POST SCRIPTUM_1_ 2022 (15)
POST SCRIPTUM - Niezależne pismo artystyczno-literackie tworzone przez polsko-brytyjski zespół entuzjastów, artystów i dziennikarzy. Zapraszamy do lektury
POST SCRIPTUM - Niezależne pismo artystyczno-literackie tworzone przez polsko-brytyjski zespół entuzjastów, artystów i dziennikarzy. Zapraszamy do lektury
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
<strong>POST</strong><br />
NIEZALEŻNY KWARTALNIK<br />
LITERACKO-ARTYSTYCZNY<br />
<strong>SCRIPTUM</strong><br />
P R O Z A P O E Z J A P U B L I C Y S T Y K A S Z T U K I W I Z U A L N E<br />
KOLORYSTKA, FUTURYSTKA<br />
Z Magdą Atkins rozmawia Anna Maruszeczko<br />
KRZYSZTOF GOSZTYŁA<br />
Maestro interpretacji<br />
gość specjalny<br />
Karolina Paterek<br />
DIALOG ARCHITEKTURY I MALARSTWA<br />
POLSCY<br />
ARTYŚCI<br />
UKRAINIE<br />
Gość specjalny<br />
fb: post scriptum<br />
fb: 1 / post <strong>2022</strong> scriptum (<strong>15</strong>)<br />
23 / / 2021 (12) (13)<br />
www.postscriptum.uk<br />
fb: post scriptum<br />
WIOSNA POEZJI NA LITWIE<br />
Emocje w sztuce abstrakcyjnej<br />
GERARDO APUD<br />
NIE ULEGAM MODOM WOKALNYM<br />
IZA POŁOŃSKA<br />
Uwaga: bomba zegarowa!<br />
FELIETON JULIUSZA WĄTROBY<br />
AURÈLE RICARD<br />
„LOST DOG” – pies w kolorze nadziei<br />
Barbara Gruszka-Zych: poezja<br />
BRONISŁAW KRZYSZTOF – Jestem wierny sobie<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
1
DRUK NA ŻYCZENIE: 24,95 zł<br />
ZAMÓWIENIA BEZPOŚREDNIO W DRUKARNI:<br />
https://www.wyczerpane.pl/wydawnictwo-post-scriptum,dBA-0io.html<br />
SPIS TREŚCI:<br />
PROZA:<br />
38. Liliana Hermetz, Rozrzucone – Recenzja – Robert Knapik<br />
52. Powieść Márqueza – SHERZOD ARTIKOV – Opowiadanie<br />
64. Jerzy Stasiewicz – W krainie Heliosa – Recenzja<br />
78. Zniewalana wolność – Felieton Juliusza Wątroby<br />
104. Spacer za rękę z muzą – SŁAWOMIR JANKOWSKI – Opowiadanie<br />
108. Marta Sapała, Na marne – Recenzja – Robert Knapik<br />
SZTUKI WIZUALNE:<br />
28. KAROLINA PATEREK – Dialog architektury i malarstwa – Jarosław Prusiński<br />
37. POLSCY ARTYŚCI UKRAINIE – ANETA SKIBIŃSKA – obraz Ukraina 22<br />
40. Kolorystyka, futurystyka w sztuce MAGDY ATKINS – Anna Maruszeczko<br />
56. GERARDO APUD – malarstwo abstrakcyjne – Renata Cygan<br />
82. Trzecie oko JANUSZA STRUGAŁY – Wanda Dusia Stańczak<br />
WERSJA ELEKTRONICZNA DO POBRANIA ZA DARMO:<br />
https://www.yumpu.com/xx/document/<br />
view/66536734/post-scriptum-1-<strong>2022</strong>-<strong>15</strong><br />
https://issuu.com/post.scriptum/docs/post_<br />
scriptum_1_<strong>2022</strong>_<strong>15</strong>_<br />
PARTNERZY MEDIALNI<br />
POEZJA:<br />
5. Wiersze wojenne poetek ukraińskich<br />
19. Wiersze – BOGUSŁAW OLCZAK<br />
20. Polskie słowo na Litwie – Paweł Krupka<br />
24. Wywiad z DOMINIKĄ OLICKĄ – Paweł Krupka<br />
26. POLSCY ARTYŚCI UKRAINIE – wiersz BRONISŁAWA KOZIEŃSKIEGO<br />
36. POLSCY ARTYŚCI UKRAINIE – wiersz MILENY TEJKOWSKIEJ<br />
60. Wiersze – MAŁGORZATA BOBAK-KOŃCOWA<br />
62. Ukraiński poeta, MYKOŁA MARTYNIUK – wiersze<br />
66. Kącik satyryczny<br />
90. Co to jest Villanella?<br />
102. Wiersze polecane – COBY COOBUS<br />
107. Wiersze – MAŁGORZATA BORZESZKOWSKA<br />
ROZMAITOŚCI:<br />
12. KRZYSZTOF GOSZTYŁA – Maestro interpretacji – Katarzyna Brus-Sawczuk<br />
34. Tango: CABECEO, TANDA, CORTINA – Wanda Dusia Stańczak<br />
54. Chciałam zostać pianistką – Wywiad Joanny Nordyńskiej z IZĄ POŁOŃSKĄ<br />
98. Wywiad z aktorką HANKĄ BRULIŃSKĄ – Alex Sławiński, Iza Smolarek<br />
2<br />
ZESPÓŁ REDAKCYJNY:<br />
Renata Cygan (redaktor naczelna), Katarzyna Brus-Sawczuk, Joanna Nordyńska, Juliusz Wątroba, Izolda Kiec,<br />
Wanda Dusia-Stańczak, Renata Szpunar-Kubczyk, Robert Knapik, Iza Smolarek, Alex Sławiński,<br />
Anna Maruszeczko, Paweł Krupka, Jarosław Prusiński, Agnieszka Woźniak, Jerzy Stasiewicz (gościnnie)<br />
Rysunek satyryczny: Konrad Wieczorkowski<br />
Korekta: Aleksandra Krasińska, Żaklina Sielska, Dominika Paluch i Małgorzata Nowak<br />
Tłumaczenia z języka angielskiego: Renata Cygan<br />
Skład, łamanie i opracowanie graficzne: Renata Cygan<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Obraz na okładce:<br />
Andrzej Pągowski<br />
WSTĘPNIAK<br />
Co wspólnego ze Sztuką ma kurze jajko lub ciąża? Albo zęby? Okazuje<br />
się, że bardzo<br />
Ostatnio coraz częściej budzimy się w nowym świecie. Zazwyczaj gorszym od<br />
poprzedniego (niestety).<br />
dużo.<br />
Rzeczywistość,<br />
Z żółtka można<br />
w której<br />
bowiem<br />
obudziliśmy<br />
wyprodukować<br />
się 24 lutego,<br />
temperę,<br />
pozostawiła<br />
dzięki<br />
nas<br />
której<br />
w osłupieniu,<br />
powstają<br />
niedowierzaniu<br />
świetliste obrazy,<br />
i poczuciu<br />
pełne tajemnicy<br />
bezsilności.<br />
i magii<br />
Czy wypada<br />
(tak jak u<br />
zajmować<br />
naszego gościa<br />
i sztuką, specjalnego, gdy za Iwony progiem Wojewody, naszego która domu umiłowała giną niewinni sobie ludzie? porządek Niech i piękno za odpowiedź ujęte<br />
się kulturą<br />
posłużą w matematycznych słowa papieża Polaka: proporcjach). „Naród istnieje W koronach z kultury zębów i dla kultury”. natomiast Bez można kultury ukryć nie ma<br />
narodu, rzeźby nie i portrety ma państwa, w skali bowiem mikro. kultura Można w także życiu budować społecznym własne zawsze aparaty stanowiła fotograficzne,<br />
tożsamości. które wyglądają I tego się jak trzymajmy. urządzenia nie z tej epoki – dziwaczne pudła produku-<br />
fundamenjące<br />
jedyne w swoim rodzaju, niezwykle klimatyczne zdjęcia, jak u ukraińskiej fotografki,<br />
W obliczu tragedii,<br />
Tatiany<br />
jaka<br />
Averiny,<br />
dotknęła<br />
która<br />
Ukrainę,<br />
korzysta<br />
artyści<br />
z aparatu<br />
i ludzie<br />
skonstruowanego<br />
kultury jednoczą<br />
przez<br />
się i<br />
japońzabierają<br />
głos,<br />
skiego<br />
angażując<br />
mistrza,<br />
się w<br />
Haruhisę<br />
pomoc dla<br />
Terasakiego.<br />
ofiar bratobójczej<br />
A do<br />
wojny.<br />
ciąży porównał<br />
Green Day<br />
Sztukę<br />
odwołali<br />
Voytek<br />
koncert<br />
w Moskwie, Mick Jagger, Elton John, Pearl Jam publikują zdjęcia z żółto-niebieską flagą.<br />
Glinkowski – nie można być tylko trochę „w”, bowiem prawdziwy artysta w Sztuce<br />
Madonna potępiła konflikt, publikując antywojenny klip. Stephen King, Angelina Jolie,<br />
się zatraca. Mamy w tym numerze kilkoro takich zatraceńców-oryginałów – każdy<br />
Leonardo di Caprio, Sting, Mark Ruffalo i wielu, wielu innych celebrytów wysyłają swoje<br />
niezwykły, każdy w swoim rodzaju.<br />
wsparcie. Warszawskie teatry grają dla Ukrainy. Monika Brodka gotuje zupę na granicy,<br />
Maciej Musiał<br />
Voytek<br />
oddaje<br />
Glinkowski<br />
krew, Margaret,<br />
powiedział:<br />
Michał<br />
„Wyrywam<br />
Wiśniewski,<br />
życiu<br />
Robert<br />
różne<br />
Janowski<br />
klejnoty,<br />
czy<br />
kiedy<br />
Julia Kamińska<br />
wychylę<br />
udostępniają<br />
się z ukrycia”.<br />
mieszkania<br />
Sam jest<br />
uchodźcom.<br />
jednym z<br />
Przedstawiciele<br />
wielu klejnotów<br />
rodzimej<br />
tego wydania<br />
sceny muzycznej<br />
„Post<br />
przekazali Scriptum”, prawie a przyfrunął milion złotych do nas na z pomoc samego osobom Chicago. potrzebującym. Mamy też innych Odbywają zacnych się gości liczne<br />
aukcje z zagranicy: i licytacje z Malezji, dzieł sztuki, Armenii, z których Albanii, dochód Ukrainy przeznacza i z Londynu. się na Bo pomoc naszym Ukrainie. celem jest<br />
sięganie wysoko i daleko, przekraczanie granic dosłownie i w przenośni, ku naszej<br />
PEN i Państwa International, radości. organizacja działająca na rzecz literatury i wolności słowa, opublikowała<br />
list Z otwarty rodzimego laureatów podwórka, Nagrody choć Nobla, temat pisarzy jest ogólnoświatowy, i artystów, potępiający polecam rosyjską niezwykle<br />
inwazję na<br />
poruszający<br />
Ukrainę i nawołujący<br />
artykuł Juliusza<br />
do pokoju.<br />
Wątroby<br />
Unia<br />
Quo<br />
literacka<br />
vadis<br />
apeluje:<br />
świecie?<br />
„Dziś<br />
Temat<br />
szczególnie<br />
ważny<br />
myślimy<br />
i ważki<br />
o ukraińskich<br />
– wołanie o<br />
pisarzach<br />
pomoc dla<br />
i pisarkach<br />
duszącej<br />
–<br />
się,<br />
naszych<br />
wskutek<br />
przyjaciołach,<br />
działań człowieka,<br />
znajomych,<br />
planety.<br />
naszych<br />
tłumaczach i wydawcach. Przez ponad trzydzieści lat wolnej Polski i wolnej Ukrainy literatura<br />
jest jednym z miejsc, gdzie nasze narody spotykają się najbliżej”.<br />
Cywilizacja (która nie rozumie samej siebie) dopadła nas i trzyma jak w imadle,<br />
a my, w pogoni za rzeczami błahymi, zagłuszamy w sobie podstawowe instynkty.<br />
W tym Warto numerze o tym mówić, „Post Scriptum” a nawet krzyczeć, znajdziecie bo Państwo czas najwyższy, sporo akcentów by ludzkość ukraińskich, ocknęła się począwszy<br />
z letargu, od okładkowego w którym się wygodnie plakatu Andrzeja umościła Pągowskiego i beztrosko wegetuje Panna wolna, bez głębszych przez obrazy, refleksji<br />
powstały i widoków pod wpływem na przyszłość. aktualnych „[…] człowiek wydarzeń ulega i są zbyt przeznaczane mocno wierze na zbiórki we własną pienię-<br />
które<br />
dzy życiową dla potrzebujących, siłę, w dominację po mocne, nad światem wojenne natury wiersze i zbyt ukraińskich późno poetek. zdaje sobie sprawę<br />
Poza z paradoksów tym – jak zwykle istnienia” u nas –– tak dużo pisze dobrej prof. literatury Izolda Kiec i sztuki w swoim z różnych artykule dziedzin, „Śmierć w na tym<br />
bardzo pięć”. ciekawe wywiady z artystami największego formatu, m.in. rozmowa Kasi Brus-<br />
-Sawczuk z Oddajemy maestrem w interpretacji Państwa ręce Krzysztofem (i serca) kolejny, Gosztyłą starannie (gościem przygotowany specjalnym tego ma-nuteriał.<br />
Anny Różnorodny, Maruszeczko wyważony, z malarką gustownie abstrakcyjną oprawiony Magdą i ciekawy. Atkins Polecamy czy Joasi Nordyńskiej<br />
się gorąmeru),<br />
z nietuzinkową co, z nadzieją, wokalistką że nasze wysiłki Izą Połońską. nie są nadaremne. Są opowiadania, recenzje i felieton Juliusza<br />
Wątroby o A wolności korzystając oraz z wyjątkowo okazji, że święta dużo poezji tuż tuż, ilustrowanej życzymy naszym pięknymi drogim obrazami. Czytelnikom<br />
czytać, samych jest co oglądać, wspaniałości. jest o Idąc czym za pomyśleć. radą Stanisława Lema – bądźmy dobrej myśli,<br />
Jest<br />
co<br />
bo po co być złej?<br />
Serdecznie zapraszamy do refleksji.<br />
Redaktor Naczelna<br />
www.postscriptum.uk, fb: post scriptum, e-mail: redakcja@postscriptum.uk<br />
Wydawca: Post Scriptum LTD, Watford, UK<br />
NUMER KONTA: IBAN: GB82 LOYD 3096 2657 4181 60<br />
UK: SORT CODE: 309626 ACC Number: 57418160<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
3
A n d r z e j P ą g o w s k i<br />
POLSCY<br />
ARTYŚCI<br />
UKRAINIE<br />
Znakomity polski grafik<br />
i plakacista Andrzej<br />
Pągowski, laureat<br />
tytułu Wybitny<br />
Polak „Teraz Polska”,<br />
w spontanicznym odruchu<br />
wsparcia narodu<br />
ukraińskiego stworzył<br />
kolejną piękną, wyjątkową<br />
i niezwykle wymowną<br />
grafikę w tej<br />
intencji, zatytułowaną<br />
Panna Wolna.<br />
Należy ona do cyklu<br />
Panie i Panny, którego<br />
wernisaż z okazji 45-lecia pracy twórczej artysty miał miejsce 2 marca w Galerii Grafiki<br />
i Plakatu, przy ul. Hożej 40 w Warszawie. Panna Wolna to seria 20 limitowanych, sygnowanych<br />
i numerowanych (certyfikat) grafik, drukowanych na płótnie w formacie 40 x 50 cm,<br />
ze sprzedaży których artysta postanowił przeznaczyć całkowity dochód na pomoc Ukrainie.<br />
Szczytna inicjatywa zaowocowała błyskawiczną akcją. Cała seria rozeszła się natychmiast.<br />
Gratulujemy pomysłu i zachęcamy do naśladowania idei.<br />
P a n n a W o l n a<br />
4<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Ukraińską poezję o wojnie tłumaczę od ośmiu lat, od 2014 roku, bo to wtedy właśnie zaczęła się TA wojna.<br />
Towarzyszę ukraińskim poetkom i poetom, czytam i na gorąco przekładam to, co przeżywają, żeby polscy odbiorcy<br />
mogli jak najlepiej rozumieć swoich sąsiadów. Jeszcze kiedy latem 2014 roku pracowałam nad antologią Wschód –<br />
Zachód, zauważyłam, że więcej wierszy na ten temat napisały kobiety. Albo może ich punkt widzenia jest mi bliższy<br />
i dlatego zwracam na nie szczególną uwagę. Prezentowane w tym numerze poetki są stałymi gościniami facebookowego<br />
Babińca Literackiego, gdzie od czwartku 24 marca można codziennie przeczytać jeden wiersz właśnie<br />
o wojnie.<br />
Pochodząca z Donbasu Lubow Jakymczuk jest w szczególnej sytuacji. Jej mała ojczyzna została zniszczona<br />
i zajęta przez okupantów już osiem lat temu, a poetka musiała się zmierzyć z unicestwieniem świata jej dzieciństwa,<br />
który rozpadł się tak, że nawet nie zostały słowa. Iryna Ciłyk i Iryna Starowojt pochodzą, co prawda, z zachodniej lub<br />
centralnej Ukrainy, ale je też dotknęła wojna – jednej mąż, drugiej brat (obaj intelektualiści) poszli na front i walczyli<br />
na Donbasie. Kateryna Michalicyna natomiast w swoich wierszach często opisuje doświadczenia macierzyństwa,<br />
a w kontekście wojny – zwiększony niepokój o przyszłość dzieci. Mieszkająca od lat w Stanach Zjednoczonych Oksana<br />
Łucyszyna niezmiennie wspiera rodaczki i rodaków, również poetycko. Wiersz Daryny Hładun jest zupełnie świeży,<br />
napisany dwa dni przed wybuchem wojny, kiedy już było wiadomo, że to nastąpi i podawano nawet konkretne<br />
daty. Wojna nie zaczęła się jutro, wojna zaczęła się pojutrze.<br />
Zapraszam do czytania, przeżywania i stałego wspierania Ukrainy, która teraz bardzo potrzebuje naszej<br />
uwagi i pomocy. A wiersze poetek ukraińskich zawsze warto czytać – i teraz, i wtedy, kiedy powróci pokój. [AK]<br />
Aneta Kamińska<br />
I r y n a S t a r o w o j t<br />
***<br />
IRYNA STAROWOJT (1975) – poetka.<br />
Urodziła się i mieszka we Lwowie.<br />
Pracowała jako docent katedry teorii<br />
literatury Lwowskiego Uniwersytetu im.<br />
Iwana Franki, obecnie docent katedry<br />
kulturologii Ukraińskiego Katolickiego<br />
Uniwersytetu. W latach 2009–2011<br />
prowadziła też zajęcia w Państwowej<br />
Wyższej Szkole Wschodnioeuropejskiej<br />
w Przemyślu. Autorka dwóch książek<br />
poetyckich: Wże ne prozori (1997)<br />
i Hroninhenśkyj rukopys (2014).<br />
W Polsce jej wiersze w przekładach<br />
Anety Kamińskiej były publikowane<br />
w antologii Wschód – Zachód.<br />
Wiersze z Ukrainy i dla Ukrainy (2014)<br />
oraz na stronach: Wakat, ArtPapier<br />
i Babiniec Literacki.<br />
Siostry nie będą więcej płakać,<br />
nie będą zagryzać spierzchniętych warg<br />
ani nieomylnie celować gardłowym śpiewem<br />
w twoje serce pod spódnicą,<br />
kiedy jeszcze nosiłaś spódnicę.<br />
Nie będą przeklinać cię przez krótkofalówkę,<br />
a potem stawiać lajki na fb.<br />
Nie będą ścierać wilgotnymi chusteczkami<br />
trzydniowej niemytości pod pachami,<br />
ścielić firanek w okopach, żeby było przytulnie<br />
i żeby nie zabłocić pleców,<br />
nie będą napinać mięśni szyi, wzdrygać się w półśnie,<br />
trzymając na autocelowniku snajpera z drugiej strony.<br />
Comiesięczne krwotoki przyzwyczaiły was<br />
do zapachu i procesu.<br />
Niech płynie jak u wszystkich ssaków,<br />
pulsuje w skroniach i na nadgarstku,<br />
ciśnie od środka,<br />
puszcza się nosem.<br />
Niech uczy kochać żywych,<br />
nakładać opaskę uciskową,<br />
obmywać zmarłych.<br />
Rozpacz rozpęknie się z ciebie,<br />
jak ze strączka wytoczą się dnie nieczarne,<br />
noce niebiałe.<br />
Nie ty, tylko twoja ręka. Nie ta, z rękawa.<br />
Tu mogło być inne zakończenie,<br />
ale nie będzie.<br />
Z języka ukraińskiego przełożyła Aneta Kamińska<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
5
I r y n a C i ł y k<br />
ŻÓŁTY PAŹDZIERNIK<br />
Pamięć zapełniona.<br />
Dobrze, usunę kilka wspomnień,<br />
a zachowam natomiast ten żółty październik,<br />
który codziennie się zmienia<br />
jak hasła na punktach kontrolnych.<br />
W maleńkich miasteczkach,<br />
nazwy których teraz znam co do jednej,<br />
noc zapada bardzo wcześnie, mówisz, że o szóstej.<br />
Ale na razie słońca jest więcej<br />
niż mogę wziąć ze sobą.<br />
Cienie igrają na zgarbionych grzbietach budynków,<br />
na jednej z twoich nowych twarzy,<br />
na słupie z ogłoszeniami.<br />
Połączenia autobusowe: Moskwa, Rostow, Krym...<br />
Patrz, a tu na trzecim piętrze<br />
inny mur – już odbudowują.<br />
Niektóre domy, niektórych ludzi.<br />
Nie wszystko. No przecież.<br />
IRYNA CIŁYK (ur. 18.11.1982) – poetka,<br />
prozaiczka i reżyserka. Urodziła się i mieszka<br />
w Kijowie. Absolwentka Kijowskiego Narodowego<br />
Uniwersytetu Teatru, Kina i Telewizji.<br />
Pracuje jako reżyserka oraz asystentka<br />
reżysera. Zrealizowała krótkometrażowe<br />
filmy: Wdoswita (Blue Hour; 2008), Pomyn<br />
(2012), Dim (2016), Tajra (2017). Jej<br />
pełnometrażowy film dokumentalny Ziemia<br />
jest niebieska jak pomarańcza (2020) otrzymał<br />
nagrodę za reżyserię na festiwalu<br />
niezależnego kina Sundance Film Festival<br />
w USA oraz kilka innych ważnych nagród,<br />
w tym Grand Prix festiwalu Millenium<br />
Docs Against Gravity w Polsce. Autorka<br />
książek poetyckich: Ci (2007) i Hłybyna rizkosti<br />
(2016) oraz prozatorskich: Pislawczora<br />
(2008), Rodymky (2012) i Czerwoni na<br />
czornomu slidy (20<strong>15</strong>). W Polsce jej wiersze<br />
były publikowane w Babińcu Literackim<br />
i ArtPapierze, a także w antologiach: Wschód<br />
– Zachód. Wiersze z Ukrainy i dla Ukrainy<br />
(2014; tłum. Aneta Kamińska) oraz Listy<br />
z Ukrainy. Antologia poezji (2016; tłum.<br />
Marcin Gaczkowski).<br />
W maleńkich miasteczkach<br />
głośno spadają, rozpadają się kasztany<br />
w ranach asfaltu,<br />
biegną w podskokach, zatrzymują się<br />
gdzieś koło taty i mamy,<br />
pisanych kredą, pewnie tej samej właścicielki,<br />
której maleńką zgubioną czapeczkę<br />
wywieszono jak punkt orientacyjny na ogrodzeniu.<br />
Ludzie z dziecięcymi wózkami,<br />
z kłującymi spojrzeniami,<br />
nie wiedzą, czego się spodziewać po takich jak ty –<br />
w mundurze.<br />
Sprzedają nam tu wodę i papierosy.<br />
Nie są nam tu zbyt radzi.<br />
Październik żółciowy jest jeszcze żółciejszy<br />
na drodze z Popasnej do Złotego.<br />
Ty wysiadasz na jednym z zakrętów.<br />
Ja jadę dalej.<br />
Chyba nam się przywidziała ta noc –<br />
w pustym lekarskim namiocie,<br />
z automatem pod łóżkiem.<br />
Z rana przywieźli dwóch udarowców,<br />
nasze schronienie trzeba było zwolnić.<br />
Poustawiam poduszki w trójkąty<br />
jak było.<br />
Chociaż zostały w nich sny<br />
o przyszłości w wielkich miastach,<br />
nazwy których<br />
na razie<br />
nie mają żadnego znaczenia.<br />
Z języka ukraińskiego przełożyła Aneta Kamińska<br />
6<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
D a r y n a H ł a d u n<br />
WOJNA NIE ZACZNIE SIĘ JUTRO<br />
w imieniu wszystkich wieńców pogrzebowych i plastikowych wstążek<br />
w imieniu lakierowanych trumien i lakierowanych butów zmarłych niewygodnych<br />
nierozchodzonych nieprzydatnych do tańczenia twista<br />
/tak się tańczy twista<br />
/tak się tańczy twista<br />
jakoś wyobrażam sobie zmarłych że tańczą twista<br />
trzymając w rękach lakierki za małe na spuchnięte nogi<br />
ich imionami nazywamy ulice skwery parki<br />
stawiamy pomniki na głównych placach<br />
teraz to są place pomników między którymi nawet przecisnąć się nie da<br />
w czasach pokoju tu dzieci będą bawić się w chowanego ale nie od razu –<br />
może za dwa lata za pięć lat za czterdzieści lat<br />
oczywiście jeśli plac pomników plac pamięci ocaleje na tej wojnie<br />
przeczuwając zbliżanie się frontu z północy frontu z południa ze wschodu<br />
przemianowujemy i przemianowujemy<br />
umieszczamy nowe tabliczki na domach przedszkolach i szkołach<br />
żeby chociaż na chwilę określić to co jest naprawdę ważne dla nas<br />
ale nie zdążamy<br />
zmienić nazw wszystkich ulic<br />
postawić wszystkim pomników<br />
przemianowujemy na cześć poległych to co pakujemy do walizki przetrwania<br />
latarka teraz to nie latarka tylko Kokurin Serhij Wiktorowycz<br />
radio – nie radio tylko Andrijuk Jewhen Ołeksandrowycz<br />
apteczka – Horbenko Swiatosław Serhijowycz<br />
***<br />
zabieramy ze sobą pamięć o naszych zmarłych ewakuując się<br />
zostawiając książki notatniki i albumy ze zdjęciami z czasów radzieckich<br />
na łaskę pocisków i maruderów<br />
/którzy tańczyć będą twista<br />
/tak tańczyć będą twista<br />
/tak tańczyć będą twista<br />
/do dźwięków starych płyt z kolekcji babci<br />
21 lutego <strong>2022</strong><br />
Z języka ukraińskiego przełożyła Aneta Kamińska<br />
DARYNA HŁADUN (1993) – ukraińska poetka, performerka,<br />
literaturoznawczyni i tłumaczka. Jako doktorantka Narodowej<br />
Akademii Nauk bada ukraiński performance poetycki.<br />
Autorka książek poetyckich: rubaty derewo (2017)<br />
oraz Iz tini krasywych czerwonych chłopczykiw (2020).<br />
Współautorka zinów poetyckich: Dokumentacija tiła (2018)<br />
i Łohohraficzna poezija (2019). Współtłumaczka książek<br />
Walżyny Mort i Sylvii Federici na język ukraiński. Po polsku<br />
jej wiersze były zamieszczane w Babińcu Literackim.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
7
K a t e r y n a M i c h a l i c y n a<br />
(RODZICE/ROZMOWY)<br />
chcę długie włosy<br />
i nie mieć wojny<br />
gdzieś głęboko pod sercem<br />
gdzie nosi się dzieci albo węże<br />
mówisz – zbyt dużo?<br />
i znowu czekać na zimę<br />
i nowy koszmar<br />
bez gazu i światła<br />
ktoś wyjadł<br />
żółte oczy przedwcześnie wszystkim<br />
tegorocznym gruszkom<br />
i śliwki wszystkie robaczywe<br />
i ślimaki zjadły kapustę<br />
mówisz, trzeba się zbierać<br />
mówisz, trzeba maleńkim synom<br />
nie konfitury smażyć<br />
tylko uczyć do nagiego chrzęstu<br />
zaciskać rączki z nożami i kromkami<br />
tak<br />
żeby przeżyć w polu<br />
bez nas – mówisz?<br />
a gdzie my się podziejemy?<br />
my jesteśmy latarnią morską<br />
latarnie rozwalą jako pierwsze<br />
grady – mówisz – nie pudłują<br />
ale pole niezaorane!<br />
tam są jeszcze kartofle w ziemi<br />
i buraki<br />
i jeszcze marchew<br />
chociaż ta jest może i chropowata<br />
mówisz: kobieto, milcz!<br />
my też jesteśmy mali<br />
chcę długie włosy<br />
i długo niczego nie wiedzieć<br />
27 sierpnia 2014<br />
Z języka ukraińskiego przełożyła Aneta Kamińska<br />
KATERYNA MICHALICYNA (1982)–<br />
poetka, tłumaczka, redaktorka. Pochodzi<br />
z okolic Równego, mieszka<br />
we Lwowie. Skończyła biologię na<br />
uniwersytecie w Równem i filologię<br />
angielską na Lwowskim Uniwersytecie<br />
im. Iwana Franki. Pracuje<br />
jako zastępca redaktora naczelnego<br />
w Wydawnictwie Starego Lwa. Autorka<br />
tomików poetyckich: Powiń<br />
(2002), Pilihrym (2003) i Tiń u dzerkali<br />
(2014) oraz książek dla dzieci:<br />
Babusyna hospoda, Łuhowa liryka,<br />
Chro roste u parku, Pro drakoniw<br />
i szczastia. Tłumaczka m.in. książek<br />
J.R.R.Tolkiena, Oscara Wilde’a, Sylvii<br />
Plath. Z języka polskiego przełożyła<br />
Tomka w krainie kangurów<br />
Alfreda Szklarskiego (2011). W Polsce<br />
jej wiersze były publikowane<br />
w trójjęzycznym piśmie „Radar” oraz<br />
w antologii Wschód – Zachód.<br />
Wiersze z Ukrainy i dla Ukrainy<br />
(tłum. Aneta Kamińska).<br />
8<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
L u b o w<br />
J a k y m c z u k<br />
ROZKŁAD<br />
na froncie wschodnim bez zmian<br />
ile można bez zmian?<br />
metal przed śmiercią robi się gorący<br />
a ludzie od niego zimni<br />
LUBOW JAKYMCZUK (1985) – poetka, dziennikarka,<br />
scenarzystka i animatorka kultury. Urodziła się<br />
w Pierwomajsku w obwodzie ługańskim, obecnie<br />
mieszka w Kijowie. Studiowała filologię ukraińską<br />
na Uniwersytecie Ługańskim i Akademii Kijowsko-<br />
-Mohylańskiej. Autorka tomików poezji jak MODA<br />
(Lwów 2009), za który dostała nagrodę Prywitannia<br />
żyttia im. Bohdana Ihora Antonycza (2008) i nagrodę<br />
im. Wasyla Symonenki (2010) oraz Abrykosy Donbasu<br />
(20<strong>15</strong>). Tworzy poetycko-muzyczne projekty razem<br />
z kontrabasistą Markiem Tokarem (Kobieta, dym<br />
i niebezpieczne przedmioty; Lustra; Morele Donbasu)<br />
oraz Ołesią Zdorowecką (Wspólne). Jej wiersze były<br />
również śpiewane przez znaną piosenkarkę Marjanę<br />
Sadowską. Była organizatorką lub kuratorką takich<br />
wydarzeń kulturalnych jak: Rok Semenki (2012),<br />
DonKult (Lwów 20<strong>15</strong>), GalicjaKult (Charków 2016),<br />
Metro do Kybynec (2016). Jest jedną z autorek<br />
scenariusza filmu dokumentalnego Dom „Słowo”<br />
(2017), pokazywanego również na Warszawskim<br />
Festiwalu Filmowym. W 20<strong>15</strong> roku kijowski magazyn<br />
„New Time” zaliczył ją do stu najbardziej wpływowych<br />
ludzi kultury na Ukrainie.<br />
Wielokrotnie występowała w Polsce, m.in. podczas<br />
festiwali: Europejski Stadion Kultury (Rzeszów 2012)<br />
i Poznań Poetów (Poznań 20<strong>15</strong>) oraz na Warszawskich<br />
Targach Książki (2010). Jej wiersze były drukowane<br />
w pismach: „Akcent”, „Strony” (tłum. Bohdan<br />
Zadura), „Fraza” (tłum. Janusz Radwański), „Tygodnik<br />
Powszechny”, „Pobocza” (tłum. Aneta Kamińska)<br />
oraz wydaniach internetowych: Radar, Wakat,<br />
Helikopter, ArtPapier i Babiniec Literacki (tłum.<br />
Aneta Kamińska). Weszły również do kilku antologii<br />
w przekładach Anety Kamińskiej: Cząstki pomarańczy.<br />
Nowa poezja ukraińska (2011), Wschód – Zachód.<br />
Wiersze z Ukrainy i dla Ukrainy (2014), Przewodnik<br />
po zaminowanym terenie (2016) oraz Listy z Ukrainy.<br />
Antologia poezji (2016), Poetki na czas zarazy (2021).<br />
W 2010 roku była stypendystką programu Ministra<br />
Kultury RP Gaude Polonia.<br />
nie mówcie mi o jakimś tam Ługańsku<br />
on dawno jest tylko gańskiem<br />
łu zrównali z asfaltem czerwonym<br />
moi przyjaciele zakładnicy –<br />
i do niecka nie dostanę się<br />
żeby wyciągnąć z podziemi, przyziemi, spod ziemi<br />
a wy piszecie wiersze piękne jak wyszywanka<br />
wy piszecie wiersze idealnie gładkie<br />
wysoką poezję złotą<br />
o wojnie nie bywa poezji<br />
o wojnie jest tylko rozkład<br />
tylko litery<br />
i wszystkie one – rrr<br />
Pierwomajsk rozbili na pierwo i majsk –<br />
żeby nieskończenie majaczył jak pierwotnie<br />
znowu tam skończyła się wojna<br />
ale pokój jednak się nie zaczął<br />
a de bal ce wo?<br />
gdzie moje de bal ce wo?<br />
tam więcej nie urodzi się Sosiura<br />
już więcej żaden człowiek nie urodzi się<br />
patrzę na widnokrąg<br />
jest trójkątny, trójkątny<br />
i pole słoneczników opuściło głowy<br />
zrobiły się czarne i suche jak i ja<br />
już strasznie stara<br />
i już więcej nie jestem Luba<br />
tylko ba<br />
Z języka ukraińskiego przełożyła Aneta Kamińska<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
9
O k s a n a Ł u c y s z y n a<br />
***<br />
on prosi – nie pomagajcie mnie<br />
pomagajcie żołnierzom<br />
mnie już niczego nie trzeba<br />
ani leków ani ciepła ani światła<br />
ani łyka wody przed śmiercią<br />
nie wyjdę z tego pokoju<br />
chyba że wyjdę z pokoju ciała<br />
ale powiedziano mi że Boga nie ma<br />
a ten który jest – zbyt podobny do człowieka<br />
a człowiek – chyba jest,<br />
chyba musi być?<br />
podobno przeżyłem życie<br />
ale i tak niczego nie wiem<br />
a tej nocy tak mnie bolało<br />
że zapomniałem o wszystkim i zresztą o sobie<br />
samym<br />
nie widziałem ani nieba ani kosmosu ani Bożej<br />
czerni; widziałem tylko żołnierzy<br />
czułem w kościach jak oni chcą pić<br />
nie pomagajcie mi więcej<br />
pomagajcie tym którzy jeszcze mogą<br />
rodzić dzieci<br />
OKSANA ŁUCYSZYNA (1974) – poetka<br />
i prozaiczka. Urodziła się<br />
w Użhorodzie, od 2001 roku mieszka<br />
w Stanach Zjednoczonych. Ukończyła filologię<br />
angielską i francuską oraz gender<br />
studies. Autorka tomików poetyckich:<br />
Uswidomłena nicz (1997), Orfej Wełykyj<br />
(2000) i Ja słuchaju pisniu Ameryki<br />
(2010), zbioru opowiadań Ne czerwonijuczy<br />
(2007) oraz powieści Sonce tak ridko<br />
zachodyt (2007). W ramach stypendium<br />
Fulbrighta pracowała w Polsce nad<br />
doktoratem na temat Brunona Schulza<br />
i Waltera Benjamina. Jej wiersze były publikowane<br />
w Poboczach, Babińcu Literackim<br />
oraz antologii Cząstki pomarańczy.<br />
Nowa poezja ukraińska (2011; tłum. Aneta<br />
Kamińska).<br />
Z języka ukraińskiego przełożyła Aneta Kamińska<br />
10<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
K R Z Y S Z T O F Ł O Z O W S K I<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
11
Krzysztof<br />
Gosztyła<br />
Interpretacja<br />
nie<br />
istnieje<br />
bez<br />
premedytacji.<br />
Premedytacja<br />
zaś<br />
bez<br />
dokładnego<br />
poznania<br />
materiału.<br />
12 Foto: Bartek Wileński<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Maestro interpretacji<br />
Katarzyna Brus-Sawczuk<br />
Z moim rozmówcą spotykam się w Nadwiślańskim Świcie; mój pierwszy<br />
wywiad od dawna na żywo. Naprzeciw mnie siada charyzmatyczny<br />
mężczyzna z zakręconymi wąsami i poważną twarzą. Budzi respekt.<br />
Już po kilku minutach rozmowy wiem, jak myliłam się myśląc, że tytuł<br />
wywiadu będzie brzmiał: „Jedyny taki głos”.<br />
Panie Krzysztofie, czym jest dla Pana głos?<br />
Narzędziem, które wśród innych jest szczególne, a może<br />
najważniejsze. Jestem słuchowcem, głos jest więc narzędziem,<br />
które wykorzystuję chętniej niż ciało. Wynika to<br />
z mojego rozumienia aktorstwa: jestem zwolennikiem<br />
i przedstawicielem teatru literackiego. Jestem na zupełnie<br />
przeciwstawnym biegunie w stosunku do pantomimy<br />
głuchych. Moją idée fixe mogłaby być „nieruchoma<br />
mowa” – sytuacja, w której aktor tylko stoi i mówi, a widz<br />
ma wrażenie pełni teatralnej akcji – jako antonim „ruchomej<br />
niemowy”. Tak właśnie pojmuję funkcję głosu. Co zaś<br />
do jego fizycznych cech myślę, że je sobie wypracowałem.<br />
Łącznie z barwą, którą lubię, czyli miłym uchu wiolonczelowym<br />
tembrem. To nie jest jakaś moja genetyczna, przyrodzona<br />
cecha, tylko wybór. Jak fryzura czy krój ubrania!<br />
(Choć zwykle mówię: jak muskulatura czy tzw. charakter<br />
pisma). Rzecz jasna każdy z nas „dostaje” jakiś głos. Jednak<br />
nawet najpiękniejszy instrument stworzony przez boskiego<br />
lutnika jest niczym pusta beczka bez muzyka, który<br />
potrafi wydobyć z niego barwę, melodię, kantylenę.<br />
Jak wyglądała Pana droga do audiobooka? Czy to wybór?<br />
Czy przypadek?<br />
Mógłbym to pytanie odwrócić: jak wyglądała droga audiobooka<br />
do mnie? Prawie czterdzieści lat temu dostałem<br />
propozycję od ówczesnego dyrektora Teatru Polskiego<br />
Radia śp. Juliusza Owidzkiego, by przeczytać Czerwone<br />
i czarne Stendhala. I to wówczas zacząłem czytać powieści<br />
przed mikrofonem. Kiedy w Polsce pojawił się popyt<br />
na audiobooki, kilkanaście lat temu, nie tylko państwowe,<br />
ale i prywatne firmy, zaczęły zgłaszać się do mnie<br />
z propozycjami nagrywania książek. Warto jednak pamiętać,<br />
że robiłem to dużo wcześniej, nim audiobook stał się<br />
w Polsce czymś rozpoznawalnym. Popularność audiobooka<br />
wzrosła zwłaszcza w ostatnim czasie. W okresie<br />
pandemii ludzie zaczęli bardziej doceniać tę formę kontaktu<br />
z literaturą, a więc i z moją pracą. Kiedyś w jednym<br />
z wywiadów pozwoliłem sobie powiedzieć: „Być może<br />
czekałem na audiobook, a być może to audiobook czekał<br />
na mnie”.<br />
I spotkaliście się we właściwym momencie. Ile razy czyta<br />
Pan książkę przed nagraniem? Jak wygląda Pana praca<br />
nad tekstem? Czy powiedziałby Pan, że pewne książki<br />
jest Pan w stanie przeczytać prawie z biegu, a inne wymagają<br />
długiego czasu przygotowania?<br />
Żadnej książki nie nagrywam z biegu, czy jak rzekłby muzyk:<br />
a vista. Uważam to za bezcelowe i nieetyczne. Poza<br />
wszystkim postrzegam to jako brak szacunku dla samego<br />
siebie, brak szacunku dla własnej pracy. Takiego błędu nie<br />
mam zamiaru popełnić. Kiedyś podczas rozmowy z uznanym<br />
lektorem audiobooków padły jego słowa do mnie:<br />
„Ależ niech pan nie opowiada, pan by nie dał rady po prostu<br />
usiąść i tak z rozbiegu przeczytać książki?”. Otóż nie.<br />
„Nie? Dlaczego?”. Odpowiedziałem: „A dlaczego miałbym<br />
to zrobić? Żeby było gorzej?”. Muszę tu powiedzieć,<br />
że ja właściwie nie mam pragnienia być lektorem. Lektor,<br />
w moim odczuciu, ma być elegancki i niezauważalny,<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
13 13
Krzysztof Gosztyła – polski aktor filmowy, teatralny i radiowy. Ceniony przez<br />
publiczność teatralną i słuchaczy. Swym charakterystycznym tembrem głosu<br />
potrafi oddać każdą postać, w każdym języku. Od dziecka występował<br />
w filmach. W drugiej połowie lat 70. studiował w Państwowej Wyższej Szkole<br />
Muzycznej, którą porzucił dla teatru. Ukończył Wydział Aktorski PWST<br />
w Warszawie. Aktor wielu warszawskich teatrów: Dramatycznego, Teatru<br />
Scena Prezentacje, Polskiego, Teatru na Woli, Teatru Muzycznego Roma, Narodowego,<br />
Teatru Wielkiego, Ateneum, Żydowskiego. Od 2000 r. występuje<br />
na deskach Teatru Ateneum. Ma na swoim koncie blisko dwa tysiące różnych<br />
słuchowisk. Wielu słuchaczom znany jako lektor audiobooków.<br />
zgoła przezroczysty. Ja czuję się cały czas aktorem. Nie<br />
mam ochoty czytać słów, liter, tego co jest wydrukowane<br />
czarno na białym. Mam ochotę interpretować. Dlatego<br />
bywam często nieelegancki i bardzo wyrazisty.<br />
To dobrze…<br />
Kolejny raz mogę zacytować słowa, które powiedziała<br />
Aleksandra Śląska: „Jeżeli nie masz czegoś nadzwyczajnego<br />
do powiedzenia, to właściwie nie masz prawa wchodzić<br />
na scenę”. To jest w moim przekonaniu coś zupełnie<br />
przeciwnego do wymogu stawianego lektorom. Przeźroczystości.<br />
Gdyby lektor – w moim rozumieniu tego słowa – chciał<br />
zwracać naszą uwagę na siebie i swoje rewelacje, marzylibyśmy<br />
pewnie, by zmieniono lektora. Ale to jest moje rozumienie<br />
tematu. Natomiast faktem bezdyskusyjnym jest,<br />
że lektorem można nazwać każdego, kto czyta na głos. Ja<br />
mam za sobą parę dziesiątków lat pracy, doświadczeń,<br />
jestem człowiekiem pracowitym, podobno utalentowanym.<br />
Doświadczenia te nie poszły w las, powodowały zastanowienie<br />
i wyciąganie wniosków, a więc chciałbym być<br />
traktowany nieco inaczej niż człowiek, który raptem wziął<br />
w rękę książkę i czyta na głos, bo przecież czytać umie.<br />
Wolę być aktorem niż lektorem. Miałbym ochotę powtórzyć<br />
za Charlesem Aznavourem: „Nic w życiu nie było mi<br />
dane, nawet mój wiek”. Tym bardziej głos. On raczej wiedział,<br />
co mówi. Wypracowałem to narzędzie, bo dzięki<br />
niemu łatwiej mi interpretować, bo to czyni różnicę. I tu<br />
wracam do rzeczy początkowej w Pani pytaniu. Mianowicie:<br />
interpretacja nie istnieje bez premedytacji. Premedytacja<br />
zaś bez dokładnego poznania materiału. Nie można<br />
mówić o kimś, że coś zinterpretował, jeżeli czyta to po raz<br />
pierwszy, to absurd. Za każdym razem, kiedy siadam przed<br />
mikrofonem i zaczynam czytać – czytam książkę, którą już<br />
14<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
znam, przeczytałem, zrobiłem uwagi, odnośniki, w której<br />
nieznane czy obce słowa posprawdzałem, której przebieg<br />
akcji jest mi znany, a bohaterowie… bliscy.<br />
Jak tworzy Pan swoich bohaterów? Mają tak zróżnicowane<br />
głosy, języki, płcie?<br />
Nie umiem Pani odpowiedzieć, w krótki, jasny i prosty<br />
sposób. Mam za sobą mnóstwo postaci, które musiałem<br />
stworzyć. Jest za mną niewątpliwe doświadczenie. Ale<br />
warto też wziąć pod uwagę mój udział w blisko dwóch<br />
tysiącach słuchowisk radiowych, więc tych okoliczności,<br />
które skłoniłyby mnie do stworzenia danej postaci, a to<br />
grasejującej, a to „sliedzikującej” [zaciągającej z wileńska<br />
– przyp. red.], a to mówiącej z gardłowym akcentem czy<br />
w innym języku niż polski, było naprawdę niemało.<br />
(śmiech). Chudych, grubych, sztywnych, giętkich, tych<br />
wszystkich miałem możliwość tworzyć. Jestem już w wieku<br />
emerytalnym, więc najwyższa pora, żebym pewne rzeczy<br />
umiał. (śmiech)<br />
Która z książek, nad którymi Pan pracował, jest dla Pana<br />
najważniejsza?<br />
Pan Tadeusz. Tego nagrania dokonałem na swoje życzenie<br />
i na własny koszt. Pomocną dłoń wyciągnął do mnie tylko<br />
mój przyjaciel, Janusz Kukuła, otaczając całe przedsięwzięcie<br />
opieką artystyczną. Zresztą… gdybym nawet „stawał<br />
na głowie”, pewnie nie znalazłby się taki mecenas, który<br />
chciałby opłacić tę realizację. Pan Tadeusz to utwór nie<br />
tylko nieznany, ale niechciany. Wbrew wszelkim pozorom.<br />
Jest za to wystraczająco wiele powodów, bym nazwał go<br />
najważniejszą książką polskiej literatury pięknej. A wziąłem<br />
się za nią po to, by opowiedzieć wreszcie tę powieść<br />
historyczno-romansowo-przygodową, a nie żeby udowodnić,<br />
że potrafię mówić trzynastozgłoskowcem. Forma<br />
nie interesowała mnie jako element sprawczy. Chciałem
pokazać ludziom te malownicze postaci. Rzecz jasna,<br />
nie chciałem uchodzić za barbarzyńcę, który neguje<br />
istnienie wiersza, średniówki, rytmu, ale treść – ta<br />
zupełnie nieznana Polakom treść – była najważniejsza.<br />
Tak. Pan Tadeusz był dla mnie dopotąd najważniejszy.<br />
Można też oczywiście mówić o pierwszych<br />
pracach, bo są one jak pierwsze miłości. Ale czy te<br />
pierwsze miłości są naprawdę najważniejsze?<br />
Czy ma Pan słuch absolutny?<br />
Nie, nie. Myślę sobie, że to czasem udręka mieć absolutny<br />
słuch. Miałem takich przyjaciół. Pamiętam,<br />
że gdy byli zmuszeni grać w orkiestrze, która „dostroiła<br />
się” do „niedostrojonego” fortepianu, to oni przeżywali<br />
prawdziwe udręki, bo cały czas byli zmuszeni<br />
grać zgodnie z „obniżonym” fortepianem, czyli –<br />
z punktu widzenia absolutnego słuchu – fałszować!<br />
Nieraz słuch absolutny to jest obciążenie, a nie jakiś<br />
wór złota. Myślę, że mieć dobry słuch to wystarczające.<br />
Dobry słuch raczej mam, bo grałem na wiolonczeli,<br />
a ona nie ma progów ani gotowych dźwięków jak<br />
fortepian. Trzeba je znajdować samemu pod palcami<br />
i bez bardzo dobrego słuchu jest to niemożliwe. Tu<br />
nie ma stroiciela. W wypadku instrumentów, na których<br />
możliwe jest portamento [oznaczenie płynnego<br />
przejścia od jednego dźwięku do drugiego z wykorzystaniem<br />
wszystkich pośrednich wysokości dźwięku –<br />
przyp. red.], czyli taki gliss doskonały, bez podziałów,<br />
na puzonie albo na instrumentach smyczkowych właściwie,<br />
bez dobrego słuchu nie ma czego szukać. Ja<br />
może nie odnalazłem się w grze na wiolonczeli, jednakże<br />
szukałem i to wcale nie krótko, bo przez trzynaście<br />
z okładem lat.<br />
Jednak kawałek czasu. Czy muzyka może pomóc<br />
w pracy nad głosem?<br />
W każdej pracy, która jest związana z wykorzystaniem<br />
głosu – no może poza np. byciem zawodowym<br />
wojskowym od musztry (śmiech) – muzykalność,<br />
obycie z muzyką jest niezmiernie pomocne. To jest<br />
sfera dźwięków. Wszystkie dźwięki, jeżeli je traktować<br />
artystycznie, są muzyką. Poezja powstaje jako<br />
muzyka. Poczucie rytmu i umiejętność rozwijania<br />
w sobie własnego – można powiedzieć prywatnego –<br />
magnetofonu, po to by własne kwestie sprzed minuty<br />
czy dwóch móc cofnąć i znowu przepuścić – jak na<br />
magnetofonie – przez głowicę. To umiejętność kontroli,<br />
którą na bieżąco człowiek w sobie uruchamia<br />
i kształci, pozwala tworzyć szeroko pojętą formę. Im<br />
więcej tej świadomości i im lepszy magnetofon, tym<br />
łatwiej wiązać, konstruować złożone bloki myślowe<br />
i emocjonalne. Wtedy kontynuacja słów jest dla słuchacza<br />
zrozumiała, nawet jeśli pojawia się retrospekcja,<br />
wtręt czy powrót do innego wątku. Dzięki tak<br />
wykorzystywanym dźwiękom pojawia się ciągłość,<br />
opowieść. A dzięki świadomości słowa i muzykalności<br />
– sztuka. Sztuka aktorska.<br />
Jestem<br />
zwolennikiem<br />
i przedstawicielem<br />
teatru<br />
literackiego.<br />
Foto: Bartek Wileński<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
<strong>15</strong>
Wolę<br />
być<br />
aktorem.<br />
Pana motto życiowe?<br />
Nie mam. Myślę, że nawiązywałoby do uczciwości<br />
w pracy. Nie wiem. Zmyślam. Nad biurkiem<br />
mam taki napis: Actum ne agas (zrobionego nie<br />
rób). Hm… ale to nie jest dobre motto. Nie wiem,<br />
co Pani powiedzieć. Zaskoczyła mnie Pani. Ja nigdy<br />
się nad tym nie zastanawiałem. Uczciwość<br />
w pracy w sumie niewiele dziś znaczy. To wytarte,<br />
zużyte sformułowanie. Trzeba by je dopiero odświeżyć.<br />
Wolałbym już za Norwidem powtórzyć:<br />
„Pokąd pojęcie pracy, korzeń<br />
jeden,<br />
Pokąd pojęcie pracy, korzeń jeden,<br />
Nie trwa, dopóty wszystkie<br />
Nie trwa, tracą dopóty zgoła. wszystkie tracą zgoła.<br />
Głos brzmi Głos w twojej brzmi piersi: w twojej „postradałem piersi: Eden!”<br />
«postradałem Eden!»<br />
Głos brzmi nad tobą: „pracuj z potem czoła”¹.<br />
Głos brzmi nad tobą: «pracuj<br />
z potem czoła»” 1 .<br />
Kto to jest artysta we współczesnym świecie?<br />
Zwykle nie dotyczy to aktora. Artyści to są malarze,<br />
plastycy, popularni artyści estrady, nawet<br />
cyrkowi.<br />
Dlaczego nie aktorzy?<br />
Jest jakaś odrębność tego świata najwyraźniej.<br />
Historia sztuki pełna jest artystów, ale nie<br />
teatru. Nie mieszczą się w niej. W teatrologii<br />
z kolei są reżyserzy, niekiedy nazywani artystami,<br />
i aktorzy, którzy właściwie artystami nie są.<br />
Nigdy nie zapomnę chwili, kiedy czekaliśmy<br />
z Grażynką Barszczewską na wezwanie na scenę,<br />
jeszcze w bufecie tzw. Operetki, której wkrótce<br />
przywrócił przedwojenną nazwę Teatr Roma dyrektor<br />
Jan Szurmiej (przygotowywaliśmy spektakl<br />
Sztukmistrz z Lublina w jego reżyserii). Aż tu<br />
nagle z bufetowego intercomu rozlega się głos<br />
pani inspicjent: „Artystów baletu i artystów chóru<br />
proszę na scenę, powtarzam, proszę na scenę<br />
artystów baletu i artystów chóru oraz panią<br />
Barszczewską i pana Gosztyłę”.<br />
Ale to dla aktorów chodzi się do teatru…<br />
To już inna kwestia. Ale zgodzi się Pani, że zwykle<br />
mówi się o nich „wykonawcy” albo „odtwórcy”.<br />
Twórców znajdzie Pani w historii sztuki.<br />
16 16<br />
Foto: Bartek Wileński<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Jednak zapytam o scenę. Która z ról była dla<br />
Pana najważniejsza?<br />
Nie wiem, która była najważniejsza. Ja kiedyś<br />
zadałem pytanie mojemu jedynemu bratu, któ-<br />
1 Praca [w:] C. Norwid, Pisma wybrane. T. 1,<br />
Wiersze, wybór i oprac. J. Gomulicki, Warszawa<br />
1967.
