14.09.2021 Views

POST SCRIPTUM - 3 - Wrzesien 2021 (13)

POST SCRIPTUM - Niezależne pismo artystyczno-literackie tworzone przez polsko-brytyjski zespół entuzjastów, artystów i dziennikarzy. Zapraszamy do lektury

POST SCRIPTUM - Niezależne pismo artystyczno-literackie tworzone przez polsko-brytyjski zespół entuzjastów, artystów i dziennikarzy. Zapraszamy do lektury

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

<strong>POST</strong><br />

NIEZALEŻNY KWARTALNIK<br />

LITERACKO-ARTYSTYCZNY<br />

<strong>SCRIPTUM</strong><br />

P R O Z A P O E Z J A P U B L I C Y S T Y K A S Z T U K I W I Z U A L N E<br />

Poławiaczka pereł<br />

ULA RYCIAK<br />

w rozmowie z Anną Maruszeczko<br />

SERGIO PALAZÓN<br />

KRYSIA VARANKA<br />

Fox Visual Art<br />

WERSJA TESTOWA<br />

NIE PUBLIKOWAC!<br />

ArtAkty Post Scriptum<br />

BARBARA NAWRATOWICZ<br />

Pierwsza gwiazda<br />

PIWNICY POD BARANAMI<br />

fb: post scriptum<br />

fb: post scriptum<br />

23 / / <strong>2021</strong> (12) (<strong>13</strong>)<br />

JUST LIKE A WOMAN<br />

IZOLDA KIEC O DYLANIE<br />

Fotografia jest formą buntu<br />

RICARDO MODI<br />

Gość specjalny<br />

Uwaga: bomba zegarowa!<br />

FELIETON JULIUSZA WĄTROBY<br />

AURÈLE RICARD<br />

„LOST DOG” – pies w kolorze nadziei<br />

Barbara Gruszka-Zych: poezja<br />

BRONISŁAW KRZYSZTOF – Jestem wierny sobie<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

1


DRUK NA ŻYCZENIE: 24,95 zł<br />

ZAMÓWIENIA BEZPOŚREDNIO W DRUKARNI:<br />

https://www.wyczerpane.pl/wydawnictwo-post-scriptum,dBA-0io.html<br />

WERSJA ELEKTRONICZNA DO POBRANIA ZA DARMO:<br />

https://www.yumpu.com/xx/document/<br />

view/65729479/post-scriptum-2-<strong>2021</strong><br />

PARTNERZY<br />

MEDIALNI<br />

https://issuu.com/home/published/post_scriptum_2_<strong>2021</strong><br />

SPIS TREŚCI:<br />

PROZA:<br />

12. Recenzja – Bezmatek Miry Marcinów – Robert Knapik<br />

14. Maryśka – opowiadanie Wandy Dusi Stańczak<br />

24. Prof. Izolda Kiec o Dylanie – Just like a woman<br />

34. Barbara Nawratowicz – Piwnica pod baranami –<br />

artykuł Danuty Duszyńskiej<br />

58. Poławiaczka pereł – z Ulą Ryciak rozmawia Anna Maruszeczko<br />

68. Reminiscencje – felieton Juliusza Wątroby<br />

84. Dom dzienny, dom nocny Olgi Tokarczuk – recenzja – Robert Knapik<br />

89. Dropie Natalki Suszczyńskiej – recenzja – Robert Knapik<br />

92. Skręcona – Elżbieta Isakiewicz<br />

98. Recenzja reportaży Jacka Hołuba – Robert Knapik<br />

SZTUKI WIZUALNE:<br />

4. ARTAKTY <strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong> – relacja z gali – Joanna Nordyńska<br />

6. Wywiad z malarką Iwoną Ostrowską – Katarzyna Brus-Sawczuk<br />

16. W brzydocie tkwi piękno – Sergio Palazón – malarstwo, rysunek<br />

44. Ricardo Modi (GOŚĆ SPECJALNY) w rozmowie z Renatą Cygan<br />

74. Zupełnie oszalałam – wywiad Izy Smolarek z Krysią Varanką<br />

POEZJA:<br />

15. Recenzja tomiku Obca Izy Smolarek – Tomasz Wybranowski<br />

22. Ada Jarosz – wiersze<br />

32. Kącik satyryczny<br />

39. Katarzyna Dąbecka – wiersze<br />

42. Polecane – Juliusz Wątroba – wiersze<br />

66. Magdalena Piekorz – wiersze<br />

90. Izabela Zubko – wiersze<br />

91. Wanda Dusia Stańczak – wiersze<br />

ROZMAITOŚCI:<br />

40. Wiedźma spod Warszawy – Jarosław Prusiński<br />

94. Scena Polska UK – O teatrze polskim na emigracji – Renata Cygan<br />

ZESPÓŁ REDAKCYJNY:<br />

Renata Cygan (redaktor naczelna), Jarosław Prusiński, Agnieszka Woźniak (sekretarz redakcji), Katarzyna<br />

Brus-Sawczuk, Joanna Nordyńska, Juliusz Wątroba, Izolda Kiec, Marcin Laskowski, Wanda Dusia-Stańczak,<br />

Renata Szpunar-Kubczyk, Robert Knapik, Iza Smolarek, Alex Sławiński<br />

Gościnnie: Anna Maruszeczko, Danuta Duszyńska, Elżbieta Isakiewicz i Tomasz Wybranowski<br />

Rysunek satyryczny: Konrad Wieczorkowski.<br />

Korekta: Agnieszka Woźniak, Aleksandra Krasińska i Żaklina Sielska.<br />

2<br />

<strong>POST</strong><br />

Tłumaczenia<br />

<strong>SCRIPTUM</strong><br />

z języka angielskiego: Renata Cygan. Skład i opracowanie graficzne: Renata Cygan


„Sztuka jest dla mnie koniecznością”. Są to słowa naszego gościa<br />

specjalnego – młodego Meksykanina, nietuzinkowego fotografa, dla którego<br />

fotografia to nie tylko estetyczne obrazy, ale przede wszystkim forma dialogu<br />

z odbiorcą oraz wyraz buntu przeciwko wielu aspektom życia publicznego,<br />

nie tylko w Meksyku. Ricardo Modi – bo o nim mowa – chce, by jego zdjęcia<br />

wybrzmiewały, a jego głos jako artysty został usłyszany.<br />

Foto na okładce:<br />

Ricardo Modi<br />

WSTĘPNIAK<br />

Naszym drugim zagranicznym gościem jest barcelończyk, Sergio<br />

Palazón. Gości u nas ze swoimi niezwykłymi rysunkami, które intrygują,<br />

niepokoją, wzbudzają sporo emocji. Warto zajrzeć i pokontemplować,<br />

bo prace Sergia udowadniają, że brzydkie może być piękne.<br />

Nowością w tym numerze są liczne akcenty polonijne. Iza Smolarek<br />

spotkała się w Londynie z malarką i fotografką Krysią Varanką, która<br />

pracowała z „wielkimi nazwiskami”, m.in. dla samej królowej brytyjskiej.<br />

Z Londynu mamy także artykuł o polonijnym teatrze Scena Polska UK,<br />

działającym przy kultowym POSK-u na Hammersmith, a z Irlandii przyfrunęła<br />

do nas recenzja tomiku Izy Smolarek Obca autorstwa Tomka Wybranowskiego<br />

– radiowca, dziennikarza i poety. No i na koniec Australia. W Perth Danuta<br />

Duszyńska spotkała się z Barbarą Nawratowicz – pisarką, działaczką polonijną,<br />

radiowcem, ale przede wszystkim, pierwszą gwiazdą Piwnicy pod Baranami.<br />

W artykule znajdziecie Państwo dużo ciekawostek o tej wyjątkowej osobie.<br />

Poza tym, zachowując charakter ogólnoartystyczny pisma, mamy<br />

dla Państwa zróżnicowany kalejdoskop treści: dużo dobrej poezji i prozy oraz<br />

ciekawych obrazów i zdjęć. Polecam obszerny artykuł prof. Izoldy Kiec o tym,<br />

czy piosenka Boba Dylana Just like a woman jest o kobiecie, trawce, czy może<br />

o… mężczyźnie?<br />

Jesteśmy zaszczyceni, że znana telewizyjna dziennikarka, Anna<br />

Maruszeczko, przygotowała specjalnie dla „Post Scriptum” bardzo ciekawy<br />

materiał. Poławiaczka pereł to wywiad-rzeka z pisarką i podróżniczką, Ulą<br />

Ryciak. Zachęcam do przeczytania.<br />

Wszystkim pasjonatom literatury i sztuki życzymy miłej lektury<br />

w nadchodzące jesienne wieczory, a my już zaczynamy przygotowywać<br />

kolejny numer, który ukaże się w grudniu. Zostańcie z nami :)<br />

Redaktor Naczelna<br />

fb: post scriptum email: postscriptum.mag@gmail.com<br />

NUMER KONTA: IBAN: GB82 LOYD 3096 2657 4181 60<br />

UK: SORT CODE: 309626 ACC Number: 57418160<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

3


Krzysztof Bieliński<br />

a r t y s t ą R o k u 2 0 2 0<br />

11 lipca <strong>2021</strong> r. w Warszawie<br />

odbyła się gala ARTYSTA ROKU<br />

2020 wieńcząca plebiscyt, w którym<br />

czytelnicy Niezależnego Kwartalnika<br />

Artystyczno-Literackiego „Post<br />

Scriptum” wybrali najciekawszych<br />

twórców prezentowanych na łamach<br />

„Post Scriptum” w ciągu ubiegłego<br />

roku. Głosowanie na naszym<br />

fanpage’u trwało cztery miesiące.<br />

Najwyższą liczbę głosów, a tym<br />

samym tytuł Artysty Roku otrzymał<br />

Krzysztof Bieliński – fotografik,<br />

fotograf teatralny i twórca fotografii<br />

abstrakcyjnych, niezabiegający<br />

o nagrody, niemniej mogący<br />

pochwalić się niezwykle dużym<br />

dorobkiem artystycznym. Wydał kilka<br />

autorskich albumów, sfotografował<br />

blisko 700 spektakli. Jest ceniony przez<br />

4<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

reżyserów w Polsce i na świecie.<br />

Wykładał fotografię teatralną<br />

i plakat w Warszawskiej Szkole<br />

Filmowej oraz na Uniwersytecie<br />

Warszawskim. W ubiegłym roku<br />

na łamach miesięcznika „Teatr”<br />

ogłosił Manifest Twórczej Fotografii<br />

Teatralnej. Więcej o zwycięzcy<br />

możecie Państwo przeczytać<br />

na stronie www.bielinski.art.pl.<br />

Zapraszamy także do obejrzenia<br />

fotografii Krzysztofa Bielińskiego<br />

zebranych w filmowej prezentacji<br />

na naszym kanale YouTube.<br />

Galę poprowadziła Ilona Adamska –<br />

organizatorka eventów, akcji<br />

społecznych i charytatywnych,<br />

wydawca i redaktor naczelna<br />

Imperium Kobiet i Law Business<br />

Quality, ponadto wydawca sześciu<br />

portali: ikmag.pl, planetakobiet.<br />

com.pl, be-art.pl, magazynlbq.pl,<br />

wmeskimkregu.pl i szczyptaluksusu.<br />

pl. Właścicielka agencji PR.<br />

Od lat wspiera Fundację Opiekuńcze<br />

Skrzydła i ART Przeciw Przemocy.<br />

Organizatorka plebiscytów: Lwice<br />

Biznesu, Prestiżowy Produkt Roku,<br />

Diamenty Kobiecego Biznesu.<br />

Ambasadorka i motywatorka<br />

przedsiębiorczości kobiet.<br />

Po przywitaniu widzów,<br />

przedstawieniu zespołu<br />

redakcyjnego i przybliżeniu idei<br />

kwartalnika przez redaktor naczelną<br />

pisma – Renatę Cygan, oraz po<br />

przypomnieniu zasad plebiscytu,<br />

zaprezentowaliśmy sylwetki<br />

wszystkich artystów nominowanych<br />

do tytułu Artysty Roku 2020.


ArtAkty Post Scriptum<br />

Przedstawiliśmy także zarys<br />

twórczości poszczególnych artystów.<br />

Ponieważ większość z nich para się<br />

sztukami plastycznymi, ich prace<br />

pokazaliśmy w formie wirtualnej<br />

galerii. W ten sposób przybliżyliśmy<br />

twórczość Andrzeja Pągowskiego,<br />

Sebastiana Monia, Moniki<br />

Cichoszewskiej, Ewy Matyi, Haruhisy<br />

Terasaki, Dariusza Klimczaka,<br />

Krzysztofa Łozowskiego, Loui Jovera,<br />

Adriana Mechockiego, Damiano<br />

Errico, Irene Sheri i Krzysztofa<br />

Konopki. Wśród laureatów znaleźli<br />

się także poeci, piosenkarka, pisarka<br />

oraz performerzy – aktorka i reżyser.<br />

Podczas gali obejrzeliśmy Teatr Sztuk<br />

w skrócie spektaklu Metalife. Tamara<br />

Raven wystąpiła z dwoma utworami<br />

muzycznymi: By my side oraz Sunny.<br />

Ewa Galant – pisarka i zaklinaczka<br />

koni – została przedstawiona<br />

w filmie Horse Theater by The<br />

River. Wiersze Agnieszki Herman<br />

i Juliusza Wątroby usłyszeliśmy<br />

w interpretacji aktorki, Sybilli Rostek,<br />

zaś wiersz Siva Rama Prasada<br />

Lanki przeczytał Arco van Ieperen.<br />

Następnie przywitaliśmy zwycięzcę<br />

plebiscytu – Krzysztofa Bielińskiego.<br />

Po filmowej prezentacji jego<br />

fotografii nadszedł czas na moment<br />

kulminacyjny, czyli wręczenie<br />

statuetki ArtAkty Post Scriptum.<br />

Statuetkę wykonał bułgarski artysta<br />

rzeźbiarz Ilian Sharkov, który słynie<br />

z rzeźb z fabułami z mitologii<br />

rzymskiej i greckiej oraz z Don<br />

Kichotem. Oprócz rzeźby zajmuje<br />

się także reklamą telewizyjną<br />

i projektowaniem przestrzeni,<br />

a także ceramiką.<br />

Gala, która miała miejsce wyłącznie<br />

online, jest nadal do obejrzenia na<br />

naszym fanpage’u na Facebooku<br />

oraz na kanale „Post Scriptum”<br />

na YouTube pod linkiem https://<br />

youtu.be/mvYrQZ7_OZg. Również<br />

na YouTube jest dostępna wirtualna<br />

galeria prac nominowanych artystów.<br />

Serdecznie zapraszamy do obejrzenia!<br />

Jeszcze raz gratulujemy<br />

Krzysztofowi Bielińskiemu oraz<br />

wszystkim twórcom nominowanym<br />

do tytułu Artysty Roku 2020!<br />

Dziękujemy Czytelnikom za aktywny<br />

udział w plebiscycie. To dla Was,<br />

Drodzy Czytelnicy, stworzone zostało<br />

„Post Scriptum” i dla Was nasz zespół<br />

redakcyjny szuka ciekawych tematów<br />

i prezentuje twórców z różnych<br />

dziedzin kultury i sztuki. Dziękujemy<br />

także sponsorom, partnerom<br />

medialnym i realizatorom.<br />

Do zobaczenia za rok! [JN]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

5


W portretach<br />

zależy mi<br />

na uchwyceniu<br />

emocji.<br />

6<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


IWONA OSTROWSKA<br />

Iwona Ostrowska – absolwentka UMK w Toruniu, gdzie uzyskała dyplom<br />

z malarstwa. Prace prezentowała na wystawach indywidualnych<br />

i zbiorowych w kraju i za granicą. Brała udział w festiwalach sztuki<br />

w Rzymie, Kusadasi, Brukseli, Niemczech, Grecji i Tunezji. Jest uczestniczką<br />

plenerów międzynarodowych, sympozjów twórczych, prowadzi warsztaty<br />

malarskie. Sztuka, którą tworzy, rozpięta jest między malarstwem olejnym,<br />

grafiką, fotografią i p ro j ektowan i em grafi cznym. W 2020 ro ku wraz<br />

ze znajomymi entuzjastami założyła fundację – Fundacja Akademia<br />

Malesze. Jest członkinią Związku Polskich Artystów Plastyków, należy<br />

do Grupy Twórczej PositiveART, Symfonia i Młodzi Sztuką. Życie jej jest<br />

związane z krainą Bugu i Podlasiem i ich dziką, różnorodną przyrodą.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

7


Tylko<br />

życie<br />

i sztuka<br />

są<br />

prawdziwe<br />

KATARZYNA BRUS-SAWCZUK<br />

„Sztuka jest podróżą, w której horyzont jest jedynie iluzją.<br />

Podróż jest moim żywiołem pomiędzy żywiołami: sztuką i miłością.<br />

Podróżuję ze sztuką i poprzez sztukę w głąb siebie, smakując życie.<br />

Życie ma smak niezrównany, jako że jest zmysłowe. Zmysłami je<br />

odbieram i przetwarzam w sztukę”.<br />

Jak to się stało, że zostałaś malarką? A może malarką,<br />

artystką po prostu się jest, a nie staje się?<br />

Całe moje życie, odkąd pamiętam, było związane<br />

z malarstwem, rysunkiem, sztukami plastycznymi.<br />

Więc pewnie jest się artystą, a nie staje się nim.<br />

Postanowiłam kontynuować sztukę na poważnie, rzecz<br />

jasna, warsztat szkoli się cały czas. Rozwój osobisty to<br />

poszukiwanie nowych środków wyrazu. Nie oddzielam<br />

momentu, że nagle coś się stało. To po prostu była<br />

kontynuacja we mnie. Mimo że myślałam przez chwilę,<br />

że wybiorę zupełnie inne studia, to jednak tak się nie<br />

stało. Intuicja pokierowała moim życiem w kierunku<br />

malarstwa. To był naturalny wybór.<br />

8<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Z ciekawości zapytam: o jakich innych studiach przez<br />

chwilę myślałaś?<br />

Miałam wspaniałą nauczycielkę języka polskiego, byłam<br />

nią zafascynowana, więc pomyślałam o filologii. Pewnie<br />

bardziej lubiłam nauczycielkę niż sam polski.<br />

Eksperymentujesz z kolorem.<br />

Malowanie to jest eksperyment sam w sobie. Ja czasem<br />

podchodzę do białego płótna, mam jakąś kompozycję<br />

w głowie, a ostatecznie, po jej przetworzeniu, powstaje<br />

coś zupełnie innego. Czasami obmyślam obraz nawet<br />

kilka dni, a płótno sprawia, że idę zupełnie w innym<br />

kierunku. Myślę sobie, że ten wymyślony obraz ja już


przecież namalowałam. W wyobraźni. A przede mną jest<br />

białe płótno, które wyzwala zupełnie inne wyzwanie.<br />

Nowy impuls.<br />

PTAKI<br />

Moje kolory wiążą się nie tylko z tematyką czy<br />

pomysłem, ale nastrojem, stanem mojej duszy.<br />

To wszystko jest bardzo spójne w tworzeniu. Miałam<br />

taki czas, że malowałam obrazy monochromatyczne,<br />

używając głównie szarości i bieli. Długo tkwiłam w tych<br />

szarościach, te prace były również bardzo graficzne.<br />

Używałam też różnych faktur. Po jakimś czasie pojawiły<br />

się kolory: od szarości do czerwieni. Kolory to język<br />

twórczy.<br />

Ty sama jesteś bardzo kolorowa, kiedyś zobaczyłam<br />

Twoje przepięknie kontrastowe zdjęcie w czerwonej<br />

sukience. Ekspresja, kolory i anielski głos.<br />

(śmiech)<br />

Coś jest w twórczości, że ekspresja w malarstwie łączy<br />

się z tą w życiu. Kiedyś jeden z moich profesorów na<br />

studiach powiedział do mnie: „Pani niedługo obetnie<br />

sobie ucho”. To towarzyszy mi przez całe moje malarskie<br />

życie: niesforna, dynamiczna kreska, mocna tak,<br />

jakby ten obraz „wybuchał”. Lubię tę kreskę, ona daje<br />

moim obrazom siłę. Pokazuje jaka jestem wewnątrz.<br />

Ta ekspresja pojawia się w większości moich obrazów.<br />

Skąd przyleciały ptaki do Twojej głowy? I gdzie polecą?<br />

Po raz pierwszy moje ptaki pojawiły się na Festiwalu<br />

Wizji w Wierzbicy, u moich przyjaciół. Pojawiły się<br />

niespodziewanie, ale pomyślałam sobie, że zostaną<br />

ze mną dłużej. Otaczała mnie wieś wraz z jej<br />

krajobrazami, odgłosami i nieodłącznymi ptakami.<br />

Pierwsze ptaki były monochromatyczne – szare.<br />

Nie były takie radosne. Nie chciałam, żeby beztrosko<br />

ćwierkały czy były ulotne. One były mocne, poważne,<br />

raczej przy ziemi, i wpisane w kompozycję tak, jakby<br />

„rozsadzały” obraz. Ucięte w którymś miejscu. Urywałam<br />

im czasem kawałek dzioba albo ogona, jakby miały wyjść<br />

z tego płótna.<br />

Czyli jednak polecą?<br />

Polecą. Poleciały. W pewnym momencie uświadomiłam<br />

sobie, że powinnam obdarować je skrzydłami. Wystawa,<br />

którą przygotowałam po tym, jak podarowałam<br />

im skrzydła, otrzymała tytuł: „Wielkie poruszenie”.<br />

Fruwające ptaki nabrały też barw. Zaczęły stroszyć pióra.<br />

Czy to miało coś wspólnego z jakąś zmianą w Twoim<br />

życiu?<br />

(śmiech)<br />

Tak. Zmiana w środkach wyrazu czy artystycznej<br />

ekspresji jest najczęściej spójna ze zmianą w życiu<br />

wewnętrznym.<br />

Powiedziałaś: „Moja sztuka jest przeniesieniem miłości<br />

i chwili z życia do malarstwa. Tylko życie i sztuka są<br />

prawdziwe”. Utożsamiasz się z tymi słowami?<br />

Ja jestem bardzo szczera w malarstwie. Nie oszukuję<br />

siebie, widza, nie oszukuję, malując. Jeśli ja się<br />

zmieniam, to zmienia się moje malarstwo. Jest to dla<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

9


obraz widziany należy przefiltrować tak,<br />

aby był własny, inny, indywidualny.<br />

mnie nieodłączny i wzajemnie uzupełniający się proces.<br />

Jedynie szczerość wypowiedzi jest tym, co broni się<br />

w sztuce, a odbiorcy pozwala odczytać przeniesione<br />

przeze mnie autentyczne emocje.<br />

Skończyłaś szkołę średnią, w której programie nie było<br />

zajęć z plastyki. Trudno było Ci się dostać na studia<br />

i zacząć przygodę z malarstwem na poważnie?<br />

Wśród osób, z których większość była absolwentami<br />

co najmniej liceum plastycznego?<br />

Nie wiem, czy było trudno. Przed studiami na UMK<br />

aplikowałam do dwuletniej policealnej szkoły reklamy.<br />

Miałam wspaniałych nauczycieli, którzy przyjeżdżali<br />

do nas na zajęcia i wykłady. To byli profesorowie z ASP.<br />

Miałam niesamowite szczęście! To stanowczo dało mi<br />

bazę do przygotowań do egzaminu. Miałam dwa lata,<br />

żeby opanować wiedzę, przez którą ludzie przechodzą<br />

w ciągu czterech lat liceum plastycznego.<br />

Iwono, prowadzisz warsztaty artystyczne…<br />

Tak, jeden z moich znajomych założył fundację Akademia<br />

Pana Hilarego i poszukiwał kogoś, kto mógłby mieć<br />

pomysł na prowadzenie warsztatów z malarstwa.<br />

Podjęłam się tego zadania. Mamy fantastyczną grupę<br />

dziewczyn i obserwuję je od pierwszych zajęć, jak<br />

niesamowicie się rozwijają. Jaką mają pasję i fantazję.<br />

Te zajęcia pobudzają wyobraźnię, widzę to w całej grupie,<br />

która uczęszcza. Warunkiem jednak było otworzenie<br />

10<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

siebie. To nie jest jedynie szkolenie warsztatu, chociaż<br />

warsztat jest podstawą rozwoju, ale niewątpliwie:<br />

pomysł, wrażliwość, ciekawość, wyobraźnia pozwalają<br />

grupie na przetworzenie swoich emocji i obserwacji<br />

w obraz. Uczymy się również odbioru obrazów. Starannie<br />

dobieram tematy, żeby wszystko było spójne. Zależy<br />

mi, aby każda uczestniczka warsztatów miała pomysł<br />

na siebie, żeby umiała sięgnąć do swojej wyobraźni<br />

i potrafiła przetworzyć to w swojej głowie.<br />

Przykład tematu, który zadałaś…?<br />

Tematów było bardzo dużo, ale podam przykład takiego,<br />

który wzbudził dużo emocji, a efekty były zaskakujące,<br />

nawet dla samych uczestniczek warsztatów. Dziewczyny<br />

miały wykonać fotografię przyrody lub czegoś innego<br />

telefonem. Po czym miały zbliżyć zoom i przelać na<br />

płótno fragment w maksymalnym powiększeniu. Okazało<br />

się, że te plamy, kolory naprawdę pobudziły wyobraźnię.<br />

Powstały fantastyczne abstrakcje.<br />

Malujesz wiele obrazów w dużych formatach. Czy taki<br />

format daje wolność?<br />

Nie do końca tak jest. Jestem zodiakalną Wagą i zawsze<br />

staram się „zważyć”. Obrazy w małych formatach<br />

wychodzą mi doskonale i świetnie się w nich czuję.<br />

Istotna jest dla mnie kreska i ekspresja, dynamika.<br />

Mały ruch, szybkie działanie. Powstała nawet<br />

wystawa w formacie A4: „Ptaki mówią”. To w zasadzie


w małej formie nie doświadczam żadnych zahamowań.<br />

Potrafię malować jeden obraz za drugim. W dużym<br />

formacie zanika precyzja. Wymaga on innej kreski.<br />

Mimo tego, że maluję duże formaty, to niekoniecznie<br />

dają mi wolność. Poza tym zawsze o takim obrazie<br />

myślę, że może to będzie jakieś unikalne dzieło,<br />

a potem okazuje się, że wcale nie. To małe formaty<br />

stanowczo dają mi większą swobodę. Ale nie<br />

unikam dużego formatu. I tych obrazów jest sporo.<br />

Czasem zamalowuję obraz, nawet po pół roku od jego<br />

powstania, i zmieniam go.<br />

PTAKI<br />

A odwracasz do góry nogami?<br />

(śmiech)<br />

Nie, tego nie robię.<br />

Mówiłaś o tym przetwarzaniu, filtracji w głowie zanim<br />

powstaje obraz…<br />

Miałam takiego profesora, który mówił: „Pamiętajcie,<br />

że dachy czerwone wcale nie są czerwone”. Przekazał<br />

nam, że musimy się nauczyć zmieniać rzeczywistość.<br />

To, co widzimy, musimy przetwarzać, i to jest największą<br />

cechą, najważniejszą wartością u artysty, że obraz<br />

widziany należy przefiltrować tak, aby był własny, inny,<br />

indywidualny. Tak powstaje styl danego artysty. Na to<br />

pracuje się latami. Rozwijałam swoją twórczość zgodnie<br />

z osobowością, potrzebami. Okazało się, że działam<br />

spontanicznie, co również jest ważnym elementem.<br />

Jesteś indywidualna. Masz w głowie któregoś<br />

z mistrzów?<br />

Nie mam konkretnego idealnego obrazu czy mistrza<br />

w głowie. Moje fascynacje pojawiają się w danej chwili.<br />

To właśnie od chwili, sytuacji zależy to, jaki obraz może<br />

zaprzątnąć mój umysł.<br />

Powiedz mi coś o twarzach, które malujesz? Czy w nich<br />

są prawdziwe osoby czy przetworzona rzeczywistość<br />

i Twoja wyobraźnia?<br />

W portretach zależy mi na uchwyceniu emocji.<br />

Nie szukam rzeczywistych postaci. To moja wyobraźnia.<br />

Ja mam zresztą ciągle niedosyt w tych portretach.<br />

Chciałabym je również może w przyszłości pokazać<br />

bardziej plakatowo, pop-artowo. Może to byłby trochę<br />

powrót do czasu mojej przygody ze szkołą reklamy,<br />

symbolem. Jednak portrety i ptaki mają ze sobą coś<br />

wspólnego. Szukam w nich uczuć.<br />

Dlaczego założyłaś fundację wspierającą artystów<br />

i czym fundacja się zajmuje?<br />

Najpierw zachwyciłam się starą szkołą na Podlasiu,<br />

budynek był na sprzedaż. Dopiero kiedy udało mi się<br />

go kupić, pomysł się urealnił i za ciosem powstała<br />

Fundacja Akademia Malesze. Ma ona w zamyśle<br />

wspierać artystów, nie tylko malarzy, ale także osoby<br />

zajmujące się innymi dziedzinami sztuki i literaturą.<br />

Równolegle tworzymy projekty biznesowe związane<br />

z tym miejscem.<br />

Mam nadzieję, że jako „Post Scriptum” zawitamy<br />

kiedyś do Twojego artystycznego miejsca. Jakie plany<br />

na przyszłość?<br />

Pandemia zniweczyła wiele planów i przedsięwzięć.<br />

Mam nadzieję, że wszystko powoli wraca do normy.<br />

W najbliższym czasie planuję w Maleszach wystawę<br />

trzech artystów. Do współpracy zaprosiłam Bogusława<br />

Lustyka i Krzysztofa Koniczka z Białegostoku.<br />

Moje ostatnie pytanie „Panno znad Bugu” – dlaczego<br />

to Podlasie zabrało Twoją duszę?<br />

Dlatego że jestem zza Bugu…? (śmiech) Uwielbiam<br />

wieś, czuję się tam świetnie. Podlasie daje mi<br />

inspiracje. Pozwala się wyciszyć i odnaleźć równowagę.<br />

A równocześnie jestem blisko miasta i mojej aktywności<br />

związanej z Warszawą.<br />

Jesteś szczęśliwa? Pofruniesz dalej ze swoimi ptakami?<br />

Tak, obdarowane skrzydłami, nie potrafią żyć bez latania.<br />

[KBS]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

11


Ślady Miry<br />

Mira Marcinów, Bezmatek<br />

Co najlepiej oddaje sens żałoby i to w taki sposób,<br />

żeby przekazać cierpienie i tęsknotę? Na myśl<br />

przychodzi jedynie milczenie. Słowa w takich<br />

momentach znaczą wybitnie mało, a jeśli już są, to zazwyczaj<br />

przejawiają charakter ornamentu. Być może<br />

właśnie z tego względu podchodzę z dystansem do<br />

literatury podnoszącej temat śmierci – nie śmierci<br />

w ogóle, ale śmierci bliskiej, ważnej dla kogoś osoby.<br />

W języku jakkolwiek sztywnym, pełnym utartych form<br />

i frazesów trzeba się zmierzyć z niewyrażalnymi pustką<br />

i nicością. Przykuć uwagę, zaintrygować – możliwe do<br />

wykonania, tylko w ostatecznym rozrachunku najistotniejszy<br />

jest wymiar pamięci, dobrej pamięci. Zła pamięć<br />

potrafi być niszcząca, uporanie się z nią to ważny krok<br />

w drodze do zdrowia psychicznego. Być może dlatego<br />

powstał Bezmatek – utwór przybliżający ból rozstania<br />

oraz nieprzystosowanie do ustalonych norm i tajemnicę<br />

śmierci.<br />

M i ra Marci n ów j est d o kto rem n au k h u man i -<br />

stycz nych w za kres i e psych o l o gi i Un i wersy tetu Jagi el -<br />

lońskiego oraz pracownikiem naukowym Instytutu<br />

Filozofii i Socjologii PAN. Jej tematyka badawcza obejmuje<br />

między innymi filozofię psychiatrii oraz teorię<br />

szaleństwa. Marcinów jest laureatką Nagrody Premiera<br />

za roz p rawę d o kto rs ką . Była n o mi n owan a d o Pozn a ń s -<br />

kiej Nagrody Literackiej za Historię polskiego szaleństwa.<br />

Finalistka Nagrody Naukowej „Polityki” oraz laureatka<br />

Paszportu Polityki w dziedzinie literatury za Bezmatek.<br />

Przytoczę uzasadnienie: „Za intensywną opowieść<br />

o relacji córki i matki, o życiu i umieraniu. Wybitność<br />

Bezmatka wykracza daleko poza temat żałoby,<br />

dotyczy też literackiego języka, zarazem wywrotowego<br />

i precyzyjnego”. Nie można zarzucić autorce pracowitości,<br />

jest niezwykle aktywna twórczo, podjęła też temat<br />

aktualny w rzeczywistości pandemicznej. Jak poradzić<br />

sobie z piętnem wszechobecnej śmierci, lęku<br />

przed zachorowaniem, utratą, której doświadczamy<br />

tak naprawdę każdego dnia? Można nie przyjmować<br />

tego do wiadomości, ale każdy dzień przybliża nas<br />

d o ś mi erci . Z resz tą n i e o s amą ś mi erć tu ch o d zi , l ecz<br />

o biały kordonek, przytaczając słowa Ewy Lipskiej, która<br />

o tym nieuniknionym ostatecznym doświadczeniu pisze<br />

nad wyraz celnie. Na ile więc prezentacja literacka<br />

i również prywatna Miry Marcinów wykracza ponad<br />

12<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

znany już skądinąd schemat przedstawiania śmierci?<br />

Nie grzebiąc daleko w przeszłości: Umarł mi. Notatnik<br />

żałoby Ingi Iwasiów; Ćwiczenia z utraty Agaty Tuszyńskiej;<br />

Rzeczy, których nie wyrzuciłem Marcina Wichy czy<br />

Ślad po mamie Marty Dzido przybliżają, próbują okiełznać<br />

doświadczenie utraty właśnie, zresztą takiej,<br />

która przychodzi w udziale również samym piszącym.<br />

W tekście poświęconym zmarłej w zeszłym roku Babci<br />

napisałem, że z każdą mijaną śmiercią próchniejemy jak<br />

drewno. To znaczy w skrócie tyle, że człowiek doświadczający<br />

śmierci sam umiera, boleje, cierpiąc nad własną<br />

skończonością.<br />

Nie wiem, z czego to wynika, ale podczas<br />

czytania Bezmatka chciałem się zrewanżować własnym<br />

doświadczeniem albo być może w jakiś sposób<br />

utożsamić z narratorką – niestety nie było mi to dane.<br />

Moje osobiste relacje z matką są dość skomplikowane.<br />

Myślę, że więzi z rodzicami i ich pojmowanie nie należą<br />

do prostych rzeczy. Agata Passent w poście poświęconym<br />

książce podrzuciła refleksję, że matki to słaba<br />

inwestycja, bo nam umierają. Dodałbym jeszcze, że<br />

kapitał wspólnych relacji chwieje się na glinianych nogach,<br />

bowiem za dużo w nich niepewności i frustracji.<br />

Takie są też z grubsza „migawki z życia”, które zaproponowała<br />

Marcinów, momenty, wspomnienia, odczucia,<br />

smaki, gesty i słowa piosenek. Nie jestem przekonany,<br />

czy to wystarcza, aby nadać kształt tej historii.<br />

Teksty do Bezmatka powstawały również na telefonie<br />

komórkowym. Można zauważyć, że ten nowoczesny<br />

model pracy wpłynął znacznie na ostateczny kształt<br />

książki. Na formę utworu składają się pojawiające się<br />

na kolejnych stronach naprzemiennie niewielkie objętościowo<br />

wersy wraz z dłuższymi akapitami. No i tak,<br />

na początku dezorientacja – nie wiedziałem, jak do<br />

tego p o d ej ś ć, a ż p o d ko n i ec ks i ążki – l ekka i r y ta cj a.<br />

„Z każdą śmiercią czuję się gorsza” – pusta strona z jednym<br />

zdaniem. Potem przyszła myśl, że to jest właśnie<br />

ta pustka, o której wspominałem. Tak czy owak, forma<br />

narzuca sposób myślenia o Bezmatku. Nie potrafię jednak<br />

powiedzieć, jaki. Brakuje – przynajmniej w moim<br />

odczuciu – pewnej spontaniczności. Wydaje się, jakby<br />

to było zaplanowane, za bardzo wystudiowane i wycyzelowane,<br />

co sprzyja, niestety – jak to ująć – dosadności.<br />

Napisane w jakimś celu, dokładnie wykrojone.


