WITH_spec_4_24_promo
by ZBiAM
by ZBiAM
- No tags were found...
You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
www.zbiam.pl<br />
Transporter Carrier<br />
NUMER SPECJALNY 4/20<strong>24</strong><br />
Lipiec-Sierpień<br />
cena 25,00 zł (VAT 8%)<br />
INDEX 409138<br />
ISSN <strong>24</strong>50-3495<br />
Działa samobieżne<br />
WP: 1930-1939<br />
INDEX: 409138<br />
ISSN: <strong>24</strong>50-3495<br />
W NUMERZE:<br />
Długonosy Fw 190D<br />
Latem 1942 r. nad terytorium<br />
Rzeszy pojawiły się brytyjskie<br />
wysokościowe samoloty de Havilland<br />
Mosquito, które operowały<br />
na wysokościach dochodzących<br />
do 11 500 m. Żaden seryjny<br />
niemiecki myśliwiec nie był<br />
w stanie przechwycić tego typu<br />
przeciwnika...<br />
Krwią i żelazem<br />
Wojna francusko-pruska prowadzona<br />
w latach 1870-1871, była<br />
pierwszą wielką wojną, na której<br />
wynik wpływ miała technika<br />
– zarówno na poziomie taktycznym,<br />
jak i strategicznym.<br />
Uzbrojenie, które dziś nazwalibyśmy<br />
„nowoczesnym” – istniało<br />
od dawien dawna…
Zespół Badań<br />
i Analiz Militarnych<br />
CZASOPISMA<br />
SPECJALISTYCZNE<br />
WWW.ZBIAM.PL<br />
PORTAL INFORMACYJNY<br />
RAPORTY SPECJALNE<br />
I ANALIZY<br />
z b i a m . p l
Latem 1942 r. nad terytorium<br />
Rzeszy pojawiły się brytyjskie<br />
wysokościowe samoloty de Havilland<br />
Mosquito, które operowały<br />
na wysokościach dochodzących<br />
do 11 500 m. Żaden seryjny<br />
niemiecki myśliwiec nie był<br />
w stanie przechwycić tego typu<br />
przeciwnika...<br />
Wojna francusko-pruska prowadzona<br />
w latach 1870-1871, była<br />
pierwszą wielką wojną, na której<br />
wynik wpływ miała technika<br />
– zarówno na poziomie taktycznym,<br />
jak i strategicznym.<br />
Uzbrojenie, które dziś nazwalibyśmy<br />
„nowoczesnym” – istniało<br />
od dawien dawna…<br />
Vol. X, nr 4 (52)<br />
www.zbiam.pl<br />
Transporter Carrier<br />
Działa samobieżne<br />
WP: 1930-1939<br />
NUMER SPECJALNY 4/20<strong>24</strong><br />
Lipiec-Sierpień<br />
cena 25,00 zł (VAT 8%)<br />
INDEX 409138<br />
ISSN <strong>24</strong>50-3495<br />
NUMER SPECJALNY 4/20<strong>24</strong> 1<br />
INDEX: 409138<br />
I SN: <strong>24</strong>50-3495<br />
W NUMERZE:<br />
Długonosy Fw 190D<br />
Krwią i żelazem<br />
Na okładce: transporter Carrier.<br />
Rys. Arkadiusz Wróbel<br />
INDEX 409138<br />
ISSN <strong>24</strong>50-3495<br />
Nakład: 14,5 tys. egz.<br />
Redaktor naczelny<br />
Jerzy Gruszczyński<br />
jerzy.gruszczynski@zbiam.pl<br />
Redakcja techniczna<br />
Dorota Berdychowska<br />
dorota.berdychowska@zbiam.pl<br />
Korekta<br />
Stanisław Kutnik<br />
Współpracownicy<br />
Władimir Bieszanow, Michał Fiszer,<br />
Tomasz Grotnik, Andrzej Kiński,<br />
Leszek Molendowski, Marek J. Murawski,<br />
Tymoteusz Pawłowski, Tomasz Szlagor<br />
Wydawca<br />
Zespół Badań i Analiz Militarnych Sp. z o.o.<br />
Ul. Anieli Krzywoń 2/155<br />
01-391 Warszawa<br />
office@zbiam.pl<br />
Biuro<br />
Ul. Bagatela 10/17<br />
00-585 Warszawa<br />
Dział reklamy i marketingu<br />
Andrzej Ulanowski<br />
andrzej.ulanowski@zbiam.pl<br />
Dystrybucja i prenumerata<br />
office@zbiam.pl<br />
Reklamacje<br />
office@zbiam.pl<br />
Prenumerata<br />
realizowana przez Ruch S.A:<br />
Zamówienia na prenumeratę w wersji<br />
papierowej i na e-wydania można składać<br />
bezpośrednio na stronie<br />
www.prenumerata.ruch.com.pl<br />
Ewentualne pytania prosimy kierować<br />
na adres e-mail: prenumerata@ruch.com.pl<br />
lub kontaktując się z Telefonicznym<br />
Biurem Obsługi Klienta pod numerem:<br />
801 800 803 lub 22 717 59 59<br />
– czynne w godzinach 7.00–18.00.<br />
Koszt połączenia wg taryfy operatora.<br />
Copyright by ZBiAM 20<strong>24</strong><br />
All Rights Reserved.<br />
Wszelkie prawa zastrzeżone<br />
Przedruk, kopiowanie oraz powielanie na inne<br />
rodzaje mediów bez pisemnej zgody Wydawcy<br />
jest zabronione. Materiałów niezamówionych,<br />
nie zwracamy. Redakcja zastrzega sobie prawo<br />
dokonywania skrótów w tekstach, zmian tytułów<br />
i doboru ilustracji w materiałach niezamówionych.<br />
Opinie zawarte w artykułach są wyłącznie<br />
opiniami sygnowanych autorów. Redakcja nie ponosi<br />
odpowiedzialności za treść zamieszczonych<br />
ogłoszeń i reklam. Więcej informacji znajdziesz<br />
na naszej nowej stronie:<br />
www.zbiam.pl<br />
w numerze:<br />
BITWY I KAMPANIE<br />
Jacek Fiszer, Jerzy Gruszczyński<br />
Obrona Leningradu: walki w warunkach blokady miasta 4<br />
MONOGRAFIA LOTNICZA<br />
Marek J. Murawski<br />
Focke-Wulf Fw 190 D-9. Długonosa Dora (1) 20<br />
MONOGRAFIA PANCERNA<br />
Tomasz Basarabowicz<br />
