POST SCRIPTUM_4_ 2021 (14)
POST SCRIPTUM - Niezależne pismo artystyczno-literackie tworzone przez polsko-brytyjski zespół entuzjastów, artystów i dziennikarzy. Zapraszamy do lektury! W tym numerze m.in.: Olga Bończyk, Voytek Glinkowski, Iwona Wojewoda, Nasser Shademan, Tatiana Averina, Jerzy Hajduga, Natalia Sędzielewska, Anna Maruszeczko, Dominika Lewicka-Klucznik, Irma Kurti, Renata Morawska, Izolda Kiec, Juliusz Wątroba.
POST SCRIPTUM - Niezależne pismo artystyczno-literackie tworzone przez polsko-brytyjski zespół entuzjastów, artystów i dziennikarzy. Zapraszamy do lektury! W tym numerze m.in.: Olga Bończyk, Voytek Glinkowski, Iwona Wojewoda, Nasser Shademan, Tatiana Averina, Jerzy Hajduga, Natalia Sędzielewska, Anna Maruszeczko, Dominika Lewicka-Klucznik, Irma Kurti, Renata Morawska, Izolda Kiec, Juliusz Wątroba.
You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
<strong>POST</strong><br />
NIEZALEŻNY KWARTALNIK<br />
LITERACKO-ARTYSTYCZNY<br />
<strong>SCRIPTUM</strong><br />
P R O Z A P O E Z J A P U B L I C Y S T Y K A S Z T U K I W I Z U A L N E<br />
35 lat na scenie<br />
OLGA BOŃCZYK<br />
w rozmowie z Jarosławem Prusińskim<br />
Aram Yengibaryan<br />
NIE MA CELU BEZ MARZEŃ<br />
CO TO SĄ HAJDUGANY?<br />
SZTUKA JEST JAK CIĄŻA<br />
Voytek Glinkowski<br />
QUO VADIS ŚWIECIE?<br />
Felieton Juliusza Wątroby<br />
ŚMIERĆ NA PIĘĆ<br />
Prof. Izolda Kiec<br />
o Grzegorzu Ciechowskim<br />
Nasser Shademan<br />
SZTUKA W SKALI MIKRO<br />
Nie ma jak tempera żółtkowa<br />
IWONA WOJEWODA<br />
fb: post scriptum<br />
fb: post scriptum<br />
234 / / <strong>2021</strong> (12) (13) (<strong>14</strong>)<br />
Uwaga: bomba zegarowa!<br />
FELIETON JULIUSZA WĄTROBY<br />
AURÈLE RICARD<br />
„LOST DOG” – pies w kolorze nadziei<br />
Barbara Gruszka-Zych: poezja<br />
Gość specjalny BRONISŁAW KRZYSZTOF – Jestem wierny sobie<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
1
DRUK NA ŻYCZENIE: 24,95 zł<br />
ZAMÓWIENIA BEZPOŚREDNIO W DRUKARNI:<br />
https://www.wyczerpane.pl/wydawnictwo-post-scriptum,dBA-0io.html<br />
WERSJA ELEKTRONICZNA DO POBRANIA ZA DARMO:<br />
https://www.yumpu.com/xx/document/<br />
read/66036479/post-scriptum-4-<strong>2021</strong>-<strong>14</strong><br />
https://issuu.com/home/published/post_scriptum_4_<strong>2021</strong>_<strong>14</strong>_<br />
PARTNERZY<br />
MEDIALNI<br />
SPIS TREŚCI:<br />
PROZA:<br />
20. Recenzja Drogi Jana – Robert Knapik.<br />
38. Fryzjerka – Opowiadanie Juliusza Wątroby.<br />
42. Śmierć na pięć – Prof. Izolda Kiec o GRZEGORZU CIECHOWSKIM.<br />
64. Niebo Odzyskane – Renata Szpunar-Kubczyk.<br />
86. Opowiadanie Miry Umiastowskiej.<br />
92. Jak Przejąć kontrolę nad światem – Recenzja – Robert Knapik.<br />
SZTUKI WIZUALNE:<br />
9. ARAM YENGIBARYAN – artysta malarz z Armenii.<br />
23. Wywiad z IWONĄ WOJEWODĄ – Renata Cygan.<br />
47. Wywiad z VOYTKIEM GLINKOWSKIM – Joanna Nordyńska.<br />
69. Fotografia – TATIANA AVERINA.<br />
76. Wywiad z NASSEREM SHADEMANEM – Katarzyna Brus-Sawczuk.<br />
POEZJA:<br />
19. Wiersze – ALINA ANNA KUBERSKA.<br />
37. Wiersze – IRMA KURTI.<br />
41. Wiersze – RENATA MORAWSKA.<br />
57. Wiersze – VOYTEK GLINKOWSKI.<br />
58. Wanda Dusia Stańczak o JERZYM HAJDUDZE i hajduganach.<br />
63. Wiersze – GRZEGORZ KIELAR.<br />
74. Kącik satyryczny.<br />
84. Wiersze polecane – DOMINIKA LEWICKA-KLUCZNIK.<br />
91. Wiersze GRZEGORZA MALECHY.<br />
95. Aforyzmy – ANDRZEJ BALLO.<br />
ROZMAITOŚCI:<br />
5. Wywiad z OLGĄ BOŃCZYK – Jarosław Prusiński.<br />
16. Rozmowa z NATALIĄ SĘDZIELEWSKĄ – Alex Sławiński.<br />
88. Warto wiedzieć... – Relacja Wandy Dusi Stańczak.<br />
96. Relacja Anny Maruszeczko z wystaw w Paryżu.<br />
101. Nowości Wydawnicze.<br />
ZESPÓŁ REDAKCYJNY:<br />
Renata Cygan (redaktor naczelna), Jarosław Prusiński, Agnieszka Woźniak (sekretarz redakcji), Katarzyna Brus-Sawczuk,<br />
Joanna Nordyńska, Juliusz Wątroba, Izolda Kiec, Marcin Laskowski, Wanda Dusia-Stańczak, Renata Szpunar-Kubczyk,<br />
Robert Knapik, Iza Smolarek, Alex Sławiński. Gościnnie: Mira Umiastowska i Anna Maruszeczko.<br />
Rysunek satyryczny: Konrad Wieczorkowski.<br />
Korekta: Aleksandra Krasińska, Żaklina Sielska i Agnieszka Woźniak.<br />
Tłumaczenia z języka angielskiego: Renata Cygan, Katarzyna Brus-Sawczuk.<br />
2<br />
Skład, łamanie i opracowanie graficzne: Renata Cygan<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Obraz na okładce:<br />
Iwona Wojewoda<br />
WSTĘPNIAK<br />
Co wspólnego ze Sztuką ma kurze jajko lub ciąża? Albo zęby? Okazuje<br />
się, że bardzo dużo. Z żółtka można bowiem wyprodukować temperę, dzięki<br />
której powstają świetliste obrazy, pełne tajemnicy i magii (tak jak u naszego gościa<br />
specjalnego, Iwony Wojewody, która umiłowała sobie porządek i piękno ujęte<br />
w matematycznych proporcjach). W koronach zębów natomiast można ukryć<br />
rzeźby i portrety w skali mikro. Można także budować własne aparaty fotograficzne,<br />
które wyglądają jak urządzenia nie z tej epoki – dziwaczne pudła produkujące<br />
jedyne w swoim rodzaju, niezwykle klimatyczne zdjęcia, jak u ukraińskiej fotografki,<br />
Tatiany Averiny, która korzysta z aparatu skonstruowanego przez japońskiego<br />
mistrza, Haruhisę Terasakiego. A do ciąży porównał Sztukę Voytek<br />
Glinkowski – nie można być tylko trochę „w”, bowiem prawdziwy artysta w Sztuce<br />
się zatraca. Mamy w tym numerze kilkoro takich zatraceńców-oryginałów – każdy<br />
niezwykły, każdy w swoim rodzaju.<br />
Voytek Glinkowski powiedział: „Wyrywam życiu różne klejnoty, kiedy<br />
wychylę się z ukrycia”. Sam jest jednym z wielu klejnotów tego wydania „Post<br />
Scriptum”, a przyfrunął do nas z samego Chicago. Mamy też innych zacnych gości<br />
z zagranicy: z Malezji, Armenii, Albanii, Ukrainy i z Londynu. Bo naszym celem jest<br />
sięganie wysoko i daleko, przekraczanie granic dosłownie i w przenośni, ku naszej<br />
i Państwa radości.<br />
Z rodzimego podwórka, choć temat jest ogólnoświatowy, polecam niezwykle<br />
poruszający artykuł Juliusza Wątroby Quo vadis świecie? Temat ważny<br />
i ważki – wołanie o pomoc dla duszącej się, wskutek działań człowieka, planety.<br />
Cywilizacja (która nie rozumie samej siebie) dopadła nas i trzyma jak w imadle,<br />
a my, w pogoni za rzeczami błahymi, zagłuszamy w sobie podstawowe instynkty.<br />
Warto o tym mówić, a nawet krzyczeć, bo czas najwyższy, by ludzkość ocknęła się<br />
z letargu, w którym się wygodnie umościła i beztrosko wegetuje bez głębszych refleksji<br />
i widoków na przyszłość. „[…] człowiek ulega zbyt mocno wierze we własną<br />
życiową siłę, w dominację nad światem natury i zbyt późno zdaje sobie sprawę<br />
z paradoksów istnienia” – tak pisze prof. Izolda Kiec w swoim artykule „Śmierć na<br />
pięć”.<br />
Oddajemy w Państwa ręce (i serca) kolejny, starannie przygotowany materiał.<br />
Różnorodny, wyważony, gustownie oprawiony i ciekawy. Polecamy się gorąco,<br />
z nadzieją, że nasze wysiłki nie są nadaremne.<br />
A korzystając z okazji, że święta tuż tuż, życzymy naszym drogim Czytelnikom<br />
samych wspaniałości. Idąc za radą Stanisława Lema – bądźmy dobrej myśli,<br />
bo po co być złej?<br />
Redaktor Naczelna<br />
fb: post scriptum email: postscriptum.mag@gmail.com<br />
NUMER KONTA: IBAN: GB82 LOYD 3096 2657 4181 60<br />
UK: SORT CODE: 309626 ACC Number: 57418160<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
3
Na szczęście<br />
nie zdarzyło mi się grać<br />
z amatorami.<br />
44<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Olga Bończyk<br />
Rozmawia Jarosław Prusiński<br />
Idę na spotkanie z Olgą Bończyk. Z lekkim<br />
sercem, ale „kamieniem” w żołądku. Trochę się stresuję.<br />
Byłem jakiś czas temu na jej koncercie. Poszedłem<br />
nastawiony sceptycznie, no bo przecież „śpiewać<br />
każdy może”, jak nucił Jerzy Stuhr. (Swoją drogą wciąż<br />
powtarzane jest głupstwo, że pan Jerzy uroczo fałszował.<br />
Nieprawda! Zaśpiewał niezwykle trudną wokalnie<br />
piosenkę – spróbujcie sobie zanucić i nie zafałszować<br />
przy słowie „wychodzi”). Aktorzy też mogą, choć przecież<br />
pamiętam z Przeglądu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu<br />
młodziutką Kingę Preis i inne wokalne perełki.<br />
Jednak poszedłem i pamiętam, że poczułem dreszcze,<br />
gdy na scenę wyszła niezwykle piękna, elegancka kobieta<br />
ze zniewalającym uśmiechem. Zaśpiewała jak anioł.<br />
Jak syrena. Wręcz nieziemsko.<br />
Proszę mi pomóc – mówię, gdy do kawiarni wchodzi<br />
pani Olga – jak mam Panią przedstawić czytelnikom?<br />
Śpiewająca aktorka czy po prostu wokalistka grająca<br />
w filmach?<br />
Odwieczny dylemat, któremu próbuję sprostać od lat.<br />
[śmiech] Jestem aktorką i wokalistką. Dwa niezależne<br />
byty, które od czasu do czasu się przecinają i współgrają<br />
ze sobą. Śpiewam dłużej, niż jestem aktorką. W tym<br />
roku obchodzę swoje 35-lecie pracy artystycznej – to<br />
spory kawał czasu. Zaśpiewałam tysiące koncertów i,<br />
z całą pewnością, nie wyobrażam sobie życia bez muzyki<br />
i moich tras koncertowych. Bez muzyków, z którymi<br />
tworzymy świat ulepiony z mojej wrażliwości. Ale świat<br />
teatralny, aktorski jest równie pociągający i inspirujący.<br />
To dzięki pracy w teatrze odkroiłam od siebie grubą<br />
warstwę nieporadności, braku wiary w siebie, poczucia,<br />
że jestem gorsza od innych. Uznanie publiczności, łzy<br />
wzruszenia po koncertach, życzliwe maile zbudowały<br />
we mnie wiarę, że jestem komuś potrzebna i moja praca<br />
na scenie ma sens.<br />
Zna Pani język migowy?<br />
Znam, bo los wymyślił dla mnie dość przewrotny<br />
scenariusz na życie. Urodziłam się w wyjątkowej<br />
rodzinie, w której oboje rodzice nie słyszą.<br />
Jak to jest wychowywać się w świecie ciszy? Zwłaszcza<br />
dziecku obdarzonemu słuchem muzycznym.<br />
Gdy przychodzisz na świat, nie wiesz, co jest normą,<br />
a co nią nie jest. Dla mnie świat moich rodziców był<br />
tym, co stanowiło realną rzeczywistość. Rodzice do<br />
siebie migali, zaczęłam się więc z nimi porozumiewać<br />
dokładnie w taki sam sposób. A gdy słyszący ludzie<br />
do mnie mówili, uczyłam się tak jak inne dzieci języka<br />
polskiego i porozumiewania się jak wszyscy wokół.<br />
To tak jak wychowywać się w rodzinie wielojęzycznej.<br />
Dla dziecka żaden problem. Schody się zaczęły,<br />
gdy okazało się, że oboje z moim bratem jesteśmy<br />
utalentowani muzycznie. Dzieci ze szkoły muzycznej<br />
(były to głównie dzieci prominentów) szybko dały mi<br />
odczuć, że z moją rodziną jest coś nie tak. Zaczął się<br />
proces, który przepracowuję do dziś. Proces wpadania<br />
w poczucie bezsilności, poczucia, że jestem gorsza od<br />
innych, i złości, że świat jest niesprawiedliwy. A mój dom<br />
był naprawdę wspaniały. Kochający, wyrozumiali rodzice,<br />
codziennie pyszny obiad czekający po szkole, rozmowy<br />
z mamą, przytulanie i kołysanie do snu. Wsparcie<br />
rodziców było przeogromne, niestety w szkole wszystko<br />
wpadało w czarną dziurę.<br />
Z oczywistych powodów moi rodzice nie byli w stanie<br />
pomóc mi w sprawach muzycznych. Ale ten deficyt<br />
rekompensowali w każdy inny możliwy sposób.<br />
Pomimo tego, że nigdy nie usłyszeli żadnego dźwięku<br />
zagranego przeze mnie na fortepianie czy zaśpiewanej<br />
piosenki, cieszyli się z moich sukcesów i pasji bardziej<br />
niż ktokolwiek inny. Każdy dobrze zdany egzamin<br />
nagradzany był pójściem do cukierni na pyszne lody lub<br />
ciacho. A gdy coś poszło nie tak, mama czule gładziła<br />
mnie po głowie, dodając mi wiary, że następnym razem<br />
pójdzie lepiej.<br />
Jednak oprócz obowiązków szkolnych i czułych chwil<br />
w ramionach mamy były kwestie, które wpisane są<br />
w taki dom jak mój. Byłam „opiekunem” swoich<br />
rodziców. Każdorazowo musiałam iść z nimi do urzędu,<br />
na pocztę, do lekarza, by skomunikować oba światy.<br />
Nie miało znaczenia, że wielokrotnie byłam świadkiem<br />
rozmów, których dziecku należałoby oszczędzić.<br />
Choroba onkologiczna mamy zderzała mnie raz po raz<br />
z nadchodzącą śmiercią, której bałam się, odkąd<br />
rozumem pojęłam, czym jest życie i śmierć. Razem<br />
z bratem, na zmianę (mieliśmy dyżury), tłumaczyliśmy<br />
migowo wieczorny dziennik telewizyjny lub film, który<br />
rodzice chcieli obejrzeć. Mój czas na szkołę, dom<br />
i podwórko był mocno zaburzony, ale taki jest los dzieci<br />
CODA [słyszące dzieci niesłyszących rodziców – przyp.<br />
red.]. Nie było innego rozwiązania.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
55
Wiem jednak, że tamten czas zahartował mnie na<br />
dorosłe lata. Empatia wpisana jest w moje DNA,<br />
telepatycznie wręcz odczuwam ludzkie emocje i stany,<br />
w których się znajdują. Mimo to uważam, że miałam<br />
najlepszych rodziców pod słońcem. Bez nich nie byłabym<br />
tym, kim jestem dzisiaj.<br />
Jaką muzykę puszcza sobie Pani w samochodzie albo<br />
późnym wieczorem po ciężkim dniu? Taką tylko dla<br />
siebie.<br />
W samochodzie najczęściej uczę się nowych piosenek<br />
lub ról, które przygotowuję. Ale gdy chcę się oderwać<br />
od obowiązków, to często słucham muzyki klasycznej,<br />
starych polskich przebojów lub dobrego, miłego dla<br />
Czytałem w którymś wywiadzie, że Pani życie<br />
prywatne nie zawsze układało się gładko. Jakieś<br />
kłopoty z facetami?<br />
Jeśli podzielić życie na dwa światy: prywatny i zawodowy,<br />
to muszę przyznać, że zawodowo moje życie potoczyło<br />
się zachwycająco, i wciąż dziękuję losowi, że spełniłam<br />
tak wiele marzeń z dzieciństwa. Prywatnie już nie było<br />
tak dobrze. Deficyt emocjonalny, który rozwarstwił mnie<br />
na etapie dzieciństwa i wczesnej młodości, szybka śmierć<br />
mamy i wejście w dorosłość, gdy nie byłam do niej<br />
przygotowana – to było jak zderzenie z tirem.<br />
Zanim się zorientowałam, rozpadło się moje pierwsze<br />
małżeństwo. Kolejne próby tworzenia związków kończyły<br />
się frustracją, niezrozumieniem obu stron i poczuciem<br />
bezsilności.<br />
Zrozumiałam, że aby umieć budować z kimś związek,<br />
muszę poukładać i dogadać się sama ze sobą.<br />
I tu nastąpił prawdziwy przełom. Teorie, których uczyłam<br />
się z mądrych książek, zaczęłam stosować w praktyce.<br />
Jestem w procesie, który pewnie będzie trwał do<br />
końca moich dni, ale jedno jest pewne, polubiłam się,<br />
W tym roku<br />
obchodzę swoje<br />
35-lecie<br />
pracy artystycznej –<br />
to spory kawał czasu.<br />
uwierzyłam w siebie, wiem nareszcie kim jestem i jakie<br />
jest moje miejsce w szeregu. Jakie są moje priorytety.<br />
Czasami wpadam w pułapki emocjonalne, gdy zadziała<br />
stary schemat, jednak wtedy wiem, nad czym muszę<br />
jeszcze pracować.<br />
ucha jazzu. To mnie uspokaja, inspiruje i pozwala się<br />
odstresować od dnia codziennego.<br />
Kim jest Mirek?<br />
Mirek to mój brat. Starszy o 4 lata. Znakomity skrzypek,<br />
koncertmistrz w Orkiestrze Kameralnej „Amadeus” pod<br />
batutą Agnieszki Duczmal w Poznaniu. Jestem z niego<br />
bardzo dumna. Choć mieszkamy daleko od siebie – ja<br />
w Warszawie, on w Poznaniu – nasze relacje są bardzo<br />
bliskie. Mamy ze sobą nierozerwalną więź, która mnie<br />
bardzo wzmacnia i daje poczucie bezpieczeństwa.<br />
Teraz od kilku lat żyję i mieszkam sama (nie licząc dwóch<br />
kotów). Jest dobrze tak jak jest. Uczę się siebie, dogaduję<br />
się ze sobą fantastycznie, a czas pandemii udowodnił<br />
mi, że moja samotność jest moim błogosławieństwem.<br />
Wiem, że od losu dostaję kolejne lekcje, które muszę<br />
cierpliwie przerobić. Wiem, że nie muszę już być<br />
„najlepsza w klasie”, ale chcę się postarać dla samej<br />
siebie, dla swojej satysfakcji. Dlatego właśnie niczego<br />
nie żałuję. Nie żałuję rozstań i powrotów, łez i porażek<br />
życiowych, wzlotów i upadków, miłosnych zachwytów<br />
i rozczarowań. Mężczyzn, których spotkałam na swojej<br />
drodze, a z którymi „mi nie wyszło”, wspominam<br />
z wdzięcznością. Byli dla mnie lekcją, z której – wierzę<br />
w to bardzo – wyciągnęłam dla siebie dobrą lekcję.<br />
Z wieloma z nich mam kontakt, a to wartość nie do<br />
przecenienia. Poza tym, na wszystko patrzę z innej<br />
perspektywy. Wiem, że nie muszę już niczego nikomu<br />
6<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
udowadniać. Nie muszę budować domu, rodziny,<br />
bo tak wypada. Nie muszę się z nikim ścigać. Chcę żyć<br />
po swojemu, a to można zrobić dopiero wtedy, gdy<br />
poczujemy się wolni. Wiem, że zmierzam powolutku<br />
w tym kierunku. Moje życie bardzo się zmieniło<br />
i oddycham wreszcie pełną piersią. Dziś mam chyba<br />
więcej zmarszczek od śmiechu niż od łez, więc bilans<br />
jest na plus.<br />
Jest jakaś postać, którą chciałaby Pani zagrać?<br />
O jakiej roli marzy Olga aktorka?<br />
Nie marzę o konkretnych rolach. Marzę o wyzwaniach,<br />
o uczeniu się siebie i przekraczaniu swoich granic. Mam<br />
w sobie ciekawość świata i ludzi. Nie boję się popełniać<br />
błędów, więc wchodzę w każdy projekt, który mnie<br />
czegoś nauczy. Nudzą mnie projekty i ludzie, którzy<br />
idą na łatwiznę, którzy chcą odcinać kupony od swoich<br />
wątpliwych umiejętności. Wierzę, że te najlepsze role<br />
są jeszcze przede mną, że dostanę szansę zagrać postać,<br />
którą będę musiała w sobie ulepić od początku, od<br />
samego zarodka. Uwielbiam pracować nad rolami,<br />
uwielbiam, gdy reżyser ma czas i cierpliwość budować<br />
je razem z aktorem. Oddaję się takiej pracy bez reszty,<br />
nie licząc czasu na zegarze. Ci, którzy mnie znają i ze<br />
mną pracowali, wiedzą, jak bardzo potrafię poświęcić się<br />
i oddać pracy, by przyniosła oczekiwany efekt. Może los<br />
będzie łaskawy i obdaruje mnie nową, interesująca rolą?<br />
Jestem cierpliwa i niczego nie wymuszam.<br />
Prywatne marzenia Olgi Bończyk?<br />
Hmm. Moje największe marzenia się spełniły, więc często<br />
myślę, że to niegrzeczne prosić o więcej, gdy ma się tak<br />
dużo. Ale skoro zostałam wywołana do odpowiedzi,<br />
to… chciałabym nagrać swingująca płytę z big-bandem.<br />
Mam w głowie pomysł i plan. Projekt jest jednak bardzo<br />
kosztowny i musiałabym się nieźle nagimnastykować,<br />
by to samodzielnie udźwignąć. Ale ponieważ moje<br />
artystyczne pomysły prędzej czy później się spełniają,<br />
wierzę, że i ten projekt uda mi się zrealizować. Muszę<br />
tylko poszukać wsparcia finansowego, ale to już odrębny<br />
temat, którym nie będę nikogo zanudzać.<br />
A poza tym, jakiś piękny domek na południu Europy,<br />
by w cieple wygrzewać stare kości, byłby miłą<br />
perspektywą na kolejne lata…<br />
Ma Pani jakieś wady? Może Pani powiedzieć na ucho,<br />
tak żeby nikt nie usłyszał.<br />
Chyba mam ich kilka. Ale na ucho powiem Panu,<br />
że wcale nie są takie złe te moje wady. Po pierwsze<br />
perfekcjonizm – innych wkurza, mnie pozwala trzymać<br />
w ryzach nawał zawodowych spraw i mieć wszystko<br />
pod kontrolą. Po drugie niecierpliwość – lubię szybko<br />
dopinać celu. Wkurzam się, gdy z lenistwa innych praca<br />
nad projektem idzie wolniej. W takich chwilach potrafię<br />
być niemiła. Naiwność – cóż, w tej kwestii jestem<br />
niereformowalna. Jestem też wymagająca i wiem,<br />
że niektórzy się tego boją, więc mnie unikają.<br />
I jeszcze nie umiem piec ciast! [śmiech]<br />
Świat poszedł w taką stronę, że na galach bokserskich<br />
(jestem kibicem) okładają się pięściami (bo walką<br />
trudno to nazwać) youtuberzy, a w filmach grają<br />
blogerzy albo inni nuworysze. Tak ma być i trzeba się<br />
po prostu przyzwyczaić? Widuje Pani osoby na planie,<br />
które wyglądają, jakby zostały tam zaciągnięte siłą,<br />
prosto z chodnika?<br />
Na szczęście nie zdarzyło mi się grać z amatorami.<br />
Mimo to uważam, że wśród ludzi, którzy nie mają<br />
wykształcenia aktorskiego zdarzają się talenty, które<br />
warto rozwijać i dawać im szansę. Przeciwna natomiast<br />
jestem utrwalaniu przekonania, że każdy może stanąć<br />
przed kamerą i zagrać w filmie czy teatrze. To burzy<br />
wartość i jakość zawodu aktora i sprawia, że przed<br />
kamerę i na scenę pchają się ludzie o wątpliwych<br />
umiejętnościach.<br />
Z drugiej zaś strony wierzę, że widz nie jest głupi<br />
i widzi co jest dobre, a co złe, i że to on ostatecznie<br />
wybierze kanał czy film z najlepszą aktorską obsadą,<br />
a pominie produkcje nie najwyższych lotów.<br />
Tak, wiem… Jestem znowu naiwna. Ale już mówiłam,<br />
jestem niereformowalna. [śmiech]<br />
Dziękuję za rozmowę. [JP]<br />
Autorką wszystkich zdjęć jest Kasia Jarosz<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
7
Nie ma celu bez marzeń.<br />
8<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
ARAM YENGIBARYAN<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
9
Aram<br />
YENGIBARYAN<br />
10<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Foto z prywatnego archiwum Arama Yengibaryana<br />
Aram Yengibaryan jest młodym, obiecującym<br />
artystą malarzem z Armenii. Mieszka w niewielkiej<br />
wsi Arzakan w prowincji Kotajk. Przez lata<br />
uczęszczania do szkoły artystycznej zdał sobie<br />
sprawę, że malarstwo jest dokładnie tym, czym<br />
chce się przez całe życie zajmować i, póki co,<br />
udaje mu się ziszczać swoje artystyczne marzenia.<br />
Jest absolwentem Państwowej Wyższej Szkoły<br />
Sztuk Pięknych w Erewaniu, a obecnie sam<br />
uczy malarstwa w swojej wiosce. Jego obrazy wystawiane<br />
były na wielu zbiorowych wystawach,<br />
lecz Aram marzy o wystawie indywidualnej. Jest<br />
zdobywcą kilku wyróżnień, w tym I nagrody Republikańskiej<br />
Wystawy Młodych Artystów. Zainspirowany<br />
sztuką m.in. Rembrandta, Picassa i Matisse'a<br />
wciąż poszukuje własnej artystycznej drogi,<br />
która stopniowo doprowadza go do abstrakcji,<br />
w której czuje się świetnie. Aram maluje spontanicznie,<br />
bez wstępnych szkiców i planowania,<br />
bo przemalowywanie to dla niego po prostu malowanie<br />
po raz drugi, co staje się czymś w rodzaju<br />
obowiązkowej pracy. W obrazie najbardziej<br />
interesują go emocje, największe znaczenie ma<br />
dla niego proces twórczy – dzieło końcowe jest<br />
jedynie efektem ubocznym, występującym jako<br />
świadectwo pracy nad obrazem. Kolorystycznie<br />
dzieła Arama są niezwykle żywe i bogate, charakteryzuje<br />
je ciekawa tekstura i dbałość o szczegół,<br />
co sprzyja interpretacjom i pobudza wyobraźnię.<br />
Rok 2020 był dla Arama bardzo trudny – najpierw<br />
epidemia, potem wojna. Malowanie pozwoliło<br />
mu przetrwać, bo zawsze było i jest dla niego terapią<br />
i ucieczką od problemów dnia codziennego.<br />
W pracach artysty jest dużo przestrzeni (mimo<br />
wielu szczegółów), a to pozwala odbiorcy „zatopić<br />
się” w dziele, wejść do innego świata, udać<br />
się w ciekawą podróż. Jednym słowem skłania do<br />
przeżycia transcendentnego doświadczenia.[RC]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
11
Dobry nastrój, szczęście, miłość,<br />
światło, a co najważniejsze -<br />
spokój. Wszystkie te uczucia<br />
przeżywam podczas malowania.<br />
12<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
13
Kiedy byliśmy odizolowani z powodu pandemii,<br />
jedynym jasnym punktem było tworzenie.<br />
<strong>14</strong><br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Lubię spędzać czas z artystami, takie środowisko<br />
jest bardzo ważne dla kreatywności.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
15
NATALIA SĘDZIELEWSKA<br />
Natalia Es<br />
Natalia Es<br />
Skąd wzięło się Twoje zainteresowanie<br />
śpiewaniem? Wiem, że Twój<br />
ojciec jest wziętym muzykiem. Czy<br />
stąd wzięła się ta pasja?<br />
Śpiewam od zawsze, niewątpliwie<br />
miał na to wpływ fakt, że mój tata<br />
jest muzykiem. Pamiętam, że kiedy<br />
miałam cztery lata, nagraliśmy z tatą<br />
oraz moją starszą siostrą Weroniką<br />
teledysk do wiersza Samochwała Jana<br />
Brzechwy. Przearanżowaliśmy ten<br />
wiersz na styl heavymetalowy.<br />
Muzyka jest bardzo ważna w moim życiu,<br />
jest dla mnie sposobem na relaks<br />
i pomaga mi wyrazić siebie. Często<br />
siadam sobie wieczorami z ukulele<br />
i zamykam się w swoim muzycznym<br />
świecie.<br />
16<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
ROZMOWA Z NATALIĄ SĘDZIELEWSKĄ, PIĘTNASTOLATKĄ<br />
MIESZKAJĄCĄ W LONDYNIE,<br />
KTÓRA PRZEBOJEM WKRACZA NA MUZYCZNE<br />
SALONY WIELKIEJ BRYTANII.<br />
JEJ OSTATNI TELEDYSK LOST SOUL<br />
ZDOBYWA DUŻĄ POPULARNOŚĆ<br />
NA PLATFORMACH MUZYCZNYCH.<br />
Jesteś bardzo młodą osobą, a jednak<br />
Twoje utwory są już bardzo dojrzałe<br />
i dopracowane. Kto Ci pomaga w ich<br />
produkcji?<br />
Moje utwory poruszają tematy dotyczące<br />
mnie jako nastolatki, lecz<br />
myślę, że na przykład tekst utworu<br />
Lost Soul może dotyczyć każdej osoby,<br />
która ma obawy przed zmianami.<br />
Tata pomaga mi w produkcji piosenek<br />
i jestem mu bardzo wdzięczna,<br />
ponieważ mam możliwość realizowania<br />
moich utworów.<br />
Czy pobierasz lekcje śpiewu i aranżacji,<br />
czy wystarczają wskazówki,<br />
które dostajesz od swoich bliskich?<br />
Tak, mam lekcje śpiewu, odkąd<br />
skończyłam osiem lat, jednak nigdy<br />
nie pobierałam lekcji aranżacji. Myślę,<br />
że byłoby to bardzo ciekawe doświadczenie.<br />
Z pomocą przychodzi mi<br />
Internet, w którym jestem w stanie<br />
wyszukać wiele informacji na ten temat.<br />
Nadal jeszcze chodzisz do szkoły.<br />
Jak udaje Ci się pogodzić muzykę<br />
z nauką w szkolnej ławce?<br />
Chciałabym poświęcić muzyce jeszcze<br />
więcej czasu, ale mam teraz wiele<br />
nauki. Jednak każdą wolną chwilę
Wszystkie fotografie pochodzą z prywatnego archiwum<br />
CZĘSTO SIADAM Z UKULELE<br />
wypełniam muzyką i staram się codziennie<br />
rozwijać moją pasję. Niedawno<br />
też zaczęłam grać na gitarze.<br />
Klip do utworu Lost Soul zrobił na<br />
mnie ogromne wrażenie, zarówno,<br />
jeśli chodzi o jego wydźwięk, jak<br />
i profesjonalizm w tworzeniu<br />
obrazów, a także Twoją grę w nim.<br />
Kto stworzył ten film?<br />
Teledysk został nakręcony dzięki<br />
naszym przyjaciołom – Vladowi,<br />
który jest również wokalistą Metasomy,<br />
i Rafałowi Pietce, który jest fotografem.<br />
W tym projekcie pomagali<br />
także Marcin Podlasiński, Ewa Strak<br />
i Marcin Subaru, który udostępnił<br />
nam oświetlenie. Nad wszystkim czuwała<br />
moja mama, która jest dla<br />
mnie wielkim wsparciem i inspiracją.<br />
Jak odnajdujesz się na planie filmowym?<br />
Czy reżyser lub aranżer<br />
