04.12.2018 Views

iA2

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

Dominik Kalamus,<br />

zawód – fotograf<br />

Harley-Davidson<br />

Wydanie 2


2<br />

N<br />

ormalną rzeczy koleją po lecie przychodzi jesień, a po niej zima.<br />

I chociaż biegli w temacie przyrodnicy wieszczą zmianę klimatu<br />

i związane z nią katastrofy, to na razie nie ma się nad czym rozwodzić;<br />

w naszej szerokości geograficznej tak było, jest i będzie. A po zimie<br />

przyjdzie wiosna i znów świat się zazieleni...<br />

Póki co szykujmy ciepłe buty, kurtki, czapki i szaliki, żeby śnieg i mróz nie<br />

był nam straszny. Przy okazji nie zapominajmy też o tym, że czas zimy to<br />

nie jest coś, co samochody lubią najbardziej. I te bardzo drogie, i te, które<br />

czas świetności mają dawno za sobą, zimą mają ciężko. Wszyscy wiedzą, że warto zmienić<br />

opony, ale przecież na tym nie może kończyć się ogarnięcie tematu. Każdy właściciel<br />

samochodu powinien wiedzieć, jak trzeba przygotować auto na mrozy i śniegi, dla przypomnienia<br />

wymienię tylko takie hasła: wycieraczki, uszczelki, szyby, filtry, olej, hamulce,<br />

układ elektryczny, światła, chłodnica, paliwo, wentylacja i ogrzewanie.<br />

Jeśli, Szanowna Czytelniczko/Szanowny Czytelniku, nie do końca wiesz o czym mówię,<br />

albo też nie zamierzasz zawracać sobie tym głowy, to po prostu pojedź do swojego warsztatu<br />

i zleć pełny przegląd, diagnostykę i serwis samochodu. Producenci, jak co rok w dobrze pojętym<br />

interesie to czynią, przygotowali dla kierowców bogatą ofertę najróżniejszych akcesoriów,<br />

opon, płynów eksploatacyjnyh i środków chemicznych przydatnych lub niezbędnych<br />

właśnie zimą. I chociaż wielu z nas reklamy wkurzają bo są głupie, nieestetyczne i przeszkadzają<br />

na każdym kroku, to w sprawie zimy i naszego samochodu warto tym reklamom<br />

chwilę poświęcić. Zwłaszcza że zazwyczaj nie ma w nich ściemy i pokazywane produkty<br />

lepiej lub gorzej, ale zawsze działają.<br />

Jeśli nie zadbacie o swoje samochody, to jakiejś wielkiej tragedii nie będzie, co najwyżej<br />

któregoś dnia auto nie da się uruchomić, albo drzwi przymarzną i nie dadzą się otworzyć.<br />

Będą tylko jakieś uciążliwości i koszty. Jeśli jednak nie zadbacie o siebie, to może być<br />

gorzej. I nie chodzi mi o ciepłe ubranie i suche buty. Bardzo często myślimy sobie, że skoro<br />

w poprzedniej zimie tak fajnie dawało się hamować, przyspieszać i zakręcać na śliskim,<br />

to i teraz będzie fajna zabawa. Otóż niekoniecznie. Zgodnie z zasadą, że organ nieużywany<br />

zanika, również i pewne nawyki i umiejętności odchodzą w zapomnienie. A ponieważ to<br />

trening czyni mistrza, warto pierwszy śnieg na drogach wykorzystać do przypomnienia<br />

sobie, jak zachowuje się samochód na śliskich nawierzchniach. Bo przecież nie chodzi o to,<br />

aby w sposób nieplanowany korygować kształt karoserii własnego i cudzego auta.<br />

A poza tym – miłej lektury!<br />

Mirosław Rutkowsk


W WYDANIU<br />

3<br />

Prezentacje<br />

Niebieska historia - str. 4<br />

WRX STi - str. 8<br />

STi dla konesera- str. 12<br />

Puchar, którego nie było - str. 16<br />

3 diamenty w natarciu - str. 18<br />

Science czy fiction? - str.20<br />

Rynek<br />

Tanio i dobrze - str. 13<br />

Wywiad<br />

Dziecko szczęścia - str. 24<br />

Wydarzenia<br />

Rajd na wyobraźnię - str. 40<br />

Rajd Polski Historyczny. - str. 48<br />

Lubię to! - str. 49<br />

Historia<br />

Camel Trophy - legenda po 20 latach - str. 44<br />

Harley-Davidson - motocykle marzeń - str. 54<br />

Felieton<br />

Zza kółka widać lepiej - str. 57<br />

Relaks<br />

Kryzys w firmie - str. 58<br />

Rajdowe kroniki 1921-2014. Rajd Polski - str. 58<br />

Turystyka<br />

O wyższości strony lewej nad prawą - str. 30<br />

Gruzja - kraj wolny od... - str. 34<br />

Technika jazdy<br />

Podstawy 4x4 - str. 59


4<br />

PREZENTACJE<br />

Niebieska<br />

historia<br />

tekst: JERZY DYSZY<br />

zdjęcia: MIROSŁAW RUTKOWSKI, SUBARU<br />

Który z modeli Subaru jest dla tej firmy najważniejszy? Prestiżowe Legacy,<br />

uniwersalny Forester czy Outback, a może dostojna Tribeca? Każdy z nich jest<br />

ważny, jednak my uważamy, że największe znaczenie dla wizerunku Subaru miała<br />

dotychczas kompaktowa Impreza.<br />

Powodów jest kilka. Przede wszystkim Impreza, nawet<br />

ta dzisiejsza, jest dalekim następcą powstałego w roku<br />

1954 debiutanckiego samochodu Subaru. To właśnie<br />

badawczy model o kodowym symbolu P1 jako pierwszy zyskał<br />

nazwę handlową „Subaru 1500”. Dopiero potem nowo powstający<br />

producent samochodów przyjął tę nazwę dla całej firmy.<br />

Potem nastała długa, dziesięcioletnia przerwa, firma zajęła<br />

się produkcją bardziej potrzebnych wtedy w Japonii mikrosamochodów.<br />

W roku 1965 pojawiło się kolejne „pełnowymiarowe”<br />

Subaru, nazwane modelem 1000. Do nazwy „Impreza” było<br />

jeszcze dość daleko, lecz z dzisiejszej perspektywy widzimy<br />

wyraźne pokrewieństwo. Stało się ono jeszcze wyraźniejsze<br />

gdy następcę „1000”, model Leone w wersji kombi, zaprezentowano<br />

w roku 1972 z napędem 4x4. Nie trzeba przypominać,<br />

jak ta koncepcja zaważyła na technicznej przyszłości<br />

samochodów firmy Subaru.


PREZENTACJE<br />

5<br />

I wreszcie, w roku 1992 nadszedł czas Imprezy, poręcznego<br />

auta w nadwoziu sedan lub kombi, wykorzystującego mechanizmy<br />

większych Legacy. Z nazwą tego samochodu wiąże<br />

się dla nas, Polaków, pewna ciekawostka. Słowo „Impreza”<br />

powstało z japońskiej transkrypcji<br />

włoskiego „impresa”,<br />

wyrażenia znaczącego mniej<br />

więcej tyle co „dzieło” „osiągnięcie”<br />

lub „ważne zadanie”.<br />

Szefowie Subaru chcieli by<br />

było poważnie i dostojnie, tymczasem<br />

wstrzelili się idealnie<br />

w polską „imprezę” - lepszej<br />

promocji przez nazwę trudno<br />

sobie u nas wyobrazić.<br />

Ale to nie nazwa zawładnęła<br />

duszami milionów<br />

fanów aktywnej motoryzacji<br />

na całym świecie. Debiut<br />

Imprezy powiązany był także<br />

z poważnym zaangażowaniem<br />

Subaru w sport rajdowy ma<br />

poziomie mistrzostw świata.<br />

Niebieskie samochody o charakterystycznym,<br />

basowym<br />

dźwięku, tumany kurzu czy<br />

kłęby śniegu ciągnące się za<br />

samochodem, poślizgi i... jak najbardziej poważne zwycięstwa<br />

w ostrej konkurencji z dobrymi przeciwnikami. Subaru<br />

zaoferowało jednak znacznie więcej niż jego rajdowi konkurenci<br />

– drogowe, ale w sumie bardzo podobne do wyczy-


6<br />

PREZENTACJE<br />

nowych odmiany Imprezy mógł sobie kupić każdy, nie tylko<br />

na specjalne zamówienie i z kierownicą po prawej stronie.<br />

A więc dziesiątki tysięcy młodych ludzi na całym świecie<br />

z tego korzystało, tworząc stopniowo kult rajdowej Imprezy,<br />

oraz skutecznie budując prestiż marki. Dlatego Impreza jest<br />

najważniejszym modelem w historii koncernu Subaru.<br />

Czas zacząć Imprezę<br />

W roku 1993 Leone zastąpiono poprzez nowocześniejszą,<br />

choć wcale nie większą (nieznacznie powiększono tylko rozstaw<br />

osi, który przekroczył 250 cm.) Imprezę. Jej pierwsza<br />

wersja produkowana była do roku 2001. Auto miało spokojną<br />

stylizację niekontrowersyjnego czterodrzwiowego sedana lub<br />

kombi, w niewielkiej liczbie produkowano też odmiany dwudrzwiowe.<br />

Układ napędowy Imprezy zaprojektowano według<br />

znanego już schematu z podłużnie umieszczonym z przodu<br />

silnikiem bokser. Tym razem i z przodu i z tyłu użyto zawieszenia<br />

kolumnowego. Silniki, choć dalej czterocylindrowe<br />

w układzie przeciwsobnym, były znacznie nowocześniejsze.<br />

Wszystkie odmiany (1,6, 1,8, 2,0, potem 2,2 i 2,5) miały po dwa<br />

wałki rozrządu w głowicy i 16 zaworów.<br />

Imprezy tej generacji produkowane były z napędem przednim<br />

(stosunkowo niewiele takich aut trafiło do Europy) i przede<br />

wszystkim z napędem 4x4. Oczywiście najbardziej znane<br />

były na naszym kontynencie wersje z silnikiem turbodoładowanym.<br />

Odmian tych samochodów było bez liku, moce<br />

wahały się od 211 KM (2,0 turbo w wersji europejskiej) do 280<br />

KM i więcej (wersje usportowione WRX STI). Można przyjąć,<br />

że pierwsze Imprezy z silnikami wolnossącymi pojawiały<br />

się w Europie raczej tylko po uprzedniej wizycie w USA. Jest<br />

natomiast pewne, że ta generacja Imprezy stała się autem<br />

Dla kolekcjonera<br />

Najbardziej pożądaną odmianą Imprezy<br />

STI jest model 22B, który zaprezentowano<br />

w roku 1998. Dwudrzwiowe auto z poszerzanymi<br />

jak w rajdówce błotnikami oraz innymi<br />

dodatkami, miało uhonorować zwycięstwa<br />

w klasyfikacji producentów WRC w latach<br />

1995, 1996 i 1997. Silnik 22B to powiększona<br />

do 2,2 dm 3 jednostka o mocy maksymalnej<br />

280 KM (ta liczba wiąże się z wewnątrzjapońskimi<br />

ustaleniami o dopuszczalnej mocy<br />

maksymalnej silników samochodów osobowych).<br />

Serię 400 sztuk 22B STI (podaje się, że<br />

było ich 424), sprzedano w ciągu kilku dni.<br />

Co ciekawe, nawet symbol „22B” nie jest tu<br />

przypadkiem. Jest to zapisana w kodzie szesnastkowym<br />

liczbą 555. Producent papierosów<br />

o tej nazwie był sponsorem Subaru w latach<br />

największych zwycięstw rajdowych, a wersje<br />

wyczynowe Imprezy, aby oddalić zarzuty<br />

o niedozwoloną reklamę wyrobów tytoniowych,<br />

po prostu nazywały się wtedy „555”.


PREZENTACJE<br />

7<br />

żona, opierała się na tej samej platformie podwoziowej której<br />

użyto poprzednio, ale miała być samochodem bardziej przyjaznym<br />

zwykłemu, niesportowemu użytkownikowi. Z drugiej<br />

strony tylko nieliczne, najsłabsze odmiany (z silnikiem<br />

SOHC 1,5 i) o których w ogóle nie słyszano w Europie, oferowane<br />

były z napędem ograniczonym do przednich<br />

kół. I znowu firma zasłynęła z oferowania niezliczonych<br />

wersji nawiązujących do rajdowej tradycji.<br />

W ofercie znalazły się „zwykłe” WRX z silnikami 2,0<br />

turbo o mocy ok 225 KM, a nawet odmiany WRX STI<br />

2,5 turbo z mocami dochodzącymi do 320 KM. W roku<br />

2004 lekko restylizowano przednią część auta, jednak<br />

ta wersja Imprezy nigdy nie zdoła się ukryć wśród<br />

innych samochodów na drodze. Kolejna restylizacja,<br />

z roku 2005, przypadła miłośnikom Subaru bardziej<br />

do gustu. Właśnie w tej wersji pojawiły się także<br />

w Europie najmocniejsze, turbodoładowane silniki<br />

o pojemności 2,5 dm 3 .<br />

kultowym, z powodu przyjaznego wyglądu, znanych<br />

już przymiotów auta z symetrycznym układem<br />

napędowym, a także dzięki bardzo dobrym<br />

osiągom wersji turbodoładowanych, szczególnie<br />

tych sygnowanych przez STI.<br />

Oczywiście legendę Imprezy wspierały jej<br />

sukcesy rajdowe – firma STI i działający w jej<br />

imieniu w Europie brytyjski Prodrive w połowie<br />

sezonu 1994 przerzuciły się w rajdach WRC<br />

z Legacy na Imprezę, od pierwszego rajdu zdobywając<br />

czołowe miejsca. Mistrzostwo indywidualne<br />

zdobyli w tym samochodzie Colin<br />

McRae, (1995), Richard Burns (2001) i później<br />

Petter Solberg (2003).<br />

Druga generacja Imprezy, już o bardziej charakterystycznym<br />

i agresywnym kształcie, pojawiła<br />

się w końcu roku 2000. Minimalnie wydłu-<br />

Mniej sportowa, bardziej rodzinna<br />

Obecną wersję Imprezy znamy bardzo dobrze.<br />

W połowie roku 2007 Subaru przedstawiło auto, które<br />

nie jest już klasycznym, małym sedanem. Tę wersję nadwozia<br />

pozostawiono tylko dla rynku USA i japońskiego, natomiast<br />

w Europie zaoferowano bardzo obszernego hatchbacka o największym<br />

chyba rozstawie osi w tej klasie aut. Przy okazji<br />

zmieniono tylne zawieszenie, obecnie ma ono z każdej strony<br />

dwa poprzeczne wahacze mocowane<br />

do solidnej ramy pomocniczej. Nie zrezygnowano<br />

jednak z klasycznego dla<br />

firmy układu napędowego, co więcej,<br />

dziś nie można kupić żadnej wersji<br />

Imprezy z napędem dwóch kół. Są<br />

za to nowoczesne silniki wolnossące<br />

o pojemności 1,5 i 2,0 dm 3 , oraz turbodoładowany<br />

2,0 (wersja WRX, obecnie<br />

już nie oferowana w Europie) i trzystukonna<br />

2,5 turbo WRX STI. No i najważniejsze,<br />

w końcu zeszłego roku<br />

pod maskę Imprezy trafił innowacyjny<br />

dwulitrowy turbodiesel w układzie<br />

bokser. Teraz kultowy samochód<br />

Subaru może – w odpowiednio<br />

wybranej wersji – zadowolić każdego.<br />

I oszczędny ojciec rodziny i przyszły<br />

zawodnik rajdowy znajdą coś dla siebie.<br />

Konstruktorzy Subaru 1500 sprzed<br />

pół wieku byliby zaskoczeni.


