12.07.2015 Views

Jacek Poremba -- Lubię kontakt z drugim ... - Urbański, Robert

Jacek Poremba -- Lubię kontakt z drugim ... - Urbański, Robert

Jacek Poremba -- Lubię kontakt z drugim ... - Urbański, Robert

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

warsztat<strong>Lubię</strong> <strong>kontakt</strong> z <strong>drugim</strong> człowiekiemJACEK POREMBAO przeszłości i teraźniejszości w fotografii mody, o portretowaniu ludzi znanychi nieznanych oraz o stosunku do fotografii z Jackiem Porembą rozmawia <strong>Robert</strong> <strong>Urbański</strong>.72


<strong>Jacek</strong> <strong>Poremba</strong>Dlaczego właśnie moda i portret – czy to przypadek, czy świadomywybór – zainteresowanie <strong>drugim</strong> człowiekiem?Pierwsze zdjęcia zrobiłem 20 lat temu i to był kompletnyprzypadek. Z wykształcenia jestem mechanikiem urządzeń automatykiprecyzyjnej. Wtedy nie było tak dużo szkół fotograficznychjak teraz. Po ukończeniu nauki robiłem różne rzeczy– byłem pomocnikiem w drukarni, zaopatrzeniowcem w MuzeumMiasta Łodzi. W tej drukarni zaczęło się coś tam w mojej głowiedziać. Mój tata robił sporo zdjęć i w domu był cudowny PentaconSix TL. Więc zacząłem sam tę rzeczywistość zewnętrzną fotografować.Wkrótce razem z przyjacielem zrobiliśmy wystawęw Łodzi. Trafiła ona również do CSW Zamek Ujazdowski w 1990roku. Jednak te zdjęcia były kompletnie nie związane z fotografiąkomercyjną – stanowiły jakieś nasze poetyckie opowieścifotograficzne. I tak przez rok trochę się po tej fotografii błąkałem.Zaprzyjaźniłem się z kuratorem naszej wystawy w CSW.Pomagałem przy ekspozycjach, dokumentowałem różne rzeczy,robiłem w ciemni duże odbitki.Dokładnie po roku Joasia Chrzanowska, projektantka z Łodzi,która postanowiła wypuścić swoją autorską kolekcję na targiInterfashion, pomyślała, że mogę zrobić dla niej jakieś zdjęcia.Wtedy byłem jeszcze kompletnie nieświadomy, czym jest fotografiamody. Wówczas do Polski jeszcze nie docierała tak jak dziśzagraniczna prasa modowa. W 1991 roku istniały chyba tylko trzyredakcje polskie – „Zwierciadło”, „Uroda” i „Pani”. Wziąłem od niejciuchy stylizowane na lata 20-30. W ówczesnej Łodzi łatwo byłoodnaleźć klimaty tamtej epoki – jakiś stary samochód stojący naulicy, Księży Młyn. Dziewczyny oczywiście same się malowały.Chodziliśmy przez dwa dni po mieście robiąc zdjęcia. Potem zrobiłemodbitki w ciemni samodzielnie – sepiowałem, porobiłem takiespecjalne ramki, żeby wyglądały jak wydarte zdjęcia z albumu.Zdjęcia zawisły na stoisku razem z tą kolekcją. Okazało się,że było to najładniejsze stoisko, a ubrania cieszyły się sporympowodzeniem. Jakaś szwedzka firma