POST_SCRIPTUM_6_22_20_
POST SCRIPTUM - Niezależne pismo artystyczno-literackie tworzone przez polsko-brytyjski zespół entuzjastów, artystów i dziennikarzy. Zapraszamy do lektury
POST SCRIPTUM - Niezależne pismo artystyczno-literackie tworzone przez polsko-brytyjski zespół entuzjastów, artystów i dziennikarzy. Zapraszamy do lektury
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
Gość specjalny<br />
<strong>POST</strong> NIEZALEŻNY KWARTALNIK<br />
LITERACKO-ARTYSTYCZNY<br />
LITERACKO-ARTYSTYCZNY<br />
<strong>SCRIPTUM</strong><br />
P R O Z A P O E Z J A P U B L I C Y S T Y K A S Z T U K I W I Z U A L N E<br />
W S Z Y S T K I E O D C I E N I E C Z E R W I E N I<br />
SALUSTIANO GARCÍA<br />
JEST WIELE WSZECHŚWIATÓW<br />
MACIEJ WOJTYSZKO<br />
KOBIECY FOTOREALIZM<br />
SZTUKA DOMINIKI KĘDZIERSKIEJ<br />
TOMASZ JASTRUN<br />
DLACZEGO JABŁKO MA TYLKO GŁOWĘ?<br />
6 / <strong>20</strong><strong>22</strong> (<strong>20</strong>)<br />
www.postscriptum.uk<br />
www.postscriptumfundacja.com<br />
fb: post scriptum<br />
POLSKI TEATR NA LITWIE<br />
W Y W I A D<br />
Z JERZYM JARNIEWICZEM<br />
LAUREATEM NAGRODY LITERACKIEJ<br />
„NIKE” <strong>20</strong><strong>22</strong><br />
BLACK SWAN<br />
Daria Andrews<br />
WARSAW ARTISTS<br />
ZASKAKUJĄCA NUTA TAJEMNICZOŚCI<br />
RODICA TOTH POIATĂ<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
1
SPIS TREŚCI:<br />
PROZA:<br />
14. MICHAŁ PAWEŁ URBANIAK – opowiadanie w odcinkach – Cz. 1<br />
32. Robert Knapik – recenzja Mojego pamiętnika potocznego OLGI LIPIŃSKIEJ<br />
38. Tematy tabu – felieton Juliusza Wątroby<br />
58. Pozorny spokój filozofa – felieton Jerzego Stasiewicza<br />
72. Wywiad z KASIĄ KRAWIECKĄ – Iza Smolarek, Alex Sławiński<br />
98. Alchemik spoza czasu - esej Renaty Szpunar<br />
SZTUKI WIZUALNE:<br />
6. RODICA TOTH POIATĀ – Zaskakująca nuta tajemniczości – Renata Cygan<br />
44. SALUSTIANO GARCÍA CRUZ– wywiad – Renata Cygan<br />
76. Kobiecy fotorealizm w malarstwie DOMINIKI KĘDZIERSKIEJ – Alicja Meryńska<br />
82. W podróż z Witoldem Stawskim – Wanda Dusia Stańczak<br />
94. GRUPPA SIEDEM – DARIUSZ MILINSKI – Izabela Winiewicz-Cybulska<br />
WERSJA ELEKTRONICZNA DO POBRANIA ZA DARMO:<br />
https://www.yumpu.com/xx/document/<br />
read/674<strong>20</strong>106/post-scriptum-6-<strong>22</strong>-<strong>20</strong>-<br />
https://issuu.com/home/published/post_scriptum_5_<strong>22</strong>_<strong>20</strong><strong>22</strong><br />
DRUK NA ŻYCZENIE: 24,95 zł<br />
ZAMÓWIENIA BEZPOŚREDNIO W DRUKARNI:<br />
https://www.wyczerpane.pl/wydawnictwo-post-scriptum,dBA-0io.html<br />
PARTNERZY MEDIALNI<br />
POEZJA:<br />
4. Wywiad z JERZYM JARNIEWICZEM, laureatem NIKE <strong>20</strong><strong>22</strong> – Joanna Nordyńska<br />
19. BARTOSZ KONOPNICKI – wiersz<br />
31. ELŻBIETA HOLEKSA-MALINOWSKA – wiersz<br />
34. JERZY STASIEWICZ – wiersz<br />
42. Dwugłos poetycki – KASS, MALINOWSKI<br />
57. JAKUB KURZYŃSKI – wiersz<br />
60. ADAM GWARA – wiersz<br />
61. ROBERT KNAPIK – wiersz<br />
71. BARTOSZ DŁUBAŁA – wiersze<br />
75. LUCYNA BRZOZOWSKA – wiersze<br />
88. Wywiad z TOMASZEM JASTRUNEM – Agnieszka Herman<br />
92. TOMASZ JASTRUN – wiersze polecane<br />
96. RYSZARD GRAJEK – wiersz<br />
102. KĄCIK SATYRYCZNY<br />
ROZMAITOŚCI:<br />
<strong>20</strong>. Wywiad z MACIEJEM WOJTYSZKĄ – Joanna Nordyńska<br />
36. Międzynarodowy Zlot Poetów – Wilno <strong>20</strong><strong>22</strong> – Wanda Dusia Stańczak<br />
37. StarDust 21<strong>22</strong> – Bo Jaroszek o festiwalu poezji Czechowice-Dziedzice<br />
62. Polski teatr na Litwie – Paweł Krupka<br />
63. Wywiad z Bożeną Sosnowską – Paweł Krupka<br />
64. Warsaw Artists – Anna Maruszeczko<br />
104. Wywiad z DARIĄ ANDREWS – Katarzyna Brus-Sawczuk<br />
ZESPÓŁ REDAKCYJNY:<br />
Renata Cygan (redaktor naczelna), Zastepczynie redaktor naczelnej: Joanna Nordyńska i Katarzyna Brus-Sawczuk<br />
Redaktorzy: Juliusz Wątroba, Anna Maruszeczko, Izolda Kiec, Wanda Dusia-Stańczak, Renata Szpunar,<br />
Robert Knapik, Iza Smolarek, Alex Sławiński, Paweł Krupka, Agnieszka Herman<br />
Gościnnie: Izabela Winiewicz-Cybulska, Alicja Meryńska, Jerzy Stasiewicz i Bo Jaroszek<br />
Korekta: Aleksandra Krasińska, Joanna Olszewska, Dominika Paluch i Małgorzata Nowak<br />
Tłumaczenia z języka angielskiego: Renata Cygan<br />
2<br />
Skład, łamanie i opracowanie graficzne: Renata Cygan<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Obraz na okładce:<br />
Salustiano García<br />
WSTĘPNIAK<br />
Drodzy Czytelnicy!<br />
Skrzy się. Dosłownie i w przenośni. Pojawiły się pierwsze przymrozki, fotogeniczna szadź pokryła<br />
zeschnięte liście, pierwszy śnieg poprószył tu i ówdzie. Jest zimno, ciemno i szaro, ale nie u nas.<br />
U nas w „Post Scriptum” jest zawsze jasno, gorąco, barwnie i ciekawie. I skrzy się niezależnie od pory<br />
roku. Błyszczą gwiazdy i księżyce, a dobra sztuka ogrzewa nawet te najzimniejsze zakątki duszy.<br />
Poezja jest mi szczególnie bliska. Zawsze i wszędzie: na plaży, w lesie czy na nartach. We wzlotach<br />
i upadkach. Zimą czy latem. Jestem więc dumna, że w tym numerze mamy wyjątkowo dużo<br />
dobrej poezji. Jeśli nas Państwo czytają regularnie, to oczywiście wiecie, że u nas poezja zawsze<br />
jest świetna, ale tym razem, oprócz wierszy wielu wspaniałych autorów, prezentujemy aż dwa wywiady<br />
z poetami największego kalibru: z Tomaszem Jastrunem rozmawia nasza nowa redaktorka<br />
Agnieszka Herman (rzecz o jego najnowszej książce), a zdobywcę tegorocznej Nagrody Literackiej<br />
„Nike” – Jerzego Jarniewicza – na pogawędkę o wierszach i przekładach zaprosiła Joanna Nordyńska.<br />
Cóż to za uczta intelektualna! Posmakujcie sami, bo naprawdę warto.<br />
Mówi się, że otoczeni śniegiem Eskimosi potrafią rozróżnić i nazwać dziesiątki odcieni bieli. Czy<br />
Salustiano García Cruz, nasz gość z Hiszpanii, ma dar rozpoznawania wielu odcieni czerwieni?<br />
Z pewnością tak. Nie musiałam go o to pytać, bo patrząc na jego obrazy, wydaje się to oczywiste.<br />
Zadałam mu za to wiele innych pytań, między innymi „Dlaczego czerwony?”. Jeśli chcecie poznać<br />
odpowiedź, to zapraszam do wywiadu z Salustiano na stronie 44.<br />
Rumuńska malarka Rodica Toth Poiatā to nasz kolejny gość z zagranicy. Krytyk sztuki Emil Radulescu<br />
powiedział, że artystka ma „oko surrealistycznego filmowca”. Sprawdźcie Państwo sami,<br />
bowiem Rodica zechciała podzielić się z nami swoimi magicznymi obrazami. (Str. 6).<br />
Gość specjalny tego wydania, znany mi głównie jako twórca Bromby, jest artystą wszechstronnym.<br />
Postaci, które stworzył, zabierały mnie w dzieciństwie do innych wymiarów (wszak wszechświatów<br />
jest wiele). Z Maciejem Wojtyszką rozmawia Joanna Nordyńska, a tematy krążą nie tylko wokół<br />
książek. Ten wywiad trzeba przeczytać! (Str. <strong>20</strong>).<br />
Poza tym zabieramy Państwa w egzotyczną podróż do Tasmanii, gdzie narodziła się przyjaźń pomiędzy<br />
czarnym łabędziem a malarką Darią Andrews, Juliusz Wątroba porusza tematy tabu, Paweł<br />
Krupka zaprasza do polskiego teatru na Litwie, a Anna Maruszeczko odwiedza salon fryzjerski, który<br />
jest jednocześnie galerią sztuki. To tylko kilka smaczków tego wydania. Resztę odkryjcie sami.<br />
Warto zanurzyć się w obszar wypełniony prawdziwą sztuką, albowiem „zagrożone są klimaty pięknego<br />
bycia” – tak o kondycji sztuki polskiej wypowiada się artysta malarz Dariusz Miliński, jeden<br />
z członków Gruppy Siedem (str. 94). Walczmy więc z kiczem, walczmy z tandetą i wszędobylską<br />
bylejakością, kochajmy artystów, a uczynimy świat znośniejszym.<br />
W imieniu całej redakcji Post Scriptum życzę Państwu dużo piękna wokół oraz dobrych i spokojnych Świąt.<br />
Redaktor Naczelna<br />
www.postscriptum.uk, fb: post scriptum, e-mail: redakcja@postscriptum.uk<br />
Wydawca: Post Scriptum LTD, Watford, UK<br />
NUMER KONTA: IBAN: GB82 LOYD 3096 2657 4181 60<br />
UK: SORT CODE: 309626 ACC Number: 57418160<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
3
SPECJALNIE DLA „P OST SCRIPTUm”!<br />
Foto Bartosz Kałużny Centrum Promocji UŁ<br />
Rozmowa<br />
z<br />
Jerzym<br />
Jarniewiczem<br />
laureatem<br />
Nagrody<br />
Literackiej<br />
„Nike” <strong>20</strong><strong>22</strong><br />
Jerzy Jarniewicz – krytyk literacki, poeta, tłumacz. Autor piętnastu książek<br />
krytycznoliterackich i eseistycznych, m.in. Lista obecności (<strong>20</strong>07, nominacja<br />
do Nike), Gościnność słowa. Szkice o przekładzie literackim (<strong>20</strong>12), Tłumacz<br />
między innymi (<strong>20</strong>18, nominacja do Nike) i Bunt wizjonerów (<strong>20</strong>19). Opublikował<br />
dwanaście zbiorów wierszy. Za tom Puste noce (<strong>20</strong>17) otrzymał Nagrodę<br />
Poetycką Silesius dla najlepszej książki roku, a za Mondo cane (<strong>20</strong>21)<br />
– Nagrodę Literacką „Nike”. W <strong>20</strong><strong>22</strong> r. otrzymał Nagrodę Literacką im. Juliana<br />
Tuwima za całokształt twórczości. Tłumaczył Jamesa Joyce’a, Philipa Rotha,<br />
Raymonda Carvera, Johna Banville’a, Denise Riley, Ursulę Le Guin i wielu innych<br />
pisarzy języka angielskiego. Opracował także antologie: Sześć poetek<br />
irlandzkich (<strong>20</strong>12), Poetki z Wysp (<strong>20</strong>15, z Magdą Heydel) i 100 wierszy wypisanych<br />
z języka angielskiego (<strong>20</strong>18). Mieszka w Łodzi.<br />
Tego chyba nie robi się świadomie.<br />
Byłoby czymś idealnym, gdyby udało<br />
się zachować głos tłumaczonego<br />
autora, jednocześnie pozostawiając<br />
w przekładzie swoją sygnaturę. Chodziłoby<br />
o stworzenie takiego tekstu, który<br />
nie byłby całkowicie tekstem Jarniewicza<br />
– bo to musi być jednak James Joyce,<br />
Philip Roth czy Ursula Le Guin – ale<br />
też w którym czytelnik mógłby zauważyć<br />
cechy charakterystyczne dla mojej<br />
wrażliwości językowej. Tak, to byłaby<br />
idealna sytuacja. Jeśli ma się silną osobowość,<br />
a ponadto samemu też jest<br />
się poetą, taka podwójność jest chyba<br />
nieunikniona – w przekładzie zawsze<br />
zostawia się własny rys. Z pewnością<br />
tak jest w przypadku najsłynniejszych<br />
tłumaczy poezji. Dla Stanisława Barańczaka<br />
przekład był kontynuacją twórczości<br />
własnej.<br />
Przede wszystkim serdecznie gratuluję<br />
Ci otrzymania najbardziej<br />
sze tłumaczę. Nie tłumaczyłbym poezji<br />
tak, jak ją tłumaczę, gdybym sam<br />
prestiżowej polskiej nagrody wierszy nie pisał. Podobnie w drugą<br />
w dziedzinie literatury, czyli Nagrody<br />
stronę – pewnie nie napisałbym wielu<br />
nike<br />
Literackiej „Nike”, do której wierszy, gdyby<br />
<strong>20</strong><strong>22</strong><br />
nie poczynione przeze<br />
zresztą nie po raz pierwszy byłeś mnie przekłady. To są dwie strony tej<br />
nominowany. Tym razem powodem samej monety.<br />
nominacji była książka poetycka<br />
(Mondo cane). Jesteś poetą, ale też W książce Tłumacz między innymi Gdy zabierasz się za tłumaczenie<br />
cenionym tłumaczem, również prozy.<br />
Kim czujesz się bardziej?<br />
jest uzasadnieniem kreatywności analizę „co autor chciał powiedzieć”<br />
napisałeś: „(…) nieprzekładalność wiersza albo prozy, robisz najpierw<br />
przekładu”. Czy w swoich tłumaczeniach<br />
dążysz do rozpoznawalnej wiersze na lekcjach języka polskie-<br />
(zmora uczniów „rozbierających”<br />
Jestem w tej komfortowej sytuacji,<br />
że nie muszę wybierać między robieniem<br />
przekładów a pisaniem wierszy. nych zwrotów), czy raczej do wier-<br />
słowem, rytmem i melodią wiersza?<br />
kreacji (np. poprzez użycie podobgo)<br />
czy podążasz bardziej za samym<br />
Wydaje mi się, że cały smaczek zajmowania<br />
się literaturą polega właśnie na uwzględnić transgresję?<br />
uważasz za najważniejsze?<br />
ności językowi oryginału, nawet jeśli Inaczej mówiąc, co w tłumaczeniu<br />
tym, że te dwa rodzaje działalności są<br />
do siebie bardzo podobne, a czasami Nie wiem, na ile jest to możliwe, by Bezpośredniego tłumaczenia literatury<br />
nie ma. Bezpośrednie tłuma-<br />
wręcz tożsame. To, jak piszę wiersze, tłumacząc, nie odcisnąć swojej osobowości<br />
na przekładanych tekstach. czenie uprawia Google Translator,<br />
niewiele się różni od tego, jak wier-<br />
4<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
zabijając przy tym poezję. Nikt nie<br />
tłumaczy „słowo na słowo”. Skoro,<br />
jak mnie przed chwilą zacytowałaś,<br />
literatura jest nieprzekładalna, to<br />
jej tłumaczenie nie jest i nie może<br />
być biernym, pasożytniczym działaniem,<br />
tylko właśnie aktem twórczym.<br />
Myślę, że zgodzą się ze mną<br />
wszyscy tłumacze, jeśli powiem,<br />
że nie tłumaczymy słów czy nawet<br />
fraz, ale całe zdania. Niektórzy by<br />
powiedzieli wręcz, że całe akapity.<br />
Piszemy je po polsku na nowo po to,<br />
by korzystając z możliwości naszego<br />
języka, stworzyć tekst w miarę bliski<br />
tekstowi wyjściowemu. Możliwości<br />
polszczyzny są zasadniczo odmienne<br />
od angielszczyzny. Inny jest system<br />
czasów, inne konstrukcje zdaniowe,<br />
inne synonimy, inne akcenty itd.,<br />
a to wszystko w literaturze gra, to<br />
wszystko jest w literaturze ważne.<br />
Wspomniałaś o melodii utworu. Ona<br />
jest ważna zarówno w poezji, jak<br />
i w prozie, podobnie jak i inne wymiary<br />
tekstu – rytm, asocjacje, realia,<br />
graficzna postać. Myślę tu o literaturze<br />
artystycznej, bo tej „wagonowej”<br />
to i tłumaczenie przez maszynę<br />
nie zaszkodzi.<br />
O ile potrafię jeszcze zrozumieć, że<br />
można stworzyć dobre tłumaczenie<br />
prozy czy wiersza białego, o tyle<br />
niepojęta jest dla mnie umiejętność<br />
tłumaczenia wiersza klasycznego.<br />
Te chyba najlepiej przekładają<br />
sami ich autorzy, jeśli w ogóle.<br />
Mierzyłeś się z czymś takim?<br />
Rzadko. Kilka rymowanych wierszy<br />
Lowry’ego czy Larkina. Jestem tłumaczem<br />
głównie poezji współczesnej,<br />
a ta, która mnie interesuje najbardziej,<br />
to poezja języka codziennego.<br />
Skoro mowa o języku… Uważasz, że<br />
zasadne jest jego uwspółcześnianie<br />
i upraszczanie? Choćby po to, by literatura<br />
„trafiła pod strzechy”?<br />
To są dwa różne procesy. Uwspółcześnianie<br />
ma sens, a upraszczanie nie.<br />
Uwspółcześnianie to bardzo trudny<br />
zabieg. Teksty, które należą do innego<br />
świata, innej epoki, trzeba przekonująco<br />
wprowadzić do epoki nam współczesnej<br />
– to nie jest łatwe zadanie.<br />
To dotyczy też literatury polskiej.<br />
W obecnych czasach dzieciakom<br />
trudno się czyta np. Starą Baśń,<br />
więc robią to niechętnie. Czy można<br />
im to jakoś uprzyjemnić?<br />
Dlatego w przywołanej przez Ciebie<br />
książce stawiam tezę, że dobrze<br />
byłoby, gdyby współcześni pisarze<br />
polscy przekładali dawną literaturę<br />
polską na współczesną polszczyznę.<br />
KWIATY DLA SNOWDENA<br />
Śniło mi się, że czytam w gazecie,<br />
jaki mam poziom bilirubiny i że biorę<br />
od miesiąca afobam. Tak mi się wczoraj<br />
śniło, a sen to głębokie gardło, nie może<br />
się mylić. I to jeszcze śniłem, że czytam w tej<br />
wczoraj przyśnionej gazecie, jak weszliśmy<br />
w Starbucksie do męskiej kabiny na seks, choć<br />
to było dawno i od tego czasu twój obraz<br />
stracił na ostrości, a ja dałbym sobie<br />
łeb uciąć, że zrobiliśmy to<br />
w Coffeeheaven, co wprawdzie<br />
niewiele w tej historii zmienia, ale<br />
trzymajmy się faktów. Za dnia<br />
też czytam gazety.<br />
Nie dlatego, żeby ją uprościć, tylko<br />
dlatego, żeby te dawne utwory ożywić<br />
i pokazać, jak bardzo są istotne dla naszego<br />
świata, dla naszego rozumienia<br />
samych siebie w tym świecie, dla rozwoju<br />
naszego języka. Anglicy to robią,<br />
my niestety nie.<br />
Odpowiedź jest prosta: nie mam wolnego<br />
czasu. No dobrze… Lubię słuchać<br />
muzyki, chodzę na koncerty, lubię spotykać<br />
się i rozmawiać z ludźmi. O, tak!<br />
Lubię towarzysko spędzać czas, jak już<br />
uda mi się go mieć w nadmiarze. Lubię<br />
też jeździć na rowerze. Nie ścigam się,<br />
jeżdżę dla relaksu. Ale nierzadko podczas<br />
takiej jazdy przez łódzkie parki ro-<br />
Mondo cane to nie zbiór wierszy,<br />
tylko książka poetycka. Gdzie leży<br />
granica między współczesną poezją<br />
a prozą? Współczesny wiersz coraz<br />
bardziej się „wybiela”.<br />
nike<br />
Wiersze pisze się<br />
<strong>20</strong><strong>22</strong><br />
wierszem – w określonym<br />
celu. Wiersze to utwory<br />
względnie krótkie, w których nie jest<br />
istotne, dokąd nas prowadzą w szeregu<br />
wydarzeń związanych chronologicznie<br />
i przyczynowo-skutkowo, tylko<br />
jak głęboko możemy w nie wejść.<br />
W prozie idziemy cały czas naprzód,<br />
w wierszu co chwila się zatrzymujemy.<br />
Często, czytając wiersz, cofamy dzą się pomysły na wiersz.<br />
się wręcz do poprzednich linijek, by<br />
poszukać współbrzmień, związków,<br />
współgrań, ech, nawiązań, powtórzeń.<br />
Organizacja wypowiedzi w wierszu<br />
jest dużo intensywniejsza niż organizacja<br />
wypowiedzi prozatorskiej.<br />
Podział wiersza na wersy to nie jest<br />
„widzimisię” autora. Jest to związane<br />
np. z oddechem – wiersz staje się wtedy<br />
rodzajem partytury dla czytelnika.<br />
Ale nie tylko. To, w którym miejscu<br />
kończy się wers, jest także ważne dla<br />
budowania znaczeń i funkcjonalności.<br />
Twoje wiersze nie są obsceniczne,<br />
nie emanują okrucieństwem ani<br />
śmiercią (która, jeśli już się pojawia,<br />
to raczej w odniesieniu do pojęć lub<br />
rzeczy), co może wywołałoby skojarzenia<br />
z filmem o tym samym tytule.<br />
Zamiast snuć domysły, zapytam<br />
wprost: skąd tytuł Mondo cane?<br />
Wyjaśniłem to bodaj w przedostatnim<br />
wierszu zawartym w tym zbiorze. Tytuł<br />
książki odnosi się do pierwszego<br />
w życiu pragnienia, do mojego „zakazanego<br />
owocu”, a konkretnie do niemożności<br />
obejrzenia w moich latach<br />
chłopięcych filmu o tym tytule. Nawet<br />
nie rozumiałem wówczas tych dwóch<br />
włoskich słów, ale kusiły mnie swoją<br />
magią. To był rodzaj niespełnionego<br />
pożądania. Chociaż i to dosłowne znaczenie<br />
tytułu, czyli pieski świat, też ma<br />
w książce uzasadnienie.<br />
A teraz w kontekście ukończonej<br />
przez Ciebie filozofii… Czy lubiłeś<br />
w szkole przedmioty ścisłe?<br />
Tak, nawet wydawało mi się kiedyś, że<br />
mógłbym zostać matematykiem, ale<br />
dlaczego wiążesz nauki ścisłe z filozofią?<br />
Bo mam wrażenie, że filozofia wymaga<br />
skłonności analitycznych, a nie<br />
tylko humanistycznych.<br />
Hmm… jest nawet rodzaj filozofii zwanej<br />
analityczną, ale jest też filozofia<br />
egzystencjalna, a egzystencjaliści są<br />
bardzo blisko literatury. Camus czy<br />
Sartre byli filozofami i jednocześnie<br />
znakomitymi pisarzami. Albo Friedrich<br />
Nietzsche – filozof to czy poeta?<br />
Na koniec rozmowy mam pytanie<br />
bardziej prywatne: jak spędzasz tzw.<br />
wolny czas?<br />
Życzę ich jak najwięcej! [JN]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
5
6<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
RODICA TOTH POIATĂ<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
7
ZASKAKUJĄCA NUTA TAJEMNICZOŚCI<br />
Rodica<br />
Toth Poiată<br />
Malarka Rodica Toth Poiată urodziła się w położonym u podnóży Tatr<br />
Braszowie – jednym z najpiękniejszych miast Siedmiogrodu (Rumunia).<br />
Większość dzieciństwa spędziła w mieście Deva. Jej pasja do rysowania<br />
pojawiła się we wczesnym dzieciństwie. Jako introwertyczka nad zabawy<br />
z dziećmi z sąsiedztwa przedkładała rysowanie i malowanie w odosobnieniu.<br />
Białe płótno stało się dla niej całym światem – przestrzenią, na<br />
którą mogła przelać swoją bogatą wyobraźnię. Uczęszczała do gimnazjum<br />
w Dewie i Braszowie, następnie ukończyła liceum Decebal w Dewie.<br />
Studiowała na Wydziale Sztuk Pięknych w często porównywanej z Wiedniem<br />
Timișoarze. Obecnie mieszka i tworzy w Bukareszcie. Od 1996 roku<br />
jest członkinią Rumuńskiego Związku Artystów na Wydziale Malarstwa.<br />
8<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Relacja<br />
matka – dziecko<br />
jest obustronna<br />
i wzajemna,<br />
jest to jedyna<br />
bezwarunkowa<br />
i niezniszczalna<br />
forma<br />
miłości<br />
Rodica maluje wzniosłe alegorie kobiecości, miłości<br />
i macierzyństwa. Każdy z jej obrazów opowiada<br />
historię, ma szczególną dynamikę, żyje własnym<br />
życiem, a jednocześnie ilustruje uczucia i emocje za<br />
pomocą zdecydowanych pociągnięć pędzla. Rodica<br />
Toth Poiată to artystka kompletna, o wielkim talencie<br />
i wrażliwości, która w oryginalny sposób odnosi<br />
się do pięknego i uniwersalnego tematu, jakim jest<br />
człowiek i jego ciało.<br />
W liceum uczęszczałam na warsztaty do studia<br />
rzeźbiarza Ernesta Kovacsa, który był również<br />
profesorem rysunku. To jemu zawdzięczam pogłębioną<br />
i dojrzałą miłość do sztuki. Mogę śmiało<br />
powiedzieć, że to on w dużej mierze przyczynił się<br />
do mojego rozwoju jako artystki i to pod jego czujnym<br />
okiem udało mi się zdobyć pewną edukację<br />
estetyczną, której nie miałam okazji otrzymać od<br />
swojej rodziny i środowiska, w którym wyrosłam.<br />
Moment, w którym Ernest Kovacs zorganizował<br />
wystawę swoich rzeźb wraz z pracami kilku najbardziej<br />
utalentowanych studentów (w tym moich),<br />
dał mi nadzieję, że sama zostanę kiedyś dobrą<br />
artystką wizualną. Moje marzenie spełniło<br />
się wraz z przyjęciem na Wydział Sztuk Pięknych<br />
w Timișoarze w 1970 roku. Studia kontynuowałam<br />
później w Sulinie, a następnie w Tulczy (miasta<br />
w delcie Dunaju). Moje dwie córki, Teodora<br />
Poiată Concha i Anca Matasa Poiată, również<br />
ukończyły Wydział Sztuk Pięknych w Bukareszcie<br />
i uczestniczyły w różnych prestiżowych wystawach,<br />
z czego jestem bardzo dumna jako matka<br />
i jako artystka.<br />
Rodica Toth Poiată przez 26 lat była nauczycielką<br />
rysunku artystycznego i etnicznego. Największą satysfakcją<br />
i nagrodą była dla niej zawsze interakcja<br />
z młodymi artystami. W liceum plastycznym, gdzie<br />
wykładała, dochodziło do dialogów, wymiany energii<br />
i wrażliwości na polu uczeń – nauczyciel: Duch<br />
twórczy odbijał się echem w duszach uczniów,<br />
a artystyczny wpływ stawał się wzajemny.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
9
Rodica Toth ma oko<br />
surrealistycznego filmowca,<br />
wpisującego się<br />
w postmodernistyczne wartości<br />
(Emil Radulescu – krytyk sztuki)<br />
10<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Na przestrzeni lat malarka uczestniczyła w wielu prestiżowych<br />
wystawach zbiorowych i indywidualnych zarówno<br />
w kraju, jak i za granicą, zwłaszcza w krajach europejskich.<br />
Kilka muzeów zakupiło sygnowane przez nią dzieła sztuki.<br />
Wiele jej prac zostało zakupionych również przez miłośników<br />
malarstwa na wszystkich kontynentach.<br />
Bardzo cieszy mnie fakt, że moja sztuka dotarła do<br />
tak wielu zakątków świata, że udało mi się upiększyć<br />
i wzbogacić przestrzenie życiowe tak wielu ludzi kochających<br />
piękno.<br />
Rodica Toth Poiată uprawia malarstwo figuratywne z silną<br />
nutą symboliczną i pogłębioną refleksją nad ludzką naturą.<br />
Jej obrazy to drobiazgowe, choć eteryczne rekonstrukcje<br />
odosobnionych zakątków, gdzie dobrze zdefiniowany<br />
detal zyskuje symboliczny, intymny i osobisty ładunek.<br />
Precyzyjny, niemal graficzny sposób podania, klarowny<br />
rysunek i mocno zarysowane postaci, samotność i krucha<br />
wrażliwość to cechy charakterystyczne jej twórczości,<br />
która urzeka odbiorcę oryginalnym pięknem i zaskakującą<br />
nutą tajemniczości.<br />
Na obrazach artystki widać wyraźnie zaznaczone kontury<br />
i intensywne kolory. Charakterystyczne jest także bogactwo<br />
kompozycji i kontrolowany chaos, zmuszający do<br />
refleksji nad zamysłem autorki. Łącząc gęstą kolorystykę<br />
z delikatnymi przezroczystościami w symbolicznej perspektywie<br />
artystka przedstawia eleganckie, zmysłowe kobiece<br />
sylwetki w rozmaitych scenariuszach. Miękkie formy,<br />
zdecydowany światłocień, postaci otulone dyskretnym<br />
erotyzmem sugerują niepowtarzalną tajemnicę kobiety<br />
zawieszonej w magicznym, sennym stanie.<br />
Rodica Toth Poiată kultywuje dyskretną erotykę, w której<br />
cielesność zawsze podporządkowana jest abstrakcyjnemu<br />
uduchowieniu. Wieczna kobiecość pojawia się<br />
w jej pracach jako obecność eteryczna, gdzie pierwotny<br />
Eros nie jest jeszcze skażony przez bezpośrednie konotacje<br />
seksualne. Jej kobiety to istoty idealne, o odważnie<br />
stylizowanej anatomii, co zbliża je do elegancji płatków<br />
egzotycznych kwiatów. – Valentin Tănase, krytyk sztuki.<br />
Światu można przyglądać się z różnych perspektyw. Posługując<br />
się tradycyjnym warsztatem, Rodica podejmuje<br />
różnorodną tematykę, mocno osadzoną w metaforze.<br />
Jednym z tematów poruszanych w jej pracach jest macierzyństwo.<br />
Kilka lat temu malarka w wywiadzie stwierdziła:<br />
Relacja matka – dziecko jest obustronna i wzajemna, jest<br />
to jedyna bezwarunkowa i niezniszczalna forma miłości.<br />
Moim osobistym sposobem wyrażania siebie jest malarstwo<br />
– uniwersalny język, który jest łatwo przyswajalny zarówno<br />
przez widzów wtajemniczonych, jak i niewtajemniczonych<br />
w sztuki wizualne, jest sposobem milczącej komunikacji<br />
i wzajemnej akceptacji jako wizji piękna natury. [RC]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
11
Tajemnica kobiety w magicznym, sennym stanie<br />
12 12<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
13 13
Jakaś złuda. Jakiś los<br />
Michał Paweł Urbaniak<br />
Później Justynie wydawało się, że<br />
coś ją tknęło, gdy tylko go zobaczyła.<br />
Przypomniała sobie słowa<br />
cioci Ludki, swojej matki chrzestnej:<br />
– Wyglądasz jak Kasandra, która przewidziała<br />
tragedię, ale zapomniała jaką.<br />
Justyna poprzedniej nocy źle spała.<br />
Tak bardzo koncentrowała się na potrzebie<br />
zaśnięcia, że udało jej się dopiero<br />
bliżej rana. Może dlatego cały<br />
dzień spędziła w nerwach. Myślała,<br />
że przejdzie jej zaraz po ślubie, i się<br />
przeliczyła. Wszystko się raczej udało.<br />
Cindy się nie zjawiła (tego Justyna<br />
obawiała się najbardziej). Tylko podczas<br />
przysięgi jakieś dziecko zaczęło<br />
płakać. Niby było uroczyście, ale miała<br />
w głowie ten płacz. Najważniejsze,<br />
że się nie pomyliła, z Justyny Bolebockiej<br />
stała się Justyną Czerniak – i była<br />
nią już od trzech godzin.<br />
Wypili szampana, odtańczyli pierwszy<br />
taniec, poplątały im się kroki, ale<br />
pierwszy taniec rzadko się udaje, zjedli<br />
niezły obiad. Wodzirej zaczął rozkręcać<br />
wesele. Wolałaby didżeja, który<br />
stawiałby raczej na dobrą muzykę<br />
niż na swoje dowcipy i gry towarzyskie,<br />
ale Niki się uparł.<br />
Wzruszyło ją, że tyle osób przyszło do<br />
kościoła, a potem na wesele. Sama<br />
rozsyłała zaproszenia, a jednak czuła<br />
się tak, jakby ci ludzie po prostu<br />
chcieli być z nią i z Nikim. Niektórzy<br />
nie dojechali, mieli już własne plany,<br />
urlopy, zaproszenia dotarły za późno.<br />
Godzinę temu dowiedziała się, że facet<br />
z chińskimi lampionami – to była<br />
„wiadoma” niespodzianka-prezent od<br />
Nikiego – nie dojedzie. Ukradli mu samochód<br />
na stacji benzynowej, razem<br />
z lampionami. Trudno, w zasadzie ich<br />
nie potrzebowała.<br />
Nawet dobrze się bawiła, choć już<br />
narastało w niej zmęczenie. Nie była<br />
z tych nieśmiałych, ale też nie lubiła<br />
nadmiernie zwracać na siebie uwagę.<br />
Tymczasem miała wrażenie, że goście<br />
wyrywają ją sobie z rąk, tylko dlate-<br />
14<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
go że przez jeden dzień nosiła suknię<br />
ślubną. Tak pewnie czuły się gwiazdy,<br />
które musiały kryć się za okularami<br />
słonecznymi, robiąc zakupy w supermarkecie.<br />
Ona momentami wolałaby<br />
być tylko gościem, osobą towarzyszącą,<br />
od której niczego się nie wymaga.<br />
Stanęła na uboczu, chowając się<br />
przed hałasem, przed muzyką, przed<br />
gośćmi, przed wodzirejem wywołującym<br />
ją do zabawy. Przez ostatnie tygodnie<br />
nabiegała się i nastresowała,<br />
żeby wszystko udało się dograć. Dziś<br />
miała dość. Wesele szykowane było<br />
na szybko, jakby chodziło o domówkę<br />
z okazji nagłej nieobecności rodziców,<br />
a nie o ślub.<br />
Zakryła usta, aby stłumić ziewnięcie.<br />
Jutro czekała ich podróż. Rodzice<br />
wykupili im w prezencie ślubnym<br />
trzytygodniową wycieczkę do Afryki.<br />
Kiedy odpoczną po tym maratonie?<br />
Przez ostatnich parę miesięcy naoglądała<br />
się sporo panien młodych –<br />
w katalogach, w programach ślubnych,<br />
w teledyskach na YouTubie. Wszystkie<br />
były świeże i radosne. Może to<br />
z nią było coś nie tak? Kochała Nikiego,<br />
lubiła się chwalić ich romantyczną<br />
historią, podobały jej się przygotowania,<br />
bo przepadała za wyzwaniami,<br />
lecz niekiedy dopadały ją wątpliwości<br />
(dziwne, że w ogóle znalazła na nie<br />
czas). Wiedziała, czego chce, umiała<br />
inwestować w swoją przyszłość, ale<br />
zdawała sobie też sprawę, że w tym<br />
wszystkim było odrobinę robienia na<br />
złość rodzicom.<br />
Odkąd oznajmiła im, że wychodzi za<br />
mąż, kochani mama i tata przemienili<br />
się we wrednych starych – nawet<br />
ojciec, poczciwy, prawie niewidzialny<br />
pantoflarz, zrobił się kąśliwy. Mieli<br />
wieczne pretensje. OK, nie znali dobrze<br />
Nikiego, a gdy poznali, wcale go<br />
nie polubili, ale powinni też ją zrozumieć.<br />
Miała już dwadzieścia osiem<br />
lat, singlowanie jej nie bawiło. Zresztą<br />
z Nikim to była miłość od pierwszego<br />
wejrzenia, po co czekać? Zdarzało jej<br />
się już toczyć z rodzicami wojenki, ale<br />
ta była najgorsza.<br />
– Wygrałam – powiedziała do siebie.<br />
Wtedy go zobaczyła wśród weselników.<br />
Wyróżniał się kremowym garniturem<br />
– większość mężczyzn ubrała<br />
się na czarno, brązowo i granatowo.<br />
Wydał jej się do kogoś podobny, jakby<br />
już go znała. Kuzyn? Niektórych nie widziała<br />
od lat. Może to ktoś od Nikiego?<br />
Spotkali się spojrzeniami, uśmiechnęli<br />
się do siebie, ruszył w jej kierunku. Tak,<br />
to ktoś z rodziny Nikiego. Miał podobnie<br />
ostre rysy twarzy. Tylko że większość<br />
Czerniaków była ciemnowłosa, a jego<br />
włosy były jasne – Justyna wyobrażała<br />
sobie, że taki kolor ma pszenica.<br />
Znów się uśmiechnął, i ona też. Gdy<br />
chodziła na imprezy z Kaliną i jakiś niebrzydki<br />
chłopak zwrócił na nią uwagę,<br />
po jej ciele rozchodziło się przyjemne<br />
ciepło, a w głowie automatycznie<br />
pojawiała się myśl: może to ten? Tak<br />
poznała Nika: błyskawicznie się to potoczyło,<br />
teraz byli tu.<br />
Kiedy się zbliżył, wyciągnęła rękę.<br />
– Nie wiem, czy się znamy. – Posłała<br />
mu przepraszające spojrzenie.<br />
Zawahał się, zanim ujął jej dłoń. Po kolejnym<br />
wahaniu pocałował ją w policzek.<br />
– Jacek Czerniak.<br />
– Wiedziałam, że jesteś kimś od Nikiego!<br />
– Nie poznałaś mnie? Myślałem, że<br />
mnie poznasz, że wie się takie rzeczy…<br />
Nie, przepraszam, skąd miałabyś wiedzieć…<br />
Strzeliła gafę. Nie znosiła takich sytuacji,<br />
nie umiała sobie z nimi radzić.<br />
Ujęła dłoń Jacka w swoje dłonie.<br />
– Musisz mi wybaczyć, skoro jestem<br />
panną młodą! – zaśmiała się. - Taki zwariowany<br />
dzień, a ja się nie wyspałam.