8<br />

PREZENTACJE<br />

tekst: JERZY DYSZY<br />

zdjęcia: AUTOR, SUBARU<br />

WRX STI należy do wymierającej już chyba grupy<br />

samochodów, mających przynosić radość z szybkiej,<br />

dynamicznej jazdy.<br />

Gdy dowiedziałem się, gdzie odbędzie się europejska<br />

prezentacja nowego WRX STI, ogarnęły mnie poważne<br />

wątpliwości. Co prawda Szwecja ma ładne krajobrazy<br />

i interesujące lokalne drogi, jednak te przepisy i praktyka<br />

ruchu drogowego... Jeżeli kierowca nie zechce zaryzykować<br />

utraty prawa jazdy i swoich kilkumiesięcznych zarobków,<br />

trudno mu będzie poznać zalety najszybszego produkowanego<br />

obecnie Subaru. A przecież firma spod znaku Plejad<br />

otwarcie powróciła do promocji poprzez sport samochodowy,<br />

nawiązując niedawnych wielkich sukcesów rajdowych. Już<br />

na pierwszy rzut oka coś się tu nie zgadzało.<br />

Półoficjalne tłumaczenie okazało się następujące: przepisy<br />

przepisami, ale Szwedzi potrafią dobrze wykorzystać<br />

szybkie samochody. Są tam przecież wielkie, prawie nie<br />

zamieszkałe przestrzenie z szutrowymi leśnymi duktami,<br />

oraz liczne prywatne posiadłości, gdzie lokalna policja nie<br />

ma nic do powiedzenia. Co więcej, przez pół roku trwa tam<br />

ostra zima, więc samochody z napędem czterech kół są jak<br />

najbardziej na miejscu. Prezentacja miała się odbyć już wiosną<br />

i prawie na obrzeżach Sztokholmu. O co więc chodziło?<br />

Zabawka dla dorosłych dzieci<br />

Okazuje się, że firmowi oficjele wszystko dokładnie przemyśleli.<br />

Pierwsza część prezentacji zawierała pewną nutkę<br />

samochodowego szaleństwa. Może nie takiego prawdziwego,<br />

ale w szwedzkim stylu, stuprocentowo bezpiecznego. Wyko-


PREZENTACJE<br />

rzystano w tym celu lokalny tor, gdzie miejscowi kierowcy<br />

na co dzień doskonalą swe umiejętności opanowywania<br />

poślizgów.<br />

Założenie było następujące: na blisko kilometrowym asfaltowym<br />

obwodzie wśród łąk uformowano z gumowych słupków<br />

serię średnio szybkich i bardzo wolnych zakrętów. Panowie<br />

dziennikarze mieli je wykorzystać do sprawdzenia zachowania<br />

się nowego WRX STI w różnych sytuacjach, ze szczególnym<br />

uwzględnieniem działania systemów kontroli toru<br />

jazdy, usztywnionego zawieszenia i poprawionego układu<br />

napędowego. Każdemu przypadło po raptem kilkanaście<br />

minut jazdy, więc szanowni testerzy powinni grzecznie<br />

i planowo zmieniać ustawienia centralnego dyferencjału<br />

DCDD i kontroli toru jazdy VDC (naprawdę jest co ustawiać),<br />

a potem skrupulatnie diagnozować i notować zachowania<br />

auta. Dobre sobie...<br />

WRX STI nigdy nie było autem rodzinnym do statecznego<br />

przemieszczania się. To jest „fun machine”, czyli zabawka,<br />

zdolna przede wszystkim generować radość z jazdy. I widać<br />

było wyraźnie, że tę funkcję spełnia bezbłędnie. Dziennikarze<br />

wyglądali i zachowywali się jak grupa przedszkolaków,<br />

którym podano ulubione cukierki. Krzyku może nie było, ale<br />

wyrywanie sobie kierownic testowych testowych samochodów<br />

zaobserwowano. A potem pisk opon na zakrętach oraz<br />

podczas hamowania, trzy okrążenia i zmiana auta. Albo i nie,<br />

jeżeli ktoś inny dobiegł szybciej.<br />

Z tą technologią da się żyć<br />

Co zatem wybadali panowie dziennikarze? Nowe WRC<br />

STI, przede wszystkim „ma kopa” i to subiektywnie oceniając<br />

większego niż można się spodziewać po 300 KM w półtoratonowym<br />

aucie. Wprawdzie to moc maksymalna buduje statystyki<br />

sprzedaży, ale przede wszystkim moment obrotowy<br />

skraca czas przejazdu okrążenia. A momentu obrotowego<br />

dwu i półitrowy, turbodoładowany silnik WRX STI generuje<br />

naprawdę dużo i co ważne, ukształtowanego tak, że trudno<br />

wychwycić jakiekolwiek ślady „turbodziury”.<br />

A ustawienia DCCD i SI-Drive? Pierwsze spostrzeżenia są następujące:<br />

Na równym asfalcie samochód prowadzi się tym stabilniej<br />

i bardziej przewidywalnie im szybciej się jedzie, a precyzja<br />

udoskonalonego układu kierowniczego nie budzi zastrzeżeń.<br />

Natomiast w ciasnych, bardzo dynamicznie pokonywanych<br />

zakrętach pojawia się podsterowność, i owszem, ale technicznym<br />

sposobem na jej zminimalizowanie jest włączenie<br />

trybu DCCD Auto (przewaga momentu napędowego z tyłu),<br />

rozsądne użycie w systemie SI-Drive ustawienia Sport Sharp,<br />

oraz wybranie dla układu VDC trybu pracy TRACTION, lub<br />

dla odważniejszych - OFF. Nie da się jednak ukryć, że najskuteczniejszym<br />

rozwiązaniem jest zastosowanie starej, dobrej<br />

reguły pokonywania nawrotów: im wolniej „wejdziesz”, tym<br />

szybciej „wyjdziesz”.<br />

Samochód dysponuje takimi osiągami, trakcją oraz zdolnością<br />

wykonywania manewrów, że na zwykłej drodze (tym<br />

bardziej w ruchu publicznym) jego wykorzystanie choćby<br />

w 30% będzie trudne. W codziennej jeździe cokolwiek się nie<br />

ustawi - będzie dobrze. Poza tym wszystkie trzy systemy<br />

mają podstawowe, domyślne ustawienia (tryb Intelligent<br />

SI-DRIVE, Auto DCCD i Normal VDC), nad którymi fabryczni<br />

testerzy oraz elektronicy popracowali naprawdę skutecznie.<br />

W rezultacie trzeba rzeczywiście specjalnych sytuacji, by<br />

dostępnymi regulacjami coś w prowadzeniu auta realnie<br />

poprawić.<br />

Rajdówka w roli rodzinnego sedana<br />

Pierwsza prezentacja była krótka ale intensywna, zaś ta<br />

druga spokojna jak stado szwedzkich krów na pastwisku, lub<br />

po prostu jak tamtejszy ruch drogowy. Opowieści o gigantycznych<br />

mandatach robią swoje. Panowie dziennikarze, przed<br />

chwilą tak dynamiczni, w oka mgnieniu stali się bojownikami<br />

frakcji Zielonych i uczestnikami zawodów „o kropelkę”.<br />

I tu właśnie ujawniła się istota szatańskiego planu organizatorów<br />

prezentacji Subaru WRX STI. Wiadomo, że turbodoładowane<br />

silniki tych sportowych samochodów lubią<br />

wypić. Ale podczas tzw. normalnej jazdy to auto podobno<br />

pali niewiele. Tylko jak to sprawdzić, lub inaczej, co to jest<br />

„normalna jazda WRX STI”? Tymczasem proszę, w Szwecji<br />

to się sprawdza samo!<br />

Wyniki były następujące: jazda lokalnymi, asfaltowymi<br />

drogami z prędkościami „tak jak wszyscy Szwedzi” ale bez<br />

oszczędzania, przynosiła wynik w granicach 10 l/100 km.<br />

Jazda nadmiernie już oszczędna, gdzie tylko można na szóstym<br />

biegu (udaje się, bo turbodziury brak) i bez klima- <br />

9


10<br />

tyzacji, pozwoliła obniżyć zużycie do ok 8,5 l/100 km. Sprawdzone<br />

na trasie ponad 200 km. Ale autor nie usiłuje twierdzić,<br />

że było to właściwe wykorzystanie samochodu.<br />

To samo, ale zmienione<br />

Czym istotnym różni się czwarta generacja WRX STI od<br />

poprzedniej? Zmiany zaszły wszędzie, a największa z nich<br />

to zmiana koncepcji i do pewnego stopnia charakteru auta.<br />

WRX STI zawsze odbierane było jako tzw. sportowy sedan,<br />

lecz teraz, drogą mniejszych lub większych ulepszeń stało się<br />

autem o rzeczywiście sportowym, a może wręcz rajdowym<br />

charakterze. Mówiąc precyzyjniej, WRX STI czwartej generacji<br />

powróciło, w nowoczesnej formie, do koncepcji Imprez<br />

Turbo/WRX pierwszych generacji.<br />

Z zewnątrz widzimy przede wszystkim<br />

poprawioną stylizację, która jest<br />

teraz bardziej szlachetna i jednocześnie<br />

nawiązuje do współczesnych, charakterystycznych<br />

form marki. Ale bardziej<br />

istotne są wewnętrzne zmiany w konstrukcji<br />

karoserii - zastosowanie wysokowytrzymałych<br />

stali i zwiększenie sztywności<br />

przy zmniejszeniu masy. Szybkie<br />

PREZENTACJE<br />

Imprezy zawsze były sedanami, więc nowe WRX<br />

STI nawiązuje do tej tradycji.<br />

Gdy chodzi o mechanizmy, najmniejsze<br />

zmiany rzeczywiście zaszły w silniku. Turbodoładowana<br />

jednostka BOXER 2xDOHC 2xAVCS<br />

16V (300 KM przy 6000 obr/min, 407 Nm przy<br />

4000 obr/min) dobrze spełnia swe zadanie,<br />

szczególnie z jeszcze lepiej dostrojoną charakterystyką<br />

i osprzętem pozwalającym spełnić<br />

normy czystości spalin. W sześciobiegowej,<br />

manualnej skrzyni biegów skupiono się przede<br />

wszystkim na poprawieniu „kontaktu pomiędzy<br />

mechanizmem a kierowcą”. Precyzję działania<br />

dźwigni zmiany biegów posunięto już do maksimum.<br />

To samo osiągnięto<br />

w pracy układu<br />

kierowniczego, który<br />

reaguje na najmniejsze<br />

drgnięcie kierownicy, w progresywnym<br />

i natychmiastowym działaniu<br />

układu hamulcowego, czy<br />

usztywniając pracę zawieszenia<br />

zarówno w płaszczyźnie pionowej,


PREZENTACJE<br />

11<br />

jak i poziomej. Nawet dedykowane opony Dunlopa są<br />

tylko podobne do ogólnodostępnego modelu, ich parametry<br />

(np. częstość i tłumienie drgań) dostosowano do<br />

współpracy z zawieszeniem Subaru. Również obręcze<br />

kół są lżejsze niż poprzednio, przy tym sztywniejsze<br />

i wytrzymalsze.<br />

Czy samochód stał się bardziej nerwowy? Tak, z pewnością.<br />

Ale jednocześnie można go prowadzić precyzyjnie,<br />

a wszelkie jego zachowania są powtarzalne<br />

i dają się, po krótkim przyzwyczajeniu, przewidzieć.<br />

To wszystko będzie się podobać kierowcom – entuzjastom,<br />

a jednocześnie nie powinno stwarzać problemów<br />

osobom o mniejszym doświadczeniu.<br />

Poprawiono też walory WRX STI jako rodzinnego<br />

sedana. Zwiększono przestrzeńna nogi dla pasażerów<br />

tylnej kanapy, powiększono wymiary otworów drzwi,<br />

bagażnik ma nieco większą pojemność, a oparcia tylnych<br />

siedzeń można złożyć. Przyjazne zmiany zaszły<br />

w okolicy przednich słupków kabiny - widoczność drogi jest<br />

w tych okolicach znacznie lepsza.<br />

No i wreszcie wykończenie oraz stylizacja wnętrza<br />

- zastosowano złoty środek, czyli kabina nie jest<br />

ani niepotrzebnie krzykliwa, ani niewygodnie ascetyczna,<br />

a wykonania tapicerki oraz czarno-czerwonej<br />

kolorystyki wszelkich pokryć nie sposób skrytykować.<br />

Jest tylko jeden problem, który „szybcy” kierowcy zapewne<br />

rozwiążą montując szelkowe pasy bezpieczeństwa. Okazuje<br />

się, że przednie fotele, choć wyglądają na sportowo, z racji<br />

swej szerokości (ukłon w stronę rynku amerykańskiego?) nie<br />

są wystarczająco zgodne z siłami, jakie może generować na<br />

zakrętach podwozie samochodu. No ale nic na świecie nie<br />

jest doskonałe, a stuprocentowa uniwersalność jakiegokolwiek<br />

samochodu również jest niemożliwa.


12<br />

PREZENTACJE<br />

STi dla konesera<br />

tekst: ADAM LEWICKI<br />

film: KACPER RUTKOWSKI<br />

Sportowa historia Imprezy, zwłaszcza w wersji STi, pobudza wyobraźnię<br />

miłośników samochodów. Znacznie liczniejszych niż nabywców Subaru, które<br />

wciąż jest marką niszową. Niszową i raczej elitarną.<br />

Nie powinno więc dziwić, że gdy trafiła<br />

się okazja kupienia Imprezy<br />

Sti z 2005 roku, pasjonat „samochodów<br />

z charakterem” skorzystał z niej<br />

skwapliwie zafascynowany i legendą<br />

modelu, i osiągami. Auto pochodzi ze<br />

Szwajcarii. Przyjechało do Polski po<br />

drobnych przygodach i doprowadzenie<br />

go do stanu idealnego nie wymagało<br />

zbyt wielu zabiegów; naprawa<br />

blacharska ograniczała się do błotników.<br />

A skoro kilka dużych fragmentów<br />

karoserii wymagało lakierowania,<br />

to właściciel postanowił<br />

oryginalny srebrny lakier zmienić<br />

na białą perłę. Efekt w pełni usatysfakcjonował<br />

Marka Muchowskiego,<br />

który z wielką satysfakcją podkreśla<br />

urodę i nienaganny stan techniczny<br />

Subaru Sti. Cała legenda i piękne karty<br />

zapisane tym autem w światowej historii<br />

rajdów mają mniejsze znaczenie.<br />

Pan Marek przede wszystkim podkreśla<br />

osiągi samochodu, jego nadzwyczajne<br />

własności trakcyjne, ogromną przyjemność,<br />

jaką sprawia jazda samochodem<br />

z silnikiem o mocy niemal 300 KM z sześciobiegową<br />

skrzynią przekładniową.<br />

Zależało mu przede wszystkim na utrzymaniu<br />

fabrycznego stanu technicznego<br />

wszystkich podzespołów auta. Żadnego<br />

tuningu, poprawiania czy ulepszania.<br />

Takie podejście, zdaniem<br />

pana Marka, jest najlepsze, bo osiągi<br />

samochodu w konfiguracji fabrycznej<br />

są wystarczające aby zapewnić<br />

duża frajdę z jazdy, a trwałość i niezawodność<br />

jest wręcz legendarna.<br />

Podkreśla, że jego auto jest jedyne<br />

w tak doskonałym stanie zarówno<br />

wizualnym, jak i technicznym. I to<br />

jest najbardziej fascynujące.


RYNEK<br />

13<br />

Tanio<br />

i<br />

dobrze<br />

W tym roku mija dziesięć lat od debiutu modelu Logan, taniego<br />

sedana powstałego na bazie starszych modeli Renault. Auto<br />

pierwotnie przeznaczone na rynki tzw. krajów rozwijających się, było<br />

zaczątkiem zaskakującego wręcz sukcesu rynkowego. Co skłania do<br />

przemyśleń – dlaczego idea „taniego samochodu” czasami przynosi<br />

sukces, ale częściej porażkę?<br />

tekst: JERZY DYSZY<br />

zdjęcia: DACIA<br />

Nie od dziś wiadomo, że w branży motoryzacyjnej nie<br />

jest łatwo zarabiać, a wyjątkowo trudno na tanich (w<br />

domyśle małych) samochodach. Przyczyny są oczywiste<br />

– samochód, mały czy duży, musi mieć nadwozie,<br />

układ napędowy, podwozie, cztery koła itp. Trudno zubożyć<br />

konstrukcję do tego stopnia, by odpowiednio spadły koszty<br />

produkcji, a użytkownicy jeszcze nie czuli się oszukani. Zaś<br />

bardzo łatwo jest dodawać atrakcyjne elementy (np. duży silnik,<br />

zaawansowany układ napędowy i zawieszenie, a przede<br />

wszystkim kolejne, coraz mniej potrzebne części „bajeranckiego”<br />

wyposażenia), licząc sobie za każdy z nich coraz większą<br />

marżę, co w sumie złoży się na wysoką, jednak oczekiwaną<br />

przez wszystkich cenę samochodu luksusowego.<br />

W rezultacie zysk ze sprzedaży jednego egzemplarza auta<br />

popularnego i taniego dąży do zera, zaś zysk ze sprzedaży<br />

pojedynczego pojazdu średniej czy wyższej klasy zadowala<br />

producenta i sprzedawcę.<br />

Gdzie można zaoszczędzić?<br />

Na czym więc może zarabiać producent samochodów<br />

popularnych? Po pierwsze na ich znacznej liczbie, co bywa<br />

ryzykowne, bo gdy rynek nie zaakceptuje jakiegoś modelu,<br />

wpadka będzie duża. Po drugie na obniżeniu kosztów projektowania.<br />

Ten drugi element wymaga wyjaśnienia.<br />

Samochód osobowy już od dawna jest najbardziej zaawansowanym<br />

technicznie i skomplikowanym produktem, jaki<br />

osoba prywatna może sobie kupić i nim dysponować. Wystarczy<br />

trochę pieniędzy i już go mamy, nawet nie trzeba wiedzieć<br />

jak działa.<br />

Druga sprawa to sposób produkcji samochodów, w szczególności<br />

tych popularnych. Mało kto prócz specjalistów zdaje<br />

sobie sprawę, gdzie tu jest pies pogrzebany. A jest on pogrzebany<br />

w produkcji seryjnej. Niezłe auto w jednym egzemplarzu<br />

może skonstruować i wykonać prawie każdy, bardziej<br />

zaawansowany warsztat tuningowy. Prawdziwa trudność<br />

polega na produkcji kilku tysięcy dziennie egzemplarzy tak,<br />

by nie różniły się niczym prócz zamówionego wyposażenia.<br />

W rezultacie skonstruowanie nowego auta i opracowanie<br />

technologii jego produkcji, plus wybudowanie fabryki,<br />

to olbrzymi koszt, liczony w miliardach euro. A sam koszt<br />

produkcji każdego egzemplarza to mniej niż połowa ceny<br />

sprzedaży (bez podatku), zaś ta druga „większa połowa” to<br />

koszt reklamy, gwarancji oraz przede wszystkim koszt opracowywania<br />

nowego modelu.


