04.09.2018 Views

Morze 9 2018

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

Siły morskie Republiki Turcji<br />

Z wizytą na USS Oak Hill<br />

Wrzesień 9/<strong>2018</strong><br />

www.zbiam.pl<br />

cena 14,99 zł (w tym 5% VAT )<br />

US-Booty<br />

Waltera<br />

Tragedia<br />

w Zeebrugge<br />

Pancernik<br />

Dwienadcat` Apostołow


cena 14,99 zł (w tym 5% VAT )<br />

GALERIA<br />

MORZE<br />

MORZE<br />

Numer 9/<strong>2018</strong> 35<br />

Vol. IV, nr 9 (35)<br />

Nr 9/<strong>2018</strong><br />

ISSN: 2543-5469 INDEKS: 416231<br />

Nakład: 10 000 egzemplarzy<br />

Wrzesień 9/<strong>2018</strong><br />

Siły morskie Republiki Turcji<br />

US-Booty<br />

Waltera<br />

Pancernik<br />

Dwienadcat` Apostołow<br />

Z wizytą na USS Oak Hill<br />

www.zbiam.pl<br />

Tragedia<br />

w Zeebrugge<br />

Spis treści<br />

Na okładce: ORP Wicher walczy z okrętami<br />

niemieckimi we wrześniu 1939 r. Mal. Adam Werka<br />

Redakcja<br />

Tomasz Grotnik – redaktor naczelny<br />

tomasz.grotnik@zbiam.pl<br />

Andrzej Jaskuła – zastępca redaktora naczelnego<br />

andrzejjaskula@o2.pl<br />

Agnieszka Mac Uchman – redaktor techniczny<br />

amacuchman@gmail.com<br />

Korekta<br />

zespół redakcyjny<br />

Stali współpracownicy<br />

Andrzej S. Bartelski, Jan Bartelski, Mariusz Borowiak,<br />

Marcin Chała, Jarosław Ciślak, Waldemar Danielewicz,<br />

Andrzej Danilewicz, Maksymilian Dura, Adam Fleks,<br />

Michał Glock, Sebastian Hassa, Wojciech Holicki,<br />

Jacek Jarosz, Rafał M. Kaczmarek, Tadeusz Kasperski,<br />

Tadeusz Klimczyk, Michał Kopacz, Witold Koszela,<br />

Jacek Krzewiński, Krzysztof Kubiak, Jerzy Lewandowski,<br />

Wojciech Mazurek, Andrzej Nitka, Grzegorz Nowak,<br />

Łukasz Pacholski, Robert Rochowicz, Krzysztof Stefański,<br />

Lech Trawicki, Marek Twardowski, Władimir Zabłocki<br />

Wydawca<br />

Zespół Badań i Analiz Militarnych Sp. z o.o.<br />

ul. Anieli Krzywoń 2/155, 01-391 Warszawa<br />

office@zbiam.pl<br />

Biuro<br />

ul. Bagatela 10 lok. 19, 00-585 Warszawa<br />

Dział reklamy i marketingu<br />

Anna Zakrzewska<br />

anna.zakrzewska@zbiam.pl<br />

Dystrybucja i prenumerata<br />

office@zbiam.pl<br />

Reklamacje<br />

office@zbiam.pl<br />

11<br />

43<br />

30<br />

66<br />

Prenumerata<br />

realizowana przez Ruch S.A.:<br />

Zamówienia na prenumeratę w wersji<br />

papierowej i na e-wydania można składać<br />

bezpośrednio na stronie<br />

www.prenumerata.ruch.com.pl<br />

Ewentualne pytania prosimy kierować<br />

na adres e-mail: prenumerata@ruch.com.pl<br />

lub kontaktując się z Telefonicznym<br />

Biurem Obsługi Klienta pod numerem:<br />

801 800 803 lub 22 717 59 59<br />

– czynne w godzinach 7.00–18.00.<br />

Koszt połączenia wg taryfy operatora.<br />

Copyright by ZBiAM 2015<br />

All Rights Reserved.<br />

Wszelkie prawa zastrzeżone<br />

Przedruk, kopiowanie oraz powielanie na inne<br />

rodzaje mediów bez pisemnej zgody Wydawcy<br />

jest zabronione. Materiałów niezamówionych,<br />

nie zwracamy. Redakcja zastrzega sobie prawo<br />

dokonywania skrótów w tekstach, zmian tytułów<br />

i doboru ilustracji w materiałach niezamówionych.<br />

Opinie zawarte w artykułach są wyłącznie<br />

opiniami sygnowanych autorów. Redakcja nie ponosi<br />

odpowiedzialności za treść zamieszczonych<br />

ogłoszeń i reklam. Więcej informacji znajdziesz<br />

na naszej nowej stronie:<br />

www.zbiam.pl<br />

Z kraju i ze świata 4<br />

Andrzej Nitka<br />

Na pokładzie USS Oak Hill 7<br />

Tomasz Grotnik<br />

Przeciwminowy Głuptak 10<br />

Grzegorz Kolański<br />

Stan i perspektywy marynarki<br />

wojennej Republiki Turcji 11<br />

Robert Rochowicz<br />

Nie tylko parada, czyli<br />

marynarskie świętowanie<br />

w 1970 roku 19<br />

Mariusz Borowiak<br />

ORP Wicher. Pierwszy<br />

kontrtorpedowiec II RP 30<br />

Mieczysław Jastrzębski<br />

US-Booty<br />

Szybkie U-Booty Waltera 43<br />

Michał Glock<br />

Armijne minilotniskowce 58<br />

Rafał M. Kaczmarek<br />

„Świński” atak w Algierze 60<br />

Michał Glock<br />

Pancernik<br />

Dwienadcat` Apostołow 66<br />

Krzysztof Kubiak<br />

Tragedia w Zeebrugge 72<br />

Krzysztof Stefański<br />

Jacques Coeur<br />

Światowa rewelacja z Polski 76<br />

Tomasz Grotnik<br />

Bis Viridis<br />

czyli „podwójnie zielony” 80<br />

Kronika stoczniowa 82<br />

https://www.facebook.com/miesiecznik.morze/


Andrzej Nitka<br />

Na pokładzie<br />

USS Oak Hill<br />

22 czerwca bieżącego roku, w związku<br />

ze Świętem Marynarki Wojennej,<br />

do Gdyni zawinął amerykański okręt<br />

desantowy-dok Oak Hill. Dwa dni<br />

później uczestniczył on w paradzie<br />

morskiej, która uświetniła obchody<br />

stulecia naszej floty (patrz poprzednie<br />

wydanie „Morza”). Warto podkreślić,<br />

że był to największy okręt, jaki w niej<br />

wziął udział. Oak Hill miał wyjść z Gdyni<br />

już 27 czerwca, jednak data ta była<br />

kilkakrotnie przesuwana i ostatecznie<br />

opuścił on polskie wody dopiero<br />

9 lipca. Dzięki uprzejmości Ambasady<br />

Stanów Zjednoczonych w Warszawie,<br />

Autor miał okazję zwiedzić omawianą<br />

jednostkę, czego efektem jest niniejszy<br />

fotoreportaż.<br />

Zbudowany w latach 1992-1996<br />

USS Oak Hill (LSD 51) jest jednym z czterech<br />

okrętów desantowych typu Harpers<br />

Ferry. Jego portem macierzystym jest<br />

baza sił desantowych Floty Atlantyku<br />

w Little Creek w stanie Wirginia. Aktualnie<br />

operuje on w ramach 4. Dywizjonu<br />

Desantowego US Navy (4PHIBRON<br />

– 4 Amphibious Squadron), w skład<br />

którego ponadto wchodzą śmigłowcowiec<br />

desantowy Iwo Jima (LHD 7) typu<br />

Wasp i transportowiec desantowy-dok<br />

New York (LPD 21) typu San Antonio. Oak<br />

Hill, mający na swoim pokładzie sprzęt<br />

i żołnierzy z 26. Jednostki Ekspedycyjnej<br />

USMC – 26MEU (26 Marine Expeditionary<br />

Unit), podporządkowany został<br />

6. Flocie. W ramach operacji „Atlantic<br />

Resolve” operował on niedawno na Morzu<br />

Czarnym, zaś do Gdyni zawitał po zakończeniu<br />

ćwiczeń BALTOPS, w ramach<br />

Okręt desantowy-dok Oak Hill<br />

cumujący w porcie gdyńskim<br />

widziany od dziobu. Była to<br />

pierwsza wizyta jednostki<br />

tego typu w Polsce.<br />

Okręty współczesne<br />

których przeprowadził m.in. desant na<br />

Centralnym Poligonie Sił Powietrznych<br />

pod Ustką.<br />

Okręty desantowe-doki typu Harpers<br />

Ferry powstały w wyniku modyfikacji<br />

projektu jednostek tej samej klasy typu<br />

Whidbey Island. Stało się tak, ponieważ<br />

nowa generacja amerykańskich desantowców<br />

w połączeniu ze środkami<br />

umożliwiającymi lądowanie spoza linii<br />

horyzontu, takimi jak śmigłowce ciężkie<br />

Sikorsky CH-53 Sea Stallion i poduszkowce<br />

LCAC, doprowadziły do sytuacji,<br />

w której operacje desantowe przebiegały<br />

znacznie szybciej niż to było przewidywane.<br />

Ludzie i sprzęt docierają na brzeg<br />

w takim tempie, że nie można nadążyć<br />

z ich rozładunkiem oraz dyslokacją.<br />

W związku z tym NAVSEA (Naval<br />

Sea Systems Command) postanowiło<br />

zmienić założenia projektowe ostatnich<br />

okrętów tego typu. Ponieważ śmigłowcowce<br />

desantowe-doki typu Wasp mogły<br />

transportować trzy poduszkowce,<br />

a transportowce desantowe-doki typu<br />

Austin dwa, podobnie jest na ich następcy,<br />

czyli transportowce typu San Antonio,<br />

dla osiągnięcia niezbędnej dla Grupy<br />

Gotowości Desantowej (ARG – Amphibious<br />

Ready Group) liczby siedmiu LCAC<br />

brakowało tylko dwóch. Postanowiono,<br />

że cztery ostatnie okręty typu Whidbey<br />

Island będą przewozić tylko dwa poduszkowce<br />

na skróconym do 56 m pokładzie<br />

dokowym, zaś uzyskana w ten sposób<br />

przestrzeń zostanie przeznaczona do<br />

transportu dodatkowych pojazdów i innych<br />

ładunków. Spotkało to się z przychylnym<br />

przyjęciem dowódców ARG<br />

wystawianych przez US Navy ze składów<br />

dywizjonów desantowych (PHIBRON),<br />

którzy zawsze narzekali na niedostateczne<br />

możliwości transportowe dowodzonych<br />

przez nich jednostek. Początkowo<br />

