12.12.2024 Views

Tylko Toruń nr 264

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

BEZPŁATNA GAZETA TORUŃSKA | NR 264 | 13 GRUDNIA 2024 | ISSN 4008-3456 | NAKŁAD 25 000 EGZ.

Z maszyny czy z kiosku?

Biletomaty cieszą się coraz większą popularnością. Jednak

nie każdy jest zadowolony z likwidacji kiosków

UMK nie stoi w miejscu

O tym, jak z miliardów na polskie uczelnie skorzysta UMK

rozmawiamy z Grzegorzem Karpińskim

Tylko na cztery lata?

Przy ul. Grasera trwa pierwszy etap budowy szkoły

podstawowej. Jednak jeśli nic się nie zmieni,

dzieci będą tam mogły uczyć się jedynie przez cztery lata


2 DZIEŃ DOBRY •

TYLKOTORUN.PL

Hejt – cicha epidemia

naszych czasów

Niezależny prezydent

PIOTR DRĄŻEK

Radny Miasta Torunia

MARCIN SKONIECZKA

Poseł na Sejm RP | Polska 2050 Szymona Hołowni

Hejt to zjawisko, z którym niemal każdy

z nas miał do czynienia, zarówno w internecie,

jak i w małych środowiskach, takich jak

szkoły, miejsca pracy czy lokalne społeczności.

Choć może wydawać się, że to tylko

„słowa”, ich konsekwencje mogą być poważne.

Przykłady znanych osób, które publicznie

mówiły o swoich trudnościach wynikających

z fali negatywnych komentarzy, pokazują,

że nawet osoby wydające się pewne

siebie mogą paść ofiarą tej destrukcyjnej siły.

Aby skutecznie przeciwdziałać hejtowi,

kluczowe jest podjęcie konkretnych działań.

Po pierwsze, edukacja od najmłodszych lat.

W szkołach powinny być prowadzone zajęcia

uczące empatii, szacunku dla innych

i odpowiedzialności za słowa. Dzieci i młodzież

muszą być świadome, jak ich słowa

mogą wpłynąć na drugiego człowieka.

Po drugie, platformy internetowe muszą

lepiej moderować treści. Mechanizmy zgłaszania

hejtu powinny być bardziej intuicyjne,

a reakcje na takie zgłoszenia szybsze.

Po trzecie, rola nas samych. Użytkownicy

internetu muszą zrozumieć, że obojętność

wobec hejtu to ciche przyzwolenie. Każdy

z nas powinien reagować na nieodpowiednie

treści, wspierać ofiary hejtu i propagować

kulturę konstruktywnej rozmowy.

Hejt prowadzi także do izolacji społecznej.

Osoby doświadczające hejtu często wycofują

się z życia publicznego, by uniknąć

kolejnych ataków. To ogranicza różnorodność

poglądów i zubaża debatę publiczną.

Krytyka i wyśmiewanie potrafią niszczyć

więzi i budować atmosferę strachu.

Hejt to problem, który dotyka nas

wszystkich. Potrzebne są działania na wielu

poziomach: od edukacji, przez regulacje

w mediach społecznościowych, po naszą codzienną

postawę. Tylko wspólnie możemy

stworzyć przestrzeń, w której dialog, a nie

agresja, będzie głównym narzędziem porozumienia.

Po kilkumiesięcznej przerwie polska polityka

ponownie weszła w tryb kampanijny.

Choć wybory prezydenckie nie zostały

jeszcze oficjalnie ogłoszone, rozpoczęła się

już prekampania.

Lider PiS-u po partyjnym castingu postanowił,

że ich kandydatem będzie Karol

Nawrocki. Osiem lat rządów, które doprowadziły

do zapaści sądownictwa, upartyjnienia

mediów i instytucji publicznych

oraz niezliczonej liczby afer, sprawiły, że

szyld partii stał się obciążeniem. Dlatego

wymyślono chwyt polegający na nazwaniu

go kandydatem obywatelskim. Jego obywatelskość

polega jednak tylko na tym, że

został wskazany przez obywatela Kaczyńskiego.

KO drugą szansę dała Rafałowi Trzaskowskiemu.

W 2020 r. przegrał on w drugiej

turze. Teraz zadanie wydaje się prostsze,

ale po porażce Kamali Harris w wyborach

w USA coraz więcej osób podchodzi z rezerwą

do przedwyborczych sondaży.

Kandydaci PiS-u i KO, choć wiele ich

różni, mają jedną wspólną cechę. Jest nią

silna zależność od lidera partii politycznej.

Ten sam problem dotyczył zarówno

obecnego, jak i poprzedniego prezydenta.

Bronisław Komorowski zastosował weto

jedynie cztery razy wobec ustaw koalicji

PO-PSL, a Andrzej Duda zawetował zaledwie

dwanaście ustaw przyjętych przez PiS.

Tego problemu nie ma Szymon Hołownia.

Jest liderem partii, którą sam stworzył,

i pozostaje niezależny, gdyż nie ma nad

sobą żadnego szefa. Nie będzie dzwonił

do premiera czy prezesa z pytaniem, jaką

decyzję podjąć. „W tak silnie podzielonej

Polsce prezydent nie powinien być ani po

stronie premiera, ani prezesa, ale ma być

po stronie ludzi” – uważa marszałek Hołownia.

Trudno dziś przewidzieć, kto zostanie

kolejnym prezydentem Polski, ale z całą

pewnością czeka nas dynamiczna i pełna

zwrotów kampania wyborcza.

Co dalej z Centrami Zdrowia

Psychicznego?

KRZYSZTOF SZCZUCKI

Poseł na Sejm RP PiS

Najdłuższe miesiące roku

KAZIMIERZ SUWAŁA

Dyrektor ECF Camerimage

Sześć lat temu rozpoczął się program

pilotażowy Centrów Zdrowia Psychicznego.

Od roku 2018 takich Centrów powstało

w całej Polsce aż sto siedemnaście (obejmując

ponad pięćdziesiąt procent terytorium

kraju). W zgodnej opinii ekspertów pilotaż

okazał się dużym sukcesem, efektywnie

skracając kolejki oczekujących na bezpłatną

wizytę u psychiatry. Był to długo wyczekiwany

„przewrót kopernikański” w bardzo

wrażliwym obszarze ochrony zdrowia, jakim

z pewnością jest psychiatria. Eksperci

domagali się tych zmian od bardzo dawna –

ale dopiero rząd Zjednoczonej Prawicy wyszedł

naprzeciw oczekiwaniom pacjentów.

Przez osiem lat naszych rządów publiczne

nakłady na ochronę zdrowia zwiększały się

w rekordowym tempie: od niecałych osiemdziesięciu

miliardów w 2015 r., przez sto

siedem miliardów w 2019 r. (gdy magiczna

granica stu miliardów została przekroczona

po raz pierwszy), do ponad stu osiemdziesięciu

miliardów w roku 2023. W 2027 r.

nakłady na służbę zdrowia miały osiągnąć

pułap siedmiu procent Produktu Krajowego

Brutto.

Jednak gdy do władzy dochodzą partie

o liberalnym programie gospodarczym,

pieniędzy zawsze zaczyna nagle brakować.

Za pół roku kończy się pilotaż Centrów

Zdrowia Psychicznego, których dalsze finansowanie

w ostatnich tygodniach stanęło

pod znakiem zapytania. Kilka lat temu Pani

Minister Izabela Leszczyna stwierdziła, że

może „napisać blog o tym, dlaczego przy

PiS pieniędzy nie ma i nie będzie, a przy PO

będą”. Zwracam się więc do Pani Minister

z jednym pytaniem: gdzie są pieniądze na

dalszy rozwój Centrów Zdrowia Psychicznego,

które w ostatnich latach zmieniły na

lepsze życie tysięcy polskich pacjentów?

Ostatnie miesiące to ogromna dawka

emocji. Emocji dla mnie, emocji dla wszystkich

osób zaangażowanych w Festiwal

EnergaCAMERIMAGE, zaangażowanych

w ECFC. Co roku zakładam, że życie nie jest

już w stanie mnie przesadnie zaskoczyć i co

roku w okresie festiwalowym przekonuję

się, jak bardzo się mylę. Codzienna dawka

adrenaliny w połączeniu z kofeiną porannej

kawy tworzą mieszankę, która skutecznie

leczy ze snu. Trzeba było uczestniczyć w Festiwalu,

projekcjach, spotkaniach, wydarzeniach

towarzyszących, by poczuć atmosferę,

którą buduje się przez lata i dzięki której

marka Camerimage to coś więcej niż tylko

wydarzenie filmowe. Zespołowi Festiwalu

z Markiem Żydowiczem na czele udało się

stworzyć społeczność, w której jest miejsce

dla wszystkich i w której każdy może głośno

wyrażać swoje zdanie. Tegoroczny festiwal

przyciągnął do Torunia znów ogromną

liczbę gości, a towarzyszącą mu wystawę

„Manifesto” w CSW w ciągu trzech tygodni

zobaczyło już ponad 2200 widzów. Jeszcze

nigdy nie mieliśmy tylu chętnych do wolontariatu

młodych ludzi i z sukcesem udało

się zaszczepić w Toruniu ideę programu

„Homestay”, w ramach którego kilkudziesięciu

zagranicznych studentów znalazło

nocleg w mieszkaniach torunian. Uwaga

filmowego świata przez tydzień skupiła się

na naszym wydarzeniu, dając dowód rangi

i pozycji Festiwalu EnergaCAMERIMAGE

w branży filmowej i znaczenia jego głównego

organizatora w tym środowisku. Jak

to zostanie wykorzystane? Bo z pewnością

mogłoby być wykorzystane w bardzo dobry

sposób. Na odpowiedź musimy pewnie

jeszcze chwilę poczekać. Ja z niecierpliwością

czekam na kolejne decyzje organizatorów

instytucji ECFC dotyczące jej przyszłości,

a co za tym idzie, zapewne też innych

działań z nią powiązanych.

stopka redakcyjna

Redakcja „ Tylko Toruń”

Złotoria, ul. 8 marca 28

redakcja@tylkotorun.pl

Wydawca

Fundacja MEDIUM

Prezes Fundacji

Radosław Rzeszotek

Redaktor naczelny

Radosław Rzeszotek

Zastępczyni redaktora naczelnego

Kinga Baranowska (tel. 796 302 471)

REDAKCJA

Piotr Gajdowski

Jak Kincel

Patryk Rzeszotek

Arkadiusz Włodarski

Zdjęcia

Łukasz Piecyk

Korekta

Piotr Gajdowski

REKLAMA

Kinga Baranowska

(GSM 796 302 471).

reklama@tylkotorun.pl

Skład

Studio Tylko Toruń

Druk

Drukarnia Polska Press Bydgoszcz

ISSN 4008-3456

Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń.

Treści przedstawiane przez felietonistów są

wyłącznie ich poglądami a nie oficjalnym stanowiskiem

redakcji

***

Na podstawie art.25 ust. 1 pkt 1b ustawy z dnia 4 lutego

1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych.

Fundacja MEDIUM zastrzega, że dalsze rozpowszechnianie

materiałów opublikowanych w “Tylko Toruń”

jest zabronione bez zgody wydawcy.

