09.12.2021 Views

POST SCRIPTUM_4_ 2021 (14)

POST SCRIPTUM - Niezależne pismo artystyczno-literackie tworzone przez polsko-brytyjski zespół entuzjastów, artystów i dziennikarzy. Zapraszamy do lektury! W tym numerze m.in.: Olga Bończyk, Voytek Glinkowski, Iwona Wojewoda, Nasser Shademan, Tatiana Averina, Jerzy Hajduga, Natalia Sędzielewska, Anna Maruszeczko, Dominika Lewicka-Klucznik, Irma Kurti, Renata Morawska, Izolda Kiec, Juliusz Wątroba.

POST SCRIPTUM - Niezależne pismo artystyczno-literackie tworzone przez polsko-brytyjski zespół entuzjastów, artystów i dziennikarzy. Zapraszamy do lektury! W tym numerze m.in.: Olga Bończyk, Voytek Glinkowski, Iwona Wojewoda, Nasser Shademan, Tatiana Averina, Jerzy Hajduga, Natalia Sędzielewska, Anna Maruszeczko, Dominika Lewicka-Klucznik, Irma Kurti, Renata Morawska, Izolda Kiec, Juliusz Wątroba.

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

<strong>POST</strong><br />

NIEZALEŻNY KWARTALNIK<br />

LITERACKO-ARTYSTYCZNY<br />

<strong>SCRIPTUM</strong><br />

P R O Z A P O E Z J A P U B L I C Y S T Y K A S Z T U K I W I Z U A L N E<br />

35 lat na scenie<br />

OLGA BOŃCZYK<br />

w rozmowie z Jarosławem Prusińskim<br />

Aram Yengibaryan<br />

NIE MA CELU BEZ MARZEŃ<br />

CO TO SĄ HAJDUGANY?<br />

SZTUKA JEST JAK CIĄŻA<br />

Voytek Glinkowski<br />

QUO VADIS ŚWIECIE?<br />

Felieton Juliusza Wątroby<br />

ŚMIERĆ NA PIĘĆ<br />

Prof. Izolda Kiec<br />

o Grzegorzu Ciechowskim<br />

Nasser Shademan<br />

SZTUKA W SKALI MIKRO<br />

Nie ma jak tempera żółtkowa<br />

IWONA WOJEWODA<br />

fb: post scriptum<br />

fb: post scriptum<br />

234 / / <strong>2021</strong> (12) (13) (<strong>14</strong>)<br />

Uwaga: bomba zegarowa!<br />

FELIETON JULIUSZA WĄTROBY<br />

AURÈLE RICARD<br />

„LOST DOG” – pies w kolorze nadziei<br />

Barbara Gruszka-Zych: poezja<br />

Gość specjalny BRONISŁAW KRZYSZTOF – Jestem wierny sobie<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

1


DRUK NA ŻYCZENIE: 24,95 zł<br />

ZAMÓWIENIA BEZPOŚREDNIO W DRUKARNI:<br />

https://www.wyczerpane.pl/wydawnictwo-post-scriptum,dBA-0io.html<br />

WERSJA ELEKTRONICZNA DO POBRANIA ZA DARMO:<br />

https://www.yumpu.com/xx/document/<br />

read/66036479/post-scriptum-4-<strong>2021</strong>-<strong>14</strong><br />

https://issuu.com/home/published/post_scriptum_4_<strong>2021</strong>_<strong>14</strong>_<br />

PARTNERZY<br />

MEDIALNI<br />

SPIS TREŚCI:<br />

PROZA:<br />

20. Recenzja Drogi Jana – Robert Knapik.<br />

38. Fryzjerka – Opowiadanie Juliusza Wątroby.<br />

42. Śmierć na pięć – Prof. Izolda Kiec o GRZEGORZU CIECHOWSKIM.<br />

64. Niebo Odzyskane – Renata Szpunar-Kubczyk.<br />

86. Opowiadanie Miry Umiastowskiej.<br />

92. Jak Przejąć kontrolę nad światem – Recenzja – Robert Knapik.<br />

SZTUKI WIZUALNE:<br />

9. ARAM YENGIBARYAN – artysta malarz z Armenii.<br />

23. Wywiad z IWONĄ WOJEWODĄ – Renata Cygan.<br />

47. Wywiad z VOYTKIEM GLINKOWSKIM – Joanna Nordyńska.<br />

69. Fotografia – TATIANA AVERINA.<br />

76. Wywiad z NASSEREM SHADEMANEM – Katarzyna Brus-Sawczuk.<br />

POEZJA:<br />

19. Wiersze – ALINA ANNA KUBERSKA.<br />

37. Wiersze – IRMA KURTI.<br />

41. Wiersze – RENATA MORAWSKA.<br />

57. Wiersze – VOYTEK GLINKOWSKI.<br />

58. Wanda Dusia Stańczak o JERZYM HAJDUDZE i hajduganach.<br />

63. Wiersze – GRZEGORZ KIELAR.<br />

74. Kącik satyryczny.<br />

84. Wiersze polecane – DOMINIKA LEWICKA-KLUCZNIK.<br />

91. Wiersze GRZEGORZA MALECHY.<br />

95. Aforyzmy – ANDRZEJ BALLO.<br />

ROZMAITOŚCI:<br />

5. Wywiad z OLGĄ BOŃCZYK – Jarosław Prusiński.<br />

16. Rozmowa z NATALIĄ SĘDZIELEWSKĄ – Alex Sławiński.<br />

88. Warto wiedzieć... – Relacja Wandy Dusi Stańczak.<br />

96. Relacja Anny Maruszeczko z wystaw w Paryżu.<br />

101. Nowości Wydawnicze.<br />

ZESPÓŁ REDAKCYJNY:<br />

Renata Cygan (redaktor naczelna), Jarosław Prusiński, Agnieszka Woźniak (sekretarz redakcji), Katarzyna Brus-Sawczuk,<br />

Joanna Nordyńska, Juliusz Wątroba, Izolda Kiec, Marcin Laskowski, Wanda Dusia-Stańczak, Renata Szpunar-Kubczyk,<br />

Robert Knapik, Iza Smolarek, Alex Sławiński. Gościnnie: Mira Umiastowska i Anna Maruszeczko.<br />

Rysunek satyryczny: Konrad Wieczorkowski.<br />

Korekta: Aleksandra Krasińska, Żaklina Sielska i Agnieszka Woźniak.<br />

Tłumaczenia z języka angielskiego: Renata Cygan, Katarzyna Brus-Sawczuk.<br />

2<br />

Skład, łamanie i opracowanie graficzne: Renata Cygan<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Obraz na okładce:<br />

Iwona Wojewoda<br />

WSTĘPNIAK<br />

Co wspólnego ze Sztuką ma kurze jajko lub ciąża? Albo zęby? Okazuje<br />

się, że bardzo dużo. Z żółtka można bowiem wyprodukować temperę, dzięki<br />

której powstają świetliste obrazy, pełne tajemnicy i magii (tak jak u naszego gościa<br />

specjalnego, Iwony Wojewody, która umiłowała sobie porządek i piękno ujęte<br />

w matematycznych proporcjach). W koronach zębów natomiast można ukryć<br />

rzeźby i portrety w skali mikro. Można także budować własne aparaty fotograficzne,<br />

które wyglądają jak urządzenia nie z tej epoki – dziwaczne pudła produkujące<br />

jedyne w swoim rodzaju, niezwykle klimatyczne zdjęcia, jak u ukraińskiej fotografki,<br />

Tatiany Averiny, która korzysta z aparatu skonstruowanego przez japońskiego<br />

mistrza, Haruhisę Terasakiego. A do ciąży porównał Sztukę Voytek<br />

Glinkowski – nie można być tylko trochę „w”, bowiem prawdziwy artysta w Sztuce<br />

się zatraca. Mamy w tym numerze kilkoro takich zatraceńców-oryginałów – każdy<br />

niezwykły, każdy w swoim rodzaju.<br />

Voytek Glinkowski powiedział: „Wyrywam życiu różne klejnoty, kiedy<br />

wychylę się z ukrycia”. Sam jest jednym z wielu klejnotów tego wydania „Post<br />

Scriptum”, a przyfrunął do nas z samego Chicago. Mamy też innych zacnych gości<br />

z zagranicy: z Malezji, Armenii, Albanii, Ukrainy i z Londynu. Bo naszym celem jest<br />

sięganie wysoko i daleko, przekraczanie granic dosłownie i w przenośni, ku naszej<br />

i Państwa radości.<br />

Z rodzimego podwórka, choć temat jest ogólnoświatowy, polecam niezwykle<br />

poruszający artykuł Juliusza Wątroby Quo vadis świecie? Temat ważny<br />

i ważki – wołanie o pomoc dla duszącej się, wskutek działań człowieka, planety.<br />

Cywilizacja (która nie rozumie samej siebie) dopadła nas i trzyma jak w imadle,<br />

a my, w pogoni za rzeczami błahymi, zagłuszamy w sobie podstawowe instynkty.<br />

Warto o tym mówić, a nawet krzyczeć, bo czas najwyższy, by ludzkość ocknęła się<br />

z letargu, w którym się wygodnie umościła i beztrosko wegetuje bez głębszych refleksji<br />

i widoków na przyszłość. „[…] człowiek ulega zbyt mocno wierze we własną<br />

życiową siłę, w dominację nad światem natury i zbyt późno zdaje sobie sprawę<br />

z paradoksów istnienia” – tak pisze prof. Izolda Kiec w swoim artykule „Śmierć na<br />

pięć”.<br />

Oddajemy w Państwa ręce (i serca) kolejny, starannie przygotowany materiał.<br />

Różnorodny, wyważony, gustownie oprawiony i ciekawy. Polecamy się gorąco,<br />

z nadzieją, że nasze wysiłki nie są nadaremne.<br />

A korzystając z okazji, że święta tuż tuż, życzymy naszym drogim Czytelnikom<br />

samych wspaniałości. Idąc za radą Stanisława Lema – bądźmy dobrej myśli,<br />

bo po co być złej?<br />

Redaktor Naczelna<br />

fb: post scriptum email: postscriptum.mag@gmail.com<br />

NUMER KONTA: IBAN: GB82 LOYD 3096 2657 4181 60<br />

UK: SORT CODE: 309626 ACC Number: 57418160<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

3


Na szczęście<br />

nie zdarzyło mi się grać<br />

z amatorami.<br />

44<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Olga Bończyk<br />

Rozmawia Jarosław Prusiński<br />

Idę na spotkanie z Olgą Bończyk. Z lekkim<br />

sercem, ale „kamieniem” w żołądku. Trochę się stresuję.<br />

Byłem jakiś czas temu na jej koncercie. Poszedłem<br />

nastawiony sceptycznie, no bo przecież „śpiewać<br />

każdy może”, jak nucił Jerzy Stuhr. (Swoją drogą wciąż<br />

powtarzane jest głupstwo, że pan Jerzy uroczo fałszował.<br />

Nieprawda! Zaśpiewał niezwykle trudną wokalnie<br />

piosenkę – spróbujcie sobie zanucić i nie zafałszować<br />

przy słowie „wychodzi”). Aktorzy też mogą, choć przecież<br />

pamiętam z Przeglądu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu<br />

młodziutką Kingę Preis i inne wokalne perełki.<br />

Jednak poszedłem i pamiętam, że poczułem dreszcze,<br />

gdy na scenę wyszła niezwykle piękna, elegancka kobieta<br />

ze zniewalającym uśmiechem. Zaśpiewała jak anioł.<br />

Jak syrena. Wręcz nieziemsko.<br />

Proszę mi pomóc – mówię, gdy do kawiarni wchodzi<br />

pani Olga – jak mam Panią przedstawić czytelnikom?<br />

Śpiewająca aktorka czy po prostu wokalistka grająca<br />

w filmach?<br />

Odwieczny dylemat, któremu próbuję sprostać od lat.<br />

[śmiech] Jestem aktorką i wokalistką. Dwa niezależne<br />

byty, które od czasu do czasu się przecinają i współgrają<br />

ze sobą. Śpiewam dłużej, niż jestem aktorką. W tym<br />

roku obchodzę swoje 35-lecie pracy artystycznej – to<br />

spory kawał czasu. Zaśpiewałam tysiące koncertów i,<br />

z całą pewnością, nie wyobrażam sobie życia bez muzyki<br />

i moich tras koncertowych. Bez muzyków, z którymi<br />

tworzymy świat ulepiony z mojej wrażliwości. Ale świat<br />

teatralny, aktorski jest równie pociągający i inspirujący.<br />

To dzięki pracy w teatrze odkroiłam od siebie grubą<br />

warstwę nieporadności, braku wiary w siebie, poczucia,<br />

że jestem gorsza od innych. Uznanie publiczności, łzy<br />

wzruszenia po koncertach, życzliwe maile zbudowały<br />

we mnie wiarę, że jestem komuś potrzebna i moja praca<br />

na scenie ma sens.<br />

Zna Pani język migowy?<br />

Znam, bo los wymyślił dla mnie dość przewrotny<br />

scenariusz na życie. Urodziłam się w wyjątkowej<br />

rodzinie, w której oboje rodzice nie słyszą.<br />

Jak to jest wychowywać się w świecie ciszy? Zwłaszcza<br />

dziecku obdarzonemu słuchem muzycznym.<br />

Gdy przychodzisz na świat, nie wiesz, co jest normą,<br />

a co nią nie jest. Dla mnie świat moich rodziców był<br />

tym, co stanowiło realną rzeczywistość. Rodzice do<br />

siebie migali, zaczęłam się więc z nimi porozumiewać<br />

dokładnie w taki sam sposób. A gdy słyszący ludzie<br />

do mnie mówili, uczyłam się tak jak inne dzieci języka<br />

polskiego i porozumiewania się jak wszyscy wokół.<br />

To tak jak wychowywać się w rodzinie wielojęzycznej.<br />

Dla dziecka żaden problem. Schody się zaczęły,<br />

gdy okazało się, że oboje z moim bratem jesteśmy<br />

utalentowani muzycznie. Dzieci ze szkoły muzycznej<br />

(były to głównie dzieci prominentów) szybko dały mi<br />

odczuć, że z moją rodziną jest coś nie tak. Zaczął się<br />

proces, który przepracowuję do dziś. Proces wpadania<br />

w poczucie bezsilności, poczucia, że jestem gorsza od<br />

innych, i złości, że świat jest niesprawiedliwy. A mój dom<br />

był naprawdę wspaniały. Kochający, wyrozumiali rodzice,<br />

codziennie pyszny obiad czekający po szkole, rozmowy<br />

z mamą, przytulanie i kołysanie do snu. Wsparcie<br />

rodziców było przeogromne, niestety w szkole wszystko<br />

wpadało w czarną dziurę.<br />

Z oczywistych powodów moi rodzice nie byli w stanie<br />

pomóc mi w sprawach muzycznych. Ale ten deficyt<br />

rekompensowali w każdy inny możliwy sposób.<br />

Pomimo tego, że nigdy nie usłyszeli żadnego dźwięku<br />

zagranego przeze mnie na fortepianie czy zaśpiewanej<br />

piosenki, cieszyli się z moich sukcesów i pasji bardziej<br />

niż ktokolwiek inny. Każdy dobrze zdany egzamin<br />

nagradzany był pójściem do cukierni na pyszne lody lub<br />

ciacho. A gdy coś poszło nie tak, mama czule gładziła<br />

mnie po głowie, dodając mi wiary, że następnym razem<br />

pójdzie lepiej.<br />

Jednak oprócz obowiązków szkolnych i czułych chwil<br />

w ramionach mamy były kwestie, które wpisane są<br />

w taki dom jak mój. Byłam „opiekunem” swoich<br />

rodziców. Każdorazowo musiałam iść z nimi do urzędu,<br />

na pocztę, do lekarza, by skomunikować oba światy.<br />

Nie miało znaczenia, że wielokrotnie byłam świadkiem<br />

rozmów, których dziecku należałoby oszczędzić.<br />

Choroba onkologiczna mamy zderzała mnie raz po raz<br />

z nadchodzącą śmiercią, której bałam się, odkąd<br />

rozumem pojęłam, czym jest życie i śmierć. Razem<br />

z bratem, na zmianę (mieliśmy dyżury), tłumaczyliśmy<br />

migowo wieczorny dziennik telewizyjny lub film, który<br />

rodzice chcieli obejrzeć. Mój czas na szkołę, dom<br />

i podwórko był mocno zaburzony, ale taki jest los dzieci<br />

CODA [słyszące dzieci niesłyszących rodziców – przyp.<br />

red.]. Nie było innego rozwiązania.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

55


Wiem jednak, że tamten czas zahartował mnie na<br />

dorosłe lata. Empatia wpisana jest w moje DNA,<br />

telepatycznie wręcz odczuwam ludzkie emocje i stany,<br />

w których się znajdują. Mimo to uważam, że miałam<br />

najlepszych rodziców pod słońcem. Bez nich nie byłabym<br />

tym, kim jestem dzisiaj.<br />

Jaką muzykę puszcza sobie Pani w samochodzie albo<br />

późnym wieczorem po ciężkim dniu? Taką tylko dla<br />

siebie.<br />

W samochodzie najczęściej uczę się nowych piosenek<br />

lub ról, które przygotowuję. Ale gdy chcę się oderwać<br />

od obowiązków, to często słucham muzyki klasycznej,<br />

starych polskich przebojów lub dobrego, miłego dla<br />

Czytałem w którymś wywiadzie, że Pani życie<br />

prywatne nie zawsze układało się gładko. Jakieś<br />

kłopoty z facetami?<br />

Jeśli podzielić życie na dwa światy: prywatny i zawodowy,<br />

to muszę przyznać, że zawodowo moje życie potoczyło<br />

się zachwycająco, i wciąż dziękuję losowi, że spełniłam<br />

tak wiele marzeń z dzieciństwa. Prywatnie już nie było<br />

tak dobrze. Deficyt emocjonalny, który rozwarstwił mnie<br />

na etapie dzieciństwa i wczesnej młodości, szybka śmierć<br />

mamy i wejście w dorosłość, gdy nie byłam do niej<br />

przygotowana – to było jak zderzenie z tirem.<br />

Zanim się zorientowałam, rozpadło się moje pierwsze<br />

małżeństwo. Kolejne próby tworzenia związków kończyły<br />

się frustracją, niezrozumieniem obu stron i poczuciem<br />

bezsilności.<br />

Zrozumiałam, że aby umieć budować z kimś związek,<br />

muszę poukładać i dogadać się sama ze sobą.<br />

I tu nastąpił prawdziwy przełom. Teorie, których uczyłam<br />

się z mądrych książek, zaczęłam stosować w praktyce.<br />

Jestem w procesie, który pewnie będzie trwał do<br />

końca moich dni, ale jedno jest pewne, polubiłam się,<br />

W tym roku<br />

obchodzę swoje<br />

35-lecie<br />

pracy artystycznej –<br />

to spory kawał czasu.<br />

uwierzyłam w siebie, wiem nareszcie kim jestem i jakie<br />

jest moje miejsce w szeregu. Jakie są moje priorytety.<br />

Czasami wpadam w pułapki emocjonalne, gdy zadziała<br />

stary schemat, jednak wtedy wiem, nad czym muszę<br />

jeszcze pracować.<br />

ucha jazzu. To mnie uspokaja, inspiruje i pozwala się<br />

odstresować od dnia codziennego.<br />

Kim jest Mirek?<br />

Mirek to mój brat. Starszy o 4 lata. Znakomity skrzypek,<br />

koncertmistrz w Orkiestrze Kameralnej „Amadeus” pod<br />

batutą Agnieszki Duczmal w Poznaniu. Jestem z niego<br />

bardzo dumna. Choć mieszkamy daleko od siebie – ja<br />

w Warszawie, on w Poznaniu – nasze relacje są bardzo<br />

bliskie. Mamy ze sobą nierozerwalną więź, która mnie<br />

bardzo wzmacnia i daje poczucie bezpieczeństwa.<br />

Teraz od kilku lat żyję i mieszkam sama (nie licząc dwóch<br />

kotów). Jest dobrze tak jak jest. Uczę się siebie, dogaduję<br />

się ze sobą fantastycznie, a czas pandemii udowodnił<br />

mi, że moja samotność jest moim błogosławieństwem.<br />

Wiem, że od losu dostaję kolejne lekcje, które muszę<br />

cierpliwie przerobić. Wiem, że nie muszę już być<br />

„najlepsza w klasie”, ale chcę się postarać dla samej<br />

siebie, dla swojej satysfakcji. Dlatego właśnie niczego<br />

nie żałuję. Nie żałuję rozstań i powrotów, łez i porażek<br />

życiowych, wzlotów i upadków, miłosnych zachwytów<br />

i rozczarowań. Mężczyzn, których spotkałam na swojej<br />

drodze, a z którymi „mi nie wyszło”, wspominam<br />

z wdzięcznością. Byli dla mnie lekcją, z której – wierzę<br />

w to bardzo – wyciągnęłam dla siebie dobrą lekcję.<br />

Z wieloma z nich mam kontakt, a to wartość nie do<br />

przecenienia. Poza tym, na wszystko patrzę z innej<br />

perspektywy. Wiem, że nie muszę już niczego nikomu<br />

6<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


udowadniać. Nie muszę budować domu, rodziny,<br />

bo tak wypada. Nie muszę się z nikim ścigać. Chcę żyć<br />

po swojemu, a to można zrobić dopiero wtedy, gdy<br />

poczujemy się wolni. Wiem, że zmierzam powolutku<br />

w tym kierunku. Moje życie bardzo się zmieniło<br />

i oddycham wreszcie pełną piersią. Dziś mam chyba<br />

więcej zmarszczek od śmiechu niż od łez, więc bilans<br />

jest na plus.<br />

Jest jakaś postać, którą chciałaby Pani zagrać?<br />

O jakiej roli marzy Olga aktorka?<br />

Nie marzę o konkretnych rolach. Marzę o wyzwaniach,<br />

o uczeniu się siebie i przekraczaniu swoich granic. Mam<br />

w sobie ciekawość świata i ludzi. Nie boję się popełniać<br />

błędów, więc wchodzę w każdy projekt, który mnie<br />

czegoś nauczy. Nudzą mnie projekty i ludzie, którzy<br />

idą na łatwiznę, którzy chcą odcinać kupony od swoich<br />

wątpliwych umiejętności. Wierzę, że te najlepsze role<br />

są jeszcze przede mną, że dostanę szansę zagrać postać,<br />

którą będę musiała w sobie ulepić od początku, od<br />

samego zarodka. Uwielbiam pracować nad rolami,<br />

uwielbiam, gdy reżyser ma czas i cierpliwość budować<br />

je razem z aktorem. Oddaję się takiej pracy bez reszty,<br />

nie licząc czasu na zegarze. Ci, którzy mnie znają i ze<br />

mną pracowali, wiedzą, jak bardzo potrafię poświęcić się<br />

i oddać pracy, by przyniosła oczekiwany efekt. Może los<br />

będzie łaskawy i obdaruje mnie nową, interesująca rolą?<br />

Jestem cierpliwa i niczego nie wymuszam.<br />

Prywatne marzenia Olgi Bończyk?<br />

Hmm. Moje największe marzenia się spełniły, więc często<br />

myślę, że to niegrzeczne prosić o więcej, gdy ma się tak<br />

dużo. Ale skoro zostałam wywołana do odpowiedzi,<br />

to… chciałabym nagrać swingująca płytę z big-bandem.<br />

Mam w głowie pomysł i plan. Projekt jest jednak bardzo<br />

kosztowny i musiałabym się nieźle nagimnastykować,<br />

by to samodzielnie udźwignąć. Ale ponieważ moje<br />

artystyczne pomysły prędzej czy później się spełniają,<br />

wierzę, że i ten projekt uda mi się zrealizować. Muszę<br />

tylko poszukać wsparcia finansowego, ale to już odrębny<br />

temat, którym nie będę nikogo zanudzać.<br />

A poza tym, jakiś piękny domek na południu Europy,<br />

by w cieple wygrzewać stare kości, byłby miłą<br />

perspektywą na kolejne lata…<br />

Ma Pani jakieś wady? Może Pani powiedzieć na ucho,<br />

tak żeby nikt nie usłyszał.<br />

Chyba mam ich kilka. Ale na ucho powiem Panu,<br />

że wcale nie są takie złe te moje wady. Po pierwsze<br />

perfekcjonizm – innych wkurza, mnie pozwala trzymać<br />

w ryzach nawał zawodowych spraw i mieć wszystko<br />

pod kontrolą. Po drugie niecierpliwość – lubię szybko<br />

dopinać celu. Wkurzam się, gdy z lenistwa innych praca<br />

nad projektem idzie wolniej. W takich chwilach potrafię<br />

być niemiła. Naiwność – cóż, w tej kwestii jestem<br />

niereformowalna. Jestem też wymagająca i wiem,<br />

że niektórzy się tego boją, więc mnie unikają.<br />

I jeszcze nie umiem piec ciast! [śmiech]<br />

Świat poszedł w taką stronę, że na galach bokserskich<br />

(jestem kibicem) okładają się pięściami (bo walką<br />

trudno to nazwać) youtuberzy, a w filmach grają<br />

blogerzy albo inni nuworysze. Tak ma być i trzeba się<br />

po prostu przyzwyczaić? Widuje Pani osoby na planie,<br />

które wyglądają, jakby zostały tam zaciągnięte siłą,<br />

prosto z chodnika?<br />

Na szczęście nie zdarzyło mi się grać z amatorami.<br />

Mimo to uważam, że wśród ludzi, którzy nie mają<br />

wykształcenia aktorskiego zdarzają się talenty, które<br />

warto rozwijać i dawać im szansę. Przeciwna natomiast<br />

jestem utrwalaniu przekonania, że każdy może stanąć<br />

przed kamerą i zagrać w filmie czy teatrze. To burzy<br />

wartość i jakość zawodu aktora i sprawia, że przed<br />

kamerę i na scenę pchają się ludzie o wątpliwych<br />

umiejętnościach.<br />

Z drugiej zaś strony wierzę, że widz nie jest głupi<br />

i widzi co jest dobre, a co złe, i że to on ostatecznie<br />

wybierze kanał czy film z najlepszą aktorską obsadą,<br />

a pominie produkcje nie najwyższych lotów.<br />

Tak, wiem… Jestem znowu naiwna. Ale już mówiłam,<br />

jestem niereformowalna. [śmiech]<br />

Dziękuję za rozmowę. [JP]<br />

Autorką wszystkich zdjęć jest Kasia Jarosz<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

7


Nie ma celu bez marzeń.<br />

8<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


ARAM YENGIBARYAN<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

9


Aram<br />

YENGIBARYAN<br />

10<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Foto z prywatnego archiwum Arama Yengibaryana<br />

Aram Yengibaryan jest młodym, obiecującym<br />

artystą malarzem z Armenii. Mieszka w niewielkiej<br />

wsi Arzakan w prowincji Kotajk. Przez lata<br />

uczęszczania do szkoły artystycznej zdał sobie<br />

sprawę, że malarstwo jest dokładnie tym, czym<br />

chce się przez całe życie zajmować i, póki co,<br />

udaje mu się ziszczać swoje artystyczne marzenia.<br />

Jest absolwentem Państwowej Wyższej Szkoły<br />

Sztuk Pięknych w Erewaniu, a obecnie sam<br />

uczy malarstwa w swojej wiosce. Jego obrazy wystawiane<br />

były na wielu zbiorowych wystawach,<br />

lecz Aram marzy o wystawie indywidualnej. Jest<br />

zdobywcą kilku wyróżnień, w tym I nagrody Republikańskiej<br />

Wystawy Młodych Artystów. Zainspirowany<br />

sztuką m.in. Rembrandta, Picassa i Matisse'a<br />

wciąż poszukuje własnej artystycznej drogi,<br />

która stopniowo doprowadza go do abstrakcji,<br />

w której czuje się świetnie. Aram maluje spontanicznie,<br />

bez wstępnych szkiców i planowania,<br />

bo przemalowywanie to dla niego po prostu malowanie<br />

po raz drugi, co staje się czymś w rodzaju<br />

obowiązkowej pracy. W obrazie najbardziej<br />

interesują go emocje, największe znaczenie ma<br />

dla niego proces twórczy – dzieło końcowe jest<br />

jedynie efektem ubocznym, występującym jako<br />

świadectwo pracy nad obrazem. Kolorystycznie<br />

dzieła Arama są niezwykle żywe i bogate, charakteryzuje<br />

je ciekawa tekstura i dbałość o szczegół,<br />

co sprzyja interpretacjom i pobudza wyobraźnię.<br />

Rok 2020 był dla Arama bardzo trudny – najpierw<br />

epidemia, potem wojna. Malowanie pozwoliło<br />

mu przetrwać, bo zawsze było i jest dla niego terapią<br />

i ucieczką od problemów dnia codziennego.<br />

W pracach artysty jest dużo przestrzeni (mimo<br />

wielu szczegółów), a to pozwala odbiorcy „zatopić<br />

się” w dziele, wejść do innego świata, udać<br />

się w ciekawą podróż. Jednym słowem skłania do<br />

przeżycia transcendentnego doświadczenia.[RC]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

11


Dobry nastrój, szczęście, miłość,<br />

światło, a co najważniejsze -<br />

spokój. Wszystkie te uczucia<br />

przeżywam podczas malowania.<br />

12<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

13


Kiedy byliśmy odizolowani z powodu pandemii,<br />

jedynym jasnym punktem było tworzenie.<br />

<strong>14</strong><br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Lubię spędzać czas z artystami, takie środowisko<br />

jest bardzo ważne dla kreatywności.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

