14.03.2022 Views

POST SCRIPTUM_1_ 2022 (15)

POST SCRIPTUM - Niezależne pismo artystyczno-literackie tworzone przez polsko-brytyjski zespół entuzjastów, artystów i dziennikarzy. Zapraszamy do lektury

POST SCRIPTUM - Niezależne pismo artystyczno-literackie tworzone przez polsko-brytyjski zespół entuzjastów, artystów i dziennikarzy. Zapraszamy do lektury

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

<strong>POST</strong><br />

NIEZALEŻNY KWARTALNIK<br />

LITERACKO-ARTYSTYCZNY<br />

<strong>SCRIPTUM</strong><br />

P R O Z A P O E Z J A P U B L I C Y S T Y K A S Z T U K I W I Z U A L N E<br />

KOLORYSTKA, FUTURYSTKA<br />

Z Magdą Atkins rozmawia Anna Maruszeczko<br />

KRZYSZTOF GOSZTYŁA<br />

Maestro interpretacji<br />

gość specjalny<br />

Karolina Paterek<br />

DIALOG ARCHITEKTURY I MALARSTWA<br />

POLSCY<br />

ARTYŚCI<br />

UKRAINIE<br />

Gość specjalny<br />

fb: post scriptum<br />

fb: 1 / post <strong>2022</strong> scriptum (<strong>15</strong>)<br />

23 / / 2021 (12) (13)<br />

www.postscriptum.uk<br />

fb: post scriptum<br />

WIOSNA POEZJI NA LITWIE<br />

Emocje w sztuce abstrakcyjnej<br />

GERARDO APUD<br />

NIE ULEGAM MODOM WOKALNYM<br />

IZA POŁOŃSKA<br />

Uwaga: bomba zegarowa!<br />

FELIETON JULIUSZA WĄTROBY<br />

AURÈLE RICARD<br />

„LOST DOG” – pies w kolorze nadziei<br />

Barbara Gruszka-Zych: poezja<br />

BRONISŁAW KRZYSZTOF – Jestem wierny sobie<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

1


DRUK NA ŻYCZENIE: 24,95 zł<br />

ZAMÓWIENIA BEZPOŚREDNIO W DRUKARNI:<br />

https://www.wyczerpane.pl/wydawnictwo-post-scriptum,dBA-0io.html<br />

SPIS TREŚCI:<br />

PROZA:<br />

38. Liliana Hermetz, Rozrzucone – Recenzja – Robert Knapik<br />

52. Powieść Márqueza – SHERZOD ARTIKOV – Opowiadanie<br />

64. Jerzy Stasiewicz – W krainie Heliosa – Recenzja<br />

78. Zniewalana wolność – Felieton Juliusza Wątroby<br />

104. Spacer za rękę z muzą – SŁAWOMIR JANKOWSKI – Opowiadanie<br />

108. Marta Sapała, Na marne – Recenzja – Robert Knapik<br />

SZTUKI WIZUALNE:<br />

28. KAROLINA PATEREK – Dialog architektury i malarstwa – Jarosław Prusiński<br />

37. POLSCY ARTYŚCI UKRAINIE – ANETA SKIBIŃSKA – obraz Ukraina 22<br />

40. Kolorystyka, futurystyka w sztuce MAGDY ATKINS – Anna Maruszeczko<br />

56. GERARDO APUD – malarstwo abstrakcyjne – Renata Cygan<br />

82. Trzecie oko JANUSZA STRUGAŁY – Wanda Dusia Stańczak<br />

WERSJA ELEKTRONICZNA DO POBRANIA ZA DARMO:<br />

https://www.yumpu.com/xx/document/<br />

view/66536734/post-scriptum-1-<strong>2022</strong>-<strong>15</strong><br />

https://issuu.com/post.scriptum/docs/post_<br />

scriptum_1_<strong>2022</strong>_<strong>15</strong>_<br />

PARTNERZY MEDIALNI<br />

POEZJA:<br />

5. Wiersze wojenne poetek ukraińskich<br />

19. Wiersze – BOGUSŁAW OLCZAK<br />

20. Polskie słowo na Litwie – Paweł Krupka<br />

24. Wywiad z DOMINIKĄ OLICKĄ – Paweł Krupka<br />

26. POLSCY ARTYŚCI UKRAINIE – wiersz BRONISŁAWA KOZIEŃSKIEGO<br />

36. POLSCY ARTYŚCI UKRAINIE – wiersz MILENY TEJKOWSKIEJ<br />

60. Wiersze – MAŁGORZATA BOBAK-KOŃCOWA<br />

62. Ukraiński poeta, MYKOŁA MARTYNIUK – wiersze<br />

66. Kącik satyryczny<br />

90. Co to jest Villanella?<br />

102. Wiersze polecane – COBY COOBUS<br />

107. Wiersze – MAŁGORZATA BORZESZKOWSKA<br />

ROZMAITOŚCI:<br />

12. KRZYSZTOF GOSZTYŁA – Maestro interpretacji – Katarzyna Brus-Sawczuk<br />

34. Tango: CABECEO, TANDA, CORTINA – Wanda Dusia Stańczak<br />

54. Chciałam zostać pianistką – Wywiad Joanny Nordyńskiej z IZĄ POŁOŃSKĄ<br />

98. Wywiad z aktorką HANKĄ BRULIŃSKĄ – Alex Sławiński, Iza Smolarek<br />

2<br />

ZESPÓŁ REDAKCYJNY:<br />

Renata Cygan (redaktor naczelna), Katarzyna Brus-Sawczuk, Joanna Nordyńska, Juliusz Wątroba, Izolda Kiec,<br />

Wanda Dusia-Stańczak, Renata Szpunar-Kubczyk, Robert Knapik, Iza Smolarek, Alex Sławiński,<br />

Anna Maruszeczko, Paweł Krupka, Jarosław Prusiński, Agnieszka Woźniak, Jerzy Stasiewicz (gościnnie)<br />

Rysunek satyryczny: Konrad Wieczorkowski<br />

Korekta: Aleksandra Krasińska, Żaklina Sielska, Dominika Paluch i Małgorzata Nowak<br />

Tłumaczenia z języka angielskiego: Renata Cygan<br />

Skład, łamanie i opracowanie graficzne: Renata Cygan<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Obraz na okładce:<br />

Andrzej Pągowski<br />

WSTĘPNIAK<br />

Co wspólnego ze Sztuką ma kurze jajko lub ciąża? Albo zęby? Okazuje<br />

się, że bardzo<br />

Ostatnio coraz częściej budzimy się w nowym świecie. Zazwyczaj gorszym od<br />

poprzedniego (niestety).<br />

dużo.<br />

Rzeczywistość,<br />

Z żółtka można<br />

w której<br />

bowiem<br />

obudziliśmy<br />

wyprodukować<br />

się 24 lutego,<br />

temperę,<br />

pozostawiła<br />

dzięki<br />

nas<br />

której<br />

w osłupieniu,<br />

powstają<br />

niedowierzaniu<br />

świetliste obrazy,<br />

i poczuciu<br />

pełne tajemnicy<br />

bezsilności.<br />

i magii<br />

Czy wypada<br />

(tak jak u<br />

zajmować<br />

naszego gościa<br />

i sztuką, specjalnego, gdy za Iwony progiem Wojewody, naszego która domu umiłowała giną niewinni sobie ludzie? porządek Niech i piękno za odpowiedź ujęte<br />

się kulturą<br />

posłużą w matematycznych słowa papieża Polaka: proporcjach). „Naród istnieje W koronach z kultury zębów i dla kultury”. natomiast Bez można kultury ukryć nie ma<br />

narodu, rzeźby nie i portrety ma państwa, w skali bowiem mikro. kultura Można w także życiu budować społecznym własne zawsze aparaty stanowiła fotograficzne,<br />

tożsamości. które wyglądają I tego się jak trzymajmy. urządzenia nie z tej epoki – dziwaczne pudła produku-<br />

fundamenjące<br />

jedyne w swoim rodzaju, niezwykle klimatyczne zdjęcia, jak u ukraińskiej fotografki,<br />

W obliczu tragedii,<br />

Tatiany<br />

jaka<br />

Averiny,<br />

dotknęła<br />

która<br />

Ukrainę,<br />

korzysta<br />

artyści<br />

z aparatu<br />

i ludzie<br />

skonstruowanego<br />

kultury jednoczą<br />

przez<br />

się i<br />

japońzabierają<br />

głos,<br />

skiego<br />

angażując<br />

mistrza,<br />

się w<br />

Haruhisę<br />

pomoc dla<br />

Terasakiego.<br />

ofiar bratobójczej<br />

A do<br />

wojny.<br />

ciąży porównał<br />

Green Day<br />

Sztukę<br />

odwołali<br />

Voytek<br />

koncert<br />

w Moskwie, Mick Jagger, Elton John, Pearl Jam publikują zdjęcia z żółto-niebieską flagą.<br />

Glinkowski – nie można być tylko trochę „w”, bowiem prawdziwy artysta w Sztuce<br />

Madonna potępiła konflikt, publikując antywojenny klip. Stephen King, Angelina Jolie,<br />

się zatraca. Mamy w tym numerze kilkoro takich zatraceńców-oryginałów – każdy<br />

Leonardo di Caprio, Sting, Mark Ruffalo i wielu, wielu innych celebrytów wysyłają swoje<br />

niezwykły, każdy w swoim rodzaju.<br />

wsparcie. Warszawskie teatry grają dla Ukrainy. Monika Brodka gotuje zupę na granicy,<br />

Maciej Musiał<br />

Voytek<br />

oddaje<br />

Glinkowski<br />

krew, Margaret,<br />

powiedział:<br />

Michał<br />

„Wyrywam<br />

Wiśniewski,<br />

życiu<br />

Robert<br />

różne<br />

Janowski<br />

klejnoty,<br />

czy<br />

kiedy<br />

Julia Kamińska<br />

wychylę<br />

udostępniają<br />

się z ukrycia”.<br />

mieszkania<br />

Sam jest<br />

uchodźcom.<br />

jednym z<br />

Przedstawiciele<br />

wielu klejnotów<br />

rodzimej<br />

tego wydania<br />

sceny muzycznej<br />

„Post<br />

przekazali Scriptum”, prawie a przyfrunął milion złotych do nas na z pomoc samego osobom Chicago. potrzebującym. Mamy też innych Odbywają zacnych się gości liczne<br />

aukcje z zagranicy: i licytacje z Malezji, dzieł sztuki, Armenii, z których Albanii, dochód Ukrainy przeznacza i z Londynu. się na Bo pomoc naszym Ukrainie. celem jest<br />

sięganie wysoko i daleko, przekraczanie granic dosłownie i w przenośni, ku naszej<br />

PEN i Państwa International, radości. organizacja działająca na rzecz literatury i wolności słowa, opublikowała<br />

list Z otwarty rodzimego laureatów podwórka, Nagrody choć Nobla, temat pisarzy jest ogólnoświatowy, i artystów, potępiający polecam rosyjską niezwykle<br />

inwazję na<br />

poruszający<br />

Ukrainę i nawołujący<br />

artykuł Juliusza<br />

do pokoju.<br />

Wątroby<br />

Unia<br />

Quo<br />

literacka<br />

vadis<br />

apeluje:<br />

świecie?<br />

„Dziś<br />

Temat<br />

szczególnie<br />

ważny<br />

myślimy<br />

i ważki<br />

o ukraińskich<br />

– wołanie o<br />

pisarzach<br />

pomoc dla<br />

i pisarkach<br />

duszącej<br />

–<br />

się,<br />

naszych<br />

wskutek<br />

przyjaciołach,<br />

działań człowieka,<br />

znajomych,<br />

planety.<br />

naszych<br />

tłumaczach i wydawcach. Przez ponad trzydzieści lat wolnej Polski i wolnej Ukrainy literatura<br />

jest jednym z miejsc, gdzie nasze narody spotykają się najbliżej”.<br />

Cywilizacja (która nie rozumie samej siebie) dopadła nas i trzyma jak w imadle,<br />

a my, w pogoni za rzeczami błahymi, zagłuszamy w sobie podstawowe instynkty.<br />

W tym Warto numerze o tym mówić, „Post Scriptum” a nawet krzyczeć, znajdziecie bo Państwo czas najwyższy, sporo akcentów by ludzkość ukraińskich, ocknęła się począwszy<br />

z letargu, od okładkowego w którym się wygodnie plakatu Andrzeja umościła Pągowskiego i beztrosko wegetuje Panna wolna, bez głębszych przez obrazy, refleksji<br />

powstały i widoków pod wpływem na przyszłość. aktualnych „[…] człowiek wydarzeń ulega i są zbyt przeznaczane mocno wierze na zbiórki we własną pienię-<br />

które<br />

dzy życiową dla potrzebujących, siłę, w dominację po mocne, nad światem wojenne natury wiersze i zbyt ukraińskich późno poetek. zdaje sobie sprawę<br />

Poza z paradoksów tym – jak zwykle istnienia” u nas –– tak dużo pisze dobrej prof. literatury Izolda Kiec i sztuki w swoim z różnych artykule dziedzin, „Śmierć w na tym<br />

bardzo pięć”. ciekawe wywiady z artystami największego formatu, m.in. rozmowa Kasi Brus-<br />

-Sawczuk z Oddajemy maestrem w interpretacji Państwa ręce Krzysztofem (i serca) kolejny, Gosztyłą starannie (gościem przygotowany specjalnym tego ma-nuteriał.<br />

Anny Różnorodny, Maruszeczko wyważony, z malarką gustownie abstrakcyjną oprawiony Magdą i ciekawy. Atkins Polecamy czy Joasi Nordyńskiej<br />

się gorąmeru),<br />

z nietuzinkową co, z nadzieją, wokalistką że nasze wysiłki Izą Połońską. nie są nadaremne. Są opowiadania, recenzje i felieton Juliusza<br />

Wątroby o A wolności korzystając oraz z wyjątkowo okazji, że święta dużo poezji tuż tuż, ilustrowanej życzymy naszym pięknymi drogim obrazami. Czytelnikom<br />

czytać, samych jest co oglądać, wspaniałości. jest o Idąc czym za pomyśleć. radą Stanisława Lema – bądźmy dobrej myśli,<br />

Jest<br />

co<br />

bo po co być złej?<br />

Serdecznie zapraszamy do refleksji.<br />

Redaktor Naczelna<br />

www.postscriptum.uk, fb: post scriptum, e-mail: redakcja@postscriptum.uk<br />

Wydawca: Post Scriptum LTD, Watford, UK<br />

NUMER KONTA: IBAN: GB82 LOYD 3096 2657 4181 60<br />

UK: SORT CODE: 309626 ACC Number: 57418160<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

3


A n d r z e j P ą g o w s k i<br />

POLSCY<br />

ARTYŚCI<br />

UKRAINIE<br />

Znakomity polski grafik<br />

i plakacista Andrzej<br />

Pągowski, laureat<br />

tytułu Wybitny<br />

Polak „Teraz Polska”,<br />

w spontanicznym odruchu<br />

wsparcia narodu<br />

ukraińskiego stworzył<br />

kolejną piękną, wyjątkową<br />

i niezwykle wymowną<br />

grafikę w tej<br />

intencji, zatytułowaną<br />

Panna Wolna.<br />

Należy ona do cyklu<br />

Panie i Panny, którego<br />

wernisaż z okazji 45-lecia pracy twórczej artysty miał miejsce 2 marca w Galerii Grafiki<br />

i Plakatu, przy ul. Hożej 40 w Warszawie. Panna Wolna to seria 20 limitowanych, sygnowanych<br />

i numerowanych (certyfikat) grafik, drukowanych na płótnie w formacie 40 x 50 cm,<br />

ze sprzedaży których artysta postanowił przeznaczyć całkowity dochód na pomoc Ukrainie.<br />

Szczytna inicjatywa zaowocowała błyskawiczną akcją. Cała seria rozeszła się natychmiast.<br />

Gratulujemy pomysłu i zachęcamy do naśladowania idei.<br />

P a n n a W o l n a<br />

4<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Ukraińską poezję o wojnie tłumaczę od ośmiu lat, od 2014 roku, bo to wtedy właśnie zaczęła się TA wojna.<br />

Towarzyszę ukraińskim poetkom i poetom, czytam i na gorąco przekładam to, co przeżywają, żeby polscy odbiorcy<br />

mogli jak najlepiej rozumieć swoich sąsiadów. Jeszcze kiedy latem 2014 roku pracowałam nad antologią Wschód –<br />

Zachód, zauważyłam, że więcej wierszy na ten temat napisały kobiety. Albo może ich punkt widzenia jest mi bliższy<br />

i dlatego zwracam na nie szczególną uwagę. Prezentowane w tym numerze poetki są stałymi gościniami facebookowego<br />

Babińca Literackiego, gdzie od czwartku 24 marca można codziennie przeczytać jeden wiersz właśnie<br />

o wojnie.<br />

Pochodząca z Donbasu Lubow Jakymczuk jest w szczególnej sytuacji. Jej mała ojczyzna została zniszczona<br />

i zajęta przez okupantów już osiem lat temu, a poetka musiała się zmierzyć z unicestwieniem świata jej dzieciństwa,<br />

który rozpadł się tak, że nawet nie zostały słowa. Iryna Ciłyk i Iryna Starowojt pochodzą, co prawda, z zachodniej lub<br />

centralnej Ukrainy, ale je też dotknęła wojna – jednej mąż, drugiej brat (obaj intelektualiści) poszli na front i walczyli<br />

na Donbasie. Kateryna Michalicyna natomiast w swoich wierszach często opisuje doświadczenia macierzyństwa,<br />

a w kontekście wojny – zwiększony niepokój o przyszłość dzieci. Mieszkająca od lat w Stanach Zjednoczonych Oksana<br />

Łucyszyna niezmiennie wspiera rodaczki i rodaków, również poetycko. Wiersz Daryny Hładun jest zupełnie świeży,<br />

napisany dwa dni przed wybuchem wojny, kiedy już było wiadomo, że to nastąpi i podawano nawet konkretne<br />

daty. Wojna nie zaczęła się jutro, wojna zaczęła się pojutrze.<br />

Zapraszam do czytania, przeżywania i stałego wspierania Ukrainy, która teraz bardzo potrzebuje naszej<br />

uwagi i pomocy. A wiersze poetek ukraińskich zawsze warto czytać – i teraz, i wtedy, kiedy powróci pokój. [AK]<br />

Aneta Kamińska<br />

I r y n a S t a r o w o j t<br />

***<br />

IRYNA STAROWOJT (1975) – poetka.<br />

Urodziła się i mieszka we Lwowie.<br />

Pracowała jako docent katedry teorii<br />

literatury Lwowskiego Uniwersytetu im.<br />

Iwana Franki, obecnie docent katedry<br />

kulturologii Ukraińskiego Katolickiego<br />

Uniwersytetu. W latach 2009–2011<br />

prowadziła też zajęcia w Państwowej<br />

Wyższej Szkole Wschodnioeuropejskiej<br />

w Przemyślu. Autorka dwóch książek<br />

poetyckich: Wże ne prozori (1997)<br />

i Hroninhenśkyj rukopys (2014).<br />

W Polsce jej wiersze w przekładach<br />

Anety Kamińskiej były publikowane<br />

w antologii Wschód – Zachód.<br />

Wiersze z Ukrainy i dla Ukrainy (2014)<br />

oraz na stronach: Wakat, ArtPapier<br />

i Babiniec Literacki.<br />

Siostry nie będą więcej płakać,<br />

nie będą zagryzać spierzchniętych warg<br />

ani nieomylnie celować gardłowym śpiewem<br />

w twoje serce pod spódnicą,<br />

kiedy jeszcze nosiłaś spódnicę.<br />

Nie będą przeklinać cię przez krótkofalówkę,<br />

a potem stawiać lajki na fb.<br />

Nie będą ścierać wilgotnymi chusteczkami<br />

trzydniowej niemytości pod pachami,<br />

ścielić firanek w okopach, żeby było przytulnie<br />

i żeby nie zabłocić pleców,<br />

nie będą napinać mięśni szyi, wzdrygać się w półśnie,<br />

trzymając na autocelowniku snajpera z drugiej strony.<br />

Comiesięczne krwotoki przyzwyczaiły was<br />

do zapachu i procesu.<br />

Niech płynie jak u wszystkich ssaków,<br />

pulsuje w skroniach i na nadgarstku,<br />

ciśnie od środka,<br />

puszcza się nosem.<br />

Niech uczy kochać żywych,<br />

nakładać opaskę uciskową,<br />

obmywać zmarłych.<br />

Rozpacz rozpęknie się z ciebie,<br />

jak ze strączka wytoczą się dnie nieczarne,<br />

noce niebiałe.<br />

Nie ty, tylko twoja ręka. Nie ta, z rękawa.<br />

Tu mogło być inne zakończenie,<br />

ale nie będzie.<br />

Z języka ukraińskiego przełożyła Aneta Kamińska<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

5


I r y n a C i ł y k<br />

ŻÓŁTY PAŹDZIERNIK<br />

Pamięć zapełniona.<br />

Dobrze, usunę kilka wspomnień,<br />

a zachowam natomiast ten żółty październik,<br />

który codziennie się zmienia<br />

jak hasła na punktach kontrolnych.<br />

W maleńkich miasteczkach,<br />

nazwy których teraz znam co do jednej,<br />

noc zapada bardzo wcześnie, mówisz, że o szóstej.<br />

Ale na razie słońca jest więcej<br />

niż mogę wziąć ze sobą.<br />

Cienie igrają na zgarbionych grzbietach budynków,<br />

na jednej z twoich nowych twarzy,<br />

na słupie z ogłoszeniami.<br />

Połączenia autobusowe: Moskwa, Rostow, Krym...<br />

Patrz, a tu na trzecim piętrze<br />

inny mur – już odbudowują.<br />

Niektóre domy, niektórych ludzi.<br />

Nie wszystko. No przecież.<br />

IRYNA CIŁYK (ur. 18.11.1982) – poetka,<br />

prozaiczka i reżyserka. Urodziła się i mieszka<br />

w Kijowie. Absolwentka Kijowskiego Narodowego<br />

Uniwersytetu Teatru, Kina i Telewizji.<br />

Pracuje jako reżyserka oraz asystentka<br />

reżysera. Zrealizowała krótkometrażowe<br />

filmy: Wdoswita (Blue Hour; 2008), Pomyn<br />

(2012), Dim (2016), Tajra (2017). Jej<br />

pełnometrażowy film dokumentalny Ziemia<br />

jest niebieska jak pomarańcza (2020) otrzymał<br />

nagrodę za reżyserię na festiwalu<br />

niezależnego kina Sundance Film Festival<br />

w USA oraz kilka innych ważnych nagród,<br />

w tym Grand Prix festiwalu Millenium<br />

Docs Against Gravity w Polsce. Autorka<br />

książek poetyckich: Ci (2007) i Hłybyna rizkosti<br />

(2016) oraz prozatorskich: Pislawczora<br />

(2008), Rodymky (2012) i Czerwoni na<br />

czornomu slidy (20<strong>15</strong>). W Polsce jej wiersze<br />

były publikowane w Babińcu Literackim<br />

i ArtPapierze, a także w antologiach: Wschód<br />

– Zachód. Wiersze z Ukrainy i dla Ukrainy<br />

(2014; tłum. Aneta Kamińska) oraz Listy<br />

z Ukrainy. Antologia poezji (2016; tłum.<br />

Marcin Gaczkowski).<br />

W maleńkich miasteczkach<br />

głośno spadają, rozpadają się kasztany<br />

w ranach asfaltu,<br />

biegną w podskokach, zatrzymują się<br />

gdzieś koło taty i mamy,<br />

pisanych kredą, pewnie tej samej właścicielki,<br />

której maleńką zgubioną czapeczkę<br />

wywieszono jak punkt orientacyjny na ogrodzeniu.<br />

Ludzie z dziecięcymi wózkami,<br />

z kłującymi spojrzeniami,<br />

nie wiedzą, czego się spodziewać po takich jak ty –<br />

w mundurze.<br />

Sprzedają nam tu wodę i papierosy.<br />

Nie są nam tu zbyt radzi.<br />

Październik żółciowy jest jeszcze żółciejszy<br />

na drodze z Popasnej do Złotego.<br />

Ty wysiadasz na jednym z zakrętów.<br />

Ja jadę dalej.<br />

Chyba nam się przywidziała ta noc –<br />

w pustym lekarskim namiocie,<br />

z automatem pod łóżkiem.<br />

Z rana przywieźli dwóch udarowców,<br />

nasze schronienie trzeba było zwolnić.<br />

Poustawiam poduszki w trójkąty<br />

jak było.<br />

Chociaż zostały w nich sny<br />

o przyszłości w wielkich miastach,<br />

nazwy których<br />

na razie<br />

nie mają żadnego znaczenia.<br />

Z języka ukraińskiego przełożyła Aneta Kamińska<br />

6<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


D a r y n a H ł a d u n<br />

WOJNA NIE ZACZNIE SIĘ JUTRO<br />

w imieniu wszystkich wieńców pogrzebowych i plastikowych wstążek<br />

w imieniu lakierowanych trumien i lakierowanych butów zmarłych niewygodnych<br />

nierozchodzonych nieprzydatnych do tańczenia twista<br />

/tak się tańczy twista<br />

/tak się tańczy twista<br />

jakoś wyobrażam sobie zmarłych że tańczą twista<br />

trzymając w rękach lakierki za małe na spuchnięte nogi<br />

ich imionami nazywamy ulice skwery parki<br />

stawiamy pomniki na głównych placach<br />

teraz to są place pomników między którymi nawet przecisnąć się nie da<br />

w czasach pokoju tu dzieci będą bawić się w chowanego ale nie od razu –<br />

może za dwa lata za pięć lat za czterdzieści lat<br />

oczywiście jeśli plac pomników plac pamięci ocaleje na tej wojnie<br />

przeczuwając zbliżanie się frontu z północy frontu z południa ze wschodu<br />

przemianowujemy i przemianowujemy<br />

umieszczamy nowe tabliczki na domach przedszkolach i szkołach<br />

żeby chociaż na chwilę określić to co jest naprawdę ważne dla nas<br />

ale nie zdążamy<br />

zmienić nazw wszystkich ulic<br />

postawić wszystkim pomników<br />

przemianowujemy na cześć poległych to co pakujemy do walizki przetrwania<br />

latarka teraz to nie latarka tylko Kokurin Serhij Wiktorowycz<br />

radio – nie radio tylko Andrijuk Jewhen Ołeksandrowycz<br />

apteczka – Horbenko Swiatosław Serhijowycz<br />

***<br />

zabieramy ze sobą pamięć o naszych zmarłych ewakuując się<br />

zostawiając książki notatniki i albumy ze zdjęciami z czasów radzieckich<br />

na łaskę pocisków i maruderów<br />

/którzy tańczyć będą twista<br />

/tak tańczyć będą twista<br />

/tak tańczyć będą twista<br />

/do dźwięków starych płyt z kolekcji babci<br />

21 lutego <strong>2022</strong><br />

Z języka ukraińskiego przełożyła Aneta Kamińska<br />

DARYNA HŁADUN (1993) – ukraińska poetka, performerka,<br />

literaturoznawczyni i tłumaczka. Jako doktorantka Narodowej<br />

Akademii Nauk bada ukraiński performance poetycki.<br />

Autorka książek poetyckich: rubaty derewo (2017)<br />

oraz Iz tini krasywych czerwonych chłopczykiw (2020).<br />

Współautorka zinów poetyckich: Dokumentacija tiła (2018)<br />

i Łohohraficzna poezija (2019). Współtłumaczka książek<br />

Walżyny Mort i Sylvii Federici na język ukraiński. Po polsku<br />

jej wiersze były zamieszczane w Babińcu Literackim.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

7


K a t e r y n a M i c h a l i c y n a<br />

(RODZICE/ROZMOWY)<br />

chcę długie włosy<br />

i nie mieć wojny<br />

gdzieś głęboko pod sercem<br />

gdzie nosi się dzieci albo węże<br />

mówisz – zbyt dużo?<br />

i znowu czekać na zimę<br />

i nowy koszmar<br />

bez gazu i światła<br />

ktoś wyjadł<br />

żółte oczy przedwcześnie wszystkim<br />

tegorocznym gruszkom<br />

i śliwki wszystkie robaczywe<br />

i ślimaki zjadły kapustę<br />

mówisz, trzeba się zbierać<br />

mówisz, trzeba maleńkim synom<br />

nie konfitury smażyć<br />

tylko uczyć do nagiego chrzęstu<br />

zaciskać rączki z nożami i kromkami<br />

tak<br />

żeby przeżyć w polu<br />

bez nas – mówisz?<br />

a gdzie my się podziejemy?<br />

my jesteśmy latarnią morską<br />

latarnie rozwalą jako pierwsze<br />

grady – mówisz – nie pudłują<br />

ale pole niezaorane!<br />

tam są jeszcze kartofle w ziemi<br />

i buraki<br />

i jeszcze marchew<br />

chociaż ta jest może i chropowata<br />

mówisz: kobieto, milcz!<br />

my też jesteśmy mali<br />

chcę długie włosy<br />

i długo niczego nie wiedzieć<br />

27 sierpnia 2014<br />

Z języka ukraińskiego przełożyła Aneta Kamińska<br />

KATERYNA MICHALICYNA (1982)–<br />

poetka, tłumaczka, redaktorka. Pochodzi<br />

z okolic Równego, mieszka<br />

we Lwowie. Skończyła biologię na<br />

uniwersytecie w Równem i filologię<br />

angielską na Lwowskim Uniwersytecie<br />

im. Iwana Franki. Pracuje<br />

jako zastępca redaktora naczelnego<br />

w Wydawnictwie Starego Lwa. Autorka<br />

tomików poetyckich: Powiń<br />

(2002), Pilihrym (2003) i Tiń u dzerkali<br />

(2014) oraz książek dla dzieci:<br />

Babusyna hospoda, Łuhowa liryka,<br />

Chro roste u parku, Pro drakoniw<br />

i szczastia. Tłumaczka m.in. książek<br />

J.R.R.Tolkiena, Oscara Wilde’a, Sylvii<br />

Plath. Z języka polskiego przełożyła<br />

Tomka w krainie kangurów<br />

Alfreda Szklarskiego (2011). W Polsce<br />

jej wiersze były publikowane<br />

w trójjęzycznym piśmie „Radar” oraz<br />

w antologii Wschód – Zachód.<br />

Wiersze z Ukrainy i dla Ukrainy<br />

(tłum. Aneta Kamińska).<br />

8<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


L u b o w<br />

J a k y m c z u k<br />

ROZKŁAD<br />

na froncie wschodnim bez zmian<br />

ile można bez zmian?<br />

metal przed śmiercią robi się gorący<br />

a ludzie od niego zimni<br />

LUBOW JAKYMCZUK (1985) – poetka, dziennikarka,<br />

scenarzystka i animatorka kultury. Urodziła się<br />

w Pierwomajsku w obwodzie ługańskim, obecnie<br />

mieszka w Kijowie. Studiowała filologię ukraińską<br />

na Uniwersytecie Ługańskim i Akademii Kijowsko-<br />

-Mohylańskiej. Autorka tomików poezji jak MODA<br />

(Lwów 2009), za który dostała nagrodę Prywitannia<br />

żyttia im. Bohdana Ihora Antonycza (2008) i nagrodę<br />

im. Wasyla Symonenki (2010) oraz Abrykosy Donbasu<br />

(20<strong>15</strong>). Tworzy poetycko-muzyczne projekty razem<br />

z kontrabasistą Markiem Tokarem (Kobieta, dym<br />

i niebezpieczne przedmioty; Lustra; Morele Donbasu)<br />

oraz Ołesią Zdorowecką (Wspólne). Jej wiersze były<br />

również śpiewane przez znaną piosenkarkę Marjanę<br />

Sadowską. Była organizatorką lub kuratorką takich<br />

wydarzeń kulturalnych jak: Rok Semenki (2012),<br />

DonKult (Lwów 20<strong>15</strong>), GalicjaKult (Charków 2016),<br />

Metro do Kybynec (2016). Jest jedną z autorek<br />

scenariusza filmu dokumentalnego Dom „Słowo”<br />

(2017), pokazywanego również na Warszawskim<br />

Festiwalu Filmowym. W 20<strong>15</strong> roku kijowski magazyn<br />

„New Time” zaliczył ją do stu najbardziej wpływowych<br />

ludzi kultury na Ukrainie.<br />

Wielokrotnie występowała w Polsce, m.in. podczas<br />

festiwali: Europejski Stadion Kultury (Rzeszów 2012)<br />

i Poznań Poetów (Poznań 20<strong>15</strong>) oraz na Warszawskich<br />

Targach Książki (2010). Jej wiersze były drukowane<br />

w pismach: „Akcent”, „Strony” (tłum. Bohdan<br />

Zadura), „Fraza” (tłum. Janusz Radwański), „Tygodnik<br />

Powszechny”, „Pobocza” (tłum. Aneta Kamińska)<br />

oraz wydaniach internetowych: Radar, Wakat,<br />

Helikopter, ArtPapier i Babiniec Literacki (tłum.<br />

Aneta Kamińska). Weszły również do kilku antologii<br />

w przekładach Anety Kamińskiej: Cząstki pomarańczy.<br />

Nowa poezja ukraińska (2011), Wschód – Zachód.<br />

Wiersze z Ukrainy i dla Ukrainy (2014), Przewodnik<br />

po zaminowanym terenie (2016) oraz Listy z Ukrainy.<br />

Antologia poezji (2016), Poetki na czas zarazy (2021).<br />

W 2010 roku była stypendystką programu Ministra<br />

Kultury RP Gaude Polonia.<br />

nie mówcie mi o jakimś tam Ługańsku<br />

on dawno jest tylko gańskiem<br />

łu zrównali z asfaltem czerwonym<br />

moi przyjaciele zakładnicy –<br />

i do niecka nie dostanę się<br />

żeby wyciągnąć z podziemi, przyziemi, spod ziemi<br />

a wy piszecie wiersze piękne jak wyszywanka<br />

wy piszecie wiersze idealnie gładkie<br />

wysoką poezję złotą<br />

o wojnie nie bywa poezji<br />

o wojnie jest tylko rozkład<br />

tylko litery<br />

i wszystkie one – rrr<br />

Pierwomajsk rozbili na pierwo i majsk –<br />

żeby nieskończenie majaczył jak pierwotnie<br />

znowu tam skończyła się wojna<br />

ale pokój jednak się nie zaczął<br />

a de bal ce wo?<br />

gdzie moje de bal ce wo?<br />

tam więcej nie urodzi się Sosiura<br />

już więcej żaden człowiek nie urodzi się<br />

patrzę na widnokrąg<br />

jest trójkątny, trójkątny<br />

i pole słoneczników opuściło głowy<br />

zrobiły się czarne i suche jak i ja<br />

już strasznie stara<br />

i już więcej nie jestem Luba<br />

tylko ba<br />

Z języka ukraińskiego przełożyła Aneta Kamińska<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

9


O k s a n a Ł u c y s z y n a<br />

***<br />

on prosi – nie pomagajcie mnie<br />

pomagajcie żołnierzom<br />

mnie już niczego nie trzeba<br />

ani leków ani ciepła ani światła<br />

ani łyka wody przed śmiercią<br />

nie wyjdę z tego pokoju<br />

chyba że wyjdę z pokoju ciała<br />

ale powiedziano mi że Boga nie ma<br />

a ten który jest – zbyt podobny do człowieka<br />

a człowiek – chyba jest,<br />

chyba musi być?<br />

podobno przeżyłem życie<br />

ale i tak niczego nie wiem<br />

a tej nocy tak mnie bolało<br />

że zapomniałem o wszystkim i zresztą o sobie<br />

samym<br />

nie widziałem ani nieba ani kosmosu ani Bożej<br />

czerni; widziałem tylko żołnierzy<br />

czułem w kościach jak oni chcą pić<br />

nie pomagajcie mi więcej<br />

pomagajcie tym którzy jeszcze mogą<br />

rodzić dzieci<br />

OKSANA ŁUCYSZYNA (1974) – poetka<br />

i prozaiczka. Urodziła się<br />

w Użhorodzie, od 2001 roku mieszka<br />

w Stanach Zjednoczonych. Ukończyła filologię<br />

angielską i francuską oraz gender<br />

studies. Autorka tomików poetyckich:<br />

Uswidomłena nicz (1997), Orfej Wełykyj<br />

(2000) i Ja słuchaju pisniu Ameryki<br />

(2010), zbioru opowiadań Ne czerwonijuczy<br />

(2007) oraz powieści Sonce tak ridko<br />

zachodyt (2007). W ramach stypendium<br />

Fulbrighta pracowała w Polsce nad<br />

doktoratem na temat Brunona Schulza<br />

i Waltera Benjamina. Jej wiersze były publikowane<br />

w Poboczach, Babińcu Literackim<br />

oraz antologii Cząstki pomarańczy.<br />

Nowa poezja ukraińska (2011; tłum. Aneta<br />

Kamińska).<br />

Z języka ukraińskiego przełożyła Aneta Kamińska<br />

10<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


K R Z Y S Z T O F Ł O Z O W S K I<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

11


Krzysztof<br />

Gosztyła<br />

Interpretacja<br />

nie<br />

istnieje<br />

bez<br />

premedytacji.<br />

Premedytacja<br />

zaś<br />

bez<br />

dokładnego<br />

poznania<br />

materiału.<br />

12 Foto: Bartek Wileński<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Maestro interpretacji<br />

Katarzyna Brus-Sawczuk<br />

Z moim rozmówcą spotykam się w Nadwiślańskim Świcie; mój pierwszy<br />

wywiad od dawna na żywo. Naprzeciw mnie siada charyzmatyczny<br />

mężczyzna z zakręconymi wąsami i poważną twarzą. Budzi respekt.<br />

Już po kilku minutach rozmowy wiem, jak myliłam się myśląc, że tytuł<br />

wywiadu będzie brzmiał: „Jedyny taki głos”.<br />

Panie Krzysztofie, czym jest dla Pana głos?<br />

Narzędziem, które wśród innych jest szczególne, a może<br />

najważniejsze. Jestem słuchowcem, głos jest więc narzędziem,<br />

które wykorzystuję chętniej niż ciało. Wynika to<br />

z mojego rozumienia aktorstwa: jestem zwolennikiem<br />

i przedstawicielem teatru literackiego. Jestem na zupełnie<br />

przeciwstawnym biegunie w stosunku do pantomimy<br />

głuchych. Moją idée fixe mogłaby być „nieruchoma<br />

mowa” – sytuacja, w której aktor tylko stoi i mówi, a widz<br />

ma wrażenie pełni teatralnej akcji – jako antonim „ruchomej<br />

niemowy”. Tak właśnie pojmuję funkcję głosu. Co zaś<br />

do jego fizycznych cech myślę, że je sobie wypracowałem.<br />

Łącznie z barwą, którą lubię, czyli miłym uchu wiolonczelowym<br />

tembrem. To nie jest jakaś moja genetyczna, przyrodzona<br />

cecha, tylko wybór. Jak fryzura czy krój ubrania!<br />

(Choć zwykle mówię: jak muskulatura czy tzw. charakter<br />

pisma). Rzecz jasna każdy z nas „dostaje” jakiś głos. Jednak<br />

nawet najpiękniejszy instrument stworzony przez boskiego<br />

lutnika jest niczym pusta beczka bez muzyka, który<br />

potrafi wydobyć z niego barwę, melodię, kantylenę.<br />

Jak wyglądała Pana droga do audiobooka? Czy to wybór?<br />

Czy przypadek?<br />

Mógłbym to pytanie odwrócić: jak wyglądała droga audiobooka<br />

do mnie? Prawie czterdzieści lat temu dostałem<br />

propozycję od ówczesnego dyrektora Teatru Polskiego<br />

Radia śp. Juliusza Owidzkiego, by przeczytać Czerwone<br />

i czarne Stendhala. I to wówczas zacząłem czytać powieści<br />

przed mikrofonem. Kiedy w Polsce pojawił się popyt<br />

na audiobooki, kilkanaście lat temu, nie tylko państwowe,<br />

ale i prywatne firmy, zaczęły zgłaszać się do mnie<br />

z propozycjami nagrywania książek. Warto jednak pamiętać,<br />

że robiłem to dużo wcześniej, nim audiobook stał się<br />

w Polsce czymś rozpoznawalnym. Popularność audiobooka<br />

wzrosła zwłaszcza w ostatnim czasie. W okresie<br />

pandemii ludzie zaczęli bardziej doceniać tę formę kontaktu<br />

z literaturą, a więc i z moją pracą. Kiedyś w jednym<br />

z wywiadów pozwoliłem sobie powiedzieć: „Być może<br />

czekałem na audiobook, a być może to audiobook czekał<br />

na mnie”.<br />

I spotkaliście się we właściwym momencie. Ile razy czyta<br />

Pan książkę przed nagraniem? Jak wygląda Pana praca<br />

nad tekstem? Czy powiedziałby Pan, że pewne książki<br />

jest Pan w stanie przeczytać prawie z biegu, a inne wymagają<br />

długiego czasu przygotowania?<br />

Żadnej książki nie nagrywam z biegu, czy jak rzekłby muzyk:<br />

a vista. Uważam to za bezcelowe i nieetyczne. Poza<br />

wszystkim postrzegam to jako brak szacunku dla samego<br />

siebie, brak szacunku dla własnej pracy. Takiego błędu nie<br />

mam zamiaru popełnić. Kiedyś podczas rozmowy z uznanym<br />

lektorem audiobooków padły jego słowa do mnie:<br />

„Ależ niech pan nie opowiada, pan by nie dał rady po prostu<br />

usiąść i tak z rozbiegu przeczytać książki?”. Otóż nie.<br />

„Nie? Dlaczego?”. Odpowiedziałem: „A dlaczego miałbym<br />

to zrobić? Żeby było gorzej?”. Muszę tu powiedzieć,<br />

że ja właściwie nie mam pragnienia być lektorem. Lektor,<br />

w moim odczuciu, ma być elegancki i niezauważalny,<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

13 13


Krzysztof Gosztyła – polski aktor filmowy, teatralny i radiowy. Ceniony przez<br />

publiczność teatralną i słuchaczy. Swym charakterystycznym tembrem głosu<br />

potrafi oddać każdą postać, w każdym języku. Od dziecka występował<br />

w filmach. W drugiej połowie lat 70. studiował w Państwowej Wyższej Szkole<br />

Muzycznej, którą porzucił dla teatru. Ukończył Wydział Aktorski PWST<br />

w Warszawie. Aktor wielu warszawskich teatrów: Dramatycznego, Teatru<br />

Scena Prezentacje, Polskiego, Teatru na Woli, Teatru Muzycznego Roma, Narodowego,<br />