REKLAMA STR: 3

Tylko Toruń . 13 grudnia 2024


Zadanie realizowane w ramach IV etapu operacji pn. „Król Jesiotr – Wielki powrót Króla Polskich rzek na europejskie stoły.” Współfinansowane z Funduszy Europejskich dla Rybactwa na lata 2021 - 2027

Wigilia z jesiotrem

Na świątecznym stole nie może zabraknąć ryby. Jesiotr doskonale się sprawdzi w tej roli

Kinga Baranowska | fot. Organizacja Producentów Ryb Jesiotrowatych

Popyt na karpia w okresie

przedświątecznym spada

z roku na rok. Ponad 70 proc.

Polaków nie zamierza kupować żywego

karpia na święta. Restauratorzy

sugerują, że to dobry moment,

by zacząć wprowadzać do wigilijnego

menu inne ryby i proponują

jesiotra. „To białe, szlachetne, delikatne

mięso bez ości – łatwe i szybkie

w przygotowaniu”, zachęca bydgoski

szef kuchni Marcin Szukaj.

Jesiotr w przeszłości powszechnie

występował w polskich rzekach,

nic więc dziwnego, że potrawy z jesiotrzyną

w roli głównej były dobrze

znane w kuchni staropolskiej.

– Przepisy na jesiotra można

spotkać w zapiskach kulinarnych

już z XVI w. Nasi przodkowie,

żeby zachować jesiotra, zasypywali

go solą lub marynowali w occie,

a nawet w piwie, i przechowywali

w dębowych beczkach. W pierwszej

książce kulinarnej z 1682 r.

znajdziemy przepisy na jesiotra wędzonego

czy w sosie szafranowym

z imbirem i cynamonem. Przygotowywano

także jesiotra na czarno,

czyli w sosie na bazie krwi z gęsi lub

kaczki – wymienia Marcin Szukaj,

restaurator i szef kuchni.

Świeże mięso jesiotra w dawnej

Polsce najczęściej spożywano

po usmażeniu albo faszerowano

nim pierogi. Można też je było zachować

na później – marynując,

wędząc lub susząc. Dodatkami,

którymi w kuchni staropolskiej

najczęściej wzbogacano smak jesiotra,

były sól, masło, śmietana, ocet

i bułka tarta. XIX-wieczni kucharze

z Wielkopolski radzili najpierw

posolić jesiotra i skropić go octem,

odstawić na godzinę, a potem upiec

– początkowo polewając masłem

zmieszanym z octem, a na końcu

kwaśną śmietaną. Przyrumienionego

jesiotra należało posypać bułką

tartą i podawać do sałaty lub kapusty

[„Kucharz Wielkopolski”, Maria

Śleżańska, 1892]. Ciekawy przepis

na smażonego jesiotra stosowano

też w 1885 r. w Toruniu: „Wziąć kawałek

z najgrubszej części jesiotra,

potem posolić go, potem obetrzeć

ściereczką na czyste z wilgoci, pokrajać

w spore zrazy, jeżeli nie ma

być wydany cało w jednym kawałku,

nakrajać pietruszki, marchwi,

selerów, cebuli w talarki, ułożyć to

na blasze, a na tem jesiotra; potem

zasmażyć w maśle kilka siekanych

cebul, wychłodzić, wbić na to 3 lub

4 jaja, posolić, dobrze rozmieszać,

polać tem jesiotra, obsypać tartym

chlebem lub bułką, skropić masłem

i wsadzić do gorącego pieca; a gdy

upieczony, wyjąć i ułożyć na półmisku,

a te wszystkie jarzyny zebrać

razem z tłustością w rądel, wsypać

szczyptę mąki, rozmieszać, dodać

szklankę wina, kawałeczek suchego

buljonu, trochę octu, musztardy

i wszystko to zagotować; poczem

podlać tem jesiotra na półmisku

i wydać”. W przepisie z początku

XX w. z kolei zalecano sparzyć

kawałek jesiotra „lekkim octem

zagotowanym z korzeniami i cebulą”

i odstawić na godzinę. Po tym

czasie należało zdjąć skórę z ryby,

posolić ją i upiec, „polewając suto

masłem”, a gdy już jesiotr będzie

„(…) rumiany i miękki, pokrajać

go w cienkie plastry, ułożyć na półmisku

i podać do niego sos kaparowy

biały, sos chrzanowy lub inny

wedle upodobania” [„Uniwersalna

książka kucharska”, Maria Ochorowicz-Monatowa,

1913].

Współcześnie jesiotra nieczęsto

można spotkać na polskich stołach.

A szkoda, bo ryba ta jest nie tylko

zdrowa, ale też smaczna. Mięso

jesiotra jest białe i delikatne, a co

więcej – nie zawiera ości. Może to

dobra alternatywa dla tracącego na

popularności karpia?

– Jesiotr coraz częściej pojawia

się na wigilijnych stołach. Nie zastąpi

karpia, ale z pewnością może

go uzupełnić i stanąć obok niego.

Mięso z jesiotra ma zdecydowanie

więcej atutów, bo można je przyrządzać

na dużo więcej sposobów

i z dużo większą liczbą różnorodnych

dodatków niż karpia – mówi

Ryszard Szczepaniak z Gospodarstwa

Rybackiego Sugajno.

Okazuje się, że popyt na karpie

w okresie przedświątecznym maleje

z roku na rok, a sama ryba jest

coraz droższa. Już w 2021 r. odnotowano

20 proc. spadku produkcji

karpia w porównaniu do 2020

r. i taka tendencja się utrzymuje.

Niemal 60 proc. Polek i Polaków

popiera wprowadzenie zakazu

sprzedaży żywych karpi, a prawie

72 proc. rodaków nie planuje zakupu

żywego karpia na święta [dane:

IBRiS, listopad 2023].

– Wiele osób rezygnuje z podawania

karpia na święta, coraz częściej

zastępuje się go sandaczem czy

pstrągiem, ale w tej roli świetnie

może sprawdzić się także jesiotr –

podkreśla Marcin Szukaj. – Jesiotra

wigilijnego można podać w formie

wędzonej na grzankach z sosem

rémoulade, przygotowanym na

bazie ugotowanego jajka, koperku,

kaparów, majonezu i musztardy

francuskiej. Można go skropić

odrobiną cytryny lub limonki. Jesiotr

doskonale się sprawdzi także

w wersji gotowanej.

Rybę należy najpierw oprawić,

a wszystkie pozostałości filetowania,

łącznie z głową i skórą, wykorzystać

do przygotowania wywaru.

Dodajemy do niego warzywa, koper,

ziele angielskie, liść laurowy

i białe wino. Następnie w zredukowanym

i lekko mrugającym wywarze

gotuje się jesiotra, otrzymując

na koniec delikatne (ale nie rozgotowane!)

mięso. To inaczej jesiotr

poszetowany, a więc podgrzewany

w temperaturze niższej niż temperatura

wrzenia, dzięki czemu unika

się ścięcia białka w mięsie. Na bazie

wywaru można przygotować także

sos zabielony śmietaną i zaciągnięty

dużą ilością zimnego masła.

Takiego jesiotra można podać np.

z purée z dyni, glazurowaną marchewką

czy panierowanymi ziemniakami.

– Zachęcam do tego, by na stole

wigilijnym zamiast karpia znalazł

się jesiotr – mówi Marcin Szukaj.

– Karpie uznawane są za ryby „mułowate”,

mają też sporo ości. Jesiotr

natomiast jest rybą białą, szlachetną,

bardzo delikatną. Co ważniejsze,

nie zawiera ości, które trzeba

by wyciągać i uważać przy jedzeniu.

Można dzięki temu tę rybę przygotować

bardzo prosto i szybko,

a wiadomo, że w gorączce przedświątecznej

czas jest na wagę złota.

Tradycyjną rybną potrawą na

Wigilię jest karp w galarecie. Okazuje

się, że w ten sposób można

przygotować także jesiotra.

– Jeszcze w czasach przedwojennych

na stołach pojawiały się

słynne jesiotry w galarecie. Jesiotr

był sprawiany tak, aby wyciągnąć

całe mięso bez naruszenia skóry.

Rybę mielono lub siekano, doprawiano

śmietaną, jajkiem, koprem,

szczypiorem i ten farsz zamykano

w skórze i gotowano w wywarze.

Następnie na bazie tego wywaru

przygotowywano galaretę i zalewano

nią jesiotra – opowiada Marcin

Szukaj.

Na wigilijnym stole może pojawić

się jednak nie tylko jesiotr, ale

także kawior. Marcin Szukaj poleca

podawać go na blinach, z gęstą

śmietaną czy śmietaną crème

fraîche z odrobiną świeżego kopru.

Przygotowując wigilijne menu,

pamiętajmy, że karp to nie jedyna

ryba, jaką można postawić na świątecznym

stole. Może tym razem

warto skusić się na jesiotra? Wesołych

świąt!

Jesiotra kupić możecie

osobiście lub z dostawą

w Kaiser Caviar w Koninie

ul. Rybacka 1 A

62-505 Konin

tel. 606 187 320


4 MIASTO

TYLKOTORUN.PL

Kultura w komunikacji

Jak wygląda zachowanie kierowców i pracowników toruńskiego MZK?

Arkadiusz Włodarski | fot. Łukasz Piecyk

Kultura osobista jest potrzebna

w każdym zawodzie, szczególnie

wtedy, gdy praca wymaga kontaktu

z ludźmi. Niestety czasem zdarza

się zapomnieć o zasadach kulturalnego

zachowania i pojawiają

się nieprzyjemne sytuacje.

O takim właśnie przypadku poinformowała

na profilu

facebookowym

Miejskiego Zakładu

Komunikacji jedna

z pasażerek.

- Jadę właśnie

autobusem nr 12 na

Rudak. Numer autobusu

to 581. Średnio

widać kierowcę, ale

za to dobrze słychać.

Złośliwy, starszy pan – opisuje

mieszkanka Torunia. - Pasażerce

kazał siedzieć na d….e, kiedy ta poprosiła,

aby otworzył drzwi starszej

pani. Z impetem ruszył i złośliwie

komentował pod nosem.

Przy okazji tej sprawy pojawiło

się pytanie, czy tacy kierowcy

powinni pracować w MZK i prowadzić

pojazdy. Zapytaliśmy o to

w samej firmie.

- W przywołanej przez pana sytuacji

trudno cokolwiek wyrokować,

bo za mało jest konkretów: czy

to spotkało zgłaszającą osobę, czy

tylko coś słyszała jako osoba postronna,

w jakich okolicznościach

pasażerka prosiła o otwarcie drzwi

‘‘Jeśli dostaniemy zgłoszenie, prowadzimy

postępowanie wyjaśniające, sprawdzamy monitoring,

wzywamy kierowcę do złożenia wyjaśnień.

itp. - stwierdza Sylwia Derengowska,

rzeczniczka MZK.

Postanowiliśmy sprawdzić także

to, jak wyglądają procedury, jeśli

już taki przypadek się zdarzy i jest

on zweryfikowany. Jak się dowiedzieliśmy,

nie ma potrzeby, aby często

wykorzystywać te reguły.

- Kierowcy są instruowani, jak

MZK rzadko dostaje sygnały o nieodpowiednim zachowaniu

swoich pracowników.

powinni się zachować. Tego typu

sygnały docierają do nas rzadko –

wskazuje Derengowska. - Jeśli dostaniemy

zgłoszenie, prowadzimy

postępowanie wyjaśniające, sprawdzamy

monitoring, wzywamy kierowcę

do złożenia wyjaśnień. Jeśli

zgłoszenie się potwierdzi, wobec

kierowcy stosowane są sankcje wynikające

z regulaminu pracy.