14<br />

Możliwość zaoszczędzenia leży w tym, by nowy samochód<br />

jak najmniej różnił się od poprzedniego. Samochody<br />

naprawdę nowe pojawiają się wyjątkowo rzadko. Właściwie<br />

tylko wtedy, gdy klienci zorientują się, że dotychczas produkowany<br />

model odstaje technicznie od rzeczywistości, oraz<br />

gdy – to znacznie ważniejszy warunek – pojawiły się nowe<br />

procesy produkcyjne i technologie, pozwalające wytwarzać<br />

taniej. Wtedy z wielką pompą pojawia się nowy model, który<br />

naprawdę można uznać za nowy. We wszystkich innych przypadkach<br />

„całkowicie nowy samochód” to tylko restylizacja<br />

nadwozia lub wprowadzenie ulepszonego silnika czy skrzyni<br />

biegów, które pozwalają spełnić nowe normy (np. czystości<br />

spalin), a więc są w pewnym sensie obowiązkowe. Przy okazji<br />

odtajnimy jeszcze jeden fakt: tak często spotykane restylizacje<br />

nadwozi również w praktyce nic producenta nie kosztują.<br />

Jeżeli jest to nadwozie tłoczone ze stali, to tzw. tłoczniki<br />

poszczególnych elementów zużywają się i należy co pewien<br />

czas je wymieniać. A więc wykonanie nowego profilu maski<br />

i błotników, bez zmiany konstrukcji szkieletu nadwozia,<br />

można przewidzieć już z wieloletnim wyprzedzeniem, jako<br />

część procesu technologicznego. Wystarczy do tego dodać<br />

inne zderzaki, kilka nowych elektronicznych bajerów oraz<br />

ładniejsze kolory lakieru i już mamy „nowy model”.<br />

RYNEK<br />

Albo tanio, albo zyskownie<br />

Kiedyś wyjątkowym specjalistą od małych aut był Fiat.<br />

Włosi z Turynu potrafili zaprojektować samochody, które były<br />

niewielkie, odpowiednio tanie, wystarczająco dobre i jeszcze<br />

przynosiły zysk. Szczególnie, gdy produkowano je w Polsce.<br />

Dziś ten koncern powoli przestaje być europejskim producentem<br />

samochodów, bo jego tradycyjny produkt napotyka<br />

liczną konkurencję, a duże, a nawet średnie samochody mu<br />

nie wychodzą.<br />

Inni producenci „mikrusów” chwytają się chytrych rozwiązań,<br />

takich jak np. wspólna inicjatywa PSA i Toyoty, realizowana<br />

w fabryce w Czechach. Produkowanie mikrosamochodów<br />

ma zresztą ukryty sens finansowy, bo choć może jest<br />

niezbyt opłacalne samo w sobie, to pozwala obniżyć średnie<br />

obliczeniowe zużycie paliwa produktów całego koncernu.<br />

A to w dobie histerycznego ograniczania emisji CO2 przyniesie<br />

zmniejszenie związanych z tym kar. Stąd taki koncern<br />

jak Daimler (Mercedes) już dawno wziął się za to czego<br />

nie potrafi i nie powinien robić, czyli za produkcję Smarta.<br />

Smart ForTwo i Toyota iQ są zresztą interesującym przykładem,<br />

jak trudno jest osiągnąć zysk na produkcji „maluchów”.<br />

Klienci podświadomie<br />

wymagają przecież, by<br />

te samochody klasy supermini<br />

były tanie. Tymczasem<br />

ich produkcja wcale<br />

nie jest tańsza niż produkcja<br />

„o dwa numery”<br />

większych aut segmentu<br />

B. Dwumiejscowy Smart<br />

i czteromiejscowe iQ<br />

wymagają szczególnych<br />

rozwiązań technicznych,<br />

a to kosztuje. Gdyby sprzedawały<br />

się w milionach<br />

egzemplarzy... Ale się nie<br />

sprzedają. Nawet mimo<br />

tego, że ostatnio owa mini<br />

– Toyota stała się samochodem<br />

światowym i weszła<br />

na rynek USA.<br />

Innym przykładem klapy<br />

samochodu klasy supermini,<br />

który miał być supertani,<br />

jest indyjska TATA Nano. Kilka lat temu było głośno<br />

o tym samochodzie za pojedyncze kilka tysięcy dolarów. To<br />

– prawie – udało się na rynku indyjskim, ale dochodu i spodziewanego<br />

wolumenu sprzedaży nie przyniosło. Tata Nano<br />

miała być sprzedawana także w Europie. Ale tu obowiązują<br />

ścisłe normy bezpieczeństwa i ekologiczne, konieczna więc<br />

była wymiana wszystkiego, od silnika, przez hamulce do<br />

konstrukcji nadwozia. No i przewidywana cena wzrosła do<br />

kilkunastu tysięcy euro, więc mit prysł. Autor prawie miał<br />

okazję przejechać się Nano, prawie, bo wcześniej w czasie<br />

pokazu urwał się pedał sprzęgła. Więc nie wszystko co tanie<br />

to dobre.<br />

Niektóre firmy próbują przy okazji produkcji swojej standardowej<br />

gamy samochodów, wcisnąć także wersję zubożoną.<br />

Robił to m. in. Volkswagen, który swego czasu z Polo<br />

zbudował Lupo/Arosę (wersja marki Seat), a później z kolejnego<br />

Polo wersję Fox. Lupo było przyjemnym, małym (skróconym)<br />

samochodzikiem miejskim, który okazał się droższy<br />

od standardowego oryginału. Więc się słabo sprzedawał. Natomiast<br />

Fox to nie skrócona, ale za to ekstremalnie zubożona<br />

wersja współczesnego mu Polo. Więc także się nie sprzedawał.<br />

Obecnie VW ma już „dedykowane” małe up! i chyba ze<br />

sprzedażą jest lepiej, choć nie w Polsce. Zresztą co jest tanią<br />

odmianą czego, w koncernie VW czasami<br />

trudno się zorientować. W pewnym sensie<br />

Volkswageny są tańszymi Audi, zaś<br />

Skody tańszymi Volkswagenami. Seaty<br />

zaś starają się być inne. I w sumie to bardzo<br />

dobrze współpracuje, gdyż koncern<br />

ma raptem kilka rzeczywistych modeli<br />

aut, ale w rozbiciu na marki i wersje są<br />

ich dziesiątki. Jest to przykład, jak można<br />

rozłożyć koszty projektowania i w sumie<br />

zarobić.<br />

Całkiem inaczej podszedł do tego koncern<br />

General Motors, którego głównym<br />

ramieniem w Europie jest Opel. Kilka lat<br />

temu GM wprowadził na europejski rynek<br />

markę Chevrolet, z modelami niezna-


RYNEK<br />

nymi w USA, a produkowanymi w Korei. Powiedzmy otwarcie,<br />

były to Daewoo, oraz zubożone wersje Opli. I okazało się,<br />

że te koreańskie Chevrolety, jako „tania marka” wobec Opla,<br />

zaczęły „zjadać” markę niemiecką. Gdzie był błąd? Może<br />

okazały się za dobre, albo za tanie? Amerykanie (czyżby na<br />

wniosek Niemców?) widzieli tylko jedno wyjście – usunąć<br />

koreańskiego Chevroleta z Europy, co ma się zrealizować do<br />

końca tego roku.<br />

Dacia robi to na poważnie<br />

Dlaczego zatem wspomniana na początku Dacia błyszczy<br />

na tym tle sukcesem zbliżającym ją obecnie do wolumenu<br />

pół miliona samochodów rocznie? Być może dlatego, że Francuzi<br />

i Rumuni podeszli do sprawy znacznie poważniej niż<br />

na przykład Fiat do swojej fabryki w Polsce.<br />

Pamiętajmy, że Dacia to marka z historią zaczynającą się<br />

od lat 60. XX wieku. Wtedy Rumuni zbudowali fabrykę w Mioveni<br />

i kupili od Renault licencję na dwa modele – R8 i R12.<br />

Ten drugi był ówcześnie autem nowoczesnym, jako Dacia 1300<br />

produkowanym i rozwijanym przez wiele lat. Jednak chluby<br />

Rumunom za granicą (w krajach KDL) nie przynosił, bo jakość<br />

była wręcz legendarnie paskudna. To wręcz szczęście, że<br />

ówczesnych Dacii nie próbowano eksportować na Zachód, bo<br />

marka nie została skompromitowana.<br />

W Rumunii<br />

jednak zbudowana<br />

została świadomość własnej<br />

marki samochodowej<br />

i to miało zaowocować<br />

w przyszłości.<br />

Potem nastąpił krótki<br />

okres produkcji modeli<br />

Dacii skonstruowanych<br />

przez Rumunów i wreszcie<br />

po tzw. przemianach,<br />

bliską upadku fabrykę<br />

kupiło Renault. Francuzi<br />

musieli wierzyć w Dacię,<br />

bo po prostu przejęli<br />

15<br />

(początkowo w 52%) istniejącą fabrykę wraz z marką i przystąpili<br />

do jej restrukturyzacji. Już wtedy zapadła decyzja, że<br />

to właśnie tam konstruowane będą i produkowane przyszłe<br />

tanie Renault.<br />

W pierwszych latach poprawiano produkcję Dacii Nova<br />

i potem Solenza, nie usiłując ich gdziekolwiek eksportować.<br />

Wkrótce Renault miało już prawie 100 proc. udziałów<br />

w Dacii, wyszkoloną załogę z ambicjami i przygotowana produkcję<br />

– prawdziwą produkcję a nie montaż – wspomnianego<br />

modelu Logan, przeznaczonego na wschodzące rynki.<br />

I Francuzi zdecydowali się korzystać nadal z marki Dacia,<br />

gdyż w większości krajów (poza dawnymi KDL), nie była ona<br />

znana, a więc nie była też skompromitowana dawnym brakiem<br />

jakości.<br />

Model Logan, nie tyle piękny, co solidny i dość tani, bo zbudowany<br />

z wykorzystaniem technologii pierwszych generacji<br />

Clio i R19, w wielu krajach przyjęto całkiem dobrze. W samej<br />

Francji nawet bardzo dobrze, bo uznano go za odpowiedź<br />

na nieco już przekombinowane i zbyt drogie samochody<br />

uznanych marek. Wielu Francuzów, i nie tylko, wybierało<br />

Logana jako drugie lub trzecie auto w rodzinie, takie do obijania<br />

w mieście.<br />

Renault poszło za ciosem i zaczęło pod tą samą marką<br />

oferować kolejne wersje i modele, ciągle proste w konstrukcji,<br />

solidne i sprawne, o charakterze częściowo użytkowym,<br />

a więc znajdujące licznych odbiorców. Dziś tych modeli jest<br />

już siedem, od małego Sandero (trzeci pod względem wolumenu<br />

produkcji model w koncernie Renault) po SUV-a Duster,<br />

wszystkie z dość podstawowymi ale już nowoczesnymi silnikami<br />

i z coraz lepszym wyposażeniem. Fabryka w Mioveni<br />

i montownie np. w Rosji i Maroku pracują pełną parą, a auta<br />

pod marką Dacia (w nielicznych krajach pod marką Renault)<br />

dostępne są na ponad stu rynkach. W Rumunii działa też<br />

prawdziwy, duży ośrodek konstrukcyjny, badawczy i stylizacyjny<br />

pracujący także na użytek samego Renault. Aż smutno<br />

się robi, gdy porównamy to z działaniem Włochów w Bielsku<br />

czy Niemców z Opla pod Opolem. Nawet zaangażowanie VW<br />

w fabryce w Poznaniu nie ma tego charakteru, bo nie ma tu<br />

ani działu badawczego, ani żadnej polskiej marki.<br />

Jeżeli się więc zastanawiamy, dlaczego tanie samochody<br />

Dacii uzyskały sukces, a wiele tzw. tanich marek i modeli<br />

innych producentów cienko przędzie lub są zupełną porażką,<br />

to jedyny wniosek jest następujący – Dacia niczego nie udaje<br />

i produkuje to, co powinna, nie skupiając się zresztą na samochodach<br />

bardzo małych. Będzie miała kłopoty dopiero wtedy,<br />

gdy ktoś z jej kierownictwa wymyśli, że trzeba ją wprowadzić<br />

na rynek aut luksusowych.


16<br />

PREZENTACJE<br />

Puchar<br />

którego nie byłotekst: ADAM LEWICKI<br />

film: KACPER RUTKOWSKI<br />

Jednym z najskuteczniejszych narzędzi marketingowych jest sport, a sport<br />

samochodowy w szczególności. Zwłaszcza puchary markowe w wyścigach czy<br />

rajdach pomagają dotrzeć z informacją o modelu do szerokiej rzeszy odbiorców,<br />

budując prestiż marki i producenta.<br />

W minionym 25-leciu na torach<br />

i trasach rajdowych dziesiątki kierowców<br />

rywalizowało w pucharach Fiata<br />

Cinquecento i Seicento, Alfy Romeo 156,<br />

Peugeota 106 i 206, Renault Megane,<br />

Kia Picanto i Cee’d, Volkswagen Golf...<br />

Wszystkie te przedsięwzięcia przyniosły<br />

sukces medialny, sportowy,<br />

a przede wszystkim biznesowy. Kiedy<br />

dziesięć lat temu w Polsce pojawiła się<br />

w Polsce Dacia, wielu wróżyło spektakularną<br />

klapę. Wszak Dacia kojarzyła<br />

się z montowanych źle i ze złych materiałów<br />

licencyjnymi Renault 12. Wizerunek<br />

miała w Polsce Dacia zszargany,<br />

a może nawet tego wizerunku w ogóle<br />

już nie było. Oczywistym wydawało<br />

się więc, że odbudowę prestiżu opłaci<br />

się wspierać sportem samochodowym.<br />

Powstał projekt, zbudowano samochód,<br />

który przeszedł wszelkie testy i homologacje<br />

i... okazało się, że Dacia nie<br />

potrzebuje żadnego wsparcia. Logan,<br />

powiedzmy szczerze, niepowalający<br />

urodą, sprzedawał się tak, że fabryka<br />

nie nadążała z produkcją. Ze sportową<br />

rywalizacją Dacia pożegnała się zanim<br />

zdążyła się z nim przywitać, pozostał<br />

wyścigowy Logan. Ten unikalny samochód<br />

jest jeszcze zbyt nowy, aby był<br />

kolekcjonerskim youngtimerem, ale na<br />

tory wyścigowe czy odcinki specjalne<br />

trochę go żal.<br />

Dacia Logan Cup<br />

Profesjonalnie przygotowany do<br />

rajdów lub wyścigów nigdy w zawodach<br />

nie startował. Jego dotychcza-


PREZENTACJE<br />

17<br />

sowy żywot ograniczał się do pokazu<br />

w ING RENAULT F1 ROADSHOW i jazd<br />

testowych.<br />

Klatka bezpieczeństwa firmy Matter,<br />

pasy bezpieczeństwa, fotele i kierownica<br />

Toora, system gaśniczy-gaśnica<br />

ruchoma tej samej firmy, zewnętrzny<br />

wyłącznik zasilania i włącznik systemu<br />

gaśniczego, podnóżek dla pilota, sportowe<br />

nakładki na pedały, tłumik końcowy<br />

Renault Sport, płyta ochronną<br />

pod silnik i skrzynię biegów, wzmocnienia<br />

mocowań silnika i skrzyni biegów<br />

oraz amortyzatory Logan Cup (Bilstein)<br />

i sprężyny Logan Cup (Masselin). Układ<br />

napędowy i hamulcowy zostają bez<br />

zmian. Szpery. Strojenie podwozi wersji<br />

sportowych Logana przeprowadził<br />

stale współpracujący z Renault Sport<br />

francuski kierowca Emmanuel Guigou.<br />

Obecny właściciel zdecydował się<br />

go sprzedać, sam bowiem nie startuje<br />

w żadnych zawodach, a żal mu spoglądać<br />

na sportowe auto bezużytecznie<br />

stojące w garażu...


18<br />

PREZENTACJE<br />

diamenty<br />

w natarciu<br />

tekst i zdjęcia: MIROSŁAW RUTKOWSKI<br />

Oficjalnie Mitsubishi obecne jest w Polsce od 19 lat. Specjalnością tej marki są czteronapędowe terenówki<br />

odnoszące wielkie sucesy m. in. w Rajdzie Dakar i Lancery, które wykazały swe walory na rajdowych<br />

trasach. Za pomocą nowego modelu firma ma zamiar odkroić znaczny kawałek tortu wśród najbardziej<br />

popularnych, małych samochodów.<br />

Niedługo przed samochodowym<br />

salonem w Paryżu Mitsubishi<br />

pokazało w Polsce następcę Colta.<br />

Space Star ma być lepszym wyborem<br />

niż podobne mu rozmiarami samochody<br />

innych producentów, głównie z powodu<br />

ceny i kosztów eksploatacji. Ale nie tylko.<br />

W czasie prezentacji przedstawiciele<br />

importera podkreślali niską masę przy<br />

sporej przestrzeni, świetną aerodynamikę,<br />

oszczędne i trwałe trzycylindrowe<br />

silniki, bogate wyposażenie wersji<br />

podstawowej, bezpieczeństwo czynne<br />

i bierne, dobrą pozycję za kierownicą,<br />

wysoką jakość... Zapewnienia te zweryfikuje<br />

rynek, my mieliśmy okazję sprawdzić<br />

auto w czasie tygodniowej eksploatacji.<br />

Samochód na drodze zachowuje<br />

się pod każdym względem poprawnie.<br />

Prowadzi się dość pewnie, słucha kierowcy<br />

i dobrze hamuje co jest zasługą<br />

zawieszenia, nowych opon, niewielkiej<br />

masy i układów wspomagających.<br />

Jest dość wrażliwy na wiatr boczny.


PREZENTACJE<br />

Space Star sprawnie przyspiesza, choć<br />

po małym silniku nie ma co spodziewać<br />

się nadzwyczajnej dynamiki. Po uruchomieniu<br />

motorek wydaje z siebie dźwięk<br />

podobny do łożyska z „kwadratowymi“<br />

kulkami. To skutek obowiązującej obecnie<br />

mody konstruowania małych, trzycylindrowych<br />

silników. Mitsubishi zapewnia,<br />

że ich motor jest nie tylko mały, ale<br />

i trwały i chociaż jest umiarkowanie<br />

dynamiczny, to przecież oszczędny, również<br />

na autostradzie. W zasadzie prawda.<br />

Pod warunkiem, że kierowca nie chce<br />

kręcić silnika do dopuszczalnych maksymalnych<br />

obrotów i zmienia biegi zgodnie<br />

z sugestią producenta. Jeśli kierowca<br />

spogląda na pojawiającą się strzałeczkę<br />

na wyświetlaczu pokładowego komputera,<br />

to zużycie paliwa można utrzymać<br />

w okolicach 5 litrów na każde 100<br />

kilometrów (w ruchu miejskim). Próba<br />

wyciśnięcia z trzech cylindrów maksimum,<br />

nie czyni ze Space Stara demona,<br />

za to zwiększa apetyt na paliwo. Ale też<br />

to auto nie jest przeznaczone do przebudowy<br />

na rajdówkę czy wyścigówkę,<br />

a i producent zaleca zmianę biegu na<br />

wyższy tuż po przekroczeniu 2 tys. obrotów,<br />

sugerując, że motorek już generuje<br />

wystarczający moment obrotowy. Zaproszenie<br />

na przejażdżkę kompletu pasażerów<br />

mocno wpływa na dynamikę auta<br />

i, to oczywiste, zwiększa koszt tankowania.<br />

Wyposażenie samochodu w klimatyzację,<br />

elektroniczne wspomagacze<br />

kierowcy, niezłe audio z opcją podłączenia<br />

telefonu przez bluetooth, sterowanie<br />

tych urządzeń w kierownicy i systemy<br />

poprawiające prowadzenie i hamowanie,<br />

to obecnie standard. Małe Mitsubishi<br />

jakoś nadzwyczajnie nie różni się<br />

od podobnych mu aut innych marek,<br />

ale też nie ma się do czego przyczepić,<br />

Space Star spełnia założenia konstruktorów<br />

i rzeczywiście osoby zasiadające<br />

z tyłu zdumiewają się sporą przestrzenią.<br />

Czy najnowsze dziecko Mitsubishi<br />

przebije się w nadzwyczaj mocnej<br />

19<br />

konkurencji japońskich, koreańskich,<br />

niemieckich czy francuskich producentów?<br />

Argumentem ma być cena. Importer<br />

zapewnia, że „tyle samochodu“ za te<br />

same pieniądze u innych producentów<br />

się nie dostanie. Podobno przy zakupie<br />

samochodu, zwłaszcza w niższych segmentach,<br />

Polacy kierują się ceną. Być<br />

może. Poniekąd potwierdza to sukces<br />

rynkowy Dacii, której cenowo nikt na<br />

razie nie przebija. Ale skoro tak, to dlaczego<br />

stosunkowo nieźle sprzedają się<br />

– w tym samym segmencie „B“ - samochody<br />

droższe, jeszcze droższe i bardzo<br />

drogie? Czas pokaże jak ten, w sumie<br />

całkiem fajny samochodzik odnajdzie<br />

się na polskim rynku. Trzy tygodnie po<br />

polskiej premierze do klientów trafiło<br />

niemal 200 egzemplarzy Space Star.