Teatru Wielkiego, Ateneum, Żydowskiego. Od 2000 r. występuje<br />

na deskach Teatru Ateneum. Ma na swoim koncie blisko dwa tysiące różnych<br />

słuchowisk. Wielu słuchaczom znany jako lektor audiobooków.<br />

zgoła przezroczysty. Ja czuję się cały czas aktorem. Nie<br />

mam ochoty czytać słów, liter, tego co jest wydrukowane<br />

czarno na białym. Mam ochotę interpretować. Dlatego<br />

bywam często nieelegancki i bardzo wyrazisty.<br />

To dobrze…<br />

Kolejny raz mogę zacytować słowa, które powiedziała<br />

Aleksandra Śląska: „Jeżeli nie masz czegoś nadzwyczajnego<br />

do powiedzenia, to właściwie nie masz prawa wchodzić<br />

na scenę”. To jest w moim przekonaniu coś zupełnie<br />

przeciwnego do wymogu stawianego lektorom. Przeźroczystości.<br />

Gdyby lektor – w moim rozumieniu tego słowa – chciał<br />

zwracać naszą uwagę na siebie i swoje rewelacje, marzylibyśmy<br />

pewnie, by zmieniono lektora. Ale to jest moje rozumienie<br />

tematu. Natomiast faktem bezdyskusyjnym jest,<br />

że lektorem można nazwać każdego, kto czyta na głos. Ja<br />

mam za sobą parę dziesiątków lat pracy, doświadczeń,<br />

jestem człowiekiem pracowitym, podobno utalentowanym.<br />

Doświadczenia te nie poszły w las, powodowały zastanowienie<br />

i wyciąganie wniosków, a więc chciałbym być<br />

traktowany nieco inaczej niż człowiek, który raptem wziął<br />

w rękę książkę i czyta na głos, bo przecież czytać umie.<br />

Wolę być aktorem niż lektorem. Miałbym ochotę powtórzyć<br />

za Charlesem Aznavourem: „Nic w życiu nie było mi<br />

dane, nawet mój wiek”. Tym bardziej głos. On raczej wiedział,<br />

co mówi. Wypracowałem to narzędzie, bo dzięki<br />

niemu łatwiej mi interpretować, bo to czyni różnicę. I tu<br />

wracam do rzeczy początkowej w Pani pytaniu. Mianowicie:<br />

interpretacja nie istnieje bez premedytacji. Premedytacja<br />

zaś bez dokładnego poznania materiału. Nie można<br />

mówić o kimś, że coś zinterpretował, jeżeli czyta to po raz<br />

pierwszy, to absurd. Za każdym razem, kiedy siadam przed<br />

mikrofonem i zaczynam czytać – czytam książkę, którą już<br />

14<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

znam, przeczytałem, zrobiłem uwagi, odnośniki, w której<br />

nieznane czy obce słowa posprawdzałem, której przebieg<br />

akcji jest mi znany, a bohaterowie… bliscy.<br />

Jak tworzy Pan swoich bohaterów? Mają tak zróżnicowane<br />

głosy, języki, płcie?<br />

Nie umiem Pani odpowiedzieć, w krótki, jasny i prosty<br />

sposób. Mam za sobą mnóstwo postaci, które musiałem<br />

stworzyć. Jest za mną niewątpliwe doświadczenie. Ale<br />

warto też wziąć pod uwagę mój udział w blisko dwóch<br />

tysiącach słuchowisk radiowych, więc tych okoliczności,<br />

które skłoniłyby mnie do stworzenia danej postaci, a to<br />

grasejującej, a to „sliedzikującej” [zaciągającej z wileńska<br />

– przyp. red.], a to mówiącej z gardłowym akcentem czy<br />

w innym języku niż polski, było naprawdę niemało.<br />

(śmiech). Chudych, grubych, sztywnych, giętkich, tych<br />

wszystkich miałem możliwość tworzyć. Jestem już w wieku<br />

emerytalnym, więc najwyższa pora, żebym pewne rzeczy<br />

umiał. (śmiech)<br />

Która z książek, nad którymi Pan pracował, jest dla Pana<br />

najważniejsza?<br />

Pan Tadeusz. Tego nagrania dokonałem na swoje życzenie<br />

i na własny koszt. Pomocną dłoń wyciągnął do mnie tylko<br />

mój przyjaciel, Janusz Kukuła, otaczając całe przedsięwzięcie<br />

opieką artystyczną. Zresztą… gdybym nawet „stawał<br />

na głowie”, pewnie nie znalazłby się taki mecenas, który<br />

chciałby opłacić tę realizację. Pan Tadeusz to utwór nie<br />

tylko nieznany, ale niechciany. Wbrew wszelkim pozorom.<br />

Jest za to wystraczająco wiele powodów, bym nazwał go<br />

najważniejszą książką polskiej literatury pięknej. A wziąłem<br />

się za nią po to, by opowiedzieć wreszcie tę powieść<br />

historyczno-romansowo-przygodową, a nie żeby udowodnić,<br />

że potrafię mówić trzynastozgłoskowcem. Forma<br />

nie interesowała mnie jako element sprawczy. Chciałem


pokazać ludziom te malownicze postaci. Rzecz jasna,<br />

nie chciałem uchodzić za barbarzyńcę, który neguje<br />

istnienie wiersza, średniówki, rytmu, ale treść – ta<br />

zupełnie nieznana Polakom treść – była najważniejsza.<br />

Tak. Pan Tadeusz był dla mnie dopotąd najważniejszy.<br />

Można też oczywiście mówić o pierwszych<br />

pracach, bo są one jak pierwsze miłości. Ale czy te<br />

pierwsze miłości są naprawdę najważniejsze?<br />

Czy ma Pan słuch absolutny?<br />

Nie, nie. Myślę sobie, że to czasem udręka mieć absolutny<br />

słuch. Miałem takich przyjaciół. Pamiętam,<br />

że gdy byli zmuszeni grać w orkiestrze, która „dostroiła<br />

się” do „niedostrojonego” fortepianu, to oni przeżywali<br />

prawdziwe udręki, bo cały czas byli zmuszeni<br />

grać zgodnie z „obniżonym” fortepianem, czyli –<br />

z punktu widzenia absolutnego słuchu – fałszować!<br />

Nieraz słuch absolutny to jest obciążenie, a nie jakiś<br />

wór złota. Myślę, że mieć dobry słuch to wystarczające.<br />

Dobry słuch raczej mam, bo grałem na wiolonczeli,<br />

a ona nie ma progów ani gotowych dźwięków jak<br />

fortepian. Trzeba je znajdować samemu pod palcami<br />

i bez bardzo dobrego słuchu jest to niemożliwe. Tu<br />

nie ma stroiciela. W wypadku instrumentów, na których<br />

możliwe jest portamento [oznaczenie płynnego<br />

przejścia od jednego dźwięku do drugiego z wykorzystaniem<br />

wszystkich pośrednich wysokości dźwięku –<br />

przyp. red.], czyli taki gliss doskonały, bez podziałów,<br />

na puzonie albo na instrumentach smyczkowych właściwie,<br />

bez dobrego słuchu nie ma czego szukać. Ja<br />

może nie odnalazłem się w grze na wiolonczeli, jednakże<br />

szukałem i to wcale nie krótko, bo przez trzynaście<br />

z okładem lat.<br />

Jednak kawałek czasu. Czy muzyka może pomóc<br />

w pracy nad głosem?<br />

W każdej pracy, która jest związana z wykorzystaniem<br />

głosu – no może poza np. byciem zawodowym<br />

wojskowym od musztry (śmiech) – muzykalność,<br />

obycie z muzyką jest niezmiernie pomocne. To jest<br />

sfera dźwięków. Wszystkie dźwięki, jeżeli je traktować<br />

artystycznie, są muzyką. Poezja powstaje jako<br />

muzyka. Poczucie rytmu i umiejętność rozwijania<br />

w sobie własnego – można powiedzieć prywatnego –<br />

magnetofonu, po to by własne kwestie sprzed minuty<br />

czy dwóch móc cofnąć i znowu przepuścić – jak na<br />

magnetofonie – przez głowicę. To umiejętność kontroli,<br />

którą na bieżąco człowiek w sobie uruchamia<br />

i kształci, pozwala tworzyć szeroko pojętą formę. Im<br />

więcej tej świadomości i im lepszy magnetofon, tym<br />

łatwiej wiązać, konstruować złożone bloki myślowe<br />

i emocjonalne. Wtedy kontynuacja słów jest dla słuchacza<br />

zrozumiała, nawet jeśli pojawia się retrospekcja,<br />

wtręt czy powrót do innego wątku. Dzięki tak<br />

wykorzystywanym dźwiękom pojawia się ciągłość,<br />

opowieść. A dzięki świadomości słowa i muzykalności<br />

– sztuka. Sztuka aktorska.<br />

Jestem<br />

zwolennikiem<br />

i przedstawicielem<br />

teatru<br />

literackiego.<br />

Foto: Bartek Wileński<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

<strong>15</strong>


Wolę<br />

być<br />

aktorem.<br />

Pana motto życiowe?<br />

Nie mam. Myślę, że nawiązywałoby do uczciwości<br />

w pracy. Nie wiem. Zmyślam. Nad biurkiem<br />

mam taki napis: Actum ne agas (zrobionego nie<br />

rób). Hm… ale to nie jest dobre motto. Nie wiem,<br />

co Pani powiedzieć. Zaskoczyła mnie Pani. Ja nigdy<br />

się nad tym nie zastanawiałem. Uczciwość<br />

w pracy w sumie niewiele dziś znaczy. To wytarte,<br />

zużyte sformułowanie. Trzeba by je dopiero odświeżyć.<br />

Wolałbym już za Norwidem powtórzyć:<br />

„Pokąd pojęcie pracy, korzeń<br />

jeden,<br />

Pokąd pojęcie pracy, korzeń jeden,<br />

Nie trwa, dopóty wszystkie<br />

Nie trwa, tracą dopóty zgoła. wszystkie tracą zgoła.<br />

Głos brzmi Głos w twojej brzmi piersi: w twojej „postradałem piersi: Eden!”<br />

«postradałem Eden!»<br />

Głos brzmi nad tobą: „pracuj z potem czoła”¹.<br />

Głos brzmi nad tobą: «pracuj<br />

z potem czoła»” 1 .<br />

Kto to jest artysta we współczesnym świecie?<br />

Zwykle nie dotyczy to aktora. Artyści to są malarze,<br />

plastycy, popularni artyści estrady, nawet<br />

cyrkowi.<br />

Dlaczego nie aktorzy?<br />

Jest jakaś odrębność tego świata najwyraźniej.<br />

Historia sztuki pełna jest artystów, ale nie<br />

teatru. Nie mieszczą się w niej. W teatrologii<br />

z kolei są reżyserzy, niekiedy nazywani artystami,<br />

i aktorzy, którzy właściwie artystami nie są.<br />

Nigdy nie zapomnę chwili, kiedy czekaliśmy<br />

z Grażynką Barszczewską na wezwanie na scenę,<br />

jeszcze w bufecie tzw. Operetki, której wkrótce<br />

przywrócił przedwojenną nazwę Teatr Roma dyrektor<br />

Jan Szurmiej (przygotowywaliśmy spektakl<br />

Sztukmistrz z Lublina w jego reżyserii). Aż tu<br />

nagle z bufetowego intercomu rozlega się głos<br />

pani inspicjent: „Artystów baletu i artystów chóru<br />

proszę na scenę, powtarzam, proszę na scenę<br />

artystów baletu i artystów chóru oraz panią<br />

Barszczewską i pana Gosztyłę”.<br />

Ale to dla aktorów chodzi się do teatru…<br />

To już inna kwestia. Ale zgodzi się Pani, że zwykle<br />

mówi się o nich „wykonawcy” albo „odtwórcy”.<br />

Twórców znajdzie Pani w historii sztuki.<br />

16 16<br />

Foto: Bartek Wileński<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Jednak zapytam o scenę. Która z ról była dla<br />

Pana najważniejsza?<br />

Nie wiem, która była najważniejsza. Ja kiedyś<br />

zadałem pytanie mojemu jedynemu bratu, któ-<br />

1 Praca [w:] C. Norwid, Pisma wybrane. T. 1,<br />

Wiersze, wybór i oprac. J. Gomulicki, Warszawa<br />

1967.


y jest obieżyświatem, które z miejsc jest najpiękniejsze.<br />

„Tak odpowiedzieć ci nie dam rady, mogę<br />

wymienić trzy”.<br />

Wobec tego trzy najważniejsze role?<br />

Chyba byłyby to dwie role musicalowe i jedna rola,<br />

którą bardzo lubiłem – dramatyczna. Choć trudno<br />

odpowiedzieć na to pytanie, nawet mówiąc o trzech<br />

sztukach, a nie jednej. Sądzę, że byłby to Don Kichot<br />

Cervantes w Człowieku z La Manchy w reżyserii Jerzego<br />

Gruzy w Teatrze Dramatycznym. Druga rola,<br />

to byłby Tewje mleczarz w Skrzypku na dachu w reżyserii<br />

Jana Szurmieja w Teatrze Żydowskim, trzecia,<br />

która jest dla mnie bardzo ważna, to rola Tejrezjasza<br />

w Królu Edypie w reżyserii Gustawa Holoubka w Teatrze<br />

Ateneum. Ale z łatwością wymieniłbym inne trzy…<br />

Która z nagród była dla Pana najcenniejsza?<br />

Najważniejsza, bez wątpienia, była nagroda pracowników<br />

Teatru Polskiego Radia, czyli Wielki Splendor.<br />

Przyznaje ją nie jury, lecz pracownicy. Było to dla mnie<br />

szczególne wyróżnienie [nagrodą tą Krzysztof Gosztyła<br />

został uhonorowany w 1998 roku – przyp. red.].<br />

Plany na przyszłość? Czym nas Pan zaskoczy?<br />

(śmiech)<br />

Takie pytanie na koniec wywiadu zadano Gombrowiczowi<br />

swojego czasu… I on odpowiedział: śmierć.<br />

(głośny śmiech)<br />

Może inaczej: nad czym Pan teraz pracuje? A może<br />

o czym zawodowo Pan by zamarzył?<br />

Marzenia… Nigdy się nie da tego zrobić. W zgodzie<br />

z tendencjami rynku nagrywa się dziś głównie fantasy.<br />

Kto chce nagrywać: W poszukiwaniu straconego<br />

czasu czy Czarodziejską górę? Chętnych, aby sfinansować<br />

takie realizacje nie ma. Pracuję nad tytułem<br />

Outpost czyli drugą częścią powieści Dmitrija Głuchowskiego.<br />

W najbliższym czasie będę też czytał Zemstę<br />

Jo Nesbø. To najbliższe plany. Dziś przyjechałem<br />

na wywiad z „Post Scriptum” ze spotkania z reżyserem<br />

Andrzejem Saramonowiczem i aktorem Grzegorzem<br />

Małeckim. Omawialiśmy nasze wspólne sceny,<br />

w których Grzegorz będzie głównym bohaterem<br />

– Mikołajem, a ja powiedzmy… również Mikołajem,<br />

tyle że Świętym. (śmiech) Zdjęcia do filmu rozpoczynają<br />

się w lutym. W połowie lutego wznawiamy<br />

w nadwiślańskiej Scenie 20 Teatru Ateneum Kwartet<br />

Ronalda Harwooda, w którym gram rolę Reginalda<br />

Pageta. [Sztuka jest aktorskim popisem gwiazd teatru<br />

Ateneum reprezentowanych przez Magdę Zawadzką,<br />

Marzenę Trybałę / Sylwię Zmitrowicz oraz<br />

dwóch Krzysztofów, Gosztyłę i Tyńca. W domu spokojnej<br />

starości dla artystów-weteranów spotykają się<br />

dawni sceniczni partnerzy z genialnego kwartetu z III<br />

aktu opery Rigoletto G. Verdiego – przyp. red.]. Przetłumaczyłem<br />

też tekst cyklu pieśni Winterreise Franza<br />

Schuberta do słów Wilhelma Müllera, tak aby można<br />

było je śpiewać zgodnie z każdą schubertowską nutą<br />

i będę się starał, aby zostało to wydane.<br />

Pana ulubiona poezja?<br />

Niewiele bym skłamał mówiąc, że moja ulubiona książka<br />

poetycka to wydanie Anczyca i Spółki z 1923 roku,<br />

bez mała stuletnie. Podarował mi ją przyjaciel. To wybór<br />

poezji Cypriana Kamila Norwida. Książkę tę dałem<br />

do oprawienia w safianową skórę, została ozdobiona<br />

złoconymi literami. Za często po nią sięgałem i zaczęła<br />

się rozpadać. (śmiech) Niedługo znów będę musiał<br />

prosić introligatora o pomoc. Są takie norwidowskie<br />

słowa, które wciąż siedzą we mnie:<br />

„Zniknąć we wykonanie dzieła! –<br />

Zniknąć oto we sztuka. wykonanie dzieła! – oto sztuka.<br />

Kapitalniejszej Kapitalniejszej nie znam znam precepty, i myślę,<br />

i myślę,<br />

że znać jej nie może uważny pracownik ².<br />

że znać jej nie może uważny pracownik”2.<br />

Prawda, jakie zastanawiające?<br />

I może aktualne…<br />

W 1980 był taki spektakl Teatru Telewizji, adaptacja<br />

Pamiętników Adama i Ewy Marka Twaina. W tym<br />

przedstawieniu główne role zagrali Pana imiennik,<br />

Krzysztof Globisz, i Katarzyna Figura. Gdy przygotowywałam<br />

się do wywiadu z Panem pomyślałam, że<br />

ja bardzo chętnie usłyszałabym lub obejrzałabym<br />

współczesną interpretację w Pana wykonaniu. Od<br />

tego czasu nikt się nie zmierzył się z tym dziełem po<br />

raz drugi.<br />

To mądry człowiek był ten Twain i piekielnie inteligentny.<br />

Ludzie czasem nie są świadomi, że powtarzają jego<br />

powiedzenia. Ale co do ewentualnej propozycji, nie<br />

będę zbytnim optymistą.<br />

Dlaczego?<br />

Ponieważ to bodaj Twain powiedział: „Nie ma nic<br />

smutniejszego niż widok młodego pesymisty – no,<br />

może z wyjątkiem starego optymisty”. (śmiech)<br />

Może jednak ktoś to Panu zaproponuje. Dziękuję za<br />

rozmowę. [KBS]<br />

2 Cezar i Kleopatra [w:] C. Norwid, Pisma wszystkie. T. 5,<br />

wybór i oprac. J. Gomulicki, Warszawa 1971.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

17


W I E R S Z E<br />

Bogusław Olczak<br />

Foto: RC<br />

18<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


GDY POETA PISZE WIERSZ<br />

ponoć uwodzę kobiety podprogowo<br />

kuszę dźwiękami i obrazami<br />

zawartymi w myślach<br />

one wirują niczym liście<br />

otulone w wiatr i paletę barw<br />

a ja<br />

atakuję jak pustynny wąż<br />

hipnotyzując rytmem grzechotki<br />

tańczę wokół nich miłosne flamenco<br />

tatuując stopami słowa na ziemi wokoło nich<br />

i tylko mchy dają ukojenie snu<br />

MÓJ AZYL<br />

słońce zalśniło na białej puchowej kołdrze<br />

otulającej ziemię trawy i drzewa<br />

NIEWIDZIALNA NAŁĘCZKA<br />

subtelnie obnażyłaś z sukienki<br />

ramiona i szyję<br />

zahipnotyzowałaś kołysząc biodrami<br />

i już klęczałem jak rycerz u twoich stóp<br />

a ty przytuliłaś moją głowę<br />

do wzgórka brzucha<br />

tak że usłyszałem motyle<br />

potem złożyłaś pieczęć ust na czole<br />

a płowe warkocze osunęły się na moje skronie<br />

znacząc je jak laur zwycięstwa<br />

odpłynąłem w zachwyt<br />

i marzenia<br />

twój uśmiech<br />

orderem podwiązki<br />

zdjąłem ciążącą mi maskę zaciągnąłem się pięknem<br />

a tam obok ścieżki na pniu trzy rude Baśki<br />

grały w berka<br />

słysząc grzechotki orzechów w przyjaznej dłoni<br />

przybiegły pod moje stopy<br />

stając słupka czekały<br />

na przysmaki<br />

jeszcze paw puścił do mnie oczko<br />

zagrał na rozłożonym ogonie<br />

jak na lirze<br />

a w krzakach harmider<br />

ptasi wirtuozi szykują koncert<br />

sypnij nam ziarna nut a zaśpiewamy<br />

pieśń nad pieśniami<br />

jutro też tam pójdę wyciszyć serce<br />

Bogusław Olczak<br />

MÓW DO MNIE JESZCZE<br />

mów do mnie jeszcze<br />

gdy się mijamy mówiąc sobie hello<br />

odczuwam niedosyt<br />

więc mów do mnie jeszcze<br />

choćby o polityce czy pogodzie<br />

a ja będę ci szeptał frywolne kalambury<br />

na skórze palcami szkicując pastelowe akty<br />

w tle kwiecistej łąki lub dojrzałego łanu zboża<br />

a potem spojrzeniem wytapiam ostatnie skrępowanie<br />

w soczewce wyobraźni widzę gibką panterę<br />

szykującą się do skoku w moje ramiona<br />

i niegroźne mi jej kły czy pazury<br />

byleby tylko potem pięknie mruczała<br />

jesteś zaskoczona<br />

a ja pewnie szalony<br />

masz rację<br />

próbując owoców moich fantazji<br />

czerwienie się i milknę<br />

do następnego spotkania<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

19<br />

19


Uroczystość X-lecia Stowarzyszenia Literatów Polskich w wileńskiej Bibliotece A. Mickiewicza, fot. Eryk Iwaszko<br />

Polskie słowo na Litwie<br />

Paweł Krupka<br />

Doświadczenia wielu rodaków<br />

z Litwy, przybywających do<br />

macierzy, wskazują, że wciąż<br />

niewielka liczba mieszkańców Polski<br />

jest świadoma istnienia w tym<br />

sąsiednim kraju licznej polskiej społeczności,<br />

która stanowi tam ludność<br />

rdzenną, nie napływową. Często słyszałem<br />

gorycz litewskich Polaków<br />

w różnym wieku, których w polskich<br />

miastach brano za „ruskich” lub za<br />

etnicznych Litwinów. Dlatego, choć<br />

o polskiej społeczności na Litwie pisze<br />

się i mówi coraz więcej, warto wciąż<br />

rozwijać ten temat, nadal bowiem<br />

pozostaje nieznany większości Polaków.<br />

Dlatego z wdzięcznością przyjąłem<br />

ofertę redaktorki naczelnej „Post<br />

scriptum”, pani Renaty Cygan, aby<br />

w każdym z tegorocznych numerów<br />

kwartalnika przedstawić czytelnikom<br />

tę społeczność, odnosząc się do innej<br />

dziedziny sztuki.<br />

Zaczynam od literatury, jest bowiem<br />

związana bezpośrednio z językiem,<br />

a pośrednio przez ten fakt wpływa<br />

znacząco na tożsamość narodową.<br />

Fakt, że literatura polska w minionych<br />

wiekach rozwijała się na Litwie lub jej<br />

dotyczyła, jest powszechnie wiadomy<br />

20<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

choćby z inwokacji z Pana Tadeusza,<br />

jako jednego z najlepiej znanych każdemu<br />

Polakowi utworów literackich.<br />

Na Litwie żyli i pisali ważni twórcy<br />

romantycznej polskiej poezji, powieści<br />

i dramatu: Mickiewicz, Słowacki,<br />

Kraszewski oraz wielu znaczących autorów,<br />

choć mniej znanych ogółowi.<br />

Nawet w okresie zaborów polski stanowił<br />

najbardziej rozpowszechniony<br />

język w Wilnie, które zawsze było i do<br />

dziś pozostało wielojęzyczne i wielokulturowe.<br />

Polacy również obecnie<br />

stanowią na Litwie najliczniejszą<br />

mniejszość narodową, korzystającą<br />

z kilkudziesięciu szkół z polskim językiem<br />

wykładowym oraz licznych<br />

polskojęzycznych środków przekazu,<br />

internetowych i papierowych, a także<br />

radia i telewizji.<br />

To wszystko tworzy dobrą podstawę<br />

do rozwoju polskiego życia kulturalnego<br />

i twórczości w tych dziedzinach<br />

sztuki, których istotę stanowi język.<br />

Do takich należy przede wszystkim<br />

literatura. Już w czasach radzieckiej<br />

okupacji Litwy w każdym pokoleniu<br />

można było wskazać kilkadziesiąt<br />

osób tworzących tam literaturę polską.<br />

Wówczas warunki jej publikacji<br />

pozostawały utrudnione. W odrodzonej<br />

Litwie uległy one znacznej poprawie<br />

i liczba polskich prezentacji oraz<br />

publikacji literackich wzrosła. Niemniej,<br />

rozwój ten nie osiągnął rozmiarów,<br />

jakich należało, być może,<br />

oczekiwać. Przyczyny tego stanu rzeczy<br />

są dwojakie.<br />

Primo, w polskiej literaturze Litwy<br />

od wielu pokoleń dominuje poezja,<br />

która w naszych czasach jest dziedziną<br />

niszową i budzącą coraz mniejsze<br />

zainteresowanie. Dziwnym trafem<br />

inne, bardziej popularne zarówno<br />

w Polsce, jak i wśród literatów piszących<br />

po litewsku, gatunki, jak<br />

powieść, nowelistyka lub literatura<br />

faktu nie przyjęły się wśród litewskich<br />

Polaków. W sumie przez całe<br />

trzydziestolecie niepodległej Litwy<br />

wśród wydań książkowych w języku<br />

polskim górują niepodzielnie zbiory<br />

poezji. Polscy autorzy nie wydali ani<br />

jednej powieści i zaledwie kilka zbiorów<br />

opowiadań. Również wśród publikacji<br />

zbiorowych na kilka antologii<br />

poetyckich przypada zaledwie jeden<br />

zbiór nowel.


Secundo, do niedawna niemal<br />

wszystkie utwory polskich pisarzy<br />

z Litwy ukazywały się wyłącznie po<br />

polsku i to często nawet w polskich,<br />

a nie w litewskich wydawnictwach.<br />

To znacznie ograniczyło grono czytelników<br />

i utrudniło rozwój literatury,<br />

zamkniętej dla kilku pokoleń w kręgu<br />

niewielkiej inteligenckiej społeczności,<br />

skupionej głównie w Wilnie. Polscy<br />

literaci z Litwy, predestynowani<br />

niejako z natury do tego, by stanowić<br />

pomost kulturalny między Polską i Litwą,<br />

byli przez długie lata nieobecni<br />

w procesie rozwoju polsko-litewskiej<br />

współpracy literackiej. Pisarze z obu<br />

krajów nawiązywali kontakty, wymieniali<br />

się publikacjami i promowali się<br />

wzajemnie ponad głowami litewskich<br />

Polaków. Niepomiernie większe korzyści<br />

z tego procesu wyniosła literatura<br />

polska, bowiem język polski jest<br />

dość powszechnie znany w starszych<br />

pokoleniach litewskiej inteligencji,<br />

a wśród czołowych litewskich pisarzy<br />

znaczna liczba tłumaczy dzieła<br />

polskich kolegów oraz klasykę. Zrozumiałe,<br />

że naszym rodakom znad<br />

Wilii trudno z nimi konkurować, ale<br />

do niedawna nawet takich prób nie<br />

podejmowali.<br />

Ogromne pole do popisu dla polskich<br />

pisarzy z Litwy stanowi natomiast<br />

promocja literatury litewskiej w macierzy.<br />

Język litewski jest w polskim<br />

środowisku literackim zupełnie nieznany<br />

i rola tłumaczy dzieł litewskich<br />

przypada głównie akademickim lituanistom,<br />

którzy poznają litewski<br />

zwykle już w dorosłym wieku. Polscy<br />

literaci z Litwy są natomiast z natury<br />

dwujęzyczni i powinni byli od lat<br />

wypełniać tę ważną lukę . Pozostawali<br />

jednak przez całe dziesięciolecia<br />

w swym wewnętrznym kręgu i nie<br />

uczestniczyli w życiu literackim Litwy.<br />

Pozbawieni kontaktu z kolegami<br />

z piętra wyżej i z drugiej strony ulicy<br />

nie mieli więc pola konfrontacji z kierunkami<br />

rozwoju literatury we własnym<br />

kraju i na świecie. Dlatego polska<br />

literatura na Litwie jest na ogół<br />

wyobcowana z obiegu światowego,<br />

zamknięta w tradycji romantyzmu,<br />

Młodej Polski i skamandrytów. Temu<br />

zapewne dominuje w niej tradycyjna<br />

poezja, tworzona według kanonów<br />

estetycznych sprzed stulecia. Dlatego<br />

też, prawdopodobnie, nie rozwinęły<br />

się w niej popularne współczesne gatunki<br />

literackie.<br />

Dominika Olicka na festiwalu Poezijos pavasaris w Kopciowie – fot. Nida Timinskaitė<br />

Przedstawiony wyżej obraz literatury<br />

polskiej na Litwie nie wygląda krzepiąco.<br />

Niemniej, kilka ostatnich lat<br />

przyniosło w nim znaczne korzystne<br />

zmiany. W 2009 roku powstało<br />

Stowarzyszenie Literatów Polskich<br />

na Litwie. W pierwszych latach, gdy<br />

kierowali nim pisarze starszej generacji,<br />

jego działalność była skromna<br />

i ograniczała się do konkursów<br />

poetyckich dla młodzieży szkół polskich<br />

i zapraszania literatów z Polski<br />

do tychże szkół, połączonych z wycieczkami<br />

krajoznawczymi. Nikomu<br />

nie śniło się, by przedstawić gości<br />

z Polski litewskim kolegom, przełożyć<br />

ich utwory na litewski i opublikować<br />

je. Niektórzy moi koledzy po piórze<br />

z Warszawy, uczestniczący w takich<br />

spotkaniach, zwiedzili wszelkie<br />

godne uwagi zabytki i współczesne<br />

ośrodki polskiej społeczności, a nigdy<br />

nie widzieli na oczy litewskiego pisarza.<br />

Przełom nastąpił w ciągu minionych<br />

trzech lat, kiedy do Stowarzyszenia<br />

wstąpiła grupa młodych pisarzy, wychowanych<br />

w internecie i w podróżach<br />

po Europie. Przejęcie pałeczki<br />

w sztafecie pokoleń oznaczało trud<br />

odrabiania wieloletnich zaległości.<br />

Młodzi literaci wzięli się jednak energicznie<br />

do roboty. Zaczęli publikować<br />

swe wydania zarówno indywidualne,<br />

jak i zbiorowe, w dwóch językach.<br />

W 2019 roku, na swe 10-lecie, Stowarzyszenie,<br />

dzięki dotacji z ambasady<br />

polskiej, wydało największą<br />

w dziejach polskiej literatury na Litwie<br />

wielopokoleniową antologię<br />

poezji, obejmującą blisko 40 autorów,<br />

z przekładami na język litewski<br />

i pięknymi ilustracjami pędzla polskich<br />

malarzy z Litwy. Najstarszy autor<br />

miał 91 lat, najmłodszy zaś 19.<br />

21<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


andemijos metai.<br />

augsmo, po kelių<br />

irusas kirto ne tik<br />

nės nutraukė bet<br />

riežtas, nepažinus<br />

sio kito, viskas vėl<br />

uvo tildomi, neva<br />

metų mes vis dar<br />

dažniau pasvarss<br />

pradžios?<br />

tas kaip staigi reet<br />

kokią galimybę<br />

o veiklą orientavo<br />

ietą užėmė nauji,<br />

jai „Slinktys“, Lenartneriais<br />

pavyko<br />

ba „Poezijos tiltų“<br />

i buvo verčiami į<br />

Dažnas tekstas –<br />

s – ir jungtis, tiltas<br />

kiniu bus išleista<br />

rastų festivaliams<br />

skaitant šią labia<br />

O SUDARYTOJAI<br />

Polska Pogoń Poetycka zrobiła niemałe<br />

wrażenie i stanowiła poważny<br />

bodziec rozwojowy dla polskiego środowiska<br />

literackiego.<br />

Już wkrótce polscy poeci zaczęli<br />

uczestniczyć w wielkim litewskim festiwalu<br />

Wiosna Poezji, który od półwiecza<br />

z górą gromadzi wielbicieli<br />

poezji na całej Litwie oraz we wszystkich<br />

krajach, gdzie żyją litewskie<br />

wspólnoty emigracyjne. Stworzyli też<br />

wraz z litewskimi kolegami bezprecedensowy<br />

w dziejach Litwy światowy<br />

festiwal Mosty Poetyckie.<br />

22<br />

POEZIJOS TILTAI<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

POEZIJOS<br />

TILTAI<br />

ALMANACHAS<br />

Wśród polskich literatów powstała<br />

także grupa utalentowanych tłumaczy.<br />

Jak wspomniałem wyżej, w przekładzie<br />

polskiej literatury na litewski<br />

trudno im skutecznie rywalizować<br />

z czołówką litewskich pisarzy. A jednak<br />

próbują i odnoszą pierwsze sukcesy.<br />

Wiktor Tamošiūnas-Tomaszun<br />

przetłumaczył na litewski Bajki robotów,<br />

wydane staraniem Instytutu<br />

Adama Mickiewicza na 100-lecie urodzin<br />

Stanisława Lema. Coraz liczniejsze<br />

przekłady polskiej poezji wykonane<br />

przez rodaków z Litwy są publikowane<br />

w litewskich czasopismach<br />

literackich. Natomiast w zakresie<br />

tłumaczeń literatury litewskiej Polacy<br />

z Litwy w ciągu minionych kilku lat<br />

wyrobili sobie dobrą markę i przełamali<br />

monopol naukowców lituanistów.<br />

Edyta Masiulaniec, Karolina<br />

Słotwińska, Regina Tribocka zadomowiły<br />

się już na trwałe na rynku polskich<br />

czasopism jako tłumaczki litewskiej<br />

literatury.<br />

Jeśli zaś chodzi o twórczość własną,<br />

obok nieco anachronicznych rymowanek,<br />

w ostatnich latach coraz<br />

śmielej przebija się nowoczesna liryka<br />

tworzona przez takich autorów<br />

jak Romuald Ławrynowicz – wszechstronny<br />

artysta, aktor, raper i filmowiec,<br />

Dominika Olicka – bardzo aktywna<br />

poetka i działaczka kierująca<br />

m. in. wspomnianym festiwalem<br />

Mosty Poetyckie, czy utalentowana<br />

młoda aktorka Polskiego Teatru<br />

Rok 2020 zostanie zapamiętany w historii świata jako<br />

rok wielkiej pandemii COVID-19. Ludzie, jeszcze w końcu<br />

2019 roku życzący sobie szczęścia i radości, już po kilku<br />

tygodniach musieli się przyzwyczaić do nowego terminu<br />

– koronawirus. Wirus ten wkrótce przekroczył granice nie<br />

tylko państw, ale także kontynentów świata, kraje odcięły<br />

się od siebie, a mieszkańcy zerwali wszelkie bezpośrednie<br />

kontakty między sobą. Ziemię skuła surowa, nieznana<br />

kwarantanna. Co prawda, wciąż żywa była nadzieja,<br />

że może za kilka tygodni, no, najwyżej za miesiąc, dwa,<br />

wszystko znów wróci do normy. Prorocze głosy, tłumiące<br />

tę nadzieję, były uciszane, uważane za bzdury – to na<br />

pewno nie potrwa tak długo… Minęło prawie półtora<br />

roku, a nadal żyjemy w tym samym strachu kowidowym,<br />

tylko bardziej do niego przystosowani, jednak coraz częściej<br />

rozważamy, czy kiedykolwiek będziemy żyć tak, jak<br />

przed początkiem pandemii COVID-19?<br />

MOSTY POETYCKIE to międzynarodowy wirtualny<br />

festiwal poetycki, zorganizowany jako szybka reakcja na<br />

kwarantannę, która objęła cały świat. Wiosną 2020 roku,<br />

po utracie jakiejkolwiek możliwości organizowania wydarzeń<br />

publicznych, wielu organizatorów kultury i artystów<br />

przeniosło swoją działalność do przestrzeni wirtualnej,<br />

tradycyjne festiwale zostały przeniesione na okres<br />

późniejszy, a ich miejsce zajęły nowe, wirtualne projekty.<br />

Jednym z nich są „Mosty Poetyckie”.<br />

W niespełna dwa miesiące organizatorzy festiwalu –<br />

stowarzyszenie Slinktys, Instytut Polski w Wilnie i Nowa<br />

Awangarda Wileńska wraz z partnerami – zgromadzili<br />

ponad 100 poetów z całego świata, którzy podzielili<br />

się swoją twórczością na stronie facebookowej „Mostów<br />

Poetyckich”. Festiwal wyróżnił się wielojęzycznością,<br />

wszystkie teksty z litewskim zostały przetłumaczone i rosyjskim.<br />

na języki litewski<br />

i polski.<br />

Niniejsza antologia jest dokumentem tego festiwalu,<br />

który odbył się w 2020 roku. Często tekst jest niczym<br />

zdjęcie, oddające ówczesny nastrój. Ponadto ta antologia<br />

jest łącznikiem, pomostem między zeszłorocznymi i<br />

tegorocznymi uczestnikami festiwalu, których twórczość<br />

ukaże się w osobnym zbiorze w <strong>2022</strong> roku. A więc zarówno<br />

sam festiwal, jak i antologia znacznie różni się od tego<br />

typu zbiorów twórczości i festiwali poetyckich. Życzymy<br />

czytelnikom cierpliwości i tolerancji podczas wertowania<br />

i czytania tej niezwykle barwnej książki poetyckiej.<br />

w Wilnie Maria Żukowska. Powstają<br />

też ciekawe formy narracyjne. Popularną<br />

w młodych pokoleniach prozę<br />

katastroficzną tworzą m.in. bracia<br />

Radczenkowie, Elżbieta Geben i Faustyna<br />

Zawalska. Z fabularyzowaną<br />

literaturą faktu z powodzeniem mierzy<br />

się ubiegłoroczny debiutant Dariusz<br />

Lewicki, zaś specjalista od multimediów<br />

Bartosz Połoński tworzy od<br />

kilku lat eksperymentalną powieść<br />

w odcinkach Robczik, opowiadającą<br />

przygody młodzieży z wileńskich<br />

osiedli współczesną miejską gwarą,<br />

stanowiącą mieszankę polszczyzny<br />

Oprócz nawiązanej niedawno współpracy<br />

z litewskim środowiskiem literackim<br />

ważnym czynnikiem rozwojowym<br />

polskiej literatury na Litwie<br />

jest też interdyscyplinarne współ-<br />

ZESPÓŁ REDAKCYJNY<br />

działanie z polskimi twórcami w dziedzinach<br />

teatru i sztuk plastycznych.<br />

Dzięki kooperacji ze Związkiem Malarzy<br />

Polskich „Elipsa” powstają efektowne<br />

wydania, jak wspomniana wyżej<br />

antologia Polska Pogoń Poetycka<br />

oraz dwujęzyczna indywidualna seria<br />

wydawnicza Ścieżkami wileńskiego<br />

słowa. Zaś za sprawą Polskiego Teatru<br />

w Wilnie w ubiegłym roku powstał<br />

niezwykle oryginalny spektakl multimedialny<br />

na motywach twórczości<br />

młodych polskich poetów, Pop-ezja,<br />

który gościł już nie tylko w wielu miastach<br />

Litwy, lecz także na festiwalach<br />

w Warszawie i Zgierzu.<br />

Trzecia dekada XXI wieku, mimo trudności<br />

spowodowanych pandemicznymi<br />

ograniczeniami życia publicznego,<br />

zaczęła się dla polskiej literatury<br />

na Litwie nadspodziewanie dobrze.<br />

Życzmy naszym rodakom znad Wilii<br />

pomyślności i wytrwałości w podjętym<br />

trudzie odnowy zaniedbanego<br />

i zacofanego polskiego słowa i kultury.<br />

Niech brzmi głośno i dumnie<br />

i niech zaświadcza o prężności i nowoczesności<br />

litewskich Polaków. [PK]