planowano budowę aż 12 okrętów tego<br />

typu, ostatecznie jednak poprzestano<br />

na budowie czterech, faworyzując program<br />

nowych transportowców typu San<br />

Antonio.<br />

Zakup okrętów typu Harpers Ferry,<br />

określanych jako typ LSD 41CV (Cargo<br />

Variant – wersja transportowa), autoryzowano<br />

w następujących latach budżetowych:<br />

Harpers Ferry – FY88, Carter<br />

Hall – FY90, Oak Hill – FY91, Pearl Harbor<br />

– początkowo w FY92, ale po vecie administracji<br />

prezydenta George’a H. W.<br />

Busha i ponownym zaaprobowaniu<br />

przez Kongres, przesunięto go na FY93.<br />

Jednostki zamawiano kolejno: 26.12.1989,<br />

22.12.1989, 27.03.1991 i 12.10.1993 r.<br />

Wszystkie zbudowała stocznia Avondale<br />

Shipyard w Nowym Orleanie (Luizjana),<br />

ta sama, w której powstało pięć ostatnich<br />

okrętów typu Whidbey Island – od<br />

LSD 44 do LSD 48. Harpers Ferry i Pearl<br />

Harbor wchodzą w skład Floty Pacyfiku,<br />

a pozostałe należą do Floty Atlantyckiej.<br />

Przy ich projektowaniu pozostawiono<br />

niezmieniony w zasadzie kadłub poprzedników<br />

z jego układem konstrukcyj-<br />

MORZE<br />

wrzesień <strong>2018</strong><br />

7


Siły morskie świata<br />

Grzegorz Kolański<br />

Stan i perspektywy<br />

marynarki wojennej Republiki Turcji<br />

Pod względem liczebności siły zbrojne<br />

Turcji, składające się z 387 tys. żołnierzy,<br />

są drugą armią NATO. Według<br />

portalu Global Fire Power kraj ten zajmuje<br />

czwarte miejsce wśród państw<br />

natowskich w rankingu siły militarnej.<br />

Pod tym względem ustępuje tylko Stanom<br />

Zjednoczonym, Francji i Wielkiej<br />

Brytanii. Za Turcją znajdują się Niemcy<br />

i Włochy oraz Polska, sklasyfikowana<br />

na siódmej pozycji. Tak wysokie położenie<br />

nie jest wynikiem tylko samej<br />

liczebności tureckiej armii. Od kilkunastu<br />

lat kraj ten konsekwentnie realizuje<br />

plany modernizacji sił zbrojnych.<br />

Marynarka wojenna nie jest bynajmniej<br />

skromnym beneficjentem budżetu<br />

obronnego. Wprost przeciwnie.<br />

Stanowi ona przykład dla innych flot<br />

świata, zaplanowanego i realizowanego<br />

z dość dobrym skutkiem programu<br />

modernizacji oraz zwiększania możliwości<br />

bojowych. I chociaż nie wszystko<br />

idzie składnie, to i tak efektów można<br />

tylko pozazdrościć.<br />

W ciągu ostatnich 7 lat budżet wojskowy<br />

Turcji kształtował się na poziomie<br />

12-14,4 mld USD. W 2017 r. wartość ta<br />

wyniosła 12,315 mld (według obecnego<br />

kursu walut) lub 17,546 mld USD (według<br />

kursu z 2010 r. 1 ). W przypadku Polski<br />

wartości te wyniosły odpowiednio 9,997<br />

i 11,919 mld USD. W przeliczeniu na<br />

mieszkańca na obronę w 2017 r. wydaliśmy<br />

310 USD, czyli więcej niż Turcja (222<br />

USD). Nasze nakłady obronne są również<br />

większe w przeliczeniu na udział<br />

w PKB. W Polsce jest to 2,01%, a w Turcji<br />

1,52%. Zgodnie z podanymi liczbami<br />

Turcja przeznacza w ramach swojego<br />

1<br />

Dane dotyczące budżetów według informacji<br />

dostępnych na oficjalnej stronie NATO.<br />

budżetu wojskowego więcej niż nasz<br />

kraj, ale mniej niż mogłaby w stosunku<br />

do swojego PKB. Według niektórych<br />

źródeł tureckie wydatki związane tylko<br />

z programami pozyskiwania nowoczesnego<br />

sprzętu i zwiększaniem możliwości<br />

bojowych sił zbrojnych wynoszą około 5<br />

mld USD rocznie.<br />

Stocznie...<br />

Znaczna część tej kwoty przypada na<br />

marynarkę, czego efektem jest status<br />

najsilniejszych sił morskich wschodniej<br />

części Morza Śródziemnego. Stan ten<br />

nie zadowala Turków, którzy woleliby<br />

stwierdzenie, że są potęgą morską.<br />

Lubią oni podkreślać swoje morskie powiązania,<br />

choć nam mogą oni kojarzyć<br />

się tylko z lądem. W tureckiej pamięci<br />

zachowana została świadomość potęgi<br />

Imperium Osmańskiego, także w wymiarze<br />

morskim. Pierwsza turecka stocznia<br />

powstała w 1390 r. w Gelibolu (Gallipoli),<br />

a w XVI w. tamtejsze stocznie były jednymi<br />

z największych na świecie. Wraz<br />

z ustanowieniem republiki w 1923 r.<br />

nadano im status specjalnego znaczenia<br />

dla gospodarki państwa. Większość<br />

z nich powstała wokół cieśniny Bosfor<br />

i zatoki Złoty Róg. Po 1969 r. zostały one<br />

przeniesione w rejon, położonej na azjatyckim<br />

brzegu, stambulskiej dzielnicy<br />

Tuzla, gdzie mieści się także Akademia<br />

Marynarki Wojennej (Deniz Harp Okulu).<br />

Rozbudowa i unowocześnianie tureckich<br />

stoczni rozpoczęto we wczesnych<br />

latach 90. XX w.<br />

Pomimo dużej konkurencji ze strony<br />

państw azjatyckich Turcji udało się wejść<br />

– pod względem liczby zbudowanych<br />

jednostek pływających – do światowej<br />

czołówki zajmując piąte miejsce. Pod<br />

względem tonażu byłoby to miejsce 11.<br />

Obecnie funkcjonuje tam 77 stoczni,<br />

z czego 74 to zakłady prywatne, a pozostałe<br />

są arsenałami państwowymi.<br />

W przemyśle okrętowym zatrudnionych<br />

jest ponad 20 tys. ludzi, a dalszych 63<br />

tys. pracuje w firmach kooperujących.<br />

Całkiem dochodową gałęzią przemysłu<br />

stoczniowego w Turcji jest także złomowanie<br />

i utylizacja starych jednostek<br />

pływających. Działalnością tego typu<br />

zajmuje się 21 przedsiębiorstw, których<br />

zdolności przerobowe wynoszą 1 mln t/<br />

rok, co daje im piątą pozycję na świecie.<br />

W 2016 r. stocznie wojskowe i przedsiębiorstwa<br />

produkujące na potrzeby przemysłu<br />

stoczniowego podporządkowane<br />

zostały osobnemu i nowo utworzonemu<br />

Departamentowi Stoczniowemu<br />

w Ministerstwie Obrony. Zmiany te zostały<br />

przeprowadzone w ramach przeobrażeń<br />

następujących po wydarzeniach<br />

związanych z puczem z lipca 2016 r.<br />

… oraz marynarka<br />

Jeszcze dalej w historię niż stocznie,<br />

bo do 1081 r., sięga turecka marynarka<br />

wojenna (Türk Deniz Kuvvetleri, dalej<br />

– TDK). Chociaż jej nowożytne korzenie<br />

sięgają tylko 1920 r., to jak na blisko<br />

stulatkę ma się ona zupełnie dobrze.<br />

A przyszłość rysuje się całkiem obiecująco,<br />

głównie dzięki rozwojowi wspomnianego<br />

powyżej rodzimego przemysłu<br />

stoczniowego. Wiek XX to czas, kiedy<br />

Turcja dokonywała zakupów okrętów<br />

poza granicami kraju. Po II wojnie światowej<br />

były to głównie Stany Zjednoczone.<br />

Sytuacja uległa zmianie po 1974 r.<br />

i tureckiej inwazji na Cypr. Nałożone<br />

przez USA embargo na uzbrojenie, chociaż<br />

krótkotrwałe, spowodowało zmiany<br />

w tamtejszej polityce zbrojeniowej.<br />

W sprawie nowych okrętów Turcja<br />

zwróciła się ku Europie, a w zasadzie ku<br />

Niemcom. Z czasem rozpoczęto programy<br />

pozwalające na budowę okrętów na<br />

terenie kraju, choć w oparciu o pomoc<br />

i pod kierownictwem firm zagranicznych.<br />

Przy okazji zadbano o wykształcenie<br />

własnego grona specjalistów.<br />

Rodzime konstrukcje zaczęły powstawać<br />

dopiero później. Nie były to duże<br />

jednostki, ale pozwoliły na zdobycie<br />

odpowiedniego doświadczenia i opa-<br />

Tureckie fregaty pochodzenia<br />

zagranicznego. Na pierwszym planie<br />

pięć „niemieckich” typu Yavuz, a za nimi<br />

cztery „amerykańskie” typu Gabya.<br />

Fot. TDK<br />

MORZE<br />

wrzesień <strong>2018</strong><br />

11


Polska Marynarka Wojenna<br />

Robert Rochowicz<br />

Nie tylko parada<br />

czyli marynarskie świętowanie w 1970 roku<br />

W opisywaniu na naszych łamach<br />

powojennych świąt Marynarki Wojennej<br />

przyszedł czas na rok 1970.<br />

Jubileusz 25-lecia morskiego rodzaju<br />

sił zbrojnych, liczony od 7 lipca 1945 r.<br />

wypadł szczególnie okazale, choć<br />

tygodnie poprzedzające ostatnią niedzielę<br />

czerwca były dla marynarzy bardzo<br />

pracowite.<br />

Plany hucznego świętowania zdefiniowano<br />

już w grudniu 1969 r., podczas<br />

odprawy w Dowództwie Marynarki<br />

Wojennej (DMW), na której postawiono<br />

zadania do wykonania na rok następny<br />

dla wszystkich marynarskich związków<br />

taktycznych i jednostek. Kulminacyjnym<br />

