27.04.2013 Views

Rozdział I - Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego

Rozdział I - Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego

Rozdział I - Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

<strong>Uniwersytet</strong> <strong>Kardynała</strong> <strong>Stefana</strong> <strong>Wyszyńskiego</strong><br />

w Warszawie<br />

Wydział Nauk Humanistycznych<br />

Instytut Filologii Polskiej<br />

Magdalena Woźniewska-Działak<br />

Poematy narracyjne Cypriana Norwida:<br />

konteksty literacko-kulturalne,<br />

estetyka, myśl<br />

Rozprawa doktorska<br />

napisana pod kierunkiem<br />

Prof. dr. hab. Bogusława Doparta<br />

Warszawa 2012


SPIS TREŚCI<br />

WSTĘP. Założenia i metoda rozprawy ...................................................................................... 5<br />

CZĘŚĆ I. Powiastki liryczne ..................................................................................................... 9<br />

<strong>Rozdział</strong> I. Wesele. Powieść Cypriana Norwida jako klęska romantycznego<br />

człowieka serca. W poszukiwaniu formy poematu narracyjnego ........................................ 10<br />

<strong>Rozdział</strong> II. Ziemia. „Komedii” Danta czwarty tom – druga powiastka liryczna .............. 22<br />

<strong>Rozdział</strong> III. Szczesna. Powieść. „Jasna jak piorun powiastka” – liryczna ........................ 40<br />

1.Poemat dla Marii ........................................................................................................... 40<br />

2.Pożegnanie z Lutnią ...................................................................................................... 43<br />

3.Przepis na powiastkę liryczną ....................................................................................... 49<br />

4.Portret kobiety ............................................................................................................... 54<br />

5.Kultura serca ................................................................................................................. 58<br />

6.Katharsis. Ku świadomości chrześcijańskiej ................................................................ 61<br />

CZĘŚĆ II. Epylliony paraboliczne ........................................................................................... 68<br />

<strong>Rozdział</strong> I. Epylliony paraboliczne Cypriana Norwida – śladami przekształceń<br />

formy poematowej ................................................................................................................ 69<br />

Pompeja – poemat wanitatywny .......................................................................................... 75<br />

1.Motto ............................................................................................................................. 75<br />

2.Ruiny Pompei ................................................................................................................ 79<br />

<strong>Rozdział</strong> II. Epimenides. Przypowieść - Norwidowa podróż „w pustkę po<br />

kaligrafii”............................................................................................................................ 101<br />

1.Prozatorski Wstęp poematu ......................................................................................... 103<br />

2.Sprawa Grecji .............................................................................................................. 107<br />

3.„Gwarne mamidło” a Byron ........................................................................................ 110<br />

4.Norwida przypowieść o „siedmiu uczonych” ............................................................. 112<br />

5.Głos „wieszcza poniewierki” ...................................................................................... 116<br />

6.Trzy archeologie .......................................................................................................... 120<br />

7.Koda ............................................................................................................................ 122<br />

8.Parabola „czegoś”, a nie „o czymś” ............................................................................ 125<br />

<strong>Rozdział</strong> III. „Dostroić w tęczę” myśl i sumienie. O Wędrownym .................................... 127<br />

Sztukmistrzu Cypriana Norwida ......................................................................................... 127<br />

1.Poemat ofiarowany Teofilowi Lenartowiczowi .......................................................... 133<br />

2.Tytuł poematu ............................................................................................................. 137<br />

2


3.Świat jako kosmos – całość uporządkowana? ............................................................. 141<br />

4.Wędrowny Sztukmistrz - poemat o drodze duszy ........................................................ 156<br />

5.Zakończenie ................................................................................................................ 157<br />

CZĘŚĆ III. Ku estetyce paraboliczności ................................................................................ 160<br />

Assunta (czyli Spojrzenie). Poema Cypriana Norwida ....................................................... 161<br />

1.Poemat szczęśliwie odnaleziony ................................................................................. 161<br />

2.Geneza poematu .......................................................................................................... 162<br />

3.Assunta – tradycje literackie (tematyczne i gatunkowe) ............................................. 167<br />

4.Parateksty Assunty ....................................................................................................... 172<br />

5.Poemat jak obraz – Pieśń I .......................................................................................... 176<br />

6.Assunta – quel miracol. W poszukiwaniu ideału. Pieśń II .......................................... 190<br />

7.Księżyce pod stopami Marii - Pieśń III ....................................................................... 197<br />

8.„(…) słów słyszeć tętna”. Pieśń IV ............................................................................. 203<br />

9.Assunta – dynamiczna jedność .................................................................................... 217<br />

CZĘŚĆ IV. Ułomki epopeiczne ............................................................................................. 220<br />

Emil na Gozdawiu (Poema) i A Dorio ad Phrygium – ułomki epopeiczne. ...................... 221<br />

W poszukiwaniu wielkiej całości ....................................................................................... 221<br />

1.Ważny moment biografii ............................................................................................. 221<br />

2.Epopeiczne w nieepopeicznym ................................................................................... 223<br />

3.Siła paideutycznego wzoru .......................................................................................... 234<br />

4.W świecie ideału ......................................................................................................... 246<br />

CZĘŚĆ V ................................................................................................................................ 247<br />

Świadomość poetologiczna i praktyka literacka Cypriana Norwida w zakresie<br />

poematu narracyjnego. Podsumowanie .............................................................................. 248<br />

1.Disiecta membra poetae .............................................................................................. 248<br />

2.Żywioł epicki. Hermeneutyka, parabola, epopeja ....................................................... 249<br />

3.Fazy twórczości Norwida – poezja narracyjna ........................................................... 252<br />

4.Epos-nasza (1848) ....................................................................................................... 256<br />

5.Wątek epopei „na prawdzie usnutej” .......................................................................... 261<br />

6.Quidam ........................................................................................................................ 264<br />

7.Wykłady O Juliuszu Słowackim .................................................................................. 266<br />

8.Homer Norwida ........................................................................................................... 267<br />

9."Boga-Rodzica" pieśń ze stanowiska historyczno-literackiego odczytana.<br />

W drodze do "źródlisk Epopei polskiej" ........................................................................ 269<br />

3


10.Milczenie – o hermeneutycznej lekturze tekstów kultury ......................................... 273<br />

11.Przepis na powieść warszawską i Spowiedź – czyli czym jest prawdziwa<br />

epika? ............................................................................................................................. 275<br />

12.Klasyfikacja poematów ............................................................................................. 277<br />

13.Idee, myśli, konteksty ................................................................................................ 280<br />

BIBLIOGRAFIA .................................................................................................................... 282<br />

4


WSTĘP. Założenia i metoda rozprawy<br />

W 1849 Cyprian Norwid, urażony felietonową krytyką Władysława Bentkowskiego,<br />

sformułował W odpowiedzi na dziewiąty "List z Poznania" ważną tezę, którą później, jako<br />

twórca wielu wybitnych i pomniejszych tekstów, nieustannie potwierdzał. Poeta napisał:<br />

„sztuka sztucznymi sposoby się nie stawia (...) dotąd nie ma sztuki utworzenia sztuki. Piękne<br />

albowiem jest rumieńcem i jest jakoby prawdą dobra - i jest jakoby tym rumieńcem, który<br />

wyrzuca na twarz serce niewidzialnie w sobie poruszone. Rumieńca takiego nikt nie skłamie,<br />

albowiem związany jest z zupełnym ciała i ducha całokształtem” 1 .<br />

Szczególną uwagę zwraca tu sformułowanie: "nie ma sztuki utworzenia sztuki", bowiem ono<br />

określiło profil teoretycznoliterackiej refleksji Norwida, skrupulatnie i konsekwentnie reali-<br />

zowanej w dziełach, pismach i listach, które powstawały do śmierci autora. Uzasadnione wy-<br />

daje się dziś przekonanie, że Norwid stworzył swą własną poetykę, wierząc, że każda epoka<br />

"rodzi" literacki (kulturowy) kanon piękna właściwy dla niej samej. Kiedy mówił: "prawdzi-<br />

wą rzeczywistość za rzecz sztuki uważam" 2 miał na myśli mimesis nie równe naśladowaniu<br />

rzeczywistości w sztuce, lecz równe odsłanianiu prawd o niej ukrytych i niedostępnych dla<br />

oka patrzącego powierzchownie. Stąd tak często korzystał z paraboli, której wykładnią stały<br />

się lekcje O Juliuszu Słowackim i późne Milczenie.<br />

Praktyka twórcza Norwida wskazuje, że od początku obchodziło poetę to, co uczynił<br />

głównym przedmiotem zainteresowania - jedność i całość 3 . Pojęcia te interpretował na każdej<br />

możliwej płaszczyźnie, odnosząc zarówno do literatury, jak i do refleksji filozoficznej, teolo-<br />

gicznej, kulturowej. Poszukiwał pełni w świecie, w którym dostrzegał zarówno majestat Bo-<br />

żej Opatrzności, jak i chaos sponiewieranych wartości. Odzwierciedleniem poszukiwań ocala-<br />

jącej jedności są poematy Cypriana Norwida. Patronują im Homer i Dante.<br />

Podjęcie badań, którym poświęcona jest niniejsza rozprawa, wynikało z przekonania,<br />

że to właśnie poematy Norwida są najbogatszym źródłem wiedzy o nim samym jako poecie<br />

1 Wszystkie cytaty z pism Norwida i odwołania do nich za wydaniem: C. Norwid, Pisma wszystkie, zebrał, tekst<br />

ustalił, wstępem i uwagami krytycznymi opatrzył J. W. Gomulicki, t. 1-11, Warszawa 1971-1976 (dalej PWsz).<br />

Tu: C. Norwid, W odpowiedzi na dziewiąty "List z Poznania", PWsz, t. VI, s. 592.<br />

2 C. Norwid, List do Antoniego Zaleskiego, PWsz, t. VIII, s. 13.<br />

3 Zob. G. Halkiewicz-Sojak, Wobec tajemnicy i prawdy: o Norwidowskich obrazach "całości", Toruń 1998.<br />

5


epickim, mierzącym się z najbardziej karkołomnym, trudnym i zuchwałym przedsięwzięciem,<br />

jakim było stworzenie eposu. Stąd przedmiot rozprawy stanowią poematy narracyjne Cypria-<br />

na Norwida, które powstawały w ciągu lat 1847-1871/83. Grupa dziewięciu poematów obej-<br />

muje wszystkie etapy twórczości poety: fazę wczesną, dojrzałą (która przypada na drugą po-<br />

łowę lat 50. i lata 60.) oraz późną (lata 70. i 80). Podstawę materiałową pracy tworzą utwory<br />

Norwidowskie, które spełniają kryteria formalne, takie jak: fabularność, komponent epicki w<br />

konstrukcji podmiotu (nierzadko synkretycznej, przede wszystkim epicko-lirycznej), fikcjo-<br />

nalność, forma wierszowa (z natury rzeczy, jako że chodzi o poematy) oraz - dodatkowo -<br />

średni rozmiar dzieła. Badaniom o charakterze strukturalnym, estetycznym i semantycznym<br />

zostały zatem poddane następujące teksty: Wesele. Powieść (1847), Ziemia. "Komedii" Danta<br />

czwarty tom (1849 lub 1850), Pompeja (1847 lub 1848/1849), Szczesna (1854), Epimenides<br />

(1854), Wędrowny Sztukmistrz (1855), Assunta (1871–1879) oraz Emil na Gozdawiu (1871) i<br />

A Dorio ad Phrygium (1871/72).<br />

Poza obrębem pracy znalazły się poematy dyskursywne, takie jak: Pieśni społecznej<br />

cztery stron, Promethidion, Niewola, Rzecz o wolności słowa i inne. Quidam to jedyny po-<br />

emat narracyjny Norwida, który nie stał się tu przedmiotem obszernej lektury (stanowi bo-<br />

wiem dzieło odosobnione, nieporównywalne z innymi poematami narracyjnymi, ma format<br />

wielkiej formy, uzyskał przebogatą literaturę przedmiotu i wymagałby w treści rozprawy nie-<br />

proporcjonalnie obszernego potraktowania); jest jednak obecny we wszelkich rozważaniach<br />

ogólnych na temat praktyki epickiej swego autora. W grupowaniu poematów nadrzędną rolę<br />

pełnił klucz typologiczny, a jedynie wtórną - chronologia utworów.<br />

Metodę pracy stanowi analiza estetyczna oraz hermeneutyczna interpretacja tekstu<br />

literackiego. Pobocznie studium genologiczne odsłania stosunek wymienionych utworów do<br />

tradycyjnych wzorców gatunkowych poezji narracyjnej, do formalnych rozwiązań, zastoso-<br />

wanych w poematach narracyjnych przez znakomitych poprzedników autora Assunty, a<br />

przede wszystkim ukazuje inwencję Norwida na polu synkretyzmu rodzajowego. Interpretacja<br />

poszczególnych poematów pozwoliła na wskazanie pierwiastków decydujących o indywidu-<br />

alności i osobności Norwidowskiego poematu. Uwidoczniła również zmieniającą się perspek-<br />

tywę twórczą, która kształtowaniu tego typu poematu wyznaczyła drogę od powiastek lirycz-<br />

nych, poprzez epylliony paraboliczne po utwory projektowane na wielkie formy epopeiczne 4 .<br />

4 Ta propozycja typologiczna pochodzi z niepublikowanego opracowania Bogusława Doparta: Romantyk - post-<br />

romantyk - pisarz XIX wieku. Miejsce Cypriana Norwida w procesie literackim. Autorowi składam podziękowa-<br />

nie za udostępnienie treści jeszcze nie drukowanej pracy.<br />

6


Tak więc głęboki rezonans liryczny w utworach takich jak Wesele, Ziemia i Szczesna -<br />

w innych ustąpił dominującej strategii budowania sensu utworu opartej na paraboli, mianowi-<br />

cie w poematach Pompeja, Wędrowny Sztukmistrz i Epimenides. Późna Assunta zaś okazała<br />

się swoistą syntezą strategii twórczych, wypracowanych dla wcześniejszych powiastek li-<br />

rycznych i dla grupy epyllionów parabolicznych, dominujących w następnej fazie pisarstwa<br />

Norwida. W Assuncie poeta zademonstrował maksymalny polimorfizm językowy i najwięk-<br />

szą różnorodność estetyczną w obrębie poematu, zdolność łączenia rozmaitych tradycji i spo-<br />

sobów spiętrzania parabolicznego sensu. Estetyka paraboliczności nadaje duchowy wymiar<br />

wszystkim porządkom tematyki w Assuncie, wyznaczając też sposobne miejsce dla inicjacji<br />

profetycznych, które dane są bohaterowi - narratorowi poematu. Zamykające rozprawę omó-<br />

wienia poematów Emil na Gozdawiu i A Dorio ad Phrygium potwierdziły, podjętą już z po-<br />

wodzeniem w norwidologii, tezę mówiącą, że żywioł epopeiczności w twórczości autora<br />

Quidama jest kluczem do zrozumienia licznych dzieł Norwida.<br />

Zgodnie z tematem dysertacji interpretacje podejmują wątki estetyczne, związane z<br />

estetyką rodzajową (epickość, liryczność, dramatyczność), z problematyką ekspresji i kreacji,<br />

z filozofią piękna (i innych kategorii estetycznych), rozwiniętą przez Norwida - „poetę i<br />

sztukmistrza”. Uwypuklają znaczenie topiki kulturowej, z której poeta bogato czerpał, kreując<br />

zręby poematowych fabuł, oraz eksponują pierwiastki budujące światopogląd poety. Po części<br />

więc rozprawa ma zamiar rekonstrukcji Norwidowej myśli, formułującej opinie i oceny na<br />

temat literatury, sztuki, szeroko pojętej kultury i jej głęboko humanistycznego charakteru.<br />

Rozważania przybliżające zagadnienia estetyki dzieła Norwidowego, ogląd wykorzystywanej<br />

topiki pozwoliły również ukazać obecną w twórczości poety myśl egzystencjalną i antropolo-<br />

gię chrześcijańską.<br />

Dotychczasowy stan badań nad poematami narracyjnymi Cypriana Norwida jest nie-<br />

wielki. Część utworów, stanowiących przedmiot rozprawy, nie posiada żadnych odrębnych<br />

omówień. Wesele, Ziemia, Wędrowny Sztukmistrz i Emil na Gozdawiu od wielu lat pozostają<br />

w cieniu zainteresowań norwidologów, a jedyne komentarze (rozpatrujące prawdopodobne<br />

daty powstania i wstępnie ustalające zakres tematyczny) napisali Zenon Przesmycki i Juliusz<br />

Wiktor Gomulicki. Niewiele bogatszą literaturę przedmiotu posiadają poematy Pompeja i<br />

Epimenides. Największym uznaniem cieszyły się dotąd Assunta i A Dorio ad Phrygium, choć,<br />

co należy podkreślić, drugi z tych poematów najobszerniejsze opracowanie zawdzięcza anali-<br />

7


zie dekonstrukcjonistycznej, która nie pozwala czytać dzieła jako całości wewnętrznie spójnej<br />

i logicznej 5 .<br />

Z perspektywy założeń pracy cenną część literatury przedmiotu stanowią rozprawy<br />

odsłaniające świadomość literacką Norwida jako epika, liryka, dramaturga, jak również pu-<br />

blikacje poświęcone twórczości innych romantyków, jako kreatorów nowych form, twórców<br />

nowych estetyk. Wiele merytorycznych wniosków znajduje swe oparcie w literaturze specja-<br />

listycznej z zakresu historii myśli estetycznej, sztuki, kultury.<br />

Kompozycję pracy tworzą trzy grupy studiów interpretacyjnych nad poematami narra-<br />

cyjnymi Cypriana Norwida oraz rozdział poświęcony świadomości poetologicznej autora<br />

Quidama w dziedzinie epiki.<br />

Przeprowadzone interpretacje poematów narracyjnych Cypriana Norwida wskazują na<br />

konsekwentne dążenie poety w kierunku stworzenia poematu-syntezy, wielkiej formy narra-<br />

cyjnej, stanowiącej jeden z wariantów romantycznie czy postromantycznie pojmowanej epo-<br />

pei. Poematu, który nie zaprzepaszczałby dokonań romantyków na polu estetyki i jednocze-<br />

śnie uwzględniałby wielką tradycję klasyczną. Oddziaływanie romantycznej metody twórczej<br />

dominuje w poematach narracyjnych z pierwszej fazy twórczości poety, później uwzględnia-<br />

ne przez Norwida tradycje epickie różnicują się, przy czym zaznacza się przywiązanie do<br />

tradycji klasycznych, które wyraźnie odciskają swe piętno na poematach określonych mianem<br />

epyllionów. Twórczy bilans całego dorobku w zakresie poematu narracyjnego, także prze-<br />

formułowanie naczelnej problematyki, przeprowadza poeta w Assuncie. Nadrzędna zaś w<br />

poezji narracyjnej Norwida estetyka epopeiczności (osiągająca apogeum w Quidamie) pozwa-<br />

la w ułomkach poetyckich Emila na Gozdawiu i A Dorio ad Phrygium dostrzec zarys wielkiej<br />

całości i znamię szeroko zakrojonych poszukiwań estetycznych, ale i filozoficznych. Tym<br />

samym te urwane dzieła stanowią godne zwieńczenie długiej drogi Norwida – poety epickie-<br />

go.<br />

Podstawą pracy były poematy Cypriana Norwida według wydania Pism wszystkich w<br />

opracowaniu Juliusza Wiktora Gomulickiego. Tom trzeci Poematy z edycji lubelskiej Dzieł<br />

wszystkich w opracowaniu <strong>Stefana</strong> Sawickiego i Adama Cedry ukazał się w momencie, gdy<br />

dysertacja wkraczała już w ostatni etap. Niemniej jednak, ze względu na obowiązujące w niej<br />

kryteria rzetelności interpretacyjnej, cytaty zostały przejrzane.<br />

5 Zob. W. Rzońca, Norwid - poeta pisma, Warszawa 1995, s. 51-124; W. Rzońca, Funkcja ramy w interpretacji<br />

poematu "A Dorio ad Phrygium", "Ogród" 1994, nr 4, s. 162-177.<br />

8


CZĘŚĆ I. Powiastki liryczne<br />

9


<strong>Rozdział</strong> I. Wesele. Powieść Cypriana Norwida jako klęska romantycznego<br />

człowieka serca. W poszukiwaniu formy poematu narracyjnego<br />

Wesele to chronologicznie najwcześniejszy poemat Norwida. Napisany zapewne na<br />

fali nowych doświadczeń i przeżyć zdobywanych przez poetę w 1847 roku. Poeta był wów-<br />

czas mieszkańcem Rzymu, choć to nie jedyne miasto włoskie, które podziwiał i które wywar-<br />

ło na nim tak wielkie wrażenie. Wiadomo, że Norwid zwiedzał Italię z kajetem i szkicowni-<br />

kiem w ręku. Latem 1847 roku wybrał się do Bagni di Lucca, uroczego kąpieliska w górach.<br />

Spędził tam zaledwie kilka dni, był to jednak czas bardzo owocny. Pomiędzy jedną a drugą<br />

konną wycieczką w góry musiał poeta pracować nad Weselem 6 . Emanacja wrażeń, które z<br />

taką siłą kształtowały artystę, zawsze znajdowała swój wyraz w nowych tekstach, szkicach,<br />

rysunkach. Tak było i tym razem 7 . „Włoski” rok przyniósł bowiem plon wcale niemały, m.in.<br />

Przewodnik po zabytkach starożytnego Rzymu ze szczególnym uwzględnieniem zabytków<br />

pierwochrześcijańskich, wiersze Do Józefa Bohdana Zaleskiego w Rzymie 1847, Amen. Le-<br />

gendę, Psalm wigilii, ponadto pierwsze pomysły na Wandę i Krakusa, oraz nigdy nieukoń-<br />

czonego Patkula 8 , natomiast wśród prac malarskich szereg portretów, np. Makryny Mieczy-<br />

sławskiej, św. Bazylego Wielkiego, św. Makreny i liczne rysunki katakumbowe. Najważniej-<br />

szymi przedsięwzięciami artystycznymi były obrazy – Grzech pierworodny, Chrystus błogo-<br />

sławiący z krzyża i przede wszystkim Wizja nakolizejska. Aktywność Norwida w owym cza-<br />

sie pozwala uchwycić główne wątki myślowe i ambicje twórcze poety. Jednoznacznie wska-<br />

zuje na rozległy obszar zainteresowań starożytną historią, kulturą śródziemnomorską, religią.<br />

Nie dziwi więc, że tak kształtowana osobowość twórcza dążyła do jak najpełniejszej formy<br />

„wypowiedzi siebie” poprzez działalność na polu zarówno sztuk plastycznych, jak i literatury.<br />

Jedną z wielu podjętych wówczas takich prób jest Wesele. Powieść.<br />

6 Norwid podczas pobytu w Bagni di Lucca mógł uczestniczyć w jakimś przypadkowym weselu. Nie ma jednak<br />

żadnych potwierdzonych danych. „Zapamiętał [poeta] niezwykłą atmosferę tego miejsca, jego obraz odbija się<br />

później bodaj w noweli Stygmat, a przede wszystkim w napisanym tu poemacie Wesele. Powieść, będącym być<br />

może echem autentycznego, oglądanego tu wesela”, Z. Sudolski, Norwid. Opowieść biograficzna, Warszawa<br />

2003, s. 120.<br />

7 Zob. List Norwida do Marii Trębickiej z 2 sierpnia 1847 roku, pisany z Bagni di Lucca, PWsz, t. VIII, s. 50.<br />

8 Zob. List Norwida do Stanisława Egberta Koźmiana z 16 września 1847 roku, pisany z Rzymu (PWsz, t. VIII,<br />

s. 53) oraz list do Józefa Bohdana Zaleskiego z końca grudnia 1847 roku (PWsz, t. VIII, s. 55).<br />

10


Utwór podejmuje ważny dla wczesnego Norwida temat konfrontacji romantycznego<br />

człowieka serca z epoką panowania iluzji, pozoru i konwencji. Epizod uroczystości weselnej,<br />

który rozpisał Norwid na dziewięć fragmentów, odzwierciedla dramat człowieka wykraczają-<br />

cego swą wrażliwością, emocjonalnością, samoświadomością poza otaczające go środowisko.<br />

Oprócz tego mamy tu do czynienia z szeroką aktywnością narratora, który snuje refleksje o<br />

pisaniu tego oto utworu. Wiąże się to zapewne z nadrzędną rolą człowieka - artysty, którą<br />

zwykł podkreślać Norwid we wszystkich swoich dziełach.<br />

Epizod uroczystości decyduje o skupieniu uwagi na jednym wątku, który lepiej reali-<br />

zuje się w subiektywnym wyrazie niż zewnętrznym zdarzeniu, niemniej jednak dochodzi w<br />

poemacie do dwukrotnej zmiany miejsca, przestrzeni, w której „dramat” się rozgrywa. Dwu-<br />

krotna zmiana czasu i miejsca nie demontuje jednak spójności utworu, gdyż punkt obserwa-<br />

cyjny narratora (jednego) przemieszcza się w poszukiwaniu optymalnego „stanowiska”, a<br />

znalazłszy je, kontynuuje podjęty wątek. Rozważanie prowadzi do gorzkich podsumowań.<br />

Gdyby chcieć odtworzyć kanwę fabularną poematu, okazałoby się, że nie jest ona dłu-<br />

ga i zagmatwana. Oto na przyjęciu weselnym zgromadzeni goście bawią się w takt dźwięcz-<br />

nej kameralnej muzyki, bądź odpoczywają w ogrodzie, znużeni trwającą gorączką nocy.<br />

Wśród wirujących w tańcu jest para nowo poślubiona. Prym wiedzie "wieczoru królowa",<br />

przeglądając się w tysiącach salonowych luster. Jest podziwiana. W swej ślubnej sukni prze-<br />

obraża się w piękną mityczną postać – Selene, pan młody zaś w Endymiona. Zabawy, w któ-<br />

rych biorą udział, przypominają rytualne zabiegi o kochanka, głęboko znaczące ludyczne ge-<br />

sty przemieniają ich świat – w tej konkretnej chwili – w bajkę. Zabawa jednak „przesila się",<br />

muzycy „upuszczają” fałszywe nuty, goście zaczynają się rozjeżdżać. Młodzi także przygo-<br />

towują się do wyjazdu, lecz są już odmienieni, zwłaszcza ona. Nie mają już w sobie nic z<br />

wczorajszych nowożeńców. Każde ich słowo zostaje zawieszone w próżni, gdyż trudno szu-<br />

kać porozumienia, nie mówią do siebie, lecz sobie. W chwilę po niezręcznej wymianie zdań -<br />

odjeżdżają. Krótka opowieść, z pozoru bez znaczenia, a jednak poeta mówi w niej o rzeczach<br />

bardzo ważnych, podkreślając, że w utartych schematach i przyjętych sądach wiele jest fałszu<br />

i pozorów.<br />

11


Pozory i maski obnaża w Weselu romantyczny człowiek serca, będący „w szkole” bo-<br />

haterów Wielkiej Literatury. (Patronują jej twórcy europejskiego i polskiego romantyzmu) 9 .<br />

To przede wszystkim on jest głównym bohaterem utworu.<br />

Wesele jest poematem opowiadającym o klęsce człowieka, który uwierzył w miłość,<br />

ale jest czymś więcej niż tylko poematem miłosnym. Jest dramatem egzystencjalnym, w któ-<br />

rym największą porażką okazuje się „być z innego świata” i „mówić uczuciem”. Metaforycz-<br />

ne te określenia wskazują na duchową formację romantycznego człowieka serca, na ojczyznę<br />

jego myśli. Norwid musiał doskonale rozumieć opisywaną sytuację. Sam miał za sobą do-<br />

świadczenie miłości zdradzonej, niespełnionej, którą upamiętnił być może swym „bierzmo-<br />

wanym” imieniem, ale i takiej, która nigdy odwzajemnioną być nie mogła. „Tren uczucia” do<br />

Marii Kalergis – damy „luster”, salonów, ciągnął się wszak w pamięci Norwida bardzo długo.<br />

Pośrednio spełnia się w Weselu jeszcze inna rola – rola „człowieka refleksyjnego”,<br />

który wypowiada wiele ważnych słów na temat współczesnego mu życia społeczeństw, naro-<br />

dów. Wesele to pierwszy utwór poematowy, w który Norwid wplata aluzje polityczne i spo-<br />

łeczne. Nie zajmują one wiele miejsca jako wypowiadane wprost, ale przecież wyczytujemy<br />

je między wierszami, dostrzegamy je w zachowaniu bohaterów, zwłaszcza zaś w zakończeniu<br />

dialogu pary młodej, w finale, który ostatecznie udowadnia, że brak autentycznych i szcze-<br />

rych więzi między ludźmi „jest pochodną ogólnego kryzysu społecznego” 10 .<br />

Wesele to poemat liczący zaledwie 150 wersów. Norwid zechciał opatrzyć go genolo-<br />

gicznym dopełnieniem – powieść. Sugeruje więc poeta już na samym początku najważniejszą<br />

z tradycji, do jakich odwołuje się w tekście, tradycję powieści poetyckiej. Jest to jednak po-<br />

emat o formacie epyllionowym, w którym poeta podtrzymał zasadę erudycyjnej dygresyjności<br />

i aluzyjności. Struktura kompozycyjna jest w ślad za ową zasadą skomplikowana i niejedno-<br />

rodna. Należy więc zadać pytanie, czy Wesele rzeczywiście jest powieścią; w jakim sensie nią<br />

jest? Realizuje ono co prawda wyznacznik powieściowości, jakim jest fabularność, ale prze-<br />

cież jest ona tu tak skondensowana, jakby upodrzędniona, że na dobrą sprawę nie możemy<br />

mówić tu o fabule w dosłownym znaczeniu tego terminu. Jeśli przyjrzymy się bliżej temu<br />

krótkiemu poematowi zauważymy, że każda z poszczególnych części stanowi „osobny roz-<br />

dzialik”. Fragmentaryzm zatem, luźność kompozycyjna, demontują zarówno zewnętrzną, jak i<br />

9 Rząd nazwisk utworzą tu oczywiście Mickiewicz, Słowacki, Malczewski, Goethe, Byron, Dante, Tasso, w<br />

osobliwym znaczeniu także Szopen. Plejada tych twórców powróci w pismach Norwida wielokrotnie, np.<br />

w O Juliuszu Słowackim..., Psalmów-psalmie.<br />

10 Z. Łapiński, Norwid, Kraków 1971, s. 70.<br />

12


wewnętrzną konstrukcję tej nietypowej powieści. Luźność wątkowa wskazuje bez wątpienia<br />

na zakorzenienie utworu w poemacie dygresyjnym. Te dwa źródła staną się punktem wyjścia<br />

do rozważań nad Weselem Norwida. Dodajmy jednak od razu, że jako wyłączne nie będą w<br />

żadnej mierze wystarczające.<br />

W każdej z części bowiem przeplatają się ze sobą różnorodne atrybucje gatunkowe.<br />

Struktura podawcza Wesela pozostaje jednak pod ciśnieniem poematu dygresyjnego. Przed<br />

oczyma więc musiał mieć Norwid Beniowskiego 11 . Jest to o tyle ciekawe, że, jak się przeko-<br />

namy, inaczej rzecz ma się ze strukturą podmiotową, której rodowodu doszukamy się w po-<br />

wieści poetyckiej. Wzorem dla Norwida była tu bez wątpienia Maria Malczewskiego. Na<br />

uwadze należy mieć także trzeci, jakże ważny w kontekście omawianego poematu utwór -<br />

mianowicie Dziadów część czwartą 12 . Podobnie jak Mickiewicz, autor Wesela romansową<br />

fabułę przetransponuje na proces duchowy, z którego relacja wyda się dramatem niezwykle<br />

wrażliwej podmiotowości. Autor Vade-mecum nie będzie jednak epigonem. Ambicją nie jest<br />

tu przecież powielenie czy po prostu naśladowanie jakiegokolwiek wzorca. Przyjrzyjmy się<br />

zatem bliżej kompozycji i gatunkowym źródłom omawianego utworu.<br />

Część pierwsza utworu jest swoistą ekspozycją. Pierwsze wersy wprowadzają czytel-<br />

nika w sielankową aurę uroczystości, która rozgrywa się dla nietańczących w ogrodzie. To<br />

fragment istotny także ze względu na pozwalający się uchwycić kontrast pomiędzy tym, co<br />

naturalne, wyciszone, zsynchronizowane a tym, co ludzkie, pełne jakiejś mistyfikacji, którą<br />

ostatecznie najpełniej wyraża motyw balu, zabawy, maskarady, dopełniony przez bogatą<br />

symbolikę zwierciadeł. Staną się one żywiołem bohaterki dramatu – panny młodej. Narracja<br />

pierwszych siedmiu wersów jest spokojna, stonowana. Zmienia się w chwili, gdy oko obser-<br />

watora otacza spojrzeniem salon.<br />

11 O stosunku Norwida do poematu dygresyjnego pisała Zofia Stefanowska. Spośród poematów, które uwzględ-<br />

niają w swej strukturze tradycję tego gatunku badaczka komentuje zaledwie jeden - późniejszą od Wesela Szcze-<br />

snę. Zauważa także, że wysoka ocena Beniowskiego nie miała decydującego wpływu na pisarskie decyzje Nor-<br />

wida. Nie jest to wniosek zaskakujący. Samo Wesele nie jest modelową aktualizacją poematu dygresyjnego ani<br />

nie wpisuje się w etos i postawę, jaką prezentuje w Beniowskim Słowacki. Zob. Z. Stefanowska, Norwid a po-<br />

emat dygresyjny, w: tejże, Strona romantyków. Studia o Norwidzie, Lublin 1993, s. 145-152. Dygresyjny charak-<br />

ter Wesela zauważa także w swej monografii poświęconej Norwidowi Zbigniew Sudolski.<br />

12 „W stosunku do Mickiewicza Norwid przeżywał swoiste rozdwojenie poglądów i uczuć – krytykował go, ale i<br />

wielbił, zarzucał nierozważność czynów, ale składał hołd jako poecie. Już w młodości znał wiele jego utworów,<br />

a >>Dziady Pana Adama były mi potężną, jedyną nutą myśli i uczuć, jak każdemu... te czytałem...


...Tańczący, przeciwnie,<br />

W całej wszech-tęczy blasku oczy swe kąpali,<br />

Każdy się w stu zwierciadłach oglądał naiwnie;<br />

Śmiechów, brylantów, drobnych grzecznostek, opali,<br />

Westchnień, szmaragdów, kwiatów fałszywych, rumieńców,<br />

Atłasów białych...chaos!...<br />

(PWsz ,III, 9, w. 7-12)<br />

Pierwsza część utworu wskazuje na tradycje poematu opisowego. W kolejnych wer-<br />

sach mamy do czynienia z jego ekfrastyczną odmianą. Narrator z dużym zaangażowaniem<br />

emocjonalnym wspomina rzeźbę Antonia Canovy i pośrednio opisuje ją, doszukując się ana-<br />

logii w ozdobie głowy panny młodej i ozdobie głowy posągu 13 . Zofia Szmydtowa zauważa,<br />

że modelowanie stroju panny młodej na wzór Hebe Canovy jest dowodem na to, w jakim kie-<br />

runku zmierzał rzeźbiarski gust poety 14 .<br />

... Chciałem dodać: wieńców,<br />

Dla rymu – ale wieniec jeden był... jedyny...<br />

A wieniec panny młodej, wieczoru królowej;<br />

- Kto widział go, ten widział mirt i dwa jaśminy,<br />

Obejmujące czoło posągu Canovy,<br />

A kto ten posąg widział, ten przypomniał pewno<br />

Z życia Canovy oną śmieszną rzecz i rzewną,<br />

Jak brał łachmany na się i torby podróżne ...<br />

(III, 9, w. 12-19)<br />

Każdy motyw jest jak osobny fabularny atom, ukryty w semantycznym kokonie cało-<br />

ści poematu. Fragmentacja treści jest celowa. W tym przypadku służy ona ujawnieniu się au-<br />

topodawczemu „ja”, jest to „ja kreacyjne” - podmiot, który gra ze światem przedstawionym.<br />

13 Zauważmy, że Antonio Canova był jednym z najbardziej cenionych przez Norwida rzeźbiarzy. Jego nazwisko<br />

powraca często w pismach poety, np. w rozprawie pt. O rzeźbiarzach florenckich (dziś żyjących), (PWsz, t. VI, s.<br />

361-368).<br />

14 Zob. Z. Szmydtowa, Norwid a Winckelmann, w: tejże, W kręgu renesansu i romantyzmu, Warszawa 1979, s.<br />

650.<br />

14


To erudyta, fascynat sztuki, znawca i jednocześnie artysta słowa, zdradzający swój proces<br />

pisania, głośno zastanawiający się nad doborem rymów, zgodnością słów z opisywaną rze-<br />

czywistością. Ze względu na strukturę podawczą poematu owo „ja” jest naturalne, ale nie<br />

jedyne. Drugie ja – centralne, ośrodkowe - to ja romantycznego człowieka serca. Jest ono<br />

utajone, choć to do niego należy ogląd z perspektywy nadrzędnej. Jest to ktoś, kto ukrywa się,<br />

czasem przybiera pozę, igra, chowa się za inny głos, za głos „ja”, którego utożsamić można z<br />

obiektywnym obserwatorem. Tak dzieje się właśnie w części drugiej, w której rozgrywa się<br />

wewnętrzny dramat mężczyzny. Refleksja o „przewidzianych wydarzeniach balu” celowo<br />

prowadzona jest jako obiektywna diagnoza. W rzeczywistości jednak snuje ją smutny, może<br />

nawet zrozpaczony człowiek. Ukrywa się on pod maską ironisty, przedstawiając schemat ba-<br />

lu. Jest to najbardziej groteskowy fragment poematu, w którym Norwid wykorzystuje ludycz-<br />

ny motyw porwań, niejednokrotnie spotykany w opowieściach gminnych, balladach. Grote-<br />

skowa ironia miesza się z rozpaczą, żalem, wyrazem duchowej niedoli.<br />

Wszystko jest przewidziane na wszelki przypadek,<br />

Jak wieniec z mirtu, metryk dwie, drużka i świadek,<br />

I rzadko dzisiaj rycerz wpada nieczekany<br />

Z czarnym na hełmie piórem... Częściej kto na boku<br />

Pomodli się i lekki ból poczuje w oku ...<br />

(III, 10, w. 41-45)<br />

Inna jest nieco część trzecia, choć kontynuuje ona podjęty motyw porwań. Mamy tu<br />

do czynienia ze swoistą narracyjną grą – jest to rodzaj opowiadania wspak. Narrator jest za-<br />

woalowany, choć zdradza doskonałą orientację w sprawach społecznych. Pobrzmiewa w tej<br />

wypowiedzi pewien smutek, gdyż symbolem podstawowych ludzkich spraw, problemów i ich<br />

rozwiązywania stał się urzędnik. Łatwo zaobserwować już na tym etapie oscylację pomiędzy<br />

rolami mówiącego w poemacie "ja". Zabieg to celowy.<br />

Zdumiewający jest rozpoczynający część czwartą apel – prośba. Podmiot jakby nieco<br />

odmienia tu swój wizerunek.<br />

Wszelako, aby powieść wolne miała pole,<br />

Nie uprzedzajmy zdarzeń zawsze dość szczególnych<br />

I cieszmy się, że tańczą na płaczu padole,<br />

Bo sporo jest umartwień i żałób ogólnych,<br />

15


Bo w pewnym względzie cnotą wesołość swobodna,<br />

Gdy rola czasów krwawo orze się, niepłodna...<br />

(III, 11, w. 68-73)<br />

W tonacji apelu więc rozpoczyna się szczególne w tym poemacie interludium liryczne.<br />

Podmiot decyduje się na przeprowadzenie intertekstualnego dialogu. Przede wszystkim z Ma-<br />

rią Malczewskiego. Dodajmy dla precyzji, że omawiany fragment jest bez wątpienia frag-<br />

mentem (!) powieści poetyckiej, w który zostaje wkomponowany sugestywny liryczny ele-<br />

ment. Głos, który mówi w części czwartej to głos mędrca, mierzącego sprawy serca, życia<br />

(ludzi i całych społeczeństw) inną miarą niż współczesny mu świat.<br />

- Biada duchom i takiej społeczności biada,<br />

Gdzie człowiek karci uśmiech i za grób odkłada,<br />

Jakby s ą d - o s t a t e c z n y mógł być uprzedzony<br />

W całej potędze swojej przez kilku sensatów<br />

I jakby łzy nie miały sperlić się w korony,<br />

A śmiechów wiele w siano uwiędniętych kwiatów...<br />

- Jakbyśmy już najjaśniej znali, c o w e s o ł e,<br />

A c o b o l e s n e?...<br />

(III, 11-12, w. 74-81)<br />

Bardzo ciekawe jest to przejście, jakby wykorzystanie sytuacji przez podmiot, który<br />

do tej pory przysłuchiwał się słowom, przyglądał sytuacji z lotu ptaka. Podmiot części czwar-<br />

tej w sposób najbardziej zdecydowany pozwala odczuć owo „ja” jako ja odautorskie. Ta wie-<br />

lość ról służy rzecz jasna stworzeniu różnorakich perspektyw, z których ogląd prowadzi do<br />

pełnego naświetlenia podejmowanej kwestii. Norwid wykorzystuje tę wielość podmiotową<br />

(wielość wcieleń) wyjątkowo umiejętnie, rzec można subtelnie. Liryczność czwartej części<br />

maksymalnie poszerza perspektywę odbioru i jednocześnie akcentuje siłę uczucia, przeżycia.<br />

Wyjątkowo silnie zabrzmi to w otwartym sformułowaniu: "I cieszmy się!...", "my, anioły cho-<br />

re".<br />

Część piąta kontynuuje wątki podjęte w ekspozycji. Ma oprawę dygresyjną. Przygo-<br />

towuje niejako tragiczną arenę, na której "szerzą swe panowanie śmiertelni". Podmiot przy-<br />

gląda się tu wirującym w tańcu gościom. Snuje refleksję o czasie, który płynie nieubłaganie.<br />

16


Kolejne godziny odchodzą w przeszłość przy dźwiękach muzyki. Nietrudno wyobrazić sobie,<br />

jak fałszywie brzmią „upuszczane” przez zmęczonego skrzypka nuty.<br />

Tańczą więc jak w najlepsze, a północ już biła,<br />

I biła pierwsza, druga po niej nastąpiła,<br />

I trzecia się przeważa w przeszłość... a na chórze<br />

Ten, owy skrzypek nutę upuści fałszywą,<br />

Potem się ocknie, hardo postawi naturze,<br />

W imię chybionej sławy poprze smyk co żywo,<br />

Dopędzi cało-toku, a harmonii prawo<br />

Raduje się jak owcy zbłąkanej poprawą...<br />

(III, 12, w. 86-93)<br />

Ideał koncertowego żywiołu, pasji, całokształtu „ducha muzyki”, który Norwid do-<br />

strzegał w muzyce Szopena, jest bez wątpienia tłem tego fragmentu 15 . Sytuacja na arenie<br />

„tragicznej”, którą jest roztańczony salon, zostaje zderzona z romantycznym koncertem. Ten<br />

fragment poematu jest jedną – jak to określił Kazimierz Wyka – z najwyłączniej muzycznych<br />

reminiscencji. „Najpierw ożywia Norwid słowem sprawę tak specjalnie muzyczną jak nie-<br />

chciany fałsz wprowadzony w grę zmęczeniem skrzypka. Wchodzi nadto w sprawę jeszcze<br />

trudniejszą: stosunek kompozycji i orkiestry, muzyki zapisanej w nuty i muzyki wykonaw-<br />

czej, pełniącej sobą przestrzeń” 16 .<br />

W części szóstej sala pełna luster i odbić wyobrażona jest na kształt podnóża Olimpu.<br />

Swą kulminację osiąga tu teatralizacja bohaterów i sam spektakl weselny. Muzyka, taniec,<br />

"trytony, nimf półszepty – radość tajemnicza" zlewają się w jedną wyspę, wokół której rozpo-<br />

ściera się rozpłomienione morze.<br />

Część siódma utrzymana w tonacji poematu dygresyjnego to część mająca na celu<br />

charakterystykę młodej pary. Podmiot jest nieco ożywiony, tak jakby dawał niechcący znak,<br />

jak bardzo postaci te go obchodzą. Jego, ale i całą zgromadzoną społeczność. Epitalamijny<br />

patos przedstawienia jest tylko kolejnym potwierdzeniem, z jak wielu źródeł korzysta narra-<br />

tor, aby w pełni oddać wierność spektaklowej sytuacji. I chyba jest w błędzie Wyka sądząc,<br />

15 A. Melbechowska-Luty twierdzi, że ten fragment Wesela wyjątkowo koresponduje z obrazem Norwida zatytu-<br />

łowanym Melancholia (Solo), zwłaszcza z jego muzycznym wątkiem. Zob. w: tejże, dz. cyt., s. 266.<br />

16 K. Wyka, Cyprian Norwid. Studia, artykuły, recenzje, Kraków 1989, s. 82.<br />

17


że poeta całkiem poważnie zaleca, aby czytelnik przypatrzył się z bliska sercom młodej pary,<br />

gdyż są one przykładem motywu zjednoczenia dusz. Norwid oczywiście każe przypomnieć<br />

sobie w tym miejscu metaforyczny sens pierwotny „zgodnego rozedrgania dusz”, lecz rezo-<br />

nans taki nie łączy chyba naszych bohaterów 17 . Zgodnie z patosem gatunku poeta opiewa<br />

uczucie małżonków, ale w istocie rzeczy z lekką ironią zarysowuje teatralne pozy głównych<br />

postaci wesela, przygotowując czytelnika na zaskakującą puentę.<br />

Lecz czas jest, by czytelnik przypatrzył się z bliska<br />

Państwu młodym, a wreszcie zaznał i nazwiska,<br />

Lubo o sercach głównie mówić tu przystoi,<br />

Które są pełne zalet, a miłość je stroi<br />

Jak arfy dwie o złotej siatce strun, tak drżącej,<br />

Że widzisz tylko jeden obłok gorejący...<br />

- Bogactwa równe, imion też same zaszczyty,<br />

Onego Endymiona, Protogenii syna,<br />

Kiedy wstępował nocą na Latmosu szczyty.<br />

Też same oczy nawet, z grecka przedłużone,<br />

I wolny gest - pasterski kij albo koronę,<br />

Albo miecz, albo ubiór daj mu najmniej zdobny,<br />

Czujesz, że zawsze będzie do siebie podobny...<br />

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .<br />

(III, 13, w. 106-119)<br />

Niewiele uwagi poświęca podmiot tu samej pannie młodej. Oko raczej zatrzymuje na<br />

panu młodym, przypominającym Endymiona, syna Protogenii. Charakterystyka to typowa w<br />

zasadzie dla poematu opisowego, tu występującego w odmianie mitograficznej. Pan młody<br />

opisany w takiej konwencji wyrasta na cudownego młodziana, niemalże pół-boga. Ona pięk-<br />

na, w mirtowej koronie, niczym Hebe, on jak Endymion tworzą od początku posągową 18 ,<br />

17 Zob. tamże, s. 74.<br />

18 „Pan młody z poematu Wesele, przypominający Endymiona, posiada – też same oczy nawet, z grecka przedłu-<br />

żone / I wolny gest – pasterski kij albo koronę. Panna zaś młoda przybrana jest w wieniec i kwiaty obejmujące<br />

czoło posągu Canovy i przypomina Hebe tego rzeźbiarza. Klasycystyczny charakter twórczości Canovy pozwala<br />

tę reminiscencję umieścić wśród skojarzeń antycznych. Całe młode małżeństwo w Weselu jest więc posągowe",<br />

K. Wyka, Cyprian Norwid. Studia, artykuły, recenzje, dz. cyt., s. 14.<br />

18


marmurową parę, lecz w chwili, w której zostają przedstawieni czytelnikowi, wydają się być<br />

szczęśliwi, dobrani, a ich uczucie szczere i płomienne. Nie przez przypadek jednak odwołuje<br />

się tu Norwid do konwencji epitalamium, weselnej pieśni pochwalnej. Służy ona bowiem<br />

budowaniu kolejnej zasłony iluzoryczności, zatem panegirycznej konwencji wysługującej się<br />

mitem.<br />

Część ósma to nagły, momentalny opis końca balu. Jest to jednocześnie zamknięcie<br />

pierwszej fazy utworu – opisu wesela. Później rzecz rozegra się szybko, w ciągu rozmowy<br />

młodych małżonków. Tymczasem goście rozjeżdżają się, muzycy pakują instrumenty, czasem<br />

nietoperzowi lub ćmie uda się wpaść do rozświetlonego salonu. Krótki, epicki fragment<br />

przybliża, przy udziale znanej romantycznej symboliki, nadchodzącą katastrofę. Nic nie<br />

dzieje się mimochodem, zwyczajnie. Poeta powie bowiem, że skrzypce jęczą, nocne motyle<br />

są "zbłąkane", świeczniki "gałęziste" a płomienie – "smętarne". Obraz świata<br />

przedstawionego koresponduje ze stanem psychicznym podmiotu. Ukryte „ja” wrażliwego<br />

mężczyzny widzi rzeczywistość zgodnie ze stanem swego ducha. Romantyczny człowiek<br />

serca ukrywa się tu za wnikliwym obserwatorem nocy, który potrafi „dostrzegać świat” w<br />

szczegółach. Nic nie umyka jego uwadze, gdyż wszystko skoncentrowane jest na<br />

rozgrywającym się w jego wnętrzu dramacie.<br />

Niekiedy skrzypce jękną w pudła zamykane –<br />

Oknem niedoperz wleci, lub ćmy zabłąkane<br />

Dokoła gałęzistych zatańczą świeczników,<br />

Jakby smętarnych przyszły próbować ogników...<br />

(III, 13, w. 124-127)<br />

Na osobne uwagi zasługuje część dziewiąta, na którą składa się dialog pana młodego z<br />

panną młodą. Jest to fragment kluczowy, w którym rozgrywa się tak wiele razy sygnalizowa-<br />

na wcześniej katastrofa. Fragment jest dramatyczną sceną, podmiot mówiący zgodnie z rodza-<br />

jową zasadą jest tu wycofany, „unieobecniony”. Scena jest niezwykła, w pierwszej swej czę-<br />

ści nic bowiem nie zapowiada tragicznego końca – duchowego rozpadu małżeństwa, kresu<br />

miłości, ale także końca jakiegokolwiek porozumienia 19 . Wybiórczo przytoczony dialog bo-<br />

19 Norwid w wielu swoich utworach powracał do tematu małżeństwa i związku dwojga ludzi, niestety, rzadko<br />

rysował tego typu relacje jako szczęśliwe. W kontekście Wesela wypada wspomnieć dwa teksty – jeden adreso-<br />

wany do Konstancji Górskiej, drugi do Joanny Kuczyńskiej, które wspólnie noszą tytuł Archeologia. Teksty<br />

19


haterów, który tutaj spełnia rolę informującą, kondensuje całą istotę rozmowy. Pan młody<br />

zaprasza żonę do powozu, opowiada o wsi, której spokój i ciszę uprzyjemnią "podróżny ołtarz<br />

– nuty – i ten szereg tomów", więc muzyka i poezja. Pan młody proponuje swej wybrance to,<br />

co dla niego samego jest najważniejsze. Pragnie wprowadzić ją do swego życia z całą smugą<br />

doświadczeń ucieleśnionych postaci z książek. Jest przekonany, że dama jego serca doskonale<br />

pojmuje tę intencję - pyta wszak wskazując na książki: „Kto są?”. Sprawia wrażenie jakby<br />

rozumiała kochanka do głębi, gdyż zapytuje o osoby! Zachowuje się więc tak, jakby wspólnie<br />

z zaślubionym mężczyzną wyznawała inwersję życia i literatury, zamianę, której patronują<br />

Mickiewicz, Byron, Malczewski. Gra toczy się do momentu, w którym dama zauważa mirt i,<br />

o dziwo, nie poznaje go. Dramatyczny to moment, kiedy pan młody wyjaśnia, cóż to takiego.<br />

Patrzą już wówczas na siebie obcymi oczyma. Już się nie rozumieją. Nagle prysnął czar miło-<br />

ści, która okazała się iluzją, jakąś magią czy też mitem. Ona wydaje tylko komendę. Mówi do<br />

niego „dziwnym” językiem, innym niż do tej pory. Korona, czyli mirtowy wianek oblubieni-<br />

cy, zostanie porzucona na marmurowym stole, zapewne porzucone zostaną i książki. Panna<br />

młoda okazuje się damą z innego świata, świata luster. Jest posągiem. Przypomina po trosze<br />

Selene z mitu o pięknym młodzieńcu, po trosze nimfę z ballady, po trosze upiorzycę – ćmę.<br />

Uprowadza małżonka, tak jak w mitologicznej historii Endymiona porywa Pani Księżyca. Nie<br />

mogło stać się inaczej. Osoba, której żywiołem jest świat fikcji, nigdy nie doświadczy szczę-<br />

ścia, gdyż jego źródłem jest prawda, szczerość, autentyczność. Bohaterowie ponoszą klęskę.<br />

Zarówno on – rozczarowany, zraniony, jak i ona – niespełniona w imaginowanym uczuciu,<br />

królowa „jednej nocy”.<br />

Gatunkowe źródła Wesela są, jak przedstawiono, różnorodne. Znajdziemy zatem<br />

wśród nich balladę (może raczej dumę wraz z ludowym motywem porwań), romans, dramę<br />

(podmiot jakby bawi się tu dramą, tragedią), poemat opisowy we wskazanych wyżej dwóch<br />

odmianach – ekfrastycznej i mitograficznej, epitalamium, sielankę. Wszystko to służy poecie<br />

w poszukiwaniu „formy adekwatnej”. Wykorzystuje Norwid model formy poematu dygresyj-<br />

nego (stąd struktura podawcza jest epicka), zarazem jednak odbiera jej całą, zrealizowaną w<br />

opisują w zarysie historię poznania się dwojga osób, ślub, który jest swoistą transakcją i rozpad małżeństwa.<br />

Norwid pisze w zasadzie o regule, którą potwierdzają kolejne przykłady. Dodajmy, że obydwa teksty są do sie-<br />

bie bardzo podobne, autorowi chodzi w nich o to samo przesłanie. Pojawia się w nich także motyw porwania,<br />

który wykorzystał Norwid w Weselu, lecz, jak sądzę, ma tu nieco inne znaczenie. W Weselu dialog kochanków –<br />

małżonków i dźwięk rogu pocztowego następuje po balu, a nie w środku nocy. Znamienny jest fakt, że teksty o<br />

których tu mowa dzieli 19 lat. Archeologię napisał bowiem Norwid w 1866 roku.<br />

20


najdoskonalszy sposób przez Słowackiego, romantyczną kreacyjność. Ta poematowa forma,<br />

która znajduje swój wzorzec w Beniowskim, zostaje pozbawiona najważniejszego i koniecz-<br />

nego - wydawałoby się - atrybutu. Norwid jednak przystosowuje ją do swoich celów.<br />

Barbara Subko zauważyła, że „Wesele, Szczesna, A Dorio... nie są czystymi poemata-<br />

mi dygresyjnymi; daleko im do niedościgłego wzorca stworzonego w literaturze polskiej<br />

przez Słowackiego: brak tu tematycznej przemienności rozłożonej proporcjonalnie między<br />

dygresją i wątkiem fabularnym, brak silnej polemiczności” 20 . Tę słuszną diagnozę należy<br />

podjąć i dopowiedzieć. Norwid dokonuje rozdziału i redukcji formy oraz struktur podmioto-<br />

wych poematu dygresyjnego po to, aby skorzystać z fragmentaryzmu powieści poetyckiej,<br />

który ubogaca kolorytem wielu innych gatunków. Rezultatem jest poemat zarysowujący gra-<br />

nice dekompozycji powieści poetyckiej, których przekroczenie sprawia, że nowo powstała<br />

forma w zasadzie nie ma już z powieścią nic wspólnego. Wesele zatem to bardzo ważny mo-<br />

ment na drodze ewolucji gatunku. Poeta dokonał wyboru i stworzył nową jakość, nie rezygnu-<br />

jąc jednakże z zakorzenionego w romantyzmie tematu miłości nierealnej, niespełnionej.<br />

Świadomość możliwości przekroczenia reguł zarówno poematu dygresyjnego, jak i powieści<br />

poetyckiej jest jednocześnie dowodem na zrozumienie sytuacji na polu estetyki. Norwid do-<br />

skonale pojął konieczność, wymóg czasu, w którym hierarchia gatunków ustalonych przez<br />

romantyzm nie znajdowała już racji bytu. Jeśli dzieło miało pozostać wyrazem jaźni poety,<br />

jaźni kreatywnej, indywidualistycznej, jeśli miało spełniać funkcje poznawcze i jeśli miało<br />

wnosić nową wiedzę o człowieku i świecie, nie mogło zatrzymać się w chwili, kiedy należało<br />

przekroczyć ustaloną konwencję. Wesele. Powieść – utwór, który rozpoczyna drogę poszuki-<br />

wań postromantycznej formy otwartej - jest także wyrazem bardzo konkretnej postawy autor-<br />

skiej, w której chodzi o to, aby poprzez dzieło poeta określił się „wobec istniejących wzorców<br />

pozaliterackiej kultury, (...) zakres tego samookreślenia, którego jednym z sygnałów będą<br />

przyjęte zasady gatunkowe jest – jak stwierdza Zdzisław Łapiński – bardzo rozległy – od po-<br />

stawy akceptującej po protest” 21 .<br />

20 B. Subko, O poematach Cypriana Norwida (próba typologii gatunku), „Prace Filologiczne” XLIII, 1998,<br />

s. 441.<br />

21 Z. Łapiński, dz. cyt., s. 26.<br />

21


<strong>Rozdział</strong> II. Ziemia. „Komedii” Danta czwarty tom – druga powiastka<br />

liryczna<br />

Ambicje kontynuowania dzieła wielkiego florentczyka towarzyszyły Norwidowi od<br />

początku drogi twórczej. Dante został otoczony przez Norwida takim samym kultem, jakim<br />

otoczyli go poprzednicy poety. Translatorskie spotkania z Boską Komedią 22 , wymagające nie<br />

lada warsztatu, były okazją do wykazania swych umiejętności, czy też po prostu artystyczne-<br />

go geniuszu 23 . Rzecz jasna nie tylko. Zarówno dla Norwida, jak i dla wielkich romantyków,<br />

dzieło Dantego było summą wiedzy o zaświatach. Plastyczność, z jaką artysta ukazał rzeczy-<br />

wistość piekielną, czyśćcową i niebiańską skłaniała do namysłu nad właściwym sposobem<br />

ujęcia czwartej - ziemskiej. W taki oto sposób Boska Komedia stała się w romantyzmie dzie-<br />

łem współczesnym 24 , którego uniwersalizm i autobiografizm zdominował wyobraźnię twór-<br />

ców XIX wieku 25 .<br />

Norwid dzieło Dantego wielokrotnie czynił tematem swych refleksji 26 . Zbiór Vade-<br />

mecum stał się metaforyczną podróżą po krainie boleści i rozpaczy 27 , świadomie, już w tytule,<br />

22 Norwid tłumaczył Dantego już w 1846 roku. I, jak wiemy, nosił się z zamiarem przetłumaczenia całości. Zob.<br />

A. Kuciak, Droga Cypriana Norwida, czyli od nieba na ziemię, w: tejże, Dante romantyków. Recepcja „Boskiej<br />

Komedii” u Mickiewicza, Słowackiego, Krasińskiego i Norwida, Poznań 2003, s. 59-69.<br />

23 Zob. J. Rudnicka, Norwid jako tłumacz „Boskiej Komedii”, „Studia Norwidiana” 1991-1992, t. 9-10.<br />

24 Nie recepcja Boskiej Komedii jest tematem tej części pracy, dlatego nadmieniam tylko o wadze tego dzieła w<br />

świadomości romantyków. Problem szeroko skomentowała Agnieszka Kuciak (zob. Dante romantyków...,<br />

dz. cyt. oraz Norwid wobec Dantego. Kilka przybliżeń, „Pamiętnik Literacki” 1996, z. 3, s. 33-59). Warto po-<br />

równać wnioski Agnieszki Kuciak z ustaleniami Zofii Szmydtowej (zob. Norwid wobec włoskiego odrodzenia,<br />

w: tejże, W kręgu renesansu i romantyzmu, Warszawa 1979).<br />

25 Zob. A. Ziołowicz, Dramat i romantyczne „Ja”. Studium podmiotowości w dramaturgii polskiej doby roman-<br />

tyzmu, Kraków 2002, s. 294.<br />

26 Ślady tych refleksji, czasem noszących znamię krytycznych uwag, znajdujemy także w listach. Zob. np. List<br />

do Józefa Bohdana Zaleskiego z Paryża, ok. 8 stycznia 1852 (PWsz, t.VIII, s. 150); List do Marii Trębickiej z<br />

Nowego Jorku 1853 (PWsz, t. VIII, s. 193).<br />

27 Zbigniew Sudolski słusznie zauważa, że w biografii poety rok 1849 był szczególnie trudny. Był bowiem na-<br />

znaczony doświadczeniem śmierci bliskich mu osób – Łubieńskiego, Słowackiego, Szopena. Także odrzuceniem<br />

przez Marię, a raczej uświadomieniem sobie, że miłość do pani Kalergis jest po prostu nie do spełnienia. Za-<br />

znaczmy jednak, że autobiografizm nie będzie kluczem do określenia stylu i estetyki omawianego poematu.<br />

„Najnowszy poemat pomyślany został jako Komedii Danta czwarty tom, zawierał opisanie krainy zaniechanej<br />

przez Dantego – Ziemi. Dokonał więc tego co w pewnym stopniu zostało zrealizowane w Nie-Boskiej komedii, a<br />

o czym nadal marzył Krasiński, gdy wyznawał: …w naszych czasach piekieł nie ma za ziemią – pod ziemią – ale<br />

22


nawiązującą do La Divina Commedia. Stąd nie może dziwić fakt, że wśród wczesnych po-<br />

ematów pojawia się utwór wprost skojarzony z dziełem Dantego, czytywanym przez Cypria-<br />

na Norwida od 1844 roku. Tekst poematu Ziemia. „Komedii” Danta czwarty tom powstał<br />

najprawdopodobniej w 1849 (w drugiej połowie) bądź w 1850 roku 28 . Znany jest, jak wiele<br />

innych pism poety, z kopii przekazanych niegdyś Augustowi Cieszkowskiemu i Łucji Rau-<br />

tenstrauchowej 29 . Gomulicki twierdzi, że Ziemia, którą dziś czytamy to tylko fragment dzieła,<br />

gdyż prawdopodobnie zaginęła groteskowa scena z Trzewikiem Gutenberga, stanowiąca inte-<br />

gralny element utworu 30 .<br />

Ziemia to tekst wczesny, mało znany, krótki, nieskomentowany (poemat nie doczekał<br />

się komentarzy innych niż objaśnienia J. W. Gomulickiego w wydaniu Pism wszystkich Nor-<br />

wida i notatki Zenona Przesmyckiego), sytuujący się na drodze Norwidowskich poszukiwań<br />

właściwej formy poematu narracyjnego. Stanowiący, podobnie jak Wesele, utwór, w którym<br />

poeta, konfrontując się z tradycją literacką i z zastaną poetyką, buduje dzieło wyjątkowe,<br />

zmierzające od estetyki subiektywności do lirycznej uniwersalizacji. Tę grupę poematów<br />

uzupełnia Szczesna.<br />

Poemat zbudowany jest z dwóch części – [Prologu], który liczy zaledwie 25 wersów,<br />

i nieco dłuższej Pieśni VIII (91 wersów). Razem stanowią one spójną pod względem ide-<br />

owym całość. [Prolog] to liryczne wyznanie utrzymane w tonie elegijnym. Poprzez nawiąza-<br />

nie literackie poeta uzmysławia w nim istnienie Ziemi jako wymiaru doczesnego życia czło-<br />

wieka, przestrzeni, w której rozgrywać się będzie dramat opisany w Pieśni VIII. Westchnienie<br />

towarzyszące uprzytomnieniu istnienia owego wymiaru pełne jest rozżalenia i bólu 31 . Jest jak<br />

one są na ziemi. Poemat Norwida miał być właśnie opisaniem wędrówki jego bohatera po ziemi boleści, a przede<br />

wszystkim upokorzeń doznanych od krytyków i niepowodzeń jakie spotkały poetę z powodu odepchnięcia jego<br />

uczuć przez Marię Kalergis”, Z. Sudolski, Norwid. Opowieść biograficzna, Warszawa 2003, s. 178.<br />

28 Zob. komentarz J. W. Gomulickiego do poematu Ziemia (PWsz, t. III, s. 719-721).<br />

29 W liście do Augusta Cieszkowskiego znalazły się trzy strofki z poematu Ziemia (PWsz, t.VIII, s. 111-113).<br />

30 Utwór nie ujrzał światła dziennego za życia autora. Norwid pisał poemat fragmentami, które trafiały do rąk<br />

rozmaitych adresatów. Trudno dziś dociekać, na ile wspomniana zagubiona scena zmieniłaby treść i przesłanie<br />

dzieła, dlatego przyjęłam, że tekst Ziemi jest zamkniętą całością. W listach i pismach poety nie znajdujemy śla-<br />

dów innych oprócz wspomnianych części. Tekst mógł być z założenia oparty o poetykę fragmentu.<br />

31 Chodzi o westchnienie „ach”. Pojawia się ono w tekście jeden raz, na zasadzie sugestii tonacyjnej. Norwid nie<br />

czyni z niego, ani innych tego typu wykrzyknień, waloru oddziaływania estetycznego. Zacytujmy Kazimierza<br />

Brodzińskiego. „Częste wykrzykniki a c h! i n i e s t e t y! służą raczej dramatycznej liryce, niżeli spokojnemu<br />

rozrzewnieniu i w śmieszność wpadają”. Cyt. za: Cz. Zgorzelski, Elegijna poezja Mickiewicza, w: tegoż, Zarysy<br />

i szkice literackie, Warszawa 1988, s. 157.<br />

23


przywołane z podświadomości trudne, traumatyczne doświadczenie, z którym człowiek bory-<br />

ka się latami, nim przestanie ono determinować jego los.<br />

Prócz ciemnych Piekieł – Czyśćca pół-ciemności<br />

I blasku Niebios – ach! - Ziemia jest jeszcze…<br />

(PWsz, III, 29, w.1-2)<br />

Klucz dantejski zostaje tu jednak przywołany w sensie ironicznym, ponieważ Boska<br />

Komedia jako synonim patetycznej interpretacji losu ludzkiego i wzniosły wyraz godności<br />

osoby ludzkiej pozostanie w opozycji do wyznania bohatera, który chce mówić o „smutku<br />

pospolitym”, przeżywanym tu i teraz, w krainie boleści. Norwid skrzętnie wykorzystał pe-<br />

wien paradoks. W tytule dzieła Dantego pojawia się wszak wyraz „komedia”, który, jak wie-<br />

my, sugeruje styl niski, ton rubaszny, przewrotny i żartobliwy język. Tymczasem Boska Ko-<br />

media stała się – także dla Norwida – dziełem najwyższej miary. Mimo iż Norwid nie wy-<br />

mienił utworu Dantego w szeregu eposów chrześcijańskich (obok Jerozolimy wyzwolonej,<br />

Don Kichota, Pana Tadeusza i Króla-Ducha) to przyznawał mu rangę wielkiej chrześcijań-<br />

skiej summy. W kilka lat po napisaniu Ziemi, w wykładach O Juliuszu Słowackim, mówił:<br />

„Komedia Boska Danta nie jest (…) epopeją, bo w niej bohater współczuje tylko, nie zaś dzia-<br />

ła; jest ona prędzej Odyseją, bo jest wędrówką – do ojczyzny: jakkolwiek tą ojczyzną nie Ita-<br />

ka już, ale niebo" 32 . Boska Komedia jest więc zaprzeczeniem tego, co rozumiane powszechnie<br />

przez pojęcie komedii.<br />

[Prolog] Ziemi nie jest apologią na cześć La Divina Commedia, lecz stanowi rodzaj<br />

ironicznego preludium; nie sarkazmu i kpiny, które nadałyby początkowym wersom zupełnie<br />

odmienną tonację, ale właśnie ironii, wypływającej z żalu i smutku. Ta ironia pozwala poecie<br />

przejść do głębokiego liryzmu, poważnego, refleksyjnego utrzymanego w tonie skargi, liry-<br />

zmu elegijnego wyznania, „wyrażenia poetycznego łagodnej boleści, obudzonej spomnie-<br />

niem” 33 .<br />

32 C. Norwid, O Juliuszu Słowackim, PWsz, t. VI, s. 414.<br />

33 Tak definiuje elegię Kazimierz Brodziński. Parafrazuję fragment tej definicji z racji użycia słowa boleść, które<br />

jest kluczowe dla omawianego utworu Norwida. Cytuję Brodzińskiego za: Cz. Zgorzelski, Elegijna poezja Mic-<br />

kiewicza, dz. cyt., s. 154.<br />

24


Norwidowa Ziemia jako kraina boleści sytuuje się w pobliżu Piekła; prawdopodobnie<br />

jest czymś w rodzaju Dantejskiego limba 34 . Człowiek skazany w niej na samotność boryka się<br />

z codziennością, ze swym wyobcowaniem. Dominującym uczuciem i przeżyciem staje się dla<br />

niego przejmujący smutek. Ów smutek jest doświadczeniem egzystencjalnym, wywołanym<br />

przez cierpienie - piętno ludzkiego losu. Zostaje on podkreślony kilkoma powtórzeniami, któ-<br />

re uwznioślają i po trosze upatetyczniają wyznanie. Nie pełnią jednak w żadnej mierze funkcji<br />

retorycznych chwytów, raczej stają się „symptomami dramatu wewnętrznego” 35 .<br />

Ale na ziemi tu – ziemi boleści –<br />

Któż? – jeśli Prawdy zimne ściśniesz dłonie<br />

I za czymkolwiek bądź pobieżysz innym,<br />

Mniej chłodnym, w bardziej ponętnej koronie,<br />

Mniej opuszczonym, łzawym, choć niewinnym!<br />

Nikt – bo przyjaciel z tobą być przestanie,<br />

Gdy smutnym będziesz – to jest: nie pojętym;<br />

A mówię: smutnym, nie w Ofelii stanie,<br />

Lecz nieszczęśliwym prozą i rozpiętym<br />

Na jakim krzyżu nie ciosanym z drzewa,<br />

Którego nie tknąć ani dłonią,<br />

Nad którym karta z pismem nie powiewa,<br />

Pod którym jeźdźca z krwawą nie ma bronią…<br />

(III, 29, w. 6-18)<br />

Przyjęta przez lirycznego bohatera postawa wskazuje na pragnienie nawiązania bezpo-<br />

średniego kontaktu z czytelnikiem. W samym [Prologu] odnajdujemy liczne formy drugiej<br />

osoby – „ściśniesz”, „będziesz”, „pobieżysz” oraz zwroty np. „z tobą”. Za ich sprawą ton<br />

wiersza staje się coraz bardziej osobisty, prywatny. Nabiera cech lirycznego wyznania, lecz<br />

skierowanego ku komuś, ku „ty”. Przywoływanie drugiej osoby nadaje tej poetyckiej refleksji<br />

charakter uniwersalny. Przewidywanie, jak będzie, gdy „za czymkolwiek pobieżysz innym”<br />

34 Zob. A. Ziołowicz, Dramat i romantyczne „Ja”. Studium podmiotowości w dramaturgii polskiej doby roman-<br />

tyzmu, dz. cyt., s. 295.<br />

35 Sformułowanie Czesława Zgorzelskiego. Zob. w: tegoż, Elegijna poezja Mickiewicza, dz. cyt., s. 162.<br />

25


niż za Prawdą, jest połączone z demonstracją dystansu narratora, pewnego emocjonalnego<br />

chłodu, który z racji brzemienia smutku, nostalgii, cierpienia wpływa w sposób decydujący na<br />

wrażliwość i sposób postrzegania przezeń otaczającego świata 36 . Łatwo się domyślić, że w<br />

tak skonstruowanym wyznaniu zawiera się prawda o fatalnym stanie psychicznym bohatera.<br />

Nie jest on szaleńcem – bo nie „w Ofelii stanie”, ale „nieszczęśliwym prozą” człowiekiem,<br />

którego wnętrze odsłania się nam jeszcze bardziej, gdy przywołuje on obraz krzyża. Jego nie-<br />

szczęście z tej perspektywy nabiera cech autentycznego emocjonalno-duchowego dramatu;<br />

jednoznacznie sprawia ono, że nastrój [Prologu] staje się bardziej wzniosły, przejmujący, a<br />

doświadczenie bohatera wzbogacone zostaje o wymiar egzystencjalno-metafizyczny.<br />

Poeta w [Prologu] poematu Ziemia dokonuje pewnej weryfikacji postaw. Poprzez grę<br />

intertekstualną próbuje stworzyć nową wartość estetyczną, która nie ma wiele wspólnego z<br />

romantyczną egzaltacją 37 . Wyznanie ze wstępnej części poematu nigdy nie mogłoby za-<br />

brzmieć w ustach Gustawa, bohatera IV części Dziadów, który opowiada dramat swej duszy z<br />

niezwykłym emocjonalnym zaangażowaniem, graniczącym z szaleństwem i obłędem 38 . „Gu-<br />

staw wspomnieniem sięga daleko wstecz i ogarnia swe życie od lat dziecięcych aż po samo-<br />

bójczy zgon. Postrzega całość, gdyż dokonuje oglądu własnego losu z drugiego brzegu, z per-<br />

spektywy śmierci” 39 . Podmiot [Prologu] Ziemi skraca wyznanie, kondensuje bolesną biogra-<br />

fię do minimum po to, aby wskazać na dojmujący i wszechogarniający go smutek.<br />

W ten sposób Norwid łamie konwencję wczesnoromantycznego poematu egzysten-<br />

cjalnego, takiego jak Maria Malczewskiego, jak Dziadów część IV Mickiewicza, pełnego<br />

patosu i emocjonalnych amplifikacji. Kreuje bohatera głęboko czującego i przeżywającego,<br />

ale jakby „wycofanego”, dla którego boleść jest pewnym duchowym constans. Norwid czyni<br />

36 Por. B. Kuczera-Chachulska, Twórczość elegijna okresu rosyjskiego (i „epizod” lozański), w: tejże, Przemiany<br />

form i postaw elegijnych w liryce polskiej XIX wieku. Mickiewicz, Słowacki, Norwid, Faleński, Asnyk, Konopnic-<br />

ka, Warszawa 2002, s. 80-110.<br />

37 Warto w tym miejscu mieć na uwadze słowa Czesława Zgorzelskiego: „Twórczość Norwida – najbardziej<br />

wobec czytelników zdystansowana i współpracy od nich w swym intelektualizmie wymagająca, daleka zarówno<br />

od rzewności sentymentalnej, jak i od nastrojowości romantycznej, wbrew pozorom chłodu ukrywa przecie w<br />

dnie znaczeniowym dyskretną, maskowaną uczuciowość, żarliwością przeświadczenia wewnętrznego wzmoc-<br />

nioną”, Liryczność poezji romantycznej, w: tegoż, Zarysy i szkice literackie, dz. cyt., s. 25.<br />

38 Zob. A. Ziołowicz, Dramat jako liryczne wyznanie. O IV części „Dziadów” Adama Mickiewicza, w: tejże, dz.<br />

cyt., s. 63-101.<br />

39 Tamże, s. 92.<br />

26


to na zasadzie, by tak rzec, złamanej ekspresji. Oto zasępienie, zatroskanie, ale nie egzaltacja,<br />

egzageracja licuje z losem ludzkim na ziemi, ani przesadnie dobrym, ani przesadnie złym.<br />

Pieśń VIII, więc jakby jedna z wielu, to rodzaj sytuacyjnej próby, w której znajdzie<br />

swą konkretyzację przesłanie lirycznego [Prologu]. Już pierwsze wersy wskazują na perspek-<br />

tywę, z jakiej opowiadana jest zaistniała niegdyś scena. Bohater wspomina:<br />

Więc to mówiłem, rękaw atłasowy<br />

Nieumyślnymi trzymając palcami,<br />

Jakbym się z kwiatem bawił, co nie plami,<br />

Lub kraniec szaty miął gronostajowy,<br />

Albo jak gdybym próbował m a t e r i i ,<br />

Choć o materię szło tu subtelniejszą…<br />

(III, 31, w.1-6)<br />

Zastanawiające, z jaką dokładnością odtwarza on własną postawę, gestykulację, ruch<br />

ciała. Perspektywa czasowa zwykle sprawia, że w pamięci zacierają się szczegóły – tu od-<br />

wrotnie. Bohater poszukuje najtrafniejszych porównań po to, by ożywić przeszłość plastycz-<br />

nym wyobrażeniem. Gesty są rodzajem „psychologicznego oznaczania ruchu”, towarzyszą<br />

jako „świadkowie rozmowy” 40 . Dopełniają wizerunku postaci. Warto nadmienić o tym już<br />

przy okazji pierwszych wersów, wrażliwość artystyczna narratora-bohatera bowiem powróci<br />

w tekście jeszcze kilkakrotnie. To zaś spiętrzy interpretacje psychologiczne, posłuży obser-<br />

wacji samego gestu, jak i jego lirycznych znaczeń 41 . Jednocześnie uzasadni siłę przeżyć, które<br />

z tą samą intensywnością powracają z przeszłości i tworzą w poemacie elegijne "tu i teraz" -<br />

przywołane z pamięci, bardzo konkretne, namacalne.<br />

Sytuacja przedstawiona w Pieśni VIII przenosi czytelnika w świat salonu. Obserwuje-<br />

my oczyma bohatera zaledwie wycinek tej lustrzano-atłasowej rzeczywistości, z której wy-<br />

wodzi się wspomniana rozmówczyni. Poznajemy ją jednak powierzchownie, postrzegamy<br />

przez pryzmat przywołanych wypowiedzi, narrator bowiem, snując swą retrospektywną re-<br />

fleksję, chcąc nie chcąc, pragnie odsłonić przed czytelnikiem przede wszystkim własne wnę-<br />

trze. Dlatego raz po raz przełamuje swą wypowiedź lirycznymi niuansami. Pozwala falować<br />

nastrojom, zmniejszając lub zwiększając dystans do opisywanych zdarzeń. Ostatecznie jednak<br />