Bezmatek<br />

Cel osiągnięto. Ukłony dla Miry<br />

Marcinów za to, że odbezpieczyła<br />

granat z napisem „normalność”<br />

i próbuje coś wyczytać z odłamków.<br />

Uwalnia nas od paraliżującej<br />

strony żałoby, nierzadko dodając<br />

akcenty humorystyczne, z różnym<br />

powodzeniem. Subiektywna,<br />

prywatna prawda o zmarłych<br />

nie zawsze jest piękna. Lila to kobieta<br />

o dużym temperamencie,<br />

pijąca. Pojawia się kwestia niedostatków,<br />

biedy, pogoni za lepszym<br />

światem. Dojmujący obraz<br />

lat dziewięćdziesiątych. Książki<br />

czy pisma kobiece, z których wymykały<br />

się sny i marzenia. Chciałoby<br />

się więcej czytać, bo te dłuższe<br />

akapity rzeczywiście zasługują na<br />

uznanie. Rzekłbym, że autorka<br />

wpadła w sieć przeredagowania.<br />

Zamysł przerodził się w plan, który potem oblekał<br />

się w rzeczywistość, i to do tego stopnia, że ma się<br />

wrażenie nadmiernej pracy nad efektem końcowym.<br />

Czekałem na jakieś zachwianie, w którym narratorka<br />

spróbuje odwzorować wewnętrzny chaos, chciałem zauważyć<br />

to mocowanie się z ideą straty. Bezmatek się czyta<br />

i ma się większą lub mniejszą świadomość, co będzie na<br />

końcu, refleksje przeplatane dłuższymi akapitami. Dochodzi<br />

do tego mętna świadomość tego, co przed chwilą<br />

przeczytałem. „Z każdą śmiercią czuję się gorsza”– dobrze,<br />

proszę kontynuować. Czekam na dalszy ciąg tej<br />

opowieści.<br />

W Bezmatku zaczyna mówić milczące do tej pory<br />

pokolenie DDA (Dorosłych Dzieci Alkoholików), dorosłych<br />

pozbawionych odpowiedniej troski w dzieciństwie,<br />

którzy jeszcze boleśniej odczuwają doskwierającą pustkę.<br />

Narratorka czeka na matkę, która nie wraca do domu.<br />

Dziecko czuje się odpowiedzialne za rodzica, w dorosłym<br />

życiu kompensuje się to nadmierną potrzebą kontroli.<br />

D DA to równ i eż p o czu ci e wstyd u , któ r ym mo gą man i -<br />

pulować rodzice, na przykład: „wyglądasz beznadziejnie”,<br />

„nic nie potrafisz”. Wpajanie dziecku bezwartościowości<br />

– cokolwiek zrobi i tak będzie to bez znaczenia.<br />

U Marcinów kwestia pokolenia DDA jest podjęta<br />

zaledwie powierzchownie, chociaż podobna tematyka<br />

pojawia się już u innych autorów. Zastanawiam się, na<br />

ile w Bezmatku obecny jest głos pokrzywdzonego dziecka,<br />

a ile tutaj głosu rodzica z poczuciem<br />

winy? Jest to niezmiernie istotne.<br />

Podejrzewam, że pisanie było<br />

dla autorki, jak również dla części<br />

osób czytających Bezmatek, terapeutyczne.<br />

Niszcząca siła toksycznych<br />

wi ęz i mi ęd zy d z i ecki em a ro d zi -<br />

cem wymaga interwencji, konieczne<br />

jest uwolnienie. Sama narratorka wyjeżdża<br />

na studia, a następnie za granicę<br />

po to, aby uwolnić się od toksycznego<br />

uzależnienia. Jednak z rodzinnej<br />

toksyny nie sposób uwolnić się<br />

ostatecznie, ponieważ piętno i blizny<br />

p ozo staj ą. Ta k j a k ws p o mn i ałem<br />

w innym tekście, DDA wracają często<br />

do rodziców, i nie chodzi tu bynajmniej<br />

o względy nadmiernej troski.<br />

Jest to dla nich po prostu środowisko<br />

dobrze znane, co prawda bolesne,<br />

jednak w tej toksyczności stabilne.<br />

Uważam, że literatura funeralna również<br />

w nowej odsłonie, jaką proponuje Marcinów, jest<br />

p o t rzeb n a. S a ma au to rka stwi erd zi ła w rozmo -<br />

wi e z Zo fi ą Zal es ką d l a „ D wu tygo d n i ka”, że p rzed stawiona<br />

historia nie jest odzwierciedleniem jej doświadczeń<br />

w skali 1 : 1. Czytelnik może gdybać, czy rzeczywistość<br />

była aż tak brutalna i niekiedy wulgarna i czy<br />

było to konieczne w uzyskaniu wiarygodności. Względy<br />

formalne, jak i pewne chwyty językowe, przedstawianie<br />

fizjologii oraz teksty piosenek pokazują, jak Bezmatek<br />

dąży niebezpiecznie w stronę taniości. Nie chcę przez<br />

to powiedzieć, że autorka miała taki zamiar, natomiast<br />

nie wiadomo, gdzie dokoloryzowanie przysłania szarą<br />

rzeczywistość. A przyznać trzeba, że sam fakt publikacji<br />

książki i przedstawienia jej szerszemu gronu odbiorców<br />

wiąże się z możliwością niedostrzeżenia, zapomnienia<br />

wśród innych nowości wydawniczych. Bezmatek zyskał<br />

w oczach przez mozaikę emocji, które targają narratorką.<br />

Kolaż wypadł nad wyraz udanie. Jednak jako<br />

czytelnik szukam ze świecą… szukam Miry…<br />

Mira Marcinów, Bezmatek, Wydawnictwo Czarne,<br />

Wołowiec 2020. [RK]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

<strong>13</strong>


Maryśka<br />

Ślepowrońska łąka nad Bugiem, rozżółcona milionami<br />

mleczy. Monotonny szum rzeki zlewa się z ptasim<br />

gwarem. Nic nie dzieje się w pośpiechu. Przyjechałam<br />

tu gubić troski. Inny świat. Kikutami wtapia się w tę bajkę<br />

Maryśka – nadpróchniała, poraniona, bezlistna wierzba.<br />

Wzrusza. Delikatnie dotykam rany. Przestraszona odskakuję,<br />

bo sucha gałązka strzela pod palcami…<br />

– Pani – słyszę nagle od starego Julka, który znalazł za<br />

pniem kawałek cienia – ani ją zesyć, ani spruć, ale zostawić<br />

mus. Niechby tylko kto ją sksywdził. To bohaterka…<br />

Julek. Nie umie czytać ani pisać. Umie mówić. Najprościej,<br />

najszczerzej. Zawsze zasłuchana w jego opowieści nigdy nie<br />

widzę czasu, który pędzi. Julek przychodzi na łąkę zawsze<br />

z paczką papierosów. Siada w kucki i wypala kilka. Każdego<br />

peta dokładnie zakopuje, żeby ognia nie zaprószyć. No bo<br />

z kim by pogadał, gdyby coś z Maryśką?… Oboje wiekowi,<br />

poranieni, przygarbieni, a tacy nienazwanie piękni. Nabieram<br />

odwagi, żeby wreszcie zapytać go, co jej tam szepcze<br />

w te suche konary…<br />

– Pani – głos Julka lekko drży, aksamitny taki się zrobił –<br />

jej zestazeć się tu mus. O, te dziury tutaj, i te, patsy pani,<br />

wsystko od kul. Tu nad Bugiem, na tej łące, co stoimy,<br />

linia we wojnę sła. A granica ciągle się zmieniała. Okropny<br />

cas, okropnie pokalecone miejsce. Co my tu mieli. Piekło.<br />

Kule świstały bez pserwy. A ona bohaterka! Zycie ratowała.<br />

Piękna taka była, wielka, gałęzie do ziemi, takim murem<br />

zielonym latem rosła. Nie patsyła na mundur, leśni, ruskie<br />

cy Niemce, ona chroniła wróg cy swój, bo to cłowiek<br />

przecie. Kule targały jej warkoce, patsy pani, cały jej bzuch<br />

w bliznach, tak ich dzielnie chroniła. Bohaterka…<br />

Julek ociera rękawem oczy. Łza starcza czy pamięć namalowała<br />

tamte obrazy?… Patrzę w inną stronę. Milczymy.<br />

Trzaska zapałka. Siwe smugi dymu roztańcza lekki wiatr.<br />

14<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Z nów sł yszę drże nie<br />

w głosie Julka, kiedy<br />

m ówi: „C hro niła, ale<br />

i niejednego ukołysała<br />

do wiecnego snu. Warkocami<br />

zegnała jak matka.<br />

Listeckami psykryła.<br />

Zasumiała nad polną<br />

mogiłą, a poranną rosą<br />

łzę uroniła. A za tych, co<br />

uratowała, schroniła, to<br />

kule wzięła na siebie.<br />

Widzi pani, o te dziury,<br />

psestselona tyle razy.<br />

A teraz poraniona, bez<br />

lekaza, gubi liście, usycha,<br />

coraz mniej jej co roku, ale jest. I będzie. Bo pani,<br />

ona twarda, silna, odzyje, tylko mówić do niej trza. Duzo<br />

mówić. Ona jak cłowiek. Jak go opuscą, to ginie, niepotsebny<br />

nikomu. I ona taka. I ja mówię. Jak nie pada, to zawse<br />

tu jestem. I mówię, o wszystkim mówię. I, wiezy pani,<br />

i ja cuję soki, co w nią wlewają zycie. Nie wiezy pani? Ona<br />

jesce zatańcy warkocami z wiatrem…”.<br />

Julek dokładnie zakopuje kolejnego peta. Sięga po następnego<br />

papierosa. Jakby zapomniał, że dopiero zgasił. Oddalił<br />

się gdzieś myślą. Tam, na tamtą pewnie łąkę. Wtedy…<br />

Mam ogromną ochotę dotknąć kory, przytulić twarz do<br />

pnia. Blokada. Boję się, że znów strzeli pod palcami czy<br />

policzkiem suchy odłamek. Boję się, że będzie jej jeszcze<br />

mniej. Niech sterczą kikuty w chwale, dopóki bezwzględny<br />

czas sobie o nich nie przypomni. Pod dotykiem, nawet<br />

najlżejszym, suchy warkocz na pewno by spadł w trawę.<br />

Wiem, że jej to nie zaboli. Ale blokada. Zabieram ze sobą<br />

historię Maryśki i wiarę Julka. W zamyśleniu wracam do<br />

Warszawy…<br />

***<br />

W którąś wiosnę potem odwiedzam grób Julka. I obowiązkowo<br />

Maryśkę, żeby za niego z nią pogadać. Boję<br />

się, że wychudła i jeszcze bardziej zmarniała z tęsknoty za<br />

Julkiem. I oto duże zdumienie. Ona tuli raczkujące zielone<br />

maleństwa, a kikuty jak strażnicy sterczą dookoła. Ocieram<br />

rękawem oczy. W uszach brzmi głos Julka: „(…) twarda, silna,<br />

odzyje, tylko mówić do niej trza . Duzo mówić. Ona jak<br />

cłowiek. Jak go opuscą, to ginie, niepotsebny nikomu…”.<br />

Pełna nadziei dotykam popękanej kory. I już wiem, że ja też<br />

tak muszę… [WDS]<br />

WANDA DUSIA STAŃCZAK


POEZJA<br />

z ust mi to wyjmij i ustaw się na straży / mojego akcentu, kiedy będę<br />

mówiła o nas miękko<br />

[…] z nocnych spacerów nie wracam już obca<br />

Taka jest klamra zbioru wierszy Izy<br />

Smolarek opatrzonego tytułem Obca.<br />

Pierwsze dwa wersy wiersza Dromadery<br />

i końcowy werset Wizyty stanowią<br />

podsumowanie i zarys mapy odczuwania<br />

całego zbioru.<br />

Dlaczego „odczuwania”? Poezja Izy<br />

Smolarek jest dla mnie wielkim wyzwaniem.<br />

Mozaiki jej wierszy nie czyta<br />

się łatwo, i to nie jest absolutnie<br />

zarzut. Wręcz przeciwnie. W zalewie<br />

tomików poezji, które teraz każdy<br />

może wydać i wyekspediować do czytelników,<br />

znakomita większość jest<br />

idealnie bezbarwna i nijaka. Wersety<br />

i niby-metafory jak woda przeciekają<br />

przez sito zmysłów. Gdy lektura<br />

dobiega końca w głowie, a przede<br />

wszystkim w sercu czytelnika, nie zostaje<br />

NIC.<br />

Inaczej jest z Izą Smolarek i jej opowieścią<br />

o stanach miłości w czasach<br />

zarazy. Cały zbiór utkany z dwudziestu<br />

siedmiu wierszy zmusza do skupienia,<br />

powrotów do lektury i deszyfracji<br />

metafor autorki przez osobiste kalki<br />

wspomnień i skojarzeń sytuacji, zdarzeń<br />

i rozmów samego czytelnika.<br />

Podmiot liryczny, mimo statyczności<br />

uczuciowego stanu miłosnego,<br />

jest bardzo aktywny. Śpiesznie przemieszcza<br />

się po arenach dwudziestu<br />

siedmiu wierszy. Nerwowość liryczna<br />

bohaterki jest uzasadniona, kiedy scalimy<br />

ją z własnymi pytaniami o jakość,<br />

wartość i przyszłość stanu posiadania<br />

miłości, której jesteśmy odłamkiem:<br />

„[…] spieszę się na linię która zatrzyma<br />

mnie na rozsądną od ciebie odległość<br />

[…]” Droga<br />

Roztańczona<br />

dziewczyna<br />

skryta<br />

za<br />

wiktoriańskim<br />

krzesłem<br />

Mozaika uczuć, która tkana jest strumieniem<br />

miłości ograniczonej czasem<br />

przymusowych internowań i izolacji,<br />

zmienia się wielokrotnie:<br />

„nieprawda, że mi już na tobie nie zależy<br />

/ i równie nieprawda, że trzymam<br />

za ogon / wszystkich mężczyzn, na<br />

których mi nie / zależy. […]” Wybory<br />

Czytamy te stany w formie zaprzeszłych<br />

i niezawinionych lamentów<br />

(Nic) czy złości i irytacji podszytej<br />

chwilową rezygnacją (mistrzowski<br />

Ruch z wersem „ja też siedzę i piszę<br />

w kontrze”), z domieszką kobiecej<br />

żałości, która szlocha w poduszki niezrozumienia<br />

przykryta pledem odrzucenia.<br />

Nadzwyczajny – złożony ze<br />

staccato miłosnych zaduszek – wypominek<br />

Urodziny:<br />

„[…] mówisz a ja czuję fail start albo<br />

inne / deja vu przysłaniam oczy wychodzę<br />

/ poza kluczem do drzwi frontowych<br />

/ nie mam innych przyjaciół<br />

nie wierzę […]”<br />

Znajdziemy także zapis zmartwienia<br />

podsycanego troskami, które jak małe<br />

strugi zasilają ognisko tego stanu. Tutaj<br />

słów kilka o wierszu Past niemalże<br />

wyjętym ze skarbnicy baroku, pożegnalnym<br />

błysku dla starych historii,<br />

których mistrzem był Zbigniew<br />

Morsztyn:<br />

„[…] od wczoraj siedzę na środku<br />

stołu / z okiem w kieszeni staram się<br />

nie płakać / nie ma się o co oprzeć to<br />

prawda […]”<br />

Liryczne alter ego Izy Smolarek rozpisuje<br />

codziennym haftem zdarzenia<br />

z wplecionymi pierogami, przepuszczonymi<br />

przez filtry fotografiami karmionych<br />

ptaków, kotów, które czasem<br />

przypominają odziane w biel pielęgniarki.<br />

Codzienny zapis miłosnych współrzędnych<br />

na osi rzędnych to jednak<br />

nie tylko wiersze. Z owej bieli, owej ciszy<br />

Milesa Davisa przenika niczym palimpsest<br />

machina refleksji bohaterki,<br />

której dwoistość („ze śliny, z ognia”)<br />

przywołuje niejednorodne wspominki<br />

i klisze przeszłości.<br />

Kiedy ta wewnętrzna alter ego poetki<br />

siedzi skulona (czasem na środku<br />

stołu), leży w łóżku albo bojąc się kolejnych<br />

razów, zwinięta w kłębek jest<br />

na wielkim wiktoriańskim krześle – na<br />

którym trwa przez większość poetyckiego<br />

spektaklu – w tym czasie za tym<br />

samym krzesłem ta cielesna alter ego<br />

poetki nuci, złoci się słońcem i zdaje<br />

się mruczeć niczym rozradowana kotka.<br />

W zbiorku Izy Smolarek aż roi się od<br />

nadzwyczajnych, choć śmiałych metafor,<br />

które każą zastanawiać się dłużej<br />

(co jest dobre w czytaniu poezji)<br />

i proszą, by je zestawić z fizycznością.<br />

Taka efektowna przenośnia otwiera<br />

wiersz Ü:<br />

„rozdarłeś mnie na papier na kredę<br />

i kamień / otwartą dłonią która spadła<br />

z lustra wprost / w moje oczy w kilka<br />

chwil od niczego […]”<br />

Takich niepowtarzalności w całym<br />

zbiorze Obca znajdziemy więcej niż<br />

wiele. Polecam uwadze czytelników<br />

szczególnie trzy wiersze, o których<br />

mógłbym rozpisywać i rozgadywać się<br />

godzinami. To utwory poetyckie, które<br />

odwołują się do naszego polskiego<br />

ducha i naszych charakterologicznych<br />

zalet, ale i przywar. Oto ich tytuły:<br />

„polska” (oryginalna pisownia), Beata<br />

i Dorastanie. Ten ostatni jak wystrzał<br />

powinien zabrzmieć w naszych sercach<br />

i duszach albo jak ostrzegawcza<br />

syrena, by nie popełniać wciąż błędów<br />

tych samych.<br />

Zwracam także uwagę na cytaty z poezji<br />

Aleksandra Sławińskiego, które<br />

okalają cały zbiór Izy Smolarek. Ta poetycka<br />

korespondencja ma kilka wymiarów.<br />

Jakich? Odsyłam do lektury<br />

Obcej. [TW]<br />

TOMASZ WYBRANOWSKI<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

15


Sergio<br />

PALAZÓN<br />

16<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Sergio Palazón<br />

Urodził się w Barcelonie w 1960 roku. Większość<br />

życia poświęcił sztuce, a w szczególności temu,<br />

co można by nazwać grafiką w różnych odsłonach<br />

i konfiguracjach. Tworzył ilustracje m.in.: do komiksów,<br />

okładek książek fantasy w latach 80.,<br />

a w kolejnych latach zajmował się reklamą. Ostatnie<br />

prace Sergia jako ilustratora można znaleźć<br />

na okładkach i stronach różnych literackich gazet<br />

lokalnych i ogólnonarodowych.<br />

Rysunek i malarstwo zawsze były wyrazem jego<br />

twórczej osobowości. Od wczesnych lat 80. prace<br />

autora wystawiane były w różnych miejscach<br />

w Hiszpanii. Obecnie nie wystawia on zbyt wiele.<br />

Sergio Palazón jest artystą, którego zawsze interesowało<br />

rysowanie i malowanie ludzkiego<br />

ciała, początkowo z zachowaniem szczegółów<br />

anatomicznych, z głębokiego szacunku dla tradycji.<br />

Ostatnie lata jego kariery to swego rodzaju<br />

metamorfoza, a raczej ewolucja, w której często<br />

nakładają się na siebie techniki i style. Autor używa<br />

metamorfozy jako mutacji, z której wyłania<br />

się nowa estetyka.<br />

Ulubioną techniką Sergia jest malarstwo olejne.<br />

Ale to rysunek jest najważniejszy, to od niego<br />

wszystko się zaczyna. Rysuje nieustannie, jakby<br />

to była wrodzona czynność. Pracuje również innymi<br />

technikami, takimi jak akwarela czy rysunek<br />

monochromatyczny (ołówkiem lub tuszem).<br />

Sergio Palazón wypracował sobie swój własny,<br />

rozpoznawalny styl, a jego obrazy wzbudzają<br />

dużo emocji.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

17


W BRZYDOCIE TKWI PIĘKNO<br />

18<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

19


Moje obrazy mówią za siebie<br />

20<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Zdzisław Beksiński i Jerzy Duda-Gracz<br />

to jedni z moich ulubionych artystów<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

21


22 22<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


ADA JAROSZ<br />

ZAPALCIE NAD TATRAMI LATARNIĘ<br />

niech się gwiazdy rozżarzą jak dawniej<br />

wtedy przejrzą się panny skrzydlate<br />

w wielobarwnym lśnieniu potoków<br />

wymyją włosy łopianowym wywarem<br />

rozczeszą kosodrzewinowym grzebieniem<br />

potem siądą przy brzegu i zaplotą<br />

wieńce z kwiatów rosy<br />

gdy przyjdzie pora obsieją śnieżnym<br />

ziarnem hale i zamkną góry w szkle<br />

te niczym szarokapturowi mnisi<br />

odmówią przedwieczną modlitwę ciszy<br />

a potem zbiorą plon<br />

zapalcie tatrzańską latarnię<br />

by duchy gazdów nie błąkały się po niebie<br />

chociaż słyszą złóbcokowe granie to nie widzą<br />

Mlecznej Drogi a ona prowadzi pod Piotrowe<br />

dźwierza – pilnuje ich brunatny harnaś<br />

łagodny niczym mgła nad Szatanem<br />

światło z latarni sprawi że za cieniem pójdzie<br />

człowiek w załomach skał schowa niepokoje<br />

niepewność i pragnienia<br />

nad szczytami drzew furtki do nieba<br />

tędy przemkną tacy jak Azrafael i Szemkel<br />

bez strachu zsuną się po grotach jodeł<br />

potem z Sieczką Rojem Walami niespiesznie<br />

podążą w kierunku Świnicy lub Lodowego<br />

może przystaną na którejś przełęczy i popłynie<br />

psalm kłusowników hen ku Dolinie Pięciu<br />

zapalcie a świ(a)t zacznie wszystko od początku<br />

niewidomi zobaczą kolory nie tylko nocy<br />

głusi usłyszą szepty limb i cisów<br />

nieczułych wzruszą korony rojników<br />

nikt nie uplecie tojadowych wieńców<br />

tylko zapalcie latarnię<br />

DYDUK<br />

Nikt nie widział, skąd przyszedł.<br />

Mówili, że pojawił się, gdy miesiąc<br />

srebrnowłosy przystawił drabinę<br />

do najwyższego klonu lub dachu<br />

zapomnianej cerkiewki.<br />

Czasem towarzyszył mu cień<br />

lipcowy, wówczas brał w objęcia<br />

złotolicą południcę. Potem padał<br />

(ofiara najwyższego uniesienia).<br />

Stateczni śmiali się z wariata,<br />

dzieci twierdziły, że widziały<br />

skrzydła – układał je w futerale<br />

tak troskliwie, jakby nawlekał<br />

krople rosy na źdźbła.<br />

Graj Dyduk – prosiły.<br />

Brał skrzypce i wyczarowywał<br />

oberki łąkowe. Deszcz dudnił<br />

na łopianowych liściach, wicher<br />

akompaniował na akordeonie,<br />

kuklik z kozibrodem wywijali<br />

hołubce, przytulia tuliła się<br />

do jastrzębca, dziewannę<br />

porywał do tańca niecierpek<br />

(baletmistrz nad baletmistrze).<br />

Szaleniec! – wołali ludzie, a Dyduk<br />

splatał struny w dźwięki (tak matki<br />

pieszczą dziewczęce warkocze).<br />

Jesienią przyprowadził kobietę.<br />

To rusalica – mówił, gdy pytali. –<br />

Będzie moją żoną, zamkniemy<br />

oczy i zbudujemy sosnową chatę<br />

z gontowym dachem i kogutem.<br />

Tylko w takim domu świerszcze<br />

ułożą najkunsztowniejsze fugi.<br />

Nie pomagały boikeny, klopsy, renklody,<br />

uśmiechy, które przynosił wioskowym<br />

ani modlitwy malowane trzciną.<br />

Pomyleniec! – krzyczeli wątpiący.<br />

Wtedy odszedł. Księżyc schował drabinę.<br />

23<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong> 23


Izolda Kiec o DYLANIE<br />

I Z O L D A<br />

K I E C<br />

Just Like a Woman<br />

O KOBIETACH I MĘŻCZYZNACH<br />

Izolda Kiec<br />

Dziś wieczór nikt nie skarży się<br />

a jednak mnie otacza deszcz<br />

wiadomo o niej tu<br />

że ma nowych strojów w bród<br />

ale wstążki się poodrywały już<br />

od jej loków i diadem jej spadł<br />

Ona trwa jak to kobieta, o tak<br />

i kocha jak to kobieta, o tak<br />

i dba jak to kobieta<br />

ale łka jak dziewczę, co ma dziewięć lat<br />

Z Marią Joanną dobrze mi<br />

chyba mnie w objęcia weźmie dziś<br />

a jej – nie pochwali nikt<br />

dopóki wierzy w mit<br />

i nie przekona się, że uwielbia blichtr<br />

tylko perły, eter i kwas<br />

Ona trwa jak to kobieta, o tak<br />

i kocha jak to kobieta, o tak<br />

i dba jak to kobieta<br />

ale łka jak dziewczę, co ma dziewięć lat<br />

Lało od pierwszego dnia<br />

mnie z pragnienia trafiał szlag<br />

więc zjawiłem się<br />

klątwa bezlitosna trwa<br />

dręczy nocą i za dnia<br />

czas wycofać się<br />

przestać męczyć się<br />

chyba jasne, że<br />

Po tamtym został kurz<br />

chyba bądźmy przyjaciółmi już<br />

gdy znów nas zetknie los<br />

zataj, proszę, to<br />

że kiedyś dawno znałaś tego, co<br />

tak łaknął, a to był twój świat<br />

Ty grasz jak to kobieta, tak jest<br />

i kochasz jak to kobieta, tak jest<br />

i dbasz jak to kobieta<br />

ale łkasz jak dziewczę, co ma dziewięć lat<br />

(B. Dylan, Just Like a Woman, pol. Jak to<br />

kobieta, przekł. F. Łobodziński)<br />

24<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Izolda Kiec o DYLANIE<br />

Konteksty<br />

Just Like a Woman – piosenka Boba Dylana, nagrana<br />

po raz pierwszy w 1965 roku i zamieszczona na<br />

albumie Blonde on Blonde, który ukazał się w maju<br />

roku następnego, należy do najbardziej znanych,<br />

ale i – ponoć – najbardziej kontrowersyjnych oraz<br />

zagadkowych utworów pieśniarza. Pierwsza zagadka<br />

zawiera się w pytaniu tłumacza Filipa Łobodzińskiego:<br />

„czy rzecz o kobiecie, czy o trawce?”. Łobodziński,<br />

„mając na względzie atmosferę całej płyty Blonde<br />

on Blonde”, opowiada się po stronie trawki. Autorzy<br />

wcześniejszych przekładów – między innymi Jerzy<br />

Menel i Marek Zgaiński – wybrali kobietę. Być może<br />

dlatego, że towarzyszą piosence konkretne konteksty<br />

i odczytania biograficzne, które stanowią kolejne pole<br />

spekulacji. Mianowicie adresatką tekstu Dylana miała<br />

być Edie Sedgwick, amerykańska modelka magazynów<br />

„Vouge” i „Life” oraz aktorka, występująca w latach<br />

sześćdziesiątych w filmach Andy’ego Warhola (także<br />

jego partnerka, nazywana nawet „panią Warhol”),<br />

pochodząca z dość ekscentrycznej rodziny artystów,<br />

alkoholików i dewiantów. Po rozstaniu z Warholem<br />

Sedgwick zamieszkała w hotelu Chelsea, gdzie poznała<br />

Boba Dylana, i właśnie wtedy – jako jego muza<br />

i kochanka – miała go zainspirować do napisania Just Like<br />

a Woman, a nawet całego albumu Blonde on Blonde.<br />

Tuż po rozstaniu z Dylanem Edie wdała się w głośny<br />

romans z jego przyjacielem i współpracownikiem Bobem<br />

Neuwirthem. Uzależniła się wówczas od narkotyków<br />

(od których i wcześniej nie stroniła), kilkakrotnie<br />

leczyła się w szpitalach psychiatrycznych. Zmarła<br />

w wieku 28 lat (w 1971 roku) z powodu<br />

przedawkowania narkotyków i alkoholu. Pozostała<br />

legendą swojego czasu, nowojorskiej bohemy lat<br />

sześćdziesiątych, utrwaloną w piosenkach (Edie Brickell<br />

i zespołu The Cult), w wierszach (Patti Smith), w filmie<br />

Factory Girl (2006) George’a Hickenloopera (w jej<br />

postać wcieliła się Sienna Miller).<br />

Pełna zrozumienia dla dylematu tłumaczy, chciałabym<br />

jednak unieważnić owo pytanie „kobieta czy<br />

narkotyk?”, ponieważ dwa te odczytania w moim<br />

przekonaniu się nie wykluczają; na poziomie<br />

symbolicznym, a nawet stylistycznym są tożsame:<br />

kobieta jak narkotyk albo narkotyk jak kobieta (tutaj<br />

nie ma wyboru: czy, jest wyłącznie porównanie:<br />

jak; zatem nie: kobieta czy trawka, lecz: kobieta jak<br />

trawka). Ta – nawet jeśli nienazwana wprost (z użyciem<br />

przysłówka „jak”) analogia – brzmi w dziesiątkach<br />

piosenek głównie rockowych (choćby w Brown Sugar<br />

Rolling Stonesów oraz Golden Brown Stranglersów;<br />

a w rodzimej wersji: w Andzi Oddziału Zamkniętego,<br />

Zapachu kobiety Felicjana Andrzejczaka, Zielonych<br />

ustach Grzegorza Ciechowskiego; co ciekawe, wraz<br />

z emancypowaniem się kobiet, także w muzyce<br />

popularnej, pojawia się wersja odwrócona tej figury –<br />

mężczyzna jak narkotyk, na przykład w piosence<br />

Never Be the Same Camili Cabello); obejmuje całość<br />

tekstu jako porównanie homeryckie, rozbudowane,<br />

zawłaszczające wypowiedź. Kobieta odurza, uzależnia<br />

jak narkotyk, ale też – jak narkotyk – przejmuje<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

25


Izolda Kiec o DYLANIE<br />

władzę. Co w przypadku tej koncepcji, którą chcę<br />

zaprezentować, a która wprost odnosi się do nowej<br />

relacji kobiet i mężczyzn w latach sześćdziesiątych<br />

ubiegłego wieku, jest szczególnie istotne. Po władzę –<br />

dotychczas przynależną światu mężczyzn – sięgają<br />

kobiety. Uprawiana dotąd sztuka łagodzenia braków<br />

zostaje zastąpiona wzajemnymi oskarżeniami.<br />

Potwierdzeniem tej nowej poniekąd relacji jest<br />

kolejny wątek związany z piosenką Just Like a Woman<br />

(i z tematem podjętym w tym tekście): oskarżenia<br />

Dylana o mizoginizm. Miało to miejsce w 1971 roku,<br />

kiedy amerykańska pisarka i feministka Marion<br />

Meade opublikowała na łamach „New York Timesa”<br />

(w numerze z 14 marca) artykuł Does Rock Degrade<br />

Woman?, w którym – wychodząc z pozycji fanki muzyki<br />

rockowej – zaatakowała twórców, którzy w sposób<br />

przedmiotowy traktują kobiety. Dostało się między<br />

innymi Elvisowi, Stonesom, Beatlesom, Cohenowi,<br />

a nawet Joan Baez, która podczas Woodstocku<br />

zbyt wiele ponoć mówiła o własnym mężu. Dylana<br />

potraktowała Meade w mocnych słowach, pisząc,<br />

że „każdą kobietę traktuje jak sukę”, a w interesującej<br />

nas piosence definiuje kobiecość za sprawą obelżywych<br />

sformułowań, takich jak: hipokryzja, histeria, chciwość<br />

i jękliwość; w finale demaskując swój protekcjonalny<br />

stosunek wobec bohaterki utworu, ukazanej jako mała<br />

zapłakana dziewczynka. Być może nazbyt zainspirowana<br />

biograficznym kontekstem autorka odniosła się<br />

wyłącznie do przedstawienia kobiety, pomijając<br />

wizerunek mężczyzny nakreślony w tym tekście. Gdy<br />

bowiem przyjrzeć mu się dokładnie, zarzuty Meade<br />

wydają się niesprawiedliwe, sformułowane zresztą<br />

w typowy dla drugiej fali feminizmu bezpardonowy<br />

sposób. Ale przytaczam je dlatego, podobnie jak ów –<br />

według mnie pozorny – konflikt pomiędzy „kobietą<br />

a trawką”, by pokazać, że wieloznaczność tekstu Just<br />

Like a Woman polega nie na takim bądź innym obrazie<br />

kobiety (albo mężczyzny), ale na skomplikowaniu<br />

relacji, na ujawnieniu starcia praktyk kulturowych:<br />

maskarady kobiecości z odgrywanym publicznie<br />

performansem męskości.<br />

Niemal pięćdziesiąt lat, jakie upłynęło od momentu<br />

publikacji artykułu Meade, przekonało nas wszystkich<br />

co do zasadności zarzutów środowisk skupiających<br />

głównie świadomych swojej społecznej roli mężczyzn,<br />

że refleksja kulturowa odwołująca się do płci (tak<br />

sex, jak i gender) obdziela zainteresowaniem<br />

niesprawiedliwie, bo niemal wyłącznie kobiety. Uwaga<br />

badaczy i publicystów przez długi czas zwrócona była<br />

głównie na nie. Jakby i w tym obszarze obowiązywało<br />

obiegowe stwierdzenie: że mężczyźni całe życie patrzą<br />

na kobiety, a kobiety całe życie patrzą na siebie.<br />

W niniejszym tekście spojrzę zatem na mężczyznę i być<br />

może okaże się, że Just Like a Woman wcale nie jest<br />

piosenką o kobiecie, lecz… o mężczyźnie właśnie.<br />

26<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Tak jak/jak to – kobieta<br />

