Zimowy pocałunek
- No tags were found...
You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
EWELINA
NAWARA
MAŁGORZATA
FALKOWSKA
Redakcja
Anna Jeziorska
Projekt okładki
Ewelina Nawara
Fotografie na okładce i na stronach rozdziałowych
© Ricardo | stock.adobe.com
© Grigore Ricky; Elise Wilcox; JoelValve | unsplash.com
Redakcja techniczna, skład i łamanie
Maksym Leki
Korekta
Urszula Bańcerek
Marketing
Katarzyna Nowak
Wydanie I, Chorzów 2022
Wydawca: Wydawnictwa Videograf SA
41-500 Chorzów, Aleja Harcerska 3c
tel. +48 600 472 609, +48 664 330 229
office@videograf.pl
www.videograf.pl
Dystrybucja: LIBER SA
05-080 Klaudyn, ul. Zorzy 4
Panattoni Park City Logistics Warsaw I
tel. +48 22 663 98 13, fax +48 22 663 98 12
dystrybucja@liber.pl
dystrybucja.liber.pl
© Wydawnictwa Videograf SA, Chorzów 2022
tekst © Ewelina Nawara, Małgorzata Falkowska
ISBN 978-83-7835-990-6
Anna
Wciąż nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje
naprawdę!
Wstałam o wiele wcześniej niż zwykle, podekscytowana
i gotowa na nową przygodę. Na
tę szczególną byłam nawet bardziej niż gotowa.
Po ponad trzech latach od śmierci rodziców,
w naszej rezydencji w końcu miało
znowu zagościć życie. No dobra, może trochę
przesadzałam, ale od dnia wypadku nic nie
było takie, jak być powinno.
Ale nareszcie dziś moja siostra oficjalnie
miała przejąć obowiązki księżnej Hartham.
Cieszyłam się, że to jej, jako pierworodnej
córce, zostanie nadany tytuł, a co za tym idzie,
– 5 –
to właśnie ona przejmie wszystkie zobowiązania.
Kochałam Hartham, choć było to niewielkie
miasto w bliskim sąsiedztwie Szkocji i niewiele
się tutaj działo. Uwielbiałam rozległe zielone
tereny, dzięki którym mogłam odpoczywać
i cieszyć się świeżym powietrzem i przestrzenią.
Kochałam spacerować po brukowanych
uliczkach naszego miasteczka, zaglądać do
sklepików, zwłaszcza tych z czekoladkami. Jednak
od śmierci rodziców Hartham wymierało,
coraz mniej ludzi chciało tu mieszkać, nie było
inwestycji, nie było… zmian. Miałam nadzieję,
że teraz, gdy miasteczkiem oficjalnie będzie
zarządzać moja siostra, sytuacja się poprawi.
Wiedziałam, że miała plany, kiedyś obie snułyśmy
opowieści o tym, co mogłoby się zmienić,
czego nam brakowało, co trzeba sprowadzić.
Liczyłam, że pomimo wszystkich różnic
i dystansu, jakiego do mnie nabrała, te marzenia
pozostawały aktualne.
– Dzień dobry, panienko, dokąd to biegniesz
bez śniadania? – zawołała za mną pani Grooves.
– Złapię coś w miasteczku, lecę zobaczyć
przygotowania do przyjęcia – odkrzyknęłam,
chichocząc.
– 6 –
Byłam bardzo podekscytowana gośćmi,
którzy od samego rana zaczęli zjeżdżać się do
Hartham. Kilkoro z nich miało zatrzymać się
w Hart Manor, czyli moim domu. Być może
kiedyś, w innym życiu, mogłabym tych ludzi
nazywać przyjaciółmi, może częściej spotykalibyśmy
się na przyjęciach. W końcu tytuł,
który nosili nasi rodzice, zobowiązywał
do obecności na wszelakich uroczystościach.