y jest obieżyświatem, które z miejsc jest najpiękniejsze.<br />
„Tak odpowiedzieć ci nie dam rady, mogę<br />
wymienić trzy”.<br />
Wobec tego trzy najważniejsze role?<br />
Chyba byłyby to dwie role musicalowe i jedna rola,<br />
którą bardzo lubiłem – dramatyczna. Choć trudno<br />
odpowiedzieć na to pytanie, nawet mówiąc o trzech<br />
sztukach, a nie jednej. Sądzę, że byłby to Don Kichot<br />
Cervantes w Człowieku z La Manchy w reżyserii Jerzego<br />
Gruzy w Teatrze Dramatycznym. Druga rola,<br />
to byłby Tewje mleczarz w Skrzypku na dachu w reżyserii<br />
Jana Szurmieja w Teatrze Żydowskim, trzecia,<br />
która jest dla mnie bardzo ważna, to rola Tejrezjasza<br />
w Królu Edypie w reżyserii Gustawa Holoubka w Teatrze<br />
Ateneum. Ale z łatwością wymieniłbym inne trzy…<br />
Która z nagród była dla Pana najcenniejsza?<br />
Najważniejsza, bez wątpienia, była nagroda pracowników<br />
Teatru Polskiego Radia, czyli Wielki Splendor.<br />
Przyznaje ją nie jury, lecz pracownicy. Było to dla mnie<br />
szczególne wyróżnienie [nagrodą tą Krzysztof Gosztyła<br />
został uhonorowany w 1998 roku – przyp. red.].<br />
Plany na przyszłość? Czym nas Pan zaskoczy?<br />
(śmiech)<br />
Takie pytanie na koniec wywiadu zadano Gombrowiczowi<br />
swojego czasu… I on odpowiedział: śmierć.<br />
(głośny śmiech)<br />
Może inaczej: nad czym Pan teraz pracuje? A może<br />
o czym zawodowo Pan by zamarzył?<br />
Marzenia… Nigdy się nie da tego zrobić. W zgodzie<br />
z tendencjami rynku nagrywa się dziś głównie fantasy.<br />
Kto chce nagrywać: W poszukiwaniu straconego<br />
czasu czy Czarodziejską górę? Chętnych, aby sfinansować<br />
takie realizacje nie ma. Pracuję nad tytułem<br />
Outpost czyli drugą częścią powieści Dmitrija Głuchowskiego.<br />
W najbliższym czasie będę też czytał Zemstę<br />
Jo Nesbø. To najbliższe plany. Dziś przyjechałem<br />
na wywiad z „Post Scriptum” ze spotkania z reżyserem<br />
Andrzejem Saramonowiczem i aktorem Grzegorzem<br />
Małeckim. Omawialiśmy nasze wspólne sceny,<br />
w których Grzegorz będzie głównym bohaterem<br />
– Mikołajem, a ja powiedzmy… również Mikołajem,<br />
tyle że Świętym. (śmiech) Zdjęcia do filmu rozpoczynają<br />
się w lutym. W połowie lutego wznawiamy<br />
w nadwiślańskiej Scenie 20 Teatru Ateneum Kwartet<br />
Ronalda Harwooda, w którym gram rolę Reginalda<br />
Pageta. [Sztuka jest aktorskim popisem gwiazd teatru<br />
Ateneum reprezentowanych przez Magdę Zawadzką,<br />
Marzenę Trybałę / Sylwię Zmitrowicz oraz<br />
dwóch Krzysztofów, Gosztyłę i Tyńca. W domu spokojnej<br />
starości dla artystów-weteranów spotykają się<br />
dawni sceniczni partnerzy z genialnego kwartetu z III<br />
aktu opery Rigoletto G. Verdiego – przyp. red.]. Przetłumaczyłem<br />
też tekst cyklu pieśni Winterreise Franza<br />
Schuberta do słów Wilhelma Müllera, tak aby można<br />
było je śpiewać zgodnie z każdą schubertowską nutą<br />
i będę się starał, aby zostało to wydane.<br />
Pana ulubiona poezja?<br />
Niewiele bym skłamał mówiąc, że moja ulubiona książka<br />
poetycka to wydanie Anczyca i Spółki z 1923 roku,<br />
bez mała stuletnie. Podarował mi ją przyjaciel. To wybór<br />
poezji Cypriana Kamila Norwida. Książkę tę dałem<br />
do oprawienia w safianową skórę, została ozdobiona<br />
złoconymi literami. Za często po nią sięgałem i zaczęła<br />
się rozpadać. (śmiech) Niedługo znów będę musiał<br />
prosić introligatora o pomoc. Są takie norwidowskie<br />
słowa, które wciąż siedzą we mnie:<br />
„Zniknąć we wykonanie dzieła! –<br />
Zniknąć oto we sztuka. wykonanie dzieła! – oto sztuka.<br />
Kapitalniejszej Kapitalniejszej nie znam znam precepty, i myślę,<br />
i myślę,<br />
że znać jej nie może uważny pracownik ².<br />
że znać jej nie może uważny pracownik”2.<br />
Prawda, jakie zastanawiające?<br />
I może aktualne…<br />
W 1980 był taki spektakl Teatru Telewizji, adaptacja<br />
Pamiętników Adama i Ewy Marka Twaina. W tym<br />
przedstawieniu główne role zagrali Pana imiennik,<br />
Krzysztof Globisz, i Katarzyna Figura. Gdy przygotowywałam<br />
się do wywiadu z Panem pomyślałam, że<br />
ja bardzo chętnie usłyszałabym lub obejrzałabym<br />
współczesną interpretację w Pana wykonaniu. Od<br />
tego czasu nikt się nie zmierzył się z tym dziełem po<br />
raz drugi.<br />
To mądry człowiek był ten Twain i piekielnie inteligentny.<br />
Ludzie czasem nie są świadomi, że powtarzają jego<br />
powiedzenia. Ale co do ewentualnej propozycji, nie<br />
będę zbytnim optymistą.<br />
Dlaczego?<br />
Ponieważ to bodaj Twain powiedział: „Nie ma nic<br />
smutniejszego niż widok młodego pesymisty – no,<br />
może z wyjątkiem starego optymisty”. (śmiech)<br />
Może jednak ktoś to Panu zaproponuje. Dziękuję za<br />
rozmowę. [KBS]<br />
2 Cezar i Kleopatra [w:] C. Norwid, Pisma wszystkie. T. 5,<br />
wybór i oprac. J. Gomulicki, Warszawa 1971.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
17
W I E R S Z E<br />
Bogusław Olczak<br />
Foto: RC<br />
18<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
GDY POETA PISZE WIERSZ<br />
ponoć uwodzę kobiety podprogowo<br />
kuszę dźwiękami i obrazami<br />
zawartymi w myślach<br />
one wirują niczym liście<br />
otulone w wiatr i paletę barw<br />
a ja<br />
atakuję jak pustynny wąż<br />
hipnotyzując rytmem grzechotki<br />
tańczę wokół nich miłosne flamenco<br />
tatuując stopami słowa na ziemi wokoło nich<br />
i tylko mchy dają ukojenie snu<br />
MÓJ AZYL<br />
słońce zalśniło na białej puchowej kołdrze<br />
otulającej ziemię trawy i drzewa<br />
NIEWIDZIALNA NAŁĘCZKA<br />
subtelnie obnażyłaś z sukienki<br />
ramiona i szyję<br />
zahipnotyzowałaś kołysząc biodrami<br />
i już klęczałem jak rycerz u twoich stóp<br />
a ty przytuliłaś moją głowę<br />
do wzgórka brzucha<br />
tak że usłyszałem motyle<br />
potem złożyłaś pieczęć ust na czole<br />
a płowe warkocze osunęły się na moje skronie<br />
znacząc je jak laur zwycięstwa<br />
odpłynąłem w zachwyt<br />
i marzenia<br />
twój uśmiech<br />
orderem podwiązki<br />
zdjąłem ciążącą mi maskę zaciągnąłem się pięknem<br />
a tam obok ścieżki na pniu trzy rude Baśki<br />
grały w berka<br />
słysząc grzechotki orzechów w przyjaznej dłoni<br />
przybiegły pod moje stopy<br />
stając słupka czekały<br />
na przysmaki<br />
jeszcze paw puścił do mnie oczko<br />
zagrał na rozłożonym ogonie<br />
jak na lirze<br />
a w krzakach harmider<br />
ptasi wirtuozi szykują koncert<br />
sypnij nam ziarna nut a zaśpiewamy<br />
pieśń nad pieśniami<br />
jutro też tam pójdę wyciszyć serce<br />
Bogusław Olczak<br />
MÓW DO MNIE JESZCZE<br />
mów do mnie jeszcze<br />
gdy się mijamy mówiąc sobie hello<br />
odczuwam niedosyt<br />
więc mów do mnie jeszcze<br />
choćby o polityce czy pogodzie<br />
a ja będę ci szeptał frywolne kalambury<br />
na skórze palcami szkicując pastelowe akty<br />
w tle kwiecistej łąki lub dojrzałego łanu zboża<br />
a potem spojrzeniem wytapiam ostatnie skrępowanie<br />
w soczewce wyobraźni widzę gibką panterę<br />
szykującą się do skoku w moje ramiona<br />
i niegroźne mi jej kły czy pazury<br />
byleby tylko potem pięknie mruczała<br />
jesteś zaskoczona<br />
a ja pewnie szalony<br />
masz rację<br />
próbując owoców moich fantazji<br />
czerwienie się i milknę<br />
do następnego spotkania<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
19<br />
19
Uroczystość X-lecia Stowarzyszenia Literatów Polskich w wileńskiej Bibliotece A. Mickiewicza, fot. Eryk Iwaszko<br />
Polskie słowo na Litwie<br />
Paweł Krupka<br />
Doświadczenia wielu rodaków<br />
z Litwy, przybywających do<br />
macierzy, wskazują, że wciąż<br />
niewielka liczba mieszkańców Polski<br />
jest świadoma istnienia w tym<br />
sąsiednim kraju licznej polskiej społeczności,<br />
która stanowi tam ludność<br />
rdzenną, nie napływową. Często słyszałem<br />
gorycz litewskich Polaków<br />
w różnym wieku, których w polskich<br />
miastach brano za „ruskich” lub za<br />
etnicznych Litwinów. Dlatego, choć<br />
o polskiej społeczności na Litwie pisze<br />
się i mówi coraz więcej, warto wciąż<br />
rozwijać ten temat, nadal bowiem<br />
pozostaje nieznany większości Polaków.<br />
Dlatego z wdzięcznością przyjąłem<br />
ofertę redaktorki naczelnej „Post<br />
scriptum”, pani Renaty Cygan, aby<br />
w każdym z tegorocznych numerów<br />
kwartalnika przedstawić czytelnikom<br />
tę społeczność, odnosząc się do innej<br />
dziedziny sztuki.<br />
Zaczynam od literatury, jest bowiem<br />
związana bezpośrednio z językiem,<br />
a pośrednio przez ten fakt wpływa<br />
znacząco na tożsamość narodową.<br />
Fakt, że literatura polska w minionych<br />
wiekach rozwijała się na Litwie lub jej<br />
dotyczyła, jest powszechnie wiadomy<br />
20<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
choćby z inwokacji z Pana Tadeusza,<br />
jako jednego z najlepiej znanych każdemu<br />
Polakowi utworów literackich.<br />
Na Litwie żyli i pisali ważni twórcy<br />
romantycznej polskiej poezji, powieści<br />
i dramatu: Mickiewicz, Słowacki,<br />
Kraszewski oraz wielu znaczących autorów,<br />
choć mniej znanych ogółowi.<br />
Nawet w okresie zaborów polski stanowił<br />
najbardziej rozpowszechniony<br />
język w Wilnie, które zawsze było i do<br />
dziś pozostało wielojęzyczne i wielokulturowe.<br />
Polacy również obecnie<br />
stanowią na Litwie najliczniejszą<br />
mniejszość narodową, korzystającą<br />
z kilkudziesięciu szkół z polskim językiem<br />
wykładowym oraz licznych<br />
polskojęzycznych środków przekazu,<br />
internetowych i papierowych, a także<br />
radia i telewizji.<br />
To wszystko tworzy dobrą podstawę<br />
do rozwoju polskiego życia kulturalnego<br />
i twórczości w tych dziedzinach<br />
sztuki, których istotę stanowi język.<br />
Do takich należy przede wszystkim<br />
literatura. Już w czasach radzieckiej<br />
okupacji Litwy w każdym pokoleniu<br />
można było wskazać kilkadziesiąt<br />
osób tworzących tam literaturę polską.<br />
Wówczas warunki jej publikacji<br />
pozostawały utrudnione. W odrodzonej<br />
Litwie uległy one znacznej poprawie<br />
i liczba polskich prezentacji oraz<br />
publikacji literackich wzrosła. Niemniej,<br />
rozwój ten nie osiągnął rozmiarów,<br />
jakich należało, być może,<br />
oczekiwać. Przyczyny tego stanu rzeczy<br />
są dwojakie.<br />
Primo, w polskiej literaturze Litwy<br />
od wielu pokoleń dominuje poezja,<br />
która w naszych czasach jest dziedziną<br />
niszową i budzącą coraz mniejsze<br />
zainteresowanie. Dziwnym trafem<br />
inne, bardziej popularne zarówno<br />
w Polsce, jak i wśród literatów piszących<br />
po litewsku, gatunki, jak<br />
powieść, nowelistyka lub literatura<br />
faktu nie przyjęły się wśród litewskich<br />
Polaków. W sumie przez całe<br />
trzydziestolecie niepodległej Litwy<br />
wśród wydań książkowych w języku<br />
polskim górują niepodzielnie zbiory<br />
poezji. Polscy autorzy nie wydali ani<br />
jednej powieści i zaledwie kilka zbiorów<br />
opowiadań. Również wśród publikacji<br />
zbiorowych na kilka antologii<br />
poetyckich przypada zaledwie jeden<br />
zbiór nowel.
Secundo, do niedawna niemal<br />
wszystkie utwory polskich pisarzy<br />
z Litwy ukazywały się wyłącznie po<br />
polsku i to często nawet w polskich,<br />
a nie w litewskich wydawnictwach.<br />
To znacznie ograniczyło grono czytelników<br />
i utrudniło rozwój literatury,<br />
zamkniętej dla kilku pokoleń w kręgu<br />
niewielkiej inteligenckiej społeczności,<br />
skupionej głównie w Wilnie. Polscy<br />
literaci z Litwy, predestynowani<br />
niejako z natury do tego, by stanowić<br />
pomost kulturalny między Polską i Litwą,<br />
byli przez długie lata nieobecni<br />
w procesie rozwoju polsko-litewskiej<br />
współpracy literackiej. Pisarze z obu<br />
krajów nawiązywali kontakty, wymieniali<br />
się publikacjami i promowali się<br />
wzajemnie ponad głowami litewskich<br />
Polaków. Niepomiernie większe korzyści<br />
z tego procesu wyniosła literatura<br />
polska, bowiem język polski jest<br />
dość powszechnie znany w starszych<br />
pokoleniach litewskiej inteligencji,<br />
a wśród czołowych litewskich pisarzy<br />
znaczna liczba tłumaczy dzieła<br />
polskich kolegów oraz klasykę. Zrozumiałe,<br />
że naszym rodakom znad<br />
Wilii trudno z nimi konkurować, ale<br />
do niedawna nawet takich prób nie<br />
podejmowali.<br />
Ogromne pole do popisu dla polskich<br />
pisarzy z Litwy stanowi natomiast<br />
promocja literatury litewskiej w macierzy.<br />
Język litewski jest w polskim<br />
środowisku literackim zupełnie nieznany<br />
i rola tłumaczy dzieł litewskich<br />
przypada głównie akademickim lituanistom,<br />
którzy poznają litewski<br />
zwykle już w dorosłym wieku. Polscy<br />
literaci z Litwy są natomiast z natury<br />
dwujęzyczni i powinni byli od lat<br />
wypełniać tę ważną lukę . Pozostawali<br />
jednak przez całe dziesięciolecia<br />
w swym wewnętrznym kręgu i nie<br />
uczestniczyli w życiu literackim Litwy.<br />
Pozbawieni kontaktu z kolegami<br />
z piętra wyżej i z drugiej strony ulicy<br />
nie mieli więc pola konfrontacji z kierunkami<br />
rozwoju literatury we własnym<br />
kraju i na świecie. Dlatego polska<br />
literatura na Litwie jest na ogół<br />
wyobcowana z obiegu światowego,<br />
zamknięta w tradycji romantyzmu,<br />
Młodej Polski i skamandrytów. Temu<br />
zapewne dominuje w niej tradycyjna<br />
poezja, tworzona według kanonów<br />
estetycznych sprzed stulecia. Dlatego<br />
też, prawdopodobnie, nie rozwinęły<br />
się w niej popularne współczesne gatunki<br />
literackie.<br />
Dominika Olicka na festiwalu Poezijos pavasaris w Kopciowie – fot. Nida Timinskaitė<br />
Przedstawiony wyżej obraz literatury<br />
polskiej na Litwie nie wygląda krzepiąco.<br />
Niemniej, kilka ostatnich lat<br />
przyniosło w nim znaczne korzystne<br />
zmiany. W 2009 roku powstało<br />
Stowarzyszenie Literatów Polskich<br />
na Litwie. W pierwszych latach, gdy<br />
kierowali nim pisarze starszej generacji,<br />
jego działalność była skromna<br />
i ograniczała się do konkursów<br />
poetyckich dla młodzieży szkół polskich<br />
i zapraszania literatów z Polski<br />
do tychże szkół, połączonych z wycieczkami<br />
krajoznawczymi. Nikomu<br />
nie śniło się, by przedstawić gości<br />
z Polski litewskim kolegom, przełożyć<br />
ich utwory na litewski i opublikować<br />
je. Niektórzy moi koledzy po piórze<br />
z Warszawy, uczestniczący w takich<br />
spotkaniach, zwiedzili wszelkie<br />
godne uwagi zabytki i współczesne<br />
ośrodki polskiej społeczności, a nigdy<br />
nie widzieli na oczy litewskiego pisarza.<br />
Przełom nastąpił w ciągu minionych<br />
trzech lat, kiedy do Stowarzyszenia<br />
wstąpiła grupa młodych pisarzy, wychowanych<br />
w internecie i w podróżach<br />
po Europie. Przejęcie pałeczki<br />
w sztafecie pokoleń oznaczało trud<br />
odrabiania wieloletnich zaległości.<br />
Młodzi literaci wzięli się jednak energicznie<br />
do roboty. Zaczęli publikować<br />
swe wydania zarówno indywidualne,<br />
jak i zbiorowe, w dwóch językach.<br />
W 2019 roku, na swe 10-lecie, Stowarzyszenie,<br />
dzięki dotacji z ambasady<br />
polskiej, wydało największą<br />
w dziejach polskiej literatury na Litwie<br />
wielopokoleniową antologię<br />
poezji, obejmującą blisko 40 autorów,<br />
z przekładami na język litewski<br />
i pięknymi ilustracjami pędzla polskich<br />
malarzy z Litwy. Najstarszy autor<br />
miał 91 lat, najmłodszy zaś 19.<br />
21<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
andemijos metai.<br />
augsmo, po kelių<br />
irusas kirto ne tik<br />
nės nutraukė bet<br />
riežtas, nepažinus<br />
sio kito, viskas vėl<br />
uvo tildomi, neva<br />
metų mes vis dar<br />
dažniau pasvarss<br />
pradžios?<br />
tas kaip staigi reet<br />
kokią galimybę<br />
o veiklą orientavo<br />
ietą užėmė nauji,<br />
jai „Slinktys“, Lenartneriais<br />
pavyko<br />
ba „Poezijos tiltų“<br />
i buvo verčiami į<br />
Dažnas tekstas –<br />
s – ir jungtis, tiltas<br />
kiniu bus išleista<br />
rastų festivaliams<br />
skaitant šią labia<br />
O SUDARYTOJAI<br />
Polska Pogoń Poetycka zrobiła niemałe<br />
wrażenie i stanowiła poważny<br />
bodziec rozwojowy dla polskiego środowiska<br />
literackiego.<br />
Już wkrótce polscy poeci zaczęli<br />
uczestniczyć w wielkim litewskim festiwalu<br />
Wiosna Poezji, który od półwiecza<br />
z górą gromadzi wielbicieli<br />
poezji na całej Litwie oraz we wszystkich<br />
krajach, gdzie żyją litewskie<br />
wspólnoty emigracyjne. Stworzyli też<br />
wraz z litewskimi kolegami bezprecedensowy<br />
w dziejach Litwy światowy<br />
festiwal Mosty Poetyckie.<br />
22<br />
POEZIJOS TILTAI<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
POEZIJOS<br />
TILTAI<br />
ALMANACHAS<br />
Wśród polskich literatów powstała<br />
także grupa utalentowanych tłumaczy.<br />
Jak wspomniałem wyżej, w przekładzie<br />
polskiej literatury na litewski<br />
trudno im skutecznie rywalizować<br />
z czołówką litewskich pisarzy. A jednak<br />
próbują i odnoszą pierwsze sukcesy.<br />
Wiktor Tamošiūnas-Tomaszun<br />
przetłumaczył na litewski Bajki robotów,<br />
wydane staraniem Instytutu<br />
Adama Mickiewicza na 100-lecie urodzin<br />
Stanisława Lema. Coraz liczniejsze<br />
przekłady polskiej poezji wykonane<br />
przez rodaków z Litwy są publikowane<br />
w litewskich czasopismach<br />
literackich. Natomiast w zakresie<br />
tłumaczeń literatury litewskiej Polacy<br />
z Litwy w ciągu minionych kilku lat<br />
wyrobili sobie dobrą markę i przełamali<br />
monopol naukowców lituanistów.<br />
Edyta Masiulaniec, Karolina<br />
Słotwińska, Regina Tribocka zadomowiły<br />
się już na trwałe na rynku polskich<br />
czasopism jako tłumaczki litewskiej<br />
literatury.<br />
Jeśli zaś chodzi o twórczość własną,<br />
obok nieco anachronicznych rymowanek,<br />
w ostatnich latach coraz<br />
śmielej przebija się nowoczesna liryka<br />
tworzona przez takich autorów<br />
jak Romuald Ławrynowicz – wszechstronny<br />
artysta, aktor, raper i filmowiec,<br />
Dominika Olicka – bardzo aktywna<br />
poetka i działaczka kierująca<br />
m. in. wspomnianym festiwalem<br />
Mosty Poetyckie, czy utalentowana<br />
młoda aktorka Polskiego Teatru<br />
Rok 2020 zostanie zapamiętany w historii świata jako<br />
rok wielkiej pandemii COVID-19. Ludzie, jeszcze w końcu<br />
2019 roku życzący sobie szczęścia i radości, już po kilku<br />
tygodniach musieli się przyzwyczaić do nowego terminu<br />
– koronawirus. Wirus ten wkrótce przekroczył granice nie<br />
tylko państw, ale także kontynentów świata, kraje odcięły<br />
się od siebie, a mieszkańcy zerwali wszelkie bezpośrednie<br />
kontakty między sobą. Ziemię skuła surowa, nieznana<br />
kwarantanna. Co prawda, wciąż żywa była nadzieja,<br />
że może za kilka tygodni, no, najwyżej za miesiąc, dwa,<br />
wszystko znów wróci do normy. Prorocze głosy, tłumiące<br />
tę nadzieję, były uciszane, uważane za bzdury – to na<br />
pewno nie potrwa tak długo… Minęło prawie półtora<br />
roku, a nadal żyjemy w tym samym strachu kowidowym,<br />
tylko bardziej do niego przystosowani, jednak coraz częściej<br />
rozważamy, czy kiedykolwiek będziemy żyć tak, jak<br />
przed początkiem pandemii COVID-19?<br />
MOSTY POETYCKIE to międzynarodowy wirtualny<br />
festiwal poetycki, zorganizowany jako szybka reakcja na<br />
kwarantannę, która objęła cały świat. Wiosną 2020 roku,<br />
po utracie jakiejkolwiek możliwości organizowania wydarzeń<br />
publicznych, wielu organizatorów kultury i artystów<br />
przeniosło swoją działalność do przestrzeni wirtualnej,<br />
tradycyjne festiwale zostały przeniesione na okres<br />
późniejszy, a ich miejsce zajęły nowe, wirtualne projekty.<br />
Jednym z nich są „Mosty Poetyckie”.<br />
W niespełna dwa miesiące organizatorzy festiwalu –<br />
stowarzyszenie Slinktys, Instytut Polski w Wilnie i Nowa<br />
Awangarda Wileńska wraz z partnerami – zgromadzili<br />
ponad 100 poetów z całego świata, którzy podzielili<br />
się swoją twórczością na stronie facebookowej „Mostów<br />
Poetyckich”. Festiwal wyróżnił się wielojęzycznością,<br />
wszystkie teksty z litewskim zostały przetłumaczone i rosyjskim.<br />
na języki litewski<br />
i polski.<br />
Niniejsza antologia jest dokumentem tego festiwalu,<br />
który odbył się w 2020 roku. Często tekst jest niczym<br />
zdjęcie, oddające ówczesny nastrój. Ponadto ta antologia<br />
jest łącznikiem, pomostem między zeszłorocznymi i<br />
tegorocznymi uczestnikami festiwalu, których twórczość<br />
ukaże się w osobnym zbiorze w <strong>2022</strong> roku. A więc zarówno<br />
sam festiwal, jak i antologia znacznie różni się od tego<br />
typu zbiorów twórczości i festiwali poetyckich. Życzymy<br />
czytelnikom cierpliwości i tolerancji podczas wertowania<br />
i czytania tej niezwykle barwnej książki poetyckiej.<br />
w Wilnie Maria Żukowska. Powstają<br />
też ciekawe formy narracyjne. Popularną<br />
w młodych pokoleniach prozę<br />
katastroficzną tworzą m.in. bracia<br />
Radczenkowie, Elżbieta Geben i Faustyna<br />
Zawalska. Z fabularyzowaną<br />
literaturą faktu z powodzeniem mierzy<br />
się ubiegłoroczny debiutant Dariusz<br />
Lewicki, zaś specjalista od multimediów<br />
Bartosz Połoński tworzy od<br />
kilku lat eksperymentalną powieść<br />
w odcinkach Robczik, opowiadającą<br />
przygody młodzieży z wileńskich<br />
osiedli współczesną miejską gwarą,<br />
stanowiącą mieszankę polszczyzny<br />
Oprócz nawiązanej niedawno współpracy<br />
z litewskim środowiskiem literackim<br />
ważnym czynnikiem rozwojowym<br />
polskiej literatury na Litwie<br />
jest też interdyscyplinarne współ-<br />
ZESPÓŁ REDAKCYJNY<br />
działanie z polskimi twórcami w dziedzinach<br />
teatru i sztuk plastycznych.<br />
Dzięki kooperacji ze Związkiem Malarzy<br />
Polskich „Elipsa” powstają efektowne<br />
wydania, jak wspomniana wyżej<br />
antologia Polska Pogoń Poetycka<br />
oraz dwujęzyczna indywidualna seria<br />
wydawnicza Ścieżkami wileńskiego<br />
słowa. Zaś za sprawą Polskiego Teatru<br />
w Wilnie w ubiegłym roku powstał<br />
niezwykle oryginalny spektakl multimedialny<br />
na motywach twórczości<br />
młodych polskich poetów, Pop-ezja,<br />
który gościł już nie tylko w wielu miastach<br />
Litwy, lecz także na festiwalach<br />
w Warszawie i Zgierzu.<br />
Trzecia dekada XXI wieku, mimo trudności<br />
spowodowanych pandemicznymi<br />
ograniczeniami życia publicznego,<br />
zaczęła się dla polskiej literatury<br />
na Litwie nadspodziewanie dobrze.<br />
Życzmy naszym rodakom znad Wilii<br />
pomyślności i wytrwałości w podjętym<br />
trudzie odnowy zaniedbanego<br />
i zacofanego polskiego słowa i kultury.<br />
Niech brzmi głośno i dumnie<br />
i niech zaświadcza o prężności i nowoczesności<br />
litewskich Polaków. [PK]
WIOSNA<br />
wiosna popychana emerytalnym narzekaniem<br />
wiosna wysyłając sygnał na niedobudowane piętro<br />
wiosna nie milcz mów o tym co widzisz za oknem<br />
wiosna kibicuj przy bójce pierwszaków<br />
wiosna bo każdy z nas wie i tego wystarczy<br />
wiosna twe oczy nie doszły do zgody patrzenia w tym samym kierunku<br />
nie wiem czy wiesz<br />
wiosna<br />
LISTY Z PUSTYNI<br />
tułam się po piaszczystym bezkresie<br />
stopy grzęzną w rozżarzonych myślach<br />
gorąco wokół<br />
próbuję wołać<br />
do milczących na horyzoncie gór<br />
pytam ich o imię<br />
. . .<br />
ślę do nich białe listy<br />
z skrzydlatymi znaczkami pocztowymi<br />
a o zachodzie upalnego słońca<br />
na marginesach zostawiam lśniące czerwienią<br />
post scriptum<br />
wyschłym strumieniem wiję się<br />
w stronę szarych olbrzymów<br />
aż okazuję się<br />
po drugiej stronie<br />
i mnie zalewa<br />
życie<br />
zieleni się<br />
trzeszczy<br />
grzechocze<br />
szeleści<br />
świergocze<br />
szczebiocze<br />
rozpoczyna się<br />
kończy się<br />
kiełkuje<br />
znika<br />
porusza się<br />
gorąco w środku<br />
rozogniłam się i podniosłam góry<br />
do samego nieboskłonu<br />
aby mnie nie ścigały<br />
listy z pustyni<br />
Romuald Ławrynowicz<br />
Dominika Olicka<br />
MOC SŁOWA<br />
Słowa, czyli dźwięki,<br />
Wichrem rozproszą ciszę,<br />
Choć tylko na chwilę.<br />
Przygodne słowa nie łączą.<br />
Płynąc do uszu czynią z nas niemych robotów,<br />
Dzielą,<br />
Bo niby bloki poukładane w szeregi<br />
Budują wieżowce bez okien.<br />
Tylko rodzime słowa mówią szelestem baśni,<br />
Budują mosty do dziadów,<br />
Nie niszczą.<br />
NIE MA CZASU<br />
zbieram minuty tracąc godziny<br />
cały czas odmawiam szukając przyczyny<br />
stawiam priorytety i rozpisuję rozkłady<br />
wnerwia mnie to że znowu zwiędły kwiaty<br />
ciągle biegnę i próbuję nadążyć<br />
nie widzę że ten rytm zaczyna ciążyć<br />
fantomowe bóle wracają by nadal drążyć<br />
jak chomik w kółko nie przestaję krążyć<br />
stop<br />
ale czy to wszystko naprawdę się dzieje?<br />
mozaika harmonogramu jakoś się nie klei<br />
czas raptownie zmienia kierunek<br />
gdy na horyzoncie pojawia się mocny trunek<br />
lub gdy bezmyślnie przewijam tik toka<br />
nawet gdy w korku trzęsie się noga<br />
albo gdy zaspałam tak na godzin dwanaście<br />
czy też gdy rozmowa telefoniczna osiem razy<br />
przekroczyła granicę piętnastu minut<br />
Daniel Dowejko<br />
analizując statystyczne dane ochłonęła mnie eureka<br />
tak naprawdę to czas nigdzie nie znika<br />
więc może już pora się trochę ogarnąć<br />
więc odłóż telefon i idź wreszcie posprzątać<br />
Maria Żukowska<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
23
Czy na Litwie jest wiele osób tworzących<br />
literaturę po polsku?<br />
Tworzących w języku polskim na Litwie<br />
jest niemało, ale brakuje aktywności.<br />
Podstawową tego przyczyną,<br />
którą osobiście dostrzegłam, jest niechęć<br />
do wyjścia poza ramy polskiej<br />
literatury i tworzenia na większą skalę.<br />
Wielu polskich twórców nie pamięta,<br />
że jesteśmy nie tylko częścią<br />
literatury polskiej, lecz też litewskiej.<br />
Obecnie nasza literatura, podobnie<br />
jak cała polska kultura na Litwie, gotuje<br />
się we własnym sosie i zamyka<br />
się w ściśniętym, małym świecie.<br />
Jest zrozumiałe, że literatura mniejszości<br />
narodowej stanowi pewne<br />
„prywatne” terytorium, na którym<br />
dana społeczność kształtuje własną<br />
odrębność, rozwija swój język, zwyczaje<br />
i tożsamość kulturową. Z drugiej<br />
strony jednak, współpraca międzykulturowa<br />
jest jednym z kluczowych<br />
elementów kształtujących rozwój<br />
literacki mniejszości narodowej.<br />
Literatura polska na Litwie jest żywa,<br />
lecz nie rozkwita pełnym blaskiem.<br />
Dlatego ostatnio zaczęliśmy częściej<br />
kontaktować się z twórcami innych<br />
narodowości – Litwinami, Rosjanami<br />
i innymi grupami. Na razie chętne do<br />
aktywnego kontaktu z polskiej strony<br />
są zaledwie jednostki, ale ważne jest<br />
to, że w ten sposób stawiamy pierwsze<br />
kroki w stronę wzmocnienia pozycji<br />
literatury polskiej na Litwie.<br />
W polskiej społeczności Litwy literatów<br />
nazywa się zwykle poetami.<br />
Nigdy nie słyszałem, żeby mówiono<br />
24<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Dominika Olicka – fot. Aistė Pilkauskaitė<br />
o pisarzach. Skąd tak silna dominacja<br />
poezji nad innymi rodzajami literatury?<br />
Też zazwyczaj spotykam się właśnie<br />
z poetami, a nie z pisarzami.<br />
Zauważyłam, że z niewiadomej<br />
przyczyny prozaicy są częściej spotykani<br />
wśród litewskich przyjaciół<br />
po piórze. Pośród Polaków natomiast<br />
są poeci, którzy czasami piszą<br />
prozę; rzadko bywa odwrotnie.<br />
Być może jest to spowodowane<br />
mocną pozycją poezji w lekturach<br />
obowiązkowych polskich szkół i gimnazjów<br />
na Litwie. Osobiście z lekcji<br />
języka polskiego pamiętam o wiele<br />
więcej poezji niż prozy – Mickiewicz,<br />
Norwid, Miłosz, Asnyk, Szymborska,<br />
Różewicz, Baczyński… Poezja jest<br />
również ważna w litewskich lekturach<br />
szkolnych, jednak prozy jest<br />
o wiele więcej, niż w polskich.<br />
Poezja tworzona przez Polaków na<br />
Litwie, także młodych, znacznie różni<br />
się estetyką i poetyką od twórczości<br />
rówieśników w Polsce oraz<br />
piszących po litewsku. Wydaje się<br />
opóźniona o kilka pokoleń. Z czego<br />
to wynika?<br />
Wywiad<br />
z Dominiką<br />
Olicką –<br />
polską poetką<br />
z Wilna,<br />
członkinią<br />
zarządu Stowarzyszenia<br />
Literatów<br />
Polskich<br />
na Litwie<br />
i szefową<br />
międzynarodowego<br />
festiwalu<br />
Mosty<br />
