POST SCRIPTUM_4_ 2021 (14)
POST SCRIPTUM - Niezależne pismo artystyczno-literackie tworzone przez polsko-brytyjski zespół entuzjastów, artystów i dziennikarzy. Zapraszamy do lektury! W tym numerze m.in.: Olga Bończyk, Voytek Glinkowski, Iwona Wojewoda, Nasser Shademan, Tatiana Averina, Jerzy Hajduga, Natalia Sędzielewska, Anna Maruszeczko, Dominika Lewicka-Klucznik, Irma Kurti, Renata Morawska, Izolda Kiec, Juliusz Wątroba.
POST SCRIPTUM - Niezależne pismo artystyczno-literackie tworzone przez polsko-brytyjski zespół entuzjastów, artystów i dziennikarzy. Zapraszamy do lektury! W tym numerze m.in.: Olga Bończyk, Voytek Glinkowski, Iwona Wojewoda, Nasser Shademan, Tatiana Averina, Jerzy Hajduga, Natalia Sędzielewska, Anna Maruszeczko, Dominika Lewicka-Klucznik, Irma Kurti, Renata Morawska, Izolda Kiec, Juliusz Wątroba.
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
<strong>POST</strong><br />
NIEZALEŻNY KWARTALNIK<br />
LITERACKO-ARTYSTYCZNY<br />
<strong>SCRIPTUM</strong><br />
P R O Z A P O E Z J A P U B L I C Y S T Y K A S Z T U K I W I Z U A L N E<br />
35 lat na scenie<br />
OLGA BOŃCZYK<br />
w rozmowie z Jarosławem Prusińskim<br />
Aram Yengibaryan<br />
NIE MA CELU BEZ MARZEŃ<br />
CO TO SĄ HAJDUGANY?<br />
SZTUKA JEST JAK CIĄŻA<br />
Voytek Glinkowski<br />
QUO VADIS ŚWIECIE?<br />
Felieton Juliusza Wątroby<br />
ŚMIERĆ NA PIĘĆ<br />
Prof. Izolda Kiec<br />
o Grzegorzu Ciechowskim<br />
Nasser Shademan<br />
SZTUKA W SKALI MIKRO<br />
Nie ma jak tempera żółtkowa<br />
IWONA WOJEWODA<br />
fb: post scriptum<br />
fb: post scriptum<br />
234 / / <strong>2021</strong> (12) (13) (<strong>14</strong>)<br />
Uwaga: bomba zegarowa!<br />
FELIETON JULIUSZA WĄTROBY<br />
AURÈLE RICARD<br />
„LOST DOG” – pies w kolorze nadziei<br />
Barbara Gruszka-Zych: poezja<br />
Gość specjalny BRONISŁAW KRZYSZTOF – Jestem wierny sobie<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
1
DRUK NA ŻYCZENIE: 24,95 zł<br />
ZAMÓWIENIA BEZPOŚREDNIO W DRUKARNI:<br />
https://www.wyczerpane.pl/wydawnictwo-post-scriptum,dBA-0io.html<br />
WERSJA ELEKTRONICZNA DO POBRANIA ZA DARMO:<br />
https://www.yumpu.com/xx/document/<br />
read/66036479/post-scriptum-4-<strong>2021</strong>-<strong>14</strong><br />
https://issuu.com/home/published/post_scriptum_4_<strong>2021</strong>_<strong>14</strong>_<br />
PARTNERZY<br />
MEDIALNI<br />
SPIS TREŚCI:<br />
PROZA:<br />
20. Recenzja Drogi Jana – Robert Knapik.<br />
38. Fryzjerka – Opowiadanie Juliusza Wątroby.<br />
42. Śmierć na pięć – Prof. Izolda Kiec o GRZEGORZU CIECHOWSKIM.<br />
64. Niebo Odzyskane – Renata Szpunar-Kubczyk.<br />
86. Opowiadanie Miry Umiastowskiej.<br />
92. Jak Przejąć kontrolę nad światem – Recenzja – Robert Knapik.<br />
SZTUKI WIZUALNE:<br />
9. ARAM YENGIBARYAN – artysta malarz z Armenii.<br />
23. Wywiad z IWONĄ WOJEWODĄ – Renata Cygan.<br />
47. Wywiad z VOYTKIEM GLINKOWSKIM – Joanna Nordyńska.<br />
69. Fotografia – TATIANA AVERINA.<br />
76. Wywiad z NASSEREM SHADEMANEM – Katarzyna Brus-Sawczuk.<br />
POEZJA:<br />
19. Wiersze – ALINA ANNA KUBERSKA.<br />
37. Wiersze – IRMA KURTI.<br />
41. Wiersze – RENATA MORAWSKA.<br />
57. Wiersze – VOYTEK GLINKOWSKI.<br />
58. Wanda Dusia Stańczak o JERZYM HAJDUDZE i hajduganach.<br />
63. Wiersze – GRZEGORZ KIELAR.<br />
74. Kącik satyryczny.<br />
84. Wiersze polecane – DOMINIKA LEWICKA-KLUCZNIK.<br />
91. Wiersze GRZEGORZA MALECHY.<br />
95. Aforyzmy – ANDRZEJ BALLO.<br />
ROZMAITOŚCI:<br />
5. Wywiad z OLGĄ BOŃCZYK – Jarosław Prusiński.<br />
16. Rozmowa z NATALIĄ SĘDZIELEWSKĄ – Alex Sławiński.<br />
88. Warto wiedzieć... – Relacja Wandy Dusi Stańczak.<br />
96. Relacja Anny Maruszeczko z wystaw w Paryżu.<br />
101. Nowości Wydawnicze.<br />
ZESPÓŁ REDAKCYJNY:<br />
Renata Cygan (redaktor naczelna), Jarosław Prusiński, Agnieszka Woźniak (sekretarz redakcji), Katarzyna Brus-Sawczuk,<br />
Joanna Nordyńska, Juliusz Wątroba, Izolda Kiec, Marcin Laskowski, Wanda Dusia-Stańczak, Renata Szpunar-Kubczyk,<br />
Robert Knapik, Iza Smolarek, Alex Sławiński. Gościnnie: Mira Umiastowska i Anna Maruszeczko.<br />
Rysunek satyryczny: Konrad Wieczorkowski.<br />
Korekta: Aleksandra Krasińska, Żaklina Sielska i Agnieszka Woźniak.<br />
Tłumaczenia z języka angielskiego: Renata Cygan, Katarzyna Brus-Sawczuk.<br />
2<br />
Skład, łamanie i opracowanie graficzne: Renata Cygan<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Obraz na okładce:<br />
Iwona Wojewoda<br />
WSTĘPNIAK<br />
Co wspólnego ze Sztuką ma kurze jajko lub ciąża? Albo zęby? Okazuje<br />
się, że bardzo dużo. Z żółtka można bowiem wyprodukować temperę, dzięki<br />
której powstają świetliste obrazy, pełne tajemnicy i magii (tak jak u naszego gościa<br />
specjalnego, Iwony Wojewody, która umiłowała sobie porządek i piękno ujęte<br />
w matematycznych proporcjach). W koronach zębów natomiast można ukryć<br />
rzeźby i portrety w skali mikro. Można także budować własne aparaty fotograficzne,<br />
które wyglądają jak urządzenia nie z tej epoki – dziwaczne pudła produkujące<br />
jedyne w swoim rodzaju, niezwykle klimatyczne zdjęcia, jak u ukraińskiej fotografki,<br />
Tatiany Averiny, która korzysta z aparatu skonstruowanego przez japońskiego<br />
mistrza, Haruhisę Terasakiego. A do ciąży porównał Sztukę Voytek<br />
Glinkowski – nie można być tylko trochę „w”, bowiem prawdziwy artysta w Sztuce<br />
się zatraca. Mamy w tym numerze kilkoro takich zatraceńców-oryginałów – każdy<br />
niezwykły, każdy w swoim rodzaju.<br />
Voytek Glinkowski powiedział: „Wyrywam życiu różne klejnoty, kiedy<br />
wychylę się z ukrycia”. Sam jest jednym z wielu klejnotów tego wydania „Post<br />
Scriptum”, a przyfrunął do nas z samego Chicago. Mamy też innych zacnych gości<br />
z zagranicy: z Malezji, Armenii, Albanii, Ukrainy i z Londynu. Bo naszym celem jest<br />
sięganie wysoko i daleko, przekraczanie granic dosłownie i w przenośni, ku naszej<br />
i Państwa radości.<br />
Z rodzimego podwórka, choć temat jest ogólnoświatowy, polecam niezwykle<br />
poruszający artykuł Juliusza Wątroby Quo vadis świecie? Temat ważny<br />
i ważki – wołanie o pomoc dla duszącej się, wskutek działań człowieka, planety.<br />
Cywilizacja (która nie rozumie samej siebie) dopadła nas i trzyma jak w imadle,<br />
a my, w pogoni za rzeczami błahymi, zagłuszamy w sobie podstawowe instynkty.<br />
Warto o tym mówić, a nawet krzyczeć, bo czas najwyższy, by ludzkość ocknęła się<br />
z letargu, w którym się wygodnie umościła i beztrosko wegetuje bez głębszych refleksji<br />
i widoków na przyszłość. „[…] człowiek ulega zbyt mocno wierze we własną<br />
życiową siłę, w dominację nad światem natury i zbyt późno zdaje sobie sprawę<br />
z paradoksów istnienia” – tak pisze prof. Izolda Kiec w swoim artykule „Śmierć na<br />
pięć”.<br />
Oddajemy w Państwa ręce (i serca) kolejny, starannie przygotowany materiał.<br />
Różnorodny, wyważony, gustownie oprawiony i ciekawy. Polecamy się gorąco,<br />
z nadzieją, że nasze wysiłki nie są nadaremne.<br />
A korzystając z okazji, że święta tuż tuż, życzymy naszym drogim Czytelnikom<br />
samych wspaniałości. Idąc za radą Stanisława Lema – bądźmy dobrej myśli,<br />
bo po co być złej?<br />
Redaktor Naczelna<br />
fb: post scriptum email: postscriptum.mag@gmail.com<br />
NUMER KONTA: IBAN: GB82 LOYD 3096 2657 4181 60<br />
UK: SORT CODE: 309626 ACC Number: 57418160<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
3
Na szczęście<br />
nie zdarzyło mi się grać<br />
z amatorami.<br />
44<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Olga Bończyk<br />
Rozmawia Jarosław Prusiński<br />
Idę na spotkanie z Olgą Bończyk. Z lekkim<br />
sercem, ale „kamieniem” w żołądku. Trochę się stresuję.<br />
Byłem jakiś czas temu na jej koncercie. Poszedłem<br />
nastawiony sceptycznie, no bo przecież „śpiewać<br />
każdy może”, jak nucił Jerzy Stuhr. (Swoją drogą wciąż<br />
powtarzane jest głupstwo, że pan Jerzy uroczo fałszował.<br />
Nieprawda! Zaśpiewał niezwykle trudną wokalnie<br />
piosenkę – spróbujcie sobie zanucić i nie zafałszować<br />
przy słowie „wychodzi”). Aktorzy też mogą, choć przecież<br />
pamiętam z Przeglądu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu<br />
młodziutką Kingę Preis i inne wokalne perełki.<br />
Jednak poszedłem i pamiętam, że poczułem dreszcze,<br />
gdy na scenę wyszła niezwykle piękna, elegancka kobieta<br />
ze zniewalającym uśmiechem. Zaśpiewała jak anioł.<br />
Jak syrena. Wręcz nieziemsko.<br />
Proszę mi pomóc – mówię, gdy do kawiarni wchodzi<br />
pani Olga – jak mam Panią przedstawić czytelnikom?<br />
Śpiewająca aktorka czy po prostu wokalistka grająca<br />
w filmach?<br />
Odwieczny dylemat, któremu próbuję sprostać od lat.<br />
[śmiech] Jestem aktorką i wokalistką. Dwa niezależne<br />
byty, które od czasu do czasu się przecinają i współgrają<br />
ze sobą. Śpiewam dłużej, niż jestem aktorką. W tym<br />
roku obchodzę swoje 35-lecie pracy artystycznej – to<br />
spory kawał czasu. Zaśpiewałam tysiące koncertów i,<br />
z całą pewnością, nie wyobrażam sobie życia bez muzyki<br />
i moich tras koncertowych. Bez muzyków, z którymi<br />
tworzymy świat ulepiony z mojej wrażliwości. Ale świat<br />
teatralny, aktorski jest równie pociągający i inspirujący.<br />
To dzięki pracy w teatrze odkroiłam od siebie grubą<br />
warstwę nieporadności, braku wiary w siebie, poczucia,<br />
że jestem gorsza od innych. Uznanie publiczności, łzy<br />
wzruszenia po koncertach, życzliwe maile zbudowały<br />
we mnie wiarę, że jestem komuś potrzebna i moja praca<br />
na scenie ma sens.<br />
Zna Pani język migowy?<br />
Znam, bo los wymyślił dla mnie dość przewrotny<br />
scenariusz na życie. Urodziłam się w wyjątkowej<br />
rodzinie, w której oboje rodzice nie słyszą.<br />
Jak to jest wychowywać się w świecie ciszy? Zwłaszcza<br />
dziecku obdarzonemu słuchem muzycznym.<br />
Gdy przychodzisz na świat, nie wiesz, co jest normą,<br />
a co nią nie jest. Dla mnie świat moich rodziców był<br />
tym, co stanowiło realną rzeczywistość. Rodzice do<br />
siebie migali, zaczęłam się więc z nimi porozumiewać<br />
dokładnie w taki sam sposób. A gdy słyszący ludzie<br />
do mnie mówili, uczyłam się tak jak inne dzieci języka<br />
polskiego i porozumiewania się jak wszyscy wokół.<br />
To tak jak wychowywać się w rodzinie wielojęzycznej.<br />
Dla dziecka żaden problem. Schody się zaczęły,<br />
gdy okazało się, że oboje z moim bratem jesteśmy<br />
utalentowani muzycznie. Dzieci ze szkoły muzycznej<br />
(były to głównie dzieci prominentów) szybko dały mi<br />
odczuć, że z moją rodziną jest coś nie tak. Zaczął się<br />
proces, który przepracowuję do dziś. Proces wpadania<br />
w poczucie bezsilności, poczucia, że jestem gorsza od<br />
innych, i złości, że świat jest niesprawiedliwy. A mój dom<br />
był naprawdę wspaniały. Kochający, wyrozumiali rodzice,<br />
codziennie pyszny obiad czekający po szkole, rozmowy<br />
z mamą, przytulanie i kołysanie do snu. Wsparcie<br />
rodziców było przeogromne, niestety w szkole wszystko<br />
wpadało w czarną dziurę.<br />
Z oczywistych powodów moi rodzice nie byli w stanie<br />
pomóc mi w sprawach muzycznych. Ale ten deficyt<br />
rekompensowali w każdy inny możliwy sposób.<br />
Pomimo tego, że nigdy nie usłyszeli żadnego dźwięku<br />
zagranego przeze mnie na fortepianie czy zaśpiewanej<br />
piosenki, cieszyli się z moich sukcesów i pasji bardziej<br />
niż ktokolwiek inny. Każdy dobrze zdany egzamin<br />
nagradzany był pójściem do cukierni na pyszne lody lub<br />
ciacho. A gdy coś poszło nie tak, mama czule gładziła<br />
mnie po głowie, dodając mi wiary, że następnym razem<br />
pójdzie lepiej.<br />
Jednak oprócz obowiązków szkolnych i czułych chwil<br />
w ramionach mamy były kwestie, które wpisane są<br />
w taki dom jak mój. Byłam „opiekunem” swoich<br />
rodziców. Każdorazowo musiałam iść z nimi do urzędu,<br />
na pocztę, do lekarza, by skomunikować oba światy.<br />
Nie miało znaczenia, że wielokrotnie byłam świadkiem<br />
rozmów, których dziecku należałoby oszczędzić.<br />
Choroba onkologiczna mamy zderzała mnie raz po raz<br />
z nadchodzącą śmiercią, której bałam się, odkąd<br />
rozumem pojęłam, czym jest życie i śmierć. Razem<br />
z bratem, na zmianę (mieliśmy dyżury), tłumaczyliśmy<br />
migowo wieczorny dziennik telewizyjny lub film, który<br />
rodzice chcieli obejrzeć. Mój czas na szkołę, dom<br />
i podwórko był mocno zaburzony, ale taki jest los dzieci<br />
CODA [słyszące dzieci niesłyszących rodziców – przyp.<br />
red.]. Nie było innego rozwiązania.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
55
Wiem jednak, że tamten czas zahartował mnie na<br />
dorosłe lata. Empatia wpisana jest w moje DNA,<br />
telepatycznie wręcz odczuwam ludzkie emocje i stany,<br />
w których się znajdują. Mimo to uważam, że miałam<br />
najlepszych rodziców pod słońcem. Bez nich nie byłabym<br />
tym, kim jestem dzisiaj.<br />
Jaką muzykę puszcza sobie Pani w samochodzie albo<br />
późnym wieczorem po ciężkim dniu? Taką tylko dla<br />
siebie.<br />
W samochodzie najczęściej uczę się nowych piosenek<br />
lub ról, które przygotowuję. Ale gdy chcę się oderwać<br />
od obowiązków, to często słucham muzyki klasycznej,<br />
starych polskich przebojów lub dobrego, miłego dla<br />
Czytałem w którymś wywiadzie, że Pani życie<br />
prywatne nie zawsze układało się gładko. Jakieś<br />
kłopoty z facetami?<br />
Jeśli podzielić życie na dwa światy: prywatny i zawodowy,<br />
to muszę przyznać, że zawodowo moje życie potoczyło<br />
się zachwycająco, i wciąż dziękuję losowi, że spełniłam<br />
tak wiele marzeń z dzieciństwa. Prywatnie już nie było<br />
tak dobrze. Deficyt emocjonalny, który rozwarstwił mnie<br />
na etapie dzieciństwa i wczesnej młodości, szybka śmierć<br />
mamy i wejście w dorosłość, gdy nie byłam do niej<br />
przygotowana – to było jak zderzenie z tirem.<br />
Zanim się zorientowałam, rozpadło się moje pierwsze<br />
małżeństwo. Kolejne próby tworzenia związków kończyły<br />
się frustracją, niezrozumieniem obu stron i poczuciem<br />
bezsilności.<br />
Zrozumiałam, że aby umieć budować z kimś związek,<br />
muszę poukładać i dogadać się sama ze sobą.<br />
I tu nastąpił prawdziwy przełom. Teorie, których uczyłam<br />
się z mądrych książek, zaczęłam stosować w praktyce.<br />
Jestem w procesie, który pewnie będzie trwał do<br />
końca moich dni, ale jedno jest pewne, polubiłam się,<br />
W tym roku<br />
obchodzę swoje<br />
35-lecie<br />
pracy artystycznej –<br />
to spory kawał czasu.<br />
uwierzyłam w siebie, wiem nareszcie kim jestem i jakie<br />
jest moje miejsce w szeregu. Jakie są moje priorytety.<br />
Czasami wpadam w pułapki emocjonalne, gdy zadziała<br />
stary schemat, jednak wtedy wiem, nad czym muszę<br />
jeszcze pracować.<br />
ucha jazzu. To mnie uspokaja, inspiruje i pozwala się<br />
odstresować od dnia codziennego.<br />
Kim jest Mirek?<br />
Mirek to mój brat. Starszy o 4 lata. Znakomity skrzypek,<br />
koncertmistrz w Orkiestrze Kameralnej „Amadeus” pod<br />
batutą Agnieszki Duczmal w Poznaniu. Jestem z niego<br />
bardzo dumna. Choć mieszkamy daleko od siebie – ja<br />
w Warszawie, on w Poznaniu – nasze relacje są bardzo<br />
bliskie. Mamy ze sobą nierozerwalną więź, która mnie<br />
bardzo wzmacnia i daje poczucie bezpieczeństwa.<br />
Teraz od kilku lat żyję i mieszkam sama (nie licząc dwóch<br />
kotów). Jest dobrze tak jak jest. Uczę się siebie, dogaduję<br />
się ze sobą fantastycznie, a czas pandemii udowodnił<br />
mi, że moja samotność jest moim błogosławieństwem.<br />
Wiem, że od losu dostaję kolejne lekcje, które muszę<br />
cierpliwie przerobić. Wiem, że nie muszę już być<br />
„najlepsza w klasie”, ale chcę się postarać dla samej<br />
siebie, dla swojej satysfakcji. Dlatego właśnie niczego<br />
nie żałuję. Nie żałuję rozstań i powrotów, łez i porażek<br />
życiowych, wzlotów i upadków, miłosnych zachwytów<br />
i rozczarowań. Mężczyzn, których spotkałam na swojej<br />
drodze, a z którymi „mi nie wyszło”, wspominam<br />
z wdzięcznością. Byli dla mnie lekcją, z której – wierzę<br />
w to bardzo – wyciągnęłam dla siebie dobrą lekcję.<br />
Z wieloma z nich mam kontakt, a to wartość nie do<br />
przecenienia. Poza tym, na wszystko patrzę z innej<br />
perspektywy. Wiem, że nie muszę już niczego nikomu<br />
6<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
udowadniać. Nie muszę budować domu, rodziny,<br />
bo tak wypada. Nie muszę się z nikim ścigać. Chcę żyć<br />
po swojemu, a to można zrobić dopiero wtedy, gdy<br />
poczujemy się wolni. Wiem, że zmierzam powolutku<br />
w tym kierunku. Moje życie bardzo się zmieniło<br />
i oddycham wreszcie pełną piersią. Dziś mam chyba<br />
więcej zmarszczek od śmiechu niż od łez, więc bilans<br />
jest na plus.<br />
Jest jakaś postać, którą chciałaby Pani zagrać?<br />
O jakiej roli marzy Olga aktorka?<br />
Nie marzę o konkretnych rolach. Marzę o wyzwaniach,<br />
o uczeniu się siebie i przekraczaniu swoich granic. Mam<br />
w sobie ciekawość świata i ludzi. Nie boję się popełniać<br />
błędów, więc wchodzę w każdy projekt, który mnie<br />
czegoś nauczy. Nudzą mnie projekty i ludzie, którzy<br />
idą na łatwiznę, którzy chcą odcinać kupony od swoich<br />
wątpliwych umiejętności. Wierzę, że te najlepsze role<br />
są jeszcze przede mną, że dostanę szansę zagrać postać,<br />
którą będę musiała w sobie ulepić od początku, od<br />
samego zarodka. Uwielbiam pracować nad rolami,<br />
uwielbiam, gdy reżyser ma czas i cierpliwość budować<br />
je razem z aktorem. Oddaję się takiej pracy bez reszty,<br />
nie licząc czasu na zegarze. Ci, którzy mnie znają i ze<br />
mną pracowali, wiedzą, jak bardzo potrafię poświęcić się<br />
i oddać pracy, by przyniosła oczekiwany efekt. Może los<br />
będzie łaskawy i obdaruje mnie nową, interesująca rolą?<br />
Jestem cierpliwa i niczego nie wymuszam.<br />
Prywatne marzenia Olgi Bończyk?<br />
Hmm. Moje największe marzenia się spełniły, więc często<br />
myślę, że to niegrzeczne prosić o więcej, gdy ma się tak<br />
dużo. Ale skoro zostałam wywołana do odpowiedzi,<br />
to… chciałabym nagrać swingująca płytę z big-bandem.<br />
Mam w głowie pomysł i plan. Projekt jest jednak bardzo<br />
kosztowny i musiałabym się nieźle nagimnastykować,<br />
by to samodzielnie udźwignąć. Ale ponieważ moje<br />
artystyczne pomysły prędzej czy później się spełniają,<br />
wierzę, że i ten projekt uda mi się zrealizować. Muszę<br />
tylko poszukać wsparcia finansowego, ale to już odrębny<br />
temat, którym nie będę nikogo zanudzać.<br />
A poza tym, jakiś piękny domek na południu Europy,<br />
by w cieple wygrzewać stare kości, byłby miłą<br />
perspektywą na kolejne lata…<br />
Ma Pani jakieś wady? Może Pani powiedzieć na ucho,<br />
tak żeby nikt nie usłyszał.<br />
Chyba mam ich kilka. Ale na ucho powiem Panu,<br />
że wcale nie są takie złe te moje wady. Po pierwsze<br />
perfekcjonizm – innych wkurza, mnie pozwala trzymać<br />
w ryzach nawał zawodowych spraw i mieć wszystko<br />
pod kontrolą. Po drugie niecierpliwość – lubię szybko<br />
dopinać celu. Wkurzam się, gdy z lenistwa innych praca<br />
nad projektem idzie wolniej. W takich chwilach potrafię<br />
być niemiła. Naiwność – cóż, w tej kwestii jestem<br />
niereformowalna. Jestem też wymagająca i wiem,<br />
że niektórzy się tego boją, więc mnie unikają.<br />
I jeszcze nie umiem piec ciast! [śmiech]<br />
Świat poszedł w taką stronę, że na galach bokserskich<br />
(jestem kibicem) okładają się pięściami (bo walką<br />
trudno to nazwać) youtuberzy, a w filmach grają<br />
blogerzy albo inni nuworysze. Tak ma być i trzeba się<br />
po prostu przyzwyczaić? Widuje Pani osoby na planie,<br />
które wyglądają, jakby zostały tam zaciągnięte siłą,<br />
prosto z chodnika?<br />
Na szczęście nie zdarzyło mi się grać z amatorami.<br />
Mimo to uważam, że wśród ludzi, którzy nie mają<br />
wykształcenia aktorskiego zdarzają się talenty, które<br />
warto rozwijać i dawać im szansę. Przeciwna natomiast<br />
jestem utrwalaniu przekonania, że każdy może stanąć<br />
przed kamerą i zagrać w filmie czy teatrze. To burzy<br />
wartość i jakość zawodu aktora i sprawia, że przed<br />
kamerę i na scenę pchają się ludzie o wątpliwych<br />
umiejętnościach.<br />
Z drugiej zaś strony wierzę, że widz nie jest głupi<br />
i widzi co jest dobre, a co złe, i że to on ostatecznie<br />
wybierze kanał czy film z najlepszą aktorską obsadą,<br />
a pominie produkcje nie najwyższych lotów.<br />
Tak, wiem… Jestem znowu naiwna. Ale już mówiłam,<br />
jestem niereformowalna. [śmiech]<br />
Dziękuję za rozmowę. [JP]<br />
Autorką wszystkich zdjęć jest Kasia Jarosz<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
7
Nie ma celu bez marzeń.<br />
8<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
ARAM YENGIBARYAN<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
9
Aram<br />
YENGIBARYAN<br />
10<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Foto z prywatnego archiwum Arama Yengibaryana<br />
Aram Yengibaryan jest młodym, obiecującym<br />
artystą malarzem z Armenii. Mieszka w niewielkiej<br />
wsi Arzakan w prowincji Kotajk. Przez lata<br />
uczęszczania do szkoły artystycznej zdał sobie<br />
sprawę, że malarstwo jest dokładnie tym, czym<br />
chce się przez całe życie zajmować i, póki co,<br />
udaje mu się ziszczać swoje artystyczne marzenia.<br />
Jest absolwentem Państwowej Wyższej Szkoły<br />
Sztuk Pięknych w Erewaniu, a obecnie sam<br />
uczy malarstwa w swojej wiosce. Jego obrazy wystawiane<br />
były na wielu zbiorowych wystawach,<br />
lecz Aram marzy o wystawie indywidualnej. Jest<br />
zdobywcą kilku wyróżnień, w tym I nagrody Republikańskiej<br />
Wystawy Młodych Artystów. Zainspirowany<br />
sztuką m.in. Rembrandta, Picassa i Matisse'a<br />
wciąż poszukuje własnej artystycznej drogi,<br />
która stopniowo doprowadza go do abstrakcji,<br />
w której czuje się świetnie. Aram maluje spontanicznie,<br />
bez wstępnych szkiców i planowania,<br />
bo przemalowywanie to dla niego po prostu malowanie<br />
po raz drugi, co staje się czymś w rodzaju<br />
obowiązkowej pracy. W obrazie najbardziej<br />
interesują go emocje, największe znaczenie ma<br />
dla niego proces twórczy – dzieło końcowe jest<br />
jedynie efektem ubocznym, występującym jako<br />
świadectwo pracy nad obrazem. Kolorystycznie<br />
dzieła Arama są niezwykle żywe i bogate, charakteryzuje<br />
je ciekawa tekstura i dbałość o szczegół,<br />
co sprzyja interpretacjom i pobudza wyobraźnię.<br />
Rok 2020 był dla Arama bardzo trudny – najpierw<br />
epidemia, potem wojna. Malowanie pozwoliło<br />
mu przetrwać, bo zawsze było i jest dla niego terapią<br />
i ucieczką od problemów dnia codziennego.<br />
W pracach artysty jest dużo przestrzeni (mimo<br />
wielu szczegółów), a to pozwala odbiorcy „zatopić<br />
się” w dziele, wejść do innego świata, udać<br />
się w ciekawą podróż. Jednym słowem skłania do<br />
przeżycia transcendentnego doświadczenia.[RC]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
11
Dobry nastrój, szczęście, miłość,<br />
światło, a co najważniejsze -<br />
spokój. Wszystkie te uczucia<br />
przeżywam podczas malowania.<br />
12<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
13
Kiedy byliśmy odizolowani z powodu pandemii,<br />
jedynym jasnym punktem było tworzenie.<br />
<strong>14</strong><br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Lubię spędzać czas z artystami, takie środowisko<br />
jest bardzo ważne dla kreatywności.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
15
NATALIA SĘDZIELEWSKA<br />
Natalia Es<br />
Natalia Es<br />
Skąd wzięło się Twoje zainteresowanie<br />
śpiewaniem? Wiem, że Twój<br />
ojciec jest wziętym muzykiem. Czy<br />
stąd wzięła się ta pasja?<br />
Śpiewam od zawsze, niewątpliwie<br />
miał na to wpływ fakt, że mój tata<br />
jest muzykiem. Pamiętam, że kiedy<br />
miałam cztery lata, nagraliśmy z tatą<br />
oraz moją starszą siostrą Weroniką<br />
teledysk do wiersza Samochwała Jana<br />
Brzechwy. Przearanżowaliśmy ten<br />
wiersz na styl heavymetalowy.<br />
Muzyka jest bardzo ważna w moim życiu,<br />
jest dla mnie sposobem na relaks<br />
i pomaga mi wyrazić siebie. Często<br />
siadam sobie wieczorami z ukulele<br />
i zamykam się w swoim muzycznym<br />
świecie.<br />
16<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
ROZMOWA Z NATALIĄ SĘDZIELEWSKĄ, PIĘTNASTOLATKĄ<br />
MIESZKAJĄCĄ W LONDYNIE,<br />
KTÓRA PRZEBOJEM WKRACZA NA MUZYCZNE<br />
SALONY WIELKIEJ BRYTANII.<br />
JEJ OSTATNI TELEDYSK LOST SOUL<br />
ZDOBYWA DUŻĄ POPULARNOŚĆ<br />
NA PLATFORMACH MUZYCZNYCH.<br />
Jesteś bardzo młodą osobą, a jednak<br />
Twoje utwory są już bardzo dojrzałe<br />
i dopracowane. Kto Ci pomaga w ich<br />
produkcji?<br />
Moje utwory poruszają tematy dotyczące<br />
mnie jako nastolatki, lecz<br />
myślę, że na przykład tekst utworu<br />
Lost Soul może dotyczyć każdej osoby,<br />
która ma obawy przed zmianami.<br />
Tata pomaga mi w produkcji piosenek<br />
i jestem mu bardzo wdzięczna,<br />
ponieważ mam możliwość realizowania<br />
moich utworów.<br />
Czy pobierasz lekcje śpiewu i aranżacji,<br />
czy wystarczają wskazówki,<br />
które dostajesz od swoich bliskich?<br />
Tak, mam lekcje śpiewu, odkąd<br />
skończyłam osiem lat, jednak nigdy<br />
nie pobierałam lekcji aranżacji. Myślę,<br />
że byłoby to bardzo ciekawe doświadczenie.<br />
Z pomocą przychodzi mi<br />
Internet, w którym jestem w stanie<br />
wyszukać wiele informacji na ten temat.<br />
Nadal jeszcze chodzisz do szkoły.<br />
Jak udaje Ci się pogodzić muzykę<br />
z nauką w szkolnej ławce?<br />
Chciałabym poświęcić muzyce jeszcze<br />
więcej czasu, ale mam teraz wiele<br />
nauki. Jednak każdą wolną chwilę
Wszystkie fotografie pochodzą z prywatnego archiwum<br />
CZĘSTO SIADAM Z UKULELE<br />
wypełniam muzyką i staram się codziennie<br />
rozwijać moją pasję. Niedawno<br />
też zaczęłam grać na gitarze.<br />
Klip do utworu Lost Soul zrobił na<br />
mnie ogromne wrażenie, zarówno,<br />
jeśli chodzi o jego wydźwięk, jak<br />
i profesjonalizm w tworzeniu<br />
obrazów, a także Twoją grę w nim.<br />
Kto stworzył ten film?<br />
Teledysk został nakręcony dzięki<br />
naszym przyjaciołom – Vladowi,<br />
który jest również wokalistą Metasomy,<br />
i Rafałowi Pietce, który jest fotografem.<br />
W tym projekcie pomagali<br />
także Marcin Podlasiński, Ewa Strak<br />
i Marcin Subaru, który udostępnił<br />
nam oświetlenie. Nad wszystkim czuwała<br />
moja mama, która jest dla<br />
mnie wielkim wsparciem i inspiracją.<br />
Jak odnajdujesz się na planie filmowym?<br />
Czy reżyser lub aranżer<br />
