask~ Boga, nie przywi~zane ani do ziemi, ani nawet do swych gniazd.Mial irn tez sw. Franciszek, a poZni.ej sw. Antoni Padewski, udzielacosobnych, zapewne pouczaj~ych nauk. Z uwagi na obfitosc motywowbiologicznych i na stosunek do przyrody jako do najwyzszego daruStworey moma twierdzic, ze w jakims stopniu poeta warszawski jestuczniem Biedaczyny z Asy:iull, aczkolwiek stale pogl~bia swoj~ wied~,korzystaj~ ze zdobyczy nowoczesnej biologii, w czym przypomina juz niesamego Sw. Franciszka, lecz jego nieco poZni.ejszych, trzynastowiecznychwsp61braci-przyrodoznawc6w ze szkoly oksfordzkiej.W wierszu Do iwi(!tego Franciszka znajdujemy ci ~glosc charakterystyczn~dla tradycji KoSclola. Biedaczyna z Asy:iu pozostaje "patronemzooIogow i ornitologow", natomiast w dalszej, wyliczeniowej cz~ci wierszaAutor wykorzystuje j~zyk mysliwski i zoologiczny glownie w celu poszerzeniasemantyki poetyckiej. Tak post~ow ali kiedys Adolf Dygasinski,Wmcenty Pol, a czasem czyni tak jeszcze Milosz. Twardowski wprowadzam ane wyrazy w nieoczekiwanych kontekstach (,,:iubr j~", "wiewiorkapryska", "orzel szczeka") alba si~ga do czasownikow archaicznych , zupelnieju:i w j~zyku nie spotykanych ("przepi6rka pili" , "slonka chrapi","kawka plegoce", ,,:iuraw struka", "drop ksyka"). Uzyskuje w ten sposobnie tylko swieZosc wyrazu, co jest efektem estetycmym, lecz i sens ekologiczny.Otoz wi~kszosc wymienionych ptakow okazuje si~ w przyrodziezagrorona; razem z przedmiotem ginie wi~ i slowo. Analogiczne wymieraniecalych rodzin wyrazow obserwuje dzis tam etnografia na przyldadw dziedzinie budownictwa drewnianego, narz¢ zi i czynnosci rolniczych,~e wyrabianych spr~tow domowych.u Wsp6lczesne thunaCD:nie z greki D. prof. S. Kowalskiego. Warszawa 1970: .,Pi ~c wr6blisprmiaje &i~ m dwa miedziaki. prawda? A przeciez wen z nieb nie jest mpomniany przezDo ..r,·Por. I. Henne1owa. Franciszhlnizm wpoezjt J... T ...• "Tygodnik Powszechny" 1970. or 46;tejZe, W srlcck Jw. FrancUzk4• ..Tygodnik Powszechny" 1959. or 46.


112 ANDRZBJ SULIKOWSKI• Wzorzec osobowosciMini-antologia ornitologiczna Twardowskiego kryje w sobie sens moralny,0 ktorym chcialbym na koncu wspomniee, odwotujilC si~ do najwi~kszegow literaturze swiatowej autorytetu dzialaj~cego - z powodzeniem- przed dwustu laty na pograniczu literatury i przyrodoznawstwa. 0 sprawachprzyrody i etyki wypowiadal si~ wielokrotnie poeta i badacz takkompetentny jak Johann Wolfgang Goethe, autor slynnej Metamorfozyroslin (Die Metamorphose der Pflanzen, 1790), ksi~ili dyskutowanej powainieswego czasu przez swiat naukowy. Wiemy z list6w Goethego, taki:ez Podr6Zy wloskiej, ze w kaZdych warunkach tworca znajdowal czas, byobserwowac - po cichu, w skupieniu - okoliczn~ flor~, rozpoznawaCposzczegolne gatunki, uzasadniac odmiany w wygl~dzie rosliny, opisywaCrozwoj lisci, warunki glebowe i swietlne. Zwracal Goethe uwag~ na roZnicepomi¢zy d~bami rosn~cymi w dolinach, lasach i na otwartym polu,uwzgl¢nial tez wzajemne oddzialywanie roslin, a nazw roslin - po laciniei po nierniecku - uczyl si~ wytrwale, zapisujilC w~glem na scianach swej izbyw Weimarze setki slow. Zdumiewal si~ - korzystajilC z wiedzy ornitologicznejEckermanna - rytmem :iycia i zaradnosci~ ptakow. Podziwial myslBoz~, ktor~ odkrywal w calym swiecie przyrody. Odwiedzal tez wsz¢ zie,gdzie to bylo moZliwe, ogrody botaniczne, prowadz~c z personelem naukowymfachowe dyskusje. ~r rozmowie z Eckermannem wypowiada tez~, podktor~ z pewnosci~ podpisalby si~ ks. Twardowski: "Do obserwowaniaprzyrody koniecznc:. jest pewna spokojna czystosc wewn~trzna, ktora niejest niczym zaprz~tni~ta czy zaabsorbowana."14 Mamy tu charakterystycznedla myslenia Goethego powi~e spraw nauki, czy szerzej - odkrywczegopostrzegania - ze sprawami czystosci moralnej badacza (albo tworcy).Wiemy z wywiadow ks. Jana Twardowskiego, ze od lat mlodzienczychtaki wlasnie Zywi stosunek do przyrody. 1m wnikliwiej studiuje biologi~ ,tym staranniej zapami~tuj e szczegoly i wie, ze "wszystkiego" ­dzi~ciola co nie Spiewa tylko wolakoguciego ogona w ktorym jest pi¢ kolorowzielony granatowy czarny bialy i :i:6tiyba:i:anta kt6rego wiek pomasz po pazurach(...)nie moina zrozumiec do k01\.ca(Wszyslkiego, z tomu <strong>Znak</strong>i ufnosci 1970,przedrukowano w Mini-


ORNITOLOGIA POETYCKA KS . TWARDOWSKIEGO113swiadczenia naukowego widac biegn ~ce w nieskonczonosc rozdroza, corazto nowe i trudniejsze problemy, na zgl~bienie kt6rych nie starczy po prostuZycia.Odpowiedz Jana Twardowskiego--poety brzmi jednomacznie. Przyj~wszystko, co Jest z pokor~ i wdzi~ osci~, rue silic si~ na pomawanie, ruekomentowac, ale - co nie jest moZliwe w poezji, ale jest moZliwe w pralctyceZycia wewn~trznego - zst~ic w calkowite milczenie, ogolocenie ze sl6w(a zatem i zw ~tpien) . Milczenie tak gl~bokie, calkowite, "przezroczyste"(zarazem - dla Twardowskiego--katolika - r6wnie:i: Maryjne), ze z pozycjitej wszelka sztuka literacka wydaje si~ tylko gr~ sl6w, tylko pewnym,bardzo ubogim i ludzkim, sposobem na interpretowanie rzeczywistoSci.Zas pomanie rozumowe - przy takim dobrowolnym i chwilowym ogoloceniu- moma po prostu "lagodnie zawiesic", jak niepotrzebny balasti zaw~zenie perspektywy. Otrzymuje si~ wowczas - poza wymiarem sl6w- zadatek tej Milosci, kt6ra juz nie odsyla ku niczemu wyiszemu, poniewaijest Bogiem samym, czyli pelni~ ,ja-TY".Od biologii, od zagadnien ornitologicznych, przeszlismy, jak widac, kudoswiadczeniu wewn~trznemu, kt6re - na pozer odrzucaj ~c wszystko, co"swiatowe", a wi~ b¢~c zdecydowanie "negatywne" - okazuje si~ w istocieswojej, z pozytywnego punktu widzenia, form~ najwyiszej, modlitewnejafirmacji.Andrzej SulikowskiANDRZEJ SULIKOWSKl, Uf. 1950, dr hab., historyk i krytyk literatury, wy­Idadowca literatury polskiej UJ, a cd 1989 wykladowca KUL. Wydal: Nie calkiemzmyslone (1989), Z Krakowa - w gory (1989), "Nie moina swiata zostawic w spokoju."0 tworczosci Jana Joze/a Szczepaflskiego (1992) .ObjaSnienie skr6t6w:KSJ - Ktory stwarzasz jagody. Wiersze wybrane, wyboru dokonal A. Kaliszewski,Wydawnictwo Literackie, Krak6w 1983, ss. 220.NPPN - Nie przyszed/em pana nawracac. Wiersze 1945-1985, wyb6r i opr. 1. Giebultowicz,Wyd. Archidiecezji Warszawskiej, Warszawa 1989, ss. 392.PW - Poezje wybrane, wyboru dokonal i wst~m opatrzyl Autor, w serii BibliotekaPoetow Exlibris, LSW, Warszawa 1979, 55. 150.


KS. MICHAL CZAJKOWSKI TEOLOGA SZKIELKO I OKO WOK6L ARTYKULU KS. DARIUSZA OKO "TEOLOGIA W POLSKIM K08CIELE"1 Swietny artykul i bardzo dzisiaj u nas potrzebny. Cenne refleksje naprzyklad na temat relacji: kultura-teologia; wezwanie do korzystaniaz doswiadczet1 tzw. Zachodu, podkreSlenie koniecznosci wewn~trznegowyzwolenia czy upomnienie si~ 0 akceptacj ~ wolnoSci i dobrobytu; zwr6cenieuwagi na nowe hie et nunc zagroZenia i szanse czy na polaryzacj~wewnlltrzkoscielnll; charakterystyka naszej teologii wtomej i zapomionej,niedocenionej i niekochanej. "Tyroczasem intelektualista w KoSciele sprawialwrai:enie osoby troch~ podejrzanej lub niewydarzonej. Jak momaw obliczu fundamentalnych zagroZeD. wiary i narodu siedziee w ksillZkach?Poza tyro w sytuacji walki trzeba bye bardzo ostromyro z wewn~trzn llkrytykll, z propozycjami nowych rozwillZan, bo moZe to bye latwo wykorzystaneprzez przeciwnik6w, odczytane jako zdrada." No i money: zapi~knyro wzorem socjalizmu naukowiec musi mniej zarabiae od duszpasterza.Ks. Oko domaga si~ wyrownania warunk6w materialnych, "tak bymlody pracownik nauki nie mial ich gorszych nii; wikary, a starszy - niiproboszcz" . Celnych stwierdzeri nie brak zresztll w tyro artykule, naprzyklad: "T-eologia moZe bye odrzucana nie dlatego, Ze jest eksplikacjll»znaku sprzeciwu«, ale dlatego, Ze sobll wlasnie ten znak zaslania" . Jakietu nie myslee szerzej: 0 naszym polskim Kosciele, w kt6rym glom~powolujemy si~ na "znak sprzeciwu" tam wtedy, kiedy go naszymislowami czy czynami szczelnie zaslaniamy ...Przede wszystkim wi~ odczytuj~ w tyro artykule apel 0 "rozwojchrzeScijanskiego myslenia". Czytam slowa jakZe trafne. "Rozwijanie nauki,refleksja teologiczna, majll teraz podobne znaczenie dla trwania, dlai;ycia KoSciola, jak kiedys miala walka 0 budow~ swilltyri. W czasach1Par...<strong>Znak</strong>" <strong>1994</strong>/9 (472).


TEOLOGA SZKlELKO I OKO115wolnosci heroizm Kosciola musi si~ wyrazae szczeg6lnie w heroizmiemyslenia, w heroizmie szukania nowych dr6g, w zdolnosci do samodzielnego,odwainego oraz tw6rczego stawiania i rozwil!zywania problem6w."Nam jednak zamiast szukania dr6g bardziej odpowiada walka; juz nieo budow~ swif!tyn, juz nawet nie 0 cos, lecz raczej przeciwko czemus,a zwlaszcza przeciwko komus ... Oczywiscie nie tylko niedocenianie (takZematerialne) roli teolog6w w naszym Kosciele jest przyczynf! slabosci naszejteologii. "Innym powodem tej sytuacji Sf! przesadne oczekiwania wobecMagisterium Kosciola i Papieza, przypisywanie im tych zad an i obowil!Zk6w,kt6re w rzeczywistosci Sf! zadaniami teologii." Albowiem "im mniejjest wlasnego rozumienia, tym bardziej potrzeba autorytetu". Z tym, i:eautorytet Papieza, Magisterium, Soboru jest u nas bardziej deklaratywnyniz rzeczywisty: wolimy si~ don odwolywae bardziej anii:eli stosowae si~ dojego zalecen.Nie tylko miniona epoka cif!Zy nad polskf! teologil!, takZe dziendzisiejszy. W Zyciu politycznym wolnej Polski pelno wojen i wojenek,agresji i oskarZen. Podobnie "w polskiej teologii dyskusja zbyt latwoprzybiera ostrl! form~ oskari:en, prywatnego orzekania 0 wykluczeniuz Kosciola" . Przy czym - oto polska specyfika - teolog moze si~ dowiedziee,i:e znajduje si~ juz "na pobrzeZu Kosciola" (cytat nie z artykulu) nieza gloszenie jakichS nowinek, lecz za wiernose starej tradycji czyJi nauceSoboru Watykanskiego II, za korzystanie z Magisterium Ecclesiae, zarealizowanie nauczania papieskiego. I druga skladowa polskiej specyfiki :cz~sciej otrzymuje si~ po glowie nie za pogll!dy teologiczne, lecz polityczne;teolog polski rna oczywiscie pelne prawo zabierac glos w sprawach publicznych,pod tym jednym drobnym warunkiem, i:e jest to zgodne z jednf!opcjf! partyjnf!. Dopomina si~ ks. Oko 0 "gl~bsze zrozumienie autonomiipowolania teologa" i 0 "danie mu koniecznej przestrzeni wolnosci i zaufaniadla jego wypelniania". Teolog bowiem "nie jest elementem aparatuzarZl!dzania Kosciolem i dlatego cnoty, kt6re powinien posiadae, nie Sf!cnotami urZ¢nika". PelDa zgoda, z tym Ze i duszpasterz, zaden duszpasterz,nie moze bye Ii tylko biskupim urz¢nikiem, a mamy czasem duszpasterzyposiadajf!cych wspanialf! wizj~ teologicznf!.Slusznie: "badacz wierny swojemu powolaniu musi nieraz powiedzie6rzecry, kt6re b¢f! brzmiee niezrozurniale, a bye moze i szokujf!co" i wtedynie wolno "zbyt szybko posf!dzae go 0 bll!d, 0 odst~pstwo od wiary",historia pow'.nna stac si~ wreszcie nauczycielkf! taki:e w Kosciele (exemplum:kardynal Congar); ale z drugiej strony - nie demonizujmy hierarchii,angelizujl!c teolog6w. To nam, teologom, brak nieraz odwagi, czasemprzesadzamy z owymi hierarchicznymi zagroZeniami (strach rna wielkieoczy), jest nam wygodniej nie wychylae si~, czasem sni si~ nam karierakoscielna ... Pisze ks. Oko, Ze powinnismy miee odwag~ bycia innymii bycia krytykowanymi. Teolo~ "nie moze az tak bae si~ wszelkiej nowejmysli, Zeby w og6le przestae myslec C •.•) Cz~sto nie tyle brak zdolnosci, cobrak odwagi uniemoZliwia naukowcowi rozw6j. Ryzyko jest nieodll!czne


116 KS. MICHAL CZAJKOWSKIod powolania mysliciela, teologa." Cieszy tei: w tym wainym artykuleupomnienie si~ 0 wi~j czasu ella teologow-naukowc6w C"przekroczeniepewnej miary C... ) w ilosci obowi~k6w parafialnych, zakonnych f:lYkurialnych czyni prawdziw!l: nauk~ niemoZliw!l:"), jak rowniei: upomnieniesi~ 0 "otwarcie szerszego dostwu do uprawiania nauki siostrom zakonnymi swieckim". Otworzylismy im bardzo szeroki dostw do studium teologii- i chwala za to polskiemu KoSciolowi. Chodzi jednak taue 0 otwarcieszerszych moZliwoSci pracy koScielnej, taue naukowej. W pewnej wamejdiecezji polskiej nie dopuszf:la si~ w ogole swieckich teolog6w do doktoratuz teologiil To ur!l:ga elementarnym normom ewangelicznej i soborowejprzyzwoitosci.Wypada tylko podj!lC wezwanie ks. Dariusza Oko 0 "fundamentalnll,wzajemnll akceptacj~ wszystkich stron biofllCych udzial" w procesie "osillganiaprawdy i jej komunikowania w KoSciele", jak rowniei: 0 powstrzymaniesi~ od "przekraczania swoich kompetencji" i peine uznanie tudziei:szacunek ella charyzmat6w innych. Teologa "szkieiko i oko" nie jestw KoSclele najwa.miejsze Cnajwainiejsi Sll Swi~I ) , ale i jego charyzmat jestkonieczny "do zbudowania KoSciola" Cl Kor 14,12). Zbudowania w podwojnymtego slowa Coikodome) znaczeniu.ks. Miclud CzajkowskiKS. MICHAL CZAJKOWSKI, ur. 1934, toolog, duszpasterz, publicysta. ProfesorATK w Warszawie, czlonek Komisji Bpiskopatu dis Dialogu z Judaizmem.


ZDAR ZENIAKSIl\ZKI - LU D ZIE NAJSMIELSZA PRZYGODA • Louis Dupre, G~bsze zycie, przeldad Maria Tarnowska, Wydawnictwo<strong>Znak</strong>, Krakow <strong>1994</strong>, ss. 148Czy mo:iliwa jest "wiedza" 0 mistyce? Czy nie mamy tu do czynieniaz wewn~trznll, sprzecznoScill,: wkraczaniem z rynsztunkiem poj¢ i klasyfikacjina teren zastrzezony dla "mowy wyznania", dla poezji, dla wypowiedzi0 przeiyciach intymnych? Czy nie odziera si~ w ten sposob z autentycznoScitej sfery doswiadczen, 0 ktorych da si~ mowic tylko j~zykiemprzybliZen, analogii, aluzji, a w dodatku j~zykiem tak romym, jak romebywajll, tradycje religijne i wyldadnie teologiczne, na ktore to "gl~bszeiycie" zwyklo si~ przekladac?Autor manej juz polskiemu czytelnikowi makomitej ksil!Zk:i z ftlozofiireligii Inny wymiar (Krakow 1991) jest swiadomy. ryzyka, ktore podj~l,decydujl!c si~ na publikacj~ swoich wykladow, wygloszonych dla mnichowopactwa Gethsemani w Kentucky - w domu zakonnym slynnego konwertytyi pisarza religijnego Thomasa Mertona. W krotkim wst~pie LouisDupre nazywa powstal~ w ten sposob ksil!Zk~ Swiadectwem "uczestniczeniaw najsmielszej przygodzie chrzeScijanskiego umyslu". Od owej pierwszejpracy dzieli t ~ pozycj~ bez mala dziesi¢ lat i trudno nie zauwaZyc, Zefilozof poczynil przez ten czas w "innym wymiarze" ludzkiego doswiadczeniareligijnego nowe, zdumiewajl!ce - jak sam pisze - odkrycia.Autor Gl~bszego iycia w pelni respektuje specyficmy charakter wiedzyo mistyce i oczekuje wspoluczestnictwa - przynajmniej w pewnym stopniu- w przygodzie duchowej, 0 ktorej opowiada. T~ zdolnosc posiadaliniew~tpliwie cysterscy mnisi; ale i swiecki czytelnik, zagl~biajl!c si~ w lektur~ ksil!Zk:i, powinien przynajrnniej przeczuwac "obecnosc tego, co swi~te"i rozpoznawac w sobie - chocby ,,niejasno, w zagadce" - potrzeb~przybliZenia si ~ do Tajemnicy. A przede wszystkim uwierzyc w mo:iliwoscrzeczywistego, iywego kontaktu z ukrytym w niej Bogiem.Wbrew temu, Ze wspolczesne iycie w radykalnie zeswiecczonym otoczeniunie tylko nie sprzyja uniesieniom mistycmym, ale wydaje si~ je wr~czuniemoZliwiac, Louis Dupre wlasnie w tym duchowym ubostwie dostrzega- paradoksalnie - szans~ spotkania z Niewidzialnym. "Zaden wiek... nie