40 Zob. K. Wyka, Cyprian Norwid. Poeta i sztukmistrz, Kraków 1948, s. 24-25.<br />

41 Tamże, s. 32.<br />

27


poddaje się sentymentalnej i nostalgicznej aurze wspomnienia. Nowatorska, tłumiąca ekspre-<br />

sję gra poety z dramatycznością sceny lirycznej, właściwej dla wczesnej poezji romantycznej<br />

czyni z fragmentów Ziemi utwór służący rozpoznaniu własnej poetyckiej osobowości.<br />

A ja: „Kobieto! – rzekłem i niechcący<br />

Na bransoletki patrzyłem robotę,<br />

mówiąc – oto wąż cię gorejący<br />

Rubinem wkoło wziął – rzuć tę brzydotę!...<br />

I uchwyciłem ją za marmur dłoni,<br />

I drżałem – nie wiem, co by się już stało,<br />

Gdyby nie pająk, który mi po skroni<br />

długimi kroki przeszedł… wszystko drżało…<br />

(III, 31, w. 12-19)<br />

Przytoczony fragment doskonale ilustruje wewnętrzny spór pragnienia i rozsądku.<br />

Warto mieć w tym miejscu w pamięci fragment monologu Gustawa, rozpoczynającego się<br />

również od wykrzyknienia "Kobieto!" 42 . Jakże są to odmienne monologi. Tam żywioł i spon-<br />

taniczność, nawet złorzeczenia, tu ekspresja szybko powściągana, choć prawdopodobnie to-<br />

nacyjnie zbliżona. U Mickiewicza symbolem złudnego bogactwa jest złoto, u Norwida rubin,<br />

kamień, którego czerwona barwa odsyła zarówno do namiętności, miłości i rozkoszy, jak i do<br />

krwi Chrystusa i męczeństwa. To jeden z licznych niuansów różniących dwa "kobiece portre-<br />

ty" - Mickiewiczowski i Norwidowski. Ów Norwidowski dopełnia symbolika węża, która<br />

dodaje ukochanej fatalnego powabu, scenie zaś dramatycznego wydźwięku. Wąż bowiem,<br />

zgodnie z tradycją biblijną, nie zwiastuje niczego dobrego. Odsyłając nas do sceny z Księgi<br />

Rodzaju, każe wystrzegać się wszystkiego co złudne, podejrzane i nad wyraz inteligentne.<br />

Rubinowa bransoletka wzbudza w bohaterze niezwykłe emocje, tak jak w Gustawie<br />

samo wspomnienie dawnej kochanki. W odróżnieniu jednak od Gustawa Norwidowski boha-<br />

42 Kobieto! puchu marny! Ty wietrzna istoto!<br />

Postaci twojej zazdroszczą anieli,<br />

A duszę gorszą masz, gorszą niżeli!...<br />

Przebóg! Tak ciebie oślepiło złoto!<br />

I honorów świecąca bańka wewnątrz pusta!<br />

Bodaj!... niech, czego dotkniesz, przeleje się w złoto; (A. Mickiewicz, Dziady, cz. IV, w: Dzieła. Dra-<br />

maty, t. 3, oprac. Z. Stefanowska, Warszawa 1999, s. 83, w. 960-965).<br />

28


ter jakby rozpaczliwie szuka "wybawienia" z sytuacji, która sprawia, że traci on panowanie<br />

nad samym sobą. Amplituda emocjonalnego napięcia rośnie, by swe apogeum osiągnąć w<br />

słowach:<br />

Ja, ona, atłas szat, bukszpanu szpaler,<br />

Głos – i daleki gdzieś szczęsny kawaler.<br />

Więc obróciłem się bardzo spokojnie<br />

Ku żeglarzowi wiatrów – pająkowi…<br />

(III, 31-32, w. 20-23)<br />

Spokój, który opanowuje bohatera, chyba nieco pozorny i zbyt nagły, sprawia wraże-<br />

nie czynu dokonanego nadludzkim wysiłkiem woli, panującej nad "rozedrganą zmysłowo-<br />

ścią". Fragment tej sceny jest ekspozycją przeżyć, które, kulminowane ulegają rozładowaniu<br />

dzięki wprowadzeniu psychologicznej metafory pająka na skroni. Relacja narratora, w swym<br />

wyrazie dramatyczna, ulega zasadniczej zmianie. Obrócenie się ku „żeglarzowi wiatrów” jest<br />

spotkaniem z samym sobą. To rodzaj interioryzacji, zanurzenia się we własny świat doznań.<br />

Pająk pojawia się nagle, przechodzi przez skroń bohatera. Rodzi się w myśli. W tekście jest<br />

ekwiwalentem osobistego wyznania. To rodzaj poetyckiej gry zarówno z estetyczną subtelno-<br />

ścią rodem z oświeceniowej liryki miłosnej, jak i psychologiczną symboliką stanów we-<br />

wnętrznych człowieka doświadczającego przygnębienia, rozpaczy, melancholii 43 . Podobną<br />

scenę odnajdujemy w IV części Dziadów. Tam Gustaw relacjonuje rozmowę z robaczkiem<br />

świętojańskim:<br />

Przypełznął do mnie i powie<br />

(Zapewne mię chciał pocieszyć):<br />

>>Biedny człowieku, po co to jęczenie?<br />

Ej, dosyć rozpaczą grzeszyć!<br />

Kto temu winien, że piękna dziewczyna,<br />

Żeś czuły? Nie twoja wina… (...) 44 .<br />

43 Por. B. Kuczera-Chachulska, O kształcie gatunkowym IV części "Dziadów", w: tejże, Przemiany form i postaw<br />

elegijnych w liryce polskiej XIX wieku, dz. cyt., s. 75.<br />

44 A. Mickiewicz, Dziady, cz. IV, dz. cyt., s. 68, w. 645-650.<br />

29


W Dziadach jednak wypowiedź ta zostaje sprowokowana niedowierzaniem Księdza,<br />

wpisuje się w kolekcję personifikowanych zjawisk przyrody, które potęgują egzystencjalną<br />

rozpacz bohatera, ale też współcierpią, widząc dramat Gustawa. W rezultacie stają się "jego"<br />

głosem 45 . Norwid, wykorzystując motyw pająka i nawiązując do robaczka świętojańskiego z<br />

Dziadów części IV Mickiewicza, podkreśla umowność rozwiązania sytuacji narracyjnej, w<br />

której elegijne "zasępienie" ukazuje bohatera w ciągłym przeżywaniu miłosnej historii. Tym<br />

samym wzmaga jej liryczną nastrojowość. Pająk w poemacie Norwida jest również poetycką<br />

projekcją, eksterioryzacją stanu duchowego bohatera. Jest jego sobowtórem czy raczej two-<br />

rem wyobraźni, bytem psychicznym. Personifikowany pająk to doradca i przyjaciel, gawę-<br />

dziarz i znawca świata, wszędobylski podróżnik. Alter ego "człowieka serca":<br />

Poczciwiec! – co też bywało nie plecie:<br />

O świętojańskich robaczkach, gdy ciemno,<br />

O frenologii i czaszek budowie,<br />

O sercu – kiedy się zamienia w mrowie.<br />

Zaprawdę – mało równych ma sofistów;<br />

Przy tym i żywot sam awanturniczy:<br />

Podobno wylęgł się z miłosnych listów…<br />

(III, 32, w. 39-45)<br />

Bohater mówi tu o sobie. Także wtedy, gdy nieco wcześniej ukochana, zapytawszy o niezwy-<br />

kłego dyskutanta, pochyla się z ciekawością w jego stronę, a pająk spływa na jej koronę z róż<br />

i szepce: "Jest tu przyjemność". Bodaj to jedne z najbardziej zmysłowych wersów Norwida. O<br />

sile ich oddziaływania decyduje prawdopodobieństwo i realność opisywanych doznań 46 .<br />

Zwłaszcza jeśli mamy na uwadze fakt, że symbolika pająka i pajęczej sieci tak często w kul-<br />

turze splata się z motywiką miłosną, erotyczną 47 . Pająk jest bowiem arcytkaczem świata zmy-<br />

słów. Snuć nić pajęczą to przecież tyle, co poddawać się próżnym marzeniom, rozbudzać<br />

emocje, intensyfikować je. Pająk również "pojawia się tam, gdzie zamarł ludzki czas" 48 .<br />

45 Por. B. Kuczera-Chachulska, O kształcie gatunkowym IV części "Dziadów", dz. cyt.<br />

46 W renesansowej alegorii pająk jest atrybutem Dotyku, jednego z pięciu zmysłów. Zob. J. Hall, Leksykon sym-<br />

boli sztuki Wschodu i Zachodu, przeł. J. Zaus i B. Baran, Kraków 1997, s. 58.<br />

47 Zob. hasło Pająk, w: W. Kopaliński, Słownik symboli, Warszawa 2006, s. 294-295.<br />

48 B. Kuczera-Chachulska, O kształcie gatunkowym IV części "Dziadów", dz. cyt., s. 75.<br />

30


Symbolizuje "bohatera na zgliszczach" 49 , osobę motającą się w sieci wspomnień, więc zanu-<br />

rzoną w przeszłości.<br />

Motyw pająka powraca w twórczości Norwida dość często. Warto jednak mieć na<br />

uwadze przede wszystkim fakt, że jest on obecny zwłaszcza w poezji wczesnej autora Ziemi.<br />

Zawsze kojarzony z bólem, nostalgią, melancholią, kreowaną na potrzebę chwili iluzją. Tak<br />

jest we wczesnym sonecie Samotność, podobnie rzecz wygląda w Nocy. Norwidowi towarzy-<br />

szy wówczas z ducha romantyczne przekonanie, że poeta musi w swej poezji "ryzykować całą<br />

intymnością" 50 , inaczej przestaje być autentyczny, przestają być wiarygodne "jego własna<br />

prawda" 51 i "życiowe powikłania odpowiadające jego wyjątkowości" 52 . Rzutuje to na kształt<br />

poetycki wielu wczesnych utworów Norwida. Siła owej "specyficznie romantycznej antropo-<br />

logii komunikacji lirycznej" 53 przenika w świat wczesnych poematów o narracyjnej formie<br />

podawczej z taką siłą, że de facto tracą one epicką dominantę rodzajową. Tak rodzi się po-<br />

wiastka liryczna, niewielkie opowiadanie wierszem, skoncentrowane na pogłębionej refleksji<br />

egzystencjalnej, upodrzędniające fabułę, unikające dygresji.<br />

Co ciekawe, spotykamy ów motyw pająka w elegiach rosyjskich Mickiewicza, których<br />

ton i nastrój udzieliły się w tak znacznej mierze utworowi Cypriana Norwida. Taki rodzaj<br />

intertekstu wprowadza szerszą perspektywę liryczną i sprawia, że brzemię intymnej ewokacji<br />

wzrasta dużo bardziej. W elegii zatytułowanej Godzina znajdujemy następujący fragment:<br />

49 Tamże, s. 76.<br />

Tą godziną jam przeszłość z mą przyszłością łączył,<br />

Od niej milsze dni zaczął i na niej zakończył;<br />

Ona w zbrukanym paśmie mojego żywota<br />

Zabłysnęła mi jedna, jedna nitka złota;<br />

Jam się do niej jak prządek skrzydlaty uczepił,<br />

Snuł ją wkoło i w niej się na wieki zasklepił 54 .<br />

50 B. Dopart, Poezja romantyczna - liryka romantyczna - liryka romantyków, w: tegoż, Romantyzm polski: plura-<br />

lizm prądów i synkretyzm dzieła, Kraków 1999, s. 35.<br />

51 Tamże.<br />

52 Tamże.<br />

53 Tamże.<br />

54 A. Mickiewicz, Godzina, w: Dzieła. Wiersze, t. 1, oprac. Cz. Zgorzelski, dz. cyt., s. 205, w. 27-32.<br />

31


W innej elegii - Dumania w dzień odjazdu - poeta powraca do tej samej motywiki,<br />

podkreślając podobny stan: wyalienowania i samotności, miłości, która jest niemożliwa do<br />

spełnienia 55 . Podmiot mówiący porównuje siebie do kwiatka pajęczego, który urwany z dale-<br />

ko uwiędłej gałęzi, napotkawszy różę, w niej szuka odpoczynku. To ewidentna skarga na nie-<br />

znany los, który raz po raz obdarowuje, porusza serce, po to, aby je „zerwać i dalej pogo-<br />

nić” 56 . Pająk Norwidowy także zatapia się w koronę z róż zdobiącą głowę ukochanej kobiety.<br />

A potem ginie gdzieś „za konstelacji Rakiem”. Świadomość bohatera powraca do rzeczywi-<br />

stości salonu. Przebudza go śmiech i kpina damy, która zupełnie nie zrozumiała, czym było<br />

spotkanie z pająkiem 57 . Zdumiewające, że ukochana reaguje tak jak Ksiądz na słowa Gusta-<br />

wa.<br />

Ha-ha-ha, pleciesz pan rzeczy dziwaczne,<br />

Nie wiedzieć skąd, doprawdy, bać się pana zacznę<br />

Bo tak się nie jest w żadnej przyjemnej rozmowie,<br />

Jak jesteś pan.<br />

Ksiądz<br />

Przebóg! Co się tobie plecie?<br />

(III, 33, w. 57-60)<br />

55 O tej elegii pisał m. in. Tomasz Chachulski, w tekście: "Dumania w dzień odjazdu" Adama Mickiewicza: tekst<br />

i jego tradycje, "Pamiętnik Literacki" 2001, z. 1, s. 203-220.<br />

56 Jak po błoniu kwitnącym kolorami tęczy<br />

Przelatuje samotnie mdły kwiatek pajęczy,<br />

Zdmuchniony gdzieś daleko z uwiędłej gałęzi,<br />

Chociaż napotka róże i w majowej więzi,<br />

Pragnąc odpocząć, martwą zaplącze się dłonią,<br />

Znowu go wichry zerwą i dalej pogonią:<br />

Tak ja nieznane imię, cudzoziemskie lice<br />

Nosiłem przez te ludne place i ulice… (A. Mickiewicz, Dumania w dzień odjazdu, w: Dzieła. Wiersze, t. 1, dz.<br />

cyt., s. 207, w. 19-26).<br />

57 Norwid w jednym z listów do Augusta Cieszkowskiego, zresztą bezpośrednio poprzedzającym list, w którym<br />

przesłał adresatowi fragment Ziemi, pisał: „Bo ze społeczeństwem łączność przez kobietę jest (jak wiesz), a<br />

kobietę każdą znudzę w czterech godzinach: ja uważając za słuszne, iż banalne rzeczy rozpowiada – ona za<br />

niesłuszne, iż nie rozpowiadam ich” (PWsz, t. VIII, s. 111). Warto mieć na uwadze przytoczone słowa w komen-<br />

towanej sytuacji poematu.<br />

32


(ogląda się)<br />

Nic nie ma, wszędzie noc głucha! 58<br />

Podobieństwo reakcji rozmówców zaciera dalsze podobieństwa w zachowaniu głów-<br />

nych bohaterów obu utworów. Zgodnie bowiem z przyjętą zasadą falowania nastrojów w<br />

utworze Norwida głos zabiera nie szalony Gustaw, zatrważający Księdza coraz bardziej, lecz<br />

znów zdystansowany, doświadczony człowiek, który z pewną dumą, z poczuciem wyższości<br />

wypowie słowa: "nie stanowię / Zasady". Warto zwrócić uwagę na fakt, że odnosi on swe<br />

słowa także do sztucznej kokieterii damy, która tak mocno tkwi w schematycznej konwencji<br />

salonu, że odbieganie od niej napawa ją lękiem. Odmienność i indywidualizm adoratora oraz<br />

złamanie konwencji flirtu sprawiają, że dama nie potrafi odnaleźć się w sytuacji reżyserowa-<br />

nej, jak sądziła, przez nią samą. Dlatego też anons sługi o czekającej herbacie niejako wyba-<br />

wia ją z opresji. Skrzętnie wykorzystuje ten moment, aby powrócić do celebracji spotkania<br />

według zasad jej i świata, z którego się wywodzi. W nim może ona być sobą. Machinalnie<br />

zapewne podaje dłoń mężczyźnie, by dumnie wkroczyć w próg sali, gdzie podają herbatę.<br />

Narrator zaś subtelnie przemyca odczucia bohatera, rozkoszującego się dotykiem:<br />

Wołając.<br />

Tu sługa wszedł: „Herbata czeka”-<br />

„Chodźmy” – rzekła.<br />

Zawołam, skoro rękę jej podałem.<br />

„Chwile błogie!” –<br />

(III, 33, w. 65-69)<br />

Dla damy nie ma to jednak większego znaczenia, ubolewa bowiem ona teraz nad od-<br />

miennością swego rozmówcy. Nazywa go z żalem „oryginałem”, na swój sposób rozumiejąc<br />

jego niekonwencjonalne zachowanie. Odmienność natychmiast kojarzy się jej z poezją. W<br />

pytaniu, które zadaje, pobrzmiewa nawet pewien wyrzut:<br />

„(…) może mógłbyś być poetą.<br />

Czemu nie piszesz wierszy?...”<br />

58 A. Mickiewicz, Dziady, cz. IV, dz. cyt., s. 70, w. 694-695.<br />

(III, 33, w. 67-68)<br />

33


Doskonała to chwila na kolejne przejęcie inicjatywy przez kochanka, który góruje nad<br />

nią aż nadto wyraźnie dojrzałością wewnętrzną. I podobnie jak nieco wcześniej nastrój znów<br />

ulega zmianie: z poważnego na nieco żartobliwy, nieco kpiący. Poeta w tym miejscu poematu<br />

po raz kolejny igra z dramatyzacją sceny lirycznej. Pozwala mówić w pełni świadomemu ar-<br />

tyście, który bez żadnych skrupułów wyznaje, nieco sarkastycznie, że na żądanie damy służy i<br />

dramatem, i "sonetą", i komedią, ba, nawet satyrą i romansem. Ta artystyczna wrażliwość<br />

sprawia, że w retrospekcji spotkania jest także miejsce na ekfrazę. Rzeźbiarski zmysł postrze-<br />

gania tworzy w obserwowanej postaci piękny poetycki obraz. Stojąca na progu kobieta przy-<br />

pomina Wenus z Milo. To kolejny niuans estetyki liryczności Ziemi. Kazimierz Wyka stwier-<br />

dza nawet, że: „(…) przywiedziony w porównaniu posąg okazuje się czymś żywym i ludzkim<br />

w swojej specjalnej, przez czas spowodowanej ułomności” 59 . Bohaterowi służy zaś do kon-<br />

templacji piękna kobiecej sylwetki, jej ramion 60 . Co zresztą łatwo zauważa ukochana pani,<br />

zapewne przywykła do adoracji jej osoby i doskonale się w tej sytuacji odnajduje. Z tej przy-<br />

czyny nie dziwi fakt, że kurtuazyjnie i zalotnie jednocześnie składa wpatrzonemu w nią<br />

„okiem Fidiasowym” mężczyźnie kolejną propozycję: "Czemu nie rzeźbisz?..."- pyta.<br />

Ostatnie wersy poematu zmieniają perspektywę czasową. Narrator-bohater dystansuje<br />

sie od wspomnień i kończy je smutną elegijną kodą. Dzieje się to za sprawą klamrowego in-<br />

tertekstualnego nawiązania do Pieśni V Boskiej Komedii 61 , które pełni funkcję finału rekapitu-<br />

lującego podmiotowość i intymność całości poematu. Nim to nastąpi, narrator ogarnia spoj-<br />

rzeniem salonowy stół i dopiero potem woła: non é maggior dolore. Łatwo dostrzec, że i za-<br />

kończenie nie jest pozbawione poetyckiej gry. Współbrzmią tu ze sobą pozorna lekkość, swo-<br />

boda i smutek. To dodaje postaci narratora autentyzmu, przekonuje, że nie tylko o manifesto-<br />

wanie emocji tu chodzi, nie tylko o uobecnienie przeszłości, która współkreuje teraźniejszość,<br />

ale przede wszystkim o unieważnienie pamięci 62 (to cecha wielu elegijnych wierszy Mickie-<br />

59 Zob. K. Wyka, Cyprian Norwid. Poeta i sztukmistrz, dz. cyt., s. 9.<br />

60 Zob. D. Pniewski, Ideał człowieka w antycznym posągu, w: tegoż, Między obrazem i słowem. Studia o poglą-<br />

dach estetycznych i twórczości literackiej Norwida, Lublin 2005, s. 73-76.<br />

61 Pieśń V Boskiej Komedii to jedna z najchętniej tłumaczonych i komentowanych pieśni. Rządzi nią słowo "mi-<br />

łość", gdyż opisuje dusze cierpiących kochanków, którzy zgrzeszyli pożądaniem. Najciekawszą i najpopularniej-<br />

szą bohaterką tej pieśni jest Franczeska da Rimini. Pieśń V tłumaczyli: Józef Rzeczkowski (1843), Lucjan Sie-<br />

mieński (1844), Wilhelm Kalikst Radomicki (1850), Ludwik Kamiński (1853), Gustaw Zieliński (1855), Feliks<br />

Wicherski (1856), Julian Korsak (1857). Informację podaję za: A. Kuciak, Dante romantyków, dz. cyt., s. 123.<br />

62 O "unieważnieniu pamięci" pisze Bernadetta Kuczera-Chachulska w tekście: Twórczość elegijna okresu rosyj-<br />

skiego (i epizod lozański), dz. cyt., s. 95.<br />

34


wicza). Podejmując próbę owego unieważnienia, Norwid wydaje się korzystać z ironicznej<br />

dygresji. Błędnie jednak sądzono by, gdyby przyznano ironii decydującą rolę w kształtowaniu<br />

zarówno nastroju, jaki i wydźwięku zakończenia poematu.<br />

Ironia zostaje zniwelowana przez odwołanie do historii Paola i Franczeski da Rimini 63 .<br />

Historii tragicznej miłości, którą usłyszał Dante wędrując po drugim kręgu Piekła. Historii o<br />

miłości fatalnej, której samo wspominanie jest wieczną karą. Stąd jakże blisko do Mickiewi-<br />

czowskich Dziadów części IV i elegii prekursora romantyzmu. Agnieszka Kuciak pisze o<br />

Norwidowskim poemacie w następujący sposób: „To, co ostało się z Ziemi, jest krótkie i<br />

enigmatyczne, wydaje się jednak, że nawet na tak kruchej podstawie można zbudować podej-<br />

rzenie, że łączy ją z piątą pieśnią Piekła coś więcej niż jeden cytat. Bo również tu okazuje się<br />

ważny problem sztuki i tego, w jaki sposób jest ona obecna w intymnym spotkaniu mężczy-<br />

zny i kobiety” 64 .<br />

Przypomnienie tej historii jest argumentem przemawiającym za tym, że główną myśl<br />

utworu buduje aluzja literacka. A konkretnie znaczenie słów wypowiedzianych przez Fran-<br />

czeskę, powtórzonych przez bohatera Ziemi: "Nie ma dotkliwszej boleści / Niźli dni szczęścia<br />

wspominać w niedoli" 65 . Ta konstatacja spełnia też po trosze funkcję dydaktyczną. To rodzaj<br />

przestrogi, wyraz świadomości, że zmienność losu ludzkiego każe być gotowym na wszystko.<br />

Paradoksalnie przestroga nie spełnia jednak swojej funkcji, bo, jak się okazuje, od pewnych<br />

doświadczeń nie ma ucieczki. A więc i unieważnienie pamięci staje się niemożliwe.<br />

Rolę swoistego suplementu spełnia także fakt, że Dantejska Franczeska da Rimini jest<br />

postacią o wielkiej kulturze literackiej. „Grzeszy na sposób literacki, jest może najbardziej<br />

literacką wśród grzesznic Boskiej Komedii” 66 . Bohater i narrator Ziemi także nie jest literac-<br />

kim laikiem. Tożsamość tych postaci sprawia, że osobowość wspominającego jawi się jako<br />

postać, która ma za sobą niejedno doświadczenie lektury „ze zrozumieniem”. Sam chyba tak-<br />

że jest poetą. W zakończeniu poematu mówi wszak o wspomnieniu „dobrze zaprawnym na-<br />

tchnieniem” (III, 34, w. 90).<br />

63 „Piękna i młoda Franczeska, córka władającego w Rawennie Gwidona da Polenta – zmuszona ze względów<br />

politycznych do poślubienia szpetnego Gianciotta Malatesta, władcy Rimini – pokochała jego brata, pięknego<br />

Paola; mąż zastał ich na czułej scenie i zabił oboje (ok. 1285)”, Przypisy w: Dante Alighieri, Boska Komedia,<br />

przeł. E. Porębowicz, Warszawa 1978, s. 532.<br />

64 A. Kuciak, Dante romantyków, dz. cyt., s. 124.<br />

65 Dante Alighieri, Boska Komedia, dz. cyt., s. 48.<br />

66 A. Kuciak, Dante romantyków, dz. cyt., s. 114.<br />

35


Nie sposób zatem nie wziąć pod uwagę faktu, że przywołanie słów Franczeski da Ri-<br />

mini jest rodzajem podwójnej gry intertekstualnej. Słowa te zostały wykorzystane przez Mic-<br />

kiewicza, który korzystając z Dantego, ale i z Boecjusza wpisał je jako motto w album Mary-<br />

li 67 , a później powołał do istnienia chyba najbardziej radykalne uosobienie ducha wczesnego<br />

romantyzmu - Gustawa 68 . Poeta włożył w jego usta bolesną pieśń, która wykorzystuje motyw<br />

tortur znoszonych w imię miłości. Obecność IV części Dziadów w Ziemi została już wskaza-<br />

na, więc wystarczy dodać, że to, co wypowiada w poemacie Mickiewicza Ksiądz, jako żywo<br />

łączy się z puentą utworu Norwida.<br />

Płacz, lecz niestety, boleść przypomnienia<br />

Nas samych trawi, a nic wkoło nas nie zmienia 69 .<br />

Ten chłodny i racjonalny komentarz dawnego nauczyciela i przyjaciela Gustawa<br />

udziela się narratorowi poematu Cypriana Norwida. Boleść jest miażdżącą siłą, wzmaga cier-<br />

pienie, uaktualnia i urzeczywistnia przeszłość na nowo, ale nic nie zmienia, nie leczy. Dlatego<br />

Gustaw powie:<br />

Dzisiaj po latach tylu, po takiej przemianie,<br />

Na miejscach najszczęśliwszych, w najsmutniejszym stanie! 70<br />

Zachowanie i słowa Norwidowego bohatera są swoistą wykładnią racjonalnej postawy<br />

Mickiewiczowskiego Księdza. Kiedy Dante usłyszał opowieść Franczeski, zemdlał poruszony<br />

dramaturgią historii; kiedy wyznanie Gustawa usłyszał Ksiądz, wypowiedział słowa świad-<br />

czące o akceptacji życia z całym jego "bogactwem". Doświadczenie nauczyło Księdza przyj-<br />

mować cierpienie jako rodzaj próby, co nie oznacza, że jest on bezlitosny i nieczuły. Po pro-<br />

stu wie, że cierpienie przynależy do porządku transcendencji człowieka, że jest tym rodzajem<br />

doświadczenia, w którym człowiek skazany jest na to, by przekraczać samego siebie, by<br />

wznosić się ponad doczesność wrażeń i odczuć, tylko w ten sposób bowiem może wkroczyć<br />

67 Zob. tamże, s. 115.<br />

68 Warto zaznaczyć, że również Juliusz Słowacki i Zygmunt Krasiński twórczo wykorzystali motywy Pieśni V<br />

Boskiej Komedii. Pisze o tym w przywoływanej tu niejednokrotnie książce Agnieszka Kuciak.<br />

69 A. Mickiewicz, Dziady, cz. IV, dz. cyt., s. 78.<br />

70 Tamże.<br />

36


na drogę zbawienia. A o tym mówi bohater Ziemi już nieco wcześniej – w [Prologu]. Słowa<br />

kluczowe i jednocześnie nadające dziełu Norwida odmienny niż Mickiewiczowskim Dziadom<br />

części IV charakter zawarte są właśnie we wprowadzeniu. Słowa o samotności i opuszczeniu,<br />

o "rozpięciu na krzyżu nie ciosanym z drzewa" (III, 29) odsłaniają egzystencjalną prawdę o<br />

człowieku jako bycie samotnym. Akcentują też ważną w całej twórczości Norwida tematykę<br />

religijną i w jej obrębie istotny motyw poszukiwania wspólnoty: kobiety i mężczyzny, wspól-<br />

noty narodowej, społecznej, w końcu jedności z Bogiem.<br />

Ziemia – ten wczesny, tak nikły w rozmiarach poemat, przestaje być enigmatycznym<br />

nieukończonym dziełem młodego Norwida, gdy spojrzymy nań z perspektywy twórczych<br />

poszukiwań, jakie podjął poeta, by zbanalizowany już w końcu lat 40. XIX stulecia język po-<br />

etyckiego wyznania stworzyć na nowo. Nie o samą miłość tu chodzi, rzecz jasna, nie o sposób<br />

mówienia o niej, lecz o „spełnienie się” nowej formy poematu, podejmującego ważką tema-<br />

tykę osobistą. „(…) często, kiedy wyraz cierpienia staje się konwencją i obyczajem, to, aby<br />

powiedzieć o cierpieniu prawdziwym, trzeba najpierw zburzyć konwencję, pokazać umiejęt-<br />

ność wyjścia poza obowiązujący styl” 71 – to przekonanie towarzyszyło Norwidowi od począt-<br />

ku jego „zmagań z romantyzmem”. W Ziemi poszukiwanie to przynosi efekt w postaci po-<br />

ematu, w którym anegdota fabularna, dość błaha, próbuje udźwignąć formułowaną wprost<br />

problematykę moralną. Ponieważ poemat jest dziełem nieukończonym, trudno weryfikować,<br />

czy ostatecznie udaje się poecie to zamierzenie zrealizować. Co istotne jednak, to właśnie<br />

poemat Ziemia wyznacza dalszą perspektywę twórczą autorowi Assunty, o czym łatwo się<br />

przekonać, sięgając po nieco późniejszą, dojrzalszą zarówno pod względem kompozycyjnym,<br />

jak też estetycznym i ideowym Szczesną.<br />

Komentarz ten nie byłby pełny, gdyby pominąć cały zespół intymnych wierszy Nor-<br />

wida powstałych w okresie Ziemi. Warto mieć na uwadze, że to one właśnie w dużym stopniu<br />

wpłynęły na generowanie pierwiastków lirycznych w poematach Norwida. Tożsamość stanów<br />

emocjonalnych, a przez to szczególnego rodzaju ekspresji, jest dodatkową zachętą do tego, by<br />

o wczesnych poematach autora Quidama, takich jak: Wesele, Szczesna i Ziemia, mówić - po-<br />

wiastki liryczne.<br />

Spójrzmy na wiersz Aerumnarum plenus z roku 1850 i przepięknie splatającą się z nim<br />

Modlitwę z tego samego roku. Pesymistyczny ton pierwszego utworu, którego tytuł tłuma-<br />

czymy – Pełen smutku, jest wyrazem depresyjnych przeżyć podmiotu lirycznego. Z łatwością<br />

71 R. Dąbrowski, Słowackiego dialog z odbiorcą: podmiot mówiący, narracja, dialog w „Podróży do Ziemi Świę-<br />

tej z Neapolu”, „Beniowskim” i” Królu-Duchu”, Kraków 1996, s. 73.<br />

37


wyczytujemy zeń ten sam nastrój i ton, który prezentuje poemat Ziemia. Może nieco więcej tu<br />

lamentacji, poruszenia, tworzących skargę powtórzeń, ale ten sam duch, w podłożu to samo<br />

doświadczenie – przeżycie smutku i boleści. Ta sama udręka wspomnień, których odrzucić<br />

nie można, nie sposób:<br />

Czemu mi smutno i czemu najsmutniej,<br />

Mamże ci śpiewać ja – czy świat i czas?...<br />

(...)<br />

By skryć, jak czego nie można odrzucić,<br />

By uczcić, czego wyciąć trudno w pień 72 .<br />

Dominującą cechą tego wiersza jest eksponowanie wewnętrznej dojrzałości i umiejętności<br />

nazywania własnych stanów emocjonalnych. Nie jest to jednak próba indywidualizacji prze-<br />

życia, lecz wręcz odwrotnie - dążenie do tego, aby tekst osiągnął uniwersalną wymowę. Czyli<br />

tak jak w Ziemi: „(…) dochodzi tu do głosu dojrzalsza znajomość świata i ludzi” 73 . Dzieje się<br />

to tylko i wyłącznie dzięki temu, że poeta przełamuje w tym utworze „romantyczny psycho-<br />

logizm i łączy refleksję w jedną urzekającą lirycznie całość” 74 .<br />

Ale poemat Ziemia okala również swym nastrojem i tonem wspomniany wiersz Modli-<br />

twa. Podmiot tego utworu czuje brzemię smutnego losu, brzemię cierpienia – także psychicz-<br />

nego, które zniewala i „broni dostępu nadziei” 75 . Utwór także utrzymany jest w tonie elegijnej<br />

skargi. Poeta dokonuje tu swoistego rozrachunku z samym sobą i z Bogiem. Jest w tej konfe-<br />

sji miejsce na wspomnienie rozkoszy, która sprawia, że człowiek „dotyka nieba”; jest także<br />

miejsce na pokorę i bezsilność. Jest miejsce na zaufanie, że w prozie życia, w tym – jak mówi<br />

Norwid w [Prologu] Ziemi - „rozpięciu na krzyżu nie ciosanym z drzewa”, kryje się jakiś<br />

nadrzędny, większy Sens. „Ludzie cierpiący upodabniają się do siebie podobieństwem sytu-<br />

acji, doświadczeniem losu, skądinąd potrzebą zrozumienia i troski, a nade wszystko chyba<br />

natarczywym pytaniem o sens. Jakkolwiek więc świat cierpienia bytuje w rozproszeniu, to<br />

równocześnie zawiera on w sobie jakieś szczególne wezwanie do wspólnoty i solidarności” 76 .<br />

72 C. Norwid, Aerumnarum plenus, PWsz, t. I, s. 133, w. 1-2; w. 11-12.<br />

73 Z. Sudolski, Norwid, dz. cyt., s. 178.<br />

74 Tamże.<br />

75 Tamże, s. 180.<br />

76 Jan Paweł II, Salvifici Doloris. O chrześcijańskim sensie ludzkiego cierpienia, Wrocław 2001, s. 12.<br />

38


Dlatego wiersz Norwida, choć zapewne ma bezpośrednie biograficzne podłoże, jest<br />

konfesją każdego, kto doświadczył lub doświadcza bólu, a nadzieję dostrzega, patrząc na ży-<br />

cie tylko z perspektywy eschatologicznej. Modlitwa jest lirycznym intermedium Ziemi. Po-<br />

dobną funkcję spełnia bez wątpienia wiersz Trzy strofki, którego lektura powraca także w<br />

spotkaniach z poematem Szczesna. Jak odmienny to wiersz od już przywołanych - nie trzeba<br />

przypominać. Ale wart uwagi. Choćby z racji tytułu. Nie "strofy", lecz "strofki". To zdrobnie-<br />

nie wprowadza znamienny klimat w tę miłosną poezję. Jakby ironiczny, na pewno z pograni-<br />

cza serio i żartu. Choć liryk "wybił się z najgłębszego wzruszenia poety. (…) Z cierpienia, z<br />

bólu wycierpianego do ostateczności” 77 . Więc znów jakby dopowiedzenie poematu. Zwłasz-<br />

cza z tego względu, że – jak arcytrafnie stwierdza Julian Przyboś – wiersz ten jest „już wnio-<br />

skiem, kresem doświadczenia, ale i (…) krzykiem opanowanym, zwycięstwem” 78 . Istotnie tak<br />

jest. Poeta przełamuje konwencję erotyku. Kreacja podmiotu nie opiera się tu na egzaltacji<br />

szalonego romantyka, ale na przyjętym i przekroczonym bólu miłości odtrąconej. I to stwarza<br />

dystans – do siebie, do niej, do świata. „Inni przeklinali lub przebaczali - Norwid, zdławiwszy<br />

tak zwyczajne i łatwe odruchy serca, stanął już zwycięsko ponad swoimi uczuciami i prze-<br />

mówił z najwyższej trybuny moralnej: tej, co głosi konieczność osiągnięcia jedynego (a naj-<br />

trudniejszego) warunku człowieczeństwa: myśli” 79 .<br />

77 J. Przyboś, Próba Norwida, w: Nowe studia o Norwidzie, pod red. J. W. Gomulickiego i J. Z. Jakubowskiego,<br />

Warszawa 1961, s. 68.<br />

78 Tamże.<br />

79 Tamże, s. 68-69.<br />

39


<strong>Rozdział</strong> III. Szczesna. Powieść. „Jasna jak piorun powiastka” 80 – liryczna<br />

1. Poemat dla Marii<br />

Pobyt w Stanach Zjednoczonych był dla Norwida nie tylko jednym z najważniejszych<br />

wydarzeń w biografii, które nadało jej rys swoiście egzotyczny, lecz nosi także znamię du-<br />

chowych rekolekcji 81 . To duchowe doświadczenie znalazło swój wyraz w twórczości poety. I<br />

to bardzo szybko. Powracając w 1854 roku z dalekiej podróży 82 , Norwid napisał niewielki<br />

poemat pt. Szczesna. Powieść. Nie jest to dzieło stricte autobiograficzne 83 , ale z pewnością<br />

nosi ślad zmiany perspektywy myślowej autora, która dokonała się wraz z dogłębną integracją<br />

empirycznej i psychologicznej osobowości – rozumu, woli, uczuciowości. Stąd, być może,<br />

poemat Szczesna, któremu Norwid udzielił imprimatur w 1859 roku, nastręcza tyle proble-<br />

mów badawczych, zwłaszcza tych, które mogłyby prowadzić do odpowiedzi na pytanie: czym<br />

jest w sensie gatunkowym ów „Nieszczęśliwym w dowód głębokiego poważania” poświęco-<br />

ny utwór. Czym jest to dziełko, którego prawdopodobnie pierwszą czytelniczką była Maria<br />

Trębicka? 84<br />

80 C. Norwid, Szczesna, PWsz, t. III, s. 44, w. 45.<br />

81 Zob. W. Folkierski, Norwidowe inferno amerykańskie, w: Norwid żywy, Londyn 1962, s. 40-70 oraz A. Janta,<br />

Na tropach Norwida w Ameryce, tamże, s. 71-85.<br />

82 Zob. Z. Sudolski, Norwid. Opowieść biograficzna, Warszawa 2003, s. 226-227.<br />

83 Wielu badaczy sądzi odwrotnie. W osobie nieszczęśliwego bohatera chce się widzieć samego Norwida, zaś w<br />

tej, która wychodzi za mąż i łaskawie informuje o tym w liście Szczęsnego, niejaką Kamilę N. Takie myślenie<br />

zapoczątkował J. W. Gomulicki. Zob. komentarz do poematu Szczesna (PWsz, t. III, s. 722).<br />

84 Tekst prawdopodobnie trafił do rąk Marii Trębickiej za pośrednictwem przyjaciela Norwida – niejakiego<br />

Chattertona. Zob. tamże. W jednym z listów do Marii Trębickiej, tym z czerwca 1855 roku Norwid pisał: „Ko-<br />

chany przyjacielu – nie wiem, czy odebrałeś mój poemat, pisany dla ciebie na Oceanie Atlantyckim, a który miał<br />

Ci mój przyjaciel Chatterton z Anglii przesłać, i przesłał, tylko nie wiem, czyli ten pakiet doszedł. (…) Owóż,<br />

zali poemat doszedł, nie wiem – z pięciu pieśni złożony był i pisany dla Ciebie z dwóch powodów (…)” (PWsz,<br />

t. VIII, s. 240-241). Warto mieć na uwadze, że tożsamość poematu miała być unikatowa właśnie przez to, że<br />

Trębicka jako jedyna miała być jego adresatką. Autor zdecydował się na publikację utworu dopiero, gdy kore-<br />

spondencja, zatem i przyjaźń z Trębicką ustała. Najprawdopodobniej po odrzuceniu przez nią propozycji zarę-<br />

czyn. Zob. E. Dąbrowicz, Cyprian Norwid. Osoby i listy, Lublin 1997, s. 116-117; s. 150-151.<br />

Warto nadmienić, że wg Zenona Przesmyckiego poematem napisanym podczas podróży do Europy nie była<br />

wcale Szczesna, lecz utwór pt. Polka. W wątpliwość twierdzenie o powstaniu Szczesnej na pokładzie statku Pa-<br />

cific podała także J. Czarnomorska. Wydaje się to jednak mało prawdopodobne, aby poecie mogło chodzić o<br />

40


Odpowiedzi nie należy szukać zbyt daleko, zwłaszcza, że lektura wczesnego Wesela i<br />

niewiele późniejszej Ziemi podpowiada rozwiązanie dylematu. Szczesna uzupełnia grupę po-<br />

ematów, które powstały w oparciu o miniaturyzację form gatunkowych zadomowionych w<br />

romantyzmie oraz w oparciu o ich nowatorskie przekształcenia, zwłaszcza te spod znaku po-<br />

etyckiej gry z tym, co w latach 40. i 50. XIX wieku stało się schematyczne i skostniałe.<br />

Szczesna w podtytule nosi genologiczne dopełnienie – powieść. Nie jest to jednak po-<br />

wieść poetycka, a tym bardziej powieść prozą. Z podobnym zabiegiem mamy do czynienia w<br />

Weselu, które również było w ten sposób nazwane, a traktowane przez Norwida jak poemat 85 .<br />

W rzeczywistości Szczesna to utwór złożony z pięciu części, z których każda ma odmienny<br />

charakter. Poemat rozwija się jakby cyklicznie, w każdej odsłonie podejmując nowy wątek.<br />

Łatwo spostrzec, że nie rządzi nim zasada epickiej budowy tekstu. Romansowy wątek nie jest<br />

tu wbrew pozorom dominujący, a poszukiwania cech właściwych dla romansu, takich jak:<br />

rozbudowanie fabularne, zawikłania sytuacyjne, nieprawdopodobne zdarzenia o charakterze<br />

awanturniczo-erotycznym itp. muszą skończyć się fiaskiem. Utwór bowiem wyrasta z konfi-<br />

guracji elementów właściwych dla elegii, poematu dygresyjnego, poematu podróżniczo-<br />

refleksyjnego, powieści epistolarnej, eposu. Ale to silnie skondensowana liryczność staje się<br />

estetyczną dominantą dzieła. Zapowiada ją Wstęp, czyli przed-pieśń. Do lutni 86 .<br />

Ostentacyjne nadawanie przez Norwida podtytułów gatunkowych utworom literackim<br />

wiąże się z działaniem kluczowym dla zrozumienia jego praktyki artystycznej. Zauważono<br />

już, że wiąże się to z manierą twórców klasycystycznych, ale w żaden sposób nie utożsamia z<br />

celami klasycyzmu. Świadczy zatem bardziej o konwersacyjnym podejściu Norwida do tra-<br />

dycji genologicznej 87 . A co za tym idzie: o wkomponowanej w dzieło literackie grze komuni-<br />

kacyjnej z czytelnikiem 88 . „Tytuł bądź podtytuł genologiczny staje się jedną z możliwych<br />

inny tekst. Zwłaszcza, że ciekawy fundament poematu stanowią wszystkie listy do Trębickiej, napisane z Ame-<br />

ryki, które w interpretacji stanowią dla mnie komentarz uzupełniający. Zob. J. Czarnomorska, Norwidiana w<br />

korespondencji Marii Trębickiej, „Studia Norwidiana” 1991-1992. Zob. też: Z. Trojanowiczowa i Z. Dambek,<br />

Kalendarz życia i twórczości Cypriana Norwida, t. 1, 1821-1860, Poznań 2007, s. 558.<br />

85 Por. D. Plucińska, Poezja i proza jako kategorie teorii i praktyki literackiej Norwida, w: Genologia Cypriana<br />

Norwida, pod red. A. Kuik-Kalinowskiej, Słupsk 2005, s. 276.<br />

86 „Pod względem formalnym utwór jest ciekawym połączeniem elementów poematu lirycznego i romantyczne-<br />

go poematu podróżniczego, z dominującym odcieniem melancholii (…)", Z. Sudolski, Norwid, dz. cyt., s. 227.<br />

87 Odwołuję się tu do ustaleń M. Kuziaka. Zob. tegoż, Sytuacja Norwida: wobec genologii. Zarys problemu, w:<br />

Genologia Cypriana Norwida, dz. cyt., s. 58-59.<br />

88 Tamże, s. 62.<br />

41


aluzji gatunkowych, wprowadza znaczenia implikowane: odsyła czytelnika do określonego,<br />

utrwalonego w tradycji wzorca gatunkowego, by następnie naruszyć, mówiąc językiem Hansa<br />

Roberta Jaussa, horyzont oczekiwań odbiorcy, grając z jego genologicznymi konotacjami, z<br />

wprowadzanymi przez nie dyrektywami hermeneutycznymi” 89 . Zatem Norwid obiera jedną z<br />

najtrudniejszych z perspektywy czytelnika dróg komponowania dzieła i przede wszystkim<br />

wpisywania weń schematu własnej, indywidualnej koncepcji literatury. W przypadku poema-<br />

tu Szczesna posłuży się poeta strategią kontaminacji gatunków, chcąc wskazać złożoną i trud-<br />

ną sytuację artysty połowy XIX wieku, który mierząc się z pospolitym gustem, musi albo<br />

trafnie odpowiedzieć na jego oczekiwania (na przykład pisząc powieść romansową) 90 , albo<br />

stworzyć rzecz nową, wzbudzającą zainteresowanie swą niekonwencjonalnością.<br />

W niewielu komentarzach, jakich doczekała się Szczesna, pojawia się próba zaklasyfi-<br />

kowania utworu jako „poematu trzeźwego i drwiącego” 91 lub po prostu jako „satyry na damę<br />

serca”, „satyry obyczajowej” 92 . Zapewne propozycje te wynikają z sarkazmu i ironii, jakie<br />

zawarte są w utworze, ale czy nie są to opinie zbyt uproszczone? Dedykacja poematu sugeru-<br />

je, że nieszczęśliwi to ci, którzy odnajdą cząstkę siebie w poemacie, to im wszak jest on przy-<br />

pisany. Ironia, żartobliwość, wirtuozowska nonszalancja i zabawa humorem stanowią tu ra-<br />

czej maskę, niż wykładnię sensu dzieła. Warto mieć przy tej okazji na uwadze przede wszyst-<br />

kim Podróż do Ziemi Świętej z Neapolu Juliusza Słowackiego, której już pierwsza pieśń<br />

wskazuje, że pod odważnym pielgrzymem, wzywającym „Muzę mdlejącą z romantycznych<br />

cierpień”, kryje się człowiek naznaczony bólem i doświadczony cierpieniem, wyalienowany i<br />

bardzo samotny, tyle że, aby to zauważyć, trzeba mieć pełną świadomość narracji naznaczo-<br />

nej zewsząd tropem wieloznaczności i dystansu, jakim jest właśnie ironia 93 . Podobnie rzecz<br />

ma się w Szczesnej 94 . Trudno zaakceptować więc słowa Buczkówny, która pisze: „Cały utwór<br />

89 Tamże, s. 63.<br />

90 O wyznacznikach gatunkowych romansu i powieści pisze A. Bartoszewicz w tekście: Z dziejów polskiej ter-<br />

minologii literackiej pierwszej połowy XIX wieku, „Pamiętnik Literacki” 1963, z. 3-4, s. 133-180.<br />

91 M. Buczkówna, Z przeciw-uczucia do przeciw-rozumu ("Szczesna" i "Assunta" C. K. Norwida), „Poezja”<br />

1967, nr 5, s. 23.<br />

92 Z. Stefanowska, Norwid a poemat dygresyjny, w: tejże, Strona romantyków. Studia o Norwidzie, Lublin 1993,<br />

s. 150.<br />

93 Zob. K. Ziemba, „Podróż do Ziemi Świętej z Neapolu” jako autobiograficzny poemat o kryzysie tożsamości,<br />

w: tejże, Wyobraźnia a biografia. Młody Słowacki i ciągi dalsze, Gdańsk 2006, s. 183.<br />

94 Poemat Słowackiego Podróż do Ziemi Świętej z Neapolu powstawał etapami. Pieśni 1-6 Słowacki napisał na<br />

Wschodzie w latach 1836-1837, natomiast 8-9 w Paryżu w roku 1839. Jako całość utwór ukazał się w I tomie<br />

42


z przydługim kompozycyjnie wstępem to zjadliwa relacja nieudanej przygody serca, ironicz-<br />

ny portret panien na wydaniu, ukształtowanych przez ówczesną modę i edukację. To skreśle-<br />

nie i wymazanie z pamięci nieszczęśliwych doświadczeń erotycznych własnej młodości.<br />

Świat Szczesnej jest tylko światkiem, zaś Szczesnego – światem uczuć bohaterów romantycz-<br />

nych, podróżujących i piszących listy. Oba nakreślone z bajroniczną ironią. (…) W istocie to<br />

tylko ładna romantyczna pocztówka z podróży (i po krainie miłości)” 95 . Sąd surowy, wart<br />

komentarza i polemiki.<br />

2. Pożegnanie z Lutnią<br />

Szczesna rozpoczyna się Wstępem, czyli przed-pieśnią. Do lutni, pisanym sekstyną. To<br />

swoiste pożegnanie z lutnią, personifikowaną przyjaciółką i powiernicą poety, symbolem na-<br />

tchnienia, który towarzyszył mu "Może lat dziesięć – i dziesięć-set może". Lutnia jest tu jed-<br />

nak czymś więcej niż tylko natchnieniem. Jest symbolem romantycznej pieśni zespolonej z<br />

heroizmem epopeicznym i mitem miłości rycerskiej. Pierwsza strofa zatem wprowadza nas w<br />

klimat pożegnania z romantyczną metodą i stylem wypowiedzi, z romantyzmem, który już<br />

dopełnił swej misji w kulturze i teraz przemieszcza się na wyżynę ideału. Symbolizuje to gest<br />

wyrzucenia, który otwiera wstęp tej przejmującej elegii „na zgon poezji romantycznej” i kres<br />

romantycznej formacji duchowej. Jest to gest „wniebowrzucenia” lutni, oddania niebu – in-<br />

strumentu kojarzonego przecież z jednym z gwiazdozbiorów 96 . Lutni stanowiącej od zarania<br />

dziejów znak poezji i atrybut poety, łączący kosmiczne przeciwieństwa, obłaskawiający ta-<br />

jemnice ducha melodią i słowem. Piorun staje się tu również niebiańskim omenem. Zgodnie<br />

ze swą głęboką symboliką naznacza lutnię znamieniem świętości. Według pradawnych wie-<br />

rzeń miejsce uderzenia pioruna uważane jest za święte i wyróżnione. Stąd poeta nawiązuje do<br />

tego ludowego przekonania, wskazując na „szczerbiony przez piorun miecz”, w którym do-<br />

strzec można królewski, boski emblemat – topór 97 .<br />

Sens tej strofy Norwid jednak podwaja poprzez wieloznaczność użytych pojęć. To<br />

istotne z perspektywy całości utworu. Bowiem „(…) topór to jeden z atrybutów świętych mę-<br />

Pism pośmiertnych Słowackiego wydanych we Lwowie w 1866 roku. Norwid mógł znać poemat we fragmen-<br />

tach. Na pewno zaś wydaną w 1840 roku Pieśń VIII, tj. Grób Agamemnona.<br />

95 M. Buczkówna, Z przeciw-uczucia do przeciw-rozumu, dz. cyt., s. 23. Autorka zdecydowanie faworyzuje<br />

Assuntę, temu dziełu też poświęca większą część swego szkicu.<br />

96 Gwiazdozbiór Lutni Orfeusza, który jest widoczny zwłaszcza latem. Najjaśniejszą gwiazdą Lutni jest Wega.<br />

97 Zob. hasła piorun i lira, w: W. Kopaliński, Słownik symboli, Warszawa 2006, s. 198-200; s. 323-324.<br />

43


czenników chrześcijańskich, którzy zostali ścięci, jak np. apostołowie Mateusz, Maciej i św.<br />

Paweł” 98 . (Ostatni z nich będzie postacią kluczową dla zrozumienia jednego z listów, który<br />

Szczesny napisze z Rzymu).<br />

Dziś Cię odepchnę jako kratę złotą –<br />

Zabrzęcz i uleć – a może na niebie,<br />

O! Lutni moja, nie odrzucą Ciebie,<br />

Jako z wrzeciądzy wytrącone wroto:<br />

By piorun widząc czas na pogoń dobry,<br />

Ciął Cię i szczerbił się, jak miecz swój Chrobry.<br />

(III, 39, w. 1-6)<br />

Już w pierwszej strofie łatwo dostrzec emocjonalną konfuzję podmiotu mówiącego,<br />

który jakby wbrew sobie, czy wbrew marzeniu poetyckiemu, odrzuca to, co staje się ideałem.<br />

Dlatego fragment początkowy poematu nabiera głęboko refleksyjnego charakteru, wypływa-<br />

jącego z osobistego doświadczenia bycia poetą. To także bowiem swoisty podświadomy roz-<br />

rachunek z własną twórczością, zespoloną z wyrażaną przez nią prawdą, która jako jedyna i<br />

nadrzędna wartość sprawiała, że poeta pozostawał wierny przez całe życie raz powziętym<br />

przekonaniom.<br />

Odrzucenie lutni nie jest aktem twórczej niemocy – jednak jest konieczne. Lutnia nie<br />

może bowiem dostać się w niepowołane ręce żołdactwa, które zastąpiło prawdziwe rycerstwo,<br />

nie może zostać narażona na zniewagę i sponiewieranie. Podmiot liryczny (elegijny) staje się<br />

strażnikiem wartości, dokonuje bolesnego, ale koniecznego gestu „odepchnięcia” dla dobra<br />

ideału i w imię wyznawanych prawd. Rzecz jasna jest to także gest symbolizujący wkroczenie<br />

na nową drogę poszukiwań twórczych, odpowiadających miarą (nie zawsze powagą) czasom<br />

obecnym, współczesnym, czasom „niedopełnień”, czasom początków bez końca. To przecież<br />

także zapowiedź poematu – miłosnego, refleksyjnego, ironicznego? Na pewno opartego na<br />

dysonansach i spięciach gatunkowych, na estetycznych przeciwieństwach, które posłużą<br />

wskazaniu możliwości nowych rozstrzygnięć artystycznych.<br />

98 B. Wołoszyn, Norwid ocala. Heroizm, śmierć i zmartwychwstanie w twórczości postromantyka, Kraków 2008,<br />

s. 88.<br />

44


Ciekawie współgra strofa druga omawianego Wstępu Szczesnej z VII strofą Fortepia-<br />

nu Szopena, poematu, stanowiącego niekwestionowany w twórczości Norwida wzór dzieła<br />

oddającego hołd wielkiej sztuce.<br />

II<br />

Dziś Cię odpechnę, jako pierś pancerną,<br />

Westchnij i odejdź, bo nie tędy droga;<br />

Ani ja taką przyjaciółkę wierną<br />

Porzucić mógłbym na ziemi bez Boga,<br />

By lada żołdak, plądrując namioty,<br />

Odpinał z Ciebie naramiennik złoty.<br />

VII<br />

O Ty! – co jesteś Miłości profilem,<br />

Któremu na imię D o p e ł n i e n i e;<br />

Te – co w sztuce mianują stylem,<br />

(III, 39, w. 7-12)<br />

Iż przenika pieśń, kształci kamienie…<br />

O! Ty – co się w dziejach zowiesz E r ą,<br />

Gdzie zaś ani historii zenit jest,<br />

Zwiesz się razem: D u c h e m i L i t e r ą,<br />

I consummatum est…<br />

O! Ty…D o s k o n a ł e – w y p e ł n i e n i e,<br />

Jakikolwiek jest Twój i gdzie?...znak<br />

Czy w F i d i a s u? D a w i d z i e? Czy w S z o p e n i e?<br />

Czy w E s c h y l e s o w e j scenie?...<br />

Zawsze zemści się na tobie… BRAK!<br />

-Piętnem globu tego- niedostatek:<br />

D o p e ł n i e n i e?...go boli!...<br />

On – r o z p o c z y n a ć woli<br />

I woli wyrzucać wciąż przed się – zadatek!<br />

-Kłos?...gdy dojrzał – jak złoty kometa –<br />

Ledwo że go wiew ruszy –<br />

Deszcz pszenicznych ziarn prószy,<br />

45


Sama go doskonałość rozmieta 99 .<br />

Wiele w tej poezji emocjonalnego rozdarcia, ale i zrozumienia ironii dziejów, wiele<br />

metafizycznego bólu, wynikającego z dramaturgii losów sztuki doskonałej, która przechodząc<br />

kolejne przemiany, staje się syntezą wartości zdolnych przekształcać i przemieniać kamienie,<br />

ale jednocześnie jest skazywana na ziemskie unicestwienie. W Fortepianie Szopena i w przy-<br />

toczonej strofie Wstępu Szczesnej Norwid wskazuje na najwyższą jakość sztuki tworzoną<br />

przez jedność prostoty doskonałości i prostoty serca, która doprowadza do poziomu sa-<br />

crum 100 . Stąd niemożność jej „bytowania” na ziemi, bo dopełnienie ideału sztuki może mieć<br />

tylko miejsce w wieczności, nie w historii 101 . Lutnia musi powrócić do Boga, bo człowiek jest<br />

gotów ją mniej lub bardziej świadomie sprofanować – jak żołdak. „Doskonałe dopełnienie nie<br />

jest więc możliwe do osiągnięcia w warunkach świata. Wystarczy wiew wiatru. Doskonałość<br />

jest stanem, który nie może się utrzymać, musi (…) zostać zniesiony. Czy nie wynika z tego,<br />

że sama doskonałość zawiera jakiś moment sprzeczności, samozniszczenia? Że jest napięciem<br />

przeciwstawnych sił – lub że w napięcie to nieuchronnie wchodzi, prowokuje je, gdy próbuje<br />

zrealizować się w świecie?” 102 . W pewnym stopniu zatem to sytuacja paradoksalna, choć na-<br />

dająca sztuce najgłębszy wymiar – wymiar boskości.<br />

Poeta, który pojął dramatyczny, skądinąd także dla siebie, sens sztuki musi zdobyć się<br />

na heroizm rozłąki. Dlatego o boleści rozstania opowiada strofa trzecia, w której po raz kolej-<br />

ny Lutnia zostaje przyrównana do przyjaciela i zyskuje wymiar sakralny. Jej godność urasta<br />

do rangi świętości za sprawą szczególnego rodzicielstwa. „Dotykanie Lutni” miało bowiem<br />

charakter obcowania z ideałem i wymagało od poety wyjątkowego stanu ducha, skoro „tylko<br />

z-nad szczęścia, tylko z-nad rozpaczy” był gotów to czynić. Taką postawę uzmysławiają ko-<br />

99 C. Norwid, Fortepian Szopena, PWsz, t. I, s. 145-146, w. 59-79.<br />

100 W. Stróżewski, Doskonałe – wypełnienie. O „Fortepianie Szopena” Cypriana Norwida, w: tegoż, Istnienie i<br />

wartość, Kraków 1981, s. 186.<br />

101 Swoistą Norwidowską filozofię „braku i dopełnienia” ciekawie komentuje J. Trznadel, odwołując się do<br />

znanych poecie wątków z filozofii Platona, nauki św. Pawła oraz św. Augustyna. Trznadel pisze komentując<br />

Fortepian Szopena: „To szczególne połączenie platonizmu i nauki św. Pawła z Tarsu, piękno i miłość u Augu-<br />

styna, jakaż – chciałoby się rzec – okazja dla artysty, który czuje się chrześcijaninem, i to chrześcijaninem w<br />

filozofii swojej sztuki, dla artysty kochającego antyk klasyczny śródziemnomorski i pragnącego na nowo ukazać<br />

syntezę klasycyzmu z chrześcijaństwem, tak jak dokonywała się ona w czasie pierwszych wieków naszej ery",<br />

tegoż, Czytanie Norwida. Próby, Warszawa 1978, s. 145. Por. E. Kasperski, Gatunki, logos, dyskurs. Wprowa-<br />

dzenie do genologii Norwida, w: Genologia Cypriana Norwida, pod red. A. Kuik-Kalinowskiej, dz. cyt., s. 37.<br />

102 W. Stróżewski, Doskonałe – wypełnienie. O „Fortepianie Szopena” Cypriana Norwida, dz. cyt., s. 201.<br />

46


lejne wersy elegijnego Wstępu, w którym poeta wyznaje, że owa świętość była sprawczynią<br />

godności postawy twórczej. Poeta onieśmielony, ale i zachwycony Lutnią romantyczną, nie<br />

ubliżył jej nigdy ani poprzez kłamstwo moralne, ani kłamstwo estetyczne. Ani też nie oddał<br />

jej w ręce jaśniepaństwa i nie pozwolił zejść na poziom trywialnej ludowości, lecz oddał hołd<br />

instrumentowi szlachetnemu, złożył wyraz wdzięczności za możliwość wiernego posiadania<br />

tego skarbu. Jest więc również tak pojęta sztuka źródłem określonej postawy człowieka, po-<br />

stawy dojrzałego twórcy.<br />

III<br />

Idźże!... a powiedz, że lat nie wiem wiele,<br />

Może lat dziesięć – i dziesięć-set może –<br />

Byłaś mi, czym są ludziom przyjaciele,<br />

A matkom dzieci kładące się w łoże:<br />

I wiesz – żem Ciebie nie dotknął inaczej,<br />

Tylko z nad-szczęścia, tylko z nad-rozpaczy.<br />

IV<br />

Anim się upił i wołałem na Cię:<br />

„Pomóż mi kłamać przed sumieniem własnym”;<br />

Ani Cię widział kto w pałacu jasnym,<br />

Ani Cię widział kłoniącą się w chacie.<br />

Chorągwie różne wiatr po świecie zrywał,<br />

Nie drgnęłaś… chyba, żem ja chciał i śpiewał.<br />

(III, 39-40, w. 13-24)<br />

Wyrzucenie w niebo Lutni jest zwiastunem końca wielkiej epoki, a wraz z nią końca<br />

prawdziwej rycerskości, romantycznej miłości, rapsodycznej powagi. Zabieganie o jej trwanie<br />

byłoby płonnym działaniem, marzeniem Don Kichota o tworzeniu wspaniałej eposowej histo-<br />

rii. Gdy powszednieje to, co może jeszcze świecić, dokonuje się przełom. Niebezpieczeństwo<br />

czyha w ludziach, którzy błędnie czują się spadkobiercami epoki mijającej, zwłaszcza tego,<br />

co zadecydowało o jej wielkości i uczyniło ją godną naśladowania. To ludzie, którzy nie wie-<br />

dzą, co czynią; to ludzie, którzy gotowi są mniej lub bardziej świadomie zmarnotrawić cały<br />

majątek Lutni. To ci, którzy tworzą szeregi żołdactwa niepotrafiącego uszanować najwyż-<br />

szych wartości. Im zostaje przeciwstawiony tułacz, anonimowy włóczęga, który czuwa nie<br />

zaślepiony chęcią zysku. Do jego serca wgląd ma tylko Bóg. Być może to właśnie ów strażnik<br />

47


wartości, który jest gotów bronić dobrego imienia Piękna i Prawdy w trudnej rzeczywistości<br />

rozdwojenia życia i ideału.<br />

VII<br />

B ó g, s e r c e – cóż są?...dziś o! bardzo wiele,<br />

Tak bardzo wiele, tak niepospolicie –<br />

Że to zostawić lepiej na N i e d z i e l ę.<br />

(III, 40, w. 37-39)<br />

Okrutny dualizm jest znamieniem nowej epoki, epoki praktycznego myślenia, teoretycznego<br />

dyskursu, nowych zasad i manier, które nie uwzględniają „ciemnych ogólników” plączących<br />

prozę ludzkiego życia, zdeterminowaną materialnym wymiarem egzystencji, nieznajdującej<br />

miejsca na „rzeczy świąteczne”.<br />

Pożegnalny akord i pożegnalny ton uzasadniony nieodwołalną stratą poeta zamyka w<br />

porównaniu do żołnierza, który rozpaczliwym gestem, niczym wojenny weteran, oddaje swój<br />

miecz lichwiarzowi. Żegnany wzrokiem psa i dziecięcia - kończy romantyczną epopeję. Od-<br />

chodzi w przeszłość rycerz w zbroi lśniącej w słońcu, pozostaje godny politowania inwalida,<br />

któremu przyglądają się niemi obserwatorzy – istoty, które mogłyby wniknąć w jego dramę<br />

intuicyjne, lecz potrafią się tylko dziwić, zwracając uwagę na marginalia, nie na człowieka. Ci<br />

nietypowi obserwatorzy są jedynymi słuchaczami ślepego dudarza, nad którym „płonie”<br />

gwiazdozbiór Lutni. Lutni, która została uczczona, zanim powróciła „w Niebo”, skąd przy-<br />

szła. Inaczej tu niż w romansie Mickiewicza Dudarz, gdzie ludowy śpiewak, to nie tylko sę-<br />

dziwy lirnik, lecz mędrzec opowiadający o „prawdach żywych”, któremu przysłuchuje się<br />

cała wiejska społeczność. U Norwida ślepy dudarz gra psom i dzieciom, nie ludziom oczeku-<br />

jącym nauki ukrytej w pieśni poety. To znak przełomu, przewartościowania epoki.<br />

Poetycki Wstęp do Szczesnej jest zatem symbolicznym pożegnaniem romantycznej<br />

poezji, która przez wiele lat kreowała świat heroizmu na miarę epopeicznych bohaterów; któ-<br />

ra stworzyła kontynuację mitu idealnej rycerskiej i poetyckiej miłości uosobionej w Petrar-<br />

kowskiej Laurze, a mając swój prototyp w Orfejskiej lirze, stworzyła wzór niedoścignionego<br />

poetyckiego piękna. Gloryfikacja romantycznej Lutni rozbija się o powszechność i powsze-<br />

dniość z „jękiem” – tak jak określa to poeta w wspominanym już poemacie Fortepian Szope-<br />

na. Dramaturgii temu wierszowi nadaje właśnie symboliczny gest upodlenia sztuki - po to,<br />

aby ostatecznie móc ją uwznioślić, wynieść na wyżyny ideału.<br />

48


3. Przepis na powiastkę liryczną<br />

Norwid narusza w Szczesnej „powierzchniowe wskaźniki spójności, (…) wskazuje na<br />

istnienie innego porządku całości, zawartego w strukturze tekstu” 103 , dlatego II pieśń poema-<br />

tu, choć rodzi oczekiwanie ekspozycji epickiej, zyskuje charakter przepisu na powiastkę li-<br />

ryczną. Głos zabiera tu wytrawny narrator, który czyni z wtórej części poematu jakby kolejny<br />

wstęp, ale o zupełnie odmiennym charakterze niż ten Do lutni. Pierwsze trzy strofy to swo-<br />

bodne zagajenie tematu. Poeta - gawędziarz wprowadza czytelnika w klimat biesiadnego<br />

opowiadania, ale wątki główne nie dotyczą wcale ani szlacheckiej tradycji, ani zacnych oby-<br />

czajów. Narrator z ironią przedstawia trywialny sposób powstawania romansowej fabuły. I,<br />

jak się okazuje, niewiele trzeba się natrudzić, aby stworzyć coś, co utrafi w gusta dystyngo-<br />

wanych czytelniczek 104 . Niezbyt wyszukane oczekiwania świadczą o kiepskiej kondycji sztu-<br />

ki, o tym, że zatraciła ona swój pierwotny sens. Jest zabawką, „komiksem”, komedią, ale nie<br />

sztuką, która pragnie sięgać gwiazdozbioru Lutni. Jak daleko tej sztuce do życia, wie tylko<br />

ten, kogo doświadczenie nauczyło, że trywialność - czegokolwiek by dotyczyła - nie jest zale-<br />

tą, lecz wadą. Jest to Norwidowski sposób polemiki z zastanymi konwencjami i ich podłożem<br />

społecznym. „To zabieg - jak zauważa Zdzisław Łapiński - w którym autor jakby zapowiadał<br />

bieg zdarzeń zgodny z wyrobionymi przez literaturę przewidywaniami, następnie zaś zawra-<br />

cał je na boczny niejako tor, prowadząc donikąd. Przyjmując wstępne okoliczności – patrzcie<br />

jak sprawy winny były się potoczyć, gdyby to było życie, nie zaś literatura, do której was<br />

przyzwyczajono” 105 .<br />

I<br />

Jako gdy konie wywodzą przed ganek,<br />

w czas poobiedniej godziny trawienia,<br />

Tak bohaterów rzędy i kochanek,<br />

Tak myśli wielkie i wielkie wspomnienia<br />

Wywodzi pisarz na chiński stoliczek<br />

Przed wpół-otwarte oczy czytelniczek<br />

II<br />

I trwa ta sztuka lat kilkaset z górą,<br />

103 M. Kuziak, Sytuacja Norwida: wobec genologii. Zarys problemu, dz. cyt., s. 69.<br />

104 Por. wiersz Norwida Przepis na powieść warszawską (PWsz, t. II, s. 243).<br />

105 Zob. Z. Łapiński, Norwid, Kraków 1971, s. 122.<br />

49


Te, owe sercu dobierając dramy-<br />

Żyć nie potrzeba… na cóż?...kiedy pióro,<br />

Za pozwoleniem Cenzury i Mamy,<br />

Jakie chcesz, drgnienie serca w tobie wzbudzi,<br />

Mniej tym, co razi nas u żywych ludzi.<br />

III<br />

Mniej tym, że trzewik z białego atłasu,<br />

Choćby do lilii listka był podobny,<br />

Zeszpecić musi pół-owal obcasu,<br />

Ani go chodnik ustrzeże osobny,<br />

Jeżeli tylko otwarcie lub skrycie<br />

Był nieroztropny tak! – że w e s z e d ł w ż y c i e.<br />

(III, 42, w. 1-18)<br />

Ciekawy kontekst stanowi tu fragment listu Norwida z Nowego Jorku, w którym poeta, opisu-<br />

jąc swoją marną kondycję psychiczną i samotność, stwierdził: "Gdyby kobieta ś w i a t a jed-<br />

nym końcem trzewiczka atłasowego dotknęła tej sfery życia – zrozumiałaby, co jest cały<br />

dramat smutnej i świetnej jej historii" 106 .<br />

Zatem Tło staje się zapowiedzią rzekomych gawędziarskich ambicji narratora, który<br />

poważnie tłumacząc się ze swego kunsztu objaśnia, że zamierza stworzyć nieskalany, idealny<br />

romans. To narrator rodem z poematu dygresyjnego oraz poematu refleksyjnego, który pra-<br />

gnie zwrócić uwagę przede wszystkim na siebie. Pełni bowiem funkcję porte parole autora.<br />

Dlatego nie dziwi fakt, że w następujących po sobie strofach (od IV do VII ) igra on z czytel-<br />

nikiem, określając swe zamiary. Chce być jasny w słowach, chce pisać stylem czystym i nie-<br />

skomplikowanym, unikać herezji i plątanin metafizycznych w nadziei, że dzięki takim zabie-<br />

gom i cała „sztuka postąpi”. Chwali sam siebie, napisanie „jasnej jak piorun powiastki” wyda-<br />

je się dla niego błahostką. Powiastka wszak zapowiada niezobowiązującą historię, po trosze<br />

dla nauki i przestrogi, po trosze dla rozrywki. Bardziej banalną niż poważną.<br />

Przyjrzyjmy się temu bliżej. Tło rozpoczyna się bez wątpienia odrzuceniem romanso-<br />

wego modelu prezentacji „życia”, modelu opartego na fałszywej idealizacji i tworzącego za-<br />

kłamaną wersję pedagogiki przeżyć, zakłamaną szkołę serc, zwłaszcza serc niewieścich. To<br />

106 C. Norwid, List do Marii Trębickiej, PWsz, t. VIII, s. 192.<br />

50


sarkazm wymierzony choćby w podstawy roussowskiej koncepcji wychowania, która oddala-<br />

jąc od prawdy życia, tworzyła gotowe schematy dramatycznych przeżyć. Stąd też zawołanie:<br />

IV<br />

By więc pominąć nieroztropność wszelką,<br />

Prozaicznego by uniknąć kału,<br />

Wzywam Cię, c z y s t a w i e k u – m a r z y c i e l k o!<br />

Bym idealny romans ideału<br />

Śpiewając, żadnym nie pokalał mętem<br />

Krwi, łez lub potu…(oprócz atramentem).<br />

V<br />

I abym ciemnym nie był w wyrażeniach,<br />

Jak ten, co matki śmierć donosi komu,<br />

Rzecz poczynając o życia cierpieniach,<br />

Sługom, by czuli – zalecając w domu,<br />

Nawiasy czyniąc o PAŃSKIEJ boleści…<br />

Zamiast od razu przystąpić do treści.<br />

VI<br />

Nie lepiej prosto powiedzieć i jasno:<br />

„Matka umarła…hej!... a są gromnice?<br />

Nie ma – to kupić! – gotówkę dam własną:<br />

Dzwonnikom tyle a tyle na świece;<br />

Ksiądz śniadał, niechże wymowę ma lepszą;<br />

Klucze niech zbiorą, pokój niech przewietrzą”.<br />

(III, 43, w. 19-36)<br />

Czysta wieku-marzycielka to heroina, czytelniczka romansu, oczekująca wzruszeń i<br />

wrażeń godnych jej samej, zatem odrealnionych i sztucznych. Poeta ucieka tu w sarkazm i<br />

kpinę, dlatego, kamuflując swój rzeczywisty zamiar, zapowiada kreację świata kompletnie<br />

„sterylnego”, świata na miarę oczekiwań marzycielki. Przywołany fragment kryje w sobie<br />

początek autotematycznej dygresji – jest nią strofa piąta. Poeta sarkastycznie odrzuca tu swoją<br />

strategię narracyjną, w której nie trywialne opowiadanie, ale interpretacja zdarzenia odgrywa<br />

nadrzędną rolę. Wskazuje zatem na rozdźwięk, jaki rodzi się pomiędzy oczekiwaniem a<br />

prawdą sztuki, tą prawdą, która wypełniała odrzuconą w niebo Lutnię. Alternatywa między<br />

51


fałszem romansu a trywialnością dykcji werystycznej w kulturze współczesnej, z której rodzi<br />

się świat powieściowy i narracja współczesnej powieści obyczajowej, nie jest w istocie rzeczy<br />

żadną poważną alternatywą, bowiem estetyka romansowa wyklucza prawdę życia, a dykcja<br />

werystyczna wyklucza prawdę ideałów, zatem elementarną estetykę kreowanego słowa, meta-<br />

fizyczny wymiar ludzkiej egzystencji i w końcu samotną drogę twórczej indywidualności.<br />

Wzmocnieniem wyrażonej opinii jest bez wątpienia fragment poematu mówiący o tym, jak<br />

unikać należy wyrażeń ciemnych i metafizycznych herezji. Odwołanie do przykładu przeka-<br />

zywania wiadomości o śmierci potęguje wydźwięk rozgoryczenia i smutku, zawoalowanego<br />

ironicznym komentarzem o przewidywanym sukcesie twórczym 107 . Wszak:<br />

VII<br />

Styl z tego zaraz skorzysta stanowczo,<br />

Metafizycznych uniknie herezji,<br />

Postąpi sztuka – lubo drogą owczą,<br />

Geniusze wstaną, a krytyk ich nie zje,<br />

Ni laury komu wzrastające otnie:<br />

A serce?...serce – zapłacze samotnie!<br />

(III, 43, w. 37-42)<br />

Sardoniczny, choć tłumiony śmiech towarzyszy strofie ósmej, kluczowej dla zrozu-<br />

mienia tej części poematu. Służy on pozornej autokompromitacji, wskazującej na, rzekomo,<br />

trudną pracę czekającą poetę – jako przyszłego autora romansu. Doskonale nawiązują do tego<br />

słowa samego poety wypowiedziane w Czarnych kwiatach:<br />

"Tu przychodzi mi na myśl, czy poezję tę, co prawdy rylcem ściślej sama się w żywotach<br />

zapisuje, warto jest dla cynicznego czytelnictwa dzisiejszego piórem z niepamięci wywodzić i<br />

określać… Romans jaki fantastycznie skłamany po zażyciu indyjskiego haszyszu, przyjem-<br />

107 Nie sposób zgodzić się z interpretacją tego fragmentu przez Zofię Stefanowską, która pisze: „Ale na domiar<br />

złego Szczesna jest moralizatorska, a jest to moralizatorstwo naiwne, natrętne i podszyte sentymentalnie. Kulmi-<br />

nuje ono w dwóch szczególnie żenujących zwrotkach, zaczynających się od słów: Nie lepiej prosto powiedzieć i<br />

jasno / Matka umarła… hej!... a są gromnice?, a zakończonych wersem: A serce?... serce – zapłacze samotnie!<br />

I aż szkoda, że ten wers, sam przez się ładny, nawet na swój sposób mickiewiczowski (A serce? nigdy z sercem<br />

nie gadało), modelowany jest semantycznie przez taki niedobry kontekst. Prawie wyczuwa się w nim lektury<br />

młodego Norwida: poczciwe powiastki o sierotach, którymi karmiła go prasa polistopadowej Kongresówki”, Z.<br />

Stefanowska, Norwid a poemat dygresyjny, w: tejże, Strona romantyków. Studia o Norwidzie, Lublin 1993, s.<br />

