06.12.2022 Views

POST_SCRIPTUM_6_22_20_

POST SCRIPTUM - Niezależne pismo artystyczno-literackie tworzone przez polsko-brytyjski zespół entuzjastów, artystów i dziennikarzy. Zapraszamy do lektury

POST SCRIPTUM - Niezależne pismo artystyczno-literackie tworzone przez polsko-brytyjski zespół entuzjastów, artystów i dziennikarzy. Zapraszamy do lektury

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

Gość specjalny<br />

<strong>POST</strong> NIEZALEŻNY KWARTALNIK<br />

LITERACKO-ARTYSTYCZNY<br />

LITERACKO-ARTYSTYCZNY<br />

<strong>SCRIPTUM</strong><br />

P R O Z A P O E Z J A P U B L I C Y S T Y K A S Z T U K I W I Z U A L N E<br />

W S Z Y S T K I E O D C I E N I E C Z E R W I E N I<br />

SALUSTIANO GARCÍA<br />

JEST WIELE WSZECHŚWIATÓW<br />

MACIEJ WOJTYSZKO<br />

KOBIECY FOTOREALIZM<br />

SZTUKA DOMINIKI KĘDZIERSKIEJ<br />

TOMASZ JASTRUN<br />

DLACZEGO JABŁKO MA TYLKO GŁOWĘ?<br />

6 / <strong>20</strong><strong>22</strong> (<strong>20</strong>)<br />

www.postscriptum.uk<br />

www.postscriptumfundacja.com<br />

fb: post scriptum<br />

POLSKI TEATR NA LITWIE<br />

W Y W I A D<br />

Z JERZYM JARNIEWICZEM<br />

LAUREATEM NAGRODY LITERACKIEJ<br />

„NIKE” <strong>20</strong><strong>22</strong><br />

BLACK SWAN<br />

Daria Andrews<br />

WARSAW ARTISTS<br />

ZASKAKUJĄCA NUTA TAJEMNICZOŚCI<br />

RODICA TOTH POIATĂ<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

1


SPIS TREŚCI:<br />

PROZA:<br />

14. MICHAŁ PAWEŁ URBANIAK – opowiadanie w odcinkach – Cz. 1<br />

32. Robert Knapik – recenzja Mojego pamiętnika potocznego OLGI LIPIŃSKIEJ<br />

38. Tematy tabu – felieton Juliusza Wątroby<br />

58. Pozorny spokój filozofa – felieton Jerzego Stasiewicza<br />

72. Wywiad z KASIĄ KRAWIECKĄ – Iza Smolarek, Alex Sławiński<br />

98. Alchemik spoza czasu - esej Renaty Szpunar<br />

SZTUKI WIZUALNE:<br />

6. RODICA TOTH POIATĀ – Zaskakująca nuta tajemniczości – Renata Cygan<br />

44. SALUSTIANO GARCÍA CRUZ– wywiad – Renata Cygan<br />

76. Kobiecy fotorealizm w malarstwie DOMINIKI KĘDZIERSKIEJ – Alicja Meryńska<br />

82. W podróż z Witoldem Stawskim – Wanda Dusia Stańczak<br />

94. GRUPPA SIEDEM – DARIUSZ MILINSKI – Izabela Winiewicz-Cybulska<br />

WERSJA ELEKTRONICZNA DO POBRANIA ZA DARMO:<br />

https://www.yumpu.com/xx/document/<br />

read/674<strong>20</strong>106/post-scriptum-6-<strong>22</strong>-<strong>20</strong>-<br />

https://issuu.com/home/published/post_scriptum_5_<strong>22</strong>_<strong>20</strong><strong>22</strong><br />

DRUK NA ŻYCZENIE: 24,95 zł<br />

ZAMÓWIENIA BEZPOŚREDNIO W DRUKARNI:<br />

https://www.wyczerpane.pl/wydawnictwo-post-scriptum,dBA-0io.html<br />

PARTNERZY MEDIALNI<br />

POEZJA:<br />

4. Wywiad z JERZYM JARNIEWICZEM, laureatem NIKE <strong>20</strong><strong>22</strong> – Joanna Nordyńska<br />

19. BARTOSZ KONOPNICKI – wiersz<br />

31. ELŻBIETA HOLEKSA-MALINOWSKA – wiersz<br />

34. JERZY STASIEWICZ – wiersz<br />

42. Dwugłos poetycki – KASS, MALINOWSKI<br />

57. JAKUB KURZYŃSKI – wiersz<br />

60. ADAM GWARA – wiersz<br />

61. ROBERT KNAPIK – wiersz<br />

71. BARTOSZ DŁUBAŁA – wiersze<br />

75. LUCYNA BRZOZOWSKA – wiersze<br />

88. Wywiad z TOMASZEM JASTRUNEM – Agnieszka Herman<br />

92. TOMASZ JASTRUN – wiersze polecane<br />

96. RYSZARD GRAJEK – wiersz<br />

102. KĄCIK SATYRYCZNY<br />

ROZMAITOŚCI:<br />

<strong>20</strong>. Wywiad z MACIEJEM WOJTYSZKĄ – Joanna Nordyńska<br />

36. Międzynarodowy Zlot Poetów – Wilno <strong>20</strong><strong>22</strong> – Wanda Dusia Stańczak<br />

37. StarDust 21<strong>22</strong> – Bo Jaroszek o festiwalu poezji Czechowice-Dziedzice<br />

62. Polski teatr na Litwie – Paweł Krupka<br />

63. Wywiad z Bożeną Sosnowską – Paweł Krupka<br />

64. Warsaw Artists – Anna Maruszeczko<br />

104. Wywiad z DARIĄ ANDREWS – Katarzyna Brus-Sawczuk<br />

ZESPÓŁ REDAKCYJNY:<br />

Renata Cygan (redaktor naczelna), Zastepczynie redaktor naczelnej: Joanna Nordyńska i Katarzyna Brus-Sawczuk<br />

Redaktorzy: Juliusz Wątroba, Anna Maruszeczko, Izolda Kiec, Wanda Dusia-Stańczak, Renata Szpunar,<br />

Robert Knapik, Iza Smolarek, Alex Sławiński, Paweł Krupka, Agnieszka Herman<br />

Gościnnie: Izabela Winiewicz-Cybulska, Alicja Meryńska, Jerzy Stasiewicz i Bo Jaroszek<br />

Korekta: Aleksandra Krasińska, Joanna Olszewska, Dominika Paluch i Małgorzata Nowak<br />

Tłumaczenia z języka angielskiego: Renata Cygan<br />

2<br />

Skład, łamanie i opracowanie graficzne: Renata Cygan<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Obraz na okładce:<br />

Salustiano García<br />

WSTĘPNIAK<br />

Drodzy Czytelnicy!<br />

Skrzy się. Dosłownie i w przenośni. Pojawiły się pierwsze przymrozki, fotogeniczna szadź pokryła<br />

zeschnięte liście, pierwszy śnieg poprószył tu i ówdzie. Jest zimno, ciemno i szaro, ale nie u nas.<br />

U nas w „Post Scriptum” jest zawsze jasno, gorąco, barwnie i ciekawie. I skrzy się niezależnie od pory<br />

roku. Błyszczą gwiazdy i księżyce, a dobra sztuka ogrzewa nawet te najzimniejsze zakątki duszy.<br />

Poezja jest mi szczególnie bliska. Zawsze i wszędzie: na plaży, w lesie czy na nartach. We wzlotach<br />

i upadkach. Zimą czy latem. Jestem więc dumna, że w tym numerze mamy wyjątkowo dużo<br />

dobrej poezji. Jeśli nas Państwo czytają regularnie, to oczywiście wiecie, że u nas poezja zawsze<br />

jest świetna, ale tym razem, oprócz wierszy wielu wspaniałych autorów, prezentujemy aż dwa wywiady<br />

z poetami największego kalibru: z Tomaszem Jastrunem rozmawia nasza nowa redaktorka<br />

Agnieszka Herman (rzecz o jego najnowszej książce), a zdobywcę tegorocznej Nagrody Literackiej<br />

„Nike” – Jerzego Jarniewicza – na pogawędkę o wierszach i przekładach zaprosiła Joanna Nordyńska.<br />

Cóż to za uczta intelektualna! Posmakujcie sami, bo naprawdę warto.<br />

Mówi się, że otoczeni śniegiem Eskimosi potrafią rozróżnić i nazwać dziesiątki odcieni bieli. Czy<br />

Salustiano García Cruz, nasz gość z Hiszpanii, ma dar rozpoznawania wielu odcieni czerwieni?<br />

Z pewnością tak. Nie musiałam go o to pytać, bo patrząc na jego obrazy, wydaje się to oczywiste.<br />

Zadałam mu za to wiele innych pytań, między innymi „Dlaczego czerwony?”. Jeśli chcecie poznać<br />

odpowiedź, to zapraszam do wywiadu z Salustiano na stronie 44.<br />

Rumuńska malarka Rodica Toth Poiatā to nasz kolejny gość z zagranicy. Krytyk sztuki Emil Radulescu<br />

powiedział, że artystka ma „oko surrealistycznego filmowca”. Sprawdźcie Państwo sami,<br />

bowiem Rodica zechciała podzielić się z nami swoimi magicznymi obrazami. (Str. 6).<br />

Gość specjalny tego wydania, znany mi głównie jako twórca Bromby, jest artystą wszechstronnym.<br />

Postaci, które stworzył, zabierały mnie w dzieciństwie do innych wymiarów (wszak wszechświatów<br />

jest wiele). Z Maciejem Wojtyszką rozmawia Joanna Nordyńska, a tematy krążą nie tylko wokół<br />

książek. Ten wywiad trzeba przeczytać! (Str. <strong>20</strong>).<br />

Poza tym zabieramy Państwa w egzotyczną podróż do Tasmanii, gdzie narodziła się przyjaźń pomiędzy<br />

czarnym łabędziem a malarką Darią Andrews, Juliusz Wątroba porusza tematy tabu, Paweł<br />

Krupka zaprasza do polskiego teatru na Litwie, a Anna Maruszeczko odwiedza salon fryzjerski, który<br />

jest jednocześnie galerią sztuki. To tylko kilka smaczków tego wydania. Resztę odkryjcie sami.<br />

Warto zanurzyć się w obszar wypełniony prawdziwą sztuką, albowiem „zagrożone są klimaty pięknego<br />

bycia” – tak o kondycji sztuki polskiej wypowiada się artysta malarz Dariusz Miliński, jeden<br />

z członków Gruppy Siedem (str. 94). Walczmy więc z kiczem, walczmy z tandetą i wszędobylską<br />

bylejakością, kochajmy artystów, a uczynimy świat znośniejszym.<br />

W imieniu całej redakcji Post Scriptum życzę Państwu dużo piękna wokół oraz dobrych i spokojnych Świąt.<br />

Redaktor Naczelna<br />

www.postscriptum.uk, fb: post scriptum, e-mail: redakcja@postscriptum.uk<br />

Wydawca: Post Scriptum LTD, Watford, UK<br />

NUMER KONTA: IBAN: GB82 LOYD 3096 2657 4181 60<br />

UK: SORT CODE: 309626 ACC Number: 57418160<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

3


SPECJALNIE DLA „P OST SCRIPTUm”!<br />

Foto Bartosz Kałużny Centrum Promocji UŁ<br />

Rozmowa<br />

z<br />

Jerzym<br />

Jarniewiczem<br />

laureatem<br />

Nagrody<br />

Literackiej<br />

„Nike” <strong>20</strong><strong>22</strong><br />

Jerzy Jarniewicz – krytyk literacki, poeta, tłumacz. Autor piętnastu książek<br />

krytycznoliterackich i eseistycznych, m.in. Lista obecności (<strong>20</strong>07, nominacja<br />

do Nike), Gościnność słowa. Szkice o przekładzie literackim (<strong>20</strong>12), Tłumacz<br />

między innymi (<strong>20</strong>18, nominacja do Nike) i Bunt wizjonerów (<strong>20</strong>19). Opublikował<br />

dwanaście zbiorów wierszy. Za tom Puste noce (<strong>20</strong>17) otrzymał Nagrodę<br />

Poetycką Silesius dla najlepszej książki roku, a za Mondo cane (<strong>20</strong>21)<br />

– Nagrodę Literacką „Nike”. W <strong>20</strong><strong>22</strong> r. otrzymał Nagrodę Literacką im. Juliana<br />

Tuwima za całokształt twórczości. Tłumaczył Jamesa Joyce’a, Philipa Rotha,<br />

Raymonda Carvera, Johna Banville’a, Denise Riley, Ursulę Le Guin i wielu innych<br />

pisarzy języka angielskiego. Opracował także antologie: Sześć poetek<br />

irlandzkich (<strong>20</strong>12), Poetki z Wysp (<strong>20</strong>15, z Magdą Heydel) i 100 wierszy wypisanych<br />

z języka angielskiego (<strong>20</strong>18). Mieszka w Łodzi.<br />

Tego chyba nie robi się świadomie.<br />

Byłoby czymś idealnym, gdyby udało<br />

się zachować głos tłumaczonego<br />

autora, jednocześnie pozostawiając<br />

w przekładzie swoją sygnaturę. Chodziłoby<br />

o stworzenie takiego tekstu, który<br />

nie byłby całkowicie tekstem Jarniewicza<br />

– bo to musi być jednak James Joyce,<br />

Philip Roth czy Ursula Le Guin – ale<br />

też w którym czytelnik mógłby zauważyć<br />

cechy charakterystyczne dla mojej<br />

wrażliwości językowej. Tak, to byłaby<br />

idealna sytuacja. Jeśli ma się silną osobowość,<br />

a ponadto samemu też jest<br />

się poetą, taka podwójność jest chyba<br />

nieunikniona – w przekładzie zawsze<br />

zostawia się własny rys. Z pewnością<br />

tak jest w przypadku najsłynniejszych<br />

tłumaczy poezji. Dla Stanisława Barańczaka<br />

przekład był kontynuacją twórczości<br />

własnej.<br />

Przede wszystkim serdecznie gratuluję<br />

Ci otrzymania najbardziej<br />

sze tłumaczę. Nie tłumaczyłbym poezji<br />

tak, jak ją tłumaczę, gdybym sam<br />

prestiżowej polskiej nagrody wierszy nie pisał. Podobnie w drugą<br />

w dziedzinie literatury, czyli Nagrody<br />

stronę – pewnie nie napisałbym wielu<br />

nike<br />

Literackiej „Nike”, do której wierszy, gdyby<br />

<strong>20</strong><strong>22</strong><br />

nie poczynione przeze<br />

zresztą nie po raz pierwszy byłeś mnie przekłady. To są dwie strony tej<br />

nominowany. Tym razem powodem samej monety.<br />

nominacji była książka poetycka<br />

(Mondo cane). Jesteś poetą, ale też W książce Tłumacz między innymi Gdy zabierasz się za tłumaczenie<br />

cenionym tłumaczem, również prozy.<br />

Kim czujesz się bardziej?<br />

jest uzasadnieniem kreatywności analizę „co autor chciał powiedzieć”<br />

napisałeś: „(…) nieprzekładalność wiersza albo prozy, robisz najpierw<br />

przekładu”. Czy w swoich tłumaczeniach<br />

dążysz do rozpoznawalnej wiersze na lekcjach języka polskie-<br />

(zmora uczniów „rozbierających”<br />

Jestem w tej komfortowej sytuacji,<br />

że nie muszę wybierać między robieniem<br />

przekładów a pisaniem wierszy. nych zwrotów), czy raczej do wier-<br />

słowem, rytmem i melodią wiersza?<br />

kreacji (np. poprzez użycie podobgo)<br />

czy podążasz bardziej za samym<br />

Wydaje mi się, że cały smaczek zajmowania<br />

się literaturą polega właśnie na uwzględnić transgresję?<br />

uważasz za najważniejsze?<br />

ności językowi oryginału, nawet jeśli Inaczej mówiąc, co w tłumaczeniu<br />

tym, że te dwa rodzaje działalności są<br />

do siebie bardzo podobne, a czasami Nie wiem, na ile jest to możliwe, by Bezpośredniego tłumaczenia literatury<br />

nie ma. Bezpośrednie tłuma-<br />

wręcz tożsame. To, jak piszę wiersze, tłumacząc, nie odcisnąć swojej osobowości<br />

na przekładanych tekstach. czenie uprawia Google Translator,<br />

niewiele się różni od tego, jak wier-<br />

4<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


zabijając przy tym poezję. Nikt nie<br />

tłumaczy „słowo na słowo”. Skoro,<br />

jak mnie przed chwilą zacytowałaś,<br />

literatura jest nieprzekładalna, to<br />

jej tłumaczenie nie jest i nie może<br />

być biernym, pasożytniczym działaniem,<br />

tylko właśnie aktem twórczym.<br />

Myślę, że zgodzą się ze mną<br />

wszyscy tłumacze, jeśli powiem,<br />

że nie tłumaczymy słów czy nawet<br />

fraz, ale całe zdania. Niektórzy by<br />

powiedzieli wręcz, że całe akapity.<br />

Piszemy je po polsku na nowo po to,<br />

by korzystając z możliwości naszego<br />

języka, stworzyć tekst w miarę bliski<br />

tekstowi wyjściowemu. Możliwości<br />

polszczyzny są zasadniczo odmienne<br />

od angielszczyzny. Inny jest system<br />

czasów, inne konstrukcje zdaniowe,<br />

inne synonimy, inne akcenty itd.,<br />

a to wszystko w literaturze gra, to<br />

wszystko jest w literaturze ważne.<br />

Wspomniałaś o melodii utworu. Ona<br />

jest ważna zarówno w poezji, jak<br />

i w prozie, podobnie jak i inne wymiary<br />

tekstu – rytm, asocjacje, realia,<br />

graficzna postać. Myślę tu o literaturze<br />

artystycznej, bo tej „wagonowej”<br />

to i tłumaczenie przez maszynę<br />

nie zaszkodzi.<br />

O ile potrafię jeszcze zrozumieć, że<br />

można stworzyć dobre tłumaczenie<br />

prozy czy wiersza białego, o tyle<br />

niepojęta jest dla mnie umiejętność<br />

tłumaczenia wiersza klasycznego.<br />

Te chyba najlepiej przekładają<br />

sami ich autorzy, jeśli w ogóle.<br />

Mierzyłeś się z czymś takim?<br />

Rzadko. Kilka rymowanych wierszy<br />

Lowry’ego czy Larkina. Jestem tłumaczem<br />

głównie poezji współczesnej,<br />

a ta, która mnie interesuje najbardziej,<br />

to poezja języka codziennego.<br />

Skoro mowa o języku… Uważasz, że<br />

zasadne jest jego uwspółcześnianie<br />

i upraszczanie? Choćby po to, by literatura<br />

„trafiła pod strzechy”?<br />

To są dwa różne procesy. Uwspółcześnianie<br />

ma sens, a upraszczanie nie.<br />

Uwspółcześnianie to bardzo trudny<br />

zabieg. Teksty, które należą do innego<br />

świata, innej epoki, trzeba przekonująco<br />

wprowadzić do epoki nam współczesnej<br />

– to nie jest łatwe zadanie.<br />

To dotyczy też literatury polskiej.<br />

W obecnych czasach dzieciakom<br />

trudno się czyta np. Starą Baśń,<br />

więc robią to niechętnie. Czy można<br />

im to jakoś uprzyjemnić?<br />

Dlatego w przywołanej przez Ciebie<br />

książce stawiam tezę, że dobrze<br />

byłoby, gdyby współcześni pisarze<br />

polscy przekładali dawną literaturę<br />

polską na współczesną polszczyznę.<br />

KWIATY DLA SNOWDENA<br />

Śniło mi się, że czytam w gazecie,<br />

jaki mam poziom bilirubiny i że biorę<br />

od miesiąca afobam. Tak mi się wczoraj<br />

śniło, a sen to głębokie gardło, nie może<br />

się mylić. I to jeszcze śniłem, że czytam w tej<br />

wczoraj przyśnionej gazecie, jak weszliśmy<br />

w Starbucksie do męskiej kabiny na seks, choć<br />

to było dawno i od tego czasu twój obraz<br />

stracił na ostrości, a ja dałbym sobie<br />

łeb uciąć, że zrobiliśmy to<br />

w Coffeeheaven, co wprawdzie<br />

niewiele w tej historii zmienia, ale<br />

trzymajmy się faktów. Za dnia<br />

też czytam gazety.<br />

Nie dlatego, żeby ją uprościć, tylko<br />

dlatego, żeby te dawne utwory ożywić<br />

i pokazać, jak bardzo są istotne dla naszego<br />

świata, dla naszego rozumienia<br />

samych siebie w tym świecie, dla rozwoju<br />

naszego języka. Anglicy to robią,<br />

my niestety nie.<br />

Odpowiedź jest prosta: nie mam wolnego<br />

czasu. No dobrze… Lubię słuchać<br />

muzyki, chodzę na koncerty, lubię spotykać<br />

się i rozmawiać z ludźmi. O, tak!<br />

Lubię towarzysko spędzać czas, jak już<br />

uda mi się go mieć w nadmiarze. Lubię<br />

też jeździć na rowerze. Nie ścigam się,<br />

jeżdżę dla relaksu. Ale nierzadko podczas<br />

takiej jazdy przez łódzkie parki ro-<br />

Mondo cane to nie zbiór wierszy,<br />

tylko książka poetycka. Gdzie leży<br />

granica między współczesną poezją<br />

a prozą? Współczesny wiersz coraz<br />

bardziej się „wybiela”.<br />

nike<br />

Wiersze pisze się<br />

<strong>20</strong><strong>22</strong><br />

wierszem – w określonym<br />

celu. Wiersze to utwory<br />

względnie krótkie, w których nie jest<br />

istotne, dokąd nas prowadzą w szeregu<br />

wydarzeń związanych chronologicznie<br />

i przyczynowo-skutkowo, tylko<br />

jak głęboko możemy w nie wejść.<br />

W prozie idziemy cały czas naprzód,<br />

w wierszu co chwila się zatrzymujemy.<br />

Często, czytając wiersz, cofamy dzą się pomysły na wiersz.<br />

się wręcz do poprzednich linijek, by<br />

poszukać współbrzmień, związków,<br />

współgrań, ech, nawiązań, powtórzeń.<br />

Organizacja wypowiedzi w wierszu<br />

jest dużo intensywniejsza niż organizacja<br />

wypowiedzi prozatorskiej.<br />

Podział wiersza na wersy to nie jest<br />

„widzimisię” autora. Jest to związane<br />

np. z oddechem – wiersz staje się wtedy<br />

rodzajem partytury dla czytelnika.<br />

Ale nie tylko. To, w którym miejscu<br />

kończy się wers, jest także ważne dla<br />

budowania znaczeń i funkcjonalności.<br />

Twoje wiersze nie są obsceniczne,<br />

nie emanują okrucieństwem ani<br />

śmiercią (która, jeśli już się pojawia,<br />

to raczej w odniesieniu do pojęć lub<br />

rzeczy), co może wywołałoby skojarzenia<br />

z filmem o tym samym tytule.<br />

Zamiast snuć domysły, zapytam<br />

wprost: skąd tytuł Mondo cane?<br />

Wyjaśniłem to bodaj w przedostatnim<br />

wierszu zawartym w tym zbiorze. Tytuł<br />

książki odnosi się do pierwszego<br />

w życiu pragnienia, do mojego „zakazanego<br />

owocu”, a konkretnie do niemożności<br />

obejrzenia w moich latach<br />

chłopięcych filmu o tym tytule. Nawet<br />

nie rozumiałem wówczas tych dwóch<br />

włoskich słów, ale kusiły mnie swoją<br />

magią. To był rodzaj niespełnionego<br />

pożądania. Chociaż i to dosłowne znaczenie<br />

tytułu, czyli pieski świat, też ma<br />

w książce uzasadnienie.<br />

A teraz w kontekście ukończonej<br />

przez Ciebie filozofii… Czy lubiłeś<br />

w szkole przedmioty ścisłe?<br />

Tak, nawet wydawało mi się kiedyś, że<br />

mógłbym zostać matematykiem, ale<br />

dlaczego wiążesz nauki ścisłe z filozofią?<br />

Bo mam wrażenie, że filozofia wymaga<br />

skłonności analitycznych, a nie<br />

tylko humanistycznych.<br />

Hmm… jest nawet rodzaj filozofii zwanej<br />

analityczną, ale jest też filozofia<br />

egzystencjalna, a egzystencjaliści są<br />

bardzo blisko literatury. Camus czy<br />

Sartre byli filozofami i jednocześnie<br />

znakomitymi pisarzami. Albo Friedrich<br />

Nietzsche – filozof to czy poeta?<br />

Na koniec rozmowy mam pytanie<br />

bardziej prywatne: jak spędzasz tzw.<br />

wolny czas?<br />

Życzę ich jak najwięcej! [JN]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

5


6<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


RODICA TOTH POIATĂ<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

7


ZASKAKUJĄCA NUTA TAJEMNICZOŚCI<br />

Rodica<br />

Toth Poiată<br />

Malarka Rodica Toth Poiată urodziła się w położonym u podnóży Tatr<br />

Braszowie – jednym z najpiękniejszych miast Siedmiogrodu (Rumunia).<br />

Większość dzieciństwa spędziła w mieście Deva. Jej pasja do rysowania<br />

pojawiła się we wczesnym dzieciństwie. Jako introwertyczka nad zabawy<br />

z dziećmi z sąsiedztwa przedkładała rysowanie i malowanie w odosobnieniu.<br />

Białe płótno stało się dla niej całym światem – przestrzenią, na<br />

którą mogła przelać swoją bogatą wyobraźnię. Uczęszczała do gimnazjum<br />

w Dewie i Braszowie, następnie ukończyła liceum Decebal w Dewie.<br />

Studiowała na Wydziale Sztuk Pięknych w często porównywanej z Wiedniem<br />

Timișoarze. Obecnie mieszka i tworzy w Bukareszcie. Od 1996 roku<br />

jest członkinią Rumuńskiego Związku Artystów na Wydziale Malarstwa.<br />

8<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Relacja<br />

matka – dziecko<br />

jest obustronna<br />

i wzajemna,<br />

jest to jedyna<br />

bezwarunkowa<br />

i niezniszczalna<br />

forma<br />

miłości<br />

Rodica maluje wzniosłe alegorie kobiecości, miłości<br />

i macierzyństwa. Każdy z jej obrazów opowiada<br />

historię, ma szczególną dynamikę, żyje własnym<br />

życiem, a jednocześnie ilustruje uczucia i emocje za<br />

pomocą zdecydowanych pociągnięć pędzla. Rodica<br />

Toth Poiată to artystka kompletna, o wielkim talencie<br />

i wrażliwości, która w oryginalny sposób odnosi<br />

się do pięknego i uniwersalnego tematu, jakim jest<br />

człowiek i jego ciało.<br />

W liceum uczęszczałam na warsztaty do studia<br />

rzeźbiarza Ernesta Kovacsa, który był również<br />

profesorem rysunku. To jemu zawdzięczam pogłębioną<br />

i dojrzałą miłość do sztuki. Mogę śmiało<br />

powiedzieć, że to on w dużej mierze przyczynił się<br />

do mojego rozwoju jako artystki i to pod jego czujnym<br />

okiem udało mi się zdobyć pewną edukację<br />

estetyczną, której nie miałam okazji otrzymać od<br />

swojej rodziny i środowiska, w którym wyrosłam.<br />

Moment, w którym Ernest Kovacs zorganizował<br />

wystawę swoich rzeźb wraz z pracami kilku najbardziej<br />

utalentowanych studentów (w tym moich),<br />

dał mi nadzieję, że sama zostanę kiedyś dobrą<br />

artystką wizualną. Moje marzenie spełniło<br />

się wraz z przyjęciem na Wydział Sztuk Pięknych<br />

w Timișoarze w 1970 roku. Studia kontynuowałam<br />

później w Sulinie, a następnie w Tulczy (miasta<br />

w delcie Dunaju). Moje dwie córki, Teodora<br />

Poiată Concha i Anca Matasa Poiată, również<br />

ukończyły Wydział Sztuk Pięknych w Bukareszcie<br />

i uczestniczyły w różnych prestiżowych wystawach,<br />

z czego jestem bardzo dumna jako matka<br />

i jako artystka.<br />

Rodica Toth Poiată przez 26 lat była nauczycielką<br />

rysunku artystycznego i etnicznego. Największą satysfakcją<br />

i nagrodą była dla niej zawsze interakcja<br />

z młodymi artystami. W liceum plastycznym, gdzie<br />

wykładała, dochodziło do dialogów, wymiany energii<br />

i wrażliwości na polu uczeń – nauczyciel: Duch<br />

twórczy odbijał się echem w duszach uczniów,<br />

a artystyczny wpływ stawał się wzajemny.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

9


Rodica Toth ma oko<br />

surrealistycznego filmowca,<br />

wpisującego się<br />

w postmodernistyczne wartości<br />

(Emil Radulescu – krytyk sztuki)<br />

10<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Na przestrzeni lat malarka uczestniczyła w wielu prestiżowych<br />

wystawach zbiorowych i indywidualnych zarówno<br />

w kraju, jak i za granicą, zwłaszcza w krajach europejskich.<br />

Kilka muzeów zakupiło sygnowane przez nią dzieła sztuki.<br />

Wiele jej prac zostało zakupionych również przez miłośników<br />

malarstwa na wszystkich kontynentach.<br />

Bardzo cieszy mnie fakt, że moja sztuka dotarła do<br />

tak wielu zakątków świata, że udało mi się upiększyć<br />

i wzbogacić przestrzenie życiowe tak wielu ludzi kochających<br />

piękno.<br />

Rodica Toth Poiată uprawia malarstwo figuratywne z silną<br />

nutą symboliczną i pogłębioną refleksją nad ludzką naturą.<br />

Jej obrazy to drobiazgowe, choć eteryczne rekonstrukcje<br />

odosobnionych zakątków, gdzie dobrze zdefiniowany<br />

detal zyskuje symboliczny, intymny i osobisty ładunek.<br />

Precyzyjny, niemal graficzny sposób podania, klarowny<br />

rysunek i mocno zarysowane postaci, samotność i krucha<br />

wrażliwość to cechy charakterystyczne jej twórczości,<br />

która urzeka odbiorcę oryginalnym pięknem i zaskakującą<br />

nutą tajemniczości.<br />

Na obrazach artystki widać wyraźnie zaznaczone kontury<br />

i intensywne kolory. Charakterystyczne jest także bogactwo<br />

kompozycji i kontrolowany chaos, zmuszający do<br />

refleksji nad zamysłem autorki. Łącząc gęstą kolorystykę<br />

z delikatnymi przezroczystościami w symbolicznej perspektywie<br />

artystka przedstawia eleganckie, zmysłowe kobiece<br />

sylwetki w rozmaitych scenariuszach. Miękkie formy,<br />

zdecydowany światłocień, postaci otulone dyskretnym<br />

erotyzmem sugerują niepowtarzalną tajemnicę kobiety<br />

zawieszonej w magicznym, sennym stanie.<br />

Rodica Toth Poiată kultywuje dyskretną erotykę, w której<br />

cielesność zawsze podporządkowana jest abstrakcyjnemu<br />

uduchowieniu. Wieczna kobiecość pojawia się<br />

w jej pracach jako obecność eteryczna, gdzie pierwotny<br />

Eros nie jest jeszcze skażony przez bezpośrednie konotacje<br />

seksualne. Jej kobiety to istoty idealne, o odważnie<br />

stylizowanej anatomii, co zbliża je do elegancji płatków<br />

egzotycznych kwiatów. – Valentin Tănase, krytyk sztuki.<br />

Światu można przyglądać się z różnych perspektyw. Posługując<br />

się tradycyjnym warsztatem, Rodica podejmuje<br />

różnorodną tematykę, mocno osadzoną w metaforze.<br />

Jednym z tematów poruszanych w jej pracach jest macierzyństwo.<br />

Kilka lat temu malarka w wywiadzie stwierdziła:<br />

Relacja matka – dziecko jest obustronna i wzajemna, jest<br />

to jedyna bezwarunkowa i niezniszczalna forma miłości.<br />

Moim osobistym sposobem wyrażania siebie jest malarstwo<br />

– uniwersalny język, który jest łatwo przyswajalny zarówno<br />

przez widzów wtajemniczonych, jak i niewtajemniczonych<br />

w sztuki wizualne, jest sposobem milczącej komunikacji<br />

i wzajemnej akceptacji jako wizji piękna natury. [RC]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

11


Tajemnica kobiety w magicznym, sennym stanie<br />

12 12<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

13 13


Jakaś złuda. Jakiś los<br />

Michał Paweł Urbaniak<br />

Później Justynie wydawało się, że<br />

coś ją tknęło, gdy tylko go zobaczyła.<br />

Przypomniała sobie słowa<br />

cioci Ludki, swojej matki chrzestnej:<br />

– Wyglądasz jak Kasandra, która przewidziała<br />

tragedię, ale zapomniała jaką.<br />

Justyna poprzedniej nocy źle spała.<br />

Tak bardzo koncentrowała się na potrzebie<br />

zaśnięcia, że udało jej się dopiero<br />

bliżej rana. Może dlatego cały<br />

dzień spędziła w nerwach. Myślała,<br />

że przejdzie jej zaraz po ślubie, i się<br />

przeliczyła. Wszystko się raczej udało.<br />

Cindy się nie zjawiła (tego Justyna<br />

obawiała się najbardziej). Tylko podczas<br />

przysięgi jakieś dziecko zaczęło<br />

płakać. Niby było uroczyście, ale miała<br />

w głowie ten płacz. Najważniejsze,<br />

że się nie pomyliła, z Justyny Bolebockiej<br />

stała się Justyną Czerniak – i była<br />

nią już od trzech godzin.<br />

Wypili szampana, odtańczyli pierwszy<br />

taniec, poplątały im się kroki, ale<br />

pierwszy taniec rzadko się udaje, zjedli<br />

niezły obiad. Wodzirej zaczął rozkręcać<br />

wesele. Wolałaby didżeja, który<br />

stawiałby raczej na dobrą muzykę<br />

niż na swoje dowcipy i gry towarzyskie,<br />

ale Niki się uparł.<br />

Wzruszyło ją, że tyle osób przyszło do<br />

kościoła, a potem na wesele. Sama<br />

rozsyłała zaproszenia, a jednak czuła<br />

się tak, jakby ci ludzie po prostu<br />

chcieli być z nią i z Nikim. Niektórzy<br />

nie dojechali, mieli już własne plany,<br />

urlopy, zaproszenia dotarły za późno.<br />

Godzinę temu dowiedziała się, że facet<br />

z chińskimi lampionami – to była<br />

„wiadoma” niespodzianka-prezent od<br />

Nikiego – nie dojedzie. Ukradli mu samochód<br />

na stacji benzynowej, razem<br />

z lampionami. Trudno, w zasadzie ich<br />

nie potrzebowała.<br />

Nawet dobrze się bawiła, choć już<br />

narastało w niej zmęczenie. Nie była<br />

z tych nieśmiałych, ale też nie lubiła<br />

nadmiernie zwracać na siebie uwagę.<br />

Tymczasem miała wrażenie, że goście<br />

wyrywają ją sobie z rąk, tylko dlate-<br />

14<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

go że przez jeden dzień nosiła suknię<br />

ślubną. Tak pewnie czuły się gwiazdy,<br />

które musiały kryć się za okularami<br />

słonecznymi, robiąc zakupy w supermarkecie.<br />

Ona momentami wolałaby<br />

być tylko gościem, osobą towarzyszącą,<br />

od której niczego się nie wymaga.<br />

Stanęła na uboczu, chowając się<br />

przed hałasem, przed muzyką, przed<br />

gośćmi, przed wodzirejem wywołującym<br />

ją do zabawy. Przez ostatnie tygodnie<br />

nabiegała się i nastresowała,<br />

żeby wszystko udało się dograć. Dziś<br />

miała dość. Wesele szykowane było<br />

na szybko, jakby chodziło o domówkę<br />

z okazji nagłej nieobecności rodziców,<br />

a nie o ślub.<br />

Zakryła usta, aby stłumić ziewnięcie.<br />

Jutro czekała ich podróż. Rodzice<br />

wykupili im w prezencie ślubnym<br />

trzytygodniową wycieczkę do Afryki.<br />

Kiedy odpoczną po tym maratonie?<br />

Przez ostatnich parę miesięcy naoglądała<br />

się sporo panien młodych –<br />

w katalogach, w programach ślubnych,<br />

w teledyskach na YouTubie. Wszystkie<br />

były świeże i radosne. Może to<br />

z nią było coś nie tak? Kochała Nikiego,<br />

lubiła się chwalić ich romantyczną<br />

historią, podobały jej się przygotowania,<br />

bo przepadała za wyzwaniami,<br />

lecz niekiedy dopadały ją wątpliwości<br />

(dziwne, że w ogóle znalazła na nie<br />

czas). Wiedziała, czego chce, umiała<br />

inwestować w swoją przyszłość, ale<br />

zdawała sobie też sprawę, że w tym<br />

wszystkim było odrobinę robienia na<br />

złość rodzicom.<br />

Odkąd oznajmiła im, że wychodzi za<br />

mąż, kochani mama i tata przemienili<br />

się we wrednych starych – nawet<br />

ojciec, poczciwy, prawie niewidzialny<br />

pantoflarz, zrobił się kąśliwy. Mieli<br />

wieczne pretensje. OK, nie znali dobrze<br />

Nikiego, a gdy poznali, wcale go<br />

nie polubili, ale powinni też ją zrozumieć.<br />

Miała już dwadzieścia osiem<br />

lat, singlowanie jej nie bawiło. Zresztą<br />

z Nikim to była miłość od pierwszego<br />

wejrzenia, po co czekać? Zdarzało jej<br />

się już toczyć z rodzicami wojenki, ale<br />

ta była najgorsza.<br />

– Wygrałam – powiedziała do siebie.<br />

Wtedy go zobaczyła wśród weselników.<br />

Wyróżniał się kremowym garniturem<br />

– większość mężczyzn ubrała<br />

się na czarno, brązowo i granatowo.<br />

Wydał jej się do kogoś podobny, jakby<br />

już go znała. Kuzyn? Niektórych nie widziała<br />

od lat. Może to ktoś od Nikiego?<br />

Spotkali się spojrzeniami, uśmiechnęli<br />

się do siebie, ruszył w jej kierunku. Tak,<br />

to ktoś z rodziny Nikiego. Miał podobnie<br />

ostre rysy twarzy. Tylko że większość<br />

Czerniaków była ciemnowłosa, a jego<br />

włosy były jasne – Justyna wyobrażała<br />

sobie, że taki kolor ma pszenica.<br />

Znów się uśmiechnął, i ona też. Gdy<br />

chodziła na imprezy z Kaliną i jakiś niebrzydki<br />

chłopak zwrócił na nią uwagę,<br />

po jej ciele rozchodziło się przyjemne<br />

ciepło, a w głowie automatycznie<br />

pojawiała się myśl: może to ten? Tak<br />

poznała Nika: błyskawicznie się to potoczyło,<br />

teraz byli tu.<br />

Kiedy się zbliżył, wyciągnęła rękę.<br />

– Nie wiem, czy się znamy. – Posłała<br />

mu przepraszające spojrzenie.<br />

Zawahał się, zanim ujął jej dłoń. Po kolejnym<br />

wahaniu pocałował ją w policzek.<br />

– Jacek Czerniak.<br />

– Wiedziałam, że jesteś kimś od Nikiego!<br />

– Nie poznałaś mnie? Myślałem, że<br />

mnie poznasz, że wie się takie rzeczy…<br />

Nie, przepraszam, skąd miałabyś wiedzieć…<br />

Strzeliła gafę. Nie znosiła takich sytuacji,<br />

nie umiała sobie z nimi radzić.<br />

Ujęła dłoń Jacka w swoje dłonie.<br />

– Musisz mi wybaczyć, skoro jestem<br />

panną młodą! – zaśmiała się. - Taki zwariowany<br />

dzień, a ja się nie wyspałam.