kupiła prawa do jej produkcjii sprzedaży. Moje zdjęcia zaczęły automatycznie z tą kolekcjąfunkcjonować. Dzięki tej firmie ukazał się pierwszy katalog,plakaty, metki. Redakcja „Pani” również zainteresowała się tąkolekcją i opublikowała zdjęcia. Wejście na rynek dosyć mocne,choć nie bardzo świadome. Od tego właściwe wszystko sięzaczęło. Pojawiły się kolejne zamówienia. Ponieważ na rynkubyło jeszcze stosunkowo trudno o materiały światłoczułe, toprzez długi czas tworzyłem w zasadzie fotografię czarno-białą.Kolorem nie zajmowałem się, gdyż nie bardzo potrafiłem to robićsamodzielnie, a nie było jeszcze laboratoriów wykonującychusługi na dobrym poziomie.Ponieważ tematem przewodnim numeru jest moda, chciałbymzadać kilka pytań od nośnie fotografii mody i sposobu realizacjizdjęć. Na zdjęciach realizowanych w studio nie widzimyskomplikowanej scenografii. Modele występują zwykle najednolitym tle, rzadko pojawiają się drobne rekwizyty. Czyto jest świadome dążenie do prostoty, czy też chęć skupieniauwagi widza na fotografowanym obiekcie.Przez wiele lat robiłem różne eksperymenty fotograficzne.Był długi okres Polaroidowy – dużo nad tym pracowałem.Jednak z upływem czasu – im dalej, tym większa świadomośćmaterii – stwierdziłem, że człowiek w zasadzie jest dla mnienajważniejszy. To, co udaje mi się wyciągnąć z tego człowiekajest najważniejsze. Oczywiście lubię scenografię i lubię przy jejpomocy coś opowiadać, ale człowieka stawiam na pierwszymmiejscu. Doszło do tego, że zawsze wożę ze sobą czarną szmatę(tło), żeby tę przestrzeń z tyłu móc odciąć.Miałem dużo przemyśleń podczas fascynacji Polaroidem.Stwierdziłem, że bardzo łatwo wpaść w pewną manierę. Podczaskorzystania z tej techniki pojawiła się tzw. łatwość robienia„pięknych zdjęć”. Do tego dochodziły cechy charakterystycznedla tej technologii – ramka, czasami zacieki, ciekawe efektygraficzne. Gdy prowadziłem kiedyś zajęcia z „polaroidów” dlastudentów, zauważyłem, że ludzie nie myślą co i jak sfotografują,natomiast przykładają największą wagę do efektu czystoformalnego. Powstawały zdjęcia takie, że równie dobrze mógłbyje wykonać mój kilkuletni syn. To jest bardzo ważne i trudne,Czy miałeś jakieś inspiracje, wzorowałeś się na kimś?Raczej trudno było o inspiracje z powodów, o których wspomniałem– trudno było dotrzeć do branżowej prasy. Nowe tytułyzaczęły pojawiać dopiero później. Nie miałem żadnego mistrza,choć uważam, że jest to potrzebne. Przydaje się ktoś, kto wskażeodpowiednie tory i skróci drogę ucznia do osiągnięcia celu. Jatego nie miałem – eksperymentowałem i sam poszukiwałemtego, co w fotografii najbardziej by mnie zainteresowało.73