Wśród opinii dotyczących funkcjonowania

toruńskiej komunikacji

miejskiej oraz zachowania

kierowców znajdują

się także takie, które dobrze

o nich świadczą. Jeden

z pasażerów stwierdził

wręcz, iż kierowca

i dyspozytor uratowali

jego sytuację.

- Wysiadałem pod

domem na Watzenrodego.

Gdy wszedłem do

mieszkania, zorientowałem się, że

nie mam portfela. Pomyślałem, iż

zostawiłem go na siedzeniu autobusu,

dlatego zadzwoniłem do dyspozytora

- opowiada mieszkaniec

północnej części Torunia. - Był

bardzo miły i zatelefonował do kierowcy.

Spotkaliśmy się na przystanku

powrotnym w stronę miasta na

Watzenrodego koło Żabki. Odzyskałem

portfel z dokumentami.

Jak zaznacza pasażer, nie chodzi

tu już tylko o samo zgubienie,

a o to, iż gdyby nie udało się tego

załatwić dzięki pomocy pracowników

MZK, trzeba by było poświęcić

kilka dni na wyrobienie nowych

dokumentów.

Pojawią się też pochwały dla

tych kierowców, którzy otwierają

specjalnie przygotowane podesty

dla osób z niepełnosprawnościami

i robią to bez poczucia zniechęcenia.

Nieco mniej pozytywnie użytkownicy

komunikacji wypowiadają

się na temat kontrolerów biletów.

- Zakupiłam bilet, ale kontroler

nie potrafił zrozumieć, że wcześniej

doładowywałam konto, co wymaga

czasu – tak swoje nieprzyjemne doświadczenie

opisuje jedna z osób.

- Tak samo jest z zapłatą gotówką.

Kupiłam bilet na styk, ale jednak

był on zakupiony, a i tak otrzymałam

mandat. Błędnie powiedział,

że są dwa dni do uiszczenia opłaty,

a tak naprawdę był jeden.

Z danych MZK wynika, że aktualnie

w firmie pracuje 280 kierowców,

62 mechaników i magazynierów

oraz 6 dyspozytorów. Z kolei

bilety w imieniu i na rzecz miasta

sprawdza 10 osób.

REKLAMA

Tylko Toruń . 13 grudnia 2024



6 TEMAT NUMERU • TYLKOTORUN.PL

Tylko na cztery lata?

Przy ul. Grasera trwa pierwszy etap budowy szkoły podstawowej. Jednak jeśli nic się nie

zmieni, dzieci będą tam mogły uczyć się jedynie przez cztery lata

Jan Kincel | fot. Łukasz Piecyk

Już w momencie podpisywania

umowy na budowę szkoły podstawowej

na Jarze było wiadomo, że

inwestycja będzie podzielona na

dwa etapy. W tamtym momencie

widmo odłożenia drugiego etapu

na czas nieokreślony nie wydawało

się realne. Dziś już jest.

O tym, jak ważna jest placówka

edukacyjna na sporym osiedlu

mieszkaniowym, nie trzeba nikogo

przekonywać. Właśnie z tego powodu

wielu mieszkańców toruńskiego

Jaru ucieszyło się z informacji

o budowie szkoły podstawowej wraz

z oddziałem przedszkolnym.

Plany były

naprawdę imponujące.

Docelowo placówka

miała mieć pięć segmentów,

a także aulę,

bibliotekę, boisko wielofunkcyjne,

kuchnię

ze stołówką, mediatekę,

salę sportową i szatnię.

Jak się okazuje, ambitne

cele nie przetrwały

zderzenia z twardą i zimną górą

o nazwie pieniądze.

Na budowie pierwszego etapu

szkoły podstawowej prace trwają

zgodnie z harmonogramem. Ma

ona być gotowa na początku października

przyszłego roku. Choć

podpisując umowę na realizację inwestycji,

ówczesny prezydent miasta,

Michał Zaleski, sugerował, by

wykonawca zakończył prace wcześniej.

Chodzi oczywiście o możliwość

rozpoczęcia roku szkolnego

2024/25 już w nowych murach.

W tym etapie, oprócz 21 sal lekcyjnych,

ma powstać także biblioteka,

boisko wielofunkcyjne, kuchnia ze

stołówką, mała sala gimnastyczna,

plac zabaw oraz szatnia. Pozostała

część miała zostać zbudowana

w ramach drugiego etapu.

Złe wieści dla mieszkańców Jaru

nadeszły pod koniec listopada. O ile

fakt, że w projekcie budżetu miasta

na 2025 r. nie został uwzględniony

drugi etap budowy szkoły, nie jest

‘‘Szkoła powinna zapewniać ciągłość nauki.

Brak informacji o terminach realizacji drugiego

etapu jest bardzo niepokojący i rodzi obawy, że może

to potrwać znacznie dłużej, niż się spodziewamy.

niczym niezwykłym, o tyle brak tej

pozycji w Wieloletniej Prognozie

Finansowej na lata 2025-2055 jest

już niepokojący. Na ten moment

decydujące wydają się względy ekonomiczne.

Jednak dlaczego nikt,

przed podjęciem decyzji w tak

ważnej sprawie, nie przeanalizował

skutków, jakie będzie ona miała dla

dzieci i ich rodziców?

- Mamy taki problem ze szkołą

na Grasera, z uwagi na to, że ja

zastałem ten projekt bez wpisu

dalszego etapu do WPF – stwierdził

Paweł Gulewski, prezydent Torunia.

– Na chwilę obecną nie ma

możliwości realizacji tej placówki

z uwagi na to, że wstępne kosztorysy

mówią o kolejnych 90 mln zł.

Biorąc pod uwagę obciążenia, które

mamy, utrzymanie konieczności

i chęci inwestowania w ECFC,

by dotację ministerialną utrzymać

i dokończyć projekt, i z drugiej

strony nowe, czyli ul. Olsztyńska,

nakazywały dokonywanie wyborów.

My tego wyboru dokonaliśmy.

Na chwilę obecną do 2028 r. nie

możemy mówić o wpisaniu drugiego

etapu.

Kwestia finansowa jest

nieubłagana. Koszt realizacji

drugiego etapu,

czyli około 90 mln zł, to

ogromny wydatek dla

miasta. W projekcie budżetu

na 2025 r. można

znaleźć jedynie dwie porównywalne

inwestycje.

Pierwsza z nich to rozbudowa

ul. Olsztyńskiej,

która w przyszłym roku pochłonie

45 mln zł. Drugi to właśnie budowa

siedziby Europejskiego Centrum

Filmowego „Camerimage” w Toruniu.

Na tę inwestycję w przyszłym

roku przeznaczono 55,4 mln zł.

Warto jednak zauważyć, że środki

niezbędne na realizację tej inwestycji

w kolejnych latach to prawie 103

mln zł.

Drugi etap budowy szkoły na Jarze nie ruszy przed 2028 rokiem.

Odkładając na bok ekonomię,

na pierwszy plan wysuwa się problem,

jakim jest brak szkoły dla

mieszkańców. Aktualnie najbliższe

placówki to Szkoła Podstawowa

nr 9 na ul. Rzepakowej (oddalona

o 3,5 km) oraz Szkoła Podstawowa

nr 3 na ul. Legionów (oddalona

o 3 km). Do i tak przepełnionych

planów lekcji dzieci nadal będą

musiały doliczyć kilkanaście minut

dziennie dojazdu z i do szkoły,

zamiast korzystać z placówki, która

znajduje się tuż pod domem. Brak

realizacji drugiego etapu do 2028 r.

to także większe natężenie ruchu na

drogach.

– Jestem zaniepokojona informacjami,

że drugi etap szkoły na

naszym osiedlu został odłożony

bezterminowo – mówi nam pani

Dagmara, mieszkająca na Jarze

matka 6-letniego Emila. – Dla mnie

jako matki 6-latka oznacza to ryzyko,

że po czterech latach będziemy

musieli przenieść dziecko do innej

szkoły. To niepotrzebny stres dla

dzieci i rodziców. Zmiana otoczenia,

kolegów, nauczycieli. Szkoła

powinna zapewniać ciągłość nauki.

Brak informacji o terminach realizacji

drugiego etapu jest bardzo

niepokojący i rodzi obawy, że może

to potrwać znacznie dłużej, niż się

spodziewamy.

Właśnie ten brak ciągłości nauki

może być największym problemem

dla rodziców. Po pierwsze, brak

perspektywy realizacji drugiego

etapu skutecznie zniechęci tych,

których dzieci są w wyższych klasach.

Przeniesienie ich na rok czy

dwa, by następnie znów wywracać

ich życie do góry nogami, nie ma

najmniejszego sensu. Po drugie,

niektórzy rodzice, mając na uwadze

te same względy, mogą się dwa

razy zastanowić, czy posłać dzieci

do pierwszej klasy na Grasera. Jeśli

ziści się czarny scenariusz, szkoła

może nie zapełnić się dziećmi od 1

września 2025 r.

REKLAMA

Tylko Toruń . 13 grudnia 2024


TYLKOTORUN.PL

MIASTO

7

Jarmark bez śniegu

Jak tegoroczny Toruński Jarmark Bożonarodzeniowy jest

oceniany przez odwiedzających?

Arkadiusz Włodarski | fot. Łukasz Piecyk

Co roku okres przedświąteczny

na toruńskiej Starówce wiąże się

z Jarmarkiem Bożonarodzeniowym.

Jak jest oceniana tegoroczna

edycja? Czy warto tam przyjść?

I w jakim stopniu wizyta wśród

straganów uszczupli nasze portfele?

Tegoroczny Jarmark Bożonarodzeniowy

zaczął się 23 listopada,

a zakończy się jeszcze przed Wigilią.

Ma to związek z imprezą sylwestrową,

którą na Rynku Staromiejskim

organizuje Polsat. Tradycyjnie

pojawiły się stragany z różnymi lokalnymi

wyrobami rękodzielniczymi,

od ozdób na choinkę po biżuterię

i ceramikę. Dodatkowa atrakcja

to zimowa ścianka do zdjęć. Nie zabrakło

również koła widokowego.

Jak ten jarmark jest oceniany przez

tych, którzy go odwiedzili?

- Mówiąc szczerze, to jest średnio

– uważa jedna z naszych czytelniczek.

- Tak naprawdę to poza

miejscem nie widzę tutaj cechy,

która wyróżniałaby ten jarmark

od podobnych imprez w Gdańsku,

Wrocławiu, a nawet Bydgoszczy.

Słyszałam nawet, że w tym ostatnim

mieście przygotowano to lepiej

niż w Toruniu. Odnoszę zresztą

wrażenie, że nie ma tu już takiego

ducha Bożego Narodzenia poza

samą nazwą.

Pojawiają się jednak także bardziej

przychylne opinie:

- Zachęceni pozytywnymi wrażeniami

jarmarku sprzed kilku lat

postanowiliśmy ponownie odwiedzić

Toruń i zajrzeć na rynek. Jak

się okazało, nie zawiedliśmy się. Na

plus z pewnością koło widokowe

i wszelakie karuzele, których poprzednio

nie widzieliśmy – stwierdza

rodzina turystów z Kaszub. -

Synowi bardzo podobał się Domek

Św. Mikołaja i możliwość zrobienia

sobie z nim zdjęcia czy wykonania

własnej choinki. Ciekawym pomysłem

była też scena i wieczorny

Jak zwykle wystawcy oferują różnorodny asortyment, zarówno

spożywczy, jak i dekoracyjny.

sobotni koncert. Liczba stanowisk

z różnorodnymi produktami była

naprawdę imponująca.

