02.04.2021 Views

POST SCRIPTUM_1_2021

POST SCRIPTUM - Niezależne pismo artystyczno-literackie tworzone przez polsko-brytyjski zespół entuzjastów, artystów i dziennikarzy. Zapraszamy do lektury

POST SCRIPTUM - Niezależne pismo artystyczno-literackie tworzone przez polsko-brytyjski zespół entuzjastów, artystów i dziennikarzy. Zapraszamy do lektury

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

<strong>POST</strong><br />

NIEZALEŻNY KWARTALNIK<br />

LITERACKO-ARTYSTYCZNY<br />

<strong>SCRIPTUM</strong><br />

P R O Z A P O E Z J A P U B L I C Y S T Y K A S Z T U K I W I Z U A L N E<br />

GOŚĆ SPECJALNY<br />

LORENZO QUINN<br />

RZEŹBIENIE JEST JAK TEATR<br />

fb: post scriptum<br />

1 / <strong>2021</strong><br />

PIOTR JAKUBCZAK – MALARSTWO<br />

BLOGOWANIE Z KULTURĄ<br />

Katarzyna Brus-Sawczuk<br />

PROF. IZOLDA KIEC<br />

Ot, tak się toczy świat… Agnieszki Osieckiej<br />

MUZEUM WŁÓKIENNICTWA<br />

W ŁODZI<br />

Joanna Nordyńska<br />

KINO ARTHOUSE<br />

ARTYSTA – ZAKLINACZ STRACHU<br />

Renata Szpunar<br />

Gość specjalny<br />

HAIKU PO POLSKU<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

1


SPIS TREŚCI:<br />

PROZA:<br />

4. Rozstrzygnięcie Plebiscytu na Artystę Roku 2020<br />

28. Arcydzieła Literatury: Aleksander Sołżenicyn – Marcin Laskowski<br />

32. Felieton Juliusza Wątroby – Chwilówka<br />

72. Artysta – zaklinacz strachu – Renata Szpunar-Kubczyk<br />

78. Opowiadanie Jarka Prusińskiego – Chata nad jeziorem<br />

100. Jarosław Prusiński rozmawia z dr filozofii Małgorzatą Sarnowską<br />

SZTUKI WIZUALNE:<br />

24. Malarstwo – Ula Dzwonik<br />

36. Wywiad z rzeźbiarzem Lorenzo Quinnem – Renata Cygan<br />

62. Piotr Jakubczak – malarstwo – Jarosław Prusiński<br />

POEZJA:<br />

11. Małgorzata Kulisiewicz – wiersze<br />

12. Izolda Kiec o Agnieszce Osieckiej<br />

18. Iwona Suwała – Poezja i fotografia<br />

22. Tereska – Wanda Dusia Stańczak o poetce-drwalu Teresie<br />

Bachledzie-Kominek<br />

30. Elżbieta Adamiec – wiersze<br />

50. Haiku po polsku – Agnieszka Herman<br />

82. Kącik satyryczny<br />

90. Polecane – Tadeusz Zawadowski<br />

ROZMAITOŚCI:<br />

6. Wywiad z Katarzyną Ruchałą – zastępcą dyrektora<br />

Książnicy Beskidzkiej – Jarosław Prusiński<br />

56. Muzeum Włókiennictwa w Łodzi – Joanna Nordyńska<br />

84. Arthouse Charlie – Joanna Nordyńska<br />

92. Blogowanie z kulturą – Katarzyna Brus-Sawczuk<br />

NOWOŚĆ!<br />

dla wszystkich miłośników wersji papierowej<br />

DRUK NA ŻYCZENIE<br />

24,95 zł<br />

zamówienia bezpośrednio w drukarni:<br />

wyczerpane.pl<br />

https://www.wyczerpane.pl/post-scriptum-i-<strong>2021</strong>.html<br />

WERSJA ELEKTRONICZNA DO POBRANIA ZA DARMO:<br />

https://www.yumpu.com/xx/document/<br />

read/65459925/post-scriptum-1-<strong>2021</strong><br />

Foto na okładce:<br />

Lorenzo Quinn<br />

ZESPÓŁ REDAKCYJNY:<br />

Renata Cygan (redaktor naczelna), Jarosław Prusiński, Katarzyna Brus-Sawczuk,<br />

Joanna Nordyńska, Juliusz Wątroba, Izolda Kiec, Renata Szpunar-Kubczyk, Katarzyna Saniewska,<br />

Wanda Dusia Stańczak, Robert Knapik, Ewelina Kwiatkowska-Tabaczyńska, Marcin Laskowski.<br />

Rysunek satyryczny: Konrad Wieczorkowski. Korekta: Agnieszka Woźniak.<br />

Tłumaczenia z języka angielskiego: Renata Cygan. Skład i opracowanie graficzne: Renata Cygan<br />

2<br />

fb: post scriptum email: postscriptum.mag@gmail.com<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


WSTĘPNIAK<br />

Reportaż, felieton, esej, recenzja, wywiad – różnorodne formy<br />

dziennikarskiego przekazu – dają czytelnikom czasopism, takich jak nasze Post<br />

Scriptum, wybór. Stanowią także o sile i głębi przekazu. To ważne szczególnie<br />

w przypadku tak subiektywnej, a czasem ulotnej sferze naszego życia, jaką<br />

jest Sztuka. Nasi Czytelnicy (a szczęśliwi jesteśmy, że mamy ich coraz więcej)<br />

zauważyli zapewne, że szczególne miejsce wśród tych wielobarwnych form<br />

wypowiedzi na naszych łamach zajmują wywiady. Ja chętniej nazywam tę formę<br />

rozmowami z twórcami, artystami, animatorami kultury. Staramy się uchwycić<br />

i zachowywać dla Was te rozmowy w formie możliwie bliskiej oryginałowi, tak, by<br />

utrzymać indywidualny styl wypowiedzi naszych interlokutorów, ich cenny, żywy<br />

język, spontaniczność, dynamikę i naturalność. Wywiady powinny wzbudzać<br />

refleksje i emocje i przypominać raczej pogawędkę między przyjaciółmi, a nie<br />

wycyzelowany, przeintelektualizowany, pozbawiony uczuć materiał. Robienie<br />

wywiadów to fascynująca przygoda, dzięki której poznajemy niezwykłych ludzi<br />

i poszerzamy swoją wiedzę.<br />

Gościem specjalnym tego numeru jest artysta wielkiego kalibru –<br />

sławny na całym świecie rzeźbiarz – Lorenzo Quinn (prywatnie syn oskarowego<br />

aktora, Anthony’ego Quinna). Lorenzo, to niezwykle utalentowany twórca,<br />

ale również, a może przede wszystkim, artysta z misją, podejmujący w swojej<br />

twórczości ważne tematy społeczne. Jego monumentalne rzeźby pełnią zarówno<br />

funkcję estetyzującą, jak i edukacyjną, wskazując na problemy naszej, wołającej<br />

o po mo c , planety. Jako w ybitny artysta po siada nie tylko um ie jętno śc i<br />

techniczne, ale zdolność do wytwarzania nowych znaczeń. Miałam przyjemność<br />

i zaszczyt osobiście rozmawiać z Lorenzo. Serdecznie namawiam Państwa<br />

do przeczytania wywiadu, bo rozmowa była naprawdę fascynująca.<br />

Poza tym mamy dla Was dużo dobrej sztuki: poezji, malarstwa,<br />

fotografii, a także ciekawostki z biblioteki, kina i muzeum. Gościmy też czwórkę<br />

interesujących blogerów, którzy opowiadają nam o kuluarach, historii i sensie<br />

prowadzenia blogów.<br />

Polecam, zapraszam i życzę miłej lektury.<br />

Redaktor Naczelna<br />

NUMER KONTA: IBAN: GB82 LOYD 3096 2657 4181 60<br />

UK: SORT CODE: 309626 ACC Number: 57418160<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

3


ARTYSTA ROKU 2020<br />

K R Z Y S Z T O F B I E L I Ń S K I<br />

4<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Plebiscyt na ARTYSTĘ ROKU 2020 został rozstrzygnięty!<br />

Ubiegły rok odcisnął swoje piętno na nas wszystkich. Wielu z nas „oberwało” od<br />

wirusa, chorowali nasi znajomi, bliscy, przyjaciele. Jednak nie sama pandemia była<br />

największym problemem. Karierę zrobiły słowa: „lockdown” i „obostrzenia”. Artyści,<br />

jako grupa, odczuli ciężar tych słów najwcześniej i musieli znosić go najdłużej. Pozamykano<br />

kina, teatry, odwołano koncerty, wystawy, spotkania autorskie.<br />

Dlatego właśnie redakcja naszego magazynu postanowiła choć trochę wesprzeć ludzi, którzy<br />

żyją z talentu i ciężkiej pracy, dając nam swoje serca i dusze. Paradoksalnie to dzięki Artystom<br />

jakoś udało się nam wszystkim przetrwać te wszystkie lockdowny. Dzięki muzyce, filmom,<br />

książkom. Po długich naradach postanowiliśmy zorganizować plebiscyt na Artystę Roku<br />

2020. Pomimo i wbrew pandemii. Przy nominacjach kierowaliśmy się kilkoma przesłankami:<br />

wartością artystyczną, talentem, osobowością, oryginalnością.<br />

Plebiscyt przerósł nasze (najśmielsze, chciałoby się powiedzieć, choć śmiałości nam nie<br />

brakowało) oczekiwania. Akcja bardzo szybko przetoczyła się przez internet, co przełożyło<br />

się na imponujący zasięg – ponad 120 tys. osób odwiedziło po raz pierwszy nasz fanpage<br />

(żywych ludzi, nie robotów linkujących). Chcemy, żeby ten plebiscyt wpisał się na stałe<br />

w kalendarz wydarzeń artystycznych i żeby obok aktualnego zwycięzcy w kolejnych latach<br />

podium zajmowali równie wspaniali Artyści.<br />

Nie przedłużamy już, bo ci z Was, którzy być może jeszcze nie wiedzą, chcą się w końcu<br />

zapoznać z wynikami. Mamy zaszczyt przedstawić piątkę finalistów:<br />

5. KRZYSZTOF KONOPKA – malarz-orapista. Prekursor nowego nurtu malarstwa, niezwykle<br />

wrażliwy i utalentowany. Prywatnie człowiek bardzo skromny i przesympatyczny.<br />

4. SEBASTIAN MOŃ – jego magiczne obrazy przywodzą na myśl mistrza Beksińskiego, ale<br />

pomimo inspiracji, Sebastian idzie własną drogą, daje sztuce coś od siebie. To nieuchwytne<br />

COŚ, dzięki czemu trudno pomylić go z kimś innym.<br />

3. ALICJA STAŃSKA – niezwykle ciekawa osobowość. Hafciarka, która ukończyła prestiżową,<br />

paryską szkołę haftu i kryminolog w jednym. Jej sztuka jest jedyna w swoim rodzaju: mocna,<br />

czysta w przekazie, zaciskająca się na duszy odbiorcy jak imadło. A wszystko to za pomocą<br />

delikatnego haftu!<br />

2. TAMARA RAVEN – wybitna osobowość sceniczna. Piosenkarka o czystym,<br />

charakterystycznym głosie. W jej muzyce słychać szum ciepłego wiatru. Czuć gorące<br />

promienie wschodzącego latem słońca i chłód listopadowych wieczorów. Słychać tęsknotę<br />

za Ojczyzną. A może coś zupełnie innego? Musicie posłuchać sami.<br />

Wśród takich postaci (wymieniliśmy zaledwie czwórkę z dwudziestki, a każdy<br />

z nominowanych wart jest osobnego wyróżnienia) trudno o wytypowanie zwycięzcy.<br />

Całe szczęście, że Wy zrobiliście to za nas, oddając swoje głosy na ulubionych Artystów<br />

(gdyby zależało to od nas i zaprzyjaźnionych z nami znawców sztuki, którzy pomagali nam<br />

przy przy ustalaniu listy nominacji, skończyłoby się na jednym wielkim skłóceniu wszystkich<br />

ze wszystkimi, bo każdy miał swoich faworytów, których by pewnie bronił do upadłego).<br />

Ostatecznie zwycięzcą plebiscytu został znakomity, polski fotograf teatralny i abstrakcyjny:<br />

KRZYSZTOF BIELIŃSKI<br />

Sylwetkę laureata przedstawimy bliżej w czerwcowym numerze naszego magazynu.<br />

Galę wręczenia statuetki, ze względu na aktualną sytuację pandemiczną, przewidzieliśmy<br />

na lipiec tego roku. Mamy nadzieję, że wirus latem odpuści i uda się spotkać z Czytelnikami<br />

i Artystami na żywo. Przygotowujemy też wariant on-line dla tych, którzy nie będą mogli<br />

osobiście wziąć udziału w wydarzeniu. Zaglądajcie do nas na fanpage, bo tam pojawią się<br />

szczegóły. [PS]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

5


KATARZYNA RUCHAŁA<br />

Dziś naszym gościem jest pani Katarzyna<br />

Ruchała, zastępca dyrektora Książnicy<br />

Beskidzkiej. Zgodziła się z nami<br />

porozmawiać o tym, jak wygląda czytelnictwo<br />

w Polsce na przełomie lat 2020 i <strong>2021</strong>.<br />

4000 lat p.n.e. pismem klinowym posługiwali<br />

się Sumerowie, pismo węzełkowe<br />

(nieodczytane do dziś) pojawiło się w<br />

Ameryce Południowej 1800 lat p.n.e.<br />

(używane przez Inków). Pismem wreszcie<br />

posługiwali się Celtowie i Wikingowie (pismo<br />

runiczne), a także, jak sądzę, Słowianie<br />

(kroniki rzymskie wspominają o tym, że<br />

Słowianie podpisywali posągi swoich<br />

bogów), nie wspominając o Rzymianach<br />

i Grekach. Mitologia Sumerów zaczyna się<br />

od tego, że na początku nie było nic, a potem<br />

wypowiedziano słowa i stały się rzeczy. Słowa<br />

przed rzeczami. Jakże piękna symbolika!<br />

Czy w roku <strong>2021</strong> wciąż pamiętamy o magii<br />

słów? Czy ludzie wciąż czytają książki? Nadal<br />

cenią słowa, czy bardziej zajmują ich rzeczy?<br />

Jak to wygląda z perspektywy pracowników<br />

biblioteki? Jakie książki są najchętniej<br />

wypożyczane?<br />

Kryminały, literatura kobieca oraz książki<br />

sensacyjne. Niewiele się zmieniło<br />

w preferencjach Czytelników na przestrzeni<br />

ostatnich kilku czy kilkunastu lat.<br />

Spotkałem się z opinią, że z bibliotek<br />

korzystają emeryci, a młodzi ze smartfonów.<br />

Nie do końca zgadzam się z tą opinią.<br />

Wielu emerytów wypożycza książki, jednak<br />

największą grupę naszych Czytelników<br />

stanowią osoby pracujące. Młodzi (czyli<br />

kto?) korzystają głównie z lektur oraz czytają<br />

literaturę fantastyczną, jednak trzeba przyznać,<br />

że bardzo dużym zainteresowaniem cieszą<br />

się kody do e-booków na platformie Legimi,<br />

które można czytać na smartfonach. Jednakże<br />

w mojej opinii e-booki i audiobooki<br />

nie konkurują z tradycyjnymi książkami<br />

papierowymi, lecz stanowią ich uzupełnienie.<br />

6<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Czy biblioteki w jakiś sposób<br />

promują dobre książki, czy poddają<br />

się reklamie i proponują książki<br />

znanych autorów, dlatego że są<br />

znani, a nie dlatego, że dobrzy?<br />

W naszej bibliotece staramy się<br />

dokonywać zakupów dla szerokiego<br />

grona odbiorców, kupujemy literaturę<br />

topową oraz autorów niszowych.<br />

W dzisiejszych czasach trudno<br />

narzucić Czytelnikowi zmianę gustu<br />

czytelniczego. Fakt jest taki, że ludzie<br />

wolą literaturę topową ze względu na<br />

dobrą reklamę w mediach oraz chęć<br />

zrelaksowania się przy lekkiej lekturze.<br />

Nie można jednak nie zauważyć<br />

rosnącego zainteresowania książkami,<br />

które zdobywają nagrody literackie.<br />

Bibliotekarze starają się przede<br />

wszystkim promować czytelnictwo,<br />

poprzez sprostanie oczekiwaniom<br />

Czytelników. Obecnie zauważamy<br />

trend powrotu do literatury<br />

klasycznej i to bardzo często wśród<br />

młodych osób w wieku szkolnym<br />

oraz studentów. Ja sama staram się<br />

nie oceniać gustów czytelniczych.<br />

Literatura „ambitna” wymaga od<br />

Czytelnika zaangażowania, a co za<br />

tym idzie czasu i skupienia. Niestety<br />

w dzisiejszym świecie jest to towar<br />

deficytowy i być może dlatego wolimy<br />

czytać literaturę lekką, przyjemną<br />

zapewniającą rozrywkę.<br />

To przecież można połączyć! Może<br />

być przyjemnie i wartościowo<br />

zarazem. Dobra literatura nie musi<br />

być ciężka jak kowadło. Jeśli jest<br />

trudna, to pewnie nie jest aż taka<br />

wartościowa, jak się wszystkim<br />

wydaje. Nie sądzi Pani?<br />

Z pewnością! Ale ta „ciężkość”<br />

zależy od indywidualnej wrażliwości<br />

Czytelnika. Nikt nie ma wagi, która<br />

mogłaby ją obiektywnie ocenić.<br />

To co dla Pana jest piękne, dla innego<br />

będzie zbyt ciężkie.<br />

Jakie wyzwania stoją przed<br />

bibliotekami w obecnych czasach?<br />

Może teraz ich rola jest jeszcze<br />

ważniejsza niż kiedyś? Może to<br />

właśnie one powinny kształtować<br />

czytelnicze gusta. Dodawać tej<br />

„lekkości”, o której mówiliśmy?<br />

Czy biblioteki nie powinny być<br />

świątyniami słowa podczas<br />

zalew u tandety? Zw łaszc za te raz .<br />

Co Pani o tym myśli?<br />

Charakterystyczną cechą ostatnich<br />

dekad jest ogromne tempo rozwoju<br />

i przemian zachodzących w świecie.<br />

Wym usza o no e lastyc zno ść<br />

i ciągłą redefinicję funkcji bibliotek.<br />

W ostatnich dwudziestu latach<br />

biblioteki stały się ważnymi<br />

punktami na mapie – centrami<br />

kultury, informacji i edukacji, są też<br />

miejscami spotkań i przestrzenią<br />

oddaną na potrzeby działania<br />

lokalnych społeczności. Aby człowiek<br />

mógł się rozwijać i uczyć, potrzebuje<br />

do tego odpowiedniego miejsca<br />

oraz narzędzi. W nowoczesnych<br />

bibliotekach projektowane są sale<br />

warsztatowe , a także prze strze nie ,<br />

w których wciąż w ciszy i spokoju<br />

można oddać się lekturze czy nauce.<br />

Dostrzegając potrzebę zmian, buduje<br />

się nowoczesne biblioteki, których<br />

przestrzeń pod względem wizualnym<br />

i funkcjonalnym dostosowana jest do<br />

potrzeb współczesnego użytkownika.<br />

Część bibliotek jest modernizowana,<br />

zyskując nowe aranżacje i przestrzenie<br />

do działalności. Biblioteka to już nie<br />

tylko książki papierowe, to miejsce<br />

spotkań. Miejsce, gdzie wypożycza<br />

się filmy, muzykę, gry oraz e-booki.<br />

Biblioteki publiczne idą z duchem<br />

czasu i dzięki temu mają się dobrze,<br />

a ich oferta cieszy się szerokim<br />

zainteresowaniem. To wszystko<br />

zmienia podejście do bibliotek,<br />

przyciąga ludzi.<br />

Co do wyzwań, przed jakimi stoją<br />

dzisiejsze biblioteki, to w dalszym<br />

ciągu zachęcanie do czytania na<br />

wszystkie możliwe sposoby.<br />

Odpowiadając na pytanie: czy<br />

biblioteki powinny być świątyniami<br />

słowa pośród zalewu tandety? Nie<br />

sądzę. Uważam, że każdy ma prawo<br />

do własnych opinii i poglądów.<br />

Trudno fanki harlequinów zmusić do<br />

czytania bardziej ambitnej literatury.<br />

Każdy z nas ma prawo wyboru i nie<br />

można nikogo zmuszać do czytania<br />

określonych książek, tak samo jak<br />

nie można wymagać od konesera<br />

jajecznicy, aby uwielbiał kawior.<br />

Z gustami się nie dyskutuje. Zadaniem<br />

biblioteki publicznej jest promowanie<br />

szeroko pojętego czytelnictwa. Jeżeli<br />

będziemy zarzucać ludziom, że<br />

czytają „tandetę”, to zarówno słowo<br />

pisane, jak i biblioteki przestaną mieć<br />

rację bytu.<br />

Proszę nie zapominać, że istnieją<br />

również biblioteki naukowe oraz<br />

klasztorne i wiele innych, które<br />

nieustannie są świątyniami słowa,<br />

pośród zalewu „tandety”.<br />

Ja bym podsuwał wielbicielkom<br />

harlequinów np. Kwietniową<br />

Czarownicę albo Trzy godziny<br />

ciszy. Koneserom kryminałów<br />

Simona Becketta i jego Chemię<br />

śmierci albo Roberta Galbraitha<br />

(czyli J. Rowling). Nikt nie rodzi się<br />

z wyrobionym gustem. Pamiętam<br />

moją szkolną bibliotekarkę i książki,<br />

które mi podsuwała. Od Króla<br />

szczurów po Małe zielone ludziki.<br />

To między innymi dzięki niej jestem<br />

w takim punkcie swojej czytelniczej<br />

i pisarskiej drogi, a nie innym<br />

(pozdrowienia dla pani Danusi, bo<br />

wiem, że czytuje Post Scriptum).<br />

A jakie są Pani książkowe fascynacje?<br />

Nieustannie zachwycają mnie książki<br />

Charlesa Dickensa, Marka Twaina,<br />

Ernesta Hemingwaya. Uwielbiam<br />

czytać reportaże, które pokazują<br />

jakąś konkretną historię bądź opisują<br />

konkretne wydarzenie. Cenię sobie<br />

reportaże Ryszarda Kapuścińskiego,<br />

Hanny Krall czy też Wojciecha<br />

Jagielskiego. Każdemu kto jest<br />

miłośnikiem literatury faktu, gorąco<br />

polecam fantastyczną trzytomową<br />

Antologię polskiego reportażu<br />

XX wieku pod redakcją Mariusza<br />

Szczygła. Oczywiście ze względu na<br />

wykonywany zawód czytam też inną<br />

literaturę: powieści, kryminały, książki<br />

sensacyjne, psychologiczne. Książka<br />

musi mnie zaciekawić, wywołać<br />

emocje, mam ją zapamiętać.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

7


Praca w bibliotece była wyborem<br />

czy przypadkiem?<br />

Jest to zawód, o którym przeciętni<br />

ludzie myślą – miły, łatwy i przyjemny.<br />

Tymczasem współczesny bibliotekarz<br />

to między innymi animator<br />

kultury, osoba o wszechstronnych<br />

zainteresowaniach, przewodnik po<br />

świecie informacji.<br />

Moja historia pracy w bibliotece jest<br />

dość długa. Na pytanie „Czy była<br />

przypadkiem?” nie mogę odpowiedzieć<br />

jednoznacznie. Z perspektywy lat<br />

uważam, że w moim życiu nie ma<br />

przypadków. Wszystko ma swój<br />

c zas i se ns. Jako dzie c ko marzy łam<br />

o tym, aby zostać bibliotekarzem. Od<br />

4. klasy szkoły podstawowej byłam<br />

wolontariuszem w bibliotece szkolnej.<br />

Uwielbiałam to miejsce. Potem<br />

do ro słam, zm ie nił y się marze nia<br />

i priorytety. Realizowałam się zupełnie<br />

w innej dziedzinie, aby ostatecznie<br />

trafić do biblioteki. W bibliotece<br />

wykonywałam wszystkie rodzaje<br />

prac bibliotecznych. Pozwoliło mi<br />

to poznać bibliotekę kompleksowo.<br />

Obecnie zajmuję się promocją<br />

czytelnictwa oraz wyznaczaniem<br />

kierunków działania biblioteki. Praca<br />

ta poprzez swoją różnorodność daje<br />

mi wiele satysfakcji, jest ciekawa, a co<br />

najważniejsze cały czas pozwala mi się<br />

rozwijać. Spokojnie mogę powiedzieć,<br />

że czuję się spełniona.<br />

Żyjemy w świecie obrazkowym.<br />

Książka jest wymagająca, trzeba jej<br />

poświęcić czas i pełną uwagę. Nie<br />

można czytać powieści, jednocześnie<br />

gotując lub pisząc wiadomości<br />

ZAJMUJĘ SIĘ PROMOCJĄ CZYTELNICTWA ORAZ WYZNACZANIEM<br />

Nieustannie zachwycają mnie książki<br />

Charlesa Dickensa,<br />

Marka Twaina,<br />

Ernesta Hemingwaya<br />

8<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

z przyjaciółmi. Film na to pozwala,<br />

a książka nie. Czy to jest zmierzch<br />

słowa pisanego?<br />

W dobie audiobooków można robić<br />

wiele rzeczy równocześnie. Można<br />

gotować przysłowiowy obiad lub<br />

prowadzić samochód, czytając,<br />

a raczej słuchając lektury. Czasami, co<br />

najwyżej można przypalić ziemniaki,<br />

jeśli lektura sprawi, że zapomnimy,<br />

gdzie jesteśmy lub co robimy. Nie<br />

wydaje mi się, abyśmy mogli mówić<br />

o zmierzchu słowa pisanego. Nawet<br />

jeśli mamy w ręku audiobook, to<br />

musimy pamiętać, że jest on efektem<br />

właśnie słowa pisanego.<br />

Czesław Miłosz powiedział, że<br />

w Polsce jest więcej piszących niż<br />

czytających. Jest w tym ziarno<br />

gorzkiej prawdy, czy to jedynie<br />

licentia poetica?<br />

Coś w tym jest. Dzisiaj każdy może<br />

wydać sobie książkę, a jeżeli jest<br />

jeszcze dobrym marketingowcem, to<br />

może być pewien sukcesu. Na rynku<br />

wydawniczym co rusz pojawia się<br />

nowy autor, ale również i ci, którzy<br />

na nim są od lat, potrafią w ciągu<br />

roku wydać kilka książek, co kiedyś<br />

było nie do pomyślenia. Można<br />

zastanawiać się nad tym, czy to jest<br />

dobra literatura.<br />

Które artystyczne wydarzenia<br />

organizowane przez Książnicę<br />

Beskidzką najbardziej zapadły Pani<br />

w pamięć?<br />

Takich wydarzeń było całkiem


Biblioteka<br />

to już nie tylko książki<br />

papierowe,<br />

to miejsce spotkań.<br />

KIERUNKÓW DZIAŁANIA BIBLIOTEKI.<br />

dużo. Gdybym miała wymieniać,<br />

to głęboko w pamięć zapadły mi<br />

spotkania z Ryszardem Krynickim,<br />

Andrzejem Stasiukiem, Olgą<br />

Tokarczuk, Eustachym Rylskim, ale<br />

także z Michałem Ogórkiem, Jerzym<br />

Bralczykiem czy też Mariuszem<br />

Szczygłem. Każde z tych spotkań<br />

było inne i wniosło coś nowego,<br />

jakiś ładunek emocjonalny i to jest<br />

pozytywne. Kultura, w której żyjemy,<br />

powoduje, że stale oceniamy innych.<br />

Staram się tego nie robić. W różności<br />

jest piękno.<br />

Katarzyna Ruchała prywatnie.<br />

Jaka była w wieku lat 20 i obecnie,<br />

w wieku lat 22? ;)<br />

Byłam trochę młodsza :)<br />

Marzenia, plany? Chciałaby<br />

Pani skoczyć ze spadochronem,<br />

wybrać się w Himalaje, przeżyć coś<br />

niesamowitego?<br />

Skąd takie ekstremalne pomysły dla<br />

mnie? Kocham świat i życie, które na<br />

co dzień dostarcza mi wiele emocji.<br />

Jeżdżę na nartach, rowerem po<br />

górach, przyznaję, dość ekstremalnie.<br />

I to chyba mi wystarcza. Ponadto<br />

uwielbiam zwiedzać świat, poznawać<br />

różne kultury. Sporo już widziałam, ale<br />

sporo jeszcze, mam nadzieję, przede<br />

mną. Dla mnie niesamowite jest to, że<br />

mam z kim to wszystko robić.<br />

No i na koniec: jak Pani biblioteka<br />

odczuła pandemię? Jest bardzo źle<br />

czy tylko źle?<br />

Pandemia COVID-19 sprawiła, że cała<br />

nasza dotychczasowa rzeczywistość<br />

zatrzymała się . Z m usze ni byliśmy<br />

z dnia na dzień zawiesić dotychczasowe<br />

działania i sposób ich realizacji,<br />

wypracować nowe metody pracy<br />

i komunikacji, zrezygnować z wielu<br />

projektów. Musieliśmy zamknąć drzwi<br />

przed naszymi Czytelnikami i na nowo<br />

przemyśleć formy swoich działań.<br />

Bibliotekarze Książnicy Beskidzkiej<br />

bardzo szybko odnaleźli się w nowej<br />

rzeczywistości. Działalność kulturalna<br />

i edukacyjna przeniesiona została do<br />

sieci. Ich pomysłowość i kreatywność<br />

sprawiły, że nie straciliśmy kontaktu<br />

z czytelnikiem. Dzisiaj z satysfakcją<br />

mogę powiedzieć, że nie sprawdziły<br />

się przewidywania wielu osób<br />

o zmierzchu czytelnictwa. Nasi<br />

czytelnicy z radością do nas powrócili,<br />

kiedy to tylko było możliwe.<br />

Problem, który występuje, dotyczy<br />

czytelnictwa dzieci. Niestety<br />

to ta grupa wiekowa podlegała<br />

największym obostrzeniom reżimu<br />

sanitarnego. I to właśnie w tej<br />

grupie wiekowej odnotowaliśmy<br />

najwyższe spadki, które – już dzisiaj<br />

to widzimy – będą trudne do<br />

odrobienia. Generalnie w całej sieci<br />

(18 placówek) odnotowaliśmy spadek<br />

20 pro c . w sto sunku do 2019 ro ku,<br />

a przewidywany był spadek co<br />

najmniej 40 proc. Jest to wiadomość<br />

pozytywna i dobrze wróży<br />

czytelnictwu na przyszłość.<br />

Bardzo dziękuję za poświęcony czas<br />

na rozmowę. Spełnienia marzeń,<br />

Pani Kasiu. [JP]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

9


10<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Grafika: Renata Cygan<br />

z wykorzystaniem zdjęcia<br />

Ricardo Modi


KAPLICZKA NA SKRAJU DROGI<br />

SPRZEDAWCY JAŚMINU<br />

O Yasmin Yasmin!<br />

dziewczyno jasnowłosa<br />

dziewczyno białowłosa<br />

wołam cię<br />

w rozkwicie<br />

jak jaśmin białym<br />

wołam na końcu drogi<br />

biel twej sukni<br />

rozmywa się jak mgła<br />

znikasz<br />

O Yasmin<br />

przyszłaś jak duch<br />

znikasz jak duch<br />

stamtąd<br />

O Yasmin<br />

biała moja dziewczyno<br />

matko moja<br />

Yasmin<br />

Biały dar Boga<br />

kolczyki i bransolety<br />

bransolety i kolczyki jaśminowe<br />

ofiarowuje ojciec<br />

w przeddzień ślubu swej córce<br />

mąż kładzie gałązki jaśminu<br />

obok starego ciała żony<br />

jako pożegnalny podarunek<br />

Dar Boga<br />

Biały Dar<br />

niedaleko świątyni<br />

sprzedawcy jaśminu<br />

warzą los<br />

strząsają śnieżny pył<br />

z kwiatów<br />

na drogę<br />

bez powrotu<br />

MAŁGORZATA<br />

KULISIEWICZ<br />

ODBLASKI<br />

Jaśminowe raje zarosły piołunem,<br />

niszczeje pradawna zieleń.<br />

Przez szczerbaty mur<br />

uciekły ogrodowe krasnale<br />

i żaby.<br />

Wyblakły kurz<br />

stopniowo pokrywa pamięć<br />

po jaśminowych ludziach,<br />

którzy odbijają się czasem<br />

w lustrze jeziora,<br />

jakby lubili<br />

tu do nas wracać.<br />

POEZJOBRANIE<br />

Liść czerwony piorunem strąca,<br />

w listopadowy spleen nas wplata,<br />

jak w babiego lata warkocz.<br />

Jeszcze nie pora na odlotów jesień,<br />

nie ptakami jeszcze-śmy, lecz snem<br />

złotym<br />

niedopełnionym, dalekim, bez<br />

końca.<br />

Jesiennym poezjobraniem<br />

piękna świata.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

11


Izolda Kiec o OSIECKIEJ<br />

I Z O L D A<br />

K I E C<br />

Ot, tak się toczy świat…<br />

AGNIESZKI OSIECKIEJ<br />

Pomnik A. Osieckiej w Opolu (autor: Marian Molenda)<br />

Koledzy ze Studenckiego Teatru Satyryków<br />

mówili o piosenkach Osieckiej „Agusiowate”,<br />

a ona o sobie – „polityczna gapa”. Ponieważ<br />

jej świat funkcjonował na własnych prawach,<br />

odległych od politycznych kalkulacji<br />

i narodowych symboli. O tym, jaka jest<br />

rzeczywistość wokół, dowiadywała się ze<br />

zdziwieniem, ale i z pokorą przyjmowała tę<br />

wiedzę. W jednym ze swoich najpiękniejszych<br />

utworów, zatytułowanym Nie żałuję, napisała:<br />

Że w tym kraju przeżyłam te kilka podłych lat.<br />

Nie, nie żałuję.<br />

Że na koniec się dowiem:<br />

ot, tak się toczy świat.<br />

Nie, nie żałuję.<br />

Nie żałowała – poświęciła bowiem całą swoją<br />

uwagę i swój talent Okularnikom, Kochankom<br />

z Kamiennej, Donkiszotom, Mężczyznom<br />

z Przeszłością i Kobietom po Przejściach.<br />

Których historii lubiła słuchać. I którym<br />

stworzyła ciepły kąt na przetrwanie oraz<br />

dobrą pogodę na szczęście. W uważnych<br />

słowach, w najpiękniejszych melodiach.<br />

***<br />

Agnieszka Osiecka miała własną wersję<br />

stworzenia świata, zapisaną w utworze Gonią wilki za<br />

owcami. Oto w siedmiodniowym trudzie „Bozia, pan<br />

Stworzenia” wystrugał porządek natury z „drewieneczka<br />

najtwardszego”:<br />

Zrobił Pan Bóg ziemi grudę<br />

i zimowe ptaki chude<br />

zrobił mrówki z mrówczętami<br />

Odrę Nysę z dopływami.<br />

Tę istniejącą z woli i pod opieką Boga krainę<br />

zaludniają – niczym balową salę przygotowaną<br />

na przyjęcie gości – Agusiowi melancholicy, dzieci<br />

Saturna ze swoim słynnym „nic, które boli” w sercach<br />

i w duszach. Między nimi znajduje się dziewczyna<br />

z walizkami pełnymi snów, z nadzieją na dobry los,<br />

z tęsknotą i pożarem w sercu. Tutaj kończy swoją<br />

nieudaną podróż, by rozpocząć nowe życie pytaniem:<br />

„Kto powie, ile potrwa świat i ja?” Być może to właśnie<br />

ona nazwie tę przestrzeń Rajem – i postanowi… znaleźć<br />

w niej odrobinę szczęścia:<br />

nie wiedziałam, że ja także będę Ewą,<br />

nie wierzyłam, nie czekałam, nie przeczułam w głębi snu,<br />

że jeżeli jest gdzieś niebo,<br />

to tu, to tu.<br />

Śladem dziewczyny podążają kolejni przybysze –<br />

„niekochani i kochani / odtrąceni i wybrani / lokatorzy<br />

cudzych marzeń / bohaterzy wielkich zdarzeń / dzieci<br />

Ziemi nieserdecznej / samotności niebezpiecznej”,<br />

a zatem: Małgośki i Marzanki, polskie Madonny, Szpetni<br />

Czterdziestoletni, Rafael, Zdzich i Okruszek, Cyganka,<br />

Renata, Jagna, Bronka i Maria – pachnąca miętą albo<br />

bzem…<br />

12<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Izolda Kiec o OSIECKIEJ<br />

Płaskorzeźba upamiętniająca bohaterów piosenki Agnieszki Osieckiej w Łodzi przy ul. Włókienniczej 2 (dawniej ul. Kamienna) (autor Wojciech Gryniewicz)<br />

Zbłąkanym w nieznanym świecie podróżnym<br />

wydawać się może, iż „wystarczą pieniądze na bilet<br />

i jesteś już u Raju bram”. Lecz to nie wszystko. Gdyż<br />

warunkiem uczestnictwa w balu jest odnalezienie<br />

partnera do zabawy – samotny taniec to szaleństwo,<br />

to gest wariatki wirującej w czerwonej poświacie,<br />

z czerwoną udręką w sercu. W tym świecie,<br />

stworzonym przez prywatnego Boga Agnieszki<br />

Osieckiej, ludzkie życie toczy się na wzór<br />

funkcjonowania natury. Skoro Odra i Nysa posiadają<br />

swoje dopływy, a mrówki mrówczęta, to i człowiek<br />

musi mieć towarzysza, przyjaciela, kochanka. Prawo<br />

to zamyka się w prostym, wystylizowanym na ludową<br />

mądrość, zatem prawdę odwieczną i niepodważalną,<br />

stwierdzeniu: „Gonią wilki za owcami / a chłopaki za<br />

babami / a dziewczyny za zamęściem”. Samotność<br />

postrzegana jest tutaj w kategoriach grzechu. „Byłam<br />

sama, jestem sama / resztę grzechów dobrze znasz” –<br />

wyznaje w pięknej modlitwie do Matki-Ziemi jedna<br />

z bohaterek Osieckiej.<br />

Skąd zatem w świecie tym, zbudowanym na wspólnocie<br />

dwojga, tak wielu grzeszników – zdradzonych,<br />

zranionych, skrzywdzonych? Okazuje się, że podczas<br />

aktu stworzenia:<br />

Zaczął Pan Bóg szczęście lepić<br />

z lustereczka maluśkiego<br />

jedno tylko dostał w sklepie<br />

nie wystarczy dla każdego.<br />

W los człowieka rwącego się do tańca na<br />

balu, gdzie gospodarzem i wodzirejem jest sam Bóg,<br />

z góry wpisane więc zostało cierpienie: opuszczenie,<br />

zwątpienie, samotność. O chwile szczęścia – tak<br />

nieliczne – należy zabiegać, wykradać je Stwórcy,<br />

naturze, innym ludziom, gdyż jedynie: „Ten ma<br />

szczęście, kto ukradnie / bo za mało w świecie tego”.<br />

Przy innej okazji pada pytanie: „Czy warto życie<br />

zamieniać we łzę?” – i zaraz po nim refleksja: „Dla<br />

wszystkich ludzi nie starczy wszak wina”. Z tego<br />

stwierdzenia, że szczęście nigdy nie jest trwałe, wynika<br />

zasada kierująca postępowaniem bohaterów Osieckiej:<br />

„Nie o to chodzi, by złowić króliczka, ale by gonić go”…<br />

Złodzieje szczęścia nie żyją poza dobrem i złem, lecz<br />

wobec dobra i zła, a zatem doznają na przemian to<br />

bólu i trosk, to radości i upojenia życiem – kosztują<br />

„to słodkie rodzynki / to gorzkie migdały”. Dopiero<br />

przecież doświadczenie zmienności losu pozwala na<br />

osiągnięcie pełni człowieczeństwa: nie przypadkiem<br />

Stwórca ulepił szczęście z lustereczka – magicznego<br />

symbolu samopoznania i refleksji nad własnym<br />

miejscem w świecie. Samowiedza zaś i świadomość<br />

siebie nie są możliwe bez rozpoznania wszelkich<br />

stron i odcieni egzystencji, pełnia szczęścia jest nie<br />

do osiągnięcia bez znajomego smaku łez, goryczy<br />

opuszczenia i klęski. Grzechem, którego nie pojmie<br />

kochający i cierpiący człowiek ani nie wybaczy Bóg,<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

13


Izolda Kiec o OSIECKIEJ<br />

Agnieszka Osiecka i Bułat Okudżawa w Warszawie w 1992 r. (źródło: NAC)<br />

Krystyna i Henryk Grynbergowie, Agnieszka Osiecka i Julian Stryjkowski, 1967 r. (źródło: Polona)<br />

jest nieumiejętność odczuwania smutku i radości<br />

istnienia, a więc niezdolność tak do ofiarowania,<br />

jak i do przyjęcia miłości.<br />

Była dla niego laleczką,<br />

Zabaweczką liryczną przed snem.<br />

On zaś był jej potrzebą serdeczną –<br />

królewiczem, paniczem i lwem.<br />

Dał jej szminkę, puder, tusz.<br />

Dał jej może tysiąc róż,<br />

ale serca swego – cóż,<br />

serca nie dał, pewno nie miał<br />

– to tancerz z Naszego ostatniego bolera. Być może<br />

ten sam, a z pewnością taki sam mężczyzna jak ten,<br />

którego inna bohaterka pyta: „Kto nauczył cię tak<br />

ładnie patrzeć na łzy?” Przestrogą dla takich właśnie,<br />

nieczułych i bezdusznych kochanków jest historia<br />

Jagny z ulicy Próżnej i Jana kancelisty. „A on był dla<br />

niej jak młody bóg, / Żebyż on jeszcze kochać mógł” –<br />

wzdycha autorka, która opowiada o losie dziewczyny<br />

zdradzonej przez podłego chłopca:<br />

Przez niego więc siebie zabiła<br />

ta, co z miłości tańczyła,<br />

Bóg jej wybaczył czyny sercowe<br />

i lody podał jej malinowe.<br />

Bóg bowiem opieką otacza nieszczęśliwych,<br />

porzuconych i odtrąconych, lecz o zdolnych do kochania<br />

sercach. Sprawiedliwość wymierza tym, których<br />

jedyną odpowiedzią na ofiarowane uczucia są zdrada,<br />

kłamstwo lub obojętność. Przyszłość Jana kancelisty to<br />

dla nich ostrzeżenie, dla wszystkich oszukanych zaś –<br />

dowód nieustannej obecności na balu współczującego<br />

i współodczuwającego Niebieskiego Wodzireja:<br />

Posłuchaj, niewierny kochanku,<br />

co nienawidzisz poranków:<br />

wróci do ciebie jeszcze ta trumna,<br />

gdzie leży twoja kochanka dumna.<br />

Bo taki, co kochać nie umie,<br />

przegra – choć wszystko rozumie.<br />

Bóg cię pokarze swą nieczułością<br />

za to, żeś gardził ludzką miłością.<br />

14<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Izolda Kiec o OSIECKIEJ<br />