warsztat<strong>Lubię</strong> <strong>kontakt</strong> z <strong>drugim</strong> człowiekiemaby fotografując przy użyciu takich technik nie popaść w czysteefekciarstwo gubiąc przy tym istotę fotografii.Zacząłem zbierać albumy fotograficzne, interesować sięmocniej fotografią i poczułem, że to, co najbardziej mnie interesuje,to czysta fotografia bez zbędnych dodatków, czyli pozbawionawszystkich zabiegów techniczno-formalnych. Ważnestało się to, co fotografia może mi dać i w jaki sposób może mniewzruszyć. Zainteresowała mnie twórczość fotografów, którychznakiem rozpoznawczym, nie jest forma jak na przykład zdjęciaPolaroidowe Paulo Roversiego, lecz jej czysty przekaz. Kiedypatrzę na takie zdjęcia, jestem w stanie rozpoznać, że robił jeten, a nie inny fotograf. Wyczuwam w nim energię twórcy. Takąwłaśnie fotografię chciałbym robić. Niegdyś robiąc czarno-białąodbitkę zwykle ją jeszcze sepiowałem – chciałem dodatkowo cośulepszyć, dodać. Wydaje mi się to teraz jednak tylko zabiegiemczysto powierzchniowym. To, co jest „po drugiej stronie lustra”pozostaje jednak niezmienione.Ile z Twoich założeń twórczych udaje się przemycić do zdjęćkomercyjnych? Czasami otrzymujesz zlecenia, które mogą Cisię nie bardzo podobać, ale jednak podejmujesz się ich wykonania,bo jest to Twoja praca, z której żyjesz.Ja pracę nazywam rzemiosłem artystycznym. Myślę, że fotografpowinien mieć świadomość, iż jest to praca usługowa.Na świecie są pewnie fotografowie-gwiazdy, którzy dyktująwarunki, jak chcą fotografować. Myślę jednak, że w Polsce niema takiej osoby. Nie lubię sytuacji, gdy dostaję zlecenie i klientmówi, iż mogę zrobić to, co chcę.Rzeczywiście, paradoksalnie czasami może to być trudnasytuacja.To jest trudne w tego typu fotografii. Wszystko zależy oczywiścieod klienta i co to jest za temat. Wolę jednak, gdy ktoś miswoje oczekiwania w jakimś minimalnym stopniu sprecyzuje.W ramach tego zaczynam wtedy szukać swoich kierunków.Jeżeli pracuję dla jakiegoś pisma, które ma swój określonycharakter, jeżeli godzę się robić zdjęcia, to nie powinienem sięobrażać na to, że każe mi się robić coś tak, a nie inaczej. Świadomośćtego oraz umiejętność spotkania się w połowie drogiw formie pozytywnego kompromisu jest bardzo ważna. W ramachtego należy próbować w koncepcji tej gazety umieścić jaknajwięcej siebie. Dla mnie największym komplementem jest to,gdy ktoś mówi, że po otwarciu gazety i bez czytania podpisówrozpozna moje zdjęcia. Ważny jest złoty środek. To wszystkozależy od klienta. Przez dwadzieścia lat pracy w fotografii reklamowej(z wyłączeniem fotografii portretowej, gdzie jestembrany ze względu na swoje predyspozycje) mogę powiedzieć,że wykonałem tylko jedno zlecenie, pod którym mógłbym siępodpisać obiema rękami, że jest to czysto moje autorskie dzieło.Jak na tak długi czas to bardzo mało. Po drodze oczywiście była74