15


NATALIA SĘDZIELEWSKA<br />

Natalia Es<br />

Natalia Es<br />

Skąd wzięło się Twoje zainteresowanie<br />

śpiewaniem? Wiem, że Twój<br />

ojciec jest wziętym muzykiem. Czy<br />

stąd wzięła się ta pasja?<br />

Śpiewam od zawsze, niewątpliwie<br />

miał na to wpływ fakt, że mój tata<br />

jest muzykiem. Pamiętam, że kiedy<br />

miałam cztery lata, nagraliśmy z tatą<br />

oraz moją starszą siostrą Weroniką<br />

teledysk do wiersza Samochwała Jana<br />

Brzechwy. Przearanżowaliśmy ten<br />

wiersz na styl heavymetalowy.<br />

Muzyka jest bardzo ważna w moim życiu,<br />

jest dla mnie sposobem na relaks<br />

i pomaga mi wyrazić siebie. Często<br />

siadam sobie wieczorami z ukulele<br />

i zamykam się w swoim muzycznym<br />

świecie.<br />

16<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

ROZMOWA Z NATALIĄ SĘDZIELEWSKĄ, PIĘTNASTOLATKĄ<br />

MIESZKAJĄCĄ W LONDYNIE,<br />

KTÓRA PRZEBOJEM WKRACZA NA MUZYCZNE<br />

SALONY WIELKIEJ BRYTANII.<br />

JEJ OSTATNI TELEDYSK LOST SOUL<br />

ZDOBYWA DUŻĄ POPULARNOŚĆ<br />

NA PLATFORMACH MUZYCZNYCH.<br />

Jesteś bardzo młodą osobą, a jednak<br />

Twoje utwory są już bardzo dojrzałe<br />

i dopracowane. Kto Ci pomaga w ich<br />

produkcji?<br />

Moje utwory poruszają tematy dotyczące<br />

mnie jako nastolatki, lecz<br />

myślę, że na przykład tekst utworu<br />

Lost Soul może dotyczyć każdej osoby,<br />

która ma obawy przed zmianami.<br />

Tata pomaga mi w produkcji piosenek<br />

i jestem mu bardzo wdzięczna,<br />

ponieważ mam możliwość realizowania<br />

moich utworów.<br />

Czy pobierasz lekcje śpiewu i aranżacji,<br />

czy wystarczają wskazówki,<br />

które dostajesz od swoich bliskich?<br />

Tak, mam lekcje śpiewu, odkąd<br />

skończyłam osiem lat, jednak nigdy<br />

nie pobierałam lekcji aranżacji. Myślę,<br />

że byłoby to bardzo ciekawe doświadczenie.<br />

Z pomocą przychodzi mi<br />

Internet, w którym jestem w stanie<br />

wyszukać wiele informacji na ten temat.<br />

Nadal jeszcze chodzisz do szkoły.<br />

Jak udaje Ci się pogodzić muzykę<br />

z nauką w szkolnej ławce?<br />

Chciałabym poświęcić muzyce jeszcze<br />

więcej czasu, ale mam teraz wiele<br />

nauki. Jednak każdą wolną chwilę


Wszystkie fotografie pochodzą z prywatnego archiwum<br />

CZĘSTO SIADAM Z UKULELE<br />

wypełniam muzyką i staram się codziennie<br />

rozwijać moją pasję. Niedawno<br />

też zaczęłam grać na gitarze.<br />

Klip do utworu Lost Soul zrobił na<br />

mnie ogromne wrażenie, zarówno,<br />

jeśli chodzi o jego wydźwięk, jak<br />

i profesjonalizm w tworzeniu<br />

obrazów, a także Twoją grę w nim.<br />

Kto stworzył ten film?<br />

Teledysk został nakręcony dzięki<br />

naszym przyjaciołom – Vladowi,<br />

który jest również wokalistą Metasomy,<br />

i Rafałowi Pietce, który jest fotografem.<br />

W tym projekcie pomagali<br />

także Marcin Podlasiński, Ewa Strak<br />

i Marcin Subaru, który udostępnił<br />

nam oświetlenie. Nad wszystkim czuwała<br />

moja mama, która jest dla<br />

mnie wielkim wsparciem i inspiracją.<br />

Jak odnajdujesz się na planie filmowym?<br />

Czy reżyser lub aranżer<br />

mocno ingerowali w ostateczny<br />

kształt videoclipu?<br />

Myślę, że przychodzi mi to w miarę<br />

naturalnie, ponieważ oprócz<br />

śpiewu uczę się też aktorstwa.<br />

Przed nagraniem teledysku długo<br />

rozmawiałam z Vladem, jak film<br />

ma wyglądać. Mieliśmy podobne<br />

wizje i właściwie łatwo było je<br />

zrealizować. Istotnym elementem<br />

podczas kręcenia teledysku jest<br />

dobra atmosfera i zrozumienie –<br />

tego nam nie brakowało; świetnie się<br />

wszyscy bawiliśmy.<br />

Czy oprócz tworzenia poszczególnych<br />

utworów masz już jakiś<br />

konkretny pomysł na całą płytę?<br />

A jeśli tak, to kiedy możemy się jej<br />

spodziewać? Czy rozmawiałaś już<br />

z potencjalnymi wydawcami?<br />

Napisałam już wiele piosenek, które –<br />

mam nadzieję – pewnego dnia znajdą<br />

się na płycie. Na razie pracujemy<br />

z tatą nad aranżacjami. Ze względu<br />

na moją szkołę, egzaminy oraz lekcje<br />

śpiewu i aktorstwa, ten proces troszeczkę<br />

się wydłuża. Marzę o tym,<br />

żeby móc w stu procentach poświęcić<br />

się muzyce.<br />

Po covidowym zamknięciu twórcy<br />

znowu wychodzą na scenę i prezentują<br />

swoje produkcje na żywo. Czy<br />

jest szansa, żebyśmy ujrzeli Cię<br />

w najbliższym czasie na scenie?<br />

Bardzo chciałabym zagrać koncert,<br />

ale nie jestem pewna, kiedy będę<br />

mogła zrealizować to marzenie.<br />

Dziękuję za rozmowę. Trzymamy<br />

kciuki za Twoją debiutancką płytę –<br />

mamy nadzieję, że wkrótce się<br />

ukaże. [IS i AS]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

17


18 18<br />

W I E R S Z E<br />

Alina Anna Kuberska<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Foto: RC


ZŁODZIEJKA SZCZĘŚCIA<br />

SKRADZIONY OKRUCH ŻYCIA<br />

kiedyś byłam<br />

lokatorem szczęścia<br />

nie przedłużono mi<br />

umowy najmu<br />

musiałam zamieszkać<br />

w ogrodzie samotności<br />

tam kwiaty nie kwitną<br />

mówi że nie pada choć pada<br />

szybko potrafi zapomnieć o tych<br />

co ranią<br />

sprawcy jej łez odchodzą<br />

w niepamięć<br />

woli stać na suchym brzegu<br />

jesień szeleści pod stopami<br />

ona otwiera drzwi pragnień<br />

ŻYCIE ZATRZYMANE W SNACH<br />

śniło mi się że maki<br />

czerwienią się w przydrożnej trawie<br />

a zapach pól niesie wiatr<br />

choć mówią o niej<br />

złodziejka szczęścia<br />

uśmiecha się do swoich myśli<br />

bo wie że nikt ich nie zabierze<br />

gdzieś tam my<br />

szliśmy trzymając się za ręce<br />

chwila zbudzenia rozwiała radość<br />

już nie pójdziesz tą drogą<br />

kiedyś zbiorę bukiet polnych kwiatów<br />

pachnących wilgocią traw<br />

owianych tęsknotą<br />

zostawię razem<br />

ze światełkiem do nieba<br />

ŻYCIE TO MGNIENIE<br />

była rozdarta między miłością<br />

a pragnieniem by od niej uciec<br />

jej serce tęskniło za dotykiem<br />

jednak nie chciała lizać owocu<br />

tylko wgryźć się w miąższ<br />

nieuchwytne niczym tęcza uczucie<br />

przesiewała codzienne<br />

oddzielając to które uległo erozji<br />

jedyny w swoim rodzaju teatr marzeń<br />

i tęsknota za czymś<br />

czego nie potrafiła dogonić<br />

trzymały ją przy zdrowych zmysłach<br />

Alina Anna Kuberska<br />

pytanie czy była szczęśliwa<br />

żyjąc w ciemności z własnego wyboru<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

19


20<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Nie tak miało być<br />

Droga Jana Doroty Danielewicz<br />

PRAWDZIWE KALECTWO TO NIE FIZYCZNA<br />

UŁOMNOŚĆ, LECZ ŚWIADOMOŚĆ REAKCJI OTOCZENIA<br />

I BRAKU EMPATII. PRAWDZIWE KALECTWO TO<br />

UCZUCIE ODRZUCENIA.<br />

Dorastaniu, wchodzeniu w dorosłość, a następnie<br />

dorosłemu życiu nieustannie towarzyszy rozczarowanie.<br />

Miało być cudownie, a tu brak wsparcia, nieżyczliwi<br />

ludzie, plotki, fałszywa szczerość i pustka. Nie ma chyba<br />

innego wyjścia, jak przyzwyczaić się do takiego stanu<br />

rzeczy, akceptując fakt, że człowiek pomimo otaczającego<br />

tłumu zostaje sam na placu boju. W uświadomieniu sobie<br />

pewnych zależności, barier oraz ograniczeń w dzisiejszym<br />

świecie pomogła mi Droga Jana Doroty Danielewicz –<br />

cenna publikacja, której wartość to przede wszystkim<br />

doświadczenie autorki przelane na papier.<br />

Stanowczo za mało mówi się o odmienności,<br />

niepełnosprawności, integracji, szumnie wygłaszanej<br />

tolerancji, która w zasadzie mało ma wspólnego z tym,<br />

co często widać na ulicach. Jeśli mam być szczery, to<br />

bliższy mi margines, zacieranie granic, aniżeli branie<br />

udziału w manifestacjach, wywieszanie transparentów<br />

na zgromadzeniach. Ponad dziesięć lat temu w rozmowie<br />

ze znajomą w pociągu opowiadałem o tym, że prawdziwy<br />

bunt to nie to, co na wierzchu, a płomień, który tli się,<br />

chociaż wicher wieje nieprzerwanie. To nie pstrokate<br />

ubrania, kolory i wrzaski, a postawa, niezłomność,<br />

opowiadanie się po stronie słabszych, chociażby inni<br />

wyśmiewali i wytykali palcami. Wiem również, że słowa<br />

nie poparte czynem nic nie znaczą. A właśnie od czynów<br />

bierze swój początek książka Doroty Danielewicz, polskiej<br />

dziennikarki aktywnie działającej w Niemczech.<br />

W 2018 roku miał miejsce w Polsce protest<br />

rodziców osób niepełnosprawnych, którzy domagali się<br />

pomocy od rządu. Samo wychodzenie z takim apelem<br />

jest mocno upokarzające dla rodziców i opiekunów.<br />

Danielewicz poruszona tym zdarzeniem, również jako<br />

matka niepełnosprawnego Jana, postanowiła opisać<br />

swój los matki, która mierzy się z trudami opieki nad<br />

dzieckiem niepełnosprawnym. W taki oto sposób doszło<br />

do powstania Drogi Jana. Jako że recenzuję książkę ponad<br />

rok po premierze, mogę zaobserwować, czy doszło do<br />

poruszenia w kwestii otwartości na niepełnosprawność,<br />

a może przeciwnie – ludzie dalej bawią się w koterie<br />

i gdy trzeba, przymykają oczy? Autorka zapewne<br />

nie spodziewała się, że premiera książki przypadnie<br />

na czas przed wybuchem pandemii. Nadmieniam<br />

o tym, ponieważ jest w tej publikacji jakieś niepokojące<br />

przeczucie o rozkładzie i przesileniu. Autorka dość<br />

często wspomina o swoim zmęczeniu, niedomaganiu<br />

i rezygnacji. Opisuje też inne dzieci, które zmagają<br />

się z różnymi fizycznymi przypadłościami. Pojawia się<br />

dziecko przedwcześnie zmarłe. To motyl, który odleciał<br />

do lepszego świata bez bólu. Droga Jana stanowi<br />

cały wachlarz rozmaitych traum, nie tylko związanych<br />

z fizycznym cierpieniem, ale również smutkiem,<br />

poczuciem straty i izolacji. Dlatego chyba tak<br />

dobrze wkomponowała się w czas przed pandemią.<br />

Nazwałbym więc nawet Drogę Jana swoistym preludium<br />

przedpandemicznym. Nie ma tam mowy o siejącym<br />

postrach wirusie, ale przecież Dorota Danielewicz<br />

tak przed pandemią, jak i w jej trakcie, zmaga się<br />

z trudnościami, które wynikają z opieki nad Janem.<br />

I jeszcze ta świadomość, że już lepiej nie będzie.<br />

Przełamywanie barier, siłowanie się z tym, co<br />

nieuniknione, czyż nie przypomina w gruncie rzeczy<br />

walki o życie w reżimie sanitarnym?<br />

Niejedno pełnosprawne dziecko mogłoby<br />

pozazdrościć Janowi pieczołowitości, z jaką troszczy się<br />

o niego jego matka. Detale, wrażenia, gesty, wspólne<br />

wspomnienia. Jest jednak uporczywe „nie wiem”,<br />

komnata w pałacu Sinobrodego. Podziemia wypartych<br />

uczuć, toteż z własnej woli wolelibyśmy tam nie<br />

wchodzić. Pokój zamknięty na klucz pełen trupów i krwi.<br />

Krypta, o której często mówi Joanna Bator. Uzdrowienie<br />

nastąpi, jeśli tam zajrzymy. A uwolnienia od toksycznych<br />

traum potrzebujemy jak nigdy przedtem. Zresztą<br />

podobnie pragniemy empatycznej rewolucji. Danielewicz<br />

snuje wizję świata, którą można zauważyć: „Zaczęła się<br />

już teraz, po cichutku, bez transparentów i głośnych<br />

demonstracji. Nie potrzebuje liderów ani męczenników,<br />

nie zjada swoich dzieci”. W miejsce przemocy i aktów<br />

nienawiści czas zasiać ziarno nadziei, budując relacje<br />

oparte na wsparciu i zaufaniu. Jak to kiedyś określiła<br />

Natalia de Barbaro, skończmy z iluzją dobrego ojca,<br />

który da poczucie prowizorycznej troski. Budujmy<br />

siostrzeństwo i braterstwo.<br />

Koncepcja świata w Drodze Jana układa się<br />

we w miarę spójny obraz, przynajmniej do pewnego<br />

momentu. Podczas przerywanego czytania odniosłem<br />

wrażenie, że autorka przedstawia znajomy z reklam


DROGA JANA<br />

mieszczański obrazek. Praca, książki, rozmowy o kulturze.<br />

Jan rozwijał się prawidłowo do czwartego roku życia,<br />

jego matka snuła w marzeniach plany, co będą robić, jak<br />

syn dorośnie. Postawa nad wyraz troskliwej strażniczki<br />

domowego ogniska. No i niepokój, bo Jan nie radzi sobie<br />

z prostymi czynnościami. Rozpoczynają się więc chodzenie<br />

po szpitalach i odwiedziny u specjalistów. Autorka nawet<br />

pisze o tym, że czuje się niezręcznie, gdy w rozmowach<br />

towarzyskich padają pytania o Jana (sic!). Podejrzewam,<br />

że zazwyczaj są one wyrazem troski, chociaż mogę się<br />

mylić. Dorota z mężem szykują się na imprezę, gdzie<br />

mają zapomnieć o utrapieniach dnia codziennego, i nagle<br />

trach, wszystko rozpieprzyło się na kawałeczki, bo znów<br />

ktoś zapytał o Jana. Na jakimś spotkaniu towarzyskim<br />

w ogrodzie Jan się posikał. I co, nagle żenada, blamaż,<br />

fuj, fuj, nie lubimy Jana. Tak rzucali uśmiechy, zajadali się<br />

z impetem Ferrero Rocher, w złotych papierkach odbijało<br />

się ich jakże chlubne i nienaganne życie, a tu takie faux<br />

pas, ktoś puścił bąka, a jeszcze inny posikał się w majtki.<br />

A wydawałoby się, że Niemcy to kraj otwartości<br />

i swobody. Nie dajmy się upupiać i wprawiać<br />

w zażenowanie. Co ludzkie, nie jest obce.<br />

Z drugiej jednak strony doświadczenie Jana<br />

i Doroty jest obce, co może smucić. Media, świat<br />

reklamy przedstawiają nieprawdziwy obraz pięknych,<br />

sprawnych ludzi, niezawodnych, silnych, towarzyskich,<br />

w razie potrzeby mających w zanadrzu coś na suchość<br />

w pochwie albo problemy z erekcją. „Dziś Jan, jak<br />

każda osoba pełnoletnia, ma prawo do własnego życia,<br />

choćby do tygodnia wakacji w towarzystwie ludzi<br />

w tym samym wieku, do własnych tajemnic i przeżyć,<br />

które ani żadnego z was, rodzice dziecka, które nigdy nie<br />

będzie pełnosprawne, ani mnie nie powinny obchodzić”.<br />

Danielewicz przedstawia, jak to powinno wyglądać,<br />

ale czy jest tak w rzeczywistości?<br />

Jan w Niemczech ma zapewne o wiele lepszą sytuację,<br />

aniżeli lwia część niepełnosprawnych w Polsce. Od<br />

pewnego czasu oglądam program „Down the road.<br />

Zespół w trasie” emitowany przez stację TTV. To pierwszy<br />

tego typu reality show, w którym udział biorą osoby<br />

niepełnosprawne. To ogromne doświadczenie dla<br />

prowadzącego Przemysława Kossakowskiego. Stwierdził<br />

nawet, że to my jesteśmy moralnie upośledzeni<br />

w konfrontacji z osobami niepełnosprawnymi.<br />

Nie chcemy widzieć, wiedzieć, utkaliśmy sobie fałszywy,<br />

przytulny obrazek o szacunku i zrozumieniu. Uczestnicy<br />

programu niejednokrotnie mówią o wyśmiewaniu,<br />

poniżaniu, nie chcą być traktowani jak dziwactwa,<br />

śmieszne błazny na specjalne okazje ani nie chcą ściągać<br />

na siebie odium społeczeństwa. Szczególne wrażenie<br />

wywarły na mnie wypowiedzi Pauli z Bydgoszczy,<br />

która ma ogromny głód kontaktów z ludźmi, nie tylko<br />

niepełnosprawnymi, ale takimi, których nie dotknęły<br />

fizyczne niedomagania. Mówi między innymi o tym,<br />

że całe dnie spędza w domowej izolacji. Chciałaby<br />

założyć rodzinę, ale wie, że to mrzonka, marzenie ściętej<br />

głowy. I jak ma się do tego sytuacja Jana, który może<br />

liczyć na większe wsparcie, nie tylko matki, ale również<br />

różnych państwowych instytucji? Pozostaje nadzieja,<br />

że empatyczna rewolucja rzeczywiście się dokona.<br />

Nie ma nieznośnych dzieci, są za to takie, które<br />

potrzebują wsparcia i opieki.<br />

Zastanawiam się, czy da się mówić<br />

o niepełnosprawności bez upiększeń, egzaltacji,<br />

górnolotnych słów. Za nimi stoi przecież lęk niewiedzy,<br />

a za lękiem bezsilność. Wyjść z bezsilności jest potwornie<br />

trudno, bo komu chce się zaglądać do komnaty<br />

Sinobrodego? A przecież bez tego niestety nie ruszymy<br />

dalej. „Mamo, tato dziecka niepełnosprawnego…” – mam<br />

wrażenie, że ta powtarzająca się fraza ma stanowić apel,<br />

formę wsparcia dla rodziców. Rodzicu, miej prawo do<br />

słabości, nie bądź niezastąpiony, daj sobie pomóc. Robisz<br />

dla dziecka wszystko, co możliwe, jesteś dla niego opoką.<br />

W zamyśle ten chwyt retoryczny miał pewnie jakiś sens<br />

terapeutyczny. Natomiast powtarzany zbyt często zbitek<br />

słów daje do zrozumienia, że to nie treść skierowana do<br />

mnie, a może jednak się mylę…?<br />

Dwudziestojednoletni Jan potrzebuje pieluszek<br />

na dzień i nadal lubi oglądać na video Bolka i Lolka<br />

i słuchać Mozarta. Dwudziestodwuletni Jan lubi przebywać<br />

tam, gdzie jest dużo ludzi, i w domu używa specjalnego<br />

chodzika, który pomaga mu utrzymać równowagę.<br />

Dwudziestosześcioletni Jan już prawie nie potrafi<br />

chodzić, traci czucie w stopach. Dla mnie żaden chodzik<br />

nie istnieje. Walczę o własną równowagę, bo tracę ją<br />

coraz częściej. Wszystko traci równowagę razem z Janem,<br />

wszystko. [RK]<br />

Dorota Danielewicz, Droga Jana,<br />

Wydawnictwo Literackie, Kraków 2020.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

21


IWONA<br />

WOJEWODA<br />

22<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

23


żółtko do obrazu<br />

białko do bezy...<br />

Iwona<br />

Renata Cygan<br />

WOJEWODA<br />

24<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Zdjęcia: Joanna Rogala<br />

Ukończyła studia na Wydziale Malarstwa ASP w Warszawie w latach 1997-2002. Otrzymała dyplom<br />

z wyróżnieniem w Pracowni Tkaniny Artystycznej prof. W. Sadleya, w Pracowni Malarstwa prof.<br />

Z. Gostomskiego oraz w Pracowni Struktur Wizualnych prof. J. Dyrzyńskiego. Stypendystka Ministra<br />

Kultury i Dziedzictwa Narodowego (2001). W 2002 r. wyróżniona za najlepszą pracę dyplomową na<br />

Wydziale Malarstwa przez Ewę Tomaszewską, członkinię Prezydium Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”<br />

oraz nagrodą przyznaną przez firmę Mostostal za najlepszą pracę dyplomową. W 2004 r. otrzymała<br />

czwarte wyróżnienie w konkursie Obraz Roku miesięcznika Art & Business oraz wyróżnienie honorowe<br />

Fundacji im. F. Eibisch. Autorka wystaw indywidualnych: Galeria Dzwonnica, Warszawa (20<strong>14</strong>); Lex<br />

Gallery, Warszawa (20<strong>14</strong>); Galeria da Vinci, Jastrzębie Zdrój (2013); Galeria Dzwonnica, Warszawa (2013);<br />

CK i Sztuki, Połaniec (2013); Przystanek Kultura, Piaseczno (2013); Galeria przy Kozach, Warszawa (2013);<br />

DK Chwałowice, Rybnik (2012); Galeria Ether, Warszawa (2011); Podziemie Kamedulskie Kościoła p.w. NP<br />

NMP, Warszawa (2009); White Stone Gallery, Kazimierz Dolny (2007); Salon Sztuki 49, Warszawa (2006);<br />

Galeria Osobna, Warszawa (2004); Galeria Aspekt, Warszawa (2002); Galeria Działań, Warszawa (2002);<br />

ASP Wydział Malarstwa, Warszawa (2001).<br />

25<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


26 26<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Początek pracy<br />

jest niezwykle trudnym<br />

etapem.<br />

Wszystkie elementy<br />

wydają się pozbawione<br />

porządkującego ładu,<br />

wręcz niechciane,<br />

często napastliwe,<br />

bez żadnych<br />

powiązań wewnętrznych.<br />

W tych momentach<br />

staram się utrzymać stan<br />

skupienia, maksymalnie<br />

powściągać emocje,<br />

pozwolić,<br />

by sączyły się<br />

powoli…<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

27


Trzask rozbijanej skorupki jajka wyrwał mnie z rozmyślań…<br />

Dzisiaj położę kolejne dwie warstwy, może nawet trzy, chociaż<br />

nie powinnam… Może popękać. Jestem niecierpliwa. Na dłoni<br />

pozostało żółtko. Niczym słońce kreśli doskonały okrąg, muszę<br />

zepsuć tę formę. W pamięci pozostaje jednak podziw dla porządku<br />

i harmonii, jaka panuje w przyrodzie. Chwytam palcami cienką<br />

otoczkę żółtka, przekłuwam ją… Patrzę, jak spływa do moździerza…<br />

28<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


„Żółtko do obrazu, białko do bezy... Nie ma jak<br />

tempera żółtkowa. Lekcja cierpliwości”.<br />

Czy jesteś cierpliwa?<br />

Nad tym pytaniem, choć odpowiedź wydaje się<br />

oczywista, długo myślałam. Jestem cierpliwa<br />

w stosunku do materii nieożywionej, mniej do<br />

ludzi. Jeśli chodzi o materię, to lubię ją zgłębiać<br />

i poznawać – tak, jak małe dziecko, które wciąż<br />

na nowo zachwyca się kamyczkiem, światłem na<br />

ścianie i drąży materię – technologię malarstwa,<br />

by jak najlepiej ukazać swoje uczucia i myśli.<br />

Technika, którą wybrałam, skłania do poszukiwań,<br />

wyciszenia, medytacji, wymaga żmudnych<br />

przygotowań, staranności, dokładnego rysunku,<br />

planu. Można powiedzieć, że nie ma w temperze<br />

żółtkowej miejsca na spontaniczność. Tempera<br />

nie znosi pomyłek, pośpiechu, każdy błąd jest<br />

widoczny. Pęka, jeśli nałożymy farbę zbyt grubo<br />

lub namalujemy zbyt wiele warstw. Ta technika<br />

wymaga cierpliwości, wytrwałości, ale daje artyście<br />

niezwykłe możliwości. Czasem uciekam od<br />

tempery, maluję farbami olejnymi lub łączę obie<br />

techniki. Zależy, jaki efekt chcę uzyskać.<br />

Kolejne pytanie miało brzmieć: dlaczego tempera?<br />

Ale już mi na nie właściwie odpowiedziałaś.<br />

Widać, że ta (niełatwa skądinąd) misterna technika<br />

daje Ci dużo radości i satysfakcji. Jak długo<br />

powstaje jeden obraz malowany temperą?<br />

Dopowiem… Tempera żółtkowa daje artyście<br />

inne możliwości, wymusza pewne decyzje,<br />

uproszczenia… A to stanowi siłę obrazu. Duża<br />

ilość warstw laserunków wzmacnia kolor, ciemne<br />

barwy nabierają niepowtarzalnej głębi. Można<br />

osiągnąć niezwykłą równowagę między ciepłymi<br />

a zimnymi barwami. Tempera żółtkowa to<br />

medytacja, nie tylko możemy wzmocnić formę<br />

i kolor w obrazie, ale też to, co nieuchwytne, nienazwane…<br />

Jakiś rodzaj energii, która powstaje<br />

podczas wielu godzin pracy. Tempera, to żmudna<br />

technika – z plamek, kresek, które powstają,<br />

tkam obraz. Mam takie skojarzenie po tkaninie<br />

artystycznej, a wytkałam niejeden gobelin. Farba<br />

wysycha od razu po nałożeniu, to wymaga precyzji<br />

i pewnej ręki. Trudne są partie obrazu, gdzie<br />

kolor łagodnie przechodzi w inny ton. Można<br />

nałożyć dziennie 2-3 warstwy, bo inaczej obraz<br />

popęka. To wszystko wydłuża czas pracy. Warstw<br />

jest kilkanaście, może kilkadziesiąt, po kilka godzin.<br />

Nawet jeśli to tylko miesiąc, to zawsze jest<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

29


to intensywna praca, bywa, że dłużej pracuję<br />

nad obrazem.<br />

Czy nadal tkasz gobeliny?<br />

Nie, ale malowanie temperą przypomina mi<br />

o cierpliwości, jakiej nauczyłam się, tkając<br />

gobeliny.<br />

Dlaczego zrezygnowałaś z tkania?<br />

Nie ma konkretnego powodu. Może po prostu<br />

inne techniki zdominowały tkanie, haft,<br />

batik, malarstwo na jedwabiu. Teraz dominuje<br />

malarstwo. Zawsze trzeba dokonać<br />

pewnych wyborów. Może kiedyś do tego<br />

wrócę.<br />

Bazujesz na prostym układzie form –<br />

na Twoich obrazach pozornie niewiele się<br />

dzieje. Pozornie, bo dzieje się światło.<br />

Czy to ono odgrywa główną rolę w Twoim<br />

malarstwie?<br />

Lubię porządek, piękno ujęte w matematycznych<br />

proporcjach. Tak piękno pojmowali<br />

Grecy, w przyrodzie również widać tego<br />

przykłady. Bardzo rzadko taki „gotowiec”–<br />

forma niezmącona drobiazgami, istnieje<br />

w rzeczywistości. Dokonuję zmian, uproszczeń,<br />

by wnętrze czy obraz uczynić w moim<br />

poczuciu idealnym, pięknym. Światło to element,<br />

który buduje określony nastrój, staje<br />

się znakiem w obrazie. Ciemność, która go<br />

otacza, staje się tłem, miejscem, z którego<br />

można przyglądać się światłu. Tchnie ciszą.<br />

Zatrzymuje.<br />

„Spotkanie z cieniem zbiega się często<br />

z uświadomieniem sobie, jak ogromną rolę<br />

w naszym życiu odgrywa nieświadomość”.<br />

Jaką rolę odgrywa nieświadomość?<br />

Świadomość nie oznacza jeszcze, że mamy<br />

klucz do nieświadomości. Te treści-symbole<br />

docierają do nas najczęściej, gdy śnimy. Symbole<br />

możemy również odnaleźć w malarstwie,<br />

ponoć to łatwiejsze niż analiza snów.<br />

Obrazy i treści nieświadome, jakie przenikają<br />

do obrazu, pomagają w lepszym poznaniu<br />

i zrozumieniu siebie.<br />

30<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Ciemność<br />

przyniosła niepokój<br />

i coś pociągającego zarazem.<br />

Coś, co uświadamiając lęki<br />

i budząc widmo strachu,<br />

zrodziło poczucie<br />

przynależności do wyższego porządku,<br />

zorganizowanego według<br />

nieziemskiej harmonii.<br />

Ciemność stała się czasem ciszy.<br />

Umilkł gwar – to, co na zewnątrz, lepiej<br />

słyszalne, stało się tym, co mówiło we<br />

mnie głosem bezdźwięcznym.<br />

Mrok ukazał stan duchowy,<br />

w którym pozbywając się pewności,<br />

oczekiwałam na przybycie<br />

światła.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

31


32<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Żyjemy w rozpędzonym świecie, w kalejdoskopie<br />

barw, świateł i kontrastów. Tobie,<br />

w tym chaosie, udaje się znaleźć spokój,<br />

w dodatku potrafisz przelać go na płótno.<br />

Jak Ci się to udaje? Jak się wyciszasz?<br />

Tak szczerze, to jest to coraz trudniejsze. Zbyt<br />

dużo przyziemnych spraw odciąga mnie od<br />

spraw ducha… A może te sfery się równoważą?<br />

Muzyka, książka, rękodzieło, ale chyba najbardziej<br />

malarstwo, pomagają mi się wyciszyć,<br />

pozostać tylko z własnymi myślami.<br />

Czy zgadzasz się z twierdzeniem Zygmunta<br />

Freuda, że twórczość jest wyrazem braku pełnej<br />

satysfakcji, a twórca jest neurotykiem pogrążonym<br />

w świecie fantazji?<br />

Nie. Myśl Freuda była w swoim czasie znacząca,<br />

niemniej to duże uproszczenie. Twórca jest<br />

raczej pogrążony w życiu, w tym co go otacza.<br />

Mój świat to nie świat fantazji.<br />

A czym się otaczasz? Z czego czerpiesz inspiracje?<br />

Szukasz tematów czy dajesz im czas,<br />

by dojrzały, przyszły, zapukały i dopominały<br />

się o atencję?<br />

Nie ma jednej drogi. Czasem los podsyła coś<br />

„gotowego” w formie, kolorze. Czasem pojawia<br />

się jakieś przeczucie. Słowo, które pierwsze<br />

kiełkuje, szuka wyrazu dla myśli, by zawrzeć,<br />

zamknąć to słowo w obrazie. Uczynić<br />

z tego jakiś uniwersalny przekaz.<br />

Bywa, że człowiek staje się inspiracją i wnętrzem,<br />

które chcę ukazać. Czasem współpracuję<br />

z kimś, powstaje dialog, który niesie nowe<br />

treści. Lubię otaczać się książkami, przedmiotami,<br />

z których mogę coś stworzyć. Nie tylko<br />

maluję, lubię rysunek kredką, stalówką, malarstwo<br />

na jedwabiu, batik, papier czerpany,<br />

haft, wszelkie prace z koralikami. A każda technika<br />

wymaga narzędzi, dlatego mam ich sporo.<br />

Moje koty także towarzyszą mi przy pracy.<br />

Szczególnie Orion lubi mi asystować, gdy maluję.<br />

Czy malując, skupiasz się na jednym dziele,<br />

a po skończeniu zabierasz się za następne, czy<br />

malujesz kilka obrazów naraz? Domyślam się,<br />

że czekanie na wyschnięcie kolejnej warstwy<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