Dylan nie wysila się na własne definiowanie kobiecości.<br />

Samo „just like” – „tak jak”, „jak to” – jest sygnałem<br />

uogólnienia, sięgnięcia do stereotypu, do utrwalonego<br />

w zbiorowej wyobraźni mitu kobiety pozbawionej<br />

autentyczności, prowadzącej kampową grę pomiędzy<br />

sztucznością a sztucznością; wpatrzonej w siebie,<br />

zajętej nieustannym maskowaniem swojej prawdziwej<br />

twarzy. Jaka jest różnica między wywodzącym się<br />

z tradycji stereotypem – arią La donna è mobile (Kobieta<br />

jest zmienna) z opery Rigoletto Giuseppe Verdiego do<br />

libretta Francesca Marii Piavego z 1851 roku – a tym<br />

obrazem kobiety/kobiecości, jaki ujawnił się u Dylana?<br />

Dotąd mianowicie, tak jak w pieśni księcia Mantui,<br />

zmienność była wpisana w stały wizerunek kobiety, była<br />

utrwaloną i akceptowaną sentencją, stworzoną w ramach<br />

androcentrycznej kultury. W połowie lat sześćdziesiątych<br />

mit się ucieleśnił: kobieta nie jest zmienną, kobieta się<br />

zmieniła. Wytworzony przez patriarchat stereotyp okazał<br />

się rzeczywistością. Sam Bob Dylan pisał w Kronikach:<br />

W mediach do głosu dochodziły kobiety, które<br />

kwestionowały status quo. Niektóre skarżyły się, bo<br />

wmawiano im, że potrzebują równouprawnienia i na<br />

nie zasługują, a kiedy je uzyskały, zaczęły być oskarżane<br />

o to, że zbyt upodobniły się do mężczyzn. Niektóre<br />

chciały być nazywane „kobietami” po ukończeniu<br />

dwudziestego pierwszego roku życia. Niektóre dziewczyny<br />

i kobiety pracujące w handlu nie chciały być określane<br />

mianem „pań sprzedawczyń”.<br />

Pieśniarz, który tymczasem zdawał się jedynie<br />

obserwatorem tego zmieniającego się świata, porównał<br />

rewolucję obyczajową rozgrywającą się na jego oczach<br />

do atmosfery panującej w teatrze absurdu, konkretnie –<br />

w Balkonie Jeana Geneta, gdzie „świat jest gigantycznym<br />

burdelem, panuje chaos. Człowiek jest samotny<br />

i opuszczony w bezsensownym kosmosie”. I w geście<br />

odcięcia się od teraźniejszości bard dzieci kwiatów<br />

jednoznacznie identyfikował z tym, co dawne, z hierarchią<br />

przeszłości: „Obłędnie skomplikowany współczesny<br />

świat nie bardzo mnie interesował. Nie miał znaczenia.<br />

Nie pociągał mnie”; „Moje piosenki też takie były.<br />

Nie podporządkowywały się współczesnym ideom”.<br />

Dylana nie zajmuje analiza współczesnych mu zjawisk,<br />

zgłębianie prawdziwości stereotypów ani demaskowanie<br />

publicznych wyobrażeń kobiecości. Przyznając: „Nie<br />

miałem czasu na miłość” – dystansuje się wobec kobiet.<br />

I najwyraźniej lekceważy ich nowe oblicze: „Źródłem<br />

lęku mogło być wszystko. Ja najbardziej bałem się tego,<br />

że rozstroi mi się gitara”. To muzyka, piosenka – także<br />

nowe w owym amerykańskim świecie kontrkultury


Izolda Kiec o DYLANIE<br />

lat sześćdziesiątych, a przecież zanurzone w tradycji<br />

rodzimego folku, i rodzaju żeńskiego przecież – były jak<br />

narkotyk i dla Dylana mogły stanowić albo stanowiły<br />

substytut kobiecości. Pieśniarza interesuje zatem<br />

wyłącznie fantazmat kobiecości, taki, który umożliwi<br />

mu prezentację określonego wizerunku siebie – barda<br />

wciąż w drodze, którego ze względu na kontekst<br />

analizowanej piosenki nazwałam Chłopcem z Deszczu.<br />

Bez szczegółowych odniesień do postaci stworzonej przez<br />

Jerzego Szaniawskiego, ale nie bez analogii ze zrodzonym<br />

w męskiej wyobraźni Teatrem Snów, czego potwierdzenie<br />

znalazłam w słowach samego Dylana: „[…] piosenki<br />

były dla mnie czymś więcej niż rozrywką, były drogą do<br />

odmiennej percepcji rzeczywistości, do jakiejś innej,<br />

wolnej republiki. Trzydzieści lat później historyk muzyki<br />

Greil Marcus nazwał tę rzeczywistość »rzeczpospolitą<br />

niewidzialną«”.<br />

To był ubogi, młody muzyk<br />

Pustą miał kieszeń, pełną duszę<br />

Stare pianino w domu miał<br />

I na tym instrumencie grał<br />

A raz, gdy zasiadł do pianina<br />

Ze strun zrodziła się dziewczyna<br />

Zrodziła się z piosenki nut<br />

Z melodii, którą muzyk wiódł…<br />

Mówiła mu, że kocha go,<br />

Że nigdy nikt, że tylko on<br />

La la la la la – jak to dziewczyna,<br />

Że go tak bardzo było brak,<br />

Że nie do wiary, że aż tak,<br />

Mówiła mu – jak to dziewczyna.<br />

Tuliła się do jego rąk<br />

I w oczy mu patrzyła wciąż,<br />

La la la la la – jak to dziewczyna.<br />

Pokochał do utraty tchu<br />

I w głowie zawróciła mu<br />

Jak to dziewczyna,<br />

Jak to dziewczyna…<br />

Dygresja<br />

Mamy w polskiej piosence odpowiednik Dylanowej<br />

kreacji – utwór Jak to dziewczyna z 1966 roku,<br />

z muzyką Stefana Rembowskiego i tekstem Andrzeja<br />

Bianusza (pierwsze wykonanie, Jerzego Połomskiego,<br />

zarejestrowano na longplayu z 1967 roku Jerzy Połomski<br />

śpiewa). Jego bohaterami są: młody muzyk (bard)<br />

i zrodzona ze słów jego piosenki zła dziewczyna:<br />

Niestety, krótko trwa piosenka,<br />

Nutki się kruszą, słowo pęka,<br />

A kto się na miłości zna,<br />

Wie, że ta jeszcze krócej trwa.<br />

Ta miłość też nie była inna,<br />

Rzuciła chłopca zła dziewczyna.<br />

Tak czasem szczęścia komuś brak,<br />

Nawet w piosence bywa tak.<br />

Rzuciła go i poszła w świat,<br />

Choć został cień i w sercu ślad,<br />

La la la la la – jak to dziewczyna.<br />

Mówiła, że już wielki czas,<br />

Żeby z tym wszystkim skończyć raz,<br />

Mówiła tak – jak to dziewczyna.<br />

Mówiła, że to dość już trwa,<br />

Że takich jak on wielu ma,<br />

La la la la la – jak to dziewczyna.<br />

Mówiła, że ma już go dość,<br />

I porzuciła go na złość.<br />

Jak to dziewczyna,<br />

Jak to dziewczyna…<br />

[…]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

27


Izolda Kiec o DYLANIE<br />

Dylana nie zajmuje analiza współczesnych mu<br />

zjawisk, zgłębianie prawdziwości stereotypów<br />

ani demaskowanie publicznych wyobrażeń<br />

kobiecości.<br />

28<br />

Przywołałam ten utwór, bo wyraźny, bardziej<br />

oczywisty niż w Just Like a Woman, jest w nim<br />

wizerunek złej kobiety – figury osamotnienia,<br />

a nawet samotności mężczyzny. Figury<br />

„znikądpomocy” i zmiany kulturowej – nowego<br />

mężczyzny, a nie tylko kobiety nowej, ta bowiem<br />

odbija się tutaj w krzywym zwierciadle niefeministycznej<br />

perspektywy w momencie kryzysu relacji.<br />

W dramatyczny sposób nawiąże do tego obrazu Anna<br />

Saraniecka, która ponad dwadzieścia lat później<br />

(w 1989 roku, gdy i Just Like a Woman, i Jak to<br />

dziewczyna będą coverami znajdującymi się<br />

w repertuarze wielu wykonawców, reprezentantów<br />

kolejnych, coraz młodszych pokoleń) napisze<br />

w utworze Moja moc przeznaczonym dla Renaty<br />

Przemyk: „Ja byłam głupia jestem zła”. To dowód, że<br />

także w przestrzeni piosenki wciąż toczy się osławiona<br />

walka płci. Że każda ze stron ma szansę wyśpiewać<br />

swoje oceny i emocje, ale również – że stereotypy<br />

trzymają się tutaj wyjątkowo mocno.<br />

Chłopiec z Deszczu<br />

Robert Bly, autor znanej książki Żelazny Jan. Rzecz<br />

o mężczyznach, zanalizował modele męskości<br />

w kulturze amerykańskiej drugiej połowy XX wieku.<br />

Pisał:<br />

Od mężczyzny lat pięćdziesiątych oczekiwano,<br />

że będzie lubił piłkę nożną, że będzie agresywny,<br />

że będzie zawsze brał stronę Stanów Zjednoczonych,<br />

że nigdy nie zapłacze i że w każdej sytuacji będzie<br />

można na niego liczyć. W tym obrazie mężczyzny<br />

brakowało jednak przestrzeni wrażliwości czy<br />

przestrzeni intymności. Osobowość była zbyt statyczna.<br />

Psychice brakowało współczucia […]. Mężczyzna lat<br />

pięćdziesiątych miał wyraźne wyobrażenie tego,<br />

czym jest mężczyzna i jakie są jego obowiązki, lecz<br />

niepełność i jednostronność tego wyobrażenia były<br />

groźne.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Kolejna dekada to już dekada Dylana i jego rówieśników:<br />

W latach sześćdziesiątych pojawił się nowy typ<br />

mężczyzny. Marnotrawstwo i przemoc wojny<br />

wietnamskiej sprawiły, że mężczyźni zaczęli<br />

kwestionować swoją dotychczasową wiedzę na temat<br />

dojrzałego mężczyzny. Jeśli męskość oznacza Wietnam –<br />

czy chcą być męscy w takim sensie? W tym czasie<br />

ruch feministyczny skłonił mężczyzn do przyjrzenia się<br />

kobietom naprawdę, zmuszając ich do uświadomienia<br />

sobie niepokojów i cierpień, od których mężczyzna<br />

lat pięćdziesiątych usilnie starał się odwracać.<br />

Gdy mężczyźni zaczęli badać dzieje kobiet i kobiecą<br />

wrażliwość, niektórzy z nich ujrzeli kobiecą stronę<br />

własnej osobowości.<br />

Zaczęli kwestionować, zadawali pytania, uświadamiali<br />

sobie. Skazani na siebie, pozbawieni wsparcia zarówno<br />

ojców – wychowanych w tradycjach wojowników<br />

i zdobywców, jak i matek (Dylan nazywa swoją matkę<br />

lekceważąco „kurą domową” – ale gdy ta strażniczka<br />

ogniska domowego staje się strażniczką poprawności<br />

politycznej, okazuje się, że o tego typu kobiecie<br />

mężczyzna pokolenia Dylana ma nader mgliste pojęcie).<br />

Są to kolejne aspekty i wymiary pokoleniowej męskiej<br />

samotności. Rówieśnicy drugiej fali feminizmu są<br />

niepewni wobec rzucających oskarżenia i zajmujących<br />

ich miejsca kobiet, nie mają obok siebie naturalnych<br />

sojuszników – ojców; a może inaczej – ojcowie są<br />

bezradni dokładnie tak, jak synowie, ale milczą<br />

i funkcjonują we własnym, nazywanym „tradycyjnym”<br />

świecie, nie rozumiejąc ani nowych kobiet, ani nowych<br />

mężczyzn, nie akceptując tej nagłej, niespokojnej,<br />

burzącej dotychczasowy ład, wrażliwości jednych<br />

i drugich. Po śmierci swojego ojca Dylan napisze: „Kiedy<br />

dorastałem różnice kulturowe i międzypokoleniowe<br />

były nie do zniesienia […]. Mój ojciec był najlepszym<br />

człowiekiem na świecie, pewnie ze sto razy lepszym ode<br />

mnie, tylko że mnie nie rozumiał”.<br />

Pytanie, jak reprezentanci pokolenia mężczyzn lat<br />

pięćdziesiątych i sześćdziesiątych konstruowali własny<br />

obraz z tej porozbijanej, pełnej chaosu rzeczywistości,


Izolda Kiec o DYLANIE<br />

która dekonstruowała wszystko to, w czym wyrośli:<br />

system wartości, ale i wyobrażenie siebie – męża,<br />

ojca, brata, posiadających męską dumę i honor, co<br />

najważniejsze – tak zwane szorstkie maniery. Dylan sam<br />

siebie nazywa „spadkobiercą kultury lat czterdziestych<br />

i pięćdziesiątych” i następująco pisze o swoim<br />

rodowodzie:<br />

Urodziłem się w 1941 roku. W Europie szalała druga<br />

wojna światowa, do której wkrótce miała przystąpić<br />

także Ameryka. Świat rozpadał się na części i chaos<br />

uderzał każdego nowego przybysza pięścią w twarz.<br />

Kto urodził się w tamtym czasie albo był na świecie<br />

i dane mu było przeżyć, mógł poczuć, że stary świat<br />

odchodzi w przeszłość i wyłania się nowy. To było jak<br />

cofnięcie wskazówek zegara do chwili, w której p.n.e.<br />

przechodziło w n.e. Wszyscy moi rówieśnicy należeli<br />

zarówno do jednej, jak i do drugiej epoki.<br />

Młodzi nie identyfikowali się wówczas z bohaterami<br />

pokroju Hitlera, Churchilla, Mussoliniego, Stalina czy<br />

Roosevelta, dla nich to były „postacie, jakich świat<br />

miał już nigdy nie zobaczyć, polegające na własnej<br />

determinacji, gotowe działać samotnie, obojętne na<br />

aprobatę, pieniądze i miłość, kierujące losami ludzkości,<br />

obracające świat w ruinę”. Ostatnimi, zdradzonymi<br />

naśladowcami herosów wielkiej historii byli milczący<br />

ojcowie, którzy – jeśli przeżyli – „Wracali do życia<br />

w cywilu jak gdyby nigdy nic, ani słowem nie<br />

wspominając o tym, co robili i co widzieli”. Owo<br />

pęknięcie, owo życie pomiędzy, będące udziałem<br />

pokolenia Dylana, skomentował Robert Bly (rocznik<br />

1926), który podzielił się z czytelnikami refleksją na<br />

temat mężczyzn lat siedemdziesiątych:<br />

W latach siedemdziesiątych zacząłem dostrzegać<br />

w całym kraju zjawisko „miękkiego mężczyzny”. Nawet<br />

dzisiaj, kiedy przyglądam się swojej publiczności, często<br />

wydaje mi się, że połowa młodych mężczyzn należy do<br />

tej kategorii. Są to mili, wartościowi ludzie; podobają<br />

mi się – nie chcą szkodzić przyrodzie czy wszczynać<br />

wojen, cała ich egzystencja i styl życia przepojone są<br />

łagodnością i umiarkowaniem. A jednak wielu z tych<br />

mężczyzn nie jest szczęśliwych. Łatwo zauważyć, że<br />

brak im energii. Należą oni do kategorii ludzi<br />

chroniących życie, w odróżnieniu od dających życie.<br />

Od lat pięćdziesiątych zatem do siedemdziesiątych<br />

ubiegłego wieku oscylujemy pomiędzy skrajnymi<br />

wzorcami męskości: między – jak chce Franco La Cecla –<br />

macho a Piotrusiem Panem, albo – jak proponuje nasz<br />

Kazimierz Pospiszyl – między Don Juanem a Tristanem.<br />

Pośrodku sytuują się wciąż zadający pytania, rzadziej<br />

uzyskujący odpowiedzi, symbolicznie wpisani w czas<br />

rewolucji lat sześćdziesiątych, wciąż w drodze – Chłopcy<br />

z Deszczu. Przypominają nieco Dzikusa Roberta Bly (co<br />

bardzo mi się podoba, bo w jakimś sensie nawiązuje<br />

do bliskiej mi oraz inspirującej niezwykle Biegnącej<br />

z Wilkami Clarissy Pinkoli Estés), który nie ma kogo<br />

naśladować, zatem oddaje się „polu instynktów”,<br />

szuka powinowactwa w samotności.<br />

Dzikości czy braku ogłady, zakładanej przez obraz<br />

Dzikusa, nie należy mylić z samczą energią, znaną<br />

mężczyznom aż nadto. W przeciwieństwie do<br />

niej energia Dzikusa mobilizuje do stanowczego<br />

i zdecydowanego, lecz nie brutalnego działania. Dzikus<br />

nie jest przeciwstawny cywilizacji, ale też nie mieści się<br />

w niej całkowicie. Etyczna nadbudowa ortodoksyjnego<br />

chrześcijaństwa nie jest przychylna Dzikusowi, jak się<br />

wydaje, w odróżnieniu od samego Chrystusa. Czyż nie<br />

przyjął on chrztu z rąk długowłosego Jana?<br />

Ów pośredni wzorzec męskości musiał być bliski<br />

samemu Dylanowi – a uosabiają go bohaterowie<br />

utrwaleni w jego słowach – we wspomnieniach oraz<br />

piosenkach. I tak w Kronikach Bob Dylan opowiada<br />

o historii Charlesa Arthura Floyda (1904-1934),<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

29


Izolda Kiec o DYLANIE<br />

znanego jako Pretty Boy Floyd, amerykańskiego<br />

bandyty i banity, oskarżanego o napady rabunkowe<br />

i włóczęgostwo, a nawet zabójstwa. Wyznawcy<br />

nazywali Floyda „Robin Hoodem z Cookson Hills”<br />

(miał rzekomo podczas napadów na banki niszczyć<br />

dokumenty hipoteczne), był on postrzegany jako<br />

tragiczna ofiara Wielkiego Kryzysu. Zginął podczas<br />

obławy i strzelaniny z policjantami. Jego uwzniośloną<br />

postać utrwalił w piosence Woody Guthrie; utwór<br />

ten w 1988 roku zaśpiewał także Dylan, a w swoich<br />

zapiskach komentował:<br />

Trudno powiedzieć, co sprawia, że jakaś postać lub<br />

wydarzenie zasługują, by je uwiecznić w piosence.<br />

Zapewne wiąże się to z takimi przymiotami<br />

jak: sprawiedliwość, szczerość i prostolinijność.<br />

Abstrakcyjnie rozumiane męstwo. Al Capone był<br />

sławnym gangsterem i rządził światem przestępczym<br />

Chicago, lecz nikt nie napisał o nim piosenki. Nie<br />

miał w sobie niczego interesującego ani heroicznego.<br />

Obmierzły typ. Frajer, co nigdy w życiu nie spędził ani<br />

minuty sam na łonie natury. Najemny zbir, postrach<br />

okolicy, jak w tej piosence – „szukam tego, który sieje<br />

postrach w całym mieście”. Nie zasługuje nawet na<br />

imię, robi wrażenie bezdusznego wampira. Pretty<br />

Boy Floyd dla odmiany budzi w człowieku pragnienie<br />

przygody. Już samo imię mówi coś o postaci – Piękny<br />

Chłoptaś. Ma ona w sobie coś wyzwalającego i nie<br />

sposób jej zohydzić. Pretty Boy Floyd nie rządził<br />

żadnym miastem, nie potrafił manipulować systemem<br />

i zmuszać ludzi do posłuszeństwa, lecz mimo to był<br />

bohaterem z krwi i kości, uosabiał człowieczeństwo<br />

i emanował siłą. Przynajmniej dopóki nie osaczyli<br />

go w szczerym polu.<br />

Chłopcy z Deszczu albo Piękni Chłoptasie nie znają nic<br />

poza szorstkością, ale wydaje się, że jest to – jak mówi<br />

Franco La Cecla – „jąkanie szorstkich manier”. Wzorzec<br />

męskości bowiem, jaki im został wpojony w procesie<br />

wychowania i jaki negują współczesne kobiety, nie<br />

ma szansy sprawdzić się poprzez mężność – działanie,<br />

a nawet przez naśladowanie praktyk kulturowych. Może<br />

się sprawdzić jedynie w piosence. Czasem nienapisanej<br />

nawet – i ta potencjalność będzie w interesującym nas<br />

przypadku Boba Dylana symboliczna: gdyż nienapisana<br />

piosenka przywodzi na myśl nieznajdujące możliwości<br />

realizacji w zmienionym świecie wzorce męskości.<br />

Niepotrzebne nikomu, zwłaszcza nowym kobietom.<br />

Joe Hill był takim niezrealizowanym w praktyce (czyli<br />

w piosence) wyobrażeniem „prawdziwego” mężczyzny<br />

Boba Dylana. Legendarny obrońca uciśnionych, stracony<br />

w Utah za zabójstwo sklepikarza. Plotka głosiła, że<br />

w sprawę zamieszana była kobieta i to dla niej, nie chcąc<br />

okryć jej imienia niesławą, Joe poświęcił własne życie.<br />

Już poprzednicy Boba Dylana opiewali owego bohatera<br />

ludu i obrońcę niewieściej czci w swoich piosenkach,<br />

ale Dylan wiedział najlepiej, jaki hołd należy się temu<br />

niezwykłemu człowiekowi:<br />

Fantazjowałem, że gdybym to ja pisał ten kawałek,<br />

uwieczniłbym Joego w inny sposób, jako postać pokroju<br />

Caseya Jonesa czy Jessego Jamesa. Nie byłoby innego<br />

wyjścia. Rozważałem dwie wersje. W pierwszej utwór<br />

nosiłby tytuł Rozsypcie moje prochy gdziekolwiek, byle<br />

nie w Utah i fraza ta powracałaby jako refren. W drugiej<br />

przypominałby kawałek Long Black Veil, w którym<br />

słyszymy męski głos zza grobu, pieśń z zaświatów.<br />

To ballada, w której mężczyzna oddaje życie, by ocalić<br />

cześć pewnej kobiety, i przychodzi mu zapłacić za cudzą<br />

zbrodnię, bo postanowił milczeć. Po dłuższym namyśle<br />

doszedłem do wniosku, że Long Black Veil to piosenka,<br />

którą mógłby napisać sam Joe Hill, jego ostatnia<br />

kompozycja.<br />

Nie skomponowałem piosenki dla Joego Hilla.<br />

Myślałem, jak bym to zrobił, ale nie zrobiłem.<br />

30<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

„Nie<br />

miałem<br />

czasu<br />

na<br />

miłość”


„Źródłem lęku mogło być<br />

wszystko. Ja najbardziej<br />

bałem się tego,<br />

że rozstroi mi się gitara”<br />

Nie napisał piosenki o swoim bohaterze, bo interesowało<br />

go przede wszystkim tworzenie siebie. Wymyślał siebie<br />

na wzór postaci, które go intrygowały, imponowały mu,<br />

które podziwiał. Tak jak jego ulubieńcy stwarzał własną<br />

biografię, będącą elementem scenicznej kreacji owego<br />

szorstkiego albo tylko udającego szorstkość mężczyzny.<br />

Nie była ważna „prawda” – ważne było uwznioślenie<br />

w przestrzeni wytwarzania nowych, nieoficjalnych,<br />

wzorców męskości – w przestrzeni zawłaszczanej<br />

i oswajanej przez bardów.<br />

Efekt pożółkłych wąsów<br />

Bardowie – tak chciałabym nazwać tę przejściową<br />

formację: mężczyzn, chłopców, być może wiecznych<br />

chłopców, chłoptasiów, pięknych, wędrujących w<br />

deszczu, z jedyną towarzyszką – gitarą, z przeszłością<br />

przed oczami i melancholią w sercu, które odpowiadają<br />

za owo dręczące nic, które boli. Bardowie tworzą<br />

nieznany mi z doświadczeń sióstr, zasłyszany jedynie<br />

męski sojusz, klan, którego członkowie – solidarni<br />

i wierni – obserwują i naśladują siebie wzajemnie.<br />

Przybyłem tu [do Nowego Jorku – I.K.] – napisał Bob<br />

Dylan – w poszukiwaniu pieśniarzy, których znałem<br />

z płyt, takich jak Dave Van Ronk, Peggy Seeger, Ed<br />

McCurdy, Brownie McGhee, Sonny Terry, Josh White,<br />

The New Lost City Ramblers, wielebny Gary Davis<br />

i kilkoro innych – a przede wszystkim w poszukiwaniu<br />

Woody’ego Guthriego.<br />

To sobie podobni mężczyźni. Samotni mężczyźni bez<br />

kobiet. Bo te, nawet jeśli są – to zbyt współczesne, zbyt<br />

oczywiste i pospolite. W niczym nieprzypominające<br />

dawnych muz. Bardziej od nich odległe. Dlatego<br />

bardowie najchętniej przebywają ze sobą i rozprawiają<br />

o piosenkach, piosenkach narkotykach. To ich rytualna<br />

obrona męskości – przeznaczonych tylko dla nich<br />

miejsc bez kobiet, takich jak nowojorskie, ukochane<br />

przez Dylana kluby Gaslight i Cafe Wha czy bastion<br />

amerykańskiej muzyki folkowej Folklore Center. Ale<br />

także wyłącznie przez mężczyzn tworzona literatura i liga<br />

Izolda Kiec o DYLANIE<br />

bejsbolu. To przestrzenie uwolnione – jak chce Cecla –<br />

„od zanieczyszczającej obecności kobiet”. I – tytułem<br />

wyjaśnienia – dodaje badacz: „jest to zabieg mający na<br />

celu ochronę tożsamości”. Wspólnota mężczyzn oferuje<br />

im dumę, godność, wiarę we własną moc, podczas gdy<br />

w świecie kobiet czeka ich wyłącznie upokorzenie.<br />

Bardowie nie są zdolni do kompromisów z rzeczywistością,<br />

uznają wyłącznie własny świat. Dzisiaj ci,<br />

którzy żyją, to podstarzali Chłopcy z Deszczu, którzy tak<br />

naprawdę nie dorośli, powinowaci Czarnej Melancholii.<br />

Im podobnych przedstawia Franco La Cecla (rocznik<br />

1956) jako zasępione, milczące istoty z przyklejonym<br />

do ust papierosem, z pożółkłymi od nikotyny wąsami.<br />

Mężczyźni należący do mojego dzieciństwa – pisze<br />

autor książki Szorstkim być. Antropologia mężczyzny –<br />

wujowie i ojcowie, uprawiali palenie przede wszystkim<br />

jako męską czynność. Dopiero w drugiej kolejności<br />

traktowali je jako nałóg. To mężczyźni o przedwcześnie<br />

wyłysiałych skroniach, o lekko błyszczących oczach,<br />

na tyle pogrążeni w myślach, by sądzić, że im się<br />

przeszkadza, ilekroć się do nich zwraca. Jeśli w ogóle<br />

zareagują, odpowiadają zwykle w kilku słowach, jakby<br />

byli zirytowani. Ich spojrzenie jest jakby ukryte przed<br />

nami, sięga dalej. Choć wcale tego nie okazuje, jest<br />

jakby przejęte czymś o wiele poważniejszym, trudnym<br />

do rozwiązania. […]<br />

Efekt pożółkłych wąsów polega na tym, że świadomie<br />

podąża się przed siebie bez spoglądania wstecz,<br />

zachowując powściągliwość wobec przyszłości.<br />

Przyszłość to uczucie, a uczucia należy ukrywać.<br />

Mężczyźni o pożółkłych wąsach są szalenie dyskretni.<br />

Na przyszłość bowiem należy spoglądać tak, by nie<br />

zdradzić, że pragniemy ją zmienić. Przyklejony do<br />

wąsów papieros może przekonać przyszłość, że wcale<br />

nam na tym nie zależy. Sprawi, że pozwoli nam ona<br />

dalej, w milczeniu, wykonywać naszą pracę.<br />

Posłowie do polskiego wydania pierwszego tomu<br />

Kronik Dylana napisał Andrzej Stasiuk (rocznik 1960),<br />

być może jeden z ostatnich powinowaty bardów, owych<br />

mężczyzn z pożółkłymi wąsami. Powinowaty Boba<br />

Dylana. I być może to właśnie on najlepiej zdefiniował<br />

dramat owego pokolenia chłoptasiów, wiecznych<br />

chłopców, odchodzących Chłopców z Deszczu: „Gdy mu<br />

się przyjrzeć przez te wszystkie lata, przychodzi na myśl<br />

jedno słowo: samotność”. [IK]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

31


Satyra prawdę mówi, względów się wyrzeka – Ignacy Krasicki<br />

Satyra zabija, nie obraża – Stanisław Jerzy Lec<br />

32<br />

Rys: Konrad Wieczorkowski<br />

***<br />

Plastikowa trawa plastikowa droga<br />

co wiedzie donikąd wierzących i pogan<br />

czyli tam gdzie trwoga rzecz jasna z plastiku<br />

i nawet z plastiku różańce pątników<br />

na których się modlą pełni słusznych obaw<br />

do plastikowego okrutnego Boga<br />

gdy powietrze kona plastikiem się dławi<br />

w locie nagle gasną płomienie flamingów<br />

by nas plastikowo kolorowo zbawić<br />

nim niebo nas ześle w piekło recyklingu<br />

Plastikową władzę sprawują ludziki<br />

co to wszystko mogą (tak tylko im zda się)<br />

co nieomylnością nie dzielą się z nikim<br />

zanim się rozpłyną w plastikowym czasie<br />

Ej mój biedny świecie poliamidowy<br />

w którym same śmiecie<br />

w głowach sercach duszach<br />

a przecież tu mamy być na stały pobyt<br />

więc trzeba nam ziemię i niebo poruszać<br />

aby oprzytomnieć i wrócić do źródeł<br />

choć pora nie w porę bo już nazbyt późna<br />

Czy jeszcze zdążymy nalać w łebki olej<br />

nim się rozsypiemy w plastikowych trumnach<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Juliusz Wątroba<br />

RZUCAJCIE POETÓW<br />

Niewiasty rzucajcie poetów<br />

ciemiężcie i tnijcie na paski<br />

poskąpcie domowych pasztetów<br />

spiętrzajcie kuchenne niesnaski<br />

cierpiący poeta jest cenny<br />

z łez składa najlepsze wersety<br />

wszerz płodny i wzdłuż wierszopienny<br />

gdy sięgnie go cios od kobiety<br />

rzucajcie poetów na pęczki<br />

nie skąpcie obcasa ni bata<br />

jak z bólu poskwierczy nieszczęśnik<br />

to dziełem rozkwitnie jak platan<br />

kochajcie poetów lecz potem<br />

bestialsko rzucajcie niewinnych<br />

a oni jak sfinks – z serca wzlotem<br />

rozkwitną wierszami dla innych<br />

Renata Cygan<br />

Piotr Kamieniarz; Chłopiec, dziewczyna i pajacyk; 35x50cm, akryl, piorko


BIDA Z NĘDZĄ<br />

Drapie się po głowie bida<br />

dość ma życia z nędzą<br />

przejadła się mamałyga<br />

niedostatki swędzą<br />

kieszeń pusta gryzie w uda<br />

bogactwo się marzy<br />

jak się rozwód z nędzą uda<br />

może cud się zdarzy?<br />

ale z drugiej strony po co<br />

brzdęk zimnych pieniędzy?<br />

gwiazy pięknie zamigoczą<br />

też dla z bidą nędzy<br />

smutno byłoby żyć solo<br />

partnerka się przyda<br />

w dueciku więc w świat wolą<br />

iść wraz z nędzą bida<br />

mezaliansu nie popełnią<br />

klejnoty nie kręcą<br />

ramię w ramię nocą ciemną<br />

kroczą bida z nędzą<br />

wierne moje towarzyszki<br />

zawsze obok idą<br />

wesolutko grają kiszki<br />

z nędzą oraz bidą<br />

Renata Cygan<br />

LIMERYKOWY ZWIERZYNIEC<br />

ADAMA GWARY<br />

***<br />

Opowiadał mi gawron w Oławie:<br />

„Byłem wczoraj, psze pana na kawie,<br />

a właściwie na kawce.”<br />

Mruga szelma i braw chce.<br />

Ach, jak takiej obłudy nie trawię!<br />

***<br />

Ślimakowi rzekł dzięcioł w Bergamo –<br />

Od tygodnia powtarzam to samo,<br />

gdy z uporem, dzień w dzień,<br />

stukasz głową o pień,<br />

że z adopcji cię wzięliśmy z mamą!<br />

***<br />

Jest przemiła modliszka w Tiranie,<br />

co do której najlepsze mam zdanie.<br />

Wie, że takt to zaleta,<br />

i nie pyta faceta –<br />

Czy ktoś jadł cię przede mną, kochanie?<br />

***<br />

Raz pan ameba rzekł pod Gruszką<br />

żonie amebie – Moja duszko,<br />

zdradzasz mnie stale,<br />

więc ci przywalę.<br />

A niby czym?! – A nibynóżką!<br />

***<br />

Mawiał pewien chomiczek w Lubońcu –<br />

Uwielbiałem wygrzewać się w słońcu<br />

i nie byłem ciekawy<br />

z odkurzaczem zabawy,<br />

ale jakoś wciągnąłem się w końcu.<br />

***<br />

Zamyśliła się wrona nad Pau<br />

i wyrżnęła o dąb, co tam stał.<br />

Rozpłaszczona na drzewie<br />

chce zakrakać, lecz nie wie<br />

jak to było... Hau hau, czy miau miau?<br />

***<br />

Raz do muchy rzekł much z Gwadelupy:<br />

„ Kiedyś zginiesz przez swoje wygłupy<br />

nieszczęśliwie od packi.<br />

Wpadaj do mnie na placki.<br />

Prosty przepis, lecz trzyma się kupy.”<br />

***<br />

Pewna flądra pływała Golfstromem<br />

obdarzona walenia genomem.<br />

Z tego względu szalenie<br />

uwielbiała walenie.<br />

Z każdą flądrą tak jest, nomen omen.<br />

***<br />

Marek, kangurek w Zooparku,<br />

zapytał mamę, czy w podarku<br />

dostanie siostrę, albo dwie.<br />

Odpowiedziała – Raczej nie.<br />

To nie na moją kieszeń, Marku.<br />

***<br />

Rzekła myszka do szczurka spod Grotnik -<br />

Choć nietoperz przydzwonił dziś w błotnik<br />

i krew z noska mu ciurka,<br />

wolę gacka od szczurka.<br />

Wybacz, ale co lotnik, to lotnik.<br />

***<br />

Pewien bóbr z Podmokłego Żeremia<br />

po powrocie do domu oniemiał.<br />

Żona bobra niedobra<br />

opuściła i bobra<br />

dobra znikły i dóbr bóbr już nie miał.<br />

***<br />

Pewna zgłodniała anakonda<br />

w ZOO połknęła raz wielbłąda.<br />

Trudno w zasadzie<br />

mówić o gadzie,<br />

skoro jak wielbłąd dziś wygląda.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Adam Gwara<br />

33


BARBARA<br />

NAWRATOWICZ<br />

PIERWSZA GWIAZDA PIWNICY POD BARANAMI<br />

BARBARA NAWRATOWICZ-STUART URODZONA W POZNANIU,<br />

MAGISTER PRAW, AKTORKA, DZIENNIKARKA RADIOWA, PISAR-<br />

KA. WSPÓŁZAŁOŻYCIELKA I PIERWSZA GWIAZDA KABARETU<br />

PIWNICA POD BARANAMI W KRAKOWIE (1956-1963). OD 1965<br />

ROKU REDAKTORKA W RADIU WOLNA EUROPA W MONACHIUM<br />

(RFN) PRZEZ PONAD 20 LAT. NA PIERWSZYM ROKU STUDIÓW<br />

(1951) ARESZTOWANA PRZEZ UB ZA PRZYNALEŻNOŚĆ DO ANTY-<br />

STALINOWSKIEJ ORGANIZACJI. PO WYJEŹDZIE DO AUSTRALII<br />

W 1987 ROKU BYŁA KORESPONDENTKĄ RWE W AUSTRALII.<br />

I K O N A P O L S K I E J K U L T U R Y<br />

Barbarę Nawratowicz poznałam<br />

na jednym ze spotkań<br />

Klubu Pozytywnej Kobiety organizowanych<br />

przez Beatę Larcombe<br />

w Polskim Klubie im. gen. Sikorskiego<br />

w Perth. KPK skupia kobiety,<br />

„które pragną osiągnąć stan<br />

harmonii pomiędzy życiem zawodowym<br />

a prywatnym i jednocześnie<br />

chcą znaleźć trochę czasu dla<br />

siebie. Dlatego ważnym aspektem<br />

Klubu jest organizowanie wspólnych<br />

spotkań i imprez kulturalno-<br />

-oświatowo-rozrywkowych” [Źródło:<br />

https://www.facebook.com/<br />

KPKPerthWA/ – przyp. red.].<br />

Atmosfera takich spotkań jest zawsze<br />

wspaniała – panie przynoszą<br />

smakołyki, dzielą się swoimi doświadczeniami<br />

i zainteresowaniami,<br />

powstają nowe znajomości,<br />

rodzą się przyjaźnie.<br />

34<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Barbarę Nawratowicz przedstawiła<br />

nam miejscowa działaczka Hanna<br />

Lilpop – obie panie są zaprzyjaźnione<br />

od wielu lat.<br />

Panią Barbarę powitałyśmy<br />

owacjami. Ponieważ mieszka<br />

w Perth od wielu lat, niektóre osoby<br />

znały ją już wcześniej.<br />

W przeszłości założyła tutaj Radio<br />

Głos Polonii, uczestniczyła<br />

w obchodach świąt, pracowała<br />

intensywnie na rzecz lokalnej społeczności.<br />

Od wielu lat organizuje<br />

również swoje spotkania autorskie<br />

z racji wydawanych książek.<br />

Jednak nie wszystkie uczestniczki<br />

spotkania znały Barbarę Nawratowicz,<br />

a dowiedziawszy się o tym,<br />

że była współzałożycielką i pierwszą<br />

gwiazdą kabaretu Piwnicy pod<br />

Baranami, jak również dziennikarką<br />

z wieloletnim stażem w Radiu<br />

Wolna Europa – nie potrafiły<br />

ukryć podziwu.<br />

Barbara Nawratowicz należy<br />

do pionierów lat pięćdziesiątych,<br />

którzy wypromowali w Piwnicy<br />

pod Baranami najwspanialszych,<br />

największych i najpiękniejszych<br />

w polskiej kulturze Polski.<br />

Za wybitne zasługi w propagowaniu<br />

polskiej kultury została odznaczona<br />

Krzyżem Kawalerskim Orderu<br />

Zasługi Rzeczpospolitej Polskiej,<br />

posiada również status kombatanta<br />

RP. Zapragnęłam dowiedzieć się<br />

o tej niezwykłej osobie jak najwięcej.<br />

Przeczytałam więc opublikowane<br />

w Internecie wywiady, obejrzałam<br />

filmy ze spotkań organizowanych<br />

dla niej przez Piwnicę pod<br />

Baranami oraz filmy ze spotkań<br />

autorskich w Krakowie. Najbardziej<br />

wzruszył mnie ten, w którym<br />

pani Basia siedzi na ławeczce przy<br />

p o mn i ku Pi o t ra S krzyn ecki ego<br />

w Krakowie – jej byłego serdecznego<br />

przyjaciela. Opowiada histo<br />

ri ę i ch d wo j ga n i ewi d o czn emu<br />

w filmie dziennikarzowi, ale wyczuwa<br />

się, jakby mówiła do samego<br />

pana Piotra. Tych dwoje łączyło<br />

ze sobą wiele pięknych, twórczych<br />

chwil. Razem z nim, Wiesławem<br />

Dymnym i kilkoma innymi, powo-


„Wszystko to zaczęło się od wynoszenia węgla. Przestrzeń<br />

dla tego fenomenu trzeba było najpierw własnymi rękami<br />

uporządkować, odgruzować, bo to była przecież zwyczajna<br />

piwnica na węgiel; brudna, cuchnąca, zimna i bez prądu.<br />

To pierwotnie miał być klub młodzieży artystycznej, a kabaret<br />

pojawił się później, właściwie przez przypadek. Kluby,<br />

teatry i kabarety mnożyły się jak grzyby po deszczu, bo po<br />

październikowej odwilży w 1956 r. było trochę więcej wolno”.<br />

Źródło: K. Siwiec, Mój striptiz w Piwnicy pod Baranami był holenderski: rozbierałam rower,<br />

