POST SCRIPTUM - 3 - Wrzesien 2021 (13)
POST SCRIPTUM - Niezależne pismo artystyczno-literackie tworzone przez polsko-brytyjski zespół entuzjastów, artystów i dziennikarzy. Zapraszamy do lektury
POST SCRIPTUM - Niezależne pismo artystyczno-literackie tworzone przez polsko-brytyjski zespół entuzjastów, artystów i dziennikarzy. Zapraszamy do lektury
You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
<strong>POST</strong><br />
NIEZALEŻNY KWARTALNIK<br />
LITERACKO-ARTYSTYCZNY<br />
<strong>SCRIPTUM</strong><br />
P R O Z A P O E Z J A P U B L I C Y S T Y K A S Z T U K I W I Z U A L N E<br />
Poławiaczka pereł<br />
ULA RYCIAK<br />
w rozmowie z Anną Maruszeczko<br />
SERGIO PALAZÓN<br />
KRYSIA VARANKA<br />
Fox Visual Art<br />
WERSJA TESTOWA<br />
NIE PUBLIKOWAC!<br />
ArtAkty Post Scriptum<br />
BARBARA NAWRATOWICZ<br />
Pierwsza gwiazda<br />
PIWNICY POD BARANAMI<br />
fb: post scriptum<br />
fb: post scriptum<br />
23 / / <strong>2021</strong> (12) (<strong>13</strong>)<br />
JUST LIKE A WOMAN<br />
IZOLDA KIEC O DYLANIE<br />
Fotografia jest formą buntu<br />
RICARDO MODI<br />
Gość specjalny<br />
Uwaga: bomba zegarowa!<br />
FELIETON JULIUSZA WĄTROBY<br />
AURÈLE RICARD<br />
„LOST DOG” – pies w kolorze nadziei<br />
Barbara Gruszka-Zych: poezja<br />
BRONISŁAW KRZYSZTOF – Jestem wierny sobie<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
1
DRUK NA ŻYCZENIE: 24,95 zł<br />
ZAMÓWIENIA BEZPOŚREDNIO W DRUKARNI:<br />
https://www.wyczerpane.pl/wydawnictwo-post-scriptum,dBA-0io.html<br />
WERSJA ELEKTRONICZNA DO POBRANIA ZA DARMO:<br />
https://www.yumpu.com/xx/document/<br />
view/65729479/post-scriptum-2-<strong>2021</strong><br />
PARTNERZY<br />
MEDIALNI<br />
https://issuu.com/home/published/post_scriptum_2_<strong>2021</strong><br />
SPIS TREŚCI:<br />
PROZA:<br />
12. Recenzja – Bezmatek Miry Marcinów – Robert Knapik<br />
14. Maryśka – opowiadanie Wandy Dusi Stańczak<br />
24. Prof. Izolda Kiec o Dylanie – Just like a woman<br />
34. Barbara Nawratowicz – Piwnica pod baranami –<br />
artykuł Danuty Duszyńskiej<br />
58. Poławiaczka pereł – z Ulą Ryciak rozmawia Anna Maruszeczko<br />
68. Reminiscencje – felieton Juliusza Wątroby<br />
84. Dom dzienny, dom nocny Olgi Tokarczuk – recenzja – Robert Knapik<br />
89. Dropie Natalki Suszczyńskiej – recenzja – Robert Knapik<br />
92. Skręcona – Elżbieta Isakiewicz<br />
98. Recenzja reportaży Jacka Hołuba – Robert Knapik<br />
SZTUKI WIZUALNE:<br />
4. ARTAKTY <strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong> – relacja z gali – Joanna Nordyńska<br />
6. Wywiad z malarką Iwoną Ostrowską – Katarzyna Brus-Sawczuk<br />
16. W brzydocie tkwi piękno – Sergio Palazón – malarstwo, rysunek<br />
44. Ricardo Modi (GOŚĆ SPECJALNY) w rozmowie z Renatą Cygan<br />
74. Zupełnie oszalałam – wywiad Izy Smolarek z Krysią Varanką<br />
POEZJA:<br />
15. Recenzja tomiku Obca Izy Smolarek – Tomasz Wybranowski<br />
22. Ada Jarosz – wiersze<br />
32. Kącik satyryczny<br />
39. Katarzyna Dąbecka – wiersze<br />
42. Polecane – Juliusz Wątroba – wiersze<br />
66. Magdalena Piekorz – wiersze<br />
90. Izabela Zubko – wiersze<br />
91. Wanda Dusia Stańczak – wiersze<br />
ROZMAITOŚCI:<br />
40. Wiedźma spod Warszawy – Jarosław Prusiński<br />
94. Scena Polska UK – O teatrze polskim na emigracji – Renata Cygan<br />
ZESPÓŁ REDAKCYJNY:<br />
Renata Cygan (redaktor naczelna), Jarosław Prusiński, Agnieszka Woźniak (sekretarz redakcji), Katarzyna<br />
Brus-Sawczuk, Joanna Nordyńska, Juliusz Wątroba, Izolda Kiec, Marcin Laskowski, Wanda Dusia-Stańczak,<br />
Renata Szpunar-Kubczyk, Robert Knapik, Iza Smolarek, Alex Sławiński<br />
Gościnnie: Anna Maruszeczko, Danuta Duszyńska, Elżbieta Isakiewicz i Tomasz Wybranowski<br />
Rysunek satyryczny: Konrad Wieczorkowski.<br />
Korekta: Agnieszka Woźniak, Aleksandra Krasińska i Żaklina Sielska.<br />
2<br />
<strong>POST</strong><br />
Tłumaczenia<br />
<strong>SCRIPTUM</strong><br />
z języka angielskiego: Renata Cygan. Skład i opracowanie graficzne: Renata Cygan
„Sztuka jest dla mnie koniecznością”. Są to słowa naszego gościa<br />
specjalnego – młodego Meksykanina, nietuzinkowego fotografa, dla którego<br />
fotografia to nie tylko estetyczne obrazy, ale przede wszystkim forma dialogu<br />
z odbiorcą oraz wyraz buntu przeciwko wielu aspektom życia publicznego,<br />
nie tylko w Meksyku. Ricardo Modi – bo o nim mowa – chce, by jego zdjęcia<br />
wybrzmiewały, a jego głos jako artysty został usłyszany.<br />
Foto na okładce:<br />
Ricardo Modi<br />
WSTĘPNIAK<br />
Naszym drugim zagranicznym gościem jest barcelończyk, Sergio<br />
Palazón. Gości u nas ze swoimi niezwykłymi rysunkami, które intrygują,<br />
niepokoją, wzbudzają sporo emocji. Warto zajrzeć i pokontemplować,<br />
bo prace Sergia udowadniają, że brzydkie może być piękne.<br />
Nowością w tym numerze są liczne akcenty polonijne. Iza Smolarek<br />
spotkała się w Londynie z malarką i fotografką Krysią Varanką, która<br />
pracowała z „wielkimi nazwiskami”, m.in. dla samej królowej brytyjskiej.<br />
Z Londynu mamy także artykuł o polonijnym teatrze Scena Polska UK,<br />
działającym przy kultowym POSK-u na Hammersmith, a z Irlandii przyfrunęła<br />
do nas recenzja tomiku Izy Smolarek Obca autorstwa Tomka Wybranowskiego<br />
– radiowca, dziennikarza i poety. No i na koniec Australia. W Perth Danuta<br />
Duszyńska spotkała się z Barbarą Nawratowicz – pisarką, działaczką polonijną,<br />
radiowcem, ale przede wszystkim, pierwszą gwiazdą Piwnicy pod Baranami.<br />
W artykule znajdziecie Państwo dużo ciekawostek o tej wyjątkowej osobie.<br />
Poza tym, zachowując charakter ogólnoartystyczny pisma, mamy<br />
dla Państwa zróżnicowany kalejdoskop treści: dużo dobrej poezji i prozy oraz<br />
ciekawych obrazów i zdjęć. Polecam obszerny artykuł prof. Izoldy Kiec o tym,<br />
czy piosenka Boba Dylana Just like a woman jest o kobiecie, trawce, czy może<br />
o… mężczyźnie?<br />
Jesteśmy zaszczyceni, że znana telewizyjna dziennikarka, Anna<br />
Maruszeczko, przygotowała specjalnie dla „Post Scriptum” bardzo ciekawy<br />
materiał. Poławiaczka pereł to wywiad-rzeka z pisarką i podróżniczką, Ulą<br />
Ryciak. Zachęcam do przeczytania.<br />
Wszystkim pasjonatom literatury i sztuki życzymy miłej lektury<br />
w nadchodzące jesienne wieczory, a my już zaczynamy przygotowywać<br />
kolejny numer, który ukaże się w grudniu. Zostańcie z nami :)<br />
Redaktor Naczelna<br />
fb: post scriptum email: postscriptum.mag@gmail.com<br />
NUMER KONTA: IBAN: GB82 LOYD 3096 2657 4181 60<br />
UK: SORT CODE: 309626 ACC Number: 57418160<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
3
Krzysztof Bieliński<br />
a r t y s t ą R o k u 2 0 2 0<br />
11 lipca <strong>2021</strong> r. w Warszawie<br />
odbyła się gala ARTYSTA ROKU<br />
2020 wieńcząca plebiscyt, w którym<br />
czytelnicy Niezależnego Kwartalnika<br />
Artystyczno-Literackiego „Post<br />
Scriptum” wybrali najciekawszych<br />
twórców prezentowanych na łamach<br />
„Post Scriptum” w ciągu ubiegłego<br />
roku. Głosowanie na naszym<br />
fanpage’u trwało cztery miesiące.<br />
Najwyższą liczbę głosów, a tym<br />
samym tytuł Artysty Roku otrzymał<br />
Krzysztof Bieliński – fotografik,<br />
fotograf teatralny i twórca fotografii<br />
abstrakcyjnych, niezabiegający<br />
o nagrody, niemniej mogący<br />
pochwalić się niezwykle dużym<br />
dorobkiem artystycznym. Wydał kilka<br />
autorskich albumów, sfotografował<br />
blisko 700 spektakli. Jest ceniony przez<br />
4<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
reżyserów w Polsce i na świecie.<br />
Wykładał fotografię teatralną<br />
i plakat w Warszawskiej Szkole<br />
Filmowej oraz na Uniwersytecie<br />
Warszawskim. W ubiegłym roku<br />
na łamach miesięcznika „Teatr”<br />
ogłosił Manifest Twórczej Fotografii<br />
Teatralnej. Więcej o zwycięzcy<br />
możecie Państwo przeczytać<br />
na stronie www.bielinski.art.pl.<br />
Zapraszamy także do obejrzenia<br />
fotografii Krzysztofa Bielińskiego<br />
zebranych w filmowej prezentacji<br />
na naszym kanale YouTube.<br />
Galę poprowadziła Ilona Adamska –<br />
organizatorka eventów, akcji<br />
społecznych i charytatywnych,<br />
wydawca i redaktor naczelna<br />
Imperium Kobiet i Law Business<br />
Quality, ponadto wydawca sześciu<br />
portali: ikmag.pl, planetakobiet.<br />
com.pl, be-art.pl, magazynlbq.pl,<br />
wmeskimkregu.pl i szczyptaluksusu.<br />
pl. Właścicielka agencji PR.<br />
Od lat wspiera Fundację Opiekuńcze<br />
Skrzydła i ART Przeciw Przemocy.<br />
Organizatorka plebiscytów: Lwice<br />
Biznesu, Prestiżowy Produkt Roku,<br />
Diamenty Kobiecego Biznesu.<br />
Ambasadorka i motywatorka<br />
przedsiębiorczości kobiet.<br />
Po przywitaniu widzów,<br />
przedstawieniu zespołu<br />
redakcyjnego i przybliżeniu idei<br />
kwartalnika przez redaktor naczelną<br />
pisma – Renatę Cygan, oraz po<br />
przypomnieniu zasad plebiscytu,<br />
zaprezentowaliśmy sylwetki<br />
wszystkich artystów nominowanych<br />
do tytułu Artysty Roku 2020.
ArtAkty Post Scriptum<br />
Przedstawiliśmy także zarys<br />
twórczości poszczególnych artystów.<br />
Ponieważ większość z nich para się<br />
sztukami plastycznymi, ich prace<br />
pokazaliśmy w formie wirtualnej<br />
galerii. W ten sposób przybliżyliśmy<br />
twórczość Andrzeja Pągowskiego,<br />
Sebastiana Monia, Moniki<br />
Cichoszewskiej, Ewy Matyi, Haruhisy<br />
Terasaki, Dariusza Klimczaka,<br />
Krzysztofa Łozowskiego, Loui Jovera,<br />
Adriana Mechockiego, Damiano<br />
Errico, Irene Sheri i Krzysztofa<br />
Konopki. Wśród laureatów znaleźli<br />
się także poeci, piosenkarka, pisarka<br />
oraz performerzy – aktorka i reżyser.<br />
Podczas gali obejrzeliśmy Teatr Sztuk<br />
w skrócie spektaklu Metalife. Tamara<br />
Raven wystąpiła z dwoma utworami<br />
muzycznymi: By my side oraz Sunny.<br />
Ewa Galant – pisarka i zaklinaczka<br />
koni – została przedstawiona<br />
w filmie Horse Theater by The<br />
River. Wiersze Agnieszki Herman<br />
i Juliusza Wątroby usłyszeliśmy<br />
w interpretacji aktorki, Sybilli Rostek,<br />
zaś wiersz Siva Rama Prasada<br />
Lanki przeczytał Arco van Ieperen.<br />
Następnie przywitaliśmy zwycięzcę<br />
plebiscytu – Krzysztofa Bielińskiego.<br />
Po filmowej prezentacji jego<br />
fotografii nadszedł czas na moment<br />
kulminacyjny, czyli wręczenie<br />
statuetki ArtAkty Post Scriptum.<br />
Statuetkę wykonał bułgarski artysta<br />
rzeźbiarz Ilian Sharkov, który słynie<br />
z rzeźb z fabułami z mitologii<br />
rzymskiej i greckiej oraz z Don<br />
Kichotem. Oprócz rzeźby zajmuje<br />
się także reklamą telewizyjną<br />
i projektowaniem przestrzeni,<br />
a także ceramiką.<br />
Gala, która miała miejsce wyłącznie<br />
online, jest nadal do obejrzenia na<br />
naszym fanpage’u na Facebooku<br />
oraz na kanale „Post Scriptum”<br />
na YouTube pod linkiem https://<br />
youtu.be/mvYrQZ7_OZg. Również<br />
na YouTube jest dostępna wirtualna<br />
galeria prac nominowanych artystów.<br />
Serdecznie zapraszamy do obejrzenia!<br />
Jeszcze raz gratulujemy<br />
Krzysztofowi Bielińskiemu oraz<br />
wszystkim twórcom nominowanym<br />
do tytułu Artysty Roku 2020!<br />
Dziękujemy Czytelnikom za aktywny<br />
udział w plebiscycie. To dla Was,<br />
Drodzy Czytelnicy, stworzone zostało<br />
„Post Scriptum” i dla Was nasz zespół<br />
redakcyjny szuka ciekawych tematów<br />
i prezentuje twórców z różnych<br />
dziedzin kultury i sztuki. Dziękujemy<br />
także sponsorom, partnerom<br />
medialnym i realizatorom.<br />
Do zobaczenia za rok! [JN]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
5
W portretach<br />
zależy mi<br />
na uchwyceniu<br />
emocji.<br />
6<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
IWONA OSTROWSKA<br />
Iwona Ostrowska – absolwentka UMK w Toruniu, gdzie uzyskała dyplom<br />
z malarstwa. Prace prezentowała na wystawach indywidualnych<br />
i zbiorowych w kraju i za granicą. Brała udział w festiwalach sztuki<br />
w Rzymie, Kusadasi, Brukseli, Niemczech, Grecji i Tunezji. Jest uczestniczką<br />
plenerów międzynarodowych, sympozjów twórczych, prowadzi warsztaty<br />
malarskie. Sztuka, którą tworzy, rozpięta jest między malarstwem olejnym,<br />
grafiką, fotografią i p ro j ektowan i em grafi cznym. W 2020 ro ku wraz<br />
ze znajomymi entuzjastami założyła fundację – Fundacja Akademia<br />
Malesze. Jest członkinią Związku Polskich Artystów Plastyków, należy<br />
do Grupy Twórczej PositiveART, Symfonia i Młodzi Sztuką. Życie jej jest<br />
związane z krainą Bugu i Podlasiem i ich dziką, różnorodną przyrodą.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
7
Tylko<br />
życie<br />
i sztuka<br />
są<br />
prawdziwe<br />
KATARZYNA BRUS-SAWCZUK<br />
„Sztuka jest podróżą, w której horyzont jest jedynie iluzją.<br />
Podróż jest moim żywiołem pomiędzy żywiołami: sztuką i miłością.<br />
Podróżuję ze sztuką i poprzez sztukę w głąb siebie, smakując życie.<br />
Życie ma smak niezrównany, jako że jest zmysłowe. Zmysłami je<br />
odbieram i przetwarzam w sztukę”.<br />
Jak to się stało, że zostałaś malarką? A może malarką,<br />
artystką po prostu się jest, a nie staje się?<br />
Całe moje życie, odkąd pamiętam, było związane<br />
z malarstwem, rysunkiem, sztukami plastycznymi.<br />
Więc pewnie jest się artystą, a nie staje się nim.<br />
Postanowiłam kontynuować sztukę na poważnie, rzecz<br />
jasna, warsztat szkoli się cały czas. Rozwój osobisty to<br />
poszukiwanie nowych środków wyrazu. Nie oddzielam<br />
momentu, że nagle coś się stało. To po prostu była<br />
kontynuacja we mnie. Mimo że myślałam przez chwilę,<br />
że wybiorę zupełnie inne studia, to jednak tak się nie<br />
stało. Intuicja pokierowała moim życiem w kierunku<br />
malarstwa. To był naturalny wybór.<br />
8<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Z ciekawości zapytam: o jakich innych studiach przez<br />
chwilę myślałaś?<br />
Miałam wspaniałą nauczycielkę języka polskiego, byłam<br />
nią zafascynowana, więc pomyślałam o filologii. Pewnie<br />
bardziej lubiłam nauczycielkę niż sam polski.<br />
Eksperymentujesz z kolorem.<br />
Malowanie to jest eksperyment sam w sobie. Ja czasem<br />
podchodzę do białego płótna, mam jakąś kompozycję<br />
w głowie, a ostatecznie, po jej przetworzeniu, powstaje<br />
coś zupełnie innego. Czasami obmyślam obraz nawet<br />
kilka dni, a płótno sprawia, że idę zupełnie w innym<br />
kierunku. Myślę sobie, że ten wymyślony obraz ja już
przecież namalowałam. W wyobraźni. A przede mną jest<br />
białe płótno, które wyzwala zupełnie inne wyzwanie.<br />
Nowy impuls.<br />
PTAKI<br />
Moje kolory wiążą się nie tylko z tematyką czy<br />
pomysłem, ale nastrojem, stanem mojej duszy.<br />
To wszystko jest bardzo spójne w tworzeniu. Miałam<br />
taki czas, że malowałam obrazy monochromatyczne,<br />
używając głównie szarości i bieli. Długo tkwiłam w tych<br />
szarościach, te prace były również bardzo graficzne.<br />
Używałam też różnych faktur. Po jakimś czasie pojawiły<br />
się kolory: od szarości do czerwieni. Kolory to język<br />
twórczy.<br />
Ty sama jesteś bardzo kolorowa, kiedyś zobaczyłam<br />
Twoje przepięknie kontrastowe zdjęcie w czerwonej<br />
sukience. Ekspresja, kolory i anielski głos.<br />
(śmiech)<br />
Coś jest w twórczości, że ekspresja w malarstwie łączy<br />
się z tą w życiu. Kiedyś jeden z moich profesorów na<br />
studiach powiedział do mnie: „Pani niedługo obetnie<br />
sobie ucho”. To towarzyszy mi przez całe moje malarskie<br />
życie: niesforna, dynamiczna kreska, mocna tak,<br />
jakby ten obraz „wybuchał”. Lubię tę kreskę, ona daje<br />
moim obrazom siłę. Pokazuje jaka jestem wewnątrz.<br />
Ta ekspresja pojawia się w większości moich obrazów.<br />
Skąd przyleciały ptaki do Twojej głowy? I gdzie polecą?<br />
Po raz pierwszy moje ptaki pojawiły się na Festiwalu<br />
Wizji w Wierzbicy, u moich przyjaciół. Pojawiły się<br />
niespodziewanie, ale pomyślałam sobie, że zostaną<br />
ze mną dłużej. Otaczała mnie wieś wraz z jej<br />
krajobrazami, odgłosami i nieodłącznymi ptakami.<br />
Pierwsze ptaki były monochromatyczne – szare.<br />
Nie były takie radosne. Nie chciałam, żeby beztrosko<br />
ćwierkały czy były ulotne. One były mocne, poważne,<br />
raczej przy ziemi, i wpisane w kompozycję tak, jakby<br />
„rozsadzały” obraz. Ucięte w którymś miejscu. Urywałam<br />
im czasem kawałek dzioba albo ogona, jakby miały wyjść<br />
z tego płótna.<br />
Czyli jednak polecą?<br />
Polecą. Poleciały. W pewnym momencie uświadomiłam<br />
sobie, że powinnam obdarować je skrzydłami. Wystawa,<br />
którą przygotowałam po tym, jak podarowałam<br />
im skrzydła, otrzymała tytuł: „Wielkie poruszenie”.<br />
Fruwające ptaki nabrały też barw. Zaczęły stroszyć pióra.<br />
Czy to miało coś wspólnego z jakąś zmianą w Twoim<br />
życiu?<br />
(śmiech)<br />
Tak. Zmiana w środkach wyrazu czy artystycznej<br />
ekspresji jest najczęściej spójna ze zmianą w życiu<br />
wewnętrznym.<br />
Powiedziałaś: „Moja sztuka jest przeniesieniem miłości<br />
i chwili z życia do malarstwa. Tylko życie i sztuka są<br />
prawdziwe”. Utożsamiasz się z tymi słowami?<br />
Ja jestem bardzo szczera w malarstwie. Nie oszukuję<br />
siebie, widza, nie oszukuję, malując. Jeśli ja się<br />
zmieniam, to zmienia się moje malarstwo. Jest to dla<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
9
obraz widziany należy przefiltrować tak,<br />
aby był własny, inny, indywidualny.<br />
mnie nieodłączny i wzajemnie uzupełniający się proces.<br />
Jedynie szczerość wypowiedzi jest tym, co broni się<br />
w sztuce, a odbiorcy pozwala odczytać przeniesione<br />
przeze mnie autentyczne emocje.<br />
Skończyłaś szkołę średnią, w której programie nie było<br />
zajęć z plastyki. Trudno było Ci się dostać na studia<br />
i zacząć przygodę z malarstwem na poważnie?<br />
Wśród osób, z których większość była absolwentami<br />
co najmniej liceum plastycznego?<br />
Nie wiem, czy było trudno. Przed studiami na UMK<br />
aplikowałam do dwuletniej policealnej szkoły reklamy.<br />
Miałam wspaniałych nauczycieli, którzy przyjeżdżali<br />
do nas na zajęcia i wykłady. To byli profesorowie z ASP.<br />
Miałam niesamowite szczęście! To stanowczo dało mi<br />
bazę do przygotowań do egzaminu. Miałam dwa lata,<br />
żeby opanować wiedzę, przez którą ludzie przechodzą<br />
w ciągu czterech lat liceum plastycznego.<br />
Iwono, prowadzisz warsztaty artystyczne…<br />
Tak, jeden z moich znajomych założył fundację Akademia<br />
Pana Hilarego i poszukiwał kogoś, kto mógłby mieć<br />
pomysł na prowadzenie warsztatów z malarstwa.<br />
Podjęłam się tego zadania. Mamy fantastyczną grupę<br />
dziewczyn i obserwuję je od pierwszych zajęć, jak<br />
niesamowicie się rozwijają. Jaką mają pasję i fantazję.<br />
Te zajęcia pobudzają wyobraźnię, widzę to w całej grupie,<br />
która uczęszcza. Warunkiem jednak było otworzenie<br />
10<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
siebie. To nie jest jedynie szkolenie warsztatu, chociaż<br />
warsztat jest podstawą rozwoju, ale niewątpliwie:<br />
pomysł, wrażliwość, ciekawość, wyobraźnia pozwalają<br />
grupie na przetworzenie swoich emocji i obserwacji<br />
w obraz. Uczymy się również odbioru obrazów. Starannie<br />
dobieram tematy, żeby wszystko było spójne. Zależy<br />
mi, aby każda uczestniczka warsztatów miała pomysł<br />
na siebie, żeby umiała sięgnąć do swojej wyobraźni<br />
i potrafiła przetworzyć to w swojej głowie.<br />
Przykład tematu, który zadałaś…?<br />
Tematów było bardzo dużo, ale podam przykład takiego,<br />
który wzbudził dużo emocji, a efekty były zaskakujące,<br />
nawet dla samych uczestniczek warsztatów. Dziewczyny<br />
miały wykonać fotografię przyrody lub czegoś innego<br />
telefonem. Po czym miały zbliżyć zoom i przelać na<br />
płótno fragment w maksymalnym powiększeniu. Okazało<br />
się, że te plamy, kolory naprawdę pobudziły wyobraźnię.<br />
Powstały fantastyczne abstrakcje.<br />
Malujesz wiele obrazów w dużych formatach. Czy taki<br />
format daje wolność?<br />
Nie do końca tak jest. Jestem zodiakalną Wagą i zawsze<br />
staram się „zważyć”. Obrazy w małych formatach<br />
wychodzą mi doskonale i świetnie się w nich czuję.<br />
Istotna jest dla mnie kreska i ekspresja, dynamika.<br />
Mały ruch, szybkie działanie. Powstała nawet<br />
wystawa w formacie A4: „Ptaki mówią”. To w zasadzie
w małej formie nie doświadczam żadnych zahamowań.<br />
Potrafię malować jeden obraz za drugim. W dużym<br />
formacie zanika precyzja. Wymaga on innej kreski.<br />
Mimo tego, że maluję duże formaty, to niekoniecznie<br />
dają mi wolność. Poza tym zawsze o takim obrazie<br />
myślę, że może to będzie jakieś unikalne dzieło,<br />
a potem okazuje się, że wcale nie. To małe formaty<br />
stanowczo dają mi większą swobodę. Ale nie<br />
unikam dużego formatu. I tych obrazów jest sporo.<br />
Czasem zamalowuję obraz, nawet po pół roku od jego<br />
powstania, i zmieniam go.<br />
PTAKI<br />
A odwracasz do góry nogami?<br />
(śmiech)<br />
Nie, tego nie robię.<br />
Mówiłaś o tym przetwarzaniu, filtracji w głowie zanim<br />
powstaje obraz…<br />
Miałam takiego profesora, który mówił: „Pamiętajcie,<br />
że dachy czerwone wcale nie są czerwone”. Przekazał<br />
nam, że musimy się nauczyć zmieniać rzeczywistość.<br />
To, co widzimy, musimy przetwarzać, i to jest największą<br />
cechą, najważniejszą wartością u artysty, że obraz<br />
widziany należy przefiltrować tak, aby był własny, inny,<br />
indywidualny. Tak powstaje styl danego artysty. Na to<br />
pracuje się latami. Rozwijałam swoją twórczość zgodnie<br />
z osobowością, potrzebami. Okazało się, że działam<br />
spontanicznie, co również jest ważnym elementem.<br />
Jesteś indywidualna. Masz w głowie któregoś<br />
z mistrzów?<br />
Nie mam konkretnego idealnego obrazu czy mistrza<br />
w głowie. Moje fascynacje pojawiają się w danej chwili.<br />
To właśnie od chwili, sytuacji zależy to, jaki obraz może<br />
zaprzątnąć mój umysł.<br />
Powiedz mi coś o twarzach, które malujesz? Czy w nich<br />
są prawdziwe osoby czy przetworzona rzeczywistość<br />
i Twoja wyobraźnia?<br />
W portretach zależy mi na uchwyceniu emocji.<br />
Nie szukam rzeczywistych postaci. To moja wyobraźnia.<br />
Ja mam zresztą ciągle niedosyt w tych portretach.<br />
Chciałabym je również może w przyszłości pokazać<br />
bardziej plakatowo, pop-artowo. Może to byłby trochę<br />
powrót do czasu mojej przygody ze szkołą reklamy,<br />
symbolem. Jednak portrety i ptaki mają ze sobą coś<br />
wspólnego. Szukam w nich uczuć.<br />
Dlaczego założyłaś fundację wspierającą artystów<br />
i czym fundacja się zajmuje?<br />
Najpierw zachwyciłam się starą szkołą na Podlasiu,<br />
budynek był na sprzedaż. Dopiero kiedy udało mi się<br />
go kupić, pomysł się urealnił i za ciosem powstała<br />
Fundacja Akademia Malesze. Ma ona w zamyśle<br />
wspierać artystów, nie tylko malarzy, ale także osoby<br />
zajmujące się innymi dziedzinami sztuki i literaturą.<br />
Równolegle tworzymy projekty biznesowe związane<br />
z tym miejscem.<br />
Mam nadzieję, że jako „Post Scriptum” zawitamy<br />
kiedyś do Twojego artystycznego miejsca. Jakie plany<br />
na przyszłość?<br />
Pandemia zniweczyła wiele planów i przedsięwzięć.<br />
Mam nadzieję, że wszystko powoli wraca do normy.<br />
W najbliższym czasie planuję w Maleszach wystawę<br />
trzech artystów. Do współpracy zaprosiłam Bogusława<br />
Lustyka i Krzysztofa Koniczka z Białegostoku.<br />
Moje ostatnie pytanie „Panno znad Bugu” – dlaczego<br />
to Podlasie zabrało Twoją duszę?<br />
Dlatego że jestem zza Bugu…? (śmiech) Uwielbiam<br />
wieś, czuję się tam świetnie. Podlasie daje mi<br />
inspiracje. Pozwala się wyciszyć i odnaleźć równowagę.<br />
A równocześnie jestem blisko miasta i mojej aktywności<br />
związanej z Warszawą.<br />
Jesteś szczęśliwa? Pofruniesz dalej ze swoimi ptakami?<br />
Tak, obdarowane skrzydłami, nie potrafią żyć bez latania.<br />
[KBS]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
11
Ślady Miry<br />
Mira Marcinów, Bezmatek<br />
Co najlepiej oddaje sens żałoby i to w taki sposób,<br />
żeby przekazać cierpienie i tęsknotę? Na myśl<br />
przychodzi jedynie milczenie. Słowa w takich<br />
momentach znaczą wybitnie mało, a jeśli już są, to zazwyczaj<br />
przejawiają charakter ornamentu. Być może<br />
właśnie z tego względu podchodzę z dystansem do<br />
literatury podnoszącej temat śmierci – nie śmierci<br />
w ogóle, ale śmierci bliskiej, ważnej dla kogoś osoby.<br />
W języku jakkolwiek sztywnym, pełnym utartych form<br />
i frazesów trzeba się zmierzyć z niewyrażalnymi pustką<br />
i nicością. Przykuć uwagę, zaintrygować – możliwe do<br />
wykonania, tylko w ostatecznym rozrachunku najistotniejszy<br />
jest wymiar pamięci, dobrej pamięci. Zła pamięć<br />
potrafi być niszcząca, uporanie się z nią to ważny krok<br />
w drodze do zdrowia psychicznego. Być może dlatego<br />
powstał Bezmatek – utwór przybliżający ból rozstania<br />
oraz nieprzystosowanie do ustalonych norm i tajemnicę<br />
śmierci.<br />
M i ra Marci n ów j est d o kto rem n au k h u man i -<br />
stycz nych w za kres i e psych o l o gi i Un i wersy tetu Jagi el -<br />
lońskiego oraz pracownikiem naukowym Instytutu<br />
Filozofii i Socjologii PAN. Jej tematyka badawcza obejmuje<br />
między innymi filozofię psychiatrii oraz teorię<br />
szaleństwa. Marcinów jest laureatką Nagrody Premiera<br />
za roz p rawę d o kto rs ką . Była n o mi n owan a d o Pozn a ń s -<br />
kiej Nagrody Literackiej za Historię polskiego szaleństwa.<br />
Finalistka Nagrody Naukowej „Polityki” oraz laureatka<br />
Paszportu Polityki w dziedzinie literatury za Bezmatek.<br />
Przytoczę uzasadnienie: „Za intensywną opowieść<br />
o relacji córki i matki, o życiu i umieraniu. Wybitność<br />
Bezmatka wykracza daleko poza temat żałoby,<br />
dotyczy też literackiego języka, zarazem wywrotowego<br />
i precyzyjnego”. Nie można zarzucić autorce pracowitości,<br />
jest niezwykle aktywna twórczo, podjęła też temat<br />
aktualny w rzeczywistości pandemicznej. Jak poradzić<br />
sobie z piętnem wszechobecnej śmierci, lęku<br />
przed zachorowaniem, utratą, której doświadczamy<br />
tak naprawdę każdego dnia? Można nie przyjmować<br />
tego do wiadomości, ale każdy dzień przybliża nas<br />
d o ś mi erci . Z resz tą n i e o s amą ś mi erć tu ch o d zi , l ecz<br />
o biały kordonek, przytaczając słowa Ewy Lipskiej, która<br />
o tym nieuniknionym ostatecznym doświadczeniu pisze<br />
nad wyraz celnie. Na ile więc prezentacja literacka<br />
i również prywatna Miry Marcinów wykracza ponad<br />
12<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
znany już skądinąd schemat przedstawiania śmierci?<br />
Nie grzebiąc daleko w przeszłości: Umarł mi. Notatnik<br />
żałoby Ingi Iwasiów; Ćwiczenia z utraty Agaty Tuszyńskiej;<br />
Rzeczy, których nie wyrzuciłem Marcina Wichy czy<br />
Ślad po mamie Marty Dzido przybliżają, próbują okiełznać<br />
doświadczenie utraty właśnie, zresztą takiej,<br />
która przychodzi w udziale również samym piszącym.<br />
W tekście poświęconym zmarłej w zeszłym roku Babci<br />
napisałem, że z każdą mijaną śmiercią próchniejemy jak<br />
drewno. To znaczy w skrócie tyle, że człowiek doświadczający<br />
śmierci sam umiera, boleje, cierpiąc nad własną<br />
skończonością.<br />
Nie wiem, z czego to wynika, ale podczas<br />
czytania Bezmatka chciałem się zrewanżować własnym<br />
doświadczeniem albo być może w jakiś sposób<br />
utożsamić z narratorką – niestety nie było mi to dane.<br />
Moje osobiste relacje z matką są dość skomplikowane.<br />
Myślę, że więzi z rodzicami i ich pojmowanie nie należą<br />
do prostych rzeczy. Agata Passent w poście poświęconym<br />
książce podrzuciła refleksję, że matki to słaba<br />
inwestycja, bo nam umierają. Dodałbym jeszcze, że<br />
kapitał wspólnych relacji chwieje się na glinianych nogach,<br />
bowiem za dużo w nich niepewności i frustracji.<br />
Takie są też z grubsza „migawki z życia”, które zaproponowała<br />
Marcinów, momenty, wspomnienia, odczucia,<br />
smaki, gesty i słowa piosenek. Nie jestem przekonany,<br />
czy to wystarcza, aby nadać kształt tej historii.<br />
Teksty do Bezmatka powstawały również na telefonie<br />
komórkowym. Można zauważyć, że ten nowoczesny<br />
model pracy wpłynął znacznie na ostateczny kształt<br />
książki. Na formę utworu składają się pojawiające się<br />
na kolejnych stronach naprzemiennie niewielkie objętościowo<br />
wersy wraz z dłuższymi akapitami. No i tak,<br />
na początku dezorientacja – nie wiedziałem, jak do<br />
tego p o d ej ś ć, a ż p o d ko n i ec ks i ążki – l ekka i r y ta cj a.<br />
„Z każdą śmiercią czuję się gorsza” – pusta strona z jednym<br />
zdaniem. Potem przyszła myśl, że to jest właśnie<br />
ta pustka, o której wspominałem. Tak czy owak, forma<br />
narzuca sposób myślenia o Bezmatku. Nie potrafię jednak<br />
powiedzieć, jaki. Brakuje – przynajmniej w moim<br />
odczuciu – pewnej spontaniczności. Wydaje się, jakby<br />
to było zaplanowane, za bardzo wystudiowane i wycyzelowane,<br />
co sprzyja, niestety – jak to ująć – dosadności.<br />
Napisane w jakimś celu, dokładnie wykrojone.