punktem obchodów uczyniono paradę<br />

morską i lotniczą. Uroczystości dodatkowych<br />

było w tym roku jakby mniej, za<br />

to sam pokaz na Zatoce Gdańskiej miał<br />

przebić wszystkie poprzednie tego typu<br />

prezentacje.<br />

Pierwszy rok admirała Janczyszyna<br />

19 listopada 1969 r. nastąpiła zmiana<br />

na stanowisku dowódcy MW. Wiceadmirała<br />

Zdzisława Studzińskiego, który<br />

odszedł do Moskwy na zastępcę szefa<br />

Sztabu Zjednoczonych Sił Zbrojnych<br />

UW, zastąpił wieloletni szef Sztabu MW,<br />

kadm. Ludwik Janczyszyn. Nowy dowódca<br />

postanowił szybko zbudować<br />

swój autorytet, wskazując podstawowe<br />

cele w codziennym funkcjonowaniu<br />

morskiego rodzaju sił zbrojnych. Ćwierćwiecze<br />

istnienia „ludowej floty” niewątpliwie<br />

ułatwić miało właściwe zaprezentowanie<br />

się nowego dowódcy.<br />

Poprzednik i jego następca szli praktycznie<br />

tą samą ścieżką kariery zawodowej.<br />

Z jednostek lądowych trafili jako<br />

wybrańcy do pierwszego rocznika świeżo<br />

utworzonej Oficerskiej Szkoły Marynarki<br />

Wojennej, i 3 lata później, w 1949 r.<br />

byli w grupie oficerów, która jako pierwsza<br />

otrzymała w niej promocję. Dało im<br />

to przepustkę do rozpoczęcia kariery<br />

często nazywanej „ścieżką szybkich<br />

admirałów” 1 . Po szkole obaj mieli krótkie<br />

epizody służby na okrętach, kpt. mar.<br />

Studziński dowodził najpierw trałowcem<br />

ORP Mors, a następnie niszczycielem<br />

ORP Błyskawica. Drugi objął dowodzenie<br />

trałowcem ORP Orlik. Obaj dwukrotnie<br />

(w różnych okresach) trafiali na kursy<br />

w Wyższej Szkole Marynarki Wojennej.<br />

Po ukończeniu pierwszych Studziński<br />

skierowany był od razu do Sztabu<br />

Głównego MW, a Janczyszyn do Brygady<br />

Obrony Wodnego Rejonu Głównej<br />

Bazy. Ścieżki zawodowe obu zeszły się<br />

w 1958 r. w DMW i Sztabie Głównym<br />

MW. Zdzisław Studziński został kontradmirałem<br />

w wieku 33 lat (18 czerwca<br />

1955 r.), zaś Ludwik Janczyszyn mając 4<br />

lata więcej (20 lipca 1960 r.).<br />

Przez dziewięć lat (1960-1969) byli najważniejszymi<br />

osobami w MW. Przez ten<br />

okres kadm. Janczyszyn de facto osobiście<br />

nadzorował wiele najważniejszych<br />

spraw. Był m.in. szefem zespołu, który<br />

opracował nową strukturę organizacyjną<br />

z flotyllami, czy stawał na czele komitetów<br />

organizacyjnych obchodów Święta<br />

MW, odpowiadając za właściwe przygotowanie<br />

parad w latach 1960 i 1965.<br />

W grudniu 1969 r. nowy dowódca<br />

poprowadził pierwszą własną odprawę<br />

rozliczeniową z wyników szkolenia i stawiającą<br />

zadania na kolejne 12 miesięcy.<br />

Wieloletnie doświadczenia zebrane na<br />

wysokim szczeblu dowodzenia procentowały,<br />

z tym że po przejęciu pełni<br />

władzy pracę można było już zlecać<br />

własnemu szefowi Sztabu MW, a cała<br />

odpowiedzialność za wyniki szła już na<br />

konto nowego dowódcy.<br />

1<br />

Pamiętać trzeba, że wielu promowanych było<br />

już oficerami i w MW służbę zaczynali nie od<br />

stopnia podporucznika, ale nawet kapitana.<br />

Promocję otrzymało 29 słuchaczy trzyletnich<br />

studiów, z których 4 doszło później do stopni<br />

admiralskich. Wśród promowanych byli por. mar.<br />

L. Janczyszyn i kpt. mar. Z. Studziński.<br />

Oczywiście ta zmiana nie wpłynęła<br />

w żaden sposób na pozycję MW w całych<br />

Siłach Zbrojnych PRL. Nie spowodowała<br />

żadnych zmian ani w ogólnych<br />

koncepcjach, ani w przyjętych w 1969 r.<br />

planach rozwoju na trzy kolejne pięciolatki.<br />

Była to zmiana personalna, która<br />

bardziej miała wpływ na niuanse<br />

w sposobie zarządzania w toku codziennej<br />

służby zależne od osobistych przyzwyczajeń<br />

i nawyków.<br />

W roku jubileuszu ćwierćwiecza istnienia<br />

morskiego rodzaju sił zbrojnych<br />

zgodnie z przyjętą dekadę wcześniej<br />

zasadą zaplanowano zorganizowanie<br />

w ostatnią niedzielę czerwca uroczystości<br />

godnych Dnia Marynarki Wojennej.<br />

Przygotowania do wielkiego świętowania<br />

nie miały jednak oznaczać zwolnienia<br />

tempa zwykłego szkolenia. Maj<br />

i czerwiec to tradycyjnie już miesiące,<br />

w których intensywnie planuje się kolejne<br />

elementy zadań programowych. Nie<br />

inaczej miało być w 1970 r. Nowy dowódca<br />

MW na przełom maja i czerwca<br />

zarządził wielkie zgrupowanie okrętów<br />

w rejonie Zatoki Gdańskiej, po którym<br />

miały się odbyć ćwiczenia na szczeblu<br />

całego rodzaju sił zbrojnych pod kryptonimem<br />

„Krab 70”.<br />

Zgrupowanie na redzie<br />

Szkolenie rozpoczęło się 25 maja od kotwiczenia<br />

wszystkich okrętów na redzie<br />

portu gdyńskiego. Łącznie uczestniczyło<br />

w nim udział 90 jednostek pływających<br />

(lista w tabeli na następnej stronie).<br />

Dzień później większość sił wzięła<br />

udział w kilkuetapowym ćwiczeniu taktycznym.<br />

W trakcie 16 godzin przerobiono<br />

atak torpedowy okrętu podwodnego<br />

na cel nawodny (trałowiec) eskortowany<br />

przez duże ścigacze okrętów podwodnych<br />

2 , kontratak ścigaczy na zanurzony<br />

okręt podwodny, atak kutrów torpedowych<br />

na konwój samodzielnie oraz<br />

zespołowo z lotnictwem i okrętem<br />

podwodnym, odpieranie uderzenia<br />

lotnictwa przez kutry torpedowe oraz<br />

konwój i jego osłonę, poszukiwanie min<br />

oraz – na koniec -strzelanie artyleryjskie<br />

do celów nawodnych i wykrytych dryfujących<br />

min (ścigacze o.p. i kutry trałowe).<br />

Przez kilka godzin obserwatorami<br />

wybranych epizodów byli m.in. minister<br />

2<br />

Z faktycznym użyciem 1 torpedy ćwiczebnej<br />

typu 53-38.<br />

Jeden z ośmiu będących w służbie w 1970 r.<br />

małych okrętów rakietowych projektu<br />

205 podczas ćwiczeń przygotowujących<br />

załogę do zgrupowania na redzie.<br />

MORZE<br />

wrzesień <strong>2018</strong><br />

19


Polska Marynarka Wojenna<br />

Mariusz Borowiak<br />

ORP Wicher<br />

Pierwszy kontrtorpedowiec II RP<br />

Na początku lipca 1930 r., czyli prawie<br />

12 lat od utworzenia Marynarki<br />

Wojennej Polski Odrodzonej, pod<br />

biało-czerwoną banderę wszedł do<br />

służby pierwszy nowoczesny kontrtorpedowiec,<br />

który został zbudowany we<br />

Francji. Do jego tragicznego zatonięcia<br />

we wrześniu 1939 r. dowodziło nim<br />

pięciu starszych stopniem oficerów,<br />

w tym jeden dwukrotnie.<br />

Na początku lat 20. XX wieku Polska<br />

Marynarka Wojenna (PMW) dopiero<br />

rozpoczynała swoją długą drogę rozwoju.<br />

Początki były trudne, młoda flota<br />

wojenna na Bałtyku posiadała kilka klas<br />

okrętów (jednostkę pomocniczą – hydrograficzną,<br />

2 kanonierki, 4 minowce<br />

i 6 torpedowców), które były bardzo<br />

przypadkowe i w kiepskim stanie technicznym.<br />

Rozpoczęły się także prace<br />

przygotowawcze przy budowie wojennej<br />

bazy morskiej (z prawdziwego zdarzenia)<br />

w Oksywiu. W porcie wojennym<br />

w Pucku i na Helu mogły cumować tylko<br />

jednostki o małym tonażu; nie było<br />

możliwości szerokiego rozwinięcia floty<br />

wojennej. Dopiero dzięki pełniejszemu<br />

dostępowi do morza, powstaniu portu<br />

w Gdyni, rozwojowi rodzimego budownictwa<br />

okrętowego (m.in. budowa<br />

nowej generacji minowców i jednostek<br />

pomocniczych) oraz zakupom za granicą<br />

nowoczesnych okrętów nawodnych<br />

i podwodnych udało się uniknąć wiele<br />

problemów. Ale nie wszystkie projekty<br />

związane z budową okrętów różnych<br />

klas w kraju i za granicą oraz opracowane<br />

programy morskie zdołano zrealizować.<br />

W latach przedwojennych PMW<br />

zmagała się z brakiem wystarczających<br />

środków finansowych na jej szybszy<br />

rozwój. Skromny budżet, jakim dysponował<br />

Departament dla Spraw Morskich<br />

(DSM), a następnie Kierownictwo Marynarki<br />

Wojennej (nazwa obowiązywała<br />

od 1 stycznia 1922 r.) w Warszawie, nie<br />

sprzyjał zdecydowanemu powiększeniu<br />

tonażu jednostek morskich. Ale owe<br />

przeciwności odrodzonego państwa<br />

polskiego, które było zdewastowane<br />

po I wojnie światowej, nie zniechęciły<br />