„Ty dzisiaj jesteś szczęśliwą,<br />
panno młoda – zaproś gości<br />
tych, którym gdzie złe wciórności<br />
dopiekają – którym źle –<br />
których bieda, Piekło dręczy”.<br />
Stanisław Wyspiański, Wesele, Warszawa <strong>20</strong>02.<br />
Wesele w cztery miesiące! Przy znajomościach<br />
moich rodziców to nie było<br />
takie znowu trudne, ale się nabiegaliśmy.<br />
Ale w cztery miesiące… – Wskazała<br />
na salę pełną roztańczonych par.<br />
– Zawsze mówiłaś, że w trzy. – Odwrócił<br />
wzrok, jakby tym razem to on<br />
popełnił gafę.<br />
– Nie, poznaliśmy się w kwietniu, a zaręczyliśmy<br />
się po trzech tygodniach.<br />
Teraz mamy sierpień. Cztery miesiące!<br />
Od razu polubiła tego chłopaka –<br />
pierwsze sekundy zawsze decydują<br />
o wszystkim – ale coś tu nie pasowało.<br />
Zapytała o wrażenia z wesela.<br />
– Coś niesamowitego, być tu, zobaczyć<br />
was wszystkich. Przecież ja niektórych<br />
ledwo co pamiętam, byłem mały, jak<br />
twoi rodzice… Przepraszam, ciągle zapominam!<br />
Trudno się przyzwyczaić.<br />
– Rodzinę zwykle się spotyka na weselach.<br />
Wieczorem zrobimy pokaz<br />
chińskich lampionów, ale to sekret.<br />
Nie mów nikomu. – Położyła palec na<br />
ustach. Nagle sobie przypomniała. –<br />
A nie! Nie będzie lampionów! Jestem<br />
naprawdę niewyspana.<br />
– Tak, te lampiony… – westchnął.<br />
Obserwowali tańczących, kolorowy,<br />
trochę jarmarczny tłum. Wodzirej<br />
dojadał przy stole nieopodal sceny,<br />
orkiestra grała. Kalina tańczyła z wujkiem<br />
Heńkiem – posłała jej pocałunek.<br />
Zbyszek, mąż Kaliny, porwał do<br />
tańca którąś z kuzynek Nikiego. Rodzice<br />
całkiem nieźle się prezentowali na<br />
parkiecie. Niki wywijał swoją siostrą<br />
Żanetą w piruetach. Sebastian snuł<br />
się przy ścianach, twierdził, że woli<br />
obserwować niż tańczyć. Ściemniał.<br />
Od niedawna znów był singlem i tylko<br />
udawał, że mu z tym dobrze.<br />
– Cieszę się, że tu jestem – zwrócił się<br />
do niej Jacek. – Właściwie zrobiłem<br />
to wszystko, przyszedłem tu tylko dla<br />
ciebie, mamo, ciebie chciałem zobaczyć.<br />
O Boże, przepraszam! – Pacnął<br />
się ręką w czoło.<br />
– Mamo? – roześmiała się.<br />
– Bo ja jestem twoim… waszym synem.<br />
Nie patrzył na nią. Splatał i rozplatał<br />
dłonie, jakby to były dwa puzzle, których<br />
nie potrafił do siebie dopasować.<br />
Foto: Pixabay<br />
Pomyślała, że śni. Pamiętała, że próbowała<br />
zasnąć, myślała o naprawdę<br />
ostatniej nocy w swoim dawnym pokoju<br />
i o tym, że musi spać, żeby nie<br />
zasnąć przed ołtarzem. Najwyraźniej<br />
spała, wyśniła sobie wesele, przecież<br />
cały czas siedziało jej w głowie. Człowiek<br />
nie wie, co jest snem, a co nie,<br />
musi się dopiero obudzić. Nie wszystko<br />
się zgadzało, jak to we śnie. Dziecko<br />
w kościele płakało. Ona w sukni<br />
ślubnej czuła się jak podróbka samej<br />
siebie. Rosół był prawie zimny. Ewa<br />
napisała SMS, że się nie zjawi i że sorry<br />
(tak się nie robi!). Jeszcze te lampiony<br />
i kradzież samochodu. A teraz<br />
nieistniejący syn!<br />
Nie, to się nie mogło śnić! Umiała rozróżnić<br />
sen i jawę, ale…<br />
– Wiem, że to dla ciebie szok, ja przepraszam,<br />
mamo, ponoć zawsze tak<br />
jest. – Wyglądał na skruszonego.<br />
Postanowiła być gościnna bez względu<br />
na wszystko. Była panną młodą.<br />
– Ktoś tu chyba już nie powinien pić!<br />
– Pogroziła mu palcem, jakby z nim<br />
flirtowała.<br />
– Jestem abstynentem! – obruszył<br />
się. – Ty zresztą też nie pijesz.<br />
– Jacek, czy jak ci tam! – powiedziała<br />
wkurzona, ale nadal uśmiechnięta.<br />
– Ty nie wyglądasz na abstynenta,<br />
a ja na pewno nie wyglądam na twoją<br />
matkę!<br />
– Ja się urodzę dopiero za sześć lat.<br />
Teraz u mnie… no, u nas w zasadzie,<br />
mamy czterdziesty ósmy rok.<br />
– Tak, tak, a ja jestem… – Policzyła<br />
w pamięci. – …po sześćdziesiątce?<br />
– Ale nadal jesteś bardzo ładna,<br />
mamo! Za dużo mówię! Zawsze potrafiłaś<br />
ze mnie wszystko wyciągnąć.<br />
Pamiętasz, jak było z tą pałą z matmy?<br />
– roześmiał się. – Z ułamków!<br />
Rozległa się nowa piosenka, a między<br />
nich wkroczył wujek Zygmunt, poczer-<br />
15<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
wieniały, spocony i podpity. Justyna za<br />
nim nie przepadała, ale ucieszyła się,<br />
że go widzi. Dała się porwać do tańca,<br />
nawet nie obejrzała się na Jacka.<br />
Zatańczyła jeszcze z Nikim, z wujkiem<br />
Heńkiem i z bratem Nikiego. Potem<br />
wzięła udział w kolejnej zabawie zaproponowanej<br />
przez wodzireja.<br />
Nie zamierzała się przejmować tymi<br />
rewelacjami. To jakiś wariat albo ćpun<br />
(Kalina miała kiedyś takiego faceta,<br />
co jak przypalił, to gadał farmazony.<br />
Niby zabawne, ale człowiek czuł się<br />
nieswojo). Mimo wszystko nie umiała<br />
oszukiwać siebie samej. Chciała<br />
rozdeptać w tańcu niesprecyzowane<br />
obawy – i nie umiała.<br />
*<br />
Choć minęło parę godzin, odkąd wszyscy<br />
zebrali się pod kościołem, mama<br />
wciąż prezentowała się jak po wizycie<br />
w salonie piękności. Miała pięćdziesiąt<br />
lat, a z daleka wyglądała na czterdzieści,<br />
dopiero z bliska dostrzegało<br />
się głębokie zmarszczki i zwiotczałą<br />
skórę na szyi. Potrafiła o siebie zadbać<br />
– i dbała też o tych, których kochała.<br />
Tylko musiało być zawsze tak,<br />
jak sobie życzyła, inaczej paliła ripostami<br />
jak rozgryziona papryczka chilli.<br />
Trzeba przyznać, że rzadko się myliła.<br />
Siedziała przy stole ze swoją starszą<br />
siostrą, grubą i zwiędłą (dla Justyny:<br />
ciocią Isią). Rozmawiały w najlepsze.<br />
Kiedy Justyna przysiadła się naprzeciwko,<br />
zamilkły, obrzucając ją niepewnymi<br />
spojrzeniami. Ciocia Isia uśmiechnęła<br />
się, ale mama nie. Justynę to onieśmieliło.<br />
Bycie panną młodą nie otwierało<br />
dziś wszystkich drzwi.<br />
– Jak się bawicie?<br />
– Rosół był prawie zimny – stwierdziła<br />
mama. Spojrzała w stronę wodzireja.<br />
– A ten pajac na scenie skąd się wziął?<br />
– Niki go załatwił. – Justyna wzruszyła<br />
ramionami.<br />
– O, nie miałam wątpliwości, że to<br />
nie ty. Ty byś się przy czymś takim nie<br />
chciała bawić.<br />
– Mama mi mówiła, że jedziecie do<br />
Afryki w podróż poślubną, pięknie! –<br />
przerwała ciocia Isia. – Myśmy tak nie<br />
mieli! Albo w Polskę, albo do Bułgarii,<br />
albo nigdzie! A ten twój Mikołaj był<br />
w Afryce?<br />
– Zapytaj raczej, czy był choćby w Czeskim<br />
Cieszynie!<br />
16<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
– Świat nie składa się z samych bogatych<br />
restauratorów – odparła Justyna.<br />
Nie cierpiała, kiedy z mamy wychodziła<br />
snobka. – I nie wszystkich stać na<br />
wakacje za granicą.<br />
– Teraz już tych „wszystkich” będzie<br />
na wiele stać! – drążyła mama. –<br />
A potem „wszyscy” roztrwonią nasze<br />
restauracje, to, cośmy wszystko zrobili<br />
dla naszego jedynego dziecka!<br />
– Skoro taka wielka miłość, to i wesele<br />
na szybko – wtrąciła ciocia Isia i zajęła<br />
się resztką sernika, który miała na<br />
talerzu.<br />
– Iśka, dzisiaj te gówniarze traktują<br />
małżeństwo jak kupienie telewizora.<br />
Jak się nie sprawdzi, to kupi się nowy.<br />
Wszystko da się wymienić! Dawniej<br />
się tak kupowało, jak cokolwiek znowu<br />
w sklepach było, czy potrzebne,<br />
czy nie!<br />
Justynie ciężko było z taką wersją<br />
mamy. Wolała tę uśmiechniętą, zadowoloną,<br />
o ciepłym głosie. Żałowała,<br />
że się przysiadła.<br />
– Trzeba mnie było wydać za Irka! –<br />
odcięła się.<br />
To była jej wieczna broń. Zawsze się<br />
sprawdzała.<br />
Dziś dziwiła się, jak mogła się tak<br />
strasznie zakochać w Irku. Poznała go<br />
na początku studiów i od razu chcieli<br />
się pobrać. Mama się sprzeciwiła:<br />
„Nie będę inwestować w coś, co za<br />
dwa lata się rozpadnie”. Zamiast ślubu<br />
załatwili jej ładne trzypokojowe<br />
mieszkanie. Tam sprowadziła się z Irkiem.<br />
Nadal planowali ślub, ale odsunęli<br />
go na przyszłość, wystarczyło, że<br />
żyli ze sobą. Po pięciu latach zaczęło<br />
się między nimi psuć. Rodzice, którzy<br />
polubili Irka, próbowali interweniować,<br />
ale nic z tego. Po jego wyprowadzce<br />
wróciła do domu rodzinnego,<br />
nie chciało jej się mieszkać samej.<br />
Mieszkanie stało puste, a teraz, po<br />
roku, znów miała się tam sprowadzić,<br />
tym razem z Nikim.<br />
Mama nie odpowiedziała. Jej milczenie<br />
świetnie wzbudzało wyrzuty sumienia.<br />
Nawet własną winę potrafiła<br />
obrócić na swoją korzyść.<br />
– Mamuś, proszę cię, przecież to mój<br />
ślub, musimy się kłócić?<br />
– Dziecko, chciałam dla ciebie czegoś<br />
lepszego – westchnęła. – Wiem, że ty<br />
będziesz z nim nieszczęśliwa! Człowiek<br />
na ciebie chuchał, dmuchał, a ty<br />
teraz sobie tak po prostu poszłaś za<br />
mąż za kogoś takiego! – dokończyła<br />
z pretensją.<br />
– Widziały gały, co brały! – zaśmiała<br />
się ciocia Isia.<br />
– Niki mnie kocha.<br />
– O, dziś cię kocha, ale czy będzie cię<br />
kochał za dziesięć, piętnaście lat?<br />
– Mam dziś myśleć o tym, co wydarzy<br />
się za dwa lata, za dziesięć? – Justyna<br />
starała się utrzymać uśmiech. – Zawsze<br />
można się rozwieść!<br />
Koszmarnie to zabrzmiało. Upewniła<br />
mamę i ciocię, że żartowała, ale ją<br />
samą zabolały te słowa, chamskie wobec<br />
Nikiego.<br />
– A wiecie, co mi się przytrafiło? –<br />
ożywiła się. – Jeden z tamtych chłopaków,<br />
w moim wieku, podszedł do<br />
mnie i powiedział, że jest moim synem<br />
z przyszłości.<br />
– Który, który? – Ciocia Isia wyciągnęła<br />
szyję.<br />
– Co takiego? – Mama miała taką<br />
minę, jakby skosztowała skwaśniałego<br />
rosołu.<br />
– Mówi, że nazywa się Jacek Czerniak.<br />
Pewnie kuzyn Nikiego.<br />
– Co ten idiota się uchlał, czy co?<br />
Kim trzeba być, żeby komuś tak wesele<br />
psuć? To sakrament na całe życie,<br />
a ktoś sobie dowcipkuje! W jaką<br />
ty rodzinę weszłaś, Justyna?! Pokaż<br />
mi, który to, ja zaraz… – Wstała, ale<br />
usiadła z powrotem, znów naburmuszona.<br />
– Zresztą co ja, jesteś od dziś<br />
dorosła, masz męża, więc sobie radź.<br />
Dotarło do niej, że po to właśnie tu<br />
przyszła. Chciała matczynej pomocy,<br />
jak w dzieciństwie, gdy dostała niezasłużoną<br />
uwagę od wychowawcy.<br />
Teraz też intuicyjnie się do niej garnęła,<br />
ale zamiast mamy zastała drucianą<br />
atrapę małpy z laboratorium – taką,<br />
do której mimo wszystko się garną<br />
przerażone małpiszonki w obliczu zagrożenia.<br />
A mama miała rację – i to było w tym<br />
najgorsze. [MPU]<br />
Ciąg dalszy w następnym numerze.
Foto: Pixabay<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
17
18<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
ilustracja: Renata Cygan
GDY KOMAR PIJE KREW<br />
Leżę z okiem<br />
wbitym<br />
w gipsową dziurę w suficie<br />
wieczorny komar udaje<br />
że mnie nie widzi<br />
by znienacka upić się krwią<br />
obojętność rozłożyła na łopatki<br />
i już nie puści<br />
spełnione zadania codzienności<br />
rozlały się lipcowym zapomnieniem<br />
i już ich nie ma<br />
niebieski dym<br />
pozostawi ślad na ścianach i na płucach<br />
powiesz że jeszcze tyle ci zostało<br />
i możesz coś zrobić<br />
cokolwiek to znaczy<br />
nic nie znaczy<br />
prawie pusta szklanka whisky<br />
komar<br />
pije<br />
moją krew<br />
Bartosz Konopnicki<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
19
M aciej<br />
WOJTYSZKO<br />
<strong>20</strong><br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Nie wszyscy wiedzą,<br />
że jest wiele<br />
MACIEJ WOJTYSZKO<br />
Reżyser teatralny i filmowy, pisarz, autor sztuk. Urodził się<br />
w 1946 roku w Warszawie. Absolwent (1972) Wydziału Reżyserii<br />
Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej<br />
i Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi. Jeden z najbardziej<br />
popularnych polskich reżyserów, który ma na swoim koncie<br />
ponad kilkadziesiąt realizacji, począwszy od teatralnych<br />
spektakli według Thomasa Bernharda, Sławomira Mrożka<br />
i Witolda Gombrowicza, poprzez przedstawienia dla dzieci,<br />
a skończywszy na telewizyjnym sitcomie Miodowe lata. Jako<br />
reżysera, Wojtyszkę interesuje przede wszystkim literatura<br />
sceniczna, głównie XX wieku, której wyróżnikiem jest m.in.<br />
inteligentny humor. Takie są też najbardziej znane przedstawienia<br />
reżysera przygotowane w teatrze, m.in. Ławeczka<br />
Aleksandra Gelmana (Teatr Powszechny w Warszawie, 1986),<br />
Tamara Johna Krizanca (Teatr Studio w Warszawie, 1990),<br />
Shirley Valentine Willy'ego Russela, wielki przebój z Krystyną<br />
Jandą (Teatr Powszechny w Warszawie, 1990). Do jednej<br />
z jego najciekawszych inscenizacji należy Garderobiany Ronalda<br />
Harwooda z wrocławskiego Teatru Polskiego (1990).<br />
Maciej Wojtyszko jest także dramatopisarzem, autorem kilkunastu<br />
sztuk teatralnych. Do jego najbardziej znanych dramatów<br />
należą: Semiramida (prapremiera w Teatrze Współczesnym<br />
w Warszawie w reżyserii Erwina Axera, 1996), Wznowienie<br />
(w Teatrze Starym w Krakowie 1995), Żelazna konstrukcja<br />
(prapremiera w Teatrze Powszechnym w Warszawie w reżyserii<br />
Wojtyszki, 1998) oraz Bułhakow (prapremiera w Teatrze<br />
im. Juliusza Słowackiego w Krakowie w reżyserii autora, <strong>20</strong>02).<br />
Spektakl zrealizowany w <strong>20</strong>02 roku na scenie Teatru im. Słowackiego<br />
został później zarejestrowany dla telewizji (<strong>20</strong>09).<br />
W swoim dorobku Wojtyszko ma także liczne spektakle dla<br />
młodych widzów. Do wielu przedstawień dla dzieci i młodzieży<br />
przygotowywał scenariusze i pisał teksty piosenek.<br />
wszechświatów<br />
Jest autorem znanych książek dla dzieci, m.in. Bromba i inni,<br />
Saga rodu Klaptunów, Tajemnica szyfru Marabuta. Poza tym<br />
był reżyserem wielu innych telewizyjnych seriali, m.in. Miasteczka<br />
(<strong>20</strong>00-<strong>20</strong>01), Pensjonatu pod Różą (<strong>20</strong>04-<strong>20</strong>06) i Doręczyciela<br />
(<strong>20</strong>08). Jest reżyserem filmów fabularnych Synteza,<br />
Tajemnica szyfru Marabuta, Święty interes i Ogród Luizy. Laureat<br />
kilkudziesięciu nagród i odznaczeń teatralnych i filmowych.<br />
Odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia<br />
Polski (<strong>20</strong>03) i Krzyżem Oficerskim Odrodzenia Polski (<strong>20</strong>11).<br />
Kawaler Orderu Uśmiechu.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
21
Przyznam, że stoi przede mną<br />
niełatwe zadanie, albowiem<br />
jest Pan cenioną postacią<br />
w świecie sztuki i osobą powszechnie<br />
znaną. By nie powtarzać wielokrotnie<br />
już upublicznianych faktów<br />
z Pana życia, postaram się zadać<br />
w imieniu czytelników pytania, na<br />
które, być może, dotychczas Pan nie<br />
odpowiadał, czyli w skrócie: czego<br />
ludzie jeszcze o Panu nie wiedzą,<br />
a chcieliby. (śmiech) Może uda mi się<br />
nakłonić Pana do bardziej osobistych<br />
opowieści.<br />
Zacznijmy od początków Pana życia<br />
artystycznego. Wychowywał się Pan<br />
w szanowanej nauczycielskiej rodzinie<br />
z zamiłowaniami estetycznymi,<br />
w której od urodzenia miał Pan możliwość<br />
rozwijania swoich zainteresowań,<br />
również teatralnych…<br />
łącznie mama. Ojciec był dowódcą<br />
obwodu otwockiego AK „Obroża”<br />
i w 1949 roku, czyli gdy ja miałem<br />
trzy lata, został zatorturowany, umarł<br />
w więziennym szpitalu, więc nie mogę<br />
powiedzieć, żeby moje dzieciństwo<br />
upływało w radosnej atmosferze,<br />
raczej w traumatycznej. Z jednej strony<br />
– niczego mi nie brakowało, mama<br />
była bardzo mądrą, pełną wyobraźni<br />
i fantazji nauczycielką, dziadkowie też<br />
bardzo mnie kochali, ale z drugiej –<br />
miałem świadomość pewnej dziwności<br />
sytuacji zaistniałej po śmierci taty.<br />
Otóż np. gdy chodziliśmy na cmentarz,<br />
zwłaszcza 1 listopada, to było wręcz<br />
przyjmowanie defilady. Dużo ludzi,<br />
którzy byli podwładnymi mojego ojca<br />
w obwodzie „Obroża”, czciło go i od-<br />
<strong>22</strong><br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
dawało kult, o którym ja wiedziałem<br />
tylko tyle, ile mi opowiadano. Jakiś<br />
czas nie rozumiałem, co się dzieje<br />
wokół naszej rodziny. W roku 1990<br />
na cmentarzu zbierano podpisy, żeby<br />
imieniem mojego taty nazwać jedną<br />
z ulic (teraz rzeczywiście niedaleko<br />
mojego domu jest ul. Piotra Wojtyszki).<br />
Podpisało się kilka tysięcy osób.<br />
Mnie to oczywiście ogromnie wzruszało,<br />
ale nie bardzo rozumiałem,<br />
skąd u uczniów i nawet dzieci tych<br />
uczniów takie gorące uczucia względem<br />
mojego ojca. I teraz – uwaga –<br />
wielki skok do 1996 roku. W domu,<br />
w którym nadal mieszkam, robiliśmy<br />
remont strychu i pod podłogą, w metalowym<br />
pojemniku znaleźliśmy archiwum<br />
Armii Krajowej z 1943 roku.<br />
Na bibułkach było m.in. zapisanych<br />
ponad dwa tysiące rozszyfrowanych<br />
pseudonimów, więc gdyby mój ojciec<br />
w trakcie przesłuchań złamał się<br />
i przekazał miejsce ukrycia tego archiwum<br />
(mama, pomimo że też była<br />
Skoro wspomniał Pan Brombę, to zapytam,<br />
czy zapał do pisania bajek wynikał<br />
z domowych, matczynych opowieści,<br />
czy to raczej późniejsza „wycieczka”<br />
w głąb własnej wyobraźni?<br />
Z pewnością jest w tych bajkach wiele<br />
z tego, co zawdzięczam mojej mamie.<br />
W pierwszej opowieści jest nawet<br />
taka postać Zwierzątko Mojej Mamy,<br />
którego specyfika polega na tym, że<br />
zamienia pewne napięcia, jakie się<br />
rodzą w relacjach matka – syn, na<br />
rodzaj żartu. Na marginesie dodam,<br />
że mama wykonała pewną niezwykłą<br />
sztukę. Mianowicie, kiedy napisałem<br />
Bromba i inni (mama miała już wtedy<br />
dobrze po pięćdziesiątce), postanowiła<br />
dotrzymać kroku synowi i też<br />
napisała książkę dla dzieci. To jest malutka<br />
książeczka pt. Dziś nazywam się<br />
o babci, która nie ma swojego wnuka,<br />
ale go sobie codziennie wymyśla i on<br />
codziennie nosi inne imię – takie, jakie<br />
pojawia się kolejno w kalendarzu.<br />
Filozofia<br />
jest bardzo ważna<br />
i nie można<br />
jej lekceważyć<br />
Oj, to jest bardziej skomplikowane.<br />
Mnie właściwie wychowywała wy-<br />
w AK i służyła jako łączniczka, nic nie<br />
wiedziała o tej skrytce), to te dwa tysiące<br />
ludzi poszłoby siedzieć! Dopiero<br />
wtedy, po tylu latach zrozumiałem, że<br />
były to po prostu naturalne odruchy<br />
wdzięczności. Nikt wcześniej o tym<br />
otwarcie nie mówił. Inna historia: kiedyś<br />
wybrałem się na wagary do lasku<br />
w Międzylesiu i jakaś starsza pani wypędziła<br />
mnie stamtąd słowami: „Oj,<br />
syn pana Wojtyszki nie może chodzić<br />
na wagary!”. Otoczony byłem swego rodzaju<br />
opieką, choć wtedy nie wiedziałem<br />
dlaczego. Przy okazji powiem, że ten lasek,<br />
jak i cała nasza okolica zostały później<br />
uwiecznione przeze mnie w Brombie.<br />
Krok po kroku zaczęła się ona ujawniać<br />
w komiksie rysunkowym Trzynaste piórko<br />
Eufemii jako „okolica nad strumieniem”.<br />
Ja zrobiłem do tej książki rysunki. To<br />
oczywiście świadczy o naszej głębokiej<br />
wzajemnej więzi.<br />
Rozumiem, że stąd właśnie wzięło<br />
się Pana późniejsze zainteresowanie<br />
Obietnicą poranka Romaina Gary’ego?<br />
Oczywiście, ma Pani rację. Myślę, że<br />
zarówno Zwierzątko, jak i Obietnica<br />
poranka były jakby odblaskami tych<br />
naszych wcześniejszych zażyłości. Tu<br />
jest, rzecz jasna, trochę inny rodzaj<br />
relacji. Moja mama nigdy nie była histeryczką<br />
i nigdy nie mówiła mi: „Musisz<br />
być genialny”, w przeciwieństwie<br />
do bohaterki powieści Gary’ego, ale<br />
to się nadawało do pewnego rodzaju<br />
zabawy, więc adaptację tej książki zro-
o z m a w i a : j o a n n a n o r d y ń s k a<br />
biliśmy razem. Pamiętam, co prawda,<br />
jej rozterki, kiedy zdawałem na studia.<br />
Ano właśnie! Z tego, co wiem, najpierw<br />
studiował Pan filozofię. Jak to się stało?<br />
Wiedziałem już wtedy, że chcę być<br />
reżyserem. Zdawałem więc do filmówki,<br />
ale że wówczas w przypadku<br />
niedostania się szło się do wojska, złożyłem<br />
papiery również na filozofię na<br />
Uniwersytecie Warszawskim. Tam się<br />
dostałem, do filmówki nie. W sumie<br />
dziękuję losowi, że tak mi się ułożyło,<br />
bo ta filozofia bardzo mi się przydała,<br />
a poza tym był to jeden z pierwszych<br />
impulsów do powstania Bromby. Interesujące<br />
były kierunki wyznaczane<br />
przez ludzi, którzy tam wykładali.<br />
Słuchałem m.in. wykładów Leszka<br />
Kołakowskiego zanim wyjechał (to<br />
był rok 1967), byłem też studentem<br />
pana Kasi (ojca Katarzyny Kasi), który<br />
był świetnym specjalistą od filozofii<br />
średniowiecznej. Ponadto, choć nie<br />
lubiłem szkolnej matematyki, to np.<br />
nauki o teorii mnogości uważam za<br />
bardzo ciekawe, pouczające i pożyteczne.<br />
Uważam, że filozofia jest bardzo<br />
ważna i nie można jej lekceważyć.<br />
Kiedy już byłem dziekanem na wydziale<br />
reżyserii, starałem się zapraszać do<br />
współpracy najlepszych nauczycieli.<br />
Filozofii uczyli naprawdę świetni: Iwona<br />
Lorenz, Katarzyna Kasia, Barbara<br />
Czerska. Nadal chyba uczą.<br />
Wspomniał Pan, że filozofia przyczyniła<br />
się do powstania Bromby.<br />
W jaki sposób?<br />
Bromba miała problemy z wymiernością.<br />
Kiedy zaczyna się studiować<br />
filozofię, to powstają różne pytania,<br />
np. o to, czy da się wymierzyć stany<br />
emocjonalne.<br />
Niesamowite jest to, że cała seria książek<br />
o Brombie (w tym Bromba i filozofia)<br />
jest skierowana do dzieci, choć<br />
podejrzewam, że pobudzają one wyobraźnię<br />
także wielu starszych osób.<br />
Przyznam, że kiedy podpisuję książki<br />
na spotkaniach autorskich czy<br />
targach, podchodzą do mnie ludzie<br />
w bardzo różnym wieku.<br />
23<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Pewnie wśród tych starszych są tacy<br />
jak ja, którzy sami w dzieciństwie fascynowali<br />
się przygodami Bromby i jej<br />
niezwykłych przyjaciół: Glusia, Pciocha,<br />
Psztymucela i innych. Swoją drogą,<br />
imiona przezabawne. Pan je wymyślał?<br />
Skąd wzięło się np. Wyjątko?<br />
Tak, ja wymyślałem. Wyjątko, bo to<br />
było w y j ą t k o w e zwierzątko. Takie<br />
Zwierzątko-Wyjątko. Generalnie<br />
chodziło o strategię działania chaotycznego<br />
i niepodporządkowania się<br />
niczemu. Wtedy, w 1975 roku, kiedy<br />
powstała Bromba, była ona czymś bardzo<br />
zaskakującym, nietypowym. Nie<br />
znałem wówczas Muminków. Później<br />
z radością zauważyłem, że podążaliśmy<br />
z Tove Jansson podobnymi ścieżkami.<br />
Chodzi o pewną zabawę wyobraźnią,<br />
o pokazanie nieoczywistości rzeczy.<br />
Czyli pokazanie dzieciom wielowymiarowości<br />
świata? W opowieści o Brombie<br />
jest wiele intrygujących pojęć.<br />
Dziękuję, ale teraz to już nie jest to<br />
taka nowość. Teraz w co drugim serialu<br />
ktoś przechodzi do innej rzeczywistości,<br />
są matrixy, to już są elementy<br />
popkultury. Wtedy, gdy królowała konserwatywna<br />
Sierotka Marysia czy Pyza<br />
na polskich dróżkach, historia Bromby<br />
była pomysłowa, ale nie prowokowała<br />
aż tak radykalnie…<br />
opowiadania na maszynie. Zaniosłem<br />
kiedyś te maszynopisy do wydawnictwa<br />
Nasza Księgarnia, gdzie szefem<br />
był wtedy pan Siemiński – wychowanek<br />
Janusza Korczaka. On to przeczytał<br />
i mówi: „Wie pan… ja to wydrukuję,<br />
ale niech pan jeszcze dopisze ze<br />
trzy–cztery opowiadania, dla dzieci”.<br />
No i dopisałem. A potem czekałem<br />
na druk – wtedy czekało się dwa lata.<br />
Jak już się doczekałem, to miałem taki<br />
bajkowy moment w życiu: idę Nowym<br />
Światem, przechodzę obok uniwersytetu,<br />
a tam wychodzą z zajęć studentki<br />
i wszystkie mają w siateczkach (wtedy<br />
były takie elastyczne, przezroczyste)<br />
pierwsze wydanie Bromby.<br />
Duża satysfakcja, niewątpliwie. Mam<br />
takie odczucie, że każdy artysta,<br />
w szczególności pisarz, aktor czy reżyser,<br />
potrzebuje aplauzu, niezależnie<br />
od tego, czy jest to kino, teatr czy<br />
ulica. Jak to jest w Pana przypadku?<br />
Tak. Jest tam np. takie zdanie: „Nie<br />
wszyscy wiedzą, że jest wiele wszechświatów”.<br />
A to były początki początków<br />
takiego myślenia. Fizycy dopiero<br />
to podejrzewali. To był szybki transfer.<br />
Przeniesienie tego, co właśnie sam<br />
przeczytałem o tych rozważaniach<br />
etycznych. Szybko „wpakowałem”<br />
do książki postać Gżdacza z innego<br />
wszechświata, który wszedł przez<br />
dziurę kosmiczną.<br />
…i Pciucha, który zagina czas. Lektura<br />
obowiązkowa! Ta seria książek<br />
niezwykle pobudza myślenie abstrakcyjne.<br />
Czyli twórcze.<br />
24<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
…do analitycznego myślenia. Wydaje<br />
mi się, że wówczas nie każdy doceniał<br />
szerokie możliwości percepcji dziecka.<br />
Faktycznie dzieci są dużo swobodniejsze<br />
pod tym względem niż dorośli.<br />
Wcześniej czy później dorośli starają<br />
się pewne rzeczy uporządkować. Stają<br />
się przy tym bardziej skostniali. No<br />
może nie wszyscy (niektórzy szukają<br />
czegoś, choć sami nie wiedzą czego).<br />
Przytoczę taką anegdotę: moja jeszcze<br />
wtedy nie żona studiowała w Poznaniu,<br />
a ja już byłem w Łodzi, kończyłem<br />
studia. Pisałem do niej listy (maili jeszcze<br />
nie było), żeby o mnie pamiętała,<br />
i tak narodzili się Malwinka i Fikander.<br />
Ja to pisałem dla niej, ale ona była na<br />
tyle rozsądna, że spisywała te moje<br />
Powiem szczerze, że widzę pewną granicę,<br />
jeśli chodzi o moje rozumienie<br />
sztuki awangardowej. Bardzo często<br />
twórcy awangardowi mają ochotę,<br />
żeby np. obrażać widza, bo coś się<br />
wtedy dzieje. Cieszą się, gdy ludzie<br />
wychodzą z teatru, bo „im pokazaliśmy”.<br />
Ja oczywiście szanuję ten pogląd,<br />
ale sam tak nie potrafię. Ja „robię”<br />
dla ludzi. Raczej mam nadzieję,<br />
że ludzie będą mieli jakąś radość,<br />
że coś przeżyją. Mam bardziej konserwatywne<br />
myślenie na temat relacji<br />
tworzący – odbiorca.<br />
To zapytam wprost: gdy wybiera Pan<br />
scenariusz do ekranizacji, kieruje się<br />
Pan wyłącznie osobistymi pasjami<br />
i zainteresowaniami, czy też gdzieś
w tle jednak jest pytanie o grono odbiorców?<br />
To jest trudne pytanie. To znaczy…<br />
najpierw ja sam muszę uwierzyć.<br />
Mam niektóre teksty, które napisałem<br />
i potem przeczytałem, i uznałem, że<br />
nie ma sensu puszczać ich w obieg.<br />
Czasami radzę się żony lub dzieci w tej<br />
sprawie. I bywa, że odkładam. Natomiast<br />
w przypadku cudzych tekstów<br />
musi być jakiś element „zakochania”,<br />
tj. niechętnie robię tzw. usługę, chociaż<br />
parę razy zmusiłem się do „zakochania”,<br />
vide Miodowe lata. Jak<br />
zobaczyłem scenariusz, oj, naprawdę<br />
ciężko mi było się zmusić, ale stopniowo<br />
się zaprzyjaźnialiśmy. Relacje<br />
pomiędzy bohaterami w tych kilku<br />
pierwszych odcinkach, które były bezpośrednim<br />
przeniesieniem z wersji<br />
angielskiej, nie przemawiały do mnie.<br />
Razem z autorami scenariuszy przerabialiśmy<br />
zbyt „ciężkie” dialogi.<br />
i wiem, tym bardziej, że byłem świeżo<br />
po zakończeniu Mistrza i Małgorzaty<br />
Bułhakowa, a ona wzięła po chwili<br />
Maćka na bok i mówi: „Wyrzuć go, to<br />
artysta!”. Mam takie skojarzenie z filmem<br />
Andrzeja Fidyka Dojenie wielbłąda.<br />
Historia dzieje się w jednej z republik<br />
postsowieckich. Fabuła jest taka,<br />
że angielski reżyser jedzie tam, żeby<br />
wdrażać przeniesienie amerykańskiego<br />
serialu z gatunku codziennych, ale<br />
konstatuje, że nic się nie zgadza. Tam<br />
farmer doił krowę, a tu dojenie wielbłąda<br />
to przecież nie to samo, tam<br />
dwóch braci rywalizuje o względy jednej<br />
dziewczyny, a tu można mieć cztery<br />
żony. Następuje pewne zderzenie<br />
kulturowe, przez które trudno jest się<br />
dogadać, bo jesteśmy po prostu inaczej<br />
„sformatowani”. Ten film skłania<br />
też do zastanowienia, jak my, Polacy,<br />
uczyliśmy się kapitalistycznego myślenia<br />
w latach 90.<br />
A jak to jest, kiedy pracuje Pan nad<br />
dziełem większego kalibru, załóżmy<br />
jakimś historiozoficznym czy socjologicznym<br />
na przykład, to czy wówczas<br />
po premierze śledzi Pan reakcje<br />
publiczności i recenzentów, czy może<br />
uznaje Pan swoją wizję jako bezdyskusyjnie<br />
zamkniętą?<br />
Różnie to bywa. Są pewne „produkty”,<br />
o których się zapomina z chwilą<br />
wypuszczenia, natomiast teraz akurat<br />
mam taką sztukę w warszawskim Teatrze<br />
Narodowym Baron Münchhausen<br />
dla dorosłych, która doczekała<br />
się już wielu mniej lub bardziej, ale<br />
raczej życzliwych recenzji, i te śledzę<br />
z ogromną uwagą i zainteresowaniem,<br />
podobnie jak śledziłem historię<br />
Dowodu na istnienie drugiego, którą<br />
to sztukę graliśmy też w Narodowym<br />
przez siedem lat, oraz Deprawatora,<br />
który jeszcze chyba jest grany w Teatrze<br />
Polskim w Warszawie. Owszem,<br />
Chodzi o pewną zabawę<br />
wyobraźnią,<br />
o pokazanie<br />
nieoczywistości<br />
rzeczy<br />
Wierzę, że dla kogoś lubiącego inteligentne<br />
zabawy słowem, prostackie<br />
odzywki muszą być bolesne.<br />
Na szczęście miałem zrozumienie<br />
w ekipie. Nie było w niej nikogo,<br />
kto by czerpał radość z ordynarnych<br />
tekstów. Opowiem przy okazji o zabawnej<br />
sytuacji, jaka miała miejsce<br />
przy sprzedaży licencji. Opowiedział<br />
mi o tym Maciej Strzembosz,<br />
producent serialu, ale dopiero po<br />
dwóch latach od rozpoczęcia realizacji.<br />
Otóż przy wspomnianej transakcji<br />
obecna była pani z Ameryki,<br />
z którą rozmawialiśmy na temat<br />
realizacji serialu. Ja oczywiście klasycznie<br />
„otworzyłem przed nią pawi<br />
ogon” opowiadając, co to ja umiem<br />
Czyli Miodowe lata to był jednak epizod<br />
w Pana dorobku twórczym?<br />
Ładny epizod… 110 odcinków. Ale nie<br />
wyrzekam się ich, tym bardziej że wyremontowałem<br />
za nie dom, który po<br />
śmierci babci i dziadka był w kompletnej<br />
ruinie.<br />
Miałam na myśli rodzaj przerwy<br />
w ambitnej twórczości.<br />
Ja mam takie podejście, że tego typu<br />
seriale też są potrzebne. Doceniam,<br />
jeśli ktoś cały czas próbuje robić ambitne<br />
rzeczy, ale sztuka nie może być<br />
wyłącznie elitarna. Wszystko nie może<br />
być awangardą. Zatem jeśli jest dobra<br />
„konfekcja”, to nie jest to żaden grzech.<br />
istnieje coś takiego jak usługa, ale to<br />
jest zupełnie co innego. Pamiętam,<br />
jak kilkanaście lat temu zostałem poproszony<br />
o wyreżyserowanie takiej<br />
klasycznej, inteligentnej sztuki Księżyc<br />
i magnolie opowiadającej o tym,<br />
jak robili Przeminęło z wiatrem. Była<br />
to dla mnie bardzo przyjemna praca,<br />
ale miałem świadomość, że jestem<br />
tylko osobą wynajętą do przyzwoitego<br />
zrobienia spektaklu. Bywają też realizacje,<br />
które mają swoje specyficzne<br />
historie… Sławomir Mrożek napisał<br />
sztukę Miłość na Krymie. Pokłócił się<br />
jednak z profesorem Jerzym Jarockim,<br />
który chciał coś do niej dodawać,<br />
i opublikował przy sztuce dekalog,<br />
czego nie wolno w niej zmieniać. Powstały<br />
pewne napięcia, więc Tadeusz<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
25
Sztuka<br />
nie może być wyłącznie elitarna<br />
Bradecki, ówczesny dyrektor Teatru<br />
Starego w Krakowie, zadzwonił do mnie<br />
i mówi: „Maciek, ratuj, wystaw Miłość<br />
na Krymie Mrożka!”. Na moje pytanie,<br />
co na to Jerzy Jarocki, Tadeusz odparł,<br />
że profesor nie chce tego robić. No to<br />
przyjechałem do teatru, zabieram się<br />
za reżyserię i wtedy poznaję Sławomira<br />
Mrożka. Skoro tak się złożyło, chcąc<br />
być wiernym wobec autora, staram się<br />
od niego wyciągnąć jakieś wskazówki,<br />
jak mam to robić, czym dla niego jest<br />
ta sztuka itd. Gadam mniej więcej tak,<br />
jak teraz do Pani, czyli bez przerwy<br />
(śmiech), a Mrożek po godzinie mojego<br />
słowotoku mówi: „Też”. Gdybym chciał<br />
zliczyć, to w ciągu całej, trwającej kilka<br />
godzin „rozmowy” wypowiedział kilkanaście<br />
słów.<br />
Ale słuchał wnikliwie?<br />
Ależ tak! Po przedstawieniu przyszedł<br />
i powiedział: „Dziękuję bardzo!”.<br />
(śmiech)<br />
Podobno zawsze był niezwykle małomówny.<br />
Z tego narodziła się idea<br />
Dowodu na istnienie drugiego. Pomyślałem<br />
sobie, że jeżeli temperament<br />
Mrożka był taki od młodości, a Gombrowicz<br />
był gadułą i gotów był do uczenia<br />
całego świata, to ten introwertyzm<br />
Mrożka mógł Gombrowicza irytować<br />
i Gombrowicz mógł chcieć przebić<br />
ten jego pancerz. O tym właśnie jest<br />
ta sztuka. Oni się potem zaprzyjaźniają,<br />
ale dziwna to była przyjaźń, bo<br />
w dzienniku Gombrowicza nie ma słowa<br />
o Mrożku, a dziennik Mrożka cały jest<br />
zapisany wypowiedziami Gombrowicza.<br />
Ta relacja między nimi była kanwą mojej<br />
sztuki. Ta sztuka właściwie sama się pisała,<br />
bo jeszcze Gombrowicz sam dodał<br />
mi moduł w postaci Iwony, księżniczki<br />
Burgunda, gdzie, jak wiemy, Iwona też<br />
wypowiada w sumie tylko kilka słów.<br />
26<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Z pewnością dużym komfortem jest<br />
reżyserowanie własnej sztuki. Adaptował<br />
Pan także cudze teksty,<br />
o tym już wiemy, a czy miał Pan doświadczenia<br />
w drugą stronę? Nie<br />
denerwuje Pana, gdy ktoś inny reżyseruje<br />
Pana sztukę?<br />
Ano różnie. Są ludzie, którym jestem<br />
wdzięczny, że biorą mój scenariusz<br />
czy sztukę. W dobre ręce chętnie<br />
oddam, ale bywało, choć rzadko,<br />
że miewałem takie głęboko ukryte<br />
bóle, kiedy wydawało mi się, że<br />
to i owo można było zrobić inaczej.<br />
Z drugiej strony zdarzało się i tak, że<br />
oglądałem jakąś swoją rzecz wyreżyserowaną<br />
przez kogoś innego i myślałem<br />
sobie: „Ale fajnie to zrobił, ja<br />
bym tak nie umiał”. Ale tak szczerze,<br />
to raczej cierpię na brak reżyserów,<br />
którzy by chcieli brać moje sztuki, no<br />
bo „Maciek sobie to zrobił, dobrze<br />
mu to wyszło, to po co zmieniać”.<br />
Wdzięczny jestem np. Bogdanowi<br />
Kokotkowi, czyli dyrektorowi polskiego<br />
teatru w Czeskim Cieszynie, który<br />
zrobił swoją wersję Fantazji polskiej<br />
(mojej sztuki o Paderewskim), która<br />
mi się bardzo spodobała.<br />
Zostawia Pan czasami miejsce na aktorską<br />
ingerencję w interpretację?<br />
Mówił Pan kiedyś o genialnym talencie<br />
Jana Englerta. Czy wniósł on coś własnego<br />
np. do Barona Münchhausena?<br />
O tak! Tu jest bardzo dużo Janka,<br />
łącznie z niektórymi słowami, zdaniami.<br />
Dużo jest też Irka Czopa. Miał<br />
jeden świetny pomysł sytuacyjny,<br />
który natychmiast wziąłem, i jest on<br />
wpisany do sztuki. To jest tak, że jeśli<br />
jest grupa rozumiejących się ludzi<br />
i mają dobre pomysły, to ja z radością<br />
je przyjmuję. Pamiętam, że kiedy<br />
Janek zaczął improwizować, ja od<br />
razu to zapisywałem i uważałem, że<br />
tak ma zostać. To jest właśnie największa<br />
przyjemność w teatrze, jeśli<br />
się znajdzie takich aktorów z inwencją<br />
twórczą.<br />
Ma Pan doświadczenie zarówno teatralne,<br />
jak i filmowe. Czy według Pana istnieją<br />
scenariusze uniwersalne, adaptowalne<br />
tak do filmu, jak i do teatru?<br />
Polański bardzo ładnie zrobił Boga<br />
mordu, czyli Rzeź. Są teksty teatralne,<br />
które przy niewielkiej obróbce nadają<br />
się do filmu, ale oczywiście są to inne<br />
media. Można to przyrównać do pracy<br />
z materiałami rzeźbiarskimi. Inaczej się<br />
kształtuje plastelinę, a inaczej wykuwa<br />
w kamieniu. Film jest tworzywem plastycznym,<br />
teatr zaś przypomina pracę<br />
z marmurem. W teatrze przez dwa–trzy<br />
miesiące obrabia się sztukę, ale potem<br />
się chce, żeby osiągnięta forma była<br />
stała. W filmie każdy dzień zdjęciowy<br />
przynosi co innego, potem to się składa<br />
i lepi, a na koniec jeszcze się „ugniata”.<br />
Z kolei później każdy z tych materiałów<br />
inaczej trwa. Film zastyga na lata, zaś<br />
spektakl zbyt długo grany zaczyna „kruszeć”.<br />
Ale owszem, są moim zdaniem<br />
sztuki, które poddają się ufilmowieniu.<br />
To bardzo ładne i sugestywne porównanie.<br />
Jednak wiemy, że były próby<br />
połączenia tych mediów, choćby Teatr<br />
Telewizji, prawda?<br />
Tak. Powstało wtedy coś pomiędzy gatunkami.<br />
Ani to nie był teatr, ani film.<br />
Ja w każdym razie bardzo źle trawię<br />
bezpośrednie przeniesienia.<br />
A Teatroteka?<br />
A nieee. Teatroteka to jest właśnie<br />
nowy gatunek, specyficzny tylko w Polsce.<br />
Tu nie ma przeniesienia jeden do<br />
jednego. Te adaptacje są raczej swoistymi<br />
utworami audiowizualnymi, nie<br />
teatrem telewizyjnym.<br />
Od początku przewidziany jest taki<br />
sposób realizacji i pod tym kątem powstaje<br />
scenariusz?<br />
Tak. Występuje tu zgodność tego, co<br />
chce się powiedzieć, z tym jak się chce<br />
powiedzieć.