mocno ingerowali w ostateczny<br />
kształt videoclipu?<br />
Myślę, że przychodzi mi to w miarę<br />
naturalnie, ponieważ oprócz<br />
śpiewu uczę się też aktorstwa.<br />
Przed nagraniem teledysku długo<br />
rozmawiałam z Vladem, jak film<br />
ma wyglądać. Mieliśmy podobne<br />
wizje i właściwie łatwo było je<br />
zrealizować. Istotnym elementem<br />
podczas kręcenia teledysku jest<br />
dobra atmosfera i zrozumienie –<br />
tego nam nie brakowało; świetnie się<br />
wszyscy bawiliśmy.<br />
Czy oprócz tworzenia poszczególnych<br />
utworów masz już jakiś<br />
konkretny pomysł na całą płytę?<br />
A jeśli tak, to kiedy możemy się jej<br />
spodziewać? Czy rozmawiałaś już<br />
z potencjalnymi wydawcami?<br />
Napisałam już wiele piosenek, które –<br />
mam nadzieję – pewnego dnia znajdą<br />
się na płycie. Na razie pracujemy<br />
z tatą nad aranżacjami. Ze względu<br />
na moją szkołę, egzaminy oraz lekcje<br />
śpiewu i aktorstwa, ten proces troszeczkę<br />
się wydłuża. Marzę o tym,<br />
żeby móc w stu procentach poświęcić<br />
się muzyce.<br />
Po covidowym zamknięciu twórcy<br />
znowu wychodzą na scenę i prezentują<br />
swoje produkcje na żywo. Czy<br />
jest szansa, żebyśmy ujrzeli Cię<br />
w najbliższym czasie na scenie?<br />
Bardzo chciałabym zagrać koncert,<br />
ale nie jestem pewna, kiedy będę<br />
mogła zrealizować to marzenie.<br />
Dziękuję za rozmowę. Trzymamy<br />
kciuki za Twoją debiutancką płytę –<br />
mamy nadzieję, że wkrótce się<br />
ukaże. [IS i AS]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
17
18 18<br />
W I E R S Z E<br />
Alina Anna Kuberska<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Foto: RC
ZŁODZIEJKA SZCZĘŚCIA<br />
SKRADZIONY OKRUCH ŻYCIA<br />
kiedyś byłam<br />
lokatorem szczęścia<br />
nie przedłużono mi<br />
umowy najmu<br />
musiałam zamieszkać<br />
w ogrodzie samotności<br />
tam kwiaty nie kwitną<br />
mówi że nie pada choć pada<br />
szybko potrafi zapomnieć o tych<br />
co ranią<br />
sprawcy jej łez odchodzą<br />
w niepamięć<br />
woli stać na suchym brzegu<br />
jesień szeleści pod stopami<br />
ona otwiera drzwi pragnień<br />
ŻYCIE ZATRZYMANE W SNACH<br />
śniło mi się że maki<br />
czerwienią się w przydrożnej trawie<br />
a zapach pól niesie wiatr<br />
choć mówią o niej<br />
złodziejka szczęścia<br />
uśmiecha się do swoich myśli<br />
bo wie że nikt ich nie zabierze<br />
gdzieś tam my<br />
szliśmy trzymając się za ręce<br />
chwila zbudzenia rozwiała radość<br />
już nie pójdziesz tą drogą<br />
kiedyś zbiorę bukiet polnych kwiatów<br />
pachnących wilgocią traw<br />
owianych tęsknotą<br />
zostawię razem<br />
ze światełkiem do nieba<br />
ŻYCIE TO MGNIENIE<br />
była rozdarta między miłością<br />
a pragnieniem by od niej uciec<br />
jej serce tęskniło za dotykiem<br />
jednak nie chciała lizać owocu<br />
tylko wgryźć się w miąższ<br />
nieuchwytne niczym tęcza uczucie<br />
przesiewała codzienne<br />
oddzielając to które uległo erozji<br />
jedyny w swoim rodzaju teatr marzeń<br />
i tęsknota za czymś<br />
czego nie potrafiła dogonić<br />
trzymały ją przy zdrowych zmysłach<br />
Alina Anna Kuberska<br />
pytanie czy była szczęśliwa<br />
żyjąc w ciemności z własnego wyboru<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
19
20<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Nie tak miało być<br />
Droga Jana Doroty Danielewicz<br />
PRAWDZIWE KALECTWO TO NIE FIZYCZNA<br />
UŁOMNOŚĆ, LECZ ŚWIADOMOŚĆ REAKCJI OTOCZENIA<br />
I BRAKU EMPATII. PRAWDZIWE KALECTWO TO<br />
UCZUCIE ODRZUCENIA.<br />
Dorastaniu, wchodzeniu w dorosłość, a następnie<br />
dorosłemu życiu nieustannie towarzyszy rozczarowanie.<br />
Miało być cudownie, a tu brak wsparcia, nieżyczliwi<br />
ludzie, plotki, fałszywa szczerość i pustka. Nie ma chyba<br />
innego wyjścia, jak przyzwyczaić się do takiego stanu<br />
rzeczy, akceptując fakt, że człowiek pomimo otaczającego<br />
tłumu zostaje sam na placu boju. W uświadomieniu sobie<br />
pewnych zależności, barier oraz ograniczeń w dzisiejszym<br />
świecie pomogła mi Droga Jana Doroty Danielewicz –<br />
cenna publikacja, której wartość to przede wszystkim<br />
doświadczenie autorki przelane na papier.<br />
Stanowczo za mało mówi się o odmienności,<br />
niepełnosprawności, integracji, szumnie wygłaszanej<br />
tolerancji, która w zasadzie mało ma wspólnego z tym,<br />
co często widać na ulicach. Jeśli mam być szczery, to<br />
bliższy mi margines, zacieranie granic, aniżeli branie<br />
udziału w manifestacjach, wywieszanie transparentów<br />
na zgromadzeniach. Ponad dziesięć lat temu w rozmowie<br />
ze znajomą w pociągu opowiadałem o tym, że prawdziwy<br />
bunt to nie to, co na wierzchu, a płomień, który tli się,<br />
chociaż wicher wieje nieprzerwanie. To nie pstrokate<br />
ubrania, kolory i wrzaski, a postawa, niezłomność,<br />
opowiadanie się po stronie słabszych, chociażby inni<br />
wyśmiewali i wytykali palcami. Wiem również, że słowa<br />
nie poparte czynem nic nie znaczą. A właśnie od czynów<br />
bierze swój początek książka Doroty Danielewicz, polskiej<br />
dziennikarki aktywnie działającej w Niemczech.<br />
W 2018 roku miał miejsce w Polsce protest<br />
rodziców osób niepełnosprawnych, którzy domagali się<br />
pomocy od rządu. Samo wychodzenie z takim apelem<br />
jest mocno upokarzające dla rodziców i opiekunów.<br />
Danielewicz poruszona tym zdarzeniem, również jako<br />
matka niepełnosprawnego Jana, postanowiła opisać<br />
swój los matki, która mierzy się z trudami opieki nad<br />
dzieckiem niepełnosprawnym. W taki oto sposób doszło<br />
do powstania Drogi Jana. Jako że recenzuję książkę ponad<br />
rok po premierze, mogę zaobserwować, czy doszło do<br />
poruszenia w kwestii otwartości na niepełnosprawność,<br />
a może przeciwnie – ludzie dalej bawią się w koterie<br />
i gdy trzeba, przymykają oczy? Autorka zapewne<br />
nie spodziewała się, że premiera książki przypadnie<br />
na czas przed wybuchem pandemii. Nadmieniam<br />
o tym, ponieważ jest w tej publikacji jakieś niepokojące<br />
przeczucie o rozkładzie i przesileniu. Autorka dość<br />
często wspomina o swoim zmęczeniu, niedomaganiu<br />
i rezygnacji. Opisuje też inne dzieci, które zmagają<br />
się z różnymi fizycznymi przypadłościami. Pojawia się<br />
dziecko przedwcześnie zmarłe. To motyl, który odleciał<br />
do lepszego świata bez bólu. Droga Jana stanowi<br />
cały wachlarz rozmaitych traum, nie tylko związanych<br />
z fizycznym cierpieniem, ale również smutkiem,<br />
poczuciem straty i izolacji. Dlatego chyba tak<br />
dobrze wkomponowała się w czas przed pandemią.<br />
Nazwałbym więc nawet Drogę Jana swoistym preludium<br />
przedpandemicznym. Nie ma tam mowy o siejącym<br />
postrach wirusie, ale przecież Dorota Danielewicz<br />
tak przed pandemią, jak i w jej trakcie, zmaga się<br />
z trudnościami, które wynikają z opieki nad Janem.<br />
I jeszcze ta świadomość, że już lepiej nie będzie.<br />
Przełamywanie barier, siłowanie się z tym, co<br />
nieuniknione, czyż nie przypomina w gruncie rzeczy<br />
walki o życie w reżimie sanitarnym?<br />
Niejedno pełnosprawne dziecko mogłoby<br />
pozazdrościć Janowi pieczołowitości, z jaką troszczy się<br />
o niego jego matka. Detale, wrażenia, gesty, wspólne<br />
wspomnienia. Jest jednak uporczywe „nie wiem”,<br />
komnata w pałacu Sinobrodego. Podziemia wypartych<br />
uczuć, toteż z własnej woli wolelibyśmy tam nie<br />
wchodzić. Pokój zamknięty na klucz pełen trupów i krwi.<br />
Krypta, o której często mówi Joanna Bator. Uzdrowienie<br />
nastąpi, jeśli tam zajrzymy. A uwolnienia od toksycznych<br />
traum potrzebujemy jak nigdy przedtem. Zresztą<br />
podobnie pragniemy empatycznej rewolucji. Danielewicz<br />
snuje wizję świata, którą można zauważyć: „Zaczęła się<br />
już teraz, po cichutku, bez transparentów i głośnych<br />
demonstracji. Nie potrzebuje liderów ani męczenników,<br />
nie zjada swoich dzieci”. W miejsce przemocy i aktów<br />
nienawiści czas zasiać ziarno nadziei, budując relacje<br />
oparte na wsparciu i zaufaniu. Jak to kiedyś określiła<br />
Natalia de Barbaro, skończmy z iluzją dobrego ojca,<br />
który da poczucie prowizorycznej troski. Budujmy<br />
siostrzeństwo i braterstwo.<br />
Koncepcja świata w Drodze Jana układa się<br />
we w miarę spójny obraz, przynajmniej do pewnego<br />
momentu. Podczas przerywanego czytania odniosłem<br />
wrażenie, że autorka przedstawia znajomy z reklam
DROGA JANA<br />
mieszczański obrazek. Praca, książki, rozmowy o kulturze.<br />
Jan rozwijał się prawidłowo do czwartego roku życia,<br />
jego matka snuła w marzeniach plany, co będą robić, jak<br />
syn dorośnie. Postawa nad wyraz troskliwej strażniczki<br />
domowego ogniska. No i niepokój, bo Jan nie radzi sobie<br />
z prostymi czynnościami. Rozpoczynają się więc chodzenie<br />
po szpitalach i odwiedziny u specjalistów. Autorka nawet<br />
pisze o tym, że czuje się niezręcznie, gdy w rozmowach<br />
towarzyskich padają pytania o Jana (sic!). Podejrzewam,<br />
że zazwyczaj są one wyrazem troski, chociaż mogę się<br />
mylić. Dorota z mężem szykują się na imprezę, gdzie<br />
mają zapomnieć o utrapieniach dnia codziennego, i nagle<br />
trach, wszystko rozpieprzyło się na kawałeczki, bo znów<br />
ktoś zapytał o Jana. Na jakimś spotkaniu towarzyskim<br />
w ogrodzie Jan się posikał. I co, nagle żenada, blamaż,<br />
fuj, fuj, nie lubimy Jana. Tak rzucali uśmiechy, zajadali się<br />
z impetem Ferrero Rocher, w złotych papierkach odbijało<br />
się ich jakże chlubne i nienaganne życie, a tu takie faux<br />
pas, ktoś puścił bąka, a jeszcze inny posikał się w majtki.<br />
A wydawałoby się, że Niemcy to kraj otwartości<br />
i swobody. Nie dajmy się upupiać i wprawiać<br />
w zażenowanie. Co ludzkie, nie jest obce.<br />
Z drugiej jednak strony doświadczenie Jana<br />
i Doroty jest obce, co może smucić. Media, świat<br />
reklamy przedstawiają nieprawdziwy obraz pięknych,<br />
sprawnych ludzi, niezawodnych, silnych, towarzyskich,<br />
w razie potrzeby mających w zanadrzu coś na suchość<br />
w pochwie albo problemy z erekcją. „Dziś Jan, jak<br />
każda osoba pełnoletnia, ma prawo do własnego życia,<br />
choćby do tygodnia wakacji w towarzystwie ludzi<br />
w tym samym wieku, do własnych tajemnic i przeżyć,<br />
które ani żadnego z was, rodzice dziecka, które nigdy nie<br />
będzie pełnosprawne, ani mnie nie powinny obchodzić”.<br />
Danielewicz przedstawia, jak to powinno wyglądać,<br />
ale czy jest tak w rzeczywistości?<br />
Jan w Niemczech ma zapewne o wiele lepszą sytuację,<br />
aniżeli lwia część niepełnosprawnych w Polsce. Od<br />
pewnego czasu oglądam program „Down the road.<br />
Zespół w trasie” emitowany przez stację TTV. To pierwszy<br />
tego typu reality show, w którym udział biorą osoby<br />
niepełnosprawne. To ogromne doświadczenie dla<br />
prowadzącego Przemysława Kossakowskiego. Stwierdził<br />
nawet, że to my jesteśmy moralnie upośledzeni<br />
w konfrontacji z osobami niepełnosprawnymi.<br />
Nie chcemy widzieć, wiedzieć, utkaliśmy sobie fałszywy,<br />
przytulny obrazek o szacunku i zrozumieniu. Uczestnicy<br />
programu niejednokrotnie mówią o wyśmiewaniu,<br />
poniżaniu, nie chcą być traktowani jak dziwactwa,<br />
śmieszne błazny na specjalne okazje ani nie chcą ściągać<br />
na siebie odium społeczeństwa. Szczególne wrażenie<br />
wywarły na mnie wypowiedzi Pauli z Bydgoszczy,<br />
która ma ogromny głód kontaktów z ludźmi, nie tylko<br />
niepełnosprawnymi, ale takimi, których nie dotknęły<br />
fizyczne niedomagania. Mówi między innymi o tym,<br />
że całe dnie spędza w domowej izolacji. Chciałaby<br />
założyć rodzinę, ale wie, że to mrzonka, marzenie ściętej<br />
głowy. I jak ma się do tego sytuacja Jana, który może<br />
liczyć na większe wsparcie, nie tylko matki, ale również<br />
różnych państwowych instytucji? Pozostaje nadzieja,<br />
że empatyczna rewolucja rzeczywiście się dokona.<br />
Nie ma nieznośnych dzieci, są za to takie, które<br />
potrzebują wsparcia i opieki.<br />
Zastanawiam się, czy da się mówić<br />
o niepełnosprawności bez upiększeń, egzaltacji,<br />
górnolotnych słów. Za nimi stoi przecież lęk niewiedzy,<br />
a za lękiem bezsilność. Wyjść z bezsilności jest potwornie<br />
trudno, bo komu chce się zaglądać do komnaty<br />
Sinobrodego? A przecież bez tego niestety nie ruszymy<br />
dalej. „Mamo, tato dziecka niepełnosprawnego…” – mam<br />
wrażenie, że ta powtarzająca się fraza ma stanowić apel,<br />
formę wsparcia dla rodziców. Rodzicu, miej prawo do<br />
słabości, nie bądź niezastąpiony, daj sobie pomóc. Robisz<br />
dla dziecka wszystko, co możliwe, jesteś dla niego opoką.<br />
W zamyśle ten chwyt retoryczny miał pewnie jakiś sens<br />
terapeutyczny. Natomiast powtarzany zbyt często zbitek<br />
słów daje do zrozumienia, że to nie treść skierowana do<br />
mnie, a może jednak się mylę…?<br />
Dwudziestojednoletni Jan potrzebuje pieluszek<br />
na dzień i nadal lubi oglądać na video Bolka i Lolka<br />
i słuchać Mozarta. Dwudziestodwuletni Jan lubi przebywać<br />
tam, gdzie jest dużo ludzi, i w domu używa specjalnego<br />
chodzika, który pomaga mu utrzymać równowagę.<br />
Dwudziestosześcioletni Jan już prawie nie potrafi<br />
chodzić, traci czucie w stopach. Dla mnie żaden chodzik<br />
nie istnieje. Walczę o własną równowagę, bo tracę ją<br />
coraz częściej. Wszystko traci równowagę razem z Janem,<br />
wszystko. [RK]<br />
Dorota Danielewicz, Droga Jana,<br />
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2020.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
21
IWONA<br />
WOJEWODA<br />
22<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
23
żółtko do obrazu<br />
białko do bezy...<br />
Iwona<br />
Renata Cygan<br />
WOJEWODA<br />
24<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Zdjęcia: Joanna Rogala<br />
Ukończyła studia na Wydziale Malarstwa ASP w Warszawie w latach 1997-2002. Otrzymała dyplom<br />
z wyróżnieniem w Pracowni Tkaniny Artystycznej prof. W. Sadleya, w Pracowni Malarstwa prof.<br />
Z. Gostomskiego oraz w Pracowni Struktur Wizualnych prof. J. Dyrzyńskiego. Stypendystka Ministra<br />
Kultury i Dziedzictwa Narodowego (2001). W 2002 r. wyróżniona za najlepszą pracę dyplomową na<br />
Wydziale Malarstwa przez Ewę Tomaszewską, członkinię Prezydium Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”<br />
oraz nagrodą przyznaną przez firmę Mostostal za najlepszą pracę dyplomową. W 2004 r. otrzymała<br />
czwarte wyróżnienie w konkursie Obraz Roku miesięcznika Art & Business oraz wyróżnienie honorowe<br />
Fundacji im. F. Eibisch. Autorka wystaw indywidualnych: Galeria Dzwonnica, Warszawa (20<strong>14</strong>); Lex<br />
Gallery, Warszawa (20<strong>14</strong>); Galeria da Vinci, Jastrzębie Zdrój (2013); Galeria Dzwonnica, Warszawa (2013);<br />
CK i Sztuki, Połaniec (2013); Przystanek Kultura, Piaseczno (2013); Galeria przy Kozach, Warszawa (2013);<br />
DK Chwałowice, Rybnik (2012); Galeria Ether, Warszawa (2011); Podziemie Kamedulskie Kościoła p.w. NP<br />
NMP, Warszawa (2009); White Stone Gallery, Kazimierz Dolny (2007); Salon Sztuki 49, Warszawa (2006);<br />
Galeria Osobna, Warszawa (2004); Galeria Aspekt, Warszawa (2002); Galeria Działań, Warszawa (2002);<br />
ASP Wydział Malarstwa, Warszawa (2001).<br />
25<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
26 26<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Początek pracy<br />
jest niezwykle trudnym<br />
etapem.<br />
Wszystkie elementy<br />
wydają się pozbawione<br />
porządkującego ładu,<br />
wręcz niechciane,<br />
często napastliwe,<br />
bez żadnych<br />
powiązań wewnętrznych.<br />
W tych momentach<br />
staram się utrzymać stan<br />
skupienia, maksymalnie<br />
powściągać emocje,<br />
pozwolić,<br />
by sączyły się<br />
powoli…<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
27
Trzask rozbijanej skorupki jajka wyrwał mnie z rozmyślań…<br />
Dzisiaj położę kolejne dwie warstwy, może nawet trzy, chociaż<br />
nie powinnam… Może popękać. Jestem niecierpliwa. Na dłoni<br />
pozostało żółtko. Niczym słońce kreśli doskonały okrąg, muszę<br />
zepsuć tę formę. W pamięci pozostaje jednak podziw dla porządku<br />
i harmonii, jaka panuje w przyrodzie. Chwytam palcami cienką<br />
otoczkę żółtka, przekłuwam ją… Patrzę, jak spływa do moździerza…<br />
28<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
„Żółtko do obrazu, białko do bezy... Nie ma jak<br />
tempera żółtkowa. Lekcja cierpliwości”.<br />
Czy jesteś cierpliwa?<br />
Nad tym pytaniem, choć odpowiedź wydaje się<br />
oczywista, długo myślałam. Jestem cierpliwa<br />
w stosunku do materii nieożywionej, mniej do<br />
ludzi. Jeśli chodzi o materię, to lubię ją zgłębiać<br />
i poznawać – tak, jak małe dziecko, które wciąż<br />
na nowo zachwyca się kamyczkiem, światłem na<br />
ścianie i drąży materię – technologię malarstwa,<br />
by jak najlepiej ukazać swoje uczucia i myśli.<br />
Technika, którą wybrałam, skłania do poszukiwań,<br />
wyciszenia, medytacji, wymaga żmudnych<br />
przygotowań, staranności, dokładnego rysunku,<br />
planu. Można powiedzieć, że nie ma w temperze<br />
żółtkowej miejsca na spontaniczność. Tempera<br />
nie znosi pomyłek, pośpiechu, każdy błąd jest<br />
widoczny. Pęka, jeśli nałożymy farbę zbyt grubo<br />
lub namalujemy zbyt wiele warstw. Ta technika<br />
wymaga cierpliwości, wytrwałości, ale daje artyście<br />
niezwykłe możliwości. Czasem uciekam od<br />
tempery, maluję farbami olejnymi lub łączę obie<br />
techniki. Zależy, jaki efekt chcę uzyskać.<br />
Kolejne pytanie miało brzmieć: dlaczego tempera?<br />
Ale już mi na nie właściwie odpowiedziałaś.<br />
Widać, że ta (niełatwa skądinąd) misterna technika<br />
daje Ci dużo radości i satysfakcji. Jak długo<br />
powstaje jeden obraz malowany temperą?<br />
Dopowiem… Tempera żółtkowa daje artyście<br />
inne możliwości, wymusza pewne decyzje,<br />
uproszczenia… A to stanowi siłę obrazu. Duża<br />
ilość warstw laserunków wzmacnia kolor, ciemne<br />
barwy nabierają niepowtarzalnej głębi. Można<br />
osiągnąć niezwykłą równowagę między ciepłymi<br />
a zimnymi barwami. Tempera żółtkowa to<br />
medytacja, nie tylko możemy wzmocnić formę<br />
i kolor w obrazie, ale też to, co nieuchwytne, nienazwane…<br />
Jakiś rodzaj energii, która powstaje<br />
podczas wielu godzin pracy. Tempera, to żmudna<br />
technika – z plamek, kresek, które powstają,<br />
tkam obraz. Mam takie skojarzenie po tkaninie<br />
artystycznej, a wytkałam niejeden gobelin. Farba<br />
wysycha od razu po nałożeniu, to wymaga precyzji<br />
i pewnej ręki. Trudne są partie obrazu, gdzie<br />
kolor łagodnie przechodzi w inny ton. Można<br />
nałożyć dziennie 2-3 warstwy, bo inaczej obraz<br />
popęka. To wszystko wydłuża czas pracy. Warstw<br />
jest kilkanaście, może kilkadziesiąt, po kilka godzin.<br />
Nawet jeśli to tylko miesiąc, to zawsze jest<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
29
to intensywna praca, bywa, że dłużej pracuję<br />
nad obrazem.<br />
Czy nadal tkasz gobeliny?<br />
Nie, ale malowanie temperą przypomina mi<br />
o cierpliwości, jakiej nauczyłam się, tkając<br />
gobeliny.<br />
Dlaczego zrezygnowałaś z tkania?<br />
Nie ma konkretnego powodu. Może po prostu<br />
inne techniki zdominowały tkanie, haft,<br />
batik, malarstwo na jedwabiu. Teraz dominuje<br />
malarstwo. Zawsze trzeba dokonać<br />
pewnych wyborów. Może kiedyś do tego<br />
wrócę.<br />
Bazujesz na prostym układzie form –<br />
na Twoich obrazach pozornie niewiele się<br />
dzieje. Pozornie, bo dzieje się światło.<br />
Czy to ono odgrywa główną rolę w Twoim<br />
malarstwie?<br />
Lubię porządek, piękno ujęte w matematycznych<br />
proporcjach. Tak piękno pojmowali<br />
Grecy, w przyrodzie również widać tego<br />
przykłady. Bardzo rzadko taki „gotowiec”–<br />
forma niezmącona drobiazgami, istnieje<br />
w rzeczywistości. Dokonuję zmian, uproszczeń,<br />
by wnętrze czy obraz uczynić w moim<br />
poczuciu idealnym, pięknym. Światło to element,<br />
który buduje określony nastrój, staje<br />
się znakiem w obrazie. Ciemność, która go<br />
otacza, staje się tłem, miejscem, z którego<br />
można przyglądać się światłu. Tchnie ciszą.<br />
Zatrzymuje.<br />
„Spotkanie z cieniem zbiega się często<br />
z uświadomieniem sobie, jak ogromną rolę<br />
w naszym życiu odgrywa nieświadomość”.<br />
Jaką rolę odgrywa nieświadomość?<br />
Świadomość nie oznacza jeszcze, że mamy<br />
klucz do nieświadomości. Te treści-symbole<br />
docierają do nas najczęściej, gdy śnimy. Symbole<br />
możemy również odnaleźć w malarstwie,<br />
ponoć to łatwiejsze niż analiza snów.<br />
Obrazy i treści nieświadome, jakie przenikają<br />
do obrazu, pomagają w lepszym poznaniu<br />
i zrozumieniu siebie.<br />
30<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Ciemność<br />
przyniosła niepokój<br />
i coś pociągającego zarazem.<br />
Coś, co uświadamiając lęki<br />
i budząc widmo strachu,<br />
zrodziło poczucie<br />
przynależności do wyższego porządku,<br />
zorganizowanego według<br />
nieziemskiej harmonii.<br />
Ciemność stała się czasem ciszy.<br />
Umilkł gwar – to, co na zewnątrz, lepiej<br />
słyszalne, stało się tym, co mówiło we<br />
mnie głosem bezdźwięcznym.<br />
Mrok ukazał stan duchowy,<br />
w którym pozbywając się pewności,<br />
oczekiwałam na przybycie<br />
światła.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
31
32<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Żyjemy w rozpędzonym świecie, w kalejdoskopie<br />
barw, świateł i kontrastów. Tobie,<br />
w tym chaosie, udaje się znaleźć spokój,<br />
w dodatku potrafisz przelać go na płótno.<br />
Jak Ci się to udaje? Jak się wyciszasz?<br />
Tak szczerze, to jest to coraz trudniejsze. Zbyt<br />
dużo przyziemnych spraw odciąga mnie od<br />
spraw ducha… A może te sfery się równoważą?<br />
Muzyka, książka, rękodzieło, ale chyba najbardziej<br />
malarstwo, pomagają mi się wyciszyć,<br />
pozostać tylko z własnymi myślami.<br />
Czy zgadzasz się z twierdzeniem Zygmunta<br />
Freuda, że twórczość jest wyrazem braku pełnej<br />
satysfakcji, a twórca jest neurotykiem pogrążonym<br />
w świecie fantazji?<br />
Nie. Myśl Freuda była w swoim czasie znacząca,<br />
niemniej to duże uproszczenie. Twórca jest<br />
raczej pogrążony w życiu, w tym co go otacza.<br />
Mój świat to nie świat fantazji.<br />
A czym się otaczasz? Z czego czerpiesz inspiracje?<br />
Szukasz tematów czy dajesz im czas,<br />
by dojrzały, przyszły, zapukały i dopominały<br />
się o atencję?<br />
Nie ma jednej drogi. Czasem los podsyła coś<br />
„gotowego” w formie, kolorze. Czasem pojawia<br />
się jakieś przeczucie. Słowo, które pierwsze<br />
kiełkuje, szuka wyrazu dla myśli, by zawrzeć,<br />
zamknąć to słowo w obrazie. Uczynić<br />
z tego jakiś uniwersalny przekaz.<br />
Bywa, że człowiek staje się inspiracją i wnętrzem,<br />
które chcę ukazać. Czasem współpracuję<br />
z kimś, powstaje dialog, który niesie nowe<br />
treści. Lubię otaczać się książkami, przedmiotami,<br />
z których mogę coś stworzyć. Nie tylko<br />
maluję, lubię rysunek kredką, stalówką, malarstwo<br />
na jedwabiu, batik, papier czerpany,<br />
haft, wszelkie prace z koralikami. A każda technika<br />
wymaga narzędzi, dlatego mam ich sporo.<br />
Moje koty także towarzyszą mi przy pracy.<br />
Szczególnie Orion lubi mi asystować, gdy maluję.<br />
Czy malując, skupiasz się na jednym dziele,<br />
a po skończeniu zabierasz się za następne, czy<br />
malujesz kilka obrazów naraz? Domyślam się,<br />
że czekanie na wyschnięcie kolejnej warstwy<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
33
Ważne, by obraz<br />
zabrał nas<br />
w podróż.<br />
34<br />
tempery, zanim położysz następną, może wywoływać<br />
lekką frustrację.<br />
Zazwyczaj maluję kilka obrazów naraz, ale na jednym<br />
skupiam się szczególnie. Często pierwszy jest<br />
ostatni, bywa, że obraz czeka kilka miesięcy na<br />
skończenie. Bywają też tygodnie bez obrazu.<br />
Więcej dzieje się w głowie.<br />
A jak masz te tygodnie bez obrazu, to tęsknisz?<br />
Frustruje Cię brak weny?<br />
Czas, w którym nie tworzę lub powstaje mniej prac,<br />
to czas na rozmyślania, czytanie, czasem podróże,<br />
poszukiwanie… W takich momentach powstają<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
szkice, rodzą się w głowie pomysły, dojrzewają<br />
myśli. I czasem z tego powstanie obraz. To długi<br />
proces. Oczywiście bywają wyjątki. To trudny<br />
czas, bo czynność malowania jest przyjemna.<br />
I tęsknię.<br />
Każdy gatunek sztuki ma swoją mniej lub bardziej<br />
ukrytą symbolikę, martwa natura także<br />
(na przykład na obrazach niderlandzkich malarzy<br />
przedstawiane są wartości protestanckie).<br />
Co symbolizuje Twoje malarstwo? Jak je czytać?<br />
Myślę, że każdy indywidualnie może odkrywać<br />
ukryte treści. Nie posługuję się konkretną symboliką.<br />
Jeśli sięgam do niej, to raczej nieświado-
Tradycja malarska wielkich mistrzów martwej<br />
natury jest bardzo bogata. Podziwiamy dzieła<br />
znanych malarzy, takich jak: Francisco de Zurbarán,<br />
Jean-Baptiste-Siméon Chardin, Jacopo<br />
de’ Barbari, i takich wirtuozów światła, jak Rembrandt,<br />
Caravaggio czy Georges de La Tour. Kto<br />
jest Twoim mistrzem?<br />
Wszyscy wymienieni i jeszcze wielu innych. Ale<br />
serce skradli mi Andrew Wyeth i Edward Hopper.<br />
To raczej bratnie dusze. Spotkanie z kimś, kto podobnie<br />
patrzył na świat.<br />
Czym jest dla Ciebie Sztuka?<br />
mie. Jest myśl i potrzeba jej wyrażenia. Odbiorca<br />
„czyta” obraz na swój sposób. Ważne, by obraz zabrał<br />
nas w podróż. Każdego w inną. Mamy różne<br />
doświadczenia. Najważniejsze, by obraz poruszył<br />
nas, zatrzymał, otworzył oczy i duszę na to, czego<br />
nigdy nie przeżyliśmy. Może nawet przypomniał<br />
nam to, za czym tęsknimy? Podobno szukamy<br />
podświadomie treści, które są w nas. Zawsze znajdziemy<br />
dla nich wyraz.<br />
Sztuka... Im bardziej próbuję określić, czym dla<br />
mnie jest, tym bardziej wymyka się wszelkim<br />
określeniom i granicom. Odbieram ją dwojako.<br />
Próbuję dotykać materii Sztuki i tworzyć, a zarazem<br />
jestem odbiorcą. Jest w tym coś nierzeczywistego,<br />
coś, co sprawia, że człowiek jako twórca<br />
dotyka materii Stwórcy, dotyka też własnego<br />
wnętrza i przeżyć, które niosą różne uczucia, nie<br />
zawsze są one przyjemne. Sztuka wzrusza, porusza,<br />
dotyka. To trudne pytanie, stąd niejednoznaczna<br />
odpowiedź. Cały czas o tym myślę. I cały<br />
czas mam wrażenie, że nie zgłębiłam jeszcze do<br />