twórców PMW – admirałów Kazimierza<br />

Porębskiego, Jerzego Świrskiego i Józefa<br />

Unruga, do rozbudowy floty wojennej<br />

oraz wychowania i wyszkolenia kolejnych<br />

roczników oficerów, podoficerów<br />

i marynarzy.<br />

Marzenia o mocarstwowej flocie<br />

Pierwszy program rozwoju polskiej<br />

floty wojennej, przygotowany w sierpniu<br />

1919 r. przez zastępcę szefa DSM,<br />

płk. mar. (w czerwcu 1921 r. zweryfikowany<br />

jako komandor ze starszeństwem)<br />

Jerzego Świrskiego, przedstawiony<br />

w Ministerstwie Spraw Wojskowych<br />

w Warszawie, przewidywał siły morskie<br />

składające się z 1 krążownika, 4 małych<br />

kontrtorpedowców (zwanych później<br />

niszczycielami), 2 okrętów podwodnych,<br />

6 minowców i 4 ścigaczy artyleryjskich.<br />

Ponadto projekt zakładał wyposażenie<br />

PMW w dwie bazy pływające dla załóg<br />

kontrtorpedowców i jednostek podwodnych<br />

oraz szkolnego okrętu żaglowego.<br />

Próba stworzenia pierwszego<br />

programu budowy polskiej floty na Bałtyku<br />

po przeszło stuletniej nieobecności<br />

Polski na mapach świata miała na celu<br />

zapewnienie skutecznej rywalizacji na<br />

Bałtyku na wypadek ewentualnej wojny<br />

z odwiecznymi przeciwnikami – Niemcami<br />

lub Rosją (w tym przypadku Sowiecką).<br />

Kolejny program rozbudowy PMW,<br />

który pod koniec 1919 r. został przygotowany<br />

przez admirałów Kazimierza<br />

Porębskiego i Wacława Kłoczkowskiego,<br />

był wyrazem niemal „mocarstwowych”<br />

aspiracji polskiej floty bojowej na morzu.<br />

Zakładał on w ciągu 10 lat (drogą kupna<br />

lub budowy) rozporządzanie 2 pancernikami,<br />

6 krążownikami, 28 kontrtorpedowcami,<br />

42 okrętami podwodnymi<br />

(torpedowymi), 3 podwodnymi stawiaczami<br />

min, 28 minowcami (trałowcami),<br />

54 kutrami torpedowymi, 14 jednostkami<br />

pomocniczymi oraz ponad 70 samolotami<br />

różnych typów na potrzeby lotnictwa<br />

morskiego. Okazało się, że ta śmiała<br />

inicjatywa, która zakładała posiadanie floty<br />

wojennej o łącznej wyporności ponad<br />

200 000 t i spotkała się z pełną akceptacją<br />

ówczesnego ministra spraw wojskowych<br />

gen. por. Józefa Leśniewskiego, nie miała<br />

szans powodzenia – optymistycznie zakładano,<br />

że PMW zostanie oparta na polskich<br />

roszczeniach do udziału w podziale<br />

flot Niemiec, Austro-Węgier i carskiej<br />

Rosji. Tymczasem marzenia o stworzeniu<br />

mocarstwowej floty na Bałtyku pozostały<br />

na papierze – z powodu braku odpowiednich<br />

baz do działania i wobec nieistnienia<br />

przemysłu stoczniowego.<br />

Piękne portretowe zdjęcie pierwszego<br />

polskiego kontrtorpedowca w II RP ORP<br />

Wicher na gdyńskiej redzie. Okręt nosił na<br />

obu burtach na dziobie białą literę „W” jako<br />

znak taktyczny do końca lipca 1938 r.<br />

Fot. zbiory Macieja Dąbrowskiego.<br />

30 wrzesień <strong>2018</strong> MORZE


II wojna światowa<br />

Mieczysław Jastrzębski<br />

US-Booty<br />

Szybkie U-Booty Waltera<br />

W okresie międzywojennym wszystkie<br />

okręty wojenne zyskały większą<br />

rozwijaną prędkość maksymalną,<br />

z wyjątkiem okrętów podwodnych,<br />

dla których wartością graniczną na powierzchni<br />

pozostawało 17 w. oraz 9 w.<br />

pod wodą – w czasie ograniczonym<br />

pojemnością baterii akumulatorów do<br />

około półtorej godziny, lub mniej, jeśli<br />

przed zanurzeniem baterie nie były<br />

w pełni naładowane.<br />

Od początku lat 30. XX wieku nad<br />

uczynieniem zanurzonego okrętu podwodnego<br />

jednostką szybką pracował<br />

niemiecki inż. Hellmuth Walter 1 . Jego ideą<br />

było stworzenie działającego w obiegu<br />

zamkniętym (bez dostępu powietrza<br />

atmosferycznego) silnika cieplnego,<br />

z wykorzystaniem spalania oleju napędowego<br />

jako źródła energii i pary wodnej<br />

obracającej turbinę. Ponieważ warunkiem<br />

procesu spalania jest dostarczanie tlenu,<br />

jako jego źródło w zamkniętej komorze<br />

spalania Walter przewidywał wykorzystanie<br />

nadtlenku wodoru (H 2<br />

O 2<br />

) o stężeniu<br />

powyżej 80%, zwanego perhydrolem. Potrzebnym<br />

katalizatorem reakcji miał być<br />

nadmanganian sodu lub wapnia.<br />

Błyskawiczny rozwój badań<br />

1 lipca 1935 r. – kiedy w dwóch kilońskich<br />

stoczniach Deutsche Werke AG<br />

1<br />

Żył w latach 1900-1980, od któregoś momentu<br />

tytułowany honorowo profesorem, w 1946 r. wyemigrował<br />

do USA, gdzie – będąc czynnym zawodowo<br />

– zmarł.<br />

i Krupp Germaniawerft AG trwała budowa<br />

18 jednostek pierwszych dwóch<br />

serii przybrzeżnych U-Bootów (typów<br />

II A i II B) dla szybko odradzającej się U-<br />

-Bootwaffe – Walter, od kilku lat zajmujący<br />

się stworzeniem szybkiego okrętu<br />

podwodnego o napędzie niezależnym<br />

od dostępu powietrza, zorganizował<br />

w Kilonii „Ingenieurbüro Hellmuth<br />

Walter GmbH”, zatrudniające jednego<br />

współpracownika. W następnym roku<br />

utworzył nową firmę „Hellmuth Walter<br />

Kommanditgesellschaft” (HWK),<br />

wykupił starą gazownię i przekształcił<br />

ją w poligon doświadczalny, na którym<br />

zatrudnił 300 osób. Na przełomie<br />

lat 1939/40 zakład został powiększony<br />

o teren położony bezpośrednio nad Kanałem<br />

Cesarza Wilhelma, jak do 1948 r.<br />

zwano Kanał Kiloński (niem. Nord-<br />

-Ostsee-Kanal), zatrudnienie wzrosło do<br />

około 1000 osób, a badania rozszerzono<br />

o napędy dla lotnictwa i wojsk lądowych.<br />

W tym samym roku Walter utworzył<br />

w Ahrensburgu koło Hamburga<br />

zakład wytwórczy napędu dla torped,<br />

a w kolejnym, 1941 r. w Eberswalde koło<br />

Berlina zakład silników odrzutowych<br />

dla lotnictwa; zakład ten został następnie<br />

przeniesiony do Baworowa (dawniej<br />

Beerberg) koło Lubania. W 1944 r.<br />

powstał zakład silników rakietowych<br />

w Hartmannsdorf. Jeszcze w 1940 r. zakład<br />

doświadczalny torped TVA (TorpedoVersuchsanstalt)<br />

przemieszczono na<br />

Hel i częściowo do Bosau nad jeziorem<br />

Großer Plöner (wsch. Szlezwik-Holsztyn).<br />

Do końca wojny łącznie w zakładach<br />

Waltera pracowało około 5000 ludzi,<br />

w tym ok. 300 inżynierów. Niniejszy artykuł<br />

skupia się na projektach okrętów<br />

podwodnych.<br />

Ówcześnie niskostężony, kilkuprocentowy<br />

nadtlenek wodoru stosowany był<br />

w przemyśle kosmetycznym, włókienniczym,<br />

chemicznym i medycynie, a uzyskanie<br />

wysokostężonego (powyżej 80%),<br />

przydatnego dla badań Waltera było dużym<br />

wyzwaniem dla jego producentów.<br />

Sam wysokostężony nadtlenek wodoru<br />

funkcjonował w ówczesnych Niemczech<br />

pod kilkoma kamuflującymi nazwami:<br />

T-Stoff (Treibstoff), Aurol, Auxilin oraz Ingolin,<br />

a jako bezbarwny płyn również dla<br />

kamuflażu farbowany był na żółto.<br />

Zasada działania „zimnej” turbiny<br />

Rozkład perhydrolu na tlen i parę<br />

wodną następował po zetknięciu się<br />

z katalizatorem – nadmanganianem<br />

sodu lub wapnia – w wykonanej ze stali<br />

nierdzewnej komorze rozpadu (perhydrol<br />

był niebezpiecznym, chemicznie<br />

agresywnym płynem, powodował<br />

silne utlenianie metali i szczególnie reagującym<br />

z olejami). W eksperymentalnych<br />

okrętach podwodnych perhydrol<br />

umieszczony był w otwartych bunkrach<br />

poniżej kadłuba sztywnego, w workach<br />

z elastycznego tworzywa „mipolam”,<br />

przypominającego gumę. Worki podlegały<br />

ciśnieniu zewnętrznemu wody<br />

morskiej, wtłaczającemu perhydrol do<br />

pompy wtryskowej poprzez zawór odcinający.<br />

Dzięki takiemu rozwiązaniu<br />

w trakcie eksperymentów nie było po-<br />

V 80 w rejonie Helu, w trakcie prób<br />

z napędem turbiną inż. Waltera<br />

w 1942 r. Widoczny kamuflaż<br />

i proporcje niewielkiej części nawodnej.<br />

MORZE<br />

wrzesień <strong>2018</strong><br />

43


II wojna światowa<br />

Michał Glock<br />

Armijne<br />

minilotniskowce<br />

W historii światowego budownictwa<br />

okrętowego często zdarzało się, że potrzeba<br />

stawała się matką wynalazku.<br />

Tak też było i przy okazji powstania<br />