Naprzemienność cierpień i szczęść wpisanych<br />

w ludzki los stanowi odzwierciedlenie cyklicznych zmian<br />

zachodzących w przyrodzie. Wiosna i lato oznaczają<br />

szczęście, miłość, obecność kochanej i kochającej<br />

osoby, a wśród barw przewagę zieleni – symbolu<br />

nadziei i odradzającego się życia. „Ja jeszcze z wiosną<br />

się rozkręcę, / ja jeszcze z wiosną się roztańczę!” –<br />

zapowiada bohaterka utworu W żółtych płomieniach<br />

liści. „Zielono mi i spokojnie” – tak zaczyna się jedno<br />

z najpiękniejszych w polskiej piosence wyznań miłości,<br />

składane podczas letniej nocy, w rozświetlonym<br />

blaskiem księżyca lesie:<br />

Zielono mi i spokojnie<br />

bo dłonie masz jak konwalie<br />

noc pachnie nam jak ten młody las<br />

popielatej pełen mgły<br />

a w ciszy leśnej tylko ja i ty…<br />

Zielono mi jak w niedzielę<br />

Dziękuję ci, najmilsza ma, za tę zieleń.<br />

Zielono mi, bo ty, właśnie ty<br />

w noc i we dnie mi się śnisz<br />

i jesteś moją ciszą w czasie złym…<br />

Inaczej jesień i zima – te kojarzą się<br />

z rozstaniem, opuszczeniem, samotnością. Nic dziwnego<br />

zatem, że dominują tu kolory zdrady (czerwień) i żałoby<br />

(czerń i fiolet). Ponury, mroźny świat jest jak coraz<br />

bardziej zamieniające się w grudkę lodu serce kochanka.<br />

Panowanie zimy w przyrodzie okazuje się tyleż znakiem,<br />

który ofiarowuje natura jako zapowiedź nieuchronnej<br />

odmiany losu („zamarzają na śmierć kartofliska / wiem,<br />

że pora rozstania jest bliska”), ile projekcją rozterek<br />

kobiety przeczuwającej kres miłości:<br />

Jeszcze oczy ci rozjaśnia<br />

moje słowo i mój gest,<br />

jeszcze świecę ci jak gwiazda,<br />

ale to już nie tak jest.<br />

Jeszcze tyle trzeba przebyć<br />

niewesołych bladych zim…<br />

Czy nam zimy wynagrodzi<br />

letnich ognisk wonny dym?<br />

Pod śniegiem świat pochylony,<br />

siwieje mrozu brew,<br />

to pora zmierzchów czerwonych,<br />

to pora czarnych drzew.<br />

A wiatr w kominie śpi, bo ciemno.<br />

A ja? Co ja? Co ze mną?...<br />

Rytm funkcjonowania przyrody – tym<br />

samym ludzkiego życia – odpowiada boskim planom<br />

funkcjonowania świata, gdzie po każdej kolejnej<br />

apokalipsie następuje odrodzenie, po potopie arka<br />

wyrusza na morze, a zatem po każdym rozstaniu<br />

nadejść musi nowa miłość:<br />

Za parę lat<br />

wypłyniemy znów na wodę,<br />

za parę lat<br />

pogonimy znowu w szkodę,<br />

we włosach kwiat,<br />

choć te włosy już niemłode,<br />

snu nam nie żal, domu nie żal, nie żal…<br />

Za parę lat<br />

na kulawej naszej barce<br />

ruszymy w świat,<br />

ja – dziewczyna,<br />

a ty – harcerz,<br />

popłynie śpiew:<br />

„kto nie służył w marynarce”…<br />

Snu nam nie żal, domu nie żal, nie żal…<br />

Na pokład nasz<br />

zabierzemy zwierząt parę,<br />

niech będzie kot,<br />

jakaś kura czy kanarek,<br />

i znowu „start”,<br />

nastawimy znów zegarek –<br />

snu nam nie żal, domu nie żal, nie żal…<br />

Złodziejem szczęścia jest się przez całe życie.<br />

To bowiem nie profesja ani wyuczona lekcja, lecz<br />

sposób na osiągnięcie pełni istnienia, na poznanie<br />

świata w każdym jego wymiarze. Na poszukiwanie<br />

kolejnej przygody, nowej miłości czas jest zawsze i dla<br />

każdego – tak długo, dopóki trwa bal, gra orkiestra<br />

i oczekują na swój Wielki Występ kolejni tancerze.<br />

Nawet po najcięższych trudach i doświadczeniach,<br />

na przekór osamotnieniu i upływającemu czasowi,<br />

nastaje wreszcie „dobra pogoda na szczęście”.<br />

Przemijające lata nie oznaczają kresu wędrówki<br />

do miejsc, „gdzie kochają nas”. Skoro „serce wciąż<br />

bije, to serce, ten drań”, nie liczą się granice czasu<br />

i bariery wieku. Młodość kończy się dopiero wraz<br />

z pytaniem: „Ach panie, panowie / Czemu ciepła<br />

nie ma w nas?”... Tymczasem jednak trzeba wierzyć<br />

w wygraną. Tak naprawdę nawet samotni złodzieje<br />

szczęścia nie pozostają sami. We wszystkich<br />

przygodach, decyzjach i wyborach towarzyszy im<br />

– wzywająca „na szlaki szczęść i bied” – ich siostra<br />

„nadziejka-złodziejka”, która:<br />

Mówi, że będzie lepiej,<br />

że miłość kupisz w sklepie,<br />

że niebotyczne niebo<br />

pochyli się nad tobą,<br />

i potanieje słońce nam<br />

jak pajda chleba,<br />

jak wódki sto gram!<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

15


Izolda Kiec o OSIECKIEJ<br />

Dlatego samotny Rafael zyskuje<br />

zapewnienie: „Gdzieś na tym świecie jest<br />

dziewczyna / której nie śmieszy to / to twoje imię<br />

znaczy dla niej / srebrną noc, złoty dzień, śniegu<br />

biel…”, a porzucony chłopiec otrzymuje radę, by<br />

poszukać Weroniki – przynoszącej zwycięstwo:<br />

Jedna zła dziewczyna to nie wszystko,<br />

Po ziemi chodzą Weroniki śliczne, […]<br />

Ich serca są jak ciepłe winogrona,<br />

Zachowaj dla nich swoje serce czyste,<br />

Wracaj, wracaj do nas.<br />

„Wracaj do nas” – gdyż w rozgoryczeniu,<br />

samotnie, nie należy opuszczać balu. Tylko<br />

jego wodzirej i kreator może podjąć decyzję<br />

A GNIESZKA<br />

OSIECKA<br />

o zakończeniu zabawy, o przemianie karnawałowych<br />

psot w ponury dance macabre. Bóg Agnieszki Osieckiej<br />

bowiem, zapraszając zbłąkanych wędrowców na bal,<br />

umieszczając ich w gronie wybranych, którym dane<br />

jest przeżyć „karnawał – w życiu raz”, daje im wolność<br />

wyboru – partnera, balowego kostiumu i rodzaju tańca.<br />

Z daleka obserwuje swoich podopiecznych i – jak Deus<br />

ex machina rodem z antycznego teatru – pojawia się na<br />

każde ich wezwanie, by wskazać właściwy (cóż, że nie<br />

zawsze ten najłatwiejszy…) wybór dalszej drogi:<br />

Daj mi Panie rozpoznanie<br />

Bym wiedziała co jest co<br />

Czy mam wszystko mówić mamie<br />

Czy zostawić to i to<br />

To i to, ta i ta<br />

Deus ex machina…<br />

Daj mi Panie rozpoznanie<br />

Kim ja jestem, kim ach kim<br />

Czy mam zostać leśnym drwalem<br />

Czy z wojskami iść na Rzym<br />

To i to, ta i ta<br />

Deus ex machina…<br />

Daj mi Panie rozpoznanie<br />

Czy ja z dobrych czy ze złych<br />

Czy to twoje jest rozdanie<br />

Czy mam karty w rękach swych<br />

To i to, ta i ta<br />

Deus ex machina…<br />

Daj mi Panie rozpoznanie<br />

Czy mam oddać się na złom<br />

Czy dostawszy tęgie lanie<br />

Jeszcze nie pchać się na prom<br />

Daj mi Panie rozpoznanie<br />

Czy szaleństwo jest tuż, tuż<br />

Czy to tyś miał Panie w planie<br />

Żeby nie żałować róż.<br />

To i to, ta i ta,<br />

Deus ex machina…<br />

Daj mi Panie rozpoznanie<br />

Czy zaryczy ranny łoś<br />

Kiedy przyjdzie już konanie<br />

Czy zapali światło ktoś.<br />

To i to, ta i ta,<br />

Deus ex machina…<br />

16<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Izolda Kiec o OSIECKIEJ<br />

„Daj mi Panie rozpoznanie” – oto jedyna<br />

prośba złodziei szczęścia. Reszta to już słowa podzięki<br />

za „cuda fantastyczne”, za to, że „dałeś nam czas,<br />

że słuchasz i oglądasz nas”. Ponad świadomością, iż<br />

wszyscy balowi goście to tylko „zabawki Pana Boga”,<br />

dominuje wdzięczność za tę jedną Wielką Szansę,<br />

za wyrozumiałość i dyskretną opiekę. Tym samym<br />

Agnieszka Osiecka przywraca swoim bohaterom<br />

status platońskiej zabawki zmyślnie wykonanej przez<br />

Boga, nie degradując jednak ludzkiego bytu, lecz<br />

postrzegając człowieka jako doskonałe Boże dzieło,<br />

jako „księcia stworzeń”. Dlatego próżno szukać<br />

wśród postaci Osieckiej stoików lub sceptyków.<br />

Tu wszystkim rządzą emocje, żarliwa wiara<br />

w naturalny ład świata, w dobro i piękno człowieka<br />

(Człowiek piękny jest – tak zatytułowała autorka<br />

jeden ze swoich ostatnich utworów), oraz chęć<br />

właściwego wykorzystania każdej ofiarowanej chwili<br />

istnienia, gdyż radości życia towarzyszy świadomość,<br />

że człowiek przebywa na balu „przelotnie jak ptak”,<br />

a pozostaje po nim jedynie „najczarniejsza z gwiazd”.<br />

W tym odwiecznym teatrze świata<br />

zamienionym u Osieckiej na balową salę obowiązuje<br />

perspektywa moralna – nie jest ważna liczba<br />

przetańczonych godzin, dni, lat, lecz sposób, w jaki<br />

prosi się partnera do tańca i umiejętność stawiania<br />

właściwych tanecznych kroków. Ecce homo – to<br />

jedyna rola, jaką wyznacza Bóg-wodzirej aktorom-<br />

-tancerzom, sposób i styl zachowania w balowej sali<br />

zależą wyłącznie od wskazanych.<br />

„Warto żyć” – przekonuje jeden z tancerzy.<br />

„Kręć się, kręć się, katarynko – wtóruje inny. – Dalej,<br />

póki starcza siły!” I wreszcie – sama Agnieszka<br />

Osiecka: „Nie żałuję”…<br />

Że nie dałeś mi, Panie, zasypiać słodkim snem.<br />

Nie, nie żałuję.<br />

Że nie byłam przez chwilę szarotką ani lwem.<br />

Nie, nie żałuję.<br />

Nie, ja nie żałuję,<br />

Przeciwnie, bardzo ci dziękuję, Panie mój.<br />

[IK]<br />

Izolda Kiec z Osiecką w Opolu. Autor zdjęć: Marek Dybizbański<br />

Izolda Kiec – prof. dr hab. w zakresie kulturoznawstwa;<br />

literaturoznawczyni i teatrolożka; prezeska Fundacji<br />

Instytut Kultury Popularnej, zatrudniona<br />

w Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu (w Katedrze<br />

Kuratorstwa i Teorii Sztuki). Autorka artykułów<br />

i monografii książkowych poświęconych literaturze<br />

i teatrowi XX wieku oraz formom kultury popularnej.<br />

W 2015 r. wyróżniona przez minister kultury odznaką<br />

„Zasłużony dla Kultury Polskiej”. W 2016 i 2020 r.<br />

stypendystka Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego<br />

w dziedzinie literatura. W roku 2017 stypendystka<br />

Marszałka Województwa Wielkopolskiego w dziedzinie<br />

Kultura i ochrona dziedzictwa narodowego.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

17


IWONA SUWAŁA<br />

F O T O G R A F I A P O E Z J A<br />

CZARNA JESIEŃ<br />

Lodzia uwielbia czekoladowe aniołki<br />

których ojciec nie zdołał sprzedać<br />

na odpuście<br />

dzieli je na siedem kawałków miłości<br />

ósmy rusza się w maminym brzuchu<br />

niecierpliwie czekając na zimę<br />

każdy na coś czeka lepiąc<br />

papierowe łańcuchy na choinkę<br />

nad stołem<br />

płomień naftowej lampy nikło<br />

oświetla okrągłą twarz matki<br />

gładzi brzuch z niepokojem<br />

po domu błąka się śmierć<br />

dotyka zmęczonych skroni<br />

ojca i płacze<br />

rajskie jabłuszko spada ze stołu<br />

pęka szyba i serce od jazgotu<br />

obcej mowy dzwon nie milknie<br />

halt<br />

Lodzia uwielbia jesienne łąki<br />

żegna się z nimi jakby na zawsze<br />

na szczęście<br />

ma starą plisowaną spódniczkę<br />

nie szkoda że dziura po kuli<br />

biegnie szybko w stronę<br />

przeznaczenia<br />

18<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


PROLOG<br />

przytul mnie chuda kobieto<br />

dotknij skostniałą dłonią<br />

rozpalonej głowy<br />

owiń mnie szczelnie pasmem<br />

szarych włosów i szepcz<br />

że przetrwam jak ty<br />

nieś mnie i kołysz jak<br />

najdroższą córkę ucisz płacz<br />

który wzbiera we mnie<br />

powodzią wylewa się<br />

niszcząc zielone korzonki<br />

przyszłych dzieci<br />

kobieto o niebieskich oczach<br />

kochaj mnie za wszystkie<br />

matki którym zabrakło sił<br />

nakarm mnie życiem<br />

jak ta przedostatnia<br />

z blizną na wardze i słowikiem<br />

w sercu<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

19


20<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


STOP-KLATKA<br />

wszystko co możesz we mnie znaleźć<br />

to zachody słońca i żółte kaczeńce<br />

przewijają się jak niemy film<br />

w starym kinie<br />

jeśli widzisz śmiejące się twarze splecione dłonie<br />

i nogi biegnące ku morzu<br />

to tylko fatamorgana<br />

otrząśnij się i zobacz słone<br />

kałuże kilka zgarbionych drzew<br />

zimne ciało rajskiego ptaka<br />

uwierz za mnie że tylko śpi<br />

I W O N A S U W A Ł A<br />

BAŚŃ ZIMOWA<br />

słowo nie stało się ciałem<br />

zawisło w czarnej przestrzeni jak<br />

księżyc nad drewnianą chatą<br />

w środku dzieje się dzień od nowa<br />

od nowa ogień w kominie<br />

paruje woda w balii skrapla się na<br />

małych szybkach włosach usta<br />

pełne śmiechu<br />

stół pachnący chlebem ugina się<br />

od czyichś wspomnień brzęczy szkłem<br />

naszą chwilą szepcze jeszcze tak<br />

niedosłyszalnie jakby nas nie było<br />

MOGĘ<br />

mogę być Penelopą w nieskończoność<br />

spoglądać przez okno wygładzać fałdy<br />

twojej koszuli w rękach list którego zapach przeminął<br />

jak czułość<br />

mogę z uporem Don Kichota zwalczać<br />

demony bezczelnie siedzą na twoich<br />

ramionach i patrzą jak nie śpisz jak<br />

mijasz się z sobą niknąc coraz ciszej<br />

mogę być plastrem miodem kolorem<br />

wrzosu deszczem na powiekach<br />

mogę milczeć nie oddychać tylko<br />

nie pozwól mi wierzyć że cię nie ma<br />

a przecież jesteśmy dotykamy się<br />

biegamy jak dzieci wokół niego<br />

do drewnianych drzwi na biały świat<br />

śnieg prószy z drzew tak realnie<br />

jak ciepło kożucha twoich oczu które<br />

wymyśliłam<br />

goście zza światów razem z nami<br />

płaczą od wzruszeń w takt bałałajki<br />

wesoło weselnie dzwonią sanie<br />

w tę podróż nigdy nie skończoną<br />

na białej pościeli samotne ręce<br />

księżyc przykleja się do szyby<br />

czaruj mnie czaruj tylko tyle potrafisz<br />

w powietrzu kreślę słowa których<br />

nigdy nie zbierzesz w dłonie<br />

bo cię nie ma.<br />

www.iwonas-artphotography.com<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

21


Tereska<br />

„Zostaw tę poezję! Napisz<br />

książkę koniecznie pod tytułem<br />

Noc i Dzień. Noc to będzie całe<br />

nasze dzieciństwo i młodość,<br />

a dzień – nasze teraz” – te<br />

słowa dźwięczą w uszach<br />

Teresy Bachledy-Kominek bezustannie. Kiedyś posłucha<br />

siostry, napisze. Ale nie teraz. Teraz ma swój las i… nową<br />

miłość, Andersena.<br />

Spotkałyśmy się kilka lat temu w zakopiańskiej willi<br />

„Astoria”, na poetyckiej biesiadzie. Już chyba pierwszy<br />

uścisk dłoni zdradził, że los wyrzeźbi nam kilka<br />

wspólnych ścieżek. Ten jej uśmiech, iskry ciepła, wiersze,<br />

a w nich prostymi słowami o sprawach nieprostych.<br />

Tereska. Magicznie zwyczajna, zwyczajnie magiczna.<br />

Drobniutka z siłą nie do pokonania… Kobieta-drwal<br />

z certyfikatem, siekierka jej nie podskoczy, a piła bez<br />

szansy na bunt. Praca mordercza, niebezpieczna,<br />

niejednego osiłka powali, a Tereski nie. I druga Tereska –<br />

delikatna, drobniutka, wrażliwa na piękno, dostrzega je<br />

w każdym źdźble trawy, w kałuży, pomarszczonym liściu.<br />

A nade wszystko widzi je w każdym milimetrze lasu,<br />

który pokochała, jak chyba nikt dotąd.<br />

Jest noc 2020/<strong>2021</strong>. Zamknięci pandemią witamy<br />

nowy rok w domach. Księżyc rzuca promień na leśną<br />

dróżkę, by towarzyszce wspólnych schadzek oświetlić<br />

bezpieczną drogę. Mróz skrzypi pod stopami. Właśnie<br />

wybiła sekunda ostatnia dla starego kalendarza. Tereska<br />

w ukochanych filcokach wspina się po swojej leśnej<br />

górze na zakopiańskiej Cyrhli, przysiada na pieńku,<br />

wyciąga karteczkę i pisze. Palce grabieją, nic to. Trzeba<br />

zdążyć, zanim myśl ucieknie.<br />

„Nie mogę inaczej, one mi dyktują, te drzewa, kamyki,<br />

każda igiełka, każdy listek. Ty nie pytaj, bo słów nie ma<br />

takich – ja tam wyfruwam ponad ciało, taki musi być raj.<br />

Kiedy ci źle, wypłaczesz się cichcem, a za chwilę jesteś<br />

wygłaskana i pocieszona. Jak mogłam nie przywitać<br />

z moją wielką miłością nowego kalendarza.<br />

Wiem, że mi nie wierzysz…” – śmieje się Tereska.<br />

Wierzę, no z tym rajem to mi nie po drodze, bo<br />

słuchając, nasuwam na plecy pled, wyobraźnia nie chce<br />

się zamykać na zmrożone palce. Przy jej samozaparciu,<br />

sile, wszystkie moje słabości obnażają się podwójnie i to<br />

mi nie w smak. Wreszcie: mam cię! Atakuję ją delikatnie,<br />

ale dosadnie. Jak to jest, że tak rozkochana w lesie,<br />

w każdym krzaczku, listku chwyta za siekierę, albo piłę,<br />

niszczy swój raj, a serce nie pęka…<br />

„Nie zrozumiesz… Ja im pomagam, co by z honorem<br />

22<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

POD TATRZAŃSKIM NIEBEM<br />

Zaśmioł sie miesioncek<br />

W złotej aureoli,<br />

Stary rocek minon,<br />

Nima sie co zolić.<br />

Nowy sprzyjoł bedzie,<br />

Obiecoł mi przecie…<br />

Niek sie radość z gór<br />

Hen ku morzu niesie.<br />

01.01.<strong>2021</strong> w lesie przy sałasie<br />

legły. Wiatr szuka takich, żeby siłą powalić, a tych się<br />

nie chwyta, bo nie stawiają oporu. Lekceważy. One<br />

chore albo nadłamane są zagrożeniem. Innego nie<br />

drasnęłabym nawet paznokciem. Przytulić – tak, opisać<br />

najpiękniej, jak umiem – tak, ale nie skrzywdzić. Czytam<br />

im, one słuchają. Tak jak drwale…” – uśmiecha się<br />

Tereska.<br />

Tak, tak jak drwale. Pracuje z nimi w lesie, jedyna<br />

kobieta. Szacunek ma, poważanie. Kobieta i… poetka.<br />

Zanim rozpoczną wycinkę, siadają na pniakach i proszą:<br />

Ciotko (nie ma pokrewieństwa, ale jest w zwyczaju, żeby<br />

do dojrzałej kobiety tak się zwrócić) – a napisałyście co<br />

nowego? Przeczytajcie, pytomy wos.<br />

Długo pytoć nie trzeba. To już rytuał. Zanim chwycą za<br />

piły – Tereska im czyta dwa, trzy wiersze. Niedawno<br />

jeden poprosił o wiersz dla swojej kobiety, drugi dla<br />

żony. Napisała. Radości podobno było w rodzinie<br />

i wzruszenia dużo. Dziwią się drwale, że poetka rąbie<br />

drzewo. Ona ma jedną odpowiedź: gdyby nie las, to tych<br />

wierszy by nie było…<br />

Las. We wrześniu uległa namowom i pojechała do<br />

Danii na zbiór jabłek. W filcokach i z gałązką ze swojego<br />

ukochanego lasu. Miała ją cały czas obok łóżka albo<br />

pod poduszką. A z tą namową to historia cała. Siostra,<br />

Małgorzata, była niesamowicie zdolna. Tereska<br />

skończyła szkołę podstawową, dłużej kończyła niż<br />

przewidywał program, sporo dłużej. Twierdzi, że „jej<br />

inteligencja w porównaniu z Małgorzatą, mieści się<br />

w jednym bucie”. Siostra wyczytała chyba wszystkie<br />

książki w bibliotece, bardzo chciała być lekarzem. Nie<br />

dane jej było. Szukała swojego miejsca w trudnym życiu.<br />

Świat baśni otworzył przed Małgorzatą w dzieciństwie<br />

Hans Christian Andersen. Do tego stopnia, że podczas<br />

pożaru domu rodzinnego (była już młodą kobietą),<br />

uratowała bezcenny skarb – baśnie Andersena.<br />

I z nimi wyjechała do Danii. Niemal bez niczego, ale<br />

z wyczytaną, zniszczoną, ukochaną książką.


Mieszka tam od wielu lat. W pobliżu domu z dzieciństwa<br />

Andersena w Odense. Tak bardzo zapragnęła żyć w jego<br />

świecie. A książka na honorowym miejscu…<br />

No, może na krótko baśnie zmieniły adres. A wszystko<br />

za sprawą Tereski. Gospodarz, u którego pracowała<br />

w sadzie, miał letni domek tuż nad morzem.<br />

Tam się nasza poetka urządziła na tych kilka tygodni.<br />

Z ukochanymi filcokami, gałązką z zakopiańskiego lasu<br />

i… baśniami Andersena. Po zbiorze pędziła do domku<br />

i czytała, czytała. Odwiedziła dom dzieciństwa poety,<br />

weszła w jego baśniowy świat i już nie ma odwrotu.<br />

„Posłałam ci trzy baśnie: o Hani marzycielce, magicznym<br />

drzewku i Jasiu juhasiku. Zerknij, jak ci czas pozwoli.<br />

Wiesz, to te z Danii, tam je napisałam w domku nad<br />

morzem. Czytałam, czytałam, pochłonięta. A rano, kiedy<br />

wychodziłam, znalazłam tuż przed drzwiami domku<br />

piękne pióro synogarlicy. Dusiu, to był znak. Podniosłam<br />

i już wiedziałam, że bez kilku baśni nie wrócę do<br />

domu. Ale to dopiero początek. Zamówiłam Dzienniki<br />

Andersena 1925-1875 i nie mogę się doczekać. Wszystko<br />

chcę wyczytać o nim do cna. Wiesz, że miał bardzo<br />

trudne dzieciństwo, nasze życiorysy są takie podobne.<br />

Muszę poznać jego świat, klimaty, w jakich się obracał,<br />

bo przede mną wielkie marzenie: wydać baśnie.”<br />

Znalazłam czas, choć podchodziłam do tego jak pies<br />

do jeża. Myślałam: jak ona te baśnie wymyśla. Las<br />

tak, przyroda tak, życie tak, ale fantazja? Ciekawość<br />

jednak była duża. Przeczytałam wszystkie trzy. I nie<br />

z ciekawości, a z przyjemnością. Pisane językiem<br />

ROBOTNICY<br />

Czy to stolarz, czy drwal,<br />

Czy kominiarz, czy zdun,<br />

czy też murarz, co piony ustawia,<br />

wszystkim chodzi po głowie<br />

owo proste przysłowie,<br />

tylko praca z nieróbstwa wybawia.<br />

Konopnicka wzdychała…<br />

Tuwim w wierszu wspominał:<br />

Że też wszyscy dla wszystkich potrzebni,<br />

Chyba lepiej artystom,<br />

Bo nie muszą na siłę<br />

Utrzymywać się ze zbędnych im bredni.<br />

Biedę jakoś się sklepie,<br />

Można skromniej coś w sklepie,<br />

Byle było do garnka co włożyć,<br />

A gdy garnek dziurawy,<br />

Smaczne suche potrawy,<br />

Grunt, by myśli wciąż płodzić i mnożyć.<br />

Można fraszką okrasić,<br />

Aforyzmem dopieścić<br />

Owe głody tęsknego poety,<br />

Reszta jemu nie ważna,<br />

Życie wciąż szuka błazna,<br />

Lecz artysta się nie da, niestety!<br />

literackim, nie gwarą, którą Tereska często w wierszach<br />

stosuje. Ale jakie plastyczne opisy, ukochany las ze<br />

swoimi tajemnicami, niespotykane metafory. Takie<br />

dokładnie w punkt. Bez przerysowania.<br />

Przy najbliższej wycince przerwa będzie nieco dłuższa,<br />

bo baśń to nie wiersz, na czytaniu troszkę minut zejdzie.<br />

Ale jeżeli – jak Tereska mi powiedziała – drwale przy<br />

wierszach „zapadali w tak piękne skupienie, że nikt by<br />

nie uwierzył”, to w ten świat wejdą z nią z pewnością<br />

jak zaczarowani. A że przeczyta im, to pewne. Bo<br />

zapomniałam dodać, że kiedy ociągała się z decyzją<br />

wyjazdu do Danii, to oni właśnie naciskali: „jedźcie,<br />

ciotka, jedźcie, napiszecie co nowego, jedźcie…” [WDS]<br />

Wanda Dusia Stańczak<br />

HEJZE, HEJ!<br />

Hej ludziska uceni i prości<br />

Syćkim zycem tyj śwarnej miłości<br />

Tyj jedynej nieuwiynzionej,<br />

Nie sprzedanej i nie kupionej,<br />

Bez podotku, li tyz bez granic,<br />

Ftorej serce nie zbyńdzie za nic.<br />

Tyj miłości Wom zycem ludziska,<br />

Ftoro trysko, jak potok olcyski,<br />

Uślachetnio myślenie bez gniewu<br />

Nadajency scynście nom syćkim.<br />

Hej ludziska! Nie dejmy se wydrzyć<br />

Tyj radości z promiennej dusy!<br />

Ino kochoj cłeku, a scyrze,<br />

Nie bój nic! Miłości nie skrusy…<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

23


ULA DZWONIK<br />

SUMMER TIME II_24X30_akryl na płycie_2020<br />

M A L A R S T W O<br />

ŻAGLÓWKA_40X30_akryl na panelu_2020<br />

KIEDY NIE WIDZISZ MOICH SŁÓW; 54X54; akryl na tekturze;<strong>2021</strong><br />

24<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


U L A<br />

D Z W O N I K<br />

Ur. w 1973r. w Zduńskiej Woli. W latach 1994-1998 studiowała na Akademii Sztuk<br />

Pięknych we Wrocławiu . Dyplom z wyróżnieniem otrzymała w pracowni malarstwa<br />

prof. Andrzeja Klimczaka-Dobrzanieckiego. Uprawia malarstwo i rysunek.<br />

Uczestniczyła w kilkudziesięciu wystawach zbiorowych w kraju i za granicą.<br />

Autorka kilkunastu wystaw indywidualnych. Laureatka GRAND PRIX Marszałka<br />

Województwa Podkarpackiego, V Triennale Polskiego Malarstwa Współczesnego<br />

2019 oraz M inistra Kultur y i D z ie dz ic twa Narodowe go QUA D ROART 2016<br />

(M ię dzynarodowe Bie nnale O brazu); Nag rody Fundac j i im . I. J. Pade rewskie go<br />

w Krakowie i nagrody specjalnej Palm Art Award w Lipsku. Jest obecna w rankingu<br />

polskich artystów współczesnych KOMPAS SZTUKI 2008;2010;2012;2013 oraz<br />

w Art Compass 2015 opublikowanym przez Art Domain Whois Publisher (Niemcy).<br />

Członek rady programowej Fundacji Promocji Sztuki ARTAFFERA. Jej prace<br />

znajdują się w galeriach, muzeach i zbiorach prywatnych w kraju i za granicą.<br />

W TWÓRCZOŚCI W CHARAKTERYSTYCZNY SPOSÓB ŁĄCZY MALARSTAWO Z RYSUNKIEM.<br />

JEJ KOMPOZYCJE TO PRZEDE WSZYSTKIM SUBIEKTYWNY KOMENTARZ CODZIENNOŚCI,<br />

W KTÓTYCH CIĄGLE POSZUKUJE NAJTRAFNIEJSZEJ METAFORY I ADEKWATNEJ FORMY.<br />

OPRÓCZ BŁEKITNEGO NIEBA_50X50_akryl pł_2019<br />

https://www.facebook.com/ula.uladzwonik<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

25


26<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


ULA DZWONIK<br />

IT’S UP TO ME/70X100/ <strong>2021</strong><br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

27


ARCHIPELAG<br />

Śledztwo:<br />

G U Ł A G<br />

Stanisław Lem w kryminalnej odsłonie<br />

ALEKSANDER<br />

SOŁŻENICYN<br />

Zaraz po rewolucji<br />

październikowej 1917 roku, w Kraju<br />

Rad, powołano do życia Sądy Ludowe<br />

oraz Trybunały Rewolucyjne mające<br />

zastąpić carskie, moralnie obrzydliwe<br />

sądy. Sędziów wybierać mieli<br />

robotnicy i chłopi, jednak kandydatów<br />

wystawiała Partia. Często wybierano<br />

wśród… jednego kandydata. Co nawet<br />

lepiej i prościej, bo po co by sobie<br />

utrudzeni proletariusze mieli łamać<br />

głowy? Jeden kandydat, to i wybierać<br />

łatwo. Pozwoliło to stworzyć w Rosji<br />

demokrację (rządy ludu tłumaczymy<br />

z greckiego jako „demokracja” –<br />

demos kratos), ale nie anarchię, która<br />

by nastała, gdyby każdy mógł sobie<br />

wybierać, kogo tylko by chciał.<br />

A jednak pomimo tego,<br />

dobrze dopasowanego do potrzeb<br />

Władzy mechanizmu, sądy działały<br />

opieszale i wciąż skażone były<br />

elementem klasowo nieczystym.<br />

Człowiek został skazany przez<br />

prawomyślnego (w tym przypadku<br />

to chyba lewomyślnego?), usłużnego<br />

wobec Władzy sędziego, na podstawie<br />

niesprawdzonego donosu, na<br />

rozstrzelanie i nagle w mechanizmie<br />

coś zazgrzytało. Prokurator i obrońca<br />

byli wykształceni przez carskie<br />

uczelnie, obaj elokwentni, elegancko<br />

ubrani i znający prawo i… (o zgrozo!)<br />

obaj OPROTESTOWALI wyrok Sądu!<br />

Niebywałe w kraju, gdzie często nawet<br />

adwokaci domagali się wysokich<br />

kar dla oskarżonych. A tu nagle<br />

prokurator zażądał ZMNIEJSZENIA<br />

wyroku! W głowie się nie mieściło to<br />

nikomu. Nie dość tych bezeceństw.<br />

Środowisko sędziowskie też nie<br />

było całkiem wolne od reakcyjnego,<br />

kontrrewolucyjnego, kułackiego<br />

elementu. Wiera Zasulicz, co<br />

strzelała do urzędnika państwowego<br />

– naczelnika stołecznej delegatury –<br />

czyli do Władzy, została uwolniona<br />

o d zarzu tów i ka ret ą o d j ech ała<br />

z sądu, śmiejąc się Władzy w twarz.<br />

Wolna jak ptica! I to w czasach,<br />

gdy za byle donos dawali 25 lat<br />

łagru, jeśli ktoś miał szczęście. Tak<br />

wielka niesprawiedliwość zatrzęsła<br />

Władzą i ludem pracującym miast<br />

i wsi. Postanowiono, że koniec<br />

z warcholstwem sędziów (choć<br />

sami ich wybierali – przepraszam –<br />

proponowali). Trzeba było coś z tym<br />

w końcu zrobić!<br />

Na początek podniesiono<br />

kary. Najwyższy Trybunał<br />

Sprawiedliwości ZSRR ogłosił, że<br />

nie można dawać kar mniejszych<br />

niż jeden rok ciężkich robót.<br />

Wprowadzono też nadzór urzędniczy<br />

nad sądami, żeby wyroki zawsze były<br />

zgodne z tym, co się Władzy podoba.<br />

Urzędnicy mogli unieważniać lub<br />

zmieniać wyroki sądów i podnosić<br />

kary z np. pół roku do 10 lat (albo<br />

i dowolnie więcej). Tym sposobem<br />

byle urzędnik, ledwie piśmienny, bez<br />

28<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


jakiegokolwiek wykształcenia (carscy<br />

byli niedobrzy, a rewolucyjnych jeszcze<br />

nie wyedukowano) stał się ważniejszy<br />

od sądu, choćby to był i sąd najwyższy<br />

(Najwyższy Trybunał Sprawiedliwości)<br />

i mógł jego wyrok z pogardliwym<br />

uśmieszkiem podrzeć i dać własną<br />

wykładnię prawa. Urzędnik taki<br />

miał czelność na przykład zarzucać<br />

NTS , że j ego u chwa ły s ą NI EZGO D NE<br />

Z PRAWEM (jeśli mu się nie podobały).<br />

Pomimo wprowadzenia<br />

urzędniczego nadzoru nad sądami<br />

Władza w dalszym ciągu była<br />

niezadowolona z powodu opieszałości<br />

procedur. W końcu ZASTĄPIONO<br />

sądy karami administracyjnymi. Karę<br />

administracyjną nakładało się bez<br />

zbędnych ceregieli: bez obrońców,<br />

świadków, udowadniania winy, bez<br />

oglądania oskarżonych. Mogło to<br />

być 25 lat łagru albo i rozstrzelanie.<br />

Dowolnie. Tym sposobem Władza<br />

wreszcie mogła przyśpieszyć odnowę<br />

moralną i zakończyć z sukcesem<br />

reformę wymiaru sprawiedliwości.<br />

Trzeba tu być sprawiedliwym<br />

i zaznaczyć, że carskie sądy też<br />

miały swoje za uszami. Do praktyki<br />

powszechnej weszło branie łapówek<br />

o d p o d s ąd nych . C h ło p w s p o rze<br />

z panem właściwie od razu był<br />

skazany na porażkę. Głośno<br />

opisywany był przypadek pewnej<br />

pani ziemianki (Sapczucha), która<br />

masowo mordowała swoich chłopów<br />

i włos jej z głowy za to nie spadł,<br />

bodajże aż do Rewolucji, gdy spadł<br />

razem z głową. Jednak „reforma”<br />

sądownictwa wylała za okno dziecko<br />

razem z kąpielą.<br />

Autor książki, Aleksandr<br />

Isajewicz Słożenicyn, karą<br />

administracyjną został skazany na<br />

11 lat łagru za pisanie listów do<br />

przyjaciela (może niezbyt w nich<br />

chwalił Władzę albo, co gorsza, był<br />

wobec niej krytyczny?). Aresztowano<br />

go w Polsce w 1944 roku pod Ostródą<br />

i prosto z frontu przewieziono na<br />

Łubiankę.<br />

W 1970 roku otrzymał<br />

Literacką Nagrodę Nobla. W 1973<br />

roku pozbawiono go obywatelstwa<br />

ZSRR i wygnano z kraju. Na emigracji<br />

spędził kolejne 20 lat. Wrócił do<br />

Ojczyzny w 1994 roku.<br />

Chciałbym się tu na chwilę<br />

zatrzymać, zadumać. Sztukę tworzy<br />

się nie dla przeszłych, ale dla<br />

przyszłych pokoleń. Wstrząsający<br />

zapis drążącego społeczeństwo<br />

rosyjskie nowotworu w latach<br />

1917-1985 nie po to jest nam,<br />

współczesnym, dany, żebyśmy spali<br />

spokojnie, bo to przecież historia.<br />

Jest nam dany po to, żebyśmy nie<br />

spali spokojnie, bo historia lubi<br />

się powtarzać. Wszystko, co robili<br />

usłużni Władzy urzędnicy i prawnicy<br />

było zgodne z ówczesnym prawem.<br />

To nie ustawy czy rozporządzenia<br />

s ą warto ś ci ą s a mą w s o b i e,<br />

a prawa człowieka. Prawo niezgodne<br />

z prawem nie jest prawem, a sąd<br />

obsadzony przez ludzi zależnych od<br />

Władzy nie jest sądem. Obywatel nie<br />

może być karany administracyjnie<br />

bez prawa do obrony czy choćby<br />

podania swojej wersji wydarzeń.<br />

To, że jakaś dyktatura wymyśla sobie<br />

tzw. „prawa” i na ich mocy działa,<br />

to n i e zn aczy, że d z i ała zgo d n i e<br />

z prawem.<br />

Świat Archipelagu jest<br />

światem strasznym, przerażającym,<br />

okrutnym. Do dziś mam przed oczami<br />

obrazek z książki: zimowy poranek,<br />

czekiści, śmiejąc się i niewybrednie<br />

komentując, wybierają sobie młode<br />

dziewczyny skazane z jakiegoś<br />

błahego powodu albo i bez powodu.<br />

Wybierają jak swoje, bo za nimi stoi<br />

Władza i „prawo”. Kobiety idą nagie,<br />

jedna za drugą, ze spuszczonymi<br />

głowami. Oficjalny powód jest taki,<br />

że trzeba sprawdzić, czy skazane<br />

czegoś nie przemycają. Tak naprawdę<br />

chodzi o to, żeby oprawcy mogli się<br />

dokładnie przyjrzeć, a potem złożyć<br />

wybrance propozycję, której nie<br />

będzie mogła odrzucić, jeśli chciała<br />

żyć. A one chciały! Były młode, całe<br />

życie przed nimi, tyle nadziei, planów,<br />

marzeń. I to wszystko mogło się<br />

posypać na tym więziennym placu,<br />

jak zamki z piasku.<br />

Nie śpijcie spokojnie. [ML]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

29


DAVID LYNCH O SOWACH:<br />

Sowy nie są tym, czym się wydają<br />

chcę zdążyć na tę miłość odległą jak Werona<br />

która ma przemoczone deszczem włosy<br />

wypełnia sobą milczenie pokój dłonie<br />

dyskretnie skrapla czas<br />

ELŻBIETA ADAMIEC<br />

gdy drżą słowa kocham niewinność dni<br />

doświadczam nocy po niej ocalam pamięć<br />

bezgranicznie ufam drzewom i rysuję delikatne gwiazdy<br />

poczekam na ciebie jeszcze chwilę<br />

uczeszę włosy i stanę na brzegu zdziwienia<br />

dzień dobry powiedz<br />

i powiedz jeszcze<br />

że pohukiwania sowy znaczą tyle co westchnienia<br />

unoszą liście nasycone miłością i te którym zabrakło szczęścia<br />

jak sowa przybywasz bezszelestnie prosisz o mniej kolorów<br />

melancholię i sny w biały dzień<br />

ubieram suknię która ma kolor twoich oczu<br />

cień dotyka ramion wokół leżą rozbite amfory<br />

uwolniły wiatr i wszystkie tajemnice<br />

miłość jest odległa jak Werona<br />

i jak sowa nie jest tym czym jest<br />

ZAWSZE GDY…<br />

wiatr dotyka gałęzi cicho łka<br />

odprowadzam wzrokiem ostatni liść<br />

ukamienowaną ciszę biegłą myśl i pył<br />

ten sam wiatr co gałęzie gładzi<br />

porusza niebo i kształty bezdomne<br />

zmywa łzy z zapłakanych liści<br />

i śni<br />

śni<br />

o tym że milczenie jest olbrzymie większe od ludzi<br />

w jesiennym słońcu drży powieka<br />

bezszelestnie upadają słowa<br />

po polanach wędrują delikatne sarny<br />

wiewiórka przenosi ostatni orzech<br />

a ja<br />

?<br />

widzę twoją twarz<br />

kołyszę w dłoniach miłość<br />

dopóki<br />

dopóki spada ostatni liść<br />

i gdzieś w zaułku skrzypią drzwi<br />

30<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


ŻEBRO ADAMA<br />

skrzypek ze smyczkiem w dłoni uczy niebo oddychać<br />

grudzień przybył z daleka jak zwykle zbyt wcześnie<br />

w zimowe bezkresne noce sny jak kolorowe freski<br />

szukają zagubionego żebra Adama mchy ścinają mrozem<br />

wierzę w siłę ramion tęsknotę i horyzont<br />

oczu mądrość gdy z dna chwili wyłuskują blask i wieczność<br />

spójrz<br />

grudniem smutnieje ostatni kosmyk włosów<br />

a słowa budują i odmieniają przez przypadki świat ze słów<br />

noc śmiertelnie obojętna nie potrafi być nocą<br />

studnią się staje z obumarłą wodą<br />

ktoś opisał czułość i ciszę snów śnienie<br />

ledwie muśnięte siwe popołudnie<br />

skrzypek ze smyczkiem w dłoni uczy niebo oddychać<br />

dni umierają odchodzą ludzie<br />

kot ostrożnie stąpa po śniegu<br />

ciągle nie wiem czy powinnam cię kochać<br />

a jabłoń wciąż krwawi<br />

krwawi<br />

ELŻBIETA ADAMIEC<br />

KILKA WIERSZY I BOJAŹŃ<br />

SUMMERTIME<br />

pochyl się nade mną<br />

gwiazdy owijają się wokół ciała<br />

czarne dziury stwarzają pozory nieświadomego zrozumienia<br />

gdybyś wiedział jak potrafię kruszyć księżycowe kamienie<br />

pisać miłość słuchać jak saksofon opisuje kobietę<br />

gdybyś wiedział<br />

gdybyś rozumiał kota siedzącego w słońcu<br />

oraz einsteina który nigdy nie farbował włosów<br />

i rozpisał wszystkie opowiadania hemingwaya w prosty wzór<br />

dał do zrozumienia freudowi że w tej chwili jest<br />

niepotrzebny<br />

ponieważ<br />

saksofon maluje rozbierającą się kobietę rozrzuca dźwięki<br />

rozprasza anioły by się nie rumieniły<br />

a dotykały szklanki na której został ślad czerwonej szminki<br />

i smutnych dowcipów<br />

delikatnie wyciągam nić z przejrzystych wspomnień<br />

snują się myśli i ich przedziwna nagość<br />

chowam dłoń w twoich włosach<br />

niebo jest takie ogromne bezdomne ciche<br />

nie<br />

jeszcze nie opadają w nas liście<br />

kiedy kierkegaard w październikowy poranek<br />

upadł nieprzytomny na kopenhaskiej ulicy<br />

nie było w nim bojaźni i drżenia stał się aniołem<br />

nagle przestał się lękać<br />

spokój<br />

nic nie mogę powiedzieć nie chcę i nie powinnam<br />

kurczę się w sobie zaniemówiłam<br />

by posłuchać bicia serca szumu przepływającej krwi<br />

nie boli mnie strach bolą mnie myśli<br />

staję się liściem płatkiem róży<br />

falą morską której<br />

nikt nigdy nie namalował<br />

jestem ja której ciągle jest mniej<br />

drżę ciągle drżę<br />

a bojaźń?<br />

ona zniknie<br />

oby jak najpóźniej<br />

pewnie upadnę na jakiejś ulicy<br />

będzie mnie mniej<br />

płatek liść<br />

morze<br />

fala<br />

kierkegaard w październikowy poranek upadł nieprzytomny…<br />

Zdjęcia: Renata Cygan<br />

nie mam z nim nic wspólnego<br />

tylko bojaźń drżenie i kilka wierszy<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