Nie ma zbawienia poza<br />
teatrem<br />
Patrycja Soliman (Emilia), Jan Englert (Baron Münchhausen), Ewa Wiśniewska (Jakobina), Hubert Paszkiewicz (Ernest) w Baronie<br />
Münchhausenie dla dorosłych. Reżyseria: Maciej Wojtyszko; foto: Krzysztof Bieliński. Zdjęcia z archiwum Teatru Narodowego.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
27
Dawno temu zrobiłem telewizyjną<br />
Ferdydurke. To była adaptacja moja<br />
i żony. Uważam, że mimo wszystko się<br />
udała i w dużym stopniu była zgodna<br />
z Gombrowiczem. Obejrzał to Jerzy<br />
Skolimowski, który przymierzał się do<br />
swojej filmowej wersji Ferdydurke. Ja<br />
także miałem propozycję zrobienia<br />
z tego filmu, ale przyznam, że nie wiedziałem<br />
jak. Proporcja słów potrzebna<br />
mi w teatrze telewizji była idealna,<br />
a filmu nie umiałbym z tego zrobić.<br />
Skolimowski nakręcił film Ferdydurke,<br />
ale nie przekonała mnie jego wersja.<br />
Dlatego wierzę w ten nowy gatunek audiowizualny.<br />
Zdjęcia z prób Barona Münchhausena dla dorosłych (Jan Englert i Maciej Wojtyszko).<br />
Foto: Krzysztof Bieliński<br />
To, co na taśmie celuloidowej<br />
było bardzo trudne<br />
do osiągnięcia jako trik,<br />
teraz jest przerażająco łatwe<br />
Czy nie obawia się Pan, że w epoce<br />
percepcji obrazkowej, dodatkowo<br />
podbitej dwuletnią pandemią, teatry<br />
będą się kurczyły ustępując miejsca<br />
takim właśnie tworom? Że ludzie<br />
będą woleli oglądać wszystko z własnej<br />
kanapy, zwłaszcza że dostępne<br />
są coraz bardziej zaawansowane<br />
algorytmy do generowania obrazu?<br />
Zgadzam się, że dużo zmieniła pandemia.<br />
Zgadzam się też, że bardzo<br />
dużo zmieniają nowe możliwości<br />
techniczne tworzenia obrazu. To, co<br />
na taśmie celuloidowej było bardzo<br />
trudne do osiągnięcia jako trik, teraz<br />
jest przerażająco łatwe. Komputerowe<br />
systemy animacji wyzwalają tak<br />
olśniewające możliwości, że trudno<br />
jest odpowiedzieć na pytanie,<br />
co będzie dalej. Mnie niepokoi fakt,<br />
że tego wszystkiego jest tak dużo.<br />
Np. na festiwalach i koncertach muzycznych<br />
jest mnogość różnych bajerów<br />
świetlnych. Można nimi naprawdę<br />
głęboko wchodzić w narrację<br />
obrazu, ale ja naprawdę nie wiem,<br />
co z tej lawiny przetrwa, tj. co okaże<br />
się na tyle wartościowe, żeby się<br />
zachowało. Łatwiej prorokować, że<br />
28<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
zabraknie wody. Może gdybym mógł<br />
porównać dwa materiały, powiedzmy<br />
Wilczyńskiego i kogoś tam, to mógłbym<br />
przesądzić o tym, co zostanie,<br />
a co przepadnie. Nieprzypadkowo padło<br />
nazwisko Wilczyński, bo mamy tu<br />
do czynienia z przykładem kogoś, kto<br />
z ogromną pracowitością przez wiele<br />
lat dążył do tego, żeby sztuka była<br />
taka, jaką sobie zaplanował, i była<br />
emanacją jego osobowości. Ale są<br />
też wielkobudżetowe produkcje typu<br />
Matrix chociażby czy Gwiezdne Wojny,<br />
które w dużym stopniu organizują<br />
świadomość społeczną. Straszliwie<br />
trudne jest przewidywanie, co będzie<br />
się działo w tej branży za dwadzieścia,<br />
trzydzieści lat i później. Często opowiadam<br />
o takim człowieku, który się<br />
nazywał Kotzebue. W połowie XIX w.<br />
hrabia August von Kotzebue był dostarczycielem<br />
dramatów na wszystkie<br />
sceny Europy. Na podstawie jego tekstów<br />
pisano opery. Wszędzie grano<br />
jego melodramaty. Pewnego dnia powiedział<br />
on takie zdanie: „Kotzebuego oceni<br />
potomność”. No i hrabiego Kocebułego<br />
w świadomości społecznej w tej chwili<br />
właściwie nie ma. A Szekspir jest. Dlaczego?<br />
Widocznie Szekspir przekazał ludziom<br />
coś, co jest uniwersalne zawsze,<br />
a Kotzebue najwyraźniej poszedł na jakąś<br />
łatwiznę, może mówił za prosto. No<br />
i przepadł. Pytanie o sztukę jutra – bardzo<br />
trudne.<br />
Ale frapujące. Bo z kolei do teatru wkracza<br />
film. Choćby poprzez wizualizacje<br />
filmowe czy stricte komputerowe, w jakimś<br />
stopniu zastępujące bądź uzupełniające<br />
scenografię.<br />
Ano właśnie! A może normą będą trójwymiarowe<br />
projekcje.<br />
Na koniec zadam jeszcze pytanie bardziej<br />
osobiste. Jak przekazuje się zamiłowanie<br />
do teatru? Cała Pańska najbliższa<br />
rodzina związana jest w mniejszym
Film jest tworzywem plastycznym, teatr zaś przypomina pracę z marmurem<br />
lub większym stopniu z teatrem, tak<br />
jakby miał on jakąś odśrodkową siłę<br />
rażenia i przyciągania.<br />
Zawsze mówiłem, że teatr jest dobrym<br />
miejscem do życia. Tak w przenośni<br />
oczywiście, jak się robi przedstawienie<br />
o Münchhausenie, to się „mieszka”<br />
u Münchhausena, jak o Paderewskim,<br />
to się bywa u niego itd. Nie zmuszałem<br />
moich dzieci do robienia tego samego<br />
co ja, ale może to jest rzeczywiście trochę<br />
zaraźliwe. Widzę to zresztą u większości<br />
dzieci chowanych „pod sceną”.<br />
Bardzo jestem dumny z tego, co zarówno<br />
Marysia, jak i Adam piszą i reżyserują.<br />
Oni mają swoja drogę, ale robią to<br />
bardzo pięknie. Byłoby śmieszne, gdybym<br />
wpajał im moje przekonanie, ale ja<br />
szczerze uważam, że nie ma zbawienia<br />
poza teatrem. (śmiech) Parkinson (ten<br />
od prawa Parkinsona) powiedział: „Czyż<br />
może być coś przyjemniejszego, niż wymyślić<br />
coś zabawnego, rozweselić ludzi<br />
i jeszcze wziąć za to pieniądze?”.<br />
A pomysł na tzw. czas wolny?<br />
Świętej pamięci Edward Kłosiński,<br />
mąż Krysi Jandy, człowiek, który mnie<br />
bardzo wiele nauczył, mawiał: „A co<br />
ja poradzę na to, że mój zawód jest<br />
moim hobby?”. Może już nie całkiem<br />
tak jest w moim przypadku, bo każdą<br />
wolną chwilę, jak tylko ją mam,<br />
z radością poświęcam wnukom. Tylko<br />
nie zawsze mi dają te dzieci. Właściwie<br />
chętnie bym je czasami na<br />
dłużej „wypożyczał”.<br />
I zabierał do teatru?…<br />
Życzę jeszcze wielu doznań artystycznych,<br />
zarówno we własnych,<br />
jak i cudzych kreacjach. [JN]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
29
Foto: RC<br />
30<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Elżbieta Holeksa-Malinowska<br />
CZYM JEST<br />
Spojrzałam w odbicie.<br />
Pytanie kim jestem lub co widzę<br />
powróciło ze zdwojoną siłą.<br />
Czy tylko zagęszczoną smugę energii,<br />
która myśli, że wie?<br />
Ktoś powiedział: istotą świetlistą<br />
stworzoną na podobieństwo.<br />
Chyba raczej trybikiem<br />
zbyt małym, by świat się obejrzał,<br />
gdy zniknę.<br />
Księgi mówią: tylko prochem,<br />
z którego wyszłam,<br />
do którego zdążam.<br />
Czym więc są te wszystkie zachwyty,<br />
drżenia, dążenia, radość, a nawet łzy?<br />
I myśl, która wyrywa się kanonom.<br />
Czym jest, jeśli jest mną?<br />
Najtrudniej jednak zrozumieć śmiertelność.<br />
31<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
My, dzieci świąteczne<br />
O l g a L i p i ń s k a M ó j p a m i ę t n i k p o t o c z n y<br />
Nie zdążę. Nie zdążę napisać felietonu, nie zdążę<br />
wysłać życzeń przed świętami. Nie zdążę kupić prezentów<br />
pod choinkę i strusich piór na sylwestra. Nie<br />
zdążę zmontować programu na antenę, nie zdążę.<br />
„Nie poganiaj mnie, bo tracę oddech”, kołacze<br />
mi się w głowie piosenka Kory. Do licha, nikt mnie<br />
nie poganiał. Wręcz przeciwnie, mój mąż, spokojny<br />
i łagodny człowiek powtarza mi do znudzenia: Połóż<br />
się chociaż na chwilę, gdzie biegniesz, zatrzymaj się!<br />
A ja, proszę pana, boję się zatrzymać, bo upadnę<br />
i już nie wstanę. Biorę na siebie coraz więcej obowiązków,<br />
coraz mniej mam czasu i coraz bardziej się<br />
boję, że nie zdążę. Mama ma pretensje, że wpadam<br />
do niej jak po ogień, mąż, że nie słucham w ogóle,<br />
co on mówi, przyjaciele, że wymawiam się od wizyt<br />
brakiem czasu. Niech mi pan wierzy, ja naprawdę nie<br />
mam czasu! Boże, co ja za banały plotę!<br />
Bywa tak, że wycinki, fragmenty, które układają się<br />
w szersze spostrzeżenia, całe horyzonty myślowe,<br />
widoczne są dopiero przy rozpięciu narracji na<br />
dłuższy czas. Olga Lipińska w Moim pamiętniku potocznym<br />
ukazuje mniej lub bardziej barwne scenki obyczajowe,<br />
krotochwile – krótko mówiąc – co działo się w jej<br />
życiu na przestrzeni kilkunastu lat. Felietony pisane dla<br />
miesięcznika „Twój Styl” mają urok parodii i karykatury.<br />
Reżyserka odtwarza w nich moment zagubienia przypadający<br />
na czas po transformacji ustrojowej. Uświadamia<br />
również, że powielanie starych wzorców to lekcja, którą<br />
będziemy odrabiać jeszcze wiele lat. Doświadczenia z zeszłego<br />
ustroju nie zawsze pomagają. Lipińska przyznaje,<br />
że praktycznie nie dostawała honorarium za swoją pracę,<br />
a pierwsze wynagrodzenie otrzymała dopiero przy pracy<br />
nad Listami śpiewającymi Agnieszki Osieckiej. Z mężem<br />
byli zadłużeni w ówczesnych kasach pożyczkowych,<br />
32<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
kupowali starocie z desy, spotykali się ze znajomymi na<br />
rozmaitych uroczystych kolacjach i podwieczorkach artystycznych.<br />
Życie mijało, nie było chyba na tyle cierpliwości,<br />
aby myśleć o dołującej peerelowskiej doczesności.<br />
Obok wątków z tzw. sfery życia codziennego pojawiają<br />
się rozważania o obyczajowości Polaków, jak traktujemy<br />
karnawał, post i czy religijność ma w ogóle większe<br />
znaczenie. Nie mogłoby się obyć bez tego rodzaju dywagacji.<br />
Kabaret Olgi Lipińskiej był swego czasu stałym<br />
punktem programu na okoliczność świętowania Nowego<br />
Roku. Przynajmniej dla mnie była to nader wykwintna<br />
uczta artystyczna. Artystka zmieliła w kabarecie różne<br />
postawy wobec tradycji, od patetycznych kukiełek tańczących<br />
w rytm kujawiaczka po chichot historii, nędzę<br />
wzajemnych utarczek, szlachciańskie podrygi, butę<br />
i próżność. Przeżycie z rodzaju tych mistycznych towarzyszyło<br />
mi właśnie przy okazji oglądania wspomnianego<br />
kabaretu. Czyż nie kwiatkiem przypiętym do kożucha,<br />
tym w istocie staje się dzisiaj tradycja. Z jednej strony<br />
traktujemy ten bagaż z irytacją i ubolewaniem, że to<br />
już przeżytek, który do niczego się nie nadaje, a bywa<br />
jedynie przyczyną licznych kłótni przy wigilijnym stole.<br />
Z drugiej zaś można się zastanowić, co z niego moglibyśmy<br />
wziąć i przekształcić na swój użytek, poddać pewnego<br />
rodzaju krytyce, zmianie, być może dać szansę<br />
na zaczątek czegoś nowego. Dzisiaj, zamiast kabaretu<br />
z prawdziwego zdarzenia, mamy szopki zabarwione aż<br />
nadto politycznie, a do tego inny kabaret w rytm muzyki<br />
disco polo.<br />
Najbardziej obszernym obiektem refleksji reżyserki stają<br />
się kompleksy, niedomagania, zacofanie, dążność do sławy<br />
i splendoru przy jednoczesnej wątłej i słabej kondycji<br />
moralnej. Lipińska pokazuje, jak społeczeństwo schodzi<br />
na psy: stajemy się agresywni, opryskliwi, zapatrzeni<br />
w siebie, oglądamy brazylijskie tasiemce, w ogóle nie<br />
zwracając uwagi, że aura lat dziewięćdziesiątych nie
Olga Lipińska, Mój pamiętnik potoczny…,<br />
Prószyński Media, Warszawa <strong>20</strong>14.<br />
przystaje do tych obrazków z ponętną Pamelą i nieziemsko<br />
przystojnym Fernando. W nowej rzeczywistości,<br />
gdzie głodni sukcesów podążają po trupach, widać jak<br />
na dłoni mentalne nieprzygotowanie, brak rozeznania<br />
i nieokrzesanie. Są supermarkety i sex shopy poprzeplatane<br />
starymi budami do rozbiórki, są też ludzie powiązani<br />
z poprzednim systemem i wygląda to tak, jakby czas<br />
się dla nich zatrzymał. Polska dworcowa z odpadającym<br />
tynkiem, ziejącą tymczasowością i brakiem perspektyw<br />
prezentuje się w pełnej krasie. Autorka jest rozczarowana<br />
i zażenowana stopniowym obniżaniem się poziomu<br />
intelektualnego w społeczeństwie, co stało się przyczyną<br />
zawieszenia jej działalności publicystycznej w <strong>20</strong>13 roku.<br />
Starsza damulka psioczy na Polaków: z ich ilorazem inteligencji<br />
jest coś nie tak, daleko za Rumunami i Ruskimi.<br />
Polscy mężczyźni nie są męscy, a kobiety nie mają na kogo<br />
liczyć. Lipińska raz chciałaby wyjechać z kraju, bo tutaj<br />
wiecznie pod wiatr, jak partia nie da żyć, to znowuż dotykają<br />
autorkę czeluście polskiego kapitalizmu. Potem jednak<br />
zwraca uwagę, że ma jeszcze kilka spraw do załatwienia.<br />
Z felietonistką „Twojego Stylu” warto się oswoić. Nie<br />
jest to może najłatwiejsze, bowiem ludzie, którzy przeżyli<br />
już wiele, nabrali pewnej dozy manieryzmu i razem ze<br />
swoją proweniencją nie dają się zwieść na manowce. Na<br />
początku miałem wrażenie, że jest pewien mur niezrozumienia,<br />
nie będzie miło – po prostu jesteśmy z innych<br />
światów. Lipińska, chociaż sama stwierdza, że jest beznadziejna<br />
i nie nadąża, to równie często poucza, drwi,<br />
oburza się, istny wulkan emocji! Pisze, że z prezentów<br />
cieszyć się trzeba. Sam jestem nieco odmiennego zdania,<br />
no ale to nie ta generacja, nie ten tok myślenia. Skąd jednak<br />
wziął się ten nieprzychylny ton mówienia o polskości<br />
i Polakach? Jak pisze we wstępie do zbioru felietonów<br />
Jerzy Duda-Gracz (najukochańszy malarz współczesny<br />
wedle autorki) miłość Lipińskiej do ojczyzny sytuuje się<br />
między drwiną a rozpaczą. Te ambiwalentne postawy są<br />
również po części rezultatem pracy reżyserskiej, gdzie zamiarem<br />
ostatecznym jest potrząśnięcie widzem, danie do<br />
myślenia, że patriotyczna maskarada jest właściwie przaśnym<br />
widowiskiem i to nie zawsze stworzonym ze szczerych<br />
pobudek. Świętowanie, huczne obchodzenie rocznic,<br />
też przywołuje niekoniecznie pozytywne skojarzenia. My,<br />
świąteczne dzieci, lubieżnie obnosimy się z naszą narodową<br />
dumą. Zastanawiam się, czy byłoby miejsce dla Olgi Lipińskiej<br />
w obecnej telewizji publicznej, zapewne ze swoim<br />
krytycznym myśleniem zostałaby szybko powstrzymana.<br />
A jak śpiewa w jednej ze swoich piosenek Artur Rojek, wakacje<br />
i święta to plagiaty dzieciństwa. I czy to świętowanie<br />
czasem nie przebrzmiało, wszak media, spoty reklamowe<br />
krzyczą, mamy świętować. Już każdy dzień jest przecież celebrowaniem<br />
czegoś zakończonym libacją. Tylko czy o taką<br />
Polskę nam szło…? [RK]<br />
Olga Lipińska – reżyserka i scenarzystka teatralna<br />
i telewizyjna, satyryczka, w latach 1955–<strong>20</strong>05 zatrudniona<br />
w Telewizji Polskiej; w latach 1957–1964<br />
autorka i reżyserka Studenckiego Teatru Satyryków<br />
(STS), w latach 1968–1976 reżyserka Krajowego Festiwalu<br />
Piosenki Polskiej w Opolu, w latach 1972–<br />
1974 reżyserka Festiwalu Artystycznego Młodzieży<br />
Akademickiej w Świnoujściu, reżyserka szeregu<br />
inscenizacji w Teatrze Telewizji; laureatka nagrody<br />
„Złoty Ekran” (1968) i nagrody „Wiktor” (1992,<br />
1993, 1999); reżyserka i scenarzystka kabaretów<br />
telewizyjnych Głupia sprawa (1968–1970), Gallux<br />
Show (1970–1974), Właśnie leci kabarecik (1975–<br />
1977), Kurtyna w górę (1977–1981), Kabaret Olgi<br />
Lipińskiej (1990–<strong>20</strong>05).<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
33
JA CHRONIĘ DOBRE IMIĘ, BO JĘZYK JEST MOJĄ MIARĄ*<br />
Byłem w wielu zakątkach kraju nie jako pielgrzym<br />
lecz zwykły człowiek przejazdem do …<br />
Wszędzie to samo niebo nakrywało połacie ziemi<br />
przesiąknięte krwią braterską.Wszędzie mogiły<br />
porastała trawa. A ludzie w pośpiechu deptali<br />
stopy ludziom-mrówkom dźwigającym krzyż<br />
rodzinnego stadła. Czasem tylko słońce rozpalało<br />
promyk nadziei. Deszcz zmywał trud przeżytego<br />
czasu. A śpiew ptaków określał porę roku.<br />
Wszystko to jednak było złudne jak mrok horyzontu.<br />
Na wschodzie kraj obszerny stawał się zupełnie pusty.<br />
Ślady ognisk i pieczary domostw kryły zwinięte mgły.<br />
Z nich dobywał się złowrogi krzyk wiatru.<br />
*Czesław Miłosz Nie tak<br />
Jerzy Stasiewicz<br />
34<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Foto: R.C.
Foto: RC<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
35
FREDRO,<br />
NOWOSIELSKI.<br />
MOCHNACKI…<br />
Trwają przygotowania do jubileuszowego X Międzynarodowego<br />
Zlotu Poetów z Polskim Rodowodem<br />
Wilno <strong>20</strong>23, choć jeszcze nie przebrzmiały<br />
echa tegorocznego zlotu (17-21.10.<strong>20</strong><strong>22</strong>). Organizatorami<br />
imprezy są: Apolonia Skakowska, prezes-dyrektor<br />
Centrum Kultury Polskiej na Litwie, a ze strony polskiej<br />
– Wanda Dusia Stańczak, wiceprezes Rady Głównej<br />
Stowarzyszenia Autorów Polskich.<br />
WIOSNĄ<br />
JUBILEUSZOWY<br />
ZLOT<br />
W WILNIE<br />
Program zlotu jest zawsze bardzo bogaty, uczestnicy<br />
spotkania odwiedzają polskie szkoły na Litwie i prowadzą<br />
lekcje poetycko-muzyczne, przywożą książki, wyszukują<br />
literacko uzdolnionych uczniów, a finałem jest<br />
zawsze gala w sali koncertowej Domu Kultury Polskiej<br />
w Wilnie. Podczas takiego wieczoru poeci wystawiają<br />
spektakl złożony z autorskiej twórczości, a okrasą jest<br />
zwykle występ znakomitego polskiego zespołu folklorystycznego<br />
działającego na Litwie.<br />
Spektakl nie jest przypadkowym zlepkiem utworów –<br />
jest zawsze zamknięty w pewnych ustalonych ramach.<br />
Często są to międzynarodowe antologie wydawane<br />
pod patronatem Stowarzyszenia Autorów Polskich, promowane<br />
w takiej formie. Poruszane tematy są trudne:<br />
przemoc, tolerancja, ojciec, matka, tęsknota, a obecnie<br />
powstaje kolejna, nosząca tytuł Słona wódka. Gali towarzyszy<br />
też zawsze pamięć o patronie roku ustanawianym<br />
przez Sejm RP. W <strong>20</strong><strong>22</strong> roku patronami są: Maria<br />
Grzegorzewska, Maria Konopnicka, Ignacy Łukasiewicz,<br />
Józef Mackiewicz, Wanda Rutkiewicz, Józef Wybicki<br />
oraz romantyzm polski. Do ostatniej gali wybrani zostali<br />
wielcy romantycy m.in. Adam Mickiewicz, Juliusz<br />
Słowacki, Zygmunt Krasiński, Fryderyk Chopin. Do nich<br />
poeci napisali listy i wiersze. Wszystko przeplatane było<br />
muzyką. Powstał spektakl, który z powodzeniem mógłby<br />
wejść do repertuaru niejednego teatru…<br />
W i l n o<br />
MIĘDZYNARODOWY ZLOT POETÓW<br />
Z POLSKIM RODOWODEM<br />
Co będzie na jubileuszowej gali, na jubileuszowym zlocie?<br />
Z pewnością nie zostaną pominięci patroni roku<br />
i któryś zagra pierwsze skrzypce. Sejm RP już wybrał:<br />
rok <strong>20</strong>23 będzie rokiem Wojciecha Korfantego, Pawła<br />
Edmunda Strzeleckiego, Aleksandra Fredry, Aleksandry<br />
Piłsudskiej, Maurycego Mochnackiego, Jadwigi Zamoyskiej<br />
i Jerzego Nowosielskiego.<br />
Warto rozważyć udział w X jubileuszowym zlocie, który<br />
ma się odbyć na przełomie kwietnia i maja. Zgłoszenia<br />
już ruszyły na adres: klubhumoru2@wp.pl<br />
[WDS]<br />
36<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
STAR<br />
Dust<br />
21<strong>22</strong><br />
Szanowni Państwo.<br />
Dokładnie sto dziesięć lat temu,<br />
w <strong>20</strong>13 roku, pewien wariat<br />
zrobił pierwszą edycję Festiwalu<br />
Poezji Słowiańskiej Czechowice-<br />
-Dziedzice.<br />
Zamarzył o tym pewnie dużo wcześniej,<br />
później pomyślał, jeszcze później,<br />
w swojej naiwności, by nie rzec<br />
wariactwie, zaczął działać. No i stało<br />
się. W roku <strong>20</strong>13, przy wtórze pukających<br />
się w czoła malkontentów, impreza<br />
wystartowała. Żebyż to wraże<br />
siły wiedziały, jak to się rozrośnie, jaką<br />
piękną imprezą się to stanie, nie poprzestałyby<br />
zapewne na pukaniu się<br />
we wraże czoła, ale przedsięwzięłyby<br />
jakieś wraże działania. A one – nie,<br />
nic nie zrobiły, zakładając, że wszystko<br />
umrze naturalną koleją rzeczy, no bo –<br />
pieniądze, no bo – czas. No bo nawet<br />
wariat (a może przede wszystkim on)<br />
ma ograniczoną wytrzymałość psychiczną.<br />
Tak więc doszły owe wraże siły<br />
do wniosku, że nie ma się czym przejmować.<br />
Umrze samo. Nie umarło.<br />
Ale kolej koleją, a Ryszard Grajek,<br />
bo o tym wariacie mowa, miał pociąg.<br />
Jako ekonomista miał pociąg do poezji,<br />
a jako poeta miał pociąg do ekonomii.<br />
I te dwa pociągi stworzyły kolej, tam<br />
i z powrotem zwożącą poetów z kraju<br />
i ze świata (z Indii, Wielkiej Brytanii,<br />
Włoszech, Ukrainy, Litwy, Bułgarii,<br />
Rumunii, Węgier, Czech, Słowacji) do<br />
festiwalowej stacji głównej w Czechowicach-Dziedzicach,<br />
a stąd do przesiadkowych<br />
stacji Festiwalu w Bielsku-<br />
-Białej, Krakowie, Cieszynie, Tychach,<br />
Goczałkowicach i Wilamowicach. I zapewne<br />
to ekonomiczne doświadczenie<br />
oraz jakość prezentowanej poezji sprawiły,<br />
że przedsięwzięcie przyjęło się,<br />
rozrosło i ugruntowało swoją wysoką<br />
pozycję na mapie imprez poetyckich<br />
w Polsce.<br />
Jednak twórca zadbał o najważniejszą<br />
cechę, odróżniającą ten festiwal od innych,<br />
podobnych imprez tego rodzaju<br />
w Polsce – o atmosferę (78% azotu,<br />
21% tlenu, 1% pozostałych gazów i 2%<br />
PSz [Pozytywnego Szaleństwa], czyli<br />
atmosfera na 102!).<br />
Uczestnicy poeci podkreślali serdeczną<br />
atmosferę panującą na festiwalu<br />
i brak rywalizacji. Podobne odczucia<br />
mieli też zaproszeni goście specjalni<br />
– poeci, znawcy, wykładowcy i propagatorzy<br />
poezji o ugruntowanych,<br />
wysokich pozycjach nie tylko w naszym<br />
kraju. Aleksander Nawrocki, Łyczezar<br />
Seliaszki, Mirosław Bochenek,<br />
Valeriu Butulescu, Maciej Szczawiński,<br />
Juliusz Wątroba, prof. Anna Węgrzyniak,<br />
Marina Ilie, prof. Marian Kisiel,<br />
Rozalia Aleksandrowa, prof. Zofia Zarębianka,<br />
Józef Baran, dr Siva Rama<br />
Prasad Lanka, dr Mykoła Martyniuk,<br />
prof. Dmytro Chystiak, Ganu Ganev,<br />
dr hab. Michał Kopczyk, dr hab. Marek<br />
Bernacki, Wojciech Kass, Tomasz<br />
Jastrun… i wielu innych, wcale nie<br />
mniej ważnych gości festiwalu, którzy<br />
bywają z racji niekwestionowanej sławy<br />
poetyckiej czy naukowej na wielu<br />
festiwalach i spotkaniach, podkreślali,<br />
że ujęła ich świetna atmosfera, rzadko<br />
spotykana na podobnych imprezach<br />
poetyckich o takim zasięgu i tej rangi.<br />
Zapewne wielu z Was domyśla się już,<br />
że fundamentem dzisiejszej, setnej już<br />
edycji Międzyplanetarnego Festiwalu<br />
StarDust jest właśnie Festiwal Poezji<br />
Słowiańskiej Czechowice-Dziedzice<br />
Ryszarda Grajka. W <strong>20</strong><strong>22</strong> roku ówcześni<br />
uczestnicy 10. edycji Festiwalu<br />
ze zdumieniem i niedowierzaniem<br />
słuchali słów Ryszarda, że wycofuje<br />
się z organizacji tej pięknej imprezy.<br />
Nie wiedzieli wszakże, że znalazł już<br />
zapaleńców i zamierza im pomagać<br />
w kontynuacji przedsięwzięcia, które<br />
powołał do życia i tak pięknie rozwinął.<br />
Darowuje je teraz światu, ale będzie<br />
doradzał, pomagał i wspierał swoich<br />
następców.<br />
Witam poetów z naszej kolebki Ziemi,<br />
jak również Księżycan, Marsjan, Uranian<br />
i liczną grupę Kometan. Będziemy<br />
się również łączyć Przesyłem Nadmózgowym<br />
z poetami ze wszystkich<br />
sześciuset pięćdziesięciu trzech Międzygalaktycznych<br />
Misji Poetyckich Sonetem<br />
w Czarną Dziurę.<br />
Każdy z Was przecież wie, że 50 lat<br />
temu medycyna została skreślona<br />
z listy Nauk, odkąd odkryto, że poezja<br />
posiada właściwości lecznicze i profilaktyczne,<br />
że działa na wszystkie organy,<br />
podnosząc jakość życia i wydłużając<br />
je znacznie. Ale poezja to nie tylko<br />
funkcje lecznicze.<br />
Do dziś pamiętamy o opanowaniu za<br />
pomocą poezji Buntu Prompterów,<br />
a o rozwiązaniu nią problemu mniejszości<br />
etycznych uczą dzisiaj na Międzymóżdżach<br />
Wyższościowych.<br />
Przywitajmy więc radośnie dobroczyńcę<br />
ludzkości, będącego w świetnej<br />
formie fizycznej i płodnego poetycko<br />
(498 książek poetyckich, 79<br />
powieści, 47 biografii i 16 autobiografii<br />
) protoplastę i patrona duchowego<br />
naszego Festiwalu – Ryszarda Grajka,<br />
odśpiewując starosłowiańską szantę<br />
Niech Mu gwiazdka pomyślności nigdy<br />
nie zagaśnie.<br />
Wasz międzygalaktyczny felietonanista<br />
PS: Na wczorajszym przedwstępnym<br />
galaxyparty trochęśmy wygrzmocili<br />
międzygwiezdnej gorzkiej i księżycowej,<br />
stąd być może chwiejny, pomimo<br />
posiadania 15 odnóży i odręczy,<br />
grzechot delegatów – obserwatorów<br />
z odległych cywilizacji, w których życie<br />
oparte jest na prozie. [BJ]<br />
37<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Tematy tabu<br />
1<br />
Przyglądam się życzliwie naszemu<br />
światu. Obserwuję go z nory<br />
kreta i z lotu jastrzębia, chociaż<br />
przypisany przyziemności, by mieć<br />
pełniejszy, przestrzenny obraz stereo,<br />
a nawet kwadrofoniczny. Bo latający<br />
drapieżnik nie sięgnie swoim bystrym<br />
wzrokiem w głąb krecich korytarzy,<br />
a ślepe stworzonko grzebiące się<br />
w ziemi nie zazna jaskółczego błękitu.<br />
My mamy to szczęście, że możemy być<br />
zarówno jastrzębiami (byle nie tak drapieżnymi!),<br />
jak i kretami (byle nie tak<br />
zakompleksionymi), a czasem nawet,<br />
szkoda że tak rzadko, Ludźmi (przez<br />
duże L) – w dodatku rozumnymi.<br />
Dlatego tym bardziej zdumiewa mnie<br />
i jednocześnie przeraża zacietrzewienie<br />
bliźnich, uznawanie jedynie<br />
słusznych swoich (a jeśli swoich, to<br />
lepszych) racji z fanatycznym sposobem<br />
(bezmyślnego) myślenia. I to<br />
niezależnie od płci, wieku, wykształcenia,<br />
wyznania… Jeszcze mam przed<br />
oczami dziadka, dosłownie stojącego<br />
(a raczej słaniającego się) nad grobem,<br />
który oczekującym na autobus<br />
babciom obrazowo tłumaczył, co by<br />
zrobił tym złodziejom, sku*****-<br />
nom i innym ch***m za to i owo…<br />
A był tak sugestywny i przekonany<br />
o słuszności swoich poglądów, że jeśli<br />
ktokolwiek śmiałby mieć inne zdanie,<br />
natychmiast by go zamordował solidną<br />
laską, którą zamiast podpierać<br />
swój gasnący żywot, wymachiwał<br />
i wygrażał wyimaginowanym wrogom<br />
oraz realnemu błękitnemu niebu…<br />
J u l i u s z W ą t r o b a<br />
A przecież cała uroda świata to różnorodność.<br />
Nie znajdziemy takiego<br />
samego listka na drzewie, a pod<br />
mikroskopem takiej samej śnieżnej<br />
gwiazdki, takich samych linii papilarnych…<br />
Od razu przyszło mi na myśl,<br />
jakże genialne w swojej prostocie,<br />
stwierdzenie C.K. Norwida dotyczące<br />
szczególnie nas: „Umiemy się tylko<br />
kłócić i kochać, a nie umiemy się<br />
różnić pięknie i mocno”. Autor tego<br />
cytatu też różnił się, aż za bardzo, od<br />
sobie współczesnych. Dopiero po latach<br />
tę odmienność zaakceptowano,<br />
co więcej, do dzisiaj się przywołuje<br />
jego myśli… Nie jest to sprawa mody<br />
czy trendu – jak można powiedzieć<br />
bardziej współcześnie – lecz głębokiej<br />
mądrości, przenikliwości, a nawet<br />
proroczych wizji…<br />
38<br />
Rysunki: Sergio Palazon<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Ale nie umiemy się pięknie różnić.<br />
Nie potrafimy? Nie chcemy? Egoizmy<br />
i zacietrzewienia odbierają szacunek<br />
dla innych poglądów, zabijają tolerancję,<br />
wzniecają bezsensowne, negatywne<br />
emocje. Czy już w kodach<br />
genetycznych mamy przekazane<br />
fanatyzmy, silniejsze od zdroworozsądkowego<br />
spojrzenia na siebie i bliźnich?<br />
Smutne i straszne w skutkach<br />
jest to, że umiemy się tylko brzydko<br />
różnić…<br />
Pomyślałem kiedyś, że nasze życie<br />
i nasz świat, ten mały, na wyciągnięcie<br />
ręki, ograniczony Odrą i Bugiem,<br />
a także ten bezgraniczny, od atomu<br />
po kosmos, byłby o wiele piękniejszy<br />
(a my razem z nim), gdybyśmy<br />
umieli sobie odmówić, choćby tylko<br />
na próbę (np. w czasie wakacji), rozmów<br />
na pewne tematy. Nazwijmy je<br />
umownie tematami tabu. Rozmów<br />
jałowych, jątrzących, nakręcających<br />
emocje, dołujących, depresyjnych,<br />
podnoszących niebezpiecznie temperaturę<br />
idiotycznych sporów, rozmów,<br />
które niczego nie zmieniają,<br />
a podsycają zamęt w niespokojnych
łebkach, wzbudzając nienawiść i inne<br />
najgorsze instynkty czy emocje.<br />
Zakazanymi tematami powinny być<br />
wszystkie te, które wywołują negatywne<br />
skojarzenia, wprowadzają<br />
w mrok i pesymizm. Są to zwykle rozmowy<br />
o problemach, na które nie<br />
mamy najmniejszego wpływu, więc<br />
po co je poruszać? By popaść w nerwicę,<br />
w zniechęcenie, w dekadencję?<br />
Wprawdzie głupie gazetki i mądre<br />
traktaty podsuwają nam katastroficzne<br />
wizje – od nieudolności rządów po<br />
zagrożenie atomowe – ale co z tego,<br />
że będziemy o tragicznych skutkach<br />
wynikających z tych informacji krakać<br />
czarno jak wrony w dziecięcej piosence,<br />
które „w czarnych barwach widzą<br />
świat”? Nic dobrego, a już najmniej<br />
dobrego w naszym zdrowiu psychicznym!<br />
Rządu przed wyborami się nie<br />
zmieni, a o zbrojeniach atomowych<br />
decydują możni tego świata – najczęściej<br />
niestety psychopaci! Najzdrowiej<br />
byłoby się odizolować od<br />
hiobowych wieści, zaszyć w pustelni<br />
i w sobie, aby stworzyć indywidualną,<br />
własnościową namiastkę raju,<br />
w którym dobro, piękno i harmonia.<br />
Oczywiście – to utopia z kolorowego<br />
snu. Po śnie jednak przebudzenie<br />
i brutalna rzeczywistość, z aferami,<br />
wojną tuż-tuż, brakiem węgla (choć<br />
dom ogrzewam gazem), inflacją, bezprawnym<br />
„prawem”…<br />
Moja dobra znajoma, karmiona takimi<br />
informacjami, najdosłowniej<br />
się pochorowała – ciśnienie tętnicze<br />
oszalało, a stany lękowe wprowadziły<br />
ją w depresję. Na szczęście miała<br />
jeszcze tyle siły i woli, żeby zlikwidować<br />
telewizor, przestać słuchać informacyjnych<br />
audycji radiowych i zrezygnować<br />
z kupowania kolorowych<br />
gazetek, w których niezdrowe sensacje<br />
przeganiają zdrowy rozsądek.<br />
Z wolna dochodzi do siebie, chodząc<br />
po lesie (jeszcze nie wyciętym!), słuchając<br />
ptaków, które może jeszcze na<br />
wiosnę uwiją gniazda (jak będą miały<br />
gdzie), czytając wybrane, pełne optymizmu<br />
książki.<br />
Dlatego proponuję hasło: 3 × NIE!<br />
Po pierwsze: NIE dla rozmów o polityce!<br />
Po drugie: NIE dla rozmów o religii!<br />
Po trzecie: NIE dla rozmów o chorobach!<br />
(szczególnie zalecane dla osób<br />
w pewnym wieku).<br />
2Definicji polityki mamy wiele. Nie<br />
będę się jednak podpierał uczonymi<br />
formułkami, a intuicyjnymi odczuciami<br />
wielorakich rodzajów, wariantów,<br />
odcieni, tego wszechobecnego zjawiska,<br />
a raczej zjawisk, którym można<br />
przypisać miano polityki. Dlaczego<br />
politykę umieściłem na pierwszym<br />
miejscu? Z tej prostej przyczyny, że<br />
w czasach, w których przyszło nam<br />
żyć, pojawia się wszędzie. Nawet<br />
tam, gdzie jej obecność jest zbędna,<br />
niepotrzebna, a powinna być nawet<br />
zakazana! Niestety, jest nachalna,<br />
bezczelna, bezwzględna, wciskająca<br />
się jak zatrute powietrze w każdą<br />
przestrzeń i szczelinę, by zapełnić<br />
próżnię, zdominować wszystko, otumanić<br />
rozumnych, a idiotów utwierdzać<br />
w idiotyzmie. Ma do dyspozycji<br />
wszystkie współcześnie dostępne<br />
środki manipulacji, uzależniające jak<br />
twarde narkotyki tych nieszczęśników,<br />
którym brakuje siły, by jej się<br />
pozbyć. Tym bardziej, że decyduje<br />
o życiu maluczkich i wielkich.<br />
Praprzyczyną tego stanu rzeczy jest<br />
wyniesiona chyba z samego raju,<br />
z podszeptów najciemniejszych piekieł<br />
(i typów spod gwiazdy o tej samej<br />
barwie) chęć dominacji nad drugim<br />
człowiekiem, którą nazwiemy<br />
umownie żądzą władzy. Ta groźna<br />
jednostka patologiczna jest silniejsza<br />
niż instynkt samozachowawczy.<br />
Zaślepia i odbiera pamięć. Dotknięci<br />
nią osobnicy wierzą ślepo w swoją<br />
misję i nieśmiertelność. Stąd zachowują<br />
się tak, jak się zachowują – ich<br />
priorytet stanowi strach przed utratą<br />
władzy – dlatego tak często, zamiast<br />