najmniejszych lotniskowców używanych<br />

nie przez flotę, a przez siły lądowe!<br />

Przyzwyczailiśmy się, że to flota<br />

Japonii miała najwięcej dziwacznych<br />

okrętów lotniczych, miała je też jej<br />

armia. Tymczasem opisywane poniżej<br />

jednostki powstały na zamówienie US<br />

Army.<br />

W dniach 8-16 listopada 1942 r. w Afryce<br />

Północnej wylądowały wojska alianckie<br />

mające zaatakować od zachodu<br />

(Maroko Francuskie) i północy (Algieria).<br />

Operacja „Torch” (pochodnia) przebiegała<br />

dosyć sprawnie, gdyż uderzono na<br />

wybrzeża bronione przez Francuzów<br />

podlegających rozkazom rządu Vichy,<br />

którzy nie byli szczególnie skorzy do<br />

walki. Była jednak ona niezwykle ważna,<br />

gdyż pozwalała zyskać niezbędne doświadczenie<br />

w operacjach inwazyjnych<br />

prowadzonych na dużą skalę. Jednym<br />

z pierwszych problemów na jaki natrafiono<br />

była niezadowalająca współpraca<br />

armijnych obserwatorów i artylerzystów<br />

na okrętach. Nie do końca sprawdzało<br />

się także rozpoznanie lotnicze. Armia<br />

lądowa wolała mieć swój ogląd sytuacji<br />

i własny system korygowania ogniem.<br />

US Army od 1941 r. dysponowała licznymi<br />

niewielkimi samolotami rozpoznawczymi<br />

Grasshopper 1 . Były to lekkie<br />

maszyny, łatwe w produkcji i naprawie<br />

w warunkach polowych oraz niewymagające<br />

pod względem pilotażu. Początkowo<br />

wykorzystywano je do szkolenia<br />

pilotów szybowców i jako samoloty<br />

łącznikowe. Gdy Amerykanie wylądowali<br />

po raz pierwszy w Afryce Północnej<br />

„pasikoniki” znakomicie sprawdziły się<br />

w rozpoznaniu i do korygowania ognia<br />

artyleryjskiego.<br />

Trafiały one na pole walki zazwyczaj<br />

w drugim rzucie, gdy ukończone były<br />

już lądowiska dla nich (o wymiarach 10<br />

x 100 m). Tymczasem US Army chciała,<br />

aby mogły one być używane od razu,<br />

równolegle z wysadzonym desantem.<br />

Początkowo uznano, że nie ma możliwości,<br />

aby lekkie samoloty armijne mogły<br />

być wykorzystywane tak jak chciały tego<br />

siły lądowe. Ostatecznie cztery „pasikoniki”<br />

trafiły na lotniskowiec USS Ranger<br />

(CV 4). Startowały one z jego pokładu,<br />

aby korygować ogień z okrętów i dział<br />

polowych. Marynarka była jednak sceptyczna.<br />

Grasshoppery nie miały składanych<br />

skrzydeł, i aby je przyjąć na pokład<br />

1<br />

Potoczna nazwa wojskowa, pol. „konik polny”<br />

lub „pasikonik”, cywilnego samolotu szkolno-turystycznego<br />

Piper Cub. Wytwarzany przez wytwórnie<br />

Piper, Taylorcraft i Aeronca.<br />

trzeba było wyładować pełnowartościowe<br />

samoloty.<br />

Do kolejnej operacji desantowej miało<br />

dojść na Sycylii. Ponownie pojawiła się<br />

kwestia użycia w niej Grasshopperów,<br />

z tym że już na większą skalę. US Navy<br />

odmówiła przyjęcia samolotów armii na<br />

pokłady lotniskowców. Nie było też możliwości,<br />

aby one samodzielnie przeleciały<br />

z północnej Afryki na Sycylię, gdyż ich<br />

zasięg nie przekraczał 305 km. Postanowiono<br />

zatem znaleźć platformę, z której<br />

samoloty mogłyby startować. Należy<br />

zaznaczyć, że od początku nie przewidywano,<br />

aby „pasikoniki” mogły lądować<br />

na okrętach. Ich celem były przyczółki<br />

na lądzie. Przebudowa dużych statków<br />

przewożących desant nie była możliwa.<br />

Po pierwsze, takie prace byłyby zbyt kosztowne.<br />

Po drugie – zabierałyby zbyt wiele<br />

czasu i statek przewożący desant musiałby<br />

na kilka tygodni trafić do stoczni.<br />

Rozwiązaniem okazały się masowo<br />

produkowane okręty desantowe do<br />

przewozu czołgów typu LST(2) (Landing<br />

Ship, Tank, Mk 2). Były to spore<br />

jednostki o długości 100 m i szerokości<br />

15,2 m oraz wyporności pełnej 2160 ts.<br />

Bez większych problemów można było<br />

nadbudować z elementów prefabrykowanych<br />

niewielki pokład startowy, który<br />

w żaden sposób nie utrudniał przewożenia<br />

wewnątrz kadłuba czołgów i innych<br />

dużych pojazdów. Ograniczono tylko<br />

liczbę działek plot., które na standardowych<br />

LST(2) stały na śródokręciu. Pokład<br />

lotniczy miał długość 67 i szerokość tylko<br />

3 m. Pierwszym okrętem, na którym<br />

został on zainstalowany był LST 386.<br />

Z boków pokładu startowego zachowano<br />

szerokie na 30 cm krawędzie (ranty)<br />

mające zabezpieczyć startujący samolot<br />

przed stoczeniem się w bok. Pokład lotniczy<br />

był składany i mógł być przeniesiony<br />

na dowolny okręt. Czas montażu<br />

określono na 36 godzin. Pierwszego<br />

Grasshopper gotowy do startu z pokładu<br />

lotniczego zamontowanego na LST 906.<br />

58 wrzesień <strong>2018</strong> MORZE


II wojna światowa<br />

Rafał M. Kaczmarek<br />

„Świński” atak<br />

w Algierze<br />

19 grudnia 1941 r. w porcie w egipskiej<br />

Aleksandrii zostały poważnie<br />

uszkodzone brytyjskie pancerniki Valiant<br />

i Queen Elizabeth, a ponadto niszczyciel<br />

Jervis i norweski zbiornikowiec<br />

Sagona. Tego wyczynu dokonały trzy<br />

włoskie torpedy kierowane typu SLC<br />

(skrót od „silura a lenta corsa” – torpeda<br />

wolnobieżna), zwane potocznie „świniami”<br />

(„maiale”), mające dwuosobowe<br />

załogi i przewożące 200-kilogramowe<br />

ładunki wybuchowe, podczepiane pod<br />

kadłubem atakowanej jednostki. Sześciu<br />

ludzi biorących bezpośredni udział<br />

w tej akcji dokonało zatem więcej niż<br />

niejedna eskadra dużych okrętów.<br />

Marynarze, którzy odnieśli ten sukces,<br />

należeli do X Flotylli MAS (Decima Flottiglia<br />

MAS). Ta utworzona w czerwcu<br />

1939 r. jako I Flotylla MAS (skrót od Mezzi<br />

d’Assalto – środki szturmowe), skupiała<br />

wszystkie małe morskie jednostki szturmowe,<br />

do których zaliczano torpedy<br />

kierowane, motorówki przewożące materiały<br />

wybuchowe i miniaturowe okręty<br />

podwodne. Jej dowódcą został kmdr<br />

por. Paolo Aloisi, którego wkrótce zastąpił<br />

kmdr por. Mario Giorgini, a gdy ten dostał<br />

się do niewoli, będąc na pokładzie okrętu<br />

podwodnego Gondar zatopionego 30<br />

września 1940 r., komendę objął kmdr<br />

por. Vittorio Moccagatta. 15 marca 1941 r.<br />

flotylla została przeorganizowana w X<br />

Flotyllę MAS składającą się z dwóch grup.<br />

Jedną stanowił oddział motorówek wybuchowych<br />

i torpedowych, a drugą oddział<br />

torped kierowanych SLC i nurków przyczepiających<br />

miny (oddział „Gamma”). Do<br />

przenoszenia torped tego rodzaju przebudowano<br />

jeszcze w 1940 r. wspomniane<br />

okręty podwodne Gondar i Sciré, zaś<br />

w marcu i kwietniu 1942 r. na transportowiec<br />

torped kierowanych przekształcono<br />

kolejną jednostkę – Ambrę, należącą do<br />

typu Perla, a ta była nieco starszym poprzednikiem<br />

typu Adua, a do którego zaliczały<br />

się Gondar i Sciré.<br />

Pierwszym sukcesem flotylli było<br />

uszkodzenie 26 marca 1941 r. w zatoce<br />

Suda u brzegu greckiej wyspy Kreta przez<br />

motorówki wybuchowe brytyjskiego<br />

krążownika ciężkiego York i norweskiego<br />

motorowego zbiornikowca Pericles (8324<br />

BRT), po czym ten pierwszy został później<br />

ponownie uszkodzony przez niemieckie<br />

samoloty i zniszczony przez własną<br />

załogę, zaś Pericles holowany do Egiptu<br />

w celu remontu zatonął 13 kwietnia<br />

w sztormie. Za to fiaskiem zakończył się 26<br />

lipca połączony atak motorówek wybuchowych<br />

i torped kierowanych w porcie<br />

La Valetta (Valletta), przy czym dowódca<br />

flotylli, kmdr Moccagatta wówczas zginął.<br />

Dowództwo flotylli objął kmdr por.<br />

Ernesto Forza, a po nim 1 marca 1943 r.<br />

kmdr por. Junio Valerio Borghese, który<br />

dowodził Sciré podczas wspomnianego<br />

ataku na brytyjskie pancerniki w Aleksandrii.<br />

Zanim on nastąpił, sukcesem flotylli<br />

było zatopienie 20 września 1941 r. w Gibraltarze<br />

przez torpedy kierowane brytyjskiego<br />

hulku Fiona Shell (2444 BRT) oraz<br />

uszkodzenie motorowców: frachtowca<br />

Durham (10 893 BRT) i zbiornikowca floty<br />

Denbydale (8145 BRT).<br />

Zachęceni odniesionym w Aleksandrii<br />