31


KRZYSZTOF ŁOZOWSKI Koty z miasta Łozowsko wielkie, olej, płótno, 30x50cm, 2013<br />

32<br />

CHWILÓWKA<br />

Juliusz Wątroba<br />

Przepraszam, ja tu tylko na chwilę – mam<br />

świadomość, że Państwo nie macie ochoty na dłużej,<br />

a ja nawet chęci. Bo nie ma czasu, bo czas pogania,<br />

dogania, wyprzedza, przegania. Wszystko i wszystkich.<br />

To dziwne. Jeszcze jeden paradoks. Wszak<br />

ludzkość, od zarania, czyniła wszystko, co tylko możliwe<br />

i niemożliwe, by wolnego czasu mieć jak najwięcej.<br />

Wszystkie wynalazki najtęższych umysłów, na pierwszym<br />

planie i w tle, miały na celu czynienie życia człowieka<br />

rozumnego i myślącego (to optymistyczne założenie)<br />

lżejszym, przyjemniejszym, z mnóstwem wolnego czasu,<br />

który można przeznaczyć na kochaśki, igraszki czy inne<br />

proste lub skomplikowane rozrywki, właśnie dla zabicia<br />

czasu albo chociażby tylko na hedonistyczne lenistwo<br />

w czasie, gdy to czas nas zabija – wolno acz nieustannie<br />

i nieuchronnie.<br />

O ironio, tu się król stworzenia pomylił,<br />

przeliczył, a może tylko w twórczym zapale zagalopował<br />

i zapomniał, co leżało u podstaw pomysłów – od koła<br />

poczynając, na najnowszych modelach przeróżnych<br />

komputerów kończąc. Bo oto okazało się, że wszystko to,<br />

co miało czas oszczędzać, a nawet magazynować go do<br />

wykorzystania na przyjemności, wynikające z radosnego<br />

fenomenu istnienia, obróciło się przeciw nam. Na złość<br />

zagrało na nosie, zakpiło i zachichotało złośliwie. Każdy<br />

kij ma dwa końce. Każdy wynalazek, mający z założenia<br />

służyć dobru człowieka (trwożnym milczeniem pomijam<br />

wynalazki służące do zadawania cierpienia bliźnim, od<br />

narzędzi tortur, po bomby atomowe), ma dwie strony<br />

– jasną i ciemną. I ta ciemna często bierze górę nad<br />

światłością. Więc to, co miało oszczędzać czas, bezczelnie<br />

go kradnie. Już mój dziadek Teofil (urodzony jeszcze<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

w dziewiętnastym wieku) nazywał telewizor „złodziejem<br />

czasu”, gdy wyciągał zza pazuchy fujarkę albo organki<br />

z kieszeni, by krowy na pastwisku, prócz przeżuwania<br />

zielonej soczystości, miały także doznania artystyczne<br />

wyższego rzędu. Dopiero niedawno naukowcy stwierdzili,<br />

że muzyka nie tylko łagodzi obyczaje, ale także wpływa<br />

na mleczność krów! Był więc mój dziadek zarówno<br />

prorokiem, jak i wesołkiem pocieszającym zafrasowane<br />

zwierzątka oraz sfrustrowanych bliźnich.<br />

Ile tych „złodziejów czasu” w międzyczasie się<br />

namnożyło i ile coraz szybciej się mnoży w postępie<br />

geometrycznym czy też wykładniczym? Jeszcze nie<br />

zdążymy się dobrze zapoznać z jednym, a już drugi,<br />

nowszy i lepszy wpycha się na chama, chcąc zająć<br />

miejsce uboższego poprzednika, poprzedzony, a jakże,<br />

natarczywą reklamą – też lepszą, działającą nawet na<br />

podświadomość…<br />

A czasu coraz mniej. Od chwili do chwili. Chwil,<br />

które stają się coraz krótsze. To już nawet nie chwile,<br />

a chwilątka, chwilki, chwileczki, chwilunie. Jeszcze jedna<br />

się dobrze nie zaczęła, a już się skończyła, wypchnięta<br />

poza nawias, na margines, boczny tor przez nową, lepszą,<br />

krótszą, atrakcyjniejszą, wpraszającą się, naprzykrzającą,<br />

jak intruz, jak wścibska pożyczająca soli sąsiadka. Robią to<br />

tak perfidnie, że nawet nie mamy świadomości opisanego<br />

zjawiska…<br />

Nieodżałowanej pamięci Rysiu Riedel śpiewał<br />

w one dni, że „w życiu piękne są tylko chwile”. To<br />

też nieprawda, bo w życiu chwile są też niepiękne,<br />

a tych brzydkich i szarych jest znacznie więcej. W<br />

przeciwieństwie do pierwszych, króciuśkich, mijających<br />

błyskawicznie, niepiękne ciągną się jak guma do żucia –<br />

albo lepiej do życia(?) – lub jak makaron – ten z serialowej<br />

piosenki (młodszym przypominam, że chodzi o „Wojnę


domową”). Można zresztą filozoficznie stwierdzić, że<br />

życie tylko chwilką. Jeśli przyjmiemy takie założenie, to<br />

sztuka życia, mądrość życiowa, intuicyjne chwytanie<br />

się brzytwy pod różnymi postaciami (by oszukać czas),<br />

podpowiada, że tymi pięknymi, trwającymi okamgnienie<br />

chwilami, powinniśmy się delektować, smakować je,<br />

celebrować, zachwycać się, pomnażać i przenosić<br />

dalej serdeczną pamięcią oraz wspomnieniami, by<br />

neutralizowały beznadziejny czas, gdy zwątpienie puka<br />

do drzwi, obłaskawiając (z)mroki, w których często<br />

zanurzamy się po uszy, nie mówiąc już o duszy – wiem,<br />

wiem, że wyszedł mi mimochodem częstochowski rym,<br />

ale dobrze mi z tym…<br />

Nie oszukujmy się jednak, bo wszystko to na<br />

własne życzenie, z przyzwoleniem, z dobrodziejstwem<br />

inwentarza, na chwilę, na łapu capu, pobieżnie, po<br />

łebkach, naprędce, na muśnięcie, na pozorowane<br />

działanie. Na co to komu i po co? A któż to wie. Tak<br />

od zadyszki do zadyszki, od pierwszego (lepszego?), do<br />

drugiego (gorszego, choć miało być jeszcze lepsze!).<br />

W biegu, w pędzie, bez namysłu, bezrozumnie…<br />

„A dokąd? A dokąd? A dokąd? Na wprost…” – tłoczą się,<br />

kłębią w przepełnionej banałami i zaśmieconej zbędnymi<br />

informacjami mózgownicy błyskotliwe strofy genialnego<br />

Tuwima. I przyspieszają te słowa, i czyny… Migają twarze<br />

w szalonym pędzie. Czy to jeszcze pociąg, czy może już<br />

karuzela – z Madonnami?<br />

Zdumiony przyglądam się przewrotnemu<br />

światu, choć świat mnie nie zauważa i nie słyszy, bo<br />

z zagłuszającym grzmotem piorunów i szybkością<br />

błyskawicy przelatuje obok – to pociągiem pospiesznym,<br />

to odrzutowcem, to rakietą. Nie ma czasu na zamyślenie,<br />

refleksję, bo zanim myśl zdąży się rozpalić, już następna<br />

ją gasi, rozpychając się łokciami, bezpardonowo rugując<br />

poprzedniczkę, by zająć jej miejsce, by być… też tylko na<br />

chwilkę, bo już kolejna dopomina się o swoje, już nawet<br />

nie pięć minut, a pięć sekund…<br />

Próbuję wyhamować, ochłonąć, zreflektować<br />

się , napisać co ś se nsowne go w bezse nsowne j<br />

i bezdusznej pogoni za wszystkim i niczym. Ale jak to<br />

zrobić, by nie zanudzić, nie zniechęcić, nie wylądować<br />

w koszu, zanim skończy się pierwsze zdanie?<br />

Najlepsze do powiedzenia tego, co się chce<br />

powiedzieć, są przykłady. Z życia wzięte. Nie jakieś<br />

wyimaginowane, wydumane, wyskrobane z zakamarków<br />

chorej wyobraźni pobudzanej dopingiem, ale jasne,<br />

proste, jędrne, klarowne, jak wino najlepszej marki,<br />

działające na zmysły słuchacza czy czytelnika. Skąd<br />

jestem taki przemądrzały i o tym wiem? Dowiedziałem<br />

się przed dziesiątkami laty, gdy świat był trochę mniej<br />

zwariowany i zakręcony niż obecnie. Wtedy zimą padał<br />

śnieg, a w naszym kraju nie hodowało się lam, strusi<br />

czy baranów kameruńskich. Od kogo się dowiedziałem?<br />

Od starowinek, chodzących nabożnie na rekolekcje<br />

parafialne do wiejskiego, drewnianego kościółka.<br />

Największe wrażenie robiły na nich poruszające do głębi,<br />

wyciskające łzy i powodujące krwawienia serce, a często<br />

nawet nieuzasadnione poczucie winy, nauki wygłaszane<br />

przez grzmiąco brzmiących kaznodziejów, przywołujących<br />

właśnie konkretne przykłady. Dobro fruwało w nich pod<br />

niebiosa, a zło lądowało nieuchronnie w piekle – jeśli się<br />

nie nawróciło!<br />

Dlatego będzie przykład. Z przydługim wstępem,<br />

gdy wszystko tylko na chwilę: kiecka, buty, samochód,<br />

komputer… Bo jeszcze jednej sukienki dobrze nie<br />

przymierzysz, a już druga kusi krojem, kolorystyką,<br />

modą właśnie… A góry śmieci rosną, rosną, rosną (jak<br />

mury w solidarnościowej pieśni), zasypując cały świat.<br />

Jeszcze jednego komputera dobrze nie zainstalujesz,<br />

a już nowsza ge ne rac j a się wprasza, zawracając w głowie<br />

i w kieszeni. Na chwilę, chwileńkę, chwilątko… Wszystko<br />

te raz dzie je się tak szybko : w bie gu, w po go ni,<br />

w doganianiu, w przepędzaniu, w poganianiu, w pędzie,<br />

w obłędzie… Bez czasu do namysłu, na zastanowienie, na<br />

przemyślenie… Nowe myśli gonią i wyganiają nawet te,<br />

które nie zdążyły się jeszcze pojawić…<br />

Wszystko tylko na chwilę, jak lichwiarskie „chwilówki”,<br />

które trzeba długo spłacać; na byle jaką chwilę, byle jak<br />

zrobione. Na przykład taka pralka. Niegdyś, zakupiona<br />

z trudem, wystana w kolejce, wytęskniona i oczekiwana,<br />

prała przez kilkanaście czy kilkadziesiąt lat. Aż blaszana<br />

obudowa zardzewiała, a mniej lub bardziej skomplikowane<br />

mechanizmy zużyły się do szczętu. Z łezką w oku żegnał<br />

człowiek tę martwą istotę, wyrzucaną na złom, bo zżył się<br />

z nią, jak z psem czy kotem…<br />

Dzisiaj kupuje się estetyczną pralkę najnowszej<br />

generacji, najlepszą i najwspanialszą (tak ją przynajmniej<br />

reklamują!), która wytrzymuje tylko do końca okresu<br />

gwarancyjnego, będącego jednocześnie dniem śmierci,<br />

pe rfi dnie zaplanowanym przez pro duc e ntów – kłamców<br />

i oszustów w jednym… Ale nie ma się nad czym<br />

zastanawiać, bo już czekają jeszcze lepsze, nowszej<br />

generacji, najbardziej energooszczędne i piorące<br />

(szczególnie mózgi) cacka… Pytania się piętrzą i mnożą,<br />

ale największym problemem są łebki decydentów, którzy<br />

pozwalają i przyzwalają na to, by wytwarzać niezmierzone<br />

ilości tandetnych produktów, a przede wszystkim<br />

śmieci. Wszystko to z lotu ptaka wygląda jak działania<br />

monstrualnych istot, które są wiecznie naćpane albo<br />

przynajmniej chroniczne uzupełniają krew tradycyjnym<br />

Ce dwa Ha pięć O Ha. A może tak jest w istocie?<br />

Obejrzałem ostatnio, ze zdumieniem i przerażeniem,<br />

film dokumentalny, z którego wynikało, że prezydentem<br />

największego mocarstwa (zastrzelonym w głośnym<br />

zamachu ) „opiekował się” nadworny medyk pochodzenia<br />

niemieckiego, który systematycznie szprycował go<br />

narkotykami; nie jego jedynego zresztą, bo np. jego<br />

kochankę śpiewającą mu pięknie na urodzinach, także.<br />

Może moje dzieci i wnuki, po wielu latach, dowiedzą się<br />

(o zgrozo!) co brali aktualnie najważniejsi?!?<br />

Jeśli do tego dodamy wirtualne światy, które łączą<br />

się i przeplatają ze światem realnym, smutkiem wieje<br />

nawet z komedii, a chłód nadciąga i w środku upalnego<br />

lata… Na chwilę spienionego czasu lepszy wariant, głupszy<br />

serial czy nieporadna piosneczka napisana beztalenciem…,<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

33


no i oczywiście nowa, młodsza żona!<br />

No właśnie – młodsza żona, w dodatku piękniejsza<br />

i lepsza. Tu już najwyższy czas na zapowiadany, pierwszy<br />

lepszy przykład z życia wzięty.<br />

Pan młody był tuż przed czterdziestką. Już<br />

na pierwszy rzut oka macho. Bezczelny, z tupetem<br />

i chamstwem, które najdosłowniej malowało się na<br />

wypachnidłowanej twarzy. Inteligentny biznesman całą<br />

gębą, z wielką forsą i jeszcze większym mniemaniem<br />

o sobie. Właściciel wiekowego dworku, który przed laty<br />

nabył i właśnie odrestaurował. W tej architektonicznej<br />

perełce odbyła się uczta weselna, na której i ja<br />

byłem, miód i wino piłem itd. Ale byłem tam nie jako<br />

biesiadnik, a zaproszony błazen, mający uatrakcyjnić<br />

głupkowatym występem kabaretowym weselną ucztę.<br />

C o zre sztą uc zyniłe m , za całkie m niezłe pie niądze ,<br />

a usatysfakcjonowany moimi popisami pan młody (no,<br />

już nie za bardzo) zaprosił mnie wspaniałomyślnie do<br />

weselnego stołu i ubaw po pachy do samego rana.<br />

Panną młodą była piękna, inteligentna i wrażliwa<br />

dwudziestolatka, którą polubiłem od pierwszego<br />

wejrzenia. I nie mogłem zrozumieć, jak taka dziewczyna<br />

może wychodzić za tego prostaka i chama, wprawdzie<br />

z mamoną, ale jednak… Cóż – jej wybór. Któż zresztą<br />

kobietę zrozumie? A była już… czwartą żoną krezusa!<br />

Nie to było jednak najdziwniejsze. Niepojęte było,<br />

przynajmniej dla mnie, to, że na owej uczcie były… trzy<br />

poprzednie żony nadzianego forsą bohatera! Z kilkoma<br />

sztukami nieletniego przychówku! Bawiły się do wschodu<br />

słońca, beztrosko, na luzie, jak gdyby nigdy nic!!! Bo taka<br />

moda, taki trend, że wszystko na chwilkę, chwileńkę,<br />

chwilątko, a więc żona też! Może to pokłosie oglądania<br />

tasiemcowych seriali (od „Mody na sukces” poczynając),<br />

gdzie całe życie sprowadza się do lawinowych zmian<br />

partnerów seksualnych, tak że w kolejnych odcinkach<br />

można się pogubić, bo nie da się już doliczyć, kto z kim<br />

i ile razy się pier…, chciałem powiedzieć kochał.<br />

W miastach ilość rozwodów przewyższa ilość<br />

zawieranych małżeństw. Cóż taka moda, taki trend<br />

(wiem że się powtarzam, choć – prócz kobiet – nic<br />

się nie powtarza!), a nowszy model przecież lepszy<br />

o d te go stare go, zaj eżdżo ne go gruc ho ta! Wszystko<br />

w porządku (?) gdy sezonowi małżonkowie nie mają<br />

dzieci. Wtedy nich się żenią i rozwodzą nawet dziesiątki<br />

razy, gdy tylko mają zdrowie i kasę. Jeśli jednak efektem<br />

ich rozlicznych zbliżeń (przed oddaleniami) są dzieci,<br />

j uż nie c zas na iro nię , dr winy, c zy po dśmie c hujki.<br />

To najprawdziwszy dramat istot powołanych na<br />

świat przez nieodpowiedzialnych osobników, którzy<br />

nie zasługują na m iano ro dziców, ko jarząc e się<br />

z ciepłem rodzinnym, bezpieczeństwem oraz z domem<br />

zbudowanym głównie z serc, a dopiero potem ze ścian.<br />

Niewinnych dzieci, które do końca życia muszą cierpieć<br />

za niepopełnione czyny… Wiem, że uogólniam, że nie<br />

można wszystkiego mierzyć jedną miarą, ale dramaty<br />

i tragedie rozbitych rodzin najdosłowniej bolą…<br />

Coś się poważnie zrobiło, a miało być lekko,<br />

łatwo i… przyziemnie. Przyjemnie też miało być! Bo<br />

przyjemności, bez ograniczeń, w najwyższej cenie są<br />

34<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

priorytetem, tak ważnym, że aż bezcennym! Wiem,<br />

wiem, jestem zacofanym konserwatystą starej daty, nie<br />

z tej epoki, dla którego nowe ma sens tylko wtedy, gdy<br />

jest lepsze od starego. Wynika to nie tylko z biologicznych<br />

uwarunkowań, bo dusza młodziutka jak brykający, rączy<br />

źrebak, a z poważnego traktowania życia, które trwa<br />

tylko chwilę. Jestem z wyboru autsajderem, wlokącym<br />

się w ogonie przemian. Dlatego głupio wyglądam<br />

i głupio się czuję w towarzystwie z najwyższych sfer<br />

(a mam szczęście i nieszczęście bywać wśród elit, jak<br />

i bratać się z bliższymi mi menelami), w których panowie<br />

m aj ą zw ykle c zwartą c zy piąta żo nę , co o głaszają<br />

z dumą i wyniosłością samców alfa. A ja? Pytany o numer<br />

żony zwykle czerwieniłem się jak pierwszoklasista i ze<br />

spuszczoną głową dukałem, że pierwsza… Ech, szkoda<br />

biadać… Myślałem i myślałem, aż wymyśliłem i od<br />

razu moje akcje na towarzysko-próżnościowej giełdzie<br />

wzrosły. Teraz przedstawiam swoją ślubną słowami: To<br />

moja AKTUALNA żona!<br />

Prawda, jak pięknie brzmi! Wprawdzie mojej aktualnej<br />

żonie nie za bardzo się to podoba, ale przecież<br />

stwierdzenie jest prawdziwe, to „szczyro prowda”, jakby<br />

powiedział znajomy baca, a ile rodzi domysłów: która to<br />

żona?, na jak długo?, kiedy będzie następna?, a może<br />

już kolejna na podorędziu i ta nie może się doczekać<br />

rozwodu? Już też nie patrzą na mnie ważni panowie<br />

z grubymi potrfelami, z najwyższych półek, jak na<br />

nieudacznika czy obrzyganą, nieporadną i politowania<br />

godną sierotę.


KRZYSZTOF ŁOZOWSKI: MIASTO ŁOZOWSKO WIELKIE, OLEJ, PŁÓTNO, 40X50CM, 2015<br />

KRZYSZTOF ŁOZOWSKI: Okna zanurzone w akwamarynie, olej, płótno, 40x30cm, 2013<br />

To taki śmiech przez łzy, zapach przez bzy, gdy<br />

wszystko na chwilę ze świadomością, że jedyną stałą, nie<br />

poddającą się zmianom jest… niestałość i zmienność,<br />

bo wszystko inne tylko do czasu: stanowiska, zaszczyty,<br />

miejsca na pomnikach czy na okładkach kolorowych<br />

pisemek. Już kolejna gwiazdka mruga zalotnie… sutkiem(!),<br />

gasząc chwilową poprzedniczkę; już nowe wybory, które<br />

zmiotą ze stanowisk wszystkomogących przez chwilę;<br />

już z pomników wichrem historii postrącani niegdysiejsi<br />

święci, ustępują miejsca nowym idolom…<br />

I tak, wyścig szczurów trwa, życie toczy się coraz<br />

szybciej, na okrągło, na niby, na fałsz… Bez autorytetów,<br />

z ruchomą prawdą, bez punktów odniesień, bez własnego<br />

miejsca na ziemi, nad którą ludzie, jak zdezorientowane<br />

ptaki, kołują wysoko, daremnie szukając rodzinnego<br />

gniazda lub chociażby miejsca zaczepienia. A ból istnienia,<br />

który próbujemy zagłuszyć rożnymi sposobami, coraz<br />

intensywniejszy…<br />

Skaczę z tematu na temat, jak pijany zając przed<br />

śrutem z flint bohaterskich myśliwych. Natłok zbędnych<br />

informacji powoduje ADHD nie tylko u dzieci. Jestem w tej<br />

chwili, piszę w tej chwili, a po chwili mnie nie ma – i to nie<br />

żadna ściema.<br />

W czasach, gdy brak czasu, gdy wszystko trwa<br />

krótko, na dłużej zatrzymał nas tylko… koronawirus!<br />

I przywołał wszystkich do porządku. Unieruchomił<br />

machinę, która zdała się nie do zatrzymania! Nieproszony,<br />

niechciany, wredny i bezczelny intruz, który traktuje<br />

jednakowo zarówno prezydenta, jak i sprzątaczkę, nie<br />

pytając o stanowiska, stany kont czy świadomości. Jeszcze<br />

przed rokiem wydawał się tak odległy, że aż abstrakcyjny,<br />

nieosiągalny, niemal zmyślony. Hulał gdzieś w Państwie<br />

Środka, a zacofani Azjaci nie mogli sobie z nim poradzić.<br />

My w Europie albo w Stanach byliśmy ważni, dumni,<br />

rozwinięci, dyktujący warunki i decydujący o losach innych,<br />

siedząc w rozpędzonym, cywilizacyjnym tirze, którego nie<br />

zatrzyma głupi (ś)wirus! „Pycha kroczy przed upadkiem” –<br />

ta salomonowa, biblijna mądrość jest wygłaszana ostatnio<br />

często przez pełnych pychy osobników. Wyniosłość przed<br />

pokorą, którą trzeba przyjąć nagle i niespodziewanie.<br />

Trzeba było się zatrzymać, zrobić krok do tyłu i wykopać<br />

niezliczone groby, które nie były ujęte w krótkotrwałych<br />

czy dalekosiężnych prognozach…<br />

Ale idzie wiosna, rozsłoneczniona, roześmiana.<br />

Zieloność czeka cierpliwie, by nagle wybuchnąć, zawrócić<br />

w głowach optymizmem z wiarą, nadzieją i (nade wszystko)<br />

miłością, która „cierpliwa jest, łaskawa jest” i „wszystko<br />

przetrzyma”, a więc czas pandemii też, byśmy wrócili (nie<br />

wszyscy, niestety) do piękniejszego i lepszego świata, do<br />

piękniejszego i lepszego życia, które jest jednym wielkim<br />

sensem, głoszącym pochwałę istnienia – już nie na chwilę,<br />

a na zawsze… [JW]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

35


RZEŹBA<br />

GAIA<br />

36<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


S I Ł A N A T U R Y<br />

LORENZO QUINN<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

37


LOOKING TOWARDS THE PAST<br />

38<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


LORENZO QUINN (ur. 7 maja 1966 w Rzymie)<br />

– wło sko - am e r ykański artysta rzeźbiarz, akto r<br />

i producent filmowy, piąty syn hollywoodzkiego aktora<br />

Anthony’ego Quinna, laureata Oscara, i projektantki<br />

kostiumów Jolandy Addolori, jest czołowym<br />

awangardowym rzeźbiarzem figuratywnym.<br />

Dwudziestokilkuletni Quinn cieszył się krótką karierą<br />

aktorską, grając u boku swojego ojca. Nie lubił<br />

jednak pracy w zawodzie aktorskim i postanowił<br />

skoncentrować się wyłącznie na rzeźbie. W swojej<br />

pracy inspirował się takimi artystami jak Michał Anioł,<br />

Pietro Bernini, Jean-Baptiste Carpeaux czy Auguste<br />

Rodin. Jego droga zawodowa jest imponujaca – rzeźby<br />

autorstwa Lorenzo Quinna znajduja się w publicznych<br />

i prywatnych kolekcjach na całym świecie; w licznych<br />

instytucjach muzealnych, ratuszach i bankach, a także<br />

stały się własnością takich osobistości jak Jan Karol<br />

I Burbon, szejk Muhammad ibn Raszid Al Maktum,<br />

sir Bernie Ecclestone, sir Elton John, Lakshmi Mittal,<br />

Donald Trump czy Rudy Giuliani. Jego monumentalna<br />

rzeźba Encounters (Spotkania) wystawiona została<br />

na Majorce w 2003 roku, a Aspire w Dosze (Katar)<br />

podczas Igrzysk Azjatyckich 2006. Dwie z jego rzeźb<br />

– What Goes Around, Comes Around i The Force of<br />

Nature zainstalowano w czerwcu 2008 roku przez<br />

Galerię Belvedere w Marina Barrage w Singapurze,<br />

w stałej kolekcji Public Utilities Board of Singapore.<br />

W 1994 roku, otrzymał zlecenie z Watykanu, by<br />

stworzyć rzeźbę św. Antoniego. Rzeźba została<br />

pobłogosławiona przez papieża Jana Pawła II na placu<br />

Świętego Piotra. 5 marca 2002 roku Quinn wraz ze<br />

swoją grupą artystów z projektem Angels of the World<br />

dostał się do finału konkursu zorganizowanego przez<br />

Lower Manhattan Development Corporation, gdzie<br />

jury wybrało projekt upamiętniający tych, którzy<br />

zginęli w zamachu na World Trade Center.<br />

Lorenzo Quinn stał się sławny na całym świecie<br />

dzięki monumentalnym, wizjonerskim pomysłom,<br />

wśród których największą popularnością cieszyła<br />

się dotąd instalacja Support, przedstawiająca dłonie<br />

wynurzające się z kanału i podtrzymujące jeden<br />

z zanurzonych w nim weneckich budynków.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

39


LEAN ON ME<br />

Twoja artystyczna droga jest doprawdy imponująca.<br />

Początkowo studiowałeś malarstwo (w American<br />

Academy of Fine Arts w Nowym Jorku), jesteś<br />

producentem i aktorem, wystąpiłeś w kilku ważnych<br />

produkcjach filmowych, w tym Onassis: The Richest<br />

Man in the World, Stradivari i uznanej kreacji jako<br />

Salvador Dalí w Dalí. Dlaczego rzuciłeś aktorstwo?<br />

Nie spełniałem się w tej formie sztuki. Wiele rzeczy<br />

mi się nie podobało w aktorstwie, ale głównie fakt,<br />

że zawsze trzeba podążać za czyjąś kreatywnością.<br />

Jako indywidualny, niezależny artysta postępuję<br />

zgodnie z własnymi wytycznymi twórczymi i to właśnie<br />

lubię w sztuce. W aktorstwie mi tego zabrakło. Inna<br />

rzecz to wybujałe ego na każdym planie filmowym.<br />

Wiesz, wystarczy, że na co dzień muszę się zmagać<br />

z własnym ego, więc radzenie sobie z przerostem ego<br />

innych było zbyt przytłaczające. Mój ojciec był bardzo<br />

znanym aktorem, więc wiem, jak wygląda Hollywood<br />

40<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

od podszewki i jak działa hollywoodzka polityka – to też<br />

mi się nie podobało. Czasami jako aktor interpretujesz<br />

postać, a potem idziesz do domu i tak naprawdę nie<br />

wiesz, kim jesteś. Czy dalej jesteś odgrywaną postacią<br />

czy już osobą prywatną? Gdzie przebiega granica?<br />

Ja jestem osobą prywatną; nie przepadam za<br />

publicznymi pokazami, nie lubię być celebrytą.<br />

Jako aktor zawsze jesteś wystawiony na pokaz i to jest<br />

kolejny powód, dla którego rzuciłem aktorstwo.<br />

Dlaczego w końcu zdecydowałeś się zostać<br />

rzeźbiarzem?<br />

Kiedy malowałem, zawsze szukałem w swoim malarstwie<br />

elementu 3D, moje obrazy zazwyczaj były dość<br />

wolumetryczne. Jako rzeźbiarz mam do czynienia<br />

z rzeczami, z którymi nie stykam się podczas malowania.<br />

Na przykład muszę radzić sobie z Matką Naturą,<br />

z grawitacją. W malarstwie tego nie ma. W rzeźbie nie


M ALOWANIE<br />

JEST JAK FILM<br />

R ZEŹBIENIE<br />

JEST JAK TEATR<br />

można oszukiwać (w malarstwie – owszem). Nawiasem<br />

mówiąc, uwielbiam malować, szkoda, że ​nie kontynuuję<br />

tej dziedziny sztuki tak często, jak bym sobie życzył,<br />

ale od czasu do czasu sięgam po pędzel. Jednak muszę<br />

przyznać, że jakość mojego malarstwa to nie to samo<br />

co jakość mojej rzeźby. W malowaniu jest dużo techniki,<br />

malarstwo jest fantastyczne i bardzo kreatywne, ale to<br />

rzeźba jest moją miłością. Porównując te dwie dziedziny<br />

sztuki, powiedziałbym, że malowanie jest jak film,<br />

a rzeźbienie jest jak teatr.<br />

Stworzyłeś kilka niesamowitych rzeźb, które<br />

przeciwstawiają się grawitacji – mówię tu o serii Siła<br />

Natury. Wydaje się to niemożliwe, ale udało Ci się<br />

uchwycić ruch, wiatr we włosach i ubraniu. Jak tego<br />

dokonałeś?<br />

Rzeźbienie to także inżynieria, tu trzeba walczyć nie<br />

tylko z materią, ale też z żywiołami, aby uchwycić stan<br />

nieważkości. I jest to fantastyczne uczucie, jeśli jesteś<br />

w stanie to osiągnąć. W malarstwie jest to bardzo łatwe,<br />

w rzeźbie trzeba się namęczyć. Dlatego właśnie lubię<br />

rzeźbić. Ponieważ nie jesteśmy tylko artystami, ale też<br />

stajemy się trochę inżynierami.<br />

„Im więcej dajesz, tym więcej otrzymujesz… bądź<br />

dawcą”, Twoje kreacje są bardzo sugestywne, budzą<br />

emocje i poruszają ważne tematy. Wykazujesz<br />

dbałość o planetę; wykonałeś kilka bardzo ważnych,<br />

znaczących prac na tematy społeczno-polityczne,<br />

takie jak wojna, przemoc domowa, wykorzystywanie<br />

seksualne i prawa człowieka (np. This Is Not A<br />

Game, Home Sweet Home, Love Me Tender, Without<br />

boundaries). Czy myślisz o sobie jako o artyście<br />

z misją?<br />

Nie myślę o sobie jako o artyście z misją, ponieważ<br />

nie tworzę w tym celu. Tworzę takie prace, a nie inne,<br />

bo odczuwam taką potrzebę. Oto kim naprawdę<br />

jestem. To nie jest żadna fasada, nie jest to z góry<br />

przemyślane, nie robię tego, żeby zaimponować – jest<br />

to naprawdę autentyczne i wypływa z mojego wnętrza.<br />

Nie wyobrażam sobie tworzenia sztuki, która nie ma<br />

żadnego głębszego znaczenia. Po prostu myślę, że sztuka<br />

bez przesłania jest jak dekoracja, wiesz – jest po prostu<br />

ornamentalna. Nie chcę, aby moja sztuka była tylko<br />

dekoracyjna. Gdybym chciał zająć się sztuką zdobniczą,<br />

byłbym znacznie bardziej płodny, ponieważ jest tak wiele<br />

pięknych obrazów, które mógłbym wyrzeźbić! Ale nie<br />

wiąże się z tym żaden większy sens, żadne przesłanie,<br />

a każda rzeźba, którą wykonuję – duża czy mała – musi<br />

posiadać tę podstawową cechę. W rzeczywistości<br />

przesłanie pojawia się w mojej głowie jeszcze przed<br />

zmaterializowaniem dzieła, które chcę wykonać. Kiedy<br />

więc myślę o nowej rzeźbie, najpierw werbalizuję to,<br />

co chcę przekazać. Ponieważ uważam, że sztuka jest<br />

komunikacją, sztuka jest dialogiem. Ty i ja prowadzimy<br />

teraz dialog. Zadzwoniłaś do mnie, ponieważ wiedziałaś,<br />

że chcesz zrobić ze mną wywiad. Nie wykonałaś tego<br />

telefonu niespodziewanie. Zadzwoniłaś do mnie<br />

z jakiegoś powodu. Więc kiedy tworzę sztukę, zawsze<br />

przyświeca mi jakiś cel. Nie tworzę sztuki bez powodu.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

41


SZUKAM BARDZO ŁATWEJ,<br />

BEZPOŚREDNIEJ KOMUNIKACJI Z WIDZEM<br />

LOVE<br />

Głęboko wierzę, że jesteś artystą z misją i uważam,<br />

że wszyscy artyści powinni być tacy jak Ty, ponieważ<br />

uprzywilejowane osoby publiczne powinny kształcić<br />

i dawać przykład. Myślę, że to właśnie robisz<br />

i uważam, że jest to bardzo potrzebne.<br />

To bardzo miłe z Twojej strony, dziękuję.<br />

Wspomniałeś, że pierwotna myśl, idea kształtuje<br />

się w Twojej głowie, zanim w ogóle zasiądziesz do<br />

manualnej pracy nad dziełem. Najpierw pojawiają się<br />

słowa, tekst poetycki, który w konsekwencji staje się<br />

integralną częścią dzieła. To dość nowatorskie.<br />

Skąd ten pomysł?<br />

Słowa są moją inspiracją, fascynują mnie. Na przykład<br />

Give and Receive są słowami, które wywołały w mojej<br />

głowie obraz rzeźby. Wiesz, wielu krytyków nie zgadza<br />

się z moją pracą i myślę, że głównym powodem jest to,<br />

że moje dzieła są bardzo bezpośrednie, niezawoalowane.<br />

Nie potrzebuję krytyków do interpretacji mojej sztuki,<br />

nie szukam ich aprobaty. Szukam bardzo łatwej,<br />

42<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

bezpośredniej komunikacji z widzem, który interesuje<br />

mnie jako widz, a nie jako krytyk. Chcę mówić językiem<br />

międzynarodowym, zrozumiałym dla wszystkich, nie<br />

tylko dla elit. Chcę posługiwać się prostymi przekazami,<br />

prostymi obrazami. Kiedy widz zobaczy moje dzieło,<br />

powinien od razu być w stanie powiedzieć, o czym jest<br />

dana rzeźba, nawet przed zapoznaniem się z tytułem<br />

pracy. Nie jestem artystą abstrakcyjnym i nie chcę być,<br />

ponieważ mam coś do powiedzenia. Chcę, aby moje<br />

prace były zrozumiałe. Gdybyśmy prowadzili naszą<br />

rozmowę w różnych językach – Ty po polsku, a ja po<br />

chińsku, nie zrozumielibyśmy się. Byłaby to abstrakcyjna<br />

rozmowa. Tak to czuję. Moja sztuka ma być prostolinijna<br />

i przystępna.<br />

Kiedyś powiedziałeś: „Nie chcę tworzyć żadnych<br />

barier swoją sztuką’’. Właściwie częściowo już<br />

odpowiedziałeś na to pytanie, ale chciałabym<br />

nawiązać do Twoich rzeźb dłoni, rąk. Wykonałeś ich<br />

dużo. Ręce, gesty, to język uniwersalny, zrozumiały dla<br />

wszystkich, w każdym zakątku świata. Czy właśnie to Ci<br />

przyświeca, gdy tworzysz rzeźby dłoni?


Widziałaś moje prace, więc wiesz, że rzeźbię nie tylko<br />

ręce, ale także całe postaci, pełne figury. Ale większość<br />

moich dużych, monumentalnych rzeźb to właśnie ręce.<br />

I znów powodem jest to, aby moje prace, przesłanie<br />

w nich zawarte, mogły być powszechnie rozumiane<br />

i akceptowane. Wiele moich rzeźb stworzyłem<br />

i sprzedałem na Bliskim Wschodzie, a wiadomo,<br />

że tam kulturowo nie ma pozwolenia na przedstawianie<br />

nagich postaci. Dla mnie to nie jest problem, ponieważ<br />

mogę powiedzieć to, co chcę przekazać, przedstawiając<br />

samą rękę czy gest. Gesty są niesamowicie opisowe.<br />

Można opowiedzieć całe życie, używając tylko rąk.<br />

Nie chciałbym skupiać się tylko na rękach, bo<br />

stałoby się to nudne, lecz kiedy pracuję nad dużymi,<br />

monumentalnymi dziełami sztuki, staram się używać rąk<br />

jako tematu przewodniego. Ponieważ ten przekaz jest<br />

uniwersalny i zawiera podstawowe przesłanie.<br />

Zacząłeś tworzyć bardziej symboliczną sztukę opartą<br />

na kole i kwadracie – co one symbolizują?<br />

Kwadrat symbolizuje postać męską, a koło jest okrągłe<br />

jak kobieta. Chcę stworzyć swój własny język, podobnie<br />

jak Szekspir stworzył, wymyślił ponad tysiąc nowych<br />

słów. Chcę używać sztuki wizualnej do przedstawiania<br />

ludzi, przedmiotów lub emocji. I zaczynam od podstaw<br />

– od kwadratu i koła. Uważam, że ogólnie mężczyźni<br />

są bardziej kwadratowi. Mamy twardsze powierzchnie,<br />

mamy kąty i w pewnym sensie jesteśmy dość prości<br />

w konstrukcji. Wyobraź sobie sześcian – sześcian jest<br />

bardzo prosty, choć kanciasty. Podnosisz go, kładziesz na<br />

stole, a ponieważ ma mocną podstawę, nie porusza się,<br />

pozostaje w miejscu. Natomiast okrąg, kula, koło – gdy je<br />

poruszysz, toczy się i buja. Jeśli położysz je na stole, kręci<br />

się wokół, więc jest bardziej złożone, ale też bardziej<br />

miękkie i delikatne w dotyku. Nie ma twardych krawędzi<br />

ani zadziorów. Tak więc w wielu moich pracach używam<br />

tych obiektów: koła lub kwadratu, aby przedstawić<br />

mężczyznę lub kobietę.<br />

„Sztuka publiczna należy do ludzi; rzeźbiarz nie<br />

istnieje po zainstalowaniu dzieła” – w jakim stopniu<br />

jesteś przywiązany do swoich dzieł? Czy trudno Ci jest<br />

rozstawać się ze swoimi rzeźbami?<br />

GIVE<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

43


EMPATHY FEMALE<br />

THE FORCE OF NATURE<br />

O nie, absolutnie nie. Ale bardzo trudno było rozstawać<br />

się z obrazami. Pracowałem nad jednym obrazem<br />

czasem miesiąc, czasem rok albo dłużej, a potem<br />

oczywiście go sprzedawałem i miałem z tego pieniądze.<br />

Ale po pewnym czasie pieniądze znikały, ale nie było<br />

też obrazu i pojawiał się żal. Myślałem wtedy: to<br />

niesprawiedliwe! (śmiech). Natomiast jeśli chodzi<br />

o rzeźby, to zawsze mam odlew i zawsze mam prawa<br />

autorskie, więc w tym przypadku raczej dzielę się swoją<br />

pracą z klientami, nie do końca się z nią rozstaję. Inaczej<br />

jest, kiedy rzeźbię w marmurze. Wtedy tak – ciężko mi<br />

się rozstawać z moim dziełem. Natomiast jeśli mówimy<br />

o pracy publicznej, to już jest inny temat – nie mam<br />

z tym większego problemu. W tym przypadku moim<br />

absolutnym przywilejem i zaszczytem jest to, że dzieło<br />

nie jest już moje, że jest własnością ludzi. Jest to także<br />

sposób na pozostawienie pewnego dziedzictwa po<br />

sobie. Wiesz, życie na ziemi jest takie krótkie. Czas,<br />

w którym tu jesteśmy, mija w jednej chwili. Mam już 54<br />

lata. Patrzę wstecz i przypominam sobie, jak miałem 3,<br />

4, 5 lat, tak jakby to było wczoraj. Im jestem starszy,<br />

tym szybciej mija czas. Obecnie pracuję nad rzeźbą<br />

o przemijaniu. To bardzo interesująca rzeźba – Wahadło<br />

czasu (myślę, że kiedy będzie gotowa, będzie to moja<br />

najlepsza, jak dotąd, praca). Myślisz o czasie, widzisz<br />

dorastające dzieci, moje mają 26, 24, a najmłodsze 15<br />

lat, a jeszcze wczoraj były w moich ramionach, a dzień<br />

wcześniej to ja byłem w ramionach mojego ojca. Jako<br />

artysta zapewniam sobie długowieczność, będę istnieć,<br />

nawet gdy mnie już nie będzie. Pomyśl o wielkich<br />

mistrzach z przeszłości, nadal są z nami każdego dnia<br />

i to jest naprawdę niesamowite.<br />

Widziałam film, na którym tworzysz obraz, używając<br />

własnej krwi. Nazwałeś tę pracę Autoportret DNA<br />

44<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

mojego odcisku palca. Muszę przyznać, że film jest<br />

dość mocny i bardzo interesujący! Jaki był zamysł<br />

powstania tej pracy?<br />

Poszedłem oddać krew; Jestem dawcą, od czasu<br />

do czasu oddaję krew. Tym razem motywem<br />

przewodnim był Covid. Dojechałem na miejsce,<br />

wypełniłem wszystkie potrzebne dokumenty,<br />

zaczęto pobierać mi krew. Nagle zdałem sobie<br />

sprawę, że nie umieściłem w papierach jednej<br />

drobnej rzeczy. Na wszelki wypadek zawołałem<br />

lekarza i powiedziałem: „zapomniałem dodać,<br />

że biorę tabletki na włosy, nie wiem, czy to ważne,<br />

ale chcę, żebyś wiedział”. A on na to „Nie możesz<br />

oddać krwi, jeśli je bierzesz”. Na to ja: „Naprawdę?<br />

Dzięki Bogu, że ci powiedziałem”. Ale krew została<br />

już pobrana i w zaistniałej sytuacji zamierzali ją po<br />

prostu wyrzucić. Więc szybko zareagowałem: „Nie,<br />

nie, nie! Nie wyrzucamy! Jestem artystą i mam<br />

pomysł, jak tę krew wykorzystać”. W każdym razie<br />

krew została uratowana, szybko wróciłem z nią do<br />

studia, wziąłem białe płótno i stworzyłem duży<br />

odcisk mojego palca, używając mojej własnej krwi<br />

zamiast farby. Pomysł jest taki, że po zakończeniu<br />

pandemii przekażę pieniądze ze sprzedaży tego<br />

obrazu dla banku krwi. Taki był przecież pierwotny<br />

cel – oddać krew, więc teraz oddam ją w postaci<br />

mojego obrazu. Jeśli nie mogę oddać krwi, oddam<br />

pieniądze.<br />

Teraz mam pytanie techniczne: opowiedz nam<br />

trochę o procesie tworzenia. Wiem, że zaczynasz<br />

od tekstu, ale interesuje mnie, od czego zaczynasz<br />

robić rzeczywistą rzeźbę? Jakiego materiału<br />

używasz? Jak wygląda ten proces?