WIOSNA<br />

wiosna popychana emerytalnym narzekaniem<br />

wiosna wysyłając sygnał na niedobudowane piętro<br />

wiosna nie milcz mów o tym co widzisz za oknem<br />

wiosna kibicuj przy bójce pierwszaków<br />

wiosna bo każdy z nas wie i tego wystarczy<br />

wiosna twe oczy nie doszły do zgody patrzenia w tym samym kierunku<br />

nie wiem czy wiesz<br />

wiosna<br />

LISTY Z PUSTYNI<br />

tułam się po piaszczystym bezkresie<br />

stopy grzęzną w rozżarzonych myślach<br />

gorąco wokół<br />

próbuję wołać<br />

do milczących na horyzoncie gór<br />

pytam ich o imię<br />

. . .<br />

ślę do nich białe listy<br />

z skrzydlatymi znaczkami pocztowymi<br />

a o zachodzie upalnego słońca<br />

na marginesach zostawiam lśniące czerwienią<br />

post scriptum<br />

wyschłym strumieniem wiję się<br />

w stronę szarych olbrzymów<br />

aż okazuję się<br />

po drugiej stronie<br />

i mnie zalewa<br />

życie<br />

zieleni się<br />

trzeszczy<br />

grzechocze<br />

szeleści<br />

świergocze<br />

szczebiocze<br />

rozpoczyna się<br />

kończy się<br />

kiełkuje<br />

znika<br />

porusza się<br />

gorąco w środku<br />

rozogniłam się i podniosłam góry<br />

do samego nieboskłonu<br />

aby mnie nie ścigały<br />

listy z pustyni<br />

Romuald Ławrynowicz<br />

Dominika Olicka<br />

MOC SŁOWA<br />

Słowa, czyli dźwięki,<br />

Wichrem rozproszą ciszę,<br />

Choć tylko na chwilę.<br />

Przygodne słowa nie łączą.<br />

Płynąc do uszu czynią z nas niemych robotów,<br />

Dzielą,<br />

Bo niby bloki poukładane w szeregi<br />

Budują wieżowce bez okien.<br />

Tylko rodzime słowa mówią szelestem baśni,<br />

Budują mosty do dziadów,<br />

Nie niszczą.<br />

NIE MA CZASU<br />

zbieram minuty tracąc godziny<br />

cały czas odmawiam szukając przyczyny<br />

stawiam priorytety i rozpisuję rozkłady<br />

wnerwia mnie to że znowu zwiędły kwiaty<br />

ciągle biegnę i próbuję nadążyć<br />

nie widzę że ten rytm zaczyna ciążyć<br />

fantomowe bóle wracają by nadal drążyć<br />

jak chomik w kółko nie przestaję krążyć<br />

stop<br />

ale czy to wszystko naprawdę się dzieje?<br />

mozaika harmonogramu jakoś się nie klei<br />

czas raptownie zmienia kierunek<br />

gdy na horyzoncie pojawia się mocny trunek<br />

lub gdy bezmyślnie przewijam tik toka<br />

nawet gdy w korku trzęsie się noga<br />

albo gdy zaspałam tak na godzin dwanaście<br />

czy też gdy rozmowa telefoniczna osiem razy<br />

przekroczyła granicę piętnastu minut<br />

Daniel Dowejko<br />

analizując statystyczne dane ochłonęła mnie eureka<br />

tak naprawdę to czas nigdzie nie znika<br />

więc może już pora się trochę ogarnąć<br />

więc odłóż telefon i idź wreszcie posprzątać<br />

Maria Żukowska<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

23


Czy na Litwie jest wiele osób tworzących<br />

literaturę po polsku?<br />

Tworzących w języku polskim na Litwie<br />

jest niemało, ale brakuje aktywności.<br />

Podstawową tego przyczyną,<br />

którą osobiście dostrzegłam, jest niechęć<br />

do wyjścia poza ramy polskiej<br />

literatury i tworzenia na większą skalę.<br />

Wielu polskich twórców nie pamięta,<br />

że jesteśmy nie tylko częścią<br />

literatury polskiej, lecz też litewskiej.<br />

Obecnie nasza literatura, podobnie<br />

jak cała polska kultura na Litwie, gotuje<br />

się we własnym sosie i zamyka<br />

się w ściśniętym, małym świecie.<br />

Jest zrozumiałe, że literatura mniejszości<br />

narodowej stanowi pewne<br />

„prywatne” terytorium, na którym<br />

dana społeczność kształtuje własną<br />

odrębność, rozwija swój język, zwyczaje<br />

i tożsamość kulturową. Z drugiej<br />

strony jednak, współpraca międzykulturowa<br />

jest jednym z kluczowych<br />

elementów kształtujących rozwój<br />

literacki mniejszości narodowej.<br />

Literatura polska na Litwie jest żywa,<br />

lecz nie rozkwita pełnym blaskiem.<br />

Dlatego ostatnio zaczęliśmy częściej<br />

kontaktować się z twórcami innych<br />

narodowości – Litwinami, Rosjanami<br />

i innymi grupami. Na razie chętne do<br />

aktywnego kontaktu z polskiej strony<br />

są zaledwie jednostki, ale ważne jest<br />

to, że w ten sposób stawiamy pierwsze<br />

kroki w stronę wzmocnienia pozycji<br />

literatury polskiej na Litwie.<br />

W polskiej społeczności Litwy literatów<br />

nazywa się zwykle poetami.<br />

Nigdy nie słyszałem, żeby mówiono<br />

24<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Dominika Olicka – fot. Aistė Pilkauskaitė<br />

o pisarzach. Skąd tak silna dominacja<br />

poezji nad innymi rodzajami literatury?<br />

Też zazwyczaj spotykam się właśnie<br />

z poetami, a nie z pisarzami.<br />

Zauważyłam, że z niewiadomej<br />

przyczyny prozaicy są częściej spotykani<br />

wśród litewskich przyjaciół<br />

po piórze. Pośród Polaków natomiast<br />

są poeci, którzy czasami piszą<br />

prozę; rzadko bywa odwrotnie.<br />

Być może jest to spowodowane<br />

mocną pozycją poezji w lekturach<br />

obowiązkowych polskich szkół i gimnazjów<br />

na Litwie. Osobiście z lekcji<br />

języka polskiego pamiętam o wiele<br />

więcej poezji niż prozy – Mickiewicz,<br />

Norwid, Miłosz, Asnyk, Szymborska,<br />

Różewicz, Baczyński… Poezja jest<br />

również ważna w litewskich lekturach<br />

szkolnych, jednak prozy jest<br />

o wiele więcej, niż w polskich.<br />

Poezja tworzona przez Polaków na<br />

Litwie, także młodych, znacznie różni<br />

się estetyką i poetyką od twórczości<br />

rówieśników w Polsce oraz<br />

piszących po litewsku. Wydaje się<br />

opóźniona o kilka pokoleń. Z czego<br />

to wynika?<br />

Wywiad<br />

z Dominiką<br />

Olicką –<br />

polską poetką<br />

z Wilna,<br />

członkinią<br />

zarządu Stowarzyszenia<br />

Literatów<br />

Polskich<br />

na Litwie<br />

i szefową<br />

międzynarodowego<br />

festiwalu<br />

Mosty<br />

Poetyckie<br />

Może to być spowodowane o wiele<br />

gorszymi możliwościami rozwoju<br />

poezji polskiej. W Polsce nie ma ku<br />

temu żadnych przeszkód – język polski<br />

nie jest językiem mniejszości i są<br />

w nim dostępne wszystkie potrzebne<br />

narzędzia – wydawnictwa książkowe,<br />

czasopisma, festiwale literackie itp.<br />

Na Litwie natomiast poeci polscy zazwyczaj<br />

muszą najpierw podnieść się<br />

na nogi wewnątrz własnej społeczności<br />

i dopiero potem udaje im się<br />

wyjść na większą arenę. Na to traci<br />

się wiele lat, z tego też wynika to zacofanie.<br />

W 2018 roku opublikowałaś wraz<br />

z trójką kolegów swój debiutancki<br />

zbiór poezji wyłącznie po polsku,<br />

bez litewskiej wersji językowej. To<br />

nadal powszechna praktyka wśród


polskich literatów z Litwy, znacznie<br />

zawężająca zakres odbioru ich twórczości.<br />

Czym można ją wytłumaczyć?<br />

Przyczyną może być już wcześniej<br />

wspomniane zamknięcie się w małym<br />

kółku, z którego nikt nie wychodzi<br />

i do którego nikt nie wchodzi.<br />

W tym wypadku nie chodzi tylko<br />

o współpracę z twórcami na Litwie,<br />

ale też w Polsce. Wielu pisze i czyta<br />

jedni drugim, rzadko dzieląc się<br />

twórczością z literatami litewskimi<br />

czy za granicą i nie okazując większego<br />

zainteresowania tym, co piszą<br />

koledzy w innych językach i krajach.<br />

Z kolei rodacy z Polski również rzadko<br />

nawiązują z nami kontakt, więc<br />

problem tkwi po obu stronach. Nad<br />

tym właśnie staramy się ostatnio pracować<br />

– najnowsze nasze wydania są<br />

dwu- lub wielojęzyczne, komunikacja<br />

na stronie naszego stowarzyszenia<br />

w mediach społecznościowych jest<br />

również w dwóch językach. Bierzemy<br />

udział w wieczorach poetyckich<br />

organizowanych przez litewskich literatów<br />

i zapraszamy ich na nasze<br />

imprezy literackie, tłumaczymy i publikujemy<br />

literaturę litewską. Próbujemy<br />

stworzyć więź między polskimi<br />

i litewskimi twórcami.<br />

Osobiście mogę też zdradzić, że mam<br />

w planach wydanie zbioru własnej<br />

poezji w czterech językach – polskim,<br />

litewskim, rosyjskim i angielskim.<br />

W 2020 roku byłaś jedną z inicjatorek<br />

międzynarodowego festiwalu<br />

Mosty Poetyckie, a w ubiegłym kierowałaś<br />

tym projektem. Jak ten festiwal<br />

wpisał się w literacką mapę<br />

Litwy i co na nim zyskali polscy literaci,<br />

którzy stworzyli go od początku<br />

wspólnie z litewskimi kolegami?<br />

Mosty Poetyckie były niezmiernie<br />

cenną inicjatywą dla twórców różnych<br />

narodowości.<br />

Festiwal powstał wkrótce po tym,<br />

jak rozpoczął się powszechny stan<br />

pandemiczny i wszystkie imprezy zostały<br />

odwołane. W życiu literackim<br />

powstała nagła pustka. Wówczas<br />

przypomnieliśmy sobie, że żyjemy<br />

w XXI wieku – w świecie, gdzie wszystkim<br />

kieruje przestrzeń wirtualna. Narodził<br />

się więc pomysł przeniesienia<br />

Dominika Olicka otwiera II edycję festiwalu<br />

Mosty Poetyckie – fot. Rokas Bagočiūnas<br />

się do mediów społecznościowych,<br />

w których współcześni ludzie spędzają<br />

niemałą część wolnego czasu.<br />

Skoro miało to być wydarzenie w niestandardowym<br />

formacie, postanowiliśmy<br />

wykorzystać nadzwyczajne<br />

środki w sposób nadzwyczajny – zaprosić<br />

do udziału poetów z wszystkich<br />

zakątków świata i dać naszej<br />

publiczności możliwość usłyszenia<br />

poezji w wielu językach.<br />

Jako świadectwo tej unikalności<br />

uwieńczyliśmy festiwal antologią,<br />

w której opublikowaliśmy utwory<br />

uczestników wraz z przekładami na<br />

języki polski i litewski.<br />

Ogółem wówczas opublikowaliśmy<br />

twórczość 107 poetów z 27 państw.<br />

Było to dużym osiągnięciem w wielu<br />

wymiarach: osobistym, bowiem była<br />

dla mnie to pierwsza tak duża i to globalna<br />

inicjatywa, w realizowaniu której<br />

wzięłam udział; narodowym dla<br />

Polaków i Litwinów, jako organizatorów,<br />

oraz dla Litwy jako kraju, gdzie<br />

festiwal się odbył.<br />

Podstawowym zwycięstwem dla nas –<br />

polskich poetów z Litwy był jednak<br />

początek aktywnej współpracy z litewskimi<br />

literatami. Właśnie dzięki<br />

Mostom Poetyckim rozkwitła przyjaźń<br />

polskich i litewskich poetów<br />

i po pierwszej edycji festiwalu pięknie<br />

się rozwinęła – wspólnie braliśmy<br />

udział w litewskim festiwalu Poezijos<br />

pavasaris – Wiosna poetycka, organizowanym<br />

od ponad pół wieku na<br />

światową skalę, i wielu wieczorach<br />

poetyckich, organizowanych przez litewskich<br />

kolegów.<br />

Druga edycja festiwalu była już nieco<br />

inna – do udziału zaprosiliśmy<br />

mniejszości narodowe z różnych<br />

krajów. Czyli uczestnikami z Litwy<br />

byli autorzy piszący po polsku, rosyjsku,<br />

białorusku, tatarsku, ukraińsku.<br />

Z Polski – po litewsku, rosyjsku,<br />

ukraińsku, z innych krajów Europy –<br />

w innych językach mniejszościowych.<br />

Odnalezienie takich twórców okazało<br />

się trudniejszym zadaniem, niż oczekiwaliśmy.<br />

Zdołaliśmy jednak zebrać<br />

świetny zbiór ciekawej poezji – zapoznaliśmy<br />

się z twórczością autorów<br />

z 11 mniejszości narodowych z 10<br />

państw. Stało się to kolejnym klejnotem<br />

w skarbcu polskich literatów<br />

na Litwie – znowu byliśmy widoczni<br />

i aktywnie prowadziliśmy dialog międzykulturowy,<br />

dając jednocześnie<br />

możliwość innym mniejszościom<br />

narodowym, by przemówić i zostać<br />

usłyszanymi.<br />

Od roku zasiadasz we władzach<br />

Stowarzyszenia Literatów Polskich<br />

na Litwie. Jakie są Wasze cele i zamiary?<br />

Co chcecie i możecie zrobić<br />

dla rozwoju polskiej literatury na<br />

Litwie?<br />

Zamierzamy dalej aktywnie prowadzić<br />

dialog międzykulturowy poprzez<br />

organizowanie wielojęzycznych inicjatyw<br />

literackich i współpracę z litewskimi<br />

twórcami w kontynuacji<br />

Mostów Poetyckich. Chcemy się rozwijać<br />

i promować jak najszerzej naszą<br />

twórczość i nasze środowisko przez<br />

wydawanie książek w kilku językach,<br />

nawiązywanie kontaktu z twórcami<br />

z Polski i innych państw oraz kultywowanie<br />

przyjaźni z litewskimi literatami<br />

i coraz aktywniejszy udział<br />

w życiu literackim całego kraju. Złożyliśmy<br />

w bieżącym roku wiele projektów<br />

na konkursy ogłoszone przez<br />

rządy Polski i Litwy. Ponieważ konkurencja<br />

jest duża, a popularność literatury<br />

mniejsza niż np. muzyki lub filmu,<br />

trudno nam przewidzieć na jakie<br />

projekty otrzymamy dotację, trudno<br />

mi mówić o tych planach w szczegółach.<br />

[PK]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

25


POLSCY<br />

ARTYŚCI<br />

UKRAINIE<br />

B r o n i s ł a w K o z i e ń s k i<br />

PATRZĘ NA CIEBIE<br />

Niemoc się rodzi, gdy moc truchleje.<br />

Serce dziś pęka, łzy ciurkiem płyną.<br />

Wiarę zdeptały płonne nadzieje.<br />

Patrzę na Ciebie Ukraino.<br />

Nie jestem, jak Wy bohaterowie<br />

i nawet przepić nie mam siły,<br />

za wasze życie. Wasze zdrowie<br />

Patrzę na Ciebie Ukraino.<br />

Czy jestem z wody, czy kamieniem?<br />

Może i tak, bo nie chcę ginąć.<br />

Słabość się rodzi, gdy moc truchleje.<br />

Patrzę na Ciebie Ukraino.<br />

26<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


P I O T R J A K U B C Z A K<br />

WOJNA: DEMON PIERWSZY<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

27


Karolina<br />

28<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Karolina Wojnowska-Paterek jest artystką i architektem.<br />

Przez lata zajmowała się zarówno działalnością artystyczną,<br />

jak i projektowaniem, co wywarło wpływ na jej pracę twórczą.<br />

W roku 2017 uzyskała tytuł doktora sztuki. Obok dokonań<br />

malarskich czy rzeźbiarskich, w jej dorobku artystycznym<br />

znajdują się działania związane z szeroko pojętym kształtowaniem<br />

przestrzeni, jak eksperymentalne instalacje wykorzystujące<br />

światło i barwę do kształtowania przestrzeni. Niedługo<br />

po studiach artystka otrzymała propozycję wyjazdu<br />

i pracy w Singapurze, który stał się jej domem na ponad 11<br />

lat. Podróżując po Azji, miała okazję zetknąć się ze sztuką i jej<br />

twórcami z Indii, Malezji, Singapuru, Indonezji oraz Chin. Podróże<br />

te wpłynęły na dorobek twórczy artystki, oraz dały początek<br />

serii prac malarskich Imperfect Beauty of Asian Cities.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

29


Dialog architektury i malarstwa<br />

Jarosław Prusiński rozmawiaz Karoliną Wojnowską-Paterek<br />

Uwielbiam sztukę. Jest to dla mnie taki bezpośredni<br />

przekaz – z oczu wprost do serca (duszy). Poznaję ten<br />

stan, gdy przekaz trafia. Mam wtedy gęsią skórkę na<br />

plecach. Tak też było w przypadku Pani obrazów.<br />

Cieszy mnie to, co Pan mówi, bo taki „bezpośredni<br />

przekaz” to trudna rzecz do uzyskania dla artysty. Rolą<br />

sztuki między innymi jest wywołanie takich emocji.<br />

W dzisiejszych scyfrowanych czasach wielu ludzi widzi<br />

sztukę jedynie na ekranie telefonu lub komputera,<br />

co w przypadku malarstwa niestety wyklucza odczuwanie<br />

tych emocji. Nie znają ich. Ja również uwielbiam<br />

malarstwo. Gdy staję przed obrazami mistrzów, czasem<br />

zapiera mi dech albo mam łzy w oczach, zapamiętuję je<br />

na całe życie. I dla takiego obrazu w głowie warto daleko<br />

jechać, żeby go „na żywo” zobaczyć. To nie to samo co<br />

30<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

kolorowy zestaw pikseli na ekranie. Odetchnęłam z ulgą,<br />

gdy ostatnio znowu otworzono galerie i muzea.<br />

Jak określić Pani malarstwo? Archi-art?<br />

„Artarchitecture” to tylko nazwa strony w internecie.<br />

Myślę, że nie określa malarstwa. Nawiązuje do designu<br />

i architektury, którymi zajmowałam się przez lata<br />

równolegle ze sztuką. Te dziedziny mają ze sobą dużo<br />

wspólnego, w niektórych przypadkach trudno je nawet<br />

rozdzielić. Stąd ta nazwa. Architektura niewątpliwie<br />

miała wpływ na moje podejście do problemów<br />

malarskich. Jest wiele czynników, które składają się<br />

na to, jaką formę ma twórczość i o czym opowiada.<br />

U mnie z pewnością to podróże, architektura,<br />

obserwacje przyrody. Moja praca nad serią obrazów


Imperfect Beauty of Asian Cities, związanych<br />

z magicznymi miejscami w miastach Azji, rozpoczęła się<br />

podczas podróży po Azji w latach 2009–2014. Projektując<br />

wnętrza sieci hoteli w kilku azjatyckich krajach, miałam<br />

okazję mieszkać w różnych miejscach. W tym czasie dużo<br />

podróżowałam i zafascynowana atmosferą, kulturą ludzi,<br />

których spotykałam, architekturą, przyrodą Azji robiłam<br />

setki fotografii, szkiców i filmów. Na interpretację<br />

rzeczywistości, jej obraz, który pokazuję w malarstwie,<br />

z pewnością miał wpływ klimat miejsc i to, co o nich<br />

wiem. Gdy przyjeżdżamy do Phnom Penh z Warszawy,<br />

czujemy się jak przeniesieni do innego świata. Formy<br />

natury, architektury, kolorystyka, zapachy oraz dźwięki<br />

to główne czynniki identyfikujące atmosferę miejsca.<br />

Bardzo trudno to przenieść na płótno. To było wyzwanie.<br />

Dlaczego właśnie taki rodzaj sztuki Pani wybrała? Czy<br />

zdarzyło się w Pani życiu coś, co zrodziło myśl: „tak<br />

właśnie będę tworzyć!”?<br />

Ta sztuka to zarówno instalacje artystyczne związane<br />

z kształtowaniem przestrzeni i rzeźbą jak i malarstwo.<br />

Praca nad instalacjami artystycznymi rozwijała się długo,<br />

może nawet dziesięć lat. Podobnie było z malarstwem.<br />

Zwykle są to inspiracje, przemyślenia, szkice, fotografie,<br />

potem różne próby pokazania tematu, poszukiwania<br />

formy. No nie brzmi to jak myśl „tak właśnie będę<br />

tworzyć!”.<br />

Największy sukces?<br />

Myślę, że sukcesem jest to, o czym Pan powiedział na<br />

początku wywiadu. Inną rzeczą i chyba najważniejszą<br />

Architektura miała wpływ na moje podejście<br />

do problemów malarskich.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

31


Przychodzący pomysł wywołuje<br />

miły przypływ energii.<br />

dla artysty jest satysfakcja ze skończonej pracy,<br />

ale to długi temat. Mniej interesują mnie nagrody<br />

i wyróżnienia.<br />

Zanim usiądę do pisania, układam sobie w głowie<br />

sceny. Właściwie one same do mnie przychodzą, a ja<br />

staram się je tylko zapamiętać, potem opisać. A jak to<br />

jest u Pani?<br />

Podobnie. Ale te pierwsze myśli i szkice to ogólne<br />

koncepcje. Przychodzący pomysł wywołuje miły<br />

przypływ energii. „Sceny” czasami wyłaniają się w trakcie<br />

malowania obrazu. Często przerywam pracę na pewnym<br />

etapie, patrzę się na nią i długo myślę, układając dalsze<br />

scenariusze. Obrazy przechodzą metamorfozy, czasami<br />

poza pracownią, w głowie. Każdy przypadek jest inny, za<br />

każdym razem rozwiązuje się nowe problemy.<br />

32<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Mieszka Pani w Singapurze. Jak to się stało?<br />

W 2009 roku pojechałam tam z myślą o co najwyżej<br />

2-letnim pobycie, i już zostałam.<br />

Czy w Pani głowie jest jakiś obraz, którego nie ma Pani<br />

odwagi namalować?<br />

A może chodzi o brak odwagi przed ich upublicznieniem?<br />

Jeżeli jest coś, czym nie chcę się publicznie podzielić,<br />

chowam to dla siebie i najbliższych mi osób. Mam<br />

w głowie dużo obrazów i wszystkie chciałabym<br />

namalować, w związku z tym marzę, żeby czas płynął<br />

wolniej, a pory roku nie zmieniały się tak szybko.<br />

Dlatego lubię życie na równiku. Zmieniają się tylko<br />

cyfry w kalendarzu.<br />

Jak długo maluje Pani jeden obraz? Czy to zależy od<br />

weny, czy po prostu ma to Pani zakodowane w swoim<br />

DNA i zawsze trwa to tyle samo czasu?<br />

To bardzo często zadawane pytanie. Nie ma na nie


odpowiedzi. To nie jest praca rzemieślnicza, którą można<br />

przeliczyć na godziny lub metry kwadratowe albo ustalić<br />

termin ukończenia. Tutaj zaczyna się od inspiracji,<br />

przemyśleń, szkiców, czasem metodą prób i błędów<br />

rozwija się wizualny przekaz myśli, buduje się swoje<br />

umiejętności, doświadczenie w konkretnym<br />

temacie. Rozmawiając o jednym obrazie, lepszym<br />

pytaniem byłoby „kiedy tę pracę uważa się za<br />

skończoną?”. Zdarza się, że artyści malują obraz latami<br />

i nie uzyskują zamierzonego efektu. W swoich obrazach<br />

czasami dochodzę się do etapu, w którym potrzebuję<br />

przerwy. Kończę pracę wtedy, gdy przyjdzie mi do głowy<br />

pomysł na rozwiązanie problemu. Niektóre rozwiązania<br />

przychodzą łatwiej, niektóre wymagają więcej pracy,<br />

Gdy staję przed<br />

obrazami<br />

mistrzów, czasem<br />

zapiera mi dech albo<br />

mam łzy w oczach.<br />

co nie świadczy wcale o ich większej lub mniejszej<br />

wartości artystycznej.<br />

Kilka słów na koniec o tym, o czym artyści nie chcą<br />

rozmawiać, a czytelnicy uwielbiają czytać. Nie spytam<br />

o fantazje seksualne, proszę się nie martwić (może<br />

następnym razem). Czy z malarstwa udaje się wyżyć,<br />

opłacić rachunki i kupić jakąś szmatkę, żeby nie chodzić<br />

nago? Jak to wygląda w Pani przypadku?<br />

Nigdy nie traktowałam sztuki zarobkowo, nie brałam<br />

udziału w aukcjach. Niestety, gdy zaczyna się tworzyć<br />

z myślą o sprzedaży, kończy się sztuka. W przeszłości<br />

materiały na swoje instalacje artystyczne i obrazy<br />

kupowałam za pieniądze, które zarobiłam, pracując<br />

jako architekt. To jednak z upływem czasu zaczęło się<br />

zmieniać. Dziś pracuję nad instalacją artystyczną, która<br />

zilustruje zjawisko fizyki kwantowej: przebywanie w<br />

dwóch miejscach jednocześnie. Środki na moją pracę<br />

pochodzą z Foundational Questions Institute w USA,<br />

obrazy z ostatniej wystawy w Pałacu Sztuki w Krakowie<br />

znajdują nowych właścicieli, a mój czas poświęcony sztuce<br />

zdominował czas poświęcony na inne dziedziny. [JP]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

33


TANGO<br />

CABECEO, TANDA, CORTINA<br />

Kacper, zaproszony po raz pierwszy przez swoją<br />

dziewczynę na milongę, spóźnił się. Gdy wszedł<br />

na salę, Magda z przymkniętymi oczami w objęciach<br />

obcego mężczyzny jakby zatraciła się w tańcu.<br />

Czekał – przeczekał jeden kawałek, drugi, przy trzecim<br />

zaczęły mu puszczać nerwy, bo natury baranka Kacper<br />

nie miał. Przy czwartym podszedł na parkiet z błyskiem<br />

w oku. Na szczęście Magda uniosła powieki, zamieniła<br />

parę słów z partnerem, gdy ten prowadził ją do Kacpra.<br />

Trzeba było jeszcze tylko coś wyjaśnić…<br />

Tango to taniec wyjątkowy. Obowiązuje etykieta, którą<br />

szanują jego fani.<br />

„Para, która zdecyduje się zatańczyć, zalicza przeważnie<br />

tandę, czyli 3 lub 4 utwory po kolei”. Moim przewodnikiem<br />

po parkiecie i zwyczajach na milondze jest Jerzy<br />

Dołżyk, artysta malarz, muzyk, bard, którego ogromną<br />

pasją jest właśnie milonga w szerokim rozumieniu. Bo<br />

milonga to taniec, milonga to także miejsce, gdzie miłośnicy<br />

tanga się spotykają, to także zabawa.<br />

„Między tandami – kontynuuje mój przewodnik – są<br />

cortiny, czyli przerwy do półtorej minuty, często krótsze.<br />

W tym czasie puszczana jest zupełnie inna muzyka,<br />

do której się nie tańczy. Jest to czas na podziękowanie<br />

partnerce, najczęściej delikatnym przytuleniem i odprowadzenie<br />

jej do miejsca, w którym została zaproszona”.<br />

A ja już wiem, co będzie dalej. Jurek opowiada tak plastycznie,<br />

że widzę, czuję, wchodzę w te emocje, chociaż<br />

rozmawiamy w jego pracowni. Tak właśnie wygląda miłość<br />

do pasji. A więc dzięki niemu wiem, że do następnej<br />

tandy trzeba zaprosić partnerkę (lub partnera, bo<br />

w drugą stronę to też działa). I tu już wchodzimy w arkana<br />

cabeceo (czytaj: kabeceo). Jest to forma zapraszania<br />

wzrokiem. Zatrzymuje się spojrzenie na kobiecie.<br />

Jeśli ona nie ma ochoty, nie neguje ruchem głowy, bo<br />

to mogłoby urazić, po prostu odwraca wzrok. Jeśli jest<br />

chętna, odpowiada lekkim skinieniem głowy. Obowiązuje<br />

zasada, że nie przeszkadza się i nie prosi kobiety,<br />

która właśnie rozmawia, jest zajęta towarzysko.<br />

Na parkiecie już się rozpoczyna kolejna tanda. Wszyscy<br />

tańczą po kole w lewo. Kobiety przeważnie mają zamknięte<br />

oczy, mężczyźni nawigują – czytaj: prowadzą,<br />

uważają, by zapewnić odpowiednią przestrzeń i komfort.<br />

Para, która właśnie się utworzyła, chce wejść na<br />

parkiet. Partner daje znać najbliższemu tancerzowi, że<br />

chcą zatańczyć, a on robi miejsce na ich bezpieczne dołączenie.<br />

I kolejna tanda. I cortina. I cabeceo… Nietrudno<br />

o siódme poty. I właśnie o to pytam Jurka…<br />

„Siódme poty nieuniknione, ale spójrz – rozkłada duży<br />

czarny wachlarz, czekając z uśmiechem na moją reakcję<br />

– to męski wachlarz, kobiety mają mniejsze, ozdobne.<br />

Nie dasz rady bez… Jest naprawdę gorąco. A jako ciekawostkę<br />

zdradzę ci, że wachlarze mają swoją mowę, bardzo<br />

precyzyjną, możesz bez słów wszystko nimi okazać,<br />

34<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Zdjęcia z prywatnej kolekcji Jerzego Dołżyka<br />

NAŁÓG<br />

W uszach wibruje<br />

muzyczna historia<br />

niespełnionej miłości<br />

kilkanaście par sunie<br />

po parkiecie cicho<br />

że ciszej się nie da<br />

zakłada specjalne buty<br />

obcas kieliszkowy flare<br />

słońce emocji pali twarz<br />

bylejakość dnia nie ma<br />

wstępu na milongę<br />

wolny tancerz zaprasza<br />

rytualnie spojrzeniem<br />

odpowiada głową „tak”<br />

jeden krok drugi czuje<br />

że bezpieczny trans<br />

obejmuje ją troską<br />

usuwa złogi przymusu<br />

kreślonego codziennością<br />

oczyszcza uwalnia odnawia<br />

wyzwala poczucie piękna<br />

budzi nałogowe tęsknoty<br />

za kolejnym dniem<br />

w objęciach tanga<br />

Wanda Dusia Stańczak<br />

wszystko powiedzieć. Ale to już pewnie przy innej okazji<br />

ci opowiem. A wracając do milongi: buty, odpowiednie<br />

buty muszą być – pokazuje mi swoje, biało-czarne, skórzane,<br />

profesjonalne. Kobiety też mają odpowiednie, na<br />

małym obcasie, wygodne, do tańca. A, zapomniałbym<br />

dodać, że jak kobieta jest zmęczona i chce zrobić przerwę,<br />

to po prostu, żeby nie musiała odwracać wzroku<br />

i odmawiać, zdejmuje buty i stawia obok krzesła. To taki<br />

umowny znak, który bywa praktykowany”.<br />

Świat oszalał w objęciach tanga. Dla milongi nie ma niedobrego<br />

miejsca. Klub, sala, kawałek podłogi w galerii,<br />

chodnik – wystarczy, że zabrzmi tango i pojawi się chętna<br />

para, natychmiast dołączają kolejne. Spontanicznie.<br />

Nogi same niosą. Nie pytam Jurka, na ilu milongach był<br />

w tym tygodniu – bywa ich czasami tylko w Warszawie<br />

nawet 14 w ciągu 7 dni. Najbardziej znana to Złota Milonga<br />

na terenie Parku Krasińskich. Zbliża się osiemnasta.<br />

Nie bez powodu buty Jurka leżą obok. Zaraz pobiegnie<br />

do Pałacu Kultury – pamiętam, że w piątek, sobotę<br />

i niedzielę są tam milongi, a to przecież naprzeciwko<br />

pracowni-galerii. No i muszę dać mu jeszcze chwilę na<br />

przebranie. Etykieta mówi wyraźnie, że tańczenie tanga<br />

w dżinsach, chińskim T-shircie czy nieodpowiednich<br />

butach (a szczególnie w sandałach) nie jest eleganckie<br />

i dlatego niemile widziane. Wprawdzie Jurek nic z tych<br />

rzeczy na sobie nie ma, ale wiem, że jeszcze coś w stroju<br />

dopieści, żeby uroczyście przeżywać to wieczne święto<br />

na parkiecie. [WDS]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

35


POLSCY<br />

ARTYŚCI<br />

UKRAINIE<br />

m i l e n a t e j k o w s k a<br />

*<br />

Wczoraj na drzewie widzianym z okna pęczniały zalążki pąków.<br />

Dziś pękły szyby, lęk mój pęcznieje i nie ma już okna.<br />

Jutro w ramki z kul ołowiu wstawię świetliste witraże obłoków.<br />

Wczoraj mój kot zwlekał z powrotem do domu.<br />

Dziś nie mam już kota i nie mam domu.<br />

Jutro wróci kot do ogrodu, ustanie huk gromów.<br />

Wczoraj po niebie cichym płynęły długie klucze żurawi.<br />

Dziś kluczą samoloty, a klangor zamienił się w warkot.<br />

Jutro umilknie dźwięk straszny, ptaki znów będą nas bawić.<br />

Wczoraj wbijałam w twardą ziemię grządek motykę.<br />

Dziś wbił się tam pocisk ogromny i tyka.<br />

Jutro posadzę pasternak, pietruszkę, paprykę.<br />

Wczoraj pierwszy pył od olch tańczył w powietrzu.<br />

Dziś pył od bomb, a z olch król woła śmierci.<br />

Jutro, gdy proch opadnie, Bóg oczy mi przetrze.<br />

Wczoraj marzyłam o jutrze.<br />

Dziś tęsknię za wczoraj.<br />

Co będzie po, co będzie pojutrze?<br />

36<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


UKRAINA 22<br />

A n e t a S k i b i ń s k a<br />

Widzę<br />

wielkiego<br />

ducha<br />

łączącego<br />

zaatakowaną<br />

Ukrainę,<br />

jego moc.<br />

Wiele<br />

problemów<br />

na jego<br />

drodze.<br />

Trudna<br />

sytuacja<br />

pokazana jest<br />

przez<br />

warstwy,<br />

z których<br />

się składa<br />

kolos.<br />

Pokrzywione,<br />

zniekształcone<br />

jak<br />

zrujnowane<br />

miasta<br />

i ludzie.<br />

Ciemne tło<br />

symbolizuje<br />

niepewne<br />

czasy.<br />

Gdzie<br />

waleczne<br />

serca tam<br />

nadzieja.<br />

Wewnętrzny<br />

blask<br />

rozświetla<br />

mrok.<br />

Na<br />

horyzoncie<br />

pojawia się<br />

nadzieja.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

37


ROZRZUCONE, PRZEMILCZANE…<br />

Liliana Hermetz Rozrzucone<br />

Iréne nie pamięta wielu faktów, wydarzeń. Trudno<br />

jej osadzić zdarzenie w szerszym kontekście. Pamięta<br />

szczegóły, emocje, a czasem swoje myśli z tamtego<br />

czasu. Myśli, że pamięta myśli. Kiedy ją zapytać, w jaki<br />

sposób przechowuje się przeszłość w swojej pamięci,<br />

jeśli się o niej nie mówi, odpowiada, że nie umie tego<br />

wytłumaczyć, ale przeszłość była z nią cały czas. Zawsze<br />

czuła, że gdyby spojrzała przez lewe ramię, zobaczyłaby<br />

to wszystko jeszcze raz. Ale nie patrzyła przez to lewe<br />

ramię. Skoro przeżyła tę wojnę i poniewierkę, to<br />

zdecydowała się przejść na stronę życia. A bycie na<br />

stronie życia oznacza według niej i radość, i szczęście,<br />

i ból, i smutek, i łzy, i samotność. Jeśli wybierasz życie,<br />

bierzesz na siebie ryzyko, że nie wszystko ci się uda.<br />

Może uda ci się praca, ale mniej rodzina, może będziesz<br />

wiedzieć, co to ta prawdziwa miłość, a może się nie<br />

dowiesz. Możesz mieć dobre zdrowie, ale zginie ci<br />

dziecko. Nigdy nie da się powiedzieć naprzód, jak to<br />

będzie. Jakie to życie będzie. Boisz się tylko, żeby się taka<br />

wojna nie powtórzyła.<br />

Z<br />

Lilianą Hermetz miałem się spotkać przy okazji<br />

Warszawskich Targów Książki kilka lat temu. Jak<br />

to często bywa, w gęstwinie spraw i zajęć nie<br />

zdążyliśmy się wzajemnie poznać. Zresztą spontaniczne<br />

wyjazdy do stolicy przebiegały dość chaotycznie, bez<br />

wcześniejszych planów. Skąd miałem wiedzieć, z którym<br />

dyżurnym wydawcą się zakolegować, tak ażeby nie wejść<br />

z brudnymi butami na warszawskie salony, nie stłuc przy<br />

okazji cennej porcelany i nie narobić wstydu, wylatując<br />

w podskokach z towarzyskiego obiegu?<br />

Literackie przedsięwzięcia z potencjałem można dość<br />

trafnie rozpoznać – przekazywane z pokolenia na<br />

pokolenie traumy, bolesne doświadczenia, „pamięć”,<br />

którą dziedziczymy po przodkach. Niekoniecznie często<br />

poruszane przez autorów kwestie, a przynajmniej<br />

nie w sposób elementarny, z należytą wrażliwością.<br />

Powierzchowności w tym zakresie było nad wyraz sporo,<br />

więc każda publikacja, w której sprawne oko literata<br />

próbuje przekuć to, co niewyrażalne, w plastyczny<br />

i sugestywny obraz, zasługuje na uznanie. Nie liczą<br />

się tu bynajmniej piękne frazy utkane „salonową<br />

polszczyzną”. Emocja, intencja, doświadczenie i pierwsze<br />

38<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

wrażenie na ogół pozwalają poznać się na literackim<br />

tworzywie. Tak było z Alicyjką, debiutem pisarki. Jest<br />

to pisanie zaangażowane, hybrydowe, realizujące<br />

różne poetyki oraz literacki konglomerat. Część<br />

prozatorska przekształca się później w sztukę teatralną,<br />

a rzecz dotyczy niezwykle pogmatwanych i zwyczajnie<br />

straumatyzowanych relacji pomiędzy matką i córką.<br />

Hermetz uświadamiając, że czara goryczy i wzajemnych<br />

roszczeń w pewnym momencie się przelewa, czyni to<br />

z pełną wiedzą dotyczącą środków przekazu, jakich może<br />

użyć. Książka została uhonorowana Nagrodą Conrada,<br />

co dało w jakimś sensie zielone światło dla innych<br />

chętnych, którzy chcieliby podzielić się zapisem<br />

przeróżnych nieszczęśliwych doświadczeń rodzinnych.<br />

W końcu ktoś otworzył puszkę Pandory.<br />

Może jestem w błędzie, ale Rozrzucone w jakiś sposób<br />

kontynuują ten proces wyzwalania się z rodzinnych<br />

tajemnic żrących jak kwas. Dzieje się to jednak<br />

w szerszej panoramie dziejowej. I tym razem Liliana<br />

Hermetz oddała głos kobietom. Można zauważyć tu<br />

pewne analogie do Gorzko, gorzko Joanny Bator, jednak<br />

tej powieści poświęcę więcej miejsca za jakiś czas.<br />

Autorka przywołuje wojenną zawieruchę i tak jak liście<br />

rozwiewa jesienny wiatr, tak samo na różne krańce<br />

świata trafiają rozbitkowie po sztormie. Hermetz<br />

w tej opowieści proponuje ukazanie fragmentu zamiast<br />

całości (pars pro toto). I tak na samym początku panuje<br />

lekki chaos, nawarstwiają się postaci i wątki. Niezbyt<br />

cierpliwi czytelnicy mogą się zniechęcić, bowiem te<br />

informacje tworzą ogromną stertę, która już za chwilę<br />

ma się rozpaść. Jest jednak interwencja – kolejne<br />

rozdziały nieco zwalniają tempo i bardziej systematyzują<br />

już wcześniej przywołane treści. Po zawiązaniu akcji<br />

zasadnicza nić utworu owija się wokół niejakiej Marysi<br />

z Francji, a właściwie Madame-Irené. Hermetz pokazuje,<br />

jak na ziemi przemyskiej historia toczy swe koło,<br />

wszak pojawiają się kolejni potomkowie, a starszyzna<br />

powolutku odchodzi. Chyba nieprzypadkowo autorka<br />

umiejscawia akcję na terenach przygranicznych, są tu<br />

przecież przesiedlenia, zmiany granic, bratobójcze walki<br />

i wojenne zamiecie, a przy okazji wymowne słowne<br />

mozaiki polsko-ukraińskie, polsko-francuskie czy polsko-<br />

-alzackie. Dzięki tym zabiegom nasuwa się refleksja,<br />

że owe granice czy języki są umowne, bo przecież,<br />

pomimo różnic, jesteśmy po prostu ludźmi, tak samo<br />

odczuwającymi stratę i tęsknotę.


Rozrzucone<br />

Jest nie lada sztuką ukazać postać zaledwie maźnięciem<br />

pędzla, najlepiej tak, żeby to ona sama siebie<br />

sportretowała – gestami i wtrąceniami. Liliana Hermetz<br />

potrafi grać w tę grę. Madame-Iréne jest chyba<br />

najbardziej wyrazistą kobietą w tej rodzinnej konfiguracji.<br />

Występuje również jako narratorka pierwszoosobowa:<br />

mówi do nas ta pani z chłopskim pochodzeniem.<br />

Najpierw jest cały entourage zachowań: projekcje,<br />

pochód, teatr. Przyjeżdża ciocia z Francji, ta sama, która<br />

wysyłała paczki. Hermetz odwzorowuje świąteczne<br />

oczekiwanie, zapach nowości, ale jednocześnie<br />

pewną sztuczność, minoderię, teatr, cały wachlarz<br />

uszczypliwości. Oto ktoś odmalował, jak funkcjonują<br />

pozory. Zresztą pisarka pokazuje również, jak z biegiem<br />

czasu pozory bledną, już nikt nie skacze wokół ciotki,<br />

nie planuje przyjazdu co do minuty. Na ślub „polskiej”<br />

kuzynki nie miał kto zawieźć Iréne. Ciotka zaczęła<br />

podupadać na zdrowiu i wracać pamięcią do przeszłości.<br />

No i jest to dość sprawnie obmyślane. Jeśli pierwsza<br />

część Rozrzuconych ukazuje jasne strony Iréne,<br />

druga cześć w tym układzie odkrywa ciemne karty.<br />

Nie ma miejsca na milczenie, trzeba wyzwolić się<br />

z okowów złej pamięci. Roland okazuje się nie<br />

być takim wspaniałym mężem, gdyż uganiał się za<br />

babami. Wyrzucił dokumenty Iréne związane z pracą<br />

przymusową w Niemczech. A sama Madame również<br />

opowiada ze swoistą swadą, Hermetz wydobywa na<br />

światło dzienne jej indywidualność poprzez zaledwie<br />

drobne słówka, wtrącenia. Studium osobowości, istny<br />

monodram, to rozdziały, w których kobieta przejmuje<br />

inicjatywę, opowiadając o smutnej przeszłości i o tym,<br />

jak to jest żyć w świecie, gdzie nigdzie nie należysz,<br />

nie masz nikogo. Jestem wprost uradowany faktem, że<br />

Hermetz wprowadziła – jak to powiedzieć – „ludzkiego”<br />

narratora. Madame-Iréne powtarza się, nie pamięta<br />

wszystkiego, a czasem wyłącznie pojedyncze sytuacje<br />

wyjęte z kontekstu. Pamiętanie nie jest przecież ciągłe,<br />

nie ma początku i końca. Czasem są to urywki, migawki,<br />

wydarzenia bez spójnego wytłumaczenia. Z pamięcią<br />

grała Zyta Rudzka, dlatego cieszy bardzo, że Liliana<br />

Hermetz również podjęła rękawicę. Umiejętnie<br />

rzucać światło, wykrawać to, co istotne, a tym samym<br />

przyglądać się detalom, nie tworzyć dekoracji, by<br />

wypełniać puste stronice – to jest być może clou pisania.<br />

Pozory bledną, a wraz z nimi animozje, niuanse, utajone<br />

konflikty, potajemne podchody, wzajemne tarcia, smutki<br />

i rozczarowania. Ksenia wyjechała do Francji w nadziei<br />

na lepsze życie, wróciła do Polski, bo na obczyźnie czuła<br />

się obco. Wyjechała też Olga z córką Ludą. Im również<br />

nie posypał się brokat i serpentyny. „Cioci” nie okazała<br />

się taka, jaka miała być. A przecież Madame-Iréne tak<br />

chciała wszystkim pomóc, ze swoim dobrobytem<br />

i jedzeniem radzić, jak mają żyć. Długi wdzięczności<br />

w rodzinie to najgorsze, co może się przytrafić. Człowiek<br />

zawsze winny, ma być wdzięczny za przysługi aż do<br />

grobowej deski. Hermetz potrafi użyć dosadnych słów<br />

w odpowiednim momencie, bez przesady oraz<br />

z wyczuciem smaku. Ma również dobry słuch, umiejętnie<br />

wyciągając „smaczki” językowe z ludzkiego gadania,<br />

pojawia się przy okazji element humorystyczny, żart<br />

w pewnym sensie niezamierzony i dlatego ta pieprzna<br />

nuta dodaje uroku opowieści. Tak jak ma to miejsce przy<br />

opowieściach Iréne, która stwierdziła, iż matka Rolanda<br />

(jej teściowa) ma pysk. Ten komizm słowny jest mi<br />

znany, nie chodzi tutaj raczej o szpetotę, ale o chytrość,<br />

przebiegłość, bezczelność i zawziętość owej teściowej.<br />

Przykładów rodzinnych relacji, mikrohistorii, faktów<br />

znajdziemy sporo na kartach powieści, być może jest ich<br />

nawet zbyt dużo. Kiedy kto się urodził, kiedy wyjechał,<br />

kiedy wziął ślub, kiedy zmarł, daty, dane, fakty. Dialogi<br />

momentami nie mają dynamiki, a autorka przemyca<br />

informacje, wkładając je w usta konkretnym postaciom.<br />

To jest jednak powieść, a nie spis statystyczny. Mimo<br />

to można odnieść wrażenie, że Liliana Hermetz z tych<br />

potyczek z historią wyszła obronną ręką. I pewnie jest<br />

tak, że wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma… [RK]<br />

Liliana Hermetz, Rozrzucone. Powieść, Wydawnictwo<br />

Literackie, Kraków 2021.<br />

Liliana Hermetz – pisarka, teatrolożka. Studiowała język<br />

i literaturę francuską w Strasburgu. Za debiutancką<br />

powieść Alicyjka otrzymała Nagrodę Conrada. Później<br />

ukazała się jej druga książka, Costello: Przebudzenie.<br />

Finalistka Międzynarodowego Festiwalu Opowiadania<br />

we Wrocławiu i stypendystka Literalisches Colloquium<br />

Berlin.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

39


40<br />

40<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


MAGDA ATKINS<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

41<br />

41


42<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Malarka i wizażystka.<br />