Poetyckie<br />
Może to być spowodowane o wiele<br />
gorszymi możliwościami rozwoju<br />
poezji polskiej. W Polsce nie ma ku<br />
temu żadnych przeszkód – język polski<br />
nie jest językiem mniejszości i są<br />
w nim dostępne wszystkie potrzebne<br />
narzędzia – wydawnictwa książkowe,<br />
czasopisma, festiwale literackie itp.<br />
Na Litwie natomiast poeci polscy zazwyczaj<br />
muszą najpierw podnieść się<br />
na nogi wewnątrz własnej społeczności<br />
i dopiero potem udaje im się<br />
wyjść na większą arenę. Na to traci<br />
się wiele lat, z tego też wynika to zacofanie.<br />
W 2018 roku opublikowałaś wraz<br />
z trójką kolegów swój debiutancki<br />
zbiór poezji wyłącznie po polsku,<br />
bez litewskiej wersji językowej. To<br />
nadal powszechna praktyka wśród
polskich literatów z Litwy, znacznie<br />
zawężająca zakres odbioru ich twórczości.<br />
Czym można ją wytłumaczyć?<br />
Przyczyną może być już wcześniej<br />
wspomniane zamknięcie się w małym<br />
kółku, z którego nikt nie wychodzi<br />
i do którego nikt nie wchodzi.<br />
W tym wypadku nie chodzi tylko<br />
o współpracę z twórcami na Litwie,<br />
ale też w Polsce. Wielu pisze i czyta<br />
jedni drugim, rzadko dzieląc się<br />
twórczością z literatami litewskimi<br />
czy za granicą i nie okazując większego<br />
zainteresowania tym, co piszą<br />
koledzy w innych językach i krajach.<br />
Z kolei rodacy z Polski również rzadko<br />
nawiązują z nami kontakt, więc<br />
problem tkwi po obu stronach. Nad<br />
tym właśnie staramy się ostatnio pracować<br />
– najnowsze nasze wydania są<br />
dwu- lub wielojęzyczne, komunikacja<br />
na stronie naszego stowarzyszenia<br />
w mediach społecznościowych jest<br />
również w dwóch językach. Bierzemy<br />
udział w wieczorach poetyckich<br />
organizowanych przez litewskich literatów<br />
i zapraszamy ich na nasze<br />
imprezy literackie, tłumaczymy i publikujemy<br />
literaturę litewską. Próbujemy<br />
stworzyć więź między polskimi<br />
i litewskimi twórcami.<br />
Osobiście mogę też zdradzić, że mam<br />
w planach wydanie zbioru własnej<br />
poezji w czterech językach – polskim,<br />
litewskim, rosyjskim i angielskim.<br />
W 2020 roku byłaś jedną z inicjatorek<br />
międzynarodowego festiwalu<br />
Mosty Poetyckie, a w ubiegłym kierowałaś<br />
tym projektem. Jak ten festiwal<br />
wpisał się w literacką mapę<br />
Litwy i co na nim zyskali polscy literaci,<br />
którzy stworzyli go od początku<br />
wspólnie z litewskimi kolegami?<br />
Mosty Poetyckie były niezmiernie<br />
cenną inicjatywą dla twórców różnych<br />
narodowości.<br />
Festiwal powstał wkrótce po tym,<br />
jak rozpoczął się powszechny stan<br />
pandemiczny i wszystkie imprezy zostały<br />
odwołane. W życiu literackim<br />
powstała nagła pustka. Wówczas<br />
przypomnieliśmy sobie, że żyjemy<br />
w XXI wieku – w świecie, gdzie wszystkim<br />
kieruje przestrzeń wirtualna. Narodził<br />
się więc pomysł przeniesienia<br />
Dominika Olicka otwiera II edycję festiwalu<br />
Mosty Poetyckie – fot. Rokas Bagočiūnas<br />
się do mediów społecznościowych,<br />
w których współcześni ludzie spędzają<br />
niemałą część wolnego czasu.<br />
Skoro miało to być wydarzenie w niestandardowym<br />
formacie, postanowiliśmy<br />
wykorzystać nadzwyczajne<br />
środki w sposób nadzwyczajny – zaprosić<br />
do udziału poetów z wszystkich<br />
zakątków świata i dać naszej<br />
publiczności możliwość usłyszenia<br />
poezji w wielu językach.<br />
Jako świadectwo tej unikalności<br />
uwieńczyliśmy festiwal antologią,<br />
w której opublikowaliśmy utwory<br />
uczestników wraz z przekładami na<br />
języki polski i litewski.<br />
Ogółem wówczas opublikowaliśmy<br />
twórczość 107 poetów z 27 państw.<br />
Było to dużym osiągnięciem w wielu<br />
wymiarach: osobistym, bowiem była<br />
dla mnie to pierwsza tak duża i to globalna<br />
inicjatywa, w realizowaniu której<br />
wzięłam udział; narodowym dla<br />
Polaków i Litwinów, jako organizatorów,<br />
oraz dla Litwy jako kraju, gdzie<br />
festiwal się odbył.<br />
Podstawowym zwycięstwem dla nas –<br />
polskich poetów z Litwy był jednak<br />
początek aktywnej współpracy z litewskimi<br />
literatami. Właśnie dzięki<br />
Mostom Poetyckim rozkwitła przyjaźń<br />
polskich i litewskich poetów<br />
i po pierwszej edycji festiwalu pięknie<br />
się rozwinęła – wspólnie braliśmy<br />
udział w litewskim festiwalu Poezijos<br />
pavasaris – Wiosna poetycka, organizowanym<br />
od ponad pół wieku na<br />
światową skalę, i wielu wieczorach<br />
poetyckich, organizowanych przez litewskich<br />
kolegów.<br />
Druga edycja festiwalu była już nieco<br />
inna – do udziału zaprosiliśmy<br />
mniejszości narodowe z różnych<br />
krajów. Czyli uczestnikami z Litwy<br />
byli autorzy piszący po polsku, rosyjsku,<br />
białorusku, tatarsku, ukraińsku.<br />
Z Polski – po litewsku, rosyjsku,<br />
ukraińsku, z innych krajów Europy –<br />
w innych językach mniejszościowych.<br />
Odnalezienie takich twórców okazało<br />
się trudniejszym zadaniem, niż oczekiwaliśmy.<br />
Zdołaliśmy jednak zebrać<br />
świetny zbiór ciekawej poezji – zapoznaliśmy<br />
się z twórczością autorów<br />
z 11 mniejszości narodowych z 10<br />
państw. Stało się to kolejnym klejnotem<br />
w skarbcu polskich literatów<br />
na Litwie – znowu byliśmy widoczni<br />
i aktywnie prowadziliśmy dialog międzykulturowy,<br />
dając jednocześnie<br />
możliwość innym mniejszościom<br />
narodowym, by przemówić i zostać<br />
usłyszanymi.<br />
Od roku zasiadasz we władzach<br />
Stowarzyszenia Literatów Polskich<br />
na Litwie. Jakie są Wasze cele i zamiary?<br />
Co chcecie i możecie zrobić<br />
dla rozwoju polskiej literatury na<br />
Litwie?<br />
Zamierzamy dalej aktywnie prowadzić<br />
dialog międzykulturowy poprzez<br />
organizowanie wielojęzycznych inicjatyw<br />
literackich i współpracę z litewskimi<br />
twórcami w kontynuacji<br />
Mostów Poetyckich. Chcemy się rozwijać<br />
i promować jak najszerzej naszą<br />
twórczość i nasze środowisko przez<br />
wydawanie książek w kilku językach,<br />
nawiązywanie kontaktu z twórcami<br />
z Polski i innych państw oraz kultywowanie<br />
przyjaźni z litewskimi literatami<br />
i coraz aktywniejszy udział<br />
w życiu literackim całego kraju. Złożyliśmy<br />
w bieżącym roku wiele projektów<br />
na konkursy ogłoszone przez<br />
rządy Polski i Litwy. Ponieważ konkurencja<br />
jest duża, a popularność literatury<br />
mniejsza niż np. muzyki lub filmu,<br />
trudno nam przewidzieć na jakie<br />
projekty otrzymamy dotację, trudno<br />
mi mówić o tych planach w szczegółach.<br />
[PK]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
25
POLSCY<br />
ARTYŚCI<br />
UKRAINIE<br />
B r o n i s ł a w K o z i e ń s k i<br />
PATRZĘ NA CIEBIE<br />
Niemoc się rodzi, gdy moc truchleje.<br />
Serce dziś pęka, łzy ciurkiem płyną.<br />
Wiarę zdeptały płonne nadzieje.<br />
Patrzę na Ciebie Ukraino.<br />
Nie jestem, jak Wy bohaterowie<br />
i nawet przepić nie mam siły,<br />
za wasze życie. Wasze zdrowie<br />
Patrzę na Ciebie Ukraino.<br />
Czy jestem z wody, czy kamieniem?<br />
Może i tak, bo nie chcę ginąć.<br />
Słabość się rodzi, gdy moc truchleje.<br />
Patrzę na Ciebie Ukraino.<br />
26<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
P I O T R J A K U B C Z A K<br />
WOJNA: DEMON PIERWSZY<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
27
Karolina<br />
28<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Karolina Wojnowska-Paterek jest artystką i architektem.<br />
Przez lata zajmowała się zarówno działalnością artystyczną,<br />
jak i projektowaniem, co wywarło wpływ na jej pracę twórczą.<br />
W roku 2017 uzyskała tytuł doktora sztuki. Obok dokonań<br />
malarskich czy rzeźbiarskich, w jej dorobku artystycznym<br />
znajdują się działania związane z szeroko pojętym kształtowaniem<br />
przestrzeni, jak eksperymentalne instalacje wykorzystujące<br />
światło i barwę do kształtowania przestrzeni. Niedługo<br />
po studiach artystka otrzymała propozycję wyjazdu<br />
i pracy w Singapurze, który stał się jej domem na ponad 11<br />
lat. Podróżując po Azji, miała okazję zetknąć się ze sztuką i jej<br />
twórcami z Indii, Malezji, Singapuru, Indonezji oraz Chin. Podróże<br />
te wpłynęły na dorobek twórczy artystki, oraz dały początek<br />
serii prac malarskich Imperfect Beauty of Asian Cities.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
29
Dialog architektury i malarstwa<br />
Jarosław Prusiński rozmawiaz Karoliną Wojnowską-Paterek<br />
Uwielbiam sztukę. Jest to dla mnie taki bezpośredni<br />
przekaz – z oczu wprost do serca (duszy). Poznaję ten<br />
stan, gdy przekaz trafia. Mam wtedy gęsią skórkę na<br />
plecach. Tak też było w przypadku Pani obrazów.<br />
Cieszy mnie to, co Pan mówi, bo taki „bezpośredni<br />
przekaz” to trudna rzecz do uzyskania dla artysty. Rolą<br />
sztuki między innymi jest wywołanie takich emocji.<br />
W dzisiejszych scyfrowanych czasach wielu ludzi widzi<br />
sztukę jedynie na ekranie telefonu lub komputera,<br />
co w przypadku malarstwa niestety wyklucza odczuwanie<br />
tych emocji. Nie znają ich. Ja również uwielbiam<br />
malarstwo. Gdy staję przed obrazami mistrzów, czasem<br />
zapiera mi dech albo mam łzy w oczach, zapamiętuję je<br />
na całe życie. I dla takiego obrazu w głowie warto daleko<br />
jechać, żeby go „na żywo” zobaczyć. To nie to samo co<br />
30<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
kolorowy zestaw pikseli na ekranie. Odetchnęłam z ulgą,<br />
gdy ostatnio znowu otworzono galerie i muzea.<br />
Jak określić Pani malarstwo? Archi-art?<br />
„Artarchitecture” to tylko nazwa strony w internecie.<br />
Myślę, że nie określa malarstwa. Nawiązuje do designu<br />
i architektury, którymi zajmowałam się przez lata<br />
równolegle ze sztuką. Te dziedziny mają ze sobą dużo<br />
wspólnego, w niektórych przypadkach trudno je nawet<br />
rozdzielić. Stąd ta nazwa. Architektura niewątpliwie<br />
miała wpływ na moje podejście do problemów<br />
malarskich. Jest wiele czynników, które składają się<br />
na to, jaką formę ma twórczość i o czym opowiada.<br />
U mnie z pewnością to podróże, architektura,<br />
obserwacje przyrody. Moja praca nad serią obrazów
Imperfect Beauty of Asian Cities, związanych<br />
z magicznymi miejscami w miastach Azji, rozpoczęła się<br />
podczas podróży po Azji w latach 2009–2014. Projektując<br />
wnętrza sieci hoteli w kilku azjatyckich krajach, miałam<br />
okazję mieszkać w różnych miejscach. W tym czasie dużo<br />
podróżowałam i zafascynowana atmosferą, kulturą ludzi,<br />
których spotykałam, architekturą, przyrodą Azji robiłam<br />
setki fotografii, szkiców i filmów. Na interpretację<br />
rzeczywistości, jej obraz, który pokazuję w malarstwie,<br />
z pewnością miał wpływ klimat miejsc i to, co o nich<br />
wiem. Gdy przyjeżdżamy do Phnom Penh z Warszawy,<br />
czujemy się jak przeniesieni do innego świata. Formy<br />
natury, architektury, kolorystyka, zapachy oraz dźwięki<br />
to główne czynniki identyfikujące atmosferę miejsca.<br />
Bardzo trudno to przenieść na płótno. To było wyzwanie.<br />
Dlaczego właśnie taki rodzaj sztuki Pani wybrała? Czy<br />
zdarzyło się w Pani życiu coś, co zrodziło myśl: „tak<br />
właśnie będę tworzyć!”?<br />
Ta sztuka to zarówno instalacje artystyczne związane<br />
z kształtowaniem przestrzeni i rzeźbą jak i malarstwo.<br />
Praca nad instalacjami artystycznymi rozwijała się długo,<br />
może nawet dziesięć lat. Podobnie było z malarstwem.<br />
Zwykle są to inspiracje, przemyślenia, szkice, fotografie,<br />
potem różne próby pokazania tematu, poszukiwania<br />
formy. No nie brzmi to jak myśl „tak właśnie będę<br />
tworzyć!”.<br />
Największy sukces?<br />
Myślę, że sukcesem jest to, o czym Pan powiedział na<br />
początku wywiadu. Inną rzeczą i chyba najważniejszą<br />
Architektura miała wpływ na moje podejście<br />
do problemów malarskich.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
31
Przychodzący pomysł wywołuje<br />
miły przypływ energii.<br />
dla artysty jest satysfakcja ze skończonej pracy,<br />
ale to długi temat. Mniej interesują mnie nagrody<br />
i wyróżnienia.<br />
Zanim usiądę do pisania, układam sobie w głowie<br />
sceny. Właściwie one same do mnie przychodzą, a ja<br />
staram się je tylko zapamiętać, potem opisać. A jak to<br />
jest u Pani?<br />
Podobnie. Ale te pierwsze myśli i szkice to ogólne<br />
koncepcje. Przychodzący pomysł wywołuje miły<br />
przypływ energii. „Sceny” czasami wyłaniają się w trakcie<br />
malowania obrazu. Często przerywam pracę na pewnym<br />
etapie, patrzę się na nią i długo myślę, układając dalsze<br />
scenariusze. Obrazy przechodzą metamorfozy, czasami<br />
poza pracownią, w głowie. Każdy przypadek jest inny, za<br />
każdym razem rozwiązuje się nowe problemy.<br />
32<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Mieszka Pani w Singapurze. Jak to się stało?<br />
W 2009 roku pojechałam tam z myślą o co najwyżej<br />
2-letnim pobycie, i już zostałam.<br />
Czy w Pani głowie jest jakiś obraz, którego nie ma Pani<br />
odwagi namalować?<br />
A może chodzi o brak odwagi przed ich upublicznieniem?<br />
Jeżeli jest coś, czym nie chcę się publicznie podzielić,<br />
chowam to dla siebie i najbliższych mi osób. Mam<br />
w głowie dużo obrazów i wszystkie chciałabym<br />
namalować, w związku z tym marzę, żeby czas płynął<br />
wolniej, a pory roku nie zmieniały się tak szybko.<br />
Dlatego lubię życie na równiku. Zmieniają się tylko<br />
cyfry w kalendarzu.<br />
Jak długo maluje Pani jeden obraz? Czy to zależy od<br />
weny, czy po prostu ma to Pani zakodowane w swoim<br />
DNA i zawsze trwa to tyle samo czasu?<br />
To bardzo często zadawane pytanie. Nie ma na nie
odpowiedzi. To nie jest praca rzemieślnicza, którą można<br />
przeliczyć na godziny lub metry kwadratowe albo ustalić<br />
termin ukończenia. Tutaj zaczyna się od inspiracji,<br />
przemyśleń, szkiców, czasem metodą prób i błędów<br />
rozwija się wizualny przekaz myśli, buduje się swoje<br />
umiejętności, doświadczenie w konkretnym<br />
temacie. Rozmawiając o jednym obrazie, lepszym<br />
pytaniem byłoby „kiedy tę pracę uważa się za<br />
skończoną?”. Zdarza się, że artyści malują obraz latami<br />
i nie uzyskują zamierzonego efektu. W swoich obrazach<br />
czasami dochodzę się do etapu, w którym potrzebuję<br />
przerwy. Kończę pracę wtedy, gdy przyjdzie mi do głowy<br />
pomysł na rozwiązanie problemu. Niektóre rozwiązania<br />
przychodzą łatwiej, niektóre wymagają więcej pracy,<br />
Gdy staję przed<br />
obrazami<br />
mistrzów, czasem<br />
zapiera mi dech albo<br />
mam łzy w oczach.<br />
co nie świadczy wcale o ich większej lub mniejszej<br />
wartości artystycznej.<br />
Kilka słów na koniec o tym, o czym artyści nie chcą<br />
rozmawiać, a czytelnicy uwielbiają czytać. Nie spytam<br />
o fantazje seksualne, proszę się nie martwić (może<br />
następnym razem). Czy z malarstwa udaje się wyżyć,<br />
opłacić rachunki i kupić jakąś szmatkę, żeby nie chodzić<br />
nago? Jak to wygląda w Pani przypadku?<br />
Nigdy nie traktowałam sztuki zarobkowo, nie brałam<br />
udziału w aukcjach. Niestety, gdy zaczyna się tworzyć<br />
z myślą o sprzedaży, kończy się sztuka. W przeszłości<br />
materiały na swoje instalacje artystyczne i obrazy<br />
kupowałam za pieniądze, które zarobiłam, pracując<br />
jako architekt. To jednak z upływem czasu zaczęło się<br />
zmieniać. Dziś pracuję nad instalacją artystyczną, która<br />
zilustruje zjawisko fizyki kwantowej: przebywanie w<br />
dwóch miejscach jednocześnie. Środki na moją pracę<br />
pochodzą z Foundational Questions Institute w USA,<br />
obrazy z ostatniej wystawy w Pałacu Sztuki w Krakowie<br />
znajdują nowych właścicieli, a mój czas poświęcony sztuce<br />
zdominował czas poświęcony na inne dziedziny. [JP]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
33
TANGO<br />
CABECEO, TANDA, CORTINA<br />
Kacper, zaproszony po raz pierwszy przez swoją<br />
dziewczynę na milongę, spóźnił się. Gdy wszedł<br />
na salę, Magda z przymkniętymi oczami w objęciach<br />
obcego mężczyzny jakby zatraciła się w tańcu.<br />
Czekał – przeczekał jeden kawałek, drugi, przy trzecim<br />
zaczęły mu puszczać nerwy, bo natury baranka Kacper<br />
nie miał. Przy czwartym podszedł na parkiet z błyskiem<br />
w oku. Na szczęście Magda uniosła powieki, zamieniła<br />
parę słów z partnerem, gdy ten prowadził ją do Kacpra.<br />
Trzeba było jeszcze tylko coś wyjaśnić…<br />
Tango to taniec wyjątkowy. Obowiązuje etykieta, którą<br />
szanują jego fani.<br />
„Para, która zdecyduje się zatańczyć, zalicza przeważnie<br />
tandę, czyli 3 lub 4 utwory po kolei”. Moim przewodnikiem<br />
po parkiecie i zwyczajach na milondze jest Jerzy<br />
Dołżyk, artysta malarz, muzyk, bard, którego ogromną<br />
pasją jest właśnie milonga w szerokim rozumieniu. Bo<br />
milonga to taniec, milonga to także miejsce, gdzie miłośnicy<br />
tanga się spotykają, to także zabawa.<br />
„Między tandami – kontynuuje mój przewodnik – są<br />
cortiny, czyli przerwy do półtorej minuty, często krótsze.<br />
W tym czasie puszczana jest zupełnie inna muzyka,<br />
do której się nie tańczy. Jest to czas na podziękowanie<br />
partnerce, najczęściej delikatnym przytuleniem i odprowadzenie<br />
jej do miejsca, w którym została zaproszona”.<br />
A ja już wiem, co będzie dalej. Jurek opowiada tak plastycznie,<br />
że widzę, czuję, wchodzę w te emocje, chociaż<br />
rozmawiamy w jego pracowni. Tak właśnie wygląda miłość<br />
do pasji. A więc dzięki niemu wiem, że do następnej<br />
tandy trzeba zaprosić partnerkę (lub partnera, bo<br />
w drugą stronę to też działa). I tu już wchodzimy w arkana<br />
cabeceo (czytaj: kabeceo). Jest to forma zapraszania<br />
wzrokiem. Zatrzymuje się spojrzenie na kobiecie.<br />
Jeśli ona nie ma ochoty, nie neguje ruchem głowy, bo<br />
to mogłoby urazić, po prostu odwraca wzrok. Jeśli jest<br />
chętna, odpowiada lekkim skinieniem głowy. Obowiązuje<br />
zasada, że nie przeszkadza się i nie prosi kobiety,<br />
która właśnie rozmawia, jest zajęta towarzysko.<br />
Na parkiecie już się rozpoczyna kolejna tanda. Wszyscy<br />
tańczą po kole w lewo. Kobiety przeważnie mają zamknięte<br />
oczy, mężczyźni nawigują – czytaj: prowadzą,<br />
uważają, by zapewnić odpowiednią przestrzeń i komfort.<br />
Para, która właśnie się utworzyła, chce wejść na<br />
parkiet. Partner daje znać najbliższemu tancerzowi, że<br />
chcą zatańczyć, a on robi miejsce na ich bezpieczne dołączenie.<br />
I kolejna tanda. I cortina. I cabeceo… Nietrudno<br />
o siódme poty. I właśnie o to pytam Jurka…<br />
„Siódme poty nieuniknione, ale spójrz – rozkłada duży<br />
czarny wachlarz, czekając z uśmiechem na moją reakcję<br />
– to męski wachlarz, kobiety mają mniejsze, ozdobne.<br />
Nie dasz rady bez… Jest naprawdę gorąco. A jako ciekawostkę<br />
zdradzę ci, że wachlarze mają swoją mowę, bardzo<br />
precyzyjną, możesz bez słów wszystko nimi okazać,<br />
34<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Zdjęcia z prywatnej kolekcji Jerzego Dołżyka<br />
NAŁÓG<br />
W uszach wibruje<br />
muzyczna historia<br />
niespełnionej miłości<br />
kilkanaście par sunie<br />
po parkiecie cicho<br />
że ciszej się nie da<br />
zakłada specjalne buty<br />
obcas kieliszkowy flare<br />
słońce emocji pali twarz<br />
bylejakość dnia nie ma<br />
wstępu na milongę<br />
wolny tancerz zaprasza<br />
rytualnie spojrzeniem<br />
odpowiada głową „tak”<br />
jeden krok drugi czuje<br />
że bezpieczny trans<br />
obejmuje ją troską<br />
usuwa złogi przymusu<br />
kreślonego codziennością<br />
oczyszcza uwalnia odnawia<br />
wyzwala poczucie piękna<br />
budzi nałogowe tęsknoty<br />
za kolejnym dniem<br />
w objęciach tanga<br />
Wanda Dusia Stańczak<br />
wszystko powiedzieć. Ale to już pewnie przy innej okazji<br />
ci opowiem. A wracając do milongi: buty, odpowiednie<br />
buty muszą być – pokazuje mi swoje, biało-czarne, skórzane,<br />
profesjonalne. Kobiety też mają odpowiednie, na<br />
małym obcasie, wygodne, do tańca. A, zapomniałbym<br />
dodać, że jak kobieta jest zmęczona i chce zrobić przerwę,<br />
to po prostu, żeby nie musiała odwracać wzroku<br />
i odmawiać, zdejmuje buty i stawia obok krzesła. To taki<br />
umowny znak, który bywa praktykowany”.<br />
Świat oszalał w objęciach tanga. Dla milongi nie ma niedobrego<br />
miejsca. Klub, sala, kawałek podłogi w galerii,<br />
chodnik – wystarczy, że zabrzmi tango i pojawi się chętna<br />
para, natychmiast dołączają kolejne. Spontanicznie.<br />
Nogi same niosą. Nie pytam Jurka, na ilu milongach był<br />
w tym tygodniu – bywa ich czasami tylko w Warszawie<br />
nawet 14 w ciągu 7 dni. Najbardziej znana to Złota Milonga<br />
na terenie Parku Krasińskich. Zbliża się osiemnasta.<br />
Nie bez powodu buty Jurka leżą obok. Zaraz pobiegnie<br />
do Pałacu Kultury – pamiętam, że w piątek, sobotę<br />
i niedzielę są tam milongi, a to przecież naprzeciwko<br />
pracowni-galerii. No i muszę dać mu jeszcze chwilę na<br />
przebranie. Etykieta mówi wyraźnie, że tańczenie tanga<br />
w dżinsach, chińskim T-shircie czy nieodpowiednich<br />
butach (a szczególnie w sandałach) nie jest eleganckie<br />
i dlatego niemile widziane. Wprawdzie Jurek nic z tych<br />
rzeczy na sobie nie ma, ale wiem, że jeszcze coś w stroju<br />
dopieści, żeby uroczyście przeżywać to wieczne święto<br />
na parkiecie. [WDS]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
35
POLSCY<br />
ARTYŚCI<br />
UKRAINIE<br />
m i l e n a t e j k o w s k a<br />
*<br />
Wczoraj na drzewie widzianym z okna pęczniały zalążki pąków.<br />
Dziś pękły szyby, lęk mój pęcznieje i nie ma już okna.<br />
Jutro w ramki z kul ołowiu wstawię świetliste witraże obłoków.<br />
Wczoraj mój kot zwlekał z powrotem do domu.<br />
Dziś nie mam już kota i nie mam domu.<br />
Jutro wróci kot do ogrodu, ustanie huk gromów.<br />
Wczoraj po niebie cichym płynęły długie klucze żurawi.<br />
Dziś kluczą samoloty, a klangor zamienił się w warkot.<br />
Jutro umilknie dźwięk straszny, ptaki znów będą nas bawić.<br />
Wczoraj wbijałam w twardą ziemię grządek motykę.<br />
Dziś wbił się tam pocisk ogromny i tyka.<br />
Jutro posadzę pasternak, pietruszkę, paprykę.<br />
Wczoraj pierwszy pył od olch tańczył w powietrzu.<br />
Dziś pył od bomb, a z olch król woła śmierci.<br />
Jutro, gdy proch opadnie, Bóg oczy mi przetrze.<br />
Wczoraj marzyłam o jutrze.<br />
Dziś tęsknię za wczoraj.<br />
Co będzie po, co będzie pojutrze?<br />
36<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
UKRAINA 22<br />
A n e t a S k i b i ń s k a<br />
Widzę<br />
wielkiego<br />
ducha<br />
łączącego<br />
zaatakowaną<br />
Ukrainę,<br />
jego moc.<br />
Wiele<br />
problemów<br />
na jego<br />
drodze.<br />
Trudna<br />
sytuacja<br />
pokazana jest<br />
przez<br />
warstwy,<br />
z których<br />
się składa<br />
kolos.<br />
Pokrzywione,<br />
zniekształcone<br />
jak<br />
zrujnowane<br />
miasta<br />
i ludzie.<br />
Ciemne tło<br />
symbolizuje<br />
niepewne<br />
czasy.<br />
Gdzie<br />
waleczne<br />
serca tam<br />
nadzieja.<br />
Wewnętrzny<br />
blask<br />
rozświetla<br />
mrok.<br />
Na<br />
horyzoncie<br />
pojawia się<br />
nadzieja.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
37
ROZRZUCONE, PRZEMILCZANE…<br />
Liliana Hermetz Rozrzucone<br />
Iréne nie pamięta wielu faktów, wydarzeń. Trudno<br />
jej osadzić zdarzenie w szerszym kontekście. Pamięta<br />
szczegóły, emocje, a czasem swoje myśli z tamtego<br />
czasu. Myśli, że pamięta myśli. Kiedy ją zapytać, w jaki<br />
sposób przechowuje się przeszłość w swojej pamięci,<br />
jeśli się o niej nie mówi, odpowiada, że nie umie tego<br />
wytłumaczyć, ale przeszłość była z nią cały czas. Zawsze<br />
czuła, że gdyby spojrzała przez lewe ramię, zobaczyłaby<br />
to wszystko jeszcze raz. Ale nie patrzyła przez to lewe<br />
ramię. Skoro przeżyła tę wojnę i poniewierkę, to<br />
zdecydowała się przejść na stronę życia. A bycie na<br />
stronie życia oznacza według niej i radość, i szczęście,<br />
i ból, i smutek, i łzy, i samotność. Jeśli wybierasz życie,<br />
bierzesz na siebie ryzyko, że nie wszystko ci się uda.<br />
Może uda ci się praca, ale mniej rodzina, może będziesz<br />
wiedzieć, co to ta prawdziwa miłość, a może się nie<br />
dowiesz. Możesz mieć dobre zdrowie, ale zginie ci<br />
dziecko. Nigdy nie da się powiedzieć naprzód, jak to<br />
będzie. Jakie to życie będzie. Boisz się tylko, żeby się taka<br />
wojna nie powtórzyła.<br />
Z<br />
Lilianą Hermetz miałem się spotkać przy okazji<br />
Warszawskich Targów Książki kilka lat temu. Jak<br />
to często bywa, w gęstwinie spraw i zajęć nie<br />
zdążyliśmy się wzajemnie poznać. Zresztą spontaniczne<br />
wyjazdy do stolicy przebiegały dość chaotycznie, bez<br />
wcześniejszych planów. Skąd miałem wiedzieć, z którym<br />
dyżurnym wydawcą się zakolegować, tak ażeby nie wejść<br />
z brudnymi butami na warszawskie salony, nie stłuc przy<br />
okazji cennej porcelany i nie narobić wstydu, wylatując<br />
w podskokach z towarzyskiego obiegu?<br />
Literackie przedsięwzięcia z potencjałem można dość<br />
trafnie rozpoznać – przekazywane z pokolenia na<br />
pokolenie traumy, bolesne doświadczenia, „pamięć”,<br />
którą dziedziczymy po przodkach. Niekoniecznie często<br />
poruszane przez autorów kwestie, a przynajmniej<br />
nie w sposób elementarny, z należytą wrażliwością.<br />
Powierzchowności w tym zakresie było nad wyraz sporo,<br />
więc każda publikacja, w której sprawne oko literata<br />
próbuje przekuć to, co niewyrażalne, w plastyczny<br />
i sugestywny obraz, zasługuje na uznanie. Nie liczą<br />
się tu bynajmniej piękne frazy utkane „salonową<br />
polszczyzną”. Emocja, intencja, doświadczenie i pierwsze<br />
38<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
wrażenie na ogół pozwalają poznać się na literackim<br />
tworzywie. Tak było z Alicyjką, debiutem pisarki. Jest<br />
to pisanie zaangażowane, hybrydowe, realizujące<br />
różne poetyki oraz literacki konglomerat. Część<br />
prozatorska przekształca się później w sztukę teatralną,<br />
a rzecz dotyczy niezwykle pogmatwanych i zwyczajnie<br />
straumatyzowanych relacji pomiędzy matką i córką.<br />
Hermetz uświadamiając, że czara goryczy i wzajemnych<br />
roszczeń w pewnym momencie się przelewa, czyni to<br />
z pełną wiedzą dotyczącą środków przekazu, jakich może<br />
użyć. Książka została uhonorowana Nagrodą Conrada,<br />
co dało w jakimś sensie zielone światło dla innych<br />
chętnych, którzy chcieliby podzielić się zapisem<br />
przeróżnych nieszczęśliwych doświadczeń rodzinnych.<br />
W końcu ktoś otworzył puszkę Pandory.<br />
Może jestem w błędzie, ale Rozrzucone w jakiś sposób<br />
kontynuują ten proces wyzwalania się z rodzinnych<br />
tajemnic żrących jak kwas. Dzieje się to jednak<br />
w szerszej panoramie dziejowej. I tym razem Liliana<br />
Hermetz oddała głos kobietom. Można zauważyć tu<br />
pewne analogie do Gorzko, gorzko Joanny Bator, jednak<br />
tej powieści poświęcę więcej miejsca za jakiś czas.<br />
Autorka przywołuje wojenną zawieruchę i tak jak liście<br />
rozwiewa jesienny wiatr, tak samo na różne krańce<br />
świata trafiają rozbitkowie po sztormie. Hermetz<br />
w tej opowieści proponuje ukazanie fragmentu zamiast<br />
całości (pars pro toto). I tak na samym początku panuje<br />
lekki chaos, nawarstwiają się postaci i wątki. Niezbyt<br />
cierpliwi czytelnicy mogą się zniechęcić, bowiem te<br />
informacje tworzą ogromną stertę, która już za chwilę<br />
ma się rozpaść. Jest jednak interwencja – kolejne<br />
rozdziały nieco zwalniają tempo i bardziej systematyzują<br />
już wcześniej przywołane treści. Po zawiązaniu akcji<br />
zasadnicza nić utworu owija się wokół niejakiej Marysi<br />
z Francji, a właściwie Madame-Irené. Hermetz pokazuje,<br />
jak na ziemi przemyskiej historia toczy swe koło,<br />
wszak pojawiają się kolejni potomkowie, a starszyzna<br />
powolutku odchodzi. Chyba nieprzypadkowo autorka<br />
umiejscawia akcję na terenach przygranicznych, są tu<br />
przecież przesiedlenia, zmiany granic, bratobójcze walki<br />
i wojenne zamiecie, a przy okazji wymowne słowne<br />
mozaiki polsko-ukraińskie, polsko-francuskie czy polsko-<br />
-alzackie. Dzięki tym zabiegom nasuwa się refleksja,<br />
że owe granice czy języki są umowne, bo przecież,<br />
pomimo różnic, jesteśmy po prostu ludźmi, tak samo<br />
odczuwającymi stratę i tęsknotę.
