06.12.2022 Views

POST_SCRIPTUM_6_22_20_

POST SCRIPTUM - Niezależne pismo artystyczno-literackie tworzone przez polsko-brytyjski zespół entuzjastów, artystów i dziennikarzy. Zapraszamy do lektury

POST SCRIPTUM - Niezależne pismo artystyczno-literackie tworzone przez polsko-brytyjski zespół entuzjastów, artystów i dziennikarzy. Zapraszamy do lektury

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

Gość specjalny<br />

<strong>POST</strong> NIEZALEŻNY KWARTALNIK<br />

LITERACKO-ARTYSTYCZNY<br />

LITERACKO-ARTYSTYCZNY<br />

<strong>SCRIPTUM</strong><br />

P R O Z A P O E Z J A P U B L I C Y S T Y K A S Z T U K I W I Z U A L N E<br />

W S Z Y S T K I E O D C I E N I E C Z E R W I E N I<br />

SALUSTIANO GARCÍA<br />

JEST WIELE WSZECHŚWIATÓW<br />

MACIEJ WOJTYSZKO<br />

KOBIECY FOTOREALIZM<br />

SZTUKA DOMINIKI KĘDZIERSKIEJ<br />

TOMASZ JASTRUN<br />

DLACZEGO JABŁKO MA TYLKO GŁOWĘ?<br />

6 / <strong>20</strong><strong>22</strong> (<strong>20</strong>)<br />

www.postscriptum.uk<br />

www.postscriptumfundacja.com<br />

fb: post scriptum<br />

POLSKI TEATR NA LITWIE<br />

W Y W I A D<br />

Z JERZYM JARNIEWICZEM<br />

LAUREATEM NAGRODY LITERACKIEJ<br />

„NIKE” <strong>20</strong><strong>22</strong><br />

BLACK SWAN<br />

Daria Andrews<br />

WARSAW ARTISTS<br />

ZASKAKUJĄCA NUTA TAJEMNICZOŚCI<br />

RODICA TOTH POIATĂ<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

1


SPIS TREŚCI:<br />

PROZA:<br />

14. MICHAŁ PAWEŁ URBANIAK – opowiadanie w odcinkach – Cz. 1<br />

32. Robert Knapik – recenzja Mojego pamiętnika potocznego OLGI LIPIŃSKIEJ<br />

38. Tematy tabu – felieton Juliusza Wątroby<br />

58. Pozorny spokój filozofa – felieton Jerzego Stasiewicza<br />

72. Wywiad z KASIĄ KRAWIECKĄ – Iza Smolarek, Alex Sławiński<br />

98. Alchemik spoza czasu - esej Renaty Szpunar<br />

SZTUKI WIZUALNE:<br />

6. RODICA TOTH POIATĀ – Zaskakująca nuta tajemniczości – Renata Cygan<br />

44. SALUSTIANO GARCÍA CRUZ– wywiad – Renata Cygan<br />

76. Kobiecy fotorealizm w malarstwie DOMINIKI KĘDZIERSKIEJ – Alicja Meryńska<br />

82. W podróż z Witoldem Stawskim – Wanda Dusia Stańczak<br />

94. GRUPPA SIEDEM – DARIUSZ MILINSKI – Izabela Winiewicz-Cybulska<br />

WERSJA ELEKTRONICZNA DO POBRANIA ZA DARMO:<br />

https://www.yumpu.com/xx/document/<br />

read/674<strong>20</strong>106/post-scriptum-6-<strong>22</strong>-<strong>20</strong>-<br />

https://issuu.com/home/published/post_scriptum_5_<strong>22</strong>_<strong>20</strong><strong>22</strong><br />

DRUK NA ŻYCZENIE: 24,95 zł<br />

ZAMÓWIENIA BEZPOŚREDNIO W DRUKARNI:<br />

https://www.wyczerpane.pl/wydawnictwo-post-scriptum,dBA-0io.html<br />

PARTNERZY MEDIALNI<br />

POEZJA:<br />

4. Wywiad z JERZYM JARNIEWICZEM, laureatem NIKE <strong>20</strong><strong>22</strong> – Joanna Nordyńska<br />

19. BARTOSZ KONOPNICKI – wiersz<br />

31. ELŻBIETA HOLEKSA-MALINOWSKA – wiersz<br />

34. JERZY STASIEWICZ – wiersz<br />

42. Dwugłos poetycki – KASS, MALINOWSKI<br />

57. JAKUB KURZYŃSKI – wiersz<br />

60. ADAM GWARA – wiersz<br />

61. ROBERT KNAPIK – wiersz<br />

71. BARTOSZ DŁUBAŁA – wiersze<br />

75. LUCYNA BRZOZOWSKA – wiersze<br />

88. Wywiad z TOMASZEM JASTRUNEM – Agnieszka Herman<br />

92. TOMASZ JASTRUN – wiersze polecane<br />

96. RYSZARD GRAJEK – wiersz<br />

102. KĄCIK SATYRYCZNY<br />

ROZMAITOŚCI:<br />

<strong>20</strong>. Wywiad z MACIEJEM WOJTYSZKĄ – Joanna Nordyńska<br />

36. Międzynarodowy Zlot Poetów – Wilno <strong>20</strong><strong>22</strong> – Wanda Dusia Stańczak<br />

37. StarDust 21<strong>22</strong> – Bo Jaroszek o festiwalu poezji Czechowice-Dziedzice<br />

62. Polski teatr na Litwie – Paweł Krupka<br />

63. Wywiad z Bożeną Sosnowską – Paweł Krupka<br />

64. Warsaw Artists – Anna Maruszeczko<br />

104. Wywiad z DARIĄ ANDREWS – Katarzyna Brus-Sawczuk<br />

ZESPÓŁ REDAKCYJNY:<br />

Renata Cygan (redaktor naczelna), Zastepczynie redaktor naczelnej: Joanna Nordyńska i Katarzyna Brus-Sawczuk<br />

Redaktorzy: Juliusz Wątroba, Anna Maruszeczko, Izolda Kiec, Wanda Dusia-Stańczak, Renata Szpunar,<br />

Robert Knapik, Iza Smolarek, Alex Sławiński, Paweł Krupka, Agnieszka Herman<br />

Gościnnie: Izabela Winiewicz-Cybulska, Alicja Meryńska, Jerzy Stasiewicz i Bo Jaroszek<br />

Korekta: Aleksandra Krasińska, Joanna Olszewska, Dominika Paluch i Małgorzata Nowak<br />

Tłumaczenia z języka angielskiego: Renata Cygan<br />

2<br />

Skład, łamanie i opracowanie graficzne: Renata Cygan<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Obraz na okładce:<br />

Salustiano García<br />

WSTĘPNIAK<br />

Drodzy Czytelnicy!<br />

Skrzy się. Dosłownie i w przenośni. Pojawiły się pierwsze przymrozki, fotogeniczna szadź pokryła<br />

zeschnięte liście, pierwszy śnieg poprószył tu i ówdzie. Jest zimno, ciemno i szaro, ale nie u nas.<br />

U nas w „Post Scriptum” jest zawsze jasno, gorąco, barwnie i ciekawie. I skrzy się niezależnie od pory<br />

roku. Błyszczą gwiazdy i księżyce, a dobra sztuka ogrzewa nawet te najzimniejsze zakątki duszy.<br />

Poezja jest mi szczególnie bliska. Zawsze i wszędzie: na plaży, w lesie czy na nartach. We wzlotach<br />

i upadkach. Zimą czy latem. Jestem więc dumna, że w tym numerze mamy wyjątkowo dużo<br />

dobrej poezji. Jeśli nas Państwo czytają regularnie, to oczywiście wiecie, że u nas poezja zawsze<br />

jest świetna, ale tym razem, oprócz wierszy wielu wspaniałych autorów, prezentujemy aż dwa wywiady<br />

z poetami największego kalibru: z Tomaszem Jastrunem rozmawia nasza nowa redaktorka<br />

Agnieszka Herman (rzecz o jego najnowszej książce), a zdobywcę tegorocznej Nagrody Literackiej<br />

„Nike” – Jerzego Jarniewicza – na pogawędkę o wierszach i przekładach zaprosiła Joanna Nordyńska.<br />

Cóż to za uczta intelektualna! Posmakujcie sami, bo naprawdę warto.<br />

Mówi się, że otoczeni śniegiem Eskimosi potrafią rozróżnić i nazwać dziesiątki odcieni bieli. Czy<br />

Salustiano García Cruz, nasz gość z Hiszpanii, ma dar rozpoznawania wielu odcieni czerwieni?<br />

Z pewnością tak. Nie musiałam go o to pytać, bo patrząc na jego obrazy, wydaje się to oczywiste.<br />

Zadałam mu za to wiele innych pytań, między innymi „Dlaczego czerwony?”. Jeśli chcecie poznać<br />

odpowiedź, to zapraszam do wywiadu z Salustiano na stronie 44.<br />

Rumuńska malarka Rodica Toth Poiatā to nasz kolejny gość z zagranicy. Krytyk sztuki Emil Radulescu<br />

powiedział, że artystka ma „oko surrealistycznego filmowca”. Sprawdźcie Państwo sami,<br />

bowiem Rodica zechciała podzielić się z nami swoimi magicznymi obrazami. (Str. 6).<br />

Gość specjalny tego wydania, znany mi głównie jako twórca Bromby, jest artystą wszechstronnym.<br />

Postaci, które stworzył, zabierały mnie w dzieciństwie do innych wymiarów (wszak wszechświatów<br />

jest wiele). Z Maciejem Wojtyszką rozmawia Joanna Nordyńska, a tematy krążą nie tylko wokół<br />

książek. Ten wywiad trzeba przeczytać! (Str. <strong>20</strong>).<br />

Poza tym zabieramy Państwa w egzotyczną podróż do Tasmanii, gdzie narodziła się przyjaźń pomiędzy<br />

czarnym łabędziem a malarką Darią Andrews, Juliusz Wątroba porusza tematy tabu, Paweł<br />

Krupka zaprasza do polskiego teatru na Litwie, a Anna Maruszeczko odwiedza salon fryzjerski, który<br />

jest jednocześnie galerią sztuki. To tylko kilka smaczków tego wydania. Resztę odkryjcie sami.<br />

Warto zanurzyć się w obszar wypełniony prawdziwą sztuką, albowiem „zagrożone są klimaty pięknego<br />

bycia” – tak o kondycji sztuki polskiej wypowiada się artysta malarz Dariusz Miliński, jeden<br />

z członków Gruppy Siedem (str. 94). Walczmy więc z kiczem, walczmy z tandetą i wszędobylską<br />

bylejakością, kochajmy artystów, a uczynimy świat znośniejszym.<br />

W imieniu całej redakcji Post Scriptum życzę Państwu dużo piękna wokół oraz dobrych i spokojnych Świąt.<br />

Redaktor Naczelna<br />

www.postscriptum.uk, fb: post scriptum, e-mail: redakcja@postscriptum.uk<br />

Wydawca: Post Scriptum LTD, Watford, UK<br />

NUMER KONTA: IBAN: GB82 LOYD 3096 2657 4181 60<br />

UK: SORT CODE: 309626 ACC Number: 57418160<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

3


SPECJALNIE DLA „P OST SCRIPTUm”!<br />

Foto Bartosz Kałużny Centrum Promocji UŁ<br />

Rozmowa<br />

z<br />

Jerzym<br />

Jarniewiczem<br />

laureatem<br />

Nagrody<br />

Literackiej<br />

„Nike” <strong>20</strong><strong>22</strong><br />

Jerzy Jarniewicz – krytyk literacki, poeta, tłumacz. Autor piętnastu książek<br />

krytycznoliterackich i eseistycznych, m.in. Lista obecności (<strong>20</strong>07, nominacja<br />

do Nike), Gościnność słowa. Szkice o przekładzie literackim (<strong>20</strong>12), Tłumacz<br />

między innymi (<strong>20</strong>18, nominacja do Nike) i Bunt wizjonerów (<strong>20</strong>19). Opublikował<br />

dwanaście zbiorów wierszy. Za tom Puste noce (<strong>20</strong>17) otrzymał Nagrodę<br />

Poetycką Silesius dla najlepszej książki roku, a za Mondo cane (<strong>20</strong>21)<br />

– Nagrodę Literacką „Nike”. W <strong>20</strong><strong>22</strong> r. otrzymał Nagrodę Literacką im. Juliana<br />

Tuwima za całokształt twórczości. Tłumaczył Jamesa Joyce’a, Philipa Rotha,<br />

Raymonda Carvera, Johna Banville’a, Denise Riley, Ursulę Le Guin i wielu innych<br />

pisarzy języka angielskiego. Opracował także antologie: Sześć poetek<br />

irlandzkich (<strong>20</strong>12), Poetki z Wysp (<strong>20</strong>15, z Magdą Heydel) i 100 wierszy wypisanych<br />

z języka angielskiego (<strong>20</strong>18). Mieszka w Łodzi.<br />

Tego chyba nie robi się świadomie.<br />

Byłoby czymś idealnym, gdyby udało<br />

się zachować głos tłumaczonego<br />

autora, jednocześnie pozostawiając<br />

w przekładzie swoją sygnaturę. Chodziłoby<br />

o stworzenie takiego tekstu, który<br />

nie byłby całkowicie tekstem Jarniewicza<br />

– bo to musi być jednak James Joyce,<br />

Philip Roth czy Ursula Le Guin – ale<br />

też w którym czytelnik mógłby zauważyć<br />

cechy charakterystyczne dla mojej<br />

wrażliwości językowej. Tak, to byłaby<br />

idealna sytuacja. Jeśli ma się silną osobowość,<br />

a ponadto samemu też jest<br />

się poetą, taka podwójność jest chyba<br />

nieunikniona – w przekładzie zawsze<br />

zostawia się własny rys. Z pewnością<br />

tak jest w przypadku najsłynniejszych<br />

tłumaczy poezji. Dla Stanisława Barańczaka<br />

przekład był kontynuacją twórczości<br />

własnej.<br />

Przede wszystkim serdecznie gratuluję<br />

Ci otrzymania najbardziej<br />

sze tłumaczę. Nie tłumaczyłbym poezji<br />

tak, jak ją tłumaczę, gdybym sam<br />

prestiżowej polskiej nagrody wierszy nie pisał. Podobnie w drugą<br />

w dziedzinie literatury, czyli Nagrody<br />

stronę – pewnie nie napisałbym wielu<br />

nike<br />

Literackiej „Nike”, do której wierszy, gdyby<br />

<strong>20</strong><strong>22</strong><br />

nie poczynione przeze<br />

zresztą nie po raz pierwszy byłeś mnie przekłady. To są dwie strony tej<br />

nominowany. Tym razem powodem samej monety.<br />

nominacji była książka poetycka<br />

(Mondo cane). Jesteś poetą, ale też W książce Tłumacz między innymi Gdy zabierasz się za tłumaczenie<br />

cenionym tłumaczem, również prozy.<br />

Kim czujesz się bardziej?<br />

jest uzasadnieniem kreatywności analizę „co autor chciał powiedzieć”<br />

napisałeś: „(…) nieprzekładalność wiersza albo prozy, robisz najpierw<br />

przekładu”. Czy w swoich tłumaczeniach<br />

dążysz do rozpoznawalnej wiersze na lekcjach języka polskie-<br />

(zmora uczniów „rozbierających”<br />

Jestem w tej komfortowej sytuacji,<br />

że nie muszę wybierać między robieniem<br />

przekładów a pisaniem wierszy. nych zwrotów), czy raczej do wier-<br />

słowem, rytmem i melodią wiersza?<br />

kreacji (np. poprzez użycie podobgo)<br />

czy podążasz bardziej za samym<br />

Wydaje mi się, że cały smaczek zajmowania<br />

się literaturą polega właśnie na uwzględnić transgresję?<br />

uważasz za najważniejsze?<br />

ności językowi oryginału, nawet jeśli Inaczej mówiąc, co w tłumaczeniu<br />

tym, że te dwa rodzaje działalności są<br />

do siebie bardzo podobne, a czasami Nie wiem, na ile jest to możliwe, by Bezpośredniego tłumaczenia literatury<br />

nie ma. Bezpośrednie tłuma-<br />

wręcz tożsame. To, jak piszę wiersze, tłumacząc, nie odcisnąć swojej osobowości<br />

na przekładanych tekstach. czenie uprawia Google Translator,<br />

niewiele się różni od tego, jak wier-<br />

4<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


zabijając przy tym poezję. Nikt nie<br />

tłumaczy „słowo na słowo”. Skoro,<br />

jak mnie przed chwilą zacytowałaś,<br />

literatura jest nieprzekładalna, to<br />

jej tłumaczenie nie jest i nie może<br />

być biernym, pasożytniczym działaniem,<br />

tylko właśnie aktem twórczym.<br />

Myślę, że zgodzą się ze mną<br />

wszyscy tłumacze, jeśli powiem,<br />

że nie tłumaczymy słów czy nawet<br />

fraz, ale całe zdania. Niektórzy by<br />

powiedzieli wręcz, że całe akapity.<br />

Piszemy je po polsku na nowo po to,<br />

by korzystając z możliwości naszego<br />

języka, stworzyć tekst w miarę bliski<br />

tekstowi wyjściowemu. Możliwości<br />

polszczyzny są zasadniczo odmienne<br />

od angielszczyzny. Inny jest system<br />

czasów, inne konstrukcje zdaniowe,<br />

inne synonimy, inne akcenty itd.,<br />

a to wszystko w literaturze gra, to<br />

wszystko jest w literaturze ważne.<br />

Wspomniałaś o melodii utworu. Ona<br />

jest ważna zarówno w poezji, jak<br />

i w prozie, podobnie jak i inne wymiary<br />

tekstu – rytm, asocjacje, realia,<br />

graficzna postać. Myślę tu o literaturze<br />

artystycznej, bo tej „wagonowej”<br />

to i tłumaczenie przez maszynę<br />

nie zaszkodzi.<br />

O ile potrafię jeszcze zrozumieć, że<br />

można stworzyć dobre tłumaczenie<br />

prozy czy wiersza białego, o tyle<br />

niepojęta jest dla mnie umiejętność<br />

tłumaczenia wiersza klasycznego.<br />

Te chyba najlepiej przekładają<br />

sami ich autorzy, jeśli w ogóle.<br />

Mierzyłeś się z czymś takim?<br />

Rzadko. Kilka rymowanych wierszy<br />

Lowry’ego czy Larkina. Jestem tłumaczem<br />

głównie poezji współczesnej,<br />

a ta, która mnie interesuje najbardziej,<br />

to poezja języka codziennego.<br />

Skoro mowa o języku… Uważasz, że<br />

zasadne jest jego uwspółcześnianie<br />

i upraszczanie? Choćby po to, by literatura<br />

„trafiła pod strzechy”?<br />

To są dwa różne procesy. Uwspółcześnianie<br />

ma sens, a upraszczanie nie.<br />

Uwspółcześnianie to bardzo trudny<br />

zabieg. Teksty, które należą do innego<br />

świata, innej epoki, trzeba przekonująco<br />

wprowadzić do epoki nam współczesnej<br />

– to nie jest łatwe zadanie.<br />

To dotyczy też literatury polskiej.<br />

W obecnych czasach dzieciakom<br />

trudno się czyta np. Starą Baśń,<br />

więc robią to niechętnie. Czy można<br />

im to jakoś uprzyjemnić?<br />

Dlatego w przywołanej przez Ciebie<br />

książce stawiam tezę, że dobrze<br />

byłoby, gdyby współcześni pisarze<br />

polscy przekładali dawną literaturę<br />

polską na współczesną polszczyznę.<br />

KWIATY DLA SNOWDENA<br />

Śniło mi się, że czytam w gazecie,<br />

jaki mam poziom bilirubiny i że biorę<br />

od miesiąca afobam. Tak mi się wczoraj<br />

śniło, a sen to głębokie gardło, nie może<br />

się mylić. I to jeszcze śniłem, że czytam w tej<br />

wczoraj przyśnionej gazecie, jak weszliśmy<br />

w Starbucksie do męskiej kabiny na seks, choć<br />

to było dawno i od tego czasu twój obraz<br />

stracił na ostrości, a ja dałbym sobie<br />

łeb uciąć, że zrobiliśmy to<br />

w Coffeeheaven, co wprawdzie<br />

niewiele w tej historii zmienia, ale<br />

trzymajmy się faktów. Za dnia<br />

też czytam gazety.<br />

Nie dlatego, żeby ją uprościć, tylko<br />

dlatego, żeby te dawne utwory ożywić<br />

i pokazać, jak bardzo są istotne dla naszego<br />

świata, dla naszego rozumienia<br />

samych siebie w tym świecie, dla rozwoju<br />

naszego języka. Anglicy to robią,<br />

my niestety nie.<br />

Odpowiedź jest prosta: nie mam wolnego<br />

czasu. No dobrze… Lubię słuchać<br />

muzyki, chodzę na koncerty, lubię spotykać<br />

się i rozmawiać z ludźmi. O, tak!<br />

Lubię towarzysko spędzać czas, jak już<br />

uda mi się go mieć w nadmiarze. Lubię<br />

też jeździć na rowerze. Nie ścigam się,<br />

jeżdżę dla relaksu. Ale nierzadko podczas<br />

takiej jazdy przez łódzkie parki ro-<br />

Mondo cane to nie zbiór wierszy,<br />

tylko książka poetycka. Gdzie leży<br />

granica między współczesną poezją<br />

a prozą? Współczesny wiersz coraz<br />

bardziej się „wybiela”.<br />

nike<br />

Wiersze pisze się<br />

<strong>20</strong><strong>22</strong><br />

wierszem – w określonym<br />

celu. Wiersze to utwory<br />

względnie krótkie, w których nie jest<br />

istotne, dokąd nas prowadzą w szeregu<br />

wydarzeń związanych chronologicznie<br />

i przyczynowo-skutkowo, tylko<br />

jak głęboko możemy w nie wejść.<br />

W prozie idziemy cały czas naprzód,<br />

w wierszu co chwila się zatrzymujemy.<br />

Często, czytając wiersz, cofamy dzą się pomysły na wiersz.<br />

się wręcz do poprzednich linijek, by<br />

poszukać współbrzmień, związków,<br />

współgrań, ech, nawiązań, powtórzeń.<br />

Organizacja wypowiedzi w wierszu<br />

jest dużo intensywniejsza niż organizacja<br />

wypowiedzi prozatorskiej.<br />

Podział wiersza na wersy to nie jest<br />

„widzimisię” autora. Jest to związane<br />

np. z oddechem – wiersz staje się wtedy<br />

rodzajem partytury dla czytelnika.<br />

Ale nie tylko. To, w którym miejscu<br />

kończy się wers, jest także ważne dla<br />

budowania znaczeń i funkcjonalności.<br />

Twoje wiersze nie są obsceniczne,<br />

nie emanują okrucieństwem ani<br />

śmiercią (która, jeśli już się pojawia,<br />

to raczej w odniesieniu do pojęć lub<br />

rzeczy), co może wywołałoby skojarzenia<br />

z filmem o tym samym tytule.<br />

Zamiast snuć domysły, zapytam<br />

wprost: skąd tytuł Mondo cane?<br />

Wyjaśniłem to bodaj w przedostatnim<br />

wierszu zawartym w tym zbiorze. Tytuł<br />

książki odnosi się do pierwszego<br />

w życiu pragnienia, do mojego „zakazanego<br />

owocu”, a konkretnie do niemożności<br />

obejrzenia w moich latach<br />

chłopięcych filmu o tym tytule. Nawet<br />

nie rozumiałem wówczas tych dwóch<br />

włoskich słów, ale kusiły mnie swoją<br />

magią. To był rodzaj niespełnionego<br />

pożądania. Chociaż i to dosłowne znaczenie<br />

tytułu, czyli pieski świat, też ma<br />

w książce uzasadnienie.<br />

A teraz w kontekście ukończonej<br />

przez Ciebie filozofii… Czy lubiłeś<br />

w szkole przedmioty ścisłe?<br />

Tak, nawet wydawało mi się kiedyś, że<br />

mógłbym zostać matematykiem, ale<br />

dlaczego wiążesz nauki ścisłe z filozofią?<br />

Bo mam wrażenie, że filozofia wymaga<br />

skłonności analitycznych, a nie<br />

tylko humanistycznych.<br />

Hmm… jest nawet rodzaj filozofii zwanej<br />

analityczną, ale jest też filozofia<br />

egzystencjalna, a egzystencjaliści są<br />

bardzo blisko literatury. Camus czy<br />

Sartre byli filozofami i jednocześnie<br />

znakomitymi pisarzami. Albo Friedrich<br />

Nietzsche – filozof to czy poeta?<br />

Na koniec rozmowy mam pytanie<br />

bardziej prywatne: jak spędzasz tzw.<br />

wolny czas?<br />

Życzę ich jak najwięcej! [JN]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

5


6<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


RODICA TOTH POIATĂ<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

7


ZASKAKUJĄCA NUTA TAJEMNICZOŚCI<br />

Rodica<br />

Toth Poiată<br />

Malarka Rodica Toth Poiată urodziła się w położonym u podnóży Tatr<br />

Braszowie – jednym z najpiękniejszych miast Siedmiogrodu (Rumunia).<br />

Większość dzieciństwa spędziła w mieście Deva. Jej pasja do rysowania<br />

pojawiła się we wczesnym dzieciństwie. Jako introwertyczka nad zabawy<br />

z dziećmi z sąsiedztwa przedkładała rysowanie i malowanie w odosobnieniu.<br />

Białe płótno stało się dla niej całym światem – przestrzenią, na<br />

którą mogła przelać swoją bogatą wyobraźnię. Uczęszczała do gimnazjum<br />

w Dewie i Braszowie, następnie ukończyła liceum Decebal w Dewie.<br />

Studiowała na Wydziale Sztuk Pięknych w często porównywanej z Wiedniem<br />

Timișoarze. Obecnie mieszka i tworzy w Bukareszcie. Od 1996 roku<br />

jest członkinią Rumuńskiego Związku Artystów na Wydziale Malarstwa.<br />

8<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Relacja<br />

matka – dziecko<br />

jest obustronna<br />

i wzajemna,<br />

jest to jedyna<br />

bezwarunkowa<br />

i niezniszczalna<br />

forma<br />

miłości<br />

Rodica maluje wzniosłe alegorie kobiecości, miłości<br />

i macierzyństwa. Każdy z jej obrazów opowiada<br />

historię, ma szczególną dynamikę, żyje własnym<br />

życiem, a jednocześnie ilustruje uczucia i emocje za<br />

pomocą zdecydowanych pociągnięć pędzla. Rodica<br />

Toth Poiată to artystka kompletna, o wielkim talencie<br />

i wrażliwości, która w oryginalny sposób odnosi<br />

się do pięknego i uniwersalnego tematu, jakim jest<br />

człowiek i jego ciało.<br />

W liceum uczęszczałam na warsztaty do studia<br />

rzeźbiarza Ernesta Kovacsa, który był również<br />

profesorem rysunku. To jemu zawdzięczam pogłębioną<br />

i dojrzałą miłość do sztuki. Mogę śmiało<br />

powiedzieć, że to on w dużej mierze przyczynił się<br />

do mojego rozwoju jako artystki i to pod jego czujnym<br />

okiem udało mi się zdobyć pewną edukację<br />

estetyczną, której nie miałam okazji otrzymać od<br />

swojej rodziny i środowiska, w którym wyrosłam.<br />

Moment, w którym Ernest Kovacs zorganizował<br />

wystawę swoich rzeźb wraz z pracami kilku najbardziej<br />

utalentowanych studentów (w tym moich),<br />

dał mi nadzieję, że sama zostanę kiedyś dobrą<br />

artystką wizualną. Moje marzenie spełniło<br />

się wraz z przyjęciem na Wydział Sztuk Pięknych<br />

w Timișoarze w 1970 roku. Studia kontynuowałam<br />

później w Sulinie, a następnie w Tulczy (miasta<br />

w delcie Dunaju). Moje dwie córki, Teodora<br />

Poiată Concha i Anca Matasa Poiată, również<br />

ukończyły Wydział Sztuk Pięknych w Bukareszcie<br />

i uczestniczyły w różnych prestiżowych wystawach,<br />

z czego jestem bardzo dumna jako matka<br />

i jako artystka.<br />

Rodica Toth Poiată przez 26 lat była nauczycielką<br />

rysunku artystycznego i etnicznego. Największą satysfakcją<br />

i nagrodą była dla niej zawsze interakcja<br />

z młodymi artystami. W liceum plastycznym, gdzie<br />

wykładała, dochodziło do dialogów, wymiany energii<br />

i wrażliwości na polu uczeń – nauczyciel: Duch<br />

twórczy odbijał się echem w duszach uczniów,<br />

a artystyczny wpływ stawał się wzajemny.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

9


Rodica Toth ma oko<br />

surrealistycznego filmowca,<br />

wpisującego się<br />

w postmodernistyczne wartości<br />

(Emil Radulescu – krytyk sztuki)<br />

10<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Na przestrzeni lat malarka uczestniczyła w wielu prestiżowych<br />

wystawach zbiorowych i indywidualnych zarówno<br />

w kraju, jak i za granicą, zwłaszcza w krajach europejskich.<br />

Kilka muzeów zakupiło sygnowane przez nią dzieła sztuki.<br />

Wiele jej prac zostało zakupionych również przez miłośników<br />

malarstwa na wszystkich kontynentach.<br />

Bardzo cieszy mnie fakt, że moja sztuka dotarła do<br />

tak wielu zakątków świata, że udało mi się upiększyć<br />

i wzbogacić przestrzenie życiowe tak wielu ludzi kochających<br />

piękno.<br />

Rodica Toth Poiată uprawia malarstwo figuratywne z silną<br />

nutą symboliczną i pogłębioną refleksją nad ludzką naturą.<br />

Jej obrazy to drobiazgowe, choć eteryczne rekonstrukcje<br />

odosobnionych zakątków, gdzie dobrze zdefiniowany<br />

detal zyskuje symboliczny, intymny i osobisty ładunek.<br />

Precyzyjny, niemal graficzny sposób podania, klarowny<br />

rysunek i mocno zarysowane postaci, samotność i krucha<br />

wrażliwość to cechy charakterystyczne jej twórczości,<br />

która urzeka odbiorcę oryginalnym pięknem i zaskakującą<br />

nutą tajemniczości.<br />

Na obrazach artystki widać wyraźnie zaznaczone kontury<br />

i intensywne kolory. Charakterystyczne jest także bogactwo<br />

kompozycji i kontrolowany chaos, zmuszający do<br />

refleksji nad zamysłem autorki. Łącząc gęstą kolorystykę<br />

z delikatnymi przezroczystościami w symbolicznej perspektywie<br />

artystka przedstawia eleganckie, zmysłowe kobiece<br />

sylwetki w rozmaitych scenariuszach. Miękkie formy,<br />

zdecydowany światłocień, postaci otulone dyskretnym<br />

erotyzmem sugerują niepowtarzalną tajemnicę kobiety<br />

zawieszonej w magicznym, sennym stanie.<br />

Rodica Toth Poiată kultywuje dyskretną erotykę, w której<br />

cielesność zawsze podporządkowana jest abstrakcyjnemu<br />

uduchowieniu. Wieczna kobiecość pojawia się<br />

w jej pracach jako obecność eteryczna, gdzie pierwotny<br />

Eros nie jest jeszcze skażony przez bezpośrednie konotacje<br />

seksualne. Jej kobiety to istoty idealne, o odważnie<br />

stylizowanej anatomii, co zbliża je do elegancji płatków<br />

egzotycznych kwiatów. – Valentin Tănase, krytyk sztuki.<br />

Światu można przyglądać się z różnych perspektyw. Posługując<br />

się tradycyjnym warsztatem, Rodica podejmuje<br />

różnorodną tematykę, mocno osadzoną w metaforze.<br />

Jednym z tematów poruszanych w jej pracach jest macierzyństwo.<br />

Kilka lat temu malarka w wywiadzie stwierdziła:<br />

Relacja matka – dziecko jest obustronna i wzajemna, jest<br />

to jedyna bezwarunkowa i niezniszczalna forma miłości.<br />

Moim osobistym sposobem wyrażania siebie jest malarstwo<br />

– uniwersalny język, który jest łatwo przyswajalny zarówno<br />

przez widzów wtajemniczonych, jak i niewtajemniczonych<br />

w sztuki wizualne, jest sposobem milczącej komunikacji<br />

i wzajemnej akceptacji jako wizji piękna natury. [RC]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

11


Tajemnica kobiety w magicznym, sennym stanie<br />

12 12<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

13 13


Jakaś złuda. Jakiś los<br />

Michał Paweł Urbaniak<br />

Później Justynie wydawało się, że<br />

coś ją tknęło, gdy tylko go zobaczyła.<br />

Przypomniała sobie słowa<br />

cioci Ludki, swojej matki chrzestnej:<br />

– Wyglądasz jak Kasandra, która przewidziała<br />

tragedię, ale zapomniała jaką.<br />

Justyna poprzedniej nocy źle spała.<br />

Tak bardzo koncentrowała się na potrzebie<br />

zaśnięcia, że udało jej się dopiero<br />

bliżej rana. Może dlatego cały<br />

dzień spędziła w nerwach. Myślała,<br />

że przejdzie jej zaraz po ślubie, i się<br />

przeliczyła. Wszystko się raczej udało.<br />

Cindy się nie zjawiła (tego Justyna<br />

obawiała się najbardziej). Tylko podczas<br />

przysięgi jakieś dziecko zaczęło<br />

płakać. Niby było uroczyście, ale miała<br />

w głowie ten płacz. Najważniejsze,<br />

że się nie pomyliła, z Justyny Bolebockiej<br />

stała się Justyną Czerniak – i była<br />

nią już od trzech godzin.<br />

Wypili szampana, odtańczyli pierwszy<br />

taniec, poplątały im się kroki, ale<br />

pierwszy taniec rzadko się udaje, zjedli<br />

niezły obiad. Wodzirej zaczął rozkręcać<br />

wesele. Wolałaby didżeja, który<br />

stawiałby raczej na dobrą muzykę<br />

niż na swoje dowcipy i gry towarzyskie,<br />

ale Niki się uparł.<br />

Wzruszyło ją, że tyle osób przyszło do<br />

kościoła, a potem na wesele. Sama<br />

rozsyłała zaproszenia, a jednak czuła<br />

się tak, jakby ci ludzie po prostu<br />

chcieli być z nią i z Nikim. Niektórzy<br />

nie dojechali, mieli już własne plany,<br />

urlopy, zaproszenia dotarły za późno.<br />

Godzinę temu dowiedziała się, że facet<br />

z chińskimi lampionami – to była<br />

„wiadoma” niespodzianka-prezent od<br />

Nikiego – nie dojedzie. Ukradli mu samochód<br />

na stacji benzynowej, razem<br />

z lampionami. Trudno, w zasadzie ich<br />

nie potrzebowała.<br />

Nawet dobrze się bawiła, choć już<br />

narastało w niej zmęczenie. Nie była<br />

z tych nieśmiałych, ale też nie lubiła<br />

nadmiernie zwracać na siebie uwagę.<br />

Tymczasem miała wrażenie, że goście<br />

wyrywają ją sobie z rąk, tylko dlate-<br />

14<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

go że przez jeden dzień nosiła suknię<br />

ślubną. Tak pewnie czuły się gwiazdy,<br />

które musiały kryć się za okularami<br />

słonecznymi, robiąc zakupy w supermarkecie.<br />

Ona momentami wolałaby<br />

być tylko gościem, osobą towarzyszącą,<br />

od której niczego się nie wymaga.<br />

Stanęła na uboczu, chowając się<br />

przed hałasem, przed muzyką, przed<br />

gośćmi, przed wodzirejem wywołującym<br />

ją do zabawy. Przez ostatnie tygodnie<br />

nabiegała się i nastresowała,<br />

żeby wszystko udało się dograć. Dziś<br />

miała dość. Wesele szykowane było<br />

na szybko, jakby chodziło o domówkę<br />

z okazji nagłej nieobecności rodziców,<br />

a nie o ślub.<br />

Zakryła usta, aby stłumić ziewnięcie.<br />

Jutro czekała ich podróż. Rodzice<br />

wykupili im w prezencie ślubnym<br />

trzytygodniową wycieczkę do Afryki.<br />

Kiedy odpoczną po tym maratonie?<br />

Przez ostatnich parę miesięcy naoglądała<br />

się sporo panien młodych –<br />

w katalogach, w programach ślubnych,<br />

w teledyskach na YouTubie. Wszystkie<br />

były świeże i radosne. Może to<br />

z nią było coś nie tak? Kochała Nikiego,<br />

lubiła się chwalić ich romantyczną<br />

historią, podobały jej się przygotowania,<br />

bo przepadała za wyzwaniami,<br />

lecz niekiedy dopadały ją wątpliwości<br />

(dziwne, że w ogóle znalazła na nie<br />

czas). Wiedziała, czego chce, umiała<br />

inwestować w swoją przyszłość, ale<br />

zdawała sobie też sprawę, że w tym<br />

wszystkim było odrobinę robienia na<br />

złość rodzicom.<br />

Odkąd oznajmiła im, że wychodzi za<br />

mąż, kochani mama i tata przemienili<br />

się we wrednych starych – nawet<br />

ojciec, poczciwy, prawie niewidzialny<br />

pantoflarz, zrobił się kąśliwy. Mieli<br />

wieczne pretensje. OK, nie znali dobrze<br />

Nikiego, a gdy poznali, wcale go<br />

nie polubili, ale powinni też ją zrozumieć.<br />

Miała już dwadzieścia osiem<br />

lat, singlowanie jej nie bawiło. Zresztą<br />

z Nikim to była miłość od pierwszego<br />

wejrzenia, po co czekać? Zdarzało jej<br />

się już toczyć z rodzicami wojenki, ale<br />

ta była najgorsza.<br />

– Wygrałam – powiedziała do siebie.<br />

Wtedy go zobaczyła wśród weselników.<br />

Wyróżniał się kremowym garniturem<br />

– większość mężczyzn ubrała<br />

się na czarno, brązowo i granatowo.<br />

Wydał jej się do kogoś podobny, jakby<br />

już go znała. Kuzyn? Niektórych nie widziała<br />

od lat. Może to ktoś od Nikiego?<br />

Spotkali się spojrzeniami, uśmiechnęli<br />

się do siebie, ruszył w jej kierunku. Tak,<br />

to ktoś z rodziny Nikiego. Miał podobnie<br />

ostre rysy twarzy. Tylko że większość<br />

Czerniaków była ciemnowłosa, a jego<br />

włosy były jasne – Justyna wyobrażała<br />

sobie, że taki kolor ma pszenica.<br />

Znów się uśmiechnął, i ona też. Gdy<br />

chodziła na imprezy z Kaliną i jakiś niebrzydki<br />

chłopak zwrócił na nią uwagę,<br />

po jej ciele rozchodziło się przyjemne<br />

ciepło, a w głowie automatycznie<br />

pojawiała się myśl: może to ten? Tak<br />

poznała Nika: błyskawicznie się to potoczyło,<br />

teraz byli tu.<br />

Kiedy się zbliżył, wyciągnęła rękę.<br />

– Nie wiem, czy się znamy. – Posłała<br />

mu przepraszające spojrzenie.<br />

Zawahał się, zanim ujął jej dłoń. Po kolejnym<br />

wahaniu pocałował ją w policzek.<br />

– Jacek Czerniak.<br />

– Wiedziałam, że jesteś kimś od Nikiego!<br />

– Nie poznałaś mnie? Myślałem, że<br />

mnie poznasz, że wie się takie rzeczy…<br />

Nie, przepraszam, skąd miałabyś wiedzieć…<br />

Strzeliła gafę. Nie znosiła takich sytuacji,<br />

nie umiała sobie z nimi radzić.<br />

Ujęła dłoń Jacka w swoje dłonie.<br />

– Musisz mi wybaczyć, skoro jestem<br />

panną młodą! – zaśmiała się. - Taki zwariowany<br />

dzień, a ja się nie wyspałam.