załatwiać bieżące sprawy, prowadzą<br />
nieustającą kampanię przed kolejnymi<br />
wyborami, która sprowadza się<br />
do opluwania przeciwników strącanych<br />
do piekieł i wychwalania swoich<br />
urojonych zasług. Władza przez nich<br />
sprawowana (zawsze nieomylna,<br />
póki mają władzę) jest przedsionkiem<br />
siódmego nieba, na które, według<br />
własnego mniemania, jak najbardziej<br />
39<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
zasłużyli. To bolesne i dramatyczne, że<br />
władzy nie sprawują ludzie, których<br />
predysponowałaby do tego mądrość<br />
i roztropność, a gruboskórni, twardzi<br />
i bezwzględni osobnicy, którzy do władzy<br />
dochodzą, najdosłowniej, po tru<br />
pach – po drodze tracąc moralność<br />
i humanitaryzm. Co gorsza, ich działania<br />
powodują skłócanie Bogu ducha<br />
winnych normalnych ludzi, którzy skołowani,<br />
mamieni, ogłupiani na wszystkie<br />
sposoby opowiadają się za tą czy<br />
ową opcją, przyjmując narrację swoich<br />
„autorytetów”. Stąd zacietrzewienie<br />
w rodzinnych stadłach, sąsiedzkich<br />
kontaktach – słowem – od dołu do samej<br />
góry. I to, czego nie udało się zrobić<br />
z narodem nawet w latach komuny,<br />
udało się, niestety, demokratycznie<br />
wybranym władzom…<br />
Można by wiele, bo polityka to temat<br />
rzeka, zatruta jak nasza Odra. I też nie<br />
ma winnych. Boję się, że – być może<br />
– ukaże się oficjalny komunikat podpisany<br />
przez naukowe autorytety, iż<br />
przyczyną śmierci setek ton ryb było<br />
zbiorowe samobójstwo pływających<br />
istot na wieść o tym, jak jesteśmy<br />
traktowani przez UE… To taki śmiech<br />
przez łzy albo łzy przez śmiech, bo<br />
„jeno śmiech nam się ostał”…<br />
3Drugi temat tabu – religie – łączy się,<br />
czasem nierozerwalnie, z pierwszym,<br />
czyli polityką. Bo wiara, z której się<br />
rodzą religie, mimo iż powinna zerkać<br />
i spozierać w stronę nieba, to i na<br />
ziemi chce mieć często jak najwięcej<br />
do powiedzenia. A jeśli na omotanej<br />
polityką ziemi, to i w samej polityce.<br />
Stąd kolejne zarzewie sporów, kłótni,<br />
waśni, już nie tylko zantagonizowa-<br />
40<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
nych ideologii pod różnymi sztandarami,<br />
ale na krajowym poletku, gdzie<br />
ci, którzy powinni służyć, chcą jednocześnie<br />
rządzić, a rządzący robią<br />
wszystko, by pozyskać przychylność<br />
„służących”, która wpłynie na poparcie<br />
spolegliwego elektoratu.<br />
Ludzie potrzebują wiary. W przeciwnym<br />
razie nie istniałaby od zarania<br />
ludzkości aż po współczesność. Nie<br />
byłoby też niewiary, która jest jej<br />
drugą połową, dopełnieniem czy wariantem<br />
do wyboru życia na chwilę<br />
(z nadzieją na wieczne) albo jednego,<br />
jedynego życia, które kończy się<br />
w trumnie, ewentualnie w gustownej<br />
urnie otulonej kwiatami.<br />
Wiara jest piękna, zwłaszcza w teorii.<br />
Głoszona przez namaszczonych,<br />
czujących się wywyższonymi i upoważnionymi<br />
do głoszenia prawdy objawionej<br />
oraz… własnych poglądów.<br />
Za dobre życie obiecują nagrodę<br />
i straszą ogniem wiekuistym za popełnione<br />
winy. Sami jednak, jakże<br />
często, zachowują się tak, jakby piekła<br />
nie było albo zostało zarezerwowane<br />
dla maluczkich, zastraszanych<br />
przez wieki.<br />
Gdyby przywódcy religijni postępowali<br />
zgodnie z zasadami wiary, które<br />
głoszą, świat nie byłby wstrząsany na<br />
przestrzeni wieków wojnami religijnymi,<br />
Świętą (a raczej diablą) Inkwizycją<br />
ani mordowaniem bliźnich w imię<br />
Boga, przedstawianego jako Bóg Miłości,<br />
a nie mściwy starzec, unicestwiający<br />
w barbarzyński sposób niewinne<br />
istoty poczęte za Jego przyzwoleniem,<br />
na Jego obraz i podobieństwo…<br />
Dramat ludzkości to także brak<br />
wspólnego zdania na temat Boga.<br />
Stąd różni bogowie powoływani<br />
przez odmienne kultury. I odwieczny<br />
spór: który Bóg prawdziwy, która<br />
wizja Boga lepsza? Jeśli nie da się<br />
słowem, to ogniem i mieczem trzeba<br />
dowieść wyższości swojego bóstwa.<br />
Boga Miłości przepoczwarzyć w Boga<br />
Nienawiści, gdy święte racje z piekła<br />
rodem i wszelkie niegodziwości,<br />
łącznie z najstraszliwszymi mordami,<br />
znajdują uzasadnienie.<br />
Żyją też coraz liczniejsze rzesze ludzi<br />
niewierzących. Skoro zostali stworzeni<br />
wolnymi, mogą, i mają prawo, wybierać<br />
również niewiarę, która może<br />
być cenniejsza niż wiara, bo dobro<br />
i piękno są ogólnie dostępne, a bycie<br />
prawdziwym człowiekiem nie potrzebuje<br />
etykietek czy przynależności…<br />
4Trzecim składnikiem tej umownej<br />
triady są choroby. Już od samego<br />
mówienia o nich można się pochorować!<br />
Autentycznie. Nauka zna takie<br />
przykłady, szczególnie gdy jest się hipochondrykiem!<br />
Co więcej – można<br />
nawet umrzeć, będąc zdrowym, gdy<br />
uda się sobie wmówić, że straszna<br />
choroba drąży nasze ciało.<br />
Choroby wszelakie zawsze były<br />
wdzięcznym tematem rozmów.<br />
Szczególnie intensywnym po osiągnięciu<br />
wieku, który stwarza okoliczności<br />
sprzyjające, by stały się jednym<br />
z głównych tematów konwersacji.<br />
Przed laty „chorobowe rozmowy”<br />
odbywały się głównie w tasiemcowych<br />
(tasiemiec w przewodzie pokarmowym,<br />
w dodatku uzbrojony,<br />
to też poważna choroba!) kolejkach<br />
po mięso, cukier, kawę… po wszystko,<br />
bo wszystkiego brakowało. Teraz<br />
gdy wszystkiego, prócz deficytowego<br />
rozumku, jest pod dostatkiem,<br />
choroby, a raczej rozmowy o nich,<br />
przeniosły się do sieci. W związku<br />
z tym ogłupianie indywidualne stało<br />
się masowe, a przez to czyni jeszcze<br />
większe spustoszenie w niezbyt rozgarniętych<br />
łepetynach głodnych niesprawdzonej<br />
wiedzy medycznej z pogranicza<br />
zabobonów i kawałów typu<br />
„poszła baba do lekarza…”. Niebezpieczne<br />
jeszcze bardziej niż dzielenie<br />
się podejrzaną wiedzą są szeroko oferowane<br />
cudowne środki i terapie na<br />
uleczenie wszystkich chorób razem<br />
wziętych i każdej z osobna. Łącznie<br />
z obietnicą zmartwychwstania już<br />
tu na ziemi. Niestety niejedna osoba<br />
przeniosła się szybciej w zaświaty,<br />
gdy stosowała idiotyczne terapie czy
zawierzyła cudotwórcom-szarlatanom<br />
swoje życie. Naiwnych nie sieją.<br />
To samosiejki, które za swoją głupotę<br />
płacą nie tylko pieniędzmi…<br />
Choroby to temat nośny i atrakcyjny<br />
także dlatego, że jesteśmy na nie narażeni<br />
i nikomu nie udało się przeżyć<br />
życia bez chorób. Jednak nawet do<br />
chorób trzeba mieć zdrowe podejście,<br />
szczególnie psychicznie zdrowe.<br />
By nie spełniały się samospełniające<br />
się przepowiednie, hodowane i pielęgnowane<br />
wizje, w których wszystko<br />
to marność nad marnościami,<br />
a finałem tych marności jest straszliwa<br />
choroba przyczajona w wystraszonej<br />
duszyczce, czyhająca tylko, by<br />
się ujawnić i zagryźć, i unicestwić…<br />
siła mnie na kawę, by pochwalić się<br />
najnowszą operacją – ginekologiczną!<br />
Zamarłem, bo swoim zwyczajem<br />
chciała pokazać miejsce dotknięte<br />
przez skalpel! Z przerażenia zaniemówiłem,<br />
bo mi… pokazała! Ale po<br />
chwili odetchnąłem, gdyż – na moje<br />
szczęście – owa operacja polegała<br />
na nacięciu dolnej części brzucha.<br />
Obejrzałem to z pewnym zainteresowaniem<br />
i zrozumieniem, by nie<br />
sprawić zawodu swojej dobrej i…<br />
poznanej anatomicznie znajomej.<br />
– Aż się boję, co dalej dasz sobie poprawić…<br />
– wydukałem.<br />
– Jak to co?! Zmniejszę sobie biust,<br />
bo po tej operacji kręgosłupa jest<br />
zbyt wielki i ciężki!<br />
– Opamiętaj się, przecież twój biust<br />
jest piękny! – Próbowałem ją odwieść<br />
od tego szalonego pomysłu.<br />
– Już zdecydowałam! Mam termin!<br />
– Ręce i inne członki mi opadły…<br />
5<br />
Daję Państwu moją marną głowę,<br />
że gdybyśmy umieli powstrzymać<br />
rozpuszczone ozory i pominęli wyżej<br />
wymienioną tematykę w naszych<br />
rozmowach małżeńskich, sąsiedzkich,<br />
sołeckich, gminnych, powiatowych,<br />
wojewódzkich, ogólnopolskich<br />
i międzynarodowych, od razu<br />
poprawiłoby się nasze samopoczucie,<br />
a co za tym idzie, nastawienie<br />
do tego najpiękniejszego ze światów<br />
oraz – oczywiście – zdrowie (o którym<br />
mowa w punkcie trzecim), nie<br />
mówiąc już o tym, że małżeńskie stadła<br />
oraz sąsiedzkie, gminne itp. spo-<br />
Ja tu tak abstrakcyjnie teoretycznie,<br />
a przecież na wyobraźnię najbardziej<br />
działają przykłady (wie to każdy<br />
ksiądz, który chce nastraszyć zbłąkane<br />
owieczki, by zawróciły na drogę<br />
cnoty). Dlatego przykład prosto z mojego<br />
życia. Mam znajomą: atrakcyjną,<br />
młodą kobietę. Na pierwszy rzut oka<br />
bez wad, a z samymi zaletami. Jednak<br />
każda rozmowa z nią zaczyna<br />
i kończy się na chorobach i przeżytych<br />
zabiegach. Ale nie tylko, bo znajoma<br />
(która głosi wszem i wobec, że<br />
jest moją przyjaciółką), demonstruje<br />
regularnie to, co właśnie ze sobą zrobiła.<br />
Na początku dowiedziałem się,<br />
że jest bardzo wrażliwa, wyznała mi<br />
też, iż cierpi na ból głowy, bezsenność<br />
i okresową depresję – zależną<br />
od okresu, który też jest rozregulowany.<br />
Poznałem również całą aptekę<br />
leków, których używa, ziółek, których<br />
wywary spija oraz suplementów różnorakich<br />
diet. A potem sukcesywnie<br />
poznawałem mapę jej ciała po chirurgicznych<br />
ingerencjach. Zaczęło się od<br />
usuniętych brodawek: pod wargą, bo<br />
szpeciły; na szyi, bo były drażnione<br />
przez naszyjnik; na lewej łopatce, bo<br />
obcierane przez stanik (widziałem!).<br />
Później wymusiła operację tarczycy,<br />
ponieważ pojawił się mały guzek,<br />
który mógł się przecież przekształcić<br />
w raka (z przejęciem opowiadała<br />
i pokazywała ślady na szyi), następnie<br />
była operacja cieśni nadgarstka,<br />
potem operacja żył (podobno wyglądały<br />
tak brzydko, że nie mogła nosić<br />
bluzek z krótkim rękawem), następnie<br />
pokazała mi, w miejskim autobusie,<br />
miejsce po usunięciu wyrostka<br />
robaczkowego, a stojąc w pociągu do<br />
Katowic, bo zabieg odbył się przed tygodniem,<br />
cięcie po operacji odcinka<br />
lędźwiowego kręgosłupa – rzeczywiście<br />
tylko trzy centymetrowy ślad tuż<br />
nad kością ogonową. Wczoraj zaprołeczności<br />
oddychałyby harmonią,<br />
pokojem, spokojem<br />
i miłością bliźniego…<br />
Niestety wiem, że to utopia.<br />
Właśnie w radiu donoszą,<br />
że polityk X doniósł na Y, iż<br />
jest świnią, gwiazdka alfa<br />
doniosła na leciwą gwiazdę<br />
omega, że ta uwiodła<br />
jej osiemdziesiątego partnera,<br />
a sąsiadka mi doniosła<br />
– razem ze świeżymi<br />
jajcami od szczęśliwych kur<br />
(szczęśliwych, bo nie politykują<br />
i biegają wolno, poszukując<br />
smakołyków pod<br />
postacią dżdżownic i innego<br />
kalorycznego robactwa) –<br />
że ksiądz z sąsiedztwa ma<br />
burzliwy romans z lokalną<br />
panią polityk, zajmującą<br />
eksponowane stanowisko<br />
w ważnym urzędzie miejskim.<br />
Całe szczęście w tym<br />
nieszczęściu, że efektem<br />
romansu jest szczęśliwie (na)poczęte<br />
dzieciątko, a przy obecnym dramatycznym<br />
przyroście naturalnym „każde<br />
dziecko na wagę złota”, jak niegdyś<br />
każdy kłos… Szkoda tylko, że atrakcyjna<br />
mężatka już straciła stanowisko (nie<br />
wiadomo jeszcze, czy ślubnego też),<br />
a osoba duchowna po cielesnych<br />
igraszkach została przeniesiona do innego<br />
gniazdka zwanego plebanią.<br />
Zakończmy te przydługie rozważania<br />
konstatacją: tematami tabu powinny<br />
być sprawy i sprawki, fakty i ploteczki<br />
wywołujące niezdrowe emocje, zacietrzewienia,<br />
nienawiści na poziomie<br />
sioła i państwa, na które nie mamy<br />
żadnego wpływu, a jedynie wysysają<br />
nam energię, sącząc równocześnie jad<br />
nienawiści. Gdybyśmy jednak zgodnie<br />
z moimi (o)błędnymi sugestiami wyrugowali<br />
z naszych rozmów, życia rodzinnego<br />
i społecznego wymienione<br />
wyżej tematy tabu, to o czym byśmy<br />
rozmawiali? O kwitnących kwiatuszkach,<br />
zidiociałych staruszkach, życiu<br />
erotycznym mrówek na biegunie południowym?<br />
Oglądali z wypiekami na<br />
twarzach programy typu „magia sprośności”,<br />
„zboczeniec szuka żony” czy<br />
„sanatorium wszeteczności”? Może to<br />
i głupsze… Nie może, a z pewnością, ale<br />
za to bezpieczniejsze, szczególnie dla<br />
zdrowia psychicznego, by omijały nas<br />
choroby somatyczne. Wiadomo nie<br />
od dziś, że „w zdrowym ciele zdrowy<br />
duch”, a ze zdrowym duchem zdrowe<br />
ciało, czego Państwu życzę… [JW]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
41
WOJCIECH KASS<br />
PIĘCIU POETÓW W OGRODZIE<br />
Dwugłos Dwugłos poetycki poetycki<br />
Co widzą, co zajmuje ich uwagę?<br />
Znaki katastrofy, które na ogół są nieodczuwalne;<br />
mysiekróliki zjawisk, drobne przesunięcia,<br />
ćwierć obroty przewidzenia, jakby rzecz,<br />
która od lat zalega w miejscu, nie była tą samą,<br />
a drzewo nie do natury lecz tartaku już przynależało.<br />
Co więc na zdjęciu, stojący od lewej, widzi Dakowicz?<br />
– podryg firanki w otwartym oknie i jeden<br />
klapek na stopie do kościoła zmierzającego<br />
gospodarza? A Matusz, i on w białej koszuli,<br />
na tle światłem popielonej zieleni z ręką<br />
na ramieniu Dakowicza, co jego okoserce łapie?<br />
– kląskawkę rozrywającą glizdę, a przecież<br />
powinna zjadać owady lub nasionka?<br />
I co Kass, który siedząc wyciągnął nogi?<br />
– szklaneczkę wina w trawie,<br />
która przewraca się bez żadnego powodu?<br />
Co douważa spoczywający obok Kuczkowski?<br />
– drżenie lampy pod firmamentem altanki,<br />
dolegliwość któregoś z organów powietrza?<br />
Siedzący z prawej Bieszczad najbardziej oniemiał.<br />
Widocznie z całej piątki spostrzega w sekundzie to,<br />
co nazbyt jest wyraźne, ale jeszcze nie razi.<br />
Podobne znaki geolodzy nazywają sejsmicznymi,<br />
historycy – dziejowymi, a ogół jak zawsze<br />
wzrusza ramionami lub czym popadnie.<br />
A poeci? Poruszeniami słowociała ziemi,<br />
bez którego nie ma żadnej wymiany,<br />
co najwyżej swędzi dokuczliwa świadomość,<br />
ciarki przechodzą po krzyżu, włoski stają na skórze.<br />
Czego stoicie, czego siedzicie w ogrodzie,<br />
na co czekacie poeci; lepiej wędrujcie,<br />
do czego tuż przed swoją śmiercią mistrz nakłaniał uczniów,<br />
wędrujcie pomiędzy pomarłymi, żywymi, tymi,<br />
którzy nie domarli i nieście wieczność w słowie<br />
jak wiatr niesie, a ziemia ciąży.<br />
Potem zaśniemy i my.<br />
42<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
STANISŁAW MALINOWSKI<br />
ODPOWIEDŹ – RESPONDERE<br />
„...czego stoicie, czego siedzicie w ogrodzie,<br />
na co czekacie poeci? Lepiej wędrujcie...”<br />
W. Kass<br />
Na ławeczce w ogródku nad rzeką<br />
zajmuje mnie Twój wiatr znad jeziora.<br />
Jak dobre jest słowo we właściwym czasie.<br />
Patrzę, czy za dużo ludziom i ziemi nie ciążę.<br />
Zanim spłonie stara gałązka czereśni,<br />
jeszcze raz spojrzę na wierzchołek drzewa,<br />
gdzie nieosiągalne korale owoców<br />
spływają słodyczą spadziowego lata.<br />
Odszukać Cię łatwo na twarzach książek.<br />
Widzę Cię z mej ławeczki nad rzeką.<br />
Są w niej ryby, ale cóż łowienie<br />
w zagęszczonej rozmowie kamieni…<br />
Mam świąteczną z wesela koszulę<br />
i wygodne skórzane trzewiki.<br />
Do pary mnie trzyma Opatrzność za rękę,<br />
bym zobaczył chwałę in excelsis Deo.<br />
Patrzę się wpół głodny na ucztę gawronią<br />
i na posłankę morza, mewę białą.<br />
Patrzę się na nurogęsi w locie tuż nad wodą,<br />
a widzę wędrowanie przez potok dzieciństwa.<br />
Oślepia refleksami lampka wina w trawie.<br />
Wylało się na obrus zielony z toastem –<br />
na chrzciny, chłopcy, na chrzciny.<br />
Czy nie szkoda szklaneczki wina?<br />
Jeśli mnie nie wzrusza lampka wina w trawie –<br />
wykreśl mnie z ogółu.<br />
Tu zachód słońca jest nad innym krajem,<br />
a chciałbym wiedzieć, co za horyzontem.<br />
Dwugłos Dwugłos poetycki poetycki<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
43
44<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Salustiano<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
45
WSZYSTKIE<br />
ODCIENIE<br />
CZERWIENI<br />
46<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Salustiano García<br />
Urodzony w 1965 roku artysta malarz Salustiano García Cruz jest absolwentem Uniwersytetu Sztuk<br />
Pięknych w Sewilli. Dzieła tego hiszpańskiego artysty to zazwyczaj czerwone lub białe obrazy utrzymane<br />
w czystej koncepcji stylu renesansowego (szczegółowe studium formy, wirtuozyjne półtony<br />
i wyraźne pociągnięcia pędzla). Cisza, spokój oraz perfekcja to cechy charakterystyczne malarstwa Salustiano.<br />
Bohaterowie jego dzieł to samotne postaci górujące nad pustą i monochromatyczną przestrzenią. Pojawiają<br />
się niczym w snach, w których królują wszystkie odcienie koloru czerwonego. Humanizm jest głównym<br />
tematem obrazów Salustiano. Jego minimalistyczne portrety są hipnotyzujące i niepokojące – pozbawione<br />
tła zostawiają szerokie, niczym nieograniczone pole do interpretacji, uruchamiają najgłębsze pokłady wyobraźni<br />
każdego widza. Prace artysty inspirowane są renesansem, ale też surrealizmem i współczesnym<br />
światem. Płeć, dzieciństwo, przemoc, religia, symbole – na obrazach Salustiano zacierają się granice, łamane<br />
są kody, a czerwień wymazuje wszelkie punkty odniesienia, pozostawiając jedynie czyste emocje. Salustiano<br />
występuje jako łącznik pomiędzy bohaterami swoich dzieł i odbiorcą – jest swoistym rozmówcą w niemych<br />
konwersacjach ze swoimi modelami. Stara się przekazać głębszą ekspresję, aurę i to wszystko, co dzieje się<br />
(lub dziać może) poza portretem. Rzut oka i uchwycone na fotografii spokojne i tajemnicze rysy nieznanych<br />
przechodniów to jedyny kontakt, jaki autor nawiązuje z portretowanymi przez siebie postaciami. Ten niezwykły<br />
artysta swoimi oryginalnymi dziełami przyciągnął uwagę świata sztuki i wybrednych kolekcjonerów na całym<br />
świecie. Salustiano García Cruz odrzuca jednak etykiety i skupia się na czystym pięknie i jego tworzeniu.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
47
ozmawia: renata cygan<br />
Moje obrazy to modlitwy<br />
Opowiedz nam o początkach swojej przygody z malowaniem.<br />
Kiedy zacząłeś interesować się sztuką?<br />
Bardzo wcześnie. Miałem 5 lat, gdy podjąłem decyzję<br />
o swojej przyszłości, a zrobiłem to z prozaicznego powodu:<br />
narysowałem obrazek i pokazałam go mamie. Kiedy go zobaczyła,<br />
nie ukrywała zaskoczenia i przytuliła mnie pełna<br />
emocji i wielkiego wzruszenia. Pamiętam to jak dziś. Poczułem<br />
wtedy, że jej reakcja, ten uścisk w pewien sposób nałożył<br />
na mnie odpowiedzialność, aby zostać artystą. To było<br />
tak, jakbym nagle otrzymał pozwolenie na spróbowanie<br />
swoich sił w tym kierunku. Przyzwolenie, duchowe wsparcie<br />
ze strony matki jest niezbędne do rozwinięcia pełnego<br />
potencjału, który nosimy w sobie. Od tamtego momentu<br />
wszystkie moje doświadczenia i starania skierowane były<br />
w stronę tworzenia sztuki. Odtąd żyję dla sztuki.<br />
Moją książkę Alma Mater (Matka karmiąca) dedykuję<br />
mojej mamie, a co za tym idzie wszystkim matkom, które<br />
swoją miłością i mądrością inspirują nas i dają niezbędną<br />
pewność siebie, abyśmy dawali z siebie to, co najlepsze.<br />
Przeczytałam, że Twój styl i podejście do malarstwa<br />
zmieniły się, kiedy odwiedziłeś Włochy w 1992 roku.<br />
Co tak bardzo na Ciebie wpłynęło, że zdecydowałeś się<br />
zmienić swoje myślenie i sposób, w jaki pracujesz?<br />
Tak, podróż do Włoch sprawiła, że definitywnie i bezwarunkowo<br />
oddałem się sztuce realistycznej. Podziwiając<br />
i odkrywając architekturę, rzeźbę i malarstwo renesansu,<br />
stykając się z nimi na żywo, na wyciągnięcie ręki, w całej<br />
ich cielesności, a nie tylko z fotografii, zrozumiałem, że to<br />
w książkach z algebry trzeba szukać sposobu na przekazywanie<br />
emocji. Zdziwiło mnie wtedy, że wielcy artyści renesansowi<br />
byli w większości bardzo blisko nauki – podobnie jak naukowcy<br />
badali przyrodę, analizowali ją, aby znaleźć strukturę<br />
i zbliżyć się do wielkiej tajemnicy piękna, harmonii i proporcji.<br />
48<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Po powrocie do Hiszpanii moja intencja była doskonale<br />
zdefiniowana: wywołać u odbiorców moich obrazów emocje<br />
podobne do tych, jakie odczuwałem, kontemplując<br />
dzieła sztuki wielkich mistrzów.<br />
Co według Ciebie reprezentuje włoski renesans?<br />
Tak jak nasza epoka bierze za punkt wyjścia narodziny Jezusa<br />
Chrystusa, tak w sztuce momentem zwrotnym jest właśnie<br />
włoski renesans. Wszystko, co powstało od tamtej pory, jest<br />
punktem odniesienia do tej odległej, niezwykłej epoki.<br />
Ale powiedziałeś też: „Mogłoby się wydawać oczywiste,<br />
że maluję jak dawni mistrzowie. Formalnie może to być<br />
prawda, ale konceptualnie bliżej mi do malarza jaskiniowego”<br />
– czy mógłbyś to rozwinąć?<br />
Sztuka rodzi się jako przejaw magiczno-religijny. Człowiek<br />
z Cro-Magnon przedstawiał na malowidłach w jaskiniach<br />
to, co chciał otrzymać od bóstw. Mogę powiedzieć, że<br />
moje obrazy to modlitwy i tak jak jaskiniowiec maluję to,<br />
co chcę posiadać. Jaskiniowcy malowali swoje pragnienia,<br />
ja reprezentuję swoje, czyli świat idealny, pogodny, gdzie<br />
Piękno jawi się jako synonim Dobra Absolutnego.<br />
Twoje obrazy przedstawiają głównie ludzi. Czy kiedykolwiek<br />
chciałeś mierzyć się z innymi tematami? Czy popełniałeś<br />
np. pejzaże lub czystą niefiguratywną abstrakcję?<br />
W moich obrazach jest obecna pewna „abstrakcja”. Moja sztuka<br />
jest antynarracyjna. I choć postaci i elementy, które maluję,<br />
są rozpoznawalne, w rzeczywistości nie mają znaczenia.<br />
Właściwie moje płaskie tła to abstrakcyjne pejzaże. Czerwień<br />
to synteza nieba o zmierzchu, dźwięcznego i absolutnego.<br />
Czerń to las w bezksiężycową noc. Ale nocą las tętni<br />
życiem. Jeśli w ciszy obejrzysz jeden z obrazów z czarnym<br />
tłem, usłyszysz świerszcze, żaby, nocne ptaki i szelest opa-
dających na ziemię suchych liści. Białe kwadraty to niedawno<br />
zaśnieżony step, ale bez zimna. Natura jest moją<br />
wielką nauczycielką i pojawia się we wszystkich moich<br />
pracach w sposób rozstrzygający i definitywny.<br />
Pracujesz tylko z trzema elementami: pustym tłem,<br />
postacią i kompozycją. Czy kiedykolwiek czułeś się<br />
ograniczony, uwięziony we własnej koncepcji?<br />
Czerwień<br />
ma<br />
moc<br />
przekraczania<br />
własnego<br />
stanu<br />
jako<br />
koloru<br />
Ponieważ wybieram je starannie, świadomie, czuję się<br />
z nimi bardzo dobrze. Sztuka, która mnie zachwyca,<br />
powstała pod ścisłą cenzurą, dlatego chcę stawiać granice<br />
mojej artystycznej wolności. To w ograniczeniach<br />
rodzi się i wzrasta wyobraźnia i poezja.<br />
W swoich obrazach figuratywnych przekazujesz głębszą<br />
ekspresję, aurę podmiotu, duchowość. Malujesz<br />
portrety z natury, czy pracujesz ze zdjęciami? Jak wygląda<br />
u Ciebie proces tworzenia?<br />
Obraz zaczyna się od sesji zdjęciowej (dziś niemożliwa<br />
byłaby praca z modelem przez dwa miesiące w pracowni).<br />
W czasie sesji staram się, aby światło i atmosfera<br />
były idealne – takie, jakie chciałbym przenieść na<br />
obraz. Moim celem jest, aby oryginalny pomysł i rezultat<br />
się pokrywały. Nie ma improwizacji, choć czasami<br />
obraz stawia opór i trzeba go oswoić. Chociaż maluję<br />
ze zdjęć, staram się, aby moje obrazy nie wyglądały jak<br />
fotografie. Nawet jeśli jest to naturalistyczny realizm.<br />
Gdy maluję, to zaczynam od czerwonego tła, przedstawienia<br />
postaci ludzkiej, a potem bardzo głęboko<br />
i intensywnie pracuję z pustą przestrzenią.<br />
49<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Model<br />
jest jak aktor –<br />
to silnik<br />
do przekazywania<br />
emocji<br />
w kierunku<br />
widza<br />
Dlaczego czerwony?<br />
Bo jest pełen konotacji i intencji. Pochodzi<br />
od łacińskiego coloratus (colorare,<br />
„kolorować”) i jest to kolor par<br />
excellence. Czerwień ma moc przekraczania<br />
własnego stanu jako koloru. To<br />
więcej niż kolor – to symbol, który sugeruje<br />
piękno i ponadczasowość, ale<br />
jednocześnie siłę. To kolor krwi, religii<br />
i wybranych. Czerwień na moich obrazach<br />
jest właściwie metaforą nieba<br />
i transcendentalizmu.<br />
mogą mi pomóc przekazać jakąś szczególną<br />
emocję. Powiedziawszy to, chciałbym<br />
wyjaśnić, że chociaż pracuję z prawdziwymi<br />
modelami, moje prace nie przedstawiają<br />
prawdziwych ludzi, ale raczej ich<br />
idealną wersję. Pojawiają się na moich<br />
obrazach, tak jak Dorian Gray pojawił się<br />
na portrecie. Chodzi mi o to, że wycieram<br />
z ich twarzy wszystkie ślady rozczarowania<br />
czy frustracji. Dlatego ludzie identyfikują<br />
się z moimi obrazami: bo są one lustrem,<br />
w którym odbija się obraz tego, kim oni<br />
sami pragną być.<br />
50<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
A kim są Twoi modele?<br />
Moi modele to zwyczajni ludzie. Nie<br />
muszą być piękni, ale muszę wyczuć, że<br />
Usuwając tło, usuwasz kontekst. Interpretacja<br />
tematu staje się czysto ludzka,<br />
wolna od etykietek i piętna społecznego.<br />
Obraz pozostawia dużo miejsca
na interpretację, widz może zbudować<br />
własną historię prezentowanej osoby.<br />
Powiedziałeś wcześniej, że misją tych<br />
portretów nie jest opowiadanie historii.<br />
Zastanawiam się, czy (kiedy zaczynasz<br />
malować) masz w głowie jakąś historię?<br />
Nie, nie ma historii – chcę tylko przekazać<br />
wrażenia. Kiedy odczuwam jakąś emocję<br />
w określonej sytuacji, zastanawiam się, jak<br />
mógłbym spróbować przekazać to uczucie<br />
widzowi. Często te uczucia są celowo rozproszone,<br />
nieskoncentrowane.<br />
Namalowałeś serię obrazów przedstawiających<br />
postać dziecka (zwykle kojarzoną<br />
z niewinnością) z bronią (związaną z wojną)<br />
– jaki jest zamysł tych obrazów?<br />
Z jednej strony czyste piękno dziecka będzie<br />
wyglądało jeszcze piękniej i czyściej,<br />
jeśli zostanie otoczone pewnymi elementami<br />
silnie kontrastującymi z ideą „dziecka”,<br />
którą mamy głęboko zakodowaną.<br />
Z drugiej strony to, co zamienia wyrażenie<br />
w poezję, to przymiotnik oświetlający<br />
słowo. Przedmioty, które pojawiają się na<br />
moich obrazach, takie jak nóż, zapalony<br />
papieros czy pistolet, są przymiotnikami<br />
definiującymi pojawiający się na obrazie<br />
model i wypełniają go konotacjami, które<br />
z kolei wyzwalają interpretacje w wyobraźni<br />
widza.<br />
Wyobraź sobie mak w kwiaciarni pełnej<br />
kwiatów: będzie niewątpliwie piękny. Ale<br />
jeśli zobaczymy ten sam mak samotny na<br />
polu bitwy, na tej całej spalonej przestrzeni<br />
spustoszonej pod ołowianym niebem<br />
– to wtedy, och, ta czerwień będzie najpiękniejszą<br />
i najbardziej zapierającą dech<br />
w piersiach czerwienią na świecie.<br />
w tradycji portretowania i łączy renesansową<br />
doskonałość z matematycznym<br />
rygorem”. Tak definiuje Twoje<br />
malarstwo amerykańska dziennikarka<br />
Sandra Lodos. Czy zgadzasz się z jej słowami?<br />
Tak.<br />
Twoje prace były wystawiane w wielu<br />
prestiżowych galeriach na całym świecie<br />
(w miastach takich jak: Bazylea, Genewa,<br />
Miami, Nowy Jork, Kolonia, Düsseldorf,<br />
Monachium, Berlin, Sun Valley,<br />
Seul, Meksyk i wielu innych). Która była<br />
dla Ciebie najważniejsza?<br />
Moim zamiarem nie jest opowiadanie historii<br />
z początkiem i końcem. Moje malarstwo<br />
nie jest fragmentem narracji, po prostu<br />
próbuję „napisać” wiersz farbą, która<br />
jest jak niekończąca się linia, jak nieskończona<br />
nić, która się wije i łączy w tkaninę<br />
wierszy.<br />
Czyli jesteś poetą… Wyraźnie widać to na<br />
Twoich obrazach i fakt ten po raz kolejny<br />
udowadnia, że świat sztuki jest połączony,<br />
a poszczególne jej dyscypliny przenikają<br />
się nawzajem, tworząc rzeczywistość<br />
pełną dobra i emocji.<br />
Absolutnie wszystkie. Moje starania, aby<br />
robić wszystko, jak potrafię najlepiej,<br />
i wdzięczność ludzi za moją pracę były takie<br />
same w przypadku wszystkich wystaw.<br />
Chociaż jest jedna… Moja wystawa<br />
w Paryżu w <strong>20</strong>15 roku ze znaną galerystką<br />
z Miami – Galą Kavachniną – była bardzo<br />
wyjątkowa ze względu na jej okoliczności.<br />
Zadedykowałem ją mojej matce, która<br />
miała już alzheimera. Tytuł: Estrella, On<br />
Ne Change Pas był modlitwą, prośbą do<br />
Boga. Dla wszystkich było to bardzo miłe<br />
i ekscytujące show.<br />
„Piękne, niepokojące i głębokie. Takie są<br />
obrazy tego hiszpańskiego artysty, który<br />
krąży po galeriach i targach sztuki na<br />
całym świecie, który swoimi obrazami<br />
w kolorze czerwonym powoduje zwrot<br />
Kogo najbardziej podziwiasz? Czy masz<br />
mistrzów?<br />
Mam wielu. Ale moimi największymi nauczycielkami<br />
zawsze były i są Natura i Cisza.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
51
52<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Mak<br />
w kwiaciarni pełnej kwiatów<br />
będzie piękny.<br />
Ale ten sam mak,<br />
samotny na polu bitwy,<br />
na spalonej przestrzeni,<br />
będzie najpiękniejszą<br />
czerwienią<br />
na świecie<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
53
widza z niepokojącą słodyczą na twarzy.<br />
Obraz ukrywa dwie szczególne historie:<br />
jedną o malarzu, który zastanawia się nad<br />
reinkarnacją Dalajlamy w małej dziewczynce<br />
urodzonej w kraju, który najechał<br />
na Tybet, a drugą o małej dziewczynce,<br />
ofierze chińskiej polityki planowania rodziny<br />
i kultury dyskryminującej dzieci płci<br />
żeńskiej, co zmusza rodziców do pozostawiania<br />
ich w sierocińcach, gdzie czekają<br />
na adopcję przez zachodnią rodzinę.<br />
Właśnie, użyłeś słowa „portret”. Gdy<br />
patrzy się na Twoje obrazy, pierwsze, co<br />
przychodzi na myśl, to słowo „portret”.<br />
Ale sam mówisz, że zdecydowanie nie jesteś<br />
portrecistą, że nigdy nie namalowałeś<br />
portretu. Czy mógłbyś to wyjaśnić?<br />
Nie są to portrety, bo postaci, które pojawiają<br />
się na obrazach, nie przedstawiają<br />
siebie, lecz odgrywają rolę. Dla mnie model<br />
jest jak aktor – to silnik do przekazywania<br />
emocji w kierunku widza.<br />
Jak ograniczona jest Twoja paleta? Ilu<br />
kolorów używasz podczas malowania<br />
obrazu?<br />
Jest ograniczona, ale tylko z wyglądu. Używam<br />
wszystkich kolorów.<br />
Czym jest dla Ciebie sztuka? Jaka jest<br />
Twoja osobista definicja sztuki?<br />
Sztuka u swych początków była bezpośrednią<br />
komunikacją z Bogiem, z siłami<br />
Natury. Teraz jest to komunikacja między<br />
duchowo-emocjonalną częścią artysty<br />
a widzem.<br />
Gdzie widzisz siebie za 10 lat?<br />
Czy mógłbyś opowiedzieć nam więcej<br />
o wystawie Fundacji Dalajlamy The Missing Peace:<br />
Artists Consider Dalai Lama?<br />
Wziąłem udział w wystawie The Missing Peace: Artists<br />
Consider Dalai Lama, która zgromadziła wybitnych<br />
twórców takich jak Bill Viola, Anish Kapoor, Marina<br />
Abramović, Christo, Richard Avedon i Sebastião<br />
Salgado. Od <strong>20</strong>06 roku wystawa ta podróżowała po<br />
świecie i zawitała do wielu miast. Spektakl został zamówiony<br />
przez dwie organizacje, których celem jest<br />
ochrona tożsamości kulturowej i religijnej tybetańskiego<br />
świata: Fundację Dalajlamy i Komitet 100 dla<br />
Tybetu (C100) – organizacji złożonej z wielu noblistów,<br />
prezydentów, artystów i intelektualistów.<br />
Moja praca Reinkarnacja została wybrana na emblematyczny<br />
obraz wystawy. Wydrukowano ją na<br />
okładce katalogu, plakatach i zaproszeniach. Portret<br />
przedstawia chińską dziewczynkę obserwującą<br />