Rozrzucone<br />
Jest nie lada sztuką ukazać postać zaledwie maźnięciem<br />
pędzla, najlepiej tak, żeby to ona sama siebie<br />
sportretowała – gestami i wtrąceniami. Liliana Hermetz<br />
potrafi grać w tę grę. Madame-Iréne jest chyba<br />
najbardziej wyrazistą kobietą w tej rodzinnej konfiguracji.<br />
Występuje również jako narratorka pierwszoosobowa:<br />
mówi do nas ta pani z chłopskim pochodzeniem.<br />
Najpierw jest cały entourage zachowań: projekcje,<br />
pochód, teatr. Przyjeżdża ciocia z Francji, ta sama, która<br />
wysyłała paczki. Hermetz odwzorowuje świąteczne<br />
oczekiwanie, zapach nowości, ale jednocześnie<br />
pewną sztuczność, minoderię, teatr, cały wachlarz<br />
uszczypliwości. Oto ktoś odmalował, jak funkcjonują<br />
pozory. Zresztą pisarka pokazuje również, jak z biegiem<br />
czasu pozory bledną, już nikt nie skacze wokół ciotki,<br />
nie planuje przyjazdu co do minuty. Na ślub „polskiej”<br />
kuzynki nie miał kto zawieźć Iréne. Ciotka zaczęła<br />
podupadać na zdrowiu i wracać pamięcią do przeszłości.<br />
No i jest to dość sprawnie obmyślane. Jeśli pierwsza<br />
część Rozrzuconych ukazuje jasne strony Iréne,<br />
druga cześć w tym układzie odkrywa ciemne karty.<br />
Nie ma miejsca na milczenie, trzeba wyzwolić się<br />
z okowów złej pamięci. Roland okazuje się nie<br />
być takim wspaniałym mężem, gdyż uganiał się za<br />
babami. Wyrzucił dokumenty Iréne związane z pracą<br />
przymusową w Niemczech. A sama Madame również<br />
opowiada ze swoistą swadą, Hermetz wydobywa na<br />
światło dzienne jej indywidualność poprzez zaledwie<br />
drobne słówka, wtrącenia. Studium osobowości, istny<br />
monodram, to rozdziały, w których kobieta przejmuje<br />
inicjatywę, opowiadając o smutnej przeszłości i o tym,<br />
jak to jest żyć w świecie, gdzie nigdzie nie należysz,<br />
nie masz nikogo. Jestem wprost uradowany faktem, że<br />
Hermetz wprowadziła – jak to powiedzieć – „ludzkiego”<br />
narratora. Madame-Iréne powtarza się, nie pamięta<br />
wszystkiego, a czasem wyłącznie pojedyncze sytuacje<br />
wyjęte z kontekstu. Pamiętanie nie jest przecież ciągłe,<br />
nie ma początku i końca. Czasem są to urywki, migawki,<br />
wydarzenia bez spójnego wytłumaczenia. Z pamięcią<br />
grała Zyta Rudzka, dlatego cieszy bardzo, że Liliana<br />
Hermetz również podjęła rękawicę. Umiejętnie<br />
rzucać światło, wykrawać to, co istotne, a tym samym<br />
przyglądać się detalom, nie tworzyć dekoracji, by<br />
wypełniać puste stronice – to jest być może clou pisania.<br />
Pozory bledną, a wraz z nimi animozje, niuanse, utajone<br />
konflikty, potajemne podchody, wzajemne tarcia, smutki<br />
i rozczarowania. Ksenia wyjechała do Francji w nadziei<br />
na lepsze życie, wróciła do Polski, bo na obczyźnie czuła<br />
się obco. Wyjechała też Olga z córką Ludą. Im również<br />
nie posypał się brokat i serpentyny. „Cioci” nie okazała<br />
się taka, jaka miała być. A przecież Madame-Iréne tak<br />
chciała wszystkim pomóc, ze swoim dobrobytem<br />
i jedzeniem radzić, jak mają żyć. Długi wdzięczności<br />
w rodzinie to najgorsze, co może się przytrafić. Człowiek<br />
zawsze winny, ma być wdzięczny za przysługi aż do<br />
grobowej deski. Hermetz potrafi użyć dosadnych słów<br />
w odpowiednim momencie, bez przesady oraz<br />
z wyczuciem smaku. Ma również dobry słuch, umiejętnie<br />
wyciągając „smaczki” językowe z ludzkiego gadania,<br />
pojawia się przy okazji element humorystyczny, żart<br />
w pewnym sensie niezamierzony i dlatego ta pieprzna<br />
nuta dodaje uroku opowieści. Tak jak ma to miejsce przy<br />
opowieściach Iréne, która stwierdziła, iż matka Rolanda<br />
(jej teściowa) ma pysk. Ten komizm słowny jest mi<br />
znany, nie chodzi tutaj raczej o szpetotę, ale o chytrość,<br />
przebiegłość, bezczelność i zawziętość owej teściowej.<br />
Przykładów rodzinnych relacji, mikrohistorii, faktów<br />
znajdziemy sporo na kartach powieści, być może jest ich<br />
nawet zbyt dużo. Kiedy kto się urodził, kiedy wyjechał,<br />
kiedy wziął ślub, kiedy zmarł, daty, dane, fakty. Dialogi<br />
momentami nie mają dynamiki, a autorka przemyca<br />
informacje, wkładając je w usta konkretnym postaciom.<br />
To jest jednak powieść, a nie spis statystyczny. Mimo<br />
to można odnieść wrażenie, że Liliana Hermetz z tych<br />
potyczek z historią wyszła obronną ręką. I pewnie jest<br />
tak, że wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma… [RK]<br />
Liliana Hermetz, Rozrzucone. Powieść, Wydawnictwo<br />
Literackie, Kraków 2021.<br />
Liliana Hermetz – pisarka, teatrolożka. Studiowała język<br />
i literaturę francuską w Strasburgu. Za debiutancką<br />
powieść Alicyjka otrzymała Nagrodę Conrada. Później<br />
ukazała się jej druga książka, Costello: Przebudzenie.<br />
Finalistka Międzynarodowego Festiwalu Opowiadania<br />
we Wrocławiu i stypendystka Literalisches Colloquium<br />
Berlin.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
39
40<br />
40<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
MAGDA ATKINS<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
41<br />
41
42<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Malarka i wizażystka.<br />
Urodziła się w Syrii, potem mieszkała<br />
w Zamościu. Ukończyła Akademię<br />
Sztuk Pięknych w Poznaniu<br />
oraz Akademię Wizażu w Westminster<br />
College w Londynie. W Warszawie<br />
pracuje dla światowej marki<br />
Bobbi Brown. Prowadzi własny<br />
profil na Instagramie.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
43
KOLORYSTYKA<br />
FUTURYSTYKA<br />
Pretekstem do tej rozmowy jest<br />
ważne, być może nawet przełomowe,<br />
a na pewno prekursorskie wydarzenie<br />
artystyczne z Tobą i Twoimi<br />
obrazami w roli głównej. Jednak<br />
do tej pory dałaś się poznać raczej<br />
jako wizażystka, make-up artist<br />
gwiazd filmu i mody. Doświadczenie<br />
zawodowe zdobywałaś przez<br />
jedenaście lat w Londynie, a potem<br />
pracując dla najlepszych magazynów<br />
mody, agencji reklamowych<br />
i fotograficznych w Polsce. Nadal<br />
jesteś główną wizażystką światowej<br />
marki kosmetycznej Bobbi Brown.<br />
Odtwórzmy zatem Twoją drogę do<br />
malarstwa.<br />
Moja przygoda z malarstwem zaczęła<br />
się przypadkiem. Po liceum chciałam<br />
sobie zafundować rok przerwy<br />
w edukacji, żeby pomyśleć, co chcę<br />
robić w przyszłości. Ale przyjaciółki,<br />
które zdawały na wychowanie plastyczne<br />
na UMCS w Lublinie, poprosiły<br />
mnie, żebym im pozowała, gdy<br />
przygotowywały się do egzaminów.<br />
Mało tego. Zaproponowały, żebym<br />
poszła z nimi na egzamin! „My się<br />
44<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
denerwujemy, a Ty masz taki luz” –<br />
mówiły. I wspaniałomyślnie wpisałam<br />
się na listę, żeby im towarzyszyć.<br />
Dziewczyny używały wtedy farb olejnych.<br />
Ja nie miałam pojęcia o technikach<br />
malarskich, ale stwierdziłam, że<br />
skoro jestem z nimi, to też coś stworzę.<br />
I malowałam farbami olejnymi<br />
na papierze, mieszałam je z wodą –<br />
o zgrozo! – całkiem na odwrót, niezgodnie<br />
z proporcjami, niezgodnie ze<br />
sztuką. To wszystko było beznadziejne.<br />
Tak mi się wydawało. Ale ja ten<br />
egzamin zdałam. Jak się potem okazało,<br />
komisja egzaminacyjna zobaczyła<br />
we mnie taką pasję i wyczucie<br />
koloru, że postanowiła dać mi szansę.<br />
Na kolejne egzaminy, m. in. z historii<br />
sztuki, już się przygotowałam.<br />
Jednak po roku studiów wiedziałam,<br />
że nie chcę być nauczycielką wychowania<br />
plastycznego. Marzyłam<br />
o malarstwie. Spakowałam swoje<br />
prace w rulon i postanowiłam przenieść<br />
się na Akademię Sztuk Pięknych<br />
w Poznaniu. Oni tam też nie widzieli<br />
u mnie proporcji, warsztatu, ale widzieli<br />
kolor. I przyjęli mnie.<br />
Czyli nie wyuczyłaś się tego i nie wypracowałaś<br />
wcześniej w żadnej szkole<br />
ani nawet w ognisku plastycznym?<br />
Nie. Ale jeszcze w Lublinie spotkałam<br />
odpowiednich ludzi. Artystycznych<br />
freaków, można by powiedzieć, później<br />
moich przyjaciół. Byli zafascynowani<br />
światłem i kolorem w malarstwie.<br />
W wakacje codziennie wstawaliśmy<br />
o piątej rano, żeby malować<br />
w plenerze zawsze przy tej samej ekspozycji.<br />
Nie mając grosza przy duszy,<br />
jeździliśmy autostopem na wystawy<br />
do Berlina i Londynu. Chodziliśmy po<br />
muzeach. Oni mnie zarazili miłością<br />
do sztuki. Czerpałam od nich twórczą<br />
energię. Uczyłam się od nich.<br />
Witek Wargas z Warszawy, Darek<br />
Korol i Maciek Sęczawa z Zamościa.<br />
Malarze z krwi i kości. Żyli sztuką. Do<br />
tej pory żyją sztuką i ze sztuki. Maciek<br />
maluje freski, Witek jest świetnym<br />
ilustratorem.<br />
Kim Ty byłaś dla nich?<br />
Jakimś ewenementem. Osobą z in-
nego świata. Nieoszlifowaną przez<br />
nauczycieli akademików, naiwną,<br />
w wiecznym zdziwieniu i zachwycie.<br />
Patrzyłam w nich jak w obraz. Nie<br />
chodziłam do liceum plastycznego,<br />
historii sztuki jedynie liznęłam, więc<br />
dla mnie wszystko było zupełnie<br />
nowe. A oni cieszyli się, że mają takiego<br />
wdzięcznego ucznia. Widzieli<br />
we mnie pasję. I zawsze powtarzali,<br />
że mam świetne wyczucie koloru.<br />
Jednak zostawiłaś malarstwo na<br />
całe lata.<br />
Ono było we mnie zawsze, choć<br />
uśpione. Mam tysiące zdjęć pejzaży,<br />
historii zastanych… Ja nie szkicuję,<br />
tylko maluję z fotografii. Kiedyś nie<br />
było takich możliwości dokumentowania<br />
rzeczywistości. Teraz można to<br />
robić i przez rysunek, i przez zdjęcie,<br />
i przez film. Bardzo mi to pomaga.<br />
Zawsze sobie myślałam: „Z tego zrobię<br />
obraz, gdy przyjdzie na to czas”.<br />
Bo zawsze coś mi przeszkadzało. A<br />
to dziecko było małe, a to przenosiłam<br />
się z Londynu do Polski i musiałam<br />
zarobić na dom. Żyłam w biegu.<br />
Jeździłam między Roztoczem a Warszawą,<br />
by wreszcie w niej osiąść, bo<br />
tylko tam mogłam zarabiać na życie<br />
jako wizażystka. Gdy syn dorósł i nie<br />
potrzebował już opieki, znalazły się<br />
czas i przestrzeń na malowanie.<br />
Jak długo trwała przerwa?<br />
Jedenaście lat. Od czasu do czasu<br />
malowałam. Kiedy kilka lat temu znowu<br />
zaczęłam malować, moje obrazy<br />
były niezdefiniowane. Znowu poszukiwałam.<br />
Ale też czułam, że jednak to<br />
jeszcze we mnie siedzi, jeszcze tego<br />
nie zgubiłam.<br />
Źródła Twoich poszukiwań i inspiracji<br />
można odnaleźć w malarstwie Henri<br />
Matisse’a i Paula Gauguina, ale też<br />
w kulturze Bliskiego Wschodu.<br />
O tak! Pamiętam, jak zwiedzając<br />
meczety w Turcji czy w Syrii, jeszcze<br />
przed wojną domową, byłam zafascynowana<br />
tamtejszymi freskami,<br />
witrażami, grą światła na ścianach.<br />
Urzekły mnie kolory perskich dywanów<br />
i kobierców. Moje malarstwo<br />
zawsze miało w sobie arabski, orientalny<br />
pierwiastek. Refleksy bliskowschodniej<br />
ornamentyki ciągle odbijają<br />
się w moich obrazach.<br />
Masz to we krwi.<br />
Pochodzę z Syrii, gdzie spędziłam<br />
pierwsze cztery lata życia. Wróciłam<br />
tam, będąc już dorosłą osobą.<br />
Chciałam poznać swoją rodzinę. Mój<br />
tato jest Syryjczykiem. Studiował<br />
w Polsce. Rodzice poznali się w Lublinie.<br />
Wyjechali na Bliski Wschód.<br />
Jednak mama nie chciała tam zostać.<br />
W Syrii urodziła się piątka mojego<br />
rodzeństwa z drugiego związku taty.<br />
Wszyscy oprócz niego rozjechali się<br />
po świecie. Niesamowite, że moje<br />
pochodzenie uzewnętrzniło się, gdy<br />
zaczęłam malować. Najwyraźniej<br />
mam to w genach. Ludzie zwrócili na<br />
to uwagę, ja początkowo nie miałam<br />
tej świadomości. Chciałabym, aby<br />
ten rys pozostał w moich obrazach.<br />
Malowałaś podczas pobytu w Londynie?<br />
Chciałam być malarką. Miałam tam<br />
nawet kilka wystaw, ale okazało się,<br />
45<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
46<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Parokrotnie przychodziły do mnie Liz Hurley czy Joan Collins w swoich pięknych, wielkich kapeluszach.
że nie stać mnie na to, by czekać, aż<br />
jakiś obraz się sprzeda. Nie byłam<br />
konsekwentna, szybko to porzuciłam.<br />
Pracowałam jako barmanka, a potem<br />
stwierdziłam, że muszę znaleźć sobie<br />
zajęcie, ktore dałoby mi możliwość<br />
utrzymania, ale jednocześnie miałoby<br />
coś wspólnego z malarstwem. Poszłam<br />
do szkoły wizażu w Westminster<br />
College. Stworzyłam sobie takie<br />
uzasadnienie: „Każdą twarz traktuję<br />
jako czyste płótno, na którym należy<br />
namalować piękny obraz”.<br />
Co udało Ci się osiągnąć w dziedzinie<br />
wizażu?<br />
Miałam dużo szczęścia. Dostałam<br />
się do luksusowego domu towarowego<br />
Harrods, światowej mekki<br />
mody. Pracowałam wtedy dla marki<br />
kosmetycznej Bobbi Brown. Awansowałam<br />
i przeniesiono mnie na prestiżowe<br />
piąte piętro, gdzie mieścił się<br />
beauty room. Szefem Harrodsa był<br />
w tym czasie Mohamed Al-Fayed, ojciec<br />
Dodiego notabene, który postawił<br />
sobie za cel przywrócenie<br />
Harrodsowi dawnej świetności. Organizował<br />
ekskluzywne imprezy –<br />
Summer Sale, Inter Sale – zapraszał<br />
gwiazdy. To były zawsze przyjęcia<br />
z dużą pompą. Bardzo się angażował.<br />
Pilnował, by wszystko wyglądało<br />
dokładnie tak, jak sobie wyobraził.<br />
Pamiętam codzienne obchody pana<br />
Al-Fayeda. Staliśmy niemal na baczność,<br />
on przychodził, ze wszystkimi<br />
się witał, patrzył, jak wyglądamy.<br />
Trzeba było być ubranym, umalowanym<br />
i uczesanym zgodnie ze standardami<br />
Harrodsa – idealna fryzura, nie<br />
za długie spodnie, nie za kolorowo.<br />
Gdy przyjmowano mnie do pracy,<br />
musiałam zgodzić się na tzw. store<br />
approval podczas którego sprawdzano,<br />
czy kandydat, kandydatka są wystarczająco<br />
eleganccy. Podpisywało<br />
się oświadczenie, że jeśli wyłamiesz<br />
się z tych zasad, to mogą Cię w każdej<br />
chwili zwolnić. I często tak się działo.<br />
Czym było to piąte piętro?<br />
Tam miałam okazję poznać wiele<br />
gwiazd. Pracowałam z Victorią Beckham.<br />
Któregoś razu przyjechała, żebym<br />
ją „poprawiła”, i złapałyśmy kontakt.<br />
Potem zaprosiła mnie do udziału<br />
w sesji zdjęciowej, w zastępstwie<br />
stałej makijażystki. Promowała swoją<br />
książkę. A ja przez trzy miesiące w jej<br />
domu na Kensington przygotowywałam<br />
ją przed wyjściem na ulicę.<br />
„Jestem tradycjonalistką. Nie uprawiam digital<br />
artu w komputerze, tylko malarstwo sztalugowe.<br />
Jednocześnie twierdzę, że jeśli ktoś chce wzbudzić zainteresowanie<br />
swoją twórczością, to musi oswoić nowe<br />
narzędzia” – mówi Magda Atkins, która postanowiła<br />
sprzedawać swoje obrazy w przestrzeni wirtualnej.<br />
Na jej ostatnim wernisażu widzowie mieli okazję zobaczyć<br />
i przeżyć przemianę fizycznego dzieła, namalowanego<br />
techniką akrylu na płótnie, w formę wirtualną.<br />
Wystawę można było oglądać w przestrzeni publicznej<br />
i jednocześnie w ogólnoświatowej przestrzeni cyfrowej.<br />
Przed wyjściem na ulicę?! To zresztą<br />
był czas, kiedy Beckhamowie byli<br />
u szczytu swojej popularności.<br />
Tak, to było ciekawe doświadczenie.<br />
Victoria to bardzo zdecydowana,<br />
konkretna osoba, zawsze doskonale<br />
wiedziała, czego chce. Ale byli też<br />
inni. Z Penne Lancaster pracowałam<br />
przy kultowym musicalu We Will<br />
Rock You, parokrotnie przychodziły<br />
do mnie Liz Hurley czy Joan Collins<br />
w swoich pięknych, wielkich kapeluszach.<br />
Musiałam mieć dla niej zawsze<br />
najjaśniejsze podkłady, ponieważ ona<br />
nienawidzi słońca, skórę ma jasną<br />
i cienką, wręcz pergaminową. Poznałam<br />
Amy Adams. Asystowałam przy<br />
teledysku Madonny.<br />
Po latach dzięki tej współpracy powstał<br />
piękny obraz – Madonna.<br />
Madonna pozwoliła mi na własną interpretację<br />
jej urody. Dla mnie jest<br />
ona złotym dzieckiem popkultury,<br />
więc złoto, miedź i czerń najlepiej definiują<br />
jej osobowość.<br />
Ale to nie jest malarstwo figuratywne,<br />
choć można by się tego spodziewać,<br />
kiedy mówimy o makijażu…<br />
Nie. Ale skoro mówimy o makijażu, to<br />
tu też bardzo ważne jest światło. Kolory<br />
podkładów, cienie, bronzery muszą<br />
być dobrze zblendowane, żeby<br />
przenikały przez siebie, żeby nie były<br />
„brudne”, tylko czyste i świeże.<br />
W Twoim życiu cały czas wizaż przenikał<br />
się z malarstwem. Pod wpływem<br />
kolejnej podróży służbowej<br />
do Dubaju, a jednocześnie bajkowej<br />
eskapady, powstały obrazy Temple<br />
i The D Mall z serii Dubai Spirit.<br />
The D Mall jest inspirowany nieprawdopodobną<br />
intensywnością zapachów,<br />
które tworzą gęstą i niepowtarzalną<br />
atmosferę największego<br />
centrum handlowego w Dubaju oraz<br />
towarzyszących im emocji. A obraz<br />
Temple urodził mi się w głowie podczas<br />
wizyty u prawdziwej arabskiej<br />
księżniczki, która poprosiła mnie<br />
o pomoc w przygotowaniach do ślubu.<br />
Potem napisałam: „Freski i wpadające<br />
przez witraże promienie światła<br />
zainspirowały mnie do głębokiej<br />
refleksji i wolnego smakowania każdego<br />
szczegółu otaczającego mnie<br />
świata”. Uwielbiam ten zapis moich<br />
wspomnień.<br />
Malowałaś twarze, chłonąc atmosferę<br />
panującą wokół – to były narodziny<br />
obrazu, który powstał w przyszłości.<br />
Wygląda na to, że łączyły się<br />
u Ciebie i wzajemnie karmiły dwa<br />
światy – ten zawodowy, komercyjny<br />
i świat sztuki wysokiej.<br />
Zupełnie naturalnie, podświadomie.<br />
Na przykład dzięki pracy w Harrodsie<br />
poznałam wizażystkę, która malowała<br />
księżniczki w Dubaju i zaprosiła<br />
mnie kiedyś do współpracy<br />
w wielogodzinnej sesji w Omanie.<br />
Rzuciła mnie na głęboką wodę. Byłam<br />
przerażona, ponieważ musiałam<br />
się nauczyć zupełnie innego rodzaju<br />
make-upu. Arabki są nieprawdopodobnymi<br />
detalistkami i mistrzyniami<br />
precyzji w makijażu oczu. Nic dziwnego,<br />
skoro to często jedyna część<br />
ciała, którą mogą pokazać. I one były<br />
moimi nauczycielkami. Niesamowite<br />
doświadczenie.<br />
Zawodowe szlify zdobywałaś pod<br />
okiem nauczycieli światowego formatu.<br />
Czy po powrocie do Polski<br />
umiałaś wykorzystać te umiejętności<br />
i doświadczenie?<br />
Przyjeżdżając tu, miałam całkiem<br />
okazałe portfolio. Bez tego na pewno<br />
nie osiągnęłabym tak wiele<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
47
w Polsce. Tak, miałam otwarte drzwi<br />
do wielu ciekawych miejsc – magazynów<br />
mody, sesji zdjęciowych gwiazd,<br />
agencji fotograficznych i reklamowych.<br />
Wstęp do świata show-biznesu był<br />
też możliwy dzięki świetnej agentce<br />
i producentce, Magdalenie Opackiej,<br />
z którą przyjaźnię się do dziś. Szukała<br />
wizażystki ze znajomością angielskiego…<br />
I tak się zaczęło.<br />
Nigdy nie zgubiłam polskiego akcentu,<br />
za to cechuje mnie duża łatwość<br />
komunikacji. Ale nie kryję, że gdy<br />
jechałam do Anglii, nie znałam języka.<br />
Zatrudniłam się w restauracji, nie<br />
rozumiejąc prawie nic. Uczyłam się<br />
od klientów. Nie zapomnę, jak jeden<br />
z nich zamówił pizzę wegetariańską,<br />
a ja przyniosłam mu najbardziej mięsną<br />
z możliwych. Za to wylatywało<br />
się z pracy. Ja z tego wybrnęłam.<br />
I świetny chemik! Wizjoner. To też<br />
była wspaniała poznawcza przygoda.<br />
Miałam okazję bardzo dobrze się<br />
z nim zaznajomić. Otwieraliśmy razem<br />
salon w Londynie, byłam z nim<br />
w Australii, gdzie robiłam szkolenia<br />
dla personelu. Pamiętam, jak „Inglot”<br />
otwierał się w Nowym Jorku i<br />
Wojtek mówił: „Albo mnie to pogrąży<br />
i wszystko stracę, albo będzie to duży<br />
sukces!”.<br />
I był sukces. Sklep w NYC, przy Times<br />
Square!<br />
Dziwiłam się: „Dlaczego szef nie reklamuje<br />
tych kosmetyków, nie zatrudnia<br />
gwiazd?!”. On zawsze odpowiadał:<br />
„Kosmetyki muszą się bronić<br />
same. A jeśli ma być reklama, to konkretna”.<br />
No i wychodzisz z metra na<br />
Times Square i widzisz megareklamę<br />
Inglota wysoko nad sklepem.<br />
Ta reklama, notabene, ukazała się<br />
kilka miesięcy po śmierci Wojciecha<br />
Inglota.<br />
Byłam też na targach w Hongkongu.<br />
Za co właściwie byłaś odpowiedzialna<br />
w „Inglocie”?<br />
Pomagałam zakładać sklepy, odpowiadałam<br />
za edukację i za szkolenia,<br />
i za product development. U Wojciecha<br />
robiło się wszystko. Bardzo się<br />
starałam, pomna tego perfekcjonizmu,<br />
którego nauczyłam się podczas<br />
pracy w Harrodsie i w Bobbi Brown.<br />
Nie zapomnę, jak otwieraliśmy salon<br />
w Londynie! Z Przemyśla ciężarówkami<br />
jechało wszystko. Omnipotentny<br />
Wojciech sam projektował nawet<br />
meble. I w nocy trzeba było rozpakować<br />
i te meble, i kosmetyki, które jechały<br />
z Przemyśla, a rano było wielkie<br />
otwarcie.<br />
Zatem miałaś długi, barwny, bogaty<br />
w doświadczenia rozdział i z Bobbi<br />
Brown, i z „Inglotem”. Można by<br />
Moje malarstwo zawsze miało w sobie arabski, orientalny pierwiastek.<br />
Nie powiem jak (śmiech). Mam taką<br />
cechę, za którą się cenię. Ja się nie<br />
boję. Podejmuję wyzwania.<br />
Gdy przyjechałaś do Polski, Bobbi<br />
Brown nie było tu jeszcze obecne.<br />
Nie. Ale pod swoje skrzydła wziął<br />
mnie Wojciech Inglot.<br />
Założyciel i właściciel globalnego<br />
przedsiębiorstwa w branży kosmetycznej!<br />
48<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
W jego urodziny. To największa i najbardziej<br />
prestiżowa reklama polskiej<br />
firmy, jaka kiedykolwiek pojawiła się<br />
na świecie. W tym miejscu prezentują<br />
się największe światowe marki.<br />
Wojciech Inglot był charyzmatycznym<br />
człowiekiem, ale też niełatwym,<br />
bo to zwykle idzie w parze. Gdy stworzył<br />
nowy kosmetyk, prosił, żebym<br />
powiedziała, co bym poprawiła. To<br />
była naprawdę duża przyjemność.<br />
Bywało, że gdy jechałam autem do<br />
Przemyśla, gdzie mieściła się firma,<br />
dzwonił i prosił: „Kup grzyby po drodze.<br />
Zrobimy sos”. I on potem gotował<br />
makaron z sosem borowikowym<br />
dla wszystkich pracowników. W swoim<br />
biurze miał i kuchnię, i rodzinę,<br />
i wszystko naraz.<br />
Dzięki niemu zwiedziłam dużo świata!<br />
Do tej pory mam przyjaciół na<br />
Malcie, w Turcji, na Cyprze. Wszędzie<br />
tam, gdzie otwieraliśmy sklepy Inglota.<br />
tego słuchać bez końca. Grzechem<br />
byłoby powiedzieć, że to stracone<br />
lata…<br />
Już tak nie myślę. Fakt, żeby być artystą,<br />
trzeba cały czas doskonalić narzędzia.<br />
A ja długo nie malowałam tyle,<br />
ile powinnam. Ale też dużo zyskałam.<br />
Żyłam, ciężko pracowałam, intensywnie<br />
doświadczałam. Dojrzewałam do<br />
malowania.<br />
Twoje obrazy, choćby te wystawione<br />
w Centrum Praskim Koneser,<br />
pod koniec 2021 roku, nawiązują<br />
do Twoich podróży. O wpływach<br />
bliskowschodnich już powiedziałaś.<br />
Jak powstał obraz pt. Golden Night<br />
(akryl na płótnie, 2017)?<br />
On jest pierwszym z trzech obrazów,
które powstały podczas podróży<br />
do Nowego Jorku na zaproszenie<br />
twórczyni i właścicielki marki Bobbi<br />
Brown. Tak właśnie powitał mnie<br />
Nowy Jork – światłami Manhattanu<br />
i jasnym niebem, prawie jak za dnia.<br />
Głębia czerni wody otaczającej wyspę,<br />
złociste światła i rozświetlone<br />
neonami niebo – to dla mnie jedno<br />
z piękniejszych wspomnień malarskich<br />
miasta, które nigdy nie zasypia.<br />
Znam ten widok! Odnoszę wrażenie,<br />
że namalowałaś to, co rozpościera<br />
się przed oczami każdego wrażliwego<br />
podróżnego w drodze z lotniska<br />
na Manhattan. To jest widok<br />
z East River… Dla mnie Golden Night<br />
to kwintesencja zachwycającego<br />
wrażenia, gdy pierwszy raz z oddali<br />
widzi się wyspę. We mnie odżyły<br />
tamte emocje, gdy zobaczyłam Twój<br />
obraz. Rejestrujesz te wrażenia?<br />
Widziałaś to dziś na spacerze nad<br />
Bugiem. Rzeka błyszcząca w słońcu,<br />
krople wody na roślinach, kretowiska.<br />
Ich faktura, układanie się<br />
światła – to wszystko działa mi na<br />
wyobraźnię. Przyroda jest największym<br />
mistrzem. Zapamiętuję to,<br />
fotografuję, a potem po swojemu<br />
interpretuję, przetwarzam.<br />
Wystawy sztuki też są dla mnie zawsze<br />
poruszającą podróżą i inspiracją.<br />
Ostatnio byłam na wystawie<br />
Sasnala w Muzeum POLIN. Zdążyłam<br />
w ostatniej chwili.<br />
Ciągle biegniesz… Lubisz? To Twój<br />
temperament?<br />
Ja potrzebuję adrenaliny. W mojej<br />
pracy, w show-biznesie zawsze towarzyszyły<br />
mi duże emocje. W życiu<br />
osobistym też szukam emocji,<br />
niestety.<br />
Matisse miał wyznać: „Dążę do<br />
równowagi i czystości, do sztuki,<br />
która nie sieje trwogi ani zamętu,<br />
aby strudzony, znękany i osaczony<br />
człowiek mógł przed moimi obrazami<br />
zaznać odrobinę ciszy i spokoju”.<br />
Czy to dążenie bliskiego Ci<br />
artysty sprzed stu lat jest ważne<br />
również dla Ciebie?<br />
Żyję w biegu, bo chcę być dobra<br />
i w pracy, i w sztuce, i jako mama.<br />
Wiesz, nieszczęsny imperatyw bycia<br />
superwoman. Mam świadomość,<br />
że emocje artysty widać w sztuce.<br />
Freski i wpadające<br />
przez<br />
witraże promienie<br />
światła zainspirowały<br />
mnie do<br />
głębokiej<br />
refleksji<br />
i wolnego smakowania<br />
każdego<br />
szczegółu<br />
otaczającego<br />
mnie świata.<br />
Ale w Twoich obrazach nie czuć<br />
pośpiechu.<br />
Pracuję nad sobą mentalnie. Staram<br />
się zwolnić. Malarstwo mnie<br />
zatrzymuje.<br />
Ale wracając do Wilhelma Sasnala.<br />
Co Cię tak poruszyło w tej wystawie?<br />
On mi uświadomił, że nie można<br />
być artystą z doskoku. Artystą<br />
trzeba być zawsze. Tym się żyje.<br />
I wszystko, co rodzi się w naszej<br />
głowie, co nas porusza, zachwyca,<br />
trzeba dokumentować, zapisywać,<br />
rejestrować i nie bać się wyrażać.<br />
W tym sensie artystą trzeba być<br />
zawsze? Myślałam, że powiesz, że<br />
nie można się rozdrabniać, robiąc<br />
inne rzeczy, na przykład zarabiać<br />
pieniądze poza sztuką, działać komercyjnie.<br />
Ale jak tego nie robić?<br />
W Polsce nie wspiera się artystów,<br />
nie miałabyś nawet na farby.<br />
No właśnie, jak tego nie robić?!<br />
Ale teraz wracasz do domu i siadasz<br />
przed sztalugą…<br />
Jak poczuję. Do malowania muszę<br />
mieć przestrzeń i spokój w głowie.<br />
Muszę się do tego przygotować także<br />
mentalnie. Wtedy siadam i maluję<br />
non stop.<br />
Długo dojrzewałaś do decyzji<br />
o powrocie do malarstwa, na poważniej,<br />
intensywniej? Co dało Ci<br />
impuls, żeby się temu bardziej poświęcić?<br />
Świadomość upływającego czasu.<br />
Nie mogę poprzestać na doskonaleniu<br />
się wyłącznie w makijażu. Trzeba<br />
też czerpać z tego, co Bóg nam<br />
dał. Trzeba pomnażać swoje talenty.<br />
Mam tę świadomość, jednak ogromne<br />
znaczenie miało również to, co<br />
mówili mi ludzie. Mam swojego<br />
dobrego ducha, przewodniczkę, nauczycielkę,<br />
osobę, która bardzo we<br />
mnie wierzy. Monika Starosz, moja<br />
szefowa w Estée Lauder, powtarzała<br />
mi, że trzeba mieć w życiu alternatywną<br />
ścieżkę, tę drugą nogę. „Dlaczego<br />
ty nie malujesz?” – pytała. Nie<br />
rozumiała, dlaczego czasem szukam<br />
sposobów na dorobienie, a nie myślę<br />
o tym, żeby żyć ze sztuki.<br />
Wreszcie pomyślałam: „A może ja<br />
bym sobie też dała szansę? To byłaby<br />
idealna sytuacja – mogłabym<br />
malować i żyć z malarstwa”.<br />
49<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
50<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Czy wystawa w Centrum Praskim Koneser,<br />
zorganizowana z vlogerem Filipem Moniuszką<br />
i firmą Samsung, przybliżyła Cię do tego celu?<br />
W pewnym sensie tak. Wiesz, takich malarzy<br />
jak ja jest naprawdę niemało, tak samo zdolnych<br />
i dużo zdolniejszych, robiących bardzo<br />
ciekawe rzeczy. Tylko niewielu z nas potrafi się<br />
przebić, dotrzeć do potencjalnego odbiorcy czy<br />
konesera.<br />
Może łatwiej będzie zaistnieć, mając dostęp do<br />
wirtualnej rzeczywistości, digitalu, czyli do tego,<br />
co teraz się rodzi i co będzie naszym udziałem<br />
w niedalekiej przyszłości?<br />
Wernisaż w Koneserze był pierwszym wydarzeniem<br />
artystycznym w Polsce, podczas którego<br />
obrazy zostały wystawione w formie tokenów<br />
NFT. W jednym miejscu – w przestrzeni<br />
wystawienniczej – te same obrazy zaprezentowano<br />
w ich formie analogowej i wirtualnej.<br />
Tak, na moim wernisażu tokeny i kody QR pierwszy<br />
raz wykorzystano razem w trzech zastosowaniach<br />
– w sztuce, w formie jej prezentowania<br />
i w dystrybucji! To było jak performance. Można<br />
było oglądać obrazy w przestrzeni publicznej,<br />
czyli tradycyjnie, i jednocześnie w ogólnoświatowej<br />
przestrzeni cyfrowej. Widzowie mieli<br />
okazję zobaczyć i przeżyć przemianę fizycznego<br />
dzieła, namalowanego techniką akrylu na płótnie,<br />
w jego wirtualną formę.<br />
A Ty miałaś na sobie kreację z Lulu de Paluza<br />
udekorowaną błękitną szarfą z grafikami kodów<br />
QR, które po zeskanowaniu telefonem,<br />
prowadziły do Twoich obrazów w formie tokenów<br />
NFT, wyświetlanych na ekranie TV. Tokeny<br />
można było kupić za pośrednictwem portfela<br />
kryptowalutowego!<br />
To Filip Moniuszko z Ewą Rubasińską-Ianiro<br />
z agencji Zostań Youtuberem wymyślili tę wystawę.<br />
Ja entuzjastycznie w to weszłam. No<br />
i nie udałoby się, gdyby nie ekrany Samsung<br />
The Frame, które pokazują obrazy w doskonałej<br />
jakości.<br />
I rzeczywiście, jestem pierwszą osobą w Polsce,<br />
a może i na świecie, która miała wernisaż<br />
w takiej formie. NFT to rodzaj niezamiennego<br />
tokena kryptograficznego opartego o technologię<br />
blockchain (podobnie jak znana wszystkim<br />
wirtualna waluta bitcoin). Ludzie jeszcze tego<br />
nie znają, nie rozumieją, co to jest.<br />
Bo to się nie mieści w głowie. Trzeba być bardzo<br />
otwartym człowiekiem, żeby dać się temu porwać.<br />
Tak. Ale to jest przyszłość. Filip kupił mi okulary<br />
Oculus Quest 2 i pokazał, co to znaczy wirtualna<br />
rzeczywistość. To już się dzieje. Ludzie wykupują<br />
mieszkania w wirtualnej rzeczywistości,<br />
urządzają swoje biura… A mój kupiony w formie<br />
tokena obraz może zaistnieć w tej przestrzeni.