20<br />

PREZENTACJE<br />

Science czy fiction?<br />

tekst i zdjęcia: ANDRZEJ GLAJZER<br />

O tym, że w przypadku Audi „przewaga dzięki technice” nie jest tylko zręcznym<br />

sloganem marketingowym przekonało się już bardzo wielu użytkowników marki<br />

z Ingolstadt. Poczynając od słynnego modelu 100 z roku 1968 Audi ciągle pnie się<br />

w górę zarówno w rankingach jak i marzeniach potencjalnych klientów.<br />

Ostatnio zaprezentowano najnowsze<br />

dziecko koncernu, luksusowy<br />

model A7 Sportback.<br />

Według wcześniejszych założeń projektantów<br />

z Audi samochód ma łączyć<br />

w sobie charakter sportowego ducha<br />

coupé z komfortem luksusowego sedana<br />

i funkcjonalnością Avanta.<br />

Z ogromną uwagą dobierano materiały<br />

wykorzystane we wnętrzu samochodu.<br />

Aplikacje z drewna orzechowego,<br />

polerowanego aluminium oraz<br />

najwyższej jakości skóry pozwalają na<br />

wybór pięciu rodzajów obić.<br />

Komfort to m.in. opcjonalne systemy<br />

masażu i wentylacji w oparciach<br />

przednich foteli, multimedialny system<br />

zawierający radio, nawigacja „NMI navigation<br />

plus” z obrotowym regulatorem,<br />

modułowy system „infotainment” z procesorem<br />

graficznym Nivida pozwalającym<br />

na dowolne i szybkie przewijanie<br />

map oraz system „Audi connect” dający<br />

możliwość szybkiego łączenia elektroniki<br />

samochodu z Internetem. Można<br />

powiedzieć, że skromnym uzupełnieniem<br />

w tym zestawie jest najbardziej<br />

technicznie zaawansowana opcja nagłośnienia<br />

Bang&Olufsen Sound System.<br />

A z listy rzeczy praktycznych?<br />

Hydropneumatyczne, regulowane,<br />

wykonane ze stopów lekkich wiewlowahaczowe<br />

zawieszenia, w opcji ceramiczne<br />

hamulce, koła o rozmiarze od 17<br />

do 21 cali, wysuwany z pokrywy bagażnika<br />

przy prędkości powyżej 130 km/h<br />

tylny spojler, systemy bezpieczeństwa<br />

czynnego adaptive restraint system<br />

(dwie poduszki powietrzne z przodu,<br />

dwie umieszczone w oparciach przednich<br />

siedzeń i dwóch w ramie dachu),<br />

system Audi pre sense (ostrzeganie kierowcy<br />

przed niebezpiecznymi zachowaniami<br />

samochodu, aż do jego samoczynnego<br />

zatrzymania włącznie) oraz<br />

„systemy wsparcia kierowcy” jak np.<br />

rekomendacja przerw w prowadzeniu,<br />

korzystający z radaru adaptacyjny<br />

tempomat z regulacją odległości między<br />

pojazdami, asystent pasa ruchu,<br />

czujniki cofania oczywiście z funkcją<br />

kamery i monitorowaniem zbliżania się<br />

pojazdu nadjeżdżającego z tyłu i asystentem<br />

parkowania czyli system ułatwiającym<br />

parkowanie równoległe lub<br />

prostopadłe przy wykorzystaniu czujników<br />

ultradźwiękowych.<br />

To oczywiście tylko niewielki wybór<br />

pobieżnie wyszczególnionych możliwości<br />

Audi A7 Sportback, których jest


PREZENTACJE<br />

21<br />

znacznie więcej. Jest ich tak wiele,<br />

że wydaje się, że przewaga techniki<br />

zaczyna dominować nad percepcją człowieka…<br />

znaczy użytkownika, kimkolwiek<br />

by on nie był.<br />

Jedyna pociecha w tym, że o wielu<br />

z wymienionych udogodnień podczas<br />

jazdy nie mamy nawet zielonego pojęcia<br />

i to jest, póki co, największą wartością<br />

samochodu. Jedzie naprawdę<br />

wspaniale, tak jakby fizyka była fikcją.<br />

To cudowne, ale złudne wrażenie może<br />

skończyć się bardzo bolesnym zderzeniem<br />

z rzeczywistością.<br />

Jest to samochód klasy premium,<br />

czyli dla gentelmanów, którzy mają<br />

pieniądze. Jeśli wydanie 350 tysięcy<br />

zł nie stanowi większego problemu, to<br />

można się udać do salonu Audi. Albo<br />

wybrać coś równie luksusowego, na<br />

przykład Maserati Ghibli, które też<br />

dostarczy niepowtarzalnych emocji,<br />

a dla wizerunku dżentelmena może<br />

być korzystniejsze.


22<br />

RELAKS<br />

Niespecjalnie zauważona przemknęła<br />

wystawa samochodów BMW Art Cars.<br />

A szkoda wielka, bo wystawiane eksponaty,<br />

to modele ważne nie tylko dla<br />

fanów marki. A na dodatek nadzwyczajnej<br />

wartości dodaje fakt, iż twórczą<br />

pasją każdy z nich zmienili w dzieła<br />

sztuki artyści tej miary, co Alexander<br />

Calder (nr 1, BMW 3.0 CSL, 1975) czy Andy<br />

Warhol (nr 4, BMW M1, 1979). Wystawiane<br />

na dziedzińcu Zamku Ujazdowskiego<br />

samochody to jedynie sześć z liczącej<br />

dziś 17 różnych modeli BMW kolekcji.<br />

Każdy z samochodów, a raczej każdew<br />

z dzieł sztuki, ma swój numer, autora,<br />

historię, sukcesy sportowe i dane techniczne.<br />

Powstawały od 1975 roku do<br />

2010, kiedy Jeff Koons swoją inwencję<br />

przelał na model M3 GT2, który stał się<br />

numerem 17 kolekcji.<br />

Sztuka i samochody


RELAKS<br />

23


24 ROZMOWA iAuto<br />

Dziecko szczęścia<br />

tekst: MIROSŁAW RUTKOWSKI<br />

zdjęcia: DOMINIK KALAMUS<br />

Dominik Kalamus, zawód – fotograf. Rocznik 1973. Monter urządzeń<br />

telekomunikacyjnych, ekonomista po WSHiP. Obecnie mieszka w Warszawie.<br />

Mirosław Rutkowski - Jest Pan jednym z najlepszych<br />

fotografów rejestrujących rajdy samochodowe. I tak o sobie<br />

mówi. Nie przewróciło się Panu w głowie?<br />

Dominika Kalamus - Czasem mogłem sprawiać takie wrażenie.<br />

Jestem trochę próżny, czasem zarozumiały, ale dzięki<br />

temu łatwiej mi istnieć i działać. Nie można być za skromnym.<br />

Taka prawda ułatwia mi zarabianie pieniędzy. A poza<br />

tym trzeba mieć szacunek do siebie i swojej pracy.<br />

Ale tak jest. W pewnym momencie poczułem, że to jest<br />

to i zająłem się fotografią na poważnie. Jestem samoukiem,<br />

uczyłem się metodą prób i błędów, zaczynałem od zera. Podglądałem<br />

innych, słuchałem rad, odkrywałem techniki foto-<br />

Pewnością siebie dobrej fotografii raczej się nie robi.<br />

Najważniejsze jest, aby robić to, co się lubi i kocha. Trzeba<br />

do tego uparcie dążyć.<br />

Aha, pewnie. Wystarczy chcieć, rób to o kochasz... To są<br />

banały.


ROZMOWA iAuto<br />

25<br />

graficzne. Teraz fotografuję znakomitymi aparatami<br />

ze świetną optyką, ale wcześniej zajeździłem sześć<br />

Zenitów. Pierwszego kupiłem na Bazarze Europa, dziś<br />

w tym miejscu jest Stadion Narodowy. Do tego obiektyw<br />

Beroflex 135/2,8 i z tym pojechałem na Rajd Polski.<br />

Dlaczego na rajd, nie łatwiej było zacząć od kwiatków,<br />

motylków czy dziewczyn?<br />

Rajdy poznawałem od dziecka, ojciec znał środowisko<br />

związane z rajdami, a wtedy w Jeleniej Górze<br />

była to bardzo mocna grupa. Od najmłodszych lat<br />

jeździłem na rajdy czy wyścigi górskie na przełęczy<br />

Okraj, najpierw z ojcem, potem z grupą przyjaciół.<br />

Znany już wtedy fotograf, Leszek Kuśmirek, pokazywał<br />

swoje powiększenia i ja też chciałem takie robić.<br />

Nie miałem pojęcia o przysłonie, migawce, obiektywach.<br />

Ale chciałem robić zdjęcia. A poza tym lubiłem<br />

prędkość, ojciec zawsze miał dobre samochody, ja<br />

jeździłem kilka lat w klubie narciarskim, potem uprawiałem<br />

kolarstwo. No i wtedy rajdy w Polsce były bardzo ciekawe,<br />

jeździli wspaniali kierowcy, było mnóstwo kibiców, doskonałe<br />

samochody. Kolorowy, wielki świat. To był bardzo specyficzny<br />

i fascynujący klimat.<br />

Już wtedy wiedział Pan, że to będzie zawód?<br />

To była amatorka i na początku traktowałem to jako zabawę.<br />

Po przeprowadzce do Warszawy studiowałem i jednocześnie<br />

pracowałem jako przedstawiciel handlowy czekolady<br />

Alpen Gold. W miejscu, gdzie w tym roku kończył się odcinek<br />

specjalny Rajdu Polski, w 1999 roku kończył się oes<br />

Kormorana. Dowiedziałem się tam o konkursie dla amatorów<br />

fotografujących sport samochodowy. Wysyłałem zdjęcia,<br />

były wyróżniane w kolejnych miesiącach i na koniec<br />

sezonu wygrałem główną nagrodę. To był zwrotny moment,<br />

taki, w którym czujesz, że odnalazłeś swoją drogę życiową.<br />

Pierwszy rajd, wyróżnienia, wygrany konkurs, to był taki<br />

jeden wielki kop i motywacja do nauki fotografowania. Od<br />

tego czasu fotografia jest moim zawodem i pasją.<br />

I dało się połączyć czekoladę z fotografowaniem rajdów?<br />

I tak, i nie. Pracując jako handlowiec i później menadżer<br />

w kolejnych firmach starałem się pielęgnować moja pasję


26 ROZMOWA iAuto


ROZMOWA iAuto<br />

27


28 ROZMOWA iAuto<br />

do rajdów i fotografii, której wówczas jeszcze nie traktowałem<br />

w kategoriach zawodowych. Punkt zwrotny nastąpił<br />

kiedy straciłem pracę, a zmęczony korporacyjnym trybem<br />

życia nawet nie szukałem kolejnej. Musiałem się jednak<br />

jakoś utrzymać, łatwo nie było. Ten konkurs dał mi pewność<br />

siebie na tyle dużą, że odważyłem się odbitki zdjęć sprzedawać<br />

zawodnikom. Z tego były całkiem przyzwoite pieniądze,<br />

do tego znajomy podarował mi uszkodzonego Nikona F401,<br />

którego naprawiłem i to był skok jakościowy. Robert Herba<br />

polecił mnie Marcinowi Kwiatkowskiemu, który wziął mnie<br />

do swojej ekipy telewizyjnej. Jeździłem z nimi przez kilka<br />

sezonów. Już jako akredytowany na zawodach miałem dużo


ROZMOWA iAuto<br />

łatwiej. Dawałem zdjęcia do galerii w autoklub.pl, powstał<br />

magazyn OES, w którym też publikowałem zdjęcia. Jakiś<br />

czas później Piotr Frankowski zaproponował mi redagowanie<br />

działu sportu w Motorze. To był trudny moment, redagowanie<br />

mi nie sprawiało frajdy i szybko przejął to Mikołaj Sokół,<br />

ja pozostałem przy zdjęciach.<br />

Zdjęcia zdjęciami, ale wychodzi na to, że było w tym wiele<br />

przypadku...<br />

Bez moich zdjęć nikt by mnie nie zauważył. Taki przykład<br />

z 2001 roku z Rajdu Elmot. Naświetlone filmy dawałem kurierowi,<br />

który wiózł materiały telewizyjne ekipy Marcina Kwiatkowskiego.<br />

W Warszawie filmy były wywoływane i koledzy<br />

umieszczali zdjęcia w galerii Autoklubu. Zadzwonił do mnie<br />

kolega, który pierwszy je zobaczył i mówi – Domino, zrobiłeś<br />

zdjęcie życia. Nie wiedziałem o co chodzi. To zdjęcie poszło<br />

do Focusa, a Janusz (Kulig – red.) zamówił u mnie powiększenie<br />

70 na 110 cm. Na Rajdzie Wisły udało mi się dotrzeć do<br />

Janusza dopiero w czasie uroczystej kolacji z ekipą i sponsorami.<br />

Wziął zdjęcie, po chwili wrócił i powiedział, że mam<br />

zamówienie na 10 powiększeń kolekcjonerskich. Dziś jedno<br />

wisi u Malcolma Wilsona, drugie w Lozannie w siedzibie<br />

Marlboro, co z pozostałymi nie wiem. Jeśli to przypadek, to<br />

tak, wiele było przypadku.<br />

Mówiono o Panu „złodziej”...<br />

Tak, kolorów. Zawsze lubiłem podkreślać i grać kolorem<br />

w swoich pracach, czasem aż zanadto. Być może stąd to<br />

określenie, ale kto to powiedział nie wiem.<br />

Zna Pan rajdy duże i małe, nasze krajowe, europejskie<br />

i na innych kontynentach. Jaka jest przyszłość tej dyscypliny<br />

sportu?<br />

Słabo to widzę, czasem wydaje się, że idzie ku upadkowi.<br />

Koszty są ogromne, sport, rywalizacja przestaje być pasją<br />

i rajdy, zresztą cały sport samochodowy, zmieniają się w jedną<br />

wielką akcję marketingową. Zawodników wykorzystuje się<br />

jako narzędzia. Kiedy zaczynałem, rajdy, także i te światowe,<br />

miały atmosferę pikniku, teraz rządzi pieniądz. Przyjaźnie<br />

i rodzinna atmosfera w tym światku są coraz rzadsze, o bezinteresownej<br />

pomocy nawet nie ma co marzyć.<br />

29<br />

Czyżby człowiek sukcesu był rozgoryczony?<br />

Nie, nie. Ale widzę co się dzieje. Pogoń i tempo życia<br />

powoduje zrywanie więzi między ludźmi. Technologie,<br />

łączność, komputery... Wielu ludzi tego nie ogarnia. Brak<br />

wartości innych niż kasa, ludzie bez przerwy walczą, aby<br />

utrzymać się na powierzchni, a i tak tracą pracę. Myślę,<br />

że nie poradzimy sobie z tym. Wszystko razem jest dość<br />

przerażające.<br />

Przecież nowe technologie są właśnie dla ludzi, aby było<br />

łatwiej, milej. Co w tym złego?<br />

Zalewa nas tandeta. W fotografii też. Technologia cyfrowa<br />

stała się przekleństwem fotografii, życie zdjęcia jest bardzo<br />

krótkie, prawdziwe dzieła giną w masie tandety. Rzadko szuka<br />

się klimatu, duszy w fotografii. To tempo wywiera presję nieustannej<br />

obecności i ciężko jest utrzymać właściwy poziom.<br />

Trzeba dyscypliny i techniki, aby pokazywać rzeczy bez<br />

skazy, aby nie wyszła chałtura. Ja jestem perfekcjonistą,<br />

zdjęcie ma być trafione, ostre, nienaganne technicznie.<br />

A odbiorcy są zatruwani bałaganem estetycznym, jaki mamy<br />

na każdym kroku. Festyn reklamowy w miastach, byle jakie<br />

obrazki w gazetach, chłam w internecie, to wszystko nie<br />

napawa optymizmem.<br />

Świat jest coraz brzydszy, ludzie się od siebie oddalają,<br />

to może rodzina jest jakąś szansą?<br />

Niby jaką? Szansą na co?<br />

No właśnie o to pytam. Żona, dziecko, dom, szczęście...<br />

Jak Pan to widzi?<br />

Nie lubię zaglądać komuś w jego osobiste życie, niespecjalnie<br />

też chcę opowiadać o swoim. Ale OK, jestem naprawdę<br />

bardzo szczęśliwym ojcem, z matką córki mamy świetne relacje.<br />

Mam gdzie mieszkać. Fakt, jestem dzieckiem szczęścia.<br />

Robię to, co kocham, każdy dzień jest odkrywaniem nowych<br />

możliwości. Spełniać się, to znaczy być szczęśliwym. I tak<br />

u mnie jest zawodowo i w sferze osobistej. Mogę powiedzieć,<br />

że jestem spełnionym, szczęśliwym człowiekiem, ale jeszcze<br />

wiele przede mną.<br />

I oby tak pozostało. Dziękuję za rozmowę.