54<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Nie wiem, ale mam nadzieję, że będę tam<br />
szczęśliwy. (śmiech)<br />
Jakie plany na przyszłość?<br />
Zaplanowałem kilka wystaw w galeriach<br />
sztuki na całym świecie i wezmę udział<br />
w różnych targach sztuki. W szczególności<br />
jestem bardzo podekscytowany moim<br />
udziałem w Art Miami [amerykańskie targi<br />
sztuki współczesnej – przyp. red.] – będę<br />
wystawiał swoje obrazy w trzech galeriach.<br />
Wśród nich jest Kavachnina Contemporary,<br />
gdzie zaprezentuję swoją pierwszą kolekcję<br />
biżuterii. Ale przede wszystkim będę się<br />
starał być szczęśliwym i spokojnym.<br />
I tego Ci z całego serca życzę. [RC]
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
55
56<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
PATRZYMY NA TO SAMO NIEBO<br />
Patrzymy na to samo niebo,<br />
Jakub Kurzyński<br />
poranek taki cichy, taki spokojny,<br />
nie mogę już spać, wstaję do pracy,<br />
ktoś w tej chwili uprawia seks,<br />
ktoś w tej chwili się całuje,<br />
ktoś rozmawia, ktoś się kłóci,<br />
ktoś płacze, szepcze, milczy,<br />
gdzieś w tej chwili spada deszcz,<br />
gdzieś spadają bomby,<br />
ktoś w tej chwili umiera<br />
trafiony kulą pod żebra.<br />
Obserwujemy to samo niebo, patrzymy na ten sam księżyc,<br />
który nie dla wszystkich wygląda tak samo.<br />
Wspominasz ten piękny dzień, gdy niebo było spokojne,<br />
kiedy czerwień zachodu nie kojarzyła się ze śmiercią,<br />
kiedy po prostu mogłeś zapalić papierosa,<br />
bez obawy, czy to będzie twój ostatni.<br />
Poranek taki cichy, taki spokojny,<br />
obserwuję jak śpisz, dochodzi 4 nad ranem,<br />
o 4 nad ranem śpi również świat.<br />
Jest cicho. Jest głucho.<br />
Zupełnie jakby ani jedna bomba nie miała<br />
spaść na nasze miasto, które zostanie<br />
zrównane z ziemią.<br />
Proste równanie:<br />
2+2=4, jak iskander+człowiek=śmierć.<br />
Ale w tej ostatniej sekundzie,<br />
jeszcze o tym nie myślimy,<br />
jeszcze śpimy, kochamy się,<br />
kłócimy, czuwamy.<br />
Jeszcze Żyjemy.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
57
Poeta nie zakrzykuje własnego głosu<br />
Pozorny spokój filozofa<br />
Omawiając tom Mądrość<br />
dobra (Poznań <strong>20</strong><strong>22</strong>)<br />
Pawła Kuszczyńskiego,<br />
zacząć trzeba nie od poety<br />
Pawła Kuszczyńskiego, ale od<br />
człowieka Pawła Kuszczyńskiego –<br />
jego osobowości i postrzegania przez<br />
innych. Nie z bliskiego, zgnuśniałego<br />
otoczenia. Tylko z dala. Powiedzmy<br />
z perspektywy wzgórza Stasiewiczówki<br />
[urocza wysepka na obrzeżach<br />
Nysy przyciągająca do siebie poetów,<br />
pisarzy oraz tych wszystkich, którzy<br />
szukają artystycznego wytchnienia –<br />
przyp. red.], nasyconego głębią słowa<br />
pomiędzy dwoma fortami a aleją<br />
lipową, prowadzącą do regulickiej<br />
osady. Bo tam, gdzie spokój, świat<br />
jest najbliższy prawdy.<br />
Minęły lata, a ja przed oczami mam<br />
starszego eleganckiego pana w białym<br />
swetrze z jasną, gęstą czupryną,<br />
zaczesaną do góry niczym nordycki<br />
bóg deklamujący wiersz miłosny dla<br />
swojej Iduny (Wiesławy Siemaszko-<br />
-Zielińskiej), przed którą ukląkł i wręczył<br />
jej rękopis czytanego liryka. Ta<br />
bogini wiosny, której imię znaczyło<br />
dosłownie „odnawiająca, odmładzająca”,<br />
była opiekunką kosza ze złotymi<br />
jabłkami młodości, zawsze pełnego.<br />
Pozwalały one zachować młodość<br />
– szczęśliwy ten, kto je spożył.<br />
A dałbym głowę, że sięgał po nie<br />
poeta z Poznania! Potwierdzeniem<br />
fotografia – i znów Polanica Zdrój,<br />
kawiarnia Bohema. Jesteśmy we<br />
troje: pośrodku grecka poetka Maria<br />
Mistrioti z Chalkidy w zwiewnej<br />
narzucie niczym motyl frunący na<br />
Olimp, po prawej Paweł Kuszczyński<br />
w niebieskim, centkowanym szalu,<br />
ciemnej marynarce, w gustownym<br />
krawacie, z butonierką w tym samym<br />
kolorze, charakterystyczną fryzurą<br />
jak u Zeusa. A ja… A ja mógłbym<br />
być woźnym na Olimpie (jeżeli bym<br />
nie spadł), spijałbym ostatnie krople<br />
nektaru i wyjadał resztki ambrozji.<br />
Bo nieśmiertelność nie zaszkodzi<br />
nawet zwykłemu śmiertelnikowi<br />
na katorżniczej drodze poezji, gdzie<br />
58<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
trakt ubity szkłem, na szyi wieniec<br />
z drutu kolczastego, a rozszalała<br />
ulewa smaga po twarzy. Ale jest nadzieja,<br />
że jutro… najdalej pojutrze…<br />
wyjrzy słońce i rozświetli horyzont,<br />
niekończący się kres wędrówki, do<br />
którego od dnia pierwszego i pierwszego<br />
napisanego wiersza podąża poeta<br />
duszy ludzkiej – tajemnicy jestestwa<br />
człowieka. O tej właśnie nadziei,<br />
duszy, tajemnicy mówi w swoim najnowszym<br />
tomie (ale nie tylko) poeta<br />
Paweł Kuszczyński, rocznik 1939, nad<br />
którego twórczością pochylali się najwybitniejsi<br />
w rzemiośle krytyki. Pomniejsi<br />
chcieli się mierzyć?! Powalała<br />
ich jednak moc słowa i mistrzostwo<br />
nastroju. Dary (talent) dane poecie<br />
przez Boga. Reszty (warsztatu) podobno<br />
można się nauczyć. Jednak nie<br />
każdemu to dane!<br />
Obserwowałem starszego kolegę po<br />
piórze na festiwalach wielokrotnie<br />
(Poeci bez granic – Polanica Zdrój,<br />
Poezja słowiańska – Czechowic-Dziedzice).<br />
Sposób jego zachowania i prezentacji<br />
wiersza powiedzmy codzienny.<br />
Gdy przeistacza się w poetę, jest<br />
w tym coś z misterium, z praźródła,<br />
z homeryckiej poświaty. Powietrze<br />
gęstnieje, publiczność cichnie. Dotyka<br />
– przynajmniej mnie – chłodne,<br />
wytłumione echo rzeźbionego, dębowego<br />
konfesjonału. W dodatku Paweł<br />
Kuszczyński wyznaje pogląd, że<br />
poeta nie może być biernym wobec<br />
otaczającej go rzeczywistości:<br />
Nie można zmienić tego, / co przedtem<br />
było, / poddźwignąć przeszłość,<br />
/ by teraźniejszość zadowolić / uładzonym<br />
wspomnieniem / bytu minionego.<br />
/ Przyszłość najbardziej ze<br />
wszystkich / rzeczy zobaczyć chcemy.<br />
/ Godzić życie z podarowanym czasem<br />
/ człowieka zadaniem.<br />
Do takich odniesień potrzeba bagażu<br />
doświadczeń życiowych (wspomniałem<br />
już – rocznik 1939). A przecież<br />
było ich niemało w polskiej historii<br />
i to wszystko na oczach, niekiedy<br />
z udziałem. II wojna światowa, stalinowski<br />
terror po jej zakończeniu,<br />
polski październik 1956, wydarzenia<br />
marcowe 1968, „Solidarność” i stan<br />
wojenny, odzyskanie niepodległości<br />
z wielkim bezrobociem znaczonym<br />
samobójstwami. Ponoć cena<br />
transformacji. Ostatnio pandemia,<br />
a teraz wielomilionowa fala ukraińskich<br />
uchodźców i strach przed kolejną<br />
wojną. Ile człowiek w stanie jest<br />
udźwignąć na swoich barkach w czas<br />
ziemskiej wędrówki?<br />
W wierszach oprócz pytań znajdujemy<br />
wiele odpowiedzi:<br />
Umiar zaczyna się / od cichego otwarcia<br />
drzwi, / przynosi spokój bliźnim.<br />
Życie jest otwartą przestrzenią, /<br />
w której pragnie wygrywać / z losem.<br />
/ Zachowaj spokój w niepokoju, / nie<br />
spiesz się zbytnio.<br />
Rozmowa dusz najczystszą pozostaje.<br />
/ Słowo syci pamięć.<br />
Mało rozumiemy, jeszcze mniej przeczuwamy.<br />
Stąd ten ból w wierszu Poetom, którzy<br />
odeszli w sierpniu <strong>20</strong>04 roku (Łucja<br />
Danielewska, Tomasz Agatowski,<br />
Czesław Miłosz): Kos odfrunął, przestał<br />
śpiewać / tego lata. / Zerwany<br />
kwiat róży wypełnił / dłoń przychylną<br />
pięknu, / odsłoniły się kolce gałązki.<br />
/ Pozostają na zawsze gwiazdy / ze<br />
swym światłem / dla oczu tęskniących<br />
/ za dalą, tą ojczyzną pragnień.<br />
/ Wchodzimy z obawą w nurt rzeki,<br />
/ nigdy nie tej samej. / Z obawą, czy<br />
na brzegu / nie pozostawiliśmy najcenniejszej<br />
rzeczy. / Tylko miłościwa<br />
ziemia / przyjmuje ból i wołanie, /<br />
przechowa echo / niedokończonych<br />
pieśni. Słyszanych w zadumie tworzenia…<br />
Płomień wskrzesza umarłych.<br />
Wskrzesza pamięć o człowieku…<br />
Pamięć o przeszłości to patriotyzm,<br />
tożsamość. Tematy tak uwypuklane<br />
w wielu lirykach poety nie tylko<br />
w omawianym tomie. Przypomnę;<br />
jest ich czternaście. Tu namacalnymi<br />
przykładami są: Tryptyk katyński
i Córki generała, gdzie Paweł Kuszczyński<br />
w jakże obrazowej narracji<br />
mówi: Znaleźli się na wschodzie<br />
i północy / gdzie Bóg skasowany<br />
/ przez rewolucję, / do ludzi rzadziej<br />
/ przychodzi. // Zamknięci<br />
w oczekiwaniu, / okradzeni z jutra. /<br />
W świtaniu dnia / strzały w tył głowy,<br />
/ krzyk głębi serca. / Zdrętwiały<br />
w zdumieniu drzewa. / Nie dowiemy<br />
się jak umierają / Orły. Nawet te<br />
z tupolewa cięte brzozą. Brzozowy<br />
krzyż – Polakowi/Tułaczowi/Żołnierzowi.<br />
Katyń, Palmiry powinny być<br />
w świadomości narodowej zawsze<br />
obecne i przypominane, by z pamięci<br />
młodych nie wpadły w mroki<br />
zapomnienia. Janina Lewandowska,<br />
córka generała Józefa Dowbora-Muśnickiego,<br />
pilot lotnictwa Wojska<br />
Polskiego II RP. Pierwsza kobieta<br />
w Europie, która wykonała skok spadochronowy<br />
z wysokości 5 kilometrów.<br />
I jej siostra Agnieszka członkini<br />
Organizacji Wojskowej Wilki.<br />
Zamordowane w tych straszliwych<br />
miejscach. Janina, jedyna kobieta<br />
żołnierz, w Golgocie Wschodu.<br />
Agnieszka w Puszczy Kampinoskiej.<br />
Kolejnym – Henryk Dobrzański „Hubal”,<br />
major kawalerii Wojska Polskiego,<br />
sportowiec (jeździectwo),<br />
ostatni polski „zagończyk” jako<br />
dowódca Oddziału Wydzielonego<br />
Wojska Polskiego w czasie II wojny<br />
światowej. Paweł Kuszczyński opisuje<br />
jego wybory tak:<br />
Na przekór umykającym generałom,<br />
pułkownikom, / marszałkowi<br />
i urzędnikom, którzy zgubili obowiązek<br />
– / należało dać odpowiedź… /<br />
Bohatyr szczęściem znajduje Hubala<br />
/ (…) / Koń jakby z żelaza, ważył siły<br />
na zamiary, / galopujący spokojnie<br />
w kłusie, / nie wyrywał się, potrafił<br />
płynąć nad ziemią / jak wiatr na stepie:<br />
/ w bitwie stawał się spiżowym<br />
pomnikiem zwycięstwa. / Podobni<br />
do siebie: / bohaterski jeździec i rumak<br />
nieustraszony / z falującą białą<br />
grzywą, jakby górą flagi. / Byli<br />
z sobą mocno, że wspólne jestestwo<br />
/ staje się ich jedynym dopełnieniem.<br />
/ (…) niebo było polskie<br />
w dni odchodzące do nocy, / cierpliwy<br />
i chłonny słuch wyprzedzające. /<br />
Cnota honoru i upór zmagały się<br />
z czarnym losem. / (…) Świętokrzyski<br />
las tkany jesienią / złotem opadających<br />
liści z wyłaniającymi się<br />
/ czarnymi pniami dębów, klonów<br />
i grabów / stał się dla ułanów Majora<br />
domem, / rozmawiali z nim po<br />
polsku. / Niemieccy żołdacy nie mieli<br />
dostępu / do jego ukrytej tajemnicy,<br />
bali się, / nie umieli walczyć wśród<br />
poszycia i drzew. / Las skrywał Oddział<br />
jak wielka zielona kotara, /<br />
brzuch kłosów stawał się schronieniem,<br />
/ gałęzie wysokich drzew baldachimem.<br />
/ Dla ułanów deszcz był<br />
orzeźwiający, / śnieg nieuciążliwy,<br />
mróz nie był przykry. / Potomkowie<br />
rycerzy spod Cedyni i Grunwaldu /<br />
nie ulękli się ludobójstwa w przybranej<br />
/ masce zmyślonej cywilizacji.<br />
Ostatecznie „Hubal” ginie trafiony<br />
serią z karabinu maszynowego prosto<br />
w serce. Niemcy masakrują jego<br />
ciało i wystawiają na widok publiczny.<br />
Prawdopodobnie palą i zakopują<br />
w nieznanym do dziś miejscu.<br />
Bohater liryczny Pawła Kuszczyńskiego<br />
jest przeświadczony, mimo<br />
burz dziejowych, wiarą w trwałość<br />
ludzkiego istnienia, stąd trend chadzania<br />
własnymi ścieżkami słowa i<br />
prawowanie się ze światem o rzeczy<br />
najważniejsze. Bo Człowiek jest tylko<br />
trzciną, najwątlejszą<br />
w przyrodzie, ale trzciną<br />
myślącą – pisze<br />
Pascal. Friedrich Nietzsche<br />
w Wiedzy radosnej<br />
s.<strong>22</strong>0 zadaje pytanie:<br />
Co jest pieczęcią<br />
osiągniętej wolności?<br />
I daje odpowiedź:<br />
Przestać się wstydzić<br />
samego siebie. Stąd<br />
u Kuszczyńskiego te łopoczące<br />
gdzieś w przeszłych<br />
latach chorągwie<br />
z herbem rodowym,<br />
tropy patriotyczne, religijne<br />
(zaświadczone<br />
rozbudowanym poematem,<br />
historią biblijną<br />
O Józefie, synu<br />
Jakuba), pochwała<br />
surrealizmu (wiersz<br />
Druga strona). Mnie<br />
fascynuje pewność<br />
wypowiedzi literackich<br />
opartych na indywidualnej<br />
wizji świata,<br />
w zestawieniu z semantyką<br />
i zainteresowaniami<br />
poety z Wielkopolski (muzyka poważna,<br />
literatura, malarstwo, film),<br />
które splatają się w jedną całość.<br />
Stąd ogół rzeczy i spraw nabiera filozoficznej<br />
głębi. Stanu, który Platon<br />
nazwał kryształem, czystością myśli.<br />
Według mnie to wszystko wyrwane<br />
z dna duszy poety pokazuje obraz<br />
człowieka pełnego prawdy i wrażliwości.<br />
Sprzeciwiającego się wszystkiemu,<br />
co deformuje człowieczeństwo.<br />
Z próbą przekroczenia progu<br />
ku czemuś jeszcze nieznanemu/niepoznanemu.<br />
Wiele w tomie mamy liryków opatrzonych<br />
dedykacjami, co potwierdza<br />
wieczność pamięci, czasem z retrospekcyjnym<br />
przywołaniem i szeptem<br />
obecności nieobecnych. Dawno nieobecnych,<br />
a ukorzenionych w świadomości<br />
poety. Jest w tym uczuciu<br />
coś Kuszczyńskiego, jakaś czasoprzestrzenna<br />
nieprzystawalność, to dusze<br />
nieznające dali. I pozostańmy z tą tajemnicą…[JS]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
59
Adam Gwara<br />
INTERWIJUU...<br />
Nie pisze pan o miłości.<br />
Pisałem.<br />
Nie wylewa łez biało czerwonych.<br />
Wylałem.<br />
I co?<br />
I nic. Teraz uczę się anglezować.<br />
Po co?<br />
Żeby dotrzeć od słowa do słowa.<br />
A rymy?<br />
Tylko wtedy, gdy się rozpędzę.<br />
Pan się śpieszy?<br />
Przepraszam, ale już będę<br />
leciał.<br />
Och! Niby poeta,<br />
a taki zwrot kolokwialny.<br />
I w ogóle... Co to za chabeta?<br />
Pegaz, proszę pani.<br />
Końgenialny.<br />
60<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
* * *<br />
każdego dnia tracę<br />
tracę bardziej<br />
dzięki tym co pieprzą o morałach<br />
pomagają na swój sposób<br />
używając do tego perfidnych narzędzi<br />
kłamstw szeptów intryg złośliwości<br />
zasłanianiem się<br />
że pamięć gra z nimi w berka<br />
jeśli był żal<br />
już go nie ma<br />
nie czekam na gości<br />
sam otwieram podarki<br />
bardziej niż kiedyś<br />
nie lubię przeciągów<br />
wahania<br />
irytującego stania w drzwiach<br />
a nóż ktoś się zdecyduje<br />
tyle że mnie to nie bawi<br />
i nie wzrusza<br />
antydepresany odebrały mi łzy<br />
jednak to dzięki nim<br />
potrafię spokojnie wziąć oddech<br />
morały na nic się nie zdały<br />
Robert Knapik<br />
Foto: RC<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
61
POLSKI TEATR NA LITWIE<br />
Zespół Polskiego Teatru Studio. Fot. z archiwum Teatru<br />
Teatr na Pohulance. Fot. z archiwum Wilnoteki<br />
Spektakl Pop-ezja Polskiego Teatru. Fot. Joanna Bożerodska<br />
Polskie życie teatralne na Litwie ma długie i piękne tradycje.<br />
Na początku ubiegłego stulecia, jeszcze przed wybuchem<br />
I wojny światowej, staraniem polskiej społeczności Wilna<br />
powstał w litewskiej stolicy okazały gmach przeznaczony przez<br />
fundatora, polskiego ziemianina rodem z Druskiennik Hipolita<br />
Korwin-Milewskiego, na polski teatr. W okresie międzywojennym<br />
budynek ten, zwany popularnie Teatrem na Pohulance<br />
(taką nazwę nosiła wówczas jedna z głównych wileńskich arterii,<br />
przy której się mieści) stał się znaczącym ośrodkiem życia<br />
dramatycznego nie tylko na Wileńszczyźnie, która znajdowała<br />
się wówczas na obszarze Rzeczypospolitej, ale w skali całego<br />
kraju. W latach 1925–29 na Pohulance miał swą siedzibę renomowany<br />
teatr Reduta stworzony przez Juliusza Osterwę.<br />
Hitlerowska, a następnie radziecka okupacja Litwy przerwała<br />
na dwa dziesięciolecia działalność polskiego teatru w Wilnie.<br />
Niemniej, zdziesiątkowana i prześladowana polska społeczność<br />
Litwy szybko wykorzystała pierwsze powojenne odwilże i na<br />
początku dekady lat 60. powstały w Wilnie dwa polskie zespoły<br />
teatralne. Inicjatorką powstania pierwszego z nich w 1960<br />
roku była lekarka i działaczka społeczna Janina Strużanowska.<br />
Na początku grupa działała przy Klubie Pracowników Łączności<br />
pod nazwą Polski Zespół Dramatyczny, a w 1987 roku przyjął<br />
nazwę Polskie Studio Teatralne, którą posługuje się do dzisiaj.<br />
Po śmierci założycielki w 1986 roku kierownictwo teatru przejęła<br />
prowadząca go nadal z powodzeniem polonistka i reżyserka<br />
Lilija Kiejzik. W ostatnich dziesięcioleciach wraz z synem Edwardem,<br />
aktorem i energicznym działaczem kultury, rozwinęła<br />
imponującą działalność nie tylko teatralną, lecz także impresaryjną.<br />
Dzięki niespożytej energii i niepospolitym zdolnościom<br />
menedżerskim duet Kiejzików zdołał częściowo przywrócić teatrowi<br />
polskiemu historyczną scenę na Pohulance, zajmowaną<br />
wciąż w niepodległej Litwie przez zespoły rosyjskie. Od kilkunastu<br />
lat odbywają się tam regularnie nie tylko własne produkcje<br />
artystyczne teatru Studio, lecz także doroczne festiwale i przeglądy<br />
teatrów polonijnych, przybywających do litewskiej stolicy<br />
zarówno z Europy, jak i z dalekich kontynentów. Teatr Studio<br />
specjalizuje się oprócz polskiej klasyki we własnych produkcjach<br />
muzycznych. Ma do dyspozycji zdolnych młodych artystów,<br />
wśród których wyróżniają się piosenkarka i kompozytorka<br />
62<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Jolanta Gryniewicz-Tankielun i obdarzony potężnym basowym<br />
głosem muzyk Czesław Sokołowski.<br />
Zaledwie o trzy lata młodszy od teatru Studio jest Polski Teatr<br />
w Wilnie, założony przez aktorkę i reżyserkę Irenę Rymowicz.<br />
Od początku działania w 1963 roku zespół ten został przygarnięty<br />
przez Pałac Kultury Kolejarzy, gdzie występował przez pierwsze<br />
dekady. Podobnie jak teatr Studio, w pierwszym okresie<br />
działalności specjalizował się w polskiej klasyce. W 1992 roku<br />
w odrodzonej Litwie kierownictwo teatru przejęła zarządzająca<br />
nim do dzisiaj Irena Litwinowicz, która utrzymała tradycyjny repertuar.<br />
Niemniej, w ostatnich latach, wraz z dojściem do głosu<br />
utalentowanej młodzieży, w repertuarze teatru obok przedstawień<br />
„klasycznych” znalazły się oryginalne, nowoczesne spektakle,<br />
wystawiane przez obdarzoną nietuzinkową wyobraźnią<br />
młodą reżyserkę Bożenę Sosnowską. Młode pokolenie zaczęło<br />
posługiwać się nowoczesnymi środkami dramatycznymi, wprowadziło<br />
do przedstawień pantomimę, elementy happeningu<br />
i multimedia. W spektaklach pojawiła się też tematyka współczesna,<br />
charakterystyczna dla dawnej i dzisiejszej Litwy wielojęzyczność,<br />
a kanwą przedstawień stała się twórczość młodych<br />
polskich literatów z Wileńszczyzny. W ostatnich latach niemal<br />
co roku młodzieżówka Polskiego Teatru tworzyła nowy spektakl<br />
i z powodzeniem prezentowała te oryginalne produkcje sceniczne<br />
nie tylko na Litwie, lecz także na festiwalach teatralnych<br />
w Polsce.<br />
Spośród licznych, udanych i ciekawych przedstawień stworzonych<br />
przez obydwa polskie zespoły polecam szczególnie produkcje<br />
muzyczne Polskiego Teatru Studio Na wileńskiej ulicy<br />
i Próba kabaretu. Raz jeszcze Osiecka oraz awangardowe spektakle<br />
Polskiego Teatru w Wilnie Ogłaszam Wilno najgorętszym<br />
punktem planety, MUSZĘ? MOGĘ! i Pop-ezja. Wszechstronnie<br />
uzdolnieni i obdarzeni wyobraźnią młodzi polscy artyści z Litwy<br />
pokazują się publiczności z dobrej strony i zapewniają publiczności<br />
sztukę dramatyczną wysokiej klasy. Szkoda, że teatr na<br />
Pohulance wciąż pozostaje Rosyjskim Teatrem Dramatycznym,<br />
zamiast na równych prawach służyć wszystkim mniejszościom<br />
narodowym i w zrównoważonych proporcjach gościć spektakle<br />
obcojęzyczne. [PK]
Wywiad<br />
z Bożeną Sosnowską –<br />
aktorką i reżyserką<br />
Polskiego Teatru w Wilnie<br />
Autor zdjęć: Justyna Moisejenko<br />
Jak zaczęła się Twoja przygoda z reżyserowaniem przedstawień<br />
awangardowych?<br />
Moja droga z reżyserowaniem zaczęła się w <strong>20</strong>18 roku, gdy<br />
razem z grupą aktorów Polskiego Teatru w Wilnie zrealizowaliśmy<br />
spektakl poetycki Ogłaszam miasto Wilno najgorętszym<br />
punktem planety, oparty na wierszach polskich<br />
poetów związanych z Wilnem. Byli wśród nich klasycy, jak<br />
Adam Mickiewicz, i młodzi współcześni autorzy, m.in. nasz<br />
kolega, aktor i filmowiec Romuald Ławrynowicz. Czułam<br />
i widziałam, że brakuje współczesnych polskich spektakli<br />
na Wileńszczyźnie, takich które mówią o aktualnych problemach<br />
ludzi XXI wieku. Chciałam, żeby widz w czasie<br />
przedstawienia przeżył silne emocje, bo przecież to emocje<br />
w teatrze są najważniejsze.<br />
Które z Twoich produkcji artystycznych uważasz za najważniejsze<br />
i dlaczego?<br />
Uważam, że ostatnia sztuka MUSZĘ? MOGĘ! jest najlepszym<br />
produktem, który zrealizowałam wraz z aktorami<br />
Polskiego Teatrum w Wilnie: Gabrielą Błażewicz, Katarzyną<br />
Kuczyńską, Marią Żukowską i Aletą Kostecką. Jest to spektakl,<br />
który porusza temat bycia kobietą, pokazuje, z jakimi<br />
problemami zmaga się kobieta w codziennym życiu. Scenariusz<br />
opiera się na autorefleksjach aktorek, które opowiadają<br />
widzom swoje historie. Potrzeba wielkiej odwagi,<br />
żeby stanąć przed widzem i pokazać najciemniejszy zakątek<br />
swej duszy. Za to jestem im ogromnie wdzięczna. Prawda<br />
wyrazu sprawia, że spektakl przemawia do widza i jest<br />
w pełni autentyczny.<br />
Czy widzisz szansę wyjścia polskiego teatru na Litwie poza<br />
polskojęzyczny krąg odbiorców?<br />
Wyjście do litewskiego widza wydaje się możliwe, ale jest<br />
to długi proces, na który potrzeba czasu i środków finansowych.<br />
Idziemy w tym kierunku, gramy spektakle<br />
z litewskimi napisami. Pierwszy spektakl zagraliśmy<br />
w czterech językach: polskim, litewskim, rosyjskim<br />
i żydowskim.<br />
W Płonących płotach zagrały artystki różnych narodowości.<br />
Czy zamierzasz kontynuować tę międzynarodową<br />
współpracę i tworzyć spektakle wielojęzyczne<br />
dla ogólnolitewskiej publiczności?<br />
Performance Płonące płoty był niesamowitym wydarzeniem<br />
na Wileńszczyźnie. Grałyśmy razem<br />
z Włoszką Alessandrą Calli, z którą zapoznałyśmy<br />
się podczas projektu BAIT. To jest właśnie droga do<br />
litewskiego widza. W przedstawieniu grałam po litewsku,<br />
w sześcianie – i to właśnie przyciągnęło<br />
widza litewskiego. Oczywiście, do popularności<br />
spektaklu przyczynił się oryginalny i nietuzinkowy<br />
pomysł sześcianu z otworami, który stał naprzeciw<br />
pałacu Ambasady Polskiej w samym środku wileńskiej<br />
starówki. Mieszkańcy miasta mogli podglądać<br />
zwykłe domowe życie czterech kobiet.<br />
Czy myślisz, że w obecnych warunkach teatr na<br />
Pohulance może z rosyjskiego przekształcić się<br />
w międzynarodowy, tak żeby polskie zespoły mogły<br />
z niego korzystać na równych prawach z innymi<br />
mniejszościami narodowymi?<br />
Sądzę, że jest to możliwe. Ale jest z tym związane<br />
pewno ryzyko. Chodzi o to, żeby nie przekształcić teatru<br />
w zwykły dom kultury. Przekształcenie obecnie<br />
działającego teatru w inną instytucję to długi proces.<br />
[PK]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
63
Foto: Sylwia Skarbecka<br />
Warsaw Artists<br />
S z t u k a p r z e d e w s z y s t k i m !<br />
Rozmawia: Anna Maruszeczko<br />
Art house to określenie własne czy<br />
zapożyczone?<br />
Przemek Miłosz: Częściowo zapożyczone,<br />
ale dobrze oddające charakter<br />
tego miejsca, które mieści różne działania<br />
artystyczne i paraartystyczne.<br />
Pisane łącznie oznacza typ filmów<br />
obejmujący produkcje niszowe i niezależne.<br />
Oddzielnie – dom sztuki.<br />
U Was jest i niezależnie, czasem niszowo,<br />
i jak w domu. Łączycie dziedziny<br />
zwyczajowo nie do połączenia.<br />
P.M.: Zwyczajowo nie. Ale rzeczywistość<br />
pokazuje, że można spiąć sztukę<br />
fryzjerstwa, którą się zajmuje Antoni,<br />
ze sztukami plastycznymi, których<br />
kuratorem jestem ja. W przyszłości<br />
wprowadzimy jeszcze działania performatywne.<br />
Czy to jest sztywny podział na role?<br />
Antoni Tkaczyk: U nas wszystko się<br />
przenika.<br />
64<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
P.M.: Razem prowadzimy galerię.<br />
Obaj interesujemy się sztuką. Cenię<br />
kunszt Antka, jego wyczucie formy.<br />
W jakim sensie fryzjerstwo jest sztuką?<br />
A.T.: W sztuce fryzjerskiej mamy do<br />
czynienia z różnorodnością formy<br />
i tworzywa, a także z dowolnością<br />
interpretacji, tak samo jak w rzeźbie<br />
czy w malarstwie. Oczywiście nie<br />
w każdym przypadku fryzjerstwo jest<br />
sztuką.<br />
Jak powstał koncept „Warsaw Artists”?<br />
Czy to przestronne pomieszczenie<br />
w żoliborskim apartamentowcu<br />
z przeznaczeniem na lokal użytkowy<br />
tak podziałało na wyobraźnię?<br />
A.T.: Koncept się urodził na długo<br />
przed otwarciem tej przestrzeni. To<br />
się wzięło z naszych marzeń. W pewnym<br />
momencie doszliśmy do wniosku,<br />
że mamy już i wiedzę, i tak zwane<br />
skille, i doświadczenie w tym, co robimy,<br />
i że warto zacząć pokazywać się<br />
ludziom.<br />
P.M.: Marzenie urzeczywistniało się<br />
dwa, trzy lata. Sporo czasu zajęło nam<br />
szukanie miejsca. Nie interesowało<br />
nas anonimowe centrum. Chcieliśmy,<br />
żeby to było jakieś przyjazne zacisze.<br />
Chodząc do swojej pracowni, też<br />
przy Rydygiera, w Instytucie Chemii<br />
Przemysłowej, zobaczyłem miejsce,<br />
w którym się teraz znajdujemy. Przyprowadziłem<br />
tu Antka i powiedziałem:<br />
„To musi być tutaj”.<br />
A.T. Początkowo bardzo mi się tu nie<br />
podobało. Lubię nowoczesność, ale<br />
to wnętrze wydawało mi się zbyt industrialne.<br />
Co zdecydowało?<br />
P.M.: Zorganizowaliśmy na próbę<br />
wystawę mojego malarstwa. Jeszcze<br />
w absolutnej surowiźnie.<br />
Rozumiem, że była udana.<br />
P.M.: Tak. W ciągu miesiąca zrobiliśmy<br />
remont. I wystartowaliśmy z kolejną<br />
wystawą.
Do galerii „Warsaw Artists” trzeba się<br />
wybrać, nie wchodzi się tu z ulicy.<br />
Foto: Małgorzata Lachowiecka<br />
A.T.: Tak, zależało nam na takim miejscu,<br />
przy którym trzeba się trochę wysilić,<br />
żeby je znaleźć. Chociaż sporo osób<br />
zagląda do nas też przez przypadek.<br />
Jacy ludzie przychodzą do Was oglądać<br />
sztukę?<br />
A.T.: Przeróżni. Oczywiście tacy, którzy<br />
się nią interesują. Przychodzi na przykład<br />
dziewczynka z pieskiem, którego<br />
oprowadza po galerii. Ma siedem, osiem<br />
lat. Jest na każdej wystawie. Taką mamy<br />
tu koneserkę sztuki. Kobieta z dzieckiem<br />
w wózku to częsty obrazek. Przychodzą<br />
wychowawczynie ze swoimi podopiecznymi<br />
z pobliskiego przedszkola. Po sztukę<br />
przyjeżdżają też ludzie, którzy szukają<br />
oryginalnego prezentu.<br />
Nie odgradzacie się od sąsiadów,<br />
wręcz przeciwnie. Z czasem może staniecie<br />
się nawet lokalnym centrum<br />
animacji kultury.<br />
P.M.: Mamy takie plany. I to się dzieje<br />
zupełnie spontanicznie. Nasz art house<br />
przyciąga ludzi z okolicy. Wystawa<br />
Kostyi Volkova, który uprawia sztukę<br />
świadomego kiczu, wyrafinowanej<br />
parodii, pełną odniesień do pop-artu<br />
i do kreskówek, krzykliwie kolorową,<br />
podziałała niczym magnes także na<br />
przedszkolaków, z którymi sąsiadujemy<br />
niemal przez ścianę. (śmiech)<br />
Zamierzamy nawiązać współpracę<br />
z lokalnymi organizacjami. Chcemy<br />
urządzać rozmaite eventy kulturalne<br />
dla Żoliborza. Jesteśmy w trakcie tworzenia<br />
koncepcji wydarzeń kulturalnych<br />
innych niż wystawy. Będą to warsztaty<br />
plastyczne, muzyczne, czytanie na głos.<br />
Jak te dwa światy ze sobą istnieją na<br />
jednej przestrzeni?<br />
P.M.: Z zewnątrz w ogóle nie widać<br />
miejsca Antoniego. Choć to zupełnie<br />
nietypowe, teraz mu bardzo odpowiada.<br />
Daje intymność w pracy. Jest tylko<br />
on i klientka/klient. Z zewnątrz widać<br />
obrazy na ścianach. Te dwie przestrzenie<br />
nie mają sztywnej granicy. Jestem<br />
po architekturze wnętrz. Postarałem<br />
się, żeby to istniało w symbiozie.<br />
&<br />
Przemek Miłosz<br />
Antoni Tkaczyk<br />
„W arsaw Artists”<br />
to art house<br />
na warszawskim Żoliborzu,<br />
stworzony przez<br />
Antoniego Tkaczyka,<br />
stylistę fryzur<br />
i Przemka Miłosza,<br />
absolwenta ASP<br />
w Warszawie.<br />
To miejsce,<br />
gdzie sztuki plastyczne<br />
istnieją w symbiozie<br />
ze sztuką fryzjerstwa<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
65
Kostya Volkov<br />
Zależy<br />
nam<br />
n a<br />
tym,<br />
żeby<br />
prezentować<br />
twórczość<br />
mniej<br />
znaną<br />
że podejmują trudne tematy społeczne,<br />
a jednocześnie są piękne.<br />
P.M.: Polę interesuje feminizm, brak<br />
podmiotowości kobiet w kulturze,<br />
równouprawnienie. Te tematy przekształca<br />
w symbole, tworząc kompozycje<br />
wizualne. A uroda tych prac bierze<br />
się pewnie z jej licznych podróży,<br />
inspiracji orientalnymi kulturami i tropikalną<br />
przyrodą.<br />
U niej też każdy obraz ma swoją historię<br />
opisaną przez artystkę i wyeksponowaną<br />
razem z obrazem. To jest integralne.<br />
Czy można powiedzieć, że Wasz salon<br />
fryzjerski, dzięki obecności sztuki, jest<br />
ekskluzywny?<br />
A.T.: To miejsce nie jest ekskluzywne.<br />
Nie ma tu przedmiotów z drogiej skóry<br />
połączonej ze złotem. Powiedziałbym<br />
o nim raczej, że jest wyjątkowe.<br />
I na pewno nie ma tu napięcia, tak charakterystycznego<br />
dla galerii, do których<br />
człowiek wchodzi i sztywnieje. Nasze<br />
miejsce nie onieśmiela. Zależało mi,<br />
żeby tę swoją część stworzyć przyjazną,<br />
trochę domową.<br />
Tworząc taką atmosferę, oswajacie<br />
sztukę nowoczesną, która dla wielu<br />
i tak jest trudna.<br />
A.T.: To miejsce w założeniu miało być<br />
integrujące, na różnych poziomach.<br />
Zdecydowaliśmy też, że nie będziemy<br />
tworzyć korporacji fryzjerskiej, tylko<br />
będę pracował sam.<br />
66<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Czy artystów, których prace prezentujecie,<br />
dobieracie według jakiegoś<br />
klucza?<br />
A.T.: Wystawiamy artystów niezależnie<br />
od liczby ich wystaw czy wieku.<br />
Zależy nam na różnorodności, ale też<br />
na tym, żeby prezentować twórczość<br />
mniej znaną. Jesteśmy przekonani,<br />
że świat nie słyszał o wielu ciekawych<br />
postaciach. Artyści, z którymi współpracujemy,<br />
uprawiają malarstwo,<br />
a jednocześnie zajmują się grafiką<br />
komputerową, projektowaniem okładek,<br />
tworzą ilustracje. Łączą różne<br />
aktywności artystyczne. To wybór, ale<br />
też wymóg czasów.<br />
P.M.: O Kostyi Volkovie już mówiłem.<br />
Wystawialiśmy też obrazy Franka Wolskiego,<br />
Poli Harrington i Jaśka Balcerzaka.<br />
Moją uwagę swego czasu przykuły<br />
prace Poli Harrington. Może dlatego,<br />
Inny wystawiany w „Warsaw Artists”<br />
artysta Franek Wolski twierdzi coś<br />
biegunowo innego. Malarstwu przypisuje<br />
funkcję emocjonalną i duchową.<br />
Nie jest ono dla niego „ilustracją<br />
myśli, a ekspresją zupełnie innego<br />
porządku wrażliwości i doznawania”.<br />
P.M.: To prawda. To zupełnie inne podejście<br />
do tworzenia. Każdy jest inny.<br />
Jasiek Balcerzak, którego malarstwo<br />
akurat wystawiamy, zafascynowany<br />
jest lasem. Dziecięca fascynacja przerodziła<br />
się u niego w studiowanie formy<br />
i koloru drzewa. Na płótnie łączy<br />
energię i dynamikę drzew z ich spokojem.<br />
Jego celem jest znalezienie harmonii<br />
między tymi przeciwstawnymi<br />
stanami.<br />
Twoja sztuka także jest społecznie<br />
zaangażowana.<br />
P.M.: W moich pracach nie ma symboli<br />
ludzkich, ale mimo to są blisko związane<br />
z człowiekiem.