Nie można<br />
być artystą<br />
z doskoku.<br />
Artystą<br />
trzeba<br />
być<br />
zawsze.<br />
Niektórzy pytają, czy gdy kupią token, będą mogli<br />
wydrukować sobie obraz. Tak, ale to jest właśnie<br />
stare, anachroniczne myślenie. Głównie nie po<br />
to kupują. Te obrazy są nabywane, by znaleźć się<br />
w wirtualnej rzeczywistości.<br />
W przyszłości, gdy będę sławną artystką, wykupione<br />
tokeny zyskają na wartości. Jeżeli ktoś<br />
wierzy we mnie i ma jakąś wolną gotówkę, którą<br />
może ulokować w moim obrazie w postaci jednego<br />
ze stu tokenów, to w przyszłości jego wkład<br />
się pomnoży.<br />
Czyli są limity?<br />
Tak. Jeden obraz ma sto tokenów i stu osobom<br />
może być sprzedany.<br />
Czy nie uważasz, że to jest sprzeniewierzanie się<br />
czystej sztuce?<br />
To są raczej nasze ograniczenia w głowie.<br />
Chciałoby się temu trendowi podstawić nogę.<br />
Ja też nie jestem entuzjastką wirtualnej rzeczywistości,<br />
ale trzeba ją zaakceptować, bo taki<br />
jest teraz świat, niezależnie od tego, czy my się<br />
przeciwko temu buntujemy. Nigdy nie byłam<br />
zwolenniczką telefonów komórkowych, Facebooka,<br />
Instagrama, ale to jest konieczność. Albo<br />
w to wchodzimy, albo skazujemy się na izolację<br />
od świata, licząc, że może nam się uda przetrwać<br />
na dawnych zasadach.<br />
Wierzysz w galerie? Stacjonarne. Chociaż one<br />
też już w dużej mierze są zdigitalizowane…<br />
Tak. To mi też pokazała wystawa w Koneserze.<br />
Wielu ludzi nadal chce oglądać obrazy, patrzeć,<br />
jak one żyją, istnieją w naturalnej rzeczywistości.<br />
Osobiście jestem przede wszystkim za tą formą<br />
odbioru sztuki. Digital art jest rodzajem dopełnienia.<br />
Na tym etapie rozwoju cywilizacyjnego<br />
możliwość bezpośredniego kontaktu ze sztuką to<br />
nadal najpiękniejsza forma wyrazu i doświadczenia.<br />
Emocje, jakie towarzyszą takiemu odbiorowi sztuki<br />
czy spotkania z twórcą są nie do przecenienia. Odbiór<br />
sztuki w wirtualnej rzeczywistości to zawsze<br />
jest kompromis, to jest sztuczne.<br />
A więc cały czas jesteś do tego przywiązana i jednocześnie<br />
otwierasz się na nowe?<br />
Myślę, że nigdy od tego nie odejdę i nigdy się nie<br />
zmienię. Jestem tradycjonalistką w podejściu do<br />
sztuki i w sposobie wyrazu. Nie uprawiam digital<br />
artu w komputerze tylko malarstwo sztalugowe.<br />
Jednocześnie twierdzę, że jeśli ktoś się chce pokazać,<br />
wzbudzić zainteresowanie swoją twórczością,<br />
to musi oswoić nowe narzędzia. [AM]<br />
Zapis wystawy w Centrum Praskim Koneser:<br />
https://youtu.be/LoxxXMcbCZk<br />
Rozmawiała<br />
Autorka podcastu #Wojowniczki&Wojownicy na Spotify:<br />
https://open.spotify.com/show/3RjoeghoM8ZSU9RiAX2cmA<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
51
Powieść Márqueza<br />
S h e r z o d A r t i k o v<br />
Uwielbiam październik. W październiku wieje<br />
i pada deszcz. Jest pochmurno. Żółte jesienne liście<br />
szeleszczą pod stopami, przynosząc spokój<br />
i ukojenie. Wczoraj było wietrznie, dziś padało. Wieczorem<br />
zrobiło się cicho. W powietrzu czuć było wilgotny<br />
zapach ziemi i jej gorycz. Temperatura gwałtownie spadła,<br />
więc chłodziłem się na balkonie. Potem wszedłem<br />
do domu.<br />
Mój przytulny pokój miał długą i dużą półkę na książki.<br />
Podszedłem do niej i przez chwilę zastanawiałem się, co<br />
robić. Nie miałem ochoty na czytanie. Bolała mnie głowa,<br />
serce mocno waliło. Jest mało prawdopodobne, że lektura<br />
pomoże w takiej sytuacji. Kiedy usiadłem na krześle,<br />
ponownie przypomniałem sobie, że Nafisa nie odniosła<br />
książki. Zabrała Sto lat samotności Márqueza dokładnie<br />
dziesięć dni temu. Nie była u mnie od tego czasu. Ból głowy<br />
nasilił się. Wziąłem lekarstwa i wypiłem świeżo parzoną<br />
gorzką kawę. Potem zacząłem chodzić po pokoju tam<br />
i z powrotem.<br />
52<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
***<br />
W domu naprzeciwko mnie mieszkała wcześniej stara<br />
Rosjanka. Zmarła dwa miesiące temu. Nafisa i jej rodzina<br />
przeprowadzili się na jej miejsce – przebywający<br />
za granicą syn zmarłej sprzedał im dom. Ojciec Nafisy<br />
był wojskowym, pracował w garnizonowej części miasta,<br />
a ona sama, jeśli się nie mylę, uczyła w szkole angielskiego.<br />
Musiała usłyszeć od sąsiadów, że mam sporą biblioteczkę.<br />
Sama nigdy o to nie pytała. Kiedy spotykała mnie na ulicy,<br />
kiwała tylko głową na powitanie, nic nie mówiąc – być<br />
może wstydziła się prosić mnie o coś.<br />
Pewnego dnia pojawiła się nagle przed moimi drzwiami.<br />
– Czy mogę pożyczyć jedną z twoich książek?<br />
Byłem bardzo zaskoczony. Nikt tutaj nie prosił mnie<br />
o książki. Jednak zaprosiłem Nafisę do środka.<br />
– Masz ich tyle!<br />
Rozejrzała się po mojej bibliotece szczęśliwa jak małe<br />
dziecko. Stałem w milczeniu przed oknem, przyciskając<br />
papieros do ust. Nie chciałem jej odpowiadać. Pomyślałem,<br />
że wtedy mogłaby zadać więcej pytań. Kiedy paliłem,<br />
miałem w zwyczaju nic nie mówić.<br />
– Mogę wziąć Jacka Londona?<br />
Skinąłem głową na znak zgody, wdychając dym papierosowy<br />
i odwracając się do niej plecami. Nafisa chwyciła<br />
książkę i podziękowała mi z całego serca.<br />
– Przeczytam szybko!<br />
Jej pierwszą książką był Martin Eden. Potem zaczęła<br />
przychodzić do mnie co trzy lub cztery dni. Prawie nie<br />
rozmawialiśmy, była trochę zawstydzona, zwłaszcza gdy<br />
zobaczyła, że nie zwracam na nią uwagi. Zauważyła, jak<br />
obojętnie palę, stojąc przy oknie. Ostrożnie odkładała<br />
przeczytaną pozycję na półkę, zabierała ze sobą tę, którą<br />
wybrała i pośpiesznie wychodziła.<br />
Z czasem stało się to naszą rutyną, ale ostatnim razem<br />
coś się zmieniło. Nie wiem nawet dlaczego. W czasie wizyty<br />
nie paliłem przy oknie. Wręcz przeciwnie, siedziałem<br />
w fotelu, nie odrywając od niej wzroku. Ona też nie spieszyła<br />
się do wyjścia, gdy odłożyła przeczytaną książkę. Stała<br />
przed półką dłużej niż zwykle, jakby nie mogła wybrać.<br />
Po długiej przerwie wzięła Sto lat samotności Márqueza<br />
i spojrzała na nie z zainteresowaniem, stojąc na środku<br />
pokoju.<br />
– Jak widzę, lubisz literaturę światową? – Po raz pierwszy<br />
patrzyłem na nią uważnie.<br />
Kiedy zauważyła moje spojrzenie, zrobiła się czerwona jak<br />
burak.<br />
– Tak, często czytam taką literaturę – odpowiedziała, zachowując<br />
spokój i dalej przewracając strony książki.<br />
Może nie była atrakcyjna. Niemniej ta uprzejma postawa,<br />
płynność ruchów, spokojna pewność siebie, a jednocześnie<br />
lśniące w jej oczach pragnienie życia niezwykle mnie<br />
pociągały.<br />
– Przeczytałeś to wszystko?<br />
– Prawie – powiedziałem, patrząc na półkę.<br />
– Zazdroszczę ci. – Zamknęła książkę i zaczęła szykować<br />
się do wyjścia.<br />
– Chyba nie odmówisz filiżanki kawy? – zapytałem, wstając<br />
nagle, kiedy dotarła do progu. – Dziś jest odpowiednia<br />
pogoda na kawę.<br />
Nafisa wyjrzała przez otwarte okno.<br />
– Cóż, jeśli nie sprawi ci to żadnych kłopotów…<br />
– Z cukrem czy bez?<br />
– Bez.<br />
Przy kawie zapomniałem o swojej nietowarzyskości<br />
i nieśmiałości. Z entuzjazmem opowiadałem o książkach,<br />
które czytałem, i o moich ulubionych autorach. Słuchała<br />
z zaciekawieniem i uwagą. Kiedy przychodziła jej kolej,<br />
mówiła z przyjemnością i nie mniejszym entuzjazmem.<br />
Słuchając jej, zdałem sobie sprawę, jak bardzo fascynuje
Sherzod Artikov urodził się w 1985 roku w mieście Marghilan w Uzbekistanie. W 2005 roku ukończył<br />
politechnikę w Ferganie. W 2020 roku w Uzbekistanie ukazała się jego pierwsza autorska książka,<br />
Symfonia jesieni, wydana przez Yangi Asr Avlodi. W 2021 roku jego teksty zostały opublikowane<br />
w książkach: Światowi pisarze w Bangladeszu, Azja śpiewa i Śródziemnomorskie fale w Egipcie, Wschodzące<br />
horyzonty w Indiach, Uzdrawianie wersetami w Kanadzie (w języku angielskim), a Symfonia jesieni została<br />
wydana w języku hiszpańskim i angielskim na Kubie przez Wydawnictwo Argos Iberoamericana.<br />
mnie człowiek myślący tak jak ja. Byliśmy jak dwie krople<br />
wody i wreszcie poczułem tę słodką przyjemność, której<br />
brakowało mi w życiu przez wiele lat.<br />
Gdy odeszła, byłem znowu sam z książkami. Jak zawsze.<br />
Spodziewałem się, że moje serce, przyzwyczajone do<br />
samotności, znów zacznie się cicho błąkać po swoich<br />
opuszczonych zakamarkach. Bardzo się pomyliłem. Po<br />
raz pierwszy poczułem się przeraźliwie samotny w moich<br />
czterech ścianach.<br />
Kiedy wychodziłem z domu następnego dnia, przypadkowo<br />
spotkałem ją na ulicy. Była z siostrą – Sney, która jeszcze<br />
chodziła do szkoły. Jak zwykle przywitaliśmy się, ale na<br />
przystanek autobusowy poszliśmy w milczeniu. Chciałem<br />
mówić, ale potem zmieniłem zdanie. Może znowu byłem<br />
zawstydzony ludźmi wokół mnie. Na przystanku złapałem<br />
taksówkę, a Nafisa wsiadła do autobusu. Po drodze przypomniałem<br />
sobie o książce, którą ostatnio pożyczyła. Zacząłem<br />
się zastanawiać, czy szybko ją przeczyta. Coś mi<br />
mówiło, że nie.<br />
Minęły cztery dni bez żadnych wiadomości. Podczas piątego<br />
opuścił mnie spokój ducha, a szóstego, wbrew mojej<br />
naturze, serce mi zamarło i zacząłem się bardzo denerwować.<br />
Siódmego dnia doszedłem do wniosku, że spokojnie<br />
da się przeczytać trzystuosiemdziesięciosześciostronicowego<br />
Márqueza w tydzień, i ten wniosek doprowadził<br />
mnie do furii. Nie miałem pojęcia, czemu Nafisa nie zwraca<br />
mi książki przez tak długi czas. Ciągle o tym myślałem,<br />
a przez głowę przemykały mi obsesyjne myśli… Tłumaczyłem<br />
sobie, że prawdopodobnie nie miała czasu na czytanie.<br />
A może po prostu jej się nie spodobała i zapomniała<br />
ją zwrócić?<br />
Większość moich kolegów nie była zainteresowana czytaniem,<br />
wyjątek stanowiła Feruza Anvarovna z działu<br />
zarządzania ryzykiem. Miała około trzydziestu pięciu lat,<br />
była szczerą i bardzo inteligentną kobietą. Postanowiłem<br />
w przerwie zapytać ją o tę książkę Márqueza, która zajęła<br />
mi cały umysł.<br />
– Feruzo Anvarovno – powiedziałem, wchodząc do jej gabinetu.<br />
– Mogę cię o coś zapytać?<br />
Sortowała stosy papierów na stole.<br />
– Oczywiście, Humajunie.<br />
– Ile dni czytałabyś książkę, która ma trzysta osiemdziesiąt<br />
sześć stron?<br />
Feruza Anvarovna zastanowiła się.<br />
– To zależy od rodzaju książki. Jeśli uznam ją za interesującą,<br />
skończę czytać w siedem dni. Jeśli nie, nie przeczytam<br />
jej nawet w miesiąc.<br />
Nieco później zwróciłem się do jednego z moich klientów<br />
z tym samym pytaniem.<br />
– Jeśli w ogóle spróbuję, prawdopodobnie będę czytał<br />
przez dwa tygodnie – powiedział z namysłem.<br />
W drodze do domu zadałem to pytanie taksówkarzowi.<br />
– Szczerze mówiąc, nie jestem zainteresowany czytaniem<br />
– odrzekł i uśmiechnął się do mnie.<br />
Kiedy wracałem do domu, stanąłem oparty o ścianę na<br />
korytarzu, nie wszedłem do mieszkania. Miałem w tym<br />
ukryty cel: gdyby Nafisa zobaczyła mnie ze swojego okna,<br />
prawdopodobnie przyszłaby wymienić książkę. Stałem<br />
tak przez dwadzieścia minut. Nie przyszła. Rozczarowany<br />
sięgnąłem do kieszeni spodni i wyciągnąłem paczkę papierosów.<br />
Pudełko było prawie puste. Na szczęście pozostał<br />
ostatni papieros, który pomógł mi trochę oderwać się<br />
od natrętnej myśli. Podszedłem do regału i wyjąłem trzy<br />
powieści. Jedna miała dwieście pięćdziesiąt cztery strony,<br />
druga sto osiemdziesiąt trzy, a trzecia sto dwadzieścia<br />
cztery. Po namyśle ostatnią zostawiłem – resztę odłożyłem<br />
na półkę. Przejrzałem książkę od początku do końca<br />
i postanowiłem następnym razem polecić ją Nafisie.<br />
***<br />
Wędrowanie po pokoju szybko mnie zmęczyło – rozbolały<br />
mnie nogi. Usiadłem na krześle. Ból głowy zaczął ustępować<br />
po połkniętej tabletce, ale moje serce wciąż waliło<br />
jak szalone. Opierając czoło o krawędź stołu, na chwilę zamknąłem<br />
powieki. Obraz Nafisy raz po raz unosił się przed<br />
moimi oczami. Zdałem sobie sprawę, że mój dyskomfort,<br />
zdenerwowanie, zły nastrój w ciągu ostatnich dziesięciu<br />
dni były wynikiem czekania. Ja, od dzieciństwa przyzwyczajony<br />
do nieoczekiwania niczego, wprost nie mogłem<br />
się doczekać spotkania z nią. Dlaczego miałbym się okłamywać?<br />
Nie mogłem się doczekać, kiedy znowu do mnie<br />
przyjdzie, będzie ze mną rozmawiać, a jej przyjemny głos<br />
wypełni pokój. Naprawdę nie miało znaczenia, jak długo<br />
czytała książkę Márqueza. Kiedy uświadomiłem sobie ten<br />
fakt, roześmiałem się. Był to śmiech pełen bólu, tęsknoty<br />
i smutku. Nie mogłem przestać się śmiać. W tym momencie<br />
rozległo się pukanie do drzwi. W pierwszej chwili go<br />
nie usłyszałem. Ktoś zapukał znowu. Poprawiłem krawat<br />
i zapiąłem koszulę. Otworzyłem. Nafisa stała na progu,<br />
trzymając w ręku książkę.<br />
– Dopiero co skończyłam – powiedziała, próbując się<br />
uśmiechnąć i pokazała mi książkę. – Márquez bardzo<br />
mnie wzruszył… [SA]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
53
54<br />
Zdjęcie autorstwa HaWa<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Iza<br />
Połońska<br />
CHCIAŁAM ZOSTAĆ PIANISTKĄ<br />
Wokalistka, doktor sztuk muzycznych. Obroniła<br />
pierwszą w Polsce pracę doktorską w dziedzinie<br />
wokalistyki dotyczącą piosenki aktorskiej.<br />
Od lat intensywnie koncertuje. Projekty Połońska<br />
śpiewa Osiecką, Młynarski symfonicznie,<br />
Krajewski symfonicznie w aranżacjach Leszka<br />
Kołodziejskiego wywołują entuzjazm publiczności<br />
w całym kraju. Na scenie można usłyszeć<br />
ją w doborowym towarzystwie Mietka Szcześniaka,<br />
Wojtka Myrczka, Zbigniewa Zamachowskiego<br />
czy Jana Emila Młynarskiego.<br />
Współpracuje także z Witkiem Cisłą – kompozytorem<br />
i multiinstrumentalistą (Wystarczy<br />
być) oraz z wybitnym pianistą Bogdanem Hołownią<br />
(Samotne wyspy serc). Na rynku fonograficznym<br />
znajdziemy dwa krążki artystki: Pejzaż<br />
bez ciebie (2019) i Sing! Osiecka (2021).<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
55<br />
55
IZA POŁOŃSKA<br />
Początki bywają trudne, szczególnie jeśli chodzi<br />
o podejmowane wówczas decyzje, ale chyba nie w<br />
Twoim przypadku… Zadam Ci sakramentalne pytanie:<br />
Co zadecydowało, że zostałaś wokalistką?<br />
Czy to były rodzinne tradycje, czy może „głos wewnętrzny”?<br />
W moim domu rodzinnym muzyka była zawsze<br />
obecna. W dzieciństwie pierwszy kontakt z piosenkami<br />
miałam, gdy śpiewała mi je babcia ze strony<br />
ojca. Tata z kolei świetnie grał na akordeonie. Dziadek<br />
namiętnie słuchał Ireny Santor. Jako brzdąc buszowałam<br />
w popularnych wówczas pocztówkach<br />
płytowych z nagraniami pani Ireny. Druga babcia<br />
grała amatorsko na skrzypcach. Nikogo w domu<br />
nie zdziwiło, kiedy zapragnęłam mieć fortepian –<br />
bardzo szybko pojawił się w naszym domu. Prawie<br />
natychmiast zaczęłam uczęszczać do szkoły muzycznej.<br />
Zaprowadził mnie tam tata. Pamiętam egzamin<br />
w środku semestru… Dziś coś takiego nie jest już<br />
możliwe. Moje muzyczne pragnienia stanowiły naturalną<br />
konsekwencję wszystkiego, co działo się<br />
w moim dzieciństwie. Jak się później okazało, również<br />
słowo stało się dla mnie bardzo istotne.<br />
Skoro tak, to nie pomyślałaś o karierze aktorskiej?<br />
Myślałam, oczywiście. Początkowo jednak moim<br />
planem na życie było granie. Chciałam zostać pianistką.<br />
Nawet całkiem nieźle sobie radziłam, miałam<br />
świetną rękę, aż w pewnym momencie ujawnił się<br />
mój ogromny problem z tremą. Dotyczyło to tylko<br />
fortepianu. Podczas wystąpień publicznych palce<br />
przestawały mnie słuchać i ślizgałam się po klawiaturze.<br />
Szybko doszłam do wniosku, że wolę, gdy to<br />
ja jestem materiałem, który mogę „udźwiękowić”,<br />
„uplastycznić” i wykorzystać, by skupić na sobie<br />
uwagę. Ciągoty do występów scenicznych miałam<br />
od maleńkości. W wieku 4 lat podczas swoich<br />
urodzin zabrałam mikrofon taty i zmusiłam gości,<br />
by wysłuchali mojego koncertu. (śmiech) Miałam<br />
wtedy na sobie nową spódnicę… śpiewałam i cieszyłam<br />
się z oklasków i zachwytów, pomimo nieśmiałości,<br />
z którą później przez wiele lat walczyłam.<br />
A to akurat jest chyba udziałem wielu artystów,<br />
wbrew pozorom.<br />
Myślę, że trema i pewien rodzaj przeczulenia bywają<br />
miernikiem naszej wrażliwości na świat. Cieszę<br />
się, że byłam nieśmiałym dzieckiem, bo dzięki<br />
temu wiele musiałam w sobie przepracować. Dziś<br />
także doświadczam tremy, ale ta mnie mobilizuje.<br />
Gdyby nagle zniknęła, zmartwiłabym się. Prawda<br />
jest taka, że zanim wyjdę na scenę, muszę sama<br />
upewnić się w przekonaniu, że mam coś ważnego<br />
do przekazania ludziom na widowni. To stanowi<br />
o kosztach owego wyjścia i zawracania sobą głowy<br />
innym. Ktoś, kto przychodzi na mój koncert,<br />
poświęca swój czas i pieniądze, w pewnym sensie<br />
inwestuje. Mam ogromne poczucie, iż nie wolno<br />
mi tego zaufania zawieść. Im dłużej jestem w tym<br />
zawodzie i im więcej ludzi spotykam, tym większe<br />
znaczenie zyskuje dla mnie głębokość wypowiadanych<br />
przeze mnie treści i intencji. Miałam wielkie<br />
szczęście spotkać na swojej drodze znakomitą Wandę<br />
Warską i w Piwnicy Artystycznej Kurylewiczów<br />
przy Starym Rynku w Warszawie zaśpiewać kilka<br />
piosenek. Wielkie wyróżnienie. U schyłku swojej<br />
drogi artystycznej pani Wanda przekazywała najczystszą<br />
treść. Głos już czasem nie był posłuszny,<br />
ale to bez znaczenia. Przekaz był tak dojmujący, że<br />
zalewałam się łzami… To pokazuje, że w sztuce powinniśmy<br />
zwracać uwagę przede wszystkim na to,<br />
co tkwi w środku, choć oczywiście należy wcześniej<br />
zbudować odpowiednią bazę warsztatową. Sfera<br />
pracy wewnętrznej, a nie wizerunku, powinna być<br />
ciągle żywa i pogłębiana po to, aby dać coś od siebie<br />
światu, a nie tylko sycić własną próżność.<br />
Co jeszcze miało istotny wpływ na Twoją osobowość<br />
artystyczną? Mówiłaś o spotkaniach z wielkimi<br />
ludźmi...<br />
56 56<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Zdjęcie autorstwa HaWa<br />
Na pewno bardzo istotne były pierwsze spotkania.<br />
Miałam ogromne szczęście do nauczycieli. Już<br />
w szkole podstawowej: zwykłej, lokalnej szkole na<br />
Bałutach spotkałam takich, którzy potrafili „wyłapywać”<br />
uczniów szukających czegoś więcej poza<br />
odbębnianiem lekcji. Miałam fantastyczną panią<br />
od historii – moją wychowawczynię, która nauczyła<br />
nas, jak snuć opowieść. Ze wzruszeniem wspominam<br />
chwile, kiedy po kilka godzin słuchaliśmy<br />
opowieści pani Grabowskiej, często z otwartymi<br />
buziami. Mówiła pięknie, szlachetnym językiem<br />
i miała interesujący, niebanalny głos. Budził we<br />
mnie wyobraźnię. Wtedy chyba złapałam się na
ten magiczny haczyk świata słowa. Później w liceum<br />
uczył mnie znakomity polonista, pan Wojciech Woźniak,<br />
który bardzo uważnie czytał moje wypracowania. Namawiał,<br />
bym pisała więcej. Zaczęłam zatem pisać codziennie.<br />
Każdą moją pracę omawiał, poświęcał mi swój czas<br />
i uwagę. Zaraził nas też teatrem, recytacją. Dzięki temu<br />
jeszcze będąc w liceum, znalazłam się w Teatrze Logos –<br />
w nagrodę za wygranie konkursu recytatorskiego. W Logosie<br />
poznałam wielu ludzi sztuki, także aktorów i realizatorów<br />
profesjonalnych. Pojawiali się tam ludzie grający<br />
zawodowo, zaspokajali potrzebę rozszerzania swojego<br />
pola działania, testowania siebie. Bez żadnej gratyfikacji,<br />
po prostu z pasji.<br />
Do jakiego konkretnego stylu śpiewania przypisałabyś<br />
siebie?<br />
Bardzo tego nie lubię. Poruszam się w różnych gatunkach<br />
i wydaje mi się, że klasyfikacje są krzywdzące, ograniczające.<br />
Szukam własnych interpretacji. Nie ulegam modom<br />
wokalnym. Nie interesują mnie kombinacje, kalkulowania,<br />
sztuczki pod publikę. Trafiam do ludzi, którzy ten mój<br />
przekaz odbierają intuicyjnie, sercem – i nie ukrywam, że<br />
to mi przynosi największą radość.<br />
Jak często porównujesz swoje wykonania z innymi interpretacjami<br />
tego samego utworu?<br />
Nie robię tego. Nie mam w sobie potrzeby porównywania<br />
się z innymi. Jeśli już słucham siebie, to wyłącznie ze<br />
względów warsztatowych, żeby pewne rzeczy skorygować.<br />
Każdy z nas ma swoją indywidualną frazę i trudno<br />
tu o porównania. Ja szukam w sobie tego czegoś, co pozwoliłoby<br />
mi uczynić z zapisanego tekstu słowo żywe. Tak<br />
naprawdę tylko to mnie interesuje.<br />
Zbliżając się w tej opowieści do teraźniejszości skupmy<br />
się na Twoich aktualnych poczynaniach. Zarówno rok<br />
poprzedni, jak i obecny dla wielu wykonawców upływa<br />
pod znakiem Agnieszki Osieckiej – ze względu na rocznicę,<br />
ale też chyba dlatego, że jej teksty mają wielopokoleniowy<br />
wymiar. Ty także sięgnęłaś po znane utwory tej<br />
autorki. Dlaczego?<br />
W moim przypadku to był bardzo naturalny proces.<br />
Opracowałam piosenki, na których się wychowywałam.<br />
W dzieciństwie namiętnie oglądałam wszystkie festiwale<br />
i mnóstwo koncertów serwowanych przez telewizję. To<br />
było dla mnie, i zapewne nie tylko dla mnie, znakomite<br />
źródło edukacji. Dostawaliśmy strawę, o jakiej dziś możemy<br />
tylko pomarzyć – znakomite utwory dopracowane<br />
literacko i muzycznie. Wtedy już wiedziałam, że to jest<br />
dobre, stąd chęć słuchania. A Osiecka w pewnym sensie<br />
całe życie jest ze mną, więc to nic nadzwyczajnego,<br />
że śpiewam jej teksty. Od dawna chciałam sięgnąć<br />
po ten repertuar, ale jak wiesz, przez wiele lat śpiewałam<br />
głównie klasycznie. Po moim powrocie do Polski<br />
w 2010 r. łódzka pianistka Aleksandra Nawe namówiła<br />
mnie, abyśmy zrobiły razem koncert poświęcony pamięci<br />
Piotra Hertla. Chyba wtedy nastąpił we mnie taki swoisty<br />
„klik”. Zrozumiałam, że to dobry moment na eksplorację<br />
innego gatunku, tym bardziej że znałam Piotra jeszcze<br />
z czasów studiów i wykonywałam razem z nim trochę<br />
piosenek. Poczułam, że znów jest mi to bardzo bliskie.<br />
Tak nastąpił przełom w moim śpiewaniu i tak trwam<br />
w tym „ubraniu” już jedenaście lat… W którymś momencie,<br />
jak wspomniałam, zapragnęłam zaśpiewać coś<br />
Osieckiej. Wymyśliliśmy projekt razem z Leszkiem Kołodziejskim<br />
i z kwartetem działającym w ramach Filharmonii<br />
Łódzkiej. Pierwszy koncert cieszył się takim zainteresowaniem,<br />
że tydzień później zagraliśmy kolejny, też przy<br />
pełnej sali. Potem dość zuchwale wpadliśmy z Leszkiem<br />
na pomysł rozpisania aranży na całą orkiestrę. Przyniosło<br />
to niemalże natychmiastowe efekty w postaci licznych<br />
zaproszeń koncertowych.<br />
Twój mąż Dominik Połoński też, jak wiadomo, był muzykiem.<br />
Czy zatem konsultowaliście ze sobą te projekty?<br />
Co on na to?<br />
Rozmawialiśmy o nich, ale nie konsultowaliśmy się. Każde<br />
z nas było silną osobowością. A kiedy wiem, że na<br />
pewno chcę coś zrobić, wytrwale dążę do celu. Postępuję<br />
bardzo precyzyjnie, ustawiam przestrzeń dookoła siebie<br />
logistycznie i niewiele osób już wtedy może powstrzymać<br />
moje starania. Przyznam szczerze, że wtedy nie na<br />
wiele zdałyby się cudze uwagi. Na szczęście Dominik to<br />
rozumiał, wiedział wszystko o moich pomysłach i zawsze<br />
mnie w nich wspierał. Byliśmy w tej kwestii bardzo do<br />
siebie podobni. Dawaliśmy sobie wzajemnie dużo siły, do<br />
działań zawodowych także.<br />
Osoba Piotra Hertla wielokrotnie pojawiała się<br />
w Twoim zawodowym życiu. Przytoczę tytuł Twojej<br />
pracy doktorskiej: Indywidualna wrażliwość wykonawcy<br />
na słowo i towarzyszącą mu muzykę, w wybranych<br />
utworach łódzkiego kompozytora Piotra Hertla,<br />
drogą do interpretacji aktorskiej. Nawiązując do tego<br />
tematu: jako nauczyciel akademicki, jakie zainteresowanie<br />
młodych ludzi piosenką aktorską dostrzegasz?<br />
I patrząc z drugiej strony: czy do ich wykonywania<br />
trzeba mieć wrodzone predyspozycje, czy można się<br />
tego po prostu wyuczyć?<br />
Wiele można się nauczyć, ale trzeba mieć tę podstawową<br />
umiejętność spoglądania do własnego wnętrza. Jestem<br />
odpowiedzialna za uwrażliwienie młodych wykonawców<br />
na rodzaj interpretacji piosenki, czyli skłaniam do wewnętrznego,<br />
indywidualnego przefiltrowaniu przez siebie<br />
tekstu, do znalezienia swoich własnych kontekstów,<br />
bo tylko to zapewnia odbiorcom możliwość poczucia, że<br />
osoba śpiewająca opowiada swoją własną historię. Moją<br />
rolą jest skłonić młodych ludzi śpiewających dla przyjemności<br />
lub będących u progu kariery artystycznej do<br />
sięgania do pokładów własnej wrażliwości, oczywiście<br />
przy pomocy odpowiednich narzędzi. Zwracam uwagę<br />
na analizę tekstu, na różne możliwości i znaczenia, które<br />
pod tym tekstem się kryją. Namawiam też do czytania,<br />
przede wszystkim do czytania poezji. Uważam, że bez jej<br />
znajomości nie da się uprawiać piosenki.<br />
A jak mają się umiejętności interpretacyjne, jeśli chodzi<br />
o śpiewaków operowych?<br />
Absolutnie są im potrzebne. Mam taką swoją idée fixe<br />
i powtarzam ją od lat: że my wokaliści, niezależnie czy<br />
śpiewamy piosenkę, arię operową, czy wokalizę, musimy<br />
opowiadać historie. Oczywiście specyfika opery<br />
jest bardzo strukturalna i ściśle określona ramami styli<br />
i konstrukcji dzieła muzycznego. Nie ma swobody, bo nie<br />
wolno ignorować sztywnych zwykle reguł i odchodzić<br />
57<br />
57<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
My<br />
wokaliści,<br />
niezależnie<br />
czy<br />
śpiewamy<br />
piosenkę,<br />
arię<br />
operową,<br />
czy<br />
wokalizę,<br />
musimy<br />
opowiadać<br />
historie.<br />
58<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Zdjęcie autorstwa HaWa
od zapisu, jednak sposób interpretacji słowa, sposób<br />
frazowania może winien być dla każdego indywidualny.<br />
Genialnym tego przykładem jest nieżyjąca już niestety<br />
wielka maestra Teresa Żylis-Gara. Kiedy słucham jej nagrań,<br />
zawsze zachwycam się tym, co robiła z tekstem i jak<br />
z pomocą swojej fenomenalnej muzykalności potrafiła<br />
niezwykle świeżo zaśpiewać słowa wcześniej już po wielokroć<br />
przed nią wyśpiewane. Zostawiała swój ślad jak<br />
odcisk palca. Weźmy taką modlitwę Desdemony z Otella<br />
Verdiego, wykonanie arcymistrzowskie, budzi we mnie<br />
nieustanny podziw. Tam słyszę żywe śpiewanie. Wzór.<br />
A trzeba pamiętać, iż Teresa Żylis-Gara była także wspaniałą<br />
interpretatorką liryki wokalnej, czyli pieśni. Zatem –<br />
tak!, w każdym gatunku muzycznym niezmiernie istotna<br />
jest interpretacja.<br />
Miałyśmy okazję współpracować ze sobą na planie teledysku<br />
do utworu Byle nie o miłości, który zaśpiewałaś<br />
w duecie z Mietkiem Szcześniakiem. Kto kogo zaprosił<br />
do współpracy?<br />
Oczywiście to ja poprosiłam Mietka. Od dawna marzyłam,<br />
żeby z nim zaśpiewać. Podziwiam go ogromnie<br />
i cenię kunszt muzyczny. Gdybym miała wskazać ideał<br />
umiejętności interpretacji wokalnej w piosence, to byłby<br />
to niewątpliwie właśnie Mietek, czyli ktoś o ogromnej<br />
charyzmie. Wielka osobowość. Poznaliśmy się dawno,<br />
ze trzydzieści lat temu, kiedy po wygraniu konkursu wokalnego<br />
w ramach nagrody śpiewałam support przed<br />
jego koncertem. Po wielu latach los tak zrządził, że wystąpiliśmy<br />
razem na koncercie w Filharmonii Lubelskiej<br />
i już wtedy wiedziałam, że będę dążyć do zrealizowania<br />
projektu, w którym zaśpiewamy razem. Dla mnie to wielka<br />
radość i zaszczyt. Myślę zresztą, że lubimy się wzajemnie<br />
i szanujemy, a to jest dodatkowa wartość przy tego<br />
rodzaju współpracy.<br />
Bedzie zatem jakaś kontynuacja w postaci kolejnych<br />
wspólnych nagrań czy koncertów?<br />
Na pewno planuję z moim managementem wspólną trasę<br />
koncertową związaną z płytą Sing! Osiecka. Czekamy<br />
jeszcze na nieco lepsze czasy, czyli koniec pandemii… oby<br />
nadszedł.<br />
Czy w takim razie w oczekiwaniu na lepsze możliwości<br />
koncertowania masz może w zanadrzu kolejny projekt<br />
płytowy? Podziel się tymi pomysłami.<br />
Tak, bardzo chciałabym wydać płytę z jednym z moich<br />
projektów symfonicznych, w sprawie których już trwają<br />
rozmowy z orkiestrami. Będzie to albo Młynarski symfonicznie,<br />
albo Krajewski symfonicznie. Marzy mi się także,<br />
żeby został jakiś ślad z moich dotychczasowych koncertów,<br />
które zwykle śpiewam w towarzystwie orkiestr. Publiczność<br />
świetnie reaguje, ale żal, że nie pozostaje z tego<br />
nic poza wspomnieniem. A kolejny pomysł, który chciałabym<br />
zrealizować będzie już moim autorskim projektem.<br />
Los przynosi mi też wiele ciekawych spotkań, na przykład<br />
z kompozytorem i multiinstrumentalistą Witkiem Cisłą.<br />
Ostatnio zaśpiewałam także koncert ze znakomitym i wyjątkowym<br />
pianistą jazzowym Bogdanem Hołownią. Oboje<br />
mamy ochotę na dalszą współpracę, co napełnia mnie<br />
ogromną radością!<br />
A czy sama też próbowałaś pisać teksty piosenek?<br />
Tak, piszę, ale póki co tylko do szuflady. Choć ostatnio<br />
wyśpiewałam swój tekst Z czyjej jesteś tęsknoty? z muzyką<br />
Leszka Kołodziejskiego. Wiesz… mam w głowie tyle<br />
świetnych cudzych piosenek, że moja samoocena każe mi<br />
moje pisanie odkładać na bok. Mam nadzieję, że kiedyś<br />
dojrzeję do decyzji, żeby te moje teksty pokazać światu.<br />
Jestem w procesie – jak lubimy mówić w teatrze.<br />
Jesteś bardzo pracowitą osobą, w dodatku matką dwójki<br />
„szkolniaków”, musisz więc niewątpliwie być także<br />
dobrze zorganizowana. Jednak nawet najlepiej zorganizowane<br />
i pracowite osoby muszą kiedyś odpoczywać.<br />
Jak Ty „ładujesz akumulatory”, jeśli już znajdziesz chwilę<br />
dla siebie?<br />
Zabrzmi to jak patologia, ale ja wtedy słucham muzyki…<br />
A kiedy już jestem nią przepełniona, wyłączam wszystkie<br />
sprzęty i …słucham ciszy. Dużo też wtedy czytam, jeśli<br />
dzieci pozwolą. Przy tej ilości obowiązków rzadko udaje<br />
mi się wyjeżdżać urlopowo poza przerwami narzuconymi<br />
przez system szkolny, ale jeśli już mi się to uda, lubię<br />
wówczas znaleźć jakieś piękne miejsce i aktywnie spędzić<br />
czas. Koniecznie z ludźmi, z którymi jest mi dobrze, których<br />
kocham.<br />
Co w Twoim przypadku znaczy „aktywnie”?<br />
To znaczy chodzić na spacery, jeździć na rowerze albo<br />
konno, mieć kontakt z przyrodą i koniecznie dużo się<br />
śmiać! Uważam, że to bardzo ważne, móc tak serdecznie<br />
się pośmiać, pożartować w gronie szczerych, przyjaznych<br />
ludzi, w pewnego rodzaju utuleniu serca. Wtedy rzeczywiście<br />
odpoczywam. Lubię też jogę i czasami medytuję.<br />
Po takim czasie wracam do pracy ze zdwojoną siłą. Myślę<br />
zresztą, że z wiekiem i z doświadczeniem mam tej siły<br />
coraz więcej. To bardzo ważne, bo mój zawód wymaga<br />
ogromnej determinacji i wewnętrznego przekonania, że<br />
ma się coś istotnego do powiedzenia. W obecnych czasach<br />
widzę w tym jeszcze większy sens i znaczenie. Trzeba<br />
znajdować te przestrzenie, w których możemy ciągle<br />
opowiadać. Inaczej, bez opowieści, zaginiemy jako gatunek…<br />
W takim razie powiedz na koniec, co takiego najważniejszego<br />
chciałabyś przekazać ludziom swoją twórczością?<br />
Przede wszystkim piękno ukryte w słowie i w muzyce.<br />
Piękno, którego czasem nie jesteśmy w stanie pojąć umysłem,<br />
ale które się przejawia w szeroko pojętej sztuce.<br />
Jeżeli tylko potrafimy z tego obszaru korzystać w sposób<br />
aktywny – nasze życie jest piękniejsze i bogatsze.<br />
Uważam, że jesteśmy wtedy zwyczajnie lepsi i wrażliwsi,<br />
a bardzo bym chciała, żeby świat stawał się lepszy. Zatem<br />
jeśli tylko w jakimś stopniu mogę swoimi działaniami nastroić<br />
ludzi w tym kierunku, to znaczy, że spełniam swoje<br />
zadanie. [JN]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
59
W I E R S Z E<br />
Małgorzata Bobak-Końcowa<br />
60<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Grafika RC
LIBERANDUM<br />
coraz częściej podnoszę brew<br />
kiedy widzę poradnik<br />
o zdrowych jelitach<br />
o tym jak pisać i żyć<br />
kiedy widzę na zdjęciach<br />
maltretowane psy<br />
i przepełnione schroniska<br />
kiedy czytam o opętanych dzieciach<br />
niepełnosprawnych prostytutkach<br />
świętych księżach pedofilach<br />
podnoszę brew kiedy<br />
mówią do narodu<br />
i tu bez cytatu<br />
podnoszę brew z wielu powodów<br />
bo kto zrozumie mój krzyk<br />
powiedzą że jestem obłąkaną<br />
poetką której nie stać na melancholię<br />
choć pracuje<br />
czterdzieści godzin tygodniowo<br />
a brew coraz cieńsza i rzadsza<br />
po to by upaść<br />
i uderzyć o kamień<br />
na ratunek światu<br />
KWADRAT SYMBIOZY<br />
urzędowo przyzwolono<br />
aby kryzys stoczył się<br />
na margines społeczny<br />
dozujesz powszechne fakty<br />
i zasypujesz możliwości<br />
choć nie ma takich tarapatów<br />
z których nie mógłbyś się podnieść<br />
dotknij świata gorzką ironią i obal mity<br />
unieś się ponad nieudolne ciało potępiając<br />
informacje docierające z Afganistanu<br />
mówisz że to nie spacerek po Łazienkach<br />
dlatego nie można oszczędzać na środkach<br />
ale jak biegać po górach<br />
z pięcioma magazynkami<br />
i kamizelką kuloodporną<br />
podejmuję wysiłek zamykam oczy<br />
wydaje się że będziemy żyć<br />
długo i szczęśliwie jeżeli<br />
nie wybuchnie wojna<br />
a Polacy<br />
nie przegrają meczu<br />
KROPLE<br />
pisanie o kobiecie<br />
jak czytanie Tołstoja na głos<br />
podczas rejsu<br />
na wzburzonym morzu<br />
mocno kołysze<br />
a ona dobrze się trzyma<br />
tyłek w tym samym miejscu<br />
co w liceum<br />
do tego jaka pracowita<br />
śmiało patrzy w przyszłość<br />
ma poczekać to poczeka<br />
choć wiele przelotnych imion<br />
na ustach i biodrach<br />
kropel potu utoczonych<br />
z kowbojów i fajtłap<br />
kiedy się pojawia<br />
odbiera innym całą uwagę<br />
i jest tego świadoma<br />
Małgorzata Bobak-Końcowa<br />
***<br />
na szczęście nie wiem<br />
kim jest dziewczyna obok<br />
wypiła dwa piwa<br />
i wyciągnęła z torby<br />
gablotkę z martwymi owadami<br />
nadzianymi na szpilkę<br />
prawie brodzi nosem między<br />
ćmami i żukami<br />
może być bohaterką z ładowarką<br />
przecież uratowała komórkę<br />
gościa obok<br />
w jej oczach widzę zarzut<br />
myśli że ten facet jest<br />
zbyt amerykański a wolałaby<br />
zarośniętego drwala<br />
z powieści Sapkowskiego<br />
dotyka rzęsami podłogi<br />
jej dłonie i głos są nerwowe<br />
jak kolejka która ustawia się<br />
pod napisem Wars<br />
i czeka na pierogi z mięsem<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
61
Zdjęcie z prywatnej kolekcji Mykoły Martyniuka<br />
M y k o ł a M a r t y n i u k<br />
*<br />
Kiedy padł<br />
ostatni mamut<br />
mój dom<br />
nawiedzili<br />
dość bezczelni<br />
przybysze<br />
i naciskali<br />
Kup słonia<br />
Ich nagabywania<br />
i szczerość<br />
wydawały się<br />
nie mieć końca<br />
Owszem kupiłem<br />
ale matrioszkę<br />
bo dowiedziałem się<br />
że wreszcie potaniały<br />
*<br />
Za każdym razem<br />
gdy z zazdrością przymierzamy<br />
szatę Twórcy<br />
obrazoburczo narzekamy<br />
– jednak za duża<br />
A że<br />
stworzona<br />
na nasz obraz<br />
i podobieństwo<br />
lalka motanka<br />
przekształca się<br />
nieuchronnie<br />
w lalkę voodoo<br />
już nikogo<br />
ani trochę<br />
nie interesuje<br />
MYKOŁA MARTYNIUK – ukraiński poeta,<br />
prozaik, literaturoznawca, krytyk<br />
literacki, tłumacz, pedagog. Urodził się<br />
14 marca 1971 r. w miejscowości Zalibiwka<br />
w obwodzie rówieńskim. Od<br />
1986 r. mieszka w Łucku na Wołyniu.<br />
Absolwent wydziału ukrainistyki i doktorantury<br />
na Wołyńskim Uniwersytecie<br />
Państwowym imienia Łesi Ukrainki<br />
(miasto Łuck). Doktor nauk humanistycznych,<br />
docent, kierownik katedry<br />
filologicznej w Łuckim Kolegium Pedagogicznym.<br />
Pracował jako dziennikarz,<br />
redaktor, autor, radiowiec, pracownik<br />
muzealny i wykładowca akademicki. Jest<br />
założycielem i dyrektorem wydawnictwa<br />
Twerdynia (Twierdza).<br />
Członek Narodowego Związku Pisarzy<br />
Ukrainy i Narodowego Związku Dziennikarzy<br />
Ukrainy. Laureat wielu nagród<br />
literackich. Jest autorem książek poetyckich,<br />
prozy i tłumaczeń oraz badań<br />
naukowych z zakresu historii literatury<br />
(w tym: Jedenaste przykazanie (1997),<br />
Grzybowy deszcz (2004), Świat według<br />
Brajla (2012), Pod murem twierdzy<br />
(2012), Nad Świteziem rano (2013),<br />
Lub… albo… (2014) i innych serii zbiorów<br />
i indywidualnych publikacji w almanachach,<br />
antologiach tematycznych i zawodowych<br />
publikacjach literackich oraz<br />
naukowych. Tłumaczy z języków białoruskiego,<br />
bułgarskiego, macedońskiego,<br />
polskiego, czeskiego i rosyjskiego. Na te<br />
języki, a także grecki і angielski jest tłumaczona<br />
jego poezja.<br />
Z c y k l u T e a t r l a l e k<br />
Wczoraj<br />
za te pieniądze<br />
zaproponowali mi<br />
marionetkę<br />
ale nie wziąłem<br />
Czy ja głupi<br />
żeby lalkę<br />
zamiast słonia<br />
brać<br />
*<br />
Wszystko zależy<br />
od twórcy lalki<br />
Wszystko inne od tego<br />
który nią porusza<br />
Między nimi a marionetką<br />
krzyż drewniany<br />
i już całkiem nie wiadomo<br />
który z nich naprawdę<br />
ciągnie<br />
za nić<br />
życia<br />
*<br />
Nie ma twórców marionetek<br />
nie ma lalkarzy<br />
nie ma i nie będzie<br />
szopki<br />
oprócz szopki<br />
dopóki ostania<br />
lalka<br />
nie uwierzy<br />
choćby w siebie<br />
62<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
*<br />
A może<br />
wreszcie przyjdzie<br />
nowy Pinokio<br />
i uratuje więźniów<br />
królestwa<br />
krzywych luster<br />
MODLITWA DO CHLEBA<br />
Dzisiaj znowu<br />
gdy spojrzałem<br />
w swoje odbicie<br />
stamtąd<br />
mrugnął do mnie<br />
dyrektor<br />
teatru lalek<br />
imienia Karabasa Barabasa<br />
*<br />
Na Festiwal<br />
teatrów lalek<br />
organizatorzy<br />
przyprowadzili za rękę<br />
rodziców i dzieciaki<br />
nakłaniając ich<br />
żeby wybrali<br />
to czy inne przedstawienie<br />
dobrowolnie<br />
bezstronnie<br />
znaczy<br />
odpowiednio<br />
Bo inaczej<br />
podobnie jak swoich uszu<br />
nie zobaczą<br />
ulubionego mlecznego cukierka<br />
co zwie się Złoty Kluczyk<br />
I nikomu nawet<br />
do głowy nie przyszło<br />
by sprawdzić<br />
czy nie wyrośli oni raptem<br />
ze słodkiego dzieciństwa<br />
Tłumaczenie: © Agnieszka Herman i Liza Kalenychenko.<br />
Chleb nasz powszedni<br />
święty czerstwy kawałek<br />
i wilgotny surowy miąższ z dna pieca<br />
Pachniesz krwią i potem<br />
i strudzonymi rękami<br />
i przedwiecznym życiem<br />
Ale nigdy – śmiercią<br />
i czarną biedą<br />
Ty słony i słodki<br />
i jednocześnie cierpki<br />
tylko gorzki będziesz zawsze wspomnieniem<br />
lat 1922, 1933, 1947<br />
W Tobie niepoznana istota rzeczy<br />
i wielka zagadka<br />
i bezgraniczna miłość<br />
W każdym Twoim kawałku pocałunek matki<br />
Ty ciepłe wspomnienie z dzieciństwa<br />
popijane zdrową wodą ze studni<br />
i obficie posypane cukrem<br />
Twoje okruchy są ostrzeżeniem<br />
przed czerstwiejącymi duszami<br />
i nieprzebaczonym grzechem<br />
przed świętokradztwem<br />
Jesteś prawdziwy jak świat<br />
i jasny i czysty<br />