„Ty dzisiaj jesteś szczęśliwą,<br />

panno młoda – zaproś gości<br />

tych, którym gdzie złe wciórności<br />

dopiekają – którym źle –<br />

których bieda, Piekło dręczy”.<br />

Stanisław Wyspiański, Wesele, Warszawa <strong>20</strong>02.<br />

Wesele w cztery miesiące! Przy znajomościach<br />

moich rodziców to nie było<br />

takie znowu trudne, ale się nabiegaliśmy.<br />

Ale w cztery miesiące… – Wskazała<br />

na salę pełną roztańczonych par.<br />

– Zawsze mówiłaś, że w trzy. – Odwrócił<br />

wzrok, jakby tym razem to on<br />

popełnił gafę.<br />

– Nie, poznaliśmy się w kwietniu, a zaręczyliśmy<br />

się po trzech tygodniach.<br />

Teraz mamy sierpień. Cztery miesiące!<br />

Od razu polubiła tego chłopaka –<br />

pierwsze sekundy zawsze decydują<br />

o wszystkim – ale coś tu nie pasowało.<br />

Zapytała o wrażenia z wesela.<br />

– Coś niesamowitego, być tu, zobaczyć<br />

was wszystkich. Przecież ja niektórych<br />

ledwo co pamiętam, byłem mały, jak<br />

twoi rodzice… Przepraszam, ciągle zapominam!<br />

Trudno się przyzwyczaić.<br />

– Rodzinę zwykle się spotyka na weselach.<br />

Wieczorem zrobimy pokaz<br />

chińskich lampionów, ale to sekret.<br />

Nie mów nikomu. – Położyła palec na<br />

ustach. Nagle sobie przypomniała. –<br />

A nie! Nie będzie lampionów! Jestem<br />

naprawdę niewyspana.<br />

– Tak, te lampiony… – westchnął.<br />

Obserwowali tańczących, kolorowy,<br />

trochę jarmarczny tłum. Wodzirej<br />

dojadał przy stole nieopodal sceny,<br />

orkiestra grała. Kalina tańczyła z wujkiem<br />

Heńkiem – posłała jej pocałunek.<br />

Zbyszek, mąż Kaliny, porwał do<br />

tańca którąś z kuzynek Nikiego. Rodzice<br />

całkiem nieźle się prezentowali na<br />

parkiecie. Niki wywijał swoją siostrą<br />

Żanetą w piruetach. Sebastian snuł<br />

się przy ścianach, twierdził, że woli<br />

obserwować niż tańczyć. Ściemniał.<br />

Od niedawna znów był singlem i tylko<br />

udawał, że mu z tym dobrze.<br />

– Cieszę się, że tu jestem – zwrócił się<br />

do niej Jacek. – Właściwie zrobiłem<br />

to wszystko, przyszedłem tu tylko dla<br />

ciebie, mamo, ciebie chciałem zobaczyć.<br />

O Boże, przepraszam! – Pacnął<br />

się ręką w czoło.<br />

– Mamo? – roześmiała się.<br />

– Bo ja jestem twoim… waszym synem.<br />

Nie patrzył na nią. Splatał i rozplatał<br />

dłonie, jakby to były dwa puzzle, których<br />

nie potrafił do siebie dopasować.<br />

Foto: Pixabay<br />

Pomyślała, że śni. Pamiętała, że próbowała<br />

zasnąć, myślała o naprawdę<br />

ostatniej nocy w swoim dawnym pokoju<br />

i o tym, że musi spać, żeby nie<br />

zasnąć przed ołtarzem. Najwyraźniej<br />

spała, wyśniła sobie wesele, przecież<br />

cały czas siedziało jej w głowie. Człowiek<br />

nie wie, co jest snem, a co nie,<br />

musi się dopiero obudzić. Nie wszystko<br />

się zgadzało, jak to we śnie. Dziecko<br />

w kościele płakało. Ona w sukni<br />

ślubnej czuła się jak podróbka samej<br />

siebie. Rosół był prawie zimny. Ewa<br />

napisała SMS, że się nie zjawi i że sorry<br />

(tak się nie robi!). Jeszcze te lampiony<br />

i kradzież samochodu. A teraz<br />

nieistniejący syn!<br />

Nie, to się nie mogło śnić! Umiała rozróżnić<br />

sen i jawę, ale…<br />

– Wiem, że to dla ciebie szok, ja przepraszam,<br />

mamo, ponoć zawsze tak<br />

jest. – Wyglądał na skruszonego.<br />

Postanowiła być gościnna bez względu<br />

na wszystko. Była panną młodą.<br />

– Ktoś tu chyba już nie powinien pić!<br />

– Pogroziła mu palcem, jakby z nim<br />

flirtowała.<br />

– Jestem abstynentem! – obruszył<br />

się. – Ty zresztą też nie pijesz.<br />

– Jacek, czy jak ci tam! – powiedziała<br />

wkurzona, ale nadal uśmiechnięta.<br />

– Ty nie wyglądasz na abstynenta,<br />

a ja na pewno nie wyglądam na twoją<br />

matkę!<br />

– Ja się urodzę dopiero za sześć lat.<br />

Teraz u mnie… no, u nas w zasadzie,<br />

mamy czterdziesty ósmy rok.<br />

– Tak, tak, a ja jestem… – Policzyła<br />

w pamięci. – …po sześćdziesiątce?<br />

– Ale nadal jesteś bardzo ładna,<br />

mamo! Za dużo mówię! Zawsze potrafiłaś<br />

ze mnie wszystko wyciągnąć.<br />

Pamiętasz, jak było z tą pałą z matmy?<br />

– roześmiał się. – Z ułamków!<br />

Rozległa się nowa piosenka, a między<br />

nich wkroczył wujek Zygmunt, poczer-<br />

15<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


wieniały, spocony i podpity. Justyna za<br />

nim nie przepadała, ale ucieszyła się,<br />

że go widzi. Dała się porwać do tańca,<br />

nawet nie obejrzała się na Jacka.<br />

Zatańczyła jeszcze z Nikim, z wujkiem<br />

Heńkiem i z bratem Nikiego. Potem<br />

wzięła udział w kolejnej zabawie zaproponowanej<br />

przez wodzireja.<br />

Nie zamierzała się przejmować tymi<br />

rewelacjami. To jakiś wariat albo ćpun<br />

(Kalina miała kiedyś takiego faceta,<br />

co jak przypalił, to gadał farmazony.<br />

Niby zabawne, ale człowiek czuł się<br />

nieswojo). Mimo wszystko nie umiała<br />

oszukiwać siebie samej. Chciała<br />

rozdeptać w tańcu niesprecyzowane<br />

obawy – i nie umiała.<br />

*<br />

Choć minęło parę godzin, odkąd wszyscy<br />

zebrali się pod kościołem, mama<br />

wciąż prezentowała się jak po wizycie<br />

w salonie piękności. Miała pięćdziesiąt<br />

lat, a z daleka wyglądała na czterdzieści,<br />

dopiero z bliska dostrzegało<br />

się głębokie zmarszczki i zwiotczałą<br />

skórę na szyi. Potrafiła o siebie zadbać<br />

– i dbała też o tych, których kochała.<br />

Tylko musiało być zawsze tak,<br />

jak sobie życzyła, inaczej paliła ripostami<br />

jak rozgryziona papryczka chilli.<br />

Trzeba przyznać, że rzadko się myliła.<br />

Siedziała przy stole ze swoją starszą<br />

siostrą, grubą i zwiędłą (dla Justyny:<br />

ciocią Isią). Rozmawiały w najlepsze.<br />

Kiedy Justyna przysiadła się naprzeciwko,<br />

zamilkły, obrzucając ją niepewnymi<br />

spojrzeniami. Ciocia Isia uśmiechnęła<br />

się, ale mama nie. Justynę to onieśmieliło.<br />

Bycie panną młodą nie otwierało<br />

dziś wszystkich drzwi.<br />

– Jak się bawicie?<br />

– Rosół był prawie zimny – stwierdziła<br />

mama. Spojrzała w stronę wodzireja.<br />

– A ten pajac na scenie skąd się wziął?<br />

– Niki go załatwił. – Justyna wzruszyła<br />

ramionami.<br />

– O, nie miałam wątpliwości, że to<br />

nie ty. Ty byś się przy czymś takim nie<br />

chciała bawić.<br />

– Mama mi mówiła, że jedziecie do<br />

Afryki w podróż poślubną, pięknie! –<br />

przerwała ciocia Isia. – Myśmy tak nie<br />

mieli! Albo w Polskę, albo do Bułgarii,<br />

albo nigdzie! A ten twój Mikołaj był<br />

w Afryce?<br />

– Zapytaj raczej, czy był choćby w Czeskim<br />

Cieszynie!<br />

16<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

– Świat nie składa się z samych bogatych<br />

restauratorów – odparła Justyna.<br />

Nie cierpiała, kiedy z mamy wychodziła<br />

snobka. – I nie wszystkich stać na<br />

wakacje za granicą.<br />

– Teraz już tych „wszystkich” będzie<br />

na wiele stać! – drążyła mama. –<br />

A potem „wszyscy” roztrwonią nasze<br />

restauracje, to, cośmy wszystko zrobili<br />

dla naszego jedynego dziecka!<br />

– Skoro taka wielka miłość, to i wesele<br />

na szybko – wtrąciła ciocia Isia i zajęła<br />

się resztką sernika, który miała na<br />

talerzu.<br />

– Iśka, dzisiaj te gówniarze traktują<br />

małżeństwo jak kupienie telewizora.<br />

Jak się nie sprawdzi, to kupi się nowy.<br />

Wszystko da się wymienić! Dawniej<br />

się tak kupowało, jak cokolwiek znowu<br />

w sklepach było, czy potrzebne,<br />

czy nie!<br />

Justynie ciężko było z taką wersją<br />

mamy. Wolała tę uśmiechniętą, zadowoloną,<br />

o ciepłym głosie. Żałowała,<br />

że się przysiadła.<br />

– Trzeba mnie było wydać za Irka! –<br />

odcięła się.<br />

To była jej wieczna broń. Zawsze się<br />

sprawdzała.<br />

Dziś dziwiła się, jak mogła się tak<br />

strasznie zakochać w Irku. Poznała go<br />

na początku studiów i od razu chcieli<br />

się pobrać. Mama się sprzeciwiła:<br />

„Nie będę inwestować w coś, co za<br />

dwa lata się rozpadnie”. Zamiast ślubu<br />

załatwili jej ładne trzypokojowe<br />

mieszkanie. Tam sprowadziła się z Irkiem.<br />

Nadal planowali ślub, ale odsunęli<br />

go na przyszłość, wystarczyło, że<br />

żyli ze sobą. Po pięciu latach zaczęło<br />

się między nimi psuć. Rodzice, którzy<br />

polubili Irka, próbowali interweniować,<br />

ale nic z tego. Po jego wyprowadzce<br />

wróciła do domu rodzinnego,<br />

nie chciało jej się mieszkać samej.<br />

Mieszkanie stało puste, a teraz, po<br />

roku, znów miała się tam sprowadzić,<br />

tym razem z Nikim.<br />

Mama nie odpowiedziała. Jej milczenie<br />

świetnie wzbudzało wyrzuty sumienia.<br />

Nawet własną winę potrafiła<br />

obrócić na swoją korzyść.<br />

– Mamuś, proszę cię, przecież to mój<br />

ślub, musimy się kłócić?<br />

– Dziecko, chciałam dla ciebie czegoś<br />

lepszego – westchnęła. – Wiem, że ty<br />

będziesz z nim nieszczęśliwa! Człowiek<br />

na ciebie chuchał, dmuchał, a ty<br />

teraz sobie tak po prostu poszłaś za<br />

mąż za kogoś takiego! – dokończyła<br />

z pretensją.<br />

– Widziały gały, co brały! – zaśmiała<br />

się ciocia Isia.<br />

– Niki mnie kocha.<br />

– O, dziś cię kocha, ale czy będzie cię<br />

kochał za dziesięć, piętnaście lat?<br />

– Mam dziś myśleć o tym, co wydarzy<br />

się za dwa lata, za dziesięć? – Justyna<br />

starała się utrzymać uśmiech. – Zawsze<br />

można się rozwieść!<br />

Koszmarnie to zabrzmiało. Upewniła<br />

mamę i ciocię, że żartowała, ale ją<br />

samą zabolały te słowa, chamskie wobec<br />

Nikiego.<br />

– A wiecie, co mi się przytrafiło? –<br />

ożywiła się. – Jeden z tamtych chłopaków,<br />

w moim wieku, podszedł do<br />

mnie i powiedział, że jest moim synem<br />

z przyszłości.<br />

– Który, który? – Ciocia Isia wyciągnęła<br />

szyję.<br />

– Co takiego? – Mama miała taką<br />

minę, jakby skosztowała skwaśniałego<br />

rosołu.<br />

– Mówi, że nazywa się Jacek Czerniak.<br />

Pewnie kuzyn Nikiego.<br />

– Co ten idiota się uchlał, czy co?<br />

Kim trzeba być, żeby komuś tak wesele<br />

psuć? To sakrament na całe życie,<br />

a ktoś sobie dowcipkuje! W jaką<br />

ty rodzinę weszłaś, Justyna?! Pokaż<br />

mi, który to, ja zaraz… – Wstała, ale<br />

usiadła z powrotem, znów naburmuszona.<br />

– Zresztą co ja, jesteś od dziś<br />

dorosła, masz męża, więc sobie radź.<br />

Dotarło do niej, że po to właśnie tu<br />

przyszła. Chciała matczynej pomocy,<br />

jak w dzieciństwie, gdy dostała niezasłużoną<br />

uwagę od wychowawcy.<br />

Teraz też intuicyjnie się do niej garnęła,<br />

ale zamiast mamy zastała drucianą<br />

atrapę małpy z laboratorium – taką,<br />

do której mimo wszystko się garną<br />

przerażone małpiszonki w obliczu zagrożenia.<br />

A mama miała rację – i to było w tym<br />

najgorsze. [MPU]<br />

Ciąg dalszy w następnym numerze.


Foto: Pixabay<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

17


18<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

ilustracja: Renata Cygan


GDY KOMAR PIJE KREW<br />

Leżę z okiem<br />

wbitym<br />

w gipsową dziurę w suficie<br />

wieczorny komar udaje<br />

że mnie nie widzi<br />

by znienacka upić się krwią<br />

obojętność rozłożyła na łopatki<br />

i już nie puści<br />

spełnione zadania codzienności<br />

rozlały się lipcowym zapomnieniem<br />

i już ich nie ma<br />

niebieski dym<br />

pozostawi ślad na ścianach i na płucach<br />

powiesz że jeszcze tyle ci zostało<br />

i możesz coś zrobić<br />

cokolwiek to znaczy<br />

nic nie znaczy<br />

prawie pusta szklanka whisky<br />

komar<br />

pije<br />

moją krew<br />

Bartosz Konopnicki<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

19


M aciej<br />

WOJTYSZKO<br />

<strong>20</strong><br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Nie wszyscy wiedzą,<br />

że jest wiele<br />

MACIEJ WOJTYSZKO<br />

Reżyser teatralny i filmowy, pisarz, autor sztuk. Urodził się<br />

w 1946 roku w Warszawie. Absolwent (1972) Wydziału Reżyserii<br />

Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej<br />

i Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi. Jeden z najbardziej<br />

popularnych polskich reżyserów, który ma na swoim koncie<br />

ponad kilkadziesiąt realizacji, począwszy od teatralnych<br />

spektakli według Thomasa Bernharda, Sławomira Mrożka<br />

i Witolda Gombrowicza, poprzez przedstawienia dla dzieci,<br />

a skończywszy na telewizyjnym sitcomie Miodowe lata. Jako<br />

reżysera, Wojtyszkę interesuje przede wszystkim literatura<br />

sceniczna, głównie XX wieku, której wyróżnikiem jest m.in.<br />

inteligentny humor. Takie są też najbardziej znane przedstawienia<br />

reżysera przygotowane w teatrze, m.in. Ławeczka<br />

Aleksandra Gelmana (Teatr Powszechny w Warszawie, 1986),<br />

Tamara Johna Krizanca (Teatr Studio w Warszawie, 1990),<br />

Shirley Valentine Willy'ego Russela, wielki przebój z Krystyną<br />

Jandą (Teatr Powszechny w Warszawie, 1990). Do jednej<br />

z jego najciekawszych inscenizacji należy Garderobiany Ronalda<br />

Harwooda z wrocławskiego Teatru Polskiego (1990).<br />

Maciej Wojtyszko jest także dramatopisarzem, autorem kilkunastu<br />

sztuk teatralnych. Do jego najbardziej znanych dramatów<br />

należą: Semiramida (prapremiera w Teatrze Współczesnym<br />

w Warszawie w reżyserii Erwina Axera, 1996), Wznowienie<br />

(w Teatrze Starym w Krakowie 1995), Żelazna konstrukcja<br />

(prapremiera w Teatrze Powszechnym w Warszawie w reżyserii<br />

Wojtyszki, 1998) oraz Bułhakow (prapremiera w Teatrze<br />

im. Juliusza Słowackiego w Krakowie w reżyserii autora, <strong>20</strong>02).<br />

Spektakl zrealizowany w <strong>20</strong>02 roku na scenie Teatru im. Słowackiego<br />

został później zarejestrowany dla telewizji (<strong>20</strong>09).<br />

W swoim dorobku Wojtyszko ma także liczne spektakle dla<br />

młodych widzów. Do wielu przedstawień dla dzieci i młodzieży<br />

przygotowywał scenariusze i pisał teksty piosenek.<br />

wszechświatów<br />

Jest autorem znanych książek dla dzieci, m.in. Bromba i inni,<br />

Saga rodu Klaptunów, Tajemnica szyfru Marabuta. Poza tym<br />

był reżyserem wielu innych telewizyjnych seriali, m.in. Miasteczka<br />

(<strong>20</strong>00-<strong>20</strong>01), Pensjonatu pod Różą (<strong>20</strong>04-<strong>20</strong>06) i Doręczyciela<br />

(<strong>20</strong>08). Jest reżyserem filmów fabularnych Synteza,<br />

Tajemnica szyfru Marabuta, Święty interes i Ogród Luizy. Laureat<br />

kilkudziesięciu nagród i odznaczeń teatralnych i filmowych.<br />

Odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia<br />

Polski (<strong>20</strong>03) i Krzyżem Oficerskim Odrodzenia Polski (<strong>20</strong>11).<br />

Kawaler Orderu Uśmiechu.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

21


Przyznam, że stoi przede mną<br />

niełatwe zadanie, albowiem<br />

jest Pan cenioną postacią<br />

w świecie sztuki i osobą powszechnie<br />

znaną. By nie powtarzać wielokrotnie<br />

już upublicznianych faktów<br />

z Pana życia, postaram się zadać<br />

w imieniu czytelników pytania, na<br />

które, być może, dotychczas Pan nie<br />

odpowiadał, czyli w skrócie: czego<br />

ludzie jeszcze o Panu nie wiedzą,<br />

a chcieliby. (śmiech) Może uda mi się<br />

nakłonić Pana do bardziej osobistych<br />

opowieści.<br />

Zacznijmy od początków Pana życia<br />

artystycznego. Wychowywał się Pan<br />

w szanowanej nauczycielskiej rodzinie<br />

z zamiłowaniami estetycznymi,<br />

w której od urodzenia miał Pan możliwość<br />

rozwijania swoich zainteresowań,<br />

również teatralnych…<br />

łącznie mama. Ojciec był dowódcą<br />

obwodu otwockiego AK „Obroża”<br />

i w 1949 roku, czyli gdy ja miałem<br />

trzy lata, został zatorturowany, umarł<br />

w więziennym szpitalu, więc nie mogę<br />

powiedzieć, żeby moje dzieciństwo<br />

upływało w radosnej atmosferze,<br />

raczej w traumatycznej. Z jednej strony<br />

– niczego mi nie brakowało, mama<br />

była bardzo mądrą, pełną wyobraźni<br />

i fantazji nauczycielką, dziadkowie też<br />

bardzo mnie kochali, ale z drugiej –<br />

miałem świadomość pewnej dziwności<br />

sytuacji zaistniałej po śmierci taty.<br />

Otóż np. gdy chodziliśmy na cmentarz,<br />

zwłaszcza 1 listopada, to było wręcz<br />

przyjmowanie defilady. Dużo ludzi,<br />

którzy byli podwładnymi mojego ojca<br />

w obwodzie „Obroża”, czciło go i od-<br />

<strong>22</strong><br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

dawało kult, o którym ja wiedziałem<br />

tylko tyle, ile mi opowiadano. Jakiś<br />

czas nie rozumiałem, co się dzieje<br />

wokół naszej rodziny. W roku 1990<br />

na cmentarzu zbierano podpisy, żeby<br />

imieniem mojego taty nazwać jedną<br />

z ulic (teraz rzeczywiście niedaleko<br />

mojego domu jest ul. Piotra Wojtyszki).<br />

Podpisało się kilka tysięcy osób.<br />

Mnie to oczywiście ogromnie wzruszało,<br />

ale nie bardzo rozumiałem,<br />

skąd u uczniów i nawet dzieci tych<br />

uczniów takie gorące uczucia względem<br />

mojego ojca. I teraz – uwaga –<br />

wielki skok do 1996 roku. W domu,<br />

w którym nadal mieszkam, robiliśmy<br />

remont strychu i pod podłogą, w metalowym<br />

pojemniku znaleźliśmy archiwum<br />

Armii Krajowej z 1943 roku.<br />

Na bibułkach było m.in. zapisanych<br />

ponad dwa tysiące rozszyfrowanych<br />

pseudonimów, więc gdyby mój ojciec<br />

w trakcie przesłuchań złamał się<br />

i przekazał miejsce ukrycia tego archiwum<br />

(mama, pomimo że też była<br />

Skoro wspomniał Pan Brombę, to zapytam,<br />

czy zapał do pisania bajek wynikał<br />

z domowych, matczynych opowieści,<br />

czy to raczej późniejsza „wycieczka”<br />

w głąb własnej wyobraźni?<br />

Z pewnością jest w tych bajkach wiele<br />

z tego, co zawdzięczam mojej mamie.<br />

W pierwszej opowieści jest nawet<br />

taka postać Zwierzątko Mojej Mamy,<br />

którego specyfika polega na tym, że<br />

zamienia pewne napięcia, jakie się<br />

rodzą w relacjach matka – syn, na<br />

rodzaj żartu. Na marginesie dodam,<br />

że mama wykonała pewną niezwykłą<br />

sztukę. Mianowicie, kiedy napisałem<br />

Bromba i inni (mama miała już wtedy<br />

dobrze po pięćdziesiątce), postanowiła<br />

dotrzymać kroku synowi i też<br />

napisała książkę dla dzieci. To jest malutka<br />

książeczka pt. Dziś nazywam się<br />

o babci, która nie ma swojego wnuka,<br />

ale go sobie codziennie wymyśla i on<br />

codziennie nosi inne imię – takie, jakie<br />

pojawia się kolejno w kalendarzu.<br />

Filozofia<br />

jest bardzo ważna<br />

i nie można<br />

jej lekceważyć<br />

Oj, to jest bardziej skomplikowane.<br />

Mnie właściwie wychowywała wy-<br />

w AK i służyła jako łączniczka, nic nie<br />

wiedziała o tej skrytce), to te dwa tysiące<br />

ludzi poszłoby siedzieć! Dopiero<br />

wtedy, po tylu latach zrozumiałem, że<br />

były to po prostu naturalne odruchy<br />

wdzięczności. Nikt wcześniej o tym<br />

otwarcie nie mówił. Inna historia: kiedyś<br />

wybrałem się na wagary do lasku<br />

w Międzylesiu i jakaś starsza pani wypędziła<br />

mnie stamtąd słowami: „Oj,<br />

syn pana Wojtyszki nie może chodzić<br />

na wagary!”. Otoczony byłem swego rodzaju<br />

opieką, choć wtedy nie wiedziałem<br />

dlaczego. Przy okazji powiem, że ten lasek,<br />

jak i cała nasza okolica zostały później<br />

uwiecznione przeze mnie w Brombie.<br />

Krok po kroku zaczęła się ona ujawniać<br />

w komiksie rysunkowym Trzynaste piórko<br />

Eufemii jako „okolica nad strumieniem”.<br />

Ja zrobiłem do tej książki rysunki. To<br />

oczywiście świadczy o naszej głębokiej<br />

wzajemnej więzi.<br />

Rozumiem, że stąd właśnie wzięło<br />

się Pana późniejsze zainteresowanie<br />

Obietnicą poranka Romaina Gary’ego?<br />

Oczywiście, ma Pani rację. Myślę, że<br />

zarówno Zwierzątko, jak i Obietnica<br />

poranka były jakby odblaskami tych<br />

naszych wcześniejszych zażyłości. Tu<br />

jest, rzecz jasna, trochę inny rodzaj<br />

relacji. Moja mama nigdy nie była histeryczką<br />

i nigdy nie mówiła mi: „Musisz<br />

być genialny”, w przeciwieństwie<br />

do bohaterki powieści Gary’ego, ale<br />

to się nadawało do pewnego rodzaju<br />

zabawy, więc adaptację tej książki zro-


o z m a w i a : j o a n n a n o r d y ń s k a<br />

biliśmy razem. Pamiętam, co prawda,<br />

jej rozterki, kiedy zdawałem na studia.<br />

Ano właśnie! Z tego, co wiem, najpierw<br />

studiował Pan filozofię. Jak to się stało?<br />

Wiedziałem już wtedy, że chcę być<br />

reżyserem. Zdawałem więc do filmówki,<br />

ale że wówczas w przypadku<br />

niedostania się szło się do wojska, złożyłem<br />

papiery również na filozofię na<br />

Uniwersytecie Warszawskim. Tam się<br />

dostałem, do filmówki nie. W sumie<br />

dziękuję losowi, że tak mi się ułożyło,<br />

bo ta filozofia bardzo mi się przydała,<br />

a poza tym był to jeden z pierwszych<br />

impulsów do powstania Bromby. Interesujące<br />

były kierunki wyznaczane<br />

przez ludzi, którzy tam wykładali.<br />

Słuchałem m.in. wykładów Leszka<br />

Kołakowskiego zanim wyjechał (to<br />

był rok 1967), byłem też studentem<br />

pana Kasi (ojca Katarzyny Kasi), który<br />

był świetnym specjalistą od filozofii<br />

średniowiecznej. Ponadto, choć nie<br />

lubiłem szkolnej matematyki, to np.<br />

nauki o teorii mnogości uważam za<br />

bardzo ciekawe, pouczające i pożyteczne.<br />

Uważam, że filozofia jest bardzo<br />

ważna i nie można jej lekceważyć.<br />

Kiedy już byłem dziekanem na wydziale<br />

reżyserii, starałem się zapraszać do<br />

współpracy najlepszych nauczycieli.<br />

Filozofii uczyli naprawdę świetni: Iwona<br />

Lorenz, Katarzyna Kasia, Barbara<br />

Czerska. Nadal chyba uczą.<br />

Wspomniał Pan, że filozofia przyczyniła<br />

się do powstania Bromby.<br />

W jaki sposób?<br />

Bromba miała problemy z wymiernością.<br />

Kiedy zaczyna się studiować<br />

filozofię, to powstają różne pytania,<br />

np. o to, czy da się wymierzyć stany<br />

emocjonalne.<br />

Niesamowite jest to, że cała seria książek<br />

o Brombie (w tym Bromba i filozofia)<br />

jest skierowana do dzieci, choć<br />

podejrzewam, że pobudzają one wyobraźnię<br />

także wielu starszych osób.<br />

Przyznam, że kiedy podpisuję książki<br />

na spotkaniach autorskich czy<br />

targach, podchodzą do mnie ludzie<br />

w bardzo różnym wieku.<br />

23<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Pewnie wśród tych starszych są tacy<br />

jak ja, którzy sami w dzieciństwie fascynowali<br />

się przygodami Bromby i jej<br />

niezwykłych przyjaciół: Glusia, Pciocha,<br />

Psztymucela i innych. Swoją drogą,<br />

imiona przezabawne. Pan je wymyślał?<br />

Skąd wzięło się np. Wyjątko?<br />

Tak, ja wymyślałem. Wyjątko, bo to<br />

było w y j ą t k o w e zwierzątko. Takie<br />

Zwierzątko-Wyjątko. Generalnie<br />

chodziło o strategię działania chaotycznego<br />

i niepodporządkowania się<br />

niczemu. Wtedy, w 1975 roku, kiedy<br />

powstała Bromba, była ona czymś bardzo<br />

zaskakującym, nietypowym. Nie<br />

znałem wówczas Muminków. Później<br />

z radością zauważyłem, że podążaliśmy<br />

z Tove Jansson podobnymi ścieżkami.<br />

Chodzi o pewną zabawę wyobraźnią,<br />

o pokazanie nieoczywistości rzeczy.<br />

Czyli pokazanie dzieciom wielowymiarowości<br />

świata? W opowieści o Brombie<br />

jest wiele intrygujących pojęć.<br />

Dziękuję, ale teraz to już nie jest to<br />

taka nowość. Teraz w co drugim serialu<br />

ktoś przechodzi do innej rzeczywistości,<br />

są matrixy, to już są elementy<br />

popkultury. Wtedy, gdy królowała konserwatywna<br />

Sierotka Marysia czy Pyza<br />

na polskich dróżkach, historia Bromby<br />

była pomysłowa, ale nie prowokowała<br />

aż tak radykalnie…<br />

opowiadania na maszynie. Zaniosłem<br />

kiedyś te maszynopisy do wydawnictwa<br />

Nasza Księgarnia, gdzie szefem<br />

był wtedy pan Siemiński – wychowanek<br />

Janusza Korczaka. On to przeczytał<br />

i mówi: „Wie pan… ja to wydrukuję,<br />

ale niech pan jeszcze dopisze ze<br />

trzy–cztery opowiadania, dla dzieci”.<br />

No i dopisałem. A potem czekałem<br />

na druk – wtedy czekało się dwa lata.<br />

Jak już się doczekałem, to miałem taki<br />

bajkowy moment w życiu: idę Nowym<br />

Światem, przechodzę obok uniwersytetu,<br />

a tam wychodzą z zajęć studentki<br />

i wszystkie mają w siateczkach (wtedy<br />

były takie elastyczne, przezroczyste)<br />

pierwsze wydanie Bromby.<br />

Duża satysfakcja, niewątpliwie. Mam<br />

takie odczucie, że każdy artysta,<br />

w szczególności pisarz, aktor czy reżyser,<br />

potrzebuje aplauzu, niezależnie<br />

od tego, czy jest to kino, teatr czy<br />

ulica. Jak to jest w Pana przypadku?<br />

Tak. Jest tam np. takie zdanie: „Nie<br />

wszyscy wiedzą, że jest wiele wszechświatów”.<br />

A to były początki początków<br />

takiego myślenia. Fizycy dopiero<br />

to podejrzewali. To był szybki transfer.<br />

Przeniesienie tego, co właśnie sam<br />

przeczytałem o tych rozważaniach<br />

etycznych. Szybko „wpakowałem”<br />

do książki postać Gżdacza z innego<br />

wszechświata, który wszedł przez<br />

dziurę kosmiczną.<br />

…i Pciucha, który zagina czas. Lektura<br />

obowiązkowa! Ta seria książek<br />

niezwykle pobudza myślenie abstrakcyjne.<br />

Czyli twórcze.<br />

24<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

…do analitycznego myślenia. Wydaje<br />

mi się, że wówczas nie każdy doceniał<br />

szerokie możliwości percepcji dziecka.<br />

Faktycznie dzieci są dużo swobodniejsze<br />

pod tym względem niż dorośli.<br />

Wcześniej czy później dorośli starają<br />

się pewne rzeczy uporządkować. Stają<br />

się przy tym bardziej skostniali. No<br />

może nie wszyscy (niektórzy szukają<br />

czegoś, choć sami nie wiedzą czego).<br />

Przytoczę taką anegdotę: moja jeszcze<br />

wtedy nie żona studiowała w Poznaniu,<br />

a ja już byłem w Łodzi, kończyłem<br />

studia. Pisałem do niej listy (maili jeszcze<br />

nie było), żeby o mnie pamiętała,<br />

i tak narodzili się Malwinka i Fikander.<br />

Ja to pisałem dla niej, ale ona była na<br />

tyle rozsądna, że spisywała te moje<br />

Powiem szczerze, że widzę pewną granicę,<br />

jeśli chodzi o moje rozumienie<br />

sztuki awangardowej. Bardzo często<br />

twórcy awangardowi mają ochotę,<br />

żeby np. obrażać widza, bo coś się<br />

wtedy dzieje. Cieszą się, gdy ludzie<br />

wychodzą z teatru, bo „im pokazaliśmy”.<br />

Ja oczywiście szanuję ten pogląd,<br />

ale sam tak nie potrafię. Ja „robię”<br />

dla ludzi. Raczej mam nadzieję,<br />

że ludzie będą mieli jakąś radość,<br />

że coś przeżyją. Mam bardziej konserwatywne<br />

myślenie na temat relacji<br />

tworzący – odbiorca.<br />

To zapytam wprost: gdy wybiera Pan<br />

scenariusz do ekranizacji, kieruje się<br />

Pan wyłącznie osobistymi pasjami<br />

i zainteresowaniami, czy też gdzieś


w tle jednak jest pytanie o grono odbiorców?<br />

To jest trudne pytanie. To znaczy…<br />

najpierw ja sam muszę uwierzyć.<br />

Mam niektóre teksty, które napisałem<br />

i potem przeczytałem, i uznałem, że<br />

nie ma sensu puszczać ich w obieg.<br />

Czasami radzę się żony lub dzieci w tej<br />

sprawie. I bywa, że odkładam. Natomiast<br />

w przypadku cudzych tekstów<br />

musi być jakiś element „zakochania”,<br />

tj. niechętnie robię tzw. usługę, chociaż<br />

parę razy zmusiłem się do „zakochania”,<br />

vide Miodowe lata. Jak<br />

zobaczyłem scenariusz, oj, naprawdę<br />

ciężko mi było się zmusić, ale stopniowo<br />

się zaprzyjaźnialiśmy. Relacje<br />

pomiędzy bohaterami w tych kilku<br />

pierwszych odcinkach, które były bezpośrednim<br />

przeniesieniem z wersji<br />

angielskiej, nie przemawiały do mnie.<br />

Razem z autorami scenariuszy przerabialiśmy<br />

zbyt „ciężkie” dialogi.<br />

i wiem, tym bardziej, że byłem świeżo<br />

po zakończeniu Mistrza i Małgorzaty<br />

Bułhakowa, a ona wzięła po chwili<br />

Maćka na bok i mówi: „Wyrzuć go, to<br />

artysta!”. Mam takie skojarzenie z filmem<br />

Andrzeja Fidyka Dojenie wielbłąda.<br />

Historia dzieje się w jednej z republik<br />

postsowieckich. Fabuła jest taka,<br />

że angielski reżyser jedzie tam, żeby<br />

wdrażać przeniesienie amerykańskiego<br />

serialu z gatunku codziennych, ale<br />

konstatuje, że nic się nie zgadza. Tam<br />

farmer doił krowę, a tu dojenie wielbłąda<br />

to przecież nie to samo, tam<br />

dwóch braci rywalizuje o względy jednej<br />

dziewczyny, a tu można mieć cztery<br />

żony. Następuje pewne zderzenie<br />

kulturowe, przez które trudno jest się<br />

dogadać, bo jesteśmy po prostu inaczej<br />

„sformatowani”. Ten film skłania<br />

też do zastanowienia, jak my, Polacy,<br />

uczyliśmy się kapitalistycznego myślenia<br />

w latach 90.<br />

A jak to jest, kiedy pracuje Pan nad<br />

dziełem większego kalibru, załóżmy<br />

jakimś historiozoficznym czy socjologicznym<br />

na przykład, to czy wówczas<br />

po premierze śledzi Pan reakcje<br />

publiczności i recenzentów, czy może<br />

uznaje Pan swoją wizję jako bezdyskusyjnie<br />

zamkniętą?<br />

Różnie to bywa. Są pewne „produkty”,<br />

o których się zapomina z chwilą<br />

wypuszczenia, natomiast teraz akurat<br />

mam taką sztukę w warszawskim Teatrze<br />

Narodowym Baron Münchhausen<br />

dla dorosłych, która doczekała<br />

się już wielu mniej lub bardziej, ale<br />

raczej życzliwych recenzji, i te śledzę<br />

z ogromną uwagą i zainteresowaniem,<br />

podobnie jak śledziłem historię<br />

Dowodu na istnienie drugiego, którą<br />

to sztukę graliśmy też w Narodowym<br />

przez siedem lat, oraz Deprawatora,<br />

który jeszcze chyba jest grany w Teatrze<br />

Polskim w Warszawie. Owszem,<br />

Chodzi o pewną zabawę<br />

wyobraźnią,<br />

o pokazanie<br />

nieoczywistości<br />

rzeczy<br />

Wierzę, że dla kogoś lubiącego inteligentne<br />

zabawy słowem, prostackie<br />

odzywki muszą być bolesne.<br />

Na szczęście miałem zrozumienie<br />

w ekipie. Nie było w niej nikogo,<br />

kto by czerpał radość z ordynarnych<br />

tekstów. Opowiem przy okazji o zabawnej<br />

sytuacji, jaka miała miejsce<br />

przy sprzedaży licencji. Opowiedział<br />

mi o tym Maciej Strzembosz,<br />

producent serialu, ale dopiero po<br />

dwóch latach od rozpoczęcia realizacji.<br />

Otóż przy wspomnianej transakcji<br />

obecna była pani z Ameryki,<br />

z którą rozmawialiśmy na temat<br />

realizacji serialu. Ja oczywiście klasycznie<br />

„otworzyłem przed nią pawi<br />

ogon” opowiadając, co to ja umiem<br />

Czyli Miodowe lata to był jednak epizod<br />

w Pana dorobku twórczym?<br />

Ładny epizod… 110 odcinków. Ale nie<br />

wyrzekam się ich, tym bardziej że wyremontowałem<br />

za nie dom, który po<br />

śmierci babci i dziadka był w kompletnej<br />

ruinie.<br />

Miałam na myśli rodzaj przerwy<br />

w ambitnej twórczości.<br />

Ja mam takie podejście, że tego typu<br />

seriale też są potrzebne. Doceniam,<br />

jeśli ktoś cały czas próbuje robić ambitne<br />

rzeczy, ale sztuka nie może być<br />

wyłącznie elitarna. Wszystko nie może<br />

być awangardą. Zatem jeśli jest dobra<br />

„konfekcja”, to nie jest to żaden grzech.<br />

istnieje coś takiego jak usługa, ale to<br />

jest zupełnie co innego. Pamiętam,<br />

jak kilkanaście lat temu zostałem poproszony<br />

o wyreżyserowanie takiej<br />

klasycznej, inteligentnej sztuki Księżyc<br />

i magnolie opowiadającej o tym,<br />

jak robili Przeminęło z wiatrem. Była<br />

to dla mnie bardzo przyjemna praca,<br />

ale miałem świadomość, że jestem<br />

tylko osobą wynajętą do przyzwoitego<br />

zrobienia spektaklu. Bywają też realizacje,<br />

które mają swoje specyficzne<br />

historie… Sławomir Mrożek napisał<br />

sztukę Miłość na Krymie. Pokłócił się<br />

jednak z profesorem Jerzym Jarockim,<br />

który chciał coś do niej dodawać,<br />

i opublikował przy sztuce dekalog,<br />

czego nie wolno w niej zmieniać. Powstały<br />

pewne napięcia, więc Tadeusz<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

25


Sztuka<br />

nie może być wyłącznie elitarna<br />

Bradecki, ówczesny dyrektor Teatru<br />

Starego w Krakowie, zadzwonił do mnie<br />

i mówi: „Maciek, ratuj, wystaw Miłość<br />

na Krymie Mrożka!”. Na moje pytanie,<br />

co na to Jerzy Jarocki, Tadeusz odparł,<br />

że profesor nie chce tego robić. No to<br />

przyjechałem do teatru, zabieram się<br />

za reżyserię i wtedy poznaję Sławomira<br />

Mrożka. Skoro tak się złożyło, chcąc<br />

być wiernym wobec autora, staram się<br />

od niego wyciągnąć jakieś wskazówki,<br />

jak mam to robić, czym dla niego jest<br />

ta sztuka itd. Gadam mniej więcej tak,<br />

jak teraz do Pani, czyli bez przerwy<br />

(śmiech), a Mrożek po godzinie mojego<br />

słowotoku mówi: „Też”. Gdybym chciał<br />

zliczyć, to w ciągu całej, trwającej kilka<br />

godzin „rozmowy” wypowiedział kilkanaście<br />

słów.<br />

Ale słuchał wnikliwie?<br />

Ależ tak! Po przedstawieniu przyszedł<br />

i powiedział: „Dziękuję bardzo!”.<br />

(śmiech)<br />

Podobno zawsze był niezwykle małomówny.<br />

Z tego narodziła się idea<br />

Dowodu na istnienie drugiego. Pomyślałem<br />

sobie, że jeżeli temperament<br />

Mrożka był taki od młodości, a Gombrowicz<br />

był gadułą i gotów był do uczenia<br />

całego świata, to ten introwertyzm<br />

Mrożka mógł Gombrowicza irytować<br />

i Gombrowicz mógł chcieć przebić<br />

ten jego pancerz. O tym właśnie jest<br />

ta sztuka. Oni się potem zaprzyjaźniają,<br />

ale dziwna to była przyjaźń, bo<br />

w dzienniku Gombrowicza nie ma słowa<br />

o Mrożku, a dziennik Mrożka cały jest<br />

zapisany wypowiedziami Gombrowicza.<br />

Ta relacja między nimi była kanwą mojej<br />

sztuki. Ta sztuka właściwie sama się pisała,<br />

bo jeszcze Gombrowicz sam dodał<br />

mi moduł w postaci Iwony, księżniczki<br />

Burgunda, gdzie, jak wiemy, Iwona też<br />

wypowiada w sumie tylko kilka słów.<br />

26<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Z pewnością dużym komfortem jest<br />

reżyserowanie własnej sztuki. Adaptował<br />

Pan także cudze teksty,<br />

o tym już wiemy, a czy miał Pan doświadczenia<br />

w drugą stronę? Nie<br />

denerwuje Pana, gdy ktoś inny reżyseruje<br />

Pana sztukę?<br />

Ano różnie. Są ludzie, którym jestem<br />

wdzięczny, że biorą mój scenariusz<br />

czy sztukę. W dobre ręce chętnie<br />

oddam, ale bywało, choć rzadko,<br />

że miewałem takie głęboko ukryte<br />

bóle, kiedy wydawało mi się, że<br />

to i owo można było zrobić inaczej.<br />

Z drugiej strony zdarzało się i tak, że<br />

oglądałem jakąś swoją rzecz wyreżyserowaną<br />

przez kogoś innego i myślałem<br />

sobie: „Ale fajnie to zrobił, ja<br />

bym tak nie umiał”. Ale tak szczerze,<br />

to raczej cierpię na brak reżyserów,<br />

którzy by chcieli brać moje sztuki, no<br />

bo „Maciek sobie to zrobił, dobrze<br />

mu to wyszło, to po co zmieniać”.<br />

Wdzięczny jestem np. Bogdanowi<br />

Kokotkowi, czyli dyrektorowi polskiego<br />

teatru w Czeskim Cieszynie, który<br />

zrobił swoją wersję Fantazji polskiej<br />

(mojej sztuki o Paderewskim), która<br />

mi się bardzo spodobała.<br />

Zostawia Pan czasami miejsce na aktorską<br />

ingerencję w interpretację?<br />

Mówił Pan kiedyś o genialnym talencie<br />

Jana Englerta. Czy wniósł on coś własnego<br />

np. do Barona Münchhausena?<br />

O tak! Tu jest bardzo dużo Janka,<br />

łącznie z niektórymi słowami, zdaniami.<br />

Dużo jest też Irka Czopa. Miał<br />

jeden świetny pomysł sytuacyjny,<br />

który natychmiast wziąłem, i jest on<br />

wpisany do sztuki. To jest tak, że jeśli<br />

jest grupa rozumiejących się ludzi<br />

i mają dobre pomysły, to ja z radością<br />

je przyjmuję. Pamiętam, że kiedy<br />

Janek zaczął improwizować, ja od<br />

razu to zapisywałem i uważałem, że<br />

tak ma zostać. To jest właśnie największa<br />

przyjemność w teatrze, jeśli<br />

się znajdzie takich aktorów z inwencją<br />

twórczą.<br />

Ma Pan doświadczenie zarówno teatralne,<br />

jak i filmowe. Czy według Pana istnieją<br />

scenariusze uniwersalne, adaptowalne<br />

tak do filmu, jak i do teatru?<br />

Polański bardzo ładnie zrobił Boga<br />

mordu, czyli Rzeź. Są teksty teatralne,<br />

które przy niewielkiej obróbce nadają<br />

się do filmu, ale oczywiście są to inne<br />

media. Można to przyrównać do pracy<br />

z materiałami rzeźbiarskimi. Inaczej się<br />

kształtuje plastelinę, a inaczej wykuwa<br />

w kamieniu. Film jest tworzywem plastycznym,<br />

teatr zaś przypomina pracę<br />

z marmurem. W teatrze przez dwa–trzy<br />

miesiące obrabia się sztukę, ale potem<br />

się chce, żeby osiągnięta forma była<br />

stała. W filmie każdy dzień zdjęciowy<br />

przynosi co innego, potem to się składa<br />

i lepi, a na koniec jeszcze się „ugniata”.<br />

Z kolei później każdy z tych materiałów<br />

inaczej trwa. Film zastyga na lata, zaś<br />

spektakl zbyt długo grany zaczyna „kruszeć”.<br />

Ale owszem, są moim zdaniem<br />

sztuki, które poddają się ufilmowieniu.<br />

To bardzo ładne i sugestywne porównanie.<br />

Jednak wiemy, że były próby<br />

połączenia tych mediów, choćby Teatr<br />

Telewizji, prawda?<br />

Tak. Powstało wtedy coś pomiędzy gatunkami.<br />

Ani to nie był teatr, ani film.<br />

Ja w każdym razie bardzo źle trawię<br />

bezpośrednie przeniesienia.<br />

A Teatroteka?<br />

A nieee. Teatroteka to jest właśnie<br />

nowy gatunek, specyficzny tylko w Polsce.<br />

Tu nie ma przeniesienia jeden do<br />

jednego. Te adaptacje są raczej swoistymi<br />

utworami audiowizualnymi, nie<br />

teatrem telewizyjnym.<br />

Od początku przewidziany jest taki<br />

sposób realizacji i pod tym kątem powstaje<br />

scenariusz?<br />

Tak. Występuje tu zgodność tego, co<br />

chce się powiedzieć, z tym jak się chce<br />

powiedzieć.