<strong>Jacek</strong> <strong>Poremba</strong>współpraca z Joanną Klimas przy katalogach modowych, ale tawspółpraca odbywała się na całkowicie innych zasadach. <strong>Lubię</strong>robić takie zdjęcia (lecz nie wiem czy robię), które są ponadobecnie panującymi trendami w fotografii, są ponadczasowei nie starzeją się.Tak jak zdjęcia mody Jean-Loup Sieffa po dwudziestu, trzydziestulatach od momentu ich stworzenia. Odbieramy je jakonadal piękne i świeże.Właśnie tak. Mam jego portret.Jak na przestrzeni lat zmieniała się fotografia mody? Jak topostrzegasz? Jaka jest obecnie?Zmieniła się bardzo. Na początku rozmowy wspomniałemjuż jak wyglądała realizacja mojego pierwszego cyklu. Oczywiścieta fotografia istniała już wtedy – tworzyli ją Tomek Sikora,Andrzej Świetlik, Władek Lemm. Wraz ze wszystkimi przemianami,które następowały w kraju, zaczęła się zmieniać powolifotografia reklamowa. Na początku nie było fotoedytorów, producentów,a modelki malowały się same. W redakcjach zwyklebyła jedna pani od mody, która mówiła: <strong>Jacek</strong> zrób zdjęciei jarobiłem zdjęcia, i odbitki, które później publikowano. W połowielat 90. standardy pracy podczas sesji zaczęły wzrastać. Zaczęłyprzesiąkać do nas wzorce z Zachodu. Pojawili się w redakcjachfotoedytorzy. Zawód make-upisty czy stylisty nabrał znaczenia.Osoby te stały się niezbędne na sesjach. Jest producentspinający cała ekipę… Cykl powstawania czasopism modowychwymusza wcześniejsze tworzenie materiałów. Nie da się w zimiezrobić letnich kolekcji. Warunki atmosferyczne nie zawszesprzyjają temu, więc poszukuje się plenerów za granicą. Gdytrzeba gdzieś wyjechać, to się wyjeżdża. Obecnie to wszystkonie różni się formą od tego, co dzieje się na Zachodzie – możetylko pod względem nakładów finansowych.Czy jest duża konkurencja ze strony młodych fotografów?Zauważam dużo młodych i fajnych ludzi w tej branży. Łatwośćfotografowania jest obecnie tak duża, że naprawdę niepotrzeba wiele, aby robić przyzwoite zdjęcia. Mając do dyspozycjigrupę ludzi wokół siebie – stylistów, wizażystów, pięknąmodelkę – wszystko robi się samo. Ale to nie do końca jest takieproste. Powstaje mnóstwo zdjęć przeciętnych, których w tej masieobrazów trudno zapamiętać. W tej chwili jest kilku młodychfotografów mody, których ja zauważam, ale nie wydaje mi się,aby było ich więcej.To dobrze, że jest konkurencja. Im więcej fajnych rzeczybędzie powstawało, tym lepiej. Jakość będzie lepsza. Ja sięcieszę, jak widzę takie zdjęcia. Kilku moich asystentów zaczęłofotografować na własną rękę, zawodowo – to wielka radość dlamnie, że udało mi się przekazać im moją energię, którą potrafiliwykorzystać.Jakie cechy powinien posiadać fotograf zajmujący się modą?Czy potrzebna jest do tego szkoła fotograficzna?Myślę, że szkoła pomaga. Oczywiście można się tego wszystkiegosamemu nauczyć, czego ja jestem przykładem. Ale kiedyjest dobra szkoła z dobrym warsztatem, wykładowcami i mistrzamii to wszystko trafi na podatny grunt u młodego człowieka,który będzie umiał to wykorzystać, to czas nauki bardzo sięskróci i to może mu bardzo pomóc. Z fotografią jest teraz bardzotrudno, bo wszyscy czujemy się fotografami. W latach 50. LaszloMoholy-Nagy powiedział, że fotografia stanie się tym, czymwtedy było pismo. Będziemy porozumiewać się przy pomocyobrazów. Teraz wszyscy robimy zdjęcia począwszy od dzieci podorosłych – amatorsko lub profesjonalnie. Gdzie jest granicamiędzy fotografią amatorską a profesjonalną? To trudno określić.Szkoły są potrzebne, aby ci najwrażliwsi, którzy znajdują sięw tej masie ludzi robiących zdjęcia, mogli tworzyć obrazy wyróżniającesię spośród innych. To jest ważne, choć nie twierdzę, żebez szkoły się nie da się dobrze fotografować. Jest wiele osób,które to robią bez szkoły i robią to równie pięknie.… mają instynkt fotograficzny…Tak, to jest pewien dar. Można się nauczyć poprawnie robićzdjęcia – naświetlać, komponować. Ale jeżeli urodzimy się bezwrażliwości, to żeby nie wiem jak bardzo poprawne techniczniezdjęcia będziemy robić, to nie będą one dobre i interesujące.I takich fotografów „technicznych” jest właśnie mnóstwo. Powtarzamod wielu lat na zajęciach, które prowadzę w szkołach, że tonasza głowa jest aparatem fotograficznym, iż należy zapomniećo tym, co trzyma się w ręku.Teraz sytuacja wygląda nieco inaczej niż kiedyś. Dawniejdobry sprzęt nobilitował fotografa, teraz już nie sprawia takiegowrażenia. Za bardzo ufamy naszemu sprzętowi, ale on za nas niezrobi ciekawego zdjęcia, bez względu na to jak bardzo będzie75


