WITH_spec_4_24_promo

by ZBiAM by ZBiAM

zespolbadanianalizmilitarnych
from zespolbadanianalizmilitarnych More from this publisher
15.07.2024 Views

Tadeusz Kasperski 2 Dywizjon 304. w walce z Kriegsmarine i Handelsmarine Wyposażenie Wellingtonów 304. Dywizjonu w lepsze stacje radiolokacyjne (instalowane z przodu samolotu w tzw. brodzie) i reflektory Leigh Light, miało spowodować, że w 1944 r. Polacy szybko odnieśli następne sukcesy. Było to też zasługą lotników, dobrze przeszkolonych w wykorzystaniu nowego sprzętu. Od drugiej połowy 1944 r. wykrywanie okrętów podwodnych stało się jednak trudniejsze, ponieważ znaczna liczba U-Bootów została do tego czasu wyposażona „chrapy” (Schnorchel) 1 . Dzięki temu urządzeniu okręty w trakcie patroli nie musiały się już praktycznie wynurzać. Atakowanym okrętem był U 629 2 typu VII C, którym dowodził por. mar. Hans-Helmuth Bugs. U-Boot wyruszył 22 listopada 1943 r. z norweskiej bazy Bergen i teraz powracał po bezowocnym ósmym patrolu. Musiał go z konieczności przerwać, także z powodu akcji ratowniczej, którą przeprowadził 21 grudnia na pozycji 55°04’N, 30°23’W. Bugs zabrał na pokład swojego okrętu załogę tonącego (po uszkodzeniach sztormowych) U 284. Przeładowany liczbą marynarzy U-Boot był w drodze powrotnej w dość trudnej sytuacji. spowodowała z opóźnieniem nieznaczne uszkodzenia na okręcie. Okazało się, że o 0:30 na U 629 jeden z silników Diesla uległ awarii i niewątpliwie miało to związek z niedawnym bombardowaniem. Mechanicy okrętowi musieli zabrać się do pracy. Naprawę zakończono o 6:45, co zapisano w KTB. Rankiem 4 stycznia 1944 r. Wellington HF 185 2B (załoga: F/O H. Czyżuń, F/O W. Siewruk, F/O J. Kolano, Sgt K. Barański, Sgt F. Bąk, F/Sgt W. Czerpak) wytropił kolejnego U-Boota i zaatakował go na pozycji 48°00’N 50 Trzeciego stycznia 1944 r. załoga polskiego samolotu Wellington HF 199 2F (w składzie: F/Sgt S. Kiełtyka, F/Sgt A. Polakowski, F/Sgt M. Salewicz, Sgt R. Duszczak, F/Sgt C. Piniewski, F/Sgt P. Kaczan) patrolującego wody Atlantyku nocą, wykryła niemiecki okręt podwodny i zaatakowała go sześć minut po północy po oświetleniu reflektorem. Na U-Boota spadło sześć bomb głębinowych zawierających silniejszy materiał wybuchowy Torpex. Zauważono na celu błysk, który wzięto za eksplozję, lecz mogły to być wybłyski z broni, ponieważ bombardowany okręt odpowiedział ogniem przeciwlotniczym. Wellington HF 331 2A atakował aż trzykrotnie niemieckie jednostki (20 maja, 18 i 21 czerwca 1944 r.), z których dwie na pewno były U-Bootami. fot. zbiory W. Zmyślony W trakcie ataku Wellingtona wachta U-Boota, oślepiona światłem pokładowego reflektora, mylnie zidentyfikowała atakujący samolot, uważając, że był to czterosilnikowy Liberator. Faktycznie jeszcze tego samego dnia Niemcy mieli mieć do czynienia z takim samolotem (z 224. Dywizjonu RAF) ale dopiero o 22:05. Eksplozja jednej z bomb zrzuconych przez polską maszynę (Niemcy odnotowali atak o godzinie 0:13 w kwadracie BF 46) (inne źródła podają 46°75’N), 06°49’W 3 . O 5:48 (według raportu lotników) rzucono na zaskoczonego atakiem przeciwnika serię sześciu bomb głębinowych. Ponadto ostrzelano okręt podwodny intensywnym ogniem karabinów maszynowych, powodując dodatkowe szkody. Atakowanym okrętem okazał się U 625 4 typu VIIC, którym w tym momencie dowodził 22-letni por. mar. Kurt Sureth. Gdy U-Boot