mocno ingerowali w ostateczny<br />
kształt videoclipu?<br />
Myślę, że przychodzi mi to w miarę<br />
naturalnie, ponieważ oprócz<br />
śpiewu uczę się też aktorstwa.<br />
Przed nagraniem teledysku długo<br />
rozmawiałam z Vladem, jak film<br />
ma wyglądać. Mieliśmy podobne<br />
wizje i właściwie łatwo było je<br />
zrealizować. Istotnym elementem<br />
podczas kręcenia teledysku jest<br />
dobra atmosfera i zrozumienie –<br />
tego nam nie brakowało; świetnie się<br />
wszyscy bawiliśmy.<br />
Czy oprócz tworzenia poszczególnych<br />
utworów masz już jakiś<br />
konkretny pomysł na całą płytę?<br />
A jeśli tak, to kiedy możemy się jej<br />
spodziewać? Czy rozmawiałaś już<br />
z potencjalnymi wydawcami?<br />
Napisałam już wiele piosenek, które –<br />
mam nadzieję – pewnego dnia znajdą<br />
się na płycie. Na razie pracujemy<br />
z tatą nad aranżacjami. Ze względu<br />
na moją szkołę, egzaminy oraz lekcje<br />
śpiewu i aktorstwa, ten proces troszeczkę<br />
się wydłuża. Marzę o tym,<br />
żeby móc w stu procentach poświęcić<br />
się muzyce.<br />
Po covidowym zamknięciu twórcy<br />
znowu wychodzą na scenę i prezentują<br />
swoje produkcje na żywo. Czy<br />
jest szansa, żebyśmy ujrzeli Cię<br />
w najbliższym czasie na scenie?<br />
Bardzo chciałabym zagrać koncert,<br />
ale nie jestem pewna, kiedy będę<br />
mogła zrealizować to marzenie.<br />
Dziękuję za rozmowę. Trzymamy<br />
kciuki za Twoją debiutancką płytę –<br />
mamy nadzieję, że wkrótce się<br />
ukaże. [IS i AS]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
17
18 18<br />
W I E R S Z E<br />
Alina Anna Kuberska<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Foto: RC
ZŁODZIEJKA SZCZĘŚCIA<br />
SKRADZIONY OKRUCH ŻYCIA<br />
kiedyś byłam<br />
lokatorem szczęścia<br />
nie przedłużono mi<br />
umowy najmu<br />
musiałam zamieszkać<br />
w ogrodzie samotności<br />
tam kwiaty nie kwitną<br />
mówi że nie pada choć pada<br />
szybko potrafi zapomnieć o tych<br />
co ranią<br />
sprawcy jej łez odchodzą<br />
w niepamięć<br />
woli stać na suchym brzegu<br />
jesień szeleści pod stopami<br />
ona otwiera drzwi pragnień<br />
ŻYCIE ZATRZYMANE W SNACH<br />
śniło mi się że maki<br />
czerwienią się w przydrożnej trawie<br />
a zapach pól niesie wiatr<br />
choć mówią o niej<br />
złodziejka szczęścia<br />
uśmiecha się do swoich myśli<br />
bo wie że nikt ich nie zabierze<br />
gdzieś tam my<br />
szliśmy trzymając się za ręce<br />
chwila zbudzenia rozwiała radość<br />
już nie pójdziesz tą drogą<br />
kiedyś zbiorę bukiet polnych kwiatów<br />
pachnących wilgocią traw<br />
owianych tęsknotą<br />
zostawię razem<br />
ze światełkiem do nieba<br />
ŻYCIE TO MGNIENIE<br />
była rozdarta między miłością<br />
a pragnieniem by od niej uciec<br />
jej serce tęskniło za dotykiem<br />
jednak nie chciała lizać owocu<br />
tylko wgryźć się w miąższ<br />
nieuchwytne niczym tęcza uczucie<br />
przesiewała codzienne<br />
oddzielając to które uległo erozji<br />
jedyny w swoim rodzaju teatr marzeń<br />
i tęsknota za czymś<br />
czego nie potrafiła dogonić<br />
trzymały ją przy zdrowych zmysłach<br />
Alina Anna Kuberska<br />
pytanie czy była szczęśliwa<br />
żyjąc w ciemności z własnego wyboru<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
19
20<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Nie tak miało być<br />
Droga Jana Doroty Danielewicz<br />
PRAWDZIWE KALECTWO TO NIE FIZYCZNA<br />
UŁOMNOŚĆ, LECZ ŚWIADOMOŚĆ REAKCJI OTOCZENIA<br />
I BRAKU EMPATII. PRAWDZIWE KALECTWO TO<br />
UCZUCIE ODRZUCENIA.<br />
Dorastaniu, wchodzeniu w dorosłość, a następnie<br />
dorosłemu życiu nieustannie towarzyszy rozczarowanie.<br />
Miało być cudownie, a tu brak wsparcia, nieżyczliwi<br />
ludzie, plotki, fałszywa szczerość i pustka. Nie ma chyba<br />
innego wyjścia, jak przyzwyczaić się do takiego stanu<br />
rzeczy, akceptując fakt, że człowiek pomimo otaczającego<br />
tłumu zostaje sam na placu boju. W uświadomieniu sobie<br />
pewnych zależności, barier oraz ograniczeń w dzisiejszym<br />
świecie pomogła mi Droga Jana Doroty Danielewicz –<br />
cenna publikacja, której wartość to przede wszystkim<br />
doświadczenie autorki przelane na papier.<br />
Stanowczo za mało mówi się o odmienności,<br />
niepełnosprawności, integracji, szumnie wygłaszanej<br />
tolerancji, która w zasadzie mało ma wspólnego z tym,<br />
co często widać na ulicach. Jeśli mam być szczery, to<br />
bliższy mi margines, zacieranie granic, aniżeli branie<br />
udziału w manifestacjach, wywieszanie transparentów<br />
na zgromadzeniach. Ponad dziesięć lat temu w rozmowie<br />
ze znajomą w pociągu opowiadałem o tym, że prawdziwy<br />
bunt to nie to, co na wierzchu, a płomień, który tli się,<br />
chociaż wicher wieje nieprzerwanie. To nie pstrokate<br />
ubrania, kolory i wrzaski, a postawa, niezłomność,<br />
opowiadanie się po stronie słabszych, chociażby inni<br />
wyśmiewali i wytykali palcami. Wiem również, że słowa<br />
nie poparte czynem nic nie znaczą. A właśnie od czynów<br />
bierze swój początek książka Doroty Danielewicz, polskiej<br />
dziennikarki aktywnie działającej w Niemczech.<br />
W 2018 roku miał miejsce w Polsce protest<br />
rodziców osób niepełnosprawnych, którzy domagali się<br />
pomocy od rządu. Samo wychodzenie z takim apelem<br />
jest mocno upokarzające dla rodziców i opiekunów.<br />
Danielewicz poruszona tym zdarzeniem, również jako<br />
matka niepełnosprawnego Jana, postanowiła opisać<br />
swój los matki, która mierzy się z trudami opieki nad<br />
dzieckiem niepełnosprawnym. W taki oto sposób doszło<br />
do powstania Drogi Jana. Jako że recenzuję książkę ponad<br />
rok po premierze, mogę zaobserwować, czy doszło do<br />
poruszenia w kwestii otwartości na niepełnosprawność,<br />
a może przeciwnie – ludzie dalej bawią się w koterie<br />
i gdy trzeba, przymykają oczy? Autorka zapewne<br />
nie spodziewała się, że premiera książki przypadnie<br />
na czas przed wybuchem pandemii. Nadmieniam<br />
o tym, ponieważ jest w tej publikacji jakieś niepokojące<br />
przeczucie o rozkładzie i przesileniu. Autorka dość<br />
często wspomina o swoim zmęczeniu, niedomaganiu<br />
i rezygnacji. Opisuje też inne dzieci, które zmagają<br />
się z różnymi fizycznymi przypadłościami. Pojawia się<br />
dziecko przedwcześnie zmarłe. To motyl, który odleciał<br />
do lepszego świata bez bólu. Droga Jana stanowi<br />
cały wachlarz rozmaitych traum, nie tylko związanych<br />
z fizycznym cierpieniem, ale również smutkiem,<br />
poczuciem straty i izolacji. Dlatego chyba tak<br />
dobrze wkomponowała się w czas przed pandemią.<br />
Nazwałbym więc nawet Drogę Jana swoistym preludium<br />
przedpandemicznym. Nie ma tam mowy o siejącym<br />
postrach wirusie, ale przecież Dorota Danielewicz<br />
tak przed pandemią, jak i w jej trakcie, zmaga się<br />
z trudnościami, które wynikają z opieki nad Janem.<br />
I jeszcze ta świadomość, że już lepiej nie będzie.<br />
Przełamywanie barier, siłowanie się z tym, co<br />
nieuniknione, czyż nie przypomina w gruncie rzeczy<br />
walki o życie w reżimie sanitarnym?<br />
Niejedno pełnosprawne dziecko mogłoby<br />
pozazdrościć Janowi pieczołowitości, z jaką troszczy się<br />
o niego jego matka. Detale, wrażenia, gesty, wspólne<br />
wspomnienia. Jest jednak uporczywe „nie wiem”,<br />
komnata w pałacu Sinobrodego. Podziemia wypartych<br />
uczuć, toteż z własnej woli wolelibyśmy tam nie<br />
wchodzić. Pokój zamknięty na klucz pełen trupów i krwi.<br />
Krypta, o której często mówi Joanna Bator. Uzdrowienie<br />
nastąpi, jeśli tam zajrzymy. A uwolnienia od toksycznych<br />
traum potrzebujemy jak nigdy przedtem. Zresztą<br />
podobnie pragniemy empatycznej rewolucji. Danielewicz<br />
snuje wizję świata, którą można zauważyć: „Zaczęła się<br />
już teraz, po cichutku, bez transparentów i głośnych<br />
demonstracji. Nie potrzebuje liderów ani męczenników,<br />
nie zjada swoich dzieci”. W miejsce przemocy i aktów<br />
nienawiści czas zasiać ziarno nadziei, budując relacje<br />
oparte na wsparciu i zaufaniu. Jak to kiedyś określiła<br />
Natalia de Barbaro, skończmy z iluzją dobrego ojca,<br />
który da poczucie prowizorycznej troski. Budujmy<br />
siostrzeństwo i braterstwo.<br />
Koncepcja świata w Drodze Jana układa się<br />
we w miarę spójny obraz, przynajmniej do pewnego<br />
momentu. Podczas przerywanego czytania odniosłem<br />
wrażenie, że autorka przedstawia znajomy z reklam
DROGA JANA<br />
mieszczański obrazek. Praca, książki, rozmowy o kulturze.<br />
Jan rozwijał się prawidłowo do czwartego roku życia,<br />
jego matka snuła w marzeniach plany, co będą robić, jak<br />
syn dorośnie. Postawa nad wyraz troskliwej strażniczki<br />
domowego ogniska. No i niepokój, bo Jan nie radzi sobie<br />
z prostymi czynnościami. Rozpoczynają się więc chodzenie<br />
po szpitalach i odwiedziny u specjalistów. Autorka nawet<br />
pisze o tym, że czuje się niezręcznie, gdy w rozmowach<br />
towarzyskich padają pytania o Jana (sic!). Podejrzewam,<br />
że zazwyczaj są one wyrazem troski, chociaż mogę się<br />
mylić. Dorota z mężem szykują się na imprezę, gdzie<br />
mają zapomnieć o utrapieniach dnia codziennego, i nagle<br />
trach, wszystko rozpieprzyło się na kawałeczki, bo znów<br />
ktoś zapytał o Jana. Na jakimś spotkaniu towarzyskim<br />
w ogrodzie Jan się posikał. I co, nagle żenada, blamaż,<br />
fuj, fuj, nie lubimy Jana. Tak rzucali uśmiechy, zajadali się<br />
z impetem Ferrero Rocher, w złotych papierkach odbijało<br />
się ich jakże chlubne i nienaganne życie, a tu takie faux<br />
pas, ktoś puścił bąka, a jeszcze inny posikał się w majtki.<br />
A wydawałoby się, że Niemcy to kraj otwartości<br />
i swobody. Nie dajmy się upupiać i wprawiać<br />
w zażenowanie. Co ludzkie, nie jest obce.<br />
Z drugiej jednak strony doświadczenie Jana<br />
i Doroty jest obce, co może smucić. Media, świat<br />
reklamy przedstawiają nieprawdziwy obraz pięknych,<br />
sprawnych ludzi, niezawodnych, silnych, towarzyskich,<br />
w razie potrzeby mających w zanadrzu coś na suchość<br />
w pochwie albo problemy z erekcją. „Dziś Jan, jak<br />
każda osoba pełnoletnia, ma prawo do własnego życia,<br />
choćby do tygodnia wakacji w towarzystwie ludzi<br />
w tym samym wieku, do własnych tajemnic i przeżyć,<br />
które ani żadnego z was, rodzice dziecka, które nigdy nie<br />
będzie pełnosprawne, ani mnie nie powinny obchodzić”.<br />
Danielewicz przedstawia, jak to powinno wyglądać,<br />
ale czy jest tak w rzeczywistości?<br />
Jan w Niemczech ma zapewne o wiele lepszą sytuację,<br />
aniżeli lwia część niepełnosprawnych w Polsce. Od<br />
pewnego czasu oglądam program „Down the road.<br />
Zespół w trasie” emitowany przez stację TTV. To pierwszy<br />
tego typu reality show, w którym udział biorą osoby<br />
niepełnosprawne. To ogromne doświadczenie dla<br />
prowadzącego Przemysława Kossakowskiego. Stwierdził<br />
nawet, że to my jesteśmy moralnie upośledzeni<br />
w konfrontacji z osobami niepełnosprawnymi.<br />
Nie chcemy widzieć, wiedzieć, utkaliśmy sobie fałszywy,<br />
przytulny obrazek o szacunku i zrozumieniu. Uczestnicy<br />
programu niejednokrotnie mówią o wyśmiewaniu,<br />
poniżaniu, nie chcą być traktowani jak dziwactwa,<br />
śmieszne błazny na specjalne okazje ani nie chcą ściągać<br />
na siebie odium społeczeństwa. Szczególne wrażenie<br />
wywarły na mnie wypowiedzi Pauli z Bydgoszczy,<br />
która ma ogromny głód kontaktów z ludźmi, nie tylko<br />
niepełnosprawnymi, ale takimi, których nie dotknęły<br />
fizyczne niedomagania. Mówi między innymi o tym,<br />
że całe dnie spędza w domowej izolacji. Chciałaby<br />
założyć rodzinę, ale wie, że to mrzonka, marzenie ściętej<br />
głowy. I jak ma się do tego sytuacja Jana, który może<br />
liczyć na większe wsparcie, nie tylko matki, ale również<br />
różnych państwowych instytucji? Pozostaje nadzieja,<br />
że empatyczna rewolucja rzeczywiście się dokona.<br />
Nie ma nieznośnych dzieci, są za to takie, które<br />
potrzebują wsparcia i opieki.<br />
Zastanawiam się, czy da się mówić<br />
o niepełnosprawności bez upiększeń, egzaltacji,<br />
górnolotnych słów. Za nimi stoi przecież lęk niewiedzy,<br />
a za lękiem bezsilność. Wyjść z bezsilności jest potwornie<br />
trudno, bo komu chce się zaglądać do komnaty<br />
Sinobrodego? A przecież bez tego niestety nie ruszymy<br />
dalej. „Mamo, tato dziecka niepełnosprawnego…” – mam<br />
wrażenie, że ta powtarzająca się fraza ma stanowić apel,<br />
formę wsparcia dla rodziców. Rodzicu, miej prawo do<br />
słabości, nie bądź niezastąpiony, daj sobie pomóc. Robisz<br />
dla dziecka wszystko, co możliwe, jesteś dla niego opoką.<br />
W zamyśle ten chwyt retoryczny miał pewnie jakiś sens<br />
terapeutyczny. Natomiast powtarzany zbyt często zbitek<br />
słów daje do zrozumienia, że to nie treść skierowana do<br />
mnie, a może jednak się mylę…?<br />
Dwudziestojednoletni Jan potrzebuje pieluszek<br />
na dzień i nadal lubi oglądać na video Bolka i Lolka<br />
i słuchać Mozarta. Dwudziestodwuletni Jan lubi przebywać<br />
tam, gdzie jest dużo ludzi, i w domu używa specjalnego<br />
chodzika, który pomaga mu utrzymać równowagę.<br />
Dwudziestosześcioletni Jan już prawie nie potrafi<br />
chodzić, traci czucie w stopach. Dla mnie żaden chodzik<br />
nie istnieje. Walczę o własną równowagę, bo tracę ją<br />
coraz częściej. Wszystko traci równowagę razem z Janem,<br />
wszystko. [RK]<br />
Dorota Danielewicz, Droga Jana,<br />
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2020.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
21
IWONA<br />
WOJEWODA<br />
22<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
23
żółtko do obrazu<br />
białko do bezy...<br />
Iwona<br />
Renata Cygan<br />
WOJEWODA<br />
24<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Zdjęcia: Joanna Rogala<br />
Ukończyła studia na Wydziale Malarstwa ASP w Warszawie w latach 1997-2002. Otrzymała dyplom<br />
z wyróżnieniem w Pracowni Tkaniny Artystycznej prof. W. Sadleya, w Pracowni Malarstwa prof.<br />
Z. Gostomskiego oraz w Pracowni Struktur Wizualnych prof. J. Dyrzyńskiego. Stypendystka Ministra<br />
Kultury i Dziedzictwa Narodowego (2001). W 2002 r. wyróżniona za najlepszą pracę dyplomową na<br />
Wydziale Malarstwa przez Ewę Tomaszewską, członkinię Prezydium Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”<br />
oraz nagrodą przyznaną przez firmę Mostostal za najlepszą pracę dyplomową. W 2004 r. otrzymała<br />
czwarte wyróżnienie w konkursie Obraz Roku miesięcznika Art & Business oraz wyróżnienie honorowe<br />
Fundacji im. F. Eibisch. Autorka wystaw indywidualnych: Galeria Dzwonnica, Warszawa (20<strong>14</strong>); Lex<br />
Gallery, Warszawa (20<strong>14</strong>); Galeria da Vinci, Jastrzębie Zdrój (2013); Galeria Dzwonnica, Warszawa (2013);<br />
CK i Sztuki, Połaniec (2013); Przystanek Kultura, Piaseczno (2013); Galeria przy Kozach, Warszawa (2013);<br />
DK Chwałowice, Rybnik (2012); Galeria Ether, Warszawa (2011); Podziemie Kamedulskie Kościoła p.w. NP<br />
NMP, Warszawa (2009); White Stone Gallery, Kazimierz Dolny (2007); Salon Sztuki 49, Warszawa (2006);<br />
Galeria Osobna, Warszawa (2004); Galeria Aspekt, Warszawa (2002); Galeria Działań, Warszawa (2002);<br />
ASP Wydział Malarstwa, Warszawa (2001).<br />
25<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
26 26<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Początek pracy<br />
jest niezwykle trudnym<br />
etapem.<br />
Wszystkie elementy<br />
wydają się pozbawione<br />
porządkującego ładu,<br />
wręcz niechciane,<br />
często napastliwe,<br />
bez żadnych<br />
powiązań wewnętrznych.<br />
W tych momentach<br />
staram się utrzymać stan<br />
skupienia, maksymalnie<br />
powściągać emocje,<br />
pozwolić,<br />
by sączyły się<br />
powoli…<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
27
Trzask rozbijanej skorupki jajka wyrwał mnie z rozmyślań…<br />
Dzisiaj położę kolejne dwie warstwy, może nawet trzy, chociaż<br />
nie powinnam… Może popękać. Jestem niecierpliwa. Na dłoni<br />
pozostało żółtko. Niczym słońce kreśli doskonały okrąg, muszę<br />
zepsuć tę formę. W pamięci pozostaje jednak podziw dla porządku<br />
i harmonii, jaka panuje w przyrodzie. Chwytam palcami cienką<br />
otoczkę żółtka, przekłuwam ją… Patrzę, jak spływa do moździerza…<br />
28<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
„Żółtko do obrazu, białko do bezy... Nie ma jak<br />
tempera żółtkowa. Lekcja cierpliwości”.<br />
Czy jesteś cierpliwa?<br />
Nad tym pytaniem, choć odpowiedź wydaje się<br />
oczywista, długo myślałam. Jestem cierpliwa<br />
w stosunku do materii nieożywionej, mniej do<br />
ludzi. Jeśli chodzi o materię, to lubię ją zgłębiać<br />
i poznawać – tak, jak małe dziecko, które wciąż<br />
na nowo zachwyca się kamyczkiem, światłem na<br />
ścianie i drąży materię – technologię malarstwa,<br />
by jak najlepiej ukazać swoje uczucia i myśli.<br />
Technika, którą wybrałam, skłania do poszukiwań,<br />
wyciszenia, medytacji, wymaga żmudnych<br />
przygotowań, staranności, dokładnego rysunku,<br />
planu. Można powiedzieć, że nie ma w temperze<br />
żółtkowej miejsca na spontaniczność. Tempera<br />
nie znosi pomyłek, pośpiechu, każdy błąd jest<br />
widoczny. Pęka, jeśli nałożymy farbę zbyt grubo<br />
lub namalujemy zbyt wiele warstw. Ta technika<br />
wymaga cierpliwości, wytrwałości, ale daje artyście<br />
niezwykłe możliwości. Czasem uciekam od<br />
tempery, maluję farbami olejnymi lub łączę obie<br />
techniki. Zależy, jaki efekt chcę uzyskać.<br />
Kolejne pytanie miało brzmieć: dlaczego tempera?<br />
Ale już mi na nie właściwie odpowiedziałaś.<br />
Widać, że ta (niełatwa skądinąd) misterna technika<br />
daje Ci dużo radości i satysfakcji. Jak długo<br />
powstaje jeden obraz malowany temperą?<br />
Dopowiem… Tempera żółtkowa daje artyście<br />
inne możliwości, wymusza pewne decyzje,<br />
uproszczenia… A to stanowi siłę obrazu. Duża<br />
ilość warstw laserunków wzmacnia kolor, ciemne<br />
barwy nabierają niepowtarzalnej głębi. Można<br />
osiągnąć niezwykłą równowagę między ciepłymi<br />
a zimnymi barwami. Tempera żółtkowa to<br />
medytacja, nie tylko możemy wzmocnić formę<br />
i kolor w obrazie, ale też to, co nieuchwytne, nienazwane…<br />
Jakiś rodzaj energii, która powstaje<br />
podczas wielu godzin pracy. Tempera, to żmudna<br />
technika – z plamek, kresek, które powstają,<br />
tkam obraz. Mam takie skojarzenie po tkaninie<br />
artystycznej, a wytkałam niejeden gobelin. Farba<br />
wysycha od razu po nałożeniu, to wymaga precyzji<br />
i pewnej ręki. Trudne są partie obrazu, gdzie<br />
kolor łagodnie przechodzi w inny ton. Można<br />
nałożyć dziennie 2-3 warstwy, bo inaczej obraz<br />
popęka. To wszystko wydłuża czas pracy. Warstw<br />
jest kilkanaście, może kilkadziesiąt, po kilka godzin.<br />
Nawet jeśli to tylko miesiąc, to zawsze jest<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
29
to intensywna praca, bywa, że dłużej pracuję<br />
nad obrazem.<br />
Czy nadal tkasz gobeliny?<br />
Nie, ale malowanie temperą przypomina mi<br />
o cierpliwości, jakiej nauczyłam się, tkając<br />
gobeliny.<br />
Dlaczego zrezygnowałaś z tkania?<br />
Nie ma konkretnego powodu. Może po prostu<br />
inne techniki zdominowały tkanie, haft,<br />
batik, malarstwo na jedwabiu. Teraz dominuje<br />
malarstwo. Zawsze trzeba dokonać<br />
pewnych wyborów. Może kiedyś do tego<br />
wrócę.<br />
Bazujesz na prostym układzie form –<br />
na Twoich obrazach pozornie niewiele się<br />
dzieje. Pozornie, bo dzieje się światło.<br />
Czy to ono odgrywa główną rolę w Twoim<br />
malarstwie?<br />
Lubię porządek, piękno ujęte w matematycznych<br />
proporcjach. Tak piękno pojmowali<br />
Grecy, w przyrodzie również widać tego<br />
przykłady. Bardzo rzadko taki „gotowiec”–<br />
forma niezmącona drobiazgami, istnieje<br />
w rzeczywistości. Dokonuję zmian, uproszczeń,<br />
by wnętrze czy obraz uczynić w moim<br />
poczuciu idealnym, pięknym. Światło to element,<br />
który buduje określony nastrój, staje<br />
się znakiem w obrazie. Ciemność, która go<br />
otacza, staje się tłem, miejscem, z którego<br />
można przyglądać się światłu. Tchnie ciszą.<br />
Zatrzymuje.<br />
„Spotkanie z cieniem zbiega się często<br />
z uświadomieniem sobie, jak ogromną rolę<br />
w naszym życiu odgrywa nieświadomość”.<br />
Jaką rolę odgrywa nieświadomość?<br />
Świadomość nie oznacza jeszcze, że mamy<br />
klucz do nieświadomości. Te treści-symbole<br />
docierają do nas najczęściej, gdy śnimy. Symbole<br />
możemy również odnaleźć w malarstwie,<br />
ponoć to łatwiejsze niż analiza snów.<br />
Obrazy i treści nieświadome, jakie przenikają<br />
do obrazu, pomagają w lepszym poznaniu<br />
i zrozumieniu siebie.<br />
30<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Ciemność<br />
przyniosła niepokój<br />
i coś pociągającego zarazem.<br />
Coś, co uświadamiając lęki<br />
i budząc widmo strachu,<br />
zrodziło poczucie<br />
przynależności do wyższego porządku,<br />
zorganizowanego według<br />
nieziemskiej harmonii.<br />
Ciemność stała się czasem ciszy.<br />
Umilkł gwar – to, co na zewnątrz, lepiej<br />
słyszalne, stało się tym, co mówiło we<br />
mnie głosem bezdźwięcznym.<br />
Mrok ukazał stan duchowy,<br />
w którym pozbywając się pewności,<br />
oczekiwałam na przybycie<br />
światła.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
31
32<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Żyjemy w rozpędzonym świecie, w kalejdoskopie<br />
barw, świateł i kontrastów. Tobie,<br />
w tym chaosie, udaje się znaleźć spokój,<br />
w dodatku potrafisz przelać go na płótno.<br />
Jak Ci się to udaje? Jak się wyciszasz?<br />
Tak szczerze, to jest to coraz trudniejsze. Zbyt<br />
dużo przyziemnych spraw odciąga mnie od<br />
spraw ducha… A może te sfery się równoważą?<br />
Muzyka, książka, rękodzieło, ale chyba najbardziej<br />
malarstwo, pomagają mi się wyciszyć,<br />
pozostać tylko z własnymi myślami.<br />
Czy zgadzasz się z twierdzeniem Zygmunta<br />
Freuda, że twórczość jest wyrazem braku pełnej<br />
satysfakcji, a twórca jest neurotykiem pogrążonym<br />
w świecie fantazji?<br />
Nie. Myśl Freuda była w swoim czasie znacząca,<br />
niemniej to duże uproszczenie. Twórca jest<br />
raczej pogrążony w życiu, w tym co go otacza.<br />
Mój świat to nie świat fantazji.<br />
A czym się otaczasz? Z czego czerpiesz inspiracje?<br />
Szukasz tematów czy dajesz im czas,<br />
by dojrzały, przyszły, zapukały i dopominały<br />
się o atencję?<br />
Nie ma jednej drogi. Czasem los podsyła coś<br />
„gotowego” w formie, kolorze. Czasem pojawia<br />
się jakieś przeczucie. Słowo, które pierwsze<br />
kiełkuje, szuka wyrazu dla myśli, by zawrzeć,<br />
zamknąć to słowo w obrazie. Uczynić<br />
z tego jakiś uniwersalny przekaz.<br />
Bywa, że człowiek staje się inspiracją i wnętrzem,<br />
które chcę ukazać. Czasem współpracuję<br />
z kimś, powstaje dialog, który niesie nowe<br />
treści. Lubię otaczać się książkami, przedmiotami,<br />
z których mogę coś stworzyć. Nie tylko<br />
maluję, lubię rysunek kredką, stalówką, malarstwo<br />
na jedwabiu, batik, papier czerpany,<br />
haft, wszelkie prace z koralikami. A każda technika<br />
wymaga narzędzi, dlatego mam ich sporo.<br />
Moje koty także towarzyszą mi przy pracy.<br />
Szczególnie Orion lubi mi asystować, gdy maluję.<br />
Czy malując, skupiasz się na jednym dziele,<br />
a po skończeniu zabierasz się za następne, czy<br />
malujesz kilka obrazów naraz? Domyślam się,<br />
że czekanie na wyschnięcie kolejnej warstwy<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
33
Ważne, by obraz<br />
zabrał nas<br />
w podróż.<br />
34<br />
tempery, zanim położysz następną, może wywoływać<br />
lekką frustrację.<br />
Zazwyczaj maluję kilka obrazów naraz, ale na jednym<br />
skupiam się szczególnie. Często pierwszy jest<br />
ostatni, bywa, że obraz czeka kilka miesięcy na<br />
skończenie. Bywają też tygodnie bez obrazu.<br />
Więcej dzieje się w głowie.<br />
A jak masz te tygodnie bez obrazu, to tęsknisz?<br />
Frustruje Cię brak weny?<br />
Czas, w którym nie tworzę lub powstaje mniej prac,<br />
to czas na rozmyślania, czytanie, czasem podróże,<br />
poszukiwanie… W takich momentach powstają<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
szkice, rodzą się w głowie pomysły, dojrzewają<br />
myśli. I czasem z tego powstanie obraz. To długi<br />
proces. Oczywiście bywają wyjątki. To trudny<br />
czas, bo czynność malowania jest przyjemna.<br />
I tęsknię.<br />
Każdy gatunek sztuki ma swoją mniej lub bardziej<br />
ukrytą symbolikę, martwa natura także<br />
(na przykład na obrazach niderlandzkich malarzy<br />
przedstawiane są wartości protestanckie).<br />
Co symbolizuje Twoje malarstwo? Jak je czytać?<br />
Myślę, że każdy indywidualnie może odkrywać<br />
ukryte treści. Nie posługuję się konkretną symboliką.<br />
Jeśli sięgam do niej, to raczej nieświado-
Tradycja malarska wielkich mistrzów martwej<br />
natury jest bardzo bogata. Podziwiamy dzieła<br />
znanych malarzy, takich jak: Francisco de Zurbarán,<br />
Jean-Baptiste-Siméon Chardin, Jacopo<br />
de’ Barbari, i takich wirtuozów światła, jak Rembrandt,<br />
Caravaggio czy Georges de La Tour. Kto<br />
jest Twoim mistrzem?<br />
Wszyscy wymienieni i jeszcze wielu innych. Ale<br />
serce skradli mi Andrew Wyeth i Edward Hopper.<br />
To raczej bratnie dusze. Spotkanie z kimś, kto podobnie<br />
patrzył na świat.<br />
Czym jest dla Ciebie Sztuka?<br />
mie. Jest myśl i potrzeba jej wyrażenia. Odbiorca<br />
„czyta” obraz na swój sposób. Ważne, by obraz zabrał<br />
nas w podróż. Każdego w inną. Mamy różne<br />
doświadczenia. Najważniejsze, by obraz poruszył<br />
nas, zatrzymał, otworzył oczy i duszę na to, czego<br />
nigdy nie przeżyliśmy. Może nawet przypomniał<br />
nam to, za czym tęsknimy? Podobno szukamy<br />
podświadomie treści, które są w nas. Zawsze znajdziemy<br />
dla nich wyraz.<br />
Sztuka... Im bardziej próbuję określić, czym dla<br />
mnie jest, tym bardziej wymyka się wszelkim<br />
określeniom i granicom. Odbieram ją dwojako.<br />
Próbuję dotykać materii Sztuki i tworzyć, a zarazem<br />
jestem odbiorcą. Jest w tym coś nierzeczywistego,<br />
coś, co sprawia, że człowiek jako twórca<br />
dotyka materii Stwórcy, dotyka też własnego<br />
wnętrza i przeżyć, które niosą różne uczucia, nie<br />
zawsze są one przyjemne. Sztuka wzrusza, porusza,<br />
dotyka. To trudne pytanie, stąd niejednoznaczna<br />
odpowiedź. Cały czas o tym myślę. I cały<br />
czas mam wrażenie, że nie zgłębiłam jeszcze do<br />