końca tej materii. To podróż na całe życie.[RC]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
35
Ilustracja: RC<br />
36<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Irma<br />
Kurti<br />
Irma Kurti to albańska poetka, pisarka, dziennikarka oraz naturalizowana<br />
Włoszka. Pisze od dziecka i zdążyła już stworzyć 23 książki<br />
po albańsku, 16 po włosku, 4 po angielsku, a także ponad 150 utworów<br />
zarówno dla dzieci, jak i dorosłych. Jej dzieła zostały przetłumaczone<br />
na następujące języki: rumuński, serbski oraz hiszpański.<br />
Cała twórczość Irmy dedykowana jest rodzicom – Hasanowi i Sherife<br />
– którzy aktywnie wspierali ją w trakcie podróży wzdłuż ścieżki<br />
literackiego rozwoju. Została uhonorowana licznymi nagrodami,<br />
w tym m.in.: Międzynarodową Nagrodą Literacką „Universum Donna”,<br />
dożywotnią nominacją na ambasadora pokoju, nadaną przez<br />
włosko-szwajcarski Uniwersytet Pokoju, a także tytułem Honorowego<br />
Prezydenta portalu poetyckiego „WikiPoesia”. Na co dzień mieszka<br />
i pracuje w Bergamo, we Włoszech.<br />
NIE MUSZĘ ZAMYKAĆ OCZU<br />
Nie muszę zamykać oczu,<br />
by pamiętać Cię przy każdym dotyku,<br />
pieszczocie i pocałunku,<br />
Twój obraz mam zapisany w umyśle.<br />
Trzymam się go<br />
w trakcie każdego drżenia czy szeptów,<br />
jak podczas magii pierwszego razu,<br />
w trakcie każdego słowa i westchnięcia –<br />
nie muszę zamykać oczu.<br />
SAMOTNOŚĆ<br />
Wieczorową porą samotność zjawiła się u mego progu,<br />
zapukała do drzwi pokoju numer trzydzieści trzy,<br />
od razu zblazowanie wsunęło się do łóżka,<br />
jak wielka, bezładna chmura, po cichutku.<br />
UDAJĄC, ŻE ŚPIĘ<br />
Zamknęłam oczy,<br />
udając, że śpię,<br />
lecz boję się poruszyć,<br />
nawet nie oddycham.<br />
Pod pościelą jest tak zimno,<br />
chcę wyjść z tego łóżka<br />
i położyć się w zielonym parku,<br />
gdzie nie będę musiała już udawać.<br />
Prześcieradło tak puste jak kartki papieru,<br />
nie było tam nikogo, kto by się mną zaopiekował,<br />
żadnej bratniej duszy, do której można by zadzwonić,<br />
oto ja – obca w tym kraju.<br />
Zapytałam wtedy swoje odbicie w lustrze:<br />
„Po co są mi te oczy i usta,<br />
włosy długie i piękne,<br />
o które nikt nie będzie dbać,<br />
tak długie i piękne,<br />
których nikt nie będzie dotykać?"<br />
Pragnę odpoczywać pośród traw łąki,<br />
które ociekają spokojem,<br />
jak najdalej od Ciebie,<br />
zanurzona w radości i ciszy.<br />
Cały czas<br />
udaję, że śpię.<br />
tłumaczenie: Norbert Góra<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
37
FRYZJERKA<br />
Nazwali ją Krwawa Kaśka,<br />
choć wygląda sympatycznie<br />
i niewinnie. Ale ludziska to już takie<br />
jakieś złośliwe są – od urodzenia.<br />
Zawsze się do czegoś muszą doczepić.<br />
Bo cóż ona była winna, że ręka<br />
z brzytwą jej nagle a niespodziewanie<br />
zadrżała i, zamiast ogolić<br />
meszek za uchem, ciachnęła pół<br />
małżowiny naszego zasłużonego<br />
i zacnego proboszcza, który wyleciał<br />
od niej jak oparzona świnia<br />
przed tradycyjnym, domowym<br />
ubojem, wrzeszcząc na pół wsi:<br />
– Ludzie! Ratunku! Ta czarownica<br />
chce mnie zamordować!<br />
Ratunkuuuu!<br />
I tak to jedno nieopatrzne<br />
drgnięcie ręki wsiowej fryzjerki<br />
sprawiło, że już całe jej życie było<br />
splamione nie tylko niewinną<br />
(optymistycznie załóżmy) krwią<br />
proboszcza, który poczuł się przez<br />
chwilę jak sam Vincent van Gogh,<br />
choć przecież ani jednego słonecznika<br />
w życiu nie namalował<br />
i z żadną prostytutką nie miał<br />
(prawdopodobnie) do czynienia…<br />
A był to jej pierwszy klient, co<br />
to miał się stać żywą reklamą<br />
i wizytówką pierwszego we wsi<br />
zakładziku fryzjerskiego, a stał się<br />
jego pierwszą ofiarą… Wprawdzie<br />
ucho zostało zgrabnie przyszyte,<br />
a cierpienie – jako sam głosił<br />
z ambony ów mąż (załóżmy znów<br />
optymistycznie) świątobliwy –<br />
38<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
uszlachetnia, ale nie tak nagłe<br />
i niespodziewane, jak ta miłość<br />
i sraczka, które przychodzą znienacka,<br />
jak głosi stare przysłowie.<br />
A przysłowia są ponoć mądrością<br />
narodów, więc nie mogą być<br />
kwestionowane!<br />
***<br />
Idę do Krwawej Kaśki<br />
z lekkim drżeniem serca, bo co<br />
jak i tym razem też jej ręka nagle<br />
a niespodziewanie zadrży? Ale<br />
chyba nie, bo przecież strzyże już<br />
dziesięciolecia, nabrała rutyny<br />
i wprawy, a poza tym ja nie jestem<br />
tak zacnym i wyjątkowym klientem,<br />
jak swego czasu nasz przewielebny.<br />
Nie mam też innego<br />
wyjścia, bo łeb mi zarósł siwymi<br />
kłakami, a choć przecież wygląd<br />
nie świadczy o człowieku, człowiek<br />
świadczy o wyglądzie. Nie<br />
chcę więc dłużej straszyć dzieci<br />
i wysłuchiwać marudzeń wiecznie<br />
niezadowolonej żony na temat<br />
tego, jaki to jestem beznadziejny,<br />
niezaradny, nieatrakcyjny<br />
i właśnie nieostrzyżony,<br />
jaki flejtuch i gnój (naprawdę tak<br />
o mnie i do mnie mówi!), a tak<br />
dobrze jej się trafiało, że aż do<br />
dzisiaj się sobie dziwi, że wybrała<br />
na nieszczęście właśnie mnie. Ja,<br />
mówiąc szczerze, też jej się dziwię,<br />
i podziwiam, bo przecież<br />
mogła zostać żoną przystojnego<br />
właściciela szklarni, który takie<br />
piękne chryzantemy uprawiał,<br />
że tylko żal, iż Wszystkich Świętych<br />
jest jeden raz w roku.<br />
Mogła być żoną policjanta,<br />
który wprawdzie inteligencją nie<br />
grzeszył, ale za to pałą zgrabnie<br />
operował i nawet miał ukończony<br />
kurs samoobrony! Mogła<br />
zostać żoną bogatego stolarza,<br />
ale, że była nieco strachliwa,<br />
też zrezygnowała, bo stolarz,<br />
któremu się podobała, robił<br />
wyłącznie trumny… Została<br />
więc moją żoną. Aż mnie<br />
dziw bierze, że ta piękna<br />
i zaradna kobieta zdecydowała<br />
się na taką nędzna kreaturkę,<br />
wyglądającą jak wyrośnięty nieco<br />
krasnoludek i skrzyżowanie<br />
wkurwionego puchacza z małpką<br />
kapucynką. Ale cóż – ma się<br />
tę wartość dodaną w postaci<br />
bliżej nieokreślonych zalet,<br />
które sprawiają, że kobiety lgną<br />
do mnie jak muchy na lep…<br />
I sam się sobie dziwię, i nie pojmuję<br />
motywów tych kobiet młodszych<br />
i starszych, które gdyby mogły,<br />
to by na mnie wlazły. Dlatego<br />
nie dbam o swój wygląd,<br />
noszę siwą brodę<br />
i najgorsze szmaty z lumpeksu.<br />
Ale to nic nie daje… Co ja w sobie<br />
takiego mam?<br />
Idę więc do Krwawej<br />
Kasi, rozmyślając o tym i owym.<br />
Właśnie przechodzę obok niepozornego<br />
budyneczku, znowu<br />
do wynajęcia, w którym żaden<br />
biznes, nie wiedzieć czemu,<br />
dłużej nie zagrzewa miejsca... Czy<br />
jakaś czarownica zauroczyła ten<br />
położony w atrakcyjnym miejscu,<br />
w samym centrum wsi lokal,<br />
z którego najbliżej do knajpy<br />
i do sklepów rozmieszczonych<br />
w dawnych stajniach miejscowe-
go pana, i do ośrodka zdrowia, i do<br />
kościoła, i na cmentarz… Nawet<br />
pierwsze we wsi solarium zbankrutowało<br />
szybciutko, podobnie<br />
jak „salon fryzjerski”, który miał<br />
być konkurencją dla Krwawej<br />
Kaśki, i to konkurencją na wyższym<br />
poziomie. Może zgubiło go ociekające<br />
pychą określenie „SALON<br />
FRYZJERSKI”, a jak wiadomo, pycha<br />
kroczy tuż przed upadkiem,<br />
co z lubością głoszą nasi nawiedzeni<br />
politycy, sami pełni pychy.<br />
Ów salon miał wymiary trzy na<br />
dwa metry, więc mógłby chociaż<br />
reklamować się jako „salonik”,<br />
albo „izdebka fryzjerska”,<br />
czy też „klitka do strzyżenia”, ale<br />
nie – u nas megalomania kwitnie<br />
i rozwija się wszędzie, jak piosenkowy<br />
rozmaryn. I w metropoliach,<br />
i na wszelakich zadupiach.<br />
Kosmetyki też się nie sprawdziły.<br />
Karma dla zwierząt takoż. Nawet<br />
miniskład trumien, wytwarzanych<br />
przez owego stolarza, który<br />
miał uszczęśliwić moją przyszłą<br />
żonę, splajtował, choć ksiądz<br />
proboszcz, z doszytym zgrabnie<br />
uchem, poświęcił go z honorami.<br />
A choć ludziska dalej systematycznie<br />
umierają, rodziny nieboszczyków,<br />
jak na złość, kupują<br />
ostatnie pudełka w mieście zamiast<br />
u siebie… Ale tak to już jest,<br />
w myśl strawestowanego delikatnie<br />
porzekadła: „cudze trumny<br />
chwalicie, swoich nie znacie, sami<br />
nie wiecie, w czym się kłaść macie”…<br />
Podobno ostatnio znalazł<br />
się nowy chętny do wynajęcia<br />
chateńki i ma tu powstać „salon<br />
masażu erotycznego”. Pewnie<br />
jednak też splajtuje, bo nasze<br />
chłopiska wolą być masowane<br />
w domach, poza salonami i zupełnie<br />
gratisowo! A jeśli już na<br />
łonie natury, to najwyżej<br />
przez rozochocone kochanki,<br />
którym w głowie amory,<br />
a nie pieniądze!<br />
Wlokę się do Krwawej<br />
Kaśki z nogi na nogę, jak zbity<br />
pies albo wykastrowany kocur, co<br />
to jeszcze mleka się napije, ale<br />
mruczeć już nie za bardzo chce,<br />
a o łowieniu myszy zapomniał…<br />
Właśnie przechodzę koło knajpy,<br />
o wdzięcznej nazwie „Bar pod<br />
Zamkiem”. Po drugiej stronie drogi<br />
znajduje się ów zamek, a właściwie<br />
dwór panów, właścicieli naszej<br />
wsi, który ani zamku, ani dworu na<br />
pierwszy rzut oka nie przypomina.<br />
Jest to prostokątny, piętrowy budynek<br />
– teraz już rozlatująca się<br />
z wolna rudera – ale gdy się wejdzie<br />
do środka, niemal gotyckie<br />
sklepienia, łuki, okna i metrowej<br />
grubości ściany świadczą niezbicie<br />
o tym, że budynek liczy kilkaset lat.<br />
Ktoś wrażliwy może o tym usłyszeć<br />
w szumie liści czterowiekowej lipy,<br />
która stoi tuż obok głównego wyjścia<br />
i szczęśliwie przeciwstawiła się<br />
naporom wiatrów, burz i nawałnic<br />
wojennych oraz siekierom i piłom<br />
współczesnych troglodytów, którzy<br />
nie mieli litości i wycięli do<br />
pnia lipy tuż przy stawie, który<br />
został przemieniony w prozaiczny<br />
parking. Po wojnie był tu ośrodek<br />
zdrowia, gdzie kulejąca pielęgniarka<br />
wbijała mi w pupę pierwsze<br />
i kolejne zastrzyki, a robiła to tak<br />
niewprawnie, że do dziś na widok<br />
białego fartucha dostaję drgawek<br />
i urojony ból rozrywa grubą igłą<br />
moje grzeszne ciało. To było na<br />
parterze, bo na piętrze, na które<br />
wchodziło się po krętych drewnianych<br />
schodach, znajdowało się<br />
królestwo dentysty. Już nawet nie<br />
wspominam, jakiego sadysty…<br />
Ładna ta nazwa: „Bar pod<br />
Zamkiem”, bo łączy tradycję ze<br />
współczesnością. Ktoś to zgrabnie<br />
wymyślił, ale nazwa się nie<br />
przyjęła, bo już pierwszy wieczór<br />
w nowo otwartym lokalu był<br />
burzliwy: zakończył się ogólną<br />
bijatyką, porozwalanymi łbami<br />
i roztrzaskanymi na tych łbach kuflami;<br />
powywalanymi stolikami<br />
z powyłamywanymi nogami,<br />
którymi to nogami (nie mylić<br />
Rysunki: Pixabay<br />
z fikającymi nogami piszczących<br />
dziewuch) rozochocone bractwo<br />
wymierzało sobie niesprawiedliwie<br />
sprawiedliwość. Istna sodomia<br />
z gomorią! Nie było innego wyjścia,<br />
jak tylko wezwać w trybie natychmiastowym<br />
milicję (wtedy jeszcze,<br />
miast współczesnej, wyświęconej<br />
i cnotliwej policji, to niedobrzy<br />
milicjanci pilnowali porządku),<br />
która długimi pałami zgrabnie<br />
i sprawnie przywróciła porządek<br />
w „Barze pod Zamkiem”, który<br />
od tamtej epokowej chwili nazywany<br />
jest – na wieczną pamiątkę,<br />
adekwatnie do wydarzeń mających<br />
tam miejsce – „Barem pod pałą”,<br />
w skrócie „Pod pałką”. I nikt już<br />
nigdy nie użył pięknej nazwy<br />
„Bar pod Zamkiem”, bo mówiąc<br />
szczerze zamek, obok którego<br />
stoi nasz słynny już bar – jak<br />
wcześniej zauważyliśmy – też<br />
miał niewiele wspólnego<br />
z zamkiem, choć w mrocznej piwnicy<br />
zachowała się jeszcze ława<br />
do wymierzania chłosty niesfornym<br />
chłopom, a tajemnicy i grozy<br />
dodawał zaczynający się tam<br />
tunel, który wiódł ponoć do oddalonej<br />
o kilometr leśnej kapliczki<br />
św. Wendelina. Przez ten tunel<br />
włodarze mogliby uciekać, gdyby<br />
miał się wydarzyć jakiś „zajazd na<br />
Rudzicę”. Ale wejście do tunelu<br />
zasypane, zamek się rozsypuje,<br />
a jego nędzne pozostałości zamieszkują<br />
miejscowi menele i nieudacznicy.<br />
Jest jednak światełko<br />
w zasypanym tunelu: podobno<br />
ktoś chce kupić zamek i go odrestaurować.<br />
Czyli może będzie<br />
nowy pan, który pójdzie w tan?<br />
[JW]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
39
W I E R S Z E<br />
Renata Morawska<br />
Foto: RC<br />
40<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
NIE WYMYŚLAJ<br />
tylko mnie<br />
nie wymyślaj<br />
zobacz<br />
posłuchaj<br />
poczuj<br />
stoję przed tobą<br />
jak jestem<br />
kostium<br />
i maska<br />
dłuższe rzęsy<br />
i nawet role wyćwiczone<br />
zostały w garderobie<br />
improwizuję<br />
POŻEGNANIE JUŻ BYŁO<br />
na skos<br />
i w poprzek<br />
poprzecinane<br />
drogi<br />
te same drzewa<br />
mijają<br />
i domy<br />
chodząc<br />
po własnych śladach<br />
oddalają się<br />
z prędkością światła<br />
MOJE TRIDUUM<br />
a jak zwątpię<br />
nie podołam<br />
padnę<br />
nie dodawaj mi<br />
piór i tiulu<br />
i cech nietrwale<br />
nadprzyrodzonych<br />
ktoś inny tutaj<br />
spija gwiazdy z nieba<br />
ktoś inny teraz<br />
czerpie słodycz z ziemi<br />
to sobie poleżę<br />
traw posłucham<br />
poczytam z obłoków<br />
rozprostuję palce<br />
kiedy rozproszy się<br />
mgła tęczowa<br />
pierwszych dni<br />
tygodni miesięcy<br />
przestanę czarować<br />
czynić cuda<br />
oboje na pytanie<br />
jak żyć odpowiedzieli dalej<br />
dlatego aranżują<br />
niewspólną już przestrzeń<br />
wytyczają nowe ścieżki<br />
tworzą drogowskazy i mapy<br />
poleżę<br />
odpocznę<br />
potem wrócę na trasę<br />
może wybiorę<br />
inną drogę<br />
będę<br />
jak jestem<br />
nic nadto<br />
i nic mniej<br />
patrz i słuchaj<br />
uważnie<br />
nie wymyślaj<br />
stoję przed tobą<br />
jak jestem<br />
Renata Morawska<br />
żeby się tylko nie zgubić<br />
i nie spotkać<br />
a w razie czego<br />
wiedzieć<br />
dokąd zrobić unik<br />
trzeba się umieć zachować<br />
w tym dziwnym świecie<br />
dość małym<br />
by nie pomieścić trwałości<br />
dość wielkim<br />
by nikt nie odgadł z daleka<br />
czy plecy porusza<br />
śmiech czy płacz<br />
ale najpierw poleżę<br />
wiatr mnie<br />
w całun oblecze<br />
stare wierzby<br />
zaszumią<br />
na straży<br />
zaufam<br />
poleżę<br />
i wstanę<br />
z pierwszą gwiazdą<br />
albo<br />
z rosą o świcie<br />
zagram<br />
z diabłem w pokera<br />
zatańczę<br />
tango z życiem<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
41<br />
41
Izolda Kiec o Ciechowskim<br />
ŚMIERĆ NA PIĘĆ<br />
Grzegorza Ciechowskiego<br />
i Mariusza Wilczyńskiego<br />
Profesorowi Ryszardowi Przybylskiemu, autorowi Baśni zimowej<br />
PROF. Izolda Kiec<br />
GRZEGORZ CIECHOWSKI<br />
(29 sierpnia 1957 – 22 grudnia 2001)<br />
Był muzykiem, producentem, kompozytorem, autorem tekstów,<br />
poetą. Liderem zespołu Republika, Obywatelem GC, Grzegorzem<br />
z Ciechowa i… Ewą Omernik. Jedną z najbardziej wszechstronnych<br />
i charyzmatycznych osobowości polskiej muzyki rockowej dwóch<br />
ostatnich dekad XX wieku.<br />
Debiutował na początku lat 80. w studenckim klubie Od Nowa<br />
w Toruniu, gdzie w 1981 r. powołał do istnienia zespół Republika<br />
(dwa lata później ukazała się pierwsza, dziś legendarna, płyta<br />
zespołu: Nowe sytuacje). Po rozpadzie pierwszej Republiki<br />
(w 1986 r.) występował jako solista, pisał teksty (m.in. –<br />
pod kobiecym pseudonimem – dla Justyny Steczkowskiej),<br />
komponował muzykę filmową, był producentem debiutanckich<br />
płyt Kasi Kowalskiej i Katarzyny Groniec, by powrócić do wspólnego<br />
Republikańskiego grania na początku lat 90.<br />
Zmarł podczas przygotowań materiału na kolejną płytę zespołu.<br />
Rys: RC<br />
Wstęp: Przeszpiegi<br />
Istnieje dojmująca różnica pomiędzy śmiercią<br />
a umieraniem. Wiedzą a świadomością. Zdarzeniem<br />
a procesem. O śmierci – mimo wysiłku filozofów i poetów<br />
– nie wiemy nic. Umieranie – szpiegujemy skrycie,<br />
uzbrojeni w złudzenie, że oto potrafimy czytać tajemnice<br />
i rozszyfrowywać znaczenia. A przecież to coraz<br />
bardziej niemożliwe w świecie, w którym chorych na<br />
śmierć zamyka się w szpitalnych salach, sterylnych,<br />
odizolowanych od oczu i współczujących bądź pełnych<br />
odrazy myśli tych, którzy jeszcze nie wiedzą albo lek-<br />
42<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
ceważącym gestem odsuwa się ich na margines społecznego<br />
życia, czyniąc przezroczystymi. Starość wydaje się<br />
bezużyteczna i nieestetyczna.<br />
Mimo wszystko – gnani egoistyczną chęcią osiągnięcia<br />
ideału sérénité: uspokojenia, pogodnej zgody na<br />
uwalnianie więzów, na rozplątywanie nici i zrywanie nitek<br />
łączących nas z życiem, z ciałem, z doczesnością – podpatrujemy<br />
tych, na których ostateczny wyrok już zapadł,<br />
domagamy się – relacji. Nieświadomi, iż „cały świat jest<br />
poszczególny i prywatny dla każdego z umysłów” (Francis<br />
H. Bradley) albo – jak chciał Ludwig Wittgenstein – cały<br />
świat jest tylko moim światem, że to, co podsłuchane,<br />
podglądane, wyszpiegowane – jest tylko pojedynczym
Rękopis Śmierć na pięć opublikowany w zbiorze: Grzegorz Ciechowski, Obcy astronom, Stronie Śląskie 2018, s. 236-237<br />
świadectwem, zapisem jednostkowego doświadczenia<br />
umierania, zawsze przegranej, kończonej urwanym<br />
akordem albo niedokończonym zdaniem, walki umysłu<br />
z coraz bardziej niedołężnym ciałem. Jednak poza analizowaniem<br />
cudzego bólu, cudzej rozpaczy albo podtrzymywanego<br />
w heroicznym geście, na słabnących<br />
barkach jasnego nieba – kreowanego za pomocą słów,<br />
dźwięków i obrazów – nie ma innego sposobu poznania<br />
zawczasu zakamarków Gospody Śmierci, okrutnych<br />
wdzięków Pięknej Karczmarki ani okaleczonego, bo pozbawionego<br />
przyszłości Czasu. Paradoks polega na tym,<br />
że w tej próbie poznania, w przeszpiegach umierania<br />
i śmierci, skazani jesteśmy na klęskę. „Ani sieć myśli,<br />
ani sieć słów nie oplącze świata” – napisał Ryszard Przybylski.<br />
Bo w chwili, gdy ostateczne poznanie się dokona<br />
– uleci myśl, nie padnie ani jedno słowo, nie wybrzmi<br />
żadna nuta.<br />
1. Ucieczka<br />
Nie wiadomo nic o genezie piosenki Śmierć na<br />
pięć, napisanej przez Grzegorza Ciechowskiego na kilka<br />
tygodni przed ostatecznym rozstrzygnięciem, które<br />
nastąpiło 22 grudnia 2001 roku. Ale zbrojąc się w umiejętność<br />
wyposażania słów w znaczenia symboliczne,<br />
chciałabym wyszpiegować te z nich, które osobiste<br />
doświadczenie lidera Republiki pozwolą odczytać jako<br />
naukę, a choćby nauczkę dla zanurzonych w doczesności,<br />
jego nazwisko zaś umieścić obok wielkich poetów-<br />
-komediantów, nobilitowanych patronatem T.S. Eliota,<br />
który jak nikt inny potrafił uprzątać siebie z siebie, by<br />
pojąć „stworzoną w chmurze współczucia duszę innego<br />
człowieka”, także – jak w Ziemi jałowej – dotkniętego<br />
chorobą na śmierć Gerontiona.<br />
Izolda Kiec o Ciechowskim<br />
Utwór Ciechowskiego otwiera radiowy sygnał<br />
i głos Marka Niedźwieckiego obwieszczający godzinę<br />
6.00 rano, tym samym wskazujący na zakorzenienie<br />
całej opowieści w codzienności, w zwyczajności i powtarzalności<br />
poranków. Oto przebudzenie. Nowy dzień,<br />
który rozpoczyna się od analizy snu. Od dowodu jasności<br />
umysłu, skoro można – za Jungiem – powiedzieć:<br />
„Przebudziłem się z myślą, że…”, „Jeszcze w półśnie<br />
przemknęła mi przez głowę myśl…”. Ktoś, kto to myśli<br />
i analizuje, wciąż żyje pełnią życia, w realnej przestrzeni<br />
i w realnym czasie. Tylko sen przynosi myśl o śmierci,<br />
o końcu świata skoncentrowanego w domu, w centrum<br />
wszystkiego – intymności, rodzinnej i twórczej<br />
egzystencji, pożądanej samotności. To oś świata, szczelnie<br />
odgrodzona od reszty rzeczywistości. Ściany domu<br />
– jak kora drzewa – zapewniają ochronę przed marnością<br />
życia publicznego. Rdzeniem tej przestrzeni jest<br />
myślący i twórczy człowiek. Ale we śnie bohater stąd<br />
ucieka, w pośpiechu opuszcza oswojoną przestrzeń,<br />
która niepostrzeżenie – wraz z przeczuciem zbliżającej<br />
się nieuchronnie starości – stać się może więzieniem,<br />
grobem ciała i umysłu. W sennym przebłysku dom<br />
jawi się niczym cela śmierci, niczym ostrzeżenie przed<br />
starością i będącym jej efektem osamotnieniem, bezradnością<br />
i utratą godności. Przypominają się najbardziej<br />
przejmujące przykłady owej cierpiącej starości,<br />
utrwalone w pamięci kulturowej obrazy – starego<br />
Immanuela Kanta, który stracił umiejętność nazywania<br />
świata, nie potrafił „spamiętać liter, które składały się<br />
n a j ego n azwi s ko, a ki ed y mu j e p ow tarzan o, n i e mó gł<br />
w wyobraźni przedstawić sobie ich kształtu” [Ostatnie<br />
dni Immanuela Kanta, Thomas de Quincey – przyp.<br />
red.] oraz pokonanego przez niedołęstwo wieku<br />
Michała Anioła, który odchodząc, uświadomił sobie<br />
nadzwyczaj jasno ów rozdźwięk pomiędzy pięknem<br />
l u d z ki ch syl wetek u tr wal o nych w marmu rze i w gl i n i e<br />
a brzydotą rozpadającego się, odmawiającego posłuszeństwa<br />
coraz starszego ciała.<br />
Może więc człowiek ulega zbyt mocno wierze<br />
we własną życiową siłę, w dominację nad światem<br />
natury, i zbyt późno zdaje sobie sprawę z paradoksów<br />
istnienia? W utworze Ciechowskiego zatem to nie<br />
człowiek, lecz uciekające z domu zwierzęta wiedzą<br />
najlepiej – one pierwsze, zanim narodzi się ludzka<br />
świadomość, w przeczuciu tajemniczego zagrożenia,<br />
w pośpiechu, oknem, opuszczają bezpieczne dotąd<br />
schronienie i pożądane twarzystwo człowieka, by unik-<br />
Aleja Gwiazd Polskiej Piosenki w Opolu<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
43
2. Baśń<br />
Jednym ze sposobów oswajania choroby na<br />
śmierć przez wszystkich tych, którzy stają wobec niej<br />
bezbronni, na z góry przegranej pozycji, jest powrót<br />
do dzieciństwa. Cytowany wyżej uczony, zmagający<br />
się coraz częściej z własną niemocą, a może jedynie<br />
z myślą o kurczącym się czasie, o tym, co ma nastąpić<br />
za chwilę, pisał dalej, komentując Sokratesową de-<br />
Izolda Kiec o Ciechowskim<br />
nąć spotkania ze śmiercią, by wywinąć się jej odrażającym<br />
sidłom. Bohater piosenki, być może podzielając<br />
dawną wiarę w powinowactwo człowieka i zwierzęcia,<br />
w łączącą ich tajemną unio mystica (Manfred Lurker),<br />
decyduje się zaufać swym zwierzęcym przewodnikom<br />
i powtarza ich skok w nicość:<br />
kolejny kot<br />
wyskoczył oknem<br />
a za kotem pies<br />
za nimi koń<br />
i przyszła kolej na mnie<br />
skaczę razy pięć<br />
skoczył kot<br />
a za kotem pies<br />
za nim koń<br />
a za koniem ja<br />
razy pięć<br />
skaczę razy pięć<br />
nie ma cię<br />
samobójczy pęd<br />
Opuszczenie bezpiecznej dotąd, ale już zagrożonej<br />
przestrzeni domu pociąga za sobą także unicestwienie<br />
czasu:<br />
kolejny pstrąg<br />
wyskoczył z wody<br />
a za pstrągiem karp<br />
za nimi ja<br />
bo w wodzie też wystąpił<br />
nagły ciebie brak<br />
najpierw pstrąg<br />
a za pstrągiem karp<br />
potem ja<br />
po mnie morski koń<br />
morski pies<br />
a na końcu kot<br />
nie ma cię<br />
samobójczy zew<br />
Wyskakujące z wody zwierzęta, w poczuciu zagrożenia<br />
– i ponownie naśladujący ich gest człowiek –<br />
są znakiem wstrzymania czasu, tego indywidualnego,<br />
właściwego każdemu z osobna, bo ów Wielki Czas,<br />
44<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
niewzruszony, nadal płynie obok, niezależnie od czyjejkolwiek<br />
decyzji samozagłady. Zagłada – to przecież<br />
tylko zniknięcie pojedynczego, jednego świata.<br />
Ale ponieważ świat podwodny oznacza także<br />
wewnętrzną ludzką naturę, to właśnie przy okazji<br />
ucieczki z owego skrywanego życia zbliżamy się<br />
do rozumienia skargi skierowanej do nieokreślonego/nieokreślonej<br />
adresata/adresatki: „nie ma cię”,<br />
„w wodzie też wystąpił nagły ciebie brak”. Gdy nawet<br />
wewnętrzne życie gubi swoją ideę – owo pożądane<br />
świ atełko w tu n el u , d o któ rego n i eu stan n i e s i ę zmi e-<br />
rza, to znak, że starość sięga także ludzkiej wrażliwości,<br />
zdolności doznawania piękna, która – jesteśmy<br />
tego świadomi bądź nie – jest największym, najważniejszym<br />
darem istnienia. Brak idei powoduje<br />
przekroczenie delikatnej granicy pomiędzy twórczą<br />
samotnością a starczym osamotnieniem. Alternatywą<br />
pozostaje niedopoznanie, niedokochanie, wszystko<br />
niedo… Melancholia. Strata przed stratą.<br />
„Samobójczy pęd”, „samobójczy zew”, desperacki<br />
skok w nicość są zatem – paradoksalnie – ocaleniem<br />
pełni człowieczeństwa, ucieczką przed degradacją<br />
ciała i umysłu, zdecydowanym „nie” chorobie<br />
na śmierć. Tytułowa „piątka” oznacza życie w pełni<br />
świadome, z udziałem wszystkich – pięciu – zmysłów<br />
gwarantujących poznanie, twórczą refleksję, umiejętność<br />
analizowania i opisywania świata. Tak jak<br />
w witruwiańskim modelu Leonarda, gdzie idealna<br />
sylwetka ludzka wpisana jest w pentagram, tworząc<br />
zarys pięcioramiennej gwiazdy – symbolu prawdy<br />
i doskonałości. Nie ma zgody bohatera piosenki<br />
na utratę choćby jakiejś niewielkiej części owego<br />
doskonałego obrazu. Nawet za cenę niedopoznania<br />
i niedokochania tego, co tutaj, na ziemi. Zresztą świadomy<br />
samobójczy gest opisany przez Ciechowskiego<br />
ma własną, nie byle jaką tradycję. Ma prawdziwie<br />
wielkich poprzedników, którym patronuje Sokrates –<br />
p rowo ku j ący o s ka rżyci el i , ś mi ej ący s i ę w twarz s ę-<br />
dziom ogłaszającym wyrok śmierci. Dla siedemdziesięcioletniego<br />
filozofa to była ucieczka przed<br />
torturami niedołęstwa, przed więzieniem starości.<br />
„Dla Sokratesa – pisał Przybylski – starość była<br />
zwi eń czen i em ko sz ma rnych stro n d o l i człowi eczej<br />
i okrutną zapłatą za cielesne zaistnienie. Zgroza starości<br />
wyznaczała więc granicę, której nie chciał przekroczyć”.<br />
Podobnie w przypadku bohatera Ciechowskiego<br />
– któremu sen uświadomił jasno, że możliwe<br />
jest uchronienie się przed starością i że samounicestwienie<br />
bywa ocaleniem.