150-151.<br />

52


niejsze i pożądańsze wrażenie robi" 108 . Stosunek Norwida do literatury romansowej wydaje<br />

się jasny:<br />

VIII<br />

Do hieroglifów, do sanskrytu, do run<br />

Przystąpić mógłbyś już z takowym wstępem,<br />

A cóż dopiero do jasnej jak piorun<br />

Powiastki, piórem nakreślonej tępem! –<br />

Więc śpiewać pocznę najumiarkowaniej,<br />

Słuchajcie wieszcze znani i nieznani!<br />

(III, 44, w. 43-48)<br />

Pióro tępe jest symbolem narzędzia przeznaczonego do kaligrafii, więc pracy niezwykle cza-<br />

sochłonnej i trudnej, wymagającej nie lada wysiłku, wielu skreśleń, tworzenia na papierze<br />

niczym rylcem na twardej kamiennej tablicy. Łatwo dostrzec tu ukrytą autoprezentację poety<br />

nawiązującą do lirycznego Wstępu poematu. „Jasna jak piorun liryczna powiastka” to więc<br />

nie tyle banał o dwojgu zakochanych, ile historia człowieka poszukującego jakiejś prawdy – o<br />

sobie, świecie, Bogu 109 . Piorun będzie ją „szczerbił jak miecz swój Chrobry”, czyli uszlachet-<br />

niał i uświęcał, będzie prowadził do stworzenia opowieści o człowieku serca i wiary, a nie<br />

salonu, mody i iluzji. O człowieku, który zapragnie opuścić kraj ludzi skarlałych duchowo.<br />

Ten pozorowany pojedynek zobowiązań narratora jest z góry przesądzony, zgodnie z dekla-<br />

rowaną postawą z lirycznego Wstępu poematu.<br />

Strofy kończące Tło naszkicowują miejsce i pośrednio czas poematu. Ojczyzną tej<br />

historii jest zaściankowa Polska – przyrównana do Grecji, kraju, który w wielu aspektach Pol-<br />

skę przypomina 110 . Norwid, jak Lord-Kleft dla Grecji, jest kimś, kto patrzy z dystansu, kimś,<br />

108 C. Norwid, Czarne kwiaty, PWsz, t.VI, s. 183.<br />

109 Warto przywołać tu wypowiedź Norwida z listu do Marii Trębickiej. Poeta wyznaje w nim : "Próżno! – jużci<br />

tak jest, że kocham kobietę, której wspomnienie jest mi silniejszym niż miłość, przyjaźń i obecność realna dru-<br />

gich, a kocham dlatego, że to jest kochać. Zdaje mi się, że to jasno – jasno jak piorun", PWsz, t. VIII, s. 193.<br />

110 Grecja przez długi czas pozostawała pod jarzmem tureckim. Zniewolona i nękana, podejmowała próby, aby<br />

odzyskać utraconą suwerenność i przede wszystkim świetność dawnej helleńskiej kultury. Norwid łączy Grecję<br />

z Polską z kilku względów – spośród których polityczny i społeczny nie wydaje się jednak najistotniejszy. Tym,<br />

na co pozwala poecie Grecja i niejaki Lord-Kleft jest oczywiście kontekst Byronowski. Biografia Byrona, jego<br />

53


kto przynosi społeczeństwu polskiemu szeroką perspektywę duchową sytuacji, w której to<br />

społeczeństwo się znajduje. Nie jest to sytuacja dobra, gdyż zaściankowy sposób myślenia,<br />

brak jakiejkolwiek otwartości i potrzeby zmian sprawił, że społeczeństwo polskie stało się<br />

twierdzą gnuśności. Dlatego wzorem Byrona, ale i wzorem samego siebie podróżującego ku<br />

wybrzeżom Ameryki, poeta kreuje obraz człowieka – żeglarza płynącego w stronę zniewolo-<br />

nego ludu z pochodnią ducha 111 . Oddany sprawie bez reszty, nie przewidując konsekwencji<br />

swego czynu, wierzy w sens obranej drogi i w sens działania. Trochę jak idealista. Jak kleft –<br />

rozbójnik, ale przede wszystkim symbol nieugiętego wojownika. Wanda Amarantidou pisze,<br />

że „kleftowie byli ludźmi prostymi, a przy tym szlachetnymi i zdolnymi do najdelikatniej-<br />

szych uczuć i zachowań. (…) Zawsze pozostawali wierni religii i idei wielkości swej ojczy-<br />

zny” 112 . Stąd można uznać, że porównanie do klefta jest wyszukaną metaforą, uzmysławiają-<br />

cą, kto zabiera głos w Norwidowym poemacie, czytanym przez badaczy zaledwie jako „satyra<br />

na damę serca”.<br />

4. Portret kobiety<br />

Długi, w zasadzie dwupieśniowy wstęp Szczesnej, oparty na rozmaitych koncepcjach<br />

formy poematowej, wskazuje zatem na nowatorski zamysł artystyczny poety. Daleki od eks-<br />

perymentatorskiej fasady, tekst zyskuje bowiem wymiar czegoś więcej, niż tylko miłosnej,<br />

romansowej powiastki. A staje się wręcz dowodem budowania jakiejś większej epickiej cało-<br />

ści, wręcz eposowej – od Wstępu. Do Lutni po Listy. Ciążenie wyznaczników tej gigantycznej<br />

formy – w rozumieniu Norwida 113 - wskazuje na dynamikę i aktywność podmiotu, ale jeszcze<br />

bardziej uzmysławia konieczność przezwyciężania iluzorycznych i chwilowych standardów<br />

poezji. Dlatego kontynuująca poemat pieśń trzecia, odnosząca się już bezpośrednio do tytu-<br />

łowej bohaterki utworu, jest ciągiem dalszym autotematycznej refleksji, mającej charakter gry<br />

estetyczno-stylistycznej. Poeta sukcesywnie obniża styl wypowiedzi, aby sprostać zadaniu<br />

twórczość i koncepcja poezji odciska tu swoje piętno bardzo mocno. Wprowadzenie tego kontekstu umożliwia<br />

poecie wzmocnienie autorefleksyjnego wydźwięku Tła Szczesnej i wskazanie na godną naśladowania postawę<br />

twórcy Wędrówek Childe Harolda.<br />

111 Zob. W. Amarantidou, Udział George’a lorda Byrona w walce o niepodległość Grecji, w: tejże, Juliusz Sło-<br />

wacki i Grecja nowożytna, Łódź 2006, s. 55. Por. G. Gömöri, Mit Byrona w życiu i twórczości Norwida, „Ruch<br />

Literacki” 1974, nr 1, s. 9-17; G. Halkiewicz-Sojak, Byron w twórczości Norwida, Toruń 1994.<br />

112 Tamże, s. 46.<br />

113 Podejmuję ten wątek w rozdziale końcowym.<br />

54


odparcia pokusy romantycznej kreacji kochanki. Norwid przymierza role, poszukuje osoby<br />

chyba na „kształt” Petrarkowskiej Laury, a może Dantejskiej Beatrycze czy innej niewiasty z<br />

romansu rycerskiego.<br />

I<br />

Owdzie więc – była ona – to taż sama,<br />

Którą już jakie kilkaset z górą.<br />

Że nie chcę dalej sięgnąć – do Adama,<br />

Opisywało wszelkie gęsie pióro…<br />

Ale to nie ta – dobrze! – a więc nie ta<br />

Prze-naj-piękniejsza z wszech-pięknych kobieta.<br />

(III, 45, w. 1-6)<br />

Z pewną niecierpliwością poeta „odpiera ataki” znanych sposobów kreacji kochanki, które<br />

przecież każdy „rymopis” ma w zasięgu ręki. Napraszają się one jak duchy – to istna inwazja<br />

stereotypów. Dosadna kpina nie pozostawia wątpliwości co do osobowości bohaterki, nieja-<br />

kiej Felicji 114 , która od początku swego istnienia została skazana na boleść ziemską z powodu<br />

niechcianego, aczkolwiek nadanego przez tryb kalendarza, imienia 115 . Nie traktuje go jak<br />

przeznaczenia, daru, lecz jako powód życiowego dyskomfortu:<br />

II<br />

Mowa, że nie ma takowego brzmienia,<br />

Które h a r m o n i ę – h a r m o n i i wyraża,<br />

Słusznego dla niej nie miała imienia,<br />

114 Zob. Z. Stefanowska, Norwid a poemat dygresyjny, w: tejże, Strona romantyków, dz. cyt., s. 149. Autorka<br />

wspomina tu o użytym przez Norwida archaizmie fonetycznym Szczesna – zamiast Szczęsna.<br />

115 Tradycja nadawania imion dzieciom zgodnie ze wspomnieniami liturgicznymi przypadającymi na konkretne<br />

dni była w Polsce dobrze znana. Wierzono, że święci zapewniają ludziom noszącym ich imię szczególną opiekę<br />

i upraszają niezbędne łaski. Zarówno święta Felicja jak i Felicyta mają jako imiona swój łaciński rodowód i<br />

oznaczają osobę szczęśliwą, bądź przynoszącą szczęście i błogosławioną. Obie święte były męczennicami za<br />

wiarę, a ich życie zostało naznaczone bólem i cierpieniem w imię Chrystusa. Bohaterka poematu nie lubi swego<br />

imienia, traktuje je jako imię anachroniczne i niestosowne, nie współgrające z temperamentem, osobowością,<br />

wytwarzaną wokół siebie aurą.<br />

55


F e l i c j ą nazwał ją tryb kalendarza.<br />

- Pierwsza to boleść na ziemi ucisku<br />

Mieścić się w jakimś nie swoim nazwisku!<br />

III<br />

Felicja, panną będąc i dziedziczką,<br />

Dóbr swoich panią, więc panią swej doli,<br />

Jeśli nie była panną-kanoniczką,<br />

To iż namyślać się nie miała woli –<br />

Los, czas, składając wszystko pod jej stopy,<br />

Służyły rączo jak słowiańskie chłopy.<br />

IV<br />

Piękna, bogata, mądra, można, młoda,<br />

Skoro jej wola spotkała rozdroże,<br />

Przyjęta wraz ją wyręczała moda:<br />

Straszne „t a k”, „n i e t a k”, najstraszniejsze „m o ż e”<br />

Ulatywały na kształt niedopyrza,<br />

I pewność - miejsce zajmowała krzyża.<br />

(III, 45-46, w. 7-24)<br />

Felicja zostaje przedstawiona jako rozkapryszone dziecko szczęścia, dama uchylająca<br />

się przed jakimkolwiek trudem losu. Nie szuka w życiu czegoś więcej, czegoś ponad komfort<br />

własnej egzystencji. Poeta kreuje jej postać na bohaterkę zanurzoną w reżyserowanym śnie.<br />

Wszystkie zachcianki Szczesnej są natychmiast spełniane, nic nie obywa się bez jej weryfiku-<br />

jącego głosu. Wyręcza się ona co prawda modą i konwenansem, ale tak jest najwygodniej i<br />

prawdopodobnie tak według niej czynić należy. Pamiętajmy, że „moda zdejmowała z kobiety<br />

odpowiedzialność za dokonywanie wyborów między dobrem a złem (…), prowadziła nie tyl-<br />

ko do utraty autentyczności, lecz wręcz do utraty osobowości” 116 . Zdiagnozowana niepo-<br />

chlebnie mentalność bohaterki, zatem i środowiska, z którego się ona wywodzi, jej „dewocyj-<br />

na religijność”, wątpliwa moralność i brak wierności uczuć 117 , służą sportretowaniu kobiety<br />

116 M. Inglot, Wyobraźnia poetycka Norwida, Warszawa 1988, s. 89.<br />

117 Takich sformułowań używa Zofia Stefanowska w przywoływanym szkicu.<br />

56


nie wzbudzającej życzliwych emocji w czytelniku (strofy IV-VI). To wzmacnia efekt saty-<br />

ryczny, bowiem w typie poematu, jaki tworzy Szczesna ważną rzeczą - między innymi - jest<br />

wskazanie poczucia niestosowności czy wręcz absurdalności pewnych sytuacji i zachowań<br />

postaci. Paradoksalnie jednak wzmacnia to nie tylko efekt gorzkiej „śmieszności”, ale także<br />

potęguje równie mocno obecne w utworze, rozpacz i smutek.<br />

Naturalny żywioł satyry obyczajowej to ośmieszająca negacja, od której narrator nie<br />

może uciec, bowiem zobowiązał się do zadań poety godnego miana poety romansowego, i to<br />

piszącego na zamówienie. Właściwą rolę metapoetyckiej informacji spełnia jednak dystans i<br />

ironia obecne najmocniej w strofach IX i X trzeciej części poematu:<br />

IX<br />

Wiem, czytelniku, jak schniesz i umierasz<br />

Z niecierpliwości widzenia obrazu,<br />

Więc zwlekać nie chcę i zrobię komeraż,<br />

I, co powiedzieć mam, powiem od razu:<br />

Próżnego sobie omamienia nie rób,<br />

Szczesna – tak była piękna jako Cherub.<br />

X<br />

Jaki zaś oczów brylant i ust rubin?<br />

I ramion powab? I całej postaci<br />

Tok i udatność mieć może Cherubin,<br />

Jeżeli nie wiesz?...jeszcze rzecz nie straci,<br />

Ani w czymkolwiek będzie zaciemniona,<br />

Cherubin bowiem jest piękny… jak ona.<br />

(III, 47, w. 49-60)<br />

Odwrotność intencjonalna sprawia, że poeta pisze to, czego w istocie chce uniknąć, ale ofi-<br />

cjalne kryterium jest przecież jedno: „do druku piszę”. Zofia Stefanowska przypomina, „że<br />

konwencja niszczenia iluzji przez nawiązywanie dialogu z czytelnikiem, że rozpanoszony i<br />

dosyć prymitywny autotematyzm właściwy jest powieści i powiastce krajowej. I że cechy te<br />

nie były znamieniem awangardowości, przeciwnie, świadczyły o anachronizmie i nieporadno-<br />

ści ówczesnej prozy fabularnej” 118 . Słusznie. Norwid doskonale zdawał sobie z tego sprawę,<br />

118 Z. Stefanowska, Norwid a poemat dygresyjny, dz. cyt. s. 150.<br />

57


dlatego posługując się wspomnianą konwencją, ośmieszał ją w dwójnasób, a nie, jak sądzi<br />

badaczka, spłycał i upraszczał utwór. Po pierwsze odżegnywał się jako autor – poeta od kon-<br />

wencjonalnych stereotypów sztuki pozostającej w służbie wątpliwych gustów; i po drugie,<br />

jasno kreował swoją wizję poezji. Oczywiście „uprawianie gatunków znanych odbiorcom i<br />

akceptowanych przez nich – gatunków – by tak powiedzieć oswojonych, jasnych, przejrzys-<br />

tych – ułatwiało porozumiewanie się z publicznością literacką i sprzyjało bez wątpienia po-<br />

wodzeniu produkcji pisarskiej” 119 – ale dobrze wiadomo, że Norwid kierował się zgoła od-<br />

miennymi ambicjami.<br />

Afektacja sumienia i sentymentalizm religijny bohaterki poematu, a nawet fakt, że<br />

wszelkie dylematy rozstrzyga za nią niejaki "biblijotekarz czy fenomenolog", wpisują Szcze-<br />

sną w krąg rozlicznych postaci kobiecych Norwida, nie mogących poszczycić się wielkim<br />

sercem i błyskotliwym umysłem 120 . Blisko Szczesnej do damy z poematu Wesele i marmuro-<br />

wej piękności z Ziemi, daleko do Assunty. Ta ostatnia jednak, chyba jako jedyna, nie bała się<br />

pytania o powołanie, więc i o krzyż, zatem pytania, które postawił sobie nieco później Szcze-<br />

sny. Choć zakończenie trzeciej części poematu Szczesna, skupione na określeniu urody boha-<br />

terki, nie zapowiada takiego kręgu zagadnień, to przecież wiemy, że poezja wierna Lutni musi<br />

prędzej czy później je sprowokować. Tymczasem strofy IX i X zdominowane są przez narra-<br />

tora rodem z poematu dygresyjnego, który buduje napięcie, kumuluje domniemaną potęgę<br />

wrażeń po to, aby puenta miała wydźwięk co najmniej banalny. Szczesna jest "piękna jako<br />

Cherub", zatem stereotypowa.<br />

5. Kultura serca<br />

Kluczowa dla rozstrzygnięć semantycznych poematu jest część przedostatnia zatytu-<br />

łowana Spotkanie. Liczba pojedyncza tytułu odwołuje nas do spotkania decydującego o lo-<br />

sach bohaterów, ale narrator od pierwszych wersów tej części przekonuje nas, że spotkań tych<br />

było o wiele więcej. Tym razem jednak, zgodnie z intencją narratora, wchodzimy w świat<br />

duchowych uniesień Szczesnego:<br />

119 E. Kasperski, Gatunki, logos, dyskurs. Wprowadzenie do genologii Norwida, dz. cyt. s. 39.<br />

120 „Maria Harrys z Pierścienia Wielkiej-Damy, Lia z fantazji dramatycznej Za kulisami, Julia z komedii Miłość -<br />

czysta u kąpieli morskich, Hrabina z Aktora, Eulalia z Bransoletki, wreszcie Szczesna – to wszystko są kobiety<br />

jednego typu (…). Bezwolne, bezradne wobec nacisku światowych konwencji pozwalają się te bohaterki Norwi-<br />

da sprzedawać w małżeństwo rachubom rodziny, nawet jeżeli serca ich są zdolne do szczerej miłości”, M. Mor-<br />

stin-Górska, Kobieta i małżeństwo w filozofii i twórczości Norwida, „Znak” 1960, nr 7-8, s. 929.<br />

58


I<br />

Przez plamy cieniu bluszczów o południu,<br />

Przez mgłę koronek u szaty jedwabnej,<br />

Przez łunę ogni na kominkach w grudniu,<br />

Przez atłasowy trzewiczek zbyt zgrabny,<br />

Przez słówko, które budzi sny i niesny,<br />

Poznał ją młodzian – na imię miał S z c z e s n y.<br />

II<br />

Poznał przez szczęścia Szczesnej blask promienny,<br />

Podawający każdy jej wdzięk żywo;<br />

Więc im był bliższym, tym bardziej był senny.<br />

O! nieszczęśliwy, kto kocha s z c z ę ś l i w ą!...<br />

Bo radość jego będzie tylko echem,<br />

Smutek natychmiast zawiścią, ta – grzechem.<br />

(III, 48, w. 1-12)<br />

Zaszyfrowany upływ czasu w pierwszej strofie wskazuje na częste spotkania czy schadzki<br />

pary kochanków. Niewinny flirt rozpoczyna się od upodobań estetycznych bohatera, które<br />

skierowują wzrok na - szczególnie dla niego - urocze elementy kobiecego stroju ("mgła koro-<br />

nek u szaty", "atłasowy trzewiczek"). Nie ma wątpliwości, że Szczesny wchodzi w iluzję,<br />

akceptuje zasady gry pozorów dyktowane przez kochankę. Jawi się jako żądny fascynacji<br />

amant, ulegający złudnemu wyobrażeniu idealnego piękna. Jest omamiony, usidlony przez<br />

czar Szczesnej. Czytelnik ma prawo wątpić, czy ktokolwiek może być w tej relacji szczęśli-<br />

wy. W grę słów uwikłane są nawet imiona bohaterów. Zatem warto zadać pytanie, czy coś lub<br />

ktoś może uratować bohatera poematu przed emocjonalną klęską? Wydaje się, że tak. Odau-<br />

torski głos wypowiadając słowa pełne lirycznego męstwa, powagi i determinacji daje cień<br />

nadziei na ocalenie Szczesnego.<br />

III<br />

I lepiej przez łez kryształ, czysty z wiary,<br />

Przez trudów poty ochłodzone niebem,<br />

Patrzeć na lubą twarz, jak w obraz stary,<br />

Przed którym kapłan z winem trwa i chlebem;<br />

Przez łunę lepiej bitw sięgać po kwiatek,<br />

59


Niż tak szczęśliwym być, ś w i a t mieniąc w ś w i a t e k.<br />

(III, 48, w. 13-18)<br />

Kontekst biblijny zapowiada poważny dylemat głównego bohatera, prorokuje wewnętrzny<br />

dramat, który odmieni jego los.<br />

W następnych strofach poeta forsownie gra metaforami i symbolami, takimi jak:<br />

"drama dziejów", "prawdy pęta" czy "księga zwiniona", po to, aby hiperbolizując problem<br />

pozornie uczynić go śmiesznym i błahym. Czytelnik może być nieco zdezorientowany. W<br />

rezultacie jest to jednak Norwidowska gra z oczekiwaniami na literacki banał. Dygresja auto-<br />

tematyczna przypomina tu postanowienia z lirycznego wstępu poematu (Do Lutni) i w zasa-<br />

dzie spełnia funkcję przypomnienia o tym, że romantyczna kultura serca zmienia się nieod-<br />

wracalnie i karłowacieje. „Przywołanie się do porządku” i przybranie pozy płatnego trovatore<br />

nie ma już nic wspólnego z pozą średniowiecznego trubadura, wzoru śpiewaka artysty, który<br />

rzewną pieśnią potrafił autentycznie poruszyć serce kochanki.<br />

Pikanterii opowiadanej fabule dodaje fakt, że Szczesny ulega swej wybrance – zupeł-<br />

nie tak jak bohater Wesela poddaje się damie wykreowanej na mitologiczną Selene. To czło-<br />

wiek pozbawiony zdolności racjonalnego myślenia, ale nie romantyczny bohater stworzony<br />

na wzór Mickiewiczowskiego Gustawa, lecz marny jego duplikat, który gotów jest skłamać,<br />

„czyniąc zwykłe o rękę staranie”. Jednak jakaś wewnętrzna przemiana dokonuje się w nim<br />

mimo aktorskiej, sztucznej relacji ze Szczesną. Opracowane do perfekcji gesty i zachowania,<br />

umiejętność odczytywania utartych reakcji, opanowane reguły sentymentalno-romansowej<br />

kokieterii mogłyby tę interesującą parę uczynić przykładem kochanków świetnie dobranych,<br />

wartych swej wzajemnej uwagi. Mogliby zatem się sobie oświadczyć, ale tak się nie dzieje.<br />

Ich konwencjonalność zatoczyła bardzo szerokie kręgi, a mimo to nie zdominowała wszyst-<br />

kiego, co tworzy duchowy świat bohatera, który egzystuje jakby na moralnym pograniczu.<br />

Wyrasta z niego jakaś nieokreślona bliżej tęsknota, która czyni go nieszczęśliwym. Paradok-<br />

salny stan, w jakim się znalazł, zmuszający do podjęcia konkretnej decyzji, czyni z niego<br />

człowieka zagubionego, obawiającego się zniewagi, być może odrzucenia, niebezpieczeństwa<br />

wyrastającego z relacji opartej na zabawie uczuciami i emocjami.<br />

Kreując taki portret bohatera, Norwid przełamuje swoisty schemat, bowiem Szczesny<br />

od momentu porzucenia Szczesnej przestaje być dobrym kandydatem na bohatera powiastki<br />

miłosnej. Nie wpisuje się już w żaden model romansu. Jego wyjazd, czy raczej ucieczka, nie<br />

stanowi co prawda wyjątku – wszak niejeden bohater literacki uciekał od kochanki – ale sta-<br />

nowią ten wyjątek powody, jakie o tym decydują, czyli rozpoznanie własnego dramatu życia i<br />

60


psychiczne okaleczenie, którego podłożem stał się destrukcyjny związek. Co ważne, poeta<br />

poszerza w ten sposób perspektywę poematu, bowiem zwraca się wprost ku społecznym<br />

konwencjom. Zdzisław Łapiński pisze o tym w następujący sposób: „Niedoszłe partnerstwo,<br />

brak miłosnego spełnienia, konstruowane są przez pisarza nie jako oskarżenie wszelkich form<br />

życia zbiorowego, nie jako odwieczny i nierozwiązywalny konflikt racji publicznych i pry-<br />

watnych, nie jako manifest na rzecz naturalnych impulsów przeciwko ograniczeniom cywili-<br />

zacyjnym, lecz jako jeszcze jeden przykład patologii społecznej, domagającej się leczenia i<br />

podległej leczeniu” 121 .<br />

Niezdolność duchowego porozumienia z drugim człowiekiem wyklucza możliwość<br />

normalnego, zdrowego egzystowania. Nieumiejętność współodczuwania i identyfikowania się<br />

z cierpieniem bliskiej sercu osoby prowadzi do wypalenia uczuciowego i w zasadzie decyduje<br />

o rychłej katastrofie emocjonalnej. Poeta gorzko kpi z faktu, że młodzi ludzie nie umieją ze<br />

sobą szczerze i otwarcie rozmawiać, że poszukują wrażeń zasiadając w teatralnej loży, bo<br />

teatr tylko umożliwia im przeżycie „żywotnej dramy”, której nie umieją stworzyć sami. Ucie-<br />

kają nawet od namiastek autentycznych wzruszeń, boją się okazywać to, co czują 122 . Dlatego<br />

ostatnia rozmowa bohaterów jest nieumiejętną wymianą zdań, po której już tylko „zamykają<br />

się drzwi”, obwieszczając koniec odegranej sceny. "Drzwi wieko" - przywierające echo spo-<br />

tkania - jest jak wieko domykające trumnę tuż przed złożeniem jej do grobu. Związek tych<br />

dwojga rozpada się, ponieważ nie jest zbudowany w oparciu o poczucie jedności. Szczesny<br />

podejmuje decyzję o dalekiej podróży. Staje się pielgrzymem. Otrząsa się z baśniowych złu-<br />

dzeń i podejmuje próbę walki o własną tożsamość.<br />

6. Katharsis. Ku świadomości chrześcijańskiej<br />

Scena kończąca Spotkanie, utrzymana w tonie właściwym dla salonowej utarczki,<br />

ostatecznie zawiesza w utworze nastrój prezentacji satyrycznej. Wraz z ostatnią częścią po-<br />

ematu (Listy) wchodzimy w świat niepozorowanej próby zbudowania dialogu w oparciu o<br />

tradycyjną formułę listu. W epistolarnych ułomkach poeta celowo odwołuje się do rozmaitych<br />

gatunków, takich jak poemat podróżniczo-refleksyjny, powieść awanturnicza czy poemat opi-<br />

sowy. Założenie kompozycyjne sprzyja cyklicznemu układowi treści – od listu człowieka<br />

rozpoznającego swą osobowość po list człowieka mającego świadomość chrześcijańską.<br />

121 Z. Łapiński, Norwid, dz. cyt., s. 122-123.<br />

122 Por. S. Świątek, Norwidowski teatr świata, Łódź 1983, s. 51.<br />

61


Miejsca, w których przebywa Szczesny i to, co zwiedza, stanowią kolejne etapy wtajemnicze-<br />

nia w "dramę życia". Reakcja na utratę miłości (?) i na niezasłużoną odprawę ukochanej, za-<br />

tem reakcja na cios, staje się szansą na odnalezienie sensu własnej egzystencji.<br />

Dla Szczesnej listy kochanka mają charakter przewodnika krajoznawczego, uwzględ-<br />

niającego wyjątkowe dzieła sztuki, ale ich autor to przecież nie tylko periegeta, lecz piel-<br />

grzym poszukujący pocieszenia w filozofii, w wielkiej historii, w religii. W Berlinie zatrzy-<br />

muje się w parku (bądź pałacu) Sanssouci (fr. bez zmartwień) 123 , poszukując ducha mądrości,<br />

która przyniosłaby mu ulgę we wciąż odczuwanym bólu duszy. Uczy się filozofii naiwnie,<br />

wierząc w jej „zbawczą” moc. Podobnie czynił bohater Wędrówek Childe Harolda Byrona i<br />

bohater Podróży do Ziemi Świętej z Neapolu Słowackiego, ale i oni przekonali się, że filozofia<br />

nie może być źródłem niekwestionowanej wiedzy o życiu i śmierci 124 .<br />

Itinerariusz pieśni V potwierdza zamysł wielkiej podróży, która umożliwia alienację i<br />

odosobnienie a w rezultacie zdrowy dystans do spraw z przeszłości. Pobyt w Paryżu jest już<br />

tego najlepszym dowodem. List, noszący znamię lirycznego wyznania, w którym bohater<br />

przyznaje się do wzruszeń i silnych emocji, jakich doznał przed kolumną Vendôme, potwier-<br />

dza marność filozoficznej logiki rozumienia świata. Zakwestionowany heglizm okazuje się<br />

„kartą na przemiał” w obliczu legendy wielkiego wodza Napoleona i jego zwycięstwa w woj-<br />

nie z Niemcami w 1805 roku. To z tej okazji wzniesiono kolumnę, która skłania Szczesnego<br />

do mentalnego uporządkowania wartości teorii (filozofia) i czynu (Napoleon). Prawdziwie<br />

inicjacyjny charakter ma jednak dopiero pobyt w Rzymie, na wzgórzu, które zajmuje Bazyli-<br />

ka Świętego Pawła za Murami 125 . To miejsce wyjątkowe, przypominające męczeńską śmierć<br />

Apostoła Narodów. Tam bohater doznaje szczególnych wrażeń. Symbolicznie, na wzniesie-<br />

niu, powraca do wydarzeń, które miały miejsce w 67 roku po Chrystusie, pojmuje trwogę<br />

123 Sanssouci była to letnia rezydencja Fryderyka II. Słynęła ze spotkań monarchy z wybitnymi filozofami, na<br />

przykład z Wolterem.<br />

124 Choć bardzo lubię filozofią Kanta,<br />

Gniewam się na nią, że ludzi nie uczy,<br />

Gdzie iść po śmierci; (J. Słowacki, Podróż do Ziemi Świętej z Neapolu, pieśń I, strofa 23, w: tegoż, Dzieła<br />

wybrane. Poematy, oprac. J. Krzyżanowski, Wrocław-Warszawa-Kraków 1974, s. 12).<br />

125 Zob. B. Biliński, Norwid w Rzymie, w: Cyprian Norwid. W 150-lecie urodzin. Materiały z konferencji nauko-<br />

wej 23-25 września 1971, pod red. M. Żmigrodzkiej, Warszawa 1973, s. 151-195. Badacz uważa, że Listy -<br />

ostatnia część poematu Szczesna - odtwarzają wędrówkę samego Norwida.<br />

62


świadków śmierci św. Pawła i modli się o "wiedzy prostotę". Można uznać, że ta historyczna,<br />

niezwykła postać staje się odtąd duchowym przewodnikiem Szczesnego 126 .<br />

Norwid traktował świętego Pawła w sposób szczególny. Niejednokrotnie czynił go<br />

bohaterem swych poetyckich dygresji. Wspomina go w przedmowie do Epimenidesa, ale też<br />

w Rzeczy o wolności słowa. Najznamienitszym jednak utworem poświęconym świętemu Paw-<br />

łowi jest wiersz z 1850 roku zatytułowany Dwa męczeństwa. Legenda, w którym "został<br />

przedstawiony jako nieugięty świadek prawdy, mówiącej nie tylko o bożoczłowieczeństwie<br />

Chrystusa, ale i o człowieczeństwie Apostoła. Kiedy Grecy próbują go okrzyknąć bogiem,<br />

odpowiada im: człowiek jestem jako i wy, Proch prochów – i na ziemi tej błędny viator; zaś<br />

postawiony przed cesarzem: Gadał mu prawdę w oczy mocą Chrystusową (…). Męczeństwo<br />

św. Pawła jest więc świadectwem prawdy o istocie człowieczeństwa i naturze Boga, która to<br />

prawda została objawiona dopiero w męczeństwie Chrystusa” 127 .<br />

Paweł jest zatem wzorem pielgrzyma przynoszącego Dobrą Nowinę, wzorem proroka,<br />

którego śladami warto podążać. Dlatego podróż Szczesnego zmienia swój charakter. Nabiera<br />

cech autentycznej pielgrzymki – misji poszukiwania samego siebie. Pisząc następny list, ma<br />

odwagę prosić Szczesną o rozstrzygającą los miłości odpowiedź. Ale nie jest zalękniony, nie<br />

obawia się już odmowy i odrzucenia. Podejmuje dramatyczną próbę nawiązania dialogu po-<br />

przez zbliżenie się do ukochanej od strony duchowej.<br />

IV<br />

"Z i n ą d. - Pani mię, pytasz, po co ten niepokój?<br />

Czy nie mówiłem, że nieszczęścia s z u k a m - -<br />

O końcu, jaki będzie?... zawyrokuj...<br />

Dziś - p r o s z ę - p u k a m.<br />

- W tych dniach płakałem tu łzami t a k i e m i<br />

J a k i e p r z e d w i e k ó w o s i e m n a ś c i e l a n o;<br />

Z kamieni potem uniósłszy kolano,<br />

Uczułem prawo na ziemi..."<br />

(III, 52,w.19-26)<br />

126 Zob. R. Zajączkowski, „Głos prawdy i sumienie". Kościół w pismach Cypriana Norwida, Wrocław 1998, s.<br />

111.<br />

127 B. Wołoszyn, Norwid ocala, dz. cyt., s. 112.<br />

63


Wyznanie listu nabiera charakteru moralnej anamnezy niwelującej niepokój, bowiem<br />

spisane zostaje w miejscu szczególnym, prawdopodobnie w ruinach Koloseum, gdzie przed<br />

wiekami chrześcijanie zanosili do Boga swe prośby o ocalenie. Miejsce to pozwala uzmysło-<br />

wić sobie źródła wiary, a przez to określić świadomość, dlatego Szczesny doznaje swoistego<br />

oczyszczenia dzięki modlitwie właśnie tam. Dzięki temu przestaje się lękać. Prawo, które<br />

przyjmuje jest chrześcijańskim prawem miłości 128 .<br />

Romantyczny pielgrzym, wyznawca idei wolności, to pojęcia, które już nie wystarcza-<br />

ją, aby opisać Norwidowego podróżnika, poszukiwacza przygód, „odkrywcę świata”, turystę.<br />

Jego szlaki wiodą do miejsc szczególnych – jak Paestum w Kalabrii, słynącego z trzech do-<br />

ryckich świątyń 129 . Mimo iż to one decydują dziś o wyjątkowości tej dawnej greckiej kolonii,<br />

poeta zatrzymuje swój wzrok na krajobrazie ruin dominującym w wyglądzie miasta 130 . To nie<br />

dziwi, gdyż, jak zauważa Grażyna Królikiewicz: „Jako tradycyjny emblemat przemijania,<br />

ruina wiąże się z myślą o upływie i nieodwracalności czasu, o ładzie uniwersum, w którym<br />

rozgrywa się dramat kruchości dzieł ludzkich, rozdarcia, grzechu i zmiany przypisanych kon-<br />

dycji człowieka. Ruina pobudza także do refleksji nad wartością poznawczą i sposobami lek-<br />

tury jej samej jako szczególnego przedmiotu – znaku. Ujawnia działanie mechanizmów pa-<br />

mięci i wyobraźni, każe poszukiwać specjalnego rodzaju odbioru, odpowiedniego do jej dwo-<br />

istości: marzeniowo-myślanego czy kontemplacyjnego, można też w niej widzieć sygnaturę<br />

mistyczną” 131 . Ponieważ ruina wpisuje się w sposób szczególny także w antropologię i etykę<br />

chrześcijańską, bohater Norwida czyni z niej zmaterializowany ekwiwalent dramatu egzy-<br />

stencji, bowiem ruina Paestum to przede wszystkim ruina zdegradowanej społeczności, która<br />

spotyka się od czasu do czasu z sytym przechodniem – przybyszem wyrażającym swe wąt-<br />

pliwe współczucie w darowanym datku. Szczesny, rozpoznając tę daleką od Bożego miłosier-<br />

dzia gamę próżniaczych gestów, rozszyfrowuje ją jako żałosną pozę. Ubolewa nad brakiem<br />

zrozumienia ludzkiej niedoli, która czasem bardziej niż jałmużny potrzebuje współczucia i<br />

łez. Nie przez przypadek Szczesny po wizycie w Rzymie nawiedza Paestum. To wyraz po-<br />

128 Ciekawy kontekst Norwidowski stanowi tu choćby wczesny wiersz Amen (Legenda) z 1847 r. podejmujący<br />

motyw męczeństwa pierwszych chrześcijan, także miniaturowa tragedia Słodycz. Por. B. Wołoszyn, Norwid<br />

ocala, dz. cyt., s. 118-127.<br />

129 Malarska interpretacja ruinowego krajobrazu Paestum została uwieczniona przez angielskiego pejzażystę w<br />

1783 roku. Zob. John Robert Cozeus, Dwie wielkie świątynie w Paestum.<br />

130 Zob. A. Melbechowska-Luty, Sztukmistrz. Twórczość artystyczna i myśl o sztuce Cypriana Norwida, War-<br />

szawa 2001, s. 521.<br />

131 G. Królikiewicz, Terytorium ruin. Ruina jak obraz i temat romantyczny, Kraków 1993, s. 10.<br />

64


trzeby dążenia do syntezy grecko-rzymskiego antyku z kulturą judeochrześcijańską i poszu-<br />

kiwania tych samych zasad rządzących tak różnorodnym kulturowo światem.<br />

Ukazanie ruiny społeczności Pestum odsłania obraz kryzysu świadomości ludzkiej i<br />

elementarnego rozpadu świata – świata w ogóle. To nie jest powrót do źródeł, lecz wskazanie<br />

na nieodwracalną siłę rozkładu, która światem rządzi. Norwid celowo wprowadza swego bo-<br />

hatera w krąg doświadczeń negatywnych i pozwala doświadczać tego, co destrukcyjne. Tylko<br />

w ten sposób bowiem ukazuje mu sens podjętej drogi 132 . Stąd Szczesny przestaje być tu tylko<br />

bohaterem poematu podróżniczego. Ta konwencja gatunkowa zostaje przełamana jedno-<br />

znacznie. Wynika to z doświadczenia szczerej i bezinteresownej empatii ludzkiej, moralnej, z<br />

otwierania się na ludzkie cierpienie. W tym sensie podróż zyskuje tu wymiar swoistej inicjacji<br />

duchowej, a sam utwór na powrót nabiera cech poematu lirycznego. Nikłe wątki fabularne<br />

rozchodzą się pod naporem intensyfikowanej refleksji. Wszystkie gatunkowe obostrzenia<br />

podporządkowane są ukazaniu wanitatywnej koncepcji ludzkiego losu, zyskującej szczególną<br />

wartość z perspektywy aksjologii chrześcijańskiej. Podobnie z bólem i smutkiem - uczuciami<br />

niechcianymi, ale koniecznymi na drodze doskonalenia duchowego. O nich mówi VI frag-<br />

ment Listów poematu.<br />

"Zinąd. - O smutno, smutno! - aż mi lepiej -<br />

Na grooma twarzy własna boleść zgadłem;<br />

wino jest dobre, dałem piastra: <br />

(III, 53, w. 49-51)<br />

Bohater pisze zinąd – więc już nie z Paestum, być może z jakiegoś zakątka Hiszpanii, skoro<br />

płaci piastrem za wino. Towarzyszy mu wierny groom – sługa, na wzór Sancho Pansy pozo-<br />

stającego u boku Don Kichota bez względu na trud okoliczności podróży. To właśnie ów słu-<br />

ga jest świadkiem moralnej przemiany pana, dokonującej się w trakcie przemierzania piel-<br />

grzymich szlaków. Paradoksalnie obcy człowiek staje się powiernikiem i przyjacielem wędru-<br />

jącego bohatera, a nie ukochana Szczesna. Bohater poi go winem. Pozwala mu korzystać z<br />

życia, smakować dionizyjskiej rozkoszy, jednocześnie odmawiając tej przyjemności sobie.<br />

132 Por. wiersz Norwida z 1853 roku pt. Pierwszy list, co mnie doszedł z Europy, PWsz, t. I, s. 217.<br />

65


Jemu jest – wręcz odwrotnie niż słudze – coraz "trzeźwiej", ale i coraz "boleśniej". To znak<br />

dokonującej się w nim przemiany. I nawet przygoda rodem z powieści awanturniczej – a ra-<br />

czej jej namiastka, opisana w części VII - nie jest w stanie tego odmienić. Szlachetny groom,<br />

uposażony w szkaplerz z Częstochowy, zdradzający w nim człowieka prostej wiary, przez to<br />

niezastąpionego i wiernego kompana, podnosi Szczesnego na duchu i wybawia z opresji. Ra-<br />

bunek, z jednej strony wątek literatury, zbójeckiej, przez to nieco żartobliwej, pozwala boha-<br />

terowi dostrzec wartość bezinteresownej przyjaźni. "Groom mój jest człowiek" – powie<br />

Szczesny, przekonując się o bezcenności relacji opartej na szczerości, relacji pozbawionej<br />

kostiumu i maski. Ten przygodowy epizod pozostaje jednak podporządkowany wspomnianej<br />

zasadzie afabularyzacji. Utwierdza bowiem w przekonaniu o rozmijaniu się prozy (uosobionej<br />

w groomie) i poezji życia (zilustrowanej poprzez chwyt znany epice awanturniczej).<br />

Wyprawa w nieznane, prawdopodobnie ku brzegom Ameryki (wspomniana w części<br />

VIII), nosi bez wątpienia ślad doświadczeń biograficznych samego Norwida 133 . Znamienne<br />

jest to, że chrześcijańska symbolika jest tu jeszcze bardziej obecna – bo w przywołaniu Gol-<br />

goty. To znak metamorfozy duchowej, która pozwala na spokojne i wyważone przyjęcie wie-<br />

ści - wydawałoby się druzgocącej dla Szczesnego – wieści o zamążpójściu opuszczonej uko-<br />

chanej. Choć bez wątpienia owa wieść robi wrażenie na bohaterze poematu, to jednak nie<br />

przygnębia go ani tym bardziej nie doprowadza do szaleństwa w stylu bohaterów romantycz-<br />

nych. Wręcz przeciwnie, staje się szansą na ostateczne pożegnanie iluzji szczęścia uosobionej<br />

w Szczesnej. To nie jest wymazanie z pamięci, to nie jest odrzucenie i obrona wzbudzeniem<br />

w sobie nienawiści – to przyjęcie postawy godnej chrześcijanina. Dlatego ostatnie słowa<br />

brzmią – "pomnę…kocham…CZŁEKA". Stanowią one wymowną kodę całego poematu,<br />

choć nie kończą utworu w sposób dosłowny. Głos narratora w strofie X jest głosem childeha-<br />

roldowskiego narratora prowadzącego wątek fabularny. Nadrzędna instancja narratorska już<br />

się tu nie ujawnia – celowo. (Chyba że we wtrąceniu ujętym w nawias. Norwid przecież zwy-<br />

kle w peryferyjnych aluzjach zawiera kluczowe sensy).<br />

Milczenie odautorskiego ja w strofie ostatniej jest wymowne w dwójnasób. Z jednej<br />

strony wyraża subtelny, nie jadowity, ale jednak sarkazm, z drugiej, wycofując się, poeta<br />

wskazuje na wierność odmiennej poetyce niż ta zaprezentowana w poemacie. Wierność zasa-<br />

dom wyrażonym we Wstępie. Do Lutni. Postawa taka wzmaga metapoetycki wymiar Szcze-<br />

snej. Powieści, bowiem objawia kryzys estetyczny i głęboką świadomość pluralizmu estetyk,<br />

133 Ciekawy kontekst stanowi tu wiersz Norwida Z pokładu „Marguerity” wypływającej dziś do New-York,<br />

PWsz, t. I, s. 215.<br />

66


które nie mają żadnej szansy wyznaczać nowych kanonów literackich. Poeta sprawnie podąża<br />

szlakami rozmaitych stylów, ale łatwo dostrzec, że znoszą się one wzajemnie. Dzieje się tak<br />

dlatego, że wskazaniu kryzysu estetyki romantycznej towarzyszy silne przekonanie o kryzysie<br />

ludzkiej podmiotowości 134 . Żadna z gatunkowych opcji więc nie jest wystarczająca, aby stwo-<br />

rzyć właściwy dla poematu, jakim ma być Szczesna, złożony i pełny model literatury, a przez<br />

to także dojrzały obraz podmiotu, za którym kryje się świadomy, o ugruntowanej tożsamości<br />

człowiek – artysta. Zmienność i mnogość stylistyk wskazuje tylko i wyłącznie na poważny<br />

brak jednolitej i adekwatnej do wymogów rzeczywistości koncepcji tworzenia świata przed-<br />

stawionego dzieła literackiego. Wynika on, jeszcze raz powtórzmy, z kryzysu wartości uni-<br />

wersalnych, wśród których dostrzegamy także kryzys wiary, najsilniej znamionujący postawy<br />

indywidualne przedstawione przez Norwida, zarówno w tym poemacie jak i w wielu innych<br />

utworach poety. Stąd nie bez powodu Szczesna została nazwana „zupełnie nowoczesnym<br />

wierszem” 135 , który „rozbija ustalony wzór poetyckiej opowieści, wzbogaca go o nowe pier-<br />

wiastki – cudowne listy, jest pełen niedomówień, pauz i nie jest przeładowany antyczno-<br />

historycznymi szczegółami” 136 .<br />

Szczesna, podobnie też Ziemia i Wesele, uchylają się od typizujących uogólnień, po-<br />

nieważ wszystkie oparte są o tę samą zasadę wielokierunkowości poszukiwań formy ade-<br />

kwatnej poematu narracyjnego, niejako obarczone ciążeniem form epickich, dygresyjnych,<br />

refleksyjnych. W praktyce są utworami o głębokim rezonansie lirycznym, bowiem najumie-<br />

jętniej ukrytą w nich warstwą znaczeń jest ta, która odsyła do przeżycia i autentycznej emocji.<br />

Uniwersalizacja sensów pozwala określać je mianem powiastek lirycznych. Pozostaje w nich<br />

zachowana archetypiczna postawa twórcy odwołującego się do egzystencjalnego doświad-<br />

czenia ugruntowanego intuicyjną wiarą w sens niezmiennych pojęć, takich jak: prawda czy<br />

dobro, stanowiących pewną stałą na każdej płaszczyźnie poznawczych rozpoznań. Kwestia<br />

gatunkowych rozstrzygnięć, kluczowa dla zrozumienia pisarskiej strategii, zyskuje wobec<br />

komunikacyjnych i epistemologicznych zamierzeń wymiar drugoplanowy. Nie o załamanie<br />

estetyki romantycznej bowiem tu chodzi, lecz o banalizację życia i sztuki, wywołaną przy-<br />

zwoleniem na kultywowanie tego, co w literaturze lekkie, łatwe i przyjemne.<br />

134 Por. K. Ziemba, Wyobraźnia a biografia. Młody Słowacki i ciągi dalsze, Gdańsk 2006, s. 167.<br />

135 J. Pilař, Spotkanie tłumaczy Norwida, w: Cyprian Norwid. W 150-lecie urodzin, dz. cyt., s. 244.<br />

136 Tamże.<br />

67


CZĘŚĆ II. Epylliony paraboliczne<br />

68


<strong>Rozdział</strong> I. Epylliony paraboliczne Cypriana Norwida – śladami<br />

przekształceń formy poematowej<br />

Rekonstrukcja Norwidowej koncepcji poematu narracyjnego uderza w samo sedno<br />

pytań o fenomen spójności i totalności estetyczno-artystycznej i moralno-ideowej refleksji<br />

poety. W działaniu tym bowiem dzieło Norwida odsłania koherentną i przemyślaną wiedzę<br />

poetologiczną, sugerującą daleko idącą (przekraczającą) – zwłaszcza z perspektywy dokonań<br />

poezji romantycznej – koncepcję sztuki słowa, przede wszystkim zaś utworów o charakterze<br />

narracyjnym. Romantyzm był dla Norwida krytycznym punktem odniesienia, wraz z tak licz-<br />

nymi wówczas realizacjami formy poematowej, niezależnie od ich właściwości gatunko-<br />

wych 137 . Realizm doby postromantycznej zaś stanowił dla niego negatywny kontrapunkt, z<br />

racji nadmiernego uproszczenia języka i form przekazu, którym posługiwała się sztuka 138 .<br />

Norwid zatem, w końcu lat 40. i na początku lat 50., podejmując formę poematową dążył do<br />

stworzenia wzoru dzieła, teoretycznie opartego na konwencjonalnej paraboli, spełniającej<br />

funkcję perswazyjną, a w rzeczywistości stanowiącego nowy model literatury parenetycznej,<br />

której istota leży nie w prezentowaniu gotowych wzorów i modeli zachowań, lecz w auten-<br />

tycznym (indywidualnym), metafizycznym doświadczeniu sacrum 139 . Konsekwencją tej ba-<br />

dawczej diagnozy jest fakt, że obok poematów, które określono w poprzednich rozdziałach<br />

powiastkami lirycznymi, daje się wyodrębnić grupa utworów o innym charakterze, kształcie i<br />

kompozycji. Struktura tych dzieł (skomplikowana i niejednorodna gatunkowo), układ kompo-<br />

zycyjny, forma i zawartość ideowa pozwalają określić je mianem epyllionów parabolicznych.<br />

Są to: Pompeja, Epimenides i Wędrowny Sztukmistrz. Wszystkie z wymienionych utworów<br />

realizują wyznaczniki epyllionu jako gatunku epickiego. Są krótkimi poematami narracyjny-<br />

mi, nasyconymi erudycyjnymi dygresjami i aluzjami. Genologiczny przydomek „parabolicz-<br />

137 Pojęcie poematu w XIX wieku ewoluowało. Dla romantyków świadomych zróżnicowania w obrębie tego<br />

gatunku termin mógł obejmować zarówno utwór liryczny, epicki jak i dramatyczny. Zob. S. Skwarczyńska,<br />

Sytuacja w poetyce określenia „poemat”, „Roczniki Humanistyczne” 1971, z. 1.<br />

138 Epika wierszowana dla pozytywistów nie stanowiła atrakcyjnej przestrzeni poetyckiej. Hierarchia gatunków,<br />

jak wiemy, uległa przewartościowaniu na rzecz prozy.<br />

139 Wiąże się to również z ambicją "odnowienia" języka religijnego. Zagadnienie to szeroko omówił Wojciech<br />

Kudyba, który pisze: "Miejsce romantycznej ufności w kreacyjną moc języka, w jego zdolność bezpośredniego<br />

wyrażania tajemnicy, zajmuje w Norwidowej twórczości niepokój o prawdę, o najgłębszy sens słów - tak łatwo<br />

gubiony w potocznym wyrażeniu, w obiegowej formule, w usztywnionym naukową definicją pojęciu", tegoż,<br />

"Aby mowę chrześcijańską odtworzyć na nowo..." Norwida mówienie o Bogu, Lublin 2000, s. 16.<br />

69


ne” wskazuje zaś na ich z ducha chrześcijański fundament ideowy. Bowiem to jasno określo-<br />

ny światopogląd poety każe mu wykorzystać tę starą, ewangeliczną formę, służącą przekazy-<br />

waniu moralnych i religijnych prawideł.<br />

Pojęcie epyllionu parabolicznego obejmuje całość koncepcyjnych założeń Norwida,<br />

jako autora zaledwie kilku poematów, ale wyodrębnia z jego twórczości utwory szczególnie<br />

ważne, zwłaszcza z perspektywy Quidama, którego stanowią wyraźną i bezpośrednią zapo-<br />

wiedź. Lektura epyllionów parabolicznych wskazuje na konkretny zespół odniesień, zarówno<br />

estetycznych jak i moralnych, a przez to rysuje przed oczyma czytelnika zawiłą, ale niezwy-<br />

kle precyzyjną drogę twórczych poszukiwań na polu dzieła o charakterze narracyjnym. Drogę<br />

działań dowodzących, że archaiczne z punktu widzenia teoretyka romantyzmu formy dyskur-<br />

su parabolicznego nie stanowią repertuaru „form wyczerpanych”. Norwid udowadnia to<br />

wprowadzając parabolę w nowy kontekst gatunkowy, który pozwala w niej dostrzec środek<br />

przekazu, a nie tylko cel poetyckiej kreacji, a co za tym idzie prezentację „ja”, podmiotu za-<br />

nurzonego w świecie swych doznań i emocji. Dzięki temu w Norwidowych parabolach należy<br />

poszukiwać analogii fikcjonalnych przedstawień poetyckich do nadrzędnego metafizycznego<br />

sensu ustalającego konkretną aksjologię.<br />

Poematy paraboliczne powstawały wespół z powiastkami lirycznymi. Najwcześniejszy<br />

z nich - Pompeję - napisał Norwid najprawdopodobniej w roku 1847 lub najpóźniej w<br />

1848/49 140 , zatem być może w tym samym okresie co Wesele; Epimenidesa 141 w 1854, a Wę-<br />

140 J. W. Gomulicki formułuje kilka argumentów przemawiających za tą datą powstania poematu. Najistotniejsze<br />

z nich to te, które odwołują nas do ostatniej podróży poety do Pompejów w 1848 r. Warto pamiętać, że Norwid<br />

odwiedził Pompeje trzykrotnie, w 1844, 1845 i właśnie w 1848. Można zatem wiązać treść poematu z wątkiem<br />

biograficznym poety. Ponadto Norwid od roku 1848 zaczął posługiwać się Biblią Gdańską, a motto Pompei<br />

cytowane jest właśnie według tego przekładu. Gomulicki sugeruje także, że w rozmowach Norwida z Mickiewi-<br />

czem, które poeci prowadzili w Rzymie w 1848 r., pojawił się wątek znanej i popularnej na owe czasy publikacji<br />

Bulwera Lyttona Ostatnie dni Pompei. Ważne jest także to, że tematy bliskie zniszczonej Pompei pojawiają się<br />

w licznych utworach i refleksjach poety, które powstały w tym samym czasie co omawiany utwór. Z ważnych<br />

lektur Norwida z tego okresu zaś pobrzmiewa znajomość listów Pliniusza Młodszego. Dodajmy, że tekst poema-<br />

tu ujrzał światło dzienne w roku 1853. Stało się to bez wiedzy autora, choć kilka lat wcześniej Norwid zabiegał o<br />

jego wydanie na łamach "Przeglądu Poznańskiego". Miał w tym pomóc poecie Jan Koźmian. Ostatecznie po-<br />

emat został wydrukowany w "Pokłosiu", dzięki Edmundowi Bojanowskiemu. Zob. komentarz Gomulickiego do<br />

poematu Pompeja (PWsz, t. III, Warszawa 1971, s. 717-719).<br />

Pierwszy badacz Norwidowej Pompei – Zenon Przesmycki stawia dwie hipotezy odnośnie do powstania utworu.<br />

Po pierwsze sugeruje, że może to być rok 1844, czyli rok pierwszego pobytu Norwida we Florencji, Rzymie,<br />

Neapolu i niejednokrotnych wówczas odwiedzin Pompei. Przesmyckiego przekonuje o tym „młodzieńcza świe-<br />

70


drownego Sztukmistrza 142 w 1855, czyli niemalże w tym samym momencie co poemat Szcze-<br />

sna. To ważne, nie tylko z racji różnorodności tematycznej tych utworów 143 , ale także z po-<br />

żość wrażeń i charakter bezpośredniej, nie po latach, ich notacyj (…), ideowo zaś – echo tych samych kohele-<br />

tycznych nastrojów, które pobrzmiewają w wierszu Do mego brata Ludwika i w poemaciku To rzecz ludzka” (s.<br />

1045-1046). Z drugiej jednak strony Przesmycki przesuwa powstanie Pompei na lata 1850-1852. Za tą datą we-<br />

dług badacza przemawia „ogromna dojrzałość talentu, ogromna dojrzałość artystyczna, przedziwne łączenie<br />

wizyjności ze szczegółami realnemi, wreszcie pewne pokrewieństwa z ówczesnymi dyalogami umarłych i z<br />

legendą o Dwóch męczeństwach” (s. 1045). Ostatecznie jednak kwestia daty powstania utworu nie zostaje przez<br />

Przesmyckiego rozstrzygnięta. Zob. Z. Przesmycki, Cypriana Norwida krąg „Quidam”1850-1859, Kraków<br />

1911 (recte 1912). Powyższe adnotacje ciekawie wpisują się w diagnozy Zofii Trojanowiczowej i Zofii Dambek,<br />

badaczek, które to powstanie poematu Pompeja sytuują w roku 1847, zatem w tym samym czasie co powstanie<br />

Wesela oraz innego poematu Norwida, dziś nieznanego, pt. Victoria Colonna, który prawdopodobnie przerastał<br />

objętościowo inne poematy z tego okresu. Zob. Z. Trojanowiczowa, Z. Dambek, Kalendarz życia i twórczości<br />

Cypriana Norwida, t. I, 1821-1860, Poznań 2007, s. 282-283. Wszystkie diagnozy badawcze dotyczące ustalenia<br />

daty powstania utworu poświadczają, że Norwid w końcu lat 40. intensywnie poświęcał się indywidualnym<br />

studiom archeologicznym i literackim, a podróże, które odbywał, miały wpływ na repertuar wątków i tematów<br />

dzieł, które wówczas pisał. Był to pisarsko bardzo płodny okres dla Norwida. Zwróćmy uwagę na licznie wów-<br />

czas tworzone poematy.<br />

141 J. W. Gomulicki zgodnie z uwagami Z. Przesmyckiego ustala datę powstania Epimenidesa na rok 1854, do-<br />

kładnie na miesiące drugiej połowy roku. Jest to zatem utwór czasowo bardzo bliski poematowi Szczesna. Go-<br />

mulicki sugeruje, że legenda Epimenidesa oddaje emocje i uczucia samego Norwida, które towarzyszyły mu,<br />

gdy powracał z Ameryki. Osamotnienie i powrót do „swoich”, rozczarowanie itp. Najważniejsza jest jednak<br />

uwaga dotycząca odblasków lektury Byrona, jakich dopatruje się Gomulicki w poemacie. Dodajmy, że Epimeni-<br />

des ujrzał światło dzienne dopiero w roku 1863, mimo że Norwid zabiegał o to dużo wcześniej. Zob. komentarz<br />

Gomulickiego do poematu Epimenides (PWsz, t. III, s. 724-725). Z. Trojanowiczowa i Z. Dambek sugerują, że<br />

Epimenides mógł powstać jeszcze w Londynie, zatem tuż po powrocie Norwida do Europy. Zob. tychże, Kalen-<br />

darz życia i twórczości Cypriana Norwida, dz. cyt., s. 574.<br />

142 Tekst Wędrownego Sztukmistrza powstał po powrocie Norwida z Ameryki, najprawdopodobniej w 1855.<br />

Przesmycki sugeruje datę o rok późniejszą, Gomulicki, Trojanowiczowa i Dambek przystają na 1855 rok. Poeta<br />

ofiarował tekst Teofilowi Lenartowiczowi, z którym przyjaźnił się zażyle powróciwszy ze Stanów Zjednoczo-<br />

nych. Najistotniejszą rzeczą jest jednak fakt, że Norwid nie zatytułował poematu oraz pozostawił go we frag-<br />

mencie. Tytuł dziełu nadał Z. Przesmycki, sugerując się użytym przez poetę „imieniem” bohatera poematu w<br />

pierwszych jego wersach. Zob. komentarz Gomulickiego do poematu Wędrowny Sztukmistrz (PWsz, t. III, s.<br />

725-726; Z. Trojanowiczowa, Z. Dambek, Kalendarz życia i twórczości Cypriana Norwida, dz. cyt., s. 602.<br />

143 Zaginiona Victoria Colona miała być poświęcona Vittorii Colonnie, zwanej Olimpią, czy też La Divina, żonie<br />

margrabiego de Pescara, znanej renesansowej intelektualistce i przyjaciółce uwielbianego przez Norwida Micha-<br />

ła Anioła. Inny zaginiony utwór, prawdopodobnie także poemat, Hippolitos miał być poświęcony jednemu z<br />

najstarszych Ojców Kościoła, niejakiemu biskupowi w Mortusie pod Osją, który mylnie nazywany był Hipoli-<br />

71


wodu zastosowanej w nich odmiennej techniki pisarskiej, która udowadnia, jak szeroki był<br />

wachlarz Norwidowskich prób poematowych, a tym samym jego rewelatorskich możliwości<br />

twórczych w zakresie form narracyjnych.<br />

Literatura przedmiotu dotycząca zatem tak licznej grupy poematów Norwida o forma-<br />

cie epyllionowym jest zaskakująco uboga. Kluczowa jest tu z pewnością, wspominana we<br />

wcześniejszych partiach pracy, klasyfikacja poematów Barbary Subko, której badaczka doko-<br />

nała w szkicu O poematach Cypriana Norwida (próba typologii gatunku) 144 . Słusznie, zarów-<br />

no Pompeja jak i Epimenides znalazły się w grupie poematów epickich parabolicznych, obok<br />

takich utworów jak Quidam i Garstka piasku. Ale już Wędrowny Sztukmistrz został określony<br />

– wraz z Assuntą (sic!) – jako poemat liryczno-refleksyjny, realizujący ekspresywną funkcję<br />

języka. O ile warto zgodzić się ze stwierdzeniem że: „Genologiczne usytuowanie poematów<br />

Norwida pozwala lepiej zobaczyć jego dokonania na tle tradycji, jak również wypracować<br />

właściwy model lektury” 145 , to trudno nie podjąć dyskusji z zaproponowaną klasyfikacją.<br />

Przede wszystkim dlatego, że – jak sama badaczka zresztą zauważa – nie sposób ustalić jed-<br />

nego modelu odbioru dzieła sięgającego do rozmaitych gatunkowych wzorców, nie sposób<br />

uformować jednego zespołu reguł, które mogłyby posłużyć odczytaniu sfragmentaryzowanej<br />

fabuły czy scaleniu pozornie luźnych epizodów, obrazów, dialogów 146 .<br />

W tych kilku „przypadkach” poematowych wciąż decydujące jednak pozostają ustale-<br />

nia Przesmyckiego i Gomulickiego, choć warto podkreślić, że na przykład udokumentowana<br />

przez Grażynę Halkiewicz-Sojak obecność Byrona w twórczości Norwida jest tu również<br />

niezwykle cenna 147 . Nieco inny charakter mają teksty Włodzimierza Szturca, który podejmuje<br />

próby interpretacji zarówno Pompei jak i Epimenidesa 148 . Zauważmy, że badacze zgodnie<br />

tem Rzymskim. Fakty te dowodzą, że zwiedzane wówczas przez Norwida miasta i miejsca miały duży wpływ na<br />

tematykę dzieł. Rozpiętość zagadnień jest ogromna.<br />

144 B. Subko, O poematach Cypriana Norwida (próba typologii gatunku), „Prace Filologiczne” XLIII 1998, s.<br />

433-443.<br />

145 Tamże.<br />

146 Zob. tamże, s. 437.<br />

147 G. Halkiewicz-Sojak, Byron w twórczości Norwida, Toruń 1994. Do tej pracy przyjdzie nam jeszcze wielo-<br />

krotnie się odwołać.<br />

148 W. Szturc, Epimenides i ruiny, w: tegoż, Archeologia wyobraźni. Studia o Słowackim i Norwidzie, Kraków<br />

2001, s. 216-225; W. Szturc, Na Krecie i w Pompei: zmartwychwstanie Kurety i skamienienie retora, w: Antyk<br />

romantyków – model europejski i wariant polski. Rekonesans, red. M. Kalinowska i B. Paprocka-Podlasiak,<br />

Toruń 2003, s. 445-451.<br />

72


stwierdzają, iż wymienione poematy to dzieła paraboliczne 149 . Wydaje się jednak, że takie<br />

rozpoznanie zobowiązuje do wnikliwszych analiz. Hermeneutyczna dyscyplina nakazuje re-<br />

konstruować myśl Norwida zawartą w epyllionach, podążając śladami jego własnych definicji<br />

paraboli, a nie naszych o niej wyobrażeń.<br />

W Milczeniu poeta pisze: "Pochopnie, lubo nie najrozważniej, mówi się, że:<br />

p a r a b o l a n i e d o w o d z i n i c z e g o… Jużci tak jest, bo paraboli zadaniem nie jest<br />

d o w i e ś ć, ale u – o c z y w i s t n i ć – jedna zatem parabola o c z y w i s t n i, lecz wszyst-<br />

kie razem uważane parabole nie tylko, że d o w o d z ą, ale dowodzą one tak bardzo ogromnej<br />

rzeczy, iż strach święty bierze pomyśleć o tym!...Dowodzą one bowiem analogijnego stosun-<br />

ku pomiędzy prawami rozwoju rzeczy świata tego a prawami rozwoju ducha…" 150 .<br />

Nie ma wątpliwości zatem, że dla Norwida parabola łączy dwa światy – dwa porządki<br />

rzeczywistości. (Tworzą je „obrazy” codzienności, namacalne zmysłowo, konkretne i te, które<br />

umykają dostępności zmysłów, leżące w sferze pojęciowej, niedostępnej poznaniu rozumo-<br />

wemu) 151 . Jest ona opowieścią, w której konkretne zdarzenia jawią się w swej głębokiej<br />

prawdzie i nabierają uniwersalnych znaczeń. Co najważniejsze jednak, nie jest ona opowie-<br />

ścią zobiektywizowaną. Wystarczy, że podmiot tej opowieści powołuje się na obiektywi-<br />

styczną i realistyczną interpretację rzeczywistości, dla której terminus a quo stanowić może<br />

estetyka profetyczna, aksjologiczno-heroistyczna czy też metafizyczno-realistyczna motywa-<br />

cja. Poeta zaś ujawnia się w niej jako zindywidualizowany podmiot profecji, śpiewu heroicz-<br />

nego, medytacji metafizycznej, a nawet podniosłej hermeneutyki. Wieloaspektowość paraboli<br />

decyduje niejednokrotnie o roli demaskatorskiej wielopłaszczyznowej fabuły, która obnaża<br />

zdegradowany i pozbawiony wartości świat. W takich przypadkach Norwid często wzmacnia<br />

ją sarkazmem i ironią, które „wbrew swej naturze” i sposobom funkcjonowania w dziele lite-<br />

rackim obiektywizują się w wyraźnie wyeksponowanej aksjologii. I co najistotniejsze, w<br />

przeciwieństwie do alegorii Norwidowska parabola nie zakłada ścisłej translacji składników<br />

fabuły na sensy przenośne. Parabola buduje perspektywę otwierającą: bądź to na plan ducho-<br />

149 Takiemu sklasyfikowaniu nie podlega poemat Wędrowny Sztukmistrz. To utwór, który w zasadzie nie posiada<br />

literatury przedmiotu. Objaśnienia J. W. Gomulickiego i Z. Przesmyckiego stanowią dla tej pracy terminus a<br />

quo. Sam tytuł poematu był wykorzystywany wielokrotnie, ale pełnił tylko funkcję „użytkową”. Mam tu na<br />

myśli na przykład pracę M. Rostworowskiego, Wędrowny Sztukmistrz. Dedykowane Norwidowi eseje o malar-<br />

stwie polskim, Warszawa 1990 oraz A. Melbechowskiej-Luty, Sztukmistrz. Twórczość artystyczna i myśl o sztuce<br />

Cypriana Norwida, Warszawa 2001.<br />

150 C. Norwid, Milczenie, PWsz, t. VI, s. 236.<br />

151 Zob. A. Świderkówna, Rozmowy o Biblii. Opowieści i przypowieści, Warszawa 2009, s. 122.<br />

73


wy, rzeczywistość metafizyczną, ontologiczny archi-tekst (tekst tekstów), bądź humanistycz-<br />

ną wizję świata czy księgę historiozoficzną. W każdym z tych przypadków istotny, ale nieko-<br />

nieczny, dla tekstu jest czynnik stylizacji biblijnej. Dlatego Norwid nie tworzy parabol, które<br />

„dowodzą” czegoś, lecz takie, które „u-oczywistniają”, a te nie muszą realizować wyznaczni-<br />

ków przypowieści jako gatunku zgodnie z literą klasycznej poetyki. Jednako opisując zjawi-<br />

sko Norwidowej paraboli winniśmy – tropiąc tok myśli poety – rozróżniać trzy podstawowe<br />

kwestie: stylizację paraboliczną (gatunkową) dzieła literackiego, estetykę paraboliczności i<br />

semantykę paraboli. Fragment Milczenia komentowałby głównie właśnie tę ostatnią.<br />

We wszystkich trzech poematach – epyllionach parabolicznych nakreślone tu wstępnie<br />

zagadnienia znajdują swoje potwierdzenie. Są to bowiem dzieła zdumiewająco dojrzałe. Wy-<br />

tyczają jasny szlak Norwidowym poszukiwaniom "formy pojemnej", łączącej w sobie<br />

wszystkie elementy literatury kształtującej ducha narodowego, a zarazem formującej jednost-<br />

kową anima christianis. Eksponują wartość doświadczenia metafizycznego jako daru i błogo-<br />

sławieństwa Bożego. Wpisują się w cały zespół tekstów-komentarzy, czy też tekstów – frag-<br />

mentów jednej wielkiej księgi dziejów. Narrator poematów parabolicznych wciela się w roz-<br />

maite role, by odnaleźć zawiły sens ontologicznych tajemnic. W świetle takich diagnoz po-<br />

wiastki liryczne – zdominowane dramatyczną w swej wymowie tematyką miłosną – jawią się<br />

jako utwory pozbawione przesłania o wymiarze uniwersalnym. Zostaje ono bowiem nieco<br />

przysłonięte przez narzucającą się czytelnikowi obecność podmiotu i jego subiektywne od-<br />

czuwanie świata. Antynomia dwóch porządków rzeczywistości nie nabiera w nich roli pierw-<br />

szorzędnej, a wszelkie dychotomie duchowych, społecznych, ba, ogólnoludzkich zmagań nie<br />

zyskują wymiaru zagadnień, które winny być poruszane z filozoficzno-antropologicznym<br />

rozmachem. Zamiarem powiastek jest odtworzenie skomplikowanych procesów psycholo-<br />

gicznych, stworzenie exemplum humanistycznej wizji człowieka uwikłanego w sieć konwen-<br />

cjonalnych relacji, unaocznienie dramatu jednostki. Te zasadnicze różnice sprawiają, że bez-<br />

pośrednią ścieżką ku mającemu zadatki na epopeję chrześcijańską Quidamowi będą trzy krót-<br />

kie poematy paraboliczne, a tylko w minimalnym zakresie powiastki.<br />

Dążenie do uniwersalizacji wartości w parabolach Norwida nie jest wszak tym samym<br />

co dążenie do uniwersalizacji emocji i uczuć w powiastkach. Zabiegi poety, zwłaszcza w ob-<br />

rębie konstruowania formy podawczej epyllionów, świadczą, że „rzeczy wyższego porządku”<br />

objaśniane muszą być przez pryzmat podobieństw do „rzeczy niższego porządku”. Temu zaś<br />

służą najlepiej wzory gatunków epickich, które budują fundament przypowieści jako historii,<br />

która mogła, lecz wcale nie musiała wydarzyć się naprawdę. Jej historyczność jest kwestią<br />

74


drugorzędną, w przeciwieństwie do nauki, jaką w sobie zawiera, czy też mądrości, jaką w<br />

sobie niesie znaczeniem przedstawionych i przenośnie odczytanych wydarzeń.<br />

Pompeja, jako pierwszy z omawianych epyllionów parabolicznych, winna być czytana<br />

z uwagą skoncentrowaną na tworzącą jej formę podawczą tradycję wielogatunkowości epic-<br />

kiej. Zarówno „atmosfera” utworu, jak i klimat tajemnicy współtworzą rozmaite źródła stylów<br />

i typów narracji. Zasadniczy i najistotniejszy jest styl narracji właściwy dla poematu podróż-<br />

niczo-refleksyjnego, w dużym stopniu związany z Byronowskimi wzorcami epiki. Ponadto<br />

temat i miejsce utworu ściśle łączą Pompeję z typem poematu ruinowego oraz nostalgią ele-<br />

gii, która, jak wiemy, w romantyzmie stanowiła jeden z bardziej popularnych sposobów kre-<br />

acji świata duchowego podmiotu. Skoligacony z nią typ liryki, którą nazywamy poezją gro-<br />

bów, był wszak obecny w najdonioślejszych tekstach epoki Mickiewiczowskiej, choćby w<br />

Sonetach krymskich. Forma podawcza utworu Norwida jest wielowarstwowa, ale dość precy-<br />

zyjnie i konsekwentnie utkana z walorów dążących do ekspozycji określonych sensów. Zwa-<br />

żywszy na fakt, że paraboliczne przesłanie dzieła jest w decydującym stopniu przesłaniem w<br />

duchu ewangelicznym, poemat wpisuje się w nurt literatury mądrościowej opartej na do-<br />

świadczeniu i przeżyciu. To zresztą cecha wspólna wymienionych gatunków, w których pod-<br />

miot czy też narrator funkcjonuje jako jednostka żądna poznawczych wrażeń w imię ducho-<br />

wego rozpoznawania i zgłębiania własnej tożsamości. Erudycyjne „nazywanie” świata i dia-<br />

gnozowanie emocjonalno-uczuciowych stanów podług ogólnie przyjętej wiedzy nie ma w<br />

nich miejsca. Refleksja wywołana „spotkaniem” z kulturą, zetknięciem się z żywą historią,<br />

odbieraniem bodźców ukrytych w szczątkach cywilizacji, wywołuje charakterystyczny stan<br />

intelektualnego napięcia, który uzdalnia narratora do interpretacji rzeczywistości namacalnej<br />

w odniesieniu do rzeczywistości pozazmysłowej.<br />

1. Motto<br />

Pompeja – poemat wanitatywny<br />

Pompeja to poema opatrzone mottem z Księgi Eklezjastesa, według Biblii Gdańskiej.<br />

Jednak ten biblijny fragment jest zaledwie sygnałem mówiącym, gdzie należy poszukiwać<br />

interpretacyjnego klucza całego utworu. Brzmi on następująco: "Tę zabawę trudną dał Bóg<br />

75


synom ludzkim, aby się nią trapili" 152 . Przytoczmy jednak cały kontekst wybranego przez<br />

poetę zdania z tej refleksyjnej księgi.<br />

I skierowałem umysł swój ku temu,<br />

By zastanawiać się i badać,<br />

Ile mądrości jest we wszystkim,<br />

Co dzieje się pod niebem.<br />

To przykre zajęcie dał Bóg<br />

Synom ludzkim, by się nim trudzili.<br />

Widziałem wszelkie sprawy, jakie się dzieją<br />

Pod słońcem.<br />

A oto: wszystko to marność i pogoń za wiatrem 153 .<br />

To początek rozdziału zatytułowanego "Marność mądrości". Kolejne partie tekstu opisują<br />

doświadczenia Koheleta i przywołują po wielekroć refrenicznie powtarzaną prawdę o marno-<br />

ści świata. Etymologia słowa vanitas, sięgająca hebrajskiego hebel potęguje w dwójnasób<br />

moc owego passusu. Hebrajskie hebel oznacza dosłownie dech, podmuch, opar, ale najzna-<br />

komitszym jego przekładem jest słowo absurd. Egzegeci przyznają, że Kohelet rozumiał to<br />

pojęcie tak, jak rozumieli je egzystencjaliści, którzy za Albertem Camus powtarzali: „jest to<br />

konfrontacja elementu irracjonalnego w życiu z żarliwym pragnieniem jasności, którego głos<br />

rozlega się w głębinach człowieka” 154 .<br />

Wanitatywne przesłanie księgi zatem - w pewnym stopniu - burzy humanistyczną, z<br />

ducha grecką wiarę w potęgę ludzkiego intelektu i ludzkiej wytwórczości. Zanurzone jest<br />

jednak w dużo głębszej perspektywie poznawczej. Słowa Koheleta o zadaniu poszukiwania<br />

Bożej mądrości wyznaczonym człowiekowi nabierają nowych sensów w świetle ważnego<br />

ustępu z rozdziału trzeciego, w którym mędrzec powraca do refleksji przywołanej także przez<br />

Norwida w poemacie. W miejscu tym profeta wypowiada słowa, stanowiące niejako odpo-<br />

152 Cytat za: Norwid, PWsz, t. III, s. 17.<br />

153 Księga Koheleta, czyli Eklezjastesa, w: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu w przekładzie z języków<br />

oryginalnych, Pallotinum, Poznań – Warszawa 1997, s. 735.<br />

154 A. Schoors, Księga Koheleta, czyli Eklezjastesa, w: Międzynarodowy komentarz do Pisma Świętego. Komen-<br />

tarz katolicki i ekumeniczny na XXI wiek, pod red. W. R. Farmera, red naukowy wyd. pol. W. Chrostowski, War-<br />

szawa 2000, s. 775.<br />

76


wiedź na fundamentalne pytanie o korzyść płynącą z podjętego przez człowieka wysiłku<br />

ziemskiego pielgrzymowania i trudzenia się.<br />

Cóż przyjdzie pracującemu<br />

Z trudu, jaki sobie zadaje?<br />

Przyjrzałem się pracy, jaką Bóg obarczył ludzi,<br />

By się nią trudzili.<br />

Uczynił wszystko pięknie w swoim czasie,<br />

Dał im nawet wyobrażenie o dziejach świata,<br />

Tak jednak, że nie pojmie człowiek dzieł,<br />

Jakich Bóg dokonuje od początku aż do końca.<br />

Poznałem, że dla niego nic lepszego<br />

Niż cieszyć się i o to dbać,<br />

By szczęścia zaznać w swym życiu,<br />

Bo też, że człowiek je i pije,<br />

I cieszy się szczęściem przy całym swym trudzie –<br />

To wszystko dar Boży 155 .<br />

Koheletowa wiara nosi znamię „usłużnej” pokory wobec ładu i tajemnicy świata. Sa-<br />

ma w sobie staje się wzorem postawy kontemplującej wielkość stworzenia, w każdej jego<br />

odsłonie, zarówno czasowej jak i kulturowej. Norwid nie bez celu wytrąca z kontekstu księgi<br />

zdanie o trudnej misji wyznaczonej ludziom, bowiem przekracza ono kontekst perspektywy<br />

chrześcijańskiej (choć ona jest punktem wyjścia i punktem dojścia) i nabiera ponadczaso-<br />

wych, jakby archetypicznych znaczeń, prowokowanych odwiecznymi pytaniami o sens życia.<br />