Stoiska wiążą się z wydatkami.

Za małą porcję frytek należy zapłacić

10 zł, duża porcja jest o cztery

złote droższa. Zapiekanka to wydatek

35 zł. Grzaniec kosztuje od

12 zł, a miody od 35 zł za słoik.

Za pierniki trzeba wydać od 15 zł,

choć są też komplety o wiele droższe.

Jeśli ktoś potrzebowałby figurki

z drewna, może sprawić sobie taką

już za 5 zł, zaś zawieszki choinkowe

to koszt około 15-20 zł.

Odwiedzający oceniają, że choć

niekiedy jest drogo, to jeszcze nie

są to ceny bardzo zaporowe, a poza

tym raz w roku można zaszaleć.

Niektórzy jednak zwracają uwagę

na to, że choćby za oscypki można

zapłacić tylko gotówką. Nie ma

jednak w polskich przepisach obowiązku

przyjmowania płatności

elektronicznych, zaś organizatorzy

jarmarku tylko wynajmują domki

do handlu, zaś nie ingerują w praktyki

sprzedażowe wystawców.

Wydarzenie cieszy się sporym

zainteresowaniem, zwłaszcza

w weekendy. W programie oprócz

koncertów i warsztatów pojawiają

się specjalni goście. Jednym z nich

był Robert Makłowicz, jeden z najbardziej

znanych dziennikarzy kulinarnych

w Polsce. Opowiadał

o kulinarnych tradycjach bożonarodzeniowych.

- Za magię tego jarmarku odpowiada

lokalizacja na toruńskim

rynku. To jest coś nie do podrobienia

– dodają goście z Kaszub. - Na

pewno będziemy polecać toruński

jarmark każdemu.

Inni zaś stwierdzają, że nie jest

to aż tak ciekawe:

- Zjeść można w wielu miejscach,

nie tylko tu. W zasadzie tylko

grzaniec jest wart skosztowania.

Natomiast ozdoby sprzedaje się

także w internecie. Ale co kto lubi.

Szansa na osobiste przekonanie

się, jak wygląda jarmark i czy został

dobrze przygotowany, jeszcze jest –

do 22 grudnia.

Tylko Toruń . 13 grudnia 2024


8 TORUŃ

• TYLKOTORUN.PL

Pamiętamy o Ciechowskim

Od lat w ostatnim miesiącu roku

Toruń staje się czarno-biały i rozbrzmiewa

mocnymi, rockowymi

dźwiękami. Dzieje się tak na

pamiątkę zmarłego 21 grudnia

2001 r. lidera legendarnej formacji

Republika. Znakiem pamięci

o tym wybitnym artyście są Dni

Grzegorza Ciechowskiego. W tym

roku odbywają się w dniach 12-14

grudnia.

Cykl imprez ma

zawsze za zadanie

przedstawienie różnych

aktywności tej

wielobarwnej postaci.

Pierwszym akcentem

był pokaz filmów fabularnych

„Obywatel

świata” i „Stan strachu”

oraz krótkometrażowej

animacji „Śmierć na 5”

z muzyką skomponowaną

przez Grzegorza

Ciechowskiego, który odbył się

w Dworze Artusa.

13 grudnia Toruńska Orkiestra

Symfoniczna tradycyjnie zaprasza

na koncert Ciechowski Symfonicznie.

Za oprawę muzyczną, w tym

wybór piosenek i aranżacje, odpowiada

Krzysztof Herdzin. Znakomite

utwory zaśpiewają: Piotr

Cugowski, Maciej Balcar, Mateusz

Sójka, Bela Komoszyńska, Anna

Lasota oraz Sara Pach. Usłyszymy

piosenki zarówno z repertuaru Republiki,

jak i z solowych albumów

Ciechowskiego. Będą to m.in. „Telefony”,

„Nie pytaj o Polskę”, „Odchodząc”,

„Mamona”, „Sexy doll”,

„Śmierć na pięć”, „Obcy astronom”,

„Tak tak, to ja”, „Biała flaga”, „Moja

krew” i „Nieustanne tango”.

Jeśli ktoś sam chciałby się zmierzyć

z utworami mistrza, powinien

zajrzeć też 13 grudnia wieczorem

do miejsca, które wzięło nazwę

z utworu Ciechowskiego, czyli do

Kombinatu Kultury przy ul. Podmurnej.

Od godz. 20.00 można

tam wziąć udział Karaoke z Republiką,

zaś w Galerii Toruńskiego

Rocka pokazane zostaną pamiątki

‘‘Obecnie sala koncertowa

gromadzi co roku miłośników artysty

z różnych zakątków kraju.

związane z zespołem. „To będzie

noc pełna legendarnych dźwięków,

mocnych tekstów i wspomnień” -

zachęcają organizatorzy.

22. raz Od Nowa

Najstarszą toruńską imprezą

upamiętniającą muzyka jest Koncert

Specjalny Pamięci Grzegorza

Ciechowskiego w Od Nowie. Odbędzie

się on 14 grudnia już po raz

dwudziesty drugi. To właśnie w tym

klubie Republika stawiała swoje

pierwsze kroki i tu święciła pierwsze

triumfy. Obecnie sala koncertowa

gromadzi co roku miłośników

artysty z różnych zakątków kraju.

I dzieje się tak, mimo że organizatorzy

nie zdradzają listy wykonawców

ani utworów, które zabrzmią

podczas koncertu. Wiadomo jednak,

że można się spodziewać

gwiazd polskiej sceny muzycznej.

W przerwach pomiędzy występami

publiczność ma także okazję obejrzeć

archiwalne materiały filmowe

z koncertów i wywiadów.

Tradycją jest, że tego wieczoru

w Od Nowie wręczana jest Nagroda

Artystyczna Miasta Torunia im.

Grzegorza Ciechowskiego.

Otrzymują ją

artyści, którzy podobnie

jak Ciechowski są

ludźmi wielu talentów.

W minionych latach

uhonorowano m.in.

Lao Che, Organka,

Melę Koteluk, Ralpha

Kamińskiego, Mery

Spolsky i Darię ze Śląska

Ẇ tym roku dołącza

do nich Jakub Skorupa.

„Pociągi towarowe", „Wypowiedzenie

z korpo", „Barbórka" - te utwory

wokalisty, gitarzysty i autora

tekstów przyniosły mu rozpoznawalność

i sympatię odbiorców. Muzyka

łącząca różne gatunki, świetne

teksty, z którymi wielu słuchaczy

może się identyfikować - to wszystko

sprawia, że jego twórczość docenili

słuchacze oraz krytycy.

Warto dodać, że jak zawsze od

12 do 14 grudnia muzyka Grzegorza

Ciechowskiego rozbrzmiewać

będzie w tramwaju noszącym imię

artysty, a także w pomieszczeniach

Zamku Krzyżackiego i Krzywej

Wieży. Z kolei teksty jego utworów

wyświetlanie będą w hallu oraz

przed budynkiem Dworu Artusa.

Bezpieczne i innowacyjne ciepło

fot. Sławomir Kowalski

Gmina Miasta Toruń chce zapewnić

mieszkańcom bezpieczne

i stabilne dostawy ciepła. W tym

celu podpisany został list intencyjny

z PGE Toruń S.A.. Dokument

obejmuje między innymi

budowę instalacji, dzięki której

energia cieplna będzie pozyskiwana

ze ścieków.

- Miasto ma zidentyfikowane

pola silnego rozwoju. Mowa tutaj

o zachodniej części Torunia i nowych

przedsięwzięciach realizowanych

przez Gminę Miasta Toruń

poprzez spółki miejskie. Jest to chociażby

budowa nowej bazy tramwajowej

i autobusowej. To duży kompleks

inwestycyjny, który trzeba

będzie podłączyć do sieci ciepłowniczej.

PGE jest też już w dialogu

z poszczególnymi naszymi spółkami

w zakresie inwestycji w OZE.

Kontynuujemy dobrą współpracę,

ale również kalibrujemy ją zgodnie

z trendami ogólnoświatowymi, jeśli

chodzi o rozwój nowych technologii

– podkreśla Paweł Gulewski,

prezydent Torunia.

O efektywnych systemach ciepła

i zmianach mówi Grzegorz Krystek,

prezes zarządu PGE:

- Już od 2017 roku w Toruniu

pracujemy tylko na źródłach nisko

i zeroemisyjnych. PGE bardzo mocno

inwestuje też w dekarbonizację,

żeby ograniczyć emisję gazów cieplarnianych.

Dzisiaj spotykamy się

przy okazji podpisania listu intencyjnego

dotyczącego budowy instalacji

odzyskującej ciepło ze ścieków.

Taka inwestycja nie jest możliwa

bez współpracy również ze spółkami

miejskimi, co pozwala optymalizować

nasze zaangażowanie

kapitałowe. Dzięki temu możemy

też skupić się na tym, aby w sposób

odpowiedzialny dostarczać ciepło

w cenach akceptowalnych społecznie,

ale także pozwalających na

przekształcenie systemów w system

efektywny energetycznie. To od

2035 roku będzie szczególnie duże

wyzwanie dla systemów, tak dużych

jak ten w Toruniu i do tego musimy

się przygotowywać już dzisiaj.

Podpisany list intencyjny

o współpracy pomiędzy Gminą

Miasta Toruń i PGE Toruń S.A. jest

deklaracją w zakresie prowadzenia

wspólnych działań dla zapewnienie

bezpiecznych i stabilnych

dostaw ciepła dla mieszkańców

poprzez utrzymanie efektywnego

energetycznego systemy ciepłowniczego

Torunia.

To kolejny krok do zacieśnienia

współpracy z PGE. W czerwcu

2024 r. podpisano porozumienie

dotyczące przyłączenia budynków

Gminy Miasta Toruń do sieci ciepłowniczej.

Obejmuje ono budynki

usytuowane w różnych

dzielnicach miasta: na Bydgoskim

Przedmieściu (18 budynków), Mokrym

i Jakubskim Przedmieściu (9

budynków), na terenie zabytkowej

Starówki, Chełmińskiego Przedmieścia

oraz Winnicy (22 budynków).

Szacowane łączne zapotrzebowanie

na ciepło tych budynków

to około 5,2 MWt. Projekt jest realizowany

w latach 2024-2027.

Tylko Toruń . 13 grudnia 2024


TYLKOTORUN.PL

TORUŃ

9

Świąteczny czas!

fot. Wojtek Szabelski

Za nami Mikołajki, na Rynku

Staromiejskim trwa jarmark,

choinka stoi na Rynku Nowomiejskim

(obok buduje się już

szopka bożonarodzeniowa),

a po torach śmiga świąteczny

tramwaj. Czas na święta!

Grudzień to wyjątkowy czas

w naszym mieście. Mimo przedświątecznego

biegu, warto wyjść

na spacer i skorzystać z tych

wszystkich atrakcji, które są dostępne

o tej porze roku.

Poszukaj prezentów na jarmarku

Tegoroczny Toruński Jarmark

Bożonarodzeniowy to 70

wystawców w 55 przepięknych

świątecznych budkach. Wśród

nich można znaleźć m.in. oryginalne

ozdoby świąteczne, produkty

regionalne, naturalne produkty

spożywcze, biżuterię czy

też galanterię skórzaną. Z pewnością

nie jedna osoba znajdzie

tutaj wyjątkowe prezenty dla

bliskich. Tak, jak w ostatnich

latach w ramach wydarzenia

przejechać się karuzelą wenecką,

kołem widokowym lub kolejką

świąteczną. Jarmark czynny jest

do 22 grudnia br.

Przy żłobku…

Na Rynku Nowomiejskim powstaje

toruńska szopka bożonarodzeniowa.

Jest to jedna z największych

tego typu instalacji

w Polsce – ma powierzchnię 180

m kwadratowych. W jej wnętrzu

znajduje się 25 polichromowanych

rzeźb naturalnej wielkości.

To drewniane postacie (święta

rodzina, trzech króli, aniołowie)

i zwierzęta, które przypominają

odwiedzającym, jak wyglądało

biblijne miejsce Narodzenia

Pańskiego.

Całość dopełnią choinki. 40

małych drzewek przyjechało

z Nadleśnictwa Golub-Dobrzyń.

Drzewa zostaną ozdobione

świetlnymi łańcuchami o łącznej

długości ok. 360 m. Szopka bożonarodzeniowa

będzie czynna

od 15 grudnia 2024 r. do 6 stycznia

2025 r.

Do szopki zapraszamy też 20

grudnia na wigilię miejską. Nie

zabraknie życzeń, ciepłych posiłków,

prezentów oraz wspólnego

śpiewania kolęd. Początek

o godz. 16:00.

Sylwesterowa zabawa

W tym roku Toruń wejdzie

w Nowy Rok szczególnie hucznie,

a to za sprawą Sylwestrowej

Mocy Przebojów z Telewizją Polsat.

Od godz. 20:00 na scenie na

Rynku Staromiejskim pojawiać

się będą gwiazdy estrady, m.in.

Doda, Kayah, Maryla Rodowicz,

Dawid Kwiatkowski, Golec uOrkiestra,

Zakopower i formacja

Boys, a naszą starówkę podziwiać

będą mogli telewidzowie

z całej Polski.

Okres świąteczno-noworoczny

tradycyjnie zakończy 6 stycznia

Święto Trzech Króli.

Na wszystkie wydarzenia

można dojechać komunikacją

miejską. Warto, bo można trafić

na świąteczny tramwaj, który do

6 stycznia 2025 r. będzie kursował

po toruńskich torach. Pojazd

jest oklejony specjalnie przygotowanymi

elementami świątecznymi

i przyozdobiony światełkami.

Więcej informacji znajdziesz na:

torun.pl

Tylko Toruń . 13 grudnia 2024


10 MIASTO

TYLKOTORUN.PL

Z maszyny czy z kiosku?

Biletomaty cieszą się coraz większą popularnością

Arkadiusz Włodarski | fot. Łukasz Piecyk

Ponad ćwierć miliona biletów

sprzedano jak dotąd w tym roku

w dziesięciu biletomatach, które

znajdują się w Toruniu. Taka

forma cieszy się coraz większym

zainteresowaniem, choć są pasażerowie,

którzy spotkali także zepsute

maszyny.

O tym, że niektóre biletomaty

nie spełniają swojej funkcji,

poinformowała w mediach

‘‘Lepiej kupić karnet w kiosku na zapas, mniej

stresu... Jak nie mogę kupić biletu papierowego,

to prędzej pojadę bez, mandat wyjdzie taniej niż

płacenie kilka razy za jeden bilet z biletomatu za

każdym wyjściem z domu.

społecznościowych jedna

z pasażerek. Z jej relacji wynika,

że automat pobierał

opłatę, ale nie wydawał zakupionych

biletów.

- Chciałam zgłosić awarię,

niestety pod żadnym ze

wskazanych na maszynie

numerów nikt nie odbierał

– dodaje.

Okazało się, że bilety

drukowały się w urządzeniu,

jednak wadliwy okazał się mechanizm,

który miał kierować je na

dół, do otworu, z którego można je

wyjąć. Maszyna reagowała z opóźnieniem,

przez co niektórzy mogli

poczuć się jak w kasynie – oprócz

zakupionego biletu dostawali jeszcze

kilka innych.

- Dodzwoniłam się do MZK,

zgłosiłam problem, zgodnie z ich

sugestią złożyłam reklamację przez

formularz kontaktowy na stronie,

brak odpowiedzi – wskazuje inna

pasażerka. - Lepiej kupić karnet

w kiosku na zapas, mniej stresu...

Jak nie mogę kupić biletu papierowego,

to prędzej pojadę bez, mandat

wyjdzie taniej niż płacenie kilka

razy za jeden bilet z biletomatu za

każdym wyjściem z domu.

Postanowiliśmy się zwrócić do

Miejskiego Zakładu Komunikacji,

jak również do Wydziału Gospodarki

Komunalnej, z pytaniami

dotyczącymi tej sytuacji, jednak do

momentu złożenia tego numeru do

druku nie otrzymaliśmy odpowiedzi

Ṗroblemem, jeśli chodzi o kupno

biletów, szczególnie jeśli chodzi

o osoby starsze, są znikające kioski.

Jest ich coraz mniej, a sprzedaż

prowadzą obecnie głównie saloniki

prasowe, choć i tam nie odbywa się

to bez przeszkód.

- Przyzwyczaiłem

się do tego, że kupuję

bilety papierowe

w saloniku prasowym

– stwierdza jeden

z pasażerów, którego

napotkaliśmy na przystanku

na Alei Solidarności.

- Niestety

coraz częściej widzę

kartkę z napisem „karnetów

brak”. Korzystam

najczęściej z tych

8-przejazdowych, gdyż są one dla

mnie najkorzystniejsze finansowo.

Nie jeżdżę komunikacją miejską

na tyle często, żeby opłacało mi się

kupować miesięczny, zaś karnet

kosztuje mniej niż 8 pojedynczych.

Nie jestem też zbyt przekonany do

W mieście jest już 10 takich maszyn. Sukcesywnie natomiast

znikają kioski, gdzie bilety sprzedawano przez wiele lat.

automatów, wolę, jak drugi człowiek

da mi produkt i wyda resztę,

szczególnie że nie korzystam z karty

płatniczej.

Informację o braku karnetów

w sprzedaży można zauważyć

np. na dworcu kolejowym Toruń

Główny. Z planów miasta, ogłoszonych

przy okazji prac nad podwyżkami

cen biletów, wynika, iż

niedługo te informacje znikną.

Podobnie jak same karnety 8-przejazdowe.

Te mają być wycofane ze

sprzedaży. Z końcem lutego zniknąć

mają bilety jednoprzejazdowe,

pozostaną tylko czasowe, zaś od 1

lipca bilet miesięczny będzie miał

tylko formę karty, a nie legitymacji,

do której przyczepia się spinaczem

kartki z datami ważności.

Coraz więcej miast decyduje się

także na wprowadzenie możliwości

zakupu biletu w pojeździe, za pomocą

karty płatniczej. Tam właśnie

„zapisuje się” bilet. Nie potrzeba

żadnego papieru. To rozwiązanie

funkcjonuje z powodzeniem m.in.

w Bydgoszczy czy Wrocławiu. Czy

w Toruniu także pojawi się takie

ułatwienie? Czekamy na odpowiedź

władz miasta. Do tematu będziemy

wracać.

Tylko Toruń . 13 grudnia 2024


TYLKOTORUN.PL

WYWIAD

11

Prawda jest zawsze najważniejsza

O wspomnieniach związanych z Toruniem i granicach dziennikarstwa – z Cezarym

Łazarewiczem, dziennikarzem, autorem reportaży, rozmawia Arkadiusz Włodarski

Arkadiusz Włodarski | fot. Julia Marszewska

Zacznijmy może od czegoś lekkiego

- z czym się kojarzy panu Toruń?

Wie pan, ja tu mam takie dość

traumatyczne wspomnienie...

A miało być lekkie pytanie.

A tu proszę - wywołuje pan konsternację.

Ale do rzeczy - miałem

chyba 10 lat. W Szczecinku był

Adam Giedrys, wybudował sobie

obserwatorium astronomiczne.

Pojechałem tam do swojego kolegi,

który podróżował z Giedrysem po

Polsce. Zabrali nas właśnie do Torunia.

Była to moja pierwsza wizyta

w tym mieście. Niestety spóźniłem

się do autokaru. Pan Giedrys się

bardzo na mnie wkurzył, bo oto

nagle jakiś młody gość, którego

pierwszy raz bierze na wycieczkę,

spóźnia się. A dlaczego do tego

doszło? Bo stałem w kolejce po toruńskie

pierniki. Pamiętam, że były

zapakowane w celofanie.

Czyli jednak ma pan bardziej oryginalne

skojarzenia. Bo wielu ludziom

Toruń kojarzy się z ojcem

Rydzykiem. Czy pana ta postać kiedykolwiek

interesowała z reporterskiego

punktu widzenia?

Tak. Pojechaliśmy nawet, żeby zwiedzić

siedzibę radia. Towarzyszyłem

osobie z Ukrainy, która chciała to

zobaczyć, jednak nas nie wpuszczono.

Fenomen ojca Rydzyka, który

stworzył miasto w mieście, gdzie

jego jurysdykcja sięga coraz dalej,

nadal czeka na opisanie, podobnie

jak rząd dusz, w który wliczali się

- Fenomen ojca Rydzyka nadal czeka na opisanie – uważa Cezary

Łazarewicz.

także niedawni ministrowie, a nawet

premier. Myślę, że ktoś to zrobi.

Uważam także, że Toruń wiele ojcu

dyrektorowi zawdzięcza. Gdyby nie

on, to politycy w czasach pierwszego

PiS-u nie budowaliby tutaj drogi

szybkiego ruchu, żeby sprawniej

móc docierać do Radia Maryja.

Rok temu ukazała się pańska ostatnia

jak dotąd książka „Na Szewskiej:

sprawa Stanisława Pyjasa”.

Czy podczas prac nad nią nie miał

pan czasem takiego głosu z tyłu

głowy, mówiącego „dobra, może

już lepiej tej sprawy nie tykać, skoro

minęło prawie 50 lat i wyrósł mit

wobec Pyjasa, nie wywołujmy konfliktów”?

Nie, bo myślę że i tak prawda jest

zawsze najważniejsza. Cenię sobie

relację z ludźmi ze Studenckiego

Komitetu Solidarności, ale i tak na

pierwszym miejscu jest prawda.

Wszyscy wiedzieli, że piszę książkę

o śmierci Pyjasa. W imię czego

miałbym zrezygnować? Tego,

że dowiedziałem się prawdy i nie

chcę się nią podzielić? Doszedłem

do wniosku, że znalazłem prawdę,

przedstawiam ją, chcecie - czytajcie.

Ja mogę to wszystko wyjaśnić,

jeśli chcecie. Ale nie spotkałem się

z taką chęcią z tamtej strony. Być

może dlatego, że jestem już po drugiej

stronie. Napisałem o tym, mam

swoje przekonanie, a ich nie jestem

w stanie przekonać. Pojawiają się

argumenty typu „nas dokumenty

nie interesują, bo my to pamiętamy”.

Tak, ale oni nie mieli pełnej

wiedzy w ‘77 r.

Gdzie pańskim zdaniem leży granica?

Czego nie powinien robić

dziennikarz? Pytam o to w kontekście

niedawnej zapowiedzi Krzysztofa

Stanowskiego, który chce

przeprowadzić wywiad z Januszem

Walusiem. O nim i jego zbrodni też

napisał pan reportaż „Nic osobistego”.

Różnica jest taka, że to ja byłem

gospodarzem tej książki, a Janusz

Waluś był tylko jednym z moich

informatorów. To była moja książka,

zaś wywiadu-rzeki bym z nim

nie zrobił. Wtedy bylibyśmy partnerami,

a głównym powodem, dla

którego bym go do tego zaprosił,

byłoby to, że Waluś zabił drugiego

człowieka, bo nie zgadzał się z jego

poglądami. Stanowski wspomniał

o mnie w jednym ze swoich wpisów,

stwierdzając, że „dziennikarz

Gazety Wyborczej robił z Walusiem

wywiad”. Owszem, nawet kilka, ale

nie nazwałbym tego wywiadami,

a spotkaniami, gdzie opowiadał

mi o swoim życiu, co było mi potrzebne

do opisania jego historii.

Zaś zapraszanie takiego człowieka

do celebryckiego spotkania jeden

na jeden... Jeśli pyta pan o granice,

to wydaje mi się, że one zostają

w tym momencie przekroczone.

Możemy się zastanawiać, co by

było, gdyby zaproszono Grzegorza

Piotrowskiego na rozmowę i to

taką ekspercką. Wyobraźmy sobie,

gdyby po „Wiadomościach” padła

zapowiedź „naszym gościem jest

kpt. Piotrowski, który zamordował

księdza Popiełuszkę, proszę nam

powiedzieć, jak to było?”.

W tej sprawie jest jeszcze jeden problem,

z którym nie wiem, jak sobie

poradzić. Jakby na to nie patrzeć,

to jest się tutaj sędzią we własnej

sprawie. Waluś będzie opowiadać

o śmierci Chrisa Haniego, którą

sam spowodował.

Czy to nie jest też tak, że sami

odbiorcy mediów wymuszają na

dziennikarzach takie działanie? Już

od wielu lat funkcjonuje powiedzenie

„if it bleeds it leads” - jeśli coś

„krwawi”, nadaje się na nagłówek.

Widzi pan, granice są nadal przekraczane,

ale nie zawsze. Ludzie

chcieliby oglądać pornografię, ale

nie emituje się jej w głównych kanałach

telewizji. Myślę, że dużą klikalność

miałyby egzekucje transmitowane

z krajów arabskich, ale

się tego robi, bo uznaje się to za

złamanie pewnych granic. Stanowski

robi ten wywiad z Walusiem po

to, żeby je przekroczyć. Rozmawiałem

z kuzynką Walusia i pomijając

inne aspekty tej sprawy, to ta rozmowa

jest niebezpieczna dla niego

samego. Jeśli informacja dotrze do

RPA, gdzie wiele osób uważa, iż powinien

on zgnić w więzieniu, może

spowodować agresję. Poza tym co

będzie, jak skończy mu się kara

i przyjedzie do córki i wnuczki?

Czy uda mu się normalnie funkcjonować?

Gdyby przybył do Polski po

cichu i zaszył się gdzieś z rodziną,

to może by prowadził normalne życie.

Ale jeśli zaczyna on od wywiadu

w dużym medium, który będzie

latać po sieci przez najbliższe lata,

to ciężko będzie mu zachować anonimowość.

Zawsze będzie ostatnim

żołnierzem wyklętym dla kiboli

na stadionach i Konfederacji oraz

mordercą politycznym dla innych.

On z tej kontrowersji nie wyjdzie,

nawet jakby udzielił tysiąca wywiadów.

To mu uniemożliwi normalne

życie.

Tylko Toruń . 13 grudnia 2024


12 MIASTO

TYLKOTORUN.PL

W budżecie województwa kujawsko-pomorskiego

na 2025 r. znalazła

się ciekawa pozycja. Chodzi

o budowę jachtu morskiego dla

Kujaw i Pomorza. Informacja

obiegła ogólnopolskie media

raczej w kontekście prześmiewczym.

Jednak czy naprawdę jest to

powód wyłącznie do śmiechu?

Pomysł budowy jachtu pełnomorskiego

to jedna z tych inwestycji,

na którą trzeba spojrzeć szerzej.

Oczywiście znajdą się osoby, które

wybuchną śmiechem i od razu

przed oczami będą miały widok

jednostki próbującej przepłynąć

pod mostem gen. Elżbiety Zawackiej.

Oczywiście dyskusja z takimi

opiniami jest wręcz bezsensowna.

Więcej światła na tę sprawę rzuca

spojrzenie na korzyści, jakie może

mieszkańcom województwa przynieść

taka inwestycja. Bo bez wątpienia

w ten sposób należy rozpatrywać

tę decyzję.

Zacznijmy może od garści informacji

technicznych. Robocza nazwa

tego projektu to „Jacht pełnomorski

– Dar Samorządu Województwa

Kujawsko-Pomorskiego”. Ma to

być 30-metrowy bryg ze stalowym

kadłubem, czyli statek z dwoma

masztami i żaglami o powierzchni

około 350 metrów kwadratowych.

Na jeden rejs będzie mógł zabrać

na pokład 23 załogantów, a rocznie

ma na nim pływać około 500 osób.

Jacht dla wykluczonych

Dla wielu osób pomysł budowy jachtu przez województwo w centralnej Polsce wydaje się niedorzeczny. Czy tak jest naprawdę?

Defibrylator na ratunek

Jan Kincel | fot. Szymon Zdziebło tarantoga dla UMWKP

Dar Kujaw i Pomorza ma być narzędziem dla szkoły pod żaglami.

Koszt budowy to 12 mln zł, jednak

85 proc. tej kwoty pokryją środki

z Europejskiego Funduszu Społecznego.

Roczny koszt utrzymania

jednostki szacowany jest na 3 mln

zł, jednak nie ma być pokrywany

wyłącznie z budżetu województwa.

Dar Kujaw i Pomorza ma być

narzędziem dla szkoły pod żaglami

wzorowanej na projekcie o tej

samej nazwie, prowadzonym przez

kapitana Krzysztofa Baranowskiego

na żaglowcu STS Pogoria. Właśnie

ten projekt będzie realizowany

przez Urząd Marszałkowski Województwa

Kujawsko-Pomorskiego.

Rejsy edukacyjne będą organizowane

nie tylko dla uzdolnionej

młodzieży z regionu, ale także dla

osób wybranych przez powołaną

przez marszałka województwa kapitułę.

Chodzi przede wszystkim

o uczniów znajdujących się w tzw.

grupie wykluczonej.

– Jeżeli młodzi ludzie znajdą się

w kategorii tzw. grupy wykluczonej,

niepełnosprawni, ubodzy, a właściwie

w naszym województwie to jest

¾ powierzchni naszego województwa,

wówczas może być ten projekt

realizowany z EFS – mówi Piotr

Całbecki, marszałek województwa

kujawsko-pomorskiego. – Ja naprawdę

czuję tych młodych ludzi,

którzy nawet nie jeżdżą na wakacje,

a już co dopiero nad morze, a już

w ogóle nawet nie pomyślą, nie pomarzą

o tym, żeby kiedyś popłynąć

w rejs. Myślę, że warto robić rzeczy

takie dla tych ludzi, którzy po prostu

mają czasami uśpione marzenia.

Oczywiście papier wszystko

przyjmie, a w tak wczesnej fazie

projektu trudno egzekwować jego

założenia i sprawdzać ich realizację.

Jednak sam zamysł nie tylko

ma szczytny cel, ale także wpisuje

się w historyczne związki Torunia

z Morzem Bałtyckim. 100 lat

temu właśnie w naszym mieście

utworzono pierwszą polską szkołę

kształcącą oficerów marynarki wojennej.

Jeszcze głębiej odkurzając

historię, warto wspomnieć, że pod

koniec XIII w. Toruń był największym

portem związanym z żeglugą

morską na ziemiach dzisiejszej

Polski. Tradycje do pielęgnowania

więc są.

Jeśli okaże się, że projekt zostanie

zrealizowany zgodnie z obietnicami,

już za trzy lata pierwsi uczniowie

z naszego województwa będą

pływali po Morzu Bałtyckim, a za

pięć lat Dar Kujaw i Pomorza wypłynie

na wody Morza Śródziemnego.

Dzieci i młodzież będą miały

niepowtarzalną okazję do nauki

odpowiedzialności, wytrwałości

i podejmowania decyzji w zupełnie

nowych dla siebie warunkach.

Takiego poligonu doświadczalnego

nie zagwarantuje nikt w Toruniu,

Chełmży czy Wielkiej Nieszawce.

W mieście pojawiają się kolejne defibrylatory. Dlaczego są one tak ważne?

Arkadiusz Włodarski | fot. Łukasz Piecyk

Od kilkunastu dni na węźle przesiadkowym

Plac Rapackiego znajduje

się defibrylator. Może on

uratować życie w przypadku nagłego

zatrzymania krążenia. Takich

urządzeń pojawia się w mieście

coraz więcej. Gdzie jeszcze

powinny być?

Nowy defibrylator to efekt głosowania

mieszkańców w ramach

budżetu obywatelskiego na kończący

się rok. Realizacja tego zadania

kosztowała prawie 15 tys. zł.

- Myślę, że takie urządzenie

w miejscu publicznym to dobry

pomysł, nie wiadomo, kiedy może

się przydać – mówi jeden z mieszkańców,

którego spotkaliśmy na

przystanku. - Uważam jednak, iż

powinno się ono pojawić także

w innych miejscach, gdzie jest sporo

ludzi, jak choćby na Alei Solidarności

czy też na przystanku w pobliżu

kampusu uniwersyteckiego

przy Gagarina. Przydałoby się też

ono na Bulwarze.

Czy jednak mieszkańcy mogą

liczyć na to, że pojawią się kolejne

defibrylatory, które mogą uratować

komuś życie? Postanowiliśmy o to

zapytać w Urzędzie Miasta.

- W propozycjach do Budżetu

Obywatelskiego na 2025 r. były

dwie propozycje montażu defibrylatorów,

jednak nie uzyskały one

akceptacji głosujących – wyjaśnia

Marcin Centkowski, rzecznik prezydenta

Torunia. - Dostrzegamy

rosnącą świadomość mieszkańców

naszego miasta w zakresie

tego, jak ważna jest szybka pomoc

w krytycznych sytuacjach, dlatego

też urządzenia montowane są

w miejscach i instytucjach, w których

przebywa znaczna liczba osób.

Z informacji, które posiadamy, wynika,

że w wielu instytucjach prywatnych

również montowane są

tego typu urządzenia.

Jedna z propozycji przewidywała

montaż w obiektach sportowych,

takich jak Tor-Tor, baseny miejskie

czy też hala tenisowa przy ul. Szosa

Chełmińska. Pomysł poparło 425

mieszkańców.

Pojawia się także pytanie, czy

obecnie działające defibrylatory są

wykorzystywane przez potrzebujących

pomocy mieszkańców.