Bezmatek<br />
Cel osiągnięto. Ukłony dla Miry<br />
Marcinów za to, że odbezpieczyła<br />
granat z napisem „normalność”<br />
i próbuje coś wyczytać z odłamków.<br />
Uwalnia nas od paraliżującej<br />
strony żałoby, nierzadko dodając<br />
akcenty humorystyczne, z różnym<br />
powodzeniem. Subiektywna,<br />
prywatna prawda o zmarłych<br />
nie zawsze jest piękna. Lila to kobieta<br />
o dużym temperamencie,<br />
pijąca. Pojawia się kwestia niedostatków,<br />
biedy, pogoni za lepszym<br />
światem. Dojmujący obraz<br />
lat dziewięćdziesiątych. Książki<br />
czy pisma kobiece, z których wymykały<br />
się sny i marzenia. Chciałoby<br />
się więcej czytać, bo te dłuższe<br />
akapity rzeczywiście zasługują na<br />
uznanie. Rzekłbym, że autorka<br />
wpadła w sieć przeredagowania.<br />
Zamysł przerodził się w plan, który potem oblekał<br />
się w rzeczywistość, i to do tego stopnia, że ma się<br />
wrażenie nadmiernej pracy nad efektem końcowym.<br />
Czekałem na jakieś zachwianie, w którym narratorka<br />
spróbuje odwzorować wewnętrzny chaos, chciałem zauważyć<br />
to mocowanie się z ideą straty. Bezmatek się czyta<br />
i ma się większą lub mniejszą świadomość, co będzie na<br />
końcu, refleksje przeplatane dłuższymi akapitami. Dochodzi<br />
do tego mętna świadomość tego, co przed chwilą<br />
przeczytałem. „Z każdą śmiercią czuję się gorsza”– dobrze,<br />
proszę kontynuować. Czekam na dalszy ciąg tej<br />
opowieści.<br />
W Bezmatku zaczyna mówić milczące do tej pory<br />
pokolenie DDA (Dorosłych Dzieci Alkoholików), dorosłych<br />
pozbawionych odpowiedniej troski w dzieciństwie,<br />
którzy jeszcze boleśniej odczuwają doskwierającą pustkę.<br />
Narratorka czeka na matkę, która nie wraca do domu.<br />
Dziecko czuje się odpowiedzialne za rodzica, w dorosłym<br />
życiu kompensuje się to nadmierną potrzebą kontroli.<br />
D DA to równ i eż p o czu ci e wstyd u , któ r ym mo gą man i -<br />
pulować rodzice, na przykład: „wyglądasz beznadziejnie”,<br />
„nic nie potrafisz”. Wpajanie dziecku bezwartościowości<br />
– cokolwiek zrobi i tak będzie to bez znaczenia.<br />
U Marcinów kwestia pokolenia DDA jest podjęta<br />
zaledwie powierzchownie, chociaż podobna tematyka<br />
pojawia się już u innych autorów. Zastanawiam się, na<br />
ile w Bezmatku obecny jest głos pokrzywdzonego dziecka,<br />
a ile tutaj głosu rodzica z poczuciem<br />
winy? Jest to niezmiernie istotne.<br />
Podejrzewam, że pisanie było<br />
dla autorki, jak również dla części<br />
osób czytających Bezmatek, terapeutyczne.<br />
Niszcząca siła toksycznych<br />
wi ęz i mi ęd zy d z i ecki em a ro d zi -<br />
cem wymaga interwencji, konieczne<br />
jest uwolnienie. Sama narratorka wyjeżdża<br />
na studia, a następnie za granicę<br />
po to, aby uwolnić się od toksycznego<br />
uzależnienia. Jednak z rodzinnej<br />
toksyny nie sposób uwolnić się<br />
ostatecznie, ponieważ piętno i blizny<br />
p ozo staj ą. Ta k j a k ws p o mn i ałem<br />
w innym tekście, DDA wracają często<br />
do rodziców, i nie chodzi tu bynajmniej<br />
o względy nadmiernej troski.<br />
Jest to dla nich po prostu środowisko<br />
dobrze znane, co prawda bolesne,<br />
jednak w tej toksyczności stabilne.<br />
Uważam, że literatura funeralna również<br />
w nowej odsłonie, jaką proponuje Marcinów, jest<br />
p o t rzeb n a. S a ma au to rka stwi erd zi ła w rozmo -<br />
wi e z Zo fi ą Zal es ką d l a „ D wu tygo d n i ka”, że p rzed stawiona<br />
historia nie jest odzwierciedleniem jej doświadczeń<br />
w skali 1 : 1. Czytelnik może gdybać, czy rzeczywistość<br />
była aż tak brutalna i niekiedy wulgarna i czy<br />
było to konieczne w uzyskaniu wiarygodności. Względy<br />
formalne, jak i pewne chwyty językowe, przedstawianie<br />
fizjologii oraz teksty piosenek pokazują, jak Bezmatek<br />
dąży niebezpiecznie w stronę taniości. Nie chcę przez<br />
to powiedzieć, że autorka miała taki zamiar, natomiast<br />
nie wiadomo, gdzie dokoloryzowanie przysłania szarą<br />
rzeczywistość. A przyznać trzeba, że sam fakt publikacji<br />
książki i przedstawienia jej szerszemu gronu odbiorców<br />
wiąże się z możliwością niedostrzeżenia, zapomnienia<br />
wśród innych nowości wydawniczych. Bezmatek zyskał<br />
w oczach przez mozaikę emocji, które targają narratorką.<br />
Kolaż wypadł nad wyraz udanie. Jednak jako<br />
czytelnik szukam ze świecą… szukam Miry…<br />
Mira Marcinów, Bezmatek, Wydawnictwo Czarne,<br />
Wołowiec 2020. [RK]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
<strong>13</strong>
Maryśka<br />
Ślepowrońska łąka nad Bugiem, rozżółcona milionami<br />
mleczy. Monotonny szum rzeki zlewa się z ptasim<br />
gwarem. Nic nie dzieje się w pośpiechu. Przyjechałam<br />
tu gubić troski. Inny świat. Kikutami wtapia się w tę bajkę<br />
Maryśka – nadpróchniała, poraniona, bezlistna wierzba.<br />
Wzrusza. Delikatnie dotykam rany. Przestraszona odskakuję,<br />
bo sucha gałązka strzela pod palcami…<br />
– Pani – słyszę nagle od starego Julka, który znalazł za<br />
pniem kawałek cienia – ani ją zesyć, ani spruć, ale zostawić<br />
mus. Niechby tylko kto ją sksywdził. To bohaterka…<br />
Julek. Nie umie czytać ani pisać. Umie mówić. Najprościej,<br />
najszczerzej. Zawsze zasłuchana w jego opowieści nigdy nie<br />
widzę czasu, który pędzi. Julek przychodzi na łąkę zawsze<br />
z paczką papierosów. Siada w kucki i wypala kilka. Każdego<br />
peta dokładnie zakopuje, żeby ognia nie zaprószyć. No bo<br />
z kim by pogadał, gdyby coś z Maryśką?… Oboje wiekowi,<br />
poranieni, przygarbieni, a tacy nienazwanie piękni. Nabieram<br />
odwagi, żeby wreszcie zapytać go, co jej tam szepcze<br />
w te suche konary…<br />
– Pani – głos Julka lekko drży, aksamitny taki się zrobił –<br />
jej zestazeć się tu mus. O, te dziury tutaj, i te, patsy pani,<br />
wsystko od kul. Tu nad Bugiem, na tej łące, co stoimy,<br />
linia we wojnę sła. A granica ciągle się zmieniała. Okropny<br />
cas, okropnie pokalecone miejsce. Co my tu mieli. Piekło.<br />
Kule świstały bez pserwy. A ona bohaterka! Zycie ratowała.<br />
Piękna taka była, wielka, gałęzie do ziemi, takim murem<br />
zielonym latem rosła. Nie patsyła na mundur, leśni, ruskie<br />
cy Niemce, ona chroniła wróg cy swój, bo to cłowiek<br />
przecie. Kule targały jej warkoce, patsy pani, cały jej bzuch<br />
w bliznach, tak ich dzielnie chroniła. Bohaterka…<br />
Julek ociera rękawem oczy. Łza starcza czy pamięć namalowała<br />
tamte obrazy?… Patrzę w inną stronę. Milczymy.<br />
Trzaska zapałka. Siwe smugi dymu roztańcza lekki wiatr.<br />
14<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Z nów sł yszę drże nie<br />
w głosie Julka, kiedy<br />
m ówi: „C hro niła, ale<br />
i niejednego ukołysała<br />
do wiecnego snu. Warkocami<br />
zegnała jak matka.<br />
Listeckami psykryła.<br />
Zasumiała nad polną<br />
mogiłą, a poranną rosą<br />
łzę uroniła. A za tych, co<br />
uratowała, schroniła, to<br />
kule wzięła na siebie.<br />
Widzi pani, o te dziury,<br />
psestselona tyle razy.<br />
A teraz poraniona, bez<br />
lekaza, gubi liście, usycha,<br />
coraz mniej jej co roku, ale jest. I będzie. Bo pani,<br />
ona twarda, silna, odzyje, tylko mówić do niej trza. Duzo<br />
mówić. Ona jak cłowiek. Jak go opuscą, to ginie, niepotsebny<br />
nikomu. I ona taka. I ja mówię. Jak nie pada, to zawse<br />
tu jestem. I mówię, o wszystkim mówię. I, wiezy pani,<br />
i ja cuję soki, co w nią wlewają zycie. Nie wiezy pani? Ona<br />
jesce zatańcy warkocami z wiatrem…”.<br />
Julek dokładnie zakopuje kolejnego peta. Sięga po następnego<br />
papierosa. Jakby zapomniał, że dopiero zgasił. Oddalił<br />
się gdzieś myślą. Tam, na tamtą pewnie łąkę. Wtedy…<br />
Mam ogromną ochotę dotknąć kory, przytulić twarz do<br />
pnia. Blokada. Boję się, że znów strzeli pod palcami czy<br />
policzkiem suchy odłamek. Boję się, że będzie jej jeszcze<br />
mniej. Niech sterczą kikuty w chwale, dopóki bezwzględny<br />
czas sobie o nich nie przypomni. Pod dotykiem, nawet<br />
najlżejszym, suchy warkocz na pewno by spadł w trawę.<br />
Wiem, że jej to nie zaboli. Ale blokada. Zabieram ze sobą<br />
historię Maryśki i wiarę Julka. W zamyśleniu wracam do<br />
Warszawy…<br />
***<br />
W którąś wiosnę potem odwiedzam grób Julka. I obowiązkowo<br />
Maryśkę, żeby za niego z nią pogadać. Boję<br />
się, że wychudła i jeszcze bardziej zmarniała z tęsknoty za<br />
Julkiem. I oto duże zdumienie. Ona tuli raczkujące zielone<br />
maleństwa, a kikuty jak strażnicy sterczą dookoła. Ocieram<br />
rękawem oczy. W uszach brzmi głos Julka: „(…) twarda, silna,<br />
odzyje, tylko mówić do niej trza . Duzo mówić. Ona jak<br />
cłowiek. Jak go opuscą, to ginie, niepotsebny nikomu…”.<br />
Pełna nadziei dotykam popękanej kory. I już wiem, że ja też<br />
tak muszę… [WDS]<br />
WANDA DUSIA STAŃCZAK
POEZJA<br />
z ust mi to wyjmij i ustaw się na straży / mojego akcentu, kiedy będę<br />
mówiła o nas miękko<br />
[…] z nocnych spacerów nie wracam już obca<br />
Taka jest klamra zbioru wierszy Izy<br />
Smolarek opatrzonego tytułem Obca.<br />
Pierwsze dwa wersy wiersza Dromadery<br />
i końcowy werset Wizyty stanowią<br />
podsumowanie i zarys mapy odczuwania<br />
całego zbioru.<br />
Dlaczego „odczuwania”? Poezja Izy<br />
Smolarek jest dla mnie wielkim wyzwaniem.<br />
Mozaiki jej wierszy nie czyta<br />
się łatwo, i to nie jest absolutnie<br />
zarzut. Wręcz przeciwnie. W zalewie<br />
tomików poezji, które teraz każdy<br />
może wydać i wyekspediować do czytelników,<br />
znakomita większość jest<br />
idealnie bezbarwna i nijaka. Wersety<br />
i niby-metafory jak woda przeciekają<br />
przez sito zmysłów. Gdy lektura<br />
dobiega końca w głowie, a przede<br />
wszystkim w sercu czytelnika, nie zostaje<br />
NIC.<br />
Inaczej jest z Izą Smolarek i jej opowieścią<br />
o stanach miłości w czasach<br />
zarazy. Cały zbiór utkany z dwudziestu<br />
siedmiu wierszy zmusza do skupienia,<br />
powrotów do lektury i deszyfracji<br />
metafor autorki przez osobiste kalki<br />
wspomnień i skojarzeń sytuacji, zdarzeń<br />
i rozmów samego czytelnika.<br />
Podmiot liryczny, mimo statyczności<br />
uczuciowego stanu miłosnego,<br />
jest bardzo aktywny. Śpiesznie przemieszcza<br />
się po arenach dwudziestu<br />
siedmiu wierszy. Nerwowość liryczna<br />
bohaterki jest uzasadniona, kiedy scalimy<br />
ją z własnymi pytaniami o jakość,<br />
wartość i przyszłość stanu posiadania<br />
miłości, której jesteśmy odłamkiem:<br />
„[…] spieszę się na linię która zatrzyma<br />
mnie na rozsądną od ciebie odległość<br />
[…]” Droga<br />
Roztańczona<br />
dziewczyna<br />
skryta<br />
za<br />
wiktoriańskim<br />
krzesłem<br />
Mozaika uczuć, która tkana jest strumieniem<br />
miłości ograniczonej czasem<br />
przymusowych internowań i izolacji,<br />
zmienia się wielokrotnie:<br />
„nieprawda, że mi już na tobie nie zależy<br />
/ i równie nieprawda, że trzymam<br />
za ogon / wszystkich mężczyzn, na<br />
których mi nie / zależy. […]” Wybory<br />
Czytamy te stany w formie zaprzeszłych<br />
i niezawinionych lamentów<br />
(Nic) czy złości i irytacji podszytej<br />
chwilową rezygnacją (mistrzowski<br />
Ruch z wersem „ja też siedzę i piszę<br />
w kontrze”), z domieszką kobiecej<br />
żałości, która szlocha w poduszki niezrozumienia<br />
przykryta pledem odrzucenia.<br />
Nadzwyczajny – złożony ze<br />
staccato miłosnych zaduszek – wypominek<br />
Urodziny:<br />
„[…] mówisz a ja czuję fail start albo<br />
inne / deja vu przysłaniam oczy wychodzę<br />
/ poza kluczem do drzwi frontowych<br />
/ nie mam innych przyjaciół<br />
nie wierzę […]”<br />
Znajdziemy także zapis zmartwienia<br />
podsycanego troskami, które jak małe<br />
strugi zasilają ognisko tego stanu. Tutaj<br />
słów kilka o wierszu Past niemalże<br />
wyjętym ze skarbnicy baroku, pożegnalnym<br />
błysku dla starych historii,<br />
których mistrzem był Zbigniew<br />
Morsztyn:<br />
„[…] od wczoraj siedzę na środku<br />
stołu / z okiem w kieszeni staram się<br />
nie płakać / nie ma się o co oprzeć to<br />
prawda […]”<br />
Liryczne alter ego Izy Smolarek rozpisuje<br />
codziennym haftem zdarzenia<br />
z wplecionymi pierogami, przepuszczonymi<br />
przez filtry fotografiami karmionych<br />
ptaków, kotów, które czasem<br />
przypominają odziane w biel pielęgniarki.<br />
Codzienny zapis miłosnych współrzędnych<br />
na osi rzędnych to jednak<br />
nie tylko wiersze. Z owej bieli, owej ciszy<br />
Milesa Davisa przenika niczym palimpsest<br />
machina refleksji bohaterki,<br />
której dwoistość („ze śliny, z ognia”)<br />
przywołuje niejednorodne wspominki<br />
i klisze przeszłości.<br />
Kiedy ta wewnętrzna alter ego poetki<br />
siedzi skulona (czasem na środku<br />
stołu), leży w łóżku albo bojąc się kolejnych<br />
razów, zwinięta w kłębek jest<br />
na wielkim wiktoriańskim krześle – na<br />
którym trwa przez większość poetyckiego<br />
spektaklu – w tym czasie za tym<br />
samym krzesłem ta cielesna alter ego<br />
poetki nuci, złoci się słońcem i zdaje<br />
się mruczeć niczym rozradowana kotka.<br />
W zbiorku Izy Smolarek aż roi się od<br />
nadzwyczajnych, choć śmiałych metafor,<br />
które każą zastanawiać się dłużej<br />
(co jest dobre w czytaniu poezji)<br />
i proszą, by je zestawić z fizycznością.<br />
Taka efektowna przenośnia otwiera<br />
wiersz Ü:<br />
„rozdarłeś mnie na papier na kredę<br />
i kamień / otwartą dłonią która spadła<br />
z lustra wprost / w moje oczy w kilka<br />
chwil od niczego […]”<br />
Takich niepowtarzalności w całym<br />
zbiorze Obca znajdziemy więcej niż<br />
wiele. Polecam uwadze czytelników<br />
szczególnie trzy wiersze, o których<br />
mógłbym rozpisywać i rozgadywać się<br />
godzinami. To utwory poetyckie, które<br />
odwołują się do naszego polskiego<br />
ducha i naszych charakterologicznych<br />
zalet, ale i przywar. Oto ich tytuły:<br />
„polska” (oryginalna pisownia), Beata<br />
i Dorastanie. Ten ostatni jak wystrzał<br />
powinien zabrzmieć w naszych sercach<br />
i duszach albo jak ostrzegawcza<br />
syrena, by nie popełniać wciąż błędów<br />
tych samych.<br />
Zwracam także uwagę na cytaty z poezji<br />
Aleksandra Sławińskiego, które<br />
okalają cały zbiór Izy Smolarek. Ta poetycka<br />
korespondencja ma kilka wymiarów.<br />
Jakich? Odsyłam do lektury<br />
Obcej. [TW]<br />
TOMASZ WYBRANOWSKI<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
15
Sergio<br />
PALAZÓN<br />
16<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Sergio Palazón<br />
Urodził się w Barcelonie w 1960 roku. Większość<br />
życia poświęcił sztuce, a w szczególności temu,<br />
co można by nazwać grafiką w różnych odsłonach<br />
i konfiguracjach. Tworzył ilustracje m.in.: do komiksów,<br />
okładek książek fantasy w latach 80.,<br />
a w kolejnych latach zajmował się reklamą. Ostatnie<br />
prace Sergia jako ilustratora można znaleźć<br />
na okładkach i stronach różnych literackich gazet<br />
lokalnych i ogólnonarodowych.<br />
Rysunek i malarstwo zawsze były wyrazem jego<br />
twórczej osobowości. Od wczesnych lat 80. prace<br />
autora wystawiane były w różnych miejscach<br />
w Hiszpanii. Obecnie nie wystawia on zbyt wiele.<br />
Sergio Palazón jest artystą, którego zawsze interesowało<br />
rysowanie i malowanie ludzkiego<br />
ciała, początkowo z zachowaniem szczegółów<br />
anatomicznych, z głębokiego szacunku dla tradycji.<br />
Ostatnie lata jego kariery to swego rodzaju<br />
metamorfoza, a raczej ewolucja, w której często<br />
nakładają się na siebie techniki i style. Autor używa<br />
metamorfozy jako mutacji, z której wyłania<br />
się nowa estetyka.<br />
Ulubioną techniką Sergia jest malarstwo olejne.<br />
Ale to rysunek jest najważniejszy, to od niego<br />
wszystko się zaczyna. Rysuje nieustannie, jakby<br />
to była wrodzona czynność. Pracuje również innymi<br />
technikami, takimi jak akwarela czy rysunek<br />
monochromatyczny (ołówkiem lub tuszem).<br />
Sergio Palazón wypracował sobie swój własny,<br />
rozpoznawalny styl, a jego obrazy wzbudzają<br />
dużo emocji.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
17
W BRZYDOCIE TKWI PIĘKNO<br />
18<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
19
Moje obrazy mówią za siebie<br />
20<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Zdzisław Beksiński i Jerzy Duda-Gracz<br />
to jedni z moich ulubionych artystów<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
21
22 22<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
ADA JAROSZ<br />
ZAPALCIE NAD TATRAMI LATARNIĘ<br />
niech się gwiazdy rozżarzą jak dawniej<br />
wtedy przejrzą się panny skrzydlate<br />
w wielobarwnym lśnieniu potoków<br />
wymyją włosy łopianowym wywarem<br />
rozczeszą kosodrzewinowym grzebieniem<br />
potem siądą przy brzegu i zaplotą<br />
wieńce z kwiatów rosy<br />
gdy przyjdzie pora obsieją śnieżnym<br />
ziarnem hale i zamkną góry w szkle<br />
te niczym szarokapturowi mnisi<br />
odmówią przedwieczną modlitwę ciszy<br />
a potem zbiorą plon<br />
zapalcie tatrzańską latarnię<br />
by duchy gazdów nie błąkały się po niebie<br />
chociaż słyszą złóbcokowe granie to nie widzą<br />
Mlecznej Drogi a ona prowadzi pod Piotrowe<br />
dźwierza – pilnuje ich brunatny harnaś<br />
łagodny niczym mgła nad Szatanem<br />
światło z latarni sprawi że za cieniem pójdzie<br />
człowiek w załomach skał schowa niepokoje<br />
niepewność i pragnienia<br />
nad szczytami drzew furtki do nieba<br />
tędy przemkną tacy jak Azrafael i Szemkel<br />
bez strachu zsuną się po grotach jodeł<br />
potem z Sieczką Rojem Walami niespiesznie<br />
podążą w kierunku Świnicy lub Lodowego<br />
może przystaną na którejś przełęczy i popłynie<br />
psalm kłusowników hen ku Dolinie Pięciu<br />
zapalcie a świ(a)t zacznie wszystko od początku<br />
niewidomi zobaczą kolory nie tylko nocy<br />
głusi usłyszą szepty limb i cisów<br />
nieczułych wzruszą korony rojników<br />
nikt nie uplecie tojadowych wieńców<br />
tylko zapalcie latarnię<br />
DYDUK<br />
Nikt nie widział, skąd przyszedł.<br />
Mówili, że pojawił się, gdy miesiąc<br />
srebrnowłosy przystawił drabinę<br />
do najwyższego klonu lub dachu<br />
zapomnianej cerkiewki.<br />
Czasem towarzyszył mu cień<br />
lipcowy, wówczas brał w objęcia<br />
złotolicą południcę. Potem padał<br />
(ofiara najwyższego uniesienia).<br />
Stateczni śmiali się z wariata,<br />
dzieci twierdziły, że widziały<br />
skrzydła – układał je w futerale<br />
tak troskliwie, jakby nawlekał<br />
krople rosy na źdźbła.<br />
Graj Dyduk – prosiły.<br />
Brał skrzypce i wyczarowywał<br />
oberki łąkowe. Deszcz dudnił<br />
na łopianowych liściach, wicher<br />
akompaniował na akordeonie,<br />
kuklik z kozibrodem wywijali<br />
hołubce, przytulia tuliła się<br />
do jastrzębca, dziewannę<br />
porywał do tańca niecierpek<br />
(baletmistrz nad baletmistrze).<br />
Szaleniec! – wołali ludzie, a Dyduk<br />
splatał struny w dźwięki (tak matki<br />
pieszczą dziewczęce warkocze).<br />
Jesienią przyprowadził kobietę.<br />
To rusalica – mówił, gdy pytali. –<br />
Będzie moją żoną, zamkniemy<br />
oczy i zbudujemy sosnową chatę<br />
z gontowym dachem i kogutem.<br />
Tylko w takim domu świerszcze<br />
ułożą najkunsztowniejsze fugi.<br />
Nie pomagały boikeny, klopsy, renklody,<br />
uśmiechy, które przynosił wioskowym<br />
ani modlitwy malowane trzciną.<br />
Pomyleniec! – krzyczeli wątpiący.<br />
Wtedy odszedł. Księżyc schował drabinę.<br />
23<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong> 23
Izolda Kiec o DYLANIE<br />
I Z O L D A<br />
K I E C<br />
Just Like a Woman<br />
O KOBIETACH I MĘŻCZYZNACH<br />
Izolda Kiec<br />
Dziś wieczór nikt nie skarży się<br />
a jednak mnie otacza deszcz<br />
wiadomo o niej tu<br />
że ma nowych strojów w bród<br />
ale wstążki się poodrywały już<br />
od jej loków i diadem jej spadł<br />
Ona trwa jak to kobieta, o tak<br />
i kocha jak to kobieta, o tak<br />
i dba jak to kobieta<br />
ale łka jak dziewczę, co ma dziewięć lat<br />
Z Marią Joanną dobrze mi<br />
chyba mnie w objęcia weźmie dziś<br />
a jej – nie pochwali nikt<br />
dopóki wierzy w mit<br />
i nie przekona się, że uwielbia blichtr<br />
tylko perły, eter i kwas<br />
Ona trwa jak to kobieta, o tak<br />
i kocha jak to kobieta, o tak<br />
i dba jak to kobieta<br />
ale łka jak dziewczę, co ma dziewięć lat<br />
Lało od pierwszego dnia<br />
mnie z pragnienia trafiał szlag<br />
więc zjawiłem się<br />
klątwa bezlitosna trwa<br />
dręczy nocą i za dnia<br />
czas wycofać się<br />
przestać męczyć się<br />
chyba jasne, że<br />
Po tamtym został kurz<br />
chyba bądźmy przyjaciółmi już<br />
gdy znów nas zetknie los<br />
zataj, proszę, to<br />
że kiedyś dawno znałaś tego, co<br />
tak łaknął, a to był twój świat<br />
Ty grasz jak to kobieta, tak jest<br />
i kochasz jak to kobieta, tak jest<br />
i dbasz jak to kobieta<br />
ale łkasz jak dziewczę, co ma dziewięć lat<br />
(B. Dylan, Just Like a Woman, pol. Jak to<br />
kobieta, przekł. F. Łobodziński)<br />
24<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Izolda Kiec o DYLANIE<br />
Konteksty<br />
Just Like a Woman – piosenka Boba Dylana, nagrana<br />
po raz pierwszy w 1965 roku i zamieszczona na<br />
albumie Blonde on Blonde, który ukazał się w maju<br />
roku następnego, należy do najbardziej znanych,<br />
ale i – ponoć – najbardziej kontrowersyjnych oraz<br />
zagadkowych utworów pieśniarza. Pierwsza zagadka<br />
zawiera się w pytaniu tłumacza Filipa Łobodzińskiego:<br />
„czy rzecz o kobiecie, czy o trawce?”. Łobodziński,<br />
„mając na względzie atmosferę całej płyty Blonde<br />
on Blonde”, opowiada się po stronie trawki. Autorzy<br />
wcześniejszych przekładów – między innymi Jerzy<br />
Menel i Marek Zgaiński – wybrali kobietę. Być może<br />
dlatego, że towarzyszą piosence konkretne konteksty<br />
i odczytania biograficzne, które stanowią kolejne pole<br />
spekulacji. Mianowicie adresatką tekstu Dylana miała<br />
być Edie Sedgwick, amerykańska modelka magazynów<br />
„Vouge” i „Life” oraz aktorka, występująca w latach<br />
sześćdziesiątych w filmach Andy’ego Warhola (także<br />
jego partnerka, nazywana nawet „panią Warhol”),<br />
pochodząca z dość ekscentrycznej rodziny artystów,<br />
alkoholików i dewiantów. Po rozstaniu z Warholem<br />
Sedgwick zamieszkała w hotelu Chelsea, gdzie poznała<br />
Boba Dylana, i właśnie wtedy – jako jego muza<br />
i kochanka – miała go zainspirować do napisania Just Like<br />
a Woman, a nawet całego albumu Blonde on Blonde.<br />
Tuż po rozstaniu z Dylanem Edie wdała się w głośny<br />
romans z jego przyjacielem i współpracownikiem Bobem<br />
Neuwirthem. Uzależniła się wówczas od narkotyków<br />
(od których i wcześniej nie stroniła), kilkakrotnie<br />
leczyła się w szpitalach psychiatrycznych. Zmarła<br />
w wieku 28 lat (w 1971 roku) z powodu<br />
przedawkowania narkotyków i alkoholu. Pozostała<br />
legendą swojego czasu, nowojorskiej bohemy lat<br />
sześćdziesiątych, utrwaloną w piosenkach (Edie Brickell<br />
i zespołu The Cult), w wierszach (Patti Smith), w filmie<br />
Factory Girl (2006) George’a Hickenloopera (w jej<br />
postać wcieliła się Sienna Miller).<br />
Pełna zrozumienia dla dylematu tłumaczy, chciałabym<br />
jednak unieważnić owo pytanie „kobieta czy<br />
narkotyk?”, ponieważ dwa te odczytania w moim<br />
przekonaniu się nie wykluczają; na poziomie<br />
symbolicznym, a nawet stylistycznym są tożsame:<br />
kobieta jak narkotyk albo narkotyk jak kobieta (tutaj<br />
nie ma wyboru: czy, jest wyłącznie porównanie:<br />
jak; zatem nie: kobieta czy trawka, lecz: kobieta jak<br />
trawka). Ta – nawet jeśli nienazwana wprost (z użyciem<br />
przysłówka „jak”) analogia – brzmi w dziesiątkach<br />
piosenek głównie rockowych (choćby w Brown Sugar<br />
Rolling Stonesów oraz Golden Brown Stranglersów;<br />
a w rodzimej wersji: w Andzi Oddziału Zamkniętego,<br />
Zapachu kobiety Felicjana Andrzejczaka, Zielonych<br />
ustach Grzegorza Ciechowskiego; co ciekawe, wraz<br />
z emancypowaniem się kobiet, także w muzyce<br />
popularnej, pojawia się wersja odwrócona tej figury –<br />
mężczyzna jak narkotyk, na przykład w piosence<br />
Never Be the Same Camili Cabello); obejmuje całość<br />
tekstu jako porównanie homeryckie, rozbudowane,<br />
zawłaszczające wypowiedź. Kobieta odurza, uzależnia<br />
jak narkotyk, ale też – jak narkotyk – przejmuje<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
25
Izolda Kiec o DYLANIE<br />
władzę. Co w przypadku tej koncepcji, którą chcę<br />
zaprezentować, a która wprost odnosi się do nowej<br />
relacji kobiet i mężczyzn w latach sześćdziesiątych<br />
ubiegłego wieku, jest szczególnie istotne. Po władzę –<br />
dotychczas przynależną światu mężczyzn – sięgają<br />
kobiety. Uprawiana dotąd sztuka łagodzenia braków<br />
zostaje zastąpiona wzajemnymi oskarżeniami.<br />
Potwierdzeniem tej nowej poniekąd relacji jest<br />
kolejny wątek związany z piosenką Just Like a Woman<br />
(i z tematem podjętym w tym tekście): oskarżenia<br />
Dylana o mizoginizm. Miało to miejsce w 1971 roku,<br />
kiedy amerykańska pisarka i feministka Marion<br />
Meade opublikowała na łamach „New York Timesa”<br />
(w numerze z 14 marca) artykuł Does Rock Degrade<br />
Woman?, w którym – wychodząc z pozycji fanki muzyki<br />
rockowej – zaatakowała twórców, którzy w sposób<br />
przedmiotowy traktują kobiety. Dostało się między<br />
innymi Elvisowi, Stonesom, Beatlesom, Cohenowi,<br />
a nawet Joan Baez, która podczas Woodstocku<br />
zbyt wiele ponoć mówiła o własnym mężu. Dylana<br />
potraktowała Meade w mocnych słowach, pisząc,<br />
że „każdą kobietę traktuje jak sukę”, a w interesującej<br />
nas piosence definiuje kobiecość za sprawą obelżywych<br />
sformułowań, takich jak: hipokryzja, histeria, chciwość<br />
i jękliwość; w finale demaskując swój protekcjonalny<br />
stosunek wobec bohaterki utworu, ukazanej jako mała<br />
zapłakana dziewczynka. Być może nazbyt zainspirowana<br />
biograficznym kontekstem autorka odniosła się<br />
wyłącznie do przedstawienia kobiety, pomijając<br />
wizerunek mężczyzny nakreślony w tym tekście. Gdy<br />
bowiem przyjrzeć mu się dokładnie, zarzuty Meade<br />
wydają się niesprawiedliwe, sformułowane zresztą<br />
w typowy dla drugiej fali feminizmu bezpardonowy<br />
sposób. Ale przytaczam je dlatego, podobnie jak ów –<br />
według mnie pozorny – konflikt pomiędzy „kobietą<br />
a trawką”, by pokazać, że wieloznaczność tekstu Just<br />
Like a Woman polega nie na takim bądź innym obrazie<br />
kobiety (albo mężczyzny), ale na skomplikowaniu<br />
relacji, na ujawnieniu starcia praktyk kulturowych:<br />
maskarady kobiecości z odgrywanym publicznie<br />
performansem męskości.<br />
Niemal pięćdziesiąt lat, jakie upłynęło od momentu<br />
publikacji artykułu Meade, przekonało nas wszystkich<br />
co do zasadności zarzutów środowisk skupiających<br />
głównie świadomych swojej społecznej roli mężczyzn,<br />
że refleksja kulturowa odwołująca się do płci (tak<br />
sex, jak i gender) obdziela zainteresowaniem<br />
niesprawiedliwie, bo niemal wyłącznie kobiety. Uwaga<br />
badaczy i publicystów przez długi czas zwrócona była<br />
głównie na nie. Jakby i w tym obszarze obowiązywało<br />
obiegowe stwierdzenie: że mężczyźni całe życie patrzą<br />
na kobiety, a kobiety całe życie patrzą na siebie.<br />
W niniejszym tekście spojrzę zatem na mężczyznę i być<br />
może okaże się, że Just Like a Woman wcale nie jest<br />
piosenką o kobiecie, lecz… o mężczyźnie właśnie.<br />
26<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Tak jak/jak to – kobieta<br />
Dylan nie wysila się na własne definiowanie kobiecości.<br />
Samo „just like” – „tak jak”, „jak to” – jest sygnałem<br />
uogólnienia, sięgnięcia do stereotypu, do utrwalonego<br />
w zbiorowej wyobraźni mitu kobiety pozbawionej<br />
autentyczności, prowadzącej kampową grę pomiędzy<br />
sztucznością a sztucznością; wpatrzonej w siebie,<br />
zajętej nieustannym maskowaniem swojej prawdziwej<br />
twarzy. Jaka jest różnica między wywodzącym się<br />
z tradycji stereotypem – arią La donna è mobile (Kobieta<br />
jest zmienna) z opery Rigoletto Giuseppe Verdiego do<br />
libretta Francesca Marii Piavego z 1851 roku – a tym<br />
obrazem kobiety/kobiecości, jaki ujawnił się u Dylana?<br />
Dotąd mianowicie, tak jak w pieśni księcia Mantui,<br />
zmienność była wpisana w stały wizerunek kobiety, była<br />
utrwaloną i akceptowaną sentencją, stworzoną w ramach<br />
androcentrycznej kultury. W połowie lat sześćdziesiątych<br />
mit się ucieleśnił: kobieta nie jest zmienną, kobieta się<br />
zmieniła. Wytworzony przez patriarchat stereotyp okazał<br />
się rzeczywistością. Sam Bob Dylan pisał w Kronikach:<br />
W mediach do głosu dochodziły kobiety, które<br />
kwestionowały status quo. Niektóre skarżyły się, bo<br />
wmawiano im, że potrzebują równouprawnienia i na<br />
nie zasługują, a kiedy je uzyskały, zaczęły być oskarżane<br />
o to, że zbyt upodobniły się do mężczyzn. Niektóre<br />
chciały być nazywane „kobietami” po ukończeniu<br />
dwudziestego pierwszego roku życia. Niektóre dziewczyny<br />
i kobiety pracujące w handlu nie chciały być określane<br />
mianem „pań sprzedawczyń”.<br />
Pieśniarz, który tymczasem zdawał się jedynie<br />
obserwatorem tego zmieniającego się świata, porównał<br />
rewolucję obyczajową rozgrywającą się na jego oczach<br />
do atmosfery panującej w teatrze absurdu, konkretnie –<br />
w Balkonie Jeana Geneta, gdzie „świat jest gigantycznym<br />
burdelem, panuje chaos. Człowiek jest samotny<br />
i opuszczony w bezsensownym kosmosie”. I w geście<br />
odcięcia się od teraźniejszości bard dzieci kwiatów<br />
jednoznacznie identyfikował z tym, co dawne, z hierarchią<br />
przeszłości: „Obłędnie skomplikowany współczesny<br />
świat nie bardzo mnie interesował. Nie miał znaczenia.<br />
Nie pociągał mnie”; „Moje piosenki też takie były.<br />
Nie podporządkowywały się współczesnym ideom”.<br />
Dylana nie zajmuje analiza współczesnych mu zjawisk,<br />
zgłębianie prawdziwości stereotypów ani demaskowanie<br />
publicznych wyobrażeń kobiecości. Przyznając: „Nie<br />
miałem czasu na miłość” – dystansuje się wobec kobiet.<br />
I najwyraźniej lekceważy ich nowe oblicze: „Źródłem<br />
lęku mogło być wszystko. Ja najbardziej bałem się tego,<br />