końca tej materii. To podróż na całe życie.[RC]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
35
Ilustracja: RC<br />
36<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Irma<br />
Kurti<br />
Irma Kurti to albańska poetka, pisarka, dziennikarka oraz naturalizowana<br />
Włoszka. Pisze od dziecka i zdążyła już stworzyć 23 książki<br />
po albańsku, 16 po włosku, 4 po angielsku, a także ponad 150 utworów<br />
zarówno dla dzieci, jak i dorosłych. Jej dzieła zostały przetłumaczone<br />
na następujące języki: rumuński, serbski oraz hiszpański.<br />
Cała twórczość Irmy dedykowana jest rodzicom – Hasanowi i Sherife<br />
– którzy aktywnie wspierali ją w trakcie podróży wzdłuż ścieżki<br />
literackiego rozwoju. Została uhonorowana licznymi nagrodami,<br />
w tym m.in.: Międzynarodową Nagrodą Literacką „Universum Donna”,<br />
dożywotnią nominacją na ambasadora pokoju, nadaną przez<br />
włosko-szwajcarski Uniwersytet Pokoju, a także tytułem Honorowego<br />
Prezydenta portalu poetyckiego „WikiPoesia”. Na co dzień mieszka<br />
i pracuje w Bergamo, we Włoszech.<br />
NIE MUSZĘ ZAMYKAĆ OCZU<br />
Nie muszę zamykać oczu,<br />
by pamiętać Cię przy każdym dotyku,<br />
pieszczocie i pocałunku,<br />
Twój obraz mam zapisany w umyśle.<br />
Trzymam się go<br />
w trakcie każdego drżenia czy szeptów,<br />
jak podczas magii pierwszego razu,<br />
w trakcie każdego słowa i westchnięcia –<br />
nie muszę zamykać oczu.<br />
SAMOTNOŚĆ<br />
Wieczorową porą samotność zjawiła się u mego progu,<br />
zapukała do drzwi pokoju numer trzydzieści trzy,<br />
od razu zblazowanie wsunęło się do łóżka,<br />
jak wielka, bezładna chmura, po cichutku.<br />
UDAJĄC, ŻE ŚPIĘ<br />
Zamknęłam oczy,<br />
udając, że śpię,<br />
lecz boję się poruszyć,<br />
nawet nie oddycham.<br />
Pod pościelą jest tak zimno,<br />
chcę wyjść z tego łóżka<br />
i położyć się w zielonym parku,<br />
gdzie nie będę musiała już udawać.<br />
Prześcieradło tak puste jak kartki papieru,<br />
nie było tam nikogo, kto by się mną zaopiekował,<br />
żadnej bratniej duszy, do której można by zadzwonić,<br />
oto ja – obca w tym kraju.<br />
Zapytałam wtedy swoje odbicie w lustrze:<br />
„Po co są mi te oczy i usta,<br />
włosy długie i piękne,<br />
o które nikt nie będzie dbać,<br />
tak długie i piękne,<br />
których nikt nie będzie dotykać?"<br />
Pragnę odpoczywać pośród traw łąki,<br />
które ociekają spokojem,<br />
jak najdalej od Ciebie,<br />
zanurzona w radości i ciszy.<br />
Cały czas<br />
udaję, że śpię.<br />
tłumaczenie: Norbert Góra<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
37
FRYZJERKA<br />
Nazwali ją Krwawa Kaśka,<br />
choć wygląda sympatycznie<br />
i niewinnie. Ale ludziska to już takie<br />
jakieś złośliwe są – od urodzenia.<br />
Zawsze się do czegoś muszą doczepić.<br />
Bo cóż ona była winna, że ręka<br />
z brzytwą jej nagle a niespodziewanie<br />
zadrżała i, zamiast ogolić<br />
meszek za uchem, ciachnęła pół<br />
małżowiny naszego zasłużonego<br />
i zacnego proboszcza, który wyleciał<br />
od niej jak oparzona świnia<br />
przed tradycyjnym, domowym<br />
ubojem, wrzeszcząc na pół wsi:<br />
– Ludzie! Ratunku! Ta czarownica<br />
chce mnie zamordować!<br />
Ratunkuuuu!<br />
I tak to jedno nieopatrzne<br />
drgnięcie ręki wsiowej fryzjerki<br />
sprawiło, że już całe jej życie było<br />
splamione nie tylko niewinną<br />
(optymistycznie załóżmy) krwią<br />
proboszcza, który poczuł się przez<br />
chwilę jak sam Vincent van Gogh,<br />
choć przecież ani jednego słonecznika<br />
w życiu nie namalował<br />
i z żadną prostytutką nie miał<br />
(prawdopodobnie) do czynienia…<br />
A był to jej pierwszy klient, co<br />
to miał się stać żywą reklamą<br />
i wizytówką pierwszego we wsi<br />
zakładziku fryzjerskiego, a stał się<br />
jego pierwszą ofiarą… Wprawdzie<br />
ucho zostało zgrabnie przyszyte,<br />
a cierpienie – jako sam głosił<br />
z ambony ów mąż (załóżmy znów<br />
optymistycznie) świątobliwy –<br />
38<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
uszlachetnia, ale nie tak nagłe<br />
i niespodziewane, jak ta miłość<br />
i sraczka, które przychodzą znienacka,<br />
jak głosi stare przysłowie.<br />
A przysłowia są ponoć mądrością<br />
narodów, więc nie mogą być<br />
kwestionowane!<br />
***<br />
Idę do Krwawej Kaśki<br />
z lekkim drżeniem serca, bo co<br />
jak i tym razem też jej ręka nagle<br />
a niespodziewanie zadrży? Ale<br />
chyba nie, bo przecież strzyże już<br />
dziesięciolecia, nabrała rutyny<br />
i wprawy, a poza tym ja nie jestem<br />
tak zacnym i wyjątkowym klientem,<br />
jak swego czasu nasz przewielebny.<br />
Nie mam też innego<br />
wyjścia, bo łeb mi zarósł siwymi<br />
kłakami, a choć przecież wygląd<br />
nie świadczy o człowieku, człowiek<br />
świadczy o wyglądzie. Nie<br />
chcę więc dłużej straszyć dzieci<br />
i wysłuchiwać marudzeń wiecznie<br />
niezadowolonej żony na temat<br />
tego, jaki to jestem beznadziejny,<br />
niezaradny, nieatrakcyjny<br />
i właśnie nieostrzyżony,<br />
jaki flejtuch i gnój (naprawdę tak<br />
o mnie i do mnie mówi!), a tak<br />
dobrze jej się trafiało, że aż do<br />
dzisiaj się sobie dziwi, że wybrała<br />
na nieszczęście właśnie mnie. Ja,<br />
mówiąc szczerze, też jej się dziwię,<br />
i podziwiam, bo przecież<br />
mogła zostać żoną przystojnego<br />
właściciela szklarni, który takie<br />
piękne chryzantemy uprawiał,<br />
że tylko żal, iż Wszystkich Świętych<br />
jest jeden raz w roku.<br />
Mogła być żoną policjanta,<br />
który wprawdzie inteligencją nie<br />
grzeszył, ale za to pałą zgrabnie<br />
operował i nawet miał ukończony<br />
kurs samoobrony! Mogła<br />
zostać żoną bogatego stolarza,<br />
ale, że była nieco strachliwa,<br />
też zrezygnowała, bo stolarz,<br />
któremu się podobała, robił<br />
wyłącznie trumny… Została<br />
więc moją żoną. Aż mnie<br />
dziw bierze, że ta piękna<br />
i zaradna kobieta zdecydowała<br />
się na taką nędzna kreaturkę,<br />
wyglądającą jak wyrośnięty nieco<br />
krasnoludek i skrzyżowanie<br />
wkurwionego puchacza z małpką<br />
kapucynką. Ale cóż – ma się<br />
tę wartość dodaną w postaci<br />
bliżej nieokreślonych zalet,<br />
które sprawiają, że kobiety lgną<br />
do mnie jak muchy na lep…<br />
I sam się sobie dziwię, i nie pojmuję<br />
motywów tych kobiet młodszych<br />
i starszych, które gdyby mogły,<br />
to by na mnie wlazły. Dlatego<br />
nie dbam o swój wygląd,<br />
noszę siwą brodę<br />
i najgorsze szmaty z lumpeksu.<br />
Ale to nic nie daje… Co ja w sobie<br />
takiego mam?<br />
Idę więc do Krwawej<br />
Kasi, rozmyślając o tym i owym.<br />
Właśnie przechodzę obok niepozornego<br />
budyneczku, znowu<br />
do wynajęcia, w którym żaden<br />
biznes, nie wiedzieć czemu,<br />
dłużej nie zagrzewa miejsca... Czy<br />
jakaś czarownica zauroczyła ten<br />
położony w atrakcyjnym miejscu,<br />
w samym centrum wsi lokal,<br />
z którego najbliżej do knajpy<br />
i do sklepów rozmieszczonych<br />
w dawnych stajniach miejscowe-
go pana, i do ośrodka zdrowia, i do<br />
kościoła, i na cmentarz… Nawet<br />
pierwsze we wsi solarium zbankrutowało<br />
szybciutko, podobnie<br />
jak „salon fryzjerski”, który miał<br />
być konkurencją dla Krwawej<br />
Kaśki, i to konkurencją na wyższym<br />
poziomie. Może zgubiło go ociekające<br />
pychą określenie „SALON<br />
FRYZJERSKI”, a jak wiadomo, pycha<br />
kroczy tuż przed upadkiem,<br />
co z lubością głoszą nasi nawiedzeni<br />
politycy, sami pełni pychy.<br />
Ów salon miał wymiary trzy na<br />
dwa metry, więc mógłby chociaż<br />
reklamować się jako „salonik”,<br />
albo „izdebka fryzjerska”,<br />
czy też „klitka do strzyżenia”, ale<br />
nie – u nas megalomania kwitnie<br />
i rozwija się wszędzie, jak piosenkowy<br />
rozmaryn. I w metropoliach,<br />
i na wszelakich zadupiach.<br />
Kosmetyki też się nie sprawdziły.<br />
Karma dla zwierząt takoż. Nawet<br />
miniskład trumien, wytwarzanych<br />
przez owego stolarza, który<br />
miał uszczęśliwić moją przyszłą<br />
żonę, splajtował, choć ksiądz<br />
proboszcz, z doszytym zgrabnie<br />
uchem, poświęcił go z honorami.<br />
A choć ludziska dalej systematycznie<br />
umierają, rodziny nieboszczyków,<br />
jak na złość, kupują<br />
ostatnie pudełka w mieście zamiast<br />
u siebie… Ale tak to już jest,<br />
w myśl strawestowanego delikatnie<br />
porzekadła: „cudze trumny<br />
chwalicie, swoich nie znacie, sami<br />
nie wiecie, w czym się kłaść macie”…<br />
Podobno ostatnio znalazł<br />
się nowy chętny do wynajęcia<br />
chateńki i ma tu powstać „salon<br />
masażu erotycznego”. Pewnie<br />
jednak też splajtuje, bo nasze<br />
chłopiska wolą być masowane<br />
w domach, poza salonami i zupełnie<br />
gratisowo! A jeśli już na<br />
łonie natury, to najwyżej<br />
przez rozochocone kochanki,<br />
którym w głowie amory,<br />
a nie pieniądze!<br />
Wlokę się do Krwawej<br />
Kaśki z nogi na nogę, jak zbity<br />
pies albo wykastrowany kocur, co<br />
to jeszcze mleka się napije, ale<br />
mruczeć już nie za bardzo chce,<br />
a o łowieniu myszy zapomniał…<br />
Właśnie przechodzę koło knajpy,<br />
o wdzięcznej nazwie „Bar pod<br />
Zamkiem”. Po drugiej stronie drogi<br />
znajduje się ów zamek, a właściwie<br />
dwór panów, właścicieli naszej<br />
wsi, który ani zamku, ani dworu na<br />
pierwszy rzut oka nie przypomina.<br />
Jest to prostokątny, piętrowy budynek<br />
– teraz już rozlatująca się<br />
z wolna rudera – ale gdy się wejdzie<br />
do środka, niemal gotyckie<br />
sklepienia, łuki, okna i metrowej<br />
grubości ściany świadczą niezbicie<br />
o tym, że budynek liczy kilkaset lat.<br />
Ktoś wrażliwy może o tym usłyszeć<br />
w szumie liści czterowiekowej lipy,<br />
która stoi tuż obok głównego wyjścia<br />
i szczęśliwie przeciwstawiła się<br />
naporom wiatrów, burz i nawałnic<br />
wojennych oraz siekierom i piłom<br />
współczesnych troglodytów, którzy<br />
nie mieli litości i wycięli do<br />
pnia lipy tuż przy stawie, który<br />
został przemieniony w prozaiczny<br />
parking. Po wojnie był tu ośrodek<br />
zdrowia, gdzie kulejąca pielęgniarka<br />
wbijała mi w pupę pierwsze<br />
i kolejne zastrzyki, a robiła to tak<br />
niewprawnie, że do dziś na widok<br />
białego fartucha dostaję drgawek<br />
i urojony ból rozrywa grubą igłą<br />
moje grzeszne ciało. To było na<br />
parterze, bo na piętrze, na które<br />
wchodziło się po krętych drewnianych<br />
schodach, znajdowało się<br />
królestwo dentysty. Już nawet nie<br />
wspominam, jakiego sadysty…<br />
Ładna ta nazwa: „Bar pod<br />
Zamkiem”, bo łączy tradycję ze<br />
współczesnością. Ktoś to zgrabnie<br />
wymyślił, ale nazwa się nie<br />
przyjęła, bo już pierwszy wieczór<br />
w nowo otwartym lokalu był<br />
burzliwy: zakończył się ogólną<br />
bijatyką, porozwalanymi łbami<br />
i roztrzaskanymi na tych łbach kuflami;<br />
powywalanymi stolikami<br />
z powyłamywanymi nogami,<br />
którymi to nogami (nie mylić<br />
Rysunki: Pixabay<br />
z fikającymi nogami piszczących<br />
dziewuch) rozochocone bractwo<br />
wymierzało sobie niesprawiedliwie<br />
sprawiedliwość. Istna sodomia<br />
z gomorią! Nie było innego wyjścia,<br />
jak tylko wezwać w trybie natychmiastowym<br />
milicję (wtedy jeszcze,<br />
miast współczesnej, wyświęconej<br />
i cnotliwej policji, to niedobrzy<br />
milicjanci pilnowali porządku),<br />
która długimi pałami zgrabnie<br />
i sprawnie przywróciła porządek<br />
w „Barze pod Zamkiem”, który<br />
od tamtej epokowej chwili nazywany<br />
jest – na wieczną pamiątkę,<br />
adekwatnie do wydarzeń mających<br />
tam miejsce – „Barem pod pałą”,<br />
w skrócie „Pod pałką”. I nikt już<br />
nigdy nie użył pięknej nazwy<br />
„Bar pod Zamkiem”, bo mówiąc<br />
szczerze zamek, obok którego<br />
stoi nasz słynny już bar – jak<br />
wcześniej zauważyliśmy – też<br />
miał niewiele wspólnego<br />
z zamkiem, choć w mrocznej piwnicy<br />
zachowała się jeszcze ława<br />
do wymierzania chłosty niesfornym<br />
chłopom, a tajemnicy i grozy<br />
dodawał zaczynający się tam<br />
tunel, który wiódł ponoć do oddalonej<br />
o kilometr leśnej kapliczki<br />
św. Wendelina. Przez ten tunel<br />
włodarze mogliby uciekać, gdyby<br />
miał się wydarzyć jakiś „zajazd na<br />
Rudzicę”. Ale wejście do tunelu<br />
zasypane, zamek się rozsypuje,<br />
a jego nędzne pozostałości zamieszkują<br />
miejscowi menele i nieudacznicy.<br />
Jest jednak światełko<br />
w zasypanym tunelu: podobno<br />
ktoś chce kupić zamek i go odrestaurować.<br />
Czyli może będzie<br />
nowy pan, który pójdzie w tan?<br />
[JW]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
39
W I E R S Z E<br />
Renata Morawska<br />
Foto: RC<br />
40<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
NIE WYMYŚLAJ<br />
tylko mnie<br />
nie wymyślaj<br />
zobacz<br />
posłuchaj<br />
poczuj<br />
stoję przed tobą<br />
jak jestem<br />
kostium<br />
i maska<br />
dłuższe rzęsy<br />
i nawet role wyćwiczone<br />
zostały w garderobie<br />
improwizuję<br />
POŻEGNANIE JUŻ BYŁO<br />
na skos<br />
i w poprzek<br />
poprzecinane<br />
drogi<br />
te same drzewa<br />
mijają<br />
i domy<br />
chodząc<br />
po własnych śladach<br />
oddalają się<br />
z prędkością światła<br />
MOJE TRIDUUM<br />
a jak zwątpię<br />
nie podołam<br />
padnę<br />
nie dodawaj mi<br />
piór i tiulu<br />
i cech nietrwale<br />
nadprzyrodzonych<br />
ktoś inny tutaj<br />
spija gwiazdy z nieba<br />
ktoś inny teraz<br />
czerpie słodycz z ziemi<br />
to sobie poleżę<br />
traw posłucham<br />
poczytam z obłoków<br />
rozprostuję palce<br />
kiedy rozproszy się<br />
mgła tęczowa<br />
pierwszych dni<br />
tygodni miesięcy<br />
przestanę czarować<br />
czynić cuda<br />
oboje na pytanie<br />
jak żyć odpowiedzieli dalej<br />
dlatego aranżują<br />
niewspólną już przestrzeń<br />
wytyczają nowe ścieżki<br />
tworzą drogowskazy i mapy<br />
poleżę<br />
odpocznę<br />
potem wrócę na trasę<br />
może wybiorę<br />
inną drogę<br />
będę<br />
jak jestem<br />
nic nadto<br />
i nic mniej<br />
patrz i słuchaj<br />
uważnie<br />
nie wymyślaj<br />
stoję przed tobą<br />
jak jestem<br />
Renata Morawska<br />
żeby się tylko nie zgubić<br />
i nie spotkać<br />
a w razie czego<br />
wiedzieć<br />
dokąd zrobić unik<br />
trzeba się umieć zachować<br />
w tym dziwnym świecie<br />
dość małym<br />
by nie pomieścić trwałości<br />
dość wielkim<br />
by nikt nie odgadł z daleka<br />
czy plecy porusza<br />
śmiech czy płacz<br />
ale najpierw poleżę<br />
wiatr mnie<br />
w całun oblecze<br />
stare wierzby<br />
zaszumią<br />
na straży<br />
zaufam<br />
poleżę<br />
i wstanę<br />
z pierwszą gwiazdą<br />
albo<br />
z rosą o świcie<br />
zagram<br />
z diabłem w pokera<br />
zatańczę<br />
tango z życiem<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
41<br />
41
Izolda Kiec o Ciechowskim<br />
ŚMIERĆ NA PIĘĆ<br />
Grzegorza Ciechowskiego<br />
i Mariusza Wilczyńskiego<br />
Profesorowi Ryszardowi Przybylskiemu, autorowi Baśni zimowej<br />
PROF. Izolda Kiec<br />
GRZEGORZ CIECHOWSKI<br />
(29 sierpnia 1957 – 22 grudnia 2001)<br />
Był muzykiem, producentem, kompozytorem, autorem tekstów,<br />
poetą. Liderem zespołu Republika, Obywatelem GC, Grzegorzem<br />
z Ciechowa i… Ewą Omernik. Jedną z najbardziej wszechstronnych<br />
i charyzmatycznych osobowości polskiej muzyki rockowej dwóch<br />
ostatnich dekad XX wieku.<br />
Debiutował na początku lat 80. w studenckim klubie Od Nowa<br />
w Toruniu, gdzie w 1981 r. powołał do istnienia zespół Republika<br />
(dwa lata później ukazała się pierwsza, dziś legendarna, płyta<br />
zespołu: Nowe sytuacje). Po rozpadzie pierwszej Republiki<br />
(w 1986 r.) występował jako solista, pisał teksty (m.in. –<br />
pod kobiecym pseudonimem – dla Justyny Steczkowskiej),<br />
komponował muzykę filmową, był producentem debiutanckich<br />
płyt Kasi Kowalskiej i Katarzyny Groniec, by powrócić do wspólnego<br />
Republikańskiego grania na początku lat 90.<br />
Zmarł podczas przygotowań materiału na kolejną płytę zespołu.<br />
Rys: RC<br />
Wstęp: Przeszpiegi<br />
Istnieje dojmująca różnica pomiędzy śmiercią<br />
a umieraniem. Wiedzą a świadomością. Zdarzeniem<br />
a procesem. O śmierci – mimo wysiłku filozofów i poetów<br />
– nie wiemy nic. Umieranie – szpiegujemy skrycie,<br />
uzbrojeni w złudzenie, że oto potrafimy czytać tajemnice<br />
i rozszyfrowywać znaczenia. A przecież to coraz<br />
bardziej niemożliwe w świecie, w którym chorych na<br />
śmierć zamyka się w szpitalnych salach, sterylnych,<br />
odizolowanych od oczu i współczujących bądź pełnych<br />
odrazy myśli tych, którzy jeszcze nie wiedzą albo lek-<br />
42<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
ceważącym gestem odsuwa się ich na margines społecznego<br />
życia, czyniąc przezroczystymi. Starość wydaje się<br />
bezużyteczna i nieestetyczna.<br />
Mimo wszystko – gnani egoistyczną chęcią osiągnięcia<br />
ideału sérénité: uspokojenia, pogodnej zgody na<br />
uwalnianie więzów, na rozplątywanie nici i zrywanie nitek<br />
łączących nas z życiem, z ciałem, z doczesnością – podpatrujemy<br />
tych, na których ostateczny wyrok już zapadł,<br />
domagamy się – relacji. Nieświadomi, iż „cały świat jest<br />
poszczególny i prywatny dla każdego z umysłów” (Francis<br />
H. Bradley) albo – jak chciał Ludwig Wittgenstein – cały<br />
świat jest tylko moim światem, że to, co podsłuchane,<br />
podglądane, wyszpiegowane – jest tylko pojedynczym
Rękopis Śmierć na pięć opublikowany w zbiorze: Grzegorz Ciechowski, Obcy astronom, Stronie Śląskie 2018, s. 236-237<br />
świadectwem, zapisem jednostkowego doświadczenia<br />
umierania, zawsze przegranej, kończonej urwanym<br />
akordem albo niedokończonym zdaniem, walki umysłu<br />
z coraz bardziej niedołężnym ciałem. Jednak poza analizowaniem<br />
cudzego bólu, cudzej rozpaczy albo podtrzymywanego<br />
w heroicznym geście, na słabnących<br />
barkach jasnego nieba – kreowanego za pomocą słów,<br />
dźwięków i obrazów – nie ma innego sposobu poznania<br />
zawczasu zakamarków Gospody Śmierci, okrutnych<br />
wdzięków Pięknej Karczmarki ani okaleczonego, bo pozbawionego<br />
przyszłości Czasu. Paradoks polega na tym,<br />
że w tej próbie poznania, w przeszpiegach umierania<br />
i śmierci, skazani jesteśmy na klęskę. „Ani sieć myśli,<br />
ani sieć słów nie oplącze świata” – napisał Ryszard Przybylski.<br />
Bo w chwili, gdy ostateczne poznanie się dokona<br />
– uleci myśl, nie padnie ani jedno słowo, nie wybrzmi<br />
żadna nuta.<br />
1. Ucieczka<br />
Nie wiadomo nic o genezie piosenki Śmierć na<br />
pięć, napisanej przez Grzegorza Ciechowskiego na kilka<br />
tygodni przed ostatecznym rozstrzygnięciem, które<br />
nastąpiło 22 grudnia 2001 roku. Ale zbrojąc się w umiejętność<br />
wyposażania słów w znaczenia symboliczne,<br />
chciałabym wyszpiegować te z nich, które osobiste<br />
doświadczenie lidera Republiki pozwolą odczytać jako<br />
naukę, a choćby nauczkę dla zanurzonych w doczesności,<br />
jego nazwisko zaś umieścić obok wielkich poetów-<br />
-komediantów, nobilitowanych patronatem T.S. Eliota,<br />
który jak nikt inny potrafił uprzątać siebie z siebie, by<br />
pojąć „stworzoną w chmurze współczucia duszę innego<br />
człowieka”, także – jak w Ziemi jałowej – dotkniętego<br />
chorobą na śmierć Gerontiona.<br />
Izolda Kiec o Ciechowskim<br />
Utwór Ciechowskiego otwiera radiowy sygnał<br />
i głos Marka Niedźwieckiego obwieszczający godzinę<br />
6.00 rano, tym samym wskazujący na zakorzenienie<br />
całej opowieści w codzienności, w zwyczajności i powtarzalności<br />
poranków. Oto przebudzenie. Nowy dzień,<br />
który rozpoczyna się od analizy snu. Od dowodu jasności<br />
umysłu, skoro można – za Jungiem – powiedzieć:<br />
„Przebudziłem się z myślą, że…”, „Jeszcze w półśnie<br />
przemknęła mi przez głowę myśl…”. Ktoś, kto to myśli<br />
i analizuje, wciąż żyje pełnią życia, w realnej przestrzeni<br />
i w realnym czasie. Tylko sen przynosi myśl o śmierci,<br />
o końcu świata skoncentrowanego w domu, w centrum<br />
wszystkiego – intymności, rodzinnej i twórczej<br />
egzystencji, pożądanej samotności. To oś świata, szczelnie<br />
odgrodzona od reszty rzeczywistości. Ściany domu<br />
– jak kora drzewa – zapewniają ochronę przed marnością<br />
życia publicznego. Rdzeniem tej przestrzeni jest<br />
myślący i twórczy człowiek. Ale we śnie bohater stąd<br />
ucieka, w pośpiechu opuszcza oswojoną przestrzeń,<br />
która niepostrzeżenie – wraz z przeczuciem zbliżającej<br />
się nieuchronnie starości – stać się może więzieniem,<br />
grobem ciała i umysłu. W sennym przebłysku dom<br />
jawi się niczym cela śmierci, niczym ostrzeżenie przed<br />
starością i będącym jej efektem osamotnieniem, bezradnością<br />
i utratą godności. Przypominają się najbardziej<br />
przejmujące przykłady owej cierpiącej starości,<br />
utrwalone w pamięci kulturowej obrazy – starego<br />
Immanuela Kanta, który stracił umiejętność nazywania<br />
świata, nie potrafił „spamiętać liter, które składały się<br />
n a j ego n azwi s ko, a ki ed y mu j e p ow tarzan o, n i e mó gł<br />
w wyobraźni przedstawić sobie ich kształtu” [Ostatnie<br />
dni Immanuela Kanta, Thomas de Quincey – przyp.<br />
red.] oraz pokonanego przez niedołęstwo wieku<br />
Michała Anioła, który odchodząc, uświadomił sobie<br />
nadzwyczaj jasno ów rozdźwięk pomiędzy pięknem<br />
l u d z ki ch syl wetek u tr wal o nych w marmu rze i w gl i n i e<br />
a brzydotą rozpadającego się, odmawiającego posłuszeństwa<br />
coraz starszego ciała.<br />
Może więc człowiek ulega zbyt mocno wierze<br />
we własną życiową siłę, w dominację nad światem<br />
natury, i zbyt późno zdaje sobie sprawę z paradoksów<br />
istnienia? W utworze Ciechowskiego zatem to nie<br />
człowiek, lecz uciekające z domu zwierzęta wiedzą<br />
najlepiej – one pierwsze, zanim narodzi się ludzka<br />
świadomość, w przeczuciu tajemniczego zagrożenia,<br />
w pośpiechu, oknem, opuszczają bezpieczne dotąd<br />
schronienie i pożądane twarzystwo człowieka, by unik-<br />
Aleja Gwiazd Polskiej Piosenki w Opolu<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
43
2. Baśń<br />
Jednym ze sposobów oswajania choroby na<br />
śmierć przez wszystkich tych, którzy stają wobec niej<br />
bezbronni, na z góry przegranej pozycji, jest powrót<br />
do dzieciństwa. Cytowany wyżej uczony, zmagający<br />
się coraz częściej z własną niemocą, a może jedynie<br />
z myślą o kurczącym się czasie, o tym, co ma nastąpić<br />
za chwilę, pisał dalej, komentując Sokratesową de-<br />
Izolda Kiec o Ciechowskim<br />
nąć spotkania ze śmiercią, by wywinąć się jej odrażającym<br />
sidłom. Bohater piosenki, być może podzielając<br />
dawną wiarę w powinowactwo człowieka i zwierzęcia,<br />
w łączącą ich tajemną unio mystica (Manfred Lurker),<br />
decyduje się zaufać swym zwierzęcym przewodnikom<br />
i powtarza ich skok w nicość:<br />
kolejny kot<br />
wyskoczył oknem<br />
a za kotem pies<br />
za nimi koń<br />
i przyszła kolej na mnie<br />
skaczę razy pięć<br />
skoczył kot<br />
a za kotem pies<br />
za nim koń<br />
a za koniem ja<br />
razy pięć<br />
skaczę razy pięć<br />
nie ma cię<br />
samobójczy pęd<br />
Opuszczenie bezpiecznej dotąd, ale już zagrożonej<br />
przestrzeni domu pociąga za sobą także unicestwienie<br />
czasu:<br />
kolejny pstrąg<br />
wyskoczył z wody<br />
a za pstrągiem karp<br />
za nimi ja<br />
bo w wodzie też wystąpił<br />
nagły ciebie brak<br />
najpierw pstrąg<br />
a za pstrągiem karp<br />
potem ja<br />
po mnie morski koń<br />
morski pies<br />
a na końcu kot<br />
nie ma cię<br />
samobójczy zew<br />
Wyskakujące z wody zwierzęta, w poczuciu zagrożenia<br />
– i ponownie naśladujący ich gest człowiek –<br />
są znakiem wstrzymania czasu, tego indywidualnego,<br />
właściwego każdemu z osobna, bo ów Wielki Czas,<br />
44<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
niewzruszony, nadal płynie obok, niezależnie od czyjejkolwiek<br />
decyzji samozagłady. Zagłada – to przecież<br />
tylko zniknięcie pojedynczego, jednego świata.<br />
Ale ponieważ świat podwodny oznacza także<br />
wewnętrzną ludzką naturę, to właśnie przy okazji<br />
ucieczki z owego skrywanego życia zbliżamy się<br />
do rozumienia skargi skierowanej do nieokreślonego/nieokreślonej<br />
adresata/adresatki: „nie ma cię”,<br />
„w wodzie też wystąpił nagły ciebie brak”. Gdy nawet<br />
wewnętrzne życie gubi swoją ideę – owo pożądane<br />
świ atełko w tu n el u , d o któ rego n i eu stan n i e s i ę zmi e-<br />
rza, to znak, że starość sięga także ludzkiej wrażliwości,<br />
zdolności doznawania piękna, która – jesteśmy<br />
tego świadomi bądź nie – jest największym, najważniejszym<br />
darem istnienia. Brak idei powoduje<br />
przekroczenie delikatnej granicy pomiędzy twórczą<br />
samotnością a starczym osamotnieniem. Alternatywą<br />
pozostaje niedopoznanie, niedokochanie, wszystko<br />
niedo… Melancholia. Strata przed stratą.<br />
„Samobójczy pęd”, „samobójczy zew”, desperacki<br />
skok w nicość są zatem – paradoksalnie – ocaleniem<br />
pełni człowieczeństwa, ucieczką przed degradacją<br />
ciała i umysłu, zdecydowanym „nie” chorobie<br />
na śmierć. Tytułowa „piątka” oznacza życie w pełni<br />
świadome, z udziałem wszystkich – pięciu – zmysłów<br />
gwarantujących poznanie, twórczą refleksję, umiejętność<br />
analizowania i opisywania świata. Tak jak<br />
w witruwiańskim modelu Leonarda, gdzie idealna<br />
sylwetka ludzka wpisana jest w pentagram, tworząc<br />
zarys pięcioramiennej gwiazdy – symbolu prawdy<br />
i doskonałości. Nie ma zgody bohatera piosenki<br />
na utratę choćby jakiejś niewielkiej części owego<br />
doskonałego obrazu. Nawet za cenę niedopoznania<br />
i niedokochania tego, co tutaj, na ziemi. Zresztą świadomy<br />
samobójczy gest opisany przez Ciechowskiego<br />
ma własną, nie byle jaką tradycję. Ma prawdziwie<br />
wielkich poprzedników, którym patronuje Sokrates –<br />
p rowo ku j ący o s ka rżyci el i , ś mi ej ący s i ę w twarz s ę-<br />
dziom ogłaszającym wyrok śmierci. Dla siedemdziesięcioletniego<br />
filozofa to była ucieczka przed<br />
torturami niedołęstwa, przed więzieniem starości.<br />
„Dla Sokratesa – pisał Przybylski – starość była<br />
zwi eń czen i em ko sz ma rnych stro n d o l i człowi eczej<br />
i okrutną zapłatą za cielesne zaistnienie. Zgroza starości<br />
wyznaczała więc granicę, której nie chciał przekroczyć”.<br />
Podobnie w przypadku bohatera Ciechowskiego<br />
– któremu sen uświadomił jasno, że możliwe<br />
jest uchronienie się przed starością i że samounicestwienie<br />
bywa ocaleniem.