Jędrzej Korbal Działa samobieżne Wojska Polskiego: 1930-1939 62 Krótko po tym jak Vivian Loyd i John Carden opracowali niewielki, dwuosobowy pojazd gąsienicowy będący transporterem ciężkiego karabinu maszynowego, przywołany duet rozpoczął studia nad dalszym wykorzystaniem swojego podwozia. Jedną z alternatyw stało się przystosowanie tankietki do transportu sprzętu artylerii. Na przełomie dekad badano kilka wariantów, np. holowanie przyczepki z umieszczonym na niej 18-funtowym działem lub jej montaż bezpośrednio na pojeździe. Wyniki tych studiów znamy z wielu fotografii, choć warto pamiętać, że Wielka Brytania nie była jedynym ośrodkiem rozwijania myśli zapoczątkowanej przez brytyjskich konstruktorów. Nawiązanie kontaktów z brytyjskim koncernem Vickers-Armstrong pod koniec lat dwudziestych, który w 1928 r. wykupił spółkę Carden-Loyd Tractor Ltd, stało się dla WP punktem zwrotnym. Pod koniec lata 1929 r. partia 10 tankietek Carden-Loyd Mk VI znajdowała się już w Polsce i została poddana intensywnym próbom. W następnym roku istniały już prototypy krajowych odpowiedników czyli tzw. wozy bojowe TK-1 i TK-2. W lipcu 1931 r. oficjalnie przyjęto do uzbrojenia poprawiony model wozu bojowego oznaczony jako TK-3. Nie bez kontrowersji szef Departamentu Zaopatrzenia Inżynierii MSWojsk., płk Tadeusz Kossakowski, zlecił produkcję 100 pojazdów tego typu. Równolegle, wiosną tego samego roku grupa inżynierów Biura Konstrukcyjnego Broni Pancernych Wojskowego Instytutu Badań Inżynierii (WIBI) kierowana przez inż. Jana Łapuszewskiego opracowała projekt działa samobieżnego na podwoziu wozu bojowego TK, któremu przypisano oznaczenie TKD. Rysunek boczny (przekrój) kompletnego TK z działkiem 47 m/m „Pocisk” podpisany przez inż. Łapuszewskiego, kpt. Gundlacha i mjr. Skalskiego datowany jest na 12 kwietnia 1932 roku. Jako podstawowe uzbrojenie dla tego doświadczalnego pojazdu wybrano armatę piechoty „Pocisk” wz. 25 kal. 47 mm. Ta zaprojektowana i wykonana w niewielkiej liczbie przez Zakłady Amunicyjne „Pocisk” SA broń znajdowała się w magazynach i mogła być swobodnie wykorzystana przez broń pancerną jako nie budząca już zainteresowania piechoty. Dodatnie oceny z ćwiczeń letnich doprowadziły do wydania decyzji o sformowaniu plutonu doświadczalnego dział samobieżnych TKD. Poza prototypem o numerze 1159 zadecydowano o przebudowie kolejnych trzech wozów TK, wykorzystano tzw. wozy żelazne, pochodzące z partii informacyjnej (numery pojazdów: 1163, 1165 i 1166). W sprawozdaniu z prac ówczesnego Warsztatu Doświadczalnego PZInż. wykazano, że w roku 1932 na ustawienie działek na czterech czołgach TK-3 i przeprowadzenie próbnych strzelań przeznaczono 3103 roboczogodziny. W programie prac WIBI na rok budżetowy 1932/33 odnotowano: Biuro Konstr. Br.Panc. Adaptacja TK do działka 47 mm „Pocisk” – Wykonane. Ustawiono działa na 4-ch TK, zdjęto pokrywy pancerne z TK i blachy boczne panc. zamieniono na żelazne. Koszt prac wynieść miał 10 tys. złotych. Pojazdy otrzymały więc tylko podwozia wykonane z blach niskogatunkowych oraz równie słabe i podatne na ostrzał, otwarte oraz znacznie słabsze na ostrzał, otwarte od góry i z tyłu, zabudowy z płyt żelaznych. Prototypowe maszyny stały się integralną częścią Doświadczalnej Grupy Pancerno-Motorowej (DGP-M). Dla potrzeb tej adaptacji odpowiednio wzmocniono podwozie czołgu TK oraz zastosowano szersze gąsienice 170 mm, przynajmniej czasowo w wozie modelowym. Załoga tego samobieżnego/przeciwpancernego działa odpowiadała specyfice każdej z polskich tankietek – składała się więc tylko z dwóch żołnierzy. Po lewej stronie przedziału bojowego siedział kierowca, a po prawej strzelec-dowódca. Aby dwuosobowa załoga mogła prowadzić ogień należało zatrzymać wóz. W przedniej i bocznych ścianach górnej nadbudowy znalazły się duże otwory obserwacyjne z uchylnymi klapami. Z racji swojej konstrukcji, wóz był jednak ponadprzeciętnie narażony na działanie pyłu i kurzu drogowego podnoszonego w trakcie przemarszów. Stąd też widoczne na niektórych fotografiach pokrowce na armatę 47 mm. W wyniku przeprowadzonych prac masa pojazdu, pomimo demontażu części opancerzenia, wzrosła z dotychczasowych 2420-2450 kg do prawie 3000 kg. Jednostką napędową był stosowany w wozach TK 4-cylindrowy silnik Ford A o mocy 40 KM przy 2200 obr./min. Armata opracowana przez Zakłady Amunicyjne „Pocisk” wraz z osłoną pancerną została umieszczona w przedniej części wozu, w osi symetrii. Dało to możliwość prowadzenia ognia z niewielkim tylko wychyleniem na boki (4 o ) oraz ruch bronią w płaszczyźnie pionowej w zakresie od -12 o do + 23 o . Na marginesie warto odnieść się do podawanej przez wiele lat informacji o wielkości zapasu amunicji kalibru 47 mm przewożonej w opisywanym pojeździe. Do tej pory bezkrytycznie powielano informacje o 55 nabojach, co w ocenie autora uznać należy za wartość przesadzoną. Zapas amunicji 47 mm dla wyraźnie większego przecież od TKD czołgu jednowieżowego Vickers Mk E wynosił 49-50 nabojów. Wystarczy zestawić kształt i wielkość magazynu amunicyjnego (jaszcza) wspomnianego czołgu lekkiego z informacją o transporcie 55 naboi tego samego kalibru w TKD, aby zdać sobie sprawę, że jest to wariant niemożliwy do realizacji w praktyce. Warto dodać, że na żadnej ze znanych fotografii nie jest widoczny tak duży stelaż amunicyjny. Według szacunków autora zasobniki amunicyjne umieszczone w dziale

Tadeusz Kasperski<br />

2<br />

Dywizjon 304. w walce<br />

z Kriegsmarine i Handelsmarine<br />

Wyposażenie Wellingtonów<br />

304. Dywizjonu w lepsze<br />

stacje radiolokacyjne (instalowane<br />

z przodu samolotu<br />

w tzw. brodzie) i reflektory<br />

Leigh Light, miało spowodować,<br />

że w 1944 r. Polacy<br />

szybko odnieśli następne<br />

sukcesy. Było to też zasługą<br />

lotników, dobrze przeszkolonych<br />

w wykorzystaniu<br />

nowego sprzętu. Od drugiej<br />

połowy 1944 r. wykrywanie<br />

okrętów podwodnych stało<br />

się jednak trudniejsze,<br />

ponieważ znaczna liczba<br />

U-Bootów została do tego<br />

czasu wyposażona „chrapy”<br />

(Schnorchel) 1 . Dzięki temu<br />

urządzeniu okręty w trakcie<br />

patroli nie musiały się już<br />

praktycznie wynurzać.<br />

Atakowanym okrętem był U 629 2 typu VII C,<br />

którym dowodził por. mar. Hans-Helmuth<br />

Bugs. U-Boot wyruszył 22 listopada 1943 r.<br />

z norweskiej bazy Bergen i teraz powracał<br />

po bezowocnym ósmym patrolu. Musiał<br />

go z konieczności przerwać, także z powodu<br />

akcji ratowniczej, którą przeprowadził 21 grudnia<br />

na pozycji 55°04’N, 30°23’W. Bugs zabrał<br />

na pokład swojego okrętu załogę tonącego<br />

(po uszkodzeniach sztormowych) U 284. Przeładowany<br />

liczbą marynarzy U-Boot był w drodze<br />

powrotnej w dość trudnej sytuacji.<br />

spowodowała z opóźnieniem nieznaczne<br />

uszkodzenia na okręcie. Okazało się, że o 0:30<br />

na U 629 jeden z silników Diesla uległ awarii<br />

i niewątpliwie miało to związek z niedawnym<br />

bombardowaniem. Mechanicy okrętowi musieli<br />

zabrać się do pracy. Naprawę zakończono<br />

o 6:45, co zapisano w KTB.<br />

Rankiem 4 stycznia 1944 r. Wellington<br />

HF 185 2B (załoga: F/O H. Czyżuń, F/O W. Siewruk,<br />

F/O J. Kolano, Sgt K. Barański, Sgt<br />

F. Bąk, F/Sgt W. Czerpak) wytropił kolejnego<br />

U-Boota i zaatakował go na pozycji 48°00’N<br />

50<br />

Trzeciego stycznia 1944 r. załoga polskiego<br />

samolotu Wellington HF 199 2F<br />

(w składzie: F/Sgt S. Kiełtyka, F/Sgt<br />

A. Polakowski, F/Sgt M. Salewicz, Sgt R. Duszczak,<br />

F/Sgt C. Piniewski, F/Sgt P. Kaczan) patrolującego<br />

wody Atlantyku nocą, wykryła<br />

niemiecki okręt podwodny i zaatakowała<br />

go sześć minut po północy po oświetleniu<br />

reflektorem. Na U-Boota spadło sześć bomb<br />

głębinowych zawierających silniejszy materiał<br />

wybuchowy Torpex. Zauważono na celu<br />

błysk, który wzięto za eksplozję, lecz mogły<br />

to być wybłyski z broni, ponieważ bombardowany<br />

okręt odpowiedział ogniem<br />

przeciwlotniczym.<br />

Wellington HF 331 2A atakował aż trzykrotnie niemieckie jednostki (20 maja, 18 i 21 czerwca 1944 r.),<br />

z których dwie na pewno były U-Bootami. fot. zbiory W. Zmyślony<br />

W trakcie ataku Wellingtona wachta<br />

U-Boota, oślepiona światłem pokładowego<br />

reflektora, mylnie zidentyfikowała atakujący<br />

samolot, uważając, że był to czterosilnikowy<br />

Liberator. Faktycznie jeszcze tego samego<br />

dnia Niemcy mieli mieć do czynienia z takim<br />

samolotem (z 2<strong>24</strong>. Dywizjonu RAF) ale dopiero<br />

o 22:05. Eksplozja jednej z bomb zrzuconych<br />

przez polską maszynę (Niemcy odnotowali<br />

atak o godzinie 0:13 w kwadracie BF 46)<br />

(inne źródła podają 46°75’N), 06°49’W 3 .<br />

O 5:48 (według raportu lotników) rzucono<br />

na zaskoczonego atakiem przeciwnika serię<br />

sześciu bomb głębinowych. Ponadto ostrzelano<br />

okręt podwodny intensywnym ogniem<br />

karabinów maszynowych, powodując<br />

dodatkowe szkody.<br />

Atakowanym okrętem okazał się U 625 4<br />

typu VIIC, którym w tym momencie dowodził<br />

22-letni por. mar. Kurt Sureth. Gdy U-Boot

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!