118 ZDARZENIA - KSli\iKI - LUDZIEwydaje si~ odleglejszy od mistycznej zarliwosci niz nasz wlasny. A przeciezzaden nie zbliza si~ do niej bardziej w ducbowej potrzebie ruzon. Naszabieda stanowi wlasnie nasze bogactwo. Noc jest naszym swiatlem."Glown,!: przeszkod,!: w doswiadczaniu "innego wymiaru" i wchodzeniuw mistyczny kontakt z Bogiem jest, wedlug autora, nie tyle wrogi klimatwspolczesnej cywilizacji, ile bariery wznoszone w swiadomosci samychwierz'!:cych. Po pierwsze, przekonanie, Ze "gl~bsze Zycie" religijne jestspraw,!: czysto prywatn,!:, e1itam,!: i nieprzekazywaln,!:, rue nadaj,!:c,!: si~ dopodzielenia z innymi. Po drugie, sztuczne oddzielanie tej sfery prywatnosciod doktryny i praktyk, ktore z natury rzeczy maj,!: charakter wspolnotowy.W efekcie dochodzi do skrajnej alienacji, a cz~sto deformacji, prywatnieprzezywanych stanow, ktore mog,!: bye nazwane mistycznymi przez ludzio niewygaslej wrazliwosci na ow "inny wymiar" swiata i ich samych;a z drugiej strony - do zesztywnienia religijnosci w "oficjalnych" praktykachi formalnie akceptowanej doktrynie. ezy nie tutaj wlarnie kryje si~frodlo rozmaitych anomalii psychologicznych na tie re1igijnym orazduchowegoskarlenia "nominalnych" chrzeScijan?L ouis D upre nie tropi jednak dewiacji, nie interesuj,!: go bezdroiapodejrzanego "mistycyzmu" ani namiastki przeZye wywolywanych naprzyklad srodkami halucynogennymi, ktore imituj,!: ekstazy mistyczne.D ystansuj,!:c si~ od tych pulapek czybaj,!:cych na amatorow latwo i natychmiastdost~pnej "nadprzyrodzonosci", stara si~ przede wszystkim odslonicsedno tego, co nazywa po prostu "gl~bszym Zyciem". Jego ksi'l:ika moZesi~ stae cennym drogowskazem dla tych, ktorzy probuj,!: - najcz~sciej poomacku - odnalezc drog~ do niejasno przeczuwanego i upragnionego"innego wymiaru" wlasnego Zycia. Moze bye pomoc,!: w rozpoznawaniusymptomow wlasnej nan wrazliwosci i duchowych impulsow, tak latwozagluszanych powszedni,!: krz,!:tanin '!: i zgielkiem licznych, absorbuj'!:Cych"spraw do zalatwienia". Przemawiaj,!:c do mnichow, Dupre zaklada u smchaczypewne obycie z tradycj,!: literatury mistycznej, przede wszystkimchrzeScijanskiej. Ale zalozeniem bardziej podstawowym jest po prostuwiara - co najrnniej w znaczeniu elementarnego otwarcia si~ nawezwanie Transcendencji. Rownoczesnie autor obstaje przy twierdzeniu, Zemistyka nie jest dziedzin'!: zastrzezon'!: dla elity "oddzielonych od swiata"- ezoterycznej kasty wybrancow - ale normaln,!: drog,!: osi,!:gania samowiedzyi rozszerzania horyzontow rozumienia innych oraz swiata, w ktorymwszyscy, tu i teraz, Zyjemy. Jest procesem dojrzewania do pelni czlowieczenstwa." Otez w bardzo istotnym sensie cale zycie duchowe pol ega nanieustannym »odczytywaniu« siebie na nowo, a poza sob,!: - calej historii.Usiluje ono zobaczye dzianie si~ w czasie mojej egzystencji w jej calosci,a przez to uchwycie j,!: w jej jednosci C..•) Poznae siebie religijnie toprzypomniee sobie swoj pocz,!:tek, udae si~ do swego zrOdla.""Gl~bsze Zycie" wymaga wi~ na pierwszym miejscu skupienia uwagi,wejscia w siebie, koncentracji na tym, co istotne: " wiemy, ze to znikome»ja« jest niewazne, ale myslimy, iz lepiej jednak ii~ go trzymae, gdyi: bez


ZDARZENIA - KSIJ\.iKI - LUDZIE119niego moze nam juz nic nie pozostac". To wlasnie instynktowne przeswiadczeniejest zludne. Trzeb a urniec dystansowac si~ od swego "znikomego»ja«", zanurzonego w chaosie codziennej egzystencji. Trzeba uzyskacminimum wyciszenia. Ale czy nie tego w gruncie rzeczy usilnie pragniemy,ogluszeni i zdezorientowani zgielkiem srodkow przekazu, zagubieni w bezladnejgonitwie wokol spraw drugG- i trzeciorz¢nych, t~skni~y za "byciemsobll,", za znalezieniem si~ wreszcie naprawd~ "u siebie"? lednakZetakie zstll,pienie "do :hooel" niewiele rna wspolnego z zalecanym przezwspolczesnll, kultur~ "samospetnieniem" czy "samorealizacjll,". Propagandasukcesu, zdobywania i wladania, zaznaczania za wszelkll, cen~ swejobecnosci w swiecie zmierza raczej do konserwacji tego "mikomego ))ja«",utrwala powierzchownosc i banalnosc :i:ycia, c~sto prowadzi wprost dosamozaklamania.Koniecznym warunkiem " gl~bszego :i:ycia" jest pewnego rodzaju r 0 z­brojenie. Odkrycie i przyj~e do wiadomosci wlasnego duchowegoubostwa i pustki stworzenia. I tutaj wlasnie, wedlug Dupre, wspotczesnyczlowiek moZe znalei6 wiele okazji do wykorzystania w procesie wzrostuwlasnej swiadomoSci religijnej. "Moj brak wiary, psychologiczne ograniczenia(lll,cznie z tymi, ktore odbierajll, duchowe moZliwosci), radykalneuwiklanie mojej epoki w doczesnosc - oto ciemny oblok, w ktory musz~w pelni swiadornie wejsc, jesli mam w ogole Boga odnalezc. To oblok mojejwlasnej ozi~blosci, wlasnego zblll,kania. Zadne duchowe :i:ycie nie moZe si~rozpoczll,C bez przejscia przez intensywnll, swiadomosc pustki w stworzeniu(...) Wst~pnym warunkiem zycia duchowego jest gotowosc wejscia w naszll,wlasnll" radykalnll, swieckosc, uznania praktycznego ateizmu, z jalcimzalatwiamy nasze sprawy." •Drugll, jednak stronll, tej negatywnej operacji demaskowania siebie,odrzucania falszywych pozorow i zludnych perspektyw "tego swiata",odslaniania rzeczywistego stanu swej wlasnej i otoczenia duchowej kondycji- a wszystko to wymaga docenienia cierpienia, jakie si~ z tym will,Ze- jest a k t z aufani a. Chodzi 0 "bezwarunkowe zaufanie. rue wiedzll,ce,czym jest to, czemu ufamy, gotowosc wypuszczerua siebie, choc rue wiemy,czy ktokolwiek nas kiedYkolwiek pochwyci, gotowosc czekania, choc ruewiemy, czy ktos nam wyjdzie na spotkanie".Mistyczne wtajemniczenie wymaga 0 d wag i. Gest bezwarunkowegozawierzenia Nieznanemu Bogu jest moZe najtrudniejszym wyzwaniem dlawspotczesnego czlowieka - "egzystencjalnego sceptyka", nie ufajll,cegoruczemu i nikomu, lll,cznie z samym sobll" poszukujll,cego samopotwierdzeniaw dobrach materialnych, w prestizu, we wladzy nad innymi,w wystawionym na widok publiczny blasku wlasnego imienia. Odwaga niejest tylko warunkiem wst~pnym - jest fundamentem "gl~bszego :i:ycia".Czym takie :i:ycie moZe zaowocowac, jakie otworzyc horyzonty i do czegodoprowadzi6 - 0 tym mowill, wyklady Louisa Dupre oraz obficie przezenprzytaczane teksty mistykow. Trzeba je odczytywac jako Swiadectwo danedoswiadczeniu, ktore moZe stac si~ udzialem kaZdego z nas - na jego


120 ZDARZENIA - KSlt\ZKl- LUDZIEwlasny, niepowtarzalny sposob. Mistyka bowiem to nie systematycmieuporz~dkowan a doktryna, ale sarno Zycie, ktore kazdy przezywa poswojemu, w jemu wlasciwych warunkach i okolicmosciach. Jltzyk, jakimsilt to "glltbsze zycie" wypowiada, mimo iz tak bardzo zro:inicowanyi osobisty, ujawnia jednak "rodzinne podobienstwo" w warstwie 00­slanianej rzeczywistosci doswiadczenia: "w ro:inych teologicmychj~zykachmistycy wyraZaj~ tit sarn~ prawdlt" i na gruncie tej prawdy potrafi~ si~porozurniee i wspierac.Na koniec trzeba podkrdlic znakornit~ przejrzystosc przekladu ksi ~ZkiGl~bsze iycie dokonanego przez Marilt Tamowsk~, dziltki czernu wykladyLouisa Dupre, zachowuj~c spontanicmosc wygloszonego slowa, nie zostalyrowniez pozbawione literackiego wdzi~ku.Eltbieta Wo1ickaELZBIETA WOLICKA, UT. 1937 w Warszawie, filozof, historyk sztuki, dr hab.,kierownik Katedry Teorii Sztuki i Historii Doktryn Artystycznych, czlonek redakcji"<strong>Znak</strong>u". Wydala: Mil - symbol rozwinifly. W krfgu plaloliskiej hermeneulyki milow(1989), Wobec szluki (red. 1992). Tlumaczyla m.in. Anthony Blooma, Paula Ev.dokimowa i Francisa HasheIIa.ZBIEZNOSC NAUK Z MISTYIV\ WSCHODU? • Frithjof Capra, Tao fizyki . W poszukiwaniu podobieftstw mi~dzyfizykq wsp6lczesnq a mistycyzmem Wschodu, dum. P. Macura,Krakow <strong>1994</strong>Kwestia relacji nauk i mistylci zyskuje dzisiaj now~ aktualnosc. Wczesniejpytano 0 relacjlt nauk i wiary. A poniewaZ najwyrarniejszy rozw6jnauk dokonal si~ w chrzescijanslciej Europie, dlatego pytanie dotyczylowiary w jej szczeg6lnej, wlasnie chrzescijanslciej postaci. Dziltlci Boguskonczyl silt juz zasadniczo okres konfliktu. Tam teologia, kt6ra uczy nietylko 0 Bogu, ale i 0 pochOOz~cej od Niego rzeczywistosci swiata i czlowieka,probuje si~ otworzyc na prawdlt ookrywan~ 0 tej rzeczywistosciw naukach. Pojawilo silt dodatkowe pytanie - 0 relacjlt nauk do mistyki.<strong>Znak</strong>iern nowej sytuacji jest fakt, ze uwaga nie skupia silt juz na wierze czy"


ZDARZENIA - KSIAZKl - LUDZIE121mistyce chrzescijanskiej, lecz interesuje si~ przede wszystkim niechrzescijanskimWschodem.Nowy nurt zostal spopularyzowany przez gloSni! ksil!Zk~ FrithjofaCapry Tao fizyki. Pierwsze wydanie w j~zyku angielskim ukazalo si~w 1975 roku. Polskie wydanie, poczll,tkowo udaremniane przez wplywowych(w czasach PRL) fizykow, stalo si~ moZliwe dopiero teraz. Ksill,zkabyla owocem przemyslen i przei:yc autora, ktory jako fizyk wyspecjalizowanyw teorii cZll,Stek elementarnych przeszedl gl~boki kryzys pod wplywemkontestacji kulturowej lat 60. Przei:yl w ParyZu "rewolucj~ majowll,"1968 roku, a nas~pnie w Kalifornii, gdzie znalazl zaj~cie na uniwersyteciew Santa Cruz, wszedl w blizszy kontakt z ruchem hipisow oraz z religiamiWschodu. Kiedy po dwoch latach musial wracac do Europy, nie moglznaleic zatrudnienia jako fizyk. Praca naukowa w tradycyjnym styluprzychodzila mu z trudem, gdyz - jak poZoiej wspominal - wewn~trznieczul si ~ hipisem. Rozdwojenie, wr~cz schizofreni~ swojej sytuacji odczulnajpebtiej podczas pobytu w Amsterdarnie, gdzie za dnia dolll,Czal (bezpozwolenia) do mi~zynarodowej konferencji akademickiej, wieczory zasi noce sp¢Zal posrod hipisow, kryjll,c si~ przed znajomymi fizykami.Poczll,tkiem wychodzenia z kryzysu stala si~ decyzja, by poswi~cic si~poszukiwaniu paraleli mi~zy fizykll, a rnistykll,. Decyzja zrodzila si~ nagle,gdy wpatrywal si~ w fotomontaz, ktory sporZlj,dzil jeszcze w Kalifornii.Obraz byl polll,czeniem tanczll,cego boga Siwy ze sladami zderzen cZll,stekelementarnych na kliszy fotograficznej. Mialo to wyrazac doswiadczeniez roku 1969, ktore Capra tak pozniej opisal we wstwie do swojej ksill,zki:Pewnego letniego popoludnia, siedz!!,c nad brzegiem oceanu, przygl!j,dalem si"niezliczonym faJom i wczuwalem si" w rytm mego oddechu. Nagle uswiadomilemsobie, :i:e cale moje otoczenie uczestniczy w gigantycznym, kosmi=ymtancu. Jako fizyk wiedzia!em, :i:e piasek, skaly, woda i powietrze wok61 mnieskladaj!!, si" z drgaj!!,cych moleku! i atomow, ate z!o:i:one s!!, z cz!!,stek, ktoreoddzia!tij!!, z sob!!" tworz!!,c i niszcz!!,c inne cz!j,Stki. Wiedzialem rownie:i:, :i:eatmosfera Ziemi jest stale bombardowana strumieniami promieni kosmicznych,cz!!,stek 0 wysokiej energii ulegaj!!,cych wielokrotnym zderzeniom w trakcieprzenikania powietrza. Wszystko to znalem z badaii w fizyce wysokichenergii, ale do tej chwili doSwiadczalem tego tylko poprzez wykresy, diagramyczy teorie matematyczne. Kiedy siedzialem na pla:i:y, o:i:yly wczeSniejszedoSwiadczenia; "wbaczy!em" kaskady energii spadaj!!,ce z kosmosu, w ktorymCZ!!,Stki powstawaly i gin,,1y w rytmicznych impulsach, zobaczy!em atomypierwiastk:ow i atomy mojego ciala bior!!,ce udzial w kosmicznym taiicu energii;czulem jego rytm i "slysza!em" jego odglos. W tym momencie zrozumia!em, :i:ejest to taniec SlWY, czczonego przez Hindusow Kr6la Taiica (s. 23).Echo powyZszego obrazu pojawia si~ w Tao fizyki wielokrotnie i rnastanowic jeden z przykladow zbiei:nosci mi~zy wspolczesnll, fizykll, a mistykll,.Ksil!:Zka spotkala si~ z roi:nymi reakcjami, zarowno zachwytu jaki oburzenia. Probujll,c ocenic jll, w sposob spokojny, trzeba wyjsc odelementow pozytywnych. Intencjll, autora nie bylo z pewnoscill, mieszanie


122 ZDARZENlA - KSlf\ZKI - LUDZIEnauk i mistyki. Pytaj'lc pod koniec, czy "fizycy powinni porzucic metodynaukowe i zacz'lc medytowac? Albo czy nauka i mistyka mog'l na siebiewzajemnie wplywac, a moze nawet si~ pol'lczyc?", Capra formuluje swojestanowisko tak: "S'ldz~, ze na wszystkie te pytania trzeba odpowiedziecprzecz'lco. Wedlug mnie - nauka i mistyka S'l dwoma komplementamymiprzejawami ludzkiego umyslu; jego racjonalnych i intuicyjnych zdolnoSci.."I dodaje: "Nauka nie potrzebuje mistycyzmu, a mistycyzm nauki, aleczlowiek potrzebuje obu. Doswiadczenie mistyczne jest potrzebne, Zebyzrozumie6 najgl~bsz'l natur~ rzeczy, a nauka jest podstaw'l wsp6lczesnegoi;ycia. Dlatego to, czego potrzebujemy, to nie synteza, lecz wzajemnedynamiczne oddzialywanie mistycznej intuicji i naukowej analizy" (s. 300).Nalei;y dalej docenic fakt, Ze poszukiwane przez Capr~ zbiernoSci.z mistyk'l nie ograniczaj'l si~ wedlug niego do religii Wschodu. Precyzujenajpierw, ze m6wi'lc 0 "wschodnim mistycyzmie", rna na mysli religijnefilozofie hinduizmu, buddyzmu i taoizmu. Dalej podkreSla, Ze obecnaw nich wizja swiata "nie ogranicza si~ do Wschodu, ale do pewnegostopnia wyst~puje we wszystkich mistycznie zorientowanych ftlozofiach.Dlatego morna w spos6b og6lniejszy sformulowac tez~ tej ksi'lzki stwier·dzaj'lc, ze fizyka wsp6lczesna prowadzi nas do swiatopogl'ldu bardzoprzypominaj'lcego pogl


ZDARZENIA - KSIAZKI - LUDZIE123przestrzennej - s~ dobrym przybliZeniem jedynie w potocznym opislerzeczywistosci Zycia codziennego, natomiast w mikro- i makroskali musz~ust~pie miejsca dokladniejszemu opisowi teorii kwant6w i wzgl~dnoSci.N owe teorie s~ bliZsze rzeczywistosci przede wszystkim dzi~ki swej doskonalszejpostaci matematycznej, prowadz~cej do wi~kszej zgodnosci z danymidoswiadczalnymi. Jednak nowy matematyczny formalizm jest na tyleodlegly od wyobraZen opartych na danych zmyslowych, ze pr6by przeloZeruazwi~zk:ow matematycznych na poj~cia zwi~zane z j~zykiem potocznymprowadz~ do paradoksow. Pozome sprzecznoSci ~ przejawem gl~bszejjednosci, ktora w nauce jest jednak wyrazalna jedynie w matematycznymformalizmie teorii, a nie w dost~nych nam wyobrazeniach. W tym sensiewolno powiedziee: "Fizycy mog~ »doswiadczae« czterowymiarowego, czasoprzestrzennegoswiata poprzez abstrakcyjny matematyczny formalizmswoich teom, lecz ich wzrokowa wyobrainia, podobnie jak kaZdego innegoczlowieka, ograniczona jest do trojwymiarowego Swiata zmyslow." Jednosepozomie odr~bnych, czy nawet sprzecznych zjawisk "pojawia si~ na»wyzszym poziomie«, czyli w wyzszym wymiarze". Mistycy natomiast"zdaj~ si~ zdolni do bezposredniego i autentycznego doswiadczenia rzeczywistosciwyzszego rz¢u. W stanie gl~bokiej medytacji przekraczaj~ trojwymiarowyswiat dnia powszedniego i doswiadczaj~ calkowicie odmiennejrzeczywi sto sci , w ktorej wszystkie przeciwienstwa stanowi~ organiczn~calose" (s. l55n).Szukaj~c pozytywnej interpretacji rozwaZan Capry trzeba znowu zauwaZye,Ze nie utozsamia on naiwnie na przyklad matematycznego wyjsciapoza trojwymiarowy apis rzeczywistosci z mistycznym przejsciem do"wyzszego" wymiaru. W tym duchu rozroZnia opis rzeczywistosci w kwantowychteoriach pola i w religiach Wschodu. Wprawdzie na pierwszymmiejscu znowu podkresla podobienstwo: "Uznanie, Ze przedmioty i zjawiskas~ chwilowymi przejawami znajduj~ej si~ u ich podstaw calosci, jest nietylko zasadruczym elementem kwantowej teom pola, ale rowniez opok~wschodniego swiatopogl~u." Jednak dodaje: "Rzeczywistosci wschodniegomistyka rue powinno si~ identyfikowae z polem kwantowym, poniewaZstanowi ona esencj~ wszystkich zjawisk, co oznacza, Ze dla wszel.­kich poj¢ i idei jest rueuchwytna. Z.drugiej strony, pole kwantowe jestdobrze zdefiniowanym poj~iem, ktore tlumaczy tylko niektore zjawiskafizyczne." Dlatego chociaZ fizycy probuj~ zunifikowae rome pola "w jednouniwersalne pole, w ktorym zawieralyby si~ wszystkie zjawiska fizyczne",to jednak za "ostateczne, jednolite pole b¢~ce irodlem rue tylko zjawiskbadanych w fizyce, ale wszystkich innych zjawisk moma uwazae hinduskiego»Brahmana«, buddyjsk~ »Dharmakaj~« i taoistyczne »Tao«"(s. 212 n).Capra przytacza wiele wypowiedzi wschodnich ksi~g, ktore maj~ przekonae0 ich zbiemosci z teoriami wspolczesnej fizyki. Problem w tym, Zeniewiele z tego wynika. Na ile "przyblizone" obrazy w obu dziedzinach s~rzeczywiscie bliskie - rue tylko sobie, ale i rzeczywistosci? Porownuj~c same