Izolda Kiec o Ciechowskim<br />
cyzję: „Teraz, kiedy już jestem stary, niekiedy o zmroku<br />
widzę otwarte drzwiczki od pieca, blask idący po brunatnoczerwonej<br />
podłodze, dwa fotele zbliżone do ciepła,<br />
prószący za oknem śnieg i słyszę matkę czytającą<br />
mi jakąś baśń. Koszmarny mord, ośmieszone cierpienie<br />
i spełnianie się losu. Ein Wintermärchen”.<br />
To właśnie do konwencji i świata baśni, do skojarzeń<br />
z dzieciństwem i dziecięcością nawiązał Mariusz<br />
Wilczyński w animacji stworzonej do piosenki Grzegorza<br />
Ciechowskiego. Wobec tej interpretacji tytułowa „piątka”<br />
zdaje się tu bardziej oznaczać ocenę wystawianą<br />
w szkole, cenzurę za dobrze wykonane zadanie, odpowiedź,<br />
klasówkę. Ale jednocześnie jest coś okrutnego<br />
w zastosowanej tu animacji poklatkowej, w kresce<br />
i w kolorystyce, jakimi posłużył się artysta, coś, co przypomina,<br />
że – jak przywołany przez Przybylskiego utwór<br />
Heinricha Heinego z 1844 roku, jak klasyczne baśnie<br />
braci Grimm, jak ludowe magiczne opowieści – baśń to<br />
gatunek wywołujący strach i poprzez to osiągający efekt<br />
napomnienia i pouczenia. „Drżący” obraz animacji Wilczyńskiego<br />
ani na chwilę nie pozwala pozbyć się lęku,<br />
który – okazuje się – towarzyszy bohaterom i odbiorcom<br />
filmiku i jest – być może – odzwierciedleniem ludzkiej<br />
egzystencji po prostu.<br />
Animacja Wilczyńskiego to alegoryczna opowieść<br />
o życiu. O życiu, które właśnie się kończy. Jest<br />
biało-czarnym filmem złożonym z obrazów przeszłości.<br />
Studium dorastania i starzenia się organizmów – człowieka,<br />
zwierzęcia, ale i towarzyszących im przedmiotów.<br />
W chwili, gdy głos Niedźwieckiego ogłasza godzinę 6.00,<br />
z zadymionego miasta ulatuje niebieska chmurka – znak<br />
nadziei, która towarzyszyć będzie bohaterom aż do końca.<br />
Wydobywane z zakamarków pamięci wspomnienia,<br />
dzięki którym jeszcze raz, od początku, w ostatnim przebłysku<br />
świadomości, przed oczami bohatera przemyka<br />
całe życie, rozpoczynają się od opuszczenia cywilizacji,<br />
teraźniejszości. Dalej mowa jest o tym, jak przebiega<br />
wędrówka do kresu. Zamknięcie<br />
tej historii w kilkuminutowej<br />
piosence i stworzonej<br />
do niej miniaturowej animacji<br />
– oddaje krótkość ludzkiej<br />
egzystencji. Powtarzalność<br />
struktur muzycznej i słownej–<br />
przypomina o cykliczności<br />
życia, o kolistości drogi, ale<br />
i o powielanych nieustannie<br />
schematach egzystencjalnych.<br />
Główny bohater z dumą nosi<br />
koronę, jest królem życia – jak<br />
każdy, swojego życia. Jego wędrówka to tak naprawdę<br />
ciągłe poszukiwania królowej – ideału, którego wciąż<br />
się wypatruje albo za nim goni. Nieustanne poszukiwanie<br />
to cel życia. Schody są imperatywem wspinania<br />
się, ciągłego wysiłku, polegającego na sięganiu ideału:<br />
piękna, dobra, estetycznej albo etycznej doskonałości.<br />
W wędrówce zobrazowanej przez Wilczyńskiego<br />
towarzyszą bohaterowi zwierzęta znane z piosenki<br />
Ciechowskiego. Kot, pies i koń, który do samego końca<br />
pozostanie koniem na biegunach, gwarantującym<br />
zachowanie wspomnienia dzieciństwa (podobnie jak<br />
d z i eci ęcy wózek) – d z i eci ęcej n ai wn o ś ci , czysto ś ci<br />
i niewinności, chłopięcej odwagi i wiary w ideał, który<br />
jest tam, gdzie prowadzi błękitna chmura, u samego<br />
szczytu schodów. Jednocześnie te udomowione zwierzęta<br />
i zabawki, towarzyszące dziecku i na jego oczach<br />
starzejące się, niszczejące, odchodzące wcześniej nim<br />
człowieka dotknie proces degradacji, są pierwszym<br />
etapem oswajania dziecka ze śmiercią.<br />
W tym biało-czarnym świecie jest jeszcze<br />
jeden kolorowy element – czerwona rybka, pstrąg –<br />
symbol czystości, siły i bezkompromisowości w walce.<br />
Czerwień jest znakiem życia, gwarancją, że jeszcze<br />
zostało trochę czasu, jeszcze nie wszystko jest zamknięte,<br />
skończone, dopełnione. W tym świecie, który<br />
toczy się po kole, w ciągłym biegu, zmiana dotyczy<br />
wyłącznie zewnętrzności – bohaterowie są coraz starsi,<br />
coraz bardziej przeraża proces degradacji ich ciał,<br />
kreska rysownika jest coraz bardziej nieregularna,<br />
poszarpana. Choroba na śmierć zaczyna zbierać swoje<br />
żniwo. I kiedy już korona upada w nicość, zwierzęta,<br />
a za nimi bohater spadają w przepaść – niebieska<br />
chmura okazuje się ocaleniem. Nadzieja zatem jest<br />
najważniejszym elementem tej drogi, jest wybawieniem,<br />
bo niczym balonik unosi postarzałego już chłopca<br />
p ro sto p rzed o b l i cze wi eczn i e mło d ej kró l owej .<br />
I w chwili, gdy podają sobie ręce – staruszek znów<br />
staje się młodym chłopakiem, w koronie, nareszcie<br />
uwolniony od choroby na śmierć oraz trudów ciągłego<br />
biegu. W samej śmierci spełnia się jego idea. Ale taka<br />
śmierć albo marzenie o dobrej śmierci – ma miejsce<br />
tylko w głowie bohatera. O rzeczywistości, podobnie<br />
jak o królowej – nic nie wiemy. [IK]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
45
VOYTEK GLINKOWSKI<br />
46<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
VOYTEK GLINKOWSKI<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
47
CZŁOWIEK SZTUCE SIĘ NIE PRZYGLĄDA… CZŁOWIEK SIĘ W SZTUCE PRZEGLĄDA…<br />
48<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
„CO"? i „DLACZEGO"?<br />
Voytek<br />
Glinkowski<br />
ŚWIATŁO jest mottem mojej pracy. W podróży ze źródła do nieskończoności obija<br />
się po drodze o tysiące przeszkód... Jego natura stawia mi wyzwania. Nie szukam<br />
tanich efektów... Jedynie podążam za czarodziejem, który pobudza zmysły.<br />
Przygoda ze ŚWIATŁEM to historia bez końca. Spędziłem trzydzieści lat rozplątując<br />
sekrety wizualnej komunikacji. Nie zawsze była to przyjemna eskapada...<br />
Ale, mimo wszystko, jestem szczęściarzem. Robię to, co kocham.<br />
Absolwent Wydziału Malarstwa i Grafiki PWSSP w Łodzi.<br />
Ponad 30 wystaw indywidualnych i ponad 20 wystaw zbiorowych w USA,<br />
ART EXPO Javits Center (Nowy Jork), ART EXPO Pier 94 (Nowy Jork), ART EXPO Navy<br />
Pier (Chicago).<br />
Pracował między innymi z: Stricoff Fine Art of New York, Newburgh Street Gallery<br />
of Boston, Fingerhut Galleries of California (Laguna Beach, La Jolla), Discovery<br />
Galleries of Bethesda & Santa Fe, Atlas Gallery of Chicago, Vail Fine<br />
Art (Kolorado), Breckenridge Fine Art, Blue River Gallery, A&D Gallery.<br />
Ważniejsze nagrody i wyróżnienia: Grand Prix of „Tell me the story" Art Foundry<br />
of Missouri, AMMA Collection, Grand Prix of J+K Arts Curators. Autor „Teatru Malowania",<br />
autor powieści Akrobata, autor wybranej poezji w Czytam Wasze wiersze –<br />
projekcie Roberta Tondery, aktora teatru Rampa, autor zbioru opowiadań<br />
Spacer z Tołstojem (w przygotowaniu).<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
49
Sztuka jest jak ciąża<br />
Joanna Nordyńska<br />
Jesteś malarzem, sportowcem, trenerem, wykładowcą<br />
sztuki, poetą, pisarzem, filozofem… Co łączy w Tobie te<br />
dziedziny? Kiedyś powiedziałeś, że podstawą wszelkich<br />
działań jest kompozycja. Że jeśli „wyjdzie ci w jednym<br />
departamencie, to i w drugim się uda”. Ja to rozumiem<br />
tak, że pewne umiejętności czy talenty są synergiczne.<br />
Co stanowi u Ciebie ten łącznik?<br />
Chyba fakt, że ciągle jest tak mało życia w tym życiu.<br />
Za mało… Bez przerwy mam wrażenie, że nie zdążę, a tyle<br />
pięknego do poznania, do dotknięcia, do sprawdzenia.<br />
Życie jest wielowymiarowe i symultaniczne. Długość, szerokość<br />
i wysokość to dla mnie za mało.<br />
Jedna poprawka. Poetą i pisarzem nie jestem… niestety.<br />
To niezwykle skomplikowane i trudne dyscypliny. Ja, po<br />
prostu, od czasu do czasu mam szczęście trafić w sedno…<br />
Kręgosłupem SZTUKI każdego rodzaju jest kompozycja.<br />
Relacja pomiędzy formą i kolorem doprowadzona do stanu<br />
równowagi. Mam ową na smyczy w obrazach i grafikach.<br />
Istnieje wiele podobieństw w komponowaniu<br />
50<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
obrazu i zdania. Ale jeszcze potrzebna jest znajomość<br />
narzędzi, a to wymaga praktyki przez lata. Nie mam jej<br />
w kilku powyższych dyscyplinach. Zatem często pudłuję…<br />
a od czasu do czasu piszę nie najgorzej.<br />
Kompozycja nie znosi monotonii. Zarówno obraz jak i tekst<br />
muszą posiąść interwały. Trzeba przeplatać je rytmem<br />
o różnej fakturze. To samo zdanie można powiedzieć na<br />
dziesiątki sposobów. Jedynie w kilku wypadkach słuchacz<br />
przestanie oddychać, aby nie uronić dźwięku. To jest<br />
narzędzie pracy pisarza, które można opanować za pomocą<br />
tysięcy prób składni. Nigdy tego nie przerobiłem.<br />
Skończył mi się dobrobyt czasu. Nie mam jak wplątać tych<br />
eksperymentów w dwudziestoczterogodzinną dobę. Zatem<br />
popycham moje pisarskie zabiegi intuicją.<br />
Właśnie kończę pisać Akrobatę. Spacerujemy po cienkiej<br />
linie i próbujemy nie runąć w dół… wszystkie przypadki<br />
w naszych życiach, te dobre, złe, miłe, pyszne i koszmarne,<br />
służą do utrzymania balansu…
Czy malarstwo jako rodzaj wypowiedzi jest dla Ciebie<br />
tylko sztuką, czy może musiałeś iść na kompromisy<br />
i zmagać się z tzw. chałturą? Wiemy, że wybierając Wydział<br />
Malarstwa i Grafiki w ówczesnej PWSSP w Łodzi<br />
obrałeś sobie taki zawód i powinien on stanowić podstawę<br />
Twojego utrzymania. Jak było kiedyś, a jak jest<br />
teraz? Zauważmy, że na dodatek musiałeś się zmierzyć<br />
z obcym gruntem i środowiskiem.<br />
Wiesz… młodzi ludzie nie dbają o przyszłość. Liczy się<br />
DZISIAJ i TERAZ. Tego faktu nie zmienią żadne dzieje świata.<br />
To prawa natury silniejsze niż ROZUM. Szczególnie<br />
w tamtym czasie… czasie szarej komunistycznej bzdury<br />
pozbawiającej ludzi wiary i nadziei na przyszłe poprawki<br />
życia. Trzeba było wyrywać codzienności strzępy radości<br />
i roztrząsać wokół jak konfetti. Nie wybieraliśmy przyszłości.<br />
Czepialiśmy się atrakcji doczesnej.<br />
Wybrałem Akademię, ponieważ jarzyła się w tamtej rzeczywistości<br />
jak Moulin Rouge. Miałem szczęście – trafiłem<br />
w piękny nurt życia. Otarłem się o wielu wspaniałych ludzi:<br />
Ryszard Hunger, Stanisław Łabędzki, Jerzy Treliński,<br />
Włodzimierz Pierzgalski, Stanisław Łobodziński, Jacek<br />
Bigoszewski, Norbert Zawisza, Andrzej Smoczyński. Otwierali<br />
dla nas tajemne światy wyobrażeń. Uśmiechali się<br />
dobrotliwie, kiedy adrenaliną bulgocząca jaźń przerastała<br />
realne możliwości myślenia łbów naszych. Byli cierpliwie<br />
mądrzy. Miałem szczęście…<br />
Miałem też wiele szczęścia w realizacjach. Nigdy nie<br />
byłem prostytutką. Malowałem to, co wytworzył mój łeb<br />
opętany. Nawet na tzw. zamówienie. Popełniałem gafy<br />
na drabinie doświadczeń. Nigdy dla kasy z pełną świadomością<br />
czynienia rynsztoka.<br />
Malarstwo jest dla mnie sposobem konwersacji. Emocje<br />
ubrane w kolor i formę ocierają się o tłum. Mamy wiele<br />
spraw do… rozpatrzenia. Wiele w nas niedoskonałości<br />
do uświadomienia. Powtarzam za ukochanym Mistrzem<br />
Wojtkiem Młynarskim: „Róbmy swoje! Może to coś da…<br />
Kto wie?”.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
51
Emocje<br />
ubrane w kolor i formę<br />
ocierają się o tłum.<br />
Bywały momenty, kiedy malarstwo mnie opętało. Nie<br />
spałem już przed świtem, nie mogąc doczekać się wschodu<br />
słońca (maluję jedynie przy naturalnym świetle). Gnałem<br />
do obrazów, które wymyślałem w nocy. Przestawiałem<br />
kolory i faktury. Przerysowywałem te same dłonie, ręce,<br />
torsy po kilka razy, przeklinając Muchę i Toulouse-Lautreca<br />
za łatwość, z jaką konstruowali szkic. Zapominałem<br />
o realiach. Zostałem bezdomnym. Tak… Na Long Island<br />
w Nowym Jorku przez kilka miesięcy. Nie tylko nieroby<br />
lądują na ulicy. Ciężko pracujący też.<br />
Znów miałem szczęście… Stricoff Fine Art galeria z SoHo<br />
zaprosiła mnie na Art Expo w Nowym Jorku. Sprzedali<br />
ponad trzydzieści moich prac w ciągu trzech dni. Przerażony<br />
uciekłem w góry Adirondack na kilka dni. Bałem<br />
się, że to nieprawda. Że to tylko naiwny sen i po przebudzeniu<br />
znów będę się pałętał pomiędzy ludźmi, których<br />
nic nie obchodzę.<br />
Wielu wydaje się, że Ameryka to miejsce, gdzie Najlepsze<br />
ma łatwe pole do objawienia. Mhm, też tak myślałem.<br />
Kiedyś tak było, ale dzisiaj NIE. Wiele złego ma miejsce<br />
tam, gdzie Sztuka powinna błyszczeć. Błyszczy tani blichtr<br />
za grubą kasę.<br />
52<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Pracuję w Stanach z kilkoma galeriami i sprzedawcami<br />
sztuki, których szanuję. Ale… jest mi niezwykle miło<br />
stukać do mieszkań ludzi w kraju, który mnie wychował.<br />
Pracuję z galerią Cavaletto, z galerią Triada i z galerią<br />
Ether. Chcę być w Polsce i rozmawiać w tym języku,<br />
w którym mówi się o rzeczach ważnych… W języku,<br />
którym mówiła do mnie moja Matka.<br />
Co stanowi o tym, która myśl znajdzie swoje odzwierciedlenie<br />
w Twoich obrazach? Czy jest to metodycznie,<br />
racjonalnie opracowany plan, czy malujesz raczej intuicyjnie,<br />
emocjonalnie?<br />
Mam notatnik. Bywa, że myśl zabłyśnie we łbie moim…<br />
taka inna… sprawiająca wrażenie WARTOŚCI. Wpisuję<br />
ową po cichu do notatnika i… czekam. Czekam, aż ostygnę.<br />
Po kilku dniach wącham myśl w notatkach i sprawdzam,<br />
czy nie śmierdzi. Sprawdzam, czy podejrzenie wartości<br />
obróciło się w fakt. Czy wytrzymała owa myśl próbę czasu.<br />
Niestety wiele z nich kończy na szafocie. Wycinam je ze<br />
wstydem i tłukę śmiechem szyderczym własne lustrzane<br />
odbicie. Śpię potem z tymi ocalałymi przez kilka tygodni,<br />
kiedy dojrzewają… przerabiam przy śniadaniu, obiedzie
Podział jest bardzo konkretny.<br />
Istnieją dekoracje i istnieje<br />
S Z T U K A.<br />
i kolacji. Wreszcie nadchodzi czas porodu i… na płótnie<br />
lub papierze drą się w nieśmiertelności. Taki jest mój<br />
„proces”. Myślę, że wielu podobnie dorzuca kamyki do<br />
Ogrodu Świadomości.<br />
Tak powstają serie: Nieme symfonie, Don Quixote 21. wieku,<br />
Kartki z mojego notatnika, Zapomniane przez Noego,<br />
Maski, za którymi się chowamy. Często nie potrafię odseparować<br />
tekstu od obrazu. Powstają obrazy z wierszami,<br />
z opowiadaniem w tle.<br />
Wydaje się, że malowanie jest sztuką cierpliwości, natomiast<br />
sukcesy sportowe, których niemało masz na swoim<br />
koncie, wymagają dość gwałtownego eksploatowania<br />
energii. Jak to rozdzielasz? Czy masz raczej regularny<br />
plan zajęć, czy może działasz na zasadzie zamkniętych<br />
zadań?<br />
Raz jeszcze… zbyt mało Życia jest w tym Życiu.<br />
„Racjonalnie” i „metodycznie” to jest rzecz zwana<br />
„planowaniem”. Moja ukochana babcia Maria miała<br />
na to zdrowy pogląd, który tłumaczyła przypowieścią<br />
o przypadku pewnego chłopa. Otóż ten zaplanował,<br />
że puści bąka… a nakroił w spodnie.<br />
Nie planuję. Wyrywam życiu różne klejnoty, kiedy wychylą<br />
się z ukrycia. A sport? To dobre ubezpieczenie zdrowotne.<br />
Aktywność zmusza ciało do Życia. Mam wrażenie,<br />
że kiedy przestanę się ruszać,… natychmiast umrę.<br />
A jeszcze nie chcę. Tyle cudowności nie dotknąłem.<br />
Jakie masz przemyślenia odnośnie współczesnej sztuki?<br />
Wydaje się, że obecnie trudno jest zaskoczyć nowatorstwem,<br />
a komputerowe techniki wizualne umożliwiają<br />
już wszystko, co tylko zmieści się w wyobraźni. Rola<br />
ilustracyjno-odtwórcza skończyła się wraz z wynalezieniem<br />
aparatu fotograficznego. Zatem co dalej? Jakie są<br />
różnice w odbiorze i zapotrzebowaniu na sztukę opartą<br />
na tradycyjnym malarstwie na świecie?<br />
Wiele dzisiaj w sztuce ZOMBIE REALIZMU. Znaczy to tyle,<br />
że palną byle co, a potem poszukują mózgu, który to<br />
zaakceptuje. „Abstrakcja!!!” – wrzeszczą… i pieprzą farmazony,<br />
w których nie ma nawet podmiotu i orzeczenia.<br />
No cóż… tak zwany rynek sztuki pełen jest pasożytów. Nie<br />
mają do powiedzenia NIC, a gęby się im nie zamykają. Naciągają<br />
zamożnych na świecidełka, którymi manipulują,<br />
posługując się wyświechtanymi frazesami i „izmami”.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
53
54<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
NIE<br />
JESTEŚ<br />
Artystą,<br />
jeżeli<br />
nie<br />
potrafisz<br />
operować<br />
ołówkiem
Podział jest bardzo konkretny. Istnieją dekoracje<br />
i istnieje SZTUKA. Nikt nie odmawia<br />
racji bytu „dekoracjom”. Pasują do mebli, dywanu,<br />
kanapy… Organizują miejsce na ścianie<br />
i dopełniają atmosferę wnętrza. Ale, jako takie,<br />
nie są warte niczego poza wartością<br />
materiału i pomnożonym cennikiem wynagrodzenia<br />
za godziny. Rzeczone pasożyty<br />
wyciskają z nabywców grubą kasę, z której<br />
znikomy procent ląduje w kieszeni producenta.<br />
Pasożyt zżera większość. Czy jest to nowy<br />
standard operacyjny w Sztuce? Absolutnie<br />
NIE! Tak jest od wieków i populistyczny majdan<br />
w każdej socjologicznej sferze wiedzie<br />
prym. Polecam George'a Orwella. Miał rację<br />
w każdym słowie… niestety.<br />
Sztuka jest jak ciąża… nie można być prawie<br />
„w”. Sztuka jest poniekąd nauką. Skomplikowaną<br />
i wielowarstwową… ale ciągle jest<br />
nauką. Jako taka jest wytłumaczalna z użyciem<br />
KONKRETÓW i FAKTÓW. Obszar płótna<br />
(to w malarstwie) to jedyny i pełen wszechświat<br />
zawarty pomiędzy czterema narożnikami.<br />
Wszystko wewnątrz podlega prawom<br />
kompozycji, która musi być zrównoważona,<br />
aby ów wszechświat się nie rozpadł. Miliony<br />
wariantów uwzględniających formy i kolory<br />
mogą sprawić Zadumę, Gniew, Radość,<br />
Miłość itd. Jesteśmy stworzeniami postępującymi<br />
„do przodu” w oparciu o dokonania<br />
innych. Zatem NIE LICZMY na NOWE. Powtarzamy<br />
lepsze (w dobrym wypadku) wersje<br />
poprzedników. Lepsze wersje!!! A nie nowości…<br />
To jest to, z czym mamy do czynienia.<br />
Studia rysunkowe są kluczem i zawsze będą.<br />
NIE JESTEŚ Artystą, jeżeli nie potrafisz operować<br />
ołówkiem. To jest KLUCZ dla wyobraźni.<br />
To jest furtka do przedstawiania<br />
każdej wyimaginowanej rzeczywistości.<br />
To w tym dokonaniu objawia się wyjątkowość<br />
Twórcy. Dynamika, lekkość, bezpretensjonalność…<br />
taka NIEZWYKŁA ZWYKŁOŚĆ.<br />
Mam nadzieję, że kiedyś świat przebudzi się<br />
z tego populistycznego letargu i w systemach<br />
edukacyjnych pojawią się nauczyciele kreujący<br />
pokolenia ludzi dostrzegających… oby…<br />
Póki co, kręcimy tę samą katarynę w innych<br />
kalendarzach i czekamy na CUD. [JN]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
55
W I E R S Z E<br />
Voytek Glinkowski<br />
56<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Z UKRYCIA<br />
Schowany za cudzą twarz<br />
Mogę być nawet<br />
Piękny<br />
Okrutny<br />
Uniesiony<br />
Bez skrupułów<br />
I z żadnej niezwykłości<br />
Nie muszę się tłumaczyć<br />
WYZNANIE<br />
Nieśmiało obnażam<br />
fragmenty jestestwa<br />
Niegłodny aprobaty<br />
Pochlebstwa brzydliwy<br />
Wstrząśnięty pospolitością<br />
Ucieszony życiem<br />
...Mimo wszystko...<br />
PODRÓŻ<br />
Przesunąłem wskazówkę zegara...<br />
nie stawiała oporu<br />
szumiał wiatr<br />
noc oblepiała morza<br />
Przesunąłem wskazówkę zegara...<br />
popchnąłem tysiące mgnień<br />
płacz i śmiech<br />
radość i żal<br />
Przesunąłem wskazówkę zegara...<br />
czas mnie zaprosił do tańca<br />
zorza głaskała horyzont<br />
mokrą twarz tuliłaś do szyby<br />
Przesunąć chciałem wskazówkę zegara...<br />
potknąłem się o smutek<br />
zabrakło mi odwagi<br />
zostawię czasowi czas.<br />
NIETYKALNY<br />
Podglądam życie<br />
kimś innym<br />
Czasami odważę się<br />
nawet zaklaskać...<br />
I tak będę nieobecny<br />
jak Odys we łbie Cyklopa<br />
Nietykalny sztuką.<br />
Voytek Glinkowski<br />
EPITAFIUM<br />
Nie płaczcie<br />
gdy telefon nad ranem zadzwoni.<br />
Odszedł Piotr...<br />
W kwiecie myśli złożony<br />
duchem wielkim wsparty<br />
o wasze ramiona...<br />
Przeplótł historie nasze<br />
łapczywym głodem prawd.<br />
Mędrzec spokoju...<br />
Uśmiechamy się w bólu<br />
wdzięczni, że nas poznał.<br />
Śpij...<br />
CZASEM<br />
Schowany za czas<br />
Przeszły<br />
Mi przez głowę<br />
Myśli otulone mgłą...<br />
Niepokojony przez czas<br />
Przyszły<br />
Pod mój próg<br />
Zagmatwane marzenia...<br />
Zatrzymany przez czas<br />
Teraźniejszy<br />
Wizerunek w lustrze<br />
To wszystko co mam...<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
57 57
JERZY HAJDUGA<br />
Wanda Dusia Stańczak<br />
To było mniej więcej trzy lata temu podczas<br />
wirtualnej rozmowy ze znajomym o poezji i ciekawych<br />
odkryciach. Zapytał mnie wtedy: „A znasz wiersze<br />
Hajdugi?”. Zaprowadził mnie linkiem, bo odpowiedź<br />
brzmiała :„Nie”… Zaproponował wizytę z kawą, bo szybko<br />
się z tego portalu nie wychodzi. A na pożegnanie dodał,<br />
że Hajduga jest księdzem.<br />
Zmroziło mnie to ostatnie zdanie. Nie lubię obnażania<br />
religijnych preferencji i uczuć. Poezja w koloratce –<br />
też mi podpowiedź. Ale odrzucać w ciemno nie mam<br />
w zwyczaju. Wchodzę. Czytam…<br />
Ściągnij więcej<br />
wychodzisz rozebrana<br />
ze mnie<br />
***<br />
Odzwyczajam się<br />
od miłości co tam<br />
nałóg<br />
ROZMYTE WSPOMNIENIE<br />
widzę cię<br />
w deszczu<br />
i deszcz<br />
sam<br />
KTO PIERWSZY<br />
wychodzimy z siebie<br />
jak z nałogu<br />
58<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
też nagiego<br />
tobie się<br />
udało
Po prostu…<br />
hajdugany<br />
Wracam do nazwiska. Nie, niczego nie pomyliłam.<br />
Czytam kolejne wiersze. I zostaję… Na trzy lata, które<br />
właśnie mijają. Z wielkim apetytem na kolejne.<br />
Kapelan drezdeneckiego szpitala, ksiądz Jerzy Hajduga.<br />
Użyłam w komentarzu czy rozmowie słowa „ksiądz”<br />
i był to ten jeden jedyny raz. Od tamtej pory rozmawiam<br />
z Jerzym. Poetą. Pisarzem. Człowiekiem niewolnym<br />
od słabości, tęsknot, rozterek. Tak myślę, bo wiersze<br />
to lustro. Wersy Jerzego nie kryją się za sutanną.<br />
Są odważne, pełne emocji, prawd wszelkich. Błądzą<br />
po rozłące, samotności, rozstaniach. Bez kropki.<br />
Niedopowiedziane. A przez to ich interpretacja może<br />
być bardzo różna.<br />