30 TURYSTYKA<br />

O Wyższości<br />

Strony Lewej<br />

Nad Prawą<br />

tekst: JOANNA KALINOWSKA<br />

zdjęcia: JOANNA KALINOWSKA<br />

MONIKA MAŁKOWSKA<br />

Według brytyjskich mediów do Wielkiej Brytanii nadciąga druga fala polskiej<br />

emigracji zarobkowej. Pierwsza była w 2004 roku i liczyła sobie ponad pół miliona<br />

skołatanych polskich dusz poszukujących lepszego życia, albo generalnie<br />

jakichkolwiek środków do przetrwania. Więcej niż połowa już wróciła do kraju,<br />

bądź też przeniosła się gdzie indziej mając na uwadze lepsze perspektywy.<br />

Dla tych, którzy zostali, prędzej czy później pojawił się<br />

dylemat zakupu samochodu, no bo przecież jakoś trzeba<br />

dojeżdżać do pracy, a transport publiczny w UK to słaba<br />

nadzieja na dotarcie do celu w przewidzianym do tego czasie.<br />

Niepunktualność lub wręcz brak danego kursu to chleb<br />

powszedni, przy czym żaden pasażer nie ma prawa zadać<br />

kierowcy pytania „dlaczego przyjechałeś dwadzieścia minut<br />

później niż to jest w rozkładzie” – gdyż zostanie to potraktowane<br />

jako personalny atak na pracownika na służbie.<br />

Kupno samochodu to ćwierć zmartwienia, w UK można<br />

naprawdę trafić znośny pojazd za niewielkie pieniądze.<br />

Znacznie większe pieniądze trzeba wydać na opłaty za tzw.<br />

MOT, czyli diagnostykę, podatek drogowy, ubezpieczenie (dla<br />

nowicjuszy dochodzi do tysiąca funtów rocznie) no i oczywiście<br />

koszt paliwa, który obecnie jest mniej więcej taki sam<br />

jak w Polsce. Więcej o tych sprawach przy następnej okazji.<br />

Jeszcze przed nabyciem nowego „członka rodziny” przybysz<br />

z kontynentu wie, że w każdym aucie poruszającym się<br />

po wyspach kierownica jest z odwrotnej strony, a ruch drogowy<br />

też jakiś dziwaczny, nie taki, z jakim była styczność<br />

zazwyczaj. Wiąże się z tym odwrotność obsługi przyrządów<br />

pokładowych, zmiana biegów lewą ręką, spojrzenie w lusterka<br />

też w nieco innym kierunku niż w Polsce i kilka innych niuansów.<br />

Wbrew pozorom nie jest proste przełamanie dotych-


TURYSTYKA<br />

Przybysz z kontynentu wie, że w każdym aucie poruszającym się<br />

po wyspach kierownica jest z odwrotnej strony, a ruch drogowy też<br />

jakiś dziwaczny.<br />

czasowych zwyczajów jeśli ktoś przez dłuższy czas poruszał<br />

się w „normalnej” konfiguracji zarówno pojazdu, jak i ruchu<br />

drogowego.<br />

Oto kilka najważniejszych obowiązujących zasad ruchu<br />

drogowego w UK, niektóre z nich są zupełnie inne niż w Polsce,<br />

ale niestety, nie jest to wystarczające tłumaczenie dla<br />

policjanta zatrzymującego osobę łamiącą lokalne przepisy.<br />

31<br />

60 funtów to jest w Anglii najniższy<br />

mandat, jaki można dostać<br />

za cokolwiek, między innymi za<br />

rozmowę przez komórkę, jeśli jednak<br />

kierowca stawia opór, sprawa<br />

idzie do sądu i tam już jest to funtów<br />

tysiąc do zapłaty.<br />

PRAWO JAZDY<br />

Znacznie łatwiej jest<br />

tym, którzy kurs prawa<br />

jazdy odbywają w Anglii,<br />

bo po prostu nie mają<br />

odruchów utrwalonych<br />

podczas jazdy prawostronnej.<br />

Spokojnie można jeździć<br />

posługując się polskim, które jest unijne lub międzynarodowym.<br />

Osoby, które mają status rezydenta lub po prostu<br />

mieszkają w Anglii długo, mogą każdy z tych dokumentów<br />

wymienić na angielskie prawo jazdy. Procedura jest prosta,<br />

wysyła się polski dokument z dołączonym stosownym formularzem,<br />

fotografią oraz dowodem wpłaty 50 funtów do tzw.<br />

DVLA, czyli odpowiednika naszego wydziału komunikacji.<br />

Po ok. 10 dniach dostajemy dokument angielski, a polski jest<br />

odsyłany do macierzystego wydziału komunikacji w Polsce.<br />

Posiadanie angielskiego prawa jazdy jest o tyle wygodne, że<br />

stanowi ono w pewnym sensie dowód identyfikacji właściciela<br />

wraz z jego adresem. Przy czym, ciekawa sprawa, podczas<br />

kontroli drogowej kierowca nie musi mieć przy sobie<br />

prawa jazdy ani dowodu opłaty podatku czy też ubezpieczenia.<br />

Ważne jest, aby w ciągu 7 dni od kontroli dostarczył je<br />

do właściwej komendy policji i tam okazał.<br />

PRZEPISY RUCHU DROGOWEGO (garść najważniejszych)<br />

Zgodnie z tym, co napisałam uprzednio – obowiązuje <br />

Anglicy są niestety nie najlepszymi kierowcami, brak im pewności siebie, są pozbawieni szybkości podejmowania decyzji, wszystko robią<br />

bardzo wolno, jakby bojąc się tego, co właśnie robią.<br />

ruch lewostronny, a wraz z nim kilka różnic w stosunku do


32 TURYSTYKA<br />

Jeśli ktoś spowoduje wypadek w stanie upojenia, na drugi dzień piszą o tym lokalne gazety, z podaniem danych inkryminowanego.<br />

tego, co na kontynencie. Pierwszeństwo mają pojazdy nadjeżdżające<br />

z prawej strony, ale wjazd na rondo jest ze strony<br />

lewej – do tego najgorzej się dostosować. Wyprzedzanie<br />

odbywa się na pasie zewnętrznym (prawym), oczywiste jest<br />

więc, że zabronione jest wyprzedzanie na pasie wewnętrznym<br />

(lewym). Nie można blokować środkowego pasa, jeśli<br />

na pasie wewnętrznym nic nie jedzie, zbliżając się do ronda<br />

należy ustąpić pojazdom nadjeżdżającym z prawej strony,<br />

o ile przy rondzie nie znajdują się znaki zmieniające pierwszeństwa.<br />

Trochę inaczej niż u nas jest na skrzyżowaniach,<br />

gdyż nie obowiązuje tu jedna zasada pierwszeństwa. Na<br />

większości z nich znajdują się odpowiednie znaki, należy się<br />

do nich stosować. Na drogach drugorzędnych można zobaczyć<br />

trójkątny znak GIVE WAY (USTĄP) lub czerwony znak<br />

STOP. Często przy skrzyżowaniach nie ma znaku GIVE WAY,<br />

natomiast na jezdni są namalowane przerywane białe linie,<br />

których istnienia trzeba przestrzegać.<br />

Podobnie jak u nas należy zawsze ustępować miejsca<br />

pojazdom służb ratunkowych, przy czym pojazd uprzywilejowany<br />

w Anglii nie oznacza pełnego kompletu sygnałów<br />

dźwiękowych i świetlnych, wystarczy np., tylko wyjątkowo<br />

jaskrawe niebieskie miganie i już wiemy, że trzeba się gdzieś<br />

schować. Ponieważ zabronione jest używanie klaksonu na<br />

terenach zabudowanych w godzinach od 23:30 do 7:00, obejmuje<br />

to też wszelkie policje, karetki, straż pożarną itp. Anglik<br />

musi się wyspać po wizycie w pubie!<br />

JAZDA W STANIE NIETRZEŹWYM<br />

O, tu różnica jest bardzo istotna. Zjednoczone Królestwo<br />

jest tolerancyjne i dopuszcza 0,8 promila, najwięcej w całej<br />

Unii, u nas dla przypomnienia jest 0,2. Nie oznacza to bynajmniej,<br />

że Anglicy jeżdżą wiecznie pod wpływem, raczej chyba<br />

przeciwnie. Jeśli ktoś spowoduje wypadek w stanie upojenia,<br />

na drugi dzień piszą o tym lokalne gazety, z podaniem<br />

danych inkryminowanego. Nie opłaca się być sławnym z tego<br />

powodu, bo od razu ma to znaczenie przy okazji stosunków<br />

interpersonalnych w pracy i jest niemile widziane.<br />

PASY BEZPIECZEŃSTWA<br />

Tu jest bardzo rygorystycznie. Nawet 50 m nie wolno przejechać<br />

bez zapiętych pasów, dba o to każdy kierowca i każdy<br />

pasażer. Angielski, bo Polakom zdarza się fantazjować. Poza<br />

tym dzieci poniżej 12. roku życia lub 135 cm wzrostu muszą<br />

podróżować w specjalnym foteliku, zabronione jest przewożenie<br />

dzieci jako pasażerów zabezpieczonych jedynie<br />

pasami bezpieczeństwa. U nas jak wiadomo różnie z tym


TURYSTYKA<br />

jest, widuje się dzieciaki na kolanach rodziców lub po prostu<br />

„luzem”. Jeśli przewożone jest niemowlę na przednim<br />

siedzeniu, w foteliku ustawionym tyłem do jazdy poduszka<br />

powietrzna musi być wyłączona.<br />

Brak zapiętych pasów bezpieczeństwa skutkuje mandatem<br />

w wysokości 60 funtów, lub grzywną do 500 funtów, jeśli<br />

sprawa zostanie skierowana do sądu. Nawiasem mówiąc, te 60<br />

funtów to jest w Anglii najniższy mandat, jaki można dostać<br />

za cokolwiek, między innymi za rozmowę przez komórkę,<br />

jeśli jednak kierowca stawia opór, sprawa idzie do sądu i tam<br />

już jest to funtów tysiąc do zapłaty.<br />

Podczas jazdy dozwolone jest używanie zestawów słuchawkowych<br />

i urządzeń nawigacji satelitarnej. Jeśli jednak<br />

policja uzna, że to Cię rozprasza, możesz zostać ukarany mandatem.<br />

Ciekawe zaś na podstawie czego zostaje uznany fakt<br />

rozpraszania... Nie można się tego dowiedzieć, bo dyskusja<br />

z angielskim policjantem zdecydowanie nie jest wskazana.<br />

33<br />

OGRANICZENIA SZYBKOŚCI<br />

Bardzo podobne jak w Polsce, do tego kamery rozmieszczone<br />

są bardzo gęsto, wobec czego grzywnę za „speeda”<br />

łatwo zarobić i nie da się od tego odwołać.<br />

Wydawać by się mogło, że tak precyzyjnie skonstruowane<br />

przepisy stanowią o płynności ruchu drogowego, a wręcz<br />

o jego idylliczności. Nic bardziej mylącego. Anglicy są niestety<br />

nie najlepszymi kierowcami, brak im pewności siebie,<br />

są pozbawieni szybkości podejmowania decyzji, wszystko<br />

robią bardzo wolno, jakby bojąc się tego, co właśnie robią.<br />

Owszem, są bardzo uprzejmi i życzliwi na drodze, nie wymuszają<br />

niczego, zawsze ustępują temu, komu się spieszy, ale<br />

też klną na siebie, na roboty drogowe, na złą synchronizację<br />

świateł oraz na kierowców autobusów, a w szczególności na<br />

rowerzystów, którzy są świętymi krowami na jezdni. Najpopularniejsze<br />

przezwisko, jakie wtedy pada to jest „wanker”,<br />

a do tego jest pokazywany odpowiedni gest ilustrujący słowo<br />

(jego znaczenie można znaleźć w słowniku slangowym).<br />

Jaką ma wyższość ruch drogowy angielski nad polskim?<br />

Zasadniczą. W UK jest zdecydowanie bezpieczniej na drogach<br />

i ulicach, wypadki zdarzają się o wiele rzadziej niż<br />

w Polsce, jest zdecydowanie mniej ofiar w ludziach. Gdyby<br />

w UK tak jak w naszym kraju co weekend policja miała do<br />

czynienia z ponad tysiącem pijanych kierowców, angielski<br />

minister transportu podałby się do dymisji, bo byłby zasypywany<br />

milionami skarg od obywateli, którzy nie czują się<br />

bezpiecznie we własnym kraju.<br />

Z drugiej strony, kiedy widzimy z daleka, że po ulicach<br />

spokojnego miasta pomyka sobie wartko (tzn. grubo ponad<br />

limit) koleżka w sfatygowanej BMW lub Audi, zimny łokieć<br />

i muza na opór skali – wiadomo bez pudła, że Polak. I od razu<br />

robi się swojsko...<br />

<br />

Klimat w Anglii rzadko przynosi opady śniegu i mrozy, jakie nie są niczym nadzwyczajnym w Polsce. Ale kiedy już spadnie śnieg, i do<br />

tego jest to taki bardziej konkretny opad, to na angielskich drogach i ulicach miast jest istny Armagedon.


34 TURYSTYKA<br />

Gruzja<br />

kraj wolny od...<br />

tekst i zdjęcia: KACPER RUTKOWSKI<br />

Przez dziesięć dni gościliśmy w Gruzji. Większość tego czasu spędziliśmy w drodze.<br />

Korzystając z okazji przyglądaliśmy się pojazdom jeżdżącym po tamtejszych<br />

drogach, warunkom na nich panującym i towarzyszącym im zjawiskom. Wniosek<br />

jest jeden – w Polsce piratów drogowych nie ma.<br />

Pierwszą naszą podróżą samochodową w Gruzji, zaraz po<br />

wyjściu z samolotu, była droga z zamówionym jeszcze z Polski<br />

kierowcą, który miał nas przewieźć z lotniska do oddalonego<br />

o niespełna dziesięć kilometrów noclegu w Kutaisi.<br />

Już wtedy, na prostej drodze poczuliśmy, że „jest inaczej”.<br />

A to był dopiero przedsmak gruzińskich dróg...<br />

Kolejny dzień, po wcześniejszym dotarciu tam marszrutką*,<br />

spędziliśmy w Tbilisi. Pierwszą umiejętnością, która musieliśmy<br />

zdobyć było przechodzenie przez ulicę. Kierowcy pieszych<br />

jakby nie widzieli i nie miał znaczenia fakt czy przechodzimy<br />

na przejściu dla pieszych, czy na zielonym świetle<br />

(które to światła raczej trudno uświadczyć). Przypatrując się<br />

autochtonom, zaobserwowaliśmy, że ulicę można pokonywać<br />

w dowolnym miejscu, na jezdnię należy wchodzić uważnie<br />

i ostrożnie, ale jednocześnie stanowczo, w przypadku niemożności<br />

pokonania całej szerokości arterii, dochodząc do<br />

linii oddzielającej pasy ruchu, pokonywać etapami. My, jako<br />

„biali turyści”, niekiedy mogliśmy liczyć na taryfę ulgową<br />

wyciągając rękę, choć też powodowało to jedynie delikatne<br />

przyhamowanie...<br />

Większość naszych podróży – a przejechaliśmy około 1<br />

000 km – spędziliśmy w marszrutkach. W znakomitej więk-


TURYSTYKA<br />

35<br />

Dopatrzyliśmy się też polskich akcentów motoryzacyjnych,<br />

kilkukrotnie widząc na drogach Cinquecento, raz nawet w wersji<br />

„taxi”. Do ciekawostek można zaliczyć znaczący procent<br />

samochodów z kierownicą po prawej stronie. Jak się okazuje<br />

duża część z nich jest sprowadzana z Japonii.<br />

Podsumowując – żyjemy. I pomijając wszelkie aspekty<br />

motoryzacyjne, wróciliśmy pełni wrażeń, przede wszystkim<br />

po spotkaniach z ludźmi i miejscach, które w tym czasie<br />

mieliśmy okazję zobaczyć. Podróży własnym samochodem<br />

raczej nie polecamy (chyba, że wcześniej zdejmiecie<br />

zderzaki), a jeśli zamierzacie poruszać się marszrutkami,<br />

stalowe nerwy będą pożądane. Jak byście nie jeździli – na<br />

drogach Gruzji szykujcie się na dawkę adrenaliny. <br />

szości funkcję tą pełniły 10-20-letnie Mercedesy Sprintery<br />

i Fordy Transity zabierające na swój pokład od dziewięciu do<br />

szesnastu pasażerów. Marszrutki zasadniczo jeżdżą zewsząd<br />

i wszędzie, są niedrogie (tańsze od pociągów), a wysiadając<br />

na dworcu, możemy się liczyć, że ich kierowcy (jak i taksówkarze)<br />

zaraz po wyjściu z poprzedniego środka transportu,<br />

będą proponować nam swoje usługi celem dowiezienia do<br />

kolejnego punktu. Możemy mówić, że doświadczaliśmy swojego<br />

rodzaju luksusu, jako, że w mniejszych miasteczkach<br />

lokalna komunikacja, potrafi wyglądać zgoła inaczej. Można<br />

natomiast powiedzieć, że komunikacja publiczna spełnia<br />

podstawowe standardy.<br />

Prawo drogowe w Gruzji prawdopodobnie nie istnieje,<br />

a przynajmniej takie można odnieść wrażenie. Widząc na górskich<br />

serpentynach znak ograniczający prędkość do 30 km/h,<br />

możemy spodziewać się, że kierowca będzie jechał z prędkością<br />

90 km/h, a spoza 90-cio stopniowego zakrętu wyłoni<br />

się dzielnie maszerująca środkiem drogi krowa. Oznakowanie<br />

poziome można uznać za mocno umowne – większość<br />

kierowców porusza się środkiem drogi, a wyprzedzanie na<br />

trzeciego na zakręcie bądź pod górę nie stanowi większego<br />

problemu. Oczywiście po wcześniejszym się upewnieniu, że<br />

z naprzeciwka nic nie jedzie. Faktem jest, że wszyscy użytkownicy<br />

dróg takich właśnie zachowań się spodziewają, przez<br />

co, mimo znacznie bardziej agresywnego stylu zdają się jeździć<br />

z większą wyobraźnią i uwagą niż ma to miejsce u nas.<br />

Okazuje się, że w statystykach mówiących o dziesięciu<br />

najbardziej niebezpiecznych państwach Europy, Gruzja pod<br />

względem liczby zabitych na 100 000 mieszkańców nie plasuje<br />

się znacznie dalej od nas zajmując czwartą pozycję<br />

z wynikiem 16,8 osoby, przy naszej ósmej pozycji (ex aequo<br />

z Grecją) i wynikiem 14,7.<br />

Faktem jest też, że przez dziesięć dni nie widzieliśmy żadnego<br />

wypadku, byliśmy świadkami jedynie drobnej „obcierki”.<br />

Znacząca liczba samochodów nie posiada zderzaków, czasem<br />

błotników, świateł i innych elementów nadwozia, co również<br />

oczywiście nie stanowi problemu. Pozbawiony zderzaków wóz<br />

ekipy telewizyjnej czy samochód reklamujący wycieczki to<br />

typowe przykłady luźnego stosunku do stanu samochodów.<br />

Podobno jest rozpatrywane wprowadzenie obowiązkowych<br />

badań technicznych, ale jeśli to się stanie, to prawdopodobnie<br />

„ludzie wyjdą na ulicę”.