Izolda Kiec o Ciechowskim<br />
cyzję: „Teraz, kiedy już jestem stary, niekiedy o zmroku<br />
widzę otwarte drzwiczki od pieca, blask idący po brunatnoczerwonej<br />
podłodze, dwa fotele zbliżone do ciepła,<br />
prószący za oknem śnieg i słyszę matkę czytającą<br />
mi jakąś baśń. Koszmarny mord, ośmieszone cierpienie<br />
i spełnianie się losu. Ein Wintermärchen”.<br />
To właśnie do konwencji i świata baśni, do skojarzeń<br />
z dzieciństwem i dziecięcością nawiązał Mariusz<br />
Wilczyński w animacji stworzonej do piosenki Grzegorza<br />
Ciechowskiego. Wobec tej interpretacji tytułowa „piątka”<br />
zdaje się tu bardziej oznaczać ocenę wystawianą<br />
w szkole, cenzurę za dobrze wykonane zadanie, odpowiedź,<br />
klasówkę. Ale jednocześnie jest coś okrutnego<br />
w zastosowanej tu animacji poklatkowej, w kresce<br />
i w kolorystyce, jakimi posłużył się artysta, coś, co przypomina,<br />
że – jak przywołany przez Przybylskiego utwór<br />
Heinricha Heinego z 1844 roku, jak klasyczne baśnie<br />
braci Grimm, jak ludowe magiczne opowieści – baśń to<br />
gatunek wywołujący strach i poprzez to osiągający efekt<br />
napomnienia i pouczenia. „Drżący” obraz animacji Wilczyńskiego<br />
ani na chwilę nie pozwala pozbyć się lęku,<br />
który – okazuje się – towarzyszy bohaterom i odbiorcom<br />
filmiku i jest – być może – odzwierciedleniem ludzkiej<br />
egzystencji po prostu.<br />
Animacja Wilczyńskiego to alegoryczna opowieść<br />
o życiu. O życiu, które właśnie się kończy. Jest<br />
biało-czarnym filmem złożonym z obrazów przeszłości.<br />
Studium dorastania i starzenia się organizmów – człowieka,<br />
zwierzęcia, ale i towarzyszących im przedmiotów.<br />
W chwili, gdy głos Niedźwieckiego ogłasza godzinę 6.00,<br />
z zadymionego miasta ulatuje niebieska chmurka – znak<br />
nadziei, która towarzyszyć będzie bohaterom aż do końca.<br />
Wydobywane z zakamarków pamięci wspomnienia,<br />
dzięki którym jeszcze raz, od początku, w ostatnim przebłysku<br />
świadomości, przed oczami bohatera przemyka<br />
całe życie, rozpoczynają się od opuszczenia cywilizacji,<br />
teraźniejszości. Dalej mowa jest o tym, jak przebiega<br />
wędrówka do kresu. Zamknięcie<br />
tej historii w kilkuminutowej<br />
piosence i stworzonej<br />
do niej miniaturowej animacji<br />
– oddaje krótkość ludzkiej<br />
egzystencji. Powtarzalność<br />
struktur muzycznej i słownej–<br />
przypomina o cykliczności<br />
życia, o kolistości drogi, ale<br />
i o powielanych nieustannie<br />
schematach egzystencjalnych.<br />
Główny bohater z dumą nosi<br />
koronę, jest królem życia – jak<br />
każdy, swojego życia. Jego wędrówka to tak naprawdę<br />
ciągłe poszukiwania królowej – ideału, którego wciąż<br />
się wypatruje albo za nim goni. Nieustanne poszukiwanie<br />
to cel życia. Schody są imperatywem wspinania<br />
się, ciągłego wysiłku, polegającego na sięganiu ideału:<br />
piękna, dobra, estetycznej albo etycznej doskonałości.<br />
W wędrówce zobrazowanej przez Wilczyńskiego<br />
towarzyszą bohaterowi zwierzęta znane z piosenki<br />
Ciechowskiego. Kot, pies i koń, który do samego końca<br />
pozostanie koniem na biegunach, gwarantującym<br />
zachowanie wspomnienia dzieciństwa (podobnie jak<br />
d z i eci ęcy wózek) – d z i eci ęcej n ai wn o ś ci , czysto ś ci<br />
i niewinności, chłopięcej odwagi i wiary w ideał, który<br />
jest tam, gdzie prowadzi błękitna chmura, u samego<br />
szczytu schodów. Jednocześnie te udomowione zwierzęta<br />
i zabawki, towarzyszące dziecku i na jego oczach<br />
starzejące się, niszczejące, odchodzące wcześniej nim<br />
człowieka dotknie proces degradacji, są pierwszym<br />
etapem oswajania dziecka ze śmiercią.<br />
W tym biało-czarnym świecie jest jeszcze<br />
jeden kolorowy element – czerwona rybka, pstrąg –<br />
symbol czystości, siły i bezkompromisowości w walce.<br />
Czerwień jest znakiem życia, gwarancją, że jeszcze<br />
zostało trochę czasu, jeszcze nie wszystko jest zamknięte,<br />
skończone, dopełnione. W tym świecie, który<br />
toczy się po kole, w ciągłym biegu, zmiana dotyczy<br />
wyłącznie zewnętrzności – bohaterowie są coraz starsi,<br />
coraz bardziej przeraża proces degradacji ich ciał,<br />
kreska rysownika jest coraz bardziej nieregularna,<br />
poszarpana. Choroba na śmierć zaczyna zbierać swoje<br />
żniwo. I kiedy już korona upada w nicość, zwierzęta,<br />
a za nimi bohater spadają w przepaść – niebieska<br />
chmura okazuje się ocaleniem. Nadzieja zatem jest<br />
najważniejszym elementem tej drogi, jest wybawieniem,<br />
bo niczym balonik unosi postarzałego już chłopca<br />
p ro sto p rzed o b l i cze wi eczn i e mło d ej kró l owej .<br />
I w chwili, gdy podają sobie ręce – staruszek znów<br />
staje się młodym chłopakiem, w koronie, nareszcie<br />
uwolniony od choroby na śmierć oraz trudów ciągłego<br />
biegu. W samej śmierci spełnia się jego idea. Ale taka<br />
śmierć albo marzenie o dobrej śmierci – ma miejsce<br />
tylko w głowie bohatera. O rzeczywistości, podobnie<br />
jak o królowej – nic nie wiemy. [IK]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
45
VOYTEK GLINKOWSKI<br />
46<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
VOYTEK GLINKOWSKI<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
47
CZŁOWIEK SZTUCE SIĘ NIE PRZYGLĄDA… CZŁOWIEK SIĘ W SZTUCE PRZEGLĄDA…<br />
48<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
„CO"? i „DLACZEGO"?<br />
Voytek<br />
Glinkowski<br />
ŚWIATŁO jest mottem mojej pracy. W podróży ze źródła do nieskończoności obija<br />
się po drodze o tysiące przeszkód... Jego natura stawia mi wyzwania. Nie szukam<br />
tanich efektów... Jedynie podążam za czarodziejem, który pobudza zmysły.<br />
Przygoda ze ŚWIATŁEM to historia bez końca. Spędziłem trzydzieści lat rozplątując<br />
sekrety wizualnej komunikacji. Nie zawsze była to przyjemna eskapada...<br />
Ale, mimo wszystko, jestem szczęściarzem. Robię to, co kocham.<br />
Absolwent Wydziału Malarstwa i Grafiki PWSSP w Łodzi.<br />
Ponad 30 wystaw indywidualnych i ponad 20 wystaw zbiorowych w USA,<br />
ART EXPO Javits Center (Nowy Jork), ART EXPO Pier 94 (Nowy Jork), ART EXPO Navy<br />
Pier (Chicago).<br />
Pracował między innymi z: Stricoff Fine Art of New York, Newburgh Street Gallery<br />
of Boston, Fingerhut Galleries of California (Laguna Beach, La Jolla), Discovery<br />
Galleries of Bethesda & Santa Fe, Atlas Gallery of Chicago, Vail Fine<br />
Art (Kolorado), Breckenridge Fine Art, Blue River Gallery, A&D Gallery.<br />
Ważniejsze nagrody i wyróżnienia: Grand Prix of „Tell me the story" Art Foundry<br />
of Missouri, AMMA Collection, Grand Prix of J+K Arts Curators. Autor „Teatru Malowania",<br />
autor powieści Akrobata, autor wybranej poezji w Czytam Wasze wiersze –<br />
projekcie Roberta Tondery, aktora teatru Rampa, autor zbioru opowiadań<br />
Spacer z Tołstojem (w przygotowaniu).<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
49
Sztuka jest jak ciąża<br />
Joanna Nordyńska<br />
Jesteś malarzem, sportowcem, trenerem, wykładowcą<br />
sztuki, poetą, pisarzem, filozofem… Co łączy w Tobie te<br />
dziedziny? Kiedyś powiedziałeś, że podstawą wszelkich<br />
działań jest kompozycja. Że jeśli „wyjdzie ci w jednym<br />
departamencie, to i w drugim się uda”. Ja to rozumiem<br />
tak, że pewne umiejętności czy talenty są synergiczne.<br />
Co stanowi u Ciebie ten łącznik?<br />
Chyba fakt, że ciągle jest tak mało życia w tym życiu.<br />
Za mało… Bez przerwy mam wrażenie, że nie zdążę, a tyle<br />
pięknego do poznania, do dotknięcia, do sprawdzenia.<br />
Życie jest wielowymiarowe i symultaniczne. Długość, szerokość<br />
i wysokość to dla mnie za mało.<br />
Jedna poprawka. Poetą i pisarzem nie jestem… niestety.<br />
To niezwykle skomplikowane i trudne dyscypliny. Ja, po<br />
prostu, od czasu do czasu mam szczęście trafić w sedno…<br />
Kręgosłupem SZTUKI każdego rodzaju jest kompozycja.<br />
Relacja pomiędzy formą i kolorem doprowadzona do stanu<br />
równowagi. Mam ową na smyczy w obrazach i grafikach.<br />
Istnieje wiele podobieństw w komponowaniu<br />
50<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
obrazu i zdania. Ale jeszcze potrzebna jest znajomość<br />
narzędzi, a to wymaga praktyki przez lata. Nie mam jej<br />
w kilku powyższych dyscyplinach. Zatem często pudłuję…<br />
a od czasu do czasu piszę nie najgorzej.<br />
Kompozycja nie znosi monotonii. Zarówno obraz jak i tekst<br />
muszą posiąść interwały. Trzeba przeplatać je rytmem<br />
o różnej fakturze. To samo zdanie można powiedzieć na<br />
dziesiątki sposobów. Jedynie w kilku wypadkach słuchacz<br />
przestanie oddychać, aby nie uronić dźwięku. To jest<br />
narzędzie pracy pisarza, które można opanować za pomocą<br />
tysięcy prób składni. Nigdy tego nie przerobiłem.<br />
Skończył mi się dobrobyt czasu. Nie mam jak wplątać tych<br />
eksperymentów w dwudziestoczterogodzinną dobę. Zatem<br />
popycham moje pisarskie zabiegi intuicją.<br />
Właśnie kończę pisać Akrobatę. Spacerujemy po cienkiej<br />
linie i próbujemy nie runąć w dół… wszystkie przypadki<br />
w naszych życiach, te dobre, złe, miłe, pyszne i koszmarne,<br />
służą do utrzymania balansu…
Czy malarstwo jako rodzaj wypowiedzi jest dla Ciebie<br />
tylko sztuką, czy może musiałeś iść na kompromisy<br />
i zmagać się z tzw. chałturą? Wiemy, że wybierając Wydział<br />
Malarstwa i Grafiki w ówczesnej PWSSP w Łodzi<br />
obrałeś sobie taki zawód i powinien on stanowić podstawę<br />
Twojego utrzymania. Jak było kiedyś, a jak jest<br />
teraz? Zauważmy, że na dodatek musiałeś się zmierzyć<br />
z obcym gruntem i środowiskiem.<br />
Wiesz… młodzi ludzie nie dbają o przyszłość. Liczy się<br />
DZISIAJ i TERAZ. Tego faktu nie zmienią żadne dzieje świata.<br />
To prawa natury silniejsze niż ROZUM. Szczególnie<br />
w tamtym czasie… czasie szarej komunistycznej bzdury<br />
pozbawiającej ludzi wiary i nadziei na przyszłe poprawki<br />
życia. Trzeba było wyrywać codzienności strzępy radości<br />
i roztrząsać wokół jak konfetti. Nie wybieraliśmy przyszłości.<br />
Czepialiśmy się atrakcji doczesnej.<br />
Wybrałem Akademię, ponieważ jarzyła się w tamtej rzeczywistości<br />
jak Moulin Rouge. Miałem szczęście – trafiłem<br />
w piękny nurt życia. Otarłem się o wielu wspaniałych ludzi:<br />
Ryszard Hunger, Stanisław Łabędzki, Jerzy Treliński,<br />
Włodzimierz Pierzgalski, Stanisław Łobodziński, Jacek<br />
Bigoszewski, Norbert Zawisza, Andrzej Smoczyński. Otwierali<br />
dla nas tajemne światy wyobrażeń. Uśmiechali się<br />
dobrotliwie, kiedy adrenaliną bulgocząca jaźń przerastała<br />
realne możliwości myślenia łbów naszych. Byli cierpliwie<br />
mądrzy. Miałem szczęście…<br />
Miałem też wiele szczęścia w realizacjach. Nigdy nie<br />
byłem prostytutką. Malowałem to, co wytworzył mój łeb<br />
opętany. Nawet na tzw. zamówienie. Popełniałem gafy<br />
na drabinie doświadczeń. Nigdy dla kasy z pełną świadomością<br />
czynienia rynsztoka.<br />
Malarstwo jest dla mnie sposobem konwersacji. Emocje<br />
ubrane w kolor i formę ocierają się o tłum. Mamy wiele<br />
spraw do… rozpatrzenia. Wiele w nas niedoskonałości<br />
do uświadomienia. Powtarzam za ukochanym Mistrzem<br />
Wojtkiem Młynarskim: „Róbmy swoje! Może to coś da…<br />
Kto wie?”.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
51
Emocje<br />
ubrane w kolor i formę<br />
ocierają się o tłum.<br />
Bywały momenty, kiedy malarstwo mnie opętało. Nie<br />
spałem już przed świtem, nie mogąc doczekać się wschodu<br />
słońca (maluję jedynie przy naturalnym świetle). Gnałem<br />
do obrazów, które wymyślałem w nocy. Przestawiałem<br />
kolory i faktury. Przerysowywałem te same dłonie, ręce,<br />
torsy po kilka razy, przeklinając Muchę i Toulouse-Lautreca<br />
za łatwość, z jaką konstruowali szkic. Zapominałem<br />
o realiach. Zostałem bezdomnym. Tak… Na Long Island<br />
w Nowym Jorku przez kilka miesięcy. Nie tylko nieroby<br />
lądują na ulicy. Ciężko pracujący też.<br />
Znów miałem szczęście… Stricoff Fine Art galeria z SoHo<br />
zaprosiła mnie na Art Expo w Nowym Jorku. Sprzedali<br />
ponad trzydzieści moich prac w ciągu trzech dni. Przerażony<br />
uciekłem w góry Adirondack na kilka dni. Bałem<br />
się, że to nieprawda. Że to tylko naiwny sen i po przebudzeniu<br />
znów będę się pałętał pomiędzy ludźmi, których<br />
nic nie obchodzę.<br />
Wielu wydaje się, że Ameryka to miejsce, gdzie Najlepsze<br />
ma łatwe pole do objawienia. Mhm, też tak myślałem.<br />
Kiedyś tak było, ale dzisiaj NIE. Wiele złego ma miejsce<br />
tam, gdzie Sztuka powinna błyszczeć. Błyszczy tani blichtr<br />
za grubą kasę.<br />
52<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Pracuję w Stanach z kilkoma galeriami i sprzedawcami<br />
sztuki, których szanuję. Ale… jest mi niezwykle miło<br />
stukać do mieszkań ludzi w kraju, który mnie wychował.<br />
Pracuję z galerią Cavaletto, z galerią Triada i z galerią<br />
Ether. Chcę być w Polsce i rozmawiać w tym języku,<br />
w którym mówi się o rzeczach ważnych… W języku,<br />
którym mówiła do mnie moja Matka.<br />
Co stanowi o tym, która myśl znajdzie swoje odzwierciedlenie<br />
w Twoich obrazach? Czy jest to metodycznie,<br />
racjonalnie opracowany plan, czy malujesz raczej intuicyjnie,<br />
emocjonalnie?<br />
Mam notatnik. Bywa, że myśl zabłyśnie we łbie moim…<br />
taka inna… sprawiająca wrażenie WARTOŚCI. Wpisuję<br />
ową po cichu do notatnika i… czekam. Czekam, aż ostygnę.<br />
Po kilku dniach wącham myśl w notatkach i sprawdzam,<br />
czy nie śmierdzi. Sprawdzam, czy podejrzenie wartości<br />
obróciło się w fakt. Czy wytrzymała owa myśl próbę czasu.<br />
Niestety wiele z nich kończy na szafocie. Wycinam je ze<br />
wstydem i tłukę śmiechem szyderczym własne lustrzane<br />
odbicie. Śpię potem z tymi ocalałymi przez kilka tygodni,<br />
kiedy dojrzewają… przerabiam przy śniadaniu, obiedzie
Podział jest bardzo konkretny.<br />
Istnieją dekoracje i istnieje<br />
S Z T U K A.<br />
i kolacji. Wreszcie nadchodzi czas porodu i… na płótnie<br />
lub papierze drą się w nieśmiertelności. Taki jest mój<br />
„proces”. Myślę, że wielu podobnie dorzuca kamyki do<br />
Ogrodu Świadomości.<br />
Tak powstają serie: Nieme symfonie, Don Quixote 21. wieku,<br />
Kartki z mojego notatnika, Zapomniane przez Noego,<br />
Maski, za którymi się chowamy. Często nie potrafię odseparować<br />
tekstu od obrazu. Powstają obrazy z wierszami,<br />
z opowiadaniem w tle.<br />
Wydaje się, że malowanie jest sztuką cierpliwości, natomiast<br />
sukcesy sportowe, których niemało masz na swoim<br />
koncie, wymagają dość gwałtownego eksploatowania<br />
energii. Jak to rozdzielasz? Czy masz raczej regularny<br />
plan zajęć, czy może działasz na zasadzie zamkniętych<br />
zadań?<br />
Raz jeszcze… zbyt mało Życia jest w tym Życiu.<br />
„Racjonalnie” i „metodycznie” to jest rzecz zwana<br />
„planowaniem”. Moja ukochana babcia Maria miała<br />
na to zdrowy pogląd, który tłumaczyła przypowieścią<br />
o przypadku pewnego chłopa. Otóż ten zaplanował,<br />
że puści bąka… a nakroił w spodnie.<br />
Nie planuję. Wyrywam życiu różne klejnoty, kiedy wychylą<br />
się z ukrycia. A sport? To dobre ubezpieczenie zdrowotne.<br />
Aktywność zmusza ciało do Życia. Mam wrażenie,<br />
że kiedy przestanę się ruszać,… natychmiast umrę.<br />
A jeszcze nie chcę. Tyle cudowności nie dotknąłem.<br />
Jakie masz przemyślenia odnośnie współczesnej sztuki?<br />
Wydaje się, że obecnie trudno jest zaskoczyć nowatorstwem,<br />
a komputerowe techniki wizualne umożliwiają<br />
już wszystko, co tylko zmieści się w wyobraźni. Rola<br />
ilustracyjno-odtwórcza skończyła się wraz z wynalezieniem<br />
aparatu fotograficznego. Zatem co dalej? Jakie są<br />
różnice w odbiorze i zapotrzebowaniu na sztukę opartą<br />
na tradycyjnym malarstwie na świecie?<br />
Wiele dzisiaj w sztuce ZOMBIE REALIZMU. Znaczy to tyle,<br />
że palną byle co, a potem poszukują mózgu, który to<br />
zaakceptuje. „Abstrakcja!!!” – wrzeszczą… i pieprzą farmazony,<br />
w których nie ma nawet podmiotu i orzeczenia.<br />
No cóż… tak zwany rynek sztuki pełen jest pasożytów. Nie<br />
mają do powiedzenia NIC, a gęby się im nie zamykają. Naciągają<br />
zamożnych na świecidełka, którymi manipulują,<br />
posługując się wyświechtanymi frazesami i „izmami”.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
53
54<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
NIE<br />
JESTEŚ<br />
Artystą,<br />
jeżeli<br />
nie<br />
potrafisz<br />
operować<br />
ołówkiem
Podział jest bardzo konkretny. Istnieją dekoracje<br />
i istnieje SZTUKA. Nikt nie odmawia<br />
racji bytu „dekoracjom”. Pasują do mebli, dywanu,<br />
kanapy… Organizują miejsce na ścianie<br />
i dopełniają atmosferę wnętrza. Ale, jako takie,<br />
nie są warte niczego poza wartością<br />
materiału i pomnożonym cennikiem wynagrodzenia<br />
za godziny. Rzeczone pasożyty<br />
wyciskają z nabywców grubą kasę, z której<br />
znikomy procent ląduje w kieszeni producenta.<br />
Pasożyt zżera większość. Czy jest to nowy<br />
standard operacyjny w Sztuce? Absolutnie<br />
NIE! Tak jest od wieków i populistyczny majdan<br />
w każdej socjologicznej sferze wiedzie<br />
prym. Polecam George'a Orwella. Miał rację<br />
w każdym słowie… niestety.<br />
Sztuka jest jak ciąża… nie można być prawie<br />
„w”. Sztuka jest poniekąd nauką. Skomplikowaną<br />
i wielowarstwową… ale ciągle jest<br />
nauką. Jako taka jest wytłumaczalna z użyciem<br />
KONKRETÓW i FAKTÓW. Obszar płótna<br />
(to w malarstwie) to jedyny i pełen wszechświat<br />
zawarty pomiędzy czterema narożnikami.<br />
Wszystko wewnątrz podlega prawom<br />
kompozycji, która musi być zrównoważona,<br />
aby ów wszechświat się nie rozpadł. Miliony<br />
wariantów uwzględniających formy i kolory<br />
mogą sprawić Zadumę, Gniew, Radość,<br />
Miłość itd. Jesteśmy stworzeniami postępującymi<br />
„do przodu” w oparciu o dokonania<br />
innych. Zatem NIE LICZMY na NOWE. Powtarzamy<br />
lepsze (w dobrym wypadku) wersje<br />
poprzedników. Lepsze wersje!!! A nie nowości…<br />
To jest to, z czym mamy do czynienia.<br />
Studia rysunkowe są kluczem i zawsze będą.<br />
NIE JESTEŚ Artystą, jeżeli nie potrafisz operować<br />
ołówkiem. To jest KLUCZ dla wyobraźni.<br />
To jest furtka do przedstawiania<br />
każdej wyimaginowanej rzeczywistości.<br />
To w tym dokonaniu objawia się wyjątkowość<br />
Twórcy. Dynamika, lekkość, bezpretensjonalność…<br />
taka NIEZWYKŁA ZWYKŁOŚĆ.<br />
Mam nadzieję, że kiedyś świat przebudzi się<br />
z tego populistycznego letargu i w systemach<br />
edukacyjnych pojawią się nauczyciele kreujący<br />
pokolenia ludzi dostrzegających… oby…<br />
Póki co, kręcimy tę samą katarynę w innych<br />
kalendarzach i czekamy na CUD. [JN]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
55
W I E R S Z E<br />
Voytek Glinkowski<br />
56<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Z UKRYCIA<br />
Schowany za cudzą twarz<br />
Mogę być nawet<br />
Piękny<br />
Okrutny<br />
Uniesiony<br />
Bez skrupułów<br />
I z żadnej niezwykłości<br />
Nie muszę się tłumaczyć<br />
WYZNANIE<br />
Nieśmiało obnażam<br />
fragmenty jestestwa<br />
Niegłodny aprobaty<br />
Pochlebstwa brzydliwy<br />
Wstrząśnięty pospolitością<br />
Ucieszony życiem<br />
...Mimo wszystko...<br />
PODRÓŻ<br />
Przesunąłem wskazówkę zegara...<br />
nie stawiała oporu<br />
szumiał wiatr<br />
noc oblepiała morza<br />
Przesunąłem wskazówkę zegara...<br />
popchnąłem tysiące mgnień<br />
płacz i śmiech<br />
radość i żal<br />
Przesunąłem wskazówkę zegara...<br />
czas mnie zaprosił do tańca<br />
zorza głaskała horyzont<br />
mokrą twarz tuliłaś do szyby<br />
Przesunąć chciałem wskazówkę zegara...<br />
potknąłem się o smutek<br />
zabrakło mi odwagi<br />
zostawię czasowi czas.<br />
NIETYKALNY<br />
Podglądam życie<br />
kimś innym<br />
Czasami odważę się<br />
nawet zaklaskać...<br />
I tak będę nieobecny<br />
jak Odys we łbie Cyklopa<br />
Nietykalny sztuką.<br />
Voytek Glinkowski<br />
EPITAFIUM<br />
Nie płaczcie<br />
gdy telefon nad ranem zadzwoni.<br />
Odszedł Piotr...<br />
W kwiecie myśli złożony<br />
duchem wielkim wsparty<br />
o wasze ramiona...<br />
Przeplótł historie nasze<br />
łapczywym głodem prawd.<br />
Mędrzec spokoju...<br />
Uśmiechamy się w bólu<br />
wdzięczni, że nas poznał.<br />
Śpij...<br />
CZASEM<br />
Schowany za czas<br />
Przeszły<br />
Mi przez głowę<br />
Myśli otulone mgłą...<br />
Niepokojony przez czas<br />
Przyszły<br />
Pod mój próg<br />
Zagmatwane marzenia...<br />
Zatrzymany przez czas<br />
Teraźniejszy<br />
Wizerunek w lustrze<br />
To wszystko co mam...<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
57 57
JERZY HAJDUGA<br />
Wanda Dusia Stańczak<br />
To było mniej więcej trzy lata temu podczas<br />
wirtualnej rozmowy ze znajomym o poezji i ciekawych<br />
odkryciach. Zapytał mnie wtedy: „A znasz wiersze<br />
Hajdugi?”. Zaprowadził mnie linkiem, bo odpowiedź<br />
brzmiała :„Nie”… Zaproponował wizytę z kawą, bo szybko<br />
się z tego portalu nie wychodzi. A na pożegnanie dodał,<br />
że Hajduga jest księdzem.<br />
Zmroziło mnie to ostatnie zdanie. Nie lubię obnażania<br />
religijnych preferencji i uczuć. Poezja w koloratce –<br />
też mi podpowiedź. Ale odrzucać w ciemno nie mam<br />
w zwyczaju. Wchodzę. Czytam…<br />
Ściągnij więcej<br />
wychodzisz rozebrana<br />
ze mnie<br />
***<br />
Odzwyczajam się<br />
od miłości co tam<br />
nałóg<br />
ROZMYTE WSPOMNIENIE<br />
widzę cię<br />
w deszczu<br />
i deszcz<br />
sam<br />
KTO PIERWSZY<br />
wychodzimy z siebie<br />
jak z nałogu<br />
58<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
też nagiego<br />
tobie się<br />
udało
Po prostu…<br />
hajdugany<br />
Wracam do nazwiska. Nie, niczego nie pomyliłam.<br />
Czytam kolejne wiersze. I zostaję… Na trzy lata, które<br />
właśnie mijają. Z wielkim apetytem na kolejne.<br />
Kapelan drezdeneckiego szpitala, ksiądz Jerzy Hajduga.<br />
Użyłam w komentarzu czy rozmowie słowa „ksiądz”<br />
i był to ten jeden jedyny raz. Od tamtej pory rozmawiam<br />
z Jerzym. Poetą. Pisarzem. Człowiekiem niewolnym<br />
od słabości, tęsknot, rozterek. Tak myślę, bo wiersze<br />
to lustro. Wersy Jerzego nie kryją się za sutanną.<br />
Są odważne, pełne emocji, prawd wszelkich. Błądzą<br />
po rozłące, samotności, rozstaniach. Bez kropki.<br />
Niedopowiedziane. A przez to ich interpretacja może<br />
być bardzo różna.<br />