– Niedopowiedziane bardzo głośno mówi – uśmiecha<br />
się Jerzy. – To prawo języka milczenia, ciszy. Niech każdy<br />
weźmie z wiersza, ile chce, i smakuje…<br />
Szczególnie szeroką przestrzeń dają wiersze<br />
trzywersowe, które w twórczości Jerzego Hajdugi są<br />
znakiem rozpoznawczym. Tytuł – bardzo ważny – jest<br />
nierozerwalną częścią całości.<br />
– Krótka forma koncentruje uwagę, dźwiga i podkreśla<br />
całą wagę słów – uzasadnia Jerzy. – Jest nawet tomik, mój<br />
ulubiony, Uważaj na siebie, który pozbierał właśnie tylko<br />
takie. Nie, to nie haiku, ale znajomy z Facebooka, który<br />
podpisywał się jako „haiku”, wymyślił dla nich nazwę<br />
„hajdugany”. Poszło w świat i tak zostało.<br />
Bywa, że rodzina „hajduganów” zabrzmi opowieścią.<br />
Oczywiście też niedokończoną…<br />
A może za jasno czekam<br />
widziałem cię na moście<br />
zakochanych tak<br />
to byłem ja<br />
tyle łez po kątach<br />
wyciągam jedną<br />
jedyną<br />
ty bosa bez pantofelka<br />
moja noga<br />
w nim<br />
łamiemy się<br />
co znowu upadło<br />
podnosimy<br />
znowu ty<br />
do rany<br />
przyłóż<br />
noce nocują<br />
sny się<br />
snują<br />
zostaję przy<br />
nocnym<br />
świetle<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
59
60<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Foto: Hanna Kaup<br />
Tak rozpostarty wachlarz niedopowiedzeń<br />
wywołuje różne reakcje. Pytam Jerzego, czy był<br />
wzywany na dywanik, z reprymendą w finale.<br />
– Nie, tak jednoznacznie nie, ale słyszałem od<br />
niektórych księży piszących, szczególnie starszych,<br />
że zmysłowość jest trochę niezdrowa, że nam nie<br />
przystoi. Był mur, który ograniczał, przeszkadzał, ja to<br />
też czułem. Dopiero papież Jan Paweł II złagodził jakby<br />
spojrzenie przełożonych i piszących na te zagadnienia.<br />
No i, oczywiście, oczy otworzyła mi poezja księdza Jana<br />
Twardowskiego. Kto by przedtem odważył się pisać<br />
o Matce Bożej na szpilkach, w warkoczach…<br />
Słucham i myślę, kto by się odważył otworzyć<br />
teatr w podziemiach, w nieczynnej kotłowni, zawalonej<br />
węglem. Pytanie retoryczne, bo ja wiem. I dlatego<br />
pojechałam do Drezdenka. W drodze do Kołobrzegu<br />
z zaprzyjaźnioną artystyczną duszą Nadią Malicką<br />
zboczyłyśmy z trasy. Jerzy nas oczekiwał. Chyba nawet<br />
trochę się zasmucił, że zbieramy właśnie grzyby<br />
w lesie i mamy jeszcze spory kawałek jazdy. To nas<br />
zdyscyplinowało i wkrótce ujrzałam stare neogotyckie<br />
mury kościoła. I ramiona. Otwarte ramiona Jerzego.<br />
Kilka, może kilkanaście schodków w dół<br />
i jesteśmy w teatrze. W Teatrze Kotłownia. Surowe,<br />
zimne wnętrze, ściany z czerwonej cegły, mała scena<br />
poniżej miejsc dla publiczności. Krzesła pomieścić<br />
mogą do 50 osób. Nie ma kurtyny. Jest jeszcze jedno<br />
pomieszczenie, pełniące rolę garderoby, pokoju do<br />
wszystkiego – przebieralnia, herbaciarnia, kącik na<br />
poczęstunek, po prostu co kiedy potrzebne.<br />
I to chłodne wnętrze nagle nabiera temperatury,<br />
a przez mury jakby słońce przeniknęło. Jerzy opowiada,<br />
a emanująca radość grzeje niczym termofor. Bo to<br />
on pierwszy uruchomił wyobraźnię i w nieczynnym,<br />
zagraconym wnętrzu zapragnął wymościć dom dla<br />
sztuki. A gdy zaprzyjaźniony Bartosz Bandura, aktor<br />
gorzowskiego Teatru im. J. Osterwy, pochodzący<br />
z Drezdenka, podzielił jego pomysł, zapaliło się<br />
światełko. Dołączył jeszcze teatrolog, poeta Tomasz<br />
Walczak i… w październiku 2015 r. Teatr Kotłownia<br />
zaprosił publiczność na inaugurację. Wystawiony<br />
został monodram Bartosza Bandury pt. Pogodzić się<br />
ze światem, inspirowany twórczością Edwarda<br />
Stachury. I tak stara kotłownia dostała nowe życie.<br />
Odbyło się 20 premier, uroczyście, jak to w dobrym<br />
artystycznym zwyczaju.<br />
Nie dotarłam na spektakl. Ale trwał właśnie<br />
Festiwal Literacki SŁOWA NA PUSZCZY i tego wieczoru<br />
zaplanowano spotkanie z Jerzym Alskim, z zawodu<br />
lekarzem, literatem, autorem kryminałów, thrillerów,<br />
sensacji oraz literatury pięknej. Prowadził je Jerzy.<br />
Zapełniły się wszystkie krzesła. Spotkanie bez grama<br />
sztywności, z ciepłem, dowcipem, w jedności<br />
z publicznością. Tak po prostu…<br />
Magiczni ludzie, magiczne miejsce.<br />
Nic dziwnego, że na premiery przyjeżdżają sympatycy<br />
teatru nawet ze Szczecina, Wrocławia, Gorzowa.<br />
A dołączą i z Warszawy. Jeśli nie na premierę, to żeby<br />
o tak, po prostu, pooddychać tą wyjątkową aurą.<br />
Obiecałyśmy to sobie z Nadią. A i okazji trochę się<br />
nadarzy. Jerzy, który ma wydanych 19 tomików, dołoży<br />
w przyszłym roku kolejny. Bardzo ważny, głównym<br />
tematem będzie MATKA. Sprawi sobie taki prezent na<br />
70 urodziny, które właśnie w 2022 roku przypadają.<br />
Siedem lat mama czekała na święcenia kapłańskie<br />
syna, dwa miesiące przed nimi zmarła. W poezji<br />
Jerzego dużo wersów dotyka tego rozstania, tęsknoty,<br />
miłości. Tom będzie klamrą spinającą te 70 lat z mamą<br />
w roli najważniejszej.<br />
Czuły dotyk<br />
mamo wróciłem zgaś światło<br />
już sam potrafię<br />
czuwać<br />
dotykam dłonią policzek<br />
nie oddawaj<br />
proszę<br />
Zanurzam się w te niezwykłe „hajdugany”,<br />
uwolnione ze smyczy. Wracam do niektórych<br />
wielokrotnie. Zanurzam się w klimacie i piszę,<br />
zainspirowana. I widzę niedostrzeżone. I mówię<br />
przemilczane, dziwiąc się, że dopiero teraz. Czuję,<br />
że dojrzewam poezją Jerzego. [WDS]
Czytaj mnie jesienią<br />
na każdym wierszu liść<br />
tak łatwo się zgubić<br />
na plantach w ogrodzie<br />
a nawet w oknie<br />
plecie trzy po trzy<br />
przytulamy się<br />
Amen z pacierza<br />
i on się wyrywa<br />
na koniec<br />
z tobą<br />
Jesień zaczepna<br />
od pierwszej gałęzi<br />
czerwieni się<br />
w liściach<br />
coraz dłuższe wieczory<br />
mylą mnie<br />
przez sen<br />
jak tu wymknąć się<br />
jesieni liście<br />
potrafią<br />
Foto: RC<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
61
WIERSZE<br />
Grzegorz Kielar<br />
62<br />
62<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Foto: RC
PUDŁO<br />
Ciemno mi, nie zielono, nie różowo, nawet nie<br />
niebiesko, ciemno od dużego palca prawej nogi<br />
po obrąbek lewego ucha, ciemno w środku i za<br />
oknem, w siwej głowie kroki głosów, noce i sny<br />
już nie do wynajęcia.<br />
Sufit niebem, czarny kot aniołem wróżem.<br />
Mówi, że przepadły gdzieś karty i nie wie, co<br />
dalej, po chwili mruczy — głowa do góry.<br />
A tu szyszynka wypłukana z melatoniny, splot nie<br />
taki słoneczny, do tego ten twój nieserdeczny<br />
palec. Kolejne pudło zaliczone.<br />
Nielot jestem i niepar. Ciemno mi, matowo.<br />
Czarno to widzę.<br />
Żeby chociaż te kroki z głowy, te głosy<br />
wypłoszyć, przegonić,<br />
żeby choć na dzień wpadł tu świętykurwaspokój.<br />
POZWÓL<br />
Nie zwódź już dłużej<br />
pozwól się zwiedzić<br />
otwórz furtki<br />
i oprowadź po sobie<br />
po zaułkach zakamarkach<br />
od stóp po szyję<br />
pokaż skrytki ustronia<br />
i schowki<br />
rano odwiozę gdzie<br />
zechcesz<br />
KAMIEŃ<br />
Zadzwonił którejś nocy<br />
i poprosił żeby przyszła<br />
kiedy stanęła w drzwiach wiedziała<br />
że zostanie z nim do końca<br />
był jak dziecko<br />
układał się do ręki kiedy<br />
go myła a potem karmiła<br />
lanymi kluskami<br />
nie lubił rozmawiać o śmierci<br />
jak się ma osiemdziesiąt z hakiem<br />
to śmierć bywa czasem najlepszym<br />
lekarstwem na życie — mówił<br />
za to opowiadał o drozdach<br />
cudowronkach błękitnych o<br />
jeżach i kotach dachowcach<br />
świat też do nich należy — dodawał<br />
o kamieniach jeszcze opowiadał<br />
zwłaszcza o malachitowym co go trzymał<br />
na komodzie pod starym zegarem<br />
chciał żeby na odchodne ten kamień<br />
do kieszeni włożyć<br />
i żeby na cmentarzu<br />
tylko trąbka<br />
TYLE TEGO<br />
Po co tyle dnia po co nocy tyle<br />
ile się trzeba naprzeciągać nawstawać<br />
naubierać naszarpać nabać się napłakać<br />
ile naszukać nazgadywać nabylejaczyć<br />
naudawać nadmuchać nachuchać<br />
ile nachcieć żeby więcej żeby jeszcze<br />
żeby bardziej<br />
a potem znowu narozbierać się namyć<br />
nazasypiać<br />
ile się nawchodzić<br />
w codzienność<br />
w conocność<br />
Grzegorz Kielar<br />
JAK W DYM<br />
Idziesz jak burza<br />
na całość<br />
na małość<br />
tango ci grają<br />
na nosie<br />
a ty ślepo<br />
łeb w łeb z tymi<br />
co na pasku<br />
idziesz za falą<br />
walisz jak w dym<br />
i wariata strugasz<br />
poluzuj trochę<br />
odpuść<br />
idź na dymka może<br />
przetrzyj oko<br />
najlepiej oba<br />
popatrz przed siebie<br />
potem w lewo i prawo<br />
bo za chwilę pójdziesz<br />
z torbami<br />
albo pod młotek<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
63
Foto: RC<br />
N I E B O<br />
ODZYSKANE<br />
Renata Szpunar-Kubczyk<br />
Pocieszenie, jakie przynosi uniesienie<br />
głowy ku otwartej przestrzeni,<br />
ku oświetlonym przez Słońce kolorom<br />
połyskującym w oczach wszystkich<br />
ludzi… (monolog kobiety z filmu Niebo<br />
nad Berlinem, reż. Wim Wenders)<br />
Zatrzymaj się, oderwij wzrok<br />
od ziemi – spójrz w niebo…<br />
Czy widzisz tamten samotny obłok?<br />
Tak efemeryczny na głęboko<br />
kobaltowym niebie tego upalnego<br />
letniego dnia, że za moment zniknie,<br />
rozpłynie się w powietrzu, nim zdążę<br />
64<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
odnaleźć w rysunku jego formę.<br />
Szybko, jak gdyby w transie, chwytam<br />
te najbardziej nietrwałe elementy<br />
pejzażu. Odrywam spojrzenie od<br />
kartki i przenoszę je w górę. Obłoku<br />
już nie ma… I tylko drgające upałem<br />
powietrze wypełnia całą przestrzeń<br />
nad Ziemią.<br />
Utrwalam chmury – zmienność nieba.<br />
Jest w tym esencja samego życia<br />
– i właśnie to tak mocno mnie<br />
porusza. Trzeba się spieszyć, działać<br />
w gorączce, bo za chwilę wszystko<br />
się zmieni, przepadnie na zawsze,<br />
zniknie… Szkic zawiera upływ czasu.<br />
Jest jak film – jedna klatka ruchomego<br />
obrazu.<br />
Rysując niebo, wchłaniam niebo<br />
w siebie. Przepuszczam nieboskłon<br />
przez każdą komórkę swego ciała.<br />
To tak, jakby na moment się w nim<br />
było… i dotykało chmur. Czy istnieje<br />
coś lepszego? Bardziej przywracającego<br />
życie?<br />
Jest październik, bardzo ciepły, słoneczny<br />
dzień. Leżę na bielańskiej<br />
łące i patrzę w dal, w przestrzeń,<br />
a dookoła mnie faluje lekko, jak<br />
spokojne morze w pogodny dzień,<br />
przecudny łan dojrzałych traw.<br />
Przenoszę swój wzrok z oddali na pojedyncze<br />
źdźbło tuż obok mnie. Jego<br />
życie też jest dramatem. Jego drżenie<br />
na wietrze… Owad, który mozolnie<br />
wspina się po łodyżce i żyje tak<br />
krótko… Czuję zapach ziemi i zapach<br />
soków płynących w krwiobiegu traw.<br />
Dookoła mnie skaczą małe, szare<br />
świerszcze, wchodzą na pień starej<br />
czereśni, szukając w nim schronienia<br />
przed nadchodzącą zimą. Powietrze<br />
nieustannie drga, poruszane perkusją<br />
ich ostatniej muzyki tej jesieni.<br />
A potem znów wpatruję się w daleki<br />
horyzont, przymglone liczne pasma<br />
gór, srebrzącą się Wisłę, i w widoczne<br />
wyraźnie w jej zakolu dwie tynieckie<br />
romańskie wieże, sterczące nad urwi-
skiem z wapiennych skał. Ten pejzaż<br />
jest jak z obrazów holenderskich malarzy.<br />
Ponad lasem i hełmami wież klasztoru<br />
Kamedułów na Srebrnej Górze,<br />
a widoczną w dali prostokątną surową<br />
formą tynieckiego opactwa,<br />
rozpięta jest ogromna przestrzeń niebieskich<br />
przestworzy.<br />
Tam, gdzie Ziemia dotyka Nieba,<br />
na odległej, magicznej linii horyzontu,<br />
wydaje się istnieć brama do<br />
wieczności. Do bezkresu… Wieczność<br />
przychodzi jednak nagle, staje<br />
naprzeciw nas za nieznanym jeszcze,<br />
ostatnim zakrętem drogi.<br />
Wszystko się kiedyś kończy – powiedział<br />
do mnie ostatnio znajomy Grek<br />
na pożegnanie lata.<br />
Także więc i cierpienie posiada<br />
swój kres.<br />
Nawet najciemniejsza noc się<br />
skończy, a słońce wstanie.<br />
(Victor Hugo, Nędznicy)<br />
Możesz wziąć do ręki kamyk, nabrać<br />
w dłoń wody, ale powietrze pozostanie<br />
nieuchwytne. Co może być<br />
większym przeciwieństwem twardej<br />
skały niż miękki obłok?<br />
Czy czujesz własne serce w swej<br />
piersi? Czy odbierasz jego wrażliwą<br />
obecność? Gdy czasem trzepocze<br />
swoimi skrzydłami jak spłoszony ptak<br />
i wyrywa się do lotu w przestworze?<br />
Stoję przed bramą eremu kamedułów<br />
na Srebrnej Górze. Czy za tymi<br />
drzwiami istnieje Niebo? Czy odzyskuje<br />
się spokój? Czy splątane myśli<br />
prostują swe ścieżki, a uczucia stają<br />
się jaśniejsze?<br />
Ciszę tego słonecznego październikowego<br />
dnia co jakiś czas burzy<br />
warkot silnika furgonetki, która<br />
z pewnym mozołem wjeżdża<br />
pomiędzy murami na dziedziniec<br />
przed furtą eremu. Wypełniona po<br />
brzegi skrzynkami świeżo zerwanych,<br />
brzemiennych sokiem fioletowych<br />
winogron. Zatrzymuje się – i wtedy<br />
otwiera się drewniana brama prowadząca<br />
do ogrodu. Furgonetka cofa<br />
w jej wnękę. Słychać wówczas tuż za<br />
nią pospieszną krzątaninę, i po chwili<br />
odzywa się silnik tłoczni. Mnisi wyciskają<br />
z owoców sok. Słyszę, jak płynie<br />
strumieniem do drewnianych kadzi.<br />
Czy wino pomaga skosztować<br />
Nieba?<br />
W przedsionku klasztoru ktoś rozmawia<br />
głośno, jego głos wydobywa<br />
się jak z bezdennej otchłani.<br />
Potężny wiekowy kasztan rozpościera<br />
się nade mną swoimi bezlistnymi<br />
już, rozłożystymi konarami. I tylko<br />
czasem, niespodziewanie, jego ostatnie<br />
owoce spadają na ziemię. Jak<br />
kamienie toczą się i zatrzymują pod<br />
moimi stopami. Słońce grzeje tutaj<br />
tak mocno moją twarz, a żaden<br />
liść nie zatrzymuje jego ciepłych<br />
promieni.<br />
Na klasztornej wieży rozdzwonił się<br />
dzwon, kolejny dzień zmierza ku swojemu<br />
kresowi.<br />
A ponad wszystkim, po głęboko<br />
kobaltowym niebie płyną ku wschodowi<br />
fale pierzastych obłoków.<br />
– Niebo tutaj jest takie dziwne, takie<br />
konkretne, jakby chroniło nas przed<br />
czymś, co jest wyżej.<br />
– A co jest wyżej?<br />
– Tylko noc.<br />
(dialog z filmu Pod osłoną nieba, reż.<br />
Bernardo Bertolucci)<br />
Czasami nie rozpoznamy w porę<br />
swojego nieba i opuszczamy je, zmierzając<br />
w głąb własnej ciemności,<br />
w stronę fatum – jak bohaterowie<br />
filmu Pod osłoną nieba Bernardo<br />
Bertolucciego, którzy idą w głąb<br />
pustyni na spotkanie ze śmiercią. Nie<br />
spostrzegli w porę szczęścia, które<br />
posiadali, i szukali innego nieba niż<br />
to, które było dla nich dostępne.<br />
Szukali go bowiem na zewnątrz, poza<br />
sobą – a tam go nie było.<br />
Ponieważ Kit i Port wiedli nieuregulowany<br />
tryb życia – oboje popełnili<br />
fatalny błąd – uznali, że czas nie istnieje.<br />
Każdy rok był taki sam, jak inny.<br />
W końcu wszystko wydarzy się samo…<br />
(Pod osłoną nieba, reż. Bernardo Bertolucci)<br />
Kiedy zdajemy sobie sprawę z niepowtarzalności<br />
każdej chwili naszego<br />
czasu tu, na Ziemi – czym innym staje<br />
się niebo.<br />
Może czasem patrzymy w jakąś<br />
niewłaściwą stronę? Lub próbujemy<br />
pochwycić i zatrzymać to, co<br />
musi odejść? Udajemy, że przemijalność<br />
nie istnieje. Albo żyjemy złudną<br />
nadzieją na to, co ma nadejść<br />
w przyszłości – i nigdy nie nachodzi.<br />
Własne niebo, które jest dla nas teraz<br />
dostępne, domaga się od nas samych<br />
rozpoznania. Czasem trzeba wyjechać<br />
w podróż, daleką od samych siebie,<br />
by po powrocie dostrzec – czym ono<br />
jest. Może to tylko kwestia czystości<br />
świeżego spojrzenia albo przebłysku<br />
wyostrzonego wzroku.<br />
– Zgubiła się pani?<br />
– Tak.<br />
– Ponieważ nie znamy dnia swojej<br />
śmierci, traktujemy życie jak niewyczerpane<br />
źródło, a przecież wszystko<br />
zdarza się tylko określoną – i to niewielką<br />
liczbę razy. Jak często jeszcze<br />
przypomnisz sobie popołudnie<br />
z dzieciństwa? To, które tkwi w tobie<br />
tak głęboko, że nie wyobrażasz sobie<br />
bez niego życia? Może cztery, pięć<br />
razy… Może nawet mniej… Ile razy<br />
zobaczysz wschód Księżyca w pełni?<br />
Może dwadzieścia… A jednak życie<br />
wydaje się niewyczerpane… (dialog<br />
z filmu Pod osłoną nieba, reż. Bernardo<br />
Bertolucci)<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
65
Czy przypominasz sobie obraz Ogród<br />
rozkoszy ziemskich Hieronima Boscha?<br />
Po lewej stronie tryptyku rodzi<br />
się Ewa – ludzka zmysłowość.<br />
W centrum obrazu flamandzki malarz<br />
namalował ziemskie niebo rozkoszy,<br />
a po prawej piekło tortur za wszelkie<br />
cielesne przewinienia.<br />
A pamiętasz ucztę francuskiej kucharki<br />
Babette z powieści Karen Blixen?<br />
To niebo na świątecznym stole wyposzczonych<br />
purytan, te pieczone<br />
przepiórki w „sarkofagach”, świetne<br />
roczniki francuskich win.<br />
Przeważnie, przy dobrym posiłku,<br />
ludzie z Berlevaag odczuwali po pewnym<br />
czasie ociężałość. Ale dzisiaj było<br />
inaczej. Biesiadnicy stawali się coraz<br />
lżejsi, im dłużej jedli i pili, i coraz lżejsze<br />
były ich serca […].<br />
Ta kobieta przeobraża kolację w Café<br />
Anglais w rodzaj miłosnej intrygi –<br />
miłosnej intrygi szlachetnego i romantycznego<br />
gatunku, gdzie już się<br />
zatracają różnice między cielesnym<br />
i duchowym pragnieniem i spełnieniem<br />
[…].<br />
Mogłam ich uszczęśliwiać. Jeśli<br />
dawałam z siebie wszystko, im<br />
mogłam dawać szczęście doskonałe.<br />
(Uczta Babette, Karen Blixen)<br />
Może nigdzie niebo nie jest tak<br />
piękne i tak wyraźne, jak ponad<br />
pustynią. Tam, nocą, miriady gwiazd<br />
dotykają wręcz Ziemi. I pustyni twego<br />
serca, pod jakimkolwiek niebem…<br />
Na każdym kontynencie tej planety.<br />
Pustynia odzwierciedla naszą jałowość<br />
i wypalenie naszego życia.<br />
A jednak pustynie nadal kryją w sobie<br />
oazy i studnie.<br />
Czym jest pustynia? – Zapytaj<br />
może Beduina, który oddalił<br />
się na nią przed wiekami.<br />
Pod wielkim niebem pełnym gwiazd<br />
czujesz swoje samotne istnienie, jak<br />
dziecko, nieutulone w swoim płaczu.<br />
Jak wielkie jest niebo, które cię dotyka!<br />
Jest tak ogromne, że czujesz się<br />
maleńkim epizodem w przestrzeni<br />
jego nieskończoności. Oto twoja<br />
właściwa skala…<br />
66<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Piloci, którzy latają nad Ziemią i spoglądają<br />
na nią z wysokości obłoków,<br />
czasem dopiero stamtąd zauważają<br />
skromne ludzkie szczęście.<br />
Zapragnął zdjąć z siebie zbroję,<br />
poddać się bezwładowi i znużeniu<br />
– niedola ludzka to również pewne<br />
bogactwo – stać się zwykłym człowiekiem,<br />
który co dzień ogląda przez<br />
swoje okno ten sam widok.<br />
(Nocny lot, Antoine de Saint-Exupéry)<br />
Anioł w filmie Wima Wendersa<br />
sprzedaje swoją zbroję. Bycie w niej<br />
niewidzialnym czyniło go absolutnie<br />
odpornym na ból i zranienie, na<br />
przemijalność i cierpienie. Wszystko,<br />
co izoluje od cierpienia, jest zbroją.<br />
To, co nie pozwala poczuć się człowiekiem<br />
– jest nią.<br />
Brak dotyku materii jest pozbawieniem<br />
się życia. Niebo w nas znajdujemy<br />
w momencie, gdy odkładamy<br />
na bok własną zbroję i stajemy bezbronni<br />
naprzeciw innych – tak samo<br />
bezbronnych jak my.<br />
To wspaniałe żyć duchem – świadkować<br />
dla wieczności, rejestrować<br />
to, co duchowe w ludzkich umysłach.<br />
Ale czasem mam już dość tej mojej<br />
duchowej egzystencji i ciągłego unoszenia<br />
się nad Ziemią. Chciałbym<br />
poczuć swój ciężar, skończyć<br />
nieskończoność, związać się z Ziemią.<br />
Chciałbym przy każdym kroku, przy<br />
każdym powiewie wiatru, móc powiedzieć:<br />
teraz, teraz i teraz… A nie –<br />
na zawsze i na wieczność.<br />
Usiąść na pustym miejscu przy stole.<br />
Być witanym, nawet skinieniem<br />
głowy.<br />
Zawsze we wszystkim uczestniczyliśmy<br />
jedynie na pozór: pozorne<br />
zapasy, pozorne zwichnięcie biodra,<br />
pozorne łowienie ryb. Siedzenie przy<br />
stolikach, picie i jedzenie – wszystko<br />
na pozór: pieczone barany i wino<br />
w namiotach na pustyni – pozorne.<br />
[…] Wreszcie móc zgadywać, zamiast<br />
zawsze wiedzieć. Móc mówić: ach!<br />
I – och! Zamiast ciągle: tak i amen.<br />
[…]<br />
Czego mnie nauczyło moje ponadczasowe<br />
patrzenie w dół, na Ziemię?<br />
Chcę się przemienić, zatrzymać spojrzenie,<br />
krótki krzyk, cierpki zapach…<br />
Już wystarczająco długo byłem poza,<br />
wciąż nieobecny. Zbyt długo byłem<br />
poza światem. Pozwól mi wejść<br />
w historię świata. Albo przynajmniej<br />
potrzymać w ręku jabłko.<br />
Popatrz – te pióra, tam, na wodzie –<br />
już zniknęły…<br />
(monolog anioła z filmu Niebo nad<br />
Berlinem, reż. Wim Wenders)<br />
Kiedy anioł staje się człowiekiem –<br />
zaczyna widzieć kolory świata.<br />
Przestaje słyszeć ludzkie myśli. Od<br />
tego momentu towarzyszy mu już we<br />
wszystkim niewiedza i niepewność.<br />
Czuje ból i staje się śmiertelny.<br />
Czuje obok siebie obecność swego<br />
brata – niewidzialnego anioła, i mówi<br />
do niego:<br />
Chciałbym spojrzeć ci w oczy i powiedzieć,<br />
jak dobrze tu być. Dotykać<br />
rzeczy… Jest zimno, ale czuję się dobrze.<br />
[…]<br />
Bierzesz ołówek i rysujesz ciemną<br />
linię… potem rysujesz jasną linię… i to<br />
razem jest właściwa linia…<br />
Albo, kiedy zmarzniesz – pocierasz<br />
dłonie jedna o drugą… Wiesz – to jest<br />
dobre uczucie…<br />
Jest tak wiele pięknych rzeczy…<br />
Ale ciebie tu nie ma – ja tu jestem.<br />
Chciałbym, żebyś tu był. Chciałbym,<br />
żebyś ze mną rozmawiał, bo jestem<br />
przyjacielem… comapaniero…<br />
(monolog anioła z filmu Niebo nad<br />
Berlinem, reż. Wim Wenders)<br />
Niekiedy nawet anioły<br />
opuszczają niebo na zawsze,<br />
rezygnując ze swojej nieśmiertelności,<br />
żeby poczuć ziemski<br />
dotyk materii i czasu.<br />
A jednak ludzie, którzy dotykiem<br />
swojego ograniczonego życia zanurzeni<br />
są w odczuwanie, zadzierając<br />
głowy do góry spoglądają tęsknie<br />
w błękitne niebo. Przyglądają się efemerycznym<br />
obłokom i zazdroszczą<br />
nieziemskim aniołom.