że rozstroi mi się gitara”. To muzyka, piosenka – także<br />
nowe w owym amerykańskim świecie kontrkultury
Izolda Kiec o DYLANIE<br />
lat sześćdziesiątych, a przecież zanurzone w tradycji<br />
rodzimego folku, i rodzaju żeńskiego przecież – były jak<br />
narkotyk i dla Dylana mogły stanowić albo stanowiły<br />
substytut kobiecości. Pieśniarza interesuje zatem<br />
wyłącznie fantazmat kobiecości, taki, który umożliwi<br />
mu prezentację określonego wizerunku siebie – barda<br />
wciąż w drodze, którego ze względu na kontekst<br />
analizowanej piosenki nazwałam Chłopcem z Deszczu.<br />
Bez szczegółowych odniesień do postaci stworzonej przez<br />
Jerzego Szaniawskiego, ale nie bez analogii ze zrodzonym<br />
w męskiej wyobraźni Teatrem Snów, czego potwierdzenie<br />
znalazłam w słowach samego Dylana: „[…] piosenki<br />
były dla mnie czymś więcej niż rozrywką, były drogą do<br />
odmiennej percepcji rzeczywistości, do jakiejś innej,<br />
wolnej republiki. Trzydzieści lat później historyk muzyki<br />
Greil Marcus nazwał tę rzeczywistość »rzeczpospolitą<br />
niewidzialną«”.<br />
To był ubogi, młody muzyk<br />
Pustą miał kieszeń, pełną duszę<br />
Stare pianino w domu miał<br />
I na tym instrumencie grał<br />
A raz, gdy zasiadł do pianina<br />
Ze strun zrodziła się dziewczyna<br />
Zrodziła się z piosenki nut<br />
Z melodii, którą muzyk wiódł…<br />
Mówiła mu, że kocha go,<br />
Że nigdy nikt, że tylko on<br />
La la la la la – jak to dziewczyna,<br />
Że go tak bardzo było brak,<br />
Że nie do wiary, że aż tak,<br />
Mówiła mu – jak to dziewczyna.<br />
Tuliła się do jego rąk<br />
I w oczy mu patrzyła wciąż,<br />
La la la la la – jak to dziewczyna.<br />
Pokochał do utraty tchu<br />
I w głowie zawróciła mu<br />
Jak to dziewczyna,<br />
Jak to dziewczyna…<br />
Dygresja<br />
Mamy w polskiej piosence odpowiednik Dylanowej<br />
kreacji – utwór Jak to dziewczyna z 1966 roku,<br />
z muzyką Stefana Rembowskiego i tekstem Andrzeja<br />
Bianusza (pierwsze wykonanie, Jerzego Połomskiego,<br />
zarejestrowano na longplayu z 1967 roku Jerzy Połomski<br />
śpiewa). Jego bohaterami są: młody muzyk (bard)<br />
i zrodzona ze słów jego piosenki zła dziewczyna:<br />
Niestety, krótko trwa piosenka,<br />
Nutki się kruszą, słowo pęka,<br />
A kto się na miłości zna,<br />
Wie, że ta jeszcze krócej trwa.<br />
Ta miłość też nie była inna,<br />
Rzuciła chłopca zła dziewczyna.<br />
Tak czasem szczęścia komuś brak,<br />
Nawet w piosence bywa tak.<br />
Rzuciła go i poszła w świat,<br />
Choć został cień i w sercu ślad,<br />
La la la la la – jak to dziewczyna.<br />
Mówiła, że już wielki czas,<br />
Żeby z tym wszystkim skończyć raz,<br />
Mówiła tak – jak to dziewczyna.<br />
Mówiła, że to dość już trwa,<br />
Że takich jak on wielu ma,<br />
La la la la la – jak to dziewczyna.<br />
Mówiła, że ma już go dość,<br />
I porzuciła go na złość.<br />
Jak to dziewczyna,<br />
Jak to dziewczyna…<br />
[…]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
27
Izolda Kiec o DYLANIE<br />
Dylana nie zajmuje analiza współczesnych mu<br />
zjawisk, zgłębianie prawdziwości stereotypów<br />
ani demaskowanie publicznych wyobrażeń<br />
kobiecości.<br />
28<br />
Przywołałam ten utwór, bo wyraźny, bardziej<br />
oczywisty niż w Just Like a Woman, jest w nim<br />
wizerunek złej kobiety – figury osamotnienia,<br />
a nawet samotności mężczyzny. Figury<br />
„znikądpomocy” i zmiany kulturowej – nowego<br />
mężczyzny, a nie tylko kobiety nowej, ta bowiem<br />
odbija się tutaj w krzywym zwierciadle niefeministycznej<br />
perspektywy w momencie kryzysu relacji.<br />
W dramatyczny sposób nawiąże do tego obrazu Anna<br />
Saraniecka, która ponad dwadzieścia lat później<br />
(w 1989 roku, gdy i Just Like a Woman, i Jak to<br />
dziewczyna będą coverami znajdującymi się<br />
w repertuarze wielu wykonawców, reprezentantów<br />
kolejnych, coraz młodszych pokoleń) napisze<br />
w utworze Moja moc przeznaczonym dla Renaty<br />
Przemyk: „Ja byłam głupia jestem zła”. To dowód, że<br />
także w przestrzeni piosenki wciąż toczy się osławiona<br />
walka płci. Że każda ze stron ma szansę wyśpiewać<br />
swoje oceny i emocje, ale również – że stereotypy<br />
trzymają się tutaj wyjątkowo mocno.<br />
Chłopiec z Deszczu<br />
Robert Bly, autor znanej książki Żelazny Jan. Rzecz<br />
o mężczyznach, zanalizował modele męskości<br />
w kulturze amerykańskiej drugiej połowy XX wieku.<br />
Pisał:<br />
Od mężczyzny lat pięćdziesiątych oczekiwano,<br />
że będzie lubił piłkę nożną, że będzie agresywny,<br />
że będzie zawsze brał stronę Stanów Zjednoczonych,<br />
że nigdy nie zapłacze i że w każdej sytuacji będzie<br />
można na niego liczyć. W tym obrazie mężczyzny<br />
brakowało jednak przestrzeni wrażliwości czy<br />
przestrzeni intymności. Osobowość była zbyt statyczna.<br />
Psychice brakowało współczucia […]. Mężczyzna lat<br />
pięćdziesiątych miał wyraźne wyobrażenie tego,<br />
czym jest mężczyzna i jakie są jego obowiązki, lecz<br />
niepełność i jednostronność tego wyobrażenia były<br />
groźne.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Kolejna dekada to już dekada Dylana i jego rówieśników:<br />
W latach sześćdziesiątych pojawił się nowy typ<br />
mężczyzny. Marnotrawstwo i przemoc wojny<br />
wietnamskiej sprawiły, że mężczyźni zaczęli<br />
kwestionować swoją dotychczasową wiedzę na temat<br />
dojrzałego mężczyzny. Jeśli męskość oznacza Wietnam –<br />
czy chcą być męscy w takim sensie? W tym czasie<br />
ruch feministyczny skłonił mężczyzn do przyjrzenia się<br />
kobietom naprawdę, zmuszając ich do uświadomienia<br />
sobie niepokojów i cierpień, od których mężczyzna<br />
lat pięćdziesiątych usilnie starał się odwracać.<br />
Gdy mężczyźni zaczęli badać dzieje kobiet i kobiecą<br />
wrażliwość, niektórzy z nich ujrzeli kobiecą stronę<br />
własnej osobowości.<br />
Zaczęli kwestionować, zadawali pytania, uświadamiali<br />
sobie. Skazani na siebie, pozbawieni wsparcia zarówno<br />
ojców – wychowanych w tradycjach wojowników<br />
i zdobywców, jak i matek (Dylan nazywa swoją matkę<br />
lekceważąco „kurą domową” – ale gdy ta strażniczka<br />
ogniska domowego staje się strażniczką poprawności<br />
politycznej, okazuje się, że o tego typu kobiecie<br />
mężczyzna pokolenia Dylana ma nader mgliste pojęcie).<br />
Są to kolejne aspekty i wymiary pokoleniowej męskiej<br />
samotności. Rówieśnicy drugiej fali feminizmu są<br />
niepewni wobec rzucających oskarżenia i zajmujących<br />
ich miejsca kobiet, nie mają obok siebie naturalnych<br />
sojuszników – ojców; a może inaczej – ojcowie są<br />
bezradni dokładnie tak, jak synowie, ale milczą<br />
i funkcjonują we własnym, nazywanym „tradycyjnym”<br />
świecie, nie rozumiejąc ani nowych kobiet, ani nowych<br />
mężczyzn, nie akceptując tej nagłej, niespokojnej,<br />
burzącej dotychczasowy ład, wrażliwości jednych<br />
i drugich. Po śmierci swojego ojca Dylan napisze: „Kiedy<br />
dorastałem różnice kulturowe i międzypokoleniowe<br />
były nie do zniesienia […]. Mój ojciec był najlepszym<br />
człowiekiem na świecie, pewnie ze sto razy lepszym ode<br />
mnie, tylko że mnie nie rozumiał”.<br />
Pytanie, jak reprezentanci pokolenia mężczyzn lat<br />
pięćdziesiątych i sześćdziesiątych konstruowali własny<br />
obraz z tej porozbijanej, pełnej chaosu rzeczywistości,
Izolda Kiec o DYLANIE<br />
która dekonstruowała wszystko to, w czym wyrośli:<br />
system wartości, ale i wyobrażenie siebie – męża,<br />
ojca, brata, posiadających męską dumę i honor, co<br />
najważniejsze – tak zwane szorstkie maniery. Dylan sam<br />
siebie nazywa „spadkobiercą kultury lat czterdziestych<br />
i pięćdziesiątych” i następująco pisze o swoim<br />
rodowodzie:<br />
Urodziłem się w 1941 roku. W Europie szalała druga<br />
wojna światowa, do której wkrótce miała przystąpić<br />
także Ameryka. Świat rozpadał się na części i chaos<br />
uderzał każdego nowego przybysza pięścią w twarz.<br />
Kto urodził się w tamtym czasie albo był na świecie<br />
i dane mu było przeżyć, mógł poczuć, że stary świat<br />
odchodzi w przeszłość i wyłania się nowy. To było jak<br />
cofnięcie wskazówek zegara do chwili, w której p.n.e.<br />
przechodziło w n.e. Wszyscy moi rówieśnicy należeli<br />
zarówno do jednej, jak i do drugiej epoki.<br />
Młodzi nie identyfikowali się wówczas z bohaterami<br />
pokroju Hitlera, Churchilla, Mussoliniego, Stalina czy<br />
Roosevelta, dla nich to były „postacie, jakich świat<br />
miał już nigdy nie zobaczyć, polegające na własnej<br />
determinacji, gotowe działać samotnie, obojętne na<br />
aprobatę, pieniądze i miłość, kierujące losami ludzkości,<br />
obracające świat w ruinę”. Ostatnimi, zdradzonymi<br />
naśladowcami herosów wielkiej historii byli milczący<br />
ojcowie, którzy – jeśli przeżyli – „Wracali do życia<br />
w cywilu jak gdyby nigdy nic, ani słowem nie<br />
wspominając o tym, co robili i co widzieli”. Owo<br />
pęknięcie, owo życie pomiędzy, będące udziałem<br />
pokolenia Dylana, skomentował Robert Bly (rocznik<br />
1926), który podzielił się z czytelnikami refleksją na<br />
temat mężczyzn lat siedemdziesiątych:<br />
W latach siedemdziesiątych zacząłem dostrzegać<br />
w całym kraju zjawisko „miękkiego mężczyzny”. Nawet<br />
dzisiaj, kiedy przyglądam się swojej publiczności, często<br />
wydaje mi się, że połowa młodych mężczyzn należy do<br />
tej kategorii. Są to mili, wartościowi ludzie; podobają<br />
mi się – nie chcą szkodzić przyrodzie czy wszczynać<br />
wojen, cała ich egzystencja i styl życia przepojone są<br />
łagodnością i umiarkowaniem. A jednak wielu z tych<br />
mężczyzn nie jest szczęśliwych. Łatwo zauważyć, że<br />
brak im energii. Należą oni do kategorii ludzi<br />
chroniących życie, w odróżnieniu od dających życie.<br />
Od lat pięćdziesiątych zatem do siedemdziesiątych<br />
ubiegłego wieku oscylujemy pomiędzy skrajnymi<br />
wzorcami męskości: między – jak chce Franco La Cecla –<br />
macho a Piotrusiem Panem, albo – jak proponuje nasz<br />
Kazimierz Pospiszyl – między Don Juanem a Tristanem.<br />
Pośrodku sytuują się wciąż zadający pytania, rzadziej<br />
uzyskujący odpowiedzi, symbolicznie wpisani w czas<br />
rewolucji lat sześćdziesiątych, wciąż w drodze – Chłopcy<br />
z Deszczu. Przypominają nieco Dzikusa Roberta Bly (co<br />
bardzo mi się podoba, bo w jakimś sensie nawiązuje<br />
do bliskiej mi oraz inspirującej niezwykle Biegnącej<br />
z Wilkami Clarissy Pinkoli Estés), który nie ma kogo<br />
naśladować, zatem oddaje się „polu instynktów”,<br />
szuka powinowactwa w samotności.<br />
Dzikości czy braku ogłady, zakładanej przez obraz<br />
Dzikusa, nie należy mylić z samczą energią, znaną<br />
mężczyznom aż nadto. W przeciwieństwie do<br />
niej energia Dzikusa mobilizuje do stanowczego<br />
i zdecydowanego, lecz nie brutalnego działania. Dzikus<br />
nie jest przeciwstawny cywilizacji, ale też nie mieści się<br />
w niej całkowicie. Etyczna nadbudowa ortodoksyjnego<br />
chrześcijaństwa nie jest przychylna Dzikusowi, jak się<br />
wydaje, w odróżnieniu od samego Chrystusa. Czyż nie<br />
przyjął on chrztu z rąk długowłosego Jana?<br />
Ów pośredni wzorzec męskości musiał być bliski<br />
samemu Dylanowi – a uosabiają go bohaterowie<br />
utrwaleni w jego słowach – we wspomnieniach oraz<br />
piosenkach. I tak w Kronikach Bob Dylan opowiada<br />
o historii Charlesa Arthura Floyda (1904-1934),<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
29
Izolda Kiec o DYLANIE<br />
znanego jako Pretty Boy Floyd, amerykańskiego<br />
bandyty i banity, oskarżanego o napady rabunkowe<br />
i włóczęgostwo, a nawet zabójstwa. Wyznawcy<br />
nazywali Floyda „Robin Hoodem z Cookson Hills”<br />
(miał rzekomo podczas napadów na banki niszczyć<br />
dokumenty hipoteczne), był on postrzegany jako<br />
tragiczna ofiara Wielkiego Kryzysu. Zginął podczas<br />
obławy i strzelaniny z policjantami. Jego uwzniośloną<br />
postać utrwalił w piosence Woody Guthrie; utwór<br />
ten w 1988 roku zaśpiewał także Dylan, a w swoich<br />
zapiskach komentował:<br />
Trudno powiedzieć, co sprawia, że jakaś postać lub<br />
wydarzenie zasługują, by je uwiecznić w piosence.<br />
Zapewne wiąże się to z takimi przymiotami<br />
jak: sprawiedliwość, szczerość i prostolinijność.<br />
Abstrakcyjnie rozumiane męstwo. Al Capone był<br />
sławnym gangsterem i rządził światem przestępczym<br />
Chicago, lecz nikt nie napisał o nim piosenki. Nie<br />
miał w sobie niczego interesującego ani heroicznego.<br />
Obmierzły typ. Frajer, co nigdy w życiu nie spędził ani<br />
minuty sam na łonie natury. Najemny zbir, postrach<br />
okolicy, jak w tej piosence – „szukam tego, który sieje<br />
postrach w całym mieście”. Nie zasługuje nawet na<br />
imię, robi wrażenie bezdusznego wampira. Pretty<br />
Boy Floyd dla odmiany budzi w człowieku pragnienie<br />
przygody. Już samo imię mówi coś o postaci – Piękny<br />
Chłoptaś. Ma ona w sobie coś wyzwalającego i nie<br />
sposób jej zohydzić. Pretty Boy Floyd nie rządził<br />
żadnym miastem, nie potrafił manipulować systemem<br />
i zmuszać ludzi do posłuszeństwa, lecz mimo to był<br />
bohaterem z krwi i kości, uosabiał człowieczeństwo<br />
i emanował siłą. Przynajmniej dopóki nie osaczyli<br />
go w szczerym polu.<br />
Chłopcy z Deszczu albo Piękni Chłoptasie nie znają nic<br />
poza szorstkością, ale wydaje się, że jest to – jak mówi<br />
Franco La Cecla – „jąkanie szorstkich manier”. Wzorzec<br />
męskości bowiem, jaki im został wpojony w procesie<br />
wychowania i jaki negują współczesne kobiety, nie<br />
ma szansy sprawdzić się poprzez mężność – działanie,<br />
a nawet przez naśladowanie praktyk kulturowych. Może<br />
się sprawdzić jedynie w piosence. Czasem nienapisanej<br />
nawet – i ta potencjalność będzie w interesującym nas<br />
przypadku Boba Dylana symboliczna: gdyż nienapisana<br />
piosenka przywodzi na myśl nieznajdujące możliwości<br />
realizacji w zmienionym świecie wzorce męskości.<br />
Niepotrzebne nikomu, zwłaszcza nowym kobietom.<br />
Joe Hill był takim niezrealizowanym w praktyce (czyli<br />
w piosence) wyobrażeniem „prawdziwego” mężczyzny<br />
Boba Dylana. Legendarny obrońca uciśnionych, stracony<br />
w Utah za zabójstwo sklepikarza. Plotka głosiła, że<br />
w sprawę zamieszana była kobieta i to dla niej, nie chcąc<br />
okryć jej imienia niesławą, Joe poświęcił własne życie.<br />
Już poprzednicy Boba Dylana opiewali owego bohatera<br />
ludu i obrońcę niewieściej czci w swoich piosenkach,<br />
ale Dylan wiedział najlepiej, jaki hołd należy się temu<br />
niezwykłemu człowiekowi:<br />
Fantazjowałem, że gdybym to ja pisał ten kawałek,<br />
uwieczniłbym Joego w inny sposób, jako postać pokroju<br />
Caseya Jonesa czy Jessego Jamesa. Nie byłoby innego<br />
wyjścia. Rozważałem dwie wersje. W pierwszej utwór<br />
nosiłby tytuł Rozsypcie moje prochy gdziekolwiek, byle<br />
nie w Utah i fraza ta powracałaby jako refren. W drugiej<br />
przypominałby kawałek Long Black Veil, w którym<br />
słyszymy męski głos zza grobu, pieśń z zaświatów.<br />
To ballada, w której mężczyzna oddaje życie, by ocalić<br />
cześć pewnej kobiety, i przychodzi mu zapłacić za cudzą<br />
zbrodnię, bo postanowił milczeć. Po dłuższym namyśle<br />
doszedłem do wniosku, że Long Black Veil to piosenka,<br />
którą mógłby napisać sam Joe Hill, jego ostatnia<br />
kompozycja.<br />
Nie skomponowałem piosenki dla Joego Hilla.<br />
Myślałem, jak bym to zrobił, ale nie zrobiłem.<br />
30<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
„Nie<br />
miałem<br />
czasu<br />
na<br />
miłość”
„Źródłem lęku mogło być<br />
wszystko. Ja najbardziej<br />
bałem się tego,<br />
że rozstroi mi się gitara”<br />
Nie napisał piosenki o swoim bohaterze, bo interesowało<br />
go przede wszystkim tworzenie siebie. Wymyślał siebie<br />
na wzór postaci, które go intrygowały, imponowały mu,<br />
które podziwiał. Tak jak jego ulubieńcy stwarzał własną<br />
biografię, będącą elementem scenicznej kreacji owego<br />
szorstkiego albo tylko udającego szorstkość mężczyzny.<br />
Nie była ważna „prawda” – ważne było uwznioślenie<br />
w przestrzeni wytwarzania nowych, nieoficjalnych,<br />
wzorców męskości – w przestrzeni zawłaszczanej<br />
i oswajanej przez bardów.<br />
Efekt pożółkłych wąsów<br />
Bardowie – tak chciałabym nazwać tę przejściową<br />
formację: mężczyzn, chłopców, być może wiecznych<br />
chłopców, chłoptasiów, pięknych, wędrujących w<br />
deszczu, z jedyną towarzyszką – gitarą, z przeszłością<br />
przed oczami i melancholią w sercu, które odpowiadają<br />
za owo dręczące nic, które boli. Bardowie tworzą<br />
nieznany mi z doświadczeń sióstr, zasłyszany jedynie<br />
męski sojusz, klan, którego członkowie – solidarni<br />
i wierni – obserwują i naśladują siebie wzajemnie.<br />
Przybyłem tu [do Nowego Jorku – I.K.] – napisał Bob<br />
Dylan – w poszukiwaniu pieśniarzy, których znałem<br />
z płyt, takich jak Dave Van Ronk, Peggy Seeger, Ed<br />
McCurdy, Brownie McGhee, Sonny Terry, Josh White,<br />
The New Lost City Ramblers, wielebny Gary Davis<br />
i kilkoro innych – a przede wszystkim w poszukiwaniu<br />
Woody’ego Guthriego.<br />
To sobie podobni mężczyźni. Samotni mężczyźni bez<br />
kobiet. Bo te, nawet jeśli są – to zbyt współczesne, zbyt<br />
oczywiste i pospolite. W niczym nieprzypominające<br />
dawnych muz. Bardziej od nich odległe. Dlatego<br />
bardowie najchętniej przebywają ze sobą i rozprawiają<br />
o piosenkach, piosenkach narkotykach. To ich rytualna<br />
obrona męskości – przeznaczonych tylko dla nich<br />
miejsc bez kobiet, takich jak nowojorskie, ukochane<br />
przez Dylana kluby Gaslight i Cafe Wha czy bastion<br />
amerykańskiej muzyki folkowej Folklore Center. Ale<br />
także wyłącznie przez mężczyzn tworzona literatura i liga<br />
Izolda Kiec o DYLANIE<br />
bejsbolu. To przestrzenie uwolnione – jak chce Cecla –<br />
„od zanieczyszczającej obecności kobiet”. I – tytułem<br />
wyjaśnienia – dodaje badacz: „jest to zabieg mający na<br />
celu ochronę tożsamości”. Wspólnota mężczyzn oferuje<br />
im dumę, godność, wiarę we własną moc, podczas gdy<br />
w świecie kobiet czeka ich wyłącznie upokorzenie.<br />
Bardowie nie są zdolni do kompromisów z rzeczywistością,<br />
uznają wyłącznie własny świat. Dzisiaj ci,<br />
którzy żyją, to podstarzali Chłopcy z Deszczu, którzy tak<br />
naprawdę nie dorośli, powinowaci Czarnej Melancholii.<br />
Im podobnych przedstawia Franco La Cecla (rocznik<br />
1956) jako zasępione, milczące istoty z przyklejonym<br />
do ust papierosem, z pożółkłymi od nikotyny wąsami.<br />
Mężczyźni należący do mojego dzieciństwa – pisze<br />
autor książki Szorstkim być. Antropologia mężczyzny –<br />
wujowie i ojcowie, uprawiali palenie przede wszystkim<br />
jako męską czynność. Dopiero w drugiej kolejności<br />
traktowali je jako nałóg. To mężczyźni o przedwcześnie<br />
wyłysiałych skroniach, o lekko błyszczących oczach,<br />
na tyle pogrążeni w myślach, by sądzić, że im się<br />
przeszkadza, ilekroć się do nich zwraca. Jeśli w ogóle<br />
zareagują, odpowiadają zwykle w kilku słowach, jakby<br />
byli zirytowani. Ich spojrzenie jest jakby ukryte przed<br />
nami, sięga dalej. Choć wcale tego nie okazuje, jest<br />
jakby przejęte czymś o wiele poważniejszym, trudnym<br />
do rozwiązania. […]<br />
Efekt pożółkłych wąsów polega na tym, że świadomie<br />
podąża się przed siebie bez spoglądania wstecz,<br />
zachowując powściągliwość wobec przyszłości.<br />
Przyszłość to uczucie, a uczucia należy ukrywać.<br />
Mężczyźni o pożółkłych wąsach są szalenie dyskretni.<br />
Na przyszłość bowiem należy spoglądać tak, by nie<br />
zdradzić, że pragniemy ją zmienić. Przyklejony do<br />
wąsów papieros może przekonać przyszłość, że wcale<br />
nam na tym nie zależy. Sprawi, że pozwoli nam ona<br />
dalej, w milczeniu, wykonywać naszą pracę.<br />
Posłowie do polskiego wydania pierwszego tomu<br />
Kronik Dylana napisał Andrzej Stasiuk (rocznik 1960),<br />
być może jeden z ostatnich powinowaty bardów, owych<br />
mężczyzn z pożółkłymi wąsami. Powinowaty Boba<br />
Dylana. I być może to właśnie on najlepiej zdefiniował<br />
dramat owego pokolenia chłoptasiów, wiecznych<br />
chłopców, odchodzących Chłopców z Deszczu: „Gdy mu<br />
się przyjrzeć przez te wszystkie lata, przychodzi na myśl<br />
jedno słowo: samotność”. [IK]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
31
Satyra prawdę mówi, względów się wyrzeka – Ignacy Krasicki<br />
Satyra zabija, nie obraża – Stanisław Jerzy Lec<br />
32<br />
Rys: Konrad Wieczorkowski<br />
***<br />
Plastikowa trawa plastikowa droga<br />
co wiedzie donikąd wierzących i pogan<br />
czyli tam gdzie trwoga rzecz jasna z plastiku<br />
i nawet z plastiku różańce pątników<br />
na których się modlą pełni słusznych obaw<br />
do plastikowego okrutnego Boga<br />
gdy powietrze kona plastikiem się dławi<br />
w locie nagle gasną płomienie flamingów<br />
by nas plastikowo kolorowo zbawić<br />
nim niebo nas ześle w piekło recyklingu<br />
Plastikową władzę sprawują ludziki<br />
co to wszystko mogą (tak tylko im zda się)<br />
co nieomylnością nie dzielą się z nikim<br />
zanim się rozpłyną w plastikowym czasie<br />
Ej mój biedny świecie poliamidowy<br />
w którym same śmiecie<br />
w głowach sercach duszach<br />
a przecież tu mamy być na stały pobyt<br />
więc trzeba nam ziemię i niebo poruszać<br />
aby oprzytomnieć i wrócić do źródeł<br />
choć pora nie w porę bo już nazbyt późna<br />
Czy jeszcze zdążymy nalać w łebki olej<br />
nim się rozsypiemy w plastikowych trumnach<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Juliusz Wątroba<br />
RZUCAJCIE POETÓW<br />
Niewiasty rzucajcie poetów<br />
ciemiężcie i tnijcie na paski<br />
poskąpcie domowych pasztetów<br />
spiętrzajcie kuchenne niesnaski<br />
cierpiący poeta jest cenny<br />
z łez składa najlepsze wersety<br />
wszerz płodny i wzdłuż wierszopienny<br />
gdy sięgnie go cios od kobiety<br />
rzucajcie poetów na pęczki<br />
nie skąpcie obcasa ni bata<br />
jak z bólu poskwierczy nieszczęśnik<br />
to dziełem rozkwitnie jak platan<br />
kochajcie poetów lecz potem<br />
bestialsko rzucajcie niewinnych<br />
a oni jak sfinks – z serca wzlotem<br />
rozkwitną wierszami dla innych<br />
Renata Cygan<br />
Piotr Kamieniarz; Chłopiec, dziewczyna i pajacyk; 35x50cm, akryl, piorko
BIDA Z NĘDZĄ<br />
Drapie się po głowie bida<br />
dość ma życia z nędzą<br />
przejadła się mamałyga<br />
niedostatki swędzą<br />
kieszeń pusta gryzie w uda<br />
bogactwo się marzy<br />
jak się rozwód z nędzą uda<br />
może cud się zdarzy?<br />
ale z drugiej strony po co<br />
brzdęk zimnych pieniędzy?<br />
gwiazy pięknie zamigoczą<br />
też dla z bidą nędzy<br />
smutno byłoby żyć solo<br />
partnerka się przyda<br />
w dueciku więc w świat wolą<br />
iść wraz z nędzą bida<br />
mezaliansu nie popełnią<br />
klejnoty nie kręcą<br />
ramię w ramię nocą ciemną<br />
kroczą bida z nędzą<br />
wierne moje towarzyszki<br />
zawsze obok idą<br />
wesolutko grają kiszki<br />
z nędzą oraz bidą<br />
Renata Cygan<br />
LIMERYKOWY ZWIERZYNIEC<br />
ADAMA GWARY<br />
***<br />
Opowiadał mi gawron w Oławie:<br />
„Byłem wczoraj, psze pana na kawie,<br />
a właściwie na kawce.”<br />
Mruga szelma i braw chce.<br />
Ach, jak takiej obłudy nie trawię!<br />
***<br />
Ślimakowi rzekł dzięcioł w Bergamo –<br />
Od tygodnia powtarzam to samo,<br />
gdy z uporem, dzień w dzień,<br />
stukasz głową o pień,<br />
że z adopcji cię wzięliśmy z mamą!<br />
***<br />
Jest przemiła modliszka w Tiranie,<br />
co do której najlepsze mam zdanie.<br />
Wie, że takt to zaleta,<br />
i nie pyta faceta –<br />
Czy ktoś jadł cię przede mną, kochanie?<br />
***<br />
Raz pan ameba rzekł pod Gruszką<br />
żonie amebie – Moja duszko,<br />
zdradzasz mnie stale,<br />
więc ci przywalę.<br />
A niby czym?! – A nibynóżką!<br />
***<br />
Mawiał pewien chomiczek w Lubońcu –<br />
Uwielbiałem wygrzewać się w słońcu<br />
i nie byłem ciekawy<br />
z odkurzaczem zabawy,<br />
ale jakoś wciągnąłem się w końcu.<br />
***<br />
Zamyśliła się wrona nad Pau<br />
i wyrżnęła o dąb, co tam stał.<br />
Rozpłaszczona na drzewie<br />
chce zakrakać, lecz nie wie<br />
jak to było... Hau hau, czy miau miau?<br />
***<br />
Raz do muchy rzekł much z Gwadelupy:<br />
„ Kiedyś zginiesz przez swoje wygłupy<br />
nieszczęśliwie od packi.<br />
Wpadaj do mnie na placki.<br />
Prosty przepis, lecz trzyma się kupy.”<br />
***<br />
Pewna flądra pływała Golfstromem<br />
obdarzona walenia genomem.<br />
Z tego względu szalenie<br />
uwielbiała walenie.<br />
Z każdą flądrą tak jest, nomen omen.<br />
***<br />
Marek, kangurek w Zooparku,<br />
zapytał mamę, czy w podarku<br />
dostanie siostrę, albo dwie.<br />
Odpowiedziała – Raczej nie.<br />
To nie na moją kieszeń, Marku.<br />
***<br />
Rzekła myszka do szczurka spod Grotnik -<br />
Choć nietoperz przydzwonił dziś w błotnik<br />
i krew z noska mu ciurka,<br />
wolę gacka od szczurka.<br />
Wybacz, ale co lotnik, to lotnik.<br />
***<br />
Pewien bóbr z Podmokłego Żeremia<br />
po powrocie do domu oniemiał.<br />
Żona bobra niedobra<br />
opuściła i bobra<br />
dobra znikły i dóbr bóbr już nie miał.<br />
***<br />
Pewna zgłodniała anakonda<br />
w ZOO połknęła raz wielbłąda.<br />
Trudno w zasadzie<br />
mówić o gadzie,<br />
skoro jak wielbłąd dziś wygląda.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Adam Gwara<br />
33
BARBARA<br />
NAWRATOWICZ<br />
PIERWSZA GWIAZDA PIWNICY POD BARANAMI<br />
BARBARA NAWRATOWICZ-STUART URODZONA W POZNANIU,<br />
MAGISTER PRAW, AKTORKA, DZIENNIKARKA RADIOWA, PISAR-<br />
KA. WSPÓŁZAŁOŻYCIELKA I PIERWSZA GWIAZDA KABARETU<br />
PIWNICA POD BARANAMI W KRAKOWIE (1956-1963). OD 1965<br />
ROKU REDAKTORKA W RADIU WOLNA EUROPA W MONACHIUM<br />
(RFN) PRZEZ PONAD 20 LAT. NA PIERWSZYM ROKU STUDIÓW<br />
(1951) ARESZTOWANA PRZEZ UB ZA PRZYNALEŻNOŚĆ DO ANTY-<br />
STALINOWSKIEJ ORGANIZACJI. PO WYJEŹDZIE DO AUSTRALII<br />
W 1987 ROKU BYŁA KORESPONDENTKĄ RWE W AUSTRALII.<br />
I K O N A P O L S K I E J K U L T U R Y<br />
Barbarę Nawratowicz poznałam<br />
na jednym ze spotkań<br />
Klubu Pozytywnej Kobiety organizowanych<br />
przez Beatę Larcombe<br />
w Polskim Klubie im. gen. Sikorskiego<br />
w Perth. KPK skupia kobiety,<br />
„które pragną osiągnąć stan<br />
harmonii pomiędzy życiem zawodowym<br />
a prywatnym i jednocześnie<br />
chcą znaleźć trochę czasu dla<br />
siebie. Dlatego ważnym aspektem<br />
Klubu jest organizowanie wspólnych<br />
spotkań i imprez kulturalno-<br />
-oświatowo-rozrywkowych” [Źródło:<br />
https://www.facebook.com/<br />
KPKPerthWA/ – przyp. red.].<br />
Atmosfera takich spotkań jest zawsze<br />
wspaniała – panie przynoszą<br />
smakołyki, dzielą się swoimi doświadczeniami<br />
i zainteresowaniami,<br />
powstają nowe znajomości,<br />
rodzą się przyjaźnie.<br />
34<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Barbarę Nawratowicz przedstawiła<br />
nam miejscowa działaczka Hanna<br />
Lilpop – obie panie są zaprzyjaźnione<br />
od wielu lat.<br />
Panią Barbarę powitałyśmy<br />
owacjami. Ponieważ mieszka<br />
w Perth od wielu lat, niektóre osoby<br />
znały ją już wcześniej.<br />
W przeszłości założyła tutaj Radio<br />
Głos Polonii, uczestniczyła<br />
w obchodach świąt, pracowała<br />
intensywnie na rzecz lokalnej społeczności.<br />
Od wielu lat organizuje<br />
również swoje spotkania autorskie<br />
z racji wydawanych książek.<br />
Jednak nie wszystkie uczestniczki<br />
spotkania znały Barbarę Nawratowicz,<br />
a dowiedziawszy się o tym,<br />
że była współzałożycielką i pierwszą<br />
gwiazdą kabaretu Piwnicy pod<br />
Baranami, jak również dziennikarką<br />
z wieloletnim stażem w Radiu<br />
Wolna Europa – nie potrafiły<br />
ukryć podziwu.<br />
Barbara Nawratowicz należy<br />
do pionierów lat pięćdziesiątych,<br />
którzy wypromowali w Piwnicy<br />
pod Baranami najwspanialszych,<br />
największych i najpiękniejszych<br />
w polskiej kulturze Polski.<br />
Za wybitne zasługi w propagowaniu<br />
polskiej kultury została odznaczona<br />
Krzyżem Kawalerskim Orderu<br />
Zasługi Rzeczpospolitej Polskiej,<br />
posiada również status kombatanta<br />
RP. Zapragnęłam dowiedzieć się<br />
o tej niezwykłej osobie jak najwięcej.<br />
Przeczytałam więc opublikowane<br />
w Internecie wywiady, obejrzałam<br />
filmy ze spotkań organizowanych<br />
dla niej przez Piwnicę pod<br />
Baranami oraz filmy ze spotkań<br />
autorskich w Krakowie. Najbardziej<br />
wzruszył mnie ten, w którym<br />
pani Basia siedzi na ławeczce przy<br />
p o mn i ku Pi o t ra S krzyn ecki ego<br />
w Krakowie – jej byłego serdecznego<br />
przyjaciela. Opowiada histo<br />
ri ę i ch d wo j ga n i ewi d o czn emu<br />
w filmie dziennikarzowi, ale wyczuwa<br />
się, jakby mówiła do samego<br />
pana Piotra. Tych dwoje łączyło<br />
ze sobą wiele pięknych, twórczych<br />
chwil. Razem z nim, Wiesławem<br />
Dymnym i kilkoma innymi, powo-
„Wszystko to zaczęło się od wynoszenia węgla. Przestrzeń<br />
dla tego fenomenu trzeba było najpierw własnymi rękami<br />
uporządkować, odgruzować, bo to była przecież zwyczajna<br />
piwnica na węgiel; brudna, cuchnąca, zimna i bez prądu.<br />
To pierwotnie miał być klub młodzieży artystycznej, a kabaret<br />
pojawił się później, właściwie przez przypadek. Kluby,<br />
teatry i kabarety mnożyły się jak grzyby po deszczu, bo po<br />
październikowej odwilży w 1956 r. było trochę więcej wolno”.<br />
Źródło: K. Siwiec, Mój striptiz w Piwnicy pod Baranami był holenderski: rozbierałam rower,<br />
„Wyborcza.pl/Tygodnik Krakowski”, 9.06.2016.<br />
łali do życia Piwnicę pod Baranami<br />
i organizowali przedstawienia dla<br />
„piwnicznej” publiczności.<br />
Na temat pani Barbary<br />
można znaleźć wiele informacji,<br />
ale ja pragnęłam czegoś więcej,<br />
chciałam odnaleźć materiały takie<br />
jak: teksty, wiersze, skecze, a nade<br />
wszystko usłyszeć głos tej pięknej,<br />
młodziutkiej aktorki z tamtych<br />
lat, choćby z nagrań w Radiu Wolna<br />
Europa. Wiele interesujących<br />
materiałów znalazłam w jej książkach:<br />
Kabaret „Piwnica pod Baranami”.<br />
Fenomen w kulturze PRL,<br />
Kraków 2012; Piwnica pod Baranami.<br />
Początki i rozwój (1956-<br />
1963), Kraków 2010; Kabaret „Piwnica<br />
pod Baranami”, 1956-1963.<br />