sukcesem Włosi postanowili powtórzyć<br />

atak, którego celem miał być ten sam<br />

port, a dokładniej dok pływający, w którym<br />

miał być remontowany wspomniany<br />

pancernik Queen Elizabeth, zaś drugim<br />

obiektem uderzenia okręt-baza okrętów<br />

podwodnych Medway. Przeprowadzona<br />

w maju 1942 r. akcja zakończyła się jednak<br />

fiaskiem. Dostarczone przez Ambrę<br />

trzy „świnie” nie odnalazły wejścia do<br />

portu, a ich załogi zostały zmuszone do<br />

zniszczenia swoich jednostek i wylądowały<br />

na brzegu, gdzie trafiły do niewoli,<br />

podobnie jak ich poprzednicy w grudniu<br />

1941 r. Pewien sukces osiągnęło za to<br />

12 płetwonurków, którzy 14 lipca 1942 r.<br />

na redzie Gibraltaru bez strat własnych<br />

uszkodzili kilkukilogramowymi ładunkami<br />

wybuchowymi przyczepionymi<br />

do kadłubów 3 brytyjskie frachtowce<br />

o łącznej pojemności 7971 BRT. Jako<br />

„bazę” do ataków na jednostki na redzie<br />

Gibraltaru Włosi wykorzystywali<br />

odpowiednio przebudowany stojący na<br />

mieliźnie blisko portu, ale na wodach hiszpańskich<br />

włoski zbiornikowiec Olterra<br />

(4995 BRT).<br />

Następna akcja zakończyła się dla Włochów<br />

tragedią. Sciré wysłany z zamiarem<br />

zaatakowania alianckich jednostek na<br />

redzie portu w Hajfie w Palestynie, 10<br />

sierpnia w odległości około 6 Mm od<br />

celu został zatopiony przez brytyjski<br />

trawler uzbrojony Islay. Razem z okrętem<br />

podwodnym zginęli wszyscy znajdujący<br />

się na jego pokładzie – 49 członków<br />

załogi i 11 operatorów torped kierowanych.<br />

Jednak 29 sierpnia u wybrzeża<br />

Egiptu udała się akcja, należącej do<br />

X Flotylli, motorówki torpedowej. Zaatakowany<br />

brytyjski niszczyciel eskortowy<br />

Eridge został tak poważnie uszkodzony,<br />

że nie naprawiono go do końca wojny,<br />

a po jej zakończeniu wnet złomowano.<br />

Z kolei 15 września w wyniku akcji trzech<br />

płetwonurków, którzy powrócili także na<br />

Olterrę bez strat, został uszkodzony na<br />

redzie Gibraltaru brytyjski parowy frachtowiec<br />

Ravens Point (1787 BRT). Jednak<br />

akcja przeprowadzona 8 grudnia znów<br />

nie odniosła powodzenia. Z wysłanych<br />

wówczas do ataku z Olterry trzech „świń”<br />

„Świnia” w marszu tuż pod powierzchnią.<br />

Fot. Ufficio Storico Marina Militare<br />

60 wrzesień <strong>2018</strong> MORZE


Epoka pary i pancerza<br />

Pancernik<br />

Michał Glock<br />

Dwienadcat’ Apostołow<br />

W ramach programu z 1881 roku 1 ,<br />

na potrzeby rosyjskiej Floty Czarnomorskiej<br />

zaplanowano zbudować 8<br />

pancerników. Rozpoczęto od stworzenia<br />

względnie dużych jednostek typu<br />

Jekatierina II, ale uznano, jeszcze na<br />

etapie projektowania, że są to okręty<br />

zbyt duże i rozsądniej byłoby zamówić<br />

jednostkę trochę mniejszą, tańszą,<br />

ale w zamian nowocześniejszą – taką,<br />

która pod względem technicznym<br />

nie będzie ustępowała konstrukcjom<br />

zagranicznym.<br />

Rozpisano otwarty konkurs mający<br />

wyłonić najlepszy projekt. Niestety, początkowo<br />

nie określono szczegółowych<br />

oczekiwań w stosunku do nowego<br />

pancernika, więc zgłoszone projekty<br />

zupełnie wymykały się oczekiwaniom<br />

Ministerstwa Marynarki. W końcu wadm.<br />

I. A. Szestakow nakreślił ogólną charakterystykę<br />

nowego okrętu. Miał on być<br />

uzbrojony w 4-6 armat kal. 229 mm<br />

w wieżach (lub w 1 kal. 305 mm i 4 kal.<br />

229 mm) przy wyporności normalnej<br />

7000-8000 t. Uzbrojenie pomocnicze<br />

miało składać się z 4 dział kal. 152 mm.<br />

Prędkość maksymalną określono na<br />

15-16 w. Zapisano także, że nowy okręt<br />

powinien wykorzystać maszyny zde-<br />

1<br />

Program był korygowany w latach 1885, 1890<br />

i 1895.<br />

Unikalna fotografia z początku<br />

XX wieku pancernika Dwienadcat’<br />

Apostołow na redzie Sewastopola.<br />

montowane z parowca Opyt 2 . Najbliżej<br />

oczekiwań były projekty inżynierów<br />

N. A. Subbotina i E. J. Gulajewa Do dalszego<br />

procedowania wybrano projekt<br />

tego ostatniego. Zakładał on zbudowanie<br />

konstrukcję pancernika zbliżonego<br />

pod względem konstrukcyjnym do dla<br />

Floty Bałtyckiej Impieratora Aleksandra II,<br />

z tym, że projekt został tak przerobiony,<br />

aby ograniczyć przeciążenie okrętu.<br />

Pierwotnie projekt Gulajewa zakładał<br />

uzbrojenie okrętu w 8 armat kal. 229<br />

mm, z czego 4 miały być w wieżach artyleryjskich<br />

na dziobie i rufie, natomiast<br />

4 działa tego samego kalibru w opancerzonej<br />

kazamacie na śródokręciu. Ochrona<br />

miała być wzorowana na brytyjskich<br />

pancernikach typu Admiral, tj. projekt<br />

zakładał pozostawienie dziobu i rufy bez<br />

opancerzenia.<br />

Kontrakt na budowę podpisano 31<br />

października 1887 roku 3 ze Stocznią Admiralicji<br />

w Nikołajewie. Za konstrukcję<br />

nowego pancernika odpowiadał jeden<br />

z ówcześnie najzdolniejszych rosyjskich<br />

2 Wcześniej był to zbudowany w Glasgow jacht<br />

cesarski Liwadija – trzeci „okrągły” okręt zaprojektowany<br />

przez wadm. Popowa. W służbie od<br />

1881 r. Na jachcie zainstalowano 3 maszyny parowe<br />

typu compound (sprzężone) – 2-cylindrowe<br />

o łącznej mocy 10 500 KM.<br />

3<br />

Wszystkie daty w tekście podano wg „starego<br />

stylu”. Aby uzyskać daty wg „nowego stylu” należy<br />

dodać 12 dni dla XIX w. lub 13 dla XX.<br />

inżynierów okrętowców 4 – Ksawierij K.<br />

Ratnik (1852-1924). Gdy do stoczni dotarły<br />

z Morskiego Komitetu Technicznego<br />

pierwsze rysunki Ratnik zaproponował<br />

zmiany mające poprawić projekt.<br />

Zwracał on uwagę, że okręt może być<br />

zbudowany z dużym przeciążeniem.<br />

Proponował on podniesienie pasa pancernego,<br />

zastosowanie pojedynczych<br />

kotłów i ograniczenie długości kotłowni,<br />

aby zmniejszyć jej masę. Proponował<br />

także rezygnację z dwóch kominów<br />

i pozostawienie jednego. Na zmiany<br />

nie zgodził się sam konstruktor oraz<br />

wadm. Szestakow. Formalnie prace<br />

nad pancernikiem rozpoczęto 24 lutego<br />

1888 r. Jednak nie posuwały się one<br />

zbyt szybko. Proces budowy opóźniały<br />

Morski Komitet Techniczny oraz Zarząd<br />

Budownictwa Okrętowego. Nie zatwierdzano<br />

na czas rysunków technicznych,<br />

więc Ratnik nie mógł zamawiać stali<br />

w Stalowniach Briańskich oraz elementów<br />

konstrukcyjnych w fabrykach zagranicznych.<br />

Sytuacja zrobiła się tak napięta,<br />

że w końcu prace w ogóle ustały. W październiku<br />

1888 r. Szestakow zwrócił uwagę<br />

na kwestie opancerzenia wież artyleryjskich<br />

oraz na uzbrojenie. Bez wiedzy<br />

Gulajewa postanowiono przerobić projekt.<br />

Zrezygnowano w ogóle z armat kal.<br />

229 mm. W zamian wybrano 4 cięższe<br />

działa kal. 305 mm i 6 kal. 152 mm L/35.<br />

Morski Komitet Techniczny zwrócił jednak<br />

uwagę, że brakuje zapasu wyporności<br />

i należy odchudzić pomysły Szestakowa.<br />

Po pierwsze, zrezygnowano z wież<br />

artylerii głównej na korzyść otwartych<br />

barbet (dodatkowo przesunięto je bliżej<br />

śródokręcia, aby poprawić stateczność<br />

wzdłużną). Po drugie, konieczne okazało<br />

się zrezygnowanie z 6 armat kal. 152<br />

mm na rzecz 4 lżejszych dział tego samego<br />

kalibru, z tym, że o lufach długości<br />

4<br />

Ratnik uczestniczył w budowie pancerników<br />

Czesma, Sinop, Tri Swiatitiela i kanonierek Kubaniec,<br />

Tieriec i Uralec (lub je nadzorował).<br />

66 wrzesień <strong>2018</strong> MORZE


Wypadki i katastrofy<br />

Krzysztof Kubiak<br />

Tragedia<br />

w Zeebrugge<br />

Późnym popołudniem 6 marca<br />

1987 r. od nabrzeża belgijskiego portu<br />

Zeebrugge odcumował prom Herald<br />

of Free Enterprise należący do brytyjskiego<br />

armatora Townsend Thoresen<br />

(obecnie P&O European Ferries). Statek,<br />

wraz z dwiema bliźniaczymi jednostkami,<br />

obsługiwał linię łączącą kontynentalne<br />

porty kanału La Manche<br />

z Dover. Dzięki utrzymywaniu przez<br />

armatorów trzech, zmieniających się<br />

załóg, jednostki eksploatowane były<br />

z bardzo dużą intensywnością. Przy<br />