Kim więc jesteś? Czy zapytałeś<br />
o to samego siebie?<br />
O tym mówią do ciebie gwiazdy,<br />
mówi morze – i mówi napotkany<br />
przypadkiem obcy, w tym dalekim<br />
kraju, w którym znalazłeś<br />
i poczułeś swoją ukrytą pustynię, na<br />
którą czasem odchodzisz, by milczeć<br />
i wsłuchiwać się w ten cichy głos we<br />
własnym wnętrzu.<br />
Twoją ogromną matką jest Kosmos,<br />
który kołysze cię łagodnie w kolebce<br />
swego otchłannego łona. Spójrz<br />
w górę, kiedy noc patrzy na ciebie<br />
swym łagodnym okiem pełnym<br />
gwiazd. Jak bliski wydaje się daleki<br />
Księżyc…<br />
Obcy, napotkany na krawędzi ostatniego<br />
przylądka, spogląda ci w oczy<br />
z nadzieją, że wypełnisz jego samotność.<br />
Ale ty nie wiesz tego jeszcze,<br />
czy twoja podróż kończy się tutaj, na<br />
tym skrawku nieznanej ci ziemi, czy<br />
jak Odyseusz musisz jeszcze przebyć<br />
mroczną krainę Kimeryjczyków, by<br />
pożegnać się ostatecznie z duchami<br />
umarłych.<br />
Może, jak Tezeusz, musisz jeszcze<br />
przewędrować swój wewnętrzny<br />
labirynt i zgładzić w sobie bestię. Jak<br />
Herakles wyrwać z podziemi Cerbera.<br />
Przewędrować piekło jak Dante,<br />
prowadzony przez Wergiliusza… Bo<br />
inaczej nie zdołasz uciec od własnego<br />
cienia, ten cień nie daje bowiem<br />
nigdy ukojenia, pod żadnym upalnym<br />
niebem, i gdziekolwiek pobiegniesz –<br />
on już tam będzie.<br />
Czujesz, jak letnie słońce grzeje twoją<br />
skórę? Głaszcze cię jak troskliwa matka,<br />
której dotyk opowiada ci o granicach<br />
twego ciała, o skończoności<br />
i delikatności drobinki twojej istoty<br />
w nieskończonym Kosmosie.<br />
To właśnie jest potrzebą – patrzeć<br />
w głębię nieskończoności Wszechświata,<br />
by wyobrażać tam sobie<br />
własną nieśmiertelność.<br />
Zatrzymaj się więc,<br />
spójrz w niebo,<br />
zanurz się w morskiej toni.<br />
Czy czujesz, jak woda dotyka cię swą<br />
miękką falą? Jak otula cię ciepłem<br />
swojej delikatnej substancji, kiedy<br />
dryfujesz i kołyszesz się bezwładnie<br />
i łagodnie na gładkiej tafli morza, jednocząc<br />
z jego rytmem, z jego naturalnym<br />
oddechem… Ono rozbija się<br />
o ciebie milionem swoich delikatnych<br />
kropel, przemawiając, szepcząc<br />
do milionów komórek twej wrażliwej<br />
na dotyk skóry. Szuka z nimi wspólnego<br />
języka. I opowiada im o swoim<br />
życiu. O tym, co wieczne i nigdy się<br />
nie kończy, nawet wówczas, kiedy<br />
zmienia swoją formę.<br />
I opowiada ci o wieczności, o przemianie<br />
ziemskiej materii. Gdy woda<br />
rozgrzana ciepłem słonecznych<br />
promieni zamienia się w obłoki pary<br />
i unosi chmurami do nieba. Gdy<br />
chmury płyną po niebie, wzbierają<br />
deszczem i spadają kroplami na<br />
ziemię. Gdy znikają, rozwiewając się<br />
w gorącym letnim powietrzu.<br />
I kiedy delikatny powiew wiatru,<br />
bryza znad tafli wody, muska cię jak<br />
rąbek jedwabnej tkaniny. Dotyka,<br />
głaszcze… i znika… [RSK]<br />
Ilustracje: Renata Szpunar-Kubczyk<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
67
68<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
TAtiana Averina<br />
fotografia<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
69
70 70<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Foto z archiwum prywatnego Tatiany Aweriny<br />
Tatiana Averina urodziła się i wychowała<br />
w Zaporożu (Ukraina). W fotografii<br />
zakochała się w 2011 roku – i odtąd – ta<br />
dziedzina sztuki całkowicie zawładnęła<br />
jej życiem. W 2015 roku została przyjęta<br />
do zaporoskiego fotoklubu „Zaporoże”,<br />
w 2016 do Wspólnoty Fotografów<br />
Ukrainy, a w 2017 do Międzynarodowej<br />
Federacji Sztuki Fotograficznej<br />
(FIAP), gdzie otrzymała tytuł Photo<br />
Artist (AFIAP). Jest aktywną uczestniczką<br />
krajowych i międzynarodowych<br />
konkursów i wystaw fotograficznych.<br />
Wiele jej prac zostało nagrodzonych<br />
medalami, honorowymi odznaczeniami<br />
i dyplomami. Obecnie sztuka Tatiany<br />
jest ściśle związana z aparatem japońskiego<br />
mistrza fotografii, Haruhisy Terasakiego*,<br />
który buduje aparaty według<br />
własnego projektu i wiele z nich rozsyła<br />
do fotografów na całym świecie. Tatiana<br />
powiedziała, że po otrzymaniu<br />
przesyłki z Japonii, od pierwszego ujęcia,<br />
rozpoczęła się dla niej magia. Ten<br />
aparat nie tylko zatrzymuje moment,<br />
ale przede wszystkim maluje światłem<br />
niezwykłe obrazy, które mają duszę,<br />
a martwe natury przenosi w czasy<br />
wielkich mistrzów holenderskich. „Takiej<br />
czystości i harmonii w fotografii<br />
nigdy wcześniej nie spotkałam. Chapeau<br />
bas dla mistrza Haruhisy Terasakiego<br />
za jego miłość do fotografii, za<br />
jego hojność i magię, za jego życzliwość<br />
i wsparcie. To dla mnie duży zaszczyt<br />
i przywilej, że przy pomocy tego<br />
urządzenia mogę dotykać piękna i czerpać<br />
niesamowitą przyjemność z samego<br />
procesu fotografowania, aż po zanurzenie<br />
w gotowym kadrze!”<br />
*Haruhisa Terasaki był gościem „Post<br />
Scriptum” w wydaniu lipcowym,<br />
w 2020 roku. Wielkoformatowy aparat<br />
fotograficzny, który zbudował według<br />
własnego pomysłu, składa się z dwóch<br />
części: obiektywu odwzorowującego<br />
rzeczywisty obraz na matówce<br />
i aparatu cyfrowego, który fotografuje<br />
matówkę [przyp. redakcji].<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
71 71
72 72<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
73
Satyra prawdę mówi, względów się wyrzeka – Ignacy Krasicki<br />
Satyra zabija, nie obraża – Stanisław Jerzy Lec<br />
ROZTERKI WOKALISTKI<br />
Spięte spółgłoski kisną w krtani<br />
dźwięk się rozjeżdża bzdety nucę<br />
choć brzuch napięty – czad do bani!<br />
pomocy szukam jak deszcz kani<br />
i gardło płuczę<br />
rejestr głowowy w wykon wplączę<br />
jak już niemoce szpetne miną<br />
chorały gregoriańskie rącze<br />
zagrzmią od serca gdy je włączę<br />
melodią spłyną<br />
puszczę metronom zagrzmią trąby<br />
dyszkant przerodzi się w falsecik<br />
i z wysokiego „C” wyrąbię<br />
póz artystycznych nie poskąpię<br />
i pieśń poleci...<br />
najczulsze struny w duszy trącam<br />
i burdonowy dźwięk piszczałek<br />
rejestr gwizdkowy chęć paląca<br />
poniesie echem głos do słońca<br />
i zrodzi pałer<br />
fałdy głosowe czas już napiąć<br />
w sklepienie walnąć tak jak trzeba<br />
niech naród słucha niech się gapi<br />
strzelę jak z procy sięgnę nieba<br />
tylko... co śpiewać?<br />
ja i tenorów trzech – pierś w klatę<br />
boski kwartecik – już to czuję!<br />
niech twórca hitów w mig nam zatem<br />
(z szansą by wstrząsnąć całym światem)<br />
szlagier smaruje!<br />
Rysunki: Konrad Wieczorkowski<br />
Renata Cygan<br />
74<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
ZYSKI PLOTKARZA<br />
Korzyści<br />
z zawiści.<br />
DLACZEGO MIAŁ MŁODOŚĆ WSPANIAŁĄ?<br />
…bo najbardziej twórcza<br />
jest pamięć wybiórcza.<br />
MA W SOBIE COŚ ZWIERZĘCEGO<br />
Rozwydrzona<br />
żona.<br />
BEZ ZŁUDZEŃ<br />
Nawet najnowsze cudowne diety<br />
z jędzy nie zrobią super kobiety.<br />
ADWOKAT<br />
Cudze pretensje<br />
płacą mu pensję.<br />
GRAFOMAN<br />
Choćby nie wiem jak się przymuszał,<br />
nie stworzy „Pana Tadeusza”.<br />
O GALERIACH<br />
Można tylko pomarzyć, by dzieci –<br />
zamiast ze sklepami<br />
zaczęły galerie kojarzyć z obrazami.<br />
PRZESTROGA<br />
Zagrożenie całkiem realne –<br />
niektóre maski mogą być<br />
niezdejmowalne.<br />
ŚWIEŻOŚĆ UCZUĆ<br />
Świeżością uczuć zachwycił pan panią<br />
domu:<br />
– Kochanie, kupiłem ci kawałek<br />
świeżego salcesonu.<br />
NIE RÓŻOWO<br />
Imał się różnych zajęć,<br />
poznał barwy pracy.<br />
Został mu jeden kolor marny… czarny.<br />
Agnieszka Jarzębowska<br />
SEN DOBRY NA WSZYSTKO<br />
Ostatni raz miauknęła czule<br />
i oddaliła precz (podstępna!)<br />
ciało skręciła jak piruet<br />
i cała znikła w kocimiętkach<br />
otarła grzbiet o płot omszały<br />
niczym catwoman na wybiegu<br />
pachniały róże gzy brzęczały<br />
śmiał się belzebub<br />
przecież u stóp jej szare wróble<br />
składał w ofierze w rytmie tanga<br />
wymościł łoże w szarym pudle<br />
i skomponował trzy mruczanda<br />
był jej kocurkiem beniaminkiem<br />
zabiegał dzień po dniu o względy<br />
a ona niecnie pod jaśminkiem<br />
zerwała więzy<br />
w rozpaczy kona siedmiokrotnie<br />
ciałem targają ostre spazmy<br />
ogon powiewa jak chorągiew<br />
wieczór się czai ciężkostrawny<br />
futro linieje serce broczy<br />
kłuje miłosna bezwzajemność<br />
lecz gdy tak życie drwi wprost w oczy<br />
trzeba się zdrzemnąć<br />
Renata Cygan<br />
***<br />
Empatyczna Gertruda w Lucernie<br />
układała zakupy misternie<br />
chcąc uniknąć powtórki<br />
czasów, kiedy ogórki<br />
przy śmietanie się czuły mizernie.<br />
***<br />
Fechmistrz z Tczewa przez Trzciel, aż pod<br />
Trzciankę,<br />
szedł trzy dni, by odwiedzić kochankę,<br />
ale zastał ją z Krzychem.<br />
Krzycha przeszył więc sztychem,<br />
przestrzegając trzpiotliwą trzcianiankę.<br />
***<br />
Maszynistę spytano z Hajfongu,<br />
czemu woli dryfować na drągu<br />
przez ocean wzburzony,<br />
zamiast wrócić do żony?<br />
Odpowiedział, że nie ma pociągu.<br />
***<br />
Kanibalka w Zachodniej Afryce<br />
od ołtarza uciekła w panice,<br />
kiedy wyznał jej Ali,<br />
gdy się lepiej poznali,<br />
że go kręcą surowi rodzice.<br />
***<br />
Denerwuje się Clara w Bonito,<br />
bo powiedział jej trener Carlito,<br />
że pomimo treningu,<br />
diety, oraz joggingu,<br />
w dalszym ciągu ma grube jelito.<br />
***<br />
Mieszka pewien Nikodem na Malcie,<br />
który latem przechadza się w palcie<br />
nic nie mając pod spodem.<br />
Czy ma zdjąć je Nikodem<br />
między sobą, dziewczyny, ustalcie…<br />
***<br />
Portrecista, co mieszka pod Skopje,<br />
w pracy zwija się dziś, jak w ukropie.<br />
Piękną żonę ma z Triestu,<br />
ona gachów dwudziestu.<br />
Każdy pragnie mieć wierną jej kopię.<br />
Adam Gwara<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
75
Nasser<br />
Shademan<br />
TWÓRCA MIKROARTYSTYCZNEJ KONCEPCJI ESTETYKI W STOMATOLOGII<br />
Nasser Shademan – profesjonalny malarz i rzeźbiarz z Malezji. Wizjoner wykraczający<br />
poza czas. Unikalny na skalę światową artysta zajmuje się techniką stomatologiczną,<br />
podnosząc ją do rangi Sztuki Stomatologii Estetycznej. Ceniony w kręgach zawodowych<br />
za swą nieprzeciętną wiedzę i umiejętności techniczne połączone z precyzją i malarskim<br />
spojrzeniem na strukturę. Jest twórcą mikroestetyki (Fine-art Micro Aesthetic Dentistry),<br />
czyli koncepcji poświęconej sztuce odwzorowania naturalnej estetyki w stomatologii<br />
w skali mikro, tak aby uzyskać odbudowę trójwymiarową, dopasowaną do twarzy,<br />
kolorytu cery, tekstury oraz płci. Jako uznany wykładowca prowadzi wykłady i kursy<br />
praktyczne na całym świecie. Jest również autorem licznych artykułów w magazynach<br />
branżowych w Azji, Australii i Europie. Profesjonalista, który odtwarza to, co utracone<br />
w naturze. Miałam przyjemność być na jednym z jego wykładów – magnetyczny,<br />
skupiający na sobie uwagę, absolutnie zawładnął publicznością.<br />
Nasser to pierwszy na świecie technik-artysta, który w warstwach ceramiki dentystycznej<br />
ukrywa zręcznie i szczegółowo odwzorowane postacie, budowle, abstrakcje w skali<br />
mikro. Odtwarza prace Michała Anioła, Leonarda Da Vinci, portrety pacjentów –<br />
wszystkie mają wymiary tak małe, że są ledwie widoczne gołym okiem. W tę podróż,<br />
po niesamowitych trójwymiarowych portretach-rzeźbach, zabieram Państwa dzisiaj<br />
z Nasserem!<br />
76<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
POŻAR W MOJEJ GŁOWIE<br />
Katarzyna Brus-Sawczuk<br />
Na Twojej stronie w biogramie czytamy: twórca<br />
mikroartystycznej koncepcji estetyki w stomatologii,<br />
technolog, profesjonalny artysta, wykładowca, dyrektor<br />
jednego z najbardziej wyrafinowanych centrów<br />
protetycznych w rejonie Azji i Pacyfiku, oferującego<br />
równocześnie kształcenie i szkolenie podyplomowe.<br />
Imponujące! Wygląda na to, że sztuka, technologia,<br />
profesjonalne umiejętności, wizjonerskie spojrzenie<br />
na otworzenie natury przenikają się i nawzajem<br />
uzupełniają… Jak potrafisz to połączyć?<br />
Jestem uprzywilejowany, że jako wykładowca mogę<br />
odwiedzać wiele uniwersytetów na całym świecie.<br />
Zadaję sobie pytanie, na ile kształtuje nas wiedza<br />
akademicka, a na ile wpływy zewnętrzne i społeczeństwo.<br />
W sztuce jest podobnie, jedna strona to droga akademicka,<br />
edukacja, druga to poszukiwania artystyczne<br />
i ich realizacja. Nasza droga życia wywodzi się ze<br />
starożytnej historii i miejsc, z których pochodzę, z perskiej<br />
historii sztuk pięknych. Persowie potrafili oddać wiernie<br />
szczegóły. Dorastałem w podziwie nad detalami sztuki<br />
i mam ogromny szacunek do ich odtwarzania.<br />
Kiedy miałem szansę zacząć pracować w przemyśle<br />
dentystycznym, moje spojrzenie było szersze. Edukacja<br />
na dentystycznym uniwersytecie, wiedza i profesjonalizm<br />
jest istotny, ale jako artysta myślałem o rzeczach<br />
istniejących poza szkołą. Wrażliwość artystyczna pozwala<br />
na poszukiwania. Już na początku mojej drogi byłem<br />
przekonany, że muszę połączyć pasję z profesjonalnym<br />
zawodem. Nie mógłbym kochać stomatologii bez<br />
ukochania sztuki. (I couldn’t love dentistry without<br />
artistry). Kiedy zacząłem łączyć te dwie dziedziny,<br />
poczułem, że jestem szczęśliwy. Byłem wybrańcem losu,<br />
choć nic nie przychodzi samo, bo profesjonalizm to<br />
trudna i systematyczna praca. Jestem szczęśliwy, że jako<br />
artysta mogłem tworzyć dzieła sztuki dla pacjentów,<br />
a nie tylko wykonywać mój zawód. Nie muszę ich<br />
nazywać technicznie koronami, mostami. Cieszę się<br />
chwilą ich tworzenia. Patrzę na nie w zupełnie inny<br />
sposób. Artystyczny umysł szuka piękna, podąża za<br />
nim, wyzwala go. Komercyjna praca, akademickie cele<br />
kształcą, dają wiedzę i doświadczenie, ale nie sięgają<br />
poza. To są cele realizowane od punktu a do punktu b.<br />
Nielimitowana wyobraźnia artystyczna to wzajemny<br />
wpływ pomiędzy sztuką i wykonywanym zawodem.<br />
Studiując warstwy, strukturę naturalnej tkanki zębów,<br />
im bardziej zbliżałem się do natury i jej szczegółów, tym<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
77
w materiałach, które mamy do dyspozycji: ceramice,<br />
kompozytach. Okazuje się jednak, że jesteśmy limitowani<br />
wieloma ograniczeniami. Mamy do dyspozycji więcej<br />
technik, lepszych właściwości materiałów, wspieranych<br />
digitalizacją od etapu planowania do urealnienia,<br />
ale w moim przekonaniu to nie wystarcza. Im wnikliwiej<br />
studiowałem istotę tkanek zęba, myślałem: dajemy<br />
pacjentom, co możemy najlepszego – korony<br />
i mosty – ale czy możemy pójść dalej? Czy możemy<br />
dać sztukę, jaką stworzyła natura, lub jeszcze więcej?<br />
Budowanie warstw w tych miniaturowych dziełach sztuki<br />
wymaga powiększenia mikroskopu. Mikroskop pozwala<br />
na przekroczenie limitów ludzkiego nieuzbrojonego<br />
oka! Moja koncepcja to skala mikro, wydobycie mikrodetali<br />
natury. Rezultaty są fascynujące! Ale takie<br />
spojrzenie wymaga edukacji zarówno dentystów, aby<br />
patrzyli oczami artysty, jak również – pacjentów. Dzisiaj<br />
mogę powiedzieć: jestem dumny, że jest duża grupa<br />
profesjonalistów i pacjentów, która docenia mój sposób<br />
oddania detali natury jako dzieła sztuki.<br />
ARTYSTYCZNY UMYSŁ<br />
S Z U K A P I Ę K N A , P O D Ą Ż A Z A N I M , W Y Z W A L A J E<br />
więcej widziałem. Bliskość sztuki odczuwałem już<br />
w dzieciństwie, byłem zafascynowany pięknem,<br />
zacząłem rysować, potem bawić się kolorami. Szybko<br />
zrozumiałem, że muszę zająć się jeszcze innymi<br />
dziedzinami sztuki, zainteresowała mnie rzeźba.<br />
Równolegle zacząłem szukać różnych możliwości<br />
i metod w malarstwie – akwarela, malarstwo olejne,<br />
akryl na płótnie. Im bardziej zagłębiałem się w sztukę,<br />
tym bardziej czułem się spełniony. To wszystko,<br />
niewątpliwie, dało podwaliny pod możliwość połączenia<br />
dziedzin, w których poruszam się na co dzień.<br />
W sztuce i jej możliwościach znalazłem piękno i coś<br />
więcej, co jesteśmy w stanie zaoferować pacjentom.<br />
Znalazłem także możliwość edukacji lekarzy, mogą<br />
bowiem dać pacjentom więcej niż zwykłą protetyczną<br />
pracę. Mogą dać artyzm.<br />
Co oznacza dla Ciebie mikroartystyczna koncepcja<br />
estetyki w stomatologii (ang. Fine-art Micro Aesthetic<br />
Dentistry), którą stworzyłeś?<br />
Zęby ludzkie w swoich szczegółach są dziełami sztuki<br />
utworzonymi przez naturę; to detale, struktury,<br />
warstwy, które poddają się przenikającemu światłu,<br />
grają z nim w perfekcyjny sposób. Są ukształtowane przez<br />
wiele czynników. W moim założeniu, jako technolodzy,<br />
powinniśmy być zdolni do odtworzenia tych szczegółów<br />
78<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
W skali mikro w Twoich pracach pojawiają się<br />
trójwymiarowe cienie, twarze, rzeźby, antyczne<br />
budowle… Jesteś unikalny, nie ma drugiego takiego<br />
artysty na świecie. Jak wpadłeś na pomysł, aby<br />
zamykać je w warstwach ceramiki? Gdzie szukasz<br />
inspiracji?<br />
Jako artysta, a tym wypadku można powiedzieć artysta<br />
dentystyczny, byłem zawsze zafascynowany pracami<br />
kreatywnymi, a nie jedynie rutynowym, odtwórczym<br />
działaniem. Artystyczny umysł jest ściśle powiązany<br />
z wyobraźnią. W sposób naturalny chciałem być<br />
kreatywny w tym, co robię, a nie tylko wykonywać<br />
wyuczony zawód i tę samą, codzienną pracę. Kiedy<br />
zacząłem rozwijać mikroartystyczną koncepcję estetyki<br />
w stomatologii, miałem przywilej pracować dla różnych<br />
pacjentów: bardzo wymagających, znanych, często<br />
VIP-ów, którzy szukali czegoś niezwykłego. Pewnego<br />
dnia przyjmowałem pacjentkę, która zadała mi pytanie:<br />
„Nasser, a gdybyś mógł umieścić moją twarz w koronie<br />
protetycznej…?”. Zaczęła się śmiać i mógł to być po<br />
prostu żart. Ja jednak nie mogłem spać całą noc.<br />
Myślałem o tym, co powiedziała. Doszedłem do wniosku,<br />
że to mogłoby być piękne wyzwanie. Nie znałem nikogo,<br />
kto byłby w stanie to zrobić. Pomyślałem, że być może<br />
to ten czas, ta szansa, niesamowicie kreatywny i piękny<br />
pomysł na sztukę. I zacząłem eksperymentować. Byłem<br />
zdziwiony pierwszymi efektami. To co powstało, było
nie do uwierzenia. Ale musiałem uczyć<br />
się innej pracy z materiałem, tak aby móc<br />
wykorzystywać go do wydobycia zupełnie<br />
nowych, trójwymiarowych detali. Mamy<br />
różnych pacjentów, są tacy dla których<br />
stworzenie twarzy czy postaci, rzeźby<br />
w ceramice, która daje takie możliwości,<br />
to sposób na piękno. Na posiadanie<br />
unikalnego dzieła sztuki.<br />
Jesteś unikalny i tworzysz niezwykłe dzieła.<br />
Jak to, co robisz stało się Twoim firmowym<br />
znakiem? Jesteś rozpoznawalny na całym<br />
świecie.<br />
Nie podążam za ogółem ludzi. Owszem,<br />
respektuję ich, doceniam, lubię się<br />
uczyć, ale jestem indywidualistą. Nigdy<br />
nie chciałem być kopią kogoś innego.<br />
Jako istoty ludzkie zostaliśmy obdarzeni<br />
unikalnością. Jeśli zapominamy o tym, tracimy nasze<br />
możliwości, nie wykorzystujemy ich. A przecież to<br />
zostało nam dane w sposób naturalny – bycie innym<br />
od innych. Zrozumiałem, że chciałbym być najlepszą<br />
wersją tego faceta, który nazywa się Shademan – we<br />
wszystkim co robi. Stawiałem więc sobie wyzwania<br />
i podwyższałem poprzeczkę. Robiłem to dla siebie,<br />
nie dla ludzi. Oczywiście, pewnego dnia zdałem sobie<br />
sprawę, że to, co robię, jest interesujące dla świata.<br />
Uświadomiło mi to po raz pierwszy spotkanie z Klausem<br />
Müterhiesem, znanym ceramistą niemieckim, kiedy<br />
przyjechał do Malezji z wykładem. Miałem koleżankę<br />
z Niemiec – Gabi Heiser, spotkaliśmy się wspólnie na<br />
obiedzie. Przed tym, jak wysłuchałem wykładu Klausa,<br />
dokładnie przestudiowałem napisaną przez niego książkę<br />
o estetyce zębów przednich. Gabi opowiadała o nim,<br />
że jest jednym z najlepszych na świecie ceramistów.<br />
Myślałem sobie: „Najlepszym? Co czyni go najlepszym?”.<br />
Powiedziała: „Zobacz, jakie korony robi, to dzieła sztuki,<br />
nikt nie jest w stanie ich skopiować”. Przygotowałem się<br />
do tego spotkania. Jedną z koron odtworzyłem<br />
z wszystkimi detalami w porcelanie. W trakcie<br />
spotkania Klaus wypytywał, czym się zajmuję. Gabi<br />
nalegała, żebym pokazał swoją pracę. Kiedy pokazałem,<br />
zapytał: „Od kogo to dostałeś? To moja praca… Znam<br />
swoją pracę, więc kto ci ją dał?”. Kiedy próbował<br />
przeanalizować, w jaki sposób jego korona znalazła się<br />
w moich rękach, Gabi powiedziała: „Musisz zobaczyć<br />
jego prace, to co potrafi”. Wtedy pokazałem Klausowi<br />
koronę z trójwymiarową twarzą zamkniętą w środku.<br />
Tak po raz pierwszy moja wizja ujrzała światło dzienne.<br />
Klaus jednak niczego nie zobaczył. Powiedziałem: „To nie<br />
jest zwykła korona, zobacz, czy widzisz w niej twarz…”.<br />
Nałożył okulary, przybliżył wzrok i krzyknął: „O mój Boże,<br />
to niemożliwe!”. Staliśmy się przyjaciółmi, zaczęliśmy<br />
również współpracować na niwie zawodowej. Żywię do<br />
niego szczególny szacunek, był pierwszym na świecie,<br />
który dostrzegł sztukę w tym, co robię i docenił to.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
79
SZTUKA<br />
W SKALI MIKRO<br />
80<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
81
S P O R T R E T O W A Ł E M N A J S Ł Y N N I E J S Z Y O B R A Z<br />
LEONARDA DA VINCI – MONA LISĘ<br />
W S T R U K T U R Z E C E R A M I C Z N E G O Z Ę B A.<br />
Mogę z całą pewnością powiedzieć, że to jest sztuka.<br />
Jak sam mówisz, masz w głowie pożar i nieskończoną<br />
ilość inspiracji. Pojawiają się, zaklęte pomiędzy<br />
warstwami ceramiki, monumentalne budowle,<br />
inspiracje Michałem Aniołem czy Leonardem da Vinci…<br />
Mam mnóstwo szacunku dla obu mistrzów. Da Vinci<br />
pojawił się w moim umyśle pierwszy. Sposób, w jaki<br />
podchodził do sztuki, otwartość myśli, filozofia z jaką<br />
postrzegał świat, opowieść płynąca z jego szkiców<br />
i rysunków zasługiwała na szacunek. Absolutnie<br />
podziwiam to, co osiągnął. Myślałem sobie, żeby<br />
spróbować zamknąć jego rysunki w mojej ceramice.<br />
Zrobiłem to. Efekt przerósł moje oczekiwania. Poszedłem<br />
dalej: sportretowałem najsłynniejszy obraz mistrza,<br />
Mona Lisę, w strukturze ceramicznego zęba. Potem<br />
pracowałem z dziełami Michała Anioła, efekty były<br />
niesamowite. W 2015 roku miałem wykład we Włoszech.<br />
Przekładał go włoski tłumacz. Kiedy skończyłem, ludzie<br />
zaczęli zadawać pytania, w pewnym momencie wstał<br />
mężczyzna, który zaczął mówić coś po włosku. Nie<br />
zrozumiałem go, ale z mowy ciała wyczytałem dużo<br />
emocji. Myślałem, iż może narzeka na coś, nie jest<br />
zadowolony, czułem, że może powiedziałem coś złego.<br />
Kiedy tłumacz zaczął przekładać jego słowa na angielski,<br />
zrozumiałem, że jest wzruszony, przyjechał z daleka<br />
po to, żeby zobaczyć moje prace i posłuchać mojego<br />
wykładu. Mówił, że nie mógł spać z emocji przed naszym<br />
spotkaniem i że sprawiłem, jakby czas się cofnął, a<br />
82<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
świat znalazł się w namacalnej obecności dawnych<br />
mistrzów. To było dla mnie jak narodzenie się nowych<br />
emocji, pokazało, że w dentystycznym przemyśle można<br />
odnaleźć artyzm. Sztuka jest żywa. Nie musimy odkładać<br />
na bok swoich zdolności i sprawnej ręki, żeby być artystą.<br />
Można połączyć dziedziny. Istoty ludzkie zostały bowiem<br />
obdarzone nieskończoną wyobraźnią.<br />
Pasja i wrażliwość to klucz? Sposób na życie?<br />
Jeśli jesteś człowiekiem z pasją, przyciągasz ludzi,<br />
dajesz im miłość. Możesz też pokazać im piękno. Jesteś<br />
pozytywny, prowadzisz ciekawe, satysfakcjonujące życie,<br />
kreujesz naokoło siebie piękno. Malujesz, pokazujesz<br />
świat. Dbasz o ludzi. Nie ma takiej miary, żeby można<br />