33


Ważne, by obraz<br />

zabrał nas<br />

w podróż.<br />

34<br />

tempery, zanim położysz następną, może wywoływać<br />

lekką frustrację.<br />

Zazwyczaj maluję kilka obrazów naraz, ale na jednym<br />

skupiam się szczególnie. Często pierwszy jest<br />

ostatni, bywa, że obraz czeka kilka miesięcy na<br />

skończenie. Bywają też tygodnie bez obrazu.<br />

Więcej dzieje się w głowie.<br />

A jak masz te tygodnie bez obrazu, to tęsknisz?<br />

Frustruje Cię brak weny?<br />

Czas, w którym nie tworzę lub powstaje mniej prac,<br />

to czas na rozmyślania, czytanie, czasem podróże,<br />

poszukiwanie… W takich momentach powstają<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

szkice, rodzą się w głowie pomysły, dojrzewają<br />

myśli. I czasem z tego powstanie obraz. To długi<br />

proces. Oczywiście bywają wyjątki. To trudny<br />

czas, bo czynność malowania jest przyjemna.<br />

I tęsknię.<br />

Każdy gatunek sztuki ma swoją mniej lub bardziej<br />

ukrytą symbolikę, martwa natura także<br />

(na przykład na obrazach niderlandzkich malarzy<br />

przedstawiane są wartości protestanckie).<br />

Co symbolizuje Twoje malarstwo? Jak je czytać?<br />

Myślę, że każdy indywidualnie może odkrywać<br />

ukryte treści. Nie posługuję się konkretną symboliką.<br />

Jeśli sięgam do niej, to raczej nieświado-


Tradycja malarska wielkich mistrzów martwej<br />

natury jest bardzo bogata. Podziwiamy dzieła<br />

znanych malarzy, takich jak: Francisco de Zurbarán,<br />

Jean-Baptiste-Siméon Chardin, Jacopo<br />

de’ Barbari, i takich wirtuozów światła, jak Rembrandt,<br />

Caravaggio czy Georges de La Tour. Kto<br />

jest Twoim mistrzem?<br />

Wszyscy wymienieni i jeszcze wielu innych. Ale<br />

serce skradli mi Andrew Wyeth i Edward Hopper.<br />

To raczej bratnie dusze. Spotkanie z kimś, kto podobnie<br />

patrzył na świat.<br />

Czym jest dla Ciebie Sztuka?<br />

mie. Jest myśl i potrzeba jej wyrażenia. Odbiorca<br />

„czyta” obraz na swój sposób. Ważne, by obraz zabrał<br />

nas w podróż. Każdego w inną. Mamy różne<br />

doświadczenia. Najważniejsze, by obraz poruszył<br />

nas, zatrzymał, otworzył oczy i duszę na to, czego<br />

nigdy nie przeżyliśmy. Może nawet przypomniał<br />

nam to, za czym tęsknimy? Podobno szukamy<br />

podświadomie treści, które są w nas. Zawsze znajdziemy<br />

dla nich wyraz.<br />

Sztuka... Im bardziej próbuję określić, czym dla<br />

mnie jest, tym bardziej wymyka się wszelkim<br />

określeniom i granicom. Odbieram ją dwojako.<br />

Próbuję dotykać materii Sztuki i tworzyć, a zarazem<br />

jestem odbiorcą. Jest w tym coś nierzeczywistego,<br />

coś, co sprawia, że człowiek jako twórca<br />

dotyka materii Stwórcy, dotyka też własnego<br />

wnętrza i przeżyć, które niosą różne uczucia, nie<br />

zawsze są one przyjemne. Sztuka wzrusza, porusza,<br />

dotyka. To trudne pytanie, stąd niejednoznaczna<br />

odpowiedź. Cały czas o tym myślę. I cały<br />

czas mam wrażenie, że nie zgłębiłam jeszcze do<br />

końca tej materii. To podróż na całe życie.[RC]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

35


Ilustracja: RC<br />

36<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Irma<br />

Kurti<br />

Irma Kurti to albańska poetka, pisarka, dziennikarka oraz naturalizowana<br />

Włoszka. Pisze od dziecka i zdążyła już stworzyć 23 książki<br />

po albańsku, 16 po włosku, 4 po angielsku, a także ponad 150 utworów<br />

zarówno dla dzieci, jak i dorosłych. Jej dzieła zostały przetłumaczone<br />

na następujące języki: rumuński, serbski oraz hiszpański.<br />

Cała twórczość Irmy dedykowana jest rodzicom – Hasanowi i Sherife<br />

– którzy aktywnie wspierali ją w trakcie podróży wzdłuż ścieżki<br />

literackiego rozwoju. Została uhonorowana licznymi nagrodami,<br />

w tym m.in.: Międzynarodową Nagrodą Literacką „Universum Donna”,<br />

dożywotnią nominacją na ambasadora pokoju, nadaną przez<br />

włosko-szwajcarski Uniwersytet Pokoju, a także tytułem Honorowego<br />

Prezydenta portalu poetyckiego „WikiPoesia”. Na co dzień mieszka<br />

i pracuje w Bergamo, we Włoszech.<br />

NIE MUSZĘ ZAMYKAĆ OCZU<br />

Nie muszę zamykać oczu,<br />

by pamiętać Cię przy każdym dotyku,<br />

pieszczocie i pocałunku,<br />

Twój obraz mam zapisany w umyśle.<br />

Trzymam się go<br />

w trakcie każdego drżenia czy szeptów,<br />

jak podczas magii pierwszego razu,<br />

w trakcie każdego słowa i westchnięcia –<br />

nie muszę zamykać oczu.<br />

SAMOTNOŚĆ<br />

Wieczorową porą samotność zjawiła się u mego progu,<br />

zapukała do drzwi pokoju numer trzydzieści trzy,<br />

od razu zblazowanie wsunęło się do łóżka,<br />

jak wielka, bezładna chmura, po cichutku.<br />

UDAJĄC, ŻE ŚPIĘ<br />

Zamknęłam oczy,<br />

udając, że śpię,<br />

lecz boję się poruszyć,<br />

nawet nie oddycham.<br />

Pod pościelą jest tak zimno,<br />

chcę wyjść z tego łóżka<br />

i położyć się w zielonym parku,<br />

gdzie nie będę musiała już udawać.<br />

Prześcieradło tak puste jak kartki papieru,<br />

nie było tam nikogo, kto by się mną zaopiekował,<br />

żadnej bratniej duszy, do której można by zadzwonić,<br />

oto ja – obca w tym kraju.<br />

Zapytałam wtedy swoje odbicie w lustrze:<br />

„Po co są mi te oczy i usta,<br />

włosy długie i piękne,<br />

o które nikt nie będzie dbać,<br />

tak długie i piękne,<br />

których nikt nie będzie dotykać?"<br />

Pragnę odpoczywać pośród traw łąki,<br />

które ociekają spokojem,<br />

jak najdalej od Ciebie,<br />

zanurzona w radości i ciszy.<br />

Cały czas<br />

udaję, że śpię.<br />

tłumaczenie: Norbert Góra<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

37


FRYZJERKA<br />

Nazwali ją Krwawa Kaśka,<br />

choć wygląda sympatycznie<br />

i niewinnie. Ale ludziska to już takie<br />

jakieś złośliwe są – od urodzenia.<br />

Zawsze się do czegoś muszą doczepić.<br />

Bo cóż ona była winna, że ręka<br />

z brzytwą jej nagle a niespodziewanie<br />

zadrżała i, zamiast ogolić<br />

meszek za uchem, ciachnęła pół<br />

małżowiny naszego zasłużonego<br />

i zacnego proboszcza, który wyleciał<br />

od niej jak oparzona świnia<br />

przed tradycyjnym, domowym<br />

ubojem, wrzeszcząc na pół wsi:<br />

– Ludzie! Ratunku! Ta czarownica<br />

chce mnie zamordować!<br />

Ratunkuuuu!<br />

I tak to jedno nieopatrzne<br />

drgnięcie ręki wsiowej fryzjerki<br />

sprawiło, że już całe jej życie było<br />

splamione nie tylko niewinną<br />

(optymistycznie załóżmy) krwią<br />

proboszcza, który poczuł się przez<br />

chwilę jak sam Vincent van Gogh,<br />

choć przecież ani jednego słonecznika<br />

w życiu nie namalował<br />

i z żadną prostytutką nie miał<br />

(prawdopodobnie) do czynienia…<br />

A był to jej pierwszy klient, co<br />

to miał się stać żywą reklamą<br />

i wizytówką pierwszego we wsi<br />

zakładziku fryzjerskiego, a stał się<br />

jego pierwszą ofiarą… Wprawdzie<br />

ucho zostało zgrabnie przyszyte,<br />

a cierpienie – jako sam głosił<br />

z ambony ów mąż (załóżmy znów<br />

optymistycznie) świątobliwy –<br />

38<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

uszlachetnia, ale nie tak nagłe<br />

i niespodziewane, jak ta miłość<br />

i sraczka, które przychodzą znienacka,<br />

jak głosi stare przysłowie.<br />

A przysłowia są ponoć mądrością<br />

narodów, więc nie mogą być<br />

kwestionowane!<br />

***<br />

Idę do Krwawej Kaśki<br />

z lekkim drżeniem serca, bo co<br />

jak i tym razem też jej ręka nagle<br />

a niespodziewanie zadrży? Ale<br />

chyba nie, bo przecież strzyże już<br />

dziesięciolecia, nabrała rutyny<br />

i wprawy, a poza tym ja nie jestem<br />

tak zacnym i wyjątkowym klientem,<br />

jak swego czasu nasz przewielebny.<br />

Nie mam też innego<br />

wyjścia, bo łeb mi zarósł siwymi<br />

kłakami, a choć przecież wygląd<br />

nie świadczy o człowieku, człowiek<br />

świadczy o wyglądzie. Nie<br />

chcę więc dłużej straszyć dzieci<br />

i wysłuchiwać marudzeń wiecznie<br />

niezadowolonej żony na temat<br />

tego, jaki to jestem beznadziejny,<br />

niezaradny, nieatrakcyjny<br />

i właśnie nieostrzyżony,<br />

jaki flejtuch i gnój (naprawdę tak<br />

o mnie i do mnie mówi!), a tak<br />

dobrze jej się trafiało, że aż do<br />

dzisiaj się sobie dziwi, że wybrała<br />

na nieszczęście właśnie mnie. Ja,<br />

mówiąc szczerze, też jej się dziwię,<br />

i podziwiam, bo przecież<br />

mogła zostać żoną przystojnego<br />

właściciela szklarni, który takie<br />

piękne chryzantemy uprawiał,<br />

że tylko żal, iż Wszystkich Świętych<br />

jest jeden raz w roku.<br />

Mogła być żoną policjanta,<br />

który wprawdzie inteligencją nie<br />

grzeszył, ale za to pałą zgrabnie<br />

operował i nawet miał ukończony<br />

kurs samoobrony! Mogła<br />

zostać żoną bogatego stolarza,<br />

ale, że była nieco strachliwa,<br />

też zrezygnowała, bo stolarz,<br />

któremu się podobała, robił<br />

wyłącznie trumny… Została<br />

więc moją żoną. Aż mnie<br />

dziw bierze, że ta piękna<br />

i zaradna kobieta zdecydowała<br />

się na taką nędzna kreaturkę,<br />

wyglądającą jak wyrośnięty nieco<br />

krasnoludek i skrzyżowanie<br />

wkurwionego puchacza z małpką<br />

kapucynką. Ale cóż – ma się<br />

tę wartość dodaną w postaci<br />

bliżej nieokreślonych zalet,<br />

które sprawiają, że kobiety lgną<br />

do mnie jak muchy na lep…<br />

I sam się sobie dziwię, i nie pojmuję<br />

motywów tych kobiet młodszych<br />

i starszych, które gdyby mogły,<br />

to by na mnie wlazły. Dlatego<br />

nie dbam o swój wygląd,<br />

noszę siwą brodę<br />

i najgorsze szmaty z lumpeksu.<br />

Ale to nic nie daje… Co ja w sobie<br />

takiego mam?<br />

Idę więc do Krwawej<br />

Kasi, rozmyślając o tym i owym.<br />

Właśnie przechodzę obok niepozornego<br />

budyneczku, znowu<br />

do wynajęcia, w którym żaden<br />

biznes, nie wiedzieć czemu,<br />

dłużej nie zagrzewa miejsca... Czy<br />

jakaś czarownica zauroczyła ten<br />

położony w atrakcyjnym miejscu,<br />

w samym centrum wsi lokal,<br />

z którego najbliżej do knajpy<br />

i do sklepów rozmieszczonych<br />

w dawnych stajniach miejscowe-


go pana, i do ośrodka zdrowia, i do<br />

kościoła, i na cmentarz… Nawet<br />

pierwsze we wsi solarium zbankrutowało<br />

szybciutko, podobnie<br />

jak „salon fryzjerski”, który miał<br />

być konkurencją dla Krwawej<br />

Kaśki, i to konkurencją na wyższym<br />

poziomie. Może zgubiło go ociekające<br />

pychą określenie „SALON<br />

FRYZJERSKI”, a jak wiadomo, pycha<br />

kroczy tuż przed upadkiem,<br />

co z lubością głoszą nasi nawiedzeni<br />

politycy, sami pełni pychy.<br />

Ów salon miał wymiary trzy na<br />

dwa metry, więc mógłby chociaż<br />

reklamować się jako „salonik”,<br />

albo „izdebka fryzjerska”,<br />

czy też „klitka do strzyżenia”, ale<br />

nie – u nas megalomania kwitnie<br />

i rozwija się wszędzie, jak piosenkowy<br />

rozmaryn. I w metropoliach,<br />

i na wszelakich zadupiach.<br />

Kosmetyki też się nie sprawdziły.<br />

Karma dla zwierząt takoż. Nawet<br />

miniskład trumien, wytwarzanych<br />

przez owego stolarza, który<br />

miał uszczęśliwić moją przyszłą<br />

żonę, splajtował, choć ksiądz<br />

proboszcz, z doszytym zgrabnie<br />

uchem, poświęcił go z honorami.<br />

A choć ludziska dalej systematycznie<br />

umierają, rodziny nieboszczyków,<br />

jak na złość, kupują<br />

ostatnie pudełka w mieście zamiast<br />

u siebie… Ale tak to już jest,<br />

w myśl strawestowanego delikatnie<br />

porzekadła: „cudze trumny<br />

chwalicie, swoich nie znacie, sami<br />

nie wiecie, w czym się kłaść macie”…<br />

Podobno ostatnio znalazł<br />

się nowy chętny do wynajęcia<br />

chateńki i ma tu powstać „salon<br />

masażu erotycznego”. Pewnie<br />

jednak też splajtuje, bo nasze<br />

chłopiska wolą być masowane<br />

w domach, poza salonami i zupełnie<br />

gratisowo! A jeśli już na<br />

łonie natury, to najwyżej<br />

przez rozochocone kochanki,<br />

którym w głowie amory,<br />

a nie pieniądze!<br />

Wlokę się do Krwawej<br />

Kaśki z nogi na nogę, jak zbity<br />

pies albo wykastrowany kocur, co<br />

to jeszcze mleka się napije, ale<br />

mruczeć już nie za bardzo chce,<br />

a o łowieniu myszy zapomniał…<br />

Właśnie przechodzę koło knajpy,<br />

o wdzięcznej nazwie „Bar pod<br />

Zamkiem”. Po drugiej stronie drogi<br />

znajduje się ów zamek, a właściwie<br />

dwór panów, właścicieli naszej<br />

wsi, który ani zamku, ani dworu na<br />

pierwszy rzut oka nie przypomina.<br />

Jest to prostokątny, piętrowy budynek<br />

– teraz już rozlatująca się<br />

z wolna rudera – ale gdy się wejdzie<br />

do środka, niemal gotyckie<br />

sklepienia, łuki, okna i metrowej<br />

grubości ściany świadczą niezbicie<br />

o tym, że budynek liczy kilkaset lat.<br />

Ktoś wrażliwy może o tym usłyszeć<br />

w szumie liści czterowiekowej lipy,<br />

która stoi tuż obok głównego wyjścia<br />

i szczęśliwie przeciwstawiła się<br />

naporom wiatrów, burz i nawałnic<br />

wojennych oraz siekierom i piłom<br />

współczesnych troglodytów, którzy<br />

nie mieli litości i wycięli do<br />

pnia lipy tuż przy stawie, który<br />

został przemieniony w prozaiczny<br />

parking. Po wojnie był tu ośrodek<br />

zdrowia, gdzie kulejąca pielęgniarka<br />

wbijała mi w pupę pierwsze<br />

i kolejne zastrzyki, a robiła to tak<br />

niewprawnie, że do dziś na widok<br />

białego fartucha dostaję drgawek<br />

i urojony ból rozrywa grubą igłą<br />

moje grzeszne ciało. To było na<br />

parterze, bo na piętrze, na które<br />

wchodziło się po krętych drewnianych<br />

schodach, znajdowało się<br />

królestwo dentysty. Już nawet nie<br />

wspominam, jakiego sadysty…<br />

Ładna ta nazwa: „Bar pod<br />

Zamkiem”, bo łączy tradycję ze<br />

współczesnością. Ktoś to zgrabnie<br />

wymyślił, ale nazwa się nie<br />

przyjęła, bo już pierwszy wieczór<br />

w nowo otwartym lokalu był<br />

burzliwy: zakończył się ogólną<br />

bijatyką, porozwalanymi łbami<br />

i roztrzaskanymi na tych łbach kuflami;<br />

powywalanymi stolikami<br />

z powyłamywanymi nogami,<br />

którymi to nogami (nie mylić<br />

Rysunki: Pixabay<br />

z fikającymi nogami piszczących<br />

dziewuch) rozochocone bractwo<br />

wymierzało sobie niesprawiedliwie<br />

sprawiedliwość. Istna sodomia<br />

z gomorią! Nie było innego wyjścia,<br />

jak tylko wezwać w trybie natychmiastowym<br />

milicję (wtedy jeszcze,<br />

miast współczesnej, wyświęconej<br />

i cnotliwej policji, to niedobrzy<br />

milicjanci pilnowali porządku),<br />

która długimi pałami zgrabnie<br />

i sprawnie przywróciła porządek<br />

w „Barze pod Zamkiem”, który<br />

od tamtej epokowej chwili nazywany<br />

jest – na wieczną pamiątkę,<br />

adekwatnie do wydarzeń mających<br />

tam miejsce – „Barem pod pałą”,<br />

w skrócie „Pod pałką”. I nikt już<br />

nigdy nie użył pięknej nazwy<br />

„Bar pod Zamkiem”, bo mówiąc<br />

szczerze zamek, obok którego<br />

stoi nasz słynny już bar – jak<br />

wcześniej zauważyliśmy – też<br />

miał niewiele wspólnego<br />

z zamkiem, choć w mrocznej piwnicy<br />

zachowała się jeszcze ława<br />

do wymierzania chłosty niesfornym<br />

chłopom, a tajemnicy i grozy<br />

dodawał zaczynający się tam<br />

tunel, który wiódł ponoć do oddalonej<br />

o kilometr leśnej kapliczki<br />

św. Wendelina. Przez ten tunel<br />

włodarze mogliby uciekać, gdyby<br />

miał się wydarzyć jakiś „zajazd na<br />

Rudzicę”. Ale wejście do tunelu<br />

zasypane, zamek się rozsypuje,<br />

a jego nędzne pozostałości zamieszkują<br />

miejscowi menele i nieudacznicy.<br />

Jest jednak światełko<br />

w zasypanym tunelu: podobno<br />

ktoś chce kupić zamek i go odrestaurować.<br />

Czyli może będzie<br />

nowy pan, który pójdzie w tan?<br />

[JW]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

39


W I E R S Z E<br />

Renata Morawska<br />

Foto: RC<br />

40<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


NIE WYMYŚLAJ<br />

tylko mnie<br />

nie wymyślaj<br />

zobacz<br />

posłuchaj<br />

poczuj<br />

stoję przed tobą<br />

jak jestem<br />

kostium<br />

i maska<br />

dłuższe rzęsy<br />

i nawet role wyćwiczone<br />

zostały w garderobie<br />

improwizuję<br />

POŻEGNANIE JUŻ BYŁO<br />

na skos<br />

i w poprzek<br />

poprzecinane<br />

drogi<br />

te same drzewa<br />

mijają<br />

i domy<br />

chodząc<br />

po własnych śladach<br />

oddalają się<br />

z prędkością światła<br />

MOJE TRIDUUM<br />

a jak zwątpię<br />

nie podołam<br />

padnę<br />

nie dodawaj mi<br />

piór i tiulu<br />

i cech nietrwale<br />

nadprzyrodzonych<br />

ktoś inny tutaj<br />

spija gwiazdy z nieba<br />

ktoś inny teraz<br />

czerpie słodycz z ziemi<br />

to sobie poleżę<br />

traw posłucham<br />

poczytam z obłoków<br />

rozprostuję palce<br />

kiedy rozproszy się<br />

mgła tęczowa<br />

pierwszych dni<br />

tygodni miesięcy<br />

przestanę czarować<br />

czynić cuda<br />

oboje na pytanie<br />

jak żyć odpowiedzieli dalej<br />

dlatego aranżują<br />

niewspólną już przestrzeń<br />

wytyczają nowe ścieżki<br />

tworzą drogowskazy i mapy<br />

poleżę<br />

odpocznę<br />

potem wrócę na trasę<br />

może wybiorę<br />

inną drogę<br />

będę<br />

jak jestem<br />

nic nadto<br />

i nic mniej<br />

patrz i słuchaj<br />

uważnie<br />

nie wymyślaj<br />

stoję przed tobą<br />

jak jestem<br />

Renata Morawska<br />

żeby się tylko nie zgubić<br />

i nie spotkać<br />

a w razie czego<br />

wiedzieć<br />

dokąd zrobić unik<br />

trzeba się umieć zachować<br />

w tym dziwnym świecie<br />

dość małym<br />

by nie pomieścić trwałości<br />

dość wielkim<br />

by nikt nie odgadł z daleka<br />

czy plecy porusza<br />

śmiech czy płacz<br />

ale najpierw poleżę<br />

wiatr mnie<br />

w całun oblecze<br />

stare wierzby<br />

zaszumią<br />

na straży<br />

zaufam<br />

poleżę<br />

i wstanę<br />

z pierwszą gwiazdą<br />

albo<br />

z rosą o świcie<br />

zagram<br />

z diabłem w pokera<br />

zatańczę<br />

tango z życiem<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

41<br />

41


Izolda Kiec o Ciechowskim<br />

ŚMIERĆ NA PIĘĆ<br />

Grzegorza Ciechowskiego<br />

i Mariusza Wilczyńskiego<br />

Profesorowi Ryszardowi Przybylskiemu, autorowi Baśni zimowej<br />

PROF. Izolda Kiec<br />

GRZEGORZ CIECHOWSKI<br />

(29 sierpnia 1957 – 22 grudnia 2001)<br />

Był muzykiem, producentem, kompozytorem, autorem tekstów,<br />

poetą. Liderem zespołu Republika, Obywatelem GC, Grzegorzem<br />

z Ciechowa i… Ewą Omernik. Jedną z najbardziej wszechstronnych<br />

i charyzmatycznych osobowości polskiej muzyki rockowej dwóch<br />

ostatnich dekad XX wieku.<br />

Debiutował na początku lat 80. w studenckim klubie Od Nowa<br />

w Toruniu, gdzie w 1981 r. powołał do istnienia zespół Republika<br />

(dwa lata później ukazała się pierwsza, dziś legendarna, płyta<br />

zespołu: Nowe sytuacje). Po rozpadzie pierwszej Republiki<br />

(w 1986 r.) występował jako solista, pisał teksty (m.in. –<br />

pod kobiecym pseudonimem – dla Justyny Steczkowskiej),<br />

komponował muzykę filmową, był producentem debiutanckich<br />

płyt Kasi Kowalskiej i Katarzyny Groniec, by powrócić do wspólnego<br />

Republikańskiego grania na początku lat 90.<br />

Zmarł podczas przygotowań materiału na kolejną płytę zespołu.<br />

Rys: RC<br />

Wstęp: Przeszpiegi<br />

Istnieje dojmująca różnica pomiędzy śmiercią<br />

a umieraniem. Wiedzą a świadomością. Zdarzeniem<br />

a procesem. O śmierci – mimo wysiłku filozofów i poetów<br />

– nie wiemy nic. Umieranie – szpiegujemy skrycie,<br />

uzbrojeni w złudzenie, że oto potrafimy czytać tajemnice<br />

i rozszyfrowywać znaczenia. A przecież to coraz<br />

bardziej niemożliwe w świecie, w którym chorych na<br />

śmierć zamyka się w szpitalnych salach, sterylnych,<br />

odizolowanych od oczu i współczujących bądź pełnych<br />

odrazy myśli tych, którzy jeszcze nie wiedzą albo lek-<br />

42<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

ceważącym gestem odsuwa się ich na margines społecznego<br />

życia, czyniąc przezroczystymi. Starość wydaje się<br />

bezużyteczna i nieestetyczna.<br />

Mimo wszystko – gnani egoistyczną chęcią osiągnięcia<br />

ideału sérénité: uspokojenia, pogodnej zgody na<br />

uwalnianie więzów, na rozplątywanie nici i zrywanie nitek<br />

łączących nas z życiem, z ciałem, z doczesnością – podpatrujemy<br />

tych, na których ostateczny wyrok już zapadł,<br />

domagamy się – relacji. Nieświadomi, iż „cały świat jest<br />

poszczególny i prywatny dla każdego z umysłów” (Francis<br />

H. Bradley) albo – jak chciał Ludwig Wittgenstein – cały<br />

świat jest tylko moim światem, że to, co podsłuchane,<br />

podglądane, wyszpiegowane – jest tylko pojedynczym


Rękopis Śmierć na pięć opublikowany w zbiorze: Grzegorz Ciechowski, Obcy astronom, Stronie Śląskie 2018, s. 236-237<br />

świadectwem, zapisem jednostkowego doświadczenia<br />

umierania, zawsze przegranej, kończonej urwanym<br />

akordem albo niedokończonym zdaniem, walki umysłu<br />

z coraz bardziej niedołężnym ciałem. Jednak poza analizowaniem<br />

cudzego bólu, cudzej rozpaczy albo podtrzymywanego<br />

w heroicznym geście, na słabnących<br />

barkach jasnego nieba – kreowanego za pomocą słów,<br />

dźwięków i obrazów – nie ma innego sposobu poznania<br />

zawczasu zakamarków Gospody Śmierci, okrutnych<br />

wdzięków Pięknej Karczmarki ani okaleczonego, bo pozbawionego<br />

przyszłości Czasu. Paradoks polega na tym,<br />

że w tej próbie poznania, w przeszpiegach umierania<br />

i śmierci, skazani jesteśmy na klęskę. „Ani sieć myśli,<br />

ani sieć słów nie oplącze świata” – napisał Ryszard Przybylski.<br />

Bo w chwili, gdy ostateczne poznanie się dokona<br />

– uleci myśl, nie padnie ani jedno słowo, nie wybrzmi<br />

żadna nuta.<br />

1. Ucieczka<br />

Nie wiadomo nic o genezie piosenki Śmierć na<br />

pięć, napisanej przez Grzegorza Ciechowskiego na kilka<br />

tygodni przed ostatecznym rozstrzygnięciem, które<br />

nastąpiło 22 grudnia 2001 roku. Ale zbrojąc się w umiejętność<br />

wyposażania słów w znaczenia symboliczne,<br />

chciałabym wyszpiegować te z nich, które osobiste<br />

doświadczenie lidera Republiki pozwolą odczytać jako<br />

naukę, a choćby nauczkę dla zanurzonych w doczesności,<br />

jego nazwisko zaś umieścić obok wielkich poetów-<br />

-komediantów, nobilitowanych patronatem T.S. Eliota,<br />

który jak nikt inny potrafił uprzątać siebie z siebie, by<br />

pojąć „stworzoną w chmurze współczucia duszę innego<br />

człowieka”, także – jak w Ziemi jałowej – dotkniętego<br />

chorobą na śmierć Gerontiona.<br />

Izolda Kiec o Ciechowskim<br />

Utwór Ciechowskiego otwiera radiowy sygnał<br />

i głos Marka Niedźwieckiego obwieszczający godzinę<br />

6.00 rano, tym samym wskazujący na zakorzenienie<br />

całej opowieści w codzienności, w zwyczajności i powtarzalności<br />

poranków. Oto przebudzenie. Nowy dzień,<br />

który rozpoczyna się od analizy snu. Od dowodu jasności<br />

umysłu, skoro można – za Jungiem – powiedzieć:<br />

„Przebudziłem się z myślą, że…”, „Jeszcze w półśnie<br />

przemknęła mi przez głowę myśl…”. Ktoś, kto to myśli<br />

i analizuje, wciąż żyje pełnią życia, w realnej przestrzeni<br />

i w realnym czasie. Tylko sen przynosi myśl o śmierci,<br />

o końcu świata skoncentrowanego w domu, w centrum<br />

wszystkiego – intymności, rodzinnej i twórczej<br />

egzystencji, pożądanej samotności. To oś świata, szczelnie<br />

odgrodzona od reszty rzeczywistości. Ściany domu<br />

– jak kora drzewa – zapewniają ochronę przed marnością<br />

życia publicznego. Rdzeniem tej przestrzeni jest<br />

myślący i twórczy człowiek. Ale we śnie bohater stąd<br />

ucieka, w pośpiechu opuszcza oswojoną przestrzeń,<br />

która niepostrzeżenie – wraz z przeczuciem zbliżającej<br />

się nieuchronnie starości – stać się może więzieniem,<br />

grobem ciała i umysłu. W sennym przebłysku dom<br />

jawi się niczym cela śmierci, niczym ostrzeżenie przed<br />

starością i będącym jej efektem osamotnieniem, bezradnością<br />

i utratą godności. Przypominają się najbardziej<br />

przejmujące przykłady owej cierpiącej starości,<br />

utrwalone w pamięci kulturowej obrazy – starego<br />

Immanuela Kanta, który stracił umiejętność nazywania<br />

świata, nie potrafił „spamiętać liter, które składały się<br />

n a j ego n azwi s ko, a ki ed y mu j e p ow tarzan o, n i e mó gł<br />

w wyobraźni przedstawić sobie ich kształtu” [Ostatnie<br />

dni Immanuela Kanta, Thomas de Quincey – przyp.<br />

red.] oraz pokonanego przez niedołęstwo wieku<br />

Michała Anioła, który odchodząc, uświadomił sobie<br />

nadzwyczaj jasno ów rozdźwięk pomiędzy pięknem<br />

l u d z ki ch syl wetek u tr wal o nych w marmu rze i w gl i n i e<br />

a brzydotą rozpadającego się, odmawiającego posłuszeństwa<br />

coraz starszego ciała.<br />

Może więc człowiek ulega zbyt mocno wierze<br />

we własną życiową siłę, w dominację nad światem<br />

natury, i zbyt późno zdaje sobie sprawę z paradoksów<br />

istnienia? W utworze Ciechowskiego zatem to nie<br />

człowiek, lecz uciekające z domu zwierzęta wiedzą<br />

najlepiej – one pierwsze, zanim narodzi się ludzka<br />

świadomość, w przeczuciu tajemniczego zagrożenia,<br />

w pośpiechu, oknem, opuszczają bezpieczne dotąd<br />

schronienie i pożądane twarzystwo człowieka, by unik-<br />

Aleja Gwiazd Polskiej Piosenki w Opolu<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