I być może gdyby moje życie było mniej pechowe,
miałabym już narzeczonego, który
obiecałby mi wieczną miłość, obdarowując
mnie pierścionkiem.
Jednak to moje życie było dalekie od ideału.
Gdy osiągnęłyśmy z siostrą wiek szkolny,
rodzice posłali nas do prywatnej placówki,
w której uczyły się jedynie dzieci ludzi z wyższych
sfer. Uwielbiałam to miejsce, moje koleżanki,
wszystkie małe psoty, na które wspólnie
się umawiałyśmy. Jednak moja siostra…
ona nie radziła sobie zbyt dobrze. Zaledwie
semestr przed ukończeniem pierwszej klasy
rodzice wypisali nas ze szkoły, żebyśmy
mogły rozpocząć nauczanie domowe. Gdy
zabierałam swoje rzeczy i z oczami pełnymi
łez po raz ostatni szłam szkolnym koryta-
– 7 –
rzem, słyszałam, co szeptali starsi uczniowie
i nauczyciele. „To choroba psychiczna”, „Ona
nie jest normalna”, „Coś z nią jest nie w porządku?”.
I choć wiedziałam, że nie mówili
o mnie, choć nie rozumiałam, co znaczyły te
słowa, czułam, że od tamtej chwili moje życie
się zmieni.
I tak się stało. W Hart Manor czas zaczął
płynąć wolniej. Znajomi przestali nas odwiedzać,
zmniejszyła się także liczba personelu
w posiadłości. Nie miałam nikogo poza moją
siostrą. Jednak pewnego dnia straciłam nawet
ją. Choć była tuż na wyciągnięcie ręki, w sypialni
po drugiej stronie korytarza, czułam się,
jakby dzieliły nas tysiące kilometrów.
– Ups – wymamrotałam, zderzając się ze
ścianą.
Znów nie patrzyłam, dokąd idę, zajęta myślami
o zbliżającej się uroczystości.
– Nic ci nie jest? – zapytała ściana głębokim,
lekko zachrypniętym głosem.
– Przepraszam, że tak na ciebie poleciałam –
powiedziałam ze wzrokiem wbitym w ziemię,
od razu się czerwieniąc. – Nie to, żebym na ciebie
leciała – dodałam i miałam ochotę walnąć
się w głowę. Wzięłam głęboki oddech i spokoj-
– 8 –
nie powiedziałam: – Przepraszam, że na ciebie
wpadłam. Zamyśliłam się.
Ściana z głębokim głosem zaśmiała się lekko,
wywołując u mnie motylki w brzuchu.
– Cieszę się, że na mnie poleciałaś, to znaczy
wpadłaś – odparł.
Na dźwięk jego słów uniosłam wzrok i przyjrzałam
się jego przystojnej twarzy. Był naprawdę
pięknym mężczyzną i jeszcze bardziej pożałowałam,
że nie potrafiłam zapanować nad
językiem, robiąc z siebie kompletną idiotkę.
– Jestem Christopher. – Podał mi dłoń.
– Anna Martin.
Gdy nasze ręce zetknęły się w delikatnym u-
ścisku, motylki mocniej poderwały się do lotu.
Nie mogłam uwierzyć, że nareszcie mam możliwość
zachować się jak zwykła dziewczyna.
Mogłam poflirtować z zupełnie obcym chłopakiem.
Mogłam być po prostu sobą.
– Ta Anna Martin? – zapytał.
– Jeśli masz na myśli tę Annę Martin, siostrę
tej ważniejszej panny Martin, to tak, to ja. Ta
sama zwykła ja – paplałam bez ładu.
– Nie ma w tobie nic zwyczajnego – powiedział,
przeszywając mnie spojrzeniem. – Czy
mogłabyś oprowadzić mnie po miasteczku?
– 9 –
Do wielkiego balu zostało jeszcze kilka godzin
i z przyjemnością zobaczyłbym, co ma do zaoferowania
Hartham.