Nie ma zbawienia poza<br />

teatrem<br />

Patrycja Soliman (Emilia), Jan Englert (Baron Münchhausen), Ewa Wiśniewska (Jakobina), Hubert Paszkiewicz (Ernest) w Baronie<br />

Münchhausenie dla dorosłych. Reżyseria: Maciej Wojtyszko; foto: Krzysztof Bieliński. Zdjęcia z archiwum Teatru Narodowego.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

27


Dawno temu zrobiłem telewizyjną<br />

Ferdydurke. To była adaptacja moja<br />

i żony. Uważam, że mimo wszystko się<br />

udała i w dużym stopniu była zgodna<br />

z Gombrowiczem. Obejrzał to Jerzy<br />

Skolimowski, który przymierzał się do<br />

swojej filmowej wersji Ferdydurke. Ja<br />

także miałem propozycję zrobienia<br />

z tego filmu, ale przyznam, że nie wiedziałem<br />

jak. Proporcja słów potrzebna<br />

mi w teatrze telewizji była idealna,<br />

a filmu nie umiałbym z tego zrobić.<br />

Skolimowski nakręcił film Ferdydurke,<br />

ale nie przekonała mnie jego wersja.<br />

Dlatego wierzę w ten nowy gatunek audiowizualny.<br />

Zdjęcia z prób Barona Münchhausena dla dorosłych (Jan Englert i Maciej Wojtyszko).<br />

Foto: Krzysztof Bieliński<br />

To, co na taśmie celuloidowej<br />

było bardzo trudne<br />

do osiągnięcia jako trik,<br />

teraz jest przerażająco łatwe<br />

Czy nie obawia się Pan, że w epoce<br />

percepcji obrazkowej, dodatkowo<br />

podbitej dwuletnią pandemią, teatry<br />

będą się kurczyły ustępując miejsca<br />

takim właśnie tworom? Że ludzie<br />

będą woleli oglądać wszystko z własnej<br />

kanapy, zwłaszcza że dostępne<br />

są coraz bardziej zaawansowane<br />

algorytmy do generowania obrazu?<br />

Zgadzam się, że dużo zmieniła pandemia.<br />

Zgadzam się też, że bardzo<br />

dużo zmieniają nowe możliwości<br />

techniczne tworzenia obrazu. To, co<br />

na taśmie celuloidowej było bardzo<br />

trudne do osiągnięcia jako trik, teraz<br />

jest przerażająco łatwe. Komputerowe<br />

systemy animacji wyzwalają tak<br />

olśniewające możliwości, że trudno<br />

jest odpowiedzieć na pytanie,<br />

co będzie dalej. Mnie niepokoi fakt,<br />

że tego wszystkiego jest tak dużo.<br />

Np. na festiwalach i koncertach muzycznych<br />

jest mnogość różnych bajerów<br />

świetlnych. Można nimi naprawdę<br />

głęboko wchodzić w narrację<br />

obrazu, ale ja naprawdę nie wiem,<br />

co z tej lawiny przetrwa, tj. co okaże<br />

się na tyle wartościowe, żeby się<br />

zachowało. Łatwiej prorokować, że<br />

28<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

zabraknie wody. Może gdybym mógł<br />

porównać dwa materiały, powiedzmy<br />

Wilczyńskiego i kogoś tam, to mógłbym<br />

przesądzić o tym, co zostanie,<br />

a co przepadnie. Nieprzypadkowo padło<br />

nazwisko Wilczyński, bo mamy tu<br />

do czynienia z przykładem kogoś, kto<br />

z ogromną pracowitością przez wiele<br />

lat dążył do tego, żeby sztuka była<br />

taka, jaką sobie zaplanował, i była<br />

emanacją jego osobowości. Ale są<br />

też wielkobudżetowe produkcje typu<br />

Matrix chociażby czy Gwiezdne Wojny,<br />

które w dużym stopniu organizują<br />

świadomość społeczną. Straszliwie<br />

trudne jest przewidywanie, co będzie<br />

się działo w tej branży za dwadzieścia,<br />

trzydzieści lat i później. Często opowiadam<br />

o takim człowieku, który się<br />

nazywał Kotzebue. W połowie XIX w.<br />

hrabia August von Kotzebue był dostarczycielem<br />

dramatów na wszystkie<br />

sceny Europy. Na podstawie jego tekstów<br />

pisano opery. Wszędzie grano<br />

jego melodramaty. Pewnego dnia powiedział<br />

on takie zdanie: „Kotzebuego oceni<br />

potomność”. No i hrabiego Kocebułego<br />

w świadomości społecznej w tej chwili<br />

właściwie nie ma. A Szekspir jest. Dlaczego?<br />

Widocznie Szekspir przekazał ludziom<br />

coś, co jest uniwersalne zawsze,<br />

a Kotzebue najwyraźniej poszedł na jakąś<br />

łatwiznę, może mówił za prosto. No<br />

i przepadł. Pytanie o sztukę jutra – bardzo<br />

trudne.<br />

Ale frapujące. Bo z kolei do teatru wkracza<br />

film. Choćby poprzez wizualizacje<br />

filmowe czy stricte komputerowe, w jakimś<br />

stopniu zastępujące bądź uzupełniające<br />

scenografię.<br />

Ano właśnie! A może normą będą trójwymiarowe<br />

projekcje.<br />

Na koniec zadam jeszcze pytanie bardziej<br />

osobiste. Jak przekazuje się zamiłowanie<br />

do teatru? Cała Pańska najbliższa<br />

rodzina związana jest w mniejszym


Film jest tworzywem plastycznym, teatr zaś przypomina pracę z marmurem<br />

lub większym stopniu z teatrem, tak<br />

jakby miał on jakąś odśrodkową siłę<br />

rażenia i przyciągania.<br />

Zawsze mówiłem, że teatr jest dobrym<br />

miejscem do życia. Tak w przenośni<br />

oczywiście, jak się robi przedstawienie<br />

o Münchhausenie, to się „mieszka”<br />

u Münchhausena, jak o Paderewskim,<br />

to się bywa u niego itd. Nie zmuszałem<br />

moich dzieci do robienia tego samego<br />

co ja, ale może to jest rzeczywiście trochę<br />

zaraźliwe. Widzę to zresztą u większości<br />

dzieci chowanych „pod sceną”.<br />

Bardzo jestem dumny z tego, co zarówno<br />

Marysia, jak i Adam piszą i reżyserują.<br />

Oni mają swoja drogę, ale robią to<br />

bardzo pięknie. Byłoby śmieszne, gdybym<br />

wpajał im moje przekonanie, ale ja<br />

szczerze uważam, że nie ma zbawienia<br />

poza teatrem. (śmiech) Parkinson (ten<br />

od prawa Parkinsona) powiedział: „Czyż<br />

może być coś przyjemniejszego, niż wymyślić<br />

coś zabawnego, rozweselić ludzi<br />

i jeszcze wziąć za to pieniądze?”.<br />

A pomysł na tzw. czas wolny?<br />

Świętej pamięci Edward Kłosiński,<br />

mąż Krysi Jandy, człowiek, który mnie<br />

bardzo wiele nauczył, mawiał: „A co<br />

ja poradzę na to, że mój zawód jest<br />

moim hobby?”. Może już nie całkiem<br />

tak jest w moim przypadku, bo każdą<br />

wolną chwilę, jak tylko ją mam,<br />

z radością poświęcam wnukom. Tylko<br />

nie zawsze mi dają te dzieci. Właściwie<br />

chętnie bym je czasami na<br />

dłużej „wypożyczał”.<br />

I zabierał do teatru?…<br />

Życzę jeszcze wielu doznań artystycznych,<br />

zarówno we własnych,<br />

jak i cudzych kreacjach. [JN]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

29


Foto: RC<br />

30<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Elżbieta Holeksa-Malinowska<br />

CZYM JEST<br />

Spojrzałam w odbicie.<br />

Pytanie kim jestem lub co widzę<br />

powróciło ze zdwojoną siłą.<br />

Czy tylko zagęszczoną smugę energii,<br />

która myśli, że wie?<br />

Ktoś powiedział: istotą świetlistą<br />

stworzoną na podobieństwo.<br />

Chyba raczej trybikiem<br />

zbyt małym, by świat się obejrzał,<br />

gdy zniknę.<br />

Księgi mówią: tylko prochem,<br />

z którego wyszłam,<br />

do którego zdążam.<br />

Czym więc są te wszystkie zachwyty,<br />

drżenia, dążenia, radość, a nawet łzy?<br />

I myśl, która wyrywa się kanonom.<br />

Czym jest, jeśli jest mną?<br />

Najtrudniej jednak zrozumieć śmiertelność.<br />

31<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


My, dzieci świąteczne<br />

O l g a L i p i ń s k a M ó j p a m i ę t n i k p o t o c z n y<br />

Nie zdążę. Nie zdążę napisać felietonu, nie zdążę<br />

wysłać życzeń przed świętami. Nie zdążę kupić prezentów<br />

pod choinkę i strusich piór na sylwestra. Nie<br />

zdążę zmontować programu na antenę, nie zdążę.<br />

„Nie poganiaj mnie, bo tracę oddech”, kołacze<br />

mi się w głowie piosenka Kory. Do licha, nikt mnie<br />

nie poganiał. Wręcz przeciwnie, mój mąż, spokojny<br />

i łagodny człowiek powtarza mi do znudzenia: Połóż<br />

się chociaż na chwilę, gdzie biegniesz, zatrzymaj się!<br />

A ja, proszę pana, boję się zatrzymać, bo upadnę<br />

i już nie wstanę. Biorę na siebie coraz więcej obowiązków,<br />

coraz mniej mam czasu i coraz bardziej się<br />

boję, że nie zdążę. Mama ma pretensje, że wpadam<br />

do niej jak po ogień, mąż, że nie słucham w ogóle,<br />

co on mówi, przyjaciele, że wymawiam się od wizyt<br />

brakiem czasu. Niech mi pan wierzy, ja naprawdę nie<br />

mam czasu! Boże, co ja za banały plotę!<br />

Bywa tak, że wycinki, fragmenty, które układają się<br />

w szersze spostrzeżenia, całe horyzonty myślowe,<br />

widoczne są dopiero przy rozpięciu narracji na<br />

dłuższy czas. Olga Lipińska w Moim pamiętniku potocznym<br />

ukazuje mniej lub bardziej barwne scenki obyczajowe,<br />

krotochwile – krótko mówiąc – co działo się w jej<br />

życiu na przestrzeni kilkunastu lat. Felietony pisane dla<br />

miesięcznika „Twój Styl” mają urok parodii i karykatury.<br />

Reżyserka odtwarza w nich moment zagubienia przypadający<br />

na czas po transformacji ustrojowej. Uświadamia<br />

również, że powielanie starych wzorców to lekcja, którą<br />

będziemy odrabiać jeszcze wiele lat. Doświadczenia z zeszłego<br />

ustroju nie zawsze pomagają. Lipińska przyznaje,<br />

że praktycznie nie dostawała honorarium za swoją pracę,<br />

a pierwsze wynagrodzenie otrzymała dopiero przy pracy<br />

nad Listami śpiewającymi Agnieszki Osieckiej. Z mężem<br />

byli zadłużeni w ówczesnych kasach pożyczkowych,<br />

32<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

kupowali starocie z desy, spotykali się ze znajomymi na<br />

rozmaitych uroczystych kolacjach i podwieczorkach artystycznych.<br />

Życie mijało, nie było chyba na tyle cierpliwości,<br />

aby myśleć o dołującej peerelowskiej doczesności.<br />

Obok wątków z tzw. sfery życia codziennego pojawiają<br />

się rozważania o obyczajowości Polaków, jak traktujemy<br />

karnawał, post i czy religijność ma w ogóle większe<br />

znaczenie. Nie mogłoby się obyć bez tego rodzaju dywagacji.<br />

Kabaret Olgi Lipińskiej był swego czasu stałym<br />

punktem programu na okoliczność świętowania Nowego<br />

Roku. Przynajmniej dla mnie była to nader wykwintna<br />

uczta artystyczna. Artystka zmieliła w kabarecie różne<br />

postawy wobec tradycji, od patetycznych kukiełek tańczących<br />

w rytm kujawiaczka po chichot historii, nędzę<br />

wzajemnych utarczek, szlachciańskie podrygi, butę<br />

i próżność. Przeżycie z rodzaju tych mistycznych towarzyszyło<br />

mi właśnie przy okazji oglądania wspomnianego<br />

kabaretu. Czyż nie kwiatkiem przypiętym do kożucha,<br />

tym w istocie staje się dzisiaj tradycja. Z jednej strony<br />

traktujemy ten bagaż z irytacją i ubolewaniem, że to<br />

już przeżytek, który do niczego się nie nadaje, a bywa<br />

jedynie przyczyną licznych kłótni przy wigilijnym stole.<br />

Z drugiej zaś można się zastanowić, co z niego moglibyśmy<br />

wziąć i przekształcić na swój użytek, poddać pewnego<br />

rodzaju krytyce, zmianie, być może dać szansę<br />

na zaczątek czegoś nowego. Dzisiaj, zamiast kabaretu<br />

z prawdziwego zdarzenia, mamy szopki zabarwione aż<br />

nadto politycznie, a do tego inny kabaret w rytm muzyki<br />

disco polo.<br />

Najbardziej obszernym obiektem refleksji reżyserki stają<br />

się kompleksy, niedomagania, zacofanie, dążność do sławy<br />

i splendoru przy jednoczesnej wątłej i słabej kondycji<br />

moralnej. Lipińska pokazuje, jak społeczeństwo schodzi<br />

na psy: stajemy się agresywni, opryskliwi, zapatrzeni<br />

w siebie, oglądamy brazylijskie tasiemce, w ogóle nie<br />

zwracając uwagi, że aura lat dziewięćdziesiątych nie


Olga Lipińska, Mój pamiętnik potoczny…,<br />

Prószyński Media, Warszawa <strong>20</strong>14.<br />

przystaje do tych obrazków z ponętną Pamelą i nieziemsko<br />

przystojnym Fernando. W nowej rzeczywistości,<br />

gdzie głodni sukcesów podążają po trupach, widać jak<br />

na dłoni mentalne nieprzygotowanie, brak rozeznania<br />

i nieokrzesanie. Są supermarkety i sex shopy poprzeplatane<br />

starymi budami do rozbiórki, są też ludzie powiązani<br />

z poprzednim systemem i wygląda to tak, jakby czas<br />

się dla nich zatrzymał. Polska dworcowa z odpadającym<br />

tynkiem, ziejącą tymczasowością i brakiem perspektyw<br />

prezentuje się w pełnej krasie. Autorka jest rozczarowana<br />

i zażenowana stopniowym obniżaniem się poziomu<br />

intelektualnego w społeczeństwie, co stało się przyczyną<br />

zawieszenia jej działalności publicystycznej w <strong>20</strong>13 roku.<br />

Starsza damulka psioczy na Polaków: z ich ilorazem inteligencji<br />

jest coś nie tak, daleko za Rumunami i Ruskimi.<br />

Polscy mężczyźni nie są męscy, a kobiety nie mają na kogo<br />

liczyć. Lipińska raz chciałaby wyjechać z kraju, bo tutaj<br />

wiecznie pod wiatr, jak partia nie da żyć, to znowuż dotykają<br />

autorkę czeluście polskiego kapitalizmu. Potem jednak<br />

zwraca uwagę, że ma jeszcze kilka spraw do załatwienia.<br />

Z felietonistką „Twojego Stylu” warto się oswoić. Nie<br />

jest to może najłatwiejsze, bowiem ludzie, którzy przeżyli<br />

już wiele, nabrali pewnej dozy manieryzmu i razem ze<br />

swoją proweniencją nie dają się zwieść na manowce. Na<br />

początku miałem wrażenie, że jest pewien mur niezrozumienia,<br />

nie będzie miło – po prostu jesteśmy z innych<br />

światów. Lipińska, chociaż sama stwierdza, że jest beznadziejna<br />

i nie nadąża, to równie często poucza, drwi,<br />

oburza się, istny wulkan emocji! Pisze, że z prezentów<br />

cieszyć się trzeba. Sam jestem nieco odmiennego zdania,<br />

no ale to nie ta generacja, nie ten tok myślenia. Skąd jednak<br />

wziął się ten nieprzychylny ton mówienia o polskości<br />

i Polakach? Jak pisze we wstępie do zbioru felietonów<br />

Jerzy Duda-Gracz (najukochańszy malarz współczesny<br />

wedle autorki) miłość Lipińskiej do ojczyzny sytuuje się<br />

między drwiną a rozpaczą. Te ambiwalentne postawy są<br />

również po części rezultatem pracy reżyserskiej, gdzie zamiarem<br />

ostatecznym jest potrząśnięcie widzem, danie do<br />

myślenia, że patriotyczna maskarada jest właściwie przaśnym<br />

widowiskiem i to nie zawsze stworzonym ze szczerych<br />

pobudek. Świętowanie, huczne obchodzenie rocznic,<br />

też przywołuje niekoniecznie pozytywne skojarzenia. My,<br />

świąteczne dzieci, lubieżnie obnosimy się z naszą narodową<br />

dumą. Zastanawiam się, czy byłoby miejsce dla Olgi Lipińskiej<br />

w obecnej telewizji publicznej, zapewne ze swoim<br />

krytycznym myśleniem zostałaby szybko powstrzymana.<br />

A jak śpiewa w jednej ze swoich piosenek Artur Rojek, wakacje<br />

i święta to plagiaty dzieciństwa. I czy to świętowanie<br />

czasem nie przebrzmiało, wszak media, spoty reklamowe<br />

krzyczą, mamy świętować. Już każdy dzień jest przecież celebrowaniem<br />

czegoś zakończonym libacją. Tylko czy o taką<br />

Polskę nam szło…? [RK]<br />

Olga Lipińska – reżyserka i scenarzystka teatralna<br />

i telewizyjna, satyryczka, w latach 1955–<strong>20</strong>05 zatrudniona<br />

w Telewizji Polskiej; w latach 1957–1964<br />

autorka i reżyserka Studenckiego Teatru Satyryków<br />

(STS), w latach 1968–1976 reżyserka Krajowego Festiwalu<br />

Piosenki Polskiej w Opolu, w latach 1972–<br />

1974 reżyserka Festiwalu Artystycznego Młodzieży<br />

Akademickiej w Świnoujściu, reżyserka szeregu<br />

inscenizacji w Teatrze Telewizji; laureatka nagrody<br />

„Złoty Ekran” (1968) i nagrody „Wiktor” (1992,<br />

1993, 1999); reżyserka i scenarzystka kabaretów<br />

telewizyjnych Głupia sprawa (1968–1970), Gallux<br />

Show (1970–1974), Właśnie leci kabarecik (1975–<br />

1977), Kurtyna w górę (1977–1981), Kabaret Olgi<br />

Lipińskiej (1990–<strong>20</strong>05).<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

33


JA CHRONIĘ DOBRE IMIĘ, BO JĘZYK JEST MOJĄ MIARĄ*<br />

Byłem w wielu zakątkach kraju nie jako pielgrzym<br />

lecz zwykły człowiek przejazdem do …<br />

Wszędzie to samo niebo nakrywało połacie ziemi<br />

przesiąknięte krwią braterską.Wszędzie mogiły<br />

porastała trawa. A ludzie w pośpiechu deptali<br />

stopy ludziom-mrówkom dźwigającym krzyż<br />

rodzinnego stadła. Czasem tylko słońce rozpalało<br />

promyk nadziei. Deszcz zmywał trud przeżytego<br />

czasu. A śpiew ptaków określał porę roku.<br />

Wszystko to jednak było złudne jak mrok horyzontu.<br />

Na wschodzie kraj obszerny stawał się zupełnie pusty.<br />

Ślady ognisk i pieczary domostw kryły zwinięte mgły.<br />

Z nich dobywał się złowrogi krzyk wiatru.<br />

*Czesław Miłosz Nie tak<br />

Jerzy Stasiewicz<br />

34<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Foto: R.C.


Foto: RC<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

35


FREDRO,<br />

NOWOSIELSKI.<br />

MOCHNACKI…<br />

Trwają przygotowania do jubileuszowego X Międzynarodowego<br />

Zlotu Poetów z Polskim Rodowodem<br />

Wilno <strong>20</strong>23, choć jeszcze nie przebrzmiały<br />

echa tegorocznego zlotu (17-21.10.<strong>20</strong><strong>22</strong>). Organizatorami<br />

imprezy są: Apolonia Skakowska, prezes-dyrektor<br />

Centrum Kultury Polskiej na Litwie, a ze strony polskiej<br />

– Wanda Dusia Stańczak, wiceprezes Rady Głównej<br />

Stowarzyszenia Autorów Polskich.<br />

WIOSNĄ<br />

JUBILEUSZOWY<br />

ZLOT<br />

W WILNIE<br />

Program zlotu jest zawsze bardzo bogaty, uczestnicy<br />

spotkania odwiedzają polskie szkoły na Litwie i prowadzą<br />

lekcje poetycko-muzyczne, przywożą książki, wyszukują<br />

literacko uzdolnionych uczniów, a finałem jest<br />

zawsze gala w sali koncertowej Domu Kultury Polskiej<br />

w Wilnie. Podczas takiego wieczoru poeci wystawiają<br />

spektakl złożony z autorskiej twórczości, a okrasą jest<br />

zwykle występ znakomitego polskiego zespołu folklorystycznego<br />

działającego na Litwie.<br />

Spektakl nie jest przypadkowym zlepkiem utworów –<br />

jest zawsze zamknięty w pewnych ustalonych ramach.<br />

Często są to międzynarodowe antologie wydawane<br />

pod patronatem Stowarzyszenia Autorów Polskich, promowane<br />

w takiej formie. Poruszane tematy są trudne:<br />

przemoc, tolerancja, ojciec, matka, tęsknota, a obecnie<br />

powstaje kolejna, nosząca tytuł Słona wódka. Gali towarzyszy<br />

też zawsze pamięć o patronie roku ustanawianym<br />

przez Sejm RP. W <strong>20</strong><strong>22</strong> roku patronami są: Maria<br />

Grzegorzewska, Maria Konopnicka, Ignacy Łukasiewicz,<br />

Józef Mackiewicz, Wanda Rutkiewicz, Józef Wybicki<br />

oraz romantyzm polski. Do ostatniej gali wybrani zostali<br />

wielcy romantycy m.in. Adam Mickiewicz, Juliusz<br />

Słowacki, Zygmunt Krasiński, Fryderyk Chopin. Do nich<br />

poeci napisali listy i wiersze. Wszystko przeplatane było<br />

muzyką. Powstał spektakl, który z powodzeniem mógłby<br />

wejść do repertuaru niejednego teatru…<br />

W i l n o<br />

MIĘDZYNARODOWY ZLOT POETÓW<br />

Z POLSKIM RODOWODEM<br />

Co będzie na jubileuszowej gali, na jubileuszowym zlocie?<br />

Z pewnością nie zostaną pominięci patroni roku<br />

i któryś zagra pierwsze skrzypce. Sejm RP już wybrał:<br />

rok <strong>20</strong>23 będzie rokiem Wojciecha Korfantego, Pawła<br />

Edmunda Strzeleckiego, Aleksandra Fredry, Aleksandry<br />

Piłsudskiej, Maurycego Mochnackiego, Jadwigi Zamoyskiej<br />

i Jerzego Nowosielskiego.<br />

Warto rozważyć udział w X jubileuszowym zlocie, który<br />

ma się odbyć na przełomie kwietnia i maja. Zgłoszenia<br />

już ruszyły na adres: klubhumoru2@wp.pl<br />

[WDS]<br />

36<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


STAR<br />

Dust<br />

21<strong>22</strong><br />

Szanowni Państwo.<br />

Dokładnie sto dziesięć lat temu,<br />

w <strong>20</strong>13 roku, pewien wariat<br />

zrobił pierwszą edycję Festiwalu<br />

Poezji Słowiańskiej Czechowice-<br />

-Dziedzice.<br />

Zamarzył o tym pewnie dużo wcześniej,<br />

później pomyślał, jeszcze później,<br />

w swojej naiwności, by nie rzec<br />

wariactwie, zaczął działać. No i stało<br />

się. W roku <strong>20</strong>13, przy wtórze pukających<br />

się w czoła malkontentów, impreza<br />

wystartowała. Żebyż to wraże<br />

siły wiedziały, jak to się rozrośnie, jaką<br />

piękną imprezą się to stanie, nie poprzestałyby<br />

zapewne na pukaniu się<br />

we wraże czoła, ale przedsięwzięłyby<br />

jakieś wraże działania. A one – nie,<br />

nic nie zrobiły, zakładając, że wszystko<br />

umrze naturalną koleją rzeczy, no bo –<br />

pieniądze, no bo – czas. No bo nawet<br />

wariat (a może przede wszystkim on)<br />

ma ograniczoną wytrzymałość psychiczną.<br />

Tak więc doszły owe wraże siły<br />

do wniosku, że nie ma się czym przejmować.<br />

Umrze samo. Nie umarło.<br />

Ale kolej koleją, a Ryszard Grajek,<br />

bo o tym wariacie mowa, miał pociąg.<br />

Jako ekonomista miał pociąg do poezji,<br />

a jako poeta miał pociąg do ekonomii.<br />

I te dwa pociągi stworzyły kolej, tam<br />

i z powrotem zwożącą poetów z kraju<br />

i ze świata (z Indii, Wielkiej Brytanii,<br />

Włoszech, Ukrainy, Litwy, Bułgarii,<br />

Rumunii, Węgier, Czech, Słowacji) do<br />

festiwalowej stacji głównej w Czechowicach-Dziedzicach,<br />

a stąd do przesiadkowych<br />

stacji Festiwalu w Bielsku-<br />

-Białej, Krakowie, Cieszynie, Tychach,<br />

Goczałkowicach i Wilamowicach. I zapewne<br />

to ekonomiczne doświadczenie<br />

oraz jakość prezentowanej poezji sprawiły,<br />

że przedsięwzięcie przyjęło się,<br />

rozrosło i ugruntowało swoją wysoką<br />

pozycję na mapie imprez poetyckich<br />

w Polsce.<br />

Jednak twórca zadbał o najważniejszą<br />

cechę, odróżniającą ten festiwal od innych,<br />

podobnych imprez tego rodzaju<br />

w Polsce – o atmosferę (78% azotu,<br />

21% tlenu, 1% pozostałych gazów i 2%<br />

PSz [Pozytywnego Szaleństwa], czyli<br />

atmosfera na 102!).<br />

Uczestnicy poeci podkreślali serdeczną<br />

atmosferę panującą na festiwalu<br />

i brak rywalizacji. Podobne odczucia<br />

mieli też zaproszeni goście specjalni<br />

– poeci, znawcy, wykładowcy i propagatorzy<br />

poezji o ugruntowanych,<br />

wysokich pozycjach nie tylko w naszym<br />

kraju. Aleksander Nawrocki, Łyczezar<br />

Seliaszki, Mirosław Bochenek,<br />

Valeriu Butulescu, Maciej Szczawiński,<br />

Juliusz Wątroba, prof. Anna Węgrzyniak,<br />

Marina Ilie, prof. Marian Kisiel,<br />

Rozalia Aleksandrowa, prof. Zofia Zarębianka,<br />

Józef Baran, dr Siva Rama<br />

Prasad Lanka, dr Mykoła Martyniuk,<br />

prof. Dmytro Chystiak, Ganu Ganev,<br />

dr hab. Michał Kopczyk, dr hab. Marek<br />

Bernacki, Wojciech Kass, Tomasz<br />

Jastrun… i wielu innych, wcale nie<br />

mniej ważnych gości festiwalu, którzy<br />

bywają z racji niekwestionowanej sławy<br />

poetyckiej czy naukowej na wielu<br />

festiwalach i spotkaniach, podkreślali,<br />

że ujęła ich świetna atmosfera, rzadko<br />

spotykana na podobnych imprezach<br />

poetyckich o takim zasięgu i tej rangi.<br />

Zapewne wielu z Was domyśla się już,<br />

że fundamentem dzisiejszej, setnej już<br />

edycji Międzyplanetarnego Festiwalu<br />

StarDust jest właśnie Festiwal Poezji<br />

Słowiańskiej Czechowice-Dziedzice<br />

Ryszarda Grajka. W <strong>20</strong><strong>22</strong> roku ówcześni<br />

uczestnicy 10. edycji Festiwalu<br />

ze zdumieniem i niedowierzaniem<br />

słuchali słów Ryszarda, że wycofuje<br />

się z organizacji tej pięknej imprezy.<br />

Nie wiedzieli wszakże, że znalazł już<br />

zapaleńców i zamierza im pomagać<br />

w kontynuacji przedsięwzięcia, które<br />

powołał do życia i tak pięknie rozwinął.<br />

Darowuje je teraz światu, ale będzie<br />

doradzał, pomagał i wspierał swoich<br />

następców.<br />

Witam poetów z naszej kolebki Ziemi,<br />

jak również Księżycan, Marsjan, Uranian<br />

i liczną grupę Kometan. Będziemy<br />

się również łączyć Przesyłem Nadmózgowym<br />

z poetami ze wszystkich<br />

sześciuset pięćdziesięciu trzech Międzygalaktycznych<br />

Misji Poetyckich Sonetem<br />

w Czarną Dziurę.<br />

Każdy z Was przecież wie, że 50 lat<br />

temu medycyna została skreślona<br />

z listy Nauk, odkąd odkryto, że poezja<br />

posiada właściwości lecznicze i profilaktyczne,<br />

że działa na wszystkie organy,<br />

podnosząc jakość życia i wydłużając<br />

je znacznie. Ale poezja to nie tylko<br />

funkcje lecznicze.<br />

Do dziś pamiętamy o opanowaniu za<br />

pomocą poezji Buntu Prompterów,<br />

a o rozwiązaniu nią problemu mniejszości<br />

etycznych uczą dzisiaj na Międzymóżdżach<br />

Wyższościowych.<br />

Przywitajmy więc radośnie dobroczyńcę<br />

ludzkości, będącego w świetnej<br />

formie fizycznej i płodnego poetycko<br />

(498 książek poetyckich, 79<br />

powieści, 47 biografii i 16 autobiografii<br />

) protoplastę i patrona duchowego<br />

naszego Festiwalu – Ryszarda Grajka,<br />

odśpiewując starosłowiańską szantę<br />

Niech Mu gwiazdka pomyślności nigdy<br />

nie zagaśnie.<br />

Wasz międzygalaktyczny felietonanista<br />

PS: Na wczorajszym przedwstępnym<br />

galaxyparty trochęśmy wygrzmocili<br />

międzygwiezdnej gorzkiej i księżycowej,<br />

stąd być może chwiejny, pomimo<br />

posiadania 15 odnóży i odręczy,<br />

grzechot delegatów – obserwatorów<br />

z odległych cywilizacji, w których życie<br />

oparte jest na prozie. [BJ]<br />

37<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Tematy tabu<br />

1<br />

Przyglądam się życzliwie naszemu<br />

światu. Obserwuję go z nory<br />

kreta i z lotu jastrzębia, chociaż<br />

przypisany przyziemności, by mieć<br />

pełniejszy, przestrzenny obraz stereo,<br />

a nawet kwadrofoniczny. Bo latający<br />

drapieżnik nie sięgnie swoim bystrym<br />

wzrokiem w głąb krecich korytarzy,<br />

a ślepe stworzonko grzebiące się<br />

w ziemi nie zazna jaskółczego błękitu.<br />

My mamy to szczęście, że możemy być<br />

zarówno jastrzębiami (byle nie tak drapieżnymi!),<br />

jak i kretami (byle nie tak<br />

zakompleksionymi), a czasem nawet,<br />

szkoda że tak rzadko, Ludźmi (przez<br />

duże L) – w dodatku rozumnymi.<br />

Dlatego tym bardziej zdumiewa mnie<br />

i jednocześnie przeraża zacietrzewienie<br />

bliźnich, uznawanie jedynie<br />

słusznych swoich (a jeśli swoich, to<br />

lepszych) racji z fanatycznym sposobem<br />

(bezmyślnego) myślenia. I to<br />

niezależnie od płci, wieku, wykształcenia,<br />

wyznania… Jeszcze mam przed<br />

oczami dziadka, dosłownie stojącego<br />

(a raczej słaniającego się) nad grobem,<br />

który oczekującym na autobus<br />

babciom obrazowo tłumaczył, co by<br />

zrobił tym złodziejom, sku*****-<br />

nom i innym ch***m za to i owo…<br />

A był tak sugestywny i przekonany<br />

o słuszności swoich poglądów, że jeśli<br />

ktokolwiek śmiałby mieć inne zdanie,<br />

natychmiast by go zamordował solidną<br />

laską, którą zamiast podpierać<br />

swój gasnący żywot, wymachiwał<br />

i wygrażał wyimaginowanym wrogom<br />

oraz realnemu błękitnemu niebu…<br />

J u l i u s z W ą t r o b a<br />

A przecież cała uroda świata to różnorodność.<br />

Nie znajdziemy takiego<br />

samego listka na drzewie, a pod<br />

mikroskopem takiej samej śnieżnej<br />

gwiazdki, takich samych linii papilarnych…<br />

Od razu przyszło mi na myśl,<br />

jakże genialne w swojej prostocie,<br />

stwierdzenie C.K. Norwida dotyczące<br />

szczególnie nas: „Umiemy się tylko<br />

kłócić i kochać, a nie umiemy się<br />

różnić pięknie i mocno”. Autor tego<br />

cytatu też różnił się, aż za bardzo, od<br />

sobie współczesnych. Dopiero po latach<br />

tę odmienność zaakceptowano,<br />

co więcej, do dzisiaj się przywołuje<br />

jego myśli… Nie jest to sprawa mody<br />

czy trendu – jak można powiedzieć<br />

bardziej współcześnie – lecz głębokiej<br />

mądrości, przenikliwości, a nawet<br />

proroczych wizji…<br />

38<br />

Rysunki: Sergio Palazon<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Ale nie umiemy się pięknie różnić.<br />