jak szczera łza<br />
Tobie ufam i modlę się<br />
Tobą żyję i zmartwychwstaję<br />
teraz i na zawsze<br />
i na wieki wieków<br />
we wszystkich pokoleniach<br />
Amen<br />
M y k o ł a M a r t y n i u k<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
63
C O B Y<br />
C O O B U S<br />
64<br />
***<br />
czy jeszcze żyję<br />
żyjesz syneczku<br />
bez wody<br />
prądu<br />
bez szklanki mleka<br />
wiem że brak słońca<br />
zapalę świeczkę<br />
jestem tu z tobą<br />
musimy czekać<br />
* * *<br />
masz rogi<br />
kopyta<br />
ale na pewno też serce<br />
ja ci ofiaruję to moje<br />
dziecięce<br />
ty odpłać cząstka swojego<br />
choćby niewielką<br />
jeśli wtedy zapłaczę<br />
z bólu rozpaczy lub strachu<br />
już się od tego nie uwolnisz<br />
być może też zapłaczesz<br />
* * *<br />
cienie nie boją się kul<br />
nie mają ciał podatnych na rozerwanie<br />
ale nie są nieśmiertelne<br />
umierają wraz z ludźmi<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
W krainie Heliosa, obrazy Hegena<br />
Powstawanie dzieła „od kuchni” to tajemnica<br />
każdego artysty. Strzeżona jak klucze do<br />
bram: zamysłu, tchnienia, impulsu, błysku.<br />
Całej metafizyczności. Kurtyna między światem<br />
realnym, a siłą tworzenia (twórstwem, jak za<br />
Marianną Bocian często powtarza Zbyszek Kresowaty).<br />
Czy tu jednak nie mamy do czynienia<br />
ze zdradą?<br />
Andrzej Haegenbarth we wstępie wyznaje:<br />
„Mój najobszerniejszy jak dotąd cykl foto-grafik<br />
W krainie Heliosa zaczął powstawać w okresie<br />
największych obostrzeń pandemicznych 2020<br />
roku. Wówczas przeglądałem archiwum fotograficzne<br />
i zastanawiałem się nad nowymi pracami.<br />
Odkryłem wtedy wykonane przez siebie<br />
zdjęcia, jakby płaszczy przeciwpożarowych,<br />
zawieszonych na ruchomym wieszaku, a sfotografowanych<br />
po jakiejś wystawie. Zacząłem je<br />
kadrować, przetwarzać i wykorzystywać jako<br />
tła do prac z wizerunkami kobiet. (…) Najpierw<br />
powstały stosunkowo proste przedstawienia:<br />
Wróżka na chwilę przed zniknięciem i Cyganka.<br />
W tym okresie przeczytałem wspaniałą książkę<br />
amerykańskiej powieściopisarki Madeline Miller<br />
Kirke, stąd praca o tytule Młoda Kirke w pałacu<br />
Heliosa i pomysł, aby w przestrzeni obszernego,<br />
podwodnego pałacu boga słońca umieszczać<br />
interesujące mnie kobiety”. Ale kimże jest ów<br />
Helios? W mitologii bogów na pęczki, często<br />
w kilku opiekują się tą samą dziedziną, niektórzy<br />
nawet paroma – a jednak artysta zapragnął<br />
właśnie w jego pałacu umieścić „swoje” kobiety.<br />
I co one na to?<br />
Mała encyklopedia kultury antycznej (PWN,<br />
Warszawa 1983) mówi: „grecki bóg słońca,<br />
syn tytana Hyperiona i tytanki Thei, brat Eos<br />
i Seleny, mąż Okeanidy Perse. Dziećmi jego byli<br />
Ajetes i Kirke, Heliady oraz Faeton. Wyobraża-
ZDRADA AKTU TWORZENIA PODWALINĄ DZIEŁA –<br />
CZYLI KOBIETY W KRAINIE HELIOSA NA FOTOGRAFII<br />
no sobie Heliosa jako pięknego mężczyznę, który powozi<br />
złotym rydwanem zaprzężonym w czwórkę koni. Rydwan<br />
wyłaniał się o świcie ze wschodniej części Oceanu, przebiegał<br />
całe niebo i o zachodzie zanurzał się w zachodniej<br />
stronie Oceanu. Na głowie Heliosa jaśniała korona z promieni<br />
słonecznych. Ośrodek kultu Heliosa znajdował się<br />
na wyspie Rodos. Z czasem zaczęto utożsamiać Heliosa<br />
z Apollinem”.<br />
Z życiorysu wynika wyraźnie: Helios potrafił sobie kobiety<br />
przysposabiać. Nie potrzebował powierników, swatów,<br />
stręczycieli, prezentów na jedną noc czy ozdób uczt. Więc<br />
co kierowało poczynaniami Hegena (pseudonim Andrzeja<br />
Haegenbartha), słusznie sytuującego „Drzewo (jako) –<br />
oś świata”? Może picassowski typ artysty „zakuty” w jego<br />
ciele i poszukujący nowych (prowokacyjnych) rozwiązań?<br />
Stąd ta cienka nić między realnością a irrealnością. Zachwyt<br />
nad wybitnymi dziełami sztuki, pojemność biblioteki<br />
i – niezmiennie – urzeczenie artysty widokami roztaczanymi<br />
przez fascynujące kobiety. W czym akurat nie jest<br />
odosobniony! A może wstrząśnięcie wyobraźnią odbiorcy,<br />
widzącego ludzi w świecie bogów, i Marią Magdaleną<br />
Pocgaj – poetką, która porwała się na słowa komentarza<br />
siedemnastu foto-grafik w formie ekfrazy (artystycznego<br />
opisu dzieła sztuki w literaturze pięknej). Zaznaczam, to<br />
teksty i grafiki dla wybranych, z dużym zapleczem intelektualnym.<br />
Przytoczę kilka osadzonych w złotych przestrzeniach<br />
z niebieskimi „oknami” – te kolory sprawiły rozpoznawalność<br />
cyklu.<br />
Pierwsza, zatytułowana Do Nati przed wejściem do krainy<br />
bogów, brzmi: „Gdy przekroczysz tę bramę / przestaniesz<br />
być dziewczyną / w skórze motocyklistki / nie spiesz się<br />
więc z odchylaniem / zasłony z liści akantu / wchłonie<br />
cię złota przestrzeń / i odtąd będziesz przechadzać się po<br />
pałacu / w olśniewających szatach i biżuterii / już nie jak<br />
dotąd wolna niczym wiatr / dosiadająca swojej Yamahy<br />
/ lecz gotowa na każde bogów skinienie / bez szansy na<br />
wyhamowanie”.<br />
Od pierwszego wersu czuć gęstość tej poezji. Jej uduchowiony<br />
opis baśniowej, mitologicznej przestrzeni i przemiany,<br />
jakiej doznaje każda kobieta w otoczeniu pięknych<br />
wnętrz. Strojna w szaty i biżuterię. Podziwiana przez<br />
swojego boga (mężczyznę). Zatracająca się dla niego.<br />
I zależna od niego jak kwiat od słońca, gleby i wody. Czasem<br />
niszczona gradem życia. Odwieczne zmaganie się<br />
z filozofią losu. Z zadziwiającym upodobaniem – oczywiście<br />
przenośnia – do japońskich motocykli. Balladyna poruszała<br />
się Hondą. (Ja na WSK – były takie polskie jednoślady<br />
– zdążałem wszędzie nawet w przed-po-czasie). Bo<br />
czas biegł wolniej! Ludzie mieli go na rozmowy, literaturę,<br />
biesiady. Zwyczajnie dla siebie. Dziś po ten czas biegnący<br />
jak dawniej Nati przybyła do podwodnego pałacu „(…)<br />
zdecydowana by pozostać tutaj / gdzie ludzki świat nie ma<br />
dostępu / (…) / zdaję sobie sprawę z tego / że wszystko to<br />
jest złudą / wymysłem i iluzją / stąd znamienny gest jej<br />
dłoni / by nie brać odpowiedzialności / za to co może się<br />
tutaj zdarzyć wszak / bogowie nie zasypiają (…)”. Obdarzeni<br />
bardzo ludzkimi odruchami. Cudowna opowieść jak<br />
szum maleńkiego górskiego potoku. Znanego tylko nam.<br />
Przy jego źródle spotkałem „Trzy gracje (…) wolne od<br />
kobiecej zazdrości / i rywalizacji o własne piękno / identyczne<br />
jak krople wody / jedna przegląda się w drugiej /<br />
ot, tryptyk siostrzany / pełen powabu i wdzięku / triada<br />
o którą zabiegać będą / spragnieni w trójnasób / czystego<br />
brzmienia”. Prawdziwy opis wymarzonego, wyśnionego<br />
charakteru kobiet. Stasiewicz, obudź się, zejdź na ziemię,<br />
widzisz te pazury ostre, długie, pomalowane, drapiące…<br />
plecy, o bogowie. Dobrze, że inna jest – widzę na zdjęciu –<br />
Młoda Kirke. Poetka zwraca się do niej „Córko boga słońca<br />
/ tkaczko mgły snującej się / na pałacowych obrzeżach<br />
/ piastunko ziół którymi Helios / naciera sobie skronie /<br />
przyjaciółko zwierząt / o duszach uśpionych / milcząca<br />
struno harfy // ptaku w złotej klatce / przemów”. I przemówiła<br />
dorosła – pokazała tipsy – zamieniając towarzyszy<br />
Odyseusza w wieprze. Przyduszona przywróciła im ludzką<br />
postać i gościnnie podejmowała wszystkich przez cały<br />
rok. (Hegen, przekaż Kirke mego maila, z przyjemnością<br />
wybiorę się na Adriatyk; wyspa Ajaja). Podążając za Odyseuszem<br />
docieramy do Nati w świecie Heliosa wsłuchując<br />
się w intymną, pełną obaw spowiedź boga słońca: „Wniknęłaś<br />
w głąb mego świata / kobietą i boginią mi jesteś /<br />
nawet już nie pamiętam / jak pusto było bez ciebie / przywracasz<br />
ład i harmonię / nadajesz sens dniom i nocom /<br />
obdarowany w dwójnasób / odcinam kupony od losu /<br />
choć wiem że runie mój pałac / gdy kiedyś zapragniesz<br />
odejść”.<br />
Chylę czoła przed Marią Magdaleną Pocgaj, plastyczką<br />
(czucie materii) i poetką (16 tomów wierszy oraz prozy<br />
– dziennik poetycki Mój lapoński sen), że z taką lekkością<br />
udźwignęła ciężar wielowymiarowych – z ruchomym<br />
dnem – foto-grafik Andrzeja Haegenbartha. Stąpała przecież<br />
po bardzo cienkim lodzie, nie odłamując kry. O tym<br />
trzeba pamiętać, mając w pamięci mitologię grecką.<br />
Znakomitym zabiegiem artystycznym Hegena jest stworzenie<br />
słowiańskiej – o czym pewnie nie wiedział – bogini<br />
Nati i próbia umieszczenia jej na Olimpie. Nie dziw, że stała<br />
się ulubioną boginką kapitana Nemo (pierwowzór postaci<br />
to Polak, powstaniec styczniowy zesłany na Syberię,<br />
pragnący po powrocie pomścić śmierć rodziny, zatapiając<br />
statki rosyjskiej floty handlowej. Wydawca uwzględniając<br />
dobro stosunków francusko-rosyjskich [poprawność polityczna]<br />
zasugerował Juliuszowi Verne'owi zmianę. I tak<br />
Nemo stał się Hindusem). Nautilius to hołd złożony Nati.<br />
I dowiaduję się zaskoczony, że są takie gminy jak Barlinek,<br />
które potrafią sfinansować publikację albumu. [JS]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
65
Satyra prawdę mówi, względów się wyrzeka – Ignacy Krasicki<br />
Satyra zabija, nie obraża – Stanisław Jerzy Lec<br />
WYŚCIG SZCZURÓW<br />
Szczyty są po to, by ich chcieć,<br />
więc się ludziska pną do góry,<br />
swą wspinaczkową tworząc sieć,<br />
lecz wejść udaje się niektórym.<br />
Ten wyścig szczurów, owczy pęd<br />
w krwi nam pulsuje od pokoleń,<br />
teraz się mówi „taki trend”,<br />
bo każdy lepszą chce grać rolę.<br />
Na szczycie kasę, władzę masz<br />
to, co zdobędziesz wyżej będąc,<br />
na co pozwolą „boś jest nasz”<br />
już podlegając szczytnym więzom.<br />
Byt celebryty, lepszy czas<br />
i widok, który dech zapiera,<br />
a ci na dole, klasa mas,<br />
to przecież są życiowe zera.<br />
Oni nie weszli tam, gdzie ty,<br />
ich świat pozostał nadal w dole,<br />
w swych koleinach każdy tkwi,<br />
to ty na górze grasz swą rolę.<br />
Lecz gdy ze szczytu spadniesz raz,<br />
ręki nie poda ci nikt z góry<br />
moralny pozostanie kac,<br />
bo już przed tobą inne szczury…<br />
Rysunki: Konrad Wieczorkowski<br />
Zosia Pągowska<br />
66<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
ZŁOTA RYBKA<br />
Jakiś dzień był pokręcony i nieświeży<br />
i marzenia się rozprysły niczym szybka.<br />
Pomyślałam sobie, myjąc stos talerzy,<br />
tu przydałaby się chyba „złota rybka”.<br />
W końcu mogłaby się zjawić w moim życiu<br />
i pozmieniać to i owo na życzenie.<br />
Już czasami nie wyrabiam na finiszu,<br />
„złota rybka ” może sprawić, że się zmienię.<br />
Odczarować, zaczarować mą codzienność,<br />
porozbierać, poubierać w lepsze ciuszki,<br />
poprzytulać, licząc cicho na wzajemność,<br />
porozgrzewać te u rąk i nóg paluszki.<br />
Zabrać w podróż na Majorkę czy Hawaje,<br />
obsypywać klejnotami i pieszczotą,<br />
być mym macho, księciem z bajki, samurajem,<br />
udowadniać, że jest dla mnie „rybką złotą”.<br />
Ech, pogięło mnie dziś chyba nad tym zlewem,<br />
„złotej rybki” się zachciewa… ot głupota!<br />
Ciepłe kraje, szafa ciuchów, z marzeń Eden?<br />
A wystarczyłby zwyczajny kawał chłopa…<br />
Zosia Pągowska<br />
WAŚNIE<br />
Dola<br />
Polan.<br />
EXPOSÉ<br />
Przednie<br />
brednie.<br />
PAMIĘTNIK<br />
Życie<br />
w zeszycie.<br />
PUSTEJ GŁOWIE<br />
Dolej<br />
olej.<br />
BŁĘDY DZIADKA<br />
Nauka<br />
wnuka.<br />
W CHIŃSKIM TEATRZYKU<br />
W cenie<br />
cienie.<br />
KAFTAN BEZPIECZEŃSTWA<br />
Szata<br />
wariata.<br />
NA NERWOWEGO RUDEGO<br />
Melisa<br />
dla lisa.<br />
PUSTYNIE<br />
Ogrody<br />
bez wody.<br />
PŁOCHLIWA<br />
Powab<br />
z obaw.<br />
NA WSZELKI WYPADEK<br />
Libido<br />
się przydo!<br />
ZALOTNY WIETRZYK<br />
Dmuchnie<br />
ufnie.<br />
ŚMIERĆ<br />
Stwarza<br />
grabarza.<br />
Juliusz Wątroba<br />
Adama Gwary<br />
***<br />
Wżdy poznały niewiasty z Korony,<br />
jakie lucrum z włoszczyzny od Bony.<br />
Wie to mniszka i dwórka,<br />
jak korzystać z ogórka.<br />
Lepszy twardy niż długo kiszony.<br />
***<br />
Wszak wiadomo. Gdy baba w Przysusze<br />
rzeknie: „Pocznij, ać ja ci pobruszę,<br />
spuść się na mnie”, to juści,<br />
że chłop na nią się spuści!<br />
W sensie „zda się”. Tłumaczyć nie muszę.<br />
***<br />
Wspólnikowi powiedział tkacz z Krosna:<br />
„Czas najwyższy rozdzielić już krosna!”.<br />
I się zwierzył swej Teres,<br />
gdzie ma wspólny interes.<br />
Mam wrażenie, że była zazdrosna.<br />
***<br />
Rzekła tuba do tuby spod Hub:<br />
„Będzie trudne, więc teraz się skup.<br />
Aby wzmocnić swe ego<br />
uczę się angielskiego.<br />
Z internetu. Rozumiesz, YouTube?”.<br />
***<br />
Rzekł do księdza gej ze wsi Trzyrzecze:<br />
– Z organistą zgrzeszyłem, nie przeczę,<br />
za niewielką opłatą.<br />
– Będzie piekło – ksiądz na to.<br />
– Otóż to – odparł tamten. – Już piecze!<br />
***<br />
Frau Marlena ma dom w Oberhausen.<br />
Ale pusty, bez mena, więc ma łzę<br />
w oku oraz migrenę.<br />
Przebadano Marlenę<br />
i stwierdzono, że ma menopauzę.<br />
***<br />
Pewien hrabia wziął żonę z Madery<br />
i całował ją w cztery litery.<br />
A konkretnie, to w dłoń.<br />
W inne – nie. Boże broń!<br />
Nienaganne miał bowiem maniery.<br />
***<br />
Zapytano Anetę z Morąga<br />
czy jest coś, co ją w mężu pociąga.<br />
Rzekła: „Dobry jest w łóżku.<br />
Noc przesypia na brzuszku<br />
bez chrapania. I kołdry nie ściąga”.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
67
68<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
GERARDO APUD<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
69
70<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Sztuka to niezdefiniowana magia, która pomaga nam żyć.<br />
Zdjęcie z archiwum prywatnego Gerardo Apuda<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
71
W sztuce abstrakcyjnej<br />
72<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
najważniejsze są emocje<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
73 73
Jedna z wielu bezsennych nocy – Facebook i scrolling<br />
w poszukiwaniu ciekawych artystów, inspirujących<br />
artykułów i nietuzinkowych obrazów.<br />
W pewnym momencie zatrzymuje mnie abstrakcyjny<br />
obraz, którego kolorystyka przyciąga, niepokoi<br />
i powoduje, że nie mam już ochoty na walkę<br />
z bezsennością. Ba! – jestem za nią wdzięczna, bo<br />
oto całkiem przypadkowo natrafiłam na niezwykłe<br />
malarstwo bardzo ciekawego artysty.<br />
Tym artystą jest, mieszkający w Urugwaju, Gerardo<br />
Apud. Błogosławiąc swoją znajomość języka angielskiego,<br />
kuję żelazo, póki gorące. Piszę do Gerarda na<br />
Messengerze, że chcielibyśmy, aby podzielił się swoją<br />
sztuką z czytelnikami „Post Scriptum” Odpisał od<br />
razu (po hiszpańsku), że chętnie, że jest zaszczycony,<br />
że z największą przyjemnością. Tak oto zaczęliśmy<br />
konwersować o sztuce.<br />
Gerardo nie za bardzo lubi mówić o sobie, to skromny<br />
człowiek, oddany całkowicie swojemu malarstwu.<br />
Trudno było coś od niego „wyciągnąć”. Ale<br />
chętnie dzieli się swoimi obrazami – w myśl zasady:<br />
niech sztuka przemówi sama za siebie.<br />
Urodził się w Montevideo, stolicy Urugwaju, ale<br />
dorastał i całą młodość spędził w pobliskim mieście<br />
Pando. Z zawodu jest inżynierem rolnictwa<br />
z racji jego wielkiej miłości do wiejskiego środowiska.<br />
Obecnie mieszka godzinę od stolicy – na wsi,<br />
gdzie ma małą farmę i studio, w którym maluje swoje<br />
obrazy, ale tylko w nocy, bowiem w dzień jego<br />
sztuka rodzi się zazwyczaj na łonie natury, wśród rustykalnego<br />
otoczenia starych drzew.<br />
Ukończył kilka kursów malarstwa, uczestniczył<br />
w wielu warsztatach plastycznych, ale największy<br />
wpływ wywarł na nim ten, który prowadził mistrz<br />
Nelson Ramos. Pod jego czujnym okiem nauczył<br />
się najwięcej. Gerardo podziwia wielu malarzy, ale<br />
najchętniej wraca do dzieł takich artystów jak: Van<br />
Gogh, Cézanne, Picasso, Klee, Torres García, Barradas,<br />
Tàpies.<br />
Zapytałam, czym jest dla niego sztuka? Odpowiedział:<br />
„Sztuka to niezdefiniowana magia, która pomaga<br />
nam żyć. To subtelna interpretacja rzeczywistości,<br />
która wznosi nas na wyższy poziom egzystencji.<br />
Metafora, która potwierdza naszą własną<br />
podmiotowość w czasach globalnego przeludnienia,<br />
gdy na każdym kroku narzuca się nam płaską, niską<br />
kulturę, która nie pobudza do myślenia, niczego<br />
nie kwestionuje, gloryfikując konsumpcję jako swój<br />
główny cel. Sztuka to jedyna broń, która pozwala<br />
stawić czoła rosnącemu narzucaniu treści ze strony<br />
władzy i mediów, dzięki niej można czuć się naprawdę<br />
wolnymi, bez żadnych etykietek. Jest to główne<br />
antidotum na wszelką panującą ideologię. Jesteśmy<br />
podmiotami, a nie przedmiotami, dlatego musimy<br />
bronić naszej indywidualności, rozwijając bardziej<br />
oryginalną i twórczą egzystencję, która ostatecznie<br />
będzie najlepszym sposobem na zmierzenie się<br />
74<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Wassily Kandinsky radził,<br />
aby do sztuki nie podchodzić tak,<br />
jak do fotografii, lecz raczej<br />
jak do dzieła muzycznego.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
75
76<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
André Lhote<br />
– francuski<br />
rzeźbiarz<br />
i malarz<br />
(1885 – 1962)<br />
oświadczył,<br />
że to, co jest<br />
dla człowieka<br />
najważniejsze<br />
w obrazie, czy<br />
w jakimkolwiek<br />
innym dziele<br />
sztuki, to jest<br />
poezja. A pod<br />
tym względem<br />
sztuka<br />
abstrakcyjna<br />
posiada<br />
niewyczerpaną<br />
inwencję.<br />
z przyszłością, w której coraz potężniej rządzi sztuczna<br />
inteligencja. Sztuka, bez względu na jej koncepcję,<br />
jest jedyną rzeczą, która pozwala cieszyć się życiem,<br />
zaspokaja zmysły, ekscytuje, wywołuje emocje, a tym<br />
samym pozwala pokonać rutynę, która wszystko rujnuje.<br />
Jest to ostatecznie jedyny klucz, który pozwala<br />
nam uzyskać dostęp do wymiaru duchowego i samorealizacji.<br />
Jak zdefiniować moją sztukę? Jestem malarzem abstrakcyjnym,<br />
lubię skupiać się na abstrakcyjnych i subiektywnych<br />
elementach i figurach. Uważam, że abstrakcja<br />
pozwala obserwatorowi na dopełnienie dzieła<br />
jego osobistą wizją bez sugerowania interpretacji,<br />
nie przedstawia rzeczy konkretnych, ale proponuje<br />
czystą sztukę, wychodzącą poza naszą rzeczywistość,<br />
nasyconą dynamiką i głębią. W tym nurcie artystycznym<br />
widz musi podejść do prac intuicyjnie, nadać jej<br />
niepowtarzalne znaczenie, co nie zdarza się często<br />
w sztuce figuratywnej. Lubię styl nieformalny i ekspresjonistyczny,<br />
wywołujący skomplikowane i wolne<br />
emocje. Bez ograniczania się i szufladkowania. Lubię<br />
pracować z teksturą, do której podchodzę na różne<br />
sposoby, często dodając elementy z materiałów alternatywnych.<br />
Tworząc nowe dzieło, zwykle zaczynam<br />
od szkiców – podstawowych struktur, na kanwie których<br />
później rozwijam pojawiające się pomysły. W innych<br />
przypadkach pozwalam się przeprowadzić przez<br />
improwizację za pomocą plam, figur graficznych, użycia<br />
wałków lub form. W obu razach jest to zarządzanie<br />
strukturami geometrycznymi, do których dodaję symbole<br />
z różnych kultur według własnego uznania. Swoje<br />
prace opieram na ukośnych liniach, które staram<br />
się równoważyć w miarę rozwoju kompozycji. Jest<br />
to mój własny, niezależny język kształtów, kolorów<br />
i linii. Na malowanie zwykle poświęcam od 6 do 8 godzin<br />
dziennie. Moje ulubione medium to wypełnienia<br />
teksturowane w enduido lub gezzo, na płytach MDF<br />
o grubości od 3 do 5 milimetrów, później malowane<br />
farbą akrylową, z wykorzystaniem także innych materiałów”.<br />
Obrazy Gerarda w swojej geometrycznej abstrakcji,<br />
z jej rytmami i kontrastami, pełne są ukrytych znaczeń<br />
– budzą skojarzenia, odwołują się do wyobraźni,<br />
przypominają poezję. Na temat malarstwa abstrakcyjnego<br />
pojawiło się wiele debat. Niektórzy traktują<br />
je wyłącznie jako malarstwo dekoracyjne. Niektórzy<br />
mają opinię, że takie obrazy może namalować każdy,<br />
nawet pięciolatek. Zastanawiamy się, czy tego typu<br />
malarstwo powinniśmy się starać zrozumieć, czy raczej<br />
przeżywać? Kandinsky w swoim traktacie O duchowości<br />
w sztuce wspominał o elemencie czysto artystycznym<br />
i wiecznotrwałym, przenikającym wszystkich<br />
ludzi, narody i czasy. Takie też jest malarstwo<br />
Gerarda Apuda – ponadczasowe i wielowymiarowe,<br />
a do jego percepcji wystarczy jedynie intuicja. [RC]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
77
Z N I E W A L A N A<br />
W O L N O Ś Ć<br />
JULIUSZ WĄTROBA<br />
78<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Niewolnictwo istnieje od<br />
starożytności. Sankcjonowane przez<br />
wszystkie cywilizacje – od antycznego<br />
Egiptu, Grecji, Rzymu przez<br />
średniowieczną Europę, Azję, Afrykę<br />
przetrwało formalnie aż do 1981<br />
roku, bo dopiero wtedy zabroniono<br />
go w Mauretanii.<br />
Niewolnictwo, czyli stan,<br />
w którym jeden człowiek staje się<br />
własnością drugiego, a właściciel<br />
może z posiadanym zrobić wszystko,<br />
traktując go jak rzecz. Różne<br />
były formy pozyskiwania niewolników.<br />
Wszystkie jednak nieludzkie,<br />
niegodne człowieka, choć przecież<br />
wymyślane przez ludzi, którym się<br />
zdawało (a może nadal się zdaje), że<br />
są na tym świecie właśnie po to, by<br />
owo wynalezione przez swój gatunek<br />
niewolnictwo z pietyzmem uskuteczniać.<br />
Służyły temu zarówno religijne,<br />
jak i ateistyczne uzurpacje.<br />
Przejdźmy jednak do konkretów,<br />
do wydarzeń z czasów nam bliższych.<br />
Oficjalnie niewolnictwo w Stanach<br />
Zjednoczonych zniósł prezydent<br />
Lincoln, uwalniając cztery miliony<br />
czarnoskórych 1 stycznia 1863 roku.<br />
W Polsce chłopi przestali być niewolnikami<br />
na swojej ziemi w 1807 roku<br />
w zaborze pruskim, w 1848 w zaborze<br />
austriackim, a w 1864 roku w zaborze<br />
rosyjskim, gdzie car Aleksander II wydał<br />
dekret o uwłaszczaniu chłopów.<br />
Przynajmniej teoretyczny.<br />
Myliłby się jednak optymista<br />
sądzący, że niewolnictwo zniknęło<br />
w pomroce dziejów. Ono nadal ma się<br />
dobrze, a nawet coraz lepiej, ale już<br />
w formie bardziej wysublimowanej<br />
i perfidnej – w białych rękawiczkach,<br />
na miarę XXI wieku. Bo jak inaczej<br />
nazwać to, co dzieje się na naszych<br />
oczach i z naszym udziałem, co widzi<br />
i o czym mówi cały świat? Nie chodzi<br />
nawet o handel kobietami, „fermy”<br />
niewolników pozbawionych<br />
paszportów i wszelkich praw czy<br />
niewolniczą pracę dzieci w Chinach,<br />
w Indiach oraz w Afryce…<br />
Wolność to piękne słowo! Podobnie<br />
do haseł na transparentach,<br />
urzekających przedwyborczych obietnic.<br />
Jednak owo piękno tylko w teorii<br />
– której siostrą jest naiwność.
Odzyskiwanie wolności kończy się<br />
najczęściej popadaniem w inną niewolę,<br />
bo na nasze nieszczęście, wolność<br />
może się kończyć i najczęściej<br />
kończy się już tam, gdzie zaczyna<br />
się ekonomia, od której wszyscy<br />
jesteśmy uzależnieni. Wprawdzie<br />
widziałem w telewizji pewnego<br />
pana przysięgającego na wszystkie<br />
świętości, że karmi się wyłącznie<br />
energią słoneczną, która mu<br />
wystarcza do życia, ale nie każdy ma<br />
takie (urojone?) predyspozycje i by<br />
przeżyć, musi pracować. W związku<br />
z tym po wolności zostają liche, poszarpane<br />
na wietrze parawaniki nazywane<br />
prawami pracowniczymi.<br />
Zaczyna się już od zatrudniania<br />
młodych, najzdolniejszych i najbardziej<br />
kreatywnych, by w krótkim<br />
czasie wyssać z nich wszystkie siły<br />
w celu zrealizowania niecnych zamiarów<br />
„panów i władców” czy szarych<br />
eminencji. Efektem końcowym ma<br />
być, oczywiście, zysk. Za wszelką cenę,<br />
a przede wszystkim kosztem zdrowia<br />
(głównie psychicznego) młodych pracowników,<br />
wyrzucanych na śmietnik<br />
jak niepotrzebna zabawka, gdy nie są<br />
już w stanie pracować twórczo. Owi<br />
młodzi zdolni muszą być dyspozycyjni<br />
przez dwadzieścia cztery godziny<br />
na dobę. Miejsce pracy staje się<br />
wszystkim. I choć zarabiają nieźle,<br />
tracą najcenniejszą wartość – właśnie<br />
wolność.<br />
Nie trzeba szukać przykładów<br />
zniewolenia w przekazach medialnych.<br />
Wystarczy przyjrzeć się najnormalniejszej<br />
w świecie, jak się wydaje<br />
na pierwszy rzut oka, maleńkiej firmie,<br />
gdzie kamery śledzą każdy ruch<br />
pracownika, a zatrudniony, np. nadzorujący<br />
proces technologiczny, musi<br />
przez osiem godzin stać, choć mógłby<br />
w tym czasie przysiąść na chwilę,<br />
by ulżyć nogom. Ale nie wolno, bo<br />
właściciel ma takie widzimisię. A że<br />
jest Bogiem w swojej firmie, może<br />
latami stosować mobbing i gnębić<br />
na wszystkie sposoby „poddanych”.<br />
Wie, że i tak jest bezkarny, bo pracujący<br />
niewolniczo nieszczęśnicy mogą<br />
tylko zacisnąć zęby i w duchu przeklinać<br />
skurwysyna, któremu się wydaje,<br />
że decyduje o wszystkim oraz<br />
że wszystko mu wolno (nieraz z molestowaniem<br />
włącznie). Przecież<br />
ma świadomość, że ktoś kto ma na<br />
utrzymaniu rodzinę, zrobi prawie<br />
wszystko, by pracy nie stracić… Może<br />
się wprawdzie sądzić, ale nawet jeśli<br />
wygra, już nie będzie mógł pracować<br />
u pana, którego miał czelność<br />
oskarżać i na dodatek prawnie pozywać!<br />
Zniewolenie kwitnie i nic nie<br />
wskazuje na to, by kiedykolwiek<br />
miało się skończyć. Jeszcze ważniejsze<br />
od zniewolenia fizycznego jest to<br />
psychiczne, gdy już nie tylko ciało,<br />
lecz także umysł staje się niewolnikiem<br />
psychopatycznych właścicieli<br />
firm… Wiem coś na ten temat z autopsji…<br />
Już chciałem napisać, że mam<br />
szczęście, bo przynajmniej na stare<br />
lata jestem naprawdę wolny, ale spojrzałem<br />
na palec… ze złotą obrączką.<br />
Teoretycznie jesteśmy wolni.<br />
Możemy rzucić pracę, wykrzyczeć<br />
pracodawcy prosto w twarz, co o nim<br />
myślimy, wysłać go w diabły i powiedzieć<br />
jednoznacznie, gdzie go mamy.<br />
Możemy też trzasnąć drzwiami<br />
i być wolnymi jak… dzika świnia na<br />
zakręcie. Jednak to radykalne i często<br />
słuszne rozwiązanie nie zapewni<br />
środków na utrzymanie siebie, rodziny<br />
i ewentualnych kosztownych kochanek!<br />
Ale żarty na bok. Temat<br />
jest dramatyczny w swojej realności,<br />
dosłowności i wszechobecności.<br />
Funkcjonuje wszędzie tam, gdzie istnieje<br />
relacja pracodawca – pracownik!<br />
Od kleru poczynając, na wojskowości<br />
kończąc.<br />
Niewoleni jesteśmy nakazami<br />
i zakazami, często wymyślanymi tylko<br />
po to, by ową niewolę usankcjonować,<br />
czasem nawet bezprawnym<br />
prawem, które zależnie od tego,<br />
kto je interpretuje, jest białe jak leluja,<br />
to znów czarne jak sadza z pieca,<br />
w którym diabeł pali.<br />
Wolność jest jak piękny sen,<br />
który po przebudzeniu przywołuje<br />
do rzeczywistości jawa zniewolenia.<br />
A może to fatamorgana powstała, by<br />
palącą pustynię zniewoleń zamienić<br />
w urojoną chwilę zielonej oazy wolności?<br />
Jakby tego było mało, czyha<br />
jeszcze na nas płynące z nas samych<br />
uzależnienie od nałogów, tracenie<br />
wewnętrznej, najprawdziwszej<br />
wolności. Nie pozbawią jej nas ani<br />
przymus ekonomiczny, ani systemy<br />
polityczne, ani nieszczęśliwe zbiegi<br />
okoliczności, bo zależy ona od nas samych<br />
– a i to nie zawsze, gdyż na nasze<br />
wybory, nawet te najintymniejsze,<br />
wpływają okoliczności zewnętrzne.<br />
Również wrodzone predyspozycje<br />
wtrącają często swoje trzy grosze<br />
(a czasem i większe kwoty) wiodące<br />
do zniewoleń pod postacią uzależnienia<br />
od nikotyny, alkoholu, narkotyków,<br />
hazardu itd. Alkohol jest nasz<br />
swojski, polski, piastowski, tradycyjny<br />
(a tradycję ojców trzeba szanować?):<br />
bimber, pędzony, zależnie od sytuacji,<br />
albo legalnie (na własny użytek), albo<br />
pod groźbą wysokich kar (jak w stanie<br />
wojennym), tak wysokich, że nic,<br />
tylko się upić, zanim w ogóle zacznie<br />
się pędzić! Za to już narkotyki przywędrowały<br />
z daleka, by zniewalać<br />
drożej, perfidniej, niebezpieczniej<br />
i w sposób… bardziej ucywilizowany.<br />
Są znane w Polsce od dawna, o czym<br />
zaświadczył własnoręcznie Witkacy,<br />
tworząc pod ich wpływem oryginalne<br />
portrety, głównie atrakcyjnych<br />
dam. Choć właściwie nie do końca<br />
wiadomo, czy autorami owych wyjątkowych<br />
konterfektów był genialny<br />
Staś, czy też plugastwa, które zażywał.<br />
A na swych niezwykłych dziełach<br />
zapisywał skład wspomnianych diabelskich<br />
mieszanek.<br />
Jak by jednak nie patrzeć, narkotyczne<br />
zniewolenie przywędrowało<br />
do naszego zniewolonego kraju<br />
razem z wolnością, z demokratyczny-<br />
79<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
mi i wolnościowymi ideałami! A choć<br />
wszyscy o tym dobrze wiedzą, w sieć<br />
nałogów wpadają coraz to nowsi<br />
sfrustrowani i przewrażliwieni osobnicy,<br />
szukający nielegalnego ukojenia<br />
pod postacią umownego białego<br />
proszku. Ich potrzeby przynoszą zysk<br />
niegodziwcom, budującym fortuny<br />
na nieszczęściu bliźnich, albo ratują<br />
budżet państwa dzięki zalegalizowanej<br />
wódzie naszej powszedniej.<br />
Tu dochodzić zaczyna do głosu, nieco<br />
bełkoczący, wątek patriotyczny!<br />
Człowiek w niewoli nałogów… To<br />
straszna niewola, traktująca wszystkich<br />
równo – jak śmierć: geniusza<br />
i kmiotka, głupca i mędrca, ateistę<br />
i wierzącego, którzy z wiarą czy<br />
niewiarą, nie są w stanie poradzić<br />
sobie na trzeźwo, na czysto ze swoim<br />
życiem, które nie do życia…<br />
Żyjemy w wolnym kraju. Mamy<br />
tu umowną wolność, z kwestią wyborów,<br />
a nawet z wolnym czasem<br />
włącznie. Ale te wybory są podsuwane<br />
„wyborcom” pod nos i zamiast<br />
poszerzać, ograniczają wolność,<br />
a rzeczywiści decydenci wprost pchają<br />
się z butami w nasze życie. By było<br />
bezpiecznie i poprawnie politycznie,<br />
by nie rozsiewać ziaren nienawiści.<br />
Spójrzmy dla przykładu na idiotyzmy<br />
telewizyjne, dotyczące praktycznie<br />
wszystkich nadających stacji.<br />
Prześcigają się one w emisji coraz<br />
bardziej kretyńskich programów,<br />
równających w dół, sięgających dna,<br />
byle tylko rosła oglądalność mierzona<br />
milionami, byle sycić prymitywne<br />
gusty głodnych taniej rozrywki pożeraczy<br />
lekkostrawnej papki sączącej się<br />
z wielocalowych ekranów.<br />
„Żeby Polska żyła głupiej, a ludziom<br />
żyło się debilniej” – takie<br />
strawestowane niegdysiejsze hasło<br />
przychodzi mi na myśl. Wynika ono<br />
po części z tego, że telewizja nie<br />
wymaga od widza żadnego wysiłku.<br />
Telewizor się włącza i od razu można<br />
odbierać informacje, najlepiej te<br />
najprymitywniejsze i niewymagające<br />
myślenia, niezmuszające do refleksji,<br />
poznawania nowych światów<br />
czy zachwytów nad kreatywnością<br />
genialnych bliźnich. Ma być tłumnie,<br />
stadnie i masowo, aby żądny<br />
poklasku i pełny pychy osobnik mógł<br />
z dumą obwieścić, na wizji rzecz<br />
80<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
jasna, że oglądalność „takiego a takiego<br />
nędznego programiku”<br />
wynosiła „tyle a tyle milionów”! Żeby<br />
jednak umysły ludzi się otwierały,<br />
musieliby oni raczej wyłączyć telewizory.<br />
Mamy więc niby-wolność, niby<br />
do wyboru, serwowaną perfidnie<br />
i z premedytacją. Co mamy wybierać?<br />
Którą prawdę? Przez kogo głoszoną?<br />
Która lepsza i prawdziwsza?<br />
Niestety sprawdza się tu też<br />
znane z francuskich historycznych<br />
doświadczeń hasło, mówiące o tym,<br />
że rewolucja pożera własne dzieci.<br />
Nie powinno więc zbytnio dziwić, że<br />
ta wolność, także wyborów, pożera<br />
dzieci wolności. Te, które o nią latami<br />
walczyły i wywalczyły, uwiarygodniając<br />
heroizm ofiarami za zapisywaną<br />
w postulatach i na sztandarach jako<br />
wartość największą… Właśnie ta<br />
utęskniona, wymodlona (jeśli wierzyli),<br />
oczekiwana wolność zostaje przez<br />
nich samych ograniczana, rugowana,<br />
bo stała się… niebezpieczna. Gdy<br />
istnieje, zagraża im samym, którzy<br />
posiedli władzę i drżą, że ją mogą<br />
utracić, a z nią wszystkie przynależne<br />
jej profity. Bo czują na plecach oddech<br />
zagrożenia myślących inaczej<br />
(często wypływających z tego samego<br />
źródła), którzy stają się wrogami,<br />
bo „gen rządzy władzy” zaślepia<br />
i rozgrzesza – od zarania ludzkości.<br />
Ale po co się emocjonować tym,<br />
na co mamy tak niewielki wpływ, gdy<br />
piękno na wyciągnięcie... wzroku –<br />
w błękicie nieba, w górskim strumieniu,<br />
w śpiewie drzew...<br />
Prawdziwym i właściwie jedynym<br />
obszarem wolności w licznych<br />
zniewoleniach jest twórczość,<br />
niczym nieskrępowana wolność artysty,<br />
ograniczona jedynie krańcami,<br />
nieskończonej przecież, wyobraźni.<br />
Gdy twórca może być naprawdę sobą,<br />
realizować się na tysiąc sposobów,
tak jak chce, jak mu umysł i serce<br />
dyktują. Kiedy pisarz wybiera z dwustu<br />
tysięcy słów te najwłaściwsze,<br />
kompozytor z setek nut brzmiące<br />
najpiękniej, a malarz z całej gamy<br />
odcieni, kształtów i faktur akurat te,<br />
które w danej chwili są dla niego najważniejsze.<br />
Nawet ta prawdziwa i jedyna wolność<br />
rodzi się z tęsknoty i z licznych<br />
zniewoleń. Jednak być może, a nawet<br />
na pewno, dla takiej wolności warto<br />
żyć. Zupełnie inną sprawą jest to, co<br />
z wytworem artystycznej wolności<br />
dzieje się po akcie tworzenia. Czy artysta,<br />
patrząc chłodno, z dystansu, na<br />
swoje umowne dzieło, zechce się nim<br />
podzielić z odbiorcami? Czy autocenzura<br />
wyprzedzi oficjalne zastrzeżenia<br />
decydujących autorytatywnie o losie<br />
poczętego z wolności i dla wolności<br />
tworu? Czy krytycy wszelkiej maści<br />
(podobni eunuchom, co to wiedzą<br />
jak, tylko nie są w stanie) łaskawie<br />
pozwolą stworzonemu dziełu zaistnieć?<br />
Co z tego istnienia wyniknie…<br />
I ilu genialnych twórców nie zaistnieje!<br />
O ilu van Goghach i Norwidach<br />
nigdy się nie dowiemy. To pewne<br />
jak śmierć i podatki, że oni byli, są<br />
i będą. Wspomniana, genialna dwójka,<br />
o której wszyscy wiemy, też miała<br />
tylko zezowate szczęście, zdobywając<br />
sławę pośmiertną. Ale tak to już jest<br />
na tym zniewolonym, także artystycznym<br />
świecie. Żeby zaistnieć, trzeba<br />
mieć talent, z którym przychodzi się<br />
na świat, pracowitość zależącą od<br />
determinacji i silnej woli oraz niezbędne,<br />
choć niezależne od twórcy,<br />
szczęście – zbieg okoliczności sprzyjających<br />
pod postacią sytuacji, spotkań<br />
właściwych ludzi w odpowiednim<br />
czasie… Siły Sprawczej, którą nazwę<br />
enigmatycznie Tajemnicą…<br />
Z tych genów rodzą się wojny –<br />
albo by się wyzwolić z niewoli, albo<br />
by jeszcze bardziej zniewolić tych,<br />
którym śni się wolność. Najgorsze jest<br />
zaś to, że światem rządzili (a może<br />
nadal rządzą) charyzmatyczni psychopaci,<br />
dla przykładu przywołam tylko<br />
Hitlera i Stalina. To jest największy<br />
dramat ludzkości – nie do rozwiązania.<br />
Kwadratura koła przy tym to błahostka…<br />
Osobnym tematem, z polskiego<br />
punktu widzenia najważniejszym,<br />
jest nasza narodowa wolność<br />
i wiekowe zniewolenia. Wynikały one<br />
z fatalnego położenia geopolitycznego,<br />
ale także negatywnych cech, np.<br />
egoizmu ludzi sprawujących władzę.<br />
Jest też paradoksem i chichotem, nie<br />
tylko odległych dziejów, że niestety<br />
historia lubi się powtarzać. Dla lepszego<br />
samopoczucia zaufam i uwierzę<br />
naszej noblistce zapewniającej, że<br />
„nic dwa razy się nie zdarza”.<br />
Przecież uroda świata, ta najszerzej<br />
pojęta i ta kończąca się na drżącym<br />
liściu mimozy, wynika właśnie<br />
z różnorodności. Więc „różnijmy się<br />
pięknie” – powtarzam za Norwidem,<br />
bo piękno rodzi się z różności, ale<br />
wolnej, nie zniewolonej…<br />
Wolność, o której nieporadnie<br />
i chaotycznie próbuję pisać, nie ma<br />
nic wspólnego ze swawolą, z przyzwoleniem<br />
na czynienie krzywdy drugiemu<br />
człowiekowi. On też żyje tylko<br />
jednym życiem, pod jednym niebem<br />
ze mną, na wspólnej ziemi… Ale to<br />
rozważania na kolejny felieton, który<br />
może również urodzi się z podszeptów<br />
wolności, za którą tęsknimy i na<br />
którą czekamy. Byle nie było to niedoczekanie…<br />
Wolność i zniewolenie – temat<br />
rzeka, morze, niewyczerpany ocean.<br />
Wypada, niestety, zakończyć smutną<br />
konstatacją: cała historia ludzkości to<br />
naprzemienne zniewalanie i dążenie<br />
do wolności po to, by zniewalać…<br />
[JW]<br />
Autorką obrazów jest Lu Kasyc / Paulina Cysak<br />
Wydaje mi się, że wrażliwy<br />
człowiek przychodzi na świat z wolnością<br />
zakodowaną w DNA, zaś<br />
niewrażliwy, gruboskórny, chamski<br />
z genem zniewalania… Zawsze były, są<br />
i będą jasność oraz ciemność, dobro<br />
i zło, wolność i niewola. A gen zniewolenia<br />
bliziutko genu żądzy władzy,<br />
który zaślepia i rozgrzesza tych,<br />
którzy go mają, zwykle dożywotnio,<br />
choć zdarzają się, niestety rzadko, cudowne<br />
zawrócenia i nawrócenia.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
81
82<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Trzecie oko<br />
Janusza Strugały<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
83
84<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Zdjęcia: Janusz Strugała
Kiedy patrzę na zdjęcia Janusza,<br />
uśmiecham się rozbawiona, bo<br />
zawsze przypomina mi się jeden<br />
z wpisów w księdze biura turystycznego:<br />
„Żądam zwrotu przynajmniej<br />
części pieniędzy, pobyt był całkowicie<br />
nieudany. Taras i okna pokoju wychodziły<br />
na morze i przez cały dzień<br />
nudny, monotonny widok, za duże<br />
pieniądze. I czym się tu zachwycać!?”.<br />
A ja się zachwycam. Zdjęciami. I marzę<br />
o takich oknach…<br />
Gdy Janusz Strugała wychodzi<br />
z domu, może zapomnieć komórki,<br />
portfela, szalika, ale nie aparatu.<br />
– Komórkę ma przy sobie prawie<br />
każdy, z zupełnie przyzwoitej jakości<br />
aparatem – uśmiecha się. –<br />
To wyznacznik technologicznego<br />
postępu. Można uwiecznić każdą<br />
chwilę, wydarzenie, otoczenie,<br />
dodać na portal społecznościowy<br />
i zdjęcia, filmy może oglądać natychmiast<br />
cały świat. To wielka zaleta<br />
supertechnologii. Ale to nie<br />
zabawa dla fotografa artysty. Ten<br />
musi mieć pełne opcje zmiany ekspozycji,<br />
kadrowania, wyostrzania<br />
wybranych planów, szczegółów,<br />
zoom. I nie ma tu żadnej relacji komórka<br />
– aparat.<br />
znajdzie jednak w tym mnóstwo<br />
niuansów, detali, które dla zwykłego<br />
obserwatora nie mają znaczenia,<br />
są wręcz niewidoczne. Diabeł tkwi<br />
w szczegółach. Doceniam tych, którzy<br />
to widzą i zapisują takie obrazy. To<br />
„trzecie oko”, jak powiedziałaś, jest<br />
darem.<br />
„Trzecie oko” Janusza ostrości nabrało<br />
już w szkole podstawowej – należał<br />
do kółka fotograficznego. W szkolnej<br />
ciemni wywoływał tysiące zdjęć.<br />
Wspominając, wzrusza się. A ja jestem<br />