„Wyborcza.pl/Tygodnik Krakowski”, 9.06.2016.<br />

łali do życia Piwnicę pod Baranami<br />

i organizowali przedstawienia dla<br />

„piwnicznej” publiczności.<br />

Na temat pani Barbary<br />

można znaleźć wiele informacji,<br />

ale ja pragnęłam czegoś więcej,<br />

chciałam odnaleźć materiały takie<br />

jak: teksty, wiersze, skecze, a nade<br />

wszystko usłyszeć głos tej pięknej,<br />

młodziutkiej aktorki z tamtych<br />

lat, choćby z nagrań w Radiu Wolna<br />

Europa. Wiele interesujących<br />

materiałów znalazłam w jej książkach:<br />

Kabaret „Piwnica pod Baranami”.<br />

Fenomen w kulturze PRL,<br />

Kraków 2012; Piwnica pod Baranami.<br />

Początki i rozwój (1956-<br />

1963), Kraków 2010; Kabaret „Piwnica<br />

pod Baranami”, 1956-1963.<br />

Fenomen w kulturze PRL, Kraków<br />

2018; BARDZO MIŁOŚĆ Wiesław<br />

Dymny i Ja – książka dotycząca<br />

wspomnień o Wiesławie Dymnym,<br />

wydana w 2020 roku.<br />

Pani Basia pracuje obecnie<br />

nad kolejną książką. O czym – to<br />

na razie tajemnica, ale ten niewątpliwie<br />

cenny materiał z pewnością<br />

przybliży czytelnikowi czasy Polski<br />

z lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych,<br />

nieznanych przecież młodemu<br />

pokoleniu. Barbara Nawratowicz<br />

przez całe swoje życie zgromadziła<br />

kopalnię różnorodnych<br />

dokumentów, które sukcesywnie<br />

wysyła do Biblioteki Jagiellońskiej<br />

w Krakowie, by tam gromadzono<br />

je w archiwach.<br />

Nagrania Wolnej Europy podobno<br />

można odnaleźć w archiwum radiofonii<br />

w Warszawie.<br />

***<br />

Jestem szczęściarą.<br />

Oto znalazłam się sam na sam<br />

z tą niezwykle piękną postacią,<br />

która w swoim życiu imała się różnych<br />

zawodów – była prawniczką,<br />

aktorką, dziennikarką radiową<br />

i pisarką. W Australii pracowała<br />

dla radia SBS w Sydney, założyła<br />

kabaret Kogel Mogel, z którym<br />

objechała cały kontynent. Włada<br />

kilkoma językami. Interesuje się<br />

Polską.<br />

Kiedy weszłam do jej pokoju,<br />

słuchała polskiego dziennika<br />

radiowego. Ma dni wypełnione<br />

po brzegi, w kalendarzu wiele<br />

dat już zarezerwowanych na następne<br />

miesiące – to różnorakie<br />

spotkania z ludźmi, wydarzenia<br />

kulturalne. Jest osobą niezwykle<br />

zorganizowaną. Niedawno była<br />

honorowym gościem wieczoru<br />

poetycko-muzycznego: „Miłość<br />

w poezji i muzyce” zorganizowanym<br />

przez Kawiarenkę Poetycką<br />

w Klubie im. gen. Sikorskiego.<br />

Mówi do mnie: „Trzeba<br />

coś robić, bo jak człowiek przestaje<br />

coś robić, to dostaje alzheimera”.<br />

Rozglądam się po pokoju.<br />

Na dużym stole leżą Jej książki, na<br />

ścianach fotografie – Jej samej,<br />

Wiesława Dymnego i rodziny.<br />

Te ostatnie stoją również na komodzie<br />

w sypialni – rodzice, brat,<br />

mąż, teściowie, a także fotografia<br />

ukochanego pieska.<br />

35<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Z australijskim mężem przeżyli<br />

czterdzieści lat. Zapoznali się<br />

w Radiu Wolna Europa. „Mąż był<br />

dziennikarzem z krwi i kości” –<br />

mówi. Na korytarzu wiszą plakaty<br />

ze słynnych w Polsce wydarzeń:<br />

z F i l h armo n i i Na ro d owej z 12 stycz -<br />

nia 1963 roku – IV Koncert Jazzowy<br />

Sonata Księżycowa, Komedia<br />

Niebo na Ziemi Państwowego<br />

Teatru im. Stefana Żeromskiego<br />

Scena w Kielcach – i niezwykła<br />

fotografia z 1962 roku, na której<br />

pani Basia jest wśród największych<br />

gwiazd polskiej sceny, takich<br />

jak: Irena Kwiatkowska, Marian<br />

Załucki, Bohdan Łazuka i inni – to<br />

„Wiele rzeczy jest nie do<br />

powtórzenia. Kto dzisiaj zdoła<br />

podrobić genialne autorskie<br />

monologi Wieśka Dymnego?<br />

Albo Krzysia Litwina<br />

w słynnym numerze «Major<br />

Pyć – Jestem ciemny, głupi<br />

chłop» z programu «Odczyt<br />

o nowoczesności w sztuce»?”<br />

Źródło: K. Siwiec, Mój striptiz w Piwnicy pod Baranami był<br />

holenderski: rozbierałam rower, „Wyborcza.pl/Tygodnik<br />

Krakowski”, 9.06.2016.<br />

„Na porannym przesłuchaniu okropnie wściekły ubek zacytował<br />

mi fragment długiego raportu swojego «łapsa»,<br />

który donosił, że naubliżaliśmy towarzyszowi Gomułce,<br />

bowiem «naród wołał Wiesiu, Wiesiu, a on siedział i się<br />

bujał, i naród mu podpowiadał, a on nic, tylko się bujał<br />

z narodu»… Nie wiedziałam, czy śmiać się czy płakać –<br />

zaproponowałam temu wywiadowcy, żeby swojego agenta<br />

dołączył do naszego zespołu, bo ma wyjątkowo twórczą<br />

wyobraźnię”.<br />

Źródło: J.R. Kowalczyk, Barbara Nawratowicz, Kabaret Piwnica pod<br />

Baranami. Fenomen w kulturze PRL,<br />

Culture.pl, 26.03.20<strong>13</strong>.<br />

Czwartkowy podwieczorek w kawiarni<br />

Feniks.<br />

To niezwykłe, że mogę to<br />

wszystko zobaczyć! Doświadczyć!<br />

Prawdziwe skarby! Pytam o przyjaciół<br />

– tak, ma ich całkiem sporo,<br />

często się kontaktują, z tymi w Polsce,<br />

obecnie drogą internetową.<br />

Do ojczyzny już się nie wybiera,<br />

ale kto to może przewidzieć?<br />

Na biurku pani Basi stoi duży monitor<br />

z komputerem. Nowoczesny<br />

sprzęt do wykonywana codziennych<br />

obowiązków i kontaktów ze<br />

światem. Rozmawiamy o kolejnym<br />

spotkaniu autorskim, które jest zaplanowane<br />

na 20 listopada w Klubie<br />

im. gen. Sikorskiego – kolejna<br />

frajda dla czytelników, fanów literatury<br />

Barbary Nawratowicz. Już<br />

pytają, już składają zamówienia.<br />

Ja też czekam. Zapytałam, czy mo-<br />

36<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

głabym nabyć wcześniej wymienione<br />

pozycje książkowe. Mogłam<br />

otrzymać tylko jedną, tę o Wiesławie<br />

Dymnym. Z piękną dedykacją:<br />

„Dla Danusi – najserdeczniej –<br />

(serduszko) Basia Nawratowicz”.<br />

Mogę również wybrać sobie fotografię<br />

pani Basi – z wielu, które<br />

zwykła rozdawać na spotkaniach<br />

autorskich. Bardzo się cieszę!<br />

W książce, którą dostałam znajdują<br />

się same perełki – wszystko,<br />

co potrafił wymyślić, napisać, wyrysować<br />

i stworzyć niezwykle utalentowany<br />

i zakochany w Basi –<br />

Wiesław Dymny. „Mysiu Mysiu<br />

Mysiu tak bardzo Cię KOCHAM. Ja<br />

umrę od samej myśli. Wiesław”,<br />

autorka zaś pisze: „Snuliśmy plany<br />

stworzenia wielkich dzieł sztuki<br />

w malarstwie, teatrze, literaturze<br />

i filmie.” albo – „Spotykaliśmy się<br />

w siedliskach ciągle jeszcze niezależnej<br />

myśli, jakimi były kawiarnie.<br />

Mimo naciskającej zewsząd<br />

czerwonej politycznej indoktrynacji<br />

i nachalnej propagandy komunistycznej.<br />

Kraków bronił się dzielnie<br />

i jak zawsze był oazą niezależnej<br />

myśli”. To mój pierwszy rzut<br />

okiem na książkę, a już zachęca,<br />

wciąga do tego trudnego, lecz magicznego<br />

świata. Świata, w którym<br />

tworzyli młodzi, piękni, buntowniczy<br />

zapaleńcy tamtego okresu, jak<br />

i sama Barbara Nawratowicz, której<br />

twórcze działanie, niezależnie<br />

z jakiego krańca świata – zawsze<br />

były z myślą o Polsce i dla Polski.<br />

***<br />

Spoglądam przez okno przestrzennego,<br />

przytulnego apartamentu,


„Moje piwniczne przygody zaczęły się z chwilą, kiedy Małgorzata Hillar<br />

kazała mi przeczytać parę swoich wierszy. Potem Kazio Wiśniak napisał<br />

dla mnie słynny monolog Markizy, który okazał się hitem”.<br />

Źródło: K. Siwiec „Wyborcza”<br />

„A okienko, przez które dawniej zrzucano węgiel,<br />

zachowało się do dziś. Za naszych kabaretowych<br />

czasów wpadł kiedyś przez nie z ulicy Cygan z patelnią,<br />

a wszyscy myśleli, że to część programu”.<br />

Źródło: K. Siwiec, Mój striptiz w Piwnicy pod Baranami był holenderski:<br />

rozbierałam rower, „Wyborcza.pl/Tygodnik Krakowski”, 9.06.2016.<br />

„Występowały też sporadycznie piękne prostytutki z ulicy Floriańskiej<br />

oraz wariatka z Kobierzyna, która odśpiewała «lecą z drzewa<br />

jak dawniej kasztany», zerwała z głowy perukę i rzuciła ją na<br />

widownię, ukazując zachwyconej publiczności kompletnie łysą<br />

czaszkę. Następnie wpadli sanitariusze z Kobierzyna z kaftanem<br />

bezpieczeństwa i łysą śpiewaczkę wyprowadzono w burzy<br />

oklasków. Wiele osób myślało, że to jeden z punktów naszego<br />

programu”.<br />

Źródło: Facebook, oficjalna strona Piwnicy pod Baranami.<br />

„(…) moja młodość to lata 50. i 60. – koszmarny czas zniewolenia.<br />

Ale tę wolność myśmy nosili w sobie. Na zewnątrz<br />

było szaro, ubogo i siermiężnie, a my w środku byliśmy jakże<br />

kolorowi! Naprzeciw ponurej gomułkowszczyźnie. Piotr<br />

Skrzynecki powtarzał za Michelem Montaigne’em, a my za<br />

Piotrem: «Jak się sami nie zabawimy, nikt nas nie zabawi»”.<br />

Źródło: K. Siwiec, Mój striptiz w Piwnicy pod Baranami był holenderski:<br />

rozbierałam rower, „Wyborcza.pl/Tygodnik Krakowski”, 9.06.2016.<br />

w którym mieszka – za oknem widać<br />

spiętrzone fale oceanu.<br />

Dzisiaj akurat jest wietrznie, pogoda<br />

nie sprzyja spacerom, no i jeszcze<br />

obowiązują maski.<br />

Pani Basia zastanawia się, co zamówić<br />

na kolację. Pytam, co lubi.<br />

Pierogi, ale tylko z kapustą.<br />

Marzy jej się również taka polska,<br />

cieniutko pokrojona, łososiowa<br />

polędwiczka. Wspomina dawną<br />

Wistulę, jej smaczne wyroby wędliniarskie<br />

i oczywiście właściciela,<br />

którego polubiła. Na pytanie<br />

o marzenia – uśmiecha się i mówi:<br />

„Przeżyć”.<br />

Życzę pani Barbarze Nawratowicz,<br />

która jest dumą Polonii w Perth,<br />

przeżycia jeszcze wielu, wielu lat.<br />

Życzę Jej opublikowania kolejnej<br />

książki. Mogę napisać, że to będzie<br />

bardzo ważna pozycja książkowa<br />

w literaturze polskiej. Życzę,<br />

nade wszystko, zdrowia i wielu<br />

jeszcze słonecznych, twórczych<br />

lat. [DD]<br />

zamieszkała w Perth w Australii.<br />

Członkini Stowarzyszenia Autorów<br />

Polskich II Oddział w Warszawie.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

37


38<br />

38<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


KATARZYNA DĄBECKA<br />

***<br />

schylam się<br />

nisko<br />

w srebrnym zbożu<br />

bezpiecznie<br />

przy mokrej ziemi<br />

w porannym słońcu<br />

patrzy na mnie<br />

tylko<br />

linia horyzontu<br />

ANNAPURNA<br />

X-RAY<br />

nie ulepisz mnie<br />

nie zmienisz<br />

nie uciszysz<br />

kartka położona przy mnie<br />

płonie szybciej niż w ogniu<br />

nawet, jeśli nie zrozumiesz<br />

moich myśli<br />

nie poznasz mego dotyku<br />

ani żadnej rzeczy<br />

która moja jest<br />

nie patrz na mnie<br />

tylko przez sex<br />

jestem jak X-Ray<br />

wchodzę głębiej<br />

niż możesz wejść<br />

we mnie<br />

nazywam się<br />

miłość<br />

połóż się<br />

wzdłuż<br />

kolorowych czakramów jej wnętrza<br />

dryfuj snem<br />

dumnie rozchylonym pięknem<br />

kradnij nadprzyrodzone zwoje<br />

garściami<br />

czekanami obejmuj…<br />

zaledwie cienie chmur<br />

ona<br />

zaczarowała przestrzeń<br />

smaga cię, oszałamia<br />

groźna, naga<br />

tajemnica ośmiu tysięcy nocy<br />

w kardiogramie Ziemi poczęta<br />

wnikaj<br />

pokornie w górę pnij się<br />

spokojem<br />

SZCZĘŚCIE<br />

noc bez poduszek<br />

świt<br />

wiatr<br />

śnieg<br />

dotyk za uchem<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

39 39


Wiedźma<br />

spod Warszawy<br />

Są zwyczajni ludzie, całe życie<br />

biegający za zwyczajnymi<br />

sprawami. Zmęczeni, zagonieni,<br />

niemający czasu. Są też inni ludzie –<br />

barwne ptaki, barwne motyle. Tacy,<br />

którzy zawsze znajdą czas, żeby<br />

p rzy tu l i ć s i ę d o d rzewa . Z j ed nym<br />

z takich „motyli” udało mi się zamienić<br />

kilka słów. Moim gościem jest Agnieszka<br />

Waszak, delikatna, eteryczna<br />

blondynka prowadząca popularny<br />

blog Kociołek Wiedźmy.<br />

Słowo „wiedźma” pochodzi od<br />

słowiańskiego „wiedźba”, czyli<br />

wiedza. Skąd Ty czerpiesz wiedzę<br />

o tym, jak robić rozmaite eliksiry<br />

z naturalnych ziół?<br />

Dostępna wiedza o ziołach jest przeogromna.<br />

Prawdziwa wiedźma zdobywa<br />

ją cały czas. Często mówię,<br />

że jednego życia na jej zgłębienie<br />

za mało. Mam wrażenie, że w kilku<br />

innych wcieleniach zioła były<br />

zawsze b l i s ko mn i e. A ta k s eri o, j u ż<br />

w dzieciństwie najchętniej spędzałam<br />

czas w ogrodzie i w otaczającej go<br />

dziczy. Na łąkach, w lesie, nad wodą.<br />

Przyglądałam się z bliska życiu, które<br />

wypełniało te przestrzenie. Roślinom,<br />

grzybom, porostom i różnorodnym<br />

stworzonkom mieszkającym wśród<br />

nich. Temu całemu niesamowitemu<br />

kosmosowi, który mamy na<br />

wyciągnięcie ręki. Nie byłabym sobą,<br />

40<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

gdybym nie próbowała, jak smakują<br />

źdźbła traw, owoce dzikich jabłoni,<br />

grusz czy berberysów. I jak smakują<br />

kwiaty.<br />

Możesz się domyślić, że najbardziej<br />

lubiłam się bawić w wiedźmę lub<br />

czarownicę, zbierając zioła, wiążąc je<br />

w pęczki, zalewając wodą w malutkich<br />

buteleczkach, a nawet gotując<br />

wywary nad ogniskiem. Zapisywałam<br />

całe zwoje wymyślonymi przez siebie<br />

przepisami na mikstury. A kiedy<br />

nauczyłam się czytać, to najchętniej<br />

sięgałam po książki zielarskie i przyrodnicze.<br />

Nieco o ziołach dowiedziałam<br />

się też od rodziców.<br />

Mówię o sobie, że jestem nowoczesną<br />

wersją wiedźmy. Z zapałem myszkuję<br />

w dawnej, tradycyjnej wiedzy<br />

zielarek i łączę ją z najnowszymi odkryciami<br />

z dziedziny fitoterapii. Na<br />

moim biurku piętrzą się stosy zielarskich<br />

ksiąg. Opracowując wpisy na<br />

blog, przeczesuję nie tylko książki,<br />

ale również Internet – polskie i zagraniczne<br />

strony. Trzeba być czujnym,<br />

gdyż można natrafić na mnóstwo<br />

cennych informacji, ale też na nieścisłości<br />

i błędy. Wiele z przygotowywanych<br />

przeze mnie mikstur ziołowych<br />

to moje autorskie opracowania.<br />

Za każdym razem, gdy okazują się<br />

pomocne, dostaję skrzydeł.<br />

Co jest Twoim największym odkryciem<br />

na polu zielarstwa, a może ziołolecznictwa?<br />

Największe odkrycia są czasem najprostsze.<br />

Niesamowite dla mnie jest<br />

to, iż wokół siebie mamy wszystko,<br />

co nam potrzeba. Natura nas karmi,<br />

d o d a j e s mak p o t rawo m, wzmacn i a<br />

i przywraca zdrowie oraz obdarza<br />

nas wspaniałymi kosmetykami.<br />

Bardzo istotne są dla mnie magiczne<br />

moce ziół. Te wszystkie dary są<br />

sprytnie ukryte pod postacią niedocenianych,<br />

a nawet tępionych roślin,<br />

nazywanych nielubianym przeze<br />

mnie słowem „chwasty”, takich jak:<br />

pokrzywa, mniszek, bylica, wrotycz,<br />

bluszczyk kurdybanek, skrzyp, gwiaznica.<br />

Odkryłam także, że są one<br />

wielofunkcyjne, mają bardzo szeroki<br />

zakres działania. Również z roślin typowo<br />

ozdobnych, jak: forsycja, funkia<br />

bądź liliowiec, potrafię wyczarować<br />

pyszne i wzmacniające zdrowie<br />

jedzonko.<br />

Wiem, że piszesz też książki dla<br />

dzieci…<br />

…i ilustruję, i samodzielnie je wydaję.<br />

Jak dotąd stworzyłam dwie.<br />

Pora słońca, czas księżyca to bajki<br />

utrzymane w magicznym klimacie,<br />

z Jednorożcem, Gryfem, Nietoperzem,<br />

Sową i Żabą. O wierze w siebie,<br />

spełnianiu marzeń, przyjaźni, szacunku<br />

dla „innych”, o pięknie i różnorodności<br />

otaczającej nas przyrody.<br />

A wraz z małą, nieśmiałą, szarą Mysią<br />

w kosmosie odkrywam tajemnice<br />

i wspaniałość wszechświata. Mysia<br />

spełnia swoje marzenia i leci w kosmos,<br />

gdzie poznaje planety, komety,<br />

gwiazdy, czarne dziury i kosmitów.<br />

C zęsto s p o tyka m s i ę z d z i ećmi w szko -<br />

łach, przedszkolach, bibliotekach.<br />

Bardzo to cenię, gdyż mogę obserwować,<br />

jak reagują one na moje bajki,<br />

co je zaciekawia, co zaskakuje.<br />

Czy słowiańskość w jakimś stopniu<br />

Cię fascynuje i inspiruje, czy po prostu<br />

lubisz życie zgodne z naturą, a to<br />

podobieństwo do dawnych czasów<br />

to jedynie przypadek?<br />

Jak najbardziej fascynuje mnie kultura<br />

dawnych Słowian: wierzenia, tradycje,<br />

piękne zwyczaje przekazywane<br />

z pokolenia na pokolenie, kultywowane<br />

mniej lub bardziej świadomie<br />

przez większość społeczeństwa.


W świętych miejscach naszych przodków,<br />

na świętych górach czuję się jak<br />

u siebie w domu. Znajduję też swoj<br />

e ma łe mi ej s ca mo cy, n a p rzykład<br />

w ustronnych zakątkach lasu, wśród<br />

paproci i pokrytych mchem pni<br />

drzew. Tu wszystko jest przesiąknięte<br />

niesamowitą energią.<br />

Doceniam rekonstrukcje dawnego<br />

świata, odbudowane grody, chaty.<br />

Lubię też skanseny, gdzie przeszłość<br />

jest wręcz namacalna. Gdy mam<br />

ochotę, zakładam uszytą przez siebie<br />

lnianą suknię o średniowiecznym<br />

kroju i przepasuję się krajką.<br />

Będąc w lesie, gawędzę z moim dob<br />

r ym zn aj o mym L eszym, n a d wo d ą –<br />

z rusałkami, a na polach – z południcą.<br />

Z południcą tylko w południe oczywiście.<br />

Zbliża się noc, podczas której<br />

nasi przodkowie czcili Mokoszę, boginię<br />

płodności. Jak Wiedźma będzie<br />

obchodzić to święto? Będą jakieś<br />

nagie tańce przy ognisku?<br />

Noc kupały (kupalnocka, kupała) to<br />

moje ukochane słowiańskie święto,<br />

obchodzone w najkrótszą noc<br />

w roku. Od tej nocy można się bezpiecznie<br />

kąpać w otwartych wodach<br />

bez ryzyka porwania przez demony<br />

wodne. Święto ognia i wody, pełne<br />

swobody, radości, ucztowania na<br />

świeżym powietrzu, śpiewów i – tak,<br />

jak wspomniałeś – tańców. Święto<br />

płodności i urodzaju. To czas łączenia<br />

się w pary, czas wróżb i zabiegów<br />

mających przynieść miłość. Równie<br />

istotne jest oczyszczenie i ochrona<br />

przed złymi energiami, a także przywoływanie<br />

zdrowia i obfitości, pozwalających<br />

na spokojne życie. Do<br />

tego wszystkiego niezbędne są magiczne<br />

zioła: dziurawiec, krwawnik,<br />

dzwonek, chaber, mięta, rumianek,<br />

ruta, szałwia…<br />

W dawnych czasach cała<br />

wspólnota brała udział<br />

w tym wydarzeniu. Co<br />

ciekawe, w ostatnich latach<br />

spędzałam noc kup<br />

a ły w s a mo tn o ś ci l u b<br />

w bardzo niewielkim<br />

gronie, ale zawsze<br />

blisko natury. Paliłam<br />

ognie, patrzyłam na<br />

księżyc i gwiazdy.<br />

W tym roku zamierzam<br />

spotkać się z moimi przyjaciółmi,<br />

założyć suknię,<br />

przepasać się bylicą, upleść<br />

wianki i wrzucić do ognia aromatyczne<br />

zioła. A kto wie, co się dalej<br />

wydarzy? Czy pójdę szukać w leśnych<br />

ostępach jaśniejącego kwiatu paproci?<br />

Czy szczęście mi przyniesie?<br />

Jakiej rady udzieliłabyś naszym Czytelnikom?<br />

Jak powinni żyć?<br />

Oj, nie zwykłam udzielać rad, bo<br />

uważam, że każdy może żyć według<br />

własnych pomysłów, przekonań.<br />

Hmm, właśnie chyba mi wyszła taka<br />

rada. Mogę życzyć wszystkim, by odnaleźli<br />

szczęście, spełnienie i spokój<br />

wewnętrzny, kierując się sercem,<br />

nawet jeśli wszyscy wokół doradzają<br />

inaczej. Nawet jeśli nikt tego nie<br />

rozumie, jeśli nie jest to łatwe. Żeby<br />

słuchali głosu intuicji – tych cichutkich<br />

podszeptów, które z czasem<br />

zaczynają coraz głośniej krzyczeć<br />

i rozwieszać transparenty, gdy się je<br />

ignoruje i nie działa zgodnie z nimi.<br />

Żeby byli dobrzy w równej mierze dla<br />

siebie i dla innych.<br />

Twoje największe i najgłębiej skrywane<br />

marzenie?<br />

Największe jest takie, żeby ludzie żyli<br />

w poszanowaniu ziemi i przyrody,<br />

których są częścią i bez których zginą.<br />

Żeby mądrze i z wdzięcznością korzystali<br />

z darów natury, pamiętając,<br />

że po nas mają przyjść nasze dzieci,<br />

wnuki, prawnuki. Ziemia jest nie<br />

tylko domem ludzi, ale wszystkich<br />

istot ją zamieszkujących. Jest jednym<br />

wielkim organizmem. Chciałabym,<br />

żeby osoby zbierające zioła wybierały<br />

tylko te, które są w danym momencie<br />

potrzebne. Żeby czyniły to,<br />

starając się zrobić jak najmniejsze<br />

szkody, pozostawiały część roślin na<br />

odtworzenie dla innych zbieraczy, dla<br />

innych stworzeń. Marzę o tym, żeby<br />

ludzie chodzący po lasach i łąkach<br />

pojęli, że pusta butelka jest znacznie<br />

lżejsza niż pełna, można ją zabrać ze<br />

sobą ze spaceru i wyrzucić do śmieci.<br />

M a rzen i e n aj głęb i ej s kr y wan e –<br />

w tym momencie przestaje być<br />

najgłębiej skrywanym – jest takie,<br />

żebym znalazła swoje wyśnione,<br />

zaczarowane miejsce: chatkę wśród<br />

drzew, kwiatów i ziół, nad wodą,<br />

gdzie będzie słychać muzykę, bębny,<br />

a drzwi pozostaną otwarte dla gości.<br />

Będzie tam przestrzeń dla rozmaitych<br />

twórczych działań, dla radości,<br />

oddechu, wyciszenia i uzdrowienia.<br />

To ja Ci życzę, żeby wszystkie Twoje<br />

marzenia się spełniły. Dziękuję za<br />

rozmowę [JP]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

41


POEZJA<br />

Polecane<br />

Juliusz Wątroba<br />

Poeta, prozaik, satyryk, kabareciarz.<br />

Debiut liryczny w „Radarze”(1977), satyryczny w „Szpilkach”<br />

(1977), książkowy w Wydawnictwie Śląsk (Chwila<br />

przemienienia, Katowice 1983.)<br />

Opublikował 53 książki. Autor musicali, spektakli, programów<br />

kabaretowych, tekstów pieśni i piosenek,<br />

felietonów, reportaży… Setki jego wierszy ukazało<br />

się w pismach literackich, kulturalnych, satyrycznych<br />

i w edycjach zbiorowych. Laureat około stu konkursów<br />

literackich. Członek Związku Literatów Polskich, Stowarzyszenia<br />

Autorów ZAiKS.<br />

W latach 1989 – 2004 współpracował z Polskim Radiem,<br />

gdzie jego utwory interpretowali najwybitniejsi<br />

aktorzy. Członek kabaretów TON i FANaberie.<br />

Otrzymał wiele nagród i wyróżnień, w tym medal<br />

Zasłużony Kulturze Gloria Artis.<br />

42<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


POWTÓRKA<br />

Dzieci się bawią w Adama i Ewę<br />

Raj taki mały a jednak prawdziwy<br />

Bóg Ojciec z paskiem jak z mieczem ognistym<br />

Szatan w antenie satelity kusi<br />

Jabłko spróchniało w proszek narkotyku<br />

Raj – dom rodzinny odpływa i tonie<br />

NAŁÓG<br />

ŚWIĘTY<br />

Wiem że jesteś święty<br />

Nie wstydź się tego<br />

Wyciągnij z kieszeni składaną aureolę<br />

Rozwiń pomięte skrzydła<br />

O jak pięknie<br />

Nie zapomnij tylko umyć rąk<br />

zbluzganych krwią dobrych uczynków<br />

Poezję – jak wódkę – trzymam w butelce<br />

Piję małymi kieliszkami<br />

by zbytnio nie uderzyły do głowy<br />

promile metafor<br />

ogrzewające lód po(d)miotu gospodarczego<br />

zamieniające papier w anielskie pióra<br />

wyrastające na moim przygarbionym cieniu<br />

skrzydłami Pegaza<br />

a może tylko blankietami<br />

niezapłaconych rachunków<br />

NASENNIE<br />

Odstawiłem ręce na bok – śpią<br />

Wyrzuciłem nogi na kołdrę – śpią<br />

Zamknąłem oczy kluczem powiek – śpią<br />

Odstawiłem głowę na półkę – śpi<br />

Postawiłem świat na głowie – śpi<br />

Tors rzuciłem na podłogę – chrapie<br />

Serce wstawiłem do lodówki<br />

– nie śpi tylko łomoce kocha i kocha<br />

i w drzwi drapie i drapie<br />

POEZJA<br />

PALEC BOŻY<br />

Jak wygląda Palec Boży?<br />

Ciągle o tym myślę<br />

Czy ma kształt rakiety<br />

i wyrachowanie komputera?<br />

Czy zakończony jest zakrzywionym<br />

paznokciem tęczy<br />

czy może ostrzem pioruna krojącego<br />

tort nieba na słodkie porcje?<br />

Jak wygląda Palec Boży?<br />

Ta myśl nie daje mi spokoju<br />

I kogo dotknie?<br />

Czy tę parę która w seksie<br />

dostrzega siódme niebo<br />

Czy księdza proboszcza<br />

który dławi się celibatem<br />

Czy polityka siedzącego<br />

na stołku obłudy<br />

Czy poetkę bluźniącą wierszem?<br />

Jak wygląda Palec Boży?<br />

Powiedz mi Boże<br />

ale jeśli nie musisz<br />

to mnie Nim nie tykaj<br />

RAJ<br />

Dzień się kończy tak samo jak w raju:<br />

słońce wytrzeszcza czerwone oko<br />

chłód otula mrokiem drzewa<br />

a Ewa układa – jak klocki lego –<br />

dzieci do kolorowego snu<br />

zastanawiając się jak zacerować<br />

duszyczki podziurawione<br />

grzechem pierworodnym<br />

Adam daremnie wali młotem głowy<br />

w zatrzaśniętą bramę<br />

aniołowi z ognistym mieczem<br />

wyrywa pióra<br />

choć i tak wszystko na darmo<br />

więc zrezygnowany idzie spać<br />

do kieliszka<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

43


44<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


RICARDO MODI<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

45


FOTOGRAFIA JEST DLA MNIE<br />

FORMĄ BUNTU<br />

46<br />

46<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


RICARDO<br />

MODI<br />

Ricardo Modi jest meksykańskim fotografem urodzonym w Cuernavaca Morelos.<br />

Fotografią zainteresował się już w bardzo młodym wieku, kiedy to po raz pierwszy<br />

przekroczył próg Centrum Sztuki Morelos. Tam zrodziło się jego zamiłowanie do<br />

portretu i jego trzech odsłon: spojrzenie przez aparat, spojrzenie portretowanej osoby<br />

(przed kamerą nie jesteśmy już panami siebie) i spojrzenie widza (w obliczu portretu<br />

nie chodzi tylko o fotografa czy portretowanego, ale także o odbiór oglądającego,<br />

który kontempluje finalny produkt). W późniejszych latach kontynuował studia<br />

w CAAV (Universidad de Medios Audiovisuales w Guadalajara) i zakończył edukację<br />

na ZEA. Twierdzi, że rzeczywistość jako taka jest nudna, więc ją świadomie<br />

przekształca, fotografuje, a potem edytuje.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

47<br />

47


zeczywistość jest nudna,<br />

wolę ją przekształcać,<br />

a potem fotografować<br />

48<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Dlaczego fotografia? Jak zaczęła się Twoja<br />

przygoda jako fotografa?<br />

Do sztuki ciągnęło mnie od wczesnego<br />

dzieciństwa. Najpierw do muzyki i pisania,<br />

ale szybko przerzuciłem się na fotografowanie,<br />

gdy w wieku <strong>13</strong> lat znalazłem stary aparat mojej<br />

mamy. Wtedy to zakochałem się w fotografii<br />

i od tego momentu nie przestałem robić zdjęć.<br />

Lubię opowiadać historie za pomocą jednego<br />

ujęcia. Jestem wielkim miłośnikiem takich<br />

„short stories”.<br />

A jak powstają te historie? Czy masz je<br />

w głowie, zanim sięgniesz po aparat, czy<br />

historia rozwija się w trakcie pracy nad<br />

zdjęciem? Co jest pierwsze?<br />

Przed realizacją danego projektu przygotowuję<br />

go, rozpisuję, planuję. Czyli historia powstaje<br />

przed sięgnięciem po aparat. Lubię opowiadać<br />

o sprawach, które dzieją się na co dzień w moim<br />

mieście i kraju. Moja sztuka jest przeładowana<br />

krytyką polityczną i społeczną, ale zawsze<br />

z odrobiną ironii i humoru. Fotografia jest moim<br />

sposobem na bunt przeciwko różnym formom<br />

niesprawiedliwości.<br />

Czy fotografujesz tylko ludzi?<br />

Lubię fotografować wszystko, co wzbudza<br />

moją uwagę jako artysty. Wiele moich<br />

zdjęć to autoportrety, ale bez konieczności<br />

fotografowania siebie. Spojrzenia innych<br />

odzwierciedlają mnie samego.<br />

Czy postrzegasz siebie jako artystę z misją?<br />

Uważam, że każdy artysta powinien być<br />

zaangażowany społecznie w mniejszym lub<br />

większym stopniu. Powinien podejmować<br />

dyskusje w ważnych, często trudnych<br />

sprawach. Ja to robię, mimo że moje prace<br />

były wielokrotnie cenzurowane. Ale to mnie<br />

na szczęście nie zniechęca.<br />

Jak to cenzurowane?<br />

Większość poruszanych przeze mnie tematów<br />

ma charakter polityczny i religijny, co dla<br />

wielu jest oburzające. Zabawne jest to, że<br />

w żadnym z tych dwóch tematów nikogo nie<br />

obrażam. Moje prace to zwykle wyrwane<br />

z kontekstu obrazy. Warto wspomnieć,<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

49


Podoba mi się pomysł<br />

ingerencji w zdjęcie<br />

że nigdy nie staram się urazić niczyich uczuć –<br />

to po prostu moja wizja rzeczy.<br />

Jaka jest Twoja osobista definicja sztuki?<br />

Sztuka jest dla mnie koniecznością.<br />

Nie wyobrażam sobie dnia bez możliwości<br />

obcowania z nią lub tworzenia jej,<br />

przekształcania rzeczywistości tak, jak ja ją<br />

widzę, a następnie zatrzymania tej chwili<br />

na zdjęciu.<br />

Kto jest Twoim mistrzem w sztuce?<br />

Mam kilku: Jan Saudek, Sally Mann, Robert Capa<br />

Graciela Iturbide, Nan Goldin, Mauricio Toro<br />

Goya, Hugh Holland.<br />

Kto miał na Ciebie największy wpływ?<br />

Jan Saudek.<br />

Dlaczego? Co jest takiego szczególnego<br />

w jego pracach?<br />

Saudek ma bardzo specyficzny styl, jego zdjęcia<br />

wyglądają jak obrazy i są kontrowersyjne,<br />

a to jest to, co zawsze najbardziej interesowało<br />

mnie w sztuce.<br />

Wielu fotografów twierdzi, że sprzęt (drogie<br />

aparaty i profesjonalne obiektywy) nie ma<br />

większego znaczenia. Mówią, że dobry fotograf<br />

może zrobić wspaniałe zdjęcie przy użyciu<br />

ograniczonych narzędzi, takich jak smartfon.<br />

50<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Jaka jest Twoja opinia na ten temat?<br />

Aparat nie czyni fotografa. Dobry sprzęt<br />

fotograficzny ułatwia robienie dobrych zdjęć,<br />

ale to oko artysty, jego wizja i sposób postrzegania<br />

świata mają największe znaczenie w każdej<br />

formie sztuki.<br />

Brałeś udział w wielu wystawach. Która była<br />

dla Ciebie najważniejsza?<br />

Wszystkie mają swoje znaczenie, ale jedną z tych,<br />

które najbardziej mi się podobały, była moja<br />

pierwsza indywidualna wystawa w Cuernavaca.<br />

Czy zarabiasz na życie fotografią?<br />

Początkowo próbowałem żyć z fotografii, ale teraz<br />

robię to tylko z miłości do sztuki. Prowadzę firmę<br />

z bratem i z tego żyję.<br />

Czy masz jakieś nowe projekty fotograficzne?<br />

Obecnie zajmuje mnie edytowanie zdjęć,<br />

przekształcanie i fotomanipulacja. Podoba<br />

mi się pomysł ingerencji w zdjęcie, ponieważ<br />

automatycznie staje się ono unikalnym dziełem.<br />

Twoje marzenia?<br />

Być właścicielem galerii sztuki.<br />

Twoja fotografia „The Revival of<br />

Venus” znalazła się w oficjalnej<br />

selekcji International Lion Festival.<br />

Często wysyłasz swoje prace na konkursy?<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