było powiedzieć, kiedy dajesz wystarczająco miłości.<br />
Darujesz troskę i miłość swoim pacjentom, tym co robisz<br />
dla nich. Czy 10 procent to wystarczająco?<br />
Na różnych wykładach lekarze pokazują, że starają się jak<br />
najlepiej wykonywać swój zawód. Zawsze zadaję pytanie:<br />
„A gdyby pacjent był twoją matką, to ile miłości byłbyś<br />
w stanie dać? Czy opieka byłaby taka sama, czy inna?”.<br />
Śmieją się, mówiąc, że matka czy rodzina to przecież<br />
zupełnie co innego. Nic bardziej mylnego. Wszystkim<br />
ludziom powinniśmy dawać tyle samo troski i miłości.<br />
To klucz. Będąc artystą, łatwiej można nauczyć się kochać<br />
ludzi. Czasem lecę na drugi koniec świata, aby oddać<br />
pacjentowi pracę i… widzę, że jeden punkt nie pasuje,<br />
nie jest idealny, czasem sam pacjent zupełnie tego nie<br />
zauważa. Być może ktoś inny powiedziałby: to nie ma
znaczenia. Jestem uczciwy, czuję, że mam obowiązek<br />
powiedzieć to pacjentowi. Satysfakcję przynoszą rzeczy<br />
robione z pasją i duszą.<br />
W czym pomaga Ci medytacja? Pozwala wyciszyć<br />
„ogień w głowie” czy wręcz przeciwnie?<br />
Kiedy podążasz artystyczną drogą, umysł jest bardzo<br />
wyczulony. Masz dużo do czynienia z wyobraźnią,<br />
ze światem wewnętrznym, duszą, masz szansę<br />
porozmawiać ze sobą. To daje medytacja. Mając naokoło<br />
tyle bodźców: media, YouTube, zewnętrzny świat, całe<br />
bla bla bla, medytacja pozwala się odłączyć. Zebrać<br />
energię.<br />
Który z artystów ma szczególne miejsce w Twoim<br />
umyśle? Kogo szczególnie cenisz?<br />
Kiedy studiowałem, fascynował mnie van Gogh. Kolory,<br />
umiejętność ich łączenia. Ceniłem go również za to,<br />
jakim był człowiekiem, co robił dla ludzi, ale również<br />
to, że był inny niż ludzie w tamtym czasie, że zachował<br />
swoje człowieczeństwo. Jeśli chodzi o wizualność sztuki<br />
i realizm prac, moim mistrzem jest Michał Anioł. Cenię<br />
również jego rzeźbę. W tamtych czasach było wielu<br />
artystów wywodzących się z włoskiej szkoły, nie tak<br />
znanych jak Michał Anioł, cenię te prace. Artyści na<br />
świecie są rodziną. Wprowadzają piękno<br />
w codzienne życie. Piękno tworzy lepszy świat.<br />
To wartościowe, co mówisz o świecie kreowanym<br />
przez piękno… „Romantic Centrals” (Romantyczne<br />
siekacze). Uwielbiam ten rysunek. Tworzysz obrazy na<br />
kawie. Sztuka ta doczekała się już nazwy: „latte art”.<br />
Precyzyjna, piękna kreska w aromatycznym napoju.<br />
Jak wpadłeś na taki pomysł? Jesteś również baristą?<br />
(Śmiech)<br />
Filiżanka kawy, to nie tylko napój, który wdychasz,<br />
pijesz. To także historia miłości. Zapach znany z rodzinnego<br />
domu, bliskość rodziny, matki, rodzeństwa<br />
przekomarzającego się ze sobą, ich codziennych zabaw.<br />
Pomyślałem: dlaczego nie malować czegoś dla moich<br />
pacjentów? Pokazać im troskę i miłość jeszcze<br />
w inny artystyczny sposób. Tak powstały moje kawowe<br />
rysunki. Ucząc moich kursantów, uczę ich również<br />
takiej kreski. Na zwykłej codziennej kawie.<br />
Czy dajesz ludziom szczęście?<br />
Danie pacjentowi uśmiechu to nie jest bezosobowa<br />
sprawa. Może powstać perfekcyjny technicznie<br />
uśmiech, a jednak pacjent nie jest szczęśliwy. Relacja<br />
musi być głębsza. Oparta na zaufaniu, miłości i pięknie.<br />
Podzieleniu z pacjentem swojej pasji. Kiedy matka<br />
karmi niemowlę, daje mu równocześnie największą<br />
uwagę i najbardziej cenną miłość – to jest korelacja,<br />
naczynia połączone. Kawa i artystyczne malowanie jest<br />
jednym ze sposobów dawania szczęścia, w drodze po<br />
uśmiech.<br />
Dziękuję, Nasser. Piękny, Szalony Umyśle! [KBS]<br />
Wszystkie zdjęcia pochodzą z archiwum prywatnego Nassera Shademana<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
83
POEZJA<br />
Polecane<br />
DOMINIKA LEWICKA-KLUCZNIK – rocznik 1978,<br />
animatorka, filolożka. Jest redaktorką, autorką<br />
wstępów, recenzji oraz materiałów promocyjnych.<br />
Publikuje w antologiach, pismach literackich<br />
i kulturalnych. Była organizatorką sześciu edycji<br />
Festiwalu Literatury Wielorzecze. W 2013 r. wydała<br />
debiutancki tom poetycki Samopas nominowany<br />
do nagrody Orfeusz w kategorii Orfeusz Mazurski.<br />
W 2016 r. odebrała nagrodę Kreatora Kultury<br />
od Prezydenta Miasta Elbląga za dotychczasową<br />
działalność. W tym samym roku ukazał się drugi<br />
tom poetycki autorki Limit na cuda (Poznań),<br />
który został Elbląską Książką Roku. W 2018 r.<br />
odebrała Nagrodę Marszałka Województwa<br />
Warmińsko-Mazurskiego w dziedzinie twórczości<br />
artystycznej, upowszechniania i ochrony dóbr<br />
kultury. W styczniu 2019 r. ukazała się trzecia<br />
książka M+M, a w <strong>2021</strong> _winna. Jest stypendystką<br />
Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz<br />
Funduszu Popierania Twórczości ZAiKS, Prezydenta<br />
Miasta Elbląga. Prowadzi blog/stronę autorską:<br />
www.lewickaklucznik.pl oraz projekt Pogotowie<br />
W@rsztatowe: https://www.facebook.com/<br />
pogotowiewarsztatowe/.<br />
84<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
POEZJA<br />
BARSZCZ Z PASZTECIKIEM<br />
Miałam gości, Anno. Teraz wracam<br />
do siebie i się okopuję. Boli mnie język od<br />
w porządku i twarz od odbijania się<br />
w grymasach. Teraz chcę być smutna.<br />
Dopóki nie przełknę wszystkiego,<br />
czym się połamałam. Nawzajem<br />
straciło moc, ale nie chce mi się wymyślać.<br />
Bawię się ze sobą w króla ciszy.<br />
Sprzątam i przestawiam, by zacząć<br />
nieco inaczej. Po staremu się nie sprawdziło.<br />
Jednak.<br />
Minął nam termin przydatności do spożycia.<br />
ŻYCIE Z DRUGIEJ STRONY<br />
Uczyłaś, Anno, żeby nie rozgryzać. Trzeba<br />
przełknąć szybko i popić wodą. Tylko wodą.<br />
Wówczas gorzki nie zabije przyjemności.<br />
Mówiłaś, że tak musimy sobie życie prostować,<br />
skoro sprawdziliśmy już inne ścieżki. I żadna<br />
nie jest odpowiedzią. Pozostajemy w sferze pytań.<br />
Nawet gdy codzienność drażni coraz bardziej, to weź<br />
pigułkę. Mówisz jak tani SMS z banku. Piszą,<br />
że tęsknią. Chcą mojej obecności.<br />
Wtedy procentuje my. A przy tobie – ubywa my.<br />
Opowiadamy świat z lewej do prawej.<br />
Ale nigdy nie będziemy w sam raz.<br />
RUCHY WYMIERAJĄCE<br />
POCZUCIE WINA<br />
Nie będziesz kolejnym z mężczyzn,<br />
Anno. Każdemu muszę dać kawałek<br />
i czas. Umówiłam się na dwudziestą piątą,<br />
bo moja doba się nie kończy. Kalendarz<br />
nie zamyka. Bądź fit, bądź smajl, bądź pleżer.<br />
Wypełniają mnie palce i słowa, zadania na czas i od<br />
do, dedlajny. Mam uczulenie na maile tak jak<br />
kiedyś na zeszyty w kratkę. Matematyka<br />
w końcu nie przydaje się w życiu. Chemia<br />
tylko czasami. Ważne jest, by pamiętać,<br />
że pewnych rzeczy i spraw się nie łączy.<br />
A o tym zapominam codziennie.<br />
Powtarzasz, jak dobrze, że mamy siebie.<br />
Milczę. Ja mam siebie.<br />
Ty masz siebie.<br />
Ale czy to dobrze?<br />
Codziennie boję się, Anno, że nie przyjedzie<br />
winda i nie poradzę sobie ze schodami. Boję się<br />
też, że nie odpiszesz, nie zapytasz, jak poranek<br />
czy wieczór. Boję się ciszy i śmierci, co nad nami<br />
wisi, od kiedy się zaczęło. Musi się przecież skończyć.<br />
Tak jest naturalnie. Dobrze wiemy, że zaszłyśmy<br />
już za daleko. Zbyt wiele padło słów potrzebnych<br />
i dotyków, które najszybciej ulatniają się z pamięci,<br />
bo skóra nie zadrukowuje się. Dlatego tęskni się za<br />
obecnością drugiego ciała i dłoń szuka drugiej.<br />
To naturalne. Tego się nie wybiera. I wiem też,<br />
że nie ma już powrotu, że nie można się cofnąć,<br />
a rzucenie wszystkiego nie sprawi, że będziemy<br />
w punkcie zero, gdzie można zacząć od nowa<br />
lub pójść zupełnie innymi szlakami.<br />
A te nie wiadomo, dokąd prowadzą.<br />
I tego się nigdy nie dowiemy. Bo jesteśmy tu i teraz,<br />
codziennie się zabijamy, uparcie pragnąc żyć.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
85
Foto: Katarzyna Brus-Sawczuk<br />
Mira Umiastowska, fragmenty Pl@stikowego Miasta<br />
Naprawdę Ell jest manekinem<br />
Nauczono ją, że świat jest dobry, a historia jest tylko<br />
odległą historią, gdzieś tam. Nie dotyka. Dobry wujek<br />
świat kręci się dookoła. Jest ciekawie i słonecznie.<br />
Zło się nie dzieje, takie ogólne, co najwyżej osobiste –<br />
kiedy była mała.<br />
Kiedy była duża, zaczęło ją dotykać – zło takie też znów<br />
raczej osobiste. Ogólne było gdzieś. Gdzieś indziej. Nie tutaj.<br />
Zło było nieprawdą. Było historią.<br />
Teraz historia zaczęła się zbliżać. Ell zaczęła odczuwać<br />
więcej analogii z teraźniejszością. Historia jakby miała ten<br />
sam mechanizm, może metody trochę inne. Analogia,<br />
tyle że zakamuflowana i nie na większą skalę. Tak, żeby<br />
manekiny nie rozumiały.<br />
86<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Manekiny, podobnie jak ludzie, łączą się w pary. Wychowują<br />
dzieci. Świat się kołem obraca, od słońca do<br />
słońca, dopóki dzieci nie urosną. Jej dzieci urosły. Mają<br />
smukłe kończyny, otwarte spojrzenie, choć czasem się<br />
garbią. Jak to przy lekcjach.<br />
Jechała teraz z nimi pociągiem. Szukali miejsca. Przechodzili<br />
przez cały skład, aż Em zauważył:<br />
– O! Tu, będziesz miała całe kanapy! – zwrócił się do matki.<br />
Rzeczywiście, były skórzane i do przykrycia znalazły się<br />
nawet kołdry. Ale nie czas im było jechać. Mieli jeszcze<br />
coś do załatwienia. Jakąś sprawę u krawca. Szukali podwórka.<br />
Potem znaleźli dwie paczki kurczaków. A wszystkie<br />
takie żółciutkie, piszczące, zawiązane czerwoną wstążką.
Trzeba je było komuś podrzucić, żeby się nie zmarnowały.<br />
O, już zaczynają wypadać! Zebrała paczkę i poszli szukać.<br />
Nikt w okolicy nie hodował kur. Podchodząc na wzgórze<br />
od zamku z drugiej strony, nagle znaleźli się jakby na<br />
dziedzińcu z ogrodem. Było pięknie. I trochę jakby na<br />
placu zabaw czy ćwiczeń. Pokonała jakąś przeszkodę, ale<br />
cały czas myślała jednak, żeby zdążyć wrócić do pociągu.<br />
Bilet przecież by się zmarnował. No i jeszcze te kurczaki!<br />
Okazało się, że z drugiej strony dziedzińca było jednak kilka<br />
chałup. Przy tej drewnianej kury chodziły po podwórku.<br />
Tu można byłoby je rozpuścić, ale zrobiło się późno.<br />
Tego jednego, co wypadł, było jej trochę żal. Nadal trzeba<br />
jednak się spieszyć, choć dziewczynka krawcowa proponowała<br />
nocleg…<br />
Co za niespójność! Manekiny też śnią.<br />
Ell nie lubiła być sama. Ale któż z nas nie jest sam, nawet<br />
jeśli jest wśród ludzi?! Pytanie retoryczne? Może niektórzy<br />
mają szczęście być bliżej siebie. I bliżej. I ciaśniej.<br />
I dużo nas, a wcale nie bliżej. Takie gierki. Także polityczne.<br />
Ludzie lubią grać w gry. Różne. Niekiedy nie wiedzą,<br />
że grają. Ktoś nimi gra. Podobnie jak u manekinów. Wtedy<br />
są pionkami. Najczęściej giną, jak to żołnierze na wojnie, bo<br />
obiecano im chwałę, wiarę w jakąś ideę albo zwyczajnie –<br />
pieniądze. Z wojny wracają wraki. Takie igrzyska śmierci.<br />
Ktoś naciska guzik, bo gry to najczęściej teraz takie guzikowe.<br />
Polityczne. Układne, z ręką na guziku.<br />
Ell była kiedyś blisko ludzi, to rozumie. Zresztą w czasie<br />
kiedy stoi na wystawie, słyszy takie różne poglądy,<br />
wygłaszane przez klientów sklepu, a zasłyszane z telewizora,<br />
który wszyscy zgodnie krytykują i kupują nowy pakiet<br />
z większą ilością mózgotłuków. Ludzie bardzo lubią<br />
politykować. Często przy stole. Wszyscy nagle stają<br />
się patriotami, ale w przeciwnych stronnictwach. I już<br />
w rodzinie poróżnienie gotowe! Ale goście sobie pójdą<br />
i zostaniemy sami. Czy rzeczywiście? I o jaką samotność<br />
nam chodzi? Tego Ell nie wie. Ell jest wyłącznie<br />
manekinem. Rozumnym, ale tylko manekinem. Na wiosnę<br />
w nowym płaszczu. I z miasta. Dlatego nie rozumie<br />
tych kurczaków, które gdzieś w czasie snu poginęły.<br />
Ludzie mają ściśnięte dusze. Manekiny duszy nie mają.<br />
Dlatego mogą swobodnie chodzić, choć może nieco automatycznie.<br />
Ell rozumiała to, bo była manekinem wyjątkowym.<br />
W końcu jej praojciec był półczłowiekiem! Nie wie tylko,<br />
czy to lepiej, czy gorzej i dla której połowy. W każdym razie<br />
i ona miewała fragmenty duszy. Dusza ta – w połączeniu<br />
z myśleniem, w które także Ell została wyposażona<br />
– dawała efekt bolesnego uciśnienia, choć mówi się,<br />
że myślenie nie boli. To nieprawda! Oj, boli, boli i to<br />
wprost proporcjonalnie. Im więcej, tym więcej, zwłaszcza<br />
kiedy bez skutku. Zwłaszcza kiedy widzą, wiedzą, czują,<br />
a nie mogą. Manekiny. Bo nic tylko całe dnie stanie na<br />
wystawie, aż nogi bolą i ciało drętwieje. Jeszcze ten głupi<br />
uśmieszek i szklane oczy, które patrzą gdzieś, nie wiadomo<br />
gdzie.<br />
Peruka i kapelusz z idiotycznym kwiatkiem albo piórkiem<br />
z poprzedniego snu.<br />
– Patrz, nie umieraj! Umierają poprzednie epoki i ludzie.<br />
Ty stoisz na przełomie! – Zwykł mawiać manager. – Wybór<br />
należy do ciebie! – dodaje. I ciśnie. I okręca wokół<br />
palca. Głupi uwierzą. Ell nie. Ale stoi. Bo gdzie pójdzie?<br />
Na inną witrynę? Więc pozwala sobie przymierzać różne<br />
miary i rozmiary. Upinać szpilkami, żeby z przodu wyglądało.<br />
Z tyłu kłuło. Więc stoi. Świat obok przechodzi. Świat<br />
szyty na miarę albo i nie… przez tego krawca, co to go nie można<br />
było osiągnąć w poprzednim śnie. Co to się gdzieś za systemem<br />
ukrył. Za jawą. I nawet dokładnie nie wiadomo<br />
komu strzelić w mordę, bo system ściśle utkany jak powięź.<br />
A makatka utkana we wzór, z którego lalka nie wyjdzie.<br />
Ludzie się wzruszą na jej widok i los, bo mają duszę. Lalka<br />
nie ma, choć ze spojrzenia coś wyziera. To może ma?<br />
Tylko człowiek mierzy ją swoją miarą.<br />
Ell dokładnie nie wie, kim jest człowiek.<br />
Dziś obserwowała na zewnątrz, jak pogryzły się psy.<br />
Właściciele skarcili oba.<br />
Państwo Przemyślni<br />
Państwo Przemyślni wiedzą, jak mają chodzić manekiny.<br />
Jej szef też to wie, dlatego nakręca ją co dzień. Żeby chodziła.<br />
To chodzi, chociaż wiadomo, że stoi. Na wystawie.<br />
Stoi jak ta lala! A myśli, że chodzi, bo wiosenka, nowy<br />
płaszczyk, świat się kręci. Ludzie wiedzą, jak nakręcać<br />
manekiny. Jej szef to człowiek. Taki ludzki. Nigdy nie ubierze<br />
ich tak samo. Ell – czerwony, Miss – zielony. Sukienka<br />
w zygzaki – Ell, bluzeczka w pomarańcze dla Miss. Wtedy<br />
wiedzą, że się różnią, a każda ważniejsza od drugiej. Metka<br />
pod spodem ukryta.<br />
Obie ze sobą rywalizują, to zrozumiałe:<br />
– Mój świat jest lepszy!<br />
– To mój świat jest lepszy! – Przekomarzają się, choć<br />
widzą to samo. Jak to zza szyby. Różnica może polegać<br />
jedynie na spostrzegawczości, bo szyba ta sama. A i obraz<br />
za nią ten sam.<br />
Obie widziały, że psy się gryzły, ale Miss bardziej przyglądała<br />
się właścicielom. Jeden stary, łysawy, niski i przysadzisty.<br />
Taki króciak. Drugi przypominał Pinokia z wydłużonym<br />
nosem. Jednak to Ell zauważyła, że to oni, właściciele,<br />
napuścili na siebie psy. Owczarek kontra labrador. Ell dziwiła<br />
się. Jak można! Przecież oba z rasy łagodne. Podejrzewała<br />
jednak, że to trzeci – człowiek – spowodował,<br />
jej szef. Już on wie, jak utworzyć ring. Ell to wie. Czasem,<br />
kiedy chce je wkurzyć, ubiera je tak samo. Ściąga z nich<br />
wszystkie kolorowe ciuchy i swoim ludziom każe ubrać<br />
je w jednakowe, czarne uniformy z napisem: „Przecena”.<br />
Żeby chociaż jedą! Wtedy każda czułaby się wyróżniona.<br />
Ale nie! Obie! I całą resztę na wystawie. Te dalej – też.<br />
Wtedy wszyscy czują się pokrzywdzeni, bo nikt nie jest<br />
wyróżniony. Nikt nie jest lepszy. Jest tłum.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
87
Czasem szefa ogarnia perwersja i ubiera wtedy jedną<br />
z lalek sam, osobiście. Zazwyczaj jest to Miss. Reszta<br />
pozostaje na czarno, w cieniu, w tle. Znowu wkurzenie!<br />
Bo kto lubi być tłem? Ręka do góry! Nikt. Wszyscy stoją<br />
jak manekiny, należycie, jak szef ustawił. Chociaż<br />
wewnętrznie ugotowani.<br />
Niekiedy pójdzie po rozum do głowy, szef, i… Ell też<br />
ubierze. Sam. Ale… w identyczną garsonkę. No na Boga!<br />
Dlaczego w taką samą?!<br />
Toż to przesada!<br />
A potem wszystkie dziewczyny na wystawie znów tak<br />
samo. To już przesada wielokrotna! Wtedy stoją i gapią<br />
się we wzajemnie drażniącą czerwień. O co mu chodzi?<br />
Czasem jakby ubierania nie dokańcza. Założy jeden but,<br />
a drugi rzucony. Obok. Z początku Ell podejrzewała,<br />
że z niedbałości, że to flejtuch. Ale nie. To z przemyślności,<br />
żeby nie przyszło do głowy uciekać. Głupi. Jakby nie można<br />
było boso?!<br />
Ale pewnie ma rację, bo przez granicę nie puszczą. Dla<br />
lalek takie buty to paszport! Chociaż podobno już te czasy<br />
minęły. Podobno.<br />
Po co w ogóle o tym wszystkim myśli Ell? Za szybą wystawy<br />
ludzie już dawno o tym krzyczą. I to na głos. Jakby<br />
można znów było krzyczeć po cichu. Ale chyba i tak<br />
gówno mogą, więc tylko krzyk im zostaje. Taki munkowy,<br />
bezradny. Z tyłu w galerii wisi kopia, to lalka wie, ile wart<br />
taki krzyk. Ale czy rzeczywiście? Dziś na powielaczu można<br />
wszystko. Tylko trzeba wiedzieć, który guzik przycisnąć.<br />
Marny ten nasz los – czasem pomyśli. Ludzie to już dawno<br />
wiedzą…<br />
To po co dają sobie wciskać nowe kanały? Właśnie dlatego?<br />
A nowe kanały im wciskają, docieka, chyba żeby ich bardziej<br />
zamulić. Zakręcić. Zbudować kolor życia na ekranie, na<br />
reklamie, ładnym filmie. Stworzyć iluzję, model, stereotyp,<br />
do którego mają dążyć. Jak łatwo nimi manipulować!<br />
Lalka przez szybę też ma taki ekran. Na nią patrzą, ale<br />
i ona ma reality show. Widzi, jak wszyscy wszystko<br />
wiedzą, a każdy politycznie poprawny, choć przeciwny.<br />
I chodzą tak po staremu. Po szynach. Po sznurkach, które<br />
ktoś inny trzyma. Takie lejce. Taki teatr. Takie marionetki.<br />
W tym sensie, spostrzega Ell, ludzie się tak bardzo od<br />
nas, manekinów, nie różnią. A dała sobie wkręcić, że mają<br />
więcej. Że mają coś, czego można zazdrościć. Nie warto.<br />
Ani nawet ich psom, które – choć ładnie utrzymane –<br />
szczerzą na siebie kły.<br />
Szczute. Nic więcej. [MU]<br />
E.Jowik, A.Lis, R. Cygan, W.D.Stańczak i E.Orłow<br />
Renata Cygan i Eugeniusz Orłow<br />
E.Jowik, A.Lis, R.Cygan, W.D.Stańczak , E.Orłow i T.Knyziak<br />
E.Jowik, A.Lis, R.Cygan, W.D.Stańczak , E.Orłow<br />
88<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Warto wiedzieć…<br />
Zwykle unika się w tak szczególnych periodykach<br />
informacji oficjalnych, urzędowych,<br />
zapełniając nimi przestrzeń agencji informacyjnych,<br />
mediów. W tym przypadku jednak<br />
odstępstwo od tej reguły jest uzasadnione<br />
i z pewnością zyska aprobatę Czytelników.<br />
Wśród partnerów medialnych „Post Scriptum”<br />
znajduje się m.in. Stowarzyszenie Autorów<br />
Polskich – związek twórczy autorów<br />
książek naukowych, popularnonaukowych,<br />
literatury publicystycznej, faktu i wielu innych<br />
form literackich, stanowiących przedmiot prawa<br />
autorskiego. Najliczniejszym oddziałem<br />
jest Oddział Warszawski II, skupiający ponad<br />
130 członków z kraju i zagranicy – m.in. Belgii,<br />
Holandii, Australii, USA, Niemiec, Litwy,<br />
Wielkiej Brytanii. Dzięki integracji środowiska<br />
twórczego pod wspólnym parasolem owoce<br />
polskiej kultury trafiają w najodleglejsze<br />
zakątki świata. Przyczynia się do tego aktywność,<br />
nietuzinkowe inicjatywy i zaangażowanie<br />
członków SAP. Błędem byłoby nie docenić<br />
osób mających w tym szczególne zasługi.<br />
Na jubileuszowym wieczorze z okazji X-lecia<br />
Oddziału Warszawskiego II Stowarzyszenia<br />
Autorów Polskich, który miał miejsce<br />
10 września <strong>2021</strong> w Teatrze Poezji, Muzyki<br />
i Sztuki „Witraże” w Warszawie odbyła się<br />
wyjątkowa uroczystość. Uhonorowane zostały<br />
trzy szczególnie wyróżniające się osoby<br />
w tworzeniu, upowszechnianiu i ochronie<br />
kultury polskiej: Renata Cygan, Ewa Jowik<br />
i Agnieszka Lis. Z upoważnienia ministra kultury,<br />
dziedzictwa narodowego i sportu Piotra<br />
Glińskiego przyznaną odznakę „Zasłużony<br />
dla kultury polskiej” wręczyli prezes Rady<br />
Głównej SAP Eugeniusz Orłow i prezes Oddziału<br />
Warszawskiego II SAP – Wanda „Dusia”<br />
Stańczak.<br />
Wszystkie trzy poetki, animatorki kultury<br />
mają znaczący bagaż zasług. Dla „Post Scriptum”<br />
jest to jednak wydarzenie szczególne.<br />
Renata Cygan jest bowiem redaktor naczelną<br />
periodyku, który trzymacie Państwo właśnie<br />
w rękach. Z powodzeniem dba o każdy szczegół,<br />
by w czytelniku zasiać nieodpartą chęć sięgania<br />
po każde kolejne wydanie. Tytuł krąży po<br />
świecie, będąc uznaną wizytówką.<br />
Ale to nie tylko ta, jakże wyczerpująca intelektualnie<br />
i fizycznie (dodajmy: charytatywna)<br />
praca. Renata Cygan współpracuje od kilku<br />
lat z zespołem wydającym międzynarodowe<br />
antologie tematyczne, sygnowane przez SAP.<br />
Wszystkie zdjęcia pochodzą z archiwum SAP-u<br />
E.Jowik, A.Lis, R.Cygan, W.D.Stańczak , E.Orłow i T.Knyziak<br />
Ewa Jowik, Agnieszka Lis i Renata Cygan<br />
E.Jowik, A.Lis, R.Cygan, W.D.Stańczak , E.Orłow<br />
Jest autorką kilkunastu okładek tych książek i ilustratorką wielu<br />
z nich. Jest współorganizatorką m.in. Festiwalu Poezji Słowiańskiej<br />
w Londynie i wielu innych wydarzeń kulturalnych na Wyspach.<br />
Przez kilkanaście lat czynnie działała w Zarządzie Szkoły Przedmiotów<br />
Ojczystych im. M. Reja w Londynie. Współorganizuje konkursy<br />
dla polskich dzieci. Jest aktywną uczestniczką Międzynarodowych<br />
Zlotów Poetów z Polskim Rodowodem w Wilnie.<br />
Reprezentuje polską literaturę i kulturę na międzynarodowym<br />
forum, uczestnicząc w festiwalach w wielu krajach, m.in. w Indiach.<br />
Można byłoby tak jeszcze długo, ale pozwoliłam sobie pokazać tylko<br />
maleńki skrawek jej przestrzeni, wypełnionej polskością i służbą<br />
dla niej. Wierzę w kolejne sukcesy „Post Scriptum” z Renatą Cygan<br />
przy sterze. [WDS]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
89
W I E R S Z E<br />
Grzegorz Malecha<br />
90<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Foto: RC
***<br />
dzień piąty kwarantanny. alert pogodowy<br />
najpierw rozpętano burzę potem wysłano<br />
sms z ostrzeżeniem o silnym wietrze<br />
stan morza niebezpiecznie wysoki<br />
przelewa się woda w ciśnieniowym ekspresie<br />
ciśnienie szuka ujścia ulicami większych miast<br />
dzisiaj idę na powtórny wymaz<br />
pierwsza próba okazała się niemiarodajna<br />
wynik najprawdopodobniej jutro<br />
dnia szóstego - dnia szóstego<br />
bóg stworzył człowieka na swoje podobieństwo<br />
więc tym razem będą mieli do czego porównać<br />
Grzegorz Malecha<br />
***<br />
podobno elżbieta batory była tylko ofiarą czarnego piaru<br />
podobno sól topi się w temperaturze hartowania stali<br />
podobno tak mawiają płatnerzy mawiają też że<br />
pierwowzorem muminka był pieniek obsypany śniegiem<br />
podobno można wykorzystać czasoprzestrzeń do pozyskania energii<br />
podobno jest to czasochłonne a ja urodziłem się w roku nieurodzaju<br />
rodzaju męskiego żeńskiego i nijakiego i na pewno jest w tym wiele prawdy<br />
***<br />
blokada maszyny losującej została zwolniona<br />
ale najpierw gest głową<br />
droga wolna idź i nauczaj<br />
tak zostało zapisane i tak od dwóch lat<br />
czekamy na wywóz eternitu<br />
płyty ocierają się falami<br />
rozpiera nas ich energia<br />
zresztą przechodziłeś to widziałeś<br />
że entuzjazm nie wygasł<br />
kratka ściekowa<br />
nadal bierze na siebie<br />
cały impet burzy<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
91
W tym szaleństwie jest metoda<br />
Dorota Masłowska, Jak przejąć kontrolę nad światem, nie wychodząc z domu 2<br />
Z komentarzy rzucanych pod adresem<br />
twórczości Doroty Masłowskiej, najczęściej wyłania<br />
się skrajne stwierdzenie: „Masłowską można kochać<br />
albo nienawidzić”. Po pierwszym wyborze felietonów,<br />