założeniu, że zajęte byłyby wszystkie<br />

miejsca pasażerskie, mogły one przewieźć<br />

przez kanał, na trasie Calais-Dover,<br />

prawie 40 tys. ludzi w ciągu doby.<br />

Popołudniowy rejs 6 marca początkowo<br />

przebiegał normalnie. O godzinie<br />

18:05 1 Herald rzucił cumy, o 18:24 minął<br />

główki wejściowe, zaś o 18:27 kapitan<br />

rozpoczął wykonywanie zwrotu, by położyć<br />

jednostkę na nowy kurs, poruszała<br />

się ona wówczas z prędkością 18,9 w.<br />

Nagle statek gwałtownie przechylił się<br />

na lewą burtę o około 30 o . Przyjęte na<br />

pokład pojazdy, których nie sztauowano<br />

(81 samochodów osobowych, 47<br />

ciężarówek i 3 autobusy) przemieściły<br />

się gwałtownie, potęgując przechył. Poprzez<br />

iluminatory, a chwilę później przez<br />

nadburcia, pokład i otwarte włazy do<br />

wnętrza kadłuba zaczęła wdzierać się<br />

woda. Agonia promu trwała zaledwie 90<br />

sekund, przechylający się statek oparł się<br />

lewą burtą o dno i w tej pozycji zastygł.<br />

Ponad poziom wody wystawała więcej<br />

niż połowa kadłuba. Dla porównania<br />

przypomnieć można, że w czasie II wojny<br />

światowej zaledwie 25 okrętów Royal<br />

Navy (ok. 10% całości strat) zatonęło<br />

w czasie krótszym niż 25 minut...<br />

1<br />

Wszystkie godziny GMT (według czasu lokalnego<br />

było o godzinę później).<br />

Mimo że katastrofa wydarzyła się zaledwie<br />

800 m od główek portu, na stosunkowo<br />

płytkiej wodzie, jej śmiertelne żniwo<br />

było przerażające. Z 459 pasażerów<br />

i 80 członków załogi zginęły 193 osoby<br />

(w tym 15 nastolatków i siedmioro dzieci<br />

w wieku poniżej 13 lat, najmłodsza ofiara<br />

przyszła na świat zaledwie 23 dni wcześniej).<br />

Była to największa jednorazowa<br />

strata w ludziach odniesiona w czasie<br />

pokoju odnotowana w annałach brytyjskiej<br />

żeglugi od czasu zatonięcia patrolowca<br />

pomocniczego Iolaire 1 stycznia<br />

1919 r. na podejściach do Stornoway na<br />

Hebrydach Zewnętrznych (pisaliśmy<br />

o tym w „Morzu” 4/<strong>2018</strong>).<br />

Tak wielka liczba ofiar spowodowana<br />

była przede wszystkim gwałtownością<br />

nabierania przez jednostkę przechyłu.<br />

Zaskoczeni ludzie wprost rzuceni zostali<br />

na ściany i odcięci od dróg ewakuacji.<br />

Szanse ratunku zmniejszała woda, z olbrzymim<br />

impetem przedostająca się<br />

do kadłuba. Należy przy tym zauważyć,<br />

że gdyby statek zatonął na głębszej<br />

wodzie i przewrócił się stępką do góry,<br />

liczba ofiar byłaby z pewnością jeszcze<br />

większa. Z kolei największym wrogiem<br />

tych, którym udało się opuścić tonący<br />

statek było wychłodzenie organizmów,<br />

hipotermia – temperatura wody wynosiła<br />

około 4 o C.<br />

Akcja ratownicza<br />

Tonący prom automatycznie nadał<br />

sygnał wzywania pomocy. Został on<br />

odebrany przez ratowniczy ośrodek koordynacyjny<br />

w Ostendzie. O zniknięciu<br />

świateł statku poinformowała też załoga<br />

pracującej w pobliżu pogłębiarki. W ciągu<br />

10 minut w powietrze poderwano<br />

dyżurujący w bazie wojskowej pod Zeebrugge<br />

śmigłowiec ratowniczy. Po kilku<br />

minutach dołączyła do niego kolejna<br />

maszyna. Spontanicznie na pomoc ruszyły<br />

drobne jednostki taboru portowego<br />

– wszak katastrofa rozegrała się niemal<br />

na oczach ich załóg. Ostenda Radio<br />

wezwała do udziału w akcji wyspecjalizowane<br />

jednostki ratownicze z Holandii,<br />

Wielkiej Brytanii oraz Francji. Podjęto też<br />

przygotowania do wprowadzenia do<br />

akcji zespołów nurków i płetwonurków<br />

belgijskiej marynarki wojennej, którzy<br />

dostarczeni zostali na wrak śmigłowcem<br />

już pół godziny po przewróceniu<br />

promu 2 . Mobilizacja tak poważnych<br />

sił umożliwiła ocalenie życia większości<br />

z tych, którzy przeżyli krytyczne 90<br />

sekund tonięcia statku i nie zostali odcięci<br />

przez wodę we wnętrzu kadłuba.<br />

Przybyłe w rejon katastrofy śmigłowce<br />

podjęły rozbitków, którzy o własnych<br />

siłach, przez rozbite okna wydostali się<br />

na wystającą ponad wodę burtę statku.<br />

Kutry i łodzie podejmowały ocalałych<br />

z wody. W tym przypadku czas był<br />

wręcz bezcenny. Przy ówczesnej temperaturze<br />

wody wynoszącej około 4 o C,<br />

zdrowy i silny człowiek mógł w niej przetrwać,<br />

w zależności od predyspozycji<br />

osobniczych, maksymalnie kilka minut.<br />

Do 21:45 ratownicy odstawili na brzeg<br />

już 200 osób, zaś w godzinę później, po<br />

penetracji nie zalanych przez wodę pomieszczeń<br />

w kadłubie, liczba uratowanych<br />

przekroczyła 250.<br />

Równolegle ekipy płetwonurków<br />

przedostały się do zatopionych sekcji<br />

wraku. Wydawało się, że ich wysiłek nie<br />

przyniesie innego rezultatu niż wydobywanie<br />

kolejnych zwłok. Jednak o 00:25<br />

w jednym z lewoburtowych pomieszczeń<br />

odnaleziono trójkę żywych rozbitków.<br />

Przestrzeń, w którym zaskoczyła ich<br />

katastrofa nie zostało całkowicie zalane,<br />

wytworzyła się w niej poduszka powietrzna<br />

umożliwiająca odciętym przetrwanie<br />

do chwili nadejścia pomocy. Byli<br />

to już jednak ostatni ocaleni.<br />

W miesiąc po katastrofie wrak promu,<br />

tarasujący ważny tor wodny został podniesiony<br />

wysiłkiem renomowanej firmy<br />

Smit-Tak Towage and Salvage (część<br />

Smit International AS 3 ). Trzy dźwigi<br />

2<br />

Było to następstwem tego, że belgijska flota<br />

odbywała ćwiczenia i większość personelu ratowniczego<br />

i niezbędnych środków utrzymywano<br />

w związku z tym w wysokiej gotowości do<br />

działania.<br />

3<br />

Ta założona w 1842 r. firma stanowi obecnie<br />

własność innego potentata na rynku usług holowniczych,<br />

ratowniczych, pogłębiarskich i innych prac<br />

oceanotechnicznych, Royal Boskalis Westminster<br />

N.V., ale występuje pod własną marką. Była ona odpowiedzialna<br />

m.in. za podniesienie wraku wycieczkowca<br />

Costa Concordia u włoskich wybrzeży.<br />

Wrak feralnego promu leżący na burcie.<br />

Fot. Leo van Ginderen Collection<br />

72 wrzesień <strong>2018</strong> MORZE


Z polskich stoczni<br />

Krzysztof Stefański<br />

Jacques Coeur<br />

Światowa rewelacja z Polski<br />

Polski przemysł okrętowy zaczął<br />

budować statki rybackie już w 1949 r.,<br />

kiedy to w lutym w Stoczni Gdańskiej<br />

(później im. W. Lenina) położono stępkę<br />

pod pierwszy trawler typu B-10,<br />

łowiący z burty i napędzany silnikiem<br />

parowym o mocy 1200 KM. Wytworzono<br />

ich w rekordowej serii aż 89 sztuk.<br />

Ostatni rybacki statek parowy oddano<br />

do eksploatacji w 1960 r.<br />

Od 1951 r. jednocześnie równolegle<br />

budowaliśmy jednostki motorowe różnego<br />

typu: trawlery, lugrotrawlery, trawlery-zamrażalnie,<br />

trawlery-przetwórnie,<br />

jak również bazy-przetwórnie. Staliśmy<br />

się w tym okresie jednym z największych<br />

producentów statków rybackich na<br />

świecie. To, że osiągnęliśmy tę pozycję<br />

10 lat od wybudowania pierwszego polskiego<br />

statku pełnomorskiego, jest jednym<br />

z największych sukcesów naszego<br />

przemysłu. Odbiorcą tych jednostek był<br />

do tej pory głównie ZSRR i firmy polskie,<br />

więc postanowiono zainteresować nimi<br />

także kraje wysoko rozwinięte.<br />

Zaczęło się wszystko od Francji szeroką<br />

akcją akwizycyjną i reklamową. Dała<br />

ona dobre rezultaty i niebawem zdobyto<br />

kontrakty na 11 statków typu B-21, które<br />

przydzielono gdańskiej Stoczni Północnej.<br />

Mimo pozoru serii znacznie się one<br />

od siebie różniły, zwłaszcza zaś wymiarami<br />

i wyposażeniem. Było to pewne novum<br />

w naszym okrętownictwie, a spowodowały<br />

go nieco odmienne zwyczaje<br />

tamtejszego rynku. Francuskie firmy rybackie,<br />

to osoby lub spółki prywatne,<br />

zwykle z długą rodzinną tradycją pracy<br />

w rybołówstwie morskim. Traktowały<br />

one każdy statek nie tylko jako źródło<br />

utrzymania, ale także jako swoje hobby<br />

i wyraz ambicji, szczycąc się jego osiągnięciami<br />

i wyglądem, a ciężko przyjmując<br />

wszelkie niepowodzenia. Dlatego też<br />