Pola Harrington<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
67
Jasiek Balcerzak<br />
Franek Wolski<br />
68<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
A Twoje tworzywo artystyczne?<br />
Pola Harrington<br />
P.M.: To tworzywo jest wiecznie żywe.<br />
(śmiech) To jest węgiel. Sprowokował<br />
mnie do tego zimowy smog. Nadużywanie<br />
węgla jako surowca energetycznego.<br />
W swoich pracach używam węgla drzewnego<br />
jako symbolu. On jest też lżejszy,<br />
łatwiej nim operować. Musiałem opracować<br />
technikę umieszczania go na płótnie.<br />
Lubisz czerń?<br />
P.M.: Używam tylko tego koloru. Uwielbiam<br />
czerń jako kolor niekolor. W przypadku<br />
obrazów, które tu widzisz, na płótno<br />
przelałem swoje przerażenie. Robię to<br />
od <strong>20</strong>18 roku. Do tej pory powstało dziesięć<br />
ogromnych obrazów, z których jeden,<br />
pierwszy z tej serii, jest tajny, zamknięty<br />
u mnie w mieszkaniu.<br />
Dlaczego go zamknąłeś?<br />
P.M.: Trochę trwało zanim znalazłem, wypracowałem<br />
swoją drogę w malarstwie.<br />
Mam na myśli swego rodzaju styl. I ja ten<br />
styl znalazłem właśnie przy pierwszym obrazie,<br />
tym zamkniętym.<br />
Te obrazy mają być duże, bo rozmiar ma<br />
także przerażać?<br />
P.M.: Tak. Wręcz pochłaniać odbiorcę. Po<br />
wystawie sam się ich przeraziłem. Schowałem<br />
je do pracowni i nie wchodziłem tam<br />
przez pół roku. Tak więc ten węgiel nie tylko<br />
dobrze się komponuje, nie chodzi tylko<br />
o wywołanie wrażenia estetycznego. Te<br />
prace mają moc.<br />
Jak „Warsaw Artists” promuje swoich<br />
artystów?<br />
P.M.:Nie zajmujemy się profesjonalną promocją,<br />
ponieważ żeby to robić, i w Polsce,<br />
i za granicą, potrzebowalibyśmy większych<br />
finansów. A my jesteśmy na początku drogi.<br />
Mamy swoją stronę internetową, media<br />
społecznościowe. W przyszłości chcielibyśmy<br />
się tym zająć na poważnie.<br />
Konieczność autopromocji jest zmorą<br />
wielu artystów.<br />
A.T.: Niektórzy próbują sami się promować<br />
na przykład w mediach społecznościowych,<br />
jednak to bardzo dekoncentruje<br />
i frustruje. Większość twórców, których<br />
znamy, wolałaby zajmować się twórczością,<br />
a nie promocją.<br />
P.M.: Z tego też się bierze sztuka inspirowana<br />
Internetem, której mamy przesyt.<br />
Artyści nie czerpią z rzeczywistości, tylko<br />
z rzeczywistości wirtualnej.<br />
Jak prezentowani przez Was Twórcy<br />
oceniają „Warsaw Artists”?<br />
A.T.: Są wdzięczni. Galerie, które znają,<br />
są nastawione na dochody. My jesteśmy<br />
na pograniczu. Z czegoś trzeba<br />
utrzymać to miejsce, ale nie robimy<br />
tego wyłącznie dla zysku.<br />
Czy Wasze miejsce jest dochodowe?<br />
Obrazy się sprzedają? I co się lepiej<br />
sprzedaje, co jest bardziej dochodowe<br />
– sztuka czy usługi?<br />
P.M.: Najbardziej dochodowa na tym<br />
etapie jest działka Antka. Z galerią jest tak<br />
jak powiedzieliśmy wcześniej, czyli potrzebna<br />
jest reklama, reklama i reklama.<br />
Wciąż inwestujemy. Na razie wychodzimy<br />
na zero. Ale obserwujemy wyraźną<br />
tendencję wzrostową. I co ważne, nie<br />
mamy żadnych finansowych zobowiązań.<br />
Ja na co dzień jestem grafikiem komputerowym.<br />
W ten sposób zarabiam.<br />
Całe życie zajmowałem się grafiką.<br />
W wieku czterdziestu lat postanowiłem<br />
zacząć studia na Akademii Sztuk<br />
Pięknych w Warszawie. Niedawno je<br />
ukończyłem. Brakowało mi mistrza,<br />
nauczyciela, bo już wcześniej malowałem.<br />
Jestem absolwentem Wydziału<br />
Architektury Wnętrz. Malarstwo<br />
doskonaliłem w pracowni profesora<br />
Andrzeja Zwierzchowskiego,<br />
a rzeźbę – w pracowni profesora Antoniego<br />
Grabowskiego.<br />
Byłem jedną z nielicznych dorosłych<br />
osób na roku. Zakochałem się w tym<br />
wydziale. To mi otworzyło głowę na<br />
świat, chociaż wydawało mi się, że<br />
mam ją wystarczająco otwartą. Antek<br />
bardzo mnie motywował.<br />
A.T.: Wspieramy się mentalnie w trudnych<br />
momentach. Jedno jest pewne:<br />
nie warto kończyć na marzeniach,<br />
a zwyczajnie je realizować. [AM]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
69
foto: 70 RC<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Foto: RC
LET’S DANCE<br />
Wszystkie nasze dziewczyny chciały pójść w tango my nie trzymaliśmy dobrego rytmu<br />
Podpierając ściany szukaliśmy ucieczki od różnych rąk że chodź no<br />
Wtedy nie było takich wymówek że nie wypada że ludzie<br />
A że zwierzęta nawet nie pomyśleliśmy nie miały głosu<br />
Wyciągnęły nas na parkiet i powiedziały prowadźcie nasze kości<br />
W objęciach jakoś to szło udawaliśmy leonarda dicaprio z pierwszej części titanica<br />
To był znak że idziemy w tę samą stronę po trupach kolegów<br />
I kiedy robiliśmy się odważniejsi pluliśmy na wszystko one prosiły zostawcie niech noc będzie dłuższa<br />
Jesteśmy wdzięczni tym dziewczynom mogliśmy odprowadzić je do domu<br />
KŁAMSTWO LITERACKIE<br />
Bartosz Dłubała<br />
krzyk jest lekarstwem na niemoc<br />
przemoc mediów drze się na strzępy słów<br />
litery są rozczłonkowane ułóż z nich sensowny<br />
wiesz tym bardziej że się już kończy chyba<br />
spróbuj z a zrobić aaa<br />
stan wywyższonej twórczości obraz i dźwięk<br />
kaleczonych kobiet i dzieci<br />
milczą wniebogłosy idą<br />
do ciebie zgłoski do ciebie się u<br />
trzymują nad poziomem morza jest głębokie<br />
myślenie formą<br />
jeden atleta potrafi podnieść dwóch<br />
dwóch atletów próbuje ponieść pięciu sześciu<br />
to się roznosi po ludziach po domach jak obchody<br />
święta istnieją po to by święcić<br />
sukcesywne wystrzały huki przedsięwzięć<br />
tytuły wcięcie<br />
nie używaj określeń sprawdzających się<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
71
Książka<br />
ma łączyć.<br />
Opowieść<br />
o Wołyniu<br />
Kasia Krawiecka Janka.Historia,której nie znacie<br />
Dzisiaj niewiele osób bada historię<br />
swojej rodziny, szuka własnych korzeni,<br />
a często bywa tak, że nawet mimo<br />
chęci nie znajduje dróg, które doprowadziłyby<br />
do wiedzy o przodkach.<br />
Skąd pomysł na powieść Janka?<br />
Janka to z jednej strony przypadek,<br />
a z drugiej – potrzeba serca (i poniekąd<br />
ratowanie honoru). Nie planowałam<br />
wydania książki. Ba! Nie miałam<br />
pojęcia, że napiszę powieść. W Anglii<br />
mieszkam od <strong>20</strong>06 roku. Kiedy mój<br />
syn miał kilka lat, zapytał mnie, co<br />
to znaczy, że jestem Polką. Zbyłam<br />
go wtedy, jednak powoli zaczęło do<br />
mnie docierać, że bardzo zaniedbałam<br />
temat polskości. Miałam ogromne<br />
kompleksy związane z byciem Polką,<br />
chociażby dlatego, że wyjechałam<br />
z kraju, w którym żyje moja rodzina.<br />
Przez wiele lat czułam się jak tchórz.<br />
Miałam świadomość, że moi najbliżsi<br />
w ojczyźnie walczą każdego dnia<br />
o przetrwanie, a ja żyję tu spokojnie…<br />
Mimo wszystko postanowiłam odpowiedzieć<br />
na pytanie syna najlepiej, jak<br />
umiem. Matka mojej mamy – Janka<br />
Leszczyńska – przeżyła rzeź wołyńską.<br />
Pisała wiersze, które czytała nam, kiedy<br />
byliśmy dziećmi. Strasznie mnie to<br />
wtedy nudziło. Po latach jednak postanowiłam,<br />
że gdy odwiedzę babcię, poproszę<br />
ją o wszystkie jej dzieła, abym<br />
mogła je spisać. Tak, aby mój syn – gdy<br />
już będzie gotowy – mógł dowiedzieć<br />
się czegoś na temat swoich korzeni.<br />
72<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Po latach zrozumiałam, że ta powieść<br />
powstała, aby inspirować innych do<br />
odkrywania swojego pochodzenia.<br />
Mam poczucie, że za kilka lat będziemy<br />
uczyli się historii z przekłamanych<br />
podręczników.<br />
W swojej powieści poruszasz bardzo<br />
ważny, ale jednocześnie dość kontrowersyjny<br />
temat tzw. rzezi wołyńskiej.<br />
Czy kiedy tworzyłaś tę książkę,<br />
zastanawiałaś się, w jaki sposób zostanie<br />
ona odebrana?<br />
Najbardziej bałam się reakcji rodziny.<br />
U nas w domu wcale nie mówiło się<br />
o wojnie. Co prawda orientowałam<br />
się, że babcia pochodzi z dawnej Polski,<br />
ale zupełnie nie wiedziałam ani<br />
co ten termin oznacza, ani gdzie tak<br />
naprawdę był Wołyń. Opisałam historię<br />
emigrantów, która niespodziewanie<br />
okazała się idealnie pasującym<br />
puzzlem układanki dużo większej niż<br />
to sobie początkowo wyobrażałam.<br />
Obawiałam się tego, że nikt nie zrozumie<br />
naszej historii. Że jest ona<br />
zbyt hermetyczna. Stało się wręcz<br />
przeciwnie – z opowieścią o mojej<br />
rodzinie utożsamia się wiele osób,<br />
zwłaszcza tych, które mają straszliwe<br />
rany w sercach. W zadziwiający<br />
sposób książka przerodziła się w<br />
środek pomagający w pożegnaniu<br />
traum wojennych. To było dla mnie<br />
niewyobrażalne uczucie i nieoczekiwana<br />
misja.<br />
Mówimy o ludzkich tragediach,<br />
o krwawej historii, jednak nie sposób<br />
też nie zwrócić uwagi na warstwę lingwistyczną<br />
powieści. Janka to nie tylko<br />
niesamowicie ważne wydarzenia<br />
i autentyzm przeżyć, ale również język.<br />
Pamiętniki babci napisane są językiem,<br />
którego używała, kiedy była<br />
dzieckiem. Uważam, że jest to ogromna<br />
wartość mojej książki. Wielu czytelników<br />
wyznało mi, że najbardziej<br />
wzruszały ich właśnie te wiersze. Babcia<br />
ma dar mówienia o niepojmowalnym<br />
bólu w bardzo ludzki, prostolinijny<br />
sposób.<br />
Wciąż mam w głowie i przed oczami<br />
Wołyń – film Wojciecha Smarzowskiego,<br />
który powstał na kanwie<br />
opowiadań Stanisława Srokowskiego<br />
oraz wspomnień świadków rzezi<br />
wołyńskiej. Zrobił na mnie piorunujące<br />
wrażenie. Jeszcze długo po wyjściu<br />
z kina nie mogłam się otrząsnąć<br />
z tego, co zobaczyłam na ekranie. Pamiętam,<br />
że moja siostra i ja szłyśmy<br />
ciemnymi ulicami naszego miasta<br />
w absolutnym milczeniu. Czy Twoja<br />
babcia oglądała ten film? Jak się do<br />
niego odniosła? Czy zamierzasz zekranizować<br />
swoją powieść?<br />
Zaskoczyłaś mnie tym pytaniem… Mój<br />
kuzyn, Jacek, powiedział, że książka<br />
dokładnie pokrywa się z filmem. Nie<br />
oglądałam Wołynia, bo nie wytrzymałabym<br />
patrzenia na to nieludzkie<br />
cierpienie. Z tego też powodu moja
Monika Holke, wydawca Janki,<br />
o książce:<br />
Dla mnie oraz Wydawnictwa najważniejszy<br />
jest człowiek i jego osobista<br />
droga. Książka Janka. Historia,<br />
której nie znacie jest wartością.<br />
Uczy zrozumienia, szacunku do innych<br />
kultur, pokazuje tradycje, to<br />
wszystko, czego zaczyna brakować<br />
w otaczającym nas świecie. Chcemy,<br />
aby trafiła do rodzin, do młodego<br />
pokolenia, naszych dzieci, aby ludzie<br />
poznali prawdę – i tę bolesną,<br />
i tę piękną. Prawdę, której nie uczą<br />
w szkołach. Kolejne pokolenie dorasta,<br />
a historia zanika. Tradycje opisane<br />
w tej książce przestają być kultywowane.<br />
Świat pędzi, a my za nim.<br />
Czytając powieść, zmuszeni jesteśmy<br />
do refleksji nad życiem, zatrzymania<br />
się i odpowiedzi na pytanie:<br />
co jest dla nas ważne?<br />
książka nie ma kilkuset stron. To byłoby<br />
zbyt trudne, zbyt traumatyczne<br />
i dla mnie, jako autora, i dla czytelnika<br />
– pisać tak wiele o niewyobrażalnym<br />
bólu. Babcia i ja planowałyśmy<br />
obejrzeć ten film, jednak ostatecznie<br />
nie zrobiłyśmy tego, nie mogłyśmy się<br />
przełamać. Książka, którą napisałam,<br />
ma łączyć pokolenia. W naszej ojczyźnie<br />
już tak bardzo i wielokrotnie podzielono<br />
Polaków… Uważam, że już<br />
najwyższy czas, aby zamiast stawiać<br />
pomniki, nauczyć ludzi, jak budować<br />
prawdziwe relacje z drugim człowiekiem.<br />
Wspomniałaś o Stanisławie<br />
Srokowskim… To właśnie on zachęcił<br />
mnie do wydania naszej historii i jestem<br />
mu za to bardzo wdzięczna. Jeśli<br />
ktoś odważyłby się zekranizować<br />
moją powieść, chciałabym, aby film<br />
był ostrzeżeniem, a nie pretekstem<br />
do budowania murów czy rozłamów.<br />
Marzę, by Janka stała się punktem<br />
wyjścia, inspiracją dialogu między pokoleniami.<br />
Dzięki mostowi między generacjami<br />
lepiej zrozumiemy siebie,<br />
a to pozwoli nam budować przyszłość<br />
– nie na lękach, ale na otwartości<br />
i chęci wzajemnego uczenia się.<br />
W pewnym sensie historia Twojej rodziny<br />
pokazuje, że podróże, a raczej –<br />
zmianę miejsca zamieszkania – masz<br />
wpisaną w geny. Oczywiście, trudno<br />
jest porównywać pokolenia i lata<br />
wojny do obecnych czasów. Nie sposób<br />
jednak nie zauważyć, że mieszkałaś<br />
w różnych miejscach. Obecnie<br />
jest to Wielka Brytania. Skąd pomysł<br />
na przenosiny do Zjednoczonego<br />
Królestwa?<br />
Przyjechałam tu na trzy miesiące,<br />
żeby podszkolić język… i zostałam,<br />
bo odkryłam tu wolność. Mogłam<br />
być sobą. Nikt się nie śmiał z mojego<br />
wyglądu. Poznawałam o wiele bardziej<br />
życzliwych ludzi. Dostałam pracę<br />
i stawałam się niezależna finansowo.<br />
Dziś wiem, że nie miałabym potrzeby<br />
szukania swoich korzeni, gdybym nie<br />
została od nich odcięta. Bardzo mi<br />
się to przydało. Obecnie, na podstawie<br />
moich odkryć, uzdrawiam swój<br />
ród ustawieniami hellingerowskimi.<br />
Chciałabym przeprowadzić się z Anglii<br />
do Walii lub Szkocji, jednak jestem realistką.<br />
Moje dzieci mają tu swojego<br />
tatę i chcę dać im możliwość bycia<br />
przy obojgu rodzicach. Kiedy będą już<br />
starsze, staną się niezależne, a wtedy<br />
wybiorą własną drogę.<br />
Na ile „angielska” się czujesz? Jak<br />
bardzo masz wpisaną w siebie multikulturowość?<br />
Angielką nigdy nie będę. Natomiast<br />
na typową Polkę jestem zbyt życzliwa,<br />
widzę zbyt wiele dobroci w ludziach,<br />
ignoruję kombinatorstwo i oszustwo,<br />
nie interesuje mnie ani plotkarstwo,<br />
ani nadmierna religijność, ani polityka.<br />
Określam siebie jako Brolish [czyli<br />
british-polish – przyp. red.]. Wybrałam<br />
polską życzliwość, spontaniczność<br />
i dobroć. Angielską chęć zrozumienia<br />
innych i pogodę ducha. Szacunek do<br />
wszystkich ludzi i pokorę wobec innych<br />
kultur. W Polsce pewnie nie miałabym<br />
takich możliwości. Być może kiedyś stanę<br />
się obywatelką świata, kto wie.<br />
Masz w sobie wiele pozytywnej siły,<br />
ciepła, które rozdajesz innym. Prowadzisz<br />
blog na którym można znaleźć<br />
pomoc i porady.<br />
Dziękuję! Kiedyś bym zaprzeczyła!<br />
Dzisiaj lepiej rozumiem siebie. Wiem,<br />
kim jestem i co chcę osiągnąć. Przez<br />
niemal połowę swojego życia zmagałam<br />
się z depresją. Wyleczyłam<br />
się z niej sama, gdy zrobiłam kurs na<br />
coacha NLP. Zrozumiałam wtedy, że<br />
nasza inność, wrażliwość (być może<br />
będąca przyczyną drwin), marzenia,<br />
których nikt nie rozumie, dobroć nieopłacalna<br />
w oczach innych – mogą<br />
stać się naszą siłą, jeśli zaakceptujemy<br />
siebie takimi, jakimi jesteśmy.<br />
Dlatego też postanowiłam prowadzić<br />
blog Kasia Tłumaczy. Zanim zaczęłam<br />
go pisać, miałam ogromny dylemat.<br />
Chciałam dawać coś wartościowego<br />
i postawiłam na najtrudniejszą rzecz<br />
w życiu – bycie sobą. Jeśli chociaż jedna<br />
osoba dziennie zatrzyma się nad<br />
moim tekstem i zawalczy o siebie, to<br />
uznaję to za swój sukces.<br />
Nad czym obecnie pracujesz? Jakie<br />
masz plany?<br />
Bardzo powoli piszę drugą książkę,<br />
która będzie pełna inspiracji, zachęt<br />
do radości życia, do cieszenia się<br />
swoją wrażliwością. Znajdą się w niej<br />
moje wiersze, a także przemyślenia<br />
z perspektywy kobiety, mamy, koleżanki,<br />
ale przede wszystkim – człowieka.<br />
[IS,AS]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Kasia Krawiecka<br />
73
74<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
foto: RC<br />
Ilustracja: Renata Cygan
W MIEJSCU<br />
Lucyna Brzozowska<br />
Uwięziona energia tężeje wokół ust zwija się w mięśniach<br />
zastygam w nieufności bezradnie słucham<br />
Mówisz że nie pozwalam się fotografować a widziałeś<br />
mam kilka ładnych portretów milczę zdjęcie rozmywa się<br />
Pytanie z trzepotem rozdmuchuje włosy chcę<br />
się ukryć ale wiatr odkrywa twarz czuję lęk<br />
Niebezpiecznie jest odsłonić usta oczy i pozostać<br />
w otwarciu tylko we śnie mówisz co czujesz<br />
i meblujesz ze mną jutro<br />
Widzisz ja w tym nie jestem jak Szymborska nawet<br />
się nie staram<br />
BEZZWROTNE<br />
Wyjmuję z popiołu opowieści<br />
przesypuję przez palce<br />
liczę ziarna litery<br />
Nie potrafię poskładać ich w całość<br />
w mandalę lub klepsydrę<br />
w plażę dno morza<br />
Nie wiem kogo opowiadały<br />
i dlaczego zostały tylko wydmy<br />
wypłukane<br />
do ostatniego przecinka<br />
Teraz jest czysto<br />
i pusto<br />
CHCIAŁABYM WYJŚĆ<br />
Opuścić wnętrza pełne szklanek<br />
miękkiej pościeli i schnącego prania<br />
Uczynić pustkę ciszę i samotność<br />
rozsnuć pajęcze nici wokół stołu i łóżka<br />
Zostawić otwarte drzwi i trzaskające okiennice<br />
tęsknotę która jest jak sznur<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
75
76<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
DOMINIKA KĘDZIERSKA
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
77
KOBIECY FOTOREALIZM<br />
Sztuka Dominiki Kędzierskiej<br />
78<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Fotorealizm wciąż pozostaje<br />
sztuką niedocenioną, choć<br />
wymaga ogromnych nakładów<br />
pracy, technicznej precyzji,<br />
wprawnej ręki i oka.<br />
Jak zachować autentyzm<br />
przedstawienia i jednocześnie<br />
uniknąć banału i dosłowności?<br />
Wszystko zależy<br />
od podskórnej wrażliwości<br />
artysty, który łącząc wypracowane<br />
umiejętności z własnym<br />
temperamentem, tworzy<br />
unikatowy styl. Efemeryczną,<br />
sensualną i jednocześnie<br />
bliską rzeczywistości<br />
estetykę wypracowała młoda<br />
malarka – Dominika Kędzierska.<br />
Jak wygląda fotorealizm<br />
w kobiecym wydaniu?<br />
Reflection<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
79
OKRUCHY PAMIĘCI<br />
SENNE REFLEKSJE<br />
Wybitny francuski filozof Roland<br />
Barthes w książce Światło obrazu.<br />
Uwagi o fotografii napisał: „To co<br />
Fotografia powiela w nieskończoność,<br />
nastąpiło tylko jeden raz;<br />
powtarza więc mechanicznie to,<br />
co już nigdy nie będzie się mogło<br />
egzystencjalnie powtórzyć.<br />
[...] Fotografia jest Istnieniem Poszczególnym<br />
w sposób absolutny,<br />
najwyższą Przyległością i Przypadkowością”<br />
1 . Realizm, a uściślając,<br />
przede wszystkim fotorealizm,<br />
jawi się jako próba uchwycenia<br />
na płótnie tego, co realne, ulotne<br />
i jednocześnie najbliższe artystom.<br />
Dla Kędzierskiej będzie to piękno<br />
natury i kobiet splecione w organiczną<br />
całość, w jeden żywy organizm.<br />
Najistotniejszy staje się<br />
detal, a pamięć stanowi filtr, przez<br />
który artystka przepuszcza wspomnienia<br />
nasączone pokładami<br />
własnej wrażliwości.<br />
KOBIECA WITALNOŚĆ<br />
Sposób, w który artystka portretuje<br />
kobiecą witalność ujmuje łagodnością.<br />
Kędzierska znalazła idealną<br />
formę, by ukazywać delikatną<br />
i równocześnie pełną energii siłę<br />
swoich bohaterek. Kobiece twarze<br />
otoczone roślinnymi motywami<br />
i ornamentami, sylwetki wpisane<br />
w naturalny krajobraz, portrety<br />
odbijające się w tafli wody… Kędzierska<br />
świadomie operuje formą,<br />
nadając jej lekkości za pomocą<br />
ciepłych barw. Klucz kolorystyczny<br />
uzależnia od zmieniających się na<br />
jej obrazach pór roku. Wiele z prac<br />
artystki inspirowanych jest rokiem<br />
kalendarzowym i poszczególnymi<br />
obrazami, co podkreśla cykliczny<br />
charakter ludzkiego życia i natury.<br />
Twórczość malarki można rozpatrywać<br />
zarówno jako feministyczny,<br />
jak i ekologiczny projekt w jednym.<br />
80<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Perfekcyjny fotorealizm, który<br />
tworzy doskonałe, niemal idealne<br />
złudzenie rzeczywistości, naśladując<br />
świat zastany, widziany<br />
oczami artystki, wymaga wysokich<br />
umiejętności. Najpełniej precyzyjną<br />
technikę Kędzierskiej wydobywa<br />
cykl „Reflection”, w którym<br />
artystka maluje kobiece portrety<br />
na tafli wody. Powstała iluzja jest<br />
wynikiem zręcznego operowania<br />
światłem i cieniem, eksperymentami<br />
z luminizmem, a wszystko<br />
w celu podkreślenia subtelnej urody<br />
kobiecego ciała.<br />
POWRÓT DO KORZENI<br />
Kędzierska zalicza się do grona<br />
młodych polskich artystów, którzy<br />
sięgają po sztukę figuratywną,<br />
by nadać jej własną wrażliwość<br />
i kształt. Rzucają oni wyzwanie<br />
realizmowi, szukając nowych sposobów<br />
wyrazu tego, co im najbliższe,<br />
dobrze znane, powszechne<br />
i jednocześnie unikalne. W jednym<br />
z wywiadów Wilhelm Sasnal powiedział:<br />
„Mój umysł nie jest w stanie<br />
wyprodukować fikcji. Zawsze<br />
staram się bazować na czymś, co<br />
istnieje” 2 . Fotorealizm w swoich<br />
najróżniejszych przejawach, rozumiany<br />
zarówno jako superrealizm<br />
czy też hiperealizm, zawsze pozostaje<br />
w ścisłym związku z doświadczaniem<br />
rzeczywistości, zarówno<br />
pod względem treści, jak i formy.<br />
W wykonaniu artystów proza życia<br />
może stać się poezją, a potencjalna<br />
szara codzienność może inspirować<br />
swoją wizualną materią.<br />
[AM]<br />
1 R. Barthes, Światło obrazu. Uwagi o fotografii, tłum.<br />
J. Trznadel, Warszawa 1996.<br />
2 W. Sasnal, [online] https://culture.pl/pl/tworca/wil<br />
helm-sasnal, [dostęp: <strong>20</strong>.07.<strong>20</strong><strong>22</strong>].
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
81
82<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
Witold Stawski<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
83
W podróż z Witoldem Stawskim<br />
wanda dusia stańczak<br />
To jeden z najdłużej pisanych moich tekstów. Odchodziłam,<br />
wracałam, odchodziłam na całe godziny,<br />
wracałam, by znowu odejść. Sprawcą takiego<br />
stanu rzeczy jest Witold Stawski, bohater reportażu.<br />
Bard, poeta, fotografik, podróżnik, gawędziarz,<br />
i wszystko to splecione ze sobą, wszystko się przenika.<br />
Ten ostatni jego talent – a talent to niewątpliwy – ma<br />
szczególną cechę: zaciekawia jak najmocniej, ale pozostawia<br />
z wielkim niedosytem, z apetytem na kolejne<br />
spotkanie. Albo…<br />
Jak? Co zabiera w podróż? W podróż bocznymi drogami,<br />
bo tylko tam można zobaczyć prawdę…<br />
– Zawsze zeszyt i długopis – odpowiada – ale przede<br />
wszystkim mapę. Wszystko musi być logistycznie dopięte<br />
na ostatni guzik. Najważniejsze – teren i trasa,<br />
opracowane w najdrobniejszych szczegółach, łącznie<br />
z czasem pobytu w poszczególnych miejscach, noclegami<br />
itp. Potem dopiero gromadzę wszelkie dodatkowe,<br />
przydatne informacje.<br />
Albo na samodzielne pogłębienie skosztowanej wiedzy.<br />
I jadłam ją łychami prosto z komputera, szukając<br />
kolejnych informacji, zdjęć, filmów, żeby wiedzieć<br />
więcej i więcej, i jeszcze, a artykuł cierpliwie czekał<br />
na kolejne literki. Witek bowiem zabiera w podróż po<br />
świecie w magiczny sposób. Dlatego po spotkaniach<br />
z publicznością najczęściej zadawanym pytaniem jest:<br />
„Przyjedzie pan jeszcze do nas? Bardzo prosimy…”.<br />
Przyjedzie. Albo z Piotrkowa, gdzie mieszka, albo<br />
z Meksyku, Peru czy Boliwii – zależy, gdzie akurat będzie.<br />
Bo podróże ma we krwi i one są esencją jego<br />
życia. Przytulają do siebie inne pasje i pozwalają im<br />
się rozwijać bez ograniczeń. Odwiedził już 60 krajów,<br />
w niektórych był kilkakrotnie. Ale odwiedza je inaczej.<br />
84<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
– To nic Ciebie albo Was – bo czasami podróżujecie<br />
w kilka osób – nie jest w stanie zaskoczyć…<br />
– Na ogół nie. Ale tylko na ogół. Byliśmy dwoma kamperami<br />
w Norwegii, wybieraliśmy się aż za koło polarne.<br />
Drugiego czy trzeciego dnia pobytu jeden kamper zgubił<br />
po drodze tablicę rejestracyjną. Szukaliśmy całą noc.<br />
Bezskutecznie. W Norwegii obowiązuje procedura –<br />
a przepisy są tu szczególnie surowe – że trzeba zgłosić<br />
takie zdarzenie policji, oni odstawią na policyjny parking,<br />
co kosztuje słono, a pojazd poczeka, aż z Polski<br />
dotrze nowa tablica. Potrwałoby to z pewnością z kilkanaście<br />
dni. Koszt ogromny, wędrówka odwołana… I co<br />
zrobiliśmy? Zrobiliśmy siedem tysięcy kilometrów bez<br />
tablicy, bez zgłaszania. Na szczęście nigdzie nie natknęliśmy<br />
się na policyjny patrol.
A ja czytam Witka wiersz, który zakwitł po powrocie:<br />
BIAŁE NOCE<br />
Są wyspy marzeń<br />
połączone mostami<br />
z mlecznych jaskrów<br />
i miękkie ścieżki<br />
układane z uśmiechów<br />
na omszałych kamieniach<br />
Są ludzkie dusze<br />
czyste jak płatki rumianków<br />
bo myśli bezgrzeszne<br />
gdy wokół nikogo<br />
gdy czas zgubił zegarek<br />
gdy nie ma dokąd uciekać<br />
I nawet noc<br />
z szeptami lęków<br />
błądzi beztrosko za horyzontem<br />
Nie przyjdzie dzisiaj<br />
Świt nitką słońca<br />
spętał jej nogi<br />
Nie, nie pisze wierszy ani na kolanie w podróży, ani koniecznie<br />
zaraz po powrocie. Bo miejsca, które odwiedza,<br />
ludzie, których spotyka, zdarzenia, jakie przeżywa –<br />
to pożywka bezcenna, która wzmaga wrażliwość i wypełnia<br />
wnętrze, a zakwitnie wierszem czy piosenką w czasie<br />
nieprzewidywalnym.<br />
Pewnie tak jak i ten utwór pachnący Meksykiem…<br />
TEOTIHUACAN<br />
(miejsce, gdzie rodzą się bogowie)<br />
Wchodzę mozolnie na Piramidę Słońca<br />
zostawiam ślady zmęczonych stóp<br />
na kolejnym i kolejnym stopniu<br />
po którym spływała krew z ołtarzy ofiarnych<br />
Siadam na szczycie<br />
z głową owianą gorącym wiatrem<br />
z rękami pełnymi oczekiwań<br />
ze wzrokiem sięgającym poza horyzont<br />
Serce bije pośpiesznie…<br />
Może to puls z królewskiego grobowca<br />
a może siła rozdzielająca<br />
światło od ciemności<br />
To tu! Czas zamknięty w kalendarz<br />
przez azteckich kapłanów<br />
przestał płynąć swobodnie<br />
i zaczął wyznaczać granice<br />
moje, twoje i reszty świata…<br />
Meksyk. I ten wiersz. To jeden z moich postojów podczas<br />
pisania tego tekstu. Zafascynowana, musiałam pogłębić<br />
swoją wiedzę. Teotihuacan to stanowisko archeologicz-<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
85
ne wpisane na listę dziedzictwa kulturalnego<br />
i przyrodniczego UNESCO oraz najbardziej tajemnicze<br />
miejsce w Meksyku. Monumentalne<br />
ruiny, o których wciąż niewiele wiadomo, sugerują<br />
obecność przybyszy z innej planety, bowiem<br />
sposób budowy i materiał wyprzedzały<br />
znacznie architekturę istniejących wówczas cywilizacji.<br />
Sporo jeszcze na ten temat przeczytałam,<br />
do czego zachęcam. Ale to magia rozmówcy<br />
sprawiła, że nie mogłam poprzestać na –<br />
z konieczności – okrojonych wiadomościach.<br />
Z d j ę c i a – W i t o l d S t a w s k i<br />
Tak, zapewne mój gość Piramidę Słońca zapamięta.<br />
Ale z Meksyku – jak mnie zapewnił – nigdy<br />
nie zapomni podróży… autobusem miejskim<br />
w Acapulco. I oto dziennikarski smaczek,<br />
a dla Witka i towarzyszących mu kilku osób –<br />
podróż grozy. Posłuchajmy:<br />
– Chcieliśmy obejrzeć słynne skoki do oceanu<br />
ze skały La Quebrada. Poruszaliśmy się zwykle<br />
wynajętym busem, ale mieszkająca tam Polka<br />
zasugerowała nam podróż autobusem miejskim,<br />
który miał pętlę obok naszego hotelu.<br />
Stwierdziła, że należy to zaliczyć. Posłusznie<br />
wsiedliśmy do autobusu, który w środku… przypominał<br />
trumnę. Wyłożony był czarną tkaniną<br />
w trupie czaszki, czaszki zwisały też z sufitu,<br />
okno kierowcy do połowy było przesłonięte<br />
kirem. Horror! Byliśmy sami w pojeździe. Kierowca<br />
szybko ruszył, włączając muzykę. Z zawieszonych<br />
głośników estradowych poleciał<br />
jakiś psychodeliczny rock. Było tak głośno, że<br />
mogliśmy słowa tylko czytać z warg. Po drodze<br />
dosiadali się tubylcy, ale nie na przystankach.<br />
Autobus poza przystankami zwalniał i w biegu<br />
pasażerowie wskakiwali. Upał, okna i drzwi były<br />
otwarte. Po kilkunastu minutach nie było gdzie<br />
szpilki wetknąć, trumna była pełna. W mieście,<br />
gdzie na środku ulicy kierowca zwalniał, ludzie,<br />
znowu w biegu, wysiadali. Polka zapytała, czy<br />
chcemy, żeby kierowca podwiózł nas pod samą<br />
górę za niewielką dopłatą, bo tam nic nie dojeżdża.<br />
Dopłata to była w przeliczeniu jakaś<br />
złotówka od osoby. Zgodziliśmy się. Kierowca<br />
krzyknął coś, lekko zwolnił i wyrzucił wszystkich<br />
z autobusu, oprócz nas, oczywiście. Ruszył<br />
ostro pod górę, prosto pod prąd w jednokierunkową<br />
ulicę. Czaszki brzęczały, muzyka ryczała.<br />
Minęliśmy dwa patrole policyjne, którym nasz<br />
kierowca zatrąbił i szczęśliwie wysadził nas pod<br />
górą. Tej podróży na pewno nie zapomnę…<br />
86<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
– Jak już jesteśmy przy górze, to może teraz się<br />
na nią wdrapiemy? – pytam. – Przynajmniej<br />
słownie…<br />
– Tak, trzeba się na nią wdrapać, skoczkowie robią<br />
to na oczach turystów. Wdrapują się błyskawicznie,<br />
jak pająki, żeby skoczyć, dla pieniędzy<br />
naturalnie. Ale muszą to zrobić w odpowiednim<br />
momencie, podczas przypływu, kiedy fala trafia<br />
do zatoczki i zanim odpłynie. Inaczej byłby to<br />
skok samobójczy. Nawet poświęciłem im jeden<br />
z wierszy…
***<br />
Czytam wczorajszą gazetę<br />
piszą o tych co skaczą ze skał La Quebrada<br />
dopijam kawę i głaszczę kota<br />
dziennikarze pytają<br />
czy głową w dół można codziennie?<br />
Sprawdzam jak zawsze czy wpłynął przelew<br />
całuję syna co wrócił ze szkoły<br />
jadę na cmentarz odwiedzić brata<br />
i szukam niezmiennie odpowiedzi<br />
czy musiał tak głową w dół?<br />
Od kilku dni kwitną niebiesko jacarandy<br />
za oknem kolibry z dziobami do słońca<br />
znieruchomiały w tańcu trzepocząc skrzydłami<br />
czy chciałyby teraz w radosnym spokoju<br />
tak głową w dół?<br />
W telewizji podali że dziś będą słabe przypływy<br />
do zmierzchu już blisko do szczęścia daleko<br />
w radiu śpiewają jak cudnie jest w Acapulco…<br />
Na mnie już czas – jak co dzień idę<br />
Skoczyć ze skały głową w dół…<br />
To chyba już wiem, dlaczego, gdy coś jest takie „nie po<br />
drodze”, pogmatwane, mówimy często: „ale meksyk!”.<br />
– Kilkadziesiąt wyjazdów, a każdy zostawia wiele śladów,<br />
emocji. Niejedna podróż budzi tęsknotę za powrotem,<br />
inne przerażają, jak ta do Muzeum Umarłych<br />
na Sycylii, o którym mi opowiadałeś.<br />
– Tak, to katakumby kapucynów w Palermo. Otwarta<br />
forma pochowania szczątków, czyli bez trumien. Widać<br />
szkielety z resztkami ubrań, które leżą, siedzą, różne<br />
są pozycje. To jedna z najsłynniejszych ekspozycji mumii<br />
szkieletowych, zmumifikowanych czy zabalsamowanych<br />
– różnie. Jest ich ponad 8 tysięcy. Na taki pochówek<br />
mogli sobie pozwolić tylko bardzo bogaci.<br />
– Wiesz, jednak wyjdźmy z tych katakumb na powierzchnię,<br />
nie za dobrze się poczułam. Może masz<br />
wspomnienie, które nie będzie żadnym kirem przykryte,<br />
a rozczuli, wzruszy?<br />
– Msza w Boliwii. W La Paz. Poszliśmy ze znajomymi do<br />
kościoła przed południem, w dzień powszedni, trafiliśmy<br />
na mszę. Niezwykłe, piękne wnętrze, całe w złocie<br />
od sklepienia po posadzkę. Oprawa muzyczna mszy była<br />
gitarowa. Mężczyzna grał. I nagle poczułem, że muszę,<br />
po prostu muszę tu na tej gitarze zagrać. Może po mszy<br />
mi pozwoli. Ja nie wiem, skąd wzięła mi się ta nieodparta<br />
chęć, tak bardzo, aż tak bardzo tego chciałem. Podszedłem<br />
do niego i bardziej na migi niż słownie przedstawiłem<br />
prośbę. A on wskazał miejsce obok. Usiadłem.<br />
On zagrał, zaśpiewał swoją kwestię zgodnie z tradycją<br />
mszy i oddał mi gitarę. Gitara super, nagłośnienie wspaniałe<br />
i po prostu nagle palce dotknęły strun. Wtedy jeszcze<br />
żył papież Jan Paweł II – i zacząłem śpiewać Barkę<br />
po polsku. I usłyszałem, że wierni dołączają. Śpiewali po<br />
boliwijsku, ja po polsku i to było coś, czego nie da się<br />
wyrazić. Przeżycie nie do opisania…<br />
Rozmawiając, oglądam zdjęcia. To kolejny talent Witka. Fotografowanie.<br />
Ale nie zabytków, opisanych tysiące razy, miejsc<br />
modnych, z folderów. Pejzaży i ludzi. Zwyczajnych, w różnych<br />
sytuacjach uchwyconych przez aparat. I przyrody pełnej nostalgii<br />
i grozy, czegoś, co autorowi zdjęcia wydało się dla niego<br />
samego ważne, zatrzymało, co kazało nacisnąć spust aparatu.<br />
Jak mówi: „Tam, gdzie nie potrafię czegoś pokazać słowem,<br />
robi to fotografia. Słowo z obrazem przenikają się i uzupełniają”.<br />
Fotografie były pokazywane na wielu wystawach, co<br />
najmniej w sześćdziesięciu różnych miejscach, towarzyszyły<br />
im prelekcje autora, może bliższe gawędom. Grafik spotkań,<br />
także tych dla młodzieży, w szkołach – gęsto wypełniony.<br />
Przed podróżnikiem kolejne wyzwania. Zatrzymany obecnie<br />
w kraju różnymi sprawami przygotowuje wyprawy. Błądzi po<br />
mapie Nowej Zelandii, Patagonii, Alaski. Zbiera informacje, zdobywa<br />
kontakty. Nową Zelandię ma już opracowaną i rozpisaną<br />
na trzy tygodnie – dzień po dniu, precyzyjnie, z adresami, itp.<br />
Jego nazwiskiem opatrzone są książki podróżnicze, tomiki<br />
poezji, nie stroni też od aforyzmów. Jeden z nich brzmi: „Życie<br />
można przeżyć, przespać albo przebiec”. Witold Stawski<br />
pierwsze dwa odrzuca. A ja życzę mu w tym biegu pomyślnych<br />
wiatrów. [WDS]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
87
Trzy schody i drabina<br />
rozmowa z poetą, pisarzem, felietonistą Tomaszem Jastrunem<br />
Spotykamy się przy okazji premiery Twojej ostatniej<br />
książki pt. Album rodzinny, która zawiera wiersze trojga<br />
poetów: Mieczysławy Buczkówny – mamy, Mieczysława<br />
Jastruna – taty i Twoje. Poza samą poezją czytelnicy znajdą<br />
tu również bogaty materiał fotograficzny: małego Tomaszka,<br />
państwa Jastrunów, dawne miłości, wnuczęta.<br />
Co Cię skłoniło, żeby powołać do życia tak bardzo osobisty<br />
tom poezji…<br />
Osobliwości są ciekawe. A to z pewnością nieczęsto się zdarza,<br />
że trójka rodzinna – rodzice, syn, i to z różnych pokoleń,<br />
piszą wiersze i w dodatku żadne z nas nie jest grafomanem,<br />
bo to oczywiście warunek, żeby taka książka miała sens.<br />
Ale może, przede wszystkim, chciałem przypomnieć rodziców,<br />
bo mam wrażenie, że oboje są zapomniani.<br />
Czy w trakcie opracowywania tej książki znalazłeś coś<br />
wyjątkowego dla siebie? W końcu te wiersze czytasz już<br />
trochę inaczej, choćby z racji wieku i życiowego doświadczenia.<br />
Wcześniej napisałem książkę Dom pisarzy w czasach zarazy,<br />
która jest opowieścią o kamienicy znajdującej się na<br />
Iwickiej 8a w Warszawie, w której po wojnie mieszkali moi<br />
rodzice, a potem i ja. Jest to rodzaj sagi rodzinnej, opowieść<br />
o mieszkańcach tego domu, pisarzach, artystach,<br />
stalinizmie, o Sielcach – tym szczególnym miejscu w Warszawie.<br />
I już podczas pracy nad tą opowieścią głęboko<br />
wszedłem w moje życie rodzinne. Pomogło mi wszystko,<br />
co znalazłem w archiwach mamy i taty, a zostawili masę<br />
dokumentów różnego rodzaju.<br />
„Byłem blisko ze swoim ojcem, a jednak nie o wszystko<br />
go zapytałem” – napisałeś w Albumie rodzinnym. Masz<br />
pytania, których nie zdążyłeś zadać?<br />
Tak, są takie pytania, ale nie ma ich zbyt wiele, bo rodzice<br />
opisywali swoje życie. Ojciec w Wydawnictwie Literackim<br />
88<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
wydał Dziennik 1955-1981, mama też robiła notatki. Generalnie<br />
pisarze zostawiają wiele śladów – pracuję teraz nad<br />
listami ojca do brata, które ukażą się w krakowskim wydawnictwie<br />
Austeria, bardzo szczerze pisane dokumenty sprzed<br />
wojny i powojenne, w których znalazłem ogrom informacji<br />
o życiu naszej rodziny, ale też o moim dzieciństwie.<br />
Mieczysław Jastrun, jak wynika z wierszy, był zakochany<br />
w swoim synku, można powiedzieć, że w pewien sposób<br />
swoim istnieniem przywracałeś go do życia. W wierszu<br />
W domu czytamy:<br />
„Odkąd wszedłeś do domu mego, synku mały,<br />
Wszystkie w nim rzeczy, wszystkie meble odmłodniały (…)<br />
Gdybym ja tak uwielbiał ciała i przedmioty,<br />
Gdybym miał jego oczy, jego czuły dotyk,<br />
jakim byłbym poetą! Badaczem materii!”.<br />
Rzeczywiście, w wierszach jest dużo tego rodzaju zachwytu.<br />
Z racji doświadczeń wojennych tata początkowo nie<br />
chciał mieć dziecka. Uważał, że po zagładzie posiadanie<br />
dzieci jest bez sensu. Tu się z mamą nie zgadzali. Potem się<br />
przekonał, kiedy mnie zobaczył w szpitalu.<br />
Według jakich kryteriów wybierałeś wiersze? To wielka praca,<br />
dorobek twórczy całej waszej trójki jest dość obszerny.<br />
Te wiersze są dobrane pod kątem rodzinnym, ale też uszeregowane<br />
tematycznie, czyli znajdują się tu utwory dotyczące<br />
wydarzeń historycznych – doświadczeniem rodziców<br />
była II wojna światowa, moim stan wojenny – dalej<br />
są wiersze miłosne, o dziecku, a potem o odchodzeniu,<br />
o umieraniu, o żegnaniu się z bliskimi. W Albumie rodzinnym<br />
mamy do czynienia właściwie z trzema pokoleniami.<br />
Ojciec był starszy od mamy o ponad <strong>20</strong> lat. Trzy schody.