43


2. Baśń<br />

Jednym ze sposobów oswajania choroby na<br />

śmierć przez wszystkich tych, którzy stają wobec niej<br />

bezbronni, na z góry przegranej pozycji, jest powrót<br />

do dzieciństwa. Cytowany wyżej uczony, zmagający<br />

się coraz częściej z własną niemocą, a może jedynie<br />

z myślą o kurczącym się czasie, o tym, co ma nastąpić<br />

za chwilę, pisał dalej, komentując Sokratesową de-<br />

Izolda Kiec o Ciechowskim<br />

nąć spotkania ze śmiercią, by wywinąć się jej odrażającym<br />

sidłom. Bohater piosenki, być może podzielając<br />

dawną wiarę w powinowactwo człowieka i zwierzęcia,<br />

w łączącą ich tajemną unio mystica (Manfred Lurker),<br />

decyduje się zaufać swym zwierzęcym przewodnikom<br />

i powtarza ich skok w nicość:<br />

kolejny kot<br />

wyskoczył oknem<br />

a za kotem pies<br />

za nimi koń<br />

i przyszła kolej na mnie<br />

skaczę razy pięć<br />

skoczył kot<br />

a za kotem pies<br />

za nim koń<br />

a za koniem ja<br />

razy pięć<br />

skaczę razy pięć<br />

nie ma cię<br />

samobójczy pęd<br />

Opuszczenie bezpiecznej dotąd, ale już zagrożonej<br />

przestrzeni domu pociąga za sobą także unicestwienie<br />

czasu:<br />

kolejny pstrąg<br />

wyskoczył z wody<br />

a za pstrągiem karp<br />

za nimi ja<br />

bo w wodzie też wystąpił<br />

nagły ciebie brak<br />

najpierw pstrąg<br />

a za pstrągiem karp<br />

potem ja<br />

po mnie morski koń<br />

morski pies<br />

a na końcu kot<br />

nie ma cię<br />

samobójczy zew<br />

Wyskakujące z wody zwierzęta, w poczuciu zagrożenia<br />

– i ponownie naśladujący ich gest człowiek –<br />

są znakiem wstrzymania czasu, tego indywidualnego,<br />

właściwego każdemu z osobna, bo ów Wielki Czas,<br />

44<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

niewzruszony, nadal płynie obok, niezależnie od czyjejkolwiek<br />

decyzji samozagłady. Zagłada – to przecież<br />

tylko zniknięcie pojedynczego, jednego świata.<br />

Ale ponieważ świat podwodny oznacza także<br />

wewnętrzną ludzką naturę, to właśnie przy okazji<br />

ucieczki z owego skrywanego życia zbliżamy się<br />

do rozumienia skargi skierowanej do nieokreślonego/nieokreślonej<br />

adresata/adresatki: „nie ma cię”,<br />

„w wodzie też wystąpił nagły ciebie brak”. Gdy nawet<br />

wewnętrzne życie gubi swoją ideę – owo pożądane<br />

świ atełko w tu n el u , d o któ rego n i eu stan n i e s i ę zmi e-<br />

rza, to znak, że starość sięga także ludzkiej wrażliwości,<br />

zdolności doznawania piękna, która – jesteśmy<br />

tego świadomi bądź nie – jest największym, najważniejszym<br />

darem istnienia. Brak idei powoduje<br />

przekroczenie delikatnej granicy pomiędzy twórczą<br />

samotnością a starczym osamotnieniem. Alternatywą<br />

pozostaje niedopoznanie, niedokochanie, wszystko<br />

niedo… Melancholia. Strata przed stratą.<br />

„Samobójczy pęd”, „samobójczy zew”, desperacki<br />

skok w nicość są zatem – paradoksalnie – ocaleniem<br />

pełni człowieczeństwa, ucieczką przed degradacją<br />

ciała i umysłu, zdecydowanym „nie” chorobie<br />

na śmierć. Tytułowa „piątka” oznacza życie w pełni<br />

świadome, z udziałem wszystkich – pięciu – zmysłów<br />

gwarantujących poznanie, twórczą refleksję, umiejętność<br />

analizowania i opisywania świata. Tak jak<br />

w witruwiańskim modelu Leonarda, gdzie idealna<br />

sylwetka ludzka wpisana jest w pentagram, tworząc<br />

zarys pięcioramiennej gwiazdy – symbolu prawdy<br />

i doskonałości. Nie ma zgody bohatera piosenki<br />

na utratę choćby jakiejś niewielkiej części owego<br />

doskonałego obrazu. Nawet za cenę niedopoznania<br />

i niedokochania tego, co tutaj, na ziemi. Zresztą świadomy<br />

samobójczy gest opisany przez Ciechowskiego<br />

ma własną, nie byle jaką tradycję. Ma prawdziwie<br />

wielkich poprzedników, którym patronuje Sokrates –<br />

p rowo ku j ący o s ka rżyci el i , ś mi ej ący s i ę w twarz s ę-<br />

dziom ogłaszającym wyrok śmierci. Dla siedemdziesięcioletniego<br />

filozofa to była ucieczka przed<br />

torturami niedołęstwa, przed więzieniem starości.<br />

„Dla Sokratesa – pisał Przybylski – starość była<br />

zwi eń czen i em ko sz ma rnych stro n d o l i człowi eczej<br />

i okrutną zapłatą za cielesne zaistnienie. Zgroza starości<br />

wyznaczała więc granicę, której nie chciał przekroczyć”.<br />

Podobnie w przypadku bohatera Ciechowskiego<br />

– któremu sen uświadomił jasno, że możliwe<br />

jest uchronienie się przed starością i że samounicestwienie<br />

bywa ocaleniem.


Izolda Kiec o Ciechowskim<br />

cyzję: „Teraz, kiedy już jestem stary, niekiedy o zmroku<br />

widzę otwarte drzwiczki od pieca, blask idący po brunatnoczerwonej<br />

podłodze, dwa fotele zbliżone do ciepła,<br />

prószący za oknem śnieg i słyszę matkę czytającą<br />

mi jakąś baśń. Koszmarny mord, ośmieszone cierpienie<br />

i spełnianie się losu. Ein Wintermärchen”.<br />

To właśnie do konwencji i świata baśni, do skojarzeń<br />

z dzieciństwem i dziecięcością nawiązał Mariusz<br />

Wilczyński w animacji stworzonej do piosenki Grzegorza<br />

Ciechowskiego. Wobec tej interpretacji tytułowa „piątka”<br />

zdaje się tu bardziej oznaczać ocenę wystawianą<br />

w szkole, cenzurę za dobrze wykonane zadanie, odpowiedź,<br />

klasówkę. Ale jednocześnie jest coś okrutnego<br />

w zastosowanej tu animacji poklatkowej, w kresce<br />

i w kolorystyce, jakimi posłużył się artysta, coś, co przypomina,<br />

że – jak przywołany przez Przybylskiego utwór<br />

Heinricha Heinego z 1844 roku, jak klasyczne baśnie<br />

braci Grimm, jak ludowe magiczne opowieści – baśń to<br />

gatunek wywołujący strach i poprzez to osiągający efekt<br />

napomnienia i pouczenia. „Drżący” obraz animacji Wilczyńskiego<br />

ani na chwilę nie pozwala pozbyć się lęku,<br />

który – okazuje się – towarzyszy bohaterom i odbiorcom<br />

filmiku i jest – być może – odzwierciedleniem ludzkiej<br />

egzystencji po prostu.<br />

Animacja Wilczyńskiego to alegoryczna opowieść<br />

o życiu. O życiu, które właśnie się kończy. Jest<br />

biało-czarnym filmem złożonym z obrazów przeszłości.<br />

Studium dorastania i starzenia się organizmów – człowieka,<br />

zwierzęcia, ale i towarzyszących im przedmiotów.<br />

W chwili, gdy głos Niedźwieckiego ogłasza godzinę 6.00,<br />

z zadymionego miasta ulatuje niebieska chmurka – znak<br />

nadziei, która towarzyszyć będzie bohaterom aż do końca.<br />

Wydobywane z zakamarków pamięci wspomnienia,<br />

dzięki którym jeszcze raz, od początku, w ostatnim przebłysku<br />

świadomości, przed oczami bohatera przemyka<br />

całe życie, rozpoczynają się od opuszczenia cywilizacji,<br />

teraźniejszości. Dalej mowa jest o tym, jak przebiega<br />

wędrówka do kresu. Zamknięcie<br />

tej historii w kilkuminutowej<br />

piosence i stworzonej<br />

do niej miniaturowej animacji<br />

– oddaje krótkość ludzkiej<br />

egzystencji. Powtarzalność<br />

struktur muzycznej i słownej–<br />

przypomina o cykliczności<br />

życia, o kolistości drogi, ale<br />

i o powielanych nieustannie<br />

schematach egzystencjalnych.<br />

Główny bohater z dumą nosi<br />

koronę, jest królem życia – jak<br />

każdy, swojego życia. Jego wędrówka to tak naprawdę<br />

ciągłe poszukiwania królowej – ideału, którego wciąż<br />

się wypatruje albo za nim goni. Nieustanne poszukiwanie<br />

to cel życia. Schody są imperatywem wspinania<br />

się, ciągłego wysiłku, polegającego na sięganiu ideału:<br />

piękna, dobra, estetycznej albo etycznej doskonałości.<br />

W wędrówce zobrazowanej przez Wilczyńskiego<br />

towarzyszą bohaterowi zwierzęta znane z piosenki<br />

Ciechowskiego. Kot, pies i koń, który do samego końca<br />

pozostanie koniem na biegunach, gwarantującym<br />

zachowanie wspomnienia dzieciństwa (podobnie jak<br />

d z i eci ęcy wózek) – d z i eci ęcej n ai wn o ś ci , czysto ś ci<br />

i niewinności, chłopięcej odwagi i wiary w ideał, który<br />

jest tam, gdzie prowadzi błękitna chmura, u samego<br />

szczytu schodów. Jednocześnie te udomowione zwierzęta<br />

i zabawki, towarzyszące dziecku i na jego oczach<br />

starzejące się, niszczejące, odchodzące wcześniej nim<br />

człowieka dotknie proces degradacji, są pierwszym<br />

etapem oswajania dziecka ze śmiercią.<br />

W tym biało-czarnym świecie jest jeszcze<br />

jeden kolorowy element – czerwona rybka, pstrąg –<br />

symbol czystości, siły i bezkompromisowości w walce.<br />

Czerwień jest znakiem życia, gwarancją, że jeszcze<br />

zostało trochę czasu, jeszcze nie wszystko jest zamknięte,<br />

skończone, dopełnione. W tym świecie, który<br />

toczy się po kole, w ciągłym biegu, zmiana dotyczy<br />

wyłącznie zewnętrzności – bohaterowie są coraz starsi,<br />

coraz bardziej przeraża proces degradacji ich ciał,<br />

kreska rysownika jest coraz bardziej nieregularna,<br />

poszarpana. Choroba na śmierć zaczyna zbierać swoje<br />

żniwo. I kiedy już korona upada w nicość, zwierzęta,<br />

a za nimi bohater spadają w przepaść – niebieska<br />

chmura okazuje się ocaleniem. Nadzieja zatem jest<br />

najważniejszym elementem tej drogi, jest wybawieniem,<br />

bo niczym balonik unosi postarzałego już chłopca<br />

p ro sto p rzed o b l i cze wi eczn i e mło d ej kró l owej .<br />

I w chwili, gdy podają sobie ręce – staruszek znów<br />

staje się młodym chłopakiem, w koronie, nareszcie<br />

uwolniony od choroby na śmierć oraz trudów ciągłego<br />

biegu. W samej śmierci spełnia się jego idea. Ale taka<br />

śmierć albo marzenie o dobrej śmierci – ma miejsce<br />

tylko w głowie bohatera. O rzeczywistości, podobnie<br />

jak o królowej – nic nie wiemy. [IK]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

45


VOYTEK GLINKOWSKI<br />

46<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


VOYTEK GLINKOWSKI<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

47


CZŁOWIEK SZTUCE SIĘ NIE PRZYGLĄDA… CZŁOWIEK SIĘ W SZTUCE PRZEGLĄDA…<br />

48<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


„CO"? i „DLACZEGO"?<br />

Voytek<br />

Glinkowski<br />

ŚWIATŁO jest mottem mojej pracy. W podróży ze źródła do nieskończoności obija<br />

się po drodze o tysiące przeszkód... Jego natura stawia mi wyzwania. Nie szukam<br />

tanich efektów... Jedynie podążam za czarodziejem, który pobudza zmysły.<br />

Przygoda ze ŚWIATŁEM to historia bez końca. Spędziłem trzydzieści lat rozplątując<br />

sekrety wizualnej komunikacji. Nie zawsze była to przyjemna eskapada...<br />

Ale, mimo wszystko, jestem szczęściarzem. Robię to, co kocham.<br />

Absolwent Wydziału Malarstwa i Grafiki PWSSP w Łodzi.<br />

Ponad 30 wystaw indywidualnych i ponad 20 wystaw zbiorowych w USA,<br />

ART EXPO Javits Center (Nowy Jork), ART EXPO Pier 94 (Nowy Jork), ART EXPO Navy<br />

Pier (Chicago).<br />

Pracował między innymi z: Stricoff Fine Art of New York, Newburgh Street Gallery<br />

of Boston, Fingerhut Galleries of California (Laguna Beach, La Jolla), Discovery<br />

Galleries of Bethesda & Santa Fe, Atlas Gallery of Chicago, Vail Fine<br />

Art (Kolorado), Breckenridge Fine Art, Blue River Gallery, A&D Gallery.<br />

Ważniejsze nagrody i wyróżnienia: Grand Prix of „Tell me the story" Art Foundry<br />

of Missouri, AMMA Collection, Grand Prix of J+K Arts Curators. Autor „Teatru Malowania",<br />

autor powieści Akrobata, autor wybranej poezji w Czytam Wasze wiersze –<br />

projekcie Roberta Tondery, aktora teatru Rampa, autor zbioru opowiadań<br />

Spacer z Tołstojem (w przygotowaniu).<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

49


Sztuka jest jak ciąża<br />

Joanna Nordyńska<br />

Jesteś malarzem, sportowcem, trenerem, wykładowcą<br />

sztuki, poetą, pisarzem, filozofem… Co łączy w Tobie te<br />

dziedziny? Kiedyś powiedziałeś, że podstawą wszelkich<br />

działań jest kompozycja. Że jeśli „wyjdzie ci w jednym<br />

departamencie, to i w drugim się uda”. Ja to rozumiem<br />

tak, że pewne umiejętności czy talenty są synergiczne.<br />

Co stanowi u Ciebie ten łącznik?<br />

Chyba fakt, że ciągle jest tak mało życia w tym życiu.<br />

Za mało… Bez przerwy mam wrażenie, że nie zdążę, a tyle<br />

pięknego do poznania, do dotknięcia, do sprawdzenia.<br />

Życie jest wielowymiarowe i symultaniczne. Długość, szerokość<br />

i wysokość to dla mnie za mało.<br />

Jedna poprawka. Poetą i pisarzem nie jestem… niestety.<br />

To niezwykle skomplikowane i trudne dyscypliny. Ja, po<br />

prostu, od czasu do czasu mam szczęście trafić w sedno…<br />

Kręgosłupem SZTUKI każdego rodzaju jest kompozycja.<br />

Relacja pomiędzy formą i kolorem doprowadzona do stanu<br />

równowagi. Mam ową na smyczy w obrazach i grafikach.<br />

Istnieje wiele podobieństw w komponowaniu<br />

50<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

obrazu i zdania. Ale jeszcze potrzebna jest znajomość<br />

narzędzi, a to wymaga praktyki przez lata. Nie mam jej<br />

w kilku powyższych dyscyplinach. Zatem często pudłuję…<br />

a od czasu do czasu piszę nie najgorzej.<br />

Kompozycja nie znosi monotonii. Zarówno obraz jak i tekst<br />

muszą posiąść interwały. Trzeba przeplatać je rytmem<br />

o różnej fakturze. To samo zdanie można powiedzieć na<br />

dziesiątki sposobów. Jedynie w kilku wypadkach słuchacz<br />

przestanie oddychać, aby nie uronić dźwięku. To jest<br />

narzędzie pracy pisarza, które można opanować za pomocą<br />

tysięcy prób składni. Nigdy tego nie przerobiłem.<br />

Skończył mi się dobrobyt czasu. Nie mam jak wplątać tych<br />

eksperymentów w dwudziestoczterogodzinną dobę. Zatem<br />

popycham moje pisarskie zabiegi intuicją.<br />

Właśnie kończę pisać Akrobatę. Spacerujemy po cienkiej<br />

linie i próbujemy nie runąć w dół… wszystkie przypadki<br />

w naszych życiach, te dobre, złe, miłe, pyszne i koszmarne,<br />

służą do utrzymania balansu…


Czy malarstwo jako rodzaj wypowiedzi jest dla Ciebie<br />

tylko sztuką, czy może musiałeś iść na kompromisy<br />

i zmagać się z tzw. chałturą? Wiemy, że wybierając Wydział<br />

Malarstwa i Grafiki w ówczesnej PWSSP w Łodzi<br />

obrałeś sobie taki zawód i powinien on stanowić podstawę<br />

Twojego utrzymania. Jak było kiedyś, a jak jest<br />

teraz? Zauważmy, że na dodatek musiałeś się zmierzyć<br />

z obcym gruntem i środowiskiem.<br />

Wiesz… młodzi ludzie nie dbają o przyszłość. Liczy się<br />

DZISIAJ i TERAZ. Tego faktu nie zmienią żadne dzieje świata.<br />

To prawa natury silniejsze niż ROZUM. Szczególnie<br />

w tamtym czasie… czasie szarej komunistycznej bzdury<br />

pozbawiającej ludzi wiary i nadziei na przyszłe poprawki<br />

życia. Trzeba było wyrywać codzienności strzępy radości<br />

i roztrząsać wokół jak konfetti. Nie wybieraliśmy przyszłości.<br />

Czepialiśmy się atrakcji doczesnej.<br />

Wybrałem Akademię, ponieważ jarzyła się w tamtej rzeczywistości<br />

jak Moulin Rouge. Miałem szczęście – trafiłem<br />

w piękny nurt życia. Otarłem się o wielu wspaniałych ludzi:<br />

Ryszard Hunger, Stanisław Łabędzki, Jerzy Treliński,<br />

Włodzimierz Pierzgalski, Stanisław Łobodziński, Jacek<br />

Bigoszewski, Norbert Zawisza, Andrzej Smoczyński. Otwierali<br />

dla nas tajemne światy wyobrażeń. Uśmiechali się<br />

dobrotliwie, kiedy adrenaliną bulgocząca jaźń przerastała<br />

realne możliwości myślenia łbów naszych. Byli cierpliwie<br />

mądrzy. Miałem szczęście…<br />

Miałem też wiele szczęścia w realizacjach. Nigdy nie<br />

byłem prostytutką. Malowałem to, co wytworzył mój łeb<br />

opętany. Nawet na tzw. zamówienie. Popełniałem gafy<br />

na drabinie doświadczeń. Nigdy dla kasy z pełną świadomością<br />

czynienia rynsztoka.<br />

Malarstwo jest dla mnie sposobem konwersacji. Emocje<br />

ubrane w kolor i formę ocierają się o tłum. Mamy wiele<br />

spraw do… rozpatrzenia. Wiele w nas niedoskonałości<br />

do uświadomienia. Powtarzam za ukochanym Mistrzem<br />

Wojtkiem Młynarskim: „Róbmy swoje! Może to coś da…<br />

Kto wie?”.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

51


Emocje<br />

ubrane w kolor i formę<br />

ocierają się o tłum.<br />

Bywały momenty, kiedy malarstwo mnie opętało. Nie<br />

spałem już przed świtem, nie mogąc doczekać się wschodu<br />

słońca (maluję jedynie przy naturalnym świetle). Gnałem<br />

do obrazów, które wymyślałem w nocy. Przestawiałem<br />

kolory i faktury. Przerysowywałem te same dłonie, ręce,<br />

torsy po kilka razy, przeklinając Muchę i Toulouse-Lautreca<br />

za łatwość, z jaką konstruowali szkic. Zapominałem<br />

o realiach. Zostałem bezdomnym. Tak… Na Long Island<br />

w Nowym Jorku przez kilka miesięcy. Nie tylko nieroby<br />

lądują na ulicy. Ciężko pracujący też.<br />

Znów miałem szczęście… Stricoff Fine Art galeria z SoHo<br />

zaprosiła mnie na Art Expo w Nowym Jorku. Sprzedali<br />

ponad trzydzieści moich prac w ciągu trzech dni. Przerażony<br />

uciekłem w góry Adirondack na kilka dni. Bałem<br />

się, że to nieprawda. Że to tylko naiwny sen i po przebudzeniu<br />

znów będę się pałętał pomiędzy ludźmi, których<br />

nic nie obchodzę.<br />

Wielu wydaje się, że Ameryka to miejsce, gdzie Najlepsze<br />

ma łatwe pole do objawienia. Mhm, też tak myślałem.<br />

Kiedyś tak było, ale dzisiaj NIE. Wiele złego ma miejsce<br />

tam, gdzie Sztuka powinna błyszczeć. Błyszczy tani blichtr<br />

za grubą kasę.<br />

52<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Pracuję w Stanach z kilkoma galeriami i sprzedawcami<br />

sztuki, których szanuję. Ale… jest mi niezwykle miło<br />

stukać do mieszkań ludzi w kraju, który mnie wychował.<br />

Pracuję z galerią Cavaletto, z galerią Triada i z galerią<br />

Ether. Chcę być w Polsce i rozmawiać w tym języku,<br />

w którym mówi się o rzeczach ważnych… W języku,<br />

którym mówiła do mnie moja Matka.<br />

Co stanowi o tym, która myśl znajdzie swoje odzwierciedlenie<br />

w Twoich obrazach? Czy jest to metodycznie,<br />

racjonalnie opracowany plan, czy malujesz raczej intuicyjnie,<br />

emocjonalnie?<br />

Mam notatnik. Bywa, że myśl zabłyśnie we łbie moim…<br />

taka inna… sprawiająca wrażenie WARTOŚCI. Wpisuję<br />

ową po cichu do notatnika i… czekam. Czekam, aż ostygnę.<br />

Po kilku dniach wącham myśl w notatkach i sprawdzam,<br />

czy nie śmierdzi. Sprawdzam, czy podejrzenie wartości<br />

obróciło się w fakt. Czy wytrzymała owa myśl próbę czasu.<br />

Niestety wiele z nich kończy na szafocie. Wycinam je ze<br />

wstydem i tłukę śmiechem szyderczym własne lustrzane<br />

odbicie. Śpię potem z tymi ocalałymi przez kilka tygodni,<br />

kiedy dojrzewają… przerabiam przy śniadaniu, obiedzie


Podział jest bardzo konkretny.<br />

Istnieją dekoracje i istnieje<br />

S Z T U K A.<br />

i kolacji. Wreszcie nadchodzi czas porodu i… na płótnie<br />

lub papierze drą się w nieśmiertelności. Taki jest mój<br />

„proces”. Myślę, że wielu podobnie dorzuca kamyki do<br />

Ogrodu Świadomości.<br />

Tak powstają serie: Nieme symfonie, Don Quixote 21. wieku,<br />

Kartki z mojego notatnika, Zapomniane przez Noego,<br />

Maski, za którymi się chowamy. Często nie potrafię odseparować<br />

tekstu od obrazu. Powstają obrazy z wierszami,<br />

z opowiadaniem w tle.<br />

Wydaje się, że malowanie jest sztuką cierpliwości, natomiast<br />

sukcesy sportowe, których niemało masz na swoim<br />

koncie, wymagają dość gwałtownego eksploatowania<br />

energii. Jak to rozdzielasz? Czy masz raczej regularny<br />

plan zajęć, czy może działasz na zasadzie zamkniętych<br />

zadań?<br />

Raz jeszcze… zbyt mało Życia jest w tym Życiu.<br />

„Racjonalnie” i „metodycznie” to jest rzecz zwana<br />

„planowaniem”. Moja ukochana babcia Maria miała<br />

na to zdrowy pogląd, który tłumaczyła przypowieścią<br />

o przypadku pewnego chłopa. Otóż ten zaplanował,<br />

że puści bąka… a nakroił w spodnie.<br />

Nie planuję. Wyrywam życiu różne klejnoty, kiedy wychylą<br />

się z ukrycia. A sport? To dobre ubezpieczenie zdrowotne.<br />

Aktywność zmusza ciało do Życia. Mam wrażenie,<br />

że kiedy przestanę się ruszać,… natychmiast umrę.<br />

A jeszcze nie chcę. Tyle cudowności nie dotknąłem.<br />

Jakie masz przemyślenia odnośnie współczesnej sztuki?<br />

Wydaje się, że obecnie trudno jest zaskoczyć nowatorstwem,<br />

a komputerowe techniki wizualne umożliwiają<br />

już wszystko, co tylko zmieści się w wyobraźni. Rola<br />

ilustracyjno-odtwórcza skończyła się wraz z wynalezieniem<br />

aparatu fotograficznego. Zatem co dalej? Jakie są<br />

różnice w odbiorze i zapotrzebowaniu na sztukę opartą<br />

na tradycyjnym malarstwie na świecie?<br />

Wiele dzisiaj w sztuce ZOMBIE REALIZMU. Znaczy to tyle,<br />

że palną byle co, a potem poszukują mózgu, który to<br />

zaakceptuje. „Abstrakcja!!!” – wrzeszczą… i pieprzą farmazony,<br />

w których nie ma nawet podmiotu i orzeczenia.<br />

No cóż… tak zwany rynek sztuki pełen jest pasożytów. Nie<br />

mają do powiedzenia NIC, a gęby się im nie zamykają. Naciągają<br />

zamożnych na świecidełka, którymi manipulują,<br />

posługując się wyświechtanymi frazesami i „izmami”.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

53


54<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

NIE<br />

JESTEŚ<br />

Artystą,<br />

jeżeli<br />

nie<br />

potrafisz<br />

operować<br />

ołówkiem


Podział jest bardzo konkretny. Istnieją dekoracje<br />

i istnieje SZTUKA. Nikt nie odmawia<br />

racji bytu „dekoracjom”. Pasują do mebli, dywanu,<br />

kanapy… Organizują miejsce na ścianie<br />

i dopełniają atmosferę wnętrza. Ale, jako takie,<br />

nie są warte niczego poza wartością<br />

materiału i pomnożonym cennikiem wynagrodzenia<br />

za godziny. Rzeczone pasożyty<br />

wyciskają z nabywców grubą kasę, z której<br />

znikomy procent ląduje w kieszeni producenta.<br />

Pasożyt zżera większość. Czy jest to nowy<br />

standard operacyjny w Sztuce? Absolutnie<br />

NIE! Tak jest od wieków i populistyczny majdan<br />

w każdej socjologicznej sferze wiedzie<br />

prym. Polecam George'a Orwella. Miał rację<br />

w każdym słowie… niestety.<br />

Sztuka jest jak ciąża… nie można być prawie<br />

„w”. Sztuka jest poniekąd nauką. Skomplikowaną<br />

i wielowarstwową… ale ciągle jest<br />

nauką. Jako taka jest wytłumaczalna z użyciem<br />

KONKRETÓW i FAKTÓW. Obszar płótna<br />

(to w malarstwie) to jedyny i pełen wszechświat<br />

zawarty pomiędzy czterema narożnikami.<br />

Wszystko wewnątrz podlega prawom<br />

kompozycji, która musi być zrównoważona,<br />

aby ów wszechświat się nie rozpadł. Miliony<br />

wariantów uwzględniających formy i kolory<br />

mogą sprawić Zadumę, Gniew, Radość,<br />

Miłość itd. Jesteśmy stworzeniami postępującymi<br />

„do przodu” w oparciu o dokonania<br />

innych. Zatem NIE LICZMY na NOWE. Powtarzamy<br />

lepsze (w dobrym wypadku) wersje<br />

poprzedników. Lepsze wersje!!! A nie nowości…<br />

To jest to, z czym mamy do czynienia.<br />

Studia rysunkowe są kluczem i zawsze będą.<br />

NIE JESTEŚ Artystą, jeżeli nie potrafisz operować<br />

ołówkiem. To jest KLUCZ dla wyobraźni.<br />

To jest furtka do przedstawiania<br />

każdej wyimaginowanej rzeczywistości.<br />

To w tym dokonaniu objawia się wyjątkowość<br />

Twórcy. Dynamika, lekkość, bezpretensjonalność…<br />

taka NIEZWYKŁA ZWYKŁOŚĆ.<br />

Mam nadzieję, że kiedyś świat przebudzi się<br />

z tego populistycznego letargu i w systemach<br />

edukacyjnych pojawią się nauczyciele kreujący<br />

pokolenia ludzi dostrzegających… oby…<br />

Póki co, kręcimy tę samą katarynę w innych<br />

kalendarzach i czekamy na CUD. [JN]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