Fenomen w kulturze PRL, Kraków<br />
2018; BARDZO MIŁOŚĆ Wiesław<br />
Dymny i Ja – książka dotycząca<br />
wspomnień o Wiesławie Dymnym,<br />
wydana w 2020 roku.<br />
Pani Basia pracuje obecnie<br />
nad kolejną książką. O czym – to<br />
na razie tajemnica, ale ten niewątpliwie<br />
cenny materiał z pewnością<br />
przybliży czytelnikowi czasy Polski<br />
z lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych,<br />
nieznanych przecież młodemu<br />
pokoleniu. Barbara Nawratowicz<br />
przez całe swoje życie zgromadziła<br />
kopalnię różnorodnych<br />
dokumentów, które sukcesywnie<br />
wysyła do Biblioteki Jagiellońskiej<br />
w Krakowie, by tam gromadzono<br />
je w archiwach.<br />
Nagrania Wolnej Europy podobno<br />
można odnaleźć w archiwum radiofonii<br />
w Warszawie.<br />
***<br />
Jestem szczęściarą.<br />
Oto znalazłam się sam na sam<br />
z tą niezwykle piękną postacią,<br />
która w swoim życiu imała się różnych<br />
zawodów – była prawniczką,<br />
aktorką, dziennikarką radiową<br />
i pisarką. W Australii pracowała<br />
dla radia SBS w Sydney, założyła<br />
kabaret Kogel Mogel, z którym<br />
objechała cały kontynent. Włada<br />
kilkoma językami. Interesuje się<br />
Polską.<br />
Kiedy weszłam do jej pokoju,<br />
słuchała polskiego dziennika<br />
radiowego. Ma dni wypełnione<br />
po brzegi, w kalendarzu wiele<br />
dat już zarezerwowanych na następne<br />
miesiące – to różnorakie<br />
spotkania z ludźmi, wydarzenia<br />
kulturalne. Jest osobą niezwykle<br />
zorganizowaną. Niedawno była<br />
honorowym gościem wieczoru<br />
poetycko-muzycznego: „Miłość<br />
w poezji i muzyce” zorganizowanym<br />
przez Kawiarenkę Poetycką<br />
w Klubie im. gen. Sikorskiego.<br />
Mówi do mnie: „Trzeba<br />
coś robić, bo jak człowiek przestaje<br />
coś robić, to dostaje alzheimera”.<br />
Rozglądam się po pokoju.<br />
Na dużym stole leżą Jej książki, na<br />
ścianach fotografie – Jej samej,<br />
Wiesława Dymnego i rodziny.<br />
Te ostatnie stoją również na komodzie<br />
w sypialni – rodzice, brat,<br />
mąż, teściowie, a także fotografia<br />
ukochanego pieska.<br />
35<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Z australijskim mężem przeżyli<br />
czterdzieści lat. Zapoznali się<br />
w Radiu Wolna Europa. „Mąż był<br />
dziennikarzem z krwi i kości” –<br />
mówi. Na korytarzu wiszą plakaty<br />
ze słynnych w Polsce wydarzeń:<br />
z F i l h armo n i i Na ro d owej z 12 stycz -<br />
nia 1963 roku – IV Koncert Jazzowy<br />
Sonata Księżycowa, Komedia<br />
Niebo na Ziemi Państwowego<br />
Teatru im. Stefana Żeromskiego<br />
Scena w Kielcach – i niezwykła<br />
fotografia z 1962 roku, na której<br />
pani Basia jest wśród największych<br />
gwiazd polskiej sceny, takich<br />
jak: Irena Kwiatkowska, Marian<br />
Załucki, Bohdan Łazuka i inni – to<br />
„Wiele rzeczy jest nie do<br />
powtórzenia. Kto dzisiaj zdoła<br />
podrobić genialne autorskie<br />
monologi Wieśka Dymnego?<br />
Albo Krzysia Litwina<br />
w słynnym numerze «Major<br />
Pyć – Jestem ciemny, głupi<br />
chłop» z programu «Odczyt<br />
o nowoczesności w sztuce»?”<br />
Źródło: K. Siwiec, Mój striptiz w Piwnicy pod Baranami był<br />
holenderski: rozbierałam rower, „Wyborcza.pl/Tygodnik<br />
Krakowski”, 9.06.2016.<br />
„Na porannym przesłuchaniu okropnie wściekły ubek zacytował<br />
mi fragment długiego raportu swojego «łapsa»,<br />
który donosił, że naubliżaliśmy towarzyszowi Gomułce,<br />
bowiem «naród wołał Wiesiu, Wiesiu, a on siedział i się<br />
bujał, i naród mu podpowiadał, a on nic, tylko się bujał<br />
z narodu»… Nie wiedziałam, czy śmiać się czy płakać –<br />
zaproponowałam temu wywiadowcy, żeby swojego agenta<br />
dołączył do naszego zespołu, bo ma wyjątkowo twórczą<br />
wyobraźnię”.<br />
Źródło: J.R. Kowalczyk, Barbara Nawratowicz, Kabaret Piwnica pod<br />
Baranami. Fenomen w kulturze PRL,<br />
Culture.pl, 26.03.20<strong>13</strong>.<br />
Czwartkowy podwieczorek w kawiarni<br />
Feniks.<br />
To niezwykłe, że mogę to<br />
wszystko zobaczyć! Doświadczyć!<br />
Prawdziwe skarby! Pytam o przyjaciół<br />
– tak, ma ich całkiem sporo,<br />
często się kontaktują, z tymi w Polsce,<br />
obecnie drogą internetową.<br />
Do ojczyzny już się nie wybiera,<br />
ale kto to może przewidzieć?<br />
Na biurku pani Basi stoi duży monitor<br />
z komputerem. Nowoczesny<br />
sprzęt do wykonywana codziennych<br />
obowiązków i kontaktów ze<br />
światem. Rozmawiamy o kolejnym<br />
spotkaniu autorskim, które jest zaplanowane<br />
na 20 listopada w Klubie<br />
im. gen. Sikorskiego – kolejna<br />
frajda dla czytelników, fanów literatury<br />
Barbary Nawratowicz. Już<br />
pytają, już składają zamówienia.<br />
Ja też czekam. Zapytałam, czy mo-<br />
36<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
głabym nabyć wcześniej wymienione<br />
pozycje książkowe. Mogłam<br />
otrzymać tylko jedną, tę o Wiesławie<br />
Dymnym. Z piękną dedykacją:<br />
„Dla Danusi – najserdeczniej –<br />
(serduszko) Basia Nawratowicz”.<br />
Mogę również wybrać sobie fotografię<br />
pani Basi – z wielu, które<br />
zwykła rozdawać na spotkaniach<br />
autorskich. Bardzo się cieszę!<br />
W książce, którą dostałam znajdują<br />
się same perełki – wszystko,<br />
co potrafił wymyślić, napisać, wyrysować<br />
i stworzyć niezwykle utalentowany<br />
i zakochany w Basi –<br />
Wiesław Dymny. „Mysiu Mysiu<br />
Mysiu tak bardzo Cię KOCHAM. Ja<br />
umrę od samej myśli. Wiesław”,<br />
autorka zaś pisze: „Snuliśmy plany<br />
stworzenia wielkich dzieł sztuki<br />
w malarstwie, teatrze, literaturze<br />
i filmie.” albo – „Spotykaliśmy się<br />
w siedliskach ciągle jeszcze niezależnej<br />
myśli, jakimi były kawiarnie.<br />
Mimo naciskającej zewsząd<br />
czerwonej politycznej indoktrynacji<br />
i nachalnej propagandy komunistycznej.<br />
Kraków bronił się dzielnie<br />
i jak zawsze był oazą niezależnej<br />
myśli”. To mój pierwszy rzut<br />
okiem na książkę, a już zachęca,<br />
wciąga do tego trudnego, lecz magicznego<br />
świata. Świata, w którym<br />
tworzyli młodzi, piękni, buntowniczy<br />
zapaleńcy tamtego okresu, jak<br />
i sama Barbara Nawratowicz, której<br />
twórcze działanie, niezależnie<br />
z jakiego krańca świata – zawsze<br />
były z myślą o Polsce i dla Polski.<br />
***<br />
Spoglądam przez okno przestrzennego,<br />
przytulnego apartamentu,
„Moje piwniczne przygody zaczęły się z chwilą, kiedy Małgorzata Hillar<br />
kazała mi przeczytać parę swoich wierszy. Potem Kazio Wiśniak napisał<br />
dla mnie słynny monolog Markizy, który okazał się hitem”.<br />
Źródło: K. Siwiec „Wyborcza”<br />
„A okienko, przez które dawniej zrzucano węgiel,<br />
zachowało się do dziś. Za naszych kabaretowych<br />
czasów wpadł kiedyś przez nie z ulicy Cygan z patelnią,<br />
a wszyscy myśleli, że to część programu”.<br />
Źródło: K. Siwiec, Mój striptiz w Piwnicy pod Baranami był holenderski:<br />
rozbierałam rower, „Wyborcza.pl/Tygodnik Krakowski”, 9.06.2016.<br />
„Występowały też sporadycznie piękne prostytutki z ulicy Floriańskiej<br />
oraz wariatka z Kobierzyna, która odśpiewała «lecą z drzewa<br />
jak dawniej kasztany», zerwała z głowy perukę i rzuciła ją na<br />
widownię, ukazując zachwyconej publiczności kompletnie łysą<br />
czaszkę. Następnie wpadli sanitariusze z Kobierzyna z kaftanem<br />
bezpieczeństwa i łysą śpiewaczkę wyprowadzono w burzy<br />
oklasków. Wiele osób myślało, że to jeden z punktów naszego<br />
programu”.<br />
Źródło: Facebook, oficjalna strona Piwnicy pod Baranami.<br />
„(…) moja młodość to lata 50. i 60. – koszmarny czas zniewolenia.<br />
Ale tę wolność myśmy nosili w sobie. Na zewnątrz<br />
było szaro, ubogo i siermiężnie, a my w środku byliśmy jakże<br />
kolorowi! Naprzeciw ponurej gomułkowszczyźnie. Piotr<br />
Skrzynecki powtarzał za Michelem Montaigne’em, a my za<br />
Piotrem: «Jak się sami nie zabawimy, nikt nas nie zabawi»”.<br />
Źródło: K. Siwiec, Mój striptiz w Piwnicy pod Baranami był holenderski:<br />
rozbierałam rower, „Wyborcza.pl/Tygodnik Krakowski”, 9.06.2016.<br />
w którym mieszka – za oknem widać<br />
spiętrzone fale oceanu.<br />
Dzisiaj akurat jest wietrznie, pogoda<br />
nie sprzyja spacerom, no i jeszcze<br />
obowiązują maski.<br />
Pani Basia zastanawia się, co zamówić<br />
na kolację. Pytam, co lubi.<br />
Pierogi, ale tylko z kapustą.<br />
Marzy jej się również taka polska,<br />
cieniutko pokrojona, łososiowa<br />
polędwiczka. Wspomina dawną<br />
Wistulę, jej smaczne wyroby wędliniarskie<br />
i oczywiście właściciela,<br />
którego polubiła. Na pytanie<br />
o marzenia – uśmiecha się i mówi:<br />
„Przeżyć”.<br />
Życzę pani Barbarze Nawratowicz,<br />
która jest dumą Polonii w Perth,<br />
przeżycia jeszcze wielu, wielu lat.<br />
Życzę Jej opublikowania kolejnej<br />
książki. Mogę napisać, że to będzie<br />
bardzo ważna pozycja książkowa<br />
w literaturze polskiej. Życzę,<br />
nade wszystko, zdrowia i wielu<br />
jeszcze słonecznych, twórczych<br />
lat. [DD]<br />
zamieszkała w Perth w Australii.<br />
Członkini Stowarzyszenia Autorów<br />
Polskich II Oddział w Warszawie.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
37
38<br />
38<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
KATARZYNA DĄBECKA<br />
***<br />
schylam się<br />
nisko<br />
w srebrnym zbożu<br />
bezpiecznie<br />
przy mokrej ziemi<br />
w porannym słońcu<br />
patrzy na mnie<br />
tylko<br />
linia horyzontu<br />
ANNAPURNA<br />
X-RAY<br />
nie ulepisz mnie<br />
nie zmienisz<br />
nie uciszysz<br />
kartka położona przy mnie<br />
płonie szybciej niż w ogniu<br />
nawet, jeśli nie zrozumiesz<br />
moich myśli<br />
nie poznasz mego dotyku<br />
ani żadnej rzeczy<br />
która moja jest<br />
nie patrz na mnie<br />
tylko przez sex<br />
jestem jak X-Ray<br />
wchodzę głębiej<br />
niż możesz wejść<br />
we mnie<br />
nazywam się<br />
miłość<br />
połóż się<br />
wzdłuż<br />
kolorowych czakramów jej wnętrza<br />
dryfuj snem<br />
dumnie rozchylonym pięknem<br />
kradnij nadprzyrodzone zwoje<br />
garściami<br />
czekanami obejmuj…<br />
zaledwie cienie chmur<br />
ona<br />
zaczarowała przestrzeń<br />
smaga cię, oszałamia<br />
groźna, naga<br />
tajemnica ośmiu tysięcy nocy<br />
w kardiogramie Ziemi poczęta<br />
wnikaj<br />
pokornie w górę pnij się<br />
spokojem<br />
SZCZĘŚCIE<br />
noc bez poduszek<br />
świt<br />
wiatr<br />
śnieg<br />
dotyk za uchem<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
39 39
Wiedźma<br />
spod Warszawy<br />
Są zwyczajni ludzie, całe życie<br />
biegający za zwyczajnymi<br />
sprawami. Zmęczeni, zagonieni,<br />
niemający czasu. Są też inni ludzie –<br />
barwne ptaki, barwne motyle. Tacy,<br />
którzy zawsze znajdą czas, żeby<br />
p rzy tu l i ć s i ę d o d rzewa . Z j ed nym<br />
z takich „motyli” udało mi się zamienić<br />
kilka słów. Moim gościem jest Agnieszka<br />
Waszak, delikatna, eteryczna<br />
blondynka prowadząca popularny<br />
blog Kociołek Wiedźmy.<br />
Słowo „wiedźma” pochodzi od<br />
słowiańskiego „wiedźba”, czyli<br />
wiedza. Skąd Ty czerpiesz wiedzę<br />
o tym, jak robić rozmaite eliksiry<br />
z naturalnych ziół?<br />
Dostępna wiedza o ziołach jest przeogromna.<br />
Prawdziwa wiedźma zdobywa<br />
ją cały czas. Często mówię,<br />
że jednego życia na jej zgłębienie<br />
za mało. Mam wrażenie, że w kilku<br />
innych wcieleniach zioła były<br />
zawsze b l i s ko mn i e. A ta k s eri o, j u ż<br />
w dzieciństwie najchętniej spędzałam<br />
czas w ogrodzie i w otaczającej go<br />
dziczy. Na łąkach, w lesie, nad wodą.<br />
Przyglądałam się z bliska życiu, które<br />
wypełniało te przestrzenie. Roślinom,<br />
grzybom, porostom i różnorodnym<br />
stworzonkom mieszkającym wśród<br />
nich. Temu całemu niesamowitemu<br />
kosmosowi, który mamy na<br />
wyciągnięcie ręki. Nie byłabym sobą,<br />
40<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
gdybym nie próbowała, jak smakują<br />
źdźbła traw, owoce dzikich jabłoni,<br />
grusz czy berberysów. I jak smakują<br />
kwiaty.<br />
Możesz się domyślić, że najbardziej<br />
lubiłam się bawić w wiedźmę lub<br />
czarownicę, zbierając zioła, wiążąc je<br />
w pęczki, zalewając wodą w malutkich<br />
buteleczkach, a nawet gotując<br />
wywary nad ogniskiem. Zapisywałam<br />
całe zwoje wymyślonymi przez siebie<br />
przepisami na mikstury. A kiedy<br />
nauczyłam się czytać, to najchętniej<br />
sięgałam po książki zielarskie i przyrodnicze.<br />
Nieco o ziołach dowiedziałam<br />
się też od rodziców.<br />
Mówię o sobie, że jestem nowoczesną<br />
wersją wiedźmy. Z zapałem myszkuję<br />
w dawnej, tradycyjnej wiedzy<br />
zielarek i łączę ją z najnowszymi odkryciami<br />
z dziedziny fitoterapii. Na<br />
moim biurku piętrzą się stosy zielarskich<br />
ksiąg. Opracowując wpisy na<br />
blog, przeczesuję nie tylko książki,<br />
ale również Internet – polskie i zagraniczne<br />
strony. Trzeba być czujnym,<br />
gdyż można natrafić na mnóstwo<br />
cennych informacji, ale też na nieścisłości<br />
i błędy. Wiele z przygotowywanych<br />
przeze mnie mikstur ziołowych<br />
to moje autorskie opracowania.<br />
Za każdym razem, gdy okazują się<br />
pomocne, dostaję skrzydeł.<br />
Co jest Twoim największym odkryciem<br />
na polu zielarstwa, a może ziołolecznictwa?<br />
Największe odkrycia są czasem najprostsze.<br />
Niesamowite dla mnie jest<br />
to, iż wokół siebie mamy wszystko,<br />
co nam potrzeba. Natura nas karmi,<br />
d o d a j e s mak p o t rawo m, wzmacn i a<br />
i przywraca zdrowie oraz obdarza<br />
nas wspaniałymi kosmetykami.<br />
Bardzo istotne są dla mnie magiczne<br />
moce ziół. Te wszystkie dary są<br />
sprytnie ukryte pod postacią niedocenianych,<br />
a nawet tępionych roślin,<br />
nazywanych nielubianym przeze<br />
mnie słowem „chwasty”, takich jak:<br />
pokrzywa, mniszek, bylica, wrotycz,<br />
bluszczyk kurdybanek, skrzyp, gwiaznica.<br />
Odkryłam także, że są one<br />
wielofunkcyjne, mają bardzo szeroki<br />
zakres działania. Również z roślin typowo<br />
ozdobnych, jak: forsycja, funkia<br />
bądź liliowiec, potrafię wyczarować<br />
pyszne i wzmacniające zdrowie<br />
jedzonko.<br />
Wiem, że piszesz też książki dla<br />
dzieci…<br />
…i ilustruję, i samodzielnie je wydaję.<br />
Jak dotąd stworzyłam dwie.<br />
Pora słońca, czas księżyca to bajki<br />
utrzymane w magicznym klimacie,<br />
z Jednorożcem, Gryfem, Nietoperzem,<br />
Sową i Żabą. O wierze w siebie,<br />
spełnianiu marzeń, przyjaźni, szacunku<br />
dla „innych”, o pięknie i różnorodności<br />
otaczającej nas przyrody.<br />
A wraz z małą, nieśmiałą, szarą Mysią<br />
w kosmosie odkrywam tajemnice<br />
i wspaniałość wszechświata. Mysia<br />
spełnia swoje marzenia i leci w kosmos,<br />
gdzie poznaje planety, komety,<br />
gwiazdy, czarne dziury i kosmitów.<br />
C zęsto s p o tyka m s i ę z d z i ećmi w szko -<br />
łach, przedszkolach, bibliotekach.<br />
Bardzo to cenię, gdyż mogę obserwować,<br />
jak reagują one na moje bajki,<br />
co je zaciekawia, co zaskakuje.<br />
Czy słowiańskość w jakimś stopniu<br />
Cię fascynuje i inspiruje, czy po prostu<br />
lubisz życie zgodne z naturą, a to<br />
podobieństwo do dawnych czasów<br />
to jedynie przypadek?<br />
Jak najbardziej fascynuje mnie kultura<br />
dawnych Słowian: wierzenia, tradycje,<br />
piękne zwyczaje przekazywane<br />
z pokolenia na pokolenie, kultywowane<br />
mniej lub bardziej świadomie<br />
przez większość społeczeństwa.
W świętych miejscach naszych przodków,<br />
na świętych górach czuję się jak<br />
u siebie w domu. Znajduję też swoj<br />
e ma łe mi ej s ca mo cy, n a p rzykład<br />
w ustronnych zakątkach lasu, wśród<br />
paproci i pokrytych mchem pni<br />
drzew. Tu wszystko jest przesiąknięte<br />
niesamowitą energią.<br />
Doceniam rekonstrukcje dawnego<br />
świata, odbudowane grody, chaty.<br />
Lubię też skanseny, gdzie przeszłość<br />
jest wręcz namacalna. Gdy mam<br />
ochotę, zakładam uszytą przez siebie<br />
lnianą suknię o średniowiecznym<br />
kroju i przepasuję się krajką.<br />
Będąc w lesie, gawędzę z moim dob<br />
r ym zn aj o mym L eszym, n a d wo d ą –<br />
z rusałkami, a na polach – z południcą.<br />
Z południcą tylko w południe oczywiście.<br />
Zbliża się noc, podczas której<br />
nasi przodkowie czcili Mokoszę, boginię<br />
płodności. Jak Wiedźma będzie<br />
obchodzić to święto? Będą jakieś<br />
nagie tańce przy ognisku?<br />
Noc kupały (kupalnocka, kupała) to<br />
moje ukochane słowiańskie święto,<br />
obchodzone w najkrótszą noc<br />
w roku. Od tej nocy można się bezpiecznie<br />
kąpać w otwartych wodach<br />
bez ryzyka porwania przez demony<br />
wodne. Święto ognia i wody, pełne<br />
swobody, radości, ucztowania na<br />
świeżym powietrzu, śpiewów i – tak,<br />
jak wspomniałeś – tańców. Święto<br />
płodności i urodzaju. To czas łączenia<br />
się w pary, czas wróżb i zabiegów<br />
mających przynieść miłość. Równie<br />
istotne jest oczyszczenie i ochrona<br />
przed złymi energiami, a także przywoływanie<br />
zdrowia i obfitości, pozwalających<br />
na spokojne życie. Do<br />
tego wszystkiego niezbędne są magiczne<br />
zioła: dziurawiec, krwawnik,<br />
dzwonek, chaber, mięta, rumianek,<br />
ruta, szałwia…<br />
W dawnych czasach cała<br />
wspólnota brała udział<br />
w tym wydarzeniu. Co<br />
ciekawe, w ostatnich latach<br />
spędzałam noc kup<br />
a ły w s a mo tn o ś ci l u b<br />
w bardzo niewielkim<br />
gronie, ale zawsze<br />
blisko natury. Paliłam<br />
ognie, patrzyłam na<br />
księżyc i gwiazdy.<br />
W tym roku zamierzam<br />
spotkać się z moimi przyjaciółmi,<br />
założyć suknię,<br />
przepasać się bylicą, upleść<br />
wianki i wrzucić do ognia aromatyczne<br />
zioła. A kto wie, co się dalej<br />
wydarzy? Czy pójdę szukać w leśnych<br />
ostępach jaśniejącego kwiatu paproci?<br />
Czy szczęście mi przyniesie?<br />
Jakiej rady udzieliłabyś naszym Czytelnikom?<br />
Jak powinni żyć?<br />
Oj, nie zwykłam udzielać rad, bo<br />
uważam, że każdy może żyć według<br />
własnych pomysłów, przekonań.<br />
Hmm, właśnie chyba mi wyszła taka<br />
rada. Mogę życzyć wszystkim, by odnaleźli<br />
szczęście, spełnienie i spokój<br />
wewnętrzny, kierując się sercem,<br />
nawet jeśli wszyscy wokół doradzają<br />
inaczej. Nawet jeśli nikt tego nie<br />
rozumie, jeśli nie jest to łatwe. Żeby<br />
słuchali głosu intuicji – tych cichutkich<br />
podszeptów, które z czasem<br />
zaczynają coraz głośniej krzyczeć<br />
i rozwieszać transparenty, gdy się je<br />
ignoruje i nie działa zgodnie z nimi.<br />
Żeby byli dobrzy w równej mierze dla<br />
siebie i dla innych.<br />
Twoje największe i najgłębiej skrywane<br />
marzenie?<br />
Największe jest takie, żeby ludzie żyli<br />
w poszanowaniu ziemi i przyrody,<br />
których są częścią i bez których zginą.<br />
Żeby mądrze i z wdzięcznością korzystali<br />
z darów natury, pamiętając,<br />
że po nas mają przyjść nasze dzieci,<br />
wnuki, prawnuki. Ziemia jest nie<br />
tylko domem ludzi, ale wszystkich<br />
istot ją zamieszkujących. Jest jednym<br />
wielkim organizmem. Chciałabym,<br />
żeby osoby zbierające zioła wybierały<br />
tylko te, które są w danym momencie<br />
potrzebne. Żeby czyniły to,<br />
starając się zrobić jak najmniejsze<br />
szkody, pozostawiały część roślin na<br />
odtworzenie dla innych zbieraczy, dla<br />
innych stworzeń. Marzę o tym, żeby<br />
ludzie chodzący po lasach i łąkach<br />
pojęli, że pusta butelka jest znacznie<br />
lżejsza niż pełna, można ją zabrać ze<br />
sobą ze spaceru i wyrzucić do śmieci.<br />
M a rzen i e n aj głęb i ej s kr y wan e –<br />
w tym momencie przestaje być<br />
najgłębiej skrywanym – jest takie,<br />
żebym znalazła swoje wyśnione,<br />
zaczarowane miejsce: chatkę wśród<br />
drzew, kwiatów i ziół, nad wodą,<br />
gdzie będzie słychać muzykę, bębny,<br />
a drzwi pozostaną otwarte dla gości.<br />
Będzie tam przestrzeń dla rozmaitych<br />
twórczych działań, dla radości,<br />
oddechu, wyciszenia i uzdrowienia.<br />
To ja Ci życzę, żeby wszystkie Twoje<br />
marzenia się spełniły. Dziękuję za<br />
rozmowę [JP]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
41
POEZJA<br />
Polecane<br />
Juliusz Wątroba<br />
Poeta, prozaik, satyryk, kabareciarz.<br />
Debiut liryczny w „Radarze”(1977), satyryczny w „Szpilkach”<br />
(1977), książkowy w Wydawnictwie Śląsk (Chwila<br />
przemienienia, Katowice 1983.)<br />
Opublikował 53 książki. Autor musicali, spektakli, programów<br />
kabaretowych, tekstów pieśni i piosenek,<br />
felietonów, reportaży… Setki jego wierszy ukazało<br />
się w pismach literackich, kulturalnych, satyrycznych<br />
i w edycjach zbiorowych. Laureat około stu konkursów<br />
literackich. Członek Związku Literatów Polskich, Stowarzyszenia<br />
Autorów ZAiKS.<br />
W latach 1989 – 2004 współpracował z Polskim Radiem,<br />
gdzie jego utwory interpretowali najwybitniejsi<br />
aktorzy. Członek kabaretów TON i FANaberie.<br />
Otrzymał wiele nagród i wyróżnień, w tym medal<br />
Zasłużony Kulturze Gloria Artis.<br />
42<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
POWTÓRKA<br />
Dzieci się bawią w Adama i Ewę<br />
Raj taki mały a jednak prawdziwy<br />
Bóg Ojciec z paskiem jak z mieczem ognistym<br />
Szatan w antenie satelity kusi<br />
Jabłko spróchniało w proszek narkotyku<br />
Raj – dom rodzinny odpływa i tonie<br />
NAŁÓG<br />
ŚWIĘTY<br />
Wiem że jesteś święty<br />
Nie wstydź się tego<br />
Wyciągnij z kieszeni składaną aureolę<br />
Rozwiń pomięte skrzydła<br />
O jak pięknie<br />
Nie zapomnij tylko umyć rąk<br />
zbluzganych krwią dobrych uczynków<br />
Poezję – jak wódkę – trzymam w butelce<br />
Piję małymi kieliszkami<br />
by zbytnio nie uderzyły do głowy<br />
promile metafor<br />
ogrzewające lód po(d)miotu gospodarczego<br />
zamieniające papier w anielskie pióra<br />
wyrastające na moim przygarbionym cieniu<br />
skrzydłami Pegaza<br />
a może tylko blankietami<br />
niezapłaconych rachunków<br />
NASENNIE<br />
Odstawiłem ręce na bok – śpią<br />
Wyrzuciłem nogi na kołdrę – śpią<br />
Zamknąłem oczy kluczem powiek – śpią<br />
Odstawiłem głowę na półkę – śpi<br />
Postawiłem świat na głowie – śpi<br />
Tors rzuciłem na podłogę – chrapie<br />
Serce wstawiłem do lodówki<br />
– nie śpi tylko łomoce kocha i kocha<br />
i w drzwi drapie i drapie<br />
POEZJA<br />
PALEC BOŻY<br />
Jak wygląda Palec Boży?<br />
Ciągle o tym myślę<br />
Czy ma kształt rakiety<br />
i wyrachowanie komputera?<br />
Czy zakończony jest zakrzywionym<br />
paznokciem tęczy<br />
czy może ostrzem pioruna krojącego<br />
tort nieba na słodkie porcje?<br />
Jak wygląda Palec Boży?<br />
Ta myśl nie daje mi spokoju<br />
I kogo dotknie?<br />
Czy tę parę która w seksie<br />
dostrzega siódme niebo<br />
Czy księdza proboszcza<br />
który dławi się celibatem<br />
Czy polityka siedzącego<br />
na stołku obłudy<br />
Czy poetkę bluźniącą wierszem?<br />
Jak wygląda Palec Boży?<br />
Powiedz mi Boże<br />
ale jeśli nie musisz<br />
to mnie Nim nie tykaj<br />
RAJ<br />
Dzień się kończy tak samo jak w raju:<br />
słońce wytrzeszcza czerwone oko<br />
chłód otula mrokiem drzewa<br />
a Ewa układa – jak klocki lego –<br />
dzieci do kolorowego snu<br />
zastanawiając się jak zacerować<br />
duszyczki podziurawione<br />
grzechem pierworodnym<br />
Adam daremnie wali młotem głowy<br />
w zatrzaśniętą bramę<br />
aniołowi z ognistym mieczem<br />
wyrywa pióra<br />
choć i tak wszystko na darmo<br />
więc zrezygnowany idzie spać<br />
do kieliszka<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
43
44<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
RICARDO MODI<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
45
FOTOGRAFIA JEST DLA MNIE<br />
FORMĄ BUNTU<br />
46<br />
46<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
RICARDO<br />
MODI<br />
Ricardo Modi jest meksykańskim fotografem urodzonym w Cuernavaca Morelos.<br />
Fotografią zainteresował się już w bardzo młodym wieku, kiedy to po raz pierwszy<br />
przekroczył próg Centrum Sztuki Morelos. Tam zrodziło się jego zamiłowanie do<br />
portretu i jego trzech odsłon: spojrzenie przez aparat, spojrzenie portretowanej osoby<br />
(przed kamerą nie jesteśmy już panami siebie) i spojrzenie widza (w obliczu portretu<br />
nie chodzi tylko o fotografa czy portretowanego, ale także o odbiór oglądającego,<br />
który kontempluje finalny produkt). W późniejszych latach kontynuował studia<br />
w CAAV (Universidad de Medios Audiovisuales w Guadalajara) i zakończył edukację<br />
na ZEA. Twierdzi, że rzeczywistość jako taka jest nudna, więc ją świadomie<br />
przekształca, fotografuje, a potem edytuje.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
47<br />
47
zeczywistość jest nudna,<br />
wolę ją przekształcać,<br />
a potem fotografować<br />
48<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Dlaczego fotografia? Jak zaczęła się Twoja<br />
przygoda jako fotografa?<br />
Do sztuki ciągnęło mnie od wczesnego<br />
dzieciństwa. Najpierw do muzyki i pisania,<br />
ale szybko przerzuciłem się na fotografowanie,<br />
gdy w wieku <strong>13</strong> lat znalazłem stary aparat mojej<br />
mamy. Wtedy to zakochałem się w fotografii<br />
i od tego momentu nie przestałem robić zdjęć.<br />
Lubię opowiadać historie za pomocą jednego<br />
ujęcia. Jestem wielkim miłośnikiem takich<br />
„short stories”.<br />
A jak powstają te historie? Czy masz je<br />
w głowie, zanim sięgniesz po aparat, czy<br />
historia rozwija się w trakcie pracy nad<br />
zdjęciem? Co jest pierwsze?<br />
Przed realizacją danego projektu przygotowuję<br />
go, rozpisuję, planuję. Czyli historia powstaje<br />
przed sięgnięciem po aparat. Lubię opowiadać<br />
o sprawach, które dzieją się na co dzień w moim<br />
mieście i kraju. Moja sztuka jest przeładowana<br />
krytyką polityczną i społeczną, ale zawsze<br />
z odrobiną ironii i humoru. Fotografia jest moim<br />
sposobem na bunt przeciwko różnym formom<br />
niesprawiedliwości.<br />
Czy fotografujesz tylko ludzi?<br />
Lubię fotografować wszystko, co wzbudza<br />
moją uwagę jako artysty. Wiele moich<br />
zdjęć to autoportrety, ale bez konieczności<br />
fotografowania siebie. Spojrzenia innych<br />
odzwierciedlają mnie samego.<br />
Czy postrzegasz siebie jako artystę z misją?<br />
Uważam, że każdy artysta powinien być<br />
zaangażowany społecznie w mniejszym lub<br />
większym stopniu. Powinien podejmować<br />
dyskusje w ważnych, często trudnych<br />
sprawach. Ja to robię, mimo że moje prace<br />
były wielokrotnie cenzurowane. Ale to mnie<br />
na szczęście nie zniechęca.<br />
Jak to cenzurowane?<br />
Większość poruszanych przeze mnie tematów<br />
ma charakter polityczny i religijny, co dla<br />
wielu jest oburzające. Zabawne jest to, że<br />
w żadnym z tych dwóch tematów nikogo nie<br />
obrażam. Moje prace to zwykle wyrwane<br />
z kontekstu obrazy. Warto wspomnieć,<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
49
Podoba mi się pomysł<br />
ingerencji w zdjęcie<br />
że nigdy nie staram się urazić niczyich uczuć –<br />
to po prostu moja wizja rzeczy.<br />
Jaka jest Twoja osobista definicja sztuki?<br />
Sztuka jest dla mnie koniecznością.<br />
Nie wyobrażam sobie dnia bez możliwości<br />
obcowania z nią lub tworzenia jej,<br />
przekształcania rzeczywistości tak, jak ja ją<br />
widzę, a następnie zatrzymania tej chwili<br />
na zdjęciu.<br />
Kto jest Twoim mistrzem w sztuce?<br />
Mam kilku: Jan Saudek, Sally Mann, Robert Capa<br />
Graciela Iturbide, Nan Goldin, Mauricio Toro<br />
Goya, Hugh Holland.<br />
Kto miał na Ciebie największy wpływ?<br />
Jan Saudek.<br />
Dlaczego? Co jest takiego szczególnego<br />
w jego pracach?<br />
Saudek ma bardzo specyficzny styl, jego zdjęcia<br />
wyglądają jak obrazy i są kontrowersyjne,<br />
a to jest to, co zawsze najbardziej interesowało<br />
mnie w sztuce.<br />
Wielu fotografów twierdzi, że sprzęt (drogie<br />
aparaty i profesjonalne obiektywy) nie ma<br />
większego znaczenia. Mówią, że dobry fotograf<br />
może zrobić wspaniałe zdjęcie przy użyciu<br />
ograniczonych narzędzi, takich jak smartfon.<br />
50<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Jaka jest Twoja opinia na ten temat?<br />
Aparat nie czyni fotografa. Dobry sprzęt<br />
fotograficzny ułatwia robienie dobrych zdjęć,<br />
ale to oko artysty, jego wizja i sposób postrzegania<br />
świata mają największe znaczenie w każdej<br />
formie sztuki.<br />
Brałeś udział w wielu wystawach. Która była<br />
dla Ciebie najważniejsza?<br />
Wszystkie mają swoje znaczenie, ale jedną z tych,<br />
które najbardziej mi się podobały, była moja<br />
pierwsza indywidualna wystawa w Cuernavaca.<br />
Czy zarabiasz na życie fotografią?<br />
Początkowo próbowałem żyć z fotografii, ale teraz<br />
robię to tylko z miłości do sztuki. Prowadzę firmę<br />
z bratem i z tego żyję.<br />
Czy masz jakieś nowe projekty fotograficzne?<br />
Obecnie zajmuje mnie edytowanie zdjęć,<br />
przekształcanie i fotomanipulacja. Podoba<br />
mi się pomysł ingerencji w zdjęcie, ponieważ<br />
automatycznie staje się ono unikalnym dziełem.<br />
Twoje marzenia?<br />
Być właścicielem galerii sztuki.<br />
Twoja fotografia „The Revival of<br />
Venus” znalazła się w oficjalnej<br />
selekcji International Lion Festival.<br />
Często wysyłasz swoje prace na konkursy?<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
51
52<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Sztuka jest dla mnie<br />
koniecznością<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
53
54<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Za każdym razem, gdy skończę projekt,<br />
staram się wysyłać zdjęcia na jak<br />
największą liczbę konkursów.<br />
„La ciencia del vuelo” to seria fotografii,<br />
którą wykonałeś w 2014 roku. To był<br />
duży projekt, w który zaangażowało<br />
się całkiem sporo osób (tancerki,<br />
makijażystki, kostiumolog, itd.).<br />
To była bardzo udana sesja; wyniki są<br />
oszałamiające. Czy możesz nam o tym<br />
powiedzieć więcej?<br />
Zawsze czułem wielki podziw dla tancerzy,<br />
widziałem ich jako ptaki. Ptaki moim<br />
zdaniem są najbardziej wolnymi istotami<br />
żyjącymi na ziemi. Moim zamysłem było<br />
pokazanie tancerzy w ruchu, jako istnień<br />