51


52<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Sztuka jest dla mnie<br />

koniecznością<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

53


54<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Za każdym razem, gdy skończę projekt,<br />

staram się wysyłać zdjęcia na jak<br />

największą liczbę konkursów.<br />

„La ciencia del vuelo” to seria fotografii,<br />

którą wykonałeś w 2014 roku. To był<br />

duży projekt, w który zaangażowało<br />

się całkiem sporo osób (tancerki,<br />

makijażystki, kostiumolog, itd.).<br />

To była bardzo udana sesja; wyniki są<br />

oszałamiające. Czy możesz nam o tym<br />

powiedzieć więcej?<br />

Zawsze czułem wielki podziw dla tancerzy,<br />

widziałem ich jako ptaki. Ptaki moim<br />

zdaniem są najbardziej wolnymi istotami<br />

żyjącymi na ziemi. Moim zamysłem było<br />

pokazanie tancerzy w ruchu, jako istnień<br />

wyzwolonych, chciałem uchwycić<br />

tę szczególną swobodę, zatrzymać ich<br />

w locie…<br />

Niektóre z Twoich zdjęć są bardzo<br />

„meksykańskie”, co czyni je niezwykłymi,<br />

bardzo wyjątkowymi. Żywe kolory,<br />

świetny kontrast, czyste linie.<br />

Domyślam się, że masz to we krwi?<br />

Oczywiście. Lubię pokazywać w moich<br />

pracach elementy kultury meksykańskiej,<br />

tradycje, kolory i wzory. Mam to w żyłach<br />

i to właśnie definiuje moją tożsamość. To<br />

także część mojej wypowiedzi jako artysty.<br />

W imieniu Post Scriptum życzę Ci samych<br />

artystycznych spełnień i wymarzonej<br />

galerii. Dziękuję za rozmowę. [RC]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

55


56<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


RICARDO<br />

MODI<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

57


Olga Jaśkiewicz-Steranko<br />

Z pisarką Ulą Ryciak rozmawia Anna Maruszeczko<br />

58<br />

„Intuicja<br />

j e s t<br />

jednym<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

z<br />

moich<br />

głównych<br />

narzędzi”<br />

Jedna z Twoich postaci „cierpi na<br />

taką przypadłość, która zmusza<br />

ją do tego, by porzucać oswojone<br />

przestrzenie i twarze, by wciąż mierzyć<br />

się z tym, co obce”. Czy to także<br />

Twoja przypadłość?<br />

Może to raczej jakiś głód wewnętrzny,<br />

odradzające się pragnienie? Odkąd<br />

pamiętam, ciekawiła mnie sytuacja<br />

zejścia ze ścieżki, którą idę<br />

i wyjścia gdzieś poza to, co znam.<br />

To mnie prowadzi.<br />

Nie masz potrzeby osadzenia się,<br />

udomowienia, zadomowienia się<br />

gdzieś?<br />

Tendencja nomadyczna nie wyklucza<br />

pragnienia zadomowienia.<br />

To dwie figury, które są w nas równocześnie,<br />

tak jak światło i cień.<br />

I czasem coś nas przechyla w jedną<br />

stronę, a czasem w tę drugą.<br />

Balansujesz?<br />

Zazwyczaj wychylam się w którąś<br />

ze stron.<br />

W zależności od czego?<br />

To są stany ducha, czasem impuls<br />

wypływa ze mnie, ale zwykle rezonuję<br />

z jakąś sytuacją wokół mnie, z jakąś<br />

osobą albo jakimś prądem nie do końca<br />

uchwytnym.<br />

Jesteś wrażliwcem, wyczuwasz i odbierasz<br />

fluidy, impulsy, niewerbalne informacje<br />

z zewnątrz. Dzisiaj też wyczułaś,<br />

że jest pełnia Księżyca.<br />

Intuicja jest jednym z moich głównych<br />

narzędzi, za pomocą których rozpoznaję<br />

świat i poruszam się po nim. Łatwo wyczuwam<br />

różne fale energetyczne, które<br />

krążą wokół.<br />

Zawsze wiedziałaś, że masz w sobie<br />

taką właściwość?<br />

Myślę, że instynktownie tak dział<br />

a ł a m . W p o d r ó ż y o d z a w s z e k i e r o -<br />

wałam się intuicją. Czułam, że mam<br />

pójść w tę stronę, a nie w inną. Czasem<br />

mimo informacji: „Pójdź tu”, jakiś zew<br />

mówił mi: „Nie, pójdź tam. Tam coś na<br />

ciebie czeka, coś tam jest dla ciebie do


zobaczenia, do przeżycia, do poznania”.<br />

To zawsze działa.<br />

Ty idziesz za intuicją, a wielu z nas<br />

ignoruje jej podpowiedzi…<br />

Chyba każdy ma swój moment<br />

gotowości, by sobie zaufać.<br />

Coraz silniej wyczuwalny jest trend,<br />

klimat społeczny, w którym ludzie<br />

sięgają po niekonwencjonalne metody<br />

poznania. Zastanawiam się, dzięki<br />

czemu.<br />

Doszliśmy do momentu, w którym<br />

pewne paradygmaty się wyczerpały,<br />

zawiodły nasze nadzieje, więc otwieramy<br />

się na to, żeby inaczej myśleć<br />

o stylu życia, o naszej planecie –<br />

Ziemia już nie jest tą przestrzenią,<br />

którą mamy eksploatować, ale tą,<br />

z którą mamy współistnieć. Zaczynamy<br />

troszczyć się o drzewa…<br />

Wiele osób czuje, że jesteśmy<br />

w jakimś momencie przełomu.<br />

Nieuchronnie zmienia się nasz stosunek<br />

do uniwersum, choć próbujemy<br />

jeszcze trzymać się starego wzorca,<br />

bo jest znany. Nowe jest jeszcze niezdefiniowane,<br />

nie mamy nawet języka,<br />

którym moglibyśmy opowiedzieć<br />

nowe modele życia.<br />

A znać słowo to połowa sukcesu.<br />

Tak, gdy nazwiemy uczucie czy jakąś<br />

emocję, to łatwiej nam z tym być.<br />

Nazywanie świata porządkuje obraz<br />

świata w nas samych.<br />

Nadal dużo podróżujesz?<br />

Kiedyś wciąż wyruszałam na długie,<br />

niezaplanowane wyprawy, spędzałam<br />

po kilka miesięcy, przemierzając<br />

jakiś odległy kawałek Ziemi. Bardzo<br />

wtedy potrzebowałam tych długich<br />

dystansów.<br />

Czego szukałaś?<br />

Tego, co wspólne. Spędziłam z tymi<br />

kobietami trochę czasu, mimo że<br />

nie rozumiałam ich dialektu, znajdowałam<br />

to, co nas łączy, co wykracza<br />

poza język. Gdziekolwiek pojechałam,<br />

prędzej czy później wyłaniała się jakaś<br />

nitka połączenia, przebijała się przez<br />

tkankę różnych odmienności.<br />

Czym jest dla Ciebie odkrywanie,<br />

że tego wspólnego jest więcej, niżby<br />

się początkowo wydawało? Co to za<br />

wartość?<br />

Z jednej strony to daje poczucie<br />

przynależności do planety Ziemia,<br />

ale z drugiej – to lekcja pokory,<br />

w której odkrywasz, że nawyki,<br />

z którymi przybywasz (niby takie<br />

ważne, cywilizowane) to jedynie jakaś<br />

umowa społeczna. Ważna tylko<br />

tam, skąd pochodzisz. Tu, gdzie się<br />

znajdujesz, co innego jest ważne<br />

i musisz z tamtej wersji siebie trochę<br />

się wycofać. To forma samorozwoju,<br />

która cię otwiera na innych i inne<br />

warianty losu.<br />

Napisałaś książkę o pięknym tytule<br />

Poławiaczki pereł…<br />

Wiele lat temu przeczytałam gnostycki<br />

hymn o perle i odnoszę wrażenie, że<br />

ciągle mi towarzyszy. Perła to metafora<br />

tego, co chcemy w życiu odnaleźć.<br />

Można powiedzieć, że to ten tajemniczy<br />

cel naszej ziemskiej wędrówki.<br />

Moje cztery bohaterki porzucają<br />

swoje domy i szukają swoich pereł<br />

na odległych krańcach świata, ale tak<br />

naprawdę nie ma znaczenia, gdzie jesteśmy<br />

– świadomie lub nie – zawsze<br />

tej perły szukamy.<br />

To jest książka o odwadze podróżowania.<br />

Opisuję rzeczywistość sprzed stu lat.<br />

Moje bohaterki nie znają telefonów,<br />

GPS-ów, podróżują w czasach, gdy postrzeganie<br />

kobiety jest dużo bardziej<br />

konserwatywne. Choć dzisiaj wciąż<br />

Co się w Tobie zmieniało, gdy zanurzałaś<br />

się w tę egzotyczną, nieznaną,<br />

tajemniczą rzeczywistość?<br />

Wchodziłam w stan większego<br />

otwarcia, z wielości doznań<br />

brała się potrzeba opowiadania świata.<br />

Zawsze poprzez ludzi. Moimi<br />

bohaterami były całe społeczności –<br />

na Alasce były to na przykład żony rybaków,<br />

które przyjeżdżają do Seward<br />

kupować nici do sieci.<br />

W Gwatemali – Indianki z Chichicastenango,<br />

które przyjeżdżają na targ<br />

sprzedawać swoje wyroby.<br />

Olga Jaśkiewicz-Steranko<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

59


ULA RYCIAK<br />

Pisarka, podróżniczka. Opublikowała kilkadziesiąt reportaży z pięciu kontynentów. Jednak<br />

wydarzyło się coś, co sprawiło, że przestała szukać bezimiennych bohaterów na dalekich<br />

krańcach świata i zaczęła podświetlać życiorysy kultowych postaci, ludzi ikon, często – jak mówi<br />

– błędnie ometkowanych. Z czułością, dociekliwością, w poczuciu misji zdejmuje klisze, które<br />

przypięto do tych postaci, i ujawnia to, co w nich nieznane, nowe, emocjonalne, kobiece. Jest<br />

autorką bestsellerowej opowieści o Agnieszce Osieckiej pt. Potargana w miłości (2016) , a także<br />

biografii: Nela i Artur. Koncert intymny Rubinsteinów (2018), Niemoralna Kalina (<strong>2021</strong>) i in.<br />

jeszcze nie jesteśmy społeczeństwem<br />

równościowym, świadomość jest<br />

nieporównywalnie większa niż na<br />

początku XX wieku. Wówczas kobieta,<br />

która opuszczała dom, by wspinać<br />

się w Himalajach czy badać motyle<br />

w amazońskiej dżungli, uchodziła<br />

za szaloną. Sam akt porzucenia domowego<br />

ogniska był już złamaniem<br />

konwencji społecznej.<br />

Aktem niebywałej cywilnej odwagi.<br />

Wielkim wysiłkiem.<br />

Kiedy na przykład Ewa Dzieduszycka<br />

chciała jeździć rowerem, musiała<br />

pokonać coś, nad czym dzisiaj<br />

w ogóle się nie zastanawiamy – musiała<br />

wytrzymać szyderczy śmiech<br />

otoczenia, ale i znaleźć sposób, by<br />

podpiąć swoją suknię tak, żeby nie<br />

wkręciła się jej w szprychy.<br />

Dlaczego postanowiłaś o nich<br />

napisać?<br />

Lubię rzucać światło na kobiety zepchnięte<br />

do cienia. Mamy mnóstwo<br />

relacji na temat mężczyzn podróżników,<br />

natomiast podróżniczki przepadły<br />

na zakrętach historii. Chciałam je<br />

wyjąć z niepamięci, bo były niezwykłe<br />

w odwadze stawiania się do swojej<br />

wolności.<br />

60<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Patetycznie powiedziane, ale dlaczego<br />

nie?<br />

Wydaje mi się, że nawet dzisiaj to jest<br />

aktualny temat – ta gotowość, żeby<br />

usłyszeć wewnętrzny zew i za nim podążać.<br />

Kobiety robiły to już od bardzo<br />

dawna, niektóre były w tym bardzo<br />

spektakularne, a nadal nie opowiada<br />

się ich historii. Herstoria ma tyle białych<br />

plam…<br />

Te kobiety same się nie upominały<br />

o splendor, o uznanie. Robiły swoje,<br />

szukały swoich pereł.<br />

Trudno było się im przebić przez męski<br />

świat. Towarzystwa Geograficzne<br />

składały się z samych mężczyzn, dla<br />

których podróżniczki były niewidzialne.<br />

W pewnym momencie zrobiłaś<br />

zasadniczy zwrot w swoich zainteresowaniach,<br />

przestałaś opisywać<br />

bezimiennych bohaterów zbiorowych,<br />

napotkanych gdzieś na<br />

krańcach świata i napisałaś opowieść<br />

o Agnieszce Osieckiej, także<br />

pod sugestywnym tytułem Potargana<br />

w miłości. Dlaczego? Ikoniczna<br />

postać, wcześniej już tyle o niej<br />

powiedziano, napisano.<br />

Byłam wiele miesięcy w Indiach, ćwiczyłam<br />

jogę, medytowałam, uczyłam<br />

się tantry, próbowałam ajurwedy.<br />

Po jednym z dłuższych pobytów<br />

w aszramie postanowiłam spełnić<br />

swoje marzenie i spędzić Boże Narodzenie<br />

na Andamanach. Kupiłam<br />

z w y p r z e d z e n i e m b i l e t n a p r o m<br />

i w dniu rejsu przyjechałam do Ćennaj<br />

(czyli do Madrasu). Idąc przez to<br />

strasznie zatłoczone miasto w kierunku<br />

portu, nagle usłyszałam grajka.<br />

Stary człowiek miał bardzo dziwne instrumenty,<br />

siedział i grał. Wszyscy go<br />

mijali, a mnie coś zahipnotyzowało.<br />

Stałam i słuchałam. Świadoma część<br />

mnie mówiła: „Co robisz? Masz mało<br />

czasu, idź już do portu”, a coś innego<br />

powstrzymywało mnie, jakby pochwyciła<br />

mnie jakaś siła większa ode<br />

mnie. Tkwiłam tam, mimo że jestem<br />

osobą punktualną…<br />

Ludzie szli w swoje strony, a ja siedziałam<br />

na plecaku i słuchałam. Nie<br />

wiem, ile to trwało, jakbym straciła<br />

poczucie czasu. W pewnym momencie<br />

muzyk przerwał, zabrał instrumenty<br />

i odszedł w milczeniu. Ocknęłam<br />

się i zaczęłam biec, przepychając<br />

się przez tłum, spocona ze strachu.<br />

Kiedy już dobiegałam do portu, zobaczyłam,<br />

jak mój prom odpływa.<br />

P o p ł a k a ł a m s i ę , n i e m o g ł a m u w i e -<br />

rzyć, że zrobiłam coś tak absurdalnego,<br />

że pogrzebałam swoje marzenie,<br />

bo zatrzymały mnie brzmienia ulicznego<br />

grajka.


Nawet się nie zaprzyjaźniliście.<br />

(śmiech)<br />

Nie mogłam w to uwierzyć. Zapłakana<br />

wsiadłam do autobusu, poc<br />

i e s z a j ą c s i ę , ż e s p ę d z ę t e ś w i ę t a<br />

w wiosce Mahabalipuram, a na Andamany<br />

popłynę za tydzień. Nazajutrz<br />

zrobiłam poranny spacer brzegiem<br />

oceanu, weszłam na wzgórze, zaczynam<br />

jogę i nagle huk.<br />

Podnoszę się z „psa z głową w dół”<br />

i widzę, jak opada na plażę gigantyczna<br />

fala. Ci, których przed chwilą<br />

minęłam – spacerujący, rybacy, ich łodzie<br />

– wszystko znika, w jednej chwili<br />

zabiera ich woda. Zaczęła się ewakuacja<br />

całej osady. Dwa dni później dowiedziałam<br />

się, że tsunami zatopiło<br />

ten prom, na który się spóźniłam,<br />

całe Port Blair, do którego chciałam<br />

płynąć, zostało zalane.<br />

Ten grajek ocalił Ci życie.<br />

Był moim tajemniczym stróżem. Czułam,<br />

że dostałam drugie życie w grze,<br />

więc pod wpływem jakiegoś impulsu<br />

pojechałam do Kalkuty i w ramach<br />

wdzięczności zatrudniłam się jako<br />

wolontariuszka u matki Teresy, by<br />

opiekować się umierającymi.<br />

Ekstremalnie odważnie. Na miarę<br />

tsunami.<br />

Poczułam, że mam to zrobić, ale gdy<br />

przyjechałam do Kalkuty i przekroczyłam<br />

próg ośrodka, ogarnęła mnie panika,<br />

uciekłam i snułam się ulicami jak<br />

obłąkana, nie wiedziałam, co ze sobą<br />

zrobić. Nocą przyśniło mi się, że ktoś<br />

mnie prowadzi za rękę do tego ośrodka.<br />

Rano znów więc tam poszłam.<br />

W jaki sposób opiekowałaś się tymi<br />

ludźmi?<br />

Siedziałam przy umierających kobietach<br />

i towarzyszyłam im w odchodzeniu:<br />

trzymając za rękę, poprawiając<br />

poduszkę, zwilżając głowę.<br />

Gdy po kilku tygodniach stamtąd<br />

wyjechałam, dotarło do mnie,<br />

że będąc z tymi kobietami w najbardziej<br />

intymnej chwili ich życia, kiedy<br />

umierały, właściwie nic o nich nie<br />

wiedziałam. Znałam tylko imiona<br />

niektórych z nich. Poraziła mnie ta<br />

podwójna kruchość losu, że człowiek<br />

odchodzi, nie zostawiając po sobie<br />

śladu, żadnej opowieści. Dotarło do<br />

mnie, że już nie będę opowiadać<br />

o zwyczajach odległych plemion,<br />

że chcę opowiadać pojedynczą historię<br />

człowieka, z bliska.<br />

Najpierw o Osieckiej…<br />

Myślałam, że będę opisywała kobiety<br />

zapomniane przez historię,<br />

tymczasem dostałam propozycję<br />

napisania o Osieckiej. Byłam trochę<br />

przerażona. Do dziś nie pojmuję,<br />

jak to możliwe, że redaktor naczelna<br />

Wydawnictwa Literackiego, Małgorzata<br />

Nyczowa w ciągu godzinnej<br />

rozmowy zaufała mi na tyle, by mi<br />

powierzyć taką postać, a nie napisałam<br />

wcześniej żadnej biografii.<br />

To była ekscytująca podróż: sklejanie<br />

pamięci, zdejmowanie masek, klisz<br />

kulturowych, poszukiwanie tego, co<br />

ukryte, intymne, wstydliwe. Nie po<br />

to, żeby kogoś obnażyć, bo nie o to<br />

chodzi w biografii. Ale żeby się zbliżyć<br />

do bohatera, wejść w taki stan<br />

otwarcia, który pozwala rozumieć,<br />

a przynajmniej próbować… Jednocześnie<br />

nie ujawniając wszystkiego,<br />

zostawiając pole dla odczuwania,<br />

domysłów.<br />

Włączasz autocenzurę?<br />

Nie nazywam tego autocenzurą.<br />

To, co mnie prowadzi, to rozpoznanie<br />

mapy wewnętrznej mojej postaci.<br />

Chcę dotrzeć do tego, dlaczego<br />

ona tak, a nie inaczej musiała się<br />

zachowywać.<br />

Dziennikarka.<br />

Kolekcjonerka poruszających<br />

i budujących<br />

historii kobiet. Od lat<br />

rozmawia z nimi na łamach<br />

prasy, w telewizji,<br />

w radiu i online. Autorka<br />

kanału na Instagramie:<br />

„Między Bugiem<br />

a prawdą“ oraz podcastu<br />

„Wojowniczki&Wojownicy“.<br />

Realizuje się<br />

i rozwija w tematyce społecznej i psychologicznej. Twórczyni i wieloletnia redaktor naczelna magazynu<br />

dla kobiet „Uroda Życia”. Współautorka i autorka programów telewizyjnych w TVN Style – „Miasto<br />

Kobiet”, „Kobieta na zakręcie”, „Bez oporów” oraz w TVN, DDTVN, Canal+, TVP1. Przez wiele lat<br />

członek Zarządu Fundacji TVN „Nie jesteś sam”. Równocześnie redagowała i prowadziła autorskie<br />

audycje publicystyczne m. in. w radiu TOK FM i Radiu Plus. Publikowała w „Tygodniku Literackim”, tygodniku<br />

opinii „Ozon”, magazynie „MaleMen”, „Elle”, dwutygodniku „VIVA!” (cykl „Sztuka wyboru”)<br />

i in. Współpracowała z Ośrodkiem Rozwoju Osobistego Kobiet „Dojrzewalnia Róż”. Członek Kapituły<br />

plebiscytu „Warszawianka Roku” oraz „Ambasador Wschodu”. Zaangażowana w projekty lokalne na<br />

Podlasiu, m.in. „Chopin nad Bugiem”. Przynależy do grupy Angry Parents, wspiera Młodzieżowy Strajk<br />

Klimatyczny i inicjatywę Operacja Czysta Rzeka.<br />

ANNA MARUSZECZKO<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

61


Romantyczką, ale i wojowniczką.<br />

Bardzo dbała o swoje interesy. Kiedy<br />

odrzucano jakąś jej piosenkę, którą<br />

chciała zaprezentować na festiwalu<br />

w Opolu, nigdy nie puszczała tego<br />

płazem. Szła do dyrektora, pisała pisma…<br />

Tak samo stanowcza była przy<br />

wyborze kompozytora czy wykonawców.<br />

Żadnych kompromisów.<br />

Także z tej romantyczki, potarganej<br />

w miłości, która wszystko robi mimochodem<br />

i snuje się po Saskiej Kępie,<br />

wychodziła prawdziwa wojowniczka,<br />

stojąca na straży swojej twórczości.<br />

To nie przypadek, że tyle zostało po<br />

Osieckiej, ona o to zawalczyła.<br />

Czyli trochę „psychologizujesz”?<br />

O, nawet nie trochę!<br />

Znawcy literatury burzą się, gdy<br />

w biografii jest za dużo psychologii,<br />

prawda?<br />

To dobrze, że są różne rodzaje opowieści,<br />

ja lubię nurkować głęboko.<br />

Wierzę, że to otwiera czytelnikom<br />

przestrzeń do intensywnego spotkania<br />

z moją bohaterką… a czasem być<br />

może także z samym sobą.<br />

Dochodzenia do istoty człowieka.<br />

Do rzeczy ukrytych. Ale nie mam<br />

złudzeń, że można w pełni kogoś<br />

poznać. To zawsze tylko próba bycia<br />

coraz bliżej.<br />

62<br />

Olga Jaśkiewicz-Steranko<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Czy robisz to także w poczuciu misji,<br />

by zdjąć ze swojej bohaterki klisze,<br />

czasem niesprawiedliwe, a czasem<br />

wręcz fałszujące istotę tej osoby?<br />

One są i fałszujące, i spłaszczają człowieka,<br />

wkładają w schematy, a z tego<br />

bierze się szafowanie ocenami, zabójcze<br />

dla funkcjonowania takiej postaci<br />

w przestrzeni pamięci. Można powiedzieć,<br />

że fotograf szuka światła, bo<br />

chce dobrze oświetlić swoją postać.<br />

Ja robię coś odwrotnego – szukam<br />

cienia w człowieku, ale unikając jednocześnie<br />

ocen.<br />

Nie robisz tego po to, żeby kogoś<br />

obnażyć, żeby ujawnić coś wstydliwego,<br />

kompromitującego. Wręcz<br />

przeciwnie, masz do swoich postaci<br />

stosunek empatyczny, jakbyś była<br />

z nimi w bliskiej relacji. Kiedyś powiedziałaś<br />

nawet: „jak w związku<br />

małżeńskim”. Jednak bliskość może<br />

prowadzić do nieobiektywności.<br />

To jest intymny związek, ale to właśnie<br />

w bliskości widać najwięcej.<br />

Nikt nie wychwyci w swoim mężu<br />

tyle wad co żona. Widzisz to, co niewygodne,<br />

ale podejmujesz to,<br />

co służy opowieści.<br />

Zatrzymajmy się chwilę przy Potarganej<br />

w miłości, przy Agnieszce<br />

Osieckiej. Co Ci podpowiedziała intuicja<br />

– jaką kliszę trzeba zdjąć i czy<br />

Ci się to udało?<br />

Na przykład to, że Osiecka była oderwaną<br />

od ziemi romantyczką.<br />

Co to znaczy, że Osiecka jest „trudna<br />

do uchwycenia, taka niepoznawalna”?<br />

…że jest kameleonem, w zależności<br />

od tego, z kim jest, ujawnia inną<br />

twarz. Ona bardzo łatwo zaprzyjaźniała<br />

się z ludźmi. Dużo osób<br />

miało poczucie bliskości z nią,<br />

a więc i poczucie dostępu do prawdy<br />

o niej. Te prawdy różniły się od siebie,<br />

poznałam więc wiele Agnieszek<br />

Osieckich. I musiałam te rozbieżne<br />

obrazy nanizać na jeden sznurek,<br />

żeby powstała opowieść.<br />

W postaciach, które opisujesz, jest<br />

pewien charakterystyczny rys –<br />

głód emocjonalny, głód uczuć. Czy<br />

Agnieszka Osiecka, która dostawała<br />

w życiu tak wiele zainteresowania<br />

od innych ludzi, także z powodu<br />

tego głodu cierpiała?<br />

Była idealnym przykładem kobiety<br />

głodnej uczuć. Kiedy ma się taką właściwość,<br />

nieważne, ile uczuć dostajemy,<br />

ważne, gdzie się tego nie dostało<br />

na początku. I tęsknota za tym brakiem<br />

z dzieciństwa steruje życiem.<br />

Żaden kolejny adorator nie zaspokoi<br />

pierwotnego głodu.<br />

Jeśli się tego jakoś nie oswoi, nie<br />

przepracuje…?<br />

Osiecka była bardzo świadomą siebie<br />

osobą, może gdyby przeszła swój<br />

proces terapeutyczny, mogłaby się od<br />

tego głodu uwolnić, inaczej zawiadywać<br />

swoim życiem emocjonalnym…<br />

Jak piszesz – Osiecka porzucała, była<br />

porzucana, tam kotłowało się emocjonalnie.<br />

Przy takim natężeniu to<br />

musi być niszczące…<br />

Poczucie samotności nie zależy od<br />

liczby osób wokół nas.


Czy świat okazał Ci wdzięczność za<br />

taki wizerunek Osieckiej?<br />

Ta książka bardzo dużo zmieniła<br />

w moim życiu. Dostałam mnóstwo<br />

listów od czytelników. To mnie bardzo<br />

zasiliło, bo zobaczyłam, jak ludziom<br />

potrzebny jest taki rodzaj opowiadania<br />

o człowieku.<br />

Może właśnie za ten wymiar terapeutyczny<br />

ludzie tak lubią biografie?<br />

Czytanie biografii to zawsze ryzyko,<br />

bo w czyimś życiu możesz natknąć<br />

się na coś, czego nie chcesz zobaczyć<br />

w swoim własnym. Ale możesz coś<br />

z tego wziąć, uruchomić coś, co w tobie<br />

zamarło, zainicjować zmianę.<br />

Porozmawiajmy o koleżance<br />

Agnieszki Osieckiej i jednocześnie<br />

Twoim ostatnim biograficznym<br />

dziele Niemoralnej Kalinie. Książkę<br />

otwiera motto: „Tak jak leśnik potrafi<br />

odczytać z przekroju pnia historię<br />

RC<br />

drzewa, tak z ciała człowieka można<br />

odczytać jego biografię” (Alexander<br />

Lowen Miłość, seks i serce). Jak powstał<br />

koncept spojrzenia na postać<br />

seksbomby, polskiej Marilyn Monroe<br />

czy Brigitte Bardot przez pryzmat<br />

metody tego amerykańskiego<br />

psychoterapeuty i psychiatry?<br />

Od wielu lat bardzo interesuję się różnymi<br />

technikami pracy z ciałem. Badam<br />

to, sama dużo praktykuję, coraz<br />

głębiej w to wchodzę. Kiedyś miałam<br />

tylko przeczucie, a od kilku lat już to<br />

wiem, że ciało jest naszą mapą, mapą<br />

naszej pamięci, wszystko się w nim<br />

zapisuje. Niewypłakane łzy, wszystkie<br />

nasze zranienia, chwile euforii – ciało<br />

to niesie.<br />

Kiedy zaczęłam pracę nad Kaliną, jej<br />

ciało było ciągle na pierwszym planie,<br />

cokolwiek zaczynałam czytać, zawsze<br />

prędzej czy później trafiałam na relacje<br />

typu: a że miała ten niesamowity<br />

dekolt, wspaniałe pośladki… Poczułam,<br />

że ciało jest punktem wyjścia<br />

do tej historii. Nagle wszystkie rzeczy,<br />

których się dowiedziałam przez lata,<br />

których doświadczałam na warsztatach<br />

pracy z ciałem, zaczęły się<br />

w niesamowity sposób łączyć. Dlatego<br />

książka ma strukturę ciała.<br />

Tak, i nazwy tych rozdziałów: od<br />

Oczu po Oskrzela. Ale to wcale nie<br />

znaczy, że opisujesz w książce serce<br />

czy nogi Kaliny.<br />

Przez ostatnie lata nauczyłam się<br />

rozpoznawać, jak działa pamięć<br />

ciała, na przykład obserwując kobiety,<br />

które doświadczyły traum, ale<br />

nie miały możliwości, by wypłakać<br />

swoje łzy. Z różnych powodów, bo<br />

na przykład miały dzieci, którymi się<br />

musiały zajmować, i nie było czasu<br />

ani warunków, by przeżyć swój ból,<br />

więc musiały się zacisnąć, odciąć od<br />

trudnych uczuć. Zaczęłam przyglądać<br />

się, jak to fizycznie pracuje w ciele<br />

i jak się potem przesuwa na nasze<br />

emocje czy sposób zachowywania<br />

się, na relacje. Bardzo widać, jak<br />

głęboko to w nas pracuje.<br />

Piękne, kuszące ciało Kaliny Jędrusik.<br />

Była z niego zadowolona. Grała<br />

nim ze światem cały czas, prawda?<br />

Na pewno bardzo długo była z niego<br />

zadowolona i lubiła je eksponować.<br />

Lubiła się też tym bawić. To jej kuszenie<br />

było wyzywające, ale też<br />

w jakiś sposób komiczne. Z czasem<br />

ciało wymsknęło się z ram, straciło<br />

atrybuty seksbomby.<br />

Olga Jaśkiewicz-Steranko<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

63


Zaczęło być więcej tego ciała…<br />

Dużo więcej. Pojawiły się różne dolegliwości,<br />

Kalina zaczęła tracić kontrolę<br />

n a d c i a ł e m . P o d c z a s o s t a t n i c h r e c i -<br />

tali nie miała siły wchodzić na scenę.<br />

Ciało stało się przestrzenią oporu,<br />

bardzo musiała się z nim zmagać.<br />

Jaką metkę przede wszystkim udało<br />

Ci się zdjąć z tej ikony? Bo czasem<br />

mówisz, że wiele kultowych postaci<br />

zostało już za życia niesprawiedliwie<br />

ometkowanych.<br />

K a l i n a n o s i ł a m e t k ę b e z k o m p r o -<br />

misowej kusicielki, która zawsze stawia<br />

na swoim. I to, mam nadzieję,<br />

rozmontowałam, odsłaniając warstwy<br />

kruchości i niepewności w Kalinie.<br />

Była osobą niezwykle emocjonalną.<br />

Z euforii bardzo łatwo przechodziła na<br />

drugi biegun – w stan rozpaczy.<br />

Starałam się odsłonić właśnie tę jej<br />

delikatną część, nienasyconą, dziecięcą.<br />

Ona ciągle miała w sobie to<br />

głodne dziecko. I to chciałam pokazać<br />

jako przeciwwagę dla tej pewnej siebie<br />

seksbomby.<br />

Seksbomby nierzadko znienawidzonej<br />

przez inne kobiety, na przykład<br />

takie, które nie radziły sobie ze<br />

swoją kobiecością albo takie, które<br />

widziały w niej zagrożenie dla swoich<br />

związków. Czyżby u niej to kuszenie<br />

brało się też z owego głodu uczuć?<br />

Tak przypuszczam. To był napęd, to<br />

ją prowadziło. Tak działa nałóg. Człowiek<br />

karmi głód, bo ten głód jest nie<br />

do zniesienia. Ale to nie jest wybór,<br />

tylko przymus.<br />

I Kalina Jędrusik, i Agnieszka Osiecka<br />

miały rodziców, którzy przeżyli wojnę,<br />

stalinizm, ale raczej nie przepracowywali<br />

swoich traum, żyli z tym,<br />

a to przechodziło na dzieci i odzywało<br />

się w taki czy inny destrukcyjny<br />

sposób.<br />

Bierzemy na siebie niewypłakane łzy<br />

naszych przodków. Lubimy myśleć,<br />

że zarządzamy swoim losem, że możemy<br />

wszystko, ale często niesiemy<br />

bagaż nie tylko z naszego dzieciństwa,<br />

ale i z życia naszej mamy, ojca<br />

albo babki – to, co było dla nich<br />

bolesne, ale nie udało się tego po<br />

drodze uwolnić.<br />

To się niestety nie rozpłynie.<br />

Dzisiaj już wiemy, że traumy wojenne<br />

można i trzeba leczyć, bo trauma<br />

64<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

wojenna nie kończy się na pokoleniu<br />

uczestników tego doświadczenia, tylko<br />

przechodzi na kolejne generacje.<br />

Od lat się tym interesuję i porusza<br />

mnie to, że jest coraz więcej narzędzi,<br />

by zmieniać los, uwalniać te ciężary.<br />

Ale oczywiście pięćdziesiąt lat temu<br />

nie było takiej możliwości.<br />

Życie Kaliny Jędrusik nie było tylko<br />

kolorowe, bajeczne, było w nim sporo<br />

cierpienia. A jednak wielu z nas,<br />

nawet nie tylko kobiet, chciałoby być<br />

trochę jak ona.<br />

Najbardziej kuszący jest chyba ten<br />

rodzaj wiary siebie, który miała.<br />

W książce przytaczam wiele przykładów,<br />

między innymi jak zachwyca<br />

się swoimi stopami. To ma nieco<br />

komediowy wydźwięk, ale kiedy<br />

spojrzeć głębiej, to jest to opowieść<br />

o samoakceptacji. Nieważne, czy<br />

twoje stopy są szerokie czy wąskie,<br />

ważne, czy je lubisz. Ciało nie<br />

musi być definiowane przez to, jakie<br />

ma proporcje, tylko przez to,<br />

co my czujemy. Kalina może nas zainspirować<br />

do tego, by polubić<br />

w sobie niedoskonałości. Gdy my je<br />

polubimy, polubią je inni. Kalina była<br />

w tym cudowna. Oczywiście miała<br />

godny podziwu biust, ale miała też<br />

dużo części ciała, o których obiektywnie<br />

można powiedzieć, że były<br />

niedoskonałe. Nie miała pięknych<br />

nóg! Natomiast sposób, w jaki je<br />

prezentowała, jak o nich mówiła,<br />

sprawiał, że ludzie byli nimi zachwyceni.<br />

Marzę o tym, by kobiety coś<br />

z tego wzięły dla siebie.<br />

Wojciech Eichelberger powiedział<br />

kiedyś, że seksowna kobieta to<br />

taka, która idzie pewnym krokiem.<br />

Kalina poruszała się chyba z dużą<br />

pewnością siebie?<br />

Ona się tym bawiła i czerpała z tego<br />

przyjemność. W tamtym czasie było<br />

wiele kobiet, które miały cudowne<br />

proporcje, ale ona miała dar lubienia<br />

siebie.<br />

Inna klisza, która niezasłużenie przyrosła<br />

do Kaliny?<br />

To, że sprawdzała się tylko w rolach<br />

kusicielek.<br />

Co też było powodem jej rozpaczy.<br />

Tak, miała ogromny talent komediowy,<br />

który nie został wykorzystany.<br />

Piszesz też o tym, jak Zbyszek Cybulski,<br />

świadom jej możliwości aktorskich,<br />

oczytania, inteligencji zachęcał<br />

ją, by przystała do teatrzyku<br />

Bim- -Bom.<br />

Kalina miała wspaniałe poczucie<br />

humoru, ale nie chciała grać<br />

w Bim-Bomie. Uważała, że kabaret<br />

jest nie dla niej. Ona chciała być<br />

aktorką dramatyczną, grać na wielkich<br />

scenach.<br />

Jaki wpływ na jej sposób bycia miał<br />

fakt, że nie miała dzieci, że poroniła?<br />

Ogromny. Jednak kuszenie mężczyzn<br />

było bardziej związane z głod<br />

e m e m o c j o n a l ny m , k t ó r y w y n i o s ł a<br />

z dzieciństwa. Myślę, że niezrealizowane<br />

pragnienia macierzyńskie<br />

przejawiły się w jej miłości do bezdomnych<br />

zwierząt. To się nasiliło<br />

zwłaszcza po śmierci Stanisława Dygata.<br />

Z czasem miała ich coraz więcej.<br />

Podobno robiła świetne przyjęcia.<br />

Seksbomba i gotuje?!<br />

To gotowanie było też formą kuszenia,<br />

było bardzo teatralne. Kiedy coś<br />

podawała, była uwodzicielska.<br />

Zawsze czekała na uznanie dla<br />

swojego dzieła.<br />

Czyli u niej głód akceptacji i adoracji<br />

był nieskończony?<br />

Był napędem jej życia.<br />

Skąd się wziął?<br />

Myślę, że to wynikało z relacji z matką,<br />

która przeżyła wielką stratę i nie<br />

miała możliwości, by ją opłakać, więc<br />

żeby funkcjonować, musiała się zamrozić<br />

emocjonalnie. Nie mogła jej<br />

dać takiego ciepła, które daje kobieta<br />

kobiecie, które płynie w rodzie<br />

w żeńskiej linii. W zamian dawała jej<br />

nadopiekuńczość.<br />

Czyli to nie było tak, że ona nie była<br />

zaopiekowana?<br />

Była zaopiekowana. Nakarmiona, otoczona<br />

troską. Ale to nie to samo, co<br />

czułość, a Kalina właśnie tej czułości<br />

w sposób szczególny potrzebowała,<br />

bo była bardzo wrażliwym dzieckiem.<br />

Od ojca dostała pewność siebie,<br />

odwagę, dar autoprezentacji.<br />

Zatem idąc przez życie, mogła prezentować<br />

się jako pewna siebie osoba,<br />

bez kompleksów, ale cały czas,<br />

świadomie czy nieświadomie, uzupełniała<br />

braki ciepła.