Przez moment milczałam, przyglądając się
jego włosom w kolorze piaskowego blondu
i piwnym oczom, które patrzyły na mnie z oczekiwaniem.
Zmysłowe usta wykrzywiły się w lekkim
uśmiechu, gdy przyłapał mnie na wpatrywaniu
się w niego.
– Oczywiście, o ile masz chwilę – dodał jeszcze.
– Z przyjemnością oprowadzę cię po Hartham.
Mam nadzieję, że nie jadłeś śniadania,
bo zaczniemy od mojego ulubionego miejsca.
Nie miałam pojęcia, dlaczego się zgodziłam,
przecież go nie znałam. Mógł być przecież seryjnym
mordercą. Ale obiecałam sobie przygodę
i coś mi mówiło, że Christopher, którego
nazwiska jeszcze nie znałam, idealnie nadaje
się na towarzysza.
Elsa
Już od kilku dni czułam niepokój, a biegunka
i wymioty, które dopadły mnie wczorajszej
nocy i nadal nie ustępowały, miały chyba
udowodnić, że podjęłam złą decyzję. W końcu
po trzech latach od straty rodziców dotarło
do mnie, że czas wyjść do ludzi, czas sprostać
zadaniom, które spadły na moje barki po
odejściu najbliższych mi osób. No i była jeszcze
Anna. Ona wierzyła we mnie bardziej niż
ktokolwiek inny i chyba tylko dzięki jej uporowi
i natarczywości nie odrzuciłam także jej.
Nie pozwoliła mi na to.
Niby byłyśmy siostrami, a diametralnie się
od siebie różniłyśmy. Anna od zawsze ciągnęła
– 11 –
do ludzi, tymczasem ja stroniłam nie tylko
od nich, ale w ogóle od jakichkolwiek otwartych
przestrzeni, a zwłaszcza takich, w których
mogło być tłoczno. Już od małego nie
wiodło mi się w szkole, do czasu nauczania
indywidualnego prowadzonego w domu, bo
wciąż tkwił we mnie dziwny strach. Lekarze
nazwali go antropofobią, czyli lękiem przed
ludźmi, połączoną z agorafobią, o czym wiedzieli
tylko nieliczni. Bardzo nieliczni, bo nawet
moja siostra Anna nie zdawała sobie sprawy,
co mi dolega, a musiała wiedzieć, że coś
się dzieje. W końcu nie była głupia, raczej
roztargniona.
Środek zimy wydawał się odpowiednim
momentem, abym przyjęła tytuł, który wisiał
nade mną od lat. Uroczysta gala i tłum gości
nie brzmiały najlepiej, ale szykowałam się
do tego dnia niemal całe życie, a ostatnie trzy
lata poświęciłam na dodatkową terapię, która
miała mi pomóc sprostać życzeniom tragicznie
zmarłych rodziców.
Anna nie mówiła o niczym innym niż ceremonia.
Cieszyła ją już sama myśl przybycia
gości, bo, w przeciwieństwie do mnie, ona kochała
towarzystwo. To przeze mnie lata temu
– 12 –
zamknięto ją w domu i bez słów wyjaśnienia
zabrano z prywatnej szkoły, gdzie miała
mnóstwo przyjaciół. Kontakty z czasem się
urwały, a jej została jedynie siostra wariatka
zamieszkująca sypialnię po drugiej stronie korytarza,
do której często nie miała wstępu, bo
nie chciałam nawet patrzeć na siostrę.
– Jesteś gotowa? – Od razu rozpoznałam
głos Susan. – Pukałam, ale pewnie nie słyszałaś,
więc weszłam – wyjaśniła, nim zdążyłam
zwrócić jej uwagę.
Przez trzy lata intensywnej terapii zdążyłam
się z nią w pewien sposób zaprzyjaźnić,
bo to ona jako jedna z nielicznych wiedziała
najwięcej o mojej chorobie i pomagała mi się
z nią uporać.