55


W I E R S Z E<br />

Voytek Glinkowski<br />

56<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Z UKRYCIA<br />

Schowany za cudzą twarz<br />

Mogę być nawet<br />

Piękny<br />

Okrutny<br />

Uniesiony<br />

Bez skrupułów<br />

I z żadnej niezwykłości<br />

Nie muszę się tłumaczyć<br />

WYZNANIE<br />

Nieśmiało obnażam<br />

fragmenty jestestwa<br />

Niegłodny aprobaty<br />

Pochlebstwa brzydliwy<br />

Wstrząśnięty pospolitością<br />

Ucieszony życiem<br />

...Mimo wszystko...<br />

PODRÓŻ<br />

Przesunąłem wskazówkę zegara...<br />

nie stawiała oporu<br />

szumiał wiatr<br />

noc oblepiała morza<br />

Przesunąłem wskazówkę zegara...<br />

popchnąłem tysiące mgnień<br />

płacz i śmiech<br />

radość i żal<br />

Przesunąłem wskazówkę zegara...<br />

czas mnie zaprosił do tańca<br />

zorza głaskała horyzont<br />

mokrą twarz tuliłaś do szyby<br />

Przesunąć chciałem wskazówkę zegara...<br />

potknąłem się o smutek<br />

zabrakło mi odwagi<br />

zostawię czasowi czas.<br />

NIETYKALNY<br />

Podglądam życie<br />

kimś innym<br />

Czasami odważę się<br />

nawet zaklaskać...<br />

I tak będę nieobecny<br />

jak Odys we łbie Cyklopa<br />

Nietykalny sztuką.<br />

Voytek Glinkowski<br />

EPITAFIUM<br />

Nie płaczcie<br />

gdy telefon nad ranem zadzwoni.<br />

Odszedł Piotr...<br />

W kwiecie myśli złożony<br />

duchem wielkim wsparty<br />

o wasze ramiona...<br />

Przeplótł historie nasze<br />

łapczywym głodem prawd.<br />

Mędrzec spokoju...<br />

Uśmiechamy się w bólu<br />

wdzięczni, że nas poznał.<br />

Śpij...<br />

CZASEM<br />

Schowany za czas<br />

Przeszły<br />

Mi przez głowę<br />

Myśli otulone mgłą...<br />

Niepokojony przez czas<br />

Przyszły<br />

Pod mój próg<br />

Zagmatwane marzenia...<br />

Zatrzymany przez czas<br />

Teraźniejszy<br />

Wizerunek w lustrze<br />

To wszystko co mam...<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

57 57


JERZY HAJDUGA<br />

Wanda Dusia Stańczak<br />

To było mniej więcej trzy lata temu podczas<br />

wirtualnej rozmowy ze znajomym o poezji i ciekawych<br />

odkryciach. Zapytał mnie wtedy: „A znasz wiersze<br />

Hajdugi?”. Zaprowadził mnie linkiem, bo odpowiedź<br />

brzmiała :„Nie”… Zaproponował wizytę z kawą, bo szybko<br />

się z tego portalu nie wychodzi. A na pożegnanie dodał,<br />

że Hajduga jest księdzem.<br />

Zmroziło mnie to ostatnie zdanie. Nie lubię obnażania<br />

religijnych preferencji i uczuć. Poezja w koloratce –<br />

też mi podpowiedź. Ale odrzucać w ciemno nie mam<br />

w zwyczaju. Wchodzę. Czytam…<br />

Ściągnij więcej<br />

wychodzisz rozebrana<br />

ze mnie<br />

***<br />

Odzwyczajam się<br />

od miłości co tam<br />

nałóg<br />

ROZMYTE WSPOMNIENIE<br />

widzę cię<br />

w deszczu<br />

i deszcz<br />

sam<br />

KTO PIERWSZY<br />

wychodzimy z siebie<br />

jak z nałogu<br />

58<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

też nagiego<br />

tobie się<br />

udało


Po prostu…<br />

hajdugany<br />

Wracam do nazwiska. Nie, niczego nie pomyliłam.<br />

Czytam kolejne wiersze. I zostaję… Na trzy lata, które<br />

właśnie mijają. Z wielkim apetytem na kolejne.<br />

Kapelan drezdeneckiego szpitala, ksiądz Jerzy Hajduga.<br />

Użyłam w komentarzu czy rozmowie słowa „ksiądz”<br />

i był to ten jeden jedyny raz. Od tamtej pory rozmawiam<br />

z Jerzym. Poetą. Pisarzem. Człowiekiem niewolnym<br />

od słabości, tęsknot, rozterek. Tak myślę, bo wiersze<br />

to lustro. Wersy Jerzego nie kryją się za sutanną.<br />

Są odważne, pełne emocji, prawd wszelkich. Błądzą<br />

po rozłące, samotności, rozstaniach. Bez kropki.<br />

Niedopowiedziane. A przez to ich interpretacja może<br />

być bardzo różna.<br />

– Niedopowiedziane bardzo głośno mówi – uśmiecha<br />

się Jerzy. – To prawo języka milczenia, ciszy. Niech każdy<br />

weźmie z wiersza, ile chce, i smakuje…<br />

Szczególnie szeroką przestrzeń dają wiersze<br />

trzywersowe, które w twórczości Jerzego Hajdugi są<br />

znakiem rozpoznawczym. Tytuł – bardzo ważny – jest<br />

nierozerwalną częścią całości.<br />

– Krótka forma koncentruje uwagę, dźwiga i podkreśla<br />

całą wagę słów – uzasadnia Jerzy. – Jest nawet tomik, mój<br />

ulubiony, Uważaj na siebie, który pozbierał właśnie tylko<br />

takie. Nie, to nie haiku, ale znajomy z Facebooka, który<br />

podpisywał się jako „haiku”, wymyślił dla nich nazwę<br />

„hajdugany”. Poszło w świat i tak zostało.<br />

Bywa, że rodzina „hajduganów” zabrzmi opowieścią.<br />

Oczywiście też niedokończoną…<br />

A może za jasno czekam<br />

widziałem cię na moście<br />

zakochanych tak<br />

to byłem ja<br />

tyle łez po kątach<br />

wyciągam jedną<br />

jedyną<br />

ty bosa bez pantofelka<br />

moja noga<br />

w nim<br />

łamiemy się<br />

co znowu upadło<br />

podnosimy<br />

znowu ty<br />

do rany<br />

przyłóż<br />

noce nocują<br />

sny się<br />

snują<br />

zostaję przy<br />

nocnym<br />

świetle<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

59


60<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Foto: Hanna Kaup<br />

Tak rozpostarty wachlarz niedopowiedzeń<br />

wywołuje różne reakcje. Pytam Jerzego, czy był<br />

wzywany na dywanik, z reprymendą w finale.<br />

– Nie, tak jednoznacznie nie, ale słyszałem od<br />

niektórych księży piszących, szczególnie starszych,<br />

że zmysłowość jest trochę niezdrowa, że nam nie<br />

przystoi. Był mur, który ograniczał, przeszkadzał, ja to<br />

też czułem. Dopiero papież Jan Paweł II złagodził jakby<br />

spojrzenie przełożonych i piszących na te zagadnienia.<br />

No i, oczywiście, oczy otworzyła mi poezja księdza Jana<br />

Twardowskiego. Kto by przedtem odważył się pisać<br />

o Matce Bożej na szpilkach, w warkoczach…<br />

Słucham i myślę, kto by się odważył otworzyć<br />

teatr w podziemiach, w nieczynnej kotłowni, zawalonej<br />

węglem. Pytanie retoryczne, bo ja wiem. I dlatego<br />

pojechałam do Drezdenka. W drodze do Kołobrzegu<br />

z zaprzyjaźnioną artystyczną duszą Nadią Malicką<br />

zboczyłyśmy z trasy. Jerzy nas oczekiwał. Chyba nawet<br />

trochę się zasmucił, że zbieramy właśnie grzyby<br />

w lesie i mamy jeszcze spory kawałek jazdy. To nas<br />

zdyscyplinowało i wkrótce ujrzałam stare neogotyckie<br />

mury kościoła. I ramiona. Otwarte ramiona Jerzego.<br />

Kilka, może kilkanaście schodków w dół<br />

i jesteśmy w teatrze. W Teatrze Kotłownia. Surowe,<br />

zimne wnętrze, ściany z czerwonej cegły, mała scena<br />

poniżej miejsc dla publiczności. Krzesła pomieścić<br />

mogą do 50 osób. Nie ma kurtyny. Jest jeszcze jedno<br />

pomieszczenie, pełniące rolę garderoby, pokoju do<br />

wszystkiego – przebieralnia, herbaciarnia, kącik na<br />

poczęstunek, po prostu co kiedy potrzebne.<br />

I to chłodne wnętrze nagle nabiera temperatury,<br />

a przez mury jakby słońce przeniknęło. Jerzy opowiada,<br />

a emanująca radość grzeje niczym termofor. Bo to<br />

on pierwszy uruchomił wyobraźnię i w nieczynnym,<br />

zagraconym wnętrzu zapragnął wymościć dom dla<br />

sztuki. A gdy zaprzyjaźniony Bartosz Bandura, aktor<br />

gorzowskiego Teatru im. J. Osterwy, pochodzący<br />

z Drezdenka, podzielił jego pomysł, zapaliło się<br />

światełko. Dołączył jeszcze teatrolog, poeta Tomasz<br />

Walczak i… w październiku 2015 r. Teatr Kotłownia<br />

zaprosił publiczność na inaugurację. Wystawiony<br />

został monodram Bartosza Bandury pt. Pogodzić się<br />

ze światem, inspirowany twórczością Edwarda<br />

Stachury. I tak stara kotłownia dostała nowe życie.<br />

Odbyło się 20 premier, uroczyście, jak to w dobrym<br />

artystycznym zwyczaju.<br />

Nie dotarłam na spektakl. Ale trwał właśnie<br />

Festiwal Literacki SŁOWA NA PUSZCZY i tego wieczoru<br />

zaplanowano spotkanie z Jerzym Alskim, z zawodu<br />

lekarzem, literatem, autorem kryminałów, thrillerów,<br />

sensacji oraz literatury pięknej. Prowadził je Jerzy.<br />

Zapełniły się wszystkie krzesła. Spotkanie bez grama<br />

sztywności, z ciepłem, dowcipem, w jedności<br />

z publicznością. Tak po prostu…<br />

Magiczni ludzie, magiczne miejsce.<br />

Nic dziwnego, że na premiery przyjeżdżają sympatycy<br />

teatru nawet ze Szczecina, Wrocławia, Gorzowa.<br />

A dołączą i z Warszawy. Jeśli nie na premierę, to żeby<br />

o tak, po prostu, pooddychać tą wyjątkową aurą.<br />

Obiecałyśmy to sobie z Nadią. A i okazji trochę się<br />

nadarzy. Jerzy, który ma wydanych 19 tomików, dołoży<br />

w przyszłym roku kolejny. Bardzo ważny, głównym<br />

tematem będzie MATKA. Sprawi sobie taki prezent na<br />

70 urodziny, które właśnie w 2022 roku przypadają.<br />

Siedem lat mama czekała na święcenia kapłańskie<br />

syna, dwa miesiące przed nimi zmarła. W poezji<br />

Jerzego dużo wersów dotyka tego rozstania, tęsknoty,<br />

miłości. Tom będzie klamrą spinającą te 70 lat z mamą<br />

w roli najważniejszej.<br />

Czuły dotyk<br />

mamo wróciłem zgaś światło<br />

już sam potrafię<br />

czuwać<br />

dotykam dłonią policzek<br />

nie oddawaj<br />

proszę<br />

Zanurzam się w te niezwykłe „hajdugany”,<br />

uwolnione ze smyczy. Wracam do niektórych<br />

wielokrotnie. Zanurzam się w klimacie i piszę,<br />

zainspirowana. I widzę niedostrzeżone. I mówię<br />

przemilczane, dziwiąc się, że dopiero teraz. Czuję,<br />

że dojrzewam poezją Jerzego. [WDS]


Czytaj mnie jesienią<br />

na każdym wierszu liść<br />

tak łatwo się zgubić<br />

na plantach w ogrodzie<br />

a nawet w oknie<br />

plecie trzy po trzy<br />

przytulamy się<br />

Amen z pacierza<br />

i on się wyrywa<br />

na koniec<br />

z tobą<br />

Jesień zaczepna<br />

od pierwszej gałęzi<br />

czerwieni się<br />

w liściach<br />

coraz dłuższe wieczory<br />

mylą mnie<br />

przez sen<br />

jak tu wymknąć się<br />

jesieni liście<br />

potrafią<br />

Foto: RC<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

61


WIERSZE<br />

Grzegorz Kielar<br />

62<br />

62<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Foto: RC


PUDŁO<br />

Ciemno mi, nie zielono, nie różowo, nawet nie<br />

niebiesko, ciemno od dużego palca prawej nogi<br />

po obrąbek lewego ucha, ciemno w środku i za<br />

oknem, w siwej głowie kroki głosów, noce i sny<br />

już nie do wynajęcia.<br />

Sufit niebem, czarny kot aniołem wróżem.<br />

Mówi, że przepadły gdzieś karty i nie wie, co<br />

dalej, po chwili mruczy — głowa do góry.<br />

A tu szyszynka wypłukana z melatoniny, splot nie<br />

taki słoneczny, do tego ten twój nieserdeczny<br />

palec. Kolejne pudło zaliczone.<br />

Nielot jestem i niepar. Ciemno mi, matowo.<br />

Czarno to widzę.<br />

Żeby chociaż te kroki z głowy, te głosy<br />

wypłoszyć, przegonić,<br />

żeby choć na dzień wpadł tu świętykurwaspokój.<br />

POZWÓL<br />

Nie zwódź już dłużej<br />

pozwól się zwiedzić<br />

otwórz furtki<br />

i oprowadź po sobie<br />

po zaułkach zakamarkach<br />

od stóp po szyję<br />

pokaż skrytki ustronia<br />

i schowki<br />

rano odwiozę gdzie<br />

zechcesz<br />

KAMIEŃ<br />

Zadzwonił którejś nocy<br />

i poprosił żeby przyszła<br />

kiedy stanęła w drzwiach wiedziała<br />

że zostanie z nim do końca<br />

był jak dziecko<br />

układał się do ręki kiedy<br />

go myła a potem karmiła<br />

lanymi kluskami<br />

nie lubił rozmawiać o śmierci<br />

jak się ma osiemdziesiąt z hakiem<br />

to śmierć bywa czasem najlepszym<br />

lekarstwem na życie — mówił<br />

za to opowiadał o drozdach<br />

cudowronkach błękitnych o<br />

jeżach i kotach dachowcach<br />

świat też do nich należy — dodawał<br />

o kamieniach jeszcze opowiadał<br />

zwłaszcza o malachitowym co go trzymał<br />

na komodzie pod starym zegarem<br />

chciał żeby na odchodne ten kamień<br />

do kieszeni włożyć<br />

i żeby na cmentarzu<br />

tylko trąbka<br />

TYLE TEGO<br />

Po co tyle dnia po co nocy tyle<br />

ile się trzeba naprzeciągać nawstawać<br />

naubierać naszarpać nabać się napłakać<br />

ile naszukać nazgadywać nabylejaczyć<br />

naudawać nadmuchać nachuchać<br />

ile nachcieć żeby więcej żeby jeszcze<br />

żeby bardziej<br />

a potem znowu narozbierać się namyć<br />

nazasypiać<br />

ile się nawchodzić<br />

w codzienność<br />

w conocność<br />

Grzegorz Kielar<br />

JAK W DYM<br />

Idziesz jak burza<br />

na całość<br />

na małość<br />

tango ci grają<br />

na nosie<br />

a ty ślepo<br />

łeb w łeb z tymi<br />

co na pasku<br />

idziesz za falą<br />

walisz jak w dym<br />

i wariata strugasz<br />

poluzuj trochę<br />

odpuść<br />

idź na dymka może<br />

przetrzyj oko<br />

najlepiej oba<br />

popatrz przed siebie<br />

potem w lewo i prawo<br />

bo za chwilę pójdziesz<br />

z torbami<br />

albo pod młotek<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

63


Foto: RC<br />

N I E B O<br />

ODZYSKANE<br />

Renata Szpunar-Kubczyk<br />

Pocieszenie, jakie przynosi uniesienie<br />

głowy ku otwartej przestrzeni,<br />

ku oświetlonym przez Słońce kolorom<br />

połyskującym w oczach wszystkich<br />

ludzi… (monolog kobiety z filmu Niebo<br />

nad Berlinem, reż. Wim Wenders)<br />

Zatrzymaj się, oderwij wzrok<br />

od ziemi – spójrz w niebo…<br />

Czy widzisz tamten samotny obłok?<br />

Tak efemeryczny na głęboko<br />

kobaltowym niebie tego upalnego<br />

letniego dnia, że za moment zniknie,<br />

rozpłynie się w powietrzu, nim zdążę<br />

64<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

odnaleźć w rysunku jego formę.<br />

Szybko, jak gdyby w transie, chwytam<br />

te najbardziej nietrwałe elementy<br />

pejzażu. Odrywam spojrzenie od<br />

kartki i przenoszę je w górę. Obłoku<br />

już nie ma… I tylko drgające upałem<br />

powietrze wypełnia całą przestrzeń<br />

nad Ziemią.<br />

Utrwalam chmury – zmienność nieba.<br />

Jest w tym esencja samego życia<br />

– i właśnie to tak mocno mnie<br />

porusza. Trzeba się spieszyć, działać<br />

w gorączce, bo za chwilę wszystko<br />

się zmieni, przepadnie na zawsze,<br />

zniknie… Szkic zawiera upływ czasu.<br />

Jest jak film – jedna klatka ruchomego<br />

obrazu.<br />

Rysując niebo, wchłaniam niebo<br />

w siebie. Przepuszczam nieboskłon<br />

przez każdą komórkę swego ciała.<br />

To tak, jakby na moment się w nim<br />

było… i dotykało chmur. Czy istnieje<br />

coś lepszego? Bardziej przywracającego<br />

życie?<br />

Jest październik, bardzo ciepły, słoneczny<br />

dzień. Leżę na bielańskiej<br />

łące i patrzę w dal, w przestrzeń,<br />

a dookoła mnie faluje lekko, jak<br />

spokojne morze w pogodny dzień,<br />

przecudny łan dojrzałych traw.<br />

Przenoszę swój wzrok z oddali na pojedyncze<br />

źdźbło tuż obok mnie. Jego<br />

życie też jest dramatem. Jego drżenie<br />

na wietrze… Owad, który mozolnie<br />

wspina się po łodyżce i żyje tak<br />

krótko… Czuję zapach ziemi i zapach<br />

soków płynących w krwiobiegu traw.<br />

Dookoła mnie skaczą małe, szare<br />

świerszcze, wchodzą na pień starej<br />

czereśni, szukając w nim schronienia<br />

przed nadchodzącą zimą. Powietrze<br />

nieustannie drga, poruszane perkusją<br />

ich ostatniej muzyki tej jesieni.<br />

A potem znów wpatruję się w daleki<br />

horyzont, przymglone liczne pasma<br />

gór, srebrzącą się Wisłę, i w widoczne<br />

wyraźnie w jej zakolu dwie tynieckie<br />

romańskie wieże, sterczące nad urwi-


skiem z wapiennych skał. Ten pejzaż<br />

jest jak z obrazów holenderskich malarzy.<br />

Ponad lasem i hełmami wież klasztoru<br />

Kamedułów na Srebrnej Górze,<br />

a widoczną w dali prostokątną surową<br />

formą tynieckiego opactwa,<br />

rozpięta jest ogromna przestrzeń niebieskich<br />

przestworzy.<br />

Tam, gdzie Ziemia dotyka Nieba,<br />

na odległej, magicznej linii horyzontu,<br />

wydaje się istnieć brama do<br />

wieczności. Do bezkresu… Wieczność<br />

przychodzi jednak nagle, staje<br />

naprzeciw nas za nieznanym jeszcze,<br />

ostatnim zakrętem drogi.<br />

Wszystko się kiedyś kończy – powiedział<br />

do mnie ostatnio znajomy Grek<br />

na pożegnanie lata.<br />

Także więc i cierpienie posiada<br />

swój kres.<br />

Nawet najciemniejsza noc się<br />

skończy, a słońce wstanie.<br />

(Victor Hugo, Nędznicy)<br />

Możesz wziąć do ręki kamyk, nabrać<br />

w dłoń wody, ale powietrze pozostanie<br />

nieuchwytne. Co może być<br />

większym przeciwieństwem twardej<br />

skały niż miękki obłok?<br />

Czy czujesz własne serce w swej<br />

piersi? Czy odbierasz jego wrażliwą<br />

obecność? Gdy czasem trzepocze<br />

swoimi skrzydłami jak spłoszony ptak<br />

i wyrywa się do lotu w przestworze?<br />

Stoję przed bramą eremu kamedułów<br />

na Srebrnej Górze. Czy za tymi<br />

drzwiami istnieje Niebo? Czy odzyskuje<br />

się spokój? Czy splątane myśli<br />

prostują swe ścieżki, a uczucia stają<br />

się jaśniejsze?<br />

Ciszę tego słonecznego październikowego<br />

dnia co jakiś czas burzy<br />

warkot silnika furgonetki, która<br />

z pewnym mozołem wjeżdża<br />

pomiędzy murami na dziedziniec<br />

przed furtą eremu. Wypełniona po<br />

brzegi skrzynkami świeżo zerwanych,<br />

brzemiennych sokiem fioletowych<br />

winogron. Zatrzymuje się – i wtedy<br />

otwiera się drewniana brama prowadząca<br />

do ogrodu. Furgonetka cofa<br />

w jej wnękę. Słychać wówczas tuż za<br />

nią pospieszną krzątaninę, i po chwili<br />

odzywa się silnik tłoczni. Mnisi wyciskają<br />

z owoców sok. Słyszę, jak płynie<br />

strumieniem do drewnianych kadzi.<br />

Czy wino pomaga skosztować<br />

Nieba?<br />

W przedsionku klasztoru ktoś rozmawia<br />

głośno, jego głos wydobywa<br />

się jak z bezdennej otchłani.<br />

Potężny wiekowy kasztan rozpościera<br />

się nade mną swoimi bezlistnymi<br />

już, rozłożystymi konarami. I tylko<br />

czasem, niespodziewanie, jego ostatnie<br />

owoce spadają na ziemię. Jak<br />

kamienie toczą się i zatrzymują pod<br />

moimi stopami. Słońce grzeje tutaj<br />

tak mocno moją twarz, a żaden<br />

liść nie zatrzymuje jego ciepłych<br />

promieni.<br />

Na klasztornej wieży rozdzwonił się<br />

dzwon, kolejny dzień zmierza ku swojemu<br />

kresowi.<br />

A ponad wszystkim, po głęboko<br />

kobaltowym niebie płyną ku wschodowi<br />

fale pierzastych obłoków.<br />

– Niebo tutaj jest takie dziwne, takie<br />

konkretne, jakby chroniło nas przed<br />

czymś, co jest wyżej.<br />

– A co jest wyżej?<br />

– Tylko noc.<br />

(dialog z filmu Pod osłoną nieba, reż.<br />

Bernardo Bertolucci)<br />

Czasami nie rozpoznamy w porę<br />

swojego nieba i opuszczamy je, zmierzając<br />

w głąb własnej ciemności,<br />

w stronę fatum – jak bohaterowie<br />

filmu Pod osłoną nieba Bernardo<br />

Bertolucciego, którzy idą w głąb<br />

pustyni na spotkanie ze śmiercią. Nie<br />

spostrzegli w porę szczęścia, które<br />

posiadali, i szukali innego nieba niż<br />

to, które było dla nich dostępne.<br />

Szukali go bowiem na zewnątrz, poza<br />

sobą – a tam go nie było.<br />

Ponieważ Kit i Port wiedli nieuregulowany<br />

tryb życia – oboje popełnili<br />

fatalny błąd – uznali, że czas nie istnieje.<br />

Każdy rok był taki sam, jak inny.<br />

W końcu wszystko wydarzy się samo…<br />

(Pod osłoną nieba, reż. Bernardo Bertolucci)<br />

Kiedy zdajemy sobie sprawę z niepowtarzalności<br />

każdej chwili naszego<br />

czasu tu, na Ziemi – czym innym staje<br />

się niebo.<br />

Może czasem patrzymy w jakąś<br />

niewłaściwą stronę? Lub próbujemy<br />

pochwycić i zatrzymać to, co<br />

musi odejść? Udajemy, że przemijalność<br />

nie istnieje. Albo żyjemy złudną<br />

nadzieją na to, co ma nadejść<br />

w przyszłości – i nigdy nie nachodzi.<br />

Własne niebo, które jest dla nas teraz<br />

dostępne, domaga się od nas samych<br />

rozpoznania. Czasem trzeba wyjechać<br />

w podróż, daleką od samych siebie,<br />

by po powrocie dostrzec – czym ono<br />

jest. Może to tylko kwestia czystości<br />

świeżego spojrzenia albo przebłysku<br />

wyostrzonego wzroku.<br />

– Zgubiła się pani?<br />

– Tak.<br />

– Ponieważ nie znamy dnia swojej<br />

śmierci, traktujemy życie jak niewyczerpane<br />

źródło, a przecież wszystko<br />

zdarza się tylko określoną – i to niewielką<br />

liczbę razy. Jak często jeszcze<br />

przypomnisz sobie popołudnie<br />

z dzieciństwa? To, które tkwi w tobie<br />

tak głęboko, że nie wyobrażasz sobie<br />

bez niego życia? Może cztery, pięć<br />

razy… Może nawet mniej… Ile razy<br />

zobaczysz wschód Księżyca w pełni?<br />

Może dwadzieścia… A jednak życie<br />

wydaje się niewyczerpane… (dialog<br />

z filmu Pod osłoną nieba, reż. Bernardo<br />

Bertolucci)<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

65


Czy przypominasz sobie obraz Ogród<br />

rozkoszy ziemskich Hieronima Boscha?<br />

Po lewej stronie tryptyku rodzi<br />

się Ewa – ludzka zmysłowość.<br />

W centrum obrazu flamandzki malarz<br />

namalował ziemskie niebo rozkoszy,<br />

a po prawej piekło tortur za wszelkie<br />

cielesne przewinienia.<br />

A pamiętasz ucztę francuskiej kucharki<br />

Babette z powieści Karen Blixen?<br />

To niebo na świątecznym stole wyposzczonych<br />

purytan, te pieczone<br />

przepiórki w „sarkofagach”, świetne<br />

roczniki francuskich win.<br />

Przeważnie, przy dobrym posiłku,<br />

ludzie z Berlevaag odczuwali po pewnym<br />

czasie ociężałość. Ale dzisiaj było<br />

inaczej. Biesiadnicy stawali się coraz<br />

lżejsi, im dłużej jedli i pili, i coraz lżejsze<br />

były ich serca […].<br />

Ta kobieta przeobraża kolację w Café<br />

Anglais w rodzaj miłosnej intrygi –<br />

miłosnej intrygi szlachetnego i romantycznego<br />

gatunku, gdzie już się<br />

zatracają różnice między cielesnym<br />

i duchowym pragnieniem i spełnieniem<br />

[…].<br />

Mogłam ich uszczęśliwiać. Jeśli<br />

dawałam z siebie wszystko, im<br />

mogłam dawać szczęście doskonałe.<br />

(Uczta Babette, Karen Blixen)<br />

Może nigdzie niebo nie jest tak<br />

piękne i tak wyraźne, jak ponad<br />

pustynią. Tam, nocą, miriady gwiazd<br />

dotykają wręcz Ziemi. I pustyni twego<br />

serca, pod jakimkolwiek niebem…<br />

Na każdym kontynencie tej planety.<br />

Pustynia odzwierciedla naszą jałowość<br />

i wypalenie naszego życia.<br />

A jednak pustynie nadal kryją w sobie<br />

oazy i studnie.<br />

Czym jest pustynia? – Zapytaj<br />

może Beduina, który oddalił<br />

się na nią przed wiekami.<br />

Pod wielkim niebem pełnym gwiazd<br />

czujesz swoje samotne istnienie, jak<br />

dziecko, nieutulone w swoim płaczu.<br />

Jak wielkie jest niebo, które cię dotyka!<br />

Jest tak ogromne, że czujesz się<br />

maleńkim epizodem w przestrzeni<br />

jego nieskończoności. Oto twoja<br />

właściwa skala…<br />

66<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Piloci, którzy latają nad Ziemią i spoglądają<br />

na nią z wysokości obłoków,<br />

czasem dopiero stamtąd zauważają<br />

skromne ludzkie szczęście.<br />

Zapragnął zdjąć z siebie zbroję,<br />

poddać się bezwładowi i znużeniu<br />

– niedola ludzka to również pewne<br />

bogactwo – stać się zwykłym człowiekiem,<br />

który co dzień ogląda przez<br />

swoje okno ten sam widok.<br />

(Nocny lot, Antoine de Saint-Exupéry)<br />

Anioł w filmie Wima Wendersa<br />

sprzedaje swoją zbroję. Bycie w niej<br />

niewidzialnym czyniło go absolutnie<br />

odpornym na ból i zranienie, na<br />

przemijalność i cierpienie. Wszystko,<br />

co izoluje od cierpienia, jest zbroją.<br />

To, co nie pozwala poczuć się człowiekiem<br />

– jest nią.<br />

Brak dotyku materii jest pozbawieniem<br />

się życia. Niebo w nas znajdujemy<br />

w momencie, gdy odkładamy<br />

na bok własną zbroję i stajemy bezbronni<br />

naprzeciw innych – tak samo<br />

bezbronnych jak my.<br />

To wspaniałe żyć duchem – świadkować<br />

dla wieczności, rejestrować<br />

to, co duchowe w ludzkich umysłach.<br />

Ale czasem mam już dość tej mojej<br />

duchowej egzystencji i ciągłego unoszenia<br />

się nad Ziemią. Chciałbym<br />

poczuć swój ciężar, skończyć<br />

nieskończoność, związać się z Ziemią.<br />

Chciałbym przy każdym kroku, przy<br />

każdym powiewie wiatru, móc powiedzieć:<br />

teraz, teraz i teraz… A nie –<br />

na zawsze i na wieczność.<br />

Usiąść na pustym miejscu przy stole.<br />

Być witanym, nawet skinieniem<br />

głowy.<br />

Zawsze we wszystkim uczestniczyliśmy<br />

jedynie na pozór: pozorne<br />

zapasy, pozorne zwichnięcie biodra,<br />

pozorne łowienie ryb. Siedzenie przy<br />

stolikach, picie i jedzenie – wszystko<br />

na pozór: pieczone barany i wino<br />

w namiotach na pustyni – pozorne.<br />

[…] Wreszcie móc zgadywać, zamiast<br />

zawsze wiedzieć. Móc mówić: ach!<br />

I – och! Zamiast ciągle: tak i amen.<br />

[…]<br />

Czego mnie nauczyło moje ponadczasowe<br />

patrzenie w dół, na Ziemię?<br />

Chcę się przemienić, zatrzymać spojrzenie,<br />

krótki krzyk, cierpki zapach…<br />

Już wystarczająco długo byłem poza,<br />

wciąż nieobecny. Zbyt długo byłem<br />

poza światem. Pozwól mi wejść<br />

w historię świata. Albo przynajmniej<br />

potrzymać w ręku jabłko.<br />

Popatrz – te pióra, tam, na wodzie –<br />

już zniknęły…<br />

(monolog anioła z filmu Niebo nad<br />

Berlinem, reż. Wim Wenders)<br />

Kiedy anioł staje się człowiekiem –<br />

zaczyna widzieć kolory świata.<br />

Przestaje słyszeć ludzkie myśli. Od<br />

tego momentu towarzyszy mu już we<br />

wszystkim niewiedza i niepewność.<br />

Czuje ból i staje się śmiertelny.<br />

Czuje obok siebie obecność swego<br />

brata – niewidzialnego anioła, i mówi<br />

do niego:<br />

Chciałbym spojrzeć ci w oczy i powiedzieć,<br />

jak dobrze tu być. Dotykać<br />

rzeczy… Jest zimno, ale czuję się dobrze.<br />

[…]<br />

Bierzesz ołówek i rysujesz ciemną<br />

linię… potem rysujesz jasną linię… i to<br />

razem jest właściwa linia…<br />

Albo, kiedy zmarzniesz – pocierasz<br />

dłonie jedna o drugą… Wiesz – to jest<br />

dobre uczucie…<br />

Jest tak wiele pięknych rzeczy…<br />

Ale ciebie tu nie ma – ja tu jestem.<br />

Chciałbym, żebyś tu był. Chciałbym,<br />

żebyś ze mną rozmawiał, bo jestem<br />

przyjacielem… comapaniero…<br />

(monolog anioła z filmu Niebo nad<br />

Berlinem, reż. Wim Wenders)<br />

Niekiedy nawet anioły<br />

opuszczają niebo na zawsze,<br />

rezygnując ze swojej nieśmiertelności,<br />

żeby poczuć ziemski<br />

dotyk materii i czasu.<br />

A jednak ludzie, którzy dotykiem<br />

swojego ograniczonego życia zanurzeni<br />

są w odczuwanie, zadzierając<br />

głowy do góry spoglądają tęsknie<br />

w błękitne niebo. Przyglądają się efemerycznym<br />

obłokom i zazdroszczą<br />

nieziemskim aniołom.