Urodziła się w Syrii, potem mieszkała<br />

w Zamościu. Ukończyła Akademię<br />

Sztuk Pięknych w Poznaniu<br />

oraz Akademię Wizażu w Westminster<br />

College w Londynie. W Warszawie<br />

pracuje dla światowej marki<br />

Bobbi Brown. Prowadzi własny<br />

profil na Instagramie.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

43


KOLORYSTYKA<br />

FUTURYSTYKA<br />

Pretekstem do tej rozmowy jest<br />

ważne, być może nawet przełomowe,<br />

a na pewno prekursorskie wydarzenie<br />

artystyczne z Tobą i Twoimi<br />

obrazami w roli głównej. Jednak<br />

do tej pory dałaś się poznać raczej<br />

jako wizażystka, make-up artist<br />

gwiazd filmu i mody. Doświadczenie<br />

zawodowe zdobywałaś przez<br />

jedenaście lat w Londynie, a potem<br />

pracując dla najlepszych magazynów<br />

mody, agencji reklamowych<br />

i fotograficznych w Polsce. Nadal<br />

jesteś główną wizażystką światowej<br />

marki kosmetycznej Bobbi Brown.<br />

Odtwórzmy zatem Twoją drogę do<br />

malarstwa.<br />

Moja przygoda z malarstwem zaczęła<br />

się przypadkiem. Po liceum chciałam<br />

sobie zafundować rok przerwy<br />

w edukacji, żeby pomyśleć, co chcę<br />

robić w przyszłości. Ale przyjaciółki,<br />

które zdawały na wychowanie plastyczne<br />

na UMCS w Lublinie, poprosiły<br />

mnie, żebym im pozowała, gdy<br />

przygotowywały się do egzaminów.<br />

Mało tego. Zaproponowały, żebym<br />

poszła z nimi na egzamin! „My się<br />

44<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

denerwujemy, a Ty masz taki luz” –<br />

mówiły. I wspaniałomyślnie wpisałam<br />

się na listę, żeby im towarzyszyć.<br />

Dziewczyny używały wtedy farb olejnych.<br />

Ja nie miałam pojęcia o technikach<br />

malarskich, ale stwierdziłam, że<br />

skoro jestem z nimi, to też coś stworzę.<br />

I malowałam farbami olejnymi<br />

na papierze, mieszałam je z wodą –<br />

o zgrozo! – całkiem na odwrót, niezgodnie<br />

z proporcjami, niezgodnie ze<br />

sztuką. To wszystko było beznadziejne.<br />

Tak mi się wydawało. Ale ja ten<br />

egzamin zdałam. Jak się potem okazało,<br />

komisja egzaminacyjna zobaczyła<br />

we mnie taką pasję i wyczucie<br />

koloru, że postanowiła dać mi szansę.<br />

Na kolejne egzaminy, m. in. z historii<br />

sztuki, już się przygotowałam.<br />

Jednak po roku studiów wiedziałam,<br />

że nie chcę być nauczycielką wychowania<br />

plastycznego. Marzyłam<br />

o malarstwie. Spakowałam swoje<br />

prace w rulon i postanowiłam przenieść<br />

się na Akademię Sztuk Pięknych<br />

w Poznaniu. Oni tam też nie widzieli<br />

u mnie proporcji, warsztatu, ale widzieli<br />

kolor. I przyjęli mnie.<br />

Czyli nie wyuczyłaś się tego i nie wypracowałaś<br />

wcześniej w żadnej szkole<br />

ani nawet w ognisku plastycznym?<br />

Nie. Ale jeszcze w Lublinie spotkałam<br />

odpowiednich ludzi. Artystycznych<br />

freaków, można by powiedzieć, później<br />

moich przyjaciół. Byli zafascynowani<br />

światłem i kolorem w malarstwie.<br />

W wakacje codziennie wstawaliśmy<br />

o piątej rano, żeby malować<br />

w plenerze zawsze przy tej samej ekspozycji.<br />

Nie mając grosza przy duszy,<br />

jeździliśmy autostopem na wystawy<br />

do Berlina i Londynu. Chodziliśmy po<br />

muzeach. Oni mnie zarazili miłością<br />

do sztuki. Czerpałam od nich twórczą<br />

energię. Uczyłam się od nich.<br />

Witek Wargas z Warszawy, Darek<br />

Korol i Maciek Sęczawa z Zamościa.<br />

Malarze z krwi i kości. Żyli sztuką. Do<br />

tej pory żyją sztuką i ze sztuki. Maciek<br />

maluje freski, Witek jest świetnym<br />

ilustratorem.<br />

Kim Ty byłaś dla nich?<br />

Jakimś ewenementem. Osobą z in-


nego świata. Nieoszlifowaną przez<br />

nauczycieli akademików, naiwną,<br />

w wiecznym zdziwieniu i zachwycie.<br />

Patrzyłam w nich jak w obraz. Nie<br />

chodziłam do liceum plastycznego,<br />

historii sztuki jedynie liznęłam, więc<br />

dla mnie wszystko było zupełnie<br />

nowe. A oni cieszyli się, że mają takiego<br />

wdzięcznego ucznia. Widzieli<br />

we mnie pasję. I zawsze powtarzali,<br />

że mam świetne wyczucie koloru.<br />

Jednak zostawiłaś malarstwo na<br />

całe lata.<br />

Ono było we mnie zawsze, choć<br />

uśpione. Mam tysiące zdjęć pejzaży,<br />

historii zastanych… Ja nie szkicuję,<br />

tylko maluję z fotografii. Kiedyś nie<br />

było takich możliwości dokumentowania<br />

rzeczywistości. Teraz można to<br />

robić i przez rysunek, i przez zdjęcie,<br />

i przez film. Bardzo mi to pomaga.<br />

Zawsze sobie myślałam: „Z tego zrobię<br />

obraz, gdy przyjdzie na to czas”.<br />

Bo zawsze coś mi przeszkadzało. A<br />

to dziecko było małe, a to przenosiłam<br />

się z Londynu do Polski i musiałam<br />

zarobić na dom. Żyłam w biegu.<br />

Jeździłam między Roztoczem a Warszawą,<br />

by wreszcie w niej osiąść, bo<br />

tylko tam mogłam zarabiać na życie<br />

jako wizażystka. Gdy syn dorósł i nie<br />

potrzebował już opieki, znalazły się<br />

czas i przestrzeń na malowanie.<br />

Jak długo trwała przerwa?<br />

Jedenaście lat. Od czasu do czasu<br />

malowałam. Kiedy kilka lat temu znowu<br />

zaczęłam malować, moje obrazy<br />

były niezdefiniowane. Znowu poszukiwałam.<br />

Ale też czułam, że jednak to<br />

jeszcze we mnie siedzi, jeszcze tego<br />

nie zgubiłam.<br />

Źródła Twoich poszukiwań i inspiracji<br />

można odnaleźć w malarstwie Henri<br />

Matisse’a i Paula Gauguina, ale też<br />

w kulturze Bliskiego Wschodu.<br />

O tak! Pamiętam, jak zwiedzając<br />

meczety w Turcji czy w Syrii, jeszcze<br />

przed wojną domową, byłam zafascynowana<br />

tamtejszymi freskami,<br />

witrażami, grą światła na ścianach.<br />

Urzekły mnie kolory perskich dywanów<br />

i kobierców. Moje malarstwo<br />

zawsze miało w sobie arabski, orientalny<br />

pierwiastek. Refleksy bliskowschodniej<br />

ornamentyki ciągle odbijają<br />

się w moich obrazach.<br />

Masz to we krwi.<br />

Pochodzę z Syrii, gdzie spędziłam<br />

pierwsze cztery lata życia. Wróciłam<br />

tam, będąc już dorosłą osobą.<br />

Chciałam poznać swoją rodzinę. Mój<br />

tato jest Syryjczykiem. Studiował<br />

w Polsce. Rodzice poznali się w Lublinie.<br />

Wyjechali na Bliski Wschód.<br />

Jednak mama nie chciała tam zostać.<br />

W Syrii urodziła się piątka mojego<br />

rodzeństwa z drugiego związku taty.<br />

Wszyscy oprócz niego rozjechali się<br />

po świecie. Niesamowite, że moje<br />

pochodzenie uzewnętrzniło się, gdy<br />

zaczęłam malować. Najwyraźniej<br />

mam to w genach. Ludzie zwrócili na<br />

to uwagę, ja początkowo nie miałam<br />

tej świadomości. Chciałabym, aby<br />

ten rys pozostał w moich obrazach.<br />

Malowałaś podczas pobytu w Londynie?<br />

Chciałam być malarką. Miałam tam<br />

nawet kilka wystaw, ale okazało się,<br />

45<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


46<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Parokrotnie przychodziły do mnie Liz Hurley czy Joan Collins w swoich pięknych, wielkich kapeluszach.


że nie stać mnie na to, by czekać, aż<br />

jakiś obraz się sprzeda. Nie byłam<br />

konsekwentna, szybko to porzuciłam.<br />

Pracowałam jako barmanka, a potem<br />

stwierdziłam, że muszę znaleźć sobie<br />

zajęcie, ktore dałoby mi możliwość<br />

utrzymania, ale jednocześnie miałoby<br />

coś wspólnego z malarstwem. Poszłam<br />

do szkoły wizażu w Westminster<br />

College. Stworzyłam sobie takie<br />

uzasadnienie: „Każdą twarz traktuję<br />

jako czyste płótno, na którym należy<br />

namalować piękny obraz”.<br />

Co udało Ci się osiągnąć w dziedzinie<br />

wizażu?<br />

Miałam dużo szczęścia. Dostałam<br />

się do luksusowego domu towarowego<br />

Harrods, światowej mekki<br />

mody. Pracowałam wtedy dla marki<br />

kosmetycznej Bobbi Brown. Awansowałam<br />

i przeniesiono mnie na prestiżowe<br />

piąte piętro, gdzie mieścił się<br />

beauty room. Szefem Harrodsa był<br />

w tym czasie Mohamed Al-Fayed, ojciec<br />

Dodiego notabene, który postawił<br />

sobie za cel przywrócenie<br />

Harrodsowi dawnej świetności. Organizował<br />

ekskluzywne imprezy –<br />

Summer Sale, Inter Sale – zapraszał<br />

gwiazdy. To były zawsze przyjęcia<br />

z dużą pompą. Bardzo się angażował.<br />

Pilnował, by wszystko wyglądało<br />

dokładnie tak, jak sobie wyobraził.<br />

Pamiętam codzienne obchody pana<br />

Al-Fayeda. Staliśmy niemal na baczność,<br />

on przychodził, ze wszystkimi<br />

się witał, patrzył, jak wyglądamy.<br />

Trzeba było być ubranym, umalowanym<br />

i uczesanym zgodnie ze standardami<br />

Harrodsa – idealna fryzura, nie<br />

za długie spodnie, nie za kolorowo.<br />

Gdy przyjmowano mnie do pracy,<br />

musiałam zgodzić się na tzw. store<br />

approval podczas którego sprawdzano,<br />

czy kandydat, kandydatka są wystarczająco<br />

eleganccy. Podpisywało<br />

się oświadczenie, że jeśli wyłamiesz<br />

się z tych zasad, to mogą Cię w każdej<br />

chwili zwolnić. I często tak się działo.<br />

Czym było to piąte piętro?<br />

Tam miałam okazję poznać wiele<br />

gwiazd. Pracowałam z Victorią Beckham.<br />

Któregoś razu przyjechała, żebym<br />

ją „poprawiła”, i złapałyśmy kontakt.<br />

Potem zaprosiła mnie do udziału<br />

w sesji zdjęciowej, w zastępstwie<br />

stałej makijażystki. Promowała swoją<br />

książkę. A ja przez trzy miesiące w jej<br />

domu na Kensington przygotowywałam<br />

ją przed wyjściem na ulicę.<br />

„Jestem tradycjonalistką. Nie uprawiam digital<br />

artu w komputerze, tylko malarstwo sztalugowe.<br />

Jednocześnie twierdzę, że jeśli ktoś chce wzbudzić zainteresowanie<br />

swoją twórczością, to musi oswoić nowe<br />

narzędzia” – mówi Magda Atkins, która postanowiła<br />

sprzedawać swoje obrazy w przestrzeni wirtualnej.<br />

Na jej ostatnim wernisażu widzowie mieli okazję zobaczyć<br />

i przeżyć przemianę fizycznego dzieła, namalowanego<br />

techniką akrylu na płótnie, w formę wirtualną.<br />

Wystawę można było oglądać w przestrzeni publicznej<br />

i jednocześnie w ogólnoświatowej przestrzeni cyfrowej.<br />

Przed wyjściem na ulicę?! To zresztą<br />

był czas, kiedy Beckhamowie byli<br />

u szczytu swojej popularności.<br />

Tak, to było ciekawe doświadczenie.<br />

Victoria to bardzo zdecydowana,<br />

konkretna osoba, zawsze doskonale<br />

wiedziała, czego chce. Ale byli też<br />

inni. Z Penne Lancaster pracowałam<br />

przy kultowym musicalu We Will<br />

Rock You, parokrotnie przychodziły<br />

do mnie Liz Hurley czy Joan Collins<br />

w swoich pięknych, wielkich kapeluszach.<br />

Musiałam mieć dla niej zawsze<br />

najjaśniejsze podkłady, ponieważ ona<br />

nienawidzi słońca, skórę ma jasną<br />

i cienką, wręcz pergaminową. Poznałam<br />

Amy Adams. Asystowałam przy<br />

teledysku Madonny.<br />

Po latach dzięki tej współpracy powstał<br />

piękny obraz – Madonna.<br />

Madonna pozwoliła mi na własną interpretację<br />

jej urody. Dla mnie jest<br />

ona złotym dzieckiem popkultury,<br />

więc złoto, miedź i czerń najlepiej definiują<br />

jej osobowość.<br />

Ale to nie jest malarstwo figuratywne,<br />

choć można by się tego spodziewać,<br />

kiedy mówimy o makijażu…<br />

Nie. Ale skoro mówimy o makijażu, to<br />

tu też bardzo ważne jest światło. Kolory<br />

podkładów, cienie, bronzery muszą<br />

być dobrze zblendowane, żeby<br />

przenikały przez siebie, żeby nie były<br />

„brudne”, tylko czyste i świeże.<br />

W Twoim życiu cały czas wizaż przenikał<br />

się z malarstwem. Pod wpływem<br />

kolejnej podróży służbowej<br />

do Dubaju, a jednocześnie bajkowej<br />

eskapady, powstały obrazy Temple<br />

i The D Mall z serii Dubai Spirit.<br />

The D Mall jest inspirowany nieprawdopodobną<br />

intensywnością zapachów,<br />

które tworzą gęstą i niepowtarzalną<br />

atmosferę największego<br />

centrum handlowego w Dubaju oraz<br />

towarzyszących im emocji. A obraz<br />

Temple urodził mi się w głowie podczas<br />

wizyty u prawdziwej arabskiej<br />

księżniczki, która poprosiła mnie<br />

o pomoc w przygotowaniach do ślubu.<br />

Potem napisałam: „Freski i wpadające<br />

przez witraże promienie światła<br />

zainspirowały mnie do głębokiej<br />

refleksji i wolnego smakowania każdego<br />

szczegółu otaczającego mnie<br />

świata”. Uwielbiam ten zapis moich<br />

wspomnień.<br />

Malowałaś twarze, chłonąc atmosferę<br />

panującą wokół – to były narodziny<br />

obrazu, który powstał w przyszłości.<br />

Wygląda na to, że łączyły się<br />

u Ciebie i wzajemnie karmiły dwa<br />

światy – ten zawodowy, komercyjny<br />

i świat sztuki wysokiej.<br />

Zupełnie naturalnie, podświadomie.<br />

Na przykład dzięki pracy w Harrodsie<br />

poznałam wizażystkę, która malowała<br />

księżniczki w Dubaju i zaprosiła<br />

mnie kiedyś do współpracy<br />

w wielogodzinnej sesji w Omanie.<br />

Rzuciła mnie na głęboką wodę. Byłam<br />

przerażona, ponieważ musiałam<br />

się nauczyć zupełnie innego rodzaju<br />

make-upu. Arabki są nieprawdopodobnymi<br />

detalistkami i mistrzyniami<br />

precyzji w makijażu oczu. Nic dziwnego,<br />

skoro to często jedyna część<br />

ciała, którą mogą pokazać. I one były<br />

moimi nauczycielkami. Niesamowite<br />

doświadczenie.<br />

Zawodowe szlify zdobywałaś pod<br />

okiem nauczycieli światowego formatu.<br />

Czy po powrocie do Polski<br />

umiałaś wykorzystać te umiejętności<br />

i doświadczenie?<br />

Przyjeżdżając tu, miałam całkiem<br />

okazałe portfolio. Bez tego na pewno<br />

nie osiągnęłabym tak wiele<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

47


w Polsce. Tak, miałam otwarte drzwi<br />

do wielu ciekawych miejsc – magazynów<br />

mody, sesji zdjęciowych gwiazd,<br />

agencji fotograficznych i reklamowych.<br />

Wstęp do świata show-biznesu był<br />

też możliwy dzięki świetnej agentce<br />

i producentce, Magdalenie Opackiej,<br />

z którą przyjaźnię się do dziś. Szukała<br />

wizażystki ze znajomością angielskiego…<br />

I tak się zaczęło.<br />

Nigdy nie zgubiłam polskiego akcentu,<br />

za to cechuje mnie duża łatwość<br />

komunikacji. Ale nie kryję, że gdy<br />

jechałam do Anglii, nie znałam języka.<br />

Zatrudniłam się w restauracji, nie<br />

rozumiejąc prawie nic. Uczyłam się<br />

od klientów. Nie zapomnę, jak jeden<br />

z nich zamówił pizzę wegetariańską,<br />

a ja przyniosłam mu najbardziej mięsną<br />

z możliwych. Za to wylatywało<br />

się z pracy. Ja z tego wybrnęłam.<br />

I świetny chemik! Wizjoner. To też<br />

była wspaniała poznawcza przygoda.<br />

Miałam okazję bardzo dobrze się<br />

z nim zaznajomić. Otwieraliśmy razem<br />

salon w Londynie, byłam z nim<br />

w Australii, gdzie robiłam szkolenia<br />

dla personelu. Pamiętam, jak „Inglot”<br />

otwierał się w Nowym Jorku i<br />

Wojtek mówił: „Albo mnie to pogrąży<br />

i wszystko stracę, albo będzie to duży<br />

sukces!”.<br />

I był sukces. Sklep w NYC, przy Times<br />

Square!<br />

Dziwiłam się: „Dlaczego szef nie reklamuje<br />

tych kosmetyków, nie zatrudnia<br />

gwiazd?!”. On zawsze odpowiadał:<br />

„Kosmetyki muszą się bronić<br />

same. A jeśli ma być reklama, to konkretna”.<br />

No i wychodzisz z metra na<br />

Times Square i widzisz megareklamę<br />

Inglota wysoko nad sklepem.<br />

Ta reklama, notabene, ukazała się<br />

kilka miesięcy po śmierci Wojciecha<br />

Inglota.<br />

Byłam też na targach w Hongkongu.<br />

Za co właściwie byłaś odpowiedzialna<br />

w „Inglocie”?<br />

Pomagałam zakładać sklepy, odpowiadałam<br />

za edukację i za szkolenia,<br />

i za product development. U Wojciecha<br />

robiło się wszystko. Bardzo się<br />

starałam, pomna tego perfekcjonizmu,<br />

którego nauczyłam się podczas<br />

pracy w Harrodsie i w Bobbi Brown.<br />

Nie zapomnę, jak otwieraliśmy salon<br />

w Londynie! Z Przemyśla ciężarówkami<br />

jechało wszystko. Omnipotentny<br />

Wojciech sam projektował nawet<br />

meble. I w nocy trzeba było rozpakować<br />

i te meble, i kosmetyki, które jechały<br />

z Przemyśla, a rano było wielkie<br />

otwarcie.<br />

Zatem miałaś długi, barwny, bogaty<br />

w doświadczenia rozdział i z Bobbi<br />

Brown, i z „Inglotem”. Można by<br />

Moje malarstwo zawsze miało w sobie arabski, orientalny pierwiastek.<br />

Nie powiem jak (śmiech). Mam taką<br />

cechę, za którą się cenię. Ja się nie<br />

boję. Podejmuję wyzwania.<br />

Gdy przyjechałaś do Polski, Bobbi<br />

Brown nie było tu jeszcze obecne.<br />

Nie. Ale pod swoje skrzydła wziął<br />

mnie Wojciech Inglot.<br />

Założyciel i właściciel globalnego<br />

przedsiębiorstwa w branży kosmetycznej!<br />

48<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

W jego urodziny. To największa i najbardziej<br />

prestiżowa reklama polskiej<br />

firmy, jaka kiedykolwiek pojawiła się<br />

na świecie. W tym miejscu prezentują<br />

się największe światowe marki.<br />

Wojciech Inglot był charyzmatycznym<br />

człowiekiem, ale też niełatwym,<br />

bo to zwykle idzie w parze. Gdy stworzył<br />

nowy kosmetyk, prosił, żebym<br />

powiedziała, co bym poprawiła. To<br />

była naprawdę duża przyjemność.<br />

Bywało, że gdy jechałam autem do<br />

Przemyśla, gdzie mieściła się firma,<br />

dzwonił i prosił: „Kup grzyby po drodze.<br />

Zrobimy sos”. I on potem gotował<br />

makaron z sosem borowikowym<br />

dla wszystkich pracowników. W swoim<br />

biurze miał i kuchnię, i rodzinę,<br />

i wszystko naraz.<br />

Dzięki niemu zwiedziłam dużo świata!<br />

Do tej pory mam przyjaciół na<br />

Malcie, w Turcji, na Cyprze. Wszędzie<br />

tam, gdzie otwieraliśmy sklepy Inglota.<br />

tego słuchać bez końca. Grzechem<br />

byłoby powiedzieć, że to stracone<br />

lata…<br />

Już tak nie myślę. Fakt, żeby być artystą,<br />

trzeba cały czas doskonalić narzędzia.<br />

A ja długo nie malowałam tyle,<br />

ile powinnam. Ale też dużo zyskałam.<br />

Żyłam, ciężko pracowałam, intensywnie<br />

doświadczałam. Dojrzewałam do<br />

malowania.<br />

Twoje obrazy, choćby te wystawione<br />

w Centrum Praskim Koneser,<br />

pod koniec 2021 roku, nawiązują<br />

do Twoich podróży. O wpływach<br />

bliskowschodnich już powiedziałaś.<br />

Jak powstał obraz pt. Golden Night<br />

(akryl na płótnie, 2017)?<br />

On jest pierwszym z trzech obrazów,


które powstały podczas podróży<br />

do Nowego Jorku na zaproszenie<br />

twórczyni i właścicielki marki Bobbi<br />

Brown. Tak właśnie powitał mnie<br />

Nowy Jork – światłami Manhattanu<br />

i jasnym niebem, prawie jak za dnia.<br />

Głębia czerni wody otaczającej wyspę,<br />

złociste światła i rozświetlone<br />

neonami niebo – to dla mnie jedno<br />

z piękniejszych wspomnień malarskich<br />

miasta, które nigdy nie zasypia.<br />

Znam ten widok! Odnoszę wrażenie,<br />

że namalowałaś to, co rozpościera<br />

się przed oczami każdego wrażliwego<br />

podróżnego w drodze z lotniska<br />

na Manhattan. To jest widok<br />

z East River… Dla mnie Golden Night<br />

to kwintesencja zachwycającego<br />

wrażenia, gdy pierwszy raz z oddali<br />

widzi się wyspę. We mnie odżyły<br />

tamte emocje, gdy zobaczyłam Twój<br />

obraz. Rejestrujesz te wrażenia?<br />

Widziałaś to dziś na spacerze nad<br />

Bugiem. Rzeka błyszcząca w słońcu,<br />

krople wody na roślinach, kretowiska.<br />

Ich faktura, układanie się<br />

światła – to wszystko działa mi na<br />

wyobraźnię. Przyroda jest największym<br />

mistrzem. Zapamiętuję to,<br />

fotografuję, a potem po swojemu<br />

interpretuję, przetwarzam.<br />

Wystawy sztuki też są dla mnie zawsze<br />

poruszającą podróżą i inspiracją.<br />

Ostatnio byłam na wystawie<br />

Sasnala w Muzeum POLIN. Zdążyłam<br />

w ostatniej chwili.<br />

Ciągle biegniesz… Lubisz? To Twój<br />

temperament?<br />

Ja potrzebuję adrenaliny. W mojej<br />

pracy, w show-biznesie zawsze towarzyszyły<br />

mi duże emocje. W życiu<br />

osobistym też szukam emocji,<br />

niestety.<br />

Matisse miał wyznać: „Dążę do<br />

równowagi i czystości, do sztuki,<br />

która nie sieje trwogi ani zamętu,<br />

aby strudzony, znękany i osaczony<br />

człowiek mógł przed moimi obrazami<br />

zaznać odrobinę ciszy i spokoju”.<br />

Czy to dążenie bliskiego Ci<br />

artysty sprzed stu lat jest ważne<br />

również dla Ciebie?<br />

Żyję w biegu, bo chcę być dobra<br />

i w pracy, i w sztuce, i jako mama.<br />

Wiesz, nieszczęsny imperatyw bycia<br />

superwoman. Mam świadomość,<br />

że emocje artysty widać w sztuce.<br />

Freski i wpadające<br />

przez<br />

witraże promienie<br />

światła zainspirowały<br />

mnie do<br />

głębokiej<br />

refleksji<br />

i wolnego smakowania<br />

każdego<br />

szczegółu<br />

otaczającego<br />

mnie świata.<br />

Ale w Twoich obrazach nie czuć<br />

pośpiechu.<br />

Pracuję nad sobą mentalnie. Staram<br />

się zwolnić. Malarstwo mnie<br />

zatrzymuje.<br />

Ale wracając do Wilhelma Sasnala.<br />

Co Cię tak poruszyło w tej wystawie?<br />

On mi uświadomił, że nie można<br />

być artystą z doskoku. Artystą<br />

trzeba być zawsze. Tym się żyje.<br />

I wszystko, co rodzi się w naszej<br />

głowie, co nas porusza, zachwyca,<br />

trzeba dokumentować, zapisywać,<br />

rejestrować i nie bać się wyrażać.<br />

W tym sensie artystą trzeba być<br />

zawsze? Myślałam, że powiesz, że<br />

nie można się rozdrabniać, robiąc<br />

inne rzeczy, na przykład zarabiać<br />

pieniądze poza sztuką, działać komercyjnie.<br />

Ale jak tego nie robić?<br />

W Polsce nie wspiera się artystów,<br />

nie miałabyś nawet na farby.<br />

No właśnie, jak tego nie robić?!<br />

Ale teraz wracasz do domu i siadasz<br />

przed sztalugą…<br />

Jak poczuję. Do malowania muszę<br />

mieć przestrzeń i spokój w głowie.<br />

Muszę się do tego przygotować także<br />

mentalnie. Wtedy siadam i maluję<br />

non stop.<br />

Długo dojrzewałaś do decyzji<br />

o powrocie do malarstwa, na poważniej,<br />

intensywniej? Co dało Ci<br />

impuls, żeby się temu bardziej poświęcić?<br />

Świadomość upływającego czasu.<br />

Nie mogę poprzestać na doskonaleniu<br />

się wyłącznie w makijażu. Trzeba<br />

też czerpać z tego, co Bóg nam<br />

dał. Trzeba pomnażać swoje talenty.<br />

Mam tę świadomość, jednak ogromne<br />

znaczenie miało również to, co<br />

mówili mi ludzie. Mam swojego<br />

dobrego ducha, przewodniczkę, nauczycielkę,<br />

osobę, która bardzo we<br />

mnie wierzy. Monika Starosz, moja<br />

szefowa w Estée Lauder, powtarzała<br />

mi, że trzeba mieć w życiu alternatywną<br />

ścieżkę, tę drugą nogę. „Dlaczego<br />

ty nie malujesz?” – pytała. Nie<br />

rozumiała, dlaczego czasem szukam<br />

sposobów na dorobienie, a nie myślę<br />

o tym, żeby żyć ze sztuki.<br />

Wreszcie pomyślałam: „A może ja<br />

bym sobie też dała szansę? To byłaby<br />

idealna sytuacja – mogłabym<br />

malować i żyć z malarstwa”.<br />

49<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


50<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Czy wystawa w Centrum Praskim Koneser,<br />

zorganizowana z vlogerem Filipem Moniuszką<br />

i firmą Samsung, przybliżyła Cię do tego celu?<br />

W pewnym sensie tak. Wiesz, takich malarzy<br />

jak ja jest naprawdę niemało, tak samo zdolnych<br />

i dużo zdolniejszych, robiących bardzo<br />

ciekawe rzeczy. Tylko niewielu z nas potrafi się<br />

przebić, dotrzeć do potencjalnego odbiorcy czy<br />

konesera.<br />

Może łatwiej będzie zaistnieć, mając dostęp do<br />

wirtualnej rzeczywistości, digitalu, czyli do tego,<br />

co teraz się rodzi i co będzie naszym udziałem<br />

w niedalekiej przyszłości?<br />

Wernisaż w Koneserze był pierwszym wydarzeniem<br />

artystycznym w Polsce, podczas którego<br />

obrazy zostały wystawione w formie tokenów<br />

NFT. W jednym miejscu – w przestrzeni<br />

wystawienniczej – te same obrazy zaprezentowano<br />

w ich formie analogowej i wirtualnej.<br />

Tak, na moim wernisażu tokeny i kody QR pierwszy<br />

raz wykorzystano razem w trzech zastosowaniach<br />

– w sztuce, w formie jej prezentowania<br />

i w dystrybucji! To było jak performance. Można<br />

było oglądać obrazy w przestrzeni publicznej,<br />

czyli tradycyjnie, i jednocześnie w ogólnoświatowej<br />

przestrzeni cyfrowej. Widzowie mieli<br />

okazję zobaczyć i przeżyć przemianę fizycznego<br />

dzieła, namalowanego techniką akrylu na płótnie,<br />

w jego wirtualną formę.<br />

A Ty miałaś na sobie kreację z Lulu de Paluza<br />

udekorowaną błękitną szarfą z grafikami kodów<br />

QR, które po zeskanowaniu telefonem,<br />

prowadziły do Twoich obrazów w formie tokenów<br />

NFT, wyświetlanych na ekranie TV. Tokeny<br />

można było kupić za pośrednictwem portfela<br />

kryptowalutowego!<br />

To Filip Moniuszko z Ewą Rubasińską-Ianiro<br />

z agencji Zostań Youtuberem wymyślili tę wystawę.<br />

Ja entuzjastycznie w to weszłam. No<br />

i nie udałoby się, gdyby nie ekrany Samsung<br />

The Frame, które pokazują obrazy w doskonałej<br />

jakości.<br />

I rzeczywiście, jestem pierwszą osobą w Polsce,<br />

a może i na świecie, która miała wernisaż<br />

w takiej formie. NFT to rodzaj niezamiennego<br />

tokena kryptograficznego opartego o technologię<br />

blockchain (podobnie jak znana wszystkim<br />

wirtualna waluta bitcoin). Ludzie jeszcze tego<br />

nie znają, nie rozumieją, co to jest.<br />

Bo to się nie mieści w głowie. Trzeba być bardzo<br />

otwartym człowiekiem, żeby dać się temu porwać.<br />

Tak. Ale to jest przyszłość. Filip kupił mi okulary<br />

Oculus Quest 2 i pokazał, co to znaczy wirtualna<br />

rzeczywistość. To już się dzieje. Ludzie wykupują<br />

mieszkania w wirtualnej rzeczywistości,<br />

urządzają swoje biura… A mój kupiony w formie<br />

tokena obraz może zaistnieć w tej przestrzeni.


Nie można<br />

być artystą<br />

z doskoku.<br />

Artystą<br />

trzeba<br />

być<br />

zawsze.<br />

Niektórzy pytają, czy gdy kupią token, będą mogli<br />

wydrukować sobie obraz. Tak, ale to jest właśnie<br />

stare, anachroniczne myślenie. Głównie nie po<br />

to kupują. Te obrazy są nabywane, by znaleźć się<br />

w wirtualnej rzeczywistości.<br />

W przyszłości, gdy będę sławną artystką, wykupione<br />

tokeny zyskają na wartości. Jeżeli ktoś<br />

wierzy we mnie i ma jakąś wolną gotówkę, którą<br />

może ulokować w moim obrazie w postaci jednego<br />

ze stu tokenów, to w przyszłości jego wkład<br />

się pomnoży.<br />

Czyli są limity?<br />

Tak. Jeden obraz ma sto tokenów i stu osobom<br />

może być sprzedany.<br />

Czy nie uważasz, że to jest sprzeniewierzanie się<br />

czystej sztuce?<br />

To są raczej nasze ograniczenia w głowie.<br />

Chciałoby się temu trendowi podstawić nogę.<br />

Ja też nie jestem entuzjastką wirtualnej rzeczywistości,<br />

ale trzeba ją zaakceptować, bo taki<br />

jest teraz świat, niezależnie od tego, czy my się<br />

przeciwko temu buntujemy. Nigdy nie byłam<br />

zwolenniczką telefonów komórkowych, Facebooka,<br />

Instagrama, ale to jest konieczność. Albo<br />

w to wchodzimy, albo skazujemy się na izolację<br />

od świata, licząc, że może nam się uda przetrwać<br />

na dawnych zasadach.<br />

Wierzysz w galerie? Stacjonarne. Chociaż one<br />

też już w dużej mierze są zdigitalizowane…<br />

Tak. To mi też pokazała wystawa w Koneserze.<br />

Wielu ludzi nadal chce oglądać obrazy, patrzeć,<br />

jak one żyją, istnieją w naturalnej rzeczywistości.<br />

Osobiście jestem przede wszystkim za tą formą<br />

odbioru sztuki. Digital art jest rodzajem dopełnienia.<br />

Na tym etapie rozwoju cywilizacyjnego<br />

możliwość bezpośredniego kontaktu ze sztuką to<br />

nadal najpiękniejsza forma wyrazu i doświadczenia.<br />

Emocje, jakie towarzyszą takiemu odbiorowi sztuki<br />

czy spotkania z twórcą są nie do przecenienia. Odbiór<br />

sztuki w wirtualnej rzeczywistości to zawsze<br />

jest kompromis, to jest sztuczne.<br />

A więc cały czas jesteś do tego przywiązana i jednocześnie<br />

otwierasz się na nowe?<br />

Myślę, że nigdy od tego nie odejdę i nigdy się nie<br />

zmienię. Jestem tradycjonalistką w podejściu do<br />

sztuki i w sposobie wyrazu. Nie uprawiam digital<br />

artu w komputerze tylko malarstwo sztalugowe.<br />

Jednocześnie twierdzę, że jeśli ktoś się chce pokazać,<br />

wzbudzić zainteresowanie swoją twórczością,<br />

to musi oswoić nowe narzędzia. [AM]<br />

Zapis wystawy w Centrum Praskim Koneser:<br />

https://youtu.be/LoxxXMcbCZk<br />

Rozmawiała<br />

Autorka podcastu #Wojowniczki&Wojownicy na Spotify:<br />

https://open.spotify.com/show/3RjoeghoM8ZSU9RiAX2cmA<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

51


Powieść Márqueza<br />

S h e r z o d A r t i k o v<br />

Uwielbiam październik. W październiku wieje<br />

i pada deszcz. Jest pochmurno. Żółte jesienne liście<br />

szeleszczą pod stopami, przynosząc spokój<br />

i ukojenie. Wczoraj było wietrznie, dziś padało. Wieczorem<br />

zrobiło się cicho. W powietrzu czuć było wilgotny<br />

zapach ziemi i jej gorycz. Temperatura gwałtownie spadła,<br />

więc chłodziłem się na balkonie. Potem wszedłem<br />

do domu.<br />

Mój przytulny pokój miał długą i dużą półkę na książki.<br />

Podszedłem do niej i przez chwilę zastanawiałem się, co<br />

robić. Nie miałem ochoty na czytanie. Bolała mnie głowa,<br />

serce mocno waliło. Jest mało prawdopodobne, że lektura<br />

pomoże w takiej sytuacji. Kiedy usiadłem na krześle,<br />

ponownie przypomniałem sobie, że Nafisa nie odniosła<br />

książki. Zabrała Sto lat samotności Márqueza dokładnie<br />

dziesięć dni temu. Nie była u mnie od tego czasu. Ból głowy<br />

nasilił się. Wziąłem lekarstwa i wypiłem świeżo parzoną<br />

gorzką kawę. Potem zacząłem chodzić po pokoju tam<br />

i z powrotem.<br />

52<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

***<br />

W domu naprzeciwko mnie mieszkała wcześniej stara<br />

Rosjanka. Zmarła dwa miesiące temu. Nafisa i jej rodzina<br />

przeprowadzili się na jej miejsce – przebywający<br />

za granicą syn zmarłej sprzedał im dom. Ojciec Nafisy<br />

był wojskowym, pracował w garnizonowej części miasta,<br />

a ona sama, jeśli się nie mylę, uczyła w szkole angielskiego.<br />

Musiała usłyszeć od sąsiadów, że mam sporą biblioteczkę.<br />

Sama nigdy o to nie pytała. Kiedy spotykała mnie na ulicy,<br />

kiwała tylko głową na powitanie, nic nie mówiąc – być<br />

może wstydziła się prosić mnie o coś.<br />

Pewnego dnia pojawiła się nagle przed moimi drzwiami.<br />

– Czy mogę pożyczyć jedną z twoich książek?<br />

Byłem bardzo zaskoczony. Nikt tutaj nie prosił mnie<br />

o książki. Jednak zaprosiłem Nafisę do środka.<br />

– Masz ich tyle!<br />

Rozejrzała się po mojej bibliotece szczęśliwa jak małe<br />

dziecko. Stałem w milczeniu przed oknem, przyciskając<br />

papieros do ust. Nie chciałem jej odpowiadać. Pomyślałem,<br />

że wtedy mogłaby zadać więcej pytań. Kiedy paliłem,<br />

miałem w zwyczaju nic nie mówić.<br />

– Mogę wziąć Jacka Londona?<br />

Skinąłem głową na znak zgody, wdychając dym papierosowy<br />

i odwracając się do niej plecami. Nafisa chwyciła<br />

książkę i podziękowała mi z całego serca.<br />

– Przeczytam szybko!<br />

Jej pierwszą książką był Martin Eden. Potem zaczęła<br />

przychodzić do mnie co trzy lub cztery dni. Prawie nie<br />

rozmawialiśmy, była trochę zawstydzona, zwłaszcza gdy<br />

zobaczyła, że nie zwracam na nią uwagi. Zauważyła, jak<br />

obojętnie palę, stojąc przy oknie. Ostrożnie odkładała<br />

przeczytaną pozycję na półkę, zabierała ze sobą tę, którą<br />

wybrała i pośpiesznie wychodziła.<br />

Z czasem stało się to naszą rutyną, ale ostatnim razem<br />

coś się zmieniło. Nie wiem nawet dlaczego. W czasie wizyty<br />

nie paliłem przy oknie. Wręcz przeciwnie, siedziałem<br />

w fotelu, nie odrywając od niej wzroku. Ona też nie spieszyła<br />

się do wyjścia, gdy odłożyła przeczytaną książkę. Stała<br />

przed półką dłużej niż zwykle, jakby nie mogła wybrać.<br />

Po długiej przerwie wzięła Sto lat samotności Márqueza<br />

i spojrzała na nie z zainteresowaniem, stojąc na środku<br />

pokoju.<br />

– Jak widzę, lubisz literaturę światową? – Po raz pierwszy<br />

patrzyłem na nią uważnie.<br />

Kiedy zauważyła moje spojrzenie, zrobiła się czerwona jak<br />

burak.<br />

– Tak, często czytam taką literaturę – odpowiedziała, zachowując<br />

spokój i dalej przewracając strony książki.<br />

Może nie była atrakcyjna. Niemniej ta uprzejma postawa,<br />

płynność ruchów, spokojna pewność siebie, a jednocześnie<br />

lśniące w jej oczach pragnienie życia niezwykle mnie<br />

pociągały.<br />

– Przeczytałeś to wszystko?<br />

– Prawie – powiedziałem, patrząc na półkę.<br />

– Zazdroszczę ci. – Zamknęła książkę i zaczęła szykować<br />

się do wyjścia.<br />

– Chyba nie odmówisz filiżanki kawy? – zapytałem, wstając<br />

nagle, kiedy dotarła do progu. – Dziś jest odpowiednia<br />

pogoda na kawę.<br />

Nafisa wyjrzała przez otwarte okno.<br />

– Cóż, jeśli nie sprawi ci to żadnych kłopotów…<br />

– Z cukrem czy bez?<br />

– Bez.<br />

Przy kawie zapomniałem o swojej nietowarzyskości<br />

i nieśmiałości. Z entuzjazmem opowiadałem o książkach,<br />

które czytałem, i o moich ulubionych autorach. Słuchała<br />

z zaciekawieniem i uwagą. Kiedy przychodziła jej kolej,<br />

mówiła z przyjemnością i nie mniejszym entuzjazmem.<br />

Słuchając jej, zdałem sobie sprawę, jak bardzo fascynuje


Sherzod Artikov urodził się w 1985 roku w mieście Marghilan w Uzbekistanie. W 2005 roku ukończył<br />

politechnikę w Ferganie. W 2020 roku w Uzbekistanie ukazała się jego pierwsza autorska książka,<br />