– Nie wiem, czy kiedykolwiek będę gotowa
w stu procentach, ale jest dobrze – odparłam
mało przekonująco.
– Dobrze, powiadasz? – zapytała, marszcząc
przy tym czoło.
Znała mnie na tyle, by wiedzieć, że w mojej
głowie kłębią się tysiące, a nawet miliony
myśli i obaw.
– Od wczoraj dręczą mnie wymioty i biegunka,
ale bardziej gotowa być nie mogę. Mi-
– 13 –
nęły już trzy lata. Mam cel i muszę dać radę.
Jeśli nie dla siebie, to dla Anny i rodziców, oni
na pewno by tego chcieli.
Na wspomnienie o ojcu i matce w moich
oczach pojawiły się łzy. Myśl o wypadku,
w którym straciłam dwoje najbliższych mi ludzi,
którzy chronili mnie przed wszelkim złem
tego świata, wciąż bardzo bolała, a na dodatek
pamiętałam, że tylko choroba Anny sprawiła,
że nie jechała wtedy z nimi.
– Wierzę w ciebie, Elso, i wiem, że będziesz
doskonałą księżną. Masz cel i to on poprowadzi
cię do przodu. – Susan chciała mnie przytulić,
ale w ostatniej chwili się powstrzymała,
wiedząc, że tego nie lubię.
Stroniłam od ludzi i wszelkich wyjść. Sama
myśl o opuszczeniu sypialni wywoływała we
mnie sprzeczne emocje, a co dopiero udanie się
gdzieś dalej. Przez lata nauczyłam się funkcjonować
w moim małym świecie, ciesząc się, że
lata temu, gdy rodzice dowiedzieli się o moim
problemie, przenieśli mnie do pokoju z oddzielnym
wyjściem do ogrodu, dzięki czemu
mogłam cieszyć się kontaktem z naturą czy
z moją siostrą, która zawsze czekała na te momenty,
by do mnie dołączyć.
– 14 –
– Widziałaś może Annę? – zapytałam terapeutkę,
zaskoczona, że tego ranka siostra jeszcze
nie zapukała do drzwi mojej sypialni.
– Jak znam życie, biega radośnie po rynku
miasteczka i cieszy się na przyjazd gości i imprezę
– odpowiedziała spokojnie.
Choć Anna była tą młodszą, to w wielu
aspektach życia radziła sobie lepiej ode mnie.
Na pewno w kontaktach społecznych, które
mnie samej nastręczały ogromnych trudności,
a ona bez problemu znajdowała temat do
rozmowy z każdym, kogo spotkała na swojej
drodze.
– Mam nadzieję, że kiedyś zarazi mnie tą
swoją radością życia – wyznałam z nadzieją,
czując, że muszę natychmiast udać się do łazienki.
– Wybacz, Susan – rzuciłam i pobiegłam
znów zwymiotować.
Przyjaciółka cierpliwie czekała, aż do niej
wrócę, nie nawiązując do tego, co przed chwilą
zaszło. Wiedziała, że nie chcę o tym rozmawiać.
– Ty też masz w sobie tę radość, Elso – powiedziała,
uśmiechając się pokrzepiająco. –
Różnica polega na tym, że, choć jesteście siostrami,
prowadzicie zupełnie inne życie. Ty
– 15 –
dobrze czujesz się sama ze sobą, a Anna uwielbia
spędzać czas z ludźmi.
Tłumaczyła mi to już wielokrotnie, ale za
każdym razem, gdy tak mówiła, czułam jakąś
dziwną ulgę, dającą mi nadzieję, że nie jestem
takim wyrzutkiem jak myślałam. Może faktycznie
po prostu byłam inna, a jak mawiała
mama – inne zawsze znaczyło wyjątkowe,
i tak mnie nazywała. Wyjątkowa Elsa, przyszła
księżna Hartham.