Związała się z dużo starszym od siebie<br />

Stanisławem Dygatem. Ciekawe,<br />

bo przecież nie doświadczyła deficytu<br />

ojca.<br />

Jej ojciec zostawił matkę i związał się<br />

z inną kobietą, więc w życiu Kaliny od<br />

p e w n e g o m o m e n t u b y ł o g o m n i e j ,<br />

a nadal potrzebowała czułego ojcowskiego<br />

oka. Dygat to jest pewne kontinuum.<br />

Jeszcze jedna Twoja bohaterka –<br />

Aniela Rubinstein, dama i wybitna<br />

kucharka, wykształcona, piękna<br />

kobieta. Porzucona przez męża, któremu<br />

poświęciła życie. Zostawił ją,<br />

gdy stuknęła mu dziewięćdziesiątka!<br />

Dlaczego ją wzięłaś pod lupę?<br />

Nela wpada w pułapkę miłości,<br />

w rodzaj zaśnienia i projektuje sobie<br />

wymarzony obraz na mężczyznę,<br />

którego kocha. Mimo, że wyobrażanie<br />

nie pokrywa się z życiem, chce<br />

w tym śnieniu trwać, żeby nie naruszyć<br />

swojego marzenia.<br />

Autorka obrazów: Olga Jaśkiewicz-Steranko<br />

Bardzo długo to trwało.<br />

Nela stała się ofiarą własnego marzenia.<br />

Wszystko się wywróciło.<br />

Co chciałaś zakomunikować światu<br />

tą opowieścią?<br />

Postawiłam pytanie o cenę, jaką<br />

płacimy za życie snem. Czy warto<br />

uciekać od rzeczywistości, dryfując<br />

na obrzeżach realności, czy też<br />

w jakimś momencie może lepiej roztrzaskać<br />

się, ale stawić się do tego,<br />

co jest prawdziwe. Opłakać złudzenie,<br />

a potem dokonać zmiany.<br />

Często oddalamy ten moment, bo<br />

to się wiąże z zakwestionowaniem<br />

pewnej wizji siebie, do której zdążyłyśmy<br />

się przyzwyczaić. I ten lęk,<br />

że się rozpadniemy, kiedy ta prawda<br />

stanie się jawna, jest czasem tak<br />

wielki, że wolimy trwać w iluzji,<br />

mimo że coś już się wyczerpało.<br />

Czy można powiedzieć, że ona była<br />

kobietą przegraną?<br />

Nie ma dla mnie przegranych kobiet.<br />

Nie wiemy, jaka byłaby alternatywna<br />

biografia. Czy gdyby Nela wcześniej<br />

porzuciła Artura, życie dałoby jej<br />

dostęp do szczęścia?<br />

Bo przecież wiedli wspaniałe,<br />

kolorowe życie.<br />

Z pewnością. Ale u kresu była bardzo<br />

zraniona i obolała.<br />

Jak pisanie zmienia Twoje życie?<br />

Pisanie już tak przenika moje życie,<br />

że nie bardzo wiem, gdzie przebiega<br />

granica. To jest nieustanne uczen<br />

i e s i ę p o k o r y i u w a ż n o ś c i n a t o ,<br />

c o m o że s z zo b a c z y ć w i n n y m c z ł o -<br />

wieku, czego nie znałaś. Dużo medytuję<br />

i to bardzo otwiera umysł.<br />

Medytujesz nie tylko z myślą<br />

o sobie, ale również o swoich<br />

bohaterach?<br />

Tak, czasami stawiam w medytacji<br />

jakieś pytanie. To działa jak fizyka<br />

kwantowa – wypuszczasz impuls,<br />

a świat na to odpowiada. Pojawia<br />

się jakiś przebłysk, inspiracja albo<br />

odpowiedź.<br />

Tak powstają te Twoje biografie<br />

z grubym rysem psychologicznym?<br />

To jest zawsze połączenie logiki<br />

i metafizyki. (śmiech)<br />

I jest w Tobie trochę Osieckiej,<br />

trochę Jędrusik, trochę Neli?<br />

Każda z bohaterek zostawia we mnie<br />

ślady i każda ma coś, co jest mi<br />

bliskie. [AM]<br />

Rozmowa po raz pierwszy była<br />

zarejestrowana z myślą o podcaście<br />

Wojowniczki&Wojownicy w serwisie<br />

strumieniowym Spotify.<br />

https://open.spotify.com/<br />

show/3RjoeghoM8ZSU9RiAX2cmA<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

65


MAGDALENA PIEKORZ<br />

TEATR<br />

Być albo nie być -<br />

nie ma już pytania<br />

czy świat się całkiem<br />

zapędził w swej pysze<br />

że woli znosić<br />

złośliwości losu<br />

niż skargi duszy<br />

umęczonej słyszeć ?<br />

W kulisach Hamlet<br />

ze spuszczoną głową<br />

na próżno czeka<br />

swojego występu<br />

ktoś rangę odjął<br />

niewygodnym słowom<br />

na scenę Hamlet<br />

nie ma dzisiaj wstępu<br />

A więc kurtyna<br />

znów nie pójdzie w górę<br />

nikt się nie wzruszy<br />

i nikt nie zaśmieje<br />

a cynik tylko<br />

spogląda z ukosa<br />

i myśli sobie<br />

że nic się nie dzieje<br />

PROŚBA<br />

Tylko nie całuj mnie w usta<br />

mogę jeszcze coś poczuć<br />

i roztopi się serce<br />

zimne jak lód<br />

nie zobaczysz łez<br />

w kącikach mych oczu<br />

tylko nie patrz<br />

bo jeszcze zdarzy się cud<br />

I nie czytaj mi wierszy<br />

mogę jeszcze rozpoznać<br />

co sprawiło, że dusza<br />

ci pękła na pół<br />

nie odnajdziesz żalu<br />

w moich źrenicach<br />

ani tego, że klęska<br />

przyniosła mi ból<br />

I nie próbuj odgadnąć<br />

czy choć trochę kochałem<br />

czy też kłamstwem podszyty<br />

każdy mój czyn<br />

dziś nieważne już<br />

czy coś zrozumiałem<br />

skoro szczęście nasze<br />

zmieniło się w pył<br />

66<br />

66<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


III WOJNA ŚWIATOWA<br />

Więc nie dostrzegliśmy nawet<br />

że przyszła<br />

zajęci snami o własnej potędze<br />

zamiast nad pięknem<br />

pochylić się świata<br />

chcieliśmy bardziej i mocniej i więcej…<br />

Więc nie dostrzegliśmy nawet<br />

że przyszła<br />

wszak podstęp zawsze najtrudniej wytropić<br />

a kiedy prawda jest już całkiem blisko<br />

ciężko jej czasem spojrzeć prosto w oczy<br />

I nie pomogły tarcze i osłony<br />

liczne manewry i ćwiczenia zbrojne<br />

żeby taktykę właściwą obmierzyć<br />

trzeba rozpoznać jaką mamy wojnę<br />

A ona przyszła z oddechem głębokim<br />

z tym, co się życiem potocznie nazywa<br />

by chwilę ludzkim pobawić się losem<br />

a potem zebrać najobfitsze żniwa<br />

Foto: Renata Cygan<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

67<br />

67


Reminiscencje<br />

J u l i u s z W ą t r o b a<br />

ile podróże kształcą, to wakacje kształcą w dwójnasób.<br />

Bo podczas podróży, bardziej czy mniej eg-<br />

O<br />

zotycznych, podziwiamy cuda natury czy też niezwykłe<br />

wytwory przemijających cywilizacji, ale już w czasie wakacyjnych<br />

eskapad głównym celem naszych ekscytacji<br />

są… współurlopowicze, którzy bywają wielokroć atrakcyjniejsi<br />

niż kamienne niezwykłości, choćby nawet miały<br />

tysiące lat i zachwycały niezliczone, głodne estetycznych<br />

doznań pokolenia.<br />

Tym bardziej te wakacje, już prawie normalne, bo poprzednie<br />

zżarła pandemia, zatrzymując zamaseczkowanych<br />

i przestraszonych ludzików w domach i we<br />

własnych wnętrzach, paraliżując dramatycznymi danymi<br />

z pola walki na covidowym froncie. Wojenna nomenklatura,<br />

w pokojowych czasach, rozśmiesza, ale i przeraża…<br />

68<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Wakacje, jak powszechnie wiadomo, służą do wypoczynku.<br />

Najlepiej daleko od domu i mordek, które się aż nadto<br />

opatrzyły, czy to pod postacią plotkawych sąsiadek, czy<br />

wrednego szefa, czy innej, plugawej pokraki, którą człowiek<br />

musi oglądać przez okrągły rok. Przecież nawet<br />

ziemia tęskni za płodozmianami, tym bardziej człowiek!<br />

Ale nie samym wypoczynkiem człowiek żyje. Także obs<br />

er wowan i em d z i wów wszel aki ch , któ re zn aj d u j ą s i ę<br />

w odwiedzanych miejscach. Też miałem szczęście być<br />

tu i ówdzie, w kraju i za granicą, na północy i południu.<br />

Jednak skromna objętość, którą dysponuję, nie pozwala<br />

mi opisać tego wszystkiego, co ucho usłyszało, oko zobaczyło,<br />

a wyobraźnia dopowiedziała.<br />

Będzie więc tylko o krajowym poletku. Na dobry początek<br />

i rozgrzewkę wybrałem się do niezbyt odległego Cieszyna,


y się ucieszyć i nacieszyć, bo nazwa tego starego grodu<br />

zobowiązuje! Byłem tam na prywatne zaproszenie atrakcyjnej<br />

przewodniczki, która wodziła mnie na pokuszenie<br />

i p o n aj ci ekawszych za kątkach mi asta, by p o ka zać, co<br />

t rzeb a . Al e n a j wi ększym, zwi ą zanym z w yci eczką zd u -<br />

mieniem nie były ani wizyta w najstarszej budowli<br />

murowanej, romańskiej rotundzie św. Mikołaja, ani<br />

widok z Wieży Piastowskiej, ani piękno średniowiecznej<br />

figury Madonny z Dzieciątkiem, ani Studnia Trzech Braci,<br />

ani wnętrze Kościoła Jezusowego – największej świątyni<br />

ewangelickiej w Europie Środkowo-Wschodniej, ani najmn<br />

i ej sza ks i ąż ka w Ks i ą ż n i cy C i eszyń s ki ej , mo d l i tewn i k<br />

z XV w. o wymiarach 4,5x4 cm… Nie zadziwił mnie<br />

nawet… penis wieloryba, z pietyzmem przechowywany<br />

w Muzeum Śląska Cieszyńskiego! Zdziwiło mnie natomiast<br />

i zmusiło do głębszej refleksji ogłoszenie na murze<br />

kamienicy informujące zainteresowanych, że prywatna<br />

szkoła uczy języka angielskiego dzieci od… trzeciego<br />

miesiąca życia! Niektórym to się naprawdę powywracało<br />

w przeuczonych łepetynach! Pozostawię tę informację<br />

bez komentarza, który aż ciśnie się na papier! Z niepokojem<br />

wyglądam już ogłoszenia informującego, że futurystyczna<br />

szkoła językowa uczy dzieci języka niemieckiego<br />

od trzeciego… miesiąca ciąży w… łonach matek! Niech<br />

gówniarze, zanim zobaczą przewrotny świat, poznają niemieckie<br />

słówka i przekleństwa. Na własne potrzeby natomi<br />

a st p o szu ku j ę sz kó łki ch i ń s ki ego d l a zd z i eci n n i ałych<br />

i zidiociałych staruszków.<br />

Po jednodniowej, cieszyńskiej rozgrzewce wybrałem<br />

się nad morze, nad nasz poczciwy Bałtyk, nie jakieś tam<br />

morza śródziemne (a denne), bez jodu i bursztynów, bez<br />

sztormów i dreszczów, a tylko z bezchmurnym niebem<br />

i słońcem, co na okrągło przypieka i opieka – bez litości.<br />

Jestem w znanym kurorcie. Nie sam, a z grupą diabetyków,<br />

bo zaprosiła mnie ich szefowa, którą poznałem na spotkaniu<br />

autorskim. Zdecydowaną większość stanowią panie,<br />

więc się nawet zbytnio nie zdziwiłem, gdy pewna zacna<br />

matrona na dzień dobry, zadała mi ekscytujące pytanie:<br />

– Czy chciałby mnie pan oglądać nagą?<br />

– Chciałbym – odpowiedziałem, by być w zgodzie z własnym<br />

sumieniem – ale przed czterdziestu laty!<br />

Ostatnie dni sierpnia. Idę na plażę. Słoneczko łagodnie grzej<br />

e. S zu m mo rza . . . Kła d ę s i ę n a rozgrzanym p i a s ku . Zamykam<br />

oczy. Budzi mnie… gruchanie gołębi. Już myślałem,<br />

że to plaża na Krakowskim Rynku, ale zauważyłem, że nie<br />

ma Mickiewicza ani Kościoła Mariackiego. Szumi za to,<br />

już prawie całkowicie sprywatyzowane morze i… srają<br />

niesprywatyzowane jeszcze gołąbki. Dopiero po pewnym<br />

czasie pojawiają się nadbałtyckie mewy, w aż pięciu gatunkach,<br />

takie, jak należy: rozdarte niemożebnie, jakby to<br />

było zebranie Koła Gospodyń Wiejskich przed dożynkami<br />

gminnymi albo posiedzenie naszego Sejmu.<br />

Uczestniczki turnusu walczą o moje względy. Jedna tak<br />

się zagadała i zapatrzyła we mnie, że nie zauważyła ostrzegawczego<br />

znaku drogowego, w który walnęła blond<br />

łebkiem z taką siłą, że wgniotła blachę, rozbiła okulary<br />

i nabiła sobie wielkiego guza. Nawet jednak się nie skrzywiła<br />

i dzielnie stwierdziła (wzorem miłosiernych kibiców<br />

naszej dziarskiej, piłkarskiej kadry narodowej, która na<br />

Mistrzostwach Europy zachowała się tradycyjnie), że nic<br />

się nie stało! Następnie dalej, z wielkim samozaparciem,<br />

opowiadała o dzieciach, wnukach, prawnukach i czterech<br />

mężach, których zdążyła szczęśliwie pochować, dzięki<br />

czemu znowu jest wolna… i mogła dodać filuternie:<br />

– Z panem mi się tak dobrze rozmawia, panie magistrze.<br />

Jakbyśmy się znali od dziesięcioleci… A może jesteśmy sobie<br />

pisani? – zapytała niewinnie, a w mojej mózgownicy<br />

zaczęło mrugać żółte światełko ostrzegawcze, więc błyskawicznie<br />

spróbowałem sprowadzać na ziemię leciwą<br />

matronę:<br />

– Ależ, pani profesor, ja mam żonę! (Taktownie nie dodaję,<br />

że o 40 lat od niej młodszą).<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

69


– Ale przecież pana żona nie<br />

będzie żyć wiecznie, panie magistrze<br />

– stwierdziła rezolutnie…<br />

Swoją drogą to dziwne – wiara<br />

w swoją nieśmiertelność, gdy<br />

dokoła umierają rówieśnicy.<br />

Nasza grupa diabetyków zżywa<br />

się coraz bardziej. Z podziwem<br />

przyglądam się sąsiadkom i sąsiad<br />

o m, gd y z wi el ki m s a mozap arci<br />

em p rzest rzegaj ą d i ety:<br />

w dużych ilościach piją wyłącznie<br />

czystą wódkę, a nie jakieś<br />

kolorowe, niezdrowe świństwa!<br />

Ponadto wstają wcześnie rano,<br />

by z kijkami maszerować dziarsko<br />

po plaży, choć świst z nadwyrężonych<br />

płuc zagłusza szum<br />

morskich fal. Ale najlepiej widać<br />

ich sprawność fizyczną, gdy zbliża<br />

się pora posiłku: to niemal cud<br />

prawdziwy (nie domniemany),<br />

gdy nawet dziarskie staruszki<br />

pędzą przed siebie. Za nimi<br />

podążają staruszkowie, choć już<br />

tylko w celach kulinarnych, bez<br />

erotycznych podtekstów!<br />

„Moja” pani profesor jest na<br />

czołowych miejscach w wyścigu<br />

do misek. Zresztą nie tylko tam,<br />

bo kiedy dowiaduje się, że każdy,<br />

kto chce, może wybrać się na wycieczkę,<br />

by zobaczyć żubry, zapala<br />

się od razu. Studzę jej entuzjazm,<br />

bo widzę, że niewiasta z emocji<br />

może wybuchnąć, tak się zasapała<br />

podczas podejścia pod niewielkie<br />

wzniesienie. Po dżentelmeńsku<br />

niosę jej plecak, by nieco ulżyć<br />

zmęczonemu ciału i by znowu<br />

zaczęła wyprzedzać wszystkich,<br />

w celu zobaczenia, jak najszybciej,<br />

króla polskich puszcz.<br />

Wreszcie doszliśmy. Najpierw<br />

zagroda z trzema dzikami. Dziki<br />

jak to dziki: ze szczeciną, chrumkające,<br />

z przekrwionymi świńskimi<br />

oczkami, ryjące i śmierdzące.<br />

Pani profesor jest zachwycona.<br />

Rozanielonym głosem mówi do<br />

mnie:<br />

– Panie magistrze, jakie te małe<br />

żubrzątka śliczne!<br />

– Pani profesor – ja do niej – to<br />

nie są małe żubrzątka, ale duże<br />

dzikie świnie!<br />

70<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

– Tak? – Nie kryje zaskoczenia. –<br />

Chyba spada mi poziom cukru!<br />

– stwierdza dramatycznym sopranem<br />

i osuwa mi się na ręce.<br />

Na szczęście, jest w stanie jeszcze<br />

wyszeptać:<br />

– Niech pan mi da batonik z plecaka<br />

i sam się drugim poczęstujeeee…<br />

Oczywiście, czynię to niezwłocznie.<br />

Pani profesor skacze równo na<br />

osiemdziesięciokilkuletnie nogi<br />

i biegnie do zagrody z jeleniami.<br />

Okazuje się, że jeleń jest tylko<br />

jeden, w dodatku wkurwiony, bo<br />

dostał do dyspozycji tylko jedną<br />

łanię i nie ma w czym wybierać.<br />

Czuje się pewnie jak biedny Adam<br />

w raju przed pożarciem z głupoty<br />

zakazanego, kwaśnego owocu,<br />

którym bekamy do dzisiaj…<br />

Ale ryczy jak jeleń malowany na<br />

landszaftach: łeb z rogami zadarty<br />

go góry, jakby w niebiosach szukał<br />

pomocy, zamiast zająć się kopulacją!<br />

A łania, jak to łania: z głupkowatą<br />

miną udaje, że jej w ogóle<br />

nie zależy na rogaczu, któremu<br />

z chęcią przyprawiłaby jeszcze<br />

jedne rogi, gdyby tylko mogła…<br />

Wreszcie dochodzimy do najważniejszego<br />

obiektu: największej<br />

zagrody z największymi w Polsce<br />

ssakami: królewskimi żubrami!<br />

Żubry są trzy. Jakieś przymulone,<br />

jakby na kacu gigancie albo<br />

na haju! Gapią się na nas smętno-mętnym<br />

wzrokiem, który<br />

zda się mówić: spieprzajcie stąd<br />

ciekawskie kreaturki! Podobnie<br />

zachowują się mniejsze samice<br />

i żubrzątka, jakby już w żubrzym<br />

przedszkolu pojono je alkoholem.<br />

A może wszystkie biorą udział<br />

w reklamie piwa „Żubr”?<br />

Wracamy do miasta. Tak tu<br />

pięknie. Szczególnie na reprezentacyjnej<br />

alei. Tyle kwiatów o osobliwych<br />

kształtach rzeźb: a to paw<br />

z ogonem, a to kwiatowa cud-panna,<br />

której ktoś urwał rękę (pewnie<br />

na pamiątkę), a to piracki okręt…<br />

Spacerując dalej, można zagrać z<br />

Janem Machulskim na trąbce, porozmawiać<br />

na ławeczce z Gustawem<br />

Holoubkiem i posłuchać, jak


pięknie czyta wiersze sam Krzysztof Kolberger. Te postacie<br />

są, niestety, już tylko z brązu, ale pamiętam dobrze żywego<br />

Krzysztofa Kolbergera, gdy w Warszawie w Klubie<br />

Księgarza czytał wiersze naszej córki Ali. Zabrała nas do<br />

stolicy, gdy została laureatką konkursu poezji.<br />

I ta wyjątkowa Aleja Gwiazd, dzieło rzeźbiarza Adama<br />

Myjaka, z ponad stu trzydziestoma odciskami rąk znanych<br />

aktorów, zarówno tych, którzy grają już w niebieskich<br />

teatrach, gdzie nie ma zawiści, rywalizacji ani walki na<br />

łoża i talenty, by tylko dostać kolejne role; jak i tych,<br />

którzy jeszcze na ziemi walczą o widza, sławę i pieniądze.<br />

A w każdej odciśniętej dłoni widzę spektakle, filmy, wybitne<br />

kreacje.<br />

Czerwony dywan wiedzie do ekskluzywnych wnętrz<br />

reprezentacyjnego, kulturalnego obiektu, po którym<br />

stąpać będą niebawem największe (jak im się zdaje)<br />

– A nie widać? – odpowiadam bezczelnie. – Telewizji<br />

nie oglądacie? Do teatru nie chodzicie?<br />

Przeprosili, przepuścili. Przy barku wypiłem szybko<br />

dwie pięćdziesiątki i, niemolestowany już przez nikogo,<br />

opuściłem przybytek próżności, kalając czerwony<br />

dywan moimi niegodnymi stopami w najtańszych<br />

sandałach z marketu.<br />

Spieszyłem się, bo już kiszki marsza grają, już nasze znajome<br />

wróble czekają na poręczy tarasu aż się pojawimy<br />

i poczęstujemy je okruszkami, już dwie panie zajmują<br />

miejsca przy stoliku i gaworzą przedkolacjowo:<br />

– Pani kochana, niech pani je wszystko, byle tylko nie<br />

jeść margaryny!<br />

– A czemuż to, zawsze mówili, że margaryna jest najzdrowsza?<br />

gwi a zd y. A p o n i ewa ż za mi erzałem u d ać s i ę d o restau -<br />

racji, nie wiedząc, że dla pospólstwa jest wejście z drugiej<br />

strony, wkroczyłem, ja niegodny, na ów czerwony dywan,<br />

przeznaczony wyłącznie dla mrugających na firmamencie<br />

niebieskim kosmicznych obiektów. I nagle, jak spod ziemi,<br />

wyskoczyło dwóch dwumetrowych ochroniarzy, zadając<br />

mi dręczące, a konkretne pytanie, zanim mnie zrzucą na<br />

zbity pysk z owej szkarłatnej wykładziny:<br />

– To pan jest gwiazdą!!!???<br />

– Pani kochana, amerykański uczony właśnie udowodnił,<br />

że jak się je margarynę, to można zachorować na raka…<br />

prostaty!<br />

Kolacja była pyszna. Margaryna stara. Wróble nasycone.<br />

Można udać się na zasłużony odpoczynek, ale nie było mi<br />

to tego wieczora dane: oto zapukała do drzwi dyskretnie<br />

pani, która chciała się wyspowiadać ze swojej… spowiedzi!<br />

(Swoją drogą nie wiem, co mam w sobie, że kobiety<br />

do mnie tak lgną. Mógłbym nawet zacytować fraszkę<br />

71<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Sztaudyngera: „przylepne te babska, jak guma arabska”).<br />

– Niech sobie pan wyobrazi, jak mówię temu za kratkami,<br />

że ostatni raz byłam u spowiedzi przed czterema miesiącami,<br />

a ten smarkacz, spowiednik, co mógłby być moim<br />

synem, na mnie z pyskiem:<br />

– Siostro! Tak nie można! Jak można tak długo żyć w grzechu?<br />

Toż to nowy grzech! Jak siostra w takim brudzie<br />

wytrzymała?! Trzeba się często spowiadać, bo każdy<br />

człowiek jest grzeszny! Nawet ja (tu podkreślił swoją<br />

namaszczoną wyjątkowość) spowiadam się co dwa tygodnie!<br />

W tym momencie moja, już dobra znajoma, nie wytrzymała<br />

i tym samym tonem odpaliła:<br />

– Skoro ksiądz tyle grzeszy, to może się spowiadać nawet<br />

codziennie!<br />

Kapłan nie spodziewał się takiej bezczelności, wybiegł<br />

więc z konfesjonału, chwycił znajomą za rękę i próbował<br />

wyprowadzić z kościoła, ale niepokorna penitentka wyrwała<br />

się i sama wybiegła…<br />

– I niech mi pan powie, gdzie on mnie chciał zaprowadzić?<br />

– Nie mam pojęcia – odpowiedziałem zgodnie z prawdą.<br />

Ludziska muszą się czasem wygadać, zwierzyć komuś,<br />

by poczuć się lepiej i choć samemu się rozgrzeszyć,<br />

72<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

bo przecież człowiek jest istotą<br />

i świętą, i grzeszną…<br />

Tyle rzeczy zobaczyłem, usłyszałem,<br />

które zadziwiły, urzekły, a czasem<br />

i zaskoczyły. Nawet nie gawrony na<br />

plaży, czy opalające się tam codziennie<br />

trzy… dziki, w dodatku bez<br />

strojów kąpielowych! Zadziwił mnie<br />

natomiast ksiądz, który zapowiedział<br />

w trzech językach, że przed rokiem<br />

szkolnym będzie nie tylko spowiedź<br />

dla dzieci, nie tylko msza na tą okoliczność,<br />

ale także uroczyste święcenie…<br />

tornistrów! (Nie wiem czy<br />

pustych, czy wypchanych). Jeśli mnie<br />

przeczucie nie myli, w przyszłym<br />

roku, prócz rzeczonych tornistrów,<br />

ksiądz będzie święcił gumki myszki<br />

i kolorowe kredki, oczywiście,<br />

każdy kolor oddzielnie, przez kolejne<br />

siedem dni, bo tęcza ma siedem<br />

kolorów.<br />

Długo mógłbym pisać o tych wyjątkowych<br />

wakacjach, ale się skończyły!<br />

Gdy wracaliśmy pociągiem, byłem<br />

w ośmioosobowym przedziale jedynym<br />

facetem. W przedziale duszno.<br />

Otworzyliśmy okno, ale to nie pomogło,<br />

więc jedna wygadana pani,<br />

z którą prowadziłem błyskotliwą<br />

konwersację, bo siedziała akurat<br />

naprzeciwko, zdjęła kurtkę. Dalej było jej ciepło, więc<br />

zrobiła to samo ze sweterkiem, a później z bluzką i z koszulką.<br />

Łudziłem się, że to już koniec, ale nie, pani dalej<br />

nie czuła się komfortowo, albo przedział pomylił się jej<br />

z plażą nudystów, więc ściągnęła podkoszulkę i została<br />

w skromniutkim staniczku z cekinami. Przyznam, że, choć<br />

widziałem już w życiu to i owo, z taką sytuacją spotkałem<br />

się, w podróży, po raz pierwszy! Zapytałem grzecznie,<br />

czy mo gę zro b i ć zd j ęci e, j ed n ak p an i s i ę n i e zgo d z i ła<br />

i powiedziała, że mogę tylko pooglądać…<br />

Dojechaliśmy szczęśliwie. Czekam na nowe wakacje!<br />

Co nam pozostało? Ogrzewać się ciepełkiem wspomnień,<br />

czasem kolorowymi fotografiami, chińskimi ciupagami<br />

zakopiańskimi znad morza, czy muszelkami z bursztynkami<br />

spod Giewontu. A szczęśliwcy przywożą z kurortów<br />

zagranicznych i krajowych nawet żywe pamiątki, o których<br />

zwykle jeszcze nie wiedzą, ale się dowiedzą po… dziewięciu<br />

miesiącach!<br />

To tyle przed kolejnymi, już jesiennymi, wyjazdami, które<br />

nadejdą niebawem, bo czas pędzi (jak mój znajomy bimber),<br />

a – choć należę do szczęśliwców, którzy czasu nie<br />

liczą – liczę na kolejne wojaże, zachwyty, wzruszenia<br />

i zadziwienia nad cudami natury i naturalnymi cudownościami…<br />

[JW]


Autorka obrazów: Małgorzata Borsukiewicz<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

73


74<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


KRYSIA VARANKA<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

75


Krysia<br />

VARANKA<br />

76<br />

76<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


ZUPEŁNIE<br />

OSZALAŁAM<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

77<br />

77


KRYSTYNA VARANKA – POLSKA FOTOGRAFKA, MALARKA, KTÓRA<br />

PRACOWAŁA M.IN. DLA KRÓLOWEJ ELŻBIETY II.<br />

RAZEM ZE SWOIM PARTNEREM, VALENTINEM CALINESCU<br />

PROWADZI STUDIO ARTYSTYCZNE FOX VISUAL ART.<br />

I Z A S M O L A R E K<br />

Wasze fotografie publikowane są w największych<br />

magazynach mody i glamour na całym świecie.<br />

Robicie zdjęcia dla marek takich jak: Zara,<br />

MAC, L’Oréal, OPI, Guess, Joico. Robiliście zdjęcia<br />

dla Playboya, Maxima, Vivy, Penthouse’a. Wasze<br />

fotografie wyglądają jak obrazy wielkich mistrzów.<br />

Skąd wzięła się ta pasja? Czy ona Was połączyła?<br />

Oboje pochodzimy z rodzin, w których sztuka<br />

zajmowała bardzo ważne miejsce. Mój ojciec jest<br />

operatorem i reżyserem montażu filmowego,<br />

a ojciec Valentina jest profesorem historii sztuki<br />

i rysunku. Zarówno nasi rodzice, jak i dziadkowie<br />

kładli duży nacisk na nasz rozwój w tym kierunku.<br />

78<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Oboje już od dziecka uczyliśmy się patrzenia<br />

na rzeczywistość przez ten pryzmat. Kiedy się<br />

poznaliśmy, często rozmawialiśmy o sztuce, dlatego<br />

pomysł rozpoczęcia wspólnej pracy powstał bardzo<br />

szybko. Tak właśnie narodził się Fox Visual Art.<br />

Oboje macie artystyczne dusze. Jak pracuje<br />

się Wam razem? Czy macie spójną wizję<br />

prezentowania świata?<br />

Pomimo tego, że jesteśmy od siebie diametralnie<br />

różni, mamy bardzo podobny sposób patrzenia<br />

na świat. Myślę, że wspaniale się uzupełniamy –


PAMIĘTAM, ŻE ZUPEŁNIE OSZALAŁAM PO WIZYCIE<br />

W NATIONAL GALLERY, KIEDY PO RAZ PIERWSZY,<br />

ZE ŁZAMI W OCZACH, OGLĄDAŁAM<br />

ORYGINALNE OBRAZY IMPRESJONISTÓW.<br />

tworzymy duet doskonały. (śmiech)<br />

Oczywiście, nie zawsze jesteśmy we wszystkim<br />

zgodni, są to jednak tylko niuanse. Nasza praca<br />

to wspólna pasja, która kosztowała nas wiele<br />

wyrzeczeń, ale mam nadzieję, że patrząc na nasze<br />

zdjęcia, można wyczuć, że kochamy to, co robimy.<br />

Uwielbiam te magiczne chwile, kiedy nie mamy<br />

presji czasu i pracujemy z modelem lub modelką,<br />

którzy rozumieją, co chcemy osiągnąć.<br />

Wiem, że przed przyjazdem do Wielkiej Brytanii<br />

malowałaś obrazy, które zdobywały nagrody<br />

w licznych konkursach. Jak malarstwo wpływa<br />

na Twoje spojrzenie na sztukę fotografii? Jakich<br />

masz mistrzów?<br />

Moja rodzina bardzo dbała o mój rozwój w tym<br />

kierunku, ale również miałam szczęście, że już<br />

w szkole podstawowej zostałam wybrana – jako<br />

jedna z niewielu osób – do uczęszczania na zajęcia<br />

dodatkowe we wrocławskim Domu Kultury przy<br />

ulicy Kołłątaja, prowadzone przez Janinę Sztucką.<br />

To ona zaczęła wysyłać moje prace na wystawy<br />

i konkursy, najpierw ogólnopolskie, a później<br />

międzynarodowe. Z Domem Kultury przy ulicy<br />

Kołłątaja byłam związana przez wiele lat i to również<br />

tam miałam swoją pierwszą wystawę, razem<br />

z Dorotą Damm i Olafem Brzeskim 1 .<br />

1 Olaf Brzeski (ur. 1975) – autor rzeźb, instalacji i filmów. Studiował rzeźbę<br />

na Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu. W 2009 r. został nominowany<br />

do konkursu „Spojrzenia” – nagrody fundacji Deutche Bank. W 20<strong>13</strong> r. był<br />

nominowany do Paszportów Polityki. Zadebiutował wygraną w konkursie na<br />

pomnik Pomarańczowej Alternatywy.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

79


Artystyczne dusze<br />

KRYSTYNA<br />

VARANKA<br />

i<br />

VALENTIN<br />

CALINESCU<br />

Kiedy się poznaliśmy,<br />

bardzo dużo<br />

rozmawialiśmy<br />

o sztuce,<br />

dlatego pomysł<br />

rozpoczęcia<br />

wspólnej pracy<br />

powstał<br />

bardzo szybko.<br />

80<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Ogromne przeżycie, które zawsze wspominam<br />

z sentymentem. Natomiast, jeśli mówimy o moich<br />

mistrzach, to na pewno impresjoniści są najbliżsi<br />

mojemu sercu. Mając piętnaście lat, po raz pierwszy<br />

przyjechałam do Londynu. Pamiętam, że zupełnie<br />

oszalałam po wizycie w National Gallery, kiedy<br />

po raz pierwszy, ze łzami w oczach, oglądałam<br />

oryginalne obrazy impresjonistów. Zawsze też,<br />

kiedy jestem w Paryżu, spędzam długie godziny<br />

w Musée d’Orsay.<br />

W<br />

Wielkiej Brytanii zamieszkałaś kilkanaście lat temu.<br />

Dlaczego zdecydowałaś się na ten kraj?<br />

Siostra mojej babci po wojnie zamieszkała<br />

w Londynie, dlatego też wybrałam to miasto.<br />

Pochodzisz z wybitnej rodziny. Właściwie można rzec,<br />

że sztuka tkwi głęboko w Twoich genach. Twoim<br />

prapradziadkiem był Władysław Bełza – polski poeta<br />

neoromantyczny, autor słynnego wiersza „Katechizm<br />

polskiego dziecka”, zaczynającego się od słów: „Kto<br />

ty jesteś? Polak mały”. Twój wujek – Stanisław<br />

Ostrowski – był rzeźbiarzem, który wykonał m.in.<br />

Grób Nieznanego Żołnierza w Warszawie oraz pomnik<br />

Jagiełły znajdujący się w Nowym Jorku.<br />

Czy taka historia rodzinna bardziej przytłacza,<br />

zobowiązuje czy raczej dodaje skrzydeł, uwalnia?<br />

Jaką atmosferę rodzinną pamiętasz?<br />

Pochodzę ze wspaniałej, ale przede wszystkim –<br />

bardzo kochającej się rodziny. Moi rodzice<br />

i dziadkowie zawsze dbali o to, żebyśmy mieli<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

81


wspaniałe dzieciństwo (mam dwie siostry i brata).<br />

Nie zawsze jednak było łatwo. Urodziłam się<br />

w latach 70., więc moje dzieciństwo to czas komuny.<br />

Nie bardzo zdawałam sobie wtedy sprawę z wielu<br />

rzeczy, a już na pewno nie z mojego pochodzenia.<br />

Wtedy nie można było swobodnie opowiadać m.in.<br />

o Katyniu i o zbrodniach sowieckich. Moja babcia<br />

znalazła jednak na to sposób – historie rodzinne<br />

opowiadała mi w formie bajki. Dopiero po latach<br />

dotarło do mnie, że dwie królewny, które zostały<br />

na zawsze rozdzielone, to moja babcia i jej siostra…<br />

Mój pradziadek, Kazimierz Ostrowski-Bełza (syn<br />

Władysława Bełzy 2 ), został rozstrzelany w drodze<br />

do Katynia. Jego brat, Stanisław Ostrowski, przed<br />

wybuchem wojny wyjechał na prezentację swojej<br />

rzeźby Władysława Jagiełły, na wystawę do Nowego<br />

Jorku i już nigdy do Polski nie wrócił.<br />

Oczywiście, „Kto ty jesteś? Polak mały”, ale również<br />

wersję „Kto ty jesteś? Polka mała. Jaki znak twój?<br />

Lilia biała” znałam od dziecka, ale historię rodzinną,<br />

ze szczegółami, poznałam dopiero w liceum.<br />

2 Władysław Bełza (1847-19<strong>13</strong>) – polski poeta neoromantyczny, piszący w<br />

duchu patriotycznym. Publicysta, animator życia kulturalnego, oświatowego i<br />

prasowego, współzałożyciel polskiej organizacji oświatowej Macierz Polska.<br />

82<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Twój profil można znaleźć m.in. na stronach<br />

Saatchi Art. Czy porzuciłaś już malarstwo,<br />

skupiając się wyłącznie na fotografii?<br />

Niestety, z zakłopotaniem muszę przyznać,<br />

że zaniedbałam trochę stronę Saatchi Art.<br />

Powinnam w końcu znaleźć chwilę, żeby dodać<br />

tam więcej moich prac.<br />

Staram się malować światłem. Nigdy nie porzucę<br />

malarstwa. Ja i mój partner, Valentin Calinescu,<br />

w swoich pracach łączymy wiele dziedzin sztuki<br />

z fotografią; budujemy scenografię, malujemy tła<br />

do naszych zdjęć i używamy różnych rekwizytów.<br />

W tej chwili jestem w trakcie malowania kilku<br />

obrazów – malarstwo mam zawsze w sercu.<br />

Wasze fotografie to całe opowieści o ludzkich<br />

emocjach. W jaki sposób przygotowujecie<br />

się do sesji? Czy ktoś Wam pomaga dobierać<br />

stroje, robić make-up? Pracujecie w teamie?<br />

Zawsze bardzo skrupulatnie przygotowujemy się<br />

do każdej sesji. Valentin jest precyzyjny do bólu,<br />

przydaje się to bardzo zwłaszcza przy zdjęciach poza


STARAM SIĘ<br />

MALOWAĆ<br />

ŚWIATŁEM.<br />

naszym studiem. Przede wszystkim omawiamy sposób<br />

oświetlenia, ogólny pomysł, makijaż, kostiumy. Pracuje<br />

z nami grupa wspaniałych ludzi. Zawsze w sytuacjach<br />

bez wyjścia pomaga nam też nasz przyjaciel Marcin<br />

Szyc. Jego żona, Asia Szyc, jest naszą wizażystką.<br />

Ponieważ ma niepowtarzalną urodę, często pozuje<br />

dla nas jako modelka. Jest też wizażystka Aleksandra<br />

Jaśkowiec, w tej chwili na urlopie macierzyńskim –<br />

czekamy z utęsknieniem na jej powrót. Już od dawna<br />

pracuje z nami Berta Laliu, pochodząca z Rumunii<br />

wizażystka i fryzjerka. To nasz podstawowy zespół,<br />

ale oczywiście współpracujemy również z innymi<br />

osobami – w zależności od projektu.<br />

Przed Wasze obiektywy trafiają nie tylko modelki,<br />

ale również aktorzy, osoby z pierwszych stron<br />

gazet. Jak docieracie do tych osób?<br />

I jak się z nimi pracuje?<br />

To zależy od tego, co robimy. Zgłasza się do nas<br />

wiele osób, które potrzebują zdjęć do różnych<br />

celów. Począwszy od zdjęć do publikacji, przez<br />

reklamowe, kończąc na tych do użytku prywatnego.<br />

Do naszych projektów sami wyszukujemy modeli.<br />

Czasem przez agencje, ale dużo częściej sami,<br />

przez social media.<br />

Jesteś bardzo zabieganą osobą. Na tę rozmowę<br />

próbowałyśmy się umówić od kilku miesięcy.<br />

Jakie są Wasze plany na najbliższą przyszłość?<br />

Tak się złożyło, że pandemia zatrzymała nas na chwilę,<br />

ale kiedy tylko udało się nam ruszyć, to od razu<br />

wpadliśmy w wir pracy. Dlatego też trudno było mi się<br />

z Tobą umówić. Od kilku lat przygotowujemy się do<br />

dużej wystawy. Mam nadzieję, że już wkrótce uda nam<br />

się ją zorganizować. Pracujemy również nad dwoma<br />

dużymi projektami, nie chciałabym jednak zdradzać<br />

szczegółów, żeby nie zapeszyć.<br />

Gdzie można oglądać Wasze prace?<br />

Przede wszystkim na naszej stronie<br />

https://www.foxvisualart.com/,<br />

również na Facebooku<br />

https://www.facebook.com/fox.visual.art.photography<br />

oraz na Instagramie<br />

https://www.instagram.com/fox.visual.art/<br />

[IS]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

83


O smutku w poniemieckich domach<br />

ROBERT KNAPIK<br />

„Potem Marek Marek chodził po ruinach poniemieckich<br />

domów i wynajdywał w trawie kamienne koryta. Sprzedawał je<br />

facetowi, który woził je do Niemiec. Sprzedałby ten walący się<br />

dom w cholerę, ale nie mógł. Wciąż należał do ojca”*.<br />

Wierzyć w tajemnicze znaki<br />

– nie jestem przekonany,<br />

chociaż czasem nie<br />

ma innej drogi. O Domu dziennym,<br />

domu nocnym zaczynam pisać akurat<br />

w moje urodziny. Czy to przypadek?<br />

Chciałbym w to wierzyć. Są jednak<br />

związki: to znajomy dom, na wpół<br />

senny, obumierający, dotknięty przez<br />

traumy, naznaczony stygmatami,<br />

w o kn ach kłęb i s i ę u kr y ty b ó l i ci erpienie.<br />

To wciąż ta sama historia, zmieniają<br />

się tylko imiona. I tak właściwie<br />

opowieść dzieje się, współtworzona<br />

w trakcie czytania, czeka na dopowiedzenie.<br />

O Domu… Olgi Tokarczuk opowiadałem<br />

już na spotkaniu w Bielsku-Białej<br />

(chciałbym z tego miejsca podziękować<br />

uczestnikom, tym na żywo,<br />

jak również obserwującym poprzez<br />

media społecznościowe). Do lektury<br />

podchodziłem kilkukrotnie i za<br />

każdym razem nachodził mnie jakiś<br />

niepokój, nie potrafiłem przejść dalej,<br />

zatrzymywałem się gdzieś na początku.<br />

Nowa Ruda od tamtej pory będzie<br />

mi się kojarzyć z mglistym pejzażem,<br />

gliniastymi, podmokłymi ustępami.<br />

Doświadczyłem tego, jak pachnie<br />

wilgoć, świat nieobecności, zastoju<br />

i tego, co możemy nazwać medytowaniem<br />

rzeczywistości.<br />

W połowie drogi przychodzi zwątpienie,<br />

nie potrafię obrać kierunku, dotyka<br />

mnie zgnilizna, rozkład, w końcu<br />

depresja, bezmiar jałowości ludzkich<br />

poczynań. Nie mam też pomysłu, jak<br />

rozpocząć tę przedziwną podróż do<br />

wnętrza własnych niezagojonych ran.<br />

84<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Przyznam, że zupełnie nie miałem<br />

wizji, jak rozpocząć tę opowieść,<br />

głowiłem się, nie miałem klucza. Gdy<br />

nie ma się dystansu, szerszej perspektywy,<br />

bardzo trudno o wyraźny<br />

zapis emocji. To, co najbliższe, najtrudniejsze<br />

jest do uchwycenia.<br />

Chciałem przeistoczyć się w obserwatora,<br />

chłodnego, który przyjechał<br />

na prowincję, aby dostrzec zacieranie<br />

granic, wypełnianie się tym, co<br />

nieoczywiste, ukryte pod podszewką.<br />

Z pomocą przyszedł sen, odwiedził<br />

mnie wczoraj – i jak tu nie wierzyć<br />

w znaki? Być może to objaw nasycania<br />

się organizmu substancjami chemicznymi,<br />

od pewnego czasu jestem<br />

pod opieką lekarza. Tak czy owak, we<br />

śnie odwiedziła mnie sama Noblistka<br />

. Byłem n a s p o tka n i u a u to rs ki m,<br />

z uwagą słuchałem pytań kierowanych<br />

do Olgi Tokarczuk. Było<br />

gwarno, sporo ludzi, wszyscy stali,<br />

jakby za chwilę mieli wyjść. Może<br />

to były tajne komplety, w ukryciu<br />

przed epidemicznym reżimem sanitarnym?<br />

Nie powtórzę wszystkich<br />

pytań, niektóre pewnie były niedorzeczne.<br />

Zapamiętałem jedno z<br />

nich: „Czy mózg świeci?”. Nie wiem,<br />

co odpowiedziała Pisarka. Samo<br />

py ta n i e j est j ed n a k za stan awi a-<br />

jące. Przecież człowiek wytwarza<br />

wokół siebie aurę. Świadomość bierze<br />

się z mózgu. Niektóre badania<br />

dowodzą, że mózg może być aktywny<br />

nawet do 30 minut po śmierci<br />

. Ko o rd yn u j e n a sze za ch owan i a<br />

i reakcje, jak więc nie wierzyć w jego<br />

szczególną moc? Mózg jest również<br />

aktywny w czasie snu, nie zwalnia<br />

tempa. I to świat snu stoi w opozycji<br />

do umartwionego, gliniastego krajobrazu<br />

peryferii, terenów granicznych.<br />

Dom… za czyn a s i ę o d s n u ,<br />

a jego narracja nieustannie przechodzi<br />

od kreacji marzeń sennych, bez<br />

precyzyjnej formy, do ziemskiej jawy,<br />

trawionej przez kruchość, co chwila<br />

zgrzytającej, niepewnej. Pojawia się<br />

las, który rozpada się z trzaskiem,<br />

nieruchomy. Świerki i wiszące szyszki,<br />

posiwiałe igły, skamieniały świat.<br />

Taka jest wersja Marty. Obok narratorki,<br />

to jedna z centralnych postaci<br />

utworu. Jeden najmniejszy ruch,<br />

a las rozpadłby się z trzaskiem. Doczesność<br />

na kartach Domu… trzeszczy,<br />

poruszanie się na granicy snu nieco<br />

spowalnia ten rozkład, jednocześnie<br />

pozbawia czytelnika pewności i daje<br />

do myślenia.<br />

Świat jest delikatny, rozpada się, wywołuje<br />

lęk i frustrację. Chwilowym<br />

antidotum jest sen, czasem też alkohol.<br />

Na samym początku spada jak<br />

grom z jasnego nieba historia Marka<br />

Marka, która jest też elementem<br />

większej układanki ponurych losów<br />

i n nych p o sta ci p o j awi a j ą cych s i ę<br />

w książce. Nie ma zbyt wiele czasu,<br />

żeby oswoić się z klimatem Nowej<br />

Rudy. Tokarczuk przedstawia dom<br />

przemocowy, jeden z wielu pustych<br />

domów, bez głębszych relacji,<br />

bez uczuć, za to z triumfującym<br />

patriarchatem. Marek Marek jest<br />

oczkiem w głowie swoich starszych<br />

sióstr, bliski dla matki. Ucieka natomiast<br />

przed karcącą ręką ojca, często<br />

p łacze. S i o st r y u cz ą go, ażeby<br />

w kryzysowych momentach chował<br />

się, był niewidzialny. To gra na bardzo<br />

delikatnych strunach, niezwykle znajoma<br />

pokoleniu DDA (Dorosłe Dzieci<br />

Alkoholików), ludzi borykających się<br />

w dorosłym życiu z ciągłym niedostatki<br />

em u czu ć. Wszystko b i erze s i ę<br />

z zaniedbań rodzicielskich, i nie-


Dom dzienny, dom nocny Olgi Tokarczuk<br />

koniecznie – jak to się stereotypowo<br />

ujmuje – ma związek z alkoholem.<br />

Rodzice bywają przecież narcystyczni,<br />

zapatrzeni w siebie. Bywają<br />

też autorytarni albo – mówiąc bez<br />

ogródek – po prostu okrutni.<br />

Jest w tym ujęciu prosta zasada: nie<br />

dasz komuś tego, czego sam nie otrzymałeś.<br />

Dlatego paradoksalnie bardzo<br />

ważne jest przerywanie łańcucha<br />

przemocy, nawiązywanie kontaktów<br />

międzyludzkich, innych niż te straumatyzowane<br />

i scementowane przez<br />

kontakty rodzinne. Dojmujące jest,<br />

że piszę o czymś zupełnie odwrotnym<br />

od szerzącej się, obłudnej niestety<br />

propagandy, jakoby to „W rodzinie<br />

siła”, „Jak rodzina w zgodzie, to i bieda<br />

nie pobodzie”. Na czym często polega<br />

ta zgoda? Właśnie na utrzymywaniu<br />

przemocowego ładu. A przez<br />

kogo ten ład jest utrzymywany? Ano<br />

przez tych, którym najbardziej zależy<br />

na dalszym eksplorowaniu przemocow<br />

ych rel acj i . I n i e ch o d z i tu tyl ko<br />

o przemocowego rodzica, ale również<br />

o tych biernie się przyglądających.<br />

W domach przemocowych wszelkie<br />

przejawy agresji są często banalizowane.<br />

Przecież nic takiego się nie<br />

stało, ojciec miał prawo uderzyć, po<br />

prostu coś tam mu nie wyszło, musiał<br />

jakoś odreagować napięcie. Służby<br />

niestety w wielu przypadkach nie stają<br />

na wysokości zadania, musi stać się<br />

coś tragicznego, aby nastąpiła jakaś<br />

stanowcza reakcja. Ofiara przemocy<br />

musi się domagać, by ją wysłuchano.<br />

To jest podwójna stygmatyzacja, raz<br />

przez to, że zgłasza się jako poszkodowana,<br />

co musi zresztą skutecznie<br />

udowodnić, a drugi raz, że w rodzinnym<br />

piekiełku traktowana jest jak<br />

wykluczona, nieposłuszna, „ta, co<br />

ro b i z i gły wi d ły ”. Na j s mu tn i ej sze<br />

w tym wszystki m j est , że często, szczególnie<br />

na wsi, przemoc jest wpisana<br />

w tradycję, tak jak w przypadku Marka<br />

Marka. Odpowiedzią na zachowania<br />

przemocowe jest chociażby ucieczka<br />

(Marek Marek chowa się i czyta<br />

książki). Dochodzą do tego stany depresyjne,<br />

próby samobójcze, wynikające<br />

nierzadko z niskiej samooceny.<br />

Dlatego też, podkreślę, niezwykle<br />

istotne jest budowanie relacji innych<br />

niż tylko rodzinne, co jest trudne, gdy<br />

członkowie rodziny dzień w dzień<br />

wpajają narrację o tzw. „człowieku<br />

z drugiego planu”, dochodzi do tego<br />

racjonalizowanie sytuacji: „Nie jest<br />

tak źle”, „Masz co jeść i gdzie spać.<br />

Co marudzisz?!”.<br />

Jak trudno oderwać się od rodzinnego<br />

bagna, widzimy na przykładzie Marka<br />

Marka, ale też wielu osób z syndromem<br />

DDA. Piszę: trzeba budować<br />

relacje poza rodziną – brzmi świetnie.<br />

Tylko w dorosłym życiu nie jest<br />

tak łatwo. Nie ukrywajmy, świat jest<br />

przepełniony przemocą. Ludzie z syndromem<br />

DDA bardzo boją się odrzucenia,<br />

nie chcą jeszcze raz przeżywać<br />

tego s a mego b ó l u , któ r y był i ch u d z i a-<br />

łem w dzieciństwie. Zresztą relacje<br />

w domach przemocowych są na<br />

tyle trwałe, że DDA często wracają,<br />

wolą rodzinny grób od niepewności,<br />

którą daje im świat zewnętrzny. I nie<br />

zapominajmy przy okazji o mechanizmach<br />

obronnych, koszula przecież<br />

bliższa ciału. W praktyce oznacza to<br />

po prostu tyle, że świadomie bądź<br />

nieświadomie wybiorę dom przemocowy<br />

od innego domu ze znakiem<br />

zapytania. Dzieje się tak, bo człowiek<br />

wie po prostu jakich reakcji się<br />

spodziewać. No jakich? Oczywiście<br />

przemocowych. Inne relacje od tych,<br />

które znam, mogą przynieść zakłopotanie<br />

i poczucie wstydu, a od tego u-<br />

cieka się jak od ognia.<br />

Wnętrza poniemieckich kamienic w Nowej Rudzie, Jarosław Ciuruś, Wikimedia Commons<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

85


Wnętrza poniemieckich kamienic w Nowej Rudzie, Jarosław Ciuruś, Wikimedia Commons<br />

Przemoc dziedziczy się tak samo jak<br />

chód, piegi czy kolor włosów. Wiadomo<br />

to z całą pewnością – przemoc<br />

przechodzi z pokolenia na pokolenie.<br />

Dotyka w takim samym stopniu<br />

słabszych i silniejszych. Szybko<br />

przychodzi uzależnienie, toksyczne<br />

więzi, które bardzo trudno zerwać.<br />

Z dziedziczeniem tego, co w nas złe<br />

i utajone, mamy problem. Może<br />

postawić na bierność, udawać, że<br />

to mn i e n i e d o t yczy, czy wal czyć<br />

z kłopotliwym dziedzictwem? Ofiary<br />

przemocy w wielu przypadkach są<br />

niewidzialne, możemy przecież nie<br />

zauważyć sińców pod oczami, makijaż<br />

świetnie wyretuszuje zmarszczki,<br />

siniaki też zakryje. Przemoc, szczególnie<br />

ta w czterech ścianach, jest trudna<br />

do uchwycenia. Co musi się stać,<br />

by zapobiec najgorszemu? Przemoc<br />

domowa to jedna z najbardziej zakamuflowanych<br />

form przemocy we<br />

współczesnym świecie. Człowiek już<br />

tak przyzwyczaił się do maski, że tego<br />

s p ecy fi czn ego s mu tku , któ r y n o szą<br />

w sobie ofiary przemocy, można<br />

zwyczajnie nie zauważyć. Jedno,<br />

kiedy zamyka się oczy, a drugie<br />

chyba gorsze, to obojętność, racjonalizacja<br />

– przecież nic złego się<br />

n i e d z i ej e. C zy to d z i wi i o b u rza?<br />

Z dnia na dzień przekonuję się, że<br />

coraz mniej. Stan niepokojący, a dla<br />

t ych , co zn aj ą p o d o b n e sy tu acj e<br />

z własnego podwórka – przyczyna<br />

lęku, frustracji, bezsilności. Dlaczego<br />

Marka Marka stopniowo opuszczają<br />

86<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

rodzina i znajomi, w trudnych chwilach<br />

nie ma przy nim nikogo, tylko to<br />

czarne ptaszysko, które chce wyrwać<br />

się wreszcie z więzów cielesności?<br />

Marek Marek cierpi, otumania się alko<br />

h o l em. A żeby p rzykr yć b ó l , p o trzebuje<br />

go więcej i więcej. Samotność<br />

osób z domów przemocowych jest<br />

jak trąd, odsuwa ludzi. Co sprytniejsi<br />

zakładają maski współczucia, żeby<br />

zagłuszyć wyrzuty sumienia. Jedni<br />

pewnie nie wiedzą, jak pomóc, po<br />

chwilowym zainteresowaniu chowają<br />

się w zaułkach, żeby wylizać własne<br />

odnawiające się rany. Inni po prostu<br />

ignorują, przecież są większe problemy.<br />

Jednak trudno reagować, działać,<br />

jeśli nie widzi się zła czającego się za<br />

ścianą, w sąsiednim pustym domu.<br />

„Życzliwi” powiedzą: „to taka porządna<br />

rodzina…”. Spustoszenie, obumarcie,<br />

zgnilizna, sen – trwają dalej.<br />

Marek Marek w końcu popełnia samobójstwo.<br />

Nie ma nawet czasu,<br />

żeby ze śmiercią się jakoś oswoić,<br />

ona po prostu razi swoim gromem,<br />

zaprzepaszcza plany, z których Bóg<br />

i tak się śmieje. Dom…to wielowątkowa,<br />

polifoniczna, nawarstwiająca<br />

się historia ze śmiercią w tle. Świat<br />

dzienny jest martwy, suchy, wypłowiały<br />

przez słońce, prawdziwe życie<br />

przychodzi nocą, ustalane zresztą<br />

przez ruchy planet, trajektorie gwiazd<br />

i grad meteorytów. Machina, która<br />

każdego dnia porusza się na tym<br />

samym akordzie, szopka, postacie<br />

cyklicznie pojawiające się i znikające,<br />

Taki-a-Taki ze swoim rowerem, ptaki<br />

kierujące się na południe. Te same<br />

plansze, zmieniają się pionki i zasady<br />

gry, przemijają wieki, a człowiek kolejny<br />

raz uczy się siebie od nowa.<br />

Na straży pomiędzy światem żywych,<br />

obumierających od środka, a tym,<br />

co za S tyks em, d u mn i e sto j ą grzyby.<br />

W jakimś sensie można by nawet<br />

uznać, że Dom… to opowieść o grzybach,<br />

organizmach żywych, ale czerpiących<br />

swoją siłę z rozkładu. Las jest<br />

miejscem magicznym: tutaj przyroda<br />

dopełnia swojej cykliczności. I co<br />

ważne, to kraina wilgoci, pary wodnej;<br />

grzyby rosną w tych momentach,<br />

kiedy wilgoci jest w powietrzu<br />

najwięcej. Mając w sobie niezliczoną<br />

ilość leśnych obrazów, pisanie o tym<br />

przychodzi z pewnym kłopotem, bo<br />

skojarzeń jest mnóstwo. Na wielowątkowości<br />

i mnogości skojarzeń opiera<br />

się przecież cała koncepcja Domu…<br />

Na kartach książki pojawiają się chociażby<br />

przepisy kulinarne na potrawy<br />

z grzybów, czasem nieoczywiste,<br />

też zahaczające nieco o tę granicę<br />

pomiędzy życiem a śmiercią. Tak jest<br />

chociażby z przepisem na tort z czerwonego<br />

muchomora, znajdującym<br />

się na wewnętrznej stronie okładki.<br />

Grzyby stają na straży ciemności,<br />

otwierają wrota do świata, który<br />

pomimo technologii wciąż pozostaje<br />

niedostępny, posępny, niezmierzony,<br />

smutny i mityczny, raczej we śnie niż<br />

na jawie.<br />

Po ś ró d mi styki , mel a n ch o l i i , d ep resyj -<br />

nego charakteru Domu… warto zauważyć,<br />

że wymowa magicznego uniwersum<br />

stworzonego przez Noblistkę<br />

jest w gruncie rzeczy terapeutyczna.<br />

Świ at grzyb ów, p o n i emi ecki e kl i sze<br />

i krzywizny mają za zadanie oswoić lęk<br />

przed śmiercią, obcością, zapewne<br />

też fatalizmem oraz nieprzychylnością<br />

losu. Właśnie do tego świata<br />

owiniętego w senny kokon wprowadza<br />

czytelnika Marta, uosobienie<br />

dziwności, ni to ze snu, ni z jawy –<br />

staruszka, z którą narratorka spędza<br />

czas. Marta jest nieodgadniona,<br />

pociąga, ma tajemnicę, której pilnie<br />

strzeże. Można nawet powiedzieć, że<br />

to swego rodzaju filozof w wiejskim<br />

anturażu. Również jej zajęcie – Marta<br />

wykonuje peruki z cudzych włosów –<br />

pokazuje, jak cienka jest granica


między życiem, kreacją, tym, co jest<br />

prawdą, a co zaledwie wyobrażeniem.<br />

Bierze we własne ręce cudze<br />

życie i przekazuje dalej tym, którzy<br />

cierpią na różnego rodzaju niedostatki.<br />

Mówi, że trzeba mieć odwagę,<br />

żeby przekazać swoje życie innym.<br />

Pierwsze skojarzenie to ludzie po<br />

chemioterapii, którzy są dalej od tego<br />

życi a , ch cą ch o ci a ż by j ego n ami astkę<br />

w postaci peruki. Co ciekawe, fragmenty<br />

z Domu…, w których wypowiada<br />

się Marta, były tymi często<br />

przytaczanymi w mediach społecznościowych.<br />

I wcale nie jestem<br />

zaskoczony, bo to staruszka z tego<br />

poniemieckiego świata kieruje nas<br />

do dawnej opowieści, cykliczności,<br />

umierania i odradzania się. Narratorka<br />

jest Martą zafascynowana, nie<br />

boi się – wręcz przeciwnie – chce<br />

s ko nf ro ntować swo j e myś l en i e<br />

z tym, co przynosi wiejski pejzaż, na<br />

którym zaciera się granica poznania.<br />

Przyjeżdża do Marty na okoliczność<br />

Wszystkich Świętych. Przypadek?<br />

Tu nie ma przypadków. Kolejny raz<br />

zaciera się granica między żywym<br />

a martwym, prawdziwym a zaledwie<br />

wyobrażonym. Narratorka, przychodząc<br />

po południu do domu Marty,<br />

ma wrażenie, że staruszka zniknęła,<br />

ot tak. Marta jest w lecie, a znika na<br />

zimę. Być może umarła, tej niepewności<br />

nie da się pozbyć. Świadomy<br />

bądź nieświadomy lęk pozostaje.<br />

Nie da się ukryć, że wokół Marty rozpościera<br />

się aura niezwykłości, ale<br />

też nostalgia za tym, co przemija,<br />

bądź za chwilę przeminie. Dom dzienny,<br />

dom nocny to przecież niepowtarzalny<br />

obraz lat dziewięćdziesiątych.<br />

Obserwacja jak zmienia się świat:<br />

w życie ludzi wdziera się konsumpcja,<br />

a do dawnych właścicieli poniemieckich<br />

włości wysyła się pocztówki na<br />

święta. Tokarczuk umiejętnie podkłada<br />

plansze do coraz to nowych okoliczności,<br />

wykorzystuje w tym celu<br />

mit założycielski, przez który można<br />

naszkicować to, w jaki sposób przez<br />

wieki i dekady zmieniał się krajobraz,<br />

znany obecnie jako poniemiecki.<br />

Bardzo sprawnie jest to połączone<br />

z motywem nożowników, który też<br />

potwierdza wielokulturowość, mozaikę<br />

religii i ludzkich doświadczeń.<br />

Łatki, wspomnienia, fragmenty nagle<br />

pod koniec wyrwane z kontekstu,<br />

również dzięki wielopoziomowej<br />

strukturze utworu, zaczynają się<br />

wiązać w logiczne cykle w dziejowej<br />

zawierusze. Tokarczuk zresztą sama<br />

wspomniała w jednym z wywiadów,<br />

że forma jest drugorzędna wobec<br />

tego, co chce przekazać w tekście.<br />

A prościej ujmując, najpierw pojawia<br />

się zamysł, koncept, wokół którego<br />

później kształtowana jest struktura<br />

dzieła. Dlatego też Dom… to utwór<br />

polifoniczny, na początku rozwarstwiający<br />

się o kolejne poniemieckie<br />

krzywizny. Ważna jest perspektywa,<br />

dla dzisiejszego czytelnika – z punktu<br />

widzenia tu i teraz – to tropy poniemieckie.<br />

Mogą to być Państwo Dieter,<br />

którzy przyjeżdżają po latach. Rozczarowanie<br />

Petera na miejscu jest tak olbrzymie,<br />

że umiera na zawał. Innym<br />

przykładem może być profesor Von<br />

Goetzen, który snuje swe rozważania<br />

o dachach – niemieckich, jakżeby<br />

innych, o charakterystycznym kształcie<br />

rybich łusek. Dachy podobnie jak<br />

religia, na przykład charakterystyczne<br />

czerwone dachy z Heidelbergu,<br />

są ostatecznym zwieńczeniem. Dach<br />

oddziela nas od nieba, chroni przed<br />

deszczem i wiatrem, religia natomiast<br />

chroni przed troskami życia<br />

codziennego. Co ciekawe, profesor<br />

Von Goetzen napisał doktorat o niejakiej<br />

Kummernis, a w swoich badaniach<br />

zajmował się średniowiecznymi<br />

sektami, w tym nożownikami.<br />

Jak widać, jeden wątek wiąże się<br />

z drugim jak supełki w wielkiej sieci.<br />

Natrafić też można na ślad autobiograficzny,<br />

gdyż narratorka opowiada<br />

o tym, jak mieszkała w pałacu,<br />

miała niańkę, Niemkę, która mówiła<br />

do niej po niemiecku. Tropów jest<br />

o wiele więcej, bo pojawiają się też<br />

niemieckie artefakty, które mieszkańcy<br />

wykopują z ziemi, sztućce, zastawa<br />

stołowa, biżuteria. I tak właściwie<br />

z niemiecką przeszłością nie da się<br />

rozstać ani na chwilę.<br />

Wnikliwie traktuję kwestię poniemieckich<br />

zaszłości, sam doświadczam<br />

tej kanciastej historii, w której więcej<br />

jest milczenia aniżeli wyraźnych<br />

tonów. Chociaż coraz częściej w ostatnim<br />

czasie o tym się mówi i słyszy.<br />

Odkrywa się stare, nieznane bliżej<br />

dzieje poniemieckich kamienic,<br />

ludzi w nich mieszkających. Otwiera<br />

się krypty, rozgrzebuje niezagojone<br />

rany, bo prawie w każdej rodzinie<br />

są związane z tym tragedie i traumy.<br />

W zeszłym roku zmarła moja Babcia,<br />

Stasia Kozłowska. Wspominam<br />

o niej, bo była i ciągle jest dla mnie<br />

ważna. Występowała w roli tej, która<br />

pamięta i przekazuje dalej historie<br />

z pustych poniemieckich domów.<br />

Każdy dzień był walką o przetrwanie,<br />

a zaspokojenie podstawowych potrzeb<br />

było wyzwaniem. Ludzie spali<br />

w odświętnych ubraniach, czekając<br />

na wyrok, czy aby na nich nie przyjdzie<br />

kolej, transport nie wiadomo<br />

dokąd. Tęgie mrozy, dotkliwe upały,<br />

niewesoła powojenna rzeczywistość,<br />

powstawanie z męki, milczenie. To<br />

milczenie, które było również udziałem<br />

rodziców. Nie mówiło się o wojnie,<br />

zaginionych, potarganych rodzinnych<br />

losach. Nieoswojone lęki,<br />

traumy przechodzą z pokolenia na<br />

p o ko l en i e, p o d o b n i e j a k p rzemo c.<br />

O traumach transgeneracyjnych mało<br />

się do tej pory mówiło, ale to jest chyba<br />

ten czas, kiedy poniemiecki człowiek<br />

zmierzy się z powikłaną przeszłością,<br />

zajrzy do krypty, by odżyć<br />

na nowo. Poniemieckie w podobnej<br />

odsłonie pojawia się również w Krótkiej<br />

wymianie ognia Zyty Rudzkiej.<br />

Koszmar, przepracowanie traumy jest<br />

konieczne, aby lęk nie gościł w życiu<br />

i abyśmy nie byli jego zakładnikami.<br />

Dworce kolejowe, antykwariaty pełne<br />

starych niemieckich mebli, szczotki<br />

do włosów, wieczne pióra, chusteczki<br />

z niemieckimi inicjałami. Wyjęte<br />

z szafy drewniane wieszaki z wypalonymi<br />

niemieckimi nazwiskami, portrety<br />

w solidnych oprawach, dzisiaj<br />

nie wiadomo już czyje i skąd się wzięły.<br />

Obrazy imitujące dzieła wielkich<br />

twórców z niemieckimi podpisami.<br />

Sztućce, zastawa stołowa, żyrandole,<br />

abażury, kinkiety i lichtarze. Zostawione<br />

w wojennej pożodze, przechodzące<br />

z rąk do rąk. Wreszcie groby,<br />

zapomniane, nierzadko w lasach, na<br />

rozdrożach, bezimienne, przystanki<br />

w drodze. Coś z tych kulturowych,<br />

materialnych pozostałości zostało,<br />

a coś już bezpowrotnie umarło,<br />

również we mnie wraz ze śmiercią<br />

Babci. „Erbsen groch, dziura loch”.<br />

„Bitte essen, nicht vergessen”. „Ord-<br />

87<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Wnętrza poniemieckich kamienic w Nowej Rudzie, Jarosław Ciuruś, Wikimedia Commons<br />

nung muss sein”. Być może trochę<br />

rozjaśniło się, dlaczego ta poniemiecka<br />

skorupa jest nieco niewygodna,<br />

daje o sobie znać jak przyciasny but.<br />

Nie przystaję do tego, chociaż cień<br />

migocze. Dorastałem w takich okolicznościach<br />

dziejowych, że uznałem<br />

to jako wspólne, ani niemieckie, ani<br />

polskie, po prostu znajome, bolesne,<br />

z odciśniętą traumą, odziedziczone,<br />

oswojone nie do końca…<br />

Narratorka Domu dziennego, domu<br />

nocnego – poniekąd można ją<br />

utożsamiać z samą autorką – również<br />

mi erzy s i ę z p o n i emi ecki m d o świ ad -<br />

czeniem, traumą i bolesną raną. Rozważa<br />

temat spolszczonych na siłę<br />

niemieckich nazwisk, jak również<br />

zastanawia się, skąd wzięły się dziury<br />

we wrocławskich kamienicach.<br />

Według prof. Przemysława<br />

Czaplińskiego Dom dzienny, dom<br />

nocny to największy projekt pisarski<br />

Olgi Tokarczuk, można uznać, że to<br />

też cała esencja metaforyki, różnorodności<br />

w prozie Noblistki. Struktura<br />

gatunkowa utworu jest mocno<br />

niejasna, dlatego też został on uznany<br />

za sylwę, czyli utwór wykorzystujący<br />

różne sposoby narracji, fragmenty,<br />

luźne zapiski, stopklatki czy<br />

nawet przepisy kulinarne. Tokarczuk<br />

nie jest tu odosobniona – quasi-<br />

88<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

-pamiętniki (sylwy) wykorzystywał<br />

w swojej twórczości chociażby Tadeusz<br />

Konwicki: Kalendarz i klepsydra<br />

(1976), Wschody i zachody księżyca<br />

(poza cenzurą, 1982) czy Nowy Świat<br />

i okolice (1986).<br />

I jeszcze ciekawostka z Wikipedii: Dom<br />

dzienny, dom nocny został uznany za<br />

pierwszy e-book, czyli plik tekstowy<br />

wysłany drogą elektroniczną. Sam<br />

koncept Domu dziennego, domu nocnego<br />

j est eks p l o rowa ny w różn o raki<br />

sposób. Polecam zajrzeć na profil<br />

Jarosława Skulskiego i obejrzeć zdjęcia<br />

zatytułowane, no właśnie: Dom<br />

dzienny, dom nocny.<br />

A czy w tych poniemieckich kamienicach,<br />

między balustradami,<br />

ga l er yj ka mi , ż ło b i en i a mi j est mi ej -<br />

sce na zwyczajność? Najwyższa pora<br />

przepracować traumy i próbować<br />

zaakceptować to, co możliwe do<br />

zaakceptowania.<br />

Poniemieckie w dalszym ciągu będzie<br />

zajmować uwagę, tym razem jednak<br />

w inną, a być może podobną podróż<br />

wybierzemy się razem z Poniemieckim<br />

Karoliny Kuszyk.<br />

Wyd awn i ct wo L i tera cki e p rzygo to -<br />

wało dla czytelników nie lada<br />

niespodziankę, nową szatę graficzną<br />

książek Olgi Tokarczuk. [RK]<br />

„W końcu przyszedł czas zajmowania<br />

się ważniejszymi rzeczami niż patrzenie<br />

w niebo. Niedawno R. uznał, że<br />

dopiero teraz, między trzydziestką<br />

a czterdziestką, będzie się działo najlepiej.<br />

Dlatego niedawno kupił od<br />

Ruskich statyw i zaraz wiosną ustawi<br />

aparat fotograficzny na wschodnim<br />

tarasie. Obiektyw wyceluje w niebo,<br />

nad czubkami dwóch bliźniaczych<br />

świerków, i tak to będzie stało do<br />

jesieni. Codziennie będzie robić jedno<br />

zdjęcie, nawet wtedy, gdy niebo<br />

zasnuje się niezróżnicowaną szaro<br />

ś ci ą . R . j est p ewny, że co ś n am<br />

z tego wyjdzie i że jesienią będziemy<br />

mieli na kliszy sensowną sekwencję<br />

nieba, która na pewno będzie<br />

coś znaczyła. Można będzie złożyć<br />

wszystkie zdjęcia jak puzzle. Albo<br />

nałożyć jedno na drugie w komputerze.<br />

Albo z pomocą jakiegoś programu<br />

wypreparować z nich wszystkich<br />

jedno niebo. I wtedy będziemy<br />

wiedzieli” * .<br />

∗<br />

O. Tokarczuk, Dom dzienny, dom nocny,<br />

Wydawnictwo Literackie, Kraków 2020.