Transporter Carrier. Początki, warianty, struktury, służba (1) 36<br />
WOJNA NA MORZU<br />
Tadeusz Kasperski<br />
Dywizjon 304. w walce z Kriegsmarine i Handelsmarine (2) 50<br />
BROŃ PANCERNA<br />
Jędrzej Korbal<br />
Działa samobieżne Wojska Polskiego: 1930-1939 62<br />
HISTORIA<br />
Tymoteusz Pawłowski<br />
Krwią i żelazem: czynniki rozwoju sztuki wojennej w XIX wieku 76<br />
OBRONA POWIETRZNA<br />
Jędrzej Korbal<br />
Zanim polecą bomby! Przykłady studiów nad OPL ośrodków<br />
miejskich (1)<br />
www.facebook.com/wojskoitechnikahistoria<br />
86<br />
3
Jacek Fiszer, Jerzy Gruszczyński<br />
Obrona Leningradu:<br />
walki w warunkach blokady miasta<br />
4<br />
8 września 1941 r. pierścień okrążenia wokół drugiego co do wielkości<br />
miasta ZSRR – Leningradu, został zamknięty. Od północy,<br />
od wybrzeża Zatoki Fińskiej do jeziora Ładoga stały wojska fińskie.<br />
Na południu cały niemiecki front wschodni sięgał od rejonu<br />
Moskwy do południowej strony Jeziora Ładoga. Na wschodzie,<br />
od jeziora Ładoga na południe, bronił się Front Wołchowski.<br />
Front Leningradzki bronił się przed Finami na północy i przed<br />
niemieckimi wojskami, od południowego brzegu Zatoki Fińskiej<br />
aż do południowo-zachodniego skraju Jeziora Ładoga. Niemcy<br />
rozdzielali Front Leningradzki od Frontu Wołchowskiego swoim<br />
włamaniem w rejonie stacji kolejowej Mga, dochodzącym<br />
do jeziora Ładoga dokładnie od południa. Dodatkowo na zachód<br />
od Leningradu do południowego wybrzeża Zatoki Fińskiej<br />
uwięziono też niewielką grupę wojsk sowieckich, oddzielonych<br />
od Frontu Leningradzkiego pasem wybrzeża trzymanego przez<br />
Niemców. Blokada została częściowo rozerwana, kiedy 18 stycznia<br />
1943 r. zakończyła się operacja „Iskra” i wywalczono niewielki<br />
pasek terenu wzdłuż południowego brzegu jeziora Ładoga, odpychając<br />
od jego brzegów niemieckie wojska. Było to jednak bardzo<br />
niepewne i wiecznie ostrzeliwane połączenie. Za datę całkowitego<br />
zniesienia blokady uważa się więc dzień 27 stycznia 1944 r.,<br />
kiedy to ruszyła operacja leningradzko-nowogrodzka, w wyniku<br />
której Niemcy się spod Leningradu wycofali i do połowy lutego<br />
byli już odrzuceni na ponad 200 km od miasta.<br />
Szóstego września 1941 r. Adolf Hitler podjął<br />
decyzję: nie będzie szturmu Leningradu.<br />
W ogłoszonej wówczas Dyrektywie<br />
nr 35 nakazał dokończyć blokadę i nie później<br />
niż do 15 września przekazać jednostki zmotoryzowane<br />
i pancerne Grupie Armii „Środek”.<br />
Teraz głównym zadaniem miał być szturm<br />
na Moskwę. Leningrad miał być utrzymywany<br />
w okrążeniu aż sam upadnie. Po co szturmować<br />
wielkie miasto walcząc dom po domu?<br />
8 września Niemcy zdobyli miasteczko<br />
Szlisselburg położone nad jeziorem Ładoga,<br />
które po 1944 r. nazwano Petrokrepost, ale<br />
w 1992 r. wróciło ono do oryginalnej nazwy.<br />
W tym momencie sowieckie ugrupowanie<br />
na południowym brzegu jeziora Ładoga zostało<br />
rozerwane i część wojsk odepchnięto<br />
na zachód, a część na wschód.<br />
13 września (przypuszczalnie, podawane<br />
są bowiem informacje różniące się o kilka dni)<br />
do Leningradu przybył gen. armii Gieorgij<br />
Żukow, którego uważa się za zbawcę miasta.<br />
Rzekomo pod jego dowództwem odparto<br />
niemiecki szturm miasta. Ale takiego szturmu<br />
z prawdziwego zdarzenia nigdy nie było.<br />
Była pojedyncza próba wkroczenia do miasta<br />
przed oddaniem jednostek szybkich, podjęta<br />
9 września. Po silnym przygotowaniu<br />
artyleryjskim 1. i 6. Dywizja Pancerna oraz<br />
36. Dywizja Piechoty Zmotoryzowanej zaatakowały<br />
dokładnie od południa. Tuż obok<br />
po lewej stronie atakowała Dywizja Policyjna<br />
SS i 269. DP, jeszcze dalej na zachód nacierały<br />
w kierunku północnym 1. DP, 58. DP<br />
i 291. DP z 18. Armii, zaś od strony południowo-wschodniej<br />
po prawej stronie – 121. DP,<br />
96. DP i 122. DP, zaś wzdłuż brzegu jez. Ładoga<br />
– 20. DPZmot i 126. DP. Po trzech dniach<br />
ciężkich walk Niemcy wgryźli się w sowiecką<br />
obronę i zbliżyli się do miasta, ale gen. płk<br />
Halder przypomniał dowódcy Grup Armii<br />
„Północ”, feldmarszałkowi Wilhelmowi von<br />
Leeb, że nie należy zdobywać miasta, a jedynie<br />
pewnie zacisnąć pętlę okrążenia, więc<br />
należy się zatrzymać na odpowiedniej rubieży.<br />
12 września Niemcy zdobyli Krasnogwardiejsk,<br />
czyli dzisiejszą Gatczynę położoną zaledwie<br />
20 km od południowego skraju ścisłej<br />
zabudowy Leningradu. Generał armii Żukow<br />
zdjął ze stanowiska dowódcę 42. Armii odpowiadającej<br />
za ten odcinek, gen. por. Fiodora<br />
S. Iwanowa i wyznaczył na jego miejsce
MONOGRAFIA LOTNICZA<br />
Marek J. Murawski<br />
1<br />
Focke-Wulf Fw 190 D-9<br />
Długonosa Dora<br />
20<br />
Latem 1942 r. nad terytorium Rzeszy pojawiły się brytyjskie<br />
wysokościowe samoloty de Havilland Mosquito, które operowały<br />
na wysokościach dochodzących do 11 500 m. Żaden<br />
seryjny niemiecki myśliwiec nie był w stanie przechwycić tego<br />
typu przeciwnika. Jeszcze większe zagrożenie stanowiły amerykańskie<br />
bombowce strategiczne Boeing B-17 Flying Fortress,<br />
które mogły wykonywać loty bojowe na wysokościach powyżej<br />
7000 m. W tym czasie standardowe wyposażenie niemieckich<br />
jednostek myśliwskich stanowiły jednosilnikowe samoloty<br />
Messerschmitt Bf 109 G i Focke-Wulf Fw 190 A, których osiągi<br />
wyraźnie spadały powyżej wysokości 6000 m.<br />
Niemieccy inżynierowie doszli do wniosku,<br />
że większą szansę na szybkie<br />
wprowadzenie zmian konstrukcyjnych<br />
niezbędnych do stworzenia myśliwca wysokościowego<br />
ma samolot Focke-Wulf Fw 190.<br />
Samolot ten, w produkowanej masowo<br />
wersji A, napędzany był chłodzonym powietrzem<br />
silnikiem gwiazdowym BMW 801 D-2<br />
o maksymalnej mocy startowej 1700 KM,<br />
który zapewniał bardzo dobre osiągi na małych<br />
i średnich wysokościach, ale po przekroczeniu<br />
6000 m wyraźnie tracił moc.<br />
Samolot Focke-Wulf Fw 190 V17, W.Nr. 0039, CF+OX został oblatany 26 września 1942 r.<br />
Rozwiązaniem tego problemu miało być<br />
zamontowanie nowego silnika rzędowego<br />
w układzie odwróconego V typu Junkers<br />
Jumo 213 A, który zaprojektował Dipl.-Ing.<br />
August Lichte. Silnik stanowił rozwinięcie<br />
produkowanego już przed wojną modelu<br />
Jumo 210 z bezpośrednim wtryskiem paliwa,<br />
który po raz pierwszy zastosowano<br />
we wczesnych wersjach Messerschmitta<br />
Bf 109 A do D. Silnik Jumo 213 A wyposażony<br />
został w nowoczesne urządzenie pozwalające<br />
sterować najważniejszymi parametrami<br />
silnika za pomocą jednej dźwigni (Motor<br />
Bedienungsgerät mit Einhebelbedienung<br />
– MBG). Jego maksymalna moc startowa<br />
wynosiła 1750 KM, dzięki zastosowaniu systemu<br />
MW 50 zapewniającego dodatkowy<br />
wtrysk wody z metanolem maksymalna moc<br />
silnika mogła być na 3 do 5 minut zwiększona<br />
do 1900 KM.<br />
Prototypy Fw 190 D-1 do D-9<br />
Pierwszy prototyp Fw 190 D napędzany<br />
silnikiem Jumo 213 A, czyli Focke-Wulf<br />
Fw 190 A-1 V17, W.Nr. 0039, CF+OX oblatany<br />
został 26 września 1942 roku. Za jego sterami<br />
siedział główny pilot doświadczalny firmy<br />
Focke-Wulf, Hans Sander. Konstrukcja prototypu<br />
oparta została o płatowiec Fw 190 A-1<br />
pozbawiony uzbrojenia. Po przeprowadzeniu<br />
pierwszej serii testów Technisches Amt<br />
29 grudnia 1942 r. sporządził porównanie<br />
osiągów Fw 190 A z silnikiem BMW 801 D-2<br />
i Fw 190 V17 z silnikiem Jumo 213 A-0,<br />
z którego jasno wynikało, że ten ostatni
MONOGRAFIA PANCERNA<br />
1<br />
Tomasz Basarabowicz<br />
Transporter Carrier<br />
Początki, warianty, struktury, służba<br />
W 1934 r. na czele biura konstrukcyjnego firmy Vickers-Armstrongs<br />
odpowiedzialnego za nowe projekty wozów bojowych<br />
stał 36-letni inżynier Sir John Carden. W tym samym roku<br />
zbudowano prototyp jednego z najbardziej udanych produktów<br />
firmy, czyli bohatera naszego artykułu. Sir Johnowi nie<br />
było jednak dane być świadkiem tego sukcesu – zginął tragicznie<br />
w 1935 roku. I choć w latach 1935-36 Vickers-Armstrongs<br />
otrzymał z War Office zamówienia opiewające na łączną liczbę<br />
59 prototypowych i przedprodukcyjnych wozów w odmianach<br />
rozpoznawczo-patrolowej, kawaleryjskiej oraz transportera dla<br />
ciężkiego karabinu maszynowego 1 , na paradoks zakrawa fakt,<br />
że w latach drugiej wojny światowej firma nie wyprodukowała<br />
ani jednego wozu tego typu. Należy w tym miejscu odnotować,<br />
że według niektórych nowszych opracowań 2 liczba wyprodukowanych<br />
w pierwszym etapie (w latach 1935-36) carrierów<br />
wzrasta do 110 egzemplarzy, wliczając w to prototyp z 2-funtową<br />
armatą przeciwpancerną 3 oraz 50 wozów w wariancie<br />
Cavalry, które zostały co prawda zamówione, lecz nie ma pewności<br />
czy i kiedy zamówienie zostało zrealizowane.<br />
A<br />
wszystko zaczęło się od pomysłu<br />
na lekki ciągnik gąsienicowy, mogący<br />
być także nośnikiem karabinu maszynowego,<br />
który został opracowany przez<br />
Sir Johna Cardena i podlegające mu biuro<br />
z własnej inicjatywy oraz na wewnętrzne początkowo<br />
potrzeby firmy, choć bez wątpienia<br />
z myślą o War Office jako potencjalnym nabywcy.<br />
Był to pojazd wywodzący się poniekąd<br />
od tankietki Carden-Loyd Mk VI, która<br />
przysporzyła producentowi sporych sukcesów<br />
komercyjnych i prestiżowych, na skalę<br />
międzynarodową.<br />
Konstrukcja, nosząca firmowe oznaczenie<br />
VAD50 – od Vickers-Armstrongs Development<br />
– była pojazdem zasadniczo<br />
2-osobowym, przeznaczonym do wypełniania<br />
zadań ciągnika uzbrojenia oraz nośnika<br />
zespołowej broni maszynowej. W tylnej<br />
części wozu umieszczono sześć siedzisk dla<br />
przewożonej obsługi. Podobnie jak w przypadku<br />
tankietki Carden-Loyd, na dużą skalę<br />
wykorzystane zostały komercyjnie dostępne<br />
elementy produkcji Forda. Tej marki był<br />
na przykład umieszczony centralnie silnik V8,<br />
a także skrzynia biegów czy mechanizm różnicowy,<br />
pochodzące z samochodów ciężarowych.<br />
Pomimo, że układ jezdny przypominał<br />
nieco skrócone o jedną parę kół podwozie<br />
typu Horstmann, zastosowane w eksportowych<br />
czołgach lekkich Vickers-Carden-Loyd<br />
oraz ciągnikach Dragon, użyto w nim rozwiązania,<br />
które wskazuje na niepoślednią inwencję<br />
jego twórcy. Mowa o układzie kierowniczym,<br />
który, obok standardowych hamulców<br />
bocznych, wykorzystywał poprzeczny drą-<br />
36<br />
Prototyp ciągnika Vickers-Armstrongs VAD50 (Vickers-Armstrongs Development 50), protoplasta<br />
wszystkich carrierów Bren i Universal.
MONOGRAFIA PANCERNA<br />
38<br />
Dwie fotografie prototypu Carrier, Cavalry. Żołnierze zajęli miejsca twarzami do siebie, co miało<br />
miejsce w przypadku jazdy w warunkach niebojowych. Tuż przed spieszeniem się żołnierze siadali<br />
plecami do siebie, a widoczna metalowa siatka chroniła ich nogi. Litery MM na tablicy rejestracyjnej<br />
oznaczają tzw. Wielki Londyn, zaś litera C to rocznik 1936.<br />
(T2531-T2621), Morris (T2832-T2982), Aveling-<br />
-Barford (T3231-T3291) oraz Sentinel Waggon<br />
(T3716 – T3915). Wszystkie te carriery zostały<br />
po wybuchu wojny przebudowane do standardu<br />
Carrier, Bren.<br />
W tym samym czasie pojawił się także<br />
pojazd pierwszej serii przerobiony do wariantu<br />
Carrier, Cavalry, Mk I. Pod wieloma<br />
względami był to pojazd niezwykły. Przednia<br />
część była podobna do wersji Carrier,<br />
Machine-Gun, jednak tylna była zupełnie otwarta.<br />
Na dwóch trzyosobowych siedziskach<br />
ławkowych można było przewozić sześciu<br />
ludzi. Pomysł wywodził się z francuskiej idei<br />
cavalerie porteé, choć dzisiaj wobec tej klasy<br />
pojazdów używa się raczej określenia battle<br />
taxi. Cavalry Carrier podwozić miał sześcioosobową<br />
drużynę/sekcję wraz z uzbrojeniem<br />
w postaci pięciu karabinów oraz rusznicy<br />
Boys, a zamontowano w tym celu <strong>spec</strong>jalne<br />
uchwyty. Ręczny karabin maszynowy Bren<br />
znajdował się na stanowisku strzelca/dowódcy,<br />
lecz mógł zostać zdemontowany i użyty<br />
poza pojazdem. Podczas jazdy w normalnych<br />
warunkach żołnierze podróżowali twarzami<br />
do siebie, co narażało ich na przykre sąsiedztwo<br />
umieszczonego centralnie, rozgrzanego<br />
silnika. Przed spieszeniem się „desant”<br />
zmieniał pozycje i żołnierze siadali twarzami<br />
w kierunku jazdy. Od tej chwili oparcia pod<br />
plecy znajdowały się przed żołnierzami,<br />
zabezpieczając ich przed wypadnięciem.<br />
Ich nogi były w tej pozycji chronione dzięki<br />
osłonie z siatki drucianej, izolującej gąsienice.<br />
Przed opadami atmosferycznymi chronić<br />
miał brezentowy okap, którym można było<br />
osłonić zarówno stanowiska strzelca i kierowcy,<br />
jak również przewożonych żołnierzy.<br />
Prototyp testowany był przez 9th Queen’s<br />
Royal Lancers i w ślad za tym zamówiono<br />
w firmie Nuffield 50 egzemplarzy seryjnych,<br />
którym z góry przydzielone zostały numery<br />
seryjne W.D. z bloku T3916-T3965. Według<br />
późniejszych meldunków nie znaleziono<br />
jednak odpowiedniego modus operandi dla<br />
tego wariantu pojazdu, nie był aktywnie wykorzystywany<br />
i tym samym koncepcja spieszonej<br />
kawalerii – przynajmniej w tej formie<br />
– została zarzucona.<br />
Pominąwszy wszystkie mniej lub bardziej<br />
owocne eksperymenty, samą koncepcję<br />
carriera uznawano za bardzo udaną,<br />
obiecującą i perspektywiczną. Był to pojazd<br />
szybki i zwrotny, a przy tym o nie rzucającej<br />
się w oczy sylwetce, który na dodatek mógł<br />
zostać niewielkim kosztem zaadaptowany<br />
do pełnienia różnorakich zadań. I wówczas<br />
właśnie, w obliczu nieuchronnego wybuchu<br />
wojny, Vickers-Armstrongs wypadł z gry jeśli<br />
chodzi o produkcję seryjną carrierów. Powód<br />
był prosty – brak mocy przerobowych, bowiem<br />
firma zajęta była nadrabianiem zaległości<br />
w zakresie produkcji czołgów na potrzeby<br />
Armii. Ale to tematy na inną opowieść.<br />
Zamówienia rządowe powędrowały zatem<br />
do firm takich jak Aveling-Barford, Morris<br />
Motors, Nuffield Mechanisation and Aero,<br />
Sentinel Waggon Company czy Thornycroft.<br />
Zamówiono dwie podstawowe wersje carriera,<br />
z których większość stanowił wariant<br />
Machine-Gun, No 2, Mk I, gdzie zamiast ckm<br />
Vickers montowano rkm Bren. To właśnie<br />
dzięki temu pojazdy zyskały popularne i stosowane<br />
powszechnie miano Bren Carrier, zupełnie<br />
niezależnie od rzeczywistego wariantu<br />
czy modelu, który reprezentowały.<br />
Wóz noszący oryginalną nazwę Tractor with 40 mm Equipment, czyli VAD50 z przednim wózkiem<br />
bocznym już w odwróconym położeniu, przebudowanym nadwoziem i pierwszą próbą zainstalowania<br />
40 mm armaty przeciwpancernej (2-funtowej).<br />
Oprócz tego zamówiono pewną liczbę<br />
pojazdów Carrier, Scout, Mk I. Jeżeli chodzi<br />
o konfigurację tylnej części wozu, było<br />
to swego rodzaju lustrzane odbicie Bren<br />
Carriera. W jego wypadku otwarta była lewa<br />
strona przedziału, zaś prawa zamknięta,<br />
czyli odwrotnie niż pamiętamy z wariantu
Tadeusz Kasperski<br />
2<br />
Dywizjon 304. w walce<br />
z Kriegsmarine i Handelsmarine<br />
Wyposażenie Wellingtonów<br />
304. Dywizjonu w lepsze<br />
stacje radiolokacyjne (instalowane<br />
z przodu samolotu<br />
w tzw. brodzie) i reflektory<br />
Leigh Light, miało spowodować,<br />
że w 1944 r. Polacy<br />
szybko odnieśli następne<br />
sukcesy. Było to też zasługą<br />
lotników, dobrze przeszkolonych<br />
w wykorzystaniu<br />
nowego sprzętu. Od drugiej<br />
połowy 1944 r. wykrywanie<br />
okrętów podwodnych stało<br />
się jednak trudniejsze,<br />
ponieważ znaczna liczba<br />
U-Bootów została do tego<br />
czasu wyposażona „chrapy”<br />
(Schnorchel) 1 . Dzięki temu<br />
urządzeniu okręty w trakcie<br />
patroli nie musiały się już<br />
praktycznie wynurzać.<br />
Atakowanym okrętem był U 629 2 typu VII C,<br />
którym dowodził por. mar. Hans-Helmuth<br />
Bugs. U-Boot wyruszył 22 listopada 1943 r.<br />
z norweskiej bazy Bergen i teraz powracał<br />
po bezowocnym ósmym patrolu. Musiał<br />
go z konieczności przerwać, także z powodu<br />
akcji ratowniczej, którą przeprowadził 21 grudnia<br />
na pozycji 55°04’N, 30°23’W. Bugs zabrał<br />
na pokład swojego okrętu załogę tonącego<br />
(po uszkodzeniach sztormowych) U 284. Przeładowany<br />
liczbą marynarzy U-Boot był w drodze<br />
powrotnej w dość trudnej sytuacji.<br />
spowodowała z opóźnieniem nieznaczne<br />
uszkodzenia na okręcie. Okazało się, że o 0:30<br />
na U 629 jeden z silników Diesla uległ awarii<br />
i niewątpliwie miało to związek z niedawnym<br />
bombardowaniem. Mechanicy okrętowi musieli<br />
zabrać się do pracy. Naprawę zakończono<br />
o 6:45, co zapisano w KTB.<br />
Rankiem 4 stycznia 1944 r. Wellington<br />
HF 185 2B (załoga: F/O H. Czyżuń, F/O W. Siewruk,<br />
F/O J. Kolano, Sgt K. Barański, Sgt<br />
F. Bąk, F/Sgt W. Czerpak) wytropił kolejnego<br />
U-Boota i zaatakował go na pozycji 48°00’N<br />
50<br />
Trzeciego stycznia 1944 r. załoga polskiego<br />
samolotu Wellington HF 199 2F<br />
(w składzie: F/Sgt S. Kiełtyka, F/Sgt<br />
A. Polakowski, F/Sgt M. Salewicz, Sgt R. Duszczak,<br />
F/Sgt C. Piniewski, F/Sgt P. Kaczan) patrolującego<br />
wody Atlantyku nocą, wykryła<br />
niemiecki okręt podwodny i zaatakowała<br />
go sześć minut po północy po oświetleniu<br />
reflektorem. Na U-Boota spadło sześć bomb<br />
głębinowych zawierających silniejszy materiał<br />
wybuchowy Torpex. Zauważono na celu<br />
błysk, który wzięto za eksplozję, lecz mogły<br />
to być wybłyski z broni, ponieważ bombardowany<br />
okręt odpowiedział ogniem<br />
przeciwlotniczym.<br />
Wellington HF 331 2A atakował aż trzykrotnie niemieckie jednostki (20 maja, 18 i 21 czerwca 1944 r.),<br />
z których dwie na pewno były U-Bootami. fot. zbiory W. Zmyślony<br />
W trakcie ataku Wellingtona wachta<br />
U-Boota, oślepiona światłem pokładowego<br />
reflektora, mylnie zidentyfikowała atakujący<br />
samolot, uważając, że był to czterosilnikowy<br />
Liberator. Faktycznie jeszcze tego samego<br />
dnia Niemcy mieli mieć do czynienia z takim<br />
samolotem (z 2<strong>24</strong>. Dywizjonu RAF) ale dopiero<br />
o 22:05. Eksplozja jednej z bomb zrzuconych<br />
przez polską maszynę (Niemcy odnotowali<br />
atak o godzinie 0:13 w kwadracie BF 46)<br />
(inne źródła podają 46°75’N), 06°49’W 3 .<br />
O 5:48 (według raportu lotników) rzucono<br />
na zaskoczonego atakiem przeciwnika serię<br />
sześciu bomb głębinowych. Ponadto ostrzelano<br />
okręt podwodny intensywnym ogniem<br />
karabinów maszynowych, powodując<br />
dodatkowe szkody.<br />
Atakowanym okrętem okazał się U 625 4<br />
typu VIIC, którym w tym momencie dowodził<br />
22-letni por. mar. Kurt Sureth. Gdy U-Boot
Jędrzej Korbal<br />
Działa samobieżne<br />
Wojska Polskiego: 1930-1939<br />
62<br />
Krótko po tym jak Vivian<br />
Loyd i John Carden opracowali<br />
niewielki, dwuosobowy<br />
pojazd gąsienicowy będący<br />
transporterem ciężkiego<br />
karabinu maszynowego,<br />
przywołany duet rozpoczął<br />
studia nad dalszym wykorzystaniem<br />
swojego podwozia.<br />
Jedną z alternatyw stało<br />
się przystosowanie tankietki<br />
do transportu sprzętu artylerii.<br />
Na przełomie dekad<br />
badano kilka wariantów,<br />
np. holowanie przyczepki<br />
z umieszczonym na niej<br />
18-funtowym działem lub jej<br />
montaż bezpośrednio na pojeździe.<br />
Wyniki tych studiów<br />
znamy z wielu fotografii, choć<br />
warto pamiętać, że Wielka<br />
Brytania nie była jedynym<br />
ośrodkiem rozwijania myśli<br />
zapoczątkowanej przez brytyjskich<br />
konstruktorów.<br />
Nawiązanie kontaktów z brytyjskim koncernem<br />
Vickers-Armstrong pod koniec<br />
lat dwudziestych, który w 1928 r. wykupił<br />
spółkę Carden-Loyd Tractor Ltd, stało się<br />
dla WP punktem zwrotnym. Pod koniec lata<br />
1929 r. partia 10 tankietek Carden-Loyd Mk VI<br />
znajdowała się już w Polsce i została poddana<br />
intensywnym próbom. W następnym roku<br />
istniały już prototypy krajowych odpowiedników<br />
czyli tzw. wozy bojowe TK-1 i TK-2. W lipcu<br />
1931 r. oficjalnie przyjęto do uzbrojenia poprawiony<br />
model wozu bojowego oznaczony jako<br />
TK-3. Nie bez kontrowersji szef Departamentu<br />
Zaopatrzenia Inżynierii MSWojsk., płk Tadeusz<br />
Kossakowski, zlecił produkcję 100 pojazdów<br />
tego typu. Równolegle, wiosną tego samego<br />
roku grupa inżynierów Biura Konstrukcyjnego<br />
Broni Pancernych Wojskowego Instytutu<br />
Badań Inżynierii (WIBI) kierowana przez inż.<br />
Jana Łapuszewskiego opracowała projekt<br />
działa samobieżnego na podwoziu wozu bojowego<br />
TK, któremu przypisano oznaczenie<br />
TKD. Rysunek boczny (przekrój) kompletnego<br />
TK z działkiem 47 m/m „Pocisk” podpisany<br />
przez inż. Łapuszewskiego, kpt. Gundlacha<br />
i mjr. Skalskiego datowany jest na 12 kwietnia<br />
1932 roku. Jako podstawowe uzbrojenie dla<br />
tego doświadczalnego pojazdu wybrano armatę<br />
piechoty „Pocisk” wz. 25 kal. 47 mm.<br />
Ta zaprojektowana i wykonana w niewielkiej<br />
liczbie przez Zakłady Amunicyjne „Pocisk”<br />
SA broń znajdowała się w magazynach<br />
i mogła być swobodnie wykorzystana przez<br />
broń pancerną jako nie budząca już zainteresowania<br />
piechoty. Dodatnie oceny z ćwiczeń<br />
letnich doprowadziły do wydania decyzji<br />
o sformowaniu plutonu doświadczalnego<br />
dział samobieżnych TKD. Poza prototypem<br />
o numerze 1159 zadecydowano o przebudowie<br />
kolejnych trzech wozów TK, wykorzystano<br />
tzw. wozy żelazne, pochodzące z partii<br />
informacyjnej (numery pojazdów: 1163,<br />
1165 i 1166). W sprawozdaniu z prac ówczesnego<br />
Warsztatu Doświadczalnego PZInż.<br />
wykazano, że w roku 1932 na ustawienie<br />
działek na czterech czołgach TK-3 i przeprowadzenie<br />
próbnych strzelań przeznaczono<br />
3103 roboczogodziny.<br />
W programie prac WIBI na rok budżetowy<br />
1932/33 odnotowano: Biuro Konstr. Br.Panc.<br />
Adaptacja TK do działka 47 mm „Pocisk” – Wykonane.<br />
Ustawiono działa na 4-ch TK, zdjęto<br />
pokrywy pancerne z TK i blachy boczne panc.<br />
zamieniono na żelazne.<br />
Koszt prac wynieść miał 10 tys. złotych. Pojazdy<br />
otrzymały więc tylko podwozia wykonane<br />
z blach niskogatunkowych oraz równie słabe<br />
i podatne na ostrzał, otwarte oraz znacznie<br />
słabsze na ostrzał, otwarte od góry i z tyłu, zabudowy<br />
z płyt żelaznych. Prototypowe maszyny<br />
stały się integralną częścią Doświadczalnej<br />
Grupy Pancerno-Motorowej (DGP-M). Dla potrzeb<br />
tej adaptacji odpowiednio wzmocniono<br />
podwozie czołgu TK oraz zastosowano szersze<br />
gąsienice 170 mm, przynajmniej czasowo<br />
w wozie modelowym.<br />
Załoga tego samobieżnego/przeciwpancernego<br />
działa odpowiadała <strong>spec</strong>yfice każdej<br />
z polskich tankietek – składała się więc tylko<br />
z dwóch żołnierzy. Po lewej stronie przedziału<br />
bojowego siedział kierowca, a po prawej<br />
strzelec-dowódca. Aby dwuosobowa załoga<br />
mogła prowadzić ogień należało zatrzymać<br />
wóz. W przedniej i bocznych ścianach górnej<br />
nadbudowy znalazły się duże otwory obserwacyjne<br />
z uchylnymi klapami. Z racji swojej<br />
konstrukcji, wóz był jednak ponadprzeciętnie<br />
narażony na działanie pyłu i kurzu drogowego<br />