36<br />

PROMOCJA<br />

Najważniejsza jest jakość<br />

Arval Service Lease Polska Sp. z o.o., jeden z liderów rynku wynajmu<br />

długoterminowego i zarządzania flotami samochodów służbowych<br />

podpisał w październiku 2014 roku umowę współpracy z AkzoNobel<br />

Car Refinishes Polska Sp. z o.o., firmą należącą do globalnego koncernu<br />

AkzoNobel, producenta lakierów do napraw samochodowych Sikkens<br />

oraz Lesonal.<br />

„Posiadając w Polsce flotę ponad 16 tysięcy samochodów i plany dalszego<br />

wzrostu, musimy przede wszystkim skupić się na zadowoleniu<br />

naszych klientów oraz na podnoszeniu świadomości odpowiedzialności<br />

ekologicznej zgodnie z propagowaną przez Arval polityką CSR, społecznej<br />

odpowiedzialności biznesu.” - powiedział Marcin Kowal, Procurement<br />

Manager.<br />

„Ambicją Arval jest być firmą wyznaczającą standardy usług. Wierzymy,<br />

że współpraca z AkzoNobel doprowadzi do dalszego wzrostu poziomu<br />

usług oferowanych przez warsztaty należące do sieci naprawczej Arval”<br />

– powiedział Przemysław Gazda, Lider Działu Likwidacji Szkód.<br />

„Rozpoczęcie współpracy z Arval wpisuje się doskonale w naszą strategię<br />

pracy z warsztatami w Polsce, gdzie oprócz dostarczania klientom<br />

nowoczesnych technologii napraw lakierniczych, bardzo duży nacisk<br />

kładziemy również na rozwiązania pozwalające warsztatom zwiększyć<br />

jakość oferowanych przez nie usług, poprawiać ich zyskowność co sprawia,<br />

że są bardziej konkurencyjnymi na rynku” – wyjaśnia Dyrektor Sprzedaży<br />

VR Premium na rynku Europy Centralnej i Rosji Tomasz Loose.<br />

W ramach współpracy, Arval oraz AkzoNobel pracować będą wspólnie<br />

nad opracowywaniem standardów, zapewniających jak najwyższą<br />

jakość napraw blacharsko-lakierniczych. Pracownicy Arval oraz Akzo-<br />

Nobel przeprowadzać będą regularne audyty serwisów partnerskich<br />

i opracowywać dla nich plany modernizacji i rozwoju. AkzoNobel prowadzić<br />

będzie również szkolenia dla kadry zarządczej serwisów z zakresu<br />

metod zarządzania i optymalizacji ich wydajności.<br />

Informacja Prasowa


PROMOCJA<br />

37<br />

Czas na zimówki<br />

Znów zaskoczyła nas zima... O tym, że na śniegu i lodzie opony<br />

zimowe są lepsze od tych letnich wiadomo. Skuteczniejsze są też<br />

w czasie deszczu. Producenci co rok przedstawiają coraz to lepsze<br />

opony, podkreślają ich wpływ na bezpieczeństwo. Na prezentację<br />

swoich propozycji zaprosiła nas firma Goodyear. Najnowszy produkt<br />

– zimowa opona UltraGrip 9 ma być pod każdym względem<br />

lepsza od poprzedniego modelu; zapewnia rewelacyjne hamowanie<br />

na śniegu, rowki hydrodynamiczne aktywnie przeciwdziałają<br />

aquaplaningowi a wskaźnik optymalnego zużycia bieżnika pomoże<br />

określić jej stan. Nic jednak nie zastąpi zdrowego rozsądku i wiedzy,<br />

jak nasz samochód zachowuje się w trudnych warunkach.<br />

Warto pamiętać, że opona zimowa powinna mieć nie mniej niż 4<br />

mm wysokości bieżnika. Sezonowa wymiana opon nie jest wymagana<br />

przez prawo (choć były takie pomysły), jednak zły stan opon<br />

może być powodem zatrzymania dowodu rejestracyjnego. Opony<br />

zimowe zakładamy, gdy temperatura otoczenia spadnie poniżej 7<br />

stopni Celsjusza.


38<br />

PROMOCJA<br />

Sztuka<br />

malowania<br />

Centrum Szkoleniowe AkzoNobel<br />

Każdy producent materiałów lakierniczych<br />

nieustannie pracuje nad coraz to nowymi technologiami,<br />

materiałami i metodami ich stosowania.<br />

Posiadacza samochodu technologie<br />

lakiernicze w zasadzie nie interesują,<br />

za to bardzo interesują właścicieli i pracowników<br />

warsztatów blacharsko-lakierniczych.<br />

Wszak najróżniejsze uszkodzenia<br />

karoserii i lakieru zdarzały się,<br />

zdarzają i będą się zdarzały. I ktoś musi<br />

umieć te uszkodzenia naprawić w sposób<br />

zadowalający klienta. Tym bardziej<br />

wymagającego, im kosztowniejszy i im<br />

nowszy samochód trzeba naprawiać.<br />

Co jakiś czas wprowadzane są nowe<br />

rozwiązania, dotychczas stosowane<br />

materiały zastępowane są innymi,<br />

wymagającymi nieco, a czasem całkowicie<br />

innego sposobu stosowania,<br />

czasem odmiennych narzędzi. Ośrodki<br />

badawcze pracują nad optymalizacją<br />

procesów lakierniczych tak, aby były<br />

możliwie mało uciążliwe dla środowiska,<br />

mniej czasochłonne i, co najważniejsze,


PROMOCJA<br />

39<br />

zapewniały pożądaną jakość wykonywanych<br />

powłok lakierniczych. Wszystkie<br />

te nowości nie byłyby wiele warte,<br />

gdyby lakiernicy nie umieli ich stosować.<br />

Każdy z systemów ma swoje tajemnice,<br />

szczególne rozwiązania i konieczność<br />

zachowania właściwych reżimów<br />

użytkowania. Tajniki poszczególnych<br />

procesów prowadzących do wykonania<br />

naprawy powłok lakierniczych poznać<br />

można w czasie szkoleń prowadzonych<br />

u wykonawców usług lub w ośrodkach<br />

szkoleniowych. W Pruszkowie działa<br />

Automotive Training Center należące<br />

do AkzoNobel. Odwiedziliśmy ten ośrodek<br />

przy okazji konferencji prasowej,<br />

w czasie której zaprezentowano nowy<br />

wodorozcieńczalny system pigmentów<br />

i żywic Lesonal Basecoat WB GT. Wyłącznym<br />

partnerem handlowym AkzoNobel<br />

w obszarze marketingu i sprzedaży<br />

marki Lesonal w Polsce została<br />

spółka Primakolor. Lesonal jest marką<br />

„premium”, co nie oznacza, że ta technologia<br />

nadaje się jedynie do najdroższych<br />

i luksusowych współczesnych<br />

samochodów. Każda prestiżowa marka<br />

sprawdzi się zarówno przy naprawie<br />

na przykład Jaguara, jak i budżetowej<br />

Dacii. U wszystkich podobnie rozwiązywane<br />

jest dobieranie koloru, miesznie<br />

lakierów, aplikowanie podkładów,<br />

lakierów bazowych czy bezbarwnych.<br />

Producenci skupiają się obecnie nie tyle<br />

na wymyślaniu przełomowych technologi,<br />

ile na udoskonalaniu znanych<br />

i skracaniu czasu procesów schnięcia<br />

czy utwardzania. Poszczególne produkty<br />

różnią się szczegółami, i te szczegóły<br />

mają kluczowe znaczenie. O tych<br />

„diabłach tkwiących w szczegółach”<br />

mówi się w trakcie szkoleń, poznaje się<br />

też sposoby, jak ingerencji tego „diabła”<br />

w procesach naprawy uniknąć.<br />

Lesonal UV Filler jest jednokomponentowym<br />

podkładem, w którym tradycyjne<br />

suszenie w wysokiej temperaturze<br />

zastąpiono 5-minutowym utwardzaniem<br />

promieniami UV.<br />

Lesonal Basecoat WB GT jest technologią<br />

pigmentów i żywic, w której<br />

rozcieńczalnikowe pigmenty metaliczne<br />

zastąpiono wodorozcieńczalnymi.<br />

System pozwala na wykonanie<br />

naprawy, która jest niewidoczna dla<br />

klienta i trwała. Krótki czas odparowania<br />

przed nałożeniem lakieru bezbarwnego<br />

zapewnia wyższą wydajność, mniejsze<br />

zużycie energii i większą rentowność<br />

serwisu. Uniwersalny lakier bazowy do<br />

wszystkich rodzajów napraw jest łatwy<br />

w stosowaniu i pozwala uzyskać właściwy<br />

rezultat już za pierwszym razem.<br />

Producent podkreśla zalety: proste cieniowanie,<br />

szybkie schnięcie, doskonałe<br />

dopasowanie kolorystyczne, trzy miesiące<br />

przydatności do użycia (bez stosowania<br />

dodatków), niższe koszty materiałowe<br />

oraz redukcję ilości odpadów.


40 WYDARZENIA<br />

Rajd<br />

na wyobraźnię<br />

tekst i zdjęcia: ANDRZEJ GLAJZER<br />

Wraz ze wzrostem zainteresowania pojazdami<br />

zabytkowymi, coraz większa rzesza kolekcjonerów<br />

zaczyna traktować je nie tylko jako eksponaty.<br />

Posiadacze samochodów zabytkowych prezentują<br />

swoje cacka nie tylko na zlotach i wystawach, ale<br />

też biorą udział w rajdach i wyścigach rozgrywanych<br />

w różnych krajach i w różnych formułach Zgodnie<br />

z zaleceniami FIA większość z nich to rajdy, których regulaminy<br />

ze względu na bezpieczeństwo zarówno uczestników<br />

jak i publiczności oparte są głównie na zasadach tzw. „jazdy<br />

na regularność”. Polega to na tym, że organizator zobowiązany<br />

jest do określenia czasu przejazdu odcinków specjalnych<br />

z określoną prędkością, która zwykle nie przekracza 50<br />

km/h. W ten sposób rozgrywany jest między innymi Historyczny<br />

Rajd Monte Carlo i reaktywowany w Polsce przed<br />

trzema laty Rajd Polski Historyczny.<br />

Są jednak również imprezy motorowe rozgrywane z udziałem<br />

pojazdów zabytkowych według zupełnie innych zasad,<br />

tyle, że aby pozostać w zgodzie z założeniami FIA nie noszą<br />

one nazwy rajdu, ale np. „festiwalu”, a pokonywanie odcinków<br />

specjalnych traktowane jest jako „jazda pokazowa”.<br />

Jedną z takich imprez organizowaną już od kilkunastu lat


WYDARZENIA<br />

w zachodniej części Niemiec jest przyciągający<br />

corocznie blisko dwie setki<br />

uczestników i ponad 40 tysięcy widzów<br />

Eifel Rallye Fesitval.<br />

DZIWNA IMPREZA<br />

Pomimo tego, że jest typowym szybkim<br />

rajdem nie ma w niej żadnej klasyfikacji<br />

końcowej. Nie ma zwycięzców i zwyciężonych,<br />

wszyscy cieszą się z możliwości<br />

udziału i „wyjeżdżenia się”. Dla tych,<br />

którzy obserwują dwudniowe widowisko,<br />

jest to możliwość przeżycia, a w zasadzie<br />

powrotu do najwspanialszych czasów<br />

rajdów rozgrywanych w latach 1970-1987.<br />

Pomysłodawcą, organizatorem i osobą<br />

decydującą o uczestnictwie w imprezie<br />

jest Reinhard Klein. Były zawodnik, profesjonalny<br />

fotograf, ogólnie mówiąc, człowiek,<br />

który całe niemal życie poświęcił<br />

rajdom samochodowym. Zna wszystkich<br />

z branży i wszyscy go znają, dlatego bez<br />

większych trudności na każdej kolejnej<br />

edycji ERF nie brakuje sław. W tym roku<br />

byli to między innymi Walter Röhrl, Stig<br />

Blomqvist, Harri Toivonen, Vaclav Pech, królowa Dakaru<br />

Suzanne Kotulinsky, wielokrotny uczestnik 24h LeMans<br />

i Rajdu Dakar Philippe Gache, latający na VW Herbert Grűndsteidl,<br />

Franz Wittman i jeszcze kilku nie mniej znanych<br />

i uznanych. Jeśli do tego dodać ponad 150 kierowców – i<br />

41<br />

ich samochody – z całej niemal<br />

Europy, którzy również zaznaczyli<br />

już kiedyś swoją obecność<br />

na listach startowych, to jesteśmy<br />

na miejscu. Senne, może<br />

ośmiotysięczne miasteczko<br />

Daun (niecałe 18 km od toru<br />

Nűrburgring), jak za dotknięciem<br />

czarodziejskiej różdżki<br />

na 3 dni staje się jedną wielką<br />

strefą serwisową rozbrzmiewającą<br />

stukotem kluczy pneumatycznych,<br />

odgłosem przepalanych<br />

silników i przytłumionym,<br />

wielojęzycznym gwarem. Wiele<br />

samochodów to autentyczne rajdówki<br />

z lat 70. i 80., które kiedyś<br />

startowały, cześć to 100-procentowe<br />

repliki, a tylko niewiele<br />

takich, które w dużym stopniu<br />

nawiązują do dawnych wzorców.<br />

Warunki zakwalifikowania<br />

do rajdu i uczestnictwo<br />

podlega ostrym kryteriom, ale<br />

tak naprawdę decyduje o tym R.<br />

Klein, który na podstawie przysłanych<br />

wcześniej zdjęć i opisów doskonale wie, czy auto<br />

kwalifikuje się , czy nie.<br />

Wszystko, począwszy od klatek, poprzez fotele, gaśnice<br />

lub systemy gaśnicze, szyby, reflektory, kombinezony,


42 WYDARZENIA<br />

buty, bieliznę i kaski musi mieć aktualna homologację!<br />

Początkowo może się to wydać trochę na wyrost, ale należy<br />

pamiętać, że większość aut to samochody z dawnej (obecnie<br />

na innych rajdach zakazane) grupy B, bądź homologowane<br />

w Grupie IV, o mocach silników ok. 450 KM. Te auta<br />

naprawdę szybko jeżdżą, o czym można się przekonać na 8.<br />

odcinkach specjalnych, których długość wynosi od 8,3 km<br />

do blisko 28 km każdy.<br />

NO TO TERAZ O SAMOCHODACH<br />

Oczywiście trudno wymienić wszystkie, ale nie sposób<br />

nie wymienić tych, których samo brzmienie silników prze-


WYDARZENIA<br />

43<br />

nosi każdego fana motoryzacji w inny wymiar. Zacznijmy<br />

od tych „kultowych” z grupy B. Oczywiście Audi quattro A2,<br />

Audi Sport quattro, Audi quattro A1, MG Metro 6R4, Lancia<br />

Rally 037, Nissan 240RS, Opel Manta 400, Renault 5 Turbo,<br />

Porsche 911 SCRS, Renault 5 Maxi Turbo, Ford RS200, Peugeot<br />

205 T16 E2, Toyota Celica TCT, Lada 2105 VFTS, Mazda RX7.<br />

Nie mniej imponujące i działające na wyobraźnie to samochody<br />

grupy czwartej z takimi perełkami jak Porsche 911<br />

S.C., Mercedes 450 SLC, Lancia Stratos, Alpine-Renault A110<br />

i A310, Lancia Fulvia 1600 HF, Fiat 124 Abarth Rallye, Lancia<br />

Beta Coupe, Ford Escort RS1800, Opel Kadet GT/E i Ascona ,<br />

Toyota Celica TA22, Alfa Romeo GTV Turbo, VW GTi.<br />

To tylko przykłady, a jeszcze przecież nie mniej ciekawe<br />

auta grupy drugiej i tzw. „A” grupowe. W sumie 171 załóg<br />

i naprawdę trudno wytypować faworytów. Niemal cała historia<br />

najlepszych i najciekawszych lat w sporcie samochodowym<br />

w jednym praktycznie miejscu i czasie. Kiedy do tego<br />

ma się okazję widzieć je na trasie i być wśród nich to praktycznie<br />

takie uczucie jak niespodziewane spełnienie się<br />

najpiękniejszego snu. Trochę też szkoda… bo o czym marzyć<br />

przez kolejne lata?<br />

Po tych przeżyciach mogę jedynie wszystkich zachęcić<br />

do udziału w tej imprezie w kolejnych jej edycjach. Jak dotąd<br />

poza dwoma kolejnymi rajdami nie startowały w niej załogi<br />

z Polski i trochę szkoda. Dzięki temu, że miałem okazję<br />

uczestniczyć w Eifel Rallye Fetival poznałem inne oblicze<br />

zabytkowej motoryzacji i doświadczyłem, nieznanych mi<br />

wcześniej wrażeń, które znacznie rozszerzyło moją dotychczasową<br />

definicję pasji. Państwu też tego życzę.<br />

PS. Moja obecność w Daun była możliwa dzięki uprzejmości<br />

Mirosława Miernika, który już po raz drugi startował w Eifel<br />

Rallye Festival. Serdecznie za to dziękuję.


44<br />

HISTORIA<br />

Camel<br />

Trophy<br />

legenda po 20 latach<br />

tekst: WOJTEK PALCZEWSKI<br />

zdjęcia: MIROSŁAW RUTKOWSKI<br />

Rajd Camel Trophy to legenda<br />

która trwa do dziś. Po<br />

dwudziestu latach uczestnicy<br />

spotkali się, aby powspominać,<br />

ale też sprawić camelowy offroad<br />

tym, którym w dżunglę<br />

jechać nie było dane. Niezwykły<br />

duch Camel Trophy gromadzi<br />

coraz liczniejsze towarzystwo.