„Ty dzisiaj jesteś szczęśliwą,<br />

panno młoda – zaproś gości<br />

tych, którym gdzie złe wciórności<br />

dopiekają – którym źle –<br />

których bieda, Piekło dręczy”.<br />

Stanisław Wyspiański, Wesele, Warszawa <strong>20</strong>02.<br />

Wesele w cztery miesiące! Przy znajomościach<br />

moich rodziców to nie było<br />

takie znowu trudne, ale się nabiegaliśmy.<br />

Ale w cztery miesiące… – Wskazała<br />

na salę pełną roztańczonych par.<br />

– Zawsze mówiłaś, że w trzy. – Odwrócił<br />

wzrok, jakby tym razem to on<br />

popełnił gafę.<br />

– Nie, poznaliśmy się w kwietniu, a zaręczyliśmy<br />

się po trzech tygodniach.<br />

Teraz mamy sierpień. Cztery miesiące!<br />

Od razu polubiła tego chłopaka –<br />

pierwsze sekundy zawsze decydują<br />

o wszystkim – ale coś tu nie pasowało.<br />

Zapytała o wrażenia z wesela.<br />

– Coś niesamowitego, być tu, zobaczyć<br />

was wszystkich. Przecież ja niektórych<br />

ledwo co pamiętam, byłem mały, jak<br />

twoi rodzice… Przepraszam, ciągle zapominam!<br />

Trudno się przyzwyczaić.<br />

– Rodzinę zwykle się spotyka na weselach.<br />

Wieczorem zrobimy pokaz<br />

chińskich lampionów, ale to sekret.<br />

Nie mów nikomu. – Położyła palec na<br />

ustach. Nagle sobie przypomniała. –<br />

A nie! Nie będzie lampionów! Jestem<br />

naprawdę niewyspana.<br />

– Tak, te lampiony… – westchnął.<br />

Obserwowali tańczących, kolorowy,<br />

trochę jarmarczny tłum. Wodzirej<br />

dojadał przy stole nieopodal sceny,<br />

orkiestra grała. Kalina tańczyła z wujkiem<br />

Heńkiem – posłała jej pocałunek.<br />

Zbyszek, mąż Kaliny, porwał do<br />

tańca którąś z kuzynek Nikiego. Rodzice<br />

całkiem nieźle się prezentowali na<br />

parkiecie. Niki wywijał swoją siostrą<br />

Żanetą w piruetach. Sebastian snuł<br />

się przy ścianach, twierdził, że woli<br />

obserwować niż tańczyć. Ściemniał.<br />

Od niedawna znów był singlem i tylko<br />

udawał, że mu z tym dobrze.<br />

– Cieszę się, że tu jestem – zwrócił się<br />

do niej Jacek. – Właściwie zrobiłem<br />

to wszystko, przyszedłem tu tylko dla<br />

ciebie, mamo, ciebie chciałem zobaczyć.<br />

O Boże, przepraszam! – Pacnął<br />

się ręką w czoło.<br />

– Mamo? – roześmiała się.<br />

– Bo ja jestem twoim… waszym synem.<br />

Nie patrzył na nią. Splatał i rozplatał<br />

dłonie, jakby to były dwa puzzle, których<br />

nie potrafił do siebie dopasować.<br />

Foto: Pixabay<br />

Pomyślała, że śni. Pamiętała, że próbowała<br />

zasnąć, myślała o naprawdę<br />

ostatniej nocy w swoim dawnym pokoju<br />

i o tym, że musi spać, żeby nie<br />

zasnąć przed ołtarzem. Najwyraźniej<br />

spała, wyśniła sobie wesele, przecież<br />

cały czas siedziało jej w głowie. Człowiek<br />

nie wie, co jest snem, a co nie,<br />

musi się dopiero obudzić. Nie wszystko<br />

się zgadzało, jak to we śnie. Dziecko<br />

w kościele płakało. Ona w sukni<br />

ślubnej czuła się jak podróbka samej<br />

siebie. Rosół był prawie zimny. Ewa<br />

napisała SMS, że się nie zjawi i że sorry<br />

(tak się nie robi!). Jeszcze te lampiony<br />

i kradzież samochodu. A teraz<br />

nieistniejący syn!<br />

Nie, to się nie mogło śnić! Umiała rozróżnić<br />

sen i jawę, ale…<br />

– Wiem, że to dla ciebie szok, ja przepraszam,<br />

mamo, ponoć zawsze tak<br />

jest. – Wyglądał na skruszonego.<br />

Postanowiła być gościnna bez względu<br />

na wszystko. Była panną młodą.<br />

– Ktoś tu chyba już nie powinien pić!<br />

– Pogroziła mu palcem, jakby z nim<br />

flirtowała.<br />

– Jestem abstynentem! – obruszył<br />

się. – Ty zresztą też nie pijesz.<br />

– Jacek, czy jak ci tam! – powiedziała<br />

wkurzona, ale nadal uśmiechnięta.<br />

– Ty nie wyglądasz na abstynenta,<br />

a ja na pewno nie wyglądam na twoją<br />

matkę!<br />

– Ja się urodzę dopiero za sześć lat.<br />

Teraz u mnie… no, u nas w zasadzie,<br />

mamy czterdziesty ósmy rok.<br />

– Tak, tak, a ja jestem… – Policzyła<br />

w pamięci. – …po sześćdziesiątce?<br />

– Ale nadal jesteś bardzo ładna,<br />

mamo! Za dużo mówię! Zawsze potrafiłaś<br />

ze mnie wszystko wyciągnąć.<br />

Pamiętasz, jak było z tą pałą z matmy?<br />

– roześmiał się. – Z ułamków!<br />

Rozległa się nowa piosenka, a między<br />

nich wkroczył wujek Zygmunt, poczer-<br />

15<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


wieniały, spocony i podpity. Justyna za<br />

nim nie przepadała, ale ucieszyła się,<br />

że go widzi. Dała się porwać do tańca,<br />

nawet nie obejrzała się na Jacka.<br />

Zatańczyła jeszcze z Nikim, z wujkiem<br />

Heńkiem i z bratem Nikiego. Potem<br />

wzięła udział w kolejnej zabawie zaproponowanej<br />

przez wodzireja.<br />

Nie zamierzała się przejmować tymi<br />

rewelacjami. To jakiś wariat albo ćpun<br />

(Kalina miała kiedyś takiego faceta,<br />

co jak przypalił, to gadał farmazony.<br />

Niby zabawne, ale człowiek czuł się<br />

nieswojo). Mimo wszystko nie umiała<br />

oszukiwać siebie samej. Chciała<br />

rozdeptać w tańcu niesprecyzowane<br />

obawy – i nie umiała.<br />

*<br />

Choć minęło parę godzin, odkąd wszyscy<br />

zebrali się pod kościołem, mama<br />

wciąż prezentowała się jak po wizycie<br />

w salonie piękności. Miała pięćdziesiąt<br />

lat, a z daleka wyglądała na czterdzieści,<br />

dopiero z bliska dostrzegało<br />

się głębokie zmarszczki i zwiotczałą<br />

skórę na szyi. Potrafiła o siebie zadbać<br />

– i dbała też o tych, których kochała.<br />

Tylko musiało być zawsze tak,<br />

jak sobie życzyła, inaczej paliła ripostami<br />

jak rozgryziona papryczka chilli.<br />

Trzeba przyznać, że rzadko się myliła.<br />

Siedziała przy stole ze swoją starszą<br />

siostrą, grubą i zwiędłą (dla Justyny:<br />

ciocią Isią). Rozmawiały w najlepsze.<br />

Kiedy Justyna przysiadła się naprzeciwko,<br />

zamilkły, obrzucając ją niepewnymi<br />

spojrzeniami. Ciocia Isia uśmiechnęła<br />

się, ale mama nie. Justynę to onieśmieliło.<br />

Bycie panną młodą nie otwierało<br />

dziś wszystkich drzwi.<br />

– Jak się bawicie?<br />

– Rosół był prawie zimny – stwierdziła<br />

mama. Spojrzała w stronę wodzireja.<br />

– A ten pajac na scenie skąd się wziął?<br />

– Niki go załatwił. – Justyna wzruszyła<br />

ramionami.<br />

– O, nie miałam wątpliwości, że to<br />

nie ty. Ty byś się przy czymś takim nie<br />

chciała bawić.<br />

– Mama mi mówiła, że jedziecie do<br />

Afryki w podróż poślubną, pięknie! –<br />

przerwała ciocia Isia. – Myśmy tak nie<br />

mieli! Albo w Polskę, albo do Bułgarii,<br />

albo nigdzie! A ten twój Mikołaj był<br />

w Afryce?<br />

– Zapytaj raczej, czy był choćby w Czeskim<br />

Cieszynie!<br />

16<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

– Świat nie składa się z samych bogatych<br />

restauratorów – odparła Justyna.<br />

Nie cierpiała, kiedy z mamy wychodziła<br />

snobka. – I nie wszystkich stać na<br />

wakacje za granicą.<br />

– Teraz już tych „wszystkich” będzie<br />

na wiele stać! – drążyła mama. –<br />

A potem „wszyscy” roztrwonią nasze<br />

restauracje, to, cośmy wszystko zrobili<br />

dla naszego jedynego dziecka!<br />

– Skoro taka wielka miłość, to i wesele<br />

na szybko – wtrąciła ciocia Isia i zajęła<br />

się resztką sernika, który miała na<br />

talerzu.<br />

– Iśka, dzisiaj te gówniarze traktują<br />

małżeństwo jak kupienie telewizora.<br />

Jak się nie sprawdzi, to kupi się nowy.<br />

Wszystko da się wymienić! Dawniej<br />

się tak kupowało, jak cokolwiek znowu<br />

w sklepach było, czy potrzebne,<br />

czy nie!<br />

Justynie ciężko było z taką wersją<br />

mamy. Wolała tę uśmiechniętą, zadowoloną,<br />

o ciepłym głosie. Żałowała,<br />

że się przysiadła.<br />

– Trzeba mnie było wydać za Irka! –<br />

odcięła się.<br />

To była jej wieczna broń. Zawsze się<br />

sprawdzała.<br />

Dziś dziwiła się, jak mogła się tak<br />

strasznie zakochać w Irku. Poznała go<br />

na początku studiów i od razu chcieli<br />

się pobrać. Mama się sprzeciwiła:<br />

„Nie będę inwestować w coś, co za<br />

dwa lata się rozpadnie”. Zamiast ślubu<br />

załatwili jej ładne trzypokojowe<br />

mieszkanie. Tam sprowadziła się z Irkiem.<br />

Nadal planowali ślub, ale odsunęli<br />

go na przyszłość, wystarczyło, że<br />

żyli ze sobą. Po pięciu latach zaczęło<br />

się między nimi psuć. Rodzice, którzy<br />

polubili Irka, próbowali interweniować,<br />

ale nic z tego. Po jego wyprowadzce<br />

wróciła do domu rodzinnego,<br />

nie chciało jej się mieszkać samej.<br />

Mieszkanie stało puste, a teraz, po<br />

roku, znów miała się tam sprowadzić,<br />

tym razem z Nikim.<br />

Mama nie odpowiedziała. Jej milczenie<br />

świetnie wzbudzało wyrzuty sumienia.<br />

Nawet własną winę potrafiła<br />

obrócić na swoją korzyść.<br />

– Mamuś, proszę cię, przecież to mój<br />

ślub, musimy się kłócić?<br />

– Dziecko, chciałam dla ciebie czegoś<br />

lepszego – westchnęła. – Wiem, że ty<br />

będziesz z nim nieszczęśliwa! Człowiek<br />

na ciebie chuchał, dmuchał, a ty<br />

teraz sobie tak po prostu poszłaś za<br />

mąż za kogoś takiego! – dokończyła<br />

z pretensją.<br />

– Widziały gały, co brały! – zaśmiała<br />

się ciocia Isia.<br />

– Niki mnie kocha.<br />

– O, dziś cię kocha, ale czy będzie cię<br />

kochał za dziesięć, piętnaście lat?<br />

– Mam dziś myśleć o tym, co wydarzy<br />

się za dwa lata, za dziesięć? – Justyna<br />

starała się utrzymać uśmiech. – Zawsze<br />

można się rozwieść!<br />

Koszmarnie to zabrzmiało. Upewniła<br />

mamę i ciocię, że żartowała, ale ją<br />

samą zabolały te słowa, chamskie wobec<br />

Nikiego.<br />

– A wiecie, co mi się przytrafiło? –<br />

ożywiła się. – Jeden z tamtych chłopaków,<br />

w moim wieku, podszedł do<br />

mnie i powiedział, że jest moim synem<br />

z przyszłości.<br />

– Który, który? – Ciocia Isia wyciągnęła<br />

szyję.<br />

– Co takiego? – Mama miała taką<br />

minę, jakby skosztowała skwaśniałego<br />

rosołu.<br />

– Mówi, że nazywa się Jacek Czerniak.<br />

Pewnie kuzyn Nikiego.<br />

– Co ten idiota się uchlał, czy co?<br />

Kim trzeba być, żeby komuś tak wesele<br />

psuć? To sakrament na całe życie,<br />

a ktoś sobie dowcipkuje! W jaką<br />

ty rodzinę weszłaś, Justyna?! Pokaż<br />

mi, który to, ja zaraz… – Wstała, ale<br />

usiadła z powrotem, znów naburmuszona.<br />

– Zresztą co ja, jesteś od dziś<br />

dorosła, masz męża, więc sobie radź.<br />

Dotarło do niej, że po to właśnie tu<br />

przyszła. Chciała matczynej pomocy,<br />

jak w dzieciństwie, gdy dostała niezasłużoną<br />

uwagę od wychowawcy.<br />

Teraz też intuicyjnie się do niej garnęła,<br />

ale zamiast mamy zastała drucianą<br />

atrapę małpy z laboratorium – taką,<br />

do której mimo wszystko się garną<br />

przerażone małpiszonki w obliczu zagrożenia.<br />

A mama miała rację – i to było w tym<br />

najgorsze. [MPU]<br />

Ciąg dalszy w następnym numerze.


Foto: Pixabay<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

17


18<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

ilustracja: Renata Cygan


GDY KOMAR PIJE KREW<br />

Leżę z okiem<br />

wbitym<br />

w gipsową dziurę w suficie<br />

wieczorny komar udaje<br />

że mnie nie widzi<br />

by znienacka upić się krwią<br />

obojętność rozłożyła na łopatki<br />

i już nie puści<br />

spełnione zadania codzienności<br />

rozlały się lipcowym zapomnieniem<br />

i już ich nie ma<br />

niebieski dym<br />

pozostawi ślad na ścianach i na płucach<br />

powiesz że jeszcze tyle ci zostało<br />

i możesz coś zrobić<br />

cokolwiek to znaczy<br />

nic nie znaczy<br />

prawie pusta szklanka whisky<br />

komar<br />

pije<br />

moją krew<br />

Bartosz Konopnicki<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

19


M aciej<br />

WOJTYSZKO<br />

<strong>20</strong><br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Nie wszyscy wiedzą,<br />

że jest wiele<br />

MACIEJ WOJTYSZKO<br />

Reżyser teatralny i filmowy, pisarz, autor sztuk. Urodził się<br />

w 1946 roku w Warszawie. Absolwent (1972) Wydziału Reżyserii<br />

Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej<br />

i Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi. Jeden z najbardziej<br />

popularnych polskich reżyserów, który ma na swoim koncie<br />

ponad kilkadziesiąt realizacji, począwszy od teatralnych<br />

spektakli według Thomasa Bernharda, Sławomira Mrożka<br />

i Witolda Gombrowicza, poprzez przedstawienia dla dzieci,<br />

a skończywszy na telewizyjnym sitcomie Miodowe lata. Jako<br />

reżysera, Wojtyszkę interesuje przede wszystkim literatura<br />

sceniczna, głównie XX wieku, której wyróżnikiem jest m.in.<br />

inteligentny humor. Takie są też najbardziej znane przedstawienia<br />

reżysera przygotowane w teatrze, m.in. Ławeczka<br />

Aleksandra Gelmana (Teatr Powszechny w Warszawie, 1986),<br />

Tamara Johna Krizanca (Teatr Studio w Warszawie, 1990),<br />

Shirley Valentine Willy'ego Russela, wielki przebój z Krystyną<br />

Jandą (Teatr Powszechny w Warszawie, 1990). Do jednej<br />

z jego najciekawszych inscenizacji należy Garderobiany Ronalda<br />

Harwooda z wrocławskiego Teatru Polskiego (1990).<br />

Maciej Wojtyszko jest także dramatopisarzem, autorem kilkunastu<br />

sztuk teatralnych. Do jego najbardziej znanych dramatów<br />

należą: Semiramida (prapremiera w Teatrze Współczesnym<br />

w Warszawie w reżyserii Erwina Axera, 1996), Wznowienie<br />

(w Teatrze Starym w Krakowie 1995), Żelazna konstrukcja<br />

(prapremiera w Teatrze Powszechnym w Warszawie w reżyserii<br />

Wojtyszki, 1998) oraz Bułhakow (prapremiera w Teatrze<br />

im. Juliusza Słowackiego w Krakowie w reżyserii autora, <strong>20</strong>02).<br />

Spektakl zrealizowany w <strong>20</strong>02 roku na scenie Teatru im. Słowackiego<br />

został później zarejestrowany dla telewizji (<strong>20</strong>09).<br />

W swoim dorobku Wojtyszko ma także liczne spektakle dla<br />

młodych widzów. Do wielu przedstawień dla dzieci i młodzieży<br />

przygotowywał scenariusze i pisał teksty piosenek.<br />

wszechświatów<br />

Jest autorem znanych książek dla dzieci, m.in. Bromba i inni,<br />

Saga rodu Klaptunów, Tajemnica szyfru Marabuta. Poza tym<br />

był reżyserem wielu innych telewizyjnych seriali, m.in. Miasteczka<br />

(<strong>20</strong>00-<strong>20</strong>01), Pensjonatu pod Różą (<strong>20</strong>04-<strong>20</strong>06) i Doręczyciela<br />

(<strong>20</strong>08). Jest reżyserem filmów fabularnych Synteza,<br />

Tajemnica szyfru Marabuta, Święty interes i Ogród Luizy. Laureat<br />

kilkudziesięciu nagród i odznaczeń teatralnych i filmowych.<br />

Odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia<br />

Polski (<strong>20</strong>03) i Krzyżem Oficerskim Odrodzenia Polski (<strong>20</strong>11).<br />

Kawaler Orderu Uśmiechu.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

21


Przyznam, że stoi przede mną<br />

niełatwe zadanie, albowiem<br />

jest Pan cenioną postacią<br />

w świecie sztuki i osobą powszechnie<br />

znaną. By nie powtarzać wielokrotnie<br />

już upublicznianych faktów<br />

z Pana życia, postaram się zadać<br />

w imieniu czytelników pytania, na<br />

które, być może, dotychczas Pan nie<br />

odpowiadał, czyli w skrócie: czego<br />

ludzie jeszcze o Panu nie wiedzą,<br />

a chcieliby. (śmiech) Może uda mi się<br />

nakłonić Pana do bardziej osobistych<br />

opowieści.<br />

Zacznijmy od początków Pana życia<br />

artystycznego. Wychowywał się Pan<br />

w szanowanej nauczycielskiej rodzinie<br />

z zamiłowaniami estetycznymi,<br />

w której od urodzenia miał Pan możliwość<br />

rozwijania swoich zainteresowań,<br />

również teatralnych…<br />

łącznie mama. Ojciec był dowódcą<br />

obwodu otwockiego AK „Obroża”<br />

i w 1949 roku, czyli gdy ja miałem<br />

trzy lata, został zatorturowany, umarł<br />

w więziennym szpitalu, więc nie mogę<br />

powiedzieć, żeby moje dzieciństwo<br />

upływało w radosnej atmosferze,<br />

raczej w traumatycznej. Z jednej strony<br />

– niczego mi nie brakowało, mama<br />

była bardzo mądrą, pełną wyobraźni<br />

i fantazji nauczycielką, dziadkowie też<br />

bardzo mnie kochali, ale z drugiej –<br />

miałem świadomość pewnej dziwności<br />

sytuacji zaistniałej po śmierci taty.<br />

Otóż np. gdy chodziliśmy na cmentarz,<br />

zwłaszcza 1 listopada, to było wręcz<br />

przyjmowanie defilady. Dużo ludzi,<br />

którzy byli podwładnymi mojego ojca<br />

w obwodzie „Obroża”, czciło go i od-<br />

<strong>22</strong><br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

dawało kult, o którym ja wiedziałem<br />

tylko tyle, ile mi opowiadano. Jakiś<br />

czas nie rozumiałem, co się dzieje<br />

wokół naszej rodziny. W roku 1990<br />

na cmentarzu zbierano podpisy, żeby<br />

imieniem mojego taty nazwać jedną<br />

z ulic (teraz rzeczywiście niedaleko<br />

mojego domu jest ul. Piotra Wojtyszki).<br />

Podpisało się kilka tysięcy osób.<br />

Mnie to oczywiście ogromnie wzruszało,<br />

ale nie bardzo rozumiałem,<br />

skąd u uczniów i nawet dzieci tych<br />

uczniów takie gorące uczucia względem<br />

mojego ojca. I teraz – uwaga –<br />

wielki skok do 1996 roku. W domu,<br />

w którym nadal mieszkam, robiliśmy<br />

remont strychu i pod podłogą, w metalowym<br />

pojemniku znaleźliśmy archiwum<br />

Armii Krajowej z 1943 roku.<br />

Na bibułkach było m.in. zapisanych<br />

ponad dwa tysiące rozszyfrowanych<br />

pseudonimów, więc gdyby mój ojciec<br />

w trakcie przesłuchań złamał się<br />

i przekazał miejsce ukrycia tego archiwum<br />

(mama, pomimo że też była<br />

Skoro wspomniał Pan Brombę, to zapytam,<br />

czy zapał do pisania bajek wynikał<br />

z domowych, matczynych opowieści,<br />

czy to raczej późniejsza „wycieczka”<br />

w głąb własnej wyobraźni?<br />

Z pewnością jest w tych bajkach wiele<br />

z tego, co zawdzięczam mojej mamie.<br />

W pierwszej opowieści jest nawet<br />

taka postać Zwierzątko Mojej Mamy,<br />

którego specyfika polega na tym, że<br />

zamienia pewne napięcia, jakie się<br />

rodzą w relacjach matka – syn, na<br />

rodzaj żartu. Na marginesie dodam,<br />

że mama wykonała pewną niezwykłą<br />

sztukę. Mianowicie, kiedy napisałem<br />

Bromba i inni (mama miała już wtedy<br />

dobrze po pięćdziesiątce), postanowiła<br />

dotrzymać kroku synowi i też<br />

napisała książkę dla dzieci. To jest malutka<br />

książeczka pt. Dziś nazywam się<br />

o babci, która nie ma swojego wnuka,<br />

ale go sobie codziennie wymyśla i on<br />

codziennie nosi inne imię – takie, jakie<br />

pojawia się kolejno w kalendarzu.<br />

Filozofia<br />

jest bardzo ważna<br />

i nie można<br />

jej lekceważyć<br />

Oj, to jest bardziej skomplikowane.<br />

Mnie właściwie wychowywała wy-<br />

w AK i służyła jako łączniczka, nic nie<br />

wiedziała o tej skrytce), to te dwa tysiące<br />

ludzi poszłoby siedzieć! Dopiero<br />

wtedy, po tylu latach zrozumiałem, że<br />

były to po prostu naturalne odruchy<br />

wdzięczności. Nikt wcześniej o tym<br />

otwarcie nie mówił. Inna historia: kiedyś<br />

wybrałem się na wagary do lasku<br />

w Międzylesiu i jakaś starsza pani wypędziła<br />

mnie stamtąd słowami: „Oj,<br />

syn pana Wojtyszki nie może chodzić<br />

na wagary!”. Otoczony byłem swego rodzaju<br />

opieką, choć wtedy nie wiedziałem<br />

dlaczego. Przy okazji powiem, że ten lasek,<br />

jak i cała nasza okolica zostały później<br />

uwiecznione przeze mnie w Brombie.<br />

Krok po kroku zaczęła się ona ujawniać<br />

w komiksie rysunkowym Trzynaste piórko<br />

Eufemii jako „okolica nad strumieniem”.<br />

Ja zrobiłem do tej książki rysunki. To<br />

oczywiście świadczy o naszej głębokiej<br />

wzajemnej więzi.<br />

Rozumiem, że stąd właśnie wzięło<br />

się Pana późniejsze zainteresowanie<br />

Obietnicą poranka Romaina Gary’ego?<br />

Oczywiście, ma Pani rację. Myślę, że<br />

zarówno Zwierzątko, jak i Obietnica<br />

poranka były jakby odblaskami tych<br />

naszych wcześniejszych zażyłości. Tu<br />

jest, rzecz jasna, trochę inny rodzaj<br />

relacji. Moja mama nigdy nie była histeryczką<br />

i nigdy nie mówiła mi: „Musisz<br />

być genialny”, w przeciwieństwie<br />

do bohaterki powieści Gary’ego, ale<br />

to się nadawało do pewnego rodzaju<br />

zabawy, więc adaptację tej książki zro-


o z m a w i a : j o a n n a n o r d y ń s k a<br />

biliśmy razem. Pamiętam, co prawda,<br />

jej rozterki, kiedy zdawałem na studia.<br />

Ano właśnie! Z tego, co wiem, najpierw<br />

studiował Pan filozofię. Jak to się stało?<br />

Wiedziałem już wtedy, że chcę być<br />

reżyserem. Zdawałem więc do filmówki,<br />

ale że wówczas w przypadku<br />

niedostania się szło się do wojska, złożyłem<br />

papiery również na filozofię na<br />

Uniwersytecie Warszawskim. Tam się<br />

dostałem, do filmówki nie. W sumie<br />

dziękuję losowi, że tak mi się ułożyło,<br />

bo ta filozofia bardzo mi się przydała,<br />

a poza tym był to jeden z pierwszych<br />

impulsów do powstania Bromby. Interesujące<br />

były kierunki wyznaczane<br />

przez ludzi, którzy tam wykładali.<br />

Słuchałem m.in. wykładów Leszka<br />

Kołakowskiego zanim wyjechał (to<br />

był rok 1967), byłem też studentem<br />

pana Kasi (ojca Katarzyny Kasi), który<br />

był świetnym specjalistą od filozofii<br />

średniowiecznej. Ponadto, choć nie<br />

lubiłem szkolnej matematyki, to np.<br />

nauki o teorii mnogości uważam za<br />

bardzo ciekawe, pouczające i pożyteczne.<br />

Uważam, że filozofia jest bardzo<br />

ważna i nie można jej lekceważyć.<br />

Kiedy już byłem dziekanem na wydziale<br />

reżyserii, starałem się zapraszać do<br />

współpracy najlepszych nauczycieli.<br />

Filozofii uczyli naprawdę świetni: Iwona<br />

Lorenz, Katarzyna Kasia, Barbara<br />

Czerska. Nadal chyba uczą.<br />

Wspomniał Pan, że filozofia przyczyniła<br />

się do powstania Bromby.<br />

W jaki sposób?<br />

Bromba miała problemy z wymiernością.<br />

Kiedy zaczyna się studiować<br />

filozofię, to powstają różne pytania,<br />

np. o to, czy da się wymierzyć stany<br />

emocjonalne.<br />

Niesamowite jest to, że cała seria książek<br />

o Brombie (w tym Bromba i filozofia)<br />

jest skierowana do dzieci, choć<br />

podejrzewam, że pobudzają one wyobraźnię<br />

także wielu starszych osób.<br />

Przyznam, że kiedy podpisuję książki<br />

na spotkaniach autorskich czy<br />

targach, podchodzą do mnie ludzie<br />

w bardzo różnym wieku.<br />

23<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Pewnie wśród tych starszych są tacy<br />

jak ja, którzy sami w dzieciństwie fascynowali<br />

się przygodami Bromby i jej<br />

niezwykłych przyjaciół: Glusia, Pciocha,<br />

Psztymucela i innych. Swoją drogą,<br />

imiona przezabawne. Pan je wymyślał?<br />

Skąd wzięło się np. Wyjątko?<br />

Tak, ja wymyślałem. Wyjątko, bo to<br />

było w y j ą t k o w e zwierzątko. Takie<br />

Zwierzątko-Wyjątko. Generalnie<br />

chodziło o strategię działania chaotycznego<br />

i niepodporządkowania się<br />

niczemu. Wtedy, w 1975 roku, kiedy<br />

powstała Bromba, była ona czymś bardzo<br />

zaskakującym, nietypowym. Nie<br />

znałem wówczas Muminków. Później<br />

z radością zauważyłem, że podążaliśmy<br />

z Tove Jansson podobnymi ścieżkami.<br />

Chodzi o pewną zabawę wyobraźnią,<br />

o pokazanie nieoczywistości rzeczy.<br />

Czyli pokazanie dzieciom wielowymiarowości<br />

świata? W opowieści o Brombie<br />

jest wiele intrygujących pojęć.<br />

Dziękuję, ale teraz to już nie jest to<br />

taka nowość. Teraz w co drugim serialu<br />

ktoś przechodzi do innej rzeczywistości,<br />

są matrixy, to już są elementy<br />

popkultury. Wtedy, gdy królowała konserwatywna<br />

Sierotka Marysia czy Pyza<br />

na polskich dróżkach, historia Bromby<br />

była pomysłowa, ale nie prowokowała<br />

aż tak radykalnie…<br />

opowiadania na maszynie. Zaniosłem<br />

kiedyś te maszynopisy do wydawnictwa<br />

Nasza Księgarnia, gdzie szefem<br />

był wtedy pan Siemiński – wychowanek<br />

Janusza Korczaka. On to przeczytał<br />

i mówi: „Wie pan… ja to wydrukuję,<br />

ale niech pan jeszcze dopisze ze<br />

trzy–cztery opowiadania, dla dzieci”.<br />

No i dopisałem. A potem czekałem<br />

na druk – wtedy czekało się dwa lata.<br />

Jak już się doczekałem, to miałem taki<br />

bajkowy moment w życiu: idę Nowym<br />

Światem, przechodzę obok uniwersytetu,<br />

a tam wychodzą z zajęć studentki<br />

i wszystkie mają w siateczkach (wtedy<br />

były takie elastyczne, przezroczyste)<br />

pierwsze wydanie Bromby.<br />

Duża satysfakcja, niewątpliwie. Mam<br />

takie odczucie, że każdy artysta,<br />

w szczególności pisarz, aktor czy reżyser,<br />

potrzebuje aplauzu, niezależnie<br />

od tego, czy jest to kino, teatr czy<br />

ulica. Jak to jest w Pana przypadku?<br />

Tak. Jest tam np. takie zdanie: „Nie<br />

wszyscy wiedzą, że jest wiele wszechświatów”.<br />

A to były początki początków<br />

takiego myślenia. Fizycy dopiero<br />

to podejrzewali. To był szybki transfer.<br />

Przeniesienie tego, co właśnie sam<br />

przeczytałem o tych rozważaniach<br />

etycznych. Szybko „wpakowałem”<br />

do książki postać Gżdacza z innego<br />

wszechświata, który wszedł przez<br />

dziurę kosmiczną.<br />

…i Pciucha, który zagina czas. Lektura<br />

obowiązkowa! Ta seria książek<br />

niezwykle pobudza myślenie abstrakcyjne.<br />

Czyli twórcze.<br />

24<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

…do analitycznego myślenia. Wydaje<br />

mi się, że wówczas nie każdy doceniał<br />

szerokie możliwości percepcji dziecka.<br />

Faktycznie dzieci są dużo swobodniejsze<br />

pod tym względem niż dorośli.<br />

Wcześniej czy później dorośli starają<br />

się pewne rzeczy uporządkować. Stają<br />

się przy tym bardziej skostniali. No<br />

może nie wszyscy (niektórzy szukają<br />

czegoś, choć sami nie wiedzą czego).<br />

Przytoczę taką anegdotę: moja jeszcze<br />

wtedy nie żona studiowała w Poznaniu,<br />

a ja już byłem w Łodzi, kończyłem<br />

studia. Pisałem do niej listy (maili jeszcze<br />

nie było), żeby o mnie pamiętała,<br />

i tak narodzili się Malwinka i Fikander.<br />

Ja to pisałem dla niej, ale ona była na<br />

tyle rozsądna, że spisywała te moje<br />

Powiem szczerze, że widzę pewną granicę,<br />

jeśli chodzi o moje rozumienie<br />

sztuki awangardowej. Bardzo często<br />

twórcy awangardowi mają ochotę,<br />

żeby np. obrażać widza, bo coś się<br />

wtedy dzieje. Cieszą się, gdy ludzie<br />

wychodzą z teatru, bo „im pokazaliśmy”.<br />

Ja oczywiście szanuję ten pogląd,<br />

ale sam tak nie potrafię. Ja „robię”<br />

dla ludzi. Raczej mam nadzieję,<br />

że ludzie będą mieli jakąś radość,<br />

że coś przeżyją. Mam bardziej konserwatywne<br />

myślenie na temat relacji<br />

tworzący – odbiorca.<br />

To zapytam wprost: gdy wybiera Pan<br />

scenariusz do ekranizacji, kieruje się<br />

Pan wyłącznie osobistymi pasjami<br />

i zainteresowaniami, czy też gdzieś


w tle jednak jest pytanie o grono odbiorców?<br />

To jest trudne pytanie. To znaczy…<br />

najpierw ja sam muszę uwierzyć.<br />

Mam niektóre teksty, które napisałem<br />

i potem przeczytałem, i uznałem, że<br />

nie ma sensu puszczać ich w obieg.<br />

Czasami radzę się żony lub dzieci w tej<br />

sprawie. I bywa, że odkładam. Natomiast<br />

w przypadku cudzych tekstów<br />

musi być jakiś element „zakochania”,<br />

tj. niechętnie robię tzw. usługę, chociaż<br />

parę razy zmusiłem się do „zakochania”,<br />

vide Miodowe lata. Jak<br />

zobaczyłem scenariusz, oj, naprawdę<br />

ciężko mi było się zmusić, ale stopniowo<br />

się zaprzyjaźnialiśmy. Relacje<br />

pomiędzy bohaterami w tych kilku<br />

pierwszych odcinkach, które były bezpośrednim<br />

przeniesieniem z wersji<br />

angielskiej, nie przemawiały do mnie.<br />

Razem z autorami scenariuszy przerabialiśmy<br />

zbyt „ciężkie” dialogi.<br />

i wiem, tym bardziej, że byłem świeżo<br />

po zakończeniu Mistrza i Małgorzaty<br />

Bułhakowa, a ona wzięła po chwili<br />

Maćka na bok i mówi: „Wyrzuć go, to<br />

artysta!”. Mam takie skojarzenie z filmem<br />

Andrzeja Fidyka Dojenie wielbłąda.<br />

Historia dzieje się w jednej z republik<br />

postsowieckich. Fabuła jest taka,<br />

że angielski reżyser jedzie tam, żeby<br />

wdrażać przeniesienie amerykańskiego<br />

serialu z gatunku codziennych, ale<br />

konstatuje, że nic się nie zgadza. Tam<br />

farmer doił krowę, a tu dojenie wielbłąda<br />

to przecież nie to samo, tam<br />

dwóch braci rywalizuje o względy jednej<br />

dziewczyny, a tu można mieć cztery<br />

żony. Następuje pewne zderzenie<br />

kulturowe, przez które trudno jest się<br />

dogadać, bo jesteśmy po prostu inaczej<br />

„sformatowani”. Ten film skłania<br />

też do zastanowienia, jak my, Polacy,<br />

uczyliśmy się kapitalistycznego myślenia<br />

w latach 90.<br />

A jak to jest, kiedy pracuje Pan nad<br />

dziełem większego kalibru, załóżmy<br />

jakimś historiozoficznym czy socjologicznym<br />

na przykład, to czy wówczas<br />

po premierze śledzi Pan reakcje<br />

publiczności i recenzentów, czy może<br />

uznaje Pan swoją wizję jako bezdyskusyjnie<br />

zamkniętą?<br />

Różnie to bywa. Są pewne „produkty”,<br />

o których się zapomina z chwilą<br />

wypuszczenia, natomiast teraz akurat<br />

mam taką sztukę w warszawskim Teatrze<br />

Narodowym Baron Münchhausen<br />

dla dorosłych, która doczekała<br />

się już wielu mniej lub bardziej, ale<br />

raczej życzliwych recenzji, i te śledzę<br />

z ogromną uwagą i zainteresowaniem,<br />

podobnie jak śledziłem historię<br />

Dowodu na istnienie drugiego, którą<br />

to sztukę graliśmy też w Narodowym<br />

przez siedem lat, oraz Deprawatora,<br />

który jeszcze chyba jest grany w Teatrze<br />

Polskim w Warszawie. Owszem,<br />

Chodzi o pewną zabawę<br />

wyobraźnią,<br />

o pokazanie<br />

nieoczywistości<br />

rzeczy<br />

Wierzę, że dla kogoś lubiącego inteligentne<br />

zabawy słowem, prostackie<br />

odzywki muszą być bolesne.<br />

Na szczęście miałem zrozumienie<br />

w ekipie. Nie było w niej nikogo,<br />

kto by czerpał radość z ordynarnych<br />

tekstów. Opowiem przy okazji o zabawnej<br />

sytuacji, jaka miała miejsce<br />

przy sprzedaży licencji. Opowiedział<br />

mi o tym Maciej Strzembosz,<br />

producent serialu, ale dopiero po<br />

dwóch latach od rozpoczęcia realizacji.<br />

Otóż przy wspomnianej transakcji<br />

obecna była pani z Ameryki,<br />

z którą rozmawialiśmy na temat<br />

realizacji serialu. Ja oczywiście klasycznie<br />

„otworzyłem przed nią pawi<br />

ogon” opowiadając, co to ja umiem<br />

Czyli Miodowe lata to był jednak epizod<br />

w Pana dorobku twórczym?<br />

Ładny epizod… 110 odcinków. Ale nie<br />

wyrzekam się ich, tym bardziej że wyremontowałem<br />

za nie dom, który po<br />

śmierci babci i dziadka był w kompletnej<br />

ruinie.<br />

Miałam na myśli rodzaj przerwy<br />

w ambitnej twórczości.<br />

Ja mam takie podejście, że tego typu<br />

seriale też są potrzebne. Doceniam,<br />

jeśli ktoś cały czas próbuje robić ambitne<br />

rzeczy, ale sztuka nie może być<br />

wyłącznie elitarna. Wszystko nie może<br />

być awangardą. Zatem jeśli jest dobra<br />

„konfekcja”, to nie jest to żaden grzech.<br />

istnieje coś takiego jak usługa, ale to<br />

jest zupełnie co innego. Pamiętam,<br />

jak kilkanaście lat temu zostałem poproszony<br />

o wyreżyserowanie takiej<br />

klasycznej, inteligentnej sztuki Księżyc<br />

i magnolie opowiadającej o tym,<br />

jak robili Przeminęło z wiatrem. Była<br />

to dla mnie bardzo przyjemna praca,<br />

ale miałem świadomość, że jestem<br />

tylko osobą wynajętą do przyzwoitego<br />

zrobienia spektaklu. Bywają też realizacje,<br />

które mają swoje specyficzne<br />

historie… Sławomir Mrożek napisał<br />

sztukę Miłość na Krymie. Pokłócił się<br />

jednak z profesorem Jerzym Jarockim,<br />

który chciał coś do niej dodawać,<br />

i opublikował przy sztuce dekalog,<br />

czego nie wolno w niej zmieniać. Powstały<br />

pewne napięcia, więc Tadeusz<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

25


Sztuka<br />

nie może być wyłącznie elitarna<br />

Bradecki, ówczesny dyrektor Teatru<br />

Starego w Krakowie, zadzwonił do mnie<br />

i mówi: „Maciek, ratuj, wystaw Miłość<br />

na Krymie Mrożka!”. Na moje pytanie,<br />

co na to Jerzy Jarocki, Tadeusz odparł,<br />

że profesor nie chce tego robić. No to<br />

przyjechałem do teatru, zabieram się<br />

za reżyserię i wtedy poznaję Sławomira<br />

Mrożka. Skoro tak się złożyło, chcąc<br />

być wiernym wobec autora, staram się<br />

od niego wyciągnąć jakieś wskazówki,<br />

jak mam to robić, czym dla niego jest<br />

ta sztuka itd. Gadam mniej więcej tak,<br />

jak teraz do Pani, czyli bez przerwy<br />

(śmiech), a Mrożek po godzinie mojego<br />

słowotoku mówi: „Też”. Gdybym chciał<br />

zliczyć, to w ciągu całej, trwającej kilka<br />

godzin „rozmowy” wypowiedział kilkanaście<br />

słów.<br />

Ale słuchał wnikliwie?<br />

Ależ tak! Po przedstawieniu przyszedł<br />

i powiedział: „Dziękuję bardzo!”.<br />

(śmiech)<br />

Podobno zawsze był niezwykle małomówny.<br />

Z tego narodziła się idea<br />

Dowodu na istnienie drugiego. Pomyślałem<br />

sobie, że jeżeli temperament<br />

Mrożka był taki od młodości, a Gombrowicz<br />

był gadułą i gotów był do uczenia<br />

całego świata, to ten introwertyzm<br />

Mrożka mógł Gombrowicza irytować<br />

i Gombrowicz mógł chcieć przebić<br />

ten jego pancerz. O tym właśnie jest<br />

ta sztuka. Oni się potem zaprzyjaźniają,<br />

ale dziwna to była przyjaźń, bo<br />

w dzienniku Gombrowicza nie ma słowa<br />

o Mrożku, a dziennik Mrożka cały jest<br />

zapisany wypowiedziami Gombrowicza.<br />

Ta relacja między nimi była kanwą mojej<br />

sztuki. Ta sztuka właściwie sama się pisała,<br />

bo jeszcze Gombrowicz sam dodał<br />

mi moduł w postaci Iwony, księżniczki<br />

Burgunda, gdzie, jak wiemy, Iwona też<br />

wypowiada w sumie tylko kilka słów.<br />

26<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Z pewnością dużym komfortem jest<br />

reżyserowanie własnej sztuki. Adaptował<br />

Pan także cudze teksty,<br />

o tym już wiemy, a czy miał Pan doświadczenia<br />

w drugą stronę? Nie<br />

denerwuje Pana, gdy ktoś inny reżyseruje<br />

Pana sztukę?<br />

Ano różnie. Są ludzie, którym jestem<br />

wdzięczny, że biorą mój scenariusz<br />

czy sztukę. W dobre ręce chętnie<br />

oddam, ale bywało, choć rzadko,<br />

że miewałem takie głęboko ukryte<br />

bóle, kiedy wydawało mi się, że<br />

to i owo można było zrobić inaczej.<br />

Z drugiej strony zdarzało się i tak, że<br />

oglądałem jakąś swoją rzecz wyreżyserowaną<br />

przez kogoś innego i myślałem<br />

sobie: „Ale fajnie to zrobił, ja<br />

bym tak nie umiał”. Ale tak szczerze,<br />

to raczej cierpię na brak reżyserów,<br />

którzy by chcieli brać moje sztuki, no<br />

bo „Maciek sobie to zrobił, dobrze<br />

mu to wyszło, to po co zmieniać”.<br />

Wdzięczny jestem np. Bogdanowi<br />

Kokotkowi, czyli dyrektorowi polskiego<br />

teatru w Czeskim Cieszynie, który<br />

zrobił swoją wersję Fantazji polskiej<br />

(mojej sztuki o Paderewskim), która<br />

mi się bardzo spodobała.<br />

Zostawia Pan czasami miejsce na aktorską<br />

ingerencję w interpretację?<br />

Mówił Pan kiedyś o genialnym talencie<br />

Jana Englerta. Czy wniósł on coś własnego<br />

np. do Barona Münchhausena?<br />

O tak! Tu jest bardzo dużo Janka,<br />

łącznie z niektórymi słowami, zdaniami.<br />

Dużo jest też Irka Czopa. Miał<br />

jeden świetny pomysł sytuacyjny,<br />

który natychmiast wziąłem, i jest on<br />

wpisany do sztuki. To jest tak, że jeśli<br />

jest grupa rozumiejących się ludzi<br />

i mają dobre pomysły, to ja z radością<br />

je przyjmuję. Pamiętam, że kiedy<br />

Janek zaczął improwizować, ja od<br />

razu to zapisywałem i uważałem, że<br />

tak ma zostać. To jest właśnie największa<br />

przyjemność w teatrze, jeśli<br />

się znajdzie takich aktorów z inwencją<br />

twórczą.<br />

Ma Pan doświadczenie zarówno teatralne,<br />

jak i filmowe. Czy według Pana istnieją<br />

scenariusze uniwersalne, adaptowalne<br />

tak do filmu, jak i do teatru?<br />

Polański bardzo ładnie zrobił Boga<br />

mordu, czyli Rzeź. Są teksty teatralne,<br />

które przy niewielkiej obróbce nadają<br />

się do filmu, ale oczywiście są to inne<br />

media. Można to przyrównać do pracy<br />

z materiałami rzeźbiarskimi. Inaczej się<br />

kształtuje plastelinę, a inaczej wykuwa<br />

w kamieniu. Film jest tworzywem plastycznym,<br />

teatr zaś przypomina pracę<br />

z marmurem. W teatrze przez dwa–trzy<br />

miesiące obrabia się sztukę, ale potem<br />

się chce, żeby osiągnięta forma była<br />

stała. W filmie każdy dzień zdjęciowy<br />

przynosi co innego, potem to się składa<br />

i lepi, a na koniec jeszcze się „ugniata”.<br />

Z kolei później każdy z tych materiałów<br />

inaczej trwa. Film zastyga na lata, zaś<br />

spektakl zbyt długo grany zaczyna „kruszeć”.<br />

Ale owszem, są moim zdaniem<br />

sztuki, które poddają się ufilmowieniu.<br />

To bardzo ładne i sugestywne porównanie.<br />

Jednak wiemy, że były próby<br />

połączenia tych mediów, choćby Teatr<br />

Telewizji, prawda?<br />

Tak. Powstało wtedy coś pomiędzy gatunkami.<br />

Ani to nie był teatr, ani film.<br />

Ja w każdym razie bardzo źle trawię<br />

bezpośrednie przeniesienia.<br />

A Teatroteka?<br />

A nieee. Teatroteka to jest właśnie<br />

nowy gatunek, specyficzny tylko w Polsce.<br />

Tu nie ma przeniesienia jeden do<br />

jednego. Te adaptacje są raczej swoistymi<br />

utworami audiowizualnymi, nie<br />

teatrem telewizyjnym.<br />

Od początku przewidziany jest taki<br />

sposób realizacji i pod tym kątem powstaje<br />

scenariusz?<br />

Tak. Występuje tu zgodność tego, co<br />

chce się powiedzieć, z tym jak się chce<br />

powiedzieć.


Nie ma zbawienia poza<br />

teatrem<br />

Patrycja Soliman (Emilia), Jan Englert (Baron Münchhausen), Ewa Wiśniewska (Jakobina), Hubert Paszkiewicz (Ernest) w Baronie<br />

Münchhausenie dla dorosłych. Reżyseria: Maciej Wojtyszko; foto: Krzysztof Bieliński. Zdjęcia z archiwum Teatru Narodowego.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

27


Dawno temu zrobiłem telewizyjną<br />

Ferdydurke. To była adaptacja moja<br />

i żony. Uważam, że mimo wszystko się<br />

udała i w dużym stopniu była zgodna<br />

z Gombrowiczem. Obejrzał to Jerzy<br />

Skolimowski, który przymierzał się do<br />

swojej filmowej wersji Ferdydurke. Ja<br />

także miałem propozycję zrobienia<br />

z tego filmu, ale przyznam, że nie wiedziałem<br />

jak. Proporcja słów potrzebna<br />

mi w teatrze telewizji była idealna,<br />

a filmu nie umiałbym z tego zrobić.<br />

Skolimowski nakręcił film Ferdydurke,<br />

ale nie przekonała mnie jego wersja.<br />

Dlatego wierzę w ten nowy gatunek audiowizualny.<br />

Zdjęcia z prób Barona Münchhausena dla dorosłych (Jan Englert i Maciej Wojtyszko).<br />

Foto: Krzysztof Bieliński<br />

To, co na taśmie celuloidowej<br />

było bardzo trudne<br />

do osiągnięcia jako trik,<br />

teraz jest przerażająco łatwe<br />

Czy nie obawia się Pan, że w epoce<br />

percepcji obrazkowej, dodatkowo<br />

podbitej dwuletnią pandemią, teatry<br />

będą się kurczyły ustępując miejsca<br />

takim właśnie tworom? Że ludzie<br />

będą woleli oglądać wszystko z własnej<br />

kanapy, zwłaszcza że dostępne<br />

są coraz bardziej zaawansowane<br />

algorytmy do generowania obrazu?<br />

Zgadzam się, że dużo zmieniła pandemia.<br />

Zgadzam się też, że bardzo<br />

dużo zmieniają nowe możliwości<br />

techniczne tworzenia obrazu. To, co<br />

na taśmie celuloidowej było bardzo<br />

trudne do osiągnięcia jako trik, teraz<br />

jest przerażająco łatwe. Komputerowe<br />

systemy animacji wyzwalają tak<br />

olśniewające możliwości, że trudno<br />

jest odpowiedzieć na pytanie,<br />

co będzie dalej. Mnie niepokoi fakt,<br />

że tego wszystkiego jest tak dużo.<br />

Np. na festiwalach i koncertach muzycznych<br />

jest mnogość różnych bajerów<br />

świetlnych. Można nimi naprawdę<br />

głęboko wchodzić w narrację<br />

obrazu, ale ja naprawdę nie wiem,<br />

co z tej lawiny przetrwa, tj. co okaże<br />

się na tyle wartościowe, żeby się<br />

zachowało. Łatwiej prorokować, że<br />

28<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

zabraknie wody. Może gdybym mógł<br />

porównać dwa materiały, powiedzmy<br />

Wilczyńskiego i kogoś tam, to mógłbym<br />

przesądzić o tym, co zostanie,<br />

a co przepadnie. Nieprzypadkowo padło<br />

nazwisko Wilczyński, bo mamy tu<br />

do czynienia z przykładem kogoś, kto<br />

z ogromną pracowitością przez wiele<br />

lat dążył do tego, żeby sztuka była<br />

taka, jaką sobie zaplanował, i była<br />

emanacją jego osobowości. Ale są<br />

też wielkobudżetowe produkcje typu<br />

Matrix chociażby czy Gwiezdne Wojny,<br />

które w dużym stopniu organizują<br />

świadomość społeczną. Straszliwie<br />

trudne jest przewidywanie, co będzie<br />

się działo w tej branży za dwadzieścia,<br />

trzydzieści lat i później. Często opowiadam<br />

o takim człowieku, który się<br />

nazywał Kotzebue. W połowie XIX w.<br />

hrabia August von Kotzebue był dostarczycielem<br />

dramatów na wszystkie<br />

sceny Europy. Na podstawie jego tekstów<br />

pisano opery. Wszędzie grano<br />

jego melodramaty. Pewnego dnia powiedział<br />

on takie zdanie: „Kotzebuego oceni<br />

potomność”. No i hrabiego Kocebułego<br />

w świadomości społecznej w tej chwili<br />

właściwie nie ma. A Szekspir jest. Dlaczego?<br />

Widocznie Szekspir przekazał ludziom<br />

coś, co jest uniwersalne zawsze,<br />

a Kotzebue najwyraźniej poszedł na jakąś<br />

łatwiznę, może mówił za prosto. No<br />

i przepadł. Pytanie o sztukę jutra – bardzo<br />

trudne.<br />

Ale frapujące. Bo z kolei do teatru wkracza<br />

film. Choćby poprzez wizualizacje<br />

filmowe czy stricte komputerowe, w jakimś<br />

stopniu zastępujące bądź uzupełniające<br />

scenografię.<br />

Ano właśnie! A może normą będą trójwymiarowe<br />

projekcje.<br />

Na koniec zadam jeszcze pytanie bardziej<br />

osobiste. Jak przekazuje się zamiłowanie<br />

do teatru? Cała Pańska najbliższa<br />

rodzina związana jest w mniejszym


Film jest tworzywem plastycznym, teatr zaś przypomina pracę z marmurem<br />

lub większym stopniu z teatrem, tak<br />

jakby miał on jakąś odśrodkową siłę<br />

rażenia i przyciągania.<br />

Zawsze mówiłem, że teatr jest dobrym<br />

miejscem do życia. Tak w przenośni<br />

oczywiście, jak się robi przedstawienie<br />

o Münchhausenie, to się „mieszka”<br />

u Münchhausena, jak o Paderewskim,<br />

to się bywa u niego itd. Nie zmuszałem<br />

moich dzieci do robienia tego samego<br />

co ja, ale może to jest rzeczywiście trochę<br />

zaraźliwe. Widzę to zresztą u większości<br />

dzieci chowanych „pod sceną”.<br />

Bardzo jestem dumny z tego, co zarówno<br />

Marysia, jak i Adam piszą i reżyserują.<br />

Oni mają swoja drogę, ale robią to<br />

bardzo pięknie. Byłoby śmieszne, gdybym<br />

wpajał im moje przekonanie, ale ja<br />

szczerze uważam, że nie ma zbawienia<br />

poza teatrem. (śmiech) Parkinson (ten<br />

od prawa Parkinsona) powiedział: „Czyż<br />

może być coś przyjemniejszego, niż wymyślić<br />

coś zabawnego, rozweselić ludzi<br />

i jeszcze wziąć za to pieniądze?”.<br />

A pomysł na tzw. czas wolny?<br />

Świętej pamięci Edward Kłosiński,<br />

mąż Krysi Jandy, człowiek, który mnie<br />

bardzo wiele nauczył, mawiał: „A co<br />

ja poradzę na to, że mój zawód jest<br />

moim hobby?”. Może już nie całkiem<br />

tak jest w moim przypadku, bo każdą<br />

wolną chwilę, jak tylko ją mam,<br />

z radością poświęcam wnukom. Tylko<br />

nie zawsze mi dają te dzieci. Właściwie<br />

chętnie bym je czasami na<br />

dłużej „wypożyczał”.<br />

I zabierał do teatru?…<br />

Życzę jeszcze wielu doznań artystycznych,<br />

zarówno we własnych,<br />

jak i cudzych kreacjach. [JN]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

29


Foto: RC<br />

30<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Elżbieta Holeksa-Malinowska<br />

CZYM JEST<br />

Spojrzałam w odbicie.<br />

Pytanie kim jestem lub co widzę<br />

powróciło ze zdwojoną siłą.<br />

Czy tylko zagęszczoną smugę energii,<br />

która myśli, że wie?<br />

Ktoś powiedział: istotą świetlistą<br />

stworzoną na podobieństwo.<br />

Chyba raczej trybikiem<br />

zbyt małym, by świat się obejrzał,<br />

gdy zniknę.<br />

Księgi mówią: tylko prochem,<br />

z którego wyszłam,<br />

do którego zdążam.<br />

Czym więc są te wszystkie zachwyty,<br />

drżenia, dążenia, radość, a nawet łzy?<br />

I myśl, która wyrywa się kanonom.<br />

Czym jest, jeśli jest mną?<br />

Najtrudniej jednak zrozumieć śmiertelność.<br />

31<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


My, dzieci świąteczne<br />

O l g a L i p i ń s k a M ó j p a m i ę t n i k p o t o c z n y<br />

Nie zdążę. Nie zdążę napisać felietonu, nie zdążę<br />

wysłać życzeń przed świętami. Nie zdążę kupić prezentów<br />

pod choinkę i strusich piór na sylwestra. Nie<br />

zdążę zmontować programu na antenę, nie zdążę.<br />

„Nie poganiaj mnie, bo tracę oddech”, kołacze<br />

mi się w głowie piosenka Kory. Do licha, nikt mnie<br />

nie poganiał. Wręcz przeciwnie, mój mąż, spokojny<br />

i łagodny człowiek powtarza mi do znudzenia: Połóż<br />

się chociaż na chwilę, gdzie biegniesz, zatrzymaj się!<br />

A ja, proszę pana, boję się zatrzymać, bo upadnę<br />

i już nie wstanę. Biorę na siebie coraz więcej obowiązków,<br />

coraz mniej mam czasu i coraz bardziej się<br />

boję, że nie zdążę. Mama ma pretensje, że wpadam<br />

do niej jak po ogień, mąż, że nie słucham w ogóle,<br />

co on mówi, przyjaciele, że wymawiam się od wizyt<br />

brakiem czasu. Niech mi pan wierzy, ja naprawdę nie<br />

mam czasu! Boże, co ja za banały plotę!<br />

Bywa tak, że wycinki, fragmenty, które układają się<br />

w szersze spostrzeżenia, całe horyzonty myślowe,<br />

widoczne są dopiero przy rozpięciu narracji na<br />

dłuższy czas. Olga Lipińska w Moim pamiętniku potocznym<br />

ukazuje mniej lub bardziej barwne scenki obyczajowe,<br />

krotochwile – krótko mówiąc – co działo się w jej<br />

życiu na przestrzeni kilkunastu lat. Felietony pisane dla<br />

miesięcznika „Twój Styl” mają urok parodii i karykatury.<br />

Reżyserka odtwarza w nich moment zagubienia przypadający<br />

na czas po transformacji ustrojowej. Uświadamia<br />

również, że powielanie starych wzorców to lekcja, którą<br />

będziemy odrabiać jeszcze wiele lat. Doświadczenia z zeszłego<br />

ustroju nie zawsze pomagają. Lipińska przyznaje,<br />

że praktycznie nie dostawała honorarium za swoją pracę,<br />

a pierwsze wynagrodzenie otrzymała dopiero przy pracy<br />

nad Listami śpiewającymi Agnieszki Osieckiej. Z mężem<br />

byli zadłużeni w ówczesnych kasach pożyczkowych,<br />

32<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

kupowali starocie z desy, spotykali się ze znajomymi na<br />

rozmaitych uroczystych kolacjach i podwieczorkach artystycznych.<br />

Życie mijało, nie było chyba na tyle cierpliwości,<br />

aby myśleć o dołującej peerelowskiej doczesności.<br />

Obok wątków z tzw. sfery życia codziennego pojawiają<br />

się rozważania o obyczajowości Polaków, jak traktujemy<br />

karnawał, post i czy religijność ma w ogóle większe<br />

znaczenie. Nie mogłoby się obyć bez tego rodzaju dywagacji.<br />

Kabaret Olgi Lipińskiej był swego czasu stałym<br />

punktem programu na okoliczność świętowania Nowego<br />

Roku. Przynajmniej dla mnie była to nader wykwintna<br />

uczta artystyczna. Artystka zmieliła w kabarecie różne<br />

postawy wobec tradycji, od patetycznych kukiełek tańczących<br />

w rytm kujawiaczka po chichot historii, nędzę<br />

wzajemnych utarczek, szlachciańskie podrygi, butę<br />

i próżność. Przeżycie z rodzaju tych mistycznych towarzyszyło<br />

mi właśnie przy okazji oglądania wspomnianego<br />

kabaretu. Czyż nie kwiatkiem przypiętym do kożucha,<br />

tym w istocie staje się dzisiaj tradycja. Z jednej strony<br />

traktujemy ten bagaż z irytacją i ubolewaniem, że to<br />

już przeżytek, który do niczego się nie nadaje, a bywa<br />

jedynie przyczyną licznych kłótni przy wigilijnym stole.<br />

Z drugiej zaś można się zastanowić, co z niego moglibyśmy<br />

wziąć i przekształcić na swój użytek, poddać pewnego<br />

rodzaju krytyce, zmianie, być może dać szansę<br />

na zaczątek czegoś nowego. Dzisiaj, zamiast kabaretu<br />

z prawdziwego zdarzenia, mamy szopki zabarwione aż<br />

nadto politycznie, a do tego inny kabaret w rytm muzyki<br />

disco polo.<br />

Najbardziej obszernym obiektem refleksji reżyserki stają<br />

się kompleksy, niedomagania, zacofanie, dążność do sławy<br />

i splendoru przy jednoczesnej wątłej i słabej kondycji<br />

moralnej. Lipińska pokazuje, jak społeczeństwo schodzi<br />

na psy: stajemy się agresywni, opryskliwi, zapatrzeni<br />

w siebie, oglądamy brazylijskie tasiemce, w ogóle nie<br />

zwracając uwagi, że aura lat dziewięćdziesiątych nie


Olga Lipińska, Mój pamiętnik potoczny…,<br />

Prószyński Media, Warszawa <strong>20</strong>14.<br />

przystaje do tych obrazków z ponętną Pamelą i nieziemsko<br />

przystojnym Fernando. W nowej rzeczywistości,<br />

gdzie głodni sukcesów podążają po trupach, widać jak<br />

na dłoni mentalne nieprzygotowanie, brak rozeznania<br />

i nieokrzesanie. Są supermarkety i sex shopy poprzeplatane<br />

starymi budami do rozbiórki, są też ludzie powiązani<br />

z poprzednim systemem i wygląda to tak, jakby czas<br />

się dla nich zatrzymał. Polska dworcowa z odpadającym<br />

tynkiem, ziejącą tymczasowością i brakiem perspektyw<br />

prezentuje się w pełnej krasie. Autorka jest rozczarowana<br />

i zażenowana stopniowym obniżaniem się poziomu<br />

intelektualnego w społeczeństwie, co stało się przyczyną<br />

zawieszenia jej działalności publicystycznej w <strong>20</strong>13 roku.<br />

Starsza damulka psioczy na Polaków: z ich ilorazem inteligencji<br />

jest coś nie tak, daleko za Rumunami i Ruskimi.<br />

Polscy mężczyźni nie są męscy, a kobiety nie mają na kogo<br />

liczyć. Lipińska raz chciałaby wyjechać z kraju, bo tutaj<br />

wiecznie pod wiatr, jak partia nie da żyć, to znowuż dotykają<br />

autorkę czeluście polskiego kapitalizmu. Potem jednak<br />

zwraca uwagę, że ma jeszcze kilka spraw do załatwienia.<br />

Z felietonistką „Twojego Stylu” warto się oswoić. Nie<br />

jest to może najłatwiejsze, bowiem ludzie, którzy przeżyli<br />

już wiele, nabrali pewnej dozy manieryzmu i razem ze<br />

swoją proweniencją nie dają się zwieść na manowce. Na<br />

początku miałem wrażenie, że jest pewien mur niezrozumienia,<br />

nie będzie miło – po prostu jesteśmy z innych<br />

światów. Lipińska, chociaż sama stwierdza, że jest beznadziejna<br />

i nie nadąża, to równie często poucza, drwi,<br />

oburza się, istny wulkan emocji! Pisze, że z prezentów<br />

cieszyć się trzeba. Sam jestem nieco odmiennego zdania,<br />

no ale to nie ta generacja, nie ten tok myślenia. Skąd jednak<br />

wziął się ten nieprzychylny ton mówienia o polskości<br />

i Polakach? Jak pisze we wstępie do zbioru felietonów<br />

Jerzy Duda-Gracz (najukochańszy malarz współczesny<br />

wedle autorki) miłość Lipińskiej do ojczyzny sytuuje się<br />

między drwiną a rozpaczą. Te ambiwalentne postawy są<br />

również po części rezultatem pracy reżyserskiej, gdzie zamiarem<br />

ostatecznym jest potrząśnięcie widzem, danie do<br />

myślenia, że patriotyczna maskarada jest właściwie przaśnym<br />

widowiskiem i to nie zawsze stworzonym ze szczerych<br />

pobudek. Świętowanie, huczne obchodzenie rocznic,<br />

też przywołuje niekoniecznie pozytywne skojarzenia. My,<br />

świąteczne dzieci, lubieżnie obnosimy się z naszą narodową<br />

dumą. Zastanawiam się, czy byłoby miejsce dla Olgi Lipińskiej<br />

w obecnej telewizji publicznej, zapewne ze swoim<br />

krytycznym myśleniem zostałaby szybko powstrzymana.<br />

A jak śpiewa w jednej ze swoich piosenek Artur Rojek, wakacje<br />

i święta to plagiaty dzieciństwa. I czy to świętowanie<br />

czasem nie przebrzmiało, wszak media, spoty reklamowe<br />

krzyczą, mamy świętować. Już każdy dzień jest przecież celebrowaniem<br />

czegoś zakończonym libacją. Tylko czy o taką<br />

Polskę nam szło…? [RK]<br />

Olga Lipińska – reżyserka i scenarzystka teatralna<br />

i telewizyjna, satyryczka, w latach 1955–<strong>20</strong>05 zatrudniona<br />

w Telewizji Polskiej; w latach 1957–1964<br />

autorka i reżyserka Studenckiego Teatru Satyryków<br />

(STS), w latach 1968–1976 reżyserka Krajowego Festiwalu<br />

Piosenki Polskiej w Opolu, w latach 1972–<br />

1974 reżyserka Festiwalu Artystycznego Młodzieży<br />

Akademickiej w Świnoujściu, reżyserka szeregu<br />

inscenizacji w Teatrze Telewizji; laureatka nagrody<br />

„Złoty Ekran” (1968) i nagrody „Wiktor” (1992,<br />

1993, 1999); reżyserka i scenarzystka kabaretów<br />

telewizyjnych Głupia sprawa (1968–1970), Gallux<br />

Show (1970–1974), Właśnie leci kabarecik (1975–<br />

1977), Kurtyna w górę (1977–1981), Kabaret Olgi<br />

Lipińskiej (1990–<strong>20</strong>05).<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

33


JA CHRONIĘ DOBRE IMIĘ, BO JĘZYK JEST MOJĄ MIARĄ*<br />

Byłem w wielu zakątkach kraju nie jako pielgrzym<br />

lecz zwykły człowiek przejazdem do …<br />

Wszędzie to samo niebo nakrywało połacie ziemi<br />

przesiąknięte krwią braterską.Wszędzie mogiły<br />

porastała trawa. A ludzie w pośpiechu deptali<br />

stopy ludziom-mrówkom dźwigającym krzyż<br />

rodzinnego stadła. Czasem tylko słońce rozpalało<br />

promyk nadziei. Deszcz zmywał trud przeżytego<br />

czasu. A śpiew ptaków określał porę roku.<br />

Wszystko to jednak było złudne jak mrok horyzontu.<br />

Na wschodzie kraj obszerny stawał się zupełnie pusty.<br />

Ślady ognisk i pieczary domostw kryły zwinięte mgły.<br />

Z nich dobywał się złowrogi krzyk wiatru.<br />

*Czesław Miłosz Nie tak<br />

Jerzy Stasiewicz<br />

34<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Foto: R.C.


Foto: RC<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

35


FREDRO,<br />

NOWOSIELSKI.<br />

MOCHNACKI…<br />

Trwają przygotowania do jubileuszowego X Międzynarodowego<br />

Zlotu Poetów z Polskim Rodowodem<br />

Wilno <strong>20</strong>23, choć jeszcze nie przebrzmiały<br />

echa tegorocznego zlotu (17-21.10.<strong>20</strong><strong>22</strong>). Organizatorami<br />

imprezy są: Apolonia Skakowska, prezes-dyrektor<br />

Centrum Kultury Polskiej na Litwie, a ze strony polskiej<br />

– Wanda Dusia Stańczak, wiceprezes Rady Głównej<br />

Stowarzyszenia Autorów Polskich.<br />

WIOSNĄ<br />

JUBILEUSZOWY<br />

ZLOT<br />

W WILNIE<br />

Program zlotu jest zawsze bardzo bogaty, uczestnicy<br />

spotkania odwiedzają polskie szkoły na Litwie i prowadzą<br />

lekcje poetycko-muzyczne, przywożą książki, wyszukują<br />

literacko uzdolnionych uczniów, a finałem jest<br />

zawsze gala w sali koncertowej Domu Kultury Polskiej<br />

w Wilnie. Podczas takiego wieczoru poeci wystawiają<br />

spektakl złożony z autorskiej twórczości, a okrasą jest<br />

zwykle występ znakomitego polskiego zespołu folklorystycznego<br />

działającego na Litwie.<br />

Spektakl nie jest przypadkowym zlepkiem utworów –<br />

jest zawsze zamknięty w pewnych ustalonych ramach.<br />

Często są to międzynarodowe antologie wydawane<br />

pod patronatem Stowarzyszenia Autorów Polskich, promowane<br />

w takiej formie. Poruszane tematy są trudne:<br />

przemoc, tolerancja, ojciec, matka, tęsknota, a obecnie<br />

powstaje kolejna, nosząca tytuł Słona wódka. Gali towarzyszy<br />

też zawsze pamięć o patronie roku ustanawianym<br />

przez Sejm RP. W <strong>20</strong><strong>22</strong> roku patronami są: Maria<br />

Grzegorzewska, Maria Konopnicka, Ignacy Łukasiewicz,<br />

Józef Mackiewicz, Wanda Rutkiewicz, Józef Wybicki<br />

oraz romantyzm polski. Do ostatniej gali wybrani zostali<br />

wielcy romantycy m.in. Adam Mickiewicz, Juliusz<br />

Słowacki, Zygmunt Krasiński, Fryderyk Chopin. Do nich<br />

poeci napisali listy i wiersze. Wszystko przeplatane było<br />

muzyką. Powstał spektakl, który z powodzeniem mógłby<br />

wejść do repertuaru niejednego teatru…<br />

W i l n o<br />

MIĘDZYNARODOWY ZLOT POETÓW<br />

Z POLSKIM RODOWODEM<br />

Co będzie na jubileuszowej gali, na jubileuszowym zlocie?<br />

Z pewnością nie zostaną pominięci patroni roku<br />

i któryś zagra pierwsze skrzypce. Sejm RP już wybrał:<br />

rok <strong>20</strong>23 będzie rokiem Wojciecha Korfantego, Pawła<br />

Edmunda Strzeleckiego, Aleksandra Fredry, Aleksandry<br />

Piłsudskiej, Maurycego Mochnackiego, Jadwigi Zamoyskiej<br />

i Jerzego Nowosielskiego.<br />

Warto rozważyć udział w X jubileuszowym zlocie, który<br />

ma się odbyć na przełomie kwietnia i maja. Zgłoszenia<br />

już ruszyły na adres: klubhumoru2@wp.pl<br />

[WDS]<br />

36<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


STAR<br />

Dust<br />

21<strong>22</strong><br />

Szanowni Państwo.<br />

Dokładnie sto dziesięć lat temu,<br />

w <strong>20</strong>13 roku, pewien wariat<br />

zrobił pierwszą edycję Festiwalu<br />

Poezji Słowiańskiej Czechowice-<br />

-Dziedzice.<br />

Zamarzył o tym pewnie dużo wcześniej,<br />

później pomyślał, jeszcze później,<br />

w swojej naiwności, by nie rzec<br />

wariactwie, zaczął działać. No i stało<br />

się. W roku <strong>20</strong>13, przy wtórze pukających<br />

się w czoła malkontentów, impreza<br />

wystartowała. Żebyż to wraże<br />

siły wiedziały, jak to się rozrośnie, jaką<br />

piękną imprezą się to stanie, nie poprzestałyby<br />

zapewne na pukaniu się<br />

we wraże czoła, ale przedsięwzięłyby<br />

jakieś wraże działania. A one – nie,<br />

nic nie zrobiły, zakładając, że wszystko<br />

umrze naturalną koleją rzeczy, no bo –<br />

pieniądze, no bo – czas. No bo nawet<br />

wariat (a może przede wszystkim on)<br />

ma ograniczoną wytrzymałość psychiczną.<br />

Tak więc doszły owe wraże siły<br />

do wniosku, że nie ma się czym przejmować.<br />

Umrze samo. Nie umarło.<br />

Ale kolej koleją, a Ryszard Grajek,<br />

bo o tym wariacie mowa, miał pociąg.<br />

Jako ekonomista miał pociąg do poezji,<br />

a jako poeta miał pociąg do ekonomii.<br />

I te dwa pociągi stworzyły kolej, tam<br />

i z powrotem zwożącą poetów z kraju<br />

i ze świata (z Indii, Wielkiej Brytanii,<br />

Włoszech, Ukrainy, Litwy, Bułgarii,<br />

Rumunii, Węgier, Czech, Słowacji) do<br />

festiwalowej stacji głównej w Czechowicach-Dziedzicach,<br />

a stąd do przesiadkowych<br />

stacji Festiwalu w Bielsku-<br />

-Białej, Krakowie, Cieszynie, Tychach,<br />

Goczałkowicach i Wilamowicach. I zapewne<br />

to ekonomiczne doświadczenie<br />

oraz jakość prezentowanej poezji sprawiły,<br />

że przedsięwzięcie przyjęło się,<br />

rozrosło i ugruntowało swoją wysoką<br />

pozycję na mapie imprez poetyckich<br />

w Polsce.<br />

Jednak twórca zadbał o najważniejszą<br />

cechę, odróżniającą ten festiwal od innych,<br />

podobnych imprez tego rodzaju<br />

w Polsce – o atmosferę (78% azotu,<br />

21% tlenu, 1% pozostałych gazów i 2%<br />

PSz [Pozytywnego Szaleństwa], czyli<br />

atmosfera na 102!).<br />

Uczestnicy poeci podkreślali serdeczną<br />

atmosferę panującą na festiwalu<br />

i brak rywalizacji. Podobne odczucia<br />

mieli też zaproszeni goście specjalni<br />

– poeci, znawcy, wykładowcy i propagatorzy<br />

poezji o ugruntowanych,<br />

wysokich pozycjach nie tylko w naszym<br />

kraju. Aleksander Nawrocki, Łyczezar<br />

Seliaszki, Mirosław Bochenek,<br />

Valeriu Butulescu, Maciej Szczawiński,<br />

Juliusz Wątroba, prof. Anna Węgrzyniak,<br />

Marina Ilie, prof. Marian Kisiel,<br />

Rozalia Aleksandrowa, prof. Zofia Zarębianka,<br />

Józef Baran, dr Siva Rama<br />

Prasad Lanka, dr Mykoła Martyniuk,<br />

prof. Dmytro Chystiak, Ganu Ganev,<br />

dr hab. Michał Kopczyk, dr hab. Marek<br />

Bernacki, Wojciech Kass, Tomasz<br />

Jastrun… i wielu innych, wcale nie<br />

mniej ważnych gości festiwalu, którzy<br />

bywają z racji niekwestionowanej sławy<br />

poetyckiej czy naukowej na wielu<br />

festiwalach i spotkaniach, podkreślali,<br />

że ujęła ich świetna atmosfera, rzadko<br />

spotykana na podobnych imprezach<br />

poetyckich o takim zasięgu i tej rangi.<br />

Zapewne wielu z Was domyśla się już,<br />

że fundamentem dzisiejszej, setnej już<br />

edycji Międzyplanetarnego Festiwalu<br />

StarDust jest właśnie Festiwal Poezji<br />

Słowiańskiej Czechowice-Dziedzice<br />

Ryszarda Grajka. W <strong>20</strong><strong>22</strong> roku ówcześni<br />

uczestnicy 10. edycji Festiwalu<br />

ze zdumieniem i niedowierzaniem<br />

słuchali słów Ryszarda, że wycofuje<br />

się z organizacji tej pięknej imprezy.<br />

Nie wiedzieli wszakże, że znalazł już<br />

zapaleńców i zamierza im pomagać<br />

w kontynuacji przedsięwzięcia, które<br />

powołał do życia i tak pięknie rozwinął.<br />

Darowuje je teraz światu, ale będzie<br />

doradzał, pomagał i wspierał swoich<br />

następców.<br />

Witam poetów z naszej kolebki Ziemi,<br />

jak również Księżycan, Marsjan, Uranian<br />

i liczną grupę Kometan. Będziemy<br />

się również łączyć Przesyłem Nadmózgowym<br />

z poetami ze wszystkich<br />

sześciuset pięćdziesięciu trzech Międzygalaktycznych<br />

Misji Poetyckich Sonetem<br />

w Czarną Dziurę.<br />

Każdy z Was przecież wie, że 50 lat<br />

temu medycyna została skreślona<br />

z listy Nauk, odkąd odkryto, że poezja<br />

posiada właściwości lecznicze i profilaktyczne,<br />

że działa na wszystkie organy,<br />

podnosząc jakość życia i wydłużając<br />

je znacznie. Ale poezja to nie tylko<br />

funkcje lecznicze.<br />

Do dziś pamiętamy o opanowaniu za<br />

pomocą poezji Buntu Prompterów,<br />

a o rozwiązaniu nią problemu mniejszości<br />

etycznych uczą dzisiaj na Międzymóżdżach<br />

Wyższościowych.<br />

Przywitajmy więc radośnie dobroczyńcę<br />

ludzkości, będącego w świetnej<br />

formie fizycznej i płodnego poetycko<br />

(498 książek poetyckich, 79<br />

powieści, 47 biografii i 16 autobiografii<br />

) protoplastę i patrona duchowego<br />

naszego Festiwalu – Ryszarda Grajka,<br />

odśpiewując starosłowiańską szantę<br />

Niech Mu gwiazdka pomyślności nigdy<br />

nie zagaśnie.<br />

Wasz międzygalaktyczny felietonanista<br />

PS: Na wczorajszym przedwstępnym<br />

galaxyparty trochęśmy wygrzmocili<br />

międzygwiezdnej gorzkiej i księżycowej,<br />

stąd być może chwiejny, pomimo<br />

posiadania 15 odnóży i odręczy,<br />

grzechot delegatów – obserwatorów<br />

z odległych cywilizacji, w których życie<br />

oparte jest na prozie. [BJ]<br />

37<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Tematy tabu<br />

1<br />

Przyglądam się życzliwie naszemu<br />

światu. Obserwuję go z nory<br />

kreta i z lotu jastrzębia, chociaż<br />

przypisany przyziemności, by mieć<br />

pełniejszy, przestrzenny obraz stereo,<br />

a nawet kwadrofoniczny. Bo latający<br />

drapieżnik nie sięgnie swoim bystrym<br />

wzrokiem w głąb krecich korytarzy,<br />

a ślepe stworzonko grzebiące się<br />

w ziemi nie zazna jaskółczego błękitu.<br />

My mamy to szczęście, że możemy być<br />

zarówno jastrzębiami (byle nie tak drapieżnymi!),<br />

jak i kretami (byle nie tak<br />

zakompleksionymi), a czasem nawet,<br />

szkoda że tak rzadko, Ludźmi (przez<br />

duże L) – w dodatku rozumnymi.<br />

Dlatego tym bardziej zdumiewa mnie<br />

i jednocześnie przeraża zacietrzewienie<br />

bliźnich, uznawanie jedynie<br />

słusznych swoich (a jeśli swoich, to<br />

lepszych) racji z fanatycznym sposobem<br />

(bezmyślnego) myślenia. I to<br />

niezależnie od płci, wieku, wykształcenia,<br />

wyznania… Jeszcze mam przed<br />

oczami dziadka, dosłownie stojącego<br />

(a raczej słaniającego się) nad grobem,<br />

który oczekującym na autobus<br />

babciom obrazowo tłumaczył, co by<br />

zrobił tym złodziejom, sku*****-<br />

nom i innym ch***m za to i owo…<br />

A był tak sugestywny i przekonany<br />

o słuszności swoich poglądów, że jeśli<br />

ktokolwiek śmiałby mieć inne zdanie,<br />

natychmiast by go zamordował solidną<br />

laską, którą zamiast podpierać<br />

swój gasnący żywot, wymachiwał<br />

i wygrażał wyimaginowanym wrogom<br />

oraz realnemu błękitnemu niebu…<br />

J u l i u s z W ą t r o b a<br />

A przecież cała uroda świata to różnorodność.<br />

Nie znajdziemy takiego<br />

samego listka na drzewie, a pod<br />

mikroskopem takiej samej śnieżnej<br />

gwiazdki, takich samych linii papilarnych…<br />

Od razu przyszło mi na myśl,<br />

jakże genialne w swojej prostocie,<br />

stwierdzenie C.K. Norwida dotyczące<br />

szczególnie nas: „Umiemy się tylko<br />

kłócić i kochać, a nie umiemy się<br />

różnić pięknie i mocno”. Autor tego<br />

cytatu też różnił się, aż za bardzo, od<br />

sobie współczesnych. Dopiero po latach<br />

tę odmienność zaakceptowano,<br />

co więcej, do dzisiaj się przywołuje<br />

jego myśli… Nie jest to sprawa mody<br />

czy trendu – jak można powiedzieć<br />

bardziej współcześnie – lecz głębokiej<br />

mądrości, przenikliwości, a nawet<br />

proroczych wizji…<br />

38<br />

Rysunki: Sergio Palazon<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Ale nie umiemy się pięknie różnić.<br />

Nie potrafimy? Nie chcemy? Egoizmy<br />

i zacietrzewienia odbierają szacunek<br />

dla innych poglądów, zabijają tolerancję,<br />

wzniecają bezsensowne, negatywne<br />

emocje. Czy już w kodach<br />

genetycznych mamy przekazane<br />

fanatyzmy, silniejsze od zdroworozsądkowego<br />

spojrzenia na siebie i bliźnich?<br />

Smutne i straszne w skutkach<br />

jest to, że umiemy się tylko brzydko<br />

różnić…<br />

Pomyślałem kiedyś, że nasze życie<br />

i nasz świat, ten mały, na wyciągnięcie<br />

ręki, ograniczony Odrą i Bugiem,<br />

a także ten bezgraniczny, od atomu<br />

po kosmos, byłby o wiele piękniejszy<br />

(a my razem z nim), gdybyśmy<br />

umieli sobie odmówić, choćby tylko<br />

na próbę (np. w czasie wakacji), rozmów<br />

na pewne tematy. Nazwijmy je<br />

umownie tematami tabu. Rozmów<br />

jałowych, jątrzących, nakręcających<br />

emocje, dołujących, depresyjnych,<br />

podnoszących niebezpiecznie temperaturę<br />

idiotycznych sporów, rozmów,<br />

które niczego nie zmieniają,<br />

a podsycają zamęt w niespokojnych


łebkach, wzbudzając nienawiść i inne<br />

najgorsze instynkty czy emocje.<br />

Zakazanymi tematami powinny być<br />

wszystkie te, które wywołują negatywne<br />

skojarzenia, wprowadzają<br />

w mrok i pesymizm. Są to zwykle rozmowy<br />

o problemach, na które nie<br />

mamy najmniejszego wpływu, więc<br />

po co je poruszać? By popaść w nerwicę,<br />

w zniechęcenie, w dekadencję?<br />

Wprawdzie głupie gazetki i mądre<br />

traktaty podsuwają nam katastroficzne<br />

wizje – od nieudolności rządów po<br />

zagrożenie atomowe – ale co z tego,<br />

że będziemy o tragicznych skutkach<br />

wynikających z tych informacji krakać<br />

czarno jak wrony w dziecięcej piosence,<br />

które „w czarnych barwach widzą<br />

świat”? Nic dobrego, a już najmniej<br />

dobrego w naszym zdrowiu psychicznym!<br />

Rządu przed wyborami się nie<br />

zmieni, a o zbrojeniach atomowych<br />

decydują możni tego świata – najczęściej<br />

niestety psychopaci! Najzdrowiej<br />

byłoby się odizolować od<br />

hiobowych wieści, zaszyć w pustelni<br />

i w sobie, aby stworzyć indywidualną,<br />

własnościową namiastkę raju,<br />

w którym dobro, piękno i harmonia.<br />

Oczywiście – to utopia z kolorowego<br />

snu. Po śnie jednak przebudzenie<br />

i brutalna rzeczywistość, z aferami,<br />

wojną tuż-tuż, brakiem węgla (choć<br />

dom ogrzewam gazem), inflacją, bezprawnym<br />

„prawem”…<br />

Moja dobra znajoma, karmiona takimi<br />

informacjami, najdosłowniej<br />

się pochorowała – ciśnienie tętnicze<br />

oszalało, a stany lękowe wprowadziły<br />

ją w depresję. Na szczęście miała<br />

jeszcze tyle siły i woli, żeby zlikwidować<br />

telewizor, przestać słuchać informacyjnych<br />

audycji radiowych i zrezygnować<br />

z kupowania kolorowych<br />

gazetek, w których niezdrowe sensacje<br />

przeganiają zdrowy rozsądek.<br />

Z wolna dochodzi do siebie, chodząc<br />

po lesie (jeszcze nie wyciętym!), słuchając<br />

ptaków, które może jeszcze na<br />

wiosnę uwiją gniazda (jak będą miały<br />

gdzie), czytając wybrane, pełne optymizmu<br />

książki.<br />

Dlatego proponuję hasło: 3 × NIE!<br />

Po pierwsze: NIE dla rozmów o polityce!<br />

Po drugie: NIE dla rozmów o religii!<br />

Po trzecie: NIE dla rozmów o chorobach!<br />

(szczególnie zalecane dla osób<br />

w pewnym wieku).<br />

2Definicji polityki mamy wiele. Nie<br />

będę się jednak podpierał uczonymi<br />

formułkami, a intuicyjnymi odczuciami<br />

wielorakich rodzajów, wariantów,<br />

odcieni, tego wszechobecnego zjawiska,<br />

a raczej zjawisk, którym można<br />

przypisać miano polityki. Dlaczego<br />

politykę umieściłem na pierwszym<br />

miejscu? Z tej prostej przyczyny, że<br />

w czasach, w których przyszło nam<br />

żyć, pojawia się wszędzie. Nawet<br />

tam, gdzie jej obecność jest zbędna,<br />

niepotrzebna, a powinna być nawet<br />

zakazana! Niestety, jest nachalna,<br />

bezczelna, bezwzględna, wciskająca<br />

się jak zatrute powietrze w każdą<br />

przestrzeń i szczelinę, by zapełnić<br />

próżnię, zdominować wszystko, otumanić<br />

rozumnych, a idiotów utwierdzać<br />

w idiotyzmie. Ma do dyspozycji<br />

wszystkie współcześnie dostępne<br />

środki manipulacji, uzależniające jak<br />

twarde narkotyki tych nieszczęśników,<br />

którym brakuje siły, by jej się<br />

pozbyć. Tym bardziej, że decyduje<br />

o życiu maluczkich i wielkich.<br />

Praprzyczyną tego stanu rzeczy jest<br />

wyniesiona chyba z samego raju,<br />

z podszeptów najciemniejszych piekieł<br />

(i typów spod gwiazdy o tej samej<br />

barwie) chęć dominacji nad drugim<br />

człowiekiem, którą nazwiemy<br />

umownie żądzą władzy. Ta groźna<br />

jednostka patologiczna jest silniejsza<br />

niż instynkt samozachowawczy.<br />

Zaślepia i odbiera pamięć. Dotknięci<br />

nią osobnicy wierzą ślepo w swoją<br />

misję i nieśmiertelność. Stąd zachowują<br />

się tak, jak się zachowują – ich<br />

priorytet stanowi strach przed utratą<br />

władzy – dlatego tak często, zamiast<br />

załatwiać bieżące sprawy, prowadzą<br />

nieustającą kampanię przed kolejnymi<br />

wyborami, która sprowadza się<br />

do opluwania przeciwników strącanych<br />

do piekieł i wychwalania swoich<br />

urojonych zasług. Władza przez nich<br />

sprawowana (zawsze nieomylna,<br />

póki mają władzę) jest przedsionkiem<br />

siódmego nieba, na które, według<br />

własnego mniemania, jak najbardziej<br />

39<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


zasłużyli. To bolesne i dramatyczne, że<br />

władzy nie sprawują ludzie, których<br />

predysponowałaby do tego mądrość<br />

i roztropność, a gruboskórni, twardzi<br />

i bezwzględni osobnicy, którzy do władzy<br />

dochodzą, najdosłowniej, po tru<br />

pach – po drodze tracąc moralność<br />

i humanitaryzm. Co gorsza, ich działania<br />

powodują skłócanie Bogu ducha<br />

winnych normalnych ludzi, którzy skołowani,<br />

mamieni, ogłupiani na wszystkie<br />

sposoby opowiadają się za tą czy<br />

ową opcją, przyjmując narrację swoich<br />

„autorytetów”. Stąd zacietrzewienie<br />

w rodzinnych stadłach, sąsiedzkich<br />

kontaktach – słowem – od dołu do samej<br />

góry. I to, czego nie udało się zrobić<br />

z narodem nawet w latach komuny,<br />

udało się, niestety, demokratycznie<br />

wybranym władzom…<br />

Można by wiele, bo polityka to temat<br />

rzeka, zatruta jak nasza Odra. I też nie<br />

ma winnych. Boję się, że – być może<br />

– ukaże się oficjalny komunikat podpisany<br />

przez naukowe autorytety, iż<br />

przyczyną śmierci setek ton ryb było<br />

zbiorowe samobójstwo pływających<br />

istot na wieść o tym, jak jesteśmy<br />

traktowani przez UE… To taki śmiech<br />

przez łzy albo łzy przez śmiech, bo<br />

„jeno śmiech nam się ostał”…<br />

3Drugi temat tabu – religie – łączy się,<br />

czasem nierozerwalnie, z pierwszym,<br />

czyli polityką. Bo wiara, z której się<br />

rodzą religie, mimo iż powinna zerkać<br />

i spozierać w stronę nieba, to i na<br />

ziemi chce mieć często jak najwięcej<br />

do powiedzenia. A jeśli na omotanej<br />

polityką ziemi, to i w samej polityce.<br />

Stąd kolejne zarzewie sporów, kłótni,<br />

waśni, już nie tylko zantagonizowa-<br />

40<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

nych ideologii pod różnymi sztandarami,<br />

ale na krajowym poletku, gdzie<br />

ci, którzy powinni służyć, chcą jednocześnie<br />

rządzić, a rządzący robią<br />

wszystko, by pozyskać przychylność<br />

„służących”, która wpłynie na poparcie<br />

spolegliwego elektoratu.<br />

Ludzie potrzebują wiary. W przeciwnym<br />

razie nie istniałaby od zarania<br />

ludzkości aż po współczesność. Nie<br />

byłoby też niewiary, która jest jej<br />

drugą połową, dopełnieniem czy wariantem<br />

do wyboru życia na chwilę<br />

(z nadzieją na wieczne) albo jednego,<br />

jedynego życia, które kończy się<br />

w trumnie, ewentualnie w gustownej<br />

urnie otulonej kwiatami.<br />

Wiara jest piękna, zwłaszcza w teorii.<br />

Głoszona przez namaszczonych,<br />

czujących się wywyższonymi i upoważnionymi<br />

do głoszenia prawdy objawionej<br />

oraz… własnych poglądów.<br />

Za dobre życie obiecują nagrodę<br />

i straszą ogniem wiekuistym za popełnione<br />

winy. Sami jednak, jakże<br />

często, zachowują się tak, jakby piekła<br />

nie było albo zostało zarezerwowane<br />

dla maluczkich, zastraszanych<br />

przez wieki.<br />

Gdyby przywódcy religijni postępowali<br />

zgodnie z zasadami wiary, które<br />

głoszą, świat nie byłby wstrząsany na<br />

przestrzeni wieków wojnami religijnymi,<br />

Świętą (a raczej diablą) Inkwizycją<br />

ani mordowaniem bliźnich w imię<br />

Boga, przedstawianego jako Bóg Miłości,<br />

a nie mściwy starzec, unicestwiający<br />

w barbarzyński sposób niewinne<br />

istoty poczęte za Jego przyzwoleniem,<br />

na Jego obraz i podobieństwo…<br />

Dramat ludzkości to także brak<br />

wspólnego zdania na temat Boga.<br />

Stąd różni bogowie powoływani<br />

przez odmienne kultury. I odwieczny<br />

spór: który Bóg prawdziwy, która<br />

wizja Boga lepsza? Jeśli nie da się<br />

słowem, to ogniem i mieczem trzeba<br />

dowieść wyższości swojego bóstwa.<br />

Boga Miłości przepoczwarzyć w Boga<br />

Nienawiści, gdy święte racje z piekła<br />

rodem i wszelkie niegodziwości,<br />

łącznie z najstraszliwszymi mordami,<br />

znajdują uzasadnienie.<br />

Żyją też coraz liczniejsze rzesze ludzi<br />

niewierzących. Skoro zostali stworzeni<br />

wolnymi, mogą, i mają prawo, wybierać<br />

również niewiarę, która może<br />

być cenniejsza niż wiara, bo dobro<br />

i piękno są ogólnie dostępne, a bycie<br />

prawdziwym człowiekiem nie potrzebuje<br />

etykietek czy przynależności…<br />

4Trzecim składnikiem tej umownej<br />

triady są choroby. Już od samego<br />

mówienia o nich można się pochorować!<br />

Autentycznie. Nauka zna takie<br />

przykłady, szczególnie gdy jest się hipochondrykiem!<br />

Co więcej – można<br />

nawet umrzeć, będąc zdrowym, gdy<br />

uda się sobie wmówić, że straszna<br />

choroba drąży nasze ciało.<br />

Choroby wszelakie zawsze były<br />

wdzięcznym tematem rozmów.<br />

Szczególnie intensywnym po osiągnięciu<br />

wieku, który stwarza okoliczności<br />

sprzyjające, by stały się jednym<br />

z głównych tematów konwersacji.<br />

Przed laty „chorobowe rozmowy”<br />

odbywały się głównie w tasiemcowych<br />

(tasiemiec w przewodzie pokarmowym,<br />

w dodatku uzbrojony,<br />

to też poważna choroba!) kolejkach<br />

po mięso, cukier, kawę… po wszystko,<br />

bo wszystkiego brakowało. Teraz<br />

gdy wszystkiego, prócz deficytowego<br />

rozumku, jest pod dostatkiem,<br />

choroby, a raczej rozmowy o nich,<br />

przeniosły się do sieci. W związku<br />

z tym ogłupianie indywidualne stało<br />

się masowe, a przez to czyni jeszcze<br />

większe spustoszenie w niezbyt rozgarniętych<br />

łepetynach głodnych niesprawdzonej<br />

wiedzy medycznej z pogranicza<br />

zabobonów i kawałów typu<br />

„poszła baba do lekarza…”. Niebezpieczne<br />

jeszcze bardziej niż dzielenie<br />

się podejrzaną wiedzą są szeroko oferowane<br />

cudowne środki i terapie na<br />

uleczenie wszystkich chorób razem<br />

wziętych i każdej z osobna. Łącznie<br />

z obietnicą zmartwychwstania już<br />

tu na ziemi. Niestety niejedna osoba<br />

przeniosła się szybciej w zaświaty,<br />

gdy stosowała idiotyczne terapie czy


zawierzyła cudotwórcom-szarlatanom<br />

swoje życie. Naiwnych nie sieją.<br />

To samosiejki, które za swoją głupotę<br />

płacą nie tylko pieniędzmi…<br />

Choroby to temat nośny i atrakcyjny<br />

także dlatego, że jesteśmy na nie narażeni<br />

i nikomu nie udało się przeżyć<br />

życia bez chorób. Jednak nawet do<br />

chorób trzeba mieć zdrowe podejście,<br />

szczególnie psychicznie zdrowe.<br />

By nie spełniały się samospełniające<br />

się przepowiednie, hodowane i pielęgnowane<br />

wizje, w których wszystko<br />

to marność nad marnościami,<br />

a finałem tych marności jest straszliwa<br />

choroba przyczajona w wystraszonej<br />

duszyczce, czyhająca tylko, by<br />

się ujawnić i zagryźć, i unicestwić…<br />

siła mnie na kawę, by pochwalić się<br />

najnowszą operacją – ginekologiczną!<br />

Zamarłem, bo swoim zwyczajem<br />

chciała pokazać miejsce dotknięte<br />

przez skalpel! Z przerażenia zaniemówiłem,<br />

bo mi… pokazała! Ale po<br />

chwili odetchnąłem, gdyż – na moje<br />

szczęście – owa operacja polegała<br />

na nacięciu dolnej części brzucha.<br />

Obejrzałem to z pewnym zainteresowaniem<br />

i zrozumieniem, by nie<br />

sprawić zawodu swojej dobrej i…<br />

poznanej anatomicznie znajomej.<br />

– Aż się boję, co dalej dasz sobie poprawić…<br />

– wydukałem.<br />

– Jak to co?! Zmniejszę sobie biust,<br />

bo po tej operacji kręgosłupa jest<br />

zbyt wielki i ciężki!<br />

– Opamiętaj się, przecież twój biust<br />

jest piękny! – Próbowałem ją odwieść<br />

od tego szalonego pomysłu.<br />

– Już zdecydowałam! Mam termin!<br />

– Ręce i inne członki mi opadły…<br />

5<br />

Daję Państwu moją marną głowę,<br />

że gdybyśmy umieli powstrzymać<br />

rozpuszczone ozory i pominęli wyżej<br />

wymienioną tematykę w naszych<br />

rozmowach małżeńskich, sąsiedzkich,<br />

sołeckich, gminnych, powiatowych,<br />

wojewódzkich, ogólnopolskich<br />

i międzynarodowych, od razu<br />

poprawiłoby się nasze samopoczucie,<br />

a co za tym idzie, nastawienie<br />

do tego najpiękniejszego ze światów<br />

oraz – oczywiście – zdrowie (o którym<br />

mowa w punkcie trzecim), nie<br />

mówiąc już o tym, że małżeńskie stadła<br />

oraz sąsiedzkie, gminne itp. spo-<br />

Ja tu tak abstrakcyjnie teoretycznie,<br />

a przecież na wyobraźnię najbardziej<br />

działają przykłady (wie to każdy<br />

ksiądz, który chce nastraszyć zbłąkane<br />

owieczki, by zawróciły na drogę<br />

cnoty). Dlatego przykład prosto z mojego<br />

życia. Mam znajomą: atrakcyjną,<br />

młodą kobietę. Na pierwszy rzut oka<br />

bez wad, a z samymi zaletami. Jednak<br />

każda rozmowa z nią zaczyna<br />

i kończy się na chorobach i przeżytych<br />

zabiegach. Ale nie tylko, bo znajoma<br />

(która głosi wszem i wobec, że<br />

jest moją przyjaciółką), demonstruje<br />

regularnie to, co właśnie ze sobą zrobiła.<br />

Na początku dowiedziałem się,<br />

że jest bardzo wrażliwa, wyznała mi<br />

też, iż cierpi na ból głowy, bezsenność<br />

i okresową depresję – zależną<br />

od okresu, który też jest rozregulowany.<br />

Poznałem również całą aptekę<br />

leków, których używa, ziółek, których<br />

wywary spija oraz suplementów różnorakich<br />

diet. A potem sukcesywnie<br />

poznawałem mapę jej ciała po chirurgicznych<br />

ingerencjach. Zaczęło się od<br />

usuniętych brodawek: pod wargą, bo<br />

szpeciły; na szyi, bo były drażnione<br />

przez naszyjnik; na lewej łopatce, bo<br />

obcierane przez stanik (widziałem!).<br />

Później wymusiła operację tarczycy,<br />

ponieważ pojawił się mały guzek,<br />

który mógł się przecież przekształcić<br />

w raka (z przejęciem opowiadała<br />

i pokazywała ślady na szyi), następnie<br />

była operacja cieśni nadgarstka,<br />

potem operacja żył (podobno wyglądały<br />

tak brzydko, że nie mogła nosić<br />

bluzek z krótkim rękawem), następnie<br />

pokazała mi, w miejskim autobusie,<br />

miejsce po usunięciu wyrostka<br />

robaczkowego, a stojąc w pociągu do<br />

Katowic, bo zabieg odbył się przed tygodniem,<br />

cięcie po operacji odcinka<br />

lędźwiowego kręgosłupa – rzeczywiście<br />

tylko trzy centymetrowy ślad tuż<br />

nad kością ogonową. Wczoraj zaprołeczności<br />

oddychałyby harmonią,<br />

pokojem, spokojem<br />

i miłością bliźniego…<br />

Niestety wiem, że to utopia.<br />

Właśnie w radiu donoszą,<br />

że polityk X doniósł na Y, iż<br />

jest świnią, gwiazdka alfa<br />

doniosła na leciwą gwiazdę<br />

omega, że ta uwiodła<br />

jej osiemdziesiątego partnera,<br />

a sąsiadka mi doniosła<br />

– razem ze świeżymi<br />

jajcami od szczęśliwych kur<br />

(szczęśliwych, bo nie politykują<br />

i biegają wolno, poszukując<br />

smakołyków pod<br />

postacią dżdżownic i innego<br />

kalorycznego robactwa) –<br />

że ksiądz z sąsiedztwa ma<br />

burzliwy romans z lokalną<br />

panią polityk, zajmującą<br />

eksponowane stanowisko<br />

w ważnym urzędzie miejskim.<br />

Całe szczęście w tym<br />

nieszczęściu, że efektem<br />

romansu jest szczęśliwie (na)poczęte<br />

dzieciątko, a przy obecnym dramatycznym<br />

przyroście naturalnym „każde<br />

dziecko na wagę złota”, jak niegdyś<br />

każdy kłos… Szkoda tylko, że atrakcyjna<br />

mężatka już straciła stanowisko (nie<br />

wiadomo jeszcze, czy ślubnego też),<br />

a osoba duchowna po cielesnych<br />

igraszkach została przeniesiona do innego<br />

gniazdka zwanego plebanią.<br />

Zakończmy te przydługie rozważania<br />

konstatacją: tematami tabu powinny<br />

być sprawy i sprawki, fakty i ploteczki<br />

wywołujące niezdrowe emocje, zacietrzewienia,<br />

nienawiści na poziomie<br />

sioła i państwa, na które nie mamy<br />

żadnego wpływu, a jedynie wysysają<br />

nam energię, sącząc równocześnie jad<br />

nienawiści. Gdybyśmy jednak zgodnie<br />

z moimi (o)błędnymi sugestiami wyrugowali<br />

z naszych rozmów, życia rodzinnego<br />

i społecznego wymienione<br />

wyżej tematy tabu, to o czym byśmy<br />

rozmawiali? O kwitnących kwiatuszkach,<br />

zidiociałych staruszkach, życiu<br />

erotycznym mrówek na biegunie południowym?<br />

Oglądali z wypiekami na<br />

twarzach programy typu „magia sprośności”,<br />

„zboczeniec szuka żony” czy<br />

„sanatorium wszeteczności”? Może to<br />

i głupsze… Nie może, a z pewnością, ale<br />

za to bezpieczniejsze, szczególnie dla<br />

zdrowia psychicznego, by omijały nas<br />

choroby somatyczne. Wiadomo nie<br />

od dziś, że „w zdrowym ciele zdrowy<br />

duch”, a ze zdrowym duchem zdrowe<br />

ciało, czego Państwu życzę… [JW]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

41


WOJCIECH KASS<br />

PIĘCIU POETÓW W OGRODZIE<br />

Dwugłos Dwugłos poetycki poetycki<br />

Co widzą, co zajmuje ich uwagę?<br />

Znaki katastrofy, które na ogół są nieodczuwalne;<br />

mysiekróliki zjawisk, drobne przesunięcia,<br />

ćwierć obroty przewidzenia, jakby rzecz,<br />

która od lat zalega w miejscu, nie była tą samą,<br />

a drzewo nie do natury lecz tartaku już przynależało.<br />

Co więc na zdjęciu, stojący od lewej, widzi Dakowicz?<br />

– podryg firanki w otwartym oknie i jeden<br />

klapek na stopie do kościoła zmierzającego<br />

gospodarza? A Matusz, i on w białej koszuli,<br />

na tle światłem popielonej zieleni z ręką<br />

na ramieniu Dakowicza, co jego okoserce łapie?<br />

– kląskawkę rozrywającą glizdę, a przecież<br />

powinna zjadać owady lub nasionka?<br />

I co Kass, który siedząc wyciągnął nogi?<br />

– szklaneczkę wina w trawie,<br />

która przewraca się bez żadnego powodu?<br />

Co douważa spoczywający obok Kuczkowski?<br />

– drżenie lampy pod firmamentem altanki,<br />

dolegliwość któregoś z organów powietrza?<br />

Siedzący z prawej Bieszczad najbardziej oniemiał.<br />

Widocznie z całej piątki spostrzega w sekundzie to,<br />

co nazbyt jest wyraźne, ale jeszcze nie razi.<br />

Podobne znaki geolodzy nazywają sejsmicznymi,<br />

historycy – dziejowymi, a ogół jak zawsze<br />

wzrusza ramionami lub czym popadnie.<br />

A poeci? Poruszeniami słowociała ziemi,<br />

bez którego nie ma żadnej wymiany,<br />

co najwyżej swędzi dokuczliwa świadomość,<br />

ciarki przechodzą po krzyżu, włoski stają na skórze.<br />

Czego stoicie, czego siedzicie w ogrodzie,<br />

na co czekacie poeci; lepiej wędrujcie,<br />

do czego tuż przed swoją śmiercią mistrz nakłaniał uczniów,<br />

wędrujcie pomiędzy pomarłymi, żywymi, tymi,<br />

którzy nie domarli i nieście wieczność w słowie<br />

jak wiatr niesie, a ziemia ciąży.<br />

Potem zaśniemy i my.<br />

42<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


STANISŁAW MALINOWSKI<br />

ODPOWIEDŹ – RESPONDERE<br />

„...czego stoicie, czego siedzicie w ogrodzie,<br />

na co czekacie poeci? Lepiej wędrujcie...”<br />

W. Kass<br />

Na ławeczce w ogródku nad rzeką<br />

zajmuje mnie Twój wiatr znad jeziora.<br />

Jak dobre jest słowo we właściwym czasie.<br />

Patrzę, czy za dużo ludziom i ziemi nie ciążę.<br />

Zanim spłonie stara gałązka czereśni,<br />

jeszcze raz spojrzę na wierzchołek drzewa,<br />

gdzie nieosiągalne korale owoców<br />

spływają słodyczą spadziowego lata.<br />

Odszukać Cię łatwo na twarzach książek.<br />

Widzę Cię z mej ławeczki nad rzeką.<br />

Są w niej ryby, ale cóż łowienie<br />

w zagęszczonej rozmowie kamieni…<br />

Mam świąteczną z wesela koszulę<br />

i wygodne skórzane trzewiki.<br />

Do pary mnie trzyma Opatrzność za rękę,<br />

bym zobaczył chwałę in excelsis Deo.<br />

Patrzę się wpół głodny na ucztę gawronią<br />

i na posłankę morza, mewę białą.<br />

Patrzę się na nurogęsi w locie tuż nad wodą,<br />

a widzę wędrowanie przez potok dzieciństwa.<br />

Oślepia refleksami lampka wina w trawie.<br />

Wylało się na obrus zielony z toastem –<br />

na chrzciny, chłopcy, na chrzciny.<br />

Czy nie szkoda szklaneczki wina?<br />

Jeśli mnie nie wzrusza lampka wina w trawie –<br />

wykreśl mnie z ogółu.<br />

Tu zachód słońca jest nad innym krajem,<br />

a chciałbym wiedzieć, co za horyzontem.<br />

Dwugłos Dwugłos poetycki poetycki<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

43


44<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Salustiano<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

45


WSZYSTKIE<br />

ODCIENIE<br />

CZERWIENI<br />

46<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Salustiano García<br />

Urodzony w 1965 roku artysta malarz Salustiano García Cruz jest absolwentem Uniwersytetu Sztuk<br />

Pięknych w Sewilli. Dzieła tego hiszpańskiego artysty to zazwyczaj czerwone lub białe obrazy utrzymane<br />

w czystej koncepcji stylu renesansowego (szczegółowe studium formy, wirtuozyjne półtony<br />

i wyraźne pociągnięcia pędzla). Cisza, spokój oraz perfekcja to cechy charakterystyczne malarstwa Salustiano.<br />

Bohaterowie jego dzieł to samotne postaci górujące nad pustą i monochromatyczną przestrzenią. Pojawiają<br />

się niczym w snach, w których królują wszystkie odcienie koloru czerwonego. Humanizm jest głównym<br />

tematem obrazów Salustiano. Jego minimalistyczne portrety są hipnotyzujące i niepokojące – pozbawione<br />

tła zostawiają szerokie, niczym nieograniczone pole do interpretacji, uruchamiają najgłębsze pokłady wyobraźni<br />

każdego widza. Prace artysty inspirowane są renesansem, ale też surrealizmem i współczesnym<br />

światem. Płeć, dzieciństwo, przemoc, religia, symbole – na obrazach Salustiano zacierają się granice, łamane<br />

są kody, a czerwień wymazuje wszelkie punkty odniesienia, pozostawiając jedynie czyste emocje. Salustiano<br />

występuje jako łącznik pomiędzy bohaterami swoich dzieł i odbiorcą – jest swoistym rozmówcą w niemych<br />

konwersacjach ze swoimi modelami. Stara się przekazać głębszą ekspresję, aurę i to wszystko, co dzieje się<br />

(lub dziać może) poza portretem. Rzut oka i uchwycone na fotografii spokojne i tajemnicze rysy nieznanych<br />

przechodniów to jedyny kontakt, jaki autor nawiązuje z portretowanymi przez siebie postaciami. Ten niezwykły<br />

artysta swoimi oryginalnymi dziełami przyciągnął uwagę świata sztuki i wybrednych kolekcjonerów na całym<br />

świecie. Salustiano García Cruz odrzuca jednak etykiety i skupia się na czystym pięknie i jego tworzeniu.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

47


ozmawia: renata cygan<br />

Moje obrazy to modlitwy<br />

Opowiedz nam o początkach swojej przygody z malowaniem.<br />

Kiedy zacząłeś interesować się sztuką?<br />

Bardzo wcześnie. Miałem 5 lat, gdy podjąłem decyzję<br />

o swojej przyszłości, a zrobiłem to z prozaicznego powodu:<br />

narysowałem obrazek i pokazałam go mamie. Kiedy go zobaczyła,<br />

nie ukrywała zaskoczenia i przytuliła mnie pełna<br />

emocji i wielkiego wzruszenia. Pamiętam to jak dziś. Poczułem<br />

wtedy, że jej reakcja, ten uścisk w pewien sposób nałożył<br />

na mnie odpowiedzialność, aby zostać artystą. To było<br />

tak, jakbym nagle otrzymał pozwolenie na spróbowanie<br />

swoich sił w tym kierunku. Przyzwolenie, duchowe wsparcie<br />

ze strony matki jest niezbędne do rozwinięcia pełnego<br />

potencjału, który nosimy w sobie. Od tamtego momentu<br />

wszystkie moje doświadczenia i starania skierowane były<br />

w stronę tworzenia sztuki. Odtąd żyję dla sztuki.<br />

Moją książkę Alma Mater (Matka karmiąca) dedykuję<br />

mojej mamie, a co za tym idzie wszystkim matkom, które<br />

swoją miłością i mądrością inspirują nas i dają niezbędną<br />

pewność siebie, abyśmy dawali z siebie to, co najlepsze.<br />

Przeczytałam, że Twój styl i podejście do malarstwa<br />

zmieniły się, kiedy odwiedziłeś Włochy w 1992 roku.<br />

Co tak bardzo na Ciebie wpłynęło, że zdecydowałeś się<br />

zmienić swoje myślenie i sposób, w jaki pracujesz?<br />

Tak, podróż do Włoch sprawiła, że definitywnie i bezwarunkowo<br />

oddałem się sztuce realistycznej. Podziwiając<br />

i odkrywając architekturę, rzeźbę i malarstwo renesansu,<br />

stykając się z nimi na żywo, na wyciągnięcie ręki, w całej<br />

ich cielesności, a nie tylko z fotografii, zrozumiałem, że to<br />

w książkach z algebry trzeba szukać sposobu na przekazywanie<br />

emocji. Zdziwiło mnie wtedy, że wielcy artyści renesansowi<br />

byli w większości bardzo blisko nauki – podobnie jak naukowcy<br />

badali przyrodę, analizowali ją, aby znaleźć strukturę<br />

i zbliżyć się do wielkiej tajemnicy piękna, harmonii i proporcji.<br />

48<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Po powrocie do Hiszpanii moja intencja była doskonale<br />

zdefiniowana: wywołać u odbiorców moich obrazów emocje<br />

podobne do tych, jakie odczuwałem, kontemplując<br />

dzieła sztuki wielkich mistrzów.<br />

Co według Ciebie reprezentuje włoski renesans?<br />

Tak jak nasza epoka bierze za punkt wyjścia narodziny Jezusa<br />

Chrystusa, tak w sztuce momentem zwrotnym jest właśnie<br />

włoski renesans. Wszystko, co powstało od tamtej pory, jest<br />

punktem odniesienia do tej odległej, niezwykłej epoki.<br />

Ale powiedziałeś też: „Mogłoby się wydawać oczywiste,<br />

że maluję jak dawni mistrzowie. Formalnie może to być<br />

prawda, ale konceptualnie bliżej mi do malarza jaskiniowego”<br />

– czy mógłbyś to rozwinąć?<br />

Sztuka rodzi się jako przejaw magiczno-religijny. Człowiek<br />

z Cro-Magnon przedstawiał na malowidłach w jaskiniach<br />

to, co chciał otrzymać od bóstw. Mogę powiedzieć, że<br />

moje obrazy to modlitwy i tak jak jaskiniowiec maluję to,<br />

co chcę posiadać. Jaskiniowcy malowali swoje pragnienia,<br />

ja reprezentuję swoje, czyli świat idealny, pogodny, gdzie<br />

Piękno jawi się jako synonim Dobra Absolutnego.<br />

Twoje obrazy przedstawiają głównie ludzi. Czy kiedykolwiek<br />

chciałeś mierzyć się z innymi tematami? Czy popełniałeś<br />

np. pejzaże lub czystą niefiguratywną abstrakcję?<br />

W moich obrazach jest obecna pewna „abstrakcja”. Moja sztuka<br />

jest antynarracyjna. I choć postaci i elementy, które maluję,<br />

są rozpoznawalne, w rzeczywistości nie mają znaczenia.<br />

Właściwie moje płaskie tła to abstrakcyjne pejzaże. Czerwień<br />

to synteza nieba o zmierzchu, dźwięcznego i absolutnego.<br />

Czerń to las w bezksiężycową noc. Ale nocą las tętni<br />

życiem. Jeśli w ciszy obejrzysz jeden z obrazów z czarnym<br />

tłem, usłyszysz świerszcze, żaby, nocne ptaki i szelest opa-


dających na ziemię suchych liści. Białe kwadraty to niedawno<br />

zaśnieżony step, ale bez zimna. Natura jest moją<br />

wielką nauczycielką i pojawia się we wszystkich moich<br />

pracach w sposób rozstrzygający i definitywny.<br />

Pracujesz tylko z trzema elementami: pustym tłem,<br />

postacią i kompozycją. Czy kiedykolwiek czułeś się<br />

ograniczony, uwięziony we własnej koncepcji?<br />

Czerwień<br />

ma<br />

moc<br />

przekraczania<br />

własnego<br />

stanu<br />

jako<br />

koloru<br />

Ponieważ wybieram je starannie, świadomie, czuję się<br />

z nimi bardzo dobrze. Sztuka, która mnie zachwyca,<br />

powstała pod ścisłą cenzurą, dlatego chcę stawiać granice<br />

mojej artystycznej wolności. To w ograniczeniach<br />

rodzi się i wzrasta wyobraźnia i poezja.<br />

W swoich obrazach figuratywnych przekazujesz głębszą<br />

ekspresję, aurę podmiotu, duchowość. Malujesz<br />

portrety z natury, czy pracujesz ze zdjęciami? Jak wygląda<br />

u Ciebie proces tworzenia?<br />

Obraz zaczyna się od sesji zdjęciowej (dziś niemożliwa<br />

byłaby praca z modelem przez dwa miesiące w pracowni).<br />

W czasie sesji staram się, aby światło i atmosfera<br />

były idealne – takie, jakie chciałbym przenieść na<br />

obraz. Moim celem jest, aby oryginalny pomysł i rezultat<br />

się pokrywały. Nie ma improwizacji, choć czasami<br />

obraz stawia opór i trzeba go oswoić. Chociaż maluję<br />

ze zdjęć, staram się, aby moje obrazy nie wyglądały jak<br />

fotografie. Nawet jeśli jest to naturalistyczny realizm.<br />

Gdy maluję, to zaczynam od czerwonego tła, przedstawienia<br />

postaci ludzkiej, a potem bardzo głęboko<br />

i intensywnie pracuję z pustą przestrzenią.<br />

49<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Model<br />

jest jak aktor –<br />

to silnik<br />

do przekazywania<br />

emocji<br />

w kierunku<br />

widza<br />

Dlaczego czerwony?<br />

Bo jest pełen konotacji i intencji. Pochodzi<br />

od łacińskiego coloratus (colorare,<br />

„kolorować”) i jest to kolor par<br />

excellence. Czerwień ma moc przekraczania<br />

własnego stanu jako koloru. To<br />

więcej niż kolor – to symbol, który sugeruje<br />

piękno i ponadczasowość, ale<br />

jednocześnie siłę. To kolor krwi, religii<br />

i wybranych. Czerwień na moich obrazach<br />

jest właściwie metaforą nieba<br />

i transcendentalizmu.<br />

mogą mi pomóc przekazać jakąś szczególną<br />

emocję. Powiedziawszy to, chciałbym<br />

wyjaśnić, że chociaż pracuję z prawdziwymi<br />

modelami, moje prace nie przedstawiają<br />

prawdziwych ludzi, ale raczej ich<br />

idealną wersję. Pojawiają się na moich<br />

obrazach, tak jak Dorian Gray pojawił się<br />

na portrecie. Chodzi mi o to, że wycieram<br />

z ich twarzy wszystkie ślady rozczarowania<br />

czy frustracji. Dlatego ludzie identyfikują<br />

się z moimi obrazami: bo są one lustrem,<br />

w którym odbija się obraz tego, kim oni<br />

sami pragną być.<br />

50<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

A kim są Twoi modele?<br />

Moi modele to zwyczajni ludzie. Nie<br />

muszą być piękni, ale muszę wyczuć, że<br />

Usuwając tło, usuwasz kontekst. Interpretacja<br />

tematu staje się czysto ludzka,<br />

wolna od etykietek i piętna społecznego.<br />

Obraz pozostawia dużo miejsca


na interpretację, widz może zbudować<br />

własną historię prezentowanej osoby.<br />

Powiedziałeś wcześniej, że misją tych<br />

portretów nie jest opowiadanie historii.<br />

Zastanawiam się, czy (kiedy zaczynasz<br />

malować) masz w głowie jakąś historię?<br />

Nie, nie ma historii – chcę tylko przekazać<br />

wrażenia. Kiedy odczuwam jakąś emocję<br />

w określonej sytuacji, zastanawiam się, jak<br />

mógłbym spróbować przekazać to uczucie<br />

widzowi. Często te uczucia są celowo rozproszone,<br />

nieskoncentrowane.<br />

Namalowałeś serię obrazów przedstawiających<br />

postać dziecka (zwykle kojarzoną<br />

z niewinnością) z bronią (związaną z wojną)<br />

– jaki jest zamysł tych obrazów?<br />

Z jednej strony czyste piękno dziecka będzie<br />

wyglądało jeszcze piękniej i czyściej,<br />

jeśli zostanie otoczone pewnymi elementami<br />

silnie kontrastującymi z ideą „dziecka”,<br />

którą mamy głęboko zakodowaną.<br />

Z drugiej strony to, co zamienia wyrażenie<br />

w poezję, to przymiotnik oświetlający<br />

słowo. Przedmioty, które pojawiają się na<br />

moich obrazach, takie jak nóż, zapalony<br />

papieros czy pistolet, są przymiotnikami<br />

definiującymi pojawiający się na obrazie<br />

model i wypełniają go konotacjami, które<br />

z kolei wyzwalają interpretacje w wyobraźni<br />

widza.<br />

Wyobraź sobie mak w kwiaciarni pełnej<br />

kwiatów: będzie niewątpliwie piękny. Ale<br />

jeśli zobaczymy ten sam mak samotny na<br />

polu bitwy, na tej całej spalonej przestrzeni<br />

spustoszonej pod ołowianym niebem<br />

– to wtedy, och, ta czerwień będzie najpiękniejszą<br />

i najbardziej zapierającą dech<br />

w piersiach czerwienią na świecie.<br />

w tradycji portretowania i łączy renesansową<br />

doskonałość z matematycznym<br />

rygorem”. Tak definiuje Twoje<br />

malarstwo amerykańska dziennikarka<br />

Sandra Lodos. Czy zgadzasz się z jej słowami?<br />

Tak.<br />

Twoje prace były wystawiane w wielu<br />

prestiżowych galeriach na całym świecie<br />

(w miastach takich jak: Bazylea, Genewa,<br />

Miami, Nowy Jork, Kolonia, Düsseldorf,<br />

Monachium, Berlin, Sun Valley,<br />

Seul, Meksyk i wielu innych). Która była<br />

dla Ciebie najważniejsza?<br />

Moim zamiarem nie jest opowiadanie historii<br />

z początkiem i końcem. Moje malarstwo<br />

nie jest fragmentem narracji, po prostu<br />

próbuję „napisać” wiersz farbą, która<br />

jest jak niekończąca się linia, jak nieskończona<br />

nić, która się wije i łączy w tkaninę<br />

wierszy.<br />

Czyli jesteś poetą… Wyraźnie widać to na<br />

Twoich obrazach i fakt ten po raz kolejny<br />

udowadnia, że świat sztuki jest połączony,<br />

a poszczególne jej dyscypliny przenikają<br />

się nawzajem, tworząc rzeczywistość<br />

pełną dobra i emocji.<br />

Absolutnie wszystkie. Moje starania, aby<br />

robić wszystko, jak potrafię najlepiej,<br />

i wdzięczność ludzi za moją pracę były takie<br />

same w przypadku wszystkich wystaw.<br />

Chociaż jest jedna… Moja wystawa<br />

w Paryżu w <strong>20</strong>15 roku ze znaną galerystką<br />

z Miami – Galą Kavachniną – była bardzo<br />

wyjątkowa ze względu na jej okoliczności.<br />

Zadedykowałem ją mojej matce, która<br />

miała już alzheimera. Tytuł: Estrella, On<br />

Ne Change Pas był modlitwą, prośbą do<br />

Boga. Dla wszystkich było to bardzo miłe<br />

i ekscytujące show.<br />

„Piękne, niepokojące i głębokie. Takie są<br />

obrazy tego hiszpańskiego artysty, który<br />

krąży po galeriach i targach sztuki na<br />

całym świecie, który swoimi obrazami<br />

w kolorze czerwonym powoduje zwrot<br />

Kogo najbardziej podziwiasz? Czy masz<br />

mistrzów?<br />

Mam wielu. Ale moimi największymi nauczycielkami<br />

zawsze były i są Natura i Cisza.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

51


52<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Mak<br />

w kwiaciarni pełnej kwiatów<br />

będzie piękny.<br />

Ale ten sam mak,<br />

samotny na polu bitwy,<br />

na spalonej przestrzeni,<br />

będzie najpiękniejszą<br />

czerwienią<br />

na świecie<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

53


widza z niepokojącą słodyczą na twarzy.<br />

Obraz ukrywa dwie szczególne historie:<br />

jedną o malarzu, który zastanawia się nad<br />

reinkarnacją Dalajlamy w małej dziewczynce<br />

urodzonej w kraju, który najechał<br />

na Tybet, a drugą o małej dziewczynce,<br />

ofierze chińskiej polityki planowania rodziny<br />

i kultury dyskryminującej dzieci płci<br />

żeńskiej, co zmusza rodziców do pozostawiania<br />

ich w sierocińcach, gdzie czekają<br />

na adopcję przez zachodnią rodzinę.<br />

Właśnie, użyłeś słowa „portret”. Gdy<br />

patrzy się na Twoje obrazy, pierwsze, co<br />

przychodzi na myśl, to słowo „portret”.<br />

Ale sam mówisz, że zdecydowanie nie jesteś<br />

portrecistą, że nigdy nie namalowałeś<br />

portretu. Czy mógłbyś to wyjaśnić?<br />

Nie są to portrety, bo postaci, które pojawiają<br />

się na obrazach, nie przedstawiają<br />

siebie, lecz odgrywają rolę. Dla mnie model<br />

jest jak aktor – to silnik do przekazywania<br />

emocji w kierunku widza.<br />

Jak ograniczona jest Twoja paleta? Ilu<br />

kolorów używasz podczas malowania<br />

obrazu?<br />

Jest ograniczona, ale tylko z wyglądu. Używam<br />

wszystkich kolorów.<br />

Czym jest dla Ciebie sztuka? Jaka jest<br />

Twoja osobista definicja sztuki?<br />

Sztuka u swych początków była bezpośrednią<br />

komunikacją z Bogiem, z siłami<br />

Natury. Teraz jest to komunikacja między<br />

duchowo-emocjonalną częścią artysty<br />

a widzem.<br />

Gdzie widzisz siebie za 10 lat?<br />

Czy mógłbyś opowiedzieć nam więcej<br />

o wystawie Fundacji Dalajlamy The Missing Peace:<br />

Artists Consider Dalai Lama?<br />

Wziąłem udział w wystawie The Missing Peace: Artists<br />

Consider Dalai Lama, która zgromadziła wybitnych<br />

twórców takich jak Bill Viola, Anish Kapoor, Marina<br />

Abramović, Christo, Richard Avedon i Sebastião<br />

Salgado. Od <strong>20</strong>06 roku wystawa ta podróżowała po<br />

świecie i zawitała do wielu miast. Spektakl został zamówiony<br />

przez dwie organizacje, których celem jest<br />

ochrona tożsamości kulturowej i religijnej tybetańskiego<br />

świata: Fundację Dalajlamy i Komitet 100 dla<br />

Tybetu (C100) – organizacji złożonej z wielu noblistów,<br />

prezydentów, artystów i intelektualistów.<br />

Moja praca Reinkarnacja została wybrana na emblematyczny<br />

obraz wystawy. Wydrukowano ją na<br />

okładce katalogu, plakatach i zaproszeniach. Portret<br />

przedstawia chińską dziewczynkę obserwującą<br />

54<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Nie wiem, ale mam nadzieję, że będę tam<br />

szczęśliwy. (śmiech)<br />

Jakie plany na przyszłość?<br />

Zaplanowałem kilka wystaw w galeriach<br />

sztuki na całym świecie i wezmę udział<br />

w różnych targach sztuki. W szczególności<br />

jestem bardzo podekscytowany moim<br />

udziałem w Art Miami [amerykańskie targi<br />

sztuki współczesnej – przyp. red.] – będę<br />

wystawiał swoje obrazy w trzech galeriach.<br />

Wśród nich jest Kavachnina Contemporary,<br />

gdzie zaprezentuję swoją pierwszą kolekcję<br />

biżuterii. Ale przede wszystkim będę się<br />

starał być szczęśliwym i spokojnym.<br />

I tego Ci z całego serca życzę. [RC]


<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

55


56<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


PATRZYMY NA TO SAMO NIEBO<br />

Patrzymy na to samo niebo,<br />

Jakub Kurzyński<br />

poranek taki cichy, taki spokojny,<br />

nie mogę już spać, wstaję do pracy,<br />

ktoś w tej chwili uprawia seks,<br />

ktoś w tej chwili się całuje,<br />

ktoś rozmawia, ktoś się kłóci,<br />

ktoś płacze, szepcze, milczy,<br />

gdzieś w tej chwili spada deszcz,<br />

gdzieś spadają bomby,<br />

ktoś w tej chwili umiera<br />

trafiony kulą pod żebra.<br />

Obserwujemy to samo niebo, patrzymy na ten sam księżyc,<br />

który nie dla wszystkich wygląda tak samo.<br />

Wspominasz ten piękny dzień, gdy niebo było spokojne,<br />

kiedy czerwień zachodu nie kojarzyła się ze śmiercią,<br />

kiedy po prostu mogłeś zapalić papierosa,<br />

bez obawy, czy to będzie twój ostatni.<br />

Poranek taki cichy, taki spokojny,<br />

obserwuję jak śpisz, dochodzi 4 nad ranem,<br />

o 4 nad ranem śpi również świat.<br />

Jest cicho. Jest głucho.<br />

Zupełnie jakby ani jedna bomba nie miała<br />

spaść na nasze miasto, które zostanie<br />

zrównane z ziemią.<br />

Proste równanie:<br />

2+2=4, jak iskander+człowiek=śmierć.<br />

Ale w tej ostatniej sekundzie,<br />

jeszcze o tym nie myślimy,<br />

jeszcze śpimy, kochamy się,<br />

kłócimy, czuwamy.<br />

Jeszcze Żyjemy.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

57


Poeta nie zakrzykuje własnego głosu<br />

Pozorny spokój filozofa<br />

Omawiając tom Mądrość<br />

dobra (Poznań <strong>20</strong><strong>22</strong>)<br />

Pawła Kuszczyńskiego,<br />

zacząć trzeba nie od poety<br />

Pawła Kuszczyńskiego, ale od<br />

człowieka Pawła Kuszczyńskiego –<br />

jego osobowości i postrzegania przez<br />

innych. Nie z bliskiego, zgnuśniałego<br />

otoczenia. Tylko z dala. Powiedzmy<br />

z perspektywy wzgórza Stasiewiczówki<br />

[urocza wysepka na obrzeżach<br />

Nysy przyciągająca do siebie poetów,<br />

pisarzy oraz tych wszystkich, którzy<br />

szukają artystycznego wytchnienia –<br />

przyp. red.], nasyconego głębią słowa<br />

pomiędzy dwoma fortami a aleją<br />

lipową, prowadzącą do regulickiej<br />

osady. Bo tam, gdzie spokój, świat<br />

jest najbliższy prawdy.<br />

Minęły lata, a ja przed oczami mam<br />

starszego eleganckiego pana w białym<br />

swetrze z jasną, gęstą czupryną,<br />

zaczesaną do góry niczym nordycki<br />

bóg deklamujący wiersz miłosny dla<br />

swojej Iduny (Wiesławy Siemaszko-<br />

-Zielińskiej), przed którą ukląkł i wręczył<br />

jej rękopis czytanego liryka. Ta<br />

bogini wiosny, której imię znaczyło<br />

dosłownie „odnawiająca, odmładzająca”,<br />

była opiekunką kosza ze złotymi<br />

jabłkami młodości, zawsze pełnego.<br />

Pozwalały one zachować młodość<br />

– szczęśliwy ten, kto je spożył.<br />

A dałbym głowę, że sięgał po nie<br />

poeta z Poznania! Potwierdzeniem<br />

fotografia – i znów Polanica Zdrój,<br />

kawiarnia Bohema. Jesteśmy we<br />

troje: pośrodku grecka poetka Maria<br />

Mistrioti z Chalkidy w zwiewnej<br />

narzucie niczym motyl frunący na<br />

Olimp, po prawej Paweł Kuszczyński<br />

w niebieskim, centkowanym szalu,<br />

ciemnej marynarce, w gustownym<br />

krawacie, z butonierką w tym samym<br />

kolorze, charakterystyczną fryzurą<br />

jak u Zeusa. A ja… A ja mógłbym<br />

być woźnym na Olimpie (jeżeli bym<br />

nie spadł), spijałbym ostatnie krople<br />

nektaru i wyjadał resztki ambrozji.<br />

Bo nieśmiertelność nie zaszkodzi<br />

nawet zwykłemu śmiertelnikowi<br />

na katorżniczej drodze poezji, gdzie<br />

58<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

trakt ubity szkłem, na szyi wieniec<br />

z drutu kolczastego, a rozszalała<br />

ulewa smaga po twarzy. Ale jest nadzieja,<br />

że jutro… najdalej pojutrze…<br />

wyjrzy słońce i rozświetli horyzont,<br />

niekończący się kres wędrówki, do<br />

którego od dnia pierwszego i pierwszego<br />

napisanego wiersza podąża poeta<br />

duszy ludzkiej – tajemnicy jestestwa<br />

człowieka. O tej właśnie nadziei,<br />

duszy, tajemnicy mówi w swoim najnowszym<br />

tomie (ale nie tylko) poeta<br />

Paweł Kuszczyński, rocznik 1939, nad<br />

którego twórczością pochylali się najwybitniejsi<br />

w rzemiośle krytyki. Pomniejsi<br />

chcieli się mierzyć?! Powalała<br />

ich jednak moc słowa i mistrzostwo<br />

nastroju. Dary (talent) dane poecie<br />

przez Boga. Reszty (warsztatu) podobno<br />

można się nauczyć. Jednak nie<br />

każdemu to dane!<br />

Obserwowałem starszego kolegę po<br />

piórze na festiwalach wielokrotnie<br />

(Poeci bez granic – Polanica Zdrój,<br />

Poezja słowiańska – Czechowic-Dziedzice).<br />

Sposób jego zachowania i prezentacji<br />

wiersza powiedzmy codzienny.<br />

Gdy przeistacza się w poetę, jest<br />

w tym coś z misterium, z praźródła,<br />

z homeryckiej poświaty. Powietrze<br />

gęstnieje, publiczność cichnie. Dotyka<br />

– przynajmniej mnie – chłodne,<br />

wytłumione echo rzeźbionego, dębowego<br />

konfesjonału. W dodatku Paweł<br />

Kuszczyński wyznaje pogląd, że<br />

poeta nie może być biernym wobec<br />

otaczającej go rzeczywistości:<br />

Nie można zmienić tego, / co przedtem<br />

było, / poddźwignąć przeszłość,<br />

/ by teraźniejszość zadowolić / uładzonym<br />

wspomnieniem / bytu minionego.<br />

/ Przyszłość najbardziej ze<br />

wszystkich / rzeczy zobaczyć chcemy.<br />

/ Godzić życie z podarowanym czasem<br />

/ człowieka zadaniem.<br />

Do takich odniesień potrzeba bagażu<br />

doświadczeń życiowych (wspomniałem<br />

już – rocznik 1939). A przecież<br />

było ich niemało w polskiej historii<br />

i to wszystko na oczach, niekiedy<br />

z udziałem. II wojna światowa, stalinowski<br />

terror po jej zakończeniu,<br />

polski październik 1956, wydarzenia<br />

marcowe 1968, „Solidarność” i stan<br />

wojenny, odzyskanie niepodległości<br />

z wielkim bezrobociem znaczonym<br />

samobójstwami. Ponoć cena<br />

transformacji. Ostatnio pandemia,<br />

a teraz wielomilionowa fala ukraińskich<br />

uchodźców i strach przed kolejną<br />

wojną. Ile człowiek w stanie jest<br />

udźwignąć na swoich barkach w czas<br />

ziemskiej wędrówki?<br />

W wierszach oprócz pytań znajdujemy<br />

wiele odpowiedzi:<br />

Umiar zaczyna się / od cichego otwarcia<br />

drzwi, / przynosi spokój bliźnim.<br />

Życie jest otwartą przestrzenią, /<br />

w której pragnie wygrywać / z losem.<br />

/ Zachowaj spokój w niepokoju, / nie<br />

spiesz się zbytnio.<br />

Rozmowa dusz najczystszą pozostaje.<br />

/ Słowo syci pamięć.<br />

Mało rozumiemy, jeszcze mniej przeczuwamy.<br />

Stąd ten ból w wierszu Poetom, którzy<br />

odeszli w sierpniu <strong>20</strong>04 roku (Łucja<br />

Danielewska, Tomasz Agatowski,<br />

Czesław Miłosz): Kos odfrunął, przestał<br />

śpiewać / tego lata. / Zerwany<br />

kwiat róży wypełnił / dłoń przychylną<br />

pięknu, / odsłoniły się kolce gałązki.<br />

/ Pozostają na zawsze gwiazdy / ze<br />

swym światłem / dla oczu tęskniących<br />

/ za dalą, tą ojczyzną pragnień.<br />

/ Wchodzimy z obawą w nurt rzeki,<br />

/ nigdy nie tej samej. / Z obawą, czy<br />

na brzegu / nie pozostawiliśmy najcenniejszej<br />

rzeczy. / Tylko miłościwa<br />

ziemia / przyjmuje ból i wołanie, /<br />

przechowa echo / niedokończonych<br />

pieśni. Słyszanych w zadumie tworzenia…<br />

Płomień wskrzesza umarłych.<br />

Wskrzesza pamięć o człowieku…<br />

Pamięć o przeszłości to patriotyzm,<br />

tożsamość. Tematy tak uwypuklane<br />

w wielu lirykach poety nie tylko<br />

w omawianym tomie. Przypomnę;<br />

jest ich czternaście. Tu namacalnymi<br />

przykładami są: Tryptyk katyński


i Córki generała, gdzie Paweł Kuszczyński<br />

w jakże obrazowej narracji<br />

mówi: Znaleźli się na wschodzie<br />

i północy / gdzie Bóg skasowany<br />

/ przez rewolucję, / do ludzi rzadziej<br />

/ przychodzi. // Zamknięci<br />

w oczekiwaniu, / okradzeni z jutra. /<br />

W świtaniu dnia / strzały w tył głowy,<br />

/ krzyk głębi serca. / Zdrętwiały<br />

w zdumieniu drzewa. / Nie dowiemy<br />

się jak umierają / Orły. Nawet te<br />

z tupolewa cięte brzozą. Brzozowy<br />

krzyż – Polakowi/Tułaczowi/Żołnierzowi.<br />

Katyń, Palmiry powinny być<br />

w świadomości narodowej zawsze<br />

obecne i przypominane, by z pamięci<br />

młodych nie wpadły w mroki<br />

zapomnienia. Janina Lewandowska,<br />

córka generała Józefa Dowbora-Muśnickiego,<br />

pilot lotnictwa Wojska<br />

Polskiego II RP. Pierwsza kobieta<br />

w Europie, która wykonała skok spadochronowy<br />

z wysokości 5 kilometrów.<br />

I jej siostra Agnieszka członkini<br />

Organizacji Wojskowej Wilki.<br />

Zamordowane w tych straszliwych<br />

miejscach. Janina, jedyna kobieta<br />

żołnierz, w Golgocie Wschodu.<br />

Agnieszka w Puszczy Kampinoskiej.<br />

Kolejnym – Henryk Dobrzański „Hubal”,<br />

major kawalerii Wojska Polskiego,<br />

sportowiec (jeździectwo),<br />

ostatni polski „zagończyk” jako<br />

dowódca Oddziału Wydzielonego<br />

Wojska Polskiego w czasie II wojny<br />

światowej. Paweł Kuszczyński opisuje<br />

jego wybory tak:<br />

Na przekór umykającym generałom,<br />

pułkownikom, / marszałkowi<br />

i urzędnikom, którzy zgubili obowiązek<br />

– / należało dać odpowiedź… /<br />

Bohatyr szczęściem znajduje Hubala<br />

/ (…) / Koń jakby z żelaza, ważył siły<br />

na zamiary, / galopujący spokojnie<br />

w kłusie, / nie wyrywał się, potrafił<br />

płynąć nad ziemią / jak wiatr na stepie:<br />

/ w bitwie stawał się spiżowym<br />

pomnikiem zwycięstwa. / Podobni<br />

do siebie: / bohaterski jeździec i rumak<br />

nieustraszony / z falującą białą<br />

grzywą, jakby górą flagi. / Byli<br />

z sobą mocno, że wspólne jestestwo<br />

/ staje się ich jedynym dopełnieniem.<br />

/ (…) niebo było polskie<br />

w dni odchodzące do nocy, / cierpliwy<br />

i chłonny słuch wyprzedzające. /<br />

Cnota honoru i upór zmagały się<br />

z czarnym losem. / (…) Świętokrzyski<br />

las tkany jesienią / złotem opadających<br />

liści z wyłaniającymi się<br />

/ czarnymi pniami dębów, klonów<br />

i grabów / stał się dla ułanów Majora<br />

domem, / rozmawiali z nim po<br />

polsku. / Niemieccy żołdacy nie mieli<br />

dostępu / do jego ukrytej tajemnicy,<br />

bali się, / nie umieli walczyć wśród<br />

poszycia i drzew. / Las skrywał Oddział<br />

jak wielka zielona kotara, /<br />

brzuch kłosów stawał się schronieniem,<br />

/ gałęzie wysokich drzew baldachimem.<br />

/ Dla ułanów deszcz był<br />

orzeźwiający, / śnieg nieuciążliwy,<br />

mróz nie był przykry. / Potomkowie<br />

rycerzy spod Cedyni i Grunwaldu /<br />

nie ulękli się ludobójstwa w przybranej<br />

/ masce zmyślonej cywilizacji.<br />

Ostatecznie „Hubal” ginie trafiony<br />

serią z karabinu maszynowego prosto<br />

w serce. Niemcy masakrują jego<br />

ciało i wystawiają na widok publiczny.<br />

Prawdopodobnie palą i zakopują<br />

w nieznanym do dziś miejscu.<br />

Bohater liryczny Pawła Kuszczyńskiego<br />

jest przeświadczony, mimo<br />

burz dziejowych, wiarą w trwałość<br />

ludzkiego istnienia, stąd trend chadzania<br />

własnymi ścieżkami słowa i<br />

prawowanie się ze światem o rzeczy<br />

najważniejsze. Bo Człowiek jest tylko<br />

trzciną, najwątlejszą<br />

w przyrodzie, ale trzciną<br />

myślącą – pisze<br />

Pascal. Friedrich Nietzsche<br />

w Wiedzy radosnej<br />

s.<strong>22</strong>0 zadaje pytanie:<br />

Co jest pieczęcią<br />

osiągniętej wolności?<br />

I daje odpowiedź:<br />

Przestać się wstydzić<br />

samego siebie. Stąd<br />

u Kuszczyńskiego te łopoczące<br />

gdzieś w przeszłych<br />

latach chorągwie<br />

z herbem rodowym,<br />

tropy patriotyczne, religijne<br />

(zaświadczone<br />

rozbudowanym poematem,<br />

historią biblijną<br />

O Józefie, synu<br />

Jakuba), pochwała<br />

surrealizmu (wiersz<br />

Druga strona). Mnie<br />

fascynuje pewność<br />

wypowiedzi literackich<br />

opartych na indywidualnej<br />

wizji świata,<br />

w zestawieniu z semantyką<br />

i zainteresowaniami<br />

poety z Wielkopolski (muzyka poważna,<br />

literatura, malarstwo, film),<br />

które splatają się w jedną całość.<br />

Stąd ogół rzeczy i spraw nabiera filozoficznej<br />

głębi. Stanu, który Platon<br />

nazwał kryształem, czystością myśli.<br />

Według mnie to wszystko wyrwane<br />

z dna duszy poety pokazuje obraz<br />

człowieka pełnego prawdy i wrażliwości.<br />

Sprzeciwiającego się wszystkiemu,<br />

co deformuje człowieczeństwo.<br />

Z próbą przekroczenia progu<br />

ku czemuś jeszcze nieznanemu/niepoznanemu.<br />

Wiele w tomie mamy liryków opatrzonych<br />

dedykacjami, co potwierdza<br />

wieczność pamięci, czasem z retrospekcyjnym<br />

przywołaniem i szeptem<br />

obecności nieobecnych. Dawno nieobecnych,<br />

a ukorzenionych w świadomości<br />

poety. Jest w tym uczuciu<br />

coś Kuszczyńskiego, jakaś czasoprzestrzenna<br />

nieprzystawalność, to dusze<br />

nieznające dali. I pozostańmy z tą tajemnicą…[JS]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

59


Adam Gwara<br />

INTERWIJUU...<br />

Nie pisze pan o miłości.<br />

Pisałem.<br />

Nie wylewa łez biało czerwonych.<br />

Wylałem.<br />

I co?<br />

I nic. Teraz uczę się anglezować.<br />

Po co?<br />

Żeby dotrzeć od słowa do słowa.<br />

A rymy?<br />

Tylko wtedy, gdy się rozpędzę.<br />

Pan się śpieszy?<br />

Przepraszam, ale już będę<br />

leciał.<br />

Och! Niby poeta,<br />

a taki zwrot kolokwialny.<br />

I w ogóle... Co to za chabeta?<br />

Pegaz, proszę pani.<br />

Końgenialny.<br />

60<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


* * *<br />

każdego dnia tracę<br />

tracę bardziej<br />

dzięki tym co pieprzą o morałach<br />

pomagają na swój sposób<br />

używając do tego perfidnych narzędzi<br />

kłamstw szeptów intryg złośliwości<br />

zasłanianiem się<br />

że pamięć gra z nimi w berka<br />

jeśli był żal<br />

już go nie ma<br />

nie czekam na gości<br />

sam otwieram podarki<br />

bardziej niż kiedyś<br />

nie lubię przeciągów<br />

wahania<br />

irytującego stania w drzwiach<br />

a nóż ktoś się zdecyduje<br />

tyle że mnie to nie bawi<br />

i nie wzrusza<br />

antydepresany odebrały mi łzy<br />

jednak to dzięki nim<br />

potrafię spokojnie wziąć oddech<br />

morały na nic się nie zdały<br />

Robert Knapik<br />

Foto: RC<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

61


POLSKI TEATR NA LITWIE<br />

Zespół Polskiego Teatru Studio. Fot. z archiwum Teatru<br />

Teatr na Pohulance. Fot. z archiwum Wilnoteki<br />

Spektakl Pop-ezja Polskiego Teatru. Fot. Joanna Bożerodska<br />

Polskie życie teatralne na Litwie ma długie i piękne tradycje.<br />

Na początku ubiegłego stulecia, jeszcze przed wybuchem<br />

I wojny światowej, staraniem polskiej społeczności Wilna<br />

powstał w litewskiej stolicy okazały gmach przeznaczony przez<br />

fundatora, polskiego ziemianina rodem z Druskiennik Hipolita<br />

Korwin-Milewskiego, na polski teatr. W okresie międzywojennym<br />

budynek ten, zwany popularnie Teatrem na Pohulance<br />

(taką nazwę nosiła wówczas jedna z głównych wileńskich arterii,<br />

przy której się mieści) stał się znaczącym ośrodkiem życia<br />

dramatycznego nie tylko na Wileńszczyźnie, która znajdowała<br />

się wówczas na obszarze Rzeczypospolitej, ale w skali całego<br />

kraju. W latach 1925–29 na Pohulance miał swą siedzibę renomowany<br />

teatr Reduta stworzony przez Juliusza Osterwę.<br />

Hitlerowska, a następnie radziecka okupacja Litwy przerwała<br />

na dwa dziesięciolecia działalność polskiego teatru w Wilnie.<br />

Niemniej, zdziesiątkowana i prześladowana polska społeczność<br />

Litwy szybko wykorzystała pierwsze powojenne odwilże i na<br />

początku dekady lat 60. powstały w Wilnie dwa polskie zespoły<br />

teatralne. Inicjatorką powstania pierwszego z nich w 1960<br />

roku była lekarka i działaczka społeczna Janina Strużanowska.<br />

Na początku grupa działała przy Klubie Pracowników Łączności<br />

pod nazwą Polski Zespół Dramatyczny, a w 1987 roku przyjął<br />

nazwę Polskie Studio Teatralne, którą posługuje się do dzisiaj.<br />

Po śmierci założycielki w 1986 roku kierownictwo teatru przejęła<br />

prowadząca go nadal z powodzeniem polonistka i reżyserka<br />

Lilija Kiejzik. W ostatnich dziesięcioleciach wraz z synem Edwardem,<br />

aktorem i energicznym działaczem kultury, rozwinęła<br />

imponującą działalność nie tylko teatralną, lecz także impresaryjną.<br />

Dzięki niespożytej energii i niepospolitym zdolnościom<br />

menedżerskim duet Kiejzików zdołał częściowo przywrócić teatrowi<br />

polskiemu historyczną scenę na Pohulance, zajmowaną<br />

wciąż w niepodległej Litwie przez zespoły rosyjskie. Od kilkunastu<br />

lat odbywają się tam regularnie nie tylko własne produkcje<br />

artystyczne teatru Studio, lecz także doroczne festiwale i przeglądy<br />

teatrów polonijnych, przybywających do litewskiej stolicy<br />

zarówno z Europy, jak i z dalekich kontynentów. Teatr Studio<br />

specjalizuje się oprócz polskiej klasyki we własnych produkcjach<br />

muzycznych. Ma do dyspozycji zdolnych młodych artystów,<br />

wśród których wyróżniają się piosenkarka i kompozytorka<br />

62<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Jolanta Gryniewicz-Tankielun i obdarzony potężnym basowym<br />

głosem muzyk Czesław Sokołowski.<br />

Zaledwie o trzy lata młodszy od teatru Studio jest Polski Teatr<br />

w Wilnie, założony przez aktorkę i reżyserkę Irenę Rymowicz.<br />

Od początku działania w 1963 roku zespół ten został przygarnięty<br />

przez Pałac Kultury Kolejarzy, gdzie występował przez pierwsze<br />

dekady. Podobnie jak teatr Studio, w pierwszym okresie<br />

działalności specjalizował się w polskiej klasyce. W 1992 roku<br />

w odrodzonej Litwie kierownictwo teatru przejęła zarządzająca<br />

nim do dzisiaj Irena Litwinowicz, która utrzymała tradycyjny repertuar.<br />

Niemniej, w ostatnich latach, wraz z dojściem do głosu<br />

utalentowanej młodzieży, w repertuarze teatru obok przedstawień<br />

„klasycznych” znalazły się oryginalne, nowoczesne spektakle,<br />

wystawiane przez obdarzoną nietuzinkową wyobraźnią<br />

młodą reżyserkę Bożenę Sosnowską. Młode pokolenie zaczęło<br />

posługiwać się nowoczesnymi środkami dramatycznymi, wprowadziło<br />

do przedstawień pantomimę, elementy happeningu<br />

i multimedia. W spektaklach pojawiła się też tematyka współczesna,<br />

charakterystyczna dla dawnej i dzisiejszej Litwy wielojęzyczność,<br />

a kanwą przedstawień stała się twórczość młodych<br />

polskich literatów z Wileńszczyzny. W ostatnich latach niemal<br />

co roku młodzieżówka Polskiego Teatru tworzyła nowy spektakl<br />

i z powodzeniem prezentowała te oryginalne produkcje sceniczne<br />

nie tylko na Litwie, lecz także na festiwalach teatralnych<br />

w Polsce.<br />

Spośród licznych, udanych i ciekawych przedstawień stworzonych<br />

przez obydwa polskie zespoły polecam szczególnie produkcje<br />

muzyczne Polskiego Teatru Studio Na wileńskiej ulicy<br />

i Próba kabaretu. Raz jeszcze Osiecka oraz awangardowe spektakle<br />

Polskiego Teatru w Wilnie Ogłaszam Wilno najgorętszym<br />

punktem planety, MUSZĘ? MOGĘ! i Pop-ezja. Wszechstronnie<br />

uzdolnieni i obdarzeni wyobraźnią młodzi polscy artyści z Litwy<br />

pokazują się publiczności z dobrej strony i zapewniają publiczności<br />

sztukę dramatyczną wysokiej klasy. Szkoda, że teatr na<br />

Pohulance wciąż pozostaje Rosyjskim Teatrem Dramatycznym,<br />

zamiast na równych prawach służyć wszystkim mniejszościom<br />

narodowym i w zrównoważonych proporcjach gościć spektakle<br />

obcojęzyczne. [PK]


Wywiad<br />

z Bożeną Sosnowską –<br />

aktorką i reżyserką<br />

Polskiego Teatru w Wilnie<br />

Autor zdjęć: Justyna Moisejenko<br />

Jak zaczęła się Twoja przygoda z reżyserowaniem przedstawień<br />

awangardowych?<br />

Moja droga z reżyserowaniem zaczęła się w <strong>20</strong>18 roku, gdy<br />

razem z grupą aktorów Polskiego Teatru w Wilnie zrealizowaliśmy<br />

spektakl poetycki Ogłaszam miasto Wilno najgorętszym<br />

punktem planety, oparty na wierszach polskich<br />

poetów związanych z Wilnem. Byli wśród nich klasycy, jak<br />

Adam Mickiewicz, i młodzi współcześni autorzy, m.in. nasz<br />

kolega, aktor i filmowiec Romuald Ławrynowicz. Czułam<br />

i widziałam, że brakuje współczesnych polskich spektakli<br />

na Wileńszczyźnie, takich które mówią o aktualnych problemach<br />

ludzi XXI wieku. Chciałam, żeby widz w czasie<br />

przedstawienia przeżył silne emocje, bo przecież to emocje<br />

w teatrze są najważniejsze.<br />

Które z Twoich produkcji artystycznych uważasz za najważniejsze<br />

i dlaczego?<br />

Uważam, że ostatnia sztuka MUSZĘ? MOGĘ! jest najlepszym<br />

produktem, który zrealizowałam wraz z aktorami<br />

Polskiego Teatrum w Wilnie: Gabrielą Błażewicz, Katarzyną<br />

Kuczyńską, Marią Żukowską i Aletą Kostecką. Jest to spektakl,<br />

który porusza temat bycia kobietą, pokazuje, z jakimi<br />

problemami zmaga się kobieta w codziennym życiu. Scenariusz<br />

opiera się na autorefleksjach aktorek, które opowiadają<br />

widzom swoje historie. Potrzeba wielkiej odwagi,<br />

żeby stanąć przed widzem i pokazać najciemniejszy zakątek<br />

swej duszy. Za to jestem im ogromnie wdzięczna. Prawda<br />

wyrazu sprawia, że spektakl przemawia do widza i jest<br />

w pełni autentyczny.<br />

Czy widzisz szansę wyjścia polskiego teatru na Litwie poza<br />

polskojęzyczny krąg odbiorców?<br />

Wyjście do litewskiego widza wydaje się możliwe, ale jest<br />

to długi proces, na który potrzeba czasu i środków finansowych.<br />

Idziemy w tym kierunku, gramy spektakle<br />

z litewskimi napisami. Pierwszy spektakl zagraliśmy<br />

w czterech językach: polskim, litewskim, rosyjskim<br />

i żydowskim.<br />

W Płonących płotach zagrały artystki różnych narodowości.<br />

Czy zamierzasz kontynuować tę międzynarodową<br />

współpracę i tworzyć spektakle wielojęzyczne<br />

dla ogólnolitewskiej publiczności?<br />

Performance Płonące płoty był niesamowitym wydarzeniem<br />

na Wileńszczyźnie. Grałyśmy razem<br />

z Włoszką Alessandrą Calli, z którą zapoznałyśmy<br />

się podczas projektu BAIT. To jest właśnie droga do<br />

litewskiego widza. W przedstawieniu grałam po litewsku,<br />

w sześcianie – i to właśnie przyciągnęło<br />

widza litewskiego. Oczywiście, do popularności<br />

spektaklu przyczynił się oryginalny i nietuzinkowy<br />

pomysł sześcianu z otworami, który stał naprzeciw<br />

pałacu Ambasady Polskiej w samym środku wileńskiej<br />

starówki. Mieszkańcy miasta mogli podglądać<br />

zwykłe domowe życie czterech kobiet.<br />

Czy myślisz, że w obecnych warunkach teatr na<br />

Pohulance może z rosyjskiego przekształcić się<br />

w międzynarodowy, tak żeby polskie zespoły mogły<br />

z niego korzystać na równych prawach z innymi<br />

mniejszościami narodowymi?<br />

Sądzę, że jest to możliwe. Ale jest z tym związane<br />

pewno ryzyko. Chodzi o to, żeby nie przekształcić teatru<br />

w zwykły dom kultury. Przekształcenie obecnie<br />

działającego teatru w inną instytucję to długi proces.<br />

[PK]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

63


Foto: Sylwia Skarbecka<br />

Warsaw Artists<br />

S z t u k a p r z e d e w s z y s t k i m !<br />

Rozmawia: Anna Maruszeczko<br />

Art house to określenie własne czy<br />

zapożyczone?<br />

Przemek Miłosz: Częściowo zapożyczone,<br />

ale dobrze oddające charakter<br />

tego miejsca, które mieści różne działania<br />

artystyczne i paraartystyczne.<br />

Pisane łącznie oznacza typ filmów<br />

obejmujący produkcje niszowe i niezależne.<br />

Oddzielnie – dom sztuki.<br />

U Was jest i niezależnie, czasem niszowo,<br />

i jak w domu. Łączycie dziedziny<br />

zwyczajowo nie do połączenia.<br />

P.M.: Zwyczajowo nie. Ale rzeczywistość<br />

pokazuje, że można spiąć sztukę<br />

fryzjerstwa, którą się zajmuje Antoni,<br />

ze sztukami plastycznymi, których<br />

kuratorem jestem ja. W przyszłości<br />

wprowadzimy jeszcze działania performatywne.<br />

Czy to jest sztywny podział na role?<br />

Antoni Tkaczyk: U nas wszystko się<br />

przenika.<br />

64<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

P.M.: Razem prowadzimy galerię.<br />

Obaj interesujemy się sztuką. Cenię<br />

kunszt Antka, jego wyczucie formy.<br />

W jakim sensie fryzjerstwo jest sztuką?<br />

A.T.: W sztuce fryzjerskiej mamy do<br />

czynienia z różnorodnością formy<br />

i tworzywa, a także z dowolnością<br />

interpretacji, tak samo jak w rzeźbie<br />

czy w malarstwie. Oczywiście nie<br />

w każdym przypadku fryzjerstwo jest<br />

sztuką.<br />

Jak powstał koncept „Warsaw Artists”?<br />

Czy to przestronne pomieszczenie<br />

w żoliborskim apartamentowcu<br />

z przeznaczeniem na lokal użytkowy<br />

tak podziałało na wyobraźnię?<br />

A.T.: Koncept się urodził na długo<br />

przed otwarciem tej przestrzeni. To<br />

się wzięło z naszych marzeń. W pewnym<br />

momencie doszliśmy do wniosku,<br />

że mamy już i wiedzę, i tak zwane<br />

skille, i doświadczenie w tym, co robimy,<br />

i że warto zacząć pokazywać się<br />

ludziom.<br />

P.M.: Marzenie urzeczywistniało się<br />

dwa, trzy lata. Sporo czasu zajęło nam<br />

szukanie miejsca. Nie interesowało<br />

nas anonimowe centrum. Chcieliśmy,<br />

żeby to było jakieś przyjazne zacisze.<br />

Chodząc do swojej pracowni, też<br />

przy Rydygiera, w Instytucie Chemii<br />

Przemysłowej, zobaczyłem miejsce,<br />

w którym się teraz znajdujemy. Przyprowadziłem<br />

tu Antka i powiedziałem:<br />

„To musi być tutaj”.<br />

A.T. Początkowo bardzo mi się tu nie<br />

podobało. Lubię nowoczesność, ale<br />

to wnętrze wydawało mi się zbyt industrialne.<br />

Co zdecydowało?<br />

P.M.: Zorganizowaliśmy na próbę<br />

wystawę mojego malarstwa. Jeszcze<br />

w absolutnej surowiźnie.<br />

Rozumiem, że była udana.<br />

P.M.: Tak. W ciągu miesiąca zrobiliśmy<br />

remont. I wystartowaliśmy z kolejną<br />

wystawą.


Do galerii „Warsaw Artists” trzeba się<br />

wybrać, nie wchodzi się tu z ulicy.<br />

Foto: Małgorzata Lachowiecka<br />

A.T.: Tak, zależało nam na takim miejscu,<br />

przy którym trzeba się trochę wysilić,<br />

żeby je znaleźć. Chociaż sporo osób<br />

zagląda do nas też przez przypadek.<br />

Jacy ludzie przychodzą do Was oglądać<br />

sztukę?<br />

A.T.: Przeróżni. Oczywiście tacy, którzy<br />

się nią interesują. Przychodzi na przykład<br />

dziewczynka z pieskiem, którego<br />

oprowadza po galerii. Ma siedem, osiem<br />

lat. Jest na każdej wystawie. Taką mamy<br />

tu koneserkę sztuki. Kobieta z dzieckiem<br />

w wózku to częsty obrazek. Przychodzą<br />

wychowawczynie ze swoimi podopiecznymi<br />

z pobliskiego przedszkola. Po sztukę<br />

przyjeżdżają też ludzie, którzy szukają<br />

oryginalnego prezentu.<br />

Nie odgradzacie się od sąsiadów,<br />

wręcz przeciwnie. Z czasem może staniecie<br />

się nawet lokalnym centrum<br />

animacji kultury.<br />

P.M.: Mamy takie plany. I to się dzieje<br />

zupełnie spontanicznie. Nasz art house<br />

przyciąga ludzi z okolicy. Wystawa<br />

Kostyi Volkova, który uprawia sztukę<br />

świadomego kiczu, wyrafinowanej<br />

parodii, pełną odniesień do pop-artu<br />

i do kreskówek, krzykliwie kolorową,<br />

podziałała niczym magnes także na<br />

przedszkolaków, z którymi sąsiadujemy<br />

niemal przez ścianę. (śmiech)<br />

Zamierzamy nawiązać współpracę<br />

z lokalnymi organizacjami. Chcemy<br />

urządzać rozmaite eventy kulturalne<br />

dla Żoliborza. Jesteśmy w trakcie tworzenia<br />

koncepcji wydarzeń kulturalnych<br />

innych niż wystawy. Będą to warsztaty<br />

plastyczne, muzyczne, czytanie na głos.<br />

Jak te dwa światy ze sobą istnieją na<br />

jednej przestrzeni?<br />

P.M.: Z zewnątrz w ogóle nie widać<br />

miejsca Antoniego. Choć to zupełnie<br />

nietypowe, teraz mu bardzo odpowiada.<br />

Daje intymność w pracy. Jest tylko<br />

on i klientka/klient. Z zewnątrz widać<br />

obrazy na ścianach. Te dwie przestrzenie<br />

nie mają sztywnej granicy. Jestem<br />

po architekturze wnętrz. Postarałem<br />

się, żeby to istniało w symbiozie.<br />

&<br />

Przemek Miłosz<br />

Antoni Tkaczyk<br />

„W arsaw Artists”<br />

to art house<br />

na warszawskim Żoliborzu,<br />

stworzony przez<br />

Antoniego Tkaczyka,<br />

stylistę fryzur<br />

i Przemka Miłosza,<br />

absolwenta ASP<br />

w Warszawie.<br />

To miejsce,<br />

gdzie sztuki plastyczne<br />

istnieją w symbiozie<br />

ze sztuką fryzjerstwa<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

65


Kostya Volkov<br />

Zależy<br />

nam<br />

n a<br />

tym,<br />

żeby<br />

prezentować<br />

twórczość<br />

mniej<br />

znaną<br />

że podejmują trudne tematy społeczne,<br />

a jednocześnie są piękne.<br />

P.M.: Polę interesuje feminizm, brak<br />

podmiotowości kobiet w kulturze,<br />

równouprawnienie. Te tematy przekształca<br />

w symbole, tworząc kompozycje<br />

wizualne. A uroda tych prac bierze<br />

się pewnie z jej licznych podróży,<br />

inspiracji orientalnymi kulturami i tropikalną<br />

przyrodą.<br />

U niej też każdy obraz ma swoją historię<br />

opisaną przez artystkę i wyeksponowaną<br />

razem z obrazem. To jest integralne.<br />

Czy można powiedzieć, że Wasz salon<br />

fryzjerski, dzięki obecności sztuki, jest<br />

ekskluzywny?<br />

A.T.: To miejsce nie jest ekskluzywne.<br />

Nie ma tu przedmiotów z drogiej skóry<br />

połączonej ze złotem. Powiedziałbym<br />

o nim raczej, że jest wyjątkowe.<br />

I na pewno nie ma tu napięcia, tak charakterystycznego<br />

dla galerii, do których<br />

człowiek wchodzi i sztywnieje. Nasze<br />

miejsce nie onieśmiela. Zależało mi,<br />

żeby tę swoją część stworzyć przyjazną,<br />

trochę domową.<br />

Tworząc taką atmosferę, oswajacie<br />

sztukę nowoczesną, która dla wielu<br />

i tak jest trudna.<br />

A.T.: To miejsce w założeniu miało być<br />

integrujące, na różnych poziomach.<br />

Zdecydowaliśmy też, że nie będziemy<br />

tworzyć korporacji fryzjerskiej, tylko<br />

będę pracował sam.<br />

66<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Czy artystów, których prace prezentujecie,<br />

dobieracie według jakiegoś<br />

klucza?<br />

A.T.: Wystawiamy artystów niezależnie<br />

od liczby ich wystaw czy wieku.<br />

Zależy nam na różnorodności, ale też<br />

na tym, żeby prezentować twórczość<br />

mniej znaną. Jesteśmy przekonani,<br />

że świat nie słyszał o wielu ciekawych<br />

postaciach. Artyści, z którymi współpracujemy,<br />

uprawiają malarstwo,<br />

a jednocześnie zajmują się grafiką<br />

komputerową, projektowaniem okładek,<br />

tworzą ilustracje. Łączą różne<br />

aktywności artystyczne. To wybór, ale<br />

też wymóg czasów.<br />

P.M.: O Kostyi Volkovie już mówiłem.<br />

Wystawialiśmy też obrazy Franka Wolskiego,<br />

Poli Harrington i Jaśka Balcerzaka.<br />

Moją uwagę swego czasu przykuły<br />

prace Poli Harrington. Może dlatego,<br />

Inny wystawiany w „Warsaw Artists”<br />

artysta Franek Wolski twierdzi coś<br />

biegunowo innego. Malarstwu przypisuje<br />

funkcję emocjonalną i duchową.<br />

Nie jest ono dla niego „ilustracją<br />

myśli, a ekspresją zupełnie innego<br />

porządku wrażliwości i doznawania”.<br />

P.M.: To prawda. To zupełnie inne podejście<br />

do tworzenia. Każdy jest inny.<br />

Jasiek Balcerzak, którego malarstwo<br />

akurat wystawiamy, zafascynowany<br />

jest lasem. Dziecięca fascynacja przerodziła<br />

się u niego w studiowanie formy<br />

i koloru drzewa. Na płótnie łączy<br />

energię i dynamikę drzew z ich spokojem.<br />

Jego celem jest znalezienie harmonii<br />

między tymi przeciwstawnymi<br />

stanami.<br />

Twoja sztuka także jest społecznie<br />

zaangażowana.<br />

P.M.: W moich pracach nie ma symboli<br />

ludzkich, ale mimo to są blisko związane<br />

z człowiekiem.


Pola Harrington<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

67


Jasiek Balcerzak<br />

Franek Wolski<br />

68<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


A Twoje tworzywo artystyczne?<br />

Pola Harrington<br />

P.M.: To tworzywo jest wiecznie żywe.<br />

(śmiech) To jest węgiel. Sprowokował<br />

mnie do tego zimowy smog. Nadużywanie<br />

węgla jako surowca energetycznego.<br />

W swoich pracach używam węgla drzewnego<br />

jako symbolu. On jest też lżejszy,<br />

łatwiej nim operować. Musiałem opracować<br />

technikę umieszczania go na płótnie.<br />

Lubisz czerń?<br />

P.M.: Używam tylko tego koloru. Uwielbiam<br />

czerń jako kolor niekolor. W przypadku<br />

obrazów, które tu widzisz, na płótno<br />

przelałem swoje przerażenie. Robię to<br />

od <strong>20</strong>18 roku. Do tej pory powstało dziesięć<br />

ogromnych obrazów, z których jeden,<br />

pierwszy z tej serii, jest tajny, zamknięty<br />

u mnie w mieszkaniu.<br />

Dlaczego go zamknąłeś?<br />

P.M.: Trochę trwało zanim znalazłem, wypracowałem<br />

swoją drogę w malarstwie.<br />

Mam na myśli swego rodzaju styl. I ja ten<br />

styl znalazłem właśnie przy pierwszym obrazie,<br />

tym zamkniętym.<br />

Te obrazy mają być duże, bo rozmiar ma<br />

także przerażać?<br />

P.M.: Tak. Wręcz pochłaniać odbiorcę. Po<br />

wystawie sam się ich przeraziłem. Schowałem<br />

je do pracowni i nie wchodziłem tam<br />

przez pół roku. Tak więc ten węgiel nie tylko<br />

dobrze się komponuje, nie chodzi tylko<br />

o wywołanie wrażenia estetycznego. Te<br />

prace mają moc.<br />

Jak „Warsaw Artists” promuje swoich<br />

artystów?<br />

P.M.:Nie zajmujemy się profesjonalną promocją,<br />

ponieważ żeby to robić, i w Polsce,<br />

i za granicą, potrzebowalibyśmy większych<br />

finansów. A my jesteśmy na początku drogi.<br />

Mamy swoją stronę internetową, media<br />

społecznościowe. W przyszłości chcielibyśmy<br />

się tym zająć na poważnie.<br />

Konieczność autopromocji jest zmorą<br />

wielu artystów.<br />

A.T.: Niektórzy próbują sami się promować<br />

na przykład w mediach społecznościowych,<br />

jednak to bardzo dekoncentruje<br />

i frustruje. Większość twórców, których<br />

znamy, wolałaby zajmować się twórczością,<br />

a nie promocją.<br />

P.M.: Z tego też się bierze sztuka inspirowana<br />

Internetem, której mamy przesyt.<br />

Artyści nie czerpią z rzeczywistości, tylko<br />

z rzeczywistości wirtualnej.<br />

Jak prezentowani przez Was Twórcy<br />

oceniają „Warsaw Artists”?<br />

A.T.: Są wdzięczni. Galerie, które znają,<br />

są nastawione na dochody. My jesteśmy<br />

na pograniczu. Z czegoś trzeba<br />

utrzymać to miejsce, ale nie robimy<br />

tego wyłącznie dla zysku.<br />

Czy Wasze miejsce jest dochodowe?<br />

Obrazy się sprzedają? I co się lepiej<br />

sprzedaje, co jest bardziej dochodowe<br />

– sztuka czy usługi?<br />

P.M.: Najbardziej dochodowa na tym<br />

etapie jest działka Antka. Z galerią jest tak<br />

jak powiedzieliśmy wcześniej, czyli potrzebna<br />

jest reklama, reklama i reklama.<br />

Wciąż inwestujemy. Na razie wychodzimy<br />

na zero. Ale obserwujemy wyraźną<br />

tendencję wzrostową. I co ważne, nie<br />

mamy żadnych finansowych zobowiązań.<br />

Ja na co dzień jestem grafikiem komputerowym.<br />

W ten sposób zarabiam.<br />

Całe życie zajmowałem się grafiką.<br />

W wieku czterdziestu lat postanowiłem<br />

zacząć studia na Akademii Sztuk<br />

Pięknych w Warszawie. Niedawno je<br />

ukończyłem. Brakowało mi mistrza,<br />

nauczyciela, bo już wcześniej malowałem.<br />

Jestem absolwentem Wydziału<br />

Architektury Wnętrz. Malarstwo<br />

doskonaliłem w pracowni profesora<br />

Andrzeja Zwierzchowskiego,<br />

a rzeźbę – w pracowni profesora Antoniego<br />

Grabowskiego.<br />

Byłem jedną z nielicznych dorosłych<br />

osób na roku. Zakochałem się w tym<br />

wydziale. To mi otworzyło głowę na<br />

świat, chociaż wydawało mi się, że<br />

mam ją wystarczająco otwartą. Antek<br />

bardzo mnie motywował.<br />

A.T.: Wspieramy się mentalnie w trudnych<br />

momentach. Jedno jest pewne:<br />

nie warto kończyć na marzeniach,<br />

a zwyczajnie je realizować. [AM]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

69


foto: 70 RC<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Foto: RC


LET’S DANCE<br />

Wszystkie nasze dziewczyny chciały pójść w tango my nie trzymaliśmy dobrego rytmu<br />

Podpierając ściany szukaliśmy ucieczki od różnych rąk że chodź no<br />

Wtedy nie było takich wymówek że nie wypada że ludzie<br />

A że zwierzęta nawet nie pomyśleliśmy nie miały głosu<br />

Wyciągnęły nas na parkiet i powiedziały prowadźcie nasze kości<br />

W objęciach jakoś to szło udawaliśmy leonarda dicaprio z pierwszej części titanica<br />

To był znak że idziemy w tę samą stronę po trupach kolegów<br />

I kiedy robiliśmy się odważniejsi pluliśmy na wszystko one prosiły zostawcie niech noc będzie dłuższa<br />

Jesteśmy wdzięczni tym dziewczynom mogliśmy odprowadzić je do domu<br />

KŁAMSTWO LITERACKIE<br />

Bartosz Dłubała<br />

krzyk jest lekarstwem na niemoc<br />

przemoc mediów drze się na strzępy słów<br />

litery są rozczłonkowane ułóż z nich sensowny<br />

wiesz tym bardziej że się już kończy chyba<br />

spróbuj z a zrobić aaa<br />

stan wywyższonej twórczości obraz i dźwięk<br />

kaleczonych kobiet i dzieci<br />

milczą wniebogłosy idą<br />

do ciebie zgłoski do ciebie się u<br />

trzymują nad poziomem morza jest głębokie<br />

myślenie formą<br />

jeden atleta potrafi podnieść dwóch<br />

dwóch atletów próbuje ponieść pięciu sześciu<br />

to się roznosi po ludziach po domach jak obchody<br />

święta istnieją po to by święcić<br />

sukcesywne wystrzały huki przedsięwzięć<br />

tytuły wcięcie<br />

nie używaj określeń sprawdzających się<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

71


Książka<br />

ma łączyć.<br />

Opowieść<br />

o Wołyniu<br />

Kasia Krawiecka Janka.Historia,której nie znacie<br />

Dzisiaj niewiele osób bada historię<br />

swojej rodziny, szuka własnych korzeni,<br />

a często bywa tak, że nawet mimo<br />

chęci nie znajduje dróg, które doprowadziłyby<br />

do wiedzy o przodkach.<br />

Skąd pomysł na powieść Janka?<br />

Janka to z jednej strony przypadek,<br />

a z drugiej – potrzeba serca (i poniekąd<br />

ratowanie honoru). Nie planowałam<br />

wydania książki. Ba! Nie miałam<br />

pojęcia, że napiszę powieść. W Anglii<br />

mieszkam od <strong>20</strong>06 roku. Kiedy mój<br />

syn miał kilka lat, zapytał mnie, co<br />

to znaczy, że jestem Polką. Zbyłam<br />

go wtedy, jednak powoli zaczęło do<br />

mnie docierać, że bardzo zaniedbałam<br />

temat polskości. Miałam ogromne<br />

kompleksy związane z byciem Polką,<br />

chociażby dlatego, że wyjechałam<br />

z kraju, w którym żyje moja rodzina.<br />

Przez wiele lat czułam się jak tchórz.<br />

Miałam świadomość, że moi najbliżsi<br />

w ojczyźnie walczą każdego dnia<br />

o przetrwanie, a ja żyję tu spokojnie…<br />

Mimo wszystko postanowiłam odpowiedzieć<br />

na pytanie syna najlepiej, jak<br />

umiem. Matka mojej mamy – Janka<br />

Leszczyńska – przeżyła rzeź wołyńską.<br />

Pisała wiersze, które czytała nam, kiedy<br />

byliśmy dziećmi. Strasznie mnie to<br />

wtedy nudziło. Po latach jednak postanowiłam,<br />

że gdy odwiedzę babcię, poproszę<br />

ją o wszystkie jej dzieła, abym<br />

mogła je spisać. Tak, aby mój syn – gdy<br />

już będzie gotowy – mógł dowiedzieć<br />

się czegoś na temat swoich korzeni.<br />

72<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Po latach zrozumiałam, że ta powieść<br />

powstała, aby inspirować innych do<br />

odkrywania swojego pochodzenia.<br />

Mam poczucie, że za kilka lat będziemy<br />

uczyli się historii z przekłamanych<br />

podręczników.<br />

W swojej powieści poruszasz bardzo<br />

ważny, ale jednocześnie dość kontrowersyjny<br />

temat tzw. rzezi wołyńskiej.<br />

Czy kiedy tworzyłaś tę książkę,<br />

zastanawiałaś się, w jaki sposób zostanie<br />

ona odebrana?<br />

Najbardziej bałam się reakcji rodziny.<br />

U nas w domu wcale nie mówiło się<br />

o wojnie. Co prawda orientowałam<br />

się, że babcia pochodzi z dawnej Polski,<br />

ale zupełnie nie wiedziałam ani<br />

co ten termin oznacza, ani gdzie tak<br />

naprawdę był Wołyń. Opisałam historię<br />

emigrantów, która niespodziewanie<br />

okazała się idealnie pasującym<br />

puzzlem układanki dużo większej niż<br />

to sobie początkowo wyobrażałam.<br />

Obawiałam się tego, że nikt nie zrozumie<br />

naszej historii. Że jest ona<br />

zbyt hermetyczna. Stało się wręcz<br />

przeciwnie – z opowieścią o mojej<br />

rodzinie utożsamia się wiele osób,<br />

zwłaszcza tych, które mają straszliwe<br />

rany w sercach. W zadziwiający<br />

sposób książka przerodziła się w<br />

środek pomagający w pożegnaniu<br />

traum wojennych. To było dla mnie<br />

niewyobrażalne uczucie i nieoczekiwana<br />

misja.<br />

Mówimy o ludzkich tragediach,<br />

o krwawej historii, jednak nie sposób<br />

też nie zwrócić uwagi na warstwę lingwistyczną<br />

powieści. Janka to nie tylko<br />

niesamowicie ważne wydarzenia<br />

i autentyzm przeżyć, ale również język.<br />

Pamiętniki babci napisane są językiem,<br />

którego używała, kiedy była<br />

dzieckiem. Uważam, że jest to ogromna<br />

wartość mojej książki. Wielu czytelników<br />

wyznało mi, że najbardziej<br />

wzruszały ich właśnie te wiersze. Babcia<br />

ma dar mówienia o niepojmowalnym<br />

bólu w bardzo ludzki, prostolinijny<br />

sposób.<br />

Wciąż mam w głowie i przed oczami<br />

Wołyń – film Wojciecha Smarzowskiego,<br />

który powstał na kanwie<br />

opowiadań Stanisława Srokowskiego<br />

oraz wspomnień świadków rzezi<br />

wołyńskiej. Zrobił na mnie piorunujące<br />

wrażenie. Jeszcze długo po wyjściu<br />

z kina nie mogłam się otrząsnąć<br />

z tego, co zobaczyłam na ekranie. Pamiętam,<br />

że moja siostra i ja szłyśmy<br />

ciemnymi ulicami naszego miasta<br />

w absolutnym milczeniu. Czy Twoja<br />

babcia oglądała ten film? Jak się do<br />

niego odniosła? Czy zamierzasz zekranizować<br />

swoją powieść?<br />

Zaskoczyłaś mnie tym pytaniem… Mój<br />

kuzyn, Jacek, powiedział, że książka<br />

dokładnie pokrywa się z filmem. Nie<br />

oglądałam Wołynia, bo nie wytrzymałabym<br />

patrzenia na to nieludzkie<br />

cierpienie. Z tego też powodu moja


Monika Holke, wydawca Janki,<br />

o książce:<br />

Dla mnie oraz Wydawnictwa najważniejszy<br />

jest człowiek i jego osobista<br />

droga. Książka Janka. Historia,<br />

której nie znacie jest wartością.<br />

Uczy zrozumienia, szacunku do innych<br />

kultur, pokazuje tradycje, to<br />

wszystko, czego zaczyna brakować<br />

w otaczającym nas świecie. Chcemy,<br />

aby trafiła do rodzin, do młodego<br />

pokolenia, naszych dzieci, aby ludzie<br />

poznali prawdę – i tę bolesną,<br />

i tę piękną. Prawdę, której nie uczą<br />

w szkołach. Kolejne pokolenie dorasta,<br />

a historia zanika. Tradycje opisane<br />

w tej książce przestają być kultywowane.<br />

Świat pędzi, a my za nim.<br />

Czytając powieść, zmuszeni jesteśmy<br />

do refleksji nad życiem, zatrzymania<br />

się i odpowiedzi na pytanie:<br />

co jest dla nas ważne?<br />

książka nie ma kilkuset stron. To byłoby<br />

zbyt trudne, zbyt traumatyczne<br />

i dla mnie, jako autora, i dla czytelnika<br />

– pisać tak wiele o niewyobrażalnym<br />

bólu. Babcia i ja planowałyśmy<br />

obejrzeć ten film, jednak ostatecznie<br />

nie zrobiłyśmy tego, nie mogłyśmy się<br />

przełamać. Książka, którą napisałam,<br />

ma łączyć pokolenia. W naszej ojczyźnie<br />

już tak bardzo i wielokrotnie podzielono<br />

Polaków… Uważam, że już<br />

najwyższy czas, aby zamiast stawiać<br />

pomniki, nauczyć ludzi, jak budować<br />

prawdziwe relacje z drugim człowiekiem.<br />

Wspomniałaś o Stanisławie<br />

Srokowskim… To właśnie on zachęcił<br />

mnie do wydania naszej historii i jestem<br />

mu za to bardzo wdzięczna. Jeśli<br />

ktoś odważyłby się zekranizować<br />

moją powieść, chciałabym, aby film<br />

był ostrzeżeniem, a nie pretekstem<br />

do budowania murów czy rozłamów.<br />

Marzę, by Janka stała się punktem<br />

wyjścia, inspiracją dialogu między pokoleniami.<br />

Dzięki mostowi między generacjami<br />

lepiej zrozumiemy siebie,<br />

a to pozwoli nam budować przyszłość<br />

– nie na lękach, ale na otwartości<br />

i chęci wzajemnego uczenia się.<br />

W pewnym sensie historia Twojej rodziny<br />

pokazuje, że podróże, a raczej –<br />

zmianę miejsca zamieszkania – masz<br />

wpisaną w geny. Oczywiście, trudno<br />

jest porównywać pokolenia i lata<br />

wojny do obecnych czasów. Nie sposób<br />

jednak nie zauważyć, że mieszkałaś<br />

w różnych miejscach. Obecnie<br />

jest to Wielka Brytania. Skąd pomysł<br />

na przenosiny do Zjednoczonego<br />

Królestwa?<br />

Przyjechałam tu na trzy miesiące,<br />

żeby podszkolić język… i zostałam,<br />

bo odkryłam tu wolność. Mogłam<br />

być sobą. Nikt się nie śmiał z mojego<br />

wyglądu. Poznawałam o wiele bardziej<br />

życzliwych ludzi. Dostałam pracę<br />

i stawałam się niezależna finansowo.<br />

Dziś wiem, że nie miałabym potrzeby<br />

szukania swoich korzeni, gdybym nie<br />

została od nich odcięta. Bardzo mi<br />

się to przydało. Obecnie, na podstawie<br />

moich odkryć, uzdrawiam swój<br />

ród ustawieniami hellingerowskimi.<br />

Chciałabym przeprowadzić się z Anglii<br />

do Walii lub Szkocji, jednak jestem realistką.<br />

Moje dzieci mają tu swojego<br />

tatę i chcę dać im możliwość bycia<br />

przy obojgu rodzicach. Kiedy będą już<br />

starsze, staną się niezależne, a wtedy<br />

wybiorą własną drogę.<br />

Na ile „angielska” się czujesz? Jak<br />

bardzo masz wpisaną w siebie multikulturowość?<br />

Angielką nigdy nie będę. Natomiast<br />

na typową Polkę jestem zbyt życzliwa,<br />

widzę zbyt wiele dobroci w ludziach,<br />

ignoruję kombinatorstwo i oszustwo,<br />

nie interesuje mnie ani plotkarstwo,<br />

ani nadmierna religijność, ani polityka.<br />

Określam siebie jako Brolish [czyli<br />

british-polish – przyp. red.]. Wybrałam<br />

polską życzliwość, spontaniczność<br />

i dobroć. Angielską chęć zrozumienia<br />

innych i pogodę ducha. Szacunek do<br />

wszystkich ludzi i pokorę wobec innych<br />

kultur. W Polsce pewnie nie miałabym<br />

takich możliwości. Być może kiedyś stanę<br />

się obywatelką świata, kto wie.<br />

Masz w sobie wiele pozytywnej siły,<br />

ciepła, które rozdajesz innym. Prowadzisz<br />

blog na którym można znaleźć<br />

pomoc i porady.<br />

Dziękuję! Kiedyś bym zaprzeczyła!<br />

Dzisiaj lepiej rozumiem siebie. Wiem,<br />

kim jestem i co chcę osiągnąć. Przez<br />

niemal połowę swojego życia zmagałam<br />

się z depresją. Wyleczyłam<br />

się z niej sama, gdy zrobiłam kurs na<br />

coacha NLP. Zrozumiałam wtedy, że<br />

nasza inność, wrażliwość (być może<br />

będąca przyczyną drwin), marzenia,<br />

których nikt nie rozumie, dobroć nieopłacalna<br />

w oczach innych – mogą<br />

stać się naszą siłą, jeśli zaakceptujemy<br />

siebie takimi, jakimi jesteśmy.<br />

Dlatego też postanowiłam prowadzić<br />

blog Kasia Tłumaczy. Zanim zaczęłam<br />

go pisać, miałam ogromny dylemat.<br />

Chciałam dawać coś wartościowego<br />

i postawiłam na najtrudniejszą rzecz<br />

w życiu – bycie sobą. Jeśli chociaż jedna<br />

osoba dziennie zatrzyma się nad<br />

moim tekstem i zawalczy o siebie, to<br />

uznaję to za swój sukces.<br />

Nad czym obecnie pracujesz? Jakie<br />

masz plany?<br />

Bardzo powoli piszę drugą książkę,<br />

która będzie pełna inspiracji, zachęt<br />

do radości życia, do cieszenia się<br />

swoją wrażliwością. Znajdą się w niej<br />

moje wiersze, a także przemyślenia<br />

z perspektywy kobiety, mamy, koleżanki,<br />

ale przede wszystkim – człowieka.<br />

[IS,AS]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Kasia Krawiecka<br />

73


74<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

foto: RC<br />

Ilustracja: Renata Cygan


W MIEJSCU<br />

Lucyna Brzozowska<br />

Uwięziona energia tężeje wokół ust zwija się w mięśniach<br />

zastygam w nieufności bezradnie słucham<br />

Mówisz że nie pozwalam się fotografować a widziałeś<br />

mam kilka ładnych portretów milczę zdjęcie rozmywa się<br />

Pytanie z trzepotem rozdmuchuje włosy chcę<br />

się ukryć ale wiatr odkrywa twarz czuję lęk<br />

Niebezpiecznie jest odsłonić usta oczy i pozostać<br />

w otwarciu tylko we śnie mówisz co czujesz<br />

i meblujesz ze mną jutro<br />

Widzisz ja w tym nie jestem jak Szymborska nawet<br />

się nie staram<br />

BEZZWROTNE<br />

Wyjmuję z popiołu opowieści<br />

przesypuję przez palce<br />

liczę ziarna litery<br />

Nie potrafię poskładać ich w całość<br />

w mandalę lub klepsydrę<br />

w plażę dno morza<br />

Nie wiem kogo opowiadały<br />

i dlaczego zostały tylko wydmy<br />

wypłukane<br />

do ostatniego przecinka<br />

Teraz jest czysto<br />

i pusto<br />

CHCIAŁABYM WYJŚĆ<br />

Opuścić wnętrza pełne szklanek<br />

miękkiej pościeli i schnącego prania<br />

Uczynić pustkę ciszę i samotność<br />

rozsnuć pajęcze nici wokół stołu i łóżka<br />

Zostawić otwarte drzwi i trzaskające okiennice<br />

tęsknotę która jest jak sznur<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

75


76<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

DOMINIKA KĘDZIERSKA


<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

77


KOBIECY FOTOREALIZM<br />

Sztuka Dominiki Kędzierskiej<br />

78<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Fotorealizm wciąż pozostaje<br />

sztuką niedocenioną, choć<br />

wymaga ogromnych nakładów<br />

pracy, technicznej precyzji,<br />

wprawnej ręki i oka.<br />

Jak zachować autentyzm<br />

przedstawienia i jednocześnie<br />

uniknąć banału i dosłowności?<br />

Wszystko zależy<br />

od podskórnej wrażliwości<br />

artysty, który łącząc wypracowane<br />

umiejętności z własnym<br />

temperamentem, tworzy<br />

unikatowy styl. Efemeryczną,<br />

sensualną i jednocześnie<br />

bliską rzeczywistości<br />

estetykę wypracowała młoda<br />

malarka – Dominika Kędzierska.<br />

Jak wygląda fotorealizm<br />

w kobiecym wydaniu?<br />

Reflection<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

79


OKRUCHY PAMIĘCI<br />

SENNE REFLEKSJE<br />

Wybitny francuski filozof Roland<br />

Barthes w książce Światło obrazu.<br />

Uwagi o fotografii napisał: „To co<br />

Fotografia powiela w nieskończoność,<br />

nastąpiło tylko jeden raz;<br />

powtarza więc mechanicznie to,<br />

co już nigdy nie będzie się mogło<br />

egzystencjalnie powtórzyć.<br />

[...] Fotografia jest Istnieniem Poszczególnym<br />

w sposób absolutny,<br />

najwyższą Przyległością i Przypadkowością”<br />

1 . Realizm, a uściślając,<br />

przede wszystkim fotorealizm,<br />

jawi się jako próba uchwycenia<br />

na płótnie tego, co realne, ulotne<br />

i jednocześnie najbliższe artystom.<br />

Dla Kędzierskiej będzie to piękno<br />

natury i kobiet splecione w organiczną<br />

całość, w jeden żywy organizm.<br />

Najistotniejszy staje się<br />

detal, a pamięć stanowi filtr, przez<br />

który artystka przepuszcza wspomnienia<br />

nasączone pokładami<br />

własnej wrażliwości.<br />

KOBIECA WITALNOŚĆ<br />

Sposób, w który artystka portretuje<br />

kobiecą witalność ujmuje łagodnością.<br />

Kędzierska znalazła idealną<br />

formę, by ukazywać delikatną<br />

i równocześnie pełną energii siłę<br />

swoich bohaterek. Kobiece twarze<br />

otoczone roślinnymi motywami<br />

i ornamentami, sylwetki wpisane<br />

w naturalny krajobraz, portrety<br />

odbijające się w tafli wody… Kędzierska<br />

świadomie operuje formą,<br />

nadając jej lekkości za pomocą<br />

ciepłych barw. Klucz kolorystyczny<br />

uzależnia od zmieniających się na<br />

jej obrazach pór roku. Wiele z prac<br />

artystki inspirowanych jest rokiem<br />

kalendarzowym i poszczególnymi<br />

obrazami, co podkreśla cykliczny<br />

charakter ludzkiego życia i natury.<br />

Twórczość malarki można rozpatrywać<br />

zarówno jako feministyczny,<br />

jak i ekologiczny projekt w jednym.<br />

80<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Perfekcyjny fotorealizm, który<br />

tworzy doskonałe, niemal idealne<br />

złudzenie rzeczywistości, naśladując<br />

świat zastany, widziany<br />

oczami artystki, wymaga wysokich<br />

umiejętności. Najpełniej precyzyjną<br />

technikę Kędzierskiej wydobywa<br />

cykl „Reflection”, w którym<br />

artystka maluje kobiece portrety<br />

na tafli wody. Powstała iluzja jest<br />

wynikiem zręcznego operowania<br />

światłem i cieniem, eksperymentami<br />

z luminizmem, a wszystko<br />

w celu podkreślenia subtelnej urody<br />

kobiecego ciała.<br />

POWRÓT DO KORZENI<br />

Kędzierska zalicza się do grona<br />

młodych polskich artystów, którzy<br />

sięgają po sztukę figuratywną,<br />

by nadać jej własną wrażliwość<br />

i kształt. Rzucają oni wyzwanie<br />

realizmowi, szukając nowych sposobów<br />

wyrazu tego, co im najbliższe,<br />

dobrze znane, powszechne<br />

i jednocześnie unikalne. W jednym<br />

z wywiadów Wilhelm Sasnal powiedział:<br />

„Mój umysł nie jest w stanie<br />

wyprodukować fikcji. Zawsze<br />

staram się bazować na czymś, co<br />

istnieje” 2 . Fotorealizm w swoich<br />

najróżniejszych przejawach, rozumiany<br />

zarówno jako superrealizm<br />

czy też hiperealizm, zawsze pozostaje<br />

w ścisłym związku z doświadczaniem<br />

rzeczywistości, zarówno<br />

pod względem treści, jak i formy.<br />

W wykonaniu artystów proza życia<br />

może stać się poezją, a potencjalna<br />

szara codzienność może inspirować<br />

swoją wizualną materią.<br />

[AM]<br />

1 R. Barthes, Światło obrazu. Uwagi o fotografii, tłum.<br />

J. Trznadel, Warszawa 1996.<br />

2 W. Sasnal, [online] https://culture.pl/pl/tworca/wil<br />

helm-sasnal, [dostęp: <strong>20</strong>.07.<strong>20</strong><strong>22</strong>].


<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

81


82<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


Witold Stawski<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

83


W podróż z Witoldem Stawskim<br />

wanda dusia stańczak<br />

To jeden z najdłużej pisanych moich tekstów. Odchodziłam,<br />

wracałam, odchodziłam na całe godziny,<br />

wracałam, by znowu odejść. Sprawcą takiego<br />

stanu rzeczy jest Witold Stawski, bohater reportażu.<br />

Bard, poeta, fotografik, podróżnik, gawędziarz,<br />

i wszystko to splecione ze sobą, wszystko się przenika.<br />

Ten ostatni jego talent – a talent to niewątpliwy – ma<br />

szczególną cechę: zaciekawia jak najmocniej, ale pozostawia<br />

z wielkim niedosytem, z apetytem na kolejne<br />

spotkanie. Albo…<br />

Jak? Co zabiera w podróż? W podróż bocznymi drogami,<br />

bo tylko tam można zobaczyć prawdę…<br />

– Zawsze zeszyt i długopis – odpowiada – ale przede<br />

wszystkim mapę. Wszystko musi być logistycznie dopięte<br />

na ostatni guzik. Najważniejsze – teren i trasa,<br />

opracowane w najdrobniejszych szczegółach, łącznie<br />

z czasem pobytu w poszczególnych miejscach, noclegami<br />

itp. Potem dopiero gromadzę wszelkie dodatkowe,<br />

przydatne informacje.<br />

Albo na samodzielne pogłębienie skosztowanej wiedzy.<br />

I jadłam ją łychami prosto z komputera, szukając<br />

kolejnych informacji, zdjęć, filmów, żeby wiedzieć<br />

więcej i więcej, i jeszcze, a artykuł cierpliwie czekał<br />

na kolejne literki. Witek bowiem zabiera w podróż po<br />

świecie w magiczny sposób. Dlatego po spotkaniach<br />

z publicznością najczęściej zadawanym pytaniem jest:<br />

„Przyjedzie pan jeszcze do nas? Bardzo prosimy…”.<br />

Przyjedzie. Albo z Piotrkowa, gdzie mieszka, albo<br />

z Meksyku, Peru czy Boliwii – zależy, gdzie akurat będzie.<br />

Bo podróże ma we krwi i one są esencją jego<br />

życia. Przytulają do siebie inne pasje i pozwalają im<br />

się rozwijać bez ograniczeń. Odwiedził już 60 krajów,<br />

w niektórych był kilkakrotnie. Ale odwiedza je inaczej.<br />

84<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

– To nic Ciebie albo Was – bo czasami podróżujecie<br />

w kilka osób – nie jest w stanie zaskoczyć…<br />

– Na ogół nie. Ale tylko na ogół. Byliśmy dwoma kamperami<br />

w Norwegii, wybieraliśmy się aż za koło polarne.<br />

Drugiego czy trzeciego dnia pobytu jeden kamper zgubił<br />

po drodze tablicę rejestracyjną. Szukaliśmy całą noc.<br />

Bezskutecznie. W Norwegii obowiązuje procedura –<br />

a przepisy są tu szczególnie surowe – że trzeba zgłosić<br />

takie zdarzenie policji, oni odstawią na policyjny parking,<br />

co kosztuje słono, a pojazd poczeka, aż z Polski<br />

dotrze nowa tablica. Potrwałoby to z pewnością z kilkanaście<br />

dni. Koszt ogromny, wędrówka odwołana… I co<br />

zrobiliśmy? Zrobiliśmy siedem tysięcy kilometrów bez<br />

tablicy, bez zgłaszania. Na szczęście nigdzie nie natknęliśmy<br />

się na policyjny patrol.


A ja czytam Witka wiersz, który zakwitł po powrocie:<br />

BIAŁE NOCE<br />

Są wyspy marzeń<br />

połączone mostami<br />

z mlecznych jaskrów<br />

i miękkie ścieżki<br />

układane z uśmiechów<br />

na omszałych kamieniach<br />

Są ludzkie dusze<br />

czyste jak płatki rumianków<br />

bo myśli bezgrzeszne<br />

gdy wokół nikogo<br />

gdy czas zgubił zegarek<br />

gdy nie ma dokąd uciekać<br />

I nawet noc<br />

z szeptami lęków<br />

błądzi beztrosko za horyzontem<br />

Nie przyjdzie dzisiaj<br />

Świt nitką słońca<br />

spętał jej nogi<br />

Nie, nie pisze wierszy ani na kolanie w podróży, ani koniecznie<br />

zaraz po powrocie. Bo miejsca, które odwiedza,<br />

ludzie, których spotyka, zdarzenia, jakie przeżywa –<br />

to pożywka bezcenna, która wzmaga wrażliwość i wypełnia<br />

wnętrze, a zakwitnie wierszem czy piosenką w czasie<br />

nieprzewidywalnym.<br />

Pewnie tak jak i ten utwór pachnący Meksykiem…<br />

TEOTIHUACAN<br />

(miejsce, gdzie rodzą się bogowie)<br />

Wchodzę mozolnie na Piramidę Słońca<br />

zostawiam ślady zmęczonych stóp<br />

na kolejnym i kolejnym stopniu<br />

po którym spływała krew z ołtarzy ofiarnych<br />

Siadam na szczycie<br />

z głową owianą gorącym wiatrem<br />

z rękami pełnymi oczekiwań<br />

ze wzrokiem sięgającym poza horyzont<br />

Serce bije pośpiesznie…<br />

Może to puls z królewskiego grobowca<br />

a może siła rozdzielająca<br />

światło od ciemności<br />

To tu! Czas zamknięty w kalendarz<br />

przez azteckich kapłanów<br />

przestał płynąć swobodnie<br />

i zaczął wyznaczać granice<br />

moje, twoje i reszty świata…<br />

Meksyk. I ten wiersz. To jeden z moich postojów podczas<br />

pisania tego tekstu. Zafascynowana, musiałam pogłębić<br />

swoją wiedzę. Teotihuacan to stanowisko archeologicz-<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

85


ne wpisane na listę dziedzictwa kulturalnego<br />

i przyrodniczego UNESCO oraz najbardziej tajemnicze<br />

miejsce w Meksyku. Monumentalne<br />

ruiny, o których wciąż niewiele wiadomo, sugerują<br />

obecność przybyszy z innej planety, bowiem<br />

sposób budowy i materiał wyprzedzały<br />

znacznie architekturę istniejących wówczas cywilizacji.<br />

Sporo jeszcze na ten temat przeczytałam,<br />

do czego zachęcam. Ale to magia rozmówcy<br />

sprawiła, że nie mogłam poprzestać na –<br />

z konieczności – okrojonych wiadomościach.<br />

Z d j ę c i a – W i t o l d S t a w s k i<br />

Tak, zapewne mój gość Piramidę Słońca zapamięta.<br />

Ale z Meksyku – jak mnie zapewnił – nigdy<br />

nie zapomni podróży… autobusem miejskim<br />

w Acapulco. I oto dziennikarski smaczek,<br />

a dla Witka i towarzyszących mu kilku osób –<br />

podróż grozy. Posłuchajmy:<br />

– Chcieliśmy obejrzeć słynne skoki do oceanu<br />

ze skały La Quebrada. Poruszaliśmy się zwykle<br />

wynajętym busem, ale mieszkająca tam Polka<br />

zasugerowała nam podróż autobusem miejskim,<br />

który miał pętlę obok naszego hotelu.<br />

Stwierdziła, że należy to zaliczyć. Posłusznie<br />

wsiedliśmy do autobusu, który w środku… przypominał<br />

trumnę. Wyłożony był czarną tkaniną<br />

w trupie czaszki, czaszki zwisały też z sufitu,<br />

okno kierowcy do połowy było przesłonięte<br />

kirem. Horror! Byliśmy sami w pojeździe. Kierowca<br />

szybko ruszył, włączając muzykę. Z zawieszonych<br />

głośników estradowych poleciał<br />

jakiś psychodeliczny rock. Było tak głośno, że<br />

mogliśmy słowa tylko czytać z warg. Po drodze<br />

dosiadali się tubylcy, ale nie na przystankach.<br />

Autobus poza przystankami zwalniał i w biegu<br />

pasażerowie wskakiwali. Upał, okna i drzwi były<br />

otwarte. Po kilkunastu minutach nie było gdzie<br />

szpilki wetknąć, trumna była pełna. W mieście,<br />

gdzie na środku ulicy kierowca zwalniał, ludzie,<br />

znowu w biegu, wysiadali. Polka zapytała, czy<br />

chcemy, żeby kierowca podwiózł nas pod samą<br />

górę za niewielką dopłatą, bo tam nic nie dojeżdża.<br />

Dopłata to była w przeliczeniu jakaś<br />

złotówka od osoby. Zgodziliśmy się. Kierowca<br />

krzyknął coś, lekko zwolnił i wyrzucił wszystkich<br />

z autobusu, oprócz nas, oczywiście. Ruszył<br />

ostro pod górę, prosto pod prąd w jednokierunkową<br />

ulicę. Czaszki brzęczały, muzyka ryczała.<br />

Minęliśmy dwa patrole policyjne, którym nasz<br />

kierowca zatrąbił i szczęśliwie wysadził nas pod<br />

górą. Tej podróży na pewno nie zapomnę…<br />

86<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

– Jak już jesteśmy przy górze, to może teraz się<br />

na nią wdrapiemy? – pytam. – Przynajmniej<br />

słownie…<br />

– Tak, trzeba się na nią wdrapać, skoczkowie robią<br />

to na oczach turystów. Wdrapują się błyskawicznie,<br />

jak pająki, żeby skoczyć, dla pieniędzy<br />

naturalnie. Ale muszą to zrobić w odpowiednim<br />

momencie, podczas przypływu, kiedy fala trafia<br />

do zatoczki i zanim odpłynie. Inaczej byłby to<br />

skok samobójczy. Nawet poświęciłem im jeden<br />

z wierszy…


***<br />

Czytam wczorajszą gazetę<br />

piszą o tych co skaczą ze skał La Quebrada<br />

dopijam kawę i głaszczę kota<br />

dziennikarze pytają<br />

czy głową w dół można codziennie?<br />

Sprawdzam jak zawsze czy wpłynął przelew<br />

całuję syna co wrócił ze szkoły<br />

jadę na cmentarz odwiedzić brata<br />

i szukam niezmiennie odpowiedzi<br />

czy musiał tak głową w dół?<br />

Od kilku dni kwitną niebiesko jacarandy<br />

za oknem kolibry z dziobami do słońca<br />

znieruchomiały w tańcu trzepocząc skrzydłami<br />

czy chciałyby teraz w radosnym spokoju<br />

tak głową w dół?<br />

W telewizji podali że dziś będą słabe przypływy<br />

do zmierzchu już blisko do szczęścia daleko<br />

w radiu śpiewają jak cudnie jest w Acapulco…<br />

Na mnie już czas – jak co dzień idę<br />

Skoczyć ze skały głową w dół…<br />

To chyba już wiem, dlaczego, gdy coś jest takie „nie po<br />

drodze”, pogmatwane, mówimy często: „ale meksyk!”.<br />

– Kilkadziesiąt wyjazdów, a każdy zostawia wiele śladów,<br />

emocji. Niejedna podróż budzi tęsknotę za powrotem,<br />

inne przerażają, jak ta do Muzeum Umarłych<br />

na Sycylii, o którym mi opowiadałeś.<br />

– Tak, to katakumby kapucynów w Palermo. Otwarta<br />

forma pochowania szczątków, czyli bez trumien. Widać<br />

szkielety z resztkami ubrań, które leżą, siedzą, różne<br />

są pozycje. To jedna z najsłynniejszych ekspozycji mumii<br />

szkieletowych, zmumifikowanych czy zabalsamowanych<br />

– różnie. Jest ich ponad 8 tysięcy. Na taki pochówek<br />

mogli sobie pozwolić tylko bardzo bogaci.<br />

– Wiesz, jednak wyjdźmy z tych katakumb na powierzchnię,<br />

nie za dobrze się poczułam. Może masz<br />

wspomnienie, które nie będzie żadnym kirem przykryte,<br />

a rozczuli, wzruszy?<br />

– Msza w Boliwii. W La Paz. Poszliśmy ze znajomymi do<br />

kościoła przed południem, w dzień powszedni, trafiliśmy<br />

na mszę. Niezwykłe, piękne wnętrze, całe w złocie<br />

od sklepienia po posadzkę. Oprawa muzyczna mszy była<br />

gitarowa. Mężczyzna grał. I nagle poczułem, że muszę,<br />

po prostu muszę tu na tej gitarze zagrać. Może po mszy<br />

mi pozwoli. Ja nie wiem, skąd wzięła mi się ta nieodparta<br />

chęć, tak bardzo, aż tak bardzo tego chciałem. Podszedłem<br />

do niego i bardziej na migi niż słownie przedstawiłem<br />

prośbę. A on wskazał miejsce obok. Usiadłem.<br />

On zagrał, zaśpiewał swoją kwestię zgodnie z tradycją<br />

mszy i oddał mi gitarę. Gitara super, nagłośnienie wspaniałe<br />

i po prostu nagle palce dotknęły strun. Wtedy jeszcze<br />

żył papież Jan Paweł II – i zacząłem śpiewać Barkę<br />

po polsku. I usłyszałem, że wierni dołączają. Śpiewali po<br />

boliwijsku, ja po polsku i to było coś, czego nie da się<br />

wyrazić. Przeżycie nie do opisania…<br />

Rozmawiając, oglądam zdjęcia. To kolejny talent Witka. Fotografowanie.<br />

Ale nie zabytków, opisanych tysiące razy, miejsc<br />

modnych, z folderów. Pejzaży i ludzi. Zwyczajnych, w różnych<br />

sytuacjach uchwyconych przez aparat. I przyrody pełnej nostalgii<br />

i grozy, czegoś, co autorowi zdjęcia wydało się dla niego<br />

samego ważne, zatrzymało, co kazało nacisnąć spust aparatu.<br />

Jak mówi: „Tam, gdzie nie potrafię czegoś pokazać słowem,<br />

robi to fotografia. Słowo z obrazem przenikają się i uzupełniają”.<br />

Fotografie były pokazywane na wielu wystawach, co<br />

najmniej w sześćdziesięciu różnych miejscach, towarzyszyły<br />

im prelekcje autora, może bliższe gawędom. Grafik spotkań,<br />

także tych dla młodzieży, w szkołach – gęsto wypełniony.<br />

Przed podróżnikiem kolejne wyzwania. Zatrzymany obecnie<br />

w kraju różnymi sprawami przygotowuje wyprawy. Błądzi po<br />

mapie Nowej Zelandii, Patagonii, Alaski. Zbiera informacje, zdobywa<br />

kontakty. Nową Zelandię ma już opracowaną i rozpisaną<br />

na trzy tygodnie – dzień po dniu, precyzyjnie, z adresami, itp.<br />

Jego nazwiskiem opatrzone są książki podróżnicze, tomiki<br />

poezji, nie stroni też od aforyzmów. Jeden z nich brzmi: „Życie<br />

można przeżyć, przespać albo przebiec”. Witold Stawski<br />

pierwsze dwa odrzuca. A ja życzę mu w tym biegu pomyślnych<br />

wiatrów. [WDS]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

87


Trzy schody i drabina<br />

rozmowa z poetą, pisarzem, felietonistą Tomaszem Jastrunem<br />

Spotykamy się przy okazji premiery Twojej ostatniej<br />

książki pt. Album rodzinny, która zawiera wiersze trojga<br />

poetów: Mieczysławy Buczkówny – mamy, Mieczysława<br />

Jastruna – taty i Twoje. Poza samą poezją czytelnicy znajdą<br />

tu również bogaty materiał fotograficzny: małego Tomaszka,<br />

państwa Jastrunów, dawne miłości, wnuczęta.<br />

Co Cię skłoniło, żeby powołać do życia tak bardzo osobisty<br />

tom poezji…<br />

Osobliwości są ciekawe. A to z pewnością nieczęsto się zdarza,<br />

że trójka rodzinna – rodzice, syn, i to z różnych pokoleń,<br />

piszą wiersze i w dodatku żadne z nas nie jest grafomanem,<br />

bo to oczywiście warunek, żeby taka książka miała sens.<br />

Ale może, przede wszystkim, chciałem przypomnieć rodziców,<br />

bo mam wrażenie, że oboje są zapomniani.<br />

Czy w trakcie opracowywania tej książki znalazłeś coś<br />

wyjątkowego dla siebie? W końcu te wiersze czytasz już<br />

trochę inaczej, choćby z racji wieku i życiowego doświadczenia.<br />

Wcześniej napisałem książkę Dom pisarzy w czasach zarazy,<br />

która jest opowieścią o kamienicy znajdującej się na<br />

Iwickiej 8a w Warszawie, w której po wojnie mieszkali moi<br />

rodzice, a potem i ja. Jest to rodzaj sagi rodzinnej, opowieść<br />

o mieszkańcach tego domu, pisarzach, artystach,<br />

stalinizmie, o Sielcach – tym szczególnym miejscu w Warszawie.<br />

I już podczas pracy nad tą opowieścią głęboko<br />

wszedłem w moje życie rodzinne. Pomogło mi wszystko,<br />

co znalazłem w archiwach mamy i taty, a zostawili masę<br />

dokumentów różnego rodzaju.<br />

„Byłem blisko ze swoim ojcem, a jednak nie o wszystko<br />

go zapytałem” – napisałeś w Albumie rodzinnym. Masz<br />

pytania, których nie zdążyłeś zadać?<br />

Tak, są takie pytania, ale nie ma ich zbyt wiele, bo rodzice<br />

opisywali swoje życie. Ojciec w Wydawnictwie Literackim<br />

88<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

wydał Dziennik 1955-1981, mama też robiła notatki. Generalnie<br />

pisarze zostawiają wiele śladów – pracuję teraz nad<br />

listami ojca do brata, które ukażą się w krakowskim wydawnictwie<br />

Austeria, bardzo szczerze pisane dokumenty sprzed<br />

wojny i powojenne, w których znalazłem ogrom informacji<br />

o życiu naszej rodziny, ale też o moim dzieciństwie.<br />

Mieczysław Jastrun, jak wynika z wierszy, był zakochany<br />

w swoim synku, można powiedzieć, że w pewien sposób<br />

swoim istnieniem przywracałeś go do życia. W wierszu<br />

W domu czytamy:<br />

„Odkąd wszedłeś do domu mego, synku mały,<br />

Wszystkie w nim rzeczy, wszystkie meble odmłodniały (…)<br />

Gdybym ja tak uwielbiał ciała i przedmioty,<br />

Gdybym miał jego oczy, jego czuły dotyk,<br />

jakim byłbym poetą! Badaczem materii!”.<br />

Rzeczywiście, w wierszach jest dużo tego rodzaju zachwytu.<br />

Z racji doświadczeń wojennych tata początkowo nie<br />

chciał mieć dziecka. Uważał, że po zagładzie posiadanie<br />

dzieci jest bez sensu. Tu się z mamą nie zgadzali. Potem się<br />

przekonał, kiedy mnie zobaczył w szpitalu.<br />

Według jakich kryteriów wybierałeś wiersze? To wielka praca,<br />

dorobek twórczy całej waszej trójki jest dość obszerny.<br />

Te wiersze są dobrane pod kątem rodzinnym, ale też uszeregowane<br />

tematycznie, czyli znajdują się tu utwory dotyczące<br />

wydarzeń historycznych – doświadczeniem rodziców<br />

była II wojna światowa, moim stan wojenny – dalej<br />

są wiersze miłosne, o dziecku, a potem o odchodzeniu,<br />

o umieraniu, o żegnaniu się z bliskimi. W Albumie rodzinnym<br />

mamy do czynienia właściwie z trzema pokoleniami.<br />

Ojciec był starszy od mamy o ponad <strong>20</strong> lat. Trzy schody.


TO<br />

MASZ<br />

JAS<br />

TRUN<br />

Stworzyłem tę opowieść o rodzinie i twórcach za pomocą<br />

poezji. Jestem bardzo autobiograficznym poetą, ale<br />

i w twórczości ojca też można odnaleźć wiele informacji<br />

z jego życia i mamy.<br />

Twoje istnienie jest więc udokumentowane potrójnie…<br />

Tak, bardzo szczegółowo. Wiem nawet rzeczy, których<br />

może nie powinienem wiedzieć, bo też czasami jest łatwiej,<br />

jak się wie mniej. Moja mama na skutek choroby<br />

dwubiegunowej pod koniec życia była bardzo niedyskretna<br />

i opowiadała mi jakieś niesłychane zupełnie historie<br />

z zaplecza życia rodziców, a w końcu każdy człowiek ma<br />

swoje tajemnice, miejsca, w których są ukryte okropieństwa,<br />

czasami dramaty, o których normalnie się nie mówi.<br />

Jak to jest urodzić się w domu poetów? Coś, co dla przeciętnego<br />

człowieka jest jakimś rodzajem luksusu, do poezji<br />

się dochodzi, dla Ciebie było chlebem powszednim.<br />

Można sobie wyobrażać, że uczestniczyłeś w rozmowach<br />

o poezji np. przy śniadaniu…<br />

Na pewno w tym domu pisarzy na Iwickiej panowała atmosfera<br />

literacka, która była czymś naturalnym. Jako<br />

dziecko byłem przekonany, że wszyscy piszą na maszynie<br />

i nucą swoje wiersze, jak miał to w zwyczaju ojciec.<br />

W domu wszystko było zawalone książkami od góry do<br />

dołu. Byłem artystą jak każde dziecko, rodzice zapisywali<br />

różne moje powiedzenia, które można było uznać za gotowy<br />

wiersz.<br />

Twój pierwszy wiersz?<br />

To było pytanie trzylatka zapisane przez mojego tatę:<br />

„Dlaczego jabłko ma tylko głowę?”. Pytanie, które może<br />

stanowić rodzaj ascetycznego utworu. Na poważnie zacząłem<br />

pisać na studiach, w moim wypadku polonistycznych.<br />

Ojciec był sympatycznie zaskoczony, chociaż ciągle<br />

mi mówił, że pisanie, tworzenie wiąże się często z uczuciem<br />

niedocenienia, przykrości, że to ciężka praca – trochę<br />

próbował mnie zniechęcać. Ale wiedziałem, że jest<br />

bardzo ze mnie dumny. Lubił moje wiersze.<br />

Moja poetyka jest inna niż ojca. Podobieństwa można<br />

się doszukać bardziej z tym, co pisała mama. Z tatą<br />

łączy mnie odczuwanie jakiejś grozy istnienia, wiele<br />

wziąłem od ojca refleksji ostatecznych. Ale ojciec był za<br />

bardzo zamglony, za duże były przestrzenie między słowami<br />

– teraz bardziej jestem krytyczny wobec tej poezji<br />

niż dawniej. W twórczości taty cenię bardziej wiersze<br />

konkretne, dlatego takie wybrałem do tej naszej wspólnej<br />

książki.<br />

Podobnie jak tata, wiele wierszy odnosisz do swoich<br />

synów.<br />

Uważam, że w całej polskiej literaturze żaden poeta nie<br />

poświecił tyle wierszy dzieciom, co ja. Mógłbym wydać<br />

całkiem pokaźną książkę z wierszami o dzieciach, które<br />

są dla mnie niezwykłą inspiracją.<br />

Mam wrażenie, że Twoją twórczość ostatnio zdominował<br />

temat pamięci, przywracania pamięci, ocalenia<br />

w niej. Sam często mówisz o słabej pamięci – to jakaś<br />

obrona przed czasem?<br />

Bo to jest przekleństwo mojego życia. Zawsze cierpiałem<br />

na słabą pamięć. Nie mam pamięci operacyjnej, błyskawicznie<br />

wszystko zapominam. Książkę mogę ponownie<br />

przeczytać po kilku latach jak nową. Nie znam swoich<br />

wierszy na pamięć, może jeden. A ojciec znowu recytował<br />

całą poezję polską z pamięci… Ale rzeczywiście<br />

ostatnio wyskrobuję wszystko, co się da, z przeszłości,<br />

staram się wszystkie te rzeczy zapisywać w książkach.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

89


To może przedziwne, ale czytelnicy Domu pisarzy są zachwyceni<br />

właśnie pamięcią autora, szczególnie tym, jak<br />

ówczesne realia, podwórko, rodziców, zabawy z rówieśnikami,<br />

gospodarza domu wspomina dziecko.<br />

Bardzo czerpałem z opowieści moich rówieśników, z którymi<br />

razem wychowywaliśmy się na Iwickiej. W jakimś sensie<br />

zbieram pamięć innych po to, żeby ocalić tamten świat.<br />

Zbierasz też niepamięć, bo wiele osób nie chce wspominać<br />

przeszłości, przede wszystkim dlatego, żeby się nie<br />

tłumaczyć z rozmaitych swoich zachowań. Twój tata też<br />

podpisał pakt z diabłem, czyli opowiedział się po stronie<br />

powojennej władzy.<br />

Twój tata uważany był za poetę metafizycznego. Ty głosisz<br />

kult racjonalizmu. Czy poeta może być racjonalny?<br />

Nie powinien być. Ale ja za takiego się uważam. I też te<br />

moje wiersze są bardzo konkretne, lubię krótkie formy,<br />

są bliskie życia. Stąd pewnie też fakt, że piszę prozę, opublikowałem<br />

w ostatnich latach kilka powieści, a przez kilkanaście<br />

lat pisałem felieton do paryskiej „Kultury”, po<br />

śmierci Giedroycia i „Kultury” do „Rzeczpospolitej”, potem<br />

do „Newsweeka” i „Wprost”, teraz piszę felieton do<br />

„Przeglądu” i do „Zwierciadła”. Mój felieton to zawsze trochę<br />

dziennik, a trochę reportaż, który składa się modułów.<br />

Ja jestem bliżej mięsa życia. Ojciec był oderwany od życia,<br />

to zresztą trochę mu szkodziło, może za bardzo miał głowę<br />

w chmurach, co nie przeszkadzało mu przyjaźnić się<br />

z Różewiczem, Herbertem i Szymborską. I nie przeszkadzało<br />

mieć pasję społeczną.<br />

Dlaczego jabłko ma tylko głowę?<br />

Tak, książka Dom pisarzy jest właśnie o tym. Co się stało,<br />

że niemal wszyscy wybitni pisarze, artyści w to weszli.<br />

Takie zachowanie z pewnością da się wytłumaczyć<br />

traumą wojenną, wielką zagładą, końcem świata. Ci ludzie<br />

z trudem ocaleli, za wszelką cenę chcieli żyć, poza tym<br />

wchodzono w pewne złudzenia, najpierw łagodnie, a potem<br />

trochę tak, jak się wchodzi w mafię – a z mafii ciężko<br />

jest wyjść. Ta ideologia na pewno była kusząca, ale też<br />

i przywileje – mieszkania, podróże, wielkie nakłady książek.<br />

Człowieka najłatwiej zdemoralizować, jak się mu daje. Ten<br />

mechanizm opisuję krok po kroku, ilustrując losami poszczególnym<br />

pisarzy. Ale trzeba też pamiętać, że ci sami pisarze<br />

odeszli od popierania władzy ludowej i stanowili opozycję.<br />

Od 1956 roku było to niezwykłe zjawisko w skali Europy<br />

Wschodniej – mój ojciec był potem właściwie opozycjonistą,<br />

w 1982 r. podpisał List 34 i inne tego typu listy protestacyjne.<br />

To po tacie mam taką ogromną pasję polityczną – interesuję<br />

się polityką. W czasie stanu wojennego przez rok się ukrywałem,<br />

byłem internowany. Moje felietony dotyczą w 50 procentach<br />

polityki i zawierają bardzo ostre komentarze.<br />

90<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

U Różewicza metafizyka wypływa właśnie z konkretu,<br />

u Ciebie zresztą też, choć się trochę od metafizyki odżegnujesz.<br />

„Idziemy / a kiedy schody się kończą / Dostawiam drabinę<br />

/ Do nieba / Chociaż wiem / Że tam niczego nie ma”.<br />

Myślę, że jak ktoś pisze o śmierci, przemijaniu, (u mnie są to<br />

tropy wiodące), metafizyka siłą rzeczy się pojawia.<br />

Czy nie uważasz, że poezja zaangażowana jest gorszą<br />

siostrą poezji odnoszącej się do wieczności – bo w końcu<br />

do tej kategorii dąży wypowiedź poetycka?<br />

Mam te dwa skrzydła. W czasie stanu wojennego byłem<br />

poetą bardzo politycznym, pisałem wiersze, które wówczas<br />

były bardzo popularne – przepisywano je na karteczkach.<br />

Drukowałem je pod pseudonimem, ponieważ<br />

przez rok się ukrywałem. Ale rzeczywiście mniej sobie je<br />

cenię. Jeśli w przyszłości zrobię wybór swoich wierszy,<br />

to tam utworów z tego okresu będzie niewiele. Chociaż<br />

jako znak czasu są na pewno ciekawe. Teraz rzadko zdarza<br />

mi się pisać wiersze, które są komentarzem do rzeczywistości.<br />

Napisałem jednak wiersz o Ukrainie, reaguję<br />

na to, co się dzieje, ale raczej w prozie, nie w poezji.


MIECZYSŁAW JASTRUN<br />

ZNAJOMOŚĆ Z CIENIEM<br />

Maleńki chłopczyk hasa na koniku.<br />

Konik na biegunie rwie się.<br />

Chłopczyk<br />

Śmieje się,<br />

Kołysze się, Pokrzykuje.<br />

Nagle dostrzega obok na ścianie<br />

Cień głowy konika<br />

I własny cień.<br />

Jak obcy –<br />

Cień łba końskiego<br />

I cień olbrzyma.<br />

Schodzi z siodła umiejętnie jak dorosły jeździec<br />

I rączkami pełnymi zdziwienia<br />

Dotyka<br />

Drewnianej głowy konika<br />

I niematerialnej głowy cienia.<br />

Sprawdza obie i patrzy na mnie pytającymi oczyma.<br />

MIECZYSŁAWA BUCZKÓWNA<br />

PO CIEMKU<br />

Poeta to ten<br />

Komu odebrano wzrok<br />

W pełni jawy<br />

Koniuszkami płonących palców<br />

Dotyka słów<br />

I nie wie – czy je zapalił<br />

TOMASZ JASTRUN<br />

LISTY<br />

Czytam miłosne listy<br />

Ojca do mojej matki<br />

Słowa po ulewie<br />

Nie mieszczą się<br />

W rynnach zdań<br />

Chmury się kłębią<br />

W szalonym pędzie<br />

A ja zaraz będę<br />

Ja już się spieszę<br />

W fabryce życia<br />

Huk i zgiełk<br />

Ognistą smugą<br />

Płynie surówka<br />

Wlewa się w formę<br />

Która jest mną<br />

Z powodzeniem piszesz poezję i prozę, utrzymujesz się<br />

z pisania, co jest w Polsce dość trudnym zadaniem. Czujesz<br />

się bardziej poetą czy pisarzem? Czy w ogóle można<br />

wprowadzać taki podział?<br />

Żyję dzięki felietonom, nie książkom. Ale oczywiście we<br />

wszystkim, co piszę, używam poetyckiego myślenia i czucia.<br />

Przede wszystkim jestem poetą, czasami reporterem, proza<br />

jest pochodną. Dosyć rzadko poeci piszą prozę. Ona może<br />

przeszkadzać poezji…<br />

Twój ubiegłoroczny tomik wierszy Przed zmierzchem nie<br />

potwierdza tej tezy. Był bardzo dobrze przyjęty przez czytelników<br />

i krytykę.<br />

Tak, sądzę, że to jeden z moich najlepszych zbiorów. Dość<br />

długo trwała przerwa, bo siedem lat. I teraz też wiersze do<br />

mnie przychodzą, choć z wiekiem coraz trudniej. Pamiętam,<br />

jak Różewicz powiedział kiedyś do mojego ojca – byłem<br />

wtedy młodym człowiekiem i chyba nie bardzo to rozumiałem<br />

– „Wiesz, poezja kiedyś mi tak tryskała, a teraz tak<br />

ledwie kapie”. Ale to, że rzadko, nie znaczy, że gorzej.<br />

Czym dla Ciebie jest poezja? Czy potrzebna jest już tylko<br />

samym poetom?<br />

Poezja jest w nas głęboko – poeci są jak dzieci, pytają o rzeczy,<br />

o które się nie pyta. Baudelaire powiedział: „Geniusz to<br />

dzieciństwo odnalezione świadomie, dzieciństwo obdarzone<br />

teraz, by mogło się wypowiedzieć (…)”. To jest pewien<br />

rodzaj wrażliwości, którą można w sobie budować. Masa<br />

ludzi pisze wiersze w młodości, potem ta potrzeba zamiera.<br />

Nawet się uważa, że poezja to domena młodości, uczucia.<br />

Nie jest przypadkiem, że można być świetnym poetą, mając<br />

18 lat, ale prozaikiem raczej nie. Nie ma wybitnej prozy pisanej<br />

w tak młodym wieku, bo do tego trzeba doświadczenia<br />

i rzemiosła.<br />

Poezja bardziej wypływa z naturalnego instynktu człowieka.<br />

Miłosz powiedział kiedyś: „Kurczą się, kurczą nasze wyspy”.<br />

To łatwo wytłumaczyć – mamy sporą ofertę rozmaitych aktywności,<br />

rozrywek, które nas rozpraszają, a poezja wymaga<br />

skupienia.<br />

Ale Ty wciąż skupiasz wokół siebie dużo osób na spotkaniach<br />

autorskich.<br />

W małych miasteczkach na moje spotkania przychodzi 100-<br />

-<strong>20</strong>0 osób, w dużych miastach ludzie nie mają czasu. I może<br />

to jest tak, że ludzie sami z siebie nie szukają poezji, ale kiedy<br />

już przyjdą i słuchają, kiedy są to dobre wiersze, rezonujące<br />

z nimi, w końcu się w nich odnajdują. [AH]<br />

R o z m a w i a ł a :<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

91


POEZJA<br />

Polecane<br />

TOMASZ JASTRUN – poeta, prozaik, dziennikarz, felietonista, krytyk<br />

literacki. Autor kilkunastu książek poetyckich i prozatorskich. Opublikował<br />

również zbiory felietonów („Twój Styl” i „Zwierciadło”) i rozmów<br />

wspólnie z Wojciechem Eichelbergerem. Od 1982 do 1989 redagował<br />

w tzw. drugim obiegu pismo literackie „Wezwanie”, a od 1987<br />

był członkiem redakcji „Res Publiki”. Opublikował w podziemiu m.in.<br />

tomik wierszy Biała łąka i reportaże. W 1983 otrzymał nagrodę kulturalną<br />

„Solidarności” za lata 1981–1982 (za poezję stanu wojennego).<br />

W 1985 otrzymał stypendium Fundacji Kościuszkowskiej w Nowym<br />

Jorku, a w 1986 Nagrodę Fundacji im. Kościelskich. Kontynuował<br />

współpracę z paryską „Kulturą”, gdzie publikował artykuły i felietony<br />

pod pseudonimami Witold Charłamp i Smecz. Na łamach tego pisma<br />

pod drugim z nich rozpoczął serię felietonów Z ukosa, które następnie –<br />

po 1989 – kontynuował w „Rzeczpospolitej” i „Newsweeku”.<br />

W latach 1990–1994 był dyrektorem Instytutu Polskiego w Sztokholmie<br />

oraz attaché kulturalnym w Szwecji. W latach 1994–1995<br />

prowadził telewizyjny program kulturalny Pegaz. W drugiej połowie<br />

lat 90. zasiadał w konwencie Ruchu Stu. Współpracował z „Twoim<br />

Stylem” (felietony Notatnik erotyczny) oraz „Zwierciadłem” (felietony<br />

Czułym okiem). Publikował na łamach „Życia Warszawy” i jego<br />

dodatku kulturalnego „Ex Libris”. W latach <strong>20</strong>12–<strong>20</strong>13 był felietonistą<br />

tygodnika „Wprost”, następnie podjął współpracę z tygodnikiem<br />

„Przegląd”. W <strong>20</strong><strong>20</strong> został gospodarzem autorskiego programu na<br />

antenie internetowej rozgłośni Halo.Radio, prowadził go do <strong>20</strong>21.<br />

Ostatnio wydane książki to: Dom pisarzy w czasach zarazy (<strong>20</strong><strong>20</strong>),<br />

Przed zmierzchem (<strong>20</strong>21), Arytmia i kwarantanna (<strong>20</strong>21), Album rodzinny<br />

(<strong>20</strong><strong>22</strong>).<br />

Jest członkiem warszawskiego oddziału Stowarzyszenia Pisarzy Polskich.<br />

W <strong>20</strong>08 został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia<br />

Polski. W 1990 otrzymał Nagrodę Literacką im. Zygmunta Hertza.<br />

92<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


MILCZENIE<br />

Nie piszę do ciebie<br />

Bardzo się staram<br />

I cały jestem<br />

Niepisaniem do ciebie<br />

Moje ręce usta oczy<br />

Nawet mój nos<br />

Nie piszą do ciebie<br />

Nie wiem jak długo<br />

Wytrwam<br />

W niepisaniu do ciebie<br />

Na razie<br />

Pozwalam sobie tylko napisać<br />

Że nie piszę do ciebie<br />

I liczę<br />

Że weźmiesz sobie do serca<br />

To moje milczenie<br />

W którym tętni tyle słów<br />

Jakby galopem<br />

W chrzęście kurzu i pocie<br />

Pędził na śmierć<br />

Szwadron kawalerii<br />

POEZJA<br />

INNE ŻYCIE<br />

Mój ty Boże<br />

Gdybym wiedział<br />

Że tak ułoży mi się życie<br />

Żyłbym jakoś inaczej<br />

Inaczej ułożyłbym głowę do snu<br />

Z inną żoną miałbym inne dzieci<br />

Pisałbym inne wiersze<br />

W innym zeszycie<br />

A może nawet zamiast słów<br />

Układałbym paczki na poczcie<br />

A przecież już wiem<br />

Że w innym życiu<br />

Jest zawsze tak samo inaczej<br />

NEKROLOGI<br />

Przejmujący jest smutek nekrologów<br />

Całe życie mieści się w kwadracie<br />

Niewiele większym niż znaczek<br />

Na liście<br />

Wysłanym donikąd.<br />

ŁĄKA<br />

W zielonych oczach<br />

Mojego synka<br />

Uśmiecha się łąka<br />

Kładę się na niej<br />

I patrzę jak płyną<br />

Obłoki a ptaki<br />

Kreślą na niebie<br />

Tajemne znaki<br />

I nikną w błękicie<br />

Chce go pocałować<br />

Ale mi się wymyka<br />

Rośnie i smukleje<br />

Zarzucam na ramię<br />

Resztkę swojego życia<br />

I odchodzę w zapomnienie<br />

BALKON<br />

Ojciec zawsze stał na balkonie<br />

I patrzył jak odchodzę<br />

Odwracałem się i machałem mu ręką<br />

Na pożegnanie<br />

Stał tak długo aż zmienił się<br />

W białego gołębia<br />

A pewnego dnia odfrunął<br />

Pusty balkon zawisł nad przepaścią<br />

Idę i zamiatam<br />

Białym skrzydłem ulicę.<br />

SZTANDAR<br />

Idę cmentarzem<br />

Prawie wszyscy zmarli<br />

Są młodsi ode mnie<br />

Idę cmentarzem<br />

I powiewam swoim życiem<br />

Jak sztandarem<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

93


Dariusz<br />

Miliński<br />

„Świat jest stuknięty i podniecający –<br />

przeraża i zachwyca” – napisał Dariusz<br />

Miliński w swojej niezwykłej biografii,<br />

wydanej u progu nowego tysiąclecia,<br />

której nadał przewrotny tytuł Urodzony<br />

na cmentarzu. Świat zbudowany przez<br />

artystę jest zupełnie inny niż ten przerażający,<br />

w którym żyjemy. To „dziupla”<br />

powstała dzięki energii, za pomocą<br />

której po latach poszukiwań Miliński<br />

„skonstruował” ostatecznie swoje wnętrze.<br />

To „dziupla” osobliwa, a jej lokator,<br />

o niesłychanej wyobraźni, nazywa siebie<br />

„żołędziowo-kasztanowym ludkiem”.<br />

O Milińskim sporo napisano i powiedziano<br />

i na pewno wciąż będzie się<br />

o nim mówić, bo to twórca autentyczny,<br />

spełniony, akceptujący niełatwą rzeczywistość,<br />

w której znalazł w końcu tę<br />

„dziuplę” dla siebie i swoich bliskich.<br />

W obrazach (często w charakterystycznej<br />

„żołędziowo-kasztanowej” tonacji<br />

ciepłych brązów i zieleni) już zdefiniował<br />

siebie, a swojej malarskiej rzeczywistości<br />

wciąż nadaje metaforyczno-<br />

-baśniowy wymiar, będący wyróżnikiem<br />

jego stylu. Ale Miliński to nie tylko<br />

malarstwo, to także teatr, bo Dariusz<br />

żyje każdą sztuką. Jego rzeczywistość<br />

jest teatrem, w którym spektakle rozgrywają<br />

się na scenie życia, z udziałem<br />

osób, które podobnie jak on przeżywają<br />

świat, żyjąc w nim głęboko i łatwo.<br />

To świat magicznej Pławnej, u stóp Gór<br />

Izerskich – prosty i mniej skomplikowany<br />

od tego „obrzydliwie kpiącego”, który<br />

nas teraz otacza.<br />

Dla Milińskiego malarza najważniejsza<br />

jest rzetelność warsztatowa, dlatego<br />

wystawia ostatnio z tymi, których<br />

połączyła wspólna idea zawalczenia<br />

o wysoki poziom sztuki. Współtworzy<br />

Gruppę Siedem, która choć powstała<br />

niedawno, zdążyła już zaistnieć na kilku<br />

wystawach (a będzie ich na pewno sporo).<br />

Być może odnajdą się inni odważni<br />

94<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

artyści o podobnych przekonaniach<br />

i dążeniach, którzy wkrótce zasilą szeregi<br />

Gruppy. Różne osobowości twórcze<br />

tworzą dzieła o różnorodnej tematyce,<br />

jednak zawsze ocierające się<br />

o problemy współczesności. Tych<br />

problemów nie unika też Miliński,<br />

choć z pozoru jego malarstwo może<br />

się wydawać bajką. Zresztą artysta<br />

sam siebie nazywa „strażnikiem bajek<br />

i poetyki świata”, ale czy tego<br />

świata, który zmierza teraz gdzieś na<br />

skraj przepaści? Bardziej niż kiedykolwiek<br />

wcześniej boimy się o każdy<br />

dzień i godzinę, bo – mówiąc słowami<br />

artysty – „zagrożone są klimaty<br />

pięknego bycia”, czy potrafimy temu<br />

zapobiec?<br />

Na obrazach Milińskiego (oprawionych<br />

w ramy wykonane przez samego<br />

artystę) widać zwykle postacie<br />

gwarne, ruchliwe – choć bajkowe, to<br />

jednak zanurzone w konkretnej rzeczywistości,<br />

której ukrytą metaforę<br />

łatwo odczytać. Może jesteśmy dziś<br />

w szeregu podążającym „za topniejącym<br />

autorytetem”, którym jest śniegowy<br />

bałwan, i na dodatek mamy<br />

wrażenie, że niedługo pozostanie<br />

nam już jedynie „gwiezdne paliwo”.<br />

Może spróbujemy więc wspólnymi siłami<br />

(tak jak te postacie na obrazach)<br />

unieść księżyc „ratując świat”?<br />

Na temat malarstwa Milińskiego wypowiedziało<br />

się już wiele autorytetów.<br />

Pisano, że jest ono pełną barw i kontrastów<br />

esencją bycia człowiekiem (Waldemar<br />

J. Marszałek) albo po prostu<br />

bardzo dobrą robotą malarza (Henryk<br />

Waniek) i niekończącą się rzeką ludków<br />

prostych i kruchych jak my sami (Piotr<br />

Bukartyk). Miliński to artysta alegorysta<br />

(według Stanisława Sojki) – poeta<br />

pędzla i farby. Czy można dodać coś<br />

więcej? Można naturalnie opisać każdy<br />

gruppa siedem<br />

obraz – sceny rozgrywające się w pejzażu<br />

z wiatrakami, drewnianymi domami<br />

krytymi strzechą – trochę na podobieństwo<br />

płócien niderlandzkich mistrzów<br />

(Boscha albo Bruegla), do których Miliński<br />

jest często przyrównywany. Może<br />

rzeczywiście statki i okręty przypłynęły<br />

z płócien Willema van de Veldego. Obraz<br />

Król i sługusy, choć nastrojem panującym<br />

wśród zgrupowanych postaci<br />

przypomina nieco flamanda Jakuba<br />

Jordaensa, to jednak uniwersalną wymową<br />

całej sceny nasuwa raczej skojarzenie<br />

z Pochlebcami Pietera Brueghla<br />

młodszego. Schody do nieba (których


jednak nie udało się zbudować) to<br />

dalekie echa brueglowskiej Wieży<br />

Babel. Za to Wejście Polski do<br />

Unii – z piramidą zwierząt – wskazuje<br />

na zupełnie inne (współczesne)<br />

inspiracje i analogie, jeśli już chcemy<br />

się ich doszukiwać. Domy wymieszkane<br />

albo te z cyklu Odejścia w<br />

samą porę (choć mimo wszystko nie<br />

możemy pozbyć się podobieństwa<br />

do dawnych Holendrów) to jednak<br />

przede wszystkim własna, poetycka<br />

i artystyczna wizja samego artysty –<br />

metafora niepozbawiona uroku i humoru<br />

– cech właściwych osobowości<br />

twórcy.<br />

Czy w Melancholii Milińskiego można<br />

odnaleźć echa Dürera albo Malczewskiego,<br />

skoro ci klasycy sztuki<br />

podejmowali ten sam temat? Melancholijne<br />

zamyślenie jest zwykle<br />

jednakowe – wyrażające często stan<br />

emocjonalny samego twórcy. To<br />

niekończąca się rzeka sceptycyzmu<br />

trudnego do pokonania, która wchodzi<br />

(właściwie wlewa się) w obszar<br />

obrazu i przypomina surrealistyczną<br />

przestrzeń z płócien Magritte’a (Dola<br />

człowiecza), w której świat rzeczywisty<br />

łączy się iluzyjnie z tym nadrealnym,<br />

by wprowadzać widza w stan<br />

niepewności. Te metaforyczne płótna<br />

Milińskiego z wstęgą rzeki – Melancholia<br />

czy Zamyślona – podobają<br />

mi się najbardziej, może dlatego że<br />

sama się utożsamiam z postaciami<br />

na obrazach. To jest właśnie ta magia<br />

obrazów Dariusza, w których każdy<br />

chce być i może odnaleźć tu coś<br />

dla siebie albo po prostu odnaleźć<br />

zwyczajnie… samego siebie.<br />

Miliński żyje w bajce, w której i my<br />

także chcemy być, bo bajkę tę podobnie<br />

odczuwamy, i to jest bezsprzecznie<br />

wielkość jego sztuki.<br />

I pomyśleć, że cykl Ludzie-piece stał<br />

się profetycznym obrazem nadchodzącej<br />

zimy, bo artysta jest po prostu<br />

wizjonerem. A my? Nie mamy<br />

wyjścia – musimy odnaleźć gdzieś<br />

w naszej rzeczywistości Czyściciela<br />

świata, a może raczej Reperowacza<br />

skrzydeł, aby unieść się gdzieś wysoko,<br />

choć na chwilę, ponad tę naszą<br />

smutną rzeczywistość. [IWC]<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

95


Z POWROTEM<br />

dom jak dom<br />

kamienica w środku miasta<br />

w nim mieszkanie<br />

Ryszard Grajek<br />

kamień doleciałby do kolejnego obrazu<br />

(żywego w mojej pamięci)<br />

szkoła drzewa wielkie kasztany kościół garnizonowy<br />

poczta liceum ulica Chrobrego<br />

dziś nie wyobrażam sobie bez nich dzieciństwa<br />

dalej teatr biblioteka i katedra<br />

życie w kawiarniach ludzie za oknem<br />

z lewa w prawą i z powrotem<br />

normalny świat tak żyłem<br />

z tęsknotą wielką wtedy<br />

i potem<br />

96<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


foto: RC<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

97


e n a t a s z p u n a r<br />

Alchemik spoza czasu<br />

Gdybyśmy i my znaleźć mogli między rzeką i skałą<br />

czyste, ustronne, człowiekowi przeznaczone szczupłe pasmo<br />

żyznej ziemi. Bo własne serce jeszcze wciąż nas przerasta, jak tamci.<br />

I już nie dostrzegamy je w obrazach, które je uśmierzają,<br />

I także w ciałach bogów, w których wznioślej łagodnieje.<br />

(R. M. Rilke Elegie Duinejskie)<br />

Otwarte szeroko okno pracowni. Słońce, które już niżej<br />

wędruje po niebie, wdziera się do jej wnętrza.<br />

Jeden z promieni ześlizguje się po ścianie, oświetlając<br />

utrwalone na niej w błękitach i ugrach ślady mieszkańców,<br />

kładzione jedne na drugich. Kolory lekko wirują<br />

w tańcu i przenikają się płynnie i miękko jak sfumata renesansowych<br />

arcydzieł. Jak płomień zapalają się o świcie. Gasną,<br />

zdmuchnięte z nadejściem mroku.<br />

Atmosfera wnętrza jest przyćmiona, jakby otulał ją szary<br />

dym lub mgła, co spowiła rzekę, leniwie płynącą nieopodal<br />

szerokim korytem. Ściana pracowni, pokryta wieloma<br />

warstwami laserunków farby, stała się tłem dla stojących<br />

w rzędzie na stole kilku starych przedwojennych butelek,<br />

przyniesionych kiedyś z targu staroci. Ich subtelne i łagodne<br />

kształty oraz delikatne odcienie patyny przywołują w pamięci<br />

ciche życie obrazów Giorgia Morandiego.<br />

Promień słońca właśnie dotknął szyjki kolby erlenmajerki<br />

z cienkiego, przezroczystego szkła. Delikatnym blikiem nakreślił<br />

jej stożkowaty kształt, od szczytu aż do owalnej podstawy.<br />

Subtelne smugi szarości powtarzają ten rytm jeszcze<br />

kilkakrotnie jak echo i jak ono cichną. A tam, gdzie ostrzej<br />

zaświecił na kolbie blik światła, z wyraźnymi akcentami bieli<br />

na krawędzi załamań szkła, pojawił się szary rysunek i wydobył<br />

ją z tła. Po drugiej stronie kolby jej kształt wtapia się<br />

w kolor ściany i staje prawie niewidoczny. Tak widzi ją malarz,<br />

kiedy przygląda się jej wnikliwie, a potem podejmuje<br />

próbę stworzenia własnego obrazu świata.<br />

W przestrzeni pracowni odbywa się tajemniczy proces powoływania<br />

do życia tego, co jeszcze nie istnieje. Pierwotnie<br />

bywa to zaledwie mglistą wizją, której się malarz od-<br />

98<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

daje, gdy kieruje się ciekawością nowego doświadczenia<br />

i przekraczania granic swojego pojmowania. Obraz wiedzie<br />

go tam, gdzie nie sięga jeszcze świadomość jego umysłu.<br />

Stając naprzeciw pustki nieskazitelnie białego płótna, musi<br />

jednocześnie podążyć odważnie za własnym instynktem<br />

i intuicją. Kroczy więc chwiejnie po cienkiej granicy zakreślającej<br />

obszar mrocznej krainy jego niewiedzy i chwilowych<br />

błysków olśnienia, które na moment pokazują w jaskrawym<br />

świetle ostrzejszy obraz. Nie ma tu więcej wiedzy niż jest<br />

wiary w powodzenie tej podróży na płótnie, prowadzącej<br />

właściwie w głąb siebie. Bo tu obraz jest przewodnikiem.<br />

Czemu więc zaufać i komu się poddać, rozpoczynając tę<br />

wędrówkę bez znanego celu? Tu wszystko może być tylko<br />

drogą. Stawaniem się, niemającym kresu.<br />

A teraz promień słońca wydobył z tła oparte o ścianę gusle<br />

(gęśle) znalezione kiedyś w Dubrowniku. Ich buntowniczy<br />

głos brzmiał na Bałkanach przeciw wszelkim niesprawiedliwościom<br />

i niewolom. Ale te tutaj są nieme na wieki –<br />

mają rozdarty skórzany pergamin na pudle rezonansowym<br />

w kształcie łzy. Całe są jednym rzeźbionym kawałkiem<br />

drewna, przeżartym gęsto przez korniki i czas. Na gryfie wyryto<br />

datę – 1934. A na jego główce, rozbudowanej w kształt<br />

dwugłowego orła w koronie z godłem na piersiach, sportretowano<br />

sześciu bałkańskich królów i bohaterów z sumiastymi<br />

wąsami. Pod spodem zapisano cyrylicą ich imiona<br />

i słowa, których znaczenia nie rozumiem. Nie wiem, do<br />

kogo należał ten instrument, kto szarpał smyczkiem jedyną<br />

strunę i stwarzał mowę jego serca. W jakim domu jej<br />

słuchano? Ten okaleczony tajemniczy przedmiot już do<br />

nikogo nie przemówi i nie wybrzmi zaklęta w nim historia<br />

z dalekiego świata. Kto i dlaczego zdławił dźwięki rodzące się<br />

w jego wnętrzu?


Głosy, głosy. Serce moje, wsłuchuj się, jak wsłuchiwali się<br />

jedynie święci: póki wezwanie potężne nie uniosło ich nad ziemię,<br />

lecz oni, Nieprawdopodobni, klęczeli nadal na nic nie bacząc<br />

w zasłyszeniu. I nie po to, byś wytrzymało głos Boga.<br />

Ale słuchaj wiewu przeciągłego, wieści nieprzerwanej,<br />

która się z ciszy wyłania.<br />

(R.M. Rilke Elegie Duinejskie)<br />

Okaleczone bałkańskie gusle znikły w mroku. Słońce schowało<br />

się za róg wysokiej kamienicy po przeciwnej stronie<br />

uliczki. Na jakiś czas pracownia zanurza się w tajemniczym<br />

półcieniu. Przypominają mi się słowa, które w filmie<br />

Agnieszki Holland wypowiada główny bohater, Ludwig van<br />

Beethoven, w dialogu z zafascynowaną jego mistrzostwem<br />

młodą kompozytorką:<br />

– Obsesją twojej kompozycji jest struktura, dobór odpowiedniej<br />

formy. Posłuchaj głosu, który brzmi w tobie. Ja usłyszałem go<br />

dopiero wtedy, gdy ogłuchłem.<br />

– Mam odnaleźć w sobie ciszę, żeby usłyszeć muzykę?<br />

– Tak. Cisza to podstawa. Gdy otoczy cię cisza, wtedy twoja dusza<br />

zaśpiewa.<br />

(dialog z filmu Kopia Mistrza, reż. Agnieszka Holland)<br />

Czasami bałkańskie gusle stają się bohaterem malowanego<br />

obrazu. Wpatruję się wtedy w ich zranione wnętrze i słyszę,<br />

jak zaczyna rodzić się w nim i wybrzmiewać, z początku cicha<br />

jak szept, bałkańska melodia, w której jest bezkresna<br />

przestrzeń i wiatr. Czując na sobie moje spojrzenie i uwagę,<br />

instrument zaczyna snuć, jak pająk swą nić, legendę swego<br />

życia. Jak tamta uliczna latarnia w jednej z baśni Hansa Christiana<br />

Andersena, która bała się przetopienia w inny przedmiot<br />

i utraty wspomnień. Jakby czuła, że tworzy ją własna<br />

historia. Ale pewnego dnia przyśniło się jej, że została przelana<br />

w żelazny świecznik w kształcie anioła. W tym śnie zobaczyła<br />

siebie, stojącą na biurku w pokoju pełnym książek<br />

i pięknych obrazów.<br />

Było to u poety i wszystko, co myślał lub o czym pisał, zjawiało<br />

się wokół niego; pokój przemieniał się w gęste lasy, w słoneczne<br />

łąki, po których spacerowały bociany, i w pokład okrętu<br />

na wzburzonym morzu.<br />

(H. CH. Andresen Stara latarnia)<br />

W ostatni wieczór, kiedy latarnia żegnała się ze swoim miejscem<br />

życia na ulicy miasta, z szarych chmur spadła na nią<br />

kropla deszczu i szepnęła:<br />

– Przeniknę w ciebie tak, że jeżeli sobie życzysz, w ciągu jednej<br />

nocy staniesz się rdzą, rozpadniesz się i zamienisz się w pył!<br />

(H. CH. Andersen Stara latarnia)<br />

Nie, latarnia nie tego chciała. Nikt i nic nie chce zamieniać<br />

się w nicość. Nie chcemy odchodzić w mrok, kiedy na scenie<br />

gasną światła. Nie chcemy zapadać się w martwą ciszę.<br />

Przeraża nas pustka, w której nie ma żadnego poruszenia.<br />

Wypełniamy ją sobą. Głosami, światłem, ruchem. Najdrobniejszym<br />

przejawem życia. Ale godzimy się, bo nie możemy<br />

inaczej, na wieczną przemianę.<br />

Nawet jeśli zgasną lampy, gdy mi powiedzą:<br />

już koniec – gdy szarym podmuchem próżnia spłynie ze sceny,<br />

jeśli już żaden z moich umilkłych przodków<br />

nie będzie siedział przy mnie, żadna kobieta, nawet<br />

chłopiec z zezem piwnych oczu.<br />

Zostanę jednak. Wciąż trwa oglądanie.<br />

(R. M. Rilke Elegie Duinejskie)<br />

Ciepłe światło znów pojawia się na ścianie. Słońce minęło<br />

wysoką pierzeję budynku naprzeciw. Teraz będzie rozświetlać<br />

wnętrze aż do wieczora. Zamykam okno. Gwar miasta<br />

zostawiam za drzwiami. Wsłuchuję się w ciszę. W milczenie<br />

przebywających tu przedmiotów, rekwizytów do martwych<br />

natur, z których każdy ma swój mit. Zatrzymane w sobie<br />

ciche życie. Milkną głosy.<br />

Powiadają, że aniołowie nie wiedzą często, czy idą<br />

wśród żywych, czy umarłych.<br />

Prąd odwieczny wciąż porywa z sobą wszystkie pokolenia<br />

z jednego obszaru w drugi i tłumi ich głosy w obydwu.<br />

(R.M. Rilke Elegie Duinejskie)<br />

Układam draperię z kawałka starego japońskiego jedwabiu<br />

w szerokie, turkusowo-karminowe pasy. Na niej wyschnięte<br />

owoce granatu, zerwane z drzewka rosnącego na dalekim<br />

greckim półwyspie Mesa Mani, gdzie niegdyś ukrywali<br />

się piraci i rozbójnicy, a w głębi niedostępnych gór Tajgetu<br />

zakorzenił się ich bunt. Dokładam pomarańcze i cytryny<br />

z meseńskiego portu Koroni. I ciemne strąki drzewa chlebowego,<br />

pozbierane na górskiej ścieżce prowadzącej przez<br />

Tajget do Mistry z homeryckiego portu Kardamili. Wiązki<br />

mocno pachnących gałązek dzikiego tymianku i oregano,<br />

zebranych na półpustynnym Tigani, gdzie porastają ruiny<br />

murów i cysterny bizantyńskiej katedry z czasów cesarza<br />

Justyniana. Obok okna stoi drewniana żaluzja, znaleziona<br />

na wysokich skałach obmywanych przez sztormowe fale<br />

pod latarnią morską na przylądku Matapan. Jej odrapana<br />

farba ma kolor głębokiego szmaragdu wód Morza Śródziemnego,<br />

które opływają tamten najbliższy Afryce grecki<br />

skrawek lądu.<br />

Patrzę na przetarte błękitnozielonkawe smugi na ścianie.<br />

Przypominają mi wnętrza kamiennych wież mieszkalnych<br />

na półwyspie Mesa Mani, który ma kolor wszystkich odcieni<br />

ugru. Albo te opuszczone toskańskie pałace pokryte tynkiem<br />

w kolorze neapolitańskiej żółci, jaśniejącej jaskrawym<br />

kolorem na końcu ciemnych, ciasnych i zwartych szpalerów<br />

smukłych, szmaragdowozielonych cyprysów. Lub<br />

tamte wioski pod wysokim niebem Prowansji, całe zanurzone<br />

w chromowej zieleni fal morza winnic na alpejskich<br />

wzgórzach. Pełne światła obrazy przywiezione z plenerów<br />

Południa nieoczekiwanie wpisują się w klimat krakowskie-<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

99


go wnętrza. Jakby ani przestrzeń, ani czas nie miały tu<br />

dostępu i nie tutaj było ich królestwo posiadające swoje<br />

granice. Czas i miejsce przestają mieć znaczenie. Co więc<br />

ma znaczenie? Może wyobraźnia, nieposiadająca granic,<br />

kiedy się w nią zanurzyć głęboko i wszystko staje się możliwe,<br />

nawet najbardziej fantastyczne marzenia…<br />

W pracowni, która zajmowała obie izby piwnicy, Paracelsus<br />

prosił swojego Boga, swojego nieokreślonego Boga, jakiegokolwiek<br />

Boga, żeby zesłał mu ucznia. Zmierzchało. Wątły ogień na<br />

kominku rzucał nieregularne cienie.<br />

(J. L. Borges, Róża Paracelsa)<br />

W tamten wieczór, opisany przez Jorgego Luisa Borgesa,<br />

do drzwi pracowni alchemika zapukał uczeń.<br />

– Mniemasz, że potrafię wytworzyć kamień, który przemienia<br />

wszystkie pierwiastki w złoto (…). Nie złota szukam, a jeżeli ty<br />

pragniesz złota, nigdy nie zostaniesz moim uczniem. (…)<br />

– Chcę, byś nauczył mnie sztuki. Chcę przebyć z tobą drogę,<br />

która prowadzi do Kamienia. (…)<br />

– Droga jest Kamieniem. Początek jest kamieniem. Jeżeli nie pojmujesz<br />

tych słów, jeszcze nie zacząłeś pojmować. Każdy krok,<br />

jaki czynisz, jest celem. (…)<br />

– Czy cel istnieje? (…)<br />

– Oszczercy, którzy są nie mniej liczni od głupców, twierdzą, że<br />

go nie ma, i nazywają mnie szalbierzem. Nie przyznaję im racji,<br />

chociaż niewykluczone, że jestem marzycielem. Wiem, że Droga<br />

istnieje.<br />

(J. L. Borges, Róża Paracelsa)<br />

Popołudniowe jesienne słońce już ledwie rozświetla przestrzeń<br />

pracowni. Laserunkowe kolory ścian w półmroku<br />

wydają się rozległymi przestrzeniami, abstrakcyjnymi krajobrazami,<br />

pełnymi mglistych fragmentów nieba lub morza jak<br />

z obrazów Wiliama Turnera.<br />

Na tle ścian, ulotnym jak niebo w pochmurny dzień, na solidnych<br />

drewnianych półkach, zgromadziłam całe materialne<br />

tworzywo, z którego powstaje obraz: słoiczki z kolorowymi<br />

pigmentami w proszku – biele, żółcienie i oranże, czerwienie,<br />

fiolety, błękity i brązy, zielenie i czernie. Oleje i inne media,<br />

kleje i spoiwa do różnych technik malowania oraz utrwalające<br />

werniksy. I wszelkie zaprawy potrzebne do gruntowania<br />

surowego lnianego płótna podobrazi lub desek. Na szczycie<br />

tej piramidy półek stoi szereg srebrnych dzbanków, z których<br />

sterczą metalowe szpachelki w różnych rozmiarach, dłuta<br />

i liczne pędzle – jak kwiaty w dzikim ogrodzie, z włosianymi<br />

koronami płatków na drewnianych trzonkach. W licznych<br />

pudełkach leżą różnej grubości pałeczki węgla, sepii, grafitu.<br />

Buteleczki tuszu i puszki farby drukarskiej. Stosy i rulony<br />

rozmaitych papierów, o przeróżnej fakturze i kolorze. I wiele<br />

tu jeszcze innych niezbędnych malarzowi sprzętów i narzędzi<br />

o tajemniczym zastosowaniu. Oto i cały alchemiczny warsztat.<br />

– Powiadają (…), że potrafisz spalić różę i wskrzesić ją z popiołów<br />

mocą swojej sztuki. Pozwól mi być świadkiem tego cudu. (…)<br />

– Czy sądzisz, że cokolwiek można przywrócić nicości? (…) Powiadam<br />

ci, róża jest wieczna i tylko jej kształt może się zmienić.<br />

Pochwycił gwałtownie szkarłatną różę (…) i cisnął ją w płomienie.<br />

Zniknęła barwa i pozostała tylko smużka popiołu.<br />

(J. L. Borges, Róża Paracelsa)<br />

100<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


W półmrocznej głębi jednej<br />

z półek stoją proste słoje pełne<br />

grudek wyschniętej ziemi o różnych<br />

odcieniach sepii, umbry<br />

i ochry. To jest zwyczajna gleba<br />

przywieziona z żyznej Mesenii<br />

i jałowej Lakonii. Dawno temu<br />

pigmentów tamtych ziem używano<br />

w bizantyńskim malarstwie<br />

ściennym, którego apogeum<br />

świetności i rozmachu<br />

zobaczyłam w Mistrze. Kolory<br />

tamtych fresków przypomniały<br />

mi wczesnorenesansowe malarstwo<br />

ścienne Giotta di Bondone<br />

z Asyżu lub Ambrogia Lorenzettiego<br />

i Simona Martiniego ze<br />

Sieny. Średniowieczna i renesansowa<br />

alchemia farb ograniczona<br />

była wówczas do tego, co bezpośrednio znalezione w ziemi.<br />

Wiele wieków eksperymentów pozwoliło na rozbudowanie<br />

palety malarza do wprost niezliczonej ilości odcieni barw<br />

i do zamknięcia ich w różnorakie tubki. Dziś farby kryjące<br />

i laserunkowe powstają sztucznie w laboratoriach chemików,<br />

tak jak na przykład ten szlachetnie pobladły i zszarzały<br />

błękit nieba bizantyńskich i renesansowych fresków – tajemnicza<br />

ultramaryna, kiedyś wyrabiana ze szlachetnego<br />

kamienia lapis lazuli. Była wtedy na wagę złota i przypływała<br />

statkami do Europy z Azji – zza morza (ultra marines).<br />

Malarze fresków z rdzawych pigmentów ziemi i błękitu<br />

ultramaryny wyczarowywali na ścianach ówczesnych kościołów<br />

i pałaców nieziemskie światy. Odrywali spojrzenie<br />

zmęczonych życiem ludzi od ziemi i obiecywali im niebiański<br />

raj. Z grudki gleby tworzyli im wyobrażenie doskonałego<br />

nieba. Lecz prawdziwa alchemiczna przemiana materii farb<br />

w ducha sztuki dokonuje się tylko we wrażliwym ludzkim<br />

spojrzeniu.<br />

Jednak wędrowiec ze zbocza góry przynosi w dolinę<br />

nie garść ziemi, zatajonej każdemu, lecz<br />

zdobyte czyste słowo, żółtą i błękitną gencjanę.<br />

Może jesteśmy tu, by powiedzieć: dom, most,<br />

studnia, brama, dzban, drzewo owocowe, okno –<br />

lub najwyżej kolumna, wieża… ale powiedzieć, zrozum to,<br />

tak powiedzieć, jak nigdy rzeczom nie było wiadome,<br />

Przekroczyć ciasne granice własnego pojmowania –<br />

i wówczas ujrzeć, choć na jeden krótki błysk świadomości<br />

to, co jeszcze przed chwilą było niewidzialne – to wizja.<br />

Uczeń Paracelsusa, póki tego nie zrozumie, nie zobaczy<br />

róży odradzającej się z popiołu.<br />

– Wszyscy medycy i aptekarze Bazylei utrzymują, że jestem<br />

oszustem. Być może mają słuszność. Oto popiół, który był różą<br />

i który już nigdy nią nie będzie. (…)<br />

Młodzieniec poczuł wstyd. Paracelsus jest szarlatanem albo<br />

zwykłym fantastą, a on, intruz, przekroczył progi jego domu<br />

i teraz zmusza go do wyznania, że jego słynne sztuki magiczne<br />

są ułudą.<br />

(J. L. Borges, Róża Paracelsa)<br />

Ludzka wiedza ma swoje granice, lecz poza nimi rozciąga<br />

się bezkres wyobraźni. Malarz wyciska farby na paletę<br />

i cały zanurza się w tworzony obraz. Materia płótna i farb<br />

ulega alchemicznej przemianie w świat, który dopiero się<br />

staje. Tworzy go wciąż od początku. Ta droga nie ma końca.<br />

Paracelsus został sam. Zanim zgasił lampę i usiadł w znużonym<br />

fotelu, nasypał w dłoń garść popiołu i wypowiedział cicho<br />

jedno słowo. Róża zmartwychwstała.<br />

(J. L. Borges, Róża Paracelsa)<br />

Nad miastem zapadł zmrok. Pracownia i zgromadzone<br />

w niej przedmioty zniknęły w ciemności.<br />

Jutro, z nadejściem świtu wszystko znów się narodzi. [RS]<br />

jakimi we wnętrzu są.<br />

(R. M. Rilke, Elegie Duinejskie)<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

101


Satyra prawdę mówi, względów się wyrzeka – Ignacy Krasicki<br />

Satyra zabija, nie obraża – Stanisław Jerzy Lec<br />

***<br />

Jestem klaunem, maskotką, kurduplem…<br />

Kwiat uśmiechu przysiadł mi na twarzy,<br />

chociaż myśli i serce tak smutne,<br />

jak zajęcia karawaniarzy…<br />

Tak beztrosko! W główki odpukać!<br />

Tłustym paniom trzęsą się biusty,<br />

gdy się śmieją od ucha do ucha<br />

pod namiotu rozwianą chustą.<br />

Fikam kozły. Staję na głowie.<br />

Lecą spodnie. Zostaję w gaciach…<br />

Nieźle, bowiem ludzkie pogłowie<br />

na mój widok aż się zatacza!<br />

Ch cha cha cha… (serce w zawałach),<br />

Hi hi hi hi… (świateł parada),<br />

Fajnie jest! – kreaturko mała…<br />

Z salwą (śmiechu) dziś trup nie pada…<br />

Jeszcze pisnę. Dam sobie w dzióbek.<br />

Niech rechoczą te wilcze sfory...<br />

Przecież jestem z zawodu półgłówek!<br />

Choć prywatnie… rozpacz i gorycz…<br />

102<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Juliusz Wątroba<br />

Jacek Frąckiewicz BABY PLAŻOWE


adam gwara<br />

***<br />

Kiedyś żona do Johna w Harvardzie<br />

powiedziała: Dobranoc, Edwardzie!<br />

Więc się ocknął zdziwiony,<br />

bowiem nie miał on żony,<br />

a w Harvardzie z nią nie był tym bardziej.<br />

***<br />

Ćwicząc gamy Mariola z Lido<br />

wciąż śpiewała "do re mi si do",<br />

a trzy nutki "fa sol la"<br />

połykała Mariola,<br />

bo fasola zwiększa libido.<br />

***<br />

Do łaźni Zdziś zajrzał raz w Pile,<br />

pomyślał: Po mydło się schylę.<br />

Dziś, z powodu bojaźni,<br />

Zdziś nie wchodzi do łaźni.<br />

No i to by było na tyle.<br />

***<br />

Sprytny Ricardo z Macondo<br />

na głowę zakładał kondom.<br />

Przez śmieszny ten gadżet<br />

chciał trafić do gazet,<br />

ale nie trafił on do.<br />

***<br />

Praprzyczyną zepsucia w Gomorze<br />

nie był brak moralności, lecz to że<br />

wszystkie normy gdzieś prysły<br />

kiedy przybysz znad Wisły<br />

rzekł beztrosko: Pan wie, gdzie mnie może ...<br />

Tytuł macho w niewielkich Trypuciach<br />

ma pan Stacho w zdeptanych papuciach<br />

i tę cechę szczególną<br />

z kolegami ma wspólną,<br />

że nie różni od innych się tu ciach.<br />

***<br />

Pewien rogacz nieszczęsny z Kadzidła,<br />

gdy do reszty chęć życia mu zbrzydła,<br />

po wielokroć zdradzony,<br />

skacząc z okna głos żony<br />

słyszał – Głupku, masz rogi, nie skrzydła!<br />

***<br />

Sfrustrowany psychiatra z Gołdapi<br />

musi poddać się psychoterapii.<br />

Denerwuje się frustrat,<br />

bo gdy spojrzy do lustra,<br />

jakiś czubek nań smętnie się gapi.<br />

***<br />

Duch Draculi na zamku w Świsłoczu<br />

w nowym ciele niepewnie się poczuł,<br />

gdy zwisając wśród gacków<br />

głową w dół, po kozacku,<br />

pojął że... nie utrzyma już moczu.<br />

***<br />

Szparagowa fasolka z Baniochy<br />

w śniadaniowej TiWi stroi fochy.<br />

Chodzi o to, że seler<br />

wydał wczoraj bestseller,<br />

w którym twierdzi, że modne są grochy.<br />

***<br />

Przez przekorę Stanisław spod Lip<br />

nie zwołuje już kurek: cip cip!<br />

Z gender toczy on bój<br />

nawołując: uj uj!<br />

Ordynarny i wredny to typ.<br />

***<br />

Stary Pongo w szałasie swym w Kongo<br />

przejmujący wykonał dziś song o<br />

znikającym popędzie,<br />

że jak dalej tak będzie,<br />

to niebawem pozbędzie się on go.<br />

***<br />

Pewien pan, który mieszka pod Etną,<br />

wziął za żonę niewiastę tak szpetną,<br />

że na widok jej fizys<br />

dość wyraźny ma kryzys<br />

i erekcję nadzwyczaj dyskretną.<br />

***<br />

Proboszczowi staremu z Siewierza<br />

kamasutrę w okładki psałterza<br />

włożył głupi chórzysta<br />

i już będzie dni trzysta,<br />

jak nie można rozplątać pasterza.<br />

***<br />

Pewien pan z miejscowości Poryte<br />

miał swój plan na porządną Julitę.<br />

Zaszedł z tyłu niebogę,<br />

gdy zmywała podłogę.<br />

Nie uciekła, bo jak? Na umyte?!<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

103


104<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


daria andrews<br />

DARIA ANDREWS – malarka,<br />

artystka wizualna mieszkająca<br />

w Tasmanii. Osoba kolorowa,<br />

przyciągająca ekspresją. Magnetyczna.<br />

Z zawodu ekonomistka.<br />

Przez wiele lat zajmowała się<br />

marketingiem na Akademii Leona<br />

Koźmińskiego w Warszawie. Na<br />

antypodach oddała się całkowicie<br />

malarstwu. Tworzy figuratywny<br />

i sugestywny przekaz postaci<br />

złapanych w tajemniczych, emocjonalnych<br />

momentach, często<br />

nagich, fragmentarycznych, zdeformowanych,<br />

otoczonych przez<br />

wyimaginowane zwierzęta i symbole.<br />

Artystka zaprasza do swojego<br />

intymnego miejsca, proponuje<br />

zabawę z przechodzeniem<br />

do innego, iluzorycznego świata,<br />

odkrywanie ukrytych tajemnic<br />

i pragnień. Buduje szczególną relację<br />

z odbiorcami, zapraszając<br />

ich do świata magii.<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

105


lack<br />

Swan<br />

Konfesyjna? Zadajesz mocne pytania.<br />

Trudno mi powiedzieć, na ile sztuka<br />

jest spowiedzią. Swoistego rodzaju<br />

spowiedzią. Sztuka na pewno jest intymna,<br />

więc pod tym względem ma<br />

elementy konfesyjności. Jednak bardziej<br />

powiedziałabym, że sztuka to<br />

jest opowieść, a nie spowiedź. Przedłużenie<br />

mojego życia i moich doświadczeń,<br />

a nie opowiedzenie jedynie<br />

wprost o tych doświadczeniach.<br />

Sztuka wychodzi z wnętrza człowieka,<br />

więc w tym sensie pojawia się jej inrozmawia:<br />

katarzyna brus-sawczuk<br />

Kiedy napisałam do Darii, byłam<br />

przekonana, że nasza rozmowa<br />

odbędzie się w języku<br />

angielskim, na ekranie komputerów,<br />

które dzieli tysiące<br />

mil. Ku mojemu zdziwieniu<br />

Daria odpowiedziała poprawną<br />

polszczyzną, oświadczając,<br />

że właśnie jest z wizytą<br />

w Warszawie. Tego samego<br />

popołudnia spotkałyśmy się,<br />

aby porozmawiać. Przede<br />

mną usiadł kolorowy ptak.<br />

106<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Kim jest Daria Andrews?<br />

(Cisza) Kobietą – świadomą siebie na<br />

tym etapie życia, swojej kobiecości,<br />

siły. Najpierw kobietą, a potem artystką.<br />

Ale przecież to związek idealny…<br />

Tak, jest to związek. W moim przypadku<br />

to, jaką jestem artystką i co<br />

tworzę, jest zdefiniowane przez to,<br />

kim jestem i kim się czuję. Także to<br />

rzeczywiście wiąże się nierozerwalnie.<br />

To, co przedstawiam, jest istotą<br />

kobiecości, prawdą o kobietach.<br />

Kobieta jest mocno obecna w Twoim<br />

przekazie. Czy sztuka jest konfesyjna?


tymność. Ale sztuka to też czasami<br />

zabawa. W zależności od stanu ducha<br />

czy emocji, które się nagromadzą,<br />

może przybierać różne formy. Za<br />

każdym razem ta opowieść może być<br />

o czymś innym.<br />

Wpuszczasz widza w swój świat<br />

w sposób wyrachowany czy dajesz<br />

pole interpretacji?<br />

Zapraszasz widza w podróż… Dario,<br />

skąd u Ciebie te symbole?<br />

Myślę, że symbole wynikają z kultury,<br />

obyczajów. Wyrastamy w otoczeniu<br />

rzeczy, przedmiotów, znaczeń. Nasiąkamy<br />

nimi w trakcie naszego życia.<br />

Niektóre z symboli są bardzo mocno<br />

utrwalone w naszej kulturze, inne<br />

trzeba umieć zauważyć, wydobyć.<br />

Chociażby jabłko – kojarzy się z utraconym<br />

rajem…<br />

Komuś innemu może kojarzyć się<br />

z grzechem…<br />

Właśnie tak. Obie interpretacje są<br />

prawdziwe. Obie są zakorzenione<br />

Chociaż czasem pojawiają się spontanicznie<br />

nowe rzeczy, które nie są<br />

w sposób bezpośredni elementami<br />

układanki. Jest jakaś emocja i wtedy<br />

powstaje miejsce na inne obrazy,<br />

czasem nawet jakby oderwane, ale<br />

w większości przypadków myślę, że<br />

moja opowieść jest komplementarna,<br />

jest pewnego rodzaju całością<br />

i ciągłością. W głowie pojawia się<br />

myśl, żeby jeszcze coś dopowiedzieć,<br />

„domalować”. Więc zamiast przerabiać<br />

kolejny raz obraz, tworzę następny,<br />

w którym dopowiadam historię<br />

lub uzupełniam o nowe elementy –<br />

maluję to wszystko, czego zabrakło mi<br />

w poprzednim.<br />

Na ile w wyrachowany sposób prowadzę<br />

widza? Z jednej strony staram się<br />

trochę bawić z odbiorcą, czyli stosuję<br />

pewne sztuczki, przekomarzam się.<br />

Zostawiam poszlaki, symbole, które<br />

mają dla mnie znaczenie. Z drugiej<br />

zaś staram się zostawiać pole do przemyślenia,<br />

do własnych interpretacji.<br />

Okazuje się wielokrotnie, że znaki<br />

nabierają nowych znaczeń, czasem<br />

zaskakujących, ponieważ te, które są<br />

dla mnie zrozumiałe w pewien czytelny,<br />

indywidualny sposób, odbiorca<br />

widzi swoimi oczami zupełnie inaczej.<br />

Widz je czyta, ale interpretuje czasem<br />

zupełnie inaczej niż było to w moim<br />

umyśle czy zamierzeniu. Cieszy mnie<br />

to. Mam wrażenie, że moja opowieść<br />

biegnie, zaczyna żyć własnym życiem.<br />

Jestem szczęśliwa, jeśli porusza, jeśli<br />

odbiorcy nie pozostają obojętni. Obraz<br />

żyje tak długo, jak długo patrzą na<br />

niego świadome oczy.<br />

w kulturze. Ja lubię trochę z symbolami<br />

polemizować. Symbolika pojawia<br />

się u mnie spontanicznie, odbiorcy<br />

moich obrazów mogą dopisywać jej<br />

znaczenia. Często wielokrotnie sięgam<br />

do tego samego symbolu, ale już<br />

w innym obrazie. Jest to swoistego<br />

rodzaju dyskusja pomiędzy kolejnymi<br />

obrazami-opowieściami. Te symbole<br />

wplecione w kolejne obrazy rozmawiają<br />

ze sobą.<br />

Wobec tego – czy sztuka ma ciągłość?<br />

Jeśli historia ma ciągłość, to sztuka<br />

też ją ma. To, co robię, ma ciągłość.<br />

Zwierzęta w Twoich obrazach pomagają<br />

przejść do krainy baśni? Na drugą<br />

stronę lustra?<br />

Zwierzęta to nasze drugie ja. Ale<br />

w swoich opowieściach traktuję je<br />

również jako symbole. Zwierzęta, które<br />

pojawiały się w moim życiu, znaczyły<br />

coś więcej, zawsze. To były bardzo<br />

bezpośrednie, bardzo różne, ważne<br />

historie. Związki, można powiedzieć.<br />

Pojawianie się ich w moim życiu traktowałam<br />

w sposób symboliczny, i takie<br />

mają znaczenia przeniesione na<br />

płótna. W nich mogą być nasze cechy,<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

107


Lustro nie pokazuje rzeczy takich, jakimi są,<br />

lecz takie, jakimi my je widzimy.<br />

To czynią moje obrazy. Opowiadają historie.<br />

Wszystkie z nich są prawdziwe. Żadna z nich nie jest prawdziwa<br />

czasem jest jakaś analogia. Ptak może<br />

być symbolem wolności, niezależności,<br />

swobody, ale to równocześnie<br />

zwierzę, z którym mam bardzo osobistą<br />

relację. Pytasz, czy pomagają<br />

przechodzić do krainy baśni… Powiedziałabym<br />

raczej, że używam ich, aby<br />

poruszyć wyobraźnię.<br />

Dla mnie, jako odbiorcy, jest w nich<br />

baśniowość.<br />

Pewnie tak, chociażby przez to, iż<br />

jest to język, który nie mówi wprost.<br />

Odwołuje się do wyobraźni poprzez<br />

symbolikę. Jako dziecko uwielbiałam<br />

historie, namiętnie czytałam baśnie<br />

i bajki. Mówiłyśmy już o ciągłości. Dlatego<br />

zwierzęca symbolika musiała się<br />

pojawić.<br />

108<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

Dario, kim jest Słony?<br />

Był bardzo brzydkim kaczątkiem.<br />

Swan, Swany, Słony – to porzucone<br />

pisklę czarnego łabędzia, znalezione<br />

któregoś dnia zupełnie samotne, prawie<br />

nieżywe. Nie było wyjścia, został<br />

przyjęty do naszej rodziny. Szczęśliwie<br />

uratowany wychowywał się z ludźmi<br />

i psami, mam wrażenie, że uważał,<br />

że jest psem lub człowiekiem. Rósł<br />

i przemienił się z kaczątka w pięknego,<br />

lecz ogromnego, ptaka. Kochał<br />

nas, był do nas przywiązany. Ja darzyłam<br />

go szczególnym uczuciem.<br />

Ale to dzikie zwierzę, objęte ochroną<br />

w Australii, więc rozumiałam, że Słony<br />

któregoś dnia będzie musiał wrócić<br />

do swojego dzikiego miejsca. Był<br />

w naszej rodzinie sześć miesięcy. Mój<br />

mąż nauczył go latać. To było niesamowite:<br />

kiedy biegał po łąkach, machając<br />

ramionami, Słony biegł za nim,<br />

nauczył się machać skrzydłami. Tylko<br />

jeden z nich poleciał. Ale wrócił. Wracał.<br />

Mieliśmy świadomość, że musimy<br />

dać mu wolność (obecnie Słony ma<br />

swój dom w jednym z tasmańskich<br />

rezerwatów przyrody – przyp. red.).<br />

Kiedy obejrzałam pokazywany w australijskiej<br />

telewizji film o niezwykłej<br />

historii czarnego łabędzia, pomyślałam<br />

sobie, że wrażliwych ludzi spotykają<br />

niesamowite historie.<br />

https://www.youtube.com/watch?v=L2dOlX0-7kg<br />

To było w jakimś sensie mistyczne.<br />

Po jego odejściu poczułam pustkę.


Lubię polemizować z symbolami<br />

Nadal za nim tęsknię. Chociaż jest<br />

cały czas obecny w mojej malarskiej<br />

opowieści. Nie potrafiłabym o nim<br />

zapomnieć. Był częścią naszej rodziny.<br />

W chwili, kiedy ostatecznie pogodziłam<br />

się z jego nieobecnością, pojawiło<br />

się miejsce dla Lucyny. Jest to piękna<br />

czarna chińska gęś. Uwielbia szybę<br />

piekarnika. Dzięki niej ma drugą Lucynę<br />

i swoje lustro.<br />

Dario, powrócę do malarstwa. Okaleczasz<br />

swoje postaci. Odzierasz je<br />

z szat. Jakie ma znaczenie dla Ciebie<br />

ten środek wyrazu artystycznego?<br />

Nie postrzegam tego w ten sposób.<br />

Nie traktuję odarcia z szat i pokazania<br />

nagości w sposób prowokacyjno-seksualny.<br />

W większości przypadków…<br />

(Śmiech) Nagość jest swobodą. Jest<br />

wyrazem komfortu, szczerości.<br />

Nie uważam też, że okaleczam postaci.<br />

Rzeczywiście, zdarza mi się pokazać<br />

je pofragmentowane, co dla mnie<br />

jest wyrazem procesu, przez który<br />

przechodzimy. Nie zawsze jesteśmy<br />

w pełni sobą. Nie zawsze zdajemy sobie<br />

sprawę z tego, kim jesteśmy na<br />

danym etapie naszego życia. Stworzeni<br />

z różnych elementów, które trzeba<br />

na koniec poskładać. Nie zawsze one<br />

są spójne i nie zawsze kompletne. To<br />

w jakimś sensie „rozczłonkowanie”<br />

jest procesem dochodzenia do siebie.<br />

Czasem może to być także rozpad jakiegoś<br />

etapu życia, aby poskładać się<br />

na nowo. Od pewnego czasu moje<br />

kobiety, moje postaci są spójne. Kompletne.<br />

Czy to oznacza, że osiągnęłaś taki<br />

status quo w swoim życiu?<br />

Nie zastanawiałam się, na ile ich spójność<br />

jest skorelowana z moim poczuciem<br />

spójności w życiu. W jakiś sposób<br />

tak. Ale nie zarzekam się, że tak<br />

zostanie na czas nieokreślony. Przemianom<br />

podlegamy cały czas. Różne<br />

sytuacje powodują, że się rozpadamy,<br />

a potem znów składamy na nowo.<br />

Niewątpliwie jednak w moim życiu<br />

na przestrzeni ostatnich lat nastąpiło<br />

sporo dobrych zmian.<br />

Dario, no właśnie. Przez ponad szesnaście<br />

lat pracowałaś w marketingu<br />

na uczelni ekonomicznej – masz<br />

wykształcenie ekonomiczne. Bądź<br />

co bądź, jest to dziedzina odległa od<br />

malowania obrazów. Czy Ty to godzisz,<br />

czy odłożyłaś ekonomię na zupełnie<br />

inny etap życia, jeśli mówimy<br />

o procesach, które nas dotyczą?<br />

Przyszedł taki moment, kiedy musiałam<br />

rozpaść się, aby poskładać na<br />

nowo. Zacząć robić coś innego. Życie<br />

marketerki zmęczyło mnie. Ja żyłam<br />

sztuką już wcześniej. Pierwsze rysunki<br />

i obrazy malowałam w wieku dziecięcym,<br />

potem nastoletnim. Kariera administracyjna<br />

oddaliła mnie od sztuki.<br />

Chciałam wrócić. Życie biznesowe to<br />

był mój własny, świadomy wybór, jednak<br />

w którymś momencie poczułam<br />

się zmęczona. Niespełniona. Muszę<br />

powiedzieć, że odkąd zrezygnowałam<br />

z pracy, nie byłam w stanie przez trzy<br />

lata siąść do komputera. Do wszystkich<br />

marketingowych, ekonomicznych<br />

działań, do swoich prywatnych<br />

potrzeb zaczęłam używać jedynie telefonu,<br />

miałam wstręt do komputera.<br />

Mam poczucie, że jak sięgam wstecz<br />

do biznesowego okresu, to mówię<br />

o nim jak o innym, przeszłym życiu. To<br />

był odrębny byt. Potrzebowałam się<br />

odciąć. Tym bardziej że przypłaciłam<br />

go swoim zdrowiem. Na ten moment<br />

nie chcę wracać ani łączyć tego etapu<br />

z obecnym. Mam nowe życie.<br />

Co wyzwala w Tobie potrzebę malowania?<br />

Malowałam obrazy już jako dziecko.<br />

Wtedy też, jako czternastolatka,<br />

miałam pierwszą wystawę w swoim<br />

rodzinnym mieście. Uważam, że to<br />

malowanie wybrało mnie. W rodzinie<br />

było wielu artystów, zwracało się<br />

uwagę na wrażliwe pojmowanie rzeczywistości.<br />

Jednak droga artystyczna<br />

dla osób wrażliwych może być trudna.<br />

Być może dlatego odeszłam na<br />

jakiś czas w realny biznesowy świat.<br />

Jednak malarstwo mnie odnalazło<br />

109<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


i upomniało się. To się zadziało i chyba<br />

nie miałam na to większego wpływu.<br />

Szukałam na siebie pomysłu i ten<br />

pomysł po prostu przyszedł. Najpierw<br />

malowałam trochę terapeutycznie,<br />

z potrzeby ducha, a potem samo poszło.<br />

Wyzwoliło się. Teraz nie umiałabym<br />

już przestać. Na pewno w dużej<br />

mierze potrzebę tworzenia wyzwalają<br />

emocje, nie tylko dobre. Od momentu,<br />

kiedy pozwoliłam się sztuce we<br />

mnie rozgościć, mam nieskończoną<br />

ilość pomysłów, cały czas robię notatki,<br />

szkice. Cały czas mi się w głowie<br />

coś rodzi i gotuje. To jest mój kosmos,<br />

który mi to podrzuca. Brakuje mi<br />

czasu… (Śmiech)<br />

Czy masz swoich mistrzów?<br />

Miałam swojego Alfonsa. Rany…<br />

jak to brzmi! (Śmiech)<br />

Alfonsa Kułakowskiego (nieżyjący,<br />

ur. w 1927 r. polski malarz<br />

współczesny, postimpresjonista,<br />

pejzażysta, który po latach tułaczki<br />

powrócił z Syberii poprzez<br />

Kazachstan jako repatriant do<br />

Polski – przyp. red.) poznałam<br />

w chwili, kiedy byłam jeszcze na<br />

rozdrożu. Malowałam akwarele,<br />

ktoś opowiedział mi jego historię.<br />

Zafascynowała mnie. Chciałam<br />

go poznać, dzięki znajomym okazało<br />

się to możliwe. Był to specyficzny<br />

człowiek, mówiono o nim, że niewielu<br />

ludzi toleruje i lubi swoją nietolerancję<br />

okazywać. Jednak miałam<br />

to szczęście, że od pierwszego wejrzenia<br />

przypadliśmy sobie do gustu<br />

i zaprzyjaźniliśmy się. Swoją wrażliwością<br />

trafił do mojego serca. W chwili,<br />

kiedy go poznałam, miał ukończone<br />

dziewięćdziesiąt dwa lata, mimo różnicy<br />

pokoleń, złapaliśmy fantastyczny<br />

kontakt, wytworzyła się między nami<br />

wręcz mistyczna relacja. Zaproponował,<br />

żebym się do niego przeprowadziła<br />

i malowała. Mój mąż, Scott, jeszcze<br />

wtedy był w Australii, ja byłam na<br />

etapie oczekiwania na wizę. Zerwałam<br />

w zasadzie już z poprzednim życiem<br />

zawodowym, ale nie umiałam znaleźć<br />

dla siebie miejsca. Przeprowadziłam<br />

się do Alfonsa i przez kilka miesięcy<br />

wracałam do sztuki, uczyłam się jej na<br />

nowo. W trakcie pobytu u niego powstały<br />

pierwsze moje obrazy olejne.<br />

On nie stał nade mną w procesie malowania,<br />

nie pokazywał, jak używać<br />

pędzla czy mieszać farby, ale potrafił<br />

uwrażliwiać na sztukę. Był mistrzem<br />

w tym, jak potrafił mówić o sztuce, co<br />

w niej widział, co w nim wyzwalała.<br />

Była niepodważalną częścią jego życia.<br />

Uczyłam się jej na nowo, a on się<br />

stał moim mentorem. Miał ogromną<br />

wiarę w sztukę, w jej moc.<br />

Wyzwolił w Tobie „niepokój w palcach”?<br />

Konieczność poszukiwań?<br />

Zachęcił mnie, aby znaleźć przyzwolenie<br />

na wyrażanie siebie. Autentycznej.<br />

Bez zastanawiania się, czy to się komuś<br />

będzie podobać, czy nie. Nauczył mnie<br />

szacunku do tego, co robię.<br />

Powróćmy z gwiazd. Dario, jak Ty się<br />

znalazłaś na antypodach?<br />

Zbieg okoliczności, choć pewnie<br />

w życiu nie ma przypadków. Byłam<br />

na spacerze z moim psem w parku,<br />

na Polu Mokotowskim. No i cóż, być<br />

może brzmi to kuriozalnie, ale to pies<br />

znalazł mojego Scotta i wybrał mi, jak<br />

się później okazało, męża z dalekiej<br />

Tasmanii. Dlaczego tego dnia Scott<br />

usiadł na ławce w parku? Dlaczego<br />

przyjechał do Polski? Był to już drugi<br />

jego pobyt w egzotycznym i odległym<br />

kraju, jakim była dla niego Polska.<br />

W Tasmanii znalazł kilkukrotnie na<br />

różnych obiektach informację „budowane<br />

przez Polaków” – zainteresował<br />

się, gdzie jest Polska na mapie świata<br />

oraz historią pozostawioną przez Polaków<br />

w jego stronach. Tak zauroczył<br />

się naszym krajem. A potem pewnego<br />

słonecznego dnia w parku wścibski<br />

i nieposłuszny pies wskoczył mu na<br />

kolana. Tak zaczęła się ta historia.<br />

I trwa. Pani Dynamit i Oaza Spokoju.<br />

Piękna historia.<br />

Dario, mówiłyśmy o sztukach wizualnych.<br />

Chciałabym zapytać, czy we<br />

współczesnym świecie słowo jest<br />

również ważne?<br />

Dla mnie jest ogromne ważne.<br />

Z jednej strony słowa definiują świat,<br />

z drugiej zaś my go słowami kształtujemy.<br />

Osobiście staram się być bardzo ostrożna<br />

w używaniu słów. Wychowałam się<br />

w małym mieście, tam słowa często były<br />

używane w stereotypach, często do nagan.<br />

Słowa potrafią ranić, powinno się<br />

być za nie odpowiedzialnym.<br />

Mają moc.<br />

Gdzie chciałabyś pokazać<br />

swoje obrazy?<br />

Jest pewna galeria na<br />

Tasmanii, którą pokochałam<br />

od pierwszego<br />

przestąpienia jej progu<br />

– Mona. Fantastyczne<br />

miejsce, doskonałe wystawy.<br />

Czuję, że to jest<br />

moje miejsce.<br />

Słuchaj, może będzie<br />

Mona, a może kiedyś<br />

MoMa (Museum of Modern<br />

Art, Nowy Jork – przyp. red.).<br />

Miałabyś takie marzenie?<br />

Nigdy nie byłam w MoMie, ale chciałabym.<br />

W USA nigdy nie byłam. Rozpędziłam<br />

się…<br />

Mierzymy wysoko. Ponadto jesteś<br />

tak kolorowa, jak Nowy Jork potrafi<br />

być. Indywidualna. Jestem pewna, że<br />

pokochasz to miejsce. A ono ma duże<br />

szanse pokochać Ciebie.<br />

(Westchnienie)<br />

Czy Słony to Ty?<br />

(Cisza) Powiem Ci, że grasz na moich<br />

emocjach. To bardzo osobiste pytanie.<br />

Słony, to lustro, nie wiem, czy<br />

alter ego. Słony – to, mimo wszystko,<br />

mimo udomowienia, zew natury.<br />

No właśnie, wolny, lecz przywiązany<br />

do tych, którzy go kochają. Nauczył<br />

się latać, więc fruwa wysoko. Nic go<br />

nie zatrzyma. Darii też. [KBS]<br />

110<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>


13 stycznia w Otwartej Kolonii (Wolski Dom Kultury),<br />

przy ulicy Górczewskiej 15 w Warszawie, odbędzie się<br />

wernisaż wystawy obrazów Darii Andrews połączony<br />

z promocją kwartalnika „Post Scriptum”.<br />

Godz. 18.00. Wstęp wolny.<br />

https://wck-wola.pl/nasze-miejsca/otwarta-kolonia/<br />

Tu jest<br />

miejsce<br />

na twoją<br />

REKLAMĘ<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong><br />

111


-<br />

FUNDACJA „<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>”<br />

Oprócz dzielenia się z czytelnikami aktualnościami<br />

w dziedzinie sztuki oraz literatury pragniemy<br />

wspierać młode talenty. W tym celu stworzyliśmy<br />

Fundację Wspierania Kultury „Post Scriptum”. Darowizny<br />

dla fundacji będą służyły szeroko pojętej<br />

promocji młodych artystów zarówno na łamach<br />

kwartalnika, jak i w formie pomocy w organizacji<br />

wystaw, warsztatów czy wydawaniu książek.<br />

Jeśli chcesz przekazać datek na działalność naszej<br />

fundacji, możesz zrobić to za pośrednictwem<br />

strony internetowej www.postscriptumfundacja.<br />

com lub wpłacić darowiznę bezpośrednio na konto<br />

fundacji: 751140<strong>20</strong>040000310281956333.<br />

Dane kontaktowe: FUNDACJA WSPIE-<br />

RANIA KULTURY „<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>”<br />

05-092 Łomianki ul. STANISŁAWA STASZICA 14/5,<br />

KRS 0000908539 NIP 118<strong>22</strong>25810, e-mail: biuro@<br />

postscriptumfundacja.com<br />

112<br />

<strong>POST</strong> <strong>SCRIPTUM</strong>

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!