EMPATHY FEMALE<br />

BALANCE OF LOVE<br />

GIVE AND TAKE<br />

CO<br />

TO<br />

JEST<br />

SZTUKA?<br />

ME WE<br />

FOUR LOVES<br />

MYŚLĘ,<br />

ŻE TO<br />

ZMATERIALIZOWANIE<br />

E MOCJI<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

45


BUILDING BRIDGES<br />

YOU ARE THE WORLD<br />

46<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

EMPOWERMENT<br />

Co robię… hmm… to zależy. Tu nie ma z góry ustalonej<br />

reguły. Zwykle zaczynam od rysunku, a potem bywa<br />

różnie. Najprawdopodobniej zrobiłbym szkielet<br />

z drutu, potem dodałbym plastelinę i zrobiłbym makietę.<br />

Następnie, jeśli miałaby to być bardzo duża rzeźba,<br />

zeskanowałbym makietę i zlecił druk 3D, co pomaga<br />

zaoszczędzić co najmniej 6 miesięcy pracy. Następnie<br />

pracowałbym na wydrukowanym modelu, który<br />

pokrywałbym gliną, aby wykonać ostateczny odlew.<br />

Twoje rzeźby są bardzo wyrafinowane, eleganckie<br />

i pełne harmonii. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam<br />

Twoje prace, od razu pomyślałam, że same w<br />

sobie przypominają biżuterię. Jak to się stało, że<br />

postanowiłeś tworzyć biżuterię na podstawie swoich<br />

rzeźb?<br />

Cóż, w pewnym momencie ludzie zaczęli mnie zaczepiać:<br />

„Spójrz, ta rzeźba wygląda jak bransoletka, powinieneś<br />

na jej podstawie zrobić bransoletkę. Inni artyści robią<br />

takie rzeczy”. Ale nie można tak po prostu zmniejszyć<br />

dużej rzeźby i zrobić z niej biżuterii. Trzeba wykonać<br />

pewną pracę, dostosować temat, materiał, aby na<br />

bazie konkretnej rzeźby stworzyć wyrób jubilerski.<br />

Dlatego zatrudniłem do współpracy kogoś, kto umie<br />

przetransferować moje rzeźby na biżuterię. Wie, jak to<br />

zrobić i tym właśnie się zajmuje. Nie wszystkie rzeźby<br />

nadają się do tego projektu, musimy działać wybiórczo.<br />

Ale głównym powodem tego pomysłu jest to, że<br />

wiele moich rzeźb mieszka w domach prywatnych.<br />

Tylko monumentalne dzieła znajdują się w miejscach<br />

publicznych, ale większość moich prac należy do osób<br />

prywatnych i przez to nie jest dostępna dla szerszej<br />

publiczności. Stąd tylko ograniczona, niewielka liczba<br />

osób może je zobaczyć. Dlatego przesłanie w nich<br />

zawarte nie jest szeroko dostępne. W przypadku<br />

biżuterii jest inaczej. Nie są to pojedyncze egzemplarze,<br />

większa ilość osób nosi ją, pokazuje, dzieli się z innymi,<br />

co powoduje, że konkretna rzeźba staje się tematem<br />

rozmowy i tego, co ona reprezentuje i co artysta chciał<br />

przez nią przekazać. Zasadniczo jest to inny sposób<br />

na przekazanie artystycznego przesłania szerszej<br />

publiczności na większą skalę.<br />

Nadal znajdujemy się w środku pandemii. Galerie,<br />

muzea, teatry, kina są wciąż zamknięte. Dla artystów<br />

to bardzo trudny czas. W jaki sposób wpłynęło to na<br />

Ciebie i Twoją sztukę?<br />

W czasie pandemii byłem znacznie bardziej płodny niż<br />

kiedykolwiek i niezwykle kreatywny. Dla mnie był to<br />

pierwszy rok, od wielu lat, kiedy nie podróżowałem<br />

i mogłem zostać w domu. A musisz wiedzieć, że czasami<br />

podróżuję nawet do 200 dni w roku. Czy możesz sobie<br />

wyobrazić, jak to wpływa zarówno na kreatywność, jak<br />

i na produktywność? Odwiedzam klientów, miejsca,


NIE WYOBRAŻAM SOBIE TWORZENIA SZTUKI,<br />

KTÓRA NIE MA GŁĘBSZEGO ZNACZENIA<br />

w których umieszczane są moje rzeźby, wystawy<br />

i tak dalej. Teraz jestem w domu, więc mogę tworzyć<br />

bez żadnych zakłóceń. To był dla mnie fantastyczny<br />

artystycznie rok. Oczywiście nie mogę teraz publikować<br />

moich nowych prac, czekam, aby pokazać je na<br />

następnych wystawach sztuki i bardzo zależy mi na<br />

tym, aby móc podzielić się tym, nad czym pracowałem<br />

przez ten czas. Myślę, że moje następne wystawy będą<br />

sporą niespodzianką. Prywatnie, ponieważ moja rodzina<br />

i przyjaciele są zdrowi i czują się dobrze, a ja byłem<br />

niesamowicie produktywny, miniony rok był bardzo<br />

dobry dla mnie i mojej twórczości. Jednak negatywnym<br />

aspektem Covidu jest niewątpliwie cierpienie całego<br />

świata. Ludzie tracą życie, miejsca pracy, zamykają się<br />

firmy, jest strach o przyszłość, o to jak będzie wyglądał<br />

świat po pandemii. Z pewnością życie już nie będzie takie<br />

jak kiedyś. Tak więc, na poziomie emocjonalnym był to<br />

bardzo trudny rok, ale na mnie osobiście nie odcisnął<br />

zbytniego piętna.<br />

Urodziłeś się w Rzymie, dorastałeś we Włoszech<br />

i Ameryce, obecnie mieszkasz w Barcelonie. Dużo<br />

podróżujesz, wystawiając swoje prace na całym<br />

świecie, od Ameryki po Europę, Bliski Wschód i Azję.<br />

Gdzie jest Twoje miejsce na ziemi? Gdzie jest Twój<br />

dom?<br />

Dobre pytanie. Mój dom jest tam, gdzie jest moja<br />

rodzina. Moi najbliżsi mieszkają w Hiszpanii, więc mój<br />

dom jest obecnie w Hiszpanii. Gdyby moja rodzina<br />

przeprowadziła się do Miami lub do Włoch – to te<br />

miejsca stałyby się moim domem. Jestem tu od prawie<br />

24 lat – dlaczego to mówię? Ponieważ przyjechaliśmy tu<br />

pierwotnie na krótki okres, na 6 miesięcy, a to było 24<br />

lata temu. Przez pierwsze 2-3 lata nawet nie myśleliśmy<br />

o kupnie domu, po prostu wynajmowaliśmy miejsce do<br />

mieszkania z myślą, że w końcu wrócimy do Nowego<br />

Jorku, ponieważ stamtąd przyjechaliśmy. Ale życie w<br />

Hiszpanii jest bardzo dobre. Jakość życia jest wysoka.<br />

Wydaje mi się, że jedyną rzeczą, której mi tu brakuje,<br />

to biznes. W Nowym Jorku jest więcej możliwości<br />

prowadzenia biznesu niż w Hiszpanii. Ale życie to nie<br />

tylko pieniądze! Powodem, dla którego zarabiasz, jest<br />

lepsze życie. Jeśli spędzasz cały swój czas na zarabianiu<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

47


SUPPORT<br />

W S P A R C I E<br />

Lorenzo Quinn podczas międzynarodowego festiwalu sztuki<br />

Biennale w Wenecji w 2017 roku, za pomocą olbrzymich rzeźb<br />

dłoni wynurzujących się z Canal Grande postanowił zwrócić<br />

uwagę na zagrożenie, jakim dla miasta są zmiany klimatyczne.<br />

Wybór Wenecji nie był przypadkowy. Miastu, które co roku<br />

odwiedzają miliony turystów, w wyniku postępujących zmian<br />

klimatycznych grozi w przyszłości całkowite zalanie. Dłonie<br />

podtrzymywały jeden z budynków, aby podnieść świadomość<br />

społeczną na temat globalnego ocieplenia i konsekwencji<br />

związanych z tym niepokojącym zjawiskiem. Rzeźba ma<br />

przypominać, że wszystko jest w naszych rękach i tylko od<br />

nas zależy, czy globalne ocieplenie będzie postępować, czy<br />

je powstrzymamy, tak aby przyszłe pokolenia nadal mogły<br />

podziwiać zabytkowe uliczki Wenecji. Olbrzymie dłonie, które<br />

ostatkiem sił wydostają się z zielonych otchłani weneckiego<br />

kanału i spoczywają na murach budynku, symbolizują obawę<br />

o przyszłość. Niepokój jest jednak pomieszany z nadzieją,<br />

że wspólnymi siłami uda się zapobiec klęsce klimatycznej.<br />

Instalacja odzwierciedla dwie natury człowieka: twórczą oraz<br />

destrukcyjną. Gigantyczne, powlekane żywicą poliuretanowe<br />

piankowe ręce (za wzór posłużyły mu dłonie jego najmłodszego<br />

syna) sięgają desperacko znad Kanału Grande, by spocząć na<br />

zabytkowym hotelu Ca ‘Sagredo – zarówno w akcie wsparcia, jak<br />

i desperacji – i pokazują, że mogą zarówno utrzymać Wenecję<br />

nad wodą jak i doprowadzić do jej zatopienia. Quinn zwraca<br />

uwagę na dwoistość ludzkiego charakteru, który potrafi budować<br />

i niszczyć, a do obu tych czynności wykorzystuje swoje ręce.<br />

pieniędzy, nie masz dobrego życia – to po co to<br />

wszystko?<br />

Mieliśmy szczęście przez cały okres lockdownu, ponieważ<br />

mieszkamy w pięknej okolicy; z jednej strony morze,<br />

z drugiej góry. Więc nawet podczas największych<br />

obostrzeń mogliśmy uprawiać sporty, chodzić na spacery<br />

w góry, itd. Nie czujemy się uwięzieni, mamy dużo<br />

swobody. Tak więc mój fizyczny dom jest tam, gdzie<br />

jest moja rodzina. Jak powiedziałaś, jestem zarówno<br />

Włochem, jak i Amerykaninem, ale czuję się bardziej<br />

Włochem.<br />

Wspomniałeś o nowej rzeźbie, nad którą obecnie<br />

pracujesz. Czy możesz nam coś więcej zdradzić?<br />

Niestety nie. To będzie niespodzianka.<br />

Może więc mógłbyś opowiedzieć nam o swoich<br />

artystycznych planach na przyszłość?<br />

Mam sporo planów. Pracuję nad dużymi,<br />

monumentalnymi rzeźbami, które ukażą się w wielu<br />

krajach. Jest też nowy projekt, który będzie wystawiony<br />

w Londynie. Mam nadzieję, że wkrótce, choć z<br />

oczywistych powodów ciągle przesuwamy datę; z końca<br />

zeszłego roku na luty, potem na maj, ale wygląda na<br />

to, że dobrniemy do czerwca lub nawet września. Chcę<br />

też stworzyć rzeźbę, którą zainstaluję na jeziorze Iseo<br />

we Włoszech, tak jak zrobił to Christo. On wykonał<br />

pływające pomosty, a ja chcę wykonać monumentalną<br />

rzeźbę Jesteś światem. Myślę też o kolejnym Biennale.<br />

Pracuję nad wieloma różnymi rzeczami.<br />

48<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Więc zamierzasz pojawić się również na następnym<br />

Biennale?<br />

Tak myślę, taki mam plan. Sądzę, że mam naprawdę<br />

dobry pomysł, ale czekam na informacje o temacie<br />

najbliższego Biennale. Nie ogłoszono jeszcze tytułu.<br />

Kiedy przedstawią tytuł, wtedy będę wiedział, co chcę<br />

robić i jaką pracę pokażę.<br />

Czym jest dla Ciebie sztuka?<br />

Och, to kolejne dobre pytanie. Nie sądzę, żeby<br />

ktokolwiek był w stanie odpowiedzieć na to w<br />

inteligentny sposób. Co to jest sztuka? Myślę,<br />

że to zmaterializowanie emocji.<br />

Jesteś nie tylko artystą tworzącym oszałamiające<br />

dzieła sztuki, ale także człowiekiem, który porusza<br />

bardzo ważne kwestie dotyczące samej ludzkości.<br />

Głęboko wierzę, że sztuka istnieje po to, aby<br />

edukować, wskazywać problemy i zmuszać ludzi<br />

do myślenia i działania. Bardzo Ci za to dziękuję.<br />

Życzyłabym sobie, żeby wszyscy artyści byli tacy jak<br />

Ty. Nasza planeta potrzebuje silnego głosu. O tych<br />

sprawach trzeba głośno wykrzyczeć, aby ludzie się<br />

obudzili i podjęli działania.<br />

Bardzo dziękuję, że zechciałeś poświęcić swój cenny<br />

czas na ten wywiad. To była fascynująca rozmowa<br />

i nie mam wątpliwości, że czytelnicy Post Scriptum<br />

będą tego samego zdania. Życzę Ci wielu sukcesów.<br />

[RC]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

49


HAIKU<br />

po polsku<br />

Kiedy w początkach lat 20. Awangardziści Krakowscy utworzyli hasło<br />

dotyczące poezji „Minimum słów, maksimum treści”, nie mogli<br />

wiedzieć, jaką karierę zrobi wśród twórców niezwykle popularnej<br />

formy wiersza japońskiego – haiku. Haiku to najkrótszy utwór poetycki,<br />

składający się z trzech wersów 5-7-5 czyli z 17 sylab – oryginalne japońskie<br />

haiku stanowi tylko jedną linijkę, ale też ich mory, odpowiadające długości<br />

brzmienia jednej krótkiej głoski, to trochę co innego niż nasze sylaby.<br />

Za prekursora haiku uważa się poetę Matsuo Basho żyjącego w latach 1644-<br />

-1695. Wcześniej haiku stanowiło element początkowy dłuższego utworu<br />

haikai – poezji uprawianej na japońskich dworach. Basho wyodrębnił pierwszy<br />

wers i nadał mu rangę samodzielnego utworu poetyckiego. Haiku klasyczne<br />

nie może istnieć bez kigo, czyli słów lub zwrotów dotyczących pór roku<br />

i kireji – cięcie, czyli podziału wiersza na dwie w pewnym stopniu niezależne<br />

części. Obecnie powstają również haiku, gdzie kigo zastępuje się elementem<br />

nowości lub świeżości tzw. współczesne haiku. Jeżeli chodzi o treść – haiku<br />

jest próbą zatrzymania ulotności chwili. Japończycy kochają wszystko, co<br />

efemeryczne. Poeci nie używają w utworach metafor, ważny jest element<br />

osobistego przeżycia, emocji, czułości dla obserwowanego świata, muzyka.<br />

Wszyscy prezentowani autorzy należą do Polskiego Stowarzyszenia Haiku<br />

i mają na swoim koncie wiele nagród krajowych i międzynarodowych. Zajmują<br />

istotne miejsce w światowej społeczności poetów haiku. Szkoła klasycznego<br />

haiku, w której doskonalą swoją sztukę pod troskliwą opieką prof. Agnieszki<br />

Żuławskiej-Umedy, ściśle współpracuje z działającą w Japonii szkołą o nazwie<br />

KUZU.<br />

AGNIESZKA HERMAN<br />

50<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


AZI KUDER – z wykształcenia humanistka, uprawiająca różne<br />

dziedziny sztuki: prozę, poezję i malarstwo. Autorka powieści<br />

Dwudyszna, Oczy Renifera, oraz tomiku poetyckiego Zapach<br />

haiku . Haiku i haigi zostały opublikowane m in. w DailyHaiga,<br />

World Haiku Association, Cattails, Green Pencil, Wild Plum,<br />

Asahi Haikuist Network, Kuzu, Mainichi, Salonie Literackim,<br />

Almanachu ,,Ptaki Wędrowne,,. Laureatka konkursów:<br />

„Wiersze w metrze”, „Ogród dźwięku”, „Polskie haiku”, ,,Wiśnie<br />

i wierzby,,, wyróżniona w międzynarodowych konkursach:<br />

The Iafor Vladimir Devide Haiku Award oraz Wild Plum.<br />

Nominowana do Nagrody Poetyckiej im. Ewy Tomaszewskiej<br />

za najlepsze haiku w języku angielskim, opublikowane w 2018<br />

roku. Członkini Polskiego Stowarzyszenia Haiku oraz World<br />

Haiku Association. Współzałożycielka Sopockich Warsztatów<br />

Haiku, współredaktorka Magazynu Artystyczno -Literackiego<br />

,,Haiku Port”. Od roku 2018 prowadzi grupę facebookową<br />

Warsztaty Haiku abc.<br />

pada śnieg<br />

niedokończony obraz<br />

z magnolią<br />

wzgórza i doliny<br />

ile jeszcze pociągnięć pędzla<br />

do rzeki?<br />

księżyc w nowiu<br />

wiedźma poluje<br />

na mandragorę<br />

wietrznie<br />

zniknęły wszystkie liście<br />

z płótna malarza<br />

jesienne niebo<br />

malarz utopił w stawie<br />

cały błękit<br />

zardzewiały klucz<br />

na dnie szuflady<br />

twoje listy<br />

letni domek<br />

zamykam na klucz<br />

zapach rumianku<br />

pękający lód<br />

zabieram ze sobą<br />

księżyc<br />

medytacja<br />

unosi mnie<br />

letni wiatr<br />

noc w kostnicy<br />

brakuje czwartego<br />

do brydża<br />

MARTA CHOCIŁOWSKA – poetka haiku. Członkini redakcji<br />

Almanachu Polskiego Stowarzyszenia Haiku Ptaki Wędrowne<br />

oraz magazynu internetowego ,,Papierowy Żuraw”. Jej wiersze<br />

były publikowane w czasopismach haibun, haiga, haiku i senryu<br />

na cał ym świe c ie . Je st wspó łauto rką kilku anto lo gii haiku<br />

i senryu a także laureatką oraz jurorką w międzynarodowych<br />

konkursach haiku. Prezes Polskiego Stowarzyszenia Haiku od<br />

2018 roku i menedżer Rejestru Haiku Fundacji Haiku.<br />

późny wieczór<br />

mruczenie kota<br />

i czajnika<br />

salut armatni<br />

jak cicho drzewo wiśni<br />

zrzuca płatki<br />

blues<br />

odbicie jesieni<br />

w lustrze za barem<br />

ogród zen<br />

na powiekach Buddy<br />

płatki śniegu<br />

Droga Mleczna<br />

ławica srebrzystych ryb<br />

wypełnia morze<br />

wykopki<br />

snuje się po pastwiskach<br />

niebieskawy dym<br />

jesienna mżawka<br />

drgnięcie końskich uszu<br />

strząsa kropelki<br />

zamyślenie . . .<br />

okrzyk znad brzegu rzeki<br />

przecina mgłę<br />

ścinanie trzciny<br />

stopniowo błękitnieje<br />

rozlewisko<br />

staw skuty lodem<br />

niezliczone ślady stóp<br />

donikąd<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

51


MAŁGORZATA FORMANOWSKA – poetka haiku,<br />

członkini redakcji Almanachu Polskiego Stowarzyszenia<br />

Haiku Ptaki Wędrowne oraz magazynu internetowego<br />

Papierowy Żuraw. Laureatka I. edycji Nagrody Poetyckiej<br />

im. Ewy Tomaszewskiej za najlepsze haiku anglojęzyczne<br />

2018 roku. W 2020 roku jej haiku nawiązujące do<br />

japońskiego drzeworytu pojawiło się na stronie<br />

internetowej Bristol Museum. Dwukrotnie zdobyła<br />

wyróżnienie w konkursie Wiśnie i Wierzby w 2019 i 2020<br />

roku. Haiku z 2019 roku było nominowane do drugiej<br />

edycji Nagrody Poetyckiej im. Ewy Tomaszewskiej za<br />

najlepsze haiku w języku polskim. W 2018 i 2020 roku<br />

znalazła się wśród 100 najbardziej kreatywnych poetów<br />

haiku w Europie według zestawienia prowadzonego<br />

przez Krzysztofa Kokota. Wzięła udział w Haiku Postcard<br />

Pro je c t zo rganizowanym przez Krzyszto fa Ko ko ta<br />

w 2020 ro ku. Je j haiku był y publikowane w wie lu po lskic h<br />

i zagranicznych magazynach i antologiach. Wielokrotnie<br />

wyróżniana w polskich (I. miejsce w Konkursie Jednego<br />

Haiku w 2017 roku, Ogólnopolski Konkurs Haiku Wiśnie<br />

i Wierzby) i międzynarodowych konkursach haiku (Bashoan<br />

International English Haiku Competition, Yamadera<br />

Basho Memorial Museum English Haiku Contest, Wild<br />

Plum Haiku Contest, UKIAH Haiku Contest, Sharpening<br />

The Green Pencil).<br />

jesienna mgła -<br />

nagle przede mną<br />

katedra<br />

jesienny świt<br />

zawieszone na niebie<br />

wieże katedry<br />

bezsenność<br />

spacerujemy razem<br />

ja i Wielki Pies<br />

zimowy zmierzch<br />

jedna po drugiej<br />

wrony<br />

bezsenność<br />

patrzymy na siebie<br />

ja i księżyc<br />

wołałeś mnie?<br />

och nie, to tylko<br />

wiosenny wiatr<br />

burza<br />

między pocałunkami<br />

płatki jaśminu<br />

wiosenny świt…<br />

pełne deszczówki<br />

moje kalosze<br />

ROBERT KANIA – autor tomików poetyckich: Spot (2014)<br />

- nominacja w konkursie ,,Złoty Środek Poezji” 2015 na<br />

najlepszy poetycki debiut książkowy roku, 39 haiku (2015)<br />

oraz Wołynie i inne wiersze (2017). Ten ostatni ukazał się<br />

po bułgarsku jako prizivi i drugi stikhotvoreniya (2018)<br />

w przekładzie Łyczezara Seliaszki. Publikował<br />

m.in. w ,,biBLiotece”, ,,Fabulariach”, ,,Pegazie<br />

Lubuskim”, ,,Przekroju”, ,,Przydrożach”, ,,sZAFie, ,,Tekstualiach”,<br />

,,Wytrychu”, internetowym wydaniu ,,Odry” oraz w kilkunastu<br />

międzynarodowych magazynach haiku. Członek kapituły<br />

Nagrody Poetyckiej im. Ewy Tomaszewskiej. Członek kolegium<br />

redakcyjnego drukowanego rocznika ,,Ptaki Wędrowne”.<br />

Redaktor naczelny internetowego magazynu ,,Papierowy<br />

Żuraw”. W latach 2015-2018 prezes Polskiego Stowarzyszenia<br />

Haiku.<br />

ciepły wiatr<br />

białe nitki spadają<br />

na ręce krawca<br />

błyskawica<br />

na kolcach jeża<br />

krople deszczu<br />

ruiny zamku<br />

polne kwiaty<br />

w sali balowej<br />

stara jabłoń<br />

wspomnienie<br />

zamiast owoców<br />

dwunaste danie<br />

coraz mniej spojrzeń<br />

na puste krzesło<br />

liście opadają<br />

pomiędzy nami<br />

szelest gazety<br />

płatek za płatkiem<br />

powoli znika podwórko<br />

z dzieciństwa<br />

pocałunki<br />

łaty śniegu już tylko<br />

gdzieniegdzie<br />

52<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

śnieżyca<br />

nagle za dużo<br />

kierunków


WIESŁAW KARLIŃSKI – emerytowany pedagog, obecnie<br />

dziennikarz, tłumacz, podróżnik i poeta. Sympatyk miejscowego<br />

Klubu Młodych Twórców WENA. Zwiedził ponad 40 krajów<br />

opisując je w setkach artykułów. Jeden z członków założycieli<br />

Polskiego Stowarzyszenia Haiku. Pierwsze haiku napisał wiele lat<br />

temu w norweskim lesie. Od dekady ekscytuje go także haiga.<br />

Z powodzeniem brał udział w wielu konkursach literackich<br />

i dziennikarskich. Opublikował – także pod pseudonimem<br />

Wilhelm Karud – ponad 300 tekstów, m.in. w ,,Angorze”,<br />

,,Gazecie Wyborczej”, magazynach kulinarnych, miesięczniku<br />

,,Poznaj Świat”, prasie polonijnej, Antologii Polskiego<br />

Autostopu. Jego haiku oraz haiga sukcesywnie pojawiają się<br />

w The Mainichi, Daily Haiga i w podsumowaniach konkursów<br />

polskich oraz międzynarodowych.<br />

znów pachnie sianem<br />

pierwsze spotkanie wnuczki<br />

z konikiem polnym<br />

wiatr od jeziora<br />

głaszcze mnie po twarzy<br />

smukła trzcina<br />

obóz harcerski<br />

przy ostatnim ognisku<br />

pierwsza miłość<br />

wiosna w parku<br />

na łuku amorka<br />

para gołębi<br />

zamglona przystań<br />

łagodny wiatr odsłania<br />

jej sekrety<br />

rzeka graniczna<br />

na tamtym brzegu trawa<br />

bardziej zielona<br />

pociemniało –<br />

gubi drogę na niebie<br />

klucz dzikich gęsi<br />

płatek wiśni<br />

pada na bujny dekolt<br />

spojrzenie starca<br />

zimowy zmierzch<br />

wchodzi do stacji metra<br />

uliczny skrzypek<br />

mroźny poranek<br />

muska mnie po policzkach<br />

ciepło piekarni<br />

KRZYSZTOF KOKOT – poeta, farmaceuta. Laureat<br />

ogólnopolskich konkursów poetyckich. Wiersze prezentowane<br />

był y w prasie k raj owe j , c zaso pism ac h apte karskic h<br />

i almanachach. Pisze w języku literackim, jak i po śląsku. W 2010<br />

i 2018 wyróżniony tytułem: „Przociel Ślonski Godki”. W dorobku<br />

tomiki poezji Daj mi talent, Poznań 2007, Bez recepty, Nowy Targ<br />

2010, Dmuchawce, Poznań 2011, Haiku Time , Poznań 2012,<br />

Wokół Haiku, Poznań 2017, Krzok, Poznań 2019. Publikowany<br />

w prasie japońskiej i europejskiej, wyróżniany w światowych<br />

konkursach i antologiach. Pomysłodawca i koordynator Polish<br />

International Haiku Contest. W latach 2012-2015 był inicjatorem<br />

wydań almanachów haiku współczesnych polskich autorów:<br />

Niebieskie trawy (2012), Dajmy grać świerszczom (2013),<br />

Pory roku w polskim haiku (2015). Wszystkie we współpracy<br />

z Wydawnictwem Kontekst z Poznania. Uczestnik Drugiej<br />

Międzynarodowej Konferencji haiku w Krakowie (2015). Od<br />

roku 2013 – razem z Robertem Kanią prowadzą konkurs kukai<br />

o światowym zasięgu „European Quarterly Kukai”. Honorowy<br />

Członek Polskiego Stowarzyszenia Haiku.<br />

starość –<br />

przechodzę obojętnie<br />

obok wiosny<br />

ku jesieni –<br />

drgnął na partyturze<br />

cień słonecznika<br />

odlot ptaków –<br />

ostatnia chwila<br />

na fotografię<br />

wiosenna pieśń –<br />

krople rosy drżą<br />

na polnych kwiatach<br />

mżawka –<br />

ceremonia parzenia herbaty<br />

i komar<br />

stara łajba –<br />

igła kompasu pokazuje<br />

wschodzące słońce<br />

parking przy lotnisku –<br />

w szybach samochodów<br />

startują samoloty<br />

pukanie do drzwi –<br />

z tej i tamtej strony<br />

znaki zapytania<br />

przesilenie wiosenne –<br />

dziadek masuje żonę<br />

opodeldokiem<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

53


H<br />

A<br />

I<br />

K<br />

U<br />

SŁAWA SIBIGA – poetka haiku. Autorka siedmiu tomów<br />

wierszy w tym trzy z poezją haiku Sen o Japonii ( 2016), Ślad<br />

na księżycu ( 2018), Kształt wiatru ( 2020). Współautorka<br />

dziesięciu antologii poezji haiku. Jej wiersze można usłyszeć na<br />

antenie Polskiego Radia Katowice i Polskiego Radia Koszalin.<br />

Haiku publikuje w polskich i zagranicznych magazynach<br />

internetowych oraz w japońskich miesięcznikach ,,Kuzu”<br />

i ,,Senryu To”. Związana z Polskim Stowarzyszeniem Haiku<br />

które współtworzyła i z lokalnym środowiskiem poetyckim.<br />

Laureatka konkursów, we wrześniu 2019 nominowana<br />

do nagrody im. Ewy Tomaszewskiej za najlepsze haiku<br />

opublikowane w 2018 roku.<br />

Przewodnicząca jury Ogólnopolskiego Konkursu Wakai haiku<br />

w Tychach. Propagatorka tej formy poezji i organizatorka<br />

wielu spotkań poetyckich. Pisze także dla dzieci.<br />

z błękitu nieba<br />

w błękit rzeki<br />

szum wodospadu<br />

dziura w dachu<br />

odziedziczona po babci<br />

wiosenna pełnia<br />

wszystko odległe<br />

tylko kwitnące maki<br />

lekko drżą<br />

lato w górach…<br />

chłód który wynoszę<br />

z jaskini<br />

opuszczony dom<br />

z gniazda w kominie<br />

głos kawki<br />

jesienny deszcz<br />

stroiciel fortepianów<br />

uchyla okno<br />

jesienne słońce…<br />

chłód który otacza<br />

puste molo<br />

płatki śniegu<br />

malarz dodaje<br />

biel do bieli<br />

spotkanie po latach<br />

kruszę stopą lód<br />

na kałuży<br />

dźwięk wiatru<br />

cisza z jaką opada<br />

płatek śniegu<br />

54<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


IRENA SZEWCZYK – hungarystka, poetka haiku, fotografka,<br />

joginka. Jest członkiem założycielem oraz byłą sekretarz<br />

Polskiego Stowarzyszenia Haiku. Pisze haiku i tworzy foto<br />

haigi, które zamieszcza na swoim blogu Iris Haiku. Jej utwory<br />

zdobywają nagrody w prestiżowych konkursach (HIA – 2011,<br />

2013, Konkurs Poetycki im. Danusi Pawłowicz – 2013,<br />

Mainichi – 2015, 2016, 2019, Wiśnie i wierzby – 2019) oraz są<br />

publikowane i tłum ac zo ne na wie le języków w c zaso pism ac h<br />

i antologiach na całym świecie. Uzyskała nominację do Nagrody<br />

Poetyckiej im. Ewy Tomaszewskiej za najlepsze haiku 2019. Jej<br />

fotografie publikowane są jako ilustracje do japońskiej poezji<br />

w amerykańskich wydawnictwach (Frameless Sky, Into the<br />

Wrap and Woof). Dzierży tytuł Master Haiga Artist przyznany<br />

przez Światowe Stowarzyszenie Haiku w Japonii.<br />

niespokojne trzciny<br />

łabędź na brzegu omija<br />

mój cień<br />

wiosenne kwiaty<br />

jakże słabe w tym roku<br />

oczy babci<br />

koniec spowiedzi<br />

za bramą kościoła<br />

wiosenny deszcz<br />

bezgraniczna mgła<br />

z drugiego brzegu wraca<br />

tylko przewoźnik<br />

znów tego roku<br />

przyszła jesień — na dłoni<br />

brązowa plamka<br />

powiew wiosny<br />

suknia panny młodej<br />

wybrzuszona<br />

świeże kwiaty<br />

z jej ogrodu<br />

na jej grób<br />

żaba<br />

w moim ogrodzie książę<br />

incognito<br />

nagły sztorm<br />

zostawia ruiny zamku<br />

na plaży<br />

ZUZANNA TRUCHLEWSKA – laureatka wielu konkursów<br />

poetyckich i haiku, polskich i międzynarodowych. Jej haiku<br />

oraz haigi są publikowane w wielu międzynarodowych<br />

magazynach. Współautorka trzech antologii haiku. Tworzy<br />

również w gwarze śląskiej (kartki pocztowe – haigi).<br />

W czasopiśmie Wolnej Inicjatywy Artystycznej „Wytrych”<br />

z Rybnika redaguje „Strefę Haiku”. Jedna z założycielek grupy<br />

„Pogotowie 5-7-5”, organizuje wiele spotkań i inicjatyw<br />

poetyckich. Członkini założycielka PSH, od 2017 r. członek<br />

Zarządu.<br />

oczekiwanie –<br />

przerębel wypełnia się<br />

tarczą księżyca<br />

zamglony księżyc<br />

ślady po pocałunku<br />

takie widoczne<br />

wędrowne ptaki<br />

z każdym ruchem skrzydeł<br />

bliżej domu<br />

nagły podmuch –<br />

w gnieździe czapli para<br />

siwych piór<br />

zawierucha –<br />

wraz ze śniegiem podrywa się<br />

stado gawronów<br />

chmury i chmury<br />

płyną razem z wiatrem<br />

rozpięte żagle<br />

późna jesień –<br />

tyle zmarszczek<br />

na kałuży!<br />

po wojnie…<br />

w lufie czołgu<br />

ptasie gniazdo<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

55


56<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

zdjęcia: archiwum CMWŁ<br />

MUZEUM<br />

WŁÓKIENNICTWA<br />

w Łodzi<br />

Łódź, niegdyś określana miastem kominów, później<br />

miastem włókniarek, w ostatnich latach rozwijająca<br />

bazę centrów logistycznych ze względu na usytuowanie<br />

przy skrzyżowaniu głównych szlaków komunikacyjnych,<br />

dziś próbuje także ugruntować pozycję na turystycznej<br />

mapie świata, proponując coraz więcej atrakcji<br />

dla przybyszów. Jednym z dobrze znanych już<br />

w Europie miejsc stał się prawie trzydziestohektarowy<br />

łódzki kompleks handlowo-usługowo-rekreacyjny<br />

Manufaktura, utworzony na terenie zrewitalizowanego<br />

zespołu pofabrycznego jednego z najbogatszych<br />

łódzkich przemysłowców drugiej połowy XIX w., Izraela<br />

Poznańskiego. W budynkach pofabrycznych powstają<br />

także inne, mniejsze obiekty rozrywkowo-restauracyjne<br />

lub biurowe, np. Off Piotrkowska czy Monopolis, który<br />

w zeszłym roku zdobył dwie nagrody Award Winner dla<br />

najlepszych projektów w Polsce w międzynarodowym<br />

konkursie International Property Awards 2020-<strong>2021</strong><br />

odbywającym się od 27 lat w Wielkiej Brytanii, a także<br />

bardzo prestiżową nagrodę MIPIM AWARDS w kategorii<br />

Best Mixed-Use, czyli najlepsza funkcja mieszana.<br />

Wyróżnienia nazywane Oscarem Branży Nieruchomości<br />

przyznano na uroczystej gali w Paryżu. Monopolis był<br />

jedynym kandydatem z Europy.<br />

Wróćmy jednak do kominów. Obecnie w Łodzi<br />

jest ich około 60, w tym mierzący 265 m komin<br />

elektrociepłowni EC-4, będący szóstym co do wysokości<br />

kominem w Polsce. Ta ilość to zaledwie jedna piąta<br />

wszystkich łódzkich przemysłowych kominów,<br />

których najwięcej było w latach 40. ubiegłego wieku.<br />

Pierwszy komin stanął w Łodzi za sprawą prekursora<br />

Łodzi przemysłowej, fabrykanta Ludwika Geyera.<br />

Przybył on do Polski w 1828 roku jako bardzo młody<br />

mężczyzna i wykorzystując dobrą koniunkturę<br />

oraz warunki hydrologiczne miasta postawił tu<br />

w 1833 r. pierwszą fabrykę. Zainstalował w niej 33<br />

krosna tkackie, 11 stołów do drukowania perkali,<br />

7 kotłów farbiarskich, 2 maszyny do maglowania<br />

i 1 do osmalania tkanin. Dwa lata później zaczął<br />

budować przędzalnię i tkalnię mechaniczną. W 1839<br />

roku zamontował w niej pierwszą nie tylko w Łodzi,<br />

ale i w całym Królestwie Polskim maszynę parową.<br />

Wymagała ona wybudowania wysokiego na 35 m<br />

komina. Druga, konkurencyjna maszyna parowa<br />

stanęła w Łodzi dopiero po piętnastu latach. Traugott<br />

Grohmann postawił ją w swojej przędzalni przy<br />

ul.Tylnej. To teren zwany „lamusem” od nazwy jednej


archiwum CMWŁ<br />

(najszybszej) z 18 rzek przepływających przez Łódź.<br />

Jego syn Ludwik, który przejął interes po ojcu, był także<br />

wielce zasłużonym łodzianinem. Rozbudował fabrykę<br />

i stworzył w niej pierwszą fabryczną straż ogniową.<br />

Założycielem kolejnej był Karol Scheibler, najbogatszy<br />

łódzki fabrykant, właściciel największego kompleksu<br />

fabrycznego w historii Łodzi, jednego z największych<br />

w Imperium Rosyjskim. Ten przemysłowiec był znany<br />

także z działalności opiekuńczej. Oprócz wspomnianej<br />

straży pożarnej, za jego przyczyną powstało również<br />

osiedle dla robotników na Księżym Młynie, szpital,<br />

teatr. Pomagał budować kościoły (różnych wyznań!),<br />

przytułki dla sierot i bezdomnych. Oczywiście<br />

jako najbogatszy fabrykant miał aspiracje, by być<br />

właścicielem najwyższego komina, będącego oznaką<br />

prestiżu i zasobności. Komin był także obiektem<br />

architektonicznym. Właśnie komin elektrowni<br />

Scheiblera według projektu Alfreda Fischa jest<br />

postrzegany jako jeden z ciekawszych przykładów<br />

secesji przemysłowej. Ale kominy to nie tylko oznaka<br />

rozwoju. To także charakterystyczne dla obrazu Łodzi<br />

w tych czasach dymy. Trzeba dodać, że pierwsze fabryki<br />

powstawały na działkach fabrykantów, których parcele<br />

przylegały do głównej ulicy miasta – ul. Piotrkowskiej.<br />

To był czas niezwykle szybkiego, niekontrolowanego<br />

rozwoju Łodzi.<br />

Po II wojnie światowej większość fabryk uległa<br />

nacjonalizacji, ale dymiące kominy oznaczały pracę<br />

i wydźwiganie się z powojennej zapaści. Dopiero<br />

lata 60. wraz ze zmianą koncepcji wizerunku miasta<br />

spowodowały powolną redukcję kominów wraz<br />

z powstawaniem elektrociepłowni, do których zaczęły<br />

być przyłączane fabryki.<br />

Jednak ten pierwszy, symboliczny komin ocalał,<br />

a istniejący wokół niego kompleks fabryczny stał<br />

się w latach 60. siedzibą Centralnego Muzeum<br />

Włókiennictwa, jedynej tego typu placówki w Europie.<br />

Po znacjonalizowaniu fabryka funkcjonowała najpierw<br />

jako Państwowe Zakłady Bawełniane nr 3, od roku<br />

1950 nazwane imieniem F. Dzierżyńskiego, następnie<br />

pod nazwą ZPB „Eskimo” istniała do lat 90. XX wieku.<br />

W 1960 roku najstarszy budynek (siedziba pierwszej<br />

fabryki) został wydzielony z zakładów na potrzeby<br />

powstałego przy Muzeum Sztuki Działu Tkactwa,<br />

który od tej pory funkcjonował jako Muzeum Historii<br />

Włókiennictwa, a od roku 1975 r. jako Centralne<br />

Muzeum Włókiennictwa.<br />

Budynek był charakterystyczny od początku swojego<br />

istnienia, albowiem jako jedyny wówczas spośród<br />

obiektów fabrycznych, został otynkowany i szybko<br />

zaczął być określany mianem Biała Fabryka. Obok<br />

niej, na terenie dawnych ogrodów, powstał skansen<br />

miejskiej architektury, dzisiaj nazywany Łódzkim<br />

Parkiem Kultury Miejskiej. W muzeum możemy<br />

znaleźć niemal wszystko, co jest związane z procesem<br />

wytwórczym przemysłu włókienniczego. Oprócz stałych<br />

wystaw, muzeum oferuje wiele wystaw tematycznych.<br />

Od roku 1972 jest współorganizatorem, a od 1982<br />

jedynym organizatorem niezwykle prestiżowej imprezy<br />

tj. Międzynarodowego Triennale Tkaniny promującego<br />

współczesną tkaninę unikatową.<br />

57<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Aneta Dalbiak – ukończyła historię sztuki nowoczesnej<br />