Symfonia jesieni, wydana przez Yangi Asr Avlodi. W 2021 roku jego teksty zostały opublikowane<br />

w książkach: Światowi pisarze w Bangladeszu, Azja śpiewa i Śródziemnomorskie fale w Egipcie, Wschodzące<br />

horyzonty w Indiach, Uzdrawianie wersetami w Kanadzie (w języku angielskim), a Symfonia jesieni została<br />

wydana w języku hiszpańskim i angielskim na Kubie przez Wydawnictwo Argos Iberoamericana.<br />

mnie człowiek myślący tak jak ja. Byliśmy jak dwie krople<br />

wody i wreszcie poczułem tę słodką przyjemność, której<br />

brakowało mi w życiu przez wiele lat.<br />

Gdy odeszła, byłem znowu sam z książkami. Jak zawsze.<br />

Spodziewałem się, że moje serce, przyzwyczajone do<br />

samotności, znów zacznie się cicho błąkać po swoich<br />

opuszczonych zakamarkach. Bardzo się pomyliłem. Po<br />

raz pierwszy poczułem się przeraźliwie samotny w moich<br />

czterech ścianach.<br />

Kiedy wychodziłem z domu następnego dnia, przypadkowo<br />

spotkałem ją na ulicy. Była z siostrą – Sney, która jeszcze<br />

chodziła do szkoły. Jak zwykle przywitaliśmy się, ale na<br />

przystanek autobusowy poszliśmy w milczeniu. Chciałem<br />

mówić, ale potem zmieniłem zdanie. Może znowu byłem<br />

zawstydzony ludźmi wokół mnie. Na przystanku złapałem<br />

taksówkę, a Nafisa wsiadła do autobusu. Po drodze przypomniałem<br />

sobie o książce, którą ostatnio pożyczyła. Zacząłem<br />

się zastanawiać, czy szybko ją przeczyta. Coś mi<br />

mówiło, że nie.<br />

Minęły cztery dni bez żadnych wiadomości. Podczas piątego<br />

opuścił mnie spokój ducha, a szóstego, wbrew mojej<br />

naturze, serce mi zamarło i zacząłem się bardzo denerwować.<br />

Siódmego dnia doszedłem do wniosku, że spokojnie<br />

da się przeczytać trzystuosiemdziesięciosześciostronicowego<br />

Márqueza w tydzień, i ten wniosek doprowadził<br />

mnie do furii. Nie miałem pojęcia, czemu Nafisa nie zwraca<br />

mi książki przez tak długi czas. Ciągle o tym myślałem,<br />

a przez głowę przemykały mi obsesyjne myśli… Tłumaczyłem<br />

sobie, że prawdopodobnie nie miała czasu na czytanie.<br />

A może po prostu jej się nie spodobała i zapomniała<br />

ją zwrócić?<br />

Większość moich kolegów nie była zainteresowana czytaniem,<br />

wyjątek stanowiła Feruza Anvarovna z działu<br />

zarządzania ryzykiem. Miała około trzydziestu pięciu lat,<br />

była szczerą i bardzo inteligentną kobietą. Postanowiłem<br />

w przerwie zapytać ją o tę książkę Márqueza, która zajęła<br />

mi cały umysł.<br />

– Feruzo Anvarovno – powiedziałem, wchodząc do jej gabinetu.<br />

– Mogę cię o coś zapytać?<br />

Sortowała stosy papierów na stole.<br />

– Oczywiście, Humajunie.<br />

– Ile dni czytałabyś książkę, która ma trzysta osiemdziesiąt<br />

sześć stron?<br />

Feruza Anvarovna zastanowiła się.<br />

– To zależy od rodzaju książki. Jeśli uznam ją za interesującą,<br />

skończę czytać w siedem dni. Jeśli nie, nie przeczytam<br />

jej nawet w miesiąc.<br />

Nieco później zwróciłem się do jednego z moich klientów<br />

z tym samym pytaniem.<br />

– Jeśli w ogóle spróbuję, prawdopodobnie będę czytał<br />

przez dwa tygodnie – powiedział z namysłem.<br />

W drodze do domu zadałem to pytanie taksówkarzowi.<br />

– Szczerze mówiąc, nie jestem zainteresowany czytaniem<br />

– odrzekł i uśmiechnął się do mnie.<br />

Kiedy wracałem do domu, stanąłem oparty o ścianę na<br />

korytarzu, nie wszedłem do mieszkania. Miałem w tym<br />

ukryty cel: gdyby Nafisa zobaczyła mnie ze swojego okna,<br />

prawdopodobnie przyszłaby wymienić książkę. Stałem<br />

tak przez dwadzieścia minut. Nie przyszła. Rozczarowany<br />

sięgnąłem do kieszeni spodni i wyciągnąłem paczkę papierosów.<br />

Pudełko było prawie puste. Na szczęście pozostał<br />

ostatni papieros, który pomógł mi trochę oderwać się<br />

od natrętnej myśli. Podszedłem do regału i wyjąłem trzy<br />

powieści. Jedna miała dwieście pięćdziesiąt cztery strony,<br />

druga sto osiemdziesiąt trzy, a trzecia sto dwadzieścia<br />

cztery. Po namyśle ostatnią zostawiłem – resztę odłożyłem<br />

na półkę. Przejrzałem książkę od początku do końca<br />

i postanowiłem następnym razem polecić ją Nafisie.<br />

***<br />

Wędrowanie po pokoju szybko mnie zmęczyło – rozbolały<br />

mnie nogi. Usiadłem na krześle. Ból głowy zaczął ustępować<br />

po połkniętej tabletce, ale moje serce wciąż waliło<br />

jak szalone. Opierając czoło o krawędź stołu, na chwilę zamknąłem<br />

powieki. Obraz Nafisy raz po raz unosił się przed<br />

moimi oczami. Zdałem sobie sprawę, że mój dyskomfort,<br />

zdenerwowanie, zły nastrój w ciągu ostatnich dziesięciu<br />

dni były wynikiem czekania. Ja, od dzieciństwa przyzwyczajony<br />

do nieoczekiwania niczego, wprost nie mogłem<br />

się doczekać spotkania z nią. Dlaczego miałbym się okłamywać?<br />

Nie mogłem się doczekać, kiedy znowu do mnie<br />

przyjdzie, będzie ze mną rozmawiać, a jej przyjemny głos<br />

wypełni pokój. Naprawdę nie miało znaczenia, jak długo<br />

czytała książkę Márqueza. Kiedy uświadomiłem sobie ten<br />

fakt, roześmiałem się. Był to śmiech pełen bólu, tęsknoty<br />

i smutku. Nie mogłem przestać się śmiać. W tym momencie<br />

rozległo się pukanie do drzwi. W pierwszej chwili go<br />

nie usłyszałem. Ktoś zapukał znowu. Poprawiłem krawat<br />

i zapiąłem koszulę. Otworzyłem. Nafisa stała na progu,<br />

trzymając w ręku książkę.<br />

– Dopiero co skończyłam – powiedziała, próbując się<br />

uśmiechnąć i pokazała mi książkę. – Márquez bardzo<br />

mnie wzruszył… [SA]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

53


54<br />

Zdjęcie autorstwa HaWa<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Iza<br />

Połońska<br />

CHCIAŁAM ZOSTAĆ PIANISTKĄ<br />

Wokalistka, doktor sztuk muzycznych. Obroniła<br />

pierwszą w Polsce pracę doktorską w dziedzinie<br />

wokalistyki dotyczącą piosenki aktorskiej.<br />

Od lat intensywnie koncertuje. Projekty Połońska<br />

śpiewa Osiecką, Młynarski symfonicznie,<br />

Krajewski symfonicznie w aranżacjach Leszka<br />

Kołodziejskiego wywołują entuzjazm publiczności<br />

w całym kraju. Na scenie można usłyszeć<br />

ją w doborowym towarzystwie Mietka Szcześniaka,<br />

Wojtka Myrczka, Zbigniewa Zamachowskiego<br />

czy Jana Emila Młynarskiego.<br />

Współpracuje także z Witkiem Cisłą – kompozytorem<br />

i multiinstrumentalistą (Wystarczy<br />

być) oraz z wybitnym pianistą Bogdanem Hołownią<br />

(Samotne wyspy serc). Na rynku fonograficznym<br />

znajdziemy dwa krążki artystki: Pejzaż<br />

bez ciebie (2019) i Sing! Osiecka (2021).<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

55<br />

55


IZA POŁOŃSKA<br />

Początki bywają trudne, szczególnie jeśli chodzi<br />

o podejmowane wówczas decyzje, ale chyba nie w<br />

Twoim przypadku… Zadam Ci sakramentalne pytanie:<br />

Co zadecydowało, że zostałaś wokalistką?<br />

Czy to były rodzinne tradycje, czy może „głos wewnętrzny”?<br />

W moim domu rodzinnym muzyka była zawsze<br />

obecna. W dzieciństwie pierwszy kontakt z piosenkami<br />

miałam, gdy śpiewała mi je babcia ze strony<br />

ojca. Tata z kolei świetnie grał na akordeonie. Dziadek<br />

namiętnie słuchał Ireny Santor. Jako brzdąc buszowałam<br />

w popularnych wówczas pocztówkach<br />

płytowych z nagraniami pani Ireny. Druga babcia<br />

grała amatorsko na skrzypcach. Nikogo w domu<br />

nie zdziwiło, kiedy zapragnęłam mieć fortepian –<br />

bardzo szybko pojawił się w naszym domu. Prawie<br />

natychmiast zaczęłam uczęszczać do szkoły muzycznej.<br />

Zaprowadził mnie tam tata. Pamiętam egzamin<br />

w środku semestru… Dziś coś takiego nie jest już<br />

możliwe. Moje muzyczne pragnienia stanowiły naturalną<br />

konsekwencję wszystkiego, co działo się<br />

w moim dzieciństwie. Jak się później okazało, również<br />

słowo stało się dla mnie bardzo istotne.<br />

Skoro tak, to nie pomyślałaś o karierze aktorskiej?<br />

Myślałam, oczywiście. Początkowo jednak moim<br />

planem na życie było granie. Chciałam zostać pianistką.<br />

Nawet całkiem nieźle sobie radziłam, miałam<br />

świetną rękę, aż w pewnym momencie ujawnił się<br />

mój ogromny problem z tremą. Dotyczyło to tylko<br />

fortepianu. Podczas wystąpień publicznych palce<br />

przestawały mnie słuchać i ślizgałam się po klawiaturze.<br />

Szybko doszłam do wniosku, że wolę, gdy to<br />

ja jestem materiałem, który mogę „udźwiękowić”,<br />

„uplastycznić” i wykorzystać, by skupić na sobie<br />

uwagę. Ciągoty do występów scenicznych miałam<br />

od maleńkości. W wieku 4 lat podczas swoich<br />

urodzin zabrałam mikrofon taty i zmusiłam gości,<br />

by wysłuchali mojego koncertu. (śmiech) Miałam<br />

wtedy na sobie nową spódnicę… śpiewałam i cieszyłam<br />

się z oklasków i zachwytów, pomimo nieśmiałości,<br />

z którą później przez wiele lat walczyłam.<br />

A to akurat jest chyba udziałem wielu artystów,<br />

wbrew pozorom.<br />

Myślę, że trema i pewien rodzaj przeczulenia bywają<br />

miernikiem naszej wrażliwości na świat. Cieszę<br />

się, że byłam nieśmiałym dzieckiem, bo dzięki<br />

temu wiele musiałam w sobie przepracować. Dziś<br />

także doświadczam tremy, ale ta mnie mobilizuje.<br />

Gdyby nagle zniknęła, zmartwiłabym się. Prawda<br />

jest taka, że zanim wyjdę na scenę, muszę sama<br />

upewnić się w przekonaniu, że mam coś ważnego<br />

do przekazania ludziom na widowni. To stanowi<br />

o kosztach owego wyjścia i zawracania sobą głowy<br />

innym. Ktoś, kto przychodzi na mój koncert,<br />

poświęca swój czas i pieniądze, w pewnym sensie<br />

inwestuje. Mam ogromne poczucie, iż nie wolno<br />

mi tego zaufania zawieść. Im dłużej jestem w tym<br />

zawodzie i im więcej ludzi spotykam, tym większe<br />

znaczenie zyskuje dla mnie głębokość wypowiadanych<br />

przeze mnie treści i intencji. Miałam wielkie<br />

szczęście spotkać na swojej drodze znakomitą Wandę<br />

Warską i w Piwnicy Artystycznej Kurylewiczów<br />

przy Starym Rynku w Warszawie zaśpiewać kilka<br />

piosenek. Wielkie wyróżnienie. U schyłku swojej<br />

drogi artystycznej pani Wanda przekazywała najczystszą<br />

treść. Głos już czasem nie był posłuszny,<br />

ale to bez znaczenia. Przekaz był tak dojmujący, że<br />

zalewałam się łzami… To pokazuje, że w sztuce powinniśmy<br />

zwracać uwagę przede wszystkim na to,<br />

co tkwi w środku, choć oczywiście należy wcześniej<br />

zbudować odpowiednią bazę warsztatową. Sfera<br />

pracy wewnętrznej, a nie wizerunku, powinna być<br />

ciągle żywa i pogłębiana po to, aby dać coś od siebie<br />

światu, a nie tylko sycić własną próżność.<br />

Co jeszcze miało istotny wpływ na Twoją osobowość<br />

artystyczną? Mówiłaś o spotkaniach z wielkimi<br />

ludźmi...<br />

56 56<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Zdjęcie autorstwa HaWa<br />

Na pewno bardzo istotne były pierwsze spotkania.<br />

Miałam ogromne szczęście do nauczycieli. Już<br />

w szkole podstawowej: zwykłej, lokalnej szkole na<br />

Bałutach spotkałam takich, którzy potrafili „wyłapywać”<br />

uczniów szukających czegoś więcej poza<br />

odbębnianiem lekcji. Miałam fantastyczną panią<br />

od historii – moją wychowawczynię, która nauczyła<br />

nas, jak snuć opowieść. Ze wzruszeniem wspominam<br />

chwile, kiedy po kilka godzin słuchaliśmy<br />

opowieści pani Grabowskiej, często z otwartymi<br />

buziami. Mówiła pięknie, szlachetnym językiem<br />

i miała interesujący, niebanalny głos. Budził we<br />

mnie wyobraźnię. Wtedy chyba złapałam się na


ten magiczny haczyk świata słowa. Później w liceum<br />

uczył mnie znakomity polonista, pan Wojciech Woźniak,<br />

który bardzo uważnie czytał moje wypracowania. Namawiał,<br />

bym pisała więcej. Zaczęłam zatem pisać codziennie.<br />

Każdą moją pracę omawiał, poświęcał mi swój czas<br />

i uwagę. Zaraził nas też teatrem, recytacją. Dzięki temu<br />

jeszcze będąc w liceum, znalazłam się w Teatrze Logos –<br />

w nagrodę za wygranie konkursu recytatorskiego. W Logosie<br />

poznałam wielu ludzi sztuki, także aktorów i realizatorów<br />

profesjonalnych. Pojawiali się tam ludzie grający<br />

zawodowo, zaspokajali potrzebę rozszerzania swojego<br />

pola działania, testowania siebie. Bez żadnej gratyfikacji,<br />

po prostu z pasji.<br />

Do jakiego konkretnego stylu śpiewania przypisałabyś<br />

siebie?<br />

Bardzo tego nie lubię. Poruszam się w różnych gatunkach<br />

i wydaje mi się, że klasyfikacje są krzywdzące, ograniczające.<br />

Szukam własnych interpretacji. Nie ulegam modom<br />

wokalnym. Nie interesują mnie kombinacje, kalkulowania,<br />

sztuczki pod publikę. Trafiam do ludzi, którzy ten mój<br />

przekaz odbierają intuicyjnie, sercem – i nie ukrywam, że<br />

to mi przynosi największą radość.<br />

Jak często porównujesz swoje wykonania z innymi interpretacjami<br />

tego samego utworu?<br />

Nie robię tego. Nie mam w sobie potrzeby porównywania<br />

się z innymi. Jeśli już słucham siebie, to wyłącznie ze<br />

względów warsztatowych, żeby pewne rzeczy skorygować.<br />

Każdy z nas ma swoją indywidualną frazę i trudno<br />

tu o porównania. Ja szukam w sobie tego czegoś, co pozwoliłoby<br />

mi uczynić z zapisanego tekstu słowo żywe. Tak<br />

naprawdę tylko to mnie interesuje.<br />

Zbliżając się w tej opowieści do teraźniejszości skupmy<br />

się na Twoich aktualnych poczynaniach. Zarówno rok<br />

poprzedni, jak i obecny dla wielu wykonawców upływa<br />

pod znakiem Agnieszki Osieckiej – ze względu na rocznicę,<br />

ale też chyba dlatego, że jej teksty mają wielopokoleniowy<br />

wymiar. Ty także sięgnęłaś po znane utwory tej<br />

autorki. Dlaczego?<br />

W moim przypadku to był bardzo naturalny proces.<br />

Opracowałam piosenki, na których się wychowywałam.<br />

W dzieciństwie namiętnie oglądałam wszystkie festiwale<br />

i mnóstwo koncertów serwowanych przez telewizję. To<br />

było dla mnie, i zapewne nie tylko dla mnie, znakomite<br />

źródło edukacji. Dostawaliśmy strawę, o jakiej dziś możemy<br />

tylko pomarzyć – znakomite utwory dopracowane<br />

literacko i muzycznie. Wtedy już wiedziałam, że to jest<br />

dobre, stąd chęć słuchania. A Osiecka w pewnym sensie<br />

całe życie jest ze mną, więc to nic nadzwyczajnego,<br />

że śpiewam jej teksty. Od dawna chciałam sięgnąć<br />

po ten repertuar, ale jak wiesz, przez wiele lat śpiewałam<br />

głównie klasycznie. Po moim powrocie do Polski<br />

w 2010 r. łódzka pianistka Aleksandra Nawe namówiła<br />

mnie, abyśmy zrobiły razem koncert poświęcony pamięci<br />

Piotra Hertla. Chyba wtedy nastąpił we mnie taki swoisty<br />

„klik”. Zrozumiałam, że to dobry moment na eksplorację<br />

innego gatunku, tym bardziej że znałam Piotra jeszcze<br />

z czasów studiów i wykonywałam razem z nim trochę<br />

piosenek. Poczułam, że znów jest mi to bardzo bliskie.<br />

Tak nastąpił przełom w moim śpiewaniu i tak trwam<br />

w tym „ubraniu” już jedenaście lat… W którymś momencie,<br />

jak wspomniałam, zapragnęłam zaśpiewać coś<br />

Osieckiej. Wymyśliliśmy projekt razem z Leszkiem Kołodziejskim<br />

i z kwartetem działającym w ramach Filharmonii<br />

Łódzkiej. Pierwszy koncert cieszył się takim zainteresowaniem,<br />

że tydzień później zagraliśmy kolejny, też przy<br />

pełnej sali. Potem dość zuchwale wpadliśmy z Leszkiem<br />

na pomysł rozpisania aranży na całą orkiestrę. Przyniosło<br />

to niemalże natychmiastowe efekty w postaci licznych<br />

zaproszeń koncertowych.<br />

Twój mąż Dominik Połoński też, jak wiadomo, był muzykiem.<br />

Czy zatem konsultowaliście ze sobą te projekty?<br />

Co on na to?<br />

Rozmawialiśmy o nich, ale nie konsultowaliśmy się. Każde<br />

z nas było silną osobowością. A kiedy wiem, że na<br />

pewno chcę coś zrobić, wytrwale dążę do celu. Postępuję<br />

bardzo precyzyjnie, ustawiam przestrzeń dookoła siebie<br />

logistycznie i niewiele osób już wtedy może powstrzymać<br />

moje starania. Przyznam szczerze, że wtedy nie na<br />

wiele zdałyby się cudze uwagi. Na szczęście Dominik to<br />

rozumiał, wiedział wszystko o moich pomysłach i zawsze<br />

mnie w nich wspierał. Byliśmy w tej kwestii bardzo do<br />

siebie podobni. Dawaliśmy sobie wzajemnie dużo siły, do<br />

działań zawodowych także.<br />

Osoba Piotra Hertla wielokrotnie pojawiała się<br />

w Twoim zawodowym życiu. Przytoczę tytuł Twojej<br />

pracy doktorskiej: Indywidualna wrażliwość wykonawcy<br />

na słowo i towarzyszącą mu muzykę, w wybranych<br />

utworach łódzkiego kompozytora Piotra Hertla,<br />

drogą do interpretacji aktorskiej. Nawiązując do tego<br />

tematu: jako nauczyciel akademicki, jakie zainteresowanie<br />

młodych ludzi piosenką aktorską dostrzegasz?<br />

I patrząc z drugiej strony: czy do ich wykonywania<br />

trzeba mieć wrodzone predyspozycje, czy można się<br />

tego po prostu wyuczyć?<br />

Wiele można się nauczyć, ale trzeba mieć tę podstawową<br />

umiejętność spoglądania do własnego wnętrza. Jestem<br />

odpowiedzialna za uwrażliwienie młodych wykonawców<br />

na rodzaj interpretacji piosenki, czyli skłaniam do wewnętrznego,<br />

indywidualnego przefiltrowaniu przez siebie<br />

tekstu, do znalezienia swoich własnych kontekstów,<br />

bo tylko to zapewnia odbiorcom możliwość poczucia, że<br />

osoba śpiewająca opowiada swoją własną historię. Moją<br />

rolą jest skłonić młodych ludzi śpiewających dla przyjemności<br />

lub będących u progu kariery artystycznej do<br />

sięgania do pokładów własnej wrażliwości, oczywiście<br />

przy pomocy odpowiednich narzędzi. Zwracam uwagę<br />

na analizę tekstu, na różne możliwości i znaczenia, które<br />

pod tym tekstem się kryją. Namawiam też do czytania,<br />

przede wszystkim do czytania poezji. Uważam, że bez jej<br />

znajomości nie da się uprawiać piosenki.<br />

A jak mają się umiejętności interpretacyjne, jeśli chodzi<br />

o śpiewaków operowych?<br />

Absolutnie są im potrzebne. Mam taką swoją idée fixe<br />

i powtarzam ją od lat: że my wokaliści, niezależnie czy<br />

śpiewamy piosenkę, arię operową, czy wokalizę, musimy<br />

opowiadać historie. Oczywiście specyfika opery<br />

jest bardzo strukturalna i ściśle określona ramami styli<br />

i konstrukcji dzieła muzycznego. Nie ma swobody, bo nie<br />

wolno ignorować sztywnych zwykle reguł i odchodzić<br />

57<br />

57<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


My<br />

wokaliści,<br />

niezależnie<br />

czy<br />

śpiewamy<br />

piosenkę,<br />

arię<br />

operową,<br />

czy<br />

wokalizę,<br />

musimy<br />

opowiadać<br />

historie.<br />

58<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Zdjęcie autorstwa HaWa


od zapisu, jednak sposób interpretacji słowa, sposób<br />

frazowania może winien być dla każdego indywidualny.<br />

Genialnym tego przykładem jest nieżyjąca już niestety<br />

wielka maestra Teresa Żylis-Gara. Kiedy słucham jej nagrań,<br />

zawsze zachwycam się tym, co robiła z tekstem i jak<br />

z pomocą swojej fenomenalnej muzykalności potrafiła<br />

niezwykle świeżo zaśpiewać słowa wcześniej już po wielokroć<br />

przed nią wyśpiewane. Zostawiała swój ślad jak<br />

odcisk palca. Weźmy taką modlitwę Desdemony z Otella<br />

Verdiego, wykonanie arcymistrzowskie, budzi we mnie<br />

nieustanny podziw. Tam słyszę żywe śpiewanie. Wzór.<br />

A trzeba pamiętać, iż Teresa Żylis-Gara była także wspaniałą<br />

interpretatorką liryki wokalnej, czyli pieśni. Zatem –<br />

tak!, w każdym gatunku muzycznym niezmiernie istotna<br />

jest interpretacja.<br />

Miałyśmy okazję współpracować ze sobą na planie teledysku<br />

do utworu Byle nie o miłości, który zaśpiewałaś<br />

w duecie z Mietkiem Szcześniakiem. Kto kogo zaprosił<br />

do współpracy?<br />

Oczywiście to ja poprosiłam Mietka. Od dawna marzyłam,<br />

żeby z nim zaśpiewać. Podziwiam go ogromnie<br />

i cenię kunszt muzyczny. Gdybym miała wskazać ideał<br />

umiejętności interpretacji wokalnej w piosence, to byłby<br />

to niewątpliwie właśnie Mietek, czyli ktoś o ogromnej<br />

charyzmie. Wielka osobowość. Poznaliśmy się dawno,<br />

ze trzydzieści lat temu, kiedy po wygraniu konkursu wokalnego<br />

w ramach nagrody śpiewałam support przed<br />

jego koncertem. Po wielu latach los tak zrządził, że wystąpiliśmy<br />

razem na koncercie w Filharmonii Lubelskiej<br />

i już wtedy wiedziałam, że będę dążyć do zrealizowania<br />

projektu, w którym zaśpiewamy razem. Dla mnie to wielka<br />

radość i zaszczyt. Myślę zresztą, że lubimy się wzajemnie<br />

i szanujemy, a to jest dodatkowa wartość przy tego<br />

rodzaju współpracy.<br />

Bedzie zatem jakaś kontynuacja w postaci kolejnych<br />

wspólnych nagrań czy koncertów?<br />

Na pewno planuję z moim managementem wspólną trasę<br />

koncertową związaną z płytą Sing! Osiecka. Czekamy<br />

jeszcze na nieco lepsze czasy, czyli koniec pandemii… oby<br />

nadszedł.<br />

Czy w takim razie w oczekiwaniu na lepsze możliwości<br />

koncertowania masz może w zanadrzu kolejny projekt<br />

płytowy? Podziel się tymi pomysłami.<br />

Tak, bardzo chciałabym wydać płytę z jednym z moich<br />

projektów symfonicznych, w sprawie których już trwają<br />

rozmowy z orkiestrami. Będzie to albo Młynarski symfonicznie,<br />

albo Krajewski symfonicznie. Marzy mi się także,<br />

żeby został jakiś ślad z moich dotychczasowych koncertów,<br />

które zwykle śpiewam w towarzystwie orkiestr. Publiczność<br />

świetnie reaguje, ale żal, że nie pozostaje z tego<br />

nic poza wspomnieniem. A kolejny pomysł, który chciałabym<br />

zrealizować będzie już moim autorskim projektem.<br />

Los przynosi mi też wiele ciekawych spotkań, na przykład<br />

z kompozytorem i multiinstrumentalistą Witkiem Cisłą.<br />

Ostatnio zaśpiewałam także koncert ze znakomitym i wyjątkowym<br />

pianistą jazzowym Bogdanem Hołownią. Oboje<br />

mamy ochotę na dalszą współpracę, co napełnia mnie<br />

ogromną radością!<br />

A czy sama też próbowałaś pisać teksty piosenek?<br />

Tak, piszę, ale póki co tylko do szuflady. Choć ostatnio<br />

wyśpiewałam swój tekst Z czyjej jesteś tęsknoty? z muzyką<br />

Leszka Kołodziejskiego. Wiesz… mam w głowie tyle<br />

świetnych cudzych piosenek, że moja samoocena każe mi<br />

moje pisanie odkładać na bok. Mam nadzieję, że kiedyś<br />

dojrzeję do decyzji, żeby te moje teksty pokazać światu.<br />

Jestem w procesie – jak lubimy mówić w teatrze.<br />

Jesteś bardzo pracowitą osobą, w dodatku matką dwójki<br />

„szkolniaków”, musisz więc niewątpliwie być także<br />

dobrze zorganizowana. Jednak nawet najlepiej zorganizowane<br />

i pracowite osoby muszą kiedyś odpoczywać.<br />

Jak Ty „ładujesz akumulatory”, jeśli już znajdziesz chwilę<br />

dla siebie?<br />

Zabrzmi to jak patologia, ale ja wtedy słucham muzyki…<br />

A kiedy już jestem nią przepełniona, wyłączam wszystkie<br />

sprzęty i …słucham ciszy. Dużo też wtedy czytam, jeśli<br />

dzieci pozwolą. Przy tej ilości obowiązków rzadko udaje<br />

mi się wyjeżdżać urlopowo poza przerwami narzuconymi<br />

przez system szkolny, ale jeśli już mi się to uda, lubię<br />

wówczas znaleźć jakieś piękne miejsce i aktywnie spędzić<br />

czas. Koniecznie z ludźmi, z którymi jest mi dobrze, których<br />

kocham.<br />

Co w Twoim przypadku znaczy „aktywnie”?<br />

To znaczy chodzić na spacery, jeździć na rowerze albo<br />

konno, mieć kontakt z przyrodą i koniecznie dużo się<br />

śmiać! Uważam, że to bardzo ważne, móc tak serdecznie<br />

się pośmiać, pożartować w gronie szczerych, przyjaznych<br />

ludzi, w pewnego rodzaju utuleniu serca. Wtedy rzeczywiście<br />

odpoczywam. Lubię też jogę i czasami medytuję.<br />

Po takim czasie wracam do pracy ze zdwojoną siłą. Myślę<br />

zresztą, że z wiekiem i z doświadczeniem mam tej siły<br />

coraz więcej. To bardzo ważne, bo mój zawód wymaga<br />

ogromnej determinacji i wewnętrznego przekonania, że<br />

ma się coś istotnego do powiedzenia. W obecnych czasach<br />

widzę w tym jeszcze większy sens i znaczenie. Trzeba<br />

znajdować te przestrzenie, w których możemy ciągle<br />

opowiadać. Inaczej, bez opowieści, zaginiemy jako gatunek…<br />

W takim razie powiedz na koniec, co takiego najważniejszego<br />

chciałabyś przekazać ludziom swoją twórczością?<br />

Przede wszystkim piękno ukryte w słowie i w muzyce.<br />

Piękno, którego czasem nie jesteśmy w stanie pojąć umysłem,<br />

ale które się przejawia w szeroko pojętej sztuce.<br />

Jeżeli tylko potrafimy z tego obszaru korzystać w sposób<br />

aktywny – nasze życie jest piękniejsze i bogatsze.<br />

Uważam, że jesteśmy wtedy zwyczajnie lepsi i wrażliwsi,<br />

a bardzo bym chciała, żeby świat stawał się lepszy. Zatem<br />

jeśli tylko w jakimś stopniu mogę swoimi działaniami nastroić<br />

ludzi w tym kierunku, to znaczy, że spełniam swoje<br />

zadanie. [JN]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

59


W I E R S Z E<br />

Małgorzata Bobak-Końcowa<br />

60<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Grafika RC


LIBERANDUM<br />

coraz częściej podnoszę brew<br />

kiedy widzę poradnik<br />

o zdrowych jelitach<br />

o tym jak pisać i żyć<br />

kiedy widzę na zdjęciach<br />

maltretowane psy<br />

i przepełnione schroniska<br />

kiedy czytam o opętanych dzieciach<br />

niepełnosprawnych prostytutkach<br />

świętych księżach pedofilach<br />

podnoszę brew kiedy<br />

mówią do narodu<br />

i tu bez cytatu<br />

podnoszę brew z wielu powodów<br />

bo kto zrozumie mój krzyk<br />

powiedzą że jestem obłąkaną<br />

poetką której nie stać na melancholię<br />

choć pracuje<br />

czterdzieści godzin tygodniowo<br />

a brew coraz cieńsza i rzadsza<br />

po to by upaść<br />

i uderzyć o kamień<br />

na ratunek światu<br />

KWADRAT SYMBIOZY<br />

urzędowo przyzwolono<br />

aby kryzys stoczył się<br />

na margines społeczny<br />

dozujesz powszechne fakty<br />

i zasypujesz możliwości<br />

choć nie ma takich tarapatów<br />

z których nie mógłbyś się podnieść<br />

dotknij świata gorzką ironią i obal mity<br />

unieś się ponad nieudolne ciało potępiając<br />

informacje docierające z Afganistanu<br />

mówisz że to nie spacerek po Łazienkach<br />

dlatego nie można oszczędzać na środkach<br />

ale jak biegać po górach<br />

z pięcioma magazynkami<br />

i kamizelką kuloodporną<br />

podejmuję wysiłek zamykam oczy<br />

wydaje się że będziemy żyć<br />

długo i szczęśliwie jeżeli<br />

nie wybuchnie wojna<br />

a Polacy<br />

nie przegrają meczu<br />

KROPLE<br />

pisanie o kobiecie<br />

jak czytanie Tołstoja na głos<br />

podczas rejsu<br />

na wzburzonym morzu<br />

mocno kołysze<br />

a ona dobrze się trzyma<br />

tyłek w tym samym miejscu<br />

co w liceum<br />

do tego jaka pracowita<br />

śmiało patrzy w przyszłość<br />

ma poczekać to poczeka<br />

choć wiele przelotnych imion<br />

na ustach i biodrach<br />

kropel potu utoczonych<br />

z kowbojów i fajtłap<br />

kiedy się pojawia<br />

odbiera innym całą uwagę<br />

i jest tego świadoma<br />

Małgorzata Bobak-Końcowa<br />

***<br />

na szczęście nie wiem<br />

kim jest dziewczyna obok<br />

wypiła dwa piwa<br />

i wyciągnęła z torby<br />

gablotkę z martwymi owadami<br />

nadzianymi na szpilkę<br />

prawie brodzi nosem między<br />

ćmami i żukami<br />

może być bohaterką z ładowarką<br />

przecież uratowała komórkę<br />

gościa obok<br />

w jej oczach widzę zarzut<br />

myśli że ten facet jest<br />

zbyt amerykański a wolałaby<br />

zarośniętego drwala<br />

z powieści Sapkowskiego<br />

dotyka rzęsami podłogi<br />

jej dłonie i głos są nerwowe<br />

jak kolejka która ustawia się<br />

pod napisem Wars<br />

i czeka na pierogi z mięsem<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

61


Zdjęcie z prywatnej kolekcji Mykoły Martyniuka<br />

M y k o ł a M a r t y n i u k<br />

*<br />

Kiedy padł<br />

ostatni mamut<br />

mój dom<br />

nawiedzili<br />

dość bezczelni<br />

przybysze<br />

i naciskali<br />

Kup słonia<br />

Ich nagabywania<br />

i szczerość<br />

wydawały się<br />

nie mieć końca<br />

Owszem kupiłem<br />

ale matrioszkę<br />

bo dowiedziałem się<br />

że wreszcie potaniały<br />

*<br />

Za każdym razem<br />

gdy z zazdrością przymierzamy<br />

szatę Twórcy<br />

obrazoburczo narzekamy<br />

– jednak za duża<br />

A że<br />

stworzona<br />

na nasz obraz<br />

i podobieństwo<br />

lalka motanka<br />

przekształca się<br />

nieuchronnie<br />

w lalkę voodoo<br />

już nikogo<br />

ani trochę<br />

nie interesuje<br />

MYKOŁA MARTYNIUK – ukraiński poeta,<br />

prozaik, literaturoznawca, krytyk<br />

literacki, tłumacz, pedagog. Urodził się<br />

14 marca 1971 r. w miejscowości Zalibiwka<br />

w obwodzie rówieńskim. Od<br />

1986 r. mieszka w Łucku na Wołyniu.<br />

Absolwent wydziału ukrainistyki i doktorantury<br />

na Wołyńskim Uniwersytecie<br />

Państwowym imienia Łesi Ukrainki<br />

(miasto Łuck). Doktor nauk humanistycznych,<br />

docent, kierownik katedry<br />

filologicznej w Łuckim Kolegium Pedagogicznym.<br />

Pracował jako dziennikarz,<br />

redaktor, autor, radiowiec, pracownik<br />

muzealny i wykładowca akademicki. Jest<br />

założycielem i dyrektorem wydawnictwa<br />

Twerdynia (Twierdza).<br />

Członek Narodowego Związku Pisarzy<br />

Ukrainy i Narodowego Związku Dziennikarzy<br />

Ukrainy. Laureat wielu nagród<br />

literackich. Jest autorem książek poetyckich,<br />

prozy i tłumaczeń oraz badań<br />

naukowych z zakresu historii literatury<br />

(w tym: Jedenaste przykazanie (1997),<br />

Grzybowy deszcz (2004), Świat według<br />

Brajla (2012), Pod murem twierdzy<br />

(2012), Nad Świteziem rano (2013),<br />

Lub… albo… (2014) i innych serii zbiorów<br />

i indywidualnych publikacji w almanachach,<br />

antologiach tematycznych i zawodowych<br />

publikacjach literackich oraz<br />

naukowych. Tłumaczy z języków białoruskiego,<br />

bułgarskiego, macedońskiego,<br />

polskiego, czeskiego i rosyjskiego. Na te<br />

języki, a także grecki і angielski jest tłumaczona<br />

jego poezja.<br />

Z c y k l u T e a t r l a l e k<br />

Wczoraj<br />

za te pieniądze<br />

zaproponowali mi<br />

marionetkę<br />

ale nie wziąłem<br />

Czy ja głupi<br />

żeby lalkę<br />

zamiast słonia<br />

brać<br />

*<br />

Wszystko zależy<br />

od twórcy lalki<br />

Wszystko inne od tego<br />

który nią porusza<br />

Między nimi a marionetką<br />

krzyż drewniany<br />

i już całkiem nie wiadomo<br />

który z nich naprawdę<br />

ciągnie<br />

za nić<br />

życia<br />

*<br />

Nie ma twórców marionetek<br />

nie ma lalkarzy<br />

nie ma i nie będzie<br />

szopki<br />

oprócz szopki<br />

dopóki ostania<br />

lalka<br />

nie uwierzy<br />

choćby w siebie<br />

62<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


*<br />

A może<br />

wreszcie przyjdzie<br />

nowy Pinokio<br />

i uratuje więźniów<br />

królestwa<br />

krzywych luster<br />

MODLITWA DO CHLEBA<br />

Dzisiaj znowu<br />

gdy spojrzałem<br />

w swoje odbicie<br />

stamtąd<br />

mrugnął do mnie<br />

dyrektor<br />

teatru lalek<br />

imienia Karabasa Barabasa<br />

*<br />

Na Festiwal<br />

teatrów lalek<br />

organizatorzy<br />

przyprowadzili za rękę<br />

rodziców i dzieciaki<br />

nakłaniając ich<br />

żeby wybrali<br />

to czy inne przedstawienie<br />

dobrowolnie<br />

bezstronnie<br />

znaczy<br />

odpowiednio<br />

Bo inaczej<br />

podobnie jak swoich uszu<br />

nie zobaczą<br />

ulubionego mlecznego cukierka<br />

co zwie się Złoty Kluczyk<br />

I nikomu nawet<br />

do głowy nie przyszło<br />

by sprawdzić<br />

czy nie wyrośli oni raptem<br />

ze słodkiego dzieciństwa<br />

Tłumaczenie: © Agnieszka Herman i Liza Kalenychenko.<br />

Chleb nasz powszedni<br />

święty czerstwy kawałek<br />

i wilgotny surowy miąższ z dna pieca<br />

Pachniesz krwią i potem<br />

i strudzonymi rękami<br />

i przedwiecznym życiem<br />

Ale nigdy – śmiercią<br />

i czarną biedą<br />

Ty słony i słodki<br />

i jednocześnie cierpki<br />

tylko gorzki będziesz zawsze wspomnieniem<br />

lat 1922, 1933, 1947<br />

W Tobie niepoznana istota rzeczy<br />

i wielka zagadka<br />

i bezgraniczna miłość<br />

W każdym Twoim kawałku pocałunek matki<br />

Ty ciepłe wspomnienie z dzieciństwa<br />

popijane zdrową wodą ze studni<br />

i obficie posypane cukrem<br />

Twoje okruchy są ostrzeżeniem<br />

przed czerstwiejącymi duszami<br />

i nieprzebaczonym grzechem<br />

przed świętokradztwem<br />

Jesteś prawdziwy jak świat<br />

i jasny i czysty<br />

jak szczera łza<br />

Tobie ufam i modlę się<br />

Tobą żyję i zmartwychwstaję<br />

teraz i na zawsze<br />

i na wieki wieków<br />

we wszystkich pokoleniach<br />

Amen<br />

M y k o ł a M a r t y n i u k<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

63


C O B Y<br />

C O O B U S<br />

64<br />

***<br />

czy jeszcze żyję<br />

żyjesz syneczku<br />

bez wody<br />

prądu<br />

bez szklanki mleka<br />

wiem że brak słońca<br />

zapalę świeczkę<br />

jestem tu z tobą<br />

musimy czekać<br />

* * *<br />

masz rogi<br />

kopyta<br />

ale na pewno też serce<br />

ja ci ofiaruję to moje<br />

dziecięce<br />

ty odpłać cząstka swojego<br />

choćby niewielką<br />

jeśli wtedy zapłaczę<br />

z bólu rozpaczy lub strachu<br />

już się od tego nie uwolnisz<br />

być może też zapłaczesz<br />

* * *<br />

cienie nie boją się kul<br />

nie mają ciał podatnych na rozerwanie<br />

ale nie są nieśmiertelne<br />

umierają wraz z ludźmi<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

W krainie Heliosa, obrazy Hegena<br />

Powstawanie dzieła „od kuchni” to tajemnica<br />

każdego artysty. Strzeżona jak klucze do<br />

bram: zamysłu, tchnienia, impulsu, błysku.<br />

Całej metafizyczności. Kurtyna między światem<br />

realnym, a siłą tworzenia (twórstwem, jak za<br />

Marianną Bocian często powtarza Zbyszek Kresowaty).<br />

Czy tu jednak nie mamy do czynienia<br />

ze zdradą?<br />

Andrzej Haegenbarth we wstępie wyznaje:<br />

„Mój najobszerniejszy jak dotąd cykl foto-grafik<br />

W krainie Heliosa zaczął powstawać w okresie<br />

największych obostrzeń pandemicznych 2020<br />

roku. Wówczas przeglądałem archiwum fotograficzne<br />

i zastanawiałem się nad nowymi pracami.<br />

Odkryłem wtedy wykonane przez siebie<br />

zdjęcia, jakby płaszczy przeciwpożarowych,<br />

zawieszonych na ruchomym wieszaku, a sfotografowanych<br />

po jakiejś wystawie. Zacząłem je<br />

kadrować, przetwarzać i wykorzystywać jako<br />

tła do prac z wizerunkami kobiet. (…) Najpierw<br />

powstały stosunkowo proste przedstawienia:<br />

Wróżka na chwilę przed zniknięciem i Cyganka.<br />

W tym okresie przeczytałem wspaniałą książkę<br />

amerykańskiej powieściopisarki Madeline Miller<br />

Kirke, stąd praca o tytule Młoda Kirke w pałacu<br />

Heliosa i pomysł, aby w przestrzeni obszernego,<br />

podwodnego pałacu boga słońca umieszczać<br />

interesujące mnie kobiety”. Ale kimże jest ów<br />

Helios? W mitologii bogów na pęczki, często<br />

w kilku opiekują się tą samą dziedziną, niektórzy<br />

nawet paroma – a jednak artysta zapragnął<br />

właśnie w jego pałacu umieścić „swoje” kobiety.<br />

I co one na to?<br />

Mała encyklopedia kultury antycznej (PWN,<br />

Warszawa 1983) mówi: „grecki bóg słońca,<br />

syn tytana Hyperiona i tytanki Thei, brat Eos<br />

i Seleny, mąż Okeanidy Perse. Dziećmi jego byli<br />

Ajetes i Kirke, Heliady oraz Faeton. Wyobraża-


ZDRADA AKTU TWORZENIA PODWALINĄ DZIEŁA –<br />

CZYLI KOBIETY W KRAINIE HELIOSA NA FOTOGRAFII<br />

no sobie Heliosa jako pięknego mężczyznę, który powozi<br />

złotym rydwanem zaprzężonym w czwórkę koni. Rydwan<br />

wyłaniał się o świcie ze wschodniej części Oceanu, przebiegał<br />

całe niebo i o zachodzie zanurzał się w zachodniej<br />

stronie Oceanu. Na głowie Heliosa jaśniała korona z promieni<br />

słonecznych. Ośrodek kultu Heliosa znajdował się<br />

na wyspie Rodos. Z czasem zaczęto utożsamiać Heliosa<br />

z Apollinem”.<br />

Z życiorysu wynika wyraźnie: Helios potrafił sobie kobiety<br />

przysposabiać. Nie potrzebował powierników, swatów,<br />

stręczycieli, prezentów na jedną noc czy ozdób uczt. Więc<br />

co kierowało poczynaniami Hegena (pseudonim Andrzeja<br />

Haegenbartha), słusznie sytuującego „Drzewo (jako) –<br />

oś świata”? Może picassowski typ artysty „zakuty” w jego<br />

ciele i poszukujący nowych (prowokacyjnych) rozwiązań?<br />

Stąd ta cienka nić między realnością a irrealnością. Zachwyt<br />

nad wybitnymi dziełami sztuki, pojemność biblioteki<br />

i – niezmiennie – urzeczenie artysty widokami roztaczanymi<br />

przez fascynujące kobiety. W czym akurat nie jest<br />

odosobniony! A może wstrząśnięcie wyobraźnią odbiorcy,<br />

widzącego ludzi w świecie bogów, i Marią Magdaleną<br />

Pocgaj – poetką, która porwała się na słowa komentarza<br />

siedemnastu foto-grafik w formie ekfrazy (artystycznego<br />

opisu dzieła sztuki w literaturze pięknej). Zaznaczam, to<br />

teksty i grafiki dla wybranych, z dużym zapleczem intelektualnym.<br />

Przytoczę kilka osadzonych w złotych przestrzeniach<br />

z niebieskimi „oknami” – te kolory sprawiły rozpoznawalność<br />

cyklu.<br />

Pierwsza, zatytułowana Do Nati przed wejściem do krainy<br />

bogów, brzmi: „Gdy przekroczysz tę bramę / przestaniesz<br />

być dziewczyną / w skórze motocyklistki / nie spiesz się<br />

więc z odchylaniem / zasłony z liści akantu / wchłonie<br />

cię złota przestrzeń / i odtąd będziesz przechadzać się po<br />

pałacu / w olśniewających szatach i biżuterii / już nie jak<br />

dotąd wolna niczym wiatr / dosiadająca swojej Yamahy<br />

/ lecz gotowa na każde bogów skinienie / bez szansy na<br />

wyhamowanie”.<br />

Od pierwszego wersu czuć gęstość tej poezji. Jej uduchowiony<br />

opis baśniowej, mitologicznej przestrzeni i przemiany,<br />

jakiej doznaje każda kobieta w otoczeniu pięknych<br />

wnętrz. Strojna w szaty i biżuterię. Podziwiana przez<br />

swojego boga (mężczyznę). Zatracająca się dla niego.<br />

I zależna od niego jak kwiat od słońca, gleby i wody. Czasem<br />

niszczona gradem życia. Odwieczne zmaganie się<br />

z filozofią losu. Z zadziwiającym upodobaniem – oczywiście<br />

przenośnia – do japońskich motocykli. Balladyna poruszała<br />

się Hondą. (Ja na WSK – były takie polskie jednoślady<br />

– zdążałem wszędzie nawet w przed-po-czasie). Bo<br />

czas biegł wolniej! Ludzie mieli go na rozmowy, literaturę,<br />

biesiady. Zwyczajnie dla siebie. Dziś po ten czas biegnący<br />

jak dawniej Nati przybyła do podwodnego pałacu „(…)<br />

zdecydowana by pozostać tutaj / gdzie ludzki świat nie ma<br />

dostępu / (…) / zdaję sobie sprawę z tego / że wszystko to<br />

jest złudą / wymysłem i iluzją / stąd znamienny gest jej<br />

dłoni / by nie brać odpowiedzialności / za to co może się<br />

tutaj zdarzyć wszak / bogowie nie zasypiają (…)”. Obdarzeni<br />

bardzo ludzkimi odruchami. Cudowna opowieść jak<br />

szum maleńkiego górskiego potoku. Znanego tylko nam.<br />

Przy jego źródle spotkałem „Trzy gracje (…) wolne od<br />

kobiecej zazdrości / i rywalizacji o własne piękno / identyczne<br />

jak krople wody / jedna przegląda się w drugiej /<br />

ot, tryptyk siostrzany / pełen powabu i wdzięku / triada<br />

o którą zabiegać będą / spragnieni w trójnasób / czystego<br />

brzmienia”. Prawdziwy opis wymarzonego, wyśnionego<br />

charakteru kobiet. Stasiewicz, obudź się, zejdź na ziemię,<br />

widzisz te pazury ostre, długie, pomalowane, drapiące…<br />

plecy, o bogowie. Dobrze, że inna jest – widzę na zdjęciu –<br />

Młoda Kirke. Poetka zwraca się do niej „Córko boga słońca<br />

/ tkaczko mgły snującej się / na pałacowych obrzeżach<br />

/ piastunko ziół którymi Helios / naciera sobie skronie /<br />

przyjaciółko zwierząt / o duszach uśpionych / milcząca<br />

struno harfy // ptaku w złotej klatce / przemów”. I przemówiła<br />

dorosła – pokazała tipsy – zamieniając towarzyszy<br />

Odyseusza w wieprze. Przyduszona przywróciła im ludzką<br />

postać i gościnnie podejmowała wszystkich przez cały<br />

rok. (Hegen, przekaż Kirke mego maila, z przyjemnością<br />

wybiorę się na Adriatyk; wyspa Ajaja). Podążając za Odyseuszem<br />

docieramy do Nati w świecie Heliosa wsłuchując<br />

się w intymną, pełną obaw spowiedź boga słońca: „Wniknęłaś<br />

w głąb mego świata / kobietą i boginią mi jesteś /<br />

nawet już nie pamiętam / jak pusto było bez ciebie / przywracasz<br />

ład i harmonię / nadajesz sens dniom i nocom /<br />

obdarowany w dwójnasób / odcinam kupony od losu /<br />

choć wiem że runie mój pałac / gdy kiedyś zapragniesz<br />

odejść”.<br />

Chylę czoła przed Marią Magdaleną Pocgaj, plastyczką<br />

(czucie materii) i poetką (16 tomów wierszy oraz prozy<br />

– dziennik poetycki Mój lapoński sen), że z taką lekkością<br />

udźwignęła ciężar wielowymiarowych – z ruchomym<br />

dnem – foto-grafik Andrzeja Haegenbartha. Stąpała przecież<br />

po bardzo cienkim lodzie, nie odłamując kry. O tym<br />

trzeba pamiętać, mając w pamięci mitologię grecką.<br />

Znakomitym zabiegiem artystycznym Hegena jest stworzenie<br />

słowiańskiej – o czym pewnie nie wiedział – bogini<br />

Nati i próbia umieszczenia jej na Olimpie. Nie dziw, że stała<br />

się ulubioną boginką kapitana Nemo (pierwowzór postaci<br />

to Polak, powstaniec styczniowy zesłany na Syberię,<br />

pragnący po powrocie pomścić śmierć rodziny, zatapiając<br />

statki rosyjskiej floty handlowej. Wydawca uwzględniając<br />

dobro stosunków francusko-rosyjskich [poprawność polityczna]<br />

zasugerował Juliuszowi Verne'owi zmianę. I tak<br />

Nemo stał się Hindusem). Nautilius to hołd złożony Nati.<br />

I dowiaduję się zaskoczony, że są takie gminy jak Barlinek,<br />

które potrafią sfinansować publikację albumu. [JS]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