124 ZDARZENIA - KSIAZKI - LUDZlEtylko obrazy, Capra nie zbliza si~ bynajmniej do ich prawdy, ani po stroniereligijnej, gdzie dodatkowo relatywizuje je przez zamienne ui:ywanie poj¢z rozmaitych tradycji, ani po stronie teorii naukowych. W tej ostatniejdziedzinie, poza oczywistym uznaniem wyzszosci teorii wzgl¢noscii kwantow nad fizyk!! ldasycznl!, wydaje s!!dy niezbyt adekwatne wobecfaktycznego rozwoju wsp6lczesnej fizyki. WyraZa sw6j sceptycyzm wobectendencji szukania coraz to nowych symetrii w matematycmo-fizykalnychteoriach, nie chqc przyj!!c do wiadomosci, ze wlliSnie ten kierunek przei:ywanajwi~kszy rozw6j i jest najbardziej obiecuj!!cy. Postawa Capry nie mazadnego uzasadnienia racjonalnego, lecz opiera si~ na emocjonalnychuprzedzeniach i opcjach. Symetrie, jak i generalnie potraktowany ~biejcaly matematyczny forrnalizm tearii, mniej go interesuj!!, gdyz widzi w nichwplyw mysli greckiej, kt6r!! przeciwstawia bli:iszym mu tradycjom Wschoduo0 ile bowiem Grecy szukali w przyrodzie symetrii (liczbowych, geornetrycmych),0 tyle dla myslicieli WschOOu "poj~e symetrii nie odgrywazasadniczej roli w ich ftlozofii. Symetri~, podobnie jak geome tri~, uwaZa si~raczej za konstrukcj~ umyslu niz wlasnosc przyrody, wi~ nie rna onafundamentalnej wamosci" (s. 254).W podobnym duchu Capra wyraza swoj sceptycyzm wobec idei prawprzyrody. irodlem koncepcji fundamentalnych praw przyrody byla wedlugniego wiara w boskiego prawOOaw~ , gl~boko zakorzeniona w tradycjijudeochrzeScijanskiej. Ta koncepcja wywada wielki wplyw na filozofi~i nauk~ Zachodu. T ymczasem dzisiaj fizycy "zrozumieli, Ze wszystkie teorie~awisk przyrodniczych wraz z opisywanymi przez nie »prawami« S!!tworarni ludzkiego umyslu (oo.) a nie sam!! rzeczywistosci!!" (s. 280n). Cost!!d wynika? Capra jakby sugeruje, Ze skoro symetrie i zwillZane z nimiprawa przyrOOy s!! jedynie tworami umyslu, jedynie przybliwnym obrazemrzeczywistosci, to nie rna sensu szukanie na tej drodze dalszych, jeszczedoskonalszyc}1 przyblizen. Co proponuje w zamian? Nie tyle mistyk~ jakobezposredni, niewyraialny dost~ do rzeczywistosci, ile wi~~ nauki, ktoranie opieralaby si ~ na symetriach czy prawach. Obiecuj!!cym przyklademtakiej wizji jest dla niego tzw. hipoteza samouzgOOnienia. (bo otstrap)G. Chewa oraz zwi!!zana z ni!! teoria "ukrytego porz!!dku" D. Bohma.Trzeba jednak dodac: tego rodzaju "drogi na skr6ty" do jednolitego opisucalej fizykalnej rzeczywistosci cierpi!! z jednej strony na brak dostatecznejpostaci matematycznej, a z drugiej - na nadmiar niejasnej refieksji ftlozoficznejoo.Najwi~kszyzarzut, jaki moma by postawic wobec fizyczno--mistycznychrozwazan Capry i pod obnie mysl!!cych poszukiwaczy, dotyczy niejasnejpostawy wzgl~em przybliZonego charakteru nauki. Z jednej stronystanowisko to prowadzi do zbyt daleko id~j relatywizacji nauki i jejmetod, w kt6rych istotn!! rol~ odgrywaj!! argumenty racjonalne, zwlaszczateorie matematyczne. Relatywizacja przejawia si ~ w nadui:ywaniu 00­niesien do "przyblizonych" obraz6w. Z drugiej strony nie jest jasne, naczym mialaby si~ opierac "nowa" nauka. Pr6ba oparcia jej na wi~ i swiata


ZDARZENIA - KSIi\ZKI - LUDZIE125obecnej w filozofiach wschodnich nie dumaczy, jaki bylby sens naukowego,coraz pelniejszego zbliZania si~ do rzeczywistoSci. Sam Caprapodkresla, ze w rozwini~tej do konca hipotezie samouzgodnienia podstawowestruktury przyrody bylyby "ostatecznie zdeterminowane przezsposob, w jaki na ten swiat patrzymy". Widzi w tym oczywiscie potwierdzeniejednego "z fundamentalnych dogmatow wschodniej ftlozofii" 0 tym,Ze wszystkie zdarzenia " SlJ, two rami umyslu, wywodzlJ,Cymi si~ ze szczegolnegostanu swiadomosci, a znikajlJ, one po przekroczeniu tego stanu"(s. 271 n). Ale jak wytlumaczye fakt, Ze naukowe spojrzenie na swiat moZejednak przyblizae do poznania rzeczywistoSci? Czy w niej samej nie muszlJ:bye obecne struktury, ktore to umoZliwiaj lJ:? Czy wystarczy wskazanie nafundament jednosci typu "Brahman a" czy "Tao", jesli jednosc odnajdywanaw nauce wykazuje tajemnicZlJ: struktur~ i racjonalnosc, w ktorejjest takZe trwale miejsce na wielose?W dalszym poszukiwaniu relacji mi¢zy naukami a mistyklJ: trzebawyrainiej rozr6Znie porownywanie tresci oraz sposobow uzyskiwania ichw obu dziedzinach. Capra, ktory tego nie rozroZnia, jest zafascynowanyglownie rozmaitymi podobienstwami treSci. Jedmik jego porownania SlJ:o tyle nieprzekonujlJ,ce, ze za malo uwzgl¢niajlJ: przyblizony charakterobrazow oraz zalemosc ich sensu wlamie cd rom ego podejScia do rzeczywistosciw nauce i w mistyce. Zbyt szybko na przyklad zaklada, Zekoncepcja proZni w kwantowej teorii pola "przypomina" wschodnie wypowiedzi0 "Pustce" alba "NicoSci" jako obdarzonych "nieograniczonlJ,kreatywnoscilJ," (s. 213). Rownie dobrze moma by powiedziee, Ze przypominato judeochrzescijansklJ: koncepcj~ "stworzenia z niczego". Coz z tego,skoro podobienstwo jest czysto zewn~trzne i nie uwzgl¢nia odmiennychznaczen "niczego" w kaZdym z trzech wypadkowl Tego rodzaju szukaniezgodnoSci plynie ostatecznie z podobnej postawy, ktora wczeSniej prowadzilado znajdowania sprzecznoSci mi¢zy wypowiedziami nauk a wiarlJ,chrzeScijanskll. Nieporozumienie polega na mieszaniu dwoch cdr~bn ychdziedzin w oslawionej ,;fizyko-teologii", co nie przynosi poZytku .Zadnejz nich.Bardziej sensowne wydaje si~ porownanie podejScia do rzeczywistosci- postawy, ktora IlJ,CZY, ale i romi naukowcow i mistykow. Tutaj moma si~zgodzie z Caprll, gdy w obu przypadkach widzi podobnlJ, rol~ doswiadczenia,czyli metcd(: empirycznlJ:: "Fizycy wywod~ sWlJ: wiedz~ z eksperymentow,mistycy z medytacji." Podobne jest dalej to, Ze "ich obserwacjeodbywajlJ: si~ w obszarach niedost(:pnych zwyklemu poznaniu zmyslowemu.We wspolczesnej fizyce SlJ: to obszary mikroswiata, w mistycyzmieniezwylde stany swiadomosci, w kt6rych swiat zmyslow zostaje przekroczony"(s. 298n). Moma dodae, Ze obie dziedziny oZywia wspolned~nie do znalezienia jednosci. W tym sensie Einstein mowil 0 starszymtowarzyszu drogi: "Pragnienie ujrzenia harmonii bylo zr6dlem niewyczerpanejcierpliwosci i wytrwaloSci cechujlJ:cych cddanie, z jakim Planckposwi¢1 si(: nauce. Stan umyslu, ktory czyni czlowieka zdolnym do


126 ZOARZENIA - KSII\ZKl - LUDZIEwykonywania tego rodzaju pracy, pokrewny jest stanowi umysru czlowiekareligijnego lub kochanka." Podobnll, intuicj~ moina znalezc u Simone Weil,kt6ra tak widziala religijne korzenie greckiej nauki: "Tylko mistycznepoj~e geometrii moglo zapewnic ow stopien skupienia, jaki byl potrzebnydla poczll,tk6w tej nauki."Przy calym podobienstwie obu postaw nie sposob nie zauwaZyc istotnycbroinic. 0 ile nauka jest owocem ludzkiego dzialania, nie tylkointelektualnego, ale i fizycznego, 0 tyle mistyka jest echem dzialaniaw czlowieku boskiej rzeczywistosci, kt6rll, wolno przyjlj,6 w kazdej z wielkicbreligii swiata, cbociaZ roZnie sil? ona w nich przejawia. Nawet jeSlisame doswiadczenie mistyczne nie musi prowadzic do umniejszania roliintelektu, lecz moze slu:iyc jego integracji z caloscill, poznania, to jednaktrudno zaprzeczyc, :ie filozofie Wschodu bardziej cenill, rodzaje poznaniaodmienne od tych, kt6re doprowadzily do rozwoju wsp6lczesnych nauko przyrodzie. Nie jest chyba przypadkiem, i:e matematyka, istotna dlapost~u nauk przyrodniczych, rozwin~a si~ w religijnej, ale i racjonalnejtradycji greckiej. Tak:ie podkrdlany przez CaprI? fakt, :ie idea prawprzyrody byla nie znana na Wschodzie, nawet w tradycji chinskiej, gdziezainteresowania naukowe byly najsilniejsze, utrudnial z pewnoscill, nauko­Wll: penetracj~ rzeczywistosci, ktorajawila sil? jako zbyt skomplikowana. Tododatkowy argument za tyro, by nie ograniczac porownania nauki z mistykll,do Wschodu, lecz aby wlaSnie w tradycji Zachodu, w ktorej nauka si~wylonila, szukac gll?bszych powill,Zan z religijn


ZDARZENIA - KSIJ\ZKI - LUDZIE127MORALNOSC PRZECHODNIA CZYLI LAD WSROD EPIZODOW I SOLIDARNOSC W OBLICZU CHAOSU • Zygmunt Bauman, Dwa szkice 0 moralnosci ponowoczesnej, Wydawnictwo Instytutu Kultury, seria: Biblioteka Kultury Wsp61czesnej, Warszawa <strong>1994</strong>, s. 88 Zygmunt Bauman - profesor socjologii Uniwersytetu Leeds w WielkiejBrytanii, ktory do 1968 roku pracowal na Uniwersytecie Warszawskirn, sk~dzostal usuni~ty po tak zwanych wypadkach marcowych - jest autorem wie1uznanych ksillZek publikowanych na Zachodzie, jak: Freedom (1988), Legis­IiJtors and Interpreters, Modernity and Ambivalence (199 1) oraz niedawnou nas przetlumaczonej socjologicznej analizy hitlerowskiego systemu ludob6jstwaNowoczesnosc i zaglada (Warszawa 1992). Bogata tworczosc Baumanaobejmuje zar6wno bardziej akademickie studia socjologiczne czymetodologicme, jak i eseistyk~ 0 charakterze filozo ficznym. Ostatnie pracetego autora doty~ problemu zasadniczej przemiany nowoczesnych spoleczeDstwZachodu. Kulturowym "rezultatem" tej przemiany rna bye czlowiekepoki ponowoczesnej (tak spolszcza Bauman termin okreSJ.any zazwyczajmianem postmodemizmu). W debacie odnosz~j si~ do postmodernistycznegoprzewartoSci.owania w kulturze wsp61czesnej sytuuje si~ ZygmuntBauman nieco na uboczu (0 czym swiadczy kolejna jego angloj~zycznaksillZka Intimations of Postmodernity). Tym niemniej jego wielow~tkoweanalizy wspolczesnej kondycji czlowieka Zachodu, opracowywane na tieinstytucjonaInych przemian spolecznych, zasluguj~ z pewnosci~ na uwag~.ToteZ niewielka ksi~Zeczk:a Baumana Dwa szkice 0 moralnosci ponowoczesnejpowinna zostac zauwaZona, tym bardziej, ze stanowi dobr~ probk~ filozoficzn~ocjologicznego eseju, ktory niestety stal si~ w Polsce rzadkosci~.Ksi~zk:a sklada si~ z dwoch esejow: Ponowoczesne wzory osobowe .i Moralnosc bez etyki. L~ je to, ze oba stanowi~ pr6b~ opisu spoleczneji moralnej kondycji czlowieka po czasach oswieceniowej wiary w post~oraz po okresie totalitamych eksperymentow. Eseje te ro:ini~ si~ wsziliew sposob istotny. 0 ile w pierwszym, maj~cym charakter interpretacyjny,przewaZa pewna ambiwalencja autora w stosunku do analizowanegokierunku przemian, 0 tyle w drugim sklania si~ on ku aprobacie tychZeprzemian, wi~ej : wyst~puje jako ich or~ownik i obronca. JeSli pierwszyprzedstawia wzgl¢nie krytyczn ~, bezstronn~ i zarazem suge stywn~ analiz~dominuj~cego stylu bycia naszych wspolczesnych, to drugi. zbliza si~ do


128 ZDARZENIA - KSlt\ZKl - LUDZIEprzepowiadania nowej postaci "wyzwolonej" moralnosci. Projekt tej ostatniej- raczej stronniczy i ryzykowny - zasluguje bardziej na polemik~ nii:uznanie. ChociaZ trudno spierae si~ z kims, kto (podobnie jak MichelFoucault) zdaje si~ zr6wnywac autorytet z przemoq i nie czyni r6micymi¢zy moraln~ edukacj~ oraz ideologiczn~ indoktrynacj~.Szkic Ponowoczesne wzory osobowe prezentuje pr6b~ rozpoznaniawzgl¢nie nowych iflub d ominuj~cych sposob6w bycia czlowieka wspolczesnego.Autor rozwaZa cztery wzory "ponowoczesnej" osobowoSci:spacerowiczow, wI6cz~gow, turyst6w i graczy. Ludzie dzisiejsi, a wi~niejako my wszyscy (w pewnym stopniu) dzialamy, odczuwamy, Zyjemy nawzor wspomnianych czterech modelowych postaci. Metaforyczne modelewyodr~bnione przez Baumana staly si~, wedlug niego, statystyczn~ "norm~"naszych zachowan, wspolwystwuj~c w naszym i:yciu lub kolejno si~w nim wymieniaj~c. Wspomniana typologia zbudowana zostala na zasadzieprzeciwstawienia wzorcom obowi~j~cym wi~k szo se ludzi w czasachnowoczesnych, kiedy to postaci~ d ominuj~Cl! mial bye pie1grzym jakouosobienie pewnego typu racjonalnosci okreslaj~cej toi:samose, zaS "wlocz~gowski"styl bycia byl raczej zwalczany. Z r6i:nych powodow - zarownokolekcjonuj~cy wraZenia spacerowicz, jak i igraj ~ca z przypadkowosci~wydarzen strategia gracza byly czyms marginalnym. Nie znano jeszczeturystycznych w¢rowek w poszukiwaniu egzotycznych doznan..W okresie przednowoczesnym dla wi ~ksz oSci ludzi ich miejsce w swiecieokreMone bylo dose dokladnie - tylko z rzadka stawiali sobie oni pytanieo sw~ toi:samose (dlatego trudno w ich przypadku wyodr~bnic jakieswzorce indywidualnosci). Ludzie nowoczesni (coraz liczniejsi na przestrzeniod Renesansu po Oswiecenie), "uwalniaj~cy" si~ stopniowo od mniejsztywnej struktury spolecznej, stawali wobec wyboru swych celow - i co zatym idzie - istnienie ich nabieralo chybotliwosci, niepewnoSci, nieokres­10noSci. Zapytywanie 0 wlasn ~ tozsamose, wi~j : zadanie odkrywania jejlub wr~cz wynajdywania i konstruowania - nabralo zasadniczej wagi.Totei: ich i:ycie przyr6wnuje Bauman do podroi:y czy tez w¢rowkiw poszukiwaniu samego siebie. Tym tei: tlumaczy metafor~ pielgrzyma,ktorego swiecki odpowiednik mial si~ stae po staci~ domm uj ~Cl! mniejwi~cej od czasow Oswiecenia i Rewolucji Francuskiej.Podstawo~ kwesti~ bylo wowczas zagadnienie wlasnej indywidualnosci,problem odr~bnoSci wlasnej osoby w stosunku do innych, jak rowniei:pytanie 0 trwalosc i cillglose tozsamoSci w obliczu zmiennych okolicznoscilosu. Zycie przypominalo pieIgrzymk~, gdyz samo "miejsce dotarcia"(samorealizacja wlasnego potencjalu, tj. "powolania") bylo w zasadzieniejako z gory wskazane, cele byly oznaczone, role juz rozdane. Bauman,id~ tutaj za Maxem Weberem, dosyc bezkrytycznie I~czy religi~ protestanckll(a dokladniej kalwinizm) z rozwojem kapitalizmu i charakterystycznegodIan modelu racjonalnosci (z jego rz~ami rozumu nad emocjami,nadrz¢noscill celow w stosunku do srodkow itd.). Cnoty takiego swieckiegopielgrzyma to: rozwaga, racjonalna kalkula~a kosztow, wydajnosc.


ZDARZENIA - KSIi\ZKl - LUDZIE 129Zarowno religijna (faktycznie blizej nie omawiana przez aut ora Dwuszkic6w ... ) jak i swiecka wersja racjonalnej strategii dzialania zakladala"pielgrzyrnk~" przez teren - jak to obrazowo streszcza autor - "kartograficznieuporz~dkowany, rozpoznany i oznaczony drogowskazami".Spoleczenstwo, ktore urnoZliwialo w ogole tego typu racjonaln~ strategi~,posiadalo ei ~g1e jeszcze wzg1~dnie trwal~ struktur~ - stabilizuj~c~ identyflicacjeosobowe i mi¢zyludzkie wi~zi . Nie bez znaczenia w tym kontek­Scie bylo obowi~anie pewnych, wzg1~dnie powszechnych norm i przekonan.Dlatego mi¢zy innymi mozliwe bylo planowanie wlasnego iyeia.Wlasna droga iycia mogla bye przedmiotem wybo u wspartego na stalychrelacjach czynow i nast~pstw, srodkow i celow. W tych okolicznosciach- pisze Bauman - nastawienie "na spojnose i konsekwencj~ zakladaloz kolei, ze czyny pozostawi~ trwaly slad - »osi~gni~cia« - i ze slady tekumuluj~ si~ podobnie jak oszcz¢nosci ... Tozsamose zaprojektowan~moma [bylo] budowae pi~tro po pi~trze, tusz~c, ze dokonania wczorajszeposluz~ solidnym fundamentom dla dokonan jutrzejszych" (s. 13). Podsumowuj~c:w czasach nowoczesnosci cele byly wzg1~dnie stabilne, uprawnieniatrwale, osi~gni~cia kumulatywne.W ukladzie spolecznym nazywanym ponowoczesnym wzor pielgrzymatraci atrakcyjnose jako prototyp sensownej strategii iyciowej. Nieobecne s~teraz struktury, ktore wyznaczalyby ramy tego, co moZliwe; ktore wspieralybyrealizacj ~ spojnych iyciowych scenariuszy. "Zamiast linii ci~glej[mamy teraz raczej] zbior epizodow, ktore wprawdzie nast~puj~ po so ­b ie, ale rownie dobrze mog~ bye pomyslane jako zach od z~ce 0 b 0 ksiebie" (s. 14-15). Totez - wnioskuje Zygmunt Bauman - wspolczesnystyl iycia cechuj~ epizodycznose i niekonsekwencja: charakter ponowoczesnegoiycia dobrze oddaje "format serialu telewizyjnego", gdzie kaZdyodcinek opowiada zdarzenie, "ktore w ramach odeinka zaczyna si~ i konczy..." (s. 15). Co moze nieile przystawae do obecnej sytuacji w Polsce:"Malo kto moze liczyc na to, ze raz zdobyty zaw6d sluiyc mu b~dzie dokonca iycia - zawody pojawiaj~ si~ i znikaj~", uzyskane um iej~tnosci staj~si~ bezuzyteczne, nawyki staj~ si~ obci~zeniem, "wykonywana biez~cofunkcja rna nikl~ wartosc dla samookrdlenia", "inne niz dawniej cechysprzyjaj~ sukcesom iyciowym - nie: konsekwe.qcja w post~powaniu, upartetrzymanie si~ z gory obranego celu, wytrwala specjalizacja ... lecz elastycznosezainteresowan i szybkosc ich zmiany, gi~tkose przystosowawcza,gotowose do zapominania tego, co juz wyszlo z uZycia". Kontekst ponowoiytny- konlduduje autor - faworyzuje lIb r ak seisle okreslonej tozsamosci..." (s. 15-16). W uogolnieniu pada niepokoj~ce stwierdzenie, iz"osobowose iscie ponowoczesna wyroZnia si~ bra k i em to z sam 0 sci.Jej kolejne weielenia zmieniaj~ si~ rownie szybko i gruntownie, co obrazyw kalejdoskopie" (s. 16). Prostym nast~ps twem wydaj~ si~ juz spostrzezenia,Ze mi¢ zyludzkie zaangaZowania rowniez nabieraj~ plastycznosci,a zwi~zki mi¢zyosobowe maj~ charakter kontraktowy z zalozeniemz gory przewidywanej "klauzuli wymowienia".