w Instytucie Sztuki PAN, filologię polską na Uniwersytecie<br />

Łódz k im , dz ie nnikarstwo na Uniwe rsy te c ie Warszawskim<br />

i Podyplomowe Studium Fundusze Unii Europejskiej na Wydziale<br />

Prawa Uniwersytetu Łódzkiego; trenerka Narodowego Centrum<br />

Kultury; wykładowca akademicki; realizatorka licznych projektów<br />

z obszaru sztuki współczesnej. Zawodowo związana z Muzeum<br />

Sztuki w Łodzi od 2006 do 2016 r. gdzie realizowała między innymi<br />

5 edycji projektu pn.: „Digitalizacja zbiorów Muzeum Sztuki<br />

w Łodzi” finansowanych ze środków programu Kultura+, 6 edycji<br />

projektu „Rozwój «Międzynarodowej Kolekcji Sztuki XX i XXI w.»<br />

Muzeum Sztuki w Łodzi” finansowanego z programu „Narodowe<br />

kolekcje sztuki współczesnej”. Koordynowała wiele projektów<br />

wystawienniczych i wizerunkowych, w tym ogólnopolską<br />

kampanię outdoorową pn. „Promocja marki regionalnej Muzeum<br />

Sztuki w Łodzi nowoczesność i tradycja” w ramach projektu<br />

dofinansowanego z Regionalnego Programu Operacyjnego Woj.<br />

Łódzkiego. W roku 2015 uhonorowana za swoją działalność<br />

odznaką Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego „Zasłużony<br />

dla kultury polskiej”. We wrześniu 2016 roku po wygranym<br />

konkursie rozpoczęła pracę na stanowisku dyrektorki<br />

Centralnego Muzeum Włókiennictwa w Łodzi.<br />

Centralne Muzeum Włókiennictwa w Łodzi<br />

sukcesywnie się rozrasta. Obecnie, pomimo pandemii,<br />

działa bardzo prężnie, o czym z nadzieją i optymizmem<br />

mówi dyrektor placówki Aneta Dalbiak.<br />

Główne moje doświadczenie dotyczące muzealnictwa<br />

jest związane z Muzeum Sztuki. Pracowałam tam 10<br />

lat i byłam odpowiedzialna m.in. za powstanie nowego<br />

oddziału zajmującego się sztuką współczesną, tj. MS2.<br />

Pole moich zainteresowań skupione było od zawsze wokół<br />

sztuki najnowszej, w tym także tkaniny artystycznej,<br />

którą postrzegam jako jedno z istotnych mediów dla<br />

współczesnych artystów. Zatem obejmując stanowisko<br />

dyrektorki CMWŁ, miałam przekonanie, że posiadając<br />

wcześniejsze doświadczenie, jestem w stanie wypracować<br />

taką formułę działalności muzeum, która będzie<br />

w pewnym zakresie komplementarna do tego, czym<br />

zajmuje się Muzeum Sztuki, ale także Muzeum Miasta<br />

Łodzi.<br />

Co zatem chciała Pani zmienić?<br />

58<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

zdjęcia: archiwum CMWŁ<br />

Przede wszystkim, to, na czym mi zależało, to<br />

równomierny rozwój wszystkich znajdujących się tu<br />

kolekcji i budowanie programu wokół nich. Oprócz<br />

tego, że mamy najlepszą kolekcję współczesnej


archiwum CMWŁ<br />

tkaniny artystycznej w Polsce, a i z pewnością jedną<br />

z najlepszych w Europie, o czym nie każdy wie, Biała<br />

Fabryka jest też jednym z ważniejszych obiektów<br />

budujących tożsamość Łodzi. To tu rozpoczęła się<br />

historia Łodzi przemysłowej. Przyjęłam więc, że muzeum<br />

powinno rozwijać się symetrycznie w oparciu o cztery<br />

filary, będące odzwierciedleniem zbiorów instytucji<br />

tj. sztuka współczesna i tkanina artystyczna, historia<br />

przemysłu w Łodzi, ale także kultura miejska, czyli<br />

losy i życie codzienne zwykłych ludzi, robotników,<br />

drobnych rzemieślników prezentowane w domkach na<br />

terenie parku kulturowego, zaś czwartym obszarem<br />

tematycznym, który, jak mi się wydaje, jest też bardzo<br />

silnym wyróżnikiem tego muzeum w kraju, jest jego<br />

kolekcja odzieży. Mam na myśli program wystaw<br />

modowych, który rozpoczęliśmy prezentacją kolekcji<br />

Adama Leja oraz wystawą Jerzego Antkowiaka w 2018<br />

roku, a także naszą współpracę z łódzką ASP, z Wydziałem<br />

Wzornictwa. W naszym muzeum w 1975 r. powstał<br />

pierwszy w polskim muzealnictwie wyodrębniony<br />

Dział Odzieży z własną kolekcją nakierowaną na<br />

gromadzenie ubiorów współczesnych. Nie mamy tu<br />

w zasadzie kostiumów starszych niż z dwudziestolecia<br />

międzywojennego, ale jesteśmy w posiadaniu naprawdę<br />

świetnej i kompletnej kolekcji odzieży współczesnej,<br />

pozwalającej prześledzić zmiany zachodzące w modzie<br />

na przestrzeni dekad XX w. Jest to ewenement w skali<br />

kraju, bowiem w Polsce nie ma jeszcze siatki muzeów<br />

prezentujących modę, a już w szczególności modę<br />

współczesną.<br />

Czyli można powiedzieć, że jest to encyklopedia mody<br />

współczesnej dla kostiumografów?<br />

Jak najbardziej. Dodam, że ta kolekcja jest bardzo chętnie<br />

wypożyczana przez inne muzea. Mamy w niej bardzo<br />

dużo kwerend.<br />

Rozumiem, że to symetryczne działanie się udaje?<br />

Tak, udaje się. Przez ostatnie dwa lata prowadziliśmy<br />

inwestycje ze środków unijnych. Dzięki tym środkom<br />

poddaliśmy modernizacji najstarsze skrzydło fabryki<br />

pod nową wystawę stałą, opowiadającą historię Łodzi<br />

z perspektywy rozwoju przemysłu włókienniczego.<br />

Kolejnym elementem projektu unijnego był Łódzki<br />

Park Kultury Miejskiej, czyli dawny skansen, w którym<br />

poddane renowacji zostały wszystkie znajdujące się<br />

tam domki. Dosłownie kilka dni temu zakończyliśmy<br />

przygotowania do otwarcia nowej wystawy stałej<br />

„Łódzkie mikrohistorie”. Co prawda z powodu pandemii,<br />

muzeum, jak wiadomo, bywa chwilowo nieczynne, ale<br />

wystawa już czeka na możliwość zwiedzania.<br />

Prowadzi Pani tę placówkę od czterech lat. Które<br />

wydarzenie zgromadziło najwięcej publiczności? Które<br />

było największym sukcesem? Oczywiście miarą sukcesu<br />

może być albo satysfakcja z przeprowadzenia ciekawej,<br />

istotnej imprezy, albo liczebność odwiedzających,<br />

ewentualnie sukces medialny, a najlepiej, jeśli<br />

wszystkie te wyznaczniki są wysokie, prawda?<br />

Z pewnością dużym zainteresowaniem zarówno<br />

mediów, również tych lifestyle’owych, jak i publiczności<br />

cieszyły się obie wystawy prezentujące modę. To był<br />

niewątpliwie sukces komercyjny. Wystawa Adama Leja,<br />

domu mody Dior, przeszła nasze oczekiwania. Kolejka<br />

do obejrzenia jej w ramach akcji Noc Muzeów mierzyła<br />

59<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


„Łódzkie mikrohistorie. Ludzkie mikrohistorie” foto: Anna Perek-Kowalska.<br />

60<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


kilkaset metrów. To miłe, gdy widzi się kolejkę nie do<br />

sklepów, a do przybytków sztuki. Myślę, że sukcesem<br />

była też ostatnia edycja Triennale, na której bardzo<br />

dopisała publiczność zagraniczna. Ludzie przyjechali<br />

do Łodzi specjalnie na to wydarzenie i to naprawdę<br />

z bardzo daleka. Kanada, Japonia. To świadczy o<br />

naprawdę dużym prestiżu imprezy. Oceniam, że ok.<br />

70 procent to była publiczność zagraniczna. Jest to<br />

wymierna korzyść dla miasta, oprócz samej promocji,<br />

rzecz jasna. Ci ludzie spędzali tu czas, spali, jedli,<br />

a zatem różne branże miały pożytek z tego wydarzenia.<br />

Moim zdaniem, należało to przedsięwzięcie odrobinę<br />

zreformować i to właśnie uczyniliśmy. Była to<br />

pierwsza edycja opatrzona hasłem przewodnim.<br />

Artyści tworzyli prace na konkretny temat, ponadto<br />

nabór był otwarty, bez wstępnej selekcji, czyli artyści<br />

zgłaszali się bezpośrednio, a nie jak wcześniej poprzez<br />

rekomendację konsultantów dopuszczających<br />

uczestników do udziału w wystawie. Niegdyś muzeum<br />

miało siatkę takich opiniodawców w różnych krajach<br />

i bazowało na ich zdaniu, co jednak mimo wszystko<br />

były subiektywne. W obecnych czasach, w których jest<br />

niezwykła łatwość kontaktów internetowych, uważam,<br />

że była to formuła przestarzała. Teraz to wybrane przez<br />

Radę Triennale międzynarodowe jury kwalifikuje do<br />

udziału w wystawie, a następnie wybiera laureatów.<br />

A co dzieje się z pracami tych laureatów? Czy są one<br />

pokazywane na wystawach objazdowych, czy raczej<br />

chętni do obejrzenia muszą przyjechać do Łodzi?<br />

wielkogabarytowe, a to wymaga szczególnej instalacji, a<br />

co za tym idzie, również przystosowanych do tego wnętrz.<br />

Nasza przestrzeń jest do tego odpowiednia.<br />

Jeśli chodzi o zakup prac laureatów, przez wiele lat<br />

z powodu trudnej sytuacji finansowej nie udawało się<br />

nabyć ich do kolekcji muzeum. Od trzech lat nieustannie<br />

ubiegamy się o środki z dotacji Ministra Kultury<br />

i Dziedzictwa Narodowego, co umożliwia sukcesywne<br />

uzupełnianie kolekcji. W zeszłym roku udało nam się<br />

pozyskać prace laureatów ostatniego triennale, bo to na<br />

pewno jest jeden z ważnych elementów budowy kolekcji,<br />

którą chcemy docelowo udostępnić na stałej wystawie<br />

tkaniny artystycznej.<br />

Jakie są najgorętsze, wiosenne plany?<br />

Dla mnie najważniejszym wyzwaniem w tej chwili jest<br />

dokończenie wystawy stałej w budynku A, czyli w tej<br />

najstarszej części fabryki. Powstanie tam ogromna<br />

wystawa zajmująca trzy piętra. Powierzchnia jednego<br />

piętra to 800 m2. Pracujemy nad wystawą z zespołem<br />

merytorycznym od dwóch lat. Da ona odpowiedź,<br />

dlaczego rozwój Łodzi w pewnym okresie historycznym<br />

tak dynamicznie przyspieszył. Historia została tu<br />

doprowadzona do 1989 roku, czyli do momentu upadku<br />

fabryk w Łodzi. Zawiera ona strajki kobiet, o których<br />

bardzo mało się mówi, a na które warto zwrócić uwagę,<br />

bo te strajki włókniarek były chyba jedynymi, które<br />

spotkały się z reakcją ówczesnego rządu. Ponadto<br />

przemysł włókienniczy jest nierozerwalnie związany<br />

z przemysłem odzieżowym, a nasza kolekcja odzieży to<br />

nie tylko realizacje wielkich projektantów, to także po<br />

prostu finalne produkty tego przemysłu, które także<br />

zaprezentujemy na wystawie. Dodam, że z pewnością nie<br />

będzie to prezentacja multimedialna. Mamy naprawdę<br />

bardzo ciekawe zbiory i to one będą „grały pierwsze<br />

skrzypce” na ekspozycji, do obejrzenia której już teraz<br />

serdecznie zapraszam.<br />

Dziękuję za rozmowę i za pośrednictwem magazynu<br />

Post Scriptum zachęcam wszystkich do zwiedzania. [JN]<br />

Triennale nigdy nie miało takiej tradycji, by była<br />

to wystawa objazdowa, chociażby ze względu<br />

na specyfikę prezentacji prac. Tkaniny są często<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

61


62<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


PIOTR JAKUBCZAK<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

63


PIOTR JAKUBCZAK<br />

64<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


CO MIAŁEM POWIEDZIEĆ,<br />

TO NAMALOWAŁEM<br />

Kiedy pokazano mi Pana<br />

prace, byłem przekonany, że to<br />

obrobione graficznie fotografie.<br />

I tu rodzi się pierwsze pytanie.<br />

Jak ważny jest warsztat<br />

malarza? Czy potrzebna jest<br />

umiejętność, czy wystarcza<br />

sama wizja?<br />

Osobiście wywodzę się<br />

z tego starszego pokolenia<br />

(akademickiego), gdzie<br />

warsztat malarski był<br />

pielęgnowany i wpajany przez<br />

całe życie. Bez umiejętności<br />

warsztatowych żadna wizja<br />

w pełni nie może być rzetelnie<br />

zrealizowana. Doskonałość<br />

warsztatu daje poczucie wolności<br />

w tworzeniu. Do tej doskonałości<br />

dochodzi się przez całe twórcze<br />

życie. Konsekwencja w pracy<br />

i pokora wymaga praktycznie<br />

całkowitego poświęcenia się<br />

w doskonaleniu w sztuce. Można<br />

malować obrazy lub je tworzyć.<br />

W swym marnym żywiole dążę<br />

do tego drugiego. Dzień bez<br />

pracy przy płótnie jest dniem<br />

straconym, tym bardziej, że coraz<br />

mniej czasu pozostało.<br />

Tak więc pokora i praca.<br />

Jak definiuje Pan swoje<br />

malarstwo?<br />

Nie mam żadnej definicji na temat<br />

tego, co robię. W malarstwie<br />

kieruję się bardziej emocjami<br />

niż zdrowym rozsądkiem. Nie<br />

pracuję nad żadnym stylem.<br />

Zależy mi tylko na tym, by obraz<br />

nie był obojętny, by miał coś do<br />

opowiedzenia.<br />

Jak powstaje obraz? Pytam o<br />

tę chwilę, zanim weźmie Pan<br />

pędzel do ręki. Pojawia się<br />

Panu w głowie gotowe dzieło,<br />

które należy jedynie odtworzyć,<br />

czy ono tworzy się podczas<br />

malowania?<br />

Nie mam zielonego pojęcia.<br />

Obserwuję otaczającą mnie<br />

rzeczywistość, czasami noszę jakiś<br />

temat przez długi czas w sobie,<br />

a czasami po prostu siadam<br />

i obraz sam mnie prowadzi. Nigdy<br />

do końca nie mam sprecyzowanej<br />

formy końcowej tego, co robię.<br />

Często ulegam przypadkowi, który<br />

próbuję okiełznać. Jak mówiłem<br />

wcześniej, zależy mi na tym, by<br />

ewentualny odbiorca nie przeszedł<br />

obok mojej pracy obojętnie. Nie<br />

traktuję swej pracy jako jakiejś<br />

misji czy powołania do zbawiania<br />

świata. Tworzę i chcę być z tym<br />

szczęśliwy, co jest bardzo trudne.<br />

Głęboko skrywane marzenia?<br />

Raczej nie posiadam. Wszystko<br />

mam: dach i niebo nad głową<br />

(w pięknym miejscu). Głodem<br />

nie przymieram. Dzieci zdrowe<br />

i ja też. Wrogów chyba nie mam.<br />

W pracy się spełniam (żyję<br />

wyłącznie z malarstwa). To czego<br />

więcej chcieć?<br />

Spokoju ducha i miłości.<br />

Tyle.<br />

65<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


CENIĘ KAŻDEGO, KTO PODCHODZI DO SWOJEJ PRACY Z PASJĄ<br />

66<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


CZĘSTO ULEGAM PRZYPADKOWI,<br />

KTÓRY PRÓBUJĘ OKIEŁZNAĆ.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

67


68<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Czy podgląda Pan prace swoich kolegów<br />

i koleżanek? Kogo ceni Pan najbardziej<br />

z polskiego podwórka, ale też z<br />

europejskiego i światowego?<br />

Oczywiście, że podglądam i obserwuję.<br />

Na tym to polega, by się wymieniać<br />

doświadczeniem z przyjaciółmi po fachu.<br />

Nie mam jakiegoś ulubionego twórcy. Cenię<br />

każdego, kto podchodzi do swej pracy z pasją.<br />

W mistrzach widzę doskonałość warsztatu<br />

i podejście do tematów. U każdego można<br />

zobaczyć coś dla siebie.<br />

Największy sukces?<br />

Rodzina.<br />

Co ważnego powiedziałby Pan światu, gdyby<br />

świat chciał Pana słuchać?<br />

Więcej miłości. Trochę naiwnie, ale uczciwie.<br />

Obawiam się, że to piękne, ale niestety zbyt<br />

ogólne przesłanie. Może zapytam inaczej:<br />

gdyby miał Pan czarodziejską różdżkę, co by<br />

Pan stworzył, zmienił?<br />

Stworzyłbym maszynkę do zwalczania: tępoty,<br />

bestialstwa i nienawiści.<br />

Co ja gadam. Przecież ma Pan czarodziejską<br />

różdżkę, która potrafi tworzyć nowe światy.<br />

To pędzel.<br />

No tak! W zaciszu swej pracowni stworzyłem<br />

cały kosmos. [JP]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

69


70<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

71


ART YSTA<br />

ZAKLINACZ STRACHU<br />

Patrzę w dal, aż po krańce świata… Zanim<br />

przeminie dzień, nadejdzie koniec. Najpierw<br />

zacznie zapadać się czas, a potem ziemia.<br />

Chmury ogarnie szaleństwo. Zakipią lądy. Oto<br />

znak – to początek końca. Skraj świata zacznie<br />

s i ę kru szy ć. Wsz y st ko za czn i e s i ę za p a d a ć,<br />

i zapadać… Patrzę w to zapadanie się. Czuję<br />

jakąś siłę ssącą. Wciąga mnie. Wsysa. Zaczynam<br />

się zapadać. Spadam. W głowie mi się kręci od<br />

tego spadania…<br />

Teraz patrzę uważnie w jeden punkt kotłujących<br />

się wód. Szukam miejsca, na którym moje oko<br />

mogłoby odpocząć. Staję się lekki. Coraz lżejszy.<br />

Wszystko staje się lekkie. Wznoszę się w górę.<br />

Z tego zapadania się i wznoszenia wyłania się<br />

nowa kraina, jak zatopiona Atlantyda – Ziemia<br />

wyłania się z wody. Widzę Nową Ziemię…<br />

(Pasterz - jasnowidz Hias, film „Szklane serce”<br />

Wernera Herzoga, 1976)<br />

Jest 2020 rok. Całą kulę<br />

ziemską opanowała epidemia<br />

koronawirusa z Wuhan,<br />

wszechobecna niepewność<br />

i uzasadniony lęk przed nieznanym.<br />

Tymczasem w Kolumbii, w głębi<br />

amazońskich lasów deszczowych<br />

dokonano epokowego odkrycia.<br />

Na trzynastokilometrowych trzech<br />

ścianach wzgórz Serranía La Lindosa,<br />

przypominających klif, odnaleziono<br />

nienaruszone rysunki naskalne<br />

z epoki lodowcowej sprzed dwunastu<br />

i pół tysięcy lat.<br />

Okrzyknięto to miejsce Kaplicą<br />

Sykstyńską prehistorii. Stwierdzono,<br />

że doniosłość tego odkrycia<br />

przewyższa nawet jaskinię w Lascaux.<br />

Zadziwiające jest, że rysunki<br />

nie wyblakły przez tak<br />

nieprawdopodobnie długi<br />

czas i wciąż emanują żywym,<br />

rdzawym kolorem naturalnej<br />

sepii. Organiczne barwniki<br />

stały się pożywką dla porostów<br />

i grzybów, które zakonserwowały<br />

je na tysiąclecia, a amazoński las<br />

72<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

deszczowy skrył tę artystyczną<br />

i kulturową tajemnicę przed inwazją<br />

człowieka. Postaci potężnych<br />

gatunków mastodontów, paleolam,<br />

ryb, jaszczurek, ptaków, węży, żółwi,<br />

koni i innych olbrzymich zwierząt<br />

epoki lodowcowej wypełniają<br />

szczelnie powierzchnię klifu, jakby<br />

prehistoryczny artysta cierpiał<br />

na horror vacui, ale może raczej<br />

ludzie żyli obok tej skały tak długo,<br />

że malowały ją całe pokolenia,<br />

nawarstwiając na niej swoją historię.<br />

„Odczytanie” tej ściany zajmie<br />

archeologom wiele lat, a nawet całe<br />

pokolenia. Na razie musi zadowolić<br />

nas zaledwie powierzchowne<br />

dotknięcie jej sekretu – a to i tak<br />

wystarcza do spojrzenia przez<br />

moment na świat oczami naszych<br />

prehistorycznych przodków sprzed<br />

tysięcy lat. Patrzymy na tę potężną<br />

ścianę, na której nasi praprzodkowie<br />

z epoki lodowcowej pozostawili zapis<br />

swojego życia – i my, ludzie wysoko<br />

rozwiniętej cywilizacji i technologii,<br />

przeżywamy głębokie poruszenie.<br />

Nawiązujemy porozumienie<br />

z innym człowiekiem ponad<br />

głęboką przepaścią czasu i rozwoju<br />

cywilizacyjnego.<br />

Oto jest siła i magia sztuki.<br />

Kim był tamten artysta? Szamanem,<br />

który zaklinał swój strach na<br />

ścianie? Skąd u człowieka tak<br />

potężna potrzeba kreacji? Tak wielki<br />

imperatyw tworzenia?<br />

André Malraux, pierwszy w historii<br />

francuski minister kultury w wieku<br />

XX, stwierdził: Sztuka jest niezbędna.<br />

Żebym tylko wiedział do czego.<br />

Znana jest jeszcze inna myśl jego<br />

autorstwa:<br />

Kultura<br />

jest tym, co sprawiło, że<br />

człowiek stał się czymś innym,<br />

niż tylko przypadkowym<br />

wydarzeniem w przyrodzie.


Na te właśnie intuicyjne refleksje<br />

francuskiego ministra kultury na<br />

temat sensu uprawiania przez<br />

człowieka sztuki, naukowej<br />

odpowiedzi udzielił nam neurobiolog<br />

profesor Jerzy Vetulani. W jednym<br />

ze swoich wykładów dowodził<br />

on bezpośredniego jej wpływu<br />

na rozwój naszego mózgu i tym<br />

samym, wyodrębnienie się naszego<br />

gatunku homo sapiens spośród<br />

innych ssaków. Profesor Vetulani<br />

powiedział:<br />

Zdolność tworzenia sztuki<br />

jest właśnie tą cechą, która<br />

wyróżnia człowieka spośród<br />

innych mieszkańców naszego<br />

globu.<br />

Jedynym elementem, który<br />

stanowi decydującą różnicę<br />

pomiędzy budową mózgu<br />

człowieka rozumnego a pozostałych<br />

ssaków naczelnych, jest obszar<br />

odpowiadający za naszą zdolność<br />

kreacji. Posiadamy tę umiejętność<br />

jako wyjątkowy gatunek żyjący na<br />

ziemi.<br />

Według profesora Vetulaniego, to<br />

dzięki swojej kreatywności homo<br />

sapiens wygrał w starciu z innymi<br />

formami praludzi, z człowiekiem<br />

neandertalskim. Ale być może także<br />

i dlatego, że żył on w dużych<br />

grupach, neandertalczyk był<br />

natomiast raczej typem samotnika<br />

tworzącego zaledwie kilkuosobowe<br />

rody.<br />

Homo sapiens był też szczególnym<br />

gatunkiem w prehistorii, który<br />

zdobił swoje groby, sprzęty<br />

i broń. On pierwszy w całej historii<br />

wszechświata poświęcał swoją<br />

uwagę czynności, która tylko<br />

pozornie nie posiada celu ani sensu.<br />

Kwintesencją tego działania<br />

twórczości jest rozwój umiejętności<br />

przekazywania ludzkich emocji<br />

odbieranych poprzez neurony<br />

lustrzane. Sztuka w sposób<br />

bezpośredni i namacalny rozwija nas<br />

i uczy empatii. Tym samym czyni nas<br />

– w prosty i udokumentowany przez<br />

naukę sposób – po prostu ludźmi.<br />

Istotnym dowodem na to, jak bardzo<br />

potrzebujemy sztuki, jest także fakt,<br />

że wszystkie czynności i zdobycze<br />

ewolucyjne, które są zbędne,<br />

z czasem zanikają – sztuka zaś nie<br />

zanikła. I w całej historii ludzkości<br />

nie zaistniała żadna grupa społeczna,<br />

która nie pozostawiłaby po sobie jej<br />

obiektów.<br />

Sztuka towarzyszy człowiekowi<br />

od zarania jego dziejów. Jest<br />

zewnętrznym wyrazem ekspresji<br />

jego emocji. Chociaż jej forma wciąż,<br />

zwłaszcza od XX wieku, bardzo<br />

mocno ulega przekształceniom,<br />

a szczególnie ewolucja ta dotyczy<br />

pojmowania i definiowania piękna.<br />

Według współczesnej wiedzy<br />

neurobiologicznej nasz ośrodek<br />

piękna mieści się w nowej części<br />

mózgu – w przyśrodkowej korze<br />

oczodołowo-czołowej, strukturze<br />

właściwej tylko dla gatunku homo<br />

sapiens. To potwierdza intuicyjny<br />

pogląd wyrażony przez Immanuela<br />

Kanta, który w rozprawie O uczuciu<br />

piękności i wzniosłości twierdził, że<br />

zasady tych pojęć tkwią w odbiorcy<br />

sztuki i to on decyduje, co w jego<br />

własnym odczuciu jest piękne. Nie są<br />

więc kwestią obiektywną, istniejącą<br />

niezależnie, poza człowiekiem – jak<br />

uważano od czasów Platona.<br />

Uwagę zwraca również fakt,<br />

że sztuka była od początku<br />

w znacznym stopniu figuratywna,<br />

a zatem bliska człowiekowi.<br />

Przedstawiał on samego siebie<br />

podczas polowania, w tańcu, swoje<br />

przedmioty codziennego użytku,<br />

a także wszelkie spotykane wówczas<br />

Kobiety tańczące nad rzeką, dżungla amazońska, wzgórza Serranía La Lindosa, Kolumbia<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

73


Nasza obawa przed samotnością<br />

jest wciąż tym samym lękiem,<br />

który przeżywali nasi paleolityczni praprzodkowie.<br />

zwierzęta. To wszystko w otoczeniu<br />

geometrycznych form i wzorów<br />

będących symbolami krajobrazu<br />

lub być może spełniającymi funkcje<br />

czysto dekoracyjne.<br />

Wśród znalezionych petroglifów<br />

niekiedy zaskakują pojawiające się<br />

wizje rodem z kosmosu – spirale<br />

symbolizujące zakrzywienie<br />

czasoprzestrzeni, latające obiekty<br />

pozaziemskie…<br />

Na odkrytej w kolumbijskiej dżungli<br />

potężnej skalnej ścianie, szczelnie<br />

wypełnionej postaciami ludzi,<br />

zwierząt i abstrakcyjnymi wzorami,<br />

pomiędzy wieloma innymi formami<br />

zobaczyłam schematyczny rysunek<br />

pięciu kobiet tańczących nad rzeką.<br />

Patrząc na ich proste sylwetki ujęte<br />

w syntetyczny schemat, a jednak<br />

zindywidualizowane w formie<br />

i ruchu, w poruszonych tańcem<br />

ciałach, układzie rąk i nóg – człowiek<br />

z początku XXI wieku doświadcza<br />

głębokiego wzruszenia. Czuje radość<br />

tamtego człowieka sprzed dwunastu<br />

i pół tysięcy lat, płynącą z faktu<br />

samego tańca, jak i bycia w grupie<br />

współplemieńców podobnych sobie.<br />

To nasze poruszenie jest uczuciem<br />

wspólnoty z całą ludzkością.<br />

Sztuka łączy nas, ludzi,<br />

ponad czasem, ponad<br />

odległymi epokami i całą<br />

historią rozwoju naszej<br />

cywilizacji.<br />

Pomimo upływu czasu, w pewnych<br />

naszych pragnieniach jesteśmy<br />

wciąż niezmienni. Naszemu życiu<br />

towarzyszy od zawsze ta sama<br />

nadrzędna potrzeba bycia razem.<br />

W grupie czujemy się silniejsi i przez<br />

to bezpieczniejsi. Każdemu zaś<br />

epizodowi wyłączenia ze wspólnoty<br />

towarzyszy stan niepokoju,<br />

nieświadomy, atawistyczny lęk<br />

przed własną śmiercią, gdyż poza<br />

plemieniem w prehistorycznych<br />

czasach była ona czymś bardzo<br />

realnym. Samotność stanowiła<br />

bezpośrednie zagrożenie życia.<br />

Współczesna psychologia zapewne<br />

słusznie definiuje nasze psychiczne<br />

zdrowie umiejętnością życia<br />

w grupie i tworzenia zdrowych<br />

relacji z innymi.<br />

Jesteśmy wciąż tacy sami – grzejemy<br />

się w cieple wspólnego przebywania<br />

wokół naszych wszelkich<br />

skrzesanych ognisk. Nasza obawa<br />

przed samotnością jest wciąż tym<br />

samym lękiem, który przeżywali nasi<br />

paleolityczni praprzodkowie.<br />

Człowiek z epoki lodowcowej, żyjący<br />

w otoczeniu olbrzymich zwierząt,<br />

być może poskramiał swoją<br />

trwogę, zamykając ją w obrazach<br />

na skale. Sublimując w sztuce<br />

własne przerażenie otaczającym go<br />

światem. W ten sposób zaklinał swój<br />

strach. Ci, którzy w pierwotnym<br />

plemieniu byli artystami, byli<br />

zazwyczaj równocześnie szamanami.<br />

Od swego zarania sztuka miała<br />

również wiele wspólnego<br />

z kontaktem istoty ludzkiej ze<br />

światem duchowym. Zarówno<br />

poprzez aktywność jej twórcy,<br />

jak i w biernym odbiorcy, sztuka<br />

zmniejsza lęk przed samotnością,<br />

równoznaczny z atawistycznym<br />

lękiem przed śmiercią. To jedna z jej<br />

bardzo licznych i ważnych ról, jakie<br />

odgrywa w naszym życiu.<br />

Pozostawiając ślad narzędziem<br />

na skale, zarys postaci, symbol<br />

współplemieńców, lub siebie<br />

samego, człowiek prehistoryczny<br />

mówił sam sobie: oto jestem ja,<br />

a oto jesteś ty. A to mastodont,<br />

lama, koń… Poprzez tworzenie<br />

symboli powoli opanowywał<br />

otaczający go, wrogi mu świat.<br />

Zaklinał to, co nieznane. Oswajał<br />

w tworzonym przez siebie<br />

znaku. Widząc samego siebie<br />

jako kruchy, osobny byt w<br />

zagrażającym otoczeniu, kształtował<br />

świadomość własnego istnienia<br />

jako odrębności i indywidualnej<br />

jedności. Jednocześnie pozyskiwał<br />

samowiedzę na temat swojego<br />

współegzystowania w pierwotnej<br />

społeczności, w odniesieniu do<br />

innych.<br />

74<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Rysunki ludzi mogły faktycznie<br />

spełniać rolę w kształtowaniu jego<br />

poczucia siebie jako odrębnego


ytu, będąc jednocześnie wyrazem<br />

potrzeby określenia własnej<br />

tożsamości – podobnie jak działamy<br />

i my, kiedy malujemy autoportrety<br />

i poprzez ten dogłębny subiektywny<br />

proces poznawania swoich twarzy<br />

i sylwetek, staramy się pojąć<br />

własną ludzką istotę. Tym samym,<br />

zanurzając się w ten nurt działania,<br />

zaczynamy czuć siebie samych<br />

znacznie realniej, mocniej. Twórczy<br />

akt rysowania natury jest przecież<br />

badawczą próbą zrozumienia<br />

jej. Zapanowania nad nią.<br />

Poprzez dogłębną analizę niejako<br />

usiłowaniem przeniknięcia jej na<br />

wylot. Odkrywaniem jej tajemnic.<br />

Wiedza bowiem daje nam poczucie<br />

bezpieczeństwa, redukując lęk przed<br />

nieznanym.<br />

Wizerunek człowieka na skale<br />

spełniał być może rolę lustra, bo<br />

przecież człowiek pierwotny nie<br />

posiadał lustra. Zobaczyć siebie<br />

oznacza posiąść świadomość<br />

własnego ja. Dopiero potem,<br />

w drugiej kolejności przychodzi<br />

świadomość relacji ja z innym.<br />

Wpatrując się w obraz świata<br />

pozostawiony przez własnych<br />

przodków, człowiek prehistoryczny<br />

zyskiwał także poczucie<br />

zakorzenienia we własnej historii,<br />

tożsamość. Podobnie jak my<br />

zyskujemy poczucie ciągłości naszej<br />

historii, patrząc na ruiny Akropolu,<br />

skarby Luwru, Kaplicę Sykstyńską,<br />

dzieła Picassa… Poprzez wszystko to,<br />

co w naturalny sposób samoczynnie<br />

wtapia się w nasz wielopokoleniowy<br />

kulturowy pejzaż, stając się<br />

elementem klasyki.<br />

W 1994 roku na południu Francji,<br />

w dolinie rzeki Ardèche, trójka<br />

podróżników odkryła prehistoryczną<br />

jaskinię sprzed 32-30 tysięcy lat, od<br />

nazwiska jednego z nich nazwaną<br />

Jaskinią Chauveta. Wnętrze tej<br />

groty wypełniają paleolityczne<br />

malowidła naskalne wykonane<br />

z ogromną swobodą, realizmem,<br />

biegłością i rozmachem, czarną<br />

i czerwoną farbą, umiejscowione<br />

w ciągu korytarzy o długości ponad<br />

pół kilometra. Przedstawiają<br />

ówczesne zwierzęta i odciski dłoni,<br />

zapewne artysty-szamana.<br />

Kilka lat po tym sensacyjnym<br />

odkryciu Werner Herzog wszedł<br />

tam z ekipą filmową, by zrealizować<br />

poetycko-filozoficzny dokument<br />

zatytułowany Jaskinia zapomnianych<br />

snów.<br />

Sądząc po znalezionych w jaskini<br />

śladach archeologicznych, Jaskinia<br />

Chauveta prawdopodobnie<br />

spełniała funkcję miejsca kultu.<br />

To prehistoryczne sanktuarium.<br />

Niezmiernie zastanawia mnie fakt<br />

panującej w niej zupełnej ciemności.<br />

Jeśli artysta tworzy obrazy<br />

w całkowitym mroku, przyświecając<br />

sobie zaledwie palącym się polanem<br />

lub ogniskiem – dostępne dla<br />

jego wzroku są jedynie fragmenty<br />

malowidła. Dla widza także.<br />

Nie jest więc zapewne celem<br />

tworzenie samych przedstawień po<br />

to, by budziły podziw oglądającego<br />

– intencja była znacznie głębsza,<br />

poważniejsza.<br />

Moim zdaniem zamiarem tym było<br />

właśnie zaklinanie wrogiego<br />

sobie świata w obrazach.<br />

Był to element rytuału lub kultu.<br />

Mrok jest bowiem nieodłącznym<br />

elementem towarzyszącym<br />

wszelkim tajemniczym misteriom,<br />

kiedy człowiek dokonuje próby<br />

dotykania rzeczywistości<br />

ponadzmysłowej, magicznej,<br />

duchowej, boskiej. Kiedy<br />

doświadcza transcendencji, musi<br />

wyciszyć zmysły. Przymknąć oczy.<br />

Przywołać w sobie noc.<br />

W tym momencie nie sposób nie<br />

przytoczyć z pamięci historii sztuki<br />

czternastu Czarnych Obrazów<br />

Francisca Goyi, „malowanych<br />

w ciemności” w 1810 roku, kiedy<br />

po przebytej ciężkiej chorobie,<br />

która pozbawiła go słuchu i utracie<br />

prestiżu na arystokratycznym<br />

dworze, malarz zamknął się<br />

przed światem w wiejskim domu<br />

na wzgórzu poza Madrytem,<br />

nazywanym La Quinta del Sordo –<br />

Domem Głuchoniemego.<br />

Obrazy malowane techniką olejną<br />

wprost na ścianach, wyłącznie<br />

dla samego siebie, z własnej<br />

wewnętrznej potrzeby, wyrażają<br />

szczerość uczuć i filozofię życia<br />

tego pesymistycznego artysty-<br />

-myśliciela. Są wstrząsającymi<br />

scenami przerażenia przemocą<br />

i potwornością świata. Straszliwymi<br />

wizjami. Samą kwintesencją<br />

ludzkiego strachu.<br />

Kronos pożera własne dziecko,<br />

upiorne staruchy zgromadziły się na<br />

sabat, nadchodzi procesja świętego<br />

oficjum inkwizycji, starcy łapczywie<br />

pochłaniają zupę, jakby był to<br />

ostatni posiłek ich dogasającego<br />

życia – a wszystkim tym scenom<br />

towarzyszy prześmiewczy rechot<br />

kobiet, jak okrutny chichot historii…<br />

Sztuka ma więc za zadanie nie tylko<br />

pobudzać w człowieku ośrodek<br />

piękna, sprawiać mu przyjemność.<br />

Ma także budzić nasze obrzydzenie<br />

i wstręt wobec zła. Ostrzegać przed<br />

potwornością i okropnością, która<br />

jest ciemną stroną człowieka. Tym<br />

samym, poprzez działanie neuronów<br />

lustrzanych, rozwija naszą ludzką<br />

empatię – wrażliwość na krzywdę<br />

bliźniego. Pasterz-jasnowidz Hias<br />

z hipnotycznego filmu Wernera<br />

Herzoga Szklane serce patrzy w dal<br />

ponad morzem chmur płynących<br />

po szarym niebie nad wzgórzami<br />

Bawarii, i snuje katastroficzną wizję<br />

przyszłości… W wiosce, obłąkany<br />

rządzą kunsztu rubinowego<br />

szkła właściciel fabryki nie cofnie<br />

się przed niczym, żeby posiąść<br />

tajemnicę jego wyrobu… Pragnienie<br />

piękna niekiedy doprowadza<br />

opętanego nim człowieka aż do<br />

zbrodni. Pogrążeni w hipnotycznym<br />

śnie ludzie zmierzają na skraj<br />

przepaści własnego życia… Werner<br />

Herzog pokazuje tę niebezpieczną<br />

granicę, gdy pożądanie sztuki<br />

i własnej wszechpotęgi staje się już<br />

zatraceniem człowieka.<br />

Kiedy obłąkany pasją muzyki<br />

Fitzcarraldo chce zbudować<br />

w środku peruwiańskiej dżungli<br />

operę, przetacza parowiec przez<br />

szczyt wzgórza, kosztem życia kilku<br />

indiańskich najemnych robotników,<br />

a po katastrofalnym upadku<br />

swoich planów płynie Amazonką,<br />

słuchając z pły ty operowego śpiewu<br />

w wykonaniu Enrico Caruso.<br />

75<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Maestria idealnych dźwięków,<br />

dwuznaczna w tym kontekście<br />

tragicznych wydarzeń, niesie się<br />

ponad wodami Amazonki i odbija od<br />

ściany gęstych lasów deszczowych…<br />

Piękno nie zawsze równoznaczne<br />

jest z dobrem, jak nauczał Platon.<br />

Brnie na zatracenie Aquirre –<br />

oszalały żądzą władzy przywódca<br />

hiszpańskich konkwistadorów,<br />

prowadząc ich w głąb dżungli,<br />

w poszukiwaniu mitycznego El<br />

Dorado, na spotkanie z własną<br />

śmiercią… Podobnie jak idzie<br />

na zatracenie każdy, kto traci<br />

miarę, gdy ogarnie go szaleństwo<br />

zaślepienia własnym celem.<br />

Dżungla amazońska bywa tym<br />

samym, czym dla nas, ludzi<br />

współczesnych, jest dżungla<br />

wielkiego miasta. Bywamy<br />

w niej tak samo samotni, bezradni<br />

i przestraszeni. Otoczeni zewsząd<br />

przez dzikie zwierzęta. Chowamy się<br />

do jaskiń – własnych pracowni – by<br />

snuć fantasmagorie pomagające<br />

nam przeżyć w realności – na temat<br />

świata, innych, a przede wszystkim<br />

samych siebie.<br />

Wchodzimy w głąb swoich dusz<br />

i odkrywamy, krok po kroku,<br />

własną ciemność. Jak Fitzcarraldo,<br />

Aguirre, lub Marlow – bohater<br />

Jądra ciemności Josepha Conrada,<br />

zmierzający w głąb afrykańskiej<br />

dżungli rzeką Kongo.<br />

Jak mitologiczny Orfeusz, który<br />

ze swą lirą schodzi do królestwa<br />

podziemi Hadesu po swoją miłość,<br />

Eurydykę. Jak Dante, wędrujący<br />

przez Piekło, Czyściec i Raj…<br />

Ta katabaza (gr. κατάβασις – zejście)<br />

jest zanurzeniem się za życia<br />

w śmierć. Dotknięcie jądra własnej<br />

ciemności jest drogą wyjścia<br />

w jasność. W głębi własnej jaskini,<br />

pośród odbitych cieni realnego życia<br />

na ścianach, wzrok zamkniętego<br />

w niej człowieka w niestrudzonym<br />

instynkcie przetrwania, poszukuje<br />

miejsc, skąd sączy się strumień<br />

światła. To właśnie tam najmocniej<br />

bije nieśmiertelny puls własnego<br />

życia.<br />

Fitzcarraldo, z najlepszym<br />

cygarem świata w ustach, oparty<br />

dumnie o poręcz teatralnego<br />

76<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

fotela wyścielonego czerwonym<br />

aksamitem, ubrany w wytworny<br />

frak, stoi na pokładzie parowca,<br />

który sunie szeroko rozlaną<br />

Amazonką z europejskim<br />

zespołem operowym na pokładzie.<br />

Nieskazitelna, wysublimowana<br />

włoska opera rozbrzmiewa czystymi<br />

dźwiękami w finałowej scenie filmu<br />

Wernera Herzoga – i niknie, wraz<br />

z rozpływającym się w powietrzu<br />

dymem z kominów parowca,<br />

i ostatnimi napisami na ekranie…<br />

Mimo totalnej porażki utopijnego<br />

przedsięwzięcia coś jednak<br />

pozostało ocalonego z wielkich<br />

marzeń szaleńca. Muzyka przetrwała<br />

nienaruszona.<br />

Kiedyś stałam na wysokim,<br />

urwistym brzegu Sekwany w Saint-<br />

Germain-en-Laye, tuż obok zamku<br />

Króla Słońce, w którym mieści się<br />

muzeum archeologiczne z bogatym<br />

zbiorem paleolitycznych znalezisk<br />

z terenów Francji i całego świata.<br />

Figurki, rzeźby, bloki skalne<br />

z wyrytymi wizerunkami zwierząt<br />

i ludzi przeniosły mnie do odległego<br />

wymiaru naszych praprzodków.<br />

Świat ten przeminął, ale<br />

w pozostawionej sztuce zachował<br />

się na zawsze duch, z którego<br />

emanuje niezwykły potencjał<br />

człowieka wszechczasów do<br />

wiecznego odradzania się. Z głębin<br />

ludzkiej istoty, jak z jądra ziemi,<br />

wypływa nieprzerwane źródło<br />

niepohamowanej woli tworzenia,<br />

tej potężnej, nieśmiertelnej siły<br />

kreacji, która czyni nas ludźmi.<br />

Patrząc stamtąd na rozciągający<br />

się przede mną w mglistą dal szary,<br />

zabetonowany Paryż, mimowiednie<br />

przeniosłam się myślami w głąb<br />

amazońskiej dżungli, gdzie ostatni<br />

pierwotni Indianie z plemienia<br />

Guarani, całkowicie obojętni na<br />

presję cywilizacyjnego postępu,<br />

żyją w harmonii z naturą,<br />

współplemieńcami i samymi sobą.<br />

Szanują plemienną starszyznę<br />

i szamana, który znanymi sobie<br />

ziołami leczy ich choroby i zapewnia<br />

kontakt ze wspierającym ich<br />

duchowym światem przodków.<br />

Polują w tradycyjny sposób na dzikie<br />

zwierzęta. A potem tańczą w kręgu<br />

własnej wspólnoty plemiennej,<br />

rozładowując swój strach. Śmiejąc<br />

się i bawiąc razem beztrosko, malują<br />

swoje twarze czerwonym sokiem<br />

owocu uruku.<br />

Cywilizacja to władza nad światem,<br />

a kultura to miłość do świata – pisał<br />

Antoni Kępiński. Jeśli kochamy<br />

– pragniemy samego dobra dla<br />

obiektu naszych uczuć. Czy kochamy<br />

nasz zabetonowany świat, który<br />

chociaż tak bardzo ucywilizowany,<br />

okazuje się tak bardzo iluzyjny,<br />

nietrwały i kruchy?<br />

Istnieją w naszym życiu wydarzenia,<br />

nad którymi tracimy kontrolę.<br />

Czujemy wtedy swoją ludzką<br />

słabość i ulegamy siłom, które są<br />

potężniejsze od nas. Które nas<br />

zagarniają i niosą, gdzie chcą…<br />

Artysta bierze wtedy do ręki<br />

narzędzie lub słowo, i zaklina swój<br />

strach. Strach znieruchomiały<br />

w formie rysunku, obrazu, tekstu,<br />

nie przynależy już do niego.<br />

Staje się opowieścią przynależną<br />

zbiorowości. Zostaje wchłonięty<br />

w nurt historii naszej ludzkiej<br />

egzystencji. W świadectwo naszej<br />

wspólnej cywilizacji.<br />

To właśnie opowieść, która<br />

zaistnieje w zbiorowej świadomości,<br />

jest sposobem uporania się<br />

z własnym strachem, a nawet<br />

z nieuświadomionym lękiem,<br />

sięgającym swoimi korzeniami<br />

głęboko w nas…<br />

Lecz aby podjąć narrację – czy to<br />

obrazem, czy słowem – człowiek<br />

musi wpierw zmierzyć się sam<br />

ze sobą. Stanąć w swojej własnej<br />

prawdzie. To bywa niezmiernie<br />

trudne. Według Carla Gustawa<br />

Junga czasem wręcz tak bardzo<br />

niemożliwe, że łatwiej posłużyć się<br />

symbolem. Metaforą przedmiotu<br />

własnego cierpienia. Przeżyć swój<br />

własny dramat, własną tragedię<br />

w zewnętrznym obrazie, w cudzym<br />

opisie. Tym właśnie jest antyczna<br />

tragedia. Antyczna tragedia<br />

jest dramatem każdego z nas<br />

rozgrywanym w postaci obcych<br />

bohaterów.