pierwotnie pisanych dla „Dwutygodnika”, w zeszłym roku<br />
na rynku ukazała się kolejna część. Jak przejąć kontrolę<br />
nad światem, nie wychodząc z domu 2 z niepodrabialnymi<br />
ilustracjami Macieja Chorążego. Jakby to ujęła sama<br />
pisarka, w tekstach jest cały balejaż emocji, bogactwo,<br />
przepych i przaśność.<br />
Niejeden zaśpiewałby „Kuba, wyspa jak wulkan<br />
gorąca”. U Masłowskiej to nie przejdzie. Podróże<br />
przedmieściami Hawany obrazują wprost przedziwny<br />
jarmark biedy, ludzkiej chuci i marzeń o lepszym świecie.<br />
Buła zajadana bułą, swoje schronienie znajdą tu miłośnicy<br />
soundsystemów. Nie usłyszymy jednak znanego skądinąd<br />
utworu o siatce latającej nad dachami domów zespołu<br />
Gówno. Będzie despacito pojedynczy, podwójny,<br />
potrójny. Nie moja wszak rola, by przedstawiać po kolei<br />
smaczki, które przygotowała i skomasowała w tekstach<br />
Dorota Masłowska. A jest ich w felietonach mnóstwo.<br />
Szaleństwo, bezmiar cudów oraz swoista archeologia<br />
pamięci. Zapamiętane sytuacje, gesty, usłyszane zwroty,<br />
ale przede wszystkim tętniąca życiem ogromna sterta<br />
przedmiotów. Pisarka wraca do czasów młodzieńczych,<br />
kiedy to mogła z kwintesencją przypatrywać się urokom<br />
wejherowskich osiedli. Raz po raz, bucha w tych tekstach<br />
szał zakupów, potok kiczu i lansu. Kupujemy nie tylko<br />
to, co potrzebujemy – ma się przelewać, szurać między<br />
nogami, tarmosić się i walczyć o swoje miejsce. Mniejsza<br />
o to, że to towar niskiej jakości, który za chwilę trzeba<br />
będzie wymienić. Ma być dużo. Koniec, kropka.<br />
O rzeczach zwyczajnych opowiada Masłowska<br />
językiem w wersji glamour, ma się czuć ten powiew<br />
luksusu. Czyż to się nie kojarzy z postacią Pupci Jolańci<br />
ze „Świata według Kiepskich” wykreowanej przez Annę<br />
Ilczuk? Sprawdzony sposób na rozrywkę. Styl wysoki<br />
miesza się z niskim przepychem i marzeniem klasy<br />
średniej, wolno opadającą deską sedesową. Fajerwerki<br />
strzelają, kotły buzują, fermentacja przebiega pomyślnie.<br />
Ma być tanio i efekciarsko, to niczego nie udaje, po prostu<br />
takie jest. Ludzie są tani, w mig łapią hasła z reklam, świat<br />
staniał i nikomu to nie przeszkadza. Masłowska przy tym<br />
nie sili się na łaszenie w stronę czytelnika – próbujemy<br />
złapać wspólną nić porozumienia, w innym przypadku nie<br />
będzie to komedia dla nas. Tak czy siak, genialność tkwi w<br />
prostocie. Zamiast uśmieszków i przymilania – jazda bez<br />
trzymanki, istny hardcore, porno dla ubogich.<br />
Oddziały Poczty Polskiej – kuriozum samo<br />
w sobie, dziwaczne miejsca, stoiska pełne patriotycznych<br />
gadżetów. Panie zza okienka jeszcze jakby nie wyzbyły<br />
się artefaktów z poprzedniej epoki. Kup pan znaczki,<br />
a przy okazji, trzy znicze, gumy balonowe, patriotyczny<br />
elementarz i rodzynki w czekoladzie. Na co to komu,<br />
trudno powiedzieć. Ma się szarogęsić, stwarzać imitację<br />
czegoś, nie wiadomo czego. Masłowska w obawie<br />
o posądzenie, że być może działa tajnie dla Inpostu,<br />
w pośpiechu notowała tytuły na pocztowych regałach.<br />
Hashimoto, z czym to się je; Chyłka. Uprowadzenie; 303<br />
przepisy siostry Anastazji; Jana Pawła II mądrości na<br />
każdy dzień. Wnikliwi czytelnicy poczynań wojowniczej<br />
outsiderki zapewne zauważyli, że Poczta Polska w to mi<br />
graj. Jedziemy, bawimy się. Nim rozczytamy się w Innych<br />
ludziach, Kamil już wkracza na pocztę i tam czekają na<br />
niego kwiatki nie tylko świętego Franciszka. Motywy<br />
polskie i nie tylko polskie, ale oprawa znajoma i zabierając<br />
się za felietony, warto mieć to na uwadze.<br />
Wiele światów, raz Szanghaj, innym razem<br />
szkic o gruzińskim mężczyźnie w ogrodzie. Jest to<br />
92<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Literatura, brachu, jest jak dziwka. Bierzesz<br />
ją, a ona coś tam. Im więcej coś tam,<br />
tym bardziej ona coś tam.<br />
swego rodzaju teatr. W literackich zapasach aktorzy<br />
odgrywają przypisane im wcześniej role. Wiemy, że<br />
Masłowska będzie improwizować, smalltalkować z innymi<br />
współtowarzyszami jej wojaży. Zajrzeć za kotarę<br />
i zobaczyć, jak wyglądają obowiązki w literackim światku,<br />
nie wszędzie się zdarza. A tutaj w dodatku z wszelkim<br />
prawdopodobieństwem uśmiejemy się po pas. Zresztą<br />
nie trzeba felietonów czytać po kolei, można nawet liznąć<br />
fragment tu, fragment tam, ram, pam, pam, rach, ciach,<br />
ciach. Co tu mówić, Masłowska zmajstrowała niezły<br />
dyliżans, który – rozpędzony – nie zatrzyma się ani na<br />
chwilę. I, co urzeka najbardziej, nie wiadomo, jaki będzie<br />
tego efekt.<br />
Dużo się dzieje na przedmieściach Hawany,<br />
Szanghaju, tudzież na lotnisku, gdzie oczekujący już<br />
podłączają gaz i tną na wymiar wykładzinę. Początki<br />
pandemii to dla pisarki w ogóle problematyczny czas:<br />
trzy Trudne Sprawy, dwie Ukryte Prawdy i jeden Szpital,<br />
tak pokręcone mogą być koleje życia. A co jest spoiwem?<br />
Jednorazowość. Masłowska pokazuje, jak wybitnie życie<br />
ucieka, a my budzimy się z ręką w nocniku. Właśnie na tę<br />
okoliczność stwarzane są nowe słowa, które wyskakują<br />
jak z kapelusza, coraz to inne przedrostki i formanty.<br />
W zastraszonym tempie pęcznieją, rozmnażają się,<br />
aby zilustrować Alicję w krainie czarów w odsłonie à la<br />
Masłowska, gdzie wszystko wypełza z garów, zaczyna<br />
żyć własnym życiem i śmierdzieć. Autorka ma przy tym<br />
słuch absolutny oraz ogromny dystans do siebie, bowiem<br />
ironizuje, szydzi i podaje w wątpliwość ukochane obrazki.<br />
Mogę sobie wyobrazić, że w momentach kryzysu<br />
jest coś sympatycznego. „3maj się cieplutko!” „Nic się<br />
nie martw, na pewno wszystko się ułoży. Duuużo zdrówka<br />
dla ciebie i córy!” „Ta grafomanka? Pilch ją wylansował,<br />
niestety już nic nie napisała”. „W takim wypadku robię<br />
sobie taką oto herbatkę: melisa, dwie łyżki mięty i łyżka<br />
miodu albo coś mocniejszego”. „WALĘ WŁAŚNIE KONIA<br />
MI ZAWSZE POMAGA pozdrawiam”. „Kto to w ogóle jest?<br />
Nic nie słyszałem o tej pani, jakaś kolejna celebrytka<br />
wypromowana na niczym, niestety w Kaczorlandzie<br />
mentalność niewolnicza, zapraszam na mojego bloga,<br />
www.militarnepolary.pl”. [RK]<br />
Dorota Masłowska, Jak przejąć kontrolę nad światem, nie<br />
wychodząc z domu 2, Wydawnictwo Literackie, Kraków<br />
2020.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
93
AFORYZMY<br />
ANDRZEJ BALLO<br />
94<br />
94<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Foto: RC
Literatura jest bardzo prosta, wystarczy usiąść i ją napisać.<br />
A<br />
Żeby żyć własnym życiem, trzeba je wyciągnąć spod innych.<br />
Życie przemija, ale to nie jest powód, aby się starzeć.<br />
F<br />
Jej urodę zniszczyła zbyt duża rozdzielczość.<br />
Najłatwiej utrzymać równowagę, trzymając się samego siebie.<br />
O<br />
Czas przydaje się do gotowania jajek na twardo.<br />
Najczęstszą przyczyną rozstań i rozwodów jest waga łazienkowa.<br />
R<br />
Mieliśmy wspólne plany, ale uciekła z nimi.<br />
Wchodzę w wiek, w którym łatwiej się po coś sięga niż schyla.<br />
Y<br />
Kobiety lubią się zmieniać, żeby nie odkryto, jakie są naprawdę.<br />
Nawet najdłuższe nogi są bardzo przyziemne.<br />
Z<br />
Nie jestem zdolny do uczuć wyższych... mam lęk wysokości.<br />
Szpilki oddalają kobietę od ziemi.<br />
M<br />
Wszyscy jesteśmy wrażliwi, tylko większość się tego boi.<br />
Y<br />
Nieudane małżeństwa potrafią ciągnąć się ratami.<br />
95<br />
95<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Paryż<br />
WYSTAWY<br />
WYSTAWY<br />
WYSTAWY<br />
96<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Zdjęcia: Anna Maruszeczko
Paryż tej jesieni, a potem zimy i wiosny, pełny jest i pełny będzie<br />
fotografii, z akcentem na wielką modę. Spektakularny Thierry<br />
Mugler w Musée des Arts Décoratifs, minimalistyczny Azzedine<br />
Alaia w fundacji swojego imienia w Marais, Yves Saint Laurent na<br />
wystawie „Vogue Paris 1920–2020”. Legendarni kreatorzy i ich top fashion<br />
models lat 80. i 90. w nieprzebranej ilości zdjęć zaprzyjaźnionych z nimi<br />
mistrzów (Petera Lindbergha, Helmuta Newtona i in.).<br />
I only think about women, when I create. And i owe it all to the women,<br />
powiedział Azzedine Alaia, mając na myśli niewątpliwie swoją muzę –<br />
Tatjanę Patitz.<br />
Tyle doskonałego piękna, które nadal olśniewa, ale i trochę zawstydza.<br />
Chyba już nie pasuje do czasów. Zamknięty rozdział. Chociaż Tina Turner<br />
w obiektywie P.L. na wieży Eiffla niezmiennie elektryczna! Może dlatego,<br />
że nie tak znowu doskonale piękna. Za to silna i wolna, kobieca. Niezależna.<br />
W muzeum sztuki nowoczesnej Jeu de Paume w ogrodach Tuileries –<br />
fotografie udostępnione przez nowojorskie MoMA [muzeum sztuki<br />
nowoczesnej – przyp. red.]. Pierwsze 40 lat XX wieku. „Masterworks<br />
of modern photography from MoMa“. Trochę skromna to wystawa,<br />
ale zawsze warto obejrzeć. Można zobaczyć, jak wyglądała wtedy<br />
nowoczesność w wielkich miastach, ale i w technikach fotograficznych.<br />
Uwagę zwraca też pionierskie selfies . Oryginalne. Żadnych dzióbków. [AM]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
97
Foto: Pixabay<br />
Quo vadis świecie?<br />
Na początku było Słowo.<br />
A zaraz potem znamienne słowa<br />
Stwórcy: […] czyńcie sobie ziemię<br />
poddaną. Niezależnie od tego, czy<br />
byliśmy, jesteśmy i będziemy wierzącymi,<br />
ślepo wierzącymi, czy zatwardziałymi,<br />
wojującymi ateistami,<br />
to z owego zalecenia i przyzwolenia<br />
korzystamy skwapliwie, żarłocznie<br />
i opacznie – niezależnie od światopoglądu.<br />
Byle wygodniej i perfidniej. Bo<br />
przecież ten – dla jednych prawdziwy,<br />
jedyny Bóg, dla innych wymysł<br />
chorych wyobraźni prymitywnych<br />
ludzików – nie powiedział:<br />
Czyńcie sobie ziemię poddaną, czyli<br />
wycinajcie wszystkie drzewa, zalewajcie<br />
betonem każdy skrawek zieleni,<br />
zatruwajcie wodę, ziemię i powietrze,<br />
wymyślajcie coraz perfidniejsze<br />
rodzaje broni, od maczug, przez noże,<br />
98<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Juliusz Wątroba<br />
armaty, czołgi, bombowce, po bomby<br />
atomowe, wodorowe, neutronowe<br />
tak, abyście mogli w jednej chwili rozwalić<br />
cały, piękny świat, który przez<br />
umowne sześć dni stwarzałem. Czyńcie<br />
sobie ziemię poddaną, eliminując<br />
konkurentów bronią chemiczną i biologiczną,<br />
coraz nowszej generacji.<br />
Wy my ś l a j ci e n ow y c h b o g ów i mo rd u j -<br />
cie innych przez wieki w ich imiona,<br />
żeby udowodnić ogniem i mieczem<br />
najwyższość, najważniejszość i jedyność<br />
swojego…<br />
Czynić sobie ziemię poddaną… Cóż<br />
to znaczy? Czyż nie przypadkiem to,<br />
że trzeba dbać o nią ze wszystkich sił<br />
jak o niemowlę, bo z czasem taką się<br />
stała: bezradną, mimo potęgi mórz<br />
i oceanów, piorunów z jasnego nieba,<br />
trzęsień ziemi i erupcji wulkanów.<br />
Niejasności i niedomówienia się<br />
piętrzą jak nowe, niebotyczne szczyty,<br />
które powstały po ruchach górotwórczych,<br />
ginące we mgle. Jasne<br />
i jednakowo dręczące są ciągle dwa<br />
podstawowe pytania: Skąd przychodzimy?<br />
Dokąd zmierzamy?<br />
Na pierwsze z pytań od wieków<br />
próbują odpowiadać filozofowie, naukowcy<br />
czy przedstawiciele jedynych<br />
słusznych religii, spierając się zawzięcie<br />
zarówno na argumenty logiczne<br />
oraz konkretne, jak i te pozazmysłowe,<br />
metafizyczne, uduchowione. I dojść<br />
nie mogą – jak to ludzie – do wspóln<br />
ego stan owi s ka , j ed n ej o b i ekty w-<br />
nej prawdy, bo prawdy są różne,<br />
o czym wiedzą wszyscy, z naszym<br />
przysłowiowym bacą na czele. Czy już<br />
same poszukiwania genezy pojawienia<br />
się protoplastów pozwolą odpowiedzieć<br />
na drugie zapytanie?
W takich rozważaniach zawsze nasuwa<br />
się natrętne, podszyte ciekawością<br />
kolejne pytanie: Po co? Ciekawość<br />
jest pierwszym stopniem do piekła.<br />
To pewnie dlatego z wścibskiej ciekawości<br />
naukowców powstało tyle piekielnych<br />
wynalazków. W imię prawdy<br />
naukowej, poznania, poszukiwania,<br />
odkrywania. Gdy nie zastanawiali się<br />
zbytnio, co z tego dochodzenia do<br />
prawdy wyniknie. Bo i po co? Często<br />
zaślepieni, otumanieni, choć genialni,<br />
bawili się i bawią w kreatorów, zafascynowani<br />
coraz to nowszymi możliwościami<br />
swoich osiągnięć – czy to<br />
pod mikroskopem elektronowym, czy<br />
przy superteleskopach, zaglądających<br />
w serca odległych galaktyk. Nierzadko<br />
też zostają wprzęgnięci w spełnianie<br />
niecnych zamiarów psychopatów<br />
rządzących światem. Przecież nawet<br />
Nobel wynalazł dynamit w zbożnych<br />
celach, fizycy „grzebali” w atomach<br />
dla dobra ludzkości, by niszczyć<br />
komórki nowotworowe, zaś chemicy<br />
odkrywali związki mające zwalczać<br />
wredne choróbska… A że przy<br />
okazji wynaleźli bombkę atomową,<br />
którą przetestowali w Japonii… Jakby<br />
tego było mało, najtęższe głowy<br />
i najnowocześniejsze laboratoria<br />
dalej pracują na najwyższych obrotach<br />
nad wymyślaniem nowszych,<br />
skuteczniejszych broni, które będą<br />
w stanie rozłupać naszą Matkę-<br />
-Ziemię, po wielokroć i straszniej.<br />
Pracują nad wynajdywaniem specyfików<br />
„pomagających” przeciwnikom<br />
w błyskawicznym zejściu z tego łez<br />
padołu… To jest coś niewyobrażalnego…<br />
Dowód na istnienie totalnego<br />
zła… Z najgłębszego dna samego<br />
piekła! I to przez ciekawość, która jest<br />
do niego pierwszym stopniem… A co<br />
jest pierwszym stopniem do nieba?<br />
Może wynalazki, które chronią ludzkość,<br />
np. szczepionki przeciw zarazom<br />
czy machiny wyręczające ludzi w niewolniczych<br />
pracach albo precyzyjne<br />
aparatury, umożliwiające transplantologiczne<br />
cuda…<br />
Po co sobie jednak zadawać pytania,<br />
prawie bez odpowiedzi, skoro<br />
wystarczy tylko ślepa wiara bądź<br />
niewiara, by ciemność stała się ja-<br />
snością, a jasność niegasnącą światłością,<br />
niezmąconą teoretycznymi<br />
czy empirycznymi dociekaniami najtęższych<br />
umysłów. Chyba tylko dlatego,<br />
że ludzie, gdy nie mają co robić,<br />
to myślą, w myśl przemyślanej myśli<br />
klasyka, że „myślenie ma kolosalną<br />
przyszłość”, przeszłość zresztą też.<br />
Jeszcze trudniejsze i bardziej<br />
dramatyczne jest pytanie: Dokąd<br />
zmierzamy? Na swoje przychodzenie<br />
nie mamy żadnego wpływu, prócz<br />
ciekawości, która nas zżera, ale o tym,<br />
dokąd skierujemy kroki, możemy<br />
zdecydować, jak nam się (naiwnie?)<br />
zdaje! Zazwyczaj możemy to robić jedynie<br />
przy urnach do głosowań, choć<br />
i głosowania można sfałszować. Gdyby<br />
nawet kierunek naszego marszu ku<br />
świetlanej przyszłości był słuszny, nie<br />
da się na komendę przeć do przodu,<br />
bo góry śmieci i zasieki wszelakich<br />
ograniczeń utrudniają marsz, a nawet<br />
czołganie się ku słońcu na bezchmurnym<br />
niebie, które niech tu będzie<br />
synonimem tego, co dobre.<br />
Mieliśmy już w prehistorii epoki:<br />
kamienia, brązu i żelaza. Przeżyliśmy<br />
je z lepszym lub gorszym skutkiem,<br />
ale przeżyliśmy, udało się nam nawet<br />
rozmnażać w urągających warunkach,<br />
ale przetrwaliśmy do dzisiaj.<br />
Współcześnie żyjemy w zupełnie innej<br />
epoce – w epoce śmieci! Mam<br />
obawy, czy ją przetrwamy. Możemy<br />
zostać, najdosłowniej i realnie (to<br />
nie kolejna, idiotyczna gra komputerowa!)<br />
zasypani tonami wszelakich<br />
odpadków, które z lubością produkujemy,<br />
a nawet próbujemy z nimi<br />
walczyć, jak nieszczęsny Don Kichot<br />
z wiatrakami!<br />
Najnowszym trendem w walce z potworem,<br />
którego sami powołaliśmy<br />
do życia (a właściwie do naszej śmierci),<br />
jest próba zdyscyplinowania śmieci<br />
przy pomocy kolejnych zaśmieceń<br />
w postaci kolorowych worków polietylenowych<br />
(rozkładających się<br />
setki lat!), w które posłusznie będą<br />
wskakiwać posegregowane odpadki.<br />
Ze śmieciami próbuje się walczyć<br />
z różnym skutkiem, przy pomocy<br />
gróźb i próśb, gnębiąc Bogu ducha<br />
winnych mieszkańców, którzy mają<br />
robić wszystko, by ich obejścia nie<br />
utonęły w rozmaitych plugastwach,<br />
pozostałych z radosnej i beztroskiej<br />
działalności człowieka – ponoć istoty<br />
rozumnej.<br />
Jednak jakoś nikt z dowodzących tym<br />
przewrotnym światem nie wpadł<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Foto: Pixabay<br />
na nasuwającą się nawet mnie, najbardziej<br />
logiczną myśl: Nie należy<br />
dopuszczać do tego, by śmieci w ogóle<br />
ujrzały światło dzienne i mrok nocy,<br />
choć wydaje się, że istnieje nawet<br />
przyzwolenie na to, by zapanowały<br />
nad nami, omotały nas szczelnie,<br />
uświadamiały, że bez śmieci nie można<br />
żyć, tak jak bez powietrza, wody,<br />
komputerów, zawiści i polityki.<br />
99
Wszak produkuje się śmieci<br />
z lubością, trwoniąc surowce, energię,<br />
siły, zdrowie i zdrowy rozsądek,<br />
ale za to zasilając konta nigdy nienasyconych<br />
rekinów! Takiego marnotrawstwa<br />
jak obecnie, nie było jeszcze<br />
w historii ludzkości… Na to wszystko<br />
jest zgoda wszelakich władz. Nikt nie<br />
zabronił fabrykom wytwarzania zupełnie<br />
zbędnych produktów, których<br />
jedynym zadaniem jest reklamowanie<br />
i fałszowanie faktycznej, nędznej<br />
zawartości, skrywanej wstydliwie<br />
w kolorowych i pstrych śmieciach…<br />
I jak się tu nie wku… rzać!? A produkowanie<br />
sprzętu jednorazowego<br />
użytku, jednosezonowych lodówek,<br />
pralek czy samochodów, które mają<br />
działać tylko do końca gwarancji?<br />
Foto: Pixabay<br />
Kiedyż ludziska się opamiętają<br />
i stukną w przemądrzałe łby, by powiedzieć:<br />
STOP ŚMIECIOM jeszcze<br />
przed ich lawinowym wytwarzaniem?<br />
A nie dopiero później, gdy<br />
gnębiony jest szary człowieczek,<br />
który staje się kolorowy i dostaje<br />
spazmów, wyglądając zza gór, którymi<br />
cywilizacja, ponoć rozumnych ludzi,<br />
go uszczęśliwia…<br />
100<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Taka piękna zima jak z bajki, jak<br />
z pięknego snu… Słońce zawieszone<br />
na błękicie nieba oświetla promieniście<br />
biały świat, ze śniegiem skrzącym<br />
się wszystkimi kolorami tęczy, z drzewami<br />
przyozdobionymi kryształkami<br />
zamarzniętej wczorajszej mgły… Zdziwione<br />
są nawet sikorki, bo też takiej<br />
pięknej zimy dawno nie widziały. Baraszkują<br />
w gałęziach śliwy, na której<br />
dyndają jeszcze pojedyncze, zamarznięte<br />
na kość, oszronione owoce…<br />
Godzina jedenasta, minus jedenaście<br />
stopni… Słowem idylla…<br />
Ale oto nagle, z zachwytu nad urodą<br />
wyśnionego świata, z kolorowego snu<br />
wyrywa mnie i przywołuje do porządku<br />
oraz do rzeczywistości komunikat<br />
sprzed jakiegoś czasu: ambasadorzy<br />
Unii Europejskiej wspaniałomyślnie<br />
zatwierdzili porozumienie w sprawie<br />
zakazu używania plastikowych sztućców<br />
i słomek.<br />
Moje pozytywne nastawienie do<br />
świata prysło momentalnie jak bańka<br />
mydlana, a w miejsce błogiego<br />
spokoju wtargnęła niema bezsilność<br />
nad totalną głupotą totalnie zafałszowanego<br />
świata, z którego totalnie<br />
przyjmujemy wszystko to, co jest<br />
totalnym i globalnym idiotyzmem.<br />
Przecież nie trzeba ambasadorów<br />
unijnych, ekspertyz pseudonaukowców<br />
ani akceptacji możnych tego świata,<br />
by wiedzieć – choćby się nie miało<br />
ukończonego przedszkola – że plastikowe<br />
śmieci zalewają naszą planetę.<br />
Gdyby tak „przecedzić” zawartość<br />
pierwszego lepszego, a raczej gorszego<br />
marketu, który niegdyś po ludzku<br />
i po polsku zwał się sklepem, okazałoby<br />
się (z całą pewnością!), że<br />
właściwego produktu jest mniej niż<br />
połowa, a reszta to plastikowe, papierowe<br />
czy diabeł wie jakie jeszcze, zupełnie<br />
zbędne błyskotki, które mają<br />
mamić oraz ogłupiać klientów, żeby<br />
tylko kupili wątpliwej jakości towar.<br />
Każdemu myślącemu musi, a przynajmniej<br />
powinien, podpowiadać zdrowy<br />
rozsądek, że przecież litr mleka<br />
(a właściwie mlekopodobnej cieczy)-<br />
jest mniej warty niż plastikowy, masywny<br />
„kanister” z gustowną rączką<br />
(w podobnym sprzedaje się olej<br />
silnikowy) jednorazowego użytku,<br />
w którym ów płyn się znajduje;<br />
że do opakowania kilku pomadek<br />
z niezdrowego cukru nie trzeba<br />
wielowarstwowych, potrójnych<br />
piętrowych skrzyneczek, pudełeczek,<br />
przegródek, kolorowych, okrytych<br />
pstrokatą folią powlekaną toksycznymi<br />
farbami, tekturek i innych<br />
pierdółek, by wreszcie wyłuskać owiniętą<br />
w wielobarwny kokonik pralinkę…<br />
Marnotrawstwo surowców,<br />
robocizny i energii jest gigantyczne.<br />
W związku z tym powstają monstrualne,<br />
rozkładające się setki czy<br />
tysiące lat góry wszelakich śmieci,<br />
z którymi nie wiadomo, co zrobić, do<br />
jakich worków wsadzić, gdzie składować;<br />
którymi dławią się ryby<br />
w oceanach, ptaki w powietrzu i ludziska<br />
na ziemi, którzy „sami sobie<br />
zgotowali ten los”.<br />
To wszystko przefrunęło do nas<br />
z daleka i z bliska, a my przyjęliśmy to<br />
z wdzięcznością, jakbyśmy nie mieli<br />
rozumu, zdrowego rozumu, gdy już<br />
wszystko chore. Z żywnością na czele,<br />
bo nieliczne sklepy ze zdrową żywnością<br />
(też zwykle na niby zdrową),<br />
już samą nazwą sugerują, że cała<br />
pozostała żywność jest chora. I tak<br />
jest w istocie. Mógłbym przytoczyć<br />
setki przykładów, ale brak miejsca,<br />
no i po co, gdy wszyscy i tak dobrze<br />
o tym wiedzą.<br />
Na to jest zgoda i przyzwolenie wszelakich<br />
władz. A potem góry śmieci
i tęgie głowy się zastanawiają, co<br />
z tym zrobić… Jak to co? Nie robić<br />
tego, co niepotrzebne! Nie mamić,<br />
nie oszukiwać, nie mydlić oczu, nie<br />
okradać! To takie proste na zdrowy<br />
rozum… Ale kto ma jeszcze zdrowy<br />
rozum w tym świecie niezdrowej żywności,<br />
niezdrowych emocji, chorych<br />
i poronionych pomysłów? Wszystko<br />
to, co próbujemy nieudolnie robić<br />
ze śmieciami, to tylko walka ze skutkiem,<br />
a nie z przyczyną…<br />
Kolejny temat rzeka (wielobarwna),<br />
morze (martwe), ocean (niespokojny),<br />
to zmiany klimatyczne. Spustoszenia<br />
poczynione rabunkową, bezmyślną,<br />
skierowaną jedynie na zysk<br />
cywilizacyjną działalnością ludzi.<br />
Wiem, wiem – to tylko ślizganie się po<br />
tematach, wkładanie kija w mrowisko,<br />
głos wołającego na pustkowiu,<br />
ale przecież nie możemy milczeć,<br />
przytakiwać, zgadzać się na wszystkie<br />
bezeceństwa, które czynimy naturze,<br />
więc i samym sobie.<br />
Najsmutniejsze jest jednak to,<br />
że wszystko, o czym tak nieudolnie<br />
próbuję pisać, nie jest jedynie<br />
czarnowidztwem, wymysłem depresyjnego<br />
pesymisty, a ma potwierdzenia<br />
w żałosnych faktach. Łapię się na<br />
tym, jak nietrafiony jest też tytuł tego<br />
felietonu, bo nie powinno być „dokąd<br />
idziesz świecie”, a dokąd szaleńczo<br />
pędzisz na złamanie karku, w ślepy<br />
zaułek czy w przepaść, na zatracenie?<br />
Czy wystarczy czasu i mądrości, by<br />
zdążyć się zatrzymać i zawrócić?<br />
NOWOŚCI WYDAWNICZE<br />
A czasu mamy coraz mniej, tylko do<br />
czasu, który się kurczy jak lodowce,<br />
maleje jak liczba gatunków flory<br />
i fauny – alarmują raporty zatroskanych<br />
uczonych i codzienny widok<br />
umierającej planety, w skali mikro<br />
i makro. Co jeszcze musi się stać, by<br />
nie stało się to najgorsze??? [JW]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
101
Kwartalnik <strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong> dostępny jest w wersji elektronicznej nadal<br />
za darmo. Chcemy, aby pismo było osiągalne dla wszystkich. W tym<br />
celu zapraszamy reklamodawców do współpracy.<br />
Szczegóły w regulaminie sponsoringu i reklam pod linkiem:<br />
http://www.postscriptum.uk/?page_id=225<br />
102<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>