130 WARZENIA - KSIAZKI - LUDZIEMam nadziej~, Ze powyzsze streszczenie pozwala domyslae si~ czytelnikowi,jakie sposoby bycia naSwietia autor Dwu szkicow 0 moralnosciponowoczesnej w analizach opactych na metaforycznych modelach przechodnia,w16c~gi, gracza czy turysty. Analizy te wiele zdajl! si~ oddawaer6wniez z naszej polskiej - czyzby juz ponowoczesnej? - kondycji.\V drugim ze szkic6w autor M oralnosci bez etyki konstruuje kategori~"prawodawc6w" r6wnozakresowl! z poj~iem osobliwie zreinterpretowanejetyki. Strescimy rzecz dokonujl!:C pewnego uproszczenia: prawodawcy tofilozofowie, wychowawcy i kaznodzieje. Od dawna przypisywali ani sobieuprzywilejowanl! pozycjy, jd li chodzi 0 poznanie dobra i zla. Trudnili si~ugruntowywaniem i kodyfikacjl! "autorytatywnej wiedzy" w tym zakresie,w oparciu 0 "studiowanie przez Boga pozostawionych dokument6w",rozszyfrowywanie "nakaz6w Rozumu" lub dziyki "rozmowom z duchamiprzodk6w" (s. 42). Cechuje ich wyniosla postawa oraz nieufnosc, jesli niepogarda, dla kompetencji moralnych zwyklych ludzi. Bauman niedwumacmiedaje do zrozumienia, ie etyka uniwersalna, w tej czy innej postaci,to tylko interesowna iluzja i ie zawarte w niej uroszczenie zagrai:a"moralnoSci ludowej" zwyczajnych zjadaczy chleba. Autor pragnie emancypacjitej "naturalnej moralnosci" i podejmuje si~ jej promocji. "Ekspercietyczni" - jak jeszcze nazywa "prawodawc6w" - zawsze jakoby pr6bowaliuzaleZnie wi~kszose ludzi kierujlicych siy w swych moralnych wyborachprzyzwyczajeniem i rutynl!. Po jednej stronie stawia Bauman autorytatywnychprawodawc6w i sydzi6w oraz zinstytucjonalizowanli praktyk~ "opatrzonl!stemplem oficjalnym" (sugerujllc bezposrednie powil!zania etyk6w,wychowawc6w i kaznodziej6w z instytucjanli panstwa - co wydaje siyraczej arbitralne). Po drugiej zas - laikow polegajllcych na wlasnychintuicjach oraz odziedziczonych nawykach, nie odczuwajllcych potrzebyrefleksji i etycznych roztl'ZllSan. W jego opinii wszyscy jestesmy mniejwiycej rownie dobrze wyposai:eni w moralnll intuicjy i dopiero narzucone"uslugi ekspertow" wzbudzajll w nas sztuczny "steach przed bilidzeniem",ktory "nazywamy grzechem, winlliub wstydem" (s. 44).Cala ta konstrukcja, illcmie z niefoctunnym przeciwstawieniem "autorytetow"i "ludu" , wydaje siy chybiona. Za osobliwy powrot starej herezjiarianskiej i Roussowskich iluzji wypada umae redukcyjne rozumieniegrzechu oraz sugesti ~ , ie wina i wstyd Sl! czyms przypadkowym, a wiycdajllcym siy wkr6tce wyrugowae z ludzkiej kultury. Powe6t to tym dziwniejszy,i;e Bauman sam przeciei doswiadczyl marksistowskiego wariantupodobnej "emancypacji". Czytelnik6w "<strong>Znak</strong>u" nie potrzebujy zas przekonywae,i;e refleksja etycma i edukacja nie Sll ani czyms zb¢nym, anim iewalajllcym ...Jak pamiytamy ze streszczenia szkicu pierwszego, cziowiek doby ponowoczesnejoswobodzii siy wedle Baumana z zewnlltrz-instytucjonalnychregulacji, stajllc siy bardziej autonornicmy - przynajmniej potencjalnie.Autor napomyka tu i owdzie 0 nowych formach manipulacji masamipoprzez konsumpcyjne pokusy i hedonistycme ZI;liewolenie w stylu Hux­


ZDARZENIA - KSII\ZKI - LOOZIE131leya. W rezultacie owej narastajl!:cej "emancypacji" (m.in. od "religijnejprzeslony"), w przekonaniu Baumana, dawny sposob "sztucznego" konstruowanianie tylko wlasnej tozsamosci, ale i spoleczno-moralnego laduutracil waznosc. W konsekwencji "nareszcie" pozbywamy si~ zadawnionychzludzen, chociai cenl!: jest znalezienie si~ "oko w oko z chaosem", tojest rzekomo ukrywanl!: prawdl!: 0 otaczajl!:cyrn nas swiecie spolecznyrni kosmosie. Autor wil!:ze z tyrn "faktem" nadzieje na autentycznl!: wreszciesolidarnose, ktora niejako samorzutnie mialaby wzrosnl!:e w obliczu tejnowej swiadomosci.Obawiam si~, ze nie jest wcale powszechnl!: oczywistoscil!:, iz powinnismyuczynie kolejne kroki w "odczarowywaniu swiata". Kolakowski w JdliBoga nie ma ... przypomina, ze zadne argumenty sceptykow nie mogl!: byewil!:Zl!:ce dla ludzi nadaI doswiadczajl!:cych swiata jako sacrum. Mniemam,iz autor Nowoczesnosci i zaglady podziela pogll!:d, Ze nienapastliwymglosicielom wyznan reJigijnych nalezy si~ przynajmniej tolerancja.Dopoki nie wiemy dokladnie, w jaki sposob wyksztaica si~ w czlowiekutozsamose, warto ostroiniej traktowae rowniez i religijnl!: "przeslonf'- zostawiajl!:c troch~ miejsca dla egzystencjalnej tajemnicy. Cil!:gle niezadowalajl!:cejest nasze rozurnienie j~zyka symboli, przezywamy powainykryzys autorytetu (w sposob wywazony pisala 0 tyrn Hannah Arendtw Mifdzy czasem przeszlym a przyszlym) - to wszystko prawda. Stawanieoko w oko z chaosem, z niCOScil!: swiata czy pustkl!: w nas samych - ktorepostuluje Bauman - moze niekiedy sprawiae, ze silniej odczuwamy kruchosenaszego istnienia. Zdarzye si~ moze, ze prowadzie to b~dzie dogl~bokiej egzystencjalno-moralnej przemiany. To zas uzdalniae moZe dootwarcia na transcendencj~ i do ufundowanej na niej rni~d zyludzkiejsolidarnosci. Taka jest, w uproszczeniu, Jaspersowska droga ku wierzefilozoficznej. Wydaje si~ wszakie, Ze podobny trakt to raczej wl!:skai ledwi.;; widoczna sciezka, nie zas szeroka promenada. Innymi slowy, niewydaje si~ rzeczl!: bezpiecznl!: aranzowanie "spotkania z chaosem" i czynieniez tego jakiejs recepty na odnowienie mi~dzylud zki ej solidarnosci.Szanujl!:c wiar~ Baumana w roztropnose zwyczajnych obywateii, musimywszakie przestrzec przed utopijnym potencjalem, ktory zdaje si~ przeswitywaew jego rozwaianiach. Utopie lepiej owocujl!: w literaturze, lagodnieolSniewaj l!:C wolontariuszy marzen. W iyciu spolecznym bywajl!: najcz~sciej latwopalnym materialem. Naklanianie czlonkow wielkomiejskiejspolecznosci, aby podj~li wyzwanie plynl!:ce z doswiadczenia chaosu, niewroiyloby niczego dobrego ...Romuald PieluuskiROMUALD PIEKARSKI, ur. 1954, adiunkt w Instytucie Filozofii i SocjologiiUniwersytetu Gdanslciego; publikowal m.in. w gdanskich "Przedproiach" i krakowskiej"Arce"; ostatnio wydal Problem war/osci poznawczych li/erackiego i film owegodziela sztuki.


132 ZDARZENIA - KSlI\ZKl - LUDZIEWSTAJNI POLITOLOGOW • Giovanni Sartori, Teoria demokracji, tlum. Piotr Amsterdamskii Daniel Grinberg, Wydawnictwo Naukowe PWN, War8zawa<strong>1994</strong>, S8. 642Pozomie oczywisty tytul tej ksi!tili wydaje si~ pod dwoma wzgl¢aminieoczywisty. Po pierwsze, nie odpowiada tytulowi oryginalu (rok wydania1987), ktory brzmi Teoria demokracji po latach (s.4). Po ilu latach? - pytaczytelnik i nie uzyskuje Zadnej odpowiedzi. Dopiero kwerenda bibliotecznaujawnia, iz Teoria demokracji zostala po raz pierwszy opublikowanaw 1962 roku, a przeiozone wydanie jest jej j ak~ nowll, wersjll,. Tyle i:e niewiadomo jakll, bo polska redakcja przemilczala istnienie pierwowzoru.Trudno mi sobie wytlumaczyc powody tego zaniedbania - zwai:ywszyszczegolnie na fakt, i:e sam autor jest wyjll,tkowym skrupulantem w kwestiachbibliograficznych - chyba i:e chodzilo tylko 0 to, by tytul d Zwi.~czalbardziej majestatycznie.Po drugie, tytul moZe bye mylllCY ze wzgl¢ow semantycmych. "Teoria"kojarzy si~ bowiem w pierwszym rz¢zie z "koncepcjll,", z pewnllinterpretacjll,jakiegos zagadnienia. Na przyldad tytul ksillZlQ Iohna Rawlsa- Teoria sprawiedliwosci - om acza, iz autor przedstawil s w 0 j lI, wizj~sprawiedliwosci, zaprezentowal pewien wywod. W przypadku omawianegodziela jest inaczej: "teoria" nie omacza tu systematycznego opisu danejkwestii, a jest po prostu tenninem ogolnym - przeciwienstwem "praktyki".Innymi slowy, Sartori prezentuje z b i 0 r rozmaitych zagadnien i koncepcjidotycZl!cych demokracji, zajmuje si~ "dyskut owa niem 0 d ysku sj ina temat demokracji" (s. 9, podkreSlenie w oryginale).Powyi:sze rozr6i:nienie jest istotne. Cd teoretyka w maczeniu pierwszymoczekujemy, ii: przedstawi klarowny wywoo: od pierwszych, ogolnychzalozeti, poprzez aksjomaty posrednicZl!ce, po konkluzje. OczywisciemOZemy go poZoiej zaatakowae za to, i:e jego wnioski nie WYPiywajlllogicmie z jego przeslanek (czyli i:e jego teoria jest niekoherentna) alba i:ecos pominll,l, cos przeinaczyl czy Przyjlll cos bez dostatecmych dowodow(czyli i:e jego teoriajest nieadekwatna). W przypadku teoretyka numer dwamozemy mice klopoty z okresleniem celujego pracy. N aj c~ciej chodzi muo sy stematyzacj~ stanowisk: jasne przedstawienie pewnego spectrum pogllld6w,czyli sprowadzenie wieloScl koncepcji do paru zmiennych (rezultatoceniamy na podstawie tego, jak skutecznie owe zmienne porzlldkujllomawiany material). Systematyk - po cz~ci tak sarno jak teoretyk numerjeden - jest innowatorem, tworCl! nowych uj¢ i nowych kategorii (ale slui:Itone analizie). Moma argumentowaC, iz oma~ana ksillZka w pewnej


ZOARZENIA - KSL\ZKI - LUDZIE133mierze realizuje to zadanie (do czego wr6~ na koncu). Jednak jej gl6wnyrocelem jest "usuni~cie niedbalosci argumentacji i balaganu poj~owego"w dyskusji 0 demokracji (s. 9). Innymi slowy, autor jest harcownikiem,a jego ksi~ a rna ,,00 poczl!tku do konca ... zdecydowanie polemicznycharakter" (s.12). Sartori chce wi~ oczyscic stajni~, w kt6rej 00 kilkudziesi~ciulat politolOOzy zajmowali si~ tematem demokracji.Teoretyk, systematyk, harcownik - wszystkie te zaj~cia Sl! uprawnionei mogl! bye poiyteczne. To ostatnie zaleiy jednak 00 kontekstu. Popierwsze, czytelnik musi wiedziee, z kim rna do czynienia. Polski tytul muw tyro nie pomoie (angielski jest wyposaiony w przedimki i 00 razuwiadomo, ie "a theory of.." - jak u Rawlsa - jest dzielem teoretyka, zaslIt h e theory of.." - jak w omawianej ksil!ice - systematyka). Po drugie,harcownik to persona mniejszego forrnatu, b¢l!ca na uslugach (Iubw opozycji do) teoretyka i systematyka, a nie sarnodzielna funkcja (bokrytyka i przyczynkarstwo Sll z natury rzeczy wt6rne, chyba ze Sll wyimaginowane,jak recenzje Lerna z nieistniejl!cych ksil!iek). Ksilli:ka b~dl!caprzede wszystkim zapisem wyczyn6w harcownika (chocby slusznychi chwalebnych) - a jui: na pewno dluga ksil!i:ka - musi nuiye i wprowadzaezam~t (jak na ironi~ wbrew intencjom autora, kt6ry zam~t chce eliminowac).I taki jest m6j gl6wny zarzut w stosunku do ciekawej, iywo napisanej,ale dlugiej ksilliki (szesnascie rozdzial6w, okolo tysil!ca przypis6w) systematykaSartoriego - za duio w niej harc6w, za malo systematyki. Na tomoma replikowae na dwa sposoby: po pierwsze, demokracja jest zjawiskiemtak zloionyro, ie trzeba jl! ujmowac wieloaspektowD (ksil!i:ka jestobszerna - pisze autor - "poniewaz demokracja zdecydowanie nie jest tyroprostyro bytem wskrzeszonyrn przez demokratyczny prymitywizrn naszychczas6w", s.10). Nie rna zgody, bo swiat jest tak zlozony, Ze dowolnezjawisko moma przedstawiae w dowolnie wielu aspektach. Zadaniemsystematyka jest wyr6mienie aspekt6w zasadniczych i poll!czenie ichw jak~s calose. Tyrnczasem ksi~ika Sartoriego jest raczej polemicznymprzegl ~d em temat6w. I po drugie, poniewaz w teoretyzowaniu na tematdemokracji panuje tak wielki balagan, trzeba w pierwszyrn r~dzie zdemaskowaebl¢y. Zgoda, ale co zostaje po usuni~ciu zam~tu? Puste pole. Jdlinie zapelni go skutecznie systematyk, to czytelnik nie wyzwoli si~ z poczuciachaosu.Dlaczego poswi~am tej kwestii tyle roiejsca? Bo wydaje mi si~ , Zepublikacja dziela wloskiego politologa po cz~sci chybia celu. Tyro celem,jak rozumiem - zwaiywszy na fakt, iz tytul wyszedl w nowej serii PWNp oswi~conej wsp6lczesnej demokracji, a do tego byl dotowany przez MENi United States Information Agency - mialo bye wytlurnaczenie pogr4ionerouw niewiedzy (czy zdezorientowanemu przez propagand~ PRL-u) polskiemuczytelnikowi, czyrnjest demokracja i czego moma od niej rozs~nieoczekiwac. I to wlasnie powinno bye gl6wnyrn tematem, osi~ ksilli:ki.A temat ten rozplywa si~ gdzies w g~stwinie drzew. Gdyby autor wyeks­


134 ZDARZENIA - KSIAZKI - LUDZIEtrahowal na dwustu stronach "czym demokracja bye powinna, czym moZebye, czym nie jest i nie powinna siy stae" (s. 12) - ooo!, wtedy bylby tostrzal w dziesill,tky (i wtedy autor mialby szanse na dotarcie rowniez domniej cierpliwych czytelnikow).Tym bardziej, Ze autor jest badaczem wyjll,tkowo dobrze poinformowanym(w ksill,Zce brak bibliografii, ale gdyby byla, obejmowalabyz pewnoscill, kilkaset pozycji) i, co wainiejsze, bardzo spostrzegawczymi rozsll,dnym. W tym miejscu powinienem przedstawie w skondensowanejforrnie zawartose owych kilkunastu rozdzialow ksill,zki na potwierdzenietej oceny. Ale jest to niemoiliwe, gdyz kaZdy z nich jest sam w sobie bardzotreSciwy. Ograniczy siy wiyc do prezentacji tylko dwoch kwestii, ktorewydajll, mi siy szczegolnie ciekawe.Kwestia pierwsza, napi~e porniydzy faktami i idealarni. Autor opisujedwa podejscia do polityki - zly realizm i zly idealizm, czyli hiperrealizmi perfekcjonizm - ktore moma cZysto spotkae, ale ktore Sll, bl¢ne i szkodliwe(czyli stanowill, zagrozenie dla istnienia demokracji) wlasnie dlatego, Zelekcewazll, owo nieusuwalne napiycie, charakterystyczne dla egzystencjiludzkiej na ziemi, gdzie aspiracje Sll, zawsze ograniczane przez czynnikimaterialne, ale nie mogll, bye przez nie uniewaznione. Podejscia te Sll,symetryczne, a przez to wzmacniajll, siy nawzajem (s. 81). Weimy przyklad:hiperrealisci i perfekcjonisci zgodnie potypill, istniejll,cll, demokracjy, chocz odmiennych powodow. Obie grupy oswiadczll" ze ta czy inna demokracjajest ftkcjll" tyle ze pierwsi przypiszll, ten stan rzeczy nieuniknionemuprymatowi sily (gloszone idealy demokratyczne Sll, sprowadzone do rolicynicznej ideologii, przy pomocy ktorej rzll,dzll,cy manipulujll, rZll,dzonymi),a drudzy oprll, swll, smutnll, diagnozy na niedostatecznym urzeczywistnieniuidealu (istniejll,ca demokracja jest chora, bo jest jej za malo; lekiem nabolll,czki demokracji jest demokracja bardziej radykalna, np. urzeczywistnianapoprzez rady robotnicze czy cZyste referenda). Choe wiyc motywacjediagnostykow Sll, przeciwstawne (jedni gardzll, idealami, drudzy bijll, impoklony), to ich diagnoza jest rownie zabojcza dla funkcjonuj'l,cej demokracjii wyplywa z jednego :hodla: slepoty na wzajemne .ograniczeniapomi¢zy idealarni i faktami. Oczywiscie powyzsza argumen tacj a jest tylkooczyszczeniem przedpola. Dopiero w tym miejscu zaczynajll, Sl~ prawdziweklopoty, gdy trzeba okreslie, w jakich dawkach realizm i idealizm Sll, dobre,to znaczy, ile moma i trzeba zmienie (presja idealow), a czego zmieniae niewolno (presja faktow). Nie umniejsza to jednak wagi "banalu" , ze faktyi idealy rozni'l, siy od siebie i wzajemnie na siebie wplywaj'l, (co umykahiperrealistom i perfekcjonistom).Kwestia druga (bydll,cll, egzempliftkacj'l, zgubnych wplywow " zlego"realizmu i idealizmu): istniejll,ca demokracja jest pozbawiona sensownegoidealu wladzy (s.208-217). Autor zaczyna od rozr6Znienia poziomegoi pionowego wymiaru demokracji. Wymiar poziomy opisuje demokracjypartycypacyjnll" gdzie obywatele bior'l, bezposredni udzial w rz


ZDARZENIA - KSL\iKI - LUDZIE135przekazywana cz~sci obywateli. Rzecz jasna, oba wymiary wspolistniejll, zesobll" ale znaczll,ca jest zmiana proporcji pomi¢zy nimi. W staroZytnychAtenach demokracja partycypacyjna byla posuni~ta do granic rozsll,dku(wielu powiedzialoby, Ze przekraczala te granice): znaczna cz~sc decyzjipolitycznych i s


136 ZDARZENIA - KSL,\ZKI - LUDZIEtematyzujllcymi wyklad na temat demokracji (wymiar poziomy i pionowy,napi~ie fakty-idealy). Ale wydaje si~, ze kategorie te stosuj!! si~ ogolnie dopolityki niezaleinie od ustroju. SIl to pewne bieguny doswiadczenia,w odniesieniu do ktorych mozemy Porzlldkowac politycmy dyskurs. Dowodzllone swojej skutecm osci rowniez w przypadku "rzlldow przezdyskusjf', ale nie opisuj ll ich specyfiki. Inaczej mowillc, pomagajll w oczyszczeniudemokratycmej stajni z rozmaitych aberracji, ale nie precyzujll, naczym konkretnie mialby polegac ow ideal Iogokracji i jak rnialyby wygllldacowe rZlldy dobrych racji (tm. jak wiele z tego idealu moma byzrealizowac). Oczyszczenie stajni to zadanie wazne i konieczne - ale totylko wst~p do teom demokracji.Andrzej PawelecANDRZEJ PAWELEC, ur. 1964, absolwent anglistyki i filozofii UJ, studiowa!w Kent University, doktorant w Instytucie FilozofIi UJ. Publikowa! w "Arce" ,"bruLionie" i "<strong>Znak</strong>u".MANOWCE PROABORCYJNEJ ARGUMENTACJI • Janos Kis, Aborcja. Argumenty za i przeciw, PWN, Warszawa1993Bezcze1ne glupstwo. Nie mowa inaczej niz tak wlasnie okreslic elukubracjiJ anosa Kisa - Aborcja. Si~ga on po narz¢zia i techniki myslianalitycznej, by za ich pomocll "udowodnic" slusznosc postawy aborcyjneji dostarczyc teoretycznej podbudowy proaborcyjnym rozwi'l,zaniom prawnym.Wnikliwsze przyjrzenie si~ jakosci tej mysli ujawnia, ze argumentyi ich konstrukga Sll mistyfikacjll pozorujllC!! tryb logicznych implikacjii typoWIl dla analitycznego myslenia metodycznosc. Tekst Kisa stanowillcyobszem'l, antologi~ bl¢ow logicznych i metodologicznych jest godnypolecenia jako material do cwiczen z metodologii i logilci ogolnej. Pelneskatalogowanie i opracowanie tych bl¢ow byloby zadaniem samym dlasiebie. Oto ledwie niektore z nich, wybrane tak, by oddaly ducha, jak i treSctej osobliwej ksillzeczki.