Nie potrafimy? Nie chcemy? Egoizmy<br />

i zacietrzewienia odbierają szacunek<br />

dla innych poglądów, zabijają tolerancję,<br />

wzniecają bezsensowne, negatywne<br />

emocje. Czy już w kodach<br />

genetycznych mamy przekazane<br />

fanatyzmy, silniejsze od zdroworozsądkowego<br />

spojrzenia na siebie i bliźnich?<br />

Smutne i straszne w skutkach<br />

jest to, że umiemy się tylko brzydko<br />

różnić…<br />

Pomyślałem kiedyś, że nasze życie<br />

i nasz świat, ten mały, na wyciągnięcie<br />

ręki, ograniczony Odrą i Bugiem,<br />

a także ten bezgraniczny, od atomu<br />

po kosmos, byłby o wiele piękniejszy<br />

(a my razem z nim), gdybyśmy<br />

umieli sobie odmówić, choćby tylko<br />

na próbę (np. w czasie wakacji), rozmów<br />

na pewne tematy. Nazwijmy je<br />

umownie tematami tabu. Rozmów<br />

jałowych, jątrzących, nakręcających<br />

emocje, dołujących, depresyjnych,<br />

podnoszących niebezpiecznie temperaturę<br />

idiotycznych sporów, rozmów,<br />

które niczego nie zmieniają,<br />

a podsycają zamęt w niespokojnych


łebkach, wzbudzając nienawiść i inne<br />

najgorsze instynkty czy emocje.<br />

Zakazanymi tematami powinny być<br />

wszystkie te, które wywołują negatywne<br />

skojarzenia, wprowadzają<br />

w mrok i pesymizm. Są to zwykle rozmowy<br />

o problemach, na które nie<br />

mamy najmniejszego wpływu, więc<br />

po co je poruszać? By popaść w nerwicę,<br />

w zniechęcenie, w dekadencję?<br />

Wprawdzie głupie gazetki i mądre<br />

traktaty podsuwają nam katastroficzne<br />

wizje – od nieudolności rządów po<br />

zagrożenie atomowe – ale co z tego,<br />

że będziemy o tragicznych skutkach<br />

wynikających z tych informacji krakać<br />

czarno jak wrony w dziecięcej piosence,<br />

które „w czarnych barwach widzą<br />

świat”? Nic dobrego, a już najmniej<br />

dobrego w naszym zdrowiu psychicznym!<br />

Rządu przed wyborami się nie<br />

zmieni, a o zbrojeniach atomowych<br />

decydują możni tego świata – najczęściej<br />

niestety psychopaci! Najzdrowiej<br />

byłoby się odizolować od<br />

hiobowych wieści, zaszyć w pustelni<br />

i w sobie, aby stworzyć indywidualną,<br />

własnościową namiastkę raju,<br />

w którym dobro, piękno i harmonia.<br />

Oczywiście – to utopia z kolorowego<br />

snu. Po śnie jednak przebudzenie<br />

i brutalna rzeczywistość, z aferami,<br />

wojną tuż-tuż, brakiem węgla (choć<br />

dom ogrzewam gazem), inflacją, bezprawnym<br />

„prawem”…<br />

Moja dobra znajoma, karmiona takimi<br />

informacjami, najdosłowniej<br />

się pochorowała – ciśnienie tętnicze<br />

oszalało, a stany lękowe wprowadziły<br />

ją w depresję. Na szczęście miała<br />

jeszcze tyle siły i woli, żeby zlikwidować<br />

telewizor, przestać słuchać informacyjnych<br />

audycji radiowych i zrezygnować<br />

z kupowania kolorowych<br />

gazetek, w których niezdrowe sensacje<br />

przeganiają zdrowy rozsądek.<br />

Z wolna dochodzi do siebie, chodząc<br />

po lesie (jeszcze nie wyciętym!), słuchając<br />

ptaków, które może jeszcze na<br />

wiosnę uwiją gniazda (jak będą miały<br />

gdzie), czytając wybrane, pełne optymizmu<br />

książki.<br />

Dlatego proponuję hasło: 3 × NIE!<br />

Po pierwsze: NIE dla rozmów o polityce!<br />

Po drugie: NIE dla rozmów o religii!<br />

Po trzecie: NIE dla rozmów o chorobach!<br />

(szczególnie zalecane dla osób<br />

w pewnym wieku).<br />

2Definicji polityki mamy wiele. Nie<br />

będę się jednak podpierał uczonymi<br />

formułkami, a intuicyjnymi odczuciami<br />

wielorakich rodzajów, wariantów,<br />

odcieni, tego wszechobecnego zjawiska,<br />

a raczej zjawisk, którym można<br />

przypisać miano polityki. Dlaczego<br />

politykę umieściłem na pierwszym<br />

miejscu? Z tej prostej przyczyny, że<br />

w czasach, w których przyszło nam<br />

żyć, pojawia się wszędzie. Nawet<br />

tam, gdzie jej obecność jest zbędna,<br />

niepotrzebna, a powinna być nawet<br />

zakazana! Niestety, jest nachalna,<br />

bezczelna, bezwzględna, wciskająca<br />

się jak zatrute powietrze w każdą<br />

przestrzeń i szczelinę, by zapełnić<br />

próżnię, zdominować wszystko, otumanić<br />

rozumnych, a idiotów utwierdzać<br />

w idiotyzmie. Ma do dyspozycji<br />

wszystkie współcześnie dostępne<br />

środki manipulacji, uzależniające jak<br />

twarde narkotyki tych nieszczęśników,<br />

którym brakuje siły, by jej się<br />

pozbyć. Tym bardziej, że decyduje<br />

o życiu maluczkich i wielkich.<br />

Praprzyczyną tego stanu rzeczy jest<br />

wyniesiona chyba z samego raju,<br />

z podszeptów najciemniejszych piekieł<br />

(i typów spod gwiazdy o tej samej<br />

barwie) chęć dominacji nad drugim<br />

człowiekiem, którą nazwiemy<br />

umownie żądzą władzy. Ta groźna<br />

jednostka patologiczna jest silniejsza<br />

niż instynkt samozachowawczy.<br />

Zaślepia i odbiera pamięć. Dotknięci<br />

nią osobnicy wierzą ślepo w swoją<br />

misję i nieśmiertelność. Stąd zachowują<br />

się tak, jak się zachowują – ich<br />

priorytet stanowi strach przed utratą<br />

władzy – dlatego tak często, zamiast<br />

załatwiać bieżące sprawy, prowadzą<br />

nieustającą kampanię przed kolejnymi<br />

wyborami, która sprowadza się<br />

do opluwania przeciwników strącanych<br />

do piekieł i wychwalania swoich<br />

urojonych zasług. Władza przez nich<br />

sprawowana (zawsze nieomylna,<br />

póki mają władzę) jest przedsionkiem<br />

siódmego nieba, na które, według<br />

własnego mniemania, jak najbardziej<br />

39<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


zasłużyli. To bolesne i dramatyczne, że<br />

władzy nie sprawują ludzie, których<br />

predysponowałaby do tego mądrość<br />

i roztropność, a gruboskórni, twardzi<br />

i bezwzględni osobnicy, którzy do władzy<br />

dochodzą, najdosłowniej, po tru<br />

pach – po drodze tracąc moralność<br />

i humanitaryzm. Co gorsza, ich działania<br />

powodują skłócanie Bogu ducha<br />

winnych normalnych ludzi, którzy skołowani,<br />

mamieni, ogłupiani na wszystkie<br />

sposoby opowiadają się za tą czy<br />

ową opcją, przyjmując narrację swoich<br />

„autorytetów”. Stąd zacietrzewienie<br />

w rodzinnych stadłach, sąsiedzkich<br />

kontaktach – słowem – od dołu do samej<br />

góry. I to, czego nie udało się zrobić<br />

z narodem nawet w latach komuny,<br />

udało się, niestety, demokratycznie<br />

wybranym władzom…<br />

Można by wiele, bo polityka to temat<br />

rzeka, zatruta jak nasza Odra. I też nie<br />

ma winnych. Boję się, że – być może<br />

– ukaże się oficjalny komunikat podpisany<br />

przez naukowe autorytety, iż<br />

przyczyną śmierci setek ton ryb było<br />

zbiorowe samobójstwo pływających<br />

istot na wieść o tym, jak jesteśmy<br />

traktowani przez UE… To taki śmiech<br />

przez łzy albo łzy przez śmiech, bo<br />

„jeno śmiech nam się ostał”…<br />

3Drugi temat tabu – religie – łączy się,<br />

czasem nierozerwalnie, z pierwszym,<br />

czyli polityką. Bo wiara, z której się<br />

rodzą religie, mimo iż powinna zerkać<br />

i spozierać w stronę nieba, to i na<br />

ziemi chce mieć często jak najwięcej<br />

do powiedzenia. A jeśli na omotanej<br />

polityką ziemi, to i w samej polityce.<br />

Stąd kolejne zarzewie sporów, kłótni,<br />

waśni, już nie tylko zantagonizowa-<br />

40<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

nych ideologii pod różnymi sztandarami,<br />

ale na krajowym poletku, gdzie<br />

ci, którzy powinni służyć, chcą jednocześnie<br />

rządzić, a rządzący robią<br />

wszystko, by pozyskać przychylność<br />

„służących”, która wpłynie na poparcie<br />

spolegliwego elektoratu.<br />

Ludzie potrzebują wiary. W przeciwnym<br />

razie nie istniałaby od zarania<br />

ludzkości aż po współczesność. Nie<br />

byłoby też niewiary, która jest jej<br />

drugą połową, dopełnieniem czy wariantem<br />

do wyboru życia na chwilę<br />

(z nadzieją na wieczne) albo jednego,<br />

jedynego życia, które kończy się<br />

w trumnie, ewentualnie w gustownej<br />

urnie otulonej kwiatami.<br />

Wiara jest piękna, zwłaszcza w teorii.<br />

Głoszona przez namaszczonych,<br />

czujących się wywyższonymi i upoważnionymi<br />

do głoszenia prawdy objawionej<br />

oraz… własnych poglądów.<br />

Za dobre życie obiecują nagrodę<br />

i straszą ogniem wiekuistym za popełnione<br />

winy. Sami jednak, jakże<br />

często, zachowują się tak, jakby piekła<br />

nie było albo zostało zarezerwowane<br />

dla maluczkich, zastraszanych<br />

przez wieki.<br />

Gdyby przywódcy religijni postępowali<br />

zgodnie z zasadami wiary, które<br />

głoszą, świat nie byłby wstrząsany na<br />

przestrzeni wieków wojnami religijnymi,<br />

Świętą (a raczej diablą) Inkwizycją<br />

ani mordowaniem bliźnich w imię<br />

Boga, przedstawianego jako Bóg Miłości,<br />

a nie mściwy starzec, unicestwiający<br />

w barbarzyński sposób niewinne<br />

istoty poczęte za Jego przyzwoleniem,<br />

na Jego obraz i podobieństwo…<br />

Dramat ludzkości to także brak<br />

wspólnego zdania na temat Boga.<br />

Stąd różni bogowie powoływani<br />

przez odmienne kultury. I odwieczny<br />

spór: który Bóg prawdziwy, która<br />

wizja Boga lepsza? Jeśli nie da się<br />

słowem, to ogniem i mieczem trzeba<br />

dowieść wyższości swojego bóstwa.<br />

Boga Miłości przepoczwarzyć w Boga<br />

Nienawiści, gdy święte racje z piekła<br />

rodem i wszelkie niegodziwości,<br />

łącznie z najstraszliwszymi mordami,<br />

znajdują uzasadnienie.<br />

Żyją też coraz liczniejsze rzesze ludzi<br />

niewierzących. Skoro zostali stworzeni<br />

wolnymi, mogą, i mają prawo, wybierać<br />

również niewiarę, która może<br />

być cenniejsza niż wiara, bo dobro<br />

i piękno są ogólnie dostępne, a bycie<br />

prawdziwym człowiekiem nie potrzebuje<br />

etykietek czy przynależności…<br />

4Trzecim składnikiem tej umownej<br />

triady są choroby. Już od samego<br />

mówienia o nich można się pochorować!<br />

Autentycznie. Nauka zna takie<br />

przykłady, szczególnie gdy jest się hipochondrykiem!<br />

Co więcej – można<br />

nawet umrzeć, będąc zdrowym, gdy<br />

uda się sobie wmówić, że straszna<br />

choroba drąży nasze ciało.<br />

Choroby wszelakie zawsze były<br />

wdzięcznym tematem rozmów.<br />

Szczególnie intensywnym po osiągnięciu<br />

wieku, który stwarza okoliczności<br />

sprzyjające, by stały się jednym<br />

z głównych tematów konwersacji.<br />

Przed laty „chorobowe rozmowy”<br />

odbywały się głównie w tasiemcowych<br />

(tasiemiec w przewodzie pokarmowym,<br />

w dodatku uzbrojony,<br />

to też poważna choroba!) kolejkach<br />

po mięso, cukier, kawę… po wszystko,<br />

bo wszystkiego brakowało. Teraz<br />

gdy wszystkiego, prócz deficytowego<br />

rozumku, jest pod dostatkiem,<br />

choroby, a raczej rozmowy o nich,<br />

przeniosły się do sieci. W związku<br />

z tym ogłupianie indywidualne stało<br />

się masowe, a przez to czyni jeszcze<br />

większe spustoszenie w niezbyt rozgarniętych<br />

łepetynach głodnych niesprawdzonej<br />

wiedzy medycznej z pogranicza<br />

zabobonów i kawałów typu<br />

„poszła baba do lekarza…”. Niebezpieczne<br />

jeszcze bardziej niż dzielenie<br />

się podejrzaną wiedzą są szeroko oferowane<br />

cudowne środki i terapie na<br />

uleczenie wszystkich chorób razem<br />

wziętych i każdej z osobna. Łącznie<br />

z obietnicą zmartwychwstania już<br />

tu na ziemi. Niestety niejedna osoba<br />

przeniosła się szybciej w zaświaty,<br />

gdy stosowała idiotyczne terapie czy


zawierzyła cudotwórcom-szarlatanom<br />

swoje życie. Naiwnych nie sieją.<br />

To samosiejki, które za swoją głupotę<br />

płacą nie tylko pieniędzmi…<br />

Choroby to temat nośny i atrakcyjny<br />

także dlatego, że jesteśmy na nie narażeni<br />

i nikomu nie udało się przeżyć<br />

życia bez chorób. Jednak nawet do<br />

chorób trzeba mieć zdrowe podejście,<br />

szczególnie psychicznie zdrowe.<br />

By nie spełniały się samospełniające<br />

się przepowiednie, hodowane i pielęgnowane<br />

wizje, w których wszystko<br />

to marność nad marnościami,<br />

a finałem tych marności jest straszliwa<br />

choroba przyczajona w wystraszonej<br />

duszyczce, czyhająca tylko, by<br />

się ujawnić i zagryźć, i unicestwić…<br />

siła mnie na kawę, by pochwalić się<br />

najnowszą operacją – ginekologiczną!<br />

Zamarłem, bo swoim zwyczajem<br />

chciała pokazać miejsce dotknięte<br />

przez skalpel! Z przerażenia zaniemówiłem,<br />

bo mi… pokazała! Ale po<br />

chwili odetchnąłem, gdyż – na moje<br />

szczęście – owa operacja polegała<br />

na nacięciu dolnej części brzucha.<br />

Obejrzałem to z pewnym zainteresowaniem<br />

i zrozumieniem, by nie<br />

sprawić zawodu swojej dobrej i…<br />

poznanej anatomicznie znajomej.<br />

– Aż się boję, co dalej dasz sobie poprawić…<br />

– wydukałem.<br />

– Jak to co?! Zmniejszę sobie biust,<br />

bo po tej operacji kręgosłupa jest<br />

zbyt wielki i ciężki!<br />

– Opamiętaj się, przecież twój biust<br />

jest piękny! – Próbowałem ją odwieść<br />

od tego szalonego pomysłu.<br />

– Już zdecydowałam! Mam termin!<br />

– Ręce i inne członki mi opadły…<br />

5<br />

Daję Państwu moją marną głowę,<br />

że gdybyśmy umieli powstrzymać<br />

rozpuszczone ozory i pominęli wyżej<br />

wymienioną tematykę w naszych<br />

rozmowach małżeńskich, sąsiedzkich,<br />

sołeckich, gminnych, powiatowych,<br />

wojewódzkich, ogólnopolskich<br />

i międzynarodowych, od razu<br />

poprawiłoby się nasze samopoczucie,<br />

a co za tym idzie, nastawienie<br />

do tego najpiękniejszego ze światów<br />

oraz – oczywiście – zdrowie (o którym<br />

mowa w punkcie trzecim), nie<br />

mówiąc już o tym, że małżeńskie stadła<br />

oraz sąsiedzkie, gminne itp. spo-<br />

Ja tu tak abstrakcyjnie teoretycznie,<br />

a przecież na wyobraźnię najbardziej<br />

działają przykłady (wie to każdy<br />

ksiądz, który chce nastraszyć zbłąkane<br />

owieczki, by zawróciły na drogę<br />

cnoty). Dlatego przykład prosto z mojego<br />

życia. Mam znajomą: atrakcyjną,<br />

młodą kobietę. Na pierwszy rzut oka<br />

bez wad, a z samymi zaletami. Jednak<br />

każda rozmowa z nią zaczyna<br />

i kończy się na chorobach i przeżytych<br />

zabiegach. Ale nie tylko, bo znajoma<br />

(która głosi wszem i wobec, że<br />

jest moją przyjaciółką), demonstruje<br />

regularnie to, co właśnie ze sobą zrobiła.<br />

Na początku dowiedziałem się,<br />

że jest bardzo wrażliwa, wyznała mi<br />

też, iż cierpi na ból głowy, bezsenność<br />

i okresową depresję – zależną<br />

od okresu, który też jest rozregulowany.<br />

Poznałem również całą aptekę<br />

leków, których używa, ziółek, których<br />

wywary spija oraz suplementów różnorakich<br />

diet. A potem sukcesywnie<br />

poznawałem mapę jej ciała po chirurgicznych<br />

ingerencjach. Zaczęło się od<br />

usuniętych brodawek: pod wargą, bo<br />

szpeciły; na szyi, bo były drażnione<br />

przez naszyjnik; na lewej łopatce, bo<br />

obcierane przez stanik (widziałem!).<br />

Później wymusiła operację tarczycy,<br />

ponieważ pojawił się mały guzek,<br />

który mógł się przecież przekształcić<br />

w raka (z przejęciem opowiadała<br />

i pokazywała ślady na szyi), następnie<br />

była operacja cieśni nadgarstka,<br />

potem operacja żył (podobno wyglądały<br />

tak brzydko, że nie mogła nosić<br />

bluzek z krótkim rękawem), następnie<br />

pokazała mi, w miejskim autobusie,<br />

miejsce po usunięciu wyrostka<br />

robaczkowego, a stojąc w pociągu do<br />

Katowic, bo zabieg odbył się przed tygodniem,<br />

cięcie po operacji odcinka<br />

lędźwiowego kręgosłupa – rzeczywiście<br />

tylko trzy centymetrowy ślad tuż<br />

nad kością ogonową. Wczoraj zaprołeczności<br />

oddychałyby harmonią,<br />

pokojem, spokojem<br />

i miłością bliźniego…<br />

Niestety wiem, że to utopia.<br />

Właśnie w radiu donoszą,<br />

że polityk X doniósł na Y, iż<br />

jest świnią, gwiazdka alfa<br />

doniosła na leciwą gwiazdę<br />

omega, że ta uwiodła<br />

jej osiemdziesiątego partnera,<br />

a sąsiadka mi doniosła<br />

– razem ze świeżymi<br />

jajcami od szczęśliwych kur<br />

(szczęśliwych, bo nie politykują<br />

i biegają wolno, poszukując<br />

smakołyków pod<br />

postacią dżdżownic i innego<br />

kalorycznego robactwa) –<br />

że ksiądz z sąsiedztwa ma<br />

burzliwy romans z lokalną<br />

panią polityk, zajmującą<br />

eksponowane stanowisko<br />

w ważnym urzędzie miejskim.<br />

Całe szczęście w tym<br />

nieszczęściu, że efektem<br />

romansu jest szczęśliwie (na)poczęte<br />

dzieciątko, a przy obecnym dramatycznym<br />

przyroście naturalnym „każde<br />

dziecko na wagę złota”, jak niegdyś<br />

każdy kłos… Szkoda tylko, że atrakcyjna<br />

mężatka już straciła stanowisko (nie<br />

wiadomo jeszcze, czy ślubnego też),<br />

a osoba duchowna po cielesnych<br />

igraszkach została przeniesiona do innego<br />

gniazdka zwanego plebanią.<br />

Zakończmy te przydługie rozważania<br />

konstatacją: tematami tabu powinny<br />

być sprawy i sprawki, fakty i ploteczki<br />

wywołujące niezdrowe emocje, zacietrzewienia,<br />

nienawiści na poziomie<br />

sioła i państwa, na które nie mamy<br />

żadnego wpływu, a jedynie wysysają<br />

nam energię, sącząc równocześnie jad<br />

nienawiści. Gdybyśmy jednak zgodnie<br />

z moimi (o)błędnymi sugestiami wyrugowali<br />

z naszych rozmów, życia rodzinnego<br />

i społecznego wymienione<br />

wyżej tematy tabu, to o czym byśmy<br />

rozmawiali? O kwitnących kwiatuszkach,<br />

zidiociałych staruszkach, życiu<br />

erotycznym mrówek na biegunie południowym?<br />

Oglądali z wypiekami na<br />

twarzach programy typu „magia sprośności”,<br />

„zboczeniec szuka żony” czy<br />

„sanatorium wszeteczności”? Może to<br />

i głupsze… Nie może, a z pewnością, ale<br />

za to bezpieczniejsze, szczególnie dla<br />

zdrowia psychicznego, by omijały nas<br />

choroby somatyczne. Wiadomo nie<br />

od dziś, że „w zdrowym ciele zdrowy<br />

duch”, a ze zdrowym duchem zdrowe<br />

ciało, czego Państwu życzę… [JW]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

41


WOJCIECH KASS<br />

PIĘCIU POETÓW W OGRODZIE<br />

Dwugłos Dwugłos poetycki poetycki<br />

Co widzą, co zajmuje ich uwagę?<br />

Znaki katastrofy, które na ogół są nieodczuwalne;<br />

mysiekróliki zjawisk, drobne przesunięcia,<br />

ćwierć obroty przewidzenia, jakby rzecz,<br />

która od lat zalega w miejscu, nie była tą samą,<br />

a drzewo nie do natury lecz tartaku już przynależało.<br />

Co więc na zdjęciu, stojący od lewej, widzi Dakowicz?<br />

– podryg firanki w otwartym oknie i jeden<br />

klapek na stopie do kościoła zmierzającego<br />

gospodarza? A Matusz, i on w białej koszuli,<br />

na tle światłem popielonej zieleni z ręką<br />

na ramieniu Dakowicza, co jego okoserce łapie?<br />

– kląskawkę rozrywającą glizdę, a przecież<br />

powinna zjadać owady lub nasionka?<br />

I co Kass, który siedząc wyciągnął nogi?<br />

– szklaneczkę wina w trawie,<br />

która przewraca się bez żadnego powodu?<br />

Co douważa spoczywający obok Kuczkowski?<br />

– drżenie lampy pod firmamentem altanki,<br />

dolegliwość któregoś z organów powietrza?<br />

Siedzący z prawej Bieszczad najbardziej oniemiał.<br />

Widocznie z całej piątki spostrzega w sekundzie to,<br />

co nazbyt jest wyraźne, ale jeszcze nie razi.<br />

Podobne znaki geolodzy nazywają sejsmicznymi,<br />

historycy – dziejowymi, a ogół jak zawsze<br />

wzrusza ramionami lub czym popadnie.<br />

A poeci? Poruszeniami słowociała ziemi,<br />

bez którego nie ma żadnej wymiany,<br />

co najwyżej swędzi dokuczliwa świadomość,<br />

ciarki przechodzą po krzyżu, włoski stają na skórze.<br />

Czego stoicie, czego siedzicie w ogrodzie,<br />

na co czekacie poeci; lepiej wędrujcie,<br />

do czego tuż przed swoją śmiercią mistrz nakłaniał uczniów,<br />

wędrujcie pomiędzy pomarłymi, żywymi, tymi,<br />

którzy nie domarli i nieście wieczność w słowie<br />

jak wiatr niesie, a ziemia ciąży.<br />

Potem zaśniemy i my.<br />

42<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


STANISŁAW MALINOWSKI<br />

ODPOWIEDŹ – RESPONDERE<br />

„...czego stoicie, czego siedzicie w ogrodzie,<br />

na co czekacie poeci? Lepiej wędrujcie...”<br />

W. Kass<br />

Na ławeczce w ogródku nad rzeką<br />

zajmuje mnie Twój wiatr znad jeziora.<br />

Jak dobre jest słowo we właściwym czasie.<br />

Patrzę, czy za dużo ludziom i ziemi nie ciążę.<br />

Zanim spłonie stara gałązka czereśni,<br />

jeszcze raz spojrzę na wierzchołek drzewa,<br />

gdzie nieosiągalne korale owoców<br />

spływają słodyczą spadziowego lata.<br />

Odszukać Cię łatwo na twarzach książek.<br />

Widzę Cię z mej ławeczki nad rzeką.<br />

Są w niej ryby, ale cóż łowienie<br />

w zagęszczonej rozmowie kamieni…<br />

Mam świąteczną z wesela koszulę<br />

i wygodne skórzane trzewiki.<br />

Do pary mnie trzyma Opatrzność za rękę,<br />

bym zobaczył chwałę in excelsis Deo.<br />

Patrzę się wpół głodny na ucztę gawronią<br />

i na posłankę morza, mewę białą.<br />

Patrzę się na nurogęsi w locie tuż nad wodą,<br />

a widzę wędrowanie przez potok dzieciństwa.<br />

Oślepia refleksami lampka wina w trawie.<br />

Wylało się na obrus zielony z toastem –<br />

na chrzciny, chłopcy, na chrzciny.<br />

Czy nie szkoda szklaneczki wina?<br />

Jeśli mnie nie wzrusza lampka wina w trawie –<br />

wykreśl mnie z ogółu.<br />

Tu zachód słońca jest nad innym krajem,<br />

a chciałbym wiedzieć, co za horyzontem.<br />

Dwugłos Dwugłos poetycki poetycki<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

43


44<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Salustiano<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

45


WSZYSTKIE<br />

ODCIENIE<br />

CZERWIENI<br />

46<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Salustiano García<br />

Urodzony w 1965 roku artysta malarz Salustiano García Cruz jest absolwentem Uniwersytetu Sztuk<br />

Pięknych w Sewilli. Dzieła tego hiszpańskiego artysty to zazwyczaj czerwone lub białe obrazy utrzymane<br />

w czystej koncepcji stylu renesansowego (szczegółowe studium formy, wirtuozyjne półtony<br />

i wyraźne pociągnięcia pędzla). Cisza, spokój oraz perfekcja to cechy charakterystyczne malarstwa Salustiano.<br />

Bohaterowie jego dzieł to samotne postaci górujące nad pustą i monochromatyczną przestrzenią. Pojawiają<br />

się niczym w snach, w których królują wszystkie odcienie koloru czerwonego. Humanizm jest głównym<br />

tematem obrazów Salustiano. Jego minimalistyczne portrety są hipnotyzujące i niepokojące – pozbawione<br />

tła zostawiają szerokie, niczym nieograniczone pole do interpretacji, uruchamiają najgłębsze pokłady wyobraźni<br />

każdego widza. Prace artysty inspirowane są renesansem, ale też surrealizmem i współczesnym<br />

światem. Płeć, dzieciństwo, przemoc, religia, symbole – na obrazach Salustiano zacierają się granice, łamane<br />

są kody, a czerwień wymazuje wszelkie punkty odniesienia, pozostawiając jedynie czyste emocje. Salustiano<br />

występuje jako łącznik pomiędzy bohaterami swoich dzieł i odbiorcą – jest swoistym rozmówcą w niemych<br />

konwersacjach ze swoimi modelami. Stara się przekazać głębszą ekspresję, aurę i to wszystko, co dzieje się<br />

(lub dziać może) poza portretem. Rzut oka i uchwycone na fotografii spokojne i tajemnicze rysy nieznanych<br />

przechodniów to jedyny kontakt, jaki autor nawiązuje z portretowanymi przez siebie postaciami. Ten niezwykły<br />

artysta swoimi oryginalnymi dziełami przyciągnął uwagę świata sztuki i wybrednych kolekcjonerów na całym<br />

świecie. Salustiano García Cruz odrzuca jednak etykiety i skupia się na czystym pięknie i jego tworzeniu.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

47


ozmawia: renata cygan<br />

Moje obrazy to modlitwy<br />

Opowiedz nam o początkach swojej przygody z malowaniem.<br />

Kiedy zacząłeś interesować się sztuką?<br />

Bardzo wcześnie. Miałem 5 lat, gdy podjąłem decyzję<br />

o swojej przyszłości, a zrobiłem to z prozaicznego powodu:<br />

narysowałem obrazek i pokazałam go mamie. Kiedy go zobaczyła,<br />

nie ukrywała zaskoczenia i przytuliła mnie pełna<br />

emocji i wielkiego wzruszenia. Pamiętam to jak dziś. Poczułem<br />

wtedy, że jej reakcja, ten uścisk w pewien sposób nałożył<br />

na mnie odpowiedzialność, aby zostać artystą. To było<br />

tak, jakbym nagle otrzymał pozwolenie na spróbowanie<br />

swoich sił w tym kierunku. Przyzwolenie, duchowe wsparcie<br />

ze strony matki jest niezbędne do rozwinięcia pełnego<br />

potencjału, który nosimy w sobie. Od tamtego momentu<br />

wszystkie moje doświadczenia i starania skierowane były<br />

w stronę tworzenia sztuki. Odtąd żyję dla sztuki.<br />

Moją książkę Alma Mater (Matka karmiąca) dedykuję<br />

mojej mamie, a co za tym idzie wszystkim matkom, które<br />

swoją miłością i mądrością inspirują nas i dają niezbędną<br />

pewność siebie, abyśmy dawali z siebie to, co najlepsze.<br />

Przeczytałam, że Twój styl i podejście do malarstwa<br />

zmieniły się, kiedy odwiedziłeś Włochy w 1992 roku.<br />

Co tak bardzo na Ciebie wpłynęło, że zdecydowałeś się<br />

zmienić swoje myślenie i sposób, w jaki pracujesz?<br />

Tak, podróż do Włoch sprawiła, że definitywnie i bezwarunkowo<br />

oddałem się sztuce realistycznej. Podziwiając<br />

i odkrywając architekturę, rzeźbę i malarstwo renesansu,<br />

stykając się z nimi na żywo, na wyciągnięcie ręki, w całej<br />

ich cielesności, a nie tylko z fotografii, zrozumiałem, że to<br />

w książkach z algebry trzeba szukać sposobu na przekazywanie<br />

emocji. Zdziwiło mnie wtedy, że wielcy artyści renesansowi<br />

byli w większości bardzo blisko nauki – podobnie jak naukowcy<br />

badali przyrodę, analizowali ją, aby znaleźć strukturę<br />

i zbliżyć się do wielkiej tajemnicy piękna, harmonii i proporcji.<br />

48<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Po powrocie do Hiszpanii moja intencja była doskonale<br />

zdefiniowana: wywołać u odbiorców moich obrazów emocje<br />

podobne do tych, jakie odczuwałem, kontemplując<br />

dzieła sztuki wielkich mistrzów.<br />

Co według Ciebie reprezentuje włoski renesans?<br />

Tak jak nasza epoka bierze za punkt wyjścia narodziny Jezusa<br />

Chrystusa, tak w sztuce momentem zwrotnym jest właśnie<br />

włoski renesans. Wszystko, co powstało od tamtej pory, jest<br />

punktem odniesienia do tej odległej, niezwykłej epoki.<br />

Ale powiedziałeś też: „Mogłoby się wydawać oczywiste,<br />

że maluję jak dawni mistrzowie. Formalnie może to być<br />

prawda, ale konceptualnie bliżej mi do malarza jaskiniowego”<br />

– czy mógłbyś to rozwinąć?<br />

Sztuka rodzi się jako przejaw magiczno-religijny. Człowiek<br />

z Cro-Magnon przedstawiał na malowidłach w jaskiniach<br />

to, co chciał otrzymać od bóstw. Mogę powiedzieć, że<br />

moje obrazy to modlitwy i tak jak jaskiniowiec maluję to,<br />

co chcę posiadać. Jaskiniowcy malowali swoje pragnienia,<br />

ja reprezentuję swoje, czyli świat idealny, pogodny, gdzie<br />

Piękno jawi się jako synonim Dobra Absolutnego.<br />

Twoje obrazy przedstawiają głównie ludzi. Czy kiedykolwiek<br />

chciałeś mierzyć się z innymi tematami? Czy popełniałeś<br />

np. pejzaże lub czystą niefiguratywną abstrakcję?<br />

W moich obrazach jest obecna pewna „abstrakcja”. Moja sztuka<br />

jest antynarracyjna. I choć postaci i elementy, które maluję,<br />

są rozpoznawalne, w rzeczywistości nie mają znaczenia.<br />

Właściwie moje płaskie tła to abstrakcyjne pejzaże. Czerwień<br />

to synteza nieba o zmierzchu, dźwięcznego i absolutnego.<br />

Czerń to las w bezksiężycową noc. Ale nocą las tętni<br />

życiem. Jeśli w ciszy obejrzysz jeden z obrazów z czarnym<br />

tłem, usłyszysz świerszcze, żaby, nocne ptaki i szelest opa-


dających na ziemię suchych liści. Białe kwadraty to niedawno<br />

zaśnieżony step, ale bez zimna. Natura jest moją<br />

wielką nauczycielką i pojawia się we wszystkich moich<br />

pracach w sposób rozstrzygający i definitywny.<br />

Pracujesz tylko z trzema elementami: pustym tłem,<br />

postacią i kompozycją. Czy kiedykolwiek czułeś się<br />

ograniczony, uwięziony we własnej koncepcji?<br />

Czerwień<br />

ma<br />

moc<br />

przekraczania<br />

własnego<br />

stanu<br />

jako<br />

koloru<br />

Ponieważ wybieram je starannie, świadomie, czuję się<br />

z nimi bardzo dobrze. Sztuka, która mnie zachwyca,<br />

powstała pod ścisłą cenzurą, dlatego chcę stawiać granice<br />

mojej artystycznej wolności. To w ograniczeniach<br />

rodzi się i wzrasta wyobraźnia i poezja.<br />

W swoich obrazach figuratywnych przekazujesz głębszą<br />

ekspresję, aurę podmiotu, duchowość. Malujesz<br />

portrety z natury, czy pracujesz ze zdjęciami? Jak wygląda<br />

u Ciebie proces tworzenia?<br />

Obraz zaczyna się od sesji zdjęciowej (dziś niemożliwa<br />

byłaby praca z modelem przez dwa miesiące w pracowni).<br />

W czasie sesji staram się, aby światło i atmosfera<br />

były idealne – takie, jakie chciałbym przenieść na<br />

obraz. Moim celem jest, aby oryginalny pomysł i rezultat<br />

się pokrywały. Nie ma improwizacji, choć czasami<br />

obraz stawia opór i trzeba go oswoić. Chociaż maluję<br />

ze zdjęć, staram się, aby moje obrazy nie wyglądały jak<br />

fotografie. Nawet jeśli jest to naturalistyczny realizm.<br />

Gdy maluję, to zaczynam od czerwonego tła, przedstawienia<br />

postaci ludzkiej, a potem bardzo głęboko<br />

i intensywnie pracuję z pustą przestrzenią.<br />

49<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Model<br />

jest jak aktor –<br />

to silnik<br />

do przekazywania<br />

emocji<br />

w kierunku<br />

widza<br />

Dlaczego czerwony?<br />

Bo jest pełen konotacji i intencji. Pochodzi<br />

od łacińskiego coloratus (colorare,<br />

„kolorować”) i jest to kolor par<br />

excellence. Czerwień ma moc przekraczania<br />

własnego stanu jako koloru. To<br />

więcej niż kolor – to symbol, który sugeruje<br />

piękno i ponadczasowość, ale<br />

jednocześnie siłę. To kolor krwi, religii<br />

i wybranych. Czerwień na moich obrazach<br />

jest właściwie metaforą nieba<br />

i transcendentalizmu.<br />

mogą mi pomóc przekazać jakąś szczególną<br />

emocję. Powiedziawszy to, chciałbym<br />

wyjaśnić, że chociaż pracuję z prawdziwymi<br />

modelami, moje prace nie przedstawiają<br />

prawdziwych ludzi, ale raczej ich<br />

idealną wersję. Pojawiają się na moich<br />

obrazach, tak jak Dorian Gray pojawił się<br />

na portrecie. Chodzi mi o to, że wycieram<br />

z ich twarzy wszystkie ślady rozczarowania<br />

czy frustracji. Dlatego ludzie identyfikują<br />

się z moimi obrazami: bo są one lustrem,<br />

w którym odbija się obraz tego, kim oni<br />

sami pragną być.<br />

50<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

A kim są Twoi modele?<br />

Moi modele to zwyczajni ludzie. Nie<br />

muszą być piękni, ale muszę wyczuć, że<br />

Usuwając tło, usuwasz kontekst. Interpretacja<br />

tematu staje się czysto ludzka,<br />

wolna od etykietek i piętna społecznego.<br />

Obraz pozostawia dużo miejsca


na interpretację, widz może zbudować<br />

własną historię prezentowanej osoby.<br />

Powiedziałeś wcześniej, że misją tych<br />

portretów nie jest opowiadanie historii.<br />

Zastanawiam się, czy (kiedy zaczynasz<br />

malować) masz w głowie jakąś historię?<br />

Nie, nie ma historii – chcę tylko przekazać<br />

wrażenia. Kiedy odczuwam jakąś emocję<br />

w określonej sytuacji, zastanawiam się, jak<br />

mógłbym spróbować przekazać to uczucie<br />

widzowi. Często te uczucia są celowo rozproszone,<br />

nieskoncentrowane.<br />

Namalowałeś serię obrazów przedstawiających<br />

postać dziecka (zwykle kojarzoną<br />

z niewinnością) z bronią (związaną z wojną)<br />

– jaki jest zamysł tych obrazów?<br />

Z jednej strony czyste piękno dziecka będzie<br />

wyglądało jeszcze piękniej i czyściej,<br />

jeśli zostanie otoczone pewnymi elementami<br />

silnie kontrastującymi z ideą „dziecka”,<br />

którą mamy głęboko zakodowaną.<br />

Z drugiej strony to, co zamienia wyrażenie<br />

w poezję, to przymiotnik oświetlający<br />

słowo. Przedmioty, które pojawiają się na<br />

moich obrazach, takie jak nóż, zapalony<br />

papieros czy pistolet, są przymiotnikami<br />

definiującymi pojawiający się na obrazie<br />

model i wypełniają go konotacjami, które<br />

z kolei wyzwalają interpretacje w wyobraźni<br />

widza.<br />

Wyobraź sobie mak w kwiaciarni pełnej<br />

kwiatów: będzie niewątpliwie piękny. Ale<br />

jeśli zobaczymy ten sam mak samotny na<br />

polu bitwy, na tej całej spalonej przestrzeni<br />

spustoszonej pod ołowianym niebem<br />

– to wtedy, och, ta czerwień będzie najpiękniejszą<br />

i najbardziej zapierającą dech<br />

w piersiach czerwienią na świecie.<br />

w tradycji portretowania i łączy renesansową<br />

doskonałość z matematycznym<br />

rygorem”. Tak definiuje Twoje<br />

malarstwo amerykańska dziennikarka<br />

Sandra Lodos. Czy zgadzasz się z jej słowami?<br />

Tak.<br />

Twoje prace były wystawiane w wielu<br />

prestiżowych galeriach na całym świecie<br />

(w miastach takich jak: Bazylea, Genewa,<br />

Miami, Nowy Jork, Kolonia, Düsseldorf,<br />

Monachium, Berlin, Sun Valley,<br />

Seul, Meksyk i wielu innych). Która była<br />

dla Ciebie najważniejsza?<br />

Moim zamiarem nie jest opowiadanie historii<br />

z początkiem i końcem. Moje malarstwo<br />

nie jest fragmentem narracji, po prostu<br />

próbuję „napisać” wiersz farbą, która<br />

jest jak niekończąca się linia, jak nieskończona<br />

nić, która się wije i łączy w tkaninę<br />

wierszy.<br />

Czyli jesteś poetą… Wyraźnie widać to na<br />

Twoich obrazach i fakt ten po raz kolejny<br />

udowadnia, że świat sztuki jest połączony,<br />

a poszczególne jej dyscypliny przenikają<br />

się nawzajem, tworząc rzeczywistość<br />

pełną dobra i emocji.<br />

Absolutnie wszystkie. Moje starania, aby<br />

robić wszystko, jak potrafię najlepiej,<br />

i wdzięczność ludzi za moją pracę były takie<br />

same w przypadku wszystkich wystaw.<br />

Chociaż jest jedna… Moja wystawa<br />

w Paryżu w <strong>20</strong>15 roku ze znaną galerystką<br />

z Miami – Galą Kavachniną – była bardzo<br />

wyjątkowa ze względu na jej okoliczności.<br />

Zadedykowałem ją mojej matce, która<br />

miała już alzheimera. Tytuł: Estrella, On<br />

Ne Change Pas był modlitwą, prośbą do<br />

Boga. Dla wszystkich było to bardzo miłe<br />

i ekscytujące show.<br />

„Piękne, niepokojące i głębokie. Takie są<br />

obrazy tego hiszpańskiego artysty, który<br />

krąży po galeriach i targach sztuki na<br />

całym świecie, który swoimi obrazami<br />

w kolorze czerwonym powoduje zwrot<br />

Kogo najbardziej podziwiasz? Czy masz<br />

mistrzów?<br />

Mam wielu. Ale moimi największymi nauczycielkami<br />

zawsze były i są Natura i Cisza.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

51


52<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Mak<br />

w kwiaciarni pełnej kwiatów<br />

będzie piękny.<br />

Ale ten sam mak,<br />

samotny na polu bitwy,<br />

na spalonej przestrzeni,<br />

będzie najpiękniejszą<br />

czerwienią<br />

na świecie<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

53


widza z niepokojącą słodyczą na twarzy.<br />

Obraz ukrywa dwie szczególne historie:<br />

jedną o malarzu, który zastanawia się nad<br />

reinkarnacją Dalajlamy w małej dziewczynce<br />

urodzonej w kraju, który najechał<br />

na Tybet, a drugą o małej dziewczynce,<br />

ofierze chińskiej polityki planowania rodziny<br />

i kultury dyskryminującej dzieci płci<br />

żeńskiej, co zmusza rodziców do pozostawiania<br />

ich w sierocińcach, gdzie czekają<br />

na adopcję przez zachodnią rodzinę.<br />

Właśnie, użyłeś słowa „portret”. Gdy<br />

patrzy się na Twoje obrazy, pierwsze, co<br />

przychodzi na myśl, to słowo „portret”.<br />

Ale sam mówisz, że zdecydowanie nie jesteś<br />

portrecistą, że nigdy nie namalowałeś<br />

portretu. Czy mógłbyś to wyjaśnić?<br />

Nie są to portrety, bo postaci, które pojawiają<br />

się na obrazach, nie przedstawiają<br />

siebie, lecz odgrywają rolę. Dla mnie model<br />

jest jak aktor – to silnik do przekazywania<br />

emocji w kierunku widza.<br />

Jak ograniczona jest Twoja paleta? Ilu<br />

kolorów używasz podczas malowania<br />

obrazu?<br />

Jest ograniczona, ale tylko z wyglądu. Używam<br />

wszystkich kolorów.<br />

Czym jest dla Ciebie sztuka? Jaka jest<br />

Twoja osobista definicja sztuki?<br />

Sztuka u swych początków była bezpośrednią<br />

komunikacją z Bogiem, z siłami<br />

Natury. Teraz jest to komunikacja między<br />

duchowo-emocjonalną częścią artysty<br />

a widzem.<br />

Gdzie widzisz siebie za 10 lat?<br />

Czy mógłbyś opowiedzieć nam więcej<br />

o wystawie Fundacji Dalajlamy The Missing Peace:<br />

Artists Consider Dalai Lama?<br />

Wziąłem udział w wystawie The Missing Peace: Artists<br />

Consider Dalai Lama, która zgromadziła wybitnych<br />

twórców takich jak Bill Viola, Anish Kapoor, Marina<br />

Abramović, Christo, Richard Avedon i Sebastião<br />

Salgado. Od <strong>20</strong>06 roku wystawa ta podróżowała po<br />

świecie i zawitała do wielu miast. Spektakl został zamówiony<br />

przez dwie organizacje, których celem jest<br />

ochrona tożsamości kulturowej i religijnej tybetańskiego<br />

świata: Fundację Dalajlamy i Komitet 100 dla<br />

Tybetu (C100) – organizacji złożonej z wielu noblistów,<br />

prezydentów, artystów i intelektualistów.<br />

Moja praca Reinkarnacja została wybrana na emblematyczny<br />

obraz wystawy. Wydrukowano ją na<br />

okładce katalogu, plakatach i zaproszeniach. Portret<br />

przedstawia chińską dziewczynkę obserwującą<br />

54<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Nie wiem, ale mam nadzieję, że będę tam<br />

szczęśliwy. (śmiech)<br />

Jakie plany na przyszłość?<br />

Zaplanowałem kilka wystaw w galeriach<br />

sztuki na całym świecie i wezmę udział<br />

w różnych targach sztuki. W szczególności<br />

jestem bardzo podekscytowany moim<br />

udziałem w Art Miami [amerykańskie targi<br />

sztuki współczesnej – przyp. red.] – będę<br />

wystawiał swoje obrazy w trzech galeriach.<br />

Wśród nich jest Kavachnina Contemporary,<br />

gdzie zaprezentuję swoją pierwszą kolekcję<br />

biżuterii. Ale przede wszystkim będę się<br />

starał być szczęśliwym i spokojnym.<br />

I tego Ci z całego serca życzę. [RC]