wyzwolonych, chciałem uchwycić<br />
tę szczególną swobodę, zatrzymać ich<br />
w locie…<br />
Niektóre z Twoich zdjęć są bardzo<br />
„meksykańskie”, co czyni je niezwykłymi,<br />
bardzo wyjątkowymi. Żywe kolory,<br />
świetny kontrast, czyste linie.<br />
Domyślam się, że masz to we krwi?<br />
Oczywiście. Lubię pokazywać w moich<br />
pracach elementy kultury meksykańskiej,<br />
tradycje, kolory i wzory. Mam to w żyłach<br />
i to właśnie definiuje moją tożsamość. To<br />
także część mojej wypowiedzi jako artysty.<br />
W imieniu Post Scriptum życzę Ci samych<br />
artystycznych spełnień i wymarzonej<br />
galerii. Dziękuję za rozmowę. [RC]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
55
56<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
RICARDO<br />
MODI<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
57
Olga Jaśkiewicz-Steranko<br />
Z pisarką Ulą Ryciak rozmawia Anna Maruszeczko<br />
58<br />
„Intuicja<br />
j e s t<br />
jednym<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
z<br />
moich<br />
głównych<br />
narzędzi”<br />
Jedna z Twoich postaci „cierpi na<br />
taką przypadłość, która zmusza<br />
ją do tego, by porzucać oswojone<br />
przestrzenie i twarze, by wciąż mierzyć<br />
się z tym, co obce”. Czy to także<br />
Twoja przypadłość?<br />
Może to raczej jakiś głód wewnętrzny,<br />
odradzające się pragnienie? Odkąd<br />
pamiętam, ciekawiła mnie sytuacja<br />
zejścia ze ścieżki, którą idę<br />
i wyjścia gdzieś poza to, co znam.<br />
To mnie prowadzi.<br />
Nie masz potrzeby osadzenia się,<br />
udomowienia, zadomowienia się<br />
gdzieś?<br />
Tendencja nomadyczna nie wyklucza<br />
pragnienia zadomowienia.<br />
To dwie figury, które są w nas równocześnie,<br />
tak jak światło i cień.<br />
I czasem coś nas przechyla w jedną<br />
stronę, a czasem w tę drugą.<br />
Balansujesz?<br />
Zazwyczaj wychylam się w którąś<br />
ze stron.<br />
W zależności od czego?<br />
To są stany ducha, czasem impuls<br />
wypływa ze mnie, ale zwykle rezonuję<br />
z jakąś sytuacją wokół mnie, z jakąś<br />
osobą albo jakimś prądem nie do końca<br />
uchwytnym.<br />
Jesteś wrażliwcem, wyczuwasz i odbierasz<br />
fluidy, impulsy, niewerbalne informacje<br />
z zewnątrz. Dzisiaj też wyczułaś,<br />
że jest pełnia Księżyca.<br />
Intuicja jest jednym z moich głównych<br />
narzędzi, za pomocą których rozpoznaję<br />
świat i poruszam się po nim. Łatwo wyczuwam<br />
różne fale energetyczne, które<br />
krążą wokół.<br />
Zawsze wiedziałaś, że masz w sobie<br />
taką właściwość?<br />
Myślę, że instynktownie tak dział<br />
a ł a m . W p o d r ó ż y o d z a w s z e k i e r o -<br />
wałam się intuicją. Czułam, że mam<br />
pójść w tę stronę, a nie w inną. Czasem<br />
mimo informacji: „Pójdź tu”, jakiś zew<br />
mówił mi: „Nie, pójdź tam. Tam coś na<br />
ciebie czeka, coś tam jest dla ciebie do
zobaczenia, do przeżycia, do poznania”.<br />
To zawsze działa.<br />
Ty idziesz za intuicją, a wielu z nas<br />
ignoruje jej podpowiedzi…<br />
Chyba każdy ma swój moment<br />
gotowości, by sobie zaufać.<br />
Coraz silniej wyczuwalny jest trend,<br />
klimat społeczny, w którym ludzie<br />
sięgają po niekonwencjonalne metody<br />
poznania. Zastanawiam się, dzięki<br />
czemu.<br />
Doszliśmy do momentu, w którym<br />
pewne paradygmaty się wyczerpały,<br />
zawiodły nasze nadzieje, więc otwieramy<br />
się na to, żeby inaczej myśleć<br />
o stylu życia, o naszej planecie –<br />
Ziemia już nie jest tą przestrzenią,<br />
którą mamy eksploatować, ale tą,<br />
z którą mamy współistnieć. Zaczynamy<br />
troszczyć się o drzewa…<br />
Wiele osób czuje, że jesteśmy<br />
w jakimś momencie przełomu.<br />
Nieuchronnie zmienia się nasz stosunek<br />
do uniwersum, choć próbujemy<br />
jeszcze trzymać się starego wzorca,<br />
bo jest znany. Nowe jest jeszcze niezdefiniowane,<br />
nie mamy nawet języka,<br />
którym moglibyśmy opowiedzieć<br />
nowe modele życia.<br />
A znać słowo to połowa sukcesu.<br />
Tak, gdy nazwiemy uczucie czy jakąś<br />
emocję, to łatwiej nam z tym być.<br />
Nazywanie świata porządkuje obraz<br />
świata w nas samych.<br />
Nadal dużo podróżujesz?<br />
Kiedyś wciąż wyruszałam na długie,<br />
niezaplanowane wyprawy, spędzałam<br />
po kilka miesięcy, przemierzając<br />
jakiś odległy kawałek Ziemi. Bardzo<br />
wtedy potrzebowałam tych długich<br />
dystansów.<br />
Czego szukałaś?<br />
Tego, co wspólne. Spędziłam z tymi<br />
kobietami trochę czasu, mimo że<br />
nie rozumiałam ich dialektu, znajdowałam<br />
to, co nas łączy, co wykracza<br />
poza język. Gdziekolwiek pojechałam,<br />
prędzej czy później wyłaniała się jakaś<br />
nitka połączenia, przebijała się przez<br />
tkankę różnych odmienności.<br />
Czym jest dla Ciebie odkrywanie,<br />
że tego wspólnego jest więcej, niżby<br />
się początkowo wydawało? Co to za<br />
wartość?<br />
Z jednej strony to daje poczucie<br />
przynależności do planety Ziemia,<br />
ale z drugiej – to lekcja pokory,<br />
w której odkrywasz, że nawyki,<br />
z którymi przybywasz (niby takie<br />
ważne, cywilizowane) to jedynie jakaś<br />
umowa społeczna. Ważna tylko<br />
tam, skąd pochodzisz. Tu, gdzie się<br />
znajdujesz, co innego jest ważne<br />
i musisz z tamtej wersji siebie trochę<br />
się wycofać. To forma samorozwoju,<br />
która cię otwiera na innych i inne<br />
warianty losu.<br />
Napisałaś książkę o pięknym tytule<br />
Poławiaczki pereł…<br />
Wiele lat temu przeczytałam gnostycki<br />
hymn o perle i odnoszę wrażenie, że<br />
ciągle mi towarzyszy. Perła to metafora<br />
tego, co chcemy w życiu odnaleźć.<br />
Można powiedzieć, że to ten tajemniczy<br />
cel naszej ziemskiej wędrówki.<br />
Moje cztery bohaterki porzucają<br />
swoje domy i szukają swoich pereł<br />
na odległych krańcach świata, ale tak<br />
naprawdę nie ma znaczenia, gdzie jesteśmy<br />
– świadomie lub nie – zawsze<br />
tej perły szukamy.<br />
To jest książka o odwadze podróżowania.<br />
Opisuję rzeczywistość sprzed stu lat.<br />
Moje bohaterki nie znają telefonów,<br />
GPS-ów, podróżują w czasach, gdy postrzeganie<br />
kobiety jest dużo bardziej<br />
konserwatywne. Choć dzisiaj wciąż<br />
Co się w Tobie zmieniało, gdy zanurzałaś<br />
się w tę egzotyczną, nieznaną,<br />
tajemniczą rzeczywistość?<br />
Wchodziłam w stan większego<br />
otwarcia, z wielości doznań<br />
brała się potrzeba opowiadania świata.<br />
Zawsze poprzez ludzi. Moimi<br />
bohaterami były całe społeczności –<br />
na Alasce były to na przykład żony rybaków,<br />
które przyjeżdżają do Seward<br />
kupować nici do sieci.<br />
W Gwatemali – Indianki z Chichicastenango,<br />
które przyjeżdżają na targ<br />
sprzedawać swoje wyroby.<br />
Olga Jaśkiewicz-Steranko<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
59
ULA RYCIAK<br />
Pisarka, podróżniczka. Opublikowała kilkadziesiąt reportaży z pięciu kontynentów. Jednak<br />
wydarzyło się coś, co sprawiło, że przestała szukać bezimiennych bohaterów na dalekich<br />
krańcach świata i zaczęła podświetlać życiorysy kultowych postaci, ludzi ikon, często – jak mówi<br />
– błędnie ometkowanych. Z czułością, dociekliwością, w poczuciu misji zdejmuje klisze, które<br />
przypięto do tych postaci, i ujawnia to, co w nich nieznane, nowe, emocjonalne, kobiece. Jest<br />
autorką bestsellerowej opowieści o Agnieszce Osieckiej pt. Potargana w miłości (2016) , a także<br />
biografii: Nela i Artur. Koncert intymny Rubinsteinów (2018), Niemoralna Kalina (<strong>2021</strong>) i in.<br />
jeszcze nie jesteśmy społeczeństwem<br />
równościowym, świadomość jest<br />
nieporównywalnie większa niż na<br />
początku XX wieku. Wówczas kobieta,<br />
która opuszczała dom, by wspinać<br />
się w Himalajach czy badać motyle<br />
w amazońskiej dżungli, uchodziła<br />
za szaloną. Sam akt porzucenia domowego<br />
ogniska był już złamaniem<br />
konwencji społecznej.<br />
Aktem niebywałej cywilnej odwagi.<br />
Wielkim wysiłkiem.<br />
Kiedy na przykład Ewa Dzieduszycka<br />
chciała jeździć rowerem, musiała<br />
pokonać coś, nad czym dzisiaj<br />
w ogóle się nie zastanawiamy – musiała<br />
wytrzymać szyderczy śmiech<br />
otoczenia, ale i znaleźć sposób, by<br />
podpiąć swoją suknię tak, żeby nie<br />
wkręciła się jej w szprychy.<br />
Dlaczego postanowiłaś o nich<br />
napisać?<br />
Lubię rzucać światło na kobiety zepchnięte<br />
do cienia. Mamy mnóstwo<br />
relacji na temat mężczyzn podróżników,<br />
natomiast podróżniczki przepadły<br />
na zakrętach historii. Chciałam je<br />
wyjąć z niepamięci, bo były niezwykłe<br />
w odwadze stawiania się do swojej<br />
wolności.<br />
60<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Patetycznie powiedziane, ale dlaczego<br />
nie?<br />
Wydaje mi się, że nawet dzisiaj to jest<br />
aktualny temat – ta gotowość, żeby<br />
usłyszeć wewnętrzny zew i za nim podążać.<br />
Kobiety robiły to już od bardzo<br />
dawna, niektóre były w tym bardzo<br />
spektakularne, a nadal nie opowiada<br />
się ich historii. Herstoria ma tyle białych<br />
plam…<br />
Te kobiety same się nie upominały<br />
o splendor, o uznanie. Robiły swoje,<br />
szukały swoich pereł.<br />
Trudno było się im przebić przez męski<br />
świat. Towarzystwa Geograficzne<br />
składały się z samych mężczyzn, dla<br />
których podróżniczki były niewidzialne.<br />
W pewnym momencie zrobiłaś<br />
zasadniczy zwrot w swoich zainteresowaniach,<br />
przestałaś opisywać<br />
bezimiennych bohaterów zbiorowych,<br />
napotkanych gdzieś na<br />
krańcach świata i napisałaś opowieść<br />
o Agnieszce Osieckiej, także<br />
pod sugestywnym tytułem Potargana<br />
w miłości. Dlaczego? Ikoniczna<br />
postać, wcześniej już tyle o niej<br />
powiedziano, napisano.<br />
Byłam wiele miesięcy w Indiach, ćwiczyłam<br />
jogę, medytowałam, uczyłam<br />
się tantry, próbowałam ajurwedy.<br />
Po jednym z dłuższych pobytów<br />
w aszramie postanowiłam spełnić<br />
swoje marzenie i spędzić Boże Narodzenie<br />
na Andamanach. Kupiłam<br />
z w y p r z e d z e n i e m b i l e t n a p r o m<br />
i w dniu rejsu przyjechałam do Ćennaj<br />
(czyli do Madrasu). Idąc przez to<br />
strasznie zatłoczone miasto w kierunku<br />
portu, nagle usłyszałam grajka.<br />
Stary człowiek miał bardzo dziwne instrumenty,<br />
siedział i grał. Wszyscy go<br />
mijali, a mnie coś zahipnotyzowało.<br />
Stałam i słuchałam. Świadoma część<br />
mnie mówiła: „Co robisz? Masz mało<br />
czasu, idź już do portu”, a coś innego<br />
powstrzymywało mnie, jakby pochwyciła<br />
mnie jakaś siła większa ode<br />
mnie. Tkwiłam tam, mimo że jestem<br />
osobą punktualną…<br />
Ludzie szli w swoje strony, a ja siedziałam<br />
na plecaku i słuchałam. Nie<br />
wiem, ile to trwało, jakbym straciła<br />
poczucie czasu. W pewnym momencie<br />
muzyk przerwał, zabrał instrumenty<br />
i odszedł w milczeniu. Ocknęłam<br />
się i zaczęłam biec, przepychając<br />
się przez tłum, spocona ze strachu.<br />
Kiedy już dobiegałam do portu, zobaczyłam,<br />
jak mój prom odpływa.<br />
P o p ł a k a ł a m s i ę , n i e m o g ł a m u w i e -<br />
rzyć, że zrobiłam coś tak absurdalnego,<br />
że pogrzebałam swoje marzenie,<br />
bo zatrzymały mnie brzmienia ulicznego<br />
grajka.
Nawet się nie zaprzyjaźniliście.<br />
(śmiech)<br />
Nie mogłam w to uwierzyć. Zapłakana<br />
wsiadłam do autobusu, poc<br />
i e s z a j ą c s i ę , ż e s p ę d z ę t e ś w i ę t a<br />
w wiosce Mahabalipuram, a na Andamany<br />
popłynę za tydzień. Nazajutrz<br />
zrobiłam poranny spacer brzegiem<br />
oceanu, weszłam na wzgórze, zaczynam<br />
jogę i nagle huk.<br />
Podnoszę się z „psa z głową w dół”<br />
i widzę, jak opada na plażę gigantyczna<br />
fala. Ci, których przed chwilą<br />
minęłam – spacerujący, rybacy, ich łodzie<br />
– wszystko znika, w jednej chwili<br />
zabiera ich woda. Zaczęła się ewakuacja<br />
całej osady. Dwa dni później dowiedziałam<br />
się, że tsunami zatopiło<br />
ten prom, na który się spóźniłam,<br />
całe Port Blair, do którego chciałam<br />
płynąć, zostało zalane.<br />
Ten grajek ocalił Ci życie.<br />
Był moim tajemniczym stróżem. Czułam,<br />
że dostałam drugie życie w grze,<br />
więc pod wpływem jakiegoś impulsu<br />
pojechałam do Kalkuty i w ramach<br />
wdzięczności zatrudniłam się jako<br />
wolontariuszka u matki Teresy, by<br />
opiekować się umierającymi.<br />
Ekstremalnie odważnie. Na miarę<br />
tsunami.<br />
Poczułam, że mam to zrobić, ale gdy<br />
przyjechałam do Kalkuty i przekroczyłam<br />
próg ośrodka, ogarnęła mnie panika,<br />
uciekłam i snułam się ulicami jak<br />
obłąkana, nie wiedziałam, co ze sobą<br />
zrobić. Nocą przyśniło mi się, że ktoś<br />
mnie prowadzi za rękę do tego ośrodka.<br />
Rano znów więc tam poszłam.<br />
W jaki sposób opiekowałaś się tymi<br />
ludźmi?<br />
Siedziałam przy umierających kobietach<br />
i towarzyszyłam im w odchodzeniu:<br />
trzymając za rękę, poprawiając<br />
poduszkę, zwilżając głowę.<br />
Gdy po kilku tygodniach stamtąd<br />
wyjechałam, dotarło do mnie,<br />
że będąc z tymi kobietami w najbardziej<br />
intymnej chwili ich życia, kiedy<br />
umierały, właściwie nic o nich nie<br />
wiedziałam. Znałam tylko imiona<br />
niektórych z nich. Poraziła mnie ta<br />
podwójna kruchość losu, że człowiek<br />
odchodzi, nie zostawiając po sobie<br />
śladu, żadnej opowieści. Dotarło do<br />
mnie, że już nie będę opowiadać<br />
o zwyczajach odległych plemion,<br />
że chcę opowiadać pojedynczą historię<br />
człowieka, z bliska.<br />
Najpierw o Osieckiej…<br />
Myślałam, że będę opisywała kobiety<br />
zapomniane przez historię,<br />
tymczasem dostałam propozycję<br />
napisania o Osieckiej. Byłam trochę<br />
przerażona. Do dziś nie pojmuję,<br />
jak to możliwe, że redaktor naczelna<br />
Wydawnictwa Literackiego, Małgorzata<br />
Nyczowa w ciągu godzinnej<br />
rozmowy zaufała mi na tyle, by mi<br />
powierzyć taką postać, a nie napisałam<br />
wcześniej żadnej biografii.<br />
To była ekscytująca podróż: sklejanie<br />
pamięci, zdejmowanie masek, klisz<br />
kulturowych, poszukiwanie tego, co<br />
ukryte, intymne, wstydliwe. Nie po<br />
to, żeby kogoś obnażyć, bo nie o to<br />
chodzi w biografii. Ale żeby się zbliżyć<br />
do bohatera, wejść w taki stan<br />
otwarcia, który pozwala rozumieć,<br />
a przynajmniej próbować… Jednocześnie<br />
nie ujawniając wszystkiego,<br />
zostawiając pole dla odczuwania,<br />
domysłów.<br />
Włączasz autocenzurę?<br />
Nie nazywam tego autocenzurą.<br />
To, co mnie prowadzi, to rozpoznanie<br />
mapy wewnętrznej mojej postaci.<br />
Chcę dotrzeć do tego, dlaczego<br />
ona tak, a nie inaczej musiała się<br />
zachowywać.<br />
Dziennikarka.<br />
Kolekcjonerka poruszających<br />
i budujących<br />
historii kobiet. Od lat<br />
rozmawia z nimi na łamach<br />
prasy, w telewizji,<br />
w radiu i online. Autorka<br />
kanału na Instagramie:<br />
„Między Bugiem<br />
a prawdą“ oraz podcastu<br />
„Wojowniczki&Wojownicy“.<br />
Realizuje się<br />
i rozwija w tematyce społecznej i psychologicznej. Twórczyni i wieloletnia redaktor naczelna magazynu<br />
dla kobiet „Uroda Życia”. Współautorka i autorka programów telewizyjnych w TVN Style – „Miasto<br />
Kobiet”, „Kobieta na zakręcie”, „Bez oporów” oraz w TVN, DDTVN, Canal+, TVP1. Przez wiele lat<br />
członek Zarządu Fundacji TVN „Nie jesteś sam”. Równocześnie redagowała i prowadziła autorskie<br />
audycje publicystyczne m. in. w radiu TOK FM i Radiu Plus. Publikowała w „Tygodniku Literackim”, tygodniku<br />
opinii „Ozon”, magazynie „MaleMen”, „Elle”, dwutygodniku „VIVA!” (cykl „Sztuka wyboru”)<br />
i in. Współpracowała z Ośrodkiem Rozwoju Osobistego Kobiet „Dojrzewalnia Róż”. Członek Kapituły<br />
plebiscytu „Warszawianka Roku” oraz „Ambasador Wschodu”. Zaangażowana w projekty lokalne na<br />
Podlasiu, m.in. „Chopin nad Bugiem”. Przynależy do grupy Angry Parents, wspiera Młodzieżowy Strajk<br />
Klimatyczny i inicjatywę Operacja Czysta Rzeka.<br />
ANNA MARUSZECZKO<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
61
Romantyczką, ale i wojowniczką.<br />
Bardzo dbała o swoje interesy. Kiedy<br />
odrzucano jakąś jej piosenkę, którą<br />
chciała zaprezentować na festiwalu<br />
w Opolu, nigdy nie puszczała tego<br />
płazem. Szła do dyrektora, pisała pisma…<br />
Tak samo stanowcza była przy<br />
wyborze kompozytora czy wykonawców.<br />
Żadnych kompromisów.<br />
Także z tej romantyczki, potarganej<br />
w miłości, która wszystko robi mimochodem<br />
i snuje się po Saskiej Kępie,<br />
wychodziła prawdziwa wojowniczka,<br />
stojąca na straży swojej twórczości.<br />
To nie przypadek, że tyle zostało po<br />
Osieckiej, ona o to zawalczyła.<br />
Czyli trochę „psychologizujesz”?<br />
O, nawet nie trochę!<br />
Znawcy literatury burzą się, gdy<br />
w biografii jest za dużo psychologii,<br />
prawda?<br />
To dobrze, że są różne rodzaje opowieści,<br />
ja lubię nurkować głęboko.<br />
Wierzę, że to otwiera czytelnikom<br />
przestrzeń do intensywnego spotkania<br />
z moją bohaterką… a czasem być<br />
może także z samym sobą.<br />
Dochodzenia do istoty człowieka.<br />
Do rzeczy ukrytych. Ale nie mam<br />
złudzeń, że można w pełni kogoś<br />
poznać. To zawsze tylko próba bycia<br />
coraz bliżej.<br />
62<br />
Olga Jaśkiewicz-Steranko<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Czy robisz to także w poczuciu misji,<br />
by zdjąć ze swojej bohaterki klisze,<br />
czasem niesprawiedliwe, a czasem<br />
wręcz fałszujące istotę tej osoby?<br />
One są i fałszujące, i spłaszczają człowieka,<br />
wkładają w schematy, a z tego<br />
bierze się szafowanie ocenami, zabójcze<br />
dla funkcjonowania takiej postaci<br />
w przestrzeni pamięci. Można powiedzieć,<br />
że fotograf szuka światła, bo<br />
chce dobrze oświetlić swoją postać.<br />
Ja robię coś odwrotnego – szukam<br />
cienia w człowieku, ale unikając jednocześnie<br />
ocen.<br />
Nie robisz tego po to, żeby kogoś<br />
obnażyć, żeby ujawnić coś wstydliwego,<br />
kompromitującego. Wręcz<br />
przeciwnie, masz do swoich postaci<br />
stosunek empatyczny, jakbyś była<br />
z nimi w bliskiej relacji. Kiedyś powiedziałaś<br />
nawet: „jak w związku<br />
małżeńskim”. Jednak bliskość może<br />
prowadzić do nieobiektywności.<br />
To jest intymny związek, ale to właśnie<br />
w bliskości widać najwięcej.<br />
Nikt nie wychwyci w swoim mężu<br />
tyle wad co żona. Widzisz to, co niewygodne,<br />
ale podejmujesz to,<br />
co służy opowieści.<br />
Zatrzymajmy się chwilę przy Potarganej<br />
w miłości, przy Agnieszce<br />
Osieckiej. Co Ci podpowiedziała intuicja<br />
– jaką kliszę trzeba zdjąć i czy<br />
Ci się to udało?<br />
Na przykład to, że Osiecka była oderwaną<br />
od ziemi romantyczką.<br />
Co to znaczy, że Osiecka jest „trudna<br />
do uchwycenia, taka niepoznawalna”?<br />
…że jest kameleonem, w zależności<br />
od tego, z kim jest, ujawnia inną<br />
twarz. Ona bardzo łatwo zaprzyjaźniała<br />
się z ludźmi. Dużo osób<br />
miało poczucie bliskości z nią,<br />
a więc i poczucie dostępu do prawdy<br />
o niej. Te prawdy różniły się od siebie,<br />
poznałam więc wiele Agnieszek<br />
Osieckich. I musiałam te rozbieżne<br />
obrazy nanizać na jeden sznurek,<br />
żeby powstała opowieść.<br />
W postaciach, które opisujesz, jest<br />
pewien charakterystyczny rys –<br />
głód emocjonalny, głód uczuć. Czy<br />
Agnieszka Osiecka, która dostawała<br />
w życiu tak wiele zainteresowania<br />
od innych ludzi, także z powodu<br />
tego głodu cierpiała?<br />
Była idealnym przykładem kobiety<br />
głodnej uczuć. Kiedy ma się taką właściwość,<br />
nieważne, ile uczuć dostajemy,<br />
ważne, gdzie się tego nie dostało<br />
na początku. I tęsknota za tym brakiem<br />
z dzieciństwa steruje życiem.<br />
Żaden kolejny adorator nie zaspokoi<br />
pierwotnego głodu.<br />
Jeśli się tego jakoś nie oswoi, nie<br />
przepracuje…?<br />
Osiecka była bardzo świadomą siebie<br />
osobą, może gdyby przeszła swój<br />
proces terapeutyczny, mogłaby się od<br />
tego głodu uwolnić, inaczej zawiadywać<br />
swoim życiem emocjonalnym…<br />
Jak piszesz – Osiecka porzucała, była<br />
porzucana, tam kotłowało się emocjonalnie.<br />
Przy takim natężeniu to<br />
musi być niszczące…<br />
Poczucie samotności nie zależy od<br />
liczby osób wokół nas.
Czy świat okazał Ci wdzięczność za<br />
taki wizerunek Osieckiej?<br />
Ta książka bardzo dużo zmieniła<br />
w moim życiu. Dostałam mnóstwo<br />
listów od czytelników. To mnie bardzo<br />
zasiliło, bo zobaczyłam, jak ludziom<br />
potrzebny jest taki rodzaj opowiadania<br />
o człowieku.<br />
Może właśnie za ten wymiar terapeutyczny<br />
ludzie tak lubią biografie?<br />
Czytanie biografii to zawsze ryzyko,<br />
bo w czyimś życiu możesz natknąć<br />
się na coś, czego nie chcesz zobaczyć<br />
w swoim własnym. Ale możesz coś<br />
z tego wziąć, uruchomić coś, co w tobie<br />
zamarło, zainicjować zmianę.<br />
Porozmawiajmy o koleżance<br />
Agnieszki Osieckiej i jednocześnie<br />
Twoim ostatnim biograficznym<br />
dziele Niemoralnej Kalinie. Książkę<br />
otwiera motto: „Tak jak leśnik potrafi<br />
odczytać z przekroju pnia historię<br />
RC<br />
drzewa, tak z ciała człowieka można<br />
odczytać jego biografię” (Alexander<br />
Lowen Miłość, seks i serce). Jak powstał<br />
koncept spojrzenia na postać<br />
seksbomby, polskiej Marilyn Monroe<br />
czy Brigitte Bardot przez pryzmat<br />
metody tego amerykańskiego<br />
psychoterapeuty i psychiatry?<br />
Od wielu lat bardzo interesuję się różnymi<br />
technikami pracy z ciałem. Badam<br />
to, sama dużo praktykuję, coraz<br />
głębiej w to wchodzę. Kiedyś miałam<br />
tylko przeczucie, a od kilku lat już to<br />
wiem, że ciało jest naszą mapą, mapą<br />
naszej pamięci, wszystko się w nim<br />
zapisuje. Niewypłakane łzy, wszystkie<br />
nasze zranienia, chwile euforii – ciało<br />
to niesie.<br />
Kiedy zaczęłam pracę nad Kaliną, jej<br />
ciało było ciągle na pierwszym planie,<br />
cokolwiek zaczynałam czytać, zawsze<br />
prędzej czy później trafiałam na relacje<br />
typu: a że miała ten niesamowity<br />
dekolt, wspaniałe pośladki… Poczułam,<br />
że ciało jest punktem wyjścia<br />
do tej historii. Nagle wszystkie rzeczy,<br />
których się dowiedziałam przez lata,<br />
których doświadczałam na warsztatach<br />
pracy z ciałem, zaczęły się<br />
w niesamowity sposób łączyć. Dlatego<br />
książka ma strukturę ciała.<br />
Tak, i nazwy tych rozdziałów: od<br />
Oczu po Oskrzela. Ale to wcale nie<br />
znaczy, że opisujesz w książce serce<br />
czy nogi Kaliny.<br />
Przez ostatnie lata nauczyłam się<br />
rozpoznawać, jak działa pamięć<br />
ciała, na przykład obserwując kobiety,<br />
które doświadczyły traum, ale<br />
nie miały możliwości, by wypłakać<br />
swoje łzy. Z różnych powodów, bo<br />
na przykład miały dzieci, którymi się<br />
musiały zajmować, i nie było czasu<br />
ani warunków, by przeżyć swój ból,<br />
więc musiały się zacisnąć, odciąć od<br />
trudnych uczuć. Zaczęłam przyglądać<br />
się, jak to fizycznie pracuje w ciele<br />
i jak się potem przesuwa na nasze<br />
emocje czy sposób zachowywania<br />
się, na relacje. Bardzo widać, jak<br />
głęboko to w nas pracuje.<br />
Piękne, kuszące ciało Kaliny Jędrusik.<br />
Była z niego zadowolona. Grała<br />
nim ze światem cały czas, prawda?<br />
Na pewno bardzo długo była z niego<br />
zadowolona i lubiła je eksponować.<br />
Lubiła się też tym bawić. To jej kuszenie<br />
było wyzywające, ale też<br />
w jakiś sposób komiczne. Z czasem<br />
ciało wymsknęło się z ram, straciło<br />
atrybuty seksbomby.<br />
Olga Jaśkiewicz-Steranko<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
63
Zaczęło być więcej tego ciała…<br />
Dużo więcej. Pojawiły się różne dolegliwości,<br />
Kalina zaczęła tracić kontrolę<br />
n a d c i a ł e m . P o d c z a s o s t a t n i c h r e c i -<br />
tali nie miała siły wchodzić na scenę.<br />
Ciało stało się przestrzenią oporu,<br />
bardzo musiała się z nim zmagać.<br />
Jaką metkę przede wszystkim udało<br />
Ci się zdjąć z tej ikony? Bo czasem<br />
mówisz, że wiele kultowych postaci<br />
zostało już za życia niesprawiedliwie<br />
ometkowanych.<br />
K a l i n a n o s i ł a m e t k ę b e z k o m p r o -<br />
misowej kusicielki, która zawsze stawia<br />
na swoim. I to, mam nadzieję,<br />
rozmontowałam, odsłaniając warstwy<br />
kruchości i niepewności w Kalinie.<br />
Była osobą niezwykle emocjonalną.<br />
Z euforii bardzo łatwo przechodziła na<br />
drugi biegun – w stan rozpaczy.<br />
Starałam się odsłonić właśnie tę jej<br />
delikatną część, nienasyconą, dziecięcą.<br />
Ona ciągle miała w sobie to<br />
głodne dziecko. I to chciałam pokazać<br />
jako przeciwwagę dla tej pewnej siebie<br />
seksbomby.<br />
Seksbomby nierzadko znienawidzonej<br />
przez inne kobiety, na przykład<br />
takie, które nie radziły sobie ze<br />
swoją kobiecością albo takie, które<br />
widziały w niej zagrożenie dla swoich<br />
związków. Czyżby u niej to kuszenie<br />
brało się też z owego głodu uczuć?<br />
Tak przypuszczam. To był napęd, to<br />
ją prowadziło. Tak działa nałóg. Człowiek<br />
karmi głód, bo ten głód jest nie<br />
do zniesienia. Ale to nie jest wybór,<br />
tylko przymus.<br />
I Kalina Jędrusik, i Agnieszka Osiecka<br />
miały rodziców, którzy przeżyli wojnę,<br />
stalinizm, ale raczej nie przepracowywali<br />
swoich traum, żyli z tym,<br />
a to przechodziło na dzieci i odzywało<br />
się w taki czy inny destrukcyjny<br />
sposób.<br />
Bierzemy na siebie niewypłakane łzy<br />
naszych przodków. Lubimy myśleć,<br />
że zarządzamy swoim losem, że możemy<br />
wszystko, ale często niesiemy<br />
bagaż nie tylko z naszego dzieciństwa,<br />
ale i z życia naszej mamy, ojca<br />
albo babki – to, co było dla nich<br />
bolesne, ale nie udało się tego po<br />
drodze uwolnić.<br />
To się niestety nie rozpłynie.<br />
Dzisiaj już wiemy, że traumy wojenne<br />
można i trzeba leczyć, bo trauma<br />
64<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
wojenna nie kończy się na pokoleniu<br />
uczestników tego doświadczenia, tylko<br />
przechodzi na kolejne generacje.<br />
Od lat się tym interesuję i porusza<br />
mnie to, że jest coraz więcej narzędzi,<br />
by zmieniać los, uwalniać te ciężary.<br />
Ale oczywiście pięćdziesiąt lat temu<br />
nie było takiej możliwości.<br />
Życie Kaliny Jędrusik nie było tylko<br />
kolorowe, bajeczne, było w nim sporo<br />
cierpienia. A jednak wielu z nas,<br />
nawet nie tylko kobiet, chciałoby być<br />
trochę jak ona.<br />
Najbardziej kuszący jest chyba ten<br />
rodzaj wiary siebie, który miała.<br />
W książce przytaczam wiele przykładów,<br />
między innymi jak zachwyca<br />
się swoimi stopami. To ma nieco<br />
komediowy wydźwięk, ale kiedy<br />
spojrzeć głębiej, to jest to opowieść<br />
o samoakceptacji. Nieważne, czy<br />
twoje stopy są szerokie czy wąskie,<br />
ważne, czy je lubisz. Ciało nie<br />
musi być definiowane przez to, jakie<br />
ma proporcje, tylko przez to,<br />
co my czujemy. Kalina może nas zainspirować<br />
do tego, by polubić<br />
w sobie niedoskonałości. Gdy my je<br />
polubimy, polubią je inni. Kalina była<br />
w tym cudowna. Oczywiście miała<br />
godny podziwu biust, ale miała też<br />
dużo części ciała, o których obiektywnie<br />
można powiedzieć, że były<br />
niedoskonałe. Nie miała pięknych<br />
nóg! Natomiast sposób, w jaki je<br />
prezentowała, jak o nich mówiła,<br />
sprawiał, że ludzie byli nimi zachwyceni.<br />
Marzę o tym, by kobiety coś<br />
z tego wzięły dla siebie.<br />
Wojciech Eichelberger powiedział<br />
kiedyś, że seksowna kobieta to<br />
taka, która idzie pewnym krokiem.<br />
Kalina poruszała się chyba z dużą<br />
pewnością siebie?<br />
Ona się tym bawiła i czerpała z tego<br />
przyjemność. W tamtym czasie było<br />
wiele kobiet, które miały cudowne<br />
proporcje, ale ona miała dar lubienia<br />
siebie.<br />
Inna klisza, która niezasłużenie przyrosła<br />
do Kaliny?<br />
To, że sprawdzała się tylko w rolach<br />
kusicielek.<br />
Co też było powodem jej rozpaczy.<br />
Tak, miała ogromny talent komediowy,<br />
który nie został wykorzystany.<br />
Piszesz też o tym, jak Zbyszek Cybulski,<br />
świadom jej możliwości aktorskich,<br />
oczytania, inteligencji zachęcał<br />
ją, by przystała do teatrzyku<br />
Bim- -Bom.<br />
Kalina miała wspaniałe poczucie<br />
humoru, ale nie chciała grać<br />
w Bim-Bomie. Uważała, że kabaret<br />
jest nie dla niej. Ona chciała być<br />
aktorką dramatyczną, grać na wielkich<br />
scenach.<br />
Jaki wpływ na jej sposób bycia miał<br />
fakt, że nie miała dzieci, że poroniła?<br />
Ogromny. Jednak kuszenie mężczyzn<br />
było bardziej związane z głod<br />
e m e m o c j o n a l ny m , k t ó r y w y n i o s ł a<br />
z dzieciństwa. Myślę, że niezrealizowane<br />
pragnienia macierzyńskie<br />
przejawiły się w jej miłości do bezdomnych<br />
zwierząt. To się nasiliło<br />
zwłaszcza po śmierci Stanisława Dygata.<br />
Z czasem miała ich coraz więcej.<br />
Podobno robiła świetne przyjęcia.<br />
Seksbomba i gotuje?!<br />
To gotowanie było też formą kuszenia,<br />
było bardzo teatralne. Kiedy coś<br />
podawała, była uwodzicielska.<br />
Zawsze czekała na uznanie dla<br />
swojego dzieła.<br />
Czyli u niej głód akceptacji i adoracji<br />
był nieskończony?<br />
Był napędem jej życia.<br />
Skąd się wziął?<br />
Myślę, że to wynikało z relacji z matką,<br />
która przeżyła wielką stratę i nie<br />
miała możliwości, by ją opłakać, więc<br />
żeby funkcjonować, musiała się zamrozić<br />
emocjonalnie. Nie mogła jej<br />
dać takiego ciepła, które daje kobieta<br />
kobiecie, które płynie w rodzie<br />
w żeńskiej linii. W zamian dawała jej<br />
nadopiekuńczość.<br />
Czyli to nie było tak, że ona nie była<br />
zaopiekowana?<br />
Była zaopiekowana. Nakarmiona, otoczona<br />
troską. Ale to nie to samo, co<br />
czułość, a Kalina właśnie tej czułości<br />
w sposób szczególny potrzebowała,<br />
bo była bardzo wrażliwym dzieckiem.<br />
Od ojca dostała pewność siebie,<br />
odwagę, dar autoprezentacji.<br />
Zatem idąc przez życie, mogła prezentować<br />
się jako pewna siebie osoba,<br />
bez kompleksów, ale cały czas,<br />
świadomie czy nieświadomie, uzupełniała<br />
braki ciepła.