Zatem problematyka mądrościowa Eklezjasty i trop, jaki wyznacza motto poematu z niej za-<br />

czerpnięte, sugerują trzy nurty myślowe, którymi mógłby podążać interpretacyjny wysiłek<br />

czytelnika. Pierwszym z nich byłby nurt estetyczny, drugim nurt historyczny, trzecim moral-<br />

ny. Wybrany ustęp jednak wskazuje bez wątpienia na dominację problematyki moralnej, bo<br />

choć wśród bohaterów poematu jest poeta, nie o kontemplowanie smaku i gustu oraz poszu-<br />

kiwanie takowych tu chodzi. Choć Pompeja sama przez się narzuca refleksję historyczną, nie<br />

o śledzenie szlaków starożytnych i apologię antyku upomina się tu Norwid, lecz opierając<br />

swą koncepcję dzieła parabolicznego na wątkach zaczerpniętych jako żywo z tradycji podró-<br />

155 Księga Koheleta, czyli Eklezjastesa, w: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, dz. cyt., s. 737.<br />

77


żopisarskich, realizuje model literatury mądrościowej – poprzez tworzenie nowych mitów<br />

oraz opowieści przestrzegających przed niebezpieczeństwami wypływającymi z natury bytu<br />

ujarzmionego czy też splątanego siecią swych wygórowanych pragnień. Rzecz jasna, ani kon-<br />

tekst estetyczny, ani historyczny nie jest tu bez znaczenia.<br />

Zwróćmy jeszcze uwagę na strukturę poetycką Księgi Koheleta. To monolog mędrca,<br />

zbiór refleksji kojarzących się ze sobą według psychologicznych praw. Aż dwadzieścia razy<br />

pojawia się w nim podsumowująca daremny (?) trud poszukiwań szczęścia maksyma, iż<br />

"wszystko jest marnością". Analogicznie odnajdziemy w poemacie Norwida refreniczne "Ta-<br />

ki to Jowisz ze mnie!" odsyłające nas do rozważań autora starotestamentalnej księgi. Gorzki<br />

wydźwięk refrenu, powtarzanego przez Cienie, ilustruje tę samą prawdę – prawdę o nie-<br />

uchronności i nieprzewidywalności losu, o destrukcyjnej sile czasu i żywiołów, które niweczą<br />

plany nawet jednostek wybitnych, arystokratów ducha. Z tej perspektywy omawiany tu po-<br />

emat autora Quidama jawi się jako poemat wanitatywny.<br />

Ważne, że zarówno wydźwięk Koheletowej refleksji, jak i Norwidowego poematu nie<br />

jest ostatecznie pesymistyczny, mimo iż wskazuje on na marność (absurdalność) ludzkiej eg-<br />

zystencji i płonność zabiegów o trwałość i wieczność czegokolwiek. Już jeden z pierwszych<br />

komentatorów Księgi Koheleta – Grzegorz z Nyssy w swych homiliach zauważał, że celem<br />

tej Księgi jest „wzniesienie umysłu ponad wszelkie przedmioty materialne i wyciszenie go,<br />

tak by mógł wzbić się ponad wszystko, co wydaje się wzniosłe i wielkie w tym świecie, do-<br />

cierając do tego, do czego nie mogą dotrzeć postrzeżenia zmysłowe, oraz wzbudzenie w umy-<br />

śle tęsknoty za rzeczami ponadzmysłowymi” 156 . Nie jest więc tak, że kwintesencją tej starote-<br />

stamentalnej Księgi jest prawda o całkowitej znikomości świata. Poemat Norwida narzuca<br />

nam tę samą perspektywę. Skoro Eklezjastesa „otrzeźwia, uczy realizmu; może nam pomóc<br />

poważnie traktować problemy ludzkości” 157 , to utwór Norwida przynajmniej w części realizu-<br />

je podobny zamiar. Stąd Koheletowe motto Pompei. I jeszcze jedno. Księga Koheleta to po-<br />

emat, którego „nauka nie sprowadza się do myśli, jak się często sugeruje, że wszystko ma<br />

swój właściwy czas, który powinniśmy wziąć pod uwagę w naszym działaniu, lecz że wszyst-<br />

ko zdarza się we właściwym, wyznaczonym czasie” 158 . Mając w pamięci te słowa, nie trudno<br />

156 A. Schoors, Księga Koheleta,czyli Eklezjastesa, w: Międzynarodowy komentarz do Pisma Świętego, dz. cyt., s.<br />

773.<br />

157 Tamże.<br />

158 Tamże.<br />

78


pojąć zamiar, dla którego Norwid wybiera tragedię Pompei na tło jednego ze swych poema-<br />

tów.<br />

Obrazy stworzone przez autora Quidama – oparte na własnych podróżniczych do-<br />

świadczeniach – nie napawają ani spontaniczną radością, ani poczuciem pewności, że wszyst-<br />

ko powróci odnowione, że wszystko można odbudować. W obliczu skamieniałych szczątków<br />

Pompei nawet sam bohater poematu zasępia się i zamyśla nad minionym czasem, ale znać, że<br />

nie jest on – w odróżnieniu od „umarłych” Greków – jego niewolnikiem. Bo przyświeca mu<br />

inny cel – otrzeźwienie duszy, tu i teraz. Dzięki spotkaniu z Cieniami staje się to możliwe.<br />

Wiedza, jaką zdobywa on rozmawiając z Balbusem i Poetą, nabiera znaczenia mądrości ży-<br />

ciowej. W pewnym sensie poeta – narrator staje się kimś na wzór Koheleta - nauczyciela,<br />

kimś, kto głosi ludzką niewiedzę o rzeczach ostatecznych i podważa poprzez exemplum kon-<br />

kretnego losu wszelkiego rodzaju człowiecze „pewności”. Wciąż pozostaje on jednak szuka-<br />

jącym wierzącym, stawia wiele pytań, ale udziela niewielu odpowiedzi 159 . Wszystko czyni w<br />

dobrej intencji, mając na uwadze ludzkość, a w szczególności swój sponiewierany naród, roz-<br />

darty ideą wielkiego czynu (władzy) oraz ideą wielkiej profetycznej poezji (słowa).<br />

2. Ruiny Pompei<br />

Ruiny starożytnego miasta stały się dla Norwida antropologiczno-kulturowym wehi-<br />

kułem 160 . Wykorzystywał je po to, aby wyostrzyć kontur pomiędzy tym, co człowiek nazywa<br />

wiedzą historyczną a stanem świadomości historycznej, w który wpisana jest głęboko reflek-<br />

sja filozoficzna na temat dziejów, kultur, społeczeństw i jednostek. W ten sposób ruiny obec-<br />

ne są w co najmniej kilku utworach Norwida, choćby we wczesnym wierszu To rzecz ludzka!,<br />

napisanym nie gdzie indziej, lecz właśnie w Pompei, podczas pierwszego pobytu Norwida w<br />

tym miejscu, w 1844 roku.<br />

159 Tamże, s. 771.<br />

160 Wrażliwość romantyczna ukształtowała sposoby odbioru świata i namaściła znaczeniem każdy okruch ocala-<br />

ły i uchroniony przed destrukcyjną siłą natury i czasu. Stąd tak łatwo, o czym pisze Grażyna Królikiewicz w<br />

Terytorium ruin: „ruina sprzymierzała się z wrażliwością duchową epok, które szczególnie żywo odczuwały<br />

dramat egzystencji. Odsłaniała tragiczne dysonanse, pomagała konceptualizować filozoficznie i estetycznie<br />

świadomość w stanie kryzysu”, (s. 11). To też mogło zainspirować Norwida, który wędrując odkrytymi szlakami<br />

Pompejów poszukiwał odpowiedzi na dręczące go pytania natury moralnej, etycznej, religijnej, a jednocześnie<br />

chłonął okiem artysty malarza reliktową przestrzeń miast, pulsującą ukrytym w architektonicznych szczątkach<br />

życiem.<br />

79


Wszystko mi tu łamkie, kruche,<br />

Gdzie obrócę dłoń, ruina.<br />

Wieją wiatry na posuchę,<br />

Na posuchę iłknie ślina.<br />

We mnie, w świecie – grób: dwa słowa! 161<br />

Już wówczas poszukując interpretacji fragmentów rzeczywistości Norwid dostrzegał<br />

pewne paralele pomiędzy tym, co martwe – miasto, a nim samym – przedstawicielem umarłe-<br />

go narodu. Z właściwym jeszcze wówczas rozrzewnieniem, w tym samym wierszu, wypo-<br />

wiadał słowa, które stanowią poniekąd liryczny wstęp do rozważań nad poematem Pompeja.<br />

Oj! Zapłakałbym nad wami,<br />

Że to prochów macie państwo;<br />

Ale błędom od kolebki<br />

I jam przysiągł na poddaństwo,<br />

A szukając raz odczepki<br />

W pompejańskim aż teatrze,<br />

Z wysokości dziejów patrzę<br />

Na rzecz ludzką… 162<br />

Nie jedyny to kontekst. Szczególnemu przywiązaniu do Grecji, duchowości i mental-<br />

ności greckiego narodu dawał Norwid dowód wielokrotnie.<br />

…A ty mnie ganić będziesz, że greckiej kolumny<br />

Na brzegu morskim, falą oszklonej – tak żal mi!<br />

Że prawie łzę ja dla niej miałem, jak dla trumny,<br />

Gdy tyle bolów, smutków tyle się dziś psalmi 163 .<br />

161 C. Norwid, To rzecz ludzka, PWsz, t. I, s. 61, w. 1-6.<br />

162 Tamże, s. 63, w. 43-50.<br />

163 C. Norwid, Z listu (Do Włodzimierza Łubieńskiego, PWsz, t. I, s. 97, w. 1-4.<br />

80


To początek wiersza Z listu (do Włodzimierza Łubieńskiego) pisanego latem, podczas podró-<br />

ży morskiej w 1848. Łatwo dostrzec, że Grecja jest dla Norwida czymś więcej, aniżeli tylko<br />

wabiącą oko pielgrzyma przestrzenią, bogatą świetnością swych rodów, świetnością swej<br />

historii 164 . „Grecja Norwida nie jest tylko formą antyczną dla nowych myśli według wskazań<br />

André Chéniera – twórcy nowoczesnej, w duchu hellenistycznym, sielanki i elegii. Nie jest<br />

też wyłącznie historycznym, bardziej doskonałym odpowiednikiem Polski walczącej z ‘upio-<br />

rem-Romą’ – Rosją carską. Cykuta, którą wypili Sokrates i Focjon, więzienie, w którym<br />

umarł Milcjades, ostracyzm, na który zostali skazani greccy mężowie stanu i artyści: Fidiasz,<br />

Temistokles, Arystydes i Cymon, unicestwia prostotę alegorii politycznej” 165 . Niekiedy jed-<br />

nak można się takiej analogii z uzasadnieniem doszukiwać, zważywszy na fakt, że refleksja o<br />

pogrążonej w otchłani niewoli Polski i narzucająca się tożsamość losu ojczyzny z kolebką<br />

kultury śródziemnomorskiej – Grecją jest w dziele Norwida wszechobecna. Uściślijmy jed-<br />

nak, że poeta nie czynił banalnych analogii 166 . Skojarzenia Norwida wypływały po wielekroć<br />

z namysłu nad zataczającą kręgi historią, przypieczętowywaną żywotami wielkich jednostek i<br />

wielkich narodów 167 . Próbował poeta ogarnąć myślą bieg dziejów i tym samym odnaleźć<br />

miejsce i rolę, jaką do odegrania miała według niego Polska. Uniwersalistyczne wątki dają się<br />

odnaleźć choćby w wierszu Do Bronisława Z., w którym pisał: „Szczęście, widzisz mój dro-<br />

gi! – jest – i Ojczyzna – i Ludzkość” (II, 240, w. 83).<br />

Przestrzeń paraboliczną w poemacie udaje się stworzyć Norwidowi właśnie za sprawą<br />

miejsca akcji osadzonego w fascynującej ludzi ówczesnych miejscowości, odkrytej dla kultu-<br />

ry w wieku XVIII ( Pompeje – 1748). Miejscowości, która w dużej mierze dzięki neoklasycy-<br />

164 Zob. S. Burkot, Polskie podróżopisarstwo romantyczne, Warszawa 1988. Podróże Norwida po Europie,<br />

zwłaszcza do Italii i Grecji, stanowią pewną kontynuację romantycznych pasji. Tyle że przeobrażonych, bo nie<br />

wynikających już tylko z „jaskółczego niepokoju duszy”, chęci ucieczki przed światem, czy pragnienia poznania<br />

obcych zakątków ziemi, lecz z przekonania, że świat utkany jest z Bożych znaków. Tylko dotarcie do rozma-<br />

itych miejsc umożliwia ich odczytanie. Norwid często pisał o tym, kładąc nacisk na pielgrzymią naturę człowie-<br />

ka, która wymusza nań nieustanne podążanie ku czemuś, ku komuś. Rejestry poetyckie i malarskie, odwołujące<br />

nas do podróży poety przestały wobec powyższego, w myśl Norwida, mieć charakter zaledwie podróżopisar-<br />

skiego piśmiennictwa.<br />

165 A. Lisiecka, Norwid - poeta historii, Londyn 1973, s. 21-22.<br />

166 „Jego Grecja nie była marmurowa – za kapitelem wdzięcznej kolumny dostrzegał żywe, cierpiące ciało spo-<br />

łeczeństwa, oprócz czynów Leonidasa – gorzkie idee Sokratesa”, tamże, s. 26.<br />

167 „Widział w kulturze wielkie kontynuacje antropologiczne, a poprzez myśl i kulturę pogańską antyku dojrze-<br />

wanie i przeczucie chrześcijaństwa, czyli inaczej – nowej etyki, nowego świata. Szukał tam człowieka",<br />

J. Trznadel, Czytanie Norwida. Próby, Warszawa 1978, s. 99.<br />

81


zmowi i jego pasji odkrywania starożytnych korzeni stała się prawdziwym obiektem pożąda-<br />

nia dla archeologów i artystów 168 . Potwierdzają to liczne malarskie i rzeźbiarskie realizacje<br />

motywów pompejańskich, których szukać należy wśród dzieł Jacques’a Louisa Davida, Jean'a<br />

Auguste'a Dominique'a czy Antonia Canovy. Także samego Norwida, autora rysunków i<br />

szkiców takich jak: Ruiny miasta starożytnego, Ruiny w świetle księżyca, Starzec na ruinach<br />

Pompei 169 . Fascynacja Pompejami nie dziwi, gdyż jak zauważono: „Pompeje leżały jak gdyby<br />

na pograniczu dwóch różnych światów ducha; greckiego i rzymskiego, z których każdy mu-<br />

siał w nich cząstkę swej istoty zostawić” 170 .<br />

W liście do Marii Trębickiej z lata 1848 Norwid pisał o sobie: „widział on bowiem<br />

czoła greckie marmurowych półbogów wiotką osnute pajęczyną i jaszczurki w kielichach<br />

starożytnego grobu – (...)” 171 . Słowa te poświadczają, z jaką uwagą poeta przyglądał się zwie-<br />

dzanym Pompejom, zwłaszcza że przetworzył je na poetycki obraz 172 . Poemat wszak rozpo-<br />

168 „Stylistyczna przemiana, która się dokonała w połowie wieku XVIII, często przypisywana bywa nowej oce-<br />

nie i lepszemu zrozumieniu starożytności w ogóle, w szczególności zaś odkryciu Herkulanum w roku 1738 i<br />

Pompejów w 1848. Jednakże wyjaśnienie takie zbyt jest łatwe. Kult starożytności odgrywał wobec nowego<br />

artystycznego ruchu rolę katalizatora raczej niż nowej napędowej siły. Tak jak oświeceniowi philosophes, prze-<br />

siąknięci kulturą starożytną, odnajdywali tam zalążki owej niereligijnej postawy, od której chrześcijanie się<br />

odwrócili, tak i artyści – uczeni by się nawet bez wewnętrznego przekonania opowiadać za antykiem – dopiero<br />

przy bliższym poznaniu tego zjawiska stwierdzali, iż lekceważone uprzednio jego aspekty mogą im być pomoc-<br />

ne w tworzeniu stylu nacechowanego większą prawdą, czystością, prostotą”, H. Honour, Neoklasycyzm, War-<br />

szawa 1972, s. 49. Poetą i wizjonerem neoklasycyzmu i jego uwielbienia dla starożytnej Grecji był oczywiście<br />

Winckelmann. Honour pisze: „Dla Winckelmanna adoracja sztuki greckiej była religią, a pisał on i mówił o tym<br />

z żarliwością prozelity. (…) Był zwolennikiem powrotu do ducha, a nie do litery starożytności”, tamże, s. 72.<br />

Por. Z. Szmydtowa, Norwid wobec włoskiego odrodzenia, w: tejże, Studia i portrety, Warszawa 1969, s. 219-<br />

276. Por. J. Starobinski, Rzym i neoklasycyzm, w: tegoż, 1789 Emblematy rozumu, Warszawa 1997, s. 64-71.<br />

169 Zwróćmy uwagę na fakt, że ruiny, jako temat twórczości malarskiej Norwida, obecne są jeszcze w latach 50.,<br />

czy 60. Warto mieć tu przed oczyma takie dzieła jak: Na cmentarzu (Alleluja), Echo ruin (L’Echo des ruines),<br />

Szkic pejzażu z ruiną i kotem, Dusze ulatujące z mogił, Ruiny, Solo (Melancholia).<br />

170 M. Sabat, Freski pompejańskie jako źródło do poznania ścienno-dekoracyjnego malarstwa u Rzymian, Lwów<br />

1902, s. 5.<br />

171 C. Norwid, List do Marii Trębickiej z 3 lipca (st. poczt. 15 lipca) 1848 roku, Rzym, PWsz, t. VI, s. 66.<br />

172 Romantycy odkryli w pogrzebanych pod strumieniami lawy (w 79 r. po Chr.) miejscowościach pożywkę dla<br />

spragnionej wrażeń wyobraźni. To, co w sposób szczególny pociągało w Pompejach i oddalonym nieco Herku-<br />

lanum kryło się w ruinach niegdysiejszych metropolii. M. Sabat we wspomnianej rozprawce Freski pompejań-<br />

skie jako źródło do poznania ścienno-dekoracyjnego malarstwa u Rzymian, pisał: „Pompeje są (…) niejako<br />

jednem wspaniałem muzeum świata starożytnego; w niem znajdziesz i żywe ilustracje do niejednej ciemnej<br />

82


czyna się od opisu wędrówki - przez cmentarz, wędrówki ulicą Grobów prowadzącą do bra-<br />

my miasta. Jest to jawna sugestia problematyki eschatologicznej utworu. Kamienne budowle,<br />

wyposażone w „sklepienia i siedzenia małe” są pierwszym znakiem „sprawiedliwej śmierci”.<br />

Kryją w sobie szczątki gladiatorów, aktorów, znamienitych rodów. Stanowią z jednej strony<br />

znak pamięci, z drugiej miejsce refleksji, a nawet więcej – miejsce wtajemniczenia w prze-<br />

szłość. Bo nie chodzi tu tylko o „miłe oszukiwanie upałów dziennych”, kontemplację ciszy w<br />

niszach grobowców, lecz także o dociekanie tajemnic bytu. Tę możliwość stwarzają poecie<br />

grób kapłanki Mammii – kapłanki miasta i jego marmurowa faktura, wabiąca artystę swym<br />

pięknem, wzbudzająca pożądanie dla jego wyobraźni. Poeta opisuje niszę grobowca jako<br />

miejsce niezwykłe, przeniknięte świeżym chłodem, miejsce wyjątkowe, bo swą atmosferą<br />

wprowadzające w stan ukojenia. Wśród marmurowych rzeźb oplecionych bluszczem poeta<br />

jakby odruchowo, naturalnie pragnie doświadczyć spotkania ideału sztuki z chwałą artysty. A<br />

przez to wejść w przestrzeń tak dobrze sobie znaną, oswojoną, pozwalającą na wewnętrzny<br />

dialog – z samym sobą, przeszłością, Bogiem.<br />

Narrator poematu bliski jest wędrującemu poecie (wędrującemu w poczuciu jakiejś<br />

misji), jego doświadczenie bliskie doświadczeniu proroka Jonasza, wokół przygód którego<br />

błądzą jego myśli. Porównanie do Jonasza wprowadza nowy kontekst i jednocześnie sygnali-<br />

zuje paraboliczną strukturę całości utworu.<br />

-A gdy usiadłem… myśl ma błądziła około<br />

Bani onej, o której mówi Jonasz prorok,<br />

Że dał ją Bóg, aby mu ocieniała czoło - -<br />

Zaiste, bań podobnych tyle rośnie co rok –<br />

Myśliłem – a gdy robak, zarówno stworzony,<br />

Dostanie się przypadkiem wewnątrz bani onej,<br />

To nuż się swarzyć z Twórcą!...I smutno mi było,<br />

Że się o banię nieraz z mym Aniołem-stróżem<br />

Kłóciłem… i że ludzkość nie paniątkiem-Bożem.<br />

(III, 20, w. 21-29)<br />

kwestyi starożytnego klasyka i niemal ręką dotykać możesz historyi tego narodu, co tak wybitną odegrał rolę w<br />

dziejach ludzkości” (s. 5).<br />

83


Zalążkowe formy Norwidowskiej przypowieści często stanowią rozbudowane porównania.<br />

Tak jak w tym przypadku. Następujący po nich tekst wprowadza już w „niekwestionowaną<br />

sferę paraboli" 173 . Przejście pomiędzy dyskursem a przypowieścią zaciera się subtelnie w<br />

myśl dążenia do maksymalnego ich zespolenia oraz swobody poetyckiej.<br />

Wróćmy jednak do Jonasza. Błędnie Włodzimierz Szturc odczytuje tu analogię do<br />

biblijnej historii proroka. Stwierdza: „Pisząc o bani Jonaszowej [poeta] miał zapewne poczu-<br />

cie zamknięcia w brzuchu ryby. Doświadczenie archeologiczne stało się doświadczeniem<br />

pułapki, ale i początkiem przemiany wewnętrznej, rozpoczynającej się od zjawiska, które<br />

chętnie nazwałbym wchłonięciem czasu teraźniejszego przez przeszłość” 174 . Nie o ten wątek<br />

przygód Jonasza tu chodzi, lecz o sytuację, kiedy to prorok buntownik nieopodal Niniwy bu-<br />

duje szałas, by móc w nim spocząć i jednocześnie przyglądać się miastu, któremu grozi za-<br />

głada. Bóg sprawia, że wyrasta nad Jonaszem krzew rycynusowy, który ocienia jego głowę i<br />

chroni przed skwarem i wiatrem. Jednak niedługo ów krzew rośnie, bo oto Bóg z nastaniem<br />

brzasku zsyła robaczka, który uszkadza roślinę i niszczy ją. Schronienie Jonasza ginie, a ten<br />

cierpi z powodu żaru słońca i gorącego wiatru. Życzy sobie śmierci. I wówczas Bóg dziwi się<br />

Jonaszową lamentacją, żalem, który wypełnia serce proroka. Jonasz ubolewa nad stratą krze-<br />

wu – rzeczonej bani – której nie wyhodował i nie uprawiał, nie ubolewa zaś nad miastem,<br />

które miał ocalić od gniewu Pana 175 . Przywołanie tej historii w poemacie służy uwypukleniu<br />

prawdy o ludzkim bogactwie, które nigdy nie jest własnością człowieka, bo od Boga pochodzi<br />

i do Boga należy. Człowiekowi jest ono dane, a raczej zadane, i ma czemuś służyć. „Swarzą-<br />

cy się o banię swą z Aniołem-stróżem” poeta odsłania swą krnąbrność, tak znamienną dla<br />

jednostek wybitnych, utalentowanych, wrażliwych, skłonnych do autorefleksji, diagnozy psy-<br />

chologicznej, ale i wskazuje też tę religijną świadomość kruchości i marności ludzkich po-<br />

czynań wobec Boga Wszechmogącego. Nawet jeśli te poczynania przyjmują kształt arty-<br />

stycznych dzieł, filozoficznych tez, proroczych przekonań, poetyckich fraz. Talent jest darem<br />

Bożym, zastawem, z którego trzeba zrobić użytek. Tej świadomości wydają się być pozba-<br />

wieni spotkani Grecy, którzy dążyli do tego, aby być równymi bóstwom.<br />

173 Tę kwestię w odniesieniu do wierszy Norwida omówił Michał Głowiński w tekście: Norwida wiersze-<br />

przypowieści, w: Cyprian Norwid. W 150-lecie urodzin. Materiały konferencji naukowej 23-25 września 1971,<br />

pod red. M. Żmigrodzkiej, Warszawa 1973, s. 72-110.<br />

174 W. Szturc, Pompeja, w: tegoż, Archeologia wyobraźni, dz. cyt., s. 228.<br />

175 Księga Jonasza, w: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, dz. cyt., s. 1081.<br />

84


Poeta – narrator poematu poszukuje Bożego dziecięctwa. Pokora staje się jego atrybu-<br />

tem, dzięki któremu zostaje on obdarzony darem duchowidztwa. Spotkanie z Cieniami jest<br />

zatem rodzajem objawienia, wtajemniczenia w rzeczywistość zaświatów, równoległą rzeczy-<br />

wistości ziemskiej. Norwid opiera spotkanie z mędrcami Pompei na dialogu, którego forma<br />

przypomina znany w literaturze gatunek rozmowy zmarłych 176 . Zmarli („wciąż żywi”) stają<br />

się przewodnikami po minionej cywilizacji. Wprowadzają w przeszłość, w której są wciąż<br />

obecni. Poeta wchodzi wraz z nimi w przestrzeń dlań mityczną (gdyż tak odległą), lecz nie<br />

egzotyczną. Autokreując się, prowadząc filuterną zabawę, grę z Cieniami wypowiada słowa<br />

nieco naiwne, stylizowane na gawędę:<br />

Wszelako, że mój sąsiad oblicze miał słodkie,<br />

Nie wstałem z miejsca innej szukać samotności,<br />

Ale jak dziewczę, które z sobą gra w stokrotkę,<br />

Skubałem liść, nie patrząc na tych jegomości.<br />

(III, 20, w. 42-45)<br />

Potem jednak poważnieje, zaciekawia się postaciami napotkanych duchów. Skrępowany nie-<br />

co sytuacją waha się podjąć rozmowę, drży, ostatecznie zapytuje o imię jednej z niezwykłych<br />

zjaw. W stylu Norwidowskim pojawia się tu nieco ironii, która jednak zostaje przełamana,<br />

nieco sarkazmu, który ostatecznie zostaje odrzucony. Pojawiają się tylko na chwilę, potęgują<br />

wydźwięk słów i znikają. Skubanie stokrotki, liścia, umyślne drżenie, co "odwagę budzi" peł-<br />

nią funkcję uwypuklającą nietypowość sytuacji, nie generują jednak stylizacji satyrycznej na<br />

dalszą część poematu, wręcz odwrotnie – powstrzymują ją. Nikną wrażenia idyllicznej aury i<br />

banalnej poetyckiej gry skojarzeń. Konwencja rozmowy zmarłych z nieznajomym przeistacza<br />

się w poważny dialog, który przynosi wiedzę o pochodzeniu ducha-starca, ale i samego poety.<br />

176 Norwid wielokrotnie korzystał z tradycji gatunku jakim są rozmowy zmarłych. Oddawał głos filozofom, arty-<br />

stom, choćby takim jak Platon. Zob np. wiersz Vendôme. W twórczości graficzno-malarskiej poety również<br />

pojawia się ów motyw – zwróćmy uwagę choćby na rycinę Dialog zmarłych. Rembrandt-Fidiasz (Dialogue des<br />

Mortes). Szerzej o gatunku rozmowy zmarłych pisała A. Ziołowicz w tekście: Romantycy na Polach Elizejskich.<br />

Z dziejów rozmowy zmarłych, w: tejże, Poszukiwanie wspólnoty. Estetyka dramatyczności a więź międzyludzka w<br />

literaturze polskiego romantyzmu (preliminaria), Kraków 2011, s. 197-224. O Rozmowie umarłych Norwida<br />

pisała G. Halkiewicz-Sojak w pracy Byron w twórczości Norwida, dz. cyt., s. 85-97. Problem podjęła również A.<br />

Kadyjewska, zob. tejże, Norwidowskie rozmowy umarłych - dialog postaci i epok, w: Liryka Cypriana Norwida,<br />

pod red. P. Chlebowskiego i W. Torunia, Lublin 2003, s. 277-300.<br />

85


Balbus – konsul miasta i przybysz z narodu, któremu "żywot cieniów…w pół-śnie…w bez-<br />

imieniu / Nieobcym jest" – to bohaterowie utworu. Dołącza do nich młody Poeta. Wyznanie,<br />

jakie czyni narrator poematu wobec napotkanych duchów jest kluczowe dla zrozumienia ich<br />

wspólnoty losu. Sam bowiem czuje się jak duch, nawykł do takiego sposobu bycia „od mło-<br />

du”, dlatego rozmówcy jego szybko przestają być mu obcy. W pewnym sensie to spotkanie<br />

„swoich”. Nie trudno się domyślić, że poeta nazywa narodem cieniów Polskę, gdyż, w sensie<br />

politycznym, ale i mentalno-kulturowym, zstąpiła ona do grobu. On jest reprezentantem naro-<br />

du żyjącego w niewoli, w który nikt nie wierzy, narodu ludzi biernych, zamkniętych, ducho-<br />

wo ograniczonych. Dlatego też być może poszukuje inspiracji, wrażeń, zrozumienia daleko<br />

od rodzinnych stron. W rapsodzie Niewola o swym narodzie cieni pisze:<br />

Rodzisz pod mogiłą –<br />

Więc, niewolników drugie pokolenie<br />

Na po-ojczyste zakląwszy westchnienie,<br />

Myślisz, że zdoła o psalmie pokutnym,<br />

O z-rozpaczeniu żyć niemęsko-smutnym?<br />

Do czasu jedni pościć będą pieśnią,<br />

Drudzy zamarzą się i w mgły roześnią,<br />

Inni utoną w śmierci oceanie 177 .<br />

Wyznanie poczynione przez podmiot, swoiste zwierzenie się Balbusowi, stwarza jedną<br />

z dwóch płaszczyzn parabolicznego przesłania poematu. Jest nią opowieść o różnych poku-<br />

sach ludzi prowadzących byt na poły podziemny, na poły naziemny, na poły doczesny, na<br />

poły eschatologiczny 178 .<br />

Kim są przybysze z zaświatów, z którymi poeta podejmuje rozmowę? Prawdopodob-<br />

nie nawiązują do postaci autentycznych. Balbus (łac. jąkający się) przywodzi na myśl postać<br />

sławnego prokonsula Markusa Noniusa Balbusa, wielkiego odnowiciela bazyliki herkulań-<br />

skiej, zniszczonej szesnaście lat przed wybuchem Wezuwiusza w wyniku trzęsienia ziemi, lub<br />

177 C. Norwid, Niewola. Rapsod, PWsz, t. III, s. 375, w. 6-12.<br />

178 Przytoczony powyżej fragment Niewoli sugeruje, że temat ten poetę żywo obchodził. Poświadcza to zakres<br />

metaforyki, ów specyficzny język poetycki. Mam tu na myśli częste operowanie takimi pojęciami jak: marzenie,<br />

sen, westchnienie, pieśń, śmierć.<br />

86


też Brutusa Balbusa, znanego z napisów na murach miejskich w Pompejach. Sławnej persony<br />

ważnej dla miasta, gdyż, jak z informacji ściennych wynika, kandydował do duumwiratu z<br />

ambicją objęcia roli strażnika skarbca. Prawdopodobnie zatem znał problemy miasta oraz<br />

niechlubne oblicze rzymskiej administracji z I wieku. W Norwidowym poemacie Balbus mó-<br />

wi o sobie:<br />

Konsulem będąc, znałem, co jest prawda gminna<br />

I jakie wrzątki, jakie rozruchy się szerzą;<br />

Sprawować więc, jak bóstwa ręka dobroczynna,<br />

Myśliłem – wagę oną z gwiazd, co czasy mierzą<br />

Na lasce mojej nieraz trzymać mi się zdało,<br />

I bez liktorów miejsca przechodziłem gwarne,<br />

Jak który bóg nietkliwe narażając ciało<br />

Na mdłe zamachy, znane podstępy i marne…<br />

- Poważna wzgarda rzeczy gminnych szła przede mną,<br />

>>Na bok! – wołając – pewny-mąż i konsul ze mną.<br />

(III, 24, w. 144-153)<br />

Niezwykły to zatem bohater, człowiek piastujący wysokie stanowisko, strażnik prawa, które-<br />

mu powierzony był los wielu ludzi. Prawdopodobnie Norwidowska postać łączy w sobie<br />

wspomniane dwie biografie, reprezentując władzę, będąc przedstawicielem grona przywód-<br />

ców.<br />

Rodowód drugiego Cienia – młodego Poety, mylnie może wskazywać na postać grec-<br />

kiego artysty Menandra, który nie był Pompejańczykiem, ale jego imię uwieczniono nazywa-<br />

jąc nim znany domus należący do Kwintusa Poppaeusa (stanowiący po dziś dzień atrakcję<br />

turystyczną). Malowidło ścienne tej budowli przedstawia Menandra, stąd budynek kojarzony<br />

jest wyłącznie z nim, a nie z prawdziwym właścicielem 179 . Poeta – Cień przedstawiając się<br />

179 „Dom Menandra – nazwa domu pochodzi od odkrytego na jednej ze ścian portretu poety Menandra. Budynek<br />

znany jest także z przepychu i bogatej kolekcji srebrnych monet odnalezionych w podziemiach, stanowiących<br />

jeden z ważniejszych antycznych skarbów. (…) W Lararium tego domu znajdują się malowidła ilustrujące epi-<br />

zody wojny trojańskiej (…) w eksedrach umieszczono przedstawienia scen myśliwskich i teatralnych jak też<br />

portret Menandra (…)”, L. Santini, Pompeje. Wezuwiusz. Herkulanum, przeł. R. Nancka, Italia, Narni-Terni<br />

1994, s. 52. Zob. też: Dom Menandra, w: R. tienne, Życie codzienne w Pompejach, przeł. T. Kotula, Warszawa<br />

1971, s. 202-208.<br />

87


przybyszowi nawiązuje właśnie do swego słynnego domu, zwiedzanego często przez ówcze-<br />

snych podróżnych. Menander był jednak komediopisarzem, bohater Norwida jest poetą naro-<br />

dowym, poetą tragicznym, a jego twórczość przesączona jest tyrtejską dramaturgią.<br />

”Dom mój do dzisiaj pokazują co dzień,<br />

I pustkę tę daleki ogląda przechodzień,<br />

I w najtajniejsze wchodzi rozwalin zakątki,<br />

A przecież imię rzadki zaznał dla pamiątki…”<br />

(III, 21-22, w. 83-86)<br />

Zjawy nie mówią o sobie wiele. Nie upierajmy się zatem, aby widzieć w nich konkret-<br />

ne historyczne postaci. Zgodnie z paraboliczną strukturą poematu Norwid czyni z nich swo-<br />

iste media przeszłości, a raczej media czasu.<br />

Poeta jest młodzieńcem o wielkich ambicjach; pragnie on zasłynąć dla narodu i wryć<br />

w jego pamięć swe imię. Ponosi go wyobraźnia, zamiar poznania świata poza światem czy<br />

ponad nim wyznacza mu szlak artystycznych poczynań, ogarnianie duchem i przenikanie bytu<br />

sercem jest dlań celem do zrealizowania i spełnienia samego siebie. Donikąd go to jednak nie<br />

doprowadza. Wręcz przeciwnie, czyni z losu okrutną igraszkę, marzenia odziera z iluzji, ob-<br />

naża znikomość poetyckich fantazji. W Poecie zatem odnajdujemy sylwetkę kogoś na wzór<br />

romantycznego szaleńca, którego zamiary przerastają możliwości, a pragnienia odcinają od<br />

prawdziwych źródeł wiedzy o rzeczywistości. Pożółkły wieniec na skroni, „podeschła skroń”,<br />

laska w ręku, nieprzytomność oczu rysują przed nami portret człowieka pogrążonego w świe-<br />

cie irracjonalnych celów, na których czele widnieje hasło consummatum est, czyli pragnienie<br />

wypełnienia, zanurzenia we wszechjedności bytów. Ilustracją wizualizującą pogrążonego w<br />

stanie „lotu wyobraźni” Poetę jest ciekawa rycina Norwida zatytułowana Zaślepienie, która<br />

doskonale odzwierciedla stan umysłu naszego bohatera, wypowiadającego słowa 180 :<br />

„Grekiem będąc – ja chciałem przez serce narodu<br />

Przewiać jak pieśń, jak akord harmonii – a imię<br />

Na rymów rym, na koniec zostawić rapsodu…<br />

Jak nebulosy w przestrzeniach olbrzymie,<br />

180 Zob. A. Melbechowska-Luty, Sztukmistrz. Twórczość artystyczna i myśl o sztuce Cypriana Norwida, dz. cyt.,<br />

s. 531.<br />

88


Obejmujące wiele gwiazd przejrzystą szatą,<br />

Gdy każda grzywą trzęsie promieni bogatą<br />

I za nic ma – ma za czczość – ciało, w którym płynie;<br />

Tak chciałem, by z imieniem mym stało się w czynie.<br />

Nie chciałem być, lecz bytów harmonię pić wieczną;<br />

Nie chciałem iść, lecz drogą rozesłać się mleczną…<br />

Nie chciałem mieć imienia, to jest – mieć je chciałem,<br />

Ilem go nie osłaniał, ile je zszarzałem!...”<br />

(III, 22, w. 95-106).<br />

Ten rodzaj poetyckiego zaślepienia doskonale ilustruje w literaturze postać Euforiona – syna<br />

Fausta i Heleny. Przypomnijmy wszak, że jest on „symbolicznym połączeniem pasji poznaw-<br />

czej, estetyki i najwyższych emocji” 181 . Pragnąc czynu, „lotu”, wzruszeń obnaża tęsknoty<br />

romantycznej duszy i ginie zwiedziony własnymi marzeniami. Być może więc ów Norwi-<br />

dowski bohater z Pompei przegląda się w obliczu Euforiona 182 wołającego:<br />

Nie brońcie skoków,<br />

Nie brońcie lotów<br />

Wznieść się do góry<br />

Z lekkimi chmury,<br />

Żywe pragnienie<br />

Chwyta mnie już 183 .<br />

(…)<br />

Ach wreszcie! – czuję skrzydła,<br />

Wzbijam lot mój! 184<br />

Powróćmy do Pompei. Nadzieja ucieczki od rzeczywistości, jaką żywił Poeta jest<br />

płonna. Esse oznacza bowiem zawsze egzystencję „tu i teraz”, wraz z całym bagażem powin-<br />

ności wobec losu. Nie wchodzi w sferę idealnego poznania ten, kto od niego ucieka, porów-<br />

181 I. Puchalska, Posłowie, w: J. W. Goethe, Faust, przeł. J. Paszkowski, Kraków 2001, s. 490.<br />

182 Według autorki Posłowia do Fausta Euforion jest poetyckim portretem Byrona. Zob. tamże, s. 490.<br />

183 J. W. Goethe, Faust, dz. cyt., s. 390.<br />

184 Tamże, s. 396.<br />

89


nując samego siebie do pieśni, do jej „akordu harmonii”. Ten tyrtejsko-orficki potencjał od-<br />

najdujemy u wielkich poetów doby romantycznej – choćby u Krasińskiego (Trzy myśli Ligen-<br />

zy), ale i u Szopena, którego sam autor Quidama odmalował z namaszczeniem i w Czarnych<br />

kwiatach i w Fortepianie 185 . Z Krasińskim, ba, nawet z Mickiewiczem 186 Norwid polemizuje,<br />

wiedząc jednako, że reprezentują oni „dusze wybitne”, pragnące podążać „szlakiem białych<br />

słońc (…) Co się kaskadą stworzenia wytacza / Z ogromnych BOGA piersi” 187 . Sztuka wiel-<br />

kich lotów może bowiem aspirować do miana narodowej, a tym samym może pełnić ważkie<br />

funkcje społeczne. Sztuka mało oryginalna, nie przeniknięta uczuciem i talentem, powiedzmy<br />

wprost - boskim szałem, pozbawiona jest jakiejkolwiek mocy. Pieśń taka nie ujdzie cało.<br />

Ów boski szał – spotęgowanie poczucia życia - młodego Poetę z Norwidowskiej<br />

Pompei doprowadza do katastrofy. Namiętność, euforia działania, błogi stan spotęgowanej<br />

świadomości, antyteizm czynią z niego artystę opętanego manią twórczą! 188 Tadeusz Zieliński<br />

pisze o tym w sposób następujący: „(…) dała nam natura pewien życiowy kapitał: kto go nie<br />

posiada, ten może żyć zwykłym, powszednim życiem, ale twórczość jest dla niego niedostęp-<br />

na. Kapitał ten jednak, spoczywający w najtajniejszej głębi naszej istoty, jest przez naturę<br />

mocno obwarowany: wypłaca ona z niego sumiennie należne procenty, umożliwiające nam<br />

twórczość, równocześnie atoli dba o to, abyśmy nie mogli ruszyć samego kapitału. Otóż wła-<br />

śnie, póki ten kapitał jest cały, jesteśmy zdrowi. Są jednak środki – bądź sztuczne, bądź wska-<br />

zane przez samobójczy kaprys samej natury – dzięki którym człowiek staje się niby włamy-<br />

waczem, wdzierającym się do swego tajnego skarbca: wydobywa z niego kapitał swych sił<br />

185 Szopen jednak był przeciwwagą dla poetów. Jego twórczość zyskała pod piórem Norwida miano doskonałej.<br />

186 Zwłaszcza ze Składem zasad Mickiewicza, ogłoszonym w marcu 1848. Norwid widział w Mickiewiczu<br />

wieszcza oddanego sprawie, ale też niebezpiecznego szaleńca, szaleńca czynu! Pisząc z Rzymu (1848) do Józefa<br />

Bohdana Zaleskiego stwierdzał: „Mickiewicz na czele dwunastu, tam pośpiesza, już z Florencji wyruszył – już<br />

może w Mediolanie. Smutno mi, lecz nie mogłem połączyć się z chorągwią tego wielkiego człowieka. Postępo-<br />

wanie Jego tutaj nie zachęciło mię bynajmniej – ani jego manifest, pełen niedorzeczności, albo obrzydliwego –<br />

fałszu – nie wiem! Wyobrażam sobie, iż w dalszych swoich krokach będzie pan Adam przymuszony do złago-<br />

dzenia pojęć głównych w manifeście onym wyrażonych, gdyż są złe, albo błędne, ale osoby Jego do tyla nie<br />

znam, iżbym polegać był winien na przeczuciu dalszych tego wielkiego męża kroków – skoro bliskie i prawie<br />

dotykalne rękojmi słusznej mi nie dały o szczerości Jego przekonania i sprawiedliwości sądu nawet”, C. Norwid,<br />

List do Józefa Bohdana Zaleskiego, 24 kwietnia 1848, Rzym, PWsz, t. IX, s. 61. Por. List do Jana Skrzyneckie-<br />

go, 15 kwietnia 1848, PWsz, t. IX, s. 59-60.<br />

187 Zob. wstęp do Promethidiona.<br />

188 Pojęć "błogi stan spotęgowanej świadomości”, „mania twórcza”, „antyteizm” używam za: T. Zieliński, Mania<br />

twórcza, w: tegoż, Po co Homer? Świat antyczny a my, Kraków 1970, s. 292-327.<br />

90


życiowych, odczuwa przez chwilę niesłychane ich spotęgowanie – ale przypłaca ten święto-<br />

kradzki zachwyt dłuższą niemocą, a w ciężkich wypadkach – idiotyzmem lub śmiercią” 189 .<br />

Puenta części pierwszej i drugiej, nieco zmieniona w części trzeciej poematu ilu-<br />

struje Poetę jako człowieka tęskniącego do czasu, w którym mógł on marzyć o sławie i potę-<br />

dze, człowieka dotkniętego jednak niemocą, o której pisze Tadeusz Zieliński.<br />

Tu począł ziemię nogą ruszać nieprzytomnie,<br />

Nie do Balbusa mówiąc dalej, ani do mnie…<br />

(III, 22,w. 93-94)<br />

Poeta jest nieobecny, jakby wciąż śnił swój piękny sen. Być może wierzy w swoje zmar-<br />

twychwstanie. Jeśli tak, to jego wiara prawdopodobnie zanurzona jest w kulcie bogini Izydy.<br />

To po jej świątyni oprowadza wędrowca 190 .<br />

Poeta – Cień z rozrzewnieniem powraca do spacerów odbywanych przez tamtejsze<br />

podwórze i przedsionki. Opisując je przypomina samego narratora, który tak jak on niegdyś,<br />

poszukiwał ciszy. Prawdopodobnie, by kontemplować platońską filozofię 191 . Otwarty umysł<br />

Poety i jego intelektualne dylematy odmalowują we wspomnieniu portret sztukmistrza. Meta-<br />

foryka wykorzystująca paletę rozmaitych barw 192 , porównanie do muzyka wygrywającego<br />

189 Tamże, s. 294.<br />

190 Miejmy świadomość, że Izyda była czczona w Pompei w sposób szczególny. Potwierdziły to wykopaliska<br />

dokumentujące, że figurka bogini była obecna w wielu domach miasta. "W jej świątyni znajdował się święty<br />

zbiornik wody, miejsce dla kapłanów i wiernych oraz dom wtajemniczenia. Kult egipskiej bogini wiązał się z<br />

rozprzestrzeniającą się od II w. pne. wiarą w zmartwychwstanie. Czynna w Aleksandrii w postaci trójcy Serapis<br />

– Izyda – Harpokrates (lub Anubis), bogini przybyła do Italii jako znak dominujący w basenie Morza Śródziem-<br />

nego Aleksandrii. Mistyczna religia wyznawców Izydy była więc jedną z wielu wizji życia i śmierci na Półwy-<br />

spie Apenińskim", W. Szturc, Pompeja, w: tegoż, Archeologia…, dz. cyt., s. 229-230.<br />

191 Warto pamiętać, że to właśnie Platon w swym Fajdrosie odróżnia cztery rodzaje zdrowego szału, czyli manii<br />

i przeciwstawia je manii chorobliwej. Pisze o tym Tadeusz Zieliński. Zob. tegoż, dz. cyt. s. 292.<br />

192 To wątek, któremu należałoby poświęcić osobny tekst. Ciekawy kontekst może stanowić tu artykuł Dariusza<br />

Pniewskiego, Czy Norwid był „kolorystą naszej wiązanej mowy”? Uwagi o barwie i świetle w „Quidamie”<br />

Cypriana Norwida, „Studia Norwidiana” 2002-2003, t. 20-21, s. 17-30. Autor pisze: „Wśród neoklasycystów i<br />

akademików panowała nawet opinia, że kolory przez to, iż przyciągają zmysły, są niebezpiecznie kuszące; prze-<br />

szkadzają odbiorcy w skupieniu nad treścią dzieła. Barwa u Norwida, zdeklarowanego zwolennika tradycji aka-<br />

demickiej, mogła się więc pojawić wyłącznie w obrazach poetyckich, które upiększały dzieło i stanowiły swoiste<br />

przerwy w biegu – i tak nikłej – akcji. Wydaje się, że Norwid nie tylko wiedział, w jaki sposób uzyskać wrażenie<br />

barwności poetyckiego wyobrażenia (nawet wówczas, gdy nie używał nazw kolorów), nie tylko posługiwał się<br />

91


ostatni akord i nasłuchującego „odległych wibracji”, które nie podlegają już „słuchowi śmier-<br />

telnemu” 193 , nie pozostawiają wątpliwości, że wrażliwość Poety jest wyjątkowa. Wrażliwość<br />

utkana z marzeń, przenikająca sposób odczuwania i rozumienia rzeczywistości i przez to od-<br />

rywająca od jej namacalnego, ziemskiego wymiaru, od pospolitości 194 . To znamiona człowie-<br />

ka opętanego manią twórczą. Ta zaś „zmienia charakter człowieka, którego umysłem zawład-<br />

nęła. Niezwykły stan patologiczny urojonego lotu wytwarza z siebie niezwykłą też cechę<br />

etyczną (…)” 195 – pychę. Starogrecka hybris, sprawia, że dusza człowieka zatraca się w sobie.<br />

Zanurzona w otchłani irracjonalnych pragnień, urażona ogromem krzywdy narodowej, pod-<br />

niecona bodźcem manii twórczej „rozpęka” się w sprzecznościach: Bóg – samouwielbienie,<br />

moralność – immoralizm 196 . Duszę, którą zawładnęła hybris, cechuje arogancja myśli, pew-<br />

ność siebie, przekonanie, że wszystko wolno, że nie istnieją żadne granice 197 .<br />

Poeta dwa razy wypowiada zdanie, w którym pojawia się imię boga Jowisza. Bó-<br />

stwa, w którym poszukiwał swego alter ego. Po raz pierwszy, kiedy snuje opowieść o swym<br />

udziale w ważnych społecznych wydarzeniach i roli, jaką wówczas odgrywał. Był przecież<br />

wtedy kimś ważnym, mentorem, „kapłanem”, przewodnikiem, który chciał „przewiać przez<br />

serce narodu jak pieśń”, gdyż wierzył, że poetycki szał może uczynić zeń nie tylko wieszcza,<br />

lecz i mędrca 198 . Porównuje siebie do Jowisza, czując, jak wiele mógł osiągnąć, jaką siłę mia-<br />

ły jego słowa i myśli. "I byłem jako Jowisz…" To zdanie pełne powagi i dumy nie brzmi już<br />

w ten sam sposób wypowiedziane jako podsumowanie żywota - "Taki to Jowisz ze mnie!"<br />

Mówi Poeta przywołując przed oczy wędrowca chwilę swej śmierci, moment, w którym<br />

"przechodził w duchy", nie umiejąc uniknąć wyroku wydanego na miasto przez Matkę Natu-<br />

rę. Kiedy Poeta powtarza zdanie porównujące go do Jowisza wypełnia go gorycz przegranej<br />

przy tym barwami jak malarz określonej szkoły, ale także stosował te ozdobniki rozmyślnie tylko tam, gdzie nie<br />

przeszkadzały czytelnikowi w skupieniu i gdzie pozwalały mu na doznawanie estetycznej przyjemności”(s. 30).<br />

193 Por. Fortepian Szopena Norwida.<br />

194 Por. J. Trznadel, Czytanie Norwida, dz. cyt. „To, że Norwid nie udziela jakby naturze ludzkiej prawa do<br />

dwudzielności wewnętrznej i prawa do namiętności – a krytyka namiętności zstępuje u niego także na poziom<br />

wielkiej polityki i kształtuje jego historiozofię – można tłumaczyć zgodnością jego indywidualnej postawy – w<br />

jej rozumieniu psychoanalitycznym – z rozczarowaniami wieku po Wiośnie Ludów” (s. 285).<br />

195 T. Zieliński, dz. cyt. s. 313.<br />

196 Tamże, s. 315.<br />

197 Zob. H.D.F. Kitto, Tragedia grecka. Studium literackie, Kraków 2003, s. 48.<br />

198 Por. E. Wolicka, Mimetyka i mitologia Platona. U początków hermeneutyki filozoficznej, Lublin 1994, s. 59.<br />

92


walki z losem, walki o wieczną sławę. Dlatego w słowach tych pobrzmiewa ironia. Ten „zbu-<br />

rzony” Jowisz w Poecie, to „niedorodzone” w nim bóstwo tworzy jego wewnętrzną ruinę 199 .<br />

Balbusa i młodego Poetę, mimo różnicy wieku i odmiennych funkcji sprawowa-<br />

nych w społeczeństwie, łączy doświadczenie niespełnienia. Ani konsul, ani Poeta nie realizują<br />

zamierzonych sobie celów. Okrutny los przerywa ich działania, uświadamia, że nie udało im<br />

się wiele dokonać, a chwały Jowisza zdobyć na dłużej. Żaden z nich nie ustrzegł się śmierci.<br />

Ziemskie godności i zaszczyty były na wyciągnięcie ręki, ale namiętność życia doprowadziła<br />

ich do stanu obłędu. Pycha i wiara we własne możliwości, równanie się z bóstwem zaćmiły<br />

umysły. Wlały w serca trujący jad egocentrycznej miłości, choć to nie ona była źródłem ich<br />

działania, lecz intencja wykorzystania swej mocy i władzy dla dobra ogółu. Znawca greckiej<br />

tragedii H.D.F. Kitto pisze: „Życie jest tak bezmierne, skomplikowane i niepewne, że łudzimy<br />

się, myśląc, że możemy nad nim panować. Ludzki rozum jest omylny, nadmierne zaufanie do<br />

niego prowadzi do hybris, a ta zawsze kończy się katastrofą. Bogowie istnieją, a ich prawa<br />

działają. Jeśli wydaje nam się, że takich praw nie ma, że wszystko co się zdarza, możemy<br />

traktować przygodnie, rozmyślnie lekceważyć ograniczenia i grzeszyć to oszukujemy samych<br />

siebie” 200 . Takiej przestrogi Balbus chyba nigdy nie usłyszał. Z rozrzewnieniem wspomina:<br />

(…) ludzie, pocztę widząc znaną,<br />

Wylegli z krzykiem: „Balbus niech ma powodzenie!”<br />

Co ja prawicą w górę wzniesioną dziękczynię,<br />

A lewą cugli sięgam…<br />

(III, 24, w. 156-159)<br />

Majestat prawa, stanowisko, autorytet społeczny złożyły się na domniemaną wielkość i potę-<br />

gę konsula. Zawładnęły jednak jego duszą i choć bliski był „pospolitemu” światu, choć ludzki<br />

padół nie miał przed nim nic do ukrycia, nie doznał on uczucia spełnienia.<br />

199 Pojęcia „wewnętrzna ruina” używa B. Wołoszyn, w ślad za J. Trznadlem, który pisze: „Ruina nie jest tylko<br />

parabolą ontologii i etyki świata, dziejów, nie tylko czułością dla materialnego kształtu kultury. Nowością przez<br />

Norwida wprowadzoną w tak szerokim zakresie jest przeniesienie ruiny w wewnętrzny wymiar człowieka”,<br />

tegoż, dz. cyt., s. 105.<br />

200 H.D.F. Kitto, Tragedia grecka, dz. cyt., s. 175.<br />

93


…powietrze złociste<br />

Owiało mię – rąk chmurę widziałem w lawinie<br />

I różnych świątyń różne chóry uroczyste,<br />

Tu – tam – błyskawicami z cieniu wyrywane,<br />

A koń mój szalał, w bruki bijąc coraz ciszej,<br />

Jakby na błonia wchodził wciąż zasypywane,<br />

A ja – milczałem – czując, że nikt już nie słyszy…<br />

(III, 24, w. 159-165)<br />

Dynamiczny opis śmierci konsula ilustruje najwznioślej marność ludzkich ambicji<br />

i dążeń. Odbiera przypisywaną im wartość, pokazując, że w chwili śmierci człowiek pozostaje<br />

sam ze sobą, bo nic ani nikt nie potrafi ułagodzić żywiołu, żywiołu natury czy też po prostu<br />

„żywiołu śmierci”. Pisząc te słowa musiał mieć Norwid przed oczyma podziwiane osobiście<br />

w Muzeum Burbońskim w Neapolu konne posągi Balbusów, zwłaszcza zaś młodego Balbusa,<br />

który powstrzymuje swego konia, a prawą ręką daje znak ludowi, prawdopodobnie pozdra-<br />

wiając go 201 . Ta poetycka ekfraza udowadnia liczne autobiograficzne retrospekcje, ale także,<br />

a może nawet przede wszystkim, uświadamia czytelnikowi intencje narratora, w którego dzie-<br />

le antyk ożywa jako skarbnica wiedzy o człowieku. „Posągowy” moment śmierci konsula<br />

przypomina scenę uwieńczenia laurem półboga na Olimpie. Przywołuje też w pamięci liczne<br />

sceny heroicznej śmierci rycerzy – bohaterów śródziemnomorskich mitów, których oddanie<br />

ojczyźnie, wielkie czyny i odwaga za życia budziły niepodważalny respekt gawiedzi. Do nich<br />

jako „byt podziemny” tęskni Balbus, nie godząc się z tym, że minęły bezpowrotnie. Z nostal-<br />

gią powraca do przeszłości, ale „cierpienie pośmiertne polega na niemożności samodzielnego<br />

odbudowania ruiny samego siebie, (…) Jest żalem za niewykorzystanym i zaprzepaszczonym<br />

czasem ziemskiej załogi. Odbudowa ruiny może się dokonać tylko rękami innych ludzi: tych,<br />

którzy przychodzą po nas i dogrywają niedograne nuty” 202<br />

Konsul Balbus powtarza za Poetą:<br />

201 Norwid był w Neapolu wielokrotnie, także w roku 1848, w którym mógł powstać poemat Pompeja. Dowo-<br />

dem żywego zainteresowania się zbiorami z wykopalisk Herkulanum, Pompei, Paestum, Capri, Kapui jest nie<br />

tylko omawiany utwór, ale i rysunek Sapho, czy też kopia z fresku z Herkulanum. Zob. Z. Trojanowiczowa, Z.<br />

Dambek, Kalendarz życia i twórczości Cypriana Norwida, t. 1, dz. cyt., s. 154.<br />

Warto w tym miejscu mieć na uwadze także wiersz Norwida pt. Adam Krafft, stanowiący swoistą apoteozę mi-<br />

strza, uwieńczonego wawrzynem w niebie.<br />

202 B. Wołoszyn, Norwid ocala, dz. cyt., s. 255.<br />

94


I – stało się… aż nagle poznałem na twarzy<br />

Sypany mak – a z dala piorunów deszcz głuchy,<br />

Ciemność , która jak ogień obejma i parzy,<br />

I czucia te – co bolą, gdy przechodzisz w duchy…<br />

(III, 25, w. 166-169)<br />

Opowieść, której wysłuchuje narrator poematu to dwugłos. Prawdopodobnie Cie-<br />

nie zmarłych Pompejańczyków mówią niemalże jednocześnie, a raczej „wyśpiewują” swoje<br />

dramatyczne losy. Kiedy Poeta kończy, Balbus ze spokojem kontynuuje, wnikliwiej opisując<br />

swą służbę i moment śmierci. A gdy i jego opowieść dobiega końca, podąża za odchodzącym<br />

Poetą, z którym zlewa się w poświacie księżyca. Moment ich zniknięcia łączy się z momen-<br />

tem ocknięcia się narratora. Krótki, dwuwersowy fragment klamrowo zamyka epizod wę-<br />

drówki i uświadamia konieczność podjęcia dalszej drogi. Narzuca się jednak pytanie: gdzie<br />

naprawdę dzieją się sceny z Pompei? Czym są owe „sny tkliwe”? Czy jest to przestrzeń fanta-<br />

zji, przestrzeń oniryczna, czy widzenie duchem? Czy to emocje, wyobrażenia, sny po prostu?<br />

Zwróćmy uwagę na fakt, że narrator w poemacie usuwa się na bok, oddaje głos<br />

przybyszom z zaświatów. Pozwala im mówić, szukając potwierdzenia swych domysłów o<br />

sensie ludzkiej egzystencji, ale nie jest mniej ważne i to co jego dotyczy. Jako podmiot po-<br />

ematu jest równie egzemplaryczny wobec problematyki, jak świat przedstawiony, zatem rów-<br />

nie ważny jak fabuła. Norwid wszak może tu być alter ego narratora, który czerpie nieco z<br />

Jonasza, nieco z Koheleta, Byrona, bądź co bądź poety tragicznego. Bohaterowie utworu zaś<br />

są alegoriami dwóch potencji życia zbiorowego - władzy i poezji. Można sądzić, że cienie<br />

Pompejańczyków chcą przekonać wędrowca, że ich los jest schematem losu każdego czło-<br />

wieka, a zburzona Pompeja jest wzorem każdego miejsca na ziemi, które prędzej czy później<br />

pochłonie okrutne fatum. I choć wiadome jest, że poznawanie żywej historii przynosi wiedzę<br />

nie tylko o zamierzchłych czasach, ale także o nas samych, Norwidowska parabola zawiera<br />

głębszy sens. Pompeje przywodzą na myśl miasto grzechu, które nawrócić miał Jonasz – Ni-<br />

niwę. Niniwa jest symbolem miejsca, które Bóg uchronił od zguby. Pompeje zginęły pod<br />

strumieniami lawy, bo nie miały swego proroka 203 . ("Na przykład naród cały skoro się obala /<br />

203 Notabene warto mieć na uwadze, że Pompejańczycy nie prowadzili życia skromnego i ascetycznego. Roz-<br />

wiązłość miasta potwierdzają odkrycia. Norwid mógł o nich wiedzieć. Pokrótce komentuje tę sprawę H. Honour.<br />

Zob. tegoż, dz. cyt., s. 50-53.<br />

95


Potężna jest ruina, zarys mniej widzialny") 204 . Nad Pompejami co najwyżej unosił się gniew<br />

bóstw, które skarciły pychę mieszkańców starożytnej metropolii. Izyda nie uratowała miasta<br />

przed niszczącą siłą natury.<br />

Niemalże z mocą strumienia rozgrzanej do czerwoności lawy powraca jeszcze<br />

jedna analogia - losów zmarłych Pompejańczyków zaklętych w formuły konsula i Poety i<br />

losów cieni z narodu polskiego. Mogli nimi być i sam Norwid, i Mickiewicz, i Krasiński, i<br />

Czartoryski. Tłem ich starcia zaś burzliwy okres Wiosny Ludów i pamiętny rzymski rok – rok<br />

1848. Jak słusznie zauważyła Alicja Lisiecka: „Nie tylko dzieje chrześcijaństwa i Ewangelia,<br />

ale powikłana i gorzka historia epok umarłych miała dać Norwidowi odpowiedź na współcze-<br />

sne pytania polityczne i moralne, dostarczyć analogii z sytuacją Polski, jej upadkiem i wielko-<br />

ścią, jej mężami stanu, jej narodem i społeczeństwem” 205 . Ten trop uzasadniają liczne teksty<br />

Norwida, które powstały w tamtym okresie. Dość wymienić cytowaną już Niewolę czy Zwo-<br />

lona, Pieśni społecznej cztery stron, Psalmów-psalm, Zmartwychwstanie historyczne, Z listu<br />

(do Włodzimierza Łubieńskiego). Wątek zniewolonego narodu walczącego o swą godność,<br />

tożsamość, narodu zaklętego w „formułę cieni”, jest w nich niemal wszechobecny. Eschato-<br />

logiczny nurt tej twórczości poeta akcentuje szczególnie mocno, koncentrując się na doli i<br />

niedoli narodu polskiego. Norwid nie pozostawia cienia wątpliwości, że: „Kiedy naród umie-<br />

ra, historia jego staje się historią ofiar jego, biografią, martyrologią…C a ł o ś c i - m o r a l n<br />

e j narodu już więcej nie ma, jest tylko ciąg wysileń pojedynczych” 206 .Wysileń Balbusowych,<br />

poetyckich, które nie umieją opędzić się od pokus wielkości, rodzących się w umysłach by-<br />

tów na poły „podziemnych”, na poły „naziemnych”. W innym miejscu poeta mówi o nich:<br />

„istni podrzutkowie – f a t ó w żarty” 207 .<br />

W liście do Karola Ruprechta Norwid pisał: „ja bynajmniej nie przyznaję Geniu-<br />

szom osobistej dowolności przodowania licencjami. Ja przyznaję to P r a w o m, nie geniu-<br />

204 C. Norwid, Pięć zarysów, PWsz, t. III, s. 488. Zob. B. Dudziak, „Ruiny” z „Pięciu zarysów obyczajowych”<br />

Cypriana Norwida, „Studia Norwidiana” 1999-2000, s. 93-110.<br />

205 A. Lisiecka, Norwid - poeta historii, dz. cyt., s. 22.<br />

206 C. Norwid, Zmartwychwstanie historyczne, PWsz, t.VI, s. 614.<br />

207 Warto przytoczyć cały kontekst tych słów. Norwid pisze: „A mówią nam, to jest mojemu pokoleniowi i tym z<br />

niego, którzy – rzeczywistości żadnej nigdy dołamać nigdzie się nie mogąc, wyrzuceni za wszystkie możebne<br />

podpory od kolebki – zadziwić nawet się nie mogą, iż sądzeni bywają jak chodzący normalnie po pokoju; któ-<br />

rym jest Człowieczość odmówiona, Bóstwo wiadomością niedostępne, Anielstwo przedwczesnym zestarzeniem;<br />

po-za-obywatelscy w niebie, na ziemi i na każdym miejscu, kędy są; istni podrzutkowie – f a t ó w żarty”, List<br />

do Jana Koźmiana, Paryż , 9 lutego 1950, PWsz, t. IX, s. 85.<br />

96


szom. – I Chopin, i Beethoven, i Jan Paweł Richter, i Buonarroti, jeżeli dopuszczali się tego<br />

lub owego, to wcale nie dla powodów o s o b i s t o ś c i a m i ich uwzględnionych – tylko na<br />

mocy p r a w wyższych od p r a w r e f l e k s j i a posteriori” 208 . Sprawa oryginalności i<br />

poczucia wyższości zatem, choć powracała w pismach Norwida wielokrotnie, nigdy nie była<br />

traktowana jako spontaniczny, nieopanowany i niekontrolowany siłami własnego umysłu wy-<br />

buch talentu 209 .<br />

Zofia Trojanowiczowa zauważa, analizując powstałego w końcu lat 40. Zwolona:<br />

„W roku 1848 Norwid miał już za sobą trzy powstania i doświadczenia z okresu krajowego.<br />

W Zwolonie wskazał ujemne konsekwencje polityczne i moralne ciągłych zrywów i spi-<br />

sków” 210 . To uzasadnia słowa poety włożone w usta Balbusa, tak samo jak te, które puentują<br />

jedną z części Niewoli:<br />

T e n (mniemam) c i e r p i o r g a n i z m w n a r o d z i e,<br />

Lecz czyli formy wolniejszej już dożył,<br />

Czy w g m i n i e prostość, czy uczciwość w r o d z i e<br />

Na wadze myśli ogólnej położył?<br />

Czy, owszem, marzeń kołysan litanią,<br />

Za lada czasów woli pędzać manią,<br />

Wszech-dojrzałości oczekując ludów (…).<br />

A czas jest – czas jest – sny się na nas niosą<br />

Różane – łzawą przetykane rosą,<br />

S n y m i ę k k i e – kajdan płód!... 211<br />

Uściślijmy zatem, jaki jest wymiar paraboli w Pompei, skoro tak wiele kontekstów<br />

pojawia się w trakcie interpretacji tego dzieła. Po pierwsze, odnajdujemy w utworze strukturę<br />

analogii, uniwersalizację podobieństwa – podobny jest stan Pompei, eschatologiczny byt<br />

Pompejańczyków do sytuacji naszego narodu. Pompeja, w osobach Konsula i Poety tragicz-<br />

208 C. Norwid, List do Karola Ruprechta z kwietnia 1866, PWsz, t. IX, s. 211.<br />

209 Zob. Z. Szmydtowa, Norwid wobec włoskiego odrodzenia, dz. cyt., s. 233.<br />

210 Z. Trojanowiczowa, Rzecz o młodości Norwida, Poznań 1968, s. 164.<br />

211 C. Norwid, Niewola, PWsz, t. III, s. 390, w. 150-156; w. 165-167.<br />

97


nego jest wcieleniem bytu zbiorowości zniewolonej, stanu, który wymusza określone postawy<br />

społeczne i rodzi szereg problemów: natury egzystencjalnej, moralnej i metafizycznej. Egzy-<br />

stencjalnej, gdyż jest bytem żyjącym przekonaniem, że nic nie powtórzy się po raz wtóry.<br />

Moralnej, gdyż byt ludzki, uposażony w umiejętność odróżniania dobra od zła, staje wobec<br />

swych pragnień i żądz jak wobec sytuacji moralnego wyzwania. (I tu naraża się na rozmaite<br />

hybris, manie, szaleństwa). Metafizycznej zaś dlatego, że byt zniewolony uświadamia nam<br />

wanitatywną prawdę o człowieku, bowiem trwanie i niszczenie, rodzenie się i obumieranie<br />

stanowią wyznaczniki porządku świata.<br />

Ten pierwszy paraboliczny sens, wynikający z podobieństwa bytu podziemnego<br />

(kraina Cieni) i bytu narodu polskiego, zniewolonego, pozostającego pod zaborami, jest bez<br />

wątpienia inspirowany myślą Zygmunta Krasińskiego. Norwid jest przekonany, podobnie jak<br />

wcześniej autor Irydiona, że sytuacja bytowania podziemnego jest sytuacją zagrożenia, sytu-<br />

acją sprzyjającą unicestwieniu wartości, ale też swoistą diagnozą konkretnego stadium dzie-<br />

jów danego narodu, mogącą stanowić moment „zamierania”, zwiastujący odrodzenie w no-<br />

wym, pełniejszym kształcie 212 . Zatem analogia antyku i współczesności nasuwa refleksję hi-<br />

storiozoficzną, a nie, jak można by sądzić, prezentuje kostium literacki. Dodajmy, że ów pa-<br />

raboliczny wymiar poematu osadzony jest głęboko na fundamentach uniwersalizmu antropo-<br />

logii biblijnej. (Wszystko bowiem rozgrywa się tu pod Koheletowym i chrześcijańskim patro-<br />

natem). Zostają w ten sposób oświetlone losy ludzi wszystkich epok i stworzony klucz do<br />

rozumienia ludzi wszystkich czasów.<br />

Paraboliczna konstrukcja poematu decyduje o jeszcze jednej ciekawej diagnozie.<br />

Otóż Konsul i Poeta – bohaterowie duchy, ludzie z podziemia, tworzą narracje mityczne.<br />

Opowiadając o swoich losach, tworzą swoisty dyptyk mitologiczny. Czytelny, oparty na hi-<br />

storiach ich życia. Dla ludzi wieku XVIII czy XIX w zasadzie oczywisty, bo przecież prze-<br />

szłość starożytna była dla nich przede wszystkim przestrzenią mitu. Opowieść o wspomnia-<br />

nych duchach zaś tworzy nową perspektywę interpretacyjną – Norwid stwarza narrację mito-<br />

peiczną, której celem jest uwypuklenie pokus ludzi prowadzących byt na poły eschatologicz-<br />

ny, a na poły doczesny, byt, którego wewnętrznym wymiarem jest ruina. Co ważkie jednak,<br />

„wie Norwid, że kto mówi ruina, ten mówi całość, i przynajmniej u niego ruina pozostaje<br />

życiotwórczym, życioodtwórczym mitem całości. Mit jest przecież znów możliwością odno-<br />

wienia tego, co wydarzyło się w dalekiej przeszłości i co wytycza drogę przyszłości i aktual-<br />

nemu sposobowi życia. (…)W micie zawsze są dwa człony, jest on nie tylko prawdą tego, co<br />

212 Zob. G. Królikiewicz, Terytorium ruin, dz. cyt., s. 123.<br />

98


yło całością, ale i postulatem całości wobec fragmentu, który istnieje. To, co legendarne, jest<br />

zestawione z tym, co obecne. Norwid wszakże konstruuje swój mit w ten sposób, aby silniej<br />

podkreślić człon aktualny. Nie pełnia, lecz ból, niepełność zostają podkreślone, nie całość,<br />

lecz rozdarcie, rana. Spełnienie mitu nie jest tu tylko mglistą dyrektywą, lecz koniecznością<br />

wobec usuwania się ziemi spod nóg (…), projektem wolności i pełni wobec nędznego stanu<br />

rzeczy” 213 . W micie o ruinach Pompei i bytujących w nich cieniach wielkich pompejańczy-<br />

ków, kryje się zapowiedź nowej historii, zatem pozytywny ładunek, potencjalna wartość, któ-<br />

ra pod piórem Norwida przeistacza się w postulat rozwoju i doskonalenia 214 . Jak trafnie ujmu-<br />

je to Stefan Sawicki: ruiny „dla Norwida są samoistną całością, związaną tworzywem z cało-<br />

ścią zniszczoną, lecz inicjującą rzeczywistość nową. Są nowym życiem! Granicą między<br />

śmiercią i zmartwychwstaniem” 215 . Norwidowskie rozumienie mitu bowiem nie jest bliskie<br />

myśleniu o nim jako pojęciu w kategoriach reliktu historycznego czy też kulturowo-<br />

antropologicznego przeżytku, ilustrującego światopogląd „pierwszych ludzi” z epoki archa-<br />

icznej. Mit dla autora Pompei jest metodą wyrażania i interpretacji prawd metafizycznych. W<br />

duchu platońskim zatem Norwid wierzy, że mit świadomie wprowadzony i kontrolowany<br />

przybliża rzeczywistość odległą dla ratio – którą stanowi rzeczywistość Logosu. Narracja<br />

mitologiczna często czerpie z bogactwa alegorycznych obrazów, które poddają się racjonalnej<br />

wykładni, niemniej jednak mit nie jest formą całkowicie zracjonalizowaną 216 . Jest to zrozu-<br />

miałe w sytuacji, gdy dziewiętnastowieczny poeta, dokonując trawestacji i transpozycji sta-<br />

rych mitologicznych toposów, tworzy własną mitologię 217 . Opowieść o tragicznym losie Kon-<br />

sula i Poety, ich słabości ukrytej w pragnieniu mocy i władzy ilustruje najpełniej źródła klęski<br />

człowieka w ogóle. W obliczu motta jednak zarówno Konsul jak i Poeta stanowią przykład<br />

koheletowych ludzi trudzenia się, którzy przekraczają granice i miary ludzkie, implikując błąd<br />

tragiczny, błąd duszy. Ów błąd, znajdujący wszak swe źródło w starożytnej filozofii, sprawia,<br />

że i ich historie zyskują narracje mitopeiczne, które współtworzą paraboliczną wymowę<br />

Pompei.<br />

Powróćmy na zakończenie do jednego z pierwszych w tym tekście określeń po-<br />

ematu Pompeja – poemat wanitatywny, wpisujący się w krąg literatury parenetycznej, mądro-<br />

213 J. Trznadel, Czytanie Norwida, dz. cyt., s. 106-107.<br />

214 Zob. B. Dudziak, „Ruiny” z „Pięciu zarysów obyczajowych” Cypriana Norwida, dz. cyt., s. 109.<br />

215 S. Sawicki, Norwida walka z formą, Warszawa 1986, s. 11.<br />

216 Zob. E. Wolicka, Mimetyka i mitologia Platona. U początków hermeneutyki filozoficznej. Lublin 1994, s. 58.<br />

217 Ciekawym kontekstem mogą tu być luźne, lecz pełne cennych uwag (także w świetle mojej diagnozy) Nor-<br />

wida Notatki z mitologii (PWsz, t. VII, s. 241-325).<br />

99


ściowej i podsumujmy: Norwid ostrzega przed rozmaitymi spustoszeniami duchowymi, przed<br />

maniami, pokazuje jak „pompejański żywot” wpływa na sytuację psychiczną jednostek wy-<br />

bitnych, uwidacznia niebezpieczeństwa, wynikające ze stanu zniewolonego, snując refleksję<br />

antropologiczną i narodową, ilustruje, co dzieje się z narodami i jednostkami, którym odebra-<br />

no możliwość normalnego, wolnego życia 218 .<br />

218 Miejmy tu na uwadze takie utwory jak Niewola, Zwolon, Krakus, Zmartwychwstanie historyczne, Promethi-<br />

dion, Pieśni społecznej cztery stron, Pięć zarysów, korespondencję z lat 1848-1852. To krąg utworów, które<br />

podejmują dwa najważniejsze dla Norwida w tym czasie zagadnienia: niewolę (niemoc polityczną) i twórczość<br />

(która wyzwala, odradza, porządkuje, ustala system „wszech-prac”).<br />

100


<strong>Rozdział</strong> II. Epimenides. Przypowieść - Norwidowa podróż „w pustkę<br />

po kaligrafii”<br />

Zamysł poematu zatytułowanego imieniem legendarnego mędrca Epimenidesa z pew-<br />

nością zrodził się na kilka miesięcy przed powrotem Norwida do Europy. Ziemia „coś fatal-<br />

nego w swej oddaloności mająca” 219 spotęgowała w poecie uczucia opuszczenia i samotności.<br />

Pomnożyła tęsknoty. W liście do Marii Trębickiej poeta pisał: „Wszędzie albowiem indziej<br />

sieroce życie moje podpierałem przynajmniej fundamentami historii i gruzy Rzymu często mi<br />

familijne zastępowały uczucia” 220 . To świadectwo rozważań intymnych, rozważań o losie<br />

pielgrzyma, którego los rzucił w odległe strony świata. Jest to jednak, w nie mniejszym stop-<br />

niu, refleksja natury antropologicznej, pokazująca, jak wielką rolę w życiu człowieka odgry-<br />

wa miejsce, czas, tradycja i kultura, które „zakorzeniają” i nadają sens każdej biografii. To<br />

również ślad nieustających zainteresowań archeologią, lecz nie jako nauką litery, lecz jako<br />

nauką ducha. Nie przypadek sprawia, że cytowany list stanowi punkt wyjścia dla lektury<br />

Epimenidesa. W nim bowiem, nieco wcześniej, określił Norwid kluczowy wątek poematu.<br />

Uczynił to pisząc: „I każdy, ktokolwiek czuł sprawy ręki Pańskiej, choćby sobie nie śmiał<br />

powiedzieć tego, ani napotkał tego w Piśmie Świętym, w głębi serca czuje to –<br />

n i e u s z a n o w a n i e c z ł o w i e k a j e s t c z y s t o – l u d z k i w y n a l a z e k” 221 .<br />

Poemat z 1854 roku, napisany najprawdopodobniej tuż po powrocie z Ameryki, jest<br />

poetycką ilustracją gorzkich refleksji, którymi Norwid dzielił się w liście z przyjaciółką Ma-<br />

rią 222 . Nadał mu poeta kształt paraboli i tym samym wpisał w nurt literatury mądrościowej<br />