<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

55


56<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


PATRZYMY NA TO SAMO NIEBO<br />

Patrzymy na to samo niebo,<br />

Jakub Kurzyński<br />

poranek taki cichy, taki spokojny,<br />

nie mogę już spać, wstaję do pracy,<br />

ktoś w tej chwili uprawia seks,<br />

ktoś w tej chwili się całuje,<br />

ktoś rozmawia, ktoś się kłóci,<br />

ktoś płacze, szepcze, milczy,<br />

gdzieś w tej chwili spada deszcz,<br />

gdzieś spadają bomby,<br />

ktoś w tej chwili umiera<br />

trafiony kulą pod żebra.<br />

Obserwujemy to samo niebo, patrzymy na ten sam księżyc,<br />

który nie dla wszystkich wygląda tak samo.<br />

Wspominasz ten piękny dzień, gdy niebo było spokojne,<br />

kiedy czerwień zachodu nie kojarzyła się ze śmiercią,<br />

kiedy po prostu mogłeś zapalić papierosa,<br />

bez obawy, czy to będzie twój ostatni.<br />

Poranek taki cichy, taki spokojny,<br />

obserwuję jak śpisz, dochodzi 4 nad ranem,<br />

o 4 nad ranem śpi również świat.<br />

Jest cicho. Jest głucho.<br />

Zupełnie jakby ani jedna bomba nie miała<br />

spaść na nasze miasto, które zostanie<br />

zrównane z ziemią.<br />

Proste równanie:<br />

2+2=4, jak iskander+człowiek=śmierć.<br />

Ale w tej ostatniej sekundzie,<br />

jeszcze o tym nie myślimy,<br />

jeszcze śpimy, kochamy się,<br />

kłócimy, czuwamy.<br />

Jeszcze Żyjemy.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

57


Poeta nie zakrzykuje własnego głosu<br />

Pozorny spokój filozofa<br />

Omawiając tom Mądrość<br />

dobra (Poznań <strong>20</strong><strong>22</strong>)<br />

Pawła Kuszczyńskiego,<br />

zacząć trzeba nie od poety<br />

Pawła Kuszczyńskiego, ale od<br />

człowieka Pawła Kuszczyńskiego –<br />

jego osobowości i postrzegania przez<br />

innych. Nie z bliskiego, zgnuśniałego<br />

otoczenia. Tylko z dala. Powiedzmy<br />

z perspektywy wzgórza Stasiewiczówki<br />

[urocza wysepka na obrzeżach<br />

Nysy przyciągająca do siebie poetów,<br />

pisarzy oraz tych wszystkich, którzy<br />

szukają artystycznego wytchnienia –<br />

przyp. red.], nasyconego głębią słowa<br />

pomiędzy dwoma fortami a aleją<br />

lipową, prowadzącą do regulickiej<br />

osady. Bo tam, gdzie spokój, świat<br />

jest najbliższy prawdy.<br />

Minęły lata, a ja przed oczami mam<br />

starszego eleganckiego pana w białym<br />

swetrze z jasną, gęstą czupryną,<br />

zaczesaną do góry niczym nordycki<br />

bóg deklamujący wiersz miłosny dla<br />

swojej Iduny (Wiesławy Siemaszko-<br />

-Zielińskiej), przed którą ukląkł i wręczył<br />

jej rękopis czytanego liryka. Ta<br />

bogini wiosny, której imię znaczyło<br />

dosłownie „odnawiająca, odmładzająca”,<br />

była opiekunką kosza ze złotymi<br />

jabłkami młodości, zawsze pełnego.<br />

Pozwalały one zachować młodość<br />

– szczęśliwy ten, kto je spożył.<br />

A dałbym głowę, że sięgał po nie<br />

poeta z Poznania! Potwierdzeniem<br />

fotografia – i znów Polanica Zdrój,<br />

kawiarnia Bohema. Jesteśmy we<br />

troje: pośrodku grecka poetka Maria<br />

Mistrioti z Chalkidy w zwiewnej<br />

narzucie niczym motyl frunący na<br />

Olimp, po prawej Paweł Kuszczyński<br />

w niebieskim, centkowanym szalu,<br />

ciemnej marynarce, w gustownym<br />

krawacie, z butonierką w tym samym<br />

kolorze, charakterystyczną fryzurą<br />

jak u Zeusa. A ja… A ja mógłbym<br />

być woźnym na Olimpie (jeżeli bym<br />

nie spadł), spijałbym ostatnie krople<br />

nektaru i wyjadał resztki ambrozji.<br />

Bo nieśmiertelność nie zaszkodzi<br />

nawet zwykłemu śmiertelnikowi<br />

na katorżniczej drodze poezji, gdzie<br />

58<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

trakt ubity szkłem, na szyi wieniec<br />

z drutu kolczastego, a rozszalała<br />

ulewa smaga po twarzy. Ale jest nadzieja,<br />

że jutro… najdalej pojutrze…<br />

wyjrzy słońce i rozświetli horyzont,<br />

niekończący się kres wędrówki, do<br />

którego od dnia pierwszego i pierwszego<br />

napisanego wiersza podąża poeta<br />

duszy ludzkiej – tajemnicy jestestwa<br />

człowieka. O tej właśnie nadziei,<br />

duszy, tajemnicy mówi w swoim najnowszym<br />

tomie (ale nie tylko) poeta<br />

Paweł Kuszczyński, rocznik 1939, nad<br />

którego twórczością pochylali się najwybitniejsi<br />

w rzemiośle krytyki. Pomniejsi<br />

chcieli się mierzyć?! Powalała<br />

ich jednak moc słowa i mistrzostwo<br />

nastroju. Dary (talent) dane poecie<br />

przez Boga. Reszty (warsztatu) podobno<br />

można się nauczyć. Jednak nie<br />

każdemu to dane!<br />

Obserwowałem starszego kolegę po<br />

piórze na festiwalach wielokrotnie<br />

(Poeci bez granic – Polanica Zdrój,<br />

Poezja słowiańska – Czechowic-Dziedzice).<br />

Sposób jego zachowania i prezentacji<br />

wiersza powiedzmy codzienny.<br />

Gdy przeistacza się w poetę, jest<br />

w tym coś z misterium, z praźródła,<br />

z homeryckiej poświaty. Powietrze<br />

gęstnieje, publiczność cichnie. Dotyka<br />

– przynajmniej mnie – chłodne,<br />

wytłumione echo rzeźbionego, dębowego<br />

konfesjonału. W dodatku Paweł<br />

Kuszczyński wyznaje pogląd, że<br />

poeta nie może być biernym wobec<br />

otaczającej go rzeczywistości:<br />

Nie można zmienić tego, / co przedtem<br />

było, / poddźwignąć przeszłość,<br />

/ by teraźniejszość zadowolić / uładzonym<br />

wspomnieniem / bytu minionego.<br />

/ Przyszłość najbardziej ze<br />

wszystkich / rzeczy zobaczyć chcemy.<br />

/ Godzić życie z podarowanym czasem<br />

/ człowieka zadaniem.<br />

Do takich odniesień potrzeba bagażu<br />

doświadczeń życiowych (wspomniałem<br />

już – rocznik 1939). A przecież<br />

było ich niemało w polskiej historii<br />

i to wszystko na oczach, niekiedy<br />

z udziałem. II wojna światowa, stalinowski<br />

terror po jej zakończeniu,<br />

polski październik 1956, wydarzenia<br />

marcowe 1968, „Solidarność” i stan<br />

wojenny, odzyskanie niepodległości<br />

z wielkim bezrobociem znaczonym<br />

samobójstwami. Ponoć cena<br />

transformacji. Ostatnio pandemia,<br />

a teraz wielomilionowa fala ukraińskich<br />

uchodźców i strach przed kolejną<br />

wojną. Ile człowiek w stanie jest<br />

udźwignąć na swoich barkach w czas<br />

ziemskiej wędrówki?<br />

W wierszach oprócz pytań znajdujemy<br />

wiele odpowiedzi:<br />

Umiar zaczyna się / od cichego otwarcia<br />

drzwi, / przynosi spokój bliźnim.<br />

Życie jest otwartą przestrzenią, /<br />

w której pragnie wygrywać / z losem.<br />

/ Zachowaj spokój w niepokoju, / nie<br />

spiesz się zbytnio.<br />

Rozmowa dusz najczystszą pozostaje.<br />

/ Słowo syci pamięć.<br />

Mało rozumiemy, jeszcze mniej przeczuwamy.<br />

Stąd ten ból w wierszu Poetom, którzy<br />

odeszli w sierpniu <strong>20</strong>04 roku (Łucja<br />

Danielewska, Tomasz Agatowski,<br />

Czesław Miłosz): Kos odfrunął, przestał<br />

śpiewać / tego lata. / Zerwany<br />

kwiat róży wypełnił / dłoń przychylną<br />

pięknu, / odsłoniły się kolce gałązki.<br />

/ Pozostają na zawsze gwiazdy / ze<br />

swym światłem / dla oczu tęskniących<br />

/ za dalą, tą ojczyzną pragnień.<br />

/ Wchodzimy z obawą w nurt rzeki,<br />

/ nigdy nie tej samej. / Z obawą, czy<br />

na brzegu / nie pozostawiliśmy najcenniejszej<br />

rzeczy. / Tylko miłościwa<br />

ziemia / przyjmuje ból i wołanie, /<br />

przechowa echo / niedokończonych<br />

pieśni. Słyszanych w zadumie tworzenia…<br />

Płomień wskrzesza umarłych.<br />

Wskrzesza pamięć o człowieku…<br />

Pamięć o przeszłości to patriotyzm,<br />

tożsamość. Tematy tak uwypuklane<br />

w wielu lirykach poety nie tylko<br />

w omawianym tomie. Przypomnę;<br />

jest ich czternaście. Tu namacalnymi<br />

przykładami są: Tryptyk katyński


i Córki generała, gdzie Paweł Kuszczyński<br />

w jakże obrazowej narracji<br />

mówi: Znaleźli się na wschodzie<br />

i północy / gdzie Bóg skasowany<br />

/ przez rewolucję, / do ludzi rzadziej<br />

/ przychodzi. // Zamknięci<br />

w oczekiwaniu, / okradzeni z jutra. /<br />

W świtaniu dnia / strzały w tył głowy,<br />

/ krzyk głębi serca. / Zdrętwiały<br />

w zdumieniu drzewa. / Nie dowiemy<br />

się jak umierają / Orły. Nawet te<br />

z tupolewa cięte brzozą. Brzozowy<br />

krzyż – Polakowi/Tułaczowi/Żołnierzowi.<br />

Katyń, Palmiry powinny być<br />

w świadomości narodowej zawsze<br />

obecne i przypominane, by z pamięci<br />

młodych nie wpadły w mroki<br />

zapomnienia. Janina Lewandowska,<br />

córka generała Józefa Dowbora-Muśnickiego,<br />

pilot lotnictwa Wojska<br />

Polskiego II RP. Pierwsza kobieta<br />

w Europie, która wykonała skok spadochronowy<br />

z wysokości 5 kilometrów.<br />

I jej siostra Agnieszka członkini<br />

Organizacji Wojskowej Wilki.<br />

Zamordowane w tych straszliwych<br />

miejscach. Janina, jedyna kobieta<br />

żołnierz, w Golgocie Wschodu.<br />

Agnieszka w Puszczy Kampinoskiej.<br />

Kolejnym – Henryk Dobrzański „Hubal”,<br />

major kawalerii Wojska Polskiego,<br />

sportowiec (jeździectwo),<br />

ostatni polski „zagończyk” jako<br />

dowódca Oddziału Wydzielonego<br />

Wojska Polskiego w czasie II wojny<br />

światowej. Paweł Kuszczyński opisuje<br />

jego wybory tak:<br />

Na przekór umykającym generałom,<br />

pułkownikom, / marszałkowi<br />

i urzędnikom, którzy zgubili obowiązek<br />

– / należało dać odpowiedź… /<br />

Bohatyr szczęściem znajduje Hubala<br />

/ (…) / Koń jakby z żelaza, ważył siły<br />

na zamiary, / galopujący spokojnie<br />

w kłusie, / nie wyrywał się, potrafił<br />

płynąć nad ziemią / jak wiatr na stepie:<br />

/ w bitwie stawał się spiżowym<br />

pomnikiem zwycięstwa. / Podobni<br />

do siebie: / bohaterski jeździec i rumak<br />

nieustraszony / z falującą białą<br />

grzywą, jakby górą flagi. / Byli<br />

z sobą mocno, że wspólne jestestwo<br />

/ staje się ich jedynym dopełnieniem.<br />

/ (…) niebo było polskie<br />

w dni odchodzące do nocy, / cierpliwy<br />

i chłonny słuch wyprzedzające. /<br />

Cnota honoru i upór zmagały się<br />

z czarnym losem. / (…) Świętokrzyski<br />

las tkany jesienią / złotem opadających<br />

liści z wyłaniającymi się<br />

/ czarnymi pniami dębów, klonów<br />

i grabów / stał się dla ułanów Majora<br />

domem, / rozmawiali z nim po<br />

polsku. / Niemieccy żołdacy nie mieli<br />

dostępu / do jego ukrytej tajemnicy,<br />

bali się, / nie umieli walczyć wśród<br />

poszycia i drzew. / Las skrywał Oddział<br />

jak wielka zielona kotara, /<br />

brzuch kłosów stawał się schronieniem,<br />

/ gałęzie wysokich drzew baldachimem.<br />

/ Dla ułanów deszcz był<br />

orzeźwiający, / śnieg nieuciążliwy,<br />

mróz nie był przykry. / Potomkowie<br />

rycerzy spod Cedyni i Grunwaldu /<br />

nie ulękli się ludobójstwa w przybranej<br />

/ masce zmyślonej cywilizacji.<br />

Ostatecznie „Hubal” ginie trafiony<br />

serią z karabinu maszynowego prosto<br />

w serce. Niemcy masakrują jego<br />

ciało i wystawiają na widok publiczny.<br />

Prawdopodobnie palą i zakopują<br />

w nieznanym do dziś miejscu.<br />

Bohater liryczny Pawła Kuszczyńskiego<br />

jest przeświadczony, mimo<br />

burz dziejowych, wiarą w trwałość<br />

ludzkiego istnienia, stąd trend chadzania<br />

własnymi ścieżkami słowa i<br />

prawowanie się ze światem o rzeczy<br />

najważniejsze. Bo Człowiek jest tylko<br />

trzciną, najwątlejszą<br />

w przyrodzie, ale trzciną<br />

myślącą – pisze<br />

Pascal. Friedrich Nietzsche<br />

w Wiedzy radosnej<br />

s.<strong>22</strong>0 zadaje pytanie:<br />

Co jest pieczęcią<br />

osiągniętej wolności?<br />

I daje odpowiedź:<br />

Przestać się wstydzić<br />

samego siebie. Stąd<br />

u Kuszczyńskiego te łopoczące<br />

gdzieś w przeszłych<br />

latach chorągwie<br />

z herbem rodowym,<br />

tropy patriotyczne, religijne<br />

(zaświadczone<br />

rozbudowanym poematem,<br />

historią biblijną<br />

O Józefie, synu<br />

Jakuba), pochwała<br />

surrealizmu (wiersz<br />

Druga strona). Mnie<br />

fascynuje pewność<br />

wypowiedzi literackich<br />

opartych na indywidualnej<br />

wizji świata,<br />

w zestawieniu z semantyką<br />

i zainteresowaniami<br />

poety z Wielkopolski (muzyka poważna,<br />

literatura, malarstwo, film),<br />

które splatają się w jedną całość.<br />

Stąd ogół rzeczy i spraw nabiera filozoficznej<br />

głębi. Stanu, który Platon<br />

nazwał kryształem, czystością myśli.<br />

Według mnie to wszystko wyrwane<br />

z dna duszy poety pokazuje obraz<br />

człowieka pełnego prawdy i wrażliwości.<br />

Sprzeciwiającego się wszystkiemu,<br />

co deformuje człowieczeństwo.<br />

Z próbą przekroczenia progu<br />

ku czemuś jeszcze nieznanemu/niepoznanemu.<br />

Wiele w tomie mamy liryków opatrzonych<br />

dedykacjami, co potwierdza<br />

wieczność pamięci, czasem z retrospekcyjnym<br />

przywołaniem i szeptem<br />

obecności nieobecnych. Dawno nieobecnych,<br />

a ukorzenionych w świadomości<br />

poety. Jest w tym uczuciu<br />

coś Kuszczyńskiego, jakaś czasoprzestrzenna<br />

nieprzystawalność, to dusze<br />

nieznające dali. I pozostańmy z tą tajemnicą…[JS]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

59


Adam Gwara<br />

INTERWIJUU...<br />

Nie pisze pan o miłości.<br />

Pisałem.<br />

Nie wylewa łez biało czerwonych.<br />

Wylałem.<br />

I co?<br />

I nic. Teraz uczę się anglezować.<br />

Po co?<br />

Żeby dotrzeć od słowa do słowa.<br />

A rymy?<br />

Tylko wtedy, gdy się rozpędzę.<br />

Pan się śpieszy?<br />

Przepraszam, ale już będę<br />

leciał.<br />

Och! Niby poeta,<br />

a taki zwrot kolokwialny.<br />

I w ogóle... Co to za chabeta?<br />

Pegaz, proszę pani.<br />

Końgenialny.<br />

60<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


* * *<br />

każdego dnia tracę<br />

tracę bardziej<br />

dzięki tym co pieprzą o morałach<br />

pomagają na swój sposób<br />

używając do tego perfidnych narzędzi<br />

kłamstw szeptów intryg złośliwości<br />

zasłanianiem się<br />

że pamięć gra z nimi w berka<br />

jeśli był żal<br />

już go nie ma<br />

nie czekam na gości<br />

sam otwieram podarki<br />

bardziej niż kiedyś<br />

nie lubię przeciągów<br />

wahania<br />

irytującego stania w drzwiach<br />

a nóż ktoś się zdecyduje<br />

tyle że mnie to nie bawi<br />

i nie wzrusza<br />

antydepresany odebrały mi łzy<br />

jednak to dzięki nim<br />

potrafię spokojnie wziąć oddech<br />

morały na nic się nie zdały<br />

Robert Knapik<br />

Foto: RC<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

61


POLSKI TEATR NA LITWIE<br />

Zespół Polskiego Teatru Studio. Fot. z archiwum Teatru<br />

Teatr na Pohulance. Fot. z archiwum Wilnoteki<br />

Spektakl Pop-ezja Polskiego Teatru. Fot. Joanna Bożerodska<br />

Polskie życie teatralne na Litwie ma długie i piękne tradycje.<br />

Na początku ubiegłego stulecia, jeszcze przed wybuchem<br />

I wojny światowej, staraniem polskiej społeczności Wilna<br />

powstał w litewskiej stolicy okazały gmach przeznaczony przez<br />

fundatora, polskiego ziemianina rodem z Druskiennik Hipolita<br />

Korwin-Milewskiego, na polski teatr. W okresie międzywojennym<br />

budynek ten, zwany popularnie Teatrem na Pohulance<br />

(taką nazwę nosiła wówczas jedna z głównych wileńskich arterii,<br />

przy której się mieści) stał się znaczącym ośrodkiem życia<br />

dramatycznego nie tylko na Wileńszczyźnie, która znajdowała<br />

się wówczas na obszarze Rzeczypospolitej, ale w skali całego<br />

kraju. W latach 1925–29 na Pohulance miał swą siedzibę renomowany<br />

teatr Reduta stworzony przez Juliusza Osterwę.<br />

Hitlerowska, a następnie radziecka okupacja Litwy przerwała<br />

na dwa dziesięciolecia działalność polskiego teatru w Wilnie.<br />

Niemniej, zdziesiątkowana i prześladowana polska społeczność<br />

Litwy szybko wykorzystała pierwsze powojenne odwilże i na<br />

początku dekady lat 60. powstały w Wilnie dwa polskie zespoły<br />

teatralne. Inicjatorką powstania pierwszego z nich w 1960<br />

roku była lekarka i działaczka społeczna Janina Strużanowska.<br />

Na początku grupa działała przy Klubie Pracowników Łączności<br />

pod nazwą Polski Zespół Dramatyczny, a w 1987 roku przyjął<br />

nazwę Polskie Studio Teatralne, którą posługuje się do dzisiaj.<br />

Po śmierci założycielki w 1986 roku kierownictwo teatru przejęła<br />

prowadząca go nadal z powodzeniem polonistka i reżyserka<br />

Lilija Kiejzik. W ostatnich dziesięcioleciach wraz z synem Edwardem,<br />

aktorem i energicznym działaczem kultury, rozwinęła<br />

imponującą działalność nie tylko teatralną, lecz także impresaryjną.<br />

Dzięki niespożytej energii i niepospolitym zdolnościom<br />

menedżerskim duet Kiejzików zdołał częściowo przywrócić teatrowi<br />

polskiemu historyczną scenę na Pohulance, zajmowaną<br />

wciąż w niepodległej Litwie przez zespoły rosyjskie. Od kilkunastu<br />

lat odbywają się tam regularnie nie tylko własne produkcje<br />

artystyczne teatru Studio, lecz także doroczne festiwale i przeglądy<br />

teatrów polonijnych, przybywających do litewskiej stolicy<br />

zarówno z Europy, jak i z dalekich kontynentów. Teatr Studio<br />

specjalizuje się oprócz polskiej klasyki we własnych produkcjach<br />

muzycznych. Ma do dyspozycji zdolnych młodych artystów,<br />

wśród których wyróżniają się piosenkarka i kompozytorka<br />

62<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Jolanta Gryniewicz-Tankielun i obdarzony potężnym basowym<br />

głosem muzyk Czesław Sokołowski.<br />

Zaledwie o trzy lata młodszy od teatru Studio jest Polski Teatr<br />

w Wilnie, założony przez aktorkę i reżyserkę Irenę Rymowicz.<br />

Od początku działania w 1963 roku zespół ten został przygarnięty<br />

przez Pałac Kultury Kolejarzy, gdzie występował przez pierwsze<br />

dekady. Podobnie jak teatr Studio, w pierwszym okresie<br />

działalności specjalizował się w polskiej klasyce. W 1992 roku<br />

w odrodzonej Litwie kierownictwo teatru przejęła zarządzająca<br />

nim do dzisiaj Irena Litwinowicz, która utrzymała tradycyjny repertuar.<br />

Niemniej, w ostatnich latach, wraz z dojściem do głosu<br />

utalentowanej młodzieży, w repertuarze teatru obok przedstawień<br />

„klasycznych” znalazły się oryginalne, nowoczesne spektakle,<br />

wystawiane przez obdarzoną nietuzinkową wyobraźnią<br />

młodą reżyserkę Bożenę Sosnowską. Młode pokolenie zaczęło<br />

posługiwać się nowoczesnymi środkami dramatycznymi, wprowadziło<br />

do przedstawień pantomimę, elementy happeningu<br />

i multimedia. W spektaklach pojawiła się też tematyka współczesna,<br />

charakterystyczna dla dawnej i dzisiejszej Litwy wielojęzyczność,<br />

a kanwą przedstawień stała się twórczość młodych<br />

polskich literatów z Wileńszczyzny. W ostatnich latach niemal<br />

co roku młodzieżówka Polskiego Teatru tworzyła nowy spektakl<br />

i z powodzeniem prezentowała te oryginalne produkcje sceniczne<br />

nie tylko na Litwie, lecz także na festiwalach teatralnych<br />

w Polsce.<br />

Spośród licznych, udanych i ciekawych przedstawień stworzonych<br />

przez obydwa polskie zespoły polecam szczególnie produkcje<br />

muzyczne Polskiego Teatru Studio Na wileńskiej ulicy<br />

i Próba kabaretu. Raz jeszcze Osiecka oraz awangardowe spektakle<br />

Polskiego Teatru w Wilnie Ogłaszam Wilno najgorętszym<br />

punktem planety, MUSZĘ? MOGĘ! i Pop-ezja. Wszechstronnie<br />

uzdolnieni i obdarzeni wyobraźnią młodzi polscy artyści z Litwy<br />

pokazują się publiczności z dobrej strony i zapewniają publiczności<br />

sztukę dramatyczną wysokiej klasy. Szkoda, że teatr na<br />

Pohulance wciąż pozostaje Rosyjskim Teatrem Dramatycznym,<br />

zamiast na równych prawach służyć wszystkim mniejszościom<br />

narodowym i w zrównoważonych proporcjach gościć spektakle<br />

obcojęzyczne. [PK]


Wywiad<br />

z Bożeną Sosnowską –<br />

aktorką i reżyserką<br />

Polskiego Teatru w Wilnie<br />

Autor zdjęć: Justyna Moisejenko<br />

Jak zaczęła się Twoja przygoda z reżyserowaniem przedstawień<br />

awangardowych?<br />

Moja droga z reżyserowaniem zaczęła się w <strong>20</strong>18 roku, gdy<br />

razem z grupą aktorów Polskiego Teatru w Wilnie zrealizowaliśmy<br />

spektakl poetycki Ogłaszam miasto Wilno najgorętszym<br />

punktem planety, oparty na wierszach polskich<br />

poetów związanych z Wilnem. Byli wśród nich klasycy, jak<br />

Adam Mickiewicz, i młodzi współcześni autorzy, m.in. nasz<br />

kolega, aktor i filmowiec Romuald Ławrynowicz. Czułam<br />

i widziałam, że brakuje współczesnych polskich spektakli<br />

na Wileńszczyźnie, takich które mówią o aktualnych problemach<br />

ludzi XXI wieku. Chciałam, żeby widz w czasie<br />

przedstawienia przeżył silne emocje, bo przecież to emocje<br />

w teatrze są najważniejsze.<br />

Które z Twoich produkcji artystycznych uważasz za najważniejsze<br />

i dlaczego?<br />

Uważam, że ostatnia sztuka MUSZĘ? MOGĘ! jest najlepszym<br />

produktem, który zrealizowałam wraz z aktorami<br />

Polskiego Teatrum w Wilnie: Gabrielą Błażewicz, Katarzyną<br />

Kuczyńską, Marią Żukowską i Aletą Kostecką. Jest to spektakl,<br />

który porusza temat bycia kobietą, pokazuje, z jakimi<br />

problemami zmaga się kobieta w codziennym życiu. Scenariusz<br />

opiera się na autorefleksjach aktorek, które opowiadają<br />

widzom swoje historie. Potrzeba wielkiej odwagi,<br />

żeby stanąć przed widzem i pokazać najciemniejszy zakątek<br />

swej duszy. Za to jestem im ogromnie wdzięczna. Prawda<br />

wyrazu sprawia, że spektakl przemawia do widza i jest<br />

w pełni autentyczny.<br />

Czy widzisz szansę wyjścia polskiego teatru na Litwie poza<br />

polskojęzyczny krąg odbiorców?<br />

Wyjście do litewskiego widza wydaje się możliwe, ale jest<br />

to długi proces, na który potrzeba czasu i środków finansowych.<br />

Idziemy w tym kierunku, gramy spektakle<br />

z litewskimi napisami. Pierwszy spektakl zagraliśmy<br />

w czterech językach: polskim, litewskim, rosyjskim<br />

i żydowskim.<br />

W Płonących płotach zagrały artystki różnych narodowości.<br />

Czy zamierzasz kontynuować tę międzynarodową<br />

współpracę i tworzyć spektakle wielojęzyczne<br />

dla ogólnolitewskiej publiczności?<br />

Performance Płonące płoty był niesamowitym wydarzeniem<br />

na Wileńszczyźnie. Grałyśmy razem<br />

z Włoszką Alessandrą Calli, z którą zapoznałyśmy<br />

się podczas projektu BAIT. To jest właśnie droga do<br />

litewskiego widza. W przedstawieniu grałam po litewsku,<br />

w sześcianie – i to właśnie przyciągnęło<br />

widza litewskiego. Oczywiście, do popularności<br />

spektaklu przyczynił się oryginalny i nietuzinkowy<br />

pomysł sześcianu z otworami, który stał naprzeciw<br />

pałacu Ambasady Polskiej w samym środku wileńskiej<br />

starówki. Mieszkańcy miasta mogli podglądać<br />

zwykłe domowe życie czterech kobiet.<br />

Czy myślisz, że w obecnych warunkach teatr na<br />

Pohulance może z rosyjskiego przekształcić się<br />

w międzynarodowy, tak żeby polskie zespoły mogły<br />

z niego korzystać na równych prawach z innymi<br />

mniejszościami narodowymi?<br />

Sądzę, że jest to możliwe. Ale jest z tym związane<br />

pewno ryzyko. Chodzi o to, żeby nie przekształcić teatru<br />

w zwykły dom kultury. Przekształcenie obecnie<br />

działającego teatru w inną instytucję to długi proces.<br />

[PK]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

63


Foto: Sylwia Skarbecka<br />

Warsaw Artists<br />

S z t u k a p r z e d e w s z y s t k i m !<br />

Rozmawia: Anna Maruszeczko<br />

Art house to określenie własne czy<br />

zapożyczone?<br />

Przemek Miłosz: Częściowo zapożyczone,<br />

ale dobrze oddające charakter<br />

tego miejsca, które mieści różne działania<br />

artystyczne i paraartystyczne.<br />

Pisane łącznie oznacza typ filmów<br />

obejmujący produkcje niszowe i niezależne.<br />

Oddzielnie – dom sztuki.<br />

U Was jest i niezależnie, czasem niszowo,<br />

i jak w domu. Łączycie dziedziny<br />

zwyczajowo nie do połączenia.<br />

P.M.: Zwyczajowo nie. Ale rzeczywistość<br />

pokazuje, że można spiąć sztukę<br />

fryzjerstwa, którą się zajmuje Antoni,<br />

ze sztukami plastycznymi, których<br />

kuratorem jestem ja. W przyszłości<br />

wprowadzimy jeszcze działania performatywne.<br />

Czy to jest sztywny podział na role?<br />

Antoni Tkaczyk: U nas wszystko się<br />

przenika.<br />

64<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

P.M.: Razem prowadzimy galerię.<br />

Obaj interesujemy się sztuką. Cenię<br />

kunszt Antka, jego wyczucie formy.<br />

W jakim sensie fryzjerstwo jest sztuką?<br />

A.T.: W sztuce fryzjerskiej mamy do<br />

czynienia z różnorodnością formy<br />

i tworzywa, a także z dowolnością<br />

interpretacji, tak samo jak w rzeźbie<br />

czy w malarstwie. Oczywiście nie<br />

w każdym przypadku fryzjerstwo jest<br />

sztuką.<br />

Jak powstał koncept „Warsaw Artists”?<br />

Czy to przestronne pomieszczenie<br />

w żoliborskim apartamentowcu<br />

z przeznaczeniem na lokal użytkowy<br />

tak podziałało na wyobraźnię?<br />

A.T.: Koncept się urodził na długo<br />

przed otwarciem tej przestrzeni. To<br />

się wzięło z naszych marzeń. W pewnym<br />

momencie doszliśmy do wniosku,<br />

że mamy już i wiedzę, i tak zwane<br />

skille, i doświadczenie w tym, co robimy,<br />

i że warto zacząć pokazywać się<br />

ludziom.<br />

P.M.: Marzenie urzeczywistniało się<br />

dwa, trzy lata. Sporo czasu zajęło nam<br />

szukanie miejsca. Nie interesowało<br />

nas anonimowe centrum. Chcieliśmy,<br />

żeby to było jakieś przyjazne zacisze.<br />

Chodząc do swojej pracowni, też<br />

przy Rydygiera, w Instytucie Chemii<br />

Przemysłowej, zobaczyłem miejsce,<br />

w którym się teraz znajdujemy. Przyprowadziłem<br />

tu Antka i powiedziałem:<br />

„To musi być tutaj”.<br />

A.T. Początkowo bardzo mi się tu nie<br />

podobało. Lubię nowoczesność, ale<br />

to wnętrze wydawało mi się zbyt industrialne.<br />

Co zdecydowało?<br />

P.M.: Zorganizowaliśmy na próbę<br />

wystawę mojego malarstwa. Jeszcze<br />

w absolutnej surowiźnie.<br />

Rozumiem, że była udana.<br />

P.M.: Tak. W ciągu miesiąca zrobiliśmy<br />

remont. I wystartowaliśmy z kolejną<br />

wystawą.


Do galerii „Warsaw Artists” trzeba się<br />

wybrać, nie wchodzi się tu z ulicy.<br />

Foto: Małgorzata Lachowiecka<br />

A.T.: Tak, zależało nam na takim miejscu,<br />

przy którym trzeba się trochę wysilić,<br />

żeby je znaleźć. Chociaż sporo osób<br />

zagląda do nas też przez przypadek.<br />

Jacy ludzie przychodzą do Was oglądać<br />

sztukę?<br />

A.T.: Przeróżni. Oczywiście tacy, którzy<br />

się nią interesują. Przychodzi na przykład<br />

dziewczynka z pieskiem, którego<br />

oprowadza po galerii. Ma siedem, osiem<br />

lat. Jest na każdej wystawie. Taką mamy<br />

tu koneserkę sztuki. Kobieta z dzieckiem<br />

w wózku to częsty obrazek. Przychodzą<br />

wychowawczynie ze swoimi podopiecznymi<br />

z pobliskiego przedszkola. Po sztukę<br />

przyjeżdżają też ludzie, którzy szukają<br />

oryginalnego prezentu.<br />

Nie odgradzacie się od sąsiadów,<br />

wręcz przeciwnie. Z czasem może staniecie<br />

się nawet lokalnym centrum<br />

animacji kultury.<br />

P.M.: Mamy takie plany. I to się dzieje<br />

zupełnie spontanicznie. Nasz art house<br />

przyciąga ludzi z okolicy. Wystawa<br />

Kostyi Volkova, który uprawia sztukę<br />

świadomego kiczu, wyrafinowanej<br />

parodii, pełną odniesień do pop-artu<br />

i do kreskówek, krzykliwie kolorową,<br />

podziałała niczym magnes także na<br />

przedszkolaków, z którymi sąsiadujemy<br />

niemal przez ścianę. (śmiech)<br />

Zamierzamy nawiązać współpracę<br />

z lokalnymi organizacjami. Chcemy<br />

urządzać rozmaite eventy kulturalne<br />

dla Żoliborza. Jesteśmy w trakcie tworzenia<br />

koncepcji wydarzeń kulturalnych<br />

innych niż wystawy. Będą to warsztaty<br />

plastyczne, muzyczne, czytanie na głos.<br />

Jak te dwa światy ze sobą istnieją na<br />

jednej przestrzeni?<br />

P.M.: Z zewnątrz w ogóle nie widać<br />

miejsca Antoniego. Choć to zupełnie<br />

nietypowe, teraz mu bardzo odpowiada.<br />

Daje intymność w pracy. Jest tylko<br />

on i klientka/klient. Z zewnątrz widać<br />

obrazy na ścianach. Te dwie przestrzenie<br />

nie mają sztywnej granicy. Jestem<br />

po architekturze wnętrz. Postarałem<br />

się, żeby to istniało w symbiozie.<br />

&<br />

Przemek Miłosz<br />

Antoni Tkaczyk<br />

„W arsaw Artists”<br />

to art house<br />

na warszawskim Żoliborzu,<br />

stworzony przez<br />

Antoniego Tkaczyka,<br />

stylistę fryzur<br />

i Przemka Miłosza,<br />

absolwenta ASP<br />

w Warszawie.<br />

To miejsce,<br />

gdzie sztuki plastyczne<br />

istnieją w symbiozie<br />

ze sztuką fryzjerstwa<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

65


Kostya Volkov<br />

Zależy<br />

nam<br />

n a<br />

tym,<br />

żeby<br />

prezentować<br />

twórczość<br />

mniej<br />

znaną<br />

że podejmują trudne tematy społeczne,<br />

a jednocześnie są piękne.<br />

P.M.: Polę interesuje feminizm, brak<br />

podmiotowości kobiet w kulturze,<br />

równouprawnienie. Te tematy przekształca<br />

w symbole, tworząc kompozycje<br />

wizualne. A uroda tych prac bierze<br />

się pewnie z jej licznych podróży,<br />

inspiracji orientalnymi kulturami i tropikalną<br />

przyrodą.<br />

U niej też każdy obraz ma swoją historię<br />

opisaną przez artystkę i wyeksponowaną<br />

razem z obrazem. To jest integralne.<br />

Czy można powiedzieć, że Wasz salon<br />

fryzjerski, dzięki obecności sztuki, jest<br />

ekskluzywny?<br />

A.T.: To miejsce nie jest ekskluzywne.<br />

Nie ma tu przedmiotów z drogiej skóry<br />

połączonej ze złotem. Powiedziałbym<br />

o nim raczej, że jest wyjątkowe.<br />

I na pewno nie ma tu napięcia, tak charakterystycznego<br />

dla galerii, do których<br />

człowiek wchodzi i sztywnieje. Nasze<br />

miejsce nie onieśmiela. Zależało mi,<br />

żeby tę swoją część stworzyć przyjazną,<br />

trochę domową.<br />

Tworząc taką atmosferę, oswajacie<br />

sztukę nowoczesną, która dla wielu<br />

i tak jest trudna.<br />

A.T.: To miejsce w założeniu miało być<br />

integrujące, na różnych poziomach.<br />

Zdecydowaliśmy też, że nie będziemy<br />

tworzyć korporacji fryzjerskiej, tylko<br />

będę pracował sam.<br />

66<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Czy artystów, których prace prezentujecie,<br />

dobieracie według jakiegoś<br />

klucza?<br />

A.T.: Wystawiamy artystów niezależnie<br />

od liczby ich wystaw czy wieku.<br />

Zależy nam na różnorodności, ale też<br />

na tym, żeby prezentować twórczość<br />

mniej znaną. Jesteśmy przekonani,<br />

że świat nie słyszał o wielu ciekawych<br />

postaciach. Artyści, z którymi współpracujemy,<br />

uprawiają malarstwo,<br />

a jednocześnie zajmują się grafiką<br />

komputerową, projektowaniem okładek,<br />

tworzą ilustracje. Łączą różne<br />

aktywności artystyczne. To wybór, ale<br />

też wymóg czasów.<br />

P.M.: O Kostyi Volkovie już mówiłem.<br />

Wystawialiśmy też obrazy Franka Wolskiego,<br />

Poli Harrington i Jaśka Balcerzaka.<br />

Moją uwagę swego czasu przykuły<br />

prace Poli Harrington. Może dlatego,<br />

Inny wystawiany w „Warsaw Artists”<br />

artysta Franek Wolski twierdzi coś<br />

biegunowo innego. Malarstwu przypisuje<br />

funkcję emocjonalną i duchową.<br />

Nie jest ono dla niego „ilustracją<br />

myśli, a ekspresją zupełnie innego<br />

porządku wrażliwości i doznawania”.<br />

P.M.: To prawda. To zupełnie inne podejście<br />

do tworzenia. Każdy jest inny.<br />

Jasiek Balcerzak, którego malarstwo<br />

akurat wystawiamy, zafascynowany<br />

jest lasem. Dziecięca fascynacja przerodziła<br />

się u niego w studiowanie formy<br />

i koloru drzewa. Na płótnie łączy<br />

energię i dynamikę drzew z ich spokojem.<br />

Jego celem jest znalezienie harmonii<br />

między tymi przeciwstawnymi<br />

stanami.<br />

Twoja sztuka także jest społecznie<br />

zaangażowana.<br />

P.M.: W moich pracach nie ma symboli<br />

ludzkich, ale mimo to są blisko związane<br />

z człowiekiem.