ZDARZENIA - KSU\ZKl - LUDZIE137• Gr~zawisko analogiiAutor lubuje si~ w analogiach, kt6rymi tekstjest ~sto szpikowany. Otojedna z centralnych analogii stanu brzemiennosci:Julia lei)' nieprzytornna, nie funkcjonuje :i:adna z jej nerek. Moma jE\.uratowac tylko w jeden spos6b. Zostaje upatrzony m~czyma imieniemLaszlo, ktory rna odpowiedniE\. gruN krwi i odpowiedni stan zdrowia. Laszlozostaje porwany i uspiony, po czym uklad kr!l:ienia chorej zostaje podlE\.czonydo jego nerki, kt6ra w ten sposob filtruje krew jednoczesnie obu organizmow.Julia i Laszlo rnajll tak le:iec zwi~zani z sob~ dziewit


138 ZDARZENIA - KSIJ\iKI - LUDZIEP()(U~czone do ukladu kr~zenia jednego z chorych. Kazdy, kto wchodzi nasal~, musi si~ liczyc z tym, i:e zna jdzie si~ wSroo wyznaczonych. 0 tym jednak,ze zosW wybrany, dowie si~ dopiero w szpitaiu, do kt6rego zostariie zabranyw czasie snu . Przebudzi si~ juz podl~zony do chorego (s. 85).Tu jui: nie rna przymusu. Przeniesienie tego obrazu w rejon seksualnoscipodkrdla przyjernnosc i sprzywne z ni,! ryzyko poczycia. 1 Mimo tejrnodyfikacji dalej uporczywie b~zie rnowa nie 0 konsekwencji czy 00­powiedziaInoSci, ale 0 niedobrowolnosci, tak:i:e wtedy, gdy w gr~ niewchodzi gwah ani jakakolwiek zewn~trzna forma przymusu mog,!ca prowadzicdo zaj§Cia w ci,!z~ . Uzasadniaj,!c czyn uSilliercenia nie narOOzonegodziecka zmian,! sytuacji materialnej kobiety, Kis opisze go w kategoriach"naruszenia warunku dobrowolnosci": " ... spoleczne uzasadnienia przerywaniaci,!Zy morna okrdlic jako niespelnienie warunku dobrowolnosci"(s. 98). Ci,!za, kt6ra nie bierze si~ z gwaltu, lecz w trakcie trwania kt6rejpojawily si~ Zyciowe kornplikacje, zostaje opisana jako ci'!za niedobrowolnalWidac, ze rys "dobrowolnosci", zawsze sruszny w sytuacji pierwszegoprzykladu i dla niej znarnienny, przetransportowany analogiami autoraw obszar relacji mi~dzy matk,! a nie narodzonym dzieckiem zawodzi.Deskrypcja stanu brzemiennosci staje si~ jawnie niedorzeczna.Powyi:szy przyklad szafowania nieadekwatnymi analogiami nie jestw ksi,!zce odosobniony .• Pozorowanie og6lnosciBy zwi~kszyc perswazyjnosc tekstu, autor pr6buje konstruowac wypowiedzinatury og6lnej. Rozwazaj'!c przykladowo wplyw zmiany okolicmoScina zobowi,!zania matki wobec plodu, formuluje nast~puj,!c,! "regulf':Jesli po podj~ciu zobowi~a warunld, w jaldch zosWo ono podj~te, uiegnllistotnej zmianie na niekorzysc osoby, kt6ra je podWa, i jeSli jest to zmiana,kt6rej osoba ta nie mogla przewidziec, to jej decyzji me moma traktowacjako nadai obowi~zuj~cej . Zobowi~zanie moma cofn~c aibo je ponowic(s. 87-88).Tui: ponizej dodaje: " ... nasz wniosek jest niezalerny od · przedmioturelacji". Jesli tak, to rozwai:my nast~puj,!q sytuacj~: rolnik bierze poi:yczk~z banku. Warunek dobrowolnosci jest spelniony, bo nikt go do tego niezmuszal. PrzychOOzi nieurOOzaj lub inna losowa kl~ska, kt6rej nie przewidzial,i niszczy zbiory. Rolnik nie moze zwr6cic drugu. Czy to oznacza, iepOOj~te przez niego zobowi,!zanie splacenia dlugu traci moc, ze dlugautomatycznie ulega urnorzeniu? W'!tpliwe, by ktokolwiek zgOOzil si~z tak,! konkluzj,!, kt6ra wynika z "og61nej zasady" Hnosa Kisa. Poz6rog61nosci, kt6ry autor usiluje nadac swej "regule", jest nie do przyj~a:w porzlldku logicznym prawornocnosc og6lnego stwierdzenia utr,!ca cho­1 Nie podejmuj~ dyskusji z tym obrazem I'rokreacji. Budzi 00 op6r mimo Swiadomosci tego,Ze tak wCaSoie miliooy ludzi rozumiejll ludzlci pocZlItek. Racje, jakie oalei.atoby lu podnieSc, s~zbyt subtelne ella typu aksjologiczoej wraZliwosci demoostrowaol'j przez autora.


ZDARZENIA - KSl1\ZKI - LUDZIE139ciaiby jeden kontrprzyklad. Stosowanie tej "reguly" jako wyjasnieniacharakteru zobowi~zania matki wobec jej nie narodzonego dziecka jest nietylko nieuprawnione logicznie, ale niebezpieczne. Danie wiary takim "argumentom"grozi bankructwem wszystkim wierzycielom, a co gorszasmierci~ nie narodzonym.Uchwyeenie tego, co ogolne, jest naprawdl? trudne i domaga sil? czegoszdecydowanie wi\?Cej niz innego kroju czcionki, ktorym usiluje sil? sugerowacogolnosc .• W pulapce definicjiDuze partie ksi~zki poswil?cone s~ definiowaniu osoby. Przygl~daj~ sil?defmicyjnym zabiegom autora, nietrudno odgadn~c eel tych intelektualnychwysilk6w. "Definicja" jest wyraZoie tak konstruowana, by w jejobrl?bie nie znalazl sil? ludzki plod do czwartego miesi~ca iycia, gdyz,zdaniem autora, do tego czasu plodowi nie przysluguje nienaruszalneprawo do zycia. W efekcie podlega on ochronie prawnej. Taka defmicjajest wygodna dla aborcjonisty, jakim jest Janos Kis. Dostarcza ideologicznegokomfortu w postaci "uzasadnienia" aborcyjnych przes~dzen.Nie sposob jej przytoczyc in extenso, bo zbyt dluga. Przygl~aj~c sil? jejod strony formalnej , latwo wskazac dwa powaine defekty. Po pierwsze,jest arbitralna, po drugie - eliminuje ze zbioru osob nie tylko dziecko wewczesnym stadium iycia plodowego, nie tylko osoby gll?boko uposledzone,ale takie osoby czasowo pozbawione swiadomosci. ezy rzeczywiscie i ichiycie nie wymaga prawnej ochrony?Gdyby autor dysponowal nieco bardziej gruntown~ wied~ fi1ozoficzn~,to wiedzialby 0 problemach, jakie antropologia ftIozoficzna rna z okreSleniemczlowieczenstwa. Mirno wysilkow wielowiekowej refleksji nie istniejetu zadna zadowalaj~a definicja i naleiy przypuszczac, Ze nie sposob jejskonstruowac. Nawet najszersze zakresowo maj~ niebezpieczn~ tendencjl?do wykluczania osobnikow, ktorzy przeciez przynaleZ~ do ludzkiego plemienia.Na przyklad ustalenie rozumnosci jako kryterium bycia osob~oznacza postawienie poza nawiasem osob mentalnie uposledzonych, ustaleniezdolnoSci odczuwaniajako charakterystycznego probierza osoby (jakchce Kis) jest rownoznaczne nonsensownemu zakwestionowaniu osobowegocharakteru cziowieka, ktory czasowo utracil swiadomosc ... Nawetstwierdzenie: " czlowiek jest osob~", to znaczy okreslenie osobowego charakteruczlowieka jako wyr6mika tego, co czlowiecze, nie moze miecstatusu defmicji. Wszelkie przymioty, ktore przypisujemy osobie, mog~ sil?w danej istocie ludzkiej nie realizowac, niemniej jednak nie moma zanegowacczlowieczenstwa tego, kogo okreSlenie nie obejmuje. Technicznieoznacza to, ze wszelkie defmicje czlowieka okreslaj~ jedynie jego eechyprzypadlosciowe. To sarno dotyczy definicji Kisa. Niestety, rosci ona sobiepretensje do bycia definicj~ istotow~ . Pozoruje definicjl? realn~, ktorajednoznacznie i zupelnie charakteryzuje defmiowany przedmiot. Tymcza­


140 ZDARZENlA - KSlt\2KI - LUDZIEsem czlowiek nie jest dla samego siebie do konca jasny i przejrzysty. W~przeciwnie, jest wysoce problematyczny i tajemniczy. Jest to takze slusznew wymiarze gatunkowym. Taka konstytucja czlowieka sprawia, ze wszelkiezaw~zaj'l,ce okreslenia czlowieczenstwa podobne do konstruowanych przezrasistow, aborcjonistow, zwolennikow eutanazji S'l, dla rzetelnej refleksjio czlowieku niedopuszczalne. S'I, takze niebezpieczne, bo dostarczaj'l, ideo­Iogicznego usprawiedliwienia rozmaitym formom przemocy i dyskryminacji.Sposob, w jaki czlowiek odpowiada na pytanie: "dok'l,d si~ga czlowieczenstwo?",w jaki naznacza grani~ tego, co Iudzkie, i w jaki chroni to, cow swoim czlowieczenstwie slabe, okresla miar~ jego wlasnego cilowieczenstwa.• Cbybione inferencjeW ksi'l,zce jest sporo stwierdzen typu: wykazalismy, udowodniono ...Sugeruj'l, one scislosc myslenia i logiczn'l, poprawnosc wnioskowan. Tyroczasemrealna jakosc tych inferencji jest gorzej niz kiepska.Znowu tylko tytulem przykladu. W rozdziale PlOd jako potencjalnaosoba znajdujemy takie rozumowanie:Nie rna pewnosci, istnieje tylko pewne prawdopodobienstwo, i.e dojdzie dozaplodnienia tego wlaSnie jaja, Z kt6rego nast~pnie rozwinie si~ i przyjdzie naSwiat jednostka ludzka. Pocz~ie daje szans~, i.e si~ ona narodzi. NiezaleZnieod tego, jak mala jest to szansa, jest wi~ksza ni:i: przed pocz~ciem . Ale jest totylko r6inica stopnia (s. 167-168).Z momwosci porownania dwoch liczb (prawdopodobienstwa zaplodnieniai prawdopodobienstwa narodzin) nie wolno wyci'l,gac wniosku, i:ezdarzenia, do ktorych te liczby si~ odnosz'l" S'l, tego samego rodzaju. Tylezas chce powiedziee Kis pisz'l,c, ze jest tu "tylko romica stopnia", czyliwie1kosci liczby. Rozne liczby dzieci i much w klasie nie okreslaj'l, tylkoromicy stopnia, bo traktuj'l, 0 muchach i dzieciach, mi~dzy ktorymi jestistotnosciowa roznica. Z formalnego punktu widzenia autor nie potrafirozromic przestrzeni zdarzen, na ktorych okresla si~ miary prawdopodobienstwa.Tego rodzaju "wnioskowan" moma znaleic w ksi'l,zce wiele. Czytelnikco i rusz jest zaskakiwany w'l,tpliwymi implikacjami w rodzaju: medycynanie umie precyzyjnie wskazac momen tu poc~ia, wi~ nie istnieje pocz'!:tekludzkiego Zycia - ze stwierdzenia, Ze czegos nie umie si~ wskazac, wnosi si~,ze to cos nie istnieje. Stawiany jest wobec niekonkluzywnych stwierdzenw rodzaju: czasami lepiej si~ nie urodzic, choc z przyznaniem prawa doZyci.a trzeba uWaZac, bo na przyklad Toulouse-Lautrec mial skaz~ genetyczn'l,...Co gorsza, te "wnioskowania" i niekonkluzywne wypowiedzi aspiruj,!:do stwierdzen 0 charakterze nonnatywnym!..Glupota, 0ile nie chce szkodzic, budzi zwylde wsp6!czucie, ale ta,


ZDARZENIA - KSII\ZKl - LUDZIE141z ktor!! tu rna si~ do czynienia, wywoluje inne uczucia. Irytuje i zniech~a.Indoktrynacyjne zaci~cie autora, ktory nie cofnie si~ przed Zadn~ bzdur~,byle "udowodnic" cos, 0 prawdziwosci czego juz wczesniej zadecydowanow por~ ku pozalogicznym, pozaanalitycznym, jest wyj~tkowo odpychaj~ceoSmuci i gniewa uporczywa pokr~tnosc stroj~ca si~ w szatki logikii precyzji mySli, dowodzenia i intelektualnej samodzielnosci. Nie trzebaspecjalnej przenikliwoSci, by zorientowaC si~, Ze ow pozor trybu logicznychkonsekwencji, uludnosc analogii, falszywosc schematow wnioskowan, uogolnienjest typowym ideologicznym zabiegiem, ktory zawsze "niezbicie"udowodni to, czego chce - w tym przypadku slusznosc aborcji.W dyskusji aborcyjnej chodzi 0 najwy :isz~ mozliw~ dla czlowiekastawk~: 0 ludzkie :lycie, 0 skal~ i rozmach w rozumieniu przez ludzi ichczlowieczetlstwa. St~ bierze si~ pilna potrzeba myslenia odpowiedzialnego,rzetelnego, myslenia powodowanego maksymaln~ wraZliwosci~ moraln~. Wbrew autoreklamie J 3.nosa Kisa jego myslenie wypelnione d~t~sofi styk~ , silnie rideologizowane, przesi~kni~te elementarnymi bl¢ami niesi~ga tego pulapu.Marian GrabowskiMARIAN GRABOWSKI, Uf. 1951, dr hab. fizyki teoretycznej, profesor filozofiiUniwersytetu im. Mikolaja Kopernika w Toruniu; publikuje artykuly otrescireligijno--ftlozoficznej w "W drodze" i "<strong>Znak</strong>u".MILOSNY PLATON I MY"STERYJNY • Platon, Biesiada, przeklad i slowo towarzysz~ce Edward Zwolski,Biblioteka Principia, Krakow 1993o. My w polszczyinie czytalismy wszyscy Platona Witwickiego; maletomiki 0 bl1lZowo-j)omaranczowych obwolutach i zoltych grzbietach,z klasycyzujllCymi rysunkami w srodku, ktore rnialy ulatwiac wizualizacj~atenskiego swiata oczom znad Wisly. Idiom tych dialogow byl i jest jasny,przezroczysty i wolnomySlny, zgodny z wizerunkiem Aten Peryklesa i sofistowjako epoki oswiecenia. Witwicki-Sokrates przemawial j~zykiem salonowejgaw¢y i pogadanki z calym inwentarzem ironicznych zwrotowi odezwan typu: "Panie dobry, dalipies, letkiewicz" itd. Ten spolegliwyswiat polskiej rozmowy byl barwny i urzekaj~y, ajednak samemu tluma­


142 ZDARZENIA - KSI.'\ZKl - LUDZIEczowi przysparzal takie klopotow, gdyz niektore diaIogi nie mieScily si~w tych ramach i budzily niech~e Witwickiego (Parmenides). Takie kr~g"wtajemniczonych" (filologow, grecystow, platonistow) ferowal cz~tokrytyczne wyroki, od drobiazgowego i pedantycmego zarzutu, :ie znikn~low przekladzie pi~kno partykul greckich - owych ara, oukoun, men, de,kaitoi, ktore nadaj~ tak nieslychany koloryt temu j~zykowi (ceterumimpossibile redditu), po powa:ine zarzuty dezynwoltury terminologicznej,kt6ra miala zaciemniae zawartose filozoficm~ tekst6w Platona. Szczeg61­nie w tej ostatniej sprawie usilowano cos filologicznie zrobie, lecz efekty s~raczej cmentarniane.1. Nowy przeklad Symposionu dokonany przez Edwarda Zwolskiegoi opatrzony tytulem Biesiada oraz slowem towarzys~cym zdaje si~ wyrastaez peloego szacunku przestawania z cal~ tradycj~ platonsk~ , taki:e t~gl~boko zaposredniczon~, gdzie i Szekspir, i Goethe, i Dante, i calosekultury europejskiej dialoguj~ modo platonico. St~d tlumacz i scholiastaunika jednostronnosci i zaniedbania kt6regokolwiek z "wielomnogich"Platonow. Jak sam pisze: "Istnial (istnieje) siedmioraki Platon: 1. Platondialog6w. 2. Platon hellenski. 3. Platon rzymski. 4. Platon chrzeScijanskiegosredniowiecza. 5. Platon odrodzenia florenckiego. 6. Platon filologiinowo:iytnej. 7. Platon Arystotelesa." I mnogose t~ z pewnoSci~ trudnodomkn~e. Podstaw~, rzecz jasna, pozostaje arcydialog Platona i jego toprzede wszystkim komentatorem, wsp6lmyslnym czytelnikiem chce byetromacz, szczeg6lnie przeciw zmarnieniom Platona wedlug Arystotelesai Tiibingi, chc~cym redukowac jego myslenie do spekulatywnego prosektorium,a dialogi do szyfrowanych kas pancernych skrywaj~cych geometryczneszkielety. Jednak nawet ta tradycja zostaja a rebours przywolanaw rozwaianiach, jakie Zwolski snuje na temat tr6jnosci, kt6ra przepajamyslenie Platona i rozrasta si~ w neoplatonsko--chrzeScijanskie rozwaianiatrynitarne, kulminuj~c w liturgicznym zawolaniu "Trzykroc Swi~ty" . Tojak klucz do formuly anima naturaliter christiana. W drzewiastych wykresachpodzial6w poj~owych , we ws~pnej anaIizie tyturo, przedmiotu,os6b, miejsca i czasu dialogu, w eksplikacjach ro:inych wyraien lacnomo:ina rozpoznac spuscim~ neoplatonskich scholiastow typu Proklosai Olimpiodorosa. Wreszcie, procz j~zykowo-rzeczowych przypisow u dolustronic mamy zamiast niepor~cznego Handkommentar, ci~iko zazwyczajzwieszonego z tyro tekstu, komentarz interpagina, ktory bliiszy jest normalnejprocedurze czytelniczej robienia uwag i notat i dlatego gl~bokoskupia, a nie rozprasza. To pierwsze otwarcie tego przekladu.2. Biesiada to tekst niezwykle s¢ziwy, jeden z tych starych nad starymi,o iscie H omerowym wieku. Slowa ongis innowacyjne, inwencyjne, z biegiemwiekow coraz bardziej mytniej~ i traC


ZDARZENIA - KSli\ZKI - LUDZIE·143podolac tlumacz na kilka sposobow. Po pierwsze, przywraca stare, cienistei brzemienne slowa. Po drugie, idf!:c za slclonnosci,! samego Platona,Zwolski obficie etymologizuje. Jaki jest sens tej drugiej, tak cz\;stej tatiew hermeneutycznych nurtach filozofti wspolczesnej procedury? Zwolskitwierd zi , ze nie si\lgamy juz obecnie zr6dlowego znaczenia wyrazu etymos.Jednaki:e, wedle badan i ustalen Bruna Snella dotycZ'!cych leksyki prawdziwosciw grece, etymos, obok alethes - "nieprzerwany", i nemertes- "niezwodliwy", trafia w ten wymiar prawdziwosci, ktory zwif!:Zan y jestz istnieniem w opozycji do nieistnienia i dla ktorego najlepszym byc moZeekwiwalentem bylby przymiotnik "istny". S1'!:d plemi\l etymologountesoznaczaloby "istnie-mowi,!cych", a etymologia bylaby jednym ze sposobowodzyskiwania istnej mowy, to znaczy tej, ktora jest w stanie ugodzici zachowac korzenie rzeczy. W efek~e juz i sam slownik Biesiady Zwolskiegorom i si\l od Uczty Witwickiego i florenckiego Convivium MarsiliaFicina. Perno tu slow niezwyklych i niegdysiejszych: "dosi\lmie, witd,niebna, wszechluda, pacbol, grud, Zywotwor, dziej dla ludu, strojnia,udaly, bezczesnosc, obiaty, chram, boZyc, ladoluby, sromy, igrcylagiewni,kozokroje, istnia, uramy, bytny, skrzydle, smiertny, robotni, mf!:droluby,porobny, druZyca, zrzut", i wiele innych, az do podstawowego rozroznieniadialogu mi¢zy milosnym (erastes, amator) a lubym (paidika, amasius).Przydaje to calosci wiele tajemnosci i czyni z przekladu i komentarzacos, co zadziwia, zdumiewa i wybija z sympatycznej drzemki. Czasamipiasty polszczyzny az trzeszczll, i skrzypill" lecz jest to byc moZe cena, jakll,trzeb a zaplacic sll,dom smaku rozstrzygajll,cym pomi¢zy banalnym, zadziwiajll,Cymi dziwacznym. I to jest drugie otwarcie tego przekladu.3. Mysli, slowa i doswiadczenia pleni'!ce sil,l w biesiadnikach przybierajll,cielesny ksztah dzi\lki topografii i geografri ich zycia. Ktokolwiek probowalz Pauzaniaszem w plecaku i ze strzwkiem werny na r\lku w dzisiejszy-chbenzynowonnych Atenach tropic slady miejsc starych, gr\l starego swiaUai cienia, gajow oliwnych, dll,brow i :h-ooel nie istniej,!cych, granic demowi l'!czll,cych je scieZek, ten pojmuje, jak g\lsto zabudowanll, przestrzenill,symbolicznll, bylo to stare miasto i cala Hellada. Stll,d we wspolopowidciZwolskiego mapy dla myslenia i wspolmyslenie 0 miejscach, ich genealogiachi bogach. Prowadzll, nas one z zachodu, od gorgonsko-fatalnejSycylii, na wschOd, ku kobiecej Frygii i Olbii, z polnocy, od gorzysto-dionysyjskiejTracji, na poludnie, ku wieszczo-