Era freelancera<br />

DROPIENATALKA SUSZCZYŃSKA<br />

Freelance to lans, a „drzwi od kibla”<br />

– miejsce z grubsza przypominające<br />

pracę freelancera. Tak<br />

wciela się w życie koncepcja czytania<br />

globalnego. Cały mariaż wiadomości,<br />

komunikacja, świadectwo czasów<br />

sprzed Facebooka. „Ruda daje d... za<br />

pięć złotych”, „TU BYŁEM” czy „Lody<br />

z dojazdem”. Szybki obieg informacji<br />

i duża szansa na to, że ktoś te zajawki<br />

przeczyta.<br />

Natalka Suszczyńska, w swoim debiucie<br />

książkowym, właśnie o tej freelancerskiej<br />

działce opowiada. Jak<br />

wiele rzeczy w Dropiach, tak i do tego<br />

zajęcia pasuje przydomek „niby”.<br />

Blogowanie, promowanie kosmetyków<br />

albo czegoś zupełnie innego<br />

ma być taką à la prowizorką. Życie,<br />

nieustanna improwizacja, imitacja<br />

czegoś (blisko tu do pisania Doroty<br />

M a s łows ki ej ) . Ro b i my co ś n i eko n i ecznie<br />

ze względów finansowych. To<br />

bardziej gra na przetrwanie, aby<br />

dzień do przodu.<br />

Dropie jest dystopią, satyrą na prekariat<br />

[grupa społeczna pozbawiona<br />

gwarancji zatrudnienia, niepewna<br />

przyszłości – przyp. red.] oraz pokolenie<br />

umów śmieciowych. Owo<br />

pokolenie cechuje chwilowość, brak<br />

perspektywy i ciągłe bycie nie u siebie.<br />

Suszczyńska buduje narrację<br />

w oparciu o patchworkowe obrazki.<br />

Łączy pozornie losowe elementy,<br />

stwarzając świat rozklekotany,<br />

chwiejący się w posadach. Ludzie<br />

mieszkają w śmietnikach albo psich<br />

budach. Popękany asfalt, hurtownie<br />

rajstop, a raczej niezliczona ich ilość.<br />

Na początku mam skojarzenie, że to<br />

analogia do minionej epoki, gdzie<br />

estetyka niekoniecznie była aż tak istotna,<br />

jednak myliłem się. Nie aż tak<br />

„Wygrana wygraną, a ja musiałam wrócić do moich freelancerskich obowiązków,<br />

których tak beztrosko zaniechałam, bo za wcześnie jeszcze było na drastyczne<br />

zmiany. Zresztą, urlop mi się przedłużył i zdążyłam zatęsknić za pracą. Wstałam<br />

z samego rana, i jak zahipnotyzowana, wklepywałam na fora dyskusyjne komentarze<br />

o doskonałych kremach, których rzekomo używałam, o niezastąpionych<br />

błyszczykach do ust, o szamponach zmieniających życie całej rodziny czy pastach<br />

do zębów, które są tak dobre, że można przymknąć oko na ich cenę. Wszystkie<br />

znane mi komplementy podarowałam nieznanym mi kosmetykom”*.<br />

ważna jest ta postupadłościowa otoczka<br />

i widmo świata w rozsypce, chociaż<br />

takie mam pierwsze skojarzenie.<br />

Suszczyńska kładzie akcent na fakt,<br />

że za bardzo tkwimy w pustych relacjach,<br />

które w zasadzie nic nie dają.<br />

O tym jest mowa w opowiadaniach<br />

Pankracy i Dropie z zagranicy. Pankracy<br />

był dla narratorki dosłownie<br />

całym światem, jednak różne okoliczności,<br />

również konfrontacja z panem<br />

o nazwisku Jabs spowodowały,<br />

że nić porozumienia zaczęła się<br />

urywać. Dziewczyna bała się, że bez<br />

Pankracego nie da sobie rady. Prawie<br />

identyczna sytuacja jest z dropiami.<br />

Przebywanie z upersonifikowanymi<br />

ptakami spowodowało, że narratorka<br />

p o czu ła s i ę wa ż n a. Jed n a k n i e o n a,<br />

a dropie były w centrum zainteresowania.<br />

Suszczyńska chyba w ten<br />

sposób przestrzega czytelników, aby<br />

nie budowali swojego poczucia wartości<br />

w oparciu o czyjąś popularność.<br />

Nazywa to „czepialstwem”. Wtrącę<br />

się w dyskusję z celebrytą, zrobię sobie<br />

z nim selfie, poczuję się ważny,<br />

na moment. A potem nic. Narratorka<br />

została sama i tak naprawdę nikt na<br />

nią nie zwraca uwagi.<br />

Dawne niby-znajomości się pourywały.<br />

Niby-youtuber przygotowuje<br />

niby-śmieszne filmiki, później ludzie<br />

zaczynają go posądzać o to, że jest<br />

niezrównoważony. Dropie straciły<br />

posłuch, spasły się i w końcu odleciały.<br />

Wszystko jest chwilowe i na<br />

niby. Nie jest śmiesznie, raczej banalnie,<br />

częściej jednak dopada czytelnika<br />

mocne przygnębienie.<br />

Współczesna odmiana nomadyzmu<br />

(narratorka przeprowadza się z jed-<br />

nego miejsca w inne), nurt ekologiczny,<br />

stwarzanie świata z resztek<br />

i o d p ad ów ( kwi aty z b u tel ek p et,<br />

paragony), to może być w pewien<br />

sposób pociągające. Suszczyńska<br />

jednak nie dociąga tego tematu.<br />

W pierwszym opowiadaniu –<br />

zaskoczenie, później kompletnie tego<br />

brakuje. Poza tym niektóre opowiadania<br />

są sztucznie przedłużane.<br />

Gdyby ta książeczka miała ze sto<br />

stron, nic by się nie stało, a treść zyskałaby<br />

większą przejrzystość. Broni<br />

się natomiast u Suszczyńskiej wizja<br />

samotności, izolacji, chomików na<br />

karuzeli, które tak bardzo przypominają<br />

życie szczególnie młodych ludzi.<br />

Maruderstwo, trwanie w stagnacji,<br />

być może znak czasów. Tak czy owak,<br />

debiut Natalki Suszczyńskiej jest<br />

bardzo obiecujący.<br />

„Niektórzy nie odbierali telefonu, a ci,<br />

do których napisałam SMS-y i przez<br />

Messengera odczytali, co prawda, moje<br />

wiadomości, ale nie odpisali na nie. Oto<br />

ryzyko, które należy wliczać w koszty<br />

podczas prób kontaktu. Byli jednak i<br />

tacy, którzy odebrali telefon, choć i oni<br />

z różnych przyczyn – nie mogli się ze<br />

mną spotkać.<br />

– No to miłego tygodnia. Do zobaczenia.<br />

Pa! Cześć! – recytowałam<br />

rozczarowania, kończąc te rozmowy”*.<br />

Dropie w roku 2020 uzyskały<br />

nominację do Nagrody Literackiej<br />

im. Witolda Gombrowicza. [RK]<br />

*<br />

Natalka Suszczyńska, Dropie, Korporacja Ha!art, Kraków 2019.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

89


Dziwożona<br />

W ciszy jaskini<br />

zagłuszasz samotność<br />

ustami gotowymi do krzyku<br />

IZABELA ZUBKO<br />

W I E R S Z E N A D E S Ł A N E<br />

W odbiciu kałuży liczysz<br />

ślady swej brzydoty<br />

Niegłośną ręką<br />

karcisz dzieci<br />

wyrwane kołysce ze snu<br />

prosisz noc o światło<br />

Rujewit<br />

Łapiduch<br />

Dałeś znak że zaczyna się wojna<br />

uciekam przebrana za ciebie<br />

chroniąc w ręku świecę<br />

domowych ognisk<br />

Obserwujesz każdy mój krok<br />

choć nie zawsze świeci słońce<br />

Gdy nadciągają chmury<br />

pożyczasz smoking jaskółki<br />

i zaklinasz deszcz<br />

Cień skrzydła<br />

studzi mój niepokój<br />

unosi na powierzchnię życia<br />

Pokutuję<br />

w czarnym labiryncie zmagań<br />

z własnymi słabościami<br />

Boję się spojrzeń<br />

które kaleczą stopy<br />

Z wiatrem<br />

próbuję uciec od siebie<br />

zamknąć się<br />

przed włóczęgami<br />

Weles<br />

Nie błądzisz w ogniu pytań<br />

i sprzecznych odpowiedzi<br />

symbol i obraz<br />

widziany przez warstwę dymu<br />

daje rozwagę rządzenia<br />

Jesteś panem rozstajnych dróg<br />

władcą chwili<br />

zagubionej w siwej brodzie<br />

gdzie rozpoczęta gra<br />

rzadko kończy się walkowerem<br />

A oczy poddanych wypełniają się życiem<br />

po złożeniu przysięgi<br />

przed bramą gdzie dal<br />

staje się bliska<br />

Północnica<br />

W obawie że się zgubiłam<br />

szukacie mnie<br />

ostrożnie stawiając stopy<br />

na poczerniałej polanie<br />

Obserwuję was zza krzaków<br />

żonglując figlami<br />

Zanurzam bieliznę<br />

w pianie strumienia<br />

a cień nierozłącznej nocy<br />

odziewa moje jasne ciało<br />

bym wciąż była niewidoczna<br />

90<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


WANDA DUSIA STAŃCZAK<br />

Toast<br />

za nigdy więcej zniewolenia<br />

przez różnych zdarzeń czarne moce<br />

za nigdy więcej dni bez jutra<br />

i przepłakanych długich nocy<br />

za nigdy więcej błądzeń w strachu<br />

gdy cię prowadzą ślepą drogą<br />

za nigdy więcej takich wiosen<br />

w kwiecistych kieckach dla nikogo<br />

za nigdy więcej bezdotyków<br />

i pustych ramion bez powitań<br />

zgarbionych cieni w szybie okna<br />

od zmierzchów szarych aż do świtań<br />

gdy innych wiatrów pełnych życia<br />

marzeń wolności<br />

pragniesz co dnia<br />

gdy jasnych myśli bez kancery<br />

jutra ze słońcem<br />

jesteś głodna<br />

do dna!<br />

Ruchome piaski<br />

Między buntem się plącze bez składu<br />

a pokorą ze strachem i smutkiem<br />

gdy marzenia zamknięte na kłódkę<br />

gubią pion z tonącego pokładu<br />

bo najgorsze jest to co pomiędzy<br />

ani w jedną nie idziesz ni w drugą<br />

i chłód zwątpień zalewa cię strugą<br />

a na wiarę zabrakło już przędzy<br />

do patrona od prawd Nikodema<br />

dłonie składasz z nadzieją na znaki<br />

i znów dzień bez koloru nijaki<br />

ciągle szukasz a prawdy wciąż nie ma<br />

złudą karmisz swe dni niczym lekiem<br />

myśli krążą jak ćma nad płomieniem<br />

ale strach wciąż okrywa je cieniem<br />

czy znów jutro nadejdzie kalekie<br />

i dzień każdy się plącze bez składu<br />

między buntem pokorą a smutkiem<br />

gdy marzenia zamknięte na kłódkę<br />

SOS z tonącego pokładu<br />

SOS<br />

SOS<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

91


SKRĘCONA<br />

ELŻBIETA ISAKIEWICZ<br />

Józek Baran przysyła mi wieloznaczną<br />

historię – wie, że je przygarniam albo one mnie,<br />

że jesteśmy jak nierozerwalne siostry związane<br />

sekretnym paktem; przysyła z Zakopanego, gdzie –<br />

podwójnie zaszczepiony – połyka hausty nadzianego<br />

szpileczkami powietrza gór, zajada się smakołykami<br />

kuchni słynnego pensjonatu „Halama” i poddając<br />

się leczniczym masażom kręgosłupa u pani J.,<br />

fizjoterapeutki, słucha jej gadek.<br />

92<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

– Wie pan, tknęło mnie coś, gdym masowała<br />

jedną klientkę. Ładna babka, figurna. Mówię do<br />

niej: „Pani jakoś skręciła”. A ona zdziwiona: „Skąd<br />

pani wie?”. „Czuję, kochana, już tak mam”. I tamta<br />

rozsnuła opowieść: poza mężem i dziećmi świata<br />

nie znała, dom zadbany, na parapetach kwiaty, od<br />

podłogi po sufit zapach ciasta. Aż któregoś dnia<br />

wychodzi na jaw, że mąż skacze w bok, to w tę, to<br />

w tamtą, to na skos. Modliła się i modliła: „Niech się<br />

opamięta, taki będzie jak dawniej, wróci”. Ale lata<br />

mijały, a on z jej udręki drwił: „Nie narzekaj, niczego<br />

ci nie brak, grunt nie osuwa się spod nóg”. Bóg nie<br />

reagował, to zwróciła się do Czarnego. Pomógł. Mąż<br />

padł na kolana, przepraszał. Tylko wtedy zimno nią<br />

owładnęło od stóp do głów, zimno, co by przecięło<br />

najostrzejszy nawet nóż. I stanęło zimno między<br />

nią a wszystkim. I faktycznie, tak buchało od niej<br />

płomiennie, że gdy dotykałam jej pleców, parzyły<br />

mnie drętwiejące palce, a kiedy spojrzałam jej<br />

w oczy, rybie one, szkliste, uderzały martwo o moje<br />

źrenice. Ta kobieta była już poza życiem. Nie przyszła<br />

nigdy więcej.


Image by Arek Socha from Pixabay<br />

Czy taka historia mogłaby wywieźć<br />

się z innego miejsca na ziemi niż z omglonych<br />

stromizn Tatr? Z miejsca, gdzie wzbudzony<br />

w ciemnościach halny rozsiewa mamidła,<br />

tłucze w szyby gradem opętańczych huków,<br />

rozpiera futryny polifonią świstów, huków,<br />

gwizdów, wyć, jęków, trzasków i stukotów;<br />

gdzie od Pienin harcuje chichot diabła, co<br />

dla hecy zmienił w głaz mnicha; gdzie drąży<br />

podziemne tunele zaklęte w giewontowym<br />

cielsku wojsko; gdzie wietrząc swe przyszłe<br />

ofiary, które ześlizgują się z oblodzonego<br />

występu, piekielne sępy krążą nad Zamarłą<br />

Turnią; gdzie po halach gazdują widma.<br />

Pandemia zabrała mi coroczny<br />

wyjazd w tamte strony – biorę więc i spisuję<br />

zachłannie unurzaną w nich zamrożoną<br />

historię. [EI]<br />

Fragment przygotowywanego do druku dziennika.<br />

ELŻBIETA ISAKIEWICZ<br />

ELŻBIETA ISAKIEWICZ – Prozatorka,<br />

reportażystka, eseistka, poetka.<br />

Publikowała m.in. w „Tygodniku Solidarność”,<br />

„Newsweeku”, „Dużym Formacie”,<br />

„Tygodniku Powszechnym”,<br />

„Nowych Książkach”, „Twórczości”.<br />

Współzałożycielka z Piotrem Wierzbickim<br />

tygodnika „Gazeta Polska”<br />

i w latach 1993-2005 zastępczyni redaktora naczelnego. W rozwoju swego<br />

pisarstwa podkreśla kluczową rolę reporterskiego doświadczenia,<br />

które otworzyło jej uszy na słowo mówione i wzmogło patrzolubność<br />

(określenie Dostojewskiego), to znaczy przymus obserwacji – owocujący<br />

dostrzeganiem detali, tego, co pozornie nieistotne – pozwalający zaufać<br />

intuicji w opisie człowieczych zachowań i stanów duszy.<br />

Autorka trzynastu książek, z których najważniejsze to: Kaprys. (Przy)powieść<br />

o mężczyźnie i kobiecie, Kocio – polifoniczna gatunkowo, osadzona<br />

w realiach fantazja o relacjach człowiek-zwierzę, Lekkie halki czarownic,<br />

Niewyśnione historie, Szelma i inne opowieści przyziemne – zbiory<br />

mikroopowiadań z pogranicza prozy i poezji, Piekło ocalonych – książka<br />

zawierająca uzupełniane przez lata historie polskich Żydów, którzy<br />

przeżyli wojnę. Laureatka m.in. Nagrody Ministra Kultury i Dziedzictwa<br />

Narodowego (2000), Nagrody Dziennikarskiej UE w konkursie „Razem<br />

przeciwko dyskryminacji” (2011), wyróżnienia w konkursie Instytutu<br />

Literatury na dziennik pandemiczny (2020).Miłośniczka kotów, jazzu,<br />

muzyki klasycznej, wielkiej literatury rosyjskiej (zwłaszcza Czechowa)<br />

i węgierskiej (zwłaszcza Sándora Máraiego).<br />

Jej fanpage www.facebook.com/E.Isakiewicz, gdzie od kilku lat<br />

zamieszcza miniatury literackie, gromadzi tysiące czytelników.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

93


Brudy trzeba prać we własnym domu,<br />

czyli<br />

MORALNOŚĆ PANI DULSKIEJ<br />

s c e n a p o l s k a u k<br />

LONDYN<br />

94<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


„Teatr to wyczekiwane, regularnie nadchodzące Święto!<br />

To nie tylko rozrywka, wydarzenie kulturalne i towarzyskie.<br />

To ważne wspólne przeżycie, dające nam<br />

siły właśnie do przeżycia. Najlepiej stanowi o tym fakt,<br />

że publiczność stawiła się jak jeden mąż, i sposób<br />

w jaki przyjęła spektakl, nie bacząc na brak powietrza<br />

i gorąc. Teatr to także coś w rodzaju rytuału, bo tak się<br />

zaczął na zboczach Epidauru i taki w swej istocie pozostał.<br />

Co wieczór aktor otwiera się, aby przemówił przez<br />

niego duch poety, czy postać przez pisarza stworzona.<br />

Duch poety przemawia językiem potrzebnym społeczności,<br />

którą reprezentuje. Jakkolwiek odległy, ten język<br />

trafia prosto do serc publiczności, tak stuletnia sztuka<br />

Zapolskiej trafiła prosto do serc publiczności Polaków,<br />

w pandemicznej pobrexitowej Anglii”.<br />

Helena Kaut-Howson<br />

„Dywany, meble solidne… Rogi obfitości, sztuczne palmy, landszaft<br />

haftowany za szkłem… Stara piękna serwantka mahoniowa i empirowy<br />

ekranik. Lampa z abażurem z bibuły, stoliki, a na nich fotografie”<br />

Obsada:<br />

Pani Dulska – Magdalena Włodarczyk<br />

Pan Dulski – Konrad Łatacha / Jarosław Redestowicz<br />

Zbyszko Dulski – Jarosław Ciepichał / Łukasz Zapłotny<br />

Hesia Dulska – Agata Puterko<br />

Mela Dulska – Joanna Zwierzyńska<br />

Juliasiewiczowa z Dulskich – Joanna Kańska / Daria Drążkiewicz<br />

Lokatorka – Daria Drążkiewicz / Joanna Kańska<br />

Hanka – Patrycja Zając<br />

Tadrachowa – Teresa Greliak<br />

Reżyseria: Joanna Kańska i Magdalena Włodarczyk<br />

Opieka artystyczna: Helena Kaut-Howson<br />

Projekt scenografii: Douglas Heap<br />

Asystent scenografii i wykonanie:<br />

Beata Barton-Chapple i Jaroslaw Redestowicz<br />

Kostiumy: Patrycja Zając<br />

Rekwizyty: Jolanta Protheroe<br />

Teatr POSKu, 238-246 King Street, London W6 0RF<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

95


Autor zdjęć: Ryszard Szydło<br />

„Znamy ich twarze, znamy ich<br />

zrożnicowane indywidualności<br />

artystyczne, a mimo to, za<br />

każdym razem zadziwiają<br />

i zachwycają na nowo.<br />

Tym mierzy się prawdziwie<br />

mistrzowski warsztat aktora”.<br />

Grażyna Maxwell, „Nowy Czas”.<br />

„Scena Polska.UK podtrzymuje wiarę w to,<br />

w cośmy już dawno zwątpili: dobry smak,<br />

profesjonalizm, bezinteresowność talentu,<br />

któremu ubliża powszechna pazerność na<br />

pieniądz...”<br />

„Oni uwodzą, a publiczność ulega im bez<br />

szemrania”.<br />

Maja Cybulska, O Uwodzeniu, „Tydzień Polski”.<br />

96<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Po fenomenalnym sukcesie premiery, ktora odbyła się w lipcu br.,<br />

MORALNOŚĆ PANI DULSKIEJ wraca na deski Teatru POSKu w październiku <strong>2021</strong>.<br />

Informacja na oficjalnej stronie Teatru: http://www.scenapolska.uk/<br />

SCENA POLSKA.UK w POSKu* to czołowy profesjonalny<br />

polski teatr działający na emigracji.<br />

Od 2004 roku prezentuje najpiękniejszy<br />

dorobek twórczości krajowej i emigracyjnej, za<br />

co został odznaczony prestiżową Flagą Polski<br />

przez Prezydenta RP.<br />

Wysoki poziom artystyczny, zróżnicowany repertuar<br />

(od kabaretu po polską klasykę narodową,<br />

od oryginalnych scenariuszy autorskich<br />

po najnowszą dramaturgię wspólczesną)<br />

i pełen magii teatralnej styl przedstawień przyciąga<br />

szerokie rzesze publiczności, niezależnie<br />

od wieku czy poglądów, zaspokajając zarówno<br />

pragnienie rozrywki, jak i aspiracje kulturalne<br />

środowiska.<br />

Stały zespół Sceny Polskiej.UK składa się<br />

z zawodowych aktorów i muzyków, opiekę<br />

artystyczną sprawuje wybitna reżyserka polska<br />

i brytyjska Helena Kaut-Howson, opiekę muzyczną<br />

sprawowała przez szereg lat legendarna<br />

pianistka emigracyjna Maria Drue, a po jej<br />

śmierci przejął ją Daniel Łuszczki. Stałą siedzibą<br />

Sceny Polskiej jest Polski Ośrodek Społeczno-<br />

-Kulturalny (POSK), pod którego patronatem<br />

zespół przygotowuje regularnie cztery premiery<br />

rocznie, w tym produkcje pełnospektaklowe<br />

w Teatrze POSKu, jak również kameralne programy<br />

poetycko-muzyczne w intymnej atmosferze<br />

Jazz Café.<br />

Najpopularniejsze przedstawienia Sceny Polskiej.UK<br />

prezentowane są również w teatrach<br />

i ośrodkach polskich poza Londynem.<br />

* Polski Ośrodek Społeczno-Kulturalny (w skrócie POSK)<br />

w Londynie w dzielnicy Hammersmith został założony<br />

przez społeczność polską w Wielkiej Brytanii z inicjatywy<br />

Prof. Inż. Romana Ludwika Wajdy (1901-1974), który był<br />

również pierwszym przewodniczącym POSK-u. W 1964<br />

roku, z jego inicjatywy, zaczęły odbywać się pierwsze<br />

publiczne spotkania na terenie Wielkiej Brytanii, mające<br />

na celu poinformowanie społeczności polskiej o pomyśle<br />

budowy Ośrodka i zebranie środków na realizację tego<br />

pomysłu.<br />

Źródła: oficjalna strona Teatru i oficjalna strona POSK-u.[RC]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

97


MILCZENIE NIE JEST ZŁOTEM<br />

Nieprawda. Nie chcę o tym wiedzieć, ktoś<br />

wyolbrzymia, fantazjuje, konfabuluje. Odwracam<br />

oczy, zakładam słuchawki. Nie chcę słyszeć krzyków<br />

i płaczu. Te krzyki są jednak nieme. Milczenie, które ma<br />

w sobie gorycz piołunu. To się nie dzieje, dowiem się od<br />

przypadkowych przechodniów, ludzie są dorośli, dojrzali,<br />

świadomi… puści i powierzchowni. Wolę oglądać obrazki<br />

z imprez, lajki, emotikony – stworzyłem sobie bańkę.<br />

To nieprawda.<br />

Nie mam na to zgranej formułki, nie wiem, jak<br />

zacząć i to nie fałszywa skromność. Trudno mi przyznać,<br />

że żyjemy w czasach, kiedy opakowanie jest ważniejsze od<br />

zawartości. Zaklinanie rzeczywistości, przecież jest dobrze,<br />

po co robić szum, jest zabawa. Może to niektórych zaskoczy,<br />

ale przemoc bierze się z potężnego niedostatku, braku:<br />

akceptacji, miłości, szacunku, komunikacji, ogólnie rzecz<br />

biorąc – empatii. Ktoś jednak pokręci nosem, ale przecież<br />

empatii nie da się nauczyć. Jednak można – Duńczycy<br />

uczą się właśnie takich zachowań i wsparcia w trudnych<br />

sytuacjach. Jest do spełnienia tylko jeden ważny warunek,<br />

mianowicie, uświadomienie sobie owych braków.<br />

Jak przekonuje psychopedagog Agnieszka<br />

Dąbrowska, wszyscy jesteśmy z chorych rodzin i te<br />

„choroby” przenosimy na dzieci 1 . Najprościej ujmując,<br />

przemoc bierze się z bierności, milczenia, oswajania zła<br />

oraz komunikatów typu „Nic się nie dzieje”, „Brudów nie<br />

wynosi się poza rodzinę”. Dlaczego o tym przypominam?<br />

Otóż przemoc czasem bardzo trudno zauważyć, a już<br />

tę psychiczną w szczególności. Skąd mam wiedzieć, że<br />

ktoś (ojciec, matka, brat, sąsiad) robi źle, jeśli nie mam<br />

świadomości, że to jest złe? Przemoc można ukryć pod<br />

sloganami „rządy twardej ręki”, „porządek”, „chcę dla<br />

ciebie dobrze”. A przy tym jeszcze bolesne stereotypy –<br />

przecież przemoc to patologia, smród, brud i ubóstwo.<br />

W tzw. dobrych domach takie rzeczy nie mają prawa bytu.<br />

Niech się boi ten, kto piśnie chociaż słówko i podważy<br />

autorytet sędziego, lekarza, czy wojskowego, bo przecież<br />

wstyd takie rzeczy mówić.<br />

Będę szczery, mi nie wstyd, znam niestety szkodliwe<br />

pro gramy, gr y i skr ypty w do mac h prze m o cow yc h.<br />

To kodowanie fałszywej lojalności. Długi czas nie potrafiłem<br />

o tym mówić bez emocji. Z przemocy powoli opada warstwa<br />

pruderii i patosu. Nie byłoby mojej wdzięczności, gdyby nie<br />

1. L.Gontarek, Psychopedagog: Wszyscy jesteśmy z chorych rodzin. I<br />

te „choroby” przenosimy na dzieci, Wyborcza.pl, 22.05.<strong>2021</strong>, https://<br />

lodz.wyborcza.pl/lodz/7,44788,27050394,psychopedagog-wszyscypochodzimy-z-chorych-rodzin-a-rodzice.html<br />

(12.08.<strong>2021</strong>)<br />

98<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Jacek Hołub i jego zbiór reportaży Beze mnie jesteś nikim.<br />

Przemoc w polskich domach. Trudno uwierzyć, przecież tak<br />

niedawno jakoś nie zajmowano się specjalnie „domowymi<br />

brudami”. Są ciekawsze rzeczy, przecież rodzina to<br />

świętość, koniec i początek, śmierć i narodziny. Być może<br />

jest coś na rzeczy z pontyfikatem Jana Pawła II, który głosił<br />

mądrości o rodzinie jako wspólnocie życia i miłości. I jak<br />

tu się do tego odnieść, gdy ten ojciec z pieśni religijnych<br />

nijak się ma do tego, który wyzywa i poniża. Sąsiedzi<br />

godnie przyklaskują. Przecież to taka dobra i porządna<br />

rodzina, wszak mąż co niedziela chodzi do kościoła. Tylko<br />

nikt nie zastanawia się, czemu matka i dzieci takie smutne.<br />

Jacek Hołub otwiera przed nami upiorny elementarz:<br />

nic ponad to, co widać gołym okiem, nic więcej, po tylu<br />

latach kołtuństwa i pięknych obrazków, pokrzywdzeni<br />

mają głos. Doświadczony reportażysta przerywa milczenie,<br />

między wystrojem wyjętym z katalogów Ikei, słonikami<br />

i ciemnymi zasłonami, czytelnik dostrzeże nieme wołanie,<br />

cierpienie, które pozostawia blizny do końca życia. Nie ma<br />

tu barokowych metafor upiętych na zawołanie, są proste<br />

słowa, one ranią jak odłamki szyby, przez które do pustych<br />

ścian dostaje się światło.<br />

Swego czasu, jeszcze przed wybuchem pandemii,<br />

rozmawiałem telefonicznie z Halszką Opfer. Z jej słów<br />

wyniosłem ogromnie dużo dla siebie. Zrozumiałem, że<br />

blizn po cierpieniu nie da się wymazać, bo zostają aż<br />

do grobowej deski. Gdy Kato-tata. Nie-pamiętnik ujrzał<br />

światło dzienne, doszło do przełomu. To był ważny<br />

moment – przemoc, okrucieństwo sprawców, obok<br />

oburzenia i próby podważania świadectwa, pojawiły się<br />

głosy wsparcia, ludzi, którzy przeżyli podobne dramaty.<br />

Konfrontacja z demonami stała się, jakby nie patrzeć,<br />

próbą uwolnienia od toksycznego dziedzictwa. Oprócz<br />

nadziei jest jednak smutek, ponieważ ból pokrzywdzonych<br />

nie ma końca i najlepiej dla nich byłoby urodzić się od<br />

nowa. To zasadniczo jest treścią reportaży Jacka Hołuba.<br />

Artur pochodzi z dobrego domu, w którym ojciec<br />

znęcał się i upokarzał. Taka dobrana para, Sylwia i Łukasz.<br />

Słowa z jego pamiętnika, „jestem szarym kamieniem”.<br />

Na przemian, czułości, a potem wyzwiska oraz przemoc<br />

psychiczna. I znowu ten wstyd, przecież Łukasz nie może<br />

być cipą , ma się starać coraz bardziej, pogrążać się<br />

w mieliźnie manipulacji i pogardy. To właśnie o regułach<br />

gashlightingu skrzętnie pisze Jacek Hołub. Jest też mowa<br />

o przemocy seksualnej, Małgorzata jako dziecko była<br />

wielokrotnie gwałcona przez ojca i jego znajomych.<br />

Dlaczego w porę nie zainterweniowała? Postronni


Przedpremierowa recenzja reportaży<br />

Jacka Hołuba<br />

Beze mnie jesteś nikim<br />

świadkowie zawsze tacy zdziwieni: są służby, szkoda, że<br />

właściwie nic się nie dzieje. Pokrzywdzeni najczęściej<br />

pozostają przekonani, że rzeczywistość tak samo wygląda<br />

również w innych domach, a najgorsze – traktują to jako<br />

normalność, standard. Nie lubię normalności, dlatego<br />

że to słowo jest tak szerokie znaczeniowo, że można się<br />

pogubić. Przemoc słowna, wyzwiska, pogarda, przemoc<br />

fizyczna i wreszcie seksualna są złem, które coraz częściej<br />

zaczynamy oswajać, co nie wróży dobrze.<br />

Nie między wierszami, dosadnie i wprost, Jacek<br />

Hołub wskazuje na mankamenty w egzekwowaniu prawa,<br />

pyta specjalistów, którzy poruszają się wokół zagadnienia<br />

przemocy. Procedura niebieskiej<br />

karty w teorii miała chronić osoby<br />

dotknięte przemocą, jednak to<br />

tylko środki zaradcze. Nie chronią<br />

w odpowiedni sposób, a co za<br />

tym idzie, nie gwarantują poczucia<br />

bezpieczeństwa. Pomoc osobom<br />

poszkodowanych związana jest<br />

również z wtórną wiktymizacją.<br />

W skrócie: osoby zgłaszające<br />

przemoc narażone są na ostracyzm<br />

spo łe c zny. Sam e nie radzą so bie<br />

z problemem, jak to ujęliby<br />

„życzliwi” sąsiedzi, wyciągają<br />

„brudy”.<br />

Stygmatyzowanie pojawia się po<br />

raz kolejny, kiedy poszkodowani<br />

muszą bronić swych praw przed<br />

organami ścigania. Dlatego nie<br />

tylko ważna jest pomoc prawna,<br />

ale również psychologiczna, aby<br />

uświadomić pokrzywdzonym ich<br />

prawa, nauczyć asertywności<br />

i obrony przed manipulatorami. Kto zetknął się chociaż<br />

raz z działaniem polskich służb w zakresie pomocy<br />

pokrzywdzonym, ten wie, że owa pomoc jest w dużej<br />

mierze teoretyczna, co celnie punktuje Hołub. Nie ma<br />

ochrony i wsparcia, brakuje również szybkiej ścieżki, dzięki<br />

której sprawnie unieszkodliwiani byliby sprawcy.<br />

Beze mnie jesteś nikim, nic nie znaczysz,<br />

jesteś niesamodzielny(-na), narobisz wstydu, ludzie<br />

cię wyśmieją. Jacek Hołub nie tylko pokazuje fizyczny<br />

aspekt obciążeń, ale również całą gamę psychologicznej<br />

manipulacji, społecznych gier i utartych wzorców.<br />

O dwo łuje się również do m o c no już dziś prze starzał yc h<br />

i szkodliwych patriarchalnych wzorców zachowań. Przemoc<br />

jest ukonstytuowana jeszcze w niektórych środowiskach,<br />

szczególnie na wsi. Kary cielesne czy nawet przemoc<br />

wobec bliskich tłumaczy się rządami twardej ręki. Kiedyś<br />

z ust do ust przenoszone było żartobliwe powiedzenie,<br />

„Jak mąż żony nie bije, to jej wątroba gnije”. Czas skończyć<br />

z dewiacjami patriarchatu, opartymi zresztą mocno na<br />

fundamencie religijnym.<br />

Autor odwołuje się nie tylko do samych sprawców<br />

przemocy i ich rodzin, ale również do późniejszego życia<br />

pokrzywdzonych, tak jak ma to miejsce w przypadku<br />

Katarzyny Kross. Jako dziecko przeżyła domowe piekło,<br />

ale również w dorosłym życiu<br />

znalazła się u boku przemocowego<br />

partnera. Niezwykle istotne więc,<br />

aby uświadomić sobie piętno, które<br />

ciąży na młodszej generacji, synach<br />

i córkach sprawców. Przemocowe<br />

wzorce zachowań przenoszone są<br />

bezwiednie, jednak niektórzy starają<br />

się z nimi walczyć, przepracować<br />

traumy powstałe wskutek doznanych<br />

krzywd. Jacek Hołub naświetla formy<br />

pomocy, podając konkretne miejsca,<br />

gdzie pokrzywdzeni mogą uzyskać<br />

wsparcie (Fundacja Feminoteka,<br />

Stowarzyszenie „Niebieska Linia”<br />

itp.). Mam nadzieję, że autor<br />

pójdzie za ciosem i przygotuje<br />

kolejny tom reportaży, ale tym<br />

razem dedykowany DDA (Dorosłe<br />

Dzieci Alkoholików) i DDD (Dorosłe<br />

Dzieci z Rodzin Dysfunkcyjnych).<br />

Społeczne poruszenie narasta,<br />

wierzę w to głęboko, że Beze mnie<br />

jesteś nikim. Przemoc w polskich domach przyczyni się<br />

do ogólnopolskiej dyskusji i bardziej zrównoważonego<br />

potraktowania problemu, jakim jest przemoc domowa czy<br />

przemoc rozpatrywana w szerszym rozumieniu.<br />

Premiera książki przewidziana jest na 22 września <strong>2021</strong> roku.<br />

Jacek Hołub, Beze mnie jesteś nikim. Przemoc w polskich<br />

domach, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec <strong>2021</strong>. [RK]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

99


100<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!