Pola Harrington<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

67


Jasiek Balcerzak<br />

Franek Wolski<br />

68<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


A Twoje tworzywo artystyczne?<br />

Pola Harrington<br />

P.M.: To tworzywo jest wiecznie żywe.<br />

(śmiech) To jest węgiel. Sprowokował<br />

mnie do tego zimowy smog. Nadużywanie<br />

węgla jako surowca energetycznego.<br />

W swoich pracach używam węgla drzewnego<br />

jako symbolu. On jest też lżejszy,<br />

łatwiej nim operować. Musiałem opracować<br />

technikę umieszczania go na płótnie.<br />

Lubisz czerń?<br />

P.M.: Używam tylko tego koloru. Uwielbiam<br />

czerń jako kolor niekolor. W przypadku<br />

obrazów, które tu widzisz, na płótno<br />

przelałem swoje przerażenie. Robię to<br />

od <strong>20</strong>18 roku. Do tej pory powstało dziesięć<br />

ogromnych obrazów, z których jeden,<br />

pierwszy z tej serii, jest tajny, zamknięty<br />

u mnie w mieszkaniu.<br />

Dlaczego go zamknąłeś?<br />

P.M.: Trochę trwało zanim znalazłem, wypracowałem<br />

swoją drogę w malarstwie.<br />

Mam na myśli swego rodzaju styl. I ja ten<br />

styl znalazłem właśnie przy pierwszym obrazie,<br />

tym zamkniętym.<br />

Te obrazy mają być duże, bo rozmiar ma<br />

także przerażać?<br />

P.M.: Tak. Wręcz pochłaniać odbiorcę. Po<br />

wystawie sam się ich przeraziłem. Schowałem<br />

je do pracowni i nie wchodziłem tam<br />

przez pół roku. Tak więc ten węgiel nie tylko<br />

dobrze się komponuje, nie chodzi tylko<br />

o wywołanie wrażenia estetycznego. Te<br />

prace mają moc.<br />

Jak „Warsaw Artists” promuje swoich<br />

artystów?<br />

P.M.:Nie zajmujemy się profesjonalną promocją,<br />

ponieważ żeby to robić, i w Polsce,<br />

i za granicą, potrzebowalibyśmy większych<br />

finansów. A my jesteśmy na początku drogi.<br />

Mamy swoją stronę internetową, media<br />

społecznościowe. W przyszłości chcielibyśmy<br />

się tym zająć na poważnie.<br />

Konieczność autopromocji jest zmorą<br />

wielu artystów.<br />

A.T.: Niektórzy próbują sami się promować<br />

na przykład w mediach społecznościowych,<br />

jednak to bardzo dekoncentruje<br />

i frustruje. Większość twórców, których<br />

znamy, wolałaby zajmować się twórczością,<br />

a nie promocją.<br />

P.M.: Z tego też się bierze sztuka inspirowana<br />

Internetem, której mamy przesyt.<br />

Artyści nie czerpią z rzeczywistości, tylko<br />

z rzeczywistości wirtualnej.<br />

Jak prezentowani przez Was Twórcy<br />

oceniają „Warsaw Artists”?<br />

A.T.: Są wdzięczni. Galerie, które znają,<br />

są nastawione na dochody. My jesteśmy<br />

na pograniczu. Z czegoś trzeba<br />

utrzymać to miejsce, ale nie robimy<br />

tego wyłącznie dla zysku.<br />

Czy Wasze miejsce jest dochodowe?<br />

Obrazy się sprzedają? I co się lepiej<br />

sprzedaje, co jest bardziej dochodowe<br />

– sztuka czy usługi?<br />

P.M.: Najbardziej dochodowa na tym<br />

etapie jest działka Antka. Z galerią jest tak<br />

jak powiedzieliśmy wcześniej, czyli potrzebna<br />

jest reklama, reklama i reklama.<br />

Wciąż inwestujemy. Na razie wychodzimy<br />

na zero. Ale obserwujemy wyraźną<br />

tendencję wzrostową. I co ważne, nie<br />

mamy żadnych finansowych zobowiązań.<br />

Ja na co dzień jestem grafikiem komputerowym.<br />

W ten sposób zarabiam.<br />

Całe życie zajmowałem się grafiką.<br />

W wieku czterdziestu lat postanowiłem<br />

zacząć studia na Akademii Sztuk<br />

Pięknych w Warszawie. Niedawno je<br />

ukończyłem. Brakowało mi mistrza,<br />

nauczyciela, bo już wcześniej malowałem.<br />

Jestem absolwentem Wydziału<br />

Architektury Wnętrz. Malarstwo<br />

doskonaliłem w pracowni profesora<br />

Andrzeja Zwierzchowskiego,<br />

a rzeźbę – w pracowni profesora Antoniego<br />

Grabowskiego.<br />

Byłem jedną z nielicznych dorosłych<br />

osób na roku. Zakochałem się w tym<br />

wydziale. To mi otworzyło głowę na<br />

świat, chociaż wydawało mi się, że<br />

mam ją wystarczająco otwartą. Antek<br />

bardzo mnie motywował.<br />

A.T.: Wspieramy się mentalnie w trudnych<br />

momentach. Jedno jest pewne:<br />

nie warto kończyć na marzeniach,<br />

a zwyczajnie je realizować. [AM]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

69


foto: 70 RC<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Foto: RC


LET’S DANCE<br />

Wszystkie nasze dziewczyny chciały pójść w tango my nie trzymaliśmy dobrego rytmu<br />

Podpierając ściany szukaliśmy ucieczki od różnych rąk że chodź no<br />

Wtedy nie było takich wymówek że nie wypada że ludzie<br />

A że zwierzęta nawet nie pomyśleliśmy nie miały głosu<br />

Wyciągnęły nas na parkiet i powiedziały prowadźcie nasze kości<br />

W objęciach jakoś to szło udawaliśmy leonarda dicaprio z pierwszej części titanica<br />

To był znak że idziemy w tę samą stronę po trupach kolegów<br />

I kiedy robiliśmy się odważniejsi pluliśmy na wszystko one prosiły zostawcie niech noc będzie dłuższa<br />

Jesteśmy wdzięczni tym dziewczynom mogliśmy odprowadzić je do domu<br />

KŁAMSTWO LITERACKIE<br />

Bartosz Dłubała<br />

krzyk jest lekarstwem na niemoc<br />

przemoc mediów drze się na strzępy słów<br />

litery są rozczłonkowane ułóż z nich sensowny<br />

wiesz tym bardziej że się już kończy chyba<br />

spróbuj z a zrobić aaa<br />

stan wywyższonej twórczości obraz i dźwięk<br />

kaleczonych kobiet i dzieci<br />

milczą wniebogłosy idą<br />

do ciebie zgłoski do ciebie się u<br />

trzymują nad poziomem morza jest głębokie<br />

myślenie formą<br />

jeden atleta potrafi podnieść dwóch<br />

dwóch atletów próbuje ponieść pięciu sześciu<br />

to się roznosi po ludziach po domach jak obchody<br />

święta istnieją po to by święcić<br />

sukcesywne wystrzały huki przedsięwzięć<br />

tytuły wcięcie<br />

nie używaj określeń sprawdzających się<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

71


Książka<br />

ma łączyć.<br />

Opowieść<br />

o Wołyniu<br />

Kasia Krawiecka Janka.Historia,której nie znacie<br />

Dzisiaj niewiele osób bada historię<br />

swojej rodziny, szuka własnych korzeni,<br />

a często bywa tak, że nawet mimo<br />

chęci nie znajduje dróg, które doprowadziłyby<br />

do wiedzy o przodkach.<br />

Skąd pomysł na powieść Janka?<br />

Janka to z jednej strony przypadek,<br />

a z drugiej – potrzeba serca (i poniekąd<br />

ratowanie honoru). Nie planowałam<br />

wydania książki. Ba! Nie miałam<br />

pojęcia, że napiszę powieść. W Anglii<br />

mieszkam od <strong>20</strong>06 roku. Kiedy mój<br />

syn miał kilka lat, zapytał mnie, co<br />

to znaczy, że jestem Polką. Zbyłam<br />

go wtedy, jednak powoli zaczęło do<br />

mnie docierać, że bardzo zaniedbałam<br />

temat polskości. Miałam ogromne<br />

kompleksy związane z byciem Polką,<br />

chociażby dlatego, że wyjechałam<br />

z kraju, w którym żyje moja rodzina.<br />

Przez wiele lat czułam się jak tchórz.<br />

Miałam świadomość, że moi najbliżsi<br />

w ojczyźnie walczą każdego dnia<br />

o przetrwanie, a ja żyję tu spokojnie…<br />

Mimo wszystko postanowiłam odpowiedzieć<br />

na pytanie syna najlepiej, jak<br />

umiem. Matka mojej mamy – Janka<br />

Leszczyńska – przeżyła rzeź wołyńską.<br />

Pisała wiersze, które czytała nam, kiedy<br />

byliśmy dziećmi. Strasznie mnie to<br />

wtedy nudziło. Po latach jednak postanowiłam,<br />

że gdy odwiedzę babcię, poproszę<br />

ją o wszystkie jej dzieła, abym<br />

mogła je spisać. Tak, aby mój syn – gdy<br />

już będzie gotowy – mógł dowiedzieć<br />

się czegoś na temat swoich korzeni.<br />

72<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Po latach zrozumiałam, że ta powieść<br />

powstała, aby inspirować innych do<br />

odkrywania swojego pochodzenia.<br />

Mam poczucie, że za kilka lat będziemy<br />

uczyli się historii z przekłamanych<br />

podręczników.<br />

W swojej powieści poruszasz bardzo<br />

ważny, ale jednocześnie dość kontrowersyjny<br />

temat tzw. rzezi wołyńskiej.<br />

Czy kiedy tworzyłaś tę książkę,<br />

zastanawiałaś się, w jaki sposób zostanie<br />

ona odebrana?<br />

Najbardziej bałam się reakcji rodziny.<br />

U nas w domu wcale nie mówiło się<br />

o wojnie. Co prawda orientowałam<br />

się, że babcia pochodzi z dawnej Polski,<br />

ale zupełnie nie wiedziałam ani<br />

co ten termin oznacza, ani gdzie tak<br />

naprawdę był Wołyń. Opisałam historię<br />

emigrantów, która niespodziewanie<br />

okazała się idealnie pasującym<br />

puzzlem układanki dużo większej niż<br />

to sobie początkowo wyobrażałam.<br />

Obawiałam się tego, że nikt nie zrozumie<br />

naszej historii. Że jest ona<br />

zbyt hermetyczna. Stało się wręcz<br />

przeciwnie – z opowieścią o mojej<br />

rodzinie utożsamia się wiele osób,<br />

zwłaszcza tych, które mają straszliwe<br />

rany w sercach. W zadziwiający<br />

sposób książka przerodziła się w<br />

środek pomagający w pożegnaniu<br />

traum wojennych. To było dla mnie<br />

niewyobrażalne uczucie i nieoczekiwana<br />

misja.<br />

Mówimy o ludzkich tragediach,<br />

o krwawej historii, jednak nie sposób<br />

też nie zwrócić uwagi na warstwę lingwistyczną<br />

powieści. Janka to nie tylko<br />

niesamowicie ważne wydarzenia<br />

i autentyzm przeżyć, ale również język.<br />

Pamiętniki babci napisane są językiem,<br />

którego używała, kiedy była<br />

dzieckiem. Uważam, że jest to ogromna<br />

wartość mojej książki. Wielu czytelników<br />

wyznało mi, że najbardziej<br />

wzruszały ich właśnie te wiersze. Babcia<br />

ma dar mówienia o niepojmowalnym<br />

bólu w bardzo ludzki, prostolinijny<br />

sposób.<br />

Wciąż mam w głowie i przed oczami<br />

Wołyń – film Wojciecha Smarzowskiego,<br />

który powstał na kanwie<br />

opowiadań Stanisława Srokowskiego<br />

oraz wspomnień świadków rzezi<br />

wołyńskiej. Zrobił na mnie piorunujące<br />

wrażenie. Jeszcze długo po wyjściu<br />

z kina nie mogłam się otrząsnąć<br />

z tego, co zobaczyłam na ekranie. Pamiętam,<br />

że moja siostra i ja szłyśmy<br />

ciemnymi ulicami naszego miasta<br />

w absolutnym milczeniu. Czy Twoja<br />

babcia oglądała ten film? Jak się do<br />

niego odniosła? Czy zamierzasz zekranizować<br />

swoją powieść?<br />

Zaskoczyłaś mnie tym pytaniem… Mój<br />

kuzyn, Jacek, powiedział, że książka<br />

dokładnie pokrywa się z filmem. Nie<br />

oglądałam Wołynia, bo nie wytrzymałabym<br />

patrzenia na to nieludzkie<br />

cierpienie. Z tego też powodu moja


Monika Holke, wydawca Janki,<br />

o książce:<br />

Dla mnie oraz Wydawnictwa najważniejszy<br />

jest człowiek i jego osobista<br />

droga. Książka Janka. Historia,<br />

której nie znacie jest wartością.<br />

Uczy zrozumienia, szacunku do innych<br />

kultur, pokazuje tradycje, to<br />

wszystko, czego zaczyna brakować<br />

w otaczającym nas świecie. Chcemy,<br />

aby trafiła do rodzin, do młodego<br />

pokolenia, naszych dzieci, aby ludzie<br />

poznali prawdę – i tę bolesną,<br />

i tę piękną. Prawdę, której nie uczą<br />

w szkołach. Kolejne pokolenie dorasta,<br />

a historia zanika. Tradycje opisane<br />

w tej książce przestają być kultywowane.<br />

Świat pędzi, a my za nim.<br />

Czytając powieść, zmuszeni jesteśmy<br />

do refleksji nad życiem, zatrzymania<br />

się i odpowiedzi na pytanie:<br />

co jest dla nas ważne?<br />

książka nie ma kilkuset stron. To byłoby<br />

zbyt trudne, zbyt traumatyczne<br />

i dla mnie, jako autora, i dla czytelnika<br />

– pisać tak wiele o niewyobrażalnym<br />

bólu. Babcia i ja planowałyśmy<br />

obejrzeć ten film, jednak ostatecznie<br />

nie zrobiłyśmy tego, nie mogłyśmy się<br />

przełamać. Książka, którą napisałam,<br />

ma łączyć pokolenia. W naszej ojczyźnie<br />

już tak bardzo i wielokrotnie podzielono<br />

Polaków… Uważam, że już<br />

najwyższy czas, aby zamiast stawiać<br />

pomniki, nauczyć ludzi, jak budować<br />

prawdziwe relacje z drugim człowiekiem.<br />

Wspomniałaś o Stanisławie<br />

Srokowskim… To właśnie on zachęcił<br />

mnie do wydania naszej historii i jestem<br />

mu za to bardzo wdzięczna. Jeśli<br />

ktoś odważyłby się zekranizować<br />

moją powieść, chciałabym, aby film<br />

był ostrzeżeniem, a nie pretekstem<br />

do budowania murów czy rozłamów.<br />

Marzę, by Janka stała się punktem<br />

wyjścia, inspiracją dialogu między pokoleniami.<br />

Dzięki mostowi między generacjami<br />

lepiej zrozumiemy siebie,<br />

a to pozwoli nam budować przyszłość<br />

– nie na lękach, ale na otwartości<br />

i chęci wzajemnego uczenia się.<br />

W pewnym sensie historia Twojej rodziny<br />

pokazuje, że podróże, a raczej –<br />

zmianę miejsca zamieszkania – masz<br />

wpisaną w geny. Oczywiście, trudno<br />

jest porównywać pokolenia i lata<br />

wojny do obecnych czasów. Nie sposób<br />

jednak nie zauważyć, że mieszkałaś<br />

w różnych miejscach. Obecnie<br />

jest to Wielka Brytania. Skąd pomysł<br />

na przenosiny do Zjednoczonego<br />

Królestwa?<br />

Przyjechałam tu na trzy miesiące,<br />

żeby podszkolić język… i zostałam,<br />

bo odkryłam tu wolność. Mogłam<br />

być sobą. Nikt się nie śmiał z mojego<br />

wyglądu. Poznawałam o wiele bardziej<br />

życzliwych ludzi. Dostałam pracę<br />

i stawałam się niezależna finansowo.<br />

Dziś wiem, że nie miałabym potrzeby<br />

szukania swoich korzeni, gdybym nie<br />

została od nich odcięta. Bardzo mi<br />

się to przydało. Obecnie, na podstawie<br />

moich odkryć, uzdrawiam swój<br />

ród ustawieniami hellingerowskimi.<br />

Chciałabym przeprowadzić się z Anglii<br />

do Walii lub Szkocji, jednak jestem realistką.<br />

Moje dzieci mają tu swojego<br />

tatę i chcę dać im możliwość bycia<br />

przy obojgu rodzicach. Kiedy będą już<br />

starsze, staną się niezależne, a wtedy<br />

wybiorą własną drogę.<br />

Na ile „angielska” się czujesz? Jak<br />

bardzo masz wpisaną w siebie multikulturowość?<br />

Angielką nigdy nie będę. Natomiast<br />

na typową Polkę jestem zbyt życzliwa,<br />

widzę zbyt wiele dobroci w ludziach,<br />

ignoruję kombinatorstwo i oszustwo,<br />

nie interesuje mnie ani plotkarstwo,<br />

ani nadmierna religijność, ani polityka.<br />

Określam siebie jako Brolish [czyli<br />

british-polish – przyp. red.]. Wybrałam<br />

polską życzliwość, spontaniczność<br />

i dobroć. Angielską chęć zrozumienia<br />

innych i pogodę ducha. Szacunek do<br />

wszystkich ludzi i pokorę wobec innych<br />

kultur. W Polsce pewnie nie miałabym<br />

takich możliwości. Być może kiedyś stanę<br />

się obywatelką świata, kto wie.<br />

Masz w sobie wiele pozytywnej siły,<br />

ciepła, które rozdajesz innym. Prowadzisz<br />

blog na którym można znaleźć<br />

pomoc i porady.<br />

Dziękuję! Kiedyś bym zaprzeczyła!<br />

Dzisiaj lepiej rozumiem siebie. Wiem,<br />

kim jestem i co chcę osiągnąć. Przez<br />

niemal połowę swojego życia zmagałam<br />

się z depresją. Wyleczyłam<br />

się z niej sama, gdy zrobiłam kurs na<br />

coacha NLP. Zrozumiałam wtedy, że<br />

nasza inność, wrażliwość (być może<br />

będąca przyczyną drwin), marzenia,<br />

których nikt nie rozumie, dobroć nieopłacalna<br />

w oczach innych – mogą<br />

stać się naszą siłą, jeśli zaakceptujemy<br />

siebie takimi, jakimi jesteśmy.<br />

Dlatego też postanowiłam prowadzić<br />

blog Kasia Tłumaczy. Zanim zaczęłam<br />

go pisać, miałam ogromny dylemat.<br />

Chciałam dawać coś wartościowego<br />

i postawiłam na najtrudniejszą rzecz<br />

w życiu – bycie sobą. Jeśli chociaż jedna<br />

osoba dziennie zatrzyma się nad<br />

moim tekstem i zawalczy o siebie, to<br />

uznaję to za swój sukces.<br />

Nad czym obecnie pracujesz? Jakie<br />

masz plany?<br />

Bardzo powoli piszę drugą książkę,<br />

która będzie pełna inspiracji, zachęt<br />

do radości życia, do cieszenia się<br />

swoją wrażliwością. Znajdą się w niej<br />

moje wiersze, a także przemyślenia<br />

z perspektywy kobiety, mamy, koleżanki,<br />

ale przede wszystkim – człowieka.<br />

[IS,AS]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Kasia Krawiecka<br />

73


74<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

foto: RC<br />

Ilustracja: Renata Cygan


W MIEJSCU<br />

Lucyna Brzozowska<br />

Uwięziona energia tężeje wokół ust zwija się w mięśniach<br />

zastygam w nieufności bezradnie słucham<br />

Mówisz że nie pozwalam się fotografować a widziałeś<br />

mam kilka ładnych portretów milczę zdjęcie rozmywa się<br />

Pytanie z trzepotem rozdmuchuje włosy chcę<br />

się ukryć ale wiatr odkrywa twarz czuję lęk<br />

Niebezpiecznie jest odsłonić usta oczy i pozostać<br />

w otwarciu tylko we śnie mówisz co czujesz<br />

i meblujesz ze mną jutro<br />

Widzisz ja w tym nie jestem jak Szymborska nawet<br />

się nie staram<br />

BEZZWROTNE<br />

Wyjmuję z popiołu opowieści<br />

przesypuję przez palce<br />

liczę ziarna litery<br />

Nie potrafię poskładać ich w całość<br />

w mandalę lub klepsydrę<br />

w plażę dno morza<br />

Nie wiem kogo opowiadały<br />

i dlaczego zostały tylko wydmy<br />

wypłukane<br />

do ostatniego przecinka<br />

Teraz jest czysto<br />

i pusto<br />

CHCIAŁABYM WYJŚĆ<br />

Opuścić wnętrza pełne szklanek<br />

miękkiej pościeli i schnącego prania<br />

Uczynić pustkę ciszę i samotność<br />

rozsnuć pajęcze nici wokół stołu i łóżka<br />

Zostawić otwarte drzwi i trzaskające okiennice<br />

tęsknotę która jest jak sznur<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

75


76<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

DOMINIKA KĘDZIERSKA


<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

77


KOBIECY FOTOREALIZM<br />

Sztuka Dominiki Kędzierskiej<br />

78<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Fotorealizm wciąż pozostaje<br />

sztuką niedocenioną, choć<br />

wymaga ogromnych nakładów<br />

pracy, technicznej precyzji,<br />

wprawnej ręki i oka.<br />

Jak zachować autentyzm<br />

przedstawienia i jednocześnie<br />

uniknąć banału i dosłowności?<br />

Wszystko zależy<br />

od podskórnej wrażliwości<br />

artysty, który łącząc wypracowane<br />

umiejętności z własnym<br />

temperamentem, tworzy<br />

unikatowy styl. Efemeryczną,<br />

sensualną i jednocześnie<br />

bliską rzeczywistości<br />

estetykę wypracowała młoda<br />

malarka – Dominika Kędzierska.<br />

Jak wygląda fotorealizm<br />

w kobiecym wydaniu?<br />

Reflection<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

79


OKRUCHY PAMIĘCI<br />

SENNE REFLEKSJE<br />

Wybitny francuski filozof Roland<br />

Barthes w książce Światło obrazu.<br />

Uwagi o fotografii napisał: „To co<br />

Fotografia powiela w nieskończoność,<br />

nastąpiło tylko jeden raz;<br />

powtarza więc mechanicznie to,<br />

co już nigdy nie będzie się mogło<br />

egzystencjalnie powtórzyć.<br />

[...] Fotografia jest Istnieniem Poszczególnym<br />

w sposób absolutny,<br />

najwyższą Przyległością i Przypadkowością”<br />

1 . Realizm, a uściślając,<br />

przede wszystkim fotorealizm,<br />

jawi się jako próba uchwycenia<br />

na płótnie tego, co realne, ulotne<br />

i jednocześnie najbliższe artystom.<br />

Dla Kędzierskiej będzie to piękno<br />

natury i kobiet splecione w organiczną<br />

całość, w jeden żywy organizm.<br />

Najistotniejszy staje się<br />

detal, a pamięć stanowi filtr, przez<br />

który artystka przepuszcza wspomnienia<br />

nasączone pokładami<br />

własnej wrażliwości.<br />

KOBIECA WITALNOŚĆ<br />

Sposób, w który artystka portretuje<br />

kobiecą witalność ujmuje łagodnością.<br />

Kędzierska znalazła idealną<br />

formę, by ukazywać delikatną<br />

i równocześnie pełną energii siłę<br />

swoich bohaterek. Kobiece twarze<br />

otoczone roślinnymi motywami<br />

i ornamentami, sylwetki wpisane<br />

w naturalny krajobraz, portrety<br />

odbijające się w tafli wody… Kędzierska<br />

świadomie operuje formą,<br />

nadając jej lekkości za pomocą<br />

ciepłych barw. Klucz kolorystyczny<br />

uzależnia od zmieniających się na<br />

jej obrazach pór roku. Wiele z prac<br />

artystki inspirowanych jest rokiem<br />

kalendarzowym i poszczególnymi<br />

obrazami, co podkreśla cykliczny<br />

charakter ludzkiego życia i natury.<br />

Twórczość malarki można rozpatrywać<br />

zarówno jako feministyczny,<br />

jak i ekologiczny projekt w jednym.<br />

80<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Perfekcyjny fotorealizm, który<br />

tworzy doskonałe, niemal idealne<br />

złudzenie rzeczywistości, naśladując<br />

świat zastany, widziany<br />

oczami artystki, wymaga wysokich<br />

umiejętności. Najpełniej precyzyjną<br />

technikę Kędzierskiej wydobywa<br />

cykl „Reflection”, w którym<br />

artystka maluje kobiece portrety<br />

na tafli wody. Powstała iluzja jest<br />

wynikiem zręcznego operowania<br />

światłem i cieniem, eksperymentami<br />

z luminizmem, a wszystko<br />

w celu podkreślenia subtelnej urody<br />

kobiecego ciała.<br />

POWRÓT DO KORZENI<br />

Kędzierska zalicza się do grona<br />

młodych polskich artystów, którzy<br />

sięgają po sztukę figuratywną,<br />

by nadać jej własną wrażliwość<br />

i kształt. Rzucają oni wyzwanie<br />

realizmowi, szukając nowych sposobów<br />

wyrazu tego, co im najbliższe,<br />

dobrze znane, powszechne<br />

i jednocześnie unikalne. W jednym<br />

z wywiadów Wilhelm Sasnal powiedział:<br />

„Mój umysł nie jest w stanie<br />

wyprodukować fikcji. Zawsze<br />

staram się bazować na czymś, co<br />

istnieje” 2 . Fotorealizm w swoich<br />

najróżniejszych przejawach, rozumiany<br />

zarówno jako superrealizm<br />

czy też hiperealizm, zawsze pozostaje<br />

w ścisłym związku z doświadczaniem<br />

rzeczywistości, zarówno<br />

pod względem treści, jak i formy.<br />

W wykonaniu artystów proza życia<br />

może stać się poezją, a potencjalna<br />

szara codzienność może inspirować<br />

swoją wizualną materią.<br />

[AM]<br />

1 R. Barthes, Światło obrazu. Uwagi o fotografii, tłum.<br />

J. Trznadel, Warszawa 1996.<br />

2 W. Sasnal, [online] https://culture.pl/pl/tworca/wil<br />

helm-sasnal, [dostęp: <strong>20</strong>.07.<strong>20</strong><strong>22</strong>].


<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

81


82<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Witold Stawski<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

83


W podróż z Witoldem Stawskim<br />

wanda dusia stańczak<br />

To jeden z najdłużej pisanych moich tekstów. Odchodziłam,<br />

wracałam, odchodziłam na całe godziny,<br />

wracałam, by znowu odejść. Sprawcą takiego<br />

stanu rzeczy jest Witold Stawski, bohater reportażu.<br />

Bard, poeta, fotografik, podróżnik, gawędziarz,<br />

i wszystko to splecione ze sobą, wszystko się przenika.<br />

Ten ostatni jego talent – a talent to niewątpliwy – ma<br />

szczególną cechę: zaciekawia jak najmocniej, ale pozostawia<br />

z wielkim niedosytem, z apetytem na kolejne<br />

spotkanie. Albo…<br />

Jak? Co zabiera w podróż? W podróż bocznymi drogami,<br />

bo tylko tam można zobaczyć prawdę…<br />

– Zawsze zeszyt i długopis – odpowiada – ale przede<br />

wszystkim mapę. Wszystko musi być logistycznie dopięte<br />

na ostatni guzik. Najważniejsze – teren i trasa,<br />

opracowane w najdrobniejszych szczegółach, łącznie<br />

z czasem pobytu w poszczególnych miejscach, noclegami<br />

itp. Potem dopiero gromadzę wszelkie dodatkowe,<br />

przydatne informacje.<br />

Albo na samodzielne pogłębienie skosztowanej wiedzy.<br />

I jadłam ją łychami prosto z komputera, szukając<br />

kolejnych informacji, zdjęć, filmów, żeby wiedzieć<br />

więcej i więcej, i jeszcze, a artykuł cierpliwie czekał<br />

na kolejne literki. Witek bowiem zabiera w podróż po<br />

świecie w magiczny sposób. Dlatego po spotkaniach<br />

z publicznością najczęściej zadawanym pytaniem jest:<br />

„Przyjedzie pan jeszcze do nas? Bardzo prosimy…”.<br />

Przyjedzie. Albo z Piotrkowa, gdzie mieszka, albo<br />

z Meksyku, Peru czy Boliwii – zależy, gdzie akurat będzie.<br />

Bo podróże ma we krwi i one są esencją jego<br />

życia. Przytulają do siebie inne pasje i pozwalają im<br />

się rozwijać bez ograniczeń. Odwiedził już 60 krajów,<br />

w niektórych był kilkakrotnie. Ale odwiedza je inaczej.<br />

84<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

– To nic Ciebie albo Was – bo czasami podróżujecie<br />

w kilka osób – nie jest w stanie zaskoczyć…<br />

– Na ogół nie. Ale tylko na ogół. Byliśmy dwoma kamperami<br />

w Norwegii, wybieraliśmy się aż za koło polarne.<br />

Drugiego czy trzeciego dnia pobytu jeden kamper zgubił<br />

po drodze tablicę rejestracyjną. Szukaliśmy całą noc.<br />

Bezskutecznie. W Norwegii obowiązuje procedura –<br />

a przepisy są tu szczególnie surowe – że trzeba zgłosić<br />

takie zdarzenie policji, oni odstawią na policyjny parking,<br />

co kosztuje słono, a pojazd poczeka, aż z Polski<br />

dotrze nowa tablica. Potrwałoby to z pewnością z kilkanaście<br />

dni. Koszt ogromny, wędrówka odwołana… I co<br />

zrobiliśmy? Zrobiliśmy siedem tysięcy kilometrów bez<br />

tablicy, bez zgłaszania. Na szczęście nigdzie nie natknęliśmy<br />

się na policyjny patrol.


A ja czytam Witka wiersz, który zakwitł po powrocie:<br />

BIAŁE NOCE<br />

Są wyspy marzeń<br />

połączone mostami<br />

z mlecznych jaskrów<br />

i miękkie ścieżki<br />

układane z uśmiechów<br />

na omszałych kamieniach<br />

Są ludzkie dusze<br />

czyste jak płatki rumianków<br />

bo myśli bezgrzeszne<br />

gdy wokół nikogo<br />

gdy czas zgubił zegarek<br />

gdy nie ma dokąd uciekać<br />

I nawet noc<br />

z szeptami lęków<br />

błądzi beztrosko za horyzontem<br />

Nie przyjdzie dzisiaj<br />

Świt nitką słońca<br />

spętał jej nogi<br />

Nie, nie pisze wierszy ani na kolanie w podróży, ani koniecznie<br />

zaraz po powrocie. Bo miejsca, które odwiedza,<br />

ludzie, których spotyka, zdarzenia, jakie przeżywa –<br />

to pożywka bezcenna, która wzmaga wrażliwość i wypełnia<br />

wnętrze, a zakwitnie wierszem czy piosenką w czasie<br />

nieprzewidywalnym.<br />

Pewnie tak jak i ten utwór pachnący Meksykiem…<br />

TEOTIHUACAN<br />

(miejsce, gdzie rodzą się bogowie)<br />

Wchodzę mozolnie na Piramidę Słońca<br />

zostawiam ślady zmęczonych stóp<br />

na kolejnym i kolejnym stopniu<br />

po którym spływała krew z ołtarzy ofiarnych<br />

Siadam na szczycie<br />

z głową owianą gorącym wiatrem<br />

z rękami pełnymi oczekiwań<br />

ze wzrokiem sięgającym poza horyzont<br />

Serce bije pośpiesznie…<br />

Może to puls z królewskiego grobowca<br />

a może siła rozdzielająca<br />

światło od ciemności<br />

To tu! Czas zamknięty w kalendarz<br />

przez azteckich kapłanów<br />

przestał płynąć swobodnie<br />

i zaczął wyznaczać granice<br />

moje, twoje i reszty świata…<br />

Meksyk. I ten wiersz. To jeden z moich postojów podczas<br />

pisania tego tekstu. Zafascynowana, musiałam pogłębić<br />

swoją wiedzę. Teotihuacan to stanowisko archeologicz-<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

85


ne wpisane na listę dziedzictwa kulturalnego<br />

i przyrodniczego UNESCO oraz najbardziej tajemnicze<br />

miejsce w Meksyku. Monumentalne<br />

ruiny, o których wciąż niewiele wiadomo, sugerują<br />

obecność przybyszy z innej planety, bowiem<br />

sposób budowy i materiał wyprzedzały<br />

znacznie architekturę istniejących wówczas cywilizacji.<br />

Sporo jeszcze na ten temat przeczytałam,<br />

do czego zachęcam. Ale to magia rozmówcy<br />

sprawiła, że nie mogłam poprzestać na –<br />

z konieczności – okrojonych wiadomościach.<br />

Z d j ę c i a – W i t o l d S t a w s k i<br />

Tak, zapewne mój gość Piramidę Słońca zapamięta.<br />

Ale z Meksyku – jak mnie zapewnił – nigdy<br />

nie zapomni podróży… autobusem miejskim<br />

w Acapulco. I oto dziennikarski smaczek,<br />

a dla Witka i towarzyszących mu kilku osób –<br />

podróż grozy. Posłuchajmy:<br />

– Chcieliśmy obejrzeć słynne skoki do oceanu<br />

ze skały La Quebrada. Poruszaliśmy się zwykle<br />

wynajętym busem, ale mieszkająca tam Polka<br />

zasugerowała nam podróż autobusem miejskim,<br />

który miał pętlę obok naszego hotelu.<br />

Stwierdziła, że należy to zaliczyć. Posłusznie<br />

wsiedliśmy do autobusu, który w środku… przypominał<br />

trumnę. Wyłożony był czarną tkaniną<br />

w trupie czaszki, czaszki zwisały też z sufitu,<br />

okno kierowcy do połowy było przesłonięte<br />

kirem. Horror! Byliśmy sami w pojeździe. Kierowca<br />

szybko ruszył, włączając muzykę. Z zawieszonych<br />

głośników estradowych poleciał<br />

jakiś psychodeliczny rock. Było tak głośno, że<br />

mogliśmy słowa tylko czytać z warg. Po drodze<br />

dosiadali się tubylcy, ale nie na przystankach.<br />

Autobus poza przystankami zwalniał i w biegu<br />

pasażerowie wskakiwali. Upał, okna i drzwi były<br />

otwarte. Po kilkunastu minutach nie było gdzie<br />

szpilki wetknąć, trumna była pełna. W mieście,<br />

gdzie na środku ulicy kierowca zwalniał, ludzie,<br />

znowu w biegu, wysiadali. Polka zapytała, czy<br />

chcemy, żeby kierowca podwiózł nas pod samą<br />

górę za niewielką dopłatą, bo tam nic nie dojeżdża.<br />

Dopłata to była w przeliczeniu jakaś<br />

złotówka od osoby. Zgodziliśmy się. Kierowca<br />

krzyknął coś, lekko zwolnił i wyrzucił wszystkich<br />

z autobusu, oprócz nas, oczywiście. Ruszył<br />

ostro pod górę, prosto pod prąd w jednokierunkową<br />

ulicę. Czaszki brzęczały, muzyka ryczała.<br />

Minęliśmy dwa patrole policyjne, którym nasz<br />

kierowca zatrąbił i szczęśliwie wysadził nas pod<br />

górą. Tej podróży na pewno nie zapomnę…<br />

86<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

– Jak już jesteśmy przy górze, to może teraz się<br />

na nią wdrapiemy? – pytam. – Przynajmniej<br />

słownie…<br />

– Tak, trzeba się na nią wdrapać, skoczkowie robią<br />

to na oczach turystów. Wdrapują się błyskawicznie,<br />

jak pająki, żeby skoczyć, dla pieniędzy<br />

naturalnie. Ale muszą to zrobić w odpowiednim<br />

momencie, podczas przypływu, kiedy fala trafia<br />

do zatoczki i zanim odpłynie. Inaczej byłby to<br />

skok samobójczy. Nawet poświęciłem im jeden<br />

z wierszy…


***<br />

Czytam wczorajszą gazetę<br />

piszą o tych co skaczą ze skał La Quebrada<br />

dopijam kawę i głaszczę kota<br />

dziennikarze pytają<br />

czy głową w dół można codziennie?<br />

Sprawdzam jak zawsze czy wpłynął przelew<br />

całuję syna co wrócił ze szkoły<br />

jadę na cmentarz odwiedzić brata<br />

i szukam niezmiennie odpowiedzi<br />

czy musiał tak głową w dół?<br />

Od kilku dni kwitną niebiesko jacarandy<br />

za oknem kolibry z dziobami do słońca<br />

znieruchomiały w tańcu trzepocząc skrzydłami<br />

czy chciałyby teraz w radosnym spokoju<br />

tak głową w dół?<br />

W telewizji podali że dziś będą słabe przypływy<br />

do zmierzchu już blisko do szczęścia daleko<br />

w radiu śpiewają jak cudnie jest w Acapulco…<br />

Na mnie już czas – jak co dzień idę<br />

Skoczyć ze skały głową w dół…<br />

To chyba już wiem, dlaczego, gdy coś jest takie „nie po<br />

drodze”, pogmatwane, mówimy często: „ale meksyk!”.<br />

– Kilkadziesiąt wyjazdów, a każdy zostawia wiele śladów,<br />

emocji. Niejedna podróż budzi tęsknotę za powrotem,<br />

inne przerażają, jak ta do Muzeum Umarłych<br />

na Sycylii, o którym mi opowiadałeś.<br />

– Tak, to katakumby kapucynów w Palermo. Otwarta<br />

forma pochowania szczątków, czyli bez trumien. Widać<br />

szkielety z resztkami ubrań, które leżą, siedzą, różne<br />

są pozycje. To jedna z najsłynniejszych ekspozycji mumii<br />

szkieletowych, zmumifikowanych czy zabalsamowanych<br />

– różnie. Jest ich ponad 8 tysięcy. Na taki pochówek<br />

mogli sobie pozwolić tylko bardzo bogaci.<br />

– Wiesz, jednak wyjdźmy z tych katakumb na powierzchnię,<br />

nie za dobrze się poczułam. Może masz<br />

wspomnienie, które nie będzie żadnym kirem przykryte,<br />

a rozczuli, wzruszy?<br />

– Msza w Boliwii. W La Paz. Poszliśmy ze znajomymi do<br />

kościoła przed południem, w dzień powszedni, trafiliśmy<br />

na mszę. Niezwykłe, piękne wnętrze, całe w złocie<br />

od sklepienia po posadzkę. Oprawa muzyczna mszy była<br />

gitarowa. Mężczyzna grał. I nagle poczułem, że muszę,<br />

po prostu muszę tu na tej gitarze zagrać. Może po mszy<br />

mi pozwoli. Ja nie wiem, skąd wzięła mi się ta nieodparta<br />

chęć, tak bardzo, aż tak bardzo tego chciałem. Podszedłem<br />

do niego i bardziej na migi niż słownie przedstawiłem<br />

prośbę. A on wskazał miejsce obok. Usiadłem.<br />

On zagrał, zaśpiewał swoją kwestię zgodnie z tradycją<br />

mszy i oddał mi gitarę. Gitara super, nagłośnienie wspaniałe<br />

i po prostu nagle palce dotknęły strun. Wtedy jeszcze<br />

żył papież Jan Paweł II – i zacząłem śpiewać Barkę<br />

po polsku. I usłyszałem, że wierni dołączają. Śpiewali po<br />

boliwijsku, ja po polsku i to było coś, czego nie da się<br />

wyrazić. Przeżycie nie do opisania…<br />

Rozmawiając, oglądam zdjęcia. To kolejny talent Witka. Fotografowanie.<br />

Ale nie zabytków, opisanych tysiące razy, miejsc<br />

modnych, z folderów. Pejzaży i ludzi. Zwyczajnych, w różnych<br />

sytuacjach uchwyconych przez aparat. I przyrody pełnej nostalgii<br />

i grozy, czegoś, co autorowi zdjęcia wydało się dla niego<br />

samego ważne, zatrzymało, co kazało nacisnąć spust aparatu.<br />

Jak mówi: „Tam, gdzie nie potrafię czegoś pokazać słowem,<br />

robi to fotografia. Słowo z obrazem przenikają się i uzupełniają”.<br />

Fotografie były pokazywane na wielu wystawach, co<br />

najmniej w sześćdziesięciu różnych miejscach, towarzyszyły<br />

im prelekcje autora, może bliższe gawędom. Grafik spotkań,<br />

także tych dla młodzieży, w szkołach – gęsto wypełniony.<br />

Przed podróżnikiem kolejne wyzwania. Zatrzymany obecnie<br />

w kraju różnymi sprawami przygotowuje wyprawy. Błądzi po<br />

mapie Nowej Zelandii, Patagonii, Alaski. Zbiera informacje, zdobywa<br />

kontakty. Nową Zelandię ma już opracowaną i rozpisaną<br />

na trzy tygodnie – dzień po dniu, precyzyjnie, z adresami, itp.<br />

Jego nazwiskiem opatrzone są książki podróżnicze, tomiki<br />

poezji, nie stroni też od aforyzmów. Jeden z nich brzmi: „Życie<br />

można przeżyć, przespać albo przebiec”. Witold Stawski<br />

pierwsze dwa odrzuca. A ja życzę mu w tym biegu pomyślnych<br />

wiatrów. [WDS]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

87


Trzy schody i drabina<br />

rozmowa z poetą, pisarzem, felietonistą Tomaszem Jastrunem<br />

Spotykamy się przy okazji premiery Twojej ostatniej<br />

książki pt. Album rodzinny, która zawiera wiersze trojga<br />

poetów: Mieczysławy Buczkówny – mamy, Mieczysława<br />

Jastruna – taty i Twoje. Poza samą poezją czytelnicy znajdą<br />

tu również bogaty materiał fotograficzny: małego Tomaszka,<br />

państwa Jastrunów, dawne miłości, wnuczęta.<br />

Co Cię skłoniło, żeby powołać do życia tak bardzo osobisty<br />

tom poezji…<br />

Osobliwości są ciekawe. A to z pewnością nieczęsto się zdarza,<br />

że trójka rodzinna – rodzice, syn, i to z różnych pokoleń,<br />

piszą wiersze i w dodatku żadne z nas nie jest grafomanem,<br />

bo to oczywiście warunek, żeby taka książka miała sens.<br />

Ale może, przede wszystkim, chciałem przypomnieć rodziców,<br />

bo mam wrażenie, że oboje są zapomniani.<br />

Czy w trakcie opracowywania tej książki znalazłeś coś<br />

wyjątkowego dla siebie? W końcu te wiersze czytasz już<br />

trochę inaczej, choćby z racji wieku i życiowego doświadczenia.<br />

Wcześniej napisałem książkę Dom pisarzy w czasach zarazy,<br />

która jest opowieścią o kamienicy znajdującej się na<br />

Iwickiej 8a w Warszawie, w której po wojnie mieszkali moi<br />

rodzice, a potem i ja. Jest to rodzaj sagi rodzinnej, opowieść<br />

o mieszkańcach tego domu, pisarzach, artystach,<br />

stalinizmie, o Sielcach – tym szczególnym miejscu w Warszawie.<br />

I już podczas pracy nad tą opowieścią głęboko<br />

wszedłem w moje życie rodzinne. Pomogło mi wszystko,<br />

co znalazłem w archiwach mamy i taty, a zostawili masę<br />

dokumentów różnego rodzaju.<br />

„Byłem blisko ze swoim ojcem, a jednak nie o wszystko<br />

go zapytałem” – napisałeś w Albumie rodzinnym. Masz<br />

pytania, których nie zdążyłeś zadać?<br />

Tak, są takie pytania, ale nie ma ich zbyt wiele, bo rodzice<br />

opisywali swoje życie. Ojciec w Wydawnictwie Literackim<br />

88<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

wydał Dziennik 1955-1981, mama też robiła notatki. Generalnie<br />

pisarze zostawiają wiele śladów – pracuję teraz nad<br />

listami ojca do brata, które ukażą się w krakowskim wydawnictwie<br />

Austeria, bardzo szczerze pisane dokumenty sprzed<br />

wojny i powojenne, w których znalazłem ogrom informacji<br />

o życiu naszej rodziny, ale też o moim dzieciństwie.<br />

Mieczysław Jastrun, jak wynika z wierszy, był zakochany<br />

w swoim synku, można powiedzieć, że w pewien sposób<br />

swoim istnieniem przywracałeś go do życia. W wierszu<br />

W domu czytamy:<br />

„Odkąd wszedłeś do domu mego, synku mały,<br />

Wszystkie w nim rzeczy, wszystkie meble odmłodniały (…)<br />

Gdybym ja tak uwielbiał ciała i przedmioty,<br />

Gdybym miał jego oczy, jego czuły dotyk,<br />

jakim byłbym poetą! Badaczem materii!”.<br />

Rzeczywiście, w wierszach jest dużo tego rodzaju zachwytu.<br />

Z racji doświadczeń wojennych tata początkowo nie<br />

chciał mieć dziecka. Uważał, że po zagładzie posiadanie<br />

dzieci jest bez sensu. Tu się z mamą nie zgadzali. Potem się<br />

przekonał, kiedy mnie zobaczył w szpitalu.<br />

Według jakich kryteriów wybierałeś wiersze? To wielka praca,<br />

dorobek twórczy całej waszej trójki jest dość obszerny.<br />

Te wiersze są dobrane pod kątem rodzinnym, ale też uszeregowane<br />

tematycznie, czyli znajdują się tu utwory dotyczące<br />

wydarzeń historycznych – doświadczeniem rodziców<br />

była II wojna światowa, moim stan wojenny – dalej<br />

są wiersze miłosne, o dziecku, a potem o odchodzeniu,<br />

o umieraniu, o żegnaniu się z bliskimi. W Albumie rodzinnym<br />

mamy do czynienia właściwie z trzema pokoleniami.<br />

Ojciec był starszy od mamy o ponad <strong>20</strong> lat. Trzy schody.