Związała się z dużo starszym od siebie<br />
Stanisławem Dygatem. Ciekawe,<br />
bo przecież nie doświadczyła deficytu<br />
ojca.<br />
Jej ojciec zostawił matkę i związał się<br />
z inną kobietą, więc w życiu Kaliny od<br />
p e w n e g o m o m e n t u b y ł o g o m n i e j ,<br />
a nadal potrzebowała czułego ojcowskiego<br />
oka. Dygat to jest pewne kontinuum.<br />
Jeszcze jedna Twoja bohaterka –<br />
Aniela Rubinstein, dama i wybitna<br />
kucharka, wykształcona, piękna<br />
kobieta. Porzucona przez męża, któremu<br />
poświęciła życie. Zostawił ją,<br />
gdy stuknęła mu dziewięćdziesiątka!<br />
Dlaczego ją wzięłaś pod lupę?<br />
Nela wpada w pułapkę miłości,<br />
w rodzaj zaśnienia i projektuje sobie<br />
wymarzony obraz na mężczyznę,<br />
którego kocha. Mimo, że wyobrażanie<br />
nie pokrywa się z życiem, chce<br />
w tym śnieniu trwać, żeby nie naruszyć<br />
swojego marzenia.<br />
Autorka obrazów: Olga Jaśkiewicz-Steranko<br />
Bardzo długo to trwało.<br />
Nela stała się ofiarą własnego marzenia.<br />
Wszystko się wywróciło.<br />
Co chciałaś zakomunikować światu<br />
tą opowieścią?<br />
Postawiłam pytanie o cenę, jaką<br />
płacimy za życie snem. Czy warto<br />
uciekać od rzeczywistości, dryfując<br />
na obrzeżach realności, czy też<br />
w jakimś momencie może lepiej roztrzaskać<br />
się, ale stawić się do tego,<br />
co jest prawdziwe. Opłakać złudzenie,<br />
a potem dokonać zmiany.<br />
Często oddalamy ten moment, bo<br />
to się wiąże z zakwestionowaniem<br />
pewnej wizji siebie, do której zdążyłyśmy<br />
się przyzwyczaić. I ten lęk,<br />
że się rozpadniemy, kiedy ta prawda<br />
stanie się jawna, jest czasem tak<br />
wielki, że wolimy trwać w iluzji,<br />
mimo że coś już się wyczerpało.<br />
Czy można powiedzieć, że ona była<br />
kobietą przegraną?<br />
Nie ma dla mnie przegranych kobiet.<br />
Nie wiemy, jaka byłaby alternatywna<br />
biografia. Czy gdyby Nela wcześniej<br />
porzuciła Artura, życie dałoby jej<br />
dostęp do szczęścia?<br />
Bo przecież wiedli wspaniałe,<br />
kolorowe życie.<br />
Z pewnością. Ale u kresu była bardzo<br />
zraniona i obolała.<br />
Jak pisanie zmienia Twoje życie?<br />
Pisanie już tak przenika moje życie,<br />
że nie bardzo wiem, gdzie przebiega<br />
granica. To jest nieustanne uczen<br />
i e s i ę p o k o r y i u w a ż n o ś c i n a t o ,<br />
c o m o że s z zo b a c z y ć w i n n y m c z ł o -<br />
wieku, czego nie znałaś. Dużo medytuję<br />
i to bardzo otwiera umysł.<br />
Medytujesz nie tylko z myślą<br />
o sobie, ale również o swoich<br />
bohaterach?<br />
Tak, czasami stawiam w medytacji<br />
jakieś pytanie. To działa jak fizyka<br />
kwantowa – wypuszczasz impuls,<br />
a świat na to odpowiada. Pojawia<br />
się jakiś przebłysk, inspiracja albo<br />
odpowiedź.<br />
Tak powstają te Twoje biografie<br />
z grubym rysem psychologicznym?<br />
To jest zawsze połączenie logiki<br />
i metafizyki. (śmiech)<br />
I jest w Tobie trochę Osieckiej,<br />
trochę Jędrusik, trochę Neli?<br />
Każda z bohaterek zostawia we mnie<br />
ślady i każda ma coś, co jest mi<br />
bliskie. [AM]<br />
Rozmowa po raz pierwszy była<br />
zarejestrowana z myślą o podcaście<br />
Wojowniczki&Wojownicy w serwisie<br />
strumieniowym Spotify.<br />
https://open.spotify.com/<br />
show/3RjoeghoM8ZSU9RiAX2cmA<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
65
MAGDALENA PIEKORZ<br />
TEATR<br />
Być albo nie być -<br />
nie ma już pytania<br />
czy świat się całkiem<br />
zapędził w swej pysze<br />
że woli znosić<br />
złośliwości losu<br />
niż skargi duszy<br />
umęczonej słyszeć ?<br />
W kulisach Hamlet<br />
ze spuszczoną głową<br />
na próżno czeka<br />
swojego występu<br />
ktoś rangę odjął<br />
niewygodnym słowom<br />
na scenę Hamlet<br />
nie ma dzisiaj wstępu<br />
A więc kurtyna<br />
znów nie pójdzie w górę<br />
nikt się nie wzruszy<br />
i nikt nie zaśmieje<br />
a cynik tylko<br />
spogląda z ukosa<br />
i myśli sobie<br />
że nic się nie dzieje<br />
PROŚBA<br />
Tylko nie całuj mnie w usta<br />
mogę jeszcze coś poczuć<br />
i roztopi się serce<br />
zimne jak lód<br />
nie zobaczysz łez<br />
w kącikach mych oczu<br />
tylko nie patrz<br />
bo jeszcze zdarzy się cud<br />
I nie czytaj mi wierszy<br />
mogę jeszcze rozpoznać<br />
co sprawiło, że dusza<br />
ci pękła na pół<br />
nie odnajdziesz żalu<br />
w moich źrenicach<br />
ani tego, że klęska<br />
przyniosła mi ból<br />
I nie próbuj odgadnąć<br />
czy choć trochę kochałem<br />
czy też kłamstwem podszyty<br />
każdy mój czyn<br />
dziś nieważne już<br />
czy coś zrozumiałem<br />
skoro szczęście nasze<br />
zmieniło się w pył<br />
66<br />
66<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
III WOJNA ŚWIATOWA<br />
Więc nie dostrzegliśmy nawet<br />
że przyszła<br />
zajęci snami o własnej potędze<br />
zamiast nad pięknem<br />
pochylić się świata<br />
chcieliśmy bardziej i mocniej i więcej…<br />
Więc nie dostrzegliśmy nawet<br />
że przyszła<br />
wszak podstęp zawsze najtrudniej wytropić<br />
a kiedy prawda jest już całkiem blisko<br />
ciężko jej czasem spojrzeć prosto w oczy<br />
I nie pomogły tarcze i osłony<br />
liczne manewry i ćwiczenia zbrojne<br />
żeby taktykę właściwą obmierzyć<br />
trzeba rozpoznać jaką mamy wojnę<br />
A ona przyszła z oddechem głębokim<br />
z tym, co się życiem potocznie nazywa<br />
by chwilę ludzkim pobawić się losem<br />
a potem zebrać najobfitsze żniwa<br />
Foto: Renata Cygan<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
67<br />
67
Reminiscencje<br />
J u l i u s z W ą t r o b a<br />
ile podróże kształcą, to wakacje kształcą w dwójnasób.<br />
Bo podczas podróży, bardziej czy mniej eg-<br />
O<br />
zotycznych, podziwiamy cuda natury czy też niezwykłe<br />
wytwory przemijających cywilizacji, ale już w czasie wakacyjnych<br />
eskapad głównym celem naszych ekscytacji<br />
są… współurlopowicze, którzy bywają wielokroć atrakcyjniejsi<br />
niż kamienne niezwykłości, choćby nawet miały<br />
tysiące lat i zachwycały niezliczone, głodne estetycznych<br />
doznań pokolenia.<br />
Tym bardziej te wakacje, już prawie normalne, bo poprzednie<br />
zżarła pandemia, zatrzymując zamaseczkowanych<br />
i przestraszonych ludzików w domach i we<br />
własnych wnętrzach, paraliżując dramatycznymi danymi<br />
z pola walki na covidowym froncie. Wojenna nomenklatura,<br />
w pokojowych czasach, rozśmiesza, ale i przeraża…<br />
68<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Wakacje, jak powszechnie wiadomo, służą do wypoczynku.<br />
Najlepiej daleko od domu i mordek, które się aż nadto<br />
opatrzyły, czy to pod postacią plotkawych sąsiadek, czy<br />
wrednego szefa, czy innej, plugawej pokraki, którą człowiek<br />
musi oglądać przez okrągły rok. Przecież nawet<br />
ziemia tęskni za płodozmianami, tym bardziej człowiek!<br />
Ale nie samym wypoczynkiem człowiek żyje. Także obs<br />
er wowan i em d z i wów wszel aki ch , któ re zn aj d u j ą s i ę<br />
w odwiedzanych miejscach. Też miałem szczęście być<br />
tu i ówdzie, w kraju i za granicą, na północy i południu.<br />
Jednak skromna objętość, którą dysponuję, nie pozwala<br />
mi opisać tego wszystkiego, co ucho usłyszało, oko zobaczyło,<br />
a wyobraźnia dopowiedziała.<br />
Będzie więc tylko o krajowym poletku. Na dobry początek<br />
i rozgrzewkę wybrałem się do niezbyt odległego Cieszyna,
y się ucieszyć i nacieszyć, bo nazwa tego starego grodu<br />
zobowiązuje! Byłem tam na prywatne zaproszenie atrakcyjnej<br />
przewodniczki, która wodziła mnie na pokuszenie<br />
i p o n aj ci ekawszych za kątkach mi asta, by p o ka zać, co<br />
t rzeb a . Al e n a j wi ększym, zwi ą zanym z w yci eczką zd u -<br />
mieniem nie były ani wizyta w najstarszej budowli<br />
murowanej, romańskiej rotundzie św. Mikołaja, ani<br />
widok z Wieży Piastowskiej, ani piękno średniowiecznej<br />
figury Madonny z Dzieciątkiem, ani Studnia Trzech Braci,<br />
ani wnętrze Kościoła Jezusowego – największej świątyni<br />
ewangelickiej w Europie Środkowo-Wschodniej, ani najmn<br />
i ej sza ks i ąż ka w Ks i ą ż n i cy C i eszyń s ki ej , mo d l i tewn i k<br />
z XV w. o wymiarach 4,5x4 cm… Nie zadziwił mnie<br />
nawet… penis wieloryba, z pietyzmem przechowywany<br />
w Muzeum Śląska Cieszyńskiego! Zdziwiło mnie natomiast<br />
i zmusiło do głębszej refleksji ogłoszenie na murze<br />
kamienicy informujące zainteresowanych, że prywatna<br />
szkoła uczy języka angielskiego dzieci od… trzeciego<br />
miesiąca życia! Niektórym to się naprawdę powywracało<br />
w przeuczonych łepetynach! Pozostawię tę informację<br />
bez komentarza, który aż ciśnie się na papier! Z niepokojem<br />
wyglądam już ogłoszenia informującego, że futurystyczna<br />
szkoła językowa uczy dzieci języka niemieckiego<br />
od trzeciego… miesiąca ciąży w… łonach matek! Niech<br />
gówniarze, zanim zobaczą przewrotny świat, poznają niemieckie<br />
słówka i przekleństwa. Na własne potrzeby natomi<br />
a st p o szu ku j ę sz kó łki ch i ń s ki ego d l a zd z i eci n n i ałych<br />
i zidiociałych staruszków.<br />
Po jednodniowej, cieszyńskiej rozgrzewce wybrałem<br />
się nad morze, nad nasz poczciwy Bałtyk, nie jakieś tam<br />
morza śródziemne (a denne), bez jodu i bursztynów, bez<br />
sztormów i dreszczów, a tylko z bezchmurnym niebem<br />
i słońcem, co na okrągło przypieka i opieka – bez litości.<br />
Jestem w znanym kurorcie. Nie sam, a z grupą diabetyków,<br />
bo zaprosiła mnie ich szefowa, którą poznałem na spotkaniu<br />
autorskim. Zdecydowaną większość stanowią panie,<br />
więc się nawet zbytnio nie zdziwiłem, gdy pewna zacna<br />
matrona na dzień dobry, zadała mi ekscytujące pytanie:<br />
– Czy chciałby mnie pan oglądać nagą?<br />
– Chciałbym – odpowiedziałem, by być w zgodzie z własnym<br />
sumieniem – ale przed czterdziestu laty!<br />
Ostatnie dni sierpnia. Idę na plażę. Słoneczko łagodnie grzej<br />
e. S zu m mo rza . . . Kła d ę s i ę n a rozgrzanym p i a s ku . Zamykam<br />
oczy. Budzi mnie… gruchanie gołębi. Już myślałem,<br />
że to plaża na Krakowskim Rynku, ale zauważyłem, że nie<br />
ma Mickiewicza ani Kościoła Mariackiego. Szumi za to,<br />
już prawie całkowicie sprywatyzowane morze i… srają<br />
niesprywatyzowane jeszcze gołąbki. Dopiero po pewnym<br />
czasie pojawiają się nadbałtyckie mewy, w aż pięciu gatunkach,<br />
takie, jak należy: rozdarte niemożebnie, jakby to<br />
było zebranie Koła Gospodyń Wiejskich przed dożynkami<br />
gminnymi albo posiedzenie naszego Sejmu.<br />
Uczestniczki turnusu walczą o moje względy. Jedna tak<br />
się zagadała i zapatrzyła we mnie, że nie zauważyła ostrzegawczego<br />
znaku drogowego, w który walnęła blond<br />
łebkiem z taką siłą, że wgniotła blachę, rozbiła okulary<br />
i nabiła sobie wielkiego guza. Nawet jednak się nie skrzywiła<br />
i dzielnie stwierdziła (wzorem miłosiernych kibiców<br />
naszej dziarskiej, piłkarskiej kadry narodowej, która na<br />
Mistrzostwach Europy zachowała się tradycyjnie), że nic<br />
się nie stało! Następnie dalej, z wielkim samozaparciem,<br />
opowiadała o dzieciach, wnukach, prawnukach i czterech<br />
mężach, których zdążyła szczęśliwie pochować, dzięki<br />
czemu znowu jest wolna… i mogła dodać filuternie:<br />
– Z panem mi się tak dobrze rozmawia, panie magistrze.<br />
Jakbyśmy się znali od dziesięcioleci… A może jesteśmy sobie<br />
pisani? – zapytała niewinnie, a w mojej mózgownicy<br />
zaczęło mrugać żółte światełko ostrzegawcze, więc błyskawicznie<br />
spróbowałem sprowadzać na ziemię leciwą<br />
matronę:<br />
– Ależ, pani profesor, ja mam żonę! (Taktownie nie dodaję,<br />
że o 40 lat od niej młodszą).<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
69
– Ale przecież pana żona nie<br />
będzie żyć wiecznie, panie magistrze<br />
– stwierdziła rezolutnie…<br />
Swoją drogą to dziwne – wiara<br />
w swoją nieśmiertelność, gdy<br />
dokoła umierają rówieśnicy.<br />
Nasza grupa diabetyków zżywa<br />
się coraz bardziej. Z podziwem<br />
przyglądam się sąsiadkom i sąsiad<br />
o m, gd y z wi el ki m s a mozap arci<br />
em p rzest rzegaj ą d i ety:<br />
w dużych ilościach piją wyłącznie<br />
czystą wódkę, a nie jakieś<br />
kolorowe, niezdrowe świństwa!<br />
Ponadto wstają wcześnie rano,<br />
by z kijkami maszerować dziarsko<br />
po plaży, choć świst z nadwyrężonych<br />
płuc zagłusza szum<br />
morskich fal. Ale najlepiej widać<br />
ich sprawność fizyczną, gdy zbliża<br />
się pora posiłku: to niemal cud<br />
prawdziwy (nie domniemany),<br />
gdy nawet dziarskie staruszki<br />
pędzą przed siebie. Za nimi<br />
podążają staruszkowie, choć już<br />
tylko w celach kulinarnych, bez<br />
erotycznych podtekstów!<br />
„Moja” pani profesor jest na<br />
czołowych miejscach w wyścigu<br />
do misek. Zresztą nie tylko tam,<br />
bo kiedy dowiaduje się, że każdy,<br />
kto chce, może wybrać się na wycieczkę,<br />
by zobaczyć żubry, zapala<br />
się od razu. Studzę jej entuzjazm,<br />
bo widzę, że niewiasta z emocji<br />
może wybuchnąć, tak się zasapała<br />
podczas podejścia pod niewielkie<br />
wzniesienie. Po dżentelmeńsku<br />
niosę jej plecak, by nieco ulżyć<br />
zmęczonemu ciału i by znowu<br />
zaczęła wyprzedzać wszystkich,<br />
w celu zobaczenia, jak najszybciej,<br />
króla polskich puszcz.<br />
Wreszcie doszliśmy. Najpierw<br />
zagroda z trzema dzikami. Dziki<br />
jak to dziki: ze szczeciną, chrumkające,<br />
z przekrwionymi świńskimi<br />
oczkami, ryjące i śmierdzące.<br />
Pani profesor jest zachwycona.<br />
Rozanielonym głosem mówi do<br />
mnie:<br />
– Panie magistrze, jakie te małe<br />
żubrzątka śliczne!<br />
– Pani profesor – ja do niej – to<br />
nie są małe żubrzątka, ale duże<br />
dzikie świnie!<br />
70<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
– Tak? – Nie kryje zaskoczenia. –<br />
Chyba spada mi poziom cukru!<br />
– stwierdza dramatycznym sopranem<br />
i osuwa mi się na ręce.<br />
Na szczęście, jest w stanie jeszcze<br />
wyszeptać:<br />
– Niech pan mi da batonik z plecaka<br />
i sam się drugim poczęstujeeee…<br />
Oczywiście, czynię to niezwłocznie.<br />
Pani profesor skacze równo na<br />
osiemdziesięciokilkuletnie nogi<br />
i biegnie do zagrody z jeleniami.<br />
Okazuje się, że jeleń jest tylko<br />
jeden, w dodatku wkurwiony, bo<br />
dostał do dyspozycji tylko jedną<br />
łanię i nie ma w czym wybierać.<br />
Czuje się pewnie jak biedny Adam<br />
w raju przed pożarciem z głupoty<br />
zakazanego, kwaśnego owocu,<br />
którym bekamy do dzisiaj…<br />
Ale ryczy jak jeleń malowany na<br />
landszaftach: łeb z rogami zadarty<br />
go góry, jakby w niebiosach szukał<br />
pomocy, zamiast zająć się kopulacją!<br />
A łania, jak to łania: z głupkowatą<br />
miną udaje, że jej w ogóle<br />
nie zależy na rogaczu, któremu<br />
z chęcią przyprawiłaby jeszcze<br />
jedne rogi, gdyby tylko mogła…<br />
Wreszcie dochodzimy do najważniejszego<br />
obiektu: największej<br />
zagrody z największymi w Polsce<br />
ssakami: królewskimi żubrami!<br />
Żubry są trzy. Jakieś przymulone,<br />
jakby na kacu gigancie albo<br />
na haju! Gapią się na nas smętno-mętnym<br />
wzrokiem, który<br />
zda się mówić: spieprzajcie stąd<br />
ciekawskie kreaturki! Podobnie<br />
zachowują się mniejsze samice<br />
i żubrzątka, jakby już w żubrzym<br />
przedszkolu pojono je alkoholem.<br />
A może wszystkie biorą udział<br />
w reklamie piwa „Żubr”?<br />
Wracamy do miasta. Tak tu<br />
pięknie. Szczególnie na reprezentacyjnej<br />
alei. Tyle kwiatów o osobliwych<br />
kształtach rzeźb: a to paw<br />
z ogonem, a to kwiatowa cud-panna,<br />
której ktoś urwał rękę (pewnie<br />
na pamiątkę), a to piracki okręt…<br />
Spacerując dalej, można zagrać z<br />
Janem Machulskim na trąbce, porozmawiać<br />
na ławeczce z Gustawem<br />
Holoubkiem i posłuchać, jak
pięknie czyta wiersze sam Krzysztof Kolberger. Te postacie<br />
są, niestety, już tylko z brązu, ale pamiętam dobrze żywego<br />
Krzysztofa Kolbergera, gdy w Warszawie w Klubie<br />
Księgarza czytał wiersze naszej córki Ali. Zabrała nas do<br />
stolicy, gdy została laureatką konkursu poezji.<br />
I ta wyjątkowa Aleja Gwiazd, dzieło rzeźbiarza Adama<br />
Myjaka, z ponad stu trzydziestoma odciskami rąk znanych<br />
aktorów, zarówno tych, którzy grają już w niebieskich<br />
teatrach, gdzie nie ma zawiści, rywalizacji ani walki na<br />
łoża i talenty, by tylko dostać kolejne role; jak i tych,<br />
którzy jeszcze na ziemi walczą o widza, sławę i pieniądze.<br />
A w każdej odciśniętej dłoni widzę spektakle, filmy, wybitne<br />
kreacje.<br />
Czerwony dywan wiedzie do ekskluzywnych wnętrz<br />
reprezentacyjnego, kulturalnego obiektu, po którym<br />
stąpać będą niebawem największe (jak im się zdaje)<br />
– A nie widać? – odpowiadam bezczelnie. – Telewizji<br />
nie oglądacie? Do teatru nie chodzicie?<br />
Przeprosili, przepuścili. Przy barku wypiłem szybko<br />
dwie pięćdziesiątki i, niemolestowany już przez nikogo,<br />
opuściłem przybytek próżności, kalając czerwony<br />
dywan moimi niegodnymi stopami w najtańszych<br />
sandałach z marketu.<br />
Spieszyłem się, bo już kiszki marsza grają, już nasze znajome<br />
wróble czekają na poręczy tarasu aż się pojawimy<br />
i poczęstujemy je okruszkami, już dwie panie zajmują<br />
miejsca przy stoliku i gaworzą przedkolacjowo:<br />
– Pani kochana, niech pani je wszystko, byle tylko nie<br />
jeść margaryny!<br />
– A czemuż to, zawsze mówili, że margaryna jest najzdrowsza?<br />
gwi a zd y. A p o n i ewa ż za mi erzałem u d ać s i ę d o restau -<br />
racji, nie wiedząc, że dla pospólstwa jest wejście z drugiej<br />
strony, wkroczyłem, ja niegodny, na ów czerwony dywan,<br />
przeznaczony wyłącznie dla mrugających na firmamencie<br />
niebieskim kosmicznych obiektów. I nagle, jak spod ziemi,<br />
wyskoczyło dwóch dwumetrowych ochroniarzy, zadając<br />
mi dręczące, a konkretne pytanie, zanim mnie zrzucą na<br />
zbity pysk z owej szkarłatnej wykładziny:<br />
– To pan jest gwiazdą!!!???<br />
– Pani kochana, amerykański uczony właśnie udowodnił,<br />
że jak się je margarynę, to można zachorować na raka…<br />
prostaty!<br />
Kolacja była pyszna. Margaryna stara. Wróble nasycone.<br />
Można udać się na zasłużony odpoczynek, ale nie było mi<br />
to tego wieczora dane: oto zapukała do drzwi dyskretnie<br />
pani, która chciała się wyspowiadać ze swojej… spowiedzi!<br />
(Swoją drogą nie wiem, co mam w sobie, że kobiety<br />
do mnie tak lgną. Mógłbym nawet zacytować fraszkę<br />
71<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Sztaudyngera: „przylepne te babska, jak guma arabska”).<br />
– Niech sobie pan wyobrazi, jak mówię temu za kratkami,<br />
że ostatni raz byłam u spowiedzi przed czterema miesiącami,<br />
a ten smarkacz, spowiednik, co mógłby być moim<br />
synem, na mnie z pyskiem:<br />
– Siostro! Tak nie można! Jak można tak długo żyć w grzechu?<br />
Toż to nowy grzech! Jak siostra w takim brudzie<br />
wytrzymała?! Trzeba się często spowiadać, bo każdy<br />
człowiek jest grzeszny! Nawet ja (tu podkreślił swoją<br />
namaszczoną wyjątkowość) spowiadam się co dwa tygodnie!<br />
W tym momencie moja, już dobra znajoma, nie wytrzymała<br />
i tym samym tonem odpaliła:<br />
– Skoro ksiądz tyle grzeszy, to może się spowiadać nawet<br />
codziennie!<br />
Kapłan nie spodziewał się takiej bezczelności, wybiegł<br />
więc z konfesjonału, chwycił znajomą za rękę i próbował<br />
wyprowadzić z kościoła, ale niepokorna penitentka wyrwała<br />
się i sama wybiegła…<br />
– I niech mi pan powie, gdzie on mnie chciał zaprowadzić?<br />
– Nie mam pojęcia – odpowiedziałem zgodnie z prawdą.<br />
Ludziska muszą się czasem wygadać, zwierzyć komuś,<br />
by poczuć się lepiej i choć samemu się rozgrzeszyć,<br />
72<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
bo przecież człowiek jest istotą<br />
i świętą, i grzeszną…<br />
Tyle rzeczy zobaczyłem, usłyszałem,<br />
które zadziwiły, urzekły, a czasem<br />
i zaskoczyły. Nawet nie gawrony na<br />
plaży, czy opalające się tam codziennie<br />
trzy… dziki, w dodatku bez<br />
strojów kąpielowych! Zadziwił mnie<br />
natomiast ksiądz, który zapowiedział<br />
w trzech językach, że przed rokiem<br />
szkolnym będzie nie tylko spowiedź<br />
dla dzieci, nie tylko msza na tą okoliczność,<br />
ale także uroczyste święcenie…<br />
tornistrów! (Nie wiem czy<br />
pustych, czy wypchanych). Jeśli mnie<br />
przeczucie nie myli, w przyszłym<br />
roku, prócz rzeczonych tornistrów,<br />
ksiądz będzie święcił gumki myszki<br />
i kolorowe kredki, oczywiście,<br />
każdy kolor oddzielnie, przez kolejne<br />
siedem dni, bo tęcza ma siedem<br />
kolorów.<br />
Długo mógłbym pisać o tych wyjątkowych<br />
wakacjach, ale się skończyły!<br />
Gdy wracaliśmy pociągiem, byłem<br />
w ośmioosobowym przedziale jedynym<br />
facetem. W przedziale duszno.<br />
Otworzyliśmy okno, ale to nie pomogło,<br />
więc jedna wygadana pani,<br />
z którą prowadziłem błyskotliwą<br />
konwersację, bo siedziała akurat<br />
naprzeciwko, zdjęła kurtkę. Dalej było jej ciepło, więc<br />
zrobiła to samo ze sweterkiem, a później z bluzką i z koszulką.<br />
Łudziłem się, że to już koniec, ale nie, pani dalej<br />
nie czuła się komfortowo, albo przedział pomylił się jej<br />
z plażą nudystów, więc ściągnęła podkoszulkę i została<br />
w skromniutkim staniczku z cekinami. Przyznam, że, choć<br />
widziałem już w życiu to i owo, z taką sytuacją spotkałem<br />
się, w podróży, po raz pierwszy! Zapytałem grzecznie,<br />
czy mo gę zro b i ć zd j ęci e, j ed n ak p an i s i ę n i e zgo d z i ła<br />
i powiedziała, że mogę tylko pooglądać…<br />
Dojechaliśmy szczęśliwie. Czekam na nowe wakacje!<br />
Co nam pozostało? Ogrzewać się ciepełkiem wspomnień,<br />
czasem kolorowymi fotografiami, chińskimi ciupagami<br />
zakopiańskimi znad morza, czy muszelkami z bursztynkami<br />
spod Giewontu. A szczęśliwcy przywożą z kurortów<br />
zagranicznych i krajowych nawet żywe pamiątki, o których<br />
zwykle jeszcze nie wiedzą, ale się dowiedzą po… dziewięciu<br />
miesiącach!<br />
To tyle przed kolejnymi, już jesiennymi, wyjazdami, które<br />
nadejdą niebawem, bo czas pędzi (jak mój znajomy bimber),<br />
a – choć należę do szczęśliwców, którzy czasu nie<br />
liczą – liczę na kolejne wojaże, zachwyty, wzruszenia<br />
i zadziwienia nad cudami natury i naturalnymi cudownościami…<br />
[JW]
Autorka obrazów: Małgorzata Borsukiewicz<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
73
74<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
KRYSIA VARANKA<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
75
Krysia<br />
VARANKA<br />
76<br />
76<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
ZUPEŁNIE<br />
OSZALAŁAM<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
77<br />
77
KRYSTYNA VARANKA – POLSKA FOTOGRAFKA, MALARKA, KTÓRA<br />
PRACOWAŁA M.IN. DLA KRÓLOWEJ ELŻBIETY II.<br />
RAZEM ZE SWOIM PARTNEREM, VALENTINEM CALINESCU<br />
PROWADZI STUDIO ARTYSTYCZNE FOX VISUAL ART.<br />
I Z A S M O L A R E K<br />
Wasze fotografie publikowane są w największych<br />
magazynach mody i glamour na całym świecie.<br />
Robicie zdjęcia dla marek takich jak: Zara,<br />
MAC, L’Oréal, OPI, Guess, Joico. Robiliście zdjęcia<br />
dla Playboya, Maxima, Vivy, Penthouse’a. Wasze<br />
fotografie wyglądają jak obrazy wielkich mistrzów.<br />
Skąd wzięła się ta pasja? Czy ona Was połączyła?<br />
Oboje pochodzimy z rodzin, w których sztuka<br />
zajmowała bardzo ważne miejsce. Mój ojciec jest<br />
operatorem i reżyserem montażu filmowego,<br />
a ojciec Valentina jest profesorem historii sztuki<br />
i rysunku. Zarówno nasi rodzice, jak i dziadkowie<br />
kładli duży nacisk na nasz rozwój w tym kierunku.<br />
78<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Oboje już od dziecka uczyliśmy się patrzenia<br />
na rzeczywistość przez ten pryzmat. Kiedy się<br />
poznaliśmy, często rozmawialiśmy o sztuce, dlatego<br />
pomysł rozpoczęcia wspólnej pracy powstał bardzo<br />
szybko. Tak właśnie narodził się Fox Visual Art.<br />
Oboje macie artystyczne dusze. Jak pracuje<br />
się Wam razem? Czy macie spójną wizję<br />
prezentowania świata?<br />
Pomimo tego, że jesteśmy od siebie diametralnie<br />
różni, mamy bardzo podobny sposób patrzenia<br />
na świat. Myślę, że wspaniale się uzupełniamy –
PAMIĘTAM, ŻE ZUPEŁNIE OSZALAŁAM PO WIZYCIE<br />
W NATIONAL GALLERY, KIEDY PO RAZ PIERWSZY,<br />
ZE ŁZAMI W OCZACH, OGLĄDAŁAM<br />
ORYGINALNE OBRAZY IMPRESJONISTÓW.<br />
tworzymy duet doskonały. (śmiech)<br />
Oczywiście, nie zawsze jesteśmy we wszystkim<br />
zgodni, są to jednak tylko niuanse. Nasza praca<br />
to wspólna pasja, która kosztowała nas wiele<br />
wyrzeczeń, ale mam nadzieję, że patrząc na nasze<br />
zdjęcia, można wyczuć, że kochamy to, co robimy.<br />
Uwielbiam te magiczne chwile, kiedy nie mamy<br />
presji czasu i pracujemy z modelem lub modelką,<br />
którzy rozumieją, co chcemy osiągnąć.<br />
Wiem, że przed przyjazdem do Wielkiej Brytanii<br />
malowałaś obrazy, które zdobywały nagrody<br />
w licznych konkursach. Jak malarstwo wpływa<br />
na Twoje spojrzenie na sztukę fotografii? Jakich<br />
masz mistrzów?<br />
Moja rodzina bardzo dbała o mój rozwój w tym<br />
kierunku, ale również miałam szczęście, że już<br />
w szkole podstawowej zostałam wybrana – jako<br />
jedna z niewielu osób – do uczęszczania na zajęcia<br />
dodatkowe we wrocławskim Domu Kultury przy<br />
ulicy Kołłątaja, prowadzone przez Janinę Sztucką.<br />
To ona zaczęła wysyłać moje prace na wystawy<br />
i konkursy, najpierw ogólnopolskie, a później<br />
międzynarodowe. Z Domem Kultury przy ulicy<br />
Kołłątaja byłam związana przez wiele lat i to również<br />
tam miałam swoją pierwszą wystawę, razem<br />
z Dorotą Damm i Olafem Brzeskim 1 .<br />
1 Olaf Brzeski (ur. 1975) – autor rzeźb, instalacji i filmów. Studiował rzeźbę<br />
na Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu. W 2009 r. został nominowany<br />
do konkursu „Spojrzenia” – nagrody fundacji Deutche Bank. W 20<strong>13</strong> r. był<br />
nominowany do Paszportów Polityki. Zadebiutował wygraną w konkursie na<br />
pomnik Pomarańczowej Alternatywy.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
79
Artystyczne dusze<br />
KRYSTYNA<br />
VARANKA<br />
i<br />
VALENTIN<br />
CALINESCU<br />
Kiedy się poznaliśmy,<br />
bardzo dużo<br />
rozmawialiśmy<br />
o sztuce,<br />
dlatego pomysł<br />
rozpoczęcia<br />
wspólnej pracy<br />
powstał<br />
bardzo szybko.<br />
80<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Ogromne przeżycie, które zawsze wspominam<br />
z sentymentem. Natomiast, jeśli mówimy o moich<br />
mistrzach, to na pewno impresjoniści są najbliżsi<br />
mojemu sercu. Mając piętnaście lat, po raz pierwszy<br />
przyjechałam do Londynu. Pamiętam, że zupełnie<br />
oszalałam po wizycie w National Gallery, kiedy<br />
po raz pierwszy, ze łzami w oczach, oglądałam<br />
oryginalne obrazy impresjonistów. Zawsze też,<br />
kiedy jestem w Paryżu, spędzam długie godziny<br />
w Musée d’Orsay.<br />
W<br />
Wielkiej Brytanii zamieszkałaś kilkanaście lat temu.<br />
Dlaczego zdecydowałaś się na ten kraj?<br />
Siostra mojej babci po wojnie zamieszkała<br />
w Londynie, dlatego też wybrałam to miasto.<br />
Pochodzisz z wybitnej rodziny. Właściwie można rzec,<br />
że sztuka tkwi głęboko w Twoich genach. Twoim<br />
prapradziadkiem był Władysław Bełza – polski poeta<br />
neoromantyczny, autor słynnego wiersza „Katechizm<br />
polskiego dziecka”, zaczynającego się od słów: „Kto<br />
ty jesteś? Polak mały”. Twój wujek – Stanisław<br />
Ostrowski – był rzeźbiarzem, który wykonał m.in.<br />
Grób Nieznanego Żołnierza w Warszawie oraz pomnik<br />
Jagiełły znajdujący się w Nowym Jorku.<br />
Czy taka historia rodzinna bardziej przytłacza,<br />
zobowiązuje czy raczej dodaje skrzydeł, uwalnia?<br />
Jaką atmosferę rodzinną pamiętasz?<br />
Pochodzę ze wspaniałej, ale przede wszystkim –<br />
bardzo kochającej się rodziny. Moi rodzice<br />
i dziadkowie zawsze dbali o to, żebyśmy mieli<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
81
wspaniałe dzieciństwo (mam dwie siostry i brata).<br />
Nie zawsze jednak było łatwo. Urodziłam się<br />
w latach 70., więc moje dzieciństwo to czas komuny.<br />
Nie bardzo zdawałam sobie wtedy sprawę z wielu<br />
rzeczy, a już na pewno nie z mojego pochodzenia.<br />
Wtedy nie można było swobodnie opowiadać m.in.<br />
o Katyniu i o zbrodniach sowieckich. Moja babcia<br />
znalazła jednak na to sposób – historie rodzinne<br />
opowiadała mi w formie bajki. Dopiero po latach<br />
dotarło do mnie, że dwie królewny, które zostały<br />
na zawsze rozdzielone, to moja babcia i jej siostra…<br />
Mój pradziadek, Kazimierz Ostrowski-Bełza (syn<br />
Władysława Bełzy 2 ), został rozstrzelany w drodze<br />
do Katynia. Jego brat, Stanisław Ostrowski, przed<br />
wybuchem wojny wyjechał na prezentację swojej<br />
rzeźby Władysława Jagiełły, na wystawę do Nowego<br />
Jorku i już nigdy do Polski nie wrócił.<br />
Oczywiście, „Kto ty jesteś? Polak mały”, ale również<br />
wersję „Kto ty jesteś? Polka mała. Jaki znak twój?<br />
Lilia biała” znałam od dziecka, ale historię rodzinną,<br />
ze szczegółami, poznałam dopiero w liceum.<br />
2 Władysław Bełza (1847-19<strong>13</strong>) – polski poeta neoromantyczny, piszący w<br />
duchu patriotycznym. Publicysta, animator życia kulturalnego, oświatowego i<br />
prasowego, współzałożyciel polskiej organizacji oświatowej Macierz Polska.<br />