TO<br />
MASZ<br />
JAS<br />
TRUN<br />
Stworzyłem tę opowieść o rodzinie i twórcach za pomocą<br />
poezji. Jestem bardzo autobiograficznym poetą, ale<br />
i w twórczości ojca też można odnaleźć wiele informacji<br />
z jego życia i mamy.<br />
Twoje istnienie jest więc udokumentowane potrójnie…<br />
Tak, bardzo szczegółowo. Wiem nawet rzeczy, których<br />
może nie powinienem wiedzieć, bo też czasami jest łatwiej,<br />
jak się wie mniej. Moja mama na skutek choroby<br />
dwubiegunowej pod koniec życia była bardzo niedyskretna<br />
i opowiadała mi jakieś niesłychane zupełnie historie<br />
z zaplecza życia rodziców, a w końcu każdy człowiek ma<br />
swoje tajemnice, miejsca, w których są ukryte okropieństwa,<br />
czasami dramaty, o których normalnie się nie mówi.<br />
Jak to jest urodzić się w domu poetów? Coś, co dla przeciętnego<br />
człowieka jest jakimś rodzajem luksusu, do poezji<br />
się dochodzi, dla Ciebie było chlebem powszednim.<br />
Można sobie wyobrażać, że uczestniczyłeś w rozmowach<br />
o poezji np. przy śniadaniu…<br />
Na pewno w tym domu pisarzy na Iwickiej panowała atmosfera<br />
literacka, która była czymś naturalnym. Jako<br />
dziecko byłem przekonany, że wszyscy piszą na maszynie<br />
i nucą swoje wiersze, jak miał to w zwyczaju ojciec.<br />
W domu wszystko było zawalone książkami od góry do<br />
dołu. Byłem artystą jak każde dziecko, rodzice zapisywali<br />
różne moje powiedzenia, które można było uznać za gotowy<br />
wiersz.<br />
Twój pierwszy wiersz?<br />
To było pytanie trzylatka zapisane przez mojego tatę:<br />
„Dlaczego jabłko ma tylko głowę?”. Pytanie, które może<br />
stanowić rodzaj ascetycznego utworu. Na poważnie zacząłem<br />
pisać na studiach, w moim wypadku polonistycznych.<br />
Ojciec był sympatycznie zaskoczony, chociaż ciągle<br />
mi mówił, że pisanie, tworzenie wiąże się często z uczuciem<br />
niedocenienia, przykrości, że to ciężka praca – trochę<br />
próbował mnie zniechęcać. Ale wiedziałem, że jest<br />
bardzo ze mnie dumny. Lubił moje wiersze.<br />
Moja poetyka jest inna niż ojca. Podobieństwa można<br />
się doszukać bardziej z tym, co pisała mama. Z tatą<br />
łączy mnie odczuwanie jakiejś grozy istnienia, wiele<br />
wziąłem od ojca refleksji ostatecznych. Ale ojciec był za<br />
bardzo zamglony, za duże były przestrzenie między słowami<br />
– teraz bardziej jestem krytyczny wobec tej poezji<br />
niż dawniej. W twórczości taty cenię bardziej wiersze<br />
konkretne, dlatego takie wybrałem do tej naszej wspólnej<br />
książki.<br />
Podobnie jak tata, wiele wierszy odnosisz do swoich<br />
synów.<br />
Uważam, że w całej polskiej literaturze żaden poeta nie<br />
poświecił tyle wierszy dzieciom, co ja. Mógłbym wydać<br />
całkiem pokaźną książkę z wierszami o dzieciach, które<br />
są dla mnie niezwykłą inspiracją.<br />
Mam wrażenie, że Twoją twórczość ostatnio zdominował<br />
temat pamięci, przywracania pamięci, ocalenia<br />
w niej. Sam często mówisz o słabej pamięci – to jakaś<br />
obrona przed czasem?<br />
Bo to jest przekleństwo mojego życia. Zawsze cierpiałem<br />
na słabą pamięć. Nie mam pamięci operacyjnej, błyskawicznie<br />
wszystko zapominam. Książkę mogę ponownie<br />
przeczytać po kilku latach jak nową. Nie znam swoich<br />
wierszy na pamięć, może jeden. A ojciec znowu recytował<br />
całą poezję polską z pamięci… Ale rzeczywiście<br />
ostatnio wyskrobuję wszystko, co się da, z przeszłości,<br />
staram się wszystkie te rzeczy zapisywać w książkach.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
89
To może przedziwne, ale czytelnicy Domu pisarzy są zachwyceni<br />
właśnie pamięcią autora, szczególnie tym, jak<br />
ówczesne realia, podwórko, rodziców, zabawy z rówieśnikami,<br />
gospodarza domu wspomina dziecko.<br />
Bardzo czerpałem z opowieści moich rówieśników, z którymi<br />
razem wychowywaliśmy się na Iwickiej. W jakimś sensie<br />
zbieram pamięć innych po to, żeby ocalić tamten świat.<br />
Zbierasz też niepamięć, bo wiele osób nie chce wspominać<br />
przeszłości, przede wszystkim dlatego, żeby się nie<br />
tłumaczyć z rozmaitych swoich zachowań. Twój tata też<br />
podpisał pakt z diabłem, czyli opowiedział się po stronie<br />
powojennej władzy.<br />
Twój tata uważany był za poetę metafizycznego. Ty głosisz<br />
kult racjonalizmu. Czy poeta może być racjonalny?<br />
Nie powinien być. Ale ja za takiego się uważam. I też te<br />
moje wiersze są bardzo konkretne, lubię krótkie formy,<br />
są bliskie życia. Stąd pewnie też fakt, że piszę prozę, opublikowałem<br />
w ostatnich latach kilka powieści, a przez kilkanaście<br />
lat pisałem felieton do paryskiej „Kultury”, po<br />
śmierci Giedroycia i „Kultury” do „Rzeczpospolitej”, potem<br />
do „Newsweeka” i „Wprost”, teraz piszę felieton do<br />
„Przeglądu” i do „Zwierciadła”. Mój felieton to zawsze trochę<br />
dziennik, a trochę reportaż, który składa się modułów.<br />
Ja jestem bliżej mięsa życia. Ojciec był oderwany od życia,<br />
to zresztą trochę mu szkodziło, może za bardzo miał głowę<br />
w chmurach, co nie przeszkadzało mu przyjaźnić się<br />
z Różewiczem, Herbertem i Szymborską. I nie przeszkadzało<br />
mieć pasję społeczną.<br />
Dlaczego jabłko ma tylko głowę?<br />
Tak, książka Dom pisarzy jest właśnie o tym. Co się stało,<br />
że niemal wszyscy wybitni pisarze, artyści w to weszli.<br />
Takie zachowanie z pewnością da się wytłumaczyć<br />
traumą wojenną, wielką zagładą, końcem świata. Ci ludzie<br />
z trudem ocaleli, za wszelką cenę chcieli żyć, poza tym<br />
wchodzono w pewne złudzenia, najpierw łagodnie, a potem<br />
trochę tak, jak się wchodzi w mafię – a z mafii ciężko<br />
jest wyjść. Ta ideologia na pewno była kusząca, ale też<br />
i przywileje – mieszkania, podróże, wielkie nakłady książek.<br />
Człowieka najłatwiej zdemoralizować, jak się mu daje. Ten<br />
mechanizm opisuję krok po kroku, ilustrując losami poszczególnym<br />
pisarzy. Ale trzeba też pamiętać, że ci sami pisarze<br />
odeszli od popierania władzy ludowej i stanowili opozycję.<br />
Od 1956 roku było to niezwykłe zjawisko w skali Europy<br />
Wschodniej – mój ojciec był potem właściwie opozycjonistą,<br />
w 1982 r. podpisał List 34 i inne tego typu listy protestacyjne.<br />
To po tacie mam taką ogromną pasję polityczną – interesuję<br />
się polityką. W czasie stanu wojennego przez rok się ukrywałem,<br />
byłem internowany. Moje felietony dotyczą w 50 procentach<br />
polityki i zawierają bardzo ostre komentarze.<br />
90<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
U Różewicza metafizyka wypływa właśnie z konkretu,<br />
u Ciebie zresztą też, choć się trochę od metafizyki odżegnujesz.<br />
„Idziemy / a kiedy schody się kończą / Dostawiam drabinę<br />
/ Do nieba / Chociaż wiem / Że tam niczego nie ma”.<br />
Myślę, że jak ktoś pisze o śmierci, przemijaniu, (u mnie są to<br />
tropy wiodące), metafizyka siłą rzeczy się pojawia.<br />
Czy nie uważasz, że poezja zaangażowana jest gorszą<br />
siostrą poezji odnoszącej się do wieczności – bo w końcu<br />
do tej kategorii dąży wypowiedź poetycka?<br />
Mam te dwa skrzydła. W czasie stanu wojennego byłem<br />
poetą bardzo politycznym, pisałem wiersze, które wówczas<br />
były bardzo popularne – przepisywano je na karteczkach.<br />
Drukowałem je pod pseudonimem, ponieważ<br />
przez rok się ukrywałem. Ale rzeczywiście mniej sobie je<br />
cenię. Jeśli w przyszłości zrobię wybór swoich wierszy,<br />
to tam utworów z tego okresu będzie niewiele. Chociaż<br />
jako znak czasu są na pewno ciekawe. Teraz rzadko zdarza<br />
mi się pisać wiersze, które są komentarzem do rzeczywistości.<br />
Napisałem jednak wiersz o Ukrainie, reaguję<br />
na to, co się dzieje, ale raczej w prozie, nie w poezji.
MIECZYSŁAW JASTRUN<br />
ZNAJOMOŚĆ Z CIENIEM<br />
Maleńki chłopczyk hasa na koniku.<br />
Konik na biegunie rwie się.<br />
Chłopczyk<br />
Śmieje się,<br />
Kołysze się, Pokrzykuje.<br />
Nagle dostrzega obok na ścianie<br />
Cień głowy konika<br />
I własny cień.<br />
Jak obcy –<br />
Cień łba końskiego<br />
I cień olbrzyma.<br />
Schodzi z siodła umiejętnie jak dorosły jeździec<br />
I rączkami pełnymi zdziwienia<br />
Dotyka<br />
Drewnianej głowy konika<br />
I niematerialnej głowy cienia.<br />
Sprawdza obie i patrzy na mnie pytającymi oczyma.<br />
MIECZYSŁAWA BUCZKÓWNA<br />
PO CIEMKU<br />
Poeta to ten<br />
Komu odebrano wzrok<br />
W pełni jawy<br />
Koniuszkami płonących palców<br />
Dotyka słów<br />
I nie wie – czy je zapalił<br />
TOMASZ JASTRUN<br />
LISTY<br />
Czytam miłosne listy<br />
Ojca do mojej matki<br />
Słowa po ulewie<br />
Nie mieszczą się<br />
W rynnach zdań<br />
Chmury się kłębią<br />
W szalonym pędzie<br />
A ja zaraz będę<br />
Ja już się spieszę<br />
W fabryce życia<br />
Huk i zgiełk<br />
Ognistą smugą<br />
Płynie surówka<br />
Wlewa się w formę<br />
Która jest mną<br />
Z powodzeniem piszesz poezję i prozę, utrzymujesz się<br />
z pisania, co jest w Polsce dość trudnym zadaniem. Czujesz<br />
się bardziej poetą czy pisarzem? Czy w ogóle można<br />
wprowadzać taki podział?<br />
Żyję dzięki felietonom, nie książkom. Ale oczywiście we<br />
wszystkim, co piszę, używam poetyckiego myślenia i czucia.<br />
Przede wszystkim jestem poetą, czasami reporterem, proza<br />
jest pochodną. Dosyć rzadko poeci piszą prozę. Ona może<br />
przeszkadzać poezji…<br />
Twój ubiegłoroczny tomik wierszy Przed zmierzchem nie<br />
potwierdza tej tezy. Był bardzo dobrze przyjęty przez czytelników<br />
i krytykę.<br />
Tak, sądzę, że to jeden z moich najlepszych zbiorów. Dość<br />
długo trwała przerwa, bo siedem lat. I teraz też wiersze do<br />
mnie przychodzą, choć z wiekiem coraz trudniej. Pamiętam,<br />
jak Różewicz powiedział kiedyś do mojego ojca – byłem<br />
wtedy młodym człowiekiem i chyba nie bardzo to rozumiałem<br />
– „Wiesz, poezja kiedyś mi tak tryskała, a teraz tak<br />
ledwie kapie”. Ale to, że rzadko, nie znaczy, że gorzej.<br />
Czym dla Ciebie jest poezja? Czy potrzebna jest już tylko<br />
samym poetom?<br />
Poezja jest w nas głęboko – poeci są jak dzieci, pytają o rzeczy,<br />
o które się nie pyta. Baudelaire powiedział: „Geniusz to<br />
dzieciństwo odnalezione świadomie, dzieciństwo obdarzone<br />
teraz, by mogło się wypowiedzieć (…)”. To jest pewien<br />
rodzaj wrażliwości, którą można w sobie budować. Masa<br />
ludzi pisze wiersze w młodości, potem ta potrzeba zamiera.<br />
Nawet się uważa, że poezja to domena młodości, uczucia.<br />
Nie jest przypadkiem, że można być świetnym poetą, mając<br />
18 lat, ale prozaikiem raczej nie. Nie ma wybitnej prozy pisanej<br />
w tak młodym wieku, bo do tego trzeba doświadczenia<br />
i rzemiosła.<br />
Poezja bardziej wypływa z naturalnego instynktu człowieka.<br />
Miłosz powiedział kiedyś: „Kurczą się, kurczą nasze wyspy”.<br />
To łatwo wytłumaczyć – mamy sporą ofertę rozmaitych aktywności,<br />
rozrywek, które nas rozpraszają, a poezja wymaga<br />
skupienia.<br />
Ale Ty wciąż skupiasz wokół siebie dużo osób na spotkaniach<br />
autorskich.<br />
W małych miasteczkach na moje spotkania przychodzi 100-<br />
-<strong>20</strong>0 osób, w dużych miastach ludzie nie mają czasu. I może<br />
to jest tak, że ludzie sami z siebie nie szukają poezji, ale kiedy<br />
już przyjdą i słuchają, kiedy są to dobre wiersze, rezonujące<br />
z nimi, w końcu się w nich odnajdują. [AH]<br />
R o z m a w i a ł a :<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
91
POEZJA<br />
Polecane<br />
TOMASZ JASTRUN – poeta, prozaik, dziennikarz, felietonista, krytyk<br />
literacki. Autor kilkunastu książek poetyckich i prozatorskich. Opublikował<br />
również zbiory felietonów („Twój Styl” i „Zwierciadło”) i rozmów<br />
wspólnie z Wojciechem Eichelbergerem. Od 1982 do 1989 redagował<br />
w tzw. drugim obiegu pismo literackie „Wezwanie”, a od 1987<br />
był członkiem redakcji „Res Publiki”. Opublikował w podziemiu m.in.<br />
tomik wierszy Biała łąka i reportaże. W 1983 otrzymał nagrodę kulturalną<br />
„Solidarności” za lata 1981–1982 (za poezję stanu wojennego).<br />
W 1985 otrzymał stypendium Fundacji Kościuszkowskiej w Nowym<br />
Jorku, a w 1986 Nagrodę Fundacji im. Kościelskich. Kontynuował<br />
współpracę z paryską „Kulturą”, gdzie publikował artykuły i felietony<br />
pod pseudonimami Witold Charłamp i Smecz. Na łamach tego pisma<br />
pod drugim z nich rozpoczął serię felietonów Z ukosa, które następnie –<br />
po 1989 – kontynuował w „Rzeczpospolitej” i „Newsweeku”.<br />
W latach 1990–1994 był dyrektorem Instytutu Polskiego w Sztokholmie<br />
oraz attaché kulturalnym w Szwecji. W latach 1994–1995<br />
prowadził telewizyjny program kulturalny Pegaz. W drugiej połowie<br />
lat 90. zasiadał w konwencie Ruchu Stu. Współpracował z „Twoim<br />
Stylem” (felietony Notatnik erotyczny) oraz „Zwierciadłem” (felietony<br />
Czułym okiem). Publikował na łamach „Życia Warszawy” i jego<br />
dodatku kulturalnego „Ex Libris”. W latach <strong>20</strong>12–<strong>20</strong>13 był felietonistą<br />
tygodnika „Wprost”, następnie podjął współpracę z tygodnikiem<br />
„Przegląd”. W <strong>20</strong><strong>20</strong> został gospodarzem autorskiego programu na<br />
antenie internetowej rozgłośni Halo.Radio, prowadził go do <strong>20</strong>21.<br />
Ostatnio wydane książki to: Dom pisarzy w czasach zarazy (<strong>20</strong><strong>20</strong>),<br />
Przed zmierzchem (<strong>20</strong>21), Arytmia i kwarantanna (<strong>20</strong>21), Album rodzinny<br />
(<strong>20</strong><strong>22</strong>).<br />
Jest członkiem warszawskiego oddziału Stowarzyszenia Pisarzy Polskich.<br />
W <strong>20</strong>08 został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia<br />
Polski. W 1990 otrzymał Nagrodę Literacką im. Zygmunta Hertza.<br />
92<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
MILCZENIE<br />
Nie piszę do ciebie<br />
Bardzo się staram<br />
I cały jestem<br />
Niepisaniem do ciebie<br />
Moje ręce usta oczy<br />
Nawet mój nos<br />
Nie piszą do ciebie<br />
Nie wiem jak długo<br />
Wytrwam<br />
W niepisaniu do ciebie<br />
Na razie<br />
Pozwalam sobie tylko napisać<br />
Że nie piszę do ciebie<br />
I liczę<br />
Że weźmiesz sobie do serca<br />
To moje milczenie<br />
W którym tętni tyle słów<br />
Jakby galopem<br />
W chrzęście kurzu i pocie<br />
Pędził na śmierć<br />
Szwadron kawalerii<br />
POEZJA<br />
INNE ŻYCIE<br />
Mój ty Boże<br />
Gdybym wiedział<br />
Że tak ułoży mi się życie<br />
Żyłbym jakoś inaczej<br />
Inaczej ułożyłbym głowę do snu<br />
Z inną żoną miałbym inne dzieci<br />
Pisałbym inne wiersze<br />
W innym zeszycie<br />
A może nawet zamiast słów<br />
Układałbym paczki na poczcie<br />
A przecież już wiem<br />
Że w innym życiu<br />
Jest zawsze tak samo inaczej<br />
NEKROLOGI<br />
Przejmujący jest smutek nekrologów<br />
Całe życie mieści się w kwadracie<br />
Niewiele większym niż znaczek<br />
Na liście<br />
Wysłanym donikąd.<br />
ŁĄKA<br />
W zielonych oczach<br />
Mojego synka<br />
Uśmiecha się łąka<br />
Kładę się na niej<br />
I patrzę jak płyną<br />
Obłoki a ptaki<br />
Kreślą na niebie<br />
Tajemne znaki<br />
I nikną w błękicie<br />
Chce go pocałować<br />
Ale mi się wymyka<br />
Rośnie i smukleje<br />
Zarzucam na ramię<br />
Resztkę swojego życia<br />
I odchodzę w zapomnienie<br />
BALKON<br />
Ojciec zawsze stał na balkonie<br />
I patrzył jak odchodzę<br />
Odwracałem się i machałem mu ręką<br />
Na pożegnanie<br />
Stał tak długo aż zmienił się<br />
W białego gołębia<br />
A pewnego dnia odfrunął<br />
Pusty balkon zawisł nad przepaścią<br />
Idę i zamiatam<br />
Białym skrzydłem ulicę.<br />
SZTANDAR<br />
Idę cmentarzem<br />
Prawie wszyscy zmarli<br />
Są młodsi ode mnie<br />
Idę cmentarzem<br />
I powiewam swoim życiem<br />
Jak sztandarem<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
93
Dariusz<br />
Miliński<br />
„Świat jest stuknięty i podniecający –<br />
przeraża i zachwyca” – napisał Dariusz<br />
Miliński w swojej niezwykłej biografii,<br />
wydanej u progu nowego tysiąclecia,<br />
której nadał przewrotny tytuł Urodzony<br />
na cmentarzu. Świat zbudowany przez<br />
artystę jest zupełnie inny niż ten przerażający,<br />
w którym żyjemy. To „dziupla”<br />
powstała dzięki energii, za pomocą<br />
której po latach poszukiwań Miliński<br />
„skonstruował” ostatecznie swoje wnętrze.<br />
To „dziupla” osobliwa, a jej lokator,<br />
o niesłychanej wyobraźni, nazywa siebie<br />
„żołędziowo-kasztanowym ludkiem”.<br />
O Milińskim sporo napisano i powiedziano<br />
i na pewno wciąż będzie się<br />
o nim mówić, bo to twórca autentyczny,<br />
spełniony, akceptujący niełatwą rzeczywistość,<br />
w której znalazł w końcu tę<br />
„dziuplę” dla siebie i swoich bliskich.<br />
W obrazach (często w charakterystycznej<br />
„żołędziowo-kasztanowej” tonacji<br />
ciepłych brązów i zieleni) już zdefiniował<br />
siebie, a swojej malarskiej rzeczywistości<br />
wciąż nadaje metaforyczno-<br />
-baśniowy wymiar, będący wyróżnikiem<br />
jego stylu. Ale Miliński to nie tylko<br />
malarstwo, to także teatr, bo Dariusz<br />
żyje każdą sztuką. Jego rzeczywistość<br />
jest teatrem, w którym spektakle rozgrywają<br />
się na scenie życia, z udziałem<br />
osób, które podobnie jak on przeżywają<br />
świat, żyjąc w nim głęboko i łatwo.<br />
To świat magicznej Pławnej, u stóp Gór<br />
Izerskich – prosty i mniej skomplikowany<br />
od tego „obrzydliwie kpiącego”, który<br />
nas teraz otacza.<br />
Dla Milińskiego malarza najważniejsza<br />
jest rzetelność warsztatowa, dlatego<br />
wystawia ostatnio z tymi, których<br />
połączyła wspólna idea zawalczenia<br />
o wysoki poziom sztuki. Współtworzy<br />
Gruppę Siedem, która choć powstała<br />
niedawno, zdążyła już zaistnieć na kilku<br />
wystawach (a będzie ich na pewno sporo).<br />
Być może odnajdą się inni odważni<br />
94<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
artyści o podobnych przekonaniach<br />
i dążeniach, którzy wkrótce zasilą szeregi<br />
Gruppy. Różne osobowości twórcze<br />
tworzą dzieła o różnorodnej tematyce,<br />
jednak zawsze ocierające się<br />
o problemy współczesności. Tych<br />
problemów nie unika też Miliński,<br />
choć z pozoru jego malarstwo może<br />
się wydawać bajką. Zresztą artysta<br />
sam siebie nazywa „strażnikiem bajek<br />
i poetyki świata”, ale czy tego<br />
świata, który zmierza teraz gdzieś na<br />
skraj przepaści? Bardziej niż kiedykolwiek<br />
wcześniej boimy się o każdy<br />
dzień i godzinę, bo – mówiąc słowami<br />
artysty – „zagrożone są klimaty<br />
pięknego bycia”, czy potrafimy temu<br />
zapobiec?<br />
Na obrazach Milińskiego (oprawionych<br />
w ramy wykonane przez samego<br />
artystę) widać zwykle postacie<br />
gwarne, ruchliwe – choć bajkowe, to<br />
jednak zanurzone w konkretnej rzeczywistości,<br />
której ukrytą metaforę<br />
łatwo odczytać. Może jesteśmy dziś<br />
w szeregu podążającym „za topniejącym<br />
autorytetem”, którym jest śniegowy<br />
bałwan, i na dodatek mamy<br />
wrażenie, że niedługo pozostanie<br />
nam już jedynie „gwiezdne paliwo”.<br />
Może spróbujemy więc wspólnymi siłami<br />
(tak jak te postacie na obrazach)<br />
unieść księżyc „ratując świat”?<br />
Na temat malarstwa Milińskiego wypowiedziało<br />
się już wiele autorytetów.<br />
Pisano, że jest ono pełną barw i kontrastów<br />
esencją bycia człowiekiem (Waldemar<br />
J. Marszałek) albo po prostu<br />
bardzo dobrą robotą malarza (Henryk<br />
Waniek) i niekończącą się rzeką ludków<br />
prostych i kruchych jak my sami (Piotr<br />
Bukartyk). Miliński to artysta alegorysta<br />
(według Stanisława Sojki) – poeta<br />
pędzla i farby. Czy można dodać coś<br />
więcej? Można naturalnie opisać każdy<br />
gruppa siedem<br />
obraz – sceny rozgrywające się w pejzażu<br />
z wiatrakami, drewnianymi domami<br />
krytymi strzechą – trochę na podobieństwo<br />
płócien niderlandzkich mistrzów<br />
(Boscha albo Bruegla), do których Miliński<br />
jest często przyrównywany. Może<br />
rzeczywiście statki i okręty przypłynęły<br />
z płócien Willema van de Veldego. Obraz<br />
Król i sługusy, choć nastrojem panującym<br />
wśród zgrupowanych postaci<br />
przypomina nieco flamanda Jakuba<br />
Jordaensa, to jednak uniwersalną wymową<br />
całej sceny nasuwa raczej skojarzenie<br />
z Pochlebcami Pietera Brueghla<br />
młodszego. Schody do nieba (których
jednak nie udało się zbudować) to<br />
dalekie echa brueglowskiej Wieży<br />
Babel. Za to Wejście Polski do<br />
Unii – z piramidą zwierząt – wskazuje<br />
na zupełnie inne (współczesne)<br />
inspiracje i analogie, jeśli już chcemy<br />
się ich doszukiwać. Domy wymieszkane<br />
albo te z cyklu Odejścia w<br />
samą porę (choć mimo wszystko nie<br />
możemy pozbyć się podobieństwa<br />
do dawnych Holendrów) to jednak<br />
przede wszystkim własna, poetycka<br />
i artystyczna wizja samego artysty –<br />
metafora niepozbawiona uroku i humoru<br />
– cech właściwych osobowości<br />
twórcy.<br />
Czy w Melancholii Milińskiego można<br />
odnaleźć echa Dürera albo Malczewskiego,<br />
skoro ci klasycy sztuki<br />
podejmowali ten sam temat? Melancholijne<br />
zamyślenie jest zwykle<br />
jednakowe – wyrażające często stan<br />
emocjonalny samego twórcy. To<br />
niekończąca się rzeka sceptycyzmu<br />
trudnego do pokonania, która wchodzi<br />
(właściwie wlewa się) w obszar<br />
obrazu i przypomina surrealistyczną<br />
przestrzeń z płócien Magritte’a (Dola<br />
człowiecza), w której świat rzeczywisty<br />
łączy się iluzyjnie z tym nadrealnym,<br />
by wprowadzać widza w stan<br />
niepewności. Te metaforyczne płótna<br />
Milińskiego z wstęgą rzeki – Melancholia<br />
czy Zamyślona – podobają<br />
mi się najbardziej, może dlatego że<br />
sama się utożsamiam z postaciami<br />
na obrazach. To jest właśnie ta magia<br />
obrazów Dariusza, w których każdy<br />
chce być i może odnaleźć tu coś<br />
dla siebie albo po prostu odnaleźć<br />
zwyczajnie… samego siebie.<br />
Miliński żyje w bajce, w której i my<br />
także chcemy być, bo bajkę tę podobnie<br />
odczuwamy, i to jest bezsprzecznie<br />
wielkość jego sztuki.<br />
I pomyśleć, że cykl Ludzie-piece stał<br />
się profetycznym obrazem nadchodzącej<br />
zimy, bo artysta jest po prostu<br />
wizjonerem. A my? Nie mamy<br />
wyjścia – musimy odnaleźć gdzieś<br />
w naszej rzeczywistości Czyściciela<br />
świata, a może raczej Reperowacza<br />
skrzydeł, aby unieść się gdzieś wysoko,<br />
choć na chwilę, ponad tę naszą<br />
smutną rzeczywistość. [IWC]<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
95
Z POWROTEM<br />
dom jak dom<br />
kamienica w środku miasta<br />
w nim mieszkanie<br />
Ryszard Grajek<br />
kamień doleciałby do kolejnego obrazu<br />
(żywego w mojej pamięci)<br />
szkoła drzewa wielkie kasztany kościół garnizonowy<br />
poczta liceum ulica Chrobrego<br />
dziś nie wyobrażam sobie bez nich dzieciństwa<br />
dalej teatr biblioteka i katedra<br />
życie w kawiarniach ludzie za oknem<br />
z lewa w prawą i z powrotem<br />
normalny świat tak żyłem<br />
z tęsknotą wielką wtedy<br />
i potem<br />
96<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
foto: RC<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
97
e n a t a s z p u n a r<br />
Alchemik spoza czasu<br />
Gdybyśmy i my znaleźć mogli między rzeką i skałą<br />
czyste, ustronne, człowiekowi przeznaczone szczupłe pasmo<br />
żyznej ziemi. Bo własne serce jeszcze wciąż nas przerasta, jak tamci.<br />
I już nie dostrzegamy je w obrazach, które je uśmierzają,<br />
I także w ciałach bogów, w których wznioślej łagodnieje.<br />
(R. M. Rilke Elegie Duinejskie)<br />
Otwarte szeroko okno pracowni. Słońce, które już niżej<br />
wędruje po niebie, wdziera się do jej wnętrza.<br />
Jeden z promieni ześlizguje się po ścianie, oświetlając<br />
utrwalone na niej w błękitach i ugrach ślady mieszkańców,<br />
kładzione jedne na drugich. Kolory lekko wirują<br />
w tańcu i przenikają się płynnie i miękko jak sfumata renesansowych<br />
arcydzieł. Jak płomień zapalają się o świcie. Gasną,<br />
zdmuchnięte z nadejściem mroku.<br />
Atmosfera wnętrza jest przyćmiona, jakby otulał ją szary<br />
dym lub mgła, co spowiła rzekę, leniwie płynącą nieopodal<br />
szerokim korytem. Ściana pracowni, pokryta wieloma<br />
warstwami laserunków farby, stała się tłem dla stojących<br />
w rzędzie na stole kilku starych przedwojennych butelek,<br />
przyniesionych kiedyś z targu staroci. Ich subtelne i łagodne<br />
kształty oraz delikatne odcienie patyny przywołują w pamięci<br />
ciche życie obrazów Giorgia Morandiego.<br />
Promień słońca właśnie dotknął szyjki kolby erlenmajerki<br />
z cienkiego, przezroczystego szkła. Delikatnym blikiem nakreślił<br />
jej stożkowaty kształt, od szczytu aż do owalnej podstawy.<br />
Subtelne smugi szarości powtarzają ten rytm jeszcze<br />
kilkakrotnie jak echo i jak ono cichną. A tam, gdzie ostrzej<br />
zaświecił na kolbie blik światła, z wyraźnymi akcentami bieli<br />
na krawędzi załamań szkła, pojawił się szary rysunek i wydobył<br />
ją z tła. Po drugiej stronie kolby jej kształt wtapia się<br />
w kolor ściany i staje prawie niewidoczny. Tak widzi ją malarz,<br />
kiedy przygląda się jej wnikliwie, a potem podejmuje<br />
próbę stworzenia własnego obrazu świata.<br />
W przestrzeni pracowni odbywa się tajemniczy proces powoływania<br />
do życia tego, co jeszcze nie istnieje. Pierwotnie<br />
bywa to zaledwie mglistą wizją, której się malarz od-<br />
98<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
daje, gdy kieruje się ciekawością nowego doświadczenia<br />
i przekraczania granic swojego pojmowania. Obraz wiedzie<br />
go tam, gdzie nie sięga jeszcze świadomość jego umysłu.<br />
Stając naprzeciw pustki nieskazitelnie białego płótna, musi<br />
jednocześnie podążyć odważnie za własnym instynktem<br />
i intuicją. Kroczy więc chwiejnie po cienkiej granicy zakreślającej<br />
obszar mrocznej krainy jego niewiedzy i chwilowych<br />
błysków olśnienia, które na moment pokazują w jaskrawym<br />
świetle ostrzejszy obraz. Nie ma tu więcej wiedzy niż jest<br />
wiary w powodzenie tej podróży na płótnie, prowadzącej<br />
właściwie w głąb siebie. Bo tu obraz jest przewodnikiem.<br />
Czemu więc zaufać i komu się poddać, rozpoczynając tę<br />
wędrówkę bez znanego celu? Tu wszystko może być tylko<br />
drogą. Stawaniem się, niemającym kresu.<br />
A teraz promień słońca wydobył z tła oparte o ścianę gusle<br />
(gęśle) znalezione kiedyś w Dubrowniku. Ich buntowniczy<br />
głos brzmiał na Bałkanach przeciw wszelkim niesprawiedliwościom<br />
i niewolom. Ale te tutaj są nieme na wieki –<br />
mają rozdarty skórzany pergamin na pudle rezonansowym<br />
w kształcie łzy. Całe są jednym rzeźbionym kawałkiem<br />
drewna, przeżartym gęsto przez korniki i czas. Na gryfie wyryto<br />
datę – 1934. A na jego główce, rozbudowanej w kształt<br />
dwugłowego orła w koronie z godłem na piersiach, sportretowano<br />
sześciu bałkańskich królów i bohaterów z sumiastymi<br />
wąsami. Pod spodem zapisano cyrylicą ich imiona<br />
i słowa, których znaczenia nie rozumiem. Nie wiem, do<br />
kogo należał ten instrument, kto szarpał smyczkiem jedyną<br />
strunę i stwarzał mowę jego serca. W jakim domu jej<br />
słuchano? Ten okaleczony tajemniczy przedmiot już do<br />
nikogo nie przemówi i nie wybrzmi zaklęta w nim historia<br />
z dalekiego świata. Kto i dlaczego zdławił dźwięki rodzące się<br />
w jego wnętrzu?