podnoszonego w trakcie przemarszów.<br />
Stąd też widoczne na niektórych fotografiach<br />
pokrowce na armatę 47 mm. W wyniku<br />
przeprowadzonych prac masa pojazdu,<br />
pomimo demontażu części opancerzenia,<br />
wzrosła z dotychczasowych <strong>24</strong>20-<strong>24</strong>50 kg<br />
do prawie 3000 kg. Jednostką napędową był<br />
stosowany w wozach TK 4-cylindrowy silnik<br />
Ford A o mocy 40 KM przy 2200 obr./min.<br />
Armata opracowana przez Zakłady Amunicyjne<br />
„Pocisk” wraz z osłoną pancerną została<br />
umieszczona w przedniej części wozu, w osi<br />
symetrii. Dało to możliwość prowadzenia ognia<br />
z niewielkim tylko wychyleniem na boki<br />
(4 o ) oraz ruch bronią w płaszczyźnie pionowej<br />
w zakresie od -12 o do + 23 o .<br />
Na marginesie warto odnieść się do podawanej<br />
przez wiele lat informacji o wielkości<br />
zapasu amunicji kalibru 47 mm przewożonej<br />
w opisywanym pojeździe. Do tej pory bezkrytycznie<br />
powielano informacje o 55 nabojach,<br />
co w ocenie autora uznać należy za wartość<br />
przesadzoną. Zapas amunicji 47 mm dla<br />
wyraźnie większego przecież od TKD czołgu<br />
jednowieżowego Vickers Mk E wynosił<br />
49-50 nabojów. Wystarczy zestawić kształt<br />
i wielkość magazynu amunicyjnego (jaszcza)<br />
wspomnianego czołgu lekkiego z informacją<br />
o transporcie 55 naboi tego samego kalibru<br />
w TKD, aby zdać sobie sprawę, że jest<br />
to wariant niemożliwy do realizacji w praktyce.<br />
Warto dodać, że na żadnej ze znanych<br />
fotografii nie jest widoczny tak duży stelaż<br />
amunicyjny. Według szacunków autora zasobniki<br />
amunicyjne umieszczone w dziale
Tymoteusz Pawłowski<br />
76<br />
Krwią i żelazem:<br />
czynniki rozwoju sztuki wojennej<br />
w XIX wieku<br />
W 1918 roku odrodziło się<br />
Wojsko Polskie. Niemal<br />
od razu była to nowoczesna<br />
i sprawna siła zbrojna, wyrosła<br />
na bazie najnowszych<br />
doświadczeń Wielkiej Wojny<br />
i poprzednich konfliktów.<br />
Były to niemal wyłącznie<br />
doświadczenia obce – w Polsce<br />
czasu rozbiorów sprawy<br />
militarne traktowano bowiem<br />
w sposób bardzo <strong>spec</strong>yficzny.<br />
W gruncie rzeczy nie leżały<br />
w kręgu ówczesnych polskich<br />
zainteresowań. Stąd też<br />
i nasza współczesna wiedza<br />
o tym, co doprowadziło<br />
do ukształtowania się nowoczesnej,<br />
XX-wiecznej armii,<br />
jest dość ograniczona.<br />
Kamieniem węgielnym nowoczesnego<br />
świata jest Wielka Rewolucja Francuska.<br />
Sformowano wówczas – i zaczęto przestrzegać<br />
– dwóch zasad, mających największy<br />
wpływ na nasze życie społeczne i gospodarcze.<br />
Prawo do wolności ukształtowało<br />
społeczeństwo, a prawo do własności – porządek<br />
gospodarczy. Państwa, które nie przestrzegają<br />
tych dwóch praw, nie mają szansy<br />
na sprawne funkcjonowanie: motorem rozwoju<br />
jest wolność oraz własność.<br />
Wielka Rewolucja Francuska zmieniła także<br />
wojnę. Nastąpiły zmiany w taktyce, strategii,<br />
organizacji, uzbrojeniu, wyposażeniu,<br />
logistyce. U ich podstaw leżały zresztą dwa<br />
wspomniane już prawa: do wolności i własności.<br />
To stwierdzenie może wydawać się paradoksem,<br />
skoro wojna polega na pogwałceniu<br />
tych praw – wojna to nic więcej, jak siłowe<br />
ograniczenie wolności przeciwnika i wymuszenie<br />
na nim własnej woli. Paradoks jest<br />
jednak pozorny: wojna to zjawisko chwilowe,<br />
a wojsko jest odbiciem życia cywilnego.<br />
Od bitwy pod Valmy do Waterloo<br />
Wojny XVIII wieku zdominował muszkiet wyposażony<br />
w bagnet. Komplet ten miał swoje<br />
ograniczenia zarówno jako broń palna – niewielki<br />
zasięg, słaba celność – jak i broń biała<br />
– był jedynie namiastką piki. Starcia zbrojne<br />
polegały przede wszystkim na prowadzeniu<br />
niezbyt skutecznego ognia oraz – również<br />
niezbyt skutecznego – szturmu na bagnety.<br />
Stosowaną wówczas taktykę nazywano<br />
– od szyków wojsk – linearną. W takich warunkach<br />
osiągnięcie zwycięstwa w walnej<br />
bitwie było dość trudne, jeszcze trudniejsze<br />
było doprowadzenie do takiej bitwy. Armie<br />
maszerowały od twierdzy do twierdzy,<br />
od magazynu do magazynu, starając się nie<br />
tyle zadać przeciwnikowi straty, co uniknąć<br />
strat. Żołnierze byli bowiem cennymi profesjonalistami,<br />
długo szkolonymi zarówno<br />
w sztuce prowadzenia ognia, jak i w wykonywaniu<br />
skomplikowanych manewrów. Żołnierze<br />
walczyli wyłącznie za pieniądze, pojęcia<br />
takie jak „ojczyzna”, „patriotyzm”, „naród”, „interes<br />
narodowy” nie istniały. Gdy król był niewypłacalny<br />
– żołnierze dezerterowali.<br />
Podobne były początki wojen w obronie<br />
Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Zaczęła się<br />
ona dość ospale w 1789, ale w 1792 r. nabrała<br />
tempa, a europejskie monarchie zaczęły<br />
grozić Paryżowi wojną. Francuzi uprzedzili<br />
przeciwników i wtargnęli do Niderlandów<br />
Austriackich. Wyprawa okazał się fiaskiem.<br />
Austriaccy i pruscy zawodowcy prowadzili<br />
tak intensywny ogień palny, że francuscy<br />
rekruci masowo uciekali z pola bitew. Gdy<br />
jednak Prusacy i Austriacy dokonali inwazji<br />
Republiki, nastąpiła radykalna zmiana sytuacji.<br />
Francuzi – pomimo że szeregowi byli<br />
niewyszkoleni, a ich oficerowie zdezerterowali<br />
– wykazywali odwagę i nie lękali się<br />
nieprzyjacielskich kul.<br />
Determinacja francuskich rekrutów – sankiulotów,<br />
jak ich nazwano – wynikała z tych<br />
samych pobudek, co żołnierzy zawodowych.<br />
Chodziło o pieniądze. Ale o inne pieniądze:<br />
nie te płacone przez króla, tylko te zyskane<br />
po jego obaleniu. Nie tyle o „sprywatyzowane”<br />
w dobie rewolucji majątki kościelne,<br />
arystokratyczne i królewskie, co o przywileje<br />
podatkowe, produkcyjne i handlowe. Pruscy<br />
i austriaccy żołnierze walczyli za żołd,<br />
francuscy – o możliwość uczciwego i godnego<br />
zarabiania pieniędzy. Jednak szkatuła<br />
królewska była ograniczona, więc armie<br />
były nieliczne. Natomiast możliwość<br />
zarabiania pieniędzy w państwie, w którym<br />
przestrzegano prawa do wolności i własności<br />
– nieograniczona. Co więcej: żołnierz<br />
zawodowy nie chciał ryzykować życia, martwemu<br />
trudno wydać zarobione pieniądze.<br />
Francuski żołnierz walczył natomiast nie<br />
tylko za siebie, ale i za swoich bliskich, wiedział,<br />
że ryzykując własne życie w obronie<br />
„Praw Człowieka i Obywatela”, tak naprawdę
Jędrzej Korbal<br />
Zanim polecą bomby!<br />
Przykłady studiów nad OPL<br />
ośrodków miejskich<br />
Koncentrując badania nad uzbrojeniem Wojska Polskiego okresu<br />
międzywojennego, w szczególności na jego charakterystykach<br />
techniczno-taktycznych, nietrudno pominąć kontekst istotny dla<br />
powstania i wykorzystania przedmiotowego materiału. W przypadku<br />
artylerii przeciwlotniczej gros uwagi poświęca się armatom<br />
Bofors, czy działom ze Starachowic, pozostawiając równocześnie<br />
niewiele miejsca na pozostałe elementy organizacji obrony<br />
przeciwlotniczej. Obrona przestrzeni powietrznej kraju stanowiła<br />
zagadnienie znacznie szersze, niż dominujące we współczesnej<br />
literaturze przedmiotu kwestie tzw. parasola przeciwlotniczego<br />
nad wielkimi jednostkami WP. Studia nad koncepcjami osłony<br />
kluczowych ośrodków wymagały licznych analiz i ćwiczeń. Większość<br />
z nich nie została do dziś opisana, podobnie jak podejmowane<br />
w kraju wysiłki w tym zakresie nie doczekały się zestawienia<br />
z analogicznymi działaniami w państwach obcych.<br />
1<br />
Ćwiczenia OPL, w których udział brały<br />
lotnictwo, artyleria, łączność oraz liczne<br />
organizacje cywilne i szerokorozumiana<br />
administracja nie były nad Wisłą nowością.<br />
Duże ćwiczenia przeciwlotnicze zorganizowano<br />
w Warszawie m.in. w 1933 roku.<br />
31 lipca 1936 r. w stolicy miały miejsce ćwiczenia<br />
z tzw. nocnego maskowania, tj. gaszenia<br />
świateł w nakazanych wcześniej rejonach<br />
poprzez nadanie odpowiedniego<br />
sygnału radiowego.<br />
Około 21:00 światło miało ulec redukcji<br />
poprzez wyłączenie większości lamp ulicznych,<br />
zgaszenie reklam w sklepach (witryny)<br />
i używanie lamp w domach posiadających<br />
odpowiednio osłonięte okna, kursowanie<br />
samochodów możliwe miało być z przyciemnionymi<br />
światłami z szybkością nie przekraczającą<br />
50 km/godz. itd. Dopiero później,<br />
na <strong>spec</strong>jalny rozkaz o treści „OPL – gasić<br />
światło!” nadany przez Polskie Radio oraz<br />
dźwięk syren, nastąpić powinno całkowite<br />
zaciemnienie. Niemal natychmiast należało<br />
wygasić wszystkie pozostałe jeszcze latarnie,<br />
sygnały świetlne itd. Pojazdy zachowały<br />
możliwość poruszania się po całkowicie zaciemnionym<br />
mieście, jednak z szybkością nie<br />
przekraczającą 20 km/godz.<br />
Przygotowania i przebieg każdego<br />
z tych ćwiczeń są same w sobie warte odrębnego<br />
omówienia. Wspomnijmy jedynie,<br />
że w owym czasie było to przedsięwzięcie<br />
niezwykle rzadkie na mapie Europy i stawiające<br />
Rzeczpospolitą w awangardzie państw<br />
badających przedmiotowe zagadnienie.<br />
86<br />
Bliskość bazy Marynarki Wojennej stanowiła dodatkowy czynnik przemawiający za stworzeniem silnego<br />
systemu OPL chroniącego dwa ważne porty - wojenny na Oksywiu i handlowy w Gdyni.