144 ZDARZENIA - KSlt\iKl - LUDZIE4. Czymi:e tedy jest Biesiada Platona-Zwolskiego i 0 czym? Nie jestz pewnosci~ tyJko swawoin~ uczt~, gdzie w szeregu mow filozof dopracowujesil? koncepcji wysublimowanego erosa, zwanego pomiej milosci~platoniczn~, i gdzie formul~ w zasadzie koncz~~ dialog jest slynnaistotowa definicja pil?kna (211B: "Pil?kno sarno w sobie niezmienne i wieczne"- Witwicki , "id ipsum per se ipsum cum semetipso uniforme semperexsistens" - Ficino), a cala reszta rna charakter artystycznego ornamentui zabawy. Nie. Jest raczej rodzajem misteryjnego obrZ\?du, gdzie mowi si~nie wprost i gdzie przewaZa zwielokrotniona mowa zalerna. Procz slow Slltu jeszcze zdarzenia i znaki, czasem ledwie widoczne skinienia. Pije si~wino, jest zmierzch i noc, czuwanie i sen, Spiew, a stawk~ jest niesmiertelnos6- athaJUlSia, bez wzgl¢u na to, czy tworzymy w tragedii, czywkomedii. Slynny fragment 211B "auto kath' auto meth' autou monoeidesaei on" to raczej zakll?cie wieszczych gusel: "cos, co sarno-wedrug siegosarnego-z sim sarnym- jednowidne-jest stale" niz klepanka filozofii klasycznej.Platon odzyskal swoj~ dialogow~ integrainos6. Jest jak homeryckii eleusytlski kykeon - wzmacniaj~ca mieszanina win a, kaszy i miodu. I tojest trzecie otwarcie Biesiady Edwarda Zwolskiego, nie mologa, leczmilosnego mowy, lubomownego.Michal KoSIMICHAL KOSS ur. 1955, fI1olog klasyczny i Uumacz. Mieszka w Gdatisku.LISTZKOPENHAGIDUNSKA JESIEN Dania zawdzi\?Cza Polsce ogromn~ ilos6 niemieckich turystow, przyjezdZaj~cychtu latem i okupuj~cych piaU Zelandii i Jutlandii. I to jakie plai.e!Szerokie, 0 bialym piasku, obrzezone z jednej strony wydmami i krzewamidzikich roz, a z drugiej - lodowa t~ z reguly wod~ . Niemieckie wybrze:ieskrocilo sil? po wojnie na korzys6 polskiego. Niemcy pokochali WschodnieJezioro - bo tak nazywa sil? tutejszy Bahyk - i, zj eZdzaj~ tlumami. Nie


ZDARZENIA - KSI1\ZKl - LUDZIE145odstrasza ich drozyzna, kampinguj~, wynajmuj~ letnie domy lub pokojew pensjonatach, podejrzewam, i:e przywoz~ wlasne jedzenie. Wielu z nichch ~ tnie kupiloby taki letni domek z przyleg aj ~cyrn don lasem i ogrodem- ogr6d moma by zaludnie krasnalami - i polozony z reguly blisko plai:y.Ale prawo dunskie zabrania sprzedaiy gruntu i nieruchomosci obcyrn. Niesprzedamy ziemi, sklld nasz r6d ... Nie sprzedamy, ale wynajrniemy.Dania jest krajem, w kt6ryrn na ogol wolno znacznie wi~ cej niz gdzieindziej . Pami~tam owo - w mojej sytuacji emigranta irracjonalne przeciezuczucie - kt6re ogarnialo mnie zawsze, kiedy "gdzies w Europie" wsiadalamdo dunskiego poci~gu; rozanielony konduktor, zwracajllcy si~ do mnieper "ty", lagodni celnicy, ktorzy z ojcowskim usrniechem wyjmowali miz walizki przemycanll butelk~ whisky, pytaj~c, czy mam jeszcze cos dooclenia, 0 czym zapomnialam. Zawsze mialam ocho t~ ucalowac litery DSBwymalowane na wagonie - skrot od Dunskich Kolei Panstwowych - podobniejak wieki temu uczynil to m6j daleki krewny, inZynier, kt6ry wysiadlszyna dworcu w Krakowie - a wracal byl z Moskwy - najpierw ucalowalliteryPKP, a potem dopiero przywital si~ z czekaj~cll na niego rodzin~. W Daniiwolno wi ~cej niz gdzie indziej. Na przyklad wi~cej niz w Niemczech, gdzienie wolno rozpowszechniae drukiem faszystowskiej propagandy. Niemieccyzwolennicy Hitlera ulokowati si~ wi~ z drukarnill i komputerarni rni¢zyinnyrni na Iutlandii w rniasteczku Kvaers, sklld wysylaj~ do VaterlanduksillZki, gazety, broszury. Tak przynajrnniej bylo do niedawna. Czy czyni~ todalej, nie wiem, bo pare tygodni temu obywatele miasteczka Kvaers dati irndobitnie do zrozurnienia, ze ich obecnose nie jest pozlldana. Uczynili to zapomoc~ pochodu, pieSni, przem6wien, transparent6w, jak r6wniez kamienii koktajli Molotowa rzucanych w wynaj~t~ przez faszystow posiadlose.W Danii rozgorzala dyskusja. Zwolennicy absolutnej demokracji interpretuj~nie pozbawi.one restrykcji prawo 0 wolnosci slowa na sw6j sposob,przeciwnicy na sw6j. W dyskusji wzi~l nawet udzial Simon Wiesenthai,wysylajliC list do dunskich polityk6w, w kt6ryrn nawoluje do roztropnosci,czyli rozp¢zenia calego talatajstwa. Rabin rniasta Kopenhagi zwr6cHw telewizji uwag~ na fakt, i:e iycie Dunczyk6w od rana do nocy - a tauew nocy! - obwarowane jest przepisarni i zakazami, czyli i:e nawet w naszymDisneylandzie nie istnieje wolnose bez zastrzezen. Inny z dyskutant6w,socjolog, ub olewaj~c, ze demonstranci w Kvaers - jak rowniez w trzechinnych miastach - zachowali si ~ jak chuligani, powiedzial, i:e jego zdaniemdemonstracje winny przebiegae wedlug wszelkich zasad demokratycznegosavoir vivre'u, ale nie powinny bye nudne. Zrozum, jak kto chce.W Danii wolno taki:e uprawiae ni erz~d z dzie6mi, a nawet na nirnzarabiae, chyba i:e dziecko sarno uda si~ na policje ze skarg~. Ogllldalamniedawno w telewizji takiego wieprza, wlasciciela geszeftu z filmami, gdzie"dla kazdego cos milego". Bohaterami fragment6w zademonstrowanegofilmu byl on sam - wieprz - i pi ~ci oletnia dziewczynka, kt6ra siedzialagrzecznie na toalecie, ale to nie ona robila siusiu. Oczywiscie wieprz znalswietnie dunskie prawo i wiedzial, co mu wolno; on nie handlowal t)-lUi


146 ZDARZENIA - KSlt\ZKI - LUDZIEdzielami sztuki, tylko je pOZyczallub wymienial z innymi amatorami. Swoj~polemik¥ z dziennikarzem, ktory przeprowadzal z nim wywiad , zakOIlczylpcln. ~ swady obron~ demokracji: wolnosci slowa, pogl~dow, upodoban.Dzieciom, powiedzial, te zabawy nie szkodz~ i dodal, ze jesli wprowadzonoby prawo zabran iaj~ce mu oddawanie si~ tego typu przyjemnosciom, Daniastalaby si¥ krajem faszystowskim. Dodajmy, ze Dania jest najwi¥kszymeksporterem pedoftlskiej pornografii do Stanow Zjednoczonych.Wybralismy taue do parlamentu blazna. Kandydowal jui: wiele razy,ale nigdy nie udalo mu si~ zdobye odpowiedniej ilosci glosow. Pochodziz Iutlandii, nazywa si~ Jacob Haugaard, ale media nazywaj~ go MistrzemIacobem. Kiedy okazalo si¥, Ze w ostatnich wyborach - w ktorych znowniestety zwyci¥Zyli socjaldemokraci - otrzymal 23 tysi~ce glosow, zatkalogo ze zdumienia. On nie chcial zostae poslem, on si~ chcial bawie. JacobHaugaard jest autorem programow rewiowych, byl: niegdys gitarzyst'!w zespole rock'n'roll'owym, a par~ lat temu, podczas przedostatniej kampanii,zalozyl Stowarzyszenie Elementow Swiadomie Unikaj~cych Pracyi przyrzekl: sredni~ emerytur~ wszystkim obywatelom pozbawionym poczuciahumoru.Znow rozgorzala narodowa dyskusja. Ktos powiedzial nawet, i:e Daniaosmiesza si~ wobec zagranicy. W kraju, ktory jest ojczyzn~ Hamleta,zapornniano, Ze na kridym dworze blazen byl tradycyjnie czlowiekiempowamym, nawet smutnym. I faktycznie, Mistrz Jacob wyplatal wszystkimpsikusa. J ego pierwsze przemowienie w parlamencie - a wszyscyczekali na s1!Znisty wyglup - bylo peJne umiaru i powagi. Oswiadczyl, i:ejest czlowiekiem politycznie neutralnym, a swoj mandat wykorzysta dozwalczania biurokracji - w szczegolnoSci opaslych i niezrozumialych przepisow- a true poprawy psychicznej sytuacji emerytow. Nalezy im si~,powiedzial, nasz uSmiech i opieka. Nie tylko pieni1!dze.Lato bylo nieznornie up alne i wilgotne. Jesien przyszla bez ostrzei:enia:chlodna, wietrzna, 0 ostrym powietrzu. PrzeZylismy tragedi¥: zaton~lo 900pasrierow szwedzkiego promu "Estonia", w tym kilkunastu Dunczykow.Dzien byl ponury, a wieczorem postanowilam ogl,!dn~e zapowiedzianyw szwedzkiej telewizji film Frankenheimera Szantai. I co zobaczylam?Dwugodzinn~ dyskusj¥ socjologow i psychologow na temat rozpaczyi smutku; rodzaj mowionego podr~cznika, wr\cz elementarza, 0 przerabianiutych niemilych stanow w postawy konstruktywne. Upiornosc programupowi~kszal fakt, iz dyskusja sprawiala wrazenie od dawna przygotowanej.Nikt si¥ nie j~kal, nikt nie mial: w~tpliwosci . Zdumiewaj~ce, i:ew krajach skandynawskich nikt na zaden temat nie potrafi milczec.o ilez bardziej zrozumiale bylo, iz dzieD. p6iniej wycofano z programudunskiej telewizji stary film Hitchcocka L6di ratunkowa.Janirul Katz-HewetsonJANINA KATZ-HEWETSON, ur. 1939, absolwentka polonistyki i socjologii UJ,trumaczka, publicystka, pisarka (dunska). Od 1969 mies¥a w Danii.


ZDARZENIA - KSli\ZKl - LUDZIE147LISTZAMERYKIAMERYKANSKI DOM ZA SIO DOLAROW Kupno pierwszego domu dostarcza wszystkim znacznych emocji. Zaczynasi~ 0 nim myslec skladaj~c fundusze, sp rawdzaj~c moZliwosci poZyczek,rozgl~daj~c si~ za rynkowymi cenami nieruchomosci. Nasza przygodaz kupnem pierwszego domu w Ameryce za cz~la si~ odwrotnie. N1emaj~c zadnych oszcz¢noSci ani kredytow, z zazdrosci~ obserwowalismyosiedla rosn~ce wkolo wynaj~tego przez nas w Wirginii kondominium.Ktoregos dnia postanowilem wraz z zon~ odwiedzic kilka nowo otwartychi w pelni umeblowanych modeli jednorodzinnych domkow. Widz~cnasze zachwycone spojrzenia, uprzejmy agent zapytal, czy rozwazamymoZliwosc nabycia nieruchomosci. Szybko zaprzeczylismy wyjaSniaj~c, zenie mamy zadnych oszcz¢nosci i zadnego kapitaru inwestycyjnego. Agentprzez chwil~ trumaczyl, ze generalnie kupno damu przy zarobkach pewnejwysokosci rna sens, gdyz caly procent od pozyczonego kapitaru mam aodliczyc od podatkow. W porownaniu do wynajmu domu jest to inwesty­~a przynosz~ca znaczne oszcZ¢nosci przez pierwsze kilkanascie lat, w trakciektorych bior~y pOZyczk~ (mortgage) wlaSciciel splaca wyl~cznie procentyod niej . Placi on miesi~znie sum~ porownywaln~ do czynszu za wynaj~temieszkanie, ale w przypadku wlasnego domu moze odliczyc ow~ sum~ odrocznej podstawy podatkawej. By uzyc przykladu, jezeli pOZyczkobiorcaad pozyczonego na dom kapitaru placi rocznie 15 000 $ odsetek, to jegodochody do wysokosci tej sumy s~ zwolnione od podatku federalnegoi stanawego. Przy wysokich zarobkach oszcz¢nosci mog~ si~gac kilkutysi~cy dolarow rocznie.Widz~c nasze zainteresowanie, mily agent zadal kilka pytan dotycz~cychrodzaju wykonywanej przez nas pracy i wysokosci rocznych zarobkow,poczynil kIlka prostych przeliczen na podr~znym kalkulatorkui zapytal, ile mamy przy sobie gotowki. Powiedzialem, ze maj~c 100 $trudno myslec 0 kupnie domu. Agent zaprzeczyl twierdz~c, ze jezelipowainie rozwazamy nabycie nieruchomosci, mozemy t~ sum~ zostawicjako zadatek do czasu sprawdzenia naszych dochodow, a tymczasem zaj~csi~ wybraniem modelu domu, dywan6w, wyposazenia kuchni, balkonu.Powinnismy zadecydawac, czy dom rna posiadac garaz czy raczej duzy


148 ZDARZENTA - KS!J\ZKI - LUDZIEpokoj rodzinny z kominkiem. Uznalismy cale zdarzenie za dobrl! zabaw~i ulokowalismy nasz dom na szczycie gory z pi ~knym widokiem nazalesion~ d olin ~ i rownie pi~kn e wzg6rza po drugiej jej stronie. Wybralismypralki, suszarki, wykladziny, obudowt: kominka, sprawdzilismy, czy obokdomu b¢zie basen, i pewni, Ze zabawa warta byla 100 $, wrocilismy donaszego wynaj~tego kondominium. Wieczorem nastt:pnego dnia uprzejmyagent przekazal nam telefonicmie wiadomosc, Ze bank zatwierdzil naszllpOZyczkt: i zgodzil si~ wszystkie dodatkowe koszty operacji dolllCzyC doniej. W ten sposob staliSmY sit: wlaScicielami domu za 100 $ i w czterymiesi~ce pomiej wprowadzilismy si~ do zbudowanej dla nas posiadloSci.Kupno domu za 100 $ nie jest transakcj ll tYPOWll, niemniej, przyspelnieniu pewnych warunkow, jest calkiem moZliwe. M omwos6 nabycianieruchomosci bez posiadania znacznego kapitaiu jest sill! nap¢owll amerykanskiejekonomii. Dla rodzin posiadajllCYch stabilnll pra~ jest to szansa naucieczkt: od podatkow, dla robotnikow pracujllcych w sektorze przemysrubudowlanego jest to iroolo pracy, a dla wlaSci.cieli przedsit:biorstw budowlahychi dla bankow komercjalnych iroolo kolosalnego zarobku. Przykladowo,przy odsetkach wysokosci okolo 10% pOZyczajllcy na trzydzieScilat sum~ 150 000 $ wlaSciciel domu zaplaci w trakcie jej likwidacji okolo450 000 $, czyli bank zarobi na calej transakcji ponad 300 000 $, a wi~dwukrotnie wi~j nii: poZyczyl. Nawet przy uwzgl¢nieniu inflacji jest tosurna, ktorll kaixiy kredytodawca musi brae pod uwag~.Amerykanska recesja przyczynila sit: do spadku wartosci nieruchomoScli popytu na nie i dopiero W ostatnim roku tempo budowy nowych osiedlizaczt:lo rosn~, co jest zazwyczaj oznakll sanacji amerykanskiej gospodarki.Niemniej, wobec znacznej ilosci niezainwestowanego pienilldza na rynkustopa procentowa od pOZyczek budowlanych (mortgage rate) spadlaw przecillgu ostatnich trzech lat 0 30%, osillgajll,C poziom najnizszy od 25lat (okolo 7% dla pOZyczek roziozonych na 30-letnie splaty).przed wla&cicielami kupionych kilka lat temu domow stoi wit:C pytanieo sens przefinansowania swoich dawnych pOZyczek, czyli postarania si ~o nowll poZyczk~ oferowanll na korzystniejszych warunkach. MoZliwosctaka zazwyczaj istnieje, gdyz najcz~sciej moma uzyskany kredyt splacicprzed czasem, niemniej kama transakcja pOZyczkowa jest kosztowna, copOZyczkobiorca musi wzillC pod uwagt:. Za udzielenie kredytu bank naliczatak zwane points, czyli koszty operacyjne wynoSZll,ce zazwyczaj 2-3% sumykredytu. Kredytobiorca placi rowniez koszty kOJlcowe (closing costs), a wi~koszty ubezpieczenia kredytu, oszacowania nieruchomosci, sprawdzeniatyturu wlasnoSci, uslug geodety etc. Tak wit:e, nawet jei;eli rna on wraZenie,i;e kupuje swojll pierwsZll nieruchomosc za 100 $, placi instytucji kredytowejwielokrotnosc kai:dego pOZyczonego dolara. W istocie, w ostateczoymrozrachunku, placi znacznie wi~cej niz oszcZ¢za, zgodnie jednak z amerykanskimstylem egzystencji na kredyt placi sit: potem, a Zyje sit: teraz.Rett R. Ludwikowski


ZDARZENIA - KSII\ZKI - LUDZIE149CZYTAJt\CMIESI~ CZNIKIBLASKI I CIENIE EMIGRACJI Odkl!d dziell!ca dwie c~sci Europy ielazna kurtyna zmienila si~ w aksamitnl!,a przekraczaniu granic z Zachodem przestaly towarzyszyc emocjesciskaj'!,ce gardlo i zol


150 ZDARZENIA - KSL,\ZKl - LUDZIEze po prostu ci~g\e wnoszy ryczahowe oskar:ienia. Polak J erzy Kosinski,ktory Malowanym Ptakiem zdobyl swiatow~ slaw~, pierwsze dziesi~c latswej ernigracji sp¢zil tutaj, w Monachium, nie many, nie zauwaZony (...)Leszek K olakowski liczyl na to, i:e zostanie nast@q Jiirgena Habermasana katedrze we Frankfurcie - jednorazowa szansa dla niemieckiej historiihumanistyki. Ale studenci go nie chcieli. Tedy udal sj~ zaproszony doprzeslawnego Oxfordu, chociaz wtedy mowil jednak lepiej po niemieckuniz angielsku C ...) Herman Kesten powiedzial 0 swojej emigracji: »Pisalemi pi salem, abym nie musial krzyczec.«W Jednym glosie w ch6rze pisze Siniawski: »Najgorzej Cella rz~dz~cych)jest wtedy, gdy za slowami uwidacznia si~ takZe i jakas trese. Slowapowinny milczec. A nasze slowa s~ krzykiem« C... ) Nasza oboj~tnoscwzg\¢em emigracji i emigrantow, jesli potrwa dalej, nie jest niczym innymjak »stopniowym zadlawieniem si~ krzykiem«."Burzliwe i dramatycme dzieje Polski ostatnich stuleci zaowocowalyszczegolnie bogat~ i dlugotrwal~ tradycj~ ernigracyjn~. Polska diaspora- obok Zydowskiej - jest jedn ~ z najliczniejszych na swiecie, a sposrookolejnych pokolen i fal emigracji, losy tej "pojaltanskiej", powojennej, bylychyba najbardziej bolesne. Wrzesniowa "Wi~z" (nr 9/94) polskiej kulturzei polityce emigracyjnej poswi~ca cary blok materialow, wsrOd nich przejmuj~ceRefleksje emigranta - wybor listow londynskiego dzialacza PPS-uAdama Ciolkosza, w ktorych prywatnie i nieoficjalnie zwierza si~ on zewszystkich rozterek i t~sknot wygnanca: ,,0 towarzyszu - pisze do JozefaSzczerbinskiego - nie rna strasmiejszego nieszcz~scia, jak pozostae naobczyZnie. J a robotnika polskiego mam na wylot, cale Zycie dojrzalemi~dzy robotnikami sp¢zilem, bylem zawsze z nimi tam, gdzie obowi~zekmnie postawil - nie z tyro, nie w biurze, nie schowany za robotniczymiplecami, lecz zawsze w pierwszym szeregu walki. JakZebym ch~tnie wrocildo nich, :ieby nawet na najgorsz~ dol~. Ale wracac nalezy wtedy, gdy si~rna war u n kip r a c y i mOZnose zachowania tego, co si~ rna jedyniew swym Zyciu - czystego imienia. Nie mam nic wi~cej (...) Weale nie mysl~,ze juz do smierci pozostan~ na emigracji. J a wci~z Zyj~ nadziej~, Zepowroc~ do Kraju, chociai: jeszcze nie teraz." Z listu do ZygmuntaZaremby: "Co do rnnie, to opr6cz tendencji do samotnosci, odczuwamstraszliw~ nostalgi~ - w czasie i przestrzeni: za krajem i za tyrn, co bylo,a co (jak wszystko, co bylo) nie powroci nigdy. Przez caly czas wojnyumialem sobie narzucic :ielazn~ dyscyplin~ duchow~, nie pozwalaj~c sobiena zadn~ duchow~ dywersj~ oslabiaj~C4 energi~ . Dzis - wojna min ~la,pieszcz~ w wyobraZni kazdy many skrawek ziemi, rzeki, g6ry, lasy - tamw Kraju, powracam mysl~ do ludzi, ktorzy juz nie ZyjC!, do wspolnychprzejsc j wspo\nych walk ... Nie masz chyba tego jeszcze - na obczyznie ju:ijestem 6,5 roku. A poniewaz lata wojny w naszym gronie na obczyinie dalystosunki, ktorych nie potrzebuj~ specjalnie tu okreSlae - wi~c coz dziwnego,ze tak ch~tn i e nurzam si~ myslami w tych czasach i w tych ludziach,dobrych ludziach, wsr6d ktorych sp¢zilem cale oziesiC!tki lat."