DOMUS AETERNA (Dom Wieczności) akryl płótno 160x230 2017<br />

Siedzimy na widowni teatru<br />

i powoli zanurzamy się w nurt<br />

historii obcego nam narratora.<br />

Nasza wyobraźnia zaczyna żyć<br />

życiem innego człowieka.<br />

Mądrość tragedii greckiej polega<br />

na umiejętnym prowadzeniu<br />

odpowiedniej dramaturgii<br />

przedstawienia – wszak wywodzi<br />

się bezpośrednio z tajemniczych<br />

misteriów dionizyjskich, których<br />

bezpośrednim zadaniem<br />

było transowe, czasem wręcz<br />

ekstatyczne, uwalnianie ówczesnego<br />

człowieka od ciężaru traum.<br />

Wczuwamy się w los fikcyjnego<br />

bohatera dramatu, jakby był naszym<br />

własnym losem. Przeżywamy jego<br />

strach, jakby był naszym własnym<br />

strachem. A potem akcja ulega<br />

rozwiązaniu – następuje moment<br />

uwolnienia od napięcia (katabaza)<br />

– tym samym doznajemy katharsis.<br />

Tak sztuka uwalnia nas od naszych<br />

własnych lęków.<br />

Tę dramaturgię przedstawienia<br />

zachowuje do dziś sztuka filmowa,<br />

a filmy Wernera Herzoga są tego<br />

wybitnym przykładem. Jego szaleni<br />

bohaterowie zmierzający się<br />

z potęgą natury i potęgą<br />

Pantokratora – przegrywają.<br />

Podobnie jak bohaterowie antyczni.<br />

Nikt nie jest w stanie przezwyciężyć<br />

swego fatum.<br />

Ale człowiek, mimo wszystko,<br />

pozostaje ocalony – tym ocaleniem<br />

jest sztuka, zdolność odradzania się<br />

w wiecznej, nieśmiertelnej kreacji.<br />

Choćby mijały tysiąclecia, sztuka<br />

wciąż pozostaje żywa. Jest jak<br />

niezniszczalny kwiat na pustyni.<br />

W samym środku brazylijskiej<br />

dżungli, nad rzeką Negro<br />

wpływającą do Amazonki, w niegdyś<br />

niezwykle bogatym z powodu<br />

kwitnącego handlem kauczukiem<br />

mieście Manaus, stoi wybudowany<br />

w 1896 roku potężny gmach opery,<br />

zbudowany z cennych materiałów<br />

sprowadzanych aż z Europy.<br />

Zrealizowane ludzkie marzenie.<br />

Na deskach jej sceny występowali<br />

Enrico Caruso, Sara Bernhard…<br />

Potrzeba sztuki i piękna często<br />

znajduje swoje ucieleśnienie<br />

w samym jądrze człowieczej<br />

ciemności. Pomaga przezwyciężyć<br />

w sobie mrok. Poprzez odwagę aktu<br />

kreacji, choć w przebłysku chwili,<br />

poczuć szczęście. I własną potęgę.<br />

Na jednym z moich obrazów postać<br />

kobiety zwraca się w kierunku<br />

skulonej, ledwie zarysowanej postaci<br />

mieszkańca Pompejów zastygniętego<br />

w wulkanicznej lawie z ukrytą<br />

w dłoniach twarzą, z zapytaniem:<br />

A Ty – kim jesteś?<br />

Odpowiedź brzmi:<br />

Ja jestem Twoim strachem.<br />

Tym wszystkim, co wypierasz<br />

do swojej nieświadomości,<br />

bo nie masz sił zmierzyć się<br />

ze swoim własnym<br />

przerażeniem.<br />

Jestem Twoim mrokiem.<br />

[RSK]<br />

Renata Szpunar-Kubczyk<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

77


CHATA<br />

nad<br />

JEZIOREM<br />

Powietrze pachnie żywicą<br />

i ziemią. Czasem wiatr zawiewa od<br />

jeziora i wtedy dochodzi jeszcze,<br />

ledwie uchwytna, woń słodkiej<br />

wody. Kobieta stoi przed drzwiami<br />

zagubionej w lesie chaty. Sama<br />

sprawia wrażenie zagubionej.<br />

Nerwowo poprawia długie, ciemne<br />

włosy, które na moment przysłoniły<br />

jej oczy i po raz kolejny sięga dłonią<br />

do ciężkiej, metalowej kołatki. Tak<br />

jak poprzednio brakuje jej odwagi,<br />

żeby zastukać. Jeszcze nie ułożyła<br />

w głowie wszystkiego, co chciałaby<br />

powiedzieć mężczyźnie, który tu<br />

mieszka. Na gałęzi pobliskiego<br />

drzewa siedzi szary, duży ptak<br />

i przygląda się jej z ciekawością.<br />

Przez chwile ich spojrzenia się<br />

spotykają. Ptak przekrzywia łebek<br />

i skrzeczy.<br />

– Stukaj żeż wreszcie, kobieto<br />

albo wracaj skąd żeś przyszła – zdaje<br />

się mówić.<br />

Kobieta ma na imię Tracy,<br />

a może Trudy. Tak trudno spamiętać<br />

te wszystkie imiona kobiet<br />

i mężczyzn, którzy zamieszkują<br />

północne rejony Kanady.<br />

W każdym razie jest całkiem ładna<br />

i ma cudowną pupę w kształcie<br />

gruszki. Takie pupy nie zdarzają<br />

się zbyt często i o wiele łatwiej<br />

je zapamiętać niż imiona. Ta<br />

kobieta jest szczęśliwą posiadaczką<br />

78<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

jednej z takich zjawiskowych pup<br />

i dodatkowo pary całkiem zgrabnych<br />

nóg, ale założone na nie jeansy<br />

maskują je. Chyba, że ktoś ma<br />

tak sprawne oczy jak sokół, który<br />

jej się przygląda.<br />

– W czym mogę pani pomóc?<br />

Mężczyzna wyrasta nagle za jej<br />

plecami. Ma głos lekko skrzeczący<br />

i w pierwszej chwili kobieta<br />

myśli, że to jej wyobraźnia nadal<br />

przemawia dziobem siedzącego<br />

na gałęzi ptaka. Jednak ptaka<br />

już nie ma, a gospodarz krytej<br />

drewnianym gontem chaty jest.<br />

Nie poznaje kobiety, choć spotkali<br />

się poprzedniego dnia.<br />

– Chciałam przeprosić,<br />

podziękować – kobieta mówi<br />

pospiesznie, jakby się bała, że on nie<br />

pozwoli jej dokończyć, i nerwowo<br />

grzebie w torebce. W końcu<br />

wyciąga z niej zwitek banknotów. –<br />

Odwdzięczyć się jakoś za to, co pan<br />

zrobił.<br />

– Na pewno nie w ten sposób<br />

– mężczyzna w końcu ją rozpoznaje,<br />

choć zdaje się, że patrzy nie na<br />

twarz, ale na jej obleczoną w jeansy<br />

pupę. – Nie chcę papierków.<br />

Trudy (a może Tracy?) jest<br />

czerwona na twarzy. Drży jej ręka<br />

trzymająca banknoty i głos, gdy<br />

wreszcie się odzywa:<br />

– Proszę przyjąć pieniądze.<br />

Nawet ktoś taki jak ty ich<br />

potrzebuje.<br />

Ktoś taki jak gospodarz<br />

zgubionej w lesie chaty patrzy<br />

na nią uważnie. Tym razem nie<br />

na tyłek, ale prosto w oczy. Jakby<br />

ją przewiercał na wylot.<br />

– Przyjedź z córką jutro<br />

i zostańcie na weekend – mówi<br />

wreszcie. – To jest moja cena. Jeśli<br />

zdrowie Małej nie jest dla ciebie<br />

tyle warte, to trudno.<br />

– Nie wiem za kogo mnie<br />

bierzesz! – krzyczy kobieta. –<br />

Tłukłam się tu dwie godziny, żeby…<br />

– Podziękować – kończy za nią<br />

spokojnie. – I podziękowałaś. A teraz<br />

możesz spieprzać. Oczekuję was<br />

jutro. I przywieźcie ze sobą jakieś<br />

produkty na kolację. Moja dieta<br />

mogłaby się wam nie spodobać.<br />

Szum silnika zdezelowanego<br />

pick-upa trochę ją uspokaja.<br />

– To odludek – mówi kierowca.<br />

– Niech pani nie bierze tego do<br />

siebie. On po prostu taki jest. Dużo<br />

gada, ale jak przyjdzie co do czego,<br />

to wszystkim pomaga, choć zawsze<br />

twierdzi, że to nie jego zasługa.<br />

Moja sąsiadka była umierająca.<br />

Potrzymał ją trochę w ramionach,<br />

tak jak pani córkę wczoraj, i od razu<br />

stanęła na nogi. Ostatnio nawet<br />

zgłosiła swoją kandydaturę do władz


miasta. Tak jej wróciła chęć do życia.<br />

– Bardzo się zdenerwowałam,<br />

gdy dotknął mojego dziecka –<br />

kobieta tłumaczy się nie temu<br />

mężczyźnie, co powinna. – Dlatego<br />

go zwyzywałam i otłukłam<br />

torebką. Tyle się teraz mówi o tych<br />

zboczeńcach. Myślałam, że to jeden<br />

z nich.<br />

– No i pani się dziwi, że kazał<br />

pani spieprzać? – dziwi się z kolei<br />

kierowca. – Też bym pani kazał, na<br />

jego miejscu.<br />

– Pomimo to, zaprosił mnie,<br />

o ile można to tak nazwać, na<br />

weekend…<br />

– O, to świetnie! Połowa kobiet<br />

z miasteczka dałaby sobie usunąć<br />

implanty za takie zaproszenie.<br />

Podobno nie tylko w leczeniu jest<br />

wirtuozem.<br />

Kierowca mruga do niej<br />

i pokazuje w uśmiechu wszystkie<br />

ubytki w uzębieniu.<br />

– Tego się właśnie obawiam –<br />

mówi Trudy.<br />

– Proszę się nie bać. On nikomu<br />

nie zrobi krzywdy. Nie zgwałci pani,<br />

jeśli to pani chodzi po głowie. Co<br />

najwyżej poszczeka, ale nie ugryzie.<br />

Bez pani zgody, miałem na myśli. Bo<br />

większość kobiet z miasteczka…<br />

– Dałaby sobie usunąć implanty<br />

za takie ugryzienie.<br />

– Pięknie powiedziane! –<br />

chwali ją mężczyzna.<br />

Dalej jadą w milczeniu.<br />

Kierowca pogwizduje, kobieta<br />

pochłonięta jest własnymi myślami,<br />

silnik rzęzi jak rzęził.<br />

Kobieta siedzi przy stole<br />

w pięknej, bordowej, balowej sukni.<br />

Wygląda jak egzotyczny kwiat w<br />

szarobrązowym wnętrzu leśnej<br />

chaty. Zapach pieczonego królika<br />

i świeżo przygotowanej szarlotki<br />

miesza się z wonią perfum Paris<br />

YSL. Mała poszła spać zaraz po<br />

kolacji. Obie się bały, że ból głowy<br />

uniemożliwi jej zaśnięcie, dlatego<br />

córka położyła się tak wcześnie.<br />

Odkąd odzyskała wzrok, zaczęły się<br />

te bóle. Mężczyzna co jakiś czas brał<br />

jej drobną buzię w swoje szorstkie<br />

dłonie i trzymał przez chwilę. Dawał<br />

jej też jakieś zioła. To pomagało na<br />

chwilę. Przed kolacją też ją trzymał<br />

i Mała nawet odzyskała dobry<br />

humor. Żartowała z mężczyzną.<br />

Trudy pomyślała, że potrzeba jej<br />

ojca. A potem pomyślała o Peterze.<br />

Chyba coś ich łączy, z naciskiem na<br />

chyba. Jednak przy nim Mała tak się<br />

nie otwiera. Nigdy.<br />

– Jak okazujesz swoją wiarę? –<br />

pyta mężczyzna, patrząc na krzyżyk<br />

zwieszający się między piersiami<br />

kobiety. A może po prostu patrzy na<br />

jej piersi? Suknia ma spory dekolt,<br />

więc gospodarz nie musi się wiele<br />

domyślać.<br />

– Słucham przykazań Kościoła.<br />

– Kiedy człowiek zobaczy rajską<br />

plażę, nieograniczoną wolność<br />

i nieskalane piękno, natychmiast<br />

chce ją ogrodzić, otoczyć murem.<br />

Chce ją chronić, ma dobre intencje,<br />

ale efekty są dokładnie przeciwne.<br />

Sam sobie buduje więzienie,<br />

dodatkowo zabijając piękno,<br />

które przecież chciał ochronić.<br />

– Zgadzam się, że z wiarą<br />

łączą się ograniczenia – kobieta<br />

nerwowo poprawia włosy. Widać<br />

jej narastającą irytację. – Jednak<br />

nie można mieć nieograniczonej<br />

wolności. Na przykład do zabijania.<br />

– Z tymi słowami na ustach<br />

ludzie mordowali się przez całe<br />

stulecia. Tysiąclecia. Zaczynając<br />

od średniowiecznych wojen<br />

krzyżowych, a na współczesnych<br />

konfliktach kończąc. Wiara im<br />

w tym nie przeszkadza, a nawet ich,<br />

w ich mniemaniu, usprawiedliwia.<br />

W imię czego więc odrzucasz swoją<br />

wolność?<br />

– W imię miłości.<br />

Mężczyzna ma na sobie<br />

flanelową, kraciastą koszulę<br />

i znoszone jeansy. Jego skóra<br />

pachnie szarym mydłem. Ten zapach<br />

Trudy (a może Tracy?) nazwałaby<br />

prostackim. Podobnie jak to<br />

bezczelne gapienie się na jej biust.<br />

Teraz jednak mężczyzna przenosi<br />

spojrzenie na twarz kobiety. Patrzy<br />

na nią jak nauczyciel zadowolony<br />

z odpowiedzi ucznia. Uśmiecha się.<br />

– Od dawna w moim łóżku nie<br />

spała kobieta – informuje ją.<br />

– Nie oczekuj, że to się<br />

dziś zmieni – irytuje się Tracy. –<br />

Nie jestem dziwką!<br />

– Przyznam, że bliżej mi<br />

do filozofii Sumerów niż do<br />

purytanizmu Chrześcijan.<br />

Sumerowie czcili prostytutki,<br />

uważając je za święte. To one<br />

pokazywały przecież mężczyznom<br />

miłość bogów. To właśnie miłość jest<br />

kluczem do wiary, a nie kościelne<br />

przykazania.<br />

– Przykazania są ważne<br />

– protestuje kobieta. – Są<br />

przecież wartości uniwersalne,<br />

ponadczasowe. Choćby takie, żeby<br />

nie pożądać żony bliźniego.<br />

– Są różne rodzaje miłości.<br />

Najmniejszą jest miłość do<br />

partnera. To miłość warunkowa<br />

i pełna przykazań. Potrafisz kochać<br />

mężczyznę, ale tylko wtedy,<br />

gdy wypełni twoje przykazania.<br />

Na przykład takie, że ma być ci<br />

wierny i nie pożądać żon bliźnich.<br />

To nie jest prawdziwa miłość,<br />

a jedynie rodzaj kontraktu.<br />

Prawdziwe uczucie, to miłość do<br />

dziecka. Obdarzasz Małą uczuciem<br />

bezwarunkowym. Będziesz ją<br />

kochać cokolwiek zrobi i nie<br />

stawiasz jej żadnych warunków.<br />

79<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Nie przestaniesz jej kochać za<br />

to, że ona pokocha twojego<br />

partnera jak ojca albo jakiegoś<br />

miłego chłopca, co z pewnością<br />

wkrótce nastąpi, bo Mała już<br />

skończyła szesnaście lat, prawda?<br />

Nie będziesz o nią zazdrosna.<br />

Nawet będziesz się cieszyć jej<br />

szczęściem – mężczyzna napełnia<br />

kieliszki winem. – Miłość matki<br />

do dziecka, to nic w porównaniu<br />

z JEGO miłością. Ziarenko piasku<br />

w zestawieniu z oceanem. Jesteś<br />

w stanie wyobrazić sobie miłość<br />

bezgraniczną? Nieskończoną? Taka<br />

miłość: niczego nie oczekuje, nie<br />

żąda, nie spodziewa się, nie stawia<br />

warunków. Ona jest nieskończona.<br />

Brakuje skali, żeby ci ją pokazać.<br />

Nie jesteś w stanie jej pojąć, a ja nie<br />

potrafię ci jej opisać. Przyjmij tylko,<br />

że jest i że ona nie buduje klatek.<br />

Ludzie je budują.<br />

Trudy myje się w misce. W tym<br />

domku na odludziu nie ma bieżącej<br />

wody. Trzeba ją zagrzać i myć się<br />

jak w średniowieczu. Starannie<br />

myje piersi z wulgarnie sterczącymi<br />

sutkami (tak by to określiła, gdyby<br />

się nad tym zastanowiła), brzuch<br />

i uda oraz wszystkie te miejsca,<br />

o których damy nie wspominają.<br />

Przedłuża mycie chyba tylko po<br />

to, żeby opóźnić pójście do łóżka,<br />

w którym on z pewnością na nią<br />

czeka. Potem równie metodycznie<br />

wyciera się ręcznikiem. Zakłada<br />

aseksualną piżamkę w słoniki.<br />

Zakłada też podpaskę i majtki.<br />

Niedługo powinna mieć okres,<br />

ale nie tylko o to jej chodzi.<br />

Podpaska odstrasza większość<br />

mężczyzn skuteczniej niż słowo:<br />

„nie”. Ma to być jej tarcza przeciw<br />

włóczni wroga. Zachichotała na tę<br />

myśl, a potem robi głęboki wdech<br />

i przesadnie pewnym krokiem<br />

wychodzi z łazienki.<br />

Nie zastaje mężczyzny w łóżku.<br />

Kobieta nie wie, że on poszedł na<br />

nocne wędkowanie i nie wróci przed<br />

świtem. Kładzie się, przykrywa<br />

kołdrą i czeka na odgłos jego<br />

kroków. Czeka. Potem zasypia.<br />

Kierowca czeka kilkaset stóp<br />

od chaty. Nie ma odwagi podjechać<br />

bliżej. Wysiadł z samochodu i pali<br />

papierosa.<br />

– Teraz już jest stabilna–<br />

mężczyzna patrzy na Małą<br />

i głaszcze ją po głowie. – Z każdym<br />

dniem będzie coraz lepiej, a bóle<br />

nie powinny się już powtarzać.<br />

Co najmniej nie tak silne.<br />

– Może wpadniemy tu jeszcze<br />

kiedyś? – kobieta wygląda tak,<br />

jakby dziwiły ją własne słowa, a jej<br />

córka entuzjastycznie wykrzykuje:<br />

„tak, tak, tak”. – O ile nie będziemy<br />

przeszkadzać…<br />

– Wierzysz, że miasto wciąż<br />

istnieje? – pyta właściciel chaty. –<br />

Było jeszcze w sobotę rano, kiedy<br />

z niego wyjeżdżałyście, ale czy<br />

istnieje teraz, gdy nie patrzysz?<br />

Miejsca istnieją tylko tam, gdzie ty<br />

ich potrzebujesz, czy współistnieją<br />

ze sobą nawet bez twojego udziału?<br />

– Co za głupie pytanie! –<br />

obrusza się kobieta, żałując tego<br />

swojego: „może wpadniemy...”.<br />

Wie z całą pewnością, że nie chce<br />

tu nigdy więcej przyjeżdżać.<br />

– Podobnie jest z czasem<br />

i zdarzeniami. One też ze sobą<br />

współistnieją. Wbrew naszej woli.<br />

Nawet wtedy, gdy nie patrzymy.<br />

Inna sprawa, że patrzeć nie zawsze<br />

oznacza – widzieć.<br />

Trudy wsiada do samochodu<br />

i nie patrzy na mężczyznę<br />

w kraciastej koszuli, który macha im<br />

na pożegnanie.<br />

Powietrze pachnie jesienią.<br />

Minęło kilka miesięcy od czasu, gdy<br />

była tu z Małą. Jest pewna, że to jest<br />

właśnie to miejsce, ale w krajobrazie<br />

brakuje jednej istotnej rzeczy.<br />

– Miejsca znikają, gdy ich nie<br />

potrzebujemy – odezwał się sokół<br />

siedzący na gałęzi.<br />

– Nieprawda! – protestuje<br />

kobieta. – Miejsca nie znikają!<br />

– Wszystko znika – mówi sokół.<br />

– Trzeba ci perspektywy trwającej<br />

miliony lat góry. Zobaczyłabyś,<br />

że miejsca pojawiają się i znikają<br />

bardzo szybko.<br />

Oczywiście ptak nie<br />

wypowiedział ani słowa. To była<br />

jedynie wyobraźnia kobiety.<br />

Przyjechała tu, żeby powiedzieć<br />

mężczyźnie, że Mała zaczęła<br />

pisać książkę, że z jej wzrokiem<br />

już jest wszystko dobrze. Lekarze<br />

powiedzieli, że to cud.<br />

Kierowca pokazuje w uśmiechu<br />

wszystkie ubytki w uzębieniu.<br />

Peter, z którym chyba była w<br />

związku, ożenił się z pośredniczką<br />

nieruchomości, która szukała dla<br />

nich domu. Ale kobieta nie żałuje<br />

tamtego domu, żałuje całkiem<br />

innego.<br />

W krajobrazie wszystko<br />

się zgadza: są drzewa, które<br />

zapamiętała, widok na jezioro,<br />

nawet szary ptak siedzi na gałęzi<br />

jak wtedy. Brakuje tylko chaty.<br />

Kierowca nie pamięta chaty ani<br />

tego, żeby ją kiedykolwiek tutaj<br />

przywoził. Ten weekend nad<br />

jeziorem nigdy się wydarzył.<br />

Jeszcze... [JP]<br />

80<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Zdjęcie: Renata Cygan<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

81


Satyra prawdę mówi, względów się wyrzeka – Ignacy Krasicki<br />

PEWNIK<br />

Na nic komputer,<br />

gdy łby zakute<br />

DWIE SIOSTRY<br />

Satyra zabija, nie obraża – Stanisław Jerzy Lec<br />

Kropelka kropelce zazdrości urody<br />

jakby zapomniała<br />

że z tej samej wody<br />

BIZNESMEN<br />

Laptop, komóra mercedes, paniusie<br />

a debet w banku<br />

i długi w ZUS-ie<br />

KŁOPOT<br />

W miłości bywa bardzo różnie<br />

Dziś jest przyjemność<br />

kłopot później<br />

MENU POSŁA<br />

Nie podawajcie posłom salami<br />

by nie zostali kanibalami<br />

PRZYJAŹŃ<br />

Tę przyjaźń opcjonalna choroba nękała<br />

Zdrowa była gdy brała<br />

chora gdy dać miała<br />

ZALEŻNOŚĆ<br />

Miłość przygasa<br />

gdy pusta kasa<br />

Karzimierz Linda<br />

DOBRY PIES<br />

Skończ się, by się zacząć<br />

jeszcze raz od nowa,<br />

by głupawym czasom<br />

nie dać się zwariować.<br />

Zagraj im na nosie,<br />

abyś mógł zapomnieć,<br />

że idzie szaleństwo<br />

po ciebie i po mnie.<br />

Renata Cygan<br />

I skończ głupio gadać.<br />

Zacznij mądrze szczekać,<br />

bo tak – schodząc na psy –<br />

dojdziesz do człowieka…<br />

Juliusz Wątroba<br />

WYZNANIE<br />

Po gorzale mam sto zalet,<br />

które tracę razem z kacem.<br />

WŁADZA<br />

To pirania<br />

od zarania.<br />

POKORNE CIELĘ<br />

Władzy skłoń się grzecznie,<br />

świętości nie kalaj,<br />

a będziesz bezpiecznie<br />

ssał dwie krowy naraz.<br />

HASŁO EUNUCHA<br />

Wiwat celibat!<br />

IDEALNA<br />

Gdy ma wiele zalet,<br />

to jej nie ma wcale.<br />

RODZINA<br />

Amorów finał.<br />

GDY POCZUJE WOLĘ BOŻĄ<br />

Nie pomoże konfesjonał,<br />

gdy dziewczyna rozogniona.<br />

PRAWIDŁOWOŚĆ<br />

Tak to już jest z każdą władzą,<br />

że jej nie do twarzy z twarzą.<br />

ATEISTA<br />

Gdyby w nic nie wierzył,<br />

to by dawno nie żył.<br />

Juliusz Wątroba<br />

82<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


W PAPROCIACH<br />

Jezioro błyszczy niczym tafla<br />

księżyc przeciąga się w zadumie<br />

nietoperz wisi brodzi czapla<br />

obłok po niebie miękko sunie<br />

wieczór różowo rozćwierkany<br />

na lutniach grają leśne elfy<br />

zmierzch się układa nisko a my<br />

jemy wafelki<br />

jemy te wafle ręka w rękę<br />

moja dłoń w twojej drży jak listek<br />

bryza podwiewa mi sukienkę<br />

myśli się kłębią oczywiste<br />

nie będę wcinać wafli gdy tak<br />

zalotnie skręca w las ta droga<br />

prężę pierś niczym Afrodyta<br />

bo krew nie woda<br />

trącam cię lekko miękkim biodrem<br />

wiatr nieco wzburzył lśniącą taflę<br />

elfy zaczęły grać rapsodie<br />

ja tak głęboko w oczy patrzę<br />

czapla unosi dziób do góry<br />

nietoperz zerka łypie bocian<br />

mój ty kogucie złotopióry<br />

weź mnie w paprociach!<br />

już w tych paprociach moszczę ciało<br />

udrapowana á la nimfa<br />

guziczek odpiął się nieśmiało<br />

krew wrze jak w kotle cieknie ślinka<br />

zaraz się stopię ledwo dyszę<br />

mrówki wędrują w dół po nerkach<br />

wyciągasz rękę i... cóż słyszę?<br />

może wafelka?<br />

Renata Cygan<br />

***<br />

Pewien książę, (tak, tak!), w Elsynorze,<br />

od myślenia się czuł coraz gorzej.<br />

Mógł wszak „być, albo nie być.”<br />

Lecz jak nie być? Się przebić?<br />

Ale czym? Szpadą? Mieczem? Czy nożem?<br />

***<br />

Gdy Coelho przechodził przez Chile,<br />

dużym palcem napisał gdzieś w pyle<br />

na rozstajach dwóch dróg<br />

coś, co zwala wprost z nóg.<br />

„Kiedy idę - to idę. I tyle.”<br />

***<br />

Rysunki:<br />

Konrad Wieczorkowski<br />

Polonistka z miasteczka Wodzisław<br />

jeszcze dzisiaj się gubi w domysłach<br />

czy ten wiatr w Zakopanem<br />

co tak dmuchał, Orkanem<br />

był, czy może to inny Władysław?<br />

Adam Gwara<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

83


kino arthouse=<br />

KINO STUDYJNE, KOLEJNA ODSŁONA…<br />

CZYLI KOMU POTRZEBNE DZIŚ DEKAEFY...<br />

Kino studyjne, jak dawniej DKF (Dyskusyjny<br />

Klub Filmowy), arthouse lub inaczej,<br />

miejsce spotkań z artystycznym kinem,<br />

to dziś kinowa oaza dla koneserów. Pierwsze<br />

kina studyjne powstały w latach 20. w Europie,<br />

następnie w Stanach Zjednoczonych (choć<br />

bazowały przede wszystkim na dobrym kinie<br />

europejskim). W Polsce początki klubów<br />

filmowych to lata 50.<br />

W dobie wszechobecnych multipleksów, gdzie<br />

wyświetlane są kasowe nowości przy ogólnie<br />

akceptowalnym akompaniamencie chrupania<br />

popcornu i siorbania coca-coli, wydaje się, że<br />

tzw. ambitne kino nie ma racji bytu. Ludzie<br />

przychodzą dziś do kin dla rozrywki i wytchnienia<br />

po pracy, nie dla myślenia i analizy „co autor<br />

chciał powiedzieć”. Oczekują oderwania ich<br />

zmysłów i umysłów od dnia codziennego<br />

i zaabsorbowania ich niezwykłymi doznaniami<br />

ARTHOUSE<br />

Charlie<br />

płynącymi z ekranu. Stąd filmy stają się coraz bardziej<br />

dynamiczne i wręcz atakują widza mocnym obrazem.<br />

Po dawce kina, widzowie zaspokajają głód fizyczny<br />

w okolicznych restauracjach lub pubach.<br />

Czy zatem ambitne kino ma szanse przetrwania,<br />

a przede wszystkim, czy jest na nie zapotrzebowanie?<br />

O tym i o transformacji klubów prezentujących filmy<br />

niszowe rozmawiam z właścicielem kina „Charlie”,<br />

jednego z najlepiej działających w Polsce kin<br />

arthousowych, Sławomirem Fijałkowskim.<br />

84<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Sławku, zacznę od standardowego<br />

pytania, które pewnie wielokrotnie<br />

już padało w Twoją stronę: skąd<br />

25 lat temu pojawił się pomysł<br />

na Forum Kina Europejskiego?<br />

Ten pomysł pojawił się przecież<br />

wcześniej niż powstało Twoje kino.<br />

Czy ma to związek z jakże<br />

popularnymi wówczas<br />

Konfrontacjami?<br />

Tak naprawdę to projekt z 1992 roku,<br />

za rok obchodzilibyśmy 30-lecie. Ten<br />

projekt jest starszy niż utytułowane<br />

Camerimage. Przesłanek było kilka.<br />

Przede wszystkim pojawił się pewien<br />

deficyt na rynku spowodowany<br />

zakończeniem słynnych Konfrontacji.<br />

To był impuls do stworzenia<br />

w Łodzi – która akurat w tym<br />

czasie sporo straciła, bo przemysł<br />

kinematograficzny wskutek kryzysu<br />

i w końcu upadłości Wytwórni<br />

Filmów Fabularnych przeniósł się<br />

do Warszawy – wydarzenia na<br />

kształt festiwalu. Sami widzowie<br />

byli tego spragnieni, a ponieważ<br />

wywodzę się z ruchu dyskusyjnych<br />

klubów filmowych, zakładałem<br />

DKF, pracowałem w jednym<br />

z najsłynniejszych dekaefów – w<br />

Prexerze, który był pod patronatem<br />

Uniwersytetu Łódzkiego,<br />

zaproponowałem taką właśnie<br />

formułę.<br />

Dlaczego Forum? Ponieważ właśnie<br />

w nazwie Forum upatrywałem<br />

czegoś, co mnie bardzo<br />

zainteresowało, czyli położenia<br />

nacisku na relacje widz –twórca.<br />

Te filmy, które pokazywałem, miały<br />

przede wszystkim pobudzić do<br />

rozmowy, do dyskusji. A dlaczego<br />

akurat filmy europejskie? Jestem<br />

filmoznawcą, wychowałem się na<br />

kinie mistrzów. Uważałem więc,<br />

że kino europejskie jest najbardziej<br />

inspirujące, najbardziej twórcze i ma<br />

największe osiągnięcia, jeśli chodzi<br />

o kinematografię światową, choć<br />

kino europejskie to także twórcy<br />

działający w Ameryce. Poza tym<br />

dzieła mistrzów takich jak Antonioni,<br />

Wajda, Fellini, Rene czy szkoła<br />

brytyjska, nawet pokazywane po<br />

latach są nadal aktualne. Pamiętajmy,<br />

że wówczas byliśmy za tzw. żelazną<br />

kurtyną i filmy napływały do nas z<br />

dużym opóźnieniem. Momentami,<br />

kiedy mieliśmy szansę je zobaczyć,<br />

były właśnie Konfrontacje lub<br />

projekcje w DKF-ach. Te filmy często<br />

w ogóle nie trafiały u nas do dalszej<br />

dystrybucji.<br />

Podobnie działo się w Stanach<br />

Zjednoczonych. Tam też powstawały<br />

kluby filmowe prezentujące kino<br />

europejskie.<br />

Tak, bo Europa jest kolebką światowej<br />

kinematografii. Ameryka zaś<br />

zmonetyzowała X muzę. Jednak kino<br />

zawsze rozwijało się dwutorowo. Nie<br />

tylko z nastawieniem na zarabianie<br />

pieniędzy. M.in. kino radzieckie<br />

poruszało ważne tematy społeczne.<br />

W latach 90. byliśmy już bardziej<br />

proeuropejscy i uważałem, że przede<br />

wszystkim należało „odrobić lekcje”<br />

z naszej tożsamości, bo zaległości<br />

były spore. Forum Kina Europejskiego<br />

było szansą na pokazanie elementów<br />

stycznych, tj. wymiaru polskiego<br />

z przynależnością do wspólnoty<br />

europejskiej. Oczywiście po przyjęciu<br />

do Unii Europejskiej staliśmy się<br />

już pełnoprawnym członkiem tej<br />

społeczności i nasze Forum stało<br />

się prawdziwym miejscem wymiany<br />

myśli i doświadczeń twórców oraz ich<br />

wzajemnych inspiracji.<br />

Zarządzałeś wtedy dużym kinem<br />

„Przedwiośnie”. Czy Forum<br />

wymagało bardziej kameralnego<br />

wnętrza, że zdecydowałeś się na<br />

powołanie do życia kina „Charlie”?<br />

W tamtych czasach jeździłem na<br />

różne festiwale filmowe, choćby<br />

Warszawski Festiwal Filmowy, ale<br />

też do Łagowa, na konferencje<br />

filmoznawcze i od początku<br />

miałem takie założenie, żeby moje<br />

przedsięwzięcie nie odbywało się<br />

wyłącznie na moim terenie. Była to<br />

już w zamyśle impreza, do której<br />

synergicznie zapraszałem innych<br />

partnerów (neologizm określenia<br />

„synergia” będzie mi potem<br />

towarzyszyć również w odniesieniu<br />

do Forum). Pierwszym zaproszonym<br />

do współpracy kinem był DKF Sami<br />

Swoi, później Łódzki Dom Kultury,<br />

a potem jeszcze wiele, wiele innych.<br />

Termin imprezy nieprzypadkowo<br />

został wybrany na przełom listopada<br />

i grudnia. Zwykle był to trudny okres<br />

dla kina, bo nadchodzące święta<br />

przytrzymywały ludzi bliżej domu,<br />

a ja jako manager musiałem dbać<br />

o finanse, czyli musiałem myśleć o<br />

takich projektach, które przyniosłyby<br />

określone profity.<br />

Forum Kina Europejskiego łączyło<br />

w sobie kilka elementów. Z jednej<br />

strony kino mistrzów, z drugiej<br />

nowości, z trzeciej debiuty. „Klasyka,<br />

premiery i debiuty” to hasło<br />

pierwszej edycji, które jest do dziś<br />

aktualne. W pewnym momencie<br />

okazało się, że debiutanci są bardzo<br />

istotnym trybem napędzania<br />

kinematografii. Niesamowite, ale<br />

obecnie bardzo dużo festiwali<br />

wygrywają debiutanci. Są też<br />

tworzone osobne sekcje dla<br />

debiutantów, żeby stymulować<br />

ich pracę. Kiedyś pierwszy sukces<br />

przychodził po 10-15 latach, a teraz<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

85


SŁAWOMIR FIJAŁKOWSKI<br />

Magister kulturoznawstwa i filmoznawstwa<br />

na Uniwersytecie Łódzkim. Menadżer i animator<br />

kultury, absolwent kierunku Kulturoznawstwo<br />

n a Wyd zi al e F i l o l o gi cz nym, któ re u ko ń czył<br />

w 1995 r. Od 1999 właściciel Agencji Wydarzeń<br />

Artystycznych „Pro Cinema”, założyciel kina<br />

“Charlie”. Założyciel i prezes Stowarzyszenia „Łódź<br />

Filmowa” oraz Fundacji „Miasto Kultury”, członek<br />

Stowarzyszenia „Kina Polskie”, Stowarzyszenia Kin<br />

Studyjnych i Lokalnych oraz kapituły łódzkiej Alei<br />

Gwiazd. Do najważniejszych projektów Sławomira<br />

Fijałkowskiego należy Forum Kina Europejskiego<br />

„Cinergia” (od 1992 roku), czy Konkurs Polskiej<br />

Piosenki Filmowej „Kamer-TON” (4 edycje). Za<br />

wybitne zasługi w rozpowszechnianiu filmów<br />

polskich” został uhonorowany „Złotym biletem” Stowarzyszenia „Kina<br />

Polskie”, otrzymał także Nagrodę Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej dla<br />

najlepszego kina studyjnego w Polsce za rok 2008 (trzykrotnie nominowany).<br />

Wyróżniony Nagrodą Marszałka Województwa Łódzkiego (2011), dwukrotnie<br />

„punktem dla Łodzi”, zajął 2 miejsce w plebiscycie na „Człowieka roku”<br />

oraz „Łodzianina Roku 2017” w 2017 oraz innymi wyróżnieniami. W 2018<br />

został Absolwentem VIP Uniwersytetu Łódzkiego oraz członkiem Rady<br />

Uczelni Uniwersytetu Łódzkiego w pierwszej kadencji. Stowarzyszenie „Łódź<br />

Filmowa”, którego jest prezesem od 2000 roku, jest operatorem kina Ratusz w<br />