– Niedopowiedziane bardzo głośno mówi – uśmiecha<br />
się Jerzy. – To prawo języka milczenia, ciszy. Niech każdy<br />
weźmie z wiersza, ile chce, i smakuje…<br />
Szczególnie szeroką przestrzeń dają wiersze<br />
trzywersowe, które w twórczości Jerzego Hajdugi są<br />
znakiem rozpoznawczym. Tytuł – bardzo ważny – jest<br />
nierozerwalną częścią całości.<br />
– Krótka forma koncentruje uwagę, dźwiga i podkreśla<br />
całą wagę słów – uzasadnia Jerzy. – Jest nawet tomik, mój<br />
ulubiony, Uważaj na siebie, który pozbierał właśnie tylko<br />
takie. Nie, to nie haiku, ale znajomy z Facebooka, który<br />
podpisywał się jako „haiku”, wymyślił dla nich nazwę<br />
„hajdugany”. Poszło w świat i tak zostało.<br />
Bywa, że rodzina „hajduganów” zabrzmi opowieścią.<br />
Oczywiście też niedokończoną…<br />
A może za jasno czekam<br />
widziałem cię na moście<br />
zakochanych tak<br />
to byłem ja<br />
tyle łez po kątach<br />
wyciągam jedną<br />
jedyną<br />
ty bosa bez pantofelka<br />
moja noga<br />
w nim<br />
łamiemy się<br />
co znowu upadło<br />
podnosimy<br />
znowu ty<br />
do rany<br />
przyłóż<br />
noce nocują<br />
sny się<br />
snują<br />
zostaję przy<br />
nocnym<br />
świetle<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
59
60<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Foto: Hanna Kaup<br />
Tak rozpostarty wachlarz niedopowiedzeń<br />
wywołuje różne reakcje. Pytam Jerzego, czy był<br />
wzywany na dywanik, z reprymendą w finale.<br />
– Nie, tak jednoznacznie nie, ale słyszałem od<br />
niektórych księży piszących, szczególnie starszych,<br />
że zmysłowość jest trochę niezdrowa, że nam nie<br />
przystoi. Był mur, który ograniczał, przeszkadzał, ja to<br />
też czułem. Dopiero papież Jan Paweł II złagodził jakby<br />
spojrzenie przełożonych i piszących na te zagadnienia.<br />
No i, oczywiście, oczy otworzyła mi poezja księdza Jana<br />
Twardowskiego. Kto by przedtem odważył się pisać<br />
o Matce Bożej na szpilkach, w warkoczach…<br />
Słucham i myślę, kto by się odważył otworzyć<br />
teatr w podziemiach, w nieczynnej kotłowni, zawalonej<br />
węglem. Pytanie retoryczne, bo ja wiem. I dlatego<br />
pojechałam do Drezdenka. W drodze do Kołobrzegu<br />
z zaprzyjaźnioną artystyczną duszą Nadią Malicką<br />
zboczyłyśmy z trasy. Jerzy nas oczekiwał. Chyba nawet<br />
trochę się zasmucił, że zbieramy właśnie grzyby<br />
w lesie i mamy jeszcze spory kawałek jazdy. To nas<br />
zdyscyplinowało i wkrótce ujrzałam stare neogotyckie<br />
mury kościoła. I ramiona. Otwarte ramiona Jerzego.<br />
Kilka, może kilkanaście schodków w dół<br />
i jesteśmy w teatrze. W Teatrze Kotłownia. Surowe,<br />
zimne wnętrze, ściany z czerwonej cegły, mała scena<br />
poniżej miejsc dla publiczności. Krzesła pomieścić<br />
mogą do 50 osób. Nie ma kurtyny. Jest jeszcze jedno<br />
pomieszczenie, pełniące rolę garderoby, pokoju do<br />
wszystkiego – przebieralnia, herbaciarnia, kącik na<br />
poczęstunek, po prostu co kiedy potrzebne.<br />
I to chłodne wnętrze nagle nabiera temperatury,<br />
a przez mury jakby słońce przeniknęło. Jerzy opowiada,<br />
a emanująca radość grzeje niczym termofor. Bo to<br />
on pierwszy uruchomił wyobraźnię i w nieczynnym,<br />
zagraconym wnętrzu zapragnął wymościć dom dla<br />
sztuki. A gdy zaprzyjaźniony Bartosz Bandura, aktor<br />
gorzowskiego Teatru im. J. Osterwy, pochodzący<br />
z Drezdenka, podzielił jego pomysł, zapaliło się<br />
światełko. Dołączył jeszcze teatrolog, poeta Tomasz<br />
Walczak i… w październiku 2015 r. Teatr Kotłownia<br />
zaprosił publiczność na inaugurację. Wystawiony<br />
został monodram Bartosza Bandury pt. Pogodzić się<br />
ze światem, inspirowany twórczością Edwarda<br />
Stachury. I tak stara kotłownia dostała nowe życie.<br />
Odbyło się 20 premier, uroczyście, jak to w dobrym<br />
artystycznym zwyczaju.<br />
Nie dotarłam na spektakl. Ale trwał właśnie<br />
Festiwal Literacki SŁOWA NA PUSZCZY i tego wieczoru<br />
zaplanowano spotkanie z Jerzym Alskim, z zawodu<br />
lekarzem, literatem, autorem kryminałów, thrillerów,<br />
sensacji oraz literatury pięknej. Prowadził je Jerzy.<br />
Zapełniły się wszystkie krzesła. Spotkanie bez grama<br />
sztywności, z ciepłem, dowcipem, w jedności<br />
z publicznością. Tak po prostu…<br />
Magiczni ludzie, magiczne miejsce.<br />
Nic dziwnego, że na premiery przyjeżdżają sympatycy<br />
teatru nawet ze Szczecina, Wrocławia, Gorzowa.<br />
A dołączą i z Warszawy. Jeśli nie na premierę, to żeby<br />
o tak, po prostu, pooddychać tą wyjątkową aurą.<br />
Obiecałyśmy to sobie z Nadią. A i okazji trochę się<br />
nadarzy. Jerzy, który ma wydanych 19 tomików, dołoży<br />
w przyszłym roku kolejny. Bardzo ważny, głównym<br />
tematem będzie MATKA. Sprawi sobie taki prezent na<br />
70 urodziny, które właśnie w 2022 roku przypadają.<br />
Siedem lat mama czekała na święcenia kapłańskie<br />
syna, dwa miesiące przed nimi zmarła. W poezji<br />
Jerzego dużo wersów dotyka tego rozstania, tęsknoty,<br />
miłości. Tom będzie klamrą spinającą te 70 lat z mamą<br />
w roli najważniejszej.<br />
Czuły dotyk<br />
mamo wróciłem zgaś światło<br />
już sam potrafię<br />
czuwać<br />
dotykam dłonią policzek<br />
nie oddawaj<br />
proszę<br />
Zanurzam się w te niezwykłe „hajdugany”,<br />
uwolnione ze smyczy. Wracam do niektórych<br />
wielokrotnie. Zanurzam się w klimacie i piszę,<br />
zainspirowana. I widzę niedostrzeżone. I mówię<br />
przemilczane, dziwiąc się, że dopiero teraz. Czuję,<br />
że dojrzewam poezją Jerzego. [WDS]
Czytaj mnie jesienią<br />
na każdym wierszu liść<br />
tak łatwo się zgubić<br />
na plantach w ogrodzie<br />
a nawet w oknie<br />
plecie trzy po trzy<br />
przytulamy się<br />
Amen z pacierza<br />
i on się wyrywa<br />
na koniec<br />
z tobą<br />
Jesień zaczepna<br />
od pierwszej gałęzi<br />
czerwieni się<br />
w liściach<br />
coraz dłuższe wieczory<br />
mylą mnie<br />
przez sen<br />
jak tu wymknąć się<br />
jesieni liście<br />
potrafią<br />
Foto: RC<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
61
WIERSZE<br />
Grzegorz Kielar<br />
62<br />
62<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Foto: RC
PUDŁO<br />
Ciemno mi, nie zielono, nie różowo, nawet nie<br />
niebiesko, ciemno od dużego palca prawej nogi<br />
po obrąbek lewego ucha, ciemno w środku i za<br />
oknem, w siwej głowie kroki głosów, noce i sny<br />
już nie do wynajęcia.<br />
Sufit niebem, czarny kot aniołem wróżem.<br />
Mówi, że przepadły gdzieś karty i nie wie, co<br />
dalej, po chwili mruczy — głowa do góry.<br />
A tu szyszynka wypłukana z melatoniny, splot nie<br />
taki słoneczny, do tego ten twój nieserdeczny<br />
palec. Kolejne pudło zaliczone.<br />
Nielot jestem i niepar. Ciemno mi, matowo.<br />
Czarno to widzę.<br />
Żeby chociaż te kroki z głowy, te głosy<br />
wypłoszyć, przegonić,<br />
żeby choć na dzień wpadł tu świętykurwaspokój.<br />
POZWÓL<br />
Nie zwódź już dłużej<br />
pozwól się zwiedzić<br />
otwórz furtki<br />
i oprowadź po sobie<br />
po zaułkach zakamarkach<br />
od stóp po szyję<br />
pokaż skrytki ustronia<br />
i schowki<br />
rano odwiozę gdzie<br />
zechcesz<br />
KAMIEŃ<br />
Zadzwonił którejś nocy<br />
i poprosił żeby przyszła<br />
kiedy stanęła w drzwiach wiedziała<br />
że zostanie z nim do końca<br />
był jak dziecko<br />
układał się do ręki kiedy<br />
go myła a potem karmiła<br />
lanymi kluskami<br />
nie lubił rozmawiać o śmierci<br />
jak się ma osiemdziesiąt z hakiem<br />
to śmierć bywa czasem najlepszym<br />
lekarstwem na życie — mówił<br />
za to opowiadał o drozdach<br />
cudowronkach błękitnych o<br />
jeżach i kotach dachowcach<br />
świat też do nich należy — dodawał<br />
o kamieniach jeszcze opowiadał<br />
zwłaszcza o malachitowym co go trzymał<br />
na komodzie pod starym zegarem<br />
chciał żeby na odchodne ten kamień<br />
do kieszeni włożyć<br />
i żeby na cmentarzu<br />
tylko trąbka<br />
TYLE TEGO<br />
Po co tyle dnia po co nocy tyle<br />
ile się trzeba naprzeciągać nawstawać<br />
naubierać naszarpać nabać się napłakać<br />
ile naszukać nazgadywać nabylejaczyć<br />
naudawać nadmuchać nachuchać<br />
ile nachcieć żeby więcej żeby jeszcze<br />
żeby bardziej<br />
a potem znowu narozbierać się namyć<br />
nazasypiać<br />
ile się nawchodzić<br />
w codzienność<br />
w conocność<br />
Grzegorz Kielar<br />
JAK W DYM<br />
Idziesz jak burza<br />
na całość<br />
na małość<br />
tango ci grają<br />
na nosie<br />
a ty ślepo<br />
łeb w łeb z tymi<br />
co na pasku<br />
idziesz za falą<br />
walisz jak w dym<br />
i wariata strugasz<br />
poluzuj trochę<br />
odpuść<br />
idź na dymka może<br />
przetrzyj oko<br />
najlepiej oba<br />
popatrz przed siebie<br />
potem w lewo i prawo<br />
bo za chwilę pójdziesz<br />
z torbami<br />
albo pod młotek<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
63
Foto: RC<br />
N I E B O<br />
ODZYSKANE<br />
Renata Szpunar-Kubczyk<br />
Pocieszenie, jakie przynosi uniesienie<br />
głowy ku otwartej przestrzeni,<br />
ku oświetlonym przez Słońce kolorom<br />
połyskującym w oczach wszystkich<br />
ludzi… (monolog kobiety z filmu Niebo<br />
nad Berlinem, reż. Wim Wenders)<br />
Zatrzymaj się, oderwij wzrok<br />
od ziemi – spójrz w niebo…<br />
Czy widzisz tamten samotny obłok?<br />
Tak efemeryczny na głęboko<br />
kobaltowym niebie tego upalnego<br />
letniego dnia, że za moment zniknie,<br />
rozpłynie się w powietrzu, nim zdążę<br />
64<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
odnaleźć w rysunku jego formę.<br />
Szybko, jak gdyby w transie, chwytam<br />
te najbardziej nietrwałe elementy<br />
pejzażu. Odrywam spojrzenie od<br />
kartki i przenoszę je w górę. Obłoku<br />
już nie ma… I tylko drgające upałem<br />
powietrze wypełnia całą przestrzeń<br />
nad Ziemią.<br />
Utrwalam chmury – zmienność nieba.<br />
Jest w tym esencja samego życia<br />
– i właśnie to tak mocno mnie<br />
porusza. Trzeba się spieszyć, działać<br />
w gorączce, bo za chwilę wszystko<br />
się zmieni, przepadnie na zawsze,<br />
zniknie… Szkic zawiera upływ czasu.<br />
Jest jak film – jedna klatka ruchomego<br />
obrazu.<br />
Rysując niebo, wchłaniam niebo<br />
w siebie. Przepuszczam nieboskłon<br />
przez każdą komórkę swego ciała.<br />
To tak, jakby na moment się w nim<br />
było… i dotykało chmur. Czy istnieje<br />
coś lepszego? Bardziej przywracającego<br />
życie?<br />
Jest październik, bardzo ciepły, słoneczny<br />
dzień. Leżę na bielańskiej<br />
łące i patrzę w dal, w przestrzeń,<br />
a dookoła mnie faluje lekko, jak<br />
spokojne morze w pogodny dzień,<br />
przecudny łan dojrzałych traw.<br />
Przenoszę swój wzrok z oddali na pojedyncze<br />
źdźbło tuż obok mnie. Jego<br />
życie też jest dramatem. Jego drżenie<br />
na wietrze… Owad, który mozolnie<br />
wspina się po łodyżce i żyje tak<br />
krótko… Czuję zapach ziemi i zapach<br />
soków płynących w krwiobiegu traw.<br />
Dookoła mnie skaczą małe, szare<br />
świerszcze, wchodzą na pień starej<br />
czereśni, szukając w nim schronienia<br />
przed nadchodzącą zimą. Powietrze<br />
nieustannie drga, poruszane perkusją<br />
ich ostatniej muzyki tej jesieni.<br />
A potem znów wpatruję się w daleki<br />
horyzont, przymglone liczne pasma<br />
gór, srebrzącą się Wisłę, i w widoczne<br />
wyraźnie w jej zakolu dwie tynieckie<br />
romańskie wieże, sterczące nad urwi-
skiem z wapiennych skał. Ten pejzaż<br />
jest jak z obrazów holenderskich malarzy.<br />
Ponad lasem i hełmami wież klasztoru<br />
Kamedułów na Srebrnej Górze,<br />
a widoczną w dali prostokątną surową<br />
formą tynieckiego opactwa,<br />
rozpięta jest ogromna przestrzeń niebieskich<br />
przestworzy.<br />
Tam, gdzie Ziemia dotyka Nieba,<br />
na odległej, magicznej linii horyzontu,<br />
wydaje się istnieć brama do<br />
wieczności. Do bezkresu… Wieczność<br />
przychodzi jednak nagle, staje<br />
naprzeciw nas za nieznanym jeszcze,<br />
ostatnim zakrętem drogi.<br />
Wszystko się kiedyś kończy – powiedział<br />
do mnie ostatnio znajomy Grek<br />
na pożegnanie lata.<br />
Także więc i cierpienie posiada<br />
swój kres.<br />
Nawet najciemniejsza noc się<br />
skończy, a słońce wstanie.<br />
(Victor Hugo, Nędznicy)<br />
Możesz wziąć do ręki kamyk, nabrać<br />
w dłoń wody, ale powietrze pozostanie<br />
nieuchwytne. Co może być<br />
większym przeciwieństwem twardej<br />
skały niż miękki obłok?<br />
Czy czujesz własne serce w swej<br />
piersi? Czy odbierasz jego wrażliwą<br />
obecność? Gdy czasem trzepocze<br />
swoimi skrzydłami jak spłoszony ptak<br />
i wyrywa się do lotu w przestworze?<br />
Stoję przed bramą eremu kamedułów<br />
na Srebrnej Górze. Czy za tymi<br />
drzwiami istnieje Niebo? Czy odzyskuje<br />
się spokój? Czy splątane myśli<br />
prostują swe ścieżki, a uczucia stają<br />
się jaśniejsze?<br />
Ciszę tego słonecznego październikowego<br />
dnia co jakiś czas burzy<br />
warkot silnika furgonetki, która<br />
z pewnym mozołem wjeżdża<br />
pomiędzy murami na dziedziniec<br />
przed furtą eremu. Wypełniona po<br />
brzegi skrzynkami świeżo zerwanych,<br />
brzemiennych sokiem fioletowych<br />
winogron. Zatrzymuje się – i wtedy<br />
otwiera się drewniana brama prowadząca<br />
do ogrodu. Furgonetka cofa<br />
w jej wnękę. Słychać wówczas tuż za<br />
nią pospieszną krzątaninę, i po chwili<br />
odzywa się silnik tłoczni. Mnisi wyciskają<br />
z owoców sok. Słyszę, jak płynie<br />
strumieniem do drewnianych kadzi.<br />
Czy wino pomaga skosztować<br />
Nieba?<br />
W przedsionku klasztoru ktoś rozmawia<br />
głośno, jego głos wydobywa<br />
się jak z bezdennej otchłani.<br />
Potężny wiekowy kasztan rozpościera<br />
się nade mną swoimi bezlistnymi<br />
już, rozłożystymi konarami. I tylko<br />
czasem, niespodziewanie, jego ostatnie<br />
owoce spadają na ziemię. Jak<br />
kamienie toczą się i zatrzymują pod<br />
moimi stopami. Słońce grzeje tutaj<br />
tak mocno moją twarz, a żaden<br />
liść nie zatrzymuje jego ciepłych<br />
promieni.<br />
Na klasztornej wieży rozdzwonił się<br />
dzwon, kolejny dzień zmierza ku swojemu<br />
kresowi.<br />
A ponad wszystkim, po głęboko<br />
kobaltowym niebie płyną ku wschodowi<br />
fale pierzastych obłoków.<br />
– Niebo tutaj jest takie dziwne, takie<br />
konkretne, jakby chroniło nas przed<br />
czymś, co jest wyżej.<br />
– A co jest wyżej?<br />
– Tylko noc.<br />
(dialog z filmu Pod osłoną nieba, reż.<br />
Bernardo Bertolucci)<br />
Czasami nie rozpoznamy w porę<br />
swojego nieba i opuszczamy je, zmierzając<br />
w głąb własnej ciemności,<br />
w stronę fatum – jak bohaterowie<br />
filmu Pod osłoną nieba Bernardo<br />
Bertolucciego, którzy idą w głąb<br />
pustyni na spotkanie ze śmiercią. Nie<br />
spostrzegli w porę szczęścia, które<br />
posiadali, i szukali innego nieba niż<br />
to, które było dla nich dostępne.<br />
Szukali go bowiem na zewnątrz, poza<br />
sobą – a tam go nie było.<br />
Ponieważ Kit i Port wiedli nieuregulowany<br />
tryb życia – oboje popełnili<br />
fatalny błąd – uznali, że czas nie istnieje.<br />
Każdy rok był taki sam, jak inny.<br />
W końcu wszystko wydarzy się samo…<br />
(Pod osłoną nieba, reż. Bernardo Bertolucci)<br />
Kiedy zdajemy sobie sprawę z niepowtarzalności<br />
każdej chwili naszego<br />
czasu tu, na Ziemi – czym innym staje<br />
się niebo.<br />
Może czasem patrzymy w jakąś<br />
niewłaściwą stronę? Lub próbujemy<br />
pochwycić i zatrzymać to, co<br />
musi odejść? Udajemy, że przemijalność<br />
nie istnieje. Albo żyjemy złudną<br />
nadzieją na to, co ma nadejść<br />
w przyszłości – i nigdy nie nachodzi.<br />
Własne niebo, które jest dla nas teraz<br />
dostępne, domaga się od nas samych<br />
rozpoznania. Czasem trzeba wyjechać<br />
w podróż, daleką od samych siebie,<br />
by po powrocie dostrzec – czym ono<br />
jest. Może to tylko kwestia czystości<br />
świeżego spojrzenia albo przebłysku<br />
wyostrzonego wzroku.<br />
– Zgubiła się pani?<br />
– Tak.<br />
– Ponieważ nie znamy dnia swojej<br />
śmierci, traktujemy życie jak niewyczerpane<br />
źródło, a przecież wszystko<br />
zdarza się tylko określoną – i to niewielką<br />
liczbę razy. Jak często jeszcze<br />
przypomnisz sobie popołudnie<br />
z dzieciństwa? To, które tkwi w tobie<br />
tak głęboko, że nie wyobrażasz sobie<br />
bez niego życia? Może cztery, pięć<br />
razy… Może nawet mniej… Ile razy<br />
zobaczysz wschód Księżyca w pełni?<br />
Może dwadzieścia… A jednak życie<br />
wydaje się niewyczerpane… (dialog<br />
z filmu Pod osłoną nieba, reż. Bernardo<br />
Bertolucci)<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
65
Czy przypominasz sobie obraz Ogród<br />
rozkoszy ziemskich Hieronima Boscha?<br />
Po lewej stronie tryptyku rodzi<br />
się Ewa – ludzka zmysłowość.<br />
W centrum obrazu flamandzki malarz<br />
namalował ziemskie niebo rozkoszy,<br />
a po prawej piekło tortur za wszelkie<br />
cielesne przewinienia.<br />
A pamiętasz ucztę francuskiej kucharki<br />
Babette z powieści Karen Blixen?<br />
To niebo na świątecznym stole wyposzczonych<br />
purytan, te pieczone<br />
przepiórki w „sarkofagach”, świetne<br />
roczniki francuskich win.<br />
Przeważnie, przy dobrym posiłku,<br />
ludzie z Berlevaag odczuwali po pewnym<br />
czasie ociężałość. Ale dzisiaj było<br />
inaczej. Biesiadnicy stawali się coraz<br />
lżejsi, im dłużej jedli i pili, i coraz lżejsze<br />
były ich serca […].<br />
Ta kobieta przeobraża kolację w Café<br />
Anglais w rodzaj miłosnej intrygi –<br />
miłosnej intrygi szlachetnego i romantycznego<br />
gatunku, gdzie już się<br />
zatracają różnice między cielesnym<br />
i duchowym pragnieniem i spełnieniem<br />
[…].<br />
Mogłam ich uszczęśliwiać. Jeśli<br />
dawałam z siebie wszystko, im<br />
mogłam dawać szczęście doskonałe.<br />
(Uczta Babette, Karen Blixen)<br />
Może nigdzie niebo nie jest tak<br />
piękne i tak wyraźne, jak ponad<br />
pustynią. Tam, nocą, miriady gwiazd<br />
dotykają wręcz Ziemi. I pustyni twego<br />
serca, pod jakimkolwiek niebem…<br />
Na każdym kontynencie tej planety.<br />
Pustynia odzwierciedla naszą jałowość<br />
i wypalenie naszego życia.<br />
A jednak pustynie nadal kryją w sobie<br />
oazy i studnie.<br />
Czym jest pustynia? – Zapytaj<br />
może Beduina, który oddalił<br />
się na nią przed wiekami.<br />
Pod wielkim niebem pełnym gwiazd<br />
czujesz swoje samotne istnienie, jak<br />
dziecko, nieutulone w swoim płaczu.<br />
Jak wielkie jest niebo, które cię dotyka!<br />
Jest tak ogromne, że czujesz się<br />
maleńkim epizodem w przestrzeni<br />
jego nieskończoności. Oto twoja<br />
właściwa skala…<br />
66<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Piloci, którzy latają nad Ziemią i spoglądają<br />
na nią z wysokości obłoków,<br />
czasem dopiero stamtąd zauważają<br />
skromne ludzkie szczęście.<br />
Zapragnął zdjąć z siebie zbroję,<br />
poddać się bezwładowi i znużeniu<br />
– niedola ludzka to również pewne<br />
bogactwo – stać się zwykłym człowiekiem,<br />
który co dzień ogląda przez<br />
swoje okno ten sam widok.<br />
(Nocny lot, Antoine de Saint-Exupéry)<br />
Anioł w filmie Wima Wendersa<br />
sprzedaje swoją zbroję. Bycie w niej<br />
niewidzialnym czyniło go absolutnie<br />
odpornym na ból i zranienie, na<br />
przemijalność i cierpienie. Wszystko,<br />
co izoluje od cierpienia, jest zbroją.<br />
To, co nie pozwala poczuć się człowiekiem<br />
– jest nią.<br />
Brak dotyku materii jest pozbawieniem<br />
się życia. Niebo w nas znajdujemy<br />
w momencie, gdy odkładamy<br />
na bok własną zbroję i stajemy bezbronni<br />
naprzeciw innych – tak samo<br />
bezbronnych jak my.<br />
To wspaniałe żyć duchem – świadkować<br />
dla wieczności, rejestrować<br />
to, co duchowe w ludzkich umysłach.<br />
Ale czasem mam już dość tej mojej<br />
duchowej egzystencji i ciągłego unoszenia<br />
się nad Ziemią. Chciałbym<br />
poczuć swój ciężar, skończyć<br />
nieskończoność, związać się z Ziemią.<br />
Chciałbym przy każdym kroku, przy<br />
każdym powiewie wiatru, móc powiedzieć:<br />
teraz, teraz i teraz… A nie –<br />
na zawsze i na wieczność.<br />
Usiąść na pustym miejscu przy stole.<br />
Być witanym, nawet skinieniem<br />
głowy.<br />
Zawsze we wszystkim uczestniczyliśmy<br />
jedynie na pozór: pozorne<br />
zapasy, pozorne zwichnięcie biodra,<br />
pozorne łowienie ryb. Siedzenie przy<br />
stolikach, picie i jedzenie – wszystko<br />
na pozór: pieczone barany i wino<br />
w namiotach na pustyni – pozorne.<br />
[…] Wreszcie móc zgadywać, zamiast<br />
zawsze wiedzieć. Móc mówić: ach!<br />
I – och! Zamiast ciągle: tak i amen.<br />
[…]<br />
Czego mnie nauczyło moje ponadczasowe<br />
patrzenie w dół, na Ziemię?<br />
Chcę się przemienić, zatrzymać spojrzenie,<br />
krótki krzyk, cierpki zapach…<br />
Już wystarczająco długo byłem poza,<br />
wciąż nieobecny. Zbyt długo byłem<br />
poza światem. Pozwól mi wejść<br />
w historię świata. Albo przynajmniej<br />
potrzymać w ręku jabłko.<br />
Popatrz – te pióra, tam, na wodzie –<br />
już zniknęły…<br />
(monolog anioła z filmu Niebo nad<br />
Berlinem, reż. Wim Wenders)<br />
Kiedy anioł staje się człowiekiem –<br />
zaczyna widzieć kolory świata.<br />
Przestaje słyszeć ludzkie myśli. Od<br />
tego momentu towarzyszy mu już we<br />
wszystkim niewiedza i niepewność.<br />
Czuje ból i staje się śmiertelny.<br />
Czuje obok siebie obecność swego<br />
brata – niewidzialnego anioła, i mówi<br />
do niego:<br />
Chciałbym spojrzeć ci w oczy i powiedzieć,<br />
jak dobrze tu być. Dotykać<br />
rzeczy… Jest zimno, ale czuję się dobrze.<br />
[…]<br />
Bierzesz ołówek i rysujesz ciemną<br />
linię… potem rysujesz jasną linię… i to<br />
razem jest właściwa linia…<br />
Albo, kiedy zmarzniesz – pocierasz<br />
dłonie jedna o drugą… Wiesz – to jest<br />
dobre uczucie…<br />
Jest tak wiele pięknych rzeczy…<br />
Ale ciebie tu nie ma – ja tu jestem.<br />
Chciałbym, żebyś tu był. Chciałbym,<br />
żebyś ze mną rozmawiał, bo jestem<br />
przyjacielem… comapaniero…<br />
(monolog anioła z filmu Niebo nad<br />
Berlinem, reż. Wim Wenders)<br />
Niekiedy nawet anioły<br />
opuszczają niebo na zawsze,<br />
rezygnując ze swojej nieśmiertelności,<br />
żeby poczuć ziemski<br />
dotyk materii i czasu.<br />
A jednak ludzie, którzy dotykiem<br />
swojego ograniczonego życia zanurzeni<br />
są w odczuwanie, zadzierając<br />
głowy do góry spoglądają tęsknie<br />
w błękitne niebo. Przyglądają się efemerycznym<br />
obłokom i zazdroszczą<br />
nieziemskim aniołom.