ZDARZENIA - KSI~Kl - LUDZIE 151Tozsamosc kazdego wygnanca czy uchodzcy zostala gl~bok o zranion a,znieksztalcona, status "obcego" domaga si~ nowej, Zyciowej strategii. Stylei "sposoby" na emigracj~ Sll rozmaite - od calkowitej asymilacji i rozpoc~cianowego Zycia, do pozostania juz na zawsze wi~Zni em nostalgiii wyobcowania. Wybor strategii jest tym bardziej dramatyczny, im mniejdobrowolny jest tryb nowego "osiedlenia". Bywa, Ze "nowa ojczyzna"bardziej niz domem zdaje si~ wi~zieniem, a stamtlld wrocic najtrudniej.Wsrod dzisiejszych pol skich ernigrantow najbardziej dramatyczna jestwcillz sytuacja tych zza wschodniej granicy - choc i tam mozliwe Sll romepostawy i oczekiwania. W "Przegllldzie Powszechnym" (nr 7~/94) KrzysztofRenik w tekscie Zabierzcie nas do Polski! relacjonuje zj azd przedstawicieliorganizacji polskich w Karagandzie: "Polacy w Kazachstanieslabo znajll j~zyk polski - przyznaje Renik - DuZa ich cz~ sc nie znaojczystego j ~zyka wcale. Podobnie jest ze znajomoscill polskiej tradycjii kultury. Lata przymusowego wynaradawiania oraz przymusowej sowietyzacjii rusyfikacji zrobily swoje. Dzis Polacy w Kazachstanie z trudemodkrywajll swoje korzenie. Polska probuje irn w tym pomagac, ale - jakwykazal karagandyjski zjazd - pomoc ta jest oceniana raczej krytycznie.Wielu dzialaczy uwa:i:a bowiem, Ze ta pomoc powinna polegac przedewszystkim na wywiezieniu Polakow z Kazachstanu, nie zas na budowaniupolskich srodowisk w Kazachstanie C ...) Polacy w Kazachstanie czujll si~w tym kraju obco. Mirno dziesi~cioleci Zycia na kazachskiej zierni obce jestim tutejsze srodowisko kulturalne i cywilizacyjne C ...) »Jestdmy ludZmi bezojczyzny, Polska si~ nas wyrzekla, Polska si~ od nas nie wymawia, ale tezi nas .nie przyjmuje, w Polsce jestesmy cudzoziemcami« - to najcz~stszesformulowania, ktore moglem uslyszec z ust polskich dzialaczy zeb ranychw Karagandzie."Zupelnie odmienny model kultywowania polskosci zaobserwowala EwaBerberyusz na Litwie. Jej Kartki ze skazonej strefy czyJi notatki z podrozyna Litw~ drukuje "Kultura" Cnr 10/94): "W polskiej radiostacji »ZnadWilli« Czasi~g 80 km) - sami mlodzi. Zwillzani z warszawskim radiem ZET,kapitalowo i programowo. Od Zetki przej~li styl - mocnego rocka przerywanegodepeszami dnia. Ten rock przycillga do audycji nawet Litwin ow.Nie najszczytniejsza to moZe propaganda polskosci, ale dobrze, ze jest.Redaktorzy rzeczywiscie bardzo mlodzi; bezbl¢na polszczyzna z przednioj~zykowym»1«, w Polsce juz nie slyszanym. Pewni siebie, wiedzll czegochq i czego nie chcll. Nie chCll nadrniaru wiadomosci z Polski. Przykladowo,wybor prezydenta, tak, to b¢zie news, ale nie Sll newsemprzetoczki z warszawskiego Sejmu, ktore nikogo tutaj nie interesujll. Majllswoj Sejm, na miejscu. A tak naprawd~, blizej im do Rosji, z ktorll lllczllich Zywotniejsze w tej chwili niz z Polskll interesy gospodarcze, totez 0 niejpowinni obszerniej informowac. Tak wlasnie myslll. Czuj~ si ~ Polakami,ale st~d, i nie lubi~ pouczen z Polski. Sami wiedz~, co dla nich lepsze.Tutejsza »konserwa« polska nazywa ich »zdrajcami«. Glownym »zdrajq«jest Czeslaw Okinczyc, szef radiostacji. Pami~tam go, jak plakal praw­


152 ZDARZENlA - KSII\iKI - LUDZIEdziwymi lzami w polskiej telewizji, gdy jednostki OMON-u atakowalyparlament w Wilnie w roku 199 1. Wtedy »konserwa« oskarZyla go, Zeplakal za Litwinami C.. .) Podzial postaw na »mlodych« i »starych« bardzowyrazny. Ostatnio dal 0 sobie znac w kwestii uniwersytetu. »Konserwa«chce odr~bnego uniwersytetu polskiego, podczas gdy mlodzi uwazajll, Zewystarczy porzlldna katedra polonistyki na Uniwersytecie Wilenskim.Absolutnie si~ z nimi zgadzam. (Biory w cudzyslow przymiotniki »mlodzii starzy«, bo nie zawsze pokrywajll si~ z kategorill wieku.)"W historii polskiej ernigracji cz~sto wlasnie podzial pokoleniowy decydowal0 wyborze opcji ideowej, 0 otwartosci, 0 sklonnosci do kompromisowczy stopniu nieprzejednania. Typowym przykladem takiegorozromienia jest porownanie powojennej emigracji londynskiej z paryskll;srodowiska "Wiadomosci" Grydzewskiego i Rz:t-du RP na WychodZstwieze strategill "Kultury" Jerzego Giedroycia. W artykule Emigracja londynskaa »Kultura« Rafal Habielski ("Kresy", nr 19/94) podejmuje prob~rozszyfrowania obu strategii, zastrzegajllc si~, ze w dotychczasowychocenach obu srodowisk naroslo wiele nieporozumien i stereotypow:"A wi~ schematyzm konfrontowany jest z mysleniem otwartym, dystanswobec rzeczywistosci przeciwstawiany intencji uczestnictwa, tradycja - nowoczesnosci,paseizm - mysleniu kategorill jutra, statycznosc - ewolucji(...) Mial racj~ Mieroszewski, kiedy pisal, ze na obczymie nie byt, ale wiekokrdla swiadomosc. Emigracja londynska, pokolenie »gospodarzy II Rzeczypospolitej«,nie potrafila rozstac si~ z przeszloscill. Okazalo si~, Zelegitymacja polityczna, jakll byl praktykowany po roku 1945 legalizm, nieogla bye wehikulem wiodllcym w przyszlosc. Historia pelnila dla emigracjilondynskiej fun kcj~ drogowskazu i nakazu, w czym nie byloby dla niej oieniebezpiecznego politycznie, gdyby nie fakt, ze myslenie takie nie pokrywalos i~ z nastrojami politycznymi kraju. Tu dochodzimy do istotyroznic, a rniaoowicie do pojmowania roli i funkcji ernigracji. Wedle zespolu»Kultury« wychodzstwo powinno reprezentowac i w miar~ moZliwoScirealizowac pogllldy i dllzenia spoleczenstwa w kraju, bo Polska leZy nadWislll. Polityka Londynu dbajllca 0 przedluZenie bytu II Rzeczypospolitejbyla zas probll realizacji marzen i nadziei wylllcznie ernigracji, ktorej, jakS lld z~, jedynie zdawalo si~ , Ze reprezentuje kraj."Odrniennose obu postaw okazala si~ miec daleko idllce konsekwencjedla rozwoju polskiej literatury powojennej. Dwukrotnie Zwillzek PolskichPisarzy na Obczymie podejmowal uchwaly zakazujllce emigrantom publikowaniaw kraju. Temu bojkotowi stanowczo przeciwstawilo si~ wlasniesrodowisko "Kultury", przekonane, ze to jednak kraj pozostaje dla pisarzyglownym narodowym audytorium. Na lamach "Kresow" (nr 19/94) piszeo tym Andrzej St. Kowalczyk w artykule Giedroyc i pisarze: ,,»Kultura«wyraznie proponowala nowe okrdlenie spolecznego statusu pisarza, biegunowoodmienne zarowno od oportunizmu i sluzalczosci wobec wladzykrajowych literatow, jak i od wzorca 10ndynskiego nacechowanego romantycznymepigonstwem, poczciwie patriotycznego . i emocjonalnego ( ...)


ZDARZENIA - KSlt\ZKI - LUDZIE 153Giedroye otoczyl si\? jednostkami ideowymi, pisarzami, dla ktorych wolnosemiala jeszcze konkretny, uchwytny ksztah w postaci wolnosci slowa;pisanie w j\?zyku polskim l~czylo si\? z problernem czytelnikow, 0 ktorychpisarz nigdy nie zapomina. 0 Polakach w kraju pisarze zwi~zani z »Kultuq«mysleli wi\?c przede wszystkim jako 0 swej publicznosci, ktora nadawala ichpracy sens C ...) Wysoka pozycja literatury w »Kulturze« wynikala z przekonaniaGiedroycia, Ze najwainiejsze jest slowo, przeciwstawione instytucjom,koteriom, partiorn, ktore na emigracji przestaj~ bye skuteczne; zreszt~ nietylko na emigracji. Giedroye wierzy, Ze slowo rna moc sp rawcz~, zeprzeistacza dusze ludzi, do ktorych dociera. przekonanie to, konieczneu kaZdego redaktora prawdziwego pisma, jest dla Giedroycia rodzajemimperatywu. W tym sensie jest on przekonany w po s I ann i c two lit eratu r y, nie rnoralizatorstwo i tendencj\?, lecz w pedagogik\? slowa."Zniesienie cenzury ostatecznie zakonczylo podzial na dwie literatury:em igracyjn~ i krajow~. Co jednak zrobie z histori~ polskiego pismiennictwacalego powojennego polwiecza? Czy jest moZliwe i czy w ogole jestpotrzebne zsyntetyzowanie obu nurtow? Na czym polegala - poza swobod~ wypowiedzi - odr\?bnose literatury powstalej na obczymie? Czy podtrzymywanietego rozroznienia nie jest naduiyciem i metodologicznymabsurdem? W dyskusji Jak scalic literatur~ powojennq? C"Wi\?z" nr 9/94) napytania te probowali odpowiedziee zaproszeni goscie, mi¢zy innymiTornasz Burek, wedlug ktorego ,jednose literatury narodowej to cos wi\?ceji cos zupelnie innego niz hipoteza badawcza. To prawda oczywista.Pewnik, ktorego nawet nie trzeba udowadniae C .. .) W calym dramatycznym(choe dla mlodocianych b~dZ prostodusznych juz zgola niepoj\?tym) powiklaniui zmiennosci swoich losow, w wielosci swoich drog, rozdroZy i bezdrozy,zarowno w n¢zy i chwale wygnania, jak w ponizeniu kornedianctwa,w m\?kach wstydu czy w mozole samopoznania -literatura nasza poobu stronach Zelaznej kurtyny pozostawala w ci~gu polwiecza literatur~pol sk ~, nie tylko dlatego, ze byla zapisywana po polsku, ale przedewszystkirn dzi\?ki temu, ze zostala po polsku pomyslana. Czyli, Ze uczyniono,wysnuto j~ z polskich slow, a zarazem wierzen, fantazmatow, doswiadczeni pami\?ci zbiorowej Polakow. Z doswiadczenia i hanby, i honoru,czamej rozpaczy i durny niezlomnej, ogolocenia i nadziei, bezsily i m\?Stwa,rn~drosci i obl¢u, wiary i zw~tpienia."Czy jednak stosowanie terminu "literatura emigracyjna" jest rzeczywiscienieporozumieniem? Nie podwazaj~c zasadniczej tezy 0 jednosci polskiejkultury, Jan Blonski podj~l prob\? opisania literackich wyr6Znik6w uzasadniaj~cychprzekonanie 0 odr\?bnoSci i specyfice tworczosci polskich emigrant6w.Szkic Blonskiego Jedna, dwie czy jedna w drugiej? ("Teksty", nr4/94) pozwala dostrzec szans\?, jak~ moze stae si\? dla pisarza sytuacjawygnania: "Mowi si\? czasem, ze pisarze s~ zawsze wygnancami czy»obcymi«. Zwlaszcza, czy nawet wsr6d rodakow, ktorzy szybciej rozpoznaj~odmiennoSC! C... ) Ale powiedziee, Ze artysta jest zawsze wygnancem,oznacza tyle tylko, ze jest inny od swoich blimich i ze buduj~c swoje dzielo


154 ZDARZENIA - KSII\ZK.I - LUDZIEmusi niejako piel~gnowae ~ innose (...) Emigraeja polityezna nikomu nieulatwila literaekiego zycia. W wielu wypadkaeh pomniejszyla pisarskieszanse ezy moZliwosci. Kilku jednak zmusila do powrotu w gl~b, dordzenia, gdzie najgl~bsze raeje pisania ... W tym znaezeniu wolno ehybapowiedzie6, i:e dla wybitnyeh i wytrwalyeh emigraeja mogla stae si~w koneu rozpoznaniem i powrotem do samyeh siebie C•..) Tro sk~ tyehpisarzy bylo na pewno okreslenie granie i znaezenia wlasnej - z konieeznosciemigraeyjnej - tozsamosei. W ieh ksi~zkaeh widziano nieraz wyraznostalgii. Ale nostalgia zamyka si~ na ogol w symbolieznym polonocentryzmie,co oezywiscie zrozumiale, ale ez~sto anaehroniczne. S t~d wlasniezaciekawienie srodowiskami niejako ekscentryeznymi: wzbogaealy onesubstanej~ spoleezn~ ale nie utozsamialy si~ jednoznaeznie z p olskoSci~.Otoz dokladnie tak sarno jest - czy moi:e bye - z emi grantamiI Znae tueh~e umkni~eia przed uproszezeniem i wykorzenieniem jednoezesnie.A zwlaszeza - przed sprowadzeniem do roli i etykiety polskiego emigrantaprzezuwaj~cego swoj nieudany los (...) PierwsZl! literaek~ re akej~ emigrantowbylo danie swiad eetwa. D rug~ - powrot w przeszlose, ktory mialzwykle na celu odnow~ ezy odszukanie tozsamosci. Ale nie tylko narodowej,raezej jednostkowej, bo tej bardziej grozilo skrzywienie ezy wykorzenienieC... ) Okadzony albo opluty, niesz ez~sny emigrant nie przestajejednak bye wi~Zniem swojej sytuaeji. Moze on jednak - paradoksalnie- odwolae si~ raz jeszeze do swojej pami~ci. Wr6eie do ezasu sprzedkatastrofy, ezasu odezuwanego jako bardziej wlasny, osobisty ... Takieodwolanie zdaje si~ nieSe szans~ odtworzenia osobowosci pierwotnej, jakbynie zniewai:onej , znieksztatconej przez okolieznosei zewn~ t rzne. "Powrot do przeszlosei, t~sknota za "krajem lat dziecinnyeh" jakoglowna zasada tworezosei emigraeyjnej nie sprowadza si~ do ekliwejnostalgii za krajobrazami mlodosei. Nawrot do dzieciIlstwa moi:e stae si~prob~ odtworzenia poezucia jednosci, harmonii ze wszeehswiatem, typowegodla duszy dzieeka, a utraeonego przez dojrzal~ swiadomose. T ~s kn otai wyobeowanie wygnanea pozwalaj~ na koncentraej~ niezb¢n~ do odnowieniaw sobie takiej postawy duehowej. Tak przynajll}niej uwazalStanislaw Vineenz, ktorego esej 0 dwoeh emigrantaeh, zatytulowany Dantei Mickiewicz, przypomniala "Wi~z" (nr 9/94): "Jest wiele miejse w BoskiejKomedii - Vincenz pisze 0 wygnanym z Floreneji Dantem - swiadczl!eych,jak bolesn~ ran~ bylo dian wygnanie (...) Bylo stl!d wiele dyskusji, niedaj~eyeh si~ wlaSciwie rozstrzygn~e, ezy ta tulaezka byla dian dZwignil!duchow~, ezy tez obci~zyla dusz~ poety, przynajmniej ez~s ci owo, gniewemi zemst~ C... ) Moi:na jednak przypuscie i to prawdopodobne, i:e wygnanieutrzymalo, a nawet skrzepilo spoistose tej jedynej duszy, ktorej wyrazemealkowitose poezji Dantego. Jesli sluszna jest diagnoza C.. .) i:e Paradiso(Raj) jest centralnl! cz~sei~ Boskiej Komedii i jako taki jest n a w ro t emd u c how y m poety do dziecinstwa, b¢~c wyrazem calkowitosci , tejdzieci~cej jednosci ze swiatem, to moZliwe, iz wygnanie przyczynilo si~ dowypracowania takiej postawy duchowej."


ZDARZENIA - KSI,o\ZKI - LUDZIE155MoZe wi~c dopiero oddalenie, emigracja, pozwala docenic znaczenie"malej ojczyzny" dla wlasnego rodowodu i toisamosci, a niedola wygnancajest cen,!, jak,! placi si~ w zamian za to "objawienie" i przetarcie OCZU?o powrocie do Male} o}czyzny - Sl,!ska - z Joann'! Helander, pisark,!,fotografikiem i filmowcem, zamieszkal,! w Szwecji, na lamach "NaGlosu"Cm 15-16/94) rozmawia Jerzy lllg: "Pochod~ z Rudy Sl,!skiej - m6wiartystka - urodzilam si~ w Rudzie w 1948 roku. I opuscilam Rud~,wlasciwie zawsze chcialam Rud~ opuscic, odk'ld pami~tam C... ) byla zaciasna, za mala; za male miasteczko, za malo inspiracji - tak mi si~ wtedywydawalo. Bardzo si~ balam takiego iycia mieszczansko-rudzkiego, tobylo niewyobraia1ne C... ) Przez pi~ lat nie mialam wlasciwie iadnegokontaktu z Polsk,!, z polsk,!literatur,!, nie czytalem polskiej prasy - przestawilamsi~ na to szwedzkie iycie. I dopiero po jakichs trzech, czterechlatach zac~lam moZe nie tyle t~sknic, co zastanawiac si~, jak to wlasciwiew tej Polsce bylo. I wr6cilam do Rudy po pi~ciu latach. I wtedy odkrylam,Ze ta Ruda jest w gruncie rzeczy moj,! inspiracj,! na cale iycie, Ze jest tokopalnia temat6w, material, z kt6rym trzeba cos zrobic, Ze to jest naglecentrum swiata. To wydaje si~ paradoksem, ale to chyba dotyczy wieluludzi. Wtedy nie czulam jui potrzeby odci~cia si~ od tego malego miasteczka,a raczej ch~c zgl~bienia tego wszystkiego, co rudzkie. I rzucilam si~ jakszalona w dokumentowanie tego swiata, kt6ry powoli znika, i odkrywaniego na nowo, bo uswiadomilam sobie, Ze ja wlasciwie tej Polski nie znamC... ) Jui na dworcu doznalam ogromnego wzruszenia, kt6re mnie sam,!bardzo zaskoczylo. Te kocie lby, zardzewiale zawiasy, budka z piwemKarlik - wszystko tak bardzo znajome, a jednak widziane jakby po razpierwszy. Pierwsza spotkana kobieta, ubrana po chlopsku, kt6ra natychmiastmnie rozpoznaje, orkiestra g6micza Koziola prowadz'!ca pogrzeb- wszystko nagle tak bliskie. Tego rodzaju estetyka mnie uksztaltowala,a ja nie bylam tego swiadoma. Dopiero teraz - oISnienie i potrzebautrwalenia tego w jakis spos6b. No i 0 dziwo natychmiastowe poczucieprzynaleinosci. Do mowy sl,!skiej, do wic6w, do nazw - Orzeg6w, Karmanskie,Godula CoO') Sl,!sk to jakby troch~ inny kraj."Krystyna CzerniKRYSTYNA CZERNI, UL 1957, historyk sztuki, publikowala m.in. w "ResPublice", ,,Kontakcie", "W drodze", "Odrze", "<strong>Znak</strong>u". W 1992 roku ukazaly sil;jej rozmowy z profesorem Mieczyslawem Porl;bskirn Nie tylko 0 sztuce (Wroclaw).