Zduńskiej Woli oraz kina KDK w Kozienicach. Najnowszym jego projektem jest<br />

utworzenie Hubu Kultury/ Strefy Kultury Kina Charlie, jako interaktywnego i<br />

innowacyjnego miejsca dla „postpandemicznej” kultury w Łodzi.<br />

film debiutancki może powstać<br />

już w trakcie studiów. Okazało<br />

się, że jeśli ma się odpowiednią<br />

propozycję programową, która<br />

zainteresuje widzów, to publiczność<br />

zjawi się nawet w najtrudniejszym<br />

dla kin momencie. Należy tu<br />

dodać, że FKE trwało przez trzy<br />

tygodnie. Porównując z dzisiejszymi<br />

weekendowymi festiwalami, był to<br />

naprawdę maraton.<br />

Działały wtedy w Łodzi jeszcze inne<br />

kina tego kalibru: Stylowy, Adria,<br />

Iwanowo. Próbowaliście nawiązać<br />

współpracę?<br />

Byłem wtedy w randze szefa kina<br />

i szefa dystrybucji. Moja funkcja<br />

pozwalała na współpracę z każdym<br />

kinem w regionie i jako przedstawiciel<br />

ITI i Warner Bros decydowałem<br />

o redystrybucji. Oczywiście<br />

rozpatrywałem kina lokalne pod<br />

kątem Forum, ale miałem także<br />

aspiracje na własne kino. Dojrzewanie<br />

do jego otwarcia trwało dość<br />

długo, ale niespodziewanie podczas<br />

obchodów 100-lecia kina w Teatrze<br />

Wielkim, gdzie organizowałem<br />

premierę filmu „Czerwony”<br />

Krzysztofa Kieślowskiego, prof.<br />

Zygmunt Machwitz, wykładowca<br />

łódzkiej PWSFTviT i ówczesny<br />

sekretarz generalny Polskiej Federacji<br />

Dyskusyjnych Klubów Filmowych<br />

zasugerował, że jest takie miejsce<br />

przy Piotrkowskiej 203/205, które<br />

86<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

nadałoby się na małe, autorskie kino.<br />

W ten sposób narodziło się kino<br />

Charlie.<br />

Jakie jest postrzeganie kina<br />

ambitnego w sytuacji, gdy obecne<br />

pokolenie od najmłodszych lat jest<br />

karmione kinem akcji? Jakie są<br />

oczekiwania młodych ludzi?<br />

Miałem to szczęście, że tworzyłem<br />

Forum dla swojego pokolenia, czyli<br />

stałych bywalców dyskusyjnych<br />

klubów filmowych, konfrontacji<br />

itd. Była to więc już określona<br />

widownia. Ci ludzie nadal stanowią<br />

trzon mojego kina. Obserwowałem<br />

oczywiście, jak zmienia się<br />

publiczność i w którą stronę zmierzają<br />

jej preferencje. Obserwowałem też<br />

rozwój kinematografii europejskiej.<br />

Zaczęli pojawiać się twórcy, którzy<br />

mieli istotny wpływ na jej kształt,<br />

chociażby Pedro Almodovar, nieznany<br />

wcześniej w Polsce. Niefortunnie<br />

jego jedyny dystrybuowany<br />

początkowo film „Matador”<br />

poniósł klęskę. Byliśmy pierwsi,<br />

którzy pokazali retrospektywę<br />

jego filmów i nagle okazało się,<br />

że widzowie go pokochali. Od tego<br />

momentu Roman Gutek kupował<br />

wszystkie jego tytuły i wprowadzał<br />

do dystrybucji w Polsce. Pod kątem<br />

widowni zmienia się tematyka,<br />

poprzez historyczną, ostatnio<br />

w kierunku LGBT, kina kobiecego,<br />

relacji i trudności odnalezienia<br />

się w dzisiejszym świecie. Zatem<br />

gdyby prześledzić historię Forum,<br />

to każda edycja ujawniała jakieś<br />

nowe zjawisko odwołujące się a to do<br />

kodów dzieciństwa, a to do przemian<br />

społecznych itd.<br />

Mnie osobiście fascynuje to, że<br />

kino jest pierwszym medium, które<br />

ujawnia pewne podskórne odczucia,<br />

np. niepokoje związane z tematami<br />

ekologicznymi, metafizycznymi czy<br />

religijnymi. Zmiany w preferencjach<br />

widowni związane są też<br />

z pojawieniem się nowych mediów<br />

i nowych rejonów twórczych.<br />

Do głosu doszli np. twórcy<br />

z Rumunii czy Skandynawii,<br />

kojarzonej dotychczas głównie<br />

z Ingmarem Bergmanem, a okazuje<br />

się, że kino skandynawskie jest<br />

bardzo inspirujące w zakresie<br />

powstających tam seriali, których<br />

tematyka jest często przenoszona na<br />

duży ekran. Forum jest platformą do<br />

szeroko pojętej dyskusji, czyli także na<br />

temat wolności artystycznej oraz tego<br />

właśnie co interesuje młodego widza,<br />

tj. konstatacji kim on jest.<br />

A czy pomocna jest w tym nasza<br />

szkoła filmowa? Jak układają<br />

się relacje za słynną łódzką<br />

Filmówką? Czy studenci, przyszli<br />

przedstawiciele branży filmowej,<br />

uczestniczą w Waszych spotkaniach<br />

i projekcjach?<br />

To się zmieniło, choć nadal relacje ze<br />

szkołą są bardzo dobre. Do ok. 2010<br />

roku studenci szkoły filmowej byli<br />

motorem napędzającym dyskusje,<br />

brali udział w festiwalach. Sytuacja<br />

zmieniła się choćby z tego powodu,<br />

że po pierwsze czasu na dodatkowe<br />

zainteresowania jest coraz mniej,<br />

a po wtóre mamy możliwość<br />

oglądania online. Ponadto kino<br />

mistrzów nie stanowi już dla nich<br />

podstawowego źródła inspiracji.<br />

Młodzi adepci sztuki filmowej<br />

częściej czerpią inspiracje z prac<br />

swoich kolegów w Europie, zaglądają<br />

do social mediów, biorą udział w<br />

międzynarodowych warsztatach, case<br />

study czy pitchingach.<br />

Czyli czasy „Honoratki” na pewno<br />

już nie wrócą?<br />

Na pewno nie. Tak jak zmienia<br />

się cała nasza cywilizacja, tak


też ewoluuje Forum, które jest<br />

odpowiedzią na „tu i teraz”. Trudno<br />

powiedzieć, jak długo taka formuła<br />

będzie atrakcyjna i potrzebna. 5,<br />

10 lat? Nie wiem. Społeczeństwo<br />

generalnie staje się coraz bardziej<br />

konsumpcyjne i więcej czasu spędza<br />

na gromadzeniu dóbr materialnych,<br />

najpierw podstawowych, potem<br />

coraz lepszych, z „wyższej półki”.<br />

Obecne pokolenie nie chce długo<br />

czekać na osiągnięcie zadowalającego<br />

statusu, więc swoje wysiłki kieruje<br />

przede wszystkim na to, choć na<br />

szczęście nie wyłącznie. Ale po<br />

pandemii niektóre aspiracje<br />

i priorytety mogą się zmienić…<br />

Czy w świetle tego, co powiedziałeś,<br />

publiczność kin studyjnych maleje?<br />

Absolutnie nie. Wręcz przeciwnie.<br />

Kino jest miejscem spełniania<br />

potrzeby duchowej. W miarę<br />

propagacji dóbr materialnych<br />

rośnie potrzeba pogłębionej<br />

refleksji nad życiem, a film jest<br />

pierwszym i najprostszym sposobem<br />

pobudzenia wyobraźni myślącego<br />

człowieka. Zwłaszcza kino Charlie<br />

oferujące propozycje bardziej<br />

artystyczne i psychologiczne<br />

jest dobrą odpowiedzią na takie<br />

właśnie zapotrzebowanie. Poza tym<br />

proponujemy szerokie spektrum<br />

działalności.<br />

Czyli nie jest to już tylko wąsko<br />

pojmowane kino studyjne, a raczej<br />

arthouse?<br />

W zasadzie tak, ponieważ oprócz<br />

projekcji prowadzimy np. galerię,<br />

ale także podejmujemy szereg<br />

inicjatyw realizowanych nie tylko<br />

na naszym terenie. Przypomnę<br />

choćby Szydełkowaną Lokomotywę<br />

na rynku Manufaktury, koncerty,<br />

kina plenerowe. Ja jednak w<br />

odniesieniu do kina Charlie wolę użyć<br />

określenia „kino społecznościowe”,<br />

ponieważ to kino powstało dla<br />

społeczności i społeczność je<br />

współtworzy poprzez przekazywanie<br />

podpowiedzi programowych.<br />

Badanie zapotrzebowania jest<br />

bardzo istotnym elementem,<br />

szczególnie, że mamy w tej chwili<br />

bardzo dobre i szybkie narzędzia do<br />

tego celu. W dziedzinie kontaktów<br />

internetowych z publicznością<br />

jesteśmy pionierami. Przypomnę,<br />

że kino Charlie jako pierwsze w<br />

Polsce utworzyło 23 lata temu<br />

stronę internetową dedykowaną<br />

wydarzeniu. Nawet międzynarodowy<br />

festiwal warszawski, ani gdyński,<br />

takiej strony nie miały. Pierwsi także<br />

stworzyliśmy możliwość rezerwacji<br />

biletów do kina online. Multipleksy<br />

zrobiły to znacznie później. Pierwsi<br />

w końcu umożliwiliśmy poprzez<br />

internet rozmowę z widzami<br />

w czasie rzeczywistym. Była to<br />

popularna już dziś videokonferencja.<br />

Przeprowadziliśmy ją w 2003 r.<br />

ze Zdzisławem Beksińskim, który<br />

rozmawiał z widzami ze swojego<br />

domu w Warszawie. To był szok.<br />

Nagrodę Złotego Glana odbierał<br />

wówczas młody Tomek Bagiński.<br />

Drugim laureatem był Zdzisław<br />

Beksiński, który ze względu na<br />

chorobę nie mógł do nas przyjechać.<br />

Kolejną pozycją Waszej działalności<br />

jest niezwykle pożyteczna dla kina<br />

polskiego archiwizacja. Macie<br />

ogromną kolekcję zwiastunów,<br />

prawda?<br />

O tak, bo archiwalia to dziedzictwo<br />

narodowe. Od początku<br />

współpracujemy na tym polu<br />

z Muzeum Kinematografii, które ma<br />

to w swojej statutowej działalności.<br />

Przekazujemy im np. wszelkie plakaty<br />

z naszych imprez. Kolekcjonowane<br />

zwiastuny były akurat elementem<br />

festiwalu zwiastunów filmowych.<br />

Ściągaliśmy także z internetu<br />

funkcjonujące wówczas paczki<br />

trajlerowe. Mamy np., dziś już<br />

wycofane z rynku globalnego,<br />

zwiastuny „Spidermana”, które<br />

zostały zniszczone przez dystrybutora,<br />

Warner Bros, z powodu kontekstu<br />

związanego z World Trade Center.<br />

W pierwotnej wersji teasera sieć<br />

Spidermana rozpięta była pomiędzy<br />

wieżami, które dwa miesiące później<br />

nieszczęśliwie legły w gruzy. Zarówno<br />

zwiastun, jak i film zostały szybko<br />

przemontowane, więc jesteśmy<br />

z pewnością w gronie nielicznych<br />

posiadaczy pierwotnej wersji.<br />

Opowiedz coś o nowych pomysłach.<br />

Szykują się jakieś nowe cykle?<br />

Oj, pomysłów mamy aż za<br />

wiele. Elementem nowej kreacji<br />

jest chociażby sekcja kina VR<br />

zaliczającego się do nowych<br />

technologii, które z eksperymentów<br />

i gier przeniosły się na obszar kina.<br />

Powstają projekty narracyjne dla<br />

VR i to są fascynujące podróże w<br />

87<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


inny wymiar kina. Dla nas zawsze<br />

była ważna interakcja z widownią.<br />

Począwszy od wystawy plakatów<br />

poprzez np. doznania kulinarne<br />

podczas festiwali tematycznych<br />

związanych z konkretną<br />

kinematografią. Gościliśmy przy tej<br />

okazji najlepszych kucharzy z danego<br />

kraju. To, że kino Charlie jest uważane<br />

za kino kultowe, wynika właśnie z<br />

naszych działań kreacyjnych, z tego<br />

także, że wyciągamy na światło<br />

dzienne kino absolutnie niszowe,<br />

które nigdy nie było prezentowane<br />

w obiegu publicznym np. produkcje<br />

filmów skate’owych, queerowych.<br />

Pokazujemy także kino amatorskie.<br />

Powołaliśmy też do życia pierwszy<br />

w Polsce festiwal animacji<br />

ReAnimacja. W mieście, do<br />

którego trafił pierwszy Oskar za<br />

animację. Mówię tu o Zbyszku<br />

Rybczyńskim, który zdobył tę<br />

nagrodę za „Tango”. Pokazywaliśmy<br />

animacje nie tylko w kategoriach<br />

filmu eksperymentalnego, czyli<br />

bliskich nam twórców związanych<br />

z Warsztatem Formy Filmowej, ale<br />

również znanych m.in. z produkcji<br />

kukiełkowych czy lalkowych<br />

animacji Se-ma-fora oraz najnowsze<br />

osiągnięcia techniki komputerowej.<br />

Dystrybuowaliśmy np. „Katedrę”<br />

Tomka Bagińskiego – film, który<br />

przez cztery lata powstawał<br />

w zaciszu domowym, a potem<br />

okazał się objawieniem. Dostał<br />

88<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

nagrodę SIGGRAPH 2002, później<br />

był nominowany do Oskara. Od tego<br />

momentu zainteresowanie animacją<br />

niesamowicie wzrosło.<br />

W tym roku dołożył swoją<br />

cegiełkę Mariusz Wilczyński,<br />

również łodzianin, zdobywca m.in.<br />

tegorocznych Złotych Lwów, a przed<br />

paroma laty laureat Złotego Glana<br />

- nagrody dla nieco niepokornych<br />

twórców idących własną drogą.<br />

Nie można było sobie wymarzyć<br />

lepszego ukoronowania jubileuszu<br />

25-lecia kina Charlie i 75-lecia<br />

powstania Łodzi Filmowej.<br />

Jesteś niezwykle aktywny<br />

w działaniach, co wiąże się zapewne<br />

z koniecznością ciągłej czujności<br />

i szybkiego reagowania. Mam rację?<br />

Ja żyję kinem, a kino jest zbiorem<br />

wiedzy z różnych obszarów.<br />

Psychologicznych, reklamowych,<br />

socjologicznych, religijnych. Staram<br />

się nad tym wszystkim panować. Kino<br />

jest też nośnikiem idei. To bardzo<br />

ważne medium. Fascynujące jest<br />

w nim to, że jest ono takie<br />

namacalne. Można obejrzeć film,<br />

napić się kawy, podyskutować,<br />

wziąć autograf od twórców itd.<br />

Telewizja czy internet nam tego<br />

nie dają. Działając w obszarze<br />

przemysłów kreatywnych i różnych<br />

projektów, w mojej pracy ważna jest<br />

znajomość źródeł ich finasowania,<br />

tzw. cross-financing. Ułatwia nam to<br />

przynależność do elitarnej sieci kin<br />

Europa Cinemas.<br />

Masz kontakt z wieloma filmowcami<br />

na świecie. Czy łódzka szkoła<br />

filmowa jest nadal postrzegana w<br />

środowiskach filmowych tak dobrze<br />

jak niegdyś?<br />

Mogę potwierdzić, że nadal<br />

zaliczana jest w branży do dziesięciu<br />

najlepszych szkół na świecie. Jej<br />

prestiż ugruntowali tacy absolwenci<br />

jak Kieślowski, Polański, Wajda,<br />

ale oczywiście szkoła cały czas<br />

musi pracować na swoją pozycję.<br />

Pamiętajmy też, że Filmówka była<br />

kiedyś jedyną szkołą filmową<br />

w Polsce. Dziś mamy sporo wydziałów<br />

o takim profilu na innych uczelniach,<br />

jest też wiele szkół prywatnych. Nie<br />

można stanąć w miejscu. Podobnie<br />

jest z kinami. Cały czas trzeba mieć<br />

nowe propozycje artystyczne. W<br />

naszym dorobku jest kilkanaście<br />

festiwali i przeglądów, z których część<br />

zarzuciliśmy, obserwując reakcje<br />

widzów, ale też ze względu na to,<br />

że nie jesteśmy w stanie<br />

kontynuować wszystkich projektów.<br />

Kino Charlie nie jest instytucją<br />

finansowaną poprzez subsydiowanie<br />

tak jak np. domy kultury.<br />

My generalnie utrzymujemy się<br />

z biletów, zatem musimy wybierać<br />

i kontynuować tylko najlepsze<br />

projekty. Pomysłów mamy aż za<br />

wiele i tak naprawdę zapełniają one<br />

cały rok. Nieżyjący już dziś profesor<br />

Zbigniew Machwitz powiedział<br />

kiedyś do mnie tak: „Czym Ty się<br />

przejmujesz? Przecież u Ciebie<br />

festiwal trwa 365 dni w roku.<br />

Co jeszcze chcesz udowodnić?”<br />

Myślę, że rzeczywiście sukcesem było<br />

realizowanie projektów za niewielkie<br />

pieniądze w makroskali. Wspomnę<br />

choćby fakt, że 10 lat temu, kiedy<br />

Forum Kina Europejskiego zaczęło<br />

funkcjonować pod nazwą własną<br />

„Cinergia”, przeglądy odbywały się<br />

jednocześnie w 6 łódzkich kinach.<br />

Potem jeszcze zrobiliśmy tour<br />

w 30 kinach sieci Helios i Cinema<br />

City. Mieliśmy niewielkie wsparcie<br />

ze strony miasta, ale w skali tak<br />

dużego przedsięwzięcia było ono<br />

zdecydowanie niewystarczające.<br />

Zapewniam, że żaden inny<br />

festiwal w Polsce nie jest w stanie<br />

wygenerować tak dużo za tak<br />

niewiele. Z naszej strony było to


trochę szaleństwo, bo rzucaliśmy<br />

się na pozycje bardzo wysokiej<br />

próby, nie mając odpowiedniego<br />

zaplecza finansowego. Był czas, kiedy<br />

niestety z tego powodu kino Charlie<br />

poległo, na szczęście na krótko.<br />

Wypowiedziano nam umowę, bo nie<br />

byliśmy w stanie zapłacić czynszu.<br />

Jakie kroki wtedy podjąłeś?<br />

Zorganizowaliśmy kolejne Forum Kina<br />

Europejskiego, nie mając swojego<br />

kina. Potem zbiegiem okoliczności<br />

sala kinowa wróciła na przetarg<br />

i udało mi się wygrać kino po raz<br />

drugi. Myślę, że taka sytuacja mogła<br />

zaistnieć tylko w kraju, gdzie waga<br />

kultury jest zdecydowanie niższa niż<br />

na Zachodzie. To trochę „orka na<br />

ugorze”, ale ja podejmuję rękawicę,<br />

mając tę świadomość i robię to<br />

z szacunku dla twórców i wiernej<br />

publiczności. Pamiętajmy, że bardzo<br />

istotnym kosztem są w przypadku<br />

festiwali licencje filmowe, a nie<br />

tylko koszty stricte organizacyjne.<br />

Z tego m.in. powodu zwróciłem<br />

się w pewnym momencie w stronę<br />

animacji, bo ich twórcy, walczący<br />

wówczas o pozycję tego gatunku na<br />

rynku kinematograficznym, przysyłali<br />

swoje prace za darmo w ramach<br />

promocji, a ponadto były to bardzo<br />

ciekawe artystycznie propozycje.<br />

Mam nadzieję, że postrzeganie<br />

kultury jednak zyskuje na wartości<br />

i to, co robimy, ma na to postrzeganie<br />

dobry wpływ. Podczas gdy pod<br />

koniec lat 90. masowo upadały kina<br />

studyjne, ale i w ogóle małe kina,<br />

z powodu wyrastających jak grzyby<br />

po deszczu multipleksów, kino<br />

Charlie okazało się sztandarowym<br />

przykładem tego, że jeśli ma się<br />

pomysł, komunikuje się z widownią<br />

i reaguje na jej potrzeby, to nie<br />

ma problemów z przetrwaniem.<br />

Co ciekawe, do nas zwracały się<br />

multipleksy z propozycją współpracy.<br />

Rozumiem, że jest to zachęta dla<br />

innych kin studyjnych. Że potrzeba<br />

jest, tylko konieczna jest współpraca<br />

z widownią.<br />

Absolutnie tak. Myślę, że jesteśmy<br />

inspiracją dla wielu bardzo dobrych<br />

kin, nie tylko w Polsce, ale i w<br />

Europie. Wiele z nich codziennie<br />

monitoruje nasze działania i to<br />

mnie cieszy. Poza nagrodą Polskiego<br />

Instytutu Sztuki Filmowej dla<br />

najlepszego kina w kraju, jesteśmy<br />

również w gronie najlepszych kin<br />

w Europie.<br />

Zatem nie zależy Ci na zachowaniu<br />

nimbu sukcesu wyłącznie dla siebie?<br />

Bardzo chętnie dzielę się<br />

spostrzeżeniami i doświadczeniem,<br />

bo siła kin arthousowych jest w ich<br />

ilości i jakości. Jeszcze na początku<br />

XXI w. nikt nie przeprowadzał badań<br />

nad strukturą widowni i oglądalności.<br />

Nie było takich danych ani<br />

w Komitecie Kinematografii,<br />

ani później w Polskim Instytucie<br />

Sztuki Filmowej. Robiliśmy to<br />

na własną rękę poprzez szereg<br />

ankiet. W pierwszej ankiecie<br />

wzięło udział ponad 1300 osób,<br />

które potwierdziły moje intuicyjne<br />

obserwacje, a to już była wiedza,<br />

która pozwoliła na modelowanie<br />

repertuaru, dostosowanie pory<br />

seansu, czy wielkości sali. Mamy 20<br />

tys. odbiorców newslettera, co też<br />

wpływa na moderowanie. Podstawą<br />

pracy w kulturze jest analityka,<br />

box office, a to nie dla wszystkich<br />

jest oczywiste. Cieszy mnie fakt, że<br />

również multipleksy zaczęły czerpać<br />

z naszych pomysłów. Kiedyś były one<br />

nastawione wyłącznie na projekcje,<br />

następnie pojawiły się maratony<br />

filmowe (pierwszy odbył się<br />

w kinie Charlie w 1995 r.), teraz zaś<br />

także multipleksy sięgnęły po inne<br />

wydarzenia kulturalne.<br />

Reasumując: jesteś, jak się to<br />

kolokwialnie mówi, właściwym<br />

człowiekiem na właściwym miejscu.<br />

Nie bez powodu pretendowałeś do<br />

tytułu Łodzianina Roku. Zdradź nam<br />

jeszcze, co jest dla Ciebie rozrywką.<br />

Zwykle właśnie dla rozrywki i<br />

relaksu człowiek ogląda filmy, a Ty?<br />

Ja także oglądam filmy dla rozrywki,<br />

dla siebie.<br />

Zdarza Ci się oglądać jakiś film<br />

wielokrotnie?<br />

Tak, oczywiście. Lubię przeżywać<br />

filmy po prostu jako widz. Są<br />

takie filmy, chociażby polskie<br />

komedie Barei, Machulskiego,<br />

czy blockbustery, jak np. Ostatni<br />

Mohikanin, które mnie „resetują”,<br />

bo znam każdą scenę, ale mnie nie<br />

nudzą. Dla rozrywki także jeżdżę<br />

na festiwale, koncerty, chodzę po<br />

galeriach. To daje mi też pewne<br />

przemyślenia w odniesieniu<br />

do kina i do komfortu widza<br />

w kinie. Myślę, że cząstką naszego<br />

sukcesu było zadbanie już dawno<br />

temu o przestrzeń otwartą na<br />

relacje z widzem. Myślę tu m.in.<br />

o kawiarence, o otwartej kasie<br />

(podczas gdy wszystkie kina miały<br />

okienka jak w banku czy na poczcie),<br />

o kolorystyce wnętrz, czyli o tych<br />

elementach związanych z energią<br />

koloru, które stwarzały wrażenie<br />

familiarności widowni. Wiedziałem,<br />

do kogo adresuję swoją propozycję<br />

programową. Odbiorcami są<br />

zazwyczaj wykształceni, uczciwi,<br />

wrażliwi i empatyczni ludzie. Jakżesz<br />

mógłbym podejrzewać, że ktoś mi coś<br />

ukradnie?! Zależało mi na budowaniu<br />

związków emocjonalnych z moją<br />

widownią i to się chyba udało.<br />

Pod tym względem jesteś<br />

wzorcowym operatorem kina. Dbasz<br />

o widza i to procentuje.<br />

W kinie Charlie seans odbywa się<br />

nawet wtedy, kiedy przyjdzie do<br />

kina zaledwie kilka osób. Nigdy<br />

nie „odejdą z kwitkiem”. To ważny<br />

kredyt zaufania.<br />

Tak, bo ja szanuję czas widza i<br />

wyobrażam sobie rozczarowanie<br />

w sytuacji odwołania seansu.<br />

Wyświetlam, nawet jeśli musiałbym<br />

do tego dopłacić.<br />

Pozostaje mi pogratulować zapału,<br />

energii i pasji, życząc dalszych<br />

sukcesów. Dziękuję za rozmowę.<br />

Zapraszam do kina Charlie oraz na<br />

organizowane przez nas wydarzenia.<br />

Po prostu #widzimysiewkinie.<br />

[JN]<br />

Zdjęcia: Archiwum Kina Charlie<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

89


POEZJA<br />

Polecane<br />

Tadeusz Zawadowski<br />

Poeta, redaktor, krytyk literacki; urodził się 9.12.1956r.<br />

w Łodzi, od 1981 roku mieszka w Zduńskiej Woli,<br />

gdzie współtworzył Klub Literacki „TOPOLA” oraz<br />

Klub Twórczej Pracy „BEZ AUREOLI” . Członek Związku<br />

Literatów Polskich. Laureat około 250 międzynarodowych<br />

i ogólnopolskich konkursów literackich oraz wielu nagród<br />

literackich m.in.: POLCUL FOUNDATION (w kapitule m.in.<br />

Jerzy Giedroyć, Gustaw Herling-Grudziński, Jan Nowak-<br />

-Jeziorański) oraz za całokształt twórczości literackiej:<br />

IANICIUSA imienia Klemensa Janickiego, Nagrody<br />

Ekspresjonistyczną FENIKSA im. Tadeusza Micińskiego<br />

i SUPER CYSIORA. Jest autorem ponad półtora tysiąca<br />

publikacji w ogólnopolskiej, emigracyjnej i zagranicznej<br />

prasie literackiej. Swoje wiersze i teksty krytyczne<br />

publikował w około 250 antologiach literackich. Były<br />

tłumaczone na języki: rosyjski, łotewski, chorwacki,<br />

bośniacki, serbski, słoweński, grecki, włoski i angielski.<br />

Wydał 17 tomów poetyckich, w tym ostatnio: Kiedyś<br />

(2014) – Nagroda Literacka im. Ryszarda Milczewskiego –<br />

Bruno i wyróżnienie XXXVII Międzynarodowego Listopada<br />

Poetyckiego oraz „budzik z opóźnionym zapłonem” –<br />

nominacja do Nagrody Literackiej 43. Międzynarodowego<br />

Listopada Poetyckiego, (2019), „dopóki budzik tyka”<br />

(2020) i „raport z czasów zarazy” (<strong>2021</strong>).<br />

90<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


TA CHWILA<br />

POEZJA<br />

ta chwila która wygładza zmarszczki sadowi się już w kalendarzu.<br />

bierze do ręki stare listy drze i wyrzuca do kosza. nie można<br />

zostawiać śladów po czymkolwiek co było tobą. znaki szczególne<br />

i linie papilarne same zanikną z czasem. tylko ta tkanka wiersza<br />

zapisana na kartce niczym mezozoiczny odcisk dinozaura lub<br />

innego wymarłego prajaszczura. ona świadczy przeciwko tobie.<br />

każde twoje słowo rzucone na wiatr wróci do ciebie burzą. odnajdzie<br />

nawet po śmierci. póki co głaszczę<br />

zmarszczki na twarzy.<br />

DWA PTAKI<br />

w moim ogrodzie stoi czerwony stolik nakryty<br />

do połowy białym płótnem. czasem<br />

przysiada na nim ptak spłoszony jazgotem<br />

pobliskiego targowiska. w milczeniu patrzymy<br />

sobie w oczy. obaj mamy<br />

DZIECIĘCE KRYJÓWKI<br />

opuchnięte od łez.<br />

coraz częściej uciekam do kryjówek z dzieciństwa. tylko<br />

w nich czuję się bezpieczny. przywołuję je w pamięci jak kolorowe<br />

szkiełka przez które podglądałem świat. wtedy i on stawał się<br />

bardziej kolorowy. dziś próbuję je odnaleźć. szukam po wszystkich<br />

zapomnianych zakamarkach ale daremnie. widzę tylko szare<br />

twarze zmęczonych okien a za nimi wyrośnięte dzieci wciąż<br />

bawiące się w wojnę. spoglądam na ich zacięte miny kiedy<br />

w jednej ręce trzymają plastikowe modele bombowców a w drugiej<br />

pluszowe misie z powyrywanymi językami i wydłubanymi<br />

oczkami. wtedy pragnę kryć się jak najgłębiej<br />

w swoich kryjówkach.<br />

KWARANTANNA<br />

milczenie przez telefon nie zastąpi prawdziwego. spojrzenia<br />

w oczy dotyku niby przypadkowego. zamknięci w czterech<br />

ścianach pokoi przypominamy tężejące odlewy z gipsu.<br />

szarzeją nam rysy i słowa kruszeją w gardłach.<br />

za oknem puste ulice umierają jak ludzie w ciszy.<br />

jeszcze chwila a zegarom zaczną pękać sprężyny. ludziom<br />

DWA BRZEGI<br />

serca.<br />

pragnę przekroczyć rzekę jednak nie potrafię<br />

zbudować mostu spinającego jej oba brzegi. a może jest<br />

już za późno aby cokolwiek łączyć skoro wszystko dawno<br />

podzielone. ludzie zwierzęta i rzeczy na nasze wasze<br />

i niczyje. wpatruję się w wodę i ciągle nie umiem<br />

rozróżnić która fala z którego dopływu<br />

zmieszały się w jedno. zanurzam dłonie i zaczynam<br />

rozumieć że rzeka nie rozdziela brzegów ale jest<br />

POEZJA<br />

mostem który je łączy …<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

91


Katarzyna Brus-Sawczuk<br />

Blogowanie z #Kulturą<br />

„Najważniejsze<br />

jest<br />

słowo.”<br />

Zaprosiłam do marcowego wywiadu kilku<br />

barwnych ludzi. Różni ich wiek, wykształcenie,<br />

w yko ny wa ny zawó d . Łączy o twarto ś ć u mys łu<br />

i szacunek (odwzajemniony) do kultury, sztuki, słowa<br />

pisanego i mówionego.<br />

Blog ma swoja historię. Pierwszy raz termin<br />

„blog” został użyty w 1999 r. przez Petera<br />

Merholza, redaktora jednego z najwcześniejszych<br />

internetowych dzienników, znanego pod<br />

nazwą „Robot Wisdom”. Od dwóch lat istniało<br />

określenie „weblog” autorstwa Jorna Bargera,<br />

oznaczające strony, na których umieszczane były<br />

jedynie linki do innych stron z danej dziedziny,<br />

ewentu a l n i e ko menta rze l u b wp i sy u łożo n e<br />

w porządku odwrotnym do chronologicznego.<br />

Bl o ga mi n a zy wa n o n ato mi ast p ami ętn i ki o n l i n e.<br />

Za pierwszego bloga uznaje się stronę www założoną<br />

w 1990 r. przez Tima Bernersa-Lee. Posługując się<br />

definicją (ang. web log – dziennik sieciowy) – to<br />

rodzaj strony internetowej zawierającej odrębne,<br />

ale uporządkowane chronologicznie wpisy. Blogi<br />

jako medium ogólne noszą nazwę blogosfery.<br />

Najważniejszą funkcją przekazu bloga jest tekst,<br />

choć mogą pojawiać się zdjęcia, inna grafika czy<br />

92<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

nagrania video. Weblogi utożsamiano ze stronami<br />

osobistymi. W historii blogów wiele się zmieniło,<br />

wciąż jednak od innych stron internetowych blogi<br />

odróżnia bardziej personalny charakter treści:<br />

często stosowana jest narracja pierwszoosobowa,<br />

a fakty przeplatają się z opiniami autora. Za jednego<br />

z pierwszych blogerów w Polsce uważa się Piotra<br />

Waglowskiego (pseudonim VaGla). Był publicystą,<br />

prawnikiem, pisarzem, poetą, webmasterem,<br />

autorem serwisu vagla.pl.<br />

Przez lata zmieniły się wygląd, forma i zawartość<br />

blogów, a także ich funkcje oraz oprogramowanie<br />

narzędziowe. Tematycznie zaczęły przeważać<br />

blogi osobiste, udające pamiętniki online. Coraz<br />

popularniejsze stały się blogi profesjonalne<br />

prowadzone w celach zawodowych. W blogach<br />

pojawiła się kultura, sztuka, muzyka, film, ale także<br />

codzienne życie. Blog to niewątpliwie zjawisko<br />

socjologiczne, o ogromnym zasięgu i mocy<br />

sprawczej słowa. Według socjologów, jako naturalny<br />

wytwór świata wirtualnego może służyć ekspresji<br />

autorów i ich postrzeganiu świata, autopromocji,<br />

promocji otaczających zjawisk, zaspokajaniu<br />

potrzeb towarzyskich, więzi społecznych, celów<br />

zawodowych, a także realizacji pasji.


Moje<br />

zaproszenie<br />

do rozmowy<br />

o „kulturalnym”<br />

blogowaniu<br />

przyjęli:<br />

JANUSZ ROSZKOWSKI<br />

foto: Joanna Jagiełło<br />

Janusz Roszkowski. Człowiek petarda,<br />

bloger w czasach powijaków blogowania,<br />

pisarz, poeta, także wydawca recenzent<br />

i humanista. Od zawsze zakochany<br />

w przyrodzie i kobietach.<br />

Kamil Śliwiński. Wszechstronny znawca sztuki.<br />

O Beksińskim i Szukalskim wie wszystko. Jako<br />

stypendysta MKiDN, prowadzi różne projekty<br />

wspierające sztukę. Jest również blogerem. Biegły<br />

w świecie Internetu i jego prawnych aspektach.<br />

KAMIL ŚLIWIŃSKI<br />

foto: Marta Rybicka<br />

AGATA BECHER<br />

Agata Becher. Polonistka, kulturoznawczyni, zawodowo<br />

związana z mediami branżowymi, entuzjastka<br />

i użytkowniczka social mediów, antysystemowa<br />

uczestniczka systemów, publikuje teksty o kulturze,<br />

mediach, pisze felietony, recenzje z wykorzystaniem<br />

wszelkich platform internetowych, u siebie na<br />

zjedzkanapke.net, dwutygodnik.com o teatrze.<br />

Wszechstronna, współczesna blogerka i więcej!<br />

foto: Monika Szałek<br />

Julia Brodowska. Absolwentka Akademii Muzycznej<br />

i Sztuki Pisania i zdolna skrzypaczka. Od ponad 10<br />

lat prowadzi bloga, Subiektywnie o Muzyce, na<br />

którym recenzuje płyty i koncerty. Wiele w nim<br />

muzyki duszy – fado. Fascynuje ją również world<br />

music i jazz. Jej teksty o muzyce pojawiają się<br />

również w innych portalach i w czasopismach. Przez<br />

całe swoje życie zauroczona kolorami Lisbony.<br />

JULIA BRODOWSKA<br />

foto: archiwum własne<br />

foto: archiwum własne<br />

TOMASZ SOBIERAJSKI<br />

Tomasz Sobierajski. Znany i ceniony socjolog<br />

społeczny z ogromnym doświadczeniem.<br />

Jako pracownik naukowy uniwersytetu wydał<br />

w swojej dziedzinie kilkanaście naukowych książek.<br />

Jest człowiekiem rozpoznawalnym, blogerem<br />

i influencerem.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

93


Blog<br />

to zjawisko<br />

socjologiczne,<br />

o ogromnym zasięgu<br />

i mocy sprawczej<br />

słowa<br />

Januszu, czy łatwo było zostać blogerem… ponad<br />

dwadzieścia lat temu?<br />

Janusz Roszkowski: W moim wypadku dwanaście lat<br />

temu… Wprawdzie wiedziałem o powstaniu w latach<br />

2003-2004 dwóch dużych portali blogowych, nawet<br />

kilka razy tam zaglądałem, ale zniechęcony miałkością<br />

większości wpisów nie paliłem się do zostania blogerem,<br />

tym bardziej że w tamtym czasie myślałem poważnie<br />

o odejściu od literatury. W 2005 roku Wojciech<br />

Siemion prowadził moje ostatnie spotkania autorskie<br />

w Warszawie – żegnałem się z czytelnikami<br />

(słuchaczami) jako poeta, prozaik, tłumacz, dramaturg<br />

radiowy. Złożyłem legitymację Oddziału Warszawskiego<br />

Związku Literatów Polskich. Zamierzałem wyemigrować<br />

z kraju i osiąść gdzieś wśród Indian nad Amazonią.<br />

I tak by się niechybnie stało w październiku 2006 roku,<br />

gdybym na swojej dawnej posiadłości pod Serockiem<br />

nie wpadł w garażu do niezabezpieczonego kanału<br />

i nie wybił sobie prawego barku. W internetowym<br />

banku wolnych miejsc sanatoryjnych była tylko jedna<br />

oferta: SANVIT w Iwoniczu-Zdroju, o którym przedtem<br />

nawet nie słyszałem. Przyjechałem, zakochałem się<br />

w Beskidzie Niskim i tu zostałem na stałe. Oderwany<br />

całkowicie od rzekomych dóbr cywilizacyjnych (radia,<br />

telewizji, kin, teatrów, prasy, książek też) stałem się<br />

człowiekiem natury. Ale kiedy na początku 2009 roku<br />

jedno z prywatnych wydawnictw zaproponowało mi<br />

napisanie poradnika Jak być kuracjuszem? – pomyślałem<br />

sobie, że uczynię bohaterem tej książki miejsce, które<br />

tak mnie zachwyciło: Iwonicz-Zdrój. Odwiedziła mnie<br />

wtedy moja córka Joanna Jagiełło (obecnie znakomita<br />

pisarka, pieśniarka i malarka) i namówiła mnie do<br />

założenia bloga na portalu blog.onet.pl, a ponieważ<br />

strona się początkowo nie wyświetlała, zarejestrowała<br />

mnie na blox.pl. W ten przypadkowy sposób na obu<br />

blogach noszących ten sam tytuł Pisarskie refleksje<br />

zacząłem zamieszczać identyczne posty – spostrzegłem<br />

szybko, że bardziej wymagający wchodzili zazwyczaj<br />

na bloxa. Przez dłuższy czas były to wpisy codzienne<br />

o różnej tematyce, którą podsuwały mi wędrówki<br />

po górkach, szczególnie nocne. Początkowo miałem<br />

wrażenie, że piszę do szuflady, bo licznik odwiedzin<br />

obracał się niemrawo, nawet myślałem o zaprzestaniu<br />

pisania. Po miesiącu odzew czytelniczy był coraz<br />

większy, przybywało komentarzy. Od pewnego<br />

momentu zacząłem publikować serię postów,<br />

94<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

z których powstały potem książki. Nie miałem wyjścia<br />

– musiałem założyć wydawnictwo książkowe Mons<br />

Admirabilis.<br />

Można powiedzieć, że blog dał drogę książkom.<br />

JR: Tak. Z tym, że zanim w roku 2005 pożegnałem<br />

się z literaturą, byłem autorem dwudziestu czterech<br />

książek. Blogowanie nadało jednak mojej twórczości<br />

pisarskiej nowy impuls. Moje rozmowy z Krishnamurtim<br />

zostały najpierw opublikowane w odcinkach na blogu.<br />

Tak samo jak ostatnio wydane przeze mnie Zeszyty<br />

dawnych lektur (dwa tomy po 286 stron każdy).<br />

W tym roku wydam jeszcze Pisarskie refleksje.blog.onet.<br />

pl (blox.pl), też w dwóch pokaźnych tomach. Jeśli zaś<br />

chodzi o bardziej znane książki z rozmów z Adamem<br />

Hanuszkiewiczem, które zredagowałem z 20-godzinnych<br />

nagrań zrobionych w roku 2001 w Dźwirzynie, to jeszcze<br />

za życia Mistrza Adama publikowałem je najpierw na<br />

moich blogach, zanim w 2012 i 2015 roku ukazały się<br />

nakładem Wydawnictwa Prószyński i S-ka (o kobietach)<br />

oraz Wydawnictwa BOSZ (o teatrze). Bardziej znana<br />

jest książka Kobieto! Boski diable… Wyszła ona jednak<br />

u Prószyńskiego za późno, mimo iż temat gorący, bo<br />

na chwilę wydania hasło Hanuszkiewicz przestało być<br />

„gorącym kartoflem”, więc skończyło się na pierwszym,<br />

niespełna czterotysięcznym nakładzie.<br />

Z ciekawości, czy to, iż byłeś żonaty sześć razy, miało<br />

wpływ na tytuł Kobieto! Boski Diable i dobranego do<br />

rozmów interlokutora?<br />

JR: Niewątpliwie kobiety dały pretekst do rozmów<br />

o kobietach. Dlaczego z Hanuszkiewiczem? Czterokrotnie<br />

żonaty – uważał się za świetnego znawcę kobiet…<br />

(śmiech)<br />

Januszu, czy blog to forma nowoczesnego<br />

dziennikarstwa, czy raczej tęsknota za pamiętnikiem<br />

naszych prababci? Jednak prawdopodobnie lepiej,<br />

żeby miał więcej niż jednego czytelnika?<br />

JR: Z pewnością lepiej, żeby miał choć jednego<br />

czytelnika poza autorem! Jeśli chodzi o moje Pisarskie<br />

refleksje, to zewnętrzny licznik na blog.onet.pl<br />

zarejestrował w dniu 25 lutego 2018 roku 516 161<br />

odwiedzin, a komentarzy 1175! Pół roku później,<br />

kiedy i portal blox.pl zlikwidowano dla darmowych<br />

blogerów, wewnętrzny licznik zarejestrował prawie 300<br />

000 wizyt i 1000 komentarzy! I tam i tu komentarze


yły w większości tak znakomite, że stworzyły książki<br />

w książkach. Nikt nie wstawiał nonsensownych<br />

lub lakonicznych słów w stylu „brawo!”, „fajowe”.<br />

Ludzie zadawali sobie trud myślenia, miałem więc<br />

udział w rozwoju bloga. Obecnie blogi na portalach<br />

społecznościowych to najczęściej formy nowoczesnego<br />

dziennikarstwa.<br />

Tomku, blogowanie to zjawisko społeczne.<br />

Czy kultura często się w nim pojawia? Kto jest<br />

odbiorcą? Czy możesz to skomentować?<br />

Tomasz Sobierajski: Nie umiem ocenić, ile jest blogów<br />

kulturalnych, bo też i zjawisko bardzo się zmieniło.<br />

Nadal istnieje blogowanie tradycyjne na platformach,<br />

które były do tego przeznaczone, ale rozumienie<br />

i pojęcie bloga bardzo się rozszerza. Działają mikroblogi<br />

na Instagramie czy Facebooku, które często są ze sobą<br />

powiązane, vlogi, które pojawiają się na Youtube, mikro-<br />

-mikroblogi , które są domeną Tik-toka, a które też są<br />

pewnego rodzaju opowieścią, choć zupełnie odmienną<br />

od tradycyjnego blogowania. Blogi prowadzone są<br />

bardzo różnymi kanałami, konkretne linki do danych<br />

treści autorzy udostępniają w różnych miejscach<br />

blogosfery i to wszystko przenika się i jest dostępne<br />

uniwersalnie. Daje to możliwości pozyskiwania nowego<br />

grona odbiorców. Każdy jest w stanie coś sobie wybrać,<br />

obserwować, a także uczestniczyć w życiu bloga<br />

(komentarze, posty, emotikony). Dużo jest blogów<br />

promujących kulturę. Poprzez takie rozprzestrzenianie<br />

się informacji można dotrzeć nawet do niszowych<br />

wydarzeń kulturalnych.<br />

Jeszcze jedno pytanie, Tomku. Ty promujesz książki.<br />

Czy to, co robisz na Instagramie, można nazwać<br />

współczesną formą blogowania? (coś mi mówi,<br />

że wpasowałam się moim pomysłem wywiadu…)<br />

TS: Promowanie książek to uprawianie<br />

„biedoinfluencerki”. Patrząc na zjawisko<br />

globalnie, chyba nie ma takiej osoby, która na<br />

promowaniu książek mogłaby zyskać jakąś szeroką<br />

grupę odbiorców. Ale co ciekawe – moje posty<br />

o książkach mają najmniej polubień ze wszystkich<br />

postów, które wrzucam na Instagram, w zamian toczy<br />

się pod nimi bardzo ciekawa, dynamiczna i zażyła<br />

dyskusja. Więc zakładam, że jeśli nawet z grona<br />

kilkudziesięciu czy kilkuset odbiorców dziesięć osób<br />

tę książkę przeczyta albo kupi, to i tak jest to sukces.<br />

Jest to dla mnie również w jakimś sensie zabawa, bo<br />

promując książki na Instagramie, który jest absolutnie<br />

antyksiążkowy, muszę dobrze przemyśleć, jak o tych<br />

książkach napisać bardzo krótko, w pigułce, ale tak<br />

żeby kogoś mogło to zainteresować. Pamiętajmy też,<br />

że Instagram jest trudniejszy, jeśli chodzi o słowo,<br />

tam ludzie zaglądają głównie dla zdjęć i ewentualnie<br />

czytają krótki opis. Słowo na Instagramie nabiera o tyle<br />

wagi, że musi naprawdę przyciągnąć. Czy jest to forma<br />

bloga? Myślę, że tak. I co ciekawe, często moje wpisy<br />

odkrywają ludzie, którzy nie czytają książek, więc mam<br />

też misję, aby skłonić ich do czytania…<br />

Jakie trzeba mieć wykształcenie, żeby blogować<br />

o sztuce? A może jaką trzeba mieć wiedzę lub i inne<br />

np. cechy predysponujące? Kamil?<br />

Kamil Śliwiński: Sam jestem niedoszłym biologiem<br />

(śmiech) i najlepszym przykładem na to, że kierunkowe<br />

wykształcenie wcale nie jest najważniejsze. Oczywiście<br />

ludziom po studiach na kierunkach artystycznych,<br />

którzy mają akademickie podstawy swojej wiedzy,<br />

będzie dużo łatwiej, zarówno w sieci jak i tzw. realu,<br />

ale to wcale nie oznacza, że uda im się przyciągnąć<br />

i zainteresować wielu obserwujących. Wiedzę w<br />

konkretnym temacie nie tylko warto posiadać, trzeba<br />

ją systematycznie pogłębiać, rozwijać, niemniej nawet<br />

to nie gwarantuje, że będziemy komunikować się w<br />

sposób ciekawy dla potencjalnych odbiorców. W moim<br />

przekonaniu trzeba mieć również pojęcie o samym<br />

blogowaniu i wszystkich jego współczesnych formach.<br />

Odniosę się do moich przedmówców. W czasach,<br />

kiedy zaczynaliśmy blogować, o czym mówił Janusz<br />

Roszkowski, treści były często w bardzo obszernych<br />

formach – dla współczesnego internauty byłoby to<br />

„ciężkostrawne”. Tomek Sobierajski dla kontrastu zapiął<br />

to wszystko klamrą z drugiej strony – dziś słowo stało<br />

się pigułką, skrótem do przekazania najistotniejszych<br />

informacji, a form blogowania jest tak wiele jak platform<br />

do komunikacji w sieci. Blogowaniem możemy nazwać<br />

już nawet krótkie, dziesięcio-, piętnastosekundowe<br />

filmy/relacje na Instagramie czy TikToku. Muszą być<br />

one jednak tak zbudowane, aby przyciągnąć bardzo<br />

specyficzną dla danego medium społeczność. Definicja<br />

bloga ewoluowała i dzisiaj zadałbym nieco inne pytanie:<br />

czy trzeba mieć jakieś szczególne wykształcenie, aby<br />

tworzyć? Na pewno trzeba mieć wyobraźnię i dar<br />

przekazywania informacji, ale moim zdaniem wiedza<br />

jest tu obowiązkowa jako baza, bo czy ktoś z nas<br />

chciałby na przykład mieć do czynienia z ekspertem<br />

w dziedzinie bezpieczeństwa, który nie ma w tym<br />

zakresie żadnego doświadczenia?<br />

Julio, co ty wiesz o muzyce…? :-) Wiem, że dużo. Czy<br />

ja z twojego bloga dowiem się np. wszystkiego o fado<br />

albo o world music? Czy bloger musi być ekspertem?<br />

Julia Brodowska: Myślę, że nie jest warunkiem<br />

koniecznym, aby bloger był ekspertem, ale z pewnością<br />

musi się on dobrze orientować w tematach, o których<br />

pisze. Dużo zależy od specyfiki samego bloga i zakresu<br />

tematów na nim poruszanych. Trudno, by ktoś piszący<br />

o szeroko pojętej kulturze, znał się jednakowo<br />

dobrze na przykład na malarstwie, filmie i muzyce.<br />

Zwykle mamy węższe specjalizacje i w którejś<br />

dziedzinie jesteśmy trochę laikami. Nawet samo<br />

pisanie o muzyce może być problematyczne, bo<br />

mamy przecież do czynienia z mnogością gatunków<br />

i stylów. Ja siłą rzeczy wybieram to, co znam najlepiej<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