HISTORIA<br />

45<br />

Zaczęło się w roku 1980. Cztery niemieckie<br />

załogi w Jeepach przez<br />

trzy tygodnie przedzierały się<br />

przez amazońską dżunglę. W kolejnych<br />

latach formuła imprezy nabiera rajdowo-przeprawowego<br />

charakteru. Rajd<br />

stał się międzynarodowy, dołączyły do<br />

niego kolejne ekipy, powstała klasyfikacja<br />

sportowa, na mecie czekały prestiżowe<br />

puchary. Zespoły rywalizowały<br />

o puchar główny „Camel Trophy”, zwycięstwo<br />

w próbach sportowych „Special<br />

Task Award” oraz najcenniejszy „Team<br />

Spirit” przyznawany głosami wszystkich<br />

załóg za postawę i pomoc rywalom.<br />

Przez kolejne edycje Range Rovery, 110-<br />

tki, Defendery, Discovery i Freelandery<br />

pokonywały najdziksze i niedostępne<br />

rejony na kuli ziemskiej. Rajd w niezmienionej<br />

formule przetrwał w zasadzie<br />

do roku 1998. Ostatecznie historia<br />

tej legendarnej imprezy zakończyła się<br />

w roku 2000 kiedy to uczestnicy przemieszczali<br />

się łodziami Ribtec 655, a na<br />

lądzie autami Honda CRV i LR Defender.<br />

Standardowo załogę każdego auta<br />

stanowiła ekipa z danego kraju złożona<br />

z dwóch zawodników i dwóch<br />

dziennikarzy. Podział pracy w aucie był<br />

prosty – wszystkie zadania sportowe<br />

wykonywali zawodnicy, dziennikarze<br />

mieli uwiecznić zmagania. Zawodnicy<br />

mogli pojechać w Camel Trophy tylko<br />

jeden raz.<br />

Eliminacje wyłaniały najbardziej<br />

wszechstronnych zawodników. Obejmowały<br />

one test psychologiczny, test<br />

językowy, pracę w zespole, biegi


46 HISTORIA<br />

na orientację, przygotowanie fizyczne,<br />

umiejętność prowadzenia auta w terenie,<br />

podstawy mechaniki samochodowej,<br />

umiejętność radzenia sobie z nietypowymi<br />

sytuacjami, obsługę urządzeń<br />

„saperskich”, survival. Wyczerpujące<br />

zadania oraz brak snu wyłaniały najtwardszych<br />

i najlepszych. Polacy<br />

w Camel Trophy uczestniczyli sześciokrotnie:<br />

1991 – Tanzania-Burundii – Grzegorz<br />

Kowalski i Sławomir Makaruk<br />

1992 – Guyana – Zbigniew Kieras<br />

i Wojtek Palczewski<br />

1993 – Sabah-Malaysia – Ernest Daniszewski<br />

i Paweł Orkisz<br />

1994 – Argentina-Paraguay-Chile<br />

– Piotr Konopka i Sławomir<br />

1995 – Mundo Maya – Marek Klar<br />

i Wojciech Stawowiak<br />

1996 – Kalimantan – Jarek Kazberuk<br />

i Michał Kiełbasiński<br />

Polskie ekipy kończyły rajdy lokując<br />

się w pierwszej połowie stawki. Nigdy<br />

nie udało się wygrać, bowiem bez wieloletniego<br />

doświadczenia przekazywanego<br />

przez ekipy startujące wcześniej<br />

nie było to możliwe. Zwycięskie zespoły<br />

uczestniczyły w Camel Trophy po kilkunaście<br />

lat.<br />

Pozostałością w Polsce po rajdzie<br />

Camel Trophy było 6. Land Roverów<br />

służących do treningów z kolejnymi<br />

zawodnikami. Los tych samochodów był<br />

różny, dziś pozostał i ciągle jeździ jeden<br />

Defender z rajdu Sabah-Malaysia. Eliminacje<br />

i udział w Camel Trophy zmie-


HISTORIA<br />

47<br />

niły życie wielu uczestników. Niektórzy,<br />

trwale związali się z wyprawami i rajdami<br />

samochodowymi, dla jednych dzis<br />

jest to sposób na życie, dla innych hobby.<br />

Pozostały przyjaźnie, doświadczenie,<br />

wspomnienia i parę koszul z plamami<br />

błota i oleju oraz charakterystycznymi<br />

naszywkami rajdu. I ten wymykający<br />

się definicjom „duch” Camel Trophy. Po<br />

z górą dwudziestu latach wciąż żywy<br />

i fascynujący, obecny w czasie spotkania<br />

miłośników off-roadu i tej szczególnej<br />

przygody w pierwszej dekadzie września<br />

2014 roku. Ci, którzy jechali w konwojach<br />

Camel Trophy przygotowali szereg prób<br />

terenowych dla tych, których na spotkanie<br />

przyciągnęła niezwykła magia tego<br />

rajdu. I chociaż impreza nie odbywała<br />

się w tropikalnej dżungli, to zmagania<br />

z grzęzawiskiem, ostrymi podjazdami,<br />

pokonywanie przeszkody z „trapem”<br />

czy wyciągarką były jak najbardziej<br />

prawdziwe. Zaciętej rywalizacji o to,<br />

kto szybciej, lepiej, sprawniej towarzyszyła<br />

atmosfera współpracy i wzajemnej<br />

pomocy. A wieczorem, przy ognisku<br />

wspominkom, opowieściom i żartom<br />

końca nie było...


48 WYDARZENIA<br />

Rajd Polski<br />

zdjęcia: MARIUSZ SÜSS<br />

Historyczny<br />

W 2012 roku Rajd Polski dołączył do elitarnego klubu światowych klasyków<br />

posiadających swoją odmianę historyczną. W identycznej formule jazdy na<br />

regularność rozgrywane są Monte Carlo Historique, Historic Acropolis, East African<br />

Classic Safari Rally i Rajd Polski Historyczny. Wielkie rajdowe sławy i ich samochody<br />

z minionej epoki na historycznych trasach budzą sentymenty starszych i ogromną<br />

ciekawość młodszych kibiców. A jest ich bardzo wielu, z roku na rok coraz więcej.<br />

Trzecia edycja Rajdu Polski Historycznego rozgrywana była jako runda FIA Trophy<br />

for Historic Regularity Rallies. Bazę rajdu zlokalizowano w Wieliczce, honorowy start<br />

odbył się w miejscu szczególnym – na Rynku Głównym w Krakowie. Po przejechaniu<br />

odcinków specjalnych zlokalizowanych na pętli Łapanów, Białka Tatrzańska,<br />

Zakopane, Maków Podhalański załogi zjechały na metę pod Wawelem.


WYDARZENIA<br />

49<br />

Lubię to!<br />

tekst: MIROSŁAW RUTKOWSKI<br />

zdjęcia: DOMINIK KALAMUS<br />

Przez lata głównym miejscem prezentacji usług i produktów motoryzacyjnych były hale<br />

Międzynarodowych Targów Poznańskich. Od 1992 roku organizowano wystawy, które<br />

osiem lat później otrzymały nazwę Poznań Motor Show. Dziś wiele wskazuje na to, że<br />

palmę pierwszeństwa przejmują targi organizowane przez Inter Cars.<br />

14. Targi części zamiennych, narzędzi i wyposażenia warsztatów.


50 WYDARZENIA<br />

W pierwszym roku obecnego tysiąclecia,<br />

gdzieś w podwarszawskiej wsi,<br />

dystrybutor części zamiennych zaprosił<br />

klientów i partnerów na prezentację<br />

swej oferty. To był początek czegoś, co<br />

dziś jest wielkim i nadzwyczaj ważnym<br />

wydarzeniem w branży motoryzacyjnej.<br />

I chociaż organizatorzy poznańskich<br />

Targów Techniki Motoryzacyjnej<br />

informują wszem i wobec, że jest to największa<br />

i najpoważniejsza impreza tego<br />

typu nie tylko w Polsce, ale w tej części<br />

Europy, to w moim – nieobiektywnym<br />

– przekonaniu dla ludzi zajmujących<br />

się motoryzacją zawodowo ważniejsze<br />

są coroczne spotkania pod nazwą Targi<br />

Inter Cars. I chyba ciekawsze, a na pewno<br />

przyjemniejsze.<br />

W czasie minionych czternastu lat prowincjonalne<br />

i typowo handlowe spotkania<br />

przekształciły się w wielką imprezę, którą<br />

trudno jednoznacznie zdefiniować. Nie<br />

budzi wątpliwości jedynie fakt, iż spotykają<br />

się na niej profesjonaliści; jak z sympatią<br />

określa ich jeden z zaprzyjaźnionych<br />

radiowców – motoludki. Producenci,<br />

przedstawiciele światowych koncernów,<br />

inżynierowie, mechanicy, handlowcy,<br />

właściciele warsztatów samocho-


WYDARZENIA<br />

51


52 WYDARZENIA<br />

dowych, marketingowcy, menadżerowie,<br />

kierowcy wyczynowi, miłośnicy youngtimerów,<br />

pasjonaci, dziennikarze... wymieniać<br />

jeszcze? Można, ale po co? Targi Inter<br />

Cars poza prezentacjami nowych technologii,<br />

produktów i narzędzi są również<br />

okazją do uczestniczenia w szkoleniach<br />

czy panelach dyskusyjnych. A wszystko<br />

to w atmosferze niemal familijnej, wszak<br />

i wystawcy, i odwiedzający są w większości<br />

biznesowymi partnerami organizatora.<br />

Ważne też, że ludzie zatrudnieni przy<br />

tym wielkim przedsięwzięciu pracują<br />

w sposób naturalny, bez wielkiego zadęcia<br />

i w taki sposób, że każdy przybywający<br />

ma wrażenie, że na niego właśnie oczekiwano.<br />

Wzajemna życzliwość i zrozumienie<br />

udziela się odwiedzającej publiczności.<br />

Stąd dla mnie nadzwyczajna wartość<br />

targów. A wszystko zaczyna się od wjazdu<br />

na teren imprezy, gdzie obsługa wskazuje<br />

miejsca parkingowe. Zero stresu, bez<br />

straty czasu, wygodnie...<br />

W liczbach wygląda to imponująco<br />

– niemal 200 wystawców, 40 tysięcy<br />

gości odwiedzających zarówno Targi,<br />

jak i Inter Cars Motor Show, godziny<br />

szkoleń, prezentacji i rozmów biznesowych,<br />

a także nadzwyczaj widowiskowe<br />

pokazy samochodów sportowych i kierowców<br />

wyczynowych. 14. Targi Inter<br />

Cars trwały trzy dni. Pierwszy dzień<br />

był, można powiedzieć, „prasowy“ lub<br />

„informacyjny“. Odbywały się tematyczne<br />

panele dyskusyjne, wymiana<br />

biznesowych i technicznych informacji,<br />

konferencje prasowe. Zarząd Inter Cars<br />

SA chwalił się sukcesami (a jest czym)<br />

i przedstawiał plany na przyszłość.<br />

Inwestycja w Zakroczymiu stworzy<br />

1500 miejsc pracy, a firma zyska możliwości<br />

logistyczne porównywalne z największymi<br />

dystrybutorami w Ameryce.<br />

A ponieważ Inter Cars koncentruje się<br />

na rynkach od Bałtyku po Bałkany, to<br />

logistyka na najwyższym poziomie<br />

jest niezbędna. Powyższe zdania mogą<br />

brzmieć jak kryptoreklamowa laurka,<br />

jednak nie mam tego rodzaju intencji.<br />

Rodzinna firma, która powstała ćwierć<br />

wieku temu dziś jest bardzo poważną<br />

spółką giełdową. Pomysł, praca, konsekwencja<br />

i jeszcze raz praca sprawiły,<br />

iż mały biznes zmienił się w głównego<br />

gracza na rynku części, materiałów<br />

eksploatacyjnych i akcesoriów samochodowych.<br />

Sukces? Ogromny. I to jest<br />

powód do pewnej dumy, że można, że<br />

nieprawdą jest, jakoby nic w Polsce<br />

fajnego nie dawało się zrobić. Pewnie,<br />

nie wszystkim się udaje, nie każdy<br />

rodzinny biznes zmienia się w wielkie<br />

przedsiębiorstwo, ale ten sukces może<br />

być wzorem i inspiracją dla innych.<br />

A do tego targi, w czasie których spotkałem<br />

wielu znajomych już to z tras<br />

rajdowych czy torów wyścigowych,<br />

już to z różnych wydarzeń, w których<br />

uczestniczyłem przez lata dziennikarskich<br />

peregrynacji. Takie firmy i takie<br />

imprezy sprawiają, iż z optymizmem<br />

patrzę w przyszłość<br />

Kolejne dwa dni Targów otwarte były<br />

dla wszystkich. Główną atrakcją dla<br />

publiczności były pokazy motoryzacyjne<br />

z wielkim gwiazdami sportu samochodowego<br />

w roli głównej. Dzienne i nocne<br />

motor show odbywały się w sobotę i w<br />

niedzielę. Swoje możliwości prezen-


WYDARZENIA<br />

53<br />

towali kierowcy startujący w najróżniejszych<br />

dyscyplinach sportu samochodowego;<br />

w rallycrossie, rajdach,<br />

wyścigach, ¼ mili, driftingu, wyścigach<br />

ciężarówek. Pokazy nadzwyczajnej<br />

zręczności motocyklistów, akrobatyka<br />

w stalowej kuli czy pokazy ziejących<br />

ogniem potworów samochodopodobnych<br />

wzbudzały autentyczny zachwyt<br />

publiczności. Odbyło się bicie rekordu<br />

Guinnessa w „paleniu gumy“. Ponad<br />

70 samochodów w tym samym czasie<br />

stojąc w miejscu mieliło kołami tylnej<br />

osi. Dym, klekot niemal 2 tysięcy zaworów<br />

i warkot 74 silników, szczególny<br />

zapach spalonej gumy i powszechny<br />

zachwyt. Może to i głupie, ale widowisko<br />

było jak się patrzy. Rekord czeka na<br />

potwierdzenie...<br />

Włączenie widowiskowych pokazów<br />

w klasyczną formułę targów wydawać<br />

się może jedynie zabiegiem marketingowym<br />

przyciągającym publiczność.<br />

Ja widzę w tym pewien znak czasów;<br />

w motoryzacji, tak jak w życiu, poważne<br />

zadania, nauka i praca przeplatają się,<br />

czasem łączą, z zabawą, rozrywką, przygodą.<br />

W takim połączeniu wszystko<br />

nabiera nieco innego wymiaru. I to jest<br />

kolejny powód, dla którego nie jestem<br />

obiektywny. Po prostu lubię to!


54 HISTORIA<br />

Kwiat warszawskiego harleyostwa<br />

Harley-Davidson<br />

~ motocykle marzeń ~<br />

tekst: Tomasz Szczerbicki<br />

zdjęcia: ARCHIWUM AUTORA<br />

I WOJCIECHA ECHILCZUKA<br />

Nie, nie... proszę się nie spodziewać sensacji w stylu,<br />

że babka Williama Harleya czy Artura Davidsona była warszawską mieszczką, która wyemigrowała<br />

za Wielką Wodę, albo że główny konstruktor firmy nazywał się Kowalski i był chłopakiem<br />

z Mokotowa. Początki ruchu harleyowskiego w Polsce miały miejsce w Warszawie.<br />

To niepodważalny fakt, który poniżej udowadniam.<br />

Temat zainspirowała niecodzienna książka<br />

„Harley mój kumpel”, napisana przez Wojtka Echilczuka<br />

i Tomka Szczerbickiego, która jako pierwsza przedstawiła<br />

prawdziwą historię motocykli Harley-Davidson<br />

w naszym kraju. To właśnie tam można znaleźć informacje,<br />

że pierwszy polski klub motocykli Harley-Davidson<br />

powstał w stolicy w 1924 r. Tu też, rok wcześniej, rozpoczęło<br />

działalność pierwsze w historii oficjalne przedstawicielstwo<br />

tej marki.<br />

W piśmie „Auto” z 1924 r. czytamy: „Za inicjatywą<br />

kilku zwolenników motocykli Harley-Davidson tworzy<br />

się w Warszawie wzorem zagranicznym klub Harley-Da-


HISTORIA<br />

55<br />

Jazdy po Warszawie były najlepszą zabawą. Milicjanci, partyjniacy i działacze<br />

od spraw młodzieży dostawali szału, a przechodnie bili brawo, podziwiając młodych<br />

ludzi, którzy potrafili wyrwać się z szarzyzny i ramek PRL-owskiej rzeczywistości.<br />