w stanie go zrozumieć, bo mam<br />
podobne reakcje. Jako dziennikarka<br />
Kropi, wieje czy żar z nieba – niemal<br />
codziennie mknie nadmorską kołobrzeską<br />
ścieżką rowerową. Przystanek:<br />
plaża. Uruchamia „trzecie oko”<br />
i spędza szczęśliwe godziny z aparatem<br />
fotograficznym.<br />
Siedzimy w Kołobrzegu nad filiżankami<br />
z espresso. Musi być mocna<br />
kawa, bo mży, jest sennie. A Janusz<br />
się cieszy. Ustrzeli jakieś rarytasy, zatrzyma<br />
krople, spenetruje kałuże, na<br />
mokrym piasku odkryje różne oblicza<br />
sztuki. Pytam go o relacje komórka –<br />
profesjonalny aparat.<br />
Wsuwam dyskretnie swoje oppo pod<br />
serwetkę. Dzielę się z Januszem opowieścią<br />
o niezadowolonych nadmorskich<br />
turystach i ich skardze w biurze<br />
podróży.<br />
– No wiesz – rozbawiony rozkłada<br />
ręce – nie dyskutuję o gustach. Ja tylko<br />
wiem, że morze jest niesamowite<br />
i niepowtarzalne. Bywa, że to swoisty<br />
„samograj”. Mam na myśli spienione<br />
fale, galerię chmur, prześwitów<br />
słońca. Wystarczy dobrze skadrować<br />
i uwiecznić. Poszukujący fotograf<br />
setki godzin spędzałam w ciemni nad<br />
kuwetą, a każdy obraz przed pojawieniem<br />
się był tajemnicą, wyczekiwaniem<br />
podszytym niepokojem. Ogromne<br />
emocje. Mój rozmówca przytakuje,<br />
tak, było dokładnie tak…<br />
– Po szkole zatrudniony zostałem na<br />
etacie w Chodzieskim Domu Kultury<br />
jako instruktor fotografii – wspomina<br />
Janusz Strugała. – Regularnie jeździłem<br />
wtedy do Piły, do Wojewódzkiego<br />
Ośrodka Kultury, i tam dokształcałem<br />
się pod okiem cenionych artystów fo-<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
85
Diabeł tkwi w szczegółach.<br />
86<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
tografików. Tak zdobyta wiedza bardzo<br />
mi się przydała, kiedy związałem<br />
się z telewizją, dla której produkowałem<br />
programy jako Agencja Medialna.<br />
Wystawiałem swoje prace w kraju<br />
i za granicą. Z aparatem nie rozstawałem<br />
się nigdy i trwa to do dzisiaj.<br />
Fotografowanie to jedna z pasji<br />
tego człowieka o dużej wrażliwości.<br />
O wielu innych zamiłowaniach zadecydowała,<br />
bez wątpienia, po prostu<br />
artystyczna dusza. Dość wspomnieć,<br />
że jest on dużego formatu koncertującym<br />
gitarzystą, kompozytorem, wokalistą,<br />
poetą i powieściopisarzem,<br />
założycielem kilku portali poetyckich,<br />
członkiem Zarządu Kołobrzeskiego<br />
Oddziału Stowarzyszenia Autorów<br />
Polskich. Nieobca mu jest zawodowo<br />
grafika komputerowa i videofilmowanie.<br />
I sądzę, że we wszystkich tych<br />
dziedzinach niemałą rolę odgrywa<br />
„trzecie oko”… [WDS]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
87
88Foto: Janusz Strugała<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
89
Villanella<br />
Villanella „jest francuską<br />
formą skodyfikowaną<br />
w XVI stuleciu. Utwór Jeana<br />
Passerata J’ay perdu<br />
ma Tourterelle, napisany<br />
w <strong>15</strong>74 roku, a opublikowany<br />
w 1606 roku, jest jednym<br />
i zarazem jedynym<br />
renesansowym przykładem<br />
dziewiętnastowersowej,<br />
alternacyjno-refrenowej<br />
formy, obecnie nazywanej<br />
1<br />
villanellą” .<br />
Villanella to wiersz, który<br />
zwraca uwagę swą melodyjnością<br />
i oryginalnością.<br />
Układ zwrotek wygląda<br />
następująco: po pięciu trójwersowych<br />
następuje jedna<br />
czterowersowa. Ilość głosek<br />
w wersie jest dowolna. Najważniejsze<br />
są powtarzające<br />
się wersy, natomiast<br />
same rymy występują tylko<br />
w dwóch wariantach: rym<br />
a, z rymami wiodącymi a1<br />
i a2, oraz rym b.<br />
Całość w takim układzie jak poniżej,<br />
na przykładzie kanonicznego utworu<br />
Passerata:<br />
J’AY PERDU MA TOURTERELLE<br />
STRACIŁEM TURKAWECZKĘ MĄ<br />
Straciłem Turkaweczkę mą: a1<br />
Czy naprawdę słyszę ją? b<br />
Za nią podążyć chcę. a2<br />
Żal czujesz po samiczce swej, a<br />
Niestety! Tak dzieje się i mnie: b<br />
Straciłem Turkaweczkę mą. a1<br />
Jeśli twa miłość wierna, a<br />
Stała też jest ma wiara: b<br />
Za nią podążać chcę. a2<br />
Na nowo powtarza się twa skarga; a<br />
Ja sobie żałować muszę wciąż: b<br />
Straciłem Turkaweczkę mą. a1<br />
Mej pięknej już nie widząc, a<br />
Nic więcej nie widzę pięknego: b<br />
Za nią podążać chcę. a2<br />
Śmierci, którą wzywam po wielokroć, a<br />
Weź tego, co ci się oddaje: b<br />
Straciłem Turkaweczkę mą a1<br />
Za nią podążać chcę. a2<br />
tłum. Krystyna Wojtynek-Musik<br />
1. J. Dembińska-Pawelec, Villanella. Od Anonima do Barańczaka,<br />
Katowice 2006, s. 24. Historię villanelli rekonstruuję w całości<br />
w oparciu o tę pozycję.<br />
90<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Osiągnięcie pożądanego efektu wymaga<br />
ze strony autora nakładu pracy i cierpliwości,<br />
co widać także w powyższym przekładzie –<br />
z uwagi na konieczność zachowania formy<br />
i specyfikę języka polskiego nie było możliwe<br />
zachowanie dokładnych rymów. Powtórzenia<br />
w villanelli nie są tylko pustym ozdobnikiem.<br />
Specyfika tego gatunku polega na tym,<br />
że powtarzające się wersy powinny ściśle<br />
wiązać się z treścią utworu i tworzyć z nią<br />
integralną całość. Innymi słowy, jeśli wiersz<br />
może być napisany w inny sposób, to nie jest<br />
prawdziwą villanellą.<br />
Jeżeli wersy z rymem a1 i a2 powtarzają się<br />
w całości, villanellę określa się jako „mocną”<br />
(bez wartościowania), natomiast jeśli<br />
któryś z nich powtarza się tylko w połowie<br />
(przy zachowaniu rymu i rytmu) villanella<br />
jest „słaba”. Te drugie wydają się mniej<br />
monotonne i łatwiej utrzymać w nich sens<br />
wiersza. Jednakże wyżej ceni się villanelle<br />
z powtórzonymi w całości wersami, które<br />
nie brzmią przy tym jak wyrwany z kontekstu<br />
refren.<br />
Ani, jedynej<br />
PŁAKAŁA W NOCY, ALE NIE JEJ PŁACZ GO ZBUDZIŁ<br />
Płakała w nocy, ale nie jej płacz go zbudził.<br />
Nie był płaczem dla niego, chociaż mógł być o nim.<br />
To był wiatr, dygot szyby, obce sprawom ludzi.<br />
I półprzytomny wstyd: że ona tak się trudzi,<br />
to, co tłumione, czyniąc podwójnie tłumionym<br />
przez to, że w nocy płacze. Nie jej płacz go zbudził:<br />
ile więc było wcześniej nocy, gdy nie zwrócił<br />
uwagi – gdy skrzyp drewna, trzepiąca o komin<br />
gałąź, wiatr, dygot szyby związek z prawdą ludzi<br />
negowały staranniej: ich szmer gasł, nim wrzucił<br />
do skrzynki bezsenności rzeczowy anonim:<br />
„Płakała w nocy, chociaż nie jej płacz cię zbudził”?<br />
Na wyciągnięcie ręki – ci dotkliwie drudzy,<br />
niedotykalnie drodzy ze swoim „Śpij, pomiń<br />
snem tę wilgoć poduszki, nocne prawo ludzi”.<br />
I nie wyciągnął ręki. Zakłóciłby, zbrudził<br />
toporniejszą tkliwością jej tkliwość: „Zapomnij.<br />
Płakałam w nocy, ale nie mój płacz cię zbudził.<br />
To był wiatr, dygot szyby, obce sprawom ludzi”.<br />
STANISŁAW BARAŃCZAK<br />
wiersz z tomu Chirurgiczna precyzja<br />
Według źródeł villanella to neapolitańska<br />
pieśń z XVI wieku, a jej nazwa pochodzi<br />
od włoskiego słowa villano, czyli wieśniak.<br />
Bezpośrednie związki z folklorem podważa<br />
jednak finezyjny charakter villanelli i jej duże<br />
walory artystyczne, które wskazują raczej<br />
na stylizację folklorystyczną dworskich<br />
utworów. Włoska, pierwotna wersja<br />
villanelli miała cztery strofy i następujący<br />
układ rymów: abb abb abb ccc.<br />
Francuski poeta Jean Passerat (<strong>15</strong>34–1602)<br />
zachwycił się villanellą podczas pobytu<br />
na włoskim dworze i napisał w <strong>15</strong>74 roku<br />
wiersz J’ay perdu ma Tourterelle, kodyfikując<br />
tym samym formę gatunku obowiązującą<br />
do dziś. Utwory tego typu jednak nie<br />
zainteresowały wystarczająco większości<br />
ówczesnych poetów, więc villanella nie<br />
zdobyła popularności za życia Passerata.<br />
Nie pomógł nawet fakt, że villanelle<br />
pisywali członkowie Plejady, grupy<br />
poetyckiej mającej duży wpływ na<br />
tworzącą się w tamtym czasie literaturę<br />
francuskojęzyczną (m.in. Joachim du<br />
Bellay czy Phillippe Desportes). O villanelli<br />
zapomniano na ponad dwa wieki, aż do<br />
1840 roku, kiedy to wiersz Passerata odkryli<br />
francuscy romantycy. Wierzyli oni błędnie,<br />
że pisząc własne villanelle, wskrzeszają<br />
antyczną tradycję, na której opierali się<br />
poeci współcześni Passeratowi.<br />
Wśród francuskich villanelli z XIX wieku<br />
przeważały sielanki oraz utwory o tematyce<br />
miłosnej. Traktowano je jako lekkie wiersze,<br />
służące rozrywce i zabawie słowem.<br />
Poważniejszy stosunek do villanelli mieli<br />
poeci anglojęzyczni, którzy wykorzystywali<br />
ją do przekazywania treści filozoficzno-<br />
-refleksyjnych. To właśnie dzięki twórcom,<br />
takim jak Oscar Wilde, Wystan Hugh Auden,<br />
James Joyce, Dylan Thomas, Sylvia Plath,<br />
Elizabeth Bishop czy James Merrill u schyłku<br />
XIX wieku i w kolejnym stuleciu nastąpił<br />
prawdziwy rozkwit gatunku. W literaturze<br />
polskiej spopularyzował ją Stanisław<br />
Barańczak, zarówno poprzez swoją pracę<br />
translatorską (przekłady Thomasa, Audena<br />
i Bishop), jak i własną twórczość (np. Płakała<br />
w nocy, ale nie jej płacz go zbudził). [JJ]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
91
Villanella<br />
Villanella zachwyca już brzmieniem swojej nazwy,<br />
uwodzi łagodnością,<br />
przywołuje konotacje pastoralne,<br />
dopomina się kojarzenia z muzyką.<br />
Joanna Dembińska-Pawelec, „Villanella. Od Anonima do Barańczaka”<br />
Z OKNA NA KTÓRYMŚ PIĘTRZE TA ARIA MOZARTA<br />
Z okna na którymś piętrze ta aria Mozarta,<br />
kiedy szedłeś wzdłuż bloku. A w tej samej chwili<br />
waliły się i z gruzów wstawały mocarstwa.<br />
„Non sò più..." – ten żar róż bez ciężaru, ten żart na<br />
śmierć i życie, pędzący za chmarą motyli<br />
anapest tętna. Właśnie ta aria Mozarta<br />
m i a ł a tu brzmieć, jak gdyby istniała gdzieś karta<br />
praw przechodnia spod bloku, której nie gwałcili<br />
ci inni my, ci z gruzów wznoszący mocarstwa –<br />
gwarancja, że choć jedna zasłona, nie zdarta<br />
do szczętu płyta, przetrwa; że zawsze uchyli<br />
jakieś okno czy wyrok ta aria Mozarta.<br />
Jak gdyby wszystkie dobra zdążyła ta martwa<br />
ręka niepoczytalnie zapisać nam, czyli<br />
kupczykom gruzów, z których wstawały mocarstwa,<br />
w których rosła, wbrew nim, na niczym nie oparta<br />
wiara, że to nie błąd, że nigdy się nie myli<br />
w oknie na którymś piętrze ta aria Mozarta.<br />
Waliły się i z gruzów wstawały mocarstwa.<br />
Wiersz z tomu Chirurgiczna precyzja<br />
STANISŁAW BARAŃCZAK<br />
Joanna Jakubik<br />
BIAŁA DAMA<br />
Biała chmura w wiosennym ogrodzie,<br />
gdy na wietrze drży w białej sukience,<br />
kto dorówna magnolii w urodzie?<br />
Kiedy kwitnie, przychodzę tu co dzień,<br />
by uśmiechnąć się chociaż w podzięce<br />
do tej damy w wiosennym ogrodzie.<br />
O poranku drżą płatki na chłodzie,<br />
jak motyle spadają wprost w ręce.<br />
Kto dorówna magnolii w urodzie?<br />
Kwiat, co niesie nam radość, by w zgodzie<br />
budzić dobre uczucia goręcej.<br />
Jak zjawisko w wiosennym ogrodzie.<br />
Spadłe płatki pływają po wodzie<br />
i przybywa ich więcej i więcej.<br />
Kto dorówna magnolii w urodzie?<br />
Urok kwiatów tych zawsze jest w modzie.<br />
Sam ją zobacz i zrób to czym prędzej,<br />
póki kwitnie w wiosennym ogrodzie.<br />
Kto dorówna magnolii w urodzie?<br />
92<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
PORCELANOWE JEZIORO<br />
Joanna Jakubik<br />
DZIKA RÓŻA<br />
Tam gdzie księżyc przypadkiem wieczorem,<br />
tuż przy brzegu się wplącze w sitowie,<br />
możesz znaleźć uczucie nie w porę.<br />
To jezioro zielonym kolorem<br />
zauroczy, zamąci ci w głowie<br />
i odbicie księżyca wieczorem.<br />
Wyobraźni jest tylko wytworem,<br />
czy się może zdarzyło? Nie powiem.<br />
A pojawia się często nie w porę.<br />
Choćbym chciała, to słów nie dobiorę,<br />
może księżyc ci resztę dopowie,<br />
w twoje okno zaświeci wieczorem.<br />
Kiedy idziesz ostrożnie, z uporem,<br />
choć to przecież uczucie nie nowe,<br />
myślisz: – Po co mi, przecież nie w porę.<br />
Jeden krok, a już stoi otworem<br />
siódme niebo, choć świat twój na głowie.<br />
Amor sklei i Księżyc wieczorem<br />
z porcelany uczucie nie w porę.<br />
Krzak dzikiej róży obok kamienia,<br />
kwitnie czerwono i cieszy oczy.<br />
Rośnie w ogrodzie, którego nie ma.<br />
Radością mami jak od niechcenia,<br />
pamięć o czasie przyćmi, zamroczy,<br />
krzak dzikiej róży obok kamienia.<br />
A tamtych ludzi już dawno nie ma.<br />
Każdy z nich w inną stronę gdzieś zboczył.<br />
Pozostał ogród, którego nie ma.<br />
Kamień, ruina, chwila zwątpienia,<br />
kiedy przybyli tutaj po nocy,<br />
gdzie dzika róża obok kamienia.<br />
Wszystko przemija, czas pamięć zmienia<br />
groby zielenią już las otoczył<br />
i tamten ogród, którego nie ma.<br />
Choć ludzkie losy w niwecz odmienia<br />
historia, kiedy kołem się toczy,<br />
wciąż rośnie róża obok kamienia,<br />
w tamtym ogrodzie, którego nie ma.<br />
MAJAKI<br />
Dorota Czerwinska<br />
'<br />
MASKA RADA<br />
Zmył się cień na zegarze przy starej fontannie,<br />
aż ze zdumienia pyski rozwarły delfiny<br />
i zachłyśnięte deszczem snują wizje czarne.<br />
Cisza jak pustką zasiał – wczoraj było gwarniej,<br />
w kolorowych sukienkach radosne dziewczyny<br />
pieściły cień zegara przy starej fontannie.<br />
W zbyt wielkich pelerynach ukryci starannie<br />
zsuwamy maski z twarzy, bo się nie godzimy<br />
na zasłonięcie słowa i na wizje czarne.<br />
Tu kiedyś Casanova mydlił oczy pannie,<br />
król Stanisław balował, aż szyby dudniły…<br />
Jak kamień milczy zegar przy starej fontannie.<br />
Na chmurze Canaletto miesza swoje farby,<br />
zakochany w tym mieście, nawet gdy bez siły<br />
w szarych strumieniach deszczu topi wizje czarne.<br />
Skuliły się na klombach kwiaty wielobarwne<br />
– one są, one będą, bo zawsze tu były.<br />
Wzejdzie poranne słońce przy starej fontannie,<br />
rzuci cień na wskazówkę, płosząc wizje czarne.<br />
W moim mieście arlekin tuli się do szyby,<br />
po policzku łza spływa – odłamek kryształu<br />
pieści maskę woskową albo z twardej gliny.<br />
Rozpacza głupi pajac, bojąc się godziny,<br />
gdy przyjdzie twarz odsłonić – bezczelnie lub śmiało<br />
w moim mieście arlekin tuli się do szyby.<br />
Czy to sen, czy na jawie toczą się te dziwy?<br />
Czasem rządzi zaraza, zbyt wiele się stało,<br />
by zrzucić maski z wosku albo z twardej gliny.<br />
Chciałby przenieść się nocą do swej Kolombiny,<br />
lecz morowe powietrze drogi poplątało…<br />
Płacze biedny arlekin, tuląc się do szyby.<br />
Powszechna maskarada, co by było, gdyby<br />
wyłączyć straszną ciszę, w tańcu pójść na całość,<br />
depcząc maseczki z wosku albo z twardej gliny?<br />
Danse macabre uderzył w sobie znane tryby<br />
– w korowodzie równości miasto odrętwiało.<br />
Przerażony arlekin tuli się do szyby,<br />
niszcząc maskę woskową albo z twardej gliny.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
93
Villanella<br />
Maria Bednarek<br />
Elizabeth Bishop<br />
TA JEDNA SZTUKA<br />
tłum. Stanisław Barańczak<br />
W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy;<br />
tak wiele rzeczy budzi w nas zaraz przeczucie<br />
straty, że kiedy się je traci – nie ma sprawy.<br />
Trać co dzień coś nowego. Przyjmuj bez obawy<br />
straconą szansę, upływ chwil, zgubione klucze.<br />
W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy.<br />
Trać rozleglej, trać szybciej, ćwicz – wejdzie ci w nawyk<br />
utrata miejsc, nazw, schronień, dokąd chciałeś uciec<br />
lub chociażby się wybrać. Praktykuj te sprawy.<br />
Przepadł mi gdzieś zegarek po matce. Jaskrawy<br />
blask dawnych domów? Dzisiaj – blady cień, ukłucie<br />
w sercu. W sztuce tracenia łatwo dojść do wprawy.<br />
Straciłam dwa najdroższe miasta – ba, dzierżawy<br />
ogromniejsze: dwie rzeki, kontynent. Nie wrócę<br />
do nich już nigdy, ale trudno. Nie ma sprawy.<br />
Nawet gdy stracę ciebie (ten gest, śmiech chropawy,<br />
który kocham), nie będzie w tym kłamstwa. Tak, w sztuce<br />
tracenia nie jest wcale trudno dojść do wprawy;<br />
tak, straty to nie takie znów (Pisz!) straszne sprawy.<br />
POWIEDZ DZIECKO CO SIĘ DZIEJE<br />
Powiedz dziecko co się dzieje<br />
z twej sylwetki można czytać<br />
nie zawinił deszcz co leje<br />
kto w twej główce zamęt sieje<br />
trzeba sprawcę szybko schwytać<br />
powiedz dziecko co się dzieje<br />
może kogut rankiem pieje<br />
by w kurniku swym pobrykać<br />
nie zawinił deszcz co leje<br />
budzi cię gdy lekko dnieje<br />
niewłaściwie cię dotyka<br />
powiedz dziecko co się dzieje<br />
potem nic ze smakiem nie jesz<br />
czas do szkoły, trzeba zmykać<br />
nie zawinił deszcz co leje<br />
w oczach mi dziecko marniejesz<br />
chcę ci pomóc, muszę pytać<br />
powiedz dziecko co się dzieje<br />
nie zawinił deszcz co leje<br />
Villanella sprawia wrażenie wiersza o bardzo prostej,<br />
wręcz banalnej w swej oszczędności i powtarzalności<br />
budowie. Ale w istocie jej ograniczona, skondensowana,<br />
wręcz minimalistyczna forma o wyraźnie skodyfikowanych<br />
zasadach kryje niemałą trudność.<br />
Joanna Dembińska-Pawelec, „Villanella. Od Anonima do Barańczaka”<br />
94<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Villanella w dzisiejszych czasach wydawać się może<br />
zbyt ornamentacyjna i osobliwa, raczej anachroniczna,<br />
ale jednocześnie intrygująca.<br />
Z pewnością jednak pozostaje jedną z najbardziej<br />
wymagających i skonwencjonalizowanych<br />
form wypowiedzi lirycznej.<br />
Dla poetów sięgających po ten gatunek stanowi prawdziwe<br />
wyzwanie: jest surowym i wyrazistym świadectwem ich<br />
kompetencji oraz umiejętności.<br />
Joanna Dembińska-Pawelec, „Villanella. Od Anonima do Barańczaka”<br />
Renata Cygan<br />
Juliusz Watroba<br />
'<br />
TYLE MNIE ŁADNEJ, ILE W TYM, CO DOBRE<br />
Tyle mnie ładnej, ile w tym, co dobre.<br />
Tylko, niestety, brzydnę nazbyt często.<br />
Choć zimy lekkie, a wiosny zasobne.<br />
Ogromne niebo w błękicie swym szczodre,<br />
drzewa śpiewają, a kwiaty nie więdną.<br />
Tyle mnie ładnej, ile w tym, co dobre.<br />
W zdawkowe życie wwikłana, by dobrzmieć,<br />
kroczę osobna. Pacierze się międlą.<br />
Choć zimy lekkie, a wiosny zasobne.<br />
Czas grubą zmarszczką szkicuje mój portret,<br />
na chybił trafił oddaję się zemstom.<br />
A nie powinnam – bo ładne, co dobre.<br />
Worki obietnic – fałszywe melodie,<br />
świdrują dźwiękiem duszącej mgły gęstość,<br />
choć zimy lekkie, a wiosny zasobne.<br />
Ozdobię ścieżkę, by choć na odchodne,<br />
wypięknić w końcu tę szpetną przyziemskość.<br />
Wszak bywam ładna tylko w tym, co dobre,<br />
przez lekkie zimy, po wiosny zasobne.<br />
MEWY SUSZĄ SIĘ NA WIETRZE<br />
Morza szmaragdowy bezkres<br />
Łopotają fal latawce<br />
Mewy suszą się na wietrze<br />
Błękit się rozrasta w przestrzeń<br />
Wiatr jest niewidzialnym krawcem<br />
Morza szmaragdowy bezkres<br />
Hostia słońca ssie powietrze<br />
Wrona się zanurza w chaszcze<br />
Mewy suszą się na wietrze<br />
Barwy tęczy płoną jeszcze<br />
Złe wrażenia dnia chcąc zatrzeć<br />
Morza szmaragdowy bezkres<br />
Wszystko drży i przestać nie chce<br />
Piękno wzrusza biorcę, dawcę<br />
Mewy suszą się na wietrze<br />
Kształty syren w morza śpiewce<br />
Lśnią baśniowo w ócz migawce<br />
Morza szmaragdowy bezkres<br />
Mewy suszą się na wietrze<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
95
Villanella<br />
Jacek Dehnel<br />
IL SOGNO<br />
Te codzienne, conocne, te żmudne ćwiczenia,<br />
te pasaże pod górkę „bycia-dwojgiem-ludzi”,<br />
gdzie zmiana każdej nuty bardzo wiele zmienia;<br />
to budzenie się rano ze ścierpłym ramieniem,<br />
bo całą noc się spało tak, by cię nie zbudzić.<br />
Te codzienne, conocne, te żmudne ćwiczenia:<br />
gemmy francuskich kremów, pianek do golenia,<br />
by mniej drapać policzki, by mniej je utrudzić<br />
w pocałunkach – a taka zmiana wiele zmienia<br />
w ulepszaniu techniki – jak szlifu kamienia,<br />
bo każdy blask się w końcu może nieco znudzić.<br />
Te codzienne, conocne, te żmudne ćwiczenia<br />
w łagodzeniu – jak spory zręcznie pouziemiać,<br />
w jak najmniejszej ilości ruchów je obrócić<br />
na nice lub choć na nice (ton tak wiele zmienia,<br />
dobór słów, ruchy ramion). Głaskać. Ukorzeniać<br />
to, co jeszcze kiełkuje, dopiero się budzi<br />
wśród dziennego, nocnego, żmudnego ćwiczenia.<br />
I jeszcze ta świadomość, że coś się utlenia,<br />
bezpowrotnie rozpada, nieustannie studzi.<br />
Te codzienne, conocne, te żmudne ćwiczenia<br />
by wszystko, odmienione, mogło się nie zmieniać.<br />
Wanda Dusia Stanczak<br />
UKOJENIE<br />
Kołysankę szumi morze<br />
chyba uśpi szare myśli<br />
w darze mu swe troski złożę<br />
i gdy ujrzę rano zorzę<br />
po śnie w którym mi się przyśnisz<br />
kołysankę zagra morze<br />
dasz mi znów nadzieję Boże<br />
droga z kurzu się oczyści<br />
kiedy w darze troski złożę<br />
znowu suknię z marzeń włożę<br />
i spróbuję szczęście wyśnić<br />
kołysanką zabrzmi morze<br />
pożegluje myśl w przestworze<br />
by w realu mi się wyśnić<br />
kiedy troski w darze złożę<br />
spisałam wersy na korze<br />
przy dyskretnym szumie liści<br />
kołysankę szumi morze<br />
w darze mu swe troski złożę<br />
'<br />
Badania muzykologiczne dowodzą, że villanella<br />
nie była utworem o proweniencji ludowej,<br />
ale kompozycją o cechach artystycznych.<br />
Joanna Dembińska-Pawelec, „Villanella. Od Anonima do Barańczaka”<br />
96<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
DZIADKOWI<br />
Joanna Jagiello<br />
KIEDYŚ<br />
Czy tam, gdzie jesteś, morze też śpiewa?<br />
Struny głosowe fal wiatr dziś szarpie?<br />
Przecież nie wierzę. Przebacz mi, przebacz.<br />
Czy skrzydłem do snu tuli cię mewa?<br />
Czy jesz jak kiedyś flądrę na tacce?<br />
Czy tam, gdzie jesteś, morze też śpiewa?<br />
To by twój raj był – Krynica, Rewal,<br />
żebyś na morza film mógł wciąż patrzeć…<br />
Lecz ja – nie wierzę – przebacz mi. Przebacz.<br />
Tylko wspomnienia. Wiatr je przywiewa,<br />
na wydm grobowcu kładę ci kamień.<br />
Czy tam, gdzie jesteś, morze też śpiewa?<br />
Nie – świat na chwilę. Do wynajęcia.<br />
Nic już nie widzą powieki martwe.<br />
Bo ja nie wierzę. Przebacz mi, przebacz.<br />
Kiedyś miałam twoją miłość,<br />
jak chleb, wodę, księżyc, słońce<br />
albo może mi się śniło?<br />
Pod niebieskim swetrem biło<br />
co początkiem – a nie końcem.<br />
Kiedyś miałam twoją miłość.<br />
Jadło razem się i piło<br />
(ciebie brałam na zakąskę) –<br />
czy naprawdę mi się śniło –<br />
że przede mną coś odkryło<br />
się w twych oczach – co nas wiąże<br />
ta, czym była – twoja miłość<br />
potem coś ci ją zabiło<br />
nie wiem kiedy – no i mocniej<br />
jeszcze przecież mi się śniło<br />
Więc tylko we mnie. Jesteś tu – nie tam.<br />
Ty jesteś drzewem, wiatrem i piaskiem,<br />
ty jesteś morzem, które dziś śpiewa.<br />
Bo ja nie wierzę. Przebacz mi. Przebacz.<br />
Adam Gwara<br />
że istniała – i swą siłą<br />
połączyła dni i noce.<br />
Kiedyś miałam twoją miłość.<br />
Albo może mi się śniło?<br />
DLACZEGO Z RÓŻĄ<br />
Życiowe, mówisz, piękne. Ale czemu smutne?<br />
Widzisz te dwie postacie, na granicy cienia?<br />
On trzyma zwiędłą różę… Lecz to nieistotne.<br />
Ona tęskni. W istocie cała jest tęsknotą.<br />
Lecz cóż z oczekiwania, kiedy jego nie ma.<br />
Życiowe, mówisz, piękne. Ale takie smutne.<br />
Dopalają się liście, jak weneckie złoto<br />
i cisza się rozrasta, nie do uniesienia.<br />
Kruszy się zapach róży, lecz to nieistotne.<br />
To stara fotografia. Jej tytuł – Samotność.<br />
Zapachy, dźwięki, barwy, to tylko zmyślenia.<br />
Życiowe, mówisz, piękne, ale… Bardzo smutne.<br />
Światło, które nas karmi, fotony ulotne,<br />
srebrzysty woal nocy, poranne westchnienia,<br />
rozsypią się jak róża. Dla ciebie istotne,<br />
żeby na zdjęciu grymas utrwalić pogodny.<br />
Estetycznie się wzruszyć cudowną jesienią.<br />
Życiowe, mówisz, piękne… Ale czemu smutne<br />
i dlaczego on z różą, suchą, nieistotną?<br />
FILIŻANKI Z MODIGLIANIM<br />
Na filiżance Modigliani.<br />
Melancholijne borsalino<br />
nad przymkniętymi powiekami.<br />
W półmroku dymnym, kawiarnianym,<br />
mężczyzna marzy o dziewczynie,<br />
którą maluje Modigliani.<br />
Na drugiej filiżance dama.<br />
Dystyngowana, z długą szyją,<br />
spoglądająca spod panamy.<br />
Oczy bez źrenic i bez granic<br />
wnikają w dym akwamaryną,<br />
pod przymkniętymi powiekami.<br />
Jeśli kupować, to parami.<br />
Puste napełniać kofeiną.<br />
Tani, praktyczny Modigliani.<br />
A jeśli nawet przy zmywaniu<br />
zmyje się błękit lub się zbiją,<br />
zostanie po nich Modigliani,<br />
pod przymkniętymi powiekami.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
97
Hanka Brulińska<br />
98<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Zdjęcia z prywatnej kolekcji Hanki Brulińskiej<br />
JESTEŚMY TYLKO NA CHWILĘ I MUSIMY PRZEŻYĆ KAŻDY DZIEŃ, JAKBY MIAŁ BYĆ TYM OSTATNIM.<br />
Hanka Brulińska jest niezależnym twórcą filmowym i teatralnym. Od<br />
kilkunastu lat związana z Teatrem im. Juliusza Osterwy w Lublinie,<br />
gdzie zagrała wiele znaczących ról, między innymi: tytułową Balladynę<br />
J. Słowackiego, Julię w Romeo i Julii czy Mariannę w Opowieściach Lasku<br />
Wiedeńskiego Ödöna von Horvátha. Kilkukrotnie nagrodzona za swoje<br />
kreacje aktorskie, tj. Adeli w Nocy wielkiego sezonu Schulza czy za rolę Róży<br />
w Widnokręgu Myśliwskiego. Swoim autorskim scenariuszem Biec w stronę Ty<br />
wygrała konkurs organizowany przez Lubelski Fundusz Filmowy na scenariusz<br />
filmu oraz otrzymała nagrodę artystyczną od Prezydenta Miasta Lublina za<br />
reżyserię tego filmu. Biec w stronę Ty wyświetlany był w kinach studyjnych<br />
w Polsce (dystrybutor Vivarto i Aurora Films), zdobył również uznanie na arenie<br />
międzynarodowej (Australia, Francja, Indie) i został przetłumaczony na języki:<br />
francuski, niemiecki, angielski i włoski. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa<br />
Narodowego przyznało Hance Brulińskiej stypendium na kolejny scenariusz<br />
filmowy Drgania świetlików, który jest w trakcie realizacji. Aktorka i reżyserka<br />
angażuje się również w działalność charytatywną. Zrealizowała wystawę swoich<br />
fotografii „Dzieci z Jambiani”. Zorganizowała aukcję obrazów wybitnych malarzy<br />
współczesnych na rzecz edukacji dzieci z Jambiani. Wyreżyserowała Misyjną<br />
Hagadę – tryptyk kreatywny dla Pallotyńskiej Fundacji Misyjnej Salvatti.pl.<br />
Wszystkie trzy części zostały przetłumaczone na języki: niemiecki, angielski<br />
i francuski. Niebawem wyrusza na misję. Jest twórcą programu warsztatów dla<br />
kobiet „Piękno i siła kobiecości”. Obecnie trwa nabór do jej autorskiego projektu<br />
mówionego chóru kobiet przy Wolskim Centrum Kultury w Warszawie.<br />
Hanka Brulińska prowadzi warsztaty dla grup międzynarodowych, a wcześniej<br />
prowadziła zajęcia aktorskie dla studentów Szkoły Machulskich w Warszawie,<br />
Szkoły Wokalno-Aktorskiej w Lublinie i w Krakowskiej Szkole Scenariuszowej.<br />
Jest ekspertem w dziedzinie emisji głosu. Nadal realizuje swoje projekty filmowe.<br />
Ostatnim sukcesem reżyserskim okazała się Maska – eksperyment filmowy na<br />
podstawie opowiadania Maska Stanisława Lema w ramach programu MKiDN<br />
„Kultura w sieci”. Współpracuje z malarzami, poetami, naukowcami, a także<br />
z Pallotyńską Fundacją Misyjną Salvatti.pl, niosąc pomoc w edukacji dzieciom<br />
z Afryki. Fascynuje się surrealizmem i zagadnieniami metafizycznymi.<br />
Szczególnie ciekawi ją poszukiwanie esencji człowieczeństwa. Inspiracje czerpie<br />
z malarstwa, muzyki, literatury, przyrody.<br />
https://agencja-informacyjna.com/kultura/maska-i-drgania-swietlikow-wybitnedokonania-hanki-brulinskiej/<br />
(21.02.<strong>2022</strong>)<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
99
Foto: Ewa Gorzelak<br />
To film dokumentalny. Czy pracuje się nad nim inaczej<br />
niż nad fabularnymi?<br />
To mój pierwszy pełnometrażowy film dokumentalny, aczkolwiek<br />
nie jest to klasyczny dokument. Ma trochę kreacji<br />
w sobie.<br />
Dużo się nauczyłam, towarzysząc bohaterowi na planie,<br />
a dodatkowo współpracowałam z operatorem mającym<br />
spory dorobek – Grzegorzem Hartfielem, który realizuje<br />
międzynarodowe produkcje. Miałam także u swego boku<br />
nieocenionego montażystę, pana Rafała Brylla, z którym<br />
pracowałam przy wcześniejszym filmie Maska na podstawie<br />
prozy Stanisława Lema. Każdy projekt jest inny, ważny<br />
jest bohater, myśl główna, temat, a potem praca przy stole<br />
montażowym. To tam zaczyna się najciekawsza praca.<br />
Film dokumentalny nie ma sztywnych ram, trzeba mieć<br />
czujne oko, a najlepiej możliwość ustawienia planu na wiele<br />
dni zdjęciowych i wychwycenia najważniejszych wątków<br />
budujących dramaturgię.<br />
Niedawno zakończyła Pani zdjęcia do swojego najnowszego<br />
filmu. Czym są Drgania świetlików? Skąd pomysł<br />
na ten obraz?<br />
Pomysł przyszedł od samego bohatera filmu Andrzeja Golejewskiego,<br />
z którym graliśmy w jednym teatrze. Andrzej<br />
obejrzawszy mój debiut reżyserski Biec w stronę Ty jeszcze<br />
w 2012 r., zachwycił się poetyckością w filmie i zaproponował<br />
mi wyreżyserowanie filmowej wersji jego monodramu<br />
Świętokradztwo Oskara Tauschinskiego, który stał się dziełem<br />
życia artysty.<br />
To wszystko zbiegło się z zakończeniem współpracy z Teatrem<br />
im. Juliusza Osterwy w Lublinie. Andrzej Golejewski<br />
musiał opuścić Dom Aktora i tak, z dnia na dzień, stał się<br />
bezdomnym. Pomyślałam, że utwór Świętokradztwo, który<br />
mówi (tak w wielkim skrócie) o „krzyżu”, jaki artysta niesie<br />
całe życie, jest analogiczny do sytuacji, w jakiej znalazł się<br />
bezdomny aktor. Zaproponowałam realizację filmu dokumentalnego<br />
o jego życiu i tułaczce z elementami Świętokradztwa.<br />
Wzruszył mnie jego los, bezradność i stan wykluczenia<br />
ze środowiska.<br />
Poczułam, że to ważny i potrzebny temat. Odwrócenie się<br />
od mojego kolegi z pracy w takim momencie byłoby grzechem<br />
zaniechania z mojej strony i postanowiłam wbrew<br />
przeciwnościom losu zrobić film o jego życiu. Realizacja<br />
przeciągała się w czasie – trwała prawie 10 lat. Ale udało<br />
się! Mamy film.<br />
Scenariusz, który wcześniej powstał, był konsultowany<br />
z moją przyjaciółką Joanną Rawicz i – jak się potem okazało<br />
– był zaledwie szkicem. Konieczne było wprowadzenie<br />
wielu modyfikacji, a czasu zostało bardzo niewiele. Musiałam<br />
więc żywo reagować na planie, wyznaczać określone<br />
zadania, szczególnie w ostatnich dniach zdjęciowych, gdy<br />
aktor znacząco zmienił się fizycznie.<br />
Wiem, że Maska – Pani poprzednia produkcja – nadal<br />
jest aktywnie promowana. Gdzie można ją zobaczyć?<br />
Maska miała szczęście w roku Stanisława Lema objeździć<br />
prawie cały świat, była w Szwecji, Norwegii, Maroko, na<br />
Zanzibarze, w Słowenii, w Kolumbii, w Katarze, w Bułgarii,<br />
we Francji, w Kanadzie. Film został przetłumaczony na<br />
angielski, francuski, słoweński, bułgarski, arabski, a także<br />
ostatnio Instytut Konfucjusza przetłumaczył filmową adaptację<br />
prozy Lema na język chiński i tylko czekać na podróż<br />
filmu do Chin.<br />
Film jest odbierany bardzo różnie, hipnotyzuje, uwodzi,<br />
a co najważniejsze, chce się do niego wracać.<br />
Byłam na kilku spotkaniach po projekcji i usłyszałam z sali,<br />
że to niespotykana dotąd forma, inny rodzaj ekspresji artystycznej.<br />
W istocie film został podzielony na akty, jest<br />
krótki, a zarazem bardzo esencjonalny, charakteryzuje go<br />
szybki puls (montaż).<br />
Ten film (Maska) otrzymał bardzo interesującą, awangardową<br />
oprawę. Kto dbał o zdjęcia i montaż? Z kim Pani<br />
współpracowała nad nim?<br />
Współpracowałam z artystami z całej Polski. Beata Bojda<br />
zajęła się kostiumem naszej kobiety-robota. Prepostevolution<br />
– kostiumem futurystycznym, Studio Virtual Magic<br />
z Wrocławia stworzyło wirtualne scenerie, w których porusza<br />
się bohaterka, a film zmontował Rafał Bryll, o którym<br />
już wspominałam wcześniej. Udźwiękowienie filmu zreali-<br />
100<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
zował utalentowany Krzysztof Sokół. Ze wszystkimi twórcami<br />
pracowało mi się wyśmienicie.<br />
Adaptacje filmowe potrafią bardzo odbiegać od literackiego<br />
oryginału. Jak bardzo Pani trzymała się opowiadania<br />
Stanisława Lema?<br />
Pracując nad tekstem jeszcze w trakcie studiów, analizowałam<br />
każde słowo, zajęło mi to cały rok. Opowiadanie Stanisława<br />
Lema rezonowało we mnie przez te wszystkie lata<br />
i gdy postanowiłam zrobić film po wieloletniej przerwie,<br />
nie miałam problemu z adaptacją. Odważnie użyłam dużych<br />
skrótów, nie tracąc przy tym sensu fabuły. Film ostatecznie<br />
trwa 13 minut, a nie 36 minut.<br />
Oprócz tworzenia produkcji filmowych jest Pani związana<br />
z teatrem. Gdzie można Panią ujrzeć na scenie?<br />
W lutym, dokładnie w dniu premiery filmu Drgania świetlików,<br />
która będzie miała miejsce w Teatrze Osterwy, kilka<br />
godzin po pokazie filmu zagram w komedii Prawda Floriana<br />
Zellera, wznawianej po ponad roku niegrania. Wszyscy<br />
w tej komedii okłamują siebie do granic możliwości.<br />
Można mnie zobaczyć także w spektaklu nagrodzonym na<br />
Festiwalu Klasyka Żywa Nad Niemnem, w reżyserii Jędrzeja<br />
Piaskowskiego i Huberta Sulimy.<br />
To wspaniały duet twórców, z którymi chce się pracować,<br />
Nad Niemnem to numer jeden na prywatnej liście rekomendowanych<br />
przeze mnie spektakli.<br />
W Teatrze im. Juliusza Osterwy gram już od siedemnastu<br />
lat. Jestem z nim mocno związana emocjonalnie. To jeden<br />
z najstarszych i najpiękniejszych teatrów w Polsce.<br />
Poza tym niebawem już wrócę do grania – wraz z Ewą Gorzelak<br />
i Magdą Gnatowską – spektaklu dla dzieci Jajo w<br />
sieci, z którym przed pandemią podróżowałyśmy po całej<br />
Polsce. Jeśli wszystko pójdzie po myśli, to Jajo w sieci będziemy<br />
wystawiać w teatrze w Warszawie.<br />
Teatr im. Osterwy w Lublinie poniósł niedawno duże<br />
straty personalne. Wiem, że bardzo mocno przeżyła Pani<br />
to wydarzenie… (Czy możemy dostać parę słów na ten<br />
temat?) Każda śmierć jest zawsze wstrząsem i uświadamia<br />
tym, którzy zostali, że to życie jest tylko przejściem.<br />
Jesteśmy tylko na chwilę i musimy przeżyć każdy dzień,<br />
jakby miał być tym ostatnim.<br />
Śmierć aktorów, w zasadzie jedna po drugiej, rozdarła nasze<br />
serca. Cały Teatr pogrążył się w żałobie, a wraz z nim<br />
widownia w Lublinie.<br />
Ja cały czas jeszcze nie umiem o tym wszystkim mówić.<br />
Mam tysiące myśli, prób odpowiedzi na pytania: dlaczego<br />
oni?, dlaczego tak przedwcześnie…? dlaczego?<br />
Zajmuje się Pani także pracą charytatywną. Kilka miesięcy<br />
temu wróciła Pani z kolejnej wyprawy do Afryki. Co<br />
było jej celem?<br />
To było zwieńczenie mojej dwuletniej misji prowadzonej<br />
stacjonarnie w Warszawie, projektu, który zaczął się od<br />
mojego pobytu na Zanzibarze, w wiosce Jambiani, trzy<br />
lata temu. Będąc na miejscu, dużo fotografowałam, a gdy<br />
zgubiłam tam telefon, który szczęśliwie się odnalazł, to<br />
chciałam się odwdzięczyć lokalnej społeczności. Zorganizowałam<br />
więc wystawę zdjęć w Warszawie, w sklepie charytatywnym<br />
Amakuru, połączoną z licytacją płócien współczesnych<br />
malarzy.<br />
Dochód z aukcji charytatywnej został przeznaczony na zakup<br />
podręczników do nauki języka angielskiego oraz inne<br />
przybory szkolne potrzebne w szkołach na Zanzibarze.<br />
Pomoc dzieciom afrykańskim przebiegała w ciepłej i życzliwej<br />
atmosferze. Nawiązanie z nimi głębszej relacji, pokazanie<br />
im i uświadomienie, że są dla nas – ludzi z odległej<br />
Polski – ważne, inspirujące, było priorytetem.<br />
Wystawa zdjęć „Dzieci z Jambiani” mojego autorstwa została<br />
już na stałe na Zanzibarze wraz z filmem Pragnienia<br />
nie z tego świata. Dla miejscowych dzieci jest to niewątpliwie<br />
wielkie przeżycie móc zobaczyć siebie na ekranie i na<br />
fotografiach. Poczuły się prawdziwymi bohaterami.<br />
Realizacja tego przedsięwzięcia możliwa była we współpracy<br />
z Pallotyńską Fundacją Misyjną Salvatti.pl. Fundacja<br />
udziela się w misjach na całym świecie i na tym polu posiada<br />
cenne doświadczenie, którego nie miałam.<br />
Promując swoją produkcję filmową, a także pomagając<br />
ludziom, sporo Pani podróżuje. Jak udaje się to połączyć<br />
z bieżącą pracą, a także życiem zawodowym?<br />
Tak się szczęśliwie składa, że udaje mi się połączyć te dwie<br />
sfery mojej aktywności, choć sama się temu dziwię :-)<br />
Mój obecny dyrektor Redbad Klynstra-Komarnicki jest mi<br />
przychylny i pomaga mi, jak tylko może. Chociażby pomoc<br />
w przygotowaniu premiery filmu w Teatrze to doprawdy<br />
wielka sprawa. Jestem mu za to bardzo wdzięczna.<br />
Kiedy będziemy mogli ujrzeć Drgania świetlików<br />
na ekranie bądź w telewizji? I jakie są plany na kolejne<br />
produkcje?<br />
Mam nadzieję na współpracę z Filmoteką Narodową, która<br />
zajęłaby się dystrybucją filmu.<br />
Kto wie, może i TVP zakupi film. Na razie to tylko moje życzeniowe<br />
myślenie, ale wierzę, że jeśli dzieło okaże się dla<br />
widzów wartościowe, to produkcja sama obroni się przy<br />
moim skromnym udziale.<br />
Na razie żyję filmem Drgania świetlików i nie zaprzątam<br />
sobie głowy niczym innym. Staram się nie wybiegać za daleko<br />
w przyszłość.<br />
Bardzo dziękuję za rozmowę. Serdecznie pozdrawiam.<br />
[IS,AS]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
101
POEZJA<br />
Polecane<br />
102<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
TADEUSZ KRZYSZTOF KNYZIAK<br />
urodzony w 1948 r. w Warszawie, gdzie mieszka do dziś.<br />
Publikuje pod pseudonimem artystycznym Coobus (na<br />
Facebooku jako Coby Coobus). Pseudonim ten wywodzi<br />
się z początków życia internetowego w 2007 r., gdy autor<br />
pojawił się na miniblogu Pinger i tam zainicjował swoją<br />
działalność twórczą. W następnych latach, dzięki kolejnym<br />
poetyckim blogom oraz grupom, zabawa w wierszopisanie<br />
osiągała coraz bardziej profesjonalny poziom.<br />
Coobus, wzbogacając się o nowe doświadczenia, dojrzewał<br />
twórczo. W 2012 r. jego wiersze po raz pierwszy<br />
ukazały się drukiem. Od tamtej pory Coobus wydał<br />
5 tomików (Chwile, Światłocienie, Światłoczułe słowa,<br />
Posłoneczność, Sen o przebudzeniu), współtworzył<br />
ponad 100 almanachów, gościł na łamach periodyków<br />
twórczych i w rozgłośniach radiowych. Zdobywca<br />
kilkudziesięciu nagród w ogólnopolskich i międzynarodowych<br />
konkursach literackich, w tym ponad 30 zwycięskich.<br />
Należy do Stowarzyszenia Autorów Polskich<br />
(członek zarządu Oddziału Warszawskiego), grupy literacko-muzycznej<br />
Terra Poetica oraz Klubu Poszukiwaczy<br />
Słowa w Piasecznie pod Warszawą. Autor wierszy, piosenek<br />
(na kilku płytach), opowiadań i recenzji tomików<br />
poetyckich. Prowadzi spotkania autorskie inicjowane<br />
działalnością w SAP-ie. Swoją poezję prezentuje w szkołach,<br />
bibliotekach, domach kultury i na forach internetowych.<br />
Za całokształt twórczości otrzymał odznakę<br />
honorową „Zasłużony dla Kultury Polskiej” (2020),<br />
a za działalność na rzecz SAP-u – Nagrodę im. Bolesława<br />
Prusa (2020).