- Każdorazowe wykorzystanie

urządzenia jest odnotowywane

przez instytucje, w których było

ono wykorzystane – dodaje Centkowski.

- Niektóre z nich są podłączone

pod system Toruńskiego

Centrum Zarządzania Kryzysowego.

Nie dysponujemy szczegółowymi

statystykami użycia defibrylatorów,

a ma to związek z tym, że nie

były one prawie w ogóle używane,

co może świadczyć o braku konieczności

ich zastosowania w kryzysowej

sytuacji lub podjęciem takich

działań, które nie wymagały

użycia urządzenia.

Jak na razie na zlecenie miasta

zamontowano 46 urządzeń AED.

Użycie defibrylatora zwiększa szanse na przeżycie osoby

poszkodowanej.

Rok temu staraniem Wydziału

Zdrowia i Polityki Społecznej Urzędu

Miasta Torunia na terenach

miejskich placówek oświatowych

stanęło 29 defibrylatorów.

Działanie takiego urządzenia

jest bardzo proste – po podłączeniu

elektrod analizuje rytm serca poszkodowanego,

a następnie informuje,

czy defibrylacja jest konieczna.

Jeśli tak będzie, to poinstruuje

użytkownika, aby dostarczył impuls.

Jego prostota umożliwia korzystanie

z niego nawet osobom

bez umiejętności ratowniczych.

Obecność defibrylatorów

w przestrzeni publicznej jest bardzo

istotna, gdyż nie zawsze karetka

może przyjechać natychmiast.

Zwiększają one szanse na przeżycie.

Z badań wynika, że każda minuta

opóźnienia powoduje zmniejszanie

się o 10 proc. szans na to, że osoba

poszkodowana przeżyje. Widać

więc, jak bardzo ważne jest to,

aby te urządzenia znajdowały się

w mieście.

Tylko Toruń . 13 grudnia 2024


TYLKOTORUN.PL

WYWIAD

13

UMK nie stoi w miejscu

Rząd ogłosił przekazanie 1,5 mld

zł na polskie uczelnie. Skąd taka

kwota oraz potrzeba przeznaczenia

takich pieniędzy?

W ubiegłym tygodniu prezes Rady

Ministrów Donald Tusk polecił ministrowi

finansów wyemitowanie

obligacji Skarbu Państwa z przeznaczeniem

dla polskich uczelni

wyższych. To polecenie dotyczy

kwoty 1,5 mld zł dla 71 uczelni.

Głównym powodem decyzji były

ogromne potrzeby, jakie zastaliśmy

w polskiej nauce po 8 latach rządów

Prawa i Sprawiedliwości, ale też

nierównomierne rozłożenie dotacji,

jakie w tym czasie wpłynęły do

uczelni. Niestety decyzje naszych

poprzedników związane były z preferowaniem

niektórych szkół wyższych

kosztem innych. Nie chodzi

tu tylko o uczelnię o. Rydzyka, ale

choćby o Katolicki Uniwersytet Lubelski

czy Politechnikę i Uniwersytet

z Wrocławia, z którego pochodzi

były premier Mateusz Morawiecki.

Dzisiaj chcemy przywrócić normalne

reguły dysponowania środkami

publicznymi. Stąd uczelnie,

które były pokrzywdzone decyzjami

poprzedników, a do nich należał

Uniwersytet Mikołaja Kopernika,

otrzymają pieniądze.

Jakie były kryteria wyboru uczelni?

Wiemy już, że chodzi o te ośrodki,

które wcześniej nie mogły liczyć na

pieniądze.

Proces wyboru opierał się na czterech

kryteriach, które uwzględniały

zarówno potrzeby uczelni, jak

i szersze korzyści dla społeczeństwa.

Przede wszystkim dotyczyło

to badań w dziedzinie medycyny

- taki projekt realizuje Collegium

Medicum UMK w Bydgoszczy.

Drugie kryterium to nowoczesne

technologie. Tu również UMK prowadzi

badania. Trzecie to modernizacja

stołówek i akademików.

Ostatnie to

‘‘

niezbędne remonty

Przywracamy

w miejscach, w których

to się nie odbywało

przez dziesiątki lat.

To także dotyczy toruńskiej

uczelni. Dwa

sztandarowe budynki,

czyli Rektorat i Biblioteka

Główna, nie były

modernizowane przez

lata.

Ile dokładnie otrzyma Uniwersytet

Mikołaja Kopernika?

Uśmiechamy się z panem rektorem,

że jest to 80 mln zł na 80-te urodziny,

ale tak naprawdę UMK otrzyma

89 mln zł. To niebagatelna kwota,

gdyż jak sam rektor zwrócił uwagę,

pozwoli mu to na wkład własny do

projektów, na które będzie mógł

pozyskać wsparcie zewnętrzne, np.

O miliardach na polskie uczelnie i o tym, jak z tych pieniędzy skorzysta toruński Uniwersytet Mikołaja Kopernika –

z Grzegorzem Karpińskim, zastępcą szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, rozmawia Arkadiusz Włodarski

na termomodernizację obiektów.

Czy wiadomo już, w jaki sposób

będą przebiegać te prace? Chodzi

m.in. o to, czy znane są już jakieś

terminy?

To zależy od zaawansowania przygotowań

pod realizację inwestycji.

Chodzi o to, aby móc przystąpić do

prac bez ryzyka, że zabraknie na nie

pieniędzy. Nie ma nic gorszego niż

projektowanie i angażowanie środków

na projekty bez pewności uzyskania

kwoty na ich realizowanie.

Znamy dużo takich przypadków,

także z Torunia, choćby niewystarczające

pieniądze na Europejskie

Centrum Filmowe. Chcemy, aby to,

co zostanie przekazane UMK, było

realnie wykorzystane.

Wiadomo, że jeśli chodzi o finansowanie

uczelni, to potrzeby zawsze

się pojawią. Czy w takim razie te

obligacje to jedyna pomoc, na jaką

może liczyć polska nauka?

Arkadiusz Włodarski | fot. facebook Grzegorza Karpińskiego

- Dzięki połączeniu pieniędzy z budżetu państwa, wsparcia samorządu lokalnego oraz otwartości uniwersytetu tworzy się nową jakość

w mieście – uważa Grzegorz Karpiński.

normalne reguły

konkursów i ubiegania się o środki w sposób

jasny, transparentny i dostępny dla każdego.

Nie kończymy na tym. To dopiero

pierwszy krok. Drugi natomiast to

przekazanie 500 mln zł na rzecz

Narodowego Centrum Nauki. To

o tyle kluczowe, że mówimy już

o działalności czysto naukowej. Te

pieniądze będą przeznaczone na

stypendia oraz granty badawcze.

Sam dyrektor NCN powiedział, że

w ostatnich latach ta instytucja nie

dysponowała pieniędzmi, które pozwalałyby

realnie planować rozwój

nauki. Zawsze przy uniwersytetach

należy pamiętać o ich dwojakiej

roli: zarówno w nauczaniu

studentów,

jak i – w przypadku

UMK, który jest

jedną z 10 wiodących

uczelni w Polsce

– rolę w badaniach

naukowych.

Nie wystarczy

zapewniać pieniędzy

tylko na bazę

dydaktyczną. Kluczowe

jest także zagwarantowanie

środków na badania. Szacuje się,

że każda złotówka zainwestowana

w badania i innowacje generuje

od 4 do 7 zł zwrotu w gospodarce.

Ostatecznie to, czy będziemy żyli

w szybko rozwijającym się kraju,

w którym się szybko bogacimy, zależy

także od badań naukowych.

Jakie perspektywy widzi pan zarówno

dla UMK, jak i dla Torunia?

Tylko Toruń . 13 grudnia 2024

To, co mnie ucieszyło podczas mojej

pierwszej rozmowy z rektorem,

gdy informowałem go o naszych

zamierzeniach, to świetne przygotowanie

rozwojowych projektów,

które wiążą się z tym, że jeśli uda

się je zrealizować, to UMK wejdzie

do grona uczelni wykonujących

niepowtarzalne badania. Jednym

z nich jest tematyka sztucznej inteligencji.

Badania nad nią mogą

być wykorzystane przez przemysł,

co w konsekwencji wytworzy nowe

miejsca pracy. Mam nadzieję, że

w kolejnych latach uda nam się pozyskać

na to pieniądze. Widać, że

UMK nie stoi w miejscu, nie zamyka

się tylko w przestrzeniach, z których

jest dobrze znany, jak fizyka,

chemia, nauki humanistyczne, ale

pojawiają się pomysły związane

z najnowocześniejszymi technologiami.

Można więc stwierdzić, że UMK

idzie z duchem czasu.

Absolutnie tak. Pamiętam, gdy

podczas pierwszych rządów premiera

Donalda Tuska podejmowaliśmy

decyzję o wpisaniu Polski

do ESO, czyli Europejskiego Obserwatorium

Południowego. Rozmawiałem

z astronomami, którzy

stwierdzali, że jest to dla nich milowy

krok. Teraz chcemy zaspokajać

niezbędne potrzeby, tak aby uczelnia

miała możliwość skupienia

się na długofalowych projektach.

Wybrzmiało także to, że prezydent

Paweł Gulewski ma plan, we współpracy

z UMK, na zmianę charakteru

ul. Sienkiewicza, wokół której są

usytuowane uniwersyteckie obiekty.

To próba otwarcia uczelni na

potrzeby społeczności Bydgoskiego

Przedmieścia. Dzięki połączeniu

pieniędzy z budżetu państwa,

wsparcia samorządu lokalnego oraz

otwartości uniwersytetu tworzy się

nową jakość w mieście.

Czy więc uczelnia będzie mogła

ubiegać się sama o kolejne pieniądze,

czy jednak to będzie odbywać

się odgórnie: rząd zdecyduje, komu

się będzie należało?

Nie, wolelibyśmy odejść od tej drugiej

praktyki, czyli decyzji zapadających

w Warszawie po politycznym

uważaniu. To nie jest reguła

działania rządu Donalda Tuska.

Przywracamy normalne reguły

konkursów i ubiegania się o środki

w sposób jasny, transparentny i dostępny

dla każdego. Nieuzasadnione

decyzje o przekazaniu pieniędzy

uczelniom, z których wywodzili się

ważni politycy PiS-u, mszczą się

tym, że do dziś część z tych dotacji

nie została wykorzystana, bo niektóre

uczelnie nie wiedzą, co z tym

zrobić. Z takim sposobem absolutnie

zrywamy. Pieniądze będą przyznawane

zgodnie z zapotrzebowaniem

i pomysłami.


14 SPORT

TYLKOTORUN.PL

Toruński sport w pigułce

Pierwsza połowa grudnia nie była łaskawa dla toruńskich klubów sportowych.

Honoru naszego miasta dzielnie bronią jedynie hokeiści

Jan Kincel | fot. Róża Koźlikowska/ Dagmara Alsztyniuk/ Jakub Szczepkowski/

Futsaliści FC Toruń w ostatnich 7 meczach stracili 39 goli.

Kibice hokeja mogą uznać pierwszą

połowę grudnia za naprawdę

udaną. Tego samego nie powiedzą

z kolei fani koszykówki, siatkówki,

futsalu czy tenisa stołowego.

Sprawdź, jak w tym okresie radzili

sobie toruńscy sportowcy.

3 mecze, 3 zwycięstwa, 14 bramek

strzelonych i tylko 1 stracona.

Takim bilansem na początku

grudnia mogą pochwalić się hokeiści

KH Energi Toruń. Najpierw

3 grudnia wygrali na wyjeździe

z Cracovią 4:0 po bramkach Jakuba

Gimińskiego, Albina Johanssona,

Rusłana Baszirowa oraz Andreia

Deniskina. Warto odnotować, że

torunianie nie byli faworytem tego

spotkania, ale niezwykle pewnie

wygrali na lodowisku przy ul. Siedleckiego.

Dwa dni później do Torunia

przyjechała czerwona latarnia

TAURON Hokej Ligi, czyli zespół

Podhala Nowy Targ. Goście w tym

sezonie tracą średnio 7,5 gola na

mecz i w spotkaniu rozgrywanym

na Tor-Torze nie poprawili znacząco

swojej średniej. Hokeiści Energi

zaaplikowali im 7 bramek, a dla

gospodarzy strzelali: Patryk Kogut,

Jakub Gimiński, Mikael Johansson,

Olexei Vorona, Adrian Jaworski,

Andrei Deniskin oraz Robert Arrak

Ȯstatnie spotkanie w pierwszej

połowie grudnia to domowe starcie

z sąsiadem w tabeli – Zagłębiem

Sosnowiec. Gospodarze ponownie

byli faworytem i potwierdzili wysoką,

grudniową formę. Do zwycięstwa

torunian poprowadzili strzelcy

goli: Rusłan Baszirow, Deniss

Fjodorovs oraz Mikael Johansson.

Jedynego gola dla gości zdobył Michał

Bernacki.

Po zwycięstwie 3:1 nad Zagłębiem

i serią 3 zwycięstw Energa

Toruń zajmuje 6. miejsce w tabeli

TAURON Hokej Ligi. Jeszcze przed

świętami toruńskich hokeistów

czekają domowe spotkania z STS-

-em Sanok (18 grudnia) i GKS-em

Katowice (22 grudnia) oraz wyjazdowy

mecz z Unią Oświęcim (20

grudnia).

W zupełnie innych nastrojach

po grudniowych spotkaniach są

koszykarze Arrivy Polskiego Cukru

Toruń. W dwóch meczach od początku

tego miesiąca odnieśli dwie

porażki i licząc derbową przegraną

z Anwilem, ich seria to już 3 mecze

bez zwycięstwa. 1 grudnia Twarde

Pierniki uległy na wyjeździe Treflowi

Sopot 68:75 mimo świetnej

gry Wojciecha Tomaszewskiego (13

pkt, 5 zb) oraz Dominika Wilczka

(20 pkt, 4 zb). Ostatecznie wysoko

zawiesili poprzeczkę mistrzom

Polski, jednak wyjechali z Sopotu

z porażką.

6 grudnia koszykarze Arrivy

Polskiego Cukru Toruń udali się

na wyjazdowe spotkanie do stolicy.

W meczu z Legią Warszawa ponownie

odnieśli nieznaczną porażkę,

przegrywając 77:82. Dużo lepsze

zawody niż w Sopocie rozegrał

Hokeiści KH Energi Toruń mają świetną passę na początku

grudnia.

Michael Ertel (20 pkt, 5 zb). Wspierali

go Wojciech Tomaszewski (11

pkt) oraz Divine Myles (13 pkt, 5

zb, 3 as), który szalonymi trójkami

w końcówce próbował odwrócić

losy meczu.

Po 9 kolejkach Orlen Basket Ligi

toruńskie Twarde Pierniki zajmują

12. miejsce w tabeli. Tracą 1 punkt

do premiowanej awansem do play-

-in 10. lokaty i mają 1 „oczko” przewagi

nad ostatnią w tabeli Stalą

Ostrów Wielkopolski. W tym roku

koszykarzy Arrivy Polskiego Cukru

Toruń czekają jeszcze wyjazdy

na mecze z Górnikiem Wałbrzych

(12 grudnia) oraz Arką Gdynia

(29 grudnia) i domowe spotkanie

z GTK Gliwice (22 grudnia).

Dobrej formy szukają także

futsaliści FC Toruń. Najpierw 1

grudnia ulegli na wyjeździe GI

Malepszy Leszno 0:4, a następnie 8

grudnia w hali SP 28 musieli uznać

wyższość Rekordu Bielsko-Biała

i odnieśli porażkę 2:8. Choć w obu

meczach toruńscy futsaliści nie byli

faworytami, ich słaba forma sprawiła,

że spadli na 12. miejsce w tabeli

Ekstraklasy. Ostatnie zwycięstwo

odnieśli 2 miesiące temu, gdy

19 października pokonali 5:2 AZS

UW Wilanów. Od tego czasu notują

serię 7 meczów bez zwycięstwa

(1 remis, 6 porażek, bilans bramkowy

9:39). Ostatni mecz w rundzie

jesiennej gracze FC Toruń rozegrają

21 grudnia na wyjeździe z Legią

Warszawa.

Tenisiści stołowi Energi Manekina

Toruń chcieli w grudniu

przerwać passę dwóch porażek

z rzędu, z którą zakończyli zmagania

w listopadzie. Zadanie było jednak

niezwykle trudne. Pierwszym

ich rywalem był zespół Akademii

Zamojskiej Trefl Zamość, który

walczy o czołową czwórkę ligowej

tabeli. W drugim spotkaniem było

starcie z liderem Superligi – Dartomem

Bogorią Grodzisk Mazowiecki,

który jeszcze nie odniósł w tym

sezonie porażki.

8 grudnia torunianie odnieśli

porażkę w wyjazdowym starciu

w Zamościu 0:3. Swoje pojedynki

przegrali Konrad Kulpa (1:3 z Adamem

Szudim), Ayuma Matsuda

(1:3 z Piotrem Chodorskim) oraz

Tomasz Kotowski (1:3 z Shodaim

Sakanem).

Drugi grudniowy wyjazd, czyli

pojedynek z Dartomem Bogorią

Grodzisk Mazowiecki, to klasyczne

starcie Dawida z Goliatem. Choć

starali się nawiązać walkę z liderem

Superligi, ulegli ostatecznie 2:3.

Dwa pojedynki przegrał Tomasz

Kotowski (0:3 z Markiem Badowskim

i 2:3 z Panagiotisem Gionisem),

a jeden Konrad Kulpa (1:3

z Takuyą Jinem). Dwa pojedynki

w tym meczu wygrał z kolei Taimu

Arinobu (3:2 z Panagiotisem Gionisem

oraz 3:1 z Markiem Badowskim).

Ostatnie spotkanie tenisistów

Energi Manekina Toruń w 2024 r.

to wyjazdowy mecz z wiceliderem

Superligi – Villa Verde KS Olesno.

Spotkanie zostanie rozegrane

w piąte 13 grudnia.

Z Treflem i Legią Twarde Pierniki stoczyły wyrównane pojedynki

Tylko Toruń . 13 grudnia 2024


TYLKOTORUN.PL

Z myślą o najmłodszych

W gminie Obrowo ruszyła budowa kompleksu

przedszkolno-żłobkowego

Monika Bancerz | fot. nadesłane

Podpisanie umowy z wykonawcą z Włocławka.

Rodzice z gminy Obrowo długo

na to czekali. Rozpoczyna się budowa

przedszkola i żłobka. Nowoczesny

kompleks pomieści ponad

200 dzieci. Realizacja tego ambitnego

zadania pochłonie 10 mln zł

i zakończy się w czerwcu 2026 r.

Wójt gminy Obrowo Andrzej

Wieczyński podpisał umowę na

budowę kompleksu przedszkolno-

-żłobkowego w Obrowie. To odpowiedź

włodarzy na potrzeby mieszkańców.

Realizacją zadania zajmie

się firma z Włocławka.

– Podpisanie umowy na budowę

kompleksu przedszkolno-żłobkowego

to kolejny, po rozbudowie

szkoły w Brzozówce, ważny moment

dla naszej gminy. W ciągu

ostatnich kilku lat obserwujemy

dynamiczny wzrost liczby mieszkańców,

a szczególnie dzieci w wieku

przedszkolnym i szkolnym, co

sprawia, że musimy nieustannie

dostosowywać naszą ofertę edukacyjną

do rosnących potrzeb mieszkańców

– mówi wójt Andrzej Wieczyński.

– Najmłodsi mieszkańcy

naszej gminy zyskają możliwość

nauki w nowoczesnych warunkach

oraz bezpieczną przestrzeń do aktywności

fizycznej i zabawy.

Nowy obiekt zastąpi dotychczasowe

oddziały przedszkolne funkcjonujące

obecnie w budynku przy

Alei Lipowej oraz część oddziałów

ze szkoły w Obrowie. Plac budowy

został już przekazany. Wykonawca

w ciągu półtora roku wybuduje

obiekt, który pomieści 8 oddziałów

przedszkolnych dla łącznej liczby

200 dzieci oraz 3 oddziały żłobkowe.

W budynku znajdzie się duża

sala zabaw o powierzchni ponad

75 mkw., zespół kuchenny, miejsce

do spożywania posiłków, sala

terapeutyczna, sala sensoryczna,

a także przestronny dział administracyjny

dla nauczycieli, dyrekcji

oraz gabinety specjalistyczne. Budynek

będzie w pełni dostosowany

do potrzeb osób z niepełnosprawnościami.

Przedsięwzięcie pochłonie ponad

10 mln zł, z czego prawie 74

tys. zł to koszty nadzoru inwestorskiego.

Gmina Obrowo otrzymała

na realizację zadania dwa dofinansowania:

8 mln zł ze środków unijnych

oraz 2,5 mln zł z rządowego

programu Aktywny Maluch.

– Dzieci będą mogły zacząć korzystać

z nowego kompleksu przedszkolno-żłobkowego

we wrześniu

2026 r. – podsumowuje wójt Andrzej

Wieczyński.

ZA MIEDZĄ

Wodociąg gotowy

Monika Bancerz | fot. nadesłane

Gmina Obrowo zakończyła budowę

pierwszego odcinka wodociągu

– w Stajenczynkach na ulicach

Długiej i Słonecznej. Koszt realizacji

tego etapu to ponad 464 tys.

zł.

Docelowo wodociąg będzie miał

aż 20 km długości. Gmina Obrowo

zakończyła właśnie budowę pierwszego

odcinka o długości 4,4 km na

ulicach Długiej i Słonecznej w Stajenczynkach.

– Inwestycja zakłada budowę

nie tylko głównej nitki wodociągu,

ale także dodatkowych przyłączy

do wielu ulic bocznych, co znacznie

poprawi dostęp mieszkańców

do sieci wodociągowej – podkreśla

15

wójt gminy Obrowo Andrzej Wieczyński.

Realizacja tego etapu pochłonęła

464 tys. zł.

– Kwota obejmuje zakup materiałów,

wynajem koparko-ładowarki,

wywóz urobku, wytyczenie i inwentaryzację

sieci, przygotowanie

dokumentacji projektowej, opłatę

za dzierżawę gruntu oraz wykonanie

przecisków. W koszty nie jest

z kolei wliczona robocizna, ponieważ

prace wykonują pracownicy

urzędu – wyjaśnia wójt Andrzej

Wieczyński.

Kolejnym etapem będzie budowa

wodociągu na ulicach Jaskółczej

i Klin Dworski w Osieku nad Wisłą.

Tylko Toruń . 13 grudnia 2024


Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!