Kim więc jesteś? Czy zapytałeś<br />

o to samego siebie?<br />

O tym mówią do ciebie gwiazdy,<br />

mówi morze – i mówi napotkany<br />

przypadkiem obcy, w tym dalekim<br />

kraju, w którym znalazłeś<br />

i poczułeś swoją ukrytą pustynię, na<br />

którą czasem odchodzisz, by milczeć<br />

i wsłuchiwać się w ten cichy głos we<br />

własnym wnętrzu.<br />

Twoją ogromną matką jest Kosmos,<br />

który kołysze cię łagodnie w kolebce<br />

swego otchłannego łona. Spójrz<br />

w górę, kiedy noc patrzy na ciebie<br />

swym łagodnym okiem pełnym<br />

gwiazd. Jak bliski wydaje się daleki<br />

Księżyc…<br />

Obcy, napotkany na krawędzi ostatniego<br />

przylądka, spogląda ci w oczy<br />

z nadzieją, że wypełnisz jego samotność.<br />

Ale ty nie wiesz tego jeszcze,<br />

czy twoja podróż kończy się tutaj, na<br />

tym skrawku nieznanej ci ziemi, czy<br />

jak Odyseusz musisz jeszcze przebyć<br />

mroczną krainę Kimeryjczyków, by<br />

pożegnać się ostatecznie z duchami<br />

umarłych.<br />

Może, jak Tezeusz, musisz jeszcze<br />

przewędrować swój wewnętrzny<br />

labirynt i zgładzić w sobie bestię. Jak<br />

Herakles wyrwać z podziemi Cerbera.<br />

Przewędrować piekło jak Dante,<br />

prowadzony przez Wergiliusza… Bo<br />

inaczej nie zdołasz uciec od własnego<br />

cienia, ten cień nie daje bowiem<br />

nigdy ukojenia, pod żadnym upalnym<br />

niebem, i gdziekolwiek pobiegniesz –<br />

on już tam będzie.<br />

Czujesz, jak letnie słońce grzeje twoją<br />

skórę? Głaszcze cię jak troskliwa matka,<br />

której dotyk opowiada ci o granicach<br />

twego ciała, o skończoności<br />

i delikatności drobinki twojej istoty<br />

w nieskończonym Kosmosie.<br />

To właśnie jest potrzebą – patrzeć<br />

w głębię nieskończoności Wszechświata,<br />

by wyobrażać tam sobie<br />

własną nieśmiertelność.<br />

Zatrzymaj się więc,<br />

spójrz w niebo,<br />

zanurz się w morskiej toni.<br />

Czy czujesz, jak woda dotyka cię swą<br />

miękką falą? Jak otula cię ciepłem<br />

swojej delikatnej substancji, kiedy<br />

dryfujesz i kołyszesz się bezwładnie<br />

i łagodnie na gładkiej tafli morza, jednocząc<br />

z jego rytmem, z jego naturalnym<br />

oddechem… Ono rozbija się<br />

o ciebie milionem swoich delikatnych<br />

kropel, przemawiając, szepcząc<br />

do milionów komórek twej wrażliwej<br />

na dotyk skóry. Szuka z nimi wspólnego<br />

języka. I opowiada im o swoim<br />

życiu. O tym, co wieczne i nigdy się<br />

nie kończy, nawet wówczas, kiedy<br />

zmienia swoją formę.<br />

I opowiada ci o wieczności, o przemianie<br />

ziemskiej materii. Gdy woda<br />

rozgrzana ciepłem słonecznych<br />

promieni zamienia się w obłoki pary<br />

i unosi chmurami do nieba. Gdy<br />

chmury płyną po niebie, wzbierają<br />

deszczem i spadają kroplami na<br />

ziemię. Gdy znikają, rozwiewając się<br />

w gorącym letnim powietrzu.<br />

I kiedy delikatny powiew wiatru,<br />

bryza znad tafli wody, muska cię jak<br />

rąbek jedwabnej tkaniny. Dotyka,<br />

głaszcze… i znika… [RSK]<br />

Ilustracje: Renata Szpunar-Kubczyk<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

67


68<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


TAtiana Averina<br />

fotografia<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

69


70 70<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Foto z archiwum prywatnego Tatiany Aweriny<br />

Tatiana Averina urodziła się i wychowała<br />

w Zaporożu (Ukraina). W fotografii<br />

zakochała się w 2011 roku – i odtąd – ta<br />

dziedzina sztuki całkowicie zawładnęła<br />

jej życiem. W 2015 roku została przyjęta<br />

do zaporoskiego fotoklubu „Zaporoże”,<br />

w 2016 do Wspólnoty Fotografów<br />

Ukrainy, a w 2017 do Międzynarodowej<br />

Federacji Sztuki Fotograficznej<br />

(FIAP), gdzie otrzymała tytuł Photo<br />

Artist (AFIAP). Jest aktywną uczestniczką<br />

krajowych i międzynarodowych<br />

konkursów i wystaw fotograficznych.<br />

Wiele jej prac zostało nagrodzonych<br />

medalami, honorowymi odznaczeniami<br />

i dyplomami. Obecnie sztuka Tatiany<br />

jest ściśle związana z aparatem japońskiego<br />

mistrza fotografii, Haruhisy Terasakiego*,<br />

który buduje aparaty według<br />

własnego projektu i wiele z nich rozsyła<br />

do fotografów na całym świecie. Tatiana<br />

powiedziała, że po otrzymaniu<br />

przesyłki z Japonii, od pierwszego ujęcia,<br />

rozpoczęła się dla niej magia. Ten<br />

aparat nie tylko zatrzymuje moment,<br />

ale przede wszystkim maluje światłem<br />

niezwykłe obrazy, które mają duszę,<br />

a martwe natury przenosi w czasy<br />

wielkich mistrzów holenderskich. „Takiej<br />

czystości i harmonii w fotografii<br />

nigdy wcześniej nie spotkałam. Chapeau<br />

bas dla mistrza Haruhisy Terasakiego<br />

za jego miłość do fotografii, za<br />

jego hojność i magię, za jego życzliwość<br />

i wsparcie. To dla mnie duży zaszczyt<br />

i przywilej, że przy pomocy tego<br />

urządzenia mogę dotykać piękna i czerpać<br />

niesamowitą przyjemność z samego<br />

procesu fotografowania, aż po zanurzenie<br />

w gotowym kadrze!”<br />

*Haruhisa Terasaki był gościem „Post<br />

Scriptum” w wydaniu lipcowym,<br />

w 2020 roku. Wielkoformatowy aparat<br />

fotograficzny, który zbudował według<br />

własnego pomysłu, składa się z dwóch<br />

części: obiektywu odwzorowującego<br />

rzeczywisty obraz na matówce<br />

i aparatu cyfrowego, który fotografuje<br />

matówkę [przyp. redakcji].<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

71 71


72 72<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

73


Satyra prawdę mówi, względów się wyrzeka – Ignacy Krasicki<br />

Satyra zabija, nie obraża – Stanisław Jerzy Lec<br />

ROZTERKI WOKALISTKI<br />

Spięte spółgłoski kisną w krtani<br />

dźwięk się rozjeżdża bzdety nucę<br />

choć brzuch napięty – czad do bani!<br />

pomocy szukam jak deszcz kani<br />

i gardło płuczę<br />

rejestr głowowy w wykon wplączę<br />

jak już niemoce szpetne miną<br />

chorały gregoriańskie rącze<br />

zagrzmią od serca gdy je włączę<br />

melodią spłyną<br />

puszczę metronom zagrzmią trąby<br />

dyszkant przerodzi się w falsecik<br />

i z wysokiego „C” wyrąbię<br />

póz artystycznych nie poskąpię<br />

i pieśń poleci...<br />

najczulsze struny w duszy trącam<br />

i burdonowy dźwięk piszczałek<br />

rejestr gwizdkowy chęć paląca<br />

poniesie echem głos do słońca<br />

i zrodzi pałer<br />

fałdy głosowe czas już napiąć<br />

w sklepienie walnąć tak jak trzeba<br />

niech naród słucha niech się gapi<br />

strzelę jak z procy sięgnę nieba<br />

tylko... co śpiewać?<br />

ja i tenorów trzech – pierś w klatę<br />

boski kwartecik – już to czuję!<br />

niech twórca hitów w mig nam zatem<br />

(z szansą by wstrząsnąć całym światem)<br />

szlagier smaruje!<br />

Rysunki: Konrad Wieczorkowski<br />

Renata Cygan<br />

74<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


ZYSKI PLOTKARZA<br />

Korzyści<br />

z zawiści.<br />

DLACZEGO MIAŁ MŁODOŚĆ WSPANIAŁĄ?<br />

…bo najbardziej twórcza<br />

jest pamięć wybiórcza.<br />

MA W SOBIE COŚ ZWIERZĘCEGO<br />

Rozwydrzona<br />

żona.<br />

BEZ ZŁUDZEŃ<br />

Nawet najnowsze cudowne diety<br />

z jędzy nie zrobią super kobiety.<br />

ADWOKAT<br />

Cudze pretensje<br />

płacą mu pensję.<br />

GRAFOMAN<br />

Choćby nie wiem jak się przymuszał,<br />

nie stworzy „Pana Tadeusza”.<br />

O GALERIACH<br />

Można tylko pomarzyć, by dzieci –<br />

zamiast ze sklepami<br />

zaczęły galerie kojarzyć z obrazami.<br />

PRZESTROGA<br />

Zagrożenie całkiem realne –<br />

niektóre maski mogą być<br />

niezdejmowalne.<br />

ŚWIEŻOŚĆ UCZUĆ<br />

Świeżością uczuć zachwycił pan panią<br />

domu:<br />

– Kochanie, kupiłem ci kawałek<br />

świeżego salcesonu.<br />

NIE RÓŻOWO<br />

Imał się różnych zajęć,<br />

poznał barwy pracy.<br />

Został mu jeden kolor marny… czarny.<br />

Agnieszka Jarzębowska<br />

SEN DOBRY NA WSZYSTKO<br />

Ostatni raz miauknęła czule<br />

i oddaliła precz (podstępna!)<br />

ciało skręciła jak piruet<br />

i cała znikła w kocimiętkach<br />

otarła grzbiet o płot omszały<br />

niczym catwoman na wybiegu<br />

pachniały róże gzy brzęczały<br />

śmiał się belzebub<br />

przecież u stóp jej szare wróble<br />

składał w ofierze w rytmie tanga<br />

wymościł łoże w szarym pudle<br />

i skomponował trzy mruczanda<br />

był jej kocurkiem beniaminkiem<br />

zabiegał dzień po dniu o względy<br />

a ona niecnie pod jaśminkiem<br />

zerwała więzy<br />

w rozpaczy kona siedmiokrotnie<br />

ciałem targają ostre spazmy<br />

ogon powiewa jak chorągiew<br />

wieczór się czai ciężkostrawny<br />

futro linieje serce broczy<br />

kłuje miłosna bezwzajemność<br />

lecz gdy tak życie drwi wprost w oczy<br />

trzeba się zdrzemnąć<br />

Renata Cygan<br />

***<br />

Empatyczna Gertruda w Lucernie<br />

układała zakupy misternie<br />

chcąc uniknąć powtórki<br />

czasów, kiedy ogórki<br />

przy śmietanie się czuły mizernie.<br />

***<br />

Fechmistrz z Tczewa przez Trzciel, aż pod<br />

Trzciankę,<br />

szedł trzy dni, by odwiedzić kochankę,<br />

ale zastał ją z Krzychem.<br />

Krzycha przeszył więc sztychem,<br />

przestrzegając trzpiotliwą trzcianiankę.<br />

***<br />

Maszynistę spytano z Hajfongu,<br />

czemu woli dryfować na drągu<br />

przez ocean wzburzony,<br />

zamiast wrócić do żony?<br />

Odpowiedział, że nie ma pociągu.<br />

***<br />

Kanibalka w Zachodniej Afryce<br />

od ołtarza uciekła w panice,<br />

kiedy wyznał jej Ali,<br />

gdy się lepiej poznali,<br />

że go kręcą surowi rodzice.<br />

***<br />

Denerwuje się Clara w Bonito,<br />

bo powiedział jej trener Carlito,<br />

że pomimo treningu,<br />

diety, oraz joggingu,<br />

w dalszym ciągu ma grube jelito.<br />

***<br />

Mieszka pewien Nikodem na Malcie,<br />

który latem przechadza się w palcie<br />

nic nie mając pod spodem.<br />

Czy ma zdjąć je Nikodem<br />

między sobą, dziewczyny, ustalcie…<br />

***<br />

Portrecista, co mieszka pod Skopje,<br />

w pracy zwija się dziś, jak w ukropie.<br />

Piękną żonę ma z Triestu,<br />

ona gachów dwudziestu.<br />

Każdy pragnie mieć wierną jej kopię.<br />

Adam Gwara<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

75


Nasser<br />

Shademan<br />

TWÓRCA MIKROARTYSTYCZNEJ KONCEPCJI ESTETYKI W STOMATOLOGII<br />

Nasser Shademan – profesjonalny malarz i rzeźbiarz z Malezji. Wizjoner wykraczający<br />

poza czas. Unikalny na skalę światową artysta zajmuje się techniką stomatologiczną,<br />

podnosząc ją do rangi Sztuki Stomatologii Estetycznej. Ceniony w kręgach zawodowych<br />

za swą nieprzeciętną wiedzę i umiejętności techniczne połączone z precyzją i malarskim<br />

spojrzeniem na strukturę. Jest twórcą mikroestetyki (Fine-art Micro Aesthetic Dentistry),<br />

czyli koncepcji poświęconej sztuce odwzorowania naturalnej estetyki w stomatologii<br />

w skali mikro, tak aby uzyskać odbudowę trójwymiarową, dopasowaną do twarzy,<br />

kolorytu cery, tekstury oraz płci. Jako uznany wykładowca prowadzi wykłady i kursy<br />

praktyczne na całym świecie. Jest również autorem licznych artykułów w magazynach<br />

branżowych w Azji, Australii i Europie. Profesjonalista, który odtwarza to, co utracone<br />

w naturze. Miałam przyjemność być na jednym z jego wykładów – magnetyczny,<br />

skupiający na sobie uwagę, absolutnie zawładnął publicznością.<br />

Nasser to pierwszy na świecie technik-artysta, który w warstwach ceramiki dentystycznej<br />

ukrywa zręcznie i szczegółowo odwzorowane postacie, budowle, abstrakcje w skali<br />

mikro. Odtwarza prace Michała Anioła, Leonarda Da Vinci, portrety pacjentów –<br />

wszystkie mają wymiary tak małe, że są ledwie widoczne gołym okiem. W tę podróż,<br />

po niesamowitych trójwymiarowych portretach-rzeźbach, zabieram Państwa dzisiaj<br />

z Nasserem!<br />

76<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


POŻAR W MOJEJ GŁOWIE<br />

Katarzyna Brus-Sawczuk<br />

Na Twojej stronie w biogramie czytamy: twórca<br />

mikroartystycznej koncepcji estetyki w stomatologii,<br />

technolog, profesjonalny artysta, wykładowca, dyrektor<br />

jednego z najbardziej wyrafinowanych centrów<br />

protetycznych w rejonie Azji i Pacyfiku, oferującego<br />

równocześnie kształcenie i szkolenie podyplomowe.<br />

Imponujące! Wygląda na to, że sztuka, technologia,<br />

profesjonalne umiejętności, wizjonerskie spojrzenie<br />

na otworzenie natury przenikają się i nawzajem<br />

uzupełniają… Jak potrafisz to połączyć?<br />

Jestem uprzywilejowany, że jako wykładowca mogę<br />

odwiedzać wiele uniwersytetów na całym świecie.<br />

Zadaję sobie pytanie, na ile kształtuje nas wiedza<br />

akademicka, a na ile wpływy zewnętrzne i społeczeństwo.<br />

W sztuce jest podobnie, jedna strona to droga akademicka,<br />

edukacja, druga to poszukiwania artystyczne<br />

i ich realizacja. Nasza droga życia wywodzi się ze<br />

starożytnej historii i miejsc, z których pochodzę, z perskiej<br />

historii sztuk pięknych. Persowie potrafili oddać wiernie<br />

szczegóły. Dorastałem w podziwie nad detalami sztuki<br />

i mam ogromny szacunek do ich odtwarzania.<br />

Kiedy miałem szansę zacząć pracować w przemyśle<br />

dentystycznym, moje spojrzenie było szersze. Edukacja<br />

na dentystycznym uniwersytecie, wiedza i profesjonalizm<br />

jest istotny, ale jako artysta myślałem o rzeczach<br />

istniejących poza szkołą. Wrażliwość artystyczna pozwala<br />

na poszukiwania. Już na początku mojej drogi byłem<br />

przekonany, że muszę połączyć pasję z profesjonalnym<br />

zawodem. Nie mógłbym kochać stomatologii bez<br />

ukochania sztuki. (I couldn’t love dentistry without<br />

artistry). Kiedy zacząłem łączyć te dwie dziedziny,<br />

poczułem, że jestem szczęśliwy. Byłem wybrańcem losu,<br />

choć nic nie przychodzi samo, bo profesjonalizm to<br />

trudna i systematyczna praca. Jestem szczęśliwy, że jako<br />

artysta mogłem tworzyć dzieła sztuki dla pacjentów,<br />

a nie tylko wykonywać mój zawód. Nie muszę ich<br />

nazywać technicznie koronami, mostami. Cieszę się<br />

chwilą ich tworzenia. Patrzę na nie w zupełnie inny<br />

sposób. Artystyczny umysł szuka piękna, podąża za<br />

nim, wyzwala go. Komercyjna praca, akademickie cele<br />

kształcą, dają wiedzę i doświadczenie, ale nie sięgają<br />

poza. To są cele realizowane od punktu a do punktu b.<br />

Nielimitowana wyobraźnia artystyczna to wzajemny<br />

wpływ pomiędzy sztuką i wykonywanym zawodem.<br />

Studiując warstwy, strukturę naturalnej tkanki zębów,<br />

im bardziej zbliżałem się do natury i jej szczegółów, tym<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

77


w materiałach, które mamy do dyspozycji: ceramice,<br />

kompozytach. Okazuje się jednak, że jesteśmy limitowani<br />

wieloma ograniczeniami. Mamy do dyspozycji więcej<br />

technik, lepszych właściwości materiałów, wspieranych<br />

digitalizacją od etapu planowania do urealnienia,<br />

ale w moim przekonaniu to nie wystarcza. Im wnikliwiej<br />

studiowałem istotę tkanek zęba, myślałem: dajemy<br />

pacjentom, co możemy najlepszego – korony<br />

i mosty – ale czy możemy pójść dalej? Czy możemy<br />

dać sztukę, jaką stworzyła natura, lub jeszcze więcej?<br />

Budowanie warstw w tych miniaturowych dziełach sztuki<br />

wymaga powiększenia mikroskopu. Mikroskop pozwala<br />

na przekroczenie limitów ludzkiego nieuzbrojonego<br />

oka! Moja koncepcja to skala mikro, wydobycie mikrodetali<br />

natury. Rezultaty są fascynujące! Ale takie<br />

spojrzenie wymaga edukacji zarówno dentystów, aby<br />

patrzyli oczami artysty, jak również – pacjentów. Dzisiaj<br />

mogę powiedzieć: jestem dumny, że jest duża grupa<br />

profesjonalistów i pacjentów, która docenia mój sposób<br />

oddania detali natury jako dzieła sztuki.<br />

ARTYSTYCZNY UMYSŁ<br />

S Z U K A P I Ę K N A , P O D Ą Ż A Z A N I M , W Y Z W A L A J E<br />

więcej widziałem. Bliskość sztuki odczuwałem już<br />

w dzieciństwie, byłem zafascynowany pięknem,<br />

zacząłem rysować, potem bawić się kolorami. Szybko<br />

zrozumiałem, że muszę zająć się jeszcze innymi<br />

dziedzinami sztuki, zainteresowała mnie rzeźba.<br />

Równolegle zacząłem szukać różnych możliwości<br />

i metod w malarstwie – akwarela, malarstwo olejne,<br />

akryl na płótnie. Im bardziej zagłębiałem się w sztukę,<br />

tym bardziej czułem się spełniony. To wszystko,<br />

niewątpliwie, dało podwaliny pod możliwość połączenia<br />

dziedzin, w których poruszam się na co dzień.<br />

W sztuce i jej możliwościach znalazłem piękno i coś<br />

więcej, co jesteśmy w stanie zaoferować pacjentom.<br />

Znalazłem także możliwość edukacji lekarzy, mogą<br />

bowiem dać pacjentom więcej niż zwykłą protetyczną<br />

pracę. Mogą dać artyzm.<br />

Co oznacza dla Ciebie mikroartystyczna koncepcja<br />

estetyki w stomatologii (ang. Fine-art Micro Aesthetic<br />

Dentistry), którą stworzyłeś?<br />

Zęby ludzkie w swoich szczegółach są dziełami sztuki<br />

utworzonymi przez naturę; to detale, struktury,<br />

warstwy, które poddają się przenikającemu światłu,<br />

grają z nim w perfekcyjny sposób. Są ukształtowane przez<br />

wiele czynników. W moim założeniu, jako technolodzy,<br />

powinniśmy być zdolni do odtworzenia tych szczegółów<br />

78<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

W skali mikro w Twoich pracach pojawiają się<br />

trójwymiarowe cienie, twarze, rzeźby, antyczne<br />

budowle… Jesteś unikalny, nie ma drugiego takiego<br />

artysty na świecie. Jak wpadłeś na pomysł, aby<br />

zamykać je w warstwach ceramiki? Gdzie szukasz<br />

inspiracji?<br />

Jako artysta, a tym wypadku można powiedzieć artysta<br />

dentystyczny, byłem zawsze zafascynowany pracami<br />

kreatywnymi, a nie jedynie rutynowym, odtwórczym<br />

działaniem. Artystyczny umysł jest ściśle powiązany<br />

z wyobraźnią. W sposób naturalny chciałem być<br />

kreatywny w tym, co robię, a nie tylko wykonywać<br />

wyuczony zawód i tę samą, codzienną pracę. Kiedy<br />

zacząłem rozwijać mikroartystyczną koncepcję estetyki<br />

w stomatologii, miałem przywilej pracować dla różnych<br />

pacjentów: bardzo wymagających, znanych, często<br />

VIP-ów, którzy szukali czegoś niezwykłego. Pewnego<br />

dnia przyjmowałem pacjentkę, która zadała mi pytanie:<br />

„Nasser, a gdybyś mógł umieścić moją twarz w koronie<br />

protetycznej…?”. Zaczęła się śmiać i mógł to być po<br />

prostu żart. Ja jednak nie mogłem spać całą noc.<br />

Myślałem o tym, co powiedziała. Doszedłem do wniosku,<br />

że to mogłoby być piękne wyzwanie. Nie znałem nikogo,<br />

kto byłby w stanie to zrobić. Pomyślałem, że być może<br />

to ten czas, ta szansa, niesamowicie kreatywny i piękny<br />

pomysł na sztukę. I zacząłem eksperymentować. Byłem<br />

zdziwiony pierwszymi efektami. To co powstało, było


nie do uwierzenia. Ale musiałem uczyć<br />

się innej pracy z materiałem, tak aby móc<br />

wykorzystywać go do wydobycia zupełnie<br />

nowych, trójwymiarowych detali. Mamy<br />

różnych pacjentów, są tacy dla których<br />

stworzenie twarzy czy postaci, rzeźby<br />

w ceramice, która daje takie możliwości,<br />

to sposób na piękno. Na posiadanie<br />

unikalnego dzieła sztuki.<br />

Jesteś unikalny i tworzysz niezwykłe dzieła.<br />

Jak to, co robisz stało się Twoim firmowym<br />

znakiem? Jesteś rozpoznawalny na całym<br />

świecie.<br />

Nie podążam za ogółem ludzi. Owszem,<br />

respektuję ich, doceniam, lubię się<br />

uczyć, ale jestem indywidualistą. Nigdy<br />

nie chciałem być kopią kogoś innego.<br />

Jako istoty ludzkie zostaliśmy obdarzeni<br />

unikalnością. Jeśli zapominamy o tym, tracimy nasze<br />

możliwości, nie wykorzystujemy ich. A przecież to<br />

zostało nam dane w sposób naturalny – bycie innym<br />

od innych. Zrozumiałem, że chciałbym być najlepszą<br />

wersją tego faceta, który nazywa się Shademan – we<br />

wszystkim co robi. Stawiałem więc sobie wyzwania<br />

i podwyższałem poprzeczkę. Robiłem to dla siebie,<br />

nie dla ludzi. Oczywiście, pewnego dnia zdałem sobie<br />

sprawę, że to, co robię, jest interesujące dla świata.<br />

Uświadomiło mi to po raz pierwszy spotkanie z Klausem<br />

Müterhiesem, znanym ceramistą niemieckim, kiedy<br />

przyjechał do Malezji z wykładem. Miałem koleżankę<br />

z Niemiec – Gabi Heiser, spotkaliśmy się wspólnie na<br />

obiedzie. Przed tym, jak wysłuchałem wykładu Klausa,<br />

dokładnie przestudiowałem napisaną przez niego książkę<br />

o estetyce zębów przednich. Gabi opowiadała o nim,<br />

że jest jednym z najlepszych na świecie ceramistów.<br />

Myślałem sobie: „Najlepszym? Co czyni go najlepszym?”.<br />

Powiedziała: „Zobacz, jakie korony robi, to dzieła sztuki,<br />

nikt nie jest w stanie ich skopiować”. Przygotowałem się<br />

do tego spotkania. Jedną z koron odtworzyłem<br />

z wszystkimi detalami w porcelanie. W trakcie<br />

spotkania Klaus wypytywał, czym się zajmuję. Gabi<br />

nalegała, żebym pokazał swoją pracę. Kiedy pokazałem,<br />

zapytał: „Od kogo to dostałeś? To moja praca… Znam<br />

swoją pracę, więc kto ci ją dał?”. Kiedy próbował<br />

przeanalizować, w jaki sposób jego korona znalazła się<br />

w moich rękach, Gabi powiedziała: „Musisz zobaczyć<br />

jego prace, to co potrafi”. Wtedy pokazałem Klausowi<br />

koronę z trójwymiarową twarzą zamkniętą w środku.<br />

Tak po raz pierwszy moja wizja ujrzała światło dzienne.<br />

Klaus jednak niczego nie zobaczył. Powiedziałem: „To nie<br />

jest zwykła korona, zobacz, czy widzisz w niej twarz…”.<br />

Nałożył okulary, przybliżył wzrok i krzyknął: „O mój Boże,<br />

to niemożliwe!”. Staliśmy się przyjaciółmi, zaczęliśmy<br />

również współpracować na niwie zawodowej. Żywię do<br />

niego szczególny szacunek, był pierwszym na świecie,<br />

który dostrzegł sztukę w tym, co robię i docenił to.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