65


Satyra prawdę mówi, względów się wyrzeka – Ignacy Krasicki<br />

Satyra zabija, nie obraża – Stanisław Jerzy Lec<br />

WYŚCIG SZCZURÓW<br />

Szczyty są po to, by ich chcieć,<br />

więc się ludziska pną do góry,<br />

swą wspinaczkową tworząc sieć,<br />

lecz wejść udaje się niektórym.<br />

Ten wyścig szczurów, owczy pęd<br />

w krwi nam pulsuje od pokoleń,<br />

teraz się mówi „taki trend”,<br />

bo każdy lepszą chce grać rolę.<br />

Na szczycie kasę, władzę masz<br />

to, co zdobędziesz wyżej będąc,<br />

na co pozwolą „boś jest nasz”<br />

już podlegając szczytnym więzom.<br />

Byt celebryty, lepszy czas<br />

i widok, który dech zapiera,<br />

a ci na dole, klasa mas,<br />

to przecież są życiowe zera.<br />

Oni nie weszli tam, gdzie ty,<br />

ich świat pozostał nadal w dole,<br />

w swych koleinach każdy tkwi,<br />

to ty na górze grasz swą rolę.<br />

Lecz gdy ze szczytu spadniesz raz,<br />

ręki nie poda ci nikt z góry<br />

moralny pozostanie kac,<br />

bo już przed tobą inne szczury…<br />

Rysunki: Konrad Wieczorkowski<br />

Zosia Pągowska<br />

66<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


ZŁOTA RYBKA<br />

Jakiś dzień był pokręcony i nieświeży<br />

i marzenia się rozprysły niczym szybka.<br />

Pomyślałam sobie, myjąc stos talerzy,<br />

tu przydałaby się chyba „złota rybka”.<br />

W końcu mogłaby się zjawić w moim życiu<br />

i pozmieniać to i owo na życzenie.<br />

Już czasami nie wyrabiam na finiszu,<br />

„złota rybka ” może sprawić, że się zmienię.<br />

Odczarować, zaczarować mą codzienność,<br />

porozbierać, poubierać w lepsze ciuszki,<br />

poprzytulać, licząc cicho na wzajemność,<br />

porozgrzewać te u rąk i nóg paluszki.<br />

Zabrać w podróż na Majorkę czy Hawaje,<br />

obsypywać klejnotami i pieszczotą,<br />

być mym macho, księciem z bajki, samurajem,<br />

udowadniać, że jest dla mnie „rybką złotą”.<br />

Ech, pogięło mnie dziś chyba nad tym zlewem,<br />

„złotej rybki” się zachciewa… ot głupota!<br />

Ciepłe kraje, szafa ciuchów, z marzeń Eden?<br />

A wystarczyłby zwyczajny kawał chłopa…<br />

Zosia Pągowska<br />

WAŚNIE<br />

Dola<br />

Polan.<br />

EXPOSÉ<br />

Przednie<br />

brednie.<br />

PAMIĘTNIK<br />

Życie<br />

w zeszycie.<br />

PUSTEJ GŁOWIE<br />

Dolej<br />

olej.<br />

BŁĘDY DZIADKA<br />

Nauka<br />

wnuka.<br />

W CHIŃSKIM TEATRZYKU<br />

W cenie<br />

cienie.<br />

KAFTAN BEZPIECZEŃSTWA<br />

Szata<br />

wariata.<br />

NA NERWOWEGO RUDEGO<br />

Melisa<br />

dla lisa.<br />

PUSTYNIE<br />

Ogrody<br />

bez wody.<br />

PŁOCHLIWA<br />

Powab<br />

z obaw.<br />

NA WSZELKI WYPADEK<br />

Libido<br />

się przydo!<br />

ZALOTNY WIETRZYK<br />

Dmuchnie<br />

ufnie.<br />

ŚMIERĆ<br />

Stwarza<br />

grabarza.<br />

Juliusz Wątroba<br />

Adama Gwary<br />

***<br />

Wżdy poznały niewiasty z Korony,<br />

jakie lucrum z włoszczyzny od Bony.<br />

Wie to mniszka i dwórka,<br />

jak korzystać z ogórka.<br />

Lepszy twardy niż długo kiszony.<br />

***<br />

Wszak wiadomo. Gdy baba w Przysusze<br />

rzeknie: „Pocznij, ać ja ci pobruszę,<br />

spuść się na mnie”, to juści,<br />

że chłop na nią się spuści!<br />

W sensie „zda się”. Tłumaczyć nie muszę.<br />

***<br />

Wspólnikowi powiedział tkacz z Krosna:<br />

„Czas najwyższy rozdzielić już krosna!”.<br />

I się zwierzył swej Teres,<br />

gdzie ma wspólny interes.<br />

Mam wrażenie, że była zazdrosna.<br />

***<br />

Rzekła tuba do tuby spod Hub:<br />

„Będzie trudne, więc teraz się skup.<br />

Aby wzmocnić swe ego<br />

uczę się angielskiego.<br />

Z internetu. Rozumiesz, YouTube?”.<br />

***<br />

Rzekł do księdza gej ze wsi Trzyrzecze:<br />

– Z organistą zgrzeszyłem, nie przeczę,<br />

za niewielką opłatą.<br />

– Będzie piekło – ksiądz na to.<br />

– Otóż to – odparł tamten. – Już piecze!<br />

***<br />

Frau Marlena ma dom w Oberhausen.<br />

Ale pusty, bez mena, więc ma łzę<br />

w oku oraz migrenę.<br />

Przebadano Marlenę<br />

i stwierdzono, że ma menopauzę.<br />

***<br />

Pewien hrabia wziął żonę z Madery<br />

i całował ją w cztery litery.<br />

A konkretnie, to w dłoń.<br />

W inne – nie. Boże broń!<br />

Nienaganne miał bowiem maniery.<br />

***<br />

Zapytano Anetę z Morąga<br />

czy jest coś, co ją w mężu pociąga.<br />

Rzekła: „Dobry jest w łóżku.<br />

Noc przesypia na brzuszku<br />

bez chrapania. I kołdry nie ściąga”.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

67


68<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


GERARDO APUD<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

69


70<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Sztuka to niezdefiniowana magia, która pomaga nam żyć.<br />

Zdjęcie z archiwum prywatnego Gerardo Apuda<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

71


W sztuce abstrakcyjnej<br />

72<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


najważniejsze są emocje<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

73 73


Jedna z wielu bezsennych nocy – Facebook i scrolling<br />

w poszukiwaniu ciekawych artystów, inspirujących<br />

artykułów i nietuzinkowych obrazów.<br />

W pewnym momencie zatrzymuje mnie abstrakcyjny<br />

obraz, którego kolorystyka przyciąga, niepokoi<br />

i powoduje, że nie mam już ochoty na walkę<br />

z bezsennością. Ba! – jestem za nią wdzięczna, bo<br />

oto całkiem przypadkowo natrafiłam na niezwykłe<br />

malarstwo bardzo ciekawego artysty.<br />

Tym artystą jest, mieszkający w Urugwaju, Gerardo<br />

Apud. Błogosławiąc swoją znajomość języka angielskiego,<br />

kuję żelazo, póki gorące. Piszę do Gerarda na<br />

Messengerze, że chcielibyśmy, aby podzielił się swoją<br />

sztuką z czytelnikami „Post Scriptum” Odpisał od<br />

razu (po hiszpańsku), że chętnie, że jest zaszczycony,<br />

że z największą przyjemnością. Tak oto zaczęliśmy<br />

konwersować o sztuce.<br />

Gerardo nie za bardzo lubi mówić o sobie, to skromny<br />

człowiek, oddany całkowicie swojemu malarstwu.<br />

Trudno było coś od niego „wyciągnąć”. Ale<br />

chętnie dzieli się swoimi obrazami – w myśl zasady:<br />

niech sztuka przemówi sama za siebie.<br />

Urodził się w Montevideo, stolicy Urugwaju, ale<br />

dorastał i całą młodość spędził w pobliskim mieście<br />

Pando. Z zawodu jest inżynierem rolnictwa<br />

z racji jego wielkiej miłości do wiejskiego środowiska.<br />

Obecnie mieszka godzinę od stolicy – na wsi,<br />

gdzie ma małą farmę i studio, w którym maluje swoje<br />

obrazy, ale tylko w nocy, bowiem w dzień jego<br />

sztuka rodzi się zazwyczaj na łonie natury, wśród rustykalnego<br />

otoczenia starych drzew.<br />

Ukończył kilka kursów malarstwa, uczestniczył<br />

w wielu warsztatach plastycznych, ale największy<br />

wpływ wywarł na nim ten, który prowadził mistrz<br />

Nelson Ramos. Pod jego czujnym okiem nauczył<br />

się najwięcej. Gerardo podziwia wielu malarzy, ale<br />

najchętniej wraca do dzieł takich artystów jak: Van<br />

Gogh, Cézanne, Picasso, Klee, Torres García, Barradas,<br />

Tàpies.<br />

Zapytałam, czym jest dla niego sztuka? Odpowiedział:<br />

„Sztuka to niezdefiniowana magia, która pomaga<br />

nam żyć. To subtelna interpretacja rzeczywistości,<br />

która wznosi nas na wyższy poziom egzystencji.<br />

Metafora, która potwierdza naszą własną<br />

podmiotowość w czasach globalnego przeludnienia,<br />

gdy na każdym kroku narzuca się nam płaską, niską<br />

kulturę, która nie pobudza do myślenia, niczego<br />

nie kwestionuje, gloryfikując konsumpcję jako swój<br />

główny cel. Sztuka to jedyna broń, która pozwala<br />

stawić czoła rosnącemu narzucaniu treści ze strony<br />

władzy i mediów, dzięki niej można czuć się naprawdę<br />

wolnymi, bez żadnych etykietek. Jest to główne<br />

antidotum na wszelką panującą ideologię. Jesteśmy<br />

podmiotami, a nie przedmiotami, dlatego musimy<br />

bronić naszej indywidualności, rozwijając bardziej<br />

oryginalną i twórczą egzystencję, która ostatecznie<br />

będzie najlepszym sposobem na zmierzenie się<br />

74<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Wassily Kandinsky radził,<br />

aby do sztuki nie podchodzić tak,<br />

jak do fotografii, lecz raczej<br />

jak do dzieła muzycznego.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

75


76<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


André Lhote<br />

– francuski<br />

rzeźbiarz<br />

i malarz<br />

(1885 – 1962)<br />

oświadczył,<br />

że to, co jest<br />

dla człowieka<br />

najważniejsze<br />

w obrazie, czy<br />

w jakimkolwiek<br />

innym dziele<br />

sztuki, to jest<br />

poezja. A pod<br />

tym względem<br />

sztuka<br />

abstrakcyjna<br />

posiada<br />

niewyczerpaną<br />

inwencję.<br />

z przyszłością, w której coraz potężniej rządzi sztuczna<br />

inteligencja. Sztuka, bez względu na jej koncepcję,<br />

jest jedyną rzeczą, która pozwala cieszyć się życiem,<br />

zaspokaja zmysły, ekscytuje, wywołuje emocje, a tym<br />

samym pozwala pokonać rutynę, która wszystko rujnuje.<br />

Jest to ostatecznie jedyny klucz, który pozwala<br />

nam uzyskać dostęp do wymiaru duchowego i samorealizacji.<br />

Jak zdefiniować moją sztukę? Jestem malarzem abstrakcyjnym,<br />

lubię skupiać się na abstrakcyjnych i subiektywnych<br />

elementach i figurach. Uważam, że abstrakcja<br />

pozwala obserwatorowi na dopełnienie dzieła<br />

jego osobistą wizją bez sugerowania interpretacji,<br />

nie przedstawia rzeczy konkretnych, ale proponuje<br />

czystą sztukę, wychodzącą poza naszą rzeczywistość,<br />

nasyconą dynamiką i głębią. W tym nurcie artystycznym<br />

widz musi podejść do prac intuicyjnie, nadać jej<br />

niepowtarzalne znaczenie, co nie zdarza się często<br />

w sztuce figuratywnej. Lubię styl nieformalny i ekspresjonistyczny,<br />

wywołujący skomplikowane i wolne<br />

emocje. Bez ograniczania się i szufladkowania. Lubię<br />

pracować z teksturą, do której podchodzę na różne<br />

sposoby, często dodając elementy z materiałów alternatywnych.<br />

Tworząc nowe dzieło, zwykle zaczynam<br />

od szkiców – podstawowych struktur, na kanwie których<br />

później rozwijam pojawiające się pomysły. W innych<br />

przypadkach pozwalam się przeprowadzić przez<br />

improwizację za pomocą plam, figur graficznych, użycia<br />

wałków lub form. W obu razach jest to zarządzanie<br />

strukturami geometrycznymi, do których dodaję symbole<br />

z różnych kultur według własnego uznania. Swoje<br />

prace opieram na ukośnych liniach, które staram<br />

się równoważyć w miarę rozwoju kompozycji. Jest<br />

to mój własny, niezależny język kształtów, kolorów<br />

i linii. Na malowanie zwykle poświęcam od 6 do 8 godzin<br />

dziennie. Moje ulubione medium to wypełnienia<br />

teksturowane w enduido lub gezzo, na płytach MDF<br />

o grubości od 3 do 5 milimetrów, później malowane<br />

farbą akrylową, z wykorzystaniem także innych materiałów”.<br />

Obrazy Gerarda w swojej geometrycznej abstrakcji,<br />

z jej rytmami i kontrastami, pełne są ukrytych znaczeń<br />

– budzą skojarzenia, odwołują się do wyobraźni,<br />

przypominają poezję. Na temat malarstwa abstrakcyjnego<br />

pojawiło się wiele debat. Niektórzy traktują<br />

je wyłącznie jako malarstwo dekoracyjne. Niektórzy<br />

mają opinię, że takie obrazy może namalować każdy,<br />

nawet pięciolatek. Zastanawiamy się, czy tego typu<br />

malarstwo powinniśmy się starać zrozumieć, czy raczej<br />

przeżywać? Kandinsky w swoim traktacie O duchowości<br />

w sztuce wspominał o elemencie czysto artystycznym<br />

i wiecznotrwałym, przenikającym wszystkich<br />

ludzi, narody i czasy. Takie też jest malarstwo<br />

Gerarda Apuda – ponadczasowe i wielowymiarowe,<br />

a do jego percepcji wystarczy jedynie intuicja. [RC]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

77


Z N I E W A L A N A<br />

W O L N O Ś Ć<br />

JULIUSZ WĄTROBA<br />

78<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Niewolnictwo istnieje od<br />

starożytności. Sankcjonowane przez<br />

wszystkie cywilizacje – od antycznego<br />

Egiptu, Grecji, Rzymu przez<br />

średniowieczną Europę, Azję, Afrykę<br />

przetrwało formalnie aż do 1981<br />

roku, bo dopiero wtedy zabroniono<br />

go w Mauretanii.<br />

Niewolnictwo, czyli stan,<br />

w którym jeden człowiek staje się<br />

własnością drugiego, a właściciel<br />

może z posiadanym zrobić wszystko,<br />

traktując go jak rzecz. Różne<br />

były formy pozyskiwania niewolników.<br />

Wszystkie jednak nieludzkie,<br />

niegodne człowieka, choć przecież<br />

wymyślane przez ludzi, którym się<br />

zdawało (a może nadal się zdaje), że<br />

są na tym świecie właśnie po to, by<br />

owo wynalezione przez swój gatunek<br />

niewolnictwo z pietyzmem uskuteczniać.<br />

Służyły temu zarówno religijne,<br />

jak i ateistyczne uzurpacje.<br />

Przejdźmy jednak do konkretów,<br />

do wydarzeń z czasów nam bliższych.<br />

Oficjalnie niewolnictwo w Stanach<br />

Zjednoczonych zniósł prezydent<br />

Lincoln, uwalniając cztery miliony<br />

czarnoskórych 1 stycznia 1863 roku.<br />

W Polsce chłopi przestali być niewolnikami<br />

na swojej ziemi w 1807 roku<br />

w zaborze pruskim, w 1848 w zaborze<br />

austriackim, a w 1864 roku w zaborze<br />

rosyjskim, gdzie car Aleksander II wydał<br />

dekret o uwłaszczaniu chłopów.<br />

Przynajmniej teoretyczny.<br />

Myliłby się jednak optymista<br />

sądzący, że niewolnictwo zniknęło<br />

w pomroce dziejów. Ono nadal ma się<br />

dobrze, a nawet coraz lepiej, ale już<br />

w formie bardziej wysublimowanej<br />

i perfidnej – w białych rękawiczkach,<br />

na miarę XXI wieku. Bo jak inaczej<br />

nazwać to, co dzieje się na naszych<br />

oczach i z naszym udziałem, co widzi<br />

i o czym mówi cały świat? Nie chodzi<br />

nawet o handel kobietami, „fermy”<br />

niewolników pozbawionych<br />

paszportów i wszelkich praw czy<br />

niewolniczą pracę dzieci w Chinach,<br />

w Indiach oraz w Afryce…<br />

Wolność to piękne słowo! Podobnie<br />

do haseł na transparentach,<br />

urzekających przedwyborczych obietnic.<br />

Jednak owo piękno tylko w teorii<br />

– której siostrą jest naiwność.


Odzyskiwanie wolności kończy się<br />

najczęściej popadaniem w inną niewolę,<br />

bo na nasze nieszczęście, wolność<br />

może się kończyć i najczęściej<br />

kończy się już tam, gdzie zaczyna<br />

się ekonomia, od której wszyscy<br />

jesteśmy uzależnieni. Wprawdzie<br />

widziałem w telewizji pewnego<br />

pana przysięgającego na wszystkie<br />

świętości, że karmi się wyłącznie<br />

energią słoneczną, która mu<br />

wystarcza do życia, ale nie każdy ma<br />

takie (urojone?) predyspozycje i by<br />

przeżyć, musi pracować. W związku<br />

z tym po wolności zostają liche, poszarpane<br />

na wietrze parawaniki nazywane<br />

prawami pracowniczymi.<br />

Zaczyna się już od zatrudniania<br />

młodych, najzdolniejszych i najbardziej<br />

kreatywnych, by w krótkim<br />

czasie wyssać z nich wszystkie siły<br />

w celu zrealizowania niecnych zamiarów<br />

„panów i władców” czy szarych<br />

eminencji. Efektem końcowym ma<br />

być, oczywiście, zysk. Za wszelką cenę,<br />

a przede wszystkim kosztem zdrowia<br />

(głównie psychicznego) młodych pracowników,<br />

wyrzucanych na śmietnik<br />

jak niepotrzebna zabawka, gdy nie są<br />

już w stanie pracować twórczo. Owi<br />

młodzi zdolni muszą być dyspozycyjni<br />

przez dwadzieścia cztery godziny<br />

na dobę. Miejsce pracy staje się<br />

wszystkim. I choć zarabiają nieźle,<br />

tracą najcenniejszą wartość – właśnie<br />

wolność.<br />

Nie trzeba szukać przykładów<br />

zniewolenia w przekazach medialnych.<br />

Wystarczy przyjrzeć się najnormalniejszej<br />

w świecie, jak się wydaje<br />

na pierwszy rzut oka, maleńkiej firmie,<br />

gdzie kamery śledzą każdy ruch<br />

pracownika, a zatrudniony, np. nadzorujący<br />

proces technologiczny, musi<br />

przez osiem godzin stać, choć mógłby<br />

w tym czasie przysiąść na chwilę,<br />

by ulżyć nogom. Ale nie wolno, bo<br />

właściciel ma takie widzimisię. A że<br />

jest Bogiem w swojej firmie, może<br />

latami stosować mobbing i gnębić<br />

na wszystkie sposoby „poddanych”.<br />

Wie, że i tak jest bezkarny, bo pracujący<br />

niewolniczo nieszczęśnicy mogą<br />

tylko zacisnąć zęby i w duchu przeklinać<br />

skurwysyna, któremu się wydaje,<br />

że decyduje o wszystkim oraz<br />

że wszystko mu wolno (nieraz z molestowaniem<br />

włącznie). Przecież<br />

ma świadomość, że ktoś kto ma na<br />

utrzymaniu rodzinę, zrobi prawie<br />

wszystko, by pracy nie stracić… Może<br />

się wprawdzie sądzić, ale nawet jeśli<br />

wygra, już nie będzie mógł pracować<br />

u pana, którego miał czelność<br />

oskarżać i na dodatek prawnie pozywać!<br />

Zniewolenie kwitnie i nic nie<br />

wskazuje na to, by kiedykolwiek<br />

miało się skończyć. Jeszcze ważniejsze<br />

od zniewolenia fizycznego jest to<br />

psychiczne, gdy już nie tylko ciało,<br />

lecz także umysł staje się niewolnikiem<br />

psychopatycznych właścicieli<br />

firm… Wiem coś na ten temat z autopsji…<br />

Już chciałem napisać, że mam<br />

szczęście, bo przynajmniej na stare<br />

lata jestem naprawdę wolny, ale spojrzałem<br />

na palec… ze złotą obrączką.<br />

Teoretycznie jesteśmy wolni.<br />

Możemy rzucić pracę, wykrzyczeć<br />

pracodawcy prosto w twarz, co o nim<br />

myślimy, wysłać go w diabły i powiedzieć<br />

jednoznacznie, gdzie go mamy.<br />

Możemy też trzasnąć drzwiami<br />

i być wolnymi jak… dzika świnia na<br />

zakręcie. Jednak to radykalne i często<br />

słuszne rozwiązanie nie zapewni<br />

środków na utrzymanie siebie, rodziny<br />

i ewentualnych kosztownych kochanek!<br />

Ale żarty na bok. Temat<br />

jest dramatyczny w swojej realności,<br />

dosłowności i wszechobecności.<br />

Funkcjonuje wszędzie tam, gdzie istnieje<br />

relacja pracodawca – pracownik!<br />

Od kleru poczynając, na wojskowości<br />

kończąc.<br />

Niewoleni jesteśmy nakazami<br />

i zakazami, często wymyślanymi tylko<br />

po to, by ową niewolę usankcjonować,<br />

czasem nawet bezprawnym<br />

prawem, które zależnie od tego,<br />

kto je interpretuje, jest białe jak leluja,<br />

to znów czarne jak sadza z pieca,<br />

w którym diabeł pali.<br />

Wolność jest jak piękny sen,<br />

który po przebudzeniu przywołuje<br />

do rzeczywistości jawa zniewolenia.<br />

A może to fatamorgana powstała, by<br />

palącą pustynię zniewoleń zamienić<br />

w urojoną chwilę zielonej oazy wolności?<br />

Jakby tego było mało, czyha<br />

jeszcze na nas płynące z nas samych<br />

uzależnienie od nałogów, tracenie<br />

wewnętrznej, najprawdziwszej<br />

wolności. Nie pozbawią jej nas ani<br />

przymus ekonomiczny, ani systemy<br />

polityczne, ani nieszczęśliwe zbiegi<br />

okoliczności, bo zależy ona od nas samych<br />

– a i to nie zawsze, gdyż na nasze<br />

wybory, nawet te najintymniejsze,<br />

wpływają okoliczności zewnętrzne.<br />

Również wrodzone predyspozycje<br />

wtrącają często swoje trzy grosze<br />

(a czasem i większe kwoty) wiodące<br />

do zniewoleń pod postacią uzależnienia<br />

od nikotyny, alkoholu, narkotyków,<br />

hazardu itd. Alkohol jest nasz<br />

swojski, polski, piastowski, tradycyjny<br />

(a tradycję ojców trzeba szanować?):<br />

bimber, pędzony, zależnie od sytuacji,<br />

albo legalnie (na własny użytek), albo<br />

pod groźbą wysokich kar (jak w stanie<br />

wojennym), tak wysokich, że nic,<br />

tylko się upić, zanim w ogóle zacznie<br />

się pędzić! Za to już narkotyki przywędrowały<br />

z daleka, by zniewalać<br />

drożej, perfidniej, niebezpieczniej<br />

i w sposób… bardziej ucywilizowany.<br />

Są znane w Polsce od dawna, o czym<br />

zaświadczył własnoręcznie Witkacy,<br />

tworząc pod ich wpływem oryginalne<br />

portrety, głównie atrakcyjnych<br />

dam. Choć właściwie nie do końca<br />

wiadomo, czy autorami owych wyjątkowych<br />

konterfektów był genialny<br />

Staś, czy też plugastwa, które zażywał.<br />

A na swych niezwykłych dziełach<br />

zapisywał skład wspomnianych diabelskich<br />

mieszanek.<br />

Jak by jednak nie patrzeć, narkotyczne<br />

zniewolenie przywędrowało<br />

do naszego zniewolonego kraju<br />

razem z wolnością, z demokratyczny-<br />

79<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


mi i wolnościowymi ideałami! A choć<br />

wszyscy o tym dobrze wiedzą, w sieć<br />

nałogów wpadają coraz to nowsi<br />

sfrustrowani i przewrażliwieni osobnicy,<br />

szukający nielegalnego ukojenia<br />

pod postacią umownego białego<br />

proszku. Ich potrzeby przynoszą zysk<br />

niegodziwcom, budującym fortuny<br />

na nieszczęściu bliźnich, albo ratują<br />

budżet państwa dzięki zalegalizowanej<br />

wódzie naszej powszedniej.<br />

Tu dochodzić zaczyna do głosu, nieco<br />

bełkoczący, wątek patriotyczny!<br />

Człowiek w niewoli nałogów… To<br />

straszna niewola, traktująca wszystkich<br />

równo – jak śmierć: geniusza<br />

i kmiotka, głupca i mędrca, ateistę<br />

i wierzącego, którzy z wiarą czy<br />

niewiarą, nie są w stanie poradzić<br />

sobie na trzeźwo, na czysto ze swoim<br />

życiem, które nie do życia…<br />

Żyjemy w wolnym kraju. Mamy<br />

tu umowną wolność, z kwestią wyborów,<br />

a nawet z wolnym czasem<br />

włącznie. Ale te wybory są podsuwane<br />

„wyborcom” pod nos i zamiast<br />

poszerzać, ograniczają wolność,<br />

a rzeczywiści decydenci wprost pchają<br />

się z butami w nasze życie. By było<br />

bezpiecznie i poprawnie politycznie,<br />

by nie rozsiewać ziaren nienawiści.<br />

Spójrzmy dla przykładu na idiotyzmy<br />

telewizyjne, dotyczące praktycznie<br />

wszystkich nadających stacji.<br />

Prześcigają się one w emisji coraz<br />

bardziej kretyńskich programów,<br />

równających w dół, sięgających dna,<br />

byle tylko rosła oglądalność mierzona<br />

milionami, byle sycić prymitywne<br />

gusty głodnych taniej rozrywki pożeraczy<br />

lekkostrawnej papki sączącej się<br />

z wielocalowych ekranów.<br />

„Żeby Polska żyła głupiej, a ludziom<br />

żyło się debilniej” – takie<br />

strawestowane niegdysiejsze hasło<br />

przychodzi mi na myśl. Wynika ono<br />

po części z tego, że telewizja nie<br />

wymaga od widza żadnego wysiłku.<br />

Telewizor się włącza i od razu można<br />

odbierać informacje, najlepiej te<br />

najprymitywniejsze i niewymagające<br />

myślenia, niezmuszające do refleksji,<br />

poznawania nowych światów<br />

czy zachwytów nad kreatywnością<br />

genialnych bliźnich. Ma być tłumnie,<br />

stadnie i masowo, aby żądny<br />

poklasku i pełny pychy osobnik mógł<br />

z dumą obwieścić, na wizji rzecz<br />

80<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

jasna, że oglądalność „takiego a takiego<br />

nędznego programiku”<br />

wynosiła „tyle a tyle milionów”! Żeby<br />

jednak umysły ludzi się otwierały,<br />

musieliby oni raczej wyłączyć telewizory.<br />

Mamy więc niby-wolność, niby<br />

do wyboru, serwowaną perfidnie<br />

i z premedytacją. Co mamy wybierać?<br />

Którą prawdę? Przez kogo głoszoną?<br />

Która lepsza i prawdziwsza?<br />

Niestety sprawdza się tu też<br />

znane z francuskich historycznych<br />

doświadczeń hasło, mówiące o tym,<br />

że rewolucja pożera własne dzieci.<br />

Nie powinno więc zbytnio dziwić, że<br />

ta wolność, także wyborów, pożera<br />

dzieci wolności. Te, które o nią latami<br />

walczyły i wywalczyły, uwiarygodniając<br />

heroizm ofiarami za zapisywaną<br />

w postulatach i na sztandarach jako<br />

wartość największą… Właśnie ta<br />

utęskniona, wymodlona (jeśli wierzyli),<br />

oczekiwana wolność zostaje przez<br />

nich samych ograniczana, rugowana,<br />

bo stała się… niebezpieczna. Gdy<br />

istnieje, zagraża im samym, którzy<br />

posiedli władzę i drżą, że ją mogą<br />

utracić, a z nią wszystkie przynależne<br />

jej profity. Bo czują na plecach oddech<br />

zagrożenia myślących inaczej<br />

(często wypływających z tego samego<br />

źródła), którzy stają się wrogami,<br />

bo „gen rządzy władzy” zaślepia<br />

i rozgrzesza – od zarania ludzkości.<br />

Ale po co się emocjonować tym,<br />

na co mamy tak niewielki wpływ, gdy<br />

piękno na wyciągnięcie... wzroku –<br />

w błękicie nieba, w górskim strumieniu,<br />

w śpiewie drzew...<br />

Prawdziwym i właściwie jedynym<br />

obszarem wolności w licznych<br />

zniewoleniach jest twórczość,<br />

niczym nieskrępowana wolność artysty,<br />

ograniczona jedynie krańcami,<br />

nieskończonej przecież, wyobraźni.<br />

Gdy twórca może być naprawdę sobą,<br />

realizować się na tysiąc sposobów,


tak jak chce, jak mu umysł i serce<br />

dyktują. Kiedy pisarz wybiera z dwustu<br />

tysięcy słów te najwłaściwsze,<br />

kompozytor z setek nut brzmiące<br />

najpiękniej, a malarz z całej gamy<br />

odcieni, kształtów i faktur akurat te,<br />

które w danej chwili są dla niego najważniejsze.<br />

Nawet ta prawdziwa i jedyna wolność<br />

rodzi się z tęsknoty i z licznych<br />

zniewoleń. Jednak być może, a nawet<br />

na pewno, dla takiej wolności warto<br />

żyć. Zupełnie inną sprawą jest to, co<br />

z wytworem artystycznej wolności<br />

dzieje się po akcie tworzenia. Czy artysta,<br />

patrząc chłodno, z dystansu, na<br />

swoje umowne dzieło, zechce się nim<br />

podzielić z odbiorcami? Czy autocenzura<br />

wyprzedzi oficjalne zastrzeżenia<br />

decydujących autorytatywnie o losie<br />

poczętego z wolności i dla wolności<br />

tworu? Czy krytycy wszelkiej maści<br />

(podobni eunuchom, co to wiedzą<br />

jak, tylko nie są w stanie) łaskawie<br />

pozwolą stworzonemu dziełu zaistnieć?<br />

Co z tego istnienia wyniknie…<br />

I ilu genialnych twórców nie zaistnieje!<br />

O ilu van Goghach i Norwidach<br />

nigdy się nie dowiemy. To pewne<br />

jak śmierć i podatki, że oni byli, są<br />

i będą. Wspomniana, genialna dwójka,<br />

o której wszyscy wiemy, też miała<br />

tylko zezowate szczęście, zdobywając<br />

sławę pośmiertną. Ale tak to już jest<br />

na tym zniewolonym, także artystycznym<br />

świecie. Żeby zaistnieć, trzeba<br />

mieć talent, z którym przychodzi się<br />

na świat, pracowitość zależącą od<br />

determinacji i silnej woli oraz niezbędne,<br />

choć niezależne od twórcy,<br />

szczęście – zbieg okoliczności sprzyjających<br />

pod postacią sytuacji, spotkań<br />

właściwych ludzi w odpowiednim<br />

czasie… Siły Sprawczej, którą nazwę<br />

enigmatycznie Tajemnicą…<br />

Z tych genów rodzą się wojny –<br />

albo by się wyzwolić z niewoli, albo<br />

by jeszcze bardziej zniewolić tych,<br />

którym śni się wolność. Najgorsze jest<br />

zaś to, że światem rządzili (a może<br />

nadal rządzą) charyzmatyczni psychopaci,<br />

dla przykładu przywołam tylko<br />

Hitlera i Stalina. To jest największy<br />

dramat ludzkości – nie do rozwiązania.<br />

Kwadratura koła przy tym to błahostka…<br />

Osobnym tematem, z polskiego<br />

punktu widzenia najważniejszym,<br />

jest nasza narodowa wolność<br />

i wiekowe zniewolenia. Wynikały one<br />

z fatalnego położenia geopolitycznego,<br />

ale także negatywnych cech, np.<br />

egoizmu ludzi sprawujących władzę.<br />

Jest też paradoksem i chichotem, nie<br />

tylko odległych dziejów, że niestety<br />

historia lubi się powtarzać. Dla lepszego<br />

samopoczucia zaufam i uwierzę<br />

naszej noblistce zapewniającej, że<br />

„nic dwa razy się nie zdarza”.<br />

Przecież uroda świata, ta najszerzej<br />

pojęta i ta kończąca się na drżącym<br />

liściu mimozy, wynika właśnie<br />

z różnorodności. Więc „różnijmy się<br />

pięknie” – powtarzam za Norwidem,<br />

bo piękno rodzi się z różności, ale<br />

wolnej, nie zniewolonej…<br />

Wolność, o której nieporadnie<br />

i chaotycznie próbuję pisać, nie ma<br />

nic wspólnego ze swawolą, z przyzwoleniem<br />

na czynienie krzywdy drugiemu<br />

człowiekowi. On też żyje tylko<br />

jednym życiem, pod jednym niebem<br />

ze mną, na wspólnej ziemi… Ale to<br />

rozważania na kolejny felieton, który<br />

może również urodzi się z podszeptów<br />

wolności, za którą tęsknimy i na<br />

którą czekamy. Byle nie było to niedoczekanie…<br />

Wolność i zniewolenie – temat<br />

rzeka, morze, niewyczerpany ocean.<br />

Wypada, niestety, zakończyć smutną<br />

konstatacją: cała historia ludzkości to<br />

naprzemienne zniewalanie i dążenie<br />

do wolności po to, by zniewalać…<br />

[JW]<br />

Autorką obrazów jest Lu Kasyc / Paulina Cysak<br />

Wydaje mi się, że wrażliwy<br />

człowiek przychodzi na świat z wolnością<br />

zakodowaną w DNA, zaś<br />

niewrażliwy, gruboskórny, chamski<br />

z genem zniewalania… Zawsze były, są<br />

i będą jasność oraz ciemność, dobro<br />

i zło, wolność i niewola. A gen zniewolenia<br />

bliziutko genu żądzy władzy,<br />

który zaślepia i rozgrzesza tych,<br />

którzy go mają, zwykle dożywotnio,<br />

choć zdarzają się, niestety rzadko, cudowne<br />

zawrócenia i nawrócenia.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

81


82<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Trzecie oko<br />

Janusza Strugały<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

83


84<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Zdjęcia: Janusz Strugała


Kiedy patrzę na zdjęcia Janusza,<br />

uśmiecham się rozbawiona, bo<br />

zawsze przypomina mi się jeden<br />

z wpisów w księdze biura turystycznego:<br />

„Żądam zwrotu przynajmniej<br />

części pieniędzy, pobyt był całkowicie<br />

nieudany. Taras i okna pokoju wychodziły<br />

na morze i przez cały dzień<br />

nudny, monotonny widok, za duże<br />

pieniądze. I czym się tu zachwycać!?”.<br />

A ja się zachwycam. Zdjęciami. I marzę<br />

o takich oknach…<br />

Gdy Janusz Strugała wychodzi<br />

z domu, może zapomnieć komórki,<br />

portfela, szalika, ale nie aparatu.<br />

– Komórkę ma przy sobie prawie<br />

każdy, z zupełnie przyzwoitej jakości<br />

aparatem – uśmiecha się. –<br />

To wyznacznik technologicznego<br />

postępu. Można uwiecznić każdą<br />

chwilę, wydarzenie, otoczenie,<br />

dodać na portal społecznościowy<br />

i zdjęcia, filmy może oglądać natychmiast<br />

cały świat. To wielka zaleta<br />

supertechnologii. Ale to nie<br />

zabawa dla fotografa artysty. Ten<br />

musi mieć pełne opcje zmiany ekspozycji,<br />

kadrowania, wyostrzania<br />

wybranych planów, szczegółów,<br />

zoom. I nie ma tu żadnej relacji komórka<br />

– aparat.<br />

znajdzie jednak w tym mnóstwo<br />

niuansów, detali, które dla zwykłego<br />

obserwatora nie mają znaczenia,<br />

są wręcz niewidoczne. Diabeł tkwi<br />

w szczegółach. Doceniam tych, którzy<br />

to widzą i zapisują takie obrazy. To<br />

„trzecie oko”, jak powiedziałaś, jest<br />

darem.<br />

„Trzecie oko” Janusza ostrości nabrało<br />

już w szkole podstawowej – należał<br />

do kółka fotograficznego. W szkolnej<br />

ciemni wywoływał tysiące zdjęć.<br />

Wspominając, wzrusza się. A ja jestem<br />

w stanie go zrozumieć, bo mam<br />

podobne reakcje. Jako dziennikarka<br />

Kropi, wieje czy żar z nieba – niemal<br />

codziennie mknie nadmorską kołobrzeską<br />

ścieżką rowerową. Przystanek:<br />

plaża. Uruchamia „trzecie oko”<br />

i spędza szczęśliwe godziny z aparatem<br />

fotograficznym.<br />

Siedzimy w Kołobrzegu nad filiżankami<br />

z espresso. Musi być mocna<br />

kawa, bo mży, jest sennie. A Janusz<br />

się cieszy. Ustrzeli jakieś rarytasy, zatrzyma<br />

krople, spenetruje kałuże, na<br />

mokrym piasku odkryje różne oblicza<br />

sztuki. Pytam go o relacje komórka –<br />

profesjonalny aparat.<br />

Wsuwam dyskretnie swoje oppo pod<br />

serwetkę. Dzielę się z Januszem opowieścią<br />

o niezadowolonych nadmorskich<br />

turystach i ich skardze w biurze<br />

podróży.<br />

– No wiesz – rozbawiony rozkłada<br />

ręce – nie dyskutuję o gustach. Ja tylko<br />

wiem, że morze jest niesamowite<br />

i niepowtarzalne. Bywa, że to swoisty<br />

„samograj”. Mam na myśli spienione<br />

fale, galerię chmur, prześwitów<br />

słońca. Wystarczy dobrze skadrować<br />

i uwiecznić. Poszukujący fotograf<br />

setki godzin spędzałam w ciemni nad<br />

kuwetą, a każdy obraz przed pojawieniem<br />

się był tajemnicą, wyczekiwaniem<br />

podszytym niepokojem. Ogromne<br />

emocje. Mój rozmówca przytakuje,<br />

tak, było dokładnie tak…<br />

– Po szkole zatrudniony zostałem na<br />

etacie w Chodzieskim Domu Kultury<br />

jako instruktor fotografii – wspomina<br />

Janusz Strugała. – Regularnie jeździłem<br />

wtedy do Piły, do Wojewódzkiego<br />

Ośrodka Kultury, i tam dokształcałem<br />

się pod okiem cenionych artystów fo-<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