Głosy, głosy. Serce moje, wsłuchuj się, jak wsłuchiwali się<br />
jedynie święci: póki wezwanie potężne nie uniosło ich nad ziemię,<br />
lecz oni, Nieprawdopodobni, klęczeli nadal na nic nie bacząc<br />
w zasłyszeniu. I nie po to, byś wytrzymało głos Boga.<br />
Ale słuchaj wiewu przeciągłego, wieści nieprzerwanej,<br />
która się z ciszy wyłania.<br />
(R.M. Rilke Elegie Duinejskie)<br />
Okaleczone bałkańskie gusle znikły w mroku. Słońce schowało<br />
się za róg wysokiej kamienicy po przeciwnej stronie<br />
uliczki. Na jakiś czas pracownia zanurza się w tajemniczym<br />
półcieniu. Przypominają mi się słowa, które w filmie<br />
Agnieszki Holland wypowiada główny bohater, Ludwig van<br />
Beethoven, w dialogu z zafascynowaną jego mistrzostwem<br />
młodą kompozytorką:<br />
– Obsesją twojej kompozycji jest struktura, dobór odpowiedniej<br />
formy. Posłuchaj głosu, który brzmi w tobie. Ja usłyszałem go<br />
dopiero wtedy, gdy ogłuchłem.<br />
– Mam odnaleźć w sobie ciszę, żeby usłyszeć muzykę?<br />
– Tak. Cisza to podstawa. Gdy otoczy cię cisza, wtedy twoja dusza<br />
zaśpiewa.<br />
(dialog z filmu Kopia Mistrza, reż. Agnieszka Holland)<br />
Czasami bałkańskie gusle stają się bohaterem malowanego<br />
obrazu. Wpatruję się wtedy w ich zranione wnętrze i słyszę,<br />
jak zaczyna rodzić się w nim i wybrzmiewać, z początku cicha<br />
jak szept, bałkańska melodia, w której jest bezkresna<br />
przestrzeń i wiatr. Czując na sobie moje spojrzenie i uwagę,<br />
instrument zaczyna snuć, jak pająk swą nić, legendę swego<br />
życia. Jak tamta uliczna latarnia w jednej z baśni Hansa Christiana<br />
Andersena, która bała się przetopienia w inny przedmiot<br />
i utraty wspomnień. Jakby czuła, że tworzy ją własna<br />
historia. Ale pewnego dnia przyśniło się jej, że została przelana<br />
w żelazny świecznik w kształcie anioła. W tym śnie zobaczyła<br />
siebie, stojącą na biurku w pokoju pełnym książek<br />
i pięknych obrazów.<br />
Było to u poety i wszystko, co myślał lub o czym pisał, zjawiało<br />
się wokół niego; pokój przemieniał się w gęste lasy, w słoneczne<br />
łąki, po których spacerowały bociany, i w pokład okrętu<br />
na wzburzonym morzu.<br />
(H. CH. Andresen Stara latarnia)<br />
W ostatni wieczór, kiedy latarnia żegnała się ze swoim miejscem<br />
życia na ulicy miasta, z szarych chmur spadła na nią<br />
kropla deszczu i szepnęła:<br />
– Przeniknę w ciebie tak, że jeżeli sobie życzysz, w ciągu jednej<br />
nocy staniesz się rdzą, rozpadniesz się i zamienisz się w pył!<br />
(H. CH. Andersen Stara latarnia)<br />
Nie, latarnia nie tego chciała. Nikt i nic nie chce zamieniać<br />
się w nicość. Nie chcemy odchodzić w mrok, kiedy na scenie<br />
gasną światła. Nie chcemy zapadać się w martwą ciszę.<br />
Przeraża nas pustka, w której nie ma żadnego poruszenia.<br />
Wypełniamy ją sobą. Głosami, światłem, ruchem. Najdrobniejszym<br />
przejawem życia. Ale godzimy się, bo nie możemy<br />
inaczej, na wieczną przemianę.<br />
Nawet jeśli zgasną lampy, gdy mi powiedzą:<br />
już koniec – gdy szarym podmuchem próżnia spłynie ze sceny,<br />
jeśli już żaden z moich umilkłych przodków<br />
nie będzie siedział przy mnie, żadna kobieta, nawet<br />
chłopiec z zezem piwnych oczu.<br />
Zostanę jednak. Wciąż trwa oglądanie.<br />
(R. M. Rilke Elegie Duinejskie)<br />
Ciepłe światło znów pojawia się na ścianie. Słońce minęło<br />
wysoką pierzeję budynku naprzeciw. Teraz będzie rozświetlać<br />
wnętrze aż do wieczora. Zamykam okno. Gwar miasta<br />
zostawiam za drzwiami. Wsłuchuję się w ciszę. W milczenie<br />
przebywających tu przedmiotów, rekwizytów do martwych<br />
natur, z których każdy ma swój mit. Zatrzymane w sobie<br />
ciche życie. Milkną głosy.<br />
Powiadają, że aniołowie nie wiedzą często, czy idą<br />
wśród żywych, czy umarłych.<br />
Prąd odwieczny wciąż porywa z sobą wszystkie pokolenia<br />
z jednego obszaru w drugi i tłumi ich głosy w obydwu.<br />
(R.M. Rilke Elegie Duinejskie)<br />
Układam draperię z kawałka starego japońskiego jedwabiu<br />
w szerokie, turkusowo-karminowe pasy. Na niej wyschnięte<br />
owoce granatu, zerwane z drzewka rosnącego na dalekim<br />
greckim półwyspie Mesa Mani, gdzie niegdyś ukrywali<br />
się piraci i rozbójnicy, a w głębi niedostępnych gór Tajgetu<br />
zakorzenił się ich bunt. Dokładam pomarańcze i cytryny<br />
z meseńskiego portu Koroni. I ciemne strąki drzewa chlebowego,<br />
pozbierane na górskiej ścieżce prowadzącej przez<br />
Tajget do Mistry z homeryckiego portu Kardamili. Wiązki<br />
mocno pachnących gałązek dzikiego tymianku i oregano,<br />
zebranych na półpustynnym Tigani, gdzie porastają ruiny<br />
murów i cysterny bizantyńskiej katedry z czasów cesarza<br />
Justyniana. Obok okna stoi drewniana żaluzja, znaleziona<br />
na wysokich skałach obmywanych przez sztormowe fale<br />
pod latarnią morską na przylądku Matapan. Jej odrapana<br />
farba ma kolor głębokiego szmaragdu wód Morza Śródziemnego,<br />
które opływają tamten najbliższy Afryce grecki<br />
skrawek lądu.<br />
Patrzę na przetarte błękitnozielonkawe smugi na ścianie.<br />
Przypominają mi wnętrza kamiennych wież mieszkalnych<br />
na półwyspie Mesa Mani, który ma kolor wszystkich odcieni<br />
ugru. Albo te opuszczone toskańskie pałace pokryte tynkiem<br />
w kolorze neapolitańskiej żółci, jaśniejącej jaskrawym<br />
kolorem na końcu ciemnych, ciasnych i zwartych szpalerów<br />
smukłych, szmaragdowozielonych cyprysów. Lub<br />
tamte wioski pod wysokim niebem Prowansji, całe zanurzone<br />
w chromowej zieleni fal morza winnic na alpejskich<br />
wzgórzach. Pełne światła obrazy przywiezione z plenerów<br />
Południa nieoczekiwanie wpisują się w klimat krakowskie-<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
99
go wnętrza. Jakby ani przestrzeń, ani czas nie miały tu<br />
dostępu i nie tutaj było ich królestwo posiadające swoje<br />
granice. Czas i miejsce przestają mieć znaczenie. Co więc<br />
ma znaczenie? Może wyobraźnia, nieposiadająca granic,<br />
kiedy się w nią zanurzyć głęboko i wszystko staje się możliwe,<br />
nawet najbardziej fantastyczne marzenia…<br />
W pracowni, która zajmowała obie izby piwnicy, Paracelsus<br />
prosił swojego Boga, swojego nieokreślonego Boga, jakiegokolwiek<br />
Boga, żeby zesłał mu ucznia. Zmierzchało. Wątły ogień na<br />
kominku rzucał nieregularne cienie.<br />
(J. L. Borges, Róża Paracelsa)<br />
W tamten wieczór, opisany przez Jorgego Luisa Borgesa,<br />
do drzwi pracowni alchemika zapukał uczeń.<br />
– Mniemasz, że potrafię wytworzyć kamień, który przemienia<br />
wszystkie pierwiastki w złoto (…). Nie złota szukam, a jeżeli ty<br />
pragniesz złota, nigdy nie zostaniesz moim uczniem. (…)<br />
– Chcę, byś nauczył mnie sztuki. Chcę przebyć z tobą drogę,<br />
która prowadzi do Kamienia. (…)<br />
– Droga jest Kamieniem. Początek jest kamieniem. Jeżeli nie pojmujesz<br />
tych słów, jeszcze nie zacząłeś pojmować. Każdy krok,<br />
jaki czynisz, jest celem. (…)<br />
– Czy cel istnieje? (…)<br />
– Oszczercy, którzy są nie mniej liczni od głupców, twierdzą, że<br />
go nie ma, i nazywają mnie szalbierzem. Nie przyznaję im racji,<br />
chociaż niewykluczone, że jestem marzycielem. Wiem, że Droga<br />
istnieje.<br />
(J. L. Borges, Róża Paracelsa)<br />
Popołudniowe jesienne słońce już ledwie rozświetla przestrzeń<br />
pracowni. Laserunkowe kolory ścian w półmroku<br />
wydają się rozległymi przestrzeniami, abstrakcyjnymi krajobrazami,<br />
pełnymi mglistych fragmentów nieba lub morza jak<br />
z obrazów Wiliama Turnera.<br />
Na tle ścian, ulotnym jak niebo w pochmurny dzień, na solidnych<br />
drewnianych półkach, zgromadziłam całe materialne<br />
tworzywo, z którego powstaje obraz: słoiczki z kolorowymi<br />
pigmentami w proszku – biele, żółcienie i oranże, czerwienie,<br />
fiolety, błękity i brązy, zielenie i czernie. Oleje i inne media,<br />
kleje i spoiwa do różnych technik malowania oraz utrwalające<br />
werniksy. I wszelkie zaprawy potrzebne do gruntowania<br />
surowego lnianego płótna podobrazi lub desek. Na szczycie<br />
tej piramidy półek stoi szereg srebrnych dzbanków, z których<br />
sterczą metalowe szpachelki w różnych rozmiarach, dłuta<br />
i liczne pędzle – jak kwiaty w dzikim ogrodzie, z włosianymi<br />
koronami płatków na drewnianych trzonkach. W licznych<br />
pudełkach leżą różnej grubości pałeczki węgla, sepii, grafitu.<br />
Buteleczki tuszu i puszki farby drukarskiej. Stosy i rulony<br />
rozmaitych papierów, o przeróżnej fakturze i kolorze. I wiele<br />
tu jeszcze innych niezbędnych malarzowi sprzętów i narzędzi<br />
o tajemniczym zastosowaniu. Oto i cały alchemiczny warsztat.<br />
– Powiadają (…), że potrafisz spalić różę i wskrzesić ją z popiołów<br />
mocą swojej sztuki. Pozwól mi być świadkiem tego cudu. (…)<br />
– Czy sądzisz, że cokolwiek można przywrócić nicości? (…) Powiadam<br />
ci, róża jest wieczna i tylko jej kształt może się zmienić.<br />
Pochwycił gwałtownie szkarłatną różę (…) i cisnął ją w płomienie.<br />
Zniknęła barwa i pozostała tylko smużka popiołu.<br />
(J. L. Borges, Róża Paracelsa)<br />
100<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
W półmrocznej głębi jednej<br />
z półek stoją proste słoje pełne<br />
grudek wyschniętej ziemi o różnych<br />
odcieniach sepii, umbry<br />
i ochry. To jest zwyczajna gleba<br />
przywieziona z żyznej Mesenii<br />
i jałowej Lakonii. Dawno temu<br />
pigmentów tamtych ziem używano<br />
w bizantyńskim malarstwie<br />
ściennym, którego apogeum<br />
świetności i rozmachu<br />
zobaczyłam w Mistrze. Kolory<br />
tamtych fresków przypomniały<br />
mi wczesnorenesansowe malarstwo<br />
ścienne Giotta di Bondone<br />
z Asyżu lub Ambrogia Lorenzettiego<br />
i Simona Martiniego ze<br />
Sieny. Średniowieczna i renesansowa<br />
alchemia farb ograniczona<br />
była wówczas do tego, co bezpośrednio znalezione w ziemi.<br />
Wiele wieków eksperymentów pozwoliło na rozbudowanie<br />
palety malarza do wprost niezliczonej ilości odcieni barw<br />
i do zamknięcia ich w różnorakie tubki. Dziś farby kryjące<br />
i laserunkowe powstają sztucznie w laboratoriach chemików,<br />
tak jak na przykład ten szlachetnie pobladły i zszarzały<br />
błękit nieba bizantyńskich i renesansowych fresków – tajemnicza<br />
ultramaryna, kiedyś wyrabiana ze szlachetnego<br />
kamienia lapis lazuli. Była wtedy na wagę złota i przypływała<br />
statkami do Europy z Azji – zza morza (ultra marines).<br />
Malarze fresków z rdzawych pigmentów ziemi i błękitu<br />
ultramaryny wyczarowywali na ścianach ówczesnych kościołów<br />
i pałaców nieziemskie światy. Odrywali spojrzenie<br />
zmęczonych życiem ludzi od ziemi i obiecywali im niebiański<br />
raj. Z grudki gleby tworzyli im wyobrażenie doskonałego<br />
nieba. Lecz prawdziwa alchemiczna przemiana materii farb<br />
w ducha sztuki dokonuje się tylko we wrażliwym ludzkim<br />
spojrzeniu.<br />
Jednak wędrowiec ze zbocza góry przynosi w dolinę<br />
nie garść ziemi, zatajonej każdemu, lecz<br />
zdobyte czyste słowo, żółtą i błękitną gencjanę.<br />
Może jesteśmy tu, by powiedzieć: dom, most,<br />
studnia, brama, dzban, drzewo owocowe, okno –<br />
lub najwyżej kolumna, wieża… ale powiedzieć, zrozum to,<br />
tak powiedzieć, jak nigdy rzeczom nie było wiadome,<br />
Przekroczyć ciasne granice własnego pojmowania –<br />
i wówczas ujrzeć, choć na jeden krótki błysk świadomości<br />
to, co jeszcze przed chwilą było niewidzialne – to wizja.<br />
Uczeń Paracelsusa, póki tego nie zrozumie, nie zobaczy<br />
róży odradzającej się z popiołu.<br />
– Wszyscy medycy i aptekarze Bazylei utrzymują, że jestem<br />
oszustem. Być może mają słuszność. Oto popiół, który był różą<br />
i który już nigdy nią nie będzie. (…)<br />
Młodzieniec poczuł wstyd. Paracelsus jest szarlatanem albo<br />
zwykłym fantastą, a on, intruz, przekroczył progi jego domu<br />
i teraz zmusza go do wyznania, że jego słynne sztuki magiczne<br />
są ułudą.<br />
(J. L. Borges, Róża Paracelsa)<br />
Ludzka wiedza ma swoje granice, lecz poza nimi rozciąga<br />
się bezkres wyobraźni. Malarz wyciska farby na paletę<br />
i cały zanurza się w tworzony obraz. Materia płótna i farb<br />
ulega alchemicznej przemianie w świat, który dopiero się<br />
staje. Tworzy go wciąż od początku. Ta droga nie ma końca.<br />
Paracelsus został sam. Zanim zgasił lampę i usiadł w znużonym<br />
fotelu, nasypał w dłoń garść popiołu i wypowiedział cicho<br />
jedno słowo. Róża zmartwychwstała.<br />
(J. L. Borges, Róża Paracelsa)<br />
Nad miastem zapadł zmrok. Pracownia i zgromadzone<br />
w niej przedmioty zniknęły w ciemności.<br />
Jutro, z nadejściem świtu wszystko znów się narodzi. [RS]<br />
jakimi we wnętrzu są.<br />
(R. M. Rilke, Elegie Duinejskie)<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
101
Satyra prawdę mówi, względów się wyrzeka – Ignacy Krasicki<br />
Satyra zabija, nie obraża – Stanisław Jerzy Lec<br />
***<br />
Jestem klaunem, maskotką, kurduplem…<br />
Kwiat uśmiechu przysiadł mi na twarzy,<br />
chociaż myśli i serce tak smutne,<br />
jak zajęcia karawaniarzy…<br />
Tak beztrosko! W główki odpukać!<br />
Tłustym paniom trzęsą się biusty,<br />
gdy się śmieją od ucha do ucha<br />
pod namiotu rozwianą chustą.<br />
Fikam kozły. Staję na głowie.<br />
Lecą spodnie. Zostaję w gaciach…<br />
Nieźle, bowiem ludzkie pogłowie<br />
na mój widok aż się zatacza!<br />
Ch cha cha cha… (serce w zawałach),<br />
Hi hi hi hi… (świateł parada),<br />
Fajnie jest! – kreaturko mała…<br />
Z salwą (śmiechu) dziś trup nie pada…<br />
Jeszcze pisnę. Dam sobie w dzióbek.<br />
Niech rechoczą te wilcze sfory...<br />
Przecież jestem z zawodu półgłówek!<br />
Choć prywatnie… rozpacz i gorycz…<br />
102<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Juliusz Wątroba<br />
Jacek Frąckiewicz BABY PLAŻOWE
adam gwara<br />
***<br />
Kiedyś żona do Johna w Harvardzie<br />
powiedziała: Dobranoc, Edwardzie!<br />
Więc się ocknął zdziwiony,<br />
bowiem nie miał on żony,<br />
a w Harvardzie z nią nie był tym bardziej.<br />
***<br />
Ćwicząc gamy Mariola z Lido<br />
wciąż śpiewała "do re mi si do",<br />
a trzy nutki "fa sol la"<br />
połykała Mariola,<br />
bo fasola zwiększa libido.<br />
***<br />
Do łaźni Zdziś zajrzał raz w Pile,<br />
pomyślał: Po mydło się schylę.<br />
Dziś, z powodu bojaźni,<br />
Zdziś nie wchodzi do łaźni.<br />
No i to by było na tyle.<br />
***<br />
Sprytny Ricardo z Macondo<br />
na głowę zakładał kondom.<br />
Przez śmieszny ten gadżet<br />
chciał trafić do gazet,<br />
ale nie trafił on do.<br />
***<br />
Praprzyczyną zepsucia w Gomorze<br />
nie był brak moralności, lecz to że<br />
wszystkie normy gdzieś prysły<br />
kiedy przybysz znad Wisły<br />
rzekł beztrosko: Pan wie, gdzie mnie może ...<br />
Tytuł macho w niewielkich Trypuciach<br />
ma pan Stacho w zdeptanych papuciach<br />
i tę cechę szczególną<br />
z kolegami ma wspólną,<br />
że nie różni od innych się tu ciach.<br />
***<br />
Pewien rogacz nieszczęsny z Kadzidła,<br />
gdy do reszty chęć życia mu zbrzydła,<br />
po wielokroć zdradzony,<br />
skacząc z okna głos żony<br />
słyszał – Głupku, masz rogi, nie skrzydła!<br />
***<br />
Sfrustrowany psychiatra z Gołdapi<br />
musi poddać się psychoterapii.<br />
Denerwuje się frustrat,<br />
bo gdy spojrzy do lustra,<br />
jakiś czubek nań smętnie się gapi.<br />
***<br />
Duch Draculi na zamku w Świsłoczu<br />
w nowym ciele niepewnie się poczuł,<br />
gdy zwisając wśród gacków<br />
głową w dół, po kozacku,<br />
pojął że... nie utrzyma już moczu.<br />
***<br />
Szparagowa fasolka z Baniochy<br />
w śniadaniowej TiWi stroi fochy.<br />
Chodzi o to, że seler<br />
wydał wczoraj bestseller,<br />
w którym twierdzi, że modne są grochy.<br />
***<br />
Przez przekorę Stanisław spod Lip<br />
nie zwołuje już kurek: cip cip!<br />
Z gender toczy on bój<br />
nawołując: uj uj!<br />
Ordynarny i wredny to typ.<br />
***<br />
Stary Pongo w szałasie swym w Kongo<br />
przejmujący wykonał dziś song o<br />
znikającym popędzie,<br />
że jak dalej tak będzie,<br />
to niebawem pozbędzie się on go.<br />
***<br />
Pewien pan, który mieszka pod Etną,<br />
wziął za żonę niewiastę tak szpetną,<br />
że na widok jej fizys<br />
dość wyraźny ma kryzys<br />
i erekcję nadzwyczaj dyskretną.<br />
***<br />
Proboszczowi staremu z Siewierza<br />
kamasutrę w okładki psałterza<br />
włożył głupi chórzysta<br />
i już będzie dni trzysta,<br />
jak nie można rozplątać pasterza.<br />
***<br />
Pewien pan z miejscowości Poryte<br />
miał swój plan na porządną Julitę.<br />
Zaszedł z tyłu niebogę,<br />
gdy zmywała podłogę.<br />
Nie uciekła, bo jak? Na umyte?!<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
103
104<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
daria andrews<br />
DARIA ANDREWS – malarka,<br />
artystka wizualna mieszkająca<br />
w Tasmanii. Osoba kolorowa,<br />
przyciągająca ekspresją. Magnetyczna.<br />
Z zawodu ekonomistka.<br />
Przez wiele lat zajmowała się<br />
marketingiem na Akademii Leona<br />
Koźmińskiego w Warszawie. Na<br />
antypodach oddała się całkowicie<br />
malarstwu. Tworzy figuratywny<br />
i sugestywny przekaz postaci<br />
złapanych w tajemniczych, emocjonalnych<br />
momentach, często<br />
nagich, fragmentarycznych, zdeformowanych,<br />
otoczonych przez<br />
wyimaginowane zwierzęta i symbole.<br />
Artystka zaprasza do swojego<br />
intymnego miejsca, proponuje<br />
zabawę z przechodzeniem<br />
do innego, iluzorycznego świata,<br />
odkrywanie ukrytych tajemnic<br />
i pragnień. Buduje szczególną relację<br />
z odbiorcami, zapraszając<br />
ich do świata magii.<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
105
lack<br />
Swan<br />
Konfesyjna? Zadajesz mocne pytania.<br />
Trudno mi powiedzieć, na ile sztuka<br />
jest spowiedzią. Swoistego rodzaju<br />
spowiedzią. Sztuka na pewno jest intymna,<br />
więc pod tym względem ma<br />
elementy konfesyjności. Jednak bardziej<br />
powiedziałabym, że sztuka to<br />
jest opowieść, a nie spowiedź. Przedłużenie<br />
mojego życia i moich doświadczeń,<br />
a nie opowiedzenie jedynie<br />
wprost o tych doświadczeniach.<br />
Sztuka wychodzi z wnętrza człowieka,<br />
więc w tym sensie pojawia się jej inrozmawia:<br />
katarzyna brus-sawczuk<br />
Kiedy napisałam do Darii, byłam<br />
przekonana, że nasza rozmowa<br />
odbędzie się w języku<br />
angielskim, na ekranie komputerów,<br />
które dzieli tysiące<br />
mil. Ku mojemu zdziwieniu<br />
Daria odpowiedziała poprawną<br />
polszczyzną, oświadczając,<br />
że właśnie jest z wizytą<br />
w Warszawie. Tego samego<br />
popołudnia spotkałyśmy się,<br />
aby porozmawiać. Przede<br />
mną usiadł kolorowy ptak.<br />
106<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Kim jest Daria Andrews?<br />
(Cisza) Kobietą – świadomą siebie na<br />
tym etapie życia, swojej kobiecości,<br />
siły. Najpierw kobietą, a potem artystką.<br />
Ale przecież to związek idealny…<br />
Tak, jest to związek. W moim przypadku<br />
to, jaką jestem artystką i co<br />
tworzę, jest zdefiniowane przez to,<br />
kim jestem i kim się czuję. Także to<br />
rzeczywiście wiąże się nierozerwalnie.<br />
To, co przedstawiam, jest istotą<br />
kobiecości, prawdą o kobietach.<br />
Kobieta jest mocno obecna w Twoim<br />
przekazie. Czy sztuka jest konfesyjna?
tymność. Ale sztuka to też czasami<br />
zabawa. W zależności od stanu ducha<br />
czy emocji, które się nagromadzą,<br />
może przybierać różne formy. Za<br />
każdym razem ta opowieść może być<br />
o czymś innym.<br />
Wpuszczasz widza w swój świat<br />
w sposób wyrachowany czy dajesz<br />
pole interpretacji?<br />
Zapraszasz widza w podróż… Dario,<br />
skąd u Ciebie te symbole?<br />
Myślę, że symbole wynikają z kultury,<br />
obyczajów. Wyrastamy w otoczeniu<br />
rzeczy, przedmiotów, znaczeń. Nasiąkamy<br />
nimi w trakcie naszego życia.<br />
Niektóre z symboli są bardzo mocno<br />
utrwalone w naszej kulturze, inne<br />
trzeba umieć zauważyć, wydobyć.<br />
Chociażby jabłko – kojarzy się z utraconym<br />
rajem…<br />
Komuś innemu może kojarzyć się<br />
z grzechem…<br />
Właśnie tak. Obie interpretacje są<br />
prawdziwe. Obie są zakorzenione<br />
Chociaż czasem pojawiają się spontanicznie<br />
nowe rzeczy, które nie są<br />
w sposób bezpośredni elementami<br />
układanki. Jest jakaś emocja i wtedy<br />
powstaje miejsce na inne obrazy,<br />
czasem nawet jakby oderwane, ale<br />
w większości przypadków myślę, że<br />
moja opowieść jest komplementarna,<br />
jest pewnego rodzaju całością<br />
i ciągłością. W głowie pojawia się<br />
myśl, żeby jeszcze coś dopowiedzieć,<br />
„domalować”. Więc zamiast przerabiać<br />
kolejny raz obraz, tworzę następny,<br />
w którym dopowiadam historię<br />
lub uzupełniam o nowe elementy –<br />
maluję to wszystko, czego zabrakło mi<br />
w poprzednim.<br />
Na ile w wyrachowany sposób prowadzę<br />
widza? Z jednej strony staram się<br />
trochę bawić z odbiorcą, czyli stosuję<br />
pewne sztuczki, przekomarzam się.<br />
Zostawiam poszlaki, symbole, które<br />
mają dla mnie znaczenie. Z drugiej<br />
zaś staram się zostawiać pole do przemyślenia,<br />
do własnych interpretacji.<br />
Okazuje się wielokrotnie, że znaki<br />
nabierają nowych znaczeń, czasem<br />
zaskakujących, ponieważ te, które są<br />
dla mnie zrozumiałe w pewien czytelny,<br />
indywidualny sposób, odbiorca<br />
widzi swoimi oczami zupełnie inaczej.<br />
Widz je czyta, ale interpretuje czasem<br />
zupełnie inaczej niż było to w moim<br />
umyśle czy zamierzeniu. Cieszy mnie<br />
to. Mam wrażenie, że moja opowieść<br />
biegnie, zaczyna żyć własnym życiem.<br />
Jestem szczęśliwa, jeśli porusza, jeśli<br />
odbiorcy nie pozostają obojętni. Obraz<br />
żyje tak długo, jak długo patrzą na<br />
niego świadome oczy.<br />
w kulturze. Ja lubię trochę z symbolami<br />
polemizować. Symbolika pojawia<br />
się u mnie spontanicznie, odbiorcy<br />
moich obrazów mogą dopisywać jej<br />
znaczenia. Często wielokrotnie sięgam<br />
do tego samego symbolu, ale już<br />
w innym obrazie. Jest to swoistego<br />
rodzaju dyskusja pomiędzy kolejnymi<br />
obrazami-opowieściami. Te symbole<br />
wplecione w kolejne obrazy rozmawiają<br />
ze sobą.<br />
Wobec tego – czy sztuka ma ciągłość?<br />
Jeśli historia ma ciągłość, to sztuka<br />
też ją ma. To, co robię, ma ciągłość.<br />
Zwierzęta w Twoich obrazach pomagają<br />
przejść do krainy baśni? Na drugą<br />
stronę lustra?<br />
Zwierzęta to nasze drugie ja. Ale<br />
w swoich opowieściach traktuję je<br />
również jako symbole. Zwierzęta, które<br />
pojawiały się w moim życiu, znaczyły<br />
coś więcej, zawsze. To były bardzo<br />
bezpośrednie, bardzo różne, ważne<br />
historie. Związki, można powiedzieć.<br />
Pojawianie się ich w moim życiu traktowałam<br />
w sposób symboliczny, i takie<br />
mają znaczenia przeniesione na<br />
płótna. W nich mogą być nasze cechy,<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
107
Lustro nie pokazuje rzeczy takich, jakimi są,<br />
lecz takie, jakimi my je widzimy.<br />
To czynią moje obrazy. Opowiadają historie.<br />
Wszystkie z nich są prawdziwe. Żadna z nich nie jest prawdziwa<br />
czasem jest jakaś analogia. Ptak może<br />
być symbolem wolności, niezależności,<br />
swobody, ale to równocześnie<br />
zwierzę, z którym mam bardzo osobistą<br />
relację. Pytasz, czy pomagają<br />
przechodzić do krainy baśni… Powiedziałabym<br />
raczej, że używam ich, aby<br />
poruszyć wyobraźnię.<br />
Dla mnie, jako odbiorcy, jest w nich<br />
baśniowość.<br />
Pewnie tak, chociażby przez to, iż<br />
jest to język, który nie mówi wprost.<br />
Odwołuje się do wyobraźni poprzez<br />
symbolikę. Jako dziecko uwielbiałam<br />
historie, namiętnie czytałam baśnie<br />
i bajki. Mówiłyśmy już o ciągłości. Dlatego<br />
zwierzęca symbolika musiała się<br />
pojawić.<br />
108<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
Dario, kim jest Słony?<br />
Był bardzo brzydkim kaczątkiem.<br />
Swan, Swany, Słony – to porzucone<br />
pisklę czarnego łabędzia, znalezione<br />
któregoś dnia zupełnie samotne, prawie<br />
nieżywe. Nie było wyjścia, został<br />
przyjęty do naszej rodziny. Szczęśliwie<br />
uratowany wychowywał się z ludźmi<br />
i psami, mam wrażenie, że uważał,<br />
że jest psem lub człowiekiem. Rósł<br />
i przemienił się z kaczątka w pięknego,<br />
lecz ogromnego, ptaka. Kochał<br />
nas, był do nas przywiązany. Ja darzyłam<br />
go szczególnym uczuciem.<br />
Ale to dzikie zwierzę, objęte ochroną<br />
w Australii, więc rozumiałam, że Słony<br />
któregoś dnia będzie musiał wrócić<br />
do swojego dzikiego miejsca. Był<br />
w naszej rodzinie sześć miesięcy. Mój<br />
mąż nauczył go latać. To było niesamowite:<br />
kiedy biegał po łąkach, machając<br />
ramionami, Słony biegł za nim,<br />
nauczył się machać skrzydłami. Tylko<br />
jeden z nich poleciał. Ale wrócił. Wracał.<br />
Mieliśmy świadomość, że musimy<br />
dać mu wolność (obecnie Słony ma<br />
swój dom w jednym z tasmańskich<br />
rezerwatów przyrody – przyp. red.).<br />
Kiedy obejrzałam pokazywany w australijskiej<br />
telewizji film o niezwykłej<br />
historii czarnego łabędzia, pomyślałam<br />
sobie, że wrażliwych ludzi spotykają<br />
niesamowite historie.<br />
https://www.youtube.com/watch?v=L2dOlX0-7kg<br />
To było w jakimś sensie mistyczne.<br />
Po jego odejściu poczułam pustkę.
Lubię polemizować z symbolami<br />
Nadal za nim tęsknię. Chociaż jest<br />
cały czas obecny w mojej malarskiej<br />
opowieści. Nie potrafiłabym o nim<br />
zapomnieć. Był częścią naszej rodziny.<br />
W chwili, kiedy ostatecznie pogodziłam<br />
się z jego nieobecnością, pojawiło<br />
się miejsce dla Lucyny. Jest to piękna<br />
czarna chińska gęś. Uwielbia szybę<br />
piekarnika. Dzięki niej ma drugą Lucynę<br />
i swoje lustro.<br />
Dario, powrócę do malarstwa. Okaleczasz<br />
swoje postaci. Odzierasz je<br />
z szat. Jakie ma znaczenie dla Ciebie<br />
ten środek wyrazu artystycznego?<br />
Nie postrzegam tego w ten sposób.<br />
Nie traktuję odarcia z szat i pokazania<br />
nagości w sposób prowokacyjno-seksualny.<br />
W większości przypadków…<br />
(Śmiech) Nagość jest swobodą. Jest<br />
wyrazem komfortu, szczerości.<br />
Nie uważam też, że okaleczam postaci.<br />
Rzeczywiście, zdarza mi się pokazać<br />
je pofragmentowane, co dla mnie<br />
jest wyrazem procesu, przez który<br />
przechodzimy. Nie zawsze jesteśmy<br />
w pełni sobą. Nie zawsze zdajemy sobie<br />
sprawę z tego, kim jesteśmy na<br />
danym etapie naszego życia. Stworzeni<br />
z różnych elementów, które trzeba<br />
na koniec poskładać. Nie zawsze one<br />
są spójne i nie zawsze kompletne. To<br />
w jakimś sensie „rozczłonkowanie”<br />
jest procesem dochodzenia do siebie.<br />
Czasem może to być także rozpad jakiegoś<br />
etapu życia, aby poskładać się<br />
na nowo. Od pewnego czasu moje<br />
kobiety, moje postaci są spójne. Kompletne.<br />
Czy to oznacza, że osiągnęłaś taki<br />
status quo w swoim życiu?<br />
Nie zastanawiałam się, na ile ich spójność<br />
jest skorelowana z moim poczuciem<br />
spójności w życiu. W jakiś sposób<br />
tak. Ale nie zarzekam się, że tak<br />
zostanie na czas nieokreślony. Przemianom<br />
podlegamy cały czas. Różne<br />
sytuacje powodują, że się rozpadamy,<br />
a potem znów składamy na nowo.<br />
Niewątpliwie jednak w moim życiu<br />
na przestrzeni ostatnich lat nastąpiło<br />
sporo dobrych zmian.<br />
Dario, no właśnie. Przez ponad szesnaście<br />
lat pracowałaś w marketingu<br />
na uczelni ekonomicznej – masz<br />
wykształcenie ekonomiczne. Bądź<br />
co bądź, jest to dziedzina odległa od<br />
malowania obrazów. Czy Ty to godzisz,<br />
czy odłożyłaś ekonomię na zupełnie<br />
inny etap życia, jeśli mówimy<br />
o procesach, które nas dotyczą?<br />
Przyszedł taki moment, kiedy musiałam<br />
rozpaść się, aby poskładać na<br />
nowo. Zacząć robić coś innego. Życie<br />
marketerki zmęczyło mnie. Ja żyłam<br />
sztuką już wcześniej. Pierwsze rysunki<br />
i obrazy malowałam w wieku dziecięcym,<br />
potem nastoletnim. Kariera administracyjna<br />
oddaliła mnie od sztuki.<br />
Chciałam wrócić. Życie biznesowe to<br />
był mój własny, świadomy wybór, jednak<br />
w którymś momencie poczułam<br />
się zmęczona. Niespełniona. Muszę<br />
powiedzieć, że odkąd zrezygnowałam<br />
z pracy, nie byłam w stanie przez trzy<br />
lata siąść do komputera. Do wszystkich<br />
marketingowych, ekonomicznych<br />
działań, do swoich prywatnych<br />
potrzeb zaczęłam używać jedynie telefonu,<br />
miałam wstręt do komputera.<br />
Mam poczucie, że jak sięgam wstecz<br />
do biznesowego okresu, to mówię<br />
o nim jak o innym, przeszłym życiu. To<br />
był odrębny byt. Potrzebowałam się<br />
odciąć. Tym bardziej że przypłaciłam<br />
go swoim zdrowiem. Na ten moment<br />
nie chcę wracać ani łączyć tego etapu<br />
z obecnym. Mam nowe życie.<br />
Co wyzwala w Tobie potrzebę malowania?<br />
Malowałam obrazy już jako dziecko.<br />
Wtedy też, jako czternastolatka,<br />
miałam pierwszą wystawę w swoim<br />
rodzinnym mieście. Uważam, że to<br />
malowanie wybrało mnie. W rodzinie<br />
było wielu artystów, zwracało się<br />
uwagę na wrażliwe pojmowanie rzeczywistości.<br />
Jednak droga artystyczna<br />
dla osób wrażliwych może być trudna.<br />
Być może dlatego odeszłam na<br />
jakiś czas w realny biznesowy świat.<br />
Jednak malarstwo mnie odnalazło<br />
109<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
i upomniało się. To się zadziało i chyba<br />
nie miałam na to większego wpływu.<br />
Szukałam na siebie pomysłu i ten<br />
pomysł po prostu przyszedł. Najpierw<br />
malowałam trochę terapeutycznie,<br />
z potrzeby ducha, a potem samo poszło.<br />
Wyzwoliło się. Teraz nie umiałabym<br />
już przestać. Na pewno w dużej<br />
mierze potrzebę tworzenia wyzwalają<br />
emocje, nie tylko dobre. Od momentu,<br />
kiedy pozwoliłam się sztuce we<br />
mnie rozgościć, mam nieskończoną<br />
ilość pomysłów, cały czas robię notatki,<br />
szkice. Cały czas mi się w głowie<br />
coś rodzi i gotuje. To jest mój kosmos,<br />
który mi to podrzuca. Brakuje mi<br />
czasu… (Śmiech)<br />
Czy masz swoich mistrzów?<br />
Miałam swojego Alfonsa. Rany…<br />
jak to brzmi! (Śmiech)<br />
Alfonsa Kułakowskiego (nieżyjący,<br />
ur. w 1927 r. polski malarz<br />
współczesny, postimpresjonista,<br />
pejzażysta, który po latach tułaczki<br />
powrócił z Syberii poprzez<br />
Kazachstan jako repatriant do<br />
Polski – przyp. red.) poznałam<br />
w chwili, kiedy byłam jeszcze na<br />
rozdrożu. Malowałam akwarele,<br />
ktoś opowiedział mi jego historię.<br />
Zafascynowała mnie. Chciałam<br />
go poznać, dzięki znajomym okazało<br />
się to możliwe. Był to specyficzny<br />
człowiek, mówiono o nim, że niewielu<br />
ludzi toleruje i lubi swoją nietolerancję<br />
okazywać. Jednak miałam<br />
to szczęście, że od pierwszego wejrzenia<br />
przypadliśmy sobie do gustu<br />
i zaprzyjaźniliśmy się. Swoją wrażliwością<br />
trafił do mojego serca. W chwili,<br />
kiedy go poznałam, miał ukończone<br />
dziewięćdziesiąt dwa lata, mimo różnicy<br />
pokoleń, złapaliśmy fantastyczny<br />
kontakt, wytworzyła się między nami<br />
wręcz mistyczna relacja. Zaproponował,<br />
żebym się do niego przeprowadziła<br />
i malowała. Mój mąż, Scott, jeszcze<br />
wtedy był w Australii, ja byłam na<br />
etapie oczekiwania na wizę. Zerwałam<br />
w zasadzie już z poprzednim życiem<br />
zawodowym, ale nie umiałam znaleźć<br />
dla siebie miejsca. Przeprowadziłam<br />
się do Alfonsa i przez kilka miesięcy<br />
wracałam do sztuki, uczyłam się jej na<br />
nowo. W trakcie pobytu u niego powstały<br />
pierwsze moje obrazy olejne.<br />
On nie stał nade mną w procesie malowania,<br />
nie pokazywał, jak używać<br />
pędzla czy mieszać farby, ale potrafił<br />
uwrażliwiać na sztukę. Był mistrzem<br />
w tym, jak potrafił mówić o sztuce, co<br />
w niej widział, co w nim wyzwalała.<br />
Była niepodważalną częścią jego życia.<br />
Uczyłam się jej na nowo, a on się<br />
stał moim mentorem. Miał ogromną<br />
wiarę w sztukę, w jej moc.<br />
Wyzwolił w Tobie „niepokój w palcach”?<br />
Konieczność poszukiwań?<br />
Zachęcił mnie, aby znaleźć przyzwolenie<br />
na wyrażanie siebie. Autentycznej.<br />
Bez zastanawiania się, czy to się komuś<br />
będzie podobać, czy nie. Nauczył mnie<br />
szacunku do tego, co robię.<br />
Powróćmy z gwiazd. Dario, jak Ty się<br />
znalazłaś na antypodach?<br />
Zbieg okoliczności, choć pewnie<br />
w życiu nie ma przypadków. Byłam<br />
na spacerze z moim psem w parku,<br />
na Polu Mokotowskim. No i cóż, być<br />
może brzmi to kuriozalnie, ale to pies<br />
znalazł mojego Scotta i wybrał mi, jak<br />
się później okazało, męża z dalekiej<br />
Tasmanii. Dlaczego tego dnia Scott<br />
usiadł na ławce w parku? Dlaczego<br />
przyjechał do Polski? Był to już drugi<br />
jego pobyt w egzotycznym i odległym<br />
kraju, jakim była dla niego Polska.<br />
W Tasmanii znalazł kilkukrotnie na<br />
różnych obiektach informację „budowane<br />
przez Polaków” – zainteresował<br />
się, gdzie jest Polska na mapie świata<br />
oraz historią pozostawioną przez Polaków<br />
w jego stronach. Tak zauroczył<br />
się naszym krajem. A potem pewnego<br />
słonecznego dnia w parku wścibski<br />
i nieposłuszny pies wskoczył mu na<br />
kolana. Tak zaczęła się ta historia.<br />
I trwa. Pani Dynamit i Oaza Spokoju.<br />
Piękna historia.<br />
Dario, mówiłyśmy o sztukach wizualnych.<br />
Chciałabym zapytać, czy we<br />
współczesnym świecie słowo jest<br />
również ważne?<br />
Dla mnie jest ogromne ważne.<br />
Z jednej strony słowa definiują świat,<br />
z drugiej zaś my go słowami kształtujemy.<br />
Osobiście staram się być bardzo ostrożna<br />
w używaniu słów. Wychowałam się<br />
w małym mieście, tam słowa często były<br />
używane w stereotypach, często do nagan.<br />
Słowa potrafią ranić, powinno się<br />
być za nie odpowiedzialnym.<br />
Mają moc.<br />
Gdzie chciałabyś pokazać<br />
swoje obrazy?<br />
Jest pewna galeria na<br />
Tasmanii, którą pokochałam<br />
od pierwszego<br />
przestąpienia jej progu<br />
– Mona. Fantastyczne<br />
miejsce, doskonałe wystawy.<br />
Czuję, że to jest<br />
moje miejsce.<br />
Słuchaj, może będzie<br />
Mona, a może kiedyś<br />
MoMa (Museum of Modern<br />
Art, Nowy Jork – przyp. red.).<br />
Miałabyś takie marzenie?<br />
Nigdy nie byłam w MoMie, ale chciałabym.<br />
W USA nigdy nie byłam. Rozpędziłam<br />
się…<br />
Mierzymy wysoko. Ponadto jesteś<br />
tak kolorowa, jak Nowy Jork potrafi<br />
być. Indywidualna. Jestem pewna, że<br />
pokochasz to miejsce. A ono ma duże<br />
szanse pokochać Ciebie.<br />
(Westchnienie)<br />
Czy Słony to Ty?<br />
(Cisza) Powiem Ci, że grasz na moich<br />
emocjach. To bardzo osobiste pytanie.<br />
Słony, to lustro, nie wiem, czy<br />
alter ego. Słony – to, mimo wszystko,<br />
mimo udomowienia, zew natury.<br />
No właśnie, wolny, lecz przywiązany<br />
do tych, którzy go kochają. Nauczył<br />
się latać, więc fruwa wysoko. Nic go<br />
nie zatrzyma. Darii też. [KBS]<br />
110<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>
13 stycznia w Otwartej Kolonii (Wolski Dom Kultury),<br />
przy ulicy Górczewskiej 15 w Warszawie, odbędzie się<br />
wernisaż wystawy obrazów Darii Andrews połączony<br />
z promocją kwartalnika „Post Scriptum”.<br />
Godz. 18.00. Wstęp wolny.<br />
https://wck-wola.pl/nasze-miejsca/otwarta-kolonia/<br />
Tu jest<br />
miejsce<br />
na twoją<br />
REKLAMĘ<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />
111
-<br />
FUNDACJA „<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>”<br />
Oprócz dzielenia się z czytelnikami aktualnościami<br />
w dziedzinie sztuki oraz literatury pragniemy<br />
wspierać młode talenty. W tym celu stworzyliśmy<br />
Fundację Wspierania Kultury „Post Scriptum”. Darowizny<br />
dla fundacji będą służyły szeroko pojętej<br />
promocji młodych artystów zarówno na łamach<br />
kwartalnika, jak i w formie pomocy w organizacji<br />
wystaw, warsztatów czy wydawaniu książek.<br />
Jeśli chcesz przekazać datek na działalność naszej<br />
fundacji, możesz zrobić to za pośrednictwem<br />
strony internetowej www.postscriptumfundacja.<br />
com lub wpłacić darowiznę bezpośrednio na konto<br />
fundacji: 751140<strong>20</strong>040000310281956333.<br />
Dane kontaktowe: FUNDACJA WSPIE-<br />
RANIA KULTURY „<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>”<br />
05-092 Łomianki ul. STANISŁAWA STASZICA 14/5,<br />
KRS 0000908539 NIP 118<strong>22</strong>25810, e-mail: biuro@<br />
postscriptumfundacja.com<br />
112<br />
<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>