95


– osłuchanie pozwala mi zbudować kontekst.<br />

Zakładam, że czytelnik, który do mnie przychodzi,<br />

ma już jakąś wiedzę o fado czy world music.<br />

Z moich obserwacji wynika, że na blog dotyczący<br />

niszowej muzyki rzadko trafia ktoś z przypadku –<br />

najczęściej przychodzą ludzie, którzy mają podobny<br />

muzyczny gust.<br />

Agato, kim wobec tego jest współczesny bloger?<br />

Agata Becher: Pojęcie blogera jako tego, który dzieli się<br />

codziennie swoimi myślami na różnych platformach,<br />

zanikło. Zdewaluowało się. Myślę, że mają na to wpływ<br />

zmiany zachodzące w cyberprzestrzeni i dynamicznie<br />

rozwijające się nowe formy przekazu oraz zmiany<br />

upodobań jego użytkowników. Mikroblogowanie,<br />

vlogowanie, formy wizualne pamiętników (np.<br />

w przestrzeni Instagramu) to współczesne sposoby na<br />

blog. Nie postrzegam siebie jako blogerki, prowadzę<br />

stronę zjedzkanapke.net, na której propaguję kulturę,<br />

staram się zainteresować czytelników tematami,<br />

które wynalazłam i które mnie zainteresowały. Ale<br />

równocześnie prowadzę podobną do wspomnianej<br />

przez Tomka formę mikrobloga, moje krótkie wpisy<br />

pojawiają się regularnie na Facebooku. Facebook<br />

jako medium o ogromnym zasięgu jest potężnym<br />

narzędziem do współczesnego blogowania. Ważny jest<br />

też chwytliwy i nośny tytuł bloga. Słowo klucz.<br />

Czy wpisy muszą charakteryzować się regularnością,<br />

aby trafiać do czytelnika i zdobywać zasięg? Agata.<br />

AB: Algorytmy stron internetowych, Facebooka,<br />

Instagrama wskazują na to, żeby często aktualizować<br />

wpisy. Nieobecność w sieci np. miesięczna powoduje, że<br />

treści danych stron nie wyświetlają się, algorytm może<br />

być bezlitosny (śmiech). Regularność zamieszczanych<br />

wpisów powoduje, że czytelnicy się przyzwyczajają.<br />

Treści automatycznie pokazują się przed innymi. Dla<br />

propagowania kultury, blogowania z kulturą i o kulturze,<br />

trzeba szukać cały czas ciekawych informacji i dzielić<br />

się nimi regularnie. Trzeba być online, nie znikać z sieci.<br />

Niestety współczesne media wymagają coraz częściej<br />

płatnej reklamy.<br />

Czy bloger to influencer.?<br />

AB: Zdecydowanie. Te osoby, które blogowały, blogują –<br />

stały się influencerami.<br />

Julio, jak wpadłaś na pomysł, aby zacząć w sposób<br />

regularny pisać i propagować w cyberprzestrzeni<br />

muzykę mocno sprofilowaną, nawet trochę niszową?<br />

Dużo masz wiernych followersów? Jest odzew po<br />

drugiej stronie?<br />

Julia Brodowska: Początek był pewnie banalny.<br />

Już w liceum zorientowałam się, że kiedy wracam<br />

z koncertów, opowiadam o nich bez końca bliskim mi<br />

osobom. W pewnym momencie zrozumiałam, że oni<br />

zaraz będą mieli mnie dość i stwierdziłam, że może<br />

warto zacząć spisywać swoje myśli – tak powstał blog<br />

Subiektywnie o muzyce. Początkowo myślałam, że<br />

robię to tylko dla siebie, ale pojawili się czytelnicy,<br />

ich grono rosło i tak to popłynęło. Dziś mam sporą<br />

grupę wiernych followersów, którzy słuchają podobnej<br />

muzyki i są ciekawi, co mam o niej do powiedzenia.<br />

Nie zastanawiałam się, czy muzyka, którą wybieram,<br />

jest niszowa, pisałam po prostu o tym, co najbardziej<br />

mnie fascynuje i porusza. Jednak okazało się, że to<br />

był strzał w dziesiątkę. Nawiązując do wypowiedzi<br />

poprzednich rozmówców – aby opowiadać ludziom<br />

o muzyce jako jednej z dziedzin szeroko pojętej kultury<br />

i faktycznie docierać do czytelników ze słowem czy<br />

misją, trzeba wykazać się dyscypliną i regularnością.<br />

Tylko wtedy ma to sens. Przyzwyczajamy w ten sposób<br />

naszych odbiorców do codziennego zaglądania,<br />

czekania na wpisy, prowokujemy do dyskusji.<br />

Bo o to we współczesnym blogowaniu chodzi: trzeba<br />

wzbudzić reakcje, wywołać polemikę. Trudno dziś<br />

mówić o kulturze, ograniczając się tylko do jednego<br />

zakątka cyberprzestrzeni. Blogosfera przenika się<br />

w różnych punktach sieci – także na facebookowych<br />

fanpagach czy Instagramie. Te miejsca z jednej strony<br />

służą mi do promowania treści, które zamieszczam na<br />

blogu, z drugiej są jego rozszerzeniem i miejscem do<br />

publikowania codziennych krótkich wpisów czy linków.<br />

Instagram to portal „zdjęciolubny”, tam przemawia<br />

bardziej obraz. Na tym koncie postanowiłam również<br />

czasem przedstawiać książki, ponieważ literatura to<br />

moja druga pasja. I sama widzę, rozszerzając zasięg<br />

mojego blogowania, że pojawiają się nowi ludzie,<br />

którzy chcą czytać o muzyce czy podzielić się swoimi<br />

komentarzami. Współczesne social media dają liczne<br />

narzędzia do wypromowania bloga, a samo jego pojęcie<br />

ciągle ewoluuje.<br />

Julio, coraz popularniejsze są tzw. podcasty*.<br />

Pamiętam całkiem niedawną sytuację – w chwili<br />

kiedy doszło do bardzo negatywnego w skutkach dla<br />

kultury działania przeciwko jednej ze stacji radiowych<br />

z wieloletnimi tradycjami, jedna z prezenterek<br />

radiowych o bardzo charakterystycznym głosie<br />

przeniosła swoje pogadanki muzyczne do sieci,<br />

w formie podcastów. Czy nie uważasz, że to lepsza<br />

możliwość ekspresji dla blogera piszącego o muzyce?<br />

JB: Uważam, że to jest forma współczesnego<br />

blogowania, zmienia się tylko medium. To zdecydowanie<br />

przestrzeń do zagospodarowania. Słuchać można<br />

wszędzie, czytaniu trzeba poświecić więcej uwagi.<br />

Słuchać można „po drodze”, czytać nie zawsze.<br />

96<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Myślę, że to jedna z szans dla kultury w tych<br />

trudnych dla niej czasach kwarantanny. Czy vlog<br />

posługujący się obrazem lub wideo-obrazem jest<br />

stworzony do opowiadania o muzyce?<br />

JB: To byłaby najlepsza forma, jednak trudno<br />

opowiadać o muzyce, nie dając słuchaczom<br />

dźwięków. Prawa autorskie niestety nie pozwalają na<br />

jej bezpłatne udostępnianie jako uzupełnienie słów<br />

vlogera.<br />

Kamilu, jesteś fachowcem w zakresie prawnych<br />

aspektów internetowych publikacji…<br />

KŚ: Myślę, że w zakresie udostępniania treści w<br />

swoich materiałach np. utworów muzycznych i praw<br />

autorskich ich autorów, branża internetowa reaguje<br />

bardzo szybko i wychodzi twórcom naprzeciw. Jedna<br />

z największych platform streamingowych, Spotify,<br />

która od dawna oferuje również ogromną bazę<br />

podcastów, pracuje nad nową funkcjonalnością<br />

dla ich twórców. Serwis ma wkrótce zaoferować<br />

ludziom tworzącym audycje muzyczne możliwość<br />

w pełni legalnego wykorzystania całości utworów<br />

muzycznych, dając niejako każdemu z nas możliwości<br />

zarezerwowane dotąd jedynie dla radiowców. To<br />

otwiera użytkownikom Spotify możliwość tworzenia<br />

własnych autorskich audycji bez naruszania praw<br />

autorskich prezentowanych utworów. To wszystko<br />

zdaje się tylko potwierdzać wyjątkowy boom na<br />

podcasty w sieci. Ludziom piszącym o muzyce takie<br />

narzędzie może stworzyć nową szansę na dotarcie<br />

do zainteresowanych odbiorców. Daje to również<br />

swobodę w tematycznym i szerokim dobieraniu<br />

i udostępnianiu nie fragmentów, a całych utworów<br />

z poszanowaniem praw ich twórców.<br />

Julio, może czas na podbój Spotify? Chcemy Ciebie<br />

słuchać i tego co nam rekomendujesz, nie tylko<br />

czytać.<br />

Tomku, czy taka „personalna audycja” pod<br />

skrzydłami platform multimedialnych to krok dalej<br />

w możliwościach blogowania?<br />

TS: Nie zgodzę się do końca. Taki sposób udostępniania<br />

treści to jednak audycja, a ona ma trochę inny cel.<br />

Blog utożsamiam jednak z pisaniem, ze słowem,<br />

z uważnością na słowo.<br />

Ale z drugiej strony np. na stronach Narodowego<br />

Instytutu Kulturalnego czy na platformie Po Stronie<br />

Kultury pojawiają się regularnie podcasty związane<br />

z szeroko pojętą kulturą: muzyką, filmem, sztuką.<br />

Ja osobiście nie postrzegałabym tej formy jako<br />

audycję.<br />

TS: Ja bardziej postrzegam to jako jedną z form<br />

dotarcia do użytkowników platform multimedialnych<br />

czy stron zajmujących się kulturą. Niezmienną dla<br />

mnie podstawą bloga jest tekst. Prowadzę bloga.<br />

Umieszczam w nim długi tekst, dajmy na to o<br />

wpływie gustu grup społecznych na dobór treści<br />

dotyczących kultury. Media społecznościowe służą mi<br />

do udostępnienia skrótu, na Instastory zamieszczam<br />

JANUSZ ROSZKOWSKI:<br />

www.monsadmirabilis.beskidy.pl<br />

KAMIL ŚLIWIŃSKI:<br />

https://www.facebook.com/beksinski/,<br />

https://www.facebook.com/zdzislawbeksinski/,<br />

https://www.instagram.com/beksinski/,<br />

https://twitter.com/art_beksinski,<br />

https://www.facebook.com/artofszukalski/,<br />

https://www.instagram.com/artofszukalski/<br />

JULIA BRODOWSKA:<br />

www.facebook.com/subiektywnieomuzyce,<br />

www.prawdziwa-muzyka.blogspot.com,<br />

subiektywnieomuzyce Instagram<br />

AGATA BECHER:<br />

www.zjedzkanapke.net,<br />

www.facebook.com/zjedzkanapke<br />

TOMASZ SOBIERAJSKI:<br />

#KsiążkiNieTylkoDlaTych,<br />

@tommysobierajski<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

97


krótkie nagranie, że taki tekst jest opublikowany, kręcę<br />

krótki film i publikuję go w formie vloga na Youtube.<br />

Wszystko to pięknie się uzupełnia, ale wyjściowe jest<br />

słowo.<br />

Jednak nagrywając tekst czytany, tworzysz formę<br />

zbliżoną do podcastu…<br />

TS: Jest to forma jako jedno z narzędzi, którymi dysponuję<br />

do udostępniania treści. Podstawą jest słowo.<br />

Agato, jak się powinno realizować bezpieczeństwo<br />

w cyberprzestrzeni?<br />

AB: Nie jest to łatwe przy tylu udostępnianych treściach<br />

na różnych platformach, gdzie tworzymy wzajemnie<br />

udostępniane linki. Nie zawsze ustrzeżemy się przed<br />

kradzieżą słów, musimy starać się postępować uczciwie<br />

względem siebie i czytelnika. Być też czujnym. Kradzież<br />

słowa, plagiat to przestępstwo. Są też instrumenty<br />

prawne, na których można się oprzeć, dochodząc<br />

swoich praw.<br />

A jak jest z cytatami? Kamil, Tomek?<br />

KŚ: Cytowanie jest dozwolone, z zaznaczeniem, że<br />

jest to cytowanie lub cytowanie za innym autorem,<br />

z podaniem źródła i ewentualnego linku do źródła.<br />

TS: W publikacjach naukowych cytowania są naturalną<br />

częścią publikacji, jednak nie można kopiować słów,<br />

nie podając źródeł lub przypisując je do własnej<br />

osoby. Internet rządzi się podobną zasadą (cytowania<br />

wymagają podania źródeł, fotografie wymagają podania<br />

autorów itd.), jednak znacząco trudniej jest ustrzec się<br />

przed kradzieżą słowa.<br />

Wróćmy do praw autorskich. O ile treści neutralne,<br />

czyli np. informacje o koncertach wystawach, własne<br />

recenzje i opinie, można publikować bez przeszkód,<br />

to treści dotyczące artystów żyjących i nieżyjących,<br />

zdjęcia, muzyka, podlegają prawu autorskiemu? Kamil?<br />

KŚ: Aby bezpiecznie i legalnie udostępniać utwory<br />

artystyczne, nie tylko warto, ale wręcz należy<br />

zorientować się, kto dysponuje autorskimi prawami<br />

majątkowymi do dorobku artysty oraz jego wizerunku,<br />

a następnie wystąpić o koniecznie zgody na publikacje<br />

bądź licencje na wykorzystanie. To szczególnie ważne<br />

w przypadku twórców już nieżyjących, ponieważ wraz<br />

z ich śmiercią prawa autorskie do ich utworów nie<br />

wygasają – dopiero po upływie 70-letniego okresu<br />

ochrony autorskie prawa majątkowe do utworu<br />

wygasają, a utwór przechodzi do tzw. domeny<br />

publicznej. W praktyce oznacza to, że dopiero po<br />

upływie 70 lat od dnia śmierci twórcy każdy może<br />

swobodnie korzystać z jego dzieła. Od lat prowadzę kilka<br />

stron poświęconych twórczości Zdzisława Beksińskiego<br />

i Stanisława Szukalskiego i robię to w sposób legalny,<br />

posiadając wszelkie konieczne zgody. Właścicielem<br />

praw autorskich w przypadku pierwszego twórcy jest<br />

instytucja publiczna, w przypadku drugiego – osoby<br />

prywatne, mieszkające poza granicami Polski.<br />

Zapytam jeszcze o rzetelność informacji<br />

przekazywanych w blogach o kulturze. Januszu, czy<br />

spotkałeś się z takim z pojęciem: #bookstagram?<br />

JR: Tego terminu używają blogerki książkowe. Czasem<br />

zaglądam na blogi bookstagramowe, ale przyznam się,<br />

że te recenzje książkowe są stokroć bardziej miałkie<br />

od recenzji, które pisałem w swoim życiu lub które<br />

pisali inni, niekiedy znakomici recenzenci. No ale<br />

nie każdy może być Janem Błońskim czy Andrzejem<br />

Kijowskim, czy też Januszem Roszkowskim… (śmiech).<br />

Mam też wątpliwości co do uczciwości wydawnictw<br />

w promowaniu książek, ich doboru do promowania i<br />

wyboru przez te wydawnictwa osób promujących.<br />

Cytując za Gosią Fraser – analityczką prywatności<br />

i cyberbezpieczeństwa, dziennikarką technologiczną,<br />

edukatorką, prowadzącą blog o kulturze (www.<br />

okruchykultury.pl):<br />

„Bookstagrammerki książki pozyskują głównie<br />

w ramach współpracy z wydawnictwami, które cenią<br />

sobie możliwość pokazania produktu za darmo (za<br />

egzemplarz recenzencki) na profilach obserwowanych<br />

przez kilka(naście) tysięcy osób. Konwersja sprzedażowa<br />

przynajmniej w praktyce zapowiada się dzięki takiej<br />

promocji wręcz jak marzenie. Popularną praktyką<br />

instagramowych blogerek książkowych jest kupowanie<br />

botów*, które sztucznie pompują liczbę obserwujących<br />

na danym koncie, bądź też zamieszczają sztuczne<br />

komentarze i polubienia, dające wydawnictwom iluzję<br />

popularności profilu. (…) Nie wszyscy obserwujący konta<br />

bookstagrammerek to prawdziwi ludzie.”<br />

Czy to stwarza obawy sterowania blogowaniem<br />

kulturalnym? Trzeba umieć to przefiltrować z sieci?<br />

Agata?<br />

AB: Według mnie problem botów, które ewentualnie<br />

mogą napędzać konwersję pod sprzedaż książki to<br />

jest efekt uboczny większego niepokojącego zjawiska,<br />

jakim jest urynkowienie książki. Dziś wydaje się<br />

i promuje te książki, które są produktem<br />

98<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


spreparowanym według rynkowych paradygmatów<br />

zapotrzebowania przeciętnego i niewymagającego<br />

czytelnika. Ponieważ przynoszą zyski ze sprzedaży, to się<br />

je w różny sposób promuje, także za pomocą influence<br />

marketingu. Nie dowierzam także recenzentom, którzy<br />

żyjąc z recenzji, są zobowiązani wobec wydawnictw,<br />

aby o ich produktach pisać dobrze. W takim wypadku<br />

te oceny mogą być po prostu sztampowe i stronnicze.<br />

Trzecia sprawa stanowiąca trudność w wyłowieniu<br />

ciekawego tekstu o książce to niski poziom językowy<br />

wielu osób piszących, a niestety Instagram jest pełen<br />

takich aspirujących adeptów recenzowania i wyrażania.<br />

Recenzent, aby dobrze opowiedzieć o książce, musi być<br />

niezależny i sprawny językowo. Bookstagram ma sens,<br />

ale z rozsądnym przefiltrowaniem informacji.<br />

Ostatnie pytanie. Jakie uniwersalne blogi (oprócz<br />

swoich – śmiech) propagujące szeroko pojętą kulturę<br />

polecilibyście? Zastanówcie się dobrze. Tylko jeden<br />

blog.<br />

www.zjedzkanapke.net – poleca Tomasz Sobierajski.<br />

Blog Agaty Becher. Catering Nie-Kulturalny. Koniecznie.<br />

www.niezłasztuka.net – poleca Kamil Śliwiński.<br />

Blog Joanny Majewskiej i Dany Tomczyk-Dołgij.<br />

Prowadzą niezależną fundację zajmującą się<br />

promowaniem kultury: Niezła sztuka. „Bo Niezła sztuka<br />

z miasta Łodzi pochodzi” :-)<br />

Mariusz Szczygieł na Instagramie – poleca Agata<br />

Becher. Mariusz Szczygieł. Nie zarabia na recenzowaniu<br />

i rekomendowaniu książek.<br />

https://joannajagiello.com/joanna-jagiello-blog/ –<br />

poleca Janusz Roszkowski. Blog Joanny Jagiełło – kobiety<br />

orkiestry. Pisarki, piosenkarki, blogerki, malarki.<br />

Autorka artykułu poza powyższymi i wspomnianymi<br />

w tekście, subiektywnie zachęca do poczytania:<br />

www.laminerva.pl – Justyna Stasiek-Harabin.<br />

Przedstawia się jako histeryczka sztuki, a dziewczyny<br />

z Niezłej Sztuki nazywają ją Hrabiną wśród muzealników.<br />

www.artinbrief.pl – czyli Małgorzata Czyńska i Wojciech<br />

Tuleja. Historycy sztuki, łowcy talentów. Małgorzata jest<br />

również pisarką – ma na swoim koncie dziesięć książek, a<br />

Wojciech prowadzi warszawską galerię ART<br />

(www.galeriaart.pl).<br />

Ostatni rok był dla kultury mało<br />

łaskawy. Pandemia zamknęła<br />

możliwości promowania kultury na<br />

żywo czy uczestniczenia w kulturalnych<br />

wydarzeniach. Większość z nich nie odbyła<br />

się lub została przesunięta bez gwarancji<br />

na realizację. Wiele wydarzeń musiało<br />

zaistnieć w sieci. I zaistniało. Blogowanie<br />

o kulturze nabiera szczególnej misji,<br />

a możliwości Internetu są nieograniczone.<br />

DAJMY SŁOWOM SIĘ WYPOWIEDZIEĆ.<br />

Dziękuję Państwu. [KBS]<br />

www.przymuzyceoksiazkach.com.pl – poleca Julia<br />

Brodowska. Kto po drugiej stronie? Paweł Cybulski.<br />

Profesjonalnie, ale bez nadęcia.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

99


FILOZOF i WILK<br />

Pretekstem do rozmowy z panią Małgorzatą<br />

Sarnowską (doktor filozofii, wykładowca<br />

akademicki) jest książka Marka Rowlandsa<br />

Filozof i wilk. Po lekturze tej pozycji miałem w głowie<br />

kłębowisko myśli, dziesiątki pytań, a niekoniecznie<br />

powstały w niej jakieś sensowne odpowiedzi.<br />

Dlatego też pozwoliłem sobie pozawracać Ci trochę<br />

to i owo. Zaczynam. Jak coś będzie niemądre<br />

(bardziej niż zwykle), to ignoruj.<br />

Każdy z nas czytał dziesiątki bajek, w których zły wilk<br />

ściera się z dobrymi prosiaczkami albo z niewinnym<br />

Czerwonym Kapturkiem. A jeśli ten stereotyp jest<br />

błędny? Jeśli to wilk jest dobry, a Kapturek wredny<br />

i przebiegły? Rowland dowodzi, że nasze małpie<br />

pochodzenie wyposażyło nas nie tylko w kciuk<br />

przeciwstawny, ale też w wiele brzydkich cech:<br />

knucie, złośliwość, egoizm, kombinatorstwo,<br />

cwaniactwo i przede wszystkim w małpią rządzę<br />

władzy. Po stronie wilka jest bezgraniczna lojalność<br />

i bezinteresowna miłość. Przegrywamy chyba<br />

tę walkę o cnoty, już w przedbiegach?<br />

Człowiek ma zdolność i potrzebę tworzenia<br />

sojuszy. Układamy się z tymi, którzy mogą nam pomóc<br />

lub tymi, którzy mogą nam zaszkodzić. Celem, którego<br />

łakniemy, jak spragniony wody, jest władza.<br />

Nie mamy pomysłu, co chcemy z tą władzą zrobić.<br />

Władza jest celem samym w sobie. Narzędziem<br />

niezwykle pomocnym w osiągnięciu przewagi nad<br />

innymi w dążeniu do władzy jest kłamstwo.<br />

W rzeczywistości nie musimy dotrzymywać żadnych<br />

umów, a jedynie udawać, że je honorujemy. To daje<br />

nam przewagę. Aż się cisną na usta przykłady, gdy<br />

rozmaite władze nie respektują przepisów, jednocześnie<br />

się na nie powołując. Kłamstwo i manipulacja są wbite<br />

w nasze, ludzkie DNA? Rowlands pisze o tym, że jeśli<br />

chcemy równo podzielić pizzę, krojący musi wybierać<br />

swój kawałek jako ostatni. Jeśli nie wie, który kawałek<br />

stanie się jego udziałem, dołoży wszelkich starań, żeby<br />

wszystkie były równe. To się pokrywa z tym, co sam<br />

kiedyś pisałem – powinno zniknąć takie zjawisko jak<br />

„polityk zawodowy”. Do polityki powinno się trafiać<br />

na jedną, pięcioletnią kadencję, po czym ani polityk,<br />

ani nikt z członków jego rodziny nie powinien mieć<br />

możliwości zasiadania w żadnej państwowej strukturze<br />

(spółkach, urzędach, a nawet szkołach czy szpitalach).<br />

Każde prawo uchwalane przez Sejm powinno wchodzić<br />

w życie dopiero w następnej kadencji. Dzięki temu<br />

Zdjęcie: Iwona Suwała<br />

posłowie, uchwalając Ustawy, nie wiedzieliby, który<br />

kawałek pizzy im się przytrafi i staraliby się dbać<br />

o interesy wszystkich. Polityk zawodowy dba jedynie<br />

o interesy własne, alienuje się. Nie dotyczą go prawa<br />

(immunitet), nakazy, zakazy, obostrzenia. Skąd więc<br />

ta naiwna wiara, że polityk zachowa się niezgodnie<br />

ze swoją (ludzką) naturą? Często mówimy o demokracji,<br />

w ogóle nie rozumiejąc nowożytnego sensu tego<br />

słowa. Sam akt wyborczy nie czyni z nikogo demokraty,<br />

a władza nie staje się demokratyczna. W większości<br />

krajów świata, przez duży kawał dziejów, monarchów<br />

także się wybierało w procesie elekcji. Obecne systemy<br />

polityczne, to w dalszym ciągu rodzaj monarchii.<br />

100<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Teraz, w czasie przebudzenia, cała nadzieja w tym,<br />

że to, co piękne i dobre u nielicznych,<br />

stanie się coraz powszechniejsze<br />

Władza mówi, a lud ma słuchać. Najlepiej bez<br />

szemrania. A każde słowo wypowiedziane przez władzę<br />

jest obowiązującym prawem, choćby było niezgodne<br />

z innymi prawami. Gdzie zaczyna, a gdzie kończy się<br />

demokracja?<br />

Jacy, my ludzie, jesteśmy z tym naszym małpim<br />

dziedzictwem? Jest dla nas jakaś nadzieja, czy jesteśmy<br />

projektem nieudanym?<br />

Pamiętam myśl bliżej nie znanego światu<br />

gentlemana z XVIII wieku: „Próbowałem zostać<br />

filozofem, ale w jakiś sposób moja pogoda ducha<br />

zawsze wygrywała”. Książka, którą zaproponowałeś jako<br />

punkt wyjścia do naszej rozmowy, jest zaprzeczeniem<br />

ponuractwa i zawiłości. To przykład praktykowania<br />

filozofii w sposób lekki, miejscami zabawny, inspirujący<br />

– to taki rzadki przypadek „czułej” i nie narzucającej się<br />

mądrości. Podobnie jak Ty, podczas lektury zwróciłam<br />

uwagę na spostrzeżenie autora, że małpy i ludzie to<br />

prawdopodobnie jedyne gatunki w przyrodzie, które<br />

działają z premedytacją, niecnie wykorzystują sytuacje,<br />

są interesownie sprytne. Nie szukając daleko, można<br />

powiedzieć, że ta konkluzja jest niestandardowym<br />

uszczegółowieniem ustaleń teorii ewolucji. Małpa, pisze<br />

Rowlands, nie patrzy na inne małpy, ona je obserwuje<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

101


i czeka na okazję do zadania ciosu. Woli mieć<br />

sojuszników, a nie przyjaciół. Przyjaźń bowiem<br />

wymaga lojalności, do której nie jest zdolna. Zajęta jest<br />

swymi słabościami, wręcz je pielęgnuje. Faktycznie,<br />

przypomina to strategię życiową wielu z nas.<br />

Strategię, której kulminacją jest rozumienie szczęścia<br />

jako stanu posiadania i ciągłego gromadzenia<br />

rzeczy. Zastanawiałam się, czy są jakieś sposoby<br />

pozanaukowego i pozafilozoficznego wytłumaczenia<br />

owego pokrewieństwa mrocznej natury wyższych<br />

ssaków. Źródłem, które tu ryzykownie przywołam, są<br />

książki Zecharia Sitchina. Dowiedzieć się z nich można,<br />

że jesteśmy końcowym ogniwem wielu zabiegów<br />

genetycznych dokonywanych przez gwiezdnych<br />

najeźdźców na kilku (kilkunastu) gatunkach zwierzęcych,<br />

potem też astralnych, żyjących kiedyś na Ziemi. Trudno<br />

przyjąć za wiarygodną tę wersję naszej historii.<br />

Gdyby jednak w opowieściach sumeryjskich<br />

(odczytanych z glinianych tabliczek) był choć cień<br />

prawdopodobieństwa, nasze skażenie złem miałoby<br />

dodatkowo akcent galaktyczny. W poszukiwaniu<br />

określeń natury człowieka nie można pominąć filozofii<br />

antycznej. Przez dziesięć stuleci, od VI w p.n.e. nie było<br />

wątpliwości: człowiek jest przede wszystkim istotą<br />

rozdarcia, bezradności wobec zła to do dzisiejszego<br />

dnia częsty przedmiot rozważań filozoficznych.<br />

Systematycznie zatraca się potrzeba powinności wobec<br />

samego siebie. Współczesna pedagogika ma niewiele<br />

wspólnego z niegdysiejszym treningiem cnót. Obecny<br />

deficyt autorytetów i brak szkół charakteru sprawia,<br />

że najczęściej nie podejmujemy walki z tym, co w nas<br />

egoistyczne i cwaniackie. Okazuje się, że dwie ważne<br />

tradycje myślenia o zmaganiach człowieka z jego ciemną<br />

stroną, tj. antyczna i chrześcijańska, nie przetrwały<br />

próby czasu. To już historyczne propozycje wzrastania.<br />

Mam wrażenie, że trzeba – jak zwykła czynić filozofia –<br />

poszerzyć perspektywę. Tzn. zobaczyć miejsce człowieka<br />

w planie stworzenia, wszystkiego co jest. Ciekawą<br />

wersją stworzenia świata i człowieka jest propozycja<br />

Plotyna (3 w.n.e.). Jego dzieło wieńczy myśl filozoficzną<br />

starożytności. Bóg (nazywany też Prajednią lub Dobrem)<br />

wyłania z siebie, na zasadzie emanacji, byty, lustrzane<br />

odbicia wzoru, byty o malejącej doskonałości. W sferze<br />

najniższej, w świecie zmysłowym pojawia się człowiek,<br />

pół-bóg, pół-zwierzę. Jego zakotwiczenie w materii jest<br />

źródłem zła, które może on pogłębiać, tkwiąc w niej,<br />

ale może też za sprawą duszy wznieść się w najwyższe<br />

boskie rejony i być czystym „patrzeniem”. Tej niebywale<br />

W drodze zdobywania sprawności<br />

uzyskujemy pożądany stan pośredni<br />

między brakiem a nadmiarem cnót<br />

rozumną. Jego rozumność była siłą spajającą emocje<br />

i zmysły w harmonijną całość. Całość osiąganą dzięki<br />

nieustającej pracy nad sobą, nabywaniu dobrych<br />

nawyków, najlepiej pod kierunkiem nauczyciela.<br />

Na przykład Arystoteles uważał, że rodzimy się<br />

tchórzliwi, skąpi, nieżyczliwi. W drodze zdobywania<br />

sprawności uzyskujemy pożądany stan pośredni między<br />

brakiem a nadmiarem cnót, który to nadmiar też nie jest<br />

pożądany. Tak na przykład osiągamy cechę hojności,<br />

a nie skąpstwa lub rozrzutności. Istotna w tej wersji<br />

jest odpowiedniość między zakładaną powszechnie<br />

wizją harmonijnego świata i opisaną w skrócie potrzebą<br />

wzrastania duchowego człowieka aspirującego do<br />

bycia, analogicznie, spójną całością. Postulat rozwoju<br />

wewnętrznego nie znika w pismach filozofów<br />

chrześcijańskich. Patronuje temu już nie autorytet<br />

rozumu, ale kościoła. Oczywistym celem człowieka staje<br />

się wówczas Bóg, a nie doczesne szczęście (eudajmonia).<br />

Ta teoria doskonalenia (aretologia) jest aktualna do dziś<br />

i wydaje się najbardziej wartościową częścią katolickiej<br />

nauki moralnej. W epoce baroku (XVII wiek) rozsypuje<br />

się obraz harmonijnego, bezpiecznego świata.<br />

Postępujące w ślad za tym poczucie zagubienia,<br />

trudnej drogi może się podjąć o własnych siłach, wręcz<br />

jest ona wpisana w zakres jego duchowych powinności.<br />

Wspomnę o jeszcze jednej, bliższej nam kulturowo<br />

wersji stworzenia świata i człowieka.<br />

Chodzi o św. Augustyna. Utrwalił on na gruncie teologii<br />

chrześcijańskiej koncepcję stworzenia świata ex nihilo,<br />

z niczego, w jednym momencie. Konotacje filozoficzne<br />

nicości to niebyt, ciemność. Czyli stworzenie świata w<br />

wersji chrześcijańskiej ociera się o sferę niebytu, braku<br />

światła, o zło. Ale rozwinięcie tej koncepcji (począwszy<br />

od Augustyna aż po współczesny neotomizm) daje<br />

interpretację zła jako brak należnego dobra, pewną<br />

ułomność. Zło jako byt po prostu nie istnieje. Lub<br />

inaczej, Bóg nie stwarza, ale dopuszcza obecność zła<br />

jako niedostatek tego, co być powinno. Widoczne tu<br />

radykalne oddzielenie Boga od świata daje człowiekowi<br />

niewielkie szanse na samodzielne tego zła pokonanie.<br />

Nawet inicjatywa każdego czynu dobrego należy do<br />

Boga. Wyjaśniając to wszystko słuchaczom, często<br />

przytaczam anegdotę, która, jak sądzę, zwalnia mnie<br />

od komentarzy na ten temat. Opowiadała ją swoim<br />

gościom Wisława Szymborska. Einstein trafia do nieba,<br />

spotyka się z Bogiem i mówi: „Jestem zafascynowany<br />

102<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


tym, co pan wymyślił, ale jako człowiek nauki<br />

chciałbym się dowiedzieć, jaki pan znalazł na to<br />

wszystko wzór”. Pan Bóg wziął kredę i na tablicy<br />

zapisał długi wzór. Einstein przeczytał i powiedział:<br />

„Jestem pod wrażeniem, ale chciałem zaznaczyć,<br />

że w jednym miejscu jest błąd i on się, niestety,<br />

potem powtarza”. Bóg odpowiedział: „No właśnie<br />

wiem”. Jesteśmy mocno niedoskonali, błądzący<br />

i są tego faktu metafizyczne przesłanki.<br />

Taki obraz prezentuje filozofia chrześcijańska.<br />

I czyni to jakby mimo woli, ponieważ to właśnie<br />

ona powołana została do tego, by uzasadnić<br />

transcendentalny wymiar dobra. Z człowiekiem jest<br />

najpewniej tak, jak pisał przywoływany już Plotyn:<br />

„Zajmuje on pośrednie miejsce między bogami a<br />

zwierzętami, może posuwać się w obu kierunkach,<br />

jedni ludzie upodobniają się do tych, a drudzy do<br />

tamtych, tłum zaś pozostaje pośrodku”. Na tym polega<br />

paradoksalność natury człowieka potwierdzana<br />

wielokrotnie w tekstach filozoficznych przez<br />

siedemnaście stuleci po Plotynie. Dobrze w tę tonację<br />

wpisuje się rozczarowanie Fryderyka Nietzschego:<br />

„Szukałem wielkich ludzi, a znajdowałem zawsze tylko<br />

małpy ich ideału”. Nie mamy ochoty na duchowe<br />

usprawnianie się. Pisze o tym już Arystoteles,<br />

dodając, że za to nadmiernie aktywizujemy się<br />

przy pomnażaniu dóbr. Wykazujemy ponadto dużą<br />

niechęć do wypełniania podstawowego obowiązku<br />

moralnego, tzn. traktowania innych tak, by mogło<br />

to być podstawą powszechnego prawa moralnego.<br />

Imperatyw kategoryczny Immanuela Kanta pozostaje<br />

ciągle postulatem teoretycznym. Wspomina o tym<br />

Rowlands, dodając coś równie ważnego. Ludzie<br />

zatracili potrzebę wypełniania swego obowiązku<br />

epistemicznego, czyli nie podają argumentów na<br />

poparcie swych racji. Pouczał o konieczności takiego<br />

postępowania dawno temu Sokrates. W przypadku<br />

zwykłego człowieka to niezręczność, brak kultury<br />

logicznej, w przypadku np. polityka – karygodna<br />

nieodpowiedzialność, niedopełnianie obowiązków.<br />

Natura ludzka wydaje się niezmienną i niezmiennie<br />

skażoną złem. O współczesnym „demontażu jaźni<br />

moralnej” pisał socjolog i filozof Zygmunt Bauman.<br />

Wydaje się to nie tylko trafną diagnozą stanu<br />

etyczności ponowoczesnej, ale może mieć wiążące<br />

przełożenie na bliską nam przyszłość. Wyłaniająca się<br />

z dostępnych dokumentów wizja nowego porządku<br />

świata niesie ze sobą wręcz pewność panowania<br />

totalnego zła. A to dlatego, że sztuczna inteligencja<br />

nie jest wrażliwa na wartości, zwłaszcza dobro.<br />

Coraz liczniejsze filmy, w których reprezentanci homo<br />

sapiens zmagają się z bezdusznymi cyborgami, są<br />

tego zapowiedzią. Rowlands często wspomina, jak<br />

wiele zawdzięcza swemu zwierzęcemu przyjacielowi,<br />

zawsze nieustępliwemu i szczeremu. Swą miłość<br />

i przywiązanie ofiarowywał bezinteresownie, całym<br />

sobą i w każdej chwili. To czego się nauczyłem od<br />

wilka, pisze Rowlands, było antytezą religii. Religia<br />

bowiem, dodaje, zawsze handluje nadzieją. Pytasz,<br />

czy jest jakaś nadzieja, dobra perspektywa dla nas<br />

ludzi. Lekcji wielkich nauczycieli, np. Sokratesa<br />

czy Chrystusa, nie przerobiliśmy, jak się okazuje,<br />

zbyt sumiennie. „Wszyscy leżymy w rynsztoku,<br />

ale niektórzy z nas sięgają po gwiazdy” (Oscar<br />

Wilde). Teraz, w czasie przebudzenia, cała nadzieja<br />

w tym, że to, co piękne i dobre u nielicznych,<br />

stanie się coraz powszechniejsze. Z drugiej jednak<br />

strony, trudno oczekiwać, że nasz małpi umysł<br />

da się łatwo pokonać. Zgrabnie to opisuje moja<br />

ulubiona anegdota: Zdesperowany człowiek patrząc<br />

w niebo, woła: „Jest tam ktoś?”. Po chwili, głos<br />

z góry: „Jestem, słucham”. Człowiek: „Jak żyć?”.<br />

Głos z góry: „Uczciwie”. Po chwili milczenia, ciągle<br />

zdesperowany człowiek: „Jest tam na górze ktoś<br />

jeszcze?”. Odpowiedź na Twoje pytanie o władzę<br />

może być potraktowana jako kontynuacja refleksji<br />

nad naturą ludzką. Sfera polityki to wyjątkowo<br />

porażająca emanacja zła. Zbiorem pięknych<br />

czynów dla dobra wspólnego była chyba tylko dla<br />

Arystotelesa. Od czasów Niccolo Machiavellego<br />

stała się „sztuką właściwego momentu”, miejscem<br />

przemocy, kłamstwa, a obecnie często błazenadą.<br />

Rzadko się dziś przypomina, że władza powinna być<br />

służbą, obroną podstawowych wartości. Pierwsze<br />

symptomy kryzysu demokracji dostrzeżono już w<br />

latach 70. ubiegłego wieku. Nasze stulecie dołożyło<br />

kolejne, poważne zagrożenia demokracji, tzn.<br />

globalizację, a teraz ekspansję populizmów. Mówi<br />

się na Zachodzie, że skorumpowany system partyjny<br />

stanowi największe zło ustroju demokratycznego.<br />

Prowadzi to do czegoś najgorszego, co może<br />

demokrację spotkać, czyli rosnącego zobojętnienia<br />

obywateli. Kryzys pandemiczny całkowicie obnażył<br />

fakt widoczny już od kilkunastu lat. Chodzi o to, że na<br />

naszych oczach poległy dwa bastiony wyróżniające<br />

demokrację. Po pierwsze, radykalnie mniejsza jest<br />

możliwość wyrażania swej opinii bez lęku, co najmniej<br />

niepokoju. Po drugie, do zera zredukowana została<br />

świadomość, że nasze, wyborców opinie brane są<br />

pod uwagę. Jest taka stara prawda, która, mam<br />

nadzieję, niedługo się uaktualni. Demokracja może<br />

się odradzać wyłącznie od dołu. Tego rodzaju proces<br />

przeprowadzany od ponad 10 lat z dobrym skutkiem<br />

w Islandii zdecydowanie ograniczył terror bankowo-<br />

-korporacyjny i korupcję. Jeden z nowożytnych<br />

filozofów, powołując się na Platona, napisał: „Udałoby<br />

się stworzyć coś sprawiedliwego i słusznego, jedynie<br />

wtedy, gdyby do władzy doszli ci, którzy nie mają<br />

na to najmniejszej ochoty. Może wtedy zniknęłaby<br />

jeszcze jedna patologia świata polityki. To mianowicie,<br />

że najczęściej władzę mają ludzie żądni władzy. [JP]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

103


104<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

PARTNER MEDIALNY:

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!