(wraz z Pompeją i Wędrownym Sztukmistrzem) inspirowanej filozofią chrześcijańską. Długo<br />

zabiegał, aby dzieło ujrzało światło dzienne. Losy rękopisu są jednak, tak jak w wielu innych<br />

przypadkach Norwidowych utworów, zawiłe. Szczęśliwym trafem jednak ów rękopis, choć<br />

poniewierany, nie zaginął. Utwór został wydrukowany w zbiorze poezji Norwida w 1863 ro-<br />

ku 223 .<br />

219 C. Norwid, List do Marii Trębickiej z Nowego Jorku, 21-23 lutego 1854, PWsz, t. VIII, s. 207.<br />

220 Tamże.<br />

221 Tamże, s. 205.<br />

222 Wątek „nieuszanowania” człowieka pojawia się także wielokrotnie w liryce Norwida z tego okresu. Dość<br />

przypomnieć wiersze skierowane do Teofila Lenartowicza i inne. Zwłaszcza [Na jakie stać mię, bracie – takieć<br />

piszę listy], Sen, Deotymie. Odpowiedź (PWsz, t. I).<br />

223 Zob. Z. Dambek, Z. Trojanowiczowa, Kalendarza życia i twórczości Norwida, t. 1, dz. cyt., s. 574, 711, 741-<br />

742, 745.<br />

101


Przełomowa, stanowiąca cezurę biografii Cypriana Norwida, podróż do Ameryki<br />

skondensowała stan wyalienowania i rozpaczy, ale to refleksy podróży śródziemnomorskiej<br />

(1848), poprzedzającej wyprawę za ocean, zapłodniły wyobraźnię poety mocniej, tak że po<br />

wielekroć (do końca swego życia) powracał on do nich, czyniąc je głównymi motywami<br />

większych i pomniejszych fabuł. Przypomnijmy, że trasa owej podróży biegła przez Neapol,<br />

Pompeje, Herkulanum, Palermo, Kalabrię, Morze Egejskie, Kretę. Norwid najprawdopodob-<br />

niej jednak nie był na Krecie, choć podejrzewano go o udział w badaniach archeologicznych<br />

tam prowadzonych 224 . Nawet Przesmycki sugerował, że opisy zawarte w poemacie muszą<br />

mieć swe źródło w autentycznym doświadczeniu. Pisał: „O podróży tej [Norwida w 1848 na<br />

Kretę] nic bliższego i szczegółowszego nie wiemy, ale żywe i charakteru pełne momenty w<br />

opisie ekskursji archeologów robią wrażenie branych z natury. Kto wie, czy poeta nie był<br />

trafem obecny podczas jakichś rozkopywań na Krecie. Wyspa ta zresztą (dziś stwierdzone<br />

ognisko całej odrębnej cywilizacji egejskiej) specjalnie musiała go zajmować, co widać z nie-<br />

jednokrotnych wspomnień o Epimenidesie oraz o Talesie gortyńskim” 225 . Kreta aż do roku<br />

1913 pozostawała pod panowaniem tureckim i stąd turystyczne szlaki często pomijały wy-<br />

spę 226 . Istotniejsze jest jednak to, że w co najmniej kilku przypadkach potwierdza się hipote-<br />

za, iż Norwid podróżował śladami Świętego Pawła 227 . Z perspektywy prozatorskiego Wstępu<br />

poematu (i nie tylko) to niezwykle cenna informacja. Przyjrzyjmy się bliżej owemu przypo-<br />

wieściowemu utworowi.<br />

Epimenides to krótki epyllionowy poemat paraboliczny, liczący 242 wersy, poprze-<br />

dzony prozatorskim Wstępem, uzupełniony objaśnieniami Norwida do kilku pojęć i zwrotów<br />

użytych w tekście. Opatrzony został genologiczną formułą, klasyfikującą dzieło jako morali-<br />

zatorskie i pouczające. Norwid bowiem paraboli „uczył się na Biblii”, stąd ów kierunek spo-<br />

strzeżeń. Zauważono to w większości tekstów poświęconych utworowi, z których najtrafniej-<br />

sze i najpełniejsze wyszły spod pióra Grażyny Halkiewicz-Sojak. Zarówno praca Byron w<br />

twórczości Norwida 228 , jak i Norwidowskie sposoby kontaminacji gatunków literackich 229<br />

224 Z. Dambek, Z. Trojanowiczowa, Kalendarz życia i twórczości Cypriana Norwida, t. 1, dz. cyt., s. 322.<br />

225 Z. Przesmycki, Cypriana Norwida krąg „Quidam” 1850-1859, Kraków 1911 (recte 1912), s. 1048.<br />

226 „Kreta podbita przez Turków później, bo w 1669 r., zdobyła wolność dopiero w 1913 r. razem z Macedonią i<br />

Tracją”; W. Amarantidou, Walki nowożytnych Greków o wyzwolenie spod niewoli tureckiej, w: tejże, Juliusz<br />

Słowacki i Grecja nowożytna, Łódź 2006, s. 48-49.<br />

227 Z. Dambek, Z. Trojanowiczowa, Kalendarz życia i twórczości Cypriana Norwida, t. 1, dz. cyt., s. 322.<br />

228 G. Halkiewicz-Sojak, Byron w twórczości Norwida, Toruń 1994.<br />

102


ędą dla niniejszego rozdziału ważnym planem odniesień. Nie sposób pominąć również, choć<br />

dużo bardziej ogólnych, prac Włodzimierza Szturca, zwłaszcza zaś Archeologii wyobraźni 230 .<br />

Przedwojenne ustalenia Tadeusza Sinki, choć w kilku miejscach cenne, muszą pozostać na<br />

marginesie odwołań, nie sposób bowiem nie zauważyć w nich błędnych odczytań 231 . Trady-<br />

cyjnie już w pamięci badacza dzieła Norwida muszą tkwić wnioski pierwszego uważnego<br />

czytelnika edytora, Zenona Przesmyckiego 232 , i godnego następcy - Juliusza Wiktora Gomu-<br />

lickiego 233 .<br />

1. Prozatorski Wstęp poematu<br />

Prozatorski Wstęp poematu opiera się na podaniowej wiedzy o niejakim Epimenidesie.<br />

Poeta „subtelnie modyfikuje jednak jego antyczny biogram, pomijając topograficzne i histo-<br />

ryczne szczegóły” 234 . We Wstępie czytamy, że tytułowy bohater poematu to poeta, kapłan, ale<br />

też prawodawca, mąż powstający z martwych, wpisany w palingenetyczny cykl śmierci i od-<br />

rodzenia 235 . Mędrzec poszukujący zagubionej owcy 236 . Rozliczne określenia kojarzą więc<br />

Epimenidesa z archetypiczną i chrystologiczną postacią Dobrego Pasterza 237 . Norwid mówi:<br />

229 G. Halkiewicz-Sojak, Norwidowskie sposoby kontaminacji gatunków literackich, w: Genologia Cypriana<br />

Norwida, pod red. A. Kuik-Kalinowskiej, Słupsk 2005.<br />

230 W. Szturc, Epimenides i ruiny, w: tegoż, Archeologia wyobraźni. Studia o Słowackim i Norwidzie, Kraków<br />

2001.<br />

231 Jak choćby to, w którym badacz stwierdza, iż po otwarciu groty, buchnęły z niej wyziewy – „powonienia<br />

trumny.” Jest wręcz odwrotnie. Norwid pisze w poemacie:<br />

I nieznanego wielkie powietrza wyziewy<br />

Buchnęły, i dni cztery szły jako kolumny<br />

Białe dymu, nie mając powonienia trumny [podkr. MWD].<br />

Do cytowanych tu słów przyjdzie nam jeszcze powrócić, są one bowiem jednymi z najważniejszych w poema-<br />

cie. Por. T. Sinko, Klasyczny laur Norwida, w: tegoż, Hellada i Roma w Polsce. Przegląd utworów na tematy<br />

klasyczne w literaturze polskiej ostatniego stulecia, Lwów 1933, s. 40-115.<br />

232 Z. Przesmycki, Cypriana Norwida krąg „Quidam” 1850-1859, dz. cyt.<br />

233 Zob. komentarz Gomulickiego do poematu Epimenides (PWsz, t. III, s. 724-725).<br />

234 G. Halkiewicz-Sojak, Norwidowskie sposoby kontaminacji gatunków literackich, dz. cyt., s. 114-115.<br />

235 Epimenides, jak głosi legenda, co pewien czas znikał, lub też umierał, by po jakimś czasie powrócić i czynić<br />

dobro. Zob. W. Szturc, Epimenides i ruiny, dz. cyt., s. 218.<br />

236 Zob. A. Melbechowska-Luty, Sztukmistrz. Twórczość artystyczna i myśl o sztuce Cypriana Norwida, War-<br />

szawa 2001, s. 26.<br />

237 J. Białostocki, Sztuka cenniejsza niż złoto. Opowieść o sztuce europejskiej naszej ery, Warszawa 2008, s. 40.<br />

Jedną z najbardziej znanych ilustracji przedstawiających Chrystusa jako młodego pasterza, trzymającego na<br />

103


„osoba moralna tego męża ma coś nieledwie ewangelicznego, we wszystkim cokolwiek wie<br />

się o nim dzisiaj” 238 . Epimenides to postać na poły legendarna, która wsławiła się „czynami<br />

cudownymi”, jak choćby ten, dzięki któremu uratowano Ateny przed zarazą. Pisał o tym sam<br />

Diogenes Laertios, autor dobrze Norwidowi znanych Żywotów. Warto podkreślić, że wyba-<br />

wienie Aten przez mędrca wiązało się z ofiarą z baranków, co dobitnie sugeruje analogię z<br />

hebrajską Paschą ze Starego Testamentu, zapowiadającą śmierć i zmartwychwstanie Jezu-<br />

sa 239 .<br />

Epimenides jako antycypacja ofiary Chrystusa 240 jest bohaterem dla Norwida frapują-<br />

cym, zwłaszcza że jego żywot datuje się na VI wiek przed narodzeniem Mesjasza. To bardzo<br />

istotne. Kluczową sprawą wszak, odsłaniającą w tym poemacie horyzont myślowy poety, jest<br />

jego przekonanie o tym, że Logos rozsiany jest w różnych (wszystkich!) czasach i miejscach,<br />

nim wyda plon pełni czasu. Poeta wierzył, że na kilka wieków przed Chrystusem działo się<br />

wiele rzeczy naznaczonych „ewangeliczną cudownością”, zgodnie z przekonaniem, iż Bóg<br />

swych ramionach koźlę jest malowidło w katakumbach Pryscilli, w Rzymie, pochodzące z drugiej połowy III w.<br />

Białostocki pisze: „Także Chrystus we wczesnej sztuce chrześcijańskiej ujmowany był w kategoriach greckiej<br />

myśli religijnej: jako piękny młodzieniec o gładkiej twarzy bez zarostu, jakby transpozycja antycznego Apollo-<br />

na. Tak właśnie wygląda Chrystus na starochrześcijańskich sarkofagach, tronujący wśród apostołów”, (s. 41).<br />

Istotne jest także to, że Norwid rysował postać pasterza z owcą. Mógł być pierwowzorem mężczyzny z rysun-<br />

ków właśnie Epimenides. Piotr Chlebowski pisze: „Bardzo interesująca jest także postać pasterza z owcą – nary-<br />

sował ją Norwid ż w trzech różnych wariantach. Podobnie jak w przypadku orantek również i tu sięgnął po te-<br />

matykę utrwaloną w czasach pierwotnego Kościoła. Wizerunek pasterza przywołuje bowiem chrześcijański typ<br />

Dobrego Pasterza. Z jednej strony obraz ten łączy się z obrazem baranka z biblijnych tekstów: spotykamy je już<br />

w Starym Testamencie. Chrystus wykorzysta to właśnie obrazowanie mówiąc o sobie: „Ja jestem Dobrym Paste-<br />

rzem”(J 10,14). Stąd też pierwsi chrześcijanie tak chętnie sięgali po ten motyw w ikonografii, nadając mu zara-<br />

zem konkretny sens teologiczny. Oto Chrystus (Wcielony) Dobry Pasterz, bierze na ramiona zbłąkaną owcę,<br />

czyli grzesznego i upadłego człowieka, całą ludzkość, niosąc ją ku wiecznej chwale i zbawieniu. Niewykluczo-<br />

ne, że pokazując Dobrego Pasterza w kilku wariantach Norwid kładł nacisk na uogólnienie, na sytuację egzy-<br />

stencjalną. Obraz ten bowiem pokazuje relację Boga-Wcielonego wobec człowieka (każdego człowieka), a nie<br />

jakąś konkretną historię z życia Chrystusa”, tegoż, Romantyczna silva rerum. O Norwidowym „Albumie Orbis”,<br />

Lublin 2009, s. 269-270.<br />

238 C. Norwid, Epimenides, PWsz, t. III.<br />

239 G. Halkiewicz- Sojak, Byron w twórczości Norwida, dz. cyt. s. 82.<br />

240 Jak zauważa W. Szturc, Epimenides: „uchodził za cudotwórcę (…) porozumiewał się z bogami. Kreteńczycy<br />

wierzyli, że jego sen trwał siedemdziesiąt pięć lat (Norwid pisze, że pięćdziesiąt siedem). (...) To ów mędrzec,<br />

jako współpracownik Solona, przyczynił się jakoby do zniesienia krwawej ofiary, zastępując ją symboliczną",<br />

tegoż, dz. cyt., s. 218-219.<br />

104


jest Wszechmocą ogarniającą wszystko w czasie i przestrzeni. Autor Assunty był przekonany,<br />

że to, co antycypuje przyjście Syna Bożego w ciągu prefiguracyjnych zdarzeń, osób, sytuacji,<br />

realnie współtworzy historię zbawienia 241 .<br />

Epimenides, wpisując się w zacny krąg postaci poprzedzających Zbawiciela, zatem w<br />

tym swoistym sensie „zapowiadających przyjście Mesjasza” 242 , jest jedną z osób, które two-<br />

rzą „testamentalny ciąg pokoleń”. Jego chrześcijańską nobilitację i „sakralizację uprawomoc-<br />

nia autorytet św. Pawła Apostoła” 243 . W zamierzchłej starożytności Epimenides „był orędow-<br />

nikiem nowej religii, religii chroniącej dobro i miłość” 244 . Uchronił Zeusa przed Kronosem i<br />

„(…) zdjął z losu jego fatalność związaną z niszczącą potęgą czasu” 245 . Tak jak ostatecznie<br />

uczynił to Chrystus, pokonując bramy piekieł i zwyciężając śmierć. Podstawa analogii jest<br />

zatem bardzo czytelna. W całej twórczości Norwida znajdujemy takich analogii więcej, bo-<br />

wiem „coś nieledwie ewangelicznego” dostrzegamy także w postaciach z jego dramatów mi-<br />

steryjnych – w Wandzie i w Krakusie. Krakus, odbywając swą najważniejszą, bo inicjacyjną,<br />

podróż życia, doznaje łaski wtajemniczenia. "W wyjątkowo intensywnie przeżywanej teraź-<br />

niejszości odsłania się przed nim przeszłość i przyszłość" - pisze Agnieszka Ziołowicz.<br />

"Przekraczając kamienny próg, bohater jedna się z czasem minionym, ze światem zmarłych<br />

(…). Przez uczestnictwo w aktualizacji paschalnego misterium Krakus sięga ku rzeczywisto-<br />

ści eschatologicznego spełnienia. U podłoża jedności czasu doświadczanej w obrębie chwili<br />

leży odniesienie do osoby Chrystusa, którego życie w chrześcijańskiej koncepcji historii sta-<br />

nowi centrum ogniskujące w sobie całość czasu i w konsekwencji jest wydarzeniem równo-<br />

czesnym wobec każdego momentu” 246 . Wanda – obok Krakusa – to kolejna postać, która do-<br />

rasta do ofiary, przeczuwając wyższą miłość. Ta postać księżny, „prawdziwie niemogilna” 247 ,<br />

spełnia wyobrażenie intuicyjnie dążącej ku dobru – dobru najwyższemu i dzięki temu „osiąga<br />

(…) wyżyny ludzkiej doskonałości. Chór wieszczów (…) mówi o niej, że jest jako powietrze<br />

241 Zob. P. Chlebowski, Romantyczna silva rerum, dz. cyt., s. 274.<br />

242 Podobnie widział Norwid Sokratesa. Zob. [Zmartwychwstanie historyczne], PWsz, t. VI, s. 609.<br />

243 G. Halkiewicz-Sojak, Byron w twórczości Norwida, dz. cyt., s. 83.<br />

244 W. Szturc, Epimenides i ruiny, dz. cyt., s. 219.<br />

245 Tamże.<br />

246 A. Ziołowicz, Pomiędzy tragedią a misterium. O „Krakusie” Cypriana Norwida, w: tejże, Misteria polskie.<br />

Z problemów misteryjności w dramacie romantycznym i młodopolskim, Kraków 1996, s. 59.<br />

247 Sformułowanie J. B. Zaleskiego, który w jednym ze swych listów do Norwida – po lekturze Wandy tak wyra-<br />

ził się o tytułowej bohaterce. Cyt. za: J. Maślanka, Misteria Cypriana Norwida, w: tegoż, Literatura a dzieje<br />

bajeczne, Warszawa 1984, s. 246.<br />

105


czysta” 248 . Wiedziona wiarą w sens swego działania, poświęca się dla ludu w imię najwyż-<br />

szych celów. I choć poganka, nosi znamiona „rewelatorki chrześcijaństwa, przeczuwającej i<br />

objawiającej świt nowej ery” 249 . Realizuje ów Norwidowski nakaz: „Trzeba [tak] kształcić<br />

swój wzrok, ażebyśmy mogli odgadywać sprawy Boże pod powłoką spraw ziemskich” 250 . I<br />

tak czyni.<br />

Tajemniczość, zwłaszcza ontologicznego statusu postaci: Epimenidesa, Wandy, Kra-<br />

kusa, które wszak „z krwi i kości zbudowane”, a jednak odmienne w swej naturze duchowej,<br />

potęguje wrażenie, iż mamy do czynienia z wcielonymi symbolami. Wszystkie zyskują rychło<br />

po swej śmierci cześć i oddanie ludu 251 . Rozpoznane w nich przymioty świętości tworzą le-<br />

gendy stanowiące nieprzebrane źródło motywów parabolicznych. Dzięki nim poeta realizuje<br />

w swej twórczości doniosłe zadanie ewangelizacyjne. W omawianym poemacie jest ono nie-<br />

zwykle czytelne, głównie ze względu na powiązanie wymowy dzieła z biblijną sferą odnie-<br />

sień. Jak się domyślamy przecież, postać Epimenidesa zaistniała w świadomości Norwida<br />

zapewne dzięki znajomości Listów wielkiego Apostoła. Ich lektura, zwłaszcza lektura Paw-<br />

łowego Listu do Tytusa, z którego pochodzi przywołany przez Norwida we Wstępie poematu<br />

surowy osąd Kreteńczyków, sankcjonuje w utworze chrześcijańską perspektywę rozumienia<br />

życia i osoby ludzkiej. Perspektywa ta uwzględnia wszystko, co obejmuje prawdę o działają-<br />

cym w człowieku wierzącym Chrystusie, który jest w nim obecny tak, jak obecna jest w nim<br />

entelechia [siła działająca celowo] w porządku naturalnym 252 . Wstęp poematu winien więc<br />

być odczytany jako pierwsza z płaszczyzn parabolicznego sensu dzieła, gdyż, jak słusznie<br />

zauważyła Grażyna Halkiewcz-Sojak, „na poetykę traktatu z historii filozofii został nałożony<br />

[tu] wzór ewangelicznej przypowieści” 253 . Norwid, opierając się zapewne na własnych do-<br />

świadczeniach, ukazuje Epimenidesa w roli misjonarza, którego apostolska praca znajduje<br />

swe źródło w nadprzyrodzonym charakterze życiowego powołania. I choć Epimenides, syn<br />

248 J. Maślanka, Misteria Cypriana Norwida, dz. cyt., s. 246.<br />

249 Tamże, s. 250.<br />

250 C. Norwid, O modlitwie, PWsz, t. VI, s. 619.<br />

251 Epimenides, Krakus, Wanda to przykłady postaci literackich, potwierdzających, iż poeta chciał docierać do<br />

palimpsestów kultury wszędzie tam, gdzie odnajdywał plan Logosu. Zestawienie postaci nie jest także pomy-<br />

słem ad hoc. W autorskim zbiorze utworów Norwida z 1863 roku ustawiono wspomniane powyżej utwory obok<br />

siebie – tragedię, przypowieść i legendę - a co za tym idzie ich tytułowych bohaterów.<br />

252 R. Guardini, Koniec czasów nowożytnych, Świat i osoba. Wolność, łaska, los, Kraków 1969, s. 198.<br />

253 Taką diagnozę genologiczną - słuszną w moim odczuciu interpretacyjnym - w odniesieniu do Wstępu stawia<br />

G. Halkiewicz-Sojak w tekście: Norwidowskie sposoby kontaminacji gatunków, dz. cyt., s. 115.<br />

106


nimfy Balty, żyjący w czasach przedchrystusowych, mógłby tworzyć nieczytelny paradoks,<br />

to, jak wspomniano, jego osoba staje się wyraźną ilustracją parenetyczną. Jego pobożność,<br />

choć odmienna od chrześcijańskiej z racji miejsca i czasu, jest pobożnością autentyczną i nie<br />

ogranicza się jedynie do aktów kultu, lecz prezentuje styl życia bożego człowieka. Stoi na<br />

straży prawd, chroniących przed jednym z najgorszych zaniedbań moralnych i religijnych,<br />

którym jest nieuszanowanie istoty ludzkiej w każdym człowieku.<br />

2. Sprawa Grecji<br />

Pierwsza część właściwego tekstu poematu poświęcona jest Grecji, której wolność w<br />

dobie romantyzmu była problemem ogólnoeuropejskim, zarówno w aspekcie kulturowym, jak<br />

i politycznym 254 . Zbiegają się tu rozmaite wątki ważne dla pisarstwa Norwida, takie jak nie-<br />

wola narodu, „wykoślawiony etos dziennikarstwa” dziewiętnastowiecznego, plotka. Góruje<br />

nad nimi jednak ważka kwestia filhelleńskiej troski o kolebkę kultury śródziemnomorskiej.<br />

Tę filhelleńską fascynację Grecją, będącą "znaczącym komponentem intelektualnego klimatu<br />

Europy" 255 , Norwid łączy z osobą Byrona, co nie jest zaskakujące, gdyż - jak zauważyła Gra-<br />

żyna Halkiewicz-Sojak - to właśnie w czasie, gdy powstawał poemat Epimenides krystalizo-<br />

wał się w twórczości autora Szczesnej literacki wizerunek angielskiego wieszcza, dopełniony<br />

nieco późniejszymi tekstami, takimi jak: Rozmowa umarłych i O Juliuszu Słowackim 256 .<br />

Poeta podejmuje temat Grecji na wzór Bayronowskiego Giaura. Wspomina czasy jej<br />

chwały i z troską pyta o dalsze jej losy, traktując jako tę „najdziwniej piękną krainę”, którą<br />

szczególnie umiłowali bogowie. Nie jest to jedyny fragment w twórczości Norwida poświę-<br />

cony Helladzie, której obraz zawarty w rozmaitych dziełach jest niezwykle różnobarwny.<br />

Pole zainteresowań poety obejmowało bowiem różne płaszczyzny życia starożytnych. Po-<br />

twierdza to nawet szereg jego prac plastycznych i zbiorów zgromadzonych w Album Orbis.<br />

Piotr Chlebowski stwierdził, że „Grecja wyłaniająca się z notatek i rysunków Norwida (także<br />

ilustracji) w zbiorze orbis, jest bez wątpienia kulturą bogatą, obejmującą i zgarniającą wszel-<br />

kie przejawy życia: od sztuki użytkowej do wielkiej polityki, od poezji do sztuki wojny, od<br />

filozofii do architektury. U podstaw tej kultury tkwi umiłowanie wolności i dążenie do do-<br />

skonałości, które stają się przyczyną wewnętrznych napięć i niepokoju” 257 .<br />

254 G. Halkiewicz-Sojak, Byron w twórczości Norwida, dz. cyt., s. 15.<br />

255 Tamże, s. 16.<br />

256 Tamże, s. 75.<br />

257 P. Chlebowski, Romantyczna silva rerum, dz. cyt., s. 223-224.<br />

107


Jest więc Grecja dla Norwida synonimem kulturowego i mentalnego fenomenu, szansą<br />

na powrót do klasycyzmu, na jego restytucję w literaturze postromantycznej, domagającej się<br />

nie tylko swoistego uporządkowania i harmonii w zakresie form literackich, ale i powrotu do<br />

etosu, który Grekom zawdzięczamy 258 . Ich wkład w powszechną historię wychowania jest<br />

niepodważalny, a "to, czegośmy się od nich nauczyli, należy dziś jeszcze do żelaznego reper-<br />

tuaru naszych umiejętności w sztuce słowa i myśli" 259 . Nie na tym jednak skupia się w Epi-<br />

menidesie Norwid. Jak można sądzić, nastrój omawianego fragmentu przywodzi głównie na<br />

myśl jedną analogię: Grecja – Polska.<br />

"Grecja była znaczącym motywem w polskiej myśli historiozoficznej i politycznej" 260<br />

już zanim zainteresował się nią w ten sam sposób Norwid. Grażyna Halkiewicz-Sojak zauwa-<br />

ża, że "Polscy poeci chętnie traktowali starożytną Grecję jako prefigurację Polski, uznając<br />

jednocześnie Rzym za prefigurację Rosji" 261 , oraz że "silniejszą inspiracją dla polskich dążeń<br />

niepodległościowych okazał się przykład Grecji nowożytnej, kraju, który współcześnie, w<br />

XIX wieku, odzyskał wolność. To wydarzenie budziło nadzieje na możliwość podobnego<br />

rozstrzygnięcia sprawy polskiej (...)" 262 . Jak można sądzić, autor Assunty również te nadzieje<br />

podzielał, pisząc, że Grecja to:<br />

(…) kraj, gdzie góry nad morzem są strome,<br />

Południowy, przeszłością bogaty niemałą –<br />

Kraj, który dzisiaj plemię ujarzmia bezbożne...<br />

(III, 59, w. 4-6)<br />

W Epimenidesie wyraził obawy wobec postaw degradujących ideę walki o bezcenną<br />

wolność narodu, ideę zawieruszoną w gąszczu bieżących rewelacji prasowych, które opisał z<br />

kpiną i nieukrywanym sarkazmem.<br />

(...) "Wieści nieostrożne<br />

O Grecji, pod tureckim jęczącej obuchem,<br />

258 Por. G. Halkiewicz-Sojak, Byron w twórczości Norwida, dz. cyt., s. 15.<br />

259 W. Jaeger, Paideia. Formowanie człowieka greckiego, przeł. M. Plezia i H. Bednarek, Warszawa 2001, s. 36.<br />

260 G. Halkiewicz-Sojak, Byron w twórczości Norwida, dz. cyt., s. 20.<br />

261 Tamże.<br />

262 Tamże, s. 20.<br />

108


pytam sie redaktora, skąd wzięły swe źródło? -<br />

Klnę przez Leonidasów, jakim rzecz ta duchem<br />

Ożyła? - rzecz kulawa? - usuwam jej szczudło<br />

I w piasek prę jak twardych Homera rycerzy."<br />

Podpisano: "Philwrzaskos - pisze tak, jak wierzy!"<br />

(III, 59, w.8-14)<br />

Norwid był filhellenem – we własnym pojęciu. Tak jak dla wielu Europejczyków, któ-<br />

rych żywo i szczerze obchodziła wolność Grecji, podziwiał kulturę antyczną i tak jak oni od-<br />

czuwał „niejako moralny obowiązek przywrócenia Grecji wolności w imię wdzięczności wo-<br />

bec dawnej Hellady za cywilizację, jaką niegdyś dała ona światu” 263 . W gruzach i ruinach<br />

Hellady poszukiwał Norwid prapoczątków ładu, harmonii, symetrii, mądrości filozofów. Bli-<br />

ska była mu owa egzystencjalna sytuacja starożytnych, borykających się z chlubną koniecz-<br />

nością nazywania rzeczy pierwszych, ustalania aksjomatów, stanowienia „wiedzy i nauki”. To<br />

sytuacja, która przywodziła Norwidowi na myśl Adamowy trud nazywania stworzonego dlań<br />

świata – Edenu. Poeta czuł się dziedzicem hierarchii wartości stworzonej przez mędrców an-<br />

tyku. Co więcej, był przekonany, że jest ona bliska jego chrześcijańskiej wizji świata. Prze-<br />

mierzając szlaki helleńskiego świata, poszukiwał bowiem „ozimin historii” 264 , które miały<br />

dopiero wydać plon pełni czasu. Poszukiwał "gorczycznych ziaren", to jest zaczynów eposu.<br />

Poeta tkwił w przekonaniu, że odnajdzie je w rozkopanych niszach grobowców, w zakamar-<br />

kach zapomnianych miast, szczątkach i ruinach, legendach i opowieściach spisanych na przy-<br />

drożnych kamieniach. Tymczasem dziewiętnastowieczną archeologię nie zawsze interesowa-<br />

ły podróże "ku prawdziwym sensom ruin" 265 . Bliższe jej były koncepcje o charakterze racjo-<br />

nalizującym bieg historii, na które przyzwalały materialne zdobycze i katalogowanie faktów<br />

przeszłości.<br />

263 W. Amarantidou, Juliusz Słowacki i Grecja nowożytna, dz. cyt., s. 49.<br />

264 Sformułowanie to zawdzięczam Promotorowi tej rozprawy.<br />

265 Sformułowanie Piotra Karkowskiego. Zob. G. Królikiewicz, Terytorium ruin. Ruina jako obraz i temat ro-<br />

mantyczny, Kraków 1993.<br />

109


3. „Gwarne mamidło” a Byron<br />

Dzikość i bałwochwalstwo ówczesnej prasy, „zagubiona” pamięć i sponiewierany etos<br />

naukowca – badacza poprzedzają w poemacie wprowadzenie na scenę Byrona 266 . Jemu po-<br />

święca poeta drugą część Epimenidesa, tylko drugą. Mówi o nim w sposób następujący:<br />

(…) śpiewał i działał lord Gordon:<br />

Mąż umiejący zgadnąć bohatera w chłopie;<br />

Śpiewak, co, brzeg rodzinny odepchnąwszy nogą,<br />

Pył z obuwia na pokład otrząsnął okrętu<br />

I stało mu się odtąd rozpaczliwie-błogo! –<br />

Syn wierny niewiernego historii zamętu,<br />

Syn wierny społeczeństwa, co nie było warte<br />

Wierności! – ta już bowiem stawała się zdradą –<br />

Syn wierny Anglii...<br />

(III, 60, w. 31-39)<br />

Byron zostaje tu przedstawiony jako współczesny heros i człowiek czynu, który służy<br />

wspólnocie. Jawi się już nie tylko jako poeta, lecz jako prawodawca i kapłan - "mąż opatrzno-<br />

ściowy nowożytnej Grecji" 267 , łaknący Bożego ładu. Byron dostrzegał ów ład w sprawiedli-<br />

wym prawie i poszanowaniu indywidualnej wolności. Wszędzie tam, gdzie został on naruszo-<br />

ny, pragnął go przywrócić. Być może nieco intuicyjnie, ale w zgodzie z własnym sumieniem.<br />

Owa przemożna tęsknota do Bożego ładu jest w mniemaniu Norwida wyznacznikiem jego<br />

pielgrzymiej i epopeicznej postawy. Poeta podkreśla, że Byron pragnął dla swej ojczyzny<br />

życia wszechstronnego i głębokiego. Wierzył w dobro, którego wartości Anglia pojąć nie<br />

potrafiła. Odsuwała i zniesławiała ducha prawdy, jedności, wolności, dlatego sam, jako jed-<br />

nostka, zapisywał „swoją Epopeję”, z dala od rodzinnych stron, pozostając wiernym dawnej,<br />

szlachetnej Brytanii, której ideał nosił w sercu do końca życia. Zauważmy również, że potę-<br />

piał swych współbraci za wywożenie greckich marmurów z Akropolu pod kuratelą lorda El-<br />

266 Byron, przede wszystkim jako osoba, a nie autor dzieł takich jak Giaur, czy Wędrówki Childe Harolda jest<br />

bohaterem wszechobecnym w twórczości Norwida.<br />

267 G. Halkiewicz-Sojak, Byron w twórczości Norwida, dz. cyt., s. 80.<br />

110


gina, a nazywając Anglików rabusiami dóbr narodowych Grecji 268 , zatem stając przeciwko<br />

swoim rodakom, wyrastał na "proroka nie rozpoznanego wśród swoich" 269 . Był więc dla auto-<br />

ra Pompei człowiekiem starożytności i współczesności, o czym świadczy wyeksponowany<br />

przez autorkę studium o Byronie w twórczości Norwida charakter stylizacji heroicznej i<br />

ewangelicznej właściwych dla fragmentów opisujących angielskiego poetę.<br />

Zastanawiająca jest jednak obecność Byrona w początkowych partiach Epimenidesa,<br />

tym bardziej, że nie uczestniczy on jako bohater w naukowej wyprawie, opisanej w poemacie,<br />

stanowiącej główny wątek fabularny. Grażyna Halkiewicz-Sojak diagnozuje, że angielski<br />

poeta "jest jednak postacią niezbędną dla rozszyfrowania płaszczyzny znaczeń ogólnych,<br />

nadbudowujących się nad anegdotą i decydujących w konsekwencji o parabolicznym charak-<br />

terze Norwidowskiego utworu" 270 . To słuszne stwierdzenie. Nie wystarczy przecież uzasadnić<br />

obecności Byrona licznymi nawiązaniami do poetyki Byronowskiej w stylu Wędrówek Childe<br />

Harolda, o czym zresztą ciekawie pisał już Zenon Przesmycki, zauważając, że „świadoma<br />

luźność kompozycji, stałe wiązanie lirycznych porywów, realnych opisów i satyrycznych<br />

wycieczek, cały wreszcie ton poematu – wybitnie byrońskiego są typu. Fabuła zaś wskazuje<br />

wyraźnie, z jakich kolejnych następstw rozczytywania się w wieszczu angielskim wywijała<br />

się spontanicznie ta przypowieść. Pisma poety przypomniały jego życie, jego opozycyjne w<br />

kraju stanowisko, jego udział w walce o niepodległość Grecyi" 271 .<br />

Warto więc zadać kilka pytań, które być może przybliżą nas do prawdy Norwidow-<br />

skiego pomysłu na ideę utworu. Czy poeta identyfikuje się z Byronem jako człowiek, któremu<br />

społeczeństwo nie pozwala czynić dobra dla ojczyzny? Czy czuje, że i on nie może wypełnić<br />

swej misji, co jednak nie zniechęca go do czynienia aktów dobrej woli, czy też pojmując je w<br />

duchu chrześcijańskiej filozofii sądzi, że są one dostępne jedynie tym, którzy obcują w sa-<br />

kramentalnej jedności z Bogiem? A może jest tak, że Norwid chce „przekroczyć” Byrona,<br />

podążając wzorem Chrystusa, który przekracza Epimenidesa. Chrystus – najwyższy kapłan i<br />

Dobry Pasterz dokonuje po wielekroć większej ofiary niż mędrzec Epimenides. Prawdopo-<br />

dobnie i Norwid chce w wymiarze ziemskim i czysto ludzkim przekroczyć tę granicę w od-<br />

niesieniu do angielskiego poety, czytając żywot Byrona, z jednej strony jako żywot wygnań-<br />

268 W. Amarantidou, Walki nowożytnych Greków, dz. cyt. 56.<br />

269 G. Halkiewicz-Sojak, Byron w twórczości Norwida, dz. cyt., s. 81.<br />

270 Tamże, s. 84.<br />

271 Z. Przesmycki, Cypriana Norwida krąg „Quidam”, dz. cyt., s. 1048.<br />

111


ca, człowieka niespełnionej misji, z drugiej jako wzór postawy wobec historii? 272 Jedno jest<br />

pewne, nieprzypadkowe jest zestawienie postaci Epimenidesa i Byrona. Obaj, mimo dzielą-<br />

cych ich wieków historii, prezentują według Norwida postawy uniwersalne, służące odradza-<br />

niu się wartości, zwłaszcza wartości ofiary i służby wolności 273 , które były dla poety bezcen-<br />

ne, podobnie jak moralna doskonałość człowieka i poszanowanie godności osoby ludzkiej.<br />

4. Norwida przypowieść o „siedmiu uczonych”<br />

Portret Byrona przedstawiony na tle wydarzeń decydujących o losach Grecji celowo<br />

poprzedza poetycką ilustrację wyprawy archeologicznej, zmierzającej nie gdzie indziej, lecz<br />

właśnie ku dawnym włościom Greków – na Kretę. Sarkastyczny ton narracji uprzedza jed-<br />

nakże czytelnika przed złudzeniem, iż jakoby mowa o uczonych i komitecie miała cokolwiek<br />

wspólnego z eskapadą zapaleńców wiedzy, prawdziwych tropicieli historii, czcicieli kultury.<br />

Uczeni, ich komitet i zaprzęg osłów im towarzyszący, tworzą obrazek, który winniśmy trak-<br />

tować jako satyrę na dziewiętnastowieczną archeologię i na ówczesną uczoność w ogólno-<br />

ści 274 .<br />

Siedmiu uczonych więcej zapału niż do nauki miało prawdopodobnie do „stanu posia-<br />

dania”. Każdy z nich zabrał wszak ze sobą co tylko się dało. Ilość sprzętów i służby przerasta-<br />

ją najśmielsze wyobrażenia o wygodzie w czasie podróży.<br />

Siedmiu ich było: każdy nazwisko miał nowe<br />

I osła swego – kilku albańskich hajduków<br />

Za nimi szło, i namiot, i łóżka polowe,<br />

I nieodstępne chłopcy od osłów i juków,<br />

Których się razem z zwierzem najmuje w gospodach,<br />

Nie dba w drodze i mało wspomina w rapsodach.<br />

(III, 61, w. 63-68)<br />

Upodrzędnieni giermkowie w niczym nie przypominają Sanczo Pansy, który godzien<br />

był uwiecznienia w „epopei” Cervantesa i chociażby w Norwidowym wierszu Epos-nasza<br />

(1848). Tu słudzy pełnią rolę całkowicie drugorzędną. Wkomponowani w tło, najęci do pracy,<br />

272 G. Halkiewicz-Sojak również uznała, że wizerunek Byrona w Epimenidesie, choć niezwykle pozytywny, nie<br />

jest jednolicie monumentalny. Zob. tejże, dz. cyt., s. 81.<br />

273 Tamże, s. 83.<br />

274 Tamże, s. 77.<br />

112


ezrefleksyjnie podążają w ślad za uczonymi. Nie wpływają na charakter wyprawy, nie wno-<br />

szą folkloru wraz z całym bogactwem przysłów, gadek, facecji, jak czynił to Sanczo u Ce-<br />

rvantesa 275 . Pominięci zdawkowym epitetem „nieodstępnych chłopców od osłów”, wtapiają<br />

się w satyryczne portrety archeologów. Ich obecność (zapewne interesowna chęć udziału w<br />

podróży) nie ma nic wspólnego z Giermkiem, który stając się przyjacielem Rycerza z la Man-<br />

czy ilustrował ludową moralność i bystrość umysłu człowieka prostego 276 , ale umiejącego<br />

konkretnie i dosadnie opisywać rzeczywistość 277 . Brak takiego kompana boleśnie wyrażony w<br />

Norwidowym wierszu Epos-nasza (1848), dowodzi, jak istotną rolę do odegrania ma współ-<br />

towarzysz, współbiesiadnik, duchowy brat drogi. Umykający uwadze „odkrywców przeszło-<br />

ści” słudzy zapowiadają, że w polu zainteresowania naukowej eskapady nie znajdzie się także<br />

i to, co dla tej wyprawy najważniejsze być powinno.<br />

Amphipapyron, mąż, mający „systemat”, plan działania i wizję nauki został pokazany<br />

przez pryzmat swych „ksiąg, oprawnych dobrze” oraz ironiczne utożsamienie z Byronem –<br />

„mało-poprawnym”. Paradoks porównania polega na źle pojmowanej przez Amphipapyrona<br />

legendzie angielskiego poety. Niepoprawność Byrona nie jest bowiem oznaką jego krnąbrne-<br />

go i przewrotnego charakteru, lecz przede wszystkim odmiennie pojmowanej roli, jaką jed-<br />

nostka ma do odegrania w społeczeństwie - zwłaszcza tak szlachetnym jak angielskie.<br />

Trzeci, omawiany właśnie, fragment poematu w przeważającej części poświęcony jest<br />

charakterystyce badaczy biorących udział w wyprawie. Jednak znamienne jest to, że narrator<br />

utworu nie pozwala o sobie zapomnieć, zwłaszcza gdy czytamy:<br />

- Kto jednakże by myślał, że mędrzec takowy,<br />

Jadący przeszłość ludu wykopywać z grobu,<br />

Helladę marzy i jej biedny byt a nowy<br />

Próbuje, i tradycji pyta jak sposobu,<br />

Sposobu jak tradycji – i puls baczy żywy,<br />

I popiół, i smętarne w ruinach pokrzywy,<br />

I smutny jest, szukając, czy to smutek wieczny,<br />

275 Zob. Z. Szmydtowa, Rzeczywistość, złuda i gra w „Don Kiszocie”, w: tejże, Studia i portrety, Warszawa<br />

1969, s. 54.<br />

276 Pozytywny portret giermka opisałam wcześniej, komentując fragment poematu Szczesna. Z pewnością i tam i<br />

tu polem odniesień był Cervantesowski Sanczo Pansa.<br />

277 Z. Szmydtowa, Rzeczywistość, złuda i gra w „Don Kiszocie”, dz. cyt., s. 55.<br />

113


I wciąż bada się, ile łzę ma już dziejową?<br />

A ile jest to zachwyt tylko niestateczny?<br />

A ile wiedza samą tylko otrzymana głową?<br />

I kto by pracy takiej, ze Sfinksem łamania,<br />

Widzem będąc, pozdrowił Amphipapyrona,<br />

Nie widziałby, że własnej godności się kłania,<br />

Albo jest kwiatem, który trącił o strzemiona<br />

Jadącego na ośle!<br />

(III, 61-62, w.79-93)<br />

Powracają tu wątki stałe dla pisarstwa Norwidowego, a kluczowe dla Epimenidesa.<br />

Ironiczny charakter wypowiedzi ustępuje poetyckiej refleksji. Krytyka pierwszego z mędrców<br />

jest bowiem jedną z wykładni parabolicznego sensu poematu. Amphipapyron jest archeolo-<br />

giem badającym grunt powierzchownie; traktuje on swe zadania jak zabawkę, którą należy<br />

dostosować do systemu i sprawozdania. Zajmuje go to, co w badaniu przeszłości najmniej<br />

istotne. W jego metodzie nie ma miejsca na poznawczy trud, uwzględniający prawdę historii,<br />

na mądrość tradycji, na autentyczną archeologiczną refleksję, stanowiącą źródło wiedzy o<br />

człowieku, ale też potwierdzającą pewną ciągłość, trwanie, czy też teraźniejszość minionego.<br />

Zauważmy, że ukazanie negatywnej postawy pierwszego z badaczy rysuje przed czytelnikiem<br />

portret pielgrzyma wiernego zgoła odmiennemu powołaniu. Powołaniu odkrywania głębi, po<br />

to, aby „puls żywy” ziemi czuć pod własną ręką, i w sercu. Stąd smutek, stąd „łza dziejowa”,<br />

namysł nad tym, czy poznawane ma wartość owej „łzy”, czy tylko „niestatecznego zachwytu”<br />

i mądrości wydumanej tylko głową.<br />

Wkomponowana w poetycki wizerunek Amphipapyrona refleksja przybliża czytelnika<br />

do gorzkiej puenty poematu, owego mędrca zaś dotkliwie ośmiesza. Sylwetki Historiografa,<br />

który z gotową „edycją dziejów” przybył na Kretę, Grafa Poneja, który „narażając się” na<br />

ową wyprawę, mógł poszczycić się i „monet doświadczeniem”, i „pięknym stylem listow-<br />

nym”, dopełniają charakterystyki mędrców biorących udział w wyprawie. To karykatury na-<br />

ukowców, z których nawet narodowy pisarz, Flamand, miłośnik dobrej kuchni, słoty w pogo-<br />

dzie, włosów blond – zapatrzony w tło nie stanowi wyjątku. Jego zamyślenie jest pozorem<br />

kontemplacji, manierą właściwą salonowym literatom.<br />

- - - - - - - - - Tło było jak oko Marty,<br />

Siostry Łazarza: modre, łzą po-osrebrzane,<br />

114


Łzą morza. Ruin wiele, jak grobów, sterczało,<br />

Kolumn wiele, panieńskie mających kibicie,<br />

Zbłąkanych kolumn wiele gmachu gdzieś szukało –<br />

I czczo było: czas mijał, pył padał – c ó ż ż y c i e?<br />

(III, 63, w. 128-133)<br />

Tło, w które wkomponowany jest pejzaż ruin, kolumn, wiotkich, wabiących jak „panieńska<br />

kibić”, choć „zbłąkanych”, tęskniących do pełni, do „całokształtu”, które niegdyś tworzyły,<br />

jest tłem symbolicznym. Przywołuje przeszłość, wskrzesza antyk z całą jego powagą i har-<br />

monią, przejrzystością. Norwidowski narrator dostrzega w nim palimpsesty kultury, zamyśla-<br />

jący się Flamand tylko nieczytelne hieroglify.<br />

Siedmiu mędrców, lecz tylko cztery portrety. Pozostałe sylwetki nie były godne uwagi,<br />

być może powielały schematy już zaprezentowanych archeologów. To niedopełnienie jest<br />

znamienne, wszak zgodnie z tradycją mowa jest o siedmiu mędrcach, o czym wspomina sam<br />

poeta:<br />

(…) mędrców z dawna siedem bywa,<br />

I liczba to, jeżeli szczęśni są, szczęśliwa- (...)<br />

(III, 63, w.120-121)<br />

Obok Biasa z Prieny, Solona, Pittakosa z Mityleny, Talesa z Miletu wymieniano rów-<br />

nież Epimenidesa 278 . Mędrcy byli uosobieniem starożytnej wiedzy i mądrości, greckiej<br />

Sophia 279 . Uczeni z Norwidowego poematu - Amhipapyron, Ponej, pisarz, historiograf to re-<br />

prezentanci „zatomizowanej uczoności”, powierzchownej, wyspecjalizowanej, nie mającej<br />

nic wspólnego z tą jaką wcielali w czyn starożytni mędrcy. Są ludźmi pozorowanej aktywno-<br />

ści. Norwid celowo jednak odwołuje się do symboliki liczby, chcąc skierować uwagę na inną<br />

tradycję z nią związaną. Siedem to doskonałość, symbol kosmosu, stworzenia, czasu i prze-<br />

278 W literaturze przedmiotu odnajdujemy informację o Epimenidesie jako "mędrcu w sprawach bożych, pełnym<br />

entuzjastycznej miłości". Ponadto, Epimenides jest autorem wielu dzieł, między innymi Teogonii oraz poematów<br />

heksametrycznych o Minosie i Radamantysie i o wyprawie Jazona do Kolchidy. Zob. A. Krokiewicz, Studia<br />

orfickie. Moralność i etyka Hezjoda, Warszawa 2000, s. 74.<br />

279 Zob. hasło Epimenides, w: Powszechna Encyklopedia Filozofii, t. 3, Polskie Towarzystwo Tomasza z Akwi-<br />

nu, Lublin 2002, s. 192-193.<br />

115


strzeni, ale i boskości, świętości. Zatem to liczba pełni i kompletności 280 . Tu, z racji pominię-<br />

cia trzech postaci nie stanowiąca przywołanych znaczeń (siedem niepełne – to nie siedem) 281 .<br />

Tak więc siedmiu mędrców antyku, siedmiu śpiących z Efezu, siedmiu szermierzy<br />

chrześcijaństwa, apostołowie i doktorzy Kościoła, ich nauczanie i pisma to prawdopodobna<br />

płaszczyzna odniesienia dla narratora opowieści. Interesuje go wszak liczna rzesza świadków,<br />

którzy „zszywają” mądrość objawioną z mądrością naturalną, ale ubogaconą Logosem. W<br />

poemacie reprezentantem takiej postawy jest Epimenides. Wybór tego bohatera jest znamien-<br />

ny, bowiem pokazuje ważny dla Norwida proces adaptacji starożytności, która z całym swych<br />

bogactwem współtworzy ogrom wiedzy, zdobytej przez człowieka, objaśnia treść „stworze-<br />

nia”, złożoność świata, także uzasadnia perspektywę głębi jako kategorię epistemologiczną.<br />

Norwid nie ma na celu „wzbogacenia antyku chrześcijańską treścią”. A i to być może nie<br />

dość zręczne określenie, bowiem poeta jest przekonany, że etyczne wprowadzenie treści<br />

Ewangelii w sferę zarówno nauki, historii, polityki i sztuki jest czymś koniecznym, jakby<br />

oczywistym etapem przemian, jakie dokonują się wraz z biegiem lat, z upływem czasu 282 .<br />

5. Głos „wieszcza poniewierki”<br />

Epyllionowy Epimenides osiąga swą semantyczną kulminację w części IV, stanowią-<br />

cej swoiste przełamanie opowieści epopeiczno-donkichotowską skargą. Przysłonięty w po-<br />

czątkowych partiach utworu odautorski głos Norwida brzmi tutaj z pełną mocą, ogarniającą<br />

rozliczne motywy i wątki rozważań autora Quidama, rozsiane po całej jego twórczości. I choć<br />

można by sądzić, że dominuje w tej wypowiedzi ton „głębokiej, wewnętrznej” elegii, jest to<br />

fragment daleki od melancholijnego agnostycyzmu (jaki Norwid dostrzegał na przykład w<br />

280 Zob. hasło siedem, w: W. Kopaliński, Słownik symboli, Warszawa 2006, s. 378-381.<br />

281 Siedmiu mędrców starożytnych, symbolika liczby siedem w Grecji antycznej jako liczby świętej, stanowiącej<br />

atrybut bogów słonecznych – Apollona-Fojbosa, Heliosa, Ateny konotuje także znaczenia liczby siedem w<br />

chrześcijaństwie. Mamy tu bowiem siedem sakramentów, siedem dzieł miłosierdzia, siedem cnót teologicznych,<br />

ale i siedmiu bohaterów słynnej legendy popularnej w chrześcijaństwie o siedmiu śpiących z Efezu, którzy to w<br />

czasie prześladowań chrześcijan w r. 250 za cesarza Decjusza schronili się w jaskini pod Efezem, gdzie zasnęli<br />

snem cudownym, po to, aby po wielu latach, już za panowania cesarza Teodozjusza obudzić się po otwarciu<br />

pieczary. Nie wiemy, czy Norwid znał ową legendę, podobnie jak plejadę siedmiu szermierzy (orędowników)<br />

chrześcijaństwa, narodowych świętych, patronów: Anglii (Jerzy), Szkocji (apostoł Andrzej), Irlandii (Patryk),<br />

Walii (Dawid), Francji (Dionizy), Hiszpanii (apostoł Jakub, syn Zebedeuszowi) i Włoch (Antoni Padewski), ale<br />

warto mieć na uwadze, że wiedza ta mogła być poecie nie obca.<br />

282 G. Halkiewicz-Sojak, Byron w twórczości Norwida, dz. cyt., s. 83.<br />

116


Marii Malczewskiego). Narracja części IV została poprowadzona tak, aby nie pozostawić<br />

wątpliwości, iż czytany utwór jest paraboliczną opowieścią, snutą na pożytek słuchaczom i<br />

czytelnikom. To podkreśla biblijne korzenie tej formy nauczania.<br />

Wcale nie powiem, z Aten jaka wieś została?<br />

Z Koryntu jakie sioło? – przemilczę, gdzie skała,<br />

Na której mech, choć dawniej był tam Areopag.<br />

Partenon minę, wcale postąpię na opak,<br />

I to, co opisane jest, co w sprawozdaniu<br />

Niejednym brzmiało, o czym więc pióra poprawne<br />

Kreśliły, i co w wieków spoczęło podaniu:<br />

Niech l e k k ą z i e m i ę m a j ą c, nie będzie mniej sławne!<br />

(III, 63, w. 134-141)<br />

Niechęć do kwestionowania wykonanej pracy „piór poprawnych” jest deklaracją uznania<br />

sprawozdaniowej wiedzy. Poeta nie chce rozstrzygać o jej wartości. Krytyka dla samej kryty-<br />

ki wszak nigdy nie była dla niego artystycznym wyzwaniem. Dlatego niejako godzi się na to,<br />

co czyta w podaniu, skreślonym „poprawną” ręką, nawet więcej – szczerze życzy sławy. Jed-<br />

nocześnie wskazuje inną postawę. Postawę pielgrzyma, odrzuconego i osieroconego przez<br />

własny naród, lecz działającego z determinacją, z pełnym przekonaniem o swej racji. Kumu-<br />

lujące się uczucia bólu i żalu (podobne tym, których doświadczał „wierny syn Anglii” – By-<br />

ron), portretują człowieka o głębokiej, wszechstronnej wrażliwości, a jednocześnie człowieka<br />

bardzo mocno stąpającego po ziemi, zdeterminowanego celem drogi, który splata się z chrze-<br />

ścijańską eschatologią i wiarą w wieczny ducha żywot.<br />

- Owszem, na Kretę płynąc z mędrców karawaną,<br />

Pójdę, gdzie oni pójdą, wstrzymam się, gdzie staną;<br />

Pójdę, albowiem Muzy mojej jest przydomek<br />

S i e r o c t w o – więc podniosę rzecz zapamietaną,<br />

Jako wieszcz poniewierki, i ostatnich ziomek –<br />

I pisarz treści, co jest krzyżem przemazaną;<br />

Jako z i o m e k na z i e m i krańcu, brzegu morza,<br />

Miedzy na grób starczącej, na szerokość łoża - -<br />

A kto me pieśni, kiedyś rzucane zza świata<br />

117


I pobite jak starych urn dzika mogiła,<br />

Złoży duchem: jedna z nich będzie, i skrzydlata,<br />

Co nazywa się popiół, lecz zwie się i siła.<br />

I to zowie się ż y c i a t o a s t – dalej w drogę!<br />

Dopóki stać na skrzydeł parę, lub ostrogę!<br />

(III, 65, w. 142-155)<br />

„Wieszcz poniewierki”, „ostatnich ziomek”, „pisarz treści krzyżem przemazanej” (III, 64, w.<br />

146-147) – to pamiętne metafory tworzące autoportret człowieka świadomego, iż cały proces<br />

życia, wzrastania i wytwarzania swej osobowości to stopniowe pojmowanie istoty sensu ist-<br />

nienia. Ale także zrozumienie, że „choć dola i przeznaczenie ludzi są im wszystkim wspólne,<br />

każdy z osobna musi w bojaźni i drżeniu wypracowywać swoje własne zbawienie” 283 . Poeta<br />

odnalazł drogę, dlatego chce i podąża dalej, dalej - - , jak ów korowód z jednego z najwięk-<br />

szych jego rapsodycznych wierszy. Tę pielgrzymią naturę, naznaczoną sieroctwem, osamot-<br />

nieniem odnajdujemy również w Klaskaniem mając obrzękłe prawice, i w Epos-Nasza<br />

(1848), i w Pielgrzymie, i w wielu innych utworach poety.<br />

Wymienione utwory powtarzają te same rozmaite figury. Fenomen przemieszczania<br />

się idiomów czy wręcz lirycznych topoi jest tu niezwykły. Przywołajmy choćby Norwidową<br />

ostrogę, "skrzydeł parę", sieroctwo – przydomek Muzy, pieśń złożoną duchem. To wszystko<br />

pojęcia współtworzące poetycki projekt autora Promethidiona, z ducha romantyczny, ale w<br />

swej praktyce sięgający dalej, poza granice sztukmistrzowskiego trudu, dążący do wypełnie-<br />

nia życia jako misji. Rzecz nie do ukrycia, że tkwi w tej deklaracji pragnienie świadectwa,<br />

życiem i pieśnią, która przebrzmiewając bez echa, powróci „złożona duchem” przez potom-<br />

nych. Zapewne dlatego tak ważny stanie się dla Norwida Testament mój Słowackiego, w któ-<br />

rym czytamy:<br />

Nie zostawiłem tutaj żadnego dziedzica<br />

Ani dla mojej lutni, ani dla imienia;-<br />

Imię moje tak przeszło jako błyskawica<br />

I będzie jak dźwięk pusty trwać przez pokolenia<br />

(…)<br />

Jednak zostanie po mnie ta siła fatalna,<br />

283 T. Merton, Nikt nie jest samotną wyspą, przeł. M. Morstin-Górska, Poznań 2008, s. 9.<br />

118


Co mi żywemu na nic… tylko czoło zdobi;<br />

Lecz po śmierci was będzie gniotła niewidzialna,<br />

Aż was zjadacze chleba – w aniołów przerobi 284 .<br />

Siła poezji, dla Słowackiego siła fatalna, ale mająca moc sprawczą, dla Norwida siła świadec-<br />

twa, jeśli duchem złożona to skrzydlata, ukierunkowująca, jak duchowy drogowskaz. Zawiera<br />

Norwid w „życia toaście”, brzmiącym „dalej w drogę! / dopóki stać na skrzydeł parę, lub<br />

ostrogę!” (III, 64, w. 154-155) to ponawiane w twórczości - użyjmy tego słowa – orędzie he-<br />

roizmu, heroizmu chrześcijańskiego, apostolskiego, epimenidesowego, którego fundamentem<br />

jest niezłomność w dążeniu do celu, nadzieja, odwaga. I przekonanie o niezłomności. Jej wzo-<br />

rów literackich mógł poszukiwać poeta również w Mickiewiczowskim Konradzie Wallenro-<br />

dzie 285 . Wszak Pieśń Wajdeloty nie jest niczym innym, jak pieśnią o „mocy pieśni”, która<br />

zrodzona z prawych, godnych uczuć i odruchów serca, niosąca sobą jakąś niekłamaną prawdę<br />

(czasem niewygodną), „ujdzie cało”.<br />

Czwarta część poematu jest swoistym rozstrzygnięciem. Odautorski głos otwarcie<br />

formułuje tezę o posłannictwie i powinnościach wobec siebie, Boga i ludzkości. Norwid uży-<br />

wa tu wielkich słów, wielkich metafor, które naznaczają ów fragment poematu wręcz „odyse-<br />

icznym” rozmachem 286 .<br />

Patos wyznania cichnie w kolejnej partii utworu, ustępując miejsca elegijnemu, osobi-<br />

stemu rozważaniu o swym pisarskim kunszcie i nieco dalej o swym uczuciu do umiłowanej<br />

kobiety. Nic zaskakującego, że Norwid łączy wątki odległe. To znamienne dla poety, że wpla-<br />

ta w utwór o tradycji podróżniczej refleksje prywatne, liryczne czy wręcz sentymentalne. Za-<br />

uważmy bowiem, że dalsze wersy części piątej brzmią jak podzwonne miłości w Szczesnej.<br />

Ileż papieru za mną zostało? – a ile<br />

Poczernił go atrament przez lat gorzkich tyle?<br />

Tak myślałem, gdy Muzy mej szedłem polotem,<br />

Po górach, za siedmiorga onych karawaną,<br />

284 J. Słowacki, Testament mój, w: tegoż, Dzieła wybrane. Liryki i powieści poetyckie, Wrocław-Warszawa-<br />

Kraków-Gdańsk 1974, s. 50-51, w. 5-8; w. 36-40.<br />

285 Choć z utworów Mickiewicza Norwid najbardziej chyba faworyzował Grażynę. Pisze o tym w wykładach<br />

O Juliuszu Słowackim.<br />

286 I sam Odyseusz jest tu wzorem niezłomnego pielgrzyma i Homerowy utwór tej niezwykłej, legendarnej po-<br />

staci poświęcony, zarówno w sensie typu narracji jak i „rozpięcia” genologicznego.<br />

119


Marząc, że jeśli piękną spotkam rzecz nieznaną,<br />

Sam do pióra się wezmę, n a p i s z ę j e j o t e m –<br />

Nieba jej poszlę szmatkę, gdy na Olimp wnijdę,<br />

A grom zatrzęsie wielkim lazuru namiotem –<br />

Albo jej gwiazdkę poszlę, Jak Eumenidę<br />

Złotowłosą, lub łzę jej włożę w list – a ona<br />

Odbierze łzę, gdy będzie bardzo roztargniona -<br />

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -<br />

(III, 64, w. 156-166)<br />

Nie ma tu jednak banału miłosnego wyznania. Zamiast owego banału - zapis drgnień duszy<br />

samotnego, cierpiącego człowieka. To fragment stanowiący bezdyskusyjną autoprezentację<br />

podmiotu o szerokim spektrum duchowych doznań – to człowiek niezwykle „intensywny”.<br />

Pobrzmiewające tu motywy „gwiazdy posyłanej”, łzy włożonej w list, „szmatki nieba”, zdo-<br />

bytego na samym szczycie Olimpu, gromu trzęsącego „lazuru namiotem” (tj. nieboskłonem)<br />

zyskały swój głęboki sens w Norwidowym Wstępie „Do Lutni”, który nazwaliśmy w innym<br />

rozdziale niniejszej rozprawy elegijnym pożegnaniem z wielką romantyczną poezją. Tu mie-<br />

nią się one odcieniem refleksji osobistej, ale również podkreślają ambicję sięgania wyżyn,<br />

ideałów. Migotliwe operowanie motywami mającymi swe źródło w tradycji antycznej podwa-<br />

ja tylko wykładaną tu parabolę. Muza, Olimp, Złotowłosa Eumenida brzmią jak symbole i<br />

winny być czytane nie jako tropy mitologiczne, lecz jako tropy zbiorowej wyobraźni, kształ-<br />

tujące ducha tak samo jak dorobek kultury i cywilizacji nowożytnej, przede wszystkim chrze-<br />

ścijańskiej.<br />

6. Trzy archeologie<br />

Temat powierzchni i głębi jako dominujący temat omawianej paraboli Norwida,<br />

temat rozpisany na wszystkie partie utworu, wybrzmiewa w dwóch ostatnich częściach. Po-<br />

wracamy w nich do uczonych, drążących ziemię kreteńską w poszukiwaniu skarbów minionej<br />

cywilizacji oraz do owego – jak go określiliśmy – osobliwego narratora poematu. Przeszłość,<br />

teraźniejszość (rozumiana po pierwsze jako moment historyczny, po drugie jako ścisłe „teraz)<br />

oraz jej „akty” nietranscendujące w przyszłość otwierają „potężną” semantycznie puentę<br />

Epimenidesa. Oto uczeni przybywszy na Kretę oddali się zadaniu przekopania „wzdętej zie-<br />

120


mi” ukrywającej przedmioty codziennego użytku, którymi niegdyś posługiwali się starożytni.<br />

"Garnek zbity", "fibula", "stilus", "złamek kołpaka" urastają w ich mniemaniu do odkryć<br />

wielkiej miary. Podpisane i „uparagrafione”, stanowią bezcenną wiedzę o starożytnym świe-<br />

cie. Jaką jednak wartość mają katalogi i protokoły, sprawozdania i plany? Ilustrując zapał<br />

uczonych (nie stroniących od wista), tworzy Norwid w oparciu o ich postawę i sposób działa-<br />

nia jedną z trzech definicji archeologii. Pierwsza, ludowo-tubylcza, archeologia „dwunastu”<br />

Mainotów, chłopów prostych, silnych, lecz mówiących „niepłynnie”, których śmiech jak<br />

grom poruszać musiał przekopywaną ziemię. Archeologia ta jest prostą dziedziną, opartą na<br />

tym, co namacalne, znalezione i odkryte, opisane i ustawione w muzeum. Po prostu nauka<br />

zajmująca się znaleziskami z przeszłości. Druga - to archeologia pseudomędrców, zmęczo-<br />

nych i leniwych karykatur. Definicję trzeciej, hermeneutyczno-pielgrzymiej formułuje narra-<br />

tor - poeta, wizjoner. Jej symbolem staje się odkryty gmach groty, który schowany pod ziemią<br />

nagle odsłania swą wielką tajemnicę.<br />

A w dwa tygodnie izba z drzwiami ogromnemi<br />

I gmach podziemny wyjrzał, stawiony na skale,<br />

Groty mającej w sobie, krużganki i sale.<br />

- I nieznanego wielkie powietrza wyziewy<br />

Buchnęły, i dni cztery szły jako kolumny<br />

Białe dymu, nie mając powonienia trumny,<br />

Lecz jako wiatr cichymi- trzęsąc biało-drzewy.<br />

(III, 65, w. 191-197)<br />

Głęboka archeologiczna hermeneutyka odsłania wartość tej trumiennej woni „otwartej ziemi”.<br />

Wraz z całym swym bogactwem przemawia do poszukiwacza, wyłania swe piękno, którego<br />

nie sposób skatalogować. Naukowa terminologia wydaje się być w obliczu niematerialnej<br />

„zdobyczy” zupełnie bezradna.<br />

Miejmy na uwadze fakt, że nie przypadkiem poeta definiuje tę naukę historyczną<br />

przez pryzmat grobu. Głąb ziemi jest dla niego przestrzenią symboliczną, za sprawą grobu<br />

Chrystusowego, rzymskich katakumb, ale i starożytnych misteriów, a nawet starożytnych<br />

katabaz. Grobowiec opisany w poemacie także należy do niezwykłych. Wyziewy powietrza,<br />

które kolumnami białego dymu idą w niebo, nie tworzą atmosfery grozy i śmierci. Dym jest<br />

biały, porównany do cichego wiatru, w którego „postaci” w chrześcijaństwie objawia się trze-<br />

cia Osoba Boska – Duch Święty. Zatem omawiany tu poetycki obraz jest opisem atmosfery<br />

121


misterium zmartwychwstania. Czymże, czy raczej kimże, wobec takich „dziwów” są kaligra-<br />

fowie wiedzy i ich „symbola naukowe”? Czy wartość ich poznania jest czymś więcej niż tyl-<br />

ko wartością pisma – wartością czarnej litery na białym papierze? Ponieważ nie ma w ich<br />

działaniu celu nadrzędnego – nie ma ducha, bez którego ludzka egzystencja jest iluzoryczna i<br />

zawieszona w próżni, odpowiedź wydaje się prosta. Życie duchem, poszukiwanie go i obco-<br />

wanie z nim wprowadza nas i umożliwia nam „najpełniejszy związek z rzeczywistością – nie<br />

tą, którą sobie wyobrażamy, ale tą, która rzeczywiście istnieje” 287 .<br />

7. Koda<br />

Otwarta ziemia „grobowego gmachu” oświetlona blaskiem księżycowego światła<br />

wprowadza czytelnika w misteryjny nastrój zakończenia. Opowiada ono o podróży osobliwe-<br />

go narratora poematu w „pustkę po kaligrafii”, którą pozostawili uczeni. Pewność, iż ludzka<br />

skrupulatność nie zaniechała oględzin żadnego znalezionego przedmiotu, umacnia w nim<br />

przekonanie, że nic już odkryć się nie da, o nic stopą zahaczyć, o nic się potknąć. Ów narrator<br />

przeczuwa, że w przeczesanych na wskroś rozwaliskach i gruzach pozostać mógł tylko duch,<br />

zaniedbana „istota” archeologii.<br />

Gdzie przeto na wskroś wszystko było już zbadane,<br />

Objęte inwentarzem, stylem okrzesane,<br />

Lubiłem chadzać w pustkę tę po kaligrafii,<br />

Pewny, że nic nie spotkam z Onego łańcucha<br />

Dziejów, co porządkuje się i paragrafii<br />

W muzeach – że nie znajdę już nic – oprócz ducha.<br />

Jakoż bywało: pójdę między te zwaliska,<br />

O filhellenach marząc, przez Grecję zdradzanych,<br />

I myślę, czy nie skradli im drzew do ogniska,<br />

By odprzedać na powrót po cenach zwiększanych;<br />

I myślę, czy w tej ziemi dłuta i marmuru<br />

Z kilku desek postawią im pomnik u muru?<br />

I myślę: że zmartwychwstać jest bolesnym trudem,<br />

287 Zob. T. Merton, Nikt nie jest samotną wyspą, dz. cyt., s. 7.<br />

122


Pracą człowieka, z Bożym dokonaniem – cudem!<br />

(III, 66, w. 212-225)<br />

Epilog Epimenidesa jest mocną kodą. Rozpętlają się tu wątki wprowadzone wcze-<br />

śniej, jak chociażby wątek filhelleński, który tak wyraziście zaakcentował analogię losów<br />

Polski i Grecji. Norwid nie pozostawia wątpliwości, że pisząc te słowa ma na uwadze swój<br />

własny, zniewolony naród. Ma jednak pełną świadomość, że wyobrażenie wielu o wolnym<br />

kraju rozmija się z prawdą o jego możliwościach, zarówno intelektualnych, jak też witalnych i<br />

materialnych. Filhelleni mieli przed oczyma wykreowany obraz arkadyjskiej krainy, Grecji<br />

dawno minionej, której już być nie może, gdyż „odrodzić się” i „zmartwychwstać” po latach<br />

niewoli jest wielkim trudem, cudem z „Bożym dokonaniem”. Twardy Norwidowski realizm<br />

demaskuje iluzję wyznawców filhellenizmu i wszystkich tych, którzy pozostając w świecie<br />

idei, tracą zdolność trzeźwej oceny sytuacji. Zmartwychpowstanie narodu jest wielką wspólną<br />

pracą – Boga i człowieka. To myśl promethidionowa.<br />

W malowniczej scenerii, nocną porą obleczoną w poświatę księżyca rozgrywa się<br />

finałowa scena poematu. Blask „miesiąca” nie współtworzy demonicznej aury, a nisza grobu<br />

przestaje być tylko rozkopaną ziemią. Misteryjny nastrój wzmaga doświadczenie Bożej bo-<br />

jaźni, która wymusza postawę klęczącą, modlitewną. Charakterystyczne w sytuacji „spotkania<br />

z Bogiem” odczucie lęku i trwogi wobec dziejących się łask poeta zapisuje długą pauzą. Do-<br />

mysł czytelnika winien sięgać aż po wersy objaśniające, że ów „zmarły na marze”, wcześniej<br />

dostrzeżony „kształt w księżyca promieniu”, to Epimenides. Tytułowy bohater powstający z<br />

grobu przemawia do narratora opowieści, upewniając go, że oto po spoczynku powraca znów,<br />

by kontynuować swoje dzieło.<br />

A kiedy tak myślałem raz, w ciemnym obszarze<br />

Kształt dostrzegłem leżący w księżyca promieniu,<br />

I ów zoczywszy, jak zmarłego na marze,<br />

Klękłem – i przeszła chwila w modłach, czy w milczeniu?<br />

Czy w trwodze? – nie wiem- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -<br />

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - On zaś podniósł się jakoby<br />

Zgony snami, a łożem stały się już groby,<br />

Człowiek zaś, jakby zawsze był, i będzie zawsze<br />

Tylko odmieniał miejsce na coraz łaskawsze.<br />

Więc wstawszy tak, nie dziwił, ni był zadziwiony –<br />

123


Jedno mi rzekł akcentem greckich Eumenid:<br />

„S p o c z ą ł e m i p o w r a c a m, b ą d ź m i p o z d r o w i o n y<br />

I p o ż e g n a n y – m ó w i c i t o E p i m e n i d”-<br />

I poszedł. – A jam myślał: więc już z tej ruiny,<br />

Miary, napisy, garnki i otrzaski ćwieka<br />

Starego – i pogniłe zebrawszy wawrzyny,<br />

Nic – nic nie zaniedbano – n i c - - - - -<br />

- - - - - - - - - - o p r ó c z c z ł o w i e k a !<br />

(III, 66-67, w. 226-241)<br />

Koniec wieńczy dzieło poznawczego trudu, opartego na poszukiwaniu tego, co<br />

najcenniejsze, tam, gdzie nikt się go nie spodziewa. Zaniedbany człowiek, który nie pojawił<br />

się w katalogu bogactw kreteńskiej ziemi, którego nie uwzględniono obok ruin, napisów,<br />

garnków, „otrzasków ćwieka” i „pogniłych wawrzynów”, jest symbolem zaniechanej mądro-<br />

ści. W Epimenidesie, którego spotyka narrator, koncentruje się cały sens wyznawanej przez<br />

poetę idei ducha – ducha historii, archeologii, prawdy antropologicznej, ale przede wszystkim<br />

prawdy Logosu, która płynie z Boskiego natchnienia. Dla Norwida bowiem także w antyku<br />

„prawda się razem dochodzi i czeka”. W niej ma swój początek i ta, która jest prawdą o po-<br />

ezji, i o mądrości, o nauce, o narodzie, o społeczeństwie, o sztuce. To pierwotna pełnia praw-<br />

dy.<br />

Finałowe partie utworu współtworzą moment poetyckiej fenomenologii splatającej się z<br />

momentem fenomenologii doświadczenia religijnego. To niejednorodny, złożony fenomen<br />

Norwidowskiej sztuki, który objawia nam bohatera - narratora jako człowieka nieustannie<br />

dążącego do wyżyn mądrości, człowieka, który przekroczył etap etnofilologicznych i pseudo-<br />

archeologicznych dociekań. Pragnąc prawdy i dobra, jako wartości nadrzędnych zarówno w<br />

platońskim jak i chrześcijańskim sensie, demaskuje fałsz i martwotę, mierność i powierz-<br />

chowność jako cechy tożsame ludzkiej egzystencji.<br />

Idąc tym tropem, odkrywamy w Norwidowskim narratorze człowieka reprezentującego<br />

„Sprawę Osoby”, która zawsze jest większa niż każda inna sprawa ludzka. „Sprawa Osoby”<br />

ogniskuje niepodważalną wartość człowieka jako podmiotu czucia i działania. Z perspektywy<br />

chrześcijańskiej aksjologii jest fundamentem kształtującym duchowość człowieka i epistemo-<br />

logiczny racjonalizm, stanowiący perspektywę poznawczą. Taki autoportret podmiotu oma-<br />

wianego utworu nie mieści się w kategorii podmiotu poematu narracyjnego, jego funkcja wy-<br />

kracza poza funkcję opowiadania. Ów podmiot także jest "ponad" rzeczywistością przedsta-<br />

124


wioną utworu; pozostaje "wychylony", ale nie tak, jak w dziele ironicznym, w którym zacho-<br />

wując głęboki dystans narrator ilustruje i lustruje świat i bohaterów. Tutaj jest on powołany<br />

by spełniać funkcję świadka Osoby Ludzkiej. Podmiot w Epimenidesie zyskuje cechy takiego<br />

świadka, zajmując jako narrator epicki stanowisko wobec doniosłych spraw współczesności i<br />

prawd historii, a także komentując w tonacji wzniosłej liryki powinności i przeznaczenie<br />

człowieka.<br />

8. Parabola „czegoś”, a nie „o czymś”<br />

Epimenides jest poematem parabolicznym, w którym poeta konfrontuje dwa po-<br />

rządki rzeczywistości. Jeden z nich dotyczy świata transcendencji, drugi świata immanencji.<br />

Każdemu przypisane są określone wartości i postawy. Opozycje życia i martwoty, ducha i<br />

litery, umierania i zmartwychwstania, powierzchni i głębi – tajemnicy, prawdy i bezsensu,<br />

żywej rozumności i pseudonauki (encyklopedycznej uczoności) tworzą z poematu parabolę<br />

demaskatorską, odsłaniającą prawdę o dwoistości zjawisk i rzeczy. Nie jest to jednak osta-<br />

teczne jej określenie. Bowiem wyróżnienie powierzchni i głębi jako zasady konstrukcji Nor-<br />

widowej paraboli uzmysławia jej ontologiczny i epistemologiczny wymiar. Sfera zjawisk du-<br />

chowych i materialnych oraz ich aksjologia odsyła czytelnika do lekcji, jaką poeta odebrał u<br />

wspominanych już Ojców Kościoła, zwłaszcza Świętego Augustyna. W Confessiones splatają<br />

się ważne wątki, podjęte przez Norwida w Epimenidesie. Augustyn pisze:<br />

"Przepaście, w które zapadamy i z których się znowu wynurzamy, to nie są miej-<br />

sca w przestrzeni. Podobne są do materialnych przepaści, a zarazem jakże od nich odmienne.<br />

Są to nasze namiętności i przywiązania, zamącenie naszego ducha, ściągające nas w dół po-<br />

przez uwikłanie w troskach tego świata" 288 .<br />

Nie ma wątpliwości, że paraboliczny sens Norwidowego utworu zmierza do augu-<br />

stiańskiej refleksji. Ludzkie doświadczenie i poznanie ukierunkowane perspektywą „ku głębi”<br />

zmierza zawsze ku "prawdzie pierwowzoru". Dopóty dopóki człowiek nie uświadomi sobie<br />

owego rozpięcia i rozdziału świata, trwać będzie w próżni, a jego poznanie będzie poznaniem<br />

„powierzchni rzeczy”. Duchowy przewodnik Norwida powiada:<br />

„Człowiek wiedzący o tym, że posiada drzewo, i dziękujący Ci, że może z niego korzystać,<br />

choćby nie znał dokładnie jego wysokości ani szerokości liściastej korony, w lepszej jest sy-<br />

tuacji od tego, który troskliwie je zmierzył i policzył wszystkie jego gałęzie, ale go nie posia-<br />

288 Święty Augustyn, Wyznania, przeł. Z. Kubiak, Kraków 2004, s. 386.<br />

125


da, jak też ani nie zna, ani nie miłuje jego Stwórcy. Podobnie człowiek wierzący rozporządza<br />

bogactwami całego świata: skoro przywarł do Ciebie, któremu wszystko podlega, to choćby<br />

niczego nie miał, wszystko posiada. Któż rozsądny będzie wątpił w to, że taki człowiek,<br />

choćby nie znał szlaku Wielkiej Niedźwiedzicy, w lepszej jest sytuacji niż inny, który wymie-<br />

rza niebo, liczy gwiazdy, waży żywioły, a zaniedbuje Ciebie, który wyznaczyłeś każdej rze-<br />

czy miarę, liczbę i wagę” 289 .<br />

Augustiański rozsądek odbiera miarom i wagom wartość najistotniejszą. Pozbawia<br />

je niepodważalnych praw „sądzenia” o świecie przez pryzmat intelektualnych sprawności. Tę<br />

matematykę rozumu Augustyn rozbraja mocą wiary, której nie zmierzą najwybitniejsi uczeni.<br />