82<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Twój profil można znaleźć m.in. na stronach<br />
Saatchi Art. Czy porzuciłaś już malarstwo,<br />
skupiając się wyłącznie na fotografii?<br />
Niestety, z zakłopotaniem muszę przyznać,<br />
że zaniedbałam trochę stronę Saatchi Art.<br />
Powinnam w końcu znaleźć chwilę, żeby dodać<br />
tam więcej moich prac.<br />
Staram się malować światłem. Nigdy nie porzucę<br />
malarstwa. Ja i mój partner, Valentin Calinescu,<br />
w swoich pracach łączymy wiele dziedzin sztuki<br />
z fotografią; budujemy scenografię, malujemy tła<br />
do naszych zdjęć i używamy różnych rekwizytów.<br />
W tej chwili jestem w trakcie malowania kilku<br />
obrazów – malarstwo mam zawsze w sercu.<br />
Wasze fotografie to całe opowieści o ludzkich<br />
emocjach. W jaki sposób przygotowujecie<br />
się do sesji? Czy ktoś Wam pomaga dobierać<br />
stroje, robić make-up? Pracujecie w teamie?<br />
Zawsze bardzo skrupulatnie przygotowujemy się<br />
do każdej sesji. Valentin jest precyzyjny do bólu,<br />
przydaje się to bardzo zwłaszcza przy zdjęciach poza
STARAM SIĘ<br />
MALOWAĆ<br />
ŚWIATŁEM.<br />
naszym studiem. Przede wszystkim omawiamy sposób<br />
oświetlenia, ogólny pomysł, makijaż, kostiumy. Pracuje<br />
z nami grupa wspaniałych ludzi. Zawsze w sytuacjach<br />
bez wyjścia pomaga nam też nasz przyjaciel Marcin<br />
Szyc. Jego żona, Asia Szyc, jest naszą wizażystką.<br />
Ponieważ ma niepowtarzalną urodę, często pozuje<br />
dla nas jako modelka. Jest też wizażystka Aleksandra<br />
Jaśkowiec, w tej chwili na urlopie macierzyńskim –<br />
czekamy z utęsknieniem na jej powrót. Już od dawna<br />
pracuje z nami Berta Laliu, pochodząca z Rumunii<br />
wizażystka i fryzjerka. To nasz podstawowy zespół,<br />
ale oczywiście współpracujemy również z innymi<br />
osobami – w zależności od projektu.<br />
Przed Wasze obiektywy trafiają nie tylko modelki,<br />
ale również aktorzy, osoby z pierwszych stron<br />
gazet. Jak docieracie do tych osób?<br />
I jak się z nimi pracuje?<br />
To zależy od tego, co robimy. Zgłasza się do nas<br />
wiele osób, które potrzebują zdjęć do różnych<br />
celów. Począwszy od zdjęć do publikacji, przez<br />
reklamowe, kończąc na tych do użytku prywatnego.<br />
Do naszych projektów sami wyszukujemy modeli.<br />
Czasem przez agencje, ale dużo częściej sami,<br />
przez social media.<br />
Jesteś bardzo zabieganą osobą. Na tę rozmowę<br />
próbowałyśmy się umówić od kilku miesięcy.<br />
Jakie są Wasze plany na najbliższą przyszłość?<br />
Tak się złożyło, że pandemia zatrzymała nas na chwilę,<br />
ale kiedy tylko udało się nam ruszyć, to od razu<br />
wpadliśmy w wir pracy. Dlatego też trudno było mi się<br />
z Tobą umówić. Od kilku lat przygotowujemy się do<br />
dużej wystawy. Mam nadzieję, że już wkrótce uda nam<br />
się ją zorganizować. Pracujemy również nad dwoma<br />
dużymi projektami, nie chciałabym jednak zdradzać<br />
szczegółów, żeby nie zapeszyć.<br />
Gdzie można oglądać Wasze prace?<br />
Przede wszystkim na naszej stronie<br />
https://www.foxvisualart.com/,<br />
również na Facebooku<br />
https://www.facebook.com/fox.visual.art.photography<br />
oraz na Instagramie<br />
https://www.instagram.com/fox.visual.art/<br />
[IS]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
83
O smutku w poniemieckich domach<br />
ROBERT KNAPIK<br />
„Potem Marek Marek chodził po ruinach poniemieckich<br />
domów i wynajdywał w trawie kamienne koryta. Sprzedawał je<br />
facetowi, który woził je do Niemiec. Sprzedałby ten walący się<br />
dom w cholerę, ale nie mógł. Wciąż należał do ojca”*.<br />
Wierzyć w tajemnicze znaki<br />
– nie jestem przekonany,<br />
chociaż czasem nie<br />
ma innej drogi. O Domu dziennym,<br />
domu nocnym zaczynam pisać akurat<br />
w moje urodziny. Czy to przypadek?<br />
Chciałbym w to wierzyć. Są jednak<br />
związki: to znajomy dom, na wpół<br />
senny, obumierający, dotknięty przez<br />
traumy, naznaczony stygmatami,<br />
w o kn ach kłęb i s i ę u kr y ty b ó l i ci erpienie.<br />
To wciąż ta sama historia, zmieniają<br />
się tylko imiona. I tak właściwie<br />
opowieść dzieje się, współtworzona<br />
w trakcie czytania, czeka na dopowiedzenie.<br />
O Domu… Olgi Tokarczuk opowiadałem<br />
już na spotkaniu w Bielsku-Białej<br />
(chciałbym z tego miejsca podziękować<br />
uczestnikom, tym na żywo,<br />
jak również obserwującym poprzez<br />
media społecznościowe). Do lektury<br />
podchodziłem kilkukrotnie i za<br />
każdym razem nachodził mnie jakiś<br />
niepokój, nie potrafiłem przejść dalej,<br />
zatrzymywałem się gdzieś na początku.<br />
Nowa Ruda od tamtej pory będzie<br />
mi się kojarzyć z mglistym pejzażem,<br />
gliniastymi, podmokłymi ustępami.<br />
Doświadczyłem tego, jak pachnie<br />
wilgoć, świat nieobecności, zastoju<br />
i tego, co możemy nazwać medytowaniem<br />
rzeczywistości.<br />
W połowie drogi przychodzi zwątpienie,<br />
nie potrafię obrać kierunku, dotyka<br />
mnie zgnilizna, rozkład, w końcu<br />
depresja, bezmiar jałowości ludzkich<br />
poczynań. Nie mam też pomysłu, jak<br />
rozpocząć tę przedziwną podróż do<br />
wnętrza własnych niezagojonych ran.<br />
84<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Przyznam, że zupełnie nie miałem<br />
wizji, jak rozpocząć tę opowieść,<br />
głowiłem się, nie miałem klucza. Gdy<br />
nie ma się dystansu, szerszej perspektywy,<br />
bardzo trudno o wyraźny<br />
zapis emocji. To, co najbliższe, najtrudniejsze<br />
jest do uchwycenia.<br />
Chciałem przeistoczyć się w obserwatora,<br />
chłodnego, który przyjechał<br />
na prowincję, aby dostrzec zacieranie<br />
granic, wypełnianie się tym, co<br />
nieoczywiste, ukryte pod podszewką.<br />
Z pomocą przyszedł sen, odwiedził<br />
mnie wczoraj – i jak tu nie wierzyć<br />
w znaki? Być może to objaw nasycania<br />
się organizmu substancjami chemicznymi,<br />
od pewnego czasu jestem<br />
pod opieką lekarza. Tak czy owak, we<br />
śnie odwiedziła mnie sama Noblistka<br />
. Byłem n a s p o tka n i u a u to rs ki m,<br />
z uwagą słuchałem pytań kierowanych<br />
do Olgi Tokarczuk. Było<br />
gwarno, sporo ludzi, wszyscy stali,<br />
jakby za chwilę mieli wyjść. Może<br />
to były tajne komplety, w ukryciu<br />
przed epidemicznym reżimem sanitarnym?<br />
Nie powtórzę wszystkich<br />
pytań, niektóre pewnie były niedorzeczne.<br />
Zapamiętałem jedno z<br />
nich: „Czy mózg świeci?”. Nie wiem,<br />
co odpowiedziała Pisarka. Samo<br />
py ta n i e j est j ed n a k za stan awi a-<br />
jące. Przecież człowiek wytwarza<br />
wokół siebie aurę. Świadomość bierze<br />
się z mózgu. Niektóre badania<br />
dowodzą, że mózg może być aktywny<br />
nawet do 30 minut po śmierci<br />
. Ko o rd yn u j e n a sze za ch owan i a<br />
i reakcje, jak więc nie wierzyć w jego<br />
szczególną moc? Mózg jest również<br />
aktywny w czasie snu, nie zwalnia<br />
tempa. I to świat snu stoi w opozycji<br />
do umartwionego, gliniastego krajobrazu<br />
peryferii, terenów granicznych.<br />
Dom… za czyn a s i ę o d s n u ,<br />
a jego narracja nieustannie przechodzi<br />
od kreacji marzeń sennych, bez<br />
precyzyjnej formy, do ziemskiej jawy,<br />
trawionej przez kruchość, co chwila<br />
zgrzytającej, niepewnej. Pojawia się<br />
las, który rozpada się z trzaskiem,<br />
nieruchomy. Świerki i wiszące szyszki,<br />
posiwiałe igły, skamieniały świat.<br />
Taka jest wersja Marty. Obok narratorki,<br />
to jedna z centralnych postaci<br />
utworu. Jeden najmniejszy ruch,<br />
a las rozpadłby się z trzaskiem. Doczesność<br />
na kartach Domu… trzeszczy,<br />
poruszanie się na granicy snu nieco<br />
spowalnia ten rozkład, jednocześnie<br />
pozbawia czytelnika pewności i daje<br />
do myślenia.<br />
Świat jest delikatny, rozpada się, wywołuje<br />
lęk i frustrację. Chwilowym<br />
antidotum jest sen, czasem też alkohol.<br />
Na samym początku spada jak<br />
grom z jasnego nieba historia Marka<br />
Marka, która jest też elementem<br />
większej układanki ponurych losów<br />
i n nych p o sta ci p o j awi a j ą cych s i ę<br />
w książce. Nie ma zbyt wiele czasu,<br />
żeby oswoić się z klimatem Nowej<br />
Rudy. Tokarczuk przedstawia dom<br />
przemocowy, jeden z wielu pustych<br />
domów, bez głębszych relacji,<br />
bez uczuć, za to z triumfującym<br />
patriarchatem. Marek Marek jest<br />
oczkiem w głowie swoich starszych<br />
sióstr, bliski dla matki. Ucieka natomiast<br />
przed karcącą ręką ojca, często<br />
p łacze. S i o st r y u cz ą go, ażeby<br />
w kryzysowych momentach chował<br />
się, był niewidzialny. To gra na bardzo<br />
delikatnych strunach, niezwykle znajoma<br />
pokoleniu DDA (Dorosłe Dzieci<br />
Alkoholików), ludzi borykających się<br />
w dorosłym życiu z ciągłym niedostatki<br />
em u czu ć. Wszystko b i erze s i ę<br />
z zaniedbań rodzicielskich, i nie-
Dom dzienny, dom nocny Olgi Tokarczuk<br />
koniecznie – jak to się stereotypowo<br />
ujmuje – ma związek z alkoholem.<br />
Rodzice bywają przecież narcystyczni,<br />
zapatrzeni w siebie. Bywają<br />
też autorytarni albo – mówiąc bez<br />
ogródek – po prostu okrutni.<br />
Jest w tym ujęciu prosta zasada: nie<br />
dasz komuś tego, czego sam nie otrzymałeś.<br />
Dlatego paradoksalnie bardzo<br />
ważne jest przerywanie łańcucha<br />
przemocy, nawiązywanie kontaktów<br />
międzyludzkich, innych niż te straumatyzowane<br />
i scementowane przez<br />
kontakty rodzinne. Dojmujące jest,<br />
że piszę o czymś zupełnie odwrotnym<br />
od szerzącej się, obłudnej niestety<br />
propagandy, jakoby to „W rodzinie<br />
siła”, „Jak rodzina w zgodzie, to i bieda<br />
nie pobodzie”. Na czym często polega<br />
ta zgoda? Właśnie na utrzymywaniu<br />
przemocowego ładu. A przez<br />
kogo ten ład jest utrzymywany? Ano<br />
przez tych, którym najbardziej zależy<br />
na dalszym eksplorowaniu przemocow<br />
ych rel acj i . I n i e ch o d z i tu tyl ko<br />
o przemocowego rodzica, ale również<br />
o tych biernie się przyglądających.<br />
W domach przemocowych wszelkie<br />
przejawy agresji są często banalizowane.<br />
Przecież nic takiego się nie<br />
stało, ojciec miał prawo uderzyć, po<br />
prostu coś tam mu nie wyszło, musiał<br />
jakoś odreagować napięcie. Służby<br />
niestety w wielu przypadkach nie stają<br />
na wysokości zadania, musi stać się<br />
coś tragicznego, aby nastąpiła jakaś<br />
stanowcza reakcja. Ofiara przemocy<br />
musi się domagać, by ją wysłuchano.<br />
To jest podwójna stygmatyzacja, raz<br />
przez to, że zgłasza się jako poszkodowana,<br />
co musi zresztą skutecznie<br />
udowodnić, a drugi raz, że w rodzinnym<br />
piekiełku traktowana jest jak<br />
wykluczona, nieposłuszna, „ta, co<br />
ro b i z i gły wi d ły ”. Na j s mu tn i ej sze<br />
w tym wszystki m j est , że często, szczególnie<br />
na wsi, przemoc jest wpisana<br />
w tradycję, tak jak w przypadku Marka<br />
Marka. Odpowiedzią na zachowania<br />
przemocowe jest chociażby ucieczka<br />
(Marek Marek chowa się i czyta<br />
książki). Dochodzą do tego stany depresyjne,<br />
próby samobójcze, wynikające<br />
nierzadko z niskiej samooceny.<br />
Dlatego też, podkreślę, niezwykle<br />
istotne jest budowanie relacji innych<br />
niż tylko rodzinne, co jest trudne, gdy<br />
członkowie rodziny dzień w dzień<br />
wpajają narrację o tzw. „człowieku<br />
z drugiego planu”, dochodzi do tego<br />
racjonalizowanie sytuacji: „Nie jest<br />
tak źle”, „Masz co jeść i gdzie spać.<br />
Co marudzisz?!”.<br />
Jak trudno oderwać się od rodzinnego<br />
bagna, widzimy na przykładzie Marka<br />
Marka, ale też wielu osób z syndromem<br />
DDA. Piszę: trzeba budować<br />
relacje poza rodziną – brzmi świetnie.<br />
Tylko w dorosłym życiu nie jest<br />
tak łatwo. Nie ukrywajmy, świat jest<br />
przepełniony przemocą. Ludzie z syndromem<br />
DDA bardzo boją się odrzucenia,<br />
nie chcą jeszcze raz przeżywać<br />
tego s a mego b ó l u , któ r y był i ch u d z i a-<br />
łem w dzieciństwie. Zresztą relacje<br />
w domach przemocowych są na<br />
tyle trwałe, że DDA często wracają,<br />
wolą rodzinny grób od niepewności,<br />
którą daje im świat zewnętrzny. I nie<br />
zapominajmy przy okazji o mechanizmach<br />
obronnych, koszula przecież<br />
bliższa ciału. W praktyce oznacza to<br />
po prostu tyle, że świadomie bądź<br />
nieświadomie wybiorę dom przemocowy<br />
od innego domu ze znakiem<br />
zapytania. Dzieje się tak, bo człowiek<br />
wie po prostu jakich reakcji się<br />
spodziewać. No jakich? Oczywiście<br />
przemocowych. Inne relacje od tych,<br />
które znam, mogą przynieść zakłopotanie<br />
i poczucie wstydu, a od tego u-<br />
cieka się jak od ognia.<br />
Wnętrza poniemieckich kamienic w Nowej Rudzie, Jarosław Ciuruś, Wikimedia Commons<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
85
Wnętrza poniemieckich kamienic w Nowej Rudzie, Jarosław Ciuruś, Wikimedia Commons<br />
Przemoc dziedziczy się tak samo jak<br />
chód, piegi czy kolor włosów. Wiadomo<br />
to z całą pewnością – przemoc<br />
przechodzi z pokolenia na pokolenie.<br />
Dotyka w takim samym stopniu<br />
słabszych i silniejszych. Szybko<br />
przychodzi uzależnienie, toksyczne<br />
więzi, które bardzo trudno zerwać.<br />
Z dziedziczeniem tego, co w nas złe<br />
i utajone, mamy problem. Może<br />
postawić na bierność, udawać, że<br />
to mn i e n i e d o t yczy, czy wal czyć<br />
z kłopotliwym dziedzictwem? Ofiary<br />
przemocy w wielu przypadkach są<br />
niewidzialne, możemy przecież nie<br />
zauważyć sińców pod oczami, makijaż<br />
świetnie wyretuszuje zmarszczki,<br />
siniaki też zakryje. Przemoc, szczególnie<br />
ta w czterech ścianach, jest trudna<br />
do uchwycenia. Co musi się stać,<br />
by zapobiec najgorszemu? Przemoc<br />
domowa to jedna z najbardziej zakamuflowanych<br />
form przemocy we<br />
współczesnym świecie. Człowiek już<br />
tak przyzwyczaił się do maski, że tego<br />
s p ecy fi czn ego s mu tku , któ r y n o szą<br />
w sobie ofiary przemocy, można<br />
zwyczajnie nie zauważyć. Jedno,<br />
kiedy zamyka się oczy, a drugie<br />
chyba gorsze, to obojętność, racjonalizacja<br />
– przecież nic złego się<br />
n i e d z i ej e. C zy to d z i wi i o b u rza?<br />
Z dnia na dzień przekonuję się, że<br />
coraz mniej. Stan niepokojący, a dla<br />
t ych , co zn aj ą p o d o b n e sy tu acj e<br />
z własnego podwórka – przyczyna<br />
lęku, frustracji, bezsilności. Dlaczego<br />
Marka Marka stopniowo opuszczają<br />
86<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
rodzina i znajomi, w trudnych chwilach<br />
nie ma przy nim nikogo, tylko to<br />
czarne ptaszysko, które chce wyrwać<br />
się wreszcie z więzów cielesności?<br />
Marek Marek cierpi, otumania się alko<br />
h o l em. A żeby p rzykr yć b ó l , p o trzebuje<br />
go więcej i więcej. Samotność<br />
osób z domów przemocowych jest<br />
jak trąd, odsuwa ludzi. Co sprytniejsi<br />
zakładają maski współczucia, żeby<br />
zagłuszyć wyrzuty sumienia. Jedni<br />
pewnie nie wiedzą, jak pomóc, po<br />
chwilowym zainteresowaniu chowają<br />
się w zaułkach, żeby wylizać własne<br />
odnawiające się rany. Inni po prostu<br />
ignorują, przecież są większe problemy.<br />
Jednak trudno reagować, działać,<br />
jeśli nie widzi się zła czającego się za<br />
ścianą, w sąsiednim pustym domu.<br />
„Życzliwi” powiedzą: „to taka porządna<br />
rodzina…”. Spustoszenie, obumarcie,<br />
zgnilizna, sen – trwają dalej.<br />
Marek Marek w końcu popełnia samobójstwo.<br />
Nie ma nawet czasu,<br />
żeby ze śmiercią się jakoś oswoić,<br />
ona po prostu razi swoim gromem,<br />
zaprzepaszcza plany, z których Bóg<br />
i tak się śmieje. Dom…to wielowątkowa,<br />
polifoniczna, nawarstwiająca<br />
się historia ze śmiercią w tle. Świat<br />
dzienny jest martwy, suchy, wypłowiały<br />
przez słońce, prawdziwe życie<br />
przychodzi nocą, ustalane zresztą<br />
przez ruchy planet, trajektorie gwiazd<br />
i grad meteorytów. Machina, która<br />
każdego dnia porusza się na tym<br />
samym akordzie, szopka, postacie<br />
cyklicznie pojawiające się i znikające,<br />
Taki-a-Taki ze swoim rowerem, ptaki<br />
kierujące się na południe. Te same<br />
plansze, zmieniają się pionki i zasady<br />
gry, przemijają wieki, a człowiek kolejny<br />
raz uczy się siebie od nowa.<br />
Na straży pomiędzy światem żywych,<br />
obumierających od środka, a tym,<br />
co za S tyks em, d u mn i e sto j ą grzyby.<br />
W jakimś sensie można by nawet<br />
uznać, że Dom… to opowieść o grzybach,<br />
organizmach żywych, ale czerpiących<br />
swoją siłę z rozkładu. Las jest<br />
miejscem magicznym: tutaj przyroda<br />
dopełnia swojej cykliczności. I co<br />
ważne, to kraina wilgoci, pary wodnej;<br />
grzyby rosną w tych momentach,<br />
kiedy wilgoci jest w powietrzu<br />
najwięcej. Mając w sobie niezliczoną<br />
ilość leśnych obrazów, pisanie o tym<br />
przychodzi z pewnym kłopotem, bo<br />
skojarzeń jest mnóstwo. Na wielowątkowości<br />
i mnogości skojarzeń opiera<br />
się przecież cała koncepcja Domu…<br />
Na kartach książki pojawiają się chociażby<br />
przepisy kulinarne na potrawy<br />
z grzybów, czasem nieoczywiste,<br />
też zahaczające nieco o tę granicę<br />
pomiędzy życiem a śmiercią. Tak jest<br />
chociażby z przepisem na tort z czerwonego<br />
muchomora, znajdującym<br />
się na wewnętrznej stronie okładki.<br />
Grzyby stają na straży ciemności,<br />
otwierają wrota do świata, który<br />
pomimo technologii wciąż pozostaje<br />
niedostępny, posępny, niezmierzony,<br />
smutny i mityczny, raczej we śnie niż<br />
na jawie.<br />
Po ś ró d mi styki , mel a n ch o l i i , d ep resyj -<br />
nego charakteru Domu… warto zauważyć,<br />
że wymowa magicznego uniwersum<br />
stworzonego przez Noblistkę<br />
jest w gruncie rzeczy terapeutyczna.<br />
Świ at grzyb ów, p o n i emi ecki e kl i sze<br />
i krzywizny mają za zadanie oswoić lęk<br />
przed śmiercią, obcością, zapewne<br />
też fatalizmem oraz nieprzychylnością<br />
losu. Właśnie do tego świata<br />
owiniętego w senny kokon wprowadza<br />
czytelnika Marta, uosobienie<br />
dziwności, ni to ze snu, ni z jawy –<br />
staruszka, z którą narratorka spędza<br />
czas. Marta jest nieodgadniona,<br />
pociąga, ma tajemnicę, której pilnie<br />
strzeże. Można nawet powiedzieć, że<br />
to swego rodzaju filozof w wiejskim<br />
anturażu. Również jej zajęcie – Marta<br />
wykonuje peruki z cudzych włosów –<br />
pokazuje, jak cienka jest granica
między życiem, kreacją, tym, co jest<br />
prawdą, a co zaledwie wyobrażeniem.<br />
Bierze we własne ręce cudze<br />
życie i przekazuje dalej tym, którzy<br />
cierpią na różnego rodzaju niedostatki.<br />
Mówi, że trzeba mieć odwagę,<br />
żeby przekazać swoje życie innym.<br />
Pierwsze skojarzenie to ludzie po<br />
chemioterapii, którzy są dalej od tego<br />
życi a , ch cą ch o ci a ż by j ego n ami astkę<br />
w postaci peruki. Co ciekawe, fragmenty<br />
z Domu…, w których wypowiada<br />
się Marta, były tymi często<br />
przytaczanymi w mediach społecznościowych.<br />
I wcale nie jestem<br />
zaskoczony, bo to staruszka z tego<br />
poniemieckiego świata kieruje nas<br />
do dawnej opowieści, cykliczności,<br />
umierania i odradzania się. Narratorka<br />
jest Martą zafascynowana, nie<br />
boi się – wręcz przeciwnie – chce<br />
s ko nf ro ntować swo j e myś l en i e<br />
z tym, co przynosi wiejski pejzaż, na<br />
którym zaciera się granica poznania.<br />
Przyjeżdża do Marty na okoliczność<br />
Wszystkich Świętych. Przypadek?<br />
Tu nie ma przypadków. Kolejny raz<br />
zaciera się granica między żywym<br />
a martwym, prawdziwym a zaledwie<br />
wyobrażonym. Narratorka, przychodząc<br />
po południu do domu Marty,<br />
ma wrażenie, że staruszka zniknęła,<br />
ot tak. Marta jest w lecie, a znika na<br />
zimę. Być może umarła, tej niepewności<br />
nie da się pozbyć. Świadomy<br />
bądź nieświadomy lęk pozostaje.<br />
Nie da się ukryć, że wokół Marty rozpościera<br />
się aura niezwykłości, ale<br />
też nostalgia za tym, co przemija,<br />
bądź za chwilę przeminie. Dom dzienny,<br />
dom nocny to przecież niepowtarzalny<br />
obraz lat dziewięćdziesiątych.<br />
Obserwacja jak zmienia się świat:<br />
w życie ludzi wdziera się konsumpcja,<br />
a do dawnych właścicieli poniemieckich<br />
włości wysyła się pocztówki na<br />
święta. Tokarczuk umiejętnie podkłada<br />
plansze do coraz to nowych okoliczności,<br />
wykorzystuje w tym celu<br />
mit założycielski, przez który można<br />
naszkicować to, w jaki sposób przez<br />
wieki i dekady zmieniał się krajobraz,<br />
znany obecnie jako poniemiecki.<br />
Bardzo sprawnie jest to połączone<br />
z motywem nożowników, który też<br />
potwierdza wielokulturowość, mozaikę<br />
religii i ludzkich doświadczeń.<br />
Łatki, wspomnienia, fragmenty nagle<br />
pod koniec wyrwane z kontekstu,<br />
również dzięki wielopoziomowej<br />
strukturze utworu, zaczynają się<br />
wiązać w logiczne cykle w dziejowej<br />
zawierusze. Tokarczuk zresztą sama<br />
wspomniała w jednym z wywiadów,<br />
że forma jest drugorzędna wobec<br />
tego, co chce przekazać w tekście.<br />
A prościej ujmując, najpierw pojawia<br />
się zamysł, koncept, wokół którego<br />
później kształtowana jest struktura<br />
dzieła. Dlatego też Dom… to utwór<br />
polifoniczny, na początku rozwarstwiający<br />
się o kolejne poniemieckie<br />
krzywizny. Ważna jest perspektywa,<br />
dla dzisiejszego czytelnika – z punktu<br />
widzenia tu i teraz – to tropy poniemieckie.<br />
Mogą to być Państwo Dieter,<br />
którzy przyjeżdżają po latach. Rozczarowanie<br />
Petera na miejscu jest tak olbrzymie,<br />
że umiera na zawał. Innym<br />
przykładem może być profesor Von<br />
Goetzen, który snuje swe rozważania<br />
o dachach – niemieckich, jakżeby<br />
innych, o charakterystycznym kształcie<br />
rybich łusek. Dachy podobnie jak<br />
religia, na przykład charakterystyczne<br />
czerwone dachy z Heidelbergu,<br />
są ostatecznym zwieńczeniem. Dach<br />
oddziela nas od nieba, chroni przed<br />
deszczem i wiatrem, religia natomiast<br />
chroni przed troskami życia<br />
codziennego. Co ciekawe, profesor<br />
Von Goetzen napisał doktorat o niejakiej<br />
Kummernis, a w swoich badaniach<br />
zajmował się średniowiecznymi<br />
sektami, w tym nożownikami.<br />
Jak widać, jeden wątek wiąże się<br />
z drugim jak supełki w wielkiej sieci.<br />
Natrafić też można na ślad autobiograficzny,<br />
gdyż narratorka opowiada<br />
o tym, jak mieszkała w pałacu,<br />
miała niańkę, Niemkę, która mówiła<br />
do niej po niemiecku. Tropów jest<br />
o wiele więcej, bo pojawiają się też<br />
niemieckie artefakty, które mieszkańcy<br />
wykopują z ziemi, sztućce, zastawa<br />
stołowa, biżuteria. I tak właściwie<br />
z niemiecką przeszłością nie da się<br />
rozstać ani na chwilę.<br />
Wnikliwie traktuję kwestię poniemieckich<br />
zaszłości, sam doświadczam<br />
tej kanciastej historii, w której więcej<br />
jest milczenia aniżeli wyraźnych<br />
tonów. Chociaż coraz częściej w ostatnim<br />
czasie o tym się mówi i słyszy.<br />
Odkrywa się stare, nieznane bliżej<br />
dzieje poniemieckich kamienic,<br />
ludzi w nich mieszkających. Otwiera<br />
się krypty, rozgrzebuje niezagojone<br />
rany, bo prawie w każdej rodzinie<br />
są związane z tym tragedie i traumy.<br />
W zeszłym roku zmarła moja Babcia,<br />
Stasia Kozłowska. Wspominam<br />
o niej, bo była i ciągle jest dla mnie<br />
ważna. Występowała w roli tej, która<br />
pamięta i przekazuje dalej historie<br />
z pustych poniemieckich domów.<br />
Każdy dzień był walką o przetrwanie,<br />
a zaspokojenie podstawowych potrzeb<br />
było wyzwaniem. Ludzie spali<br />
w odświętnych ubraniach, czekając<br />
na wyrok, czy aby na nich nie przyjdzie<br />
kolej, transport nie wiadomo<br />
dokąd. Tęgie mrozy, dotkliwe upały,<br />
niewesoła powojenna rzeczywistość,<br />
powstawanie z męki, milczenie. To<br />
milczenie, które było również udziałem<br />
rodziców. Nie mówiło się o wojnie,<br />
zaginionych, potarganych rodzinnych<br />
losach. Nieoswojone lęki,<br />
traumy przechodzą z pokolenia na<br />
p o ko l en i e, p o d o b n i e j a k p rzemo c.<br />
O traumach transgeneracyjnych mało<br />
się do tej pory mówiło, ale to jest chyba<br />
ten czas, kiedy poniemiecki człowiek<br />
zmierzy się z powikłaną przeszłością,<br />
zajrzy do krypty, by odżyć<br />
na nowo. Poniemieckie w podobnej<br />
odsłonie pojawia się również w Krótkiej<br />
wymianie ognia Zyty Rudzkiej.<br />
Koszmar, przepracowanie traumy jest<br />
konieczne, aby lęk nie gościł w życiu<br />
i abyśmy nie byli jego zakładnikami.<br />
Dworce kolejowe, antykwariaty pełne<br />
starych niemieckich mebli, szczotki<br />
do włosów, wieczne pióra, chusteczki<br />
z niemieckimi inicjałami. Wyjęte<br />
z szafy drewniane wieszaki z wypalonymi<br />
niemieckimi nazwiskami, portrety<br />
w solidnych oprawach, dzisiaj<br />
nie wiadomo już czyje i skąd się wzięły.<br />
Obrazy imitujące dzieła wielkich<br />
twórców z niemieckimi podpisami.<br />
Sztućce, zastawa stołowa, żyrandole,<br />
abażury, kinkiety i lichtarze. Zostawione<br />
w wojennej pożodze, przechodzące<br />
z rąk do rąk. Wreszcie groby,<br />
zapomniane, nierzadko w lasach, na<br />
rozdrożach, bezimienne, przystanki<br />
w drodze. Coś z tych kulturowych,<br />
materialnych pozostałości zostało,<br />
a coś już bezpowrotnie umarło,<br />
również we mnie wraz ze śmiercią<br />
Babci. „Erbsen groch, dziura loch”.<br />
„Bitte essen, nicht vergessen”. „Ord-<br />
87<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Wnętrza poniemieckich kamienic w Nowej Rudzie, Jarosław Ciuruś, Wikimedia Commons<br />
nung muss sein”. Być może trochę<br />
rozjaśniło się, dlaczego ta poniemiecka<br />
skorupa jest nieco niewygodna,<br />
daje o sobie znać jak przyciasny but.<br />
Nie przystaję do tego, chociaż cień<br />
migocze. Dorastałem w takich okolicznościach<br />
dziejowych, że uznałem<br />
to jako wspólne, ani niemieckie, ani<br />
polskie, po prostu znajome, bolesne,<br />
z odciśniętą traumą, odziedziczone,<br />
oswojone nie do końca…<br />
Narratorka Domu dziennego, domu<br />
nocnego – poniekąd można ją<br />
utożsamiać z samą autorką – również<br />
mi erzy s i ę z p o n i emi ecki m d o świ ad -<br />
czeniem, traumą i bolesną raną. Rozważa<br />
temat spolszczonych na siłę<br />
niemieckich nazwisk, jak również<br />
zastanawia się, skąd wzięły się dziury<br />
we wrocławskich kamienicach.<br />
Według prof. Przemysława<br />
Czaplińskiego Dom dzienny, dom<br />
nocny to największy projekt pisarski<br />
Olgi Tokarczuk, można uznać, że to<br />
też cała esencja metaforyki, różnorodności<br />
w prozie Noblistki. Struktura<br />
gatunkowa utworu jest mocno<br />
niejasna, dlatego też został on uznany<br />
za sylwę, czyli utwór wykorzystujący<br />
różne sposoby narracji, fragmenty,<br />
luźne zapiski, stopklatki czy<br />
nawet przepisy kulinarne. Tokarczuk<br />
nie jest tu odosobniona – quasi-<br />
88<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
-pamiętniki (sylwy) wykorzystywał<br />
w swojej twórczości chociażby Tadeusz<br />
Konwicki: Kalendarz i klepsydra<br />
(1976), Wschody i zachody księżyca<br />
(poza cenzurą, 1982) czy Nowy Świat<br />
i okolice (1986).<br />
I jeszcze ciekawostka z Wikipedii: Dom<br />
dzienny, dom nocny został uznany za<br />
pierwszy e-book, czyli plik tekstowy<br />
wysłany drogą elektroniczną. Sam<br />
koncept Domu dziennego, domu nocnego<br />
j est eks p l o rowa ny w różn o raki<br />
sposób. Polecam zajrzeć na profil<br />
Jarosława Skulskiego i obejrzeć zdjęcia<br />
zatytułowane, no właśnie: Dom<br />
dzienny, dom nocny.<br />
A czy w tych poniemieckich kamienicach,<br />
między balustradami,<br />
ga l er yj ka mi , ż ło b i en i a mi j est mi ej -<br />
sce na zwyczajność? Najwyższa pora<br />
przepracować traumy i próbować<br />
zaakceptować to, co możliwe do<br />
zaakceptowania.<br />
Poniemieckie w dalszym ciągu będzie<br />
zajmować uwagę, tym razem jednak<br />
w inną, a być może podobną podróż<br />
wybierzemy się razem z Poniemieckim<br />
Karoliny Kuszyk.<br />
Wyd awn i ct wo L i tera cki e p rzygo to -<br />
wało dla czytelników nie lada<br />
niespodziankę, nową szatę graficzną<br />
książek Olgi Tokarczuk. [RK]<br />
„W końcu przyszedł czas zajmowania<br />
się ważniejszymi rzeczami niż patrzenie<br />
w niebo. Niedawno R. uznał, że<br />
dopiero teraz, między trzydziestką<br />
a czterdziestką, będzie się działo najlepiej.<br />
Dlatego niedawno kupił od<br />
Ruskich statyw i zaraz wiosną ustawi<br />
aparat fotograficzny na wschodnim<br />
tarasie. Obiektyw wyceluje w niebo,<br />
nad czubkami dwóch bliźniaczych<br />
świerków, i tak to będzie stało do<br />
jesieni. Codziennie będzie robić jedno<br />
zdjęcie, nawet wtedy, gdy niebo<br />
zasnuje się niezróżnicowaną szaro<br />
ś ci ą . R . j est p ewny, że co ś n am<br />
z tego wyjdzie i że jesienią będziemy<br />
mieli na kliszy sensowną sekwencję<br />
nieba, która na pewno będzie<br />
coś znaczyła. Można będzie złożyć<br />
wszystkie zdjęcia jak puzzle. Albo<br />
nałożyć jedno na drugie w komputerze.<br />
Albo z pomocą jakiegoś programu<br />
wypreparować z nich wszystkich<br />
jedno niebo. I wtedy będziemy<br />
wiedzieli” * .<br />
∗<br />
O. Tokarczuk, Dom dzienny, dom nocny,<br />
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2020.