TO<br />

MASZ<br />

JAS<br />

TRUN<br />

Stworzyłem tę opowieść o rodzinie i twórcach za pomocą<br />

poezji. Jestem bardzo autobiograficznym poetą, ale<br />

i w twórczości ojca też można odnaleźć wiele informacji<br />

z jego życia i mamy.<br />

Twoje istnienie jest więc udokumentowane potrójnie…<br />

Tak, bardzo szczegółowo. Wiem nawet rzeczy, których<br />

może nie powinienem wiedzieć, bo też czasami jest łatwiej,<br />

jak się wie mniej. Moja mama na skutek choroby<br />

dwubiegunowej pod koniec życia była bardzo niedyskretna<br />

i opowiadała mi jakieś niesłychane zupełnie historie<br />

z zaplecza życia rodziców, a w końcu każdy człowiek ma<br />

swoje tajemnice, miejsca, w których są ukryte okropieństwa,<br />

czasami dramaty, o których normalnie się nie mówi.<br />

Jak to jest urodzić się w domu poetów? Coś, co dla przeciętnego<br />

człowieka jest jakimś rodzajem luksusu, do poezji<br />

się dochodzi, dla Ciebie było chlebem powszednim.<br />

Można sobie wyobrażać, że uczestniczyłeś w rozmowach<br />

o poezji np. przy śniadaniu…<br />

Na pewno w tym domu pisarzy na Iwickiej panowała atmosfera<br />

literacka, która była czymś naturalnym. Jako<br />

dziecko byłem przekonany, że wszyscy piszą na maszynie<br />

i nucą swoje wiersze, jak miał to w zwyczaju ojciec.<br />

W domu wszystko było zawalone książkami od góry do<br />

dołu. Byłem artystą jak każde dziecko, rodzice zapisywali<br />

różne moje powiedzenia, które można było uznać za gotowy<br />

wiersz.<br />

Twój pierwszy wiersz?<br />

To było pytanie trzylatka zapisane przez mojego tatę:<br />

„Dlaczego jabłko ma tylko głowę?”. Pytanie, które może<br />

stanowić rodzaj ascetycznego utworu. Na poważnie zacząłem<br />

pisać na studiach, w moim wypadku polonistycznych.<br />

Ojciec był sympatycznie zaskoczony, chociaż ciągle<br />

mi mówił, że pisanie, tworzenie wiąże się często z uczuciem<br />

niedocenienia, przykrości, że to ciężka praca – trochę<br />

próbował mnie zniechęcać. Ale wiedziałem, że jest<br />

bardzo ze mnie dumny. Lubił moje wiersze.<br />

Moja poetyka jest inna niż ojca. Podobieństwa można<br />

się doszukać bardziej z tym, co pisała mama. Z tatą<br />

łączy mnie odczuwanie jakiejś grozy istnienia, wiele<br />

wziąłem od ojca refleksji ostatecznych. Ale ojciec był za<br />

bardzo zamglony, za duże były przestrzenie między słowami<br />

– teraz bardziej jestem krytyczny wobec tej poezji<br />

niż dawniej. W twórczości taty cenię bardziej wiersze<br />

konkretne, dlatego takie wybrałem do tej naszej wspólnej<br />

książki.<br />

Podobnie jak tata, wiele wierszy odnosisz do swoich<br />

synów.<br />

Uważam, że w całej polskiej literaturze żaden poeta nie<br />

poświecił tyle wierszy dzieciom, co ja. Mógłbym wydać<br />

całkiem pokaźną książkę z wierszami o dzieciach, które<br />

są dla mnie niezwykłą inspiracją.<br />

Mam wrażenie, że Twoją twórczość ostatnio zdominował<br />

temat pamięci, przywracania pamięci, ocalenia<br />

w niej. Sam często mówisz o słabej pamięci – to jakaś<br />

obrona przed czasem?<br />

Bo to jest przekleństwo mojego życia. Zawsze cierpiałem<br />

na słabą pamięć. Nie mam pamięci operacyjnej, błyskawicznie<br />

wszystko zapominam. Książkę mogę ponownie<br />

przeczytać po kilku latach jak nową. Nie znam swoich<br />

wierszy na pamięć, może jeden. A ojciec znowu recytował<br />

całą poezję polską z pamięci… Ale rzeczywiście<br />

ostatnio wyskrobuję wszystko, co się da, z przeszłości,<br />

staram się wszystkie te rzeczy zapisywać w książkach.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

89


To może przedziwne, ale czytelnicy Domu pisarzy są zachwyceni<br />

właśnie pamięcią autora, szczególnie tym, jak<br />

ówczesne realia, podwórko, rodziców, zabawy z rówieśnikami,<br />

gospodarza domu wspomina dziecko.<br />

Bardzo czerpałem z opowieści moich rówieśników, z którymi<br />

razem wychowywaliśmy się na Iwickiej. W jakimś sensie<br />

zbieram pamięć innych po to, żeby ocalić tamten świat.<br />

Zbierasz też niepamięć, bo wiele osób nie chce wspominać<br />

przeszłości, przede wszystkim dlatego, żeby się nie<br />

tłumaczyć z rozmaitych swoich zachowań. Twój tata też<br />

podpisał pakt z diabłem, czyli opowiedział się po stronie<br />

powojennej władzy.<br />

Twój tata uważany był za poetę metafizycznego. Ty głosisz<br />

kult racjonalizmu. Czy poeta może być racjonalny?<br />

Nie powinien być. Ale ja za takiego się uważam. I też te<br />

moje wiersze są bardzo konkretne, lubię krótkie formy,<br />

są bliskie życia. Stąd pewnie też fakt, że piszę prozę, opublikowałem<br />

w ostatnich latach kilka powieści, a przez kilkanaście<br />

lat pisałem felieton do paryskiej „Kultury”, po<br />

śmierci Giedroycia i „Kultury” do „Rzeczpospolitej”, potem<br />

do „Newsweeka” i „Wprost”, teraz piszę felieton do<br />

„Przeglądu” i do „Zwierciadła”. Mój felieton to zawsze trochę<br />

dziennik, a trochę reportaż, który składa się modułów.<br />

Ja jestem bliżej mięsa życia. Ojciec był oderwany od życia,<br />

to zresztą trochę mu szkodziło, może za bardzo miał głowę<br />

w chmurach, co nie przeszkadzało mu przyjaźnić się<br />

z Różewiczem, Herbertem i Szymborską. I nie przeszkadzało<br />

mieć pasję społeczną.<br />

Dlaczego jabłko ma tylko głowę?<br />

Tak, książka Dom pisarzy jest właśnie o tym. Co się stało,<br />

że niemal wszyscy wybitni pisarze, artyści w to weszli.<br />

Takie zachowanie z pewnością da się wytłumaczyć<br />

traumą wojenną, wielką zagładą, końcem świata. Ci ludzie<br />

z trudem ocaleli, za wszelką cenę chcieli żyć, poza tym<br />

wchodzono w pewne złudzenia, najpierw łagodnie, a potem<br />

trochę tak, jak się wchodzi w mafię – a z mafii ciężko<br />

jest wyjść. Ta ideologia na pewno była kusząca, ale też<br />

i przywileje – mieszkania, podróże, wielkie nakłady książek.<br />

Człowieka najłatwiej zdemoralizować, jak się mu daje. Ten<br />

mechanizm opisuję krok po kroku, ilustrując losami poszczególnym<br />

pisarzy. Ale trzeba też pamiętać, że ci sami pisarze<br />

odeszli od popierania władzy ludowej i stanowili opozycję.<br />

Od 1956 roku było to niezwykłe zjawisko w skali Europy<br />

Wschodniej – mój ojciec był potem właściwie opozycjonistą,<br />

w 1982 r. podpisał List 34 i inne tego typu listy protestacyjne.<br />

To po tacie mam taką ogromną pasję polityczną – interesuję<br />

się polityką. W czasie stanu wojennego przez rok się ukrywałem,<br />

byłem internowany. Moje felietony dotyczą w 50 procentach<br />

polityki i zawierają bardzo ostre komentarze.<br />

90<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

U Różewicza metafizyka wypływa właśnie z konkretu,<br />

u Ciebie zresztą też, choć się trochę od metafizyki odżegnujesz.<br />

„Idziemy / a kiedy schody się kończą / Dostawiam drabinę<br />

/ Do nieba / Chociaż wiem / Że tam niczego nie ma”.<br />

Myślę, że jak ktoś pisze o śmierci, przemijaniu, (u mnie są to<br />

tropy wiodące), metafizyka siłą rzeczy się pojawia.<br />

Czy nie uważasz, że poezja zaangażowana jest gorszą<br />

siostrą poezji odnoszącej się do wieczności – bo w końcu<br />

do tej kategorii dąży wypowiedź poetycka?<br />

Mam te dwa skrzydła. W czasie stanu wojennego byłem<br />

poetą bardzo politycznym, pisałem wiersze, które wówczas<br />

były bardzo popularne – przepisywano je na karteczkach.<br />

Drukowałem je pod pseudonimem, ponieważ<br />

przez rok się ukrywałem. Ale rzeczywiście mniej sobie je<br />

cenię. Jeśli w przyszłości zrobię wybór swoich wierszy,<br />

to tam utworów z tego okresu będzie niewiele. Chociaż<br />

jako znak czasu są na pewno ciekawe. Teraz rzadko zdarza<br />

mi się pisać wiersze, które są komentarzem do rzeczywistości.<br />

Napisałem jednak wiersz o Ukrainie, reaguję<br />

na to, co się dzieje, ale raczej w prozie, nie w poezji.


MIECZYSŁAW JASTRUN<br />

ZNAJOMOŚĆ Z CIENIEM<br />

Maleńki chłopczyk hasa na koniku.<br />

Konik na biegunie rwie się.<br />

Chłopczyk<br />

Śmieje się,<br />

Kołysze się, Pokrzykuje.<br />

Nagle dostrzega obok na ścianie<br />

Cień głowy konika<br />

I własny cień.<br />

Jak obcy –<br />

Cień łba końskiego<br />

I cień olbrzyma.<br />

Schodzi z siodła umiejętnie jak dorosły jeździec<br />

I rączkami pełnymi zdziwienia<br />

Dotyka<br />

Drewnianej głowy konika<br />

I niematerialnej głowy cienia.<br />

Sprawdza obie i patrzy na mnie pytającymi oczyma.<br />

MIECZYSŁAWA BUCZKÓWNA<br />

PO CIEMKU<br />

Poeta to ten<br />

Komu odebrano wzrok<br />

W pełni jawy<br />

Koniuszkami płonących palców<br />

Dotyka słów<br />

I nie wie – czy je zapalił<br />

TOMASZ JASTRUN<br />

LISTY<br />

Czytam miłosne listy<br />

Ojca do mojej matki<br />

Słowa po ulewie<br />

Nie mieszczą się<br />

W rynnach zdań<br />

Chmury się kłębią<br />

W szalonym pędzie<br />

A ja zaraz będę<br />

Ja już się spieszę<br />

W fabryce życia<br />

Huk i zgiełk<br />

Ognistą smugą<br />

Płynie surówka<br />

Wlewa się w formę<br />

Która jest mną<br />

Z powodzeniem piszesz poezję i prozę, utrzymujesz się<br />

z pisania, co jest w Polsce dość trudnym zadaniem. Czujesz<br />

się bardziej poetą czy pisarzem? Czy w ogóle można<br />

wprowadzać taki podział?<br />

Żyję dzięki felietonom, nie książkom. Ale oczywiście we<br />

wszystkim, co piszę, używam poetyckiego myślenia i czucia.<br />

Przede wszystkim jestem poetą, czasami reporterem, proza<br />

jest pochodną. Dosyć rzadko poeci piszą prozę. Ona może<br />

przeszkadzać poezji…<br />

Twój ubiegłoroczny tomik wierszy Przed zmierzchem nie<br />

potwierdza tej tezy. Był bardzo dobrze przyjęty przez czytelników<br />

i krytykę.<br />

Tak, sądzę, że to jeden z moich najlepszych zbiorów. Dość<br />

długo trwała przerwa, bo siedem lat. I teraz też wiersze do<br />

mnie przychodzą, choć z wiekiem coraz trudniej. Pamiętam,<br />

jak Różewicz powiedział kiedyś do mojego ojca – byłem<br />

wtedy młodym człowiekiem i chyba nie bardzo to rozumiałem<br />

– „Wiesz, poezja kiedyś mi tak tryskała, a teraz tak<br />

ledwie kapie”. Ale to, że rzadko, nie znaczy, że gorzej.<br />

Czym dla Ciebie jest poezja? Czy potrzebna jest już tylko<br />

samym poetom?<br />

Poezja jest w nas głęboko – poeci są jak dzieci, pytają o rzeczy,<br />

o które się nie pyta. Baudelaire powiedział: „Geniusz to<br />

dzieciństwo odnalezione świadomie, dzieciństwo obdarzone<br />

teraz, by mogło się wypowiedzieć (…)”. To jest pewien<br />

rodzaj wrażliwości, którą można w sobie budować. Masa<br />

ludzi pisze wiersze w młodości, potem ta potrzeba zamiera.<br />

Nawet się uważa, że poezja to domena młodości, uczucia.<br />

Nie jest przypadkiem, że można być świetnym poetą, mając<br />

18 lat, ale prozaikiem raczej nie. Nie ma wybitnej prozy pisanej<br />

w tak młodym wieku, bo do tego trzeba doświadczenia<br />

i rzemiosła.<br />

Poezja bardziej wypływa z naturalnego instynktu człowieka.<br />

Miłosz powiedział kiedyś: „Kurczą się, kurczą nasze wyspy”.<br />

To łatwo wytłumaczyć – mamy sporą ofertę rozmaitych aktywności,<br />

rozrywek, które nas rozpraszają, a poezja wymaga<br />

skupienia.<br />

Ale Ty wciąż skupiasz wokół siebie dużo osób na spotkaniach<br />

autorskich.<br />

W małych miasteczkach na moje spotkania przychodzi 100-<br />

-<strong>20</strong>0 osób, w dużych miastach ludzie nie mają czasu. I może<br />

to jest tak, że ludzie sami z siebie nie szukają poezji, ale kiedy<br />

już przyjdą i słuchają, kiedy są to dobre wiersze, rezonujące<br />

z nimi, w końcu się w nich odnajdują. [AH]<br />

R o z m a w i a ł a :<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

91


POEZJA<br />

Polecane<br />

TOMASZ JASTRUN – poeta, prozaik, dziennikarz, felietonista, krytyk<br />

literacki. Autor kilkunastu książek poetyckich i prozatorskich. Opublikował<br />

również zbiory felietonów („Twój Styl” i „Zwierciadło”) i rozmów<br />

wspólnie z Wojciechem Eichelbergerem. Od 1982 do 1989 redagował<br />

w tzw. drugim obiegu pismo literackie „Wezwanie”, a od 1987<br />

był członkiem redakcji „Res Publiki”. Opublikował w podziemiu m.in.<br />

tomik wierszy Biała łąka i reportaże. W 1983 otrzymał nagrodę kulturalną<br />

„Solidarności” za lata 1981–1982 (za poezję stanu wojennego).<br />

W 1985 otrzymał stypendium Fundacji Kościuszkowskiej w Nowym<br />

Jorku, a w 1986 Nagrodę Fundacji im. Kościelskich. Kontynuował<br />

współpracę z paryską „Kulturą”, gdzie publikował artykuły i felietony<br />

pod pseudonimami Witold Charłamp i Smecz. Na łamach tego pisma<br />

pod drugim z nich rozpoczął serię felietonów Z ukosa, które następnie –<br />

po 1989 – kontynuował w „Rzeczpospolitej” i „Newsweeku”.<br />

W latach 1990–1994 był dyrektorem Instytutu Polskiego w Sztokholmie<br />

oraz attaché kulturalnym w Szwecji. W latach 1994–1995<br />

prowadził telewizyjny program kulturalny Pegaz. W drugiej połowie<br />

lat 90. zasiadał w konwencie Ruchu Stu. Współpracował z „Twoim<br />

Stylem” (felietony Notatnik erotyczny) oraz „Zwierciadłem” (felietony<br />

Czułym okiem). Publikował na łamach „Życia Warszawy” i jego<br />

dodatku kulturalnego „Ex Libris”. W latach <strong>20</strong>12–<strong>20</strong>13 był felietonistą<br />

tygodnika „Wprost”, następnie podjął współpracę z tygodnikiem<br />

„Przegląd”. W <strong>20</strong><strong>20</strong> został gospodarzem autorskiego programu na<br />

antenie internetowej rozgłośni Halo.Radio, prowadził go do <strong>20</strong>21.<br />

Ostatnio wydane książki to: Dom pisarzy w czasach zarazy (<strong>20</strong><strong>20</strong>),<br />

Przed zmierzchem (<strong>20</strong>21), Arytmia i kwarantanna (<strong>20</strong>21), Album rodzinny<br />

(<strong>20</strong><strong>22</strong>).<br />

Jest członkiem warszawskiego oddziału Stowarzyszenia Pisarzy Polskich.<br />

W <strong>20</strong>08 został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia<br />

Polski. W 1990 otrzymał Nagrodę Literacką im. Zygmunta Hertza.<br />

92<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


MILCZENIE<br />

Nie piszę do ciebie<br />

Bardzo się staram<br />

I cały jestem<br />

Niepisaniem do ciebie<br />

Moje ręce usta oczy<br />

Nawet mój nos<br />

Nie piszą do ciebie<br />

Nie wiem jak długo<br />

Wytrwam<br />

W niepisaniu do ciebie<br />

Na razie<br />

Pozwalam sobie tylko napisać<br />

Że nie piszę do ciebie<br />

I liczę<br />

Że weźmiesz sobie do serca<br />

To moje milczenie<br />

W którym tętni tyle słów<br />

Jakby galopem<br />

W chrzęście kurzu i pocie<br />

Pędził na śmierć<br />

Szwadron kawalerii<br />

POEZJA<br />

INNE ŻYCIE<br />

Mój ty Boże<br />

Gdybym wiedział<br />

Że tak ułoży mi się życie<br />

Żyłbym jakoś inaczej<br />

Inaczej ułożyłbym głowę do snu<br />

Z inną żoną miałbym inne dzieci<br />

Pisałbym inne wiersze<br />

W innym zeszycie<br />

A może nawet zamiast słów<br />

Układałbym paczki na poczcie<br />

A przecież już wiem<br />

Że w innym życiu<br />

Jest zawsze tak samo inaczej<br />

NEKROLOGI<br />

Przejmujący jest smutek nekrologów<br />

Całe życie mieści się w kwadracie<br />

Niewiele większym niż znaczek<br />

Na liście<br />

Wysłanym donikąd.<br />

ŁĄKA<br />

W zielonych oczach<br />

Mojego synka<br />

Uśmiecha się łąka<br />

Kładę się na niej<br />

I patrzę jak płyną<br />

Obłoki a ptaki<br />

Kreślą na niebie<br />

Tajemne znaki<br />

I nikną w błękicie<br />

Chce go pocałować<br />

Ale mi się wymyka<br />

Rośnie i smukleje<br />

Zarzucam na ramię<br />

Resztkę swojego życia<br />

I odchodzę w zapomnienie<br />

BALKON<br />

Ojciec zawsze stał na balkonie<br />

I patrzył jak odchodzę<br />

Odwracałem się i machałem mu ręką<br />

Na pożegnanie<br />

Stał tak długo aż zmienił się<br />

W białego gołębia<br />

A pewnego dnia odfrunął<br />

Pusty balkon zawisł nad przepaścią<br />

Idę i zamiatam<br />

Białym skrzydłem ulicę.<br />

SZTANDAR<br />

Idę cmentarzem<br />

Prawie wszyscy zmarli<br />

Są młodsi ode mnie<br />

Idę cmentarzem<br />

I powiewam swoim życiem<br />

Jak sztandarem<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

93


Dariusz<br />

Miliński<br />

„Świat jest stuknięty i podniecający –<br />

przeraża i zachwyca” – napisał Dariusz<br />

Miliński w swojej niezwykłej biografii,<br />

wydanej u progu nowego tysiąclecia,<br />

której nadał przewrotny tytuł Urodzony<br />

na cmentarzu. Świat zbudowany przez<br />

artystę jest zupełnie inny niż ten przerażający,<br />

w którym żyjemy. To „dziupla”<br />

powstała dzięki energii, za pomocą<br />

której po latach poszukiwań Miliński<br />

„skonstruował” ostatecznie swoje wnętrze.<br />

To „dziupla” osobliwa, a jej lokator,<br />

o niesłychanej wyobraźni, nazywa siebie<br />

„żołędziowo-kasztanowym ludkiem”.<br />

O Milińskim sporo napisano i powiedziano<br />

i na pewno wciąż będzie się<br />

o nim mówić, bo to twórca autentyczny,<br />

spełniony, akceptujący niełatwą rzeczywistość,<br />

w której znalazł w końcu tę<br />

„dziuplę” dla siebie i swoich bliskich.<br />

W obrazach (często w charakterystycznej<br />

„żołędziowo-kasztanowej” tonacji<br />

ciepłych brązów i zieleni) już zdefiniował<br />

siebie, a swojej malarskiej rzeczywistości<br />

wciąż nadaje metaforyczno-<br />

-baśniowy wymiar, będący wyróżnikiem<br />

jego stylu. Ale Miliński to nie tylko<br />

malarstwo, to także teatr, bo Dariusz<br />

żyje każdą sztuką. Jego rzeczywistość<br />

jest teatrem, w którym spektakle rozgrywają<br />

się na scenie życia, z udziałem<br />

osób, które podobnie jak on przeżywają<br />

świat, żyjąc w nim głęboko i łatwo.<br />

To świat magicznej Pławnej, u stóp Gór<br />

Izerskich – prosty i mniej skomplikowany<br />

od tego „obrzydliwie kpiącego”, który<br />

nas teraz otacza.<br />

Dla Milińskiego malarza najważniejsza<br />

jest rzetelność warsztatowa, dlatego<br />

wystawia ostatnio z tymi, których<br />

połączyła wspólna idea zawalczenia<br />

o wysoki poziom sztuki. Współtworzy<br />

Gruppę Siedem, która choć powstała<br />

niedawno, zdążyła już zaistnieć na kilku<br />

wystawach (a będzie ich na pewno sporo).<br />

Być może odnajdą się inni odważni<br />

94<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

artyści o podobnych przekonaniach<br />

i dążeniach, którzy wkrótce zasilą szeregi<br />

Gruppy. Różne osobowości twórcze<br />

tworzą dzieła o różnorodnej tematyce,<br />

jednak zawsze ocierające się<br />

o problemy współczesności. Tych<br />

problemów nie unika też Miliński,<br />

choć z pozoru jego malarstwo może<br />

się wydawać bajką. Zresztą artysta<br />

sam siebie nazywa „strażnikiem bajek<br />

i poetyki świata”, ale czy tego<br />

świata, który zmierza teraz gdzieś na<br />

skraj przepaści? Bardziej niż kiedykolwiek<br />

wcześniej boimy się o każdy<br />

dzień i godzinę, bo – mówiąc słowami<br />

artysty – „zagrożone są klimaty<br />

pięknego bycia”, czy potrafimy temu<br />

zapobiec?<br />

Na obrazach Milińskiego (oprawionych<br />

w ramy wykonane przez samego<br />

artystę) widać zwykle postacie<br />

gwarne, ruchliwe – choć bajkowe, to<br />

jednak zanurzone w konkretnej rzeczywistości,<br />

której ukrytą metaforę<br />

łatwo odczytać. Może jesteśmy dziś<br />

w szeregu podążającym „za topniejącym<br />

autorytetem”, którym jest śniegowy<br />

bałwan, i na dodatek mamy<br />

wrażenie, że niedługo pozostanie<br />

nam już jedynie „gwiezdne paliwo”.<br />

Może spróbujemy więc wspólnymi siłami<br />

(tak jak te postacie na obrazach)<br />

unieść księżyc „ratując świat”?<br />

Na temat malarstwa Milińskiego wypowiedziało<br />

się już wiele autorytetów.<br />

Pisano, że jest ono pełną barw i kontrastów<br />

esencją bycia człowiekiem (Waldemar<br />

J. Marszałek) albo po prostu<br />

bardzo dobrą robotą malarza (Henryk<br />

Waniek) i niekończącą się rzeką ludków<br />

prostych i kruchych jak my sami (Piotr<br />

Bukartyk). Miliński to artysta alegorysta<br />

(według Stanisława Sojki) – poeta<br />

pędzla i farby. Czy można dodać coś<br />

więcej? Można naturalnie opisać każdy<br />

gruppa siedem<br />

obraz – sceny rozgrywające się w pejzażu<br />

z wiatrakami, drewnianymi domami<br />

krytymi strzechą – trochę na podobieństwo<br />

płócien niderlandzkich mistrzów<br />

(Boscha albo Bruegla), do których Miliński<br />

jest często przyrównywany. Może<br />

rzeczywiście statki i okręty przypłynęły<br />

z płócien Willema van de Veldego. Obraz<br />

Król i sługusy, choć nastrojem panującym<br />

wśród zgrupowanych postaci<br />

przypomina nieco flamanda Jakuba<br />

Jordaensa, to jednak uniwersalną wymową<br />

całej sceny nasuwa raczej skojarzenie<br />

z Pochlebcami Pietera Brueghla<br />

młodszego. Schody do nieba (których


jednak nie udało się zbudować) to<br />

dalekie echa brueglowskiej Wieży<br />

Babel. Za to Wejście Polski do<br />

Unii – z piramidą zwierząt – wskazuje<br />

na zupełnie inne (współczesne)<br />

inspiracje i analogie, jeśli już chcemy<br />

się ich doszukiwać. Domy wymieszkane<br />

albo te z cyklu Odejścia w<br />

samą porę (choć mimo wszystko nie<br />

możemy pozbyć się podobieństwa<br />

do dawnych Holendrów) to jednak<br />

przede wszystkim własna, poetycka<br />

i artystyczna wizja samego artysty –<br />

metafora niepozbawiona uroku i humoru<br />

– cech właściwych osobowości<br />

twórcy.<br />

Czy w Melancholii Milińskiego można<br />

odnaleźć echa Dürera albo Malczewskiego,<br />

skoro ci klasycy sztuki<br />

podejmowali ten sam temat? Melancholijne<br />

zamyślenie jest zwykle<br />

jednakowe – wyrażające często stan<br />

emocjonalny samego twórcy. To<br />

niekończąca się rzeka sceptycyzmu<br />

trudnego do pokonania, która wchodzi<br />

(właściwie wlewa się) w obszar<br />

obrazu i przypomina surrealistyczną<br />

przestrzeń z płócien Magritte’a (Dola<br />

człowiecza), w której świat rzeczywisty<br />

łączy się iluzyjnie z tym nadrealnym,<br />

by wprowadzać widza w stan<br />

niepewności. Te metaforyczne płótna<br />

Milińskiego z wstęgą rzeki – Melancholia<br />

czy Zamyślona – podobają<br />

mi się najbardziej, może dlatego że<br />

sama się utożsamiam z postaciami<br />

na obrazach. To jest właśnie ta magia<br />

obrazów Dariusza, w których każdy<br />

chce być i może odnaleźć tu coś<br />

dla siebie albo po prostu odnaleźć<br />

zwyczajnie… samego siebie.<br />

Miliński żyje w bajce, w której i my<br />

także chcemy być, bo bajkę tę podobnie<br />

odczuwamy, i to jest bezsprzecznie<br />

wielkość jego sztuki.<br />

I pomyśleć, że cykl Ludzie-piece stał<br />

się profetycznym obrazem nadchodzącej<br />

zimy, bo artysta jest po prostu<br />

wizjonerem. A my? Nie mamy<br />

wyjścia – musimy odnaleźć gdzieś<br />

w naszej rzeczywistości Czyściciela<br />

świata, a może raczej Reperowacza<br />

skrzydeł, aby unieść się gdzieś wysoko,<br />

choć na chwilę, ponad tę naszą<br />

smutną rzeczywistość. [IWC]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

95


Z POWROTEM<br />

dom jak dom<br />

kamienica w środku miasta<br />

w nim mieszkanie<br />

Ryszard Grajek<br />

kamień doleciałby do kolejnego obrazu<br />

(żywego w mojej pamięci)<br />

szkoła drzewa wielkie kasztany kościół garnizonowy<br />

poczta liceum ulica Chrobrego<br />

dziś nie wyobrażam sobie bez nich dzieciństwa<br />

dalej teatr biblioteka i katedra<br />

życie w kawiarniach ludzie za oknem<br />

z lewa w prawą i z powrotem<br />

normalny świat tak żyłem<br />

z tęsknotą wielką wtedy<br />

i potem<br />

96<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


foto: RC<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

97


e n a t a s z p u n a r<br />

Alchemik spoza czasu<br />

Gdybyśmy i my znaleźć mogli między rzeką i skałą<br />

czyste, ustronne, człowiekowi przeznaczone szczupłe pasmo<br />

żyznej ziemi. Bo własne serce jeszcze wciąż nas przerasta, jak tamci.<br />

I już nie dostrzegamy je w obrazach, które je uśmierzają,<br />

I także w ciałach bogów, w których wznioślej łagodnieje.<br />

(R. M. Rilke Elegie Duinejskie)<br />

Otwarte szeroko okno pracowni. Słońce, które już niżej<br />

wędruje po niebie, wdziera się do jej wnętrza.<br />

Jeden z promieni ześlizguje się po ścianie, oświetlając<br />

utrwalone na niej w błękitach i ugrach ślady mieszkańców,<br />

kładzione jedne na drugich. Kolory lekko wirują<br />

w tańcu i przenikają się płynnie i miękko jak sfumata renesansowych<br />

arcydzieł. Jak płomień zapalają się o świcie. Gasną,<br />

zdmuchnięte z nadejściem mroku.<br />

Atmosfera wnętrza jest przyćmiona, jakby otulał ją szary<br />

dym lub mgła, co spowiła rzekę, leniwie płynącą nieopodal<br />

szerokim korytem. Ściana pracowni, pokryta wieloma<br />

warstwami laserunków farby, stała się tłem dla stojących<br />

w rzędzie na stole kilku starych przedwojennych butelek,<br />

przyniesionych kiedyś z targu staroci. Ich subtelne i łagodne<br />

kształty oraz delikatne odcienie patyny przywołują w pamięci<br />

ciche życie obrazów Giorgia Morandiego.<br />

Promień słońca właśnie dotknął szyjki kolby erlenmajerki<br />

z cienkiego, przezroczystego szkła. Delikatnym blikiem nakreślił<br />

jej stożkowaty kształt, od szczytu aż do owalnej podstawy.<br />

Subtelne smugi szarości powtarzają ten rytm jeszcze<br />

kilkakrotnie jak echo i jak ono cichną. A tam, gdzie ostrzej<br />

zaświecił na kolbie blik światła, z wyraźnymi akcentami bieli<br />

na krawędzi załamań szkła, pojawił się szary rysunek i wydobył<br />

ją z tła. Po drugiej stronie kolby jej kształt wtapia się<br />

w kolor ściany i staje prawie niewidoczny. Tak widzi ją malarz,<br />

kiedy przygląda się jej wnikliwie, a potem podejmuje<br />

próbę stworzenia własnego obrazu świata.<br />

W przestrzeni pracowni odbywa się tajemniczy proces powoływania<br />

do życia tego, co jeszcze nie istnieje. Pierwotnie<br />

bywa to zaledwie mglistą wizją, której się malarz od-<br />

98<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

daje, gdy kieruje się ciekawością nowego doświadczenia<br />

i przekraczania granic swojego pojmowania. Obraz wiedzie<br />

go tam, gdzie nie sięga jeszcze świadomość jego umysłu.<br />

Stając naprzeciw pustki nieskazitelnie białego płótna, musi<br />

jednocześnie podążyć odważnie za własnym instynktem<br />

i intuicją. Kroczy więc chwiejnie po cienkiej granicy zakreślającej<br />

obszar mrocznej krainy jego niewiedzy i chwilowych<br />

błysków olśnienia, które na moment pokazują w jaskrawym<br />

świetle ostrzejszy obraz. Nie ma tu więcej wiedzy niż jest<br />

wiary w powodzenie tej podróży na płótnie, prowadzącej<br />

właściwie w głąb siebie. Bo tu obraz jest przewodnikiem.<br />

Czemu więc zaufać i komu się poddać, rozpoczynając tę<br />

wędrówkę bez znanego celu? Tu wszystko może być tylko<br />

drogą. Stawaniem się, niemającym kresu.<br />

A teraz promień słońca wydobył z tła oparte o ścianę gusle<br />

(gęśle) znalezione kiedyś w Dubrowniku. Ich buntowniczy<br />

głos brzmiał na Bałkanach przeciw wszelkim niesprawiedliwościom<br />

i niewolom. Ale te tutaj są nieme na wieki –<br />

mają rozdarty skórzany pergamin na pudle rezonansowym<br />

w kształcie łzy. Całe są jednym rzeźbionym kawałkiem<br />

drewna, przeżartym gęsto przez korniki i czas. Na gryfie wyryto<br />

datę – 1934. A na jego główce, rozbudowanej w kształt<br />

dwugłowego orła w koronie z godłem na piersiach, sportretowano<br />

sześciu bałkańskich królów i bohaterów z sumiastymi<br />

wąsami. Pod spodem zapisano cyrylicą ich imiona<br />

i słowa, których znaczenia nie rozumiem. Nie wiem, do<br />

kogo należał ten instrument, kto szarpał smyczkiem jedyną<br />

strunę i stwarzał mowę jego serca. W jakim domu jej<br />

słuchano? Ten okaleczony tajemniczy przedmiot już do<br />

nikogo nie przemówi i nie wybrzmi zaklęta w nim historia<br />

z dalekiego świata. Kto i dlaczego zdławił dźwięki rodzące się<br />

w jego wnętrzu?