vidson, do którego należeć będą mogli tylko posiadacze<br />

tej marki. Cele klubu stanowią: umożliwienie urządzania<br />

wspólnych wycieczek, ułatwienia podczas podróży, ułatwienia<br />

dostawy, itp.”.<br />

Harleye-Davidsony były obecne wszędzie, jako najpopularniejsze<br />

motocykle turystyczne, sportowe, pojazdy<br />

wojskowe, policyjne, pocztowe, pożarnicze, motocykle<br />

firmowe. W książce przeczytamy o dwóch warszawiakach,<br />

którzy pokrzyżowali propagandowe plany Hitlera<br />

(„w ząbek czesanego” – jak śpiewał Grzesiuk). A stało się<br />

to w roku 1934. Wówczas nowy kanclerz III Rzeszy rozpoczął<br />

swoją propagandową politykę kreowania wizerunku<br />

Wielkich Niemiec. Jednym z elementów tych działań miał<br />

być prestiżowy rajd „2000 km przez Niemcy”, w którym<br />

wystartowało 1046 motocykli, w tym gros z Niemiec. Oczywiście<br />

gospodarze mieli wygrać i pokazać całej Europie,<br />

mało – całemu światu, kto tu jest najlepszy, ale... pierwsi<br />

na metę przyjechali Polacy na harleyu, załoga Docha<br />

i Rynkiewicz. Tu aż naprasza się pewna dygresja – starsi<br />

wiekiem warszawiacy pamiętają zapewne, funkcjonujący<br />

do lat 80., legendarny warsztat Tadeusza Potajały na ul.<br />

Polnej (wcześniej działający na Kruczej). Była to firma<br />

tak renomowana w motocyklach, jak Blikle w pączkach.<br />

Drugą załogą, również na harleyu, która wzięła udział we<br />

wspomnianym rajdzie, byli Potajało i Bielawski.<br />

Kiedy w latach 1944-1945 wyzwalano Europę spod<br />

okupacji niemieckiej, głównymi motocyklami wiozącymi<br />

wolność były amerykańskie harleye-davidsony<br />

Do Berlina zmierzały ze wschodu i zachodu. Tak, tak, ze<br />

wschodu również, gdyż rząd Stanów Zjednoczonych wysłał<br />

do Związku Radzieckiego, w ramach pomocy, ponad 26<br />

tysięcy wojskowych harleyów Część z tych motocykli<br />

trafiła w szeregi ludowego Wojska Polskiego i pozostały<br />

tam również po wojnie.<br />

W pierwszej połowie lat 50. próbowano<br />

zatrzeć tę skazę, ten fakt, że „przyzwoite”<br />

państwo komunistyczne musiało korzystać<br />

z pomocy wrednych, imperialistycznych<br />

Stanów Zjednoczonych. Tępogłowi<br />

komuniści niszczyli harleye przetapiając<br />

je w hutach, ale część motocykli udało się<br />

uratować. Te, które przetrwały, stały się<br />

bohaterami dalszej historii.<br />

Motocykle Harley-Davidson były zawsze<br />

w Polsce symbolem wolności – narodowej<br />

i personalnej. Wszystko, co się z nimi wiązało,<br />

miało takie odniesienia – motocykli<br />

tych używała armia polska w pierwszych<br />

latach niepodległości (od 1918 r.), w czasie<br />

II wojny światowej pojazdy te licznie wykorzystywano<br />

w polskich siłach zbrojnych<br />

na Zachodzie, a poza tym były produkcji<br />

amerykańskiej, czyli pochodziły z kraju<br />

mitycznej wolności społecznej, do której<br />

ręki przyłożyli Kościuszko i Pułaski. Wiedzieli<br />

o tym komuniści i wiedziało o tym<br />

społeczeństwo, i tak zaczął się nowy rozdział ich życia<br />

w PRL-u. Wielu mieszkańców Saskiej Kępy wspomina do<br />

dziś z rozrzewnieniem motocyklistów, którzy w latach<br />

1956-1959 przyjeżdżali harleyami na niedzielne msze<br />

święte do kościoła przy ulicy Nobla. Mało tego, że harleyami,<br />

to byli ubrani w mundury żołnierzy gen. Andersa,<br />

dla komunistów persony gorszej niż dla chrześcijanina<br />

Lucyfer. Owi harleyowcy to byli powstańcy warszawscy,<br />

którzy niewiele wcześniej wyszli z więzień. Od 1956 r.<br />

stali się instruktorami harcerskimi w środowiskach młodzieży<br />

z Saskiej Kępy i okolic. Swoją motocyklową pasją<br />

zarażali wychowanków i w połowie lat 60. nastąpiło<br />

pokoleniowe przejęcie sztafetowej pałeczki, czy może...<br />

kierownic harleyów.<br />

We wspomnianych latach po praskiej stronie Wisły istniała<br />

grupa kilkudziesięciu właścicieli motocykli Harley-<br />

-Davidson. Była to choroba zaraźliwa, więc kiedy harcerze<br />

stawali się już dorosłymi ludźmi i zakładali rodziny,<br />

szybko znaleźli się ich następcy. Nieco dalej, na Grochowie,<br />

Wojtek Echilczuk remontował swojego Harleya-Davidsona,<br />

zrodzonego z marzeń.<br />

Zanim jednak przejdę do dalszej opowieści, muszę obalić<br />

mit „bananowej młodzieży”. Motocykl Harley-Davidson<br />

w owych latach miał zupełnie inną pozycję komercyjną<br />

niż dziś. Wtedy nowa WFM-ka, SHL-ka, Junak czy<br />

modny skuter kosztowały krocie, ileś tam średnich pensji.<br />

Powojskowego Harleya-Davidsona można było kupić za...<br />

kilka flaszek (1. flaszka równała się 0,5 litra czystej wódki<br />

– czyli nieoficjalnej monety z czasów PRL-u). „Bananowcy”<br />

z „dobrych rodzin” kupowali modne skutery Lambretta czy<br />

Yespa, a charakterne chłopaki składały harleye. Do tego<br />

musiało dojść. Zupełnie przypadkiem Wojtek Echilczuk<br />

spotkał się z harleyowcami z Saskiej Kępy i od słowa do<br />

słowa powstał pierwszy w powojennej Polsce klub: Har-


56 HISTORIA<br />

Po latach w książce „Harley mój kumpel” opisał swoje<br />

wspomnienia, które rozpoczyna tak: „Jasne było od samego<br />

początku zimy 1967 roku, że coś muszę ze sobą zrobić. Tak<br />

naprawdę już wiele się w moim życiu zdarzyło. Za mną<br />

było kilka dokonanych ruchów życiowych tzw poważnych<br />

(szkoła średnia, rozpoczęcie studiów na Politechnice Warszawskiej),<br />

ale to wszystko jakby za mało. Na coś czekałem,<br />

czegoś chciałem, za czymś tęskniłem, serce mi biło... Ale<br />

do czego...?!”. Co było dalej, można przeczytać w książce.<br />

Piszący te słowa Tomasz Szczerbicki, motocyklista,<br />

dziennikarz i autor kilkunastu książek historycznych,<br />

przedstawił historię motocykli Harley-Davidson w latach<br />

1903-1968. Wojtek dopisał historię kolejnych pięciu lat.<br />

Tak powstała nasza książka „Harley mój kumpel”. To nie<br />

koniec. Na rynek anglojęzyczny ukazało sie tłumaczenie<br />

o tytule „Harley my pal”, a w czerwcu 2012 roku światło<br />

dzienne ujrzała kontynuacja HMK pt. „Harley mój kumpel<br />

2”. To kolejna świetna pozycja o historii ruchu harleyowego<br />

w Polsce<br />

Dziś, gdy się patrzy na mknące drogą motocykle Harley-Davidson,<br />

warto zdać sobie sprawę, że ruch harleyowski,<br />

w formie klubowej, zrodził się w Warszawie, najpierw<br />

1924 r, a później w pamiętnym roku 1968.<br />

<br />

Przedwojenne amazonka na motocyklu Harley-Davidson. Okolice<br />

Warszawy, lata 30.<br />

ley-Davidson Club Warszawa ‘68, w skrócie zwany HDC ‘68.<br />

Szybko też pojawili się harleyowcy z Mokotowa, Żoliborza,<br />

Woli, Śródmieścia – właściwie z całej Warszawy i okolic.<br />

To było zjawisko, do którego ciągnęły rzesze studentów,<br />

inteligentów, robotników, rzemieślników, ludzi po prostu<br />

zafascynowanych motoryzacją. Pierwszą siedzibą HDC<br />

‘68 był klub osiedlowy „Helios” przy ul. Wspólna Droga 13,<br />

na Grochowie.<br />

Szybko okazało się, że miłośnikom harleyów blisko<br />

do innych fascynatów motoryzacji. Jako sekcje HDC ‘68,<br />

powstał klub właścicieli amerykańskich wojskowych<br />

jeepów Willysów oraz motocykli BMW. Klub zaczął również<br />

zataczać szersze, ogólnopolskie kręgi, czego przykładem<br />

był Wrocławski Klub Harley-Davidson, będący<br />

sekcją HDC ‘68.<br />

W 1970 roku zorganizowano pierwszy w powojennej<br />

Polsce Zlot Motocykli Harley-Davidson. Trzy lata później<br />

zorganizowano legendarny 4. Międzynarodowy Zlot<br />

Motocykli Harley-Davidson w Wolsztynie, którego echa<br />

rozniosły się po całej Europie. To był przełom i początek<br />

„nowego”. Czy to się komuś podobało, czy nie, kilkuset<br />

harleyowców i kilka tysięcy sympatyków tej marki zaznaczyło<br />

swoją obecność w Polsce. W kolejnych latach ruch<br />

ten zaczął się dynamicznie rozwijać i nic nie było w stanie<br />

tego zahamować.<br />

Dziś Wojtek Echilczuk, chłopak z Grochowa, uznawany<br />

jest za ojca polskiego ruchu harleyowskiego. Był założycielem<br />

i pierwszym prezydentem klubu HDC ‘68. Miłość<br />

do motocykli amerykańskich stała się częścią jego życia,<br />

więc po latach był pierwszym w Europie Wschodniej oficjalnym<br />

przedstawicielem marki Harley-Davidson.<br />

Wojtek Echilczuk i jego pierwszy Harley-Davidson. Ma go do dziś.


OPINIE<br />

57<br />

Zza kółka<br />

widać lepiej<br />

Trwa gorączka wyborcza. Kandydatów do sprawowania władzy w samorządach<br />

jest wielu, znacznie ich więcej niż miejsc w fotelach prezydentów,<br />

wójtów, rajców i kogo tam jeszcze. Partie prężą muskuły, jedne się<br />

chwalą sukcesami, inne ogłaszają stan klęski narodowej, wszyscy obiecują<br />

świetlaną przyszłość pod warunkiem powierzenia władzy im właśnie. Najlepiej<br />

na wyłączność. Kończący kadencję z wielką, rzadziej mniejszą pompą otwierają<br />

fragmenty wybudowanych właśnie dróg. Ci, którzy kadencję chcieliby rozpocząć<br />

podkreślają, że owszem zrobiono, ale za drogo, za długo, za mało i dopiero<br />

jak oni rozpoczną, to będzie taniej, szybciej i więcej. Ot, takie tam, normalne<br />

gry o stanowiska, władzę i pieniądze. Dlaczego w magazynie o samochodach<br />

o tym piszę? Ano dlatego, że zza kierownicy widać więcej.<br />

Wieść gminna i inna (na przykład w social mediach, ale nie tylko) niesie, że<br />

na drogach gęsto od absurdów, błędnych oznaczeń i złej orgaznizacji. Koledzy<br />

z Auto Klubu Dziennikarzy z przedstawicielem Głównego Inspektoratu Transportu<br />

Drogowego wybrali się z Warszawy do Łodzi i z powrotem (róznymi trasami)<br />

aby takie absurdy znaleźć i z całą mocą napiętnować. Wyprawa skończyła<br />

się sukcesem, to znaczy całkowitą klęską. Drogi okazały się znacznie mniej<br />

wyboiste, wręcz gładkie, sprzecznych znaków drogowych nie było, ograniczenia<br />

prędkości wynikają z rzeczywistych lokalnych okoliczności. Nie jest fajnie<br />

kiedy jedzie się drogą odgrodzoną od krajobrazu wysokimi płotami, które<br />

nazywane są ekranami ochronnymi. Ale po zastanowieniu mają one głębszy<br />

sens; chronią bowiem mieszkańców okolicznych wsi i osad przed szkodliwymi<br />

emocjami, jakie muszą się rodzić gdy widzą pędzące w kierunku wakacji<br />

nowe i drogie samochody, podczas gdy sami zmagają się z dwudziestoletnimi<br />

Astrami. I odwrotnie, ekrany te chronią posiadaczy takich drogich i nowych<br />

samochodów przed stresem jaki mógłby spowodować widok matowego lakieru<br />

na pordzewiałych karoseriach. Nie można też uznać za absurd niejasnych tablic<br />

informacyjnych kiedy wracamy autostradą do Warszawy. Przecież każdy musi<br />

sam wybrać swoją drogę, bo nawet kiedy cel jest wiadomy, to przecież można<br />

go osiągnąć różnymi sposobami zależnie od doświadczenia, wiedzy i intuicji.<br />

I nie jest to żadne niedopatrzenie, lecz pozostawienie każdemu wolnego wyboru.<br />

Wyborczy serial rozpoczynają wyścigi samorządowe, niebawem zacznie się<br />

rywalizacja o prezydenturę kraju, potem wybory parlamentarne. I chociaż demokracja<br />

jest bardzo niedoskonałym systemem, to niczego lepszego nie mamy. Zza<br />

kierownicy widać jakie są drogi, jak zostały oznakowane, jak zorganizowano<br />

ruch. Jakim samochodami jeździmy i ile płacimy za paliwo, za autostrady, za<br />

serwisowanie czy wymianę samochodu na lepszy i czy nas na to stać. Dlatego<br />

nie trzeba kierować się tym, co nam obiecują jedni i drudzy, lecz własnym rozeznaniem<br />

i rozumem.


58<br />

RELAKS<br />

Kryzys w firmie<br />

Rajdowe Kroniki 1921-2014.<br />

Rajd Polski.<br />

Podobno badacze biznesu sprawdzili, że wystarczy połowa<br />

właściwych decyzji, aby w biznesie odnieść sukces, jednak<br />

ważna jest waga tych decyzji. Każdy ma prawo się pomylić,<br />

a błędów nie robi ten, kto nic nie robi. Dlatego w każdym<br />

przedsiębiorstwie małym i dużym zdarzają się czasy lepsze<br />

i gorsze. Nierzadko firmy wpadają w poważne kłopoty,<br />

zwłaszcza gdy w otoczeniu gospodarczym nie dzieje się<br />

dobrze. Czasy są trudne, w motoryzacji ostatnie lata szczególnie.<br />

Czasem po błędzie, czasem na skutek czynników<br />

zewnętrznych firmy znajdują się w sytuacji kryzysowej.<br />

Jak sobie radzić z brakiem płynności, niecierpliwymi wierzycielami,<br />

własną psychiką i lękiem o jutro? Raczej nie<br />

można liczyć na wsparcie instytucji państwowych, znajomi<br />

i przyjaciele często się odwracają, w rodzinie atmosfera<br />

coraz gorsza.<br />

Autor, Michał Rybarczyk, dzieli się swoim wieloletnim<br />

doświadczeniem zebranym w czasie wspierania różnych<br />

przedsiębiorstw w wychodzeniu z sytuacji kryzysowych.<br />

We wstępie podkreśla, że kryzys w firmie jest wpisany<br />

w działalność każdego niemal przedsięwzięcia biznesowego<br />

i należy je znosić podobnie jak trawa – gdy wieje wiatr ugiąć<br />

się, aby po jakimś czasie podnieść się i wyprostować. Praktyczne<br />

rady mogą pomóc każdemu, kto popadł w tarapaty.<br />

I chociaż iAuto życzy wszystkim oby sytuacje kryzysowe<br />

nigdy się nie przydarzyły, to tak na wszelki wypadek polecamy<br />

lekturę tej książki. Bo jeśli będzie słabo, to lektura tej<br />

książki pomoże się pozbierać.<br />

Dwadzieścia lat temu Andrzej Martynkin, w wydanej z okazji<br />

50. edycji imprezy opisał dzieje Rajdu Polski w książce<br />

„Wielka pięćdziesiątka – historia Rajdu Polski”. Dziś jest to<br />

pozycja praktycznie niedostępna. Dwa tygodnie przed startem<br />

71. Rajdu Polski ukazała się historia dotychczasowych<br />

edycji imprezy autorstwa Grzegorza Chmielewskiego i Janusza<br />

Szymanka. Autorzy tak uzasadniają podjęcie pracy nad<br />

dokumentowaniem tej prestiżowej imprezy:<br />

Naszym zamiarem było wydanie opracowania, które<br />

będzie dokumentować historię najważniejszego w naszym<br />

kraju cyklu rajdów samochodowych. Jednocześnie staraliśmy<br />

się, aby była to książka do czytania, nie zaś naukowa<br />

rozprawa, szczegółowo odnosząca się do wszystkich wątpliwych<br />

szczegółów i roztrząsająca je poprzez drobiazgową<br />

analizę i porównywanie materiałów źródłowych. Założeniem<br />

tej książki było też skupienie się na faktach odległych w czasie,<br />

ginących już w niepamięci. Stąd też pewne zachwianie<br />

proporcji – mniej uwagi poświęcono najnowszym rocznikom<br />

Rajdów Polski, które są szeroko udokumentowane w wielu<br />

łatwo dostępnych źródłach...<br />

Kryzys w firmie<br />

Michał Rybarczyk<br />

Wydawca – Global Prosper<br />

ISBN 978-83-940092-0-5<br />

stron 96, oprawa miękka, cena 25 zł<br />

Rajdowe Kroniki 1921-2014. Rajd Polski<br />

Grzegorz Chmielewski, Janusz Szymanek<br />

Wydawca – Auto Klub Dziennikarzy Polskich<br />

ISBN 978-83-939524-0-3<br />

stron 216, oprawa twarda, cena 40 zł


WYDARZENIA<br />

59<br />

Podstawy off-roadu<br />

Jazda w terenie różni się od jazdy po drogach<br />

tak, jak różnią się rajdy od wyścigów. A może nawet<br />

bardziej. Łączy je jedynie fakt, iż i w jednym, i w<br />

drugim przypadku posługujemy się samochodem<br />

i w obu trzeba myśleć. Umiejętność jazdy w terenie<br />

jest wręcz niezbędna dla posiadaczy prawdziwych<br />

terenówek, przydaje się też i tym, których samochody<br />

terenówki jedynie udają. Na naszym kanale<br />

You Tube publikujemy w kolejnych odcinkach podstawy<br />

sztuki pokonywania bezdroży w samochodach<br />

terenowych, której autorem jest Sławomir Makaruk.<br />

Podróżnik i globtroter, instruktor off-roadu,<br />

organizator i szef wypraw, producent telewizyjny,<br />

który w samochodach przemierzał bezdroża na<br />

wszystkich kontynentach. Najbardziej znany jako<br />

uczestnik pierwszej polskiej edycji Camel Trophy<br />

na trasie Tanzania-Burundi w 1991 roku. Od z górą<br />

dwudziestu lat woził terenówkami w najróżniejsze<br />

odludzia ekipy alpinistów, realizatorów programów<br />

telewizyjnych czy ciekawych świata ekstremalnych<br />

turystów. Jego „Auto w terenie” ukazało się na płycie<br />

DVD, materiał na niej zawarty – za zgodą Autora<br />

– będziemy udostępniali w kolejnych wydaniach<br />

magazynu mobilnego iAuto. W pierwszym odcinku<br />

znajdziecie wprowadzenie, cechy samochodu terenowego,<br />

pozycję za kierownicą, pojęcie „małpiego<br />

chwytu” W kolejnych autor omawia budowę samochodu<br />

terenowego, jak się przygotować wjeżdżając<br />

w teren, jak pokonywać wzniesienia, trawersy, piach,<br />

błoto czy przeszkody wodne.<br />

https://www.youtube.com/c/Iautowebsite


Wydawca<br />

Motopress Sp. z o.o.<br />

ul. Żelazna 67 lok. 13, 00-871 Warszawa<br />

redaktor naczelny<br />

Mirosław Rutkowski<br />

DTP<br />

Rajmind G. Biniszewski<br />

ZESPÓŁ i WSPÓŁPRACOWNICY<br />

Rajmund G. Biniszewski, Marcin Buczkowski, Tomasz Ciecierzyński, Andrzej<br />

Dąbrowski, Jerzy Dyszy, Henryk Gawuć, Andrzej Glajzer, Joanna Kalinowska,<br />

Mariusz Leśniewski, Anna Lubertowicz-Sztorc, Maria Modzelan, Andrzej Penkalla,<br />

Kacper Rutkowski, Barbara Stępkowska, Marcin Suszczewski, Jakub Żołędowski<br />

kontakt z redakcją<br />

redakcja@motopress-media.pl<br />

Dystrybucja android/iOS<br />

MOTOPRESS Sp. z o..o.<br />

ul. Żelazna 67 lok. 13, 00-871 Warszawa<br />

Zdjęcia na okładce: Mirosław Rutkowski, Shutterstock<br />

<br />

NAPISZ DO NAS: iauto.polska@gmail.com

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!