Era freelancera<br />
DROPIENATALKA SUSZCZYŃSKA<br />
Freelance to lans, a „drzwi od kibla”<br />
– miejsce z grubsza przypominające<br />
pracę freelancera. Tak<br />
wciela się w życie koncepcja czytania<br />
globalnego. Cały mariaż wiadomości,<br />
komunikacja, świadectwo czasów<br />
sprzed Facebooka. „Ruda daje d... za<br />
pięć złotych”, „TU BYŁEM” czy „Lody<br />
z dojazdem”. Szybki obieg informacji<br />
i duża szansa na to, że ktoś te zajawki<br />
przeczyta.<br />
Natalka Suszczyńska, w swoim debiucie<br />
książkowym, właśnie o tej freelancerskiej<br />
działce opowiada. Jak<br />
wiele rzeczy w Dropiach, tak i do tego<br />
zajęcia pasuje przydomek „niby”.<br />
Blogowanie, promowanie kosmetyków<br />
albo czegoś zupełnie innego<br />
ma być taką à la prowizorką. Życie,<br />
nieustanna improwizacja, imitacja<br />
czegoś (blisko tu do pisania Doroty<br />
M a s łows ki ej ) . Ro b i my co ś n i eko n i ecznie<br />
ze względów finansowych. To<br />
bardziej gra na przetrwanie, aby<br />
dzień do przodu.<br />
Dropie jest dystopią, satyrą na prekariat<br />
[grupa społeczna pozbawiona<br />
gwarancji zatrudnienia, niepewna<br />
przyszłości – przyp. red.] oraz pokolenie<br />
umów śmieciowych. Owo<br />
pokolenie cechuje chwilowość, brak<br />
perspektywy i ciągłe bycie nie u siebie.<br />
Suszczyńska buduje narrację<br />
w oparciu o patchworkowe obrazki.<br />
Łączy pozornie losowe elementy,<br />
stwarzając świat rozklekotany,<br />
chwiejący się w posadach. Ludzie<br />
mieszkają w śmietnikach albo psich<br />
budach. Popękany asfalt, hurtownie<br />
rajstop, a raczej niezliczona ich ilość.<br />
Na początku mam skojarzenie, że to<br />
analogia do minionej epoki, gdzie<br />
estetyka niekoniecznie była aż tak istotna,<br />
jednak myliłem się. Nie aż tak<br />
„Wygrana wygraną, a ja musiałam wrócić do moich freelancerskich obowiązków,<br />
których tak beztrosko zaniechałam, bo za wcześnie jeszcze było na drastyczne<br />
zmiany. Zresztą, urlop mi się przedłużył i zdążyłam zatęsknić za pracą. Wstałam<br />
z samego rana, i jak zahipnotyzowana, wklepywałam na fora dyskusyjne komentarze<br />
o doskonałych kremach, których rzekomo używałam, o niezastąpionych<br />
błyszczykach do ust, o szamponach zmieniających życie całej rodziny czy pastach<br />
do zębów, które są tak dobre, że można przymknąć oko na ich cenę. Wszystkie<br />
znane mi komplementy podarowałam nieznanym mi kosmetykom”*.<br />
ważna jest ta postupadłościowa otoczka<br />
i widmo świata w rozsypce, chociaż<br />
takie mam pierwsze skojarzenie.<br />
Suszczyńska kładzie akcent na fakt,<br />
że za bardzo tkwimy w pustych relacjach,<br />
które w zasadzie nic nie dają.<br />
O tym jest mowa w opowiadaniach<br />
Pankracy i Dropie z zagranicy. Pankracy<br />
był dla narratorki dosłownie<br />
całym światem, jednak różne okoliczności,<br />
również konfrontacja z panem<br />
o nazwisku Jabs spowodowały,<br />
że nić porozumienia zaczęła się<br />
urywać. Dziewczyna bała się, że bez<br />
Pankracego nie da sobie rady. Prawie<br />
identyczna sytuacja jest z dropiami.<br />
Przebywanie z upersonifikowanymi<br />
ptakami spowodowało, że narratorka<br />
p o czu ła s i ę wa ż n a. Jed n a k n i e o n a,<br />
a dropie były w centrum zainteresowania.<br />
Suszczyńska chyba w ten<br />
sposób przestrzega czytelników, aby<br />
nie budowali swojego poczucia wartości<br />
w oparciu o czyjąś popularność.<br />
Nazywa to „czepialstwem”. Wtrącę<br />
się w dyskusję z celebrytą, zrobię sobie<br />
z nim selfie, poczuję się ważny,<br />
na moment. A potem nic. Narratorka<br />
została sama i tak naprawdę nikt na<br />
nią nie zwraca uwagi.<br />
Dawne niby-znajomości się pourywały.<br />
Niby-youtuber przygotowuje<br />
niby-śmieszne filmiki, później ludzie<br />
zaczynają go posądzać o to, że jest<br />
niezrównoważony. Dropie straciły<br />
posłuch, spasły się i w końcu odleciały.<br />
Wszystko jest chwilowe i na<br />
niby. Nie jest śmiesznie, raczej banalnie,<br />
częściej jednak dopada czytelnika<br />
mocne przygnębienie.<br />
Współczesna odmiana nomadyzmu<br />
(narratorka przeprowadza się z jed-<br />
nego miejsca w inne), nurt ekologiczny,<br />
stwarzanie świata z resztek<br />
i o d p ad ów ( kwi aty z b u tel ek p et,<br />
paragony), to może być w pewien<br />
sposób pociągające. Suszczyńska<br />
jednak nie dociąga tego tematu.<br />
W pierwszym opowiadaniu –<br />
zaskoczenie, później kompletnie tego<br />
brakuje. Poza tym niektóre opowiadania<br />
są sztucznie przedłużane.<br />
Gdyby ta książeczka miała ze sto<br />
stron, nic by się nie stało, a treść zyskałaby<br />
większą przejrzystość. Broni<br />
się natomiast u Suszczyńskiej wizja<br />
samotności, izolacji, chomików na<br />
karuzeli, które tak bardzo przypominają<br />
życie szczególnie młodych ludzi.<br />
Maruderstwo, trwanie w stagnacji,<br />
być może znak czasów. Tak czy owak,<br />
debiut Natalki Suszczyńskiej jest<br />
bardzo obiecujący.<br />
„Niektórzy nie odbierali telefonu, a ci,<br />
do których napisałam SMS-y i przez<br />
Messengera odczytali, co prawda, moje<br />
wiadomości, ale nie odpisali na nie. Oto<br />
ryzyko, które należy wliczać w koszty<br />
podczas prób kontaktu. Byli jednak i<br />
tacy, którzy odebrali telefon, choć i oni<br />
z różnych przyczyn – nie mogli się ze<br />
mną spotkać.<br />
– No to miłego tygodnia. Do zobaczenia.<br />
Pa! Cześć! – recytowałam<br />
rozczarowania, kończąc te rozmowy”*.<br />
Dropie w roku 2020 uzyskały<br />
nominację do Nagrody Literackiej<br />
im. Witolda Gombrowicza. [RK]<br />
*<br />
Natalka Suszczyńska, Dropie, Korporacja Ha!art, Kraków 2019.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
89
Dziwożona<br />
W ciszy jaskini<br />
zagłuszasz samotność<br />
ustami gotowymi do krzyku<br />
IZABELA ZUBKO<br />
W I E R S Z E N A D E S Ł A N E<br />
W odbiciu kałuży liczysz<br />
ślady swej brzydoty<br />
Niegłośną ręką<br />
karcisz dzieci<br />
wyrwane kołysce ze snu<br />
prosisz noc o światło<br />
Rujewit<br />
Łapiduch<br />
Dałeś znak że zaczyna się wojna<br />
uciekam przebrana za ciebie<br />
chroniąc w ręku świecę<br />
domowych ognisk<br />
Obserwujesz każdy mój krok<br />
choć nie zawsze świeci słońce<br />
Gdy nadciągają chmury<br />
pożyczasz smoking jaskółki<br />
i zaklinasz deszcz<br />
Cień skrzydła<br />
studzi mój niepokój<br />
unosi na powierzchnię życia<br />
Pokutuję<br />
w czarnym labiryncie zmagań<br />
z własnymi słabościami<br />
Boję się spojrzeń<br />
które kaleczą stopy<br />
Z wiatrem<br />
próbuję uciec od siebie<br />
zamknąć się<br />
przed włóczęgami<br />
Weles<br />
Nie błądzisz w ogniu pytań<br />
i sprzecznych odpowiedzi<br />
symbol i obraz<br />
widziany przez warstwę dymu<br />
daje rozwagę rządzenia<br />
Jesteś panem rozstajnych dróg<br />
władcą chwili<br />
zagubionej w siwej brodzie<br />
gdzie rozpoczęta gra<br />
rzadko kończy się walkowerem<br />
A oczy poddanych wypełniają się życiem<br />
po złożeniu przysięgi<br />
przed bramą gdzie dal<br />
staje się bliska<br />
Północnica<br />
W obawie że się zgubiłam<br />
szukacie mnie<br />
ostrożnie stawiając stopy<br />
na poczerniałej polanie<br />
Obserwuję was zza krzaków<br />
żonglując figlami<br />
Zanurzam bieliznę<br />
w pianie strumienia<br />
a cień nierozłącznej nocy<br />
odziewa moje jasne ciało<br />
bym wciąż była niewidoczna<br />
90<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
WANDA DUSIA STAŃCZAK<br />
Toast<br />
za nigdy więcej zniewolenia<br />
przez różnych zdarzeń czarne moce<br />
za nigdy więcej dni bez jutra<br />
i przepłakanych długich nocy<br />
za nigdy więcej błądzeń w strachu<br />
gdy cię prowadzą ślepą drogą<br />
za nigdy więcej takich wiosen<br />
w kwiecistych kieckach dla nikogo<br />
za nigdy więcej bezdotyków<br />
i pustych ramion bez powitań<br />
zgarbionych cieni w szybie okna<br />
od zmierzchów szarych aż do świtań<br />
gdy innych wiatrów pełnych życia<br />
marzeń wolności<br />
pragniesz co dnia<br />
gdy jasnych myśli bez kancery<br />
jutra ze słońcem<br />
jesteś głodna<br />
do dna!<br />
Ruchome piaski<br />
Między buntem się plącze bez składu<br />
a pokorą ze strachem i smutkiem<br />
gdy marzenia zamknięte na kłódkę<br />
gubią pion z tonącego pokładu<br />
bo najgorsze jest to co pomiędzy<br />
ani w jedną nie idziesz ni w drugą<br />
i chłód zwątpień zalewa cię strugą<br />
a na wiarę zabrakło już przędzy<br />
do patrona od prawd Nikodema<br />
dłonie składasz z nadzieją na znaki<br />
i znów dzień bez koloru nijaki<br />
ciągle szukasz a prawdy wciąż nie ma<br />
złudą karmisz swe dni niczym lekiem<br />
myśli krążą jak ćma nad płomieniem<br />
ale strach wciąż okrywa je cieniem<br />
czy znów jutro nadejdzie kalekie<br />
i dzień każdy się plącze bez składu<br />
między buntem pokorą a smutkiem<br />
gdy marzenia zamknięte na kłódkę<br />
SOS z tonącego pokładu<br />
SOS<br />
SOS<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
91
SKRĘCONA<br />
ELŻBIETA ISAKIEWICZ<br />
Józek Baran przysyła mi wieloznaczną<br />
historię – wie, że je przygarniam albo one mnie,<br />
że jesteśmy jak nierozerwalne siostry związane<br />
sekretnym paktem; przysyła z Zakopanego, gdzie –<br />
podwójnie zaszczepiony – połyka hausty nadzianego<br />
szpileczkami powietrza gór, zajada się smakołykami<br />
kuchni słynnego pensjonatu „Halama” i poddając<br />
się leczniczym masażom kręgosłupa u pani J.,<br />
fizjoterapeutki, słucha jej gadek.<br />
92<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
– Wie pan, tknęło mnie coś, gdym masowała<br />
jedną klientkę. Ładna babka, figurna. Mówię do<br />
niej: „Pani jakoś skręciła”. A ona zdziwiona: „Skąd<br />
pani wie?”. „Czuję, kochana, już tak mam”. I tamta<br />
rozsnuła opowieść: poza mężem i dziećmi świata<br />
nie znała, dom zadbany, na parapetach kwiaty, od<br />
podłogi po sufit zapach ciasta. Aż któregoś dnia<br />
wychodzi na jaw, że mąż skacze w bok, to w tę, to<br />
w tamtą, to na skos. Modliła się i modliła: „Niech się<br />
opamięta, taki będzie jak dawniej, wróci”. Ale lata<br />
mijały, a on z jej udręki drwił: „Nie narzekaj, niczego<br />
ci nie brak, grunt nie osuwa się spod nóg”. Bóg nie<br />
reagował, to zwróciła się do Czarnego. Pomógł. Mąż<br />
padł na kolana, przepraszał. Tylko wtedy zimno nią<br />
owładnęło od stóp do głów, zimno, co by przecięło<br />
najostrzejszy nawet nóż. I stanęło zimno między<br />
nią a wszystkim. I faktycznie, tak buchało od niej<br />
płomiennie, że gdy dotykałam jej pleców, parzyły<br />
mnie drętwiejące palce, a kiedy spojrzałam jej<br />
w oczy, rybie one, szkliste, uderzały martwo o moje<br />
źrenice. Ta kobieta była już poza życiem. Nie przyszła<br />
nigdy więcej.
Image by Arek Socha from Pixabay<br />
Czy taka historia mogłaby wywieźć<br />
się z innego miejsca na ziemi niż z omglonych<br />
stromizn Tatr? Z miejsca, gdzie wzbudzony<br />
w ciemnościach halny rozsiewa mamidła,<br />
tłucze w szyby gradem opętańczych huków,<br />
rozpiera futryny polifonią świstów, huków,<br />
gwizdów, wyć, jęków, trzasków i stukotów;<br />
gdzie od Pienin harcuje chichot diabła, co<br />
dla hecy zmienił w głaz mnicha; gdzie drąży<br />
podziemne tunele zaklęte w giewontowym<br />
cielsku wojsko; gdzie wietrząc swe przyszłe<br />
ofiary, które ześlizgują się z oblodzonego<br />
występu, piekielne sępy krążą nad Zamarłą<br />
Turnią; gdzie po halach gazdują widma.<br />
Pandemia zabrała mi coroczny<br />
wyjazd w tamte strony – biorę więc i spisuję<br />
zachłannie unurzaną w nich zamrożoną<br />
historię. [EI]<br />
Fragment przygotowywanego do druku dziennika.<br />
ELŻBIETA ISAKIEWICZ<br />
ELŻBIETA ISAKIEWICZ – Prozatorka,<br />
reportażystka, eseistka, poetka.<br />
Publikowała m.in. w „Tygodniku Solidarność”,<br />
„Newsweeku”, „Dużym Formacie”,<br />
„Tygodniku Powszechnym”,<br />
„Nowych Książkach”, „Twórczości”.<br />
Współzałożycielka z Piotrem Wierzbickim<br />
tygodnika „Gazeta Polska”<br />
i w latach 1993-2005 zastępczyni redaktora naczelnego. W rozwoju swego<br />
pisarstwa podkreśla kluczową rolę reporterskiego doświadczenia,<br />
które otworzyło jej uszy na słowo mówione i wzmogło patrzolubność<br />
(określenie Dostojewskiego), to znaczy przymus obserwacji – owocujący<br />
dostrzeganiem detali, tego, co pozornie nieistotne – pozwalający zaufać<br />
intuicji w opisie człowieczych zachowań i stanów duszy.<br />
Autorka trzynastu książek, z których najważniejsze to: Kaprys. (Przy)powieść<br />
o mężczyźnie i kobiecie, Kocio – polifoniczna gatunkowo, osadzona<br />
w realiach fantazja o relacjach człowiek-zwierzę, Lekkie halki czarownic,<br />
Niewyśnione historie, Szelma i inne opowieści przyziemne – zbiory<br />
mikroopowiadań z pogranicza prozy i poezji, Piekło ocalonych – książka<br />
zawierająca uzupełniane przez lata historie polskich Żydów, którzy<br />
przeżyli wojnę. Laureatka m.in. Nagrody Ministra Kultury i Dziedzictwa<br />
Narodowego (2000), Nagrody Dziennikarskiej UE w konkursie „Razem<br />
przeciwko dyskryminacji” (2011), wyróżnienia w konkursie Instytutu<br />
Literatury na dziennik pandemiczny (2020).Miłośniczka kotów, jazzu,<br />
muzyki klasycznej, wielkiej literatury rosyjskiej (zwłaszcza Czechowa)<br />
i węgierskiej (zwłaszcza Sándora Máraiego).<br />
Jej fanpage www.facebook.com/E.Isakiewicz, gdzie od kilku lat<br />
zamieszcza miniatury literackie, gromadzi tysiące czytelników.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
93
Brudy trzeba prać we własnym domu,<br />
czyli<br />
MORALNOŚĆ PANI DULSKIEJ<br />
s c e n a p o l s k a u k<br />
LONDYN<br />
94<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
„Teatr to wyczekiwane, regularnie nadchodzące Święto!<br />
To nie tylko rozrywka, wydarzenie kulturalne i towarzyskie.<br />
To ważne wspólne przeżycie, dające nam<br />
siły właśnie do przeżycia. Najlepiej stanowi o tym fakt,<br />
że publiczność stawiła się jak jeden mąż, i sposób<br />
w jaki przyjęła spektakl, nie bacząc na brak powietrza<br />
i gorąc. Teatr to także coś w rodzaju rytuału, bo tak się<br />
zaczął na zboczach Epidauru i taki w swej istocie pozostał.<br />
Co wieczór aktor otwiera się, aby przemówił przez<br />
niego duch poety, czy postać przez pisarza stworzona.<br />
Duch poety przemawia językiem potrzebnym społeczności,<br />
którą reprezentuje. Jakkolwiek odległy, ten język<br />
trafia prosto do serc publiczności, tak stuletnia sztuka<br />
Zapolskiej trafiła prosto do serc publiczności Polaków,<br />
w pandemicznej pobrexitowej Anglii”.<br />
Helena Kaut-Howson<br />
„Dywany, meble solidne… Rogi obfitości, sztuczne palmy, landszaft<br />
haftowany za szkłem… Stara piękna serwantka mahoniowa i empirowy<br />
ekranik. Lampa z abażurem z bibuły, stoliki, a na nich fotografie”<br />
Obsada:<br />
Pani Dulska – Magdalena Włodarczyk<br />
Pan Dulski – Konrad Łatacha / Jarosław Redestowicz<br />
Zbyszko Dulski – Jarosław Ciepichał / Łukasz Zapłotny<br />
Hesia Dulska – Agata Puterko<br />
Mela Dulska – Joanna Zwierzyńska<br />
Juliasiewiczowa z Dulskich – Joanna Kańska / Daria Drążkiewicz<br />
Lokatorka – Daria Drążkiewicz / Joanna Kańska<br />
Hanka – Patrycja Zając<br />
Tadrachowa – Teresa Greliak<br />
Reżyseria: Joanna Kańska i Magdalena Włodarczyk<br />
Opieka artystyczna: Helena Kaut-Howson<br />
Projekt scenografii: Douglas Heap<br />
Asystent scenografii i wykonanie:<br />
Beata Barton-Chapple i Jaroslaw Redestowicz<br />
Kostiumy: Patrycja Zając<br />
Rekwizyty: Jolanta Protheroe<br />
Teatr POSKu, 238-246 King Street, London W6 0RF<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
95
Autor zdjęć: Ryszard Szydło<br />
„Znamy ich twarze, znamy ich<br />
zrożnicowane indywidualności<br />
artystyczne, a mimo to, za<br />
każdym razem zadziwiają<br />
i zachwycają na nowo.<br />
Tym mierzy się prawdziwie<br />
mistrzowski warsztat aktora”.<br />
Grażyna Maxwell, „Nowy Czas”.<br />
„Scena Polska.UK podtrzymuje wiarę w to,<br />
w cośmy już dawno zwątpili: dobry smak,<br />
profesjonalizm, bezinteresowność talentu,<br />
któremu ubliża powszechna pazerność na<br />
pieniądz...”<br />
„Oni uwodzą, a publiczność ulega im bez<br />
szemrania”.<br />
Maja Cybulska, O Uwodzeniu, „Tydzień Polski”.<br />
96<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Po fenomenalnym sukcesie premiery, ktora odbyła się w lipcu br.,<br />
MORALNOŚĆ PANI DULSKIEJ wraca na deski Teatru POSKu w październiku <strong>2021</strong>.<br />
Informacja na oficjalnej stronie Teatru: http://www.scenapolska.uk/<br />
SCENA POLSKA.UK w POSKu* to czołowy profesjonalny<br />
polski teatr działający na emigracji.<br />
Od 2004 roku prezentuje najpiękniejszy<br />
dorobek twórczości krajowej i emigracyjnej, za<br />
co został odznaczony prestiżową Flagą Polski<br />
przez Prezydenta RP.<br />
Wysoki poziom artystyczny, zróżnicowany repertuar<br />
(od kabaretu po polską klasykę narodową,<br />
od oryginalnych scenariuszy autorskich<br />
po najnowszą dramaturgię wspólczesną)<br />
i pełen magii teatralnej styl przedstawień przyciąga<br />
szerokie rzesze publiczności, niezależnie<br />
od wieku czy poglądów, zaspokajając zarówno<br />
pragnienie rozrywki, jak i aspiracje kulturalne<br />
środowiska.<br />
Stały zespół Sceny Polskiej.UK składa się<br />
z zawodowych aktorów i muzyków, opiekę<br />
artystyczną sprawuje wybitna reżyserka polska<br />
i brytyjska Helena Kaut-Howson, opiekę muzyczną<br />
sprawowała przez szereg lat legendarna<br />
pianistka emigracyjna Maria Drue, a po jej<br />
śmierci przejął ją Daniel Łuszczki. Stałą siedzibą<br />
Sceny Polskiej jest Polski Ośrodek Społeczno-<br />
-Kulturalny (POSK), pod którego patronatem<br />
zespół przygotowuje regularnie cztery premiery<br />
rocznie, w tym produkcje pełnospektaklowe<br />
w Teatrze POSKu, jak również kameralne programy<br />
poetycko-muzyczne w intymnej atmosferze<br />
Jazz Café.<br />
Najpopularniejsze przedstawienia Sceny Polskiej.UK<br />
prezentowane są również w teatrach<br />
i ośrodkach polskich poza Londynem.<br />
* Polski Ośrodek Społeczno-Kulturalny (w skrócie POSK)<br />
w Londynie w dzielnicy Hammersmith został założony<br />
przez społeczność polską w Wielkiej Brytanii z inicjatywy<br />
Prof. Inż. Romana Ludwika Wajdy (1901-1974), który był<br />
również pierwszym przewodniczącym POSK-u. W 1964<br />
roku, z jego inicjatywy, zaczęły odbywać się pierwsze<br />
publiczne spotkania na terenie Wielkiej Brytanii, mające<br />
na celu poinformowanie społeczności polskiej o pomyśle<br />
budowy Ośrodka i zebranie środków na realizację tego<br />
pomysłu.<br />
Źródła: oficjalna strona Teatru i oficjalna strona POSK-u.[RC]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
97
MILCZENIE NIE JEST ZŁOTEM<br />
Nieprawda. Nie chcę o tym wiedzieć, ktoś<br />
wyolbrzymia, fantazjuje, konfabuluje. Odwracam<br />
oczy, zakładam słuchawki. Nie chcę słyszeć krzyków<br />
i płaczu. Te krzyki są jednak nieme. Milczenie, które ma<br />
w sobie gorycz piołunu. To się nie dzieje, dowiem się od<br />
przypadkowych przechodniów, ludzie są dorośli, dojrzali,<br />
świadomi… puści i powierzchowni. Wolę oglądać obrazki<br />
z imprez, lajki, emotikony – stworzyłem sobie bańkę.<br />
To nieprawda.<br />
Nie mam na to zgranej formułki, nie wiem, jak<br />
zacząć i to nie fałszywa skromność. Trudno mi przyznać,<br />
że żyjemy w czasach, kiedy opakowanie jest ważniejsze od<br />
zawartości. Zaklinanie rzeczywistości, przecież jest dobrze,<br />
po co robić szum, jest zabawa. Może to niektórych zaskoczy,<br />
ale przemoc bierze się z potężnego niedostatku, braku:<br />
akceptacji, miłości, szacunku, komunikacji, ogólnie rzecz<br />
biorąc – empatii. Ktoś jednak pokręci nosem, ale przecież<br />
empatii nie da się nauczyć. Jednak można – Duńczycy<br />
uczą się właśnie takich zachowań i wsparcia w trudnych<br />
sytuacjach. Jest do spełnienia tylko jeden ważny warunek,<br />
mianowicie, uświadomienie sobie owych braków.<br />
Jak przekonuje psychopedagog Agnieszka<br />
Dąbrowska, wszyscy jesteśmy z chorych rodzin i te<br />
„choroby” przenosimy na dzieci 1 . Najprościej ujmując,<br />
przemoc bierze się z bierności, milczenia, oswajania zła<br />
oraz komunikatów typu „Nic się nie dzieje”, „Brudów nie<br />
wynosi się poza rodzinę”. Dlaczego o tym przypominam?<br />
Otóż przemoc czasem bardzo trudno zauważyć, a już<br />
tę psychiczną w szczególności. Skąd mam wiedzieć, że<br />
ktoś (ojciec, matka, brat, sąsiad) robi źle, jeśli nie mam<br />
świadomości, że to jest złe? Przemoc można ukryć pod<br />
sloganami „rządy twardej ręki”, „porządek”, „chcę dla<br />
ciebie dobrze”. A przy tym jeszcze bolesne stereotypy –<br />
przecież przemoc to patologia, smród, brud i ubóstwo.<br />
W tzw. dobrych domach takie rzeczy nie mają prawa bytu.<br />
Niech się boi ten, kto piśnie chociaż słówko i podważy<br />
autorytet sędziego, lekarza, czy wojskowego, bo przecież<br />
wstyd takie rzeczy mówić.<br />
Będę szczery, mi nie wstyd, znam niestety szkodliwe<br />
pro gramy, gr y i skr ypty w do mac h prze m o cow yc h.<br />
To kodowanie fałszywej lojalności. Długi czas nie potrafiłem<br />
o tym mówić bez emocji. Z przemocy powoli opada warstwa<br />
pruderii i patosu. Nie byłoby mojej wdzięczności, gdyby nie<br />
1. L.Gontarek, Psychopedagog: Wszyscy jesteśmy z chorych rodzin. I<br />
te „choroby” przenosimy na dzieci, Wyborcza.pl, 22.05.<strong>2021</strong>, https://<br />
lodz.wyborcza.pl/lodz/7,44788,27050394,psychopedagog-wszyscypochodzimy-z-chorych-rodzin-a-rodzice.html<br />
(12.08.<strong>2021</strong>)<br />
98<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Jacek Hołub i jego zbiór reportaży Beze mnie jesteś nikim.<br />
Przemoc w polskich domach. Trudno uwierzyć, przecież tak<br />
niedawno jakoś nie zajmowano się specjalnie „domowymi<br />
brudami”. Są ciekawsze rzeczy, przecież rodzina to<br />
świętość, koniec i początek, śmierć i narodziny. Być może<br />
jest coś na rzeczy z pontyfikatem Jana Pawła II, który głosił<br />
mądrości o rodzinie jako wspólnocie życia i miłości. I jak<br />
tu się do tego odnieść, gdy ten ojciec z pieśni religijnych<br />
nijak się ma do tego, który wyzywa i poniża. Sąsiedzi<br />
godnie przyklaskują. Przecież to taka dobra i porządna<br />
rodzina, wszak mąż co niedziela chodzi do kościoła. Tylko<br />
nikt nie zastanawia się, czemu matka i dzieci takie smutne.<br />
Jacek Hołub otwiera przed nami upiorny elementarz:<br />
nic ponad to, co widać gołym okiem, nic więcej, po tylu<br />
latach kołtuństwa i pięknych obrazków, pokrzywdzeni<br />
mają głos. Doświadczony reportażysta przerywa milczenie,<br />
między wystrojem wyjętym z katalogów Ikei, słonikami<br />
i ciemnymi zasłonami, czytelnik dostrzeże nieme wołanie,<br />
cierpienie, które pozostawia blizny do końca życia. Nie ma<br />
tu barokowych metafor upiętych na zawołanie, są proste<br />
słowa, one ranią jak odłamki szyby, przez które do pustych<br />
ścian dostaje się światło.<br />
Swego czasu, jeszcze przed wybuchem pandemii,<br />
rozmawiałem telefonicznie z Halszką Opfer. Z jej słów<br />
wyniosłem ogromnie dużo dla siebie. Zrozumiałem, że<br />
blizn po cierpieniu nie da się wymazać, bo zostają aż<br />
do grobowej deski. Gdy Kato-tata. Nie-pamiętnik ujrzał<br />
światło dzienne, doszło do przełomu. To był ważny<br />
moment – przemoc, okrucieństwo sprawców, obok<br />
oburzenia i próby podważania świadectwa, pojawiły się<br />
głosy wsparcia, ludzi, którzy przeżyli podobne dramaty.<br />
Konfrontacja z demonami stała się, jakby nie patrzeć,<br />
próbą uwolnienia od toksycznego dziedzictwa. Oprócz<br />
nadziei jest jednak smutek, ponieważ ból pokrzywdzonych<br />
nie ma końca i najlepiej dla nich byłoby urodzić się od<br />
nowa. To zasadniczo jest treścią reportaży Jacka Hołuba.<br />
Artur pochodzi z dobrego domu, w którym ojciec<br />
znęcał się i upokarzał. Taka dobrana para, Sylwia i Łukasz.<br />
Słowa z jego pamiętnika, „jestem szarym kamieniem”.<br />
Na przemian, czułości, a potem wyzwiska oraz przemoc<br />
psychiczna. I znowu ten wstyd, przecież Łukasz nie może<br />
być cipą , ma się starać coraz bardziej, pogrążać się<br />
w mieliźnie manipulacji i pogardy. To właśnie o regułach<br />
gashlightingu skrzętnie pisze Jacek Hołub. Jest też mowa<br />
o przemocy seksualnej, Małgorzata jako dziecko była<br />
wielokrotnie gwałcona przez ojca i jego znajomych.<br />
Dlaczego w porę nie zainterweniowała? Postronni
Przedpremierowa recenzja reportaży<br />
Jacka Hołuba<br />
Beze mnie jesteś nikim<br />
świadkowie zawsze tacy zdziwieni: są służby, szkoda, że<br />
właściwie nic się nie dzieje. Pokrzywdzeni najczęściej<br />
pozostają przekonani, że rzeczywistość tak samo wygląda<br />
również w innych domach, a najgorsze – traktują to jako<br />
normalność, standard. Nie lubię normalności, dlatego<br />
że to słowo jest tak szerokie znaczeniowo, że można się<br />
pogubić. Przemoc słowna, wyzwiska, pogarda, przemoc<br />
fizyczna i wreszcie seksualna są złem, które coraz częściej<br />
zaczynamy oswajać, co nie wróży dobrze.<br />
Nie między wierszami, dosadnie i wprost, Jacek<br />
Hołub wskazuje na mankamenty w egzekwowaniu prawa,<br />
pyta specjalistów, którzy poruszają się wokół zagadnienia<br />
przemocy. Procedura niebieskiej<br />
karty w teorii miała chronić osoby<br />
dotknięte przemocą, jednak to<br />
tylko środki zaradcze. Nie chronią<br />
w odpowiedni sposób, a co za<br />
tym idzie, nie gwarantują poczucia<br />
bezpieczeństwa. Pomoc osobom<br />
poszkodowanych związana jest<br />
również z wtórną wiktymizacją.<br />
W skrócie: osoby zgłaszające<br />
przemoc narażone są na ostracyzm<br />
spo łe c zny. Sam e nie radzą so bie<br />
z problemem, jak to ujęliby<br />
„życzliwi” sąsiedzi, wyciągają<br />
„brudy”.<br />
Stygmatyzowanie pojawia się po<br />
raz kolejny, kiedy poszkodowani<br />
muszą bronić swych praw przed<br />
organami ścigania. Dlatego nie<br />
tylko ważna jest pomoc prawna,<br />
ale również psychologiczna, aby<br />
uświadomić pokrzywdzonym ich<br />
prawa, nauczyć asertywności<br />
i obrony przed manipulatorami. Kto zetknął się chociaż<br />
raz z działaniem polskich służb w zakresie pomocy<br />
pokrzywdzonym, ten wie, że owa pomoc jest w dużej<br />
mierze teoretyczna, co celnie punktuje Hołub. Nie ma<br />
ochrony i wsparcia, brakuje również szybkiej ścieżki, dzięki<br />
której sprawnie unieszkodliwiani byliby sprawcy.<br />
Beze mnie jesteś nikim, nic nie znaczysz,<br />
jesteś niesamodzielny(-na), narobisz wstydu, ludzie<br />
cię wyśmieją. Jacek Hołub nie tylko pokazuje fizyczny<br />
aspekt obciążeń, ale również całą gamę psychologicznej<br />
manipulacji, społecznych gier i utartych wzorców.<br />
O dwo łuje się również do m o c no już dziś prze starzał yc h<br />
i szkodliwych patriarchalnych wzorców zachowań. Przemoc<br />
jest ukonstytuowana jeszcze w niektórych środowiskach,<br />
szczególnie na wsi. Kary cielesne czy nawet przemoc<br />
wobec bliskich tłumaczy się rządami twardej ręki. Kiedyś<br />
z ust do ust przenoszone było żartobliwe powiedzenie,<br />
„Jak mąż żony nie bije, to jej wątroba gnije”. Czas skończyć<br />
z dewiacjami patriarchatu, opartymi zresztą mocno na<br />
fundamencie religijnym.<br />
Autor odwołuje się nie tylko do samych sprawców<br />
przemocy i ich rodzin, ale również do późniejszego życia<br />
pokrzywdzonych, tak jak ma to miejsce w przypadku<br />
Katarzyny Kross. Jako dziecko przeżyła domowe piekło,<br />
ale również w dorosłym życiu<br />
znalazła się u boku przemocowego<br />
partnera. Niezwykle istotne więc,<br />
aby uświadomić sobie piętno, które<br />
ciąży na młodszej generacji, synach<br />
i córkach sprawców. Przemocowe<br />
wzorce zachowań przenoszone są<br />
bezwiednie, jednak niektórzy starają<br />
się z nimi walczyć, przepracować<br />
traumy powstałe wskutek doznanych<br />
krzywd. Jacek Hołub naświetla formy<br />
pomocy, podając konkretne miejsca,<br />
gdzie pokrzywdzeni mogą uzyskać<br />
wsparcie (Fundacja Feminoteka,<br />
Stowarzyszenie „Niebieska Linia”<br />
itp.). Mam nadzieję, że autor<br />
pójdzie za ciosem i przygotuje<br />
kolejny tom reportaży, ale tym<br />
razem dedykowany DDA (Dorosłe<br />
Dzieci Alkoholików) i DDD (Dorosłe<br />
Dzieci z Rodzin Dysfunkcyjnych).<br />
Społeczne poruszenie narasta,<br />
wierzę w to głęboko, że Beze mnie<br />
jesteś nikim. Przemoc w polskich domach przyczyni się<br />
do ogólnopolskiej dyskusji i bardziej zrównoważonego<br />
potraktowania problemu, jakim jest przemoc domowa czy<br />
przemoc rozpatrywana w szerszym rozumieniu.<br />
Premiera książki przewidziana jest na 22 września <strong>2021</strong> roku.<br />
Jacek Hołub, Beze mnie jesteś nikim. Przemoc w polskich<br />
domach, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec <strong>2021</strong>. [RK]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
99
100<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>