Choćby skrupulatność ich porównywalna była ze skrupulatnością uczonych wyprawy Amphi-<br />

papyrona.<br />

Epimenides jest zgoła odmienny niż utwory powstałe w tym samym okresie twór-<br />

czości Norwida 290 . Może nastręczać trudności w próbach usadowienia go w poetologicznym<br />

nazewnictwie. Pewny pozostaje jednakowoż fakt, że dzieło jest parabolą „prawdy istnienia”, a<br />

nie parabolą o zapomnianym mędrcu sprzed wieków – Epimenidesie. Parabolą, która wpisuje<br />

się w szeroki kontekst Pawłowych wykładów i ich wąski zakres soteriologii chrześcijańskiej,<br />

ukazującej zmartwychwstanie Jezusa jako zamierzone razem z jego śmiercią. Człowiek stają-<br />

cy w obliczu tej prawdy staje się mędrcem, pielgrzymem i Bożym dzieckiem, ze wszystkimi<br />

Bożego dziecięctwa konsekwencjami.<br />

Uwaga ta uzasadnia stwierdzenie, że Norwidowa parabola ma zatem w sobie coś<br />

ze starotestamentalnego maszal, które to oznacza wiele zbliżonych do siebie gatunków -<br />

przypowieść, alegorię, bajkę, przysłowie, zagadkę, sentencję, symbol, a jego wspólnym mia-<br />

nownikiem pozostaje "doniosła wypowiedź wymagająca wyjaśnienia" 291 . Doniosła wypo-<br />

wiedź.<br />

289 Tamże, s. 116.<br />

290 Przede wszystkim Promethidion, który stanowi tu ważny punkt odniesień tematycznych.<br />

291 Zob. O. Augustyn Jankowski OSB, Dopowiedzenia chrystologii biblijnej, Poznań 1987, s. 12.<br />

126


<strong>Rozdział</strong> III. „Dostroić w tęczę” myśl i sumienie. O Wędrownym<br />

Sztukmistrzu Cypriana Norwida<br />

-Mniemam: że głębią sztuki ostatnią jest może<br />

Przypadkowe odgarnąć, wyświecić, co Boże… 292<br />

Krakowskie znalezisko z 1912 roku, ukryte wśród zbiorów Biblioteki Polskiej Akade-<br />

mii Umiejętności, trafiło dzięki Janowi Czubkowi 293 w ręce Zenona Przesmyckiego, by ten,<br />

opatrując je tytułem Wędrowny Sztukmistrz umożliwił jego publikację w roku 1915. Utwór,<br />

rzecz jasna, jako „beztytułowy” i „niedokończony” poniewierał się przez lata 294 . Nie zwrócił<br />

uwagi samego Teofila Lenartowicza, któremu został podarowany przez Norwida w dowód<br />

przyjaźni 295 . Zapisany niemalże kaligraficznym pismem krótki poemat stał się własnością<br />

autora Lirenki prawdopodobnie tuż po swym powstaniu, czyli bądź to w 1855, bądź 1856<br />

roku 296 . Trudno jednak szukać w listach Cypriana Norwida wzmianki o rzeczonym utwo-<br />

rze 297 . Okres ten bowiem zdominowały powstanie i recepcja Promethidiona (1850) oraz nieco<br />

późniejszego Quidama (1857).<br />

292 C. Norwid, Aktor, PWsz, t. IV, s. 342.<br />

293 Jan Czubek (ur. 12 maja 1849 w Baczkowie koło Bochni, zm. 14 lipca 1932 w Krakowie); wybitny bibliote-<br />

koznawca i bibliofil, historyk literatury, związany z <strong>Uniwersytet</strong>em Jagiellońskim. Zob. Biogramy uczonych<br />

polskich, Część I: „Nauki społeczne”, zeszyt 1: A-J, Wrocław 1983.<br />

294 Warto mieć na uwadze fakt, że na ósmej stronie rękopisu Wędrownego Sztukmistrza znajduje się czternasto-<br />

wersowy, niezatytułowany wierszowany fragment. W odróżnieniu od pozostałej części poematu jest zapisany<br />

niewyraźnie i bez znaków przestankowych. Pigoń uznał, że jest to fragment wariantywny poematu autorstwa<br />

Norwida. Korzeniowski, Przesmycki i Gomulicki przypisują ów fragment Lenartowiczowi, pierwszemu właści-<br />

cielowi utworu. Zob. komentarz Gomulickiego do poematu Wędrowny Sztukmistrz (PWsz, t. III, s. 727).<br />

295 Przyjaźni bardzo szczególnej, naznaczonej zarówno życzliwością i poczuciem duchowej wspólnoty, jak i<br />

niezrozumieniem, nielojalnością. Pisze o tym m.in. E. Dąbrowicz w: Cyprian Norwid, Osoby i listy, Lublin<br />

1997, s. 195-204.<br />

296 Zob. komentarz Gomulickiego do poematu Wędrowny Sztukmistrz (PWsz, t. III, s. 726). Por. Kalendarz życia<br />

i twórczości Cypriana Norwida, t. 2, pod red. Z. Trojanowiczowej, Z. Dambek, I. Grzeszczak, Poznań 2007, s.<br />

602.<br />

297 Norwid nie wymienia Wędrownego Sztukmistrza nawet w liście do Antoniego Zaleskiego z listopada-grudnia<br />

1858 roku, w którym rozżalony przypomina w czyich rękach zalegają jego niewydane pisma. Co ciekawe jest<br />

wśród nich i wczesne Wesele, i Pompeja, także nieznany Hippolitos, Victoria Colona i Cienie, czyli same po-<br />

ematy (PWsz, t. VIII, s. 364). Tę uwagę uzupełnia drugi list do Antoniego Zaleskiego zatytułowany Notata, w<br />

127


W sposób szczególny natomiast inspirował ów poemat badaczy, którzy tropili ślady<br />

malarskiej wrażliwości poety. Mam tu na myśli przede wszystkim Kazimierza Wykę 298 , Alek-<br />

sandrę Melbechowską-Luty 299 , ale i Marka Rostworowskiego 300 , autora dedykowanych Nor-<br />

widowi esejów o malarstwie polskim. Nawiązania do Wędrownego Sztukmistrza odnajdujemy<br />

w rozmaitych opracowaniach, podkreślmy jednakże fakt, że żadne z nich nie stanowią cało-<br />

ściowej interpretacji dzieła. Dzieła skazanego na los, jaki wiodą zwykle utwory nieukończo-<br />

ne, niezatytułowane, mylnie osądzone jako wprawki poetyckie, powstające na marginesie<br />

wielkiej twórczości. Tymczasem poemat prawdopodobnie miał pozostać na zawsze nieukoń-<br />

czony. Przemawiają za tym poglądy estetyczne samego Norwida. Z tej perspektywy najlepiej<br />

wyrażone w poetyckim liście z 1855 roku, zatytułowanym Teofilowi:<br />

I<br />

Strzeż się zamiarów prze-pisanych szczelnie,<br />

Nawet do nieba gdybyś kreślił drogę;<br />

A wszakże nie żyj i chwili bezcelnie:<br />

Kończ…lecz jak Van-Eyck podpisuj: „jak mogę”-<br />

Pomnąc na wrąbek płaszcza Matki-Boskiej,<br />

Gdzie jest: „pingebat”, nie: pinxit mistrz włoski…<br />

Dziś właśnie przeto nic nie jest dostałe<br />

W życiu i w sztuce, i dziejów osnowie,<br />

Że, co się robi, w myśli pierw jest całe,<br />

Czyli ułomne, bo dopiero w głowie.<br />

I nikt nie waży się, czy on dokona<br />

(Przykładem męża, co ma stawić wieżę,<br />

Lecz zali wieża może być stawiona?...)<br />

Roztropnym będąc bardzo i nieszczerze.<br />

Stąd w dziele swoim żaden nie jest cały,<br />

którym zostały przywołane także utwory poety, takie jak Epimenides, Bransoletka, nieznane poema Człowiek, i<br />

inne (PWsz, t. VIII, s. 366).<br />

298 K. Wyka, Cyprian Norwid. Poeta i sztukmistrz, Kraków 1948.<br />

299 A. Melbechowska-Luty, Sztukmistrz. Twórczość artystyczna i myśl o sztuce Cypriana Norwida, Warszawa<br />

2001.<br />

300 M. Rostworowski, Wędrowny Sztukmistrz. Dedykowane Norwidowi eseje o malarstwie polskim, Warszawa<br />

1990.<br />

128


Im więcej dzieło skończeńsze i dalsze 301 .<br />

Pozostawianie dzieła malarskiego nieukończonym było praktyką artystyczną dobrze<br />

Norwidowi znaną. Obecną zwłaszcza w malarstwie europejskim, które nierozerwalnie wpisu-<br />

je się w kontekst poematu o Wędrownym Sztukmistrzu. Michał Anioł, Rembrandt, Rodin,<br />

(a później i Piotr Michałowski, i Picasso) żyli przeświadczeniem, że „obraz jest wtedy gotów,<br />

gdy mistrz osiągnął swój zamysł”, zatem nie zawsze wraz z definitywnym jego ukończeniem.<br />

Niderlandzkie przysłowie, z którego zaczerpnął Van Eyck, przywołany w wierszu Norwida,<br />

brzmiące "Jak mogę, nie jakbym chciał" 302 oddaje istotę rzeczy – "pingebat" nie "pinxit".<br />

Owe "pingebat" to tyle co malował (więc i trudził się, kształtował, tworzył) a "pinxit" – na-<br />

malował. Czas dokonany przemawia za uwieńczeniem i sukcesem, niedokonany za wysił-<br />

kiem, dążeniem, otwarciem 303 . Im "więcej dzieło skończone i dalsze", tym mniej pojemne,<br />

tym odleglejsze "prawdzie pierwowzoru" 304 . Zarówno dzieło, które jest "owocem światła" 305<br />

– obraz, jak i rzeźba czy dzieło literackie.<br />

Wędrowny Sztukmistrz nie jest urywkiem, ułomkiem 306 , utworem zarzuconym, ani też<br />

szkicem obszernego poematu. Choć niezamknięty, jest raczej utworem ukończonym, podlega-<br />

jącym regułom interpretacji dzieła fragmentarycznego. Wyrasta on z romantycznej poetyki<br />

fragmentu, która jest konkretyzacją przekonania Fryderyka Schlegla, iż literatura winna<br />

„wiecznie stawać się, nigdy nie dochodząc skończoności” 307 . Wiadome jest, że fragment staje<br />

się całością, gdy weryfikowalny schemat fabuły podlega przekładowi na cele ideowe, które<br />

301 C. Norwid, Teofilowi, PWsz, t. III, s. 232, w. 1-16.<br />

302 Legendarny epigraf Jana Van Eycka, w różnych parafrazach brzmiący: „jak mogę”, czy też „tak, jak potrafię”<br />

znajduje się na przykład nad obrazem zatytułowanym Mężczyzna w turbanie, który jest prawdopodobnie auto-<br />

portretem malarza. Portret zwraca uwagę skupionym, wpatrzonym w widza wzrokiem, świadectwem dumy i<br />

poczucia własnej wartości. Tak jak ów napis, który łączy wielką skromność, ale i świadomość talentu. Zob. np.<br />

S. Ferrari, Klasycy malarstwa. Van Eyck, przeł. A. Leoncewicz, seria Klasycy Sztuki, t. 30, Warszawa 2006.<br />

303 Zob. M. Rostworowski, Wędrowny Sztukmistrz. Dedykowane Norwidowi…, dz. cyt. s. 15.<br />

304 Nieukończenie obrazu pojawia się u Norwida jako motyw w historii Tytusa Byczkowskiego przedstawionej<br />

w utworze Menego. Wyjątek z pamiętnika (PWsz, t. VI, s. 165-172).<br />

305 Zob. Z. Herbert, Piero Della Francesca, w: tegoż, Barbarzyńca w ogrodzie, Kraków 2006.<br />

306 „Pod koniec lat czterdziestych i na początku pięćdziesiątych pojawiła się cała masa wierszy – fragmentów,<br />

ułomków. Stały się modne wśród epigonów. Charakterystyczne, że terminu ułomek używano najczęściej dla<br />

zasugerowania jakiejś ułomności tekstu, podczas gdy określenia fragment – częściej dla zaznaczenia niepełności<br />

jakby nieuchronnej, koniecznej", A. Kurska, Fragment romantyczny, Wrocław-Warszawa-Kraków 1989, s. 148.<br />

307 Cyt. za: A. Kurska, Fragment romantyczny, dz. cyt., s. 145.<br />

129


chciał zrealizować autor w dziele. Norwid jako teoretyk i praktyk przyznawał wielokrotnie<br />

rację temu, że fragment stanowi część niewyrażalnej całości 308 . Potwierdza to przywołany<br />

wiersz – poetycki list adresowany do Lenartowicza, ale i słowa poety skierowane do Marii<br />

Trębickiej: „Pocieszam się ja wprawdzie myślą dosyć wątpliwą, że Pani znasz mój fragmen-<br />

towy wyrażania się sposób (…)” 309 .<br />

W jednym z najważniejszych tekstów teoretycznych Norwida znajdujemy zaś słowa:<br />

„(…) umyślnie czy przemyślnie nie wypowiedziane odwłoki zdania, przemilczenia i niedo-<br />

głębienia są przecież utajoną myślą, więc są tylko koniecznie nie-do-powiedzianym ciągiem<br />

rzeczy!” 310 .<br />

Wypowiedź ta potwierdza, że romantyczna filozofia formy odcisnęła mocno swój ślad<br />

w myśli estetycznej Norwida. Pociągnęło to za sobą rozmaite konsekwencje, zwłaszcza w<br />

zakresie rozwiązań kompozycyjnych wielu utworów, w tym Wędrownego Sztukmistrza. Nie<br />

da się zakwestionować faktu, iż to, co stanowiło istotę formy otwartej, „zasadzającej się na<br />

dialektyce części i całości, fragmentu i kompozycji organicznej, formowaniu pozagatunko-<br />

wym i synkretyzmie gatunków” 311 , zadecydowało o koncepcji struktury omawianego tu po-<br />

ematu narracyjnego, o którym chcę myśleć: „poemat niedokończony – fragment – całość” 312 ,<br />

dzieło realizujące przesłanie sztuki zwróconej ku ideałowi, nachylonej ku transcendencji 313 ,<br />

przybliżającej ją poprzez czerpanie wątków i tematów z otaczającej rzeczywistości 314 .<br />

308 A. Kurska odnotowuje, że „osobliwą nobilitacją dzieła nie ukończonego była novalisowska koncepcja frag-<br />

mentu jako ziarna siewnego”, co ciekawie dopełnia koncepcję fragmentu jako „możliwości” materii, która<br />

otwiera się na nieskończoność jako niewyczerpana, niemożliwa do definitywnego zamknięcia. Zob. A. Kurska,<br />

Fragment romantyczny, dz. cyt., s. 146-147. Przekonanie to koresponduje z poglądami estetycznymi Norwida,<br />

co potwierdza choćby przywołany wiersz poety pt. Teofilowi.<br />

309 C. Norwid, List do Marii Trębickiej z 2-3 stycznia 1846 roku, PWsz, t. VIII, s. 26.<br />

310 C. Norwid, Milczenie, PWsz, t. VI, s. 226.<br />

311 B. Dopart, Romantyzm polski: pluralizm prądów i synkretyzm dzieła, Kraków 1999, s. 39.<br />

312 A. Kurska pisze: „Nasycenie środkami, które stwarzają wrażenie fragmentowości, rodzi styl, który, jak się<br />

zdaje, jest syntezą romantycznej poetyki fragmentu. Styl ów zostaje przekształcony w swoistą technikę zapisu,<br />

obecną niemal w każdej wypowiedzi Norwida. (…) Wynikało to przede wszystkim z niemożności wyrażenia<br />

poprzez słowo całej głębi znaczeń. Stąd poszukiwanie rozmaitych nowych środków ekspresji, także pozasłow-<br />

nych, stąd upodobanie do form rozdartych. Jest ich wiele. To na przykład dzieła nie ukończone – czasem podej-<br />

mowane w nowych wersjach, jak choćby Aktor", tejże, Norwid: „Mój fragmentowy wyrażania się sposób”, w:<br />

Fragment romantyczny, dz. cyt., s. 137.<br />

313 Za sprawą obecnego w poemacie Norwidowskiego „rozumienia” średniowiecznej antropologii i estetyki<br />

ciekawe wydaje się sformułowanie Mikołaja z Kuzy: „Wszelka sztuka skończona zależy od nieskończonej. Więc<br />

nieskończona musi być dla wszystkich skończonych wzorem, zasadą, środkiem, celem, miernikiem, miarą,<br />

130


Nie przypadek sprawia, że kompozycja Wędrownego Sztukmistrza dzieli się na trzy<br />

części, które wyznaczają trzy spotkania: pod znakiem malarstwa pierwsze, pod znakiem rzeź-<br />

by drugie, pod znakiem architektury trzecie. Wymienione dziedziny sztuki to trzy najważniej-<br />

sze przestrzenie artystycznej działalności średniowiecza. Tytułowy bohater niejako doświad-<br />

cza spotkań z każdą z nich, po to, aby zilustrować zmagania i trudy poszukiwań nie ideału<br />

autonomicznie rozumianej sztuki, lecz poszukiwań dojrzałości i pełni sytuujących się pier-<br />

wotnie w obszarze etosu artysty i jego „kreacyjnych” dyspozycji, a wtórnie w przestrzeni es-<br />

tetyki dzieła, które to dzieło jest pochodne wobec ducha twórcy. To doskonale uwypukla bar-<br />

dzo żywy wątek estetyczno-etycznych rozważań Norwida, wpisujący się w spór dwóch kate-<br />

gorii określających typ jego artystycznej działalności – mimetyzmu i kreacjonizmu. Łatwiej<br />

dostrzec ten problem, mając przed oczyma wczesny Norwidowski wiersz (do którego przyj-<br />

dzie nam jeszcze powrócić) Adam Krafft, stanowiący dobry przykład „zanurzenia” w ekspre-<br />

sjonizmie romantyzmu warszawskiego, w odróżnieniu właśnie od omawianego poematu, w<br />

którym mimetyczna obiektywizacja sztuki i symboliczne otwarcie jaźni Sztukmistrza na świat<br />

otaczający: duchowy i cielesny stanowią o jego wyjątkowości.<br />

Idylliczne elementy obecne we wprowadzeniu poematu sugerują, że w tytule można<br />

byłoby umieścić sformułowanie: poema naiwne. W początkowych wersach Norwid zaryso-<br />

wuje grę między naiwnością a sztuką, naiwnością a dojrzałością. Prostota przedstawionego<br />

świata i sposobu percepcji głównego bohatera jest jednocześnie autentyczna i ułudna. Dlatego<br />

nie została konsekwentnie doprowadzona do ostatnich wersów poematu, w których kunsz-<br />

towna akcja symboliczna przekształca się w wizję odrealniającą „bezpieczny” świat. Świat, w<br />

którym „stosunek człowieka do przyrody nie jest stosunkiem podmiotu do przedmiotu, lecz<br />

raczej odnajdywaniem siebie w świecie zewnętrznym, postrzeganiem wszechświata jako<br />

podmiotu. Człowiek odnajduje we wszechświecie te same cechy, jakie sam posiada. Nie ma<br />

wyraźnych granic oddzielających jednostkę od świata; odnajdując w świecie własną kontynu-<br />

ację, człowiek równocześnie odkrywa wszechświat w sobie. Sprawia to wrażenie, jakby oba<br />

te światy stanowiły lustrzane odbicie” 315 .<br />

prawdą, ścisłością, doskonałością", Mikołaj z Kuzy, Prostaczek o umyśle, w: Myśliciele, kronikarze i artyści o<br />

sztuce. Od starożytności do 1500, wyb. i oprac. J. Białostocki, Warszawa 1988, s. 247.<br />

314 Zob. D. Pniewski, Między obrazem i słowem. Studia o poglądach estetycznych i twórczości literackiej Norwi-<br />

da, Lublin 2005, 21.<br />

315 A. Guriewicz, Czasowo-przestrzenne wyobrażenia średniowiecza, w: tegoż, Kategorie kultury średniowiecz-<br />

nej, przeł. J. Dancygier, Warszawa 1976, s. 58.<br />

131


Średniowieczny brak radykalnych przeciwstawień między człowiekiem i otaczającą<br />

go naturą obecny jest w jednym z najciekawszych poetyckich cykli - w Miłoszowskim po-<br />

emacie Świat. Poema naiwne, z którego zaczerpnięte zostało „nazwanie” Wędrownego<br />

Sztukmistrza. Wyobrażony świat z domem, ogrodem, ojcem poeta opisał w roku 1943, w cza-<br />

sie, gdy Warszawa spowita była okupacyjną nocą. Świat, który jako całość nie może budzić<br />

trwogi i lęku. Pełen zaś konkretów, „nieskończonych ilości jednostkowych bytów” 316 , pozo-<br />

staje w rozmaitych odcieniach dostępny człowiekowi w procesie poznania. Panujący w owym<br />

świecie wszechwładnie czas teraźniejszy – nunc semper odsłania w nim piękno daru, jaki<br />

stanowi on sam w sobie, a to odczucie znów „budzi szczególny rodzaj zaufania do wszystkie-<br />

go, co istnieje, likwidując pragnienie panowania nad rzeczywistością, charakterystyczne dla<br />

pojmowania świata jako czegoś obcego i wrogiego” 317 .<br />

Zauważmy, że na poziomie fabularnym poemat Norwida opisujący wędrówkę Sztuk-<br />

mistrza i trzy jego spotkania: z niewiastami uosabiającymi sztukę i pracę, z żebrakiem – kale-<br />

ką i z miastem jest również próbą opisu świata jako całości. I tak jak w Miłoszowskim cyklu<br />

znacząca data 1943, tak tu „przełamujący” jest widok „ciemnością głuchych cmentarzy” i<br />

przejmująca pustka 318 . W Norwidowym poemacie spotkanie z miastem jest spotkaniem ima-<br />

ginacyjnym. Z jednej strony widzimy je przez pryzmat średniowiecznego sztychu, z drugiej<br />

jakby przemienione, przeobrażone, boleśnie współczesne. Ale zarówno „noc okupacji”, jak i<br />

„miasto coraz rzadziej oświecone” nie burzą sytuacji namysłu nad całością istnienia, choć<br />

„otwierają przestrzeń pytań trudniejszych: czy rozpoznanie rzeczywistości na poziomie zda-<br />

rzeń, stawania się, zmienności, rozkładu form mówi wszystko o tym, co jest?” 319<br />

Bohater poematu Norwida, tak jak otaczający go świat, przemienia się na oczach czy-<br />

telnika. W wędrującym artyście, zdobywającym poprzez spotkania i rozmowy bezcenne do-<br />

świadczenie i wiedzę, dostrzegamy człowieka współczesności. Rysowana przestrzeń zasnuwa<br />

się przed jego oczami mgłą, wprowadzając w odmienny idylli, prostocie i niewinności ludzki<br />

świat, dziewiętnastowieczny, współczesny, dziwny, jakże różniący się od idei świata wpisa-<br />

nego w Boży ład, kosmiczną harmonię, do której tęskni, i której niezłomnie poszukuje jako<br />

ten „naiwny” – bliski fundamentalnej łączności ze światem, zaspokajającym jego potrzeby<br />

316 M. Stala, Poza ziemią Ulro, w: „Teksty” 1981, nr 4-5.<br />

317 Tamże, s. 148.<br />

318 Porównanie obu poematów jest rzeczą osobną i nie mieszczącą się w obrębie niniejszej pracy. Mam świado-<br />

mość, że utwory zasadniczo różnią się, zwłaszcza intencją obecnego w nich podmiotu. Pewne ogólne jednak<br />

tezy mogą pozostać im wspólne.<br />

319 Tamże.<br />

132


duchowe, czyniącym z procesu poznania akt metafizycznej kontemplacji, wtajemniczenia w<br />

Byt w religijnym tego słowa znaczeniu.<br />

1. Poemat ofiarowany Teofilowi Lenartowiczowi<br />

Dlaczego poeta ofiarował Wędrownego Sztukmistrza Teofilowi Lenartowiczowi? Teo-<br />

fil Lenartowicz był przyjacielem Norwida od czasów warszawskiej młodości. Poeci utrzy-<br />

mywali ze sobą dość bliski kontakt, o czym świadczy wcale nie tak uboga, jak można by są-<br />

dzić, korespondencja. Wydaje się, że Lenartowicz był jednym z tych niewielu ludzi, którzy<br />

okazali Norwidowi swą życzliwość, gdy ten na nowo próbował odnaleźć się w Europie po<br />

powrocie z Ameryki 320 . Prawdą jest jednak i to, że autor Lirenki nie do końca pojmował arty-<br />

styczne koncepcje Norwida 321 . Nie zabiegał o wydania jego utworów z takim zapałem, jaki<br />

deklarował 322 . Norwid nazwał go „człowiekiem biernym”, skupiającym się na swoim rozcza-<br />

rowaniu życiem, niesprawiedliwości losu, nieprzychylności krytyki. Lenartowicz nie pojmo-<br />

wał Norwidowej samotności, która „była ceną za życie serio” 323 . Jak pisze Elżbieta Dąbro-<br />

wicz: „Kto chciał jej [samotności] uniknąć, musiał grać miłego chłopca czy sierotę do późnej<br />

starości. Kto chciał być kochany, musiał o to zabiegać. Norwid wybrał inną drogę. Lenarto-<br />

wiczowi stawiał pytanie, którego ten – myśląc o przyjacielu – sobie sam nie zadał: Czy ja<br />

byłbym tak, jak jestem w każdej osobie mojej, czy to człowieka, czy pisarza, czy sztukmistrza,<br />

żeby mię kto kochał? [VIII, 373]” 324 .<br />

320 Doskonale ilustrują to wiersze Norwida, choćby Do Teofila Lenartowicza, [Na jakie stać mię, Bracie – takieć<br />

piszę listy], Teofilowi, (PWsz, t. I).<br />

321 Dla Lenartowicza Norwid pozostawał często nieczytelny, tak jak dla większości mu współczesnych. Lenar-<br />

towicz w liście do Brygidy Dybowskiej, komentując opis sytuacji oblężonego Paryża, który dał Norwid w liście<br />

do Cieszkowskiego (upublicznionego bez zgody adresata w jednej z poznańskich czy też krakowskich gazet)<br />

pisał: „Cypriana list do Augusta Cieszkowskiego czytałem; cóż, kiedy ani w ząb zrozumieć nie możemy, czego<br />

chce, a la dziwoląg, z jakimś językiem nie z tego świata…”, J. W. Gomulicki, Metryki i objaśnienia, w: C. Nor-<br />

wid, PWsz, t. IX, s. 647.<br />

322 Najlepiej ilustruje to list Norwida do Teofila Lenartowicza z Paryża, pisany po 20 lutego 1858 roku. Norwid<br />

jest urażony. Kilkakrotnie podkreśla, dając do zrozumienia przyjacielowi, iż nie wierzy już w jego przychylność<br />

i starania, które miałyby na celu pomoc w wydaniu pism autora Promethidiona (PWsz, t. VIII, s. 332).<br />

323 E. Dąbrowicz, Cyprian Norwid, Osoby i listy, dz. cyt., s. 202.<br />

324 Tamże.<br />

133


Dla Norwida jednak Lenartowicz pozostawał Bratem w Mistrzu (to jest w Chrystusie<br />

Panu), włóczęgą, kolegą i artystą 325 . Człowiekiem wyjątkowym, którego życie upłynęło pod<br />

znakiem sztuki. Był poetą, ale i utalentowanym rzeźbiarzem. Co prawda pierwsze próby rzeź-<br />

biarskie podjął dopiero około roku 1864, jako dojrzały artysta, ale już w 1844 napisał scenę<br />

dramatyczną zatytułowaną Rzeźbiarz, opublikowaną na łamach „Biblioteki Warszawskiej” 326 .<br />

Norwid musiał ją znać, tak jak twórczość liryczną „poety mazurskiego”. Z perspektywy Wę-<br />

drownego Sztukmistrza Rzeźbiarz Lenartowicza jest nader istotnym kontekstem literackim.<br />

Poeta pojmuje rzeźbę jako swoisty obraz świata, a samego artystę rzeźbiarza jako twórcę,<br />

który na wzór Boga Stworzyciela „wywołuje” z bezkształtnej materii nowe życie 327 .<br />

Rzeźbiarz do ucznia<br />

Pracujcie, bracia rzeźbiarze,<br />

Aż marmur Życie okaże.<br />

Z bezkształtnych brył,<br />

Wyjrzeć mają figury<br />

Pełne życia, pełne sił 328 .<br />

Dla Norwida koncepcja ta była nie do przyjęcia. Poeta w Wędrownym Sztukmistrzu podjął<br />

wątek rzeźby idealnej – starożytnej, „stawiającej ducha człowieka na grobie”, postaciującej<br />

„skompletowanie życia i śmierci”. Wątek przywołujący rozwiniętą w Promethidionie myśl o<br />

posągu „wszech-człowieka”, „Prometeja z młotem”, archetypu Sztukmistrza 329 . Archetypu<br />

ilustrującego pełnię, jedność myśli i czynu, lecz nie Sztukmistrza demiurga, równającego swą<br />

wytwórczość z Boskim „powoływaniem” świata do życia u zaraniu dziejów.<br />

Pozostawał zatem w opozycji do koncepcji sakralizującej osobę artysty, kładąc nacisk<br />

na aspekt moralny sztuki, który najpełniej wybrzmiewał w tezach o sztuce – pracy, sztuce –<br />

325 C. Norwid, [Na jakie stać mię, Bracie – takieć piszę listy], PWsz, t. I, 240.<br />

326 Zob. A. Król, Teofil Lenartowicz – rzeźbiarz, Katalog wystawy monograficznej, Muzeum Narodowe w Kra-<br />

kowie, listopad 1993 – styczeń 1994, Kraków 1993, s. 7-8.<br />

327 Por. Deotyma, Do Henryka Stattlera! oraz Rzeźbiarstwo, w: Posągi i ludzie. Antologia tekstów o rzeźbie<br />

1815-1889, t. 1, część 2, oprac. A. Melbechowska-Luty i P. Szubert, Warszawa 1993, s. 212-218.<br />

328 T. Lenartowicz, Rzeźbiarz. Scena dramatyczna, w: A. Król, Teofil Lenartowicz – rzeźbiarz, dz. cyt. s. 131, w.<br />

1-5.<br />

329 Zob. C. Norwid, Promethidion, PWsz, t. III, s. 437.<br />

134


zemiośle. Swoisty utylitaryzm sztuki postrzegał jako wartość decydującą o jej pięknie, co<br />

wyraził wprost w jednym z ostatnich tekstów zatytułowanych Salon paryski 1881. Pisał wów-<br />

czas: „Jest pewna porcja utylitarności, która jest warunkiem piękna” 330 . W przywołanym zaś<br />

Promethidionie stwierdzał:<br />

I tak ja widzę przyszłą w Polsce sztukę,<br />

Jako chorągiew na prac ludzkich wieży,<br />

Nie jak zabawkę ani jak naukę,<br />

Lecz jak najwyższe z rzemiosł apostoła<br />

I jak najniższą modlitwę anioła 331 .<br />

Norwid cenił wartość niezłomnego, celowego wysiłku, dostrzegał wartość niepodważalną w<br />

długim, trwającym latami zdobywaniu umiejętności, wiedzy, praktyki. Stąd pozytywna ocena,<br />

jaką wystawiał Norwid akademii i jej sposobom kształcenia 332 . Nie dostrzegał zaś piękna w<br />

kopiach i naśladownictwie, dlatego ani nazareńczycy, ani wśród nich Overbeck nie zwrócili<br />

jego uwagi jako wielcy malarze. Wiązało się to z przekonaniem Norwida, że powracanie do<br />

praktyk, stylów i sposobów tworzenia bardzo odległych czasowo musi pociągać za sobą pra-<br />

widłowe ich odczytanie i propozycję „nowego”, nowy zamysł. Bowiem każda epoka tworzy<br />

sobie właściwe formy:<br />

330 C. Norwid, Salon paryski 1881, PWsz, t. VI, s. 358.<br />

331 C. Norwid, Promethidion, t. III, s. 445-446, w. 333-337.<br />

332 „Akademicki system kształcenia nastawiony był nie tylko na uczenie, ale i na wychowywanie przyszłych<br />

malarzy. Studentom wpajano potrzebę ciągłego doskonalenia umiejętności. Studia obejmowały kilka stopni.<br />

Program wymagał, by przejście na kolejny poziom wtajemniczenia odbywało się dopiero po długim terminowa-<br />

niu. Na każdym etapie przyszły malarz wykonywał wiele żmudnych , monotonnych i długotrwałych ćwiczeń i<br />

wprawek. Oprócz biegłości technicznej od studenta wymagano wiedzy literackiej, archeologicznej i historycz-<br />

nej. Ciężka praca była narzędziem wychowania młodego człowieka, miała znaczenie moralne i dydaktyczne.<br />

Wysiłek, jakiego wymagano od studenta podnoszącego kwalifikacje, kształtował w nim cierpliwość i dokład-<br />

ność. Wymóg zapracowania ćwiczeniami na przejście do kolejnej klasy miał nauczyć go pokory i wpoić poczu-<br />

cie konieczności ciągłego doskonalenia się. Tak więc proces tworzenia dzieła był równie ważny jak końcowy<br />

efekt tej pracy. Pogłębianie umiejętności warsztatowych szło w parze z rozwijaniem osobowości. Taki sposób<br />

postrzegania pracy twórczej przypomina wyrażoną przez Norwida w Promethidionie koncepcję sztuki-pracy”,<br />

D. Pniewski, Między obrazem i słowem, dz. cyt., s. 104-105.<br />

135


„S t y l a c z ł o w i e k t o j e d n o – a dlaczego?... Bo styl nie jest już m i e j s c a<br />

tylko rzeczą, lecz i c z a s u – bo styl nie tylko do n a r o d u, ale i do CYWILIZACJI już<br />

należy” 333 .<br />

Lenartowiczowskie umiłowanie mistrzów dawnych sprowadzało się zaś do ambitnych<br />

planów ich naśladowania. Norwid nigdy takich ambicji nie pochwalał. W korespondencji z<br />

autorem Lirenki odnajdujemy ślady odmiennej postawy. W liście z 1856 roku pisał:<br />

„Na ekspozycję krakowską dałem Krzysztofa Kolumba w pracowni swej, gdzie kajdany za-<br />

wieszone miewał, całe życie lubiąc na nie patrzyć – tudzież Chrystusa Pana z Barabaszem na<br />

ławie jednej siedzącego w pretorium Piłata. Obie rzeczy tej wartości, że zapewne nikomu nie<br />

podobają się – ja o tyle z nich kontent jestem, że bez wszelkiej wątpliwości można je bliżej<br />

s t a r y c h niż przy dzisiejszych położyć, i że m o j e, co, jeżeli uważać będziesz, j e s t<br />

d z i ś n i e z m i e r n i e r z a d k ą r z e c z ą w s z t u c e” 334 .<br />

Indywidualizm łączący elementy właściwe sztuce neoklasycystycznej, akademickiej i<br />

chrześcijańskiej, zwłaszcza średniowiecznej (w przywołanym liście nazwaną starą) wpisane<br />

w kontekst czasowy tworzyły w przekonaniu Norwida nową jakość w sztuce, której to poeta<br />

nie dostrzegał w twórczości Lenartowicza. Nie przypadek sprawia wszak, że kilkakrotnie<br />

zwraca on uwagę swemu przyjacielowi na niuanse, daje wskazówki, wyrzuca uproszczenie i<br />

nieczytelną dla współczesnych manierę dawnych mistrzów 335 . Skądinąd wiemy, że i na polu<br />

333 C. Norwid, Słowo i litera, PWsz, t. VI, s. 318.<br />

334 C. Norwid, List do Teofila Lenartowicza z 23 stycznia 1856 roku, PWsz, t. VIII, s. 250.<br />

335 W liście do Teofila Lenartowicza z 19 października 1856 roku Norwid pisze: „Dlatego, bracie, będziesz<br />

zdrowszy, żeś oto napisał te kilka wierszy doraźnie ostrych – choć jeszcze tam są rzeczy wystrzału, bo to od razu<br />

nie idzie – np. nie pytaj, który ojciec przeklnie syna, ale dodatnio, przeciwnie, który pobłogosławi?... Ale to w<br />

formie, jakiej użyłeś, uchodzi. To później będzie lepiej”. Jest to fragment Norwidowskiego komentarza do wy-<br />

danej w 1856 roku, w Paryżu ulotki poetyckiej Lenartowicza zatytułowanej Wygnańcy do narodu. Wiersz ofia-<br />

rowany Braci Wychodźcom, stróżom Chorągwi niepodległości narodowej. Lenartowicz ostro potępił w niej<br />

„odstępców od sprawy narodowej i mocno podkreślił patriotyzm emigrantów” (PWsz, t. VIII, s. 296, s. 535). W<br />

liście z 1868 roku zaś Norwid rozróżnia w pracach Teofila Lenartowicza dwa style: subiektywny i obiektywny -<br />

bardziej ceniąc ten drugi. „Ale co Twego najwięcej, to Dziewica Orleańska. Zbawiciel w gospodzie pod Emaus<br />

tak dalece należący do wszystkich znamienitych w tym sensie utworów, że atomu osobistości Twej – atomu nie<br />

ma. Wielki na-pół-rzeźb tak wszechstronnie ghibertowski, że atomu Ciebie napotkać nie można. Wyraźnie<br />

136


poezji artyści nie potrafili dojść do porozumienia. Najlepszym tego świadectwem są zwierze-<br />

nia Norwida utrwalone w liście do Marii Trębickiej. Norwid pisze wówczas: „Jest pomiędzy<br />

mną a Teofilem p u n k t, w którym najzupełniej innych jesteśmy przekonań.” Lenartowi-<br />

czowski liryzm nijak się miał do tezy autora Assunty, stwierdzającego, że „Można i najwyż-<br />

szego liryzmu sięgać, ale trzeba przy tym w sandałach chodzić albo boso i z kijem w ręku<br />

(…)” 336 . Tkliwość, rozrzewnienie, subtelność w twórczości Lenartowicza rozmijała się z<br />

ascezą i pokorą liryczną, której hołdował Norwid.<br />

Są zatem podstawy, aby przypuszczać, że poemat Wędrowny Sztukmistrz ofiarowany<br />

Lenartowiczowi 337 (fakt, tak silnie korespondujący z liryką adresowaną również do autora<br />

Lirenki 338 z tego okresu), jest owocem prowadzonych przez obydwu dyskusji i polemik na<br />

temat ówczesnej i dawnej estetyki, pojęcia i rozumienia wartości i piękna w sztuce w ogó-<br />

le 339 . Co związane jest nierozerwalnie z etosem artysty i wszelką racją istnienia jaką przypisu-<br />

je on swoim dziełom. Norwidowski poemat wpisuje się w ciąg tekstów poświęconych kon-<br />

cepcji sztuki, przez co w sposób szczególny stanowi kontekst Promethidona i jednocześnie<br />

istotny wstęp do co najmniej kilku wątków Quidama.<br />

2. Tytuł poematu<br />

Poemat rozpoczyna się przedstawieniem głównego bohatera – Wędrownego Sztukmi-<br />

strza, który prawdopodobnie odbywa swą "podróż życia". W baśniowy charakter tej niezwy-<br />

kłej podróży narrator wprowadza nas bezpośrednio, tak iż podążamy wraz z bohaterem nie<br />

rozglądając się „ani na prawo, ani na lewo, lecz idąc naprzód drogą prostą”. Skłaniamy się to<br />

chciałeś tego na próbę dokonać i zaiste w y j ą t k o w e j z n a m i e n i t o ś c i r z e c z t y m s p o s o b e m<br />

d o k a z a ł e ś” (PWsz, t. IX, s. 370).<br />

336 List do Marii Trębickiej z 15 września 1856 roku, PWsz, t.VIII, s. 287.<br />

337 Zob. M. Bojko, Norwidowskie wiersze Teofila Lenartowicza, w: Czytając Norwida 2, pod red. S. Rzepczyń-<br />

skiego, Słupsk 2003, s. 235-249.<br />

338 Zbiór poezji Teofila Lenartowicza zatytułowany Lirenka uchodzi za najlepszy tom poezji tego autora. Co<br />

ważne, ukazał się w roku 1855 roku, w Poznaniu. Ozdobiony został na okładce rysunkiem Cypriana Norwida i<br />

opatrzony mottem z Jana Kochanowskiego. Fakt, że Lirenka Lenartowicza i Wędrowny Sztukmistrz Norwida<br />

powstały niemalże w tym samym czasie, rodzi pokusę poszukiwania zależności powstania poematu jako swo-<br />

istego komentarza do typu twórczości Lenartowiczowskiej. Doskonałym przykładem potwierdzającym żywą<br />

dyskusję poetów i różnicę ich stanowisk jest list Norwida do Marii Trębickiej z 15 września 1856 roku (PWsz, t.<br />

VIII, s. 285-289).<br />

339 Por. Z. Szmydtowa, Norwid i Lenartowicz, „Przegląd Humanistyczny” 1973, z. 1.<br />

137


ku kwiatom, to ku ludziom zatrudnionym pracą, ku beztroskim dzieciom. Ów Wędrowny<br />

Sztukmistrz przypomina wędrowca żądnego nowej wiedzy, nauki, żywej i autentycznej mą-<br />

drości, której poszukuje poza murami swego miasta, z dala od rodzinnych stron. Odbywa za-<br />

tem podróż inicjacyjną.<br />

Od pierwszych wersów więc poemat przywołuje konteksty średniowieczne; kulturę i<br />

obyczajowość rzemieślniczego cechu. Artysta, adept rzemiosła 340 , przygotowujący się do<br />

mistrzowskiego egzaminu, stanowiącego swoisty rodzaj „wyzwolin cechowych”, dzięki któ-<br />

rym zyskiwał samodzielność twórczą, rzemieślniczą autonomię wyruszał w podróż, bądź był<br />

w nią wysyłany, jak choćby lubiany przez Norwida Albrecht Dürer, który pisał:<br />

„W roku 1486 w dniu św. Andrzeja (…) przyrzekł mi mój ojciec oddać mnie na naukę do<br />

Michaela Wohlgemuth, bym mu trzy lata służył; Bóg mi udzielił na ten czas pilności, więc<br />

nauczyłem się sporo, ale też wiele musiałem ucierpieć od pachołków mistrza; a kiedy odsłu-<br />

żyłem swoje, wysłał mnie ojciec w świat, więc przebywałem cztery lata poza domem, aż mnie<br />

ojciec ponownie zawezwał” 341 .<br />

Norwid pisząc Wędrownego Sztukmistrza musiał mieć także przed oczyma osobiste<br />

doświadczenia, a w pamięci skalę emocji i wrażeń, jakie wywoływały w nim arcydzieła sztu-<br />

ki, z którymi zetknął się jako młodzieniec 342 . Prywatne spotkania ze sztuką genialną, określa-<br />

340 Zob. W. Tatarkiewicz, Sztuka: dzieje pojęcia, w: tegoż, Wybór pism estetycznych, oprac. A. Kuczyńska, Kra-<br />

ków 2004, s. 38-40.<br />

341 Cyt. za: Wilhelm Heinrich Wackenroder, Charakterystyka sposobu życia dawnych niemieckich artystów, w:<br />

Manifesty romantyzmu 1790-1830. Anglia, Niemcy, Francja, wyb. i oprac. A. Kowalczykowa, Warszawa 1975,<br />

s. 130.<br />

342 Norwid odbył wielką podróż śladami mistrzów, dokształcając się i nabywając rozległą wiedzę w latach 40.<br />

Zwiedził wiele krajów Europy, poczynając od Niemiec po Italię. Zetknął się z wielką sztuką, tradycją, kolebką<br />

kultury śródziemnomorskiej co zaowocowało mistrzowskim dziełem – napisanym w roku 1850 Promethidio-<br />

nem. Podobną podróż, kilka lat później – w roku 1856 – odbył Teofil Lenartowicz. Wtenczas autor Wędrownego<br />

Sztukmistrza napisał dedykowany mu wiersz – Do Teofila Lenartowicza. Obu poetów łączy szczególny rys bio-<br />

grafii – samokształcenie. Brak uniwersyteckiego wykształcenia, zatem brak usystematyzowanej wiedzy do-<br />

skwierał im bardzo często, co przełożyło się na konieczność uzupełniania luk do końca życia. Odbyte podróże<br />

były okazją po temu, aby „nadrobić” część edukacyjnych strat. Lenartowicz pisał: "Wszedłszy raz na swoją<br />

drogę, widzę, ile mi potrzeba; czemuż ta cała najpiękniejsza młodość mojego życia upłynęła na krzątaniu się<br />

około kawałka chleba, czemu nie przeszła raczej na gruntownych naukach, z których miałbym dziś potrzebną<br />

usługę (...). Uczyć się na starość (...) to niemała rzecz, a jednak wierzę iż to przejdę, bo nie mogę zabić w sobie<br />

138


jące intensywność przeżycia estetycznego dostrzec można w kilku wierszach Norwida z lat<br />

40., ale najznamienitszym tego przykładem jest przywoływany już Adam Krafft. Wiersz, któ-<br />

ry jest listem poetyckim wyrażającym nie wprost ową siłę „porażenia” estetycznego i intelek-<br />

tualnego zarazem. Kreuje w nim Norwid obraz artysty odtrąconego, artysty fatalnego, którego<br />

los przypieczętowała smutna śmierć w samotności i nędzy. Jednocześnie portretuje wizerunek<br />

świętego, męczennika, którego geniusz wiecznie żywy tkwi w przepięknym ołtarzu, dziele<br />

jego ręki. Marian Tatara pisał, że w wierszu tym „dokonał poeta swoistej sakralizacji dzieła<br />

artysty. Zestawił je bowiem na równych prawach z Biblią. Dzieło Kraffta stało się unaocznie-<br />

niem Słowa Bożego, Biblią ubogich (Biblia pauperum). W porównaniach tych zawarł Norwid<br />

swoje największe odkrycie: jednolity system sztuki średniowiecznej” 343 .<br />

Do fenomenu jednolitości sztuki mediewalnej 344 autor Promethidiona powracał wielo-<br />

krotnie, często komentując zjawisko naśladownictwa tejże sztuki. Uznając kunszt i piękno<br />

średniowiecznego malarstwa, wymieniał z patosem nazwiska Giotta, Cimabuego, Fra Angeli-<br />

co, Ghibertiego, Donatella, w końcu Michała Anioła. Określał ich mianem „mistrzów skoń-<br />

czonych” (malarz, rzeźbiarz, architekt w jednej osobie) 345 . Przemawiały do niego emanujące z<br />

ich obrazów i rzeźb pierwiastki prostoty i niewinności, ale i samoistności, wielkiego na-<br />

tchnienia. Dostrzegał w nich kosmiczny ład uporządkowany łączeniem sfery materialnej i<br />

nadnaturalnej. I nawet Perseusz Celliniego, choć „wyrażał już potrzebę erudycji, tracąc wiele<br />

na duchu”, iskrzył się dla Norwida pięknem wykwintności 346 .<br />

Odnajdował Norwid w sztuce średniowiecznej ową niezwykłą więź pomiędzy autorem<br />

a odbiorcą, więź, rodzącą się w sytuacji, gdy obaj posługują się tym samym kodem, którego<br />

istotą jest przekonanie, iż „twórca nie jest demiurgiem świata przezeń tworzonego, lecz jedy-<br />

nie odtwórcą istniejących już form, które Bóg stworzył ex nihilo”. 347 Adam Krafft był dla<br />

Norwida postacią symboliczną. W jego biografii artystycznej odnajdywał on kwintesencję<br />

filozofii życia w średniowieczu, którą w przepiękny sposób ujął Wilhelm Heinrich Wacken-<br />

tego, co mi daje życie, co moje tułactwo rozjaśnia niekiedy, a wam nie dozwala zupełnie zapominać o mnie.<br />

Myli się, kto mówi, że do poezji nie potrzeba nauki: potrzeba, i wielkiej, inaczej będą to poronione płody",<br />

T. Lenartowicz, Wybór poezyj, oprac. J. Nowakowski, Biblioteka Narodowa Seria I, Wrocław 1972.<br />

343 M. Tatara, „Adam Krafft”, w: tegoż, Od Kochanowskiego do Norwida. Lektury i rozprawy, oprac. B. Dopart i<br />

M. Stanisz, Kraków 2007, s. 66.<br />

344 Por. R. Pernoud, Inaczej o średniowieczu, przeł. K. Husarska, Gdańsk-Warszawa 2004.<br />

345 C. Norwid, O rzeźbiarzach florenckich (dziś żyjących), PWsz, t.VI, s. 362.<br />

346 Tamże.<br />

347 Zob. M. Tatara, „Adam Krafft”, dz. cyt., s. 66.<br />

139


oder pisząc o artystach: „Ich własna sztuka (…) [którą] uprawiali nie z amatorstwa lub z nu-<br />

dów (jak to się teraz zazwyczaj dzieje), ale ze skrzętną pilnością, jak rzemiosło – ich własna<br />

sztuka zatem musiała się im wydawać, nawet jeśli sami nie byli tego świadomi, tajemniczym<br />

symbolem ich życia. Tak jedno i drugie, sztuka i życie, stapiały się u nich w jednolite dzieło, i<br />

w takim wewnętrznym, wzmacniającym zespoleniu ich byt mijał niestały otaczający świat w<br />

tym silniejszym i pewniejszym rytmie. W spokojnej, skromnej ciszy, bez wielu bystrych<br />

słów, malowali lub rzeźbili swoje ludzkie postaci i nadawali im wiernie tę samą naturę, którą<br />

odsłaniał im tajemniczo-cudowny żywy oryginał: i w tenże sam sposób kształtowali swoje<br />

własne życie posłuszni wobec doskonałych boskich nauk religii” 348 .<br />

Artyści – „pracownicy rzetelni, zarówno w sztuce, jak i w życiu” 349 odsłaniali przed<br />

autorem Quidama pełnię ludzkiej egzystencji 350 . Byli wcielonymi symbolami prostoduszności<br />

i pokory. Wierni swemu powołaniu, realizowali nałożone na barki zadanie poszukiwania i<br />

utrwalania piękna, jawiącego się jako wcielenie samego Boga.<br />

W osobie tytułowego podróżnika stapia się więc średniowieczny rzemieślnik, ale i<br />

artysta współczesny, dla którego wzorem jest sam Norwid. Podróż zyskuje wymiar inicjacji.<br />

Dzięki temu poemat jawi się jako kontynuacja wielkich romantycznych grand tour – zwłasz-<br />

cza na planie metafory współczesności (współczesnej kondycji i obyczajów artysty). Ale czy<br />

tylko? Pamiętajmy, że Norwidowi nie był obcy klasztorny wręcz, ascetyczny tryb życia cze-<br />

ladniczego, który skłaniał do pogłębionej refleksji nad istotą artystycznego bytu. Skłaniał tym<br />

samym do namysłu nad osobistym powołaniem, nakreślonym przez Boga każdemu człowie-<br />

kowi. W Wędrownym Sztukmistrzu widzieć więc można kogoś, kto ku sztuce zmierza, lecz i<br />

kogoś, kto od niej wychodzi, zmierzając ku czemuś więcej, a raczej ku Komuś, w poszukiwa-<br />

niu jedności, harmonii, wspólnoty. Na tym planie zostaje zbudowana kunsztowna parabola.<br />

348 W. H. Wackenroder, Charakterystyka sposobu życia dawnych niemieckich artystów, w: Manifesty romanty-<br />

zmu, dz. cyt., s. 126.<br />

349 Tamże, s. 127.<br />

350 Zob. A. Guriewicz, Jednostka w dziejach Europy (średniowiecze), przeł. Z. Dobraniecki, Gdańsk-Warszawa<br />

2002.<br />

140


3. Świat jako kosmos – całość uporządkowana?<br />

Życia malowanie…<br />

Spójrzmy, Norwidowski bohater wędruje „po Bożym świecie”, przed siebie, z<br />

powagą, swoistą zadumą nad wszystkim co „niebiańsko” urokliwe, niewinne. Pochyla się nad<br />

kwiatem, dzieckiem, podejmuje rozmowę z kmieciem, jest gościem pogodnych i szczęśli-<br />

wych gospodarzy. Jest tym samym wpisany w ład Boży, ludzki i społeczny. Czuje się wszę-<br />

dzie jak u siebie, jest mu dobrze, bo świat jest dla niego czytelny i jasny, powiedzmy dosad-<br />

niej – nieskalany ułomnością ludzkiej pychy, nienawiści, złości. Sztukmistrz wędruje więc po<br />

świecie, w którym oddycha się „prawdy powietrzem”, jako że:<br />

(...) Prawdy powietrze<br />

Póki jest czyste, wszystko się rozwija –<br />

Weselsze kwiaty, liście w sobie letsze,<br />

Jaśniejszy lilii dzban, smuklejsza szyja,<br />

Wolniejszy człeka ruch i myśli człeka 351 .<br />

W nim możliwy jest żywot „zgodny”, średniowieczny z ducha, taki jak ten przedsta-<br />

wiony przez mnicha Wackenrodera, który pisał:<br />

„W minionych czasach był zwyczaj traktowania życia jako rzemiosła lub pięknego<br />

zawodu, który wykonywali wszyscy ludzie. Boga uznawano za majstra, chrzest za świadec-<br />

two terminowania, nasze przebywanie na ziemi za wędrówkę. Religia była dla ludzi piękną<br />

księgą, dzięki której mogli nauczyć się rozumieć życie i pojąć, czemu ono służy i według ja-<br />

kich praw i reguł mogliby ciężką pracę życia odbyć najłatwiej i najpewniej. (…) [Ludzie]<br />

czynili, co należało nie dla nagrody, ale wyłącznie z nigdy nie wygasającej wdzięczności wo-<br />

bec tego, który posiadł sztukę nawinięcia pierwszych nici ich bytu na niepochwytną nicość.<br />

Na końcu, kiedy wielki mistrz odwoływał ich od warsztatu, z radosnym wzruszeniem zato-<br />

pieni w świętych myślach, przekazywali mu w ręce siebie i swój urobek” 352 .<br />

Norwidowski bohater przemierza właśnie taki świat - harmonijny i skrzętny, w którym<br />

czekają na niego, a raczej na spotkanie z nim dwie niewiasty zatrudnione dziewczęcą pracą –<br />

splataniem wianków z chabru. Ponieważ owe niewiasty – dziewice przywołują postaci Marii i<br />

351 C. Norwid, Promethidion, PWsz, t. III, s. 459-460, w. 227-231.<br />

352 W. H. Wackenroder, Charakterystyka sposobu życia, dz. cyt., s. 124-125.<br />

141


Marty, sióstr Łazarza, a Wędrowny Sztukmistrz Chrystusa nawiedzającego ich dom w Betanii<br />

wszystkie kolory tu wymienione mienią się głębią symboliki. Chabry są:<br />

Jakoby wieńce z błękitnych płomieni<br />

Gwiazd, co wytrysły nad sferę zieleni,<br />

Ale nie weszły w złotą lub czerwoną –<br />

I lazurowe są jak niebios łono.<br />

(III, 71, w. 11-14)<br />

Wieńce, inaczej korony z chabrów porównanych do gwiazd lazurowych, mają w sobie „ideal-<br />

ność” gwiazd harmonii, pięknych, dążących do świętości, ale jeszcze w tę sferę zasługi i<br />

świętości „nie weszłych”. Niewiasty jeszcze „nie odwołane od swego warsztatu”, jeszcze nie<br />

rozliczane ze „swego urobku”, pochylone nad lazurową robotą, są upostaciowaniem niewin-<br />

ności i pokoju Bożego. „Trzymane na skrzydłach pogody”, przez którą rozumiemy harmonię i<br />

niezmąconą, wręcz anielską aurę je ogarniającą, wprowadzają Sztukmistrza w krąg archety-<br />

powych pojęć. Czytelnikowi ułatwia tę inicjację rozbudowująca się mediewalna stylizacja,<br />

obecna w naiwności, pewnikach, spontaniczności i sentymentalności przedstawienia. Wszak<br />

wszystko jest tu uniwersalne – czyste niebo, czysta woda, płaszcz Maryi, oko bez łzy, myśl<br />

siebie nie znająca. Kosmiczny ład, archetypowy i powszechny, poczucie Bożej obecności -<br />

refleksyjne i spontaniczne zarazem, wewnętrzne i zewnętrzne, przedmiotowe i podmiotowe<br />

Norwidowskie poema naiwne.<br />

Dwie niewiasty (biblijne przyjaciółki Chrystusa, bliskie jego sercu, posługujące misji)<br />

są uosobieniem vita activa i vita contemplativa. Symbolizują praktyczność i zamyślenie mo-<br />

dlitewne, które poeta uwzniośla i gloryfikuje. Apoteoza ta jednak nie polega tu tylko na od-<br />

słonięciu aspektów aktywności ludzkiej – fizycznej i duchowej (Sztuki – Praktyczności), ale<br />

jest także (jak to zwykle bywa u Norwida) realistycznym odsłonięciem kondycji człowieka i<br />

jego sytuacji w świecie doczesnym, a w konsekwencji jego powołania ostatecznego.<br />

Kiedy rozmowa tak się rozpływała,<br />

Jak z niebieskiego szkła dzban gdzieś w jeziorze<br />

Czystym, o bardzo ciepłej roku porze,<br />

Skoro upada modry cień na ciała:<br />

Jedna z dwóch kobiet zmilkła, mniej rozmowna,<br />

Więc druga słowem jej zaległa pole,<br />

142


A część obojga była już nierówna<br />

I rozwinięcie się we wspólnym kole,<br />

I rozmowniejsza się rozpromieniła<br />

Blaskiem pełnego słowa, jak kometa,<br />

Tak, że on czysty l a z u r w tło zmieniła<br />

Choć najmilejsza była to kobieta,<br />

Choć obie były siostry nierozdzielne.<br />

(III, 72, w. 27-39)<br />

Sztuka i praca – dwie siostry nierozdzielne. Często sobie przeciwstawiane, jako odległe i<br />

osobne, tu występują jako „sobie wspólne”. Rozmowniejsza siostra, postaciująca sztukę, ope-<br />

rująca „słowem pełnym”, wysuwa się niejako przed pracę, a tym samym nieco narusza panu-<br />

jący ład. Nie dzieje się jednak przez to nic niepokojącego. Ten niepokój spodziewany a nie-<br />

obecny niweluje wspomniana „nierozdzielność”.<br />

I weszła żółtość, acz żółtość promieni,<br />

Co przecie czyste są i nieśmiertelne.<br />

Wszelako żółtość bezwiednej zazdrości,<br />

I przebłysł nowy kolor zieloności,<br />

Który z lazuru i złota powstawa,<br />

A jest pocieszny jak wiośniana trawa.<br />

(III, 72, w. 40-45)<br />

Żółtość, symbolizująca zazdrość, ale i świętość, oraz zieloność powstająca z lazuru i złota,<br />

wypełniają „po brzegi” sensem parabolę kondycji ludzkiej, parabolę antropologiczną obja-<br />

śniającą, że obowiązki Boże i obowiązki ziemskie nie zawsze łatwo wyważyć. (Biblijna Mar-<br />

ta i Maria są tego najlepszym przykładem). Czasem jedne pochłaniają nas bardziej od dru-<br />

gich, czasem dysproporcje ich zaangażowania, czy też zaangażowanie „w nie”, rosną i nie<br />

udaje się nawet najbardziej kochającym się osobom wrócić szybko im właściwej miary.<br />

Żółtość i zieloność opisują więc akcję duchową, która zawiązuje się między siostra-<br />

mi. Milcząca Marta to praktyczność, praca i aktywność, Maria to sztuka i kontemplacja. Do<br />

tej drugiej należy inicjatywa „wniebowstępowania”, gdyż jest jakby lepszą cząstką całości.<br />

Ale tylko wespół z pracą tworzy jedność. To Norwidowskie uwznioślenie sztuki i praktyczno-<br />

143


ści ujęte w opisanej tu alegorii kolorystycznej doskonale koresponduje z następującymi wer-<br />

sami Promethidiona:<br />

Pieśń a praktyczność – jedno, zaręczone<br />

Jak mąż i dziewka w obliczu wieczności;<br />

Zepsułeś sztukę – to zepsułeś żonę<br />

I narobiłeś intryg tej ludzkości,<br />

I narobiłeś romansów…a Adam<br />

Prometej: „Z pracy bez ciebie upadam<br />

O! przyjaciółko – woła…jako w pieśni,<br />

Co Nad pieśniami pieśń – próżno się wcześni!” 353<br />

Jak zauważa Stefan Sawicki: „Norwid rozumiał sztukę sakralnie w kilku wymiarach, nie tylko<br />

w tym sensie, że wspomaga ona pracę, która umożliwia w człowieku odbudowę obrazu Boga.<br />

Wyraźnie dostrzegał też inną bliskość sztuki i religii. Był przekonany, że: W idealnym piękna<br />

uprawianiu leży pewne u c z u c i e – w y ż s z e g o – p o r z ą d k u – r z e c z y. Ale nie<br />

zacierał różnicy między tymi dwiema dziedzinami ludzkich doświadczeń” 354 . Ta różnica pro-<br />

wadzić mogła jednak tylko ku pełni, sytuując sztukę na pograniczu dwóch światów czyniła z<br />

niej bowiem pośredniczkę, przeistaczającą ludzki trud w modlitwę. Stąd bohaterki poematu<br />

Wędrowny Sztukmistrz i ich rozmówca, poddając się aurze spotkania, opartego na dialogu, nie<br />

zauważają nawet, że uczestniczą w symbolicznym rodzeniu się „świętości”.<br />

I tak się tęcza tkała – a te panie<br />

I ów wędrowny Sztukmistrz nie wiedzieli,<br />

Że się nad nimi stawa malowanie,<br />

Gdy rozmawiali oto i siedzieli…<br />

(III, 72, w. 46-49)<br />

353 C. Norwid, Promethidion, PWsz, t. III, s. 440, w. 196-203.<br />

354 S. Sawicki, Wstęp, w: C. Norwid, Promethidion. Rzecz w dwóch dialogach z epilogiem, Kraków 1997, s. 21.<br />

144


Stawające się malowanie dokonuje się jako coś niezależnego od woli i subiektywności roz-<br />

mawiających. Jest ono prawdopodobnie określeniem misji sztuki i pracy, tak klarownie okre-<br />

ślonej w poetyckim Wstępie Promethidiona, gdzie czytamy:<br />

*<br />

O! sztuko – Wiecznej tęczo Jeruzalem,<br />

Tyś jest przymierza łukiem – po potopach<br />

Historii – tobie gdy ofiary palem,<br />

Wraz się jagnięta pasą na okopach…<br />

*<br />

Ty – wtedy skrzydła roztaczasz złocone<br />

W świątyni Pańskiej oknach szyb kolorem,<br />

Jakby litanie cicho skrysztalone,<br />

Co na Aniołów czekają wieczorem.<br />

*<br />

Ty jesteś – czasu ciszy; czasu burzy<br />

Ty się zamieniasz w ton – czekasz w trybunie,<br />

Aż się sumienie kształtem wymarmurzy,<br />

Podniesie czoło – i fałsz w proch aż runie!<br />

*<br />

Ty jesteś – czasu burzy; czasu gromu<br />

Tyś bohaterstwa bezwiednym rumieńcem,<br />

Z orłami hufce prowadzisz do domu<br />

I nad grobowcem, biała, stajesz z wieńcem… 355<br />

Sztuka przybliżająca ludzkość do eschatologicznej rzeczywistości zbawionych jest jakoby<br />

tęczą tkającą się ponad głowami niewiast i wędrowca. Jednocześnie wyjawia w parabolicznej<br />

postaci kondycję osoby ludzkiej, jedność doczesnego i tego, co nadprzyrodzone, jedność tego<br />

co moralne i estetyczne, wzniosłe i pełne znoju.<br />

Zwróćmy uwagę, że w Promethidionowym Wstępie wieniec jest atrybutem sztuki,<br />

dzierży go uroczyście, stając w bieli nad grobowcem, mając za sobą całe hufce bohaterów. W<br />

355 C. Norwid, Promethidion, PWsz, t. III, s. 427-428, w. 11-26.<br />

145


omawianym przez nas poemacie dwie siostry ani na chwilę tak naprawdę nie odrywają się od<br />

tej wdzięcznej roboty – splatania wieńca, więc jakby pojmują całą powagę sytuacji – obrazo-<br />

wania misji. Mając oczy utkwione w lazur, przemieniają się „co i rusz”, przybliżając prawdę<br />

o ludzkim powołaniu. Ich relacja, obserwowana z dystansu właściwego czytelnikowi, pozwa-<br />

la zauważyć, jakich znaczeń nabiera w niej każdy ruch i każdy gest. Jak choćby ustrojenie<br />

skroni czerwonym makiem czy pocałunek.<br />

Ten ruch, c z e r w o n a maku błyskawica<br />

Podniesionego do skroni, te kwiaty<br />

Chabru, te k’sobie pochylone lica –<br />

Zniepokoiły chwilowo bławaty,<br />

I stał się wonny powiew f i j o ł k o w y,<br />

Który z purpury a niebios powstawa,<br />

I powróciły na swe miejsca głowy,<br />

Błękitniał chaber, zieleniała trawa<br />

I mak czerwieniał, o n p e r i o d r o z m o w y !<br />

(III, 73, w. 65-73)<br />

Czerwony mak odmienia kolorystyczny pejzaż, dotąd mieniący się lazurem, chabrem, zielo-<br />

nością, złotem 356 . Dopełnia „życia malowanie”. Zgodnie ze znaczeniem czerwonej barwy<br />

wnosi kontekst cierpienia (męczeństwa?), który w kolejnych wersach „zniepokoi się” w po-<br />

wiew fijołkowy – symbol żałoby i ofiary. Fiolet bowiem to kolor wielkopostny, jako żywo<br />

związany z czasem przygotowania do największej ofiary Chrystusa, ale i do naśladowania go<br />

w najbardziej służebnej i męczeńskiej postaci. Analiza barw, myślowe ich rozszczepianie na<br />

wzór pryzmatu rozszczepiającego światło, nie służy więc ani realizmowi opisu, ani dekora-<br />

cyjności, ani też, jak twierdził Kazimierz Wyka, „opowieści o alegorycznym sensie i sposo-<br />

bach powstawania nowych barw” 357 . Służy obiektywizacji przedstawianej sytuacji. Obiekty-<br />

wizacja ta tworzy pewną strukturę – spotkania i dialogu, dla których miejscem „właściwym”<br />

jest kościół.<br />

356 Zob. J. Sienkiewicz, Norwid malarz, w: Pamięci Cypriana Norwida, Warszawa 1946; D. Pniewski, Światło i<br />

barwa, w: tegoż, Między obrazem a słowem. Studia o poglądach estetycznych i twórczości literackiej Norwida,<br />

Lublin 2005, s. 252-294.<br />

357 K. Wyka, Cyprian Norwid. Poeta i sztukmistrz, Kraków 1948, s. 123.<br />

146


I przeszło życia malowanie<br />

W światłości otchłań, gdzieś na chór kościoła<br />

Wiecznego – i tam przylegnie na ścianie<br />

Albo odleci na powrót do sioła,<br />

Gdy się z rozmowy tej co więcej stanie,<br />

Albo się więcej-zupełnym przesłoni,<br />

Wydoskonali, wzmocni i wykona,<br />

Albo się w jakie przedwstępne uroni,<br />

Albo na powrót, jak zerwana strona,<br />

Odpryśnie w sferę ziemi – zniepokoi<br />

Sumienie jakimś dawnym przypomnieniem –<br />

I c i ę ż y ć będzie, aż się nie dostroi<br />

W tęczę: a c i ę ż k o ś ć t a – ż y c i a c i e r p i e n i e m !...<br />

(III, 73-74, w.74-86)<br />

Życia malowanie, dziejące się zatem ponad głowami Wędrownego Sztukmistrza i niewiast,<br />

ilustruje sytuację „egzystencjalnej pełni”. Odnalezienie swego miejsca w świecie idei, w<br />

świecie archetypowym – Bożym uzmysławia, że każdy czas i każdy człowiek może stać się<br />

wzorcem i może ucieleśnić się w natchnieniu poetyckim, pełniąc rolę inspiracji artystycznej<br />

(estetycznej) albo moralnej, lub też tych dwu naraz. Ziszczając się w dziele sztuki, nawet w<br />

arcydziele czy też w przykładnym życiu, staje się obrazem dążenia do moralnej doskonałości<br />

poprzez przezwyciężanie ułomności i dramatów ludzkiego losu. Jest to proces żmudny, często<br />

karkołomny, poruszający sumienie, więc docierający do istoty człowieczej duchowości - ale<br />

uszlachetniający.<br />

Te rzeczy widząc, Sztukmistrz myślił sobie<br />

O kolorycie modlitw, co wciąż lecą<br />

W światłości przestrzeń, i nieraz, na grobie<br />

Zacnym, powietrzem jakimś dziwnym świecą,<br />

Tak że, w sklepienia wchodząc, stąpasz ciszej,<br />

Jakobyś myślił, że posąg usłyszy…<br />

(III, 74, w.87-92)<br />

147


Koloryt modlitw wyobraża jakość ludzkiego życia i treści, jakimi jest ono wypełnio-<br />

ne. Modlitwy te lecą w przestrzeń światłości, a potem przemieniają świat ogarniając ziemię<br />

przedziwnym powietrzem – niebiańskim eterem. Modlitwa, pozostająca tu symbolem dobra<br />

(bo jak zakłada Norwid tylko dobro rodzić się może z relacji Bóg – człowiek), obiektywizuje<br />

się i zstępuje udzielając światu „swej aury”.<br />

Wędrowny Sztukmistrz zatem nie przez przypadek staje się gościem dwóch naboż-<br />

nych niewiast, które otoczone nieziemskim blaskiem pozwalają pojąć artyście cel i sens dro-<br />

gi 358 . Światłość, która je otacza, to już „przedświt na zmartwychwstanie” 359 . Wraz z nimi<br />

Sztukmistrz tworzy małą wspólnotę, której tak bardzo pragnie, wiedziony przekonaniem, że<br />

tylko w niej spełnić się może jako człowiek.<br />

"Czym jest przydrożny kaleka"?<br />

Rozpoczynający część drugą poematu wers: "I poszedł sobie dalej przez ulice" jest<br />

typowym pasażem wprowadzającym. Narrator kontynuuje mediewalną stylizację i utwierdza<br />

nas w przekonaniu, że utwór jest z ducha średniowieczną opowieścią o podróży czeladnika<br />

przygotowującego się do „egzaminu terminowania”. Zaczynamy rozumieć, że jest ona oparta<br />

o strukturę baśni, w której wędrowiec spotyka rozmaite byty. Stanowią one dla niego swoiste<br />

zagadki, musi więc je rozpoznać, zrozumieć, w konsekwencji wynieść ze spotkań z nimi<br />

umoralniającą naukę 360 . Idylliczny świat, w swym nienaruszonym ładzie, zilustrowany przez<br />

sędziwe drzewa, śpiewającego chłopca, pieszych pod lipami, wieczór i „muzykę” brzęczą-<br />

cych komarów, tętni życiem. Uliczny ruch, a nawet pośpiech woźnicy, cwał jeźdźca przeciw-<br />

stawiono tu żebrakowi, siedzącemu na kamieniu, nieruchomo jak drzewo powalone – „zwich-<br />

nięte w korzeniu”.<br />

Przy drodze żebrak siedział na kamieniu,<br />

Z pokrzywionymi nogami – podobny<br />

Do drzewa, które zwichnięto w korzeniu,<br />

358 Sztukmistrz rozpoznaje w niewiastach poczciwe (tzn. dobre) dziewice. Por. C. Norwid, Ruiny:<br />

Przypomnij sobie, jeśli widziałeś oblicze<br />

Poczciwego człowieka, gdy myśli rzecz świętą:<br />

Zali nie ma tam blasku? (PWsz, t. III, s. 491, w. 142-145).<br />

359 Tamże, w. 141.<br />

360 Por. Krakus Norwida (PWsz, t. IV, s. 159-224).<br />

148


Tak że spaczyło się w wyród osobny,<br />

A człowiek tego szuka w lesie<br />

I robi z niego koło, które niesie.<br />

(III, 74, w. 101-106)<br />

Właśnie ów żebrak objawia się jako „byt”, który winien zostać rozpoznany – po pierwsze<br />

jako istotny partner spotkania, po drugie jako bliźni w potrzebie, po trzecie w końcu jako<br />

„Ktoś”, kto wymaga konkretnej posługi – jałmużny. Jałmużna jako ważny środek życia du-<br />

chowego staje się wątkiem kluczowym dla tego fragmentu. Dobrze zrozumiana, staje się „ge-<br />

stem” uszlachetniającym, co więcej przemieniającym ludzi, którzy ją dają i człowieka, który<br />

ją przyjmuje. Zgodnie z wiarą w sens każdej egzystencji, nawet okaleczonej i ułomnej. Dlate-<br />

go Sztukmistrz mówi o tym, co dane i co zadane w osobie żebraka porównanego wprzód do<br />

drzewa powalonego, które znalezione w lesie jest „zaczynem” – w sensie dosłownym - warto-<br />

ściowego przedmiotu, w sensie przenośnym wielkiej moralnej idei ("koło, które niesie").<br />

Pocieszony żebrak, pojednany z ludźmi i uzdrowiony na duchu, pozwala odczytać<br />

nieredukowalną i niezastąpioną wartość bytu jako takiego. Jednocześnie odsłania rzecz głów-<br />

ną – duchową wartość życia wynikającą z posłannictwa i eschatologicznego powołania. I tak<br />

jak spotkanie z niewiastami było dla Sztukmistrza źródłem wiedzy o misji sztuki i pracy, o<br />

ich dopełnianiu się w powszedniości i służbie, tak spotkanie z żebrakiem umożliwia adeptowi<br />

rzemiosła – uczniowi Chrystusa rozpoznanie wartości absolutnych, odkrywanych zgodnie z<br />

określoną hierarchią spraw w podążaniu ku Bogu.<br />

Spotkaniu z niewiastami wyznaczył poeta środek w obrazie tkającej się z barw tę-<br />

czy, spotkaniu z żebrakiem przywołaniu ideału greckiej rzeźby 361 .<br />

Te rzeczy widząc, Sztukmistrz myślił sobie<br />

O starożytnej rzeźbie idealnej,<br />

Która człowieka stawia duch na grobie,<br />

S-kompletowany śmiercią i realny –<br />

Spokojny – biały – cichy – w kształcie onym,<br />

361 Jest to jeden z wielu fragmentów w twórczości Norwida podejmujący wątek rzeźby, tak bliskiej sercu autora<br />

Quidama, z racji jego osobistych zainteresowań rzeźbą jako sztuką praktyczną. Szerzej pisze o tym Melbechow-<br />

ska-Luty, w: Sztukmistrz. Twórczość artystyczna i myśl o sztuce Cypriana Norwida, dz. cyt., s. 124-132. Zob też:<br />

D. Pniewski, Między obrazem a słowem, dz. cyt., s. 240-251.<br />

149


Który za życia był mu zakreślonym,<br />

Kiedy najwyżej stanął prawdą bytu<br />

I już poczynał się mieć do przekwitu.<br />

(III, 75, w. 129-136)<br />

Starożytna rzeźba postaciuje ideał ludzkiej wytwórczości – sztuki i pracy. Jest jako-<br />

by obrazem uspójnionej wizji Osoby - Artysty. Sztukmistrza, którego dzieła stają się pomni-<br />

kiem, żywą pamięcią, wciąż aktualną „realnością”, zapowiedzianą mu już niejako za życia,<br />

gdy sięgał wyżyn sławy a warsztat jego przerastał najznamienitsze dłuta epoki. „Stawanie<br />

najwyżej prawdy bytu” jest wszak niczym innym jak osiągnięciem mistrzostwa. Norwidow-<br />

ska adoracja greckiej rzeźby 362 służy tu jednak czemuś więcej, niż przywołaniu arcywzoru 363 .<br />

Odsłaniają tę rzecz wersy następujące:<br />

Więc o posągu myślił w s z e c h - c z ł o w i e k a<br />

I poznał, że ten ś m i e r ć m u s i m i e ć w s o b i e,<br />

I odgadł, czym jest przydrożny kaleka,<br />

I ci, co dają grosz, myśląc o grobie,<br />

I ci, co uczą się leczyć naturę,<br />

362 Idzie ona tropem J. J. Winckelmanna, który z naciskiem podkreślał rolę uczucia, które artysta wlewa w swe<br />

dzieło i czyni je żywym. Zarówno artysta malarz jak i artysta rzeźbiarz. Winckelmann pisze: „Wewnętrzne<br />

uczucie [ożywiające modela] nadaje piętno prawdy [dziełu], rysownik zaś, który chce tę prawdę tchnąć w swoje<br />

akty, nie uzyska jej ani cienia, jeśli nie da od siebie zastępnika tego, czego nie odczuwa nieporuszona i obojętna<br />

dusza modela i czego nie potrafi wyrazić właściwym gestem; bo gest taki może ukształtować jedynie jakieś<br />

głębokie i gwałtowne uczucie” (s. 185-16). O wiele dobitniejszy wydaje się jednak następujący ustęp: „Kiedy<br />

artysta oprze się na takiej podstawie, a jego ręką i zmysłami pokieruje grecka reguła piękności, znajdzie się<br />

wówczas na drodze, która z pewnością doprowadzi go do naśladowania natury. Znajomość tego, co w naturze<br />

starożytnych jest jednolite, doskonałe, sprawi, że uda mu się oczyścić naszą naturę z tego, co w niej niejednolite.<br />