Głosy, głosy. Serce moje, wsłuchuj się, jak wsłuchiwali się<br />

jedynie święci: póki wezwanie potężne nie uniosło ich nad ziemię,<br />

lecz oni, Nieprawdopodobni, klęczeli nadal na nic nie bacząc<br />

w zasłyszeniu. I nie po to, byś wytrzymało głos Boga.<br />

Ale słuchaj wiewu przeciągłego, wieści nieprzerwanej,<br />

która się z ciszy wyłania.<br />

(R.M. Rilke Elegie Duinejskie)<br />

Okaleczone bałkańskie gusle znikły w mroku. Słońce schowało<br />

się za róg wysokiej kamienicy po przeciwnej stronie<br />

uliczki. Na jakiś czas pracownia zanurza się w tajemniczym<br />

półcieniu. Przypominają mi się słowa, które w filmie<br />

Agnieszki Holland wypowiada główny bohater, Ludwig van<br />

Beethoven, w dialogu z zafascynowaną jego mistrzostwem<br />

młodą kompozytorką:<br />

– Obsesją twojej kompozycji jest struktura, dobór odpowiedniej<br />

formy. Posłuchaj głosu, który brzmi w tobie. Ja usłyszałem go<br />

dopiero wtedy, gdy ogłuchłem.<br />

– Mam odnaleźć w sobie ciszę, żeby usłyszeć muzykę?<br />

– Tak. Cisza to podstawa. Gdy otoczy cię cisza, wtedy twoja dusza<br />

zaśpiewa.<br />

(dialog z filmu Kopia Mistrza, reż. Agnieszka Holland)<br />

Czasami bałkańskie gusle stają się bohaterem malowanego<br />

obrazu. Wpatruję się wtedy w ich zranione wnętrze i słyszę,<br />

jak zaczyna rodzić się w nim i wybrzmiewać, z początku cicha<br />

jak szept, bałkańska melodia, w której jest bezkresna<br />

przestrzeń i wiatr. Czując na sobie moje spojrzenie i uwagę,<br />

instrument zaczyna snuć, jak pająk swą nić, legendę swego<br />

życia. Jak tamta uliczna latarnia w jednej z baśni Hansa Christiana<br />

Andersena, która bała się przetopienia w inny przedmiot<br />

i utraty wspomnień. Jakby czuła, że tworzy ją własna<br />

historia. Ale pewnego dnia przyśniło się jej, że została przelana<br />

w żelazny świecznik w kształcie anioła. W tym śnie zobaczyła<br />

siebie, stojącą na biurku w pokoju pełnym książek<br />

i pięknych obrazów.<br />

Było to u poety i wszystko, co myślał lub o czym pisał, zjawiało<br />

się wokół niego; pokój przemieniał się w gęste lasy, w słoneczne<br />

łąki, po których spacerowały bociany, i w pokład okrętu<br />

na wzburzonym morzu.<br />

(H. CH. Andresen Stara latarnia)<br />

W ostatni wieczór, kiedy latarnia żegnała się ze swoim miejscem<br />

życia na ulicy miasta, z szarych chmur spadła na nią<br />

kropla deszczu i szepnęła:<br />

– Przeniknę w ciebie tak, że jeżeli sobie życzysz, w ciągu jednej<br />

nocy staniesz się rdzą, rozpadniesz się i zamienisz się w pył!<br />

(H. CH. Andersen Stara latarnia)<br />

Nie, latarnia nie tego chciała. Nikt i nic nie chce zamieniać<br />

się w nicość. Nie chcemy odchodzić w mrok, kiedy na scenie<br />

gasną światła. Nie chcemy zapadać się w martwą ciszę.<br />

Przeraża nas pustka, w której nie ma żadnego poruszenia.<br />

Wypełniamy ją sobą. Głosami, światłem, ruchem. Najdrobniejszym<br />

przejawem życia. Ale godzimy się, bo nie możemy<br />

inaczej, na wieczną przemianę.<br />

Nawet jeśli zgasną lampy, gdy mi powiedzą:<br />

już koniec – gdy szarym podmuchem próżnia spłynie ze sceny,<br />

jeśli już żaden z moich umilkłych przodków<br />

nie będzie siedział przy mnie, żadna kobieta, nawet<br />

chłopiec z zezem piwnych oczu.<br />

Zostanę jednak. Wciąż trwa oglądanie.<br />

(R. M. Rilke Elegie Duinejskie)<br />

Ciepłe światło znów pojawia się na ścianie. Słońce minęło<br />

wysoką pierzeję budynku naprzeciw. Teraz będzie rozświetlać<br />

wnętrze aż do wieczora. Zamykam okno. Gwar miasta<br />

zostawiam za drzwiami. Wsłuchuję się w ciszę. W milczenie<br />

przebywających tu przedmiotów, rekwizytów do martwych<br />

natur, z których każdy ma swój mit. Zatrzymane w sobie<br />

ciche życie. Milkną głosy.<br />

Powiadają, że aniołowie nie wiedzą często, czy idą<br />

wśród żywych, czy umarłych.<br />

Prąd odwieczny wciąż porywa z sobą wszystkie pokolenia<br />

z jednego obszaru w drugi i tłumi ich głosy w obydwu.<br />

(R.M. Rilke Elegie Duinejskie)<br />

Układam draperię z kawałka starego japońskiego jedwabiu<br />

w szerokie, turkusowo-karminowe pasy. Na niej wyschnięte<br />

owoce granatu, zerwane z drzewka rosnącego na dalekim<br />

greckim półwyspie Mesa Mani, gdzie niegdyś ukrywali<br />

się piraci i rozbójnicy, a w głębi niedostępnych gór Tajgetu<br />

zakorzenił się ich bunt. Dokładam pomarańcze i cytryny<br />

z meseńskiego portu Koroni. I ciemne strąki drzewa chlebowego,<br />

pozbierane na górskiej ścieżce prowadzącej przez<br />

Tajget do Mistry z homeryckiego portu Kardamili. Wiązki<br />

mocno pachnących gałązek dzikiego tymianku i oregano,<br />

zebranych na półpustynnym Tigani, gdzie porastają ruiny<br />

murów i cysterny bizantyńskiej katedry z czasów cesarza<br />

Justyniana. Obok okna stoi drewniana żaluzja, znaleziona<br />

na wysokich skałach obmywanych przez sztormowe fale<br />

pod latarnią morską na przylądku Matapan. Jej odrapana<br />

farba ma kolor głębokiego szmaragdu wód Morza Śródziemnego,<br />

które opływają tamten najbliższy Afryce grecki<br />

skrawek lądu.<br />

Patrzę na przetarte błękitnozielonkawe smugi na ścianie.<br />

Przypominają mi wnętrza kamiennych wież mieszkalnych<br />

na półwyspie Mesa Mani, który ma kolor wszystkich odcieni<br />

ugru. Albo te opuszczone toskańskie pałace pokryte tynkiem<br />

w kolorze neapolitańskiej żółci, jaśniejącej jaskrawym<br />

kolorem na końcu ciemnych, ciasnych i zwartych szpalerów<br />

smukłych, szmaragdowozielonych cyprysów. Lub<br />

tamte wioski pod wysokim niebem Prowansji, całe zanurzone<br />

w chromowej zieleni fal morza winnic na alpejskich<br />

wzgórzach. Pełne światła obrazy przywiezione z plenerów<br />

Południa nieoczekiwanie wpisują się w klimat krakowskie-<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

99


go wnętrza. Jakby ani przestrzeń, ani czas nie miały tu<br />

dostępu i nie tutaj było ich królestwo posiadające swoje<br />

granice. Czas i miejsce przestają mieć znaczenie. Co więc<br />

ma znaczenie? Może wyobraźnia, nieposiadająca granic,<br />

kiedy się w nią zanurzyć głęboko i wszystko staje się możliwe,<br />

nawet najbardziej fantastyczne marzenia…<br />

W pracowni, która zajmowała obie izby piwnicy, Paracelsus<br />

prosił swojego Boga, swojego nieokreślonego Boga, jakiegokolwiek<br />

Boga, żeby zesłał mu ucznia. Zmierzchało. Wątły ogień na<br />

kominku rzucał nieregularne cienie.<br />

(J. L. Borges, Róża Paracelsa)<br />

W tamten wieczór, opisany przez Jorgego Luisa Borgesa,<br />

do drzwi pracowni alchemika zapukał uczeń.<br />

– Mniemasz, że potrafię wytworzyć kamień, który przemienia<br />

wszystkie pierwiastki w złoto (…). Nie złota szukam, a jeżeli ty<br />

pragniesz złota, nigdy nie zostaniesz moim uczniem. (…)<br />

– Chcę, byś nauczył mnie sztuki. Chcę przebyć z tobą drogę,<br />

która prowadzi do Kamienia. (…)<br />

– Droga jest Kamieniem. Początek jest kamieniem. Jeżeli nie pojmujesz<br />

tych słów, jeszcze nie zacząłeś pojmować. Każdy krok,<br />

jaki czynisz, jest celem. (…)<br />

– Czy cel istnieje? (…)<br />

– Oszczercy, którzy są nie mniej liczni od głupców, twierdzą, że<br />

go nie ma, i nazywają mnie szalbierzem. Nie przyznaję im racji,<br />

chociaż niewykluczone, że jestem marzycielem. Wiem, że Droga<br />

istnieje.<br />

(J. L. Borges, Róża Paracelsa)<br />

Popołudniowe jesienne słońce już ledwie rozświetla przestrzeń<br />

pracowni. Laserunkowe kolory ścian w półmroku<br />

wydają się rozległymi przestrzeniami, abstrakcyjnymi krajobrazami,<br />

pełnymi mglistych fragmentów nieba lub morza jak<br />

z obrazów Wiliama Turnera.<br />

Na tle ścian, ulotnym jak niebo w pochmurny dzień, na solidnych<br />

drewnianych półkach, zgromadziłam całe materialne<br />

tworzywo, z którego powstaje obraz: słoiczki z kolorowymi<br />

pigmentami w proszku – biele, żółcienie i oranże, czerwienie,<br />

fiolety, błękity i brązy, zielenie i czernie. Oleje i inne media,<br />

kleje i spoiwa do różnych technik malowania oraz utrwalające<br />

werniksy. I wszelkie zaprawy potrzebne do gruntowania<br />

surowego lnianego płótna podobrazi lub desek. Na szczycie<br />

tej piramidy półek stoi szereg srebrnych dzbanków, z których<br />

sterczą metalowe szpachelki w różnych rozmiarach, dłuta<br />

i liczne pędzle – jak kwiaty w dzikim ogrodzie, z włosianymi<br />

koronami płatków na drewnianych trzonkach. W licznych<br />

pudełkach leżą różnej grubości pałeczki węgla, sepii, grafitu.<br />

Buteleczki tuszu i puszki farby drukarskiej. Stosy i rulony<br />

rozmaitych papierów, o przeróżnej fakturze i kolorze. I wiele<br />

tu jeszcze innych niezbędnych malarzowi sprzętów i narzędzi<br />

o tajemniczym zastosowaniu. Oto i cały alchemiczny warsztat.<br />

– Powiadają (…), że potrafisz spalić różę i wskrzesić ją z popiołów<br />

mocą swojej sztuki. Pozwól mi być świadkiem tego cudu. (…)<br />

– Czy sądzisz, że cokolwiek można przywrócić nicości? (…) Powiadam<br />

ci, róża jest wieczna i tylko jej kształt może się zmienić.<br />

Pochwycił gwałtownie szkarłatną różę (…) i cisnął ją w płomienie.<br />

Zniknęła barwa i pozostała tylko smużka popiołu.<br />

(J. L. Borges, Róża Paracelsa)<br />

100<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


W półmrocznej głębi jednej<br />

z półek stoją proste słoje pełne<br />

grudek wyschniętej ziemi o różnych<br />

odcieniach sepii, umbry<br />

i ochry. To jest zwyczajna gleba<br />

przywieziona z żyznej Mesenii<br />

i jałowej Lakonii. Dawno temu<br />

pigmentów tamtych ziem używano<br />

w bizantyńskim malarstwie<br />

ściennym, którego apogeum<br />

świetności i rozmachu<br />

zobaczyłam w Mistrze. Kolory<br />

tamtych fresków przypomniały<br />

mi wczesnorenesansowe malarstwo<br />

ścienne Giotta di Bondone<br />

z Asyżu lub Ambrogia Lorenzettiego<br />

i Simona Martiniego ze<br />

Sieny. Średniowieczna i renesansowa<br />

alchemia farb ograniczona<br />

była wówczas do tego, co bezpośrednio znalezione w ziemi.<br />

Wiele wieków eksperymentów pozwoliło na rozbudowanie<br />

palety malarza do wprost niezliczonej ilości odcieni barw<br />

i do zamknięcia ich w różnorakie tubki. Dziś farby kryjące<br />

i laserunkowe powstają sztucznie w laboratoriach chemików,<br />

tak jak na przykład ten szlachetnie pobladły i zszarzały<br />

błękit nieba bizantyńskich i renesansowych fresków – tajemnicza<br />

ultramaryna, kiedyś wyrabiana ze szlachetnego<br />

kamienia lapis lazuli. Była wtedy na wagę złota i przypływała<br />

statkami do Europy z Azji – zza morza (ultra marines).<br />

Malarze fresków z rdzawych pigmentów ziemi i błękitu<br />

ultramaryny wyczarowywali na ścianach ówczesnych kościołów<br />

i pałaców nieziemskie światy. Odrywali spojrzenie<br />

zmęczonych życiem ludzi od ziemi i obiecywali im niebiański<br />

raj. Z grudki gleby tworzyli im wyobrażenie doskonałego<br />

nieba. Lecz prawdziwa alchemiczna przemiana materii farb<br />

w ducha sztuki dokonuje się tylko we wrażliwym ludzkim<br />

spojrzeniu.<br />

Jednak wędrowiec ze zbocza góry przynosi w dolinę<br />

nie garść ziemi, zatajonej każdemu, lecz<br />

zdobyte czyste słowo, żółtą i błękitną gencjanę.<br />

Może jesteśmy tu, by powiedzieć: dom, most,<br />

studnia, brama, dzban, drzewo owocowe, okno –<br />

lub najwyżej kolumna, wieża… ale powiedzieć, zrozum to,<br />

tak powiedzieć, jak nigdy rzeczom nie było wiadome,<br />

Przekroczyć ciasne granice własnego pojmowania –<br />

i wówczas ujrzeć, choć na jeden krótki błysk świadomości<br />

to, co jeszcze przed chwilą było niewidzialne – to wizja.<br />

Uczeń Paracelsusa, póki tego nie zrozumie, nie zobaczy<br />

róży odradzającej się z popiołu.<br />

– Wszyscy medycy i aptekarze Bazylei utrzymują, że jestem<br />

oszustem. Być może mają słuszność. Oto popiół, który był różą<br />

i który już nigdy nią nie będzie. (…)<br />

Młodzieniec poczuł wstyd. Paracelsus jest szarlatanem albo<br />

zwykłym fantastą, a on, intruz, przekroczył progi jego domu<br />

i teraz zmusza go do wyznania, że jego słynne sztuki magiczne<br />

są ułudą.<br />

(J. L. Borges, Róża Paracelsa)<br />

Ludzka wiedza ma swoje granice, lecz poza nimi rozciąga<br />

się bezkres wyobraźni. Malarz wyciska farby na paletę<br />

i cały zanurza się w tworzony obraz. Materia płótna i farb<br />

ulega alchemicznej przemianie w świat, który dopiero się<br />

staje. Tworzy go wciąż od początku. Ta droga nie ma końca.<br />

Paracelsus został sam. Zanim zgasił lampę i usiadł w znużonym<br />

fotelu, nasypał w dłoń garść popiołu i wypowiedział cicho<br />

jedno słowo. Róża zmartwychwstała.<br />

(J. L. Borges, Róża Paracelsa)<br />

Nad miastem zapadł zmrok. Pracownia i zgromadzone<br />

w niej przedmioty zniknęły w ciemności.<br />

Jutro, z nadejściem świtu wszystko znów się narodzi. [RS]<br />

jakimi we wnętrzu są.<br />

(R. M. Rilke, Elegie Duinejskie)<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

101


Satyra prawdę mówi, względów się wyrzeka – Ignacy Krasicki<br />

Satyra zabija, nie obraża – Stanisław Jerzy Lec<br />

***<br />

Jestem klaunem, maskotką, kurduplem…<br />

Kwiat uśmiechu przysiadł mi na twarzy,<br />

chociaż myśli i serce tak smutne,<br />

jak zajęcia karawaniarzy…<br />

Tak beztrosko! W główki odpukać!<br />

Tłustym paniom trzęsą się biusty,<br />

gdy się śmieją od ucha do ucha<br />

pod namiotu rozwianą chustą.<br />

Fikam kozły. Staję na głowie.<br />

Lecą spodnie. Zostaję w gaciach…<br />

Nieźle, bowiem ludzkie pogłowie<br />

na mój widok aż się zatacza!<br />

Ch cha cha cha… (serce w zawałach),<br />

Hi hi hi hi… (świateł parada),<br />

Fajnie jest! – kreaturko mała…<br />

Z salwą (śmiechu) dziś trup nie pada…<br />

Jeszcze pisnę. Dam sobie w dzióbek.<br />

Niech rechoczą te wilcze sfory...<br />

Przecież jestem z zawodu półgłówek!<br />

Choć prywatnie… rozpacz i gorycz…<br />

102<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Juliusz Wątroba<br />

Jacek Frąckiewicz BABY PLAŻOWE


adam gwara<br />

***<br />

Kiedyś żona do Johna w Harvardzie<br />

powiedziała: Dobranoc, Edwardzie!<br />

Więc się ocknął zdziwiony,<br />

bowiem nie miał on żony,<br />

a w Harvardzie z nią nie był tym bardziej.<br />

***<br />

Ćwicząc gamy Mariola z Lido<br />

wciąż śpiewała "do re mi si do",<br />

a trzy nutki "fa sol la"<br />

połykała Mariola,<br />

bo fasola zwiększa libido.<br />

***<br />

Do łaźni Zdziś zajrzał raz w Pile,<br />

pomyślał: Po mydło się schylę.<br />

Dziś, z powodu bojaźni,<br />

Zdziś nie wchodzi do łaźni.<br />

No i to by było na tyle.<br />

***<br />

Sprytny Ricardo z Macondo<br />

na głowę zakładał kondom.<br />

Przez śmieszny ten gadżet<br />

chciał trafić do gazet,<br />

ale nie trafił on do.<br />

***<br />

Praprzyczyną zepsucia w Gomorze<br />

nie był brak moralności, lecz to że<br />

wszystkie normy gdzieś prysły<br />

kiedy przybysz znad Wisły<br />

rzekł beztrosko: Pan wie, gdzie mnie może ...<br />

Tytuł macho w niewielkich Trypuciach<br />

ma pan Stacho w zdeptanych papuciach<br />

i tę cechę szczególną<br />

z kolegami ma wspólną,<br />

że nie różni od innych się tu ciach.<br />

***<br />

Pewien rogacz nieszczęsny z Kadzidła,<br />

gdy do reszty chęć życia mu zbrzydła,<br />

po wielokroć zdradzony,<br />

skacząc z okna głos żony<br />

słyszał – Głupku, masz rogi, nie skrzydła!<br />

***<br />

Sfrustrowany psychiatra z Gołdapi<br />

musi poddać się psychoterapii.<br />

Denerwuje się frustrat,<br />

bo gdy spojrzy do lustra,<br />

jakiś czubek nań smętnie się gapi.<br />

***<br />

Duch Draculi na zamku w Świsłoczu<br />

w nowym ciele niepewnie się poczuł,<br />

gdy zwisając wśród gacków<br />

głową w dół, po kozacku,<br />

pojął że... nie utrzyma już moczu.<br />

***<br />

Szparagowa fasolka z Baniochy<br />

w śniadaniowej TiWi stroi fochy.<br />

Chodzi o to, że seler<br />

wydał wczoraj bestseller,<br />

w którym twierdzi, że modne są grochy.<br />

***<br />

Przez przekorę Stanisław spod Lip<br />

nie zwołuje już kurek: cip cip!<br />

Z gender toczy on bój<br />

nawołując: uj uj!<br />

Ordynarny i wredny to typ.<br />

***<br />

Stary Pongo w szałasie swym w Kongo<br />

przejmujący wykonał dziś song o<br />

znikającym popędzie,<br />

że jak dalej tak będzie,<br />

to niebawem pozbędzie się on go.<br />

***<br />

Pewien pan, który mieszka pod Etną,<br />

wziął za żonę niewiastę tak szpetną,<br />

że na widok jej fizys<br />

dość wyraźny ma kryzys<br />

i erekcję nadzwyczaj dyskretną.<br />

***<br />

Proboszczowi staremu z Siewierza<br />

kamasutrę w okładki psałterza<br />

włożył głupi chórzysta<br />

i już będzie dni trzysta,<br />

jak nie można rozplątać pasterza.<br />

***<br />

Pewien pan z miejscowości Poryte<br />

miał swój plan na porządną Julitę.<br />

Zaszedł z tyłu niebogę,<br />

gdy zmywała podłogę.<br />

Nie uciekła, bo jak? Na umyte?!<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

103


104<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


daria andrews<br />

DARIA ANDREWS – malarka,<br />

artystka wizualna mieszkająca<br />

w Tasmanii. Osoba kolorowa,<br />

przyciągająca ekspresją. Magnetyczna.<br />

Z zawodu ekonomistka.<br />

Przez wiele lat zajmowała się<br />

marketingiem na Akademii Leona<br />

Koźmińskiego w Warszawie. Na<br />

antypodach oddała się całkowicie<br />

malarstwu. Tworzy figuratywny<br />

i sugestywny przekaz postaci<br />

złapanych w tajemniczych, emocjonalnych<br />

momentach, często<br />

nagich, fragmentarycznych, zdeformowanych,<br />

otoczonych przez<br />

wyimaginowane zwierzęta i symbole.<br />

Artystka zaprasza do swojego<br />

intymnego miejsca, proponuje<br />

zabawę z przechodzeniem<br />

do innego, iluzorycznego świata,<br />

odkrywanie ukrytych tajemnic<br />

i pragnień. Buduje szczególną relację<br />

z odbiorcami, zapraszając<br />

ich do świata magii.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

105


lack<br />

Swan<br />

Konfesyjna? Zadajesz mocne pytania.<br />

Trudno mi powiedzieć, na ile sztuka<br />

jest spowiedzią. Swoistego rodzaju<br />

spowiedzią. Sztuka na pewno jest intymna,<br />

więc pod tym względem ma<br />

elementy konfesyjności. Jednak bardziej<br />

powiedziałabym, że sztuka to<br />

jest opowieść, a nie spowiedź. Przedłużenie<br />

mojego życia i moich doświadczeń,<br />

a nie opowiedzenie jedynie<br />

wprost o tych doświadczeniach.<br />

Sztuka wychodzi z wnętrza człowieka,<br />

więc w tym sensie pojawia się jej inrozmawia:<br />

katarzyna brus-sawczuk<br />

Kiedy napisałam do Darii, byłam<br />

przekonana, że nasza rozmowa<br />

odbędzie się w języku<br />

angielskim, na ekranie komputerów,<br />

które dzieli tysiące<br />

mil. Ku mojemu zdziwieniu<br />

Daria odpowiedziała poprawną<br />

polszczyzną, oświadczając,<br />

że właśnie jest z wizytą<br />

w Warszawie. Tego samego<br />

popołudnia spotkałyśmy się,<br />

aby porozmawiać. Przede<br />

mną usiadł kolorowy ptak.<br />

106<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Kim jest Daria Andrews?<br />

(Cisza) Kobietą – świadomą siebie na<br />

tym etapie życia, swojej kobiecości,<br />

siły. Najpierw kobietą, a potem artystką.<br />

Ale przecież to związek idealny…<br />

Tak, jest to związek. W moim przypadku<br />

to, jaką jestem artystką i co<br />

tworzę, jest zdefiniowane przez to,<br />

kim jestem i kim się czuję. Także to<br />

rzeczywiście wiąże się nierozerwalnie.<br />

To, co przedstawiam, jest istotą<br />

kobiecości, prawdą o kobietach.<br />

Kobieta jest mocno obecna w Twoim<br />

przekazie. Czy sztuka jest konfesyjna?


tymność. Ale sztuka to też czasami<br />

zabawa. W zależności od stanu ducha<br />

czy emocji, które się nagromadzą,<br />

może przybierać różne formy. Za<br />

każdym razem ta opowieść może być<br />

o czymś innym.<br />

Wpuszczasz widza w swój świat<br />

w sposób wyrachowany czy dajesz<br />

pole interpretacji?<br />

Zapraszasz widza w podróż… Dario,<br />

skąd u Ciebie te symbole?<br />

Myślę, że symbole wynikają z kultury,<br />

obyczajów. Wyrastamy w otoczeniu<br />

rzeczy, przedmiotów, znaczeń. Nasiąkamy<br />

nimi w trakcie naszego życia.<br />

Niektóre z symboli są bardzo mocno<br />

utrwalone w naszej kulturze, inne<br />

trzeba umieć zauważyć, wydobyć.<br />

Chociażby jabłko – kojarzy się z utraconym<br />

rajem…<br />

Komuś innemu może kojarzyć się<br />

z grzechem…<br />

Właśnie tak. Obie interpretacje są<br />

prawdziwe. Obie są zakorzenione<br />

Chociaż czasem pojawiają się spontanicznie<br />

nowe rzeczy, które nie są<br />

w sposób bezpośredni elementami<br />

układanki. Jest jakaś emocja i wtedy<br />

powstaje miejsce na inne obrazy,<br />

czasem nawet jakby oderwane, ale<br />

w większości przypadków myślę, że<br />

moja opowieść jest komplementarna,<br />

jest pewnego rodzaju całością<br />

i ciągłością. W głowie pojawia się<br />

myśl, żeby jeszcze coś dopowiedzieć,<br />

„domalować”. Więc zamiast przerabiać<br />

kolejny raz obraz, tworzę następny,<br />

w którym dopowiadam historię<br />

lub uzupełniam o nowe elementy –<br />

maluję to wszystko, czego zabrakło mi<br />

w poprzednim.<br />

Na ile w wyrachowany sposób prowadzę<br />

widza? Z jednej strony staram się<br />

trochę bawić z odbiorcą, czyli stosuję<br />

pewne sztuczki, przekomarzam się.<br />

Zostawiam poszlaki, symbole, które<br />

mają dla mnie znaczenie. Z drugiej<br />

zaś staram się zostawiać pole do przemyślenia,<br />

do własnych interpretacji.<br />

Okazuje się wielokrotnie, że znaki<br />

nabierają nowych znaczeń, czasem<br />

zaskakujących, ponieważ te, które są<br />

dla mnie zrozumiałe w pewien czytelny,<br />

indywidualny sposób, odbiorca<br />

widzi swoimi oczami zupełnie inaczej.<br />

Widz je czyta, ale interpretuje czasem<br />

zupełnie inaczej niż było to w moim<br />

umyśle czy zamierzeniu. Cieszy mnie<br />

to. Mam wrażenie, że moja opowieść<br />

biegnie, zaczyna żyć własnym życiem.<br />

Jestem szczęśliwa, jeśli porusza, jeśli<br />

odbiorcy nie pozostają obojętni. Obraz<br />

żyje tak długo, jak długo patrzą na<br />

niego świadome oczy.<br />

w kulturze. Ja lubię trochę z symbolami<br />

polemizować. Symbolika pojawia<br />

się u mnie spontanicznie, odbiorcy<br />

moich obrazów mogą dopisywać jej<br />

znaczenia. Często wielokrotnie sięgam<br />

do tego samego symbolu, ale już<br />

w innym obrazie. Jest to swoistego<br />

rodzaju dyskusja pomiędzy kolejnymi<br />

obrazami-opowieściami. Te symbole<br />

wplecione w kolejne obrazy rozmawiają<br />

ze sobą.<br />

Wobec tego – czy sztuka ma ciągłość?<br />

Jeśli historia ma ciągłość, to sztuka<br />

też ją ma. To, co robię, ma ciągłość.<br />

Zwierzęta w Twoich obrazach pomagają<br />

przejść do krainy baśni? Na drugą<br />

stronę lustra?<br />

Zwierzęta to nasze drugie ja. Ale<br />

w swoich opowieściach traktuję je<br />

również jako symbole. Zwierzęta, które<br />

pojawiały się w moim życiu, znaczyły<br />

coś więcej, zawsze. To były bardzo<br />

bezpośrednie, bardzo różne, ważne<br />

historie. Związki, można powiedzieć.<br />

Pojawianie się ich w moim życiu traktowałam<br />

w sposób symboliczny, i takie<br />

mają znaczenia przeniesione na<br />

płótna. W nich mogą być nasze cechy,<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

107


Lustro nie pokazuje rzeczy takich, jakimi są,<br />

lecz takie, jakimi my je widzimy.<br />

To czynią moje obrazy. Opowiadają historie.<br />

Wszystkie z nich są prawdziwe. Żadna z nich nie jest prawdziwa<br />

czasem jest jakaś analogia. Ptak może<br />

być symbolem wolności, niezależności,<br />

swobody, ale to równocześnie<br />

zwierzę, z którym mam bardzo osobistą<br />

relację. Pytasz, czy pomagają<br />

przechodzić do krainy baśni… Powiedziałabym<br />

raczej, że używam ich, aby<br />

poruszyć wyobraźnię.<br />

Dla mnie, jako odbiorcy, jest w nich<br />

baśniowość.<br />

Pewnie tak, chociażby przez to, iż<br />

jest to język, który nie mówi wprost.<br />

Odwołuje się do wyobraźni poprzez<br />

symbolikę. Jako dziecko uwielbiałam<br />

historie, namiętnie czytałam baśnie<br />

i bajki. Mówiłyśmy już o ciągłości. Dlatego<br />

zwierzęca symbolika musiała się<br />

pojawić.<br />

108<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Dario, kim jest Słony?<br />

Był bardzo brzydkim kaczątkiem.<br />

Swan, Swany, Słony – to porzucone<br />

pisklę czarnego łabędzia, znalezione<br />

któregoś dnia zupełnie samotne, prawie<br />

nieżywe. Nie było wyjścia, został<br />

przyjęty do naszej rodziny. Szczęśliwie<br />

uratowany wychowywał się z ludźmi<br />

i psami, mam wrażenie, że uważał,<br />

że jest psem lub człowiekiem. Rósł<br />

i przemienił się z kaczątka w pięknego,<br />

lecz ogromnego, ptaka. Kochał<br />

nas, był do nas przywiązany. Ja darzyłam<br />

go szczególnym uczuciem.<br />

Ale to dzikie zwierzę, objęte ochroną<br />

w Australii, więc rozumiałam, że Słony<br />

któregoś dnia będzie musiał wrócić<br />

do swojego dzikiego miejsca. Był<br />

w naszej rodzinie sześć miesięcy. Mój<br />

mąż nauczył go latać. To było niesamowite:<br />

kiedy biegał po łąkach, machając<br />

ramionami, Słony biegł za nim,<br />

nauczył się machać skrzydłami. Tylko<br />

jeden z nich poleciał. Ale wrócił. Wracał.<br />

Mieliśmy świadomość, że musimy<br />

dać mu wolność (obecnie Słony ma<br />

swój dom w jednym z tasmańskich<br />

rezerwatów przyrody – przyp. red.).<br />

Kiedy obejrzałam pokazywany w australijskiej<br />

telewizji film o niezwykłej<br />

historii czarnego łabędzia, pomyślałam<br />

sobie, że wrażliwych ludzi spotykają<br />

niesamowite historie.<br />

https://www.youtube.com/watch?v=L2dOlX0-7kg<br />

To było w jakimś sensie mistyczne.<br />

Po jego odejściu poczułam pustkę.


Lubię polemizować z symbolami<br />

Nadal za nim tęsknię. Chociaż jest<br />

cały czas obecny w mojej malarskiej<br />

opowieści. Nie potrafiłabym o nim<br />

zapomnieć. Był częścią naszej rodziny.<br />

W chwili, kiedy ostatecznie pogodziłam<br />

się z jego nieobecnością, pojawiło<br />

się miejsce dla Lucyny. Jest to piękna<br />

czarna chińska gęś. Uwielbia szybę<br />

piekarnika. Dzięki niej ma drugą Lucynę<br />

i swoje lustro.<br />

Dario, powrócę do malarstwa. Okaleczasz<br />

swoje postaci. Odzierasz je<br />

z szat. Jakie ma znaczenie dla Ciebie<br />

ten środek wyrazu artystycznego?<br />

Nie postrzegam tego w ten sposób.<br />

Nie traktuję odarcia z szat i pokazania<br />

nagości w sposób prowokacyjno-seksualny.<br />

W większości przypadków…<br />

(Śmiech) Nagość jest swobodą. Jest<br />

wyrazem komfortu, szczerości.<br />

Nie uważam też, że okaleczam postaci.<br />

Rzeczywiście, zdarza mi się pokazać<br />

je pofragmentowane, co dla mnie<br />

jest wyrazem procesu, przez który<br />

przechodzimy. Nie zawsze jesteśmy<br />

w pełni sobą. Nie zawsze zdajemy sobie<br />

sprawę z tego, kim jesteśmy na<br />

danym etapie naszego życia. Stworzeni<br />

z różnych elementów, które trzeba<br />

na koniec poskładać. Nie zawsze one<br />

są spójne i nie zawsze kompletne. To<br />

w jakimś sensie „rozczłonkowanie”<br />

jest procesem dochodzenia do siebie.<br />

Czasem może to być także rozpad jakiegoś<br />

etapu życia, aby poskładać się<br />

na nowo. Od pewnego czasu moje<br />

kobiety, moje postaci są spójne. Kompletne.<br />

Czy to oznacza, że osiągnęłaś taki<br />

status quo w swoim życiu?<br />

Nie zastanawiałam się, na ile ich spójność<br />

jest skorelowana z moim poczuciem<br />

spójności w życiu. W jakiś sposób<br />

tak. Ale nie zarzekam się, że tak<br />

zostanie na czas nieokreślony. Przemianom<br />

podlegamy cały czas. Różne<br />

sytuacje powodują, że się rozpadamy,<br />

a potem znów składamy na nowo.<br />

Niewątpliwie jednak w moim życiu<br />

na przestrzeni ostatnich lat nastąpiło<br />

sporo dobrych zmian.<br />

Dario, no właśnie. Przez ponad szesnaście<br />

lat pracowałaś w marketingu<br />

na uczelni ekonomicznej – masz<br />

wykształcenie ekonomiczne. Bądź<br />

co bądź, jest to dziedzina odległa od<br />

malowania obrazów. Czy Ty to godzisz,<br />

czy odłożyłaś ekonomię na zupełnie<br />

inny etap życia, jeśli mówimy<br />

o procesach, które nas dotyczą?<br />

Przyszedł taki moment, kiedy musiałam<br />

rozpaść się, aby poskładać na<br />

nowo. Zacząć robić coś innego. Życie<br />

marketerki zmęczyło mnie. Ja żyłam<br />

sztuką już wcześniej. Pierwsze rysunki<br />

i obrazy malowałam w wieku dziecięcym,<br />

potem nastoletnim. Kariera administracyjna<br />

oddaliła mnie od sztuki.<br />

Chciałam wrócić. Życie biznesowe to<br />

był mój własny, świadomy wybór, jednak<br />

w którymś momencie poczułam<br />

się zmęczona. Niespełniona. Muszę<br />

powiedzieć, że odkąd zrezygnowałam<br />

z pracy, nie byłam w stanie przez trzy<br />

lata siąść do komputera. Do wszystkich<br />

marketingowych, ekonomicznych<br />

działań, do swoich prywatnych<br />

potrzeb zaczęłam używać jedynie telefonu,<br />

miałam wstręt do komputera.<br />

Mam poczucie, że jak sięgam wstecz<br />

do biznesowego okresu, to mówię<br />

o nim jak o innym, przeszłym życiu. To<br />

był odrębny byt. Potrzebowałam się<br />

odciąć. Tym bardziej że przypłaciłam<br />

go swoim zdrowiem. Na ten moment<br />

nie chcę wracać ani łączyć tego etapu<br />

z obecnym. Mam nowe życie.<br />

Co wyzwala w Tobie potrzebę malowania?<br />

Malowałam obrazy już jako dziecko.<br />

Wtedy też, jako czternastolatka,<br />

miałam pierwszą wystawę w swoim<br />

rodzinnym mieście. Uważam, że to<br />

malowanie wybrało mnie. W rodzinie<br />

było wielu artystów, zwracało się<br />

uwagę na wrażliwe pojmowanie rzeczywistości.<br />

Jednak droga artystyczna<br />

dla osób wrażliwych może być trudna.<br />

Być może dlatego odeszłam na<br />

jakiś czas w realny biznesowy świat.<br />

Jednak malarstwo mnie odnalazło<br />

109<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


i upomniało się. To się zadziało i chyba<br />

nie miałam na to większego wpływu.<br />

Szukałam na siebie pomysłu i ten<br />

pomysł po prostu przyszedł. Najpierw<br />

malowałam trochę terapeutycznie,<br />

z potrzeby ducha, a potem samo poszło.<br />

Wyzwoliło się. Teraz nie umiałabym<br />

już przestać. Na pewno w dużej<br />

mierze potrzebę tworzenia wyzwalają<br />

emocje, nie tylko dobre. Od momentu,<br />

kiedy pozwoliłam się sztuce we<br />

mnie rozgościć, mam nieskończoną<br />

ilość pomysłów, cały czas robię notatki,<br />

szkice. Cały czas mi się w głowie<br />

coś rodzi i gotuje. To jest mój kosmos,<br />

który mi to podrzuca. Brakuje mi<br />

czasu… (Śmiech)<br />

Czy masz swoich mistrzów?<br />

Miałam swojego Alfonsa. Rany…<br />

jak to brzmi! (Śmiech)<br />

Alfonsa Kułakowskiego (nieżyjący,<br />

ur. w 1927 r. polski malarz<br />

współczesny, postimpresjonista,<br />

pejzażysta, który po latach tułaczki<br />

powrócił z Syberii poprzez<br />

Kazachstan jako repatriant do<br />

Polski – przyp. red.) poznałam<br />

w chwili, kiedy byłam jeszcze na<br />

rozdrożu. Malowałam akwarele,<br />

ktoś opowiedział mi jego historię.<br />

Zafascynowała mnie. Chciałam<br />

go poznać, dzięki znajomym okazało<br />

się to możliwe. Był to specyficzny<br />

człowiek, mówiono o nim, że niewielu<br />

ludzi toleruje i lubi swoją nietolerancję<br />

okazywać. Jednak miałam<br />

to szczęście, że od pierwszego wejrzenia<br />

przypadliśmy sobie do gustu<br />

i zaprzyjaźniliśmy się. Swoją wrażliwością<br />

trafił do mojego serca. W chwili,<br />

kiedy go poznałam, miał ukończone<br />

dziewięćdziesiąt dwa lata, mimo różnicy<br />

pokoleń, złapaliśmy fantastyczny<br />

kontakt, wytworzyła się między nami<br />

wręcz mistyczna relacja. Zaproponował,<br />

żebym się do niego przeprowadziła<br />

i malowała. Mój mąż, Scott, jeszcze<br />

wtedy był w Australii, ja byłam na<br />

etapie oczekiwania na wizę. Zerwałam<br />

w zasadzie już z poprzednim życiem<br />

zawodowym, ale nie umiałam znaleźć<br />

dla siebie miejsca. Przeprowadziłam<br />

się do Alfonsa i przez kilka miesięcy<br />

wracałam do sztuki, uczyłam się jej na<br />

nowo. W trakcie pobytu u niego powstały<br />

pierwsze moje obrazy olejne.<br />

On nie stał nade mną w procesie malowania,<br />

nie pokazywał, jak używać<br />

pędzla czy mieszać farby, ale potrafił<br />

uwrażliwiać na sztukę. Był mistrzem<br />

w tym, jak potrafił mówić o sztuce, co<br />

w niej widział, co w nim wyzwalała.<br />

Była niepodważalną częścią jego życia.<br />

Uczyłam się jej na nowo, a on się<br />

stał moim mentorem. Miał ogromną<br />

wiarę w sztukę, w jej moc.<br />

Wyzwolił w Tobie „niepokój w palcach”?<br />

Konieczność poszukiwań?<br />

Zachęcił mnie, aby znaleźć przyzwolenie<br />

na wyrażanie siebie. Autentycznej.<br />

Bez zastanawiania się, czy to się komuś<br />

będzie podobać, czy nie. Nauczył mnie<br />

szacunku do tego, co robię.<br />

Powróćmy z gwiazd. Dario, jak Ty się<br />

znalazłaś na antypodach?<br />

Zbieg okoliczności, choć pewnie<br />

w życiu nie ma przypadków. Byłam<br />

na spacerze z moim psem w parku,<br />

na Polu Mokotowskim. No i cóż, być<br />

może brzmi to kuriozalnie, ale to pies<br />

znalazł mojego Scotta i wybrał mi, jak<br />

się później okazało, męża z dalekiej<br />

Tasmanii. Dlaczego tego dnia Scott<br />

usiadł na ławce w parku? Dlaczego<br />

przyjechał do Polski? Był to już drugi<br />

jego pobyt w egzotycznym i odległym<br />

kraju, jakim była dla niego Polska.<br />

W Tasmanii znalazł kilkukrotnie na<br />

różnych obiektach informację „budowane<br />

przez Polaków” – zainteresował<br />

się, gdzie jest Polska na mapie świata<br />

oraz historią pozostawioną przez Polaków<br />

w jego stronach. Tak zauroczył<br />

się naszym krajem. A potem pewnego<br />

słonecznego dnia w parku wścibski<br />

i nieposłuszny pies wskoczył mu na<br />

kolana. Tak zaczęła się ta historia.<br />

I trwa. Pani Dynamit i Oaza Spokoju.<br />

Piękna historia.<br />

Dario, mówiłyśmy o sztukach wizualnych.<br />

Chciałabym zapytać, czy we<br />

współczesnym świecie słowo jest<br />

również ważne?<br />

Dla mnie jest ogromne ważne.<br />

Z jednej strony słowa definiują świat,<br />

z drugiej zaś my go słowami kształtujemy.<br />

Osobiście staram się być bardzo ostrożna<br />

w używaniu słów. Wychowałam się<br />

w małym mieście, tam słowa często były<br />

używane w stereotypach, często do nagan.<br />

Słowa potrafią ranić, powinno się<br />

być za nie odpowiedzialnym.<br />

Mają moc.<br />

Gdzie chciałabyś pokazać<br />

swoje obrazy?<br />

Jest pewna galeria na<br />

Tasmanii, którą pokochałam<br />

od pierwszego<br />

przestąpienia jej progu<br />

– Mona. Fantastyczne<br />

miejsce, doskonałe wystawy.<br />

Czuję, że to jest<br />

moje miejsce.<br />

Słuchaj, może będzie<br />

Mona, a może kiedyś<br />

MoMa (Museum of Modern<br />

Art, Nowy Jork – przyp. red.).<br />

Miałabyś takie marzenie?<br />

Nigdy nie byłam w MoMie, ale chciałabym.<br />

W USA nigdy nie byłam. Rozpędziłam<br />

się…<br />

Mierzymy wysoko. Ponadto jesteś<br />

tak kolorowa, jak Nowy Jork potrafi<br />

być. Indywidualna. Jestem pewna, że<br />

pokochasz to miejsce. A ono ma duże<br />

szanse pokochać Ciebie.<br />

(Westchnienie)<br />

Czy Słony to Ty?<br />

(Cisza) Powiem Ci, że grasz na moich<br />

emocjach. To bardzo osobiste pytanie.<br />

Słony, to lustro, nie wiem, czy<br />

alter ego. Słony – to, mimo wszystko,<br />

mimo udomowienia, zew natury.<br />

No właśnie, wolny, lecz przywiązany<br />

do tych, którzy go kochają. Nauczył<br />

się latać, więc fruwa wysoko. Nic go<br />

nie zatrzyma. Darii też. [KBS]<br />

110<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


13 stycznia w Otwartej Kolonii (Wolski Dom Kultury),<br />

przy ulicy Górczewskiej 15 w Warszawie, odbędzie się<br />

wernisaż wystawy obrazów Darii Andrews połączony<br />

z promocją kwartalnika „Post Scriptum”.<br />

Godz. 18.00. Wstęp wolny.<br />

https://wck-wola.pl/nasze-miejsca/otwarta-kolonia/<br />

Tu jest<br />

miejsce<br />

na twoją<br />

REKLAMĘ<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

111


-<br />

FUNDACJA „<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>”<br />

Oprócz dzielenia się z czytelnikami aktualnościami<br />

w dziedzinie sztuki oraz literatury pragniemy<br />

wspierać młode talenty. W tym celu stworzyliśmy<br />

Fundację Wspierania Kultury „Post Scriptum”. Darowizny<br />

dla fundacji będą służyły szeroko pojętej<br />

promocji młodych artystów zarówno na łamach<br />

kwartalnika, jak i w formie pomocy w organizacji<br />

wystaw, warsztatów czy wydawaniu książek.<br />

Jeśli chcesz przekazać datek na działalność naszej<br />

fundacji, możesz zrobić to za pośrednictwem<br />

strony internetowej www.postscriptumfundacja.<br />

com lub wpłacić darowiznę bezpośrednio na konto<br />

fundacji: 751140<strong>20</strong>040000310281956333.<br />

Dane kontaktowe: FUNDACJA WSPIE-<br />

RANIA KULTURY „<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>”<br />

05-092 Łomianki ul. STANISŁAWA STASZICA 14/5,<br />

KRS 0000908539 NIP 118<strong>22</strong>25810, e-mail: biuro@<br />

postscriptumfundacja.com<br />

112<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!