Kim więc jesteś? Czy zapytałeś<br />
o to samego siebie?<br />
O tym mówią do ciebie gwiazdy,<br />
mówi morze – i mówi napotkany<br />
przypadkiem obcy, w tym dalekim<br />
kraju, w którym znalazłeś<br />
i poczułeś swoją ukrytą pustynię, na<br />
którą czasem odchodzisz, by milczeć<br />
i wsłuchiwać się w ten cichy głos we<br />
własnym wnętrzu.<br />
Twoją ogromną matką jest Kosmos,<br />
który kołysze cię łagodnie w kolebce<br />
swego otchłannego łona. Spójrz<br />
w górę, kiedy noc patrzy na ciebie<br />
swym łagodnym okiem pełnym<br />
gwiazd. Jak bliski wydaje się daleki<br />
Księżyc…<br />
Obcy, napotkany na krawędzi ostatniego<br />
przylądka, spogląda ci w oczy<br />
z nadzieją, że wypełnisz jego samotność.<br />
Ale ty nie wiesz tego jeszcze,<br />
czy twoja podróż kończy się tutaj, na<br />
tym skrawku nieznanej ci ziemi, czy<br />
jak Odyseusz musisz jeszcze przebyć<br />
mroczną krainę Kimeryjczyków, by<br />
pożegnać się ostatecznie z duchami<br />
umarłych.<br />
Może, jak Tezeusz, musisz jeszcze<br />
przewędrować swój wewnętrzny<br />
labirynt i zgładzić w sobie bestię. Jak<br />
Herakles wyrwać z podziemi Cerbera.<br />
Przewędrować piekło jak Dante,<br />
prowadzony przez Wergiliusza… Bo<br />
inaczej nie zdołasz uciec od własnego<br />
cienia, ten cień nie daje bowiem<br />
nigdy ukojenia, pod żadnym upalnym<br />
niebem, i gdziekolwiek pobiegniesz –<br />
on już tam będzie.<br />
Czujesz, jak letnie słońce grzeje twoją<br />
skórę? Głaszcze cię jak troskliwa matka,<br />
której dotyk opowiada ci o granicach<br />
twego ciała, o skończoności<br />
i delikatności drobinki twojej istoty<br />
w nieskończonym Kosmosie.<br />
To właśnie jest potrzebą – patrzeć<br />
w głębię nieskończoności Wszechświata,<br />
by wyobrażać tam sobie<br />
własną nieśmiertelność.<br />
Zatrzymaj się więc,<br />
spójrz w niebo,<br />
zanurz się w morskiej toni.<br />
Czy czujesz, jak woda dotyka cię swą<br />
miękką falą? Jak otula cię ciepłem<br />
swojej delikatnej substancji, kiedy<br />
dryfujesz i kołyszesz się bezwładnie<br />
i łagodnie na gładkiej tafli morza, jednocząc<br />
z jego rytmem, z jego naturalnym<br />
oddechem… Ono rozbija się<br />
o ciebie milionem swoich delikatnych<br />
kropel, przemawiając, szepcząc<br />
do milionów komórek twej wrażliwej<br />
na dotyk skóry. Szuka z nimi wspólnego<br />
języka. I opowiada im o swoim<br />
życiu. O tym, co wieczne i nigdy się<br />
nie kończy, nawet wówczas, kiedy<br />
zmienia swoją formę.<br />
I opowiada ci o wieczności, o przemianie<br />
ziemskiej materii. Gdy woda<br />
rozgrzana ciepłem słonecznych<br />
promieni zamienia się w obłoki pary<br />
i unosi chmurami do nieba. Gdy<br />
chmury płyną po niebie, wzbierają<br />
deszczem i spadają kroplami na<br />
ziemię. Gdy znikają, rozwiewając się<br />
w gorącym letnim powietrzu.<br />
I kiedy delikatny powiew wiatru,<br />
bryza znad tafli wody, muska cię jak<br />
rąbek jedwabnej tkaniny. Dotyka,<br />
głaszcze… i znika… [RSK]<br />
Ilustracje: Renata Szpunar-Kubczyk<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
67
68<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
TAtiana Averina<br />
fotografia<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
69
70 70<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Foto z archiwum prywatnego Tatiany Aweriny<br />
Tatiana Averina urodziła się i wychowała<br />
w Zaporożu (Ukraina). W fotografii<br />
zakochała się w 2011 roku – i odtąd – ta<br />
dziedzina sztuki całkowicie zawładnęła<br />
jej życiem. W 2015 roku została przyjęta<br />
do zaporoskiego fotoklubu „Zaporoże”,<br />
w 2016 do Wspólnoty Fotografów<br />
Ukrainy, a w 2017 do Międzynarodowej<br />
Federacji Sztuki Fotograficznej<br />
(FIAP), gdzie otrzymała tytuł Photo<br />
Artist (AFIAP). Jest aktywną uczestniczką<br />
krajowych i międzynarodowych<br />
konkursów i wystaw fotograficznych.<br />
Wiele jej prac zostało nagrodzonych<br />
medalami, honorowymi odznaczeniami<br />
i dyplomami. Obecnie sztuka Tatiany<br />
jest ściśle związana z aparatem japońskiego<br />
mistrza fotografii, Haruhisy Terasakiego*,<br />
który buduje aparaty według<br />
własnego projektu i wiele z nich rozsyła<br />
do fotografów na całym świecie. Tatiana<br />
powiedziała, że po otrzymaniu<br />
przesyłki z Japonii, od pierwszego ujęcia,<br />
rozpoczęła się dla niej magia. Ten<br />
aparat nie tylko zatrzymuje moment,<br />
ale przede wszystkim maluje światłem<br />
niezwykłe obrazy, które mają duszę,<br />
a martwe natury przenosi w czasy<br />
wielkich mistrzów holenderskich. „Takiej<br />
czystości i harmonii w fotografii<br />
nigdy wcześniej nie spotkałam. Chapeau<br />
bas dla mistrza Haruhisy Terasakiego<br />
za jego miłość do fotografii, za<br />
jego hojność i magię, za jego życzliwość<br />
i wsparcie. To dla mnie duży zaszczyt<br />
i przywilej, że przy pomocy tego<br />
urządzenia mogę dotykać piękna i czerpać<br />
niesamowitą przyjemność z samego<br />
procesu fotografowania, aż po zanurzenie<br />
w gotowym kadrze!”<br />
*Haruhisa Terasaki był gościem „Post<br />
Scriptum” w wydaniu lipcowym,<br />
w 2020 roku. Wielkoformatowy aparat<br />
fotograficzny, który zbudował według<br />
własnego pomysłu, składa się z dwóch<br />
części: obiektywu odwzorowującego<br />
rzeczywisty obraz na matówce<br />
i aparatu cyfrowego, który fotografuje<br />
matówkę [przyp. redakcji].<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
71 71
72 72<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
73
Satyra prawdę mówi, względów się wyrzeka – Ignacy Krasicki<br />
Satyra zabija, nie obraża – Stanisław Jerzy Lec<br />
ROZTERKI WOKALISTKI<br />
Spięte spółgłoski kisną w krtani<br />
dźwięk się rozjeżdża bzdety nucę<br />
choć brzuch napięty – czad do bani!<br />
pomocy szukam jak deszcz kani<br />
i gardło płuczę<br />
rejestr głowowy w wykon wplączę<br />
jak już niemoce szpetne miną<br />
chorały gregoriańskie rącze<br />
zagrzmią od serca gdy je włączę<br />
melodią spłyną<br />
puszczę metronom zagrzmią trąby<br />
dyszkant przerodzi się w falsecik<br />
i z wysokiego „C” wyrąbię<br />
póz artystycznych nie poskąpię<br />
i pieśń poleci...<br />
najczulsze struny w duszy trącam<br />
i burdonowy dźwięk piszczałek<br />
rejestr gwizdkowy chęć paląca<br />
poniesie echem głos do słońca<br />
i zrodzi pałer<br />
fałdy głosowe czas już napiąć<br />
w sklepienie walnąć tak jak trzeba<br />
niech naród słucha niech się gapi<br />
strzelę jak z procy sięgnę nieba<br />
tylko... co śpiewać?<br />
ja i tenorów trzech – pierś w klatę<br />
boski kwartecik – już to czuję!<br />
niech twórca hitów w mig nam zatem<br />
(z szansą by wstrząsnąć całym światem)<br />
szlagier smaruje!<br />
Rysunki: Konrad Wieczorkowski<br />
Renata Cygan<br />
74<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
ZYSKI PLOTKARZA<br />
Korzyści<br />
z zawiści.<br />
DLACZEGO MIAŁ MŁODOŚĆ WSPANIAŁĄ?<br />
…bo najbardziej twórcza<br />
jest pamięć wybiórcza.<br />
MA W SOBIE COŚ ZWIERZĘCEGO<br />
Rozwydrzona<br />
żona.<br />
BEZ ZŁUDZEŃ<br />
Nawet najnowsze cudowne diety<br />
z jędzy nie zrobią super kobiety.<br />
ADWOKAT<br />
Cudze pretensje<br />
płacą mu pensję.<br />
GRAFOMAN<br />
Choćby nie wiem jak się przymuszał,<br />
nie stworzy „Pana Tadeusza”.<br />
O GALERIACH<br />
Można tylko pomarzyć, by dzieci –<br />
zamiast ze sklepami<br />
zaczęły galerie kojarzyć z obrazami.<br />
PRZESTROGA<br />
Zagrożenie całkiem realne –<br />
niektóre maski mogą być<br />
niezdejmowalne.<br />
ŚWIEŻOŚĆ UCZUĆ<br />
Świeżością uczuć zachwycił pan panią<br />
domu:<br />
– Kochanie, kupiłem ci kawałek<br />
świeżego salcesonu.<br />
NIE RÓŻOWO<br />
Imał się różnych zajęć,<br />
poznał barwy pracy.<br />
Został mu jeden kolor marny… czarny.<br />
Agnieszka Jarzębowska<br />
SEN DOBRY NA WSZYSTKO<br />
Ostatni raz miauknęła czule<br />
i oddaliła precz (podstępna!)<br />
ciało skręciła jak piruet<br />
i cała znikła w kocimiętkach<br />
otarła grzbiet o płot omszały<br />
niczym catwoman na wybiegu<br />
pachniały róże gzy brzęczały<br />
śmiał się belzebub<br />
przecież u stóp jej szare wróble<br />
składał w ofierze w rytmie tanga<br />
wymościł łoże w szarym pudle<br />
i skomponował trzy mruczanda<br />
był jej kocurkiem beniaminkiem<br />
zabiegał dzień po dniu o względy<br />
a ona niecnie pod jaśminkiem<br />
zerwała więzy<br />
w rozpaczy kona siedmiokrotnie<br />
ciałem targają ostre spazmy<br />
ogon powiewa jak chorągiew<br />
wieczór się czai ciężkostrawny<br />
futro linieje serce broczy<br />
kłuje miłosna bezwzajemność<br />
lecz gdy tak życie drwi wprost w oczy<br />
trzeba się zdrzemnąć<br />
Renata Cygan<br />
***<br />
Empatyczna Gertruda w Lucernie<br />
układała zakupy misternie<br />
chcąc uniknąć powtórki<br />
czasów, kiedy ogórki<br />
przy śmietanie się czuły mizernie.<br />
***<br />
Fechmistrz z Tczewa przez Trzciel, aż pod<br />
Trzciankę,<br />
szedł trzy dni, by odwiedzić kochankę,<br />
ale zastał ją z Krzychem.<br />
Krzycha przeszył więc sztychem,<br />
przestrzegając trzpiotliwą trzcianiankę.<br />
***<br />
Maszynistę spytano z Hajfongu,<br />
czemu woli dryfować na drągu<br />
przez ocean wzburzony,<br />
zamiast wrócić do żony?<br />
Odpowiedział, że nie ma pociągu.<br />
***<br />
Kanibalka w Zachodniej Afryce<br />
od ołtarza uciekła w panice,<br />
kiedy wyznał jej Ali,<br />
gdy się lepiej poznali,<br />
że go kręcą surowi rodzice.<br />
***<br />
Denerwuje się Clara w Bonito,<br />
bo powiedział jej trener Carlito,<br />
że pomimo treningu,<br />
diety, oraz joggingu,<br />
w dalszym ciągu ma grube jelito.<br />
***<br />
Mieszka pewien Nikodem na Malcie,<br />
który latem przechadza się w palcie<br />
nic nie mając pod spodem.<br />
Czy ma zdjąć je Nikodem<br />
między sobą, dziewczyny, ustalcie…<br />
***<br />
Portrecista, co mieszka pod Skopje,<br />
w pracy zwija się dziś, jak w ukropie.<br />
Piękną żonę ma z Triestu,<br />
ona gachów dwudziestu.<br />
Każdy pragnie mieć wierną jej kopię.<br />
Adam Gwara<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
75
Nasser<br />
Shademan<br />
TWÓRCA MIKROARTYSTYCZNEJ KONCEPCJI ESTETYKI W STOMATOLOGII<br />
Nasser Shademan – profesjonalny malarz i rzeźbiarz z Malezji. Wizjoner wykraczający<br />
poza czas. Unikalny na skalę światową artysta zajmuje się techniką stomatologiczną,<br />
podnosząc ją do rangi Sztuki Stomatologii Estetycznej. Ceniony w kręgach zawodowych<br />
za swą nieprzeciętną wiedzę i umiejętności techniczne połączone z precyzją i malarskim<br />
spojrzeniem na strukturę. Jest twórcą mikroestetyki (Fine-art Micro Aesthetic Dentistry),<br />
czyli koncepcji poświęconej sztuce odwzorowania naturalnej estetyki w stomatologii<br />
w skali mikro, tak aby uzyskać odbudowę trójwymiarową, dopasowaną do twarzy,<br />
kolorytu cery, tekstury oraz płci. Jako uznany wykładowca prowadzi wykłady i kursy<br />
praktyczne na całym świecie. Jest również autorem licznych artykułów w magazynach<br />
branżowych w Azji, Australii i Europie. Profesjonalista, który odtwarza to, co utracone<br />
w naturze. Miałam przyjemność być na jednym z jego wykładów – magnetyczny,<br />
skupiający na sobie uwagę, absolutnie zawładnął publicznością.<br />
Nasser to pierwszy na świecie technik-artysta, który w warstwach ceramiki dentystycznej<br />
ukrywa zręcznie i szczegółowo odwzorowane postacie, budowle, abstrakcje w skali<br />
mikro. Odtwarza prace Michała Anioła, Leonarda Da Vinci, portrety pacjentów –<br />
wszystkie mają wymiary tak małe, że są ledwie widoczne gołym okiem. W tę podróż,<br />
po niesamowitych trójwymiarowych portretach-rzeźbach, zabieram Państwa dzisiaj<br />
z Nasserem!<br />
76<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
POŻAR W MOJEJ GŁOWIE<br />
Katarzyna Brus-Sawczuk<br />
Na Twojej stronie w biogramie czytamy: twórca<br />
mikroartystycznej koncepcji estetyki w stomatologii,<br />
technolog, profesjonalny artysta, wykładowca, dyrektor<br />
jednego z najbardziej wyrafinowanych centrów<br />
protetycznych w rejonie Azji i Pacyfiku, oferującego<br />
równocześnie kształcenie i szkolenie podyplomowe.<br />
Imponujące! Wygląda na to, że sztuka, technologia,<br />
profesjonalne umiejętności, wizjonerskie spojrzenie<br />
na otworzenie natury przenikają się i nawzajem<br />
uzupełniają… Jak potrafisz to połączyć?<br />
Jestem uprzywilejowany, że jako wykładowca mogę<br />
odwiedzać wiele uniwersytetów na całym świecie.<br />
Zadaję sobie pytanie, na ile kształtuje nas wiedza<br />
akademicka, a na ile wpływy zewnętrzne i społeczeństwo.<br />
W sztuce jest podobnie, jedna strona to droga akademicka,<br />
edukacja, druga to poszukiwania artystyczne<br />
i ich realizacja. Nasza droga życia wywodzi się ze<br />
starożytnej historii i miejsc, z których pochodzę, z perskiej<br />
historii sztuk pięknych. Persowie potrafili oddać wiernie<br />
szczegóły. Dorastałem w podziwie nad detalami sztuki<br />
i mam ogromny szacunek do ich odtwarzania.<br />
Kiedy miałem szansę zacząć pracować w przemyśle<br />
dentystycznym, moje spojrzenie było szersze. Edukacja<br />
na dentystycznym uniwersytecie, wiedza i profesjonalizm<br />
jest istotny, ale jako artysta myślałem o rzeczach<br />
istniejących poza szkołą. Wrażliwość artystyczna pozwala<br />
na poszukiwania. Już na początku mojej drogi byłem<br />
przekonany, że muszę połączyć pasję z profesjonalnym<br />
zawodem. Nie mógłbym kochać stomatologii bez<br />
ukochania sztuki. (I couldn’t love dentistry without<br />
artistry). Kiedy zacząłem łączyć te dwie dziedziny,<br />
poczułem, że jestem szczęśliwy. Byłem wybrańcem losu,<br />
choć nic nie przychodzi samo, bo profesjonalizm to<br />
trudna i systematyczna praca. Jestem szczęśliwy, że jako<br />
artysta mogłem tworzyć dzieła sztuki dla pacjentów,<br />
a nie tylko wykonywać mój zawód. Nie muszę ich<br />
nazywać technicznie koronami, mostami. Cieszę się<br />
chwilą ich tworzenia. Patrzę na nie w zupełnie inny<br />
sposób. Artystyczny umysł szuka piękna, podąża za<br />
nim, wyzwala go. Komercyjna praca, akademickie cele<br />
kształcą, dają wiedzę i doświadczenie, ale nie sięgają<br />
poza. To są cele realizowane od punktu a do punktu b.<br />
Nielimitowana wyobraźnia artystyczna to wzajemny<br />
wpływ pomiędzy sztuką i wykonywanym zawodem.<br />
Studiując warstwy, strukturę naturalnej tkanki zębów,<br />
im bardziej zbliżałem się do natury i jej szczegółów, tym<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
77
w materiałach, które mamy do dyspozycji: ceramice,<br />
kompozytach. Okazuje się jednak, że jesteśmy limitowani<br />
wieloma ograniczeniami. Mamy do dyspozycji więcej<br />
technik, lepszych właściwości materiałów, wspieranych<br />
digitalizacją od etapu planowania do urealnienia,<br />
ale w moim przekonaniu to nie wystarcza. Im wnikliwiej<br />
studiowałem istotę tkanek zęba, myślałem: dajemy<br />
pacjentom, co możemy najlepszego – korony<br />
i mosty – ale czy możemy pójść dalej? Czy możemy<br />
dać sztukę, jaką stworzyła natura, lub jeszcze więcej?<br />
Budowanie warstw w tych miniaturowych dziełach sztuki<br />
wymaga powiększenia mikroskopu. Mikroskop pozwala<br />
na przekroczenie limitów ludzkiego nieuzbrojonego<br />
oka! Moja koncepcja to skala mikro, wydobycie mikrodetali<br />
natury. Rezultaty są fascynujące! Ale takie<br />
spojrzenie wymaga edukacji zarówno dentystów, aby<br />
patrzyli oczami artysty, jak również – pacjentów. Dzisiaj<br />
mogę powiedzieć: jestem dumny, że jest duża grupa<br />
profesjonalistów i pacjentów, która docenia mój sposób<br />
oddania detali natury jako dzieła sztuki.<br />
ARTYSTYCZNY UMYSŁ<br />
S Z U K A P I Ę K N A , P O D Ą Ż A Z A N I M , W Y Z W A L A J E<br />
więcej widziałem. Bliskość sztuki odczuwałem już<br />
w dzieciństwie, byłem zafascynowany pięknem,<br />
zacząłem rysować, potem bawić się kolorami. Szybko<br />
zrozumiałem, że muszę zająć się jeszcze innymi<br />
dziedzinami sztuki, zainteresowała mnie rzeźba.<br />
Równolegle zacząłem szukać różnych możliwości<br />
i metod w malarstwie – akwarela, malarstwo olejne,<br />
akryl na płótnie. Im bardziej zagłębiałem się w sztukę,<br />
tym bardziej czułem się spełniony. To wszystko,<br />
niewątpliwie, dało podwaliny pod możliwość połączenia<br />
dziedzin, w których poruszam się na co dzień.<br />
W sztuce i jej możliwościach znalazłem piękno i coś<br />
więcej, co jesteśmy w stanie zaoferować pacjentom.<br />
Znalazłem także możliwość edukacji lekarzy, mogą<br />
bowiem dać pacjentom więcej niż zwykłą protetyczną<br />
pracę. Mogą dać artyzm.<br />
Co oznacza dla Ciebie mikroartystyczna koncepcja<br />
estetyki w stomatologii (ang. Fine-art Micro Aesthetic<br />
Dentistry), którą stworzyłeś?<br />
Zęby ludzkie w swoich szczegółach są dziełami sztuki<br />
utworzonymi przez naturę; to detale, struktury,<br />
warstwy, które poddają się przenikającemu światłu,<br />
grają z nim w perfekcyjny sposób. Są ukształtowane przez<br />
wiele czynników. W moim założeniu, jako technolodzy,<br />
powinniśmy być zdolni do odtworzenia tych szczegółów<br />
78<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
W skali mikro w Twoich pracach pojawiają się<br />
trójwymiarowe cienie, twarze, rzeźby, antyczne<br />
budowle… Jesteś unikalny, nie ma drugiego takiego<br />
artysty na świecie. Jak wpadłeś na pomysł, aby<br />
zamykać je w warstwach ceramiki? Gdzie szukasz<br />
inspiracji?<br />
Jako artysta, a tym wypadku można powiedzieć artysta<br />
dentystyczny, byłem zawsze zafascynowany pracami<br />
kreatywnymi, a nie jedynie rutynowym, odtwórczym<br />
działaniem. Artystyczny umysł jest ściśle powiązany<br />
z wyobraźnią. W sposób naturalny chciałem być<br />
kreatywny w tym, co robię, a nie tylko wykonywać<br />
wyuczony zawód i tę samą, codzienną pracę. Kiedy<br />
zacząłem rozwijać mikroartystyczną koncepcję estetyki<br />
w stomatologii, miałem przywilej pracować dla różnych<br />
pacjentów: bardzo wymagających, znanych, często<br />
VIP-ów, którzy szukali czegoś niezwykłego. Pewnego<br />
dnia przyjmowałem pacjentkę, która zadała mi pytanie:<br />
„Nasser, a gdybyś mógł umieścić moją twarz w koronie<br />
protetycznej…?”. Zaczęła się śmiać i mógł to być po<br />
prostu żart. Ja jednak nie mogłem spać całą noc.<br />
Myślałem o tym, co powiedziała. Doszedłem do wniosku,<br />
że to mogłoby być piękne wyzwanie. Nie znałem nikogo,<br />
kto byłby w stanie to zrobić. Pomyślałem, że być może<br />
to ten czas, ta szansa, niesamowicie kreatywny i piękny<br />
pomysł na sztukę. I zacząłem eksperymentować. Byłem<br />
zdziwiony pierwszymi efektami. To co powstało, było
nie do uwierzenia. Ale musiałem uczyć<br />
się innej pracy z materiałem, tak aby móc<br />
wykorzystywać go do wydobycia zupełnie<br />
nowych, trójwymiarowych detali. Mamy<br />
różnych pacjentów, są tacy dla których<br />
stworzenie twarzy czy postaci, rzeźby<br />
w ceramice, która daje takie możliwości,<br />
to sposób na piękno. Na posiadanie<br />
unikalnego dzieła sztuki.<br />
Jesteś unikalny i tworzysz niezwykłe dzieła.<br />
Jak to, co robisz stało się Twoim firmowym<br />
znakiem? Jesteś rozpoznawalny na całym<br />
świecie.<br />
Nie podążam za ogółem ludzi. Owszem,<br />
respektuję ich, doceniam, lubię się<br />
uczyć, ale jestem indywidualistą. Nigdy<br />
nie chciałem być kopią kogoś innego.<br />
Jako istoty ludzkie zostaliśmy obdarzeni<br />
unikalnością. Jeśli zapominamy o tym, tracimy nasze<br />
możliwości, nie wykorzystujemy ich. A przecież to<br />
zostało nam dane w sposób naturalny – bycie innym<br />
od innych. Zrozumiałem, że chciałbym być najlepszą<br />
wersją tego faceta, który nazywa się Shademan – we<br />
wszystkim co robi. Stawiałem więc sobie wyzwania<br />
i podwyższałem poprzeczkę. Robiłem to dla siebie,<br />
nie dla ludzi. Oczywiście, pewnego dnia zdałem sobie<br />
sprawę, że to, co robię, jest interesujące dla świata.<br />
Uświadomiło mi to po raz pierwszy spotkanie z Klausem<br />
Müterhiesem, znanym ceramistą niemieckim, kiedy<br />
przyjechał do Malezji z wykładem. Miałem koleżankę<br />
z Niemiec – Gabi Heiser, spotkaliśmy się wspólnie na<br />
obiedzie. Przed tym, jak wysłuchałem wykładu Klausa,<br />
dokładnie przestudiowałem napisaną przez niego książkę<br />
o estetyce zębów przednich. Gabi opowiadała o nim,<br />
że jest jednym z najlepszych na świecie ceramistów.<br />
Myślałem sobie: „Najlepszym? Co czyni go najlepszym?”.<br />
Powiedziała: „Zobacz, jakie korony robi, to dzieła sztuki,<br />
nikt nie jest w stanie ich skopiować”. Przygotowałem się<br />
do tego spotkania. Jedną z koron odtworzyłem<br />
z wszystkimi detalami w porcelanie. W trakcie<br />
spotkania Klaus wypytywał, czym się zajmuję. Gabi<br />
nalegała, żebym pokazał swoją pracę. Kiedy pokazałem,<br />
zapytał: „Od kogo to dostałeś? To moja praca… Znam<br />
swoją pracę, więc kto ci ją dał?”. Kiedy próbował<br />
przeanalizować, w jaki sposób jego korona znalazła się<br />
w moich rękach, Gabi powiedziała: „Musisz zobaczyć<br />
jego prace, to co potrafi”. Wtedy pokazałem Klausowi<br />
koronę z trójwymiarową twarzą zamkniętą w środku.<br />
Tak po raz pierwszy moja wizja ujrzała światło dzienne.<br />
Klaus jednak niczego nie zobaczył. Powiedziałem: „To nie<br />
jest zwykła korona, zobacz, czy widzisz w niej twarz…”.<br />
Nałożył okulary, przybliżył wzrok i krzyknął: „O mój Boże,<br />
to niemożliwe!”. Staliśmy się przyjaciółmi, zaczęliśmy<br />
również współpracować na niwie zawodowej. Żywię do<br />
niego szczególny szacunek, był pierwszym na świecie,<br />
który dostrzegł sztukę w tym, co robię i docenił to.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
79
SZTUKA<br />
W SKALI MIKRO<br />
80<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
81
S P O R T R E T O W A Ł E M N A J S Ł Y N N I E J S Z Y O B R A Z<br />
LEONARDA DA VINCI – MONA LISĘ<br />
W S T R U K T U R Z E C E R A M I C Z N E G O Z Ę B A.<br />
Mogę z całą pewnością powiedzieć, że to jest sztuka.<br />
Jak sam mówisz, masz w głowie pożar i nieskończoną<br />
ilość inspiracji. Pojawiają się, zaklęte pomiędzy<br />
warstwami ceramiki, monumentalne budowle,<br />
inspiracje Michałem Aniołem czy Leonardem da Vinci…<br />
Mam mnóstwo szacunku dla obu mistrzów. Da Vinci<br />
pojawił się w moim umyśle pierwszy. Sposób, w jaki<br />
podchodził do sztuki, otwartość myśli, filozofia z jaką<br />
postrzegał świat, opowieść płynąca z jego szkiców<br />
i rysunków zasługiwała na szacunek. Absolutnie<br />
podziwiam to, co osiągnął. Myślałem sobie, żeby<br />
spróbować zamknąć jego rysunki w mojej ceramice.<br />
Zrobiłem to. Efekt przerósł moje oczekiwania. Poszedłem<br />
dalej: sportretowałem najsłynniejszy obraz mistrza,<br />
Mona Lisę, w strukturze ceramicznego zęba. Potem<br />
pracowałem z dziełami Michała Anioła, efekty były<br />
niesamowite. W 2015 roku miałem wykład we Włoszech.<br />
Przekładał go włoski tłumacz. Kiedy skończyłem, ludzie<br />
zaczęli zadawać pytania, w pewnym momencie wstał<br />
mężczyzna, który zaczął mówić coś po włosku. Nie<br />
zrozumiałem go, ale z mowy ciała wyczytałem dużo<br />
emocji. Myślałem, iż może narzeka na coś, nie jest<br />
zadowolony, czułem, że może powiedziałem coś złego.<br />
Kiedy tłumacz zaczął przekładać jego słowa na angielski,<br />
zrozumiałem, że jest wzruszony, przyjechał z daleka<br />
po to, żeby zobaczyć moje prace i posłuchać mojego<br />
wykładu. Mówił, że nie mógł spać z emocji przed naszym<br />
spotkaniem i że sprawiłem, jakby czas się cofnął, a<br />
82<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
świat znalazł się w namacalnej obecności dawnych<br />
mistrzów. To było dla mnie jak narodzenie się nowych<br />
emocji, pokazało, że w dentystycznym przemyśle można<br />
odnaleźć artyzm. Sztuka jest żywa. Nie musimy odkładać<br />
na bok swoich zdolności i sprawnej ręki, żeby być artystą.<br />
Można połączyć dziedziny. Istoty ludzkie zostały bowiem<br />
obdarzone nieskończoną wyobraźnią.<br />
Pasja i wrażliwość to klucz? Sposób na życie?<br />
Jeśli jesteś człowiekiem z pasją, przyciągasz ludzi,<br />
dajesz im miłość. Możesz też pokazać im piękno. Jesteś<br />
pozytywny, prowadzisz ciekawe, satysfakcjonujące życie,<br />
kreujesz naokoło siebie piękno. Malujesz, pokazujesz<br />
świat. Dbasz o ludzi. Nie ma takiej miary, żeby można<br />