85


Diabeł tkwi w szczegółach.<br />

86<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


tografików. Tak zdobyta wiedza bardzo<br />

mi się przydała, kiedy związałem<br />

się z telewizją, dla której produkowałem<br />

programy jako Agencja Medialna.<br />

Wystawiałem swoje prace w kraju<br />

i za granicą. Z aparatem nie rozstawałem<br />

się nigdy i trwa to do dzisiaj.<br />

Fotografowanie to jedna z pasji<br />

tego człowieka o dużej wrażliwości.<br />

O wielu innych zamiłowaniach zadecydowała,<br />

bez wątpienia, po prostu<br />

artystyczna dusza. Dość wspomnieć,<br />

że jest on dużego formatu koncertującym<br />

gitarzystą, kompozytorem, wokalistą,<br />

poetą i powieściopisarzem,<br />

założycielem kilku portali poetyckich,<br />

członkiem Zarządu Kołobrzeskiego<br />

Oddziału Stowarzyszenia Autorów<br />

Polskich. Nieobca mu jest zawodowo<br />

grafika komputerowa i videofilmowanie.<br />

I sądzę, że we wszystkich tych<br />

dziedzinach niemałą rolę odgrywa<br />

„trzecie oko”… [WDS]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

87


88Foto: Janusz Strugała<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

89


Villanella<br />

Villanella „jest francuską<br />

formą skodyfikowaną<br />

w XVI stuleciu. Utwór Jeana<br />

Passerata J’ay perdu<br />

ma Tourterelle, napisany<br />

w <strong>15</strong>74 roku, a opublikowany<br />

w 1606 roku, jest jednym<br />

i zarazem jedynym<br />

renesansowym przykładem<br />

dziewiętnastowersowej,<br />

alternacyjno-refrenowej<br />

formy, obecnie nazywanej<br />

1<br />

villanellą” .<br />

Villanella to wiersz, który<br />

zwraca uwagę swą melodyjnością<br />

i oryginalnością.<br />

Układ zwrotek wygląda<br />

następująco: po pięciu trójwersowych<br />

następuje jedna<br />

czterowersowa. Ilość głosek<br />

w wersie jest dowolna. Najważniejsze<br />

są powtarzające<br />

się wersy, natomiast<br />

same rymy występują tylko<br />

w dwóch wariantach: rym<br />

a, z rymami wiodącymi a1<br />

i a2, oraz rym b.<br />

Całość w takim układzie jak poniżej,<br />

na przykładzie kanonicznego utworu<br />

Passerata:<br />

J’AY PERDU MA TOURTERELLE<br />

STRACIŁEM TURKAWECZKĘ MĄ<br />

Straciłem Turkaweczkę mą: a1<br />

Czy naprawdę słyszę ją? b<br />

Za nią podążyć chcę. a2<br />

Żal czujesz po samiczce swej, a<br />

Niestety! Tak dzieje się i mnie: b<br />

Straciłem Turkaweczkę mą. a1<br />

Jeśli twa miłość wierna, a<br />

Stała też jest ma wiara: b<br />

Za nią podążać chcę. a2<br />

Na nowo powtarza się twa skarga; a<br />

Ja sobie żałować muszę wciąż: b<br />

Straciłem Turkaweczkę mą. a1<br />

Mej pięknej już nie widząc, a<br />

Nic więcej nie widzę pięknego: b<br />

Za nią podążać chcę. a2<br />

Śmierci, którą wzywam po wielokroć, a<br />

Weź tego, co ci się oddaje: b<br />

Straciłem Turkaweczkę mą a1<br />

Za nią podążać chcę. a2<br />

tłum. Krystyna Wojtynek-Musik<br />

1. J. Dembińska-Pawelec, Villanella. Od Anonima do Barańczaka,<br />

Katowice 2006, s. 24. Historię villanelli rekonstruuję w całości<br />

w oparciu o tę pozycję.<br />

90<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Osiągnięcie pożądanego efektu wymaga<br />

ze strony autora nakładu pracy i cierpliwości,<br />

co widać także w powyższym przekładzie –<br />

z uwagi na konieczność zachowania formy<br />

i specyfikę języka polskiego nie było możliwe<br />

zachowanie dokładnych rymów. Powtórzenia<br />

w villanelli nie są tylko pustym ozdobnikiem.<br />

Specyfika tego gatunku polega na tym,<br />

że powtarzające się wersy powinny ściśle<br />

wiązać się z treścią utworu i tworzyć z nią<br />

integralną całość. Innymi słowy, jeśli wiersz<br />

może być napisany w inny sposób, to nie jest<br />

prawdziwą villanellą.<br />

Jeżeli wersy z rymem a1 i a2 powtarzają się<br />

w całości, villanellę określa się jako „mocną”<br />

(bez wartościowania), natomiast jeśli<br />

któryś z nich powtarza się tylko w połowie<br />

(przy zachowaniu rymu i rytmu) villanella<br />

jest „słaba”. Te drugie wydają się mniej<br />

monotonne i łatwiej utrzymać w nich sens<br />

wiersza. Jednakże wyżej ceni się villanelle<br />

z powtórzonymi w całości wersami, które<br />

nie brzmią przy tym jak wyrwany z kontekstu<br />

refren.<br />

Ani, jedynej<br />

PŁAKAŁA W NOCY, ALE NIE JEJ PŁACZ GO ZBUDZIŁ<br />

Płakała w nocy, ale nie jej płacz go zbudził.<br />

Nie był płaczem dla niego, chociaż mógł być o nim.<br />

To był wiatr, dygot szyby, obce sprawom ludzi.<br />

I półprzytomny wstyd: że ona tak się trudzi,<br />

to, co tłumione, czyniąc podwójnie tłumionym<br />

przez to, że w nocy płacze. Nie jej płacz go zbudził:<br />

ile więc było wcześniej nocy, gdy nie zwrócił<br />

uwagi – gdy skrzyp drewna, trzepiąca o komin<br />

gałąź, wiatr, dygot szyby związek z prawdą ludzi<br />

negowały staranniej: ich szmer gasł, nim wrzucił<br />

do skrzynki bezsenności rzeczowy anonim:<br />

„Płakała w nocy, chociaż nie jej płacz cię zbudził”?<br />

Na wyciągnięcie ręki – ci dotkliwie drudzy,<br />

niedotykalnie drodzy ze swoim „Śpij, pomiń<br />

snem tę wilgoć poduszki, nocne prawo ludzi”.<br />

I nie wyciągnął ręki. Zakłóciłby, zbrudził<br />

toporniejszą tkliwością jej tkliwość: „Zapomnij.<br />

Płakałam w nocy, ale nie mój płacz cię zbudził.<br />

To był wiatr, dygot szyby, obce sprawom ludzi”.<br />

STANISŁAW BARAŃCZAK<br />

wiersz z tomu Chirurgiczna precyzja<br />

Według źródeł villanella to neapolitańska<br />

pieśń z XVI wieku, a jej nazwa pochodzi<br />

od włoskiego słowa villano, czyli wieśniak.<br />

Bezpośrednie związki z folklorem podważa<br />

jednak finezyjny charakter villanelli i jej duże<br />

walory artystyczne, które wskazują raczej<br />

na stylizację folklorystyczną dworskich<br />

utworów. Włoska, pierwotna wersja<br />

villanelli miała cztery strofy i następujący<br />

układ rymów: abb abb abb ccc.<br />

Francuski poeta Jean Passerat (<strong>15</strong>34–1602)<br />

zachwycił się villanellą podczas pobytu<br />

na włoskim dworze i napisał w <strong>15</strong>74 roku<br />

wiersz J’ay perdu ma Tourterelle, kodyfikując<br />

tym samym formę gatunku obowiązującą<br />

do dziś. Utwory tego typu jednak nie<br />

zainteresowały wystarczająco większości<br />

ówczesnych poetów, więc villanella nie<br />

zdobyła popularności za życia Passerata.<br />

Nie pomógł nawet fakt, że villanelle<br />

pisywali członkowie Plejady, grupy<br />

poetyckiej mającej duży wpływ na<br />

tworzącą się w tamtym czasie literaturę<br />

francuskojęzyczną (m.in. Joachim du<br />

Bellay czy Phillippe Desportes). O villanelli<br />

zapomniano na ponad dwa wieki, aż do<br />

1840 roku, kiedy to wiersz Passerata odkryli<br />

francuscy romantycy. Wierzyli oni błędnie,<br />

że pisząc własne villanelle, wskrzeszają<br />

antyczną tradycję, na której opierali się<br />

poeci współcześni Passeratowi.<br />

Wśród francuskich villanelli z XIX wieku<br />

przeważały sielanki oraz utwory o tematyce<br />

miłosnej. Traktowano je jako lekkie wiersze,<br />

służące rozrywce i zabawie słowem.<br />

Poważniejszy stosunek do villanelli mieli<br />

poeci anglojęzyczni, którzy wykorzystywali<br />

ją do przekazywania treści filozoficzno-<br />

-refleksyjnych. To właśnie dzięki twórcom,<br />

takim jak Oscar Wilde, Wystan Hugh Auden,<br />

James Joyce, Dylan Thomas, Sylvia Plath,<br />

Elizabeth Bishop czy James Merrill u schyłku<br />

XIX wieku i w kolejnym stuleciu nastąpił<br />

prawdziwy rozkwit gatunku. W literaturze<br />

polskiej spopularyzował ją Stanisław<br />

Barańczak, zarówno poprzez swoją pracę<br />

translatorską (przekłady Thomasa, Audena<br />

i Bishop), jak i własną twórczość (np. Płakała<br />

w nocy, ale nie jej płacz go zbudził). [JJ]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

91


Villanella<br />

Villanella zachwyca już brzmieniem swojej nazwy,<br />

uwodzi łagodnością,<br />

przywołuje konotacje pastoralne,<br />

dopomina się kojarzenia z muzyką.<br />

Joanna Dembińska-Pawelec, „Villanella. Od Anonima do Barańczaka”<br />

Z OKNA NA KTÓRYMŚ PIĘTRZE TA ARIA MOZARTA<br />

Z okna na którymś piętrze ta aria Mozarta,<br />

kiedy szedłeś wzdłuż bloku. A w tej samej chwili<br />

waliły się i z gruzów wstawały mocarstwa.<br />

„Non sò più..." – ten żar róż bez ciężaru, ten żart na<br />

śmierć i życie, pędzący za chmarą motyli<br />

anapest tętna. Właśnie ta aria Mozarta<br />

m i a ł a tu brzmieć, jak gdyby istniała gdzieś karta<br />

praw przechodnia spod bloku, której nie gwałcili<br />

ci inni my, ci z gruzów wznoszący mocarstwa –<br />

gwarancja, że choć jedna zasłona, nie zdarta<br />

do szczętu płyta, przetrwa; że zawsze uchyli<br />

jakieś okno czy wyrok ta aria Mozarta.<br />

Jak gdyby wszystkie dobra zdążyła ta martwa<br />

ręka niepoczytalnie zapisać nam, czyli<br />

kupczykom gruzów, z których wstawały mocarstwa,<br />

w których rosła, wbrew nim, na niczym nie oparta<br />

wiara, że to nie błąd, że nigdy się nie myli<br />

w oknie na którymś piętrze ta aria Mozarta.<br />

Waliły się i z gruzów wstawały mocarstwa.<br />

Wiersz z tomu Chirurgiczna precyzja<br />

STANISŁAW BARAŃCZAK<br />

Joanna Jakubik<br />

BIAŁA DAMA<br />

Biała chmura w wiosennym ogrodzie,<br />

gdy na wietrze drży w białej sukience,<br />

kto dorówna magnolii w urodzie?<br />

Kiedy kwitnie, przychodzę tu co dzień,<br />

by uśmiechnąć się chociaż w podzięce<br />

do tej damy w wiosennym ogrodzie.<br />

O poranku drżą płatki na chłodzie,<br />

jak motyle spadają wprost w ręce.<br />

Kto dorówna magnolii w urodzie?<br />

Kwiat, co niesie nam radość, by w zgodzie<br />

budzić dobre uczucia goręcej.<br />

Jak zjawisko w wiosennym ogrodzie.<br />

Spadłe płatki pływają po wodzie<br />

i przybywa ich więcej i więcej.<br />

Kto dorówna magnolii w urodzie?<br />

Urok kwiatów tych zawsze jest w modzie.<br />

Sam ją zobacz i zrób to czym prędzej,<br />

póki kwitnie w wiosennym ogrodzie.<br />

Kto dorówna magnolii w urodzie?<br />

92<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


PORCELANOWE JEZIORO<br />

Joanna Jakubik<br />

DZIKA RÓŻA<br />

Tam gdzie księżyc przypadkiem wieczorem,<br />

tuż przy brzegu się wplącze w sitowie,<br />

możesz znaleźć uczucie nie w porę.<br />

To jezioro zielonym kolorem<br />

zauroczy, zamąci ci w głowie<br />

i odbicie księżyca wieczorem.<br />

Wyobraźni jest tylko wytworem,<br />

czy się może zdarzyło? Nie powiem.<br />

A pojawia się często nie w porę.<br />

Choćbym chciała, to słów nie dobiorę,<br />

może księżyc ci resztę dopowie,<br />

w twoje okno zaświeci wieczorem.<br />

Kiedy idziesz ostrożnie, z uporem,<br />

choć to przecież uczucie nie nowe,<br />

myślisz: – Po co mi, przecież nie w porę.<br />

Jeden krok, a już stoi otworem<br />

siódme niebo, choć świat twój na głowie.<br />

Amor sklei i Księżyc wieczorem<br />

z porcelany uczucie nie w porę.<br />

Krzak dzikiej róży obok kamienia,<br />

kwitnie czerwono i cieszy oczy.<br />

Rośnie w ogrodzie, którego nie ma.<br />

Radością mami jak od niechcenia,<br />

pamięć o czasie przyćmi, zamroczy,<br />

krzak dzikiej róży obok kamienia.<br />

A tamtych ludzi już dawno nie ma.<br />

Każdy z nich w inną stronę gdzieś zboczył.<br />

Pozostał ogród, którego nie ma.<br />

Kamień, ruina, chwila zwątpienia,<br />

kiedy przybyli tutaj po nocy,<br />

gdzie dzika róża obok kamienia.<br />

Wszystko przemija, czas pamięć zmienia<br />

groby zielenią już las otoczył<br />

i tamten ogród, którego nie ma.<br />

Choć ludzkie losy w niwecz odmienia<br />

historia, kiedy kołem się toczy,<br />

wciąż rośnie róża obok kamienia,<br />

w tamtym ogrodzie, którego nie ma.<br />

MAJAKI<br />

Dorota Czerwinska<br />

'<br />

MASKA RADA<br />

Zmył się cień na zegarze przy starej fontannie,<br />

aż ze zdumienia pyski rozwarły delfiny<br />

i zachłyśnięte deszczem snują wizje czarne.<br />

Cisza jak pustką zasiał – wczoraj było gwarniej,<br />

w kolorowych sukienkach radosne dziewczyny<br />

pieściły cień zegara przy starej fontannie.<br />

W zbyt wielkich pelerynach ukryci starannie<br />

zsuwamy maski z twarzy, bo się nie godzimy<br />

na zasłonięcie słowa i na wizje czarne.<br />

Tu kiedyś Casanova mydlił oczy pannie,<br />

król Stanisław balował, aż szyby dudniły…<br />

Jak kamień milczy zegar przy starej fontannie.<br />

Na chmurze Canaletto miesza swoje farby,<br />

zakochany w tym mieście, nawet gdy bez siły<br />

w szarych strumieniach deszczu topi wizje czarne.<br />

Skuliły się na klombach kwiaty wielobarwne<br />

– one są, one będą, bo zawsze tu były.<br />

Wzejdzie poranne słońce przy starej fontannie,<br />

rzuci cień na wskazówkę, płosząc wizje czarne.<br />

W moim mieście arlekin tuli się do szyby,<br />

po policzku łza spływa – odłamek kryształu<br />

pieści maskę woskową albo z twardej gliny.<br />

Rozpacza głupi pajac, bojąc się godziny,<br />

gdy przyjdzie twarz odsłonić – bezczelnie lub śmiało<br />

w moim mieście arlekin tuli się do szyby.<br />

Czy to sen, czy na jawie toczą się te dziwy?<br />

Czasem rządzi zaraza, zbyt wiele się stało,<br />

by zrzucić maski z wosku albo z twardej gliny.<br />

Chciałby przenieść się nocą do swej Kolombiny,<br />

lecz morowe powietrze drogi poplątało…<br />

Płacze biedny arlekin, tuląc się do szyby.<br />

Powszechna maskarada, co by było, gdyby<br />

wyłączyć straszną ciszę, w tańcu pójść na całość,<br />

depcząc maseczki z wosku albo z twardej gliny?<br />

Danse macabre uderzył w sobie znane tryby<br />

– w korowodzie równości miasto odrętwiało.<br />

Przerażony arlekin tuli się do szyby,<br />

niszcząc maskę woskową albo z twardej gliny.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

93


Villanella<br />

Maria Bednarek<br />

Elizabeth Bishop<br />

TA JEDNA SZTUKA<br />

tłum. Stanisław Barańczak<br />

W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy;<br />

tak wiele rzeczy budzi w nas zaraz przeczucie<br />

straty, że kiedy się je traci – nie ma sprawy.<br />

Trać co dzień coś nowego. Przyjmuj bez obawy<br />

straconą szansę, upływ chwil, zgubione klucze.<br />

W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy.<br />

Trać rozleglej, trać szybciej, ćwicz – wejdzie ci w nawyk<br />

utrata miejsc, nazw, schronień, dokąd chciałeś uciec<br />

lub chociażby się wybrać. Praktykuj te sprawy.<br />

Przepadł mi gdzieś zegarek po matce. Jaskrawy<br />

blask dawnych domów? Dzisiaj – blady cień, ukłucie<br />

w sercu. W sztuce tracenia łatwo dojść do wprawy.<br />

Straciłam dwa najdroższe miasta – ba, dzierżawy<br />

ogromniejsze: dwie rzeki, kontynent. Nie wrócę<br />

do nich już nigdy, ale trudno. Nie ma sprawy.<br />

Nawet gdy stracę ciebie (ten gest, śmiech chropawy,<br />

który kocham), nie będzie w tym kłamstwa. Tak, w sztuce<br />

tracenia nie jest wcale trudno dojść do wprawy;<br />

tak, straty to nie takie znów (Pisz!) straszne sprawy.<br />

POWIEDZ DZIECKO CO SIĘ DZIEJE<br />

Powiedz dziecko co się dzieje<br />

z twej sylwetki można czytać<br />

nie zawinił deszcz co leje<br />

kto w twej główce zamęt sieje<br />

trzeba sprawcę szybko schwytać<br />

powiedz dziecko co się dzieje<br />

może kogut rankiem pieje<br />

by w kurniku swym pobrykać<br />

nie zawinił deszcz co leje<br />

budzi cię gdy lekko dnieje<br />

niewłaściwie cię dotyka<br />

powiedz dziecko co się dzieje<br />

potem nic ze smakiem nie jesz<br />

czas do szkoły, trzeba zmykać<br />

nie zawinił deszcz co leje<br />

w oczach mi dziecko marniejesz<br />

chcę ci pomóc, muszę pytać<br />

powiedz dziecko co się dzieje<br />

nie zawinił deszcz co leje<br />

Villanella sprawia wrażenie wiersza o bardzo prostej,<br />

wręcz banalnej w swej oszczędności i powtarzalności<br />

budowie. Ale w istocie jej ograniczona, skondensowana,<br />

wręcz minimalistyczna forma o wyraźnie skodyfikowanych<br />

zasadach kryje niemałą trudność.<br />

Joanna Dembińska-Pawelec, „Villanella. Od Anonima do Barańczaka”<br />

94<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Villanella w dzisiejszych czasach wydawać się może<br />

zbyt ornamentacyjna i osobliwa, raczej anachroniczna,<br />

ale jednocześnie intrygująca.<br />

Z pewnością jednak pozostaje jedną z najbardziej<br />

wymagających i skonwencjonalizowanych<br />

form wypowiedzi lirycznej.<br />

Dla poetów sięgających po ten gatunek stanowi prawdziwe<br />

wyzwanie: jest surowym i wyrazistym świadectwem ich<br />

kompetencji oraz umiejętności.<br />

Joanna Dembińska-Pawelec, „Villanella. Od Anonima do Barańczaka”<br />

Renata Cygan<br />

Juliusz Watroba<br />

'<br />

TYLE MNIE ŁADNEJ, ILE W TYM, CO DOBRE<br />

Tyle mnie ładnej, ile w tym, co dobre.<br />

Tylko, niestety, brzydnę nazbyt często.<br />

Choć zimy lekkie, a wiosny zasobne.<br />

Ogromne niebo w błękicie swym szczodre,<br />

drzewa śpiewają, a kwiaty nie więdną.<br />

Tyle mnie ładnej, ile w tym, co dobre.<br />

W zdawkowe życie wwikłana, by dobrzmieć,<br />

kroczę osobna. Pacierze się międlą.<br />

Choć zimy lekkie, a wiosny zasobne.<br />

Czas grubą zmarszczką szkicuje mój portret,<br />

na chybił trafił oddaję się zemstom.<br />

A nie powinnam – bo ładne, co dobre.<br />

Worki obietnic – fałszywe melodie,<br />

świdrują dźwiękiem duszącej mgły gęstość,<br />

choć zimy lekkie, a wiosny zasobne.<br />

Ozdobię ścieżkę, by choć na odchodne,<br />

wypięknić w końcu tę szpetną przyziemskość.<br />

Wszak bywam ładna tylko w tym, co dobre,<br />

przez lekkie zimy, po wiosny zasobne.<br />

MEWY SUSZĄ SIĘ NA WIETRZE<br />

Morza szmaragdowy bezkres<br />

Łopotają fal latawce<br />

Mewy suszą się na wietrze<br />

Błękit się rozrasta w przestrzeń<br />

Wiatr jest niewidzialnym krawcem<br />

Morza szmaragdowy bezkres<br />

Hostia słońca ssie powietrze<br />

Wrona się zanurza w chaszcze<br />

Mewy suszą się na wietrze<br />

Barwy tęczy płoną jeszcze<br />

Złe wrażenia dnia chcąc zatrzeć<br />

Morza szmaragdowy bezkres<br />

Wszystko drży i przestać nie chce<br />

Piękno wzrusza biorcę, dawcę<br />

Mewy suszą się na wietrze<br />

Kształty syren w morza śpiewce<br />

Lśnią baśniowo w ócz migawce<br />

Morza szmaragdowy bezkres<br />

Mewy suszą się na wietrze<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

95


Villanella<br />

Jacek Dehnel<br />

IL SOGNO<br />

Te codzienne, conocne, te żmudne ćwiczenia,<br />

te pasaże pod górkę „bycia-dwojgiem-ludzi”,<br />

gdzie zmiana każdej nuty bardzo wiele zmienia;<br />

to budzenie się rano ze ścierpłym ramieniem,<br />

bo całą noc się spało tak, by cię nie zbudzić.<br />

Te codzienne, conocne, te żmudne ćwiczenia:<br />

gemmy francuskich kremów, pianek do golenia,<br />

by mniej drapać policzki, by mniej je utrudzić<br />

w pocałunkach – a taka zmiana wiele zmienia<br />

w ulepszaniu techniki – jak szlifu kamienia,<br />

bo każdy blask się w końcu może nieco znudzić.<br />

Te codzienne, conocne, te żmudne ćwiczenia<br />

w łagodzeniu – jak spory zręcznie pouziemiać,<br />

w jak najmniejszej ilości ruchów je obrócić<br />

na nice lub choć na nice (ton tak wiele zmienia,<br />

dobór słów, ruchy ramion). Głaskać. Ukorzeniać<br />

to, co jeszcze kiełkuje, dopiero się budzi<br />

wśród dziennego, nocnego, żmudnego ćwiczenia.<br />

I jeszcze ta świadomość, że coś się utlenia,<br />

bezpowrotnie rozpada, nieustannie studzi.<br />

Te codzienne, conocne, te żmudne ćwiczenia<br />

by wszystko, odmienione, mogło się nie zmieniać.<br />

Wanda Dusia Stanczak<br />

UKOJENIE<br />

Kołysankę szumi morze<br />

chyba uśpi szare myśli<br />

w darze mu swe troski złożę<br />

i gdy ujrzę rano zorzę<br />

po śnie w którym mi się przyśnisz<br />

kołysankę zagra morze<br />

dasz mi znów nadzieję Boże<br />

droga z kurzu się oczyści<br />

kiedy w darze troski złożę<br />

znowu suknię z marzeń włożę<br />

i spróbuję szczęście wyśnić<br />

kołysanką zabrzmi morze<br />

pożegluje myśl w przestworze<br />

by w realu mi się wyśnić<br />

kiedy troski w darze złożę<br />

spisałam wersy na korze<br />

przy dyskretnym szumie liści<br />

kołysankę szumi morze<br />

w darze mu swe troski złożę<br />

'<br />

Badania muzykologiczne dowodzą, że villanella<br />

nie była utworem o proweniencji ludowej,<br />

ale kompozycją o cechach artystycznych.<br />

Joanna Dembińska-Pawelec, „Villanella. Od Anonima do Barańczaka”<br />

96<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


DZIADKOWI<br />

Joanna Jagiello<br />

KIEDYŚ<br />

Czy tam, gdzie jesteś, morze też śpiewa?<br />

Struny głosowe fal wiatr dziś szarpie?<br />

Przecież nie wierzę. Przebacz mi, przebacz.<br />

Czy skrzydłem do snu tuli cię mewa?<br />

Czy jesz jak kiedyś flądrę na tacce?<br />

Czy tam, gdzie jesteś, morze też śpiewa?<br />

To by twój raj był – Krynica, Rewal,<br />

żebyś na morza film mógł wciąż patrzeć…<br />

Lecz ja – nie wierzę – przebacz mi. Przebacz.<br />

Tylko wspomnienia. Wiatr je przywiewa,<br />

na wydm grobowcu kładę ci kamień.<br />

Czy tam, gdzie jesteś, morze też śpiewa?<br />

Nie – świat na chwilę. Do wynajęcia.<br />

Nic już nie widzą powieki martwe.<br />

Bo ja nie wierzę. Przebacz mi, przebacz.<br />

Kiedyś miałam twoją miłość,<br />

jak chleb, wodę, księżyc, słońce<br />

albo może mi się śniło?<br />

Pod niebieskim swetrem biło<br />

co początkiem – a nie końcem.<br />

Kiedyś miałam twoją miłość.<br />

Jadło razem się i piło<br />

(ciebie brałam na zakąskę) –<br />

czy naprawdę mi się śniło –<br />

że przede mną coś odkryło<br />

się w twych oczach – co nas wiąże<br />

ta, czym była – twoja miłość<br />

potem coś ci ją zabiło<br />

nie wiem kiedy – no i mocniej<br />

jeszcze przecież mi się śniło<br />

Więc tylko we mnie. Jesteś tu – nie tam.<br />

Ty jesteś drzewem, wiatrem i piaskiem,<br />

ty jesteś morzem, które dziś śpiewa.<br />

Bo ja nie wierzę. Przebacz mi. Przebacz.<br />

Adam Gwara<br />

że istniała – i swą siłą<br />

połączyła dni i noce.<br />

Kiedyś miałam twoją miłość.<br />

Albo może mi się śniło?<br />

DLACZEGO Z RÓŻĄ<br />

Życiowe, mówisz, piękne. Ale czemu smutne?<br />

Widzisz te dwie postacie, na granicy cienia?<br />

On trzyma zwiędłą różę… Lecz to nieistotne.<br />

Ona tęskni. W istocie cała jest tęsknotą.<br />

Lecz cóż z oczekiwania, kiedy jego nie ma.<br />

Życiowe, mówisz, piękne. Ale takie smutne.<br />

Dopalają się liście, jak weneckie złoto<br />

i cisza się rozrasta, nie do uniesienia.<br />

Kruszy się zapach róży, lecz to nieistotne.<br />

To stara fotografia. Jej tytuł – Samotność.<br />

Zapachy, dźwięki, barwy, to tylko zmyślenia.<br />

Życiowe, mówisz, piękne, ale… Bardzo smutne.<br />

Światło, które nas karmi, fotony ulotne,<br />

srebrzysty woal nocy, poranne westchnienia,<br />

rozsypią się jak róża. Dla ciebie istotne,<br />

żeby na zdjęciu grymas utrwalić pogodny.<br />

Estetycznie się wzruszyć cudowną jesienią.<br />

Życiowe, mówisz, piękne… Ale czemu smutne<br />

i dlaczego on z różą, suchą, nieistotną?<br />

FILIŻANKI Z MODIGLIANIM<br />

Na filiżance Modigliani.<br />

Melancholijne borsalino<br />

nad przymkniętymi powiekami.<br />

W półmroku dymnym, kawiarnianym,<br />

mężczyzna marzy o dziewczynie,<br />

którą maluje Modigliani.<br />

Na drugiej filiżance dama.<br />

Dystyngowana, z długą szyją,<br />

spoglądająca spod panamy.<br />

Oczy bez źrenic i bez granic<br />

wnikają w dym akwamaryną,<br />

pod przymkniętymi powiekami.<br />

Jeśli kupować, to parami.<br />

Puste napełniać kofeiną.<br />

Tani, praktyczny Modigliani.<br />

A jeśli nawet przy zmywaniu<br />

zmyje się błękit lub się zbiją,<br />

zostanie po nich Modigliani,<br />

pod przymkniętymi powiekami.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

97


Hanka Brulińska<br />

98<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Zdjęcia z prywatnej kolekcji Hanki Brulińskiej<br />

JESTEŚMY TYLKO NA CHWILĘ I MUSIMY PRZEŻYĆ KAŻDY DZIEŃ, JAKBY MIAŁ BYĆ TYM OSTATNIM.<br />

Hanka Brulińska jest niezależnym twórcą filmowym i teatralnym. Od<br />

kilkunastu lat związana z Teatrem im. Juliusza Osterwy w Lublinie,<br />

gdzie zagrała wiele znaczących ról, między innymi: tytułową Balladynę<br />

J. Słowackiego, Julię w Romeo i Julii czy Mariannę w Opowieściach Lasku<br />

Wiedeńskiego Ödöna von Horvátha. Kilkukrotnie nagrodzona za swoje<br />

kreacje aktorskie, tj. Adeli w Nocy wielkiego sezonu Schulza czy za rolę Róży<br />

w Widnokręgu Myśliwskiego. Swoim autorskim scenariuszem Biec w stronę Ty<br />

wygrała konkurs organizowany przez Lubelski Fundusz Filmowy na scenariusz<br />

filmu oraz otrzymała nagrodę artystyczną od Prezydenta Miasta Lublina za<br />

reżyserię tego filmu. Biec w stronę Ty wyświetlany był w kinach studyjnych<br />

w Polsce (dystrybutor Vivarto i Aurora Films), zdobył również uznanie na arenie<br />

międzynarodowej (Australia, Francja, Indie) i został przetłumaczony na języki:<br />

francuski, niemiecki, angielski i włoski. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa<br />

Narodowego przyznało Hance Brulińskiej stypendium na kolejny scenariusz<br />

filmowy Drgania świetlików, który jest w trakcie realizacji. Aktorka i reżyserka<br />

angażuje się również w działalność charytatywną. Zrealizowała wystawę swoich<br />

fotografii „Dzieci z Jambiani”. Zorganizowała aukcję obrazów wybitnych malarzy<br />

współczesnych na rzecz edukacji dzieci z Jambiani. Wyreżyserowała Misyjną<br />

Hagadę – tryptyk kreatywny dla Pallotyńskiej Fundacji Misyjnej Salvatti.pl.<br />

Wszystkie trzy części zostały przetłumaczone na języki: niemiecki, angielski<br />

i francuski. Niebawem wyrusza na misję. Jest twórcą programu warsztatów dla<br />

kobiet „Piękno i siła kobiecości”. Obecnie trwa nabór do jej autorskiego projektu<br />

mówionego chóru kobiet przy Wolskim Centrum Kultury w Warszawie.<br />

Hanka Brulińska prowadzi warsztaty dla grup międzynarodowych, a wcześniej<br />

prowadziła zajęcia aktorskie dla studentów Szkoły Machulskich w Warszawie,<br />

Szkoły Wokalno-Aktorskiej w Lublinie i w Krakowskiej Szkole Scenariuszowej.<br />

Jest ekspertem w dziedzinie emisji głosu. Nadal realizuje swoje projekty filmowe.<br />

Ostatnim sukcesem reżyserskim okazała się Maska – eksperyment filmowy na<br />

podstawie opowiadania Maska Stanisława Lema w ramach programu MKiDN<br />

„Kultura w sieci”. Współpracuje z malarzami, poetami, naukowcami, a także<br />

z Pallotyńską Fundacją Misyjną Salvatti.pl, niosąc pomoc w edukacji dzieciom<br />

z Afryki. Fascynuje się surrealizmem i zagadnieniami metafizycznymi.<br />

Szczególnie ciekawi ją poszukiwanie esencji człowieczeństwa. Inspiracje czerpie<br />

z malarstwa, muzyki, literatury, przyrody.<br />

https://agencja-informacyjna.com/kultura/maska-i-drgania-swietlikow-wybitnedokonania-hanki-brulinskiej/<br />

(21.02.<strong>2022</strong>)<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

99


Foto: Ewa Gorzelak<br />

To film dokumentalny. Czy pracuje się nad nim inaczej<br />

niż nad fabularnymi?<br />

To mój pierwszy pełnometrażowy film dokumentalny, aczkolwiek<br />

nie jest to klasyczny dokument. Ma trochę kreacji<br />

w sobie.<br />

Dużo się nauczyłam, towarzysząc bohaterowi na planie,<br />

a dodatkowo współpracowałam z operatorem mającym<br />

spory dorobek – Grzegorzem Hartfielem, który realizuje<br />

międzynarodowe produkcje. Miałam także u swego boku<br />

nieocenionego montażystę, pana Rafała Brylla, z którym<br />

pracowałam przy wcześniejszym filmie Maska na podstawie<br />

prozy Stanisława Lema. Każdy projekt jest inny, ważny<br />

jest bohater, myśl główna, temat, a potem praca przy stole<br />

montażowym. To tam zaczyna się najciekawsza praca.<br />

Film dokumentalny nie ma sztywnych ram, trzeba mieć<br />

czujne oko, a najlepiej możliwość ustawienia planu na wiele<br />

dni zdjęciowych i wychwycenia najważniejszych wątków<br />

budujących dramaturgię.<br />

Niedawno zakończyła Pani zdjęcia do swojego najnowszego<br />

filmu. Czym są Drgania świetlików? Skąd pomysł<br />

na ten obraz?<br />

Pomysł przyszedł od samego bohatera filmu Andrzeja Golejewskiego,<br />

z którym graliśmy w jednym teatrze. Andrzej<br />

obejrzawszy mój debiut reżyserski Biec w stronę Ty jeszcze<br />

w 2012 r., zachwycił się poetyckością w filmie i zaproponował<br />

mi wyreżyserowanie filmowej wersji jego monodramu<br />

Świętokradztwo Oskara Tauschinskiego, który stał się dziełem<br />

życia artysty.<br />

To wszystko zbiegło się z zakończeniem współpracy z Teatrem<br />

im. Juliusza Osterwy w Lublinie. Andrzej Golejewski<br />

musiał opuścić Dom Aktora i tak, z dnia na dzień, stał się<br />

bezdomnym. Pomyślałam, że utwór Świętokradztwo, który<br />

mówi (tak w wielkim skrócie) o „krzyżu”, jaki artysta niesie<br />

całe życie, jest analogiczny do sytuacji, w jakiej znalazł się<br />

bezdomny aktor. Zaproponowałam realizację filmu dokumentalnego<br />

o jego życiu i tułaczce z elementami Świętokradztwa.<br />

Wzruszył mnie jego los, bezradność i stan wykluczenia<br />

ze środowiska.<br />

Poczułam, że to ważny i potrzebny temat. Odwrócenie się<br />

od mojego kolegi z pracy w takim momencie byłoby grzechem<br />

zaniechania z mojej strony i postanowiłam wbrew<br />

przeciwnościom losu zrobić film o jego życiu. Realizacja<br />

przeciągała się w czasie – trwała prawie 10 lat. Ale udało<br />

się! Mamy film.<br />

Scenariusz, który wcześniej powstał, był konsultowany<br />

z moją przyjaciółką Joanną Rawicz i – jak się potem okazało<br />

– był zaledwie szkicem. Konieczne było wprowadzenie<br />

wielu modyfikacji, a czasu zostało bardzo niewiele. Musiałam<br />

więc żywo reagować na planie, wyznaczać określone<br />

zadania, szczególnie w ostatnich dniach zdjęciowych, gdy<br />

aktor znacząco zmienił się fizycznie.<br />

Wiem, że Maska – Pani poprzednia produkcja – nadal<br />

jest aktywnie promowana. Gdzie można ją zobaczyć?<br />

Maska miała szczęście w roku Stanisława Lema objeździć<br />

prawie cały świat, była w Szwecji, Norwegii, Maroko, na<br />

Zanzibarze, w Słowenii, w Kolumbii, w Katarze, w Bułgarii,<br />

we Francji, w Kanadzie. Film został przetłumaczony na<br />

angielski, francuski, słoweński, bułgarski, arabski, a także<br />

ostatnio Instytut Konfucjusza przetłumaczył filmową adaptację<br />

prozy Lema na język chiński i tylko czekać na podróż<br />

filmu do Chin.<br />

Film jest odbierany bardzo różnie, hipnotyzuje, uwodzi,<br />

a co najważniejsze, chce się do niego wracać.<br />

Byłam na kilku spotkaniach po projekcji i usłyszałam z sali,<br />

że to niespotykana dotąd forma, inny rodzaj ekspresji artystycznej.<br />

W istocie film został podzielony na akty, jest<br />

krótki, a zarazem bardzo esencjonalny, charakteryzuje go<br />

szybki puls (montaż).<br />

Ten film (Maska) otrzymał bardzo interesującą, awangardową<br />

oprawę. Kto dbał o zdjęcia i montaż? Z kim Pani<br />

współpracowała nad nim?<br />

Współpracowałam z artystami z całej Polski. Beata Bojda<br />

zajęła się kostiumem naszej kobiety-robota. Prepostevolution<br />

– kostiumem futurystycznym, Studio Virtual Magic<br />

z Wrocławia stworzyło wirtualne scenerie, w których porusza<br />

się bohaterka, a film zmontował Rafał Bryll, o którym<br />

już wspominałam wcześniej. Udźwiękowienie filmu zreali-<br />

100<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


zował utalentowany Krzysztof Sokół. Ze wszystkimi twórcami<br />

pracowało mi się wyśmienicie.<br />

Adaptacje filmowe potrafią bardzo odbiegać od literackiego<br />

oryginału. Jak bardzo Pani trzymała się opowiadania<br />

Stanisława Lema?<br />

Pracując nad tekstem jeszcze w trakcie studiów, analizowałam<br />

każde słowo, zajęło mi to cały rok. Opowiadanie Stanisława<br />

Lema rezonowało we mnie przez te wszystkie lata<br />

i gdy postanowiłam zrobić film po wieloletniej przerwie,<br />

nie miałam problemu z adaptacją. Odważnie użyłam dużych<br />

skrótów, nie tracąc przy tym sensu fabuły. Film ostatecznie<br />

trwa 13 minut, a nie 36 minut.<br />

Oprócz tworzenia produkcji filmowych jest Pani związana<br />

z teatrem. Gdzie można Panią ujrzeć na scenie?<br />

W lutym, dokładnie w dniu premiery filmu Drgania świetlików,<br />

która będzie miała miejsce w Teatrze Osterwy, kilka<br />

godzin po pokazie filmu zagram w komedii Prawda Floriana<br />

Zellera, wznawianej po ponad roku niegrania. Wszyscy<br />

w tej komedii okłamują siebie do granic możliwości.<br />

Można mnie zobaczyć także w spektaklu nagrodzonym na<br />

Festiwalu Klasyka Żywa Nad Niemnem, w reżyserii Jędrzeja<br />

Piaskowskiego i Huberta Sulimy.<br />

To wspaniały duet twórców, z którymi chce się pracować,<br />

Nad Niemnem to numer jeden na prywatnej liście rekomendowanych<br />

przeze mnie spektakli.<br />

W Teatrze im. Juliusza Osterwy gram już od siedemnastu<br />

lat. Jestem z nim mocno związana emocjonalnie. To jeden<br />

z najstarszych i najpiękniejszych teatrów w Polsce.<br />

Poza tym niebawem już wrócę do grania – wraz z Ewą Gorzelak<br />

i Magdą Gnatowską – spektaklu dla dzieci Jajo w<br />

sieci, z którym przed pandemią podróżowałyśmy po całej<br />

Polsce. Jeśli wszystko pójdzie po myśli, to Jajo w sieci będziemy<br />

wystawiać w teatrze w Warszawie.<br />

Teatr im. Osterwy w Lublinie poniósł niedawno duże<br />

straty personalne. Wiem, że bardzo mocno przeżyła Pani<br />

to wydarzenie… (Czy możemy dostać parę słów na ten<br />

temat?) Każda śmierć jest zawsze wstrząsem i uświadamia<br />

tym, którzy zostali, że to życie jest tylko przejściem.<br />

Jesteśmy tylko na chwilę i musimy przeżyć każdy dzień,<br />

jakby miał być tym ostatnim.<br />

Śmierć aktorów, w zasadzie jedna po drugiej, rozdarła nasze<br />

serca. Cały Teatr pogrążył się w żałobie, a wraz z nim<br />

widownia w Lublinie.<br />

Ja cały czas jeszcze nie umiem o tym wszystkim mówić.<br />

Mam tysiące myśli, prób odpowiedzi na pytania: dlaczego<br />

oni?, dlaczego tak przedwcześnie…? dlaczego?<br />

Zajmuje się Pani także pracą charytatywną. Kilka miesięcy<br />

temu wróciła Pani z kolejnej wyprawy do Afryki. Co<br />

było jej celem?<br />

To było zwieńczenie mojej dwuletniej misji prowadzonej<br />

stacjonarnie w Warszawie, projektu, który zaczął się od<br />

mojego pobytu na Zanzibarze, w wiosce Jambiani, trzy<br />

lata temu. Będąc na miejscu, dużo fotografowałam, a gdy<br />

zgubiłam tam telefon, który szczęśliwie się odnalazł, to<br />

chciałam się odwdzięczyć lokalnej społeczności. Zorganizowałam<br />

więc wystawę zdjęć w Warszawie, w sklepie charytatywnym<br />

Amakuru, połączoną z licytacją płócien współczesnych<br />

malarzy.<br />

Dochód z aukcji charytatywnej został przeznaczony na zakup<br />

podręczników do nauki języka angielskiego oraz inne<br />

przybory szkolne potrzebne w szkołach na Zanzibarze.<br />

Pomoc dzieciom afrykańskim przebiegała w ciepłej i życzliwej<br />

atmosferze. Nawiązanie z nimi głębszej relacji, pokazanie<br />

im i uświadomienie, że są dla nas – ludzi z odległej<br />

Polski – ważne, inspirujące, było priorytetem.<br />

Wystawa zdjęć „Dzieci z Jambiani” mojego autorstwa została<br />

już na stałe na Zanzibarze wraz z filmem Pragnienia<br />

nie z tego świata. Dla miejscowych dzieci jest to niewątpliwie<br />

wielkie przeżycie móc zobaczyć siebie na ekranie i na<br />

fotografiach. Poczuły się prawdziwymi bohaterami.<br />

Realizacja tego przedsięwzięcia możliwa była we współpracy<br />

z Pallotyńską Fundacją Misyjną Salvatti.pl. Fundacja<br />

udziela się w misjach na całym świecie i na tym polu posiada<br />

cenne doświadczenie, którego nie miałam.<br />

Promując swoją produkcję filmową, a także pomagając<br />

ludziom, sporo Pani podróżuje. Jak udaje się to połączyć<br />

z bieżącą pracą, a także życiem zawodowym?<br />

Tak się szczęśliwie składa, że udaje mi się połączyć te dwie<br />

sfery mojej aktywności, choć sama się temu dziwię :-)<br />

Mój obecny dyrektor Redbad Klynstra-Komarnicki jest mi<br />

przychylny i pomaga mi, jak tylko może. Chociażby pomoc<br />

w przygotowaniu premiery filmu w Teatrze to doprawdy<br />

wielka sprawa. Jestem mu za to bardzo wdzięczna.<br />

Kiedy będziemy mogli ujrzeć Drgania świetlików<br />

na ekranie bądź w telewizji? I jakie są plany na kolejne<br />

produkcje?<br />

Mam nadzieję na współpracę z Filmoteką Narodową, która<br />

zajęłaby się dystrybucją filmu.<br />

Kto wie, może i TVP zakupi film. Na razie to tylko moje życzeniowe<br />

myślenie, ale wierzę, że jeśli dzieło okaże się dla<br />

widzów wartościowe, to produkcja sama obroni się przy<br />

moim skromnym udziale.<br />

Na razie żyję filmem Drgania świetlików i nie zaprzątam<br />

sobie głowy niczym innym. Staram się nie wybiegać za daleko<br />

w przyszłość.<br />

Bardzo dziękuję za rozmowę. Serdecznie pozdrawiam.<br />

[IS,AS]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

101


POEZJA<br />

Polecane<br />

102<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

TADEUSZ KRZYSZTOF KNYZIAK<br />

urodzony w 1948 r. w Warszawie, gdzie mieszka do dziś.<br />

Publikuje pod pseudonimem artystycznym Coobus (na<br />

Facebooku jako Coby Coobus). Pseudonim ten wywodzi<br />

się z początków życia internetowego w 2007 r., gdy autor<br />

pojawił się na miniblogu Pinger i tam zainicjował swoją<br />

działalność twórczą. W następnych latach, dzięki kolejnym<br />

poetyckim blogom oraz grupom, zabawa w wierszopisanie<br />

osiągała coraz bardziej profesjonalny poziom.<br />

Coobus, wzbogacając się o nowe doświadczenia, dojrzewał<br />

twórczo. W 2012 r. jego wiersze po raz pierwszy<br />

ukazały się drukiem. Od tamtej pory Coobus wydał<br />

5 tomików (Chwile, Światłocienie, Światłoczułe słowa,<br />

Posłoneczność, Sen o przebudzeniu), współtworzył<br />

ponad 100 almanachów, gościł na łamach periodyków<br />

twórczych i w rozgłośniach radiowych. Zdobywca<br />

kilkudziesięciu nagród w ogólnopolskich i międzynarodowych<br />

konkursach literackich, w tym ponad 30 zwycięskich.<br />

Należy do Stowarzyszenia Autorów Polskich<br />

(członek zarządu Oddziału Warszawskiego), grupy literacko-muzycznej<br />

Terra Poetica oraz Klubu Poszukiwaczy<br />

Słowa w Piasecznie pod Warszawą. Autor wierszy, piosenek<br />

(na kilku płytach), opowiadań i recenzji tomików<br />

poetyckich. Prowadzi spotkania autorskie inicjowane<br />

działalnością w SAP-ie. Swoją poezję prezentuje w szkołach,<br />

bibliotekach, domach kultury i na forach internetowych.<br />

Za całokształt twórczości otrzymał odznakę<br />

honorową „Zasłużony dla Kultury Polskiej” (2020),<br />

a za działalność na rzecz SAP-u – Nagrodę im. Bolesława<br />

Prusa (2020).