warsztat<strong>Lubię</strong> <strong>kontakt</strong> z <strong>drugim</strong> człowiekiemrównież porozmawiać z producentami i fotoedytorami w gazetach.Fotograf musi dać się poznać tym ludziom – pokazać, copotrafi i czy jest w stanie poradzić sobie w różnych sytuacjach.Świetnym sposobem jest podjęcie pracy w dużym studiu fotograficznymw charakterze asystenta. Pojawia się wtedy szansapodglądania przy pracy różnych fotografów i szukania siebiew tym wszystkim.Na ile o tym, czy otrzymujesz zlecenia decydują w tej branżyukłady, a na ile umiejętności? Ja zauważyłem, że sympatiegrają tu ogromną rolę.Rzeczywiście tak jest w tej branży, ale tak jest również gdzieindziej. Zdarza się tak, że zmienia się skład redakcji czasopismai ja przestaję już dla niej pracować, bo moje zdjęcia nagle przestająsię podobać. Jestem też osobą, która „nie bywa” na różnychimprezach środowiskowych odbywających się poza pracą. Naświecie tak to funkcjonuje, że bycie „na świeczniku” może pociągnąćza sobą większą ilość zleceń. Są to szybkie i chwilowewzloty i upadki. Myślę jednak patrząc z dłuższej perspektywyczasowej, że najważniejsze jest systematyczne budowanie swojegowizerunku na bazie tego, co się tworzy, a nie tego, co sięmówi. Jeżeli potrafię nawiązać świetny <strong>kontakt</strong> z Kayah czy Korąa one mnie lubią i życzą sobie, abym realizował z nimi kolejnesesje zdjęciowe, to jest to naturalne i chyba nie ma nic w tymzłego. Przyzwyczajamy się do ludzi. Z jednymi lubimy przebywać– z <strong>drugim</strong>i nie. To nie tyczy się tylko fotografii, ale równieżwszystkich aspektów naszego życia. To, że gazeta współpracujeprzez wiele lat z jednym fotografem nie jest niczym nienaturalnym.Roversi przez 30 lat fotografuje dla włoskiego „Vogue”i nikt się na to nie obraża.drogi i doskonały. Najdroższy aparat nie zrobi sam dobrego zdjęcia,ale my najtańszym możemy zrobić piękne.Czy łatwo jest rozpocząć działalność w tej branży?Dziś jest chyba trudniej niż kiedyś. Rynek jest duży. Jest sporoagencji zajmujących się produkcją sesji modowych. Nie jest tojednak niemożliwe. Znam kilka osób, które zaczęły pracę dosyćpóźno i bez szkoły, ale dzięki talentowi zaczęły funkcjonowaćna tym rynku. Oprócz umiejętności technicznych, wrażliwości,łatwości <strong>kontakt</strong>u z innymi ludźmi i szczęścia, mnóstwo czynnikówsię składa na to, że ktoś odniesie sukces.Czy myślisz, ze młody człowiek posiadający umiejętnościtechniczne, wrażliwość, który zrobił już trochę dobrych zdjęći stworzył sobie jakąś „teczkę” może pójść do renomowanejagencji i poprosić o temat do realizacji na próbę. Czy będąchcieli z nim rozmawiać?Myślę, że tak. Jeżeli to co pokaże zainteresuje tych ludzi, toz całą pewnością coś z tego może wyniknąć. Warto próbowaćpracy na sesjach castingowych w agencjach modelek. MożnaCzy współpraca ze znanymi osobami – aktorami, muzykami,innymi celebrytami – zawsze przebiega gładko i bez zgrzytów?Czy stanowią oni „podatny materiał” do tworzenia ciekawychzdjęć, czy też czasami bywa bardzo ciężko?Nie zawsze wszyscy są mili. Gdyby tak było, to świat by inaczejwyglądał.Jak wcześniej wspomniałem, jest to praca usługowa. Jeżelitrafi mi się ktoś taki, że nie ma między nami przepływu energii,to w takich sytuacjach nie potrafię pracować. Teraz zdarza misię odmówić wykonania sesji jeżeli czuję, że coś może nie wyjść.Szkoda na to środków na produkcję takiej sesji. Jestem fotografem,który całą sesję buduje na takiej pozytywnej energii, alesą również tacy, którzy celowo wkurzają fotografowane osoby,aby wydobyć z nich jakieś inne emocje. Dla mnie jest strasznieważne i miłe jeśli ludzie chcą do mnie wracać.Ale generalnie potrafisz zapanować nad ludźmi podczassesji?Tak. Chyba przylgnęła do mnie taka etykietka, że od trudnychprzypadków jestem ja – emanuję spokojem i łagodnością.Robiłeś sesję reklamową dla Atlantica z Krzysztofem Hołowczycem– jak tu się układała współpraca? Widziałem go kiedyś76