było powiedzieć, kiedy dajesz wystarczająco miłości.<br />
Darujesz troskę i miłość swoim pacjentom, tym co robisz<br />
dla nich. Czy 10 procent to wystarczająco?<br />
Na różnych wykładach lekarze pokazują, że starają się jak<br />
najlepiej wykonywać swój zawód. Zawsze zadaję pytanie:<br />
„A gdyby pacjent był twoją matką, to ile miłości byłbyś<br />
w stanie dać? Czy opieka byłaby taka sama, czy inna?”.<br />
Śmieją się, mówiąc, że matka czy rodzina to przecież<br />
zupełnie co innego. Nic bardziej mylnego. Wszystkim<br />
ludziom powinniśmy dawać tyle samo troski i miłości.<br />
To klucz. Będąc artystą, łatwiej można nauczyć się kochać<br />
ludzi. Czasem lecę na drugi koniec świata, aby oddać<br />
pacjentowi pracę i… widzę, że jeden punkt nie pasuje,<br />
nie jest idealny, czasem sam pacjent zupełnie tego nie<br />
zauważa. Być może ktoś inny powiedziałby: to nie ma
znaczenia. Jestem uczciwy, czuję, że mam obowiązek<br />
powiedzieć to pacjentowi. Satysfakcję przynoszą rzeczy<br />
robione z pasją i duszą.<br />
W czym pomaga Ci medytacja? Pozwala wyciszyć<br />
„ogień w głowie” czy wręcz przeciwnie?<br />
Kiedy podążasz artystyczną drogą, umysł jest bardzo<br />
wyczulony. Masz dużo do czynienia z wyobraźnią,<br />
ze światem wewnętrznym, duszą, masz szansę<br />
porozmawiać ze sobą. To daje medytacja. Mając naokoło<br />
tyle bodźców: media, YouTube, zewnętrzny świat, całe<br />
bla bla bla, medytacja pozwala się odłączyć. Zebrać<br />
energię.<br />
Który z artystów ma szczególne miejsce w Twoim<br />
umyśle? Kogo szczególnie cenisz?<br />
Kiedy studiowałem, fascynował mnie van Gogh. Kolory,<br />
umiejętność ich łączenia. Ceniłem go również za to,<br />
jakim był człowiekiem, co robił dla ludzi, ale również<br />
to, że był inny niż ludzie w tamtym czasie, że zachował<br />
swoje człowieczeństwo. Jeśli chodzi o wizualność sztuki<br />
i realizm prac, moim mistrzem jest Michał Anioł. Cenię<br />
również jego rzeźbę. W tamtych czasach było wielu<br />
artystów wywodzących się z włoskiej szkoły, nie tak<br />
znanych jak Michał Anioł, cenię te prace. Artyści na<br />
świecie są rodziną. Wprowadzają piękno<br />
w codzienne życie. Piękno tworzy lepszy świat.<br />
To wartościowe, co mówisz o świecie kreowanym<br />
przez piękno… „Romantic Centrals” (Romantyczne<br />
siekacze). Uwielbiam ten rysunek. Tworzysz obrazy na<br />
kawie. Sztuka ta doczekała się już nazwy: „latte art”.<br />
Precyzyjna, piękna kreska w aromatycznym napoju.<br />
Jak wpadłeś na taki pomysł? Jesteś również baristą?<br />
(Śmiech)<br />
Filiżanka kawy, to nie tylko napój, który wdychasz,<br />
pijesz. To także historia miłości. Zapach znany z rodzinnego<br />
domu, bliskość rodziny, matki, rodzeństwa<br />
przekomarzającego się ze sobą, ich codziennych zabaw.<br />
Pomyślałem: dlaczego nie malować czegoś dla moich<br />
pacjentów? Pokazać im troskę i miłość jeszcze<br />
w inny artystyczny sposób. Tak powstały moje kawowe<br />
rysunki. Ucząc moich kursantów, uczę ich również<br />
takiej kreski. Na zwykłej codziennej kawie.<br />
Czy dajesz ludziom szczęście?<br />
Danie pacjentowi uśmiechu to nie jest bezosobowa<br />
sprawa. Może powstać perfekcyjny technicznie<br />
uśmiech, a jednak pacjent nie jest szczęśliwy. Relacja<br />
musi być głębsza. Oparta na zaufaniu, miłości i pięknie.<br />
Podzieleniu z pacjentem swojej pasji. Kiedy matka<br />
karmi niemowlę, daje mu równocześnie największą<br />
uwagę i najbardziej cenną miłość – to jest korelacja,<br />
naczynia połączone. Kawa i artystyczne malowanie jest<br />
jednym ze sposobów dawania szczęścia, w drodze po<br />
uśmiech.<br />
Dziękuję, Nasser. Piękny, Szalony Umyśle! [KBS]<br />
Wszystkie zdjęcia pochodzą z archiwum prywatnego Nassera Shademana<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
83
POEZJA<br />
Polecane<br />
DOMINIKA LEWICKA-KLUCZNIK – rocznik 1978,<br />
animatorka, filolożka. Jest redaktorką, autorką<br />
wstępów, recenzji oraz materiałów promocyjnych.<br />
Publikuje w antologiach, pismach literackich<br />
i kulturalnych. Była organizatorką sześciu edycji<br />
Festiwalu Literatury Wielorzecze. W 2013 r. wydała<br />
debiutancki tom poetycki Samopas nominowany<br />
do nagrody Orfeusz w kategorii Orfeusz Mazurski.<br />
W 2016 r. odebrała nagrodę Kreatora Kultury<br />
od Prezydenta Miasta Elbląga za dotychczasową<br />
działalność. W tym samym roku ukazał się drugi<br />
tom poetycki autorki Limit na cuda (Poznań),<br />
który został Elbląską Książką Roku. W 2018 r.<br />
odebrała Nagrodę Marszałka Województwa<br />
Warmińsko-Mazurskiego w dziedzinie twórczości<br />
artystycznej, upowszechniania i ochrony dóbr<br />
kultury. W styczniu 2019 r. ukazała się trzecia<br />
książka M+M, a w <strong>2021</strong> _winna. Jest stypendystką<br />
Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz<br />
Funduszu Popierania Twórczości ZAiKS, Prezydenta<br />
Miasta Elbląga. Prowadzi blog/stronę autorską:<br />
www.lewickaklucznik.pl oraz projekt Pogotowie<br />
W@rsztatowe: https://www.facebook.com/<br />
pogotowiewarsztatowe/.<br />
84<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
POEZJA<br />
BARSZCZ Z PASZTECIKIEM<br />
Miałam gości, Anno. Teraz wracam<br />
do siebie i się okopuję. Boli mnie język od<br />
w porządku i twarz od odbijania się<br />
w grymasach. Teraz chcę być smutna.<br />
Dopóki nie przełknę wszystkiego,<br />
czym się połamałam. Nawzajem<br />
straciło moc, ale nie chce mi się wymyślać.<br />
Bawię się ze sobą w króla ciszy.<br />
Sprzątam i przestawiam, by zacząć<br />
nieco inaczej. Po staremu się nie sprawdziło.<br />
Jednak.<br />
Minął nam termin przydatności do spożycia.<br />
ŻYCIE Z DRUGIEJ STRONY<br />
Uczyłaś, Anno, żeby nie rozgryzać. Trzeba<br />
przełknąć szybko i popić wodą. Tylko wodą.<br />
Wówczas gorzki nie zabije przyjemności.<br />
Mówiłaś, że tak musimy sobie życie prostować,<br />
skoro sprawdziliśmy już inne ścieżki. I żadna<br />
nie jest odpowiedzią. Pozostajemy w sferze pytań.<br />
Nawet gdy codzienność drażni coraz bardziej, to weź<br />
pigułkę. Mówisz jak tani SMS z banku. Piszą,<br />
że tęsknią. Chcą mojej obecności.<br />
Wtedy procentuje my. A przy tobie – ubywa my.<br />
Opowiadamy świat z lewej do prawej.<br />
Ale nigdy nie będziemy w sam raz.<br />
RUCHY WYMIERAJĄCE<br />
POCZUCIE WINA<br />
Nie będziesz kolejnym z mężczyzn,<br />
Anno. Każdemu muszę dać kawałek<br />
i czas. Umówiłam się na dwudziestą piątą,<br />
bo moja doba się nie kończy. Kalendarz<br />
nie zamyka. Bądź fit, bądź smajl, bądź pleżer.<br />
Wypełniają mnie palce i słowa, zadania na czas i od<br />
do, dedlajny. Mam uczulenie na maile tak jak<br />
kiedyś na zeszyty w kratkę. Matematyka<br />
w końcu nie przydaje się w życiu. Chemia<br />
tylko czasami. Ważne jest, by pamiętać,<br />
że pewnych rzeczy i spraw się nie łączy.<br />
A o tym zapominam codziennie.<br />
Powtarzasz, jak dobrze, że mamy siebie.<br />
Milczę. Ja mam siebie.<br />
Ty masz siebie.<br />
Ale czy to dobrze?<br />
Codziennie boję się, Anno, że nie przyjedzie<br />
winda i nie poradzę sobie ze schodami. Boję się<br />
też, że nie odpiszesz, nie zapytasz, jak poranek<br />
czy wieczór. Boję się ciszy i śmierci, co nad nami<br />
wisi, od kiedy się zaczęło. Musi się przecież skończyć.<br />
Tak jest naturalnie. Dobrze wiemy, że zaszłyśmy<br />
już za daleko. Zbyt wiele padło słów potrzebnych<br />
i dotyków, które najszybciej ulatniają się z pamięci,<br />
bo skóra nie zadrukowuje się. Dlatego tęskni się za<br />
obecnością drugiego ciała i dłoń szuka drugiej.<br />
To naturalne. Tego się nie wybiera. I wiem też,<br />
że nie ma już powrotu, że nie można się cofnąć,<br />
a rzucenie wszystkiego nie sprawi, że będziemy<br />
w punkcie zero, gdzie można zacząć od nowa<br />
lub pójść zupełnie innymi szlakami.<br />
A te nie wiadomo, dokąd prowadzą.<br />
I tego się nigdy nie dowiemy. Bo jesteśmy tu i teraz,<br />
codziennie się zabijamy, uparcie pragnąc żyć.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
85
Foto: Katarzyna Brus-Sawczuk<br />
Mira Umiastowska, fragmenty Pl@stikowego Miasta<br />
Naprawdę Ell jest manekinem<br />
Nauczono ją, że świat jest dobry, a historia jest tylko<br />
odległą historią, gdzieś tam. Nie dotyka. Dobry wujek<br />
świat kręci się dookoła. Jest ciekawie i słonecznie.<br />
Zło się nie dzieje, takie ogólne, co najwyżej osobiste –<br />
kiedy była mała.<br />
Kiedy była duża, zaczęło ją dotykać – zło takie też znów<br />
raczej osobiste. Ogólne było gdzieś. Gdzieś indziej. Nie tutaj.<br />
Zło było nieprawdą. Było historią.<br />
Teraz historia zaczęła się zbliżać. Ell zaczęła odczuwać<br />
więcej analogii z teraźniejszością. Historia jakby miała ten<br />
sam mechanizm, może metody trochę inne. Analogia,<br />
tyle że zakamuflowana i nie na większą skalę. Tak, żeby<br />
manekiny nie rozumiały.<br />
86<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Manekiny, podobnie jak ludzie, łączą się w pary. Wychowują<br />
dzieci. Świat się kołem obraca, od słońca do<br />
słońca, dopóki dzieci nie urosną. Jej dzieci urosły. Mają<br />
smukłe kończyny, otwarte spojrzenie, choć czasem się<br />
garbią. Jak to przy lekcjach.<br />
Jechała teraz z nimi pociągiem. Szukali miejsca. Przechodzili<br />
przez cały skład, aż Em zauważył:<br />
– O! Tu, będziesz miała całe kanapy! – zwrócił się do matki.<br />
Rzeczywiście, były skórzane i do przykrycia znalazły się<br />
nawet kołdry. Ale nie czas im było jechać. Mieli jeszcze<br />
coś do załatwienia. Jakąś sprawę u krawca. Szukali podwórka.<br />
Potem znaleźli dwie paczki kurczaków. A wszystkie<br />
takie żółciutkie, piszczące, zawiązane czerwoną wstążką.
Trzeba je było komuś podrzucić, żeby się nie zmarnowały.<br />
O, już zaczynają wypadać! Zebrała paczkę i poszli szukać.<br />
Nikt w okolicy nie hodował kur. Podchodząc na wzgórze<br />
od zamku z drugiej strony, nagle znaleźli się jakby na<br />
dziedzińcu z ogrodem. Było pięknie. I trochę jakby na<br />
placu zabaw czy ćwiczeń. Pokonała jakąś przeszkodę, ale<br />
cały czas myślała jednak, żeby zdążyć wrócić do pociągu.<br />
Bilet przecież by się zmarnował. No i jeszcze te kurczaki!<br />
Okazało się, że z drugiej strony dziedzińca było jednak kilka<br />
chałup. Przy tej drewnianej kury chodziły po podwórku.<br />
Tu można byłoby je rozpuścić, ale zrobiło się późno.<br />
Tego jednego, co wypadł, było jej trochę żal. Nadal trzeba<br />
jednak się spieszyć, choć dziewczynka krawcowa proponowała<br />
nocleg…<br />
Co za niespójność! Manekiny też śnią.<br />
Ell nie lubiła być sama. Ale któż z nas nie jest sam, nawet<br />
jeśli jest wśród ludzi?! Pytanie retoryczne? Może niektórzy<br />
mają szczęście być bliżej siebie. I bliżej. I ciaśniej.<br />
I dużo nas, a wcale nie bliżej. Takie gierki. Także polityczne.<br />
Ludzie lubią grać w gry. Różne. Niekiedy nie wiedzą,<br />
że grają. Ktoś nimi gra. Podobnie jak u manekinów. Wtedy<br />
są pionkami. Najczęściej giną, jak to żołnierze na wojnie, bo<br />
obiecano im chwałę, wiarę w jakąś ideę albo zwyczajnie –<br />
pieniądze. Z wojny wracają wraki. Takie igrzyska śmierci.<br />
Ktoś naciska guzik, bo gry to najczęściej teraz takie guzikowe.<br />
Polityczne. Układne, z ręką na guziku.<br />
Ell była kiedyś blisko ludzi, to rozumie. Zresztą w czasie<br />
kiedy stoi na wystawie, słyszy takie różne poglądy,<br />
wygłaszane przez klientów sklepu, a zasłyszane z telewizora,<br />
który wszyscy zgodnie krytykują i kupują nowy pakiet<br />
z większą ilością mózgotłuków. Ludzie bardzo lubią<br />
politykować. Często przy stole. Wszyscy nagle stają<br />
się patriotami, ale w przeciwnych stronnictwach. I już<br />
w rodzinie poróżnienie gotowe! Ale goście sobie pójdą<br />
i zostaniemy sami. Czy rzeczywiście? I o jaką samotność<br />
nam chodzi? Tego Ell nie wie. Ell jest wyłącznie<br />
manekinem. Rozumnym, ale tylko manekinem. Na wiosnę<br />
w nowym płaszczu. I z miasta. Dlatego nie rozumie<br />
tych kurczaków, które gdzieś w czasie snu poginęły.<br />
Ludzie mają ściśnięte dusze. Manekiny duszy nie mają.<br />
Dlatego mogą swobodnie chodzić, choć może nieco automatycznie.<br />
Ell rozumiała to, bo była manekinem wyjątkowym.<br />
W końcu jej praojciec był półczłowiekiem! Nie wie tylko,<br />
czy to lepiej, czy gorzej i dla której połowy. W każdym razie<br />
i ona miewała fragmenty duszy. Dusza ta – w połączeniu<br />
z myśleniem, w które także Ell została wyposażona<br />
– dawała efekt bolesnego uciśnienia, choć mówi się,<br />
że myślenie nie boli. To nieprawda! Oj, boli, boli i to<br />
wprost proporcjonalnie. Im więcej, tym więcej, zwłaszcza<br />
kiedy bez skutku. Zwłaszcza kiedy widzą, wiedzą, czują,<br />
a nie mogą. Manekiny. Bo nic tylko całe dnie stanie na<br />
wystawie, aż nogi bolą i ciało drętwieje. Jeszcze ten głupi<br />
uśmieszek i szklane oczy, które patrzą gdzieś, nie wiadomo<br />
gdzie.<br />
Peruka i kapelusz z idiotycznym kwiatkiem albo piórkiem<br />
z poprzedniego snu.<br />
– Patrz, nie umieraj! Umierają poprzednie epoki i ludzie.<br />
Ty stoisz na przełomie! – Zwykł mawiać manager. – Wybór<br />
należy do ciebie! – dodaje. I ciśnie. I okręca wokół<br />
palca. Głupi uwierzą. Ell nie. Ale stoi. Bo gdzie pójdzie?<br />
Na inną witrynę? Więc pozwala sobie przymierzać różne<br />
miary i rozmiary. Upinać szpilkami, żeby z przodu wyglądało.<br />
Z tyłu kłuło. Więc stoi. Świat obok przechodzi. Świat<br />
szyty na miarę albo i nie… przez tego krawca, co to go nie można<br />
było osiągnąć w poprzednim śnie. Co to się gdzieś za systemem<br />
ukrył. Za jawą. I nawet dokładnie nie wiadomo<br />
komu strzelić w mordę, bo system ściśle utkany jak powięź.<br />
A makatka utkana we wzór, z którego lalka nie wyjdzie.<br />
Ludzie się wzruszą na jej widok i los, bo mają duszę. Lalka<br />
nie ma, choć ze spojrzenia coś wyziera. To może ma?<br />
Tylko człowiek mierzy ją swoją miarą.<br />
Ell dokładnie nie wie, kim jest człowiek.<br />
Dziś obserwowała na zewnątrz, jak pogryzły się psy.<br />
Właściciele skarcili oba.<br />
Państwo Przemyślni<br />
Państwo Przemyślni wiedzą, jak mają chodzić manekiny.<br />
Jej szef też to wie, dlatego nakręca ją co dzień. Żeby chodziła.<br />
To chodzi, chociaż wiadomo, że stoi. Na wystawie.<br />
Stoi jak ta lala! A myśli, że chodzi, bo wiosenka, nowy<br />
płaszczyk, świat się kręci. Ludzie wiedzą, jak nakręcać<br />
manekiny. Jej szef to człowiek. Taki ludzki. Nigdy nie ubierze<br />
ich tak samo. Ell – czerwony, Miss – zielony. Sukienka<br />
w zygzaki – Ell, bluzeczka w pomarańcze dla Miss. Wtedy<br />
wiedzą, że się różnią, a każda ważniejsza od drugiej. Metka<br />
pod spodem ukryta.<br />
Obie ze sobą rywalizują, to zrozumiałe:<br />
– Mój świat jest lepszy!<br />
– To mój świat jest lepszy! – Przekomarzają się, choć<br />
widzą to samo. Jak to zza szyby. Różnica może polegać<br />
jedynie na spostrzegawczości, bo szyba ta sama. A i obraz<br />
za nią ten sam.<br />
Obie widziały, że psy się gryzły, ale Miss bardziej przyglądała<br />
się właścicielom. Jeden stary, łysawy, niski i przysadzisty.<br />
Taki króciak. Drugi przypominał Pinokia z wydłużonym<br />
nosem. Jednak to Ell zauważyła, że to oni, właściciele,<br />
napuścili na siebie psy. Owczarek kontra labrador. Ell dziwiła<br />
się. Jak można! Przecież oba z rasy łagodne. Podejrzewała<br />
jednak, że to trzeci – człowiek – spowodował,<br />
jej szef. Już on wie, jak utworzyć ring. Ell to wie. Czasem,<br />
kiedy chce je wkurzyć, ubiera je tak samo. Ściąga z nich<br />
wszystkie kolorowe ciuchy i swoim ludziom każe ubrać<br />
je w jednakowe, czarne uniformy z napisem: „Przecena”.<br />
Żeby chociaż jedą! Wtedy każda czułaby się wyróżniona.<br />
Ale nie! Obie! I całą resztę na wystawie. Te dalej – też.<br />
Wtedy wszyscy czują się pokrzywdzeni, bo nikt nie jest<br />
wyróżniony. Nikt nie jest lepszy. Jest tłum.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
87
Czasem szefa ogarnia perwersja i ubiera wtedy jedną<br />
z lalek sam, osobiście. Zazwyczaj jest to Miss. Reszta<br />
pozostaje na czarno, w cieniu, w tle. Znowu wkurzenie!<br />
Bo kto lubi być tłem? Ręka do góry! Nikt. Wszyscy stoją<br />
jak manekiny, należycie, jak szef ustawił. Chociaż<br />
wewnętrznie ugotowani.<br />
Niekiedy pójdzie po rozum do głowy, szef, i… Ell też<br />
ubierze. Sam. Ale… w identyczną garsonkę. No na Boga!<br />
Dlaczego w taką samą?!<br />
Toż to przesada!<br />
A potem wszystkie dziewczyny na wystawie znów tak<br />
samo. To już przesada wielokrotna! Wtedy stoją i gapią<br />
się we wzajemnie drażniącą czerwień. O co mu chodzi?<br />
Czasem jakby ubierania nie dokańcza. Założy jeden but,<br />
a drugi rzucony. Obok. Z początku Ell podejrzewała,<br />
że z niedbałości, że to flejtuch. Ale nie. To z przemyślności,<br />
żeby nie przyszło do głowy uciekać. Głupi. Jakby nie można<br />
było boso?!<br />
Ale pewnie ma rację, bo przez granicę nie puszczą. Dla<br />
lalek takie buty to paszport! Chociaż podobno już te czasy<br />
minęły. Podobno.<br />
Po co w ogóle o tym wszystkim myśli Ell? Za szybą wystawy<br />
ludzie już dawno o tym krzyczą. I to na głos. Jakby<br />
można znów było krzyczeć po cichu. Ale chyba i tak<br />
gówno mogą, więc tylko krzyk im zostaje. Taki munkowy,<br />
bezradny. Z tyłu w galerii wisi kopia, to lalka wie, ile wart<br />
taki krzyk. Ale czy rzeczywiście? Dziś na powielaczu można<br />
wszystko. Tylko trzeba wiedzieć, który guzik przycisnąć.<br />
Marny ten nasz los – czasem pomyśli. Ludzie to już dawno<br />
wiedzą…<br />
To po co dają sobie wciskać nowe kanały? Właśnie dlatego?<br />
A nowe kanały im wciskają, docieka, chyba żeby ich bardziej<br />
zamulić. Zakręcić. Zbudować kolor życia na ekranie, na<br />
reklamie, ładnym filmie. Stworzyć iluzję, model, stereotyp,<br />
do którego mają dążyć. Jak łatwo nimi manipulować!<br />
Lalka przez szybę też ma taki ekran. Na nią patrzą, ale<br />
i ona ma reality show. Widzi, jak wszyscy wszystko<br />
wiedzą, a każdy politycznie poprawny, choć przeciwny.<br />
I chodzą tak po staremu. Po szynach. Po sznurkach, które<br />
ktoś inny trzyma. Takie lejce. Taki teatr. Takie marionetki.<br />
W tym sensie, spostrzega Ell, ludzie się tak bardzo od<br />
nas, manekinów, nie różnią. A dała sobie wkręcić, że mają<br />
więcej. Że mają coś, czego można zazdrościć. Nie warto.<br />
Ani nawet ich psom, które – choć ładnie utrzymane –<br />
szczerzą na siebie kły.<br />
Szczute. Nic więcej. [MU]<br />
E.Jowik, A.Lis, R. Cygan, W.D.Stańczak i E.Orłow<br />
Renata Cygan i Eugeniusz Orłow<br />
E.Jowik, A.Lis, R.Cygan, W.D.Stańczak , E.Orłow i T.Knyziak<br />
E.Jowik, A.Lis, R.Cygan, W.D.Stańczak , E.Orłow<br />
88<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Warto wiedzieć…<br />
Zwykle unika się w tak szczególnych periodykach<br />
informacji oficjalnych, urzędowych,<br />
zapełniając nimi przestrzeń agencji informacyjnych,<br />
mediów. W tym przypadku jednak<br />
odstępstwo od tej reguły jest uzasadnione<br />
i z pewnością zyska aprobatę Czytelników.<br />
Wśród partnerów medialnych „Post Scriptum”<br />
znajduje się m.in. Stowarzyszenie Autorów<br />
Polskich – związek twórczy autorów<br />
książek naukowych, popularnonaukowych,<br />
literatury publicystycznej, faktu i wielu innych<br />
form literackich, stanowiących przedmiot prawa<br />
autorskiego. Najliczniejszym oddziałem<br />
jest Oddział Warszawski II, skupiający ponad<br />
130 członków z kraju i zagranicy – m.in. Belgii,<br />
Holandii, Australii, USA, Niemiec, Litwy,<br />
Wielkiej Brytanii. Dzięki integracji środowiska<br />
twórczego pod wspólnym parasolem owoce<br />
polskiej kultury trafiają w najodleglejsze<br />
zakątki świata. Przyczynia się do tego aktywność,<br />
nietuzinkowe inicjatywy i zaangażowanie<br />
członków SAP. Błędem byłoby nie docenić<br />
osób mających w tym szczególne zasługi.<br />
Na jubileuszowym wieczorze z okazji X-lecia<br />
Oddziału Warszawskiego II Stowarzyszenia<br />
Autorów Polskich, który miał miejsce<br />
10 września <strong>2021</strong> w Teatrze Poezji, Muzyki<br />
i Sztuki „Witraże” w Warszawie odbyła się<br />
wyjątkowa uroczystość. Uhonorowane zostały<br />
trzy szczególnie wyróżniające się osoby<br />
w tworzeniu, upowszechnianiu i ochronie<br />
kultury polskiej: Renata Cygan, Ewa Jowik<br />
i Agnieszka Lis. Z upoważnienia ministra kultury,<br />
dziedzictwa narodowego i sportu Piotra<br />
Glińskiego przyznaną odznakę „Zasłużony<br />
dla kultury polskiej” wręczyli prezes Rady<br />
Głównej SAP Eugeniusz Orłow i prezes Oddziału<br />
Warszawskiego II SAP – Wanda „Dusia”<br />
Stańczak.<br />
Wszystkie trzy poetki, animatorki kultury<br />
mają znaczący bagaż zasług. Dla „Post Scriptum”<br />
jest to jednak wydarzenie szczególne.<br />
Renata Cygan jest bowiem redaktor naczelną<br />
periodyku, który trzymacie Państwo właśnie<br />
w rękach. Z powodzeniem dba o każdy szczegół,<br />
by w czytelniku zasiać nieodpartą chęć sięgania<br />
po każde kolejne wydanie. Tytuł krąży po<br />
świecie, będąc uznaną wizytówką.<br />
Ale to nie tylko ta, jakże wyczerpująca intelektualnie<br />
i fizycznie (dodajmy: charytatywna)<br />
praca. Renata Cygan współpracuje od kilku<br />
lat z zespołem wydającym międzynarodowe<br />
antologie tematyczne, sygnowane przez SAP.<br />
Wszystkie zdjęcia pochodzą z archiwum SAP-u<br />
E.Jowik, A.Lis, R.Cygan, W.D.Stańczak , E.Orłow i T.Knyziak<br />
Ewa Jowik, Agnieszka Lis i Renata Cygan<br />
E.Jowik, A.Lis, R.Cygan, W.D.Stańczak , E.Orłow<br />
Jest autorką kilkunastu okładek tych książek i ilustratorką wielu<br />
z nich. Jest współorganizatorką m.in. Festiwalu Poezji Słowiańskiej<br />
w Londynie i wielu innych wydarzeń kulturalnych na Wyspach.<br />
Przez kilkanaście lat czynnie działała w Zarządzie Szkoły Przedmiotów<br />
Ojczystych im. M. Reja w Londynie. Współorganizuje konkursy<br />
dla polskich dzieci. Jest aktywną uczestniczką Międzynarodowych<br />
Zlotów Poetów z Polskim Rodowodem w Wilnie.<br />
Reprezentuje polską literaturę i kulturę na międzynarodowym<br />
forum, uczestnicząc w festiwalach w wielu krajach, m.in. w Indiach.<br />
Można byłoby tak jeszcze długo, ale pozwoliłam sobie pokazać tylko<br />
maleńki skrawek jej przestrzeni, wypełnionej polskością i służbą<br />
dla niej. Wierzę w kolejne sukcesy „Post Scriptum” z Renatą Cygan<br />
przy sterze. [WDS]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
89
W I E R S Z E<br />
Grzegorz Malecha<br />
90<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Foto: RC
***<br />
dzień piąty kwarantanny. alert pogodowy<br />
najpierw rozpętano burzę potem wysłano<br />
sms z ostrzeżeniem o silnym wietrze<br />
stan morza niebezpiecznie wysoki<br />
przelewa się woda w ciśnieniowym ekspresie<br />
ciśnienie szuka ujścia ulicami większych miast<br />
dzisiaj idę na powtórny wymaz<br />
pierwsza próba okazała się niemiarodajna<br />
wynik najprawdopodobniej jutro<br />
dnia szóstego - dnia szóstego<br />
bóg stworzył człowieka na swoje podobieństwo<br />
więc tym razem będą mieli do czego porównać<br />
Grzegorz Malecha<br />
***<br />
podobno elżbieta batory była tylko ofiarą czarnego piaru<br />
podobno sól topi się w temperaturze hartowania stali<br />
podobno tak mawiają płatnerzy mawiają też że<br />
pierwowzorem muminka był pieniek obsypany śniegiem<br />
podobno można wykorzystać czasoprzestrzeń do pozyskania energii<br />
podobno jest to czasochłonne a ja urodziłem się w roku nieurodzaju<br />
rodzaju męskiego żeńskiego i nijakiego i na pewno jest w tym wiele prawdy<br />
***<br />
blokada maszyny losującej została zwolniona<br />
ale najpierw gest głową<br />
droga wolna idź i nauczaj<br />
tak zostało zapisane i tak od dwóch lat<br />
czekamy na wywóz eternitu<br />
płyty ocierają się falami<br />
rozpiera nas ich energia<br />
zresztą przechodziłeś to widziałeś<br />
że entuzjazm nie wygasł<br />
kratka ściekowa<br />
nadal bierze na siebie<br />
cały impet burzy<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
91
W tym szaleństwie jest metoda<br />
Dorota Masłowska, Jak przejąć kontrolę nad światem, nie wychodząc z domu 2<br />
Z komentarzy rzucanych pod adresem<br />
twórczości Doroty Masłowskiej, najczęściej wyłania<br />
się skrajne stwierdzenie: „Masłowską można kochać<br />
albo nienawidzić”. Po pierwszym wyborze felietonów,<br />