<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Mówiłaś…<br />

jeśli nie możesz być ptakiem, bądź człowiekiem,<br />

nie przesadzaj z nauką latania. Nie szukaj wysokich skał i dachów.<br />

W świecie drzew i wysokiej trawy każdy upadek będzie<br />

bolesny, ale próbuj. Nie uwolnisz się od marzeń. Musisz przejść<br />

przez stłuczenie kolan, podobnie jak przez pierwszy erotyczny sen.<br />

Tylko tak uda ci się wyjść z Nibylandii i Stumilowego Lasu.<br />

Mowiłaś…<br />

rośnij i bądź. Oswajaj to, co nieoswojone, zbieraj napotykane<br />

prawdy jak muszelki, z czasem nauczysz się oddzielać ziarno<br />

od plewów. Jeśli skaleczą i zaboli, popij wódką, trudno,<br />

tylko pamiętaj, z jakim skutkiem robił to ojciec. Wykrzycz gniew<br />

morskiej fali. I nie dziw się, że wilk ucieka na widok człowieka,<br />

drzewa karnie ustawiają się przed ludźmi w szpalery, a rzeka<br />

na ich żądanie zmienia koryto. Tym, którzy wiedzą wszystko,<br />

nie ufaj. Słowa wszystko, nic, zawsze i nigdy, to wielka mistyfikacja.<br />

Mowiłaś…<br />

odkładaj w sercu chwile dobre i chwile złe, wyznacz dla nich<br />

osobne półki. Kiedyś powrócisz do lektury. Jesienne liście,<br />

które zachłystują się nadmiarem złota, to martwe liście. Człowiek<br />

w niewoli bogactwa to martwy człowiek. Ten biedny jest<br />

bardziej szczery, ale to zapewne na razie zbyt trudne dla ciebie.<br />

Zrozumiesz to, zanim jeszcze życie wystawi ci rachunek<br />

za smutki i radości, za mądrość i głupotę, za to, czego zrobić<br />

nie zdążyłeś, i za to, co zrobiłeś bez świadomości końcowego<br />

rachunku sumienia.<br />

Mówiłaś, patrząc w doniczkowe okna, w bezbarwność ścian,<br />

w biel szpitalnej pościeli. Wtedy, gdy uczyłem się chodzić,<br />

gdy spadłem z roweru, gdy po raz pierwszy rzuciła mnie dziewczyna.<br />

Mówiłaś przekonana, że kierujesz te słowa do mnie.<br />

Płomyk znicza odbity od chryzantem potrafi dziś wiele wyjaśnić.<br />

Patrząc w niewidoczne lustro, kierowałaś je również do siebie samej.<br />

POEZJA<br />

MAGIA<br />

W zielonych gniazdach rodzi się głód życia,<br />

czas się uskrzydla, jedwabni go motyl,<br />

kwitną kasztany. Tu cię zostawiłem,<br />

tu wciąż prowadzą coraz cichsze kroki.<br />

Czy wracałbym tu, gdyby cię nie było?<br />

Nie pytaj. Nie wiem. Ogród też już inny.<br />

Wczoraj, nad ranem, znowu mi się śniłaś,<br />

świt psim językiem lizał stare blizny.<br />

Uległe wiatrom witają mnie liście,<br />

wita mnie oddech starego ogrodu,<br />

podrywam życie na zmęczonych skrzydłach,<br />

gdzieś w tym jaśminie odkrywałem młodość.<br />

Ptak się nie męczy tak jak ludzka pamięć,<br />

śledzę go wzrokiem, gdy kręgi zatacza.<br />

Ja już bez skrzydeł. Jego są jak znaki,<br />

utrwalające półprawdy półznaczeń.<br />

Nikt nie wie, po co stale tutaj wracam,<br />

tylko te ptaki, tylko stary platan.<br />

MIŁOŚĆ Z KLOCKÓW LEGO<br />

BALLADA O MILCZĄCYCH DŁONIACH<br />

W twoich dłoniach milczących moje nie zamilkły,<br />

bezgłośnymi szeptami pulsują w ukryciu.<br />

Czasem głos im się łamie w wyznaniach niewinnych,<br />

czasem drżą, oczekując na życie po życiu.<br />

W twoich dłoniach lękliwość spłoszonych gołębi,<br />

w moich kuszące ziarnem ciche obietnice.<br />

Oswajam cię z bliskością satynowej głębi,<br />

świadomy trzepotania zalęknionych skrzydeł.<br />

W twoich dłoniach kamienie w niewoli bezruchu.<br />

Podnoszę je raz setny, nasycam nadzieją,<br />

że przestaną być wreszcie bezduszne i głuche,<br />

i odsłonią przede mną to, co w sobie kryją.<br />

Chciałbym światłem księżyca zbudzić kolec róży,<br />

żeby kropla czerwona żyła jak najdłużej.<br />

dziś znowu wymienicie się ciałami<br />

wczepiona paznokciami wzniesiesz się<br />

ku jasnej stronie mocy<br />

a on pół mężczyzna pół dziecko<br />

po raz kolejny ucieszy się z odkrycia<br />

że gdy jesteś w nowiu wyją do ciebie wilki<br />

wciąż oddala swój powrót z Gwiezdnych Wojen<br />

Nibylandii też zapewne nigdy nie opuści<br />

jesteś zmuszona wmawiać sobie że dorosłość<br />

to zbędny dar i kochać go takim jaki jest<br />

niepoprawny wieczny dzieciak<br />

Leia już na zawsze pozostanie dla ciebie konkurentką<br />

starasz się rywalizować z nią jak równa z równą<br />

jak księżniczka z księżniczką<br />

jak miłość brzemienna z miłością bezpłodną<br />

klockami lego też z nikim się nie dzieli<br />

dla ciebie nie zamierza robić wyjątku<br />

odpłacasz mu własnymi konstrukcjami<br />

szepty dopasowujesz do oddechów<br />

układasz z nich schody do wspólnej wspinaczki<br />

i cieszysz się gdy twój mały książę nazywa cię różą<br />

bo niezwykłe i księżycowe to doznanie<br />

móc się wtedy dla niego otworzyć<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

103


SPACER ZA RĘKĘ Z MUZĄ<br />

S Ł A W O M I R J A N K O W S K I<br />

1. Sztuka bywa mylona ze skandalem. Sztuka nigdy<br />

nie jest skandalem. Artysta nigdy nie wywołuje skandalu.<br />

Czasem czyni to odbiorca. Artysta nigdy. Prowokacja<br />

to nie sztuka.<br />

2. Kontempluję w aucie z M u boku. M to Muza.<br />

Nie mylić z muzyką, która właśnie płynie z radiowej<br />

Dwójki. Fale dźwięków Symfonii Pieśni Żałosnych<br />

Henryka Mikołaja Góreckiego wlewają się pod<br />

przesłonięte woalem rzęs powieki Muzy. Malują na<br />

dziewczęcych policzkach dojrzałej kobiety niedostępny<br />

ludziom pospolitym róż mistycznego uniesienia;<br />

dzieło sztuki tworzy dzieło sztuki. Piękno rozmnaża<br />

się samoistnie. Graweruje się w tekście. Wpina wrażliwość<br />

czytelnika w złoty łańcuch artyzmu, choć nie<br />

jest w stanie zerwać jej z żelaznego łańcucha egzystencji,<br />

który trzyma jestestwo krótko przy misce<br />

i budzie, na podwórku rozdziobanym przez domowe<br />

ptactwo, nieopodal wysokiego muru „zjeżonego<br />

na szczycie / ostrym szkłem z potłuczonej butelki” 1 .<br />

NOSPR pod batutą Krzysztofa Pendereckiego. Nagranie<br />

z 2014 roku z Teatru Wielkiego Opery Narodowej<br />

(pod którym w lipcowy poranek całowałem się<br />

z Muzą na drugiej randce).<br />

Dojeżdżamy na łąki. Drzewo-niedźwiedź u wrót<br />

doliny skrywa się za listowiem. Jeszcze kilkaset metrów<br />

polnej drogi i opuszczamy szyby s-crossa. Muzyka<br />

wypuszczona z wnętrza auta splata się z włosami<br />

trawy, z wiejskim sierpniowym powietrzem, niby<br />

męskie dłonie z kobiecą delikatnością albo zachłanne<br />

palce Seong-Jin Cho z klawiaturą fortepianu, kiedy<br />

wykonawca stapia się z muzyką Chopina na festiwalu<br />

w Dusznikach-Zdroju.<br />

Podążam za nutami symfonii. Moje dłonie podążają.<br />

Pożądają.<br />

Tłum słoneczników o smutnych, zapatrzonych<br />

ślepo w słońce twarzach van Gogha, stoi na sąsiednim<br />

polu, gdzie jeszcze dekadę temu dwie rachityczne<br />

sosny, księżniczki tego spłachetka, witały mnie<br />

zawsze ukradkowym, melancholijnym spojrzeniem,<br />

rzucanym niby urok spod poskręcanych diademów.<br />

Teraz wzbudzałyby zazdrość w Muzie. Ale sosen już nie<br />

ma. Spoczywają w kamiennym sarkofagu tekstu Łąki.<br />

Świat nawet nie zauważy, że w nim przebywałeś.<br />

Słoneczniki zajęły miejsce sosen. Stoją przy<br />

sztalugach. Malują autoportrety. Żeby świat zauważył.<br />

I zapamiętał. Przyglądają się swoim pożółkłym<br />

twarzom w zwierciadle słońca. Co za (od)ludne corso!<br />

Jeszcze w listopadzie paradował po nim, prawie<br />

jak w Hyde Parku, kukurydziany tłum zżółkłych, wysuszonych<br />

starców w piżamach z pobliskich, skrytych<br />

przed wzrokiem konsumpcjonizmu domów spokojnej<br />

starości, które odkryła przypadkiem, jak odkrywa<br />

się masowe groby, para białych czapli, kiedy odlatywała<br />

w podróż poślubną.<br />

Corso zmienia swoje oblicze, ale łąki leżą niezmienione.<br />

Niewzruszone. Wieczne. Jak uroda Muzy.<br />

To dwa płaty łęgu przedzielone rowem rzeki niby różane<br />

płatki delikatności Muzy, cieliste płatki dojrzałej<br />

kobiety wyszeptującej w momencie pierwszego<br />

zbliżenia, z nieśmiałością dziewicy pierwsze kocham<br />

cię, które śmiałek spija – czystą, krystaliczną wodę ze<br />

źródła na nieosiągalnym szczycie. Śmiałek, którego<br />

interesuje jedynie nieosiągalne.<br />

Cieszę, się, że nie jesteś „z rasy tych, / co zostają<br />

na ziemi” 2 .<br />

Łąki wyglądają jak podczas sianokosów w czasach<br />

Pana Tadeusza. Jakbyśmy tu przyjechali nie<br />

SUV-em, lecz fiakrem. Zmieniają szaty w zgodzie<br />

z rytmem pór roku. Ich moda niezmienna i szyta<br />

na miarę. Nie noszą szmat jednorazowego użytku.<br />

Z sentymentem wracają do starannie wyszukanych<br />

sukienek ze szlachetnych tkanin. Zupełnie jak Muza,<br />

którą uwiodłem na rynku w Sabinovie. Uwiodłem<br />

Cudowny Spokój, balsamujący na co dzień swoje ciało<br />

i moją duszę. Ale to nie tamta dziewczyna, która<br />

obróciła się na pięcie, i w oka mgnieniu zniknęła bez<br />

śladu wewnątrz pizzerii jak nastoletnia Turczynka za<br />

węgłem zakątka Anatolii – drobina pochłonięta przez<br />

1 E. Montale, wiersz bez tytułu z cyklu SARKOFAGI, przeł. Z. Kubiak [w:] tegoż,<br />

Poezje wybrane, Warszawa 1987, s. 27.<br />

2 E. Montale, Falset, przeł. R. Wojdan [w:] tegoż, dz. cyt., s. 21. Fragmenty<br />

zapisane kursywą oznaczają myśli Muzy.<br />

104<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


(AUTOPORTRET Z MUZĄ)<br />

mrok czeluści nocy Lewantu, ani nie Zuzana Fialova<br />

z filmu Wino Truskawkowe, ani nie panna młoda<br />

z girlandy weselnych aut rozbryzgującej kałuże parującego<br />

lipcowego deszczu.<br />

Złote prosecco włosów znakiem Muzy jak atrybutem<br />

Afrodyty – róża. Wysiadam z auta, by się zanurzyć<br />

– w złote wodospady promieni, które przyjęły<br />

całe światło słońca i przetopiły je na olśnienie. Słoneczniki<br />

odwracają głowy od Słońca. Zamiast w nim<br />

przeglądają się w Olśnieniu. Mężczyźni w Kobiecie.<br />

Tłum sztyletów przebija mnie pchnięciem zazdrości.<br />

Obóz na zewnątrz i druty kolczaste, które „kłębią się<br />

wewnątrz każdego z nas” 3 . Dwie strony medalu. Miłość<br />

i zazdrość. Dobrze, że to nie tłum długowłosych<br />

muzyków. Muza uwielbia muzykę. Nawet niewidoczna,<br />

szara północna rzeka, ów przedział między łęgami,<br />

zapragnęła mienić się lazurem Śródziemnomorza<br />

niby międzymorze płatków róży Muzy.<br />

Przeplatam palcami jej palce. Pasują do siebie<br />

jak ząbki zamka błyskawicznego, ale to nie jest dobre<br />

porównanie, bowiem splotowi zamka błyskawicznego<br />

brakuje czułości, która przenika splot naszych<br />

dłoni. Stapia skóry kochanków w jedność milimetr po<br />

milimetrze przy akompaniamencie dźwięków symfonii<br />

miłosnych westchnień rozkoszy Muzy. Spacer pisarza<br />

– niepowtarzalna podróż. Spacer za rękę z Muzą,<br />

która z zamyślonego czoła odgarnia bukiet pachnących<br />

różą promieni i znów mówi słowami poety:<br />

„Masz rację! Nie mąć obawami<br />

uśmiechniętego teraz” 4 .<br />

Idziemy za rękę po terasie łęgu z widokiem na<br />

rozłóg doliny. Olszyny, pod którymi rozmyślał wiejski<br />

proboszcz – groźne, kiedy targane nienasyconym<br />

wiatrem, teraz, w nieruchomym powietrzu, są przyjazne<br />

i szczodre w dawaniu cienia. Przyglądają się<br />

nam – niemi gapie.<br />

Hipertrofia ciszy. Soteriologia otwartej przestrzeni.<br />

Otwartej jedynie na nią i na mnie. Jak okiem<br />

sięgnąć, nie dostrzeżesz ludzkiej duszy. Patrzymy to<br />

na tłum słoneczników, to na gałęzie drzew olchowych.<br />

Patrzymy sobie w oczy. Pożądliwe palce wiatru<br />

3 R. Kapuściński, Druty [w:] tegoż, Wiersze zebrane, Warszawa 2008, s. 12.<br />

4 E. Montale, Falset, dz. cyt., s. 21<br />

potargały zieloną fryzurę doliny. Pozostawiły kochankę<br />

uśpioną pod kołdrą błogości. Moje palce idą za<br />

przykładem wiatru. Błądzą w zwiewnym złocie włosów.<br />

Przypominają sobie lipcowy poranek w pustych<br />

Łazienkach. Tylko ona i ja. Nienasycone małolaty siły<br />

wieku.<br />

A może w ucieczce w infantylną miłość ratunek?<br />

Kto wie, który świat jest prawdziwy?<br />

Kaprys przyszłości nie przekreśli historii miłości<br />

zapisanej w literaturze – transponuję w myślach.<br />

A potem opowiadam o tym Muzie. Jej policzki różowieją.<br />

Oczy śmieją się. Śmieją się z mojej skłonności<br />

do przesady, której często daję się ponieść jak ona<br />

swojej wyobraźni, kiedy przeistacza się w bachantkę<br />

miłości. Choć znów to nie jest dobre porównanie,<br />

bowiem Muza nie daje się ponieść wyobraźni, jeśli<br />

nie czuje głębi obopólnego Uczucia. Uczucia dwojga.<br />

Może właśnie dać się ponieść wyobraźni – oznaką<br />

najwyższego stopnia wyzwolenia kobiety? Wyzwolenia<br />

mężczyzny?<br />

Moim sensem życia jest Miłość we wszystkich<br />

jej przejawach.<br />

Wyobraźnia nie baczy na mur. Wyobraźnia<br />

przelatuje ponad fosą przestrzeni. W społeczeństwie<br />

planetarnym przelatuje samolotami i światłowodami.<br />

Autostradami. Czy może wyzwolić człowieka<br />

z rzeczywistości, gdzie nikt już nie wie, który świat<br />

jest prawdziwy?<br />

3. Literatura (jak Muza) ma naturę arystokratyczną.<br />

Ale to nie literatura izoluje się od historycznej rzeczywistości.<br />

To pospolitość izoluje się od literatury. To<br />

nie arystokratyczność literatury decyduje o odizolowaniu,<br />

lecz apartheid pospolitości, w której zanurzyła<br />

się historyczna rzeczywistość.<br />

4. Na początku drogi myślałem, że jest odwrotnie.<br />

5. „Jest jedna róża… zdaje mi się, że ona mnie oswoiła…”<br />

5 . [SJ]<br />

5 A. de Saint-Exupéry, Mały Książę, przeł. J. Szweykowski, Warszawa 1992, s.<br />

60.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

105


W I E R S Z E<br />

Małgorzata Borzeszkowska<br />

106<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Foto: RC


GŁOS<br />

tego głosu się nie zapomina –<br />

mówi Natalia –<br />

uczyła mnie pani<br />

uśmiecham się pod maseczką;<br />

pamiętam Natalię i Wiolę,<br />

i innych,<br />

nawet ich dzieci zaczynają już mościć się w którymś z<br />

pudełek mojej pamięci<br />

oni rosną, ja układam puzzle –<br />

twarze i imiona, ciała i charakter pisma –<br />

bywa, że cała ta rozsypanka na moment sama się<br />

porządkuje,<br />

potem znów twarze zamieniają się nosami, oczy kolorem,<br />

a usta raz się zwężają, innym razem wypełniają<br />

ich głosy są nie do poznania –<br />

poważniejsze, bardziej zmęczone, czasem obojętne,<br />

tylko żal za uciekającym czasem jest wspólny i dokonany,<br />

strona bierna zaczyna brać górę,<br />

równoważniki życia pojawiają się częściej<br />

Małgorzata Borzeszkowska<br />

poznałam panią po głosie<br />

a co, jeśli oniemieję, czy ktoś mnie rozpozna pod maską<br />

lat?<br />

czas na pastylkę<br />

pod język<br />

WIERSZ Z K…<br />

noszę w torebce cień drzewa,<br />

zielony liść i trzy igły<br />

sosny,<br />

noszę stare klucze bez drzwi,<br />

brelok w kształcie serca zlepiony taśmą<br />

i jedną rękawiczkę,<br />

gdyby przyjrzeć się uważniej, męską<br />

mam tam słowa kulturalne, metafory, idiomy i związki<br />

frazeologiczne na każdą okazję<br />

nanizane na czerwoną nitkę,<br />

gdy potrząsnę torebką, wraz z okruchami ciastek i guzikami<br />

urwanymi na szczęście, grzechocze jedno słowo, słowo klucz<br />

bez drzwi,<br />

mocne do bólu<br />

słowo na k,<br />

wytrych do codzienności,<br />

czekolada przed śniadaniem<br />

noszę w torebce<br />

szorstkie i miękkie zarazem,<br />

odporne jak widia i kruche jak szkło<br />

słowo na k,<br />

k…<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

107 107


Podeschłe cytryny,<br />

pomarszczone pomidorki cherry…<br />

M a r t a S a p a ł a n a m a r n e<br />

108<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Pamiętasz bajkę o królu, który zgubił się w lesie<br />

i został nakarmiony ziemniakami? Głód jest najlepszym<br />

kucharzem. My wciąż leczymy rany po komunizmie: idę<br />

do sklepu, napełnię wózek po brzegi, najwyżej potem<br />

wyrzucę. Kiedyś sklep był czynny do osiemnastej i ludzie<br />

zjadali wszystko, co mieli, teraz możesz sobie w każdej<br />

chwili kupić, co chcesz, przed północą.<br />

Trudno się przyznać, ale jestem amatorem zwiedzania<br />

śmietników, składowisk, dzikich wysypisk, różnego rodzaju<br />

miejsc naznaczonych ludzkim pasożytnictwem. Skłania<br />

to wędrowanie do różnych przemyśleń, co tu mówić,<br />

raczej przygnębiających. Konsumentom zbyt często<br />

przyświeca motto znane z reklam pewnej sieci handlowej:<br />

„Jak sobota, na zapas kup więcej, kup więcej…”. Potem<br />

najwyżej się wyrzuci, do śmieci, kanalizacji, lasu, za<br />

drogę. Praktycyzm współczesności widać na poboczach<br />

dróg, obrzeżach dużych miast, dworcach kolejowych,<br />

w pustostanach, parkach. Ażeby lepiej dotrzeć do<br />

wyobraźni, utkałem na tę okazję obrazek, powszechny<br />

widok w gospodarstwach domowych. Po świętach widzę<br />

lodówkę wypchaną różnościami. Kaśka zostawiła otwarte<br />

parówki bezglutenowe, Renata odłożyła fish & chips, Jarek<br />

nie dojadł pasztetu z borowikami, a Ewelinka chciała<br />

dać gościom do posmakowania fasolkę po bretońsku<br />

i sałatkę z pyszną kiełbasą od gospodarza. Aśka nie chciała<br />

się poczęstować, no i parówki stały się obślizgłe, nagle<br />

dostały glutenu, fish & chips wyschło na wiór, pasztet<br />

pokrył się miękkim w dotyku szarawym meszkiem,<br />

fasolka i sałatka zaczęły grać w zielone, jedzonko diabli<br />

wzięli. No to Aśka, niewiele myśląc, hops do worka,<br />

wystawiła śmieci przed posesję. Takie zachowanie,<br />

szczególnie w rozumieniu generacji moich rodziców, to<br />

egzekwowanie zasady Ordnung muss sein 1 . Młodsi jednak<br />

zaczynają kontestować przekonanie prowadzące do<br />

marnotrawstwa, szukają różnych sposobów, aby ten stan<br />

rzeczy zmienić. Kwestia marnowania żywności to już nie<br />

tylko kuchnia zero waste w wykonaniu naszych babć, ale<br />

przede wszystkim promowanie (nie lubię tego określenia)<br />

zdrowych nawyków oraz innego podejścia do żywności,<br />

1 Porządek musi być (niem).<br />

dzielenie się nadwyżkami, budowanie świadomości<br />

konsumenckiej i proekologicznej. Rzekłbym, że jest to<br />

chyba najbardziej dostosowanie produkcji do potrzeb<br />

klientów, w trosce, aby na linii produkcyjnej, od początku<br />

aż po koniec, kierować się umiarem i poszanowaniem<br />

środowiska. Między innymi te kwestie są podniesione<br />

w zbiorze reportaży Na marne Marty Sapały, który<br />

w gruncie rzeczy otwiera dyskusję o tym, jak można lepiej<br />

zagospodarować żywność oraz jak zmienia się mentalność,<br />

kiedy obiegowe prawdy zderzają się z faktami.<br />

Próbuję się domyślić, jakie pytania rozległy się po<br />

wydaniu książki. O co ta cała burza? Przecież nic złego się<br />

nie dzieje. Dysproporcje między zamożnymi a biednymi<br />

maleją, głód nie doskwiera już tak jak kiedyś. Jednak<br />

w szerszej perspektywie sprawa wygląda nieco inaczej.<br />

Marta Sapała przedstawia dane, żeby zobrazować skalę<br />

zjawiska:<br />

1,3 miliarda ton – tyle żywności marnuje rocznie cała<br />

Ziemia. Jedną trzecią globalnej produkcji.<br />

88 milionów ton – Europa.<br />

9 milionów ton – Polska, jedna z liderek. Piąte miejsce<br />

w Unii Europejskiej.<br />

Liczby nie do wyobrażenia, alarmujące, liczby, które<br />

szokują – tak lubimy o nich mówić.<br />

Statystycznie rzecz ujmując, na trzy siatki kupionej<br />

żywności jedną wyrzucamy do kosza. Przyczyny są<br />

różne, o tym zresztą też pisze Sapała: pogniotło się<br />

w podróży, zbyt dużo kupiliśmy, nie zasmakowało, albo<br />

też – co mnie trochę dziwi – jedzenie straciło na wyglądzie<br />

(pomarszczone pomidory, zwiędła pietruszka, czerstwy<br />

chleb). Paradoksalnie, czerstwy chleb jest zdrowszy niż<br />

świeży, więc powiedziałbym, że marnowanie w tym<br />

wypadku to raczej objaw wygodnictwa. Te dysproporcje<br />

w Polsce są mniejsze. W innych krajach jednak sprawa<br />

wygląda następująco: z jednej strony rzesza ludzi boryka<br />

się z otyłością stanowiącą jedną z naczelnych chorób<br />

cywilizacyjnych, a z drugiej strony w Azji i Afryce nadal<br />

istnieje problem głodu i niedożywienia. Może więc<br />

sedno problemu tkwi w niewłaściwym rozdysponowaniu<br />

żywności? W jakiejś mierze zawinili ludzie. Sapała<br />

jednak zwraca uwagę, że liczby, które tak często są<br />

przytaczane w mediach, stanowią łakomy kąsek, działają<br />

emocjonalnie, wywołują poczucie winy, wstydu, angażują


społecznie, ale również są mocno niedoszacowane<br />

i przeterminowane. Badania, do których sięga autorka,<br />

to zaledwie zalążek tego, co dopiero będzie się działo.<br />

Wszyscy członkowie ONZ do 2030 roku mają ograniczyć<br />

o połowę marnotrawstwo żywności w restauracjach<br />

i gospodarstwach domowych (The Sustainable<br />

Development Goals [17 Celów Zrównoważonego Rozwoju<br />

– przyp. red.]). Komisja Europejska z kolei wezwała kraje<br />

członkowskie do ograniczenia wyrzucania żywności oraz<br />

monitorowania odpadów spożywczych. Polska miała<br />

wdrożyć unijne procedury w 2021 roku. W dniu 1 marca<br />

2020 roku weszła w życie ustawa, która nakazuje, aby<br />

sklepy dzieliły się niesprzedaną żywnością z organizacjami<br />

pożytku publicznego. Za każdy kilogram wyrzuconych<br />

towarów zostanie nałożona kara w wysokości dziesięciu<br />

groszy. Jak bardzo te przepisy usprawnią działanie<br />

chociażby Banków Żywności, nie do końca wiadomo.<br />

Aby cokolwiek zmieniło się na lepsze, potrzeba<br />

odejścia od starych nawyków, strategii w kupowaniu oraz<br />

minimalizowaniu strat. Nie da się uniknąć marnotrawstwa,<br />

ono jest wpisane w cykl, przez który przechodzi żywność;<br />

można najwyżej unikać nonszalanckiego traktowania<br />

resztek. Mama czasami używa zgrabnej formułki:<br />

„I od złota odleci”, przez co należy rozumieć, że nawet<br />

jeśli chcemy być bardzo oszczędni i gospodarni, nie<br />

jest to wykonalne na dłuższą metę. Można obierać<br />

ziemniaki cienko, natomiast potem trzeba jeszcze znaleźć<br />

czas, aby wyskrobać oczka. Da się zamrozić obiad na<br />

kilka dni, ale w końcu trzeba będzie podjąć względem<br />

niego jakieś decyzje – nie da się gromadzić zapasów<br />

w nieskończoność. Jeśli kupimy dużą ilość płatków, kaszy<br />

i mąki, trzeba będzie to wszystko zużyć, zanim się zepsuje.<br />

Inaczej zalęgną się mole, jak to mają w zwyczaju robić<br />

w cukierkach czekoladowych z orzeszkami.<br />

Uwagę przykuwają narracje kobiece, których sporo<br />

w reportażach Sapały. Zazwyczaj czytamy tego rodzaju<br />

relacje w pismach dla pań, kalendarzach czy książkach<br />

z przepisami. Wskazówki: Jak przygotować posiłek z tego,<br />

co zostało z obiadu? Jak odświeżyć stare wędliny? Jak<br />

wykorzystać skorupki od jajek? Słoik po dżemie zalany<br />

gorącą wodą to przecież doskonała lemoniada. W Na<br />

marne znajduje się również wypowiedź Grażyny, matki<br />

Marty, autorki książki. Opowieści narratorek nierzadko<br />

sięgają do czasów dziecięcych, wiejskiej beztroski, mleka<br />

od krowy czy inicjacji w codzienne gospodarskie zwyczaje.<br />

Olga opowiada o swoim dzieciństwie w stalinowskiej<br />

Rosji, blokadzie Leningradu, o pamięci głodu, chociaż<br />

sama zaprzecza, aby jej doskwierał niedosyt. Trzeba tu<br />

również przypomnieć o Wielkim Głodzie na Ukrainie,<br />

wywołanym w latach 30. przez ówczesny reżim bolszewicki<br />

– jednej z największych zbrodni w historii. Głód i jego<br />

konsekwencje przechodzą z pokolenia na pokolenie.<br />

To niefortunne dziedzictwo skutkuje częstszymi<br />

zachorowaniami na różne choroby, w tym otyłość,<br />

nadciśnienie i choroby krążeniowe. Chcąc zaspokoić<br />

podstawowe potrzeby, ludzie zapominają, że śmieciowe,<br />

niepełnowartościowe jedzenie nie wystarcza. Dlatego<br />

w XXI wieku można mówić o głodzie niedożywienia<br />

także u osób otyłych. W ich przypadku, pomimo ilości<br />

przyswajanego pokarmu, brakuje najistotniejszych<br />

składników odżywczych. Jak przekonuje Sapała, głód<br />

przenika do naszej biologicznej pamięci i przejawiać się<br />

może w zachłannym, kompulsywnym jedzeniu, robieniu<br />

nadmiernych zapasów. To doświadczenie nie tylko tych,<br />

którzy wojnę przeżyli, ale również ich dzieci oraz wnuków.<br />

To traumy, odziedziczone mechanizmy i wyryte programy.<br />

To odziedziczony lęk, który przenika do krwi jak trucizna.<br />

Znów zabrzmi wyświechtana śpiewka, ale czy czasem te<br />

mechanizmy nie odżyły w czasie pandemii? Weronika<br />

opowiada, jak działają preppersi i dlaczego zapasy<br />

żywności niejako oswajają lęk, pozwalając chociaż na<br />

chwilę odetchnąć pełną piersią. Lęk jednakże nie ustaje,<br />

potęgowany przez izolację i konfrontację z własnym „ja”.<br />

Nie ustaje również wstyd oraz związane z nim<br />

społeczne mechanizmy kontroli. Wstyd jako narzędzie<br />

może pełnić różnorakie role. Sapała przypatruje się temu,<br />

co możemy nazwać etykietowaniem. „Resztki z pańskiego<br />

stołu” – głosi powiedzenie. Czy nadal wykorzystywanie<br />

resztek i nadwyżek jest traktowane jako upokarzające?<br />

Czy stygmatyzuje w dzieleniu na lepszych i gorszych?<br />

Nie każdy zajrzy do śmietnika, a na pewno nie za dnia.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

109


Toniemy w śmieciach<br />

Nie każdy również pochyli się nad jedzeniem po dacie<br />

ważności. Niewątpliwie w polskim prawie brakuje<br />

uregulowania kwestii marnotrawstwa żywności. Coś<br />

zaczęło się zmieniać po słynnej historii piekarza z Legnicy,<br />

Waldemara Gronowskiego, jednak podjęte wówczas<br />

działania to wciąż kropla w morzu potrzeb. Jestem<br />

wdzięczny autorce za stwierdzenie: „Best by / Best<br />

before, not toxic after”. Niektórzy wręcz uważają datę<br />

ważności za datę godności, a przecież produkty trzymane<br />

w odpowiednim miejscu są nadal zdatne do spożycia.<br />

Może się komuś narażę, ale wybrane specyfiki, suplementy<br />

diety czy leki również zachowują swoje właściwości nawet<br />

kilka miesięcy po wskazanym na opakowaniu terminie.<br />

Za bardzo kierujemy się tym, co jest jedynie pewną umową<br />

dla jasności, żeby oznaczyć partie produktów, które przed<br />

wyznaczoną datą po prostu są przeceniane.<br />

Autorka przekonuje, że marnotrawstwo ma duży<br />

związek z kulturą. Jedzenie się wyrzuca, tego, co ktoś<br />

już napoczął, zabrania się mu brać do domu, potrawy<br />

w restauracjach są przygotowywane w taki sposób,<br />

że nie ma możliwości, by nie pozostawić resztek.<br />

Szczególne znaczenie mają tu święta i wszelkiego rodzaju<br />

uroczystości, gdzie rarytasów jest wręcz zanadto, a po<br />

wszystkim ewentualny cuchnący problem wyrzuca się do<br />

kosza. Jestem ciekaw, co powiedziałaby Magda Gessler,<br />

która w swoich programach raczej na jedzeniu nie skąpi.<br />

Przeorganizowanie pewnych zwyczajów byłoby wskazane,<br />

tym bardziej że ciastka, pieczywo przed czy po terminie to<br />

przede wszystkim trud pracownika i koszt, jaki został na nie<br />

przewidziany. Oprócz tego, że Sapała niezwykle obrazowo<br />

odtwarza realia społeczno-gospodarcze na przykładzie<br />

Ozimka i Legnicy, przekazuje jeszcze te szczegółowe<br />

dane równie barwnym i plastycznym językiem. Prowadzi<br />

swego rodzaju śledztwo, przypatruje się restrukturyzacji<br />

przedsiębiorstw, transformacji ustrojowej, wyjaśniając,<br />

jak wpłynęły one na poziom zamożności mieszkańców.<br />

Dlaczego jedni grzebią w śmietnikach, a drudzy<br />

niespecjalnie są tym zainteresowani? I co ostatecznie<br />

popycha ludzi do szukania alternatywnych metod<br />

znajdowania pożywienia? Freeganie to właśnie<br />

śmietnikowi szperacze. W jednej historii wypowiada się<br />

specjalistka od tego tematu, znana skądinąd Dorota Kotas,<br />

która znajduje w kontenerach cenne łupy. Są ludzie, którzy<br />

chcą się tym zajmować, być może niekoniecznie z przyczyn<br />

finansowych, jednak sieci handlowe – powiedzmy sobie<br />

otwarcie – nie za bardzo sprawę ułatwiają.<br />

A jeśli nie szperanie w śmietnikach, to może foodsharing<br />

czyli tzw. „społeczne” lodówki. Jadłodzielnie to<br />

wcale nienowy pomysł. Na stałe zapisał się on bowiem<br />

w życiu społecznym większych miast, szczególnie<br />

sprawdzając się przy okazji świąt, kiedy biesiadnicy mogą<br />

podzielić się tym, czego nie zdążą zjeść w odpowiednim<br />

czasie. Jedzenie, które trafia do takiej lodówki, musi być<br />

oczywiście świeże. Nie dajemy tego, co nam zbywa, ale<br />

to, co sami jemy na co dzień. Zrównoważone rozdysponowanie<br />

żywności to idea, której raczej nie da się zastosować<br />

w życiu całkowicie, ale można próbować uczynić to<br />

choć częściowo. Dobra wola powinna być wykazywana<br />

z obu stron. Ofiarodawcy nie powinni robić zakupów<br />

specjalnie po to, aby wypełnić wolną przestrzeń, bo<br />

zabraknie tam po prostu miejsca na produkty od<br />

innych osób. A z drugiej strony nie jest wskazane, by<br />

obdarowani zabierali z takiej lodówki ile wlezie, bo tym<br />

samym nie starczy żywności dla pozostałych chętnych.<br />

Owszem, poczęstuj się, ale miej świadomość, że za<br />

chwilę jadłodzielnię odwiedzi kolejna osoba, która<br />

być może nie ma innej możliwości, by zjeść cokolwiek.<br />

Gdyby zaangażowani w ten społeczny obieg żywności<br />

wykazali chociaż minimum szacunku i zrozumienia,<br />

żyłoby się nam lepiej.<br />

Nie każdy zdaje sobie z tego sprawę, ale<br />

świat zmienił się diametralnie. Toniemy w śmieciach.<br />

Zakupów nie robi się już od wielkiego dzwonu, jest to<br />

w zasadzie aktywność codzienna. Czasem kupujemy<br />

na zapas, innym razem z ciekawości. W obliczu<br />

zmian klimatycznych i w myśl zrównoważonego<br />

rozwoju coraz więcej mówi się właśnie o świadomym<br />

podchodzeniu do żywności. Sieci handlowe<br />

promują aktywne gospodarowanie jedzeniem<br />

oraz przypominają o zachowaniu najważniejszych<br />

zasad jego przechowywania. Pojawiają się reklamy<br />

i kampanie społeczne. Sporą dawkę wiedzy w tym<br />

zakresie przekazuje w mediach społecznościowych<br />

Sylwia Majcher. Nie tylko chodzi tutaj o jak najmniejsze<br />

marnotrawstwo, ale również zdrowe podejście do<br />

odżywiania czy udane pomysły na dania z resztek.<br />

Zachętą, by bacznie przyjrzeć się wykorzystywaniu<br />

żywności, może być prowadzenie dzienniczka będącego<br />

zarówno metodą badań, dzięki której można ustalić,<br />

co najczęściej wyrzucamy i w jakiej częstotliwości.<br />

To niezwykle istotne w kontekście ustalenia przyczyn<br />

niegospodarności. Czy takie metody wejdą nam<br />

w krew, a zapobieganie marnotrawstwu nie okaże się<br />

tylko chwilową modą? Czas pokaże. Wiem już jednak,<br />

że gdy ktoś zaproponuje mi jedzenie ze śmietnika,<br />

odpowiem: „bardzo chętnie”.<br />

Na marne Marty Sapały uzyskało nominację<br />

w XXIV edycji konkursu Grand Press 2020 na najlepszą<br />

książkę reporterską roku. [RK]<br />

Za kolejnym razem przynosi do domu<br />

czekoladki deserowe, zapakowane w serduszka<br />

z czerwonej blachy. Akurat są mikołajki, wręcza<br />

pudełko mężowi. Skąd to masz, Usia? A ze śmietnika.<br />

Masz więcej? No, ba!<br />

110<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Foto:Renata Cygan<br />

Tu jest<br />

miejsce<br />

na twoją<br />

REKLAMĘ<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

111


-<br />

Kwartalnik <strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong> dostępny jest<br />

w wersji elektronicznej nadal za darmo.<br />

Chcemy, aby pismo było osiągalne dla<br />

wszystkich. W tym celu zapraszamy<br />

reklamodawców do współpracy.<br />

Szczegóły w regulaminie sponsoringu i reklam<br />

pod linkiem:<br />

http://www.postscriptum.uk/?page_id=225<br />

FUNDACJA <strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Oprócz dzielenia się aktualnościami z czytelnikami w dziedzinie sztuki oraz literatury pragniemy wspierać<br />

młode talenty. W tym celu stworzyliśmy Fundację Wspierania Kultury „Post Scriptum”. Darowizny dla<br />

fundacji będą służyły szeroko pojętej promocji młodych artystów, zarówno na łamach kwartalnika, jak<br />

i w formie pomocy w organizacji wystaw, warsztatów czy wydawaniu książek.<br />

Jeśli chcesz przekazać datek na działalność naszej fundacji, możesz zrobić to za pośrednictwem strony<br />

internetowej www.postscriptumfundacja.com lub wpłacając darowiznę bezpośrednio na konto fundacji:<br />

75114020040000310281956333 Dane kontaktowe: FUNDACJA WSPIERANIA KULTURY „<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>”<br />

05-092, Łomianki ul. STANISŁAWA STASZICA 14/5, KRS 0000908539 NIP 1182225810 e-mail: biuro@<br />

postscriptumfundacja.com<br />

112<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!