podczas sesji zdjęciowej i muszę przyznać, że równiedobrze pozuje jak kieruje samochodem.To niezwykły człowiek, bardzo naturalny. Nie przepadaza rozgłosem medialnym. Kiedy dowiaduję się, żemam z nim współpracować, to nie mogę się tego doczekać.Jest w nim tyle normalności, pozytywnej energii,ciepła i uśmiechu. Potrafi cieszyć się różnymi rzeczamijak mały chłopiec. Jest to wzruszające. Na sesji z takimczłowiekiem wszystko robi się samo. Dwie sesje robiliśmyw okolicach Olsztyna i w Warszawie. Wszystkosobie tak naturalnie płynęło, nie było żadnych problemów.Kiedy ma się takich modeli, wielkie osobowoścido sfotografowania, to zawsze jest to wielka radośći przyjemność w pracy.Tworzysz plakaty dla Opery Narodowej. Czy jest towyłącznie współpraca związana z Mariuszem Trelińskim,czy też szersza?<strong>Lubię</strong> Mariusza – jest tyranem i tytanem pracy.Konfrontacja z nim sprawia, że dostaje się ogromnego„speeda” i to jest przyjemne. Mamy jakieś wspólne wizjeestetyczne. Byłem na jego wszystkich premierachw Waszyngtonie i robiłem tam przy okazji dokumentacjęfotograficzną ze sceny. <strong>Lubię</strong> tę pracę przy plakatach, bow niej człowiek może dać upust swej wyobraźni.Masz jakieś marzenia na przyszłość? Zamierzasz robićportrety i modę, czyli fotografować ludzi do końcażycia?Kiedyś myślałem, iż będę robił to do końca życia i żebędzie to mój jedyny sposób na zarabianie pieniędzy.Teraz wydaje mi się to niemożliwe. Romantyzm pracyfotografa, czyli to co ja lubiłem w tej pracy, gdzieś zanikł.<strong>Lubię</strong> to robić. Tworzę swoją autorską fotografię. Od 10lat podróżuję do Toskanii, Sudanu, Algierii i Indii. Robiętam zdjęcia, w których przekazuję najwięcej ze swojegownętrza. Te zdjęcia pozwoliły mi odzyskać pewnąrównowagę psychiczną. Nie jest to fotografia strictere-portażowa. Wiele osób mówi mi, że jest to mój autoportret.Ta szarość i miękkość zdjęć jest mi bardzo bliska.Oczywiście rynek fotograficzny w Polsce jest taki, jakijest i nie byłbym w stanie zarobić na życie robiąc tylkotakie zdjęcia.Z pewnością będę fotografować dalej. Były jednakmomenty w mojej pracy, że mocno się zastanawiałemczy zacząć robić co innego, bo nie miałem ochoty jużw tym uczestniczyć. Fotografia mody spowszedniała.Teraz bardziej ciągnie mnie do portretu. W fotografiimody nie interesuje mnie robienie zdjęć ładnej panina ładnym tle, tylko opowiadanie jakichś swoich historii.W tej chwili jest mało klientów, myślę tu o firmachodzieżowych, które chciałyby takie historie kupować.W fotografii portretowej jest z tym łatwiej. <strong>Lubię</strong> <strong>kontakt</strong>z <strong>drugim</strong> człowiekiem.

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!