156 ZDARZENIA - KSI~KI - LUDZIEJEDENASTAWIECZOREM...WINNY KRZEW MILOSCI Wytrwajeie we Mnie, a Ja ~d~ trwal w was. Podobnie jak latoroslnie rnoie przynosic owocu sarna z siebie - 0 ile nie trwa w winnymkrzewie - talc sarno i wy, jeieli we Mnie trwac nie b¢ziecie. Jajestern krzewern winnym, wy - latoroslami. Kto trwa we Mnie,a Ja w nim, ten przynosi owoe obfity, poniewai beze Mnie nie niernoiecie uezynic ( ... ) Wytrwajcie w milosci rnojej!(J IS, 4--5.9)Ale czyrn jest milose?Bardzo trudno to uchwycie w jakiejs definicji, latwiej jui powiedziee,czyrn nie jest. Na pewno nie jest jednowyrniarowyrn i plaskim zjawiskiem,kt6re si\! potocznie tyrn mianem okreSla, "milosci~" erotyczn'b czy tymbardziej tylko fizyczn~. Zapewne niejednemu czlowiekowi trudno przekroczyeto znaczenie, kt6ryrn szafuj~ wszechobecne dzis media. Niekt6rzymysl~, Ze jest to uczucie, lecz uczucia s~ zmienne, nie panujemy nad nimi,s~ i znikaj,!:, my zas nie mOZemy ich w sobie dowolnie wywolae, jakkolwiekmOZemy starae si\! je uprawiae (kultura uczue), pr6bowae wzbudzie w sobie.Ale swoich uczue czlowiek nigdy nie moze bye pewny. Milose nie jesttez po prostu czynieniem dobra, choe na S,!:dzie Ostatecznyrn spytaj~ naso to, cosmy uczynili "tyrn najrnniejszyrn", a wi\!c samemu Chrystusowiw nich obecnemu, a nie cosmy czuli do nich, wydaje si\! wi\!c, Ze czynieniedobra jest bliZej milosci jako jej wyraz niz uczucie. I choe niew~tpliwiewola czynienia dobrze i Zyczenie dobra drugiemu czlowiekowi najbardziejdo milosci nas zbliza, tyrn niemniej pozostaje faktem, ze moma dobrzepost~owae "na zimno", bez milosci, rani~c wraZliwose drugiego czlowieka.Swi\!ty Pawel w swoim kJasycznyrn hyrnnie 0 milosci (1 Kor 13)przestrzega przed tyrn, m6wi~c, Ze daj~cy jalmuZn\! aZ po "wydanie swegociala na spalenie" bez milosci niczego "nie zyskuje". Apostol nie mowitam, czyrn jest milosc, ale j~ opisuje, jaka jest, co czyni, a czego nie czyni,i chyba nigdzie nikt nie pokazal tego lepiej. Swi\!ty Jan zas mowi: "Bog jestmilosci~", odpowiadaj~c nam na pytanie: kim jest Bog?, ale i zarazem napytanie drugie: czyrn jest milose? Milose to Bog.Chrystus, przed swoj~ m\!k~ Zegnaj~c si\! z apostolami, m6wi: "Wytrwajciew milo sci mojej." Te slowa wraz ze slowami "Bog jest rnilosci,f'otwieraj~ przed czlowiekiem otchlan tajemnicy: a, wi\!c w jakis niepoj\!ty


ZDARZENIA - KSI.-\ZKI - LUDZIE157sposob, ktorego nigdy nie docieczemy, niepoj~ty , a zarazem rzeczywisty,mamy i mOZemy whl-czye siebie samych w milo se Boga, a zatem w Bogasamego. Bog juz nie jest kims odleglym, w obliczu kogo stoimy onieSmielenii nie odwazamy si~ zbliZyc. Nie tylko mamy si~ zbliZyc, ale w jakistajemniczy sposob naprawd~ w Nim si~ pohl-czyc, tak by w Nim trwaei wytrwae. Nie wiemy,jak to jest moZliwe. Ajednak Chrystus mowi nam tosam i wiemy, Ze to jest prawda.Milose jest wielkim pragnieniem czlowieka. Kai:dy pragnie nie tylko jejdoswiadczae, ale i sam jll, dawae. Nawet najgorszy czlowiek ma gdzidgl~boko ukrytll, t~skno t~ za milo&ciq" choe moZe nie jest jui: w stanie jej zeswego wn~trza wydobyc, bo tak j ll, przysypaly wydarzenia, zle czyny i zleuczucia. To pragnienie miloSci nas oZywia, popycha do czynu, tylko cz~stojest one jui: znieksztalcone, a poza tyro nie wiemy, jak, gdzie tej upragnionejmilo&ci szukae. Gdzie ona jest, czym ona jest?"Miejscem", w ktoryrn nasze najgl~bsze , utajone pragnienie mozezostae zaspokojone, jest Chrystus, Bog-Czlowiek, w Nim jest nodlomiloSci, w Nim jest milose. On jest milosciq,. A zatem t~ tajemniczll,i cudownll, rzecz mOZemy znaleie w Chrystusie. JeSli najgl~bsza, najskrytsza,najlepsza czllStka w nas, gdzie zlozony zostal obraz i podobienstwoBoie, pol!j,Czy si~ z Chrystusem, z Bogiem, jeSll polq,czywszy si~ z Nimb¢ziemy w Nim trwae - wowczas b¢ziemy poznawac, co to jest milose,i dane nam b¢zie, zakosztowawszy jej, nill: Zye.Naturalnie, to nie jest tak latwe, jak latwo si~ pisze. Trudno nam dotego dotrzee, trudno pojq,e, nie wiadomo, jak si~ do tego zabrac.Ale w tyro samyro miejscu Chrystus daje nam wskaz6wk ~, tam, gdziem6wi 0 sobie, ze jest krzewem winnyro, a my IatoroSlami. On jest Zyj q,cyrokrzewem, my zas mamy Zycie tak dlugo, jak drugo jestesmy p olll:czeniz Nim jako odroSla, wszczepieni w nieustannie pulsuj q,ce w krzewie Zycie.Co to jednak moZe znaczye, jaka to jest sytuacja, kiedy trwamy zlq,czeniz Nim, jak gall!Zki z pniem?I to r6wniez powiedzial nam sam Chrystus w innym miejscu, w mowieeucharystyczoej: "Kto spoZywa moje cialo i krew mojq, pije, trwa we Mnie,a Ja w nim (...) Ten, kto Mnie spoZywa, b¢zie Zyl przeze Mnie" (J 6,56-57). Byla to zapowiedz tego, co dokonalo si~ w czasie OstatniejWieczerzy - ustanowienia Najswi~tszego Sakramentu, Eucharystii.Czasem moze si~ wydawac, Ze nie tylko nie rozumiemy tego, co dziejesi~ podczas ofi ary eucharystycznej, we mszy swi~ tej - i, prawd~ rzeklszy,kt6i: potrafi to rzeczywiScie zrozumiee? - ale, co wi~j , oswoilismy si~z tyro rytualem i z komuniq, Swi~tll" do kt6rej przyst~pujem y niemalrutynowo czy mecbanicznie. Trudno tak nie mysle6, zwlaszcza gdy widzisi~ czasem ludzi gremiainie przyst~pujq,cycb do komunii, z absolutnieroztargnionyroi twarzami i spojrzeniami, kt6rzy po przyj~iu hostii niekl~kajq" nie pr6bujll, siy w skupieniu chocby chwil~ pomodlie.A przeciez Chrystus lamill,c chleb powiedzial: "To jest cialo moje"i kazal nam to czynic na swojll, pamill,tk~. Jest to zatem prawda: przyjmujll:c


158 ZDARZENIA - KSIAZKI - LUDZIEChrystusa, zgodnie z Jego slowami, trwamy w Nim i Zyjemy przez Niego,a wi~c zostajemy niby latorosle wszczepieni w krzew winny, w Chrystusasamego. W tym momencie nast~puje owo tajernnicze zlllczenie z naszymBogiem w jakiejs najgl~bszej gl~bi naszego jestestwa, kiedy to stajemy si~uczestnikami Jego ZyGia w nas. Nie widzimy tego, nie czujemy i niemoiemy pojllc, a przeciez jest to prawda, potwierdzona wlasnymi slowamiJezusa Chrystusa, naszego Pana i Boga.Zostajllc w momencie zjednoczenia w komunii wszczepieni w krzewwinny, w zycie Boga samego, dos~pujemy uczestnictwa w milosci, kt6rllOn jest. I oto, choc nigdy do konca nie wiemy, czym jest milose i jakpoznae, czy jll mamy, w tym jednym momencie moiemy bye pewni, ie taposzukiwana milose przenika nas i napemia i ie do nas naleZy tylkootwarcie si~ na nill, przyj~cie jej, przywarcie do niej, decyzja trwania w nieji post~owania zgodnie z nill. Do nas nalezy tylko wzi~cie tej milosciw siebie, przemienianie si~ poprzez nill, dzialanie w niej - a w miar~, jakb¢ziemy ten akt otwarcia, oddania i zlllczenia powtarzae nieustannie,b¢ziemy tez coraz lepiej poznawae, czym jest milose, i coraz bardziejkochae, a przez to bye coraz blizej Boga.Dla tych, kt6rzy z jakichs powod6w nie majll dost~pu do sakramentalnegouczestniczenia w Panskiej uczcie komunii swi~tej, zawsze pozostajemoZliwose komunii pragnienia, duchowej, lecz r6wniez gl~bokiej i skutecznej.Duch Jezusa bowiem, przez kt6rego wszystko siy dzieje, tchnie, k~dychce. Zarliwe pragnienie Boga jui: nas do Niego przybliza i wlllcza w obiegBozego Zycia.Kiedy wi~c pytamy, czym jest milose i jak zyskae milose, Chrystus­Krzew winny staje si~ odpowiedzill na to pytanie - nie tylko udziela narnodpowiedzi slowami Ewangelii, ale daje nam jako odpowiedi siebie sarnego,milose, w kt6rll mozemy zostac wszczepieni jak latorosle. lm bardziejsi~ na t~ tajernnic~ otworzyrny, tym bardziej b¢ziemy w prawdziwejmilosci uczestniczye i wzrastae, tym wi~ksza w nas b¢zie milose do Bogai dla ludzi.Maria TarIWwskaMARIA TARNOWSKA, ur. 1942, historyk sztuki j tlumaczka. Publikowala tekstyo charakterze religijnym w "<strong>Znak</strong>u", "W drodze", "Powsci~gliwosci i Pracy" ,"Tygodniku Powszechnym". Mieszka w Krakowie.


ZKSlt\iEKNADESLANYCHBmLIOTEKA NARODOW A - INSTYTUf KSU\iKI I C:ZYTELNICTW AInstytucje - puhlicznosc - sytuacje lektury. Studia z hi storii czytelnictwa pod redakcjll JanuszaKosreckiego, tom 5, Warszawa <strong>1994</strong>WYDAWNlCTWO "COR APERTUM"Phil Bosmans, Piel~nuj kwlaty 9Z cz~scia, tIum . Wincenty Laszewski, Warszawa 1993Phil Bosmans, Szcz~scie na katdy dzieli, tlum. Marta Hawryluk, Warszawa 1993Phil Bosmans, Tak powiedziane iyciu, przektad Wincety Laszewski, Warszawa 1993INSTYTUf STUDI6w POLITYCZNYCH PANRyszard Skarzyilski, Palistwo i spokczna gospodarka rynkowa. GMwne Idee polityczne ordoliberalizmu,Warszawa <strong>1994</strong>WYDAWNICTWO MDBOTadeusz Witkowski, Rozumiee problemy osob niepelnosprawnych (13 rodzajow niepefnosprawnych), Warszawa 1993WYDAWNICTWO NORBERTINUMJanusz Berner, Nie do uj rzenia, Lublin <strong>1994</strong>Tadeusz Chabrowski, Nowy dre wnlany rower (wiersze), Lublin 1993Ks. Franciszek DClICzkowski, Do Boga. klory uwesela. Homilie wygloszone w Rndio Watykaliskim.Lublin <strong>1994</strong>Janusz Dunin-Horkawicz. Przyslanek na wyspie wolno.fci. Pejzat KUL1Jwski z partiq i PAX-emna horyzoncie. Lublin 1993Julia Hupert-Budzynska, Syberyj9ka dziatwa, Lublin 1993Jan IUos, Ewa Olech, Medyczny poradnik j(!zykowy angie19ko-poLrkl. Lublin 1993Mieczyslaw Paszkiewicz, Rozmowy z Saszq, Lublin <strong>1994</strong>Jerzy Si kora, Zrywanie tiekoracj i, Lu blin 1993Ks. Jerzy Szymik, Ziemia niebie9ka, Lublin <strong>1994</strong>Ks. Jan Sliwaiiski, Spotkania z Panem, Lublin - Hamburg <strong>1994</strong>And~ Tyszka, Kullura je9t kultem wartosci. Lublin 1993Alfred Marek Wierzbicki, Inaczej kaidej wiosny. Wiersze, Lubli n 1993WybOr pism emigracji politycznej niepodlegfej PPS (WRN) 1940-1970, redakcja naukowaZygmunt Tkocz, Teofil Roll, Odnowa-Norbertinum, Londyn - Lubli n <strong>1994</strong>Z dyplomem KUL w Polsq. Wspomnienia i relacje, redakcja Zofia Jasinska, Maria Staniszewska,Lublin <strong>1994</strong>TOWARZYSTWO PRZYJACl6L POLON ISTYKl WROCLAWSKIEJAleksander Womy. Bachtin. Mi(!dzy marksi.Jtowskim dogmatem a /ormacjq prawoslawnq. Nadstudium 0 D091ojewskim, Wroclaw 1993WYDA WNICTWO UNIWERSYTETU GDANSKmGORomuald Piekarski, Problem wartosci poznawczych literackiego i filmowego dziela sztuki.Gdansk 1993J6zefBorzyszkowski, Cezary Obracht-Prondzyiiski, Samorzqdne Pomorze. Przemlany spo!ecznoscilokalnych Pomorza Gdaliskiego w latach 1989-93, Gdansk 1993WYDAWNlCTWO UNIWERSYTETU 1..6DZKIEGODlaczego Rozewicz, Wiersze i komentarze, !.6dz 1993o wierszach Mirona Bialoszewskiego, Oficyna Bibliofil6w,l..6dz 1993WYDAWNlCTWO UNIWERSYTETU WROCLAWSKIEGOTadeusz Klimowicz, Obywaleie Arkadii. Losy p ~rarzy rosyjskich po roku 1917, "Slavica Wratislaviensia"Lxxx, Wroclaw 1993


ISUMMARY IWhat is mysticism all about? This question, which Olivier Lacombeposes in the title to his article, circumscribes the range of problems takenup in the December issue of "<strong>Znak</strong>", Faith of the Mystics. Anna Galdowapoints out that mystical experience obtains its real meaning only withina particular religious tradition, and that the proper realm of faith is to befound in everyday life. Ireneusz Ziemmski analyzes philosophical aspectsof mystical experience.The next several texts aim at elucidating the nature of the relation thatholds between mysticism and art. Hymns to the Night by Novalis, in AdamPomorski's new translation, are followed by the translator's essay in whichthe author presents the religious background of that German romantic'sliterary work. Bohdan Pociej dwells on connexions between mysticism andmusic, while Zygmunt Kubiak draws our attention to the presence of themystical dimension in the idea of "pure poetry" as a way leading to theInterior and Eternity.The last three texts carry us back to philosophical reflection on mysticalexperience. Ninian Smart, being an expert at analytical philosophy, regardsmysticism to be a purifying agent for the consciousness. The MysticalFhght by Agnieszka Kijewska is devoted to conceptions put forward byJohannes Scotus Eriugena; finally, Grzegorz Chrzanowski OP writes aboutthe influence of mysticism on H enryk Elzenberg's philosophical views.The "Subjf;Cts and Reflections" section begins with the first part ofa new series by Waclaw Hryniewicz OMI entitled On Conciliation. AndrzejSulikowski outlines F. Jan Twardowski's Poetical Ornithology. Then F.Michal Czajkowski discusses some claims set forth by F. Dariusz Oko inhis article Theology in the Polish Church, which appeared in the Septemberissue.The "Events-Books-People" part starts with reviews of the followingworks: Louis Dupre's Deeper Life (by Eli:bieta Wolicka), Frithjof Capra'sTao of Physics (by Jacek Bolewski SJ), Zygmunt Bauman's Two Sketcheson Postmodernist Morality (by Romuald Piekarski), Giovanni Sartori'sTheory of Democracy (by Andrzej Pawelec), Janos Kis' Abortion (byMarian Grabowski), and a new translation of Plato's Feast, supplementedwith Edward Zwolski's comment (by Michal Koss). Toward the end of theissue readers are going to fmd letters from Copenhagen by JaninaKatz-Hewetson and from America by Rett. R. Ludwikowski, a culturalreview by Krystyna Czerni, and Maria Tarnowska's meditation The VinousPlant of L ove.


ZEsp6L _ STEFA1'\l SWIEZAWSKl, STANISLAW STOMMA, JERZY TURO­WlCZ, STEFAN WILKANOWlCZ, JACEK WOZNlAKOWSKl, HA­LINA BORTNOWSKA, STANISLAW GRYGIEL, MAREK SKWAR­NICKl, WLADYSLAW STR62EwSKl, TOMASZ FIALKOWSKIREDAKCJA - JAROSLAWGOWlN (sekr. red.),IZABELLA SARIUSZ-SKAPSKA,KAROL TARNOWSKI, STEFAN WILKANOWICZ (red. oacz.),ELZBIETA WOLICKA, HENRYK WOZ<strong>Nr</strong>AKOWSKladres. redakc~! _ 30-105 Krakow, Kosciuszki 37, I p., tel. 21-89-20, fax 21-98-14I admmlstracJIWARUNKIPRE~~ERATYPRENUMERATA PROWADZONA PRZEZ ADMINISTRAC.n,; MJESIF,;CZNIKA "ZNAK" 1. PRENUMERATA KRAJOWAI. Admio.istracja mstrzega sobie prawo kwartalnej regulacji ceoy w preoumeracie.2. Informacja 0 oowej cenie pod ana b¢zie z wyprzedzeniem kwartalnym.3. Cena prenumeraty calorocznej w 1995 r. wynosi 480 zl. Wplaty przyjmuje AdministracjaMiesi,cznika "<strong>Znak</strong>", 30-105 Krakow, uI. KoSciuszki 37, kooto PKO I OM/Krakow or35510-25058-136.II. PRENUMERATA ZAGRANICZNACena 1 egzemplarm wynosi 5$, preoumerata roczna m 1995 r. - 60$. Preoumera~ dewizow~ moiDa roZPOCZ4C od dowolnego miesi~ roku. Doplata rocma m wysylk, poczt~ 10tnicZ4: Europa - 9$, Ameryka i Azja - 18$, Australia - 37$. Kooto dewizowe: SIW ZNAK Sp. z 0.0. Bank PKO S.A. OlKrakow or 5.35078-7000339-2511-30-1110. Dla adresat6w z Europy Wscb. istnieje r6wniez moi.liwosc oplacenia preoumeraty w zlotow­kacb. Cena i msady jak w preoumeracie krajowej plus 100% za wysylk, po~ zwykl~ . Kooto PKO I OM/Krak6w or 35510-25058-136. PRENUMERATA PROWADZONA PRZEZ PRZEDSfF,;BIORSTWO KOLPORTAZOWO-HANDWWE "RUCH" 1. PRENUMERATA KRAJOWACena preoumeraty w I kwartale 1995 r. wynosi 105000 zl. Szczegolowe ioformacje wewl~ciwycb dla miejsca zamieszkania lub siedziby preoumeratora oddzialacb "Rucbu" lubw urz¢acb pocztowycb.ll. PRENUMERATA ZAGRANICZNAPreoumerata mgraniczna jest 0 100% droism od preoumeraty Imljowej i m I kwartal1995 r. wynosi 210 000 zl. Wysylka poczt~ zwykl~. Preoumerat, mgraniczn~ przyjmujePK-H " Rucb" Centrala Kolportaiu Prasy i Wydawo.ictw, Warszawa, ul. Towarowa 28,tel. 20-1 2-71 Kooto P.B.K. xm Oddz. Warszawa or 370044-ll95-139-11Materia16w nie zam6wionych nie odsylamyZaklad Poligraficzny Spolecmego lostytutu Wydawo.icz.ego Zeak, Krakow ul. Kosciuszki 37.ISSN 0044-488 XINDEKS 383716Cena zeszytu w sprzedaiy zI 35 000.­w premnneracie zl 30 000.-Uwaga! Cena prenwneraty calorocznej w 1995 roku wynosi 480000 zI.

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!