pierwotnie pisanych dla „Dwutygodnika”, w zeszłym roku<br />
na rynku ukazała się kolejna część. Jak przejąć kontrolę<br />
nad światem, nie wychodząc z domu 2 z niepodrabialnymi<br />
ilustracjami Macieja Chorążego. Jakby to ujęła sama<br />
pisarka, w tekstach jest cały balejaż emocji, bogactwo,<br />
przepych i przaśność.<br />
Niejeden zaśpiewałby „Kuba, wyspa jak wulkan<br />
gorąca”. U Masłowskiej to nie przejdzie. Podróże<br />
przedmieściami Hawany obrazują wprost przedziwny<br />
jarmark biedy, ludzkiej chuci i marzeń o lepszym świecie.<br />
Buła zajadana bułą, swoje schronienie znajdą tu miłośnicy<br />
soundsystemów. Nie usłyszymy jednak znanego skądinąd<br />
utworu o siatce latającej nad dachami domów zespołu<br />
Gówno. Będzie despacito pojedynczy, podwójny,<br />
potrójny. Nie moja wszak rola, by przedstawiać po kolei<br />
smaczki, które przygotowała i skomasowała w tekstach<br />
Dorota Masłowska. A jest ich w felietonach mnóstwo.<br />
Szaleństwo, bezmiar cudów oraz swoista archeologia<br />
pamięci. Zapamiętane sytuacje, gesty, usłyszane zwroty,<br />
ale przede wszystkim tętniąca życiem ogromna sterta<br />
przedmiotów. Pisarka wraca do czasów młodzieńczych,<br />
kiedy to mogła z kwintesencją przypatrywać się urokom<br />
wejherowskich osiedli. Raz po raz, bucha w tych tekstach<br />
szał zakupów, potok kiczu i lansu. Kupujemy nie tylko<br />
to, co potrzebujemy – ma się przelewać, szurać między<br />
nogami, tarmosić się i walczyć o swoje miejsce. Mniejsza<br />
o to, że to towar niskiej jakości, który za chwilę trzeba<br />
będzie wymienić. Ma być dużo. Koniec, kropka.<br />
O rzeczach zwyczajnych opowiada Masłowska<br />
językiem w wersji glamour, ma się czuć ten powiew<br />
luksusu. Czyż to się nie kojarzy z postacią Pupci Jolańci<br />
ze „Świata według Kiepskich” wykreowanej przez Annę<br />
Ilczuk? Sprawdzony sposób na rozrywkę. Styl wysoki<br />
miesza się z niskim przepychem i marzeniem klasy<br />
średniej, wolno opadającą deską sedesową. Fajerwerki<br />
strzelają, kotły buzują, fermentacja przebiega pomyślnie.<br />
Ma być tanio i efekciarsko, to niczego nie udaje, po prostu<br />
takie jest. Ludzie są tani, w mig łapią hasła z reklam, świat<br />
staniał i nikomu to nie przeszkadza. Masłowska przy tym<br />
nie sili się na łaszenie w stronę czytelnika – próbujemy<br />
złapać wspólną nić porozumienia, w innym przypadku nie<br />
będzie to komedia dla nas. Tak czy siak, genialność tkwi w<br />
prostocie. Zamiast uśmieszków i przymilania – jazda bez<br />
trzymanki, istny hardcore, porno dla ubogich.<br />
Oddziały Poczty Polskiej – kuriozum samo<br />
w sobie, dziwaczne miejsca, stoiska pełne patriotycznych<br />
gadżetów. Panie zza okienka jeszcze jakby nie wyzbyły<br />
się artefaktów z poprzedniej epoki. Kup pan znaczki,<br />
a przy okazji, trzy znicze, gumy balonowe, patriotyczny<br />
elementarz i rodzynki w czekoladzie. Na co to komu,<br />
trudno powiedzieć. Ma się szarogęsić, stwarzać imitację<br />
czegoś, nie wiadomo czego. Masłowska w obawie<br />
o posądzenie, że być może działa tajnie dla Inpostu,<br />
w pośpiechu notowała tytuły na pocztowych regałach.<br />
Hashimoto, z czym to się je; Chyłka. Uprowadzenie; 303<br />
przepisy siostry Anastazji; Jana Pawła II mądrości na<br />
każdy dzień. Wnikliwi czytelnicy poczynań wojowniczej<br />
outsiderki zapewne zauważyli, że Poczta Polska w to mi<br />
graj. Jedziemy, bawimy się. Nim rozczytamy się w Innych<br />
ludziach, Kamil już wkracza na pocztę i tam czekają na<br />
niego kwiatki nie tylko świętego Franciszka. Motywy<br />
polskie i nie tylko polskie, ale oprawa znajoma i zabierając<br />
się za felietony, warto mieć to na uwadze.<br />
Wiele światów, raz Szanghaj, innym razem<br />
szkic o gruzińskim mężczyźnie w ogrodzie. Jest to<br />
92<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Literatura, brachu, jest jak dziwka. Bierzesz<br />
ją, a ona coś tam. Im więcej coś tam,<br />
tym bardziej ona coś tam.<br />
swego rodzaju teatr. W literackich zapasach aktorzy<br />
odgrywają przypisane im wcześniej role. Wiemy, że<br />
Masłowska będzie improwizować, smalltalkować z innymi<br />
współtowarzyszami jej wojaży. Zajrzeć za kotarę<br />
i zobaczyć, jak wyglądają obowiązki w literackim światku,<br />
nie wszędzie się zdarza. A tutaj w dodatku z wszelkim<br />
prawdopodobieństwem uśmiejemy się po pas. Zresztą<br />
nie trzeba felietonów czytać po kolei, można nawet liznąć<br />
fragment tu, fragment tam, ram, pam, pam, rach, ciach,<br />
ciach. Co tu mówić, Masłowska zmajstrowała niezły<br />
dyliżans, który – rozpędzony – nie zatrzyma się ani na<br />
chwilę. I, co urzeka najbardziej, nie wiadomo, jaki będzie<br />
tego efekt.<br />
Dużo się dzieje na przedmieściach Hawany,<br />
Szanghaju, tudzież na lotnisku, gdzie oczekujący już<br />
podłączają gaz i tną na wymiar wykładzinę. Początki<br />
pandemii to dla pisarki w ogóle problematyczny czas:<br />
trzy Trudne Sprawy, dwie Ukryte Prawdy i jeden Szpital,<br />
tak pokręcone mogą być koleje życia. A co jest spoiwem?<br />
Jednorazowość. Masłowska pokazuje, jak wybitnie życie<br />
ucieka, a my budzimy się z ręką w nocniku. Właśnie na tę<br />
okoliczność stwarzane są nowe słowa, które wyskakują<br />
jak z kapelusza, coraz to inne przedrostki i formanty.<br />
W zastraszonym tempie pęcznieją, rozmnażają się,<br />
aby zilustrować Alicję w krainie czarów w odsłonie à la<br />
Masłowska, gdzie wszystko wypełza z garów, zaczyna<br />
żyć własnym życiem i śmierdzieć. Autorka ma przy tym<br />
słuch absolutny oraz ogromny dystans do siebie, bowiem<br />
ironizuje, szydzi i podaje w wątpliwość ukochane obrazki.<br />
Mogę sobie wyobrazić, że w momentach kryzysu<br />
jest coś sympatycznego. „3maj się cieplutko!” „Nic się<br />
nie martw, na pewno wszystko się ułoży. Duuużo zdrówka<br />
dla ciebie i córy!” „Ta grafomanka? Pilch ją wylansował,<br />
niestety już nic nie napisała”. „W takim wypadku robię<br />
sobie taką oto herbatkę: melisa, dwie łyżki mięty i łyżka<br />
miodu albo coś mocniejszego”. „WALĘ WŁAŚNIE KONIA<br />
MI ZAWSZE POMAGA pozdrawiam”. „Kto to w ogóle jest?<br />
Nic nie słyszałem o tej pani, jakaś kolejna celebrytka<br />
wypromowana na niczym, niestety w Kaczorlandzie<br />
mentalność niewolnicza, zapraszam na mojego bloga,<br />
www.militarnepolary.pl”. [RK]<br />
Dorota Masłowska, Jak przejąć kontrolę nad światem, nie<br />
wychodząc z domu 2, Wydawnictwo Literackie, Kraków<br />
2020.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
93
AFORYZMY<br />
ANDRZEJ BALLO<br />
94<br />
94<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Foto: RC
Literatura jest bardzo prosta, wystarczy usiąść i ją napisać.<br />
A<br />
Żeby żyć własnym życiem, trzeba je wyciągnąć spod innych.<br />
Życie przemija, ale to nie jest powód, aby się starzeć.<br />
F<br />
Jej urodę zniszczyła zbyt duża rozdzielczość.<br />
Najłatwiej utrzymać równowagę, trzymając się samego siebie.<br />
O<br />
Czas przydaje się do gotowania jajek na twardo.<br />
Najczęstszą przyczyną rozstań i rozwodów jest waga łazienkowa.<br />
R<br />
Mieliśmy wspólne plany, ale uciekła z nimi.<br />
Wchodzę w wiek, w którym łatwiej się po coś sięga niż schyla.<br />
Y<br />
Kobiety lubią się zmieniać, żeby nie odkryto, jakie są naprawdę.<br />
Nawet najdłuższe nogi są bardzo przyziemne.<br />
Z<br />
Nie jestem zdolny do uczuć wyższych... mam lęk wysokości.<br />
Szpilki oddalają kobietę od ziemi.<br />
M<br />
Wszyscy jesteśmy wrażliwi, tylko większość się tego boi.<br />
Y<br />
Nieudane małżeństwa potrafią ciągnąć się ratami.<br />
95<br />
95<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Paryż<br />
WYSTAWY<br />
WYSTAWY<br />
WYSTAWY<br />
96<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Zdjęcia: Anna Maruszeczko
Paryż tej jesieni, a potem zimy i wiosny, pełny jest i pełny będzie<br />
fotografii, z akcentem na wielką modę. Spektakularny Thierry<br />
Mugler w Musée des Arts Décoratifs, minimalistyczny Azzedine<br />
Alaia w fundacji swojego imienia w Marais, Yves Saint Laurent na<br />
wystawie „Vogue Paris 1920–2020”. Legendarni kreatorzy i ich top fashion<br />
models lat 80. i 90. w nieprzebranej ilości zdjęć zaprzyjaźnionych z nimi<br />
mistrzów (Petera Lindbergha, Helmuta Newtona i in.).<br />
I only think about women, when I create. And i owe it all to the women,<br />
powiedział Azzedine Alaia, mając na myśli niewątpliwie swoją muzę –<br />
Tatjanę Patitz.<br />
Tyle doskonałego piękna, które nadal olśniewa, ale i trochę zawstydza.<br />
Chyba już nie pasuje do czasów. Zamknięty rozdział. Chociaż Tina Turner<br />
w obiektywie P.L. na wieży Eiffla niezmiennie elektryczna! Może dlatego,<br />
że nie tak znowu doskonale piękna. Za to silna i wolna, kobieca. Niezależna.<br />
W muzeum sztuki nowoczesnej Jeu de Paume w ogrodach Tuileries –<br />
fotografie udostępnione przez nowojorskie MoMA [muzeum sztuki<br />
nowoczesnej – przyp. red.]. Pierwsze 40 lat XX wieku. „Masterworks<br />
of modern photography from MoMa“. Trochę skromna to wystawa,<br />
ale zawsze warto obejrzeć. Można zobaczyć, jak wyglądała wtedy<br />
nowoczesność w wielkich miastach, ale i w technikach fotograficznych.<br />
Uwagę zwraca też pionierskie selfies . Oryginalne. Żadnych dzióbków. [AM]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
97
Foto: Pixabay<br />
Quo vadis świecie?<br />
Na początku było Słowo.<br />
A zaraz potem znamienne słowa<br />
Stwórcy: […] czyńcie sobie ziemię<br />
poddaną. Niezależnie od tego, czy<br />
byliśmy, jesteśmy i będziemy wierzącymi,<br />
ślepo wierzącymi, czy zatwardziałymi,<br />
wojującymi ateistami,<br />
to z owego zalecenia i przyzwolenia<br />
korzystamy skwapliwie, żarłocznie<br />
i opacznie – niezależnie od światopoglądu.<br />
Byle wygodniej i perfidniej. Bo<br />
przecież ten – dla jednych prawdziwy,<br />
jedyny Bóg, dla innych wymysł<br />
chorych wyobraźni prymitywnych<br />
ludzików – nie powiedział:<br />
Czyńcie sobie ziemię poddaną, czyli<br />
wycinajcie wszystkie drzewa, zalewajcie<br />
betonem każdy skrawek zieleni,<br />
zatruwajcie wodę, ziemię i powietrze,<br />
wymyślajcie coraz perfidniejsze<br />
rodzaje broni, od maczug, przez noże,<br />
98<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Juliusz Wątroba<br />
armaty, czołgi, bombowce, po bomby<br />
atomowe, wodorowe, neutronowe<br />
tak, abyście mogli w jednej chwili rozwalić<br />
cały, piękny świat, który przez<br />
umowne sześć dni stwarzałem. Czyńcie<br />
sobie ziemię poddaną, eliminując<br />
konkurentów bronią chemiczną i biologiczną,<br />
coraz nowszej generacji.<br />
Wy my ś l a j ci e n ow y c h b o g ów i mo rd u j -<br />
cie innych przez wieki w ich imiona,<br />
żeby udowodnić ogniem i mieczem<br />
najwyższość, najważniejszość i jedyność<br />
swojego…<br />
Czynić sobie ziemię poddaną… Cóż<br />
to znaczy? Czyż nie przypadkiem to,<br />
że trzeba dbać o nią ze wszystkich sił<br />
jak o niemowlę, bo z czasem taką się<br />
stała: bezradną, mimo potęgi mórz<br />
i oceanów, piorunów z jasnego nieba,<br />
trzęsień ziemi i erupcji wulkanów.<br />
Niejasności i niedomówienia się<br />
piętrzą jak nowe, niebotyczne szczyty,<br />
które powstały po ruchach górotwórczych,<br />
ginące we mgle. Jasne<br />
i jednakowo dręczące są ciągle dwa<br />
podstawowe pytania: Skąd przychodzimy?<br />
Dokąd zmierzamy?<br />
Na pierwsze z pytań od wieków<br />
próbują odpowiadać filozofowie, naukowcy<br />
czy przedstawiciele jedynych<br />
słusznych religii, spierając się zawzięcie<br />
zarówno na argumenty logiczne<br />
oraz konkretne, jak i te pozazmysłowe,<br />
metafizyczne, uduchowione. I dojść<br />
nie mogą – jak to ludzie – do wspóln<br />
ego stan owi s ka , j ed n ej o b i ekty w-<br />
nej prawdy, bo prawdy są różne,<br />
o czym wiedzą wszyscy, z naszym<br />
przysłowiowym bacą na czele. Czy już<br />
same poszukiwania genezy pojawienia<br />
się protoplastów pozwolą odpowiedzieć<br />
na drugie zapytanie?
W takich rozważaniach zawsze nasuwa<br />
się natrętne, podszyte ciekawością<br />
kolejne pytanie: Po co? Ciekawość<br />
jest pierwszym stopniem do piekła.<br />
To pewnie dlatego z wścibskiej ciekawości<br />
naukowców powstało tyle piekielnych<br />
wynalazków. W imię prawdy<br />
naukowej, poznania, poszukiwania,<br />
odkrywania. Gdy nie zastanawiali się<br />
zbytnio, co z tego dochodzenia do<br />
prawdy wyniknie. Bo i po co? Często<br />
zaślepieni, otumanieni, choć genialni,<br />
bawili się i bawią w kreatorów, zafascynowani<br />
coraz to nowszymi możliwościami<br />
swoich osiągnięć – czy to<br />
pod mikroskopem elektronowym, czy<br />
przy superteleskopach, zaglądających<br />
w serca odległych galaktyk. Nierzadko<br />
też zostają wprzęgnięci w spełnianie<br />
niecnych zamiarów psychopatów<br />
rządzących światem. Przecież nawet<br />
Nobel wynalazł dynamit w zbożnych<br />
celach, fizycy „grzebali” w atomach<br />
dla dobra ludzkości, by niszczyć<br />
komórki nowotworowe, zaś chemicy<br />
odkrywali związki mające zwalczać<br />
wredne choróbska… A że przy<br />
okazji wynaleźli bombkę atomową,<br />
którą przetestowali w Japonii… Jakby<br />
tego było mało, najtęższe głowy<br />
i najnowocześniejsze laboratoria<br />
dalej pracują na najwyższych obrotach<br />
nad wymyślaniem nowszych,<br />
skuteczniejszych broni, które będą<br />
w stanie rozłupać naszą Matkę-<br />
-Ziemię, po wielokroć i straszniej.<br />
Pracują nad wynajdywaniem specyfików<br />
„pomagających” przeciwnikom<br />
w błyskawicznym zejściu z tego łez<br />
padołu… To jest coś niewyobrażalnego…<br />
Dowód na istnienie totalnego<br />
zła… Z najgłębszego dna samego<br />
piekła! I to przez ciekawość, która jest<br />
do niego pierwszym stopniem… A co<br />
jest pierwszym stopniem do nieba?<br />
Może wynalazki, które chronią ludzkość,<br />
np. szczepionki przeciw zarazom<br />
czy machiny wyręczające ludzi w niewolniczych<br />
pracach albo precyzyjne<br />
aparatury, umożliwiające transplantologiczne<br />
cuda…<br />
Po co sobie jednak zadawać pytania,<br />
prawie bez odpowiedzi, skoro<br />
wystarczy tylko ślepa wiara bądź<br />
niewiara, by ciemność stała się ja-<br />
snością, a jasność niegasnącą światłością,<br />
niezmąconą teoretycznymi<br />
czy empirycznymi dociekaniami najtęższych<br />
umysłów. Chyba tylko dlatego,<br />
że ludzie, gdy nie mają co robić,<br />
to myślą, w myśl przemyślanej myśli<br />
klasyka, że „myślenie ma kolosalną<br />
przyszłość”, przeszłość zresztą też.<br />
Jeszcze trudniejsze i bardziej<br />
dramatyczne jest pytanie: Dokąd<br />
zmierzamy? Na swoje przychodzenie<br />
nie mamy żadnego wpływu, prócz<br />
ciekawości, która nas zżera, ale o tym,<br />
dokąd skierujemy kroki, możemy<br />
zdecydować, jak nam się (naiwnie?)<br />
zdaje! Zazwyczaj możemy to robić jedynie<br />
przy urnach do głosowań, choć<br />
i głosowania można sfałszować. Gdyby<br />
nawet kierunek naszego marszu ku<br />
świetlanej przyszłości był słuszny, nie<br />
da się na komendę przeć do przodu,<br />
bo góry śmieci i zasieki wszelakich<br />
ograniczeń utrudniają marsz, a nawet<br />
czołganie się ku słońcu na bezchmurnym<br />
niebie, które niech tu będzie<br />
synonimem tego, co dobre.<br />
Mieliśmy już w prehistorii epoki:<br />
kamienia, brązu i żelaza. Przeżyliśmy<br />
je z lepszym lub gorszym skutkiem,<br />
ale przeżyliśmy, udało się nam nawet<br />
rozmnażać w urągających warunkach,<br />
ale przetrwaliśmy do dzisiaj.<br />
Współcześnie żyjemy w zupełnie innej<br />
epoce – w epoce śmieci! Mam<br />
obawy, czy ją przetrwamy. Możemy<br />
zostać, najdosłowniej i realnie (to<br />
nie kolejna, idiotyczna gra komputerowa!)<br />
zasypani tonami wszelakich<br />
odpadków, które z lubością produkujemy,<br />
a nawet próbujemy z nimi<br />
walczyć, jak nieszczęsny Don Kichot<br />
z wiatrakami!<br />
Najnowszym trendem w walce z potworem,<br />
którego sami powołaliśmy<br />
do życia (a właściwie do naszej śmierci),<br />
jest próba zdyscyplinowania śmieci<br />
przy pomocy kolejnych zaśmieceń<br />
w postaci kolorowych worków polietylenowych<br />
(rozkładających się<br />
setki lat!), w które posłusznie będą<br />
wskakiwać posegregowane odpadki.<br />
Ze śmieciami próbuje się walczyć<br />
z różnym skutkiem, przy pomocy<br />
gróźb i próśb, gnębiąc Bogu ducha<br />
winnych mieszkańców, którzy mają<br />
robić wszystko, by ich obejścia nie<br />
utonęły w rozmaitych plugastwach,<br />
pozostałych z radosnej i beztroskiej<br />
działalności człowieka – ponoć istoty<br />
rozumnej.<br />
Jednak jakoś nikt z dowodzących tym<br />
przewrotnym światem nie wpadł<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Foto: Pixabay<br />
na nasuwającą się nawet mnie, najbardziej<br />
logiczną myśl: Nie należy<br />
dopuszczać do tego, by śmieci w ogóle<br />
ujrzały światło dzienne i mrok nocy,<br />
choć wydaje się, że istnieje nawet<br />
przyzwolenie na to, by zapanowały<br />
nad nami, omotały nas szczelnie,<br />
uświadamiały, że bez śmieci nie można<br />
żyć, tak jak bez powietrza, wody,<br />
komputerów, zawiści i polityki.<br />
99
Wszak produkuje się śmieci<br />
z lubością, trwoniąc surowce, energię,<br />
siły, zdrowie i zdrowy rozsądek,<br />
ale za to zasilając konta nigdy nienasyconych<br />
rekinów! Takiego marnotrawstwa<br />
jak obecnie, nie było jeszcze<br />
w historii ludzkości… Na to wszystko<br />
jest zgoda wszelakich władz. Nikt nie<br />
zabronił fabrykom wytwarzania zupełnie<br />
zbędnych produktów, których<br />
jedynym zadaniem jest reklamowanie<br />
i fałszowanie faktycznej, nędznej<br />
zawartości, skrywanej wstydliwie<br />
w kolorowych i pstrych śmieciach…<br />
I jak się tu nie wku… rzać!? A produkowanie<br />
sprzętu jednorazowego<br />
użytku, jednosezonowych lodówek,<br />
pralek czy samochodów, które mają<br />
działać tylko do końca gwarancji?<br />
Foto: Pixabay<br />
Kiedyż ludziska się opamiętają<br />
i stukną w przemądrzałe łby, by powiedzieć:<br />
STOP ŚMIECIOM jeszcze<br />
przed ich lawinowym wytwarzaniem?<br />
A nie dopiero później, gdy<br />
gnębiony jest szary człowieczek,<br />
który staje się kolorowy i dostaje<br />
spazmów, wyglądając zza gór, którymi<br />
cywilizacja, ponoć rozumnych ludzi,<br />
go uszczęśliwia…<br />
100<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Taka piękna zima jak z bajki, jak<br />
z pięknego snu… Słońce zawieszone<br />
na błękicie nieba oświetla promieniście<br />
biały świat, ze śniegiem skrzącym<br />
się wszystkimi kolorami tęczy, z drzewami<br />
przyozdobionymi kryształkami<br />
zamarzniętej wczorajszej mgły… Zdziwione<br />
są nawet sikorki, bo też takiej<br />
pięknej zimy dawno nie widziały. Baraszkują<br />
w gałęziach śliwy, na której<br />
dyndają jeszcze pojedyncze, zamarznięte<br />
na kość, oszronione owoce…<br />
Godzina jedenasta, minus jedenaście<br />
stopni… Słowem idylla…<br />
Ale oto nagle, z zachwytu nad urodą<br />
wyśnionego świata, z kolorowego snu<br />
wyrywa mnie i przywołuje do porządku<br />
oraz do rzeczywistości komunikat<br />
sprzed jakiegoś czasu: ambasadorzy<br />
Unii Europejskiej wspaniałomyślnie<br />
zatwierdzili porozumienie w sprawie<br />
zakazu używania plastikowych sztućców<br />
i słomek.<br />
Moje pozytywne nastawienie do<br />
świata prysło momentalnie jak bańka<br />
mydlana, a w miejsce błogiego<br />
spokoju wtargnęła niema bezsilność<br />
nad totalną głupotą totalnie zafałszowanego<br />
świata, z którego totalnie<br />
przyjmujemy wszystko to, co jest<br />
totalnym i globalnym idiotyzmem.<br />
Przecież nie trzeba ambasadorów<br />
unijnych, ekspertyz pseudonaukowców<br />
ani akceptacji możnych tego świata,<br />
by wiedzieć – choćby się nie miało<br />
ukończonego przedszkola – że plastikowe<br />
śmieci zalewają naszą planetę.<br />
Gdyby tak „przecedzić” zawartość<br />
pierwszego lepszego, a raczej gorszego<br />
marketu, który niegdyś po ludzku<br />
i po polsku zwał się sklepem, okazałoby<br />
się (z całą pewnością!), że<br />
właściwego produktu jest mniej niż<br />
połowa, a reszta to plastikowe, papierowe<br />
czy diabeł wie jakie jeszcze, zupełnie<br />
zbędne błyskotki, które mają<br />
mamić oraz ogłupiać klientów, żeby<br />
tylko kupili wątpliwej jakości towar.<br />
Każdemu myślącemu musi, a przynajmniej<br />
powinien, podpowiadać zdrowy<br />
rozsądek, że przecież litr mleka<br />
(a właściwie mlekopodobnej cieczy)-<br />
jest mniej warty niż plastikowy, masywny<br />
„kanister” z gustowną rączką<br />
(w podobnym sprzedaje się olej<br />
silnikowy) jednorazowego użytku,<br />
w którym ów płyn się znajduje;<br />
że do opakowania kilku pomadek<br />
z niezdrowego cukru nie trzeba<br />
wielowarstwowych, potrójnych<br />
piętrowych skrzyneczek, pudełeczek,<br />
przegródek, kolorowych, okrytych<br />
pstrokatą folią powlekaną toksycznymi<br />
farbami, tekturek i innych<br />
pierdółek, by wreszcie wyłuskać owiniętą<br />
w wielobarwny kokonik pralinkę…<br />
Marnotrawstwo surowców,<br />
robocizny i energii jest gigantyczne.<br />
W związku z tym powstają monstrualne,<br />
rozkładające się setki czy<br />
tysiące lat góry wszelakich śmieci,<br />
z którymi nie wiadomo, co zrobić, do<br />
jakich worków wsadzić, gdzie składować;<br />
którymi dławią się ryby<br />
w oceanach, ptaki w powietrzu i ludziska<br />
na ziemi, którzy „sami sobie<br />
zgotowali ten los”.<br />
To wszystko przefrunęło do nas<br />
z daleka i z bliska, a my przyjęliśmy to<br />
z wdzięcznością, jakbyśmy nie mieli<br />
rozumu, zdrowego rozumu, gdy już<br />
wszystko chore. Z żywnością na czele,<br />
bo nieliczne sklepy ze zdrową żywnością<br />
(też zwykle na niby zdrową),<br />
już samą nazwą sugerują, że cała<br />
pozostała żywność jest chora. I tak<br />
jest w istocie. Mógłbym przytoczyć<br />
setki przykładów, ale brak miejsca,<br />
no i po co, gdy wszyscy i tak dobrze<br />
o tym wiedzą.<br />
Na to jest zgoda i przyzwolenie wszelakich<br />
władz. A potem góry śmieci
i tęgie głowy się zastanawiają, co<br />
z tym zrobić… Jak to co? Nie robić<br />
tego, co niepotrzebne! Nie mamić,<br />
nie oszukiwać, nie mydlić oczu, nie<br />
okradać! To takie proste na zdrowy<br />
rozum… Ale kto ma jeszcze zdrowy<br />
rozum w tym świecie niezdrowej żywności,<br />
niezdrowych emocji, chorych<br />
i poronionych pomysłów? Wszystko<br />
to, co próbujemy nieudolnie robić<br />
ze śmieciami, to tylko walka ze skutkiem,<br />
a nie z przyczyną…<br />
Kolejny temat rzeka (wielobarwna),<br />
morze (martwe), ocean (niespokojny),<br />
to zmiany klimatyczne. Spustoszenia<br />
poczynione rabunkową, bezmyślną,<br />
skierowaną jedynie na zysk<br />
cywilizacyjną działalnością ludzi.<br />
Wiem, wiem – to tylko ślizganie się po<br />
tematach, wkładanie kija w mrowisko,<br />
głos wołającego na pustkowiu,<br />
ale przecież nie możemy milczeć,<br />
przytakiwać, zgadzać się na wszystkie<br />
bezeceństwa, które czynimy naturze,<br />
więc i samym sobie.<br />
Najsmutniejsze jest jednak to,<br />
że wszystko, o czym tak nieudolnie<br />
próbuję pisać, nie jest jedynie<br />
czarnowidztwem, wymysłem depresyjnego<br />
pesymisty, a ma potwierdzenia<br />
w żałosnych faktach. Łapię się na<br />
tym, jak nietrafiony jest też tytuł tego<br />
felietonu, bo nie powinno być „dokąd<br />
idziesz świecie”, a dokąd szaleńczo<br />
pędzisz na złamanie karku, w ślepy<br />
zaułek czy w przepaść, na zatracenie?<br />
Czy wystarczy czasu i mądrości, by<br />
zdążyć się zatrzymać i zawrócić?<br />
NOWOŚCI WYDAWNICZE<br />
A czasu mamy coraz mniej, tylko do<br />
czasu, który się kurczy jak lodowce,<br />
maleje jak liczba gatunków flory<br />
i fauny – alarmują raporty zatroskanych<br />
uczonych i codzienny widok<br />
umierającej planety, w skali mikro<br />
i makro. Co jeszcze musi się stać, by<br />
nie stało się to najgorsze??? [JW]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
101
Kwartalnik <strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong> dostępny jest w wersji elektronicznej nadal<br />
za darmo. Chcemy, aby pismo było osiągalne dla wszystkich. W tym<br />
celu zapraszamy reklamodawców do współpracy.<br />
Szczegóły w regulaminie sponsoringu i reklam pod linkiem:<br />
http://www.postscriptum.uk/?page_id=225<br />
102<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>