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Mówiłaś…<br />
jeśli nie możesz być ptakiem, bądź człowiekiem,<br />
nie przesadzaj z nauką latania. Nie szukaj wysokich skał i dachów.<br />
W świecie drzew i wysokiej trawy każdy upadek będzie<br />
bolesny, ale próbuj. Nie uwolnisz się od marzeń. Musisz przejść<br />
przez stłuczenie kolan, podobnie jak przez pierwszy erotyczny sen.<br />
Tylko tak uda ci się wyjść z Nibylandii i Stumilowego Lasu.<br />
Mowiłaś…<br />
rośnij i bądź. Oswajaj to, co nieoswojone, zbieraj napotykane<br />
prawdy jak muszelki, z czasem nauczysz się oddzielać ziarno<br />
od plewów. Jeśli skaleczą i zaboli, popij wódką, trudno,<br />
tylko pamiętaj, z jakim skutkiem robił to ojciec. Wykrzycz gniew<br />
morskiej fali. I nie dziw się, że wilk ucieka na widok człowieka,<br />
drzewa karnie ustawiają się przed ludźmi w szpalery, a rzeka<br />
na ich żądanie zmienia koryto. Tym, którzy wiedzą wszystko,<br />
nie ufaj. Słowa wszystko, nic, zawsze i nigdy, to wielka mistyfikacja.<br />
Mowiłaś…<br />
odkładaj w sercu chwile dobre i chwile złe, wyznacz dla nich<br />
osobne półki. Kiedyś powrócisz do lektury. Jesienne liście,<br />
które zachłystują się nadmiarem złota, to martwe liście. Człowiek<br />
w niewoli bogactwa to martwy człowiek. Ten biedny jest<br />
bardziej szczery, ale to zapewne na razie zbyt trudne dla ciebie.<br />
Zrozumiesz to, zanim jeszcze życie wystawi ci rachunek<br />
za smutki i radości, za mądrość i głupotę, za to, czego zrobić<br />
nie zdążyłeś, i za to, co zrobiłeś bez świadomości końcowego<br />
rachunku sumienia.<br />
Mówiłaś, patrząc w doniczkowe okna, w bezbarwność ścian,<br />
w biel szpitalnej pościeli. Wtedy, gdy uczyłem się chodzić,<br />
gdy spadłem z roweru, gdy po raz pierwszy rzuciła mnie dziewczyna.<br />
Mówiłaś przekonana, że kierujesz te słowa do mnie.<br />
Płomyk znicza odbity od chryzantem potrafi dziś wiele wyjaśnić.<br />
Patrząc w niewidoczne lustro, kierowałaś je również do siebie samej.<br />
POEZJA<br />
MAGIA<br />
W zielonych gniazdach rodzi się głód życia,<br />
czas się uskrzydla, jedwabni go motyl,<br />
kwitną kasztany. Tu cię zostawiłem,<br />
tu wciąż prowadzą coraz cichsze kroki.<br />
Czy wracałbym tu, gdyby cię nie było?<br />
Nie pytaj. Nie wiem. Ogród też już inny.<br />
Wczoraj, nad ranem, znowu mi się śniłaś,<br />
świt psim językiem lizał stare blizny.<br />
Uległe wiatrom witają mnie liście,<br />
wita mnie oddech starego ogrodu,<br />
podrywam życie na zmęczonych skrzydłach,<br />
gdzieś w tym jaśminie odkrywałem młodość.<br />
Ptak się nie męczy tak jak ludzka pamięć,<br />
śledzę go wzrokiem, gdy kręgi zatacza.<br />
Ja już bez skrzydeł. Jego są jak znaki,<br />
utrwalające półprawdy półznaczeń.<br />
Nikt nie wie, po co stale tutaj wracam,<br />
tylko te ptaki, tylko stary platan.<br />
MIŁOŚĆ Z KLOCKÓW LEGO<br />
BALLADA O MILCZĄCYCH DŁONIACH<br />
W twoich dłoniach milczących moje nie zamilkły,<br />
bezgłośnymi szeptami pulsują w ukryciu.<br />
Czasem głos im się łamie w wyznaniach niewinnych,<br />
czasem drżą, oczekując na życie po życiu.<br />
W twoich dłoniach lękliwość spłoszonych gołębi,<br />
w moich kuszące ziarnem ciche obietnice.<br />
Oswajam cię z bliskością satynowej głębi,<br />
świadomy trzepotania zalęknionych skrzydeł.<br />
W twoich dłoniach kamienie w niewoli bezruchu.<br />
Podnoszę je raz setny, nasycam nadzieją,<br />
że przestaną być wreszcie bezduszne i głuche,<br />
i odsłonią przede mną to, co w sobie kryją.<br />
Chciałbym światłem księżyca zbudzić kolec róży,<br />
żeby kropla czerwona żyła jak najdłużej.<br />
dziś znowu wymienicie się ciałami<br />
wczepiona paznokciami wzniesiesz się<br />
ku jasnej stronie mocy<br />
a on pół mężczyzna pół dziecko<br />
po raz kolejny ucieszy się z odkrycia<br />
że gdy jesteś w nowiu wyją do ciebie wilki<br />
wciąż oddala swój powrót z Gwiezdnych Wojen<br />
Nibylandii też zapewne nigdy nie opuści<br />
jesteś zmuszona wmawiać sobie że dorosłość<br />
to zbędny dar i kochać go takim jaki jest<br />
niepoprawny wieczny dzieciak<br />
Leia już na zawsze pozostanie dla ciebie konkurentką<br />
starasz się rywalizować z nią jak równa z równą<br />
jak księżniczka z księżniczką<br />
jak miłość brzemienna z miłością bezpłodną<br />
klockami lego też z nikim się nie dzieli<br />
dla ciebie nie zamierza robić wyjątku<br />
odpłacasz mu własnymi konstrukcjami<br />
szepty dopasowujesz do oddechów<br />
układasz z nich schody do wspólnej wspinaczki<br />
i cieszysz się gdy twój mały książę nazywa cię różą<br />
bo niezwykłe i księżycowe to doznanie<br />
móc się wtedy dla niego otworzyć<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
103
SPACER ZA RĘKĘ Z MUZĄ<br />
S Ł A W O M I R J A N K O W S K I<br />
1. Sztuka bywa mylona ze skandalem. Sztuka nigdy<br />
nie jest skandalem. Artysta nigdy nie wywołuje skandalu.<br />
Czasem czyni to odbiorca. Artysta nigdy. Prowokacja<br />
to nie sztuka.<br />
2. Kontempluję w aucie z M u boku. M to Muza.<br />
Nie mylić z muzyką, która właśnie płynie z radiowej<br />
Dwójki. Fale dźwięków Symfonii Pieśni Żałosnych<br />
Henryka Mikołaja Góreckiego wlewają się pod<br />
przesłonięte woalem rzęs powieki Muzy. Malują na<br />
dziewczęcych policzkach dojrzałej kobiety niedostępny<br />
ludziom pospolitym róż mistycznego uniesienia;<br />
dzieło sztuki tworzy dzieło sztuki. Piękno rozmnaża<br />
się samoistnie. Graweruje się w tekście. Wpina wrażliwość<br />
czytelnika w złoty łańcuch artyzmu, choć nie<br />
jest w stanie zerwać jej z żelaznego łańcucha egzystencji,<br />
który trzyma jestestwo krótko przy misce<br />
i budzie, na podwórku rozdziobanym przez domowe<br />
ptactwo, nieopodal wysokiego muru „zjeżonego<br />
na szczycie / ostrym szkłem z potłuczonej butelki” 1 .<br />
NOSPR pod batutą Krzysztofa Pendereckiego. Nagranie<br />
z 2014 roku z Teatru Wielkiego Opery Narodowej<br />
(pod którym w lipcowy poranek całowałem się<br />
z Muzą na drugiej randce).<br />
Dojeżdżamy na łąki. Drzewo-niedźwiedź u wrót<br />
doliny skrywa się za listowiem. Jeszcze kilkaset metrów<br />
polnej drogi i opuszczamy szyby s-crossa. Muzyka<br />
wypuszczona z wnętrza auta splata się z włosami<br />
trawy, z wiejskim sierpniowym powietrzem, niby<br />
męskie dłonie z kobiecą delikatnością albo zachłanne<br />
palce Seong-Jin Cho z klawiaturą fortepianu, kiedy<br />
wykonawca stapia się z muzyką Chopina na festiwalu<br />
w Dusznikach-Zdroju.<br />
Podążam za nutami symfonii. Moje dłonie podążają.<br />
Pożądają.<br />
Tłum słoneczników o smutnych, zapatrzonych<br />
ślepo w słońce twarzach van Gogha, stoi na sąsiednim<br />
polu, gdzie jeszcze dekadę temu dwie rachityczne<br />
sosny, księżniczki tego spłachetka, witały mnie<br />
zawsze ukradkowym, melancholijnym spojrzeniem,<br />
rzucanym niby urok spod poskręcanych diademów.<br />
Teraz wzbudzałyby zazdrość w Muzie. Ale sosen już nie<br />
ma. Spoczywają w kamiennym sarkofagu tekstu Łąki.<br />
Świat nawet nie zauważy, że w nim przebywałeś.<br />
Słoneczniki zajęły miejsce sosen. Stoją przy<br />
sztalugach. Malują autoportrety. Żeby świat zauważył.<br />
I zapamiętał. Przyglądają się swoim pożółkłym<br />
twarzom w zwierciadle słońca. Co za (od)ludne corso!<br />
Jeszcze w listopadzie paradował po nim, prawie<br />
jak w Hyde Parku, kukurydziany tłum zżółkłych, wysuszonych<br />
starców w piżamach z pobliskich, skrytych<br />
przed wzrokiem konsumpcjonizmu domów spokojnej<br />
starości, które odkryła przypadkiem, jak odkrywa<br />
się masowe groby, para białych czapli, kiedy odlatywała<br />
w podróż poślubną.<br />
Corso zmienia swoje oblicze, ale łąki leżą niezmienione.<br />
Niewzruszone. Wieczne. Jak uroda Muzy.<br />
To dwa płaty łęgu przedzielone rowem rzeki niby różane<br />
płatki delikatności Muzy, cieliste płatki dojrzałej<br />
kobiety wyszeptującej w momencie pierwszego<br />
zbliżenia, z nieśmiałością dziewicy pierwsze kocham<br />
cię, które śmiałek spija – czystą, krystaliczną wodę ze<br />
źródła na nieosiągalnym szczycie. Śmiałek, którego<br />
interesuje jedynie nieosiągalne.<br />
Cieszę, się, że nie jesteś „z rasy tych, / co zostają<br />
na ziemi” 2 .<br />
Łąki wyglądają jak podczas sianokosów w czasach<br />
Pana Tadeusza. Jakbyśmy tu przyjechali nie<br />
SUV-em, lecz fiakrem. Zmieniają szaty w zgodzie<br />
z rytmem pór roku. Ich moda niezmienna i szyta<br />
na miarę. Nie noszą szmat jednorazowego użytku.<br />
Z sentymentem wracają do starannie wyszukanych<br />
sukienek ze szlachetnych tkanin. Zupełnie jak Muza,<br />
którą uwiodłem na rynku w Sabinovie. Uwiodłem<br />
Cudowny Spokój, balsamujący na co dzień swoje ciało<br />
i moją duszę. Ale to nie tamta dziewczyna, która<br />
obróciła się na pięcie, i w oka mgnieniu zniknęła bez<br />
śladu wewnątrz pizzerii jak nastoletnia Turczynka za<br />
węgłem zakątka Anatolii – drobina pochłonięta przez<br />
1 E. Montale, wiersz bez tytułu z cyklu SARKOFAGI, przeł. Z. Kubiak [w:] tegoż,<br />
Poezje wybrane, Warszawa 1987, s. 27.<br />
2 E. Montale, Falset, przeł. R. Wojdan [w:] tegoż, dz. cyt., s. 21. Fragmenty<br />
zapisane kursywą oznaczają myśli Muzy.<br />
104<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
(AUTOPORTRET Z MUZĄ)<br />
mrok czeluści nocy Lewantu, ani nie Zuzana Fialova<br />
z filmu Wino Truskawkowe, ani nie panna młoda<br />
z girlandy weselnych aut rozbryzgującej kałuże parującego<br />
lipcowego deszczu.<br />
Złote prosecco włosów znakiem Muzy jak atrybutem<br />
Afrodyty – róża. Wysiadam z auta, by się zanurzyć<br />
– w złote wodospady promieni, które przyjęły<br />
całe światło słońca i przetopiły je na olśnienie. Słoneczniki<br />
odwracają głowy od Słońca. Zamiast w nim<br />
przeglądają się w Olśnieniu. Mężczyźni w Kobiecie.<br />
Tłum sztyletów przebija mnie pchnięciem zazdrości.<br />
Obóz na zewnątrz i druty kolczaste, które „kłębią się<br />
wewnątrz każdego z nas” 3 . Dwie strony medalu. Miłość<br />
i zazdrość. Dobrze, że to nie tłum długowłosych<br />
muzyków. Muza uwielbia muzykę. Nawet niewidoczna,<br />
szara północna rzeka, ów przedział między łęgami,<br />
zapragnęła mienić się lazurem Śródziemnomorza<br />
niby międzymorze płatków róży Muzy.<br />
Przeplatam palcami jej palce. Pasują do siebie<br />
jak ząbki zamka błyskawicznego, ale to nie jest dobre<br />
porównanie, bowiem splotowi zamka błyskawicznego<br />
brakuje czułości, która przenika splot naszych<br />
dłoni. Stapia skóry kochanków w jedność milimetr po<br />
milimetrze przy akompaniamencie dźwięków symfonii<br />
miłosnych westchnień rozkoszy Muzy. Spacer pisarza<br />
– niepowtarzalna podróż. Spacer za rękę z Muzą,<br />
która z zamyślonego czoła odgarnia bukiet pachnących<br />
różą promieni i znów mówi słowami poety:<br />
„Masz rację! Nie mąć obawami<br />
uśmiechniętego teraz” 4 .<br />
Idziemy za rękę po terasie łęgu z widokiem na<br />
rozłóg doliny. Olszyny, pod którymi rozmyślał wiejski<br />
proboszcz – groźne, kiedy targane nienasyconym<br />
wiatrem, teraz, w nieruchomym powietrzu, są przyjazne<br />
i szczodre w dawaniu cienia. Przyglądają się<br />
nam – niemi gapie.<br />
Hipertrofia ciszy. Soteriologia otwartej przestrzeni.<br />
Otwartej jedynie na nią i na mnie. Jak okiem<br />
sięgnąć, nie dostrzeżesz ludzkiej duszy. Patrzymy to<br />
na tłum słoneczników, to na gałęzie drzew olchowych.<br />
Patrzymy sobie w oczy. Pożądliwe palce wiatru<br />
3 R. Kapuściński, Druty [w:] tegoż, Wiersze zebrane, Warszawa 2008, s. 12.<br />
4 E. Montale, Falset, dz. cyt., s. 21<br />
potargały zieloną fryzurę doliny. Pozostawiły kochankę<br />
uśpioną pod kołdrą błogości. Moje palce idą za<br />
przykładem wiatru. Błądzą w zwiewnym złocie włosów.<br />
Przypominają sobie lipcowy poranek w pustych<br />
Łazienkach. Tylko ona i ja. Nienasycone małolaty siły<br />
wieku.<br />
A może w ucieczce w infantylną miłość ratunek?<br />
Kto wie, który świat jest prawdziwy?<br />
Kaprys przyszłości nie przekreśli historii miłości<br />
zapisanej w literaturze – transponuję w myślach.<br />
A potem opowiadam o tym Muzie. Jej policzki różowieją.<br />
Oczy śmieją się. Śmieją się z mojej skłonności<br />
do przesady, której często daję się ponieść jak ona<br />
swojej wyobraźni, kiedy przeistacza się w bachantkę<br />
miłości. Choć znów to nie jest dobre porównanie,<br />
bowiem Muza nie daje się ponieść wyobraźni, jeśli<br />
nie czuje głębi obopólnego Uczucia. Uczucia dwojga.<br />
Może właśnie dać się ponieść wyobraźni – oznaką<br />
najwyższego stopnia wyzwolenia kobiety? Wyzwolenia<br />
mężczyzny?<br />
Moim sensem życia jest Miłość we wszystkich<br />
jej przejawach.<br />
Wyobraźnia nie baczy na mur. Wyobraźnia<br />
przelatuje ponad fosą przestrzeni. W społeczeństwie<br />
planetarnym przelatuje samolotami i światłowodami.<br />
Autostradami. Czy może wyzwolić człowieka<br />
z rzeczywistości, gdzie nikt już nie wie, który świat<br />
jest prawdziwy?<br />
3. Literatura (jak Muza) ma naturę arystokratyczną.<br />
Ale to nie literatura izoluje się od historycznej rzeczywistości.<br />
To pospolitość izoluje się od literatury. To<br />
nie arystokratyczność literatury decyduje o odizolowaniu,<br />
lecz apartheid pospolitości, w której zanurzyła<br />
się historyczna rzeczywistość.<br />
4. Na początku drogi myślałem, że jest odwrotnie.<br />
5. „Jest jedna róża… zdaje mi się, że ona mnie oswoiła…”<br />
5 . [SJ]<br />
5 A. de Saint-Exupéry, Mały Książę, przeł. J. Szweykowski, Warszawa 1992, s.<br />
60.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
105
W I E R S Z E<br />
Małgorzata Borzeszkowska<br />
106<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Foto: RC
GŁOS<br />
tego głosu się nie zapomina –<br />
mówi Natalia –<br />
uczyła mnie pani<br />
uśmiecham się pod maseczką;<br />
pamiętam Natalię i Wiolę,<br />
i innych,<br />
nawet ich dzieci zaczynają już mościć się w którymś z<br />
pudełek mojej pamięci<br />
oni rosną, ja układam puzzle –<br />
twarze i imiona, ciała i charakter pisma –<br />
bywa, że cała ta rozsypanka na moment sama się<br />
porządkuje,<br />
potem znów twarze zamieniają się nosami, oczy kolorem,<br />
a usta raz się zwężają, innym razem wypełniają<br />
ich głosy są nie do poznania –<br />
poważniejsze, bardziej zmęczone, czasem obojętne,<br />
tylko żal za uciekającym czasem jest wspólny i dokonany,<br />
strona bierna zaczyna brać górę,<br />
równoważniki życia pojawiają się częściej<br />
Małgorzata Borzeszkowska<br />
poznałam panią po głosie<br />
a co, jeśli oniemieję, czy ktoś mnie rozpozna pod maską<br />
lat?<br />
czas na pastylkę<br />
pod język<br />
WIERSZ Z K…<br />
noszę w torebce cień drzewa,<br />
zielony liść i trzy igły<br />
sosny,<br />
noszę stare klucze bez drzwi,<br />
brelok w kształcie serca zlepiony taśmą<br />
i jedną rękawiczkę,<br />
gdyby przyjrzeć się uważniej, męską<br />
mam tam słowa kulturalne, metafory, idiomy i związki<br />
frazeologiczne na każdą okazję<br />
nanizane na czerwoną nitkę,<br />
gdy potrząsnę torebką, wraz z okruchami ciastek i guzikami<br />
urwanymi na szczęście, grzechocze jedno słowo, słowo klucz<br />
bez drzwi,<br />
mocne do bólu<br />
słowo na k,<br />
wytrych do codzienności,<br />
czekolada przed śniadaniem<br />
noszę w torebce<br />
szorstkie i miękkie zarazem,<br />
odporne jak widia i kruche jak szkło<br />
słowo na k,<br />
k…<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
107 107
Podeschłe cytryny,<br />
pomarszczone pomidorki cherry…<br />
M a r t a S a p a ł a n a m a r n e<br />
108<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Pamiętasz bajkę o królu, który zgubił się w lesie<br />
i został nakarmiony ziemniakami? Głód jest najlepszym<br />
kucharzem. My wciąż leczymy rany po komunizmie: idę<br />
do sklepu, napełnię wózek po brzegi, najwyżej potem<br />
wyrzucę. Kiedyś sklep był czynny do osiemnastej i ludzie<br />
zjadali wszystko, co mieli, teraz możesz sobie w każdej<br />
chwili kupić, co chcesz, przed północą.<br />
Trudno się przyznać, ale jestem amatorem zwiedzania<br />
śmietników, składowisk, dzikich wysypisk, różnego rodzaju<br />
miejsc naznaczonych ludzkim pasożytnictwem. Skłania<br />
to wędrowanie do różnych przemyśleń, co tu mówić,<br />
raczej przygnębiających. Konsumentom zbyt często<br />
przyświeca motto znane z reklam pewnej sieci handlowej:<br />
„Jak sobota, na zapas kup więcej, kup więcej…”. Potem<br />
najwyżej się wyrzuci, do śmieci, kanalizacji, lasu, za<br />
drogę. Praktycyzm współczesności widać na poboczach<br />
dróg, obrzeżach dużych miast, dworcach kolejowych,<br />
w pustostanach, parkach. Ażeby lepiej dotrzeć do<br />
wyobraźni, utkałem na tę okazję obrazek, powszechny<br />
widok w gospodarstwach domowych. Po świętach widzę<br />
lodówkę wypchaną różnościami. Kaśka zostawiła otwarte<br />
parówki bezglutenowe, Renata odłożyła fish & chips, Jarek<br />
nie dojadł pasztetu z borowikami, a Ewelinka chciała<br />
dać gościom do posmakowania fasolkę po bretońsku<br />
i sałatkę z pyszną kiełbasą od gospodarza. Aśka nie chciała<br />
się poczęstować, no i parówki stały się obślizgłe, nagle<br />
dostały glutenu, fish & chips wyschło na wiór, pasztet<br />
pokrył się miękkim w dotyku szarawym meszkiem,<br />
fasolka i sałatka zaczęły grać w zielone, jedzonko diabli<br />
wzięli. No to Aśka, niewiele myśląc, hops do worka,<br />
wystawiła śmieci przed posesję. Takie zachowanie,<br />
szczególnie w rozumieniu generacji moich rodziców, to<br />
egzekwowanie zasady Ordnung muss sein 1 . Młodsi jednak<br />
zaczynają kontestować przekonanie prowadzące do<br />
marnotrawstwa, szukają różnych sposobów, aby ten stan<br />
rzeczy zmienić. Kwestia marnowania żywności to już nie<br />
tylko kuchnia zero waste w wykonaniu naszych babć, ale<br />
przede wszystkim promowanie (nie lubię tego określenia)<br />
zdrowych nawyków oraz innego podejścia do żywności,<br />
1 Porządek musi być (niem).<br />
dzielenie się nadwyżkami, budowanie świadomości<br />
konsumenckiej i proekologicznej. Rzekłbym, że jest to<br />
chyba najbardziej dostosowanie produkcji do potrzeb<br />
klientów, w trosce, aby na linii produkcyjnej, od początku<br />
aż po koniec, kierować się umiarem i poszanowaniem<br />
środowiska. Między innymi te kwestie są podniesione<br />
w zbiorze reportaży Na marne Marty Sapały, który<br />
w gruncie rzeczy otwiera dyskusję o tym, jak można lepiej<br />
zagospodarować żywność oraz jak zmienia się mentalność,<br />
kiedy obiegowe prawdy zderzają się z faktami.<br />
Próbuję się domyślić, jakie pytania rozległy się po<br />
wydaniu książki. O co ta cała burza? Przecież nic złego się<br />
nie dzieje. Dysproporcje między zamożnymi a biednymi<br />
maleją, głód nie doskwiera już tak jak kiedyś. Jednak<br />
w szerszej perspektywie sprawa wygląda nieco inaczej.<br />
Marta Sapała przedstawia dane, żeby zobrazować skalę<br />
zjawiska:<br />
1,3 miliarda ton – tyle żywności marnuje rocznie cała<br />
Ziemia. Jedną trzecią globalnej produkcji.<br />
88 milionów ton – Europa.<br />
9 milionów ton – Polska, jedna z liderek. Piąte miejsce<br />
w Unii Europejskiej.<br />
Liczby nie do wyobrażenia, alarmujące, liczby, które<br />
szokują – tak lubimy o nich mówić.<br />
Statystycznie rzecz ujmując, na trzy siatki kupionej<br />
żywności jedną wyrzucamy do kosza. Przyczyny są<br />
różne, o tym zresztą też pisze Sapała: pogniotło się<br />
w podróży, zbyt dużo kupiliśmy, nie zasmakowało, albo<br />
też – co mnie trochę dziwi – jedzenie straciło na wyglądzie<br />
(pomarszczone pomidory, zwiędła pietruszka, czerstwy<br />
chleb). Paradoksalnie, czerstwy chleb jest zdrowszy niż<br />
świeży, więc powiedziałbym, że marnowanie w tym<br />
wypadku to raczej objaw wygodnictwa. Te dysproporcje<br />
w Polsce są mniejsze. W innych krajach jednak sprawa<br />
wygląda następująco: z jednej strony rzesza ludzi boryka<br />
się z otyłością stanowiącą jedną z naczelnych chorób<br />
cywilizacyjnych, a z drugiej strony w Azji i Afryce nadal<br />
istnieje problem głodu i niedożywienia. Może więc<br />
sedno problemu tkwi w niewłaściwym rozdysponowaniu<br />
żywności? W jakiejś mierze zawinili ludzie. Sapała<br />
jednak zwraca uwagę, że liczby, które tak często są<br />
przytaczane w mediach, stanowią łakomy kąsek, działają<br />
emocjonalnie, wywołują poczucie winy, wstydu, angażują
społecznie, ale również są mocno niedoszacowane<br />
i przeterminowane. Badania, do których sięga autorka,<br />
to zaledwie zalążek tego, co dopiero będzie się działo.<br />
Wszyscy członkowie ONZ do 2030 roku mają ograniczyć<br />
o połowę marnotrawstwo żywności w restauracjach<br />
i gospodarstwach domowych (The Sustainable<br />
Development Goals [17 Celów Zrównoważonego Rozwoju<br />
– przyp. red.]). Komisja Europejska z kolei wezwała kraje<br />
członkowskie do ograniczenia wyrzucania żywności oraz<br />
monitorowania odpadów spożywczych. Polska miała<br />
wdrożyć unijne procedury w 2021 roku. W dniu 1 marca<br />
2020 roku weszła w życie ustawa, która nakazuje, aby<br />
sklepy dzieliły się niesprzedaną żywnością z organizacjami<br />
pożytku publicznego. Za każdy kilogram wyrzuconych<br />
towarów zostanie nałożona kara w wysokości dziesięciu<br />
groszy. Jak bardzo te przepisy usprawnią działanie<br />
chociażby Banków Żywności, nie do końca wiadomo.<br />
Aby cokolwiek zmieniło się na lepsze, potrzeba<br />
odejścia od starych nawyków, strategii w kupowaniu oraz<br />
minimalizowaniu strat. Nie da się uniknąć marnotrawstwa,<br />
ono jest wpisane w cykl, przez który przechodzi żywność;<br />
można najwyżej unikać nonszalanckiego traktowania<br />
resztek. Mama czasami używa zgrabnej formułki:<br />
„I od złota odleci”, przez co należy rozumieć, że nawet<br />
jeśli chcemy być bardzo oszczędni i gospodarni, nie<br />
jest to wykonalne na dłuższą metę. Można obierać<br />
ziemniaki cienko, natomiast potem trzeba jeszcze znaleźć<br />
czas, aby wyskrobać oczka. Da się zamrozić obiad na<br />
kilka dni, ale w końcu trzeba będzie podjąć względem<br />
niego jakieś decyzje – nie da się gromadzić zapasów<br />
w nieskończoność. Jeśli kupimy dużą ilość płatków, kaszy<br />
i mąki, trzeba będzie to wszystko zużyć, zanim się zepsuje.<br />
Inaczej zalęgną się mole, jak to mają w zwyczaju robić<br />
w cukierkach czekoladowych z orzeszkami.<br />
Uwagę przykuwają narracje kobiece, których sporo<br />
w reportażach Sapały. Zazwyczaj czytamy tego rodzaju<br />
relacje w pismach dla pań, kalendarzach czy książkach<br />
z przepisami. Wskazówki: Jak przygotować posiłek z tego,<br />
co zostało z obiadu? Jak odświeżyć stare wędliny? Jak<br />
wykorzystać skorupki od jajek? Słoik po dżemie zalany<br />
gorącą wodą to przecież doskonała lemoniada. W Na<br />
marne znajduje się również wypowiedź Grażyny, matki<br />
Marty, autorki książki. Opowieści narratorek nierzadko<br />
sięgają do czasów dziecięcych, wiejskiej beztroski, mleka<br />
od krowy czy inicjacji w codzienne gospodarskie zwyczaje.<br />
Olga opowiada o swoim dzieciństwie w stalinowskiej<br />
Rosji, blokadzie Leningradu, o pamięci głodu, chociaż<br />
sama zaprzecza, aby jej doskwierał niedosyt. Trzeba tu<br />
również przypomnieć o Wielkim Głodzie na Ukrainie,<br />
wywołanym w latach 30. przez ówczesny reżim bolszewicki<br />
– jednej z największych zbrodni w historii. Głód i jego<br />
konsekwencje przechodzą z pokolenia na pokolenie.<br />
To niefortunne dziedzictwo skutkuje częstszymi<br />
zachorowaniami na różne choroby, w tym otyłość,<br />
nadciśnienie i choroby krążeniowe. Chcąc zaspokoić<br />
podstawowe potrzeby, ludzie zapominają, że śmieciowe,<br />
niepełnowartościowe jedzenie nie wystarcza. Dlatego<br />
w XXI wieku można mówić o głodzie niedożywienia<br />
także u osób otyłych. W ich przypadku, pomimo ilości<br />
przyswajanego pokarmu, brakuje najistotniejszych<br />
składników odżywczych. Jak przekonuje Sapała, głód<br />
przenika do naszej biologicznej pamięci i przejawiać się<br />
może w zachłannym, kompulsywnym jedzeniu, robieniu<br />
nadmiernych zapasów. To doświadczenie nie tylko tych,<br />
którzy wojnę przeżyli, ale również ich dzieci oraz wnuków.<br />
To traumy, odziedziczone mechanizmy i wyryte programy.<br />
To odziedziczony lęk, który przenika do krwi jak trucizna.<br />
Znów zabrzmi wyświechtana śpiewka, ale czy czasem te<br />
mechanizmy nie odżyły w czasie pandemii? Weronika<br />
opowiada, jak działają preppersi i dlaczego zapasy<br />
żywności niejako oswajają lęk, pozwalając chociaż na<br />
chwilę odetchnąć pełną piersią. Lęk jednakże nie ustaje,<br />
potęgowany przez izolację i konfrontację z własnym „ja”.<br />
Nie ustaje również wstyd oraz związane z nim<br />
społeczne mechanizmy kontroli. Wstyd jako narzędzie<br />
może pełnić różnorakie role. Sapała przypatruje się temu,<br />
co możemy nazwać etykietowaniem. „Resztki z pańskiego<br />
stołu” – głosi powiedzenie. Czy nadal wykorzystywanie<br />
resztek i nadwyżek jest traktowane jako upokarzające?<br />
Czy stygmatyzuje w dzieleniu na lepszych i gorszych?<br />
Nie każdy zajrzy do śmietnika, a na pewno nie za dnia.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
109
Toniemy w śmieciach<br />
Nie każdy również pochyli się nad jedzeniem po dacie<br />
ważności. Niewątpliwie w polskim prawie brakuje<br />
uregulowania kwestii marnotrawstwa żywności. Coś<br />
zaczęło się zmieniać po słynnej historii piekarza z Legnicy,<br />
Waldemara Gronowskiego, jednak podjęte wówczas<br />
działania to wciąż kropla w morzu potrzeb. Jestem<br />
wdzięczny autorce za stwierdzenie: „Best by / Best<br />
before, not toxic after”. Niektórzy wręcz uważają datę<br />
ważności za datę godności, a przecież produkty trzymane<br />
w odpowiednim miejscu są nadal zdatne do spożycia.<br />
Może się komuś narażę, ale wybrane specyfiki, suplementy<br />
diety czy leki również zachowują swoje właściwości nawet<br />
kilka miesięcy po wskazanym na opakowaniu terminie.<br />
Za bardzo kierujemy się tym, co jest jedynie pewną umową<br />
dla jasności, żeby oznaczyć partie produktów, które przed<br />
wyznaczoną datą po prostu są przeceniane.<br />
Autorka przekonuje, że marnotrawstwo ma duży<br />
związek z kulturą. Jedzenie się wyrzuca, tego, co ktoś<br />
już napoczął, zabrania się mu brać do domu, potrawy<br />
w restauracjach są przygotowywane w taki sposób,<br />
że nie ma możliwości, by nie pozostawić resztek.<br />
Szczególne znaczenie mają tu święta i wszelkiego rodzaju<br />
uroczystości, gdzie rarytasów jest wręcz zanadto, a po<br />
wszystkim ewentualny cuchnący problem wyrzuca się do<br />
kosza. Jestem ciekaw, co powiedziałaby Magda Gessler,<br />
która w swoich programach raczej na jedzeniu nie skąpi.<br />
Przeorganizowanie pewnych zwyczajów byłoby wskazane,<br />
tym bardziej że ciastka, pieczywo przed czy po terminie to<br />
przede wszystkim trud pracownika i koszt, jaki został na nie<br />
przewidziany. Oprócz tego, że Sapała niezwykle obrazowo<br />
odtwarza realia społeczno-gospodarcze na przykładzie<br />
Ozimka i Legnicy, przekazuje jeszcze te szczegółowe<br />
dane równie barwnym i plastycznym językiem. Prowadzi<br />
swego rodzaju śledztwo, przypatruje się restrukturyzacji<br />
przedsiębiorstw, transformacji ustrojowej, wyjaśniając,<br />
jak wpłynęły one na poziom zamożności mieszkańców.<br />
Dlaczego jedni grzebią w śmietnikach, a drudzy<br />
niespecjalnie są tym zainteresowani? I co ostatecznie<br />
popycha ludzi do szukania alternatywnych metod<br />
znajdowania pożywienia? Freeganie to właśnie<br />
śmietnikowi szperacze. W jednej historii wypowiada się<br />
specjalistka od tego tematu, znana skądinąd Dorota Kotas,<br />
która znajduje w kontenerach cenne łupy. Są ludzie, którzy<br />
chcą się tym zajmować, być może niekoniecznie z przyczyn<br />
finansowych, jednak sieci handlowe – powiedzmy sobie<br />
otwarcie – nie za bardzo sprawę ułatwiają.<br />
A jeśli nie szperanie w śmietnikach, to może foodsharing<br />
czyli tzw. „społeczne” lodówki. Jadłodzielnie to<br />
wcale nienowy pomysł. Na stałe zapisał się on bowiem<br />
w życiu społecznym większych miast, szczególnie<br />
sprawdzając się przy okazji świąt, kiedy biesiadnicy mogą<br />
podzielić się tym, czego nie zdążą zjeść w odpowiednim<br />
czasie. Jedzenie, które trafia do takiej lodówki, musi być<br />
oczywiście świeże. Nie dajemy tego, co nam zbywa, ale<br />
to, co sami jemy na co dzień. Zrównoważone rozdysponowanie<br />
żywności to idea, której raczej nie da się zastosować<br />
w życiu całkowicie, ale można próbować uczynić to<br />
choć częściowo. Dobra wola powinna być wykazywana<br />
z obu stron. Ofiarodawcy nie powinni robić zakupów<br />
specjalnie po to, aby wypełnić wolną przestrzeń, bo<br />
zabraknie tam po prostu miejsca na produkty od<br />
innych osób. A z drugiej strony nie jest wskazane, by<br />
obdarowani zabierali z takiej lodówki ile wlezie, bo tym<br />
samym nie starczy żywności dla pozostałych chętnych.<br />
Owszem, poczęstuj się, ale miej świadomość, że za<br />
chwilę jadłodzielnię odwiedzi kolejna osoba, która<br />
być może nie ma innej możliwości, by zjeść cokolwiek.<br />
Gdyby zaangażowani w ten społeczny obieg żywności<br />
wykazali chociaż minimum szacunku i zrozumienia,<br />
żyłoby się nam lepiej.<br />
Nie każdy zdaje sobie z tego sprawę, ale<br />
świat zmienił się diametralnie. Toniemy w śmieciach.<br />
Zakupów nie robi się już od wielkiego dzwonu, jest to<br />
w zasadzie aktywność codzienna. Czasem kupujemy<br />
na zapas, innym razem z ciekawości. W obliczu<br />
zmian klimatycznych i w myśl zrównoważonego<br />
rozwoju coraz więcej mówi się właśnie o świadomym<br />
podchodzeniu do żywności. Sieci handlowe<br />
promują aktywne gospodarowanie jedzeniem<br />
oraz przypominają o zachowaniu najważniejszych<br />
zasad jego przechowywania. Pojawiają się reklamy<br />
i kampanie społeczne. Sporą dawkę wiedzy w tym<br />
zakresie przekazuje w mediach społecznościowych<br />
Sylwia Majcher. Nie tylko chodzi tutaj o jak najmniejsze<br />
marnotrawstwo, ale również zdrowe podejście do<br />
odżywiania czy udane pomysły na dania z resztek.<br />
Zachętą, by bacznie przyjrzeć się wykorzystywaniu<br />
żywności, może być prowadzenie dzienniczka będącego<br />
zarówno metodą badań, dzięki której można ustalić,<br />
co najczęściej wyrzucamy i w jakiej częstotliwości.<br />
To niezwykle istotne w kontekście ustalenia przyczyn<br />
niegospodarności. Czy takie metody wejdą nam<br />
w krew, a zapobieganie marnotrawstwu nie okaże się<br />
tylko chwilową modą? Czas pokaże. Wiem już jednak,<br />
że gdy ktoś zaproponuje mi jedzenie ze śmietnika,<br />
odpowiem: „bardzo chętnie”.<br />
Na marne Marty Sapały uzyskało nominację<br />
w XXIV edycji konkursu Grand Press 2020 na najlepszą<br />
książkę reporterską roku. [RK]<br />
Za kolejnym razem przynosi do domu<br />
czekoladki deserowe, zapakowane w serduszka<br />
z czerwonej blachy. Akurat są mikołajki, wręcza<br />
pudełko mężowi. Skąd to masz, Usia? A ze śmietnika.<br />
Masz więcej? No, ba!<br />
110<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Foto:Renata Cygan<br />
Tu jest<br />
miejsce<br />
na twoją<br />
REKLAMĘ<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
111
-<br />
Kwartalnik <strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong> dostępny jest<br />
w wersji elektronicznej nadal za darmo.<br />
Chcemy, aby pismo było osiągalne dla<br />
wszystkich. W tym celu zapraszamy<br />
reklamodawców do współpracy.<br />
Szczegóły w regulaminie sponsoringu i reklam<br />
pod linkiem:<br />
http://www.postscriptum.uk/?page_id=225<br />
FUNDACJA <strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Oprócz dzielenia się aktualnościami z czytelnikami w dziedzinie sztuki oraz literatury pragniemy wspierać<br />
młode talenty. W tym celu stworzyliśmy Fundację Wspierania Kultury „Post Scriptum”. Darowizny dla<br />
fundacji będą służyły szeroko pojętej promocji młodych artystów, zarówno na łamach kwartalnika, jak<br />
i w formie pomocy w organizacji wystaw, warsztatów czy wydawaniu książek.<br />
Jeśli chcesz przekazać datek na działalność naszej fundacji, możesz zrobić to za pośrednictwem strony<br />
internetowej www.postscriptumfundacja.com lub wpłacając darowiznę bezpośrednio na konto fundacji:<br />
75114020040000310281956333 Dane kontaktowe: FUNDACJA WSPIERANIA KULTURY „<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>”<br />
05-092, Łomianki ul. STANISŁAWA STASZICA 14/5, KRS 0000908539 NIP 1182225810 e-mail: biuro@<br />
postscriptumfundacja.com<br />
112<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>