każdy armator wkładał dużo osobistej<br />

inwencji w projekt jednostki, miał swoje<br />

koncepcje odnośnie całego statku lub<br />

jego szczegółów i bardzo niechętnie<br />

z nich rezygnował. To powodowało,<br />

że jeśli nawet trawlery były z jednej serii,<br />

ale dla różnych firm, to nigdy nie były<br />

takie same.<br />

Udane wejście na tamtejszy rynek<br />

z niewielkimi statkami spowodowało<br />

chęć powtórzenia tego z większymi<br />

jednostkami motorowymi, które budowała<br />

Stocznia im. Komuny Paryskiej<br />

w Gdyni. Były nimi bardzo udane trawlery<br />

typu B-20, wytwarzane dla naszego<br />

kraju, jednostki nowocześniejsze i droższe<br />

niż B-21. Zainteresowano wkrótce<br />

nimi dwóch największych armatorów<br />

z Boulogne-sur-Mer: Pêche et Froid oraz<br />

Pêcheries de la Morinie. Francuskie wersje<br />

znacznie się różniły w zakresie wyposażenia<br />

od naszych krajowych, jak też<br />

również między sobą. Główna zmiana,<br />

to metoda przechowywania złowionej<br />

ryby. Tamtejsi rybacy dostarczali ją świeżą<br />

do bezpośredniej konsumpcji lub do<br />

lądowej fabryki konserw, gdyż Francuzi<br />

nie kupowali jej mrożonej. Nowe statki<br />

przeznaczone były do połowów z prawej<br />

burty w rejonie Morza Północnego<br />

oraz zachodniego i północnego Atlantyku,<br />

a świeży towar miał być przewożony<br />

Trawler typu B-20/II/1 Jacques Coeur.<br />

Fot. zbiory Autora<br />

76 wrzesień <strong>2018</strong> MORZE


Statki specjalne<br />

Tomasz Grotnik<br />

Bis Viridis<br />

czyli „podwójnie zielony”<br />

24 sierpnia w Świnoujściu, grupa<br />

Damen zaprezentowała po raz pierwszy<br />

w Polsce holownik nowej serii –<br />

RSD 2513. Jego łacińska nazwa oznacza<br />

„podwójnie zielony”, ale nie odnosi<br />

się ona bynajmniej tylko do atrakcyjnego<br />

malowania jednostki.<br />

Bez względu na rodzaj napędu holowników<br />

– konwencjonalny, tylnonapędowy<br />

ASD (Azimuthal Stern Drive), czy<br />

traktor ATD (Azimuthal Tractor Drive) oraz<br />

konstrukcję kadłuba, cechuje je wszystkie<br />

największa sprawność, bezpieczeństwo<br />

działania i uciąg w ruchu naprzód.<br />

Manewry wstecz, w tym szczególnie pod<br />

obciążeniem, ujawniają ich ograniczenia.<br />

Aby temu zaradzić, Damen rozpoczął pięcioletnie<br />

prace badawczo-rozwojowe nad<br />

kompaktowym holownikiem nowej generacji<br />

wolnym od tej wady. Zastosowano<br />

w nim szereg innowacji, w tym opatentowanych,<br />

ale nie zerwano ciągłości linii<br />

jednostek tej klasy holenderskiego producenta,<br />

zapewniając w ten sposób wysoką<br />

niezawodność, sprawność i bezpieczeństwo<br />

użytkowania. Wykorzystano przy<br />

tym doświadczenia z eksploatacji jednostek<br />

serii ASD 2411 i ATD 2412. Holowniki<br />

typu RSD 2513 to jednostki średniej wielkości,<br />

optymalizowane do prac na akwenach<br />

osłoniętych, czyli w portach i terminalach,<br />

cechujące się jednakową sprawnością przy<br />

holowaniach wprzód i wstecz.<br />

„Zawsze dziobem”<br />

Już na pierwszy rzut oka widać, że z holownikiem<br />

Damen RSD 2513 „coś jest<br />

nie tak”. Można odnieść wrażenie,<br />

że ma dwa dzioby. Rzeczywiście, wysokość<br />

nadburć oraz wolnej burty na<br />

obu końcach jednostki są takie same.<br />

Ogranicza to ryzyko zalewania pokładu<br />

przy przechyłach, gdy jest ona pod obciążeniem<br />

– przy 18 o wciąż 10% burty<br />

pozostaje nad wodą. Szyper jest alarmowany<br />

automatycznie o niebezpiecznym<br />

stopniu przechyłu. Ponadto statek<br />

ma nietypową proporcję długości do<br />

szerokości, wynoszącą prawie 2:1 (długość<br />

to 24,73 m, a szerokość 13,13 m, co<br />

zawarto w nazwie modelu – 2513). Ale<br />

najważniejszą nowością zastosowaną na<br />

holowniku jest układ RSD, czyli Reversed<br />

Stern Drive.<br />

RSD to konstrukcja wykorzystująca<br />

dwa pędniki azymutalne i dwie płetwy<br />

ustateczniające (skegi) – wąskie, lecz wysokie.<br />

Zastąpiły one jedną o innej geometrii<br />

(niską i długą), znaną z najpopularniejszych<br />

modeli ASD i ATD. Wskutek<br />

tego, oraz konstrukcji kadłuba, holownik<br />

jest tak samo sprawny przy pracy naprzód,<br />

jak i wstecz, w przeciwieństwie<br />

do klas ASD i ATD. Także uciąg i prędkość<br />

są niemal takie same. Dzieje się tak dzięki<br />

systemowi Twin Fin, czyli dwóm skegom,<br />

które w przeciwieństwie do jednego<br />

długiego nie wpływają negatywnie na<br />

ciąg wytwarzany przez śruby napędowe<br />

w dyszach Korta, stanowiących część<br />

pędników azymutalnych, będących<br />

w powszechnym użyciu na holownikach<br />

portowych i redowych. Zmniejsza to<br />

też zużycie paliwa. Poprzez taki zabieg<br />

holownik typu RSD 2513 w każdych warunkach<br />

pracuje dziobem na przód, czyli<br />

w najbezpieczniejszej pozycji, i może<br />

mieć zamontowaną tylko jedną wciągarkę<br />

holowniczą. Twin Fin zapewnia<br />

również bardzo dobrą stateczność<br />

kierunkową.<br />

Bis Viridis w czasie pokazu<br />

w Świnoujściu. Seria RSD<br />

jest atrakcyjna dla firm<br />

holowniczych, bowiem<br />

pozwala na posiadanie tylko<br />

jednego typu holownika do<br />

wszystkich operacji<br />

portowych. Obecnie dla<br />

prawidłowego i bezpiecznego<br />

ich prowadzenia<br />

używa się typów ATD przy<br />

asyście z dziobu holowanej<br />

jednostki i ASD z jej rufy.<br />

RSD pracuje efektywnie<br />

zarówno z przodu, jak<br />

i z tylu holowanego<br />

statku.<br />

Dwuskegowy patent Twin Fin zastosowano<br />

do tej pory na kilku „traktorach”<br />

(ATD 2412) i dwóch zbudowanych do tej<br />

pory holownikach typu RSD 2513 (Innovation<br />

i Bis Viridis). Kolejne pięć RSD jest<br />

w różnych fazach produkcji.<br />

Innowacyjny i sprawdzony<br />

Innowacyjnych rozwiązań na holowniku<br />

typu RSD 2513 jest więcej. Wśród<br />

nich warto wymienić nadbudówkę<br />

montowaną elastycznie do kadłuba<br />

w celu ograniczenia drgań i hałasu. Daje<br />

to komfort pracy i wypoczynku załogi.<br />

Z jej konstrukcją zintegrowano po bokach<br />

kominy, zaś okrężne oszklenie mostka nawigacyjnego<br />

szybami o dużej powierzchni,<br />

wykonanymi z materiału wysoko<br />

odpornego na uszkodzenia udarowe (Damen<br />

Safety Glass kat. P3A), zabezpiecza<br />

szypra w przypadku np. zerwania holu.<br />

Na szczycie nadbudówki stoi lekki maszt<br />

palowy nowej konstrukcji.<br />

System operacyjny sterowania statkiem<br />

i jego mechanizmami bazuje na chmurze<br />

cyfrowej, natomiast do jego obsługi przeznaczono<br />

uproszczone i intuicyjne interfejsy,<br />

dzięki którym dwa panele na mostku<br />

z minimalną liczbą przycisków nie zajmują<br />

uwagi kapitana, który może trzymać dłonie<br />

jedynie na dwóch dżojstikach. Kieruje<br />

on jednostką, jej napędem, a nawet łącznością<br />

z załogą i z pilotem na obsługiwanym<br />

statku. Do sterowania wciągarką<br />

z mostka służą dwa pedały. Wysoki poziom<br />

automatyzacji pozwolił zredukować<br />

liczbę załogi nawet do dwóch osób (choć<br />

jej liczba warunkowana jest wyposażeniem<br />

jednostki i systemem wacht). Ma to<br />

zmniejszyć znacząco koszty eksploatacji,<br />

bowiem utrzymanie załogi to około 40%<br />

wydatków w cyklu życia holownika. Wiadomo<br />

przy tym, że Damen pracuje nad<br />

systemem automatycznego odbierania<br />

holu, co ma pozwolić na ograniczenie załogi<br />

jedynie do szypra.<br />

Ważną nowością jest także, opracowany<br />

przez Damena, system SCR (Selective Catalytic<br />

Reduction) służący redukcji emisji<br />

tlenków azotu NOx w spalinach z silników.<br />

Dzięki niemu możliwe jest ograniczenie<br />

ich zawartości o 80%, co pozwala spełnić<br />

normę IMO Tier III. SCR jest oferowany<br />

w ramach opcji armatorom operującym<br />

w rejonach, gdzie funkcjonują wspomniane<br />

przepisy. Standardowo, wszystkie holowniki<br />

Damena są wyposażane w zespoły<br />

napędowe zgodne z IMO Tier II.<br />

Ponadto holowniki RSD 2513 wykorzystują<br />

szereg sprawdzonych rozwiązań. Ich<br />

80 wrzesień <strong>2018</strong> MORZE

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!