Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
~'/K R ~KIlW-ID-k-XX-X- II--~G~ID~D~~ Z IE~*-(l-2)~--I'-8'<strong>318</strong>
W NUMERZE:"Nie moina iy~ dla przyszfoscl, nie majqc poczucia sensu, kt6ry jest willkszyod doczesnosci - wyiszy od niej. Jesli spofeczenstwa I ludzle naS%ego kontynentustracili poczucie tego sensu, muszq go odnalez~. Czy mogq w tymcelu cofnq~ sill wstecz 0 piQtnascie wiek6w? - do tych czas6w, kledy rodzilsiQ na swiat Benedykt z NursJi?Nie, cofnq~ sill wstecz nie mogq. Sens iycia muszq odnalez~ w kontekscienaszych czasow. Nie inaczej. Nie muszq i nle mogq cofa~ sill do czas6wBenedykta, ale muszq sens ludzkiego istnienia odnalez~ na mlarll Benedykta.Wtedy tylko blldq iy~ dla przysztosci. I pracowa~ dla przyszfosci. I umie ra~w perspektywie wiecznosci."(z homilii Jana Pawfa II, ,,0 sens ludzkiego przeznaczenla")" ... chrzescijanin musi albo by~, albo przynajmniej stawa~ sill czfowiekiem,ktory wyznaje odwrotnq nii swiat hierarchill wartoscl: kt6ry iyje dla Boga .i sfuiy Bogu, zamiast z Nim pertraktowac 0 wzajemnq wymlanQ swiadczen.Mnich zas to jeden z tych chrzescijan, dla kt6rych takie ustawienie hierarchilwartosci staje sill do tego stopnia tresciq iycia, ie ruguje z tego i ycianie tylko to wszystko, co jest z niq sprzeczne, ale lakie I 10 wszystko, co byjq mogfo cho~by Iylko zaciemnia~ .Mnich jest jednym sposr6d rodzaj6w zakonnik6w: Iym mianowicle, z kt6rego w zaloieniu najmniej "poiytku"... mnisl sq posr6d zakonnik6w wlasnietymi, kt6rzy - jakkolwiek przychodzilo im nieraz w hislorii pelni~ (r6i ne)rodzaje poslug i dzialalnosci - nigdy jednak nie zakladali Ich jako swegoiyciowego celu, nie opierali na nich swojego sposobu myslenia, swojej duchowosci,i nie oglqdali sill na 10 czy sill przydadzq I komu. Paradoksalnie,przydali siQ lak bardzo, ie Ich gl6wnego na Zachodzie prawodawcll, sw. Benedykla,mianowano za Ie zaslugi zakonu patronem Europy: ale wlasnie Iezaslugi byly jak gdyby produklem ubocznym iycia skoncenlrowanego Iylko najednym: na Bogu, na szukaniu Bega".(z artykulu s. M. Borkowskiej, "Mnisi - szalency hierarchii wartosci")"Benedyklyni rozumieli sens iycia I naturll czlowleka, rozumiell, jak ogromnymusi by~ Irud, aby m6c naprawdll ksztaftowa~ iycie, i Irud ten bra II na siebie.Od XVII wieku ulrwalila sill w Europie jednoslronna koncepcja czlowieka:oplymislyczna, lalwa, oparla na malerializmie praklycznym, zabarwiona hedonizmem.Zapoznaje ona sklonnos~ psychiki ludzkiej do zla oraz calkowlcieignoruje sltll zla drzemiqcego w cz'owieku. Problem naslllPslw grzechupierworodnego nie jesl w og61e brany pod uwagll. Kiedy papiei Pawe' VIosmielil sill wspomnie~ 0 szalanie, w odpowiedzi wybuch'a fala proleslui drwin. W oparciu 0 lak uproszczon" koncepcjQ czlowleka podejmuje sitprogramowe rozwlqzania, kl6re polem oczywiscle zawodzq."(z arlykulu S. Stommy, " Dzielo sw. Benedykla widziana w przedednluXXI slulecla'')"Jednym z lakich filar6w, na kl6rych wspiera sill jednos~ pismiennlclwa cerkiewnoslowianskiegoi jednos~ w wierza Kosciola Rzymskiego i Kosciol6wWschodu, jesl sw. Benedykl, ojciec monaslycyzmu zachodniego ...Przelo my, czczqcy p a m lll~ Iwq, Ojcze,kl6ra nam jako zorza jasnleje,rozpalamy przez Ciebie swe wm:lrza."(z arlykulu A. E. Naumowa, ,,$w. Benedykl w pismiennlclwie cerklewnoslowiansklm")Na okladce: $w. Benedykl, fresk z kosciola San Crisogono, Rzym, IX w.;Tyniec. Opaclwo 00 Benedyktyn6w.
MIESXl1;CZNXXKRAKOWROK XXXIINR 311 (12)GRUDZIEN t910TRESe ZESZYTU1531 • Jan Pawe/ II Papiezo SENS LUDZKIEGO PRZEZNACZENIAHOM ILIA WYGtOSZONA W NURSJI 23 MARCA<strong>1980</strong> ROKU1538 • Ma/gorzata Borkowska OSBMNISI - SZALENCY HIERARCHII WARTOSCI1550 • Pawe/ Sczaniecki OSBGDYBY KTOS CH CIAt SOBlE CZYTAC1555 • AUGU STYN JANKOWSKI OSB"tANCUCH CH RYSTUSA"CHRYSTOCENTRYCZNA MOTYWACJA DZIAtANIAW REGULE SW. BENEDYKTA1564 • Ma/gorzata Borkowska OSBIDEAt BENEDYKTYNKI PROPONOWANY PRZEZKONGREGACJE; CHEtMINSK,
1643 • Aleksander E. Naumow SWlf;TY BENEDYKT W PISMIENNICTWIE 1648CERKIEWNOStOWIAI'ISKIM Amedeo Maiuri• OPACTWO NA MONTE CASSINO1649\tum. Zollo Ci erniakowaAmedeo Maiuri• CASSINO RZYMSKIE 1653\tum. Zollo Ci ernlakowa Amedeo Maiuri• OSTATNIE SPOJRZENIE NA OPACTWO1657tlum. Zollo ClerniakowaStanislaw Stomma• DZiElO SW. BENEDYKTA WIDZIANEW PRZEDEDNIU XX I STU LECIAZDARZENIA-K S IIjL:KI-L UD ZI E1667 Tomasz Fialkowski• MNISI NAD WIStIj1671 Pawet Sczaniecki OSB• DWUGlOS 0 BEN EDYKTYNKACH1674 Henryk Woiniakowski• KONG RES PRAS Y KA TOLi CKIEJ(RZYM 23-26 SIERPNIA <strong>1980</strong>)1681 Hanna Rosnerowa• SPOR 0 TRESe I PRZEDMIOT FILOZOFil1694 Lechoslaw Lameflski• TADEUSZ STRYJEI'I SKI1703 Antoni Hoffman• OGOLNA TEORIA EWOLUCJI1715 Dans ce numero•1530
Papiez Jan Pawet "o SENS LUDZKIEGO PRZEZNACZENIAHomilia wygtoszona w Nursji 23 marco <strong>1980</strong>Chwala tobie, Chryste, Slowo Boze.Chwala tobie kazdego dnia w tym blogoslawionym okresie,jakim jest Wielki Post.Chwala tobie w dniu dzisiejszym, w dniu Panskim, ktory jestPlqtl\ niedziell\ tego okresu.Chwala tobie, Slolwo Boie, ktore stalos si~ cialem i wyraziloSs i~ Zyciem J ezusa Chrystusa - i ktore dopelnilos si~ J egoSmierciq i Zmartwyehwstaniem na ziemi._- Chwala tobie, Slowo Boze, ktore przenikasz skrytosci sereludzkich i ukazujesz im drog ~ zbawienia.Chwala tobie na kazdym miejseu ziemi.Chwala tobie na tym polwyspie pomi~dzy szczytami Alpa Morzem Sr6dziemnym.Chwala tobie na wszystkieh miejscach tej blogoslawionejkrainy.Chwala tobie w kazdym mieseie i wsi, gdzie od lat juz prawiedwoeh tysi~y sluchajq Ciebie jej mieszkaney i ehodzq w Twojejswiatlosei.Chwala tobie, Slowo Boze, slowo Wielkiego Postu, kt6ry jestczasem naszego zbawienia, czasem milosierdzia i pokuty.Chwala tobie za slawnego syna tej ziemi.Chwala tobie, Slowo Boze, kt6re tutaj, w miejscowosei zwanejNursja, uslyszal raz pierwszy Syn tej Ziemi - znany calemuKosciolowi i swiatu pod imieniem Benedykt - i uezynHje swiatlem s.wojego -zycia, a taikzebraci SlWoich i siostr.Slowo Boze, kt6re nie przeminiesz nigdy - oto mija w tymroku tysiqc pi~cset lat od daty narodzin Benedykta, Twojegowyznawcy i mnicha, zaikonodawcy, patriaTChy Zachodu, PatronaEuropy.Chwala Tobie, Slowo Boze!t53f
JAN PAWEl II PAPIE2:2 Pozw6lcie, drodzy Bracia i Siostry, ze te wyrazy uwielbieniai podz i~kowania WlqCZ ~ w slowa dzisiejszej wielkopostnej liturgiLUwielbienie i dzi~kczynienie jest motywem naszej dzisiajtutaj obecnosci, mojej wsp6lnej z wami pielgrzymki do miejscaurodzin sw. Benedykta, gdy mija p6ltora tysiqca lat od datytych urodzin.Wiemy, ze czlowiek rodzi si~ na swiat dzi~ki swoim rodzicom.Wyznajemy, ze przychodzqc na swiat z ziemskich rodzic6w,kt6rzy Sq jego ojcem i matkq, rodzi si~ zarazem do laski Chrztu,aby zanurzajqc si ~ w smierci Chrystusa ukrzyzowanego otrzymacuczestnictwo w tyro Zyciu, jakie On objawil swoim zmartwychwstaniem.Przez lask~ otrzymanq na Chrzcie czlowiekuczestniczy w odwiecznych narodzinach Syna z Ojca Przedwfecznego,staje si~ bowiem Synem z Bozego przybrania: synemze Syna.T~ ludzkq i chrzescijanskq prawd~ 0 narodzeniu czlowiekatrzeba przypomniec dzisiaj w Nursji, miejscu narodzin sw. Benedykta.R6wnoczesnie zas moina i trzeba powiedziec, ze wrazz Nirn rodzila si~ poniekqd n owa epoka, nowa Italia i nowaEuropa. Czlowiek zawsze przychodzi na Swiat w okreslonychwymiarach historii; rowniez i Syn BoZy stal si~ Synem Czlowieczyrnw czasie i dal poczqtek nowym czasorn, ktore po Nim nastaly.P odobnie Benedykt, urodzony w okreslonej epoce historycznej,w Nursji, ktory przez w i ar~ w Chrystusa odnalazl"sprawiedliwosc pochodzqcq od Boga" (Fil 3, 9), i sprawiedliwosct~ urnial zaszczepiac w duszach swoich wspolczesnych i potomnych.3Rok 480, w ktoryrn wedlug tradycji przyszedl na Swiat Benedykt,znajdowal si~ w poblizu proroczej, a raczej fatalnej dlaRzymu daty. Mysl~ 0 roku 476 po narodzeniu Chrystusa, kiedywraz z odeslaniem do Konstantynopola insygniow cesarskichnastClpil, po dlugim okresie dekadencji, oficjalny koniec ZachodniegoCesarstwa Rzymskiego. W tyrn to roku zalamala si~1532
o SENS LUDZKIEGO PRZEZNACZENIApewna struktura polityczna" czyli pewien system, kt6ry przezniemal tysi~c lat wyznaczal rozw6j cywilizacji ludzkiej naobszarze calego basenu Morza Sr6dziemnego.Pomyslmy: sam Chrystus Ipnzyszedl na swiat w okreslonychwarunkach - czasu, miejsca, srodowiska, sytuacji politycznejstworzonych przez ten wlasnie system. TakZe chrzescijanstwow swojej chwalebnej i bolesnej historii Ecclesia primaeva zar6wnow epoce przesladowan jak i p6zniejszej wolnosci, rozwin~osi~ w obr~bie ordo Romanus, a raczej rozwin~lo si~w pewnym sensie "wbrew" temu ordo, jako ze posiadalo swoj~wlasIlJi dynamik~, ktora czynila je od niego niezaleznq i pozwalalaZye Zyciem "paralelnym" w stosunku do jego rozwoju historycznego.Rowniez tzw. edykt Konstantyna z 313 roku nie uzalezniaKosciola od Cesarstwa: nawet jesli przyznaje mu sprawiedliwqwolnose ad Extra po krwawych przesladowaniach lat poprzednich,nie przyznaje tej tak potrzebnej wolnosci ad intra, ktorazgodnie z wol~ zalozyciela jest Kosciolowi udzielana nieomylnieprzez Zyciodajne dzialanie Ducha. Nawet po tym waznym wydarzeniu,ktore przynioslo pok6j religijny, post~powal procesrozpadu Cesarstwa Rzymskiego, podczas gdy na Wschodzie m6g1si~ umocnie system imperialny, choe ze zauwazaInymi zmianami,na Zachodzie ulegal on stopniowemu oslabieniu na skutekcalego szeregu przyczyn, wewn~trznych i zewn~trznych, m. in.nasilania si~ w~drowek ludow - i w pewnym momencie zabraklomu sil potrzebnych do utrzymania si~ przy zyciu.4Tak wi~, kiedy tutaj, w Nursji, rodzil si~ na swiat Benedykt- nie tylko mialo si~ "pod koniec starozytnemu swiatu"(Z, KrasiIlski, Irydion), ale juz ten swiat wlasciwie przemin~l:weszly wen christiana temp~ra. Rzym cezarow zeszedl do grobu.Pozostal Rzym Apostol6w - Rzym swi~ tych Piotra i Pawla,Rzym M~cze nnikow, kt6rych pami~e byla jeszcze stosunkowoswieza i zywa. I zyrwa byla przezt~ pami~ c swiadomoscKosciola oraz pociucie obecnosci Chrystusa, ktoremu na tej1533
JAN PAWEl II PAPIEZziemi tylu m ~zczyzn i kobiet nie zawahalo si~ dac swiadectwa,skladajqc w ofierze wlasne zycie.Oto wi~c rodzi si~ w Nursji Benedykt i dojrzewa w tyroszcz~ sliwym klimacie, w kt6rym smierc doczesnej potE:gi n a jw i~kszej z tych pot~g, jakie wyrazily si~ w swiecie starozytnym- przemawia do duszy j~zykiem spraw ostatecznych,a r6wnoczesnie Chrystus i Ewangelia mowiq 0 jakims innymdqzeniu, 0 innym wymiarze zycia, 0 innej 5prawiedhwo§c1,o innym krolestwie.Benedykt z Nursji dojrzewa w tym klimacie. Wie 0 tym, i epelnq p ra w d~ 0 sensie zycia ludzkiego wyrazil sw. Pawel, gdyw liscie do Filipian pisal: "zapominajqc 0 tym, co za rnnq, a wyt~zaj qc sHy ku temu, co przede mnq, p~dz~ ku wyznaczonejmecie, ku nagrodzie, do jakiej B6g wzywa w g6r~ w ChrystusieJezusie" (Fil 3, 13- 14). .Te slowa napisal Apostol narod6w, nawr6cony faryzeusz, dajqCswiadectwo 0 swoim wlasnym nawr6ceniu i swojej wierze.R6wnoczesnie te slowa objawione zawiera jq prawd~ , kt6ra wracado Kosciola i do ludzkosci na r6znych etapach dziej6w. Natym etapie, na kt6rym Chrystus powolal Benedykta z Nursji,slowa te zapowiadaly poczqtek epoki: miala to wlasnie byeepoka wielkiego dqzenia w g6r~ , za Chrystus em ukrzyzowanymi zmartwychwstalym. Tak wlasnie, jak pisze sw. Pawel: "przezpoznanie Chrystusa: zar6wno mocy J ego zmartwychwstania, jaki udzialu w J ego cierpieniach - w nadziei, ze upodabniajqc si~do J ego smierci, dojdq jakos do pelnego powstania z martwych"(Fil 3, 10-11).Tak wi~ poza horyzontem tej smierci, przez jakq przeszedlcaly zachodni swiat, zbudowany na doczesnej po t~dz e Rzymui Cesarstwa, wylania si~ to nowe dqzenie - dqzen i~ "w g6r~ ",natch n icm~y zwan i em nowego zycia - wyzwaniem przyniesionymczlowiekowi przez Chrystusa wraz z nadzi-ejq przyszlegozmartwychwstania. Ziemski swiat - swiat pot~g i kl~sk czlowieka- stal s i~ swiatem nawiedzonym przez Syna Bozego,E.vV :atem podtrzymywanym przez krzyz w perspektywie ostatecznejprzyszlosci czlowieka, ktorq jest wiecznose: kr6lestwoBoze.1534
o SENS LUOZKIEGO PRZEZNACZENIA5 Benedykt stal si~ dla swego pokolenia, a jeszcze bardziej dlapokolen n ast~pnych, apostolem tego krolestwa i tego dqzenia.A jednak or~dzie, ktore glosil poprzez calq swojq Regul~ Zycia,zdawalo si~ - i zdaje si~ rownie.z dzisiaj - codzienne, zwyczajnei jakby mniej "heroiczne" niz to, jakie porwstawiali w gruzachstaroZytnego Rzymu Apostolowie i M~zennicy. Jest tojednakze to sarno or~dzie Zycia wie_cznego, kt6re zostalo objawioneczlowj,~owi w J ezusie Chr ystusie - to sarno, choe wypowiedzian ej~zykiem innych juz czas6w.Kosci61 zawsze odczytuje t~ samq Ewangeli~ - Slowo Boze,kt6re nie przemija - w kontekscie zmieniajqcej si~ ludzkiejrzeczywistoSci. I Benedykt z pewnosciq czytal przenikliwie znakiswoich czas6w, kiedy ukladal SWq Re gul~, w ktorej zespoleniemodlitwy i pracy rna stawae si ~ dla tych, co jq przyjmujq,zasadq dqzenia do wiecznosci: "M6dI si~ i pracuj" - to dlawielkiego zakonodawcy Zachodu ta sarna prawda, kt6rq Apostolglosi w dzisiejszym czytaniu, m6wiqc 10 wyzuciu si ~ zewszystkiego dla Chrystusa:"Wszy tko uz naj~ za stratt~ ze w~gl~du na najwyZszq wartasepoznania Jezusa Chrystusa, Pana mojego. Dla Niego wyzulemsi~ ze wszystkiego i uznaj~ to za smieci, bylem pozyskal Chrystusai znalazl si~ w Nim" (Fil 3, 8-9).Benedykt, czytajqc znaki swoich czas6w, widzial, ze trzebabylo, azeby ten radykalny program Swi~tosci ewangelicznej,wyraZony slowami sw. Pawla, m6g1 bye realizowany pod postaciqzwyczajnq - pod postaciq Zycia codziennego wszystkicliludzi. Trzeba bylo, azeby to, co heroiczne, stawalo si~ zwyczajne,codzienne - i aby to, co zwyczajne i codzienne, stawalo si~heroiczne.W ten spos6b ojciec mnich6w, zakonodawca Zachodu, stawalsi~ posrednio pionierem ru;wej cywilizacji. Wsz~dzie tam, gdzieludzka praca warunkuje rozw6j kultury, ekonomii, Zycia spolecznego- wsz~dzie tam docieral benedyktyllski program ewangelizacji,kt6ry lqczyl prac~ z modlitwq, a mod1itw~ z pracq.NaieZy PQdziwiae prostot~ tego programu, a rownoczeSnie je1535
J AN PAWEl II PAPIEZgo uniwersalizm. Moma powiedziec, ze program ten stan~u podstaw chrystianizacji nowych lud6w kontynentu europejskiego,a r6wnoczeSnie stanlll tez u podstaw wlasnej historii tychIud6w - historii, kt6ra mierzy si~ wiE:Cej niZ tysillcleciem.W ten spos6b sw. Benedykt stawal si~ patronem Europy poprzezstulecia: 0 wiele wczeSniej, niZ zostal nim ogloszony przezpapieZa Pawla VI.- 6Jest On patronem Europy w naszej epoce: Jest nim nie tylkoze wzgl~du na swoje szczeg6lne zasrugi dIa tego kontynentu,dla jego historii i cywilizacji. Jest nim ze wzgl~du na nowllaktualnosc swojej postaci dIa wsp61czesnej Europy.Pr ac~ moma oderwac od modlitwy i uczynic III jedynym wymiaremludzkiej egzystencji. Epoka wsp61czesna niesie w sobieto dqzenie. R6Zni si~ ona od czas6w Benedykta z Nursji, wtedybowiem Zach6d patrzyl wstecz w kierunku upadku wlasnej"wieIowiekowej pot~gi. Dzis Europa ma poza sobll straszliwll drugllwoj n~ swiatowq - a w siad za nUl doniosle zmiany na mapieglobu, kt6re ograniczyly panowanie Zachodu na innych kontynentach.Europa niejako powr6cila do swoich wlasnych grani~.A jednak to, co poza nami, nie jest" g16wnym przedmiotemuwagi i niepokoju ludzi i narod6w. Przedmiotem tym nie przestajebye to, co przed nam!. Ku czemu idzie ludzkosc cala, powiqzanarozlicznymi wi~zami spraw i zalemosci, kt6re rozciqgajqsi~ na wszystkie ludy i kontynenty? Ku czemu idzie naszkontynent, a na nim wszystkie te narody i te tradycje, kt6restanowill 0 iyciu i historii calych IIlClrod6w i panstw?Ku czemu idzie czlowlek?Spoleczenstwa i ludzie stali si~ na przestrzeni tych pi~tnastustuleci, Jakie dzielq nas od daty narodzin Benedykta z Nursji,spadkobiercami wielkiej cywilizacji - spadkobiercami jej zwyci~stw, ale i k l ~sk, jej Swiatel, ale i mrok6\v.Wyczuw:a si~ przewag~ ekonomii nad moralnosciq. Przewag ~doczesnosci nad duchowosciq. Z jednej strony, wylqcznie prawienastawienie na konsumpcj~ d6br materialnych odbiera gl~~zysens iyciu ludzkiemu. Z drugiej strony, praca staje si~ przymu1536
o SEN S LUDZKIEGO PRZ EZNACZENIAsem czlowieka podporz~dkowanego kolektywom, a t~ prac~ zawszelk~ cen~ odrywa si~ od modlitwy, odbieraj~c r6wniez zyciuIudzkiemu pozadoczesny sens.Wsr6d negatywnych konsekwencji podobnego odgradzania odwartosci transcendentnych jedna zwlaszcza niepokoi w spos6bszczeg6Iny: zawiera si~ ona w rozpowszechniaj~cym si~ corazbardziej klimacie spolecznego napi~cia, kt6re bardzo cz~sto przeradzasi~ w absurdalne epizody przejmuj~cego terrorystycznegogwaltu. Opinia pUbliczna jest tym gl~boko wstrz~Sni~ta i zaniepokojona.Tylko odzyskana swiadomosc transcendentnego wymiaruIudzkiego przeznaczenia moze pogodzic zobowi~anie dosprawiedliwosci i szacunek dia swi~tosci kazdego niewinnegoZycia ludzkiego. Dlatego tez Kosci61 we Wloszech skupia si~dzisiaj w osobliwej bolesnej modlitwie.Nie moma Zyc dla przyszlosci, nie m a j~c poczucia sensu, kt6ryjest wi~kszy od doczesnosci - wyzszy ad niej. Jesli spoleczenstwai ludzie naszego kontynentu stracili poczucie tego sensu,musz~ go odnaIezc. Czy mog~ w tym celu cofn~c si~ wsteczo pi~tnascie wiek6w? - do tych czas6w, kiedy rodzil si~ naswiat Benedykt z Nursji?Nie, cofn~c si~ wstecz nie mog~. Sens Zycia musz~ odnalezcw kontekScie naszych czas6w. Nie inaczej. Nie musz~ i nie mog~cofae si~ do czas6w Benedykta, ale musz~ sens Iudzkiego istnieniaodnaIezc na miar~ Benedykta. Wtedy tylko b~d~ zyc dlaprzyszlosci. I pracowac dla przyszlosci. I umierac w perspektywiewiecznosci.Jesli Pawel VI wezwal sw. Benedykta z Nursji na patronaEuropy - to znaczy, ze moze On w tym dopom6c Kosciolowii Narodom Europy.Niech nasza dzisiejsza pielgrzymka do miejsca jego narodzinsluZy tej sprawie!Osservctore Rom ano(wydanie polskie)Kwiecien <strong>1980</strong> nr 4 s. 17-18Jan Pawef 1/ Papiei1537
s. MAtGORZAT A BORKOWSKA OSBMNISI - SZALENCY HIERARCHII WARTOSCI ChrzeScijanin to czlowiek w8zczepiony W Cln1"stusa; otrzymal onDucha Swi~tego i odtqd, za p~ladem Chry'5tusa i pod wplywemDucha, rna Z'yc dla Ojca.Ale w pralktyre bYTWa to cz~to czlowiek, lct6ry nie wsruchuje s i~w glos Ducha otrzymanego, ani rue patrzy :na wzor Jezusa Chrystusa("pokarmem moim jest pellIlic wol~ Ojca", J 4, 34) - tylko kiedyprzychodzi ,cza's zdec.y-dowac, czy si~ uwaza za "wierzqcego", czynie, stawia strome pytalIlie: Co mi daje religia?Tak sarno pytamy 0 przydatnosc ("Do czego sluZ'y...") romychlud2lcich zwyczajow i instytucji. Do czego sluZy Zaiklad UbezpieczeflSpolecznych i 00 m i daje? Bezpieczenstwo na starosc, pomocw razie wypadku... Stwierdzam, Ze to si~ oplaca, i zawieram um
MNISI -SZALENCY HIERARCHII WARTOSCIjui nie lella siebie, ale dla Tego, kt6ry ,za nich umad i :zmarrtwychw5tal"(2 Kor 5, 15).Ot6z laska, zeby mogla dmalac w pelni, polJrzebuje nQ1"'lllaln!i.e naszejzgody. A zgody trudno jest udzielic w og6lnym pomieszaniupoj ~c , kiedy si~ traktuje Boga jalko bezosobow~ instytucj~ uslugow~,albo w najlepszym wypadku jako kogos r6wnego sobie, z )dm lIllogfipertraktowac i ad k ogo mam prawo wymagac. A to jest B6g Zywy,niewyo'brazalnie wi:elki Ii n iewyobraZalnie wspanialy, obecny i mituj~cy - ale milosci~ tez niewyo'braZalnie wielk~, i przez tfi wielkoocrozsa dzaj ~c~ nasze drdbne handelki i interesy. Usitujemy si~bronic przed t~ Jegoinnosci~ i wielkosoi~ , przed Jego za wielk~d'la naB milosci~ - wlas.nie przez to, ze sifi ",taramy Jtraiktowac Gobezosobewo, m 6wic "religia" zamiast "B6g", i zaj~c swoj~ uwag~c:zym innym, mozliWiie piJny;m i pochlaniaj~cym. Malo kto dal t akm ~dry i przejmuj~cy wyraz tej ucieczce przed Bogiem Zywym j1akGalczynski w Notatkach z nieudanych rekolekcji paryskich:"Zapomniec snadniej. Prz'eba'cz, Panie:za du:iy wiatr na m O'j ~ weln~,ach, odsml swoj~ straszn~ peh1i1;,powstrzymaj flukty w oceanie....Nie mog ~. Zrozum. J estero m alyurz~dnik w wielk!im biurze Swiata,a Ty bys chcial, zebym ja latali wiaT~ m~ przenosil skaly....A tu do wyZszych pn~ s i~ grz~dekw m ej firmie «Trwoga i Zol~dek ». .."A gdy przeminie Twoja burza,czy przyjmiesz do swy.ch r aj6w t ch6rza?"Ten strach przed Bogiem Zywym jest zreszt~ st ary jak ludzkoSc:on to lezy u podstaw ci~glych nawrot6w balwochwalstwa w Izraelu,bo w iadomo, ze falszywe bozkis~ i U!chwytne, i na miar~ ludikq,i mniej wymagaja,ce. Ten zas, J edyny i Zywy, potrafi przyjsc jakburza i cale nasze :iycie pr zewr6cic od podstaw, a !Ilie ttumaczy si~dlaczego, jak rue tlumaczyl si~ przed Jobem. Kaze na slepo wier zyc,zaufac i kochac. Daje bez miary, ale cz ~sto me t o, co chcielibysmydostac ; daje nam wszystko, ale tralktuje to tylko jako zadatek, benaprawd~ ch ce nam dac Siebie samego. A kiedy uciekam y z otrzymanymzadatkiem do ja'ldejs bezJpiecznej kryj6wki, w kt6rej mamyzamiar cieszyc s i~ tylko tym cza,stkowyin dobrem i driec, zeby Dieprzyszlo to wi~k sze , On pyta : Jak mozecie nie Tozumiee? i rwyciqgar~k ~ po n asze uciulane skarby. -"Nie mog~. Popa trz: to me dzieci,sliozna k anapa Ii. dywanik,It 539
MAlGQRZATA BORKOWSKA OS Si lampa z aba:rurem swieci,i gwiazdk.a malowa'l1a na nim,gwiamka normalna, Swieci ziemsko \ a Ty bys zal"az - Ibetlejems'kf!."I tak ze strachu przed stratf! wolimy na wszelki wypadek nie wiedzieci nie pami~tac za dobrze, z kim sprawa. Jak ten sluga z przypowieSci(Lk 19, 20-26), kt6ry tak bardzo bat si~ zaryzykowac to,co miat, ze ostatecznie wszystko stracit A jednak ch,rzeScijanin musialbo bye, alBo p rzynajmniej .stawac si~ czlO'Wiekiem, kt6ry wyznajeodwrotnq niZ Swiat hierarchi~ wartoSoi.: kt6ry Zyje dla Boga i stuZyBogu, zamiast z Nim pertraktowae 0 wzajemnf! wymian~ Swiadczeti./IMnich zaS to jede:n z tych chrzescijan, dla 1ct6rych takie ustawieniehierarchii wartoSci staje si~ do tego stopRia tresciq Zycia, i.eruguje z tego iycia nie tylko to wszystko, co jest z niq sprzeczne,aletakZe i to wszystko, co by jf! moglo chocby t ylko zaciemniac.Mnich jest jednym spoSr6d rodzaj6w mkonnikow: tym mianowicie,z ktorego w zatozeniu najmniej "poZytku". Kiedy si~ stawia pytanieo sens i eel Zycia zakonnego, potrafimy je m.ow udowodnic z punictuwidzenia jego przydatnosci. B~ dzie to nawet przydatnosc dlaSwiata: ostatecznie to klasztory przechowaly kultur~ Europy, utrzymywalyszkoly i szpitale, i do IdziS w miar~ po~by i mozliwosciprowadzq dzialalnosc chatytatywno-Ilmlturalnq. A dalej, przydatnoscdla Koociola: to gl6wrue zakonnicy 6Zli na misje, oni to w duzejmierze tworzyli systemy teologicme, oni prowadzili tysif!ce dusz podrogach Bozych, od ludowego kaznodziejstwa az do kierowniciwaduchowego i traktat6w mistycmych. Wreszcie nawet i Zycie tych,kt6rzy Zadnej podobnej dzialalnosci nie prowadzf!, ale odeszli napustyni~, zamkn~li si~ w zamur owanej celi, albo (jalk dzisiaj bywa)mikn~li w obcym, czasem wrogim, tlumie - nawet i to jestesmyzdolni wythlmaczyc z punktu widze:nia potrzeby Kosciola : tacy ludzieSf! znakiem d1:a innych, przez co dajf! im do mysle:nia, dajq przyklad.pouczajf!; a przy tym ich modlitwa i ofiara wyprasza dla Swiatalaski, odwraca gniew BoZy... Jest wi~ mimo ich oddalen.ia, jakbyzrodlem dostaw nadprzyrodzonych mocy.I _to wszystko jest prawda, albo przynajmniej bywa. Tylko i.emnisi Sf! poSr6d zakonnik6w wlaSnie tymi, ktorzy - jakkolwiekprzychodzito im rueraz w historii pelnic wszystkie te rodzaje poslugi dzialalnosci - rugdy jednak nie zakladali ich jako swego Zyciowegocelu, nie opierali na nkh swojego sposobu mysle:nia, swojej duchowosci,i rue oglf!dali si.~ na to, czy si~ przydadzq i komu. Paraf540
MNISI -SZALENCY HI ERARCHII WARTOSCI~e , przydali s i~ tak bardzo, ze ieh ,gl6wnego ina Zachod:zli.eprawodawe~ , frw. Beaedykta, mianowano za te zaslugi zakonu patronemEuropy: ale wlaSnie te zaslugi byty jak gdyby produktemuboc:znym :iycia skoncentrowanego tylko na jednym: na Bogu, naszukaniu Boga.Zdawaloby si~ , ze to eel. aZ nazbyt og61nikowy. Bo przeoi.ez Bogaszuka i ten, kto dla Niego zostaje p usteln.ikiem, i taR, kto dla Niegojedzie nB misje cr;y p iel~gnuj e dUecl ruedorozwini~e. MoZe wi~ naleZalobyeel tea uSciSlie 1eszcze i powied.ziee, ie mnisi to zaikonnicy,krt6rzy szukajt\ Boga poprzez talci a taki konkretny 'S'pOs6b :iyciai dzialalnosoi? Ale wlaSnie oni sami ibronit\ si~ przed szczegolowymformulowaniem swojego programu. Jak!kolwiek. ocr;ywiScie wybieraemuszll, i rue mo~ ani nie robie me, ani robie wszystkiego naraz,jakkolwiek ich wyb6r oscyluje :normalnie w pewnym ustalonym k ierunku- :iycie we wsp6lnocie raczej n iZ w rozproszeniu, pracaw klasztorze raczej niZ poza nim, :iyoie modlitwy raczej niz szerokozakrojona aktywnose, wiemose liturgicznej chwale Bezej raczej n iZmoZnosc swobodnego stosowania rozkladu dnia do potrzeb pra cy --:to jednak zaden z tych wybor6w rue jest zahladany r az n a zawszedla wszystkich, na w szystkie czasy i okoUcznosoi. Inaczej m6wille,jakkolwiek mnisi prowadz/l w zasadzie :iycie kontemplaeyjne (00w ustach p ierwszych Ojcow oznaczalo po prostu Zyde ze Wzr
MAlGORZATA BORKOWSKA OSBZycia Jemu poSwi~onego rue po~buje juz iadnych innych usprawiedliwieni dodatkowych pobudek. Ostatecznym uzasadnieniemi calym programem jest tylko 100, ze On jest godny tego, by jakoScalym Zyciem pase na twall"Z.III"Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przyno.si poZytek" (1 Kor6, 12), a przynajmniej rue wszys1!ko jest do osiqgni~cia danego celur6wn.ie poZyteczne. Wiadomo, ze charakter czlowieka jest wduZymstopniu zdeterminowany przez jego wlasne kolejne deeyzje; wiadomotakZe, Ze na"za postawa wewn~trzna jest w duZym stopniu 2Jdeterminowanaprzez postaw~ zewn~trzn!\, i .jest przez ni!\ powoli 'ksztaltowana.Zewn~trzne ramy Zyda monastYCZlllego (rodzaj pracy, stroj,zwyczaje, spos6b bycia) rue Sq jego istotq, ale mogq grac wielkq rol~w naszym procesie uswiadamiania sobie tej istoty i dostosowywaniazycia do tego, oosmy poj~li. Wezmy pa,r~ przykladow. Modlie si~moma i trze:ba w ikazdej pozyeji ciala, w kaiJdej tez moma nawetprzeZywae 'autentyezne stany mistyCZllle - ale jednak przybieranieoodcza:s modlitwy postawy czci jest nie tylko wlqczeniem naszegociala w modlitw~ duszy, ale i bardro realnym sposobem ucreniatejze duszy, ze Bogu naleZy si~ cresco A tej nauki nigdy i nikomunie jest za duzo. Podobnie, jest. oczywiste, ze "rue habit czyni mnicha",ze decyduje wewn~tr2me przylgni~cie do Boga; i wiemy, ze bylitaey, ktorzy na S:lJczyty swojej zakonnosci wzniesli si~ w obozowympasiaku. Ale z tego nie plynie wniosek, ze habit jako nieistotny nalezyodrzucie: bo dosw iadozenie kilkunastu W'iek6w uczy, ze jest onbardzo pOZyteczny wlasnie dla samego mnicha, i jesli nawet go nie"ezyni", to w ka:ildym razie wydatnie mu pomaga w formowa:niu si~na to, czym powini~ bye. Tak sa:mo zewn~trzne oznaki szacunkuokazywane przelownym" jakkolwiek w mysl przypowiesci 0 dwoehsynaeh (Mt 21, 28-32) mogq oka2Jac si~ pozorne (bo i kaildq dobrqrzecz moZna spaczyc), to jednak ,dla zakonnika szczerze 'Pracujqcegonad lsobq przedstawiajq wartose samowyehowawczq, uttwalajq gotbowiem w wewn~trznej postawiewiary i posluszenstwa. Totez przelowny,ktory by zodbierania takieh ozmak 2lI"ezygnowal (np. dlatego,ze go to krEWuje) czynilby przez to calkiem realnq krzywd~ swoimpodwladnym.J akkolwiek wi~ form zewn~tr:m1ych zyoia rue WOIDO nam pDzeceniac,naleZy jednak uiywac ich mqdrze, i dobierae je tak, aby pasowalydo celu, jaki przed sobq staW'iamy, i pomagaly w jego osiqg.ni~iu.Jezeli wi~c stawiamy sobie za eel wyb6r Boga, i to Bogajedynie, taki wlaSnie, 0 jak1m tu m6wilismy poprzednio - to mozenie bye oboktne, ,przez 1aki styl Zycia b~dziemy si ~ starali ten wY'borzrealizowae. Prawda - i nigdy Il'ie dose podkreslania tej prawdy 1542
MNISI -SZALENCY HIERARCHII WARTO SCIze ka21dy chrzescijanln powinien Zyc 'lila Boga, 1 Jego milosci podporzqdkowywacwszystko; ale jedna.k 81\ formy Zycia, kt6re bardziejniZ inne nadajl\ si~ do pneprowadzerria w sobie tego wyboru, donauczenia si~ go, do u~enia z mego rzeczywistej treSc'i nllSzegoserca, do wprowadzenia go sdbie jak ,gdybydo krwi. Bo nie mozemymyslee, ze jednorazowe umanie t akiego wyboru za stUS2ID.y jui naswystarczajl\oo w n;im utrwaillo, ani Ze ddkonala tego nasza decyzjawstl\pienia do zakonu. Przez cate Zycie b~dziemy musieli wyb6r tenm obywac. I z tego ipunktu widzenia nie jest obo:j~tne, naczym totycie zewn~trznie uptynle.Juz Ojoowie Pustyni 'ooawali some spraw~ ~ pewnego ryzykai pewnej podstawowej trudnosci., d'aika staje przed. karoym, kto chcesw6j wyb6r Boga wyrazic iprzez spos6b Zyoia faktycznie odrzekajl\cy si~ od wszyst'kich 'innych wartoSci. Takie 'Zycie wymaga bowiembl\di odrzucenia, bl\di przynajrnnie1 2Jl'edukowania do minimum konta:kt6wz ludZmi: cZ~sciowo ~ tej samej przyczyny, z kt6rej zakochanegonudzl\ rozmowy ze znajomymi, kiedy Spieszy si~ na spotkanie,cz~sciQIWo za.S ,dlatego, ze rtylko naprewd~ pehla ofiara moZezarazem wyrazic Bogu n alSZl\ milosc ri na'S samych utrwalic w taikiejpostawie. Ale z drugiej 'strony wyb6r Boga odbywa si~ przede wszystkimipl'zez zachowanie przykazan mitosci, tych zas jest dwa, niejedno. Inaczej m6wil\c, nie moma rstuZyc Bogu traktujl\c n aszychbliZrri!ch tylko jako przedmiot do praktykowania naszych WJIl':zJeczen,nie zas jako petnoprawne osoby, i to umHowane przez naszego Umilowanego.Totez mamy wsr6d nauk Ojc6w Pustyni wiele swiadectw na to, zeprzeiywali oni ten problem w catej jego ostrosci. Jest opow iesco braoie, ktory odwiedzal stynnych ojcow i zastanawiat sJ~ , ktoryz dwu jest swi~t'Szy: a:l:fua Arseniusz, 'krt6ry nie wpus{)il go do siebie,bowiem n ie Ikont aktuje si~ z lU'dZini, ozy abba Mojzesz, kt6ry przyjqtgo serdecznie Ii pokrzepil budujl\cl\ naukl\. I objawiono mu, zeswi~ci Sl\ obaj, tylko kazdy nainny spos6b. Bywali tacy, ktorzy odeszlina pustyni~ tak dale'ko, Ze juz nilcl ich wi~oej rue wtdzial; alebywali i ta,cy, kt6rzy '8wdjl\ chatk~ budowali przy drodze, i catydzien sp~dza1i na wspomaganiu podr6inych przez dZwIiganie ich ci~za.rOwri podawanie im napoju. I wielu oj-c6w nauczato, ze zastugijednych i druglich Sl\ r6wne, :i. 'ze w iI'ama'ch og6lnego powotania mona'StyC1lllego(kt6re ' si~ iWyTaialo przez celibart, przez jak IllajdalejPOs ll1!1i~ t e Ulb6stwo i przez p ewien przynajmniej stQpien oddalendaod Swiata) jest wiele r6inych pow-olan szczegotowych, i kaZely tpOwinienisc za 'Swoim-wlasnym. lloSciowo 'l"ZeCZ 'biorl\c, wypadkowana pewno kierowata 5i~ bardzo wyraZnie w stron~ m021liwie pelne.jsamotnosci - ale nie az tak pelnej w wi~kszosci wypadkow, zebyjed:nl\ z ·podstawowych zasad Zycia pustelniczego ll1ie byto prawo1543
MAl GORZATA BOR KOWSKA OSB,goSclnno§ci. Nawet Arseaiusz :nakazywal swoim uczniom dbaco przybylych gosci, chociaz sam do Rich nie wychodzil. Wedle SwiadectwaRufina mnisi egipscy mieli teZ zwyczaj najmowae si ~ do pracyprzy Zniwach, a otrzymane jako zapla~ ziarno przeznaczall w przewaZajq,cejcz~Sci na jahnuZn~ , i wysylaU je calymi flotyllaml lodzlaz do Aleksandrii, bo w samym G6mym Egilpcie ,,nie wystarczaloubogich dla d.ch milosierdzia". Musialo bye tych jahnuZnl.k6w rzeczywiSciewielu. .Powoll tei lClczyll si~ we w sp6lnoty, w kt6rych mieU juZ moZnosckontaktowac si~ z tymi, Ilctorzy potrzebowali od nich dobroci i miloSci,i wielbic Boga na co d2Jien przez prakty'k~ posluszeilstwa. Ostatecznie po wiekach doowiadczen u stalil si~ styl iycia monastycznegousilujClCY (na r 6me zresztCl sposoby i w romych proporcjach) lqczycpodstawowq koniecznose milowania brad i zachowania z nimi pewnegop rzynajnmiej stopnia rzeczyrwistej lClC7lItosci z r6wnie podstawowymo'bowiqZ'kiem oddalenia i oddania si~ przede wszystkim rnodlitwie.Ot6z m y dzisiaj dziedziczymy to dOSwiadczenie (jego plonem SIlr egruly monast YCZIDe i ustawy T6mych konr-ega'cji mniszych, odbenedyktynow do ~artuz6w) , ale i to ![lapi~e, :Ict6rego Zadna, nawetnajlepsza regula raz na zawsze nie usuwa. Kazdy spos6b Zycia,prowadziony dobrze przez tego, kto jest do niego powolany, jednoczyz Bogiem. Ale tez kIaZdy lspos6b iycia podj ~ty z niewlasciwych pobudek,albo nie dose dobrze zrozumiany, alba z uplywem lat corazpolowiczniej prowadzony, konczy s i~ kl~skq. Kto podejmuje zycieczyElle po prostu po to, zeby maleic ujScie dla rozsadzajqcej goenergii, zgubi si~ w aktywnosci i wbrew wszelkim poczqtkowymdek1aracjom zapomni ° Bogu. Kto podejmuje iycie samotne dlatego,ze me potrafi wsp6lZye z ludimi, albo ze nie chce, ze'oy oni ad niegoczegokolwietk wymagali, b~dzie karykaturq, pustelnika. Dlatego ruetylko przed kazdCl kongregacjq" ale przed kaZdym klasztorem, a nawetprzed kaZdym poszczeg6lnym mnichem rueustannie stqi koniecznosewyborn: jak iyc i praoowae w sposob, k t6ry by z jednej stronyutrwalal nas w miloSci blliniego (a to jest mozliwe tylko przy wielkimzaangarowaniu), a z drugiej strony n ie zaslonil nam Boga (a tojest mozliwe tylko przy bardzo wielkim oderwaniu).Pewnych wskaz6wek dostar cza epoka, w jakiej si~ zyje, 0 ileoczywiScie wziq,e pod uwa g~ nie jej tendencje, ale jej potrzeby. Bywalytakie wieki, W kt6rych przed mnichami stawala koniecznoscprowadzenia szerokiej dzialalnoSci zewn ~trzn.ej, po prostu dlatego,Ze jej, praktycznie bioTIlC, IRikt inny nie prowadzil, a byla potrzebna.Gdyby chcieli wtedy p6jse za mod q epoki, zamkn~liby sif; w swoichklasztorach, jak rycerze (nieTaz ich rodzeni bracia) w swoichzamkach, i tam iby uprawiaU ekskluzywnll lrultur~ i pogard~ d1a tlu1544
MNISI -SZALEN CY HIERARCHII WARTOSCImu maluczkich. Ale oni woleli :mczej usluiye pot r z e bo m, i dlategootwieraU sz'koly, s~pttale i przytul.ld.. Dzis~aj crnialaczy mamynadmiar , dzialalnose jest w mo~e, ho zresztq w m6dz1ie jest wszystkoto, co
M AtGORZATA BOR KOWSKA OSBIVPo tej Imii poWiinny WiE:e :iSc :nasze codzienne wybory i decyzje,~ w t.ej sprawie Regula lbenedyiktynska dootarcza nam Wielu kr6tkicha bardzo :i.stotnych wskazowek, 'bez zarchowania k.'toryeh me uda si~nam ani zalozyc,ani utrzymac, ani tei: glosic naszym iyciem prymatuBoga. Przyjrzyjmy mE: ki~u takim najbal1dziej Zl'lanym SfOTmulowaniom.Slynna zasada, z~by n iczego nie przekladac nad liturgicznllslu2fu~ BoZq (r. 43) wymaga od nas talkiego rmJkladu za j ~ ,by eMr nie swiecil pus'tkami. Bywaly-miej'sca i epoki, w !k.t6rychto bylo Ibardzo laJtwe: mrusi nie mieli po prostu wiele do roboty albo i zgola me - poza uczeg1;niczeniem rw eh6rowYch pacierzacaPrawda, ie w takiej sytuacji 'gorliwy klasztor zwykle przedluiaJ pacierze,dodawal rome nabozenstwa i procesje. Dzisiaj, iPTZY koniecziFloScizarobienia naiycie naprawdE: wl~, 1 tyl!ko wla'snll pracq a oprocz iycia, jeszcze i na utrzymanie naszych zabytko'Yvych gmachow- Wiemosc zasadzie "obecnokci w chorze przede wszystkim"wymaga wielkkh ofiar, i zaklada czasem menial cud organizacyjny.Wymaga taki:e, zeby przynajmniej Wi~kszosc zgromadzenia rue bylazaangazowana przez caly dzien poza domem w r6me prace i dzielaoI wymaga wyj~tkowo duiej dyscypliny weWll~trznej od samychjednos'tek, !lciorym 'dzwonek !la pacierze przerywa pra~ - zawszepilnll, zawsze terminowq, zawsze SprzE:ZoRq w ten czy inny spos6bz pracami innyeh ludzi, kt6rym przeciez rue moina cza:su dezorganlzowac.W tym wszysti!cim ja'kZe latwo ° sluszne, mniej slusznei nawet calliem niesluszne wym6wki. A jednak Wiernosc w tej sprawiejest mimo wszystko moiliwa, chociaz dopus2Jcza wyjlttk:i; i jesttez ikonieczna, Ibez niej Iborwiem sami siebie uczylilbysmy powoli,i e jest duZo rzeczy waZniejszyeh od modlirtwy, az w koncu wszystkowydawalo'by siE: nam od "niej wamiejsze, i 2lawsze mielib J "5myna to argumenty. Stlld zas juz tylko kr:ok do uznania w praktyce(chociaz slowami nikt by tego n'ie Smial wypowiedziee), ze wiele neczywaZniejszych jest od Boga. A kiedy 'l"ozszystko bez odrzuceniaotego wszystkiego, co tylko poZ'Woli nam On odrzucic. I to nasZ!\rzecz'l jest chciee odrzucic jak l'lajWi~j.Inna znana formula ,sW. Benedylkta koaZe nam oceniac wst~puj!leegokandydata wedlug trzech !kryterl6w: czy :naprawdE: szuka Boga, czychE:tny jest do ch6ru, czy di\iy do posluszenstwa i pokory (r. 58).1546
MNISI -SZALENCY HIERARCHII WARTOSCIMoma by to wszystko streScic: czy wyzIlaje prymat Boga i czy starasi~ go zrealizowac. I zn6w bywaly w histordi Zy'cia zaikonnego r6m emniej lub wi~ej grome pokusy odst~powania od 'tej za'Sady: bywalyepoki lub miejsca , w ktorych szczeg6Jnie ddbrze iWid2lianokandydat6w szlachetrrrie urodzonych, albo maj~ych, albo cho6byobdarzony
MAlGORZATA BORKOWSKA OSSsladowaniem postuszensuwa Chrystusa (r. 5), a cierpliwose - ud-Maternw Jego m~ce (Brolog), to rezyni lllIlicMw najwyraZniej dziedzicamipostawy wewn~trz:nej Pana, itej ,postawy, ktOra na poziomieJego Czlowieczefurtwa wyrazala si~ W ,;byclu dla·Ojca"; "WewD.qtrz"zas Jego B6stwa jest po tprostu Duchem Swi~tycrn. I byloby zyciowqpomylk& chaiee poswi~cie iycie Jedynemu, a rue rwyrzec si~ wlasnejwoli, tego najruebezpieczniejszego ze znanych datychczas Baal6w.Dlartego ani arnbkje osobiste, ani rte0rie 0 dojrzalosci przekreslajqcejjuz pot1:"zeb~ postuszenstwa, nie powinny nas odwiese odszu'kan'ia Boga na tej wlaSnie drooze. Przeciwnie, im ~to dojrzalszy,tym Swialdonniej i pel:niej powinien bye posluszny: 10 tylko niedor{)stekza wszelk& cen~ usiluje afirmowae 'swoj& niezale2mose, dIategopo prastu, ze ,chce si~ wydawae 'tym, czym wie, ze nie jest.I zn{)WU, wiern{)se zasadzie posluszensUWa wymaga od na,s serii codziennychwy'bor6w, przez 'kt6re Bogu oodajemy n:aleine Mu uwielbienie,siebie wyohowuj.emy d{) raz pelniejszej swiadom{)sci, i edla teg{) uwie]bienia - i rtylko 'dla mego - iyjemy, a jednoczesnietakie tworzymy pewn& atmosfer~ wewncttrz ilclaszwru, dzi~ kt6reji innym czlonkom wsp6lnoty latwiej jest dokonywae takiego samegowyhoru.vJest jeszcze Iinna subtelna pokusa, 'kt6ra grozi kaidemu wierzqcemu,i lct6rej wielu ulega w przekonaniu, ze wlasnie s& na ja'k najlepszejdrodze. W j~zyiltu Sw. Jana od KTZYza nazywa sil'; to "przywi&zaniemdo d6br duchowych", a w tlumaczeniu na dzisiejszy j~zykcodzienny - pogoni& za religijnym przezyciem. Mn6stwo ludzipracuje w najIep'szej wierze nad tym wlasnle, i robi w:szystko, comoma, a
MNISI -SZALEN CY HIERARCHII WART05C Izumiec ze wspolnotq monastycznq. Mnich jest, 'a przynajmniej powiniensi~ stawac jednym z itych, iktorzy wybierajq raczej Boga ru.z"Zycie wewn~trzne". Modlitwa pierwszych pustelniikow bywala zdumiewajqcoprosta,Ostatecznie Ibowiem pdkochalimuy Niewidzialnego 'i. powirmismyprzede wszystkim pami~ac 0 tyro, Ze jest On niewidzialny. Zyc mamywiarq, nie widzeniem: "dusza moja poz1.tda Ciebie w nocy" (Iz 26,9). Wlasciwie nasza sytu'acja jest !l1awet trudniejsza niZ "noc", bo[lOC zakrywa wszyslJk.o hez roZnicy, my tymczasem tyllko Boga niewidzimy, podczas gdy wszyst'ko irme jest w pelnym Iblasku. BoZkistojq w sloncu i zachwalajq swojq ddtykalnosc. Ale odczasow prorokow,poprzezapostolow i Swi~tyoh gloszona jest SwiaiJu prawda,ze "falszem jest to, co trzyma si~ w T~" (Iz 44, 20), ze Krolowiwiekow niesmiel'telnemu i niew~dzialnemu, Bogu samemu czesci 'Chwala (1 TIn 1, 17). Cale powolanie mnkha streszcza si~ w tyro,iZ jest on jednym z ludzi, do ktorych skierowano slowa:Wy jestesoie mo'imi swiadkami - wyrocznia Jahwe i !l11oimi slugami, iktorych wybralem,abyscie mogli poznac i uwierzyc mi,oraz zTozumiec, ie tyl!ko Ja istniej~:Boga przede Inn.q nie byloi po mnie nie b~dzi.e. (Iz 43, 10)Mafgorzata Borkowska OSB1549
PAWEt SCZANIECKI OSBGDYBY KTOS CHCIAt SOBlE CZYTACM6wion-a, ze Zhawiciel uSwi~al wszystko, czego dotkn~l i co uczynil, ~a wi~ uswi~cil wn~trznosci matki, iycie rodzinne, posluszenstwo,prac~, lzy, smien': ... I mysl ucieka do sceny z Ewarngelii, gdyJezus "pawstal, abyczytac [... J a oczy wszystkich w synagodze bylyw Nim ut k'wivne" (Lk 4, 16- 20).Tradycja takie czytarue - i sluchanie - nazywala "swi~tym"i "boiym". Nie dziwi one w objawionej religii, MOTa rna ksi~giSwi~te : Kosciol uczy, ze Bog slucha czlowieka, ze don ikieruje sweslowo - nieraz slvwo pisane. Czytanie stalo si~ wi~ prawdziwymaktem ikultu, swiadczy 0 tyro miejsce, ktore ma w liturgii. Rownole'glerozwijala si~ poboma praiktyka czytani'a - jeSli tak wolno powiedziec- "rna wlasn~ r~k~". Wspomina juz 0 tyro sw. Augustynw swoich Wyznaniach: (8w. Ambroiy) "gdy czytal, wodzil oczamlpo stronicach, a dusz~ tresc pojmowal [...J Widzialem go w ten sposobpo ' cichu czytajqcego i nigdy ina,czej, a ·siedz~c dlugo, w milczeniu- kt6z by bowiem smial przeszkadzac tak zaj~temu? - wreszdeodchodzilem" (VI, 3).Zaiste, faseynuje ferlOmen czytajqcego czlowieka. W przytoczonychslowach uwag~ zwraca rozromienie tego, co na sbronicachoczy mogly przeczytac, a 'Wi~c czarnych liter, od irmych, duchowychtresci. W niektorych bowierri teik!Sta'ch ktyje si~ nieoczekiwana glE:bia. ,.8w. AmbTOZY dal temu wyra'z, pisz~c - jaik zawsze - 0 Bogu:"Do Niego przemawiamy, gdy si~ modlimy, a Jego sluchamy, gdyczytamy boskie wypow iedzi". Slowa te .powt6rzyly dokumen1y soborowe-{Ver'bumTIT 25).Problem czytania m a sens praktyczny. Naslardowac AmbroZegomogli sredniowieczni pustelnicy, lecz i nowoczesnyrn ludziom owapraktyka obiecuje p IC ' yt ek. Warto j~ poznac Ii. przyswoic.* Istotnie, 'czytanie swi~te wSrod mnich6w znalazlo swietne warunki.Na Monte Ca'ssino - p6ttora tysiqca lat temu - sw. Benedyktorganizowal opaclwo, spisal tez Regul~, ktora wieldkrotnie Powra'ca do tematu czytania. Nadto 8w. Grzegorz Wielki (zm. 604) papiez opowiedzial jego Zywot, a zarazem tpOCZq1Jki benedyiktyMkichdziej6w. Obowi~alo niekiedy czytarnie wspolne, podczas liturgii,bqdz to poza ni~. Za'Chowala si~ wzmia.nka, ze "Benedykt siedzial1550
G D'IBY KTOS C H C IA ~ SO BlE CZYTA C:wlasme przy bramie i czyital" (Z. 31). Sam swiecil przykladem, uczni
PAWEc SCZANIECKI OSBtaJkZe pisanie lub przepisywanie Iksiqg. Upmwiali tez mnisi wieloks:ataltnqs:z;tuk~, zyskujqc wsz~e slaw~ dobrych prarown1k6w.Ale kultura rezyduje we w;n~trru czlowieka. Czy.tanie bylo 'bezcennymnarz~dziem,a rorumiano to coraz lepiej! Jeden z pierwszychk3ll"tu:zow, Guigon (ml. 1188 r.) omaWlial lekttur~ jalko punlk't. wyjsciaTozmyslania, k
GDYBY KTOS CHCIAt SOB lE CZYTACSw. Benedy'kta nazwac 'by moma promotorem wiedzy liturgicznej,alJbo wi~cej jeszcze, ibo choial, aby ,,serce bylo w zgod2iie z tym, COglosz~ usta" (R. 19). Bylon promotorem wszelkiej filologii, 00 przyuczalwnikac w zna:czenie slow - paironem czy'telnikow. PdKazywalos'i~ w pra.'ktyce, jak .ciekawa jest np. niedzielna prefacja. DoniedalWna, abcowanie z mszaliikiem na
PAW lOt SCZAN IECKI aSBnawet duchownym, Ze zagubi'l mod.lirtw~. W nastwstwie takiegoc~ania, 0 1lct6rym tu mowa, Goswin w mej ponownie zasmakowal._ Moze pooruiy ikomu.s to doSwiadczenie sprood /tySi:;rca lat? -Brzmi to paradoksalnie: nowoczesny czlowi.ek uczy 'Si~ czytac odnowa. Nie
AUGUSTYN JANKOWSKI OSB "l ANCUCH CHRYSTUSA" CHRYSTOCENTRYCZNA MOTYWACJA DZIAtANIA W REGULESW. BENEDYKTANieslabnl\ce zainteresowanie Regull\ benedyktyIlskl\, takze ze stronylaikatu, nasuwa pytanie, skqd bierze s i~ to jej powodzenie. Troizmembylaby udpowiedi wskazujl\ca na ba'Vdzo 'ludild charaktertej reguly. Powszechnie uznaje si~ nacisk, jaki kladzie ona nauwzgl~dnianie r6ill1ic indywidualnych zachodzl:tcych mi~dzy czlonkamiwspolnoty zakonnej. Z drugiej jednak stron y artysci renesansui baroku zdawali si~ jakos kwestionowae ten humanizm, Skoroprzedstawiali na swych pl6tna-ch sw. Benedyk
A UGUSTYN JANKOWSKI OSBk~ahowala kh Zycie. Ta sama moc Slowa ksmalbuje d.ziS po blisko1500 latach synow duchowych sw. Benedylktta: i tych, ktOrzy z oro"Wiltzku zakonnego ci~le odczY11Ujlt jego Regul~, i Itych, ik'torzy Sl~gaja,po nilt powodowani jej urOkiem.StOWA CHRYSTUSOWEZa'czynamy od pl'zyi:JOcwnych w Regule slow Chrystuwwych, iktorejako rSkierowane (do uszu sluchajctcych stanowilt wyrainlt norm~po st~powania. Znamienny jesi ich dobor dokonany przez sw. Benedy'kta.Poczltwszy od samego P.rologu slowa Chrystusa br~ilt jako mocnyapel godzJiny ostartecznej, w 1ctorej trzeba podjltc decyzj~ wainqdla wiecznosci. Zaczyl!la tam mowic Chrystus chwalebny z Apdkalipsyslowami, ;){;tore slt echem Jego slow wypowiedzianych wielokrdtnieza dzialalndsci ziemslkiJelj: "Kia rna uszy, rnecha:j poslyszy,co m6wi Duch do Kosciolow" (Ap 2, 7). Dlaczego SWi~ty wybral te,a nie tamte wprost z tradycji synaptycznej (Mk 7, 16; Mrt 11, 15)?Slyszymy w ten 'SpOsO,b apel :ponaddziejowy, glos Ducha Parakletapoprzez Kosciol, skierowany do tych, Ilctorych obdarza On charyzmatemzycia zakonnego. Do apelu 0 decy7Jj~ odmiany zycia dolqczajlt:si~ slowa przestrogi: "ibiegnijcie, dopolci roadie Swiatlosc Zycia,aby ciemnosci smierci was nie ogarn~ly" (par. J 12, 35). SlowaJezusowe otrzymujlt tu lekki lI"etusz - wyjaSnia:jltce uzupelnienia.Owo "dopolci" - Illowotestamentowy kair6s ch~tnie dzis opmoowywanyprzez teoldgow - Ito
"tANCUCH CH RY STUSA "bierna (zwana 'Przez fachowc6w passivum theologicum) ukazuje jakodomyslny podm'iot dzialania samego :&ga, kt6ry jako S~dzia poniZalub wywyzsza.Opr6ci tych slow Pan skich 0 charaklterze apelu escha'tologicznegoinna ich grupa da si~ okreSlic jako
AU GUSTYN JAN KOWSKI OSBwal" (IV, 73), chce uodp
"tANCUC H CHRYSTUS A"sienia krzyia". Tutaj znowu wieki tradycji ascetycznej zloiyly si~na to, ze rozumiemy to poj ~ cie tylko przenosnie. Tymczasem dlabezposrednich sluchaczy Jezusa, nie znaj~cych takiej przenosci (brakjej u ra'b'inow!), oznaczalo ono gotowoSc poniesi.enia kary smiercidla Jezusa. B elk~ bowiem lkrzyZa mosl w owych czasach skazaniecdla siebie na miejsce kaZni.. Istotnie, ruch mniszy powstaly w Koscielezaraz po pierwszym trzechsetleciu m~czenskim, mial ambicj~wskrzeszenia owego radykalizmu Ewangelii, ale w postaci umieraniadla siebie.Stqd to wlasnie przyklad samego Chrystusa zniewala mnicha doslubowania posluszenstwa, dla ktOrego przeciez nie znajdujemyw Ewangelii rady tak wyrainej, jak mamy dla celibatu i dla ubOstwa.8 W roodziale 0 posluszenstwie (V, 29-31) droga wyznaczonatym slubem jest w oczach Sw. Benedykta niewqtpliwym nasladowaniem"Pana, ktory m6wi 0 Bohle: «Nie przyszedlem czynic swojqwol~ , ale wol~ Tego, kt6ry MRie poslal»" (J 6, 38). Te same slowaPaiiskie w nieco dluZszym cytacie powt6rzy Swi~ty omawiajqc IIstopieI1 pokory (VII, 94n). Sposr6d kilku deklaracji Jezusowych, zawarlychw CzwaTtej Ewangelii, 0 stosun:ku do woll Ojca ta wlasniedWU!kroimie w Regule zacytow ana, od:znacza si~ mocnym kO::1trastem:pelnic wo l~ "nie swojq, lecz Ojca". Ai tak mocna motywacja rnapom6c mn'ichowi w trudnoooiach wybierania woli Bozej koszteInwlasnej.Zaraz potem, gdy przy trzecim stopniu pokory trzeba "calkowitegoposluszenstwa prze!oronemu" (VII, l O2n), zn6w jest mowa 0 na""sladowaniu Pana. Do tego celu sluZy cyrtat z hymnu chrystologicznego:"Stat si~ poslusmy az do §mierci" (Flp 2, 8). Okreslenie "aido" m6wi n ie tylJko 0 kresie czasowym, lecz takZe 0 jakosciQwej iE.tensywnosci posluszenstwa Chrystusowego: ai do zupeluego o'bumarciasobie.Chrystus jest w Regule wzorem rue Ityllko podwladnego mnicha,lecz r6wniez opata jako zw'ierzchni!ka. Dwie J ego postawy winieu;nasla'dowac opat: postawf: lekana w stosunku do "blqdzqcych braci"(XXVII, 2n), poruewaz "Nie potrzebujq lekarza ziirowi, ale ci,kt6rZ¥ si~ Zle majll" (Mt 9, 12) oraz ,posiawE: Dobrego Pasterza. 9Paratrazujll jq nast~U~llce slowa Reguly 0 Chrylstus:i.e jako wzorzeopata : "On tprzecieZ wlaDie pozostawil w g6rach 99 owiec, a poszedlszukac jednej zabh\kanej. Talk ,barrdzo wsp61czul jej slaboSoi, ·ze raczylwzillC jl\ na swe swi~te ramiOBa i sam od:ni6s1 z powrot em dotrzody" (XXVII, 18-23).• Por. lilt 19. 1~11, 11-21 •• Por. lilt 18. U; Lit 111. m.1559
A UGUSTYN JANKOWSKI OS SOBECNOSC CHRYSTUSA W BLlZNICH,Dalej jeszcze si~ga rnotywacja chrystocentrY'Czua post~powaniaw Regule 'benedyk'tyilSkiej. Oprocz iprzy'taczanych rraparnnien PanSkich i opr6cz przykladu Chrystusa, sw. Benedylkt, bliski epoce wielkichOjc6w Kosciola, Ibliski sposobowi ich traktowania rnisteriumChTystusa w Kosciele, opiera si~ takZe i na prawdzie 0 Ciele eklezjamym.l0Ukazuje rnianow'ilcie mnichorn wieloralkq obecnosc bliskiegoim Pana, a ta dbecnose Ukryfta kaZe im w szozegolny sposoboOOos1e si~ do osob z codziennego ich otoczenia. Nie ocany i sympa:tieczy antypatie narturalne, lecz obecny w blimi.ch Pan wyznqczamnichowi 'spos6b :ich traktowanla.Najtrudniejszy ze slub6w - poslu:szenstwo - otrzyrnuje wi~cparOikrotne uzasaidnienie w nast~pujqcej prawdzie: "WiaTa widziw opacie za.st~pc~ ChTystusa, skoro nazywa go J ego"" irnierriern" (II,3). Nast~puje alVgumenlt roniej dziS dla nas oczywisty - powolaniesi~ na slowa sw. Pawla: "OtrzymaliScie Duoha przyibrania za synow,w k if;6rym rnozerny wolac: Abba, OJ,cze!'' (Rz 8, 15)" Mie1ibysrnyochot~ zaoponowae: opat (= abbas) wswietle tych slow ApostoIareprezentuje raczej Boga Ojca ni:Z Chrystusa. W istooie jednaknie rna tu kontrsensu, IgdyZ Chry'Stus jest wikwia'lnym reprezentanternNiewlidzi'
.. tAt~CUCH CHRYSTUSA"Doklasztoru cz~ przylbywaj!\ goscie i pielgrzymi, j, biedni. Mnichowi,k t6ry zle pojmuje odosobnienie od swiata, !awo mogla.byprzyjsc ochota traktowania ich wszystkich jako rultr~t6w . PrzeciwtaJkiej poikusie bron daje do r~ki nastwuj!\cy nakaz Reguly: "Wszystkich.przychodz!\cych do klasztoru gosci naleZy przyjmowac jakChrystusa, gdyi On sam pow ie: «Gosciem bylem i przyj~liScie Mnie»(Mt 25, 35). W ten sposob ...oddajemy czeSc Chrystusowi, kt6regoprzyjmujemy w ich osobach" (LIII, 1.15). W tymZe rozdziale,,0 przyjmowaniu goSci" dalej czytamy znamienne olm"eslenia :"Z najw i~ksz !\ troskliwosci!\ naleiy przyjmow ac u bogich i pielgrzym6w,pon iewaz w n ich to przede wszysllkim przyjmujemy Chrystusa.Ludziom bogatym sarna ich pozycja zapewnia zawsze szacunek"(LIII, 3On). Benedyikt rozumial sens "KoSciola ubogich"... R6wniewsp6lczeSnie 'hrzmi hasto Reguly: "Szanowae wszystkich ludzi" (IV,9). Jesli Swi~ty wyprzedzil stulecia w tym hasle, to dlatego, ze opierals i~ na Pawlowej ide!: "wszyscy jesteSmy jednyrn w Chrystusie"(Ga 3, 28).14BIBLlJNA "MllOSe CHRYSTUSA"Pozostaje n:am do om6wienia jeszcze oos, 00 s i~ nie zamy'ka w poprzednichkategoriach : sl6w, przykladu i obecnosci Chrystusa. J estto kilkakrotnie powt6rzona w Regule ,,miloSc Cl:J.rystusa". Jak j!\rorumiec? Znamy z gramatyki lacmskiej iklasyczne odr6Znieniedw 6ch znaczen zawartych iW takim genetiwie : m6wi on 'hqdz 0 tym,ze Chr ystus n as miluje b~dz odwrotnie, Ze my - Chrystusa. JednakZew Nowym Testamencie shlsznie odnaleziono trzeci odcien znaczeniowY,b~d!\cy syntezq obydwu poprzednio wymienionych. Otrzymalnazw~ dopelniacza mistycznego (z uwagi na dogmat Mist ycznegoCiala) lub dkreSlajl\'cego og6lnie. 15 Odnosi si~ on do sytuacjinaszej: mianowicie m ilosc, jak q nas darzy Chrystus, wywoluje z J ego laski w nas adekwatnq odpowiedZ. Ten zamkniE;lty obw6d pra,dumilosci - to jest dopiero pelna treSc pojE;lcia "miloSc Chrystusa".Sw. Benedykt oczywiscie n ie byl filologiem, ale z pewnosci!\ bylpraktykiem tak wlasnie poj E;ltej "mHosci Chrystusa", jawiqcej siE;lrrieraz lIla-kartach Nowego Testamentu. 16 To wlasnie znaczenie mana mysIi Swi~ty, gdy rzuca haslo: "Niczego n ie przekladac nad miloseChrystusa" (IV, 23). Ani wiE;lc nie m a wyzszego motywu wYsilkuascetycznego mnicha od owego niewyczerpanego zr6dla, jakim jestsam Chrystus m iluj!\cy nas, ani tez :ladna sila moralna wewn!\tTzjaini nie dor6wna tej, jak!\ jest n asza milose ku Chrystusowi.11 Nle doslownie pOdaje te slowa II, 55.I. Genetlvus mystlcus lub - generaliter determinans.IS Doslownie: Rz 8, 35; 2 Kor 15, 14 ; Ef 3, 19; r6wnorz~dnie: J 15, 9n; 1 Tm I, 14;2 Tm I, 13.3 - ZNAK 1561
1562AUGUSTYN JANKOWSKI OSBZacznijrny od fr6dla. Przy omawianiu arcytrudnego IV stopnia pokory(VII, 118n) sw. Benedylm poda:je slowa Apomola jako wyraz doSwiadczenia tych, kt6r zy cierpiq z u m oSoiq : "Ale we wszystkim odnosimypehle zwyci~stwo dzi~ki Temu, rot6ry nas umilowal" (Rz 8,37). Wklad zas czlowieka w 6w zamkni~ty obw6d prqdu milosciuwydatnia O'kl'eS1enie mnioh6w: "oi, dla kt6rych nic nie rna drozszegood Chrystusa" (V, 2). Powtarza to jeszcze raz Swi~ty w koncowychzaleceniach jakby testamentarnych: "Niech nic nigdy nie b~dziedla nich waZniejsze od Chrystusa" (LXXII, 13).Benedykt-l'ealista widzi ta.kZe calli trudnosc wymiaru "poziomego"tej miloSci: "W d uchu milosci Chrystusowej modlic si~ za niep.rzyjaci61"(IV, 88). Wie r6wniez dobrze, ze wiele czasu uplyniew Zmudnej pracy nad po~skaniem pokory, zanim moma b~dziepowiedziee 0 mnichu, ze dziala "juz nie ze strachu przed pieklem,lecz z milosci do Chrystusa, bo nawykl juz do ddbrego i znajdujeradosc w cnocie" (VII, 184nn)."Niezgl~bioneboga c two Chrystusa" (Ef 3, 8) sprawia, ze relacjan aszej m ilosci do Niego jest !l1iejako wieldbarwna. W Regule kilkatakich barw mom a dostrzec, zapytujqc, ikim dla mnicha jest Chrystus?Przede wszystkim jest "prawdziwym Kr61em, kt6remu chce sluzyc"(Prol. 6), i dla lktorego "przywdziewa pot~mq i swietnq zbroj~posluszen s.twa". W tych slowach slychac echo dialogu Jezusa z Pilatem0 wladzy kr61ewskiej Mesjasza 17 oraz Pawlowych okreslenzlbroi duchowej.18 W slowach "prawdziwemu Kr6lowi" moma wyczucton ipOlemiki czy moZe refleksji fIw. Benedy'kta, uwarunkowanejczasami, w i~t6rych Zyl. Krwawe boje toczyli w6wczas 0 Europ~efemeryczni k r61owie. "Zbrojq" :roWerza Chrystusowego, jakimjest mnich, nie jest or~z niosqcy zaglad~, lecz posluszenstwo opartena wzorze ukrzy:rowanego Kr61a. Ze nie jest ono latwe w oczachSWi¢ego, wynika z jego slow: "pod rozkazami jednego Pana dZwigamyr6wny ·dla wszystkich ci~T Jego sluzby" (II, 56). Mnisi jednakdobrowolnie ten ci~zar podejmujq, 'by "przez cierpliwosc stalisi~ uczestnikami M~ki Chrystusow ej (POl'. 1 P 4, 13) i zasluZyli naudzial w Jego Kr61estwie" (pro!. 118nn).W~jemna wi~z milosci z Chrystusem pozwala mnichowi llczycn a pot~mq pomoc swego Pana. Wymownym jej o'brazem - wsza'kZebez wymienienia samego tenninu - jest Skala, 'dwakroc (Pro!. 74;IV, 58) wspomniana. W abu wypadkach mamy aluzj~ do slOw Ps137 (136), 9, gd y si~ zaleca rozttqcanie 0 Chrystusie zlych mySli.Dziwna 'to transpozycja ! Okrutny przejaw €'tom wojennego na sta17 Por. J 18, 33-37.1. Por. Ef 6, 13-17.
"tANCUCH CHRYSTUSA "roZytnym Bliskim Wschodzie - roztrzaskiwanie niemow l~t podbitychwrog6w 0 skal~ - sluZyI wielu Ojoom Ko§clola, pocz~wszy odOrygenesa a konczqc na Janie Kasjan ie, za zach~t~ przenosn ~ doroztr~cania 0 Chrys1iusa zdromych mysli. Niezmienna Chrystusowaprawda czyteZ miloSc s~ r~oj mi ~ zwyci~stwa nad tymi pokusami.Chrystus wi~c jest Alf~ i Omeg~ zYCia mnicha. Na "Alf~" powolujesi~ sw. Benedykt, gdy stwierdza skromnie, ze regul~ n apisal "z laskiChrystusa dla pocz~'1ilruj ~cych" (LXXIII, 24). W Jego tez lasce;vidzi "Omeg~" - r~kojmi~ doprowa,dzenia "nas razem do zyciawiecznego" (LXXII, 19).Humanizm Reguly benooyk tyllskiej jeSt szczeg6lny. Jest on jak mogliSffiy s i~ przekonac - chrystocentryczny i - zeby posluZyc si~ neologizmem technicznym fachowc6w - chrystom istyczny.Zycie mnicha uplywa pod znakiem ddksologii kanonu: "Przez Chrystusa,z Chrystusem i w Chrystusie". Przez swoj ~ Regul~ wCiqz donas, mimo odlegloSci wiek6w, zywo przemawia ten sw. Benedykt,kt6ry - wedlug podania przechowanego przez sw. Grzegorza Wielkiego19 - mial dac rad~ pustelnikowi przykutemu lancuchem doskaly w goocie: Non ten eat te catena jerri, sed catena Christi (Niechci~ nie trzyma zelazny lancuch, .lecz lancuch Chrystusa). I chybawlasnie przez ten chrzescijanski personalizm, zaczerpni~ty wprostz Nowego Testamentu, sw. Benedyk t jest t a'k sympatycmy dla dzisiejszego czytelnika.Augustyn Jankowski OS8Tyniec, 20 VIII 80.I1J D'!alogi m, 16 P L 77, 261.1563
MAt GORZATA BORKOW SKA OSBIDEAL BENEDYKTYNKI PROPONOWANYPRZEZ KONGREGACJ~ CHElMINSKAJak wiadomo, kongregacja chehniflsk a byla gruPIl dwudziestu d\\'Uklasztorow poloionych na terenie przedrozbiorowej Rzeczypospoliteji polqczonych ze sobq nie wi~zill organizacyjnq, ale przez fakt,Ze wszys11kie one posrednio lub bezposrednio wywodzily si~ z klasztoru chehni6skiego. :9wadzieScia jeden z nich nalezalo do o'bTZlldkulacinskiego i powstalo w lat ach 1579-1643 ; dwudziesty drugi bylwspolnot/l ormianskll, kt6ra przyj~la regul~ chehniftsk ll w roku 1688.Czas wi~ pows t awa!l1ia kongregacji, czas formowania si~ jej ideal6wi zaloien wypada na okras bezpoSrednio potrydenclti. 00 zas dosposobu jej powstania, wiooomo, ze nowe kongregaaje monastycznerodzq si~ albo przez zreformowanie (dziS m6w imy "odnow~" ) kla,sztorowistniejqcych, a100 przez start od zera, w wypadlru ikiedy jakasgrupa ludzi przyjmuje Regul~ sw . Benedy'kta, rue otrzymawszyod nikogo t radycyjnej formacji co do int erpretowania i wprowadzaniaw czyn jej przepis6w. Metoda pierwsza gwarantuje ciqglosc tradycji;metoda druga d aje pewnq Sw'ieZoSc ipOdejscia do Reguly i zabezpieczaprzed p r z e r 0 s t a m i tradycji - mianowicie przedgroma dzqcymi si~ przez wieki zwyczajami i interpretaejami, zza kt6rych juz czasem samej Reguly nie widac. Kongrega.cj a chebniilskazaczynala wlasnie od zera: bylo kilkanascie zakonnic, kt6re dopieroco zlozyly pro fesj~ razem ze swojq nowoobranq przeloioDq, MagdalenqMor tE;Sk:q, a zdobywszy wreszcie tekst Reguly ~nedyktyil.s.kiej,postanow ily zachowywac jq jak najscislej : jq i przepisy Soooru Trydenckiego.Z tego polqczenia prastarego t ekstu monastycznego z wymaganiamiepok i - calkiem jak w naszych czasach - pochodzi taktekst Reguly reformowanej (wydany drulkiem po r az pie
IDEM. BENEDYKTYNK I WQ KO NGREGACJI CH EtMINS KI EJzakonnic, a 'Wi~c jest to tekst d.la naszego tematu szczeg6lnie pouczaj!\cy;wreszcie wiele m6wi~ talkZe Zywoty mniszelk:, fragmenty zachowanychkroniik i ailrta wizytacyjne. Jest jeszcze jedna dodatkowam etoda i ir6d1:o: badaj!\c zachowane resztki bibliotek klasztornyehmoma okreSlic po stanie zuzycia ksillzek, jakie dziela najbardziejodpowiadaly zakonnicom, a tym samym idealy p roponow ane przezte dziela pr6bowac 'llto:z.sam'ie z idealami uznawanymi ,przez czytelniczki.Pocikreslam, idealami u z n a wan y m i: wiemy w szyscyz wlasnej praktyki, jaik trudno jest czlowiekowi w cielac w czynidealy, kit6re najszczerzej nawet uznaje za sluszne. Ten kr6tki referatnie b~e s i~ zajmowal stopniem zrealizowania w Zyciu przyj~tychprzez !kongregaej~ ehebniflsk!\ idea16w, ale tylko ieh t resci!\,pochodzeniem i sposobem sformulowania.Kandydatka wst~puj!\ca na przelomie XVI i XVII wieku do benedyktynekkongregacji ehelmiflSkiej musiala ,bye uderzona tyro, cow brak'll lepszej nazwy i z wszystkimi mozliwymi zastrzeZeniami dotyc~cymiepdk.i i warunk6w moglibysmy okreSlic jako swoisty intelektualizmformacji. Pytano j!\ przede wszystkim, czy potrafi czytaci pisae, a w okresie wst~pnym , odpowiadaj!\cym dzisiejszemu pootulatowi,i.tzuIpelniano ewent ualne braki me z poboZnosci, ale z tegopodstawowego wyksztalcenia wlasnie. T ~pota uWaZana byla za przeszJkod~dyskwalillkuj!\c!\, a eel t ailctego stawialIlia sprawy 'byl podw6jny:po pierwsze wyrobienie w ikandydatee zamilowania do lektury,po dru'g1i.e wdroZeIliie jej nawet do swoist ej pracy literaclciej, tworczej,mianowicie do rozmyslania na piSmie. Na Owcze.sllly s tan wykS7Jtalceniaikdbiet - wymagania zupelnie rueslychane.Otoz tu ,dochodzimy do podstawowego poj~cia i zarazem podstawowejcnoty, do kt6rej zdobycia mialy d!\zye b enedyktynki, m ianowicielbogomy§lnooci. Celowo uZywam t utaj terminu 6wczesnego, Dliezas wczeSniejszych lulb p6iniejszych okreslen tej samej cnoty (czy,jesli Ikto woli, postawy), poniew az za ehwil~ zobaczymy, jak: te kolejnenazwy mrtaWiaj!\ nam problem historycznie. Bogomyslnosc n ie bylaoczywiScie celem sarna w sobie: byla srodkiem do trwania i wzrastaniaw m ilosci, ale srodk:iem uznawanym za absolutnie n ieodzowny,warunkiem konieeznym; polegala zas ina stalej pracy nadzwracaniem mysli, a przez mysli i serea, do Boga. Skoncentrowanana Bogu uwaga, czyli "atencja" w j~zyk.u m a1!ki MOI"t~skiej "atencyja jest zgromadzenie wszystkich siel i zmysl6w do pilnegowykonania rzeczy przeds i~wzi~tej" 1 - byla uwazan a za p unkt wyjscia:umozliwiala ona praktyczne posluszenstwo wymaganiom m ilosci.Inaczej m 6w i!\c, nalezalo najpierw wyrobie w sobie postaw~ in-I Naukt panny k stenf, rkp Ossollneum 1331, s. 69, wyd. K. G6rski w: Kterown !ctwoduchowe w klasztorach zenskfch w Polsce XVI-X VIII w., W-wa <strong>1980</strong>, s. 19-115.1565
MAtGORZATA BORKOWSKA OSBt elek tualnq, pewien zespol prz~onafl, stale w mysli obecnych, a onedopiero prowadzily do rozumnego dzialania : do ascezy, do posluszeiistwa,do odrywania serea od ziemskich wartosci Ltd. By sprostacwymaganiom milo§ci, trzeba 'bylo !Ilajpierw je przemyslec, zrozumieci ·przyjqc. Dlatego to mlode zakonnice po profesji sp~atyrok na dalszych cwkzeniach duchownych, podczas ktOrych nawet odchoru ,byly wolne, przynajmniej W dni powszednie, a caly czas poswi~caly wlasnie na rozmyslanie i dalszq fo:rmacj~ intelektualnq. 2Dlat ego od medytacji nie bylo zwolnienia nawet dla siostr najbardziejz a j~tych.S "Ogien mildci p6ty w nich trwa, p oki mu dodajqmater ii przez bogomyslnosc" - rtwierdzono.4 Idealnym punktem dojsciamialo ,byc to, co zapisano 0 Dorocie Przepal'kowskiej, kt6ra chociazbyla szafarkq, "zdawalo s'i.~, jakoby zjednoczenia jej z PaneroBogiem zaj~c ie t 3k. klopotliwe nie rozrywalo".5O toz jezeli chcemy osadzic tak poj~tq hogomyslnosc w nurcie tradycji·monastycznej, to zdaje ,si~, Ze jej odpow iednikiem u najstarszychOjc6w, jaik u Kasjana n a przyklad, jest rue tyle aktualna kontemplacjaHe c z y s to S C s e rca, ten staly wysil~ trwania zawszeprzy rzeczach Boskich a odrywania si~ O'd stworzen. 6 Jest przytym jasne, ze dwa aspekty tak poj ~tej czystosci serca - intelektualneskupienie i czynne O'derwanie - wzajemnie si~ warunkujq i wspomagajq:p roces przebiega s'WpniowO', im bardziej si~ czlowi~ skupi,tym skuteczniej si~ oderwie, a im pelniej si~ oderwie, tym latwiejmu potem 0 skupienie. Trudno wi~c kt6rykolwiek z tych aspekt6'wuw.awac za istotnie pierwotny, a drugi za istotnie wwrny. Tym niemniejmoiliwe Sq rome podejscia; i zdaje si~ , ze pierwotni OJcowieuprawiali asce~ po t o', 'by przez oderwaillie osiqgnqc Skupienie (drogaod woli do rozum u), a potry;denckie benedyktynki uprawialyskupienie po to, by osiqgnqc, mi~dzy innymi, oderwanie: droga odrO'zumu dO' woli. Jest to chyba w plyw epoiki, lct;orej sztandarowymzakO'nem byli jezuicl, a takze bezposredni wplyw samych jezuit6w,z ktorymi kO'ngregacja chelminska byla w ciqglym !kontakde.Ten swoisty intel~tualizm bywa szczegolnie czytelny w niekt6rychte'k.stach ibiO'graficznych. Autor Zywotu Zofii Sien'iawskiej wspominaz entuzjazrriem nast~puj qce zdarrzenie: 'kiedys w Chelmnie zgodnieze zwyczajem ma:tka MO'rt~ska wyzn.aczyla siostrom cnot~, w kt6rejmialy . si~ szczegolnie cwiczyc przez Wie1k.i Post, i tyro razem• Regula §w. o1ca Benedllkta... , z reformacjq porzqdk6w chelmil'lsktego, wrunskiego,:tarnowteck!ego, nte§wtesktego... , tmzllch... klasztor6w pantensklch (tzw.r egula reformcwana) , Lublin 1635 (wyd. m, B. 233.• Tamte, 5. 131.• Kronlka benedyktynek chelmtnsktch, wyd. WI. Szoldrskl, Pelplin 1937, S. 191.• Kron!ka benedYktYnek poznansktch, wyd. tente, Mlesll:cznik Dlecezj! Chelmlnsklej1939; s. 31~.• Jan Kasjan, Rozm6w dwadz!e§cla czteT1/, rozm. I, 8; poznan 1928; B. 17-19.1566
IDEAL BENEDYKTYNKI WG KONGREGACJI CHElMINSKIEJbyla ,to m ilose bliZniego : od czego zaez~la t~ prac~ Zofia? Poszla pojeldnaesi~ z kims nlieZyczl
MAtGORZATA BORKOWSKA OSBPokora w tekstach benedyktyn~ chelmiflSkich zjawia si~ przedewszyst1tim jako umM"twlenie pychy, a wi~ jakas negacja; ale takZepozytywnie jako pogarda siebie w ze5tawieniu z Bogiem. "Naucz si~i ty, jako... masz iye, Zadny si~ rzeczy, by i najpodlejszy, rue sromac,ale duchownego pozytku szukae, na wzgard~ samy siehie i nautlumienie pychy zawsze podla si~ i n iegodna w zakonie bye rozumiejllc".10Jest takze udzialem w cierpieniach Chrystusa 11: i tu juijestesmy znow n a terenie starej tradycji monastycznej, sforrnulowantypowych dla sw. Benedyikta.1! Znajdujemy takZe charakterystycznebenedyktyrlskie uj~cie pokory jako raczej ukrycia si~ niipodejrnowania wielkich upokorzen.llIWreszcie podstawowll zaletll idealnej benedyldynki - i rniar!l,wedle kt6rej oceniano wartosc zakonnic - byla wytrwalosc, stalagorliwose w pracy nad sobll. Widae to wyramie w polityce personalnejsamej matki Mort~kiej 1. we wspomnieniach poSmierrtnych 0 zakonnicachw takiej na przy:klad Kronice poznansk iej. To dla umoiliwieniatego ,trwania w gorliwosci wprowadzono w Chebnnie i usilnie rozkrzewiano po fundacjach - praktyk~ renowacji, jakbypowt6rnego nowicjatu odbywanego w razie oslabni ~ia ducha, przyczym ceniono najba:rldii.ej te zakonnice, kt6re na ' tak ie cwiczeniazglaszaly si~ same. Nauki wyglaszane do si6str przez matk~ Mort~skllto przede wszystitim wlaSDie wSkazowiki, jak walczyc z pokusami,z oz i ~blos~, ze zniech~ceniem: ten sam motyw przewijasi~ przez przypisywane jej rozmyslania. Nie tyle nawet skuteczn'l,ile wlaSnie stalll, niezmordowanq wa1k~ stawiano za ideal.Lqczy si~ to chylba z wyraZnyiID nastawieniem pierwszych potrydenckichpokolen benedyktynek na heroicznll prac~ nad sob!l i raczejna ascez~ niZ na mistyik.~. Prawda, Ze nie rna w ich pismach Zadnychwypowiedzi swiadczllcych 0 wyraZnej nieufnosci de przeiyc mistycznych;jest wprawdzie w POTzqdku nowicjatu 14 przestroga,ahy na modlitwie strzec si~ szatanskiego omamienia, ale to sarnon.apisalby chyba i karoy mistyk. Tym niemniej spraw~ stan6w mistycznychpozostawiano niejako Panu Bogu, a od czlowieka wymagano (we wspolpracy z laskll oczywiscie) uczciwej ascezy. I toprzez cafe iyde - znowu zgodnie z najstarszll tradycj!\ monastyCZIl!l.POZniej, w XVIII wieku, widzimy - jezeli nie w pismach, to w kazdymraiie w gustach - pewne przesuni~cie akcentow. Nacisk na10 K . G6rskl w yd., Pisma ascetyczno-mistyczne b en edy ktyn e l~ refor my chelml1iskiej, Poznan 1937 ; s . 81.11 Regula sw. ojca B enedykta... Lublin, 1635 s. 233." Regula, prolog i r. 7."Por. ujemna oeena wyehowawczych praktyk B. K olakowsklej w Zywocie2 0ft! Sieniawskiej s. 43 n." Regula sw. ojca B enedykta... , Lublin, 1635; s. 193.1568
IDEAl BENEDYKTYNKI WG KONGREGACJI CHEtMINSKIEJformacj~ intel~tualn !\ ust~puje miejsca UCZllciowosci, pogl~bienie- rozwojowi dbrz~6w,cicha i Ulkryta pdkora benedy'ktyllska zmieniasi~ w spektakularne upokorzenia, a zamilowanie do niezwyklosciprzesuwa punkt zainteresowania z ascezy na m istyk~, a raczej na .nieistotne, zewn~trzne przejawy stanow mistycznych. Zdaje s i~ przytym, ze czlowiek XVIII-wieczny :najch~tniej dochodzi1by do tychstanow dTogll skr600n1l, pomijajllc caly trud ascezy. Ale to juz zupelnieinna sprawa. Teori~ (zeby juz .Die powiedziee "ideologi~" )kongregacji chelminskiej wypracowala bowiem , ja'k rwiemy, epokawczeSniejsza, chcialoby si~ powiedziec - reuesans raczej niz baro'k,ostry i precyzyjny kontur raczej ruz ,gra swiarUocieni. Wiadomo, zedefinicje Soboru 'I'rydenckiego SII arcydzielem logicznej precyzjigodnym samego Sw. Tomasza z Akwinu. Logikll i;yla cala owa epoka,czasem az do przesady, az do grzeszenia jej nadmiarem, jak tow'idac chocby na przykladzie trudnosci stawianych klasztorom kongregacjichelminskiej przez pewn!\ grup~ dOlktryner6w w sprawachklauzury. Nic wi~ clziwnego, Ze idealy kongregacji powstalej 'W takiejepoce musialy obejmowac przede wszystkim uporz!\dkowan !\hierarchi~ wartosci, a na st~pnie upoTZltdkowane dqzenie do celu, przyczym spoSr6d wiodllcych do :niego srodk6w uwag~ skupialy te tylko,o lct6rych moma zrozumiale i ja'sno j~zykiem lu dzkim rozprawiac.Fakt zas, ze zapar cie si~ siebie przez pokor~ i posluszenstwo jest niewqtpliwie .drogq i najkon sekwentniejsZ!\, i najtrudniejszq, czynil tenideal wlaSnie tym cenniejszym 'w oczach 6wczesnych ludzi: ko.nsek.wencja'byla ja'k najbardziej w modzie, a jezuici oraz reform
M At GORZAT A BO RKOWSKA OSBW tyro kr6tkim zestawieniu pomin~lam z lkoniecznoSci mn6stwoliswt:nych poj~c i pralktyk, takich jalk naw
IDEAt BENEDYKTYNKI WG KONGREGAC Jl CHEtMlNSKlEJmego siebie: i tu wlaSnie nieocenionym narz~dziem okazywaly s i~tTadycyjne w artosci iycia monastycznego. W tym uj~ciu wi~ adoracjanie byla tylko dodatkiem do iycia monastycznego, ale to wlaooiepo dj ~cie rtego iycia bylo konsekwencj& powolania do szczeg6lniegl~bokiego udzialu w chrzeScijanskim obowi~u a doracji.Moze wi~c mom a talk to sformulowac, Ze wedlug tej kongregacjiidealnq benedyktynk!\ ,byla ta, kt6ra w mtencji jak najpelniejszegozjednoczenia si~ z wielbiqc&, wynagradzaj&c& i zbawczq ofiarq ChrystusapotTafila najpelniej prze!kTeslic siebie i zloiyc z siebie ofiar~"przez iycie w surowosci, pokucie i oddzieleniu od swiata - cowszystko zawiera ta Swi~ta regula", jak: pisala zalozycielka.Takie w i~c bylyby idealy dw6ch Ikongregacji, reprezentat ywnychdla Zenskiego iycia benedyktYnskiego W Polsce przedro2Jbio'I"owej.Dodajmy, ze idealy kongregacji nieustaj&cej adoracji przenikaly doJl!iekt6rych klasztor6w Kongregacji Chelminskiej, chociaz w dosc zredukowanejformie; ale to juz jest ooobny problem, kt6ry wys zed ~bydalclto poza ramy
MARIAN KANIOR OSBPRZEKROJ ZYCIA POLSKICH ENEDYKTYNOW W XVIII WIEKU Kazda rocmica , a tym bardziej talk wspanialy jubileusz, jak 1500lecie urodzin sw. Benedykta, patrona Europy, patl"iarchy mni.ch6wKosciola Zachodniego, zmusza do refleksji, do spojrzenia w pTzeszlose,nie tyle pod kllt em rozrachunk,u z bl~dam i, z niezrealizowaRymi dqzeniami, ile raczej, by tam szukae wzor6w post~wania dlanowych pokolen. Polskie Zycie benedyktyflskie, zwi~e nierozerwalnieZ poczll'bkami chrzescijanstwa w naszym kraju, jeszcze doXVIII wieku ksrlahowalo s i~ pod wplywem kilku srodowisk monas'tycznych.Opactwo swi~okrzyskie , sieciechow5.kie czy siedemnastowiecznefundacje w Horodyszczu i NieSwieZu na Litwie, si~galyswymi poCZlitkami na Monte Cassino. Lubm, Stare Troki, Tyniec,miaty zn6w swoje powillzania z rtradycjll kluniackll. Z pocz1itkiemwieku XVIII Rastllpila jednakZe zasadnicza zmiana wSr6d polskichbenedyktyn6w .Dzl~ki zabiegom K. Mireck.iego, opata ze sw. KrzyZa, a takZe przezjak iS czas wizytatora polskich iklasztor6w benedyktyflskich, papieZKlemens XI powolal do Zycia w 1709 r. Polskli Kongregacj~ BenedyktyflskllSw. Krzyia, kt6ra polqczyla 6 opactw benedy'ktyflskichw Koronie (Lubm, Mogilno, Plock, Sieciech6w, Sw. KrzyZ, Tyniec)i 3 na Litwie (Horodyszcze, NieSwieZ i Stare Troki) wraz z podleglymi i.m prepozyturami. Byla to kongregacja typu federacyjnego, zachowujllcaau tonomi~ opactw, wladz~ opat6w klaustralnych, stalose,ffiiejsca itd. Konstyrtucje tej Kongregacji wzorowane na konstytucjachkongregacji bawarskiej, zatwierdzU ten sam papiezw 1712 r.1 Staty si~ one czyrmikiem unifikujllcytn Zycie mona.stycznew naszym kraju, gdyz wprawdzie opactwa zachowywaly m iejscowlltradycj~ 2, niemniej dllzyly do ujednolicenia Zycia mniszego i dyscyplmyzakonnej. Do tego zmierzaty r6w.niez uchwaly kapitulgener alnych oraz zalecenia wizytator6w. Szczeg6lnie zwracano uwag~na 'Ujednolicenie sprawowania slu:iJby Bozej, czemu sluZyly wydawane,dla calej kongregacji rubrycelle 3, oficja wlasne, a przedet Por. M. Kan10r aSB, Powswnle k ongregacjt benedyktyJiskte.1 Sw. Knytaw Polsce, w: Analecta Cracovlensla t. 8/1976, s. 313-315.• Np. mms1 lubiflscy wlelokrotnle proslll we wmoskach na kapltul~ g enera1n~o zachowan1e mlejscowych zwyczaj6w 1 otrzymywall odpowledz pozytywnll. A. A.Poznan, AZ 1/3 s. 60, 164, 170, 207.• B1blloteka Um wersytetu Warszawsklego pos1ada cillg tych r ubrycelll za lata1728-1818. <strong>Nr</strong> kat. 4g.15.7.50.1572
PRZEKROJ ZYCIA POLSKICH BENEDYKTYNOW W XVIII W.wszystkim opublilkowany w 1777 r. w Kallszu rytual monastyczny.'Na 'kapitule w 1750 r. uchwalono zaprowadzenie w calej kongregacjijednakowych o'brz~6w i ceremonli przy przyjmowaniu do Jlowicjaill,do bractw oraz przy udzielaniu absolucji od cenzur we W. Czwarte'k,jak to praktykowano dotychczas w niekt6rych opactwach. Nast~pnakapitula w 1753 r. zalecila ZB6w ujednollcenie Spiewu liturgicznego,karnosci zakonnej, wychowania nowicjuszy, ubioru.W 1759 r. obostrzono jeszcze te uchwaly sankcjam i karnymi na tychzwierzchni!k6w, kt6rzy nie mieliby ochoty wprowadzac ich w Zycie.Wszystkie te wysilki wytworzyly pewien jednolity styl Zycia mniszegow JaaSZYch klasztorach benedyktynskich XVIII wieku, W2JOOgaconyjeszcze rodzimymi tradycjami poszczeg6lnych opactw.,I. Zycie auchowe1) 0 fic j u m - Jak 'Madomo, flw. Benedyikt praglU\1 &tworzycz klasztoru benedyktyiiSkiego sZkol~ shriJby Bozej (schola servitiiDei), gdzie dbd.k: pracy (fizycznej czy umyslowej), lectio divima(czytanie duchowne i rozmy§lan ie), podstawowe za j~cie stanowimodlltwa ito modlltwa liturgiczna. Temu centralnemu obowil\2lkowimni.szemu, w my§l reguly benedykityDs'kiej, winno bye wszystkopodporzl\dlkowane (Nihil operi Dei pr eponatur)./I Zgodnie z zaleceniemreguly, r6wniez konstytucje polskiej kongregacji benedyktyilskiejzl\daly, by w klasztorach nie zaniedbywano sluiJby BoZeji by nikt nie uchylal si~ od tego podstawowego obowil\Zku. Tylkowa.zna przyczyna mogla usprawiedliwie nieobecnosc zakonnikaw ch6rze. Nieobecni mieli obowil\zek usprawiedliwie si~ przed przelozonymi,ikt6rzy ze swej strony powinni dawae dobry przyklad,a winnych karae. R6wniei: sp6Zniajl\CY si~ do ch6ru musieli upokorzycs i~ przed wszystkimi i zadoscuczynic swoje niedbalstwo. Jedynieprofesorzy i studenci korzystali z wielu dyspens, ze wzgl~du napotrzeb~ dobrych warunk6w dla pracy naukowej:, Wszystkie Cwiczeniaduchowne obowi~aly ich tylko w niedziele i swi~ . W tygodniumieli uczestniczyc w rozmyslaniu, m szy Sw. konwent ualneji nieszporach, a studenci j€6ZCZe 4 razy W lIlocnym matutinum. 82) B r e w i a r z - Przed utworzeniem kongregacji w wi~kszo§ciklasztorow benedyktyilskich uZywano brewiarza monastycznego.• Coeremontale monaBtlcum pro [...J cong,.egattone benedlctino-polona [...Jom nibus monaBtertts [... J tn eccleslastlcts et monastlcts tuncttonibus servanda porrectum, Callssii, Typls S.R.M. et Rei Publicae 1177.• S wl~ ty Benedykt z Nursji, Regula, zywot, komentarz, przygot. mrusi tyn ieccy,Tyruec 1978, s. 68.• Constttuttones Clem enttnae Congregattonfs Benecllcttno-PolOntae [... J SanctaeCructs [••.J Rom a e 1712, s. 46-47; Statuta et orcltnattones generales ab erecta congregattontsbenecltcttno-polonae [... J L ubl!\ 1788, k. 8a .1573
MARIAN KANIOR OSBJednakZe w Lubiniu odmawiano ofiejum ch6rowe wedlug brewiarzarzymSkiego. Zwyczaj ten zapoczl\tkowal, za zgodl\ Rzymu, opatKiszewski (1588-1606). Konstytucje Kongregacji dl\zl\c do ujednoliceniaoficjum, wprowadzily obowll\ze'k uzywania brewiaorza monastycznego,zreformowanego przez papieZy Pawls V (1605-1621)i Urbana VIII (1623-1644). Natomiast msze sw. oraz inne naboZenstwamialy !bye odprawiane zgodnie z orytualem rzymskim i kalendarzemdiecezjalnym.7 Wydawane 00 rdku dla kongregacji dyrektoriumzakonne (rubr icella) obejmowalo otbok swil\t og6lnokoscielnycht akZe uroczystosci swi~tych polskich i oczywiScie ew i~ta zakonne.3) Po r z. 1\ d e k d n i a - Prawodawstwo kongregacji ustalaloramowy porzqdek dnia dla wszy'stkich opactw, pozostawiajl\c pewnl\swobo d~ konwentom w ulozeniu planu zaj ~c w zalemosci odwarunk6w miejscowych. Wypadnie podkreslic, ze w przeciwstawieniudo francuskiej kongregacji sw. Vanne'a czy Mauora, gdzie of icjum nocne odmawiano 0 godz. 2 po p6lnocy, czy do !lclas7;tor6w/kongregacji austriacikiej i bawarSkiej, w kJt6rych oficja nocne przesuni~todo 4 nad ranem - w naszej kongregacji gromadzono s i~na j utrzni~ i laudes zaraz po p6lnocy.Prym~ uprzedzalo pora.Im~rozmyslanie, po czym nast~waly prywatne msze sw. Byly oneodprawiane wedlug ustalonego porzqdku, by wierni przychodzl\cydo 'koociola mie1i momos!! uczestniczenia we mszy sw. Kaplanowime wolno 'bylo odprawiae mszy sw. bez ministrant a. Za'tem do mszysw. uslugiwali !klerycy lub ibracia-konwensi.. Nie kaildy kaplan odprawial codziennie m sz~ sw. Polski ry'tual monastyczny ustalal, bymsze sw. odprawiano t ylko w6wczas, gdy zachodzila tego potrzeba.Zresztl\ w klasztorach innych 'kongregacji codziennie odprawianotylko ms~ sw. konwentualnl\, na:tomiast msze Sw. prywaine tyl'kow miar~ momosci lub C'Z~ciej.8 Msza sw. konwentualna gromadzilacaly konwent (godzina 9-10 przed poludniem). Byla zawsze spiewanai 'to w 'bogatej oprawie liturgicznej, nierzadko z udzialem kapeli.Msz~ sw. poprzedzala tercja, a po zakonczeniu mszy sw. Spiewanesekst~ , czy w pone jes'iennej i zimowej tak i:e non~. Nieszporynormalnie Spiewano 0 godz. 16-ej po poludniu. W Tyitcu w okresiezimowym zaczynano nieszpory 0 p61 godziny wczesniej, gdyZ ll\czonoje z kompletl\. Zwytkle dzien liturgiczny konczyla kompleta(g. 18-19), po k t6rej zaczynala si~ cisza nocna (silentium). J eSlikomplet~ ll\czono z nieszporami, to wieczorem zbierano si~ jeszczeraz na wsp6lne czytanie duch
PRZEKROJ ZYCIA PQLSKIC H BENEDYKTYNOW W XVIII W .nia. 9 OczyWi.scie tak ustalony porzI\dek dnia zrnieniano na wielkieswi~ta (Triduum Sacrum; BoZe Cialo).4) S p o s 6'b odp r a w i a n ia 0 f icj u m - NaleZy podkreSUC, ze w klasztorach polskiej :k.ongregacji benedykrtyns'kiej dbanoo doktadnosc i a'kuratnosc sprawowania stuZby BoZej. Na uroczysteoficja (matutinum, nieszpory) gromadzono si~ na stacji i procesjona1niewchodzono do ch6ru. Na inne goclziny przychodzono doch6ru indywidualnie i 'w postawie kl~ czll cej czekano na znak rozpocz~ciaoficjum. ZasadniCZIl postaWq w chorze ibyta postawa stojElca.Siadano na recytaoje psalmodii i na czytania lekcyjne. Na modlitwykoncowe Ik.l~ano. W zasadzie cale oficjum spiewano. J edyniematutinum, z uwagi na jego dlugoSc, spiewano w ,catosci tylko w festasumma, lct;orych ,bylo 16 w cillgU roku. W inne dni spiewanomatutinum cz~sciowo, W zaleinosci od rangi dnia. Bardzo zwracanouwag~, by goclziny kanoniczne spiewano czy recytowanoz uwagq i po'boZnosciq, a zarazem jasno i wyramie, 'bez zbytniegopos-piechu ale i bez przecillgania. Ceremonial przewidywal, ze gdymnich zaczynajqcy hymn czy ,psalm pomyUl si~ w intonacji, w6wczaskantor czy magister ch6m mial zaczqc nast~ny wiersz wewlasciWym tonie. Poddbnie, jew lektor przy pulpicie zaczql czytacniewlasciwy tekst, to przeloZony pow inien poslac innego zakonnikadla wskazania czy przeczy'tania w lasciwego tekstu.t°5) 0 f i c j a do d a t k 0 w e - W polskich klasztorach benedyktynSkichXVIII w. opr6cz oiicjum monastycznego, odmawiano oficjadodatkowe. JeSli rubryki pozwalaly, odmawiano coclzienniew ch6rze male oficjum 0 Matce BOZej, zarowno w niedziele i swi~ta ,ja'k i w dni powszednie. We wtorki i czwartki, jeSli oficjum byl
\MARIAN K ANIOR OSBz kongregacji. Po pierwszych nieszporach dnia poprzedniego i pomszy sw. ipsa die urz~dzano procesj ~ Zald1m.~ do grobow zakonnychwraz z p rzepisanymi pTZez rytual modlitwami. 12 Uroczyscie obehodzonotak ze roczniee smierci flJIldartor6w ikongregacji t j . papieiaKlemensa XI i opata K. Miredkiego oraz fundator 6w i d9brodziejowposzczeg6lnych iklasztorow. W rocznic~ Smierci tycl1 zmadychodprawiano m sz~ sw. i oficjum zalobne. W ikaidym kwartale bylpon adto wym aczony dzien modlitw za zmarlych z kongregaeji.Ciekawy opis ,podaje nam J . Gack i z Sieciechowa, a z innyeh przekazowwynika, ze podobnie bylo w pow.stalych klasztorach kongregacji.Mianowicie, przyj~ byl zwyczaj, i e w refek.tarzu l'la miejseuzmarlego zakonnika, kladziono przez 30 dni pokarm i nap6jpodezas ob iadu i kolacji. Jedzenie to oddawano nas t~pnie biednymZ obowiqZki.em spowiadania si~ co trzeci dzien i przyjmowania komuniisw. za zmarlego. Zwyczaj ten m ial przypominac Zyj~cymwsp6lbraciom 0 powinnosci modlenia si~ za zmarlego wspolbrata.Ksi~za byli bowiem obow itlzani odprawiac pTZeZ miesiqc codzienniemsz~ sw. za zmar lego, a bracia , klerycy :i konwersi spowiadac si~co dzien przez 30 dm. 1S R6wnieZ modlono si~ za zmarlych obj ~ tychwzajemnym zwil¢tiem modlitewnym (filadelfia). Kaidy kaplan wiruenodpraviic jedn~ msz~ Sw. za zmaTlego, O:bj~tego tak~ konfraterni~,bracia-klerycy mieli ofiarowac w tej intencji ofiejum zazmarlych i 1 komun i~ Sw., a bracia konwersi caly rozaruee, a takZe1 'komuni~ Sw. Za zmarlych z kongregaoji modlono s i~ podczas ka:idejk apituly generalnej i podczas kaZdej wizytacji.6) Inn e p r a k t Ykid u c howe - Dla pogl~bien.ia zycia duchowegoshliyly: czytanie i rozwa2ianie Pisma Sw., codzienny rachunek-sumienia, coroczne rekolekcje. W omawianym ezasie powszechnymzwyczajem bylo codzienne, polgodzinne rozmyslanie.W Tyncu, w dkresie let:nim odbywano wsp6lne rozmyslanie w kosciele,zim~ w refekta!fZU. Podczas rozmy§lan.ia nie wolno bylo kaplanomodpr awiac mszy sw. Z zachowanych zr6del wynika, ze tekstyrozmyslan oparte byly na PiSmie Sw. i regule i zawsze byly skierowanena Zycie monastyczne. Rozmyslania na tematy maryjnewskazywalyby zn6w na Zyw~ poboinosc do Matki Boi:ej wsrod polSlcich IbenedyllmynOw. 14 Sw. Benedykt n aikazuje swaim uezniom cz~sto przedstawiac Bogu swe grzechy z zalem i skruchq. Rowniez konstytucjepolskiej kongregacji benedylkJtyti.skiej zobowiqzywaly zakontICoeremontale... p. 5. 9. 368-372.tI J. Ga~ . Benedyktt/7l.sk t klasztor w Stectechowte wedlug pism ! podan mlejscowych. Radom 1872. s. 162... Wy padnle tu wspom n1 e
PRZEKROJ 2:VCIA POLSKICH BENEDVKTVNOW W XV III W.nik6w do 3-kr
MARIAN KANIOR OSBprzy Czym mlodszym zakonnikom zalecano dodawae za socjusza zakonnikastarszego, wewn~trznie urobionego. NieusprawiedliwioRYpowrot na oznaczon ~ godzin~ karano wi~zieniem do 3 dni i cofni~clem pozwolenia na wyjscie w przyszlosci. Zgodnie z regul~, zabronionebylo t akZe dzielen1e si~ wrareniami z podroZy'P3} P 0 Zy w :i en i e - PoZywienie przyjmowano w refektarzutylko dwa razy dziennie: w poludnie 0 12 godzinie i wieczoremo 6-4ej. Sniadania otrzymywali do celi jedynie profesorowie, chorzyi ci, ktorym zezwolili n a to przelozeni. Inni mnisi poscili do poludnia.Spoiywano m i ~so, duro ryb, nabialu, owoc6w, jarzyn. Pitopiwo, rza'dziej wino. Zgodnie ze starym zwyczajem monastycznympodczas posilk.6w panowalo milczenie, a lektor czytal jakqs lektuT~ duchowq. Poza urywkami z Pisma Sw. i Reguly, w pewne dniczYtano przy stole konstytuoje kongregacji, w inne zas postanowie1liakapitul generalnych, de1crety wizytacyjne, orzeczen'ia papieskie,by nikt nie wymawial si~ nieznajomosciq prawodawstwalkongrega,cji. 184} P o s t y - Bardzo dobrze przedstawiala si~ praktylka postna.Zachowywano bowiem nie tylko post lroscielny, a wi~c post scislyw W. Poscie, w suche dni, w nie1d6re wigilie, a w niekt6re dniwstrzem i ~zliwosci od m it;sa, ale takZe pr akty'kowano post zakonnytj. wstrzymanie si~ od mi~sa i drugiego posilku we srody i piqtkicalego rolku. Wadwer.tcie przyjmowano jeden posile'k do syta, a drugitylko lekki. Post zakonny obejmowal takze poniedzialki od TrojcySw. do swi~ sw. Benedykta 11 lipca. Zre7itq pralkty'krl. !pOStne bylywowczas pilnie zachowywane przez ogol naszego spoleczenstwa. 195) U b 6 s t wo z a k 0 n ill e - Regula benedyktynska domaga si~,by w klasztorze wszystko bylo wsp6lne, a zakonnik powinien ka:?;d~rze
PRZEKROJ ZYCIA POLSKICH BENEDYKTY NOW W XVIII W.zn·aczone d la opac1lwa. Je§li chodzi 0 pienil\dze, konstytucje polecatyzakonnikom Skladac umiarkowane sumy pieni~e do depozytu klasztornego,z kt6rego mogli on i nast~pnie korzystac za uprzedniim zezwoleniemprzelownego. Kapitula generalna z 1714 [". iIlawet n akazalawszelkie opienil\dze oddawa c do kasy klasztornej, nic n ie m6wia,c 0 depozycie.Widocznie te przepisy narpdty;kaly na trudnoSci w realizacji,bo w p6Zuiejszych postanowieniacl1 najwytszej w ladzy kongregacjipowr6cono do zasady rtworzenia depozytu, a kapitula generalna zr. 1780 uchwalila nawelt, ze mnichom wolno zatrzymac na wlasne wydatkisumE;l 18 zl polSk'ich, a dopiero resztE;l przeltazac do depozytuklasztornego. Ta sarna kap itula zabronila czynienia d arow izn, zapisaw,wypoZyczen na procent itd. co zreszt/\ bylo zabron ione przezog6lne prawo IlroscieIne. Przekazy h~oryczne wyk azuj a" ze beneclyktyilliprowadzili, w analizowanym dkresie, r 6m e interesy handlowenp. z winem, ze na wlasua, rEilkE;l p rowadzili hodowlE;l zwierzqt itp.Sumy pieniE;l:?me pozoStawione· przez zmarlycl1 mnichOw byty niekiedyznaczne, jeSli w 1730 r. wi
------- - -MARIAN KANIOR OSBoodzl9llie wydavia~ posi1ki ella ok. 100 biednych, a na przedn6wkuliczba ich dochod2ila do 500,118R e k rea c j a - CodzieIlIU\ rekreacje (godzina po obiedzie i godzinapo kolacji) odbywano zawsze wsp6lnie. Prawodawstwo kongregacjidopuszczalo 1- 2 razy tygodniowll rekreacj ~ poza klaszto..rem . Wychodzono albo ze socjuszem, albo w gromadzie. P0wr6tz rekreacji Inial :aastllpi~ najp6Zniej iDa nieszpory. Podczas spacerawnie wolno bylo odwiedza~ dom6w prywatnych, a tym bardziej karczem.Za nocowanie poza klasztorem karano karcerem do 3 dni. 147) Stu d i a z a k 0 n Jl e - NaleZy podkreSlic, Ze w naszej kongregacjinie tylko dbano 0 odpowiedni poziom Zycia duchowego, aletakze nie zaniedbywano wiedzy. Polscy benedyktyni ni~ zdobyli s i~na utworzenie jednego centralilego studium benedyktynskiego, jak tobylo po innych kongregacjach zakonnych. Wsp6lne studlum filozoiiii teologii miescilo sie jednoczeSnie w kilku opaotwach, niemniejmoZnosc wymiany profesor6w, ustalania ratio stttdiorum dla calejkongregacji, nadawania stopni naukowych itd., wszystko to stworzylodobre warunki dla podniesienia po2li.omu studi6w, a tym samymog6lnego poziomu umyslowego mnich6w. Prawodawstwo usta1alo trwanie studi6w filozoficzno-teologicznych na 9 lat (3 lata f~zofii i 6 lat teologii). Przeci~ie ttwaly one okolo 5 lat, gdyZ wzoreminnych zakon6w, r6wnieZ nasze studia benedyktyDskie byty podw6jne.Mianowicie: a) niisze dla slabszych student6w, obejmujllceopr6cz filozofii jeszcze teologie moralnll, i b) wyZsze, nonnalnez teologiq dogmatycZIlq, prawem ikanonicZIlym itd. Te ostatnie studiakonczyly sie przyznaniem absolwentom stopnia naukowego (lektorfilozofii czy teologii). Ukoronowaniem pracy naukowej byl doktoratz teologii czy prawa kanonicznego .. Dla por6wnania wypadnie nadmienic, Ze w analizowanej epocestudia w polskich seminariach trwaly przeci~tnie ok. 1 roku, chociaz niekt6rzy biskupi dqZyli do ich przedluZenia .do 3 a nawet 4 lat. Dluzsze byly studia zakonne, ale nawet u jezuit6w, gdzie ratio studiorum obejmowalo (poza 7 latami sikoly Sredniej) 3 lata filozofii . i 4 lata teologii, dla mniej zelolnych sluchaczy studia te skracano do 3-4 lalJ;, 00 mialo miejsce takZe w innych zakonach (pijarzy, karmelici).25Wypada na koniec podkreSlic, Ze polscy benedyktyni dohy OSwi~cenia pow aZnie traktowali swe Zycie monastyczne. Piel~gnowan lea J . Gacki, Benedyktynskt klasztor w stectechotDfe... s. 163... BJ 5282, t. 5, k.. 63.a J. P oplatek T. :r., Zaryll dzl4lJ6w Semtnartum papteBktego to Wtlnfe 1585-1'1'/3.'tV: Ateneum WileI\slde t. 7/1930, s. 205; Ks. J . Srutwa. Szkola k8~tll pt,ar6w , w:Dzteje TeologU Kat o/tcktej w Polsce, t. 3, CZ. 2, Lublin 1973. s. 556.1580'
PRZEKROJ ZYCIA POLSKICH BENEDY KTYNCW W XVIII W.fdeal6w zakonodawcy swiadczy niewl\tpliwie 0 wielkosci serca i charBJ1cieruczlowieka. Tej ooeny me powinien umniejszae faktt, ze stawianywzorzec nie zawsze byl realizowany w praktyce. Zycie polskichbenedyktyn6w w XVIII wieku nale:iy zaliczye do najpit:kniejszychkart polSkiego monastycyzmu. Okres ten winien bye Rlie tylkoprzedmioteIll slusznej dumy, ile zobQW'i!\zaniem dla obecnego pokoleniabenedy'ktynskiego, by czerpi!\c z rodzimej tradycji, stawianonadal wysokie wymagania moraine i umyslowe przed polskim monachizmem.Marlon Kanlor OSBKrakOw -Tynlec1581
JERZY KtOCZOWSKICH RYSTIANIZM ELiT I MAS W EUROPIESROD KOWO ~WSCHO DNIEJ XV W.Okreslenie terytor ium Europy srodkowo-wschodniej 'W xv w. niejest bynajmniej lat wym zadaniem, 1:trzeba tez za ikazdym razem blizejprecyzowac, co si~ p rzez to poj~ cie rozumie. 1 Na pewno s~ tokraje w schodnie chrzescijanstwa za!chodniego, takie jak Polska, W~ gry czy Czechy, ale jui przeprow adzenie nieco sciSlejszej granicyodpowiadaj~ cej istotnyrI? cechom , typom ikultury spoleczno-religijnejmi~dzy Europ~ srodkowo-za cho dni~ , nadrensk~, a Euro p~ srodkowo-wschodni~jest sprawq w pelni otwartq. W przyszlych badaniach por6wnaw czych spolecznosci europejskkh, takze w zak resiezaniedbanych kultur spolecznych i religijnych, t rzeba b~dzie podj~ cpr6b~ uzasadnionej rejonizacji, z pewnoSciq !l1ie pokrywajqcej sili1z granicami 'politycznymi, np. z granicami Cesarstwa. Ale i spra W~granic w schodnich Europy srodkow o-wschodn iej t raktowac trzebar6WIpiez jako otwartq. ZapeW!l1e podstawowe znaczenie m iec t u b E:dzie gran ica zwartego zasiedlenia ludnosci przynale:i:nej do chrzescijanstw a zachodniego i wschodniego, do dw6ch typ6w kultur 0 wyramiezarysowanych odrli1bnosciach !l1a bardzo wielu polach, mimowyrastania z tego samego pn ia chrzescijanSkiego. W polozeniuludnosci wschodnio-chrzeScijanskiej Europy XV w. utrwalajq si~ sytuacjen a dlugo d eterminu j ~ce calq hi stori~ i rozw6j tej cz~sci k ontynentu. Zasadnicze znaczenie mial utrwalajqcy si~ systematyc:zniena Balkanach zab6r tureoki i wl~ czan ie ziem bulgar.;kich, serbskichi albanskich w r amy silnego, scentralizowanego organizmu panstwowo-muzulmanskiego,kierowanego z zamienionego na Stambul Konstantynopola. Bohatersk ie zrywy 'chrzescijan balkanSkich przeciwkoTurkom i w alki k si ~stw rumu nskich - zwlaszcza Moldawii za StefanaWielkiego - budzily w XV w. sympati~ Europy, ale p r6by pomocynie daly wi ~kszych rezultat6w . Kl~ ska pod Warnq w 1444 r.przekreslila mi~dzy innymi szeroki pla!l1 w sp6ldzialania polsko-w E:1 Dla c a l o~cl obecnego referatu, takte dla bardzlej szczeg610wel bibllografUpragIl E: odesla(! do mego studlum pt. L 'essor de l'Europe Centrale et Ortentaleaux X I V et XV steeles, zlotonej do drulru w nowej wersli w serti Peu p les etClvtllsatlons, Paris, PUF . Znacznl\ cZE:M obecnego referatu przedstawiam w wersjipo!sklej w obszernym artylru!e pt. Rozw61 Europy ~rod kowow seho d ntej w X Vw tek u, w druku w tom1e Sztu lca , tdeolol7ia XV W., Ossollneum ; por . takze mOjear tykuly: Rozw6j sl'odlcowOwschodniej Europy w X IV wielcu, w: Sztulca i ideologiaXIV w" W a r szawa 1975, S , 13-52, or az Le developpement de la civilisation enEurope cent rale et or ientale au XIVe et XVe sieeles, Quaestiones M edii A evi 1,Warszawa 1977, s. 111-138.1582
CHRYSTIANIZM EliT I MAS W EUROP IE $RODKOWO-WSCHODNIEJ XV W .glerskiego n a Balkanach. W rezultacie Europa chrzeScijaiiska w panstwiei urecld m zaczynala zyc w coraz wi~kszym stopniu we wlasnychniejako ramach, w oparciu 0 wielowiekowll jui tradycj~ wsp61noty religijnej, a w niemalym stopniu i panstw()wej, z Konstantynopolem.Zerwanie z chrzescijaiistwem zachodnim w oczach Turkowstawalo si~ warunkiem dania pewnej autonomii chrzeScijanom w ichparlstwie. Dzis Europa poludniowo-wschodnia, wyrainie odr~bna odEuropy srodkowo-wschodniej, zaczyna stanowic obszar ciekawychi wainych badan por6wnawczych.Na p6lnocy wielkie obszary prawoslawnych ziem ruskich, uwolnioBew ciElgu XIV- XV w. od zwierzchnictwa mongolskiego, uleglyostatecznie w XV w. trwalemu n a kilka stuleci podzialow i mi~dzy dwa wielkie organizmy panstwowe: Moslkw~ oraz P olSk~ z LitWIl,polllczone u samego schylku unill pod berlem litewsk iej dynastHJagiellonow. Chrzest wielkiego ksi~cia Litwy Wladyslawa JagieUy,odtlld kr6la P olski, i jego malZeiistwo z mlodl\ kr6lowll polSkll,J adwigll Andegawenskll, oznaczaly w skutkach ostatni w Eur opiesredniowiecznej, masowy\chrzest poganskiej dotEld spolecznosci. Alew zbudowanym w cillgll XIV w . paiistwie litewslkirn, m i~dzy Baltykiema Morzem Czarnyro, nie Litwini, ale wlasnie prawoslawni Rusinistanowili przygniatajllcll wi~k szosc ludnosci; takze w XIV w.duze polacie Rusi p oludniowo-zachodniej w lllczon e zostaly do panstwapolskiego. W t en sposob w ramach katolickiego panstwa polsko-litewskiegoznalazla si~ bardzo powaina liczba ludnosci ruso-prawoslawnej, przodk6w p6miejszych Ukrainc6w i Bialorusin6w.Obok istniej llcej od dawna n a tych ziemiach prawoslawnej organizacjikoscielnej ustalila si~ r6wniez, zwlas21cza na Rusi poludniowo-zachodniej, organizacja katoliaka. Powstalo arcybiskupstwo z ustaIon£! w XV w. siedzibll we Lwowie. Natomiast dwie diecezje utworzonena Litwie wlasciwej wlElczone zostaly do starego, polski egoarcybiskupstwa gnieinien ikiego. W ten sposob n a wcale znacznychobszarach chrzescijaiistwa wschodniego, doszlo do bliskiego, silllrzeczy, wsp6lZycia katolik6w i prawoslawnych, ikultury zachodnioiwschodnio-chrzescijaiiskiej. W nieco mniejszej skali 0 podobnychzjawiskach moma tez m6wic na szeroko poj ~ym pogTaniczu wplyw6ww~gierskich 1 turecklch, a takZe w ksi~ stwach rumuiiskich z trudem oscylujllcych mi~dzy n aciskami pot~in i ejszych sllsiadaw,Turcjll, W~gTami a PolskEl. R6ine plaszczyzny spotykania s i~ i wymianywartosci w codziennym i:yciu p rawoslawnych i ikat olik6ww XV w., dotlld bardzo niedostatecznie badane, zaslugujll tyro bardziejna uwag~, ze przeciez - generalnie biorllc - stosunki obuKOSciol6w weale nie ukladaly si~ dobrze, i to niezaleinie od sprawtureckich. Mirno wysilk6w cz~s ci elit, unia florendka 1439 r. z obustron spotkala si~ z gwaltownll opozyejll w samym Bizancjum oraz1583
J ERZY KtOCZOWSKIw Moskwie oraz z n iech~1l [k6t koncyliarystycznych Zachodu z Polskl\wlllcznie. Zwyci~s'ki w elitach monastycznych prawoslawia i oddziatujllcybardzo silnie takZe na kraje slowianskie prqd hesychazmubyl czynnikiem umacniajllcym rea'kcje zachodnie, specjalnie zasanty-humanistYC21Il.e. Silne one byly zwlaszcza w jednym, w pelniu schytlm XV w. niepodleglym 'i gwaltownie 'rosnllcym w sil~, panstWieprawoslawnym Rusi Moskiewskiej, aspirujqcym, przynajmniejw programach wlasnych ideologow koScielnych, do zastllpieniaw pewnym sensie Cesarstwa zwillzanego z Konstantynopolem.Sposrod trzech ikrajow stanowillcych w XV w. trzon EuropySI'odkowo-wschodniej, Polski, W~gier i Czech, ten ostatni kraj stat s i~widowniq tak waimych WStrzqSDW i przemian spoleczno-religijnych,ze wypada poswi~cic im osobny artykul. Stlld Polska i Wr;gry pozomanllglownym przedmiotem tnaszych zainteresowan.Zasadnicze znaczenie takze dla zajmujqcej nas tu problematyklspoleczno-religijnej rna og6lny kontekst historii globalnej najszerzejpoj~ej Europy srodkowo-wschodniej, a mianowicie zachodzqce tuw cillgu XIV i XV w. rna wielu polach procesy TozwojU. TowarzySZ'l im gl~boko . si~gaj'lce procesy okcydentalizacji, wzgl~ie bizantynizacjii zarazem iksztaltowania si~ podstaw wlasnych kultur narodowych w szerszych ramach chr:zescijailSkiego kr~gu cywilizacyjnego. Byla t o epoka niezwykle waina dla tej cz~sci kontynentu, diacalej Europy slowiaiiSkiej - bo przecie:i: takze na W~grzech, na Litwieczy w Rumunii obecnosc slowiairSka zaznaczyla s i~ bardzo silnie;epoka, wolno powiedziec, decyduj'lca dla ostatecznego uformowaniasi~ podstaw geograficznych i kulturalnych nowozytnejEuropy. przy calym post~pie i rozwoju trzeba jednak widziee is totnerOZnice m i~dzy naszq "mlodq", wr~cz dopiero tworzqCq si~ EuroP'l, a starym krr;giem zachodnim Europy pdkaroliIlSkiej. Wystarczypami~ta c , ze jeszcze w XIV w. sarna tylko Francja miala prawdopodobnie'wi~cej ludnosci anizeli cala Europa slowians'ka. Proporcjete zacznll sir; zmieniac w ciqgu XIV -":XVI wieku w trakcie duzegow zrostu demograficznego kraj6w Europy srodkowo-wschodniej.Znacznie silniej zaznacza si~ tez, og6lnie biorqc, charakter agrarnynaszej cz~ sci Europy oraz brak w ielklch miast. Chrze.scijanstwoprzychodzi tu p6Zniej, z reguly narzucon e przez wlasnych ksiqz
CHRYSTIANiZM ELiT I MAS W EUROPIE SRODKOWO-WSCH ODNIEJ XV W.staw~ prestiZu i ,calej pozycji biskupow - najbl:iZszych doradcowi wspolpracowni.k6w wladc6w. Takze i w ks2ltaUujqCej si~ swiadomoscinarodowej roiejsce czynni'kow chrzescijanskich, jak kult wlasnychswi~ych, jest oczywiScie bardzo zasadnicze.przy pewnych cechach wspolnych szeroko poj~tej Europy srodkowo-wschodniejczy slowianskiej r6:inice m i~ poszczegolnymikrajami i mniejszymi rejon ami byly olbrzymie, i nie zawsze ulegalyw cillgu XV w. zrnniejszaniu. Ogarniajllce najszersze kr~gi spoleczenstwaprocesy bizantynizacji czy okcydentalizacji musialy prowadzicsilll rzeczy do pogl~biania znacmych 'l'62m.ic kulturalnych mimowspolnego, slowianskiego podloza. W og6lnym rozwoju Czechyjuz w XIV w. osi!lgajl\ na kazdym polu wyraZnI\ przewag~ i wysokipoziom europejski, gdy bardzo rzadko zaludniona, lesista Litwa jeszczew XV w., w :i;yciu codziennym w niemalej m ierze poganska,zaczyna dopiero na dobre wchodzic w 'krllg cywilizacji zachodnio-
JERZY KlOCZOWSKIi w~giersk ich. W Czechach poCZlltJk6w XV w . ,rola elit uniw ersytecki'chzaznaczyla si~ jakze fundamentalnie w ruchu husyok im, gdyelity pols'kie 'i w~gierskie pozostaly, jako calosc, bardziej wieme tradycyjnemukatolicyzmow i. W Polsce znalazly elity w
CHRY STIAN IZM ELi T I MAS W EUROPIE SRODKOW O-WSCHODNI EJ XV W .- - - - -----nych okreslen: Corpus m ysticum i COTpus politicum . Jednoczemiejednak koneyliaryzm przeciwstawial si~ tendencjom eklezjologii husyckiejdo t raiktowania Kosciola ziemS'kiego jako tyIko spolecznosciwybranych i zyj~ cych w stanie laski. Trzeba pam i~t ac, ze tragiCZI1Yzatarg samego Jana Husa z sohorem miat rowniez i stotn~ stron~ dotktrynaln ~. Elity polskie, Koseiol po],gki, zaangazowaly si~ bardzo powainiei do Ikonca wiernie w r ueh soborowy, o dgrywaj~c n a szerszymforum istOtnll ro l~ , 7JWtaszc.za w okresie Sohoru Bazylejskiego.Zrozumiale jedn ak , ze koncyliaryzm nie ulatwial weale porozumieniaz husyekimi Czeeham i, -tym bar dziej, ze doszly tu i inne, bardzowaine w polskiej sytuaeji czynn]kL Biskup krakowski i m~z stanu,poiniej podwojn y kardyna!, Zbigniew Olesnickl, zdecydowany koneyliarystai protektor uniwersytetu, by! zarazem jednym z n ajbardziejzdeeydowanyeh przeciwnik6w husytyzmu.Zaangazowanie elit polskieh na forum mi~dzynarodowym znalaz!orowniez sw6j wyraz w serii wyst~pien w sprawaeh krzyiackich,zwlaszeza w ZiIlanych traktataeh miS'trza Pawla W!odkowica na 80borze w Konstancji. Trwa dot~ d dyskusja na rtemat oryginalnoseii zr6del polskich sformulowan dokt rynalnych w tym zakresie i iehrzeczywistego znaczenia. Rzeez zdaje sit: jednak miee szersze i g!t:bszepodloze, domagajllee s i~ piLnie odrt:bnych hadan.s Kon flikt z ZakonemKrzyiaclkim m iat, woIno Przyjllc, olbrzymie znaczenie dlaPolski nie tyIko W oczywistej plaszczyinie politycznej, ale takZew swiadomosei wr~cz religijnej ehrzescijan polskieh. Krzyiacy stanowiliwszak zakon Kosciola katolickiego, popierany przez papiezyi otaczany dlugo w opinii nie tylko n iemiecldej, ale w og6le zachodniej,aureolll dziela nie tyIko doskOiIlale zorganizowanego, alewypelniaj~cego 5W~ misj ~ na ru'biezach chrzescijallisbwa Rzeezypospolitej.Przeciwstawianie s i~ Krzyiakom, dobrze widoczne w Polscei w Kosciele poLskim, zwlaszcza od poczlltku XIV w ., musia!o prowadzicdo pytan 0 sarno chrzescijanstwo typu reprezentowanegoprzez zakon NMP. SIl podstawy do przypuszczenia, ze inny typchrzescijanstwa w idziano przede wszystkim w zakona·eh zebraczych,tak bardzo zadomowionyeh od XIII w. n ie tylko we wszystkiehkrajaeh katoliClkich Europy srodkowo-wsehodniej, ale umiejlleychzdobyc sporo zaufania ta'kze u zyjllcych tu jeszeze pogan orazprawoslawnyeh. Rzeez znamienna, ze pozyeja mendykant6w juz od• 0 panstwle k rzytacklm z polsklego punktu wldzenia K. G6rskl, Zakon K r zyzack!a pow8tanie panBtwa p ru8kiego, Wroclaw 1911: J. Kloczowskl, U Europecentrale et orientale d !' epoque du Ly on II, W: Colloqu es Inte'rnattonaux du CNRSn° 558, 1214. A nn4. ch ar nl~re . MutatWns et continuatWns, Paris 1977, s. 503-515:S. Belch, Paulus V ladtmir! an d Hts Doctrine Concer ntng Internati onal Law andP olitics, I-n , London - The Hague 1965; H. D. K ahl, Die vtllker rechtllche L osun gder H eidcntrage bel Pau/u 8 Vladl mlrl von K r akau Ct 1435) u nd lhre problemsge8ch!.chtltche Elnor dun g, Z eltschrlft fUr Ostforschung, Marburg 1978, t. 1.1587
JERZY KlOCZOWS KIdrugiej polowy XIILw. ,byta, jak wiele wskazuje, szczeg6lnie trudnawlaSnie w panstwie krzyZackim w Prusach. Mozliwe, ze stosunekpolskich inteleiktualist6w do pogan i w og6lnosci nie-.katolik6w wyplywalr6wniez z dOSwiadczen szeregu pokolen polskich chrzescijanstykaj/tcych si~ przeciei z tymi ludZmi nieraz na co dzien i to w r6znychsytuacjach. Ostatnie lata wielkiej konwersji Litwy przynioslytu w szczeg6lnosci ma's~ doSwiadczen, choc spot~gowaly zarazem znaneod XIII w. ZarZuty ludzi bliskich mentalnosci krzyiackiej 0 wsp6tdzialaniuPolak6w z poganami czy ikrypto-rpoganami. Eliiy polskie,swiadome powtarzanych zaTZut6w, umialy w poczqtikach XV w. nietylko podjqc bezposredniq dyskusj~ z tezami umiej~tnej propagandylkrzyiacklej, ale postawic calq kwesti~ na szerokim t Ie samych podstawchrzeScijanstwa. Jasnym jest jednak, ze w warunkach oskarzen0 brak ortoddksji, zar6wno te elity, jak i dw6r polSki z kr6lem - Konwertytq stanowiqcym osobiScie cel atak6w krzyiackich,musialy wy'kazywac w stosunku do husyokich Czech co najmniejwielkq ostroinosc.Zaczynamy teraz lepiej dostrzegac jeszcze jeden, bardzo zasadniczy,rodzaj zaangaZowan polskich elit umyslowo-1koscielnych POCZl\tk6wXV w. USwiadomiono sobie w6wczas lepiej niedostatecznoscprzygotowania kleru polskiego do wykonywania w spoleczenstwieszeroko poj~tych funkcji edukacyjnych, pastoralnych, a co za tymidzie i niedostatecznosc wynik6w dotychczasowych prac chrystianizacyjnychwsr6d ludnosci.' W rozciqgajqcych si~ na setki lat, dlugotrwalychprocesach chrystianizacyjnych ta!ki moment samouswiadomieniazdaje si~ stanowic etap niezmiernie waimy. W bibliotekachmistrz6w krakowskich, w ich r6morodnej dzialalnosci pisarskiejczykaznodziejskiej, w ustawach wydawanych przez biskup6w-profesor6wbqdZ zlecajqcych t~ prac~ intelaktualistom, odrrajdujemyna kazdym ikl'oku slady zainteresowania dla spraw zycia i kulturyreligijnej duchowienstwa ~ og6lu wiernych. Nie tu rniejsce na omawianieprogram6w, akcji, tyro bardziej konkretnych wynik6w w r6znejskali tej - bez przesady - reformy Kosciola polskiego. Nie pozwalana to zresztq ciqgle jeszcze niedostateczny stan badan, nietatwychociazby ze wzgl~du na olbrzymie ilosci r~kopis6w powstalycl1po tych reformatorskich generacjach. Wiele wSkazuje jednakna to, ze rozp~d i zas i ~g spoleczny calego ruchu byl w surnie bardzolpowainy. Kosci61 koncyliarystyczny odpowiadal z pewnosciq 0 wielebardziej dynamicznej szlachciepolskiej, sam z $.olei m6g1 si~ tezprawdopodobnie pr~ i c do wyksztalcenia r6mych form szlacheckiejdemakracji. Nie doszlo tez w Polsce, mimo pewnych w tym• P or. tet w szczeg61no§c1 artylruly J. Womego 1 M. T. Zahajklewicza, w: DzteJeteoZogtl katoZtcktej w Polsce, t. l.1588
CHRYSTIANIZM ELIT I M AS W EUROPIE ~RO D K OWO-WSCHOD NI EJ XV W .kierunku poczynan, do pol&:czenia silnego a'lltylklerykalizmu szlacheckiegoz husyty2mem, co jedynie - wolno przypuszcmc - moglobymu zapewnic zwyci«:stwo.Zarysowala si«: w ten spos6b wyraziScie w pierwszej polowie XV w.odmiennosc ewolucji spolecznoSci chrzeScijanskiej Czech i PolskiPolska 'Ilie uczes1::niczyla w krucjacie antyhusyckiej, u sieble jednakzwalczala husytyzm idqc przy tym wlaS'llq drog&:. Przy calym zaawansowaniusytuacji og6lnej Czech w tym czasie w stosunku chociazbydo Polski podkres!ic trzeba wlaSnie t«: odmiennoSc dr6g.Wyb6r tooej drogi przez dojrzale, rozwame i zaa'IlgaZowane zarazemeUty intelektual:ne i polit yczne Polski i Kosciola poIskiego niewywolywal wlasciwie wie1:kich ikontrowersji zasadniczego typu. Niewidac tez, poza dose sporadycznymi epizodami, slad6w powamejopozycji szerdkich k6t spoleczenstwa przeciwko tak poj«:tej drodze.Zarazem rosla, jak wolno przypuszczae, swiadomose pewnej odr«:bnosei,chcialoby si«: I\WE:CZ powiedziee rodzimosci Kosciola polski ego,lqczonego sciSle z panstwem i spoleczenstwem polskiin. Jan Dlugosz,powiqzany z Krakowem, Zbigniewem OleSnidkim, uniwersytetem,jest tutaj znakomitym wrE:CZ swiadkiem epdki. 5 W jego oczach Kosd61polSki, I{undow~ny iprzez pan6w natural:nych kraju, Piast6w,stanowi autonomiczny, zasadniczy trzon polskiej monarchii. Interesyjego utoZsamiaj&: si«: z interesami panstwa. Kara Boza grozi wszystkim,ikt6rzy na jego slugi - bplan6w b&:ciZ dobra podnoszq r«:ee.Rzym osqdzany jest praktycznie z punktu widzenia stosunku do takpoj«:tego wsp61nie KoSclola i panstwa polskiego. Dlugoszowy patriotyzmpolski, uderzajqCY 'lla kaZdym kroiku, przepojony jest doslowniepolskq swiadomosciq koscielno-religijnq.Powamemu wzmocnieniu ulegajq' w ciqgu XV w. st,ruktury koscielne,ta(k w sensie iloSciowym - zwlaszcza w Polsce i 'lla wschodnichobszarach panstwa polSko-litewskiego - jalk przede wszystkimmoie w sensie zwi~zonego o ddzialywania spolecznego. 8 NahistoryC7Jl1ych ziemiach polskich dopiero u schylku XV w . formujesi~ ostat ecznie na kilka stuleci siee ipJ~.rafia lna . Generalnie biorqc,ksi~ia stajq si«: stopniowo bardziej wyksztalceni, otrzymujq do dyspozycjir6me teksty pomocne w duszpasterstwie, wlqcznie z podr~cznikamiudzielajqcymi w tym zakresie k onkretnyeh wskazan,rezydujll tez raczej przy swych parafiach. Sprawniej dZiala r6wniezcafy aparat :kontrolny, wizytacyjny,s!:\dowy wladz koscielnych. Prze• Por. zwlaszcza nle opubllkowane Jeszcze dot!ld studla dr U. Borkowsklej naten wla~n1e ternat.• K oAct6' w Pol sce, red. J. lQoczowskl, .1, Krak6w 1968; J . Ochrnanskl, BiskupstwowUenskte w gredntowiec%U, P oznan 1972 ; Ko6cl6' Plocki XI- XX wieku, red.J. Kloczowsld, Studla Plockte 'TIr, Plock 1975; Studla nad h!stonq domintkan6ww Polsce 1222 1972, I-lII, Warszawa 1975, red. J. Kloczowskl.1589
JE RZY KlOCZOWSKImian y w ruehu zakonrnym dobrze oddajll t~ ogolnll ten den cj~, akeentuja,tC!!wlasnie pastaralne zaangawwanie duehowienstwa. Stare formaejemnisze i kanonikow regularnych, oparte 0 wielkie fundaejeziemskie, przechodzll na ogol przez stan ikryzysu, ich rola, llczba,zmniejsza si~ widocznie. Pow sta-je natomiast w ci!!gu XV w. okolo40 - po 20 n a W~grzech i w Polsce - nowych fundacji kanonikowregularnych w miastaeh, gdzie obejmuj!! ani zwykle parafie i tworZl:lsUne centra oddzialywania religijnego, a n ierzadko i og6lno-kulturalnego.DuZy dynamizm cecguje rodzimll, w~giersk!! formacj~ kanonikowregularnyeh Paulin6w, k torzy umacniaja, si~ takze i w Polsce,obsluguja,c tu mi~dzy innymi tak waZne plac6wki jak Cz~ stochowa- Jasna G6ra, wyrastajllca w XV w. do roll g16wnego bodajzecentrum p ielgrzymkowego w kraju, czy tez Jrosci61 na Skalcew Krakowie, osrode'k kult u jednego z glownych patron6w kraju,sw. Stanislawa. Dalszemu wzmocnieniu ulega i tak juz wyjlltkowosilna od XIII wieku pozycja zakonow zebraczych. Na p6lnoe od Karpati Sudetow, na obszarze panstwa polsko-lltewskiego, na Sla,sku,P()morzu i w Prusach, liczba domow mendykancldch wzrasta w XVwieku od 150 do 210, n a W~grzech - od 150 do 180. W Czechachpo katastrofie husyckiej klas7Jtory utrzymaly si~ przede wszystkimn
CHRYSTIANIZM ELiT I MAS W EUROPIE SIl.9DKOW O-WSCHODNI EJ XV W.Wzmoiona wyratnie akcja chrystianizacyjna uwar unkowana bylaw niemalym stopniu W7Jrootem wyksztalcenia przede WSzystkim klem,.ale stopn iowo i :tnnych waTStw spolecznych, od mieszczailstwawi~kszych miast poczynajllc. Pod tym wzgl~em takZe po st~ w XVwisku, zwlaszcza w Polsce, gdzie istnial zywotny uniwersytet 0 rekrutaejicoraz bardziej og6lno-krajawej, byl niewqtpliwy; brak badatina W~grzech podobnych do przeprowadzonych ostatnio w Polsce,luki w dokumentaeji zr6dlowej, utrudniajq wyrobienie sobiebardziej uzasadnionego 'poglqdu na ewolu cj ~ stosunk6w w~giergkich.7Mirno ponawianych pr6b n ie doszlo na W~grzech w interesujqcymnas okresie do utworzenia wlasnego uniwersytetu i stworzenia t ymsamym, jak to si~ stalo wcze§niej w Prame a p6miej w Krakowie,mocnego, instytucjonalnego oparcia dla wlasnego srodowiska elitint elektuaLnych. Ani wlasne studia gen eralne zakon6w, ani Hcznestud ia mieszkailc6w W ~g ier n a uruwersytetach zagranicznychw Wiedniu, Krakowie czy we Wloszech nie m ogly tego zasadniczegobraku zr6wnowaZyc.Ogrornny rozw6j bibliotek r 6mego rodzaju, zawieraja,cych ksi~gir~kopiSmienne, a od ostamich dziesiqtk6w XV w. coraz cz~sciej i drukowane,jest jednym z najbardziej frapujqcych w Skamik6w intelektualnegoi .religijnego rozwoju r6m ych srodow is
CHRY STIANIZM ELIT I MAS W EUROPIE S ~DK OWO -WSCH O DNI EJ XV W.W:mlowna wyramie akcja chrystianizacyjna uwaTunkowana bylaw niemalym stopniu wzrootem wyksztalcenia przede wszystkim kleru,. ale stopniowo i innych waTstw spolecznych, od m ieszczanstwawiQkszych miast poczynajqc. Pod tym wzgl~em taMe pos t~p w XVwieku, zwlaszcza w Polsce, 'gdzie istnial zywotny uniwersytet 0 rekrutacjicoraz bardziej ogolno-krajawej, byl niewa.tpliw y; ibrak badanna W~grzech podobnych ,do przeprowadzonych ostatnio w Polsce,luki w dokumentacji zr6dlowej, utrudniaja. wyrobienie sobiebardziej uzasadnionego pogla.d'll na ewolucj ~ stosunk6w w~g iersk ich.7Mimo ponawianych pr6b lIlie doszlo na W~grzech w interesuja.cymnas okresie do 'lltworzenia wlasnego uniwersytetu i stworzenia tymsamym, jak to si~ stalo wczeSniej w Pradze a p6:iniej w Krakowie,mocnego, mstytucjOlIla1nego oparcia dla wlasnego srodowiSka elitintelektua1nych. Ani wlasne studia generalne za
JERZY KlOCZOWSKIscielnych Jiczyly zwykle ikilka.set wolumin6w. DoSe wyram ie utrzymuje~w XV wiek.u dawniejsza tradycja dw6ch typ6w kultur k()scielnych, co znajduje doslkonale odzwierciedlenie w gromadzonychdzielach. Srodow iska kapitul !katedralnych i kolegiackich, a wif;Cludzi bardzo zaangarowanych w zarz1\dzanie w Kosciele, a cz~ st~i w panstwie, np. w kancelariach kr61ewsko-ksiqZf;Cych, reprezentuj1\kultur~ prawnq, !kanonistycznq, gdy w zakonach przewaza kulturateologiczna, lllcznie z bardzo silnie eksponowanym w ksi~g()zbiorach nastawieniempastoralnym. W bibliotek.ach profesor6w odnowionegouniwersytetu krakowskiego uderza przede wszystkimogrom nagromadzonych dziel roinego rodzaju, n owych i starych,wlasnych i obcych, z dominuj!!cq jednak - jak juz podnosilem nutq zainteresowan dla Zywych problem6w wsp61czesnych, lqczniez problematY'k1\ duszpasterstwa.Systemy szkolne r6inego typu, istniejqce przy wszystkich w zasadzieinstytucjach ko§cielnych i noszqce teZ, 11\cznie z uniwersytetern,wyrainy charakter ko§cielny, przygotowywac mialy ludzi dopelnienia Illa st~pnie w spoleczeii.stwie, panstwie i Ko§ciele taklchfunkcji, w ktorych odpowiednie- wyksztalcenieintelek.tualne stawalosi~ w ooraz wi~szej mierze k oniecznosciq. Stwierdzone w ostatnichlatach ogromne rozpowszechnienie, w Polsce przynajmniej, sik6lek parafialnych - regul!! w POCZlltkach XVI wieku bylo istnienietakiej szk61:ld w ikaidej parafli - stanowi niezwykle interesujqcyslad globaln ej penetracji kultury scholastycznej, szkolnej, takZe nawies. 9 Nielatwo 'konkretnie stwierdzic, co t aka szk6lka znaczylai dla uczni6w, 1 dla calej spoleczmosci parafialnej, przed kt6rq przeciezcz~sto, moze co tydzien, wyst~powala chociazby dla uswietnienianiedzielnej liturgii. Sam fakt jedna'k wielkiego znaczenia masowegozjawiska tysi~y szk61ek nie m oze ulegac w1\tpliwosci. Rosn1\caprzez caly wiek XV liczba zapis6w na uniwersytet krakowski orazstopniowe rozszerzanie si~ zasi~gu terytorialnego studen.ckiej rekrutacji zdaj1\ si~ bezposrednio 11\czyc wlaSnie z szybkim rozwojem sieeiszkolek parafialnych, stanowi1\cych mi~dzy innymi dobre zapleczedla uniwersytetu. Poziom szk61ek parafialnych i ich programy bylyoczywiScie 'bardzo roine. W·dUZych miast ach rozwijaly si~ one n iekiedydo w cale dUZych rozmiar6w, rozbudowywaly tez sw6j program.To sarno mom a powiedziec 0 skupionych przede wszystkim• E . WIJnlowsld, '!'he Parochial School Sf/stem In polana towards the Close 01the MUfc!le Age, Acta Po\onlae Historlca, 17, 1972, S. 29-43; tenze, Slet! szkdl paraffalnychw Wtelkop olsce I to Malopolsce w p oczqt k ach XVI w ., Rocznlkl Hu manlstyczneXV, z. 2, Lublln 1967, s. 85--127; ten ze. Uwagl 0 lt cze bno~cl w tej sklego8zkolnlctwa paraffalnego 10 Polsce t 10 Czechach u schyl ku grec!nlowlecza, W: Xultura elttarna t kultura mallowa w Polsce pdtnego §rec!ntow !ecza, Wroclaw 1978,red. B. Geremek, S. 207-10; P. Sm ahel, PUmtenno§t! warstw luc!owych w Czechach10 XIV t XV w feku, tamze, s. 189-205.t592
CHRYSTIANIZM ELiT I MAS W EUR OPIE SR ODKOW O-WS CHODN IEJ XV W.w wi~zych miastach s:zikolach kapitulnych, ikatedralnych i kolegiacki
JERZY KlOCZOWSKIsci zrealizowac ten zamiar.12 W ciqgu Jdlku nast~nych generacji sytuacjaulegla rradyk alnej 'zmianie, a choc trzeba si~ liczye rl powaznymspadkiem znaczenia sameg{) tytulu mistrzowskiego, przyznawanegocoraz cz~sciej Illiek.oniecznie tylko przez ikorporacj ~ uniwersyteckq,ale takie bezposrednio czy poSrednio przez papiei;a, to jednakogromny wzrost wlasnej tw6l"czosci piSaruiej, owych mistrz6wpotwierdza namacalnie wagf; tej zmiany.W poglf;biajqcych sif; procesach okcydentalizacji i chrystianizacjimiejsce sztuki, a chcialoby si~ wr~cz powiedziec kultury gotyckiej,bylo oczywiscie bardzo zasadnicze. 1S W wieku XV urywa si~ naglew naszej CZf;sci Europy przodujqca tu dotqd p ozycja Czech. W Polsceczy na W~grzech wyksztalca si~ Illatomiast w t oku intensywnegorozwoju szereg sZlk61 regionalnych, latwo przekraciajqcych zresztqbari er~ granic panstwowych czy granic Europy srodkowo-wschodniej.Zwiqzki gotyku naszej cz~sci !kontynentu z gotykiem krajowj~yka niemiecltiego rysujq si~ dose oezywiScie i dajq nawet, byemoze, podstawf; do m6wienia 0 jakiejs wielkiej prowincji tej sztukiw skali !kontynentu europejskiego. Prowincja ta jest zresztq calyczas szerdko otwarta na wplywy zachodnioeuropejSkie, czasem nawet- jak zwlaszcza n a W~grzech Macieja Korwina - na najbardziejr ewolucyjne propozycje wloskie. Raz jeszcze wypada tu podkreslie,ze history'ka tout court nie interesuje wylqcznie strona artystyczna,stylistyczna, 'powiedzmy jakosci{)wa zachodzqcych zjawisk,ktorra silq rzeczy musi s i~ znalezc w centrum uwagi historyka sztuki.Historyka n ie mogq tei; 'interesowac tylko osiqgni~ia najwyi;szejklasy, kt6rych nie brak takze w Europie Srodkowo-w.schodniej XVwieku. Z punktu widzenia dziej6w spoleczenstwa Illiezwykle znaczeniemiec b~dzie takie ro~szechnienie si~ pewnych form artystycznych,wiqzqcy sif; Z Illimi ladunelk symboliki, propagandy,edukacji spolecznej. W ramach sygnalizowanego wyzej, wzmozonegowysilku duszpasterskiego na naszych obszarach, chcielibySmYnp. wiedziec, w jakim stopniu sztuka byla narzf;dziem t ej propagandyned'Ukacji. Wiele wSkazuje na to, ze wlaSnie szeroko poj~y11 LeI! unfversiUs europ~ennel! du X IVe au XVIIIe sf~eles, G en~ve 1967; H. Denine,Ole Entstehung der UntversU4ten deB Mlttelalters bb 1400, Berlln 18811, s. 41314; J . Kloczowskl, L'organtsatlon seolatrs des mendiants en Europe Centraleoonentaleaux XIII-XIV B., 117 aktach kolokwium Centro en Studl BUlla SplrituaUtd Medlevalew Tod1, za rok 1978 (w druku).11 A. Kutal, L'ar' gotique de Bohllme, Prague 1971; A. Kemp18, Les beaux ariaen Hongarle, Budapest 1986, L'an du gottqus fl' ds la Renaissance (1300-1500) Btbllographlaratsonn~. des ouvrages publUs en Hon"rIe, red. N . Boskovits, Budapest1965; J, Balogh, La capella Bahdcz dt Eszter"om, Aeta HtsWrlas Artfum AcademiaeSclentfarum Hungaricae, Ill, Budapest 1956, 8. 1-198; J. Bahos, Stan badaniaa zaclatkoch gottc1Csho tabutoveho maltarstva na SlovenBkU, Ars, 1972/4,II. 6-34; Htstorta .ztukt polsk.., pod red. T. Dobrowolsklego - W. Tatarklewieza,t. I, KrakOw 11112.1594
CHRYSTIANIZM ELiT I MAS W EUROPIE SROOKOWO-WSCHODNIEJ XV W.obraz, uj~ ty w rzeibie czy malarstwie, ale tei przeds ta~ w widowiskui komentowany w kazaniu, urabial szczeg6lnie skuteczniei trwale pods tawowepoj~ia i praw dy religijn e w mentalnosci kolejnychpokolen i to w najszerszej skali spolecznej. Bye m oze, wlasniew XV w. rozbudzone zostalo w Polsce i na W ~g rzech silniej wi:we wczesniejszych okresach t akie zapotrzebowanie na obrazy wszelkiegotypu, w kosciolach przede wszystkim, choe powstaje od razupytanie, czy i w ja:kiej formie obrazy te docieraly r6wniez do wn~rzdomowych, sluz,!c bezposrednio indywidualnym czy rodzinnym potrzebomich wlascicieH. Narastajqce zapotrzebowanie powodowalopowstawanie w m iastach specjalnych warsziat6w i cech6w, zajmuj,!cych ,g i~ produkcj,! masow Cl, na handel, pot rzebnych przedmiot6w.Poziom artystyczny, byl tu cz ~sto, rzecz jasna, bardzo niski, kopiowanozresziq i upraszczano popularne wwry. Swiadoma czy nieswiadomaprymitywizacja moze jednak stanowic szczeg6lnie ciekawyslad dostosawywania si~ do miejscowych gust6w czy zapotrzebowant ak samo, jak jest w niemalym stopniu wyrazem Swiadomoscii kultury tw6rcy.Moma powiedziec, ze jeszcze u schylku XV i poczqtkach XVI wiekugotyk na wielu p olach, zwlaszcza w rzeibie i malarstwie, swi~cilswe t riumfy, by w ymienic tylko takich m istrz6w ja:k Wit Stwosz,Pawel z Lewoczy, anonimowy m alarz w~giersk i MS, czy czesk ie zabytkitak zwanego gotyftm Wladyslawowskiego. Zarazem wraz z rozbudowqstarych i budow,! nowych kosciol6w, zwlaszcza zas mozeT_rzez wielki wysilek, by dae im odpow iedni wystr6j wewn~rznyi zewn~trzny , gotylk w swych r6mych formach dociera do najszerszychmas ludnosci. W panstwie polsko-litewSkim wraz z rotbudoWq lacinskiej organizacji koscielnej rozszerza si~ terytorialna ekspansjagotyku na wschodzie.Podnosz'!c dynamizm pogl~bion ej chrystianizacji, zm.aczenie dalekoid,!cych proces6w okcydentalizacji wzgl~dnie bizant ynizacji, rol~Koscio16w jako zasadniczego czynnika w t ych zjawiskach, nie momazarazem zapominac 0 rodzimych elementach, tworzqcych si~ czyprzeksztalcajqcych kultur religijnych, spolecznych i narodowych.W istocie rzeczy kultury te tworzyly si~ przeciei n ie drogq mechanicznegoprzejmowania propozycji zagranicznych ,' ale w t oku codziennejkonfrontacji starych kultur miejscowych i tresci naplywai'!cychz zewnqtrz. I jedne i drugie ulegaly zresztq mniej lub bardziejszybkim przeksztalceniom, pro c~som adaptacyjnym; stale trzebasi~ liczye z t endencjami do odnaw iania starych struktur wszel.kiego typu w oparciu 0 nowe elementy, z ciqglymi procesami "strukturalizacji"i "destrukturalizacji", z synkretyzmami w cale niekoniecznie mechanicznymi. Wszystkie te procesy ulegaly przyspieszeniuw dobie wzmozonej akulturacji, np. w dobie rzeczywistego, gl~"t 595
JERZY KtOCZOW SKIbokiego docierania do mas ludnosci element6w chrzescijafistwa. Nigdynie moina zapominae takze przy badaniu XV wieku 0 starym,z p~osci~ niezwy'kle silnym, zwlaszcza na wsi, podloZu odwiecznychkultur slowianskich, w~gierskich, rumunskich, litewSkich. Teostatnie s~ zreszt~ w XV w. wyj~tkowo jeszcze Zywotne i widocznewobec tak bardzo sp6mionego w stosunku do innych przyj~iachrzescijanstwa; mozliwa dzi~ki temu blizsza obserwacja zjawiskukazuje doskonale, jak dlugotrwa1ym procesem byla w istocie rzeczychrystianizacja spoleczenstwa, jak. dlugo trwaly w nim Zywo'tnew ierzenia czy zwYczaje poganskie. Stopniowo jednak wsz~dzledawne elementy splataly si~ z nowymi w nowe calosci, zmieniaj~cz~sto w spos6b zasadniczy swoje znaczenia. Ryt m6g1 pozostae teDsam, ale w nowej ca10sci nabieral innego sensu. Przy gl~bokiej konfrontacjipoganstwa i chrzescijanstwa w skali masowej mozemy zawszemowie jakby 0 podw6jnym procesie: z jednej strony folkloryzacjitegoz ludowego chrzescijanstwa, z drugiej zas - chrystianizacjisamego folkloru; w gruncie rzeczy jest to oczywiscie jeden, zwyklebardzo dlugotrwaly proces. Tradycyjna szkola emograficzna,ch~tnie widz~ca na karoym kroku nie tylko wwieku XV, ale takieXIX i XX przeZytki poganskie jako rodzaj samodzielnych elementowtrwaj~cych niezmiennie przez stulecia, popelniala tu - jak dzHis~dzimy - bardzo zasadniczy bl1:\d. Badanie znaczen, jakie ludzie 11:\cz~ z rytami, symbolami, gestami, poj~ciami itd. nalezy w grmicierzeczy - wszyscy to dobrze wiemy - do niezwykle waZnych i podstawowychzadan historii Swiadomosci, spo1ecznej mentalnosci, reo.ligijnoSci. Podstawa zrodlowa jest tUi prawie zawsze bardzo ulomna,posrednia, kazda zas interpretacja wymaga wnikliwego uwzgl~dnlaniacalego kontekstu kulturalnego, musi tez bye bardzo ostrom8i wieloaspektowa. W dzisiejszej generacji historyk6w, u nas i gdzleindziej, mamy poczucie ogromnych trudnosci przy tego rodzaju badaniach,rozumiemy tez, ze stoimy wsz~dzie dopiero u ich progu.Istniej1:\ce zr6dla naswietlaj~ nam prawie wyl~cznie swiat elit. Swiadomosei zycie szerokich mas ludnosci wsz~dzie wymyka si~ naszejobserwacji. Caly czas chodzi wi~ w naszych badaniach 0 bardzopodstawowe problemy rozumienia 1* zr6del, jak i samych zjawiski procesow historycznych.14Tak poj~ta kwestia rodzimoscikultur spolecznych Europy srodkowo-wschodniejXV wieku stanoWi problem badawczy olbrzymiejwagi, w gr~ wchodzi bowiem rozroinienie TOZnorodnych sldadnik6wskladaj1:\cych si~ na lkrystalizujlice si~ wlamie wtedy na dlugie stu-U Problematyce rellgijno§cl luc!owej 1 trudno§clom jej badarua po§wl~one byloa.tatnlo watne kolokwium mledzynaroctowe CNRS w patdzlernlku 1m r. w Par)'iu,c!ruk aid tego kolokw1um w przY8otowanlu."1596
CHRYSTIANIZM ELI T I MAS W EUROP IE SRODKOWO-WSC HODN IEJ XV VY.lecia podstawy t radycyjnych kultur chlopskich, mieszczanskich, szlacheckich.Ale rodzimosc to rue tylko swoista symbioza starego folkloruludowego i nowych kultur. Powstaj!\ tu takZe zagadnieniaSw'iadomosci historycznej poszczeg6lnych grup ludzi, narod6w, rejon6w,miast itd. Wielkie monarchie mialy wlasne tradycje swej przeszloscii bogatej od kilkuset juz lat historii, kt6r!\ zreszt!\ od dawnahistorycy przeci!\gali w dalek!\ przeszlosc daj!\~ tyro samym wlasnejswiadomosci narodowej dowartosciowanie tak jej potrzebne w stosunkudo irulych. Gdy Litwini znalezli si~ w XV w. w gronie narod6wchrzescijanSkich, jakze warne stalo si~ dla !Ueh ~eie pochodzeniabezposrednio od staroZytnyeh Rzymian. Wsp6lne interesy,wspolna historia mniejszej nawet grupy prO'W'adzily stosunkowo iuedlugo,ja:k si~ wydaje, do wytwarzenia si~ na gruncie pewnej solidarnosdswoistyeh patriotyzmow lokalnych i regionalnych. Mozliwenp., ze w Pru!lach krzyZackich XV w. rodzi si~ posrod potomkowNieme6w, PolakOw, P.rus6w otaki wlas.nie pruski patriotyzm slderowanyw pierwszym 'l'Z~dzie przeciwko krzyzakom. W kazdymz wielkieh kr6lestw naszego rejonu trzeba si~ bardzo liczyc z duzqsilll takieh regionalnyeh patriotyzmow, IIlp. w Chorwacji, na Morawaeh,na SlqSku, na Mazowszu itd. Nie zawsze i niekoniecznie te roznorodnei dobrze zrozumiale patriotyzmy lokalno~regionalne musialyprzeciwstawiac si~ szerszemu patriotyzmowi narodowemu, tak jaki wielu ludzi 0 silnym poezuciu wi~zi narodowej moglo zarazem bezprzeSZkod miec peln!\ swiadomosc przynalernosci do szerszej spolecznoscirzeczypospolitej chrzescijanskiej.Podkreslajqc wielkq zlozonosc problematyki spolecznej swiadomoscii trudnosci dotarcia do niej poprzez lacinsikie, greckie, a czasemi wlasne narodowe terminy zrodel, trzeba jednak zarazem podnieScwag~ tworzenia si~ podstaw kultur narodowyeh. Wildac to dobrzew dluzszej, wielowiekowej plaszczyinie historycznej. Konfrontaejer6inego typu, 0 wiele cz~stsze w okresaeh intensywnego rozwoju,poczucie zagrozenia, ulatwialy tu niezmiernie uswiadomieniesobie wlasnej odr~bnosci i to-tak przez elity, jak i przez weale szerokiekola ludnosci. Wspolny j~zy'k, wspolny kompleks obyczajow,stwarzaly tu obiektywne podstawy dla takiej Swiadomosei. Rozwojj~kow narodowyeh, literatur w tyeh j~zyka ch , st anowi w XV-wiecznejEuropie srodkow o-wschodniej wainy wskainik ,rozwijania si~poczucia lIlarodowego. 15 Doskonale mogllo ,si~ zresztq one wyraZacII Doskonalego przykladu formowania, a raczej przeksztalcania j~zyka narodowegopoprzez lac1n~ ko§clelnl\, przez ludzl kosclelnych ellt, dostarcza stud1umA. Sauvageot, L 'edtflcation de la langue hongrcnse, Paris 1971 ; nie trzeba przypom1na~, :te teksty rellgljne r6~n ego rodzaju stanowil\ z reguly w XV-wlecznej Europiesrodkowo-wschodnie1, takte w Polsce, na W~grzech lub na Rusl t.r:zon tego, comom a nazwa~ wtedy narodowl\ llteraturl\.1597
J ERZY KlOCZOWSKIi w j~zY'ka ch elit europejskich, lacinie czy grece na Wschodzie; przywolywanajuz kilkakrotnie tw6rczose Jana Dlugosza, pisza,cegowszak wyla,cznie po lacinie, jest t u dobrym p rzykladem. Wsz~ezreszta, historiografia stanow i w XV w. szczeg6lnie dobry sladswiadomosci narodowych. Daleko posuni~ta symbioza monarchiii Kosciol6w oraz pozycja tychze Kosciolow w spoleczenstwie, lqczylysi ~ z gl~bokim przepojeniem Swiadomosci narodowej elementami religijnymi,jesli nie wprost koscielnymi. Widae to znakomicie w czeskimpatriotyzmie husyckim, jak i w silnym k ulcie swi~tych narodowychw kazdym kraju. Kult tyytrwalym stawianiu czola przeciwnikom.Punkt ci~Zkosci proces6w tw6rczych na wielu polach, takzegospodarczym i kulturalnym, przesuwa si~ w XV w. wyramie odpoddanych Turcji chrzescijan balkanskich ku chrzescijanstwu ruskiemu.Dynamizm Moskwy, i przez jakiS czas Nowogrodu, jeSt wlasniew XV w . zjawiskiem szczeg6lnie uderzaja,cyroP Kolonizacjastwarza podstawy przyszlej pot~gi panstwa moskiewskiegD. Odrodzeniekulturalne i religijne Bizancjum XIV w ., przej~te i adaptowanedo potrzeb slowianskich przede wszystkim przez Bulgar6ww drugiej polowie stulecia, obejmuje teraz w wielkiej mierze ziemierumunskie i ruskie, przynosza,
CHRYSTIANIZM ELIT I MAS W EURO PI E SRODKOWO-WSCHODNIEJ XV W.i sformulowania programu skupienia przy Moskwie caloScl ziem ruskieh.W interesujlleej nas obecnie szerszej perspelrtywie porownawczejchrystianizaeji Eumpy srodkowo-wsehodniej kilka moment6wm usimy jedn.:rlc speejalnie uwypukUc. Charakterystyczna dla calejnaszej cz~sci Europy, a specjalnie dla Europy prawoslawnej, symb10zaKosciola i panstwa wyst~puj e w historii Moskwy XIV-XVwieku niezwykle znamiennie. przeniesiona w pocz!\tkach XIV w .do Moskwy dawna metropolia ikijowska, podnosi caly czas z nlezmiennqkonsekwencjq ikoniecznosc utrzymania jednoScl ruskichziem przy jednej metropolii, co roialo w koncu olbrzymie wr~skutki tak dla programu poUtycznego Moskwy, jak i jego wykonywania.Struktury koscielne w panstwie moskiewsklm ulegajll catyczas wzmocnieniu, z zasadnicul - jak w calym chrzescijaflstwiewsehodnim - rolq monaster6w. Oblicza si~, ze w samym tylkoXV wieku powstajq na obszarze paflstwa 84 'Jilowe monastery; wi~kszoscz nieh, bo az 57, powstaje na wsi. Dziesiqtki monaster6w skupiajqw swych r~kaeh olbrzymie obszary ziemi, moze nawet do jednejtL'Zeciej .:'alosci ziem uprawnych, i prowadzll w wielkiej mierzeogromnll akcj~ kolonizacyjnq i zarazem chrystianizacyjnq na niezrnierzonychi stale coraz wi~eh terenach paflstwa. Wsz~dziezresztq, i w m:iastach i na wsi, chrystianizm zdaje si~ penetrowacgl~biej w spoleczenstwo ruskie XV w. Wladey dajll Kosciolowi peInepoparcie i protekcj~ , w zamian jednak Kosci61 oddaje nie tylkobezposrednie uslugi panstwu jako zorganizowana wielka wlasnoscczy tez elita umyslowa kraju, ale otacza wladz~ i jej poczynaniaaureolq sakralnosci, podnoszllc tym samym niabywale jej prestiZ. Niezwykleinteresujllco przedstawia si~ z tego punktu widzenia XVwiecznatw6rczosc historiograficzna czy literacka mosldewskich k6tkoscie1nych, podnoszqca coraz silniej rol~ jednoczenia ziem ruskichprzez Moskw~ jako proces w perspektywie autor6w 0 centralnym7lIlaczeniu. W sluzbie wielkiej linti Moskwy stajll r6wniez wielcy9wi~ - patronowie Rusi, z Wlodzimierzem i Sergiuszem na czele,przy czym w kolejno opracowywanych w XV w. wersjach sluzbata jest eoraz mocniej podkreslana. W koncu XV w. intelektualiSclz kr~g6w koscielnych otaczajqcych wladc~ zaczynajll nawet lansowacid~, ze po upadku Konstantynopola Moskwa staje si~ wlasciwl'lstolicq Swiata prawoslawnego. W oficjalnym tekScie metropolityz 1492 r. wielki ksiqz~ moskiewski okreslany jest jako "suwerennywladca calej Rusi, nowy cesarz Kon stantyn w lJlowym mieScie Konstant-ynopolu- Moskwie". Niedlugo p6zniej czolowy mnich - intelektualistatej epoki, J6zef Wolokolamski, napisze: "Z llatury rzeczycar jest podobny do innych ludzi, ale przez SWIl godnosc r6wnyjest Bogu w Majestacie. Nie jest bowiem tylko zwyklym slugq Boga,ale Jego przedstawicielem, C7lUwaj!lcym nad czystosciq wiary159.
J ERZY KtOCZOWSKIi bezpieczenstwem KoSciola. Z tej tez racji B6g daje mu miecz".18DotkniE:ty tu z lekka aspekt gl~bokiej bizantynizacji samej koncepcjipanstwa moskiewskiego i jego uzasadnianej ideologicznie zywotnosci nie moze oczywiscie zastqpie opisu formowania si~ kulturyi chrzeScijanstwa rosyjskiego w jego wersji moskiewskiej, stanowijednak jeszcze jeden przyklad - skrajny i w tej skali w naszej cz~scikontynentu niepowtarzalny - procesu wzrostu 0 kapitalnymznaczeniu dla !l1ast~pnych stuleci. Rozbudowa Kremla u schylkuXV w. woparciu przede wszystkim 0 wwry rodzime, choe z przywolaniemdo pomocy architekt6w wloskich, symbolizuje uiejako powstanienowego, silnego organizmu panstwowego kultury slowiati.s'ko-bizantyjskiej, gl~boko lliech~tnego wzorom id.!lcym z Zachodu.Wobec tendencji dominujllcych zd~dowanie w swiecie chrzescijanstwawschodniego na szczeg6ln" uwag~ zaslugujq w XV w. powt6rzmy to raz jeszcze ~ te obszary, gdzie jednak dochodzilo dogl~bszych konfrontacji mi~ jednq i drugq spolecznoSci!\. Jest tomi~dzy innymi jeden z fundamentalnych problem6w panstwa polsko-litewskiegoJagiellon6w, kt6ry domaga si~ dziS podj~ zupelniena nowo takZe jako jeden z kluczowych problem6w kUltury i religijnoscitak polskiej, jak i litewskiej, bialoruSkiej czy ukramskiej.Nie brak np. w sztuce Kosciola Wschodn iego na tych obszarach wplywowgotyckich - do'brym przykladem m oze bye chociazby Suprasl-jak z drugiej strony swoista ekspansja malarstwa bizantyliskiegodo wn~trz kOSciolow gotyckich ma takze swojll wymow~ , zaslabo dotqd, jak si~ wydaje, odczytan!\ wlasnie w szerokim, nas tuinteresuj!\cym kontekScie. 19 Lublin z kr61ewsk!\ kaplic!\ Sw. Tr6jcystanowi til dobrze zachowany przyklad. Nie moma tez zapominac,ze wlamie przyniesiona z Rusi u schylku XIV w. stara ikona, staiasi~ bardzo szybko w cz~stochowskiej Jasnej G6rze glownym osrodkiempielgrzymkowym Polak6w. Mozliwe, ze tak charakterystycznydla Polski. od XV bodaj:ie stulecia kult obraz6w jest r 6wnieZw jak is sposob zwiqzany z sllsiedztwem i wsp6lZyciem z prawoslawnymi.Otwartym dot qd w duzej mierze problemem jest kw estia przyj~aprzez Kosoial Wschodni w panstwie polsiko-litewskim Unii Flo.. Dvornlk, jw., s. 72!1-30." Systematyczne, wiele oblecujl\ctI prace w tym klerunku prowadzl ostatnla AnnaR6zycka-Bryzek: Spra100zlJanie z prac nad korpusem malarBtwa tkonowego naztemtach MaZOpolskt, Spra1Oozd. z posledzcm Kam. Nauk. Oaazlalu PAN 10 K r ako1Ote, 1975, s. 126-1: nastllpne sprawozdanle tamie, 1971, 2, S. t4~ ; BtlzanttneFrascoes tn Mediev al Poland, Actea d e XXII Congrl!s I nternational de I'htstotre de!'are (1969) , Budapest 1972, S. 225-231 oraz Uustr. : I konograff4 ma!owtdel Iclennllch10 kapltctl S1o. Tr6jcy 114 zamku 10 LubUnt8 (1413) : 10qtek starotestameneowy t hagtografl,czny,zesztlttl Naukowe Untwersytetu .TagteUomktego, Frace z HtstorU SztuJet, Z. 12, 1975, S. 67- 110 oraz 32 Uustr.1600
CHRYS TIA NIZM ELiT I MAS W EU ROPIE $RODKOW O-WSCHODNIEJ XV W.rendkiej 1439 r., kwestiq samych rozmiar6w, zasi~gu, jalk: i trwaloocinawi
JERZY KLO CZOWSKIwy ruch pielgrzymkowy upowszechnia si~ w Polsce najprawdopodobniej dopiero od XVII w ieku. Wtedy tez - jak s i~ przypuszcza na s t~uje ostateczna chrystianizacja starego k alendarza agramegoSlowian. Nie ulega jednak w qtpliwosci, ze caly swiat barokowegokatolicyzmu ludow ego, tak bavd.zo charakterystyczny dla wschodnichobszar6w chrzescijanstwa zachodniego w calej Europie sro d~kowej, tkwil ba'rdzo gl~boko swymi k orzeniami w religijnosci poZno-Sredniowiecznej; przy wszystkich, bardzo trudnych z reguly do precyzyjnegouchwycenia zmianach jakosciowych i ilosciowych zaehodzqcychw tym zakresie, w aga momentu ciqglosci, trwania (longuedure!), staje s i ~ dla nas coraz 'bardziej oezywista. Byla to religijnose skoncentrowana na Chrystusie-Czlowieku i Jego Matce (w Polscenie Dziewica, jak np. we Francji, ale zaw sze Matka Boska, Bogurodzica),na BoZym Narodzeniu jako gl6wnym w odczuciu ludziswi~cie calego roku, na swi~tej Rodzinie; w oczach chlopa polskiegonierzadko jeszcze w XIX czy nawet w poczqtkach XX w. Tr6jcaSwi~ta oznaczala Chrystusa, Matk~ Boskq i swi~tego J6zefa, takgl~boko bowiem wrosl w Swiadomose ludowq obraz Stajenki Betlejemskiej,szerzony na kazdym kroku przez kol~d~, obraz wiszqcyw kosciele, oraz kazanie. 22 Znamienne zas i n ie \przypadkowe, zewlasnie glownie z XV w. w Polsce - w Czechach juz z XIV pochodzi pierwsza, duza Hose kilkuset obraz6w i rzezb gotyckich,zachowanych nieraz w odleglych parafiach wiejskich, a dalej calaseria najstarszych piesni religijlIlych, gl6wnie Bozonarodzeniowychkol~d . Po raz pierwszy tez pojawia si~ tak masowo ad XV w. materialkaznodziejski, dotqd w olbrzymiej cz~sci pozostajqcy w r~opisachi bardzo niedostatecznie znany. Najbardziej obszerne z pojawiajqcychsi~ od XV w. cz~sciej tekst6w polskich poswi~oone s~zyciu Chrystusa i J ego Matki z bardzo rozbudowanymi, jak zwlaszczaw Rozmyslaniach Przemyskich, elementami apokryficznymi;Rozmy§lania Dominikanskie z poczqtk6w XVI w. skonrentrowane Sllnatomiast na Pasji Chrystusa, przedstawiajqc jq w serii kilkudziesi~ciuobrazk6w wraz z t owarzyszqcym tekstem. Mir:dzy pierwszymidrukowanymi ksiqZkami polskimi znalazlo si~ r6wnie:i 2ycie Chrystusasw. Bon awentury, adaptowane przez miejsoowego k si~dza dolokalnych potrzeb. Jakie wymownym p rzykladem ciqgloSci propo-D B fbZjograf!a ltteratuTtl pOZskf.e1. NOWI/ Korbut. I . Warszawa 1963; A. BrUckner,Ltteratura reztgljna W Polsce 4rlldntowf.ecznej. I-IIiI, Warszawa 190Z-1904; KarolG6rsld, Uwagt 0 ..Rozml/§lantach Domtntk ansktch" na tIe prqd6w reZtgf1nych XVI poczqtku XVI w •• W : Sredntow f.ecze. Studla 0 k uItuTze, n , Wroclaw 1965, s. 303321; H. Felcht, Studla nad muzl/kq poIsktego Iredntowtecza, Krak6w 1975 ; H . Kowalewicz,Z as6b. za8~11 UlTtltorialnl/ I chrcmoIol1ta p oIsk o-laclflskf.ej UTtlki ~rednto wf.ecznej. Poznan 196'1; A. Olszewski, Pf.erwoW%DTt/ I1rattczn e p6;fnogotYckf.ej sztuklmalopoZsktej. Wroclaw 1875.1602
CHRYSTI ANIZM ELiT I MAS W EUR OP IE SRODKOW O-WSCHODNIEJ XV W.nowanych i potrzebnych widac spoleczenstwu m odeli jeSt fafkt wielokrotnegowzna:wiania nast~pnie aZ pO wiek XIX owej ksiqzeczki.Innym, frapujqcym przy1dadem ciqglosci j est fakt trwania w polskiejrzezbie ludowej po dzien dzisiejszy pom ogotyckiego wzorca ChrystusaFrasobliwego, rzec moma - nieodlqcznie zwiqzanego z wsiq pols.kqi jej kosciolami. Zapewne, nasze zrodla i obserwacje dotyczq caIyczas w pierwszym rz~dzie nie tyle rzeczywistej, przezywanej religijnosci,ile programu - wolno powiedziec - eleme.tam ej wr~czkatechizacji spoleczenstwa, ale programu reaIizowanego jednak dlugofalowoz niemalq konsekwencjq takze na szczeblu parafialnym,takZe w odleglych parafiach wiejS'kich, i przez to w jakims zakresiez pewnosclq S'kutecznego. Rzecz jasna, ze swiadomosc i praktykachrzescijanska wspolistniala bardzo szeroko w jakiejs symbioziemniej czy bardziej antagonistycznej czy harmonijnej z tradycyjnymSwiatem wlerzen i praktyk, ch~tnie okreslanyeh rw oficjalnym j~zykuKOSciola jako ,,zabobony". Walka z "zabobonami", dobrze widoeznanie tylko w polskim materiale pochodzenia koscielnego, np. w ikazaniachXV-wiecznych, jest jeszcze jednym dowodem zetkni~cia si~tyro razem bardzo lila serio i glE;boko misji koilcielnej z tradyeyjnymSwiatem ludowym, z najszerszymi kr~gami spoleczenstwa. Na W~grzeeh, takze w Slowacji czy Chorwacji, zachodzily u sehytku sredl'l.iowieczapodobne zjawiska co i w Polsce, z tym, ze trzeba si~ tuliczyc z wi~zym zaawansowaniem procesow juz w XIV stuleciu,wczesniej niZ w Polsce. Calq ehronol ogi~ w dzisiejszym stanie badantraktowac trzeba zresztq z calq ostromoScill.Powolny, ale - wolno mniemac - gl~boko si~gajllCY proces przenikaniaprzez ehrzescijanstwo tego typu kultur spolec7lllych mieszczanstwa,szlachty czy chlopow obejmowal nie tylko szeroko poj~tewarstwy plebejsko-ludowe, ale z pewnosciq cale spoleczenstwo.Rozromienie elit i mas jest tu w praktyce niezwykle trudne, cz~stowr~ niemozliwe. Podzial wedlug jednego kryterium, np. stopniawyksztalcenia, od umiej~tnosci pisania i czytania poczynajqc, wealenie oznaczal podzialu w praiktyikowaniu takich czy innych form religijnoSci,ktorq ch~tnie okreslilibysmy jako ludoWCl, czy teZ w postawachi wierzeniach. Setki zapis6w "mirakulow" krakowskichz XV w. ukazujq namacalnie partycypacj~ ludzi wszelkich grup i stanoww formach religijnosci, ktorq eh ~tnie nazwalibysmy ludoWll;podobne formy odnajdujemy teZ z latwosciq w postawach uczonegokanonika Jana Dlugosza_ Kaze to zachowywae w kaZdym razie bardzoduzq ostromosc we wszystkieh oeen!l'eh postaw i zachowafL Dopieropo duzo lepszym niz dot Cld rozpoznaniu calej sytuacji religijneji kulturalnej XV wieku uzyskamy, bye moze, podstawy do ostrozl'l.yehi zawsze mniej czy bai'dziej hipot etyC7lI1yeh rozromien i kwalifikacji.Pelniejsza ocena wagi przemian XV-wiecmych w zakresie/f603
JERZY KtOCZOWSKIreIigijnosci, kul'tiuTy reJjgijnej, domagac si~ \b~e zres.Zit!\ Za'W8Zemoiliwie wszech.strOlIlIlego dostrzeienia zax0Wil10 wczesniejszej ewolucji,wczeSniejszego "dorobku" w tyro zakresie, jak i spojrzeniaz perspektywy poiniejszych stuleci. W tej chwili wydaje si~ w kaZdyrorazie, ze miejsce tego Qkresu, powied7lIny umownie - szerokopojmowanego stulecia, bylo dla calej 1 to nie tylko religijnej Europysrodkowo-wschodniej bardw, moze nawet wyjlltkowo, wame.Jerzy Kfoczowski1604
JACEK WOZNIAKOWSKINURSJASposr6d urwistych parow6w, ciasnych ale wesolych dolin, kam1ennychwiosek uczepionych u skal jak jask6lcze gniazda, w jeZd2:asi~ na rozlegly plaSkowyZ, jaklls niby Halll GllSienioowfl, szerokllna cztery kilometry i dlugll na dwadziescia, z wielokrotnie wyiszymiruz tam kopami Magurq i Kralowll czy Uhrociem - plaskowyZ leZyna wysokooci 600 m, kopy dochodzq do 2500 m : to ta ~se Umbrii,kt6rej stolicll jest Nursja, wloSka Norcia, miasto ongiS salbit1silcie, dopieropotem rzymslde.* Sabinowie zaloZyli teZ ik:oloni~ na jednymz .siedmiu wzg6rz, to jeSt na Kwirynale - tam odbylo &~ owo slawneporwanie Sabinek (jesli w og61e si~ odbylo). Tu, w Nursji, nie budowalifortyfilkacji - tlumaczono to ich rycerskl\ naturll - walczyelubili w polu, nie chowajllc si~ za Zadne sztuczne oslony. Byli podobnocnotliwi i surowi, troch~ jak· ascetyczny pejzaz tych hal,wsr6d kt6rych si~ pobudowali, Zeby od wiek6w hodowac tu barany,robie sery, zbierae lecznicze ziola. Cicero podziwial t~ surowose,Liwiusz jll ganil: Severissimi homines Sa bini, flos Italiae acrobur Reipublicae - pisal pierwszy, ale za to drugi: Disctplina tetricaac tristis veterum Sabinorum.Surowi zatem, chociaz w lonie Umbrii, slodkiej, slonecznej Umbrii,ojczyzrue Perugina i Rafaela. A takZe sw. Franciszka. I Sw. BenedyktawlaSnie, kt6ry tu, w Nursji si~ urodzil w roku 480.Lecz zanim Nursja przyj~ chrzeScijanstwo - co stalo si~ zapewnejuz w III wieku, za spraWll dosye licznej kolonii Zyd6w, kt6rzy wczeSnie si~ ochrzcili - rozkwitla najpierw w promieniach kulturyetruskiej i :nazw~ WZi.~ od etruskiej boginii Nortii, patronkimiasta. Nortia, to mniej wi~j tyle, 00 grecka Nemezis i rzymskaFortuna. ToteZ gl6wna Swifltynia Nursji zwala si~ za czas6w rzymskichFortuna Argentea, 1 ten srebrny epitet przetrwal po dziS dzieti:nursjanski kooci61 farny zbudowano przed wiekami a potem - por 6Znych trz~ieniach ziemi - odbudowywano pod tyro samym zawszewezwaniem Matki Boskiej Srebrnej, Santa Maria Argentea.Kiedy upadalo cesarstwo, Nursj~ - jak i calll lta li~ - niszczylinajpierw swoi, to znaczy legioniSci, kt6rym nie wyplacano Zoldu.Czy to jednak~ byli swoi? WszakZe w V wieku legiony skladaly si~w wielkiej mierze z barbarzytic6w, toteZ niekiedy z ulgll witano barbarzytic6wnas~nych, kt6rzy powScillgali na CZ88 jak:i§ samowol-:• NlemaJ -WlIZyitJde w1adomo.lc:1 0 NuraJI Z8wdzlpam Idlku pracom hilltorlopd.1 mIIojD1lta telO mluta, Po ADsano I'abb1.t605
JACEK WO:2:NIAKO WSKIpoprzedniik:6w . W ci~ setk!i. lat :na P61wyrep Apeniihs'ki zwalala si~fala za fa1.q: Wizygoci, Ostrogoci, Wandalowie, Hunnowie (tych zatrzymalp apiez Leon Wielki), Herulowie (z ich lona wyszedlOdoaker,k t6ry ostateeznie wykonczyl w roku 476 cesarstwo), wreszcie ruszyliznowu Ostrogoci
N URSJ Aszego tu kosciola: skromna, surowa jest ta bazylika sw. Benedykta,z XIII wieku, z okr~lym omem, w kt6rym kam ienne, gru'be szprychyrozchodz/l sit: niby w kole rydwanu. Obok bazyliki malutki ratusz,pit:knie posklejany w r omych czasach z tego, co zostawily trz~sienia ziemi, naprzectW'ko ratu.sza jakby kamienna stodola, podpartamocnymi skarpami: to slawna castellina - po prawdzie posterunekpapieskiej policji - WJ>1budowana przez Vignolt: w p ierwszej polowiewieku XVI.Nursja zostala ofiarowana Kosciolowi - bodaj przez kt6regosz kr6law langobard2lkich - jui w VIII wie'k.u: stanowila wowczasczt:sc Wloch Srodkowych, 1ld6re na71W8iIlO !ksi~em Spoleto. W wiekuX przeszta pod wladzli: jednego z wielkich opactw benedyktyilsk'ich,a lci1kadziesiqt lat rpO:lllriej - dzi~ wspanialej s2ikole benedyik- /tynwego '8amorzqdu (a ta1cie rem!iniscenc'jom rpewnych staroZytnychrzymskich instytucji) - zaczyna sili: przeksztalcac w wolnli komunli::rz!\dzq w Nursji boni homines, na podstawie regul, kt6re nazywajqsili: najpierw consuetudines, potem capitula.Renesans przynosi zagladli: wi~zosci takich wolnych komun: potli:mirabusie - jak Francesco Sforza, kt6ry po swym tesciu Visoontimodziedziczyl Mediolan - przypominajq staroiytnosc w tymzwlaszcza, ze wzamian za laskawosc raCZl\ sciqgac sk!\d sili: da miawz/icekontrybucje i Nursja padlatby ofiarli Sforzy, gdyby nie pewie:nlekarz... Ale 0 tym za chwilli:.Najwi~szym rabusiem okazuje sili: cesarz. Po zlupieniu przez jegow ojska Rzymu w roku 1527 wloSci koscielne pogrqzajq sili: w corazglli:bszej anarchii, na nursjaflskim rat uszu zamordowani zostajqdwaj konsulowie, wili:c papiez postanawia wzmocnic SWq prefetturadi montagna posterunkiem w miasteczku: buduje castellinli:, skqdjego prefekt rzqdzi nie 'lekkq bynajmniej rli:kq, trzymajqc w ryzachNursjli: i jej okolice az do Rewolucji Francuskiej.Jakiez to homeryckie boje toczyla przed powstaniem castellinyNursja ze swymi sqsiadami! Wrogiem numer jeden bylo miasteczkorownie m aleflkie, Visso: w roku 1522 armia (?) vissanczyk6wwciqgnli:la w zas adzk~ garstk~ rolnierzy z Nursji i mocno ich poturoowala.Tak niegodny post~pek domagal si~ zalu, zadoseuczynieniai postanowienia poprawy: totez 31 marca 1532 obywatele Vissopoprosili legata papieskiego dla Umbrii 0 rozgrzeszenie na Wielkanocz grzechu okrucienstwa wobec Nursjan. Widocznie rozgrzeszeDie dostali, bo juz 2 maja 1523 uchwalili wzniesienie oUarza podwezwaniem Sw. Malgorzaty na pamilitk~... zwyci~ twa nad Nursja. ,nanu....Zapewne wi~szq klt:Skq od takich ,bojaw byly trz~sienia ziemi:w dobie nowoZytnej moma n aliczyc ich co najmniej szesc, raz ofiar~padla prawie cala ludnosc Nur sji, kilka tysi~ os6b, budynki1607
~J.h.CEK WOiN IAKOWSKlwalily si~ za kazdym razem (wieia bazyliki run~la w 1730 roku) ,totez po terremoto z rok u 1859 w ladze miejskie kazaly skarpowacdomy i zabronily przy ich wznoszeniu przek:raczac wysokosc szeiiciumetrow. Ostatnie trz~sienie ziem1 mialo miejsce w wiele lat po naszympobycie w Nursji, 19 wrzeSnia 1979: zniszczylo one calkowiciepi~kny, w ieloboczny kosciol Matki Boskiej Snieinej, wzaie.siony przezBramantego 0 13 km od Nursji.COZ zostalo w tyro miasteciku co by przypominalo Sw. Benedylkta,jesli nie liczyc bazyliki? Jeden tylko - w obr~b ie rzymskich murow- klasztor siostr benedyktynek, i opodal Nursji nowy klasztorMatki Boskiej Laskawej (la Madonna delle Grazie, 1961), gdziedOZywaj~ .s.wych dn:i. benedylktyni ze slowiallSlkiej konj¥egacji sw.Wojciecha, kt6rych opactwo w Pradze, pod wezwaruem Najswi~szejMaryi Panny i sw. Hieronima, nooilo, 0 ile wiem, nazw~ Emaus.Niedaleko, w dolinie Castoriana, istnieje po dziS dzien opactwosw. Eutycjusza - pod preZibiterium romanskiego kosciola momaogl~dac dr~zone w mi~im wapieniu dawne gro'by a takZe celecenobickie i groty pustelni'kow. Jak wszystkie memal opaclwa benedyktynskie,tak i to :i:ylo przez tysi!lc lat "pomiernie" i goscinnie,wedle wskazan reguly, promieniuj!lc nie tylko modlitw!l i pracll,ale tez znakomitll kultur!l roln!l, obejmuj!lcl\ sto z gOrI\ wiosek azpo wybrzeze Adriatyku. Specjalnosc4\ tego opactwa bylo jednakiezielarstwo i zwi~ana z rum medycyna. Wspomniany juz zakonnik,Spe.s, byl przez czterdzieSci lat niewidomy, aZ B6g zwr6cil mu wzrok,aby m6g1 lepiej umacniac w wierze swych wsp61braci. Totei lekarze,wychowani w orbicie tutejszych klasztorow benedyktyilskich, zwlaszczaslawna szkola chirurg6w z Preci, specjalizowali si~ w chorobachoczu: operowali m. in. kr6low!l Elibiet~ I w Londynie, kr6low!l Eleonor~ Gonzag~ w Wiedniu... Nursja nie wydala szkoly takznakomitej, 'b!ldz co b!ldZ jednak szczyci si~ co najmniej osiemnaStoma slynnymi lekarzami: wszyscy niernal iyli w wieku XV i XVI.Byly tu cale lekarskie dynastie, np. szeSciu Fusconich (z czego p i~ciu w wieku XVI) : jeden z nich leczyl m. in. Hadriana VI (byl toootatni papieZ nie-Wloch przed J anem Pawlem II), Klemensa VIIMedyceusza, Pawla III Farnese, tego co zwolal Sobor Trydencld ,Benvenuta Celliniego ... Ale najslawniejszy lekarz nursjanski, to BenedettoReguardati : im i~ wzi!ll po swi~ tym SWYill krewniaku, bolegenda utrzymywala, ie matka Sw. Benedykta byla z domu Reguardati.Ot6Z ten doktor leczyl r6inych Medyceuszow, Pico dellaMirandol~ i - 00 okazalo si~ wam e dla Nursji - Francesco Sforz~:lekarz wyperswadowal ks i~iu, by nie rujnowal rodzinnej jego miescinyzbyt ci~k !l kontrybucj!l. Reguardati lIlapisal w roku 1453 Libellusde conservatione sanitatis: bardzo pi~kne zasady zdrowotnezakwitly W orbicie benedykt yilskiej tradycji. Autor zaleca swym1608
NURSJAczytelnikom swieze powietrze, ginmastyk~, dlugie spacery, umiarkowanie,opanowanie ...J eden z dawnych przeor6w benedyktynskich pozostawil w Nursjimonument przedziwny: pochodzi on z roku 1354, nazywa si~ Edicoladella Passione, wzniesiony zostal z trawertynu (?) prawie czarnego,jest ja'l{lby jakims kamien:nym baldachimem, stojqcym na rogu dw6chulic, upami~tniajqcym podobno zakoiiczenie wypraw krzyiowych:nieslychanie bogate na nim plaskorzezby, rozpasana fantazja, krzyiujqs i~ symbole M~ki Paiiskiej ale i motywy roslinne i zoomorficznew najdziwniejszych uwiklaniach; nie bardziej Bziwnych jednakzenii l1istoria tej pasterskiej osady, e; k t6rej wyszedl patron Europy.<strong>Znak</strong>iem ciqglosci jej dziej6w - jakie ~sto szarpanych przezZywioly n atury i poIityki - jest dla mnie jedna jeszcze instytucja,mieszczqca si~ przy malym rynec1lku Nursji, jesli ddbrze pami~tamniemal naprzeciw rbazyliki. Jest to po prostu shlep, wiejs!ki sklep:kiedy wejsc w jego swiezosc i p6lmrokz nagrzanego sloiicem placu,w pierwszej c'hwili ledwo widac wiszqce pod sufitem p~ki sk6ri p ~ki zi6l oraz lezqce na dlugich, biegnqcych w glq:b wqskiej izby- p6lkach kule ser6w. Chcieli§my kupic ser. Wlasciciel sklepu i w jednejzapewne .osobie hodowca owiec, mysliwy, zielarz - zapytal,jaki chcemy ser. Krowi, kozi czy ow czy? I czy jednodniowy, dwudniowy,czy moze trzydniowy? Nie przypominam sobie, lie liczylasobie dni kula koziego sera, kt6ry§my wybrali. Wiem tylko, Zepachnial g6rskimi ziolami, nagrzanymi sloiicem Umbrii. Bardzo podobnechyba musialy bye tutaj sklepy za czasu owych surowychSabin6w, a pachnqce g6rskimi ziolami sery musialy smakowac taksarno sw. Benedyktowi, jak nam.Jac:ek Woiniakows!d6 - ZN AK t609- -------~-
PIOTR SKUBISZEWSKIKOSCIOl I KLASZTOR BENEDYKTYNCWW SREDNIOWIECZU*N a poczlltku tych rozwazan najlepiej b~dzie przywolac przedoczy obraz klasztoru Mont-Saint-Michel we Franeji. Spo§r6d ll\kNormandii wylania si~ rzucona w Ocean Atlantycki skalista wyspa,kt6rej strome zbocza i ostry wierzeholek mnisi pilnie za'budowywallod VIII wieku i wzniesli tutaj jeden z najslawniejszych klasztor6wsredniowiecznyeh - miejsee kultu swi~ego Miehala Arehaniola.Po Jerozolimie, Rzymie i Composteli byl to eel pielgrzymekw 6wczesnym swiecie chrzescijanskim jeden z najwazniejszyeh.Wierzeholek skaly zajmuje kosci61 - w polowie romanski, w polowiegotye'ki.Wzilluz jego 'boku stan&l klasztor z kruzgankiem. Najpierwromanski a p6zruej gotycki. Ten ostatni, jako ze zostal wzniesionyCZf;sciowo na wie1kieh podporaeh, ponad urwiskiem, i stanowinieprzeci~tne osi&gni~cie sredniowiecznej inZynierii budowlanej, nazywap.yjest od dawna "La Merveille" - "Cud".Mont-Saint-Michel moZe bye uwazane za przyklad sredniow iecznejarehitektury benedy~tytiskiej, szczego1nie wspanialy i szczego1niepoci&gaj&cy ze wzgl~du na urod~ poloZenia. Ale realizuje onoprzeciez bez za'sadniczyeh odst~pstw podstawowe zalozenia tej architektury:kompleks klasztorny, k tory skladal si~ zawsze z k~ s eiola, budynkow skupionych wokol kruzganku i z innych pom ieszczen,gl6wnie gospodarczyeh. Te ogolne zalozenia arehitektury klasztomejbyly w sredniowi'eczu niezmienne, przetrwaly takze w e~sachnowoiytnych i - jak wiemy - ta1ci:e dzisiaj wyznaczaj& zewn~trzneramy iycia zgromadzen zakonnych. Nawi&zal do nieh np.wybitny wspolczesny architekt francushl Le Corbusier, kiedy budowalw latach 1953-1960 dla Dominikanow wielki klasztor LaTourette pod Lyonem. Kosci61 z przybudowanymi don skrzydtamikruzgankow, z regularnym uk ladem budynk6w powtarzajqcychczwordbok kruzgankow - zawsze jawi s i~ przed naszymi oczymajako przestrzenny i materialny o dpowiednik wsp6lnoty duchowejk\asztoru.Jak doszlo do uksztahowania si~ tej niezwykle trwalej i wciqz• Tekst powytllzy jest odczytem wygloszonym w Zarnowcu, w llpcu <strong>1980</strong> r.,na aesji zorganizowanej w klasztorze SS ben edyktynek Z okazj1 roku jubileuszQwegogw. Benedykta.1610
KOSCIOl I KLASZTOR BENEDYKTYNOW W SREDNIOWI ECZUZyw'ej formy? Jak~ przyjmowala postac w sredniowieczu, kiedyostatecznie okrzepla? Oto pytarua, kt6re sfl przedmiotem tego szkieu.J akkolwiek same poczlttki monastycyzmu nie daj~ si~ juz dzisiajzrekonstruowac wskutek braku ir6del, historycy s~ zgodni co dotego, Ze koncepcja realizowama idealu Chrystusowego poprzez 00-suniE:cie si~ od swiata, cz~sto w samotnoSci, musiala si~ przejawicbardzo wczesnie, moze nawet w pierwszych pokoleniach chrzeScijan.W kazdym razie wiadomo na pewno, Ze w powstaniu tej koncepcjii w rozwoju form :i:ycia mniszego decyduj~c~ rol~ odegralWsch6d. Tutaj, w Egipcie, juz w ,drugiej polowie III wieku, a wi~cjeszcze w okresie przed przyznaniem wolnosci KOSciolowi, dzialalAntoni, wielki asceta i pustelntik, powszechnie uwa:i:any za pierwszegoojca monachizmu. Na chrzescijaiiskim Wschodzie wczeSnietez uksztaltowaly si~ podstawowe formy :i:ycia mniszego. Pierwszaz tych form, to :i:ycie samotnicze a wlasciWiie pustelnicze, bo miejseembyla pustynia - zwane takze eremityzmem albo anachoretyzmemoBylo one szczeg6'ln'ie rozpowszechnione, chociaz wydaje si~,Ze nie dominowalo. Mnich p~dzil :i:ycie sam, w jaskini skalnej lubchatce WZllie.sionej przez siebie, z dala od ludzi. Forma ta przetrwalado dzLsiaj, chociaz jest rzadka. Marynarze oplywaj~cy g6r~ Athosw Grecji - slynn~ wYsp~, b~dl\cl\ siedzib~ wielu klasztorow opowia daj~, ze z jednego z wYsokich zboczy zwisajl\ stale pustekosze. To kosze pustelnik6w, ktorzy :i:yj~ w skalnych niszach urwiska.Dostali 'si~ tam po laI'icuchach wzelluZ 2lbocza, ale dzis laiicuchyprzevdzew'ialy i nikt nie mme ich odwied:zic. Zyj~ tyro, co wloz~im do kosza okoliczni rybacy. Co jakis czas kt6ry§ z koszy przestajes i~ podnosic.Eremici szukali schronienia w miejscach, ktorepodsuwala im natura,czasem budowali chaty, ale jest rzecz~ oczyw1sUi, ze ta najbardziejradykalna postac udieczki od swiata nie przynosila ze sob~zadnych trwalych form budownictwa.'Inaczej bylo z cenobityzmem, czyli z t~ postaci~ :i:ycia mniszego,kt6ra polegala na wsp6lnocie miejsca pobytu. Wsch6d uksztaltowali rozwin~l dwie gl6wne odmiany cendbityzmu, kt6re mial'y potemprzyj ~c si~ n a Zachodzie i decydowac 0 jego monastycyzmie. Dopierwszej z tych odmian zaliczamy klasztory, w ktorych - wokolkosciola i celi gloSnego ascety, p6miej ZwYkle opata - powstawalydomki mnich6w, :i:yjl\cych wprawdzie osobno, ale jednak w kontakeiez mistrzem duchowym i ca~ wsp6lnot~. Wcze.sne reguly wschodnieprze.strzegaly 2lreszUi przed niebezpieczeiistwem egocentryzmu,jakie ni6s1 ze sob~ anaehoretyzm i zalecaly t~ form~ monastycyzmu.Na Wschodzie byla ona szczeg6lnie rozpowszechniona i wlasciwiedo dzisiaj przetrwala, ehociaz w zmienionych postaciach; m amy j1!1611- -- ---- ----
1612PIOTR SKUBISZEWSKI,r,--".- " .-- -----~ , ~: ,, / .......... 1' , -. ~ .;.', ::' -.... ",.;~"!,~,r .y, .~' '... ~. -'~ . '\,.....,.... _.."I.:::.=:/•..r~ -....'" c. • '. .. -..' . '..'",'" . '. I. '1. Laura mnich6w egipskich w okresie wczesnochrze§cijanskim. RekonstrukcjaW. Horna i C. B. Lunda. 'przede wszystkim Z r6mych wsp61not Zyj l!cych wedlug regulyswi ~tego Bazylego.Takie skupisko mnich6w Zyjl!cych samotnie a jednoczeSnie wewsp6lnocie, to po gredku Laura, po rosyjsku Lawra. Najstarnze laurybyly budowane z nietrwalych materia16w, w Egipcie zwykle z glinyi nie zachowaly si~ poza szczl!tkami fundament6w. Ale r6medane pozwalajl! odtworzyc ich wygl1\d. Znamy np. zarysy domk6wLaury swi~tego Makariusza (zm. 390), w miejscowosci Abu Maker,Wadi 'N Natrun, w Egipcie. Wybitny amerykailski historyk architekturykla'Sztornej, Walter Horn, zrekonstruowal widok takiej mnis:lejosady.Z reguly Swi~tego Pachomiusza, wielkiego organizatora Zycia mniszegow IV wieku, uwazanego przez wielu autor6w za wlasciwego
KOSCIOt I KLASZTOR BENEDYKTYNOW W SREDI'IIOWIECZU2. Budynek klasztorny wsp61noty sw. Pachomiusza w Egipcie. RekonstrukcjaO. R. Sowersa i W. Hovna.tw6rc~ klasztor6w, wynika, ze w jego wsp6lnotach mnisi zyli w celachs/\siaduj/\cych ze sab/\ i tworz/\cych podluine budynki. Budynkite byly zwykle dwukondygnacyjne i m ialy jednq izb~, w kt6rejzbierala si~ wsp6lnota.Na Wschodzie uksztaltowala s i~ takze druga odrniana cenobityzmu- bliZsza naszemu, europejskiemu poj~ iu klasztom. Nalezalyd" niej klasztory, k t6rych osrodek stanowil zwyk le duzy kosci61,najcz~sciej z relikwiami gloSnego swi~tego , jak choeby wielkie sanktuariumswi~ego Szymona Slupnika w Qualat Sem an w Syrll,Z drugiej polowy V wieku. Dzisiaj jest one w minie. W klasztorachtych cele mnich6w mogly bye dobudowywane do bocznej scianykosciola, i tak byto np. w Tebessie w Egipcie. Ale mogiy tez skupiacs i~ wok61 dziedzinca otoczonego portykami i wraz z dziedzmcemtworzyiy osobny kompleks mieszkalny poloZony u boku kosdola.Tak by to n p. w Umm-is-Surab w poludniowej Syrii, w klasztorzeswi~tych Sergiusza i Bachusa z dr ugiej polowy V wieku. Tenostatni przyklad zasluguje na szczeg6ln/\ uwag~ . Pokazuje on, zedo wczesn ej architektury klasztor6w wschodnio-chrzesCij anskichprzenikn~la koncepcja antycznego domu z perystylem, czyli z dziecInncemwewn~ trznym , ot.oczonym portykami tj. krytymi galeriami.Dawaly ()I1J.e dast~p do wszystkich pomieszczen damu, a jednoczeSniesluZyiy jako ciqg komunikacyjny, kt6ry umozliw'ia latwe i szy'bkieprzejscie z jednej cz~ s ci domu do innej. Od dawna niekt6rzy uczeniuwazaj/\, ze koncepcja europejskiego wirydarza otoczonego kruz1613
PIOTR SKUBISZEWSKIgankami wywodzi siE: z perystylu greckiego i rzymsldego, i ze waznllrolE: posrednika w przekazaniu tego rozwi&zania sredniowiecznymklasztorom odegraly wtaSnie budowle mnichOw syryjskichw rodzaju wspomnianego kompleksu w Umm-is-Surab.I (oe. 1",UT~~~~~~~~~~'.j 'O Menu~ "'T~~~[';.""'H ," '' ;.~ ..~ " .N~I ' !.U. ~ ., - . ~ ~U I~~~~----'=-'= . . :3. Tebessa, rzut poziomy ko~ciola i Idasztoru. Wedlug R. Krautheimera..Na Zachodzie monastycyzm jest uchwytny w ir6d1ach pisanychnieco p6iniej ruz na Wschodzie, chociaz nie naleiy Wlltpic, ze rozwijalsiE: tam r6wniez bardzo wczeSme. Najstarsze informacje po. chOdzll z IV wieku. Jedna z najstarszych znanych nam kolonii mnioL6 0 fEETI====lN11 A0=. ::I~~~..4. Umm-is-Surab, rzut poziomy ko§ciola i klasztoru. Wedlug R. Krautheimera.1614
KOSCICt I KLASZTOR BENEDYKTYNCW W SREDNIOWIECZUch6w iStniala na 'WY'Spie Lerins na Morzu SrOdziemnym, naprzeciwwy'brzeZa Prowansji. t.llczono tam anachoretyzm z cenobityzmemw formie podobnej jak na Wschodzie i niewlltpliwie pod wplywemWschodu, kt6ry cllugo mial dawac wzorce wspolnotom kOSciola laciflskiego.Te wsp6lnoty rosly .zreszb\ szybko i wcale me ust~walyani znaczeDiem am wielkoScill klasztorom mnich6w na Wechodzie.Jednym z wielkich organizatorow monastycyzmu w Galli w drugiejpolowie wieku IV byl da'WlllY Zolnierz rzylllSld, a u schylku iyciabiskup z Tours - Ma,rcin. Jego biograf, Sulpicjusz Sewer, opowiada,Ze na pogrzeb swi~tego Mareina przyfbylo z najbliZszej okoI!icy dwa tysillce mnieh6w.Te wczesne klarsztory na Zachodzie wygllldaly podobnie jak naWschodzie. Wiemy np. ze w Marmoutier czyli mOJlaSterium maius,w gl6wnej fundacji Swi~tego Marcrna, byla to osada zloZona Z osiemdZi.esi~ciuchat i otoczona plotem. W srodku stal kosci6l i wi~kszachata na posilki. NieM6re wspolnoty na Zachodzie iyly przy wielkichkosciolach wzniesionych nad grobami szczeg6lnie czczonychswi~tych i w6wczas zapewne - jak na Wschodzie - mnisi mieszkaliw pomieszczeniach przykoScielnych, bardziej trwalych; ale niewielemozemy powiedziee na ten temat.Charakterystycznll cechq tego wczesnego monastycyzmu, ta1t naWschodzie jak i na Zachodzie, byla rozmaitosc jego form. Grupymnich6w iyly wedlug r6mych norm i zwyczaj6w. Na romych drogachszukaly zbliZenia do Boga oraz urzeczywistnienia wskazanChrystusowych. Bardzo rozmaitll byla ich duchowosc, zr~ztll naogol nie jest nam ona zbyt dobrze mana. Cz~sto Zywot niektorychwsp6lnot byl kr6tkotrwaly. T~ romorodnosc odzwierciedla istnieDie wielu regul, tez ogromnie zro:i:nicowanych. Zr6mioowanie ruchumonastycznego pogl~bialy warunki zewn~trzne. Na Zachodzie,miejsce jednolitego w swej organizacji politycznej i w swej strukturzespolecznej imperium rzymskiego zaj~ly llczne panstwa, takzwane panstwa sukcesyjne. Kazde z nich wywodzilo si~ Z innej 1:1:adycji,a przy tym wartllllkJi ich istnienia szybko unienialy si~ w wkucl~lych wojen i najazd6w, w~r6wek ludnoSci, przemieszczen terytorialnych,kryzys6w gospodarczych. Na Wschodzie cesa'rstwowprawdzie przetrwalo, ale tam na wielu ziemiach, np. w Egipc'ie•i Palestynie nie bylo stabilizacji wskutek wojen i gl~bokieh wsmlls6wreligijnych. W calym dawnym swiecie grecko-rzymskim wygasala'cywilizacja antyczna, ale nie wylanialo si~ jeszcze oblicze nowej.Tylko chrzescijanstwo lllczylo te rome ziemie, ludy, kultury,bo nawet nie KoSci61. Kosciola jednego me bylo, lecz wiele kosciol6wlokalnych z ich odrc:bnymi j~kami, ustrojami, llturgiami.Nawet na Zachodzie, mniej rozdrobRionym pod wzgl~em organit6ts
PIOTR SKUBISZEWSKIzacji i doktryny, biskup rzymski, chociaz cieszyl si~ szczeg6JnymprestiZem nast~y swi~tego Piotra, byl w gruncie rzeczy tylko jednymz wielu biskup6w laciflskich.W takich warunkach braku jednosci a cz~to wr~ez zagrozeruaegzystencji, rozpoczql swojq dzialalnosc w poczqtku wieku VI Benedyktz Nursji. Zapewne pozosta1!by on tylko jednym z wielkichorganizatorow iycia mniszego, ale organizatorow, ktorych znaczenienie przetrwalo ponad jedno czy dwa pokolenia, jak swi~ty PachoniU!szczy Marcin, gdyby nie to, ze zostawil swoim uczniom regul~.Regula ta, chociaz nawiqzuJe do regul wczeSniejszych, zwlaszczaJana Kasjana i zapewne tzw. Reguly Mistrza, a nawet ...vielez nich przejmuje, byla jednalk czyms zupelnie 1ll0wym na tIe dotychczasowychdoswiadczen monastycyzmu. Dokladnie okreSlala onawszystkie istotne sprawy iycia wspolnoty i jej wewn~trznej dyscypliny,ale jednoczesnie pozostawiala margines swo'body dzialaniatam, gdzie trzeba bylo dostosowywac iycie do wymogow sytuaejiczy warunkow pracy. Z jednej strony dawala poczucie jednosci celowi dokladnie or gan izowala lad wewn~ trzny swoistej rodziny, jakq tworzyli mnisi, a z drugiej strony dawala czlonkom klasztorupoczucie wartosci jednostki. Umiala harmonijnie polqczyc ideal :iyciadla Chrystusa jako wlasciwego i jedynego mistrza wspolnoty,z wymogami codzieI'lllOsci. U dzial w wypelnianiu dwoch glownychobowiqzkow zycia mniszego, modlitwy i pracy, okreSlala z umiarem.Wydaje si~ , ze dwie cechy monastycyzmu, w uj~ ciu swi~tegoBenedykta zadecy;dowaly 0 tyro, ze w owczesnych warunkach polity;cznych,spolecznych i k ulturalnych, wlaSnie jego regula tak powszechniei szybko zaez~la lSi~ przyjmowac. Po pierwsze, regula taakcentowala jednosc i niezale:inosc kazdego klasztoru. Znajdowaloto wyraz we wladzy opata, ktora byla calkowita; znajdowalo to wyraz w takim urzqdzeniu klasztoru, ze stawal s i~ on samowystarczalnq j ednoot!kq gospodarczq. Po drugie, r egula, \Sposr6d romych ideal6wzycia mniszego wyram ie wybierala ten , ktory kladl nacisk naduchowosc ~biorowos c i. Podnosila wartooc jednostki, ale kreslilap erspek tyw ~ jej rozwoju dla Chrystusa we wspolnocie. Te dwaaspekty monastycyzmu swi~tego Benedykta, jednosc i wspolnotowose,umieszczaly jego klasztory na tej samej drodze rozwoju, naktorej znajd owaly s i~ owczesne spoleczenstwa Europy Zachodnieju progu wezesnego sredniowiecza. Byla to droga ustroju monarchicznegoi rolniczego feudalizmu.Regula swi~ tego Benedykta szybko zyskiwala zwolennikow. Przyjmowalyjq zar6wno klasztory dawne, jak nowe, ktore wlaSnie zakladano.W VI wieku ograniczala sw6j zasi~g do !talii, ale kiedyna tronie biskupa Rzymu zasiadl w roku 590 Grzegorz, zwany pozniej Wielkim, sam mnich i ezckiel swi~ego Benedykta, sytuacjat61f
KOSCIOl I KLASZTOR BENEDYKTYNOW W SREDNI OWIECZUgruntownie si~ zmienila. Swi~ Grzegorz upowszechnil w swoichpismach ideal benedyktyDski i zaCZlll wysylac- benedyktyn6w pozaItali~. Najwi~ksza i najwaZniejsza misja udala si~ do Anglii, bychrystianizowac tamtejsze poganskie kr6Iestwa AngI6w i Sakson6w.' 0 sHe i dynamizmie ruchu benedyktynskiego iiwiadczy nie tylko to,ze wlasciwie nadal on ksztah Koiiciolowi angielskiemu, Iecz takzeto, ze rychlo za'czql promieniowac z WYsPy ina kontynent. Wielcymisjonarze dzialaj ~cy w VIII wieku wiirOd poganskich German6ww Alamanii, w Hesji i w Turyngii, i jednoczesnie organizatorzyprzyszlego Kosciola Niemiec - Pirmin i Bonifacy - byli angIosaskimibenedyktynami.Nalezy jednak pami~tac, ze synowie swi~tego Benedykta rozchodz~csi~ po Europie wczeSDosredniowiecznej dzialali nie tylkojako misjonarze. Przybywali rownie!i: na ziemie z dawna juz ehrzeScijanskie, majl:\ee swojl:\ wlasnl:\ tradyej ~ koscielnl:\, w tyro takzemonastyczn&. SposrOd wielu form tego dawnego i:ycia kIasztornegonajwaZniejszy i najszerzej rozprzestrzeniony byl monastycyzm iryjski.Nie ograniczal si~ on do Irlandii, w kt6rej narodzil si~ juzw V wieku. Rozci&gal si~ na Szk.oej ~ , znaC2lI11:\ ez~sc Anglii, a wrazz misjonarzami iryjskimi, szkockimi i angielskimi dotarl poprzezFranej~ p6lnoenl:\ i kraje aIpejskie az do Italti.5. Ohureh Island, klasztor. Rekonstrukcja M. O'Kelly'ego.Mnisi iryjscy p rzej~li reguly i zwyczaje ze Wschodu. 2:yIi zwyklewe wsp6lnotach, kt6re pozostaw ialy swoim cztonkom duzl:\ SWobod~w uprawianiu kontemplaoji i ascezy indywidualnej. Zachowanedo dzisiaj resztki, najstarszych kIasztor6w w Irlandii dajl:\o tym ustroju dobre poj~ie . Najcz~s ciej byto to skupisko niewiel1617
PIOTR SKUBISZEWSKIkich kamiennych cel-domk6w, kt6re WZllOSZOmO wok61 stojl\Cej posrodkuwi~szej od innych celi opata i kaplicy. Calose usytuowanaz reguly w niedos~nym miejscu, dodatkowo byla zabezpieczonamurem. Dobre poj~ie 0 takim zaloZeRiu daje klasztorek z VII IubVIII wieku, odkryty niedawno w Irlandii ;na maletikiej, skalistejwysepce Church IslaRd u ujscia rzeki Valencia.W tych iFlajstarszych klasZtorach cele-domki mnich6w byly z regulyokrl\gle i nawil\zyWaly tyro ksztaltem do prastarych tradycjibudownictwa celtyckiego. Oratoria nartomiast, czyli kaplice, bylyzawsze prostokl\tne - w czym z kolei wyraial si~ ich zwi~k zrzymskl\, kOSciehtl\ arehitekturl\ kultowil. Przyildadem takiej kaplicyjest oratorium, zapeWlle z VII wieku, w Dingle, takZe w Irlandii.Te najstarsze klasztory iryjskie byly w gruncie rzeczy skupiskamieremow i odzwierciedlaly 8.l'l8.chorecki, samotniczy ideal Zy'ciamniszego. Nieldedy nawet przed kazdl\ cell\ stala maleIika kapliczka,z kt6rej korzystal tylko jeden mnich. Ale mnisi iryjscy wE:
N,KOSCI~t I KLASZTOR BENEDYKTYNOW W SREDNIOWIECZUNod.,." Church 01 SI Po",, ': : : : :. : :. :. '.- .._.. .. 4L ..'.- .. _------!NormanSouth'~ SAXON I: ~. ' U] SAXON II;~:J /oIEOIEVAL Ir:..:-_~ j MfDIEVAL II,l==:~ POST /oIEOIEVAL~j B /01 !'LANC':J UNKNOWN DATE6. J arrow, klasztor. Rzut poziomy wykopalisk klasztoru. Wedlug R. Cramp.wladzl\ cesarza, nowego opiekuna chrzescijan, objl\c niemal call\Ell'rop~ Zach
PIOTR SKUBISZEWSKImi~ Renem a SerowOOij organizowac wzorowe klas7ltory, og:n:i.skanowej cywilizacjL 1m to powierzano prac~ nad ujednoliceniem- pisma, nad rewizjl:\ tekstu Biblll, nad rozpowszechnieniem jednolitej,rzymskiej l:iturgU, wreszcie nad kopiowaRiem niezliczonych tekst6wtalk pogaMkich jak chrzeScijanski~h autor6w, 'kt6re mialy sluZycpotrzebom nauczania w ~ole palacowej i w szkolach klasztornych.Wsrod gl6wnych tw6rcow tych przeobrazen i wsp61pracown ikow cesarza bylo bardzo w'ielu benedyktynow. Trzeba wymienicdwoch najwybitniejszych, dbu wielkich uczonych i pisarzy - AnglosaksonczykaAlkuina i ltalczyka Pawla Diakona. Miarl\ znaczenia,jakie Karol Wielki. przywil\zywal do pracy benedyktynow jest to,ze dbok wzorcowych tekstow biblijnych, liturgicznych i praWlliczych,jakie poleeil przyw'iezc z Rzymu, sprowadzil w roku 787 z MonteCassino tekst Reguly swi~ego Benedykta i nakazal go rozpowszechniew calym swoim panstwie.W takich okolicmosciach powstaly nowe klasztory, albo zostalyzreorganizowane daWlle, np. Centula, Lorsch, Tours. Byly to prze..IJD COt.~ 1~L_____W.~____~ ----------~7. Centula, kosci61 klasztorny Saint Riquier. Rekonstrukcja W. Ravego.t620
KOSCIOt I KLASZTOR BENEDYKTYNOW W SREDNIOWIECZU~ .. - , wainie ogromne zaloZenl.a, dootosowane nie tylko do pomieszczeniawielkich l"zesz mnith6w - niekiedy mieszkalo ich tam trzystui wi~cej - ale jednoczeSnie oSrodki gospodarcze, z ktorych wyruszanoina upraw~ rozleglych obszaraw ziemi i w kt6rych zajmowanesi~ hodowlq. Opatem byl z reguly czlonek rodziny panujqcejlub zaufany, wysoki dostojriik cesamtwa i w tym 'bodaj najsUniejwyrazalo si~ powiqzanie instytucji kosciehtej z wladzq, dokladniejmawiqc: jej zalemosc od wladzy.To wlaSn'ie w tych wielkich klasztorach karoliIlskich, doskonalezorganizowanych i dysponujqcych niezwyklymi srodkami materialnymi,uksztaltowal si~ nowy plan klasztorny. 0 tyro, jak on powstawal,dobrze poucza klasztor w Lorsch, w srodkowej Nadrenii, wzniesionyprzez opata Gundelanda w latach 765-774. Byl to zapewne jedenz pierwszych klasztor6w, kt6rego koscial i budynki zos!aly zaloionewokal kruzgankaw. Poniewaz stanql on na miejscu rzymskiejvilla rustica, czyli wiejSkiej posiaillosci, przypuszcza si~, zedo budowy W)'lkorzystano wlaSnie pod.worzec i portyki tamtej rzymskiejwilli. Oczywiscie nie wszystkie klasztory karoliIlskie budowanow miejscu antycznych rezydencji wiejskich, ale nie ulega wqtpliwosci,Ze rzymska koncepcja zgromadzenia skrzydel mieszkalnychwakal prostokqtnego dziedzhlca i czterech portyk6w ob'iegajqcychten dziedziniec teraz, w okresie wzmozonych wplyw6w rzymskich,odZyla z nOWq silq i oddzialala na powstanie klasztoru jako budynkawrowniei: zgrupowanych w:ok61 dziedzi.ilca czyli wirydarza i wokalokalajqcych ten wirydarz czterech kruZgank6w czyli claustrum.Claustrum, po polsku klasztor, to wlaSnie 6w czworobok kruZgal'lk6w.Przypomnijmy w tym miejscu, ze karoliDski klasztor jakosamodzielna jednostka gospodarcza, w znacznym stopniu nastawionana upraw~ ziemi i hodowl~, przypominala &woim polozeniem sytuacj~ekonomicznq rzymskiej po.siadloSci wiejskiej - wi:lli.To proste i zarazem praktyczne zaloZenie przestrzenne z kruZgankiemw srodku zostalo zrealizowane w kilku wielkich opactwachw sercu ipanstwa ikarollilskiego na przelomie VIII i IX wie'ku, alenie . wiemy, czy upowszechniloby si~ , gdyby nie dzialalnosc Benedyktaz Aniane. Benedykt z Aniane, mnich wywodzqcy si~ z Akwitanii,dzisiejszej poludn iow~ chodniej Francji, oddal si~ sprawiepelnego wprowadzenia reguly swi~tego Benedykta we wszystkichklasztorach cesarstwa i tym samym - sprawie ostatecznego ujednoliceniaiycia klasztornego na wielkich obszarach Europy. Bylzaprzyjamiony . z cesarzem Ludwikiem PoboZ:nym, synem i na st~p Cq Karola Wielkiego. Wywieral na wladz~ silny wplyw i doprowadzildo tego, ze na dw6ch synodach zwolanych do Akwizgranu w 1atach816 i 817 specjalnie w sprawie organizacji k1asztor6w wydanoosobne ustawy panstwowe, kapitularze, kt6re szczeg61owo regulot62t
• QJ••-.II~w[D00-..10 I D 0 D~I)lSM3ZSIBn)lS 1I10ld
KOSCIOl I KLASZTOR BENEDYKTYNOW W SREDNIOWIECZUwaly rome sprawy Zyda monastycznego, dotychczas m.e obj~te al'liRegulll, ani innymi przepisami.NieW'lltpliwie IteZ na tych synodach umano za odpowiadajllcypotrzebom wsp6m.ot benedyktytlskich i za powszechnie obowia.zujq-Cyw panstwie nowy plan klasztoru z kruZgankiem poSrodku.Be7lpOsrednich na to dowod6w wprawdzie rue mamy, ale zachowalosi~ bezcenne ir6dlo, ktore poSrednio 0 tym przekonuje. ZrOdlemtyro jest wielki, zszyty z pi~du kawa1k6w sk6ry, liczqcy 77 na 112 emarkusz pergaminu przechowywany w bibliotece klasztoru SanktGallen (Szwajcaria), zwany planem z Sruakt Gallen. Zostal na nimwyrysowany czerwonym atramentem schematyczny wprawdziew pewnych szczeg6lach, ale za to precyzyjny jeSli idzie 0 odwzorOwaruemiejsea cz~sci skladowych zalozenia, plan klasztoru benedyktyflskiego.Nie jest to rysunek architektoniczny, w dzisiejszymtego slowa znaczeniu. Takich w6wczas nie mano. Nie jest to r6wn'iezrzut poziomy zadnego konkretnego zalozenia klasztornego. Jakwynjlka z okoLicznoSai, w jakich powstal 1. z napisu, kt6ry si~ na nimznajduje, jest to plan idealny - jakby JIlaterial do przemysleii dlaopata projektujqcego nOWq fundacj~ czy teZ inspiracja dla budowniczego.Zostal spo1'"Utdzony w klasztorze Reichenau,' najprawdopodobniejz in'icjatywy tamtejszego opata Haitona, wybitnego duchownego,wsp6lpracujqcego z dworem cesarskim i Benedyktemz Aniane przy reformie benedyktyn6w. Przeznaczony zas byl dlaG02Jberta, opata Sankt Gallen. w latach 816-836. J a'k lfirafnie wyrazilsi~ Walter Horn, plan Q; Sankt Gallen jest jednym z dokument6wkodyfikujllcych dotychczasowe poczynania i poszukiwania. Niezwyklqzas wprost wartoScill tego zabytku jest to, ze ukazuje namcaly przestrzenny organizm klasztoru karoliilskiego, gdy zadne z takichzalo:ieii nie dotrwalo do na'Szych czas6w (pomijajqc te, kt6reznamy IZ niewielkich fragment6w). .W zaloZerriu ildarsztornym, talk jalk je przekazuje plan z Sankt Gallen,moma wyrO.znic pi~c ~ci. PierwsUl z nich stanowi kosci6l,miejsce nakazanego regulq "Opus Dei", czyli oficjum brewiarzowego,kt6re wyrazalo si~ w modlitwach recytowanych w6wczasprzez calq wsp6lnot~ osiem razy w ct!\gU dnia i nocy. Kosci61 jestbudowlq bazylikowq, czyli rna naw~ gl6wnq wy7.
PIOTR SKUBISZEWSKIPrzy chOrze wschoCbtim stoj~ dwa pomieszczenia boczne, takzwane ane'ksy. W p6b1ocnyro jest i2Jba kopistow i biblioteka, a w poludniowym- zakry;stia i skar.biec. Od zachodu wznOSZq si~ dwiewieze.Te Tome swoje skladniki: transept, dwa chory, krypt~ Z obejsciemzaczerpne.1 koSciol benedy1ktyn.ski z rozmaitych wczesniejszychi wsp61czesnych sobie rozwi~n , a po1e.czyl je w nowe. calosc,k,tora odpowiadala patrzelborn liturgii mnichOw. Przypomnijmy, i.elilturgia ta Ibyla juz w6wczas bardzo bogata. Obejmowala lIlie tylkoMsz~ swi~te. i modlitwy brewiarzowe, ale rowniez swi~ta roku koscielnego,z ich zr6:in:irowanymi na:bozenstwami a zwlaszcza z licznymiprocesjam'i. Wszystko to wymagalo nie tylko przestrzeni, aletakZe przestrzeni !Zroi:nicowanej i wlasnie pOdzielony na rome cz~scikaroliiiski kosciol przestrzen tak~ stwarzal. 0 tyro, jak IbogatD bylouksztaltowane wn~trze kosciola kla·sztornego, Swiadczy to, ze planz Sankt Gallen, opr6cz 'Wspomnianego juz glownego oltarza MatkiBoskiej i swi~tego Gallusa, oprocz stoj~cego w srodku oltarza KrzyzaSwi~tego i opr6cz oUarzy ksi~z~t aposto16w umieszczonychw apsydach na obu kraIicach koSciola, wylicza jeszcze pi~tn ascieinnych ol'tarzy. Kazdy z tych ol'tarzy tbyl otoczony osobnyro ogrodzeniem, ponadto staly we wn~trzu Heme inne balustrady przejscP. Rzut poziomy klasztoru karolinskiego wedlug planu z Sankt Gallen.Przerys autora.1. Koiicl61 24. Kuehnia 1 laznla szpitalaa. Skryptorlum 1 blblloteka 25. Nowiejatb. Zak rystia 1 sksrblec26. K aplica nowlejatuc. Przedslonki27. Kuehnia i laznla nowiejatu28. Dom gose!d. Wlete29. Kuchnia I piekarnia domu goscl2. Wlrydarz 30. Szkola dla laik6w3. Kru1ganek 31. OOm dla slu:i:by goiiel4. Dormitorlum 32. Dom plelgrzym6w 1 ubogleh5. Ust~py 33. Kuehnia I p!ekarnia domu pielgny6. Latnla m6w I uboglch7. Pomieszczenie do wyplekania ho- 34. Sad I cmentarz sill35. Ogr6d warzywnyO. Re£ektarz 36. Dom ogrodnika9. Kuchnia 37. Kurnik10. Spltarnia I sklad wina 38. G~siarnia11. Piekarnla I browar 39. Dom dozorc6w droblu12. Rozm6wnica 40. Stodola13. Izba zar zl\dcy dom u goiiel ubo- 41. Dom slu t by klasztornejgleh42. Mly n14. Izba furtlana 43. Folusz15. Izba Z8rzl\dey szkoly la1eldej 44. Suszarnla16. Pok6j goiiclnny dis przyjezdnych 45. Warsztat bednarsld I sklad zbo1amnieh6wdo browaru17. Dom opata 46. Stajnla I pomleszczenie dla wol6w18. Kuchnia, sklad wina 1 lamia opata 47. Owczarnla19. Pomleszczenle dis upuszczania lawl 48. Pomleszczenle d1a k6z20. Dom lekarzy 49. Obora11. Ogr6dek zl61 lekarakteh 50. Dom slu1by klasztor nej22. Szpltal klasztorny 51. Chlew23. K apUca 8zpltalna 52. Stajnla dia kIaczyt624
\~tl~r€][11e1JKOSCIOt I KLA SZTOR BENEDYKTYN OW W SR EDNIOWIECZU• r -- --,•2 '3 8 Ị.L. -:-__ __•. ...im~- -- - -----~~
PIOTR SKUBISZEWSKIi schodow, wielkie pulpity dla 'lek.tor6w, osobne zresmq dla czytailnocnych i osobne dla ozytan dziennych, ambona, wreszcie lawyella mnichOw.W szczegolach plan ikosciola benedyktynskiego mial si~ jeszczepom'iej wielokrotnie zmieniae, ale ogolne cechy zalozenia: uklad'bazylikowy z transeptem; z w iezami od zachodu, z apsyidami i z kryptq - mialy w zasadzie przetrwae niezmienione do schylku romanizmuozyli do konca XII wieku, a niektore z tych 'Cech ogolnych, np.koncepcja obejscia wokol grobu swi~tego czy zachodnia fasada dwuwiezowa- oddzialaly nawet n a architektur~ gotyckq i w ten spos~b przetrwaly znacznie dluzej. Jak wielkiego wi~c formatu musielibye ci ludzie, skoro umieli stworzyc zewn~trzn.eksztalty egzystencjii dzialania wspo1noty talk: dlugo QPierajqce sl~ zmianom!Nie inaczej zresztq bylo i z innymi cz~sciami zalozenia. Po kosciele,d uchowym osrodku wspolnoty, m raz szedl ilm"uzganek z otaczajqcymigo budynkami, w ktorych koncentrowalo si~ codzienneZycie mnichOw. W skrzydle wschodnim zn.ajdowala si~ ~ba ogrzewcza,tzw. calefadorium, nad nlq sypialnia 'Czyli dormitoriUllIl (planpokazuje 77 lozek), w narozu - latryny i laZnia. Skrzydlo poludniowezajmowala jadalnia czyli refektarz. W skrzy;dle zachodnim miescilysi~ sklady wina i spiZarnia. Naroza mi~d:zy sp'iZarniq a refektarzem zajmowala k uchnia. Jest to jeden z bardzo licznych przejawowdbalosci 0 to, by pomieszczenia zbliwne ,do siebie poid wzgl~dem funkcji." sqsiadowaly ze sobq, by calose skladala si~ z logiczniepowiqzanych skladnikow. T~ dbalosc rozplanowania obserwujemytakZe we wzajemnym stosunku kosciola i claustrum. Kosciol znajdujesi~ na polnoc od kruzgan:kow i od zwiqzanych z nimi pomieszczen.W ten spos6b w ielka 'bryla kosciola chroni budyIrlti mieszkalne od zimnych wia'trow i nie przeszkadza w naslonecznieniu. Odtej zasady wyjqtki 'byly Ibardzo ' rza'dkie.- Mogla je powodowae sytuacjatopograficzn.a, kiedy uksztaltowanie terenu i bieg strumienianie pozwalal na takie wlaSnie wzajemne ustosunkowanie kosciolai klasztoru. Czasami odstlWOwano od rtej za'Sady w 'lcra:jach Europypoludniowej, gdzie chodzilo 0 zasloni~cie budynk6w klasttornychprzed nadm'iernq operacjq slonca w lecie.Wok61 tego rdzenia, zlozonego z kosciola i kruzgank6w wraz zeskrzydlami mieszkalnymi, ukladaly si~ trzy pozostale cz~sci zaloZenia klasztornego. Osobnq takq cz~se stanowily 'budynki poloionena p6lnoc od kosciola a mieszczqce dom, kuchni~ , laZni~ opata, domgosci rowniez z odpowiednimi pomieszczeniami gospodarczymi,wreszGie szko l~ dla uczn.i6w spoza klasztoru. Regula kladla duZynacisk na to, by klasztor 'byl zawsze otwarty dla podrorujqcychi w sredniow'ieczu, w trudnych i niebezpieczn.ych 6wczesnie warunkachpoclroi:y, pielgrzymi cz~sto tylko w klasztorach znajdowali1626
KOSCIOt I KLASZTOR BENEDYKTYNOW W SREDN IOWIECZUIa. . ... ''.. ,," .~ '" , . ~..... , _... .• 'r)' . '_. .J/'- l " ·".~ · ' " ..... .. 't.':. . . .. t (,: , ... " l ... ..... ..~: · :-.:...A .? ' . .:i"__~'~::schronienie oraz opiek~. Swi~ty Benedykt zadbal jednoczeSnie 0 to,by pobyt gosci nie zakl6cal rytmu Zycia wsp6lnoty i poleeil, !bytylkoopat, tlct6ry mial prawo do osdbnego mieszkania, wraz z wybranymizakonnikami towa rzys~l przy posilkach tym przybyszom.C2JWartq cz~sc !klars2Jtoru S'banowily pomieszczenia dla chorychi nowicjat. Byly one polorone na wsch6d od koseiola i stanowilywlasciwie niezaleinq, calkowicie samodzielnq jednostk~, bo i tambyly osobne kuchnie i lamie.Wreszcie ostatniq, piqtq cz~sc zalozenia klasztornego stanowilybudynki i urzqdzenia gospodarcze, okalajqce kosei61 i claustrum odpoludnia, poludniowego wschodu i poludniowego zachodu. Zgodniez koncepcjq swi~tego Benedykta, mnisi mieli Zyc z wlasnej pracyi klasztor mial byc domem, w kt6rym mialo powstawac wszystko,co nie2lb~dne dla :i:yeia wSpolnoty. Zasada ta zawsze 'byla realizowana,ale w czasach karolinskich i pod wplywem wzor6w karolinskichtakze pomiej, Ibyla realizowana w szczeg6lny spos6b. Jak juzmowiliSmy, klasztor otrzymywal pot~Zne nadania i stawal si~ w ielkl\jednostkq gospodarczq. Wsr od mnich6w nie starczalo juz rl:\k douprawy wielkich ziem. Zresztl\ mnisi coraz cz~ s eiej koncentrowalis i~ w klasztorze na pracach trudnych i wyspecjalizowanych, np.przepisywali ks i ~gi, czy w ogole trudn'ili si~ pisarsilwem, upr awialirzemiosla artystyczne, rzeibili, malowali. Tymczasem klasztor jakomiejsce ladu i bezpiecznej egzystencji coraz cz~sciej przyci~a l okoliCZfiqludnosc Swieckq i tej w coraz wi~kszym stopniu powierzanoobowiqzki gospodarcze, zwlaszcza przy hodowli rbydla czy owieci przy uprawie bar,dzielj oddalonych pol. Tak powoli wyksztalcalasi~ grupa seisle zwiqzanej z iklasztorem ludnosci sluzebnej, a wsrodni
PIOTR SKUBISZEWSKImodel klasztoru ben.edyktyIlskiego opartego na planie z SanktGallen.Tak oto wkraczali benedyktyni w peine sredniowiecze, wyposaZeni w liczne Srodki dzialania, a lad wewn~trzny , ktory byl podstaw~iycia wlSp6lnot, znajdowal zewn~trzny wyraz w doskonalej organ'izacjiprzestrzennej klasnoru. W ci~ wiekow srednich powsta10 w Europie ikilka tys1~ klasztor6w benedyktynskich. Nawet najbardziejpobiei:ne Iprzedsrtawienie gloWBych drog rozwoju tych budowlinie daloby si~ pomiescic w ramach tego szkicu. Benedyktynidzia!ali tw6rczo w cia,gu ca~ego .sredniowiecza i ,dzieje ich sztuki Sqnierozerwalnie zwiqzane z catym przebiegiem sredniowiecznej sztukieuropejoS'kiej. Widzielismy juz, jalk wiehlti by! ich udzial w powstaniuarchitektury karolinskiej. To ich koscioly klasztome w zasadzieuformowaly ksztalt kosciola przedromanskIego i romanskiego. Toopat Saint Denis, Sugeri'I.Lsz, patronowal powstaniu pierwszegow d Ziejachkosciola gotyckiego. To w benedyktynskich klasztorachpowstaly najwaZniejsze dziela romanskiej rze:lJby i iluminacji czyllmalarstwa ksl~Z:1{Owego.Sztuka benedyktynow powstawala na rOZnych ziemiach Europyi z natury rzeczy rozmaitym ulegala wplywom. Jakkolwiek zawszepowstawala dla klasztoru i wokol jego niezmienionych zalozen, cechowalajq rOZnorodnosc. Przy koncu tych uwag, juz tylko tytulemprzyk!adu, wskazemy na niekt6re najwi~ze jej osiqgni~cia.W wielkiej mierze byly one zwia,zane z izw. ruchem reformy.W Kosciele, przez system panstwafrankijskiego uzaleZnionym odwladzy swieokiej, rozpocza,l si~ jeszcze w okresie karoliilskim wielkiruch zmierzaja,cy do zmiany slanu rzeczy, do zapewnienia Kosciolowin iezawislosci i swobody drialania. W !tam osrodkiem tego ruchubyl papiez. W Europie p6blocnej w X wieku stan~ly na jego czelete klasztory benedyktyilskie; }d6re uzyskaly prawo wolnego wyboru- opata. WSrod nich najwaZniejsze miejsce zaj~lo opactwo Clunyw Burgundii zalozone w roku 910 przez Wilhelma, ksi~cia Akwitanii,i obdarowane przez donator6w wielkimi dobrami ziemskimi, aleponadto jeszcze 'czyms cenniejszym, a w6wczas wcale niecz~to 5potykanym:zupelna, womoscia, wewn~trzna,. Ten faJd, jak rowniez to,ze na czele klasztoru stawali po kolei niezwykle wybitni, mqdrzyi s-wia,tobliwl opaci, jak wreszcie sta1bilizacja wewn~trzna oraz doskonalasytuacja materialna klasztoru sprawily, ze nie tylko wysuna,1si~ on na czolo ruchu reformy Kosciola, nie tylko Istal si~ wielkimosrodk iem ilnlelektualnym oraz miejscem odnowy liturgicznej, alew ogole zacza,1 przodowac benedyktynom europejskim. Wyrazilo si~to w powstaniu kongregacji kluniackiej, kt6ra 'bylaczyms w rodzajuzakonu; wlasciwie byla pierwszym zakonern w dzisiejszym tegoslowa rorumieniu. Do kongregacji przylqczylo s i~ stopniowo 15001628"
IKOSCIOt I KLASZTOR BENEDYKTYNOW W SREDNIOWIECZU.Q~.00U..I«uU"; I
PIOTR SKUBISZEWSKI: ;-11. Hirsau, rzut poziomy kosciola klasztornego. Wedlug G. Dehio.bardzo liczne koscioly romanskie, np. koscioly kongregacji Hirsauw Niemczech. W kosciola,ch n alezqcych do t ej kongregacji, czy tylkoniq inspirowanych, schodkowy plan ch6ru lqczyl sil; zseguly z bar-dzo surowym i spokojnym uksztaftowaniem wnl;trza. Styl tych ko'scio16w w lasciwie nawiqzyTWal jeszcze do niemieckiej tradycji przedromanskiej- do sztuki ottonskiej.W Anglii, gdzie przy katedrach osadzano benedyktyn6w i gdzieopaci Ibyli jednoczesnie >biskupami, wzory kluniackie w polqczeniuze stylem normoodzkim w og6le uIDsztaltowaly tamtejszq architekturl;katedralnq i to az do schylku sredniowiecza. Znamiennym dlatego zwiqzku jest rzut poziomy olbrzymiej benedyktynskiej katedryw Lincoln z konca XI wiek u, z jej charrumerYlStycznym, Ibardzowydluzonym ch6rem schodkowym. Z tej tradycji Ib81edyktynskiejwywodzi sil; takze k sztaU angielskiej katedry gotyckiej, kt6ra zachoo :0-jO rr rT 15 MLT Rf\)12. Lincoln, rzut poziomy katedry. Wedlug G. Webba.t630
KOSCIOt I KLASZTOR BENEDY KTYNOW ' W 5REDNIOWIECZU'wala boczne pomieszczenia wzdluz ch6ru wschodniego - teraz w postaci wcale dlugich, prZ)Cch6rowych naw bocznych. Trzeba podkreslie,ze gotydkie katedry mtg'ielskie przej~ly od lbenedyktyn6w calClkonc epcj~ zalozenia klasztornego przy budynku koscielnym; kapitularzowizas w Anglii najcz~sciej nadawMlO wspanial~ postae oktogonu,budynku osm'iobocznego wspartego na jednym slupie.Nie we wszystkkh ftcrrajach inspirujqcy wplyw zalmeii. benedyktyiiskichna architektur~ byl t ak wielki. W niekt6rych cz~sciach Europybenedyktyni podqzali za miejscowq tradycjq budowlanq, chociazzawsze jq IWzbogacali. Tak Ibylo iI1p. w Itali'i, gdzie ich kosciolyprzew aZnie ri1ialy postae prostej, beztranseptowej bazytiki z trzemaapsydarmi. Ten typ :budow'li u!ksztaltowal si~ na P61wysrpie Apeninskimjeszcze u schylku antyku, byl tam we w czesnym sredniow ieczu'dominujqcy i benedyk'tyni go tylko do swoich potrzeb zaad aptowali.Szczegolny wklad benedyktyn6w w arch1t ektur~ zaznaczyl s i~w kruZgail1kach. Te kryte galerie, zapewniajqce do'bre polqczeniemi ~dzy rOZnymi cz~s ciami iklasztoru a jednoczeSnie miejsce spacer6wi cichych modlitw mnich6w, w zimie chroniqce' przed deszczemi Sniegiem, a w lecie przed 'Sloncem, zawsze zas pozwa1ajqce zaczerpnqepowietrza - stanowily najbardziej ozdo'bn~ cz ~se klasztorutak dzi~ki harmonijnym proporcjom arkadowych przeswit6w , jakdz i~i rze2Jb'ioil1ej dekoracji filar6w , ikolumn i kapiteli.Ramy tego szkicu nie pozwalajq dalej rozwijae osobnego tematubogactwa i rozmaitosci archi,tektury b enedyktynskiej w sredniowieczu,Niekiedy jej osiqgni ~ci a byly tak w ielkie i tak wspaniale,ze razily wsrp6lczesnych i dlugo jeszcze m ialy wywotyWae krytyk~ .Tak bylo z rzeiJbiar skq dekoracjq kruzgank6w w XII wieku, kt6rqBernar d z C}airvaux gromil za to, ze przepychem a czasern wr~czzb~dnym p i~knem odwraca mysl od Boga. Tal< bylo z trzecim kosciolemklasztornym w Cluny (1088-1130), iktorego ogrom i wys'tawnosejeszcze' niedawno byly w Burgtmdii wspom inane z nut ~nie ch~ci.Dlatego, kiedy prObuje si~ ogarnqe jednym spojrzeniem caloseweale nie pr()stych dziej6w sredniowiec2ll1ej archi'tektury benedyktyflskiej, przywolany tutaj na wst~ie klasztor Mont Saint-Michelurasta do rangi symbolu 'tej architektury. Siostra Malgorzata Borkowskapisze w swoich rozwaianiach 0 duchowosci benedyktyilskiej,ze stosunek do Boga nie jest aibstrakcyjnym testem: Ze wszystko i zlo i dobro - rna realny wymiar, be dzieje si~ w realnym swiecie.Tylko niewymierne konsekwencje kazdego czynu si~gaj~ w wiecznose,poniewaz wiemy, 'ze swiat si~ odrodzi i to wlaSnie ten swiat.Prawda rta dotyczy ka'Zdej egzystencji ludzkiej, bo k azda jest zakorzeniona w swiecie. Takze egzystencji klas:z!tornej. Widzielismy,1631
PIOTR SKUBISZEWS KI('.. ',~ , D0-11 c"\ ~ .,. --. 'Y.' rr l'I :~'!";;'\~hl1w\t.'f';7~~.·~~'--lil- - ~T11Ji!II1l\b~~!(O~.... - -,'I - ;' --' r v ::~~ N I . ' ~ ~ ", 1\ _"~ l..'j ~ " "'""y{/, - >0~~-:/ "1'; ,'l A J --:- ' ::ll) ',: 'r -Il t -· -~ _ __'~ , . ~( rA.:\___ /---.l2!.';'Hr'\ ''(f'~t!~ ~¥/?< ~ , J Y/?- _~ - '" ',.':"' \' /" \'Q-L '':'~ .. ~/1·~'nft . /'( iJ, I ', ."_ .:. - \ l ('I--.'I" /~ : V_Vi._,.~ " ,// ~ _ I~ " VIi';. - -. -. --~::."" : - ~ 1C: ~)':"';0 r'( -, I\,' ~. I ~ '-"'1\ \ 't,' ..f....... / '---( "",~r 6 .'\'..I .'.. .~~~-~~ .-13. Cluny, widok kosciola i klasztoru okolo roku 1150 (Cluny III), RekonstrukcjaK. J . Conanta.i '~jak to osadzenie w rzeczywistoSci stale w arunkowalo zewn~trznefonny 'iycia mnichow i wszystkie okolicmosci tego rzycia. Tak sarnoMont Saint-Michel, otoczony Ibezmiarem woo oceanu osiadl na skalei moc:no si~ jej trzyma. Jest gl~boko zakotwiczony w SwYffi naturalnymfundamencie - w ziemi, w tej ziemi, n a kt6rej czlowiekzyje, czyni dobro i zlo. Ale jednoczesnie klasztor wspina si~ wrazze skalE\ ku gorze i iglicE\ wieZy koscielnej zawsze 'Si~ga nieba.Piotr SkublszewskiWskaz6wika ,biblio,graficzn aLiteratura naukowa dotyczqca archirtekitury i sztuki benedyktyn6ww sredniowieczu jest dzisiaj ogromna. WYlbieramy (l l!1.iej tylko najwazniejszezarysy og6lne oraz prace najnowlSze i takie, w iktorych Czytelnik:majdzie dalsze lPiSmienntctwo.1632
1. Mont-Saint-Michel, kosci61 i klasztor.
2. Model klasztoru karolinskiego wedlug planu z Sankt Gallen . Rekonstrukcja W. Horna i E. Borna.
3. Salisbury, katedra, kruzganek i kapitularz. Widok z lotu ptaka. WediugW. Braunfelsa.
4. Nonantola, kosci6t klasztornyo Widok od wschoduo50 Montmajour, kruzganek klasztoru.
KOSCIOt I KLASZTOR BENEDYKTYNOW W 5REDNIOWIECZUJ. Evans, The Romanesque Architecture of the Order of Cluny, Cambridge1938. - Tenie, Cluniac Art of the Romanesque Period, Cambridge1950. - W. Hofiimann, Hirsau und die Hirsauer Bauschule, Munchen1950. - R. Rey, Uart des cloitres romans, Etude iconographique, Paris1955. - M. Eschapasse, L'architecture benedictine en Europe, PaTis1963. - A. Dimier, Les moines bdtisseurs, Pads 1964. - K. J. Conant,Cluny, Les eglises et la maison du chef d'ordre, MA,con 1968. - W. Braunfels,Abendliindische Klosterbaukunst, Kaln 1969 (taikie p6zniejsze,zmienione wydania j wer,sje w innych jE:ZyJi:ac,h). - W. Horn, On theOr igins of the Medieval Cloister, ,,Gesta" XII, 1973 (takie ,jnne artykulyw tym samym numerze czasopi'sma "Gesta"). - W. He-rn, E. Born, NewTheses about the Plan of St. Gall, "Bodensee-mbliothek" XX, 1974. -W. Horn, E. Born, The Plan of St. Gall, a Study of the Architecture anaEconomy of, and Life in a Paradigmatic Carolingian Monastery, vol. I-II,Berkeley 1979. K. Zurowska, Bened'llkt'llni, Sztuka, w: Encyklopedia Katolicka,II, Lublin 1976, szp. 247-251.o klasztorze Mont Saint-Mi,chelzob. przede wszYiStkim: Mil1enaire duMont Saint-Michel, Catalogue de l'exposition, Paris 1966. - Millenairemonastique du Mont-Saint-Michel, t. I-iIII (pra,ca 7lbiorowa), Paris 19661971.1633
BOGUSt A W A KWIATKOWSKA-BASTERZDZIStAW KRZYSZTOF BASlERKAPLICA SWI~T EGO BENEDYKTAW TYNCUKult jest sprawq w ewnt:t rznq czlowieka, j ednostki czy wsp6lnoty,lecz rozpoznac sir: pozwala tylko n a podstawie znak6w. <strong>Znak</strong>iemtakim - pOSr6d innych - jest kazda swiqtynia i w yrazony w jejarchitektu1'ze, rzeibie i malar stwie pr ogram ikon ograf i czny. Poni.iej spr6bujemy odczytac program zawar ty w tyni eckiej kaplicy sw.Benedykta, br:dqcy wyrazem kultu wielkiego swir:tego. Pracr: ulatwilynam · n iezwykl e r ozmow y z o. Pawlem Sczanieckim, k t6ry nieszczr:dzil nam swego czasu - za co serdecznie mu na tym miejscu·dzir:kujemy .Kult sw . Benedykta m a w Polsce p rastarq metrYk ~ , lecz nigdyrue zyskal rSobie tej popularnosci, jak np. kult sw. Franciszka czysw . Stanislaw a. Przeciwnie, zazwyczaj ograniczal si~ do klasztor6wbenedyktynskich. Kaplioe pod J ego wezwaniem budowano w ew szystkich koSciolach opackich - w Tyncu .czy Lubiniu, gdzie indziejwznoszono ·oltarze np. w Pelplinie .czy na Swi~tym Krzyiu.Zrozumiale pod ty;rn wzgl~dem zainter esowanie budzi Tyniec, zeSWq dlugq hkstoriq, zajmuj ~cy jako arcyop
KAPLICA SW. BENEDYKT A W TYNCUstalych kaplic) z bryly kosciola, w formie integralnie zwia,zanegoz reszta, swia,tyni acz samodzielnego wn~trza. Wszystkie te dokonaniazakoiiczone ponownym poswi~ceniem kosciola 8.V.1622 r. potwierdzainskrypcja nad portalem wejsciowym do swia,tyni. 2Ostateczny wystr6j - poza kilkoma ubytkami zachowany dodzis - otrzymal kosci61 130 lat p6Zn.iej, za rza,d6w Stanislawa BenedyktaBartoszewskiego. Po Smierci opata w 1762 r. pochowanogo przed wielkim oltarzem; taki honor illaleial si~ fundatorom.Inicjatyw~ przebudowy wn~trza dal 6wczesny przeor o. FortunatAlbrychowicz (zm. 1769), ska,dina,d znany jako pisarz panegiryczny ;moma sa,dzic, ze byl on autorem programu ikonograficznego. Ontez illadzorowal prace. Nie zachowala si~ wnowa zleceniodawcyz artystami, kt6rzy mieli dzielo wykonac, ale wiadomo, ze byli tomala,rz Andrzej Radwaiiski i jego zi~c, wloski architekt Fran ciszekPlacidi.Zakres prac nad wystrojem byl 'szeroki: opr6cz oltarza glo-wnegos tan~ :ty nowe oUarze w kaplicach, kt6re wraz z por talami pomi~dzykaplicami w nawach bocznych przypisujemy Placidiemu. Za jegoautorstwem przemawia przede wszystkim styl oltarzy, ich rzymskischemat wyst~puje powszechnie w kompozycjach zwia,zanych z wloskimmistrzem.Franciszek Pladdi pochodzil z Rzymu, przejsciowo pracowalw Drem ie. W Polsce tytulowal si~ "ar,chitektem kr61a", pracowalt ez dla wielkich magnat6w polskich, jak Sieniawscy, Czartoryscy,czy Radziwillowie. Wykonal szereg powainych zam6wieii na koscioly,palace, dwory i ogrody. Pocza,wszy od 1742 r. ar tysta przebywalprawie stale w Krakowie pelnia,c funk cj~ architekta ,biskup6wkrakowskich. Od samego pocza,tku Placidi r ealizowal liczneprace, m. in.: k ap1ic~ kal'd. Lipskiego na Wawelu, kosci61 w Morawicyfundacji Czartoryskich, skrzydlo klasztorne dla bernardynekod sw. J6zefa, kosci61 Tryni'tarzy, czy fasad~ kosciola 00. Pijar6w.W jednym ze swych list6w pisal, ze projektuje oltarze. . Rzeczywiscie,w Kraikowie i jego dkolicy istni~je ponard 20 oltarzy, kt6retworza, zwarta, grup~ 0 cechach charakterystycznych dla tego architekta ; do tej grupy zalicza siE: takZe oltarze w TytlOU. 3W r amach tynieckiego zam6wienia Placidi wzia,l na siebie stron~architektoniczna" naturalnie w porozumieniu z Albrychowiczemi Radwaiiskim. Placidi, niewa,tpliwie najwybitniejszy z calej tr6jki,wywarl decyduja,cy wplyw na calooc zamierzenia. Przede, wszystkimdostosowac musial nowy program do istnIeja,cej juz sytuacji.t S. SczygleIsld, Ttnecfa seu historta rnonasteMt ttnecensts, Cracovlae 1668, s. 116 ;tekst lruikrypcjl podaje P. Sczanlecld, Opactwo tynteckte, Krak6w <strong>1980</strong>, S. 28, 29.• J. Leplarczyk, Architekt Franciszek Placldt, Roc:mlk Krakowski 1963, T. 37,8. 7:>-80, 114.1635
ZDZ ISl AW I BO GUSlAWA BASTEROWIENaleZalo przemyslec wszystko ad podstaw. 0 He przedtem w koscielegeneralny uklad pokrywal si~ Z osi!l g16WiIlq, Placidi przeciwstawiltemu os prostopadl!l. Dawniej naczel.nym kultem otaczano patronowkoociola - ,sw. Pio1ira i Pawla, ipo:lmiej Ma'tJk~ Boskq, a nawetsw. Benedykta. W uroczystosci poswi~one sw. Benedyktowi,w dniach 21 marca i 11 lipca, umieszczano Jego obraz w wielkim 01tarzu. W stallach figurowaly sceny z Zycia Swi~tego, zas obok statydwa oltarzyki poswi~cone Jemu ,i Jego siostrze sw. Scholastyce, zbudowanotez boczne kaplice pod tymi samymi wezwaniami. Og6lnierzec moma, ze kult sw. Benedykta zaznaczal si~ wzdluz kosciola,wzdlui osi wsch6d-zachod.Zmienil to Pladdi. W jego koncepcji kult sw. Benedykta otrzymalSWq wla:sn!l os, pomi~dzy kaplicami pod Jego wezwaniem i Sw.Scholastyki, to znaczy w poprzek kosciola. Co prawda istnialy onejuz poprzednio, jednak Placidi zaakcentowal je i przebudowal. KapUcete, blizruacze zar6wno pod wzgl~em czasu powstania jaki wystroju, podkreslajq specyfik~ swi!ltyni, jej przynalemosc dozakonu benedyktyn6w. Wchodzqcy do kosciola zauwazal ich odi['~bnosc,gdyz ozdobami wyro:inialy si~ na ZeWinqtrz. Luki !ll1i~dzyfilaroweo:lldobil architekt rze2!bionymi w drzewie i pozlacanymiMedalami sw. Benedykta, z chalt'akterystycznym krzyiem i literami(byl to okres, gdy medal ten zyskiwal sobie wielk!l popularnosc).4W urz~dzeniu kaplic, w szczeg6lnosci oltarzy, celem architektabylo przestrzenne wzJbogacenie skromnego XVU-'wiecznego wnE:trza. Placidi osiqgn!ll to wprowadzajqc do obu kaplic styl pomegobaroku rzymskiego: Poz!ldane efekty uzyskal operuj!lc fOP1l1a1Iliarchit ektonicznymi i stosuj!lC r6mokolorowe, kontrastujqce materialy.Wn~trza kaplic poszerzaj!l si~ mi~o i zaz~biajq ze statycznqprzestrzeniq nawy g16wnej przez zastosowanie, zalozonej na bogatymplanie, czarnej balustrady.5 Odr~bnoSc ich podkreslala posadzka,ulozona na wysokosci jednego stopnia nad poziomem nawy,dajqc iluzjonistyczne wrazenie pFZestrzeni. Z sqsiednimi kaplicamilqczq je przejscia 0 profilowanych portalach z motywem muszliw zwienczeniu. Statyk~ calo§ci ostatecznie rotbijajq, powtarzajqcewygi~cie balustrad, oltarze z marmuru d~bnickiego, na ktorychznalazly miejsce elementy rO:iniqce obydwa WiIl~trza.ottarz w kaplicy sw. Benedykta jest arclu'tektoniczny. Stojqcy Radw6ch lstopniach, zrealizowany w formie rozwini~tej baiI'okowej• G. tlsterle, B enecttkttnerkWster in Polen, St. Benedikts - Stimmen, T. 40, 1916,s. 451.I Z budoWIl oltarzy tynlecklch lllCZY s1~ prawdopodobnle zam6w1enle w Czernejbalustrady z 1785 rok u, WI. Tatarkiew1cz, Czarnll marmur w K rakowte, PKHS X,1952, s. 150.1636
KAPLICA SW. BENEDYKTA W TYNCUDO D I·1 DODOltarz w kapUcy Aw. Benedykta - stan z 194B r.1637
ZDZIStAW I BOGUStAWA BASTEROWIEaediculi, zalorony 'jeSt na ·planie odcink.a !kola. Roz.szerza'jllcll 'Si~ ku'gore;e mens~ flankujll dwa fliary. Nastawa stoi il1acokole 0 bogatymgzymsie, sklada si~ z kolumn korynckich, Uistawionych natIe podobnych pilastrow, diwigajqc)"ch pelne belkowanie. Stanowi.ono :baz~ rozerwanego przyczolka, posrodku ktorego wznosi si~zwienczenie z medalionem przedstawiajllcym sw. Karoia Boromeusza.Na kraw~dziach przyczolka dwa putta trzymaly infu l~i pastoral, dbecnie przechowywane osobno. Surowll architektur~oltarza wzbogacajq symboliczne figury oraz ornamenty "Tocaille",a dostojnll czern marmuru, z ktorego jest zbudowany, oZywiaj qrozowe plyciny oraz stiuki kapiteli i omamentow, a takze zloconefigury ,stojqce przy kolumnach i rama obrazu.Zasadniczym rskladnikiem programu ,ikonograficznego jest, rnasi~ rozumiec, malarstwo. RozpoczyI1ajllc prac~ w Tyncu (1750 r.)Andrzej Radwanski mial juz za sobll m. iIJ..: dekora cj ~ kosciola Cystersoww J~ drzejowie i polichromi~ w Kosciele Mariackim w Krakowie.Tworcwsc Radwanskiego nie wychodzila poza ramy stylu "kontynuacyjno-narracyjnego". Konsekwentnie 'Stosowal on elementym alarstwa iluzjonistyc2ll1ego; najIepiej t ez wypowiedzial s'i~ wefreska,ch, ktore cechowala oryginalnosc pemyslow oraz pewna indywidualllosc.W Tyncu, na sklepieniu nawy glownej widnialy niegdyspostacie ISW. Benedykta - patrona zakonu oraz kr6'la KazimierzaOdnowicieIa, jak mniemano, fundatora kIasztoru. Ponadto malowidlapokrywaly wn~trza kaplic sw. Benedykta i sw. Scholastyki. 8Freski n a sk lepieniu nawy oraz na kopule iscianach tarczowychW kaplicy sw. Scholastyki nie oparly si~ uplywowi czasu. Przetrwaljedynie fresk Radwanskiego w k aplicy sw. Benedykta, dzi~ki czemumoma zbadac program ikonograficzny k apHcy.Punkt wyjscia rozwaian daje obraz umieszcwny w oltarzu. Przedstawiaon scen~ pisania Reguly. Swi~ty pisze w mistycznym uniesieniu.Rzecz wyjasnia si~cz~sciowo w swietle II Ksi~gi. Dialogow mowi ona "jak Benedykt zobaczyl caly swiat w jednY1U promieniuswiatla" (2. 35).Swi~ty pisal wi~c Regul~ dla swiata - dla mnich6w iyjllcychna tym swiecie, tyle, ze widzial go w swietle nadprzyrodwnym,k tore przenikalo tez cale jego dzielo. Z tym willze si~ rola trzechpostaci symbolicznych, ktore dOPQmagaly w pi:saniu. Nie trudnozgadnqc, ze 'W'Srod m ch skrzydlatta symbOlizuje wiJar~,
KAPLIC A SW. BENEDYKTA IN TYNCUwymagajq one kilku wyjaSnien. Wiar~ w Regule moma rozpatrywacdwojako - subiektywnie, jako sil~ przekonan Autora, orazobiektyvmie, jako calosc poprawnej doktryny dotyczqcej przedewszy,stkim Boga. Nadzieja, jako cnota teologiczna, zwraca mySlku celom ostatecznym, upewnia 0 nieh i wskazuje pomoce. Wreszciecnota milosci przynagla ezlowieka do tego nawet, aby "wyISzedlszy" z siebie oddal s i~ Bogu. Jak widac, te trzy cnoty stanowiqfundament kaZdej reguly zakonnej, a benedyktynskiej w szczegolnosci.Caly oltarz stanmMi swoist q ram~ obrazu, ktory pomieszezono poSrodku. Chwal~ Sw. Benedykta zdajq si~ glosic obie figury po 00kach i putta, trzymajq:ee inful~ i pastor al, w gornej kondygnaeji.Zwrocono juz ru:wag~ na wylbitny weI1tytkaliml tego cltarza , istotnie,wszystko zdaje si~ zdqzac ku gorze. Idqe za tq myslq, ezek iel sw.Be..'YJ.edykta, po rozpoznaniu tresci obrazu glownego, podnosi wzrokpowyi;ej. (Pomijamy medalion z wyobr azen iem sw. Karola Boromeusza, ktory tylko przypomina patroeynium kapliey z XVII w ieku).Ponad oltarzem, w gornyeh naroZni.k.aeh kapliey, pokazal Radwanskicztery postacie symbolizujqce cnoty kardynalne. Potwierdzajqto napisy z biblijnymi tekstami. Cnoty kardynalne zalezq odteologicznyeh, same zas spelniajq rol~ macierzy w stosunku do innychcnot. W omawianym przypadku przedluza si~ zatem mysl poprzednia: Regu l~ sw. Benedylkta natehn~ly cnoty teologiC2ille, dalszqjej ceehq charakterystycznq jest zgodnosc z cnotami kar dynalnymi.Wsr6d nieh pierwszq jest roztropnosc, ktora wskazuje eel Ii drogido niego prowadz!\ee. Dotyczy jej inskrypcja: "Qui moderatur labiasua, prude."'ltissimus est - kto miarkuje wargi swe, bardzo'l"oztropny jest" (Przyp. 10, 19). J ak wiadomo, sw. Benedykt wyroznial si~ pod tym wzgl~dem , a Jego Regula przekonuje 0 tyro. Drugqjest sprawiedliwosc, identyfikowana dzi~ki napisowi: "Dedit Dominus doctorem iustitiae - radujeie s i~ w Panu Bogu waszym, 00warn dal Nauczyciela Sprawiedliwosci" (Joel 2, 23). Ta cnota kazeoddac kazdemu co mu s i~ naleZy. Nie rna Wqtp1iwosm, ze Nauczycie1emz inskrypeji byl sw. Benedykt. Cnot~ umiarkowania reprezentujet rzecia postac i napis: "Secundum mensuram Regulae", costanowi in terpretaej~ te'kstu sw. Pawla (2 Kor. 10, 12) - Die wedlugwlasnej miary nale:iy si~ m'ierzyc, lecz wedlug Reguly. Wreszciem ~stwo, ktore pozwala przezwyci~:iyc trudnoSci, daje wytrwarue.Napis brzmi: "De forti egressa est dul(eedo) - a z mocnegowyszla slodkosc" (Ks. S~dzi6w 14, 14).Podnosz
ZDZIStAW I BOG USt AWA BAS TERO WIElosci. Barok lubowal si~ w ekstazach i wizjach. I:.ubowal si~ w nichi Radwanski, przedstawiaja,c apoteoz~ sw. Benedykta w otoezeniuswych nasladowc6w. Scen~ wyjasnia napis, tym razem wzi~ty z Reguly:"In omnilbus omnes magi:sbram sequuntur Regulam - wew:szystkim niech wszyscy ida, za Regula" jak za mistrzynia," (R. 3).Zmiana jednej litery "a" na liter~ "u" "sequan'tur" zmienila sens~dania, kt6re odnosi si~ do Swi~tych zakonnik6w: we wszystkimida, - wzgl~dnie szli za Regula,. t.a,czylo ich to, pomimo :i:e spehti.alir6me funkcje w Kosciele czy w klasztorre, nawet artysta pola,czylw osobne grupy papieZy, kardynal6w, opat6w, zakonnice i zakonnik6w..Jeden szczeg61 zasruguje na uwag~: przy sw. Benedykcie zasiadldomniemany fundator Tynca, Kazimierz Odnowioiel - istotnie Tyniecotaczal go nieSmialym kultem. Monarch~ umiesrezono ponadglowa, "SprawiedliwoSci", zapewne dlatego by przekonac, ze fundacjaopactwa zgodna byla z powinnoscia, monaTchy, co w i~cej,dzielem sprawiedl!iwoSci mialo bye Jego kr6lewskie uposazenie. Kr6lobdarowuje swa, fundacj~ dokumentem, na kt6rym napis powiada :,,150 villae Tinecio - sto pi~6'dziesia,t wsi Tyncowi". Historia klasztorndowodzi, ze t~ "sprawiedliwosc" kwestionowano, co gorzej,zacia,Zyla ona na dziejach Tynca.Sp6jrzmy teraz z wysoka na calose, kt6ra przedstawia si~ bardzointeresuja,co. Punktem wyjscia jest pisanie Reguly przez Zakonodawc~.Prowadzi ona drog:;i cn6t teologicznych i kardynalnych przezten swiat do celu, jakim jest niebo.Tak moma odczytae malowidla w kierunku pionowym, ale tonie wszystko. Na wschodniej scianie kaplicy, w p6lkolu miesci si~fresk Radwanskiego, kt6ry przedstawia apokryficzna, scen~ - sw.Benedykt mial odebrac z ust ~bawiciela pewne obietnice. Wprawdzietylko trzy napisy sposr6d pi~ciu pozwalaja, si~ odczytae, ale towystarcza, wzgl~dnie mll'si wystarczae, interpretuja,cemucalosc. Zachowanenapisy brzmia, nast~puja,co: "Ordo suus usque in finemmundi stabit - Zakon od sw. Benedykta ustanO'wiony az do konca8wiata ,b~ie trwal", "In mundi fine pro Romana Ecclesia fidelissimea,dstabit et plerosque in S-cta fi;de confortabit - Na koncu8wiata ten Zakon przy Koscieie Katolickim, Rzymskim wiernie b~dziestal i w wierze prawdziwej wielu b~dzie utwierdzal" oraz trzeci'"Omnis, qui ordinem suum persequetur, nisi resipiscat, vita sibiabbreviabit et mala morte morietur - wszyscy Zakonu tego przesladowcy,jesli si~ tiie upami~taja" pr~dko zemra" albo zla, smiercia,zgina,". Napisy te przy oHarzu Swi~tego wyrazaja, wiar~ w szczeg6lne,powolanie zakonu i jego pot~g~.Po drugiej stronie oltarza, w analogicznym p6lkolu, Radwanskipomiescil scen~ smierci sw. Benedykta - trudno czy'telny zarys1640
KAPLICA SW. BENED YKTA W T YI~C Uobjasruajq slowa: "Haec requies mea in saecula - ten jest mojspoczynek na wieki" (ps 135, 14).Fresk w p6Ikolu na scianie wschodniej moma odczytac w zestawieniuze SCel1q z podniebia kopuly: z podaniem 0 obietnicy ~b awiciela lqczy sie podanie 0 wizji sw. Benedykta, w kt6rej ujrzalw.'lzystkie zakony wywodzqce .'lie z Reguly. Jak twierdzi EmileMale 7, jest to wqtek ikonograficzny wystepujqcy najcz~sciej naterenie Wloch w okresie po'trydenckim. Idqc za tyro samym autoremspostrzec moma, :ie obraz oltarzowy w zestawieniu ze scenqsmierci sw. Benedykta nawiqzuje do innej tradycji, francuskiej tymrazem : Male przytacza tekst, ktory pozwala lqczyc te dwie sceny 8 :"Zobaczyl pewnego dnia, jak w sloncu, caly swiat w skr6cie, i zdalmu sie on tak malym w por6wnaruu z ogromem niebios, iz bardziej!I1.iZ ikiedykolwiek zapragn.!ll .'lpoczynku wiecznego".Program ikonograficzny tynieckiej kaplicy sw. Benedykta przedstawiasi~ zatem jako bogaty zestaw wsp6lgrajqcych ze sobq typow,sklaniajqcy do rozmyslan na temat Swi~tego, jego dziela i znaczeniazakonu Benedyktyn6w.Do calosci zagadnienia nalei:y takZe kaplica sw. Scholastyki podobno blitniaczej siostry sw. Benedykta. Na sw6j sposab wyraza to architek.tura. Sw. Scholastyka miala zaloiyc zenskq galqzZakonu, dlatego malarz przedstawil jq w habicie benedyktynki.Sam obraz przedstawia modlitw~ - kontemplacj~ Swi~tej, zaznaczajqc,ze takie wlamie jest powolanie benedyktynek..° dawnej dekoracji wn~ swiadczq tylko cztery zachowan epostacie z odpowiednimi napisami. Brzmiq one nast~pujqCo: ,,0 1'dinavit charitatem - rOZl'Zqdzil (we mnie) milosc"(Pn.p 2, 4), "Pulchrisunt gressus tui, filia pr incipis - jakoz Sq pi~kne kroki twoje,corko k siqz~cia " (Pn.p 7, 1), "Pacifica in mansuetudine - (a odpowiedzmu) swkojnie w cichosci" (Syrach 4, 8), "Quod castitatemamaveris eris benedicta - Przeto zes czystosc umHowala (...) b~dzieszblogoslawiona" (Jud. 15, 11).T".vorzy to szereg odniesien do iycia mniszek. Fresk na podniebiukoputy dzis jui nie' istnieje.Tak przedstawia si~ calosc przejaw6w czci sw. Benedykta w Jegotynieckiej kaplicy. Na scianach kaplic, 0 kt6rych byla mowa, pomiescilprzeor Albrychowicz inskrypcje stosunkowo liczne, kt6repozwolily rozszyfrowac ide ~ przewodnill calosci. Moma to wzbogacicgmciq szczeg616w: rtutaj slrupial si~ ilrult liturgiczny' Swi~'E. MAle, L 'Ar t Rertgte~XVIII" .Mele, Paris 1931, 8. 493.• Tam:te, wg: Etienne BInet, Arm!g" d•• uta dea p rt7lCtpIJ~ f ondateur. dB relfgtonsdB 1 ' ~gUs e , Anvers 1634, S. '11. Trum. red.de ra ftra du XVI" .ucre, du XVn" .tdete et duo8 - ZN AK 1641
ZDZIStAW I BOGUSlAWA BASTEROWIEtego przy okazji Jego uroczystoSci (2101II i l1.VII), tu da,iylo zgromadzenie,by odnawiac swe sluby (l1.VII), tu odmawiano i spiewanolitarne, nowenny, modlitwy, tu wreszcie skupial si~ kult prywatnyzakonnik6w - nawiedzanie oltarza.Kult sw. Benedykta rzadko przelG"aczal mury klasztorne, natomiastTozwijal si~ w ich wn~trzu. Wyrazem tego, jednym z wielu.jest harmonijna caloSc, jak!\ stanowi kaplica tyniecka; jej architektura,obrazy, freski, napisy i odprawiaj ~ce s i~ tu nabozenstwa.Bogusfawa Kwiatkowska-BasterZdzisfaw Krzysztof Baster~1642
ALEKSANDER E. NAUMOWSW I ~TY BENEDYKT W PISMIENNICTWIECERKIEWNOSlOWIANSKIMP ismiennictwo ·cerkiewnoslowiaiiskie ipowstawalo w drugiej polowieIX w. na styku dwu kulturowych i j~zykowych tradycji, bypo kr 61Jkim czasie monogenezy wielk:omora~Skiej (863-885) trwacprzez stulecia 'W dwu pismienniczych typach: c h 0 r wac kim,zwiqzanym z Rzymem i laCIDq,:i rp raw 0 s 1 awn 0 - c e r k i e w n 0s low i a ii s!k i om Slowian Ibu]\garrsko-macedor'iskkh, ser bskichi ruskkh, a takze Moldawian i Woloch6w, czyli plemion zwiqzanychz Konstant¥llopolem i grekq.Ale mimo znacznych r6:?mic, mimo innego rytmu rozwojowegotych podsystemow, mimo odmiennych funkoji tego piSmiennictwaw k UltUTOWych dziejach poszczegolnych narod6w - literaturacerkiewnoslowianskarna poziom, na kt6rym broni swej jednosci jest to poziom w spolnego zapasu srodk6w wyrazu, znajdujqcy Zr6dlow B1blii i rpatrystyce, poziom wsp6lnej wizji podst awowych prawdwiary i kultu tych samych swi~tych. Jednym z takich filar6w, n akt6rych wspiera si~ jednosc piSlniennictwa .cerkiewnoslow iaiiskiegoi Jednosc w wierze Koociola RzymSk'iego i Kosdol6w Wschodu, jestsw. Benedykt, ojciec monastycyzmu zachodniego.Sw . Benedykt wchodzi na trwale do pismiennictwa i kultu liturgicznegoCerkwi Greckiej w VIII-IX w. ParpieZ Zachariasz (741752, sw. zach. 14/15 III) przeUumaczyl bow iem na j~zyk grecki Dialogisw. Grzegorza Wielkiego (PG 66, 127-303), zas sw. J6zef Hymnograf,r6wniez po.J:udniowoitalski Grek, uloiyl na czesc sw. Benedyktakompozycj~ hymnograficznq, tzw. kanon, b~qcy podstawqoficjum (t 883).Nagrunt slowiaiiski kultsw. Benedykta przedostal 'si~ dwiemadrogami - zar6wno bezposrednio z laciny, jak tez z rubryeelli konstantynopolitar'iskich.Wprawdzie najstarsze ikalendaria slowial'iskiewymieniajq sw. Benedykta pod d atq 21 m arca (tak mamy np.w Ochrydzkim Apostole, tj. 'ksi~dze 'czyttaD. z Dziej6w i I.;ist6w Apostolskich1, to jednak rprzyj~la si~ na Wschodzie data 14 marca, byemoze z uwagi na swi~to papieza Grzegorza I, tj. 12 marca. Zwracauwag~ fakt, ze w wielu zalbytkach cerkiewnoslowianskich spotykamyrpostac 'imienia Benedik t (rnp. Ewangelia Tyrnowska z XIII W.,1 Zob. S. M. Kulbaldn, Ochrf.dBkaja ru!«>pU Apostola konca XII wteka, Bylgarskistarini 1m. 3, Sofia 1907, S. 127.1643
AlEKSANDER E. NAUMOWKormcza Riazanska z 1284, rus'ki Prolog z 1400 r., serooki ZywotBenedykta z XIV w. 2 i in.), a nie - z bizantyllska - Venedikt, jakmamy dzisiaj w ksi~gach liturgicznych; oczywiscie, forma z naglosowymB wskazywalaby na bezposredni wplyw laciny, lub na poSrednictwo terenow chorwackich i czeskich, ~dzie iakie przeksztalcenienie wyst~powalo.3W slawistyce uwaza si~, ze postac swietlanego patrona mnich6wZachodu w ogole, a tak bardzo zasluwnego r6wniei i dla slowial'l.skiej kultury zakonu benedyktynow w szczeg6lnosci, znalazla nalei::nejej miejsce w pismiennictwiecenkiewnoslowiaitsitim na samympoczqtku tworzenia systemu literatury .cerkiewnoslowiaitskiej.Istnieje nawet ikoncepcja (A. I. Sobolewski, F. V. Mares), Ze zywotBenedykta - jako druga ksi~ga Dialog6w ,Sw. Grzegorza - zostalprzetlumacwny na j~k staroslowiaitski na Wielkich Morawachw kr~gu sw. arcyb. Metodego, 0 czym wspomina r021dz. XV Zywotusw. Metodego, piszl:\c 0 przelozeniu ksiqg Ojc6w. Inni uczeniprzenoszq ten fakt do poiniejszej dzialalnosci klasztoru sazawskiego,0 czym za chwil~. Jedno jest pewne, Ze opr6cz dz'iS sitosowamegow prawoslawiu przekladu Zywotu sw. ' Benedykta z tlumaczeniagreckiego papieza Zachariasza, w piSmiennictwie cerkiewnoslowiaitskimistniejq jeszcze dwie wel"Sje Zywotu, w tym przynajmniej jednaprzetlumaczona z ladny. Wy-starczy porownac np. Humaczeniez laciny w wydaniu A. I. Sobolewskiego (patrz przyp. 2) z bulgarskim r~opisem z XIV w. w Muzeum Narodowym w Pradze (IXF 15), czy w Menealogach i Prologach ruskich, w tym takze w slynnejMineji Czetji metropoUty Makarego (1482-1563).W starej Hteraturze chorwackiej Dialogi, a ' z nimi i Zywot sw. Benedykta,zachowaly si~ bodaj w jednymtylko r~kopisie czakawskim,pisa!Ilym lacinkq, a nie glagolicq w 1513 r. Jest to Zywy rudanyprzeklad z wersji wloskiej (volgarizzamenta), kt6rq prawdopodobniestworzyl dominikanin Domenicus Cavalca z Vico Pisanow 1342 r., a kt6ra wstala wydana w 1475 r.4 Tlumaczenie to, byemoze, bylo przeznacwne
SW. BENEDYKT I KOSCIOlY WSCHO DN iE------------ - - - --- ------ - ------- -----Pasman przy kosciele sw. sw. Kosmy i Damiana w Cokovacu koloT'konu (kontynuacja dawnego opactwa rogowskiego Z okolic Biogra- 'du). J~zyk odpisu zdradza jednalcie 0 wiele starszy archetyp naleZy przypuscic, ze to najstamze slowianskie tlumaczenie Regulybenedyktynskiej pochodzi z XII w., a moZe z jeszcze wczesniejszegookresu. 5 Nie jest one peIne z powodu mechanicznego uszkodzeniakodeksu (brakuje rozdzial6w 17-31), za to r~opis ten posiada 3 dodatki,jakich nie rna w lacinskim tekScie Reguly. Pierwszy przedstawia.porzq:dek kap'ituly zakonnej, drugi - obrz~d przyjmowarua nowychmnich6w, ostatni zas jest kalendarium-nekrologiem dla wpisywaniazmarlych brad zakonnych. SruZy"1 ten r~kopis kt6remusz licznych klasztorow benedyktynskich w Chorwacji (w XIII w. na .przyklad bylo ich ok. stu, z czego maczna liose Z obrzqdkiem s10wianskim i glagolicq) . .Tak wi~c pismienictwo cerkiewnoslowianskie dostarcza wielu informacji0 kulcie sw. Benedykta w Europie i wielu danych do historiijego zakonu.Poza .jednostkowymi faktami pismienniczymi Z obszaru Chorwacji,musimy brae pod uwag~ rozprzestrzenia!llie si~ dzialalnosci chorwackichbenedyktyn6w - zwolennikow abrzqdku slowianskiego:wpierw n a Czechy, gdzie za zgodq papieZa Klemensa VI z dnia9 maja 1346 r. cesarz Karol IV sprowadzil chorwackich benedyktynow , prawdopodobnie z w spomnianego wyzej Cokovaca na Pasmaniei osadzil ich w praskim Emausie (Emauzy), w pewien sposobsplacajqc dlug za ci!\gni~ty wobec cerkiewnoslowianskiej tradycjiwyp~dzeniem w 1097 r. cerkiewnoslowianskich 'benedyktynow sazawskich przez lac1nskich benedyktynow z Bfevnova. Epizod emauski n ie rna jednak zadnego bezposredniego zwiqzku z epizodem sazawskim.Sazawa, zalozona w 1032/1033 r. przez sw. Prokopa(t 1053) byla pr6'bq zachowania ciqglosci rozwoju literatury i obrzqdkuslowianskiego na ziemiach czeskich i utrzymania i:ywego kontaktuz pismiennictwem cerkiewnoruskim; Emauzy powstaly z wollcesarza i byly pomyslane jako jeden z elementow szerokiej polityk ikulturalnej. Pismiennictwo glagaliokie w XIV i XV w. pozostalo bardziejniz sazawskie na marginesie systemu literatury czeskiej., I z Czech, i ibezposrednio z Chorwacji przeniosla si~ dzialalnoscchorwaokich benedyktynow rowniez do Polski - niestety, prawienie m amy zadnych konkretnych danych na ten t emat, poza wzmiankami 0 slowianskim obrz::tdku u benedyktynow n a Kleparzu, wowczasosobnym, dopiero co lokowanym miescie i w OleSnicy, gdziebenedylktyni przylbyli prawdopodobnie w 1380 r . - dat a ta jest bardzowymowna.• HercigonJa, op. cit., s. 126-130.1645
AlEKSANDER E. NAUMOWTu ZIlOWU zajmujqCa 2Jbiemosc. Po wyp~eniu rrmich6w cerkiewnoslowianskichz Sazawy rozpierzchli si~ oni po kraju, cz~sc popeWlllym czasie wrocila do lacinskiego jui klasztoru, cz~sc pozostalaw grecko-'slowianskich klasztora·ch na W~grzech (zwlaszcza u sw.Andrzeja w Wyszehradzie), ,gdZJie p;rzeciei szu!kali schl'"OlI1iienia takZew 1061 r. podcza·s pierwszego, krotkotrwalego rwygnania. Wysoceprawdopoddbna de8t hiJpo'teza prof. Gerarda Labudy, ze cz~sc zakonru'k6wprzeszla do POils1ci, oIbsadzajq
SW. BENED YKT I KO SCIOtY WSCHODNIEgwiazdy swiecqcej w mr'Oku historii - prawoslawny chrzeScidani.nmodli si~ slowami bizantynSkiego 1lw6rcy, przelownymi na staroslowianskiprzed. wiekami, m6wiqc w troparionie pierwszyrn popiesni dziewiqtej tak:Pojawiles si~ niczym slonce ogromne, rozswietlajqc stworzenie znakami strasznymi i uczynk6w szlachetnych swych blaskiern. Przeto my, CZCZqCY pami~c twq, Ojcze, kt6ra nam jako zorza ja:mieje, rozpalamy przez Ciebie swe wn.~trza. Eo - jak glosi akrostych greckiego oryginalu kanonu ku czciswi~tego - pie§n przynios~ mqd1·emtt Benedyktowi, gdyz zajaSnialjak gwiaZida, jak slonce, a nawet pacze solnecznych lucz - bardziejniZli slonca pI"Omienie.AJek sander Naumowt 647
AMEDEO MAIURIIOPACTWO NA MONTE CASSINOPod niebem wr6zqcym burz~ wspinam sit; ku Opactwu drogq, poktorej hula wiaiJ:r, unOSZqC z ·sobq tumany piasku, poprzez ktoreprzeswiecajq szczyty okolicznych gor ; w polowie wysokosci RoccaJanula WZIlosi swe wynioste mury,'a na samym szczycie ukazuje si ~Opactwo, jaIroy wspaniale, otoczone murami miasto, bronione przezswe sttainicze wie.Ze.Lecz w miart; jak sit; wdrapuj~ po Zwirowatym zboczu gory i jakznika nam z oezu rozlegla dalina, i jak porzucamy wraz z oota1mimisosnami opu szczonq rudert;, uderza nas samotnose i pi~kno tej gory,kt6rq sw. Benedykt postanowil odebrae ostatniemu poganskiemu b6stwu i poswit;cie Bogu.Wobec dr6g, kt6rymi suy najazdy, g6ra ta stanowila kiedys punktobronny: od potudnia przeciw Sidicinom i mieszkancom Kampanii,ktorzy mogli otworzyc soble pr.zejscie poprzez dzikq ,*o1ic~ Sambucara,tam gdzie sw. Benedykt zostawU w ;,San Pietro in fine"pierwszy slad rozszerzania swej dzialalnosci; od wschodu przeciwdrodze samnijskiej, strzeZonej przez pott;ine mury Artiny; o'd zachoduprzeciw drogom, kt6re idq wzdluz WqWOZU rzeki Liri w dzik!\krain~ Aurunk6w i sloneczne plaze Kampanii - i wreszcie od p61nocy w stron ~ doliny 'tejze rzek i, gdzie miasto Wolsk6w, Fregelae,usilowalo napr6mo obronic sit: przed rzymskim podbojem.Polo Zona m i~ dzy W..olskami, Samnitami, Lidicinami, Aurunkamii Kampaniq, znajdowala s i~ g6ra Monte Cassino na gl6wnym szlakumi~ dzy Rzymem a poludniem ItaliL T~dy to przechofuili Etruskowie,kiedy probowali zrobic z Kampanii drug!\ politYCZIl!l federacj~ ItaIii; tt:dy tez p6jdzie Rzym, by zrealiZowac zjednoczenie p61WYspu.Grecy kontynuowali sw!\ zeglug~ pr Zy'brzeZnq, nie naruszaja,c tegodzikiego zaka,tka. Wszystko tutaj zdawalo sit: bye tylko italskiei rzymskie, bez wzgl¢u nato, czy bt:d!l to tylko surowe mury przytulonedo gor czy tez cale miasta, ikt6r e dzi~k.i drogom, drenowaniuterenu i zapewnieniu bezpieczenstwa handIu oraz dzit;ki panuj!\cemu w calym imperium pokojowi bardzo pomyslnie sit; rozwijaly.Dialogi sw. Grzegorza i Kronika Leona podajq, ze sw. Benedyk.twywr6cil posqg Apollina, k!t6ry m ajdowal sit: jeszc.ze 'W swej s-wiqtyniwzniesionej na szczycie Monte Cassmo. Poboina rt;ka iluminatoranajcenniejszego r~kopisu Opactwa przedstawia nam ten pierwszycud sw. Benedyilrta dokorumy na tej g6rze. POS!\g lilagiego bogauderzony laskq Swit;tego upadl :na dol glowq, kt6ra roztrzaskala siE:1641
OPACTWO NA MONTE CASSINOna trzy cz~sci; dkrqgla twarz Apollina wyraza w spoo6b naiwny przeraienie; ze swymi wytl'zeszczonymi oczyma podobna jes't do glowyMeduzy. Swi~ty, w swym zoomym gniewie uderza posqg mieczema nie skromn!\ laskfl pielgrzyma i gdyby rue kaptur mnisi, moma byodczytac w ;f;ej scenie raczej Perseusza zaibijajflcego Gorgon~ niisw. Benedyk'ta.Wznoszflc si~ ku szczytowi moma rozpoznac resztiki murow italskiegowielobocznego dbmurowania, ktore wdarly si~ na 2Jbocze goryMonte Cassino. Mi~dzy warzywnym ogrodem Opaotwa a · bastionemsw. Agaty rozeiqgaj!\ si~ na dlugosc wielu setek metr6w pot~Zneskaly twierdzy tak samo pot~me a nawet wyisze nii skaly Terentina,Segni, Norby w Lacjum.T wierdz~ wienczyla §wiqtynia, w miejscu, gdzie wznosilo si~pierwsze oratorium sw. Marcina, tam, gdzie na przek6r poiarom,grabieiom lub trz~ieniom ziemi, wzniesie si~ triumfalnie rozleglybudynek Opactwa. Ol:tarz pod golym niebem, starszy od swiqtyni,poswi~eony ikultom wszystkich okolicznych i'talskich szczepaw i groznejwyroczni wznosil sifil jeszcze wyiej, "in ipsa cels1tudine montis'',!w tajemniczych g l~biach lasu. Sw. Grzegorz, kt6ry nadal swej laciniezwi~zlosc Pami~tnik6w Cezara opowiada, ze sw. Benedykt, przyszedlszytam "contrivit idolum, subvertit aram, succidit lueum" 2i wyciqllas, by wyp~dzic 'Sza'talla z g~twlny drzew. Tak wi~c Opaetwozostalo 7lbudowane na nagiej, ogoloconej skale, a swi~ty wybraljedn!\ z rzymskich w'iez na swojq cel~ , ClIby w niej mieszkac,modlic si~ i uprawiac kontemplacjfil. Na murach tej wieiy napisalRegu l~ Zakonu, pomnik mqdrosei i enoty "diseretion e praecipuasermone luculenta'',3 jak pisze Sw. Grzegorz.CASSINO RZYMSKIETeatr, amfiteatr, grobowiee - oto wszystko, co nam zostawilorzymskie miasto Cassino, zbudowane na najniZszym progu MonteCassino, na ktorej szezycie wznosi si~ rozlegla budowla opaetwabenedyktynskiego. .Teatr, wykuty w zboczu g6ry, przesloni~ty domkami wiesniaezymiprzytulonymi do seeny - zos'tal ostatecznie zapomniany przez rzad1 Na samym wlerzcholku g6ry .• Ohalil starozytnego boga, zburzyl oltarz, wyc1a,1 ~ w1ll ty gaj. I Wyj!jtkowo rozumna" jasno 'll(yra~on!j . 1649'
AMmEO MAl UR I.. kich zwiedzajqcych Cassino rzymskie turyst6w. Na mleJSCU, gdziebyla orkiestra, kury slrubiq wiel.lG\ stert~ slomy; ,dwa ml:ode byczkiczekajq na zalprz~gni~ie do wozu. Z dbvamierua cavei nie ocalalo nicpr6cz wyszczerbionego Iszkieletu, poroSni~tego krzakami i plqtaninqcierni. Cz~sc g6rnq widowni, dla s:tojqcych widz6w, pokrywa juztylko na wp61 p~kni~te sklepienie.WyZej sama natura stworzyla najwspanialszy taras, jaki momasobie dla teatru s'taroZytnego wYffiarzyc. Z jednej strony, za miejseem,gdzie nriegdyS wznosila si~ jedna z trybun dla znaiczniejszycllw1dz6w, wystrzelajq ze skaly trzy cyprysy, czarne i uroczyste, godnestrzec palacu Atryd6w lub grQbu Agamemnona. Wo'k61 majestatyczned~by mieszajq si~ z winoroslq. Ostry szczyt dopeWa tegoarka'dyjskiego obrazu, jakby stworzonego ,dla Diany-lowczyni. Alejesli si~ Wlspiqc na ostattnie pi~tro cavei, sklld niegdys widz moglswobodnie ogarniac wzrokiem horyzont - nie poddbna powstrzymacokrzyku zachwytu. G6ry rtwOTZq dwa wielkie kola, jedno bliskie,drugie da,lsze,Kt6re s'tanowiq jakiby naluralne powi~szenie cavei.W dali masyv; Sambucaro i Maio posrod1m bl~ 1tnego lancuchaGor Auzonskich. U st6p rozlegla >
CASSINO RZYMSKIEnajszlachetniejszego i najhogatszego z zabytkow Cassino: teatru.. Kolumnyi kapictele, ciosane glazy stopni, pilastry i sklepienia, caleozelobne pokrycie sceny z mannurow wielolbarwnych - wszystko towzbogacilo warsztaij; mannurniJkow opactwa. Pozostaly tylko resztkirze:hb, szczqtki elementow dekoracyjnych, kt6re ozdabialy nisze i portale,niekt6re rzadkiej pi~knosci.,WsrOd rzezb posqg nagiego herosa, w pozie Aleksandra Rondanini- nasuwa mysl {) metamorfozie boskiego Cezara w herosa.Glowa mlodzienca, subtelnie modelowana, moglaby byc glowq jednegoz tych mlodych ksiqzq't adoptowanych przez Augusta, ktorzyumarli przedwczesnie: Lucjusza lub Caiusa Cezara. Pewne sz
A MED EO MAl URI- -Poza tym byla kobietq swojej epoki. W mlodoSci obracala siE:w swiatowym towarzystwie d zachowala zamilowanie do rozrywek,aktor6w i teatru. Zetkn~la si~ tez Z Owym fennentem ideowym,ktory uczynil z ko'hiety najbavdiiej halasliwy i niespokojny elementspoleczenstwa, cz~sto wyrachowany i ambitny, w okresie przylbierajqcejfali epikureizmu nasyoonego hellenizmem zmyslowym i zmaterializowanym.Ummidia miala wyjqtkowq wprost pa.sj~ do widowisk; nie do komediii tragedii (moda bowlem na sztuki Plauta, Terencjusza, AkcjuEza i Pakuwiusza min~la juz dawno, i "moralista" Seneka nie zdolalzmienic losu teatru rzymskiego) - ale do mim6w, ronglerowi tancerzy, slowem do aktor6w mimicznych. W Oassino, lezqcym nagranicy Lacjum 1. Kampanti, opera 'buffo i panitom'ima mogly czerpacw r6wnej mierze z iywego humoru i iartew plebejskich, coz repertuaru artystycznego i erotycznego slawnych mim6w.B ~ dqc nami~tnym widzem, stalasi~impresariem dla wlasnej przyjemnosci:zaangazowala trup~ aktor6w mimicznych i utrzyrnywatajq u siebie go swej dyspozycji. W ten s'pos6b mogla na zmian~ ucz ~szczac do teatru w miescie i oglqdac przedstawienia w swoim domowym'teatrzyku. Kiedy chciala odpo'czqc po troskach zwiqzanychz zarzctdem d6br, gdy juz wysluchala sprawozdan pisarzy i rZqdc6w,podyktowala korespondencj~ i wysluchala plan6w archite'kta,Ummidia znajdywala odpr~zenie (lexabat animum) albo w grzew war caby (lusu calculorum), al'bo oglqdajqc pantomim~ (fabula sa1tica) w wykonaniu mima, w gronie rodzinnym. . Wystarczylo dar:zn ac aktorom, zebrac niewolrJ.k6w i wyzwolenc6w rozproszonychm i~ dzy kuchniq, sadem i ogrodem, by stworzyc orkieStr~ lub tance,kt6re towarzyszyly przedstawieniu, zamien'ic tun1k~ sluzqcego nakostium sceniczny, wybrac scenariusz dla situki: tragedif: erotycznil w stylu patetycznym niezapomnianego Parysa lub Iblazenskq fars~n a temat zdrady malienskiej. Albo tei: si~gnqc do repertuaru lubiemego Ba'tyllosa - i widowis'ko dla rozweselenia staTszej "dziedziczki"bylo gotowe.Jedno wszakZe wyjasnienie. Szanujqc zasad~: "maxima puero debeturreverentia", n1m zasiadla do gry lub zacz~la przyglqdac siE:przedstawieniu, zawsze starala si~ uchronic mlodego spadkobierc~od wszelkiej nieprzystojnej ciekawosci. Zach~ta, r6wnoznaczna z rozkazem,wystarczala: "Niech si~ przej.dzie i zaczerpnie Swiezego powietrza,a patem idzie do swego pokoju uczyc si~" (abiret studeretque).J ak przystalo, 'tym, kt6ry wprowadzal mlodego Ummidiusa Quadratusaw :iycie teatralne, byl nie kto inny, lecz w}asnie Pliniusz,mqdry pedagog. Kiteregos dWa, po wyjsciu z tea'tru, mlody czlowiek:,1652-~-
CASSINO RZYMSKIEliCZqcy wowczas 24 lata, zwierzyl mu si~: "Czy wiesz, ze dzi~k i tobiepo raz pierwszy zobaczylem graja,cego mima mojej baibki?""Na Her'kulesa - dodaje Pliniusz - trzeba bylo widziee, w zestawieniuz rezerwa, tego dobrze urodzonego mlodzienca to, co wyrabialina scenie, chca,c zdobye laSk~ swej bogatej pan'i, pochlebcyi darmozjady czyhaja,cy na spadek." /Pomimo to post~powanie Ummidii Quadratilli cechowal zawszerozsa,dek i zdecydowanie. W testamencie nie 'Skrzywdzila w niezymswego wnulka zapisuja,c mu wi~ksza, c~se maja,tku, ani jego sio"try, zapisu'ja,c j-ej cz~se mniejsza,. Mimom zapisala jakies exigualegata. Pliniusz nie wspomina 0 najwamiejszej pamia,.tce, jaka, zostawilapo sobie miastu: 0 amfiteatrze z Kamienia 2lbudowanym najej koszt, z szescioma portalami wejSciowymi ozdobionymi kamiennymiboniami.Jedna z tych' bram, podezas ostatnieh przebudowan w XVII w.zostala uzyta dla ozdoby opactwa: sprawia tam wrazenie wspaniale.Jest to ostatni dar, jaki ofiarowal poganski Rzym chrzeseijiJ,nS'kiemuRzymowi Swi~tego Benedykta. Surowa maltrona i frywolna grzesEiea,dama rzymska z wysokiego rodu - slucha na Swi~tej gorzenakazu swi~tego: "ora et labora".I wysoka g6ra swieci blaSkiem Hzymu.OSTATNIE SPOJRZENIE NA OPACTWONie'ktore monografie poswi~cone tragieznemu 7Jburzeniu Opactwan11 Monte Cassino wspominaja, 0 drogocennym depozyeie Muzeumw Neapolu, ktory 9calony przed nieuehrolliIlym zniszczeniem przezbombardowanie, w~drowal to tu, to tam po p6lwyspie, dopoki ostatecznie, w znacznej swojej cz~sci, nie zostal zlowny w podziemiachWatykanskiego Muzeum. Moma juz dzisiaj opisac perypetie owegotransportu, na kt6ry zdecydowano sil; po dlugich przetargach pomi~dzy Rzymem a Neapolem.Z powodu niebezpieezenstwa bom'bardowan Rzym upominal si~o mega energieznie, ale w Nea.polu sprzeaiwianosi~ przenoszeniu takolbrzymiego maja,tku Muzeum, jak i samemu, ogromnie n iebezpiecznemutransportowi. Deeyzja zapadla doslownie w osta.tniejchwili, k.iedy bomby, kt6re celowaly w port i dzielnie~ handlowa,Neapolu, zaezl;ly padae na eale juz miasto i lkiedy sam budynekMuzeum zostal parokrotnie uszkodzony przez ataki powietrzne.f653
AMEDEO MAl URITak wi~c, 15 czerwca 1943 ro'ku, w momencie najbardziej tragicznychdla miasta 'bombardowan, podj/llem si~ tej najdeUkatniejszejpodczas tej wojny misjI przeniesienia do Opactwa na Monte Cassino60-ciu skrzyii z dzielami 'sl"ltuki staroZytnej, gl6wnie wyro'bami zesilla oraz zlotnictwa. Mialem do dyspozycji 5 ci~zarowek wojskowych,12-tu ludzi konwoju, nie liczqc ekipy pracownilk6w muzealnych.Ladowanie zacz~lo si~ 0 swicie i przebiegalo w n;lOzliwie jak najszybszymtempie, podczas gdy miasto, wy
OSTATNIE SPOJRZENIE NA OPACTWOwydawala mi si~ t ego dnia cala sk!\pana w lagodnym swiet e. Towarzyszylmi mlody Ojciec Euzebiusz. Laskawy los sprawil, Ze tenmlocy mnich umarl przed zniszczeniem Opactwa. W Ibrbliota--e rna,.nusk rypt6w wchlanialem w siebie poczciwy, ,stary 'zapach solidnych,cyprysowych p6lek, kt6re zachowywaly, ja'k w jakims niezniszczalnymf uterale, drogocenny s'karb r~opi.s6w z Cassino. Zabaczylemtci jeszcze raz deIika1ne r~ce uczonego Ojea Inguaneza, gdy wyjmowat,przeehowywany oso'bno, ozddbiony miniaturami manuskrypt,by mi pokazac ieh niezwyklEl pi~nosc. Czekal tei na mnie klasztomyarcheolog, Ojciee Aniol ; zebral bowiem w swojej eeli wszystkie,nawet najmniejsze skorupki znalezione na plac6wkaehl prehistorycznychna Monte Cassino i
AMEDEO MAl URI----r----mich korytarzy dajq schronienie czlowiekowi, obejmujqc go ciszqswych czterech scian. Pragnqlem wr6cic ~ pracowac w tyro relikwiarzur~opis6w z prostodusznym zapalem nieznanego kopisty.Gdy dotarliSmy do Capui, dymy bombardowan wznosily si~ jeszczena przedmiesciu Porta Roma. W Neapolu, po poludniu mial m iejseegwaltowny atak, wlaSnie wtedy, !kiedy ja moglem jeszcze podziwiacwznoSZqce si~ w g6rze, w swym ostatnim blasku Opactwoskazane r6wniez na m~cze l1 stwo. 'Amedeo MaiuriprzetoiytCl Zofia C ! ern j ~;(Q ·.VilNOTAAm e d e 0 M a i uri (1886-1963), wsp61czesny archeolog wloski, odr. 1924 dyrektor Muzeum Narodowego w Neapolu, od 1942 - profesorna tamtejszym uniwersytecie, wybitny znawca Kampanii, kierujqcy wykopaliskamina tym terenie. Przyczynil si~ mi~dzy innymi do nowychodkryc w Pompei, Herkulanurn, Kurnach, Baiach, Puzzeoli, Capri i Paesturn.Zamieszczone powyzej fragmenty pochodzq z ksiqZki Passeggiate Campane(W ~ dr6wki po Kampanii).1656
STANISLAW STOMMADZIEl O SW I~T EGO BENEDYKTAWIDZIANE W PRZEDEDNIU XXI STULECTACzasy, w ktorych Zyl Sw. Benedykt, przypominaj!\ w jakiejs mierzenasz o'becny okres historii. Naturalnie, kiedy por6wnujemy zesobll epoki tak bardzo odlegle, 0 zupeblle innych uwarunkowaniaehhistorycznych, to wszelkie podobienstwa stajll si~ dose iluzoryczne.Myslenie per analogiam jest w Itym wypadku niedopuszczalne nienm.'iej pewne podQibierlstwa ~chodzll. Te poddbienstwa bior~za kanw~ moieh rozwaZan, traktujllc je jako rusztowanie mySlowe.Epoka Sw. Benedykta to czas wielkiego kryzysu i przelomu, z cal!\pewnosci!\ najwi~ego, jaki w og6le dotl\;d Europa prze'.lyla.Konczyla si~ i rozkruszala dawna eywilizacja antyczna, zaczynalsi~ okres chaosu, wywolanego wielk!\ w~dr6wkl\: lud6w. Za jej poc.zqtekprzyj~lo si~ uwazac rok 406, w kt6rym ludy barbarzynskieprzerwaly na szerokim odcinku rzymski kordon ochronny i wtargn~yw gl!\b Imperium. W roku 410 Rzym, Wieczne Miasto, stoliea6wczesnego Swiata, po raz pierwszy zaj~ty zostal przez barbarzyrlc6w.W jego mury wkroczyl zwyci~sko w6dz Wizygot6w Alaryk.Odtl\;d juZ Halla nie zaznala spokoju j wdzieraly si~ do niejcoraz to nowe hOl'dy najeZdZc6w. Rok 476 stanowi ostateczny konieeCesarstwa Zachodniorzymskiego. Ostatni 'imperator rzymskiRomulus, przypadkowo nosZl\CY to sarno imi~ co legendarny zaloiycielRzymu, abdykowal, przekazujlle wladzc: germanskiemu wodzowiOdoakrowi.W latach 493-526 istnialo w ltalii panstwo Ostrogot6w, rz!\dzoneprzez Teodoryka. Pocz!\tkowa hannonia mi~ najeZdZcami a ludnoSci!\miejscow!\ zostala niebawem zakl6cona i po Smierci Teodorykaludnose ltalii wezwala na pomoc wojska Cesarstwa Wschodniorzyms.'kiego.Kr6tki dkres wladztwa lbizantyjskiego me speWl jednakpokladanych w nim nadziei. Nie udalo sic: odbudowac dawnegopax romana, chaos wrocil w gorszej jeszcze postaci. Tragiczny tenOkxes opisala bardzo plastyCZillie Hanna Malewska w powiesci Przemijapostac Swiata. Rozklad eywilliacji rzymskiej byl zupeliny.Ta .wielka katastrofa eywilizacyjna stanowi tlo Zycia i dzialalnoscisw. Benedykta. Historycy stwierdzaj!\ zgodnie, ze pocz!\tkldziela benedyktynskiego rysowaly si~ skromnie. Sw. Benedykt nie• Tekst powytszy jes1; skr6con~ wersj ~ odczytu wygJoszonego w :2:arnowcu.w Upcu <strong>1980</strong> r. na sesjI zorganizowanej w klasztorze SS. benedyktynek z okazjlrolru jublleuszowego 4w. Benedykta.9 - ZNAK 1657
STANISLAW STOMMAspodziewal si~ na pewno, jak ogromne nast~pstwa b~dzie mialajego inicjatywa, alli me m6g1 przewidziec, ze on sam ogloszonyzostanie patronem Europy - naj'bardziej rozwini~tej cywilizacyjnie~ci naszego ,globu. Nie byl tez wynalazcq idealu monastycznego,kt6ry istnial juz wczeSniej, co wi~cej - hlstorycy dochodzq ostatniodo wniosku, ze opracowana przez sw. Benedykta Regula mialasw6j pierwowzOr, kt6rym byla anonimowa "Regula Mistrza". Nieumniejsza to oczywiScie jej wartosci, ani teZ wielkooci wld'ldu sw.Benedykta, wielkoSci polegajqcej przede wszystkim na znakom!tejkonfrontacji z epok q. Sw. Benedyk t genialnie "utrafil w epok~".Stworzyl nowy model i;ycia monastycznego, model odpowiadajb,cyjej potrzebom. Trzysta lat p6miej Karol Wielki zalecil benedyktynskqRegul~ jako wzor dla wszystkich w ogole zakon6w. Popularnosezakonu Ib~dzie tak wielka, Ze wladcy dynastii karolrnskiej b~d!\si~ czuli zmuszeni wydawac dekrety ograniczajqce dost~p do m~skichklasztorow benedyktyilskich z obawy, ze ich nadmierny rozrostspowoduje znaCZqce umniejszenie grona kandydatow do stanurycerskiego.Daniel-Hops pisze, ze w tych wyjqtkowo ci~Zkich czasach, gdypanowalo bezprawie i panoszyla si~ przemoc, trudno bylo chrzescijaninowizye w Swiecie: p rzeto zar6wno poszczegolni ludzie, jaki cale grupy wycofywaly si~ z i;ycia czynnego, tworZ!\c 11a uboczuwspolnoty, b ~dqce enklawami i;ycia godn ego chrzescijanina. Takiwlasnie spontaniczny ruch monastyczny ujql w nowe fonny sw.Benedyk t. Klasztory benedyktyilskie podj~ly prace fizyczne, odnawiajqc kunszt zaniedbanego zupelnie rolnictwa i UCZqC go barbarzync6w. Przede wszystkim zas staly si~ bezcennym ogniskiempracy umyslowej. Coraz Uczniejsi byli w nich scriptores - pisarze,kt6rzy godzinami przy pulpitach prowadzili wielkie dzielo przepisywania,lqczqc je z tw6rc2Osciq oryginalnq. Bylo to przedsi~wzi~cieogromne i dla kultury zbawienne. Tylko dzi~i niemu dorobekwiekow starozytnych 20stal ocalony i mogl bye przekazany az do naszychczas6w. Jest to zasluga Zmudnej pra'cy kaligraf6w w zakonachbenedyktyilskich.Profesor Aleksander Gieysztor stwierPza, ze przepisywano takzeli teratur~ malo dla pisZ!\cych zrozumialq, a czasem nawet im obcq.Dowodzi to, jak wysokie bylo poczucie odpowiedzialnosci podj ~ tewobec dziela ocalenia pelnego dorobku przeszlosci, takiego jakimbyl, nawet jeSli si~ mialo do niego krytycznystosunek.Z mroku wylaniajq si~ liczne osrodki trudnych prac fizycznychi umyslowych, stanowiqce jqdra lIlowych pods taw 'budowania cywilizacjii kultury. Albowiem na skutek niszczqcego dzialania barIbarzynskich najazd6w, rozsypywaly si~ stare struktury. Barbarzyn.cy zalewajqcy tereny panstwa rzyms'kiego byli ludZmi zupetnie no1658
DZIEtO SW. BENEDYKTA WIDZIANE W PRZEDEDNIU XXI STULEC IAwymi. Ich zwi
1660STANISLAW STOMMAjak.Ze mialo bye inaczej, skol"O jej budulcem byly ludy zupelnie nieucywilizowane i zupelnie nowe. Zdumiewae natomiast musi fakt,jait szybko ten material ludzki ulegal przetworzeniu, jak szybko lagodzonebyly surowe obyczaje, jak szybko nas~powala penetracjamoralnych iidei chrzescijanskkh w ten surowy swiat. Toczonow sredniowieczu szereg krwawych wojen, bylo wielu okrutnychwla,dc6w i twardych praw - choe nie gorszych ni:Z w wiekach p6Zniejszych- ale zdumiewae musi tez liczba przyklad6w przeciwnych.Byli wladcy, ktorzy cz~sto jeszcze czytae i pisac nie umieli,a wykazywali ogromne uwrazliwienie moralne i poczucie m0ralnejodpowiedzialnosci. WyraziScie opisal to Antoni Golubiew w swejwielkiej powiesci historycznej Boleslaw Chrobry, zwlaszcza w ~sci mtyrtulowanej Szla pqe. Widzimy 'tam wladc~ , ktory dopuscilsi~ zbrodni, ale ktory pokutuje wraz z calq elitq swojego narodu.I nie jest to wydumane :i. wymyslone. Autor opieral si~ na danychZr6dlow'ych i do'brze czul tamtejszq epok~. W jego ksiqzce jest autent yczny obraz sredniowiecza, surowego swiata, w ktorym obudzonazostala wraZliwosc moraIna, ktory przenikn~lo tchnieniechrzescijarlSkie. Tchnienie, k:t6re uwiecznilo si~ cudownie w 'areydzielachsztuki, arcydzielach tak pi~ych, Ze w zakresie sztukisakralnej ludzkosc nic lepszego dotqd stworzyc nie potrafila. Cypri1!I1Norwid ironicznie mowil 0 tych, co -widzq tylko "mroki sredniowiecza": "ta ciemnota musiala niezle bye uZyta - gdy jak swiecasi~ pali i przy niej si~ czyta. - Sredniowiecze co mimo niezgrabnepraktyki - stworzylo ar cy;dziela, stworzylo j ~yki." 00dajmy jeszcze - stworzylo narody. Wszystkie dzisiejsze narodyeuropejskie ruformowaly si~ w epoce sredniowiecznej.Przerywam rozwazania historyczne, chc~ bowiern wrocie do naszy.ch
DZIElO SW. BENEDYKTA WIDZIANE W PRZEDEDNIU XXI STULECIAWie1ka Brytania. Francja, Wlochy, Japonia. Kanada. dalej krajemniejsze - Szwajcaria, kraje skandynawskie. Swiat drugi - toswiat komunizmu, swiat ,po rewolucji spolecznej. Rewolucja spolecznadokonana, bqdi porzqdek rewolucyjny narzuoony stanowiqjego najistotniejszy element wyromiajqcy. Trzeci swiat, 0 ktorymza chwil~ b~d~ mowie, to swiat stalego niedorozwoju. zacofany i obj~tyglodem. swiat ciqglego fermentu. w kt6rym wciqZ grOZq rewolucje.Ze na naszym globie mamy r6me ustroje, r6me cywilizacje,i Ze poziom zycia jest bardzo romy, to jest rzecz znana, tak bowiembylo zawsze .. Ale sytuacja szybko si~ zmienia. To, co jeszczeniedawno bylo stanem naturalnym, rteraz, w nowych wa,runkachstaje si~ powoli anachronizmem. Rewelacyjnie szybki post~p technicznyzmienia sytuacj~. Technika pochlania przestrzen. Glob stajes i~ maly. Srodki masowego przekazu tworzq nieuchroTInq lqcznose,dzi~ki ktorej kazda nowa wiadomose moze w ciqgu minuty obejsecaly glob ziemski. a w dqgu p61 godziny czy godziny moze byeznana miliardowym masom ludzkim. W tych warunkach, pomimosztucznych barier, ludzie ,Sq na ogol dose dobrze poinformowani,wiedzq duZo i porownujq swojq sytuacj~ z sytuacjq w innych krajach.Wobec tych zmian podzial swiata na regiony, w ktorych panujqprzerazajqce roZnicepoziomu iycia i zupelnie odmiennie traktujesi~ prawa czlowieka - podzial taki staje si~ anachronizmem.Rodzi si~ bunt. Nieuchronne stajq si~ procesy wyrownawcze, prowadzqcedQ zrrmiejszenia kontrastow. Procesy takie juz si~ zacz~lyi na pewno b~dq trwaly, ulegajqc przyspieszeniu. To jest wlasnieow kluczowy problem XXI w'ieiku, dojrzewajqcy juz w os tatniehdwudziestu latach naszego stulecia.I tu wlasnie ujawnia si~ pewne podobienstwo z epokq sY/. Benedy'kta.Podobienstwo polegajqce na tym, ze, jak wtedy, tak i dzismamy do czynienia z olbrzymiq dynamikq mas nie obj~tych dobradziejstwamicywilizacji, mas, ktore usilujq wedrzec si~ w ramy tejcywilizacji i uzyskae rownouprawnienie. Moma nie bez racji powiedziec,ze wysoki stan ·dobrobytu panstw zachodnich nie jestprzypadkowym da'rem losu, ale rezultaterp ponad tysiqc1etniej, usilnej,wyt~Zonej pracy lud6w Zachodniej Europy, ze ludy dzisiejszego"swiata trzeciego" chcq uzyskac to sarno w formie jednorazowej,natychmiastowej darowizuy. Rozumowanie sluszne, ale cozz tego, skoro nie trafia ono do zainteresowanych. Zyjq oni na poziomien~dzy, w stanie uposledzenia i domagajq si~ rownosci. Problemjest, chcemy czy nie chcemy, otwarty.Mowiqc 0 procesach 'wyrownawczych mam na mysli operacj~ zasadniezq- przelamywanie barier, zrrmiejszanie romie pod kazdymwzglE;ctem , 2JbliZanie 'si~ ku jakiejs jednooci cywilizacyjnejswiata.Powtarzam : podzialy obecne stajq si~ coraz bardziej drastycznym1661
STANISLAW STOMMAanachronizmem, nie odpowiadaje,cym technicznemu rozwojowiS-Wiata. Operacja wyr6wnawcza zaczyna si~. B~e biegla poprzezci~Zkie kryzysy i wstrzqsy, jej przeprowadzenie i zakonczenie przypadniew udziale pokoleniom XXI wieku. I chodzi w niej Die tylkoo "trzeci swiat", ale takie 0 sprawy poza nim - 0 prymitywne formyprzemocy, 0 pozbawianie lud6w wolnoSci.Gdy patrzymy w przy;szlosc, narzuca si~ nam jeszcze jedna nowasprawa, kt6ra szczeg61nie nas, katollk6w, musi obchodzic. Mam namysli olbrzymie, dynamik~ ideowe" jake, w KOSciele rozbudza pontyfikatJana Pawla II. Jego lieme podroZe i pielgrzymki juz statysi~ problemem swiatowym, i to rue tylko dla swiata chrzeScijanskiego.Nikt nie spodziewal 'Si~, ze zostane, nimi poruszone takogromne masy ludzkie. Przy okazji ujawniony zostal fennent tocze,cykraje trzeciego swiata. Znamienne sil powtarzaje,ce si~ walania0 pomoc ide,ce do PapieZa. Wolania takie dobywaly si~ nietylkoz lona "trzeciego swiarta" [...] W Arryce .i w Brazylii witanoJana Pawla II jak wy:ba'Wc~, kt6ry miatby dac tym lkrajom sprawiedliwoscspoleczne, i znoony poziom Zycia. Se, to glosy rozpaczyjuz rue milionowych, ale miliardowych mas. UjaWIllia si~ w ruch cierpienieswiataoMoma zrozumiee, d1a
DZIElO ~ W . BENEDYKTA WIDZIANE W PRZEDEDNIU XXI STULECIAkonuje siE: na nasZYf!h oczach. W Afryce, gdzie ludnosc jest religijniepodzielona, entuzjastyczny i pelen ufnosci stosunek do PapieZajest zjawiskiem z gruntu nowym. SEl to sprawy wielkie, naskatolik6w bardzo zdbowiElzujElce; wydarzenia tak ogromne, ze aztrudno ogarnElc ich skal~.StaraliSmY si~ zarejestrowac i uswiadomic sobie najistotniejszebolElczki i wolania naszego czasu. Wolania te coraz czE:sciej kierujElsi~ ku Kosciotowi Katolickiemu. JakZe temu sprostac? Co rna z tegowyniknqc? Jakie formy dzialalnosci katolik6w stajEl siE: wobectego nakazem czasu? Gdy m6wimy 0 "trzecim swiecie", przypominasi~ nam postac Matki Teresy z Kalkuty, kt6ra poSwi~cila si~pracy na rzecz n~dzarzy w Indiach. Ale nawet ustokrotnione dzietoMatki Teresy problem6w nabrzmiatych nie wyczerpie. Koniecznes tajEl s i~ duzEf'rozstrzygni~cia.Pewne konsekwencje tego stanu rzeczy juz dzis si~ rysujEl. Przedewszystk'im twOTzy 'si~ nowy poziom swiadomoSci - zaczynamymyslec uniwersa1nie. S,prawy Afryki czy Amerykd t.acinskiej przestajElbyc d ia nas obce i dalekie. Wzmaga si~ poczucie odpowiedzialnoScimoralnej - oczywiscie w pierwszym rz~ie za sprawy namnajbliZsze, sprawy naszego kraju, ale rue rna juz miejsca na partykularyzmi zamkni~cie si~ wylElcznie w kr~gu spraw wlasnych.Odpowiedzialnosc na skal~ czasu to odpowiedzialnosc za swiat,w ktorym Zyjemy, za wszystkie sprawy, na kt6re mozemy miecjakikolwiek wptyw. Wytania si~ tez coraz wyraZniej inny problem,dla katolik.6w niezmiemie trudny, mianowicie wzmoZona §Wiadomosei rosnElca aktywnosc srodowisk katolickich, powodujElca ichindywidualizacj~, wyodr~bnienie w spoleczenstwach, w kt6rych zyjEl. Wyrafue stawianie ce16w i okreslanie swej postawy musi katolik6wwyr6Zniac i wyodr~bniac z rzeszy ludzi oboj~tnych lub inaczejmyslElcych. Jest to proces nieuchronny, wiElzElCY si~ z dUZymitrudnosciami. Slabiej zarysowal s i~ on we Francji, silniej przejawiasi~ w Republice Federalnej Niemiec, widoczny jest r6wnieZw Polsce. Obserwacja fakt6w m6wi nam, ze silnEl i zdecydowanElpostawq katolik6w moma wiele osiqg:IUlc. Glos Episkopatu polskiego,majqcy za sobEl poparci~ calego narodu, staje si~ waikimczynnlkiem hlstorycznym. Wiemy tez, jak dramatycznie przebiegaemancypacja srodowisk katolickich w Ameryce t.acmskiej, jakienapi~ia powstajEl juz dziS na tyro tIe. W chodzqc w nowe stulecieKosci61 staje przed zadaniem bardzo trudnym wlaSnie dlatego, zestulecie to b~dzie okresem wzmoZonej dynamiki i wzmozonego dzialania.Wymagania spoleczenstw wobec niego b~dq rosty, naciski nanb~dEl coraz ..silniejsze. Katolicy, czy tego chcEl czy nie, bE~-d1i corazmocniej obciqzani odpowiedzialnoscili za rozw6j spraw ludzkich.Juz ter az widac, ze spoleczenstwa katolickie nie b~dli mogty wy1663
STANISLAW STOMMA- - - -----obcowac si«: z proces6w wyr6wnawczych, zmierzajl\cych do osillgni«:ciacywilizacyjnej jednoSci swiata. Jakie fonny przybierze taodpowiedzialnosc, trudno dzis odgardnqc. Na pewno jednak bt:dziezachodzila koniecznosc angaiowania si~ w likwidowaniu nier6wuoSci.Znane SI\ rome formy spolecznej i politycznej aktywnosci katolik6w.Istniejq r6me akcje spoleczne i polityczne, kt6re stawiajqsobie za eel realizacj«: chrzescijanskich idei spolecznych. Licznew Europie partie chrzescijansko-demokratyczne tworzl\ nawet m i~dzynarodowl\konferencj~, rodzaj "mi«:dzynarod6wki" chrzescijanskiejdemokracji. Oceniac to moma bardzo roZnie, SI\ licme glosykrytycme, cz~sto uzasadnione. Wiadomo tez, ze w okresie Soborunastl\pilo duze oZywienie swieckich inicjatyw katolickich, ktorejednak konczyly si~ cz~sto niepowodzeniem na skutek post~pujl\cejlaicyzacji iell uczestnik.ow. Osrodki katoHckie, majl\ce oddzialywacna otoczenie, same poddawaly si~ jego wplywom. W ten spos6bna przyklad zostala zahamowana, a w kazdym razie ogromnie opozmonai U'trudniona praca ksi~Zy-rdbotnik.ow 'We F.rarncji. Ale 81\to sprawy wzgl~dne i niepowodzenia w ich zakresie Sl\ zrorumiale.Trzeba szukac wcie,z nowych i coraz lepszych form, bardziej dootosowanychdo wymog6w epoki.Kiedy 0 tyro mowimy, mysl nasza kieruje si~ w stron~ ojc6wi siostr reguly benedyktyilskiej. Bo oto wtedy, na przelomie wiekow,w obliczu katastrofy cywilizacji, w czas chaosu zjawila si~iarliwosc chrzescijanska na skal~ znakow czasu. Powstaly wspolndtyskupiaje,ce ludzi, pragnl\cych Zye pelnil\ Zycia mistycmegoi skladaje,cych ofiar~ z siebie. I te wspolnoty przyj~ly wyzwanieepok i; zadanie zostalo podj~te i byto wykonywane. Staramy s i~ t uzrozumiee gl~bszy sens tamtej pracy, tamtego dziela. Podkreslamraz jeszcze, ze benedy'ktyni dzielo swoje prosto i skromnie zaczynali.I gdy staramy si~ widziee najgl~bszy sens pracy benedyktynskiej,stwierdzamy, ze 'celem jej ibyla realizacja pelni Zycia monastycmego,a takze oddzialywanie na spoleczeflstwo. Po prostu oddzialywanie,promieniowanie na zycie i tl\ drogl\ tworzenie nowychwartosci. Okresienie "styl Zycia" wydaje si~ tu za sla'be - tworzonoraczej nowl\ trese zycia, wsz~dzie tam, gdzie s i~ to czynicdawalo, gdzie zakon promieniowat Tak stawalo si~ nO'We. I w tyrosensie historycme dzielo benedyktynow i benedyktynek maze byeuatchnieniem dla czas6w obecnych. Chodzi 0 przetwarzanie Zyciawsz~dzie tam, gdzie maleic moma po temu jake,s mazliwosc,o wzmaganie dynamiki Zycia chrzescijafls'kiego. Wspominalismywczemiej 0 Il"omych fonnach pracy katolik6w -swieckich, .i stwierdzilismy,ze nie zawsze te inicjatywy Sl\ udale. Moma czekac n ajakies wielkie, odpowiadajl\ce wielkosci chwili inicjatywy. Sedno1664
DZIElO SW. BENEDYKTA WIDZIANE W PRZEDEDNIU XXI STULECIAsprawy leZy jednak. gdzie indziej: w tworzeniu z ibezpostaciowejmasy spoleczenstwa Swiadomego i uformowanego, myslq:cego po,chrze§Cijailsku. Spoleczenstwo takie sibl rzeczy wylaniae b~dziez slebie elity, zdoIne do rozstrzygania podstawowych problem6w.Tu kaZdy moze bye czynnym aktorem, kaZdy moze w tyro dzieleuczestniczyc.Dzielo Ibenedytktyn6w, jak juz stw'ierdzilismy, ;to dzielo monastyczne.Z ducha monastycznego wyplyn~la idea ofiary: ofiarnasluzba, poSwi~cenie siebie. Dotykamy tu spraw niewyrniernychi nie7Jbadanych. Znamy historyczne wyniki wloZonego trudu. Zbytlatwo przechodzimy natomiast do porz1:ldku nad sl?raw1:l genezy, zamalo zastanawiamy si~, z jakich zr6
---~-~ '-STANISLAW STOMMAnast~pstwa, Czy spowodujll zwrot ku powamemu przemysleniu problem6wrzeczywistoSci. Na razie tylko nieliczni lamiq sobie gIOWE:nad tym, CO siE: stanie, nielicznl dostrzegajq ognistq r~E: piszqcq"Mane, tekel, fares".Aby wypowiedzi tej rue zamykae czarnym pesymizmem, wr6cE:na zakoriczenie do spraw po1skich. M6wilem juz, Ze takZe na tereniePolsk i widoczne Sq dbjawy indywiduallzacji polskich katolikow,ze na tIe naszego spoleczeristwa zaczynajq s1.E: zaznaczac postawyludzi tdeowo inspirowane. Obserwujqc iycie polskie, dostrzecmoma wzmoienie tego rodzaju przemian. ZaznaczaJIl siE:
z DAR Z E N I A - K S I 4 Z KI - L U D Z I E I MNISI NAD WISl ABialoczarna, surowa i niepozorna okladka Skrywa l."aczej niZ wyr6Zniadwie rocznicowe, ,Jbenedyktynskie" pozycje / wydawnictwa"<strong>Znak</strong>". Po Mniszkach B. Malgorzaty Borkowslk.iej ukazal si~ Tynieco. Pawla Sczanieckiego. Jak Mniszki zrodzUy si~ przy okazjiposzukiwan archiwaInych, zmierzajqcych do ustalenia liczebnoscizenskich klasztor6w benedyktynskich w Polsce od XVI do XIX wieiro,tak Tyniec przekazuje w popularnej fonnie dmychczasowerezultaty wieloletnich badan i prac Autora, prowadzonych nad dziejamiopactwa, prac, ikt6rych wynik.i przyobiorq \kiedys - miejmynadzi ej ~ - ksztalt obszerniejszej monografii. Wsp6lnq cechq o'butych ksiqzek jest przy tyro ich czytelnicza atrakcyjnosc, 1."6:i:niqcaje korzystnie od wielu m cznicowych wydawnictw, pospiesmie redagowany~h, a p6iniej spoczywajqcych w pokoju na p6Ikach bibliotek.Zadecydowala 0 niej nie tylko sprawnosc pi6ra obojga Autor6w,ale i konsekwentne trzymanie si~ przyj~tej na poczqtku r6:i:nej zresztq w obu wypadkach - koncepcji calosci.Rozdzial wst~pny ksiqZki o. Sczaniec.kiego miesci podstawowe wiadomosci0 zaloZy'cielu benedykrtynOw, spisanej ,przezeii Regule i dalszychlosach Jego dziela. Rozdzial ten jestdla pelnego zrozumieniada.lszego toku opowiesci bardzo wa:i:ny. Myslq przewodniq tej opowiescijest ibowiem skonfrontowanie Reguly z jej realizacjq w dziejachklasztoru. Akcent polozony jest, z jednej strony, na przestr:zegameorganizacyjnych zalozeii Reguly, z drugiej zas - na sprawowanieliturgii. Wqtek pierwszy, dzi~i bogactwu Zr6del i mnogosciwiqzqcych si~ z nim prdblem6w, potraiktowany zostal 0 wiele obszerniej.Autora interesujq wszelkie czynrriki zewn~trzne , ktore mialywplyw na organizacj~ i Zycie wsp6lnoty, kt6re wcielaniu w iycieReguly pomagaly, lulb, cz~sciej chyba, przeszkadzaly. B~e to zarownowalka, ze zmiennym sz~sciem toczona, 0 niezalemosc odwladzy swiec.kiej, jak i problem wlosci klasztornych, stawiajqcychz kolei opata w roli pana feudalnego, i to w pewnych okresachjednego z najbogatszych w Malopolsce. B~dzie to tei sprawa kontaktowz innymi osrodkami benedyktyiiskimi, ukladajqcych si~, zewzgl~du na niezaleinosc poszczeg6lnych klasztor6w i brak instytucjonalnejlqcznosci mi~dzy nimi, bardzo rozmaicie. Zycie klasztornejwsp6lnoty pod dzialaniem tych czynnik6w ujawnialo oczywisciewiele ludzkich slabosci i ambicji, ale nie ibrak w nim bylo po1667
ZDARZENIA - KSI.,\i:KI - lUDZIEmad stanow'il\cych wz6r dla innych i przeChowanych w ddbrej pami~cipotomnych.Tak wi~c pozornie skromne zalozenia ws~pne daly Autorowi Dieograniczoneprawie moZliwosci wzbogacania przedstawianego obrazucoraz to nowymi szczeg6lami i kierowania naszej '1lwagi na noweobszary. Te na!kladajl\ce si~ na 'siebie fragmenty mozailki uj~zostaly jednak w przejrzyste ramy chronologicme. Calose spajajl\dzieje liturgii sprawowanej nieprzerwanie na rtynieckim wzg6rzu(choe przez ponad sto lat nie byla to liiturgi~ benedyktynska), niepozwalajl\e zapomniec 0 wlasciwym celu istnienia wsp6lnoty. UzupelIniajl\zaS obraz wzmianlki 0 'losach tym!i.eokich budowli, na 1kt6-TYch kolejne epoki i !Style odciskaly sw6j slad.Wiele jest w historii opactwa miejsc niejasnych, wiele temat6wdotl\d nieopracowanych; inne, choc wielokrotnie omawiane, nie przestaja,'budzic wl\tpliwoSci. Wspomina 0 nich Autor w toku .'lwej opowiesci,mimochodem jaklby w.'lkazujl\c przyszlym badaczom kierunkiposzukiwan. R02Jdzialy poswi~cone Tyilcowi piastowskiemu i jagiel10l1skiemu przynoSZq szczeg6lnie duro takich nie do konca rozwik18.nych zagadek, i co za tym idzie, lSugestii badawczych.Niewyjasniony pozostaje do dziS fakt dla h'istorii Ty6ca podstawowy- okolicznosci i czas dokonania fundacji. Zwo'lennicy tezy,wedlug ktorej fundatorem byl Boleslaw Smialy, zas zatarcie jegozaslug w pami~ci p6miej.'lzych wiek6w lIlast
ZDARZENIA - KSI ...1:KI - LUDZIEposp6litej szlacheckiej op6t:nilo 0 ikilkadziesiqt lat przystqpienieklasztoru do polskiej kongregaoji benedyktyDskiej.Czasy Rzeczypospolitej przyniosly tei inne, wi~ksze od mi~kla.sztornejrywalizacji niebezpieczeiistwo, jakim byl rozw6j instytucjikomendy, pozwalajqcej kr6lom na powierzanie opactw w zarzltddowolnie wyznaczanym opatom-komendatariuszom, b~dqcymzwykle ludimi swieck.irni. Praktyki takie oslabialy oczywiScie wewn~trznq jednose klasztoru i uzale:Zmialy go od sil zewn~trznych.lch przezwyci~Zenie dokonalo si~ rownoczeSnie z przystqpieniemTyflca do kongregacji polskiej. Zaczql si~ ostatni okres istnieniaopactwa w Polsce przedrozbiorowej, okres rozkwitu poprzedzajqcegoupadek. Losy opactwa sci§le zwiqzaly si~ z losami Rzeczypospolitej:Wystarczy przypomniee epizod konfederacji barskiej. Tyniec, zmiemanyw tw ierdz~ konfederacji, stal si~ osrodkiem wielomiesi~znychwalk, k t6re obrocily w gruzy wi~kszoSc jego zabudowan. Mirno to6wczesny opat podjql po powrocie decyzj~ odbudowy. Szczeg6ln"wymow~ posiada fakt, ze jeden z konfederackich obroncow tynieckiejtwierdzy, 19nacy Tomaniewicz, w kilka lat p6t:niej powrocil nawzg6rze, by na nim, juz rw mnisirn habicie, pozostac do konca swoiohdni. Zmarl w roku 1820; cztery lata wczeSniej dekret cesarzaAustrii zni6s1 tyniecki klasztor. Tomaniewicz zdWl jeszcze bye jegoostatnim przeorem.Losom tynieckiego wzg6rza opuszczonego rprzez bened.yktyn6wpo§wi~ca Autor, co latwo zrozumiee,nieco mniej uwagi. Wspominao biskupstwie tynieckim, kt6rego siedzibq staly si~ budowle klasz.torne, przeniesion~ p6Z:niej do Bochni, a na~pnie do Tarnowa.Sledzi losy tynieckich pam iqtek, przede w szystkirn biblioteki, dotrwalejdo naszych czas6w jedynie w e fragmencie, i tynieck.ichgmach6w , zniszczonych przez poZar rolku 1831. Zajmuje si~ pierwszymipr 6bami odnowienia klasztoru oraz stopniowym wzrostemzainteresowania jego historiq, i co za tyro idzie, bogaceniem si~ literaturyna jego temat. Tyniec Istal si~ w XIX wieku jednym z miejsc,k t6rych "staroZytniczq" warlosc podkre§lano, wprowadzajqc je n akarty literatury pi~ej. O. Sczaniecki przypomnial sienkiewlczowskichKrzyzak6w - do popularnosci Tyiica przyczynila si~ tei Iegenda0 Walgierzu Wdalym, kt6rej zawdzi~amy nie tylko tekstZeromskiego, ale i inspirowany nim pi~y cykl widok6w Tyiicamalowanych przez J ana Stanislawskiego.RoZidzial zamykajqCY ks iq:lJk~ nosi tytul Ostatnie pit:cdziesiqt lat.Ten niepozorny i TZeczowy tytul kryje opis spraw niezwyklych. NieSmiale proby ponownego osiedlenia na wzg6rzu nad Wislq benedyktynowpodejmowane juZ w wieku XIX i wiqzqoe si~ z odrodzeniemzakonu na zachodzie Europy oraz rpowstaniem kongregacjisolesmenskiej i beuronSkiej, przybieraj-q na sile w II Rzeczypospot669
1670ZDARZENIA - KSIJ\%KI - LUDZIElitej i owocuj!\ nieoczekiwanie. Najpierw, za poSredI'l:ictwem praskiegoklasztoru Emaus odradza si~ klasztor w Lubiniu. A nieomal wprzeddzien wybuchu wojny, w koncu lipca 1939 roku, mnisi, tyrorazem ~za poSrednictwem lbelgijs'kiego ildasztoru w Zevenkerken, powraeaj!\do tynieckich ruin. Wybuch wojny nie zmienia ich decyzji.Na przek6r wszystkiemu podejmujq mozoln!l odbudow~. I ta ichdecyzja, ze zdroworozs!\dkowego pun!ttu widzenia nieprzemyslana,z perspektywy lat okazuje si~ najsluszniejsz!\ z mozliwych.Losy ludzkich przedsi~wzi~c trudne s!\ do przewidzenia. Rozwijaj!\casi~ w pierwszej polowie naszego stulecia wsp6lnota praska,kt6ra dala pocz!\tek benedyktynskiemu odrodzeniu w Polsce, istniec,nie ze swej winy, przestala. Tyniec, powstaj!\cy do nowegoZycia w chwili pozornie najnmiej takim przedsi~wzi~ ciom sprzyjaj!\cej,trwa do dzis i stanowi promieniujqcy oSrodek Zycia duchowego.Zbyt wczesnie moze, by oceniae jego rol~ w Zyciu religijnymi kulturalnym Polski powojennej, ale tmdno jq na pewno przecenie.Autor, kt6ry wszak w niejednym przyczynil si~ do jej pogl~bienia,skromnie si~ ad takich podsumowan uchyla. Ale zar6wnoudzial w opracowywaniu reformy liturgicznej, jak prace redakcyjnei przekladowe nad nowym polskim wydaniem Pisma, zwanym dziSpowszechnie "Bfbliq Tynieckq", jak wreszcie dzialalnosc historycmaSq dzielami 0 w ielkiej wadze dla polskiego Kosciola i polskiej kultury.'Potwierdzeniem rangi, jakq uzyskal odrodzony klasztor . tyniecki,stalo si~ przywr6cenie mu godnooci opactwa. Stalo si~ to w roku1969 i zbieglo nieomal w czasie z odkryciami, kt6re nieoczekiwanieprzybliZyly nam poczqtki opactwa. Systematyczne prace badawcze,prowadzone przez pracowtnik6w Katedry Historii Sztuki SredniowiecznejUJ pod kierunkiem prof. Lecha KalinowS'kiego, pozwolilyzrekonstruowae pierwotny wygl.qd kOSciola i klasztoru. Wydobytez grob6w pierwszych opat6w przedmioty liturgiczne - szczqtki pastoral6wi tkanin, czy najbardziej znane, bo eksponowane jako depozytw wawelskim skarbcu, patena i kielich podr6iny, dotykalnieuswiadomily 900-letni!\ ci!\glosc dziej6w Tynca. Tyniec, przed wiekam'iwybrany na siedzib~ mnich6w, modhitw!\ 'i prac!\ pragn!\cychsluZyc Bogu, po latach upa·dku odrodzil si~ i jest dzis dla wielu symbolemtrwania podstawowych wartosci, ktorych wag~ teraz szczegolniewyrainie sdbie uswiadamiamy. Przypomina 0 plynqcej z m
ZOARZENIA - KSIJ\2KI - LUOZIEDWUGlOS 0 BENEDYKTYNKACHJubUeusz tw1~o Bell.edykta wy8UlUl1 mn6stwo pytan 0 mnich6wi mniszki. Coraz wyrazruej rysuje sic: ich aktuaIDosc i corazbardziej ciekawi przeszlosc. Udalo si«: - po cz«:sci - wyjasruc po~tki w sredniowieczu, teraz zywsze zainteresowanie budzi historia nowo:iytna , nowoczesna, najnowsza - do niej nale:iy juz "dwuglos0 benedyftctynkach".Temat odkryl i podjfllprofesor Karol G6rski, kit6ry wydal Pismabenedyktynek chebnmskich (1937), a p6tniej sZereg prac, koronujflcje ksillikfl pt. Matka MagdaZena MOTt~Ska (1971). Recenzj«: 0 niejplsali Wladyslaw Cmplimiki w "<strong>Znak</strong>u", J6zefa Hennelowa w "Tygodn.illruPowszechnym".Karol G6rski zwykl eksploatowac fr6d1a historyczne bezposrednio,wiadomoSci zas interpretuje w imponujllcym kORtekScie. Dose powiedziee,Ze wydawca tych elaborat6w, 0 kt6rych Ibyla mowa, publikujeliczllce si«: w europejskiej nauce monografie. Napisal 0 Polscew zlewisku Baltyku, 0 panstwie krzyZack.im, 0 historii Danii,nie cofnlll si«: przed biografi/l (Watzenrode, Kopernik) i historillmiast (Ma ~bo rlt). Co wic:cej, upomnial sic: 0 dzieje duchowosci, publlk.ujijcprace z tej dziedziny. Benedyktynki zyskaly na tyro bardzoduw. Jedna z nlch, Siostra Malgorzata Borkowska - swymgi~tkim pi6rem - opisuje pewne zagadnienia z historii swego Zakonu,mew wydala ksiflZkc: pt. Mniszki (<strong>1980</strong>). Wywiijzal si«: wi«:edwuglos i sklania do refleksji.Zainteresowarue obojga pisarzy skupia sif; Ra tzw. reformie chelminskiej,kt6rij Matka Mort«:ska przep rowadzila wsr6d swoich benedyktynek.W zasadzie poszlo 0 Regul«: sw. Benedykta, jej teksti jej interpretacj«: - zaznaczyl si«: w tyro ge1iliusz znakomitej ksieni,potrafila zajllc oryginalne stanowiUo wobec uSwif;COnych.tradycjipotrafila.przeprowadzie zmiany.W ciftgu jednego stulecia wydrukowano siedem rozmaitych tlumaczenReguly lla j~k ,polski - zachodzily w Rich znaczne, wcalenie przypadkowe r6mice. KaZda z tych edycji reprezentowala pewnestanowisko, kt6rego protagoniSci bronili z uporem. Te zdurniewajllceprzejawy zaallgawwania dotyczyly Reguly sprzed tysillcalat.Dokonywalo sif; to wsr6d dramatycznych okolicznoSci, sprzeciwodezwal sif; w opactwie torunskim, oponowali niekt6rzy dygnitarzekoscielni, reforma natrafiala na przeszkody, M6re matka Mortf;skaprzewyci«::iala z energill. W ddbie potrydencldej benedyktynki r ef~owaly sif; w innych krajach, ale dzielo matki Mo~kiej wyr67.nia sif; rozmachem i su'kcesem - oby publikacje, 0 Im6rych mowadopelnila monografia I Na razie calose tematu zasygnalizowano1671
ZDARZENIA - KSIIIZKI - LUDZIEw Encyklopedii Katolickie;, ale to.me wystarcza, zwtaszcza, Ze pr0blem ukazuje si~ w nowy, jak:Ze interesujllcy spos6b. Nie jest to juZ"historla pdlityczna klasztor6w panieDskich", ani gospodarcza, jakl\pisano do niedawna. Nie jest to talkZe kronikarstwo, chociaz opierasi~ na kronikach. Obecnie m6wi si~ raz po raz 0 porlrecie literackim,omawiany temat tbenedyktynek pojawia si~ w postad portretuduchowego. Przypomin.a to plsarstwo Henri Bremonda Histoire dusentiment religieux - A moze rpowstanie cos analogicznego! KarolG6rski bral w ra'Chub~ t~ moiliwosc, ale brak zr6del pisanych w Polsce- w przeciWienstwie do stosunk6w we Francji mial utrudniacopracowanie "rpols:kiego Bremooda". Sytuacja bylalby korzystniejR7.adopiero w XIX w. Tymczasem uplywajqcy czas i nowe studia budzl\nadziej~, ze benedykltynki otrzymajq takq publilkacj~. Nie dannoMatka Mort/?Ska wymagala, by czytaly, nawet kazala im pisac. Archiwaklasztorne przechowaly wiele z tych r~kopis6w, ale wymagajqone jeszcze ro~znania, rejestracji zanim historyk wykorzystaje konsekwentnie.Matka Mort~ska zadbala tei, atby !kazdy z jej klas21tor6w mialksiq'illd duchowne - w potrzebie pilsali je lulb 'tlumaczyli z j~k6wobcych ikapelani, iksi~za Wojciech Pakostilm, J'an Bobowczyk,a nieraz jezuici. Ciekawy mod.l:iltewni!k. zredagowal o. ChryzostomZdroWiski z Tynca, spowiednik benedylmynek wilenskich. Wyjl\tkowyto przejaw zaangawwania si~ tynieckich benedyktyn6w, odnosili,si~ bowiem do reformy chebninskiej z rezerwq, protestujqCprzeciwkodeformowaniu - jak powiadali - tekstu Reguly. Modlitewnilkk ieruje mysl n a trudno dost~ne dziedziny iycia wewn~trznego.Ciekawe swiatlo na spraw~ rzucaj!\ r6wniei wypowiedzi biskup6wi spowiednik6w. Przybywajq coraz to nowe rysy, w owym por trecieduchowym przybywajq rumience iycia.Sprawozd~ca nie b~dzie streszczal osiqgni~c, ani chwalil auto-.r6w, ale chce podzielic si~ refleksjq nad tego rodzaju historiq. Jakzawsze, obowiqzuje tu pierwszeflstwo rzeczy istotnych przed innymi.Zakonnice gospodarowaly si~ nieraz bardro dobrze - w swoimczasie podziw budzily szare ur szulanki w Pniewach, ale sprawygospodarcze nie Sq istotne. W historlografii nieproporcjonalne jestzainteresowanie jakimS uposazeniem opactw albo procesami, kt6reprowadzily. Swoje miejsce w hierarchii wartosci rna liczba klasztor6w'i rozmieszczenie na rnapie, jednakZe ,to nie moie stac w centrumzainteresowan, gdy ktos podejmuje histori~ monastyczn!\ histori~ ludzi w tak oryginalnej sytuad,i, jakl\ stwarza powolaniemnicha czy mniszki.W opactwie benedylktyflsk'im, a rnoie w calym Zyc1U zakonnymchodzi przede wszystkim 0 Regul~ i jej wylkonanie. Oiekawi zatemi teoria (w postaci praw) i praktyka, be cale iycie miesci si~ w po1672
ZDARZENIA - KSII\ZKI - LUDZIEsrodku. Przedstawia si~ to jak noi;yce, w kiorych ostrza rozwartebywajq szerzej albo mniej szeroko. Wytwarza si~ wi~c dramatycznenapi~cie, w pewnych momentach odchodzi si~ od prawa dalelk.o bywalo tak - ale Matka Momeska dokonala wiele, by prakty1k.~zbliZye do teorii. W reformie chebninskiej ciekawiq prawa, Regula,jej modyfikaeje, zwyczaj dbowiqzujqcy jak prawo, postanowieniaMort~skiej a nawet jej konferencje - wszystiko razem nazwac 'moznairOdlami nonnatywnymi - z drugiej strony nalezaloby wy'korzystackroniki klasztome, listy, zapiski, rachunki, dalej rozmaitepamiqtki, budynki klasztome, wystroj kosciol6w i.td. Nasuwa si~tu ochota, by nazwae to wszystko zr6dlami narratywnymi w przeciwienstwiedo tamtych, normatywnych. Taki podzial odpowiada zasadniczejidei, sprzyja dalszym poszuJdwaniom. Ale rzeczywistoscu mniszek jest bogatsza : Pisma mistyczne, kt6re wydal prof. G6rski,jak i wspomniane rozmyslania tworzq zwartq grup ~ ir6del historycznych,ani normatywnych ani narratywnych. Uwzgl~ dnienie tychzr6del, ukazanie roli, kt6rq modlitwa speWa wzgl~dnie moze spelniew benedyktynsldm opaciwie, czy w indywidualnym i;yciu mniszki,powi~za wartose omawIanych ksiqzek.W konkretnym wypadku na g l~bsze studium zasluguje sarna Regula,kt6rq p61tora tysiqca lat temu napisal, opierajqc si~ na calymowczesnym dorobku, Sw. Benedykt. Odtqd oczywiScie Regula ta nasw6j sposob i;yla, rozumiana rozmaicie w rozmaitycq okolicznosciach.Odnaleziono jq nareszcie i ' w Chebnnie, gdzie trafila w r~e MatkiMort~skiej. W badaniu historycznym uwydatniajq si~ najlepiej elementystale, czyli niezmienne w przeciwienstwie do roinych innych.Matka Mort~ska dokonywala poprawek z uporem i z geniuszem:umiala je przeprowadzic i zyskac aprobat~ w Rzymie. Toprawda, .ze sprzeciw oslawionego klasztoru w Toruniu zaciqi;yl nacalym przeds i ~wzi~c iu , w rezultacie Matka Mort~ska nie mogla munadae zamierzonej organizacji.Zar6wno profesor G6rski, jak i siostra Borkowska wykorzystalikwestie prawne, jak r6wniei oboje ze zrozumieniem uwzgl ~dniajqmodlitw~ - w poszczeg6lnych wypadkach i przei;ycia mistyczne.Wiadomosci z :kronik klasztomych - egzotyczne n iejednokrotnie pozwolily przedstawie szero:kq panoram~ lub odmalowac oblicze duchowemniszek sprzed kilku stuleci.W rezultacie dzielo jeszcze nie zostalo skonczone, trudno przewidziec,kiedy si~ to stanie. Hi.story'k nie lubiprorokowac, ale wolnomu przewidywac, Ze juz 0 benedyktynkach oczekiwanq monografi~pisac si~ b~ie w spos6b adekwatnie dostosowany do tematu - zestanie si~ to z ukontentowaniem 1 pozytkiem odbiorc6w i czytelnik6w.Pawef Sczanleckl OSB10 - ZNAK t673
ZDARZENIA - KSIIj2.KI - LUDZIEKONGRES PRASY KATOLICKIEJ(RZYM 23~26.09.<strong>1980</strong>)Znawcy przecimiotu twierdzll, Ze 11:1ota epoka kongres6w naleZyjuZ do przeszloScl. Podwy7lka cen ropy, drogi trampout, recesja, ubytekmecenas6w - wszys1Jko to sprawia, Ze kongres6w na Swiecie p
ZOARZENIA - KSI.o\2:KI - WOllECiek:awsze tema!ty .m:inionych kongres6w Unli to :rlip.: Praw daw polzukiwaniu wolnosci (Nowy Jork 1965), Opinia publiczna w K osciele (Luksemburg 1971), Etyka dziennikarska (Bueno.s Aires 1974) .Tyro nWml ternat Ibr:zm!ial Prasa w spoleczenstwie komunikacji .Og6lnooc tego sformulowania ipOZWaaala 'W zasad7lie na m6wienieo wszystkiim, 'jedJnakZe stanowlilo ono zarazem jakiiS lIlieib.y punkt~a d1a wieldltierunikO'Wej refle1mji.Konkres od!bywal si~* w hdtelu '"Erg'ife" ,gdzie r6wnie'i; l'ozlolkowanibyli jego uczesilnicy, na via Aurelia, z da1a od rzymskioh centr6w.Hdtel 6w budzil nieodparte skojarzenia ze sceneriq LemowskiegoKongresu futurologicznego O!l'az .filmo.w J'acquesa TarI;Ii. PoIqczenie luksusu 'i tandety, Skompli!kowany lalbirynt IbliZniaczo poddbnychdo siebie Ikory'tarzy, w kt6rych goocie Iblqdzili 1a!k w zlymSnie, rueodgadniona numeraC,ja pokoj6w, nadzwyczaj zautomatyzowana winda 0 zgola niedbliczalnych za
20ARZENIA - KSI1\2KI - LUOZIEpozostatych. Po wrt6re: or~e ewangeliczne i nauka KoSci.ola winnypojawiac si~ w prasie katolidkiej rue tyle w treSciach czysto duszpasters.krl.ch,ile w ,prawd21i.e rzetelnie przecista'Wlioo.ego faktu i w sensownymikomentarzu, howiem - jak mawtal nieZyjqcy ju~ wieloletnisekretarz UCIP o. Gabel -czytelnik kupuje gazet~, nawetkatoliokq, nie tyle w intencji zbawienia duszy, He raczej by zdobyci.nformacj~. Wreszcie po trzecie - nowy porzqdek informaeji i komunikaeji,ku kt6remu zmierzajq 'srodowis'ka facQowe, rna na celuwyj~cie dziedziny m ass mediow .spod ograniczen zaroW!IlO kapitalistycznych,gdzie fakt traiktowania informacji jako towaru powodujenieraz jej znieksztalcenie, jaik 'i polityczno-etatystycznych.(Punktem wyjscia jest tu raport komisji McBride'a, sporzqdzony podegklq UNESCO.)Odmienny char~r odpozostalych gtosow lrongresowych mialwst~pny wylklad profesora Augusto del Noce, wybitnego filozofahistorii i poMyki, 1kt6ry zaproponowal kilka gt~tbszych choc kontrowersyjnychuj~c, z perspektywy filozofii pesymistyczno-lkonser;watywnej podejmujqcych historyczne, spolec.zme i religijne aspektyproblem6w komunikacji. Mowca wyszedl od znanej tezy gloszqcej,ze czynnikiem kryzysu kultury europejBkiej jest przeroot speejalizacji.Powoduje on zanik kompErtencji w zakresie fundamentaInychludzkieh wybor6w , Iprzed kt6rymi staje kaMy, a dla lctorych nie2Jb E:dne jest posiadanie tzw. "idei ogolnych". W naszej epoee miejseem, gdiie bezradny specjalista najcz~ sciej majduje t~ og6lnq wizj~sw iata Sq mass media: dlatego moZna m6wic 0 wciqz rosnqcymich znaczeniu. Tyrnczasem Sq one, w swym obecnym ksztatcie, produktemzniewolenia przez terainiejszosc i przyszlooc oraz gl~bokiegoupadku tradycji, stqd tez O'bowiqrujqca w l11ich wizja prawdy rnacharakter skrajn'ie pragmatyczno-relatywis'tyczny, az do zastqpieniaidei prawdy przez ide!; wladzy. Zdaniem profesora del Nocepr asa ikatolicka rue \Stan~la n a wysokosci zadania wdbec ewolucjizaehodzqeej w swi~cie wspolczesnyeh idei. Przyj~la w wi~kszosci"prometejskq" wizj~ czlowieka uczestniczqcego y/ poot~pie poprzezodrzueenie ograniczen narzuconych przez "sakra'lnq" wizj~ rzeczywistosci,czlowieika traktujqcego wszystko jako tworzywo dla swejtw6rczej i samostworczej dzialalnosci, kit6rej apogeurn jest rewolucja.Inny grzech wsp61czesnej pra.sy katolickiej, to wyb6r spOOr6ddwoch paradygmat6w nowoZytnej pUblicystyki: Pascala i PiotraBayle - t ego drUgiego; stqd zjadliwa i cz~to niesprawiedliwa krytY'kaKosciola i tradycyjnego katoUcyzmu p~lita w dzisiejszej zachodniejprasie katolickiej. Tyrnczasem jest ona w bl~ie , bo spoSr6d czterech wielkich filozofii u bieglego stulecia: heglowskiej, pozytywistycznej,marksistowskiej i tkatolickiej historia uprzywilejowala t~ o.statnq, zaprzeczajqC trzem pozootatyrn. Niestety m6wca rue1676
ZOARZENIA - KSI ....ZKI - LUOZIE----------------------okreSlil, czym ~ est tak wy:roZniona filO2lOfia katolicka oraz na czympQlega "hlstoryCZlly dow6d" danej filozofli (wiemy, ja'k latwo naduiywasif; tego pojf;cia), jalldtolwiek. w swyrn dysk ursie sporo miejseapoSwif;Cil Polsce, traktujqC wydarzenia sierpniowe jako swiadectwoprzemawiajqce za chrze§cijaDskq dolrtryn.q spolecznq a przeciwikomaterialistycznym konOO'pcjom 'klasowym [...] Nie spos6bstreszczac 'llu ciekawych rozwaZao mowcy na temat postf;pu,stosunku faszyzmu do idei rewolucyjnych, pdkrewienstJW filowf:MGramsciego i Gentile, ewolrucji moralnooci, jej Toli w kryzymekultury zachodniej i stosunku prasy ikartoliokiej do tego zjawiska.W konkluzjach autor dopuscil jednak do glosu nadziej f; stwierdzajqC,Ze wobec kryzysu konsumpcyjnego libertynm-nu Zachodu. i wschodniego materializmu mysl katolicka jest powolana do zaoferowaniaswiat u 'sp6jnej i dynamicznej mterpretacji historii wsp61czesnej. Zatem prasa katolicka, jesli zerwie z poaparzqdkowywaniemsi~ stronom pogrqZonym w ikryzysie, rna jeszcze Szarulf; odegractworczq i zbaw iennq rolf;.Sluchaczom, nadmiernie niekiedy wzbur ZO!Ilym powy2'.szym wykladern,harmonif; wewn~ZIlll przywr6cila msza sw. z hornHiq odprawionaw aula ikongresowej przez !kardynala Casarolego. Mocno -i optymist ycznie -- zabrzrnialy slowa ewangelii sw . J ana : "Ja zasbf;df; prosil Ojca, a 'lnnego Pocieszyciela da warn, alby z wami by!na zawBze -- Ducha Prawdy, !kt6rego swiat przyjqc Die moze, poniewazGo n ie widzi ani nie ZDa.. Ale wy Go p omacie, poniewazz was przebywa i w w as Ibf;dzie" (J . 14, 16--17). Zas nawiqzujqce dotego tekst u slowa homilii -- gdzie apostolowie 7.ostali okresleni jakopierwsi "in.formatorzy" i "wyslannicy specjalni", kt6rzy po zdobyciupewnej wiedzy i doswiadczeo dawali im swiadectwo -- stawiaj'lczawod sluchaczy na niezrniernie wysokim piedestale odwolywaly sif;zarazern wprost do ich rzetell'losci i poczucia odpowiedzialnosci.* Przedpoludniowe sesje plenarne drugiego i trzeciego dnia, okreslanemianern "oIkrqglych sto16w", sk ladaly sif; w istocie z seriiIkr6tkich, niezalemych referat6w. Przy pierwszym "okr qglym stole",prowadzonym przez znanego francuskiego historylka Rime Remonda,James ScOtton z uniwersytetu Marquette om6wil kwestif; napif;c.mif;dzy warrtosciami zawodowyml -- a wif;C nade wszystko obiektywizmem- a "kulturalnymi" (plynqcymi z przekonao religijnych)u dziennikarzy ikatolickich w USA, stwierdzajqc, ze w r azie konflilktuwartosci pierwszego typu z reguly biorq gorf;, nawet u publicyst6wduchownych. Robert Masson , dyrektor "France Catholique"w wypowiedzi pelnej egzystencjalnego napif;cia zarysowal ow stan1677/
ZDARZENIA - KSII\2:KI - LUDZIEniepewnoSci, jaki chara'iderymje we wszystkich aspelktach dzisiejszyswiat, a zwlaszcza Europ~, nadziei upatruj!\.c tam.. sk!\.d plyndaona zawsze: w czynach ludzkich insp'irowanych Ewangeli!\.. KolumbijkaCaT'IIlen Sottas mowila 0 kulturze jako moZliwym narz~upolitycznego uoisku lub wyzwolenia, ujmuj!\.c sw6j temat we wszechoIbecnyw filozofii Ii teologii wyzwolenia schemat heglowSkiej diaiektytkipana i niewoln.ika. Afrykanczyk A1bert Tevoedjre m 6wl.!\.co Trzecim Swiecie wyraziscie zakreslil zwiqzek mi~ niedorozwojemekonop1iC2ll10-p0litycznym a niedostatkami w zak:resie informacji.Trudno sl~ oprzec pokusie cytowarua: "SpoleczeiLstwo, kt6re wypowiacrasi~ swo'bodnie, jest skutecmiejsze od skazanego na milczenie.W pierwszym z nich pionowy i poziomy dialog wewn!\.tr~spolecznyw:tbogaca, buduje i stabilizuje, nato-miast w drugim lucrziepozbawieni jednego ze swych pocrstawowych praw wystawieni Sqna niemozl'iwe do okreslenia wplywy, 'lct6re prowadz!\. do niestabilnoscipolitycmelj, marn.o'trawstwa wgospodarce i kul>tura'lnej degradacji." Dietrich Rat7lke z "Frankfurter Allgemeine" zreferowal technicznenowinki w dziedzinie wydawniczej, reda'kcyjnej, oraz magazynowan'ia.i pozysktwania informacji. Prostota i wydajnooc nowychtechnik drulkarskich, wideote'ksty, telewizja ikablowa - to wszystkorzeczy, 'lct6re na Zachodzie stajq si~ pomalu chlebem powsze- drum, u nas jednak slucha si~ 0 nkh jaik baj'ki 0 ze1aznym wilku.Drugi "o'krqgly stol" dotyczyl "komun'iikacji w Kosciele". Perspektyw~tedlogic2ll1!\. wyznaczyl referat Ibisk~a z Lizbony, A. Marcelino.Jean Claude Dietsch z "Etudes" schara'kteryzowal krqzenie informacjiprasowej w Kosciele: po pierwsze przewa g~ s:trony &pek:takularnej,anegdotycznej i zdarzen wyja,tkowych nad ,,szarq codz.iennoScifi",pO wtore pewne trudnosci, n a jaikie napoty'ka 'kom petent.ny kawlkkidzienntkarz ze strony srodowiska prasowego z jedil1ej, a h'ierarchiiz drugiej strony, co .sprawia, Ze znaczna 'cz~sc inf01macji religijnejprzeplywa wyle,cznie kanalem malo 'kompetmtil1ej prasy "neutraJnej".Podabnie Pia Maria PIechl z wiedenSktej "Die Presse" rozpatrywaladylematy, wdbec jakich staje dzienni'karz katolicki: mi~dzytyro, co aktualne i tyro, co 'ilStotne w relacjonowanym wydarzeniu,mi~ koniecznosci!\. docierania do czytelni'ka a potrzeb!\ uni'kaniauproszczen. Pelen temperamentu Iksi!\dz Descalzo, dyrektor madryciki1egotygod.nika "Blanco y negro" zdefiniowal fun'kcj~ i skatalogowalrOO:naje dnformatorow religijnych or az okreslil ich miejscew Kosciele. C. Vincent Cosmao, ikieruj!\cy osrodkiem "Foi et developpement"mowil 0 KoSctele jako przestrzeni dialogu, 0 rbli slowaw Kosciele - poczynajqc od s!iworczego slowa Boiego, 'kOD..CZ!\.C i znow poczynaj!\c - na slowie uibogich, m ncz!\.cych, cz~to zapomruanych,a p rzecieZ uprzywilejowanych "rozmowcow" historiiSw i~tej.t678
ZDARZENIA - KSII\2:KI - LUDZIEPopoludniowe dySk:usje w mojej grupie roboczej ("Prasa, Ikomunikacjai kul1'bura") ikoncentrowaly Bi~ wolk61 killru pytan: jakie Sqmozliwosd i faktyczne zwiE¢ki mi~ Ikomunikacjq i opiniq publicznq?Jalki jeSt pomulowany ideal komunikacji i czy dziennikarze katoliecymajq Srodki, 'by pracowac na jego rzecz? Na fie piszqcy znajqeharakter i poziom ikultury swoich odbiorc6w? Czy pisma katolickietworzq wsp61not~, czy i 1ak dopuszczajq do glosu opini~ czytelnik6w?* Okazj ~ osobistych lkon'ta1d6w - !!d6re na lkaidym kongresie Sqhodaj w ainiejsze niZ jego merytoryczna zawartoSc - dawaly wlaSciwie tyLko po.-, 'il!k::i, tym przynajmniej, kt6rzy, jak ja, piLnie wysluchiwalireferat6w i uczestniczyli w pracach swoich grup roboczych.Konltalkty te, zwlaszcza Z .pCZq1!lm, utrudnial bra!k listy uczestnik6w,za to ulatwialo je poniekqd bycie Pola!kiem. Mimo dbszernegoserwisu na temat naszego sierpnia i dalszyeh etapow procesu odnowyw calej chyba prasie europejSkiej, wiele osob prawdziwie zainteresowanych bylo informacjq-" Zywq". Po raz pierwszy m6wiqc 0 Polscez dbcok rajowcami nie czulem, ze naleiy powSciqgnqc si~, byoszcz~c cierpliwej uprzejmooci sluchaczy, by nie stac si~ tyro niesz.cz~ym,"chorym na Polsk~" ooobnikiem, zadr~jqcym egzotycznymi,za1:abskimi problemami oboj~ych najcz~ciej zachoc4llch rozm6wc6w.Tym razem - inaczej: pytano, sluchano, czasem wprostdr~czono pytaniami, na kt6re by odpowiedziee trzeba by nosic nakatku nie jednq, a dwie co najmniej glowy i to nie swoje, bo Talleyrandai Metternkha rownoczesnie.Posilki - poza kontaJrtami osdbistymi i urokami wloskiej gastronomiidostarcza1:y innych jeszcze aJtrakcj.i. Dwie kolacje byly proszone- pierwszq fundowal zwiqzek dziennikarzy wloskich w restauracjiprzy lunaparku w nowoczesnej dzielnicy E.U.R. Zaproszeniutowarzyszyl pl'ik biletow na Ikaruzele, diabelskie Ikola, szatans'lciekolejki itp., ktore, jak twierdzili zlosliwi, m ialy po sutej kolacjispeWc funkej~ pi6rka flaminga. Drugq kolacj~ fundowal burmistrzRzymu Petroselli a jadlo sl~ jq na rtarasie kapitoliDsikiej VillaCafarelli. Spoglqdajl:\c z tego tarasu iDa Forum i nieopisanq panoram~Miasta nad miastami, radujqc si~ cieplem wieczoru, nie moglemsif; oprzec poezuciu dziwnosci ludzkich sytuacj'i: oto w stoliey chrzescijanstiWa, zaproszony p rzez komunistycznego burmistrza, katolickidziennikarz, z "komunistycznego" Ikraju stoi wsr6d romojf;zyeznegogwaru na tarasie jednego z najpif;llm'iej poloronych rzymsk ich palacowi wcma jakies nieznane nawet z nazwy przysma'k'i. Co za miszkulancja!* t~79
ZOARZENIA - KSllltKI - WOZIEKulminacyjn~ chwil~ Kongresu byla audiencja u Ojca sw. Odbytasi~ ona w bajecznie kolorowej Sali KlementyDskiej. Byto to tui przedotwarciem Synodu biskup6w. PapieZ, wyramie zm~czony, odczytalpo francusku tek.st zawierajl\CY pewne refleksje tyczl\ce tematu kongresuoraz slowa zach~ty do dalszej pracy w duchu prawdy, udzielilswego btogoslaWienstwa i - nie dajqc si~ dtugo oblegae - opuScilsal~. Spostrzeglem, Ze III niekt6rych obec:nych spotkanie pozostaWitojaikby niedosyt - lecz moZe jego miar~ jest egoiB'tyczna bezwzgI~:nose i bezlitosne wymagania wobec Ojca sw., kt6ry wszak codziennierozdaje si~ - by tak rzec - calymi garSciami setkom i tys'i~comprzyjmowanych na audiencjach ludzi wszelkich rnoiliwych rasi narodow, klas spotecznych i zawodow.* Ostatni dzien kongresu, 26 wrzeSnia. Wybory w federacjach. Nledbec:nyTadeu.sz MazoWiecki, ks. Stanisla,w Walikowiak, Jerzy TuroWiczi ni:iej podpisany wybr ani zostaj ~ do wladz swoich federacji.Zapewne honor ow zawdzi~czamy w duzej m ierze obr6ceniu si~ uwagiw iata ku Polsce; lecz i polska grupa Ina Ikongresie musiala si~niezle sprawowac (poza czw6I'kq sWieckich z "Tygodnika Powszechnego","<strong>Znak</strong>u" i "Wi~i" wchodzili w jej sklad ksi~Za z "PrzewodnikaKatolickiego", "Goscia Niedzielnego", "Ateneum KaplaMkiego","t\pootolstwa chorych" i Wydawnictwa Pallotinum). A wyborySq, rzecz jasna, demdkratyczne: co prawda istnieje (jedna) listaprzygotowawcza, lecz moma zgtaszac dodatkowe lkandydatury, nieobywa si~ bez ostrych dyskusji i przem6wien, dzialajq konkurujqcelobbys - jednym slowem wolna gra sil polirtycznych kWitnie a'i: przyjemnie patrzee. Potem osta1nia sesja plenarna, wybory nowegoprezydenta. Zostaje nim Austriak, p. Sassman; slowo poZegnalneusJ;wujqcego po dw6ch kadencjach p. Meertsa, raport koncowysekretarza generalnego o. Chevalier, sprawo1Jdanie finansowe.odczytanie rezolucji poszczeg6lnych grup roboczych - Ikoniec zaj~e.Jeszcze krotka wypowiedZ dla radia watykanslkiego na ternatpoZytk6w z kongresu. A potem pospieszne pakowanie, m anatk6w.Rezygnuj~ z koncowego bankietu i !lwncertu na rzecz spotlkaniaz rzymskimi przyjaciolmi - i zegnaj, zapewne na zawsze, .tajemnicz'.l"Ergtiie"!pazdziemik <strong>1980</strong>Henryk Wozniakowsklt680"
ZOARZENIA - KSI.I\2KI - LUOZIESP6R 0 TRESt I PRZEDMIOT FILOZOFIIJ est to sp6r odwieczny, ale sam!\ formaln!\ postac pytania: "Jakijest przedmiot filozofil?", trudno bytoby uznac za specyficzn!\ dlatej dziedziny i tylko dla :niej. Wiele innych dyscyplin - socjologianp. - dllZyto i rlllZy do scislego sprecyzowania swojego zakresudociekall i do wSkazarua na te problemy graniczne, kt6re s!\ juz terenemzetkni~cia czy wr~cz terenem wsp6lnym z innymi dziedziRami. Ale w przypadku filozofii sformulowanie pytania w powyZszejpostaci kryje juz w sobie pewne ukryte zalozenie: pytajqC 0 jejprzedmiot tralktujemy jq jako jed.nq z dziedzin wied.zy, ktora r6zJl.i!\c si~ wprawdzie pod wieloma WZgl~an.li od innych, to rna z nimiwsp6lnego, ze jej dociekania dotycz!\ jakiegos zakresu czy szczeblarzeczyw'istosci. Kiedy natomiast pytanie postawimy inaczej,a mianowicie w postacl: "Co to jest filozofia?" aLbo - bardziejmoze "metafizycznie" - "Czym jest filozofia 1", w6wczas inne b~dzie ukryte zalozenie samego pytania. Zalozenie to odr6Znia filozof i~ od nauk w spos6b zasadniczy, chociaz statusu nauki eo ipso jejrue odbiera; opiera si~ bowiem na przeSwiadczeniu , Ze same poj ~ciefilozofii wymaga okreslenia, ze si~ rue sprowadza nie tylko do po~~a nauki, ale nawet do poj~ jakiejs osobliwej dyscyplmy teoretycznej.W takiej perspektywie wyr6mic moma, odpowiednio do dw6chpowyiszych postaci pytan, dwa typy mozliwych odpowiedzi: Sq todwa typy rome, ale w obu przypadkach zmierzajqce do podaniadefinicji. W przypadku pytania 0 przedmiot filozofii poszukujemy~ ej denotacji, jej zakresu, a wi~c zespolu tych poddziedzin. czy problem6w,kt6re obejmuje filozofia jako o dr~bna dyscyplina poznawcza.W drugim przypadku, staramy si~ m aleic def inicj~ konotatywnq,czyli uchwycic tresc sam ~go poj ~ia filozofii, zespot cechwystarczajqcych i koniecznych, ktore Iqcznie pozwolq zdecydowac,czy na szczeblu teorii albo prakty'ki cos jest, czy nie jest filozofiqwlaSnie. Nietrudno zauwaZyc, ze we wsp6lczesnych dyskusjachprzewaza z reguly pytanie pierwsze, chociaz w j~zyku manifestujes i~ ustawicznie prastara a ruewygasta in'tuicja ludzka, kt6ra respektujeszerokie poj~cie filozofii czy filozofa i kodyfikuje niejako prawomocnoscpytania drugiego; kiedy np. ktos zapytany 0 sw6j zaw6dodpowie, ze jest socjologiem, martematykiem czy psychologiem, b~dzieto naturalne, ale- odpowiedZ "jestem filozofem" zawsze jestt roch~ zabawna i :niejednoznaczna; kiedy zas powiemy np.: "nieprzejmuj si~, potraktuj to filozoficzn.ie", slowa te mogq byc skierowanerOwnie dobrze do ludzi reprezentujqcych wszelkie mozliwespecjalnosci czy zawody. POwyZszy podzial nie jest, rzecz jasna, rozll\cznyi w wielu kontekstach me da si~ przeprowadzic, a zreszt!l1681
ZDARZENIA - KSIJ\2:KI - LUDZIEw licznych sytuacjach i srodowiskach pytanie "co to jeSt filozofia?"'bywa od razu rozumiane jako wymagajllce wskazania jej przedmiotu,czyli tych poddziedzin CLY typ6w dociekail., kt6re si~ sldadajllna zakres filozoficznego poznania. Tak CLY owak; wyb6r odpowiedzina kame pytanie metafilozoficzne jest juz rezuItatem jakiejsog61nej dyspozycji do pojmowania filozofii.Do refleksji na ten temat pobudza ,szczeg61nie moCRO ostatniaksillZka Juliusza Domanskiego «Scholastyczne» "i «humanistyczne»poj~cie jilozofii. 1 Wprawdzie i inne prace tego Autora - a zwlaszczastudium 0 Eramrie z Rotterdamu 21 - krllzll wok-6l problematykimetafilozoficznej, ale wlaSnie i tylko w tej nowej jego ksil\icedzieje pogllld6w na temat istoty i funkcji filozofowania stanowilltemat gl6wny.Uzycie nazwy ,,ksiIl2Jka" wymaga tu jednak usprawiedliWienia,sarna ksillZka bowiem ur~a ontycznej podstawie zasady niesprzecznosci:zarazem istnieje i nie istnieje. Istnieje, skoro jll przeczytalami wraz ze mnll nieliczne grono ludzi (naklad wraz z gratisami 430egzemplarzy). Ale ksillZka nie istnieje, bo nie jest samodzielnll jednostkllibibliograficznll, nie figuruje w polskich ani w zagranicznychkatalogach Ibibliotecznych: na okladce czytamy tytul czasopi'Sma"Studia Mediewistyczne", nie rna zas nazwiska Autora ani tytutuksiq:lJki, kt6re znajdujemy dopiero na trzeciej karcie "czw6~ki" tytulowej.Jednakze to zagubienie si~ ksillZki nie jest jedynym ani nawetgl6wnym powodem, dla kt6rego warto 0 niej wsporoniec: jest onawybitnie nowatorska ze wzgl~du na ternat zaskakujl\Co aktualny,kt6ry doczekal .si~ historycznej monografii, a na szczeg6lowll uwag~zaslugujq r6wniez pewne historyczne tezy Autora. Monografia niejest pelna: po pierwsze, Autor dbejmuje swojq ana1izll czasy doRenesansu wlllcznie i nie omawia w og61e p6fuiejszych dziej6w uj ~cmetafilozoficznych; po drugie zas, przedstawia swiadomie swojegl6wne diagnozy historyczne na charakterystycznych wybranychprzykladach, a nie na systematycznym opracowaniu wszys"tkich dost~nychprzekaz6w przeszlosci, informujqcych 0 metafilozoficznychpoglctdach czy postawach dawnych mysliciel:i. M6willC 0 "scholastycznym"poj~ciu filozofii Autor - jak mofua tego oczekiwac prezentuje spos6b jej rozumienia, kt6ry dominowal w okresie szczytowegorozwoju mysli Sredniowiecznej; na10miast "humanistyczne"po j~cie filozofii traktuje szerzej, chociaz bowiem stuleciom Renesansupo swi~ca n:ajwi~cej miejsca, nie ogranicza si~ do analizy po- , W : " Studia Mediewlstyczne" 1978, 19, z. 1, PAN, Instytut Fllo·zofil 1 Socjologl!.• Jullusz Domat\sld. Erazm t ftlozoffa. SttLdtum 0 koncepcjt fJ!O%ofti Erazmaz Rotterdamu, Ossollneum. 1973.1682
ZOARZENIA - KSIJ\:2:KI - LUOZIErownawczej tych dwoch epdk. Zadaniem jego studiwn - co podkresla z naciskiem w Przedmowie - jest wyjaSnienie tych tre§ci, ikt6re konsiytuowaly jednorodne w zasadzie poj~ie filozofii w staTOzytnosci, oraz wydobycie racji historycznych, :!m6re w scholastyce doprowadzily do rozerwania tej jednorodnej caloSci, a w koncowym okresie sredniowiecza i w epoce humanizmu renesansowego, zwlaszcza poinego - do jej ponownego scalenia. *Zamysl ikr6tkiego przedstawienia naczelnycil tez Aurrora i sformulowanie kilku wlasnych refleksji, kt6re siEil rodz!\ od razu w tralkcie lektury, .wymaga jednak pewnego wamego zastrzeienia. Kilkakrotnie juz mialam dkazj~ wypowiedziec si~ przeciwko ciasno poj~ tej specjalizacji, kt6ra szczeg6lnie w filozofii jest niszcz!\ca, sprzeciwiajq.ca siEil jej naturze. W pewnym jednak stopniu, m. in. wlaSnie w histor ii filozofii, zwlaszcza dawnej, jest niezb~dna w sposob oczywisty. Dlatego tei, do pelnej oceny dorobku Juliusza Domansikiego nie jestem powolana: zajmuj!\c si~ glownie niekt6rymi kierunkami mysli nowoZytnej i wsp61czesnej nie jestem kompetentna w ocenie stopnia wykorzystania i trafnosci daboru materialu historycznego, na ktorym siEil Autor opiera. Jestem natomiast w tej uprzywilejowanej sytuacji, ze jako jedna z nielicznych mialam O'kazjEil wysluchania przed kil!k.u laty cyklu odczyt6w Autora na temat metafilozofii humanistycznego Renesansu i jej historycznych irOdel. Kiedy w iEilc przyst~powalam do lektury tej ostatniej kSi!\Zki Autora znacznie, rzecz jasna, przekraczaj!\cej erudycyjnie, zakresowo i tres. ciowo to, co magI tyllw krOtko zarysowac w zywym syntetyzujq.cymslowie m owionym - znalam juZ najogalniej jego g16wne diagnozyrue tylko ja'ko historyka filozofii, ale jako rzeczni'ka okreSlonej postawymetafilozoficznej. Albowiem w przypadku interpretacji Renesansu,uznanie - Wbrew poglq.dowi przewaiajq.cemu - mysliobu jego o'kresow, wczeSniejszego i poiniejszego, za autentyCZIUlfi1ozo fi~ jest juz eo ipso opcj!\ na rzecz takiego jej pojmowania, kt6re wlqcza w nd!\ nie tyl'ko tresci poznawcze, noetycZille, ale takZepewien styl zycia, stanowi!\cy praktyczn!\ realizacj~ etyki jako aksjologicznegoi normatywnego s'klad.nika filozofiLsFilozofia, etymologicznie, to - ja1k wiadomo - tyle co mitoSc mqdrosci czy dqienie do niej; nie jest to wszakze nazwa jednoznaczna, ,gdyz jej konotacja zaleiy od sposobu rozumienia mqdro• Dwa przeclwstawne pogJl\dy na zwtl\zek renesansowego humanizmu z fllozofll\omawla Domanski szczeg61owo w artykule Humanlzm , /tlozofla. KrutllllerowBk a I Gartnow ska Interpretaeja mylll renesa1l8owe:/, "Czlowtek I Swtatopogll\d",'ll/CX V (1975) 8. 16()-184.•1683
ZDARZENIA - KSllIlKI - lUDZIEsci - b!tdz ito noetycznego, jako wiedzy, b~ teZ praldycystycz..nego, jako urzeczywistnienia nakazOw etycznych w ludzkim Zycill,be,dz wreszcie jako zarazem wiedzy i zrealizowanej etyki. Autorprzypomina slynne zestawienie szeSciu definicj i filozofii, kt6rew neoplatonskich komentarzach do Arystotelesa z IV wieku wymienioneSll w nast~puj!1,cej kolejnosci: 1. "poznanie tego, co istniejei sposobu, w jaki istnieje"; 2. "wiedza ° rzecza'chboskich i ludzkich";3. "przygotowywanie si~ do SInierci"; 4. "upodobnianie 8 i~czlowieka do Boga"; 5. "sztuka sztuk i w iedza wiedz" ; 6. "miloocmqdrosci". Nasuwa si~ odruchowo refleksja, Ze to najbardziej rozpowszechnione,zgodne z etymologi!1, okreslenie filozofii zostatoumieszczone na ikoncu, tak j'aicl>y do niego wlasnie sprowadzaly si~w ostatniej instancji wszystkie poprzednie, 0 ile uszanowana zostaniedwoistosc po j ~ cia m!1,drosci.Zgodnie z tradycjll opart/l na swiadectwie Cycerona (Tuskulanki),autorstwo samego terminu "filozofia" jako m ilosc m !1,droSci, po j~tadynamicznie, bo polegajqcana statym d!1,zeniu do przejscia od tego,co tymcza'Sowe, do tego, co ostateczne, przypisuje si~ Pitagorasowi,a pierwszy systematyczny podzial wiedzy w szeIkiej na filozofi~ teoretyCZllll(fizyka z metafizykll w1llcznie) 'i praktyCZllll (ety'ka) - pochQClzi.od Arystotelesa ; Stagiryta, jaik wiadomo, nie wlqczal logikido zakresu wiedzy, traiktujqc j!l jako "organon", narz¢Zie filozofowania,trojdzielny zas klasyczny podzial na fizyk~, etyk~ i logik~ ,skladaj!lce s i~ l!lcznie na przedmiot filozom, tradycja przypisujeKsenokratesowi, a spopularyzowanie tej klasyfikacji - stoikom.J esl'i za's chodzi 0 definicje konotatywne filozofii-wiedzy, nle narodzilysi~ one w IV wieku : funkcjonowaty juz wczesniej w ci!lgu calychdziejow filozofii greckiej, 0 czym swiadcz!l wszystkie metafilozoficznewypowiedzi i postawy jej przedstawicieli z okresu hellenskiegoi hellenistycznego, a takze pogl!ldy myslicieli rzymskich. Wyborprzez danego mysliciela takiej czy innej definkji alba poslugiwaniesi~ ktilkoma naraz stwarza wiele trudnosci, kiedy przyjdziego za:klasyfikowac do taikiej czy innej postawy metafilozoficznej.Powtarzane niemal bez zmian i w tej samej kolejnosci, co w komentarzachneoplatonskich (np. przez Kasjodora w VI stuleciu czy sw.J ana Damascenskiego w VIII), definicje te dzielono cz~sto na teoretycznei praktyczne, a n iejedndkrotnie teZ na i rzy grupy: t eoretyczne,praktyczne i mieszane.W zwi!1,zkuz poj~iem filozofii i zroZnicowanymi pogl!1,dami najej treSc pojaw iaj!1, si~ tez w staroZytnosci dwie inne idee. Pierwsz!lz nkh jest idea sztuki jako umiej~osci czy ikunsztu: z niej to narodzisi~ p6m iej poj ~cie artes !iberaZes - "sztuik wyzwolonych",z kt6rymi scholastyka uto:isami zakresowo filozo fi~. Dla Arystote• lesa tak!1, "sztukll" byla zwlaszczq logika, a wi~c w jego oczach cos1684
ZDARZENIA - KSI"ZKI - LUDZIEspoza filozofii. Wszelkie sztuki czy lamszta :byly rozumiane jako nast~pstwaaktywnosci intelektualnej a zarazem faza wst~pna i niezb~adojscia do filozofii jako wszelkiej wiedzy teoretycznej. Drugaidea, zrodzona z podZialu filozofii na poznawczll i ,praktycznll,to hierarchizacja itych dw6ch jej sklad.nik6w. W r6inych postawachmetafilozoficznych powstajll dwa pytania 1, odpowiednio, dwa rodzajeodpowiedzi; po pierwsze - co jest wainiejsze: poznanie prawdyczy realizacja etyki w praktyce zycia? Jpo drugle - jeZeli si~uzna aba skladniki za strukturalizujllce Illcznie i na r6wni poj~efilozofii, to ilct6ry z nlch jest punktem wyjscia, a kt6ry punktemdojscia? Czy to wiedza warunkuje moZliwosc etycznego egzemplaryzmuprak tycznego, .czy tez, odwrotnie, udoskonalenie siebie samegoi doskonalenie innych stwarza odpowiednie warunlki osillganiaadekwatnej wiedzy ,,0 tyro, 00 istuieje"?W przeSw'iadczeniu Domanskiego, cala metafiloroficzna mysl staroZytnacharakteryzuje si~ kOBcepcjll takiego "sprz~zenia zwrotnego",kt6re przyjmuje, ze na filozofi~ skladajll si~ zarazern i Ba rownltreSci noetyczne (z wiedzq etyczn1l wlllcznie) [ pra:ktyczna realizacjaetykl w Zyciu "filozoficznym", czyli moZliwie doskonalym pod wzgl~demmoramym. Ujmujllc to w kaitegoriach logicznych moma bypowiedziec, ze jest to koniunkcja, w kt6rej ponadto aba czlony warunkujllsi~ wzajernnie: praktyczna real'izacja etyki to warunek koniecznymozliwosci zdob ywania wiedzy 0 rzeczywistosci ostatecznej,ona zas - z poznaniem samego siebie wlllcznie - jest warunkiemwystarczaja,cym zdolnoscl Uil"ZeCZyWistniania etytkl w Zyclu.Ten model sdkratejsiko-platonski, w k t6rym juz w sposob naturaInyrodzi si~ tez stosunek do filozofil jaiko uzdrawiaja,cej terap ii,nie jest wszak ze w staroZytnoSci jedyny. Domanski twierdzi jednak,Ze ta r6wnowaga w homogenicznej tresci filozofii me zootala nigdyw staroZytnosci zachw iana radykalnie. Wyst~powaly wpraw dzie pewnejaskrawe przesuni~cia akcent6w , takie jak, w okresie hellenskim,w teoretyzmie Arystotelesa alOO, w hellenistycznym, w pomychS2lkolach sceptyckich, cynickich 1 stoickich czy w epikureizmie; aleani Arystoteles, ani stoicy czy Epikur - tej organicznej jednoscinie rozerwali; stalo si~ to dopiero znacznle p6Zuiej, m. in. pod wplywemjednostronnych interpretacji mySli staroZytnej, zwlaszcza greckiej.Nawet bowiem Arystoteles, radykalizuja,c struktur~ poj~a filozofiiprzez brak jakiejkolwiek hierarchizacji w poznaniu i uznaja,c,ze fizyka 1 etyka zaspoka jaja, po prostu dwie zasadnicze potrzebyludzkie: umyslu teoretycznego i prmycznego, n ie wahal sif,!w Etyce Nikomache;skie; wezwac fllozof6w do praktycznej realizacjiwiedzy etycznej; a zn6w u stoik6w czy Epikura szcz~scie jakocnota czy wolnosc od 7Jb~ych potrzeb i falszywych przekonan1685
ZDARZENIA - KSlfl1:KI - LUDZIEosUigalne bylo jako rezultat doc1ekan lkosmologicmyCh i epistemologicznychoraz znajomosci technik logicznych.Pr6ba spojrzenia na staroZy/;noSc od strony jej mys}owego dorobku_ metafiloroficznego jest w dociekaniach Domanskiego pllIlktem wyjscia:punktem dojscia Ib~e metafilorofia humanizmu renesan»wego. Jak juz 0 tym Ibyla mowa, Autor sformulowal sw6j zamystw Przedmowie. Ale dopiero po zapozn.aniu si~ z jego analizll metafiloroficznejpostawy mySlicieli staroZytnych - w zasadzie jednorodnej,choc wysoce zr6Znicowanej - moma jasno uchwycic jegorozumienie "humanistycznego" poj~cia filozofii. Jest to wlaSnie dlategopoj~cie historycznie szersze od "scholastycznego", ze zawieraw sobie zrodzonl'l juz w Grecji a stale obecru\ w lu~ej mySli (nawettrzynastowiecznej) tresc pozanoetycznl'l filorofowan'ia jako dzialaniazarazem poznawczego czy spekulatywnego i - moralnego;wsr6d wielu przylklad6w takiego rozumienia Autor przytacza m. in.slowa Agryppy, sceptyka wsp61czesnego Senece, 'kt6ry go cytuje:"Filozofiadzieli si~ na te oto cz~sci: na wiedz~ i adpowiednill postaw~duchowl'l. Albowiem ten, !kto jedynie rna wiedz~ i pojqt, conaleZy czynic, a czego un:llkac, rue jest jeszcze m~cem, jeZeli duS2la jego me przeobr~a si~ w Ito, czego si~ nauczyl".4 Mamy w i~ctu r6w:niei i definicj~ m~ca, lIla kt6rego mialIlo me zasluZyI ten,kto tylko zddbyl wi~. Sam zas Seneka, ikt6ry jako stoik przywll\zywal szczeg6ln1'l wag~ do faktycznej realizacji nakaz6w etyki jakoskladnika wiedzy, odcina si~ ad po7lIlawc.zego lIl1irrima'lizmu glosz~c,ze zrealizowana etyka jest, ze swej strony, fazl'l wst~pnq, ad kt6rejfilozof wzniesc si~ mus'i do 'kontemplacji "Iboskiej prawdy" poj~te jjako praWida 0 tym, co jest. Ta'kie same uj~cia odnajduje Autorw mysli humanist6w dojrzalego Renesansu i widzi w ich metafilozofiito sarno "spr~zenie zwrotne", kt6re jednoczylo mys'l staroZytnl'l.Chociaz zaS wyraZn1e tego nie m6wi, wynika z jego analiz, zem:i~ 'StaroiytIl!'l a renesansowll wersja. "humaniStycznego" pojmowaniafilorofii zachodzila pewna r6Znica w wewn~znej cbronologiisamego przebiegu refleksji metafiloroficznej. 0 ile bowiem Sbosunkowoczysty, radykalny model praktycystyczny, umniejszaja.cy wa'g~teorili, sporadycznie wyst~uje dopiero w hellenistycznym okresiestarozy'tnoScl (jak m. in. w p6tnych s2lkolach cynickich), 0 tyle minimalizm poznawczy Renesansu cechuje jego okres pierwszy, kt6rys i~ ksztaltowal m. in. jako radykalna reakcja na teoreltyzm scholastyczny,natomiast okI'es rdrugi przyni6s1, zwlaszcza u neoplatonik6wflorenckich - F.icina i Pica - t~ ,,sprz~nq" syntez~ noetycznychi pozanoetycznych trcici filozofowania, ikt6ra byla w starozytnoscizdecydowanie dominuj~ca.- - - - -• Eplst. 84, 48 (wyd. poIslde: Seneka, Llsty moraIne do Lu cy!tusza, przel. W. Kornatowsld,w8tel)em 1 przyplsam1 opatrzyl K. Le§n1ak, BKF, Warszawa 1961, s. 473).1686
ZOARZENIA - KSIJltKI - LUOZIE* JeZeli w ten sposCib moma - za cen«: 'Skr0t6w i uproszczen - odtworzycpostaw«: filozofiCZJUl Domanskiego w stosunIku do treSclikonstytuU!i/:lcych filO2lOfowanie oraz jego pogla,d jako hlstoryka ffllCrzofii na filiacje renesansowego humanizmu, zakorzenionego w staroZy'tnoscipod wzgllildern opcji metafilO2lOfiCZA.ych, 0 tyle w kr6tkimom6wieniu trzeba zrezygnowac z przedstawienia jego analiz, kt6redotyczq dlugiego okresu historii milildzy staroZymoSciq a Renesansem.KsiqZka jest lbowiem tak napisana, ze !kame streszczenie caloSciowegroziloby znieksztalceniem "intentio Auctoris", 1kt6ra polegana 'scislym udokumentowaniu historyczno-:ir6cilowym kazdejdiagnozy. Zeby dac og6me cho6by poj«:cie 0 jego vtidzeniu tych racjihlstoryczny~h, 'kt6re r07Jbily rownouprawruenie i organicznq jednoSctreSci poznawczych i moralnych filozofii staro:iytnej i dopierow Renesansieulegly reiJ.l.tegracj'i, moma ttylko zwrOOic uwaglil na, kilka wybranyeh tez autorskich, naj'bardziej, jak silil zda'je, interesujqcych:1. Proeesowi przyswajania sabie filozofii hlildqcej Morern "narodow",czyli pogan, towarzyszyly w ehrzescijanstw'ie staroZytnymSwiadomosciowe treSci wysoce zromicowane. Oto niek.t6re z nich:silny ladunek ernocjonalny, wyrastajElCY z poczucia niZszosci mlodejplebejskiej spolecznosci religijnej w obliczu wysdkiej Ikultury intelektualneji wiedzy filozof6w przedchrzescijaIlskich, a zarazem poczuclewyZszosci, zrodzone ze szczeg61nej misji nasladowania i pokazywaniaunikalnego wzorca moralnego, jakim :bylo :iycie Chrystusa;swiadomosc wzajemnej obcosci filozofii poganSkiej i prawdyob jawionej; narastajqce szylbko - a wbrew ternu poczuciu obcosci- przekonanie, ze "Logos Bo:iy" dzialal juz wsr6d pagan, skoroew'identne Sq 2Jbiemosci pom[1ildzy niekt6rymi doktrynami filozof6wpoganSkich i moralnym paziomern ieh .zycia a judaizmern i nastlilPnienOWq religiq chrzeScijaflskq ; zwil'lZaDY z tym przekonaniem postulatwykorzystania doro'bku filozof6w na uZytek. ,chrzeSci:janstwa.2. Na gruncie tych napi~, typowyeh dla stuleci n,-v, powstajqdwie s'trurrctury, sc:i:Sle ze sdb/:l zwiqzane.' Pierwszq jest nieobecnew staroZytnej filozofii przedchrzeScijanskiej przeciwienstwo "rozum- wiara", drugq - ~dea "praeparatio evangelica". Idea ewangelicznegoprzygotowania, k't6ra osiqgnililciom maro:iytnych mlildrc6wp rzypisywala - zar6wno na planie poznania, jak w sferzeetycznego egzemplaryzmu - rollil przygotowawc~, propedeutyczna.w stosunku 110 chrzeScijaflstwa, stala silil :ir6dlem O'bu rozgal~zienradykalnyeh: skrajnego teoretyzmu i r6Wnie skrajnego pra'ki yeyzmu.Pierwszy znalazl sw6j ksztalt os'tateczny - a w s'kali t:alychHe7
ZDARZENIA - KSII\ZKI - LUDZIEdziejow mysU nietypowy i kro'tkotrwaly - w okresie rozkwitu myslischolastycznej XIII wieku; drugi trwal w tradycji monastycznej,u hUmanistow przedrenesansowych XII wieku, a takZe w niek!t6rych odmianach samej scholastylki, nast~pnie w pierwszym okresiehumanizmu renesansowego i wreszcie w jednym z jego potniejszychrozgal¢en, jakim byla mysl Erazma i Melanchtona. Tyro wariantomprailciycyzmu towarzyszyl z reguly minimali.2rrn poznawczy:de,valoryzacja wiedzy i rozumu, polegaj!lca na uznaniu inherentnychograniczen czlowiclta w jej osi!lganiu i na jej n iZszosci w stosunkudo zabiegow moralnego doskonalenia wlasnego iycia.3. W okresie szczy'towego rozwoju scholastyki, wraz z radykaliza'cj!lteoretycznego modelu poj~da filozofii, egzemplaryzm etycznyznika juz calkowicie z obr~bu filozofii i przeniesiony zostaje nagrunt chrystianizmu. Filozofia-"ars" zawiera nadal etyk~ jako "wiedz~praktyczn!l"; a:le staj!lc si~ "anci11a theologiae", nie miescl juiw sobie samej praktyki Zycia etyaznego, If;a bowiem wl!lcza 1S'i.~ w z;asadyi praktyczne powinnoSci chrzescijanina, a n ie filozofa.4. Radykalizacja teoretycznego pojmowania filozofii zwi!lzana jestw sposob oczywisty z powstawaniem po raz pierwszy w dziejachstylu :nauczania uniwersyteekiego, kt6rego zasadnicze cechy dydaktycznei instytucjonalne przetrwaly do dnia dzisiejszego; a przetotakze z filozofi!l "profesjonalnie" nauczan!l na wydziale artiumi traktowan!l jako szczebel najwyi:szy w siedmiostopniowej hierarchiisztuk wyzwolonych. Ale to wyjaSnia tylko faktyczn!l 6wczesniepo trzeb~ jej teoretycznego modelu, ktory, z drugiej strony, wyznaczajej zakres uwarunkowany pojmowaniem teologii jako naukio prawdzie objawionej. Nie wyjasnia natomiaS!; genetycznych Zr6deltego modelu. leh wskazanie jest, jak si~ zdaje, najbardziej oryginaln!lteZ!l historyczn!l Domanskiego, wedle ktorej nawi!lZanie doAry..,tote1esa uie jest ani jedynym, ani 'bezposrednim zr6dlem scholastycznegoteoretyzmu filozoficznego. Utoisamienie, chocby czystonazewnicze, filozofii z corpus aristotelicum i jego komentowanieml!lczylo s i~ z przeswiadczeniem , ze podobnie jak objawienie chrzescijanskieukazuje w ieczn!l prawd~ Boi!l, tak system Arystotelesaprzekazuje wieczne prawdy rozumu. W przeswiadczeniu Autora,wysoce sugestywnym i ze szczeg6ln!l rzetelnoSci!l umotywowanym namateriale zrodlowym, ani takie spojrzenie na Arystotelesa, ani potrzebyuniwersyteokiej dydrortyki, ani unaukowienie teologii - niemogly jeszcze same w sobie Przeslldzic5 0 strukturze scholastycznegopoj~cia filozofii. J ego teoretyzacja dokonala si~ , jak 81ldzi, juZ w loniepatry8tyki, a zwlaszcza dzieta "ostatnlch Rzymian". Pierwszym1688
ZDARZENIA - KSII\ZKI - LUDZIEz dw6ch gl6wnych zr6del bylaby De consolatione Boecjusza. 5 Wie1kiezainteresowanie jego dzielem przejawialo si~ jui ad VIn stuleciaw niezliczonych komentarzach; na wydbraZni~ komen.tatorow oddzialywalaza§ szczeg6lnie mocno postac upersonifikowanej FUozofii-pocieszycielki,kt6ra chc!\c uleczyc i pocieszyc dusz~ swojegopacjenta, "wychowMlego na eleack.ich i ak ademickich studiach",przegania od niego "muzy poetyckie", a na jej szacie symbolicznelitery IT (inicjal praktyki) i 9 (inicjal teorii) tak s!\ rozmieszczone,ze wyzszosc drugiej nad pierwsz!l nie moze ,budzic w!\tpliwosci. Tenaspekt mysli Boecjusza okazal si~ we wczesnym sredniowieczutrwalszy i 'bardziej przekonywajllCY n iZ zawarte w nie,i a'kcentypraktycyzmu. Drugie glowne Zr6dlo, a chronologicznie 0 wiele wczeSniejsze to, zdaniem Autora ... sw. Augustyn. Trudno to wr~cz pojqC,skoro nie kto inny, tylko Augustyn wlaSnie zwiqzal przeciezorganicznie filozofi~ z teologi!\ szerdko poj~t!l Ii. zni6sl przeciwienstwor07iUIll-wiara poprzez uzaleinienie abu czlonow jatko wzajemnie si~warunkuj!\cych: "Uwierz, zebys mogl zrozumiec, zrozum, zebys m6g1uwierzyc". Totez me sam Augustyn w pelnym kontekScie swegodziela, tylko p6Zniejsze zastosowania i ekstrapolacje jego wersji"ewangelicznego przygotowania" staly s i~ punktem wyjscia radykalnegosteoretyzowania filozofii. Przedmiotem rozlicznych i jednostronnychkomentarzy nie staly s i~ gl6wnie, rzecz jasna, Soliloquia,Wyznania czy Panstwo Boze, tylko przede wszystkim jeden z motyw6wdziela De doctrina ehristiana, kt6re uroslo powoli do rangiprogramu. Na 'tak!l i.nterpre tacj ~ czy eks trapola cj~ pozwolila zawartaw mysli Augustyna waga w!\1ik6w metodologicznych i epistemologicznych,a zwlaszcza roli autorytetu i rozumu, a takZe wyniesienielogilld-dialektyki jako szczego1nie donioslej wSr6d aries. Mirnoze jedna i ta sarna idea praeparatio euangelica posluiyla za punktwyjscia dw6ch r6.znych struktur poj~ia filozofii, zwyci~two pr~padlokoncepcji jej steoretyzowania w tak wczesnych jui cZasach,przejawiaje,c s i~ u niezliczonych komentatorow w asymilacji teoretycznychwlasnie w!l1!k6w mySli patrystycznej. Z analiz Autora,podobnie zreszt!l jak z dociekan Chenu 6, wynikac si~ zdaje, ze dostrzeienieprzez chrzescijan - juz w czasach wczesnej mlodosciKoociola - skarbow mysli staroiytnej l!\czylo si~ nie tylko z pro• wyd. polsk:1e: 0 pocieBzanfu, Jakie da111 ftlozoffa, przel. B. OlszeWicz, BKF,Warszawa 1972.• M.-O. Chenu O. P., WBt/lP do fUozofU 1110. Tomana Z Akwtnu, przel. H. Rosnerowa,red. nauk. W. SlIDko, Warszawa 1914. NaWiasem m6w1l\c, zachodz1 pewnepodoblenstwo tej kr6tk1ej k sil\tkI. Doma!\sklego do obszernej monografll OjcaChenu: J tu, 1 tam przejawia slQ ten sam og6lny spos6b budowanla warsztatu.ustorycznego 1 operowarua rum oraz ta llama postawa, kt6ra kate omaWia
ZDARZENIA - KSll\lKI - LUDZIEblematyk El doktryinaln!!. chrystianizmu i relacji rozum-wiara, ale takzeze SwiadomoSciEl - narastajElc!!. juz na dlugo przed rozkwitemscholastyki - Ze nauczanie wymaga systematyzacji i zinstytucjonalizowania;Ze dzielo porz!!.dkowania i szerzenia wiedzy przypadachrzescijanom, a pojmowanie wiary objawionej n ie moze s i~ dokonywacbez odpowiednio zorganizowanej i lJ.8 "rozumie" opartejnauki. Uniwersytet paryski jest tworem trzynastowiecznego chrzescijanstwa,ale trzeba by to przedtem dlugich stuleci, zeby wyklarowalasi~ sarna idea uniwersyteckiej nauki.5. Ukoronowaniem dociekan jest, rzecz jasna, Renesans. Tu JuliuszDomanski, jeden z najwybitniejszych w Polsce znawc6w renesansowejmysli, jest najbardziej "u siebie w domu". Rezygnuj!lc zestreszc:zania jego analiz, a nawet wniookow w tej materii, trzebajednak zwrocic uwag~ na malo n a ogol omaw iane, a tak filozoficzniewame, narodzenie s i~ w dojrzalym Renesan sie osobliwego W!ltkuantropologii, ktory rozwija najpierw Ficino, a ~wlaszcza Pico dellaMirandola w De hominis dignitate, i wreszcie, bardziej posrednio,renesansowy awerroista Pietro Pomponazzi w De immortalitate animae.Jest to, m6wiElc najog6lniej, tak a struktura poj~ ia czlowieczenstwa,kt6ra czlowiekowi przyznaje godnosc szczegoln!!. jako istociewolnej. W filozofii tych myslicieli, ktorzy kontynuowali swoichpoprzednikow z wczesnego Odrodzenia, ale wyzwolili s i~ z ich poznawczegominimalizmu i radykalnego praktycyzmu, a zarazem zrewaloryzowalipewne w !!.tki scholastyki, czlow iek w iod!!.c "filozoficznezycie" jest wsp6ttworc!l, "rzezbiarzem" siebie samego, a ta zdolnoScczyni go istnoSci& wyr6i.nion!!. w ogohJ.ej hierarchii byt6w .6. Wreszcie, w swoich konkluzjach formuluje Autor m. in. pewn!lsu gesti~ jako hipotez~. S!!.dzi mianowicie, ze genetyczn ie najwamiejszymmoze powodem rozdwojenia poj~ ia filozofii: "scholastycznego"jako noetycznego oraz "humanistycznego" jako wyrazaj!!.cego"sp~zenie zwrotne" teoretycznych i praktycznych treSd filozofowania- bylo dwojakie pojt:cie Boga, ale wsp6lne obu wariantomi stale obeene rozumienie filozofii ja ko upodohniania sit: czlowieka'do Boga. Taka r6Znica w rozumieniu Boga zachodzi juz mi~ Arystotelesowym"Pierwszym Poruszycielem" jako nieruchomym "mysleniemmyslenia", a aktywnym "Demiurgiem" Platonskim. W myslisredniowiecznej etyczne upodobnianie si~ do Boga miesci s i~ pozafilozofi!l, w obr~bie nakaz6w chrzeScijanskich oraz ich realizacji;w uj~ciu typowym dla staTOzytnoSci i upowszechnionym w renesansowymhumanizmie - jest dwoiScie obeene w lonie samej filozofii.Albowiem, jak mowi humanista Gianozzo Mane tti, "... powinnoscpoznawan ia i dzialania uchodzi za ce ch~ wsp6ln!\ ludziom z Bogiemi jest ni!\ t""&CzyWiscie".*1690
ZDA RZENIA - KSIJ\IKI - LUDIIEW powyzszych uwagach wiele istotnych cz~s ci i wl\tk6w k sil\zkiwstalo pomini ~tych, np. spos6b rozum ienia filowfil w niekt6rychnurtach programowo aintelektualnych, jak "devotio moderna", hellenistycznefiliacje wczesnego chrzescijal'lstwa, spoleczne obliczemetafilozofii wczesnego Renesansu i inne. Na zak01'lczenie chcialabymjuz tylko zwr6cic u wag~ na jeden punkt, kt6ry jest szczeg6lnieinteresujl\ CY dla czytelnika polskiego. Oto niemal r6wnoczesnieZ omawiana. ksia.Zka. Juliusza Domanskiego uk azal si~ przez niegoulozony i opracowany kolejny tom wyboru tekstow z cyklu 700 latmysli polskiej, poswir:cony filozofii i mysli spolecznej XII-XV wieku.7 Teksty poprzedzil Autor obszernym wprowadzeniem pt. Swoistosci uniwersalizm polskiej mysli sredniowiecznej, gdzie operujetym samym podzialem. co w swojej ksia.zce. odro:iniajl\c pojr:cie"scholastyczne" od pojr:cia "humanistycznego" filozofi!. Godny uwagijest fakt. ze chociaz w/ Poisce w stuleciach objr:tych antologi& filozofiarna jeszcze cechy wybitnie scholastyczne. pojawiaja. sir: w niejtakie wa.tki. kt6re na Zachodzie stajq sir: skladnikiem tresci dojrzalegojuz humanizmu renesansowego. Wydaje sir:. ze warto tu wydobycjedna. chocby tylko z licznych koncepcji a gloszonq przez Pawlaz Warczyna. 8W swoim obszernym komentarzu do Etyki NikQmachejskiej, pisanymw typowej fonnie komentarzy scholastycznych. Pawel nawi!\zujedo Bur idanow§kiego pojGcia "homo felicitabilis" jako przedmiotufilozofii moralnej: jest nim "czlowiek zdolny sam sir: staeszczr:sliwym" oraz "czlowiek ukierunkowany k u temu. co mu przyslugujejako istocie wolnej". Te motywy nie sa. nowe. ale Pawel idziedalej : za w iedz~ praktyczn a. uznaje n ie tylko etykr:. ale kazda. takqwiedz~ teoretycznl\, kt6rej przedmiotem "mozliwym do wykonania"stacsir: moze czlowiek. Z innych zas wypowiedzi krakowskiego mistrza9 wynika. ze "homo felicitabilis" jest tak:ie i nawet przedmioternteologii, tyle tylk o, ze na jej gruncie nie wystarczajl\ samotworZl\cestebie sHy ludzkie, potrzeba r6wniez nadprzyrodzonych. Aleto nie zmienia faktu. :ie, jak si~ zdaje, w "humanistycznej" (w sensiGDomanskiego) antropologii Pawla czlowiek moga.c sam siebie"wykonac" moralnie moze tez zarazem "wykonac" siebie ontyczniepo prostu., Warszawa 1978. z prae Instytutu FtlozofU I Soe,ologU PAN.• Pawel z Worezyna oslOO1ll sl ~ w Krakowie I wykladal tam na wydzlale sztukwyzwoJonyeh przez bllsko 10 lat, od r. 14,t8. a w r. 1419 by! dzlekanem tego wydzlalu.W Krakowie tet naplsal na,wdnli~,sze swoje prace. Zamleszczony w wyboneDomansklego fragment komentarza Pawla do Etykt Nlkomachejsklej przelotylT. Wlodarczyk.• Por . s. 157 we WIIpomnlanym tom1e.1691
ZDARZENIA - K S I ~2K I - l U DZIEK siq zk~ Domanskiego czyta s i~ jak pierwszq cz~sc "serialu", ktorem'llnie towarzyszy zapowiedz dalszego ciqgu. Mysl~, ze wspolnymzadaniem filozofow polskich jest nam6wic go, zeby "wykonalsiebie jako przedmiot" wiedzy 0 dziejach metafilozofii w czasachnowoZytnych po Renesansie. Musi to zrobic ten sam czlowiek, gdyzwiedza historyczno-filozoficzna jest tu niewystarczajqca, potrzebnyjest jeszcze warsztat, ktOrego Autor jest posiadaczem, a ktory pozwolUbymu pokazac n ie tylko dalsze losy samego poj~a filozofii,ale takZe jego ir6dla i filiacje ; umozliwilby tez wyikorzystanie nabytej"ars" do ujawniania metafilozoficznej postawy tam, gdzie niezostala expresse wyraiona. ZaloZywszy, ze Autor by~by gotow toZyczenie spelnic, trzeba by mu jeszcze zaproponowac, zeby ofiarowalpolskiemu czytelnikowi jednq nOWq ks iqZk~, w kt6rej wykorzystamat erial erudycyjny i tresciowy z tej juz istniejqcej, i p6jdziedalej. Albowiem w obecnej postaci jest ona szerszemu czytelnikowiniedo st~na nie tylko ze wzg l~du na minimalny nakladi formalne nieistnienie. Pisana jest j ~zyki em bardzo trudnym, skladniowonienagannym, ale prowadzqcym do t ak iego stylu dkresowego,ktory wprowadzajqc mnogo.sc r OZnych dystynkcji w trosce 0 ac1ekwatnerozlozenie ak centow znacznie utrudnia lektur~ . Bylo to moZe niezb~dne dla wyrazenia tak bogatej tre.sci na stosunkowo niewielustronach (czasopisma!) oraz dla umotywowania w pelni precyzyjnegotez nowych, n ietypowych, cz~ sto r02JbieZnych z obiegowymi.Ale bogactwo myslowe ksiqzki, jej temat , pobudzajqca silarefl~ji A'lltora - to wszystko. sprawia, ze powinna trafic (wrazz dalszym ciqgiem oraz z tytulem i nazwiskiem Autora n a okladce)nie tYlko do filozof6w, ale do. kazdego. czytelnika, ktory niezaleinieod swojego zawodu uprawia lektury filozoficzne czy uczestniczyw filozoficznych lkonwentyklach.l011 Nasuwa sIll tu jeszcze jedna sugestia, kt6r'l ~wladomle formulujll w przyplsle,po prostu 1 tylko jako p otencjalna czytelruczk a tel ewent ualnej ksl~tkl. o tosam Autor duto mlejsca p o§wlllcll w om awlanej pracy " praktycyzmowl tnologlcznemu"omawlaj!\c erudycyjno-etyczny Ideal bonae lttterae, a w kslqt ce 0 Erazmlezanallzowal to pojllc1e jak o afektywne dowa rto~c1owanle wledzy (..mowawlzerunklem ludzklego ducha"). My§lll, te czytelnlk odru6s1by wlelk!\ korz y~ t,gdyby jakle§ pojllcle 0 t ilozoflC"ZIlych tre§c1ach wlelklej llteratury plllknej wyrobllsoble na podstawle relacjl uczonego, oparlej na rzetelnym warsztac1e hlsloryczno-filozof!cznym, zamlast na pseudo-f!lozoflcznej odmi arue krytykl llteracklej. NaprzykJad p ok azarue - przez h1storyka fllozom wla§n!e - tllozoflcznego tadunkuBoskte, KomedU czy dzlela Szekspira byloby szczeg61rue coone, jako t e llteraturastanowl, najwyraWej W opln11 samego Autora, integralny skJadnllc f!lozofowanJa;to Sill jut przec1et zacZlllo w klasycznej traged!1 w Grecji, I tam tet narodzlto sl~p ojllc1e traglzmu jako wstllpnego szczebla ..katharsis", ta za§ idea z kole! pozostalaobecna w ontologlcznej warstwle chrze§cljal\stwa.1692
ZDARZENIA - KSII\ZKI - lUOZIEJest to ksiqZka Ibavdzo pouczajqca ,takZe dlatego, Ze rna trzy urokiszczeg6lne. Jednym z nich jest pok azanie na obfitym materiale erudycyjnym,ja
ZDARZENIA - KSIft,2:KI - LUDZIEdali, bezintereoownego umilowania prawdy, rzetelnosci myslenia,wiernosci i odwagi. Z tego aksjologicznego charakteru filozofii jakodzialalnosci Zyciowej wynikajl\ dla filozofa wame zobowil\zaniai wie1ka na nim cil\Zy odpowiedzialnosc moralna. Majqc na uwadzeten moralny aspekt filozofii nie akceptowalam nigdy starego porzekadla:«primum vivere - deinde philosophari». Raczej wolalamparafrazowac stare zeglarskie zawolanie w taki oto sposob: «non estnecesse vivere - l'lecesse est philosophari». Tego, zdaje siEil, nauczylnas Sokrates"."Powt6rzmy wiEilC jeszcze za Erazmem z Rotterdarnu, popularyza~torern pojEilcia "Philosophia Christi": "Sancte Socrate, ora pro nobis".Hanna RosnerowaTADEUSZ STRYJENSKINazwisko zn.ane Ikazdemu, kto choc trochEil zajmowal si~ sztukqpolskl\ ok resu dwudziestolecia m i~dzywojennego. Gorzej z imieniem.Wiadomo bowiem, ze Zyl i tworzyl Karol Stryjenski architekt,gorl\cy or~ownik pi~a przyrody t atrzanskiej, wsp6lzaloZyciei Warsztat6wKrakowskich oraz dyrektor i reorganizator Szkoly przemysluDrzewnego w Zakopanem. Prawie wszyscy znajq r6wnieztzw. "Tance polskie" namalowane przez jego Zon E'; ZofiE'; z LubanskichStryjenskq, jednq z najpopularniej.szych m alarek tego okresu.I na tym w zasadzle konczy siEil nasza wiedza 0 Stryjenskich. Malok'to bowiem wie, ze ojcem Karola, a tesciern Zofii byl Tadeusz Stryjens1d,czlowiek, kt6rego zaslugi na polu rozwoju architektury w Polsce,konserwacji zabytk6w, pU'hlicystyki oraz organizacji Zycia kulturalnegoi gospodarczego Krakowa 8q duzo wi~k sze od osiqgniEilccalych grup actystycznych. Dziwnym zrzqdzeniem losu, ten niezwykleinteresuj!4CY technik-humanlsta, zarliwy patriota 0 niezwyklejkulturze osobistej i silnej a pelnej uroku osobowosci, zdumiewaj!4cy otoczenie ogromnq, w rEilCZ niespotykanq pracowitosci!4, ulegl zapornnieniu.Tadeusza Stryjenskiego "wymienia siEil jedynie przy !Yka-U SloWI te wypowtedzlall Pant Profesor na uroczystym spotkanlu KrakowIIklego Oddzlalu P olsklego Towarzystwa Fllozoflcznego (26.X.1974), dzlElkujl\C zebranymza ofiarowanl\ Jej z okazjI sledemdzleslElCloleela urodzln Ksll?gl? pamllltkow!\(Studio I teorit po%nanla 1 fllo%of U warto~cl, Wroclaw 1978, O!Iso!lneum). Tenfragment sMw Panl Dl\mbsklej u trwalll w kr6tklm W5t~ple do Kslligl Prof. WladyslawStr6tewsJd..f694
ZDARZENIA - KSII\2:KI - LUDZIEzji omawiania spraw i zagadnien nurtuj!lcych polskie Zycie kulturalno-artystycznepoCUlWSZY od przelomu XIX/XX w., a na wybuchuII wojny swiatowej s'konczywszy. W 1979 roku min.;a Bto trzydziestarocznica urodzin Stryjen.skiego, jest wiE:C sposobnosc do przyblizeniajego sylwe1Jki szerszemu gronu czytelnilk.6w.Urodzil si~ 29.VII.1849 l'Oku w Carouge kolo Genewy, jako synAleksandra Stryjen.skiego i Pauliny de Lestocq. Ojciec, porucznikwojsk polskich z 1830 r. po upadku powstania listopadowego zmuszonybyl osi&sc w Szwajcarii, gdzie pracowal jako wzi~ty kartograf" (m. in. opracowal map~ topograficzn& i szkoln& kantonu Fryburg).Polak z dziada pradziada, wychowywal swoje dzi~i w duchu miloscii szacunku do utraconej ojczyzny. Z tego tez zapewne wzgl~u,wyksztalcenie srednie pobieral Tadeusz w szkole polskiej w Batignolles(1857-65), a matematyk i uczyl si~ w Wyi:szej SZkoie Polskiejna bulwarze Montparnasse w Paryi:u (1866-67). Nast~pniew latach 1867-68 ucz~szczal do Szko!y Sztuk Zdobniczych w Genewie,przygotowuj&C si~ do studi6w wyZszych, k t6re rozpoez&l w 1868na Wydziale Architektury Politechniki w Zurychu. Jego nauczycielemby! Gotfryd Semper , architekt 0 europejskiej slawie. W trakciestudi6w odbyl Stryjenski praktyki 'budowlane i in:iynierskiew Genewie i Fryburgu, kt6re wienczy dyplom architek.ta otrzymanyw 1872 r. Zdobyte wyksztalcerue uzupelnia w latach 1872-73stazem w Wiener Baugesellschaft pod kierunkiem Ludwika Tischleraoraz prac& przy kolei austro-w~gierskiej w Budapeszcie.Wykorzystuj&C nadarzaj&c& si~ okazj~ wyjezdza do Amery'ki Poludniowej,gdzie zostaje architektem rz!\dowym w Peru. W czasiekilku lat, kt6re tam sp~ (1873-77), projektuje wielk& szkol~ rolnicz&w Lim ie, kosci61 w Chirilos pod Lim& oraz w Tacnie. W 1877(gdy kontrakt wygasl), wraca do Europy, zwiedzaj&c po drodze StanyZjednoczone. Osiedla si~ na kr6tko w Pary:iu, gdzie podejmujeprac~ w jednym z licznych biur architek tonicznych. Chc&c uczyniczadosc gor&cemu :iyczeniu ojca, kt6ry pragn&l, a'by jego c6r'ki i synowiebyli Polakami i sluiyli swoimi umiej~tnoSciami ojczyZnieprzodk6w, w wieku 28 lat odbywa pierwSZll podr6z do Polski. ZwiedzaG ali cj~, Podole i Kr6lestwo. Zatrzymuje si~ na par~ miesiE:CYw Warszawie, gdzie podejmuje prac~ jako kreSlarz. Nietrwa to jednakdlugo. Jaiko syn emigranta rostaje wydalony z Kr6lestwa z nakazemopuszczenia jego granic w ei&gu 48 godzin. Stryjenski wracado Pary:ia i podejmuje studia w Ecole des Beaux Arts, M6re l&czyz nauk& w pracowni architekta Paula Ginaina. Ci!lgle powracaj&jednak mySli 0 Polsce, pi~knie ziem i miast, kt6re pozna!, oraz wzmagasi~ przeswiadczenie, ze moZe zdzialac wiele dobrego dla rozwojukraju. Nie che&c ryzykowac ponownego spotkania z carsk& policj&,w grudniu 1878 roku przybywa do Kraikowa. Temu miaatu, jego. 695
ZDARZENIA - KS III2:KI - LUDZIEzabytkom, instytucjom , a zwlaszcza ludziom poswiE:ca kilkadziesis,tlat swego Zycia.Pierwszy kontakt z K rakowem, to roczna praca w Instytucie Techniczno-Przemyslowym n a stanowisku _asystenta budownictwa.W 1879 StIjjeiiski otrzymuje koncesjE: na budowniczego, a nastE:pnieZostaje m ianowany autoryzowanym ar chitektem cywilnymw Krakowie (1 889) oraz Radcll Budownictwa w 1894. Stryjeiiskiw yfbudowal ibllciZ przebudowal ponad 100 obiekt6w na terenie Polskipot -wsch., z czego blisko 50 w samym Krakowie. Tak obfitatw6rczosc nie jest jednolita; obejmuje dlugie lata, poczllwszy odrpieTWszej Tea'lizacj i w 1879 r ., na projek tach z 1932 l'. Skoilczywszy.StryijeThSki, czuly n a zmiany zaehodzqce w architekitUlI'ze eur()lpejSkiej, przeszedl w swojej tw6rczosci ewoluoj ~ od tSty16w historycznych(oIbie'kty powstale w latach 1879- 99), poprzez seces j~ (19001914) ai do architektury umiarkowanie nowoczesllej (1914- 32).Z pierwszego, niezwykle plodnego okresu, kiedy 0 charakterze budynk6wdecydowaly elementy dekoracyjn e zapoiyczone z rellesansui klasycyzmu, pochodzi liczna grupa dwor6w (np. w ZalE:zu i W6jczy)i palac6w (np. w Balicach pod Krakowem, czy Przylukach naBialorusi). W Krakowie zwraca uwag~ zesp61 k amienic, wy:bud~wanych dla Maurycego Straszewsk iego tuz pod zamikiem, llazwanyz racji flankujqcych go "w iezyczek " malym Wawelem. R6wnie interesujqcoprzedstawia s i~ pi~c "renesansowych" kam i~c, kt6rymizabudowal architekt ulic~ Bator ego (lata 1883-88). Francusk q lekkoscilli dekoracyjnoscill charakteryzuje s i~ palae Wolodkowicza naplacu kolejowym, przebudowany przy w sp6ludziale WI. Ekielskiego.Do dziii fascynuje ogromem wspanialej bryly budynek dawnegoschroniska dla bezdomnych chlopc6w z fundacji ks. Andrzeja Lubomirskiegoprzy uL Rakowickiej (obecnie Wyisza S2lkola Ekono-_miczna). I ten obiekt powstal przy wydatnej pomocy Ekielskiego.Prostotq i duiym smaltiem actystycznym, kt6rego (jak twierdzllwsp61czesni) n igdy Stryjenskiemu nie brakowalo, u jmuje dom m ieszkalnywzniesiony dla hr. Emeryka Czapskiego i palacyk mieszczqcyjego zbiory numizmatyczne przy ul. Manifestu Lipcowego (obecnieoddzial Muzeum Narodowego), prawdopodobnie wzorowany na jednejz willi warszawskich projektu L. Marconiego.Przejscie do secesji jest u Stryjenskiego nagle i udane. Etap tenotwierajq dwa budynk i 0 ceglano-kamiennych fasadach, wybudowaneprzy wsp6ludziale F r. MqczyI1sk iego - klasztor i kosci61 Karmelitanekn a t.obzow ie oraz Izba Handlowo-Przemyslowa na naroinikuul. Dlugiej i Basztowej. Praw dziwym popisem umi ej ~tnoscikonstrukeyjnych Stryjenskiego stala s i ~ przebu dowa Teatru Starego(razem z Mqczynskim), dokonana w latach 1904-06 oraz budowaMuzeum Technicmo-Przemyslowego przy ul. Smolensk (wsp61t6"
ZDARZENIA - KSllltKI - lUDZIEudzial J. Czajkowskiego) , lata 1908-10. W obu tych obiektach Z3stosowal Stryjensk.i jako pierwszy :na ziemiach polskich nowy materialbudowla:ay - zelazobeton. I choc fachowcy wr6iyli rychleich zawalen.ie (podczas budowy Muzeum 06uwala si.~ kilkakrotnieldatka schodowa) to jedJlak zar 6wno pierwszy jak i drugi budyJilek stot do dRia dzisiejszego, godBie reprezeJil.tuj ~c mysl konstrukcyjJlll architekta, kt6ry Bie zawahal si~ skorzystac z najnowszych osi8,gni~e techniki. 2elbet stal 'si~ r 6wniei podstawowym materialem budowlanympodczas wmoszenia Lecznicy Zw~owej przy u1. Garncarskiej.Na uwag~ za·sluguje talci:e rozbudowa palacu w :l:ywcu~budowa kapUcy i Jlowego skrzydla) dla arcyksi~ia Karola Stefana.Wybuch I wojJly swiatowej przerwal JUl kilka lat aktywn~ dzialaInoseStryjenskiego. Przeiycia wojenne, zly stu. zdrowia, a zwlaszczazaaiWansoWMlY wie!k (69 !at), to przyczyRy, na slrutek kt6rychtrzeei okres j~st najskromniejszy pod wzgl~em liczby zrealizowanychpomysI6warchitek.toJlicznych. Zwraca uwag~ sz6sta kamienicaprzy u1. Bator ego (tzw. dom Car~) oraz budYJtek Bazaru (dawny"IKC"), kt6ry mimo wyramych anachroRizm6w stylowych (ogromnep6lkohmlllY w fasadzie) stanowi bryl~ 0 duzych walorach konstrukcyjnych.Osdbne slowa pochwaly Ralei8, si~ zespolowi czterech ka- ,m ienic przy Placu JabloRowSkich (obeclaie geJI.. Sikorskiego), kt6rych architektura zewn~trzna zrywa ostatecznie z historyzmem i secesj8,.WspomRiee trzeba twe 0 wybudowanych w Warszaw ie, Przemyslui Lublinie Szkolach Gospodarczych, gdzie architekt skon centrowalsi~ na zagadnieniu funkcjonabtosci WR~trZ .Stryjenski wsp61pracowal z architektami, z kt6rych kilku zdobylop6miej uznanie i prestiz na obszarze calej Polski, a nawet poza jejgranicami. Pod jego bacznym okiem zdobywali szlify zawodoweEkieIski i MElczyfl.ski, kt6rych nazwiska na trwale zapisaly si~ w dziejachnaszej archtte'k:tury. Ponadto w biurze architektanicznym Stryjenskiegoprzy u1. BatQrego 12 dzialali: Z. Hend el, T. Prylinsk ii F. Pokutyfl.ski. CiElgla ch~c tworzenia rzeczy lil.owych i poZyteeznych.spowodowala, ze na pCZl\tku lat dwudziestych Tadeusz zaloiyl Sp6jl\1i~Budowlan8, Stryjenslki-MElczyD.ski-Korn. Juz po kilku m iesiElcachdzialalnosci byla ana znaRa w calym kraju jako firma Ibudujqcaszybko i solidnie. Architekci zrzeszeni w Sp6jRi zrealizowali szeregobiekt6w przemyslowych jak i budynk6w uZytecznosci publicznej(m. in. wspomniany Bazar). Ich dzielem jest r6wniez ldasycyzujqcawilla Weiss6w przy u1. Krupniczej. Stryjenski wrazliwy :na problembraku tanich mieszkan, dost~pnych dla szerokiego og6lu, zaklada kooperatyw~mieszkaruow El, z inicjatywy k t6rej powstaje om6wionyjuz zesp61 kamienic przy placu Jablonowskich. Architekt planowaldalsze rozwini~e tego typu dzialalno§ci, aby zaspokoic gl6d mieszkaniowy, z jakim borykal si~ Krakow i cala Polska po zakOIlczeniu1697
1698Z DARZENI A - KS!I\ZKI - LUDZI EI wojny swiatowej. Nie zrealizowal jednak tych projektow glowniez braku funduszy.Bezposrednio z dzialalnosciq Ibudowlanq lqczy si~ praca Stryjenskiego w Gronie Konserwatorow Galicji Zachodniej, gdzie wlalach1895-1910 pelnil funkcj~ konserwatora na powiaty Gorlice, Grybow,Jaslo, Krosno, Limanowa, Nowy SqCZ i Nowy Targ. Licznerealizacje na tym polu, przeprowadzone wedlug zasad obowiqzujqcychw XIX wiek u, przyniosly mu wiele slow pochwaly i uznania.Najwi~kszyro, a zarazem najbardziej kontrowersyjnym dzielem bylakonserwacja i restauracja wn~trza prezbiterium kosciola Mariackiego,k torq przeprowa,dzil przy wspoludziale Matejki, Wyspiailskiegoi Mehoffera (polichromie). Stryjenski, chcqc przywrocic pierwotnywyglqd sklepieniu, usunql z niego zebra dodane podczas przebudowyw XV wieku, co wywolalo polemik~ nad slusznosciq tego kroku.Ostatecznie jednak decyzja architekta zostala zaaprobowana i uznanaza koniecznq przez grono najbaIidziej cenionych znawcow i konserwatorowGalicji Zachodniej, z Lus~czkiewiczem na
- --- ------ZDARZ ENI A - KS IAZKI - lUDZIEkorzystny zbieg okolicznosci podczas konserwacji kosciola sw. K rzyza,przyczynily si~ do ochlodzenia stosunkow, a potem do ich calkowitegozerwania.Wspomniana konserwacja, prowadzona przez Stryjenskiego przyudziale Hendla (lata 1896-97) doprowadzila do odkrycia ciekawychfragmentow polichromii z XIV i X VI wieku. Postanowiono je skopiowaci zabezpieczyc przed dalszym zniszczeniem. Zgodnie z sugesti ~ architekta zadanie to powierzono Wyspianskiemu. Nowa, bardzoodpowiedzialna praca rtak wciqgn~la artyst~ , ze wysunql pTOpoZy'Cj~uzupelnienia istniejqcych r esztek szeregiem kompozycji wlasnegopomyslu. Poniewaz jednak domagal si~ na ten cel Zlbyt duzej sumyp ieni~dzy, Stryjenski uzalewiony od niklych funduszy ofiarowanychprzez Krakowskq Kas~ Oszcz~dnosci (ktora finansowala prace),zmuszony byl odm6wic. Jednoczesnie przekazal konserwacj~ malowideli wykonane przez artyst~ kartony krakowskiemu malarzowii rzemieslnikowi, Antoniemu Tuchowi. Podrawilo to Wyspianskiego,kt6ry w lista,ch pisanych do przyjaci61 oskarZyl Stryjensk iego 0 nieucz.ciwosc.Tym razem urawny poczul si~ architekt. Na szcz~scie,po kr6tkiej wymianie korespondencji, dzi~ki interwencji StanislawaEstreichera wybranego przez zwasnione strony na mediatora, konfliktzazegnano, placqc Wyspianskiemu za wykonane kartony, jednakbez prawa ich realizacji. Nie zadowolilo to oczywiscie artysty,kt6ry wspominal cale zajscie z zalem. Natomiast przyjazn z Mehofferemprzeszla pr6'b~ 'czasu i rtrwala do ostatnich chw:i1 zycia Stryjefls'kiego.Najwi~e dzielo artysty, j'akim sq witraie w Ikolegiaciewe Fryburgu, nie powstaloby zapewne nigdy, gdyby nie Stryjenski,kt6ry zawiadomil go 0 konkursie i nam6wil do wzi~ ia w nim udziaIu, a powiej p i~knie 0 tych witrazach pisa!.Omawiajqc dzialal:noSc Ibudowlanq i konserwatorskq Stryjenskiegonie moma zapomniec, ze wziql udzial w kilkudziesi~ciu konkursacharchitektonicznych zar6wno jako uczestnik jak i juror, :z;dobywajqc niemal z reguly glowne nagrody. Najwi~ksze sukcesy odni6s1w spoice z Ekielskim. . Mi¢zy innymi uzyskali I nagrod~ w drugimkon'kurs'ie na projekt nowego teatru w Krakowie, ktory jednak naSkutek rowego biegu wydarzen nie zosrtal zrealizowany (do budowypo.sluzyly plany J . Zawiejskiego). Podohnie rzecz 8i~ miala z wyroznionymrOWiI1ieZ I nagrodq projektem na gmach Galicyjskiej KasyOszcz~dnosci we Lwowie (realizacja J. Zacharjewicz). Stryjenskiemui Ekielskiemu przywano takze I miejsce w konkursie na budynekwspomnianego schronis'ka dla Ibezdomnych chlopcow z fundacji ks.A. LuIbom:iTSkiego. W 1910 ,rdku, poprowadzOlny przez StryjeiJslkiegozespol w skladZie: J. CzajkowSki, L. Wojtyczko, K. WyczyD.s'ki i WI.Ekielski wygrywa konkurs na plan regulacji Wielkiego KralkOlWa.Zalozenie urbanistyczno-przestrzenne nagrodzonej pracy bylo takt699
ZDARZENIA - KSIII2:KI - LUDZIEznako.mite, a jego autorzy wykazali tak daleko idE\CI\ wyobraZni~,ze Po.wstaj1lce o'becnie trasy przelotowe na obrzeZu dawnego KrakowaSll jedynie kOlltynuacjEl, bEldZ rozwini~iem wytycznych ustalonychprzed blisko siedemdziesi~iu laty. Nie roniejsze sukcesyodni6slStryjenski w czasie swojej wsp6lpracy z M1lczyilskim. I takotrzymali I-sz~ n agrody w ko:akursach: na szkic przyszlego gmachuskarbko.wskiego do :bwowa ; iIla projekt hotelu Bristol w Warszawie(realizacja W. Marooruego) oraz domu Stowarzyszenia Pracownik6wHandlowych WyZJil.a~a Mojze£ZOwego r6wniez w Warszawie. StryjenskiISprobowal sil r 6Wlliei w sp6lce z synem Karolem. PodczasWystawy Architektury i Wm.~trz w Otoczeniu Ogro.do.wym zorganizowanejw Krakowie w 1912 roku, otrzymali dwie pierwsze 1'lagrodyw konkursie na typy dom6w 0 tanich mieszkaniach dla 4 i 8ro.dzin.Stryjenski interesowal si~ do.slownie wszystkim, co si~ dzialo.w iyciu Kra'ko.wa. Udzial w tylu pracach nie przeszko.dzil mu jedna'kw odbyciu kilkudziesi~iu podr6iy krajo.wych i zagranicznych.Wykonuj1lc zam6wieFlia budowlalle w r6Znych regionach Po.lskizwiedzil Podole i Litw~, sklld zapuscil si~ az do. Petersburga i Moskwy.Bardzo c~to bywal w Kr6lestwie, a zwlaszcza w Warszawie.Do.kladnie objechal Wielkopolsk~ i om6wil jej zabytki z XVIIIi pocz. XIX w ieku w albumie wydanym przy wsp6ludziale T. Szydlo.wskiego- Palace i dwory wiejskie z czas6w Saskich, StanislawaAugusta i Ksi ~stwa Warszawskiego w woj. poznanskim. Epoceklasycyzmu poswi~il r6wrueZ drug! album - 0 palacach wie;skichi dworach z epoki po Stanislawie Auguscie i budowniczym kr6lewskimJakubie Kubickim, do kt6rego tekst Rapisal ponownie Szydlo.wski.Prowadzllc bllda:nia .m.ad zabytkami architektury polskiej(wyrazem kt6rych byla przygotowywana rozprawa teoretyczna poswi~conaarchit ektom Ikrakowskim dzialaj1lcym w XIX wieku) , zapoznalBi~ ~ zabytkami Wroclawia, Torunia i Po.morza. Maj1lc rodzenstwow Genewie i Paryiu co rok odbywal podr6ze do Szwajcariii Francji, zwiedzajllc po drodze bardzo dokladnie wszystkiemiasta austriackie i niemieckie, od Innsbrucka az po Hambur g. Ponadto p rzeds i~wzi1l l osobl'le eskapady do Konstantynopola i Grecji,k ilkakrom ie zwiedzil Wlochy od Wenecji do. Palermo, przez szesctygodni dbjeOOZal Hi.szpw~, zajrzal r 6w:niei do Algierii i Tunisu,rue zapomnial 0 ARglii, Szkocji, Belgii i HolandiL W ci!\gu kilkunastulat zwiedzil wi~ cal!\ EUTOp~ (za wyj1ltkiem kraj6w Skandynawskich)p6lnocn!\ Afryk~ oraz obie Ameryki.<strong>Znak</strong>omita znajomooc stosunk6w mi~a rodcwych, gruntownei fachowe wyksztalcenie, a takZe urok osobisty spowodowaly, zeStryjenski byl ch~true widziany w kazdym towarzystwie, choc przezdlugi czas mile zartowano z jego francuskiej edukacji. Podkreslala1700
ZDAR ZEN IA - KSI I\!KI - LUDZIEto karykatura Stryjenskiego z 1901 roku zamieszczona w satyrycznympismie "Bocian", kt6rll opatrzono nast~pujllcym komentarzem:"przyjechal z Paryia do Krakowa i wszystld.ego epruwuje - jestarszitektll, antrepre:aerem, fabrykantem, stanczykiem, nafciarzem.Mozemy gwarantowac, Ze cho6by go r llkontrowala jeszcze nierazmalera, to rue zamankuje mu kurazu i po kr6tkiej relaszy znowusi~ zaeszofuje do nowego interesu, do nowej afery. Nie lubi sankiulot6w,jest reliZyjny. Tamburynuje stanczykom, kiedy idll doboju. Czasem bywa jednak imparsialny. Po polsku parluje na sw6jfason, a raczej na sans fa~on. Lubi przypominac soble Francj~,a zwlaszcza ... Szampanitf'. Z biegiem lat sytuacja ulegla zmianie,a wdz i~czni krakowianie pami~tali, ze w latach I wojny swiatowej,czlowiekiem, ktOry sporo zaryzykowal, po to tylko aby podniesc ichna duchu, byl wlamie Stryjenski. On to bowiem dwukrotnie przedostalsi~ przez lini~ frontu do Szwajcarii, a stamtlld do Paryza,sklld tprzywi6zl tak. wyczekiwane w czasach ostrej cenzury prasowejwiadomosci, peloe otuchy i wiary w szcz~sliwy koniec wojny i pogromkaizerowskich Niemiec.Stryjeilski skoncentrowal swojll uwag~ przede wszystkim na sprawachzwillzanych z architekturll. Widzqc naglllCq potrzeb~ ksztalceniamlodych architekt6w w Krakowie, rozpoczlll wielkq (pomyslniezakonczonll) kampani~ 0 utworzenie wydzialu architektury przyASP. Byl jednym z zalozycieli Kola Architekt6w przy TowarzystwieTechnicznym. Nalezal don przez wiele lat, pelnillc odpowiedzialn!\funkcj ~ skarlmika. Zostal czlonkiem K6l Architektonicznych weLwowie i Warszawie. Chcqc ulatwic i zacieSnic kontakty m i~yposzczeg6lnymi Kolami uczestniczyl w tworzeniu Delegacji Architekt6wPolskich, organizacji ktora miala jednoczesnie reprezeutowacich interesy na forum mi~dzynarodowym. Byl czlonkiem zespoluredakcyjnego miesi~a "Architekt", jedynego pisma fa chow egona terenie Galicji, k tore poruszalo problemy planowej zabudowy naszychmiast i wsi oraz omawialo aktualne wydarzenia na polu architekturyw kraju i za graniCq. Opublikowal na jego lamach szeregar'tyk ul6w poswi~conych zagadnieniom prawidlowej organizacjikonkursow, zasad jakimi powinni si~ kierowac jurorzy przy ocenieprac, aby nie ulegly zmarnowaniu talent i zapal ich autorow.Wielokrotnie powracal do sprawy UPorzlldkowania zabudowy wzgorzawawelSkiego i ewentu'alnej adaptacji znajdujE\cych si~ na nimbudyn'k6w poszpitalnych na sale wystawowe Muzeum Narodowego.Przez szesc lat (1896-1902) peWl funkcj~ radnego miejskiego, rozwijajl\cZywll dzialalnooc na polu ochrony zabytk6w i przestrzennegozagospodarowania Krakowa. Jako czlonek Izby Handlowo-Przemyslowejreprezentowal interesy przemy.slu budowalnego. W 1896 1'0ku powolany zostal przez Wydzial Krajowy do komisji dla spraw12 - ZNAK 170f
ZDARZENIA - KSIJ\2:KI - LUDZIEprzemyslowych, majl\cej na celu popieranie szkolnictwa zawodowegooraz udzielanie stypendiow i pozyczek dla n~kodzielnikow.Od 1897 (tj. od chwili zalozenia) uczestniczyl w pracach TowarzystwaMilosnikow Historii i Zatbytkow Krakowa oraz w zebraniachKomisji Historii Sztuki przy Polskiej Akademii Umiej~tnosci. PrzezkdJ.!ka kaden
ZDi\RZENIA - KSI1\2KI - lUDZIEnoSci~ czlonka honorowego Towarzystw Technicznych w Krakowie,Lwowie i"Warszawie.Na pocz~tku lat trzydziestych, gdy prawie calkowita utrata wzrokuuniemozliwila mu dzialalnosc architektoniczn~ i pU'blicystyczn~,rozpocz~l z'bieranie artykul6w z prasy codziennej 0 tematyce politycznej,kulturalnej, spolecznej i obyczajowej. Po dziesi~ciu latachpracy (w kt6rej pomagala mu sekretarka), powstal zbi6r skladaj~cysi~ ze 180 zeszyt6w !po 160 stron kaZdy, podzielonych na 12 serii.Do kazdego zeszytu (ozna,czonego nwnerem wlasnym i sera) dol~czylS'tryjenski spis treSci, a pona,dto opatrzyl kazd~ seri~ w osobnyspis og6lny, aby ulatwie orientacj~ w zebranym materiale. Takstarannie zorganizowany i upo~dkowany 2Jbi6r zawieraj~cy ogromniewiele ciekawych danych z prasy krakowskiej, warszawskieji francuskiej przekazal do Bi'blioteki UJ, gdzie znajduje si~ do dniadzisiejszego, dobrze sluz~c licznym czytelnikom. Bylo to juz ostatnieprzedsi~wzi~e Stryjenskiego. 3.VU943 roku, dozywszy 94 lat,odbyl Tadeusz Stryjetiski swoj~ ostatni~ podr6z na cmentarz Rakowicki,gdzie spocz~l w skromnym gro'bowcu ro
ZDARZENIA - KSIIj:2:KI - lUDZIEibezpiecznie przy'bliZac do zwyklej zabawy logicznej - pisze z przerazeniemRichard Lewont1n, jeden z najwy'bitniejszych przedstawic'ielitej dziecl%iny :nauk biologi:cznych.1 Biolog6w dr«:czy poczucieni.isrosci wobec fizyk6w. Nie dlatego, ze s i~ zajmujli problem amimniejszej wagi czy chocby mniej spek takularnymi, bo od lat juiczujli, ze to na nich si«: skupia uwaga opinii ipu'blicznej. I nie dlategonawet, ze zazdroszczli fizykom ieh dojrzalosci meto
ZOARZENIA - KSlljlKI - WOZIEgatunki powstaj!,\ jedynie w nielicznych, wyr6mionych momentachczasu geologicznego, albo tez ewolucji po prostu nie rna, a gatunkiSl'\ produktem kreacji. Tymczasem zas neodarwinizm nie tylkQ postulujeistnienie ewolucji Qrganiczn~ - prawd~ m6wi!,\c, nikt dzis tegQpowaZnie nle kwestiQnuje - i to eWQlucji niesynchronicznej, bomniej lub bardziej niezaleZnej w poszczegolnych liniach filQgenetycznych,ale r6Wniez wskazuje na mechanizm tej ewolucji, na zalemoscptzemian morfologicznych, fizjologicznych i ekologicznych QdSrodowiska, do kt6rego si~ Qrganizmy mUSZq dostosowac, zeby przeZyc i przekazac swoj material genetyczny jak najwi~szej Hoscipotomstwa.Dlatego na samopoczucie sfrustrowanych biologow macznie Iepiejniz praca Mary Williams wplywa terapia zaproponowana przezJQhna Maynarda Smitha. - GdY'by n eodarwinizm byl falszywy pisze ten wybitny teor etyk ekologii - jego bll;!dnosc powinnQ 'by si~dac wykazac w drodze analizy ostatecznych wytwor6w [ewolucji],to maczy organizm6w. Z neodarwinizmu wynika na przyklad, ze jesllw jakims organizmie znajdziemy 'bardzo zlozony n aTZ!,\d, to' Qrganten powinien sj~ przyczyniac do wzrostu dostosQwania jegQ wlascicie1a...IS'totnie, wszelkie kQntrprzy'klady wydaj!,\ sil;! absurdalne.Gdyby ktos Qdkryl rybE: gl~binow!'\ ze zmiennl'\ liczb!\ swiec!,\cychpunki6w na ogQnie, przy czym kawa z jej odmian mialaby liczb~pierwszs. punkt6w , uma~bym to za mocny argument przeciwko neodarwinizmQwi.A gdyby Qwe swiec!,\ce punkty uloZyly si~ dokladnietak sarno jak gwiazdy w rozmaitych konstelacjach niebieskich, uwazabbymto za wystarczaj!,\cy dow6d, ze neodarwinizm jest fatszywy.Ewidentna absurdalnQsc tych przyklad6w swiadczy jedynie 0 tym,ze wszysVkQ, cO' wiemy 0' prawdziwych organizmach, zgQdne jestz neodarwinizmem. Oczywiscie, to prawda, ze funk cji wielu skompl'ikowanychorgan6w jeszcze nle znamy. Ale gdyby wi~kszoSci narZf\d6wnie moma bylo bez trudu zinterpretowac jako przyczyniaj!\cychsl~ do wzrostu reprodukcji lub prawdopodobiens'twa przeiycia,darwinizm nigdy by nie :lastal zaakceptowany przez biolQg6w .8 -Ta argumentacja dowod2Ji Tzeczywiscie, ~e falsyfikowalna (a zarazemindukcyjnie potwierdzona) jest teza, ze wszystkie organizmy s!,\ dostosowanedo swych srodowisk, ze zatem mo'torem ew01ucji gatunk6wjest walka 0 takie organy I mechanizmy fizjologiczne czy ekQlogiczne,kt6re pozwQl!,\ si~ organizmom dostosowac do niekorzystnychprumian srodowiska. Caly sikopul tkwi jednak w tyro, ze tezata Ibynajmniej nle jest wyr6mikiem neodarwinizmu. Do czeg6zinnego odwolywl'll sl~ Lamarck? C6z innego postuluje dzis t eoril'l• John Maynard Smith, On Evolution. Edinburgh Un1versity Press, Edinburgh1973.1705
ZOARZENIA - KSIp,ZKI - LUOZIEmutacji neutralnych czy wsp6lczesna, L6vtrupowska wersja makromu'tacjonizmu?Wbrew pozorom, konikuruje dzis ze so'bq kHka odmiennych teoriiew()lucji. Tyro, co je roW, nie jest jednak postulat kryterium stosowanegoprzez do'b6r naturalny, lecz rola przypisywana dOioorowiw ewolucji, w powstawaniu nowych gatunlk6w i nowy.ch planowbudowy. Teoria ewolucji rna przeciez za zadanie wyjamic nie tylko,dlaczeg\) i w ja'ki spos6'b pewien gatunek cmy zmienil po uprzemyslowieniuAnglii SWq barw~ na ciemniejszq, a u pszcz61 rozwin~la si~przedziwna struktura spoleczna roju, ale r6wniez - na jakiej drodzepowstaly pierwsze mi~czaki czy kr~gowce, w ja'ki spos6b z gad6wl'Ozwin~ly si~ ptaki, a rami~ prymitywnych owado'zernych przeksztalcilosi~ w skrzydlo nietoperzy.Kamieniem w~ie1nym kazdego neodarwinizmu :jest przekonanie,ze wszellkie przemiany ewolucyjne Sq efe'kltem powolnych zmian wefrekwencji gen6w w ewoluujqcej populacji. Ewolucja mozliwa jestjedynie dzi~i bezkierunkowej, przypadkowej zmiennosci, dzi~kimu'tacjom, bl~om kopiowania nici DNA w procesie rozmnazania.Prawie ka2lda mutacja rna bowiem w ostatecznym rachunku jakieskansekwencje dia zdolnosci organizmu do ra,dzenia sobie zesrodowiskiem. Wydaje si~ przy tym oczywiste, ze tylko niewieIka,a moZe wr~cz znikoma cz~sc mutacji prowadzi do wyrainie 'korzystnychskutk6w. Ogromna wi~wsc to mutacje sz:kodliwe albaco na1jwyiej neutralne z punktu widzenia aktualnej sytuacji orga,niz;mu w srodowisku. Wszak iffiu'tageneza, czyli proces pows'tawaniamuta'cji w trakde rozmnaZania, jest jak owa przyslowiowa malpazasadzona do maszyny, zeby przepisywac Szekspirowskie dramaty.o .cz~tosci zjawiania si~ pewnej mutacji w populacji organizmowdecyduje jedynie struktura fizykochemiczna czqsteczek 'kwas6w nukleinowych.Jedne fralgmenty tych czqstecze'k Sq bardziej, inne zasmniej podatne na wszelkie zmiany. Pewne wiqzania chemi-cznelatwiej, a inne trudniej uIegajq rozerwaniu, co jest warunkiem koniecznymkazdej, nawet nieznacznej przebudowy genetycznej organizmu.0 przystosowawczej wartosci mutacji decyduje natomiastfunkcja biologiczna maikroczqsteczki organkznej, ikt6rej stru'ktur~determinuje zmu't\)wany gen. Z reguly jedynie 'Cz~sc czqsteczki mais'totne znaczenie dla proces6w Ibiologicznych (na przyklad - powierzchniatylkocz~sci enzymu ulatwia i przyspiesza syn'tez~ innychsubstancji z molekul znajdujqcych si~ w komorce). I na obszarze tejcz~sci niemal kaiida zmiana jest szkodliwa. W cz~sci niefunkcjonalnejprawie kaiJda mutacoja tlest dozwolona, bo neu:tra:ma, a zdarzajq si~przemiany 'korzystne.Bez mutacji. bez bl~dow repIrkacjil DNA nie byldby ew\Jlucji, bowSzyioitkie osobniki w populacji bylyby zawsze identyc711'l:e i frekwenf706
ZDARZENIA - KSlll2:KI - LUDZIEIcja gen6w rue ulegla1by nigdy zadnej zmiarue. Ewolucja, steruje jednakdab6r naturalny. Kierunek ewolucji narzucony jest za kazdymrazero przez selekcj~, dzialaja,ca, w konkretnym, chwilowym srodowiskui na konkretna" lokalna, populacj~. W konkurencji wewna,trzgatunkowejprzegrywaja, osdbniki gorzej dostosowane do sytuacji.PrzegrywajE\, ho nie potrafia, zaja,e dobrego siedliska, zdobye dosepoZywienia, znaleze partnera seksualnego. Przegrywaja, - to znaczygilnq be2lpOtomnie, a"lho iprzynajrnniej wstawiaja, po sobie mniejpotomstwa niz ich konkurend. Mut acje szkodliwe sa, w ten spos6bz poPUllacji eIiminowane, a dokladniej - nie maja, szans na ustaleruesi~ we wsp6lnej dla populacji puli genetycznej. Mutacje prowadza,cedo wzrosm wartosci przystosowawczej sa, przez dob6r naturalnypreferowane, 'ho osobniki nimi Obdarzone dajq potomk6w liczniejszychlub ~iejszych . W rezulbacie - frekwenoja rozmaitychgen6w bezusta.."'1nie si~ w populacji zmienia, da,za,c do optimum swoistegoala kaiJdego zespolu warunkow ekologicznych. W slad za zmianamisrocl.o~a nada,Zyc us'iluje papulacja, sterowana przez dobornatura'lny, kt6ry z calego spektrurm zmiennosci osobniczej wytwarzanejbez przerwy przez mutagenez~ wybiera zawsze OSdbniki najlepiej,a odrzuca Jiajgorzej dostosowane do zmienionej sytuacji ekologicznej.Gdy srodowisko tak tbard2lO si~ zmieni, ze :ia!den osobnik me potrafijuz sdbie dac w nim rady dzi~ki zadnej , niechby nawet najkorzystniejszejmutacji, lulb gdy jakiejs dawniej szkodllwej, a terazkorzystnej mutacji po prostu przypadkiem zabraknie akurat w6wczas,lkiedy jej wreszcie potrzeba - populacja ginie. I, jak 0 tymswiadcza, dane paleontologiczne, cala droga ewolucji organicznejusiana jest takimi wymarlymi liniami filogenetycznymi. To dlategotak dogodna jest w zmiennych i nieprzewidywalnych warunkachekologicznyc'h plee, najprostsza metoda wydatnego WZl'Ostu zmiennoscigenetycznej, a zatem i elastycznosci przystosowawczej potomstwaka~ego indywiduum.Krytycznym punktem calej tej koncepcji jest przekonanie, zeogromna wi~kszosc mu'tacji genetycznych podlegadzialaniu dohorunaturalnego. A tymczasem \Vsrod populacji zwierz~cych odkryto bardz{)wysoki stopien polimorfizmu genetycznego. Cz~sto w obr~lbiejednej populacji 25, a nawet- 50 procent genow moze wyst~powacw rozmaitej postaci (jesli si~ uzna, ze wsp6lczesne badania elektroforetyczne,jedno z podstawowych n a rz~dzi genetyki moleikularnej,naprawd~ wlernie odzwierciedlaja, sh'uktur~ genotypu). Co wi~cejzas, organizmy niezmiernie s i~ pod tym wzgl~dem roinia, i u wielugrup taksono.micznych polimorfizmu genetycznego wlasciwie si~ niedostrzega. Nie widae przy tym ia,dnego zwia,zku mi~dzy stopniempolimorfizmu a charakterem aroclowiska ekologicznego. Falszywa si~t707
ZD ARZENIA - KSII\2KI - lUDZIEdkazala hipoteza, ze tym wi~kszy jest polimorfizm genetyczny, imbardziej zmienne i zr6Znicowane jest srodowisko. Dlaczego jednakdob6r naturalny t~ zaskakujqcq sytuacj~ toleruje? Najprostszym, jaksi~ zdaje, wyjamieniem jest hipoteza, ze wszystkie odmiany polimorficzneSIl przystosowawczo r6wnowame, Ze - innymi slowy - zadnaz tych mutacji nie jest ani korzystniejsza, ani bardziej/szkodliwaod innych, ze wszystkie one SIl ptzystosowawczo neu'tralrne. Otepunkt wyjscia teorH Kinga, Jukesa, Kimury i Ohty, teorii mutacjineutralny-ch. 4Na mutacj~ przystosowawczo neutralnll ddb6r naturalny nie moZe oddzialywae, bo jej po prostu nie dostrzega. Gra idzie przeciezo wartose calego organizmu, a pie pojedynczych gen6w. Na scenieteatru ewolucyjnego konkurujll ze sobq osobniki. Mutacje neutralnenie s'\ wi~c ani preferowane, ani eliminowane z puli genetycznejpopulacji. Ustalajq si~ w niej w tempie rownym cz~sto s ci , z jakq si~zjawiajll w genotypach. Ot6z maksymalne tempo ewolucji molekularnejstwierdzone empirycznie w przyrodzie, tempo ewolucji bialek, jest bardzo :zJbli.Zone do tempa muta'genezy. Rozs!l:dny wydaje si~wi~c postulat, Ze co najwyiej nikla cz~sc ewolucji molekularnej toefekt m utacji wyrafnie korzystnych, podczas gdy wlasciwym :irodlemtej ewolucjl Sll mutacje neutralne. Skoro czysto przypadkowemutacje n eutralne dostatecznie uzasadniajq tempo ewolucji molekularnej,nie rna po co si~ odwolywae do doboru naturalnego. NiemnoZyc byt6w nad potrzeb ~ - brzytwa Okhama to podstawa metodologiczna.nauk.Na gruncie tej teorH polimorfizm genetyczny jest zjawiskiem nietylko naturalnym, ale wr~cz koniecznym, a jego stopien wyznaczanyjest przez wielkosc populacji i tempo mutagenezy. Istotnie w wielu wypadkach waTtose teoretyczna zgadza si~ (w granicachbl~du obserwacji) z danymi empirycznymi. Co wi~cej , jest rzeCZqzupetnie oczywistq, ze polimorfizm genetyczny powinien bye odmiennyw rozmaitych grupach systematycznych, bo przeciez tempo mutagenezyi r6morodnosc mozliv.rych mutacji determinow:me Sq przezwlasnosci strukturalne CZqsteczelk, a zatem Sq z konieczn·osci specyficznedla poszczeg6lnych takson6w. A wreszcie - zdarzajqce si~niek iedy obserwacje polimorfizmu wyrafnie n iZszego od wartosciprzewidywanych przez teori ~ bardzo latwo mom a wyjasnie nieosiqgni~tym jeszcze stanem r6wnowagi mutacyjno-selekcyjnej. Wszakdzialania dob{)ru naturalneg{) w bi{)sferze nie spos6b zakwestionowac.Tyle tylko, ze jego funkcja ograniczona jest w teorii mutacji, J. I.. King i T. H. Jukes, N on-D arwintan EvolutIon . Science 164: 78B-798. 1969.Matoo Kimura i Tomoko Ohta, Theoretical Aspects of PopulatIon Genetics.PrInceton University Press, P rinceton 1971. -'1708
lDARlENIA - KSIft,ZKI - LUDllEneutralnych do roll kontrolera, a prawdziwym tworcq ewolucji stajesi~ mutageneza. Dla kaZdej niszy ekologicznej istnieje pewna optyma]napostac organizmu, najlepsza w tych warunkach sposrod wszystkichmozliwych wersji zasadniczego i ruenaruszalnego planu budewy.I to wlaSnie dob6r naturalny stabilizuje zawsze populacj~ w pobliZuowego optimum, podczas gdy mutacje neutl"alne, gromadzqces i~ bezustannie w puli genetycznej, przygotowujq juz grunt dlaprzyszlych przemian ewolucyjnych. To dlatego ikorzystny jest dlaorganizm6w olbrzymi nadmiar informacji genetycznej, dlatego wartoim ponosic koszta zwi~kszonego prawdopodobienstwa bl~u przyreplikacji nici DNA w procesie rozmnazania, ze ruedostrzegane i ruekontrolowaneprzez dob6r mutacje neutralne mogq si~ w nowej sytuacjiekologicznej okazac jedynq desikq ratunku, mogq si~ nagle staeniezwykle korzystne przystosowawczo. Zasadniczym mechanizmemewolucji jest wi~c na gruncie teorii mutacji neutramych pre-adaptacja,czysto losowe dostosowanie do jeszcze nie istniejqcego alboprzynajmniej rue napotkanego srodowiska. Gra ewolucyjna przestajebye grq organizm6w z otoczeniem, a zaczyna bye rozgrywkq zeszcz~sciem. Optymalna strategia ewolucyjna nie polega na dostosowywaniusi~ organizm6w do napotkanych warunk6w ekologicznych,lecz na magazynowaniu adaptacji na przyszlose, na ci~Zszeczasy.Nie wiadomo dzis, czy ta opozycja neodarwinizmu i teorii mutacjineutralnych rozstrzygalna jest na gruncie empirii. Zeby t~ kwesti~rozwiqzac, tl"zeba by sprawdzic, czy wi~kszosc mutacji ma wyraineznay organizmy nie byly dostosowane doswego srodowiska, gdyby nie byly takie, Jakie Sq, to by ich po prostunie Ibylo. Skoro kangur porusza s i~ na dw6ch nogach, a nie naczterech, jak wi~kszoSc ssak6w, to najlepszy dow6d, ze z jakichS po--/--II Richard C. Lewonttn, op. cit. Robert K. Selander, Gentc Variation In Natura! PopuZllttona. W: Francisco J. Ayala (red.), Molecular IlvOIUtton, str. 21-43. Freeman, San Francisco 1975.f709
ZDARZENIA - KSll\iKI - lUDZIEwodow jest to dla niego korzystne. Skoro plejstoeenski jelen olbrzymimial gigantyczne rogi, to do ezegos musialy mu one bye potrzebne,na przyklad jako dowod sHy i t~zyzny samea, konkurujqeego z innymi0 samk~. Czasami nie potrafimy wskazae funkeji biologicznejjakiegos organu ezy sposobu za,ehowania organizmow, ale to tylikokwestia naszej ignoran'Cji, a nie prawdziwej natury swiata organicznego.Nie jeSt :to rzeezowa argumentaoja, lecz odwolanie si~ doprzE&onan pozanaukowyoh - odpowiadajq zwolenniey teorii muta'cjineultralnych. Oczywiscie, ze zadna cecha organi21mow nie mozebye dla nich szkodliwa (chylba ze przypadkiem skorelowana jestgene'tY'Cznie z ja'kqs cechq niezwykle korzy;stnq), ale tezy, ze wszystkiecechy Sq fun\kCjooalne, ud~wodnie si~ nie da i dac si~ nie moze.A konsekwencje ptzeslanek neodarwinimnu zna'Czn1e ,gorzej pasujqdo tego, co oIbserwujemy w przyrodzie, nii 'wnioski piynq'ce z zalozenia,Ze Ibardzo wiele jest cech, a zatem i mut.aeji, pozbawionyehjalkiejkolwiek wal'tosci przystosowawczej.MQze kiedyg da si~ ten spor rozstrzygnqc, moze w koneu odkrytazostanie ja'ka§ cudowna metoda eksperymentalna pozwalajqC'a naideI'ltyfikaej~ mutaeji neutralnyeh (a w kazdym razie wartochyba ze wzgl~dow czysto heurystycznych - zakladac, ze tak Ib~dzie , wartatejcudownej metody poszukiwae). Nawet tego jednak nie wystarczy,by OWq zwyci~skq wersj~ toorii ewolucji obronic przed zarzuitami,ze jest nie do obalenia. Ja'k bowiem mQZna sfalsyfikowac fundamentalnedla obydwu tych teorii twierdzen ie, ze kailde przejscie ewolucyjne,zar6wno ad jasnej, przedprzemyslowej, do demnej, przemyslowejodmirany cmy angielskiej , jak i od Ibezkr~gowc6w dopierwszych kr~gowc6w - osiq:galne jest na drodze powolnego gromadzeniaefekt6w drobnyeh mutacji, na drodze sumowania nieznacznychzmian morfologicznych ezy fizjQlogicznych?W eksperymentach genetykow populaeyjnych nigdy si~ dotqd niezdarzylo raptowne, skokowe przejscie ewolucyjne, prowadzqce dojakiejs zupelnie nowej formy, do nowego planu budowy organizm6w.Wr~cz przeciwnie, wszystk'ie dbserwowane w tych e'ksperymentachzmiany majq chara'lcter ciqgly i powQlny, o:dzwiereiedlajqbezustanne gromadzenie mikromutacji, ,kt6rych efekty prowadzqdo stalego wzrostu dostosowania do nowy'ch warunk6w ekologicznyeh.Ale przeciez genetyka populacyjna zajmuje si~ ewolucjq napoziomie populaeji IDkalnej , rasy geograficznej, a ,CD najwyiej gatunku,podezas gdy prawdziwe klopoty z zalozen iem 0 mikromu'tacyjnejnaturzeewDluoji zaezynajq s i~ dDpiero na znaeznie wyiszychszczebla'Ch hierarchii taksonomieznej. To pvawda, ze pun!ktem wyjsciadla ewolueji kaildej grupy 0 spet:yfieznym planie budowy bylpojedynczy gal!;unek a 'nawe't pojedyneza populacja, caly problem '1710".
ZDARZENIA - KSIIIZKI - LUDZIElatwiej si~ moZe odbywac w niewielkich, marginalnych populacjachna krancach obszaru zasiedlonego przez ewoluuja,cy gatunek. Jestwszakie rzecza, niezmiernie malo prawdopodobna" bySmY znajdowallw stanie kopalnym wlasni~ owe male, izolowane populacje.I dlatego najcz~sciej natrafiamy na luki w zapisie kopalnym ewolucjigatun'k6w, co jednak nie moze dowodzic, ze takie h1!ki naprawd ~maja, miejsce w przebiegu ewolucji. 6 Obydwa te wyjasnienia brzmi!\przekonywaja,oo. Nie ma jednak wa,tpliwosci, ze sa, to typowe hipotezyad hoc. Przez odwolanie do kt6regos z tych argument6wodrzucic moma kaida, pr6b~ paleontologicznej falsyfikacji mikromutacyjnej'teorii ewolucji , natomiast ich samych w zaden empirycznyspos6b obalie si~ nie da. Wsparta na tych zalozeniach, teoriamikromutacji jest niepodwazalna na gruncie biologii, ale zarazem nie do obrony n a gruncie metodologii.Totez ostatni iyja,cy z klasyk6w genetyk i populacyjnej SewallWright pisze: - Od chwili gdy uznano Mendlowskie prawa dziedziczenia,ewolucj ~ pojmowae trzeba jako proces dwuetapowy:1° ewolucja wewna,trz gatunku, prowadzqca do przeksztalcenia gow nowy gatunek, oraz 2° ewolucja wyZszych jednostek systematycznych(od rodzaju po typ). Genetyka populacyjnaodnosi si~ bezposredniojedynie do pierwr:zego z tych etap6w... A w innym miej&ell: - Z rzadka mme si~ w procesie ewolucji wylonic nowy, stosunkowoog6lny kompleks adaptatywny.7 - Natomiast SorenLovtrup buduje na tej podstawie swa, og6lna. teo ri~ ewolucji, postuluj!lcistnienie nie tylko m ikro-, ale i mak romuta·cji, prowadzqcychw efekcie do skokowej, bardzo korzystnej przebudowy zasadniczegoplanu organizacji. 8 Mechanizm tej skokowej makroewolucjipolega, zdaniem Lovtrupa, przede wszystklm na mutacjach w systemieregulacji morfogenetycznej d ecyduja,cym 0 kolejnosci i stopniurozwoju rozmaitych narzs.d6w i cz~s ci organizmu. Hipoteza taznajduje swoje uzasadnienie w fakcie, ze ooraz wi~cej wydarzen ewolucyjnychtlumaczy si~ dzisiaj przez odwolanie do przesun i~cia momentu,kiedy organizm osiqga dojrzalosc do reprodukcji, w stosunkudo wzrostu somatycznego. Ewolu cj ~ czl{)wi~a , n a przyklad, najprosciejchyba wyjamie, gdy s i~ zaloZy, ze d zi~ki wzg J ~dnemu przy• Nile!! Eldredge t Stephen :1. Gould, PUl'lctuated Equtll!ni a: An Alternative toPhyletic GraduallBm. W: Thomas :1. M. !!chopf (red.), Mode18 tn Paleobtology, str.82-11B. Freeman, San Francisco 1972.'Sewall Wright, Comments on the Preltmtnary Working Papers of Eden andWaddtngton . W: P. S. Moorhead I M. M. Kaplan (red.), Mathematical Challengesto the Neo-Darwinlan InterpretattOli of Evolu tton, str. 117-120. Wistar InstitutePress, Philadelphia 1987.• Saren Lavtrup, On the Fal stflabllityof Neo-Darwintsm. EvolutionaryTheory1: 261-283. 1978.l 712
ZOARZENIA - KSIf\2:KI - LUOZIEspieszeniu dojrzewania plciowego znacznie dluzej n iz malpy czlekoksztaltnezachowujemy proporcje ciala i dyspozycje psychicznedziecka. Ze takie zmiany lIIlogf\ . si~ willzae z mutacjarni w obr~biesystemu regulacji morfogenetycznej, wydaje si~ oczywiste. Z punktuwidzenia genetyki molekularnej szympans i czlowiek to gatunki niemalidentyczne. Wszystkie r6mice musZll wi~ bye efektem bardzonielicznych, ale za to istotnych mutacji. Odniesienie tych mutacjiwlaSnie do systemu regulacyjnego to hipoteza najprostsza.Jeszcze w latach dwudziestych powszechnie darwinizm kwestionowano.Wlasnie dlatego, ze - jak to zaraz po ukazaniu si~ 0 powstawaniugatunk6w napisal Thomas Huxley - obcillwny zostaldogmatycznym, a zupelnie niepotrzebnym zalozeniem, ze Nat u r an o n f a ci t saltum. Dopiero spektakularne sukcesy zarownoeksperymentalnej, jak i teoretycznej genetyki populacyjnej, dzielaRonalda Fishera, Thomasa Morgana i Sewalla Wrighta ostatecznieprzekonaly biologow. Ale na gruncie genetyki populacyjnej nie marniejsca dla makromutacji, 'bos'tojll one w jas'krawej sprzecznosciz fun)iarnentalnymi zalozeniarni calego wywodu matematycznego. -Wiele juz dzisiaj obserwowano takich [makro]mutacji - pisal Fisher- i, jak s!ldz~, Sf! one bez wyjf!tku albo wyraZnie patologiczne(najcz~ciej letalne) w skutkach, albo najprawdopodobniej szkodliwew stanie dzikim. 9 (JakZe pouczajllca jest ta r02Jbiemose opiniisamego Darwina, ktory w ostatniej ·redakcji 0 powstawaniu gatunk6wdopuscil mozliwose powam ych zmian ewolucyjnych niekontrolowanychprzez dob6r naturalny, i Fishera, ograniczonego w wyborzeinterpretacji biologicznej przez struktur~ argurnentow maternatycznych!)Ale przeciez genetyka populacyjna nie wniosla prawienie do naszej wiedzy 0 specjacji, jak pisze jej rozczarowany wyznawcaLewontin. Jakim prawem ekstrapoluje si~ jej wynlki, ograniczonez koniecznosci do czasu ekologicznego, na caly przebiegewolucji organicznej, na olbrzymi wymiar czasu ewolucyjnego? MoZewi~ racjt: rna Lovtrup, ze nadchodzi czas syntezy mikro- i makromutacjonizmu?Caly klopot z og6lnll teari" ewolucji Lovtrupa polega jednak natym, ze jest ona dokladnie tak sarno niefalsyfikowalna jak teoriemikromutacyjne. W jaki bowiem spos6b obalie moma twierdzenie,ze z dar z a j f! s i ~ makromutacje? A co w i~cej, nad og6lnll teorillewolucji wisi niczym miecz Darnoklesa brzytwa Ockhama. Poc6z si~ odwolywac do przystosowawczo korzystnych makromutacji,skoro da s i~ przebieg ewolucji wyjaSnie na podstawie klasycznegoneodarwizmu czy teorii Illlutacji neutralnych?• Ronald A. FIsher, T he G6Mtlcal The011l of Natural Selection (2 wyd.). Dover.New York 1958.t7t3
ZDARZENIA - KSIII1:Kf - LUDZIETo, co poci~a biolog6w w mikromutacyjnej teorii ewolucji, toprostota i uniwersalnosc mechanizmu. L6vtrup zwraca uwag~ nar6morodnosc przyrody, na nieadekwatnosc wszelkich uproszczonychwizji do hogactwa rzeczywistego swiata - wszak nawet fizykom nieudalo si~ jeszcze doprowa·dzic do unifikacji teorii. Jakich jednakkryteri6w moma uzyc, by rozstrzygnqc t~ alternatyw~?Antoni Hoffman1714
DANS CE NUM~OCe numero est consacre a l' oeuVTe et au r6le de Saint Benott dansIe passe aussi ih'ien que de nos jours. 11 s'ouvre par l'homelie prononceepar Jean-Paul II en Nurcie Ie 23 Mars <strong>1980</strong> ,,Bur Ie sens dela destinee humaine". Soeur M. Borkowska, OSB, trai:te ensuite del'assence de la vie monaSltique: les moines et les moniales sont "lesfoWl de la hierarchie des valeurs", dont Dieu est Ie sammet. Toutem. se ooncerrtrant sur Ie service divin, leur apport a l'ed'ification dela cu'lture et de la civ!iJ.isation europeenne a ete si important que Iefondateur de leur Ordre est devenu Ie patron de l'Europe. L'artidede P. SkUlbiszewski 'guide Ie lecteur a travers l'architecbure de leursmonasteres qui reflete les deux aspects de la vie benedictine, a savoirIe service divin at Ie role culturel.La RegIe de Saint Benoit consti'tue Ie principal moyen de formationdes benedictins. Ce sujet est aiborde par Ie Pere A. JanikowSki, OSB,qui S()ul!igne SOil1 chdstocentrisme, tandiis que Ie Pere P. Sczaniedki,OSB, releve ses rapports avec l'EcrituTe Sainte, dont la lectureoccupe UIIle pla{!e de choix dans ceotJte formation.Les article suivants concernent plWl part'irulierement l'histoire desbenedidins en Pologne. Soeur M. Bor'kowska retrace 1a vie des rnonialesaux XVI-e et XVII-e siedes, en dormant UIIl aper~u de la refO'l'me- inspiree par Ies decrell du Concile de Trente- elt QPereepar Mere Mo rt~a, fondatrice et reformatTice des benooictines de laCongregation de Chelmno. D'autre part, Ie Pere M. Kanior, OSB,deerH la vie qu
DANS CE NUM£ROet souligne la place qu'il occupe dans la Htterature religieuse slaveorientale, il voit meme en lui l'un des piliers de l'unite de la foi desEglises d'Occident et d'Orient.Avant de clore ces reflexi
ZESPOL • HANNA MALEWSKA, STEFAN SWIElAWSKl, STANISLAW STOMMA, JERZY TUROWICZ, STEFAN WILKANOWICZ, JACEK WOZNIAKOWSKI, BOHDAN CYWINSKI, HALINA BORTNOWSKA, STANISlAW GRYGIEL, MAREK SKWARNICKIIEDAKCJA • FRANCISZEK BLAJDA, HALINA BORTNOWSKA,BOHDAN CYWINSKI, STANISlAW GRYGIEL, STEFAN WILKANOWICZ (redaktor naczelny), HENRYKWOlNIAKOWSKIadre,redakcJI • Krak6w, Sienna 5, I p., tel. 271-84adresadmlnlstracjl • Krak6w, Wlslna 12, I p., tel. 245-48prenum.rata•krajowa: kwartalna zt 105.-, p6troczna 210.-; roczna420.-. Termin sktodanio zam6wiefl i wptat: do 25IIstopodo na I kwortot, I p6trocze I caly nost~pny rok,w Innych termlnoch do 10 koidego mleslqco poprzedzojqcegookres prenumeroty. Prenumerot~ przyjmujq:odmlnlstrocjo miesl~znlko "Znok" ul. WI~lno 1231-007 Krok6w, konto PKO I/O Krak6w 35510-25058-136, urz~dy pocztowe, dor~zyclele oroz OddzlotyRSW "Proso-Kslqiko-Ruch" konto Krok6w 31-548, AI.Pokoju 5, konto: PKO 101M Krok6w 35510-707zagraniczna: p6troczna zl 315.-, raczna 630.-. Prenumerot~przyjmuje: RSW "Prasa-Kslqika-Ruch",Centro Kolp. Prosy I Wydawnlctw, Warszawa, ul. Toworowa28, PKO OlWarszowo 1531-71Poprzednle numery "Znoku" nabywof moina w AdmlnistracjlmlesiQcznlka "<strong>Znak</strong>", Krak6w, ul. WIIIna12 oraz w nast~pujQCych ksl~amloch: Katowice:Ksl~garnla ~w. Jacka, ul. 3 Moja 18; Krak6w:Ksi~ga rn la Krakawska, ul. Sw. Krzyio 13; Poznofl:Ksl~gornl a tw. Wojclecha, PI. Wolnakl 1; Warszawa:K sl~m la tw. Wojclecha, ul. Freta 48; Wroctaw :Ks l~g ornl o Archldlecez/Olna, ut. Katedrolna 6.cena zeszytu zf 35.Drukarn ia Wydawnicza, Krak6w, ul. Wadowlcko 8 •. Nokl od7000 + 7500 + 500 egz. Ark. druk. 11.75Moszynopfs olrzymono 1 poidzierniko <strong>1980</strong> r., druk ukonczonow morcu 1981 r.ISSN-0044-448-XZorn. 2408/80. F-4
W POPRZEDNICH NUt.4ERACH:Marla Winowska: Droga pokoju (1400-lecle smierel sw. Benedykta) 7 •Erwin Panofsky: Opat Sugeriusz 41 • Maria Garnysz: Benedyktyni w Toumliline59 • ZMS: Zakonne powolanie Ottona III 60 • H.P.M. Goddijn:Zakony Jako grupy spoleczne 143 • Pawe' Czeczot: Mnisl 143 • AnnaMor'awska: $wiadkowie absolutu 143 • Benedyktynka ad NieustajqceJAdoracji: Zycie zakonne kontemplacyjne 163-164 • O r~dzie mnlch6wkonlemplacyjnych do Synodu Blskup6w 173-174 • Bede Griffiths: 't.yciemonastyczne w dzisiejszych Indiach 208 • A1eksander Gleyszlor: Poczqtkilynca 261 • Mnlsl I wsp6'czesnosc. Rozrnowa z Opatem l ynieckimO. Placydem Galinskim OSB 261O. PAWEt SCZANIECKI OSB: "Na wsch6d ad Edenu". Biblijne zaloienlapowiesci J. Sfeinbecka 85-86 • R,ka w ;o,k, 260 • l yslqc lat jakwczorajszy._ Opowladanie 0 dziejach lynca 261 • Odmlana czas6ww iyciu ksl,dza Davida 269 • Drogl mnlcha 297 • O. DOMINIK MICHAtOWSKI OSB: Instytut Ekumenlczny w Bossey 103 • O. PIOTRROSTWOROWSKI OSB: $wladectwo Saga ,(RozwaZanla nad problemamlwlary) 79 • O. AUGUSTYN JANKOWSKI OSB: ';~~ jwh:te ksztciltUjechr.i:esC:iJanina 8~6 • Konstytucja ' dosJmafYczna 0 O~Jawieniu Boiym152 • Wiara w PlSmle swifltym 226- 227 • Zalady Inferpretacji Pisma5wi,tego 230 • ,,Jezus jest Mesjaszem Sy"em 8oiy';;". Elemanty chrystologilHowego Testamentu 2,43 • "Duch Ojca - Duch Syna" 244Maryja - I?Iblijnq synfezq pow~lania koblety 262JERZV KtOCZOWSKI:Pochwala historii 78 • Chrzeicijanstwo czas6w karoHnsklch '91 • Ruchyreformatorskle w chrzesclJanstwle zachodnim w XI wleku 97-98 • Slowowstflpne (do numeru 0 rozwoJu organizacji !Cosclola' w Polsce) 137138 • Zakony w sredniowiecznym Kosciele polsklm 137-138 • GabrielIe Bras - wielki uczony I humanlsla (1891-1970) 193-194 • Nowa"Kulfura srednlowiecznej Europy" 204 • Kryzysy I reformy w chrzescljanstwlezachodnim w XIV-XVI w. 205-206. Gras w dyskusji: ChrzeSc;'Jaflstwo zachadnle w XIV-XVI w. 205-206. WSPomnienie ' 0 MarzenlePollak6wnle 219 • Stanislaw Herbst (1907-1973) 231, 257-258 •ChrzeiclJanstwo a hlstorla kuHury poliklel 292....:;:293 · . Sw. Stani~lawa umacnianle polskie) swladomO~1 narodowel I relgljneJ VI XIII wfeku298-299lE e Z NI K