Odkrywając piękności naszej natury potrafi połączyć je z pięknem doskonałym, a mając ciągle w świadomości<br />

wzniosłe formy, sam sobie stworzy regułę”(s. 190). Zob. J. J. Winckelmann, Myśli o naśladowaniu greckich<br />

rzeźb i malowideł, w: Teoretycy, artyści i krytycy o sztuce 1700-1870, wyb. i oprac. Elżbieta Grabska i Maria<br />

Poprzęcka, Warszawa 1974, s. 181-198. Pełniej wpływ myśli Winckelmanna na koncepcje estetyczne Norwida<br />

omawia Z. Szmydtowa. Zob. Norwid wobec włoskiego odrodzenia, w: tejże, Studia i portrety, Warszawa 1969,<br />

s. 219-276.<br />

363 O Norwidowskim kunszcie artysty-rzeźbiarza i jego fascynacjach, nauczycielach, wzorach pisze ciekawie<br />

Łucja Kondratowicz, w: Cyprian Norwid - rzeźbiarz. Szkic informacyjny, "Studia Norwidiana" 1989, s. 63-83.<br />

150


Te rany gojąc, spotykając wtóre,<br />

Aż litość będzie wiadomości równą<br />

I wszyscy pojrzą na rzecz jedną – główną.<br />

(III, 75, w. 137-144)<br />

Wędrowny Sztukmistrz pojmuje, iż ów ideał artysty, ów w s z e c h – c z ł o w i e k - musi<br />

mieć w sobie kres – śmierć, czyli musi się gdzieś kończyć w swym działaniu i oddziaływaniu,<br />

musi docierając do pewnej granicy doskonałości zatrzymywać się przed bramą „piękniejszej<br />

rzeczywistości”, która – o dziwo – nie jest rzeczywistością sztuki 364 . Jest rzeczywistością, w<br />

której realizuje się powołanie mistyczne, dające zdolność rozpoznawania takich rzeczy, jak:<br />

„czym jest przydrożny kaleka?”, i „kim są ci co grosz mu rzucają ofiarny?”<br />

Spójrzmy więc na spotkanie Sztukmistrza z żebrakiem z innej perspektywy – per-<br />

spektywy głębi, na którą przyzwala przekraczanie kolejnych etapów inicjacji w Jedność –<br />

Bożą, absolutną. Poza którą zostaje sztuka, choćby pragnęła odzwierciedlić misterium Boże w<br />

duszy ludzkiej.<br />

Katedra<br />

Wraz z wersem 145 rozpoczyna się trzecia – ostatnia część poematu, puentująca<br />

również wędrówkę Sztukmistrza. Miejscem akcji staje się tu miasto, cieszące oko pielgrzyma<br />

mnogością „najpiękniejszych gmachów i kościołów”. Jest to miasto widziane oczyma artysty<br />

naiwnego, który dostrzega w nim fragment utopijnej przestrzeni wyrastającej z „boskiego<br />

tchnienia harmonii i ładu”.<br />

364 Wydaje się, że w tym miejscu właśnie Norwid „przekracza” myśl (koncepcję estetyczną) zawartą w Promet-<br />

hidionie. Fragment dialogu Bogumił brzmi:<br />

Statuę grecką weź – zrąb jej ramiona –<br />

Nos – głowę – nogi opięte w koturny –<br />

I ledwo torsu grubą zostaw bryłę;<br />

Jeszcze za żywych stu uduchowiona,<br />

Jeszcze to nie głaz ślepy – jedną żyłę<br />

Pozostaw, wskrzesi!... i tę zrąb – zostanie<br />

Materii tyle prawie… co gadanie! (PWsz, III, s. 445, w. 325-331).<br />

Grecka rzeźba uznana tu za ideał, potrafiący w okruchu zatrzymać „ducha” wydaje się być jednak „nieostatecz-<br />

nym” celem artystycznego trudu. Jeśli artysta rozpozna w sobie powołanie, (lecz nie powołanie spełnienia arty-<br />

stycznego geniuszu, ale spełnienia się w łasce), pojmuje, iż jest ona tylko etapem drogi.<br />

151


I weszedł Sztukmistrz do miasta – na poły<br />

Podzielonego ulicą szeroką,<br />

Gdzie najpiękniejsze gmachy i kościoły,<br />

Gdzie obrócone na się miasta oko<br />

Czuwa i czyni z mnogości kryształów<br />

Zwierciadło dziennych swoich ideałów.<br />

(III, 76, w. 145-150)<br />

Zważywszy na fakt, że rozmaitość architektoniczną, bogactwo, wręcz splendor świątynnych<br />

gmachów miał Norwid przed oczyma pisząc omawiany poemat, słuszny wydaje się domysł,<br />

iż „obróconym na się miasta okiem” jest katedra Nôtre-Dame de Paris, wraz z przepiękną,<br />

olbrzymią jak na wczesny gotyk, rozetą północną mieniącą się tysiącem świateł, w dzień sło-<br />

neczny tworzących zjawiskowy spektakl barw. Friedrich Schlegel odnotował, że „(…) kościół<br />

Nôtre-Dame jest w dziedzinie sztuki najważniejszą budowlą w Paryżu; czcigodnie staro-<br />

świecki kształt pośród nowoczesnego świata i otoczenia” 365 .<br />

Topografia miasta jednak wydaje się symboliczna. Im dalej bowiem od centrum, od<br />

Katedry 366 , tym ciemniej, tym niebezpieczniej. Zupełnie tak, jakby odległość „od Środka”<br />

wyznaczała granice utopijnego świata, biblijnego Edenu. Czytamy:<br />

Tej części niskie przedmieścia są cieniem,<br />

Gdzie coraz rzadziej miasto oświecone,<br />

Mniej silnie kamień złączony z kamieniem,<br />

Aż wreszcie głazy tylko rozrzucone<br />

I ciemność głuchych za miastem cmentarzy:<br />

Pustka – a jeśli przejść się kto pożąda,<br />

To składa ręce na oczach i twarzy,<br />

365 F. Schlegel, Listy z podróży po Niderlandach, Nadrenii, Szwajcarii i części Francji, w: Teoretycy, artyści i<br />

krytycy o sztuce 1700-1870, dz. cyt., s. 254. Por. François Rene Chateaubriand, Duch chrześcijaństwa. Z części<br />

III, księgi pierwszej: Sztuki piękne, w: Teoretycy, artyści i krytycy o sztuce 1700-1870, dz. cyt. s. 308.<br />

366 Por. zachwyt gotycką katedrą Nôtre-Dame w Strasburgu J. W. Goethego, w: O niemieckiej architekturze, w:<br />

Teoretycy, artyści i krytycy o sztuce 1700-1870, dz. cyt., s. 217.<br />

152


Jak gdyby mówił: „Tu się w siebie wgląda…”<br />

(III, 75, w. 151-158)<br />

Przed oczyma czytelnika wyrasta więc obraz miasta współczesnego, w którym panuje chaos i<br />

bezład. Brak światła, brak spójności, kruche fundamenty budowli oparte na „kamieniach<br />

mniej silnie” ze sobą złączonych odsłaniają wizerunek nowożytnej metropolii. Ciemne, głu-<br />

che cmentarze nie tworzą w niej elementu scalającego myśl o życiu i śmierci człowieka 367 . Są<br />

iście martwą przestrzenią, wzbudzającą strach, poczucie bezsilności wobec przemijającego<br />

czasu. Sztukmistrz traci tu poczucie bezpieczeństwa, poczucie „bycia u siebie”. Introwertycz-<br />

nie skierowany „ku sobie”, zatem zagłębiający się w świat swoich duchowych pragnień do-<br />

świadcza w mieście poczucia obcości, przez to rozpaczy, wyalienowania.<br />

I widział gmachy królów – i trofea,<br />

Które powoli mienią je w muzea –<br />

Więzienia mściwe jakiejś inkwizycji<br />

Poprzemieniane na biura policji,<br />

Na rękodzielnie albo na fabryki,<br />

Ważne – na polu nawet polityki…<br />

I widział place, a wkoło arkady<br />

Ludne – i różne dokoła siedzenia –<br />

I źródło w sztuczne zmienione kaskady,<br />

Tak że napoju nie płacisz i cienia,<br />

Jakobyś w Bożym spoczywał salonie,<br />

Patrząc na twarze mężów wielkich, którzy<br />

Pogodnie stoją po przebytej burzy.<br />

367 Por. „Grobowiec powinien być odbiciem wiary zmarłego, ostatnim aktem, którym chce i potrzebuje przeka-<br />

zać ją swym potomkom jako glebę dla ich życia. Tymczasem zamiast pewności zmartwychwstania synowie<br />

dziedziczą eklektyczne, bezmyślne i nieszczere pomniki w złym guście, przeładowane ornamentyką dowodzącą<br />

niezrozumienia greckiej sztuki, z krzyżem w roli ozdobnego gadżetu – puste, tradycjonalistyczne gesty i jakieś<br />

okropne przyzwyczajenie, lekceważenie życia lub śmierci, w miejsce głębokiej zadumy nad faktem o fundamen-<br />

talnym znaczeniu dla całej egzystencji”, B. Dudziak, „Ruiny” z „Pięciu zarysów obyczajowych” Cypriana Nor-<br />

wida, dz. cyt., s. 98.<br />

153


Więc – myślił Sztukmistrz o architekturze...<br />

(III, 75, w.159-172)<br />

Miasto przeobrażone jest podwójnie negatywnie nacechowane. W opisie Sztukmistrza odre-<br />

alnia się zarówno wskutek chaosu rzeczywistości przesiąkniętej gwałtem, przemocą, prze-<br />

mienionej w okrutny palimpsest, jak i cierpiącej na brak pełni ontologicznej. Norwid miał<br />

świadomość owego braku od pierwszych swych spotkań ze współczesnym miastem. W Ru-<br />

inach, stanowiących jedną z części Pięciu zarysów poeta, mówiąc głosem Wiesława stwier-<br />

dzał:<br />

(…) mówisz więc, że z a p o k u t ę<br />

D u c h s i ę z w ł a ś c i w ą s o b i e f o r m u ł ą i c i a ł e m<br />

S p o t k a w c i ą g u s t w o r z e n i a – jako nuta w nutę.<br />

- Cóż mi za pokuta? – harmonia skończona.<br />

Jam myślał wprost przeciwnie: że forma roz-strzona,<br />

Że duch nad ciało wzniesion i cało-widzenie<br />

Sił życia nie powrotne – że to jest cierpienie!<br />

Gdy duch nad czasów gruzem smętnie rozrzuconym<br />

Jest, jak ten oto księżyc, w górze zawieszonym<br />

Nad bez-harmonią ruin – i włóknem promieni<br />

Nastraja ład i cierpi, że nie może siłą,<br />

Jak za życia, oburącz chwycić tych kamieni,<br />

By złożył je w świątynię – I tak nad mogiłą<br />

Samego siebie siada, lamentując póty,<br />

Aż Bóg lub człek mu dogra niedogranej nuty 368 .<br />

Norwidowska pełnia człowieczeństwa rozumiana jest przez pryzmat antropologii<br />

chrześcijańskiej. To duch wyzwala człowieka z doczesności, to duch skierowuje na drogę<br />

wyzwolenia, która prowadzi przez „ciągłe transcendowanie siebie i świata przez wewnętrzną<br />

wrażliwość, (…) życie w pełni hic et nunc a zarazem w perspektywie wieczności” 369 . Jeśli<br />

człowiek nie pojmuje tej zasady, rozpada się jego świat, ten wewnętrzny i zewnętrzny. Całość<br />

368 C. Norwid, Pięć zarysów. Ruiny, PWsz, t. III, s. 489, w. 51-65.<br />

369 B. Dudziak, „Ruiny” z „Pięciu zarysów obyczajowych” Cypriana Norwida, dz. cyt., s. 102.<br />

154


„rozkleja się”, ulega destrukcji pod naporem niespójnych koncepcji ontologicznych, które<br />

zamiast porządkować namysł nad ideą wolności, sumienia, prawdy zafałszowują je, przeobra-<br />

żają w galimatias spostrzeżeń i wrażeń. W Wędrownym Sztukmistrzu potęguje go motyw<br />

współczesnej agory – symbol sztuczności, przewagi tego, co materialne nad tym, co stanowi o<br />

autentycznej wartości ludzkiego działania, decyzyjności, a nawet władzy. Agora jest sceną dla<br />

„philwrzaskosów”, mędrków, których twarze pogodne (jak sarkastycznie je określa Norwid)<br />

chcą przypominać twarze filozofów z fresku Szkoła Ateńska Rafaela Santiego mieszczącego<br />

się w „Bożym salonie” - Pałacu Watykańskim. Ale wizerunek spokojnego Arystotelesa i po-<br />

ważnego Platona jest przecież nieosiągalnym ideałem dla świata „poprzemienianego”, w któ-<br />

rym nic nie jest na swoim miejscu 370 .<br />

Ostra ironia kończąca poemat boleśnie demitologizuje współczesność. Nie pierwszy<br />

to raz w pismach Norwida wystawiona jej zostaje tak surowa ocena. W liście do wspomina-<br />

nego już tutaj niejednokrotnie Teofila Lenartowicza Norwid pisał; „Pamiętaj o zdrowiu – pijaj<br />

wino dobre – człowiek naszego czasu powinien się już nieraz n a p i ć w i n a, a b y b y ć<br />

t r z e ź w y m” 371 .<br />

Ostatnie zdanie Wędrownego Sztukmistrza może stanowić zagadkę. Urwany rękopis<br />

każe domniemywać, że w tym właśnie miejscu miała rozpoczynać się kolejna część utworu,<br />

poświęcona tym razem architekturze. Ale świadomość, że Sztukmistrz przeszedł już przez<br />

miasto, że odnalazł w nim to, do czego zmierzał – katedrę sugeruje, że ostatnie zdanie nie jest<br />

rozpoczęciem, lecz zamknięciem, podsumowaniem. Myślenie o architekturze sprowadziło się<br />

do kilku ważnych ustaleń; cóż więcej można byłoby dodać? Najpiękniejsze gmachy, kościoły<br />

i świątynia – centrum, poza nią przedmieścia, bezgustownie i marnie „posklecane” domy, w<br />

końcu tylko rozrzucone głazy i cmentarze 372 . Oto współczesna stolica 373 .<br />

370 Ciekawym kontekstem są tu słowa J. W. Goethego z broszury powstałej w 1772 roku, zatem o wiele wcze-<br />

śniej niż Norwidowy poemat, ale mocno z nim korespondujący, podobnie jak nowela "Ad leones!" autora Qu-<br />

idama. Goethe pisze: „Wszystko toczy się swoją koleją: kaprys artysty służy uporowi bogacza, spisujący wraże-<br />

nia podróżnik gapi się, nasi pięknoduchowi, zwani filozofami, wysnuwają z zamierzchłych baśni zasady i dzieje<br />

sztuk aż po dzień dzisiejszy, a prawdziwych ludzi zły geniusz uśmierca w przedsionku tajemnic", J.W. Goethe,<br />

O niemieckiej architekturze, w: Teoretycy, artyści i krytycy o sztuce 1700-1870, dz. cyt., s. 215.<br />

371 List do Teofila Lenartowicza z 21 marca 1856 roku, PWsz, t.VIII, s. 255.<br />

372 Cmentarze były dla Norwida dowodem niesamodzielności, lenistwa i fałszu. Zob. Z. Szmydtowa, Norwid<br />

wobec włoskiego odrodzenia, dz. cyt., s. 246. Zob. też: C. Norwid, Ruiny, PWsz, t. III, s. 493, w. 182-215.<br />

373 Por. ostatni wers Wędrownego Sztukmistrza i wers 152 Promethidiona z dialogu Bogumił, który brzmi:<br />

"Więc – jak o pięknem… teraz powiedz mi o pracy?" Wers jest podsumowaniem kwestii wypowiadanych na<br />

temat piękna.<br />

155


4. Wędrowny Sztukmistrz - poemat o drodze duszy<br />

Więc się zadłużam T e m u, co mię lepszym czeka (…) 374 .<br />

Wędrowny Sztukmistrz to poemat tkany liryczną wzniosłością. Umożliwia ją malar-<br />

ska wyobraźnia i rzeźbiarski kunszt poety. Pochwycone gesty, barwy przechodzące jedna w<br />

drugą, refleksja o starożytnej rzeźbie idealnej, o architekturze „spełnionej” w gmachu Katedry<br />

przekonują o subtelnej estetycznej wrażliwości Norwida, przede wszystkim zaś bohatera jego<br />

poematu Wędrownego Sztukmistrza. Jego wędrówka jednak – a raczej pielgrzymka, urozma-<br />

icona symbolicznymi spotkaniami, dzięki którym odsłania się przed nim prawda o nim sa-<br />

mym, czynią z utworu poemat paraboliczny.<br />

Wędrowny Sztukmistrz na planie zewnętrznym jest opowieścią o wędrującym arty-<br />

ście, na planie parabolicznym jest opowieścią o człowieku zmierzającym ku wspólnocie. Dla-<br />

tego tak niejednoznaczny wydaje się tytuł poematu (pamiętajmy nie odautorski!). Czy więc to<br />

adept sztuki, czy już mistrz? Jeśli bowiem jest to adept, to jego wędrówka jest podróżą w celu<br />

zdobycia arkanów rzemiosła, które pozwolą mu być dobrym fachowcem, i więcej, które po-<br />

zwolą mu dopełnić i dochować standardów etosu czeladniczego. Jeśli zaś jest to mistrz –<br />

Sztukmistrz to wówczas jego podróż ma inne motywacje. Być może nawet jest wynikiem<br />

wykluczenia ze wspólnoty, odtrącenia przez brać z cechu rzemieślniczego. Sztukmistrz byłby<br />

zatem człowiekiem, który przez swoje działania doszedł do pewnego duchowego poziomu<br />

artystycznego widzenia, które wytrąca go ze struktur cechu 375 . Człowiekiem, który przekracza<br />

granice czeladniczego stylu życia. Jakże odmiennego od stylu Dürera czy Kraffta, bo zdeter-<br />

minowanego elementami ekonomicznymi jako scalającymi społeczność 376 .<br />

Poeta kreuje go na człowieka, który w uniesieniu, w łasce raz jeszcze opuszcza<br />

warsztat, miejsce zamieszkania, bliskich i rusza w drogę. Odbywa swoją grand tour duszy.<br />

Bo to nie chęć bycia lepszym w rzemiośle, ale wielka potrzeba duchowa wypędza go z domu<br />

374 C. Norwid, Ruiny, PWsz, t. III, s. 490, w. 112.<br />

375 Struktur, które nie odpowiadały już tym ukształtowanym w średniowieczu. Podkreślmy, że rozmaite procesy<br />

modernizacyjne społeczeństw w XIX wieku doprowadziły do rozpadu wspólnot miejskich, opartych na związ-<br />

kach wyznaniowych, przynależności stanowej i - co trafnie zauważa Dobrochna Kałwa – w wypadku rzemieśl-<br />

ników czy kupców – elitarności związanej z wykonywanym zawodem. Zob. D. Kałwa, Polska doby rozbiorów i<br />

międzywojenna, w: Obyczaje w Polsce. Od średniowiecza do czasów współczesnych, pod red. A. Chwalby, War-<br />

szawa 2004, s. 29.<br />

376 Zob. tamże, s. 298.<br />

156


- religijna potrzeba syntezy (a nie ludzka potrzeba integracji). Celem tej podróży jest Katedra<br />

- symbol całości i jedności właśnie, kosmosu, w którego centrum jest Bóg – Logos.<br />

Idąc dalej tym tropem rozpoznamy w drodze artysty parabolę drogi duszy, która<br />

wiedziona pięknem i siłą transcendentnej jedności chce spocząć w Tym, w którym realizuje<br />

się wszystko. Wędrowny Sztukmistrz to poemat-skrót możliwie wielkiej "epopei" duchowej,<br />

jedyny w swoim rodzaju jej konspekt, arcydzieło zwięzłości. Kluczowe jest tu rozpoznanie<br />

odmiennej niż w Promethidionie postawy artysty. W Wędrownym Sztukmistrzu działa on w<br />

zachwyceniu, jest pełen entuzjazmu, gdyż odkrył swoje powołanie do służby Bożej. Zatem<br />

chce być poza sztuką, chce być jeszcze bliżej Bożej obecności. Poryw ku widzeniu Boga jest<br />

tak mocny, że za pomocą środków sztuki zrealizować się nie może. W Promethidionie to ar-<br />

tysta wytycza uniwersum, jest sztuce oddany i ku jej ideałowi zmierza. Sztukmistrz zaś wraca<br />

„od sztuki”, gdyż rozpoznał ją w nowym świetle. Widzi Boskie piękno natury, w stosunku do<br />

którego sztuka jest tylko odwzorowaniem, zatrzymującym człowieka w pewnej odległości od<br />

cudów sprawianych przez Boga w duszy. A Sztukmistrz potrzebuje nie odblasku, lecz Blasku.<br />

Jak można sądzić, taka waloryzacja sztuki pochłaniała myśl Norwida od początków<br />

jego artystycznej drogi. Przeczucie, iż religia w sztuce zdominować musi umysł chrześcijań-<br />

ski pojawiło się choćby w traktacie O sztuce (dla Polaków) 377 , gdzie poeta uwznioślał rolę<br />

artystycznego rzemiosła, ale jednocześnie z mocą podkreślał: „Jakoż wobec religii sztuka,<br />

samoistność swą tracąc, wstępuje już w porządek potęgi wyższej życia, gdzie o tyle tylko<br />

żywa jest sobie, o ile litery światłem staje się, o ile kona sobie, a n a j j a ś n i e j s z y m t a -<br />

j e m n i c o m wiary objawionej, jako uwidomiające ciało, postać i forma, posługuje” 378 . W<br />

innym miejscu autor Quidama stwierdzał: „sztuka jest mniej lub więcej dojrzałym w i d z e -<br />

n i e m, w miarę jak sztukmistrz jest mniej lub więcej dojrzałym chrześcijaninem” 379 .<br />

5. Zakończenie<br />

Wędrowny Sztukmistrz jest odpowiedzią na kilka ważnych pytań, jakie autor Pro-<br />

methidiona stawiał wielokrotnie na kartach swych utworów. Po pierwsze: czym jest sztuka i<br />

jaka jest jej rola? Jaką wartość ma ludzka praca? Po drugie: czym jest chrześcijańska tęskno-<br />

ta? I jak koresponduje ona z artystycznym rzemiosłem, skoro „ołtarz jest kresem jego samo-<br />

377 E. Nowicka, K. Kuczyńska, Dwa głosy o sztuce: Klaczko i Norwid. Polemika krytycznoliteracka w Polsce,<br />

pod red. S. Panek, t. 2, Poznań 2009.<br />

378 C. Norwid, O sztuce (dla Polaków), PWsz, t. VI, s. 343.<br />

379 List do Michaliny Dziekońskiej z 19 września 1852 roku, PWsz, t. VIII, s. 180.<br />

157


istnego bytu”? 380 Po trzecie w końcu: jest poemat odpowiedzią na pytanie o „znakomitość”<br />

paraboli, która jako jedyny sposób wyrażania poetyckiego jest w stanie udźwignąć temat me-<br />

tafizycznego zachwytu Logosem i wszystkich pragnień ludzkiej duszy, intuicyjnie bądź w<br />

pełni świadomie pragnącej doświadczyć jedności i „odpocznienia” w prawdzie 381 . Jak wiemy,<br />

Norwidowska parabola jest niejednoznaczna, dynamiczna z genologicznego punktu widzenia.<br />

Przemienia się w zależności od siły ciążenia pierwiastków epicznych bądź lirycznych, w za-<br />

leżności od tematu 382 . To oczywiste, że staje się formą akcentującą wieloperspektywiczność<br />

zjawisk i rzeczy, modelującą myśl zawartą w utworze, kształtującą wizerunek narratora –<br />

bohatera. Staje się też (o czym pisałam we wcześniejszych partiach pracy) dowodem twór-<br />

czych poszukiwań formy poematu narracyjnego. Zanurzona w tradycji przypowieści ewange-<br />

licznej, śmiało korzysta z dorobku poetyk starożytnej i nowożytnej, za każdym razem odsła-<br />

niając nowe możliwości przekroczenia romantycznej strategii formy.<br />

W omawianym poemacie parabola powstaje poprzez nałożenie się poetyki opowie-<br />

ści o artyście wędrującym na poetykę epopei pielgrzymiej, której bohater zmierza do krainy<br />

ewangelicznej, chrześcijańskiej utopii. W podłożu gatunkowym poematu tkwi jednak ponadto<br />

i romans „o duszy” i opowieść o podróży romantyka 383 . Pobrzmiewają echa Podróży włoskiej<br />

Goethego, może i nawet Podróży z Paryża do Jerozolimy Chateaubrianda, Podróży do Ziemi<br />

Świętej z Neapolu Słowackiego i innych – tak licznych – realizacji gatunku podróży do źródeł.<br />

Wydaje się, że obecne są tu również elementy ideowe przekształconej przez romantyków<br />

grand tour, której celem miała być przede wszystkim przemiana duchowa, dokonująca się<br />

pod wpływem artystycznych i estetycznych doznań. Podróż w głąb, ku centrum, do wnętrza<br />

własnej indywidualnej świadomości i tożsamości, odwracająca paradygmatyczny kierunek<br />

podróżowania 384 , odciska swój ślad w Wędrownym Sztukmistrzu niezwykle mocno. Drugi<br />

plan utworu jest jednak planem metafizycznym, spirytualnym, w którym pojawia się pierwia-<br />

stek tajemnicy i niedocieczonego sensu. Ścisły przekład pojęciowy pozostaje zatem poza<br />

działaniem interpretatora. Analogie umykają, gdyż nie może tu być mowy o wyczerpaniu<br />

380 C. Norwid, O sztuce (dla Polaków), PWsz, t.VI, s. 343.<br />

381 Por. Quidam Norwida (PWsz, t. III, s. 77-232).<br />

382 Zob. M. Głowiński, Norwida wiersze-przypowieści, w: Cyprian Norwid. W 150-lecie urodzin, pod red. M.<br />

Żmigrodzkiej, Warszawa 1973, s. 72-110; J. Trzynadlowski, Bajka i przypowieść, w: tegoż, Małe formy literac-<br />

kie, Warszawa 1977.<br />

383 Zob. S. Burkot, Polskie podróżopisarstwo romantyczne, Warszawa 1988.<br />

384 Zob. J. Kamionka-Straszakowa, Podróż, w: Słownik Literatury XIX wieku, pod red. J. Bachórza i A. Kowal-<br />

czykowej, Wrocław-Warszawa-Kraków 2002, s. 698-703.<br />

158


sensów za pomocą intelektualnych możliwości. W obliczu takich trudności żadne spekulacje<br />

gatunkowe, które jasno określałyby tradycję poetycką, nie mają racji istnienia. Wystarcza ich<br />

głęboka świadomość i umiejętność dostrzeżenia w utworze. Taka postawa uwalnia od domy-<br />

słów, jakoby wiele utworów Norwida miało opierać swą strukturę o collage zbudowany z<br />

mniej lub bardziej spójnych, pasujących bądź nie pasujących do siebie fragmentów 385 .<br />

Kształt Norwidowskiej paraboli skłania do następującej refleksji. Wydaje się, że nad<br />

poetyką poematową istnieje racja metapoetyki, która czym innym była dla poetów epok daw-<br />

nych, czym innym dla romantyków, i czym innym staje się dla Norwida. W przypadku autora<br />

Quidama formowana jest jako owoc medytacyjnego zanurzenia w prawie Bożym, ewange-<br />

licznej "utopii". Oddala się zatem od romantycznego utożsamiania człowieka z pasją twórczą,<br />

stanowiącą antropologiczne umotywowanie poezji romantycznej. Zauważmy bowiem, że to,<br />

co dla romantyków, dążących do „kształtowania wypowiedzi zgodnie z nową filozofią formy,<br />

opartą na ideach niezdeterminowanej jaźni, wyobraźni wiecznie płodnej, egzystencji wciąż<br />

wybiegającej ku nieznanym horyzontom” 386 , było kluczem do zbudowania formy otwartej,<br />

dla Norwida staje się wyzwaniem, zwłaszcza z perspektywy duchowej. Zdeterminowany siłą<br />

ciążenia osiągnięć romantyków w zakresie formy upatruje Norwid w paraboli właśnie dosko-<br />

nały mechanizm translacji języka Bożego na język ludzki. Parabola pozwala poecie (w jego<br />

rozumieniu za pomocą tzw. przybliżeń 387 ) ustanawiać nową kategorię estetyczną i epistemo-<br />

logiczną, zdolną do ujęcia dualizmu ontologicznego świata 388 .<br />

385 Zob. G. Halkiewicz-Sojak, Norwidowskie sposoby kontaminacji gatunków literackich, w: Genologia Cypria-<br />

na Norwida, pod red. A. Kuik-Kalinowskiej, Słupsk 2005, s. 110; S. Sawicki, Wstęp, w: C. Norwid, Promethi-<br />

dion. Rzecz w dwóch dialogach z epilogiem, Kraków 1997, s. 8-14. Zob. też: B. Wołoszyn, Ku powieści parabo-<br />

licznej – struktura gatunkowa poematu „Quidama” Cypriana Norwida, w: Genologia Cypriana Norwida, dz.<br />

cyt., s. 145. Autorka pisze o rzekomej „gatunkowej chwiejności Quidama”, o „niezdecydowaniu terminologicz-<br />

nym poety”.<br />

386 B. Dopart, Romantyzm polski: pluralizm prądów i synkretyzm dzieła, Kraków 1999, s. 39.<br />

387 C. Norwid, Milczenie, PWsz, t. VI, s. 225-227.<br />

388 B. Wołoszyn, Ku powieści parabolicznej, dz. cyt., s. 148.<br />

159


CZĘŚĆ III. Ku estetyce paraboliczności<br />

160


Miłość, o której mówię w niebo dąży,<br />

Odmienna niźli kobiet pożądanie,<br />

Któremu mędrzec serca nie zawierzy 389 .<br />

Assunta (czyli Spojrzenie). Poema Cypriana Norwida<br />

1. Poemat szczęśliwie odnaleziony<br />

Wybitny znawca literatury polskiej, z pasją piszący o Mickiewiczu, Słowackim i Kra-<br />

sińskim, Józef Kallenbach 390 , stał się posiadaczem rękopisu poematu Assunta po 1890 roku.<br />

Jego rozległe stosunki, w przekonaniu Dionizego Zaleskiego, syna Józefa Bohdana, miały<br />

dopomóc w druku utworu, który Norwid uważał za szczególnie ważny i udany. Poeta nazywał<br />

Assuntę swoim „małym arcydziełem” 391 . Kallenbach jednak – jak wyraził się Juliusz Wiktor<br />

Gomulicki – drzemał na bezcennym rękopisie kilkanaście lat 392 . Dopiero „Chimera” z 1905<br />

roku, rehabilitująca twórczość Norwida, przypomniała uczonemu o dawnym podarku. Dzięki<br />

temu w 1907 roku we Lwowie na łamach „Przewodnika Naukowego i Literackiego” 393 As-<br />

sunta ujrzała światło dzienne, uzupełniając katalog dzieł, który moglibyśmy nazwać „szczę-<br />

śliwie odnalezione norwidiana”.<br />

389 Michał Anioł Buonarroti, Non è sempre di cola aspra e mortale, w: tegoż, Poezje, przeł. L. Staff, wyb. i<br />

wstęp M. Brehmer, Warszawa 1977, s. 19.<br />

390 Józef Kallenbach (1861-1929) – urodzony w Kamieńcu Podolskim, studiował w Krakowie filologię klasycz-<br />

ną i filologię polską pod kierunkiem Stanisława Tarnowskiego i Lucjana Malinowskiego. W 1886 roku badał<br />

zasoby archiwów watykańskich. Po powrocie do Krakowa habilitował się przedkładając rozprawę o czwartej<br />

części Dziadów Adama Mickiewicza. Wykładał we Fryburgu w Szwajcarii. Od 1891 był edytorem zbiorów<br />

poezji Mickiewicza, Krasińskiego, Słowackiego. W 1904 r. został powołany na Katedrę Języka i Literatury Pol-<br />

skiej <strong>Uniwersytet</strong>u Lwowskiego. Był także wykładowcą i rektorem <strong>Uniwersytet</strong>u Jagiellońskiego. Zob. Dawni<br />

pisarze polscy. Od początków piśmiennictwa do Młodej Polski. Przewodnik biograficzny i bibliograficzny, t. 2, I-<br />

Me, Warszawa 2001, s. 72-73.<br />

391 Zob. Listy Cypriana Norwida do Józefa Bohdana Zaleskiego z 30 listopada i 6 (7) grudnia 1882 roku (PWsz,<br />

t. X).<br />

392 Zob. komentarz Gomulickiego do poematu Assunta (PWsz, t. III., s. 744-745).<br />

393 „Przewodnik Naukowy i Literacki” - miesięczny dodatek do Gazety Lwowskiej wydawany 1873-1919 (z<br />

przerwą 1915-1916). Założycielem i redaktorem był W. Łoziński, następnie A. Krechowiecki i S. Rossowski.<br />

Pismo zajmowało się obszernie i na wysokim poziomie nauką, problematyką historyczną, a także literacką.<br />

Wśród współpracowników byli m.in.: M. Bobrzyński, L. Kubala, K. Estreicher, P. Chmielowski, J. Kallenbach.<br />

161


Nad poematem Norwid pracował z przerwami kilka lat. Od 1870 do 1879 roku.<br />

Świadczą o tym autorskie korekty dat, znajdujących się w i tuż pod tekstem dzieła 394 . Można<br />

więc powiedzieć, że Assunta jest poematem późnym Norwida i wraz z Kleopatrą i Cezarem,<br />

Emilem na Gozdawiu, A Dorio ad Phrygium, Pierścieniem Wielkiej-Damy, Boga-Rodzicą,<br />

Miłością-czystą, Milczeniem, "Ad leones!", Stygmatem i Tajemnicą lorda Singelworth una-<br />

ocznia i ukonkretnia dojrzałość Norwidowskiej estetyki, poetologii, etyki. Staje się kwinte-<br />

sencją artyzmu postromantycznych poszukiwań formy poematu narracyjnego. Dlatego winna<br />

być czytana osobno, z dystansem badawczym, ostrożnością nie dozwalającą na klasyfikację i<br />

szeregowanie, którego zwykle tak bardzo oczekuje czytelnik gubiący się w fenomenie Nor-<br />

widowej twórczości. Zaproponowane w poprzednich rozdziałach pogrupowanie poematów<br />

powstałych w końcu lat 40. i w latach 50., możliwe dzięki spójnej i dość przejrzystej strategii<br />

twórczej poety świadomie, wyklucza więc poza swój obszar Assuntę, jako utwór zbierający<br />

pisarskie doświadczenia poematowe Norwida i przede wszystkim jako wielkie dzieło o wy-<br />

miarze estetycznym, filozoficznym i profetycznym. Tego miana nie mogły zyskać ani wcze-<br />

sne Wesele, ani Ziemia czy Szczesna, ani nawet paraboliczne: Epimenides, Pompeja, Wę-<br />

drowny Sztukmistrz. Zenon Przesmycki wyraził się o Assuncie następująco: „wszystko w tym<br />

poemacie jest syntezą, powiązaniem różnych czasem i przestrzenią elementów, które spaja i<br />

uzgadnia tylko tożsamość poety i jego uczucia” 395 .<br />

2. Geneza poematu<br />

Czas powstania Assunty nie budzi dziś większych wątpliwości. Badacze życia i twór-<br />

czości Norwida zgodni są co do wspomnianych dat 1870-1879 396 . Sam pomysł dzieła i jego<br />

geneza są kwestią o wiele trudniejszą do rozstrzygnięcia. Jednak nie mniej istotną, gdyż jak<br />

łatwo zauważyć, rozmaite wydarzenia z życia poety, tudzież wątki pojawiające się w jego<br />

394 Na kartach autografu dwukrotnie pojawia się data roczna: 1870 pierwsza w przypisku do dwudziestej oktawy<br />

pierwszej pieśni poematu, druga - na ostatniej stronie tekstu. Obie te daty przerobione później przez autora:<br />

pierwsza – na rok 1877, druga na rok 1879. Zob. Z. Trojanowiczowa, E. Lijewska, przy współudziale M. Pluty,<br />

Kalendarz życia i twórczości Cypriana Norwida, t. 2, 1861-1883, Poznań 2007, s. 472.<br />

395 Cypriana Norwida Poezje wybrane z całej odszukanej po dziś puścizny poety, ułożył i przypisami opatrzył<br />

Miriam, Warszawa 1933, s. 624.<br />

396 Z. Przesmycki (Miriam), Przypisy, w: Cypriana Norwida Poezje wybrane, dz. cyt. Por. komentarz Gomulic-<br />

kiego do poematu Assunta (PWsz, t. III., s. 744-745) oraz ustalenia Z. Trojanowiczowej i E. Lijewskiej (Kalen-<br />

darz życia i twórczości Cypriana Norwida, dz. cyt.).<br />

162


listach, pismach, wierszach, pochopnie bywają łączone z dziełem i jego wymową. Przez to<br />

rzutują na interpretacje podążające nazbyt uproszczoną drogą - tropami biografii.<br />

Sięgają one aż do podróży po Polsce, jaką odbył Norwid w towarzystwie Władysława<br />

Wężyka wiosną 1842 397 . Przesmycki bowiem dostrzega w Assuncie „tu i owdzie, z poszcze-<br />

gólnych zdań” uderzające echo polskiego krajobrazu 398 , a Henryk Życzyński jest skłonny<br />

sądzić, że akcja poematu mogłaby rozgrywać się na Podkarpaciu, w pobliżu Kalwarii Zebrzy-<br />

dowskiej 399 . Przekonującą inspiracją malarską wydaje się również obraz Tycjana, który mógł<br />

Norwid podziwiać podczas pobytu w Wenecji w 1843 roku, wraz z towarzyszącym mu Tytu-<br />

sem Byczkowskim. Assunta Tycjana zdobi wnętrze kościoła Santa Maria dei Frari. Ogromną<br />

rolę dziełu wybitnego włoskiego malarza przypisuje Władysław Arcimowicz, sugerując, że<br />

„mógł Norwid nazwanie Matki Bożej przenieść na ideał sztuki chrześcijańskiej, zesłany mu<br />

na ziemię dla ulżenia w samotniczym żywocie” 400 . Być może Norwid zachwycił się Tycja-<br />

nem, ale podkreślmy, że nie przesądza to „sprawy poematu”. Podobnie jak włoska etymologia<br />

imienia Norwidowej przyjaciółki, wywiedziona przez poetę w jednym z listów napisanych w<br />

1856 roku. Norwid pisał: „Dziś, w oktawę święta Matki Bożej, odebrałem list Pani z 30<br />

sierpnia (…) – myślałem był o imieninach Pani w dzień Wniebowstąpienia, bo zdaje mi się,<br />

że w italskim języku imię Pani jest A s s u n t a, co też należałoby, abym wiedział bliżej, a nie<br />

wiem” 401 . Wątki te, rozsiane po biografii poety, pozwalają wysnuć wniosek natury bardzo<br />

397 Dokładną trasę i przebieg podróży znajdziemy w biografii Cypriana Norwida. Zob. Z. Sudolski, Norwid.<br />

Opowieść biograficzna, Warszawa 2003, s. 64-67.<br />

398 Miriam stwierdza, że: „(…) kopalnia i wyżej nad nią biały mnichów klasztor mogłyby być również wspo-<br />

mnieniem marmurołomów Dębnika i siedziby karmelitów na Czarnej Górze pod Krakowem, które poeta oglądał<br />

snadź podczas wędrówek z Wężykiem po kraju", Cypriana Norwida Poezje wybrane, dz. cyt., s. 624.<br />

399 H. Życzyński, Cypriana Norwida "Assunta", w: tegoż, Studia estetyczno-literackie, Cieszyn 1924, s. 127.<br />

400 W. Arcimowicz, „Assunta” Cypriana Norwida. Poemat autobiograficzno-filozoficzny, Lublin 1933, s. 53.<br />

Dodajmy, że wniebowzięcie Maryi było motywem sztuki sakralnej podejmowanym bardzo często. Jednym z<br />

najsłynniejszych interpretacji tego apokryficznego motywu jest Wniebowzięcie Najświętszej Marii Panny Ru-<br />

bensa, dzieło umieszczone jako nastawa ołtarzowa w Katedrze w Antwerpii, innym Wniebowzięcie Najświętszej<br />

Marii Panny El Greco, znajdujący się dziś w Muzeum Santa Cruz w Toledo. Nie jest wykluczone, że Norwid<br />

słyszał lub znał z reprodukcji przywołane dzieła. Zwłaszcza obraz Rubensa. Norwid mógł o nim słyszeć podczas<br />

pobytu w Brukseli, tuż przed wyjazdem do Ostendy. Antwerpia wszak znajduje się zaledwie 30 km od Brukseli.<br />

401 List Norwida do Marii Trębickiej z 15 września 1856 roku, z Paryża, PWsz, t. VIII, s. 285-286. Nadmieńmy,<br />

że myśl Norwid w tym liście nie jest precyzyjna. Wniebowzięcie Matki Bożej w Kościele katolickim obchodzi-<br />

my 15 sierpnia (wtedy też Marie obchodzą imieniny). Poeta pisze o dniu Wniebowstąpienia, a ten przypada<br />

czterdzieści dni po Wielkanocy (Wniebowstąpienie Pańskie) poprzedzając święto Zesłania Ducha Świętego.<br />

163


ogólnej: Norwid otaczał czcią i kultem Matkę Bożą 402 . Właściwą sobie zdolnością kojarzenia<br />

nawet odległych rzeczy i spraw przywoływał jej imię wtedy, gdy uznawał to za stosowne,<br />

podkreślając wiedzę, wrażliwość, w końcu także swą religijność (bogobojność). Bez wątpie-<br />

nia osoba Maryi i jej udział w dziejach zbawienia zajmują w twórczości Norwida (zwłaszcza<br />

w Assuncie) miejsce szczególne, ale, jak mniemam, nie należy przesadnie łączyć uwielbienia i<br />

uczuć żywionych do Trębickiej – Marii z genezą poematu. Podobnie należałoby postrzegać<br />

relację Norwida z Zofią Węgierską, której osoba w pracach poświęconych Assuncie wraca<br />

najczęściej 403 . Prawdą jest, iż romans Norwida i Węgierskiej, choć bardzo krótki, był niezwy-<br />

kle intensywny. Wypełniony wszystkimi skrajnościami „uczuciowo-emocjonalnymi”, jakich<br />

zwykle doświadczają zakochani ludzie – od uwielbienia, rozmarzenia po przewrażliwienie,<br />

zadąsanie, obrazę. Portret tej znajomości (przynajmniej częściowo) odmalowują przede<br />

wszystkim znane nam listy Zofii Węgierskiej do Norwida, z których dowiadujemy się, że po-<br />

etę i utalentowaną korespondentkę łączyło coś wyjątkowego 404 .<br />

Węgierska nazywała Norwida „Drogim Poetą”, „Mistrzem”. Odnosiła się do niego z<br />

szacunkiem, otwarcie zdradzając swą fascynację zarówno jego osobą, jak i twórczością, świa-<br />

topoglądem 405 . (Zwracała się do Norwida Caro Maestro!) 406 . W jej listach przewija się co<br />

Pisząc list we wrześniu Norwid miał na myśli raczej święto Maryjne z sierpnia lub święto Narodzenia Najświęt-<br />

szej Marii Panny, które przypada na 8 września.<br />

402 Zob. C. Norwid, Do Najświętszej Panny Marii. Litania, PWsz, t. I, s. 188-199.<br />

403 Najdobitniej podkreśla tę zależność J. W. Gomulicki (PWsz, t. III., s. 744-745). Badacz znacznie szerzej<br />

opisuje tę kwestię we wprowadzeniu do wydania dwóch poematów Norwida – Szczesnej i Assunty z 1966 roku.<br />

Zob. J. W. Gomulicki, Rzeczywistość i marzenie. (Glosy do dwóch poematów Norwida), w: Cyprian Norwid,<br />

Dwa poematy miłosne, oprac. i wstęp J. W. Gomulicki, Warszawa 1966, s. 9-39.<br />

404 Zob. Listy Zofii Węgierskiej do Cypriana Norwida, oprac. I. Kleszczowa, „Pamiętnik Literacki” 1976, z. 3, s.<br />

189-207.<br />

405 W prowadzonej w tym samym czasie korespondencji ze Stefanem Buszczyńskim Węgierska pisze: „Widuję<br />

mało osób, bo nienawidzę pospolitych. Nie potrzebując nic od ludzi prócz wyższości umysłu i serdecznego cie-<br />

pła – mogę się ograniczyć do malenieczkiej liczby wybranych. (…) Prócz znanych ci kilku starych moich przy-<br />

jaciół, bywa u mnie Cyprian Norwid – bardzo niepospolity człowiek” (List z 3 maja 1869 roku, s. 63). Węgier-<br />

ska korespondowała z Buszczyńskim do swej nagłej śmierci w 1869 roku. Z listów można wnioskować, że żywi-<br />

ła do Buszczyńskiego uczucia przyjaźni i miłości. W listach nazywała siebie Sofos lub Korynną a Buszczyń-<br />

skiego Hamletem. Rzecz to o tyle interesująca, że w tym samym czasie w zażyłych stosunkach pozostawała z<br />

Norwidem. Zob. Sofos – Hamlet. Listy Zofii Węgierskiej do <strong>Stefana</strong> Buszczyńskiego, w: Listy Narcyzy Żmichow-<br />

skiej i Zofii Węgierskiej, przygotował do druku i wstępem opatrzył Józef Mikołajtis, Częstochowa 1934, s. 1-68.<br />

Pisze o tym również Z. Czajkowski, w: Przyjaźnie i miłości Norwida. Rzecz bez przypisów, Warszawa 1998, s.<br />

75-93.<br />

164


najmniej kilka wątków, które moglibyśmy odnaleźć w Assuncie – choćby ofiarowany Zofii<br />

krzyżyk, etykietę salonową, czy motyw kwiatów, roślin. Korespondencję tę jednak wypełnia<br />

przede wszystkim klimat duchowego uniesienia towarzyszącego także spotkaniom i rozmo-<br />

wom przyjaciół. Węgierska pisze:<br />

„Ach! Panie, to związek piękny, całkiem nad-ludzki, nas godny – związek, o którego<br />

pielęgnowanie chodzi dla godności boskiego ducha mojego – jak zabobonnej chodzi o hodo-<br />

wanie paproci, która ma zakwitnąć w tajemniczą noc Świętego Jana” 407 .<br />

W innym miejscu czule wyznaje:<br />

„Więc kochać nie jest robota wielka, ale jest boskie ułatwienie boskiej roboty. Nawet<br />

do machinalnej twórczości miłość dodaje sił – i zawsze, jak mówi kochanek Normy filozo-<br />

ficznym językiem Hegla: Liebe ist es die Grosses stets gebar. Kochać się w kimś to jest robo-<br />

ta duża, bo wtedy człek tworzy bez współpracownictwa, na chwałę czarta. Ale Ty tak nie ko-<br />

chasz, mój królewiczu (…)” 408 .<br />

Zażyła znajomość z Węgierską, przypominająca nieco romans Zygmunta Krasińskiego<br />

z Delfiną Potocką (głównie z racji intelektualnych podniet jakie czerpali ze swego związ-<br />

ku) 409 , odcisnęła piętno na biografii poety. Schlebiał mu zachwyt kobiety inteligentnej, eru-<br />

dytki, która opisując poecie swoje sny (z jego udziałem), określała swój stan jako „wniebo-<br />

wzięcie” 410 . Stąd wstrząsającą dla Norwida śmierć Zofii Węgierskiej w literaturze przedmiotu<br />

poświęconej Assuncie skojarzono z rozlicznymi wątkami poematu. Związano również z tym<br />

406 Listy Zofii Węgierskiej do Cypriana Norwida, dz. cyt., s. 194.<br />

407 Tamże, s. 200. (List z 25 sierpnia 1869 r.).<br />

408 Tamże, s. 205. (List z 2-3 października 1869 r.).<br />

409 Por. Zygmunt Krasiński, Sto listów do Delfiny, wyb. i wstęp Jan Kott, Warszawa 1966.<br />

410 Warto przytoczyć fragment rzeczonego listu: „Tak myśląc i wijąc się na posłaniu, czując twardymi poduszki i<br />

puch łabędzi w różowej oponie mniemając ołowiem… usnęłam wreszcie… i wnet dogoniłam Ciebie odchodzą-<br />

cego w ciemnym korytarzu, i wnet wyszliśmy na jasność księżycową, do ogrodów pełnych najmistyczniejszych<br />

woni – i tak pojąc się wszelako, szliśmy aż do kwitnącego myrtu, gdzieś usiadł i zaczął mi czytać z wielkiej<br />

księgi takie prześliczne rzeczy, jakich na ziemi nikt nie wygłasza… Ja byłam zachwycona – wniebowzięta…”,<br />

Listy Z. Węgierskiej do C. Norwida, dz. cyt., s. 207.<br />

165


faktem wiersz Norwida Na zgon Poezji 411 . Bez wątpienia poetycka transpozycja przeżyć jest<br />

obecna – zarówno w Assuncie jak i w przywołanej elegii. Wszak doświadczenie rozpaczy i<br />

żałoba jako procesy psychiczne towarzyszące śmierci bliskiej osoby były dla poety (tak jak<br />

dla każdego człowieka) traumą. Nie należy jednak „najściślej” łączyć tych dwu faktów, bo-<br />

wiem proces twórczy nad Assuntą, portretującą kobietą idealną, trwał zapewne od dawna 412 .<br />

Nie sposób jednak pominąć najnowszych badań, które rzucają wiązkę światła na Nor-<br />

widowskie inspiracje, znajdujące swój wyraz w Assuncie i łączące poniekąd poemat ze<br />

wspomnianą elegią Na zgon Poezji. Wiążą się one z drobnym faktem biograficznym autora<br />

Quidama. Otóż w 1862 roku poeta obejrzał obraz Śmierć świętego Józefa Rafaela - Maratta(?)<br />

oraz wnikliwie zapoznał się z broszurą towarzyszącą wystawie, na której obraz był prezento-<br />

wany 413 . Rozliczne wątki tej broszury, w tym szczegółowe ujęcie i opis postaci wywarły na<br />

Norwidzie olbrzymie wrażenie. Jak domniemywa - przekonująco - Jan Zieliński, owa broszu-<br />

ra abbé Nicolle'a, tajemniczego właściciela obrazu stała się ważnym źródłem motywów kilku<br />

nieco późniejszych wierszy, nowel i właśnie Assunty. Z naszej perspektywy najistotniejszy<br />

byłby ten, który odnosi się do spojrzenia w niebo umierającego Józefa oraz analogii przed-<br />

stawionej malarskiej sceny z poetycką sceną śmierci ogrodnika - dziadka Assunty, do czego<br />

w ramach tej rozprawy będzie należało jeszcze powrócić.<br />

Wśród dostrzeżonych czynników genezy poematu Roman Doktór uwzględnia jeszcze<br />

jeden – natury filologicznej. W 1856 roku w „Czasie” ukazał się wiersz Karola Brzozowskie-<br />

go zatytułowany Sad boży (Ałłah Bahczesi). Obrazek z Bałkanów poświęcony Cyprianowi<br />

411 Zob. A. Siemieńska, Motyw śmierci w poemacie „Assunta” i w elegii „Na zgon Poezji”, w: Czytając Norwi-<br />

da 2, Słupsk 2003, s. 81-88. J. W. Gomulicki wiąże ze śmiercią Węgierskiej także wiersze: Zdawa się mnie nie-<br />

kiedy…, Ja wielbię Katula oraz przekład fragmentu rapsodu XI Odysei Homera (PWsz, t. III, s. 742).<br />

412 Czytelnik listów Węgierskiej do Norwida odnosi wrażenie, że postacią „pierwszoplanową” tego związku był<br />

poeta.<br />

413 Szczegółowy opis tego przeoczonego a istotnego faktu biograficznego poety zawdzięczamy pracy Jana Zie-<br />

lińskiego. Badacz skrupulatnie zweryfikował rozmaite okoliczności towarzyszące wystawie obrazu w Paryżu<br />

oraz dowodnie przedstawił żywą reakcję Norwida na arcydzieło Rafaela-Maratta, pozostawiając jednocześnie<br />

otwartą odpowiedź dotyczącą autorstwa arcydzieła. Wskazał rozmaite wątki obecne w broszurze towarzyszącej<br />

wystawie, a której Norwid był posiadaczem (przesłał ją Joannie Kuczyńskiej) i odniósł je do wielu tekstów poety<br />

w tym do: [Na zgon Józefa Zaleskiego], Na zgon ś. p. Jana Gajewskiego, Na zgon Poezji, Assunty, Ad leones,<br />

Stygmatu, Tajemnicy lorda Singelworth. Zob. J. Zieliński, Obraz pogodnej śmierci. Norwid - Rafael - Maratti i<br />

"Śmierć świętego Józefa", Lublin 2010.<br />

166


Norwidowi 414 . Badacz zauważa w nim rozmaite motywy podjęte także w późniejszej o lat 14<br />

Assuncie oraz akcentuje podobieństwo stylistyczne i językowe obu utworów. Jest to jednak<br />

analogia mająca taką samą wartość, jak wszystkie przytoczone powyżej 415 .<br />

3. Assunta – tradycje literackie (tematyczne i gatunkowe)<br />

Jedna z pierwszych opinii o poemacie Cypriana Norwida brzmi: „(…) utwór, obfitują-<br />

cy w niepospolite piękności. Nosi on cechy wspólne całej twórczości poety: formę trudną, ale<br />

przecudnie rzeźbioną, małomówność, treściwość i przemilczenia(…)” 416 . To kwintesencja<br />

badawczej wrażliwości, obligująca do zrozumienia owej „formy trudnej”, do rozstrzygnięcia<br />

owej treściwości i dopowiedzenia przemilczeń. Autor przytoczonych słów, Władysław Jan-<br />

kowski, choć zachęcał do takiego działania, nie zdołał szerzej skomentować trafnie dostrze-<br />

żonych zalet utworu. Rozpoczął jednak ciekawą dyskusję na temat późnej Assunty. Dyskusja<br />

ta w dużym stopniu opierała się na poszukiwaniu analogii i inspiracji, jakie mógł Norwid<br />

czerpać z literatury romantycznej. To cecha znamienna przedwojennych komentarzy poema-<br />

tu.<br />

Władysław Jankowski podkreśla, że w całości dzieła „dźwięczą echa nieśmiertelnego<br />

wzoru Beniowskiego” 417 . Subtelny i urywany tok akcji, oktawa, podążanie ariostyczną drogą,<br />

dygresje przekonują badacza o niekwestionowanej roli Juliusza Słowackiego. Jego Beniowski<br />

i W Szwajcarii stanowiły dla Norwida niezaprzeczalne pole odniesień 418 . O pokrewieństwo<br />

Assunty i Beniowskiego upominano się i później. Krzysztof Trybuś rozpoznał w licznych stro-<br />

fach poematu ton heroikomicznej strofy 419 , podkreślając, że bliżej Norwidowemu dziełu do<br />

414 K. Brzozowski, Sad boży. Obrazek z Bałkanów poświęcony Cyprianowi Norwidowi, w: tegoż, Poezye, War-<br />

szawa 1899. Zob. też: T. Brzozowska, Strzelba, turban i pióro. Opowieść o Karolu Brzozowskim, Warszawa<br />

1966, s. 105, 108. Omawiane fakty weryfikuje Kalendarz życia i twórczości Cypriana Norwida, 1821-1860, t. 1,<br />

dz. cyt., s. 629, 636. (Autorki tytułują utwór Park boży). Ponadto, badaczki stwierdzają, że Brzozowski wręczył<br />

Cyprianowi swój wiersz w pierwszej połowie 1856 roku. Sam Brzozowski wspomina taki fakt po latach w liście<br />

pisanym z Bagdadu do Wincentego Pola. Myli się w nim jednak (najprawdopodobniej) pisząc, iż wiersz ofiaro-<br />

wał Ludwikowi Norwidowi. Zob. Kalendarz życia i twórczości …, dz. cyt., t. 2, s. 410.<br />

415 R. Doktór, „Assunta” jako poemat miłosny, „Studia Norwidiana” 1993, s. 80-81.<br />

416 W. Jankowski, „Assunta”, dz. cyt., s. 156.<br />

417 Tamże, s. 159.<br />

418 Zwrócił uwagę na to również K. Trybuś w artykule zatytułowanym: „Assunta” jako poemat metafizyczny,<br />

„Studia Norwidiana” 1993, s. 98.<br />

419 K. Trybuś, Epopeja w twórczości Cypriana Norwida, Wrocław-Warszawa-Kraków 1993, s. 117.<br />

167


mistrzowskiego poematu dygresyjnego Juliusza Słowackiego, niż do Jerozolimy wyzwolonej<br />

Tassa, którego rolę akcentował przede wszystkim Juliusz W. Gomulicki 420 .<br />

Henryk Życzyński pomija Beniowskiego na rzecz W Szwajcarii i Dziadów części IV<br />

Mickiewicza. Stwierdza, że: „Jest (…) Assunta Norwida syntezą i interpretacją świetną<br />

dwóch poprzednich poematów miłosnych, bo uczy, jak utwór Mickiewicza, a czaruje, jak<br />

poemat Słowackiego” 421 .<br />

Inną drogą poszedł Władysław Arcimowicz – wciąż jak dotąd jedyny interpretator ca-<br />

łości poematu. Jego praca z 1933 roku 422 przynosi szereg rewelatorskich ustaleń badawczych,<br />

jednak duża część to wnioski oparte na intuicji i upartym pragnieniu spójności wywodu. Nie-<br />

uzasadnione wydaje się utożsamienie Assunty z „symbolem nie sztuk pięknych, lecz mistycy-<br />

zmu i natchnienia, które według Norwida, powinny towarzyszyć wszelkim pracom” 423 . Nie-<br />

uzasadnione jest również czytanie każdej postaci i każdej sytuacji przez pryzmat symbolu.<br />

Arcimowicz widzi w ogrodniku „symbol ludzi pracujących fizycznie, gdy chodzi o epokę<br />

przedchrześcijańską(…)” 424 , w rodzicach Assunty „myśl chrześcijańską abstrakcyjną, filozo-<br />

fię patrystyczną i scholastyczną” 425 , w powodzi „powrotną falę pogańskiego antropocentry-<br />

zmu” 426 , a w szlachetnej pani symbol „społeczności zaprzedającej sztukę pospolitemu i wy-<br />

koszlawionemu życiu” 427 , Miażdżącą krytykę rozprawki Arcimowicza przeprowadził Wacław<br />

Borowy 428 , nie dostrzegając w gąszczu abstrakcyjnych pomysłów co najmniej kilku istotnych<br />

uwag. Jak choćby tej o uwikłaniu poematu we współczesne poecie drugiej połowy dziewięt-<br />

nastego wieku tendencje filozoficzne (materializm, realizm, ewolucjonizm), czy tej podkre-<br />

ślającej na wskroś teocentryczny charakter estetyki Norwida 429 . Dyskredytując wartość pracy<br />

Arcimowicza, Borowy również pobłądził, gdyż negując symbolizm poematu nadwartościował<br />

jego realistyczny – ludzki charakter. Stwierdził on: „ (…) doskonale można, a nawet trzeba,<br />

czytać Assuntę jako poemat opowiadający: o sierocie, oniemiałej z przerażenia nieszczęściem,<br />

420 J. W. Gomulicki, Norwid a Tasso, "Kwartalnik Neofilologiczny" 1956.<br />

421 H. Życzyński, Norwida: "Assunta", dz. cyt., s. 131.<br />

422 W. Arcimowicz, „Assunta” C. Norwida, dz. cyt.<br />

423 Tamże, s. 3.<br />

424 Tamże, s. 11.<br />

425 Tamże.<br />

426 Tamże, s. 14.<br />

427 Tamże, s. 23-24.<br />

428 W. Borowy, Norwidiana 1930-1935, w: tegoż, O Norwidzie. Rozprawy i notatki, Warszawa 1960, s. 232.<br />

429 W. Arcimowicz, „Assunta" C. Norwida, dz. cyt., s. 20.<br />

168


o poecie, który ją pokochał za piękność i bogactwo duszy przejawiające się w samym modli-<br />

tewnym spojrzeniu ku niebu, wreszcie o wielkiej damie, która dla sieroty uplanowała obraża-<br />

jące przyzwoite małżeństwo z łajdaczyną” 430 . I choć prawdą jest, że Assunta nie jest utworem<br />

na wskroś alegorycznym, bo przecież nie każda skała i nie każdy chwast tu coś znaczą, to<br />

podkreślmy z pełną odpowiedzialnością, że ten „bardzo piękny, ludzki i zgoła przystępny<br />

poemat” 431 – jak wyraził się o nim Wacław Borowy – jest poematem ludzkim poprzez wyra-<br />

żoną w nim duchowość i świętość, które stają się wyznacznikami pełni człowieczeństwa.<br />

Czytany tylko w oparciu o płaszczyznę fabularną, jawi się jako niezbyt udany poemat miło-<br />

sny.<br />

Od Arcimowicza trwa dyskusja próbująca uzasadnić Norwidowską deklarację zreali-<br />

zowania w Assuncie poematu miłosnego 432 , którą w przedwojennych komentarzach utworu<br />

podjął Adam Krechowiecki 433 oraz Miriam. Dostrzegając spójność tematyczną i ideową póź-<br />

nego Norwida, Zenon Przesmycki podkreślał: „A co do poematu miłosnego, nie jest on dla<br />

Norwida ani opisem, ani opowieścią przygody miłosnej, lecz obejrzeniem się miłości na sie-<br />

bie samą, czyli lirycznym odbiciem stanów wewnętrznych, wywołanych przez to uczucie” 434 .<br />

Przesmycki nie kwestionował wątku miłosnego jako kluczowego dla zrozumienia późnego<br />

dzieła Norwida. Tym tropem podążali również Juliusz Wiktor Gomulicki, Mieczysława<br />

Buczkówna, Roman Doktór, Paweł Siekierski. Nazywano więc Assuntę studium lirycznym o<br />

miłości i snem o miłości, także poetyckim esejem filozoficznym, kładąc nacisk na „tkankę<br />

430 W. Borowy, O Norwidzie..., dz. cyt., s. 232.<br />

431 Tamże.<br />

432 W. Arcimowicz konsekwentnie umniejszał znaczenie tego pojęcia, w myśl, że nie stanowi ono kluczowego<br />

zagadnienia poematu. Pisał: „Więc w pierwszym rozdziale miłosnego poematu ani słowa o miłości, a o bohater-<br />

ce jest zaledwie wzmianka", („Assunta" C. Norwida, dz. cyt., s. 8). W innym miejscu Arcimowicz konstatował:<br />

„Ponadto bez alegorycznej interpretacji trzeba zupełnie zrzec się możności zrozumienia Assunty i uważać ją<br />

nadal za bardzo lichy i niezrozumiały poza najbanalniejszą fabułą poemat miłosny, w którym sprawy miłosne<br />

zajmują znikome miejsce i toną w natłoku obrazów o niezrozumiałem znaczeniu. Boć przecie, ani klasztoru, ani<br />

kraju górników, ani skutków powodzi, ani niemoty bohaterki, ani innych momentów, wytłumaczonych tu alego-<br />

rycznie nie można uważać za wyłącznie malarskie czy jakiekolwiek tło rozwijającej się w poemacie akcji nikłej<br />

miłosnej", (s. 47).<br />

433 A. Krechowiecki, O Cyprianie Norwidzie. Próba charakterystyki. Przyczynki do obrazu życia i prac poety na<br />

podstawie źródeł rękopiśmiennych, Lwów 1909.<br />

434 Z. Przesmycki (Miriam), Przypisy, dz. cyt., s. 624.<br />

169


słowną i międzysłowną wypełniającą logiczną konstrukcję” 435 dzieła. Nazywano „elegijnym<br />

poematem miłosnym poświęconym przedwcześnie zmarłej kochance” 436 oraz „głosem na<br />

temat miłości romantycznej”, prezentującym kobietę pełną i skończoną, którego podstawą są<br />

dwa spojrzenia: psychologiczne i religijne 437 . Poemat czytano zawężając lekturę do „uczucia<br />

miłości między dwojgiem potrzebujących siebie nawzajem oraz poszukujących transcenden-<br />

cji ludzi.” 438 Dostrzeżono również, że pisana oktawą Assunta, podejmująca temat miłości i<br />

idealnej kochanki, w sposób szczególny koresponduje w Byronowskim Don Juanem, którego<br />

barwne romanse, piękne kobiety i porywy serca kontrastują z miłością prostej dziewczyny,<br />

wnuczki ogrodnika z poematu Norwida. Assunta zatem to anty-Don Juan. Miłość, która zo-<br />

stała tu przedstawiona to miłość zanurzona w sacrum. Przypieczętowuje ją maryjny wzorzec<br />

życia czyniący zeń misterium podniesienia i przemienienia bohatera i świata - stwierdza Gra-<br />

żyna Halkiewicz-Sojak 439 .<br />

Obok tematyki miłosnej Assunty równie ważną dla badaczy perspektywę interpreta-<br />

cyjną wyznaczała przestrzeń tak klarownie i sugestywnie opisana w poemacie. Poetykę prze-<br />

strzeni w utworze skrupulatnie zdiagnozował Paweł Siekierski 440 , wskazując na jej Norwi-<br />

dowskie ujęcia w mieście, kopalni, klasztorze, ogrodzie, wnętrzu domu, salonie. Wszystkie<br />

rozpoznania prowadzą tu do wspólnego wniosku o rządzącej przestrzenią zasadzie konstru-<br />

ującej główne sensy dzieła 441 , którą jest opozycja góra-dół i pion-poziom, bowiem „wizję<br />

świata zawartą w poemacie cechuje wyraźny wertykalizm, dzięki któremu rzeczywistość zy-<br />

skuje sens i porządek” 442 . Badacz dostrzega również dwie inne opozycje relacji konstytuują-<br />

cych widzenie świata w poemacie: zamkniętość – otwartość i ograniczoność – nieograniczo-<br />

ność. Ostatecznie badacz słusznie stwierdza, iż: „różnorodność i ważność funkcji pełnionych<br />

435 M. Buczkówna, Z przeciw-uczucia do przeciw rozumu ("Szczesna" i "Assunta" C. K. Norwida), „Poezja 1967,<br />

nr 5, s. 23-25.<br />

436 J. W. Gomulicki, Rzeczywistość i marzenie (Glosy do dwóch poematów miłosnych), dz. cyt., s. 35.<br />

437 R. Doktór, „Assunta” jako poemat miłosny, dz. cyt., s. 79-80.<br />

438 Tamże, s. 82.<br />

439 G. Halkiewicz-Sojak, Byron w twórczości Norwida, Toruń 1994, s. 68-69.<br />

440 P. Siekierski, Poetyka przestrzeni w „Assuncie” Cypriana Norwida, w: Koncepcje słowa, pod red. E. Kasper-<br />

skiego i E. Czaplejewicza, Warszawa 1991.<br />

441 To samo przekonanie towarzyszy E. Skalińskiej, autorce szkicu: Przeobrażenia myśli a symbolika przestrzeni<br />

w „Assuncie”, która stwierdza: „Topografia Assunty sprawia wrażenie symbolicznej. Na plan pierwszy wysuwa-<br />

ją się w niej pion i poziom. Wydaje się, że świat ten został zbudowany na planie krzyża, przy czym jego po-<br />

szczególne kierunki nie pozostają aksjologicznie obojętne" (s. 229).<br />

442 Tamże, s. 52.<br />

170


przez system relacji przestrzennych w poemacie sprawiają, że stanowi on podstawowy sche-<br />

mat konstrukcyjny, na którym opiera się cała struktura utworu” 443 . Niejako dopowiedź do<br />

przywołanego tu stwierdzenia uczynił Krzysztof Trybuś, który uznał, że „cały ten poemat stoi<br />

pod znakiem mikroskopu i teleskopu – dwu nieskończoności Pascala. Osobliwa metaforyka<br />

przestrzenna łączy się z problematyką metafizyczną i właśnie w niej należy upatrywać domi-<br />

nantę tematyczną Assunty” 444 .<br />

Wydaje się, że punktem wyjścia dla przywołanych powyżej rozważań, podkreślają-<br />

cych znaczenie i rolę przestrzeni w Norwidowym poemacie, choć nie wprost i nie nazbyt<br />

oczywiście, sprowokował Marian Maciejewski, który w tekście „Spojrzenie w górę” i „woko-<br />

ło” 445 dokonał ideowego porównania poematów Malczewskiego i Norwida. Akcentując pe-<br />

symizm Marii, Maciejewski wskazał na ocalające spojrzenie w górę bohaterki poematu Nor-<br />

wida, wyznaczające tę najważniejszą wertykalną perspektywę. Świat Malczewskiego, który<br />

został tu określony jako „zamknięty widnokręgiem rozpaczy, doświadczany fizykalnie w bez-<br />

celowości patrzenia” 446 jest jawną opozycją do świata Norwida, którego źródło nadziei tętni<br />

żywo w „stale obecnym” w tym świecie Bogu. Oczy „dążącej do świętości” upatrują Go w<br />

błękitnym niebie symbolizującym stan jej ducha. „Maria Malczewskiego – jak stwierdza Ma-<br />

rian Maciejewski – spojrzała w niebo tylko fizycznie, aby doścignąć wzrokiem odjeżdżające-<br />

go Wacława, niebo więc jest przed nią zamknięte, całe we władaniu chmur. Spojrzenie w nie-<br />

bo Assunty jest modlitwą i ofiarą. Oczy Marii rodzą tylko łzy cierpienia kojarzone z desz-<br />

czem pochmurnego nieba, oczy Assunty składają ofiarę metaforyzowaną krwią Chrystusa” 447 .<br />

Tę frasobliwą dziewczynę, zatopioną w modlitewnej zadumie, najpełniej charakteryzuje mil-<br />

czenie, które czyni ją w osobliwym sensie niedostępną i niezrozumianą. Jest ono bowiem po-<br />

stawą odzwierciedlającą jej duchową kondycję. Maria Kalinowska zauważa 448 , że w świecie<br />

Assunty słowo jest jak „burzące spokój” wypowiedzenie, które przerywa monolog milczenia.<br />

Słowo zdegradowane i sponiewierane jest cechą właściwą dla świata zagłuszającego Boga.<br />

W pewnym sensie jest utożsamieniem chaosu i fałszu doczesności. Milcząca Assunta jednak<br />

443 Tamże, s. 56.<br />

444 K. Trybuś, „Assunta” jako poemat metafizyczny, „Studia Norwidiana” 1993, s. 95.<br />

445 M. Maciejewski, „Spojrzenie w górę” i „wokoło” (Norwid - Malczewski), w: tegoż, Poetyka. Gatunek –<br />

obraz. W kręgu poezji romantycznej, Wrocław 1977.<br />

446 Tamże, s. 164.<br />

447 Tamże, s. 163.<br />

448 M. Kalinowska, O monologu w twórczości Cypriana Norwida, w: tejże, Mowa i milczenie. Romantyczne<br />

antynomie samotności, Warszawa 1989, s. 238.<br />

171


nie podważa jego wagi, raczej prowokuje namysł nad kwestią relacji i komunikacji między-<br />

ludzkiej, opartej wszakże na dialogu.<br />

Rozważania o miłości, milczeniu, śmierci, przestrzeni i jej uporządkowaniu, wertyka-<br />

lizmie niechybnie prowadziły badaczy do konkluzji nazywającej Assuntę poematem metafi-<br />

zycznym. Dziełem skupiającym uwagę przede wszystkim na poszukiwaniu drogi. Stwierdze-<br />

nie Krzysztofa Trybusia, że Assunta jest „ilustracją metafizycznego szukania całości obdarzo-<br />

nej sensem” 449 jest wykładnią o zakresie najogólniejszym. Czy jednak ostateczną i definityw-<br />

nie zamykającą dyskusję wokół Assunty? Wszak nazwanie utworu poematem miłosnym nie<br />

jest wyczerpujące, podobnie konkluzja, że dzieło nie jest epopeją chrześcijańską. Zatem „skąd<br />

Assunta i po co”?<br />

Rozmaite tropy badawcze, skłaniające interpretatorów do diagnoz natury estetyczno-<br />

genologicznej, słusznie akcentują skomplikowaną strukturę całości poematu. Podobnie więc<br />

jak w wielu innych przypadkach Norwidowego dzieła, nazywanie Assunty tradycyjną termi-<br />

nologią wydaje się niewystarczające. Wielość wątków podjętych przez poetę w rzeczonym<br />

utworze i przede wszystkim przenikanie się różnych estetyk sprawia, że żadna konkluzja kla-<br />

syfikująca poemat nie jest pełna. Ani dostrzeżona elegijność dzieła, ani liryczność czy wła-<br />

śnie metafizyczność nie przesądzają sprawy. Podobnie jak filozoficzność czy trafnie dostrze-<br />

żona dygresyjność (refleksyjność) rodem z Byrona. Norwidowską Assuntą rządzi bowiem<br />

zasada dynamizmu estetycznego, której wehikuły stanowią o indywidualności dzieła. Ich za-<br />

lążków należy dopatrywać się już w mottach i wstępie poematu.<br />

4. Parateksty Assunty<br />

Większość poematów Cypriana Norwida poprzedzona jest mottem (lub dwoma),<br />

wstępem prozatorskim (choćby Epimenides, Quidam) lub poetyckim (Szczesnę poprzedza<br />

Wstęp, czyli Przed-pieśń. Do Lutni), przypisami. Bogatej obudowy paratekstowej nie pozba-<br />

wiona jest również Assunta. Utwór opatrzył poeta tytułem i podtytułem wraz z określeniem<br />

genologicznym - poema, wstępem składającym się z dwu części, pisanych jakby rękoma in-<br />

nych autorów ( pierwsza część podpisana jest Z.Z.Z, druga Autor), dwoma mottami – z Owi-<br />

diusza i z poety perskiego (Hafiza), przypisami odnoszącymi się do wybranych fragmentów<br />

tekstu oraz osobnym prozatorskim „przypiskiem do pieśni IV, oktawy 2, wersu 1” zatytuło-<br />

wanym Spojrzenie ku niebu. Ów przypisek powstał najpóźniej i został włączony do utworu w<br />

449 K. Trybuś, „Assunta” jako poemat metafizyczny, dz. cyt. s. 97.<br />

172


oku 1879. Norwid zamieścił go w „ramach tekstu”, w bezpośrednim sąsiedztwie objaśniane-<br />

go wersu, Gomulicki sugerując przejrzystość lektury przeniósł tę integralną część poematu na<br />

koniec 450 .<br />

Badacze i interpretatorzy Assunty zwykle pomijali parateksty poematu, koncentrując<br />

swą uwagę na rozszyfrowaniu sensu utworu, którego powierzchowna lektura prowadziła nie-<br />

jednokrotnie na manowce 451 . Najważniejsze problemy Norwidowskiego arcydzieła zaprojek-<br />

towane są bowiem właśnie w tym, co je obudowuje. Marek Stanisz podkreśla, że przedmowy<br />

Norwida (rozszerzmy to o cały paratekst) „możemy traktować jako jeszcze jeden pamiętnik<br />

artysty, świadectwo poszukiwań twórczych i ewolucji duchowej, jako konieczny komentarz<br />

do twórczości, konieczny, bo stale jej towarzyszący” 452 .<br />

Zatem spójrzmy na wypowiedzi prefacyjne Assunty ze świadomością, że stanowią one<br />

integralną część utworu, wprowadzającą w problematykę poematu miłosnego (narracyjnego i<br />

lirycznego), w zagadnienie kreacji narracyjnej, w problematykę zapowiadającą motyw opusz-<br />

czenia, samotności, bezojczystości, który ostatecznie przezwyciężony zostanie przez egzy-<br />

stencjalny fenomen miłości. Miejmy na uwadze również fakt, że prefacje te współtworzą me-<br />

tatekst dzieła, którego swoistą klamrę stanowią wraz z prozatorskim Spojrzeniem ku niebu.<br />

Pierwsza część Wstępu przypomina krótki rekonesans, zbierający utwory literackie<br />

spełniające kryteria poematu miłosnego. Jakże ubogie przynosi on rezultaty. Według poety<br />

„Tylko Dziady, część pierwsza i W Szwajcarii Słowackiego są poematami miłosnymi – d w a<br />

na całą literaturę! Maria Malczewskiego jest p o w i e ś c i ą” 453 . Norwid ma tu na myśli za-<br />

pewne Dziady cz. IV Mickiewicza. Pobrzmiewające we Wstępie ubolewanie nad swym losem<br />

każe sądzić, że poemat przedstawiany czytelnikowi będzie uzupełniał deprymująco szczupłą<br />

listę dzieł opiewających „tak dostojne i różno-promienne uczucie” 454 . Jest to zatem komentarz<br />

450 Zob. J. W. Gomulicki, PWsz, t. III, s. 742, 744-746.<br />

451 Najtrafniej potwierdza to diagnoza S. Windakiewicza, który nazwał Assuntę „sielanką erotyczną na temat<br />

miłości artysty z ślepą wnuczką ogrodnika, z którą się poznał przy kupowaniu kwiatów", tegoż,Walter Scott i<br />

Lord Byron w odniesieniu do polskiej poezji romantycznej, Kraków 1914, s. 214.<br />

452 M. Stanisz, Wobec wielkiego dziedzictwa. Przedmowy Cypriana Norwida, w: tegoż, Przedmowy romantyków.<br />

Kreacje autorskie, idee programowe, gry z czytelnikiem, Kraków 2007, s. 296.<br />

453 C. Norwid, Assunta (czyli Spojrzenie). Poema, PWsz, t. III, s. 263.<br />

454 R. Doktór uwzględnia obok W Szwajcarii Słowackiego, Marii Malczewskiego, Dziadów Mickiewicza także<br />

Pana Tadeusza. Zob. tegoż, „Assunta” jako poemat miłosny, dz. cyt., s. 79. Doktór stwierdza, że Norwid: „Bez<br />

wątpienia chciał swoim utworem wypełnić tę lukę – w postaci Assunty zaprezentować kobietę pełną i skończo-<br />

ną. Ale też szerzej, chciał zaproponować ówczesnym czytelnikom poemat miłosny, który pokaże uczucie w jego<br />