79


SZTUKA<br />

W SKALI MIKRO<br />

80<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

81


S P O R T R E T O W A Ł E M N A J S Ł Y N N I E J S Z Y O B R A Z<br />

LEONARDA DA VINCI – MONA LISĘ<br />

W S T R U K T U R Z E C E R A M I C Z N E G O Z Ę B A.<br />

Mogę z całą pewnością powiedzieć, że to jest sztuka.<br />

Jak sam mówisz, masz w głowie pożar i nieskończoną<br />

ilość inspiracji. Pojawiają się, zaklęte pomiędzy<br />

warstwami ceramiki, monumentalne budowle,<br />

inspiracje Michałem Aniołem czy Leonardem da Vinci…<br />

Mam mnóstwo szacunku dla obu mistrzów. Da Vinci<br />

pojawił się w moim umyśle pierwszy. Sposób, w jaki<br />

podchodził do sztuki, otwartość myśli, filozofia z jaką<br />

postrzegał świat, opowieść płynąca z jego szkiców<br />

i rysunków zasługiwała na szacunek. Absolutnie<br />

podziwiam to, co osiągnął. Myślałem sobie, żeby<br />

spróbować zamknąć jego rysunki w mojej ceramice.<br />

Zrobiłem to. Efekt przerósł moje oczekiwania. Poszedłem<br />

dalej: sportretowałem najsłynniejszy obraz mistrza,<br />

Mona Lisę, w strukturze ceramicznego zęba. Potem<br />

pracowałem z dziełami Michała Anioła, efekty były<br />

niesamowite. W 2015 roku miałem wykład we Włoszech.<br />

Przekładał go włoski tłumacz. Kiedy skończyłem, ludzie<br />

zaczęli zadawać pytania, w pewnym momencie wstał<br />

mężczyzna, który zaczął mówić coś po włosku. Nie<br />

zrozumiałem go, ale z mowy ciała wyczytałem dużo<br />

emocji. Myślałem, iż może narzeka na coś, nie jest<br />

zadowolony, czułem, że może powiedziałem coś złego.<br />

Kiedy tłumacz zaczął przekładać jego słowa na angielski,<br />

zrozumiałem, że jest wzruszony, przyjechał z daleka<br />

po to, żeby zobaczyć moje prace i posłuchać mojego<br />

wykładu. Mówił, że nie mógł spać z emocji przed naszym<br />

spotkaniem i że sprawiłem, jakby czas się cofnął, a<br />

82<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

świat znalazł się w namacalnej obecności dawnych<br />

mistrzów. To było dla mnie jak narodzenie się nowych<br />

emocji, pokazało, że w dentystycznym przemyśle można<br />

odnaleźć artyzm. Sztuka jest żywa. Nie musimy odkładać<br />

na bok swoich zdolności i sprawnej ręki, żeby być artystą.<br />

Można połączyć dziedziny. Istoty ludzkie zostały bowiem<br />

obdarzone nieskończoną wyobraźnią.<br />

Pasja i wrażliwość to klucz? Sposób na życie?<br />

Jeśli jesteś człowiekiem z pasją, przyciągasz ludzi,<br />

dajesz im miłość. Możesz też pokazać im piękno. Jesteś<br />

pozytywny, prowadzisz ciekawe, satysfakcjonujące życie,<br />

kreujesz naokoło siebie piękno. Malujesz, pokazujesz<br />

świat. Dbasz o ludzi. Nie ma takiej miary, żeby można<br />

było powiedzieć, kiedy dajesz wystarczająco miłości.<br />

Darujesz troskę i miłość swoim pacjentom, tym co robisz<br />

dla nich. Czy 10 procent to wystarczająco?<br />

Na różnych wykładach lekarze pokazują, że starają się jak<br />

najlepiej wykonywać swój zawód. Zawsze zadaję pytanie:<br />

„A gdyby pacjent był twoją matką, to ile miłości byłbyś<br />

w stanie dać? Czy opieka byłaby taka sama, czy inna?”.<br />

Śmieją się, mówiąc, że matka czy rodzina to przecież<br />

zupełnie co innego. Nic bardziej mylnego. Wszystkim<br />

ludziom powinniśmy dawać tyle samo troski i miłości.<br />

To klucz. Będąc artystą, łatwiej można nauczyć się kochać<br />

ludzi. Czasem lecę na drugi koniec świata, aby oddać<br />

pacjentowi pracę i… widzę, że jeden punkt nie pasuje,<br />

nie jest idealny, czasem sam pacjent zupełnie tego nie<br />

zauważa. Być może ktoś inny powiedziałby: to nie ma


znaczenia. Jestem uczciwy, czuję, że mam obowiązek<br />

powiedzieć to pacjentowi. Satysfakcję przynoszą rzeczy<br />

robione z pasją i duszą.<br />

W czym pomaga Ci medytacja? Pozwala wyciszyć<br />

„ogień w głowie” czy wręcz przeciwnie?<br />

Kiedy podążasz artystyczną drogą, umysł jest bardzo<br />

wyczulony. Masz dużo do czynienia z wyobraźnią,<br />

ze światem wewnętrznym, duszą, masz szansę<br />

porozmawiać ze sobą. To daje medytacja. Mając naokoło<br />

tyle bodźców: media, YouTube, zewnętrzny świat, całe<br />

bla bla bla, medytacja pozwala się odłączyć. Zebrać<br />

energię.<br />

Który z artystów ma szczególne miejsce w Twoim<br />

umyśle? Kogo szczególnie cenisz?<br />

Kiedy studiowałem, fascynował mnie van Gogh. Kolory,<br />

umiejętność ich łączenia. Ceniłem go również za to,<br />

jakim był człowiekiem, co robił dla ludzi, ale również<br />

to, że był inny niż ludzie w tamtym czasie, że zachował<br />

swoje człowieczeństwo. Jeśli chodzi o wizualność sztuki<br />

i realizm prac, moim mistrzem jest Michał Anioł. Cenię<br />

również jego rzeźbę. W tamtych czasach było wielu<br />

artystów wywodzących się z włoskiej szkoły, nie tak<br />

znanych jak Michał Anioł, cenię te prace. Artyści na<br />

świecie są rodziną. Wprowadzają piękno<br />

w codzienne życie. Piękno tworzy lepszy świat.<br />

To wartościowe, co mówisz o świecie kreowanym<br />

przez piękno… „Romantic Centrals” (Romantyczne<br />

siekacze). Uwielbiam ten rysunek. Tworzysz obrazy na<br />

kawie. Sztuka ta doczekała się już nazwy: „latte art”.<br />

Precyzyjna, piękna kreska w aromatycznym napoju.<br />

Jak wpadłeś na taki pomysł? Jesteś również baristą?<br />

(Śmiech)<br />

Filiżanka kawy, to nie tylko napój, który wdychasz,<br />

pijesz. To także historia miłości. Zapach znany z rodzinnego<br />

domu, bliskość rodziny, matki, rodzeństwa<br />

przekomarzającego się ze sobą, ich codziennych zabaw.<br />

Pomyślałem: dlaczego nie malować czegoś dla moich<br />

pacjentów? Pokazać im troskę i miłość jeszcze<br />

w inny artystyczny sposób. Tak powstały moje kawowe<br />

rysunki. Ucząc moich kursantów, uczę ich również<br />

takiej kreski. Na zwykłej codziennej kawie.<br />

Czy dajesz ludziom szczęście?<br />

Danie pacjentowi uśmiechu to nie jest bezosobowa<br />

sprawa. Może powstać perfekcyjny technicznie<br />

uśmiech, a jednak pacjent nie jest szczęśliwy. Relacja<br />

musi być głębsza. Oparta na zaufaniu, miłości i pięknie.<br />

Podzieleniu z pacjentem swojej pasji. Kiedy matka<br />

karmi niemowlę, daje mu równocześnie największą<br />

uwagę i najbardziej cenną miłość – to jest korelacja,<br />

naczynia połączone. Kawa i artystyczne malowanie jest<br />

jednym ze sposobów dawania szczęścia, w drodze po<br />

uśmiech.<br />

Dziękuję, Nasser. Piękny, Szalony Umyśle! [KBS]<br />

Wszystkie zdjęcia pochodzą z archiwum prywatnego Nassera Shademana<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

83


POEZJA<br />

Polecane<br />

DOMINIKA LEWICKA-KLUCZNIK – rocznik 1978,<br />

animatorka, filolożka. Jest redaktorką, autorką<br />

wstępów, recenzji oraz materiałów promocyjnych.<br />

Publikuje w antologiach, pismach literackich<br />

i kulturalnych. Była organizatorką sześciu edycji<br />

Festiwalu Literatury Wielorzecze. W 2013 r. wydała<br />

debiutancki tom poetycki Samopas nominowany<br />

do nagrody Orfeusz w kategorii Orfeusz Mazurski.<br />

W 2016 r. odebrała nagrodę Kreatora Kultury<br />

od Prezydenta Miasta Elbląga za dotychczasową<br />

działalność. W tym samym roku ukazał się drugi<br />

tom poetycki autorki Limit na cuda (Poznań),<br />

który został Elbląską Książką Roku. W 2018 r.<br />

odebrała Nagrodę Marszałka Województwa<br />

Warmińsko-Mazurskiego w dziedzinie twórczości<br />

artystycznej, upowszechniania i ochrony dóbr<br />

kultury. W styczniu 2019 r. ukazała się trzecia<br />

książka M+M, a w <strong>2021</strong> _winna. Jest stypendystką<br />

Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz<br />

Funduszu Popierania Twórczości ZAiKS, Prezydenta<br />

Miasta Elbląga. Prowadzi blog/stronę autorską:<br />

www.lewickaklucznik.pl oraz projekt Pogotowie<br />

W@rsztatowe: https://www.facebook.com/<br />

pogotowiewarsztatowe/.<br />

84<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


POEZJA<br />

BARSZCZ Z PASZTECIKIEM<br />

Miałam gości, Anno. Teraz wracam<br />

do siebie i się okopuję. Boli mnie język od<br />

w porządku i twarz od odbijania się<br />

w grymasach. Teraz chcę być smutna.<br />

Dopóki nie przełknę wszystkiego,<br />

czym się połamałam. Nawzajem<br />

straciło moc, ale nie chce mi się wymyślać.<br />

Bawię się ze sobą w króla ciszy.<br />

Sprzątam i przestawiam, by zacząć<br />

nieco inaczej. Po staremu się nie sprawdziło.<br />

Jednak.<br />

Minął nam termin przydatności do spożycia.<br />

ŻYCIE Z DRUGIEJ STRONY<br />

Uczyłaś, Anno, żeby nie rozgryzać. Trzeba<br />

przełknąć szybko i popić wodą. Tylko wodą.<br />

Wówczas gorzki nie zabije przyjemności.<br />

Mówiłaś, że tak musimy sobie życie prostować,<br />

skoro sprawdziliśmy już inne ścieżki. I żadna<br />

nie jest odpowiedzią. Pozostajemy w sferze pytań.<br />

Nawet gdy codzienność drażni coraz bardziej, to weź<br />

pigułkę. Mówisz jak tani SMS z banku. Piszą,<br />

że tęsknią. Chcą mojej obecności.<br />

Wtedy procentuje my. A przy tobie – ubywa my.<br />

Opowiadamy świat z lewej do prawej.<br />

Ale nigdy nie będziemy w sam raz.<br />

RUCHY WYMIERAJĄCE<br />

POCZUCIE WINA<br />

Nie będziesz kolejnym z mężczyzn,<br />

Anno. Każdemu muszę dać kawałek<br />

i czas. Umówiłam się na dwudziestą piątą,<br />

bo moja doba się nie kończy. Kalendarz<br />

nie zamyka. Bądź fit, bądź smajl, bądź pleżer.<br />

Wypełniają mnie palce i słowa, zadania na czas i od<br />

do, dedlajny. Mam uczulenie na maile tak jak<br />

kiedyś na zeszyty w kratkę. Matematyka<br />

w końcu nie przydaje się w życiu. Chemia<br />

tylko czasami. Ważne jest, by pamiętać,<br />

że pewnych rzeczy i spraw się nie łączy.<br />

A o tym zapominam codziennie.<br />

Powtarzasz, jak dobrze, że mamy siebie.<br />

Milczę. Ja mam siebie.<br />

Ty masz siebie.<br />

Ale czy to dobrze?<br />

Codziennie boję się, Anno, że nie przyjedzie<br />

winda i nie poradzę sobie ze schodami. Boję się<br />

też, że nie odpiszesz, nie zapytasz, jak poranek<br />

czy wieczór. Boję się ciszy i śmierci, co nad nami<br />

wisi, od kiedy się zaczęło. Musi się przecież skończyć.<br />

Tak jest naturalnie. Dobrze wiemy, że zaszłyśmy<br />

już za daleko. Zbyt wiele padło słów potrzebnych<br />

i dotyków, które najszybciej ulatniają się z pamięci,<br />

bo skóra nie zadrukowuje się. Dlatego tęskni się za<br />

obecnością drugiego ciała i dłoń szuka drugiej.<br />

To naturalne. Tego się nie wybiera. I wiem też,<br />

że nie ma już powrotu, że nie można się cofnąć,<br />

a rzucenie wszystkiego nie sprawi, że będziemy<br />

w punkcie zero, gdzie można zacząć od nowa<br />

lub pójść zupełnie innymi szlakami.<br />

A te nie wiadomo, dokąd prowadzą.<br />

I tego się nigdy nie dowiemy. Bo jesteśmy tu i teraz,<br />

codziennie się zabijamy, uparcie pragnąc żyć.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

85


Foto: Katarzyna Brus-Sawczuk<br />

Mira Umiastowska, fragmenty Pl@stikowego Miasta<br />

Naprawdę Ell jest manekinem<br />

Nauczono ją, że świat jest dobry, a historia jest tylko<br />

odległą historią, gdzieś tam. Nie dotyka. Dobry wujek<br />

świat kręci się dookoła. Jest ciekawie i słonecznie.<br />

Zło się nie dzieje, takie ogólne, co najwyżej osobiste –<br />

kiedy była mała.<br />

Kiedy była duża, zaczęło ją dotykać – zło takie też znów<br />

raczej osobiste. Ogólne było gdzieś. Gdzieś indziej. Nie tutaj.<br />

Zło było nieprawdą. Było historią.<br />

Teraz historia zaczęła się zbliżać. Ell zaczęła odczuwać<br />

więcej analogii z teraźniejszością. Historia jakby miała ten<br />

sam mechanizm, może metody trochę inne. Analogia,<br />

tyle że zakamuflowana i nie na większą skalę. Tak, żeby<br />

manekiny nie rozumiały.<br />

86<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Manekiny, podobnie jak ludzie, łączą się w pary. Wychowują<br />

dzieci. Świat się kołem obraca, od słońca do<br />

słońca, dopóki dzieci nie urosną. Jej dzieci urosły. Mają<br />

smukłe kończyny, otwarte spojrzenie, choć czasem się<br />

garbią. Jak to przy lekcjach.<br />

Jechała teraz z nimi pociągiem. Szukali miejsca. Przechodzili<br />

przez cały skład, aż Em zauważył:<br />

– O! Tu, będziesz miała całe kanapy! – zwrócił się do matki.<br />

Rzeczywiście, były skórzane i do przykrycia znalazły się<br />

nawet kołdry. Ale nie czas im było jechać. Mieli jeszcze<br />

coś do załatwienia. Jakąś sprawę u krawca. Szukali podwórka.<br />

Potem znaleźli dwie paczki kurczaków. A wszystkie<br />

takie żółciutkie, piszczące, zawiązane czerwoną wstążką.


Trzeba je było komuś podrzucić, żeby się nie zmarnowały.<br />

O, już zaczynają wypadać! Zebrała paczkę i poszli szukać.<br />

Nikt w okolicy nie hodował kur. Podchodząc na wzgórze<br />

od zamku z drugiej strony, nagle znaleźli się jakby na<br />

dziedzińcu z ogrodem. Było pięknie. I trochę jakby na<br />

placu zabaw czy ćwiczeń. Pokonała jakąś przeszkodę, ale<br />

cały czas myślała jednak, żeby zdążyć wrócić do pociągu.<br />

Bilet przecież by się zmarnował. No i jeszcze te kurczaki!<br />

Okazało się, że z drugiej strony dziedzińca było jednak kilka<br />

chałup. Przy tej drewnianej kury chodziły po podwórku.<br />

Tu można byłoby je rozpuścić, ale zrobiło się późno.<br />

Tego jednego, co wypadł, było jej trochę żal. Nadal trzeba<br />

jednak się spieszyć, choć dziewczynka krawcowa proponowała<br />

nocleg…<br />

Co za niespójność! Manekiny też śnią.<br />

Ell nie lubiła być sama. Ale któż z nas nie jest sam, nawet<br />

jeśli jest wśród ludzi?! Pytanie retoryczne? Może niektórzy<br />

mają szczęście być bliżej siebie. I bliżej. I ciaśniej.<br />

I dużo nas, a wcale nie bliżej. Takie gierki. Także polityczne.<br />

Ludzie lubią grać w gry. Różne. Niekiedy nie wiedzą,<br />

że grają. Ktoś nimi gra. Podobnie jak u manekinów. Wtedy<br />

są pionkami. Najczęściej giną, jak to żołnierze na wojnie, bo<br />

obiecano im chwałę, wiarę w jakąś ideę albo zwyczajnie –<br />

pieniądze. Z wojny wracają wraki. Takie igrzyska śmierci.<br />

Ktoś naciska guzik, bo gry to najczęściej teraz takie guzikowe.<br />

Polityczne. Układne, z ręką na guziku.<br />

Ell była kiedyś blisko ludzi, to rozumie. Zresztą w czasie<br />

kiedy stoi na wystawie, słyszy takie różne poglądy,<br />

wygłaszane przez klientów sklepu, a zasłyszane z telewizora,<br />

który wszyscy zgodnie krytykują i kupują nowy pakiet<br />

z większą ilością mózgotłuków. Ludzie bardzo lubią<br />

politykować. Często przy stole. Wszyscy nagle stają<br />

się patriotami, ale w przeciwnych stronnictwach. I już<br />

w rodzinie poróżnienie gotowe! Ale goście sobie pójdą<br />

i zostaniemy sami. Czy rzeczywiście? I o jaką samotność<br />

nam chodzi? Tego Ell nie wie. Ell jest wyłącznie<br />

manekinem. Rozumnym, ale tylko manekinem. Na wiosnę<br />

w nowym płaszczu. I z miasta. Dlatego nie rozumie<br />

tych kurczaków, które gdzieś w czasie snu poginęły.<br />

Ludzie mają ściśnięte dusze. Manekiny duszy nie mają.<br />

Dlatego mogą swobodnie chodzić, choć może nieco automatycznie.<br />

Ell rozumiała to, bo była manekinem wyjątkowym.<br />

W końcu jej praojciec był półczłowiekiem! Nie wie tylko,<br />

czy to lepiej, czy gorzej i dla której połowy. W każdym razie<br />

i ona miewała fragmenty duszy. Dusza ta – w połączeniu<br />

z myśleniem, w które także Ell została wyposażona<br />

– dawała efekt bolesnego uciśnienia, choć mówi się,<br />

że myślenie nie boli. To nieprawda! Oj, boli, boli i to<br />

wprost proporcjonalnie. Im więcej, tym więcej, zwłaszcza<br />

kiedy bez skutku. Zwłaszcza kiedy widzą, wiedzą, czują,<br />

a nie mogą. Manekiny. Bo nic tylko całe dnie stanie na<br />

wystawie, aż nogi bolą i ciało drętwieje. Jeszcze ten głupi<br />

uśmieszek i szklane oczy, które patrzą gdzieś, nie wiadomo<br />

gdzie.<br />

Peruka i kapelusz z idiotycznym kwiatkiem albo piórkiem<br />

z poprzedniego snu.<br />

– Patrz, nie umieraj! Umierają poprzednie epoki i ludzie.<br />

Ty stoisz na przełomie! – Zwykł mawiać manager. – Wybór<br />

należy do ciebie! – dodaje. I ciśnie. I okręca wokół<br />

palca. Głupi uwierzą. Ell nie. Ale stoi. Bo gdzie pójdzie?<br />

Na inną witrynę? Więc pozwala sobie przymierzać różne<br />

miary i rozmiary. Upinać szpilkami, żeby z przodu wyglądało.<br />

Z tyłu kłuło. Więc stoi. Świat obok przechodzi. Świat<br />

szyty na miarę albo i nie… przez tego krawca, co to go nie można<br />

było osiągnąć w poprzednim śnie. Co to się gdzieś za systemem<br />

ukrył. Za jawą. I nawet dokładnie nie wiadomo<br />

komu strzelić w mordę, bo system ściśle utkany jak powięź.<br />

A makatka utkana we wzór, z którego lalka nie wyjdzie.<br />

Ludzie się wzruszą na jej widok i los, bo mają duszę. Lalka<br />

nie ma, choć ze spojrzenia coś wyziera. To może ma?<br />

Tylko człowiek mierzy ją swoją miarą.<br />

Ell dokładnie nie wie, kim jest człowiek.<br />

Dziś obserwowała na zewnątrz, jak pogryzły się psy.<br />

Właściciele skarcili oba.<br />

Państwo Przemyślni<br />

Państwo Przemyślni wiedzą, jak mają chodzić manekiny.<br />

Jej szef też to wie, dlatego nakręca ją co dzień. Żeby chodziła.<br />

To chodzi, chociaż wiadomo, że stoi. Na wystawie.<br />

Stoi jak ta lala! A myśli, że chodzi, bo wiosenka, nowy<br />

płaszczyk, świat się kręci. Ludzie wiedzą, jak nakręcać<br />

manekiny. Jej szef to człowiek. Taki ludzki. Nigdy nie ubierze<br />

ich tak samo. Ell – czerwony, Miss – zielony. Sukienka<br />

w zygzaki – Ell, bluzeczka w pomarańcze dla Miss. Wtedy<br />

wiedzą, że się różnią, a każda ważniejsza od drugiej. Metka<br />

pod spodem ukryta.<br />

Obie ze sobą rywalizują, to zrozumiałe:<br />

– Mój świat jest lepszy!<br />

– To mój świat jest lepszy! – Przekomarzają się, choć<br />

widzą to samo. Jak to zza szyby. Różnica może polegać<br />

jedynie na spostrzegawczości, bo szyba ta sama. A i obraz<br />

za nią ten sam.<br />

Obie widziały, że psy się gryzły, ale Miss bardziej przyglądała<br />

się właścicielom. Jeden stary, łysawy, niski i przysadzisty.<br />

Taki króciak. Drugi przypominał Pinokia z wydłużonym<br />

nosem. Jednak to Ell zauważyła, że to oni, właściciele,<br />

napuścili na siebie psy. Owczarek kontra labrador. Ell dziwiła<br />

się. Jak można! Przecież oba z rasy łagodne. Podejrzewała<br />

jednak, że to trzeci – człowiek – spowodował,<br />

jej szef. Już on wie, jak utworzyć ring. Ell to wie. Czasem,<br />

kiedy chce je wkurzyć, ubiera je tak samo. Ściąga z nich<br />

wszystkie kolorowe ciuchy i swoim ludziom każe ubrać<br />

je w jednakowe, czarne uniformy z napisem: „Przecena”.<br />

Żeby chociaż jedą! Wtedy każda czułaby się wyróżniona.<br />

Ale nie! Obie! I całą resztę na wystawie. Te dalej – też.<br />

Wtedy wszyscy czują się pokrzywdzeni, bo nikt nie jest<br />

wyróżniony. Nikt nie jest lepszy. Jest tłum.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

87


Czasem szefa ogarnia perwersja i ubiera wtedy jedną<br />

z lalek sam, osobiście. Zazwyczaj jest to Miss. Reszta<br />

pozostaje na czarno, w cieniu, w tle. Znowu wkurzenie!<br />

Bo kto lubi być tłem? Ręka do góry! Nikt. Wszyscy stoją<br />

jak manekiny, należycie, jak szef ustawił. Chociaż<br />

wewnętrznie ugotowani.<br />

Niekiedy pójdzie po rozum do głowy, szef, i… Ell też<br />

ubierze. Sam. Ale… w identyczną garsonkę. No na Boga!<br />

Dlaczego w taką samą?!<br />

Toż to przesada!<br />

A potem wszystkie dziewczyny na wystawie znów tak<br />

samo. To już przesada wielokrotna! Wtedy stoją i gapią<br />

się we wzajemnie drażniącą czerwień. O co mu chodzi?<br />

Czasem jakby ubierania nie dokańcza. Założy jeden but,<br />

a drugi rzucony. Obok. Z początku Ell podejrzewała,<br />

że z niedbałości, że to flejtuch. Ale nie. To z przemyślności,<br />

żeby nie przyszło do głowy uciekać. Głupi. Jakby nie można<br />

było boso?!<br />

Ale pewnie ma rację, bo przez granicę nie puszczą. Dla<br />

lalek takie buty to paszport! Chociaż podobno już te czasy<br />

minęły. Podobno.<br />

Po co w ogóle o tym wszystkim myśli Ell? Za szybą wystawy<br />

ludzie już dawno o tym krzyczą. I to na głos. Jakby<br />

można znów było krzyczeć po cichu. Ale chyba i tak<br />

gówno mogą, więc tylko krzyk im zostaje. Taki munkowy,<br />

bezradny. Z tyłu w galerii wisi kopia, to lalka wie, ile wart<br />

taki krzyk. Ale czy rzeczywiście? Dziś na powielaczu można<br />

wszystko. Tylko trzeba wiedzieć, który guzik przycisnąć.<br />

Marny ten nasz los – czasem pomyśli. Ludzie to już dawno<br />

wiedzą…<br />

To po co dają sobie wciskać nowe kanały? Właśnie dlatego?<br />

A nowe kanały im wciskają, docieka, chyba żeby ich bardziej<br />

zamulić. Zakręcić. Zbudować kolor życia na ekranie, na<br />

reklamie, ładnym filmie. Stworzyć iluzję, model, stereotyp,<br />

do którego mają dążyć. Jak łatwo nimi manipulować!<br />

Lalka przez szybę też ma taki ekran. Na nią patrzą, ale<br />

i ona ma reality show. Widzi, jak wszyscy wszystko<br />

wiedzą, a każdy politycznie poprawny, choć przeciwny.<br />

I chodzą tak po staremu. Po szynach. Po sznurkach, które<br />

ktoś inny trzyma. Takie lejce. Taki teatr. Takie marionetki.<br />

W tym sensie, spostrzega Ell, ludzie się tak bardzo od<br />

nas, manekinów, nie różnią. A dała sobie wkręcić, że mają<br />

więcej. Że mają coś, czego można zazdrościć. Nie warto.<br />

Ani nawet ich psom, które – choć ładnie utrzymane –<br />

szczerzą na siebie kły.<br />

Szczute. Nic więcej. [MU]<br />

E.Jowik, A.Lis, R. Cygan, W.D.Stańczak i E.Orłow<br />

Renata Cygan i Eugeniusz Orłow<br />

E.Jowik, A.Lis, R.Cygan, W.D.Stańczak , E.Orłow i T.Knyziak<br />

E.Jowik, A.Lis, R.Cygan, W.D.Stańczak , E.Orłow<br />

88<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Warto wiedzieć…<br />

Zwykle unika się w tak szczególnych periodykach<br />

informacji oficjalnych, urzędowych,<br />

zapełniając nimi przestrzeń agencji informacyjnych,<br />

mediów. W tym przypadku jednak<br />

odstępstwo od tej reguły jest uzasadnione<br />

i z pewnością zyska aprobatę Czytelników.<br />

Wśród partnerów medialnych „Post Scriptum”<br />

znajduje się m.in. Stowarzyszenie Autorów<br />

Polskich – związek twórczy autorów<br />

książek naukowych, popularnonaukowych,<br />

literatury publicystycznej, faktu i wielu innych<br />

form literackich, stanowiących przedmiot prawa<br />

autorskiego. Najliczniejszym oddziałem<br />

jest Oddział Warszawski II, skupiający ponad<br />

130 członków z kraju i zagranicy – m.in. Belgii,<br />

Holandii, Australii, USA, Niemiec, Litwy,<br />

Wielkiej Brytanii. Dzięki integracji środowiska<br />

twórczego pod wspólnym parasolem owoce<br />

polskiej kultury trafiają w najodleglejsze<br />

zakątki świata. Przyczynia się do tego aktywność,<br />

nietuzinkowe inicjatywy i zaangażowanie<br />

członków SAP. Błędem byłoby nie docenić<br />

osób mających w tym szczególne zasługi.<br />

Na jubileuszowym wieczorze z okazji X-lecia<br />

Oddziału Warszawskiego II Stowarzyszenia<br />

Autorów Polskich, który miał miejsce<br />

10 września <strong>2021</strong> w Teatrze Poezji, Muzyki<br />

i Sztuki „Witraże” w Warszawie odbyła się<br />

wyjątkowa uroczystość. Uhonorowane zostały<br />

trzy szczególnie wyróżniające się osoby<br />

w tworzeniu, upowszechnianiu i ochronie<br />

kultury polskiej: Renata Cygan, Ewa Jowik<br />

i Agnieszka Lis. Z upoważnienia ministra kultury,<br />

dziedzictwa narodowego i sportu Piotra<br />

Glińskiego przyznaną odznakę „Zasłużony<br />

dla kultury polskiej” wręczyli prezes Rady<br />

Głównej SAP Eugeniusz Orłow i prezes Oddziału<br />

Warszawskiego II SAP – Wanda „Dusia”<br />

Stańczak.<br />

Wszystkie trzy poetki, animatorki kultury<br />

mają znaczący bagaż zasług. Dla „Post Scriptum”<br />

jest to jednak wydarzenie szczególne.<br />

Renata Cygan jest bowiem redaktor naczelną<br />

periodyku, który trzymacie Państwo właśnie<br />

w rękach. Z powodzeniem dba o każdy szczegół,<br />

by w czytelniku zasiać nieodpartą chęć sięgania<br />

po każde kolejne wydanie. Tytuł krąży po<br />

świecie, będąc uznaną wizytówką.<br />

Ale to nie tylko ta, jakże wyczerpująca intelektualnie<br />

i fizycznie (dodajmy: charytatywna)<br />

praca. Renata Cygan współpracuje od kilku<br />

lat z zespołem wydającym międzynarodowe<br />

antologie tematyczne, sygnowane przez SAP.<br />

Wszystkie zdjęcia pochodzą z archiwum SAP-u<br />

E.Jowik, A.Lis, R.Cygan, W.D.Stańczak , E.Orłow i T.Knyziak<br />

Ewa Jowik, Agnieszka Lis i Renata Cygan<br />

E.Jowik, A.Lis, R.Cygan, W.D.Stańczak , E.Orłow<br />

Jest autorką kilkunastu okładek tych książek i ilustratorką wielu<br />

z nich. Jest współorganizatorką m.in. Festiwalu Poezji Słowiańskiej<br />

w Londynie i wielu innych wydarzeń kulturalnych na Wyspach.<br />

Przez kilkanaście lat czynnie działała w Zarządzie Szkoły Przedmiotów<br />

Ojczystych im. M. Reja w Londynie. Współorganizuje konkursy<br />

dla polskich dzieci. Jest aktywną uczestniczką Międzynarodowych<br />

Zlotów Poetów z Polskim Rodowodem w Wilnie.<br />

Reprezentuje polską literaturę i kulturę na międzynarodowym<br />

forum, uczestnicząc w festiwalach w wielu krajach, m.in. w Indiach.<br />

Można byłoby tak jeszcze długo, ale pozwoliłam sobie pokazać tylko<br />

maleńki skrawek jej przestrzeni, wypełnionej polskością i służbą<br />

dla niej. Wierzę w kolejne sukcesy „Post Scriptum” z Renatą Cygan<br />

przy sterze. [WDS]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

89


W I E R S Z E<br />

Grzegorz Malecha<br />

90<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Foto: RC


***<br />

dzień piąty kwarantanny. alert pogodowy<br />

najpierw rozpętano burzę potem wysłano<br />

sms z ostrzeżeniem o silnym wietrze<br />

stan morza niebezpiecznie wysoki<br />

przelewa się woda w ciśnieniowym ekspresie<br />

ciśnienie szuka ujścia ulicami większych miast<br />

dzisiaj idę na powtórny wymaz<br />

pierwsza próba okazała się niemiarodajna<br />

wynik najprawdopodobniej jutro<br />

dnia szóstego - dnia szóstego<br />

bóg stworzył człowieka na swoje podobieństwo<br />

więc tym razem będą mieli do czego porównać<br />

Grzegorz Malecha<br />

***<br />

podobno elżbieta batory była tylko ofiarą czarnego piaru<br />

podobno sól topi się w temperaturze hartowania stali<br />

podobno tak mawiają płatnerzy mawiają też że<br />

pierwowzorem muminka był pieniek obsypany śniegiem<br />

podobno można wykorzystać czasoprzestrzeń do pozyskania energii<br />

podobno jest to czasochłonne a ja urodziłem się w roku nieurodzaju<br />

rodzaju męskiego żeńskiego i nijakiego i na pewno jest w tym wiele prawdy<br />

***<br />

blokada maszyny losującej została zwolniona<br />

ale najpierw gest głową<br />

droga wolna idź i nauczaj<br />

tak zostało zapisane i tak od dwóch lat<br />

czekamy na wywóz eternitu<br />

płyty ocierają się falami<br />

rozpiera nas ich energia<br />

zresztą przechodziłeś to widziałeś<br />

że entuzjazm nie wygasł<br />

kratka ściekowa<br />

nadal bierze na siebie<br />

cały impet burzy<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

91


W tym szaleństwie jest metoda<br />

Dorota Masłowska, Jak przejąć kontrolę nad światem, nie wychodząc z domu 2<br />

Z komentarzy rzucanych pod adresem<br />

twórczości Doroty Masłowskiej, najczęściej wyłania<br />

się skrajne stwierdzenie: „Masłowską można kochać<br />

albo nienawidzić”. Po pierwszym wyborze felietonów,<br />

pierwotnie pisanych dla „Dwutygodnika”, w zeszłym roku<br />

na rynku ukazała się kolejna część. Jak przejąć kontrolę<br />

nad światem, nie wychodząc z domu 2 z niepodrabialnymi<br />

ilustracjami Macieja Chorążego. Jakby to ujęła sama<br />

pisarka, w tekstach jest cały balejaż emocji, bogactwo,<br />

przepych i przaśność.<br />

Niejeden zaśpiewałby „Kuba, wyspa jak wulkan<br />

gorąca”. U Masłowskiej to nie przejdzie. Podróże<br />

przedmieściami Hawany obrazują wprost przedziwny<br />

jarmark biedy, ludzkiej chuci i marzeń o lepszym świecie.<br />

Buła zajadana bułą, swoje schronienie znajdą tu miłośnicy<br />

soundsystemów. Nie usłyszymy jednak znanego skądinąd<br />

utworu o siatce latającej nad dachami domów zespołu<br />

Gówno. Będzie despacito pojedynczy, podwójny,<br />

potrójny. Nie moja wszak rola, by przedstawiać po kolei<br />

smaczki, które przygotowała i skomasowała w tekstach<br />

Dorota Masłowska. A jest ich w felietonach mnóstwo.<br />

Szaleństwo, bezmiar cudów oraz swoista archeologia<br />

pamięci. Zapamiętane sytuacje, gesty, usłyszane zwroty,<br />

ale przede wszystkim tętniąca życiem ogromna sterta<br />

przedmiotów. Pisarka wraca do czasów młodzieńczych,<br />

kiedy to mogła z kwintesencją przypatrywać się urokom<br />

wejherowskich osiedli. Raz po raz, bucha w tych tekstach<br />

szał zakupów, potok kiczu i lansu. Kupujemy nie tylko<br />

to, co potrzebujemy – ma się przelewać, szurać między<br />

nogami, tarmosić się i walczyć o swoje miejsce. Mniejsza<br />

o to, że to towar niskiej jakości, który za chwilę trzeba<br />

będzie wymienić. Ma być dużo. Koniec, kropka.<br />

O rzeczach zwyczajnych opowiada Masłowska<br />

językiem w wersji glamour, ma się czuć ten powiew<br />

luksusu. Czyż to się nie kojarzy z postacią Pupci Jolańci<br />

ze „Świata według Kiepskich” wykreowanej przez Annę<br />

Ilczuk? Sprawdzony sposób na rozrywkę. Styl wysoki<br />

miesza się z niskim przepychem i marzeniem klasy<br />

średniej, wolno opadającą deską sedesową. Fajerwerki<br />

strzelają, kotły buzują, fermentacja przebiega pomyślnie.<br />

Ma być tanio i efekciarsko, to niczego nie udaje, po prostu<br />

takie jest. Ludzie są tani, w mig łapią hasła z reklam, świat<br />

staniał i nikomu to nie przeszkadza. Masłowska przy tym<br />

nie sili się na łaszenie w stronę czytelnika – próbujemy<br />

złapać wspólną nić porozumienia, w innym przypadku nie<br />

będzie to komedia dla nas. Tak czy siak, genialność tkwi w<br />

prostocie. Zamiast uśmieszków i przymilania – jazda bez<br />

trzymanki, istny hardcore, porno dla ubogich.<br />

Oddziały Poczty Polskiej – kuriozum samo<br />

w sobie, dziwaczne miejsca, stoiska pełne patriotycznych<br />

gadżetów. Panie zza okienka jeszcze jakby nie wyzbyły<br />

się artefaktów z poprzedniej epoki. Kup pan znaczki,<br />

a przy okazji, trzy znicze, gumy balonowe, patriotyczny<br />

elementarz i rodzynki w czekoladzie. Na co to komu,<br />

trudno powiedzieć. Ma się szarogęsić, stwarzać imitację<br />

czegoś, nie wiadomo czego. Masłowska w obawie<br />

o posądzenie, że być może działa tajnie dla Inpostu,<br />

w pośpiechu notowała tytuły na pocztowych regałach.<br />

Hashimoto, z czym to się je; Chyłka. Uprowadzenie; 303<br />

przepisy siostry Anastazji; Jana Pawła II mądrości na<br />

każdy dzień. Wnikliwi czytelnicy poczynań wojowniczej<br />

outsiderki zapewne zauważyli, że Poczta Polska w to mi<br />

graj. Jedziemy, bawimy się. Nim rozczytamy się w Innych<br />

ludziach, Kamil już wkracza na pocztę i tam czekają na<br />

niego kwiatki nie tylko świętego Franciszka. Motywy<br />

polskie i nie tylko polskie, ale oprawa znajoma i zabierając<br />

się za felietony, warto mieć to na uwadze.<br />

Wiele światów, raz Szanghaj, innym razem<br />

szkic o gruzińskim mężczyźnie w ogrodzie. Jest to<br />

92<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Literatura, brachu, jest jak dziwka. Bierzesz<br />

ją, a ona coś tam. Im więcej coś tam,<br />

tym bardziej ona coś tam.<br />

swego rodzaju teatr. W literackich zapasach aktorzy<br />

odgrywają przypisane im wcześniej role. Wiemy, że<br />

Masłowska będzie improwizować, smalltalkować z innymi<br />

współtowarzyszami jej wojaży. Zajrzeć za kotarę<br />

i zobaczyć, jak wyglądają obowiązki w literackim światku,<br />

nie wszędzie się zdarza. A tutaj w dodatku z wszelkim<br />

prawdopodobieństwem uśmiejemy się po pas. Zresztą<br />

nie trzeba felietonów czytać po kolei, można nawet liznąć<br />

fragment tu, fragment tam, ram, pam, pam, rach, ciach,<br />

ciach. Co tu mówić, Masłowska zmajstrowała niezły<br />

dyliżans, który – rozpędzony – nie zatrzyma się ani na<br />

chwilę. I, co urzeka najbardziej, nie wiadomo, jaki będzie<br />

tego efekt.<br />

Dużo się dzieje na przedmieściach Hawany,<br />

Szanghaju, tudzież na lotnisku, gdzie oczekujący już<br />

podłączają gaz i tną na wymiar wykładzinę. Początki<br />

pandemii to dla pisarki w ogóle problematyczny czas:<br />

trzy Trudne Sprawy, dwie Ukryte Prawdy i jeden Szpital,<br />

tak pokręcone mogą być koleje życia. A co jest spoiwem?<br />

Jednorazowość. Masłowska pokazuje, jak wybitnie życie<br />

ucieka, a my budzimy się z ręką w nocniku. Właśnie na tę<br />

okoliczność stwarzane są nowe słowa, które wyskakują<br />

jak z kapelusza, coraz to inne przedrostki i formanty.<br />

W zastraszonym tempie pęcznieją, rozmnażają się,<br />

aby zilustrować Alicję w krainie czarów w odsłonie à la<br />

Masłowska, gdzie wszystko wypełza z garów, zaczyna<br />

żyć własnym życiem i śmierdzieć. Autorka ma przy tym<br />

słuch absolutny oraz ogromny dystans do siebie, bowiem<br />

ironizuje, szydzi i podaje w wątpliwość ukochane obrazki.<br />

Mogę sobie wyobrazić, że w momentach kryzysu<br />

jest coś sympatycznego. „3maj się cieplutko!” „Nic się<br />

nie martw, na pewno wszystko się ułoży. Duuużo zdrówka<br />

dla ciebie i córy!” „Ta grafomanka? Pilch ją wylansował,<br />

niestety już nic nie napisała”. „W takim wypadku robię<br />

sobie taką oto herbatkę: melisa, dwie łyżki mięty i łyżka<br />

miodu albo coś mocniejszego”. „WALĘ WŁAŚNIE KONIA<br />

MI ZAWSZE POMAGA pozdrawiam”. „Kto to w ogóle jest?<br />

Nic nie słyszałem o tej pani, jakaś kolejna celebrytka<br />

wypromowana na niczym, niestety w Kaczorlandzie<br />

mentalność niewolnicza, zapraszam na mojego bloga,<br />

www.militarnepolary.pl”. [RK]<br />

Dorota Masłowska, Jak przejąć kontrolę nad światem, nie<br />

wychodząc z domu 2, Wydawnictwo Literackie, Kraków<br />

2020.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

93


AFORYZMY<br />

ANDRZEJ BALLO<br />

94<br />

94<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Foto: RC


Literatura jest bardzo prosta, wystarczy usiąść i ją napisać.<br />

A<br />

Żeby żyć własnym życiem, trzeba je wyciągnąć spod innych.<br />

Życie przemija, ale to nie jest powód, aby się starzeć.<br />

F<br />

Jej urodę zniszczyła zbyt duża rozdzielczość.<br />

Najłatwiej utrzymać równowagę, trzymając się samego siebie.<br />

O<br />

Czas przydaje się do gotowania jajek na twardo.<br />

Najczęstszą przyczyną rozstań i rozwodów jest waga łazienkowa.<br />

R<br />

Mieliśmy wspólne plany, ale uciekła z nimi.<br />

Wchodzę w wiek, w którym łatwiej się po coś sięga niż schyla.<br />

Y<br />

Kobiety lubią się zmieniać, żeby nie odkryto, jakie są naprawdę.<br />

Nawet najdłuższe nogi są bardzo przyziemne.<br />

Z<br />

Nie jestem zdolny do uczuć wyższych... mam lęk wysokości.<br />

Szpilki oddalają kobietę od ziemi.<br />

M<br />

Wszyscy jesteśmy wrażliwi, tylko większość się tego boi.<br />

Y<br />

Nieudane małżeństwa potrafią ciągnąć się ratami.<br />

95<br />

95<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Paryż<br />

WYSTAWY<br />

WYSTAWY<br />

WYSTAWY<br />

96<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Zdjęcia: Anna Maruszeczko


Paryż tej jesieni, a potem zimy i wiosny, pełny jest i pełny będzie<br />

fotografii, z akcentem na wielką modę. Spektakularny Thierry<br />

Mugler w Musée des Arts Décoratifs, minimalistyczny Azzedine<br />

Alaia w fundacji swojego imienia w Marais, Yves Saint Laurent na<br />

wystawie „Vogue Paris 1920–2020”. Legendarni kreatorzy i ich top fashion<br />

models lat 80. i 90. w nieprzebranej ilości zdjęć zaprzyjaźnionych z nimi<br />

mistrzów (Petera Lindbergha, Helmuta Newtona i in.).<br />

I only think about women, when I create. And i owe it all to the women,<br />

powiedział Azzedine Alaia, mając na myśli niewątpliwie swoją muzę –<br />

Tatjanę Patitz.<br />

Tyle doskonałego piękna, które nadal olśniewa, ale i trochę zawstydza.<br />

Chyba już nie pasuje do czasów. Zamknięty rozdział. Chociaż Tina Turner<br />

w obiektywie P.L. na wieży Eiffla niezmiennie elektryczna! Może dlatego,<br />

że nie tak znowu doskonale piękna. Za to silna i wolna, kobieca. Niezależna.<br />

W muzeum sztuki nowoczesnej Jeu de Paume w ogrodach Tuileries –<br />

fotografie udostępnione przez nowojorskie MoMA [muzeum sztuki<br />

nowoczesnej – przyp. red.]. Pierwsze 40 lat XX wieku. „Masterworks<br />

of modern photography from MoMa“. Trochę skromna to wystawa,<br />

ale zawsze warto obejrzeć. Można zobaczyć, jak wyglądała wtedy<br />

nowoczesność w wielkich miastach, ale i w technikach fotograficznych.<br />

Uwagę zwraca też pionierskie selfies . Oryginalne. Żadnych dzióbków. [AM]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

97


Foto: Pixabay<br />

Quo vadis świecie?<br />

Na początku było Słowo.<br />

A zaraz potem znamienne słowa<br />

Stwórcy: […] czyńcie sobie ziemię<br />

poddaną. Niezależnie od tego, czy<br />

byliśmy, jesteśmy i będziemy wierzącymi,<br />

ślepo wierzącymi, czy zatwardziałymi,<br />

wojującymi ateistami,<br />

to z owego zalecenia i przyzwolenia<br />

korzystamy skwapliwie, żarłocznie<br />

i opacznie – niezależnie od światopoglądu.<br />

Byle wygodniej i perfidniej. Bo<br />

przecież ten – dla jednych prawdziwy,<br />

jedyny Bóg, dla innych wymysł<br />

chorych wyobraźni prymitywnych<br />

ludzików – nie powiedział:<br />

Czyńcie sobie ziemię poddaną, czyli<br />

wycinajcie wszystkie drzewa, zalewajcie<br />

betonem każdy skrawek zieleni,<br />

zatruwajcie wodę, ziemię i powietrze,<br />

wymyślajcie coraz perfidniejsze<br />

rodzaje broni, od maczug, przez noże,<br />

98<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Juliusz Wątroba<br />

armaty, czołgi, bombowce, po bomby<br />

atomowe, wodorowe, neutronowe<br />

tak, abyście mogli w jednej chwili rozwalić<br />

cały, piękny świat, który przez<br />

umowne sześć dni stwarzałem. Czyńcie<br />

sobie ziemię poddaną, eliminując<br />

konkurentów bronią chemiczną i biologiczną,<br />

coraz nowszej generacji.<br />

Wy my ś l a j ci e n ow y c h b o g ów i mo rd u j -<br />

cie innych przez wieki w ich imiona,<br />

żeby udowodnić ogniem i mieczem<br />

najwyższość, najważniejszość i jedyność<br />

swojego…<br />

Czynić sobie ziemię poddaną… Cóż<br />

to znaczy? Czyż nie przypadkiem to,<br />

że trzeba dbać o nią ze wszystkich sił<br />

jak o niemowlę, bo z czasem taką się<br />

stała: bezradną, mimo potęgi mórz<br />

i oceanów, piorunów z jasnego nieba,<br />

trzęsień ziemi i erupcji wulkanów.<br />

Niejasności i niedomówienia się<br />

piętrzą jak nowe, niebotyczne szczyty,<br />

które powstały po ruchach górotwórczych,<br />

ginące we mgle. Jasne<br />

i jednakowo dręczące są ciągle dwa<br />

podstawowe pytania: Skąd przychodzimy?<br />

Dokąd zmierzamy?<br />

Na pierwsze z pytań od wieków<br />

próbują odpowiadać filozofowie, naukowcy<br />

czy przedstawiciele jedynych<br />

słusznych religii, spierając się zawzięcie<br />

zarówno na argumenty logiczne<br />

oraz konkretne, jak i te pozazmysłowe,<br />

metafizyczne, uduchowione. I dojść<br />

nie mogą – jak to ludzie – do wspóln<br />

ego stan owi s ka , j ed n ej o b i ekty w-<br />

nej prawdy, bo prawdy są różne,<br />

o czym wiedzą wszyscy, z naszym<br />

przysłowiowym bacą na czele. Czy już<br />

same poszukiwania genezy pojawienia<br />

się protoplastów pozwolą odpowiedzieć<br />

na drugie zapytanie?


W takich rozważaniach zawsze nasuwa<br />

się natrętne, podszyte ciekawością<br />

kolejne pytanie: Po co? Ciekawość<br />

jest pierwszym stopniem do piekła.<br />

To pewnie dlatego z wścibskiej ciekawości<br />

naukowców powstało tyle piekielnych<br />

wynalazków. W imię prawdy<br />

naukowej, poznania, poszukiwania,<br />

odkrywania. Gdy nie zastanawiali się<br />

zbytnio, co z tego dochodzenia do<br />

prawdy wyniknie. Bo i po co? Często<br />

zaślepieni, otumanieni, choć genialni,<br />

bawili się i bawią w kreatorów, zafascynowani<br />

coraz to nowszymi możliwościami<br />

swoich osiągnięć – czy to<br />

pod mikroskopem elektronowym, czy<br />

przy superteleskopach, zaglądających<br />

w serca odległych galaktyk. Nierzadko<br />

też zostają wprzęgnięci w spełnianie<br />

niecnych zamiarów psychopatów<br />

rządzących światem. Przecież nawet<br />

Nobel wynalazł dynamit w zbożnych<br />

celach, fizycy „grzebali” w atomach<br />

dla dobra ludzkości, by niszczyć<br />

komórki nowotworowe, zaś chemicy<br />

odkrywali związki mające zwalczać<br />

wredne choróbska… A że przy<br />

okazji wynaleźli bombkę atomową,<br />

którą przetestowali w Japonii… Jakby<br />

tego było mało, najtęższe głowy<br />

i najnowocześniejsze laboratoria<br />

dalej pracują na najwyższych obrotach<br />

nad wymyślaniem nowszych,<br />

skuteczniejszych broni, które będą<br />

w stanie rozłupać naszą Matkę-<br />

-Ziemię, po wielokroć i straszniej.<br />

Pracują nad wynajdywaniem specyfików<br />

„pomagających” przeciwnikom<br />

w błyskawicznym zejściu z tego łez<br />

padołu… To jest coś niewyobrażalnego…<br />

Dowód na istnienie totalnego<br />

zła… Z najgłębszego dna samego<br />

piekła! I to przez ciekawość, która jest<br />

do niego pierwszym stopniem… A co<br />

jest pierwszym stopniem do nieba?<br />

Może wynalazki, które chronią ludzkość,<br />

np. szczepionki przeciw zarazom<br />

czy machiny wyręczające ludzi w niewolniczych<br />

pracach albo precyzyjne<br />

aparatury, umożliwiające transplantologiczne<br />

cuda…<br />

Po co sobie jednak zadawać pytania,<br />

prawie bez odpowiedzi, skoro<br />

wystarczy tylko ślepa wiara bądź<br />

niewiara, by ciemność stała się ja-<br />

snością, a jasność niegasnącą światłością,<br />

niezmąconą teoretycznymi<br />

czy empirycznymi dociekaniami najtęższych<br />

umysłów. Chyba tylko dlatego,<br />

że ludzie, gdy nie mają co robić,<br />

to myślą, w myśl przemyślanej myśli<br />

klasyka, że „myślenie ma kolosalną<br />

przyszłość”, przeszłość zresztą też.<br />

Jeszcze trudniejsze i bardziej<br />

dramatyczne jest pytanie: Dokąd<br />

zmierzamy? Na swoje przychodzenie<br />

nie mamy żadnego wpływu, prócz<br />

ciekawości, która nas zżera, ale o tym,<br />

dokąd skierujemy kroki, możemy<br />

zdecydować, jak nam się (naiwnie?)<br />

zdaje! Zazwyczaj możemy to robić jedynie<br />

przy urnach do głosowań, choć<br />

i głosowania można sfałszować. Gdyby<br />

nawet kierunek naszego marszu ku<br />

świetlanej przyszłości był słuszny, nie<br />

da się na komendę przeć do przodu,<br />

bo góry śmieci i zasieki wszelakich<br />

ograniczeń utrudniają marsz, a nawet<br />

czołganie się ku słońcu na bezchmurnym<br />

niebie, które niech tu będzie<br />

synonimem tego, co dobre.<br />

Mieliśmy już w prehistorii epoki:<br />

kamienia, brązu i żelaza. Przeżyliśmy<br />

je z lepszym lub gorszym skutkiem,<br />

ale przeżyliśmy, udało się nam nawet<br />

rozmnażać w urągających warunkach,<br />

ale przetrwaliśmy do dzisiaj.<br />

Współcześnie żyjemy w zupełnie innej<br />

epoce – w epoce śmieci! Mam<br />

obawy, czy ją przetrwamy. Możemy<br />

zostać, najdosłowniej i realnie (to<br />

nie kolejna, idiotyczna gra komputerowa!)<br />

zasypani tonami wszelakich<br />

odpadków, które z lubością produkujemy,<br />

a nawet próbujemy z nimi<br />

walczyć, jak nieszczęsny Don Kichot<br />

z wiatrakami!<br />

Najnowszym trendem w walce z potworem,<br />

którego sami powołaliśmy<br />

do życia (a właściwie do naszej śmierci),<br />

jest próba zdyscyplinowania śmieci<br />

przy pomocy kolejnych zaśmieceń<br />

w postaci kolorowych worków polietylenowych<br />

(rozkładających się<br />

setki lat!), w które posłusznie będą<br />

wskakiwać posegregowane odpadki.<br />

Ze śmieciami próbuje się walczyć<br />

z różnym skutkiem, przy pomocy<br />

gróźb i próśb, gnębiąc Bogu ducha<br />

winnych mieszkańców, którzy mają<br />

robić wszystko, by ich obejścia nie<br />

utonęły w rozmaitych plugastwach,<br />

pozostałych z radosnej i beztroskiej<br />

działalności człowieka – ponoć istoty<br />

rozumnej.<br />

Jednak jakoś nikt z dowodzących tym<br />

przewrotnym światem nie wpadł<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Foto: Pixabay<br />

na nasuwającą się nawet mnie, najbardziej<br />

logiczną myśl: Nie należy<br />

dopuszczać do tego, by śmieci w ogóle<br />

ujrzały światło dzienne i mrok nocy,<br />

choć wydaje się, że istnieje nawet<br />

przyzwolenie na to, by zapanowały<br />

nad nami, omotały nas szczelnie,<br />

uświadamiały, że bez śmieci nie można<br />

żyć, tak jak bez powietrza, wody,<br />

komputerów, zawiści i polityki.<br />

99


Wszak produkuje się śmieci<br />

z lubością, trwoniąc surowce, energię,<br />

siły, zdrowie i zdrowy rozsądek,<br />

ale za to zasilając konta nigdy nienasyconych<br />

rekinów! Takiego marnotrawstwa<br />

jak obecnie, nie było jeszcze<br />

w historii ludzkości… Na to wszystko<br />

jest zgoda wszelakich władz. Nikt nie<br />

zabronił fabrykom wytwarzania zupełnie<br />

zbędnych produktów, których<br />

jedynym zadaniem jest reklamowanie<br />

i fałszowanie faktycznej, nędznej<br />

zawartości, skrywanej wstydliwie<br />

w kolorowych i pstrych śmieciach…<br />

I jak się tu nie wku… rzać!? A produkowanie<br />

sprzętu jednorazowego<br />

użytku, jednosezonowych lodówek,<br />

pralek czy samochodów, które mają<br />

działać tylko do końca gwarancji?<br />

Foto: Pixabay<br />

Kiedyż ludziska się opamiętają<br />

i stukną w przemądrzałe łby, by powiedzieć:<br />

STOP ŚMIECIOM jeszcze<br />

przed ich lawinowym wytwarzaniem?<br />

A nie dopiero później, gdy<br />

gnębiony jest szary człowieczek,<br />

który staje się kolorowy i dostaje<br />

spazmów, wyglądając zza gór, którymi<br />

cywilizacja, ponoć rozumnych ludzi,<br />

go uszczęśliwia…<br />

100<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Taka piękna zima jak z bajki, jak<br />

z pięknego snu… Słońce zawieszone<br />

na błękicie nieba oświetla promieniście<br />

biały świat, ze śniegiem skrzącym<br />

się wszystkimi kolorami tęczy, z drzewami<br />

przyozdobionymi kryształkami<br />

zamarzniętej wczorajszej mgły… Zdziwione<br />

są nawet sikorki, bo też takiej<br />

pięknej zimy dawno nie widziały. Baraszkują<br />

w gałęziach śliwy, na której<br />

dyndają jeszcze pojedyncze, zamarznięte<br />

na kość, oszronione owoce…<br />

Godzina jedenasta, minus jedenaście<br />

stopni… Słowem idylla…<br />

Ale oto nagle, z zachwytu nad urodą<br />

wyśnionego świata, z kolorowego snu<br />

wyrywa mnie i przywołuje do porządku<br />

oraz do rzeczywistości komunikat<br />

sprzed jakiegoś czasu: ambasadorzy<br />

Unii Europejskiej wspaniałomyślnie<br />

zatwierdzili porozumienie w sprawie<br />

zakazu używania plastikowych sztućców<br />

i słomek.<br />

Moje pozytywne nastawienie do<br />

świata prysło momentalnie jak bańka<br />

mydlana, a w miejsce błogiego<br />

spokoju wtargnęła niema bezsilność<br />

nad totalną głupotą totalnie zafałszowanego<br />

świata, z którego totalnie<br />

przyjmujemy wszystko to, co jest<br />

totalnym i globalnym idiotyzmem.<br />

Przecież nie trzeba ambasadorów<br />

unijnych, ekspertyz pseudonaukowców<br />

ani akceptacji możnych tego świata,<br />

by wiedzieć – choćby się nie miało<br />

ukończonego przedszkola – że plastikowe<br />

śmieci zalewają naszą planetę.<br />

Gdyby tak „przecedzić” zawartość<br />

pierwszego lepszego, a raczej gorszego<br />

marketu, który niegdyś po ludzku<br />

i po polsku zwał się sklepem, okazałoby<br />

się (z całą pewnością!), że<br />

właściwego produktu jest mniej niż<br />

połowa, a reszta to plastikowe, papierowe<br />

czy diabeł wie jakie jeszcze, zupełnie<br />

zbędne błyskotki, które mają<br />

mamić oraz ogłupiać klientów, żeby<br />

tylko kupili wątpliwej jakości towar.<br />

Każdemu myślącemu musi, a przynajmniej<br />

powinien, podpowiadać zdrowy<br />

rozsądek, że przecież litr mleka<br />

(a właściwie mlekopodobnej cieczy)-<br />

jest mniej warty niż plastikowy, masywny<br />

„kanister” z gustowną rączką<br />

(w podobnym sprzedaje się olej<br />

silnikowy) jednorazowego użytku,<br />

w którym ów płyn się znajduje;<br />

że do opakowania kilku pomadek<br />

z niezdrowego cukru nie trzeba<br />

wielowarstwowych, potrójnych<br />

piętrowych skrzyneczek, pudełeczek,<br />

przegródek, kolorowych, okrytych<br />

pstrokatą folią powlekaną toksycznymi<br />

farbami, tekturek i innych<br />

pierdółek, by wreszcie wyłuskać owiniętą<br />

w wielobarwny kokonik pralinkę…<br />

Marnotrawstwo surowców,<br />

robocizny i energii jest gigantyczne.<br />

W związku z tym powstają monstrualne,<br />

rozkładające się setki czy<br />

tysiące lat góry wszelakich śmieci,<br />

z którymi nie wiadomo, co zrobić, do<br />

jakich worków wsadzić, gdzie składować;<br />

którymi dławią się ryby<br />

w oceanach, ptaki w powietrzu i ludziska<br />

na ziemi, którzy „sami sobie<br />

zgotowali ten los”.<br />

To wszystko przefrunęło do nas<br />

z daleka i z bliska, a my przyjęliśmy to<br />

z wdzięcznością, jakbyśmy nie mieli<br />

rozumu, zdrowego rozumu, gdy już<br />

wszystko chore. Z żywnością na czele,<br />

bo nieliczne sklepy ze zdrową żywnością<br />

(też zwykle na niby zdrową),<br />

już samą nazwą sugerują, że cała<br />

pozostała żywność jest chora. I tak<br />

jest w istocie. Mógłbym przytoczyć<br />

setki przykładów, ale brak miejsca,<br />

no i po co, gdy wszyscy i tak dobrze<br />

o tym wiedzą.<br />

Na to jest zgoda i przyzwolenie wszelakich<br />

władz. A potem góry śmieci


i tęgie głowy się zastanawiają, co<br />

z tym zrobić… Jak to co? Nie robić<br />

tego, co niepotrzebne! Nie mamić,<br />

nie oszukiwać, nie mydlić oczu, nie<br />

okradać! To takie proste na zdrowy<br />

rozum… Ale kto ma jeszcze zdrowy<br />

rozum w tym świecie niezdrowej żywności,<br />

niezdrowych emocji, chorych<br />

i poronionych pomysłów? Wszystko<br />

to, co próbujemy nieudolnie robić<br />

ze śmieciami, to tylko walka ze skutkiem,<br />

a nie z przyczyną…<br />

Kolejny temat rzeka (wielobarwna),<br />

morze (martwe), ocean (niespokojny),<br />

to zmiany klimatyczne. Spustoszenia<br />

poczynione rabunkową, bezmyślną,<br />

skierowaną jedynie na zysk<br />

cywilizacyjną działalnością ludzi.<br />

Wiem, wiem – to tylko ślizganie się po<br />

tematach, wkładanie kija w mrowisko,<br />

głos wołającego na pustkowiu,<br />

ale przecież nie możemy milczeć,<br />

przytakiwać, zgadzać się na wszystkie<br />

bezeceństwa, które czynimy naturze,<br />

więc i samym sobie.<br />

Najsmutniejsze jest jednak to,<br />

że wszystko, o czym tak nieudolnie<br />

próbuję pisać, nie jest jedynie<br />

czarnowidztwem, wymysłem depresyjnego<br />

pesymisty, a ma potwierdzenia<br />

w żałosnych faktach. Łapię się na<br />

tym, jak nietrafiony jest też tytuł tego<br />

felietonu, bo nie powinno być „dokąd<br />

idziesz świecie”, a dokąd szaleńczo<br />

pędzisz na złamanie karku, w ślepy<br />

zaułek czy w przepaść, na zatracenie?<br />

Czy wystarczy czasu i mądrości, by<br />

zdążyć się zatrzymać i zawrócić?<br />

NOWOŚCI WYDAWNICZE<br />

A czasu mamy coraz mniej, tylko do<br />

czasu, który się kurczy jak lodowce,<br />

maleje jak liczba gatunków flory<br />

i fauny – alarmują raporty zatroskanych<br />

uczonych i codzienny widok<br />

umierającej planety, w skali mikro<br />

i makro. Co jeszcze musi się stać, by<br />

nie stało się to najgorsze??? [JW]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

101


Kwartalnik <strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong> dostępny jest w wersji elektronicznej nadal<br />

za darmo. Chcemy, aby pismo było osiągalne dla wszystkich. W tym<br />

celu zapraszamy reklamodawców do współpracy.<br />

Szczegóły w regulaminie sponsoringu i reklam pod linkiem:<br />

http://www.postscriptum.uk/?page_id=225<br />

102<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!