173


i zapowiedź w jednym 455 . Bez wątpienia również, świadoma lub nie, wskazówka, że przywo-<br />

łane dzieła będą obecne w tekście Assunty, stanowiąc ważny intertekstualny punkt odnie-<br />

sień 456 zarówno w kwestii formalnej (struktury dzieła), jak i kreacji tytułowej bohaterki 457 .<br />

Norwidowską definicję poematu miłosnego weryfikuje dopiero właściwy tekst Assun-<br />

ty. Weryfikuje, gdyż to, czym ma być zapowiadany przez Autora utwór rozmija się w dwój-<br />

nasób z tym, co czytelnik odnajduje w dziele. Liryczny poemat miłosny, stanowiący podłoże<br />

estetyczno-genologiczne, „ugina się” tu pod ciężarem żywiołów rządzących zgoła odmien-<br />

nymi typami poezji, takimi jak poezja filozoficzna, metafizyczna, opisowa. Idealna kochanka<br />

okazuje się nie mieć nic wspólnego z upoetycznionym kobiecym bóstwem, rozbudzającym<br />

zmysły i rozpalającym serce aniołem, którego wdzięk i powab oszałamia i odurza. Nie ma nic<br />

wspólnego z damą ani salonową heroiną, do których bliżej było kochankom Zygmunta Kra-<br />

sińskiego czy Juliusza Słowackiego, a nie obiektom fascynacji Norwida. Po drugie zaś mię-<br />

dzy wierszami opowiadającymi historię pięknej i skromnej a niemej dziewczyny odczytujemy<br />

historię poety-artysty, który przeprowadzając czytelnika przez „piekło” współczesnego świata<br />

zabiera ważny głos w dyskusji o sztuce. Z tej perspektywy informacja Autora o Spojrzeniu ku<br />

Niebu jako „typograficznym odsyłaczu równoważnym poematowi” jest nader istotną wska-<br />

zówką interpretacyjną, której pominąć nie sposób. Następująca w nim zmiana rejestru styli-<br />

stycznego wyraźnie akcentuje wpisany w poemat dyskurs teoretyka sztuki, który, być może,<br />

bez sugestii autora – wydałby się nieczytelny. Dzisiejsza świadomość struktury romantyczne-<br />

go dzieła i równoważnych mu komponentów (w postaci przypisów, prefacji, epilogów etc.)<br />

wszechstronnych uwarunkowaniach. Podstawą dla Norwida były dwa spojrzenia: psychologiczne i religijne",<br />

(s. 80).<br />

455 Podpisany inicjałami Z. Z. Z. wstęp (pierwsza część) sugerują, że Norwid przytacza tu pewną obiegową opi-<br />

nię o kondycji polskiej literatury. Słowa wzięte są w cudzysłów. Oczywiście on sam jest ich autorem, ale ujęcie<br />

tej opinii w taki sposób uniwersalizuje i obiektywizuje niejako stan rzeczy. Gomulicki wskazuje na Psalmów-<br />

psalm, Białe kwiaty, O Juliuszu Słowackim i Pierścień Wielkiej Damy jako teksty, które powielają opinię Norwi-<br />

da ze wstępu do Assunty (PWsz, t. III, s. 742).<br />

456 Nie dziwi w literaturze przedmiotu szereg odwołań i porównań z Mickiewiczem, poematem Słowackiego i z<br />

Marią. Zob. W. Jankowski, „Assunta, czyli Spojrzenie (poema) Cypriana Norwida, „Sfinks 1908, t. 2, z. 4, s.<br />

159; H. Życzyński, Cypriana Norwida "Assunta", dz. cyt., s. 125; R. Doktór, „Assunta” jako poemat miłosny,<br />

dz. cyt, s. 77-9; E. Skalińska, Przeobrażenia myśli a symbolika przestrzeni w „Assuncie” Cypriana Norwida, dz.<br />

cyt., s. 238.<br />

457 Podobnie rzecz wygląda we wstępie do późnego dramatu Norwida Pierścień Wielkiej–Damy, czyli Ex-<br />

machina-Durejko. Tragedia we trzech aktach, z opisaniem dramatycznego ciągu scenicznych gestów i ze wstę-<br />

pem (PWsz, t. V, s. 183-189). Dramat został napisany w 1872 roku.<br />

174


ozwiewa jednak wszelką wątpliwość co do jednolitości jego semantycznej struktury w różno-<br />

rodności estetyczno-językowej. Zatem wstępna zapowiedź to coś więcej niż tylko reinterpre-<br />

tacja stanu polskiej literatury i deklaracja jej ubogacenia „skończonym typem kobiety”.<br />

Tę wielokierunkowość dyskursu i osobistą świadomość poety potwierdzają motta po-<br />

ematu zaczerpnięte z dwu różnych źródeł. Z Owidiusza i z poety perskiego – Hafiza. Poetyc-<br />

kie motta niwelują retorykę oficjalności wstępu 458 . Cytat z księgi IV Smutków Publiusa Ovi-<br />

diusa Nasona w wolnym tłumaczeniu Norwida nawiązuje do motywu tułaczego losu wygnań-<br />

ca – poety, który w wieku XIX odzwierciedlał sytuację egzystencjalną większości polskich<br />

artystów. Jego elegijny ton zapowiada nastrój dalszych partii poematu, podkreślając wątek<br />

„bezojczystości”, emigracyjnej niedoli i osamotnienia 459 . Ale motto z Owidiusza opisuje tak-<br />

że kondycję duchową człowieka w ogóle. Uniwersalna wymowa fragmentu przypomina naszą<br />

nieustanną tęsknotę za rajem utraconym. Exul eram - Wygnańcem ja – mówi poeta, uzmysła-<br />

wiający tę ontologiczną prawdę o „bycie bezdomnym”, którego kondycja ukształtowała się<br />

wskutek upadku kobiety. Poszukujący Boga i stęskniony za Bogiem. Osobny, nieco zdezo-<br />

rientowany w świecie, żyjący nie „w epoce”, lecz „poza nią”. Świadomy, że „nieudolność w<br />

rymach” jest odzwierciedleniem nieudolności ducha (epoki), a nie nieudolności pióra (arty-<br />

sty). Cytowane Tristia Owidiusza wpisują się w Assuncie w problematykę kreacji artystycz-<br />

nej, tak samo jak motto z Hafiza, które dowodzi przyswajania na grunt poezji miłosnej moty-<br />

wów liryki wschodniej 460 . Z całą jej wykwintnością i spontanicznością, w końcu także ciele-<br />

snością i zmysłowością 461 . Urok kobiety, jej aura przedstawione zostają jako mające moc po-<br />

458 „(…) Norwid dość konsekwentnie eliminował te treści (tj. intymne) z własnych wprowadzeń, pozostając<br />

wierny przekonaniu, że literatura jest wprawdzie powołaniem, ale jest też zawodem, czynnością oficjalną i pu-<br />

bliczną. Krótko mówiąc, retoryka oficjalności oznaczała również to, że nadawca musiał zrezygnować z samego<br />

siebie”, M. Stanisz, Wobec wielkiego dziedzictwa, dz. cyt., s. 295.<br />

459 „Łacińskie motto z Owidiusza zapowiada nastrój posępny” stwierdza W. Jankowski, w: „Assunta czyli spoj-<br />

rzenie (poema)” Cypriana Norwida, dz. cyt., s. 156.<br />

460 Jest prawdopodobne, że Norwid znał Dywan Zachodu i Wschodu Goethego z 1819 roku, którym, na wiele lat<br />

przed Norwidem, zafascynował się Mickiewicz (Dywan Goethego miał z pewnością pośredni wpływ na cykl<br />

Sonetów krymskich). Zob. Wstęp Anny Milskiej, w: Johann Wolfgang Goethe, Dywan Zachodu i Wschodu,<br />

Warszawa 1963 oraz Johann Wolfgang Goethe, Dzieła wybrane: Poezje, pisma estetyczne i autobiograficzne, t.<br />

1, wyb., wstęp i oprac. H. Kaszyński, Poznań 2002, s. 26-27.<br />

461 Norwid jako spadkobierca orientalnych fascynacji romantycznych miał świadomość, jaki portret miłości<br />

kreowała wschodnia poezja. Cytat z Hafiza poprzedzający Assuntę więc mógłby dziwić, gdyby nie fakt, że, jak<br />

czytamy w opracowaniach literatury perskiej: „miłość, we wszystkich swych przejawach, jak i sama w sobie,<br />

przedstawia nieomal ideał, do którego poeta postanawia dążyć przez całe życie; droga usiana tyluż cierpieniami<br />

175


woływania piękna, powoływania do życia. Siła intencji zawarta w tym obrazie unaocznia pra-<br />

gnienie i tęsknotę do ukochanej. Świadomość przeżycia i intensywność doświadczenia prze-<br />

mieniają tę tęsknotę w ponadzmysłową wizję. Grób Hafiza obsypany kwiatami zasianymi<br />

powiewem, który igrał z włosami kochanki jest wykreowanym przez podmiot namacalnym<br />

(ziemskim) obrazem nieskończoności. Wszak kwiaty są symbolem zapożyczonym z repertu-<br />

aru natury, ale ich właściwości (zapach, delikatność, piękno) pozwalają poecie zobrazować<br />

„duchową naturę” świata 462 .<br />

5. Poemat jak obraz – Pieśń I<br />

Pierwszym kluczem do zrozumienia poematu Cypriana Norwida jest wyobraźnia ma-<br />

larska i związane z nią pojęcia ramy, obrazu, oka i okna. Wskazówka zawarta w samym tytu-<br />

le, podkreślona w jednej z dwu części Wstępu i wybrzmiewająca w pisanym prozą przypisku<br />

Spojrzenie ku niebu nie pozwala myśleć o poemacie inaczej jak o eseju poety – artysty na<br />

temat sztuki. Ów esej, jak wynika z uważnej lektury poematu, przybiera formę pamiętnikową,<br />

nie autobiograficzną czy diarystyczną, gdyż fabuła stanowiąca tu tło miłosnej historii opo-<br />

wiedziana została z perspektywy czasu przeszłego 463 . Rzecz, którą poeta opisał wydarzyła się<br />

w przeszłości, stąd możliwość uwzględnienia w tekście wniosków i uogólnień natury este-<br />

tyczno-moralnej, na które zapewne w spontanicznej reakcji trudno byłoby się zdobyć.<br />

Kod malarski obejmuje całość dzieła. Dlatego z trudem przychodzi zrozumienie słów<br />

Kazimierza Wyki, który w jednej ze swych najważniejszych prac o Norwidzie napisał: „Gdy-<br />

by komuś nie znającemu biografii Norwida przyszło się domyśleć tylko na podstawie jego<br />

poezji, że jej twórcą był malarz, rzecz bardzo wątpliwa, czy doszedłby do takiego wniosku.<br />

Przypuszczałby na pierwszym miejscu rzeźbiarza, może muzyka, ale malarza tylko w osta-<br />

teczności” 464 . Wszak już strofa pierwsza Pieśni I, która otwiera utwór porównaniem bruko-<br />

wego kamienia do jałowego, bezowocnego dnia, wprowadza klimat poetycko-malarskiej re-<br />

trospekcji. Kamień brukowy, uliczny, to jeszcze nie ekfraza weduty przedstawiającej Paryż<br />

co radościami, którą ta namiętność nakazuje kroczyć, to droga – tariqat, o której poeta mówi w swym dywanie,<br />

jest jedyną, która prowadzi do czystości i na końcu której znajdziemy z pewnością miłosierdzie boże”, Nowoper-<br />

ska literatura suficka. Hafiz, w: Historia literatury perskiej i tadżyckiej, pod red. J. Rypki, skrót z oryginału<br />

czeskiego, Warszawa 1970, s. 154.<br />

462 Por. P. de Man, Struktura intencjonalna obrazu romantycznego, „Pamiętnik Literacki” 1978, z. 3, 307-319.<br />

463 Zob. wersy 152-153 w Pieśni I Assunty.<br />

464 K. Wyka, Cyprian Norwid. Studia, artykuły, recenzje, Warszawa 1989, s. 115.<br />

176


czy Warszawę, ale z pewnością zapowiedź obrazu świata widzianego „za okna ramą” 465 . Pa-<br />

noramiczny skrót, którym w strofie drugiej posługuje się narrator poematu nie pozostawia<br />

żadnych wątpliwości co do jego malarskich upodobań. Narrator i bohater jednocześnie jest<br />

artystą, sztukmistrzem. Okno jest tu jednym z elementów jego symbolicznego myślenia o<br />

świecie. Wychylenie się poza jego ramę i niezaspokojone pragnienie spoglądających na „nie-<br />

odmieniony zenit” oczu konstytuują w poemacie jako jeden z najistotniejszych topoi, prowa-<br />

dzący do wielu kluczowych sensów dzieła – malarski motyw „okna i oka”. Okno jest źródłem<br />

światła, w sensie symbolicznym nie tylko światła słonecznego, lecz i tego, które rozświetla<br />

ludzkiego ducha. Oko to „brama łącząca psychiczne wnętrze człowieka z blaskiem zewnętrz-<br />

nego świata” 466 . I choć motyw ten w malarstwie realizowany jest zgoła inaczej, jego poetycka<br />

transpozycja w dziele Norwida jest w pełni klarowna 467 .<br />

2<br />

Więc wychyliłem się za okna ramę,<br />

Też same widząc i drzewa, i domy,<br />

Drogę, w zamiejską prowadzącą bramę,<br />

Góry w oddali – obłok nieruchomy –<br />

Gdzieniegdzie ludzi ruch – wszystko też same,<br />

465 Według Jana Zielińskiego poemat "zasługuje na miano poematu ekfrastycznego ze względu na nasycenie<br />

ekfrazami autentycznych bądź wyobrażonych obrazów", (s.56). Badacz zauważa, że niemalże w każdej pieśni<br />

jesteśmy w stanie odkryć ślady inspiracji konkretną twórczością malarską. Najbardziej przekonujące jest jednak<br />

to miejsce, w którym sam Norwid odwołuje nas do konkretnego nazwiska - Le Sueure'a. Zob. tegoż, Obraz po-<br />

godnej śmierci, dz. cyt., s. 56-59.<br />

466 J. Białostocki, Okno i oko. Realizm i symbolika refleksów światła w sztuce Dürera i jego poprzedników, w:<br />

tegoż, Symbole i obrazy w świecie sztuki, Warszawa 1982, s. 83.<br />

467 Uprzywilejowanie zmysłu wzroku – oczu jest w poezji Norwida znamienne, w poemacie Assunta nader istot-<br />

ne. Jak sądzę łączy się z wyznawaną przez poetę „filozofią malarstwa jako dziedziny oka”, która zwłaszcza w<br />

wiekach szesnastym i siedemnastym odegrała ważną rolę, głównie za sprawą Leone Battisty Albertiego, Leonar-<br />

da da Vinci i Albrechta Dürera. Norwid jawi się jako spadkobierca myślenia, które Leonardo ujmował w nastę-<br />

pujący sposób: „Czyż więc nie widzisz, że oko obejmuje piękno całego świata. Ono prowadzi astrologów, jego<br />

dziełem jest kosmografia, ono wszelakie sztuki ludzkie wspomaga i poprawia, ono wiedzie człowieka w różne<br />

strony świata; ono jest księciem matematyki, jego umiejętności są najbardziej pewne; ono odmierzyło wysokość<br />

i wielkość gwiazd, ono odkryło żywioły i ich siedliska, ono dało początek architekturze i perspektywie, i bo-<br />

skiemu malarstwu. O, najdoskonalsza ze wszystkich rzeczy stworzonych przez Boga! Jakichże pochwał by trze-<br />

ba, by wyrazić twą szlachetność? Jakie ludy, jakie języki zdolne będą w pełni opisać istotne twe działanie?”,<br />

Leonardo Da Vinci, Traktat o malarstwie, przekł., wstęp i komentarz M. Rzepińska, Wrocław 1961, s. 20.<br />

177


Nie-odmieniony zenit ni poziomy:<br />

Tak że gdym oczy zwrócił od niechcenia,<br />

Żądały jeszcze jednego… wrażenia!...<br />

( III, 267, w. 9-16)<br />

Widok z okna nie napawa bohatera lękiem, nie rozwesela go ani nie uszczęśliwia. Ale<br />

w jakiś szczególny sposób zachęca – niedomówieniem, brakiem. „Pamiątka nudnych postaci i<br />

zdarzeń”, samotność i tęsknota do „bliźniej istoty” przywołują rozterkę Dziewicy z Dziadów.<br />

Widowiska 468 , ale jednocześnie jakby uwalniają głęboko skrywaną chęć odmiany tego stanu<br />

rzeczy 469 . To poranne soliloquium jest pierwszym punktem węzłowym na fabularnej mapie<br />

poematu.<br />

Personifikowany kij wędrowca i spalony słońcem kapelusz każą dostrzec w bohaterze<br />

człowieka drogi, pielgrzyma. Malarski, arkadyjski opis krajobrazu zmierzający do myśli o<br />

hożej córce ogrodnika uzasadnia zaś przekonanie, że Assunta w intencji autora miała realizo-<br />

wać starożytną formułę ut pictura poesis. Zastosowanie ramy ostatecznie miało porządkować<br />

chaos zewnętrznego świata, miało zamykać i ograniczać doświadczaną zmysłem wzroku rze-<br />

czywistość. Ambicją Norwida jednak musiało być coś więcej, skoro już od strofy piątej Pieśni<br />

I na estetykę opisowości artystycznej zostaje nałożona opisowość refleksyjna.<br />

Krzyżujące się w strofie piątej dwa nurty ideowe poematu – nurt malarski i nurt świa-<br />

topoglądowy nadbudowany nad poematem filozoficzno-topograficznym metaforycznie okre-<br />

śla to samo pojęcie – obrazu i ramy. Bohater mówi:<br />

Wstałem – wyszedłem – czułem, że coś robię!<br />

Tak obraz ramy zyskuje pierścieniem...<br />

(III, 268, w. 36-37)<br />

Wypowiedź naświetla problem doświadczania życia w jego najgłębszym egzystencjalnym i<br />

duchowym wymiarze, a zasada ut pictura poesis działa jak memento przypominające poecie,<br />

468 Por. A. Mickiewicz, Dziady. Widowisko, w: tegoż, Dzieła. Dramaty, t. III, Warszawa 1999, s. 99-101.<br />

469 Motyw widoku z okna pojawia się także w ciekawym kontekście w późnym dramacie Norwida Pierścień<br />

Wielkiej-Damy.<br />

178


że sukces sztuki zależy od tego, czy utrzymuje ona „kontakt z widzialną rzeczywistością” 470 .<br />

Rama i obraz są synonimem całości - pełni, tak jak synonimem braku i niekompletności jest<br />

część i tylko część, wynikająca z postrzegania jej przez człowieka w sposób absolutyzujący.<br />

Sens przywołanych powyżej wersów poeta domyka w Pieśni IV, tworząc klamrę spinającą<br />

esej o sztuce wpisany w poemat. W strofie siedemnastej ostatniej Pieśni, kiedy udaje mu się<br />

przełamać acedię, jego wzrok znów kieruje się w stronę obrazu „spierścienionego ramą”. Do-<br />

strzega go w pejzażu, w który „swojsko” wtapia się chata i droga. Nic więcej.<br />

Nim jednak „nicość przestanie być mu obojętna” spogląda w Pieśni I na rozciągający<br />

się widok z okna z nadzieją, że dostrzeże w nim to, co skieruje jego wzrok w górę, a życiu<br />

wyznaczy perspektywę wertykalną, bardzo konkretną drogę ku Sacrum. Myśl, poruszenie<br />

tchnieniem świata zewnętrznego, intymne doświadczenie pozazmysłowej obecności Boga,<br />

opisane jako „zwrócenie się ducha ku sobie” jest symbolicznym zilustrowaniem próby wy-<br />

pełnienia egzystencjalnej pustki, będącej skutkiem przeżywania świata i człowieka tylko z<br />

perspektywy horyzontalnej. „Pierścień” ramy obrazu i treść obrazu jest tu ilustracją całości,<br />

odkrywającej wszechharmonię świata, która nie może ujawnić się, gdy zignorowana zostaje<br />

jedna z perspektyw jej oglądu. Zgodnie z etymologią łacińską słowo perspectiva oznacza<br />

„widzenie poprzez” i o to widzenie poprzez to, co wokoło (perspektywa horyzontalna) i po-<br />

przez to, co w górze (perspektywa wertykalna) tu chodzi. O umiejętność zsynchronizowanej<br />

percepcji ładu świata. Norwid nie bez przyczyny posługuje się opisem widoku w myśl Dü-<br />

rerowskiej definicji perspektywy 471 . Malarski skrót perspektywiczny w poezji znajduje swój<br />

odpowiednik w metaforycznym skrócie - na przykład pejzażu widzianego z okna pracowni -<br />

którym posługując się autor dąży do wyraźnego zaakcentowania subiektywnego punktu wi-<br />

dzenia. Otwiera, tak jak w obrazie, na wyimaginowaną przestrzeń, która nie jest li tylko świa-<br />

tem rzeczy „w swym samodzielnym bycie stojącym naprzeciwko człowieka” 472 , lecz światem<br />

widzianym przez pryzmat jego oka – rozumianym tu jako symbol ducha 473 .<br />

470 M. Praz, Ut pictura poesis, w: tegoż, Mnemosyne. Rzecz o powinowactwie literatury i sztuk plastycznych,<br />

przeł. W. Jekiel, Gdańsk 2006, s. 7.<br />

471 E. Panofsky, Perspektywa jako „forma symboliczna”, przeł. Grażyna Jurkowlaniec, Warszawa 2008, s. 19.<br />

Zob. też: Albrecht Dürer jako pisarz i teoretyk sztuki, oprac. J. Białostocki, Wrocław 1956, s. 106.<br />

472 E. Panofsky, Perspektywa jako „forma symboliczna”, dz. cyt., s. 53.<br />

473 Tę myśl doskonale oddaje wers z Wiliama Blake’a z A Vision of the Last Jugement, stanowiący motto tekstu<br />

Marii Poprzęckiej Oko za oko. Wers brzmi: "Patrzę nie okiem, lecz poprzez oko". Zob. Myśl, oko i ręka artysty.<br />

Studia nad genezą procesu tworzenia, pod red. R. Kasperowicza i E. Wolickiej, Lublin 2003, s. 39.<br />

179


Decyzja o wyruszeniu w drogę, kończącą się w konkretnym miejscu jest decyzją<br />

człowieka z wielką ambicją poznania. Jest drugim węzłowym punktem fabularnym Assunty,<br />

który rozpoczyna wielką wędrówkę – od orbis interior do orbis exterior. Podróż ku znanemu,<br />

ale nie poznanemu wzbudza w bohaterze niezwykłą ciekawość, wręcz dociekliwość filozo-<br />

ficzną. Nakazuje mu zatrzymać się w kopalni, nakazuje mu dostrzec w zdewastowanej ziemi<br />

haniebny urąbek, ranę, którą zadano Matce Naturze, spotkanie z górnikiem potraktować jak<br />

inicjacyjną podróż w głąb praw współczesnej cywilizacji, a doświadczenie ciszy klasztoru<br />

jako wtajemniczenie w Boży ład i pokój.<br />

Poemat odmalowujący miejski i zamiejski pejzaż jeszcze w Pieśni I zatem przeistacza<br />

się w poemat zdominowany filozoficzną opisowością. Wędrujący górskim szlakiem wśród<br />

łanów zboża bohater, urzeczony pięknem natury, której chaotyczny na pozór kształt wzbudza<br />

w nim „radość prostaczka”, przypomina radość płynącą z inicjacyjnej podróży pielgrzyma z<br />

Sonetów krymskich Mickiewicza. W szczególny sposób koresponduje również z malarstwem<br />

Jean Franςois Milleta czy Goustawa Curbeta. Zwłaszcza z obrazami przedstawiającymi pejza-<br />

że i pracę ludzi w polu, oraz samego Courbeta jako wędrowca. Wiersze Assunty podkreślają z<br />

tą samą mocą silną więź człowieka z naturą. Naturą, której „pryncypia twórcze” w myśl ro-<br />

mantycznego kosmocentryzmu nie powinny pozostawać w konflikcie z pryncypiami twórcze-<br />

go człowieka 474 . Bohater poematu doskonale o tym pamięta, pozostając wierny przekonaniu,<br />

że Natura jest otwartą księgą, którą należy nieustannie poznawać i kontemplować, odkrywa-<br />

jąc tym samym tajemnicę „całości kosmicznej, w której jedno ma się zawierać w drugim” 475 .<br />

W strofie szóstej, kiedy wzrok bohatera dostrzega wijące się ścieżki prowadzące w ot-<br />

chłań kopalni, okazuje się, że kreacyjna moc natury została zakwestionowana, a obszar prze-<br />

stał być „pełnym obrazem”. Widok z okna (pejzaż obserwowany z innej perspektywy) nie<br />

odkrywał wszystkiego, nie ujawniał nieco oddalonych od miasta strzaskanych głazów – spo-<br />

niewieranej ziemi.<br />

Na wtórym pasie skał ścieżki się wiją,<br />

Rudzieje ziemia miedzią i żelazem,<br />

Czuć człeka ręce, co o skałę biją,<br />

Przestaje obszar być pełnym obrazem,<br />

Choć mchy, gdzieś rozdarł ziemię, wraz ją kryją,<br />

474 Zob. M. Janion, Kuźnia natury, w: tejże, Gorączka romantyczna, Gdańsk 2007, s. 210-217.<br />

475 Tamże, s. 222.<br />

180


Strzaskany szkielet sterczy w górę głazem –<br />

Tam – widzę górnik zmęczony usiada<br />

I spoczywając, jeszcze piasek bada.<br />

(III, 268-269, w. 41- 48)<br />

Zmęczona ziemia, na wskroś przeczesywana rękami ludzi sprawia wrażenie wyssanej<br />

z życiodajnej energii. (Jakże inne ma oblicze niż ta, którą nawiedzał Mickiewiczowski Piel-<br />

grzym). Tę słabą kondycję natury nieopodal kopalni najdobitniej opisuje „strzaskany szkie-<br />

let”, wokół którego tu i ówdzie porasta mech, zasklepiając zadane ziemi rany. Bohater szcze-<br />

gółowo ilustruje tę przestrzeń, jakby wciąż mając przed oczyma smutny obraz zbolałej przy-<br />

rody.<br />

Zaraz od progów w całą okolicę<br />

Straciła ziemia barwy jej właściwe:<br />

Zgliszcza to raczej! Na których karlice<br />

Roślin się włóczą, chore i leniwe;<br />

Wypłuki kruszców zmieniły im lice,<br />

A oczy kwiatów szklą się jak nieżywe.<br />

Bito tu nogą Matkę-ziemię w piersi,<br />

Mrucząc: „D z i ś l u d z i e s i l n i e j s i i s z e r s i!”<br />

(III, 269, w. 57-64)<br />

Opis kalekiej natury wtajemnicza bohatera w „metodę” współczesnych cywilizacyjnych osią-<br />

gnięć, przez którą należy rozumieć „spór o własność” między człowiekiem a Matką-ziemią.<br />

Despotyczne wręcz sposoby nakłaniania natury do uległości profanują jej mityczną świętość.<br />

Człowiek – silniejszy i szerszy – jest wrogiem świata, w konsekwencji, jak łatwo się domyślić,<br />

wrogiem samego siebie. Pełen pychy i arogancji w imię własnych, źle pojętych idei zdobyczy<br />

i posiadania - upadla ziemię, wydzierając jej cudowność i urok. Szklące się oczy umierają-<br />

cych kwiatów, skarlałe i chore rośliny nie są tu świadectwem spotkania wiedzy z wyobraźnią,<br />

postępu z uszanowaniem, ambicji z pokorą. Raczej ilustrują skutek stawianych przyrodzie<br />

przez człowieka wyzwań. Wyzwań, którym natura nie ma szans sprostać.<br />

Refleksja poety, formująca się w kilku strofach Pieśni I w opis zdewastowanej przez<br />

człowieka natury prezentuje jeden z dwóch typów kondycji ludzkiej, jakie zostają przedsta-<br />

wione w poemacie – typ pozostający w opozycji do bytu kontemplacyjnego, odwiecznego,<br />

181


ajskiego. Określmy ten typ kondycji typem przemysłowym, współczesnym, który uosabia<br />

górnik. Bohater przywołuje z pamięci treść rozmowy obydwu. Wprzódy jednak, nie bez cie-<br />

nia ironii, wyobraża sobie górnika, który na wzór średniowiecznego alchemika, mógłby za-<br />

głębić się w czarodziejskiej księdze i z ogólnikami na ustach, w towarzystwie wątpliwie<br />

wiernego i sprytnego sługi symbolizować wiek przemysłowy, wiek naukowych odkryć, wiek<br />

postępu. Z wyraźną dezaprobatą puentuje strofę dziewiątą słowami: Byłby to obraz!..., mając<br />

być może w pamięci malarskie prezentacje średniowiecznych alchemików, dla których niedo-<br />

ścignionym wzorem długo pozostawał oczywiście Faust 476 . Ironiczne i kpiące frazy bez wąt-<br />

pienia przywołują sarkastyczne zacięcie bohatera poematu refleksyjno-podróżniczego Byro-<br />

na 477 . Skrzące się dowcipem wersy portretujące górnika w otoczeniu szkieletów puszczyków i<br />

szkła alembików zmieniają nastrój dzieła i jakby dystansują od problemów współczesności.<br />

Nie po to jednak, by spuentować utwór ironiczną dygresją, lecz aby, zmieniając ton dać upust<br />

dyskredytującej tę współczesność opinii.<br />

Zstępowanie w głąb – do przepaści, otchłani, pieczary, kopalni, które dla romantyków<br />

zazwyczaj łączyło się z wielkim odkryciem, rewelacją, ujawnieniem czegoś tajemniczego i<br />

niebywałego – bo ukrytego w głębi – w poemacie Norwida zostaje przedstawione zgoła ina-<br />

czej – z perspektywy doświadczeń człowieka końca wieku dziewiętnastego. Norwid kwestio-<br />

nuje wartość zdobywania tajemnic Natury, zwłaszcza że jest ono oparte na przemocy i agresji.<br />

Odwraca uwagę czytelnika od inspirujących poszukiwań „jądra ziemi” i skierowuje ją na po-<br />

szukiwanie mistycznego piękna w górze – symbolicznym tego piękna klasztorze. To zrozu-<br />

miałe, że bohater Assunty nie może utożsamiać swych doświadczeń z tymi, które mógł zdo-<br />

być poszukiwacz przygód i badacz z wiersza Adama Mickiewicza Do Doktora S. Jest bowiem<br />

już świadom, że czasy, w których żyje nie mają poszanowania dla „tajnych archiwów zie-<br />

476 Tuż po powstaniu mojego tekstu ukazała się wspominana już książka Jana Zielińskiego, który również za-<br />

trzymuje się na tym wątku. Autor Obrazu pogodnej śmierci komentuje go w sposób następujący: " Mamy tu<br />

zapewne do czynienia z syntetycznym obrazem średniowiecznego mędrca, parającego się alchemią, z obrazem,<br />

w którym można rozpoznać elementy takich przedstawień jak rycina Rembrandta, zwana niekiedy Faustem<br />

(Norwid jest autorem zaginionej dziś sepii Faust w pracowni), lub Melancholia Dürera - miedzioryt, który Nor-<br />

wid znał świetnie i do którego nawiązywał twórczo we własnej litografii Solo (1861) oraz w późnym obrazku<br />

olejnym Melancholia", tegoż, dz. cyt., s. 57. Warto mieć jednak na uwadze, że nawet jeśli poeta „w momencie<br />

pisania swego utworu miał w pamięci obraz jakiegoś malarza, nie implikuje to koniecznie podobieństwa i stylu”<br />

o czym pisze M. Praz, w: tegoż, Mnemosyne, dz. cyt., s. 11.<br />

477 Nie jest to jedyne miejsce w poemacie, w którym ironia dygresji jest tak wyraźna. Czytelnik odnajdzie ją<br />

również w Pieśni III podczas rozmowy z Damą.<br />

182


mi” 478 i że romantyczne podróże „w głąb”, broniące wszak tajemnic natury przed eksploracją<br />

techniczną, nikogo już nie interesują.<br />

Górnik wygłaszający pean na cześć materialistycznej filozofii paradoksalnie umacnia<br />

w bohaterze wiarę w byt idealny, w byt, który gdzieś poza „łańcuchem stworzenia” wyłania<br />

się i formuje. Mowa o minerałach, płynach i „trupach lekkości” brzmi w obliczu lirycznej<br />

aury poematu drastycznie, ale przez to bez wątpienia podkreśla kierunek zainteresowań dzie-<br />

więtnastowiecznej techniki i nauki 479 . Norwid często pisał o nim z dezaprobatą. Górnika „do-<br />

świadczenie typu scjentyficznego” 480 zderza się z osobistą filozofią poety, który choćby w<br />

Zmartwychwstaniu historycznym zaprzeczał, jakoby ciało było tylko i wyłącznie<br />

organizmem z materii utworzonym. W rzeczonym tekście Norwid napisał:<br />

„Kiedy zatem umiera człowiek, ciało jego z d o b y t e, dorobione D u c h e m na materii, na<br />

ciele zapożyczonym, d u s z a j e g o – wyrób, jaki otrzymał życiem z-bożnym, czyli Du-<br />

chem Świętym, na zagonie organizmu swojego, na materii – l o t n o ś ć jego, którą wyrobił<br />

na c i ę ż k o ś c i – światłość, jakiej na ciemności już się dobił – grawituje tak samo do<br />

ośrodka l o t n o ś c i i ś w i a t ł o ś c i jak materia, czyli to, co ciężkie jest i ciemne, do<br />

ś r o d k a c i ę ż k o ś c i znów powraca. (…) Ciało zaś nieśmiertelne, czyli ś w i a t ł o ś ć<br />

w e w n ę t r z n a, czyli i s t o t a d u s z y, dokończa się podobnież, ale nie przez r o z k ł ad,<br />

tylko przez s k ł a d wszystkich jeszcze uczestnictwo z nią mających promieni, co na świecie<br />

478 Warto mieć w pamięci fragment wiersza Mickiewicza Do Doktora S. Przedsiębiorącego podróż naukową do<br />

Azyi w przedmiocie historyi naturalnej:<br />

Wiesz ich początek? – Między edeńskimi drzewy,<br />

Kiedy nasz ojciec pierwszy raz westchnął do Ewy,<br />

Ziemia to pierworodne miłości westchnienie<br />

Złowiła i w kosztowne zawarła kamienie,<br />

Te prawdy, po hebrajsku zapisane w skałę,<br />

W tajnych archiwach ziemi leżą skamieniałe (w: tegoż, Dzieła, t. 1, Warszawa 1998, s. 265, w. 33-38).<br />

479 Rzeczywistości, której symbolem stało się miasto. Norwid już we wczesnym wierszu Wspomnienie wioski,<br />

opisując demoniczność miasta komentował naganną ignorancję Matki Natury, która koresponduje tu w szcze-<br />

gólny sposób z fragmentami Assunty. Poeta pisał:<br />

Na wsi burza przeraża! Piorun jest straszliwy,<br />

Gdy wije się po niebie i przegryza chmury:<br />

Lecz w mieście nie dosłyszą słów Matki Natury,<br />

Którą pokaleczywszy, i złożywszy w grobie,<br />

Bawią się – tańczą sobie… (PWsz, t. I, s. 11, w. 56-60).<br />

480 Z. Łapiński, Norwid, Kraków 1971, s. 64.<br />

183


dłużej zostać muszą – składanie zaś ono i z-kościelnianie tych promieni trwa stosownie do<br />

stopnia światłości, pod jakim z b u d o w a n e było ono drugie ciało nieśmiertelne” 481 . Gdzież<br />

znaleźć więc miejsce na uzasadnienie ewolucjonizmu i darwinizmu, w myśl którego „czło-<br />

wieka stworzył łańcuch przyrodzenia”?<br />

Postawa negująca postrzeganie świata przez pryzmat filozofii materialistycznej zary-<br />

sowuje bardzo mocno światopoglądową refleksję wpisaną w poemat filozoficzno-opisowy.<br />

Refleksję dwojakiej natury. Z jednej strony akcentującą „bezwładność” ludzkiej myśli, zafa-<br />

scynowanej Darwinem (którego w jednym ze swych krótkich prozatorskich tekstów nazwał<br />

ironicznie Norwid „egzegetą przyrody” 482 ), z drugiej objaśniającej autentyczną wartość bytu<br />

ludzkiego, dążącego do ideału. Tę drugą perspektywę w poemacie wyznacza bohaterowi ja-<br />

sno określony cel drogi, którym wszak nie jest kopalnia, lecz klasztor jako przestrzeń sakralna<br />

i jako przestrzeń pierwotna dla ducha ludzkiego, w której ów duch szuka odpoczynku i speł-<br />

nienia. Motywacja bohatera jest więc bardzo mocna, oparta o konkretną wiedzę, poszukująca<br />

konkretnego doświadczenia – jak się w kolejnych pieśniach poematu okaże – uzasadniona<br />

autentycznie przeżywaną miłością.<br />

Medytacje prowokowane widokiem niezmąconego obrazu natury i człowieka – jeszcze<br />

w strofie piątej uwypuklające harmonię łanów i gór, i rozsianego sioła bohater ponawia znów<br />

gdzieś za kopalnią. Tak jakby odwracając się od materializmu i pozytywizmu, które projek-<br />

towały redukcję epistemologii (i filozofii w ogólności) do nauk szczegółowych 483 . Oddech<br />

wędrowca staje się tu lżejszy i myśl powzięta na nowo jaskrawa i „chyża”. I choć ścieżki,<br />

którymi podąża bohater odmieniały niewinny i dziewiczy urok okolicy widokiem rosnących<br />

„jakby skał sklepieniem” cyprysów, chęć dotarcia do celu pozostaje niezmienna. Swoista<br />

dramaturgia kopalni, pesymistyczny wydźwięk rozmowy z górnikiem i cyprysy porastające<br />

mogiły nie zniszczyły pragnienia spotkania z Assuntą.<br />

Odmienny od rumowisk kopalni, wedle woli natury ukształtowany pejzaż pozwala<br />

bohaterowi-artyście zanurzyć się w świat piękny harmonią kwiatów, skał, słońca. Pozwala<br />

czytać się jako pejzaż skończony, ilustrujący Boski ład, którego człowiek nie powinien zagłu-<br />

szać swą „natarczywą obecnością”. To obraz „spierścieniony ramą”.<br />

481 C. Norwid, Zmartwychwstanie historyczne, PWsz, t. VI, s. 616-617.<br />

482 C. Norwid, Fabulizm Darwina, PWsz, t. VI, s. 650.<br />

483 Zob. J. Woleński, Epistemologia. Zarys historyczny i problemy metateoretyczne, t. 1, Kraków 2000, s. 116.<br />

184


12<br />

A skoro szedłem dalej, chłód i cienie,<br />

Zmieniwszy światłość i oddech zmieniły<br />

I myśl, i myśli widnokrąg – marzenie!<br />

- Niżej cyprysy z wolna wychodziły,<br />

Jeden za drugim, jakby skał sklepienie<br />

Dało im wyrój, a niosły mogiły - -<br />

Żadna gałązka ich alei wielkiej<br />

Nie drga, ni liść się kłoni dla kropelki.<br />

13<br />

Z czego też pełne wykończenie ciszy:<br />

Zaledwo ptaszek nad cyprysów kudła<br />

Wzleci i wróci………………………….<br />

…………………………….tak – gdy u klawiszy<br />

Zawiśnie ręka (szkieletu wychudła) –<br />

Obecność granie, jak Potomność, słyszy;<br />

Dźwięki się zdają powracać w ich źródła.<br />

Stanąłem - - Czarne ściany dwie przede mną<br />

Z drzew nieruchomych, a w ich zbiegu – ciemno!<br />

(III, 270-271,w. 90-106)<br />

Sztukmistrzowską umiejętnością porównań - poetycko-malarsko-muzyczną - bohater ożywia<br />

najmniejszy fragment natury, uobecniając jej antropomorficzny charakter. Pełnię obrazu<br />

„spierścienionego ramą” uzupełnia „wykończenie ciszy”. Ciszy zestawionej tu z dźwiękiem<br />

słyszanym przez ludzkiego ducha nieustannie, dźwiękiem doskonałości, mającym swe źródło<br />

w pitagorejskiej muzyce sfer. W myśl Norwidowskiej filozofii sztuka, pojęta jako „doskonałe<br />

wypełnienie”, nierozerwalnie wszak związana jest z muzyką świata płynącą z kosmosu 484 ,<br />

której tak bardzo zaczerpnąć chciała Norwidowa lutnia z poetyckiego Wstępu Szczesnej 485 .<br />

484 W pełni tę myśl oddaje Fortepian Szopena (PWsz, II, s. 143-147).<br />

485 Strofy 12 i 13 Assunty, które zostały tu przywołane, korespondują w szczególny sposób z fragmentem wspo-<br />

mnianego (w podrozdziale Geneza poematu) wiersza Karola Brzozowskiego, zatytułowanego Sad boży. R. Do-<br />

któr nadmieniał o dość wyraźnych analogiach poematu i rzeczonego wiersza. Oto znamienny fragment Sadu<br />

bożego:<br />

Mowo! Skąd tęczy brać tobie kolorów,<br />

185


W monumentalnej ideowo Assuncie strofa trzynasta urzeka i obezwładnia wyrafino-<br />

waniem poetyckim. Od malarskiej wizji, rozpoczętej w strofie poprzedzającej przechodzimy<br />

w świat cudownego poetycko-muzycznego continuum po to, aby ujrzeć bohatera, stojącego<br />

wobec perspektywicznie ujętych rzędów, nazwanych architektoniczną metaforą „czarnych<br />

dwu ścian” z nieruchomych drzew utworzonych. Bohatera doświadczającego całkowitego<br />

wtajemniczenia w żywioł sztuki. Ów żywioł autor Quidama w jednym ze swych szkiców na-<br />

zwał kościołem pracy 486 - przestrzenią obecności Sacrum. Nie dziwi więc, że kolejne strofy<br />

przygotowują nas na spotkanie z mnichem, dla którego praca jest wartością samą w sobie.<br />

By odmalować sukienkę tych borów,<br />

Które cudownie słońcem cieniowane<br />

Pod stopy memi legły rozesłane.<br />

Skąd ci olbrzymich wziąć ram do obrazu,<br />

By w nich ogarnąć, pomieścić od razu,<br />

Te tysiącami rozsiane pagórki,<br />

Te kołyszące się nad niemi chmurki,<br />

Siatką ze wstążek błękitnych strumieni,<br />

Złote i srebrne na niwach zbóż paski,<br />

Żywość słonecznych drgających promieni,<br />

Jezior zwierciadła i płowe te piaski!<br />

I któż wypowie tę czarowną błogość,<br />

Kiedy bogato malowana karta,<br />

W jedność wcielając cudnych rysów mnogość,<br />

Stanie szeroko oku rozpostarta!<br />

Z jakim zachwytem w niej gubi się oko!<br />

Jakaż nauka w niej mistrzom się mieści,<br />

Jeśli odgadną i pojmą głęboko<br />

Tę piękność w zgodzie, postaci i treści!<br />

O! taki obraz w pamięci się kładnie<br />

I w niej na wieczne odbija się czasy;<br />

A gdy z niej sztuka rys jaki wykradnie,<br />

Jakiej dziewiczej, cudownej jest krasy! (K. Brzozowski, Sad boży, dz. cyt., s. 10).<br />

486 C. Norwid, Z pamiętnika, PWsz, t. VI, s. 375.<br />

186


Hartuje ciało, krzepi ducha. Zakonnicy zamieszkujący górski klasztor dobrze o tym wiedzą.<br />

W ich regułę wpisane jest benedyktyńskie zawołanie ora et labora, wymagające niezłomności<br />

charakteru, silnej motywacji i pewności, że wiary przymnaża nie tylko borykanie się z natręc-<br />

twami nękającymi duszę, lecz i borykanie się z ograniczeniami własnego ciała, z fizycznym<br />

bólem i cierpieniem.<br />

Nawiedzenie świątyni i spotkanie z mnichami poprzedzają swoiste rekolekcje drogi.<br />

Bohater podąża wyznaczonym szlakiem, idzie w górę „od słońca nawiedzany skośnie”, kro-<br />

czy jak po szczeblach Jakubowej drabiny. W modlitewnym zamyśleniu, kontempluje „ziemi<br />

oblicze prawe i spokojne”. Zatapia się w aromacie polnego kwiatu, podziwia nienaruszoną<br />

ludzką ręką przyrodę i rozpoznaje sam siebie jako jej integralną część. Poza miastem, z dala<br />

od kopalnianych wykopów i rumowisk, człowiek pozostaje bratem natury. Ziemia tętni tu<br />

życiem, nie jest zmęczona i słaba – wręcz odwrotnie – pięknieje każdym liściem, każdą gałę-<br />

zią. To tu, gdzie cywilizacji postęp nie zmienił oblicza przyrody, bohater odkrywa bramę.<br />

Nici słonecznych promieni przedzierzgające przez powstałą w uchylonych drzwiach szparę<br />

ośmielają przybysza i zachęcają, aby przekroczył próg tego zacnego miejsca.<br />

16<br />

Widno, jak w szparę tego niedomknięcia<br />

Pasmo słonecznej nici się przewleka.<br />

Dotknąłem palcem do klamki ujęcia,<br />

Jakbym szedł dalej, gdzie nikt mię nie czeka.<br />

U podrzędnego zastałem zajęcia<br />

Mnicha, co z progów ścierał ślad człowieka<br />

Ręką po łokieć nagą, i tak skrzętnie,<br />

Jakby zamiatać można było chętnie!<br />

(III, 272, w. 122-129)<br />

Mnisia powaga i skupienie przy zajęciu tak błahym jak mycie podłogi uzmysławiają istotę<br />

pasji klasztornego życia. Jednocześnie otwarcie ukazują świętość miejsca, do którego przybył<br />

Norwidowski bohater. Ślad ludzkiej stopy i obecność wędrowca mącą tu ciszę zakonnej co-<br />

dzienności, w której każdy gest rytualizuje się i staje obrzędem. Przyjęcie przybysza w klasz-<br />

torze i ugoszczenie to kolejny - niezwykle ważny – węzłowy epizod fabuły poematu. Tu bo-<br />

wiem następuje pierwszy etap wewnętrznej przemiany człowieka poszukującego prawdy nie<br />

tylko o sobie samym.<br />

187


Poeta przemyca w strofach opisujących spotkanie z mnichami myśl, która mówi, iż<br />

dbałość o prządek jest dbałością o swe własne wnętrze, stąd porównanie „staranności o czystą<br />

szybę” do „staranności o swe własne oko”. (W noweli "Ad leones!" bałagan w pracowni rzeź-<br />

biarza Norwid skomentował jako „nieład, który sam się oku tłumaczy”) 487 . Lśniąca, czysta<br />

szyba pozwala dostrzec o wiele więcej niż ta zabrudzona bądź niedbale omyta. Jasne, czyste<br />

spojrzenie na człowieka i Boską naturę świata sprawia, że godność osoby ludzkiej jest oczy-<br />

wistą wartością. Można dostrzec ją jedynie tu – w klasztornych murach, wokół których rozpo-<br />

ściera się nieskażony, kształtujący się podług własnej woli obraz natury.<br />

Zwróćmy uwagę na fakt, że kondensacja poetyckich metafor rodem z malarskiej wy-<br />

obraźni nie pozwala stracić czytelnikowi z oczu sensu strategii twórczej Norwida. Nakładają-<br />

ce się na siebie malarskie opisy przyrody, ekfrastyczne sugestie odwołują wprost do twórczo-<br />

ści wybitnych artystów, jak choćby do obrazów francuskiego malarza Le Sueura 488 , którym<br />

Norwid zachwycał się nie mniej niż Rafaelem czy Tycjanem. Poeta, ilustrując słowami, za-<br />

cieśnia w poemacie nierozerwalne związki siostrzanych sztuk. I choć sens spotkań z zakonni-<br />

kami jest nie mniej istotną kwestią, to wrażenie, jakoby właśnie tradycja ut pictura poesis<br />

ciążyła przede wszystkim na estetyce i wymowie dzieła, jest niezaprzeczalna. W Pieśni I two-<br />

rzy estetyczny fundament, w kolejnych pieśniach koncepcja ta ustępuje medytacyjnej reflek-<br />

syjności, lirycznej wzniosłości i rozmarzeniu, filozoficznej zadumie. Mocnymi akcentami<br />

powraca choćby w strofie 12 Pieśni II, w której następuje poetycki opis bluszczowego wnę-<br />

trza czy w strofie 18 Pieśni III, gdzie kołyszące się w „akwarii” ryby przywodzą bohaterowi<br />

487 C. Norwid, "Ad leones!", PWsz, t. VI, s. 138.<br />

488 Jan Zieliński przekonująco diagnozuje tę scenę, pisząc: "W tym podwójnym obrazie Norwid odwołuje się do<br />

dwóch póz, wielce dla Sueura charakterystycznych. Klęczący mnisi, którzy wyglądają tak, jakby ścierali z progu<br />

kurz, występują przede wszystkim w cyklu Żywot świętego Brunona, wykonanym przez artystę w połowie sie-<br />

demnastego wieku dla podparyskiej Kartuzji (La Chartreuse). W szczególności należy tu uwzględnić obrazy<br />

Przybycie św. Brunona do Grenoble oraz Św. Bruno u stóp papieża Urbana II wraz z przynależnymi do nich<br />

studiami rysunkowymi, a spoza cyklu postać dmuchającego na podpalane księgi kata w habicie, z obnażonymi<br />

rękoma, z obrazu Św. Paweł w Efezie. Natomiast mnich, który wygląda tak, jakby zamaszystymi ruchami rąk<br />

wycierał szybę, pojawia się w Podróży do Kartuzji, w Spotkaniu św. Brunona i hrabiego Rogera, w Św. Bruno-<br />

nie ujawniającym we śnie hrabiemu Rogerowi spisek oraz w Śmierci św. Brunona.(...) Gest szeroko rozpostar-<br />

tych rąk, jak przy wycieraniu szyby, występuje też w wyobrażeniu Ojca Przedwiecznego w paryskim kościele<br />

Saint-Gervais-Saint-Protais. Norwid, który przykładał dużą wagę do związku sztuki z pracą, jak o tym świadczy<br />

choćby Promethidion, znalazł pod tym względem wspólny język z Le Sueurem, który w cyklu o św. Brunonie<br />

zawarł wiele przedstawień osób wykonujących pracę fizyczną", w: tegoż, Obraz pogodnej śmierci, dz. cyt., s.<br />

59.<br />

188


na myśl „księżyce pod stopami Marii”. Jest to zresztą fragment bardzo wyraźnie zapowiada-<br />

jący prefację na temat sztuki w Pieśni IV i ów obszerny komentarz na temat gestu spojrzenia<br />

w niebo w przypisie do jednego z jej wersów. Nader istotne wydaje się także to, że miejsca<br />

akcentujące malarską wyobraźnię poety nieustannie nawiązują do dwóch wcześniej wskaza-<br />

nych motywów – okna i oka, które uzasadniają w poemacie poetyckie „myślenie obrazami”.<br />

Stąd nieodparte wrażenie, że Assunta jest poematem o poszukiwaniu „obrazu doskonałego” –<br />

jeszcze raz powtórzmy – „spierścienionego ramą”.<br />

W strofie dziewiętnastej Pieśni I nadrzędną w tej pieśni tematykę sztuki poeta również<br />

podkreśla w ten sposób. Obcowanie z rzeczywistością zamieszkałą przez ludzi Bożych – mni-<br />

chów jest bardzo wyraźną zapowiedzią zmieniających się w Assuncie mechanizmów seman-<br />

tycznych. To, co do tej pory było estetyką, staje się teologią, to, co było opisem, staje się du-<br />

chową podobizną rzeczywistości – symbolem. Klasztor i jego mieszkańcy jawią się w pamię-<br />

ci bohatera jako miejsce uświęcone, rajskie, jako miejsce, w którym bije źródło wody życia.<br />

W ten sposób tekst przybiera postać religijnego przekazu 489 . Tęskne spojrzenie w górę, w<br />

stronę klasztoru puentujące strofę dziewiętnastą jest najklarowniejszą ilustracją tego stanu<br />

rzeczy. Norwid bowiem – o czym nie wolno zapominać – pozwala narratorowi przez cały<br />

czas mówić językiem powierzchni i głębi, tak jak w dziele romantycznym. Pozwala bohate-<br />

rowi oscylować pomiędzy światem przedstawionym dzieła a światem rzeczywistym.<br />

Warto mieć na uwadze ten fakt, zwłaszcza że strofa dwudziesta – ostatnia w Pieśni I -<br />

jest strofą zdominowaną przez poetycki patos. Patos właściwy wielkim improwizacjom<br />

wieszczów, kapłanów i orędowników nowej sztuki. Nie ma wątpliwości, że siła ekspresji<br />

ostatnich wersów pierwszej Pieśni znajduje swe źródło w archetypowym buncie poety, który<br />

w obronie Poezji gotów jest stanąć w szranki z tymi, którzy mają odwagę niszczyć wielkie<br />

ideały kultury. Słowa wypowiadane z retoryczną siłą należą do człowieka zdeterminowanego<br />

chęcią działania. Człowieka, który (na wzór Byrona) pragnie stworzyć nową społeczność,<br />

nową Heraklę, symbol „ludu z sercem i z myśli skrzydłami”.<br />

20<br />

O! wy, którym się roiło, że nagle<br />

Poezja znikła, lub się kałem plami,<br />

Bałwan wasz cisnę w wodę – nad nim żagle<br />

Rozepnę – na twarz stąpię mu nogami,<br />

489 Zob. B. Dopart, Poemat profetyczny. O „Dziadach” drezdeńskich Adama Mickiewicza, Kraków 2002, s. 213.<br />

189


Gdzieś wyląduję – założę Heraklę!... –<br />

Nowy lud z sercem i z myśli skrzydłami –<br />

Ani obejrzę się ruch wasz mrowi!...<br />

Dajcie mi pokój i bywajcie zdrowi - -<br />

(III, 273, w. 154-161)<br />

Improwizacyjny charakter ostatniej strofy przypieczętowuje ostatecznie założenia po-<br />

ety zawarte w prozatorskich wstępach i mottach. Podmiot poematu – narrator i bohater w jed-<br />

nej osobie - to artysta o wielkich ambicjach. Nosi te same cechy, co autor słów poprzedzają-<br />

cych Vade-mecum. Jego zapowiedź o uzupełnieniu luki w poezji poematem miłosnym, jakim<br />

ma być Assunta, jest ze swej natury tą samą deklaracją odnowienia języka poezji – języka<br />

sztuki. W Do czytelnika – wstępie do cyklu Vade-mecum Norwid pisał: „(…) poezja polska,<br />

w e d l e m o j e g o u w a ż a n i a, znajduje się w krytycznej chwili. Wielcy i słynni po-<br />

przednicy moi, zaiste, że jeżeli nie więcej niż mogli, to dopełnili wszystkiego, cokolwiek<br />

można było. Wszelako szkoła ta, cechująca się rozjaśnianiem i wyrokowaniem o szerokich<br />

historycznych sytuacjach lub o p r a w a c h n a r o d u, nie miała zapewne dosyć czasu, aby<br />

w utworach jej strona o b o w i ą z k ó w, strona m o r a l n a, znaczne zajmowała miej-<br />

sce…” 490 . Przywrócenie „strony obowiązków” i „strony moralnej sztuce” w Assuncie wydaje<br />

się równie istotne jak w lirycznym cyklu autora Quidama. Krytyczny stan sztuki bowiem jest<br />

jedną z najboleśniej przeżywanych przez Norwida kwestii. Słowa włożone w usta jednego z<br />

bohaterów Ruin (1849) brzmiące:<br />

Sztuka! Gdyby jeszcze była<br />

Czuwającą, nie taką, jak ją widzisz, zgniła! 491<br />

Znajdują więc swój poetycki ciąg dalszy w poemacie z lat 70. dziewiętnastego stulecia.<br />

6. Assunta – quel miracol. W poszukiwaniu ideału. Pieśń II<br />

Monolog wewnętrzny bohatera poematu, rozpoczynający Pieśń II, zespala wątki cha-<br />

rakterystyczne dla wspomnianego już eseju poety - artysty i poematu miłosnego. Pierwsze<br />

490 C. Norwid, Do Czytelnika, PWsz, t. II, s. 9-10.<br />

491 C. Norwid, Ruiny, PWsz, t. III, s. 489, w. 71-72.<br />

190


trzy strofy koncentrują się wokół tego, co nierozerwalnie związane z doświadczaniem świata<br />

„w stylu” malarskim. To doświadczenie oparte jest o spostrzeżenie wzrokowe, tak jak w Pie-<br />

śni I. Dlatego bohater snuje myśl o tym, że zakupi kwiat, lecz nie żaden wybrany czy wyjąt-<br />

kowy, ale po prostu kwiat z ogrodu, gdzie mieszka „starzec i ta jego wnuka”. Dyktowane ser-<br />

cem dywagacje o kwiecie, rzekomo wybawionym z opresji czarnowłosej Assunty, nadają<br />

omawianym strofom poematu lirycznej subtelności i uroku. Zwłaszcza w strofie drugiej łatwo<br />

dostrzec (choć niebezpośrednią) charakterystykę dziewczyny, która zawładnęła uczuciami<br />

bohatera. Zwraca uwagę wielokrotnie wykorzystana symbolika czerni, zwiastująca opisaną w<br />

Pieśni IV nagłą śmierć Assunty 492 . Dość łatwo zatem przystać na stwierdzenie, że fundamen-<br />

tem poematu jest tu liryczny poemat miłosny, z którego zostaje wyprowadzona kanwa fabu-<br />

larna i tematyczna dzieła.<br />

Poetyckie rozmarzenie bohatera rozwiewa wszelką wątpliwość. Wnuczka ogrodnika<br />

jest tą, której obecności pragnie on całym sobą. Jest tą, która odmienia monotonny pejzaż<br />

oglądany z okna pracowni. Chęć spotkania z Assuntą jest zatem czymś więcej niż zaspokoje-<br />

niem pragnień zakochanego człowieka, jest realną szansą na nową perspektywę artystyczną,<br />

twórczą. Kiedy bohater wchodzi do zagrody ogrodnika, poszukuje właśnie jej i „jednym oka<br />

rzutem na wsze strony” orientuje się, że jej nie spotka. Ten „oka rzut” jest jak dominujący<br />

zmysł, jedyny, który ma rację istnienia w duszy człowieka zakochanego.<br />

3<br />

A gdy tak w sobie mówię, bez wygłosu,<br />

Do ogrodnika wszedłem rozmarzony.<br />

Szczególniejszego trzeba było losu,<br />

Że jednym oka rzutem na wsze strony<br />

Zgadłem!...nie było Jej...<br />

(III, 274-275, w. 17-21)<br />

Decydującą rolę doświadczeń wzrokowych w swym poemacie podkreślał także Juliusz Sło-<br />

wacki, którego bohaterowie rozpamiętując swą miłość czerpią moc doznań właśnie z możno-<br />

ści patrzenia, oglądania. Samo uczucie miłości rodzi się najpierw „w oczach” kochanka.<br />

492 Nastręczające wielu kłopotów interpretacyjnych słowo „czarownica” w tym kontekście wpisuje się właśnie w<br />

semantykę koloru czarnego. Nie określa Assunty jako dziewczyny zajmującej się czarami i magią, obcującej z<br />

mocami zła.<br />

191


Gdy oczy przeszły od stóp do warkoczy,<br />

To zakochały się w niej moje oczy;<br />

A za tym zmysłem, co kochać przymusza,<br />

Poszło i serce, a za sercem dusza 493 .<br />

To znamienne zatem, że powszechnie znany i często wykorzystywany wątek fascynacji urodą<br />

kobiety i u Norwida – zwłaszcza w Pieśni II - tak mocno zostaje uwypuklony. Pamiętamy<br />

jednak, że u Słowackiego wątek ten jest bezpośrednią przyczyną, iż „tak się zaczął prędko<br />

romans klecić”, a u Norwida początkiem niezwykłej miłosnej historii, w której zabraknie i<br />

„połączenia ust”, i miłości, "za którą idzie się do piekła."<br />

Spotkanie i rozmowa z ogrodnikiem dopiero przygotowują bohatera na spotkanie z<br />

Assuntą, przybliżają mu jej historię. Starzec – mędrzec objaśnia świat, snuje historię o powo-<br />

dzi, opowiada o mnichach ratujących z niebezpieczeństwa ludzi, opowiada o tragedii swej<br />

rodziny i o cudownym ocaleniu życia Assuncie. Nie sposób nie porównać ocalenia maleńkie-<br />

go dziecka, którą była w czas powodzi wnuczka ogrodnika do ocalenia hebrajskiego chłopca,<br />

którego z nurtu Nilu wyłowiła córka faraona. Ogrodnik jest wybawcą Assunty. Ratuje jej ży-<br />

cie i przez to w jakiś szczególny sposób nawiązuje do archetypowego ocalenia Mojżesza,<br />

symbolizującego wybraństwo, przeznaczenie do rzeczy wielkich, przez które należy także<br />

rozumieć ujawnienie nadprzyrodzonych sensów zdarzeń i rzeczy.<br />

Z tej perspektywy Assunta wydaje się być powołana w tym świecie do przypomnienia<br />

gestu spojrzenia w niebo, który tak wiele objaśnia i tak wiele rozstrzyga. Gestu, który nie jest<br />

epifanią estetyczną, nie jest też tylko symbolem syntezy zmysłowego piękna i wyrazistego<br />

uduchowienia 494 . Assunta patrząca w niebo uruchamia szereg biblijnych skojarzeń. Wciela<br />

ideę posłuszeństwa i pokory, ale i bezwarunkowego zawierzenia. Jej zapatrzenie w niebo jest<br />

powtórzeniem gestu Maryi z dramatycznej sceny zapamiętanej w historii sztuki i literatury<br />

jako motyw stabat Mater Dolorosa.<br />

Historia ogrodnika prowokuje w bohaterze refleksję na temat ludzkiej mowy, jej „ule-<br />

głości” względem niecnych zabiegów człowieka, który wykorzystuje słowa tak jak chce.<br />

Gorzkie, apostroficzne zawołanie:<br />

493 J. Słowacki, W Szwajcarii, w: tegoż, Działa wybrane, oprac. J. Krzyżanowski, t. I, Wrocław 1999, s. 330, w.<br />

25-28.<br />

494 Zob. A. Waśko, Zygmunt Krasiński. Oblicza poety, Kraków 2001, s. 350-351.<br />

192


O! mowo ludzka, nie twe wszystkie prądy<br />

Obraca człowiek, jak chce lub jak mniema!<br />

(III, 276, w. 50-51)<br />

potwierdza jednak autonomię języka formułowanego przez ducha człowieka doświadczonego<br />

nagłym, bezlitosnym bólem i cierpieniem. Assunta nazwana Nic-potem jest kwintesencją tej<br />

narratorskiej apostrofy. Jednocześnie fragmenty takie jak ten uświadamiają polemiczny cha-<br />

rakter wplatanych w poemat dygresyjnych strof, polemicznych wobec rzeczywistości, od któ-<br />

rej bohater poematu ucieka.<br />

Labirynt ogrodu, ocienione miejsca, plątanina gałęzi stają się tłem długo oczekiwane-<br />

go spotkania z Assuntą, do którego ostatecznie – co bardzo ważne – dochodzi dzięki spostrze-<br />

żeniu krzyżyka na szyi dziewczyny. Kontemplacja jej piękna, które zespala ów złoty krzyżyk,<br />

koralowa skóra, milczenie składają się na intensywność doznania i doświadczenia miłości,<br />

poza którą nie liczy się nikt i nic. Ulotność chwili i jednocześnie siła, z jaką odczuwa się<br />

eskalujące emocje sprawia, że wrażenie istnienia „nas i świata” – bohatera poematu i Assunty<br />

– są symboliczną ilustracją egoizmu miłości, która, jeszcze nieuświadomiona, chce oglądać<br />

się tylko na siebie. Wytłumaczenie, jakoby to krzyż zatrzymał pielgrzyma (bo pierwszy został<br />

zauważony) jest więc po trosze sympatyczną wymówką. Jednak fakt, że dziewczyna nosi ów<br />

krzyżyk z dumą, potwierdza jej głęboką religijność. Przywiera ona go do ust i całuje z nabo-<br />

żeństwem. Assunta i krzyżyk tworzą symboliczną całość, wobec której bohater zatrzymuje się<br />

„jak rycerz kaleka” i oniemiały patrzy, czekając na gest lub słowo. Ów krzyżyk zastępuje tu<br />

pojęcie ramy, Assunta obrazu. Porównanie samego siebie do rycerza „pod Jeruzalem, gardzą-<br />

cego dlań światem” w jakiś szczególny sposób uwzniośla pokorę i pobożność dziewczyny.<br />

Apoteozuje jej nobliwy wdzięk, który nie wiadomo skąd swą siłą zniewala duszę pielgrzyma i<br />

oczarowuje. Spotkanie z ideałem kobiecym, jakim jawi się bohaterowi Assunta, jest, prócz<br />

już wcześniej zaznaczonych epizodów, jedną z wielu węzłowych sytuacji poematu. Otwiera<br />

bowiem na doświadczenie, wcześniej nieznanego bohaterowi, piękna miłości sakramentalnej.<br />

Oniemiały z wrażenia „rycerz” wiedziony pragnieniem obcowania z Assuntą wpisuje<br />

się w szereg postaci znanych z wielkiej literatury, którzy żywot swój gotowi byli oddać za<br />

miłosne spojrzenie ukochanej niewiasty. Dlatego poemat u źródeł swych korzysta z prawideł<br />

rządzących romantycznym poematem miłosnym, o czym była już mowa, ale zauważmy, że<br />

filozofia miłości tu przedstawiona jest filozofią Norwidowską. Poniekąd nawiązuje do mi-<br />

stycznej koncepcji miłości Zygmunta Krasińskiego, którą autor Irydiona wyłożył najściślej w<br />

193


Przedświcie i listach do Delfiny Potockiej. Obecność kobiety w życiu mężczyzny, jak pamię-<br />

tamy, dla Krasińskiego miała niemalże zbawczy i ocalający charakter. Egzaltacja miłosna,<br />

jaka towarzyszy bohaterowi jego poematu z 1843 roku wydaje się to potwierdzać. Jednak<br />

„dantejski model biografii poety i relacji między poetą a kochanką” nie wystarcza, aby zro-<br />

zumieć to, co Norwid nazywa miłością w Assuncie.<br />

W Pieśni II tradycja romantycznej poetyki miłosnej – choćby „przedświtowej” -<br />

wydaje się najbardziej klarowna. Wszystko koncentruje się wokół obiektu westchnień bohate-<br />

ra, wokół dziewczyny, „która niełatwą ma naturę i mawiać nie rada” – jak opisuje ją narrator.<br />

Każda myśl dąży do urealnienia jej obecności. Nie sposób odnaleźć w poemacie strofy, która<br />

tak jak strofa trzynasta opisywałaby znudzenie wszystkim, co nie związane z Assuntą, de fac-<br />

to z uczuciem. Wzruszająca bezpośredniość, obnażenie sztucznego patosu, który „zdarzał się”<br />

lirycznym kochankom Mickiewicza i Słowackiego 495 jest tu obrazem potwierdzającym<br />

wszelkie prawdopodobieństwo autentyzmu opisywanej miłości. Nieco sztubackie, chłopięce<br />

zniechęcenie światem, „znudzenie obowiązkową lekcją”, do której porównuje konieczność<br />

wysłuchania mowy ogrodnika, nadają uczuciom bohatera cech zakochania bez pamięci. Zdra-<br />

dzają też pewną niedojrzałość emocjonalną. Tę naturalną niedojrzałość zakochania, którą, jak<br />

wiemy, szybko zweryfikuje śmierć ogrodnika i małżeństwo z Assuntą.<br />

Małżeństwo wydaje się tu jedynym właściwym ciągiem opisanych wydarzeń. Sakra-<br />

mentalne zespolenie zapowiada wszak podkreślona już wcześniej pobożność Assunty, której<br />

każdy gest odczytywany jest jako wyjątkowy i święty. Kwiaty heliotropu przypominają „weł-<br />

nę obłoku”, kojarzoną z bielą paschalnego Baranka, którego symbol – krzyżyk – Assunta nosi<br />

na swej piersi. Jej delikatność, milcząca obecność wydają się zespoleniem wszystkiego, co<br />

495 Por. fragment W Szwajcarii Juliusza Słowackiego:<br />

Najpierw uśmiech jej przyleciał do mnie,<br />

Przyleciał szybko i wrócił z podróży<br />

Do swego gniazda, do pereł i róży;<br />

A gdy zobaczył, że oczów nie mrużę,<br />

Całą jej białą twarz zamienił w różę.<br />

A wiecie? Ani tak za serce chwyta<br />

Rumieniec kwiatu, co świeżo rozkwita;<br />

Ani tak oko wędrówca zachwyca<br />

Gór nadalpejskich śnieżysta dziewica,<br />

Kiedy od słońca różane ma lica,<br />

Jak ten rumieniec od wstydu i grzechu,<br />

Co się na twarzy urodził z uśmiechu (dz. cyt., s. 331, w. 57-68).<br />

194


wielkie i wyjątkowe. Bohater nazywa ją Aniołem, Ojczyzną, „społecznością Ducha z Ide-<br />

ałem”. Assunta jest zatem jakąś cudowną „pełnią”, której pożąda każdy człowiek. Subtelność,<br />

duchowe i cielesne piękno zlewa się w niej i przyjmuje postać jakby niematerialną, nadludz-<br />

ką. Jedyne, co zastanawia to jej płochliwość, ulotność jej obecności (pojawia się i znika). Jak<br />

Anioł „wyfruwa”. I smutek, łza, co u czarnej rzęsy jest jakąś dopowiedzią jej wizerunku kre-<br />

owanego przez narratora z rzadko Norwidowym bohaterom przypisywaną pieczołowitością.<br />

Jedyny zmysłowy motyw w całym poemacie – pocałunek złożony na warkoczu dziewczyny<br />

nie wyjaśnia w pełni jej niezwykłości, na którą składa się dramatyczne dzieciństwo, milcze-<br />

nie, życie w ciszy, wśród kwiatów, kontemplacja Bożego ładu i piękna stworzonego przezeń<br />

świata. Choć wspomniana łza, co u ciemnych rzęs dziewczyny chwilę drży, a potem „zbiega<br />

na liść młody i błyszczy” rysuje nad nią symboliczny nimb świętości, bo łza – jak czytamy w<br />

szkicu poświęconym obliczom smutku w poezji Norwida – jest „modlitwą kierowaną do Bo-<br />

ga, ma moc oczyszczającą i zbawczą” 496 .<br />

Assunta staje się symbolem miłości niewinnej, nieskalanej. „Wcielając maryjny wzo-<br />

rzec życia” staje się wzorem do naśladowania. Jednocześnie sprawia, że miłość „staje się mi-<br />

sterium podniesienia i przemilczenia zarówno bohatera, jak i świata” 497 . Lęk anielskiej nie-<br />

wiasty z poematu Słowackiego jest jej zupełnie obcy. Nie obawia się piekła jak przedziwna<br />

bohaterka z poematu W Szwajcarii 498 . Dlatego w strofie 17 Pieśni II czytamy:<br />

496 R. Gadamska-Serafin, Oblicza smutku w młodzieńczych lirykach Norwida, „Ruch Literacki” 1998, z. 5, s.<br />

623. Autorka wysnuwa wniosek, że: „Łza jest w poezji Norwida bardzo ważnym elementem refleksji antropolo-<br />

gicznej, której korzenie tkwią w myśli Pascala. Tylko człowiek jest świadomy samego siebie, przekracza granice<br />

swojej egzystencji, swoje „tu i teraz”. Może wznieść się do samowiedzy, która pozwala mu określić sytuację<br />

swojego „ja”, w świecie. Wie, że cierpi. Plessner określa tę postawę „myślącej trzciny” jako „ekscentryczną”.<br />

Polega ona na możliwości oglądu samego siebie, na zdolności do dystansu i refleksji, na rozumieniu obiektyw-<br />

nych wymiarów swego istnienia (…)” (s. 623-624).<br />

497 G. Halkiewicz-Sojak, Byron w twórczości Norwida, dz. cyt., s. 69.<br />

498 Zob. J. Słowacki, W Szwajcarii, dz. cyt., s. 334, w. 158-166. Adam Krechowiecki, którego diagnoza Assunty<br />

miała znaczny wpływ na późniejsze interpretacje poematu, był przekonany, że niemalże każdy ustęp dzieła daje<br />

się zestawić z utworem Słowackiego, co wydaje się dziś oczywistym błędem lekturowym. Niemniej warto pa-<br />

miętać, że badacz, uznający poemat Norwida za przesycony intencją nie tylko dorównania, ale i przewyższenia<br />

dzieła Słowackiego stwierdził, iż: „Assunta nie może stanąć w rzędzie poematów miłosnych w literaturze pol-<br />

skiej już choćby dla samej swej formy, pozbawionej miękkości i odpowiedniego polotu", w: tegoż, O Cypryanie<br />

Norwidzie. Próba charakterystyki, dz. cyt., s. 314-315.<br />

195


17<br />

I tylko ten liść ze łzą i ja byłem<br />

Na świecie całym, jak wielki i błogi;<br />

Nieszlachetnością wszystkim przebaczyłem<br />

I tym, co w przepaść me zmieniali drogi;<br />

Jak wódz, na piersiach ręce założyłem,<br />

Czując tę stałość, co helleńskie bogi –<br />

Tak zacną siłą miłość bywa w chwili,<br />

Gdy ludzie jeszcze jej nie zeszkaradzili!<br />

(III, 279, w. 130-137)<br />

Milczenie Assunty jest jak stygmat. Ona sama jak święta, której obecność wystarcza,<br />

aby odmienić ludzki los, ludzką biedę. Świat, w którym przebywa Assunta to świat „nace-<br />

chowany wyrazistością rzeczywistości pozasłownej” 499 – jak nazywa go Maria Kalinowska.<br />

W nim człowiekowi zostaje przywrócona godność Bożego dziecięctwa. Pierwszym wraże-<br />

niem wędrowca może być zatem zaskoczenie – zaskoczenie ogrodnikiem, któremu mąci się<br />

spokój „gadaniem”, zaskoczenie „nie radą mówić” Assuntą. Ale jakże szybko zaskoczenie<br />

zastępuje uznanie, poszanowanie tego, co nazwać można „mową ducha”, czytaniem i rozu-<br />

mieniem spojrzeń, gestów, uśmiechu, łzy 500 , skinienia ręką. Pozawerbalna rzeczywistość jest<br />

w istocie wsłuchiwaniem się w anielską ciszę, która pozwala „słyszeć bzy rozkwitające z mo-<br />

tylem sennym lub zieloną muchą.” Głos, choćby najcichszy, a wydobywany z piersi (po spo-<br />

tkaniu z Assuntą), sprawia wrażenie krzyku w obliczu świętej ciszy ogrodu i domu ogrodnika.<br />

Assunta realizuje powołanie przypomnienia tożsamości słowa, jego obecności w każdym<br />

ludzkim sercu, które zgodnie z duchem chrześcijańskiej pokory winno nieustannie dorastać<br />

do świętości, na wzór maryjnej powściągliwości i oddania. W sposób oczywisty łączy się z<br />

milczeniem Assunty jej pobożny gest zwrócenia oczu ku niebu, który w dalszych partiach<br />

poematu nabiera cech profetycznej ofiary Bożego wybrańca.<br />

499 M. Kalinowska, Mowa i milczenie. Romantyczne antynomie samotności, dz. cyt., s. 236.<br />

500 Jan Zieliński pisze: "W pieśni drugiej u ciemnych rzęs Assunty narrator widzi łzę, która chwilę drżała, by<br />

następnie upaść na liść i błyszczeć. Liść z kroplą łzy staje się dla narratora czymś najważniejszym na świecie.<br />

Przepłnia go taką tkliwością i taką błogością, że jest gotów - niczym na łożu śmierci - przebaczyć wszystkim<br />

swym nieprzyjaciołom", tegoż, dz. cyt., s. 61.<br />

196


Assunta staje się przewodniczką; uświadamia ona bohaterowi sens i moc słowa, które<br />

niewypowiedziane potrafi znaczyć więcej niż jakiekolwiek zdania zapisane na zwojach „bibu-<br />

ły powieścio-dajnej”. W tym sensie ma też coś z pięknej Beatrycze, która wiedzie ukochane-<br />

go do bram raju. Agnieszka Kuciak pisze, że Beatrycze to osoba i cud, quel miracol – jak<br />

mówi o niej Dante 501 . Assunta co prawda nie zna się na plamach księżycowych, optyce i wie-<br />

lu innych uczonościach, w pewnym sensie nawet stanowi antynomię teolożki, znawczyni i<br />

uczonej, którą jest w Boskiej Komedii Beatrycze, jednak pozostaje tak samo jak ona objawi-<br />

cielską prawd najwyższych 502 . Wykład Beatrycze o ładzie rządzącym światem zastępuje w<br />

poemacie Norwida milczący monolog wnuczki ogrodnika, sens jednak – zarówno jednej jak i<br />

drugiej „wypowiedzi” jest taki sam: „właściwe człowiekowi, podobnie jak żywemu ogniu,<br />

jest wieczne wznoszenie się ku górze” 503 .<br />

7. Księżyce pod stopami Marii - Pieśń III<br />

Przedmiotem rozważań, które dominują nad tematyką Pieśni III Norwidowego poema-<br />

tu, jest charyzmatyczna komplementarność kobiety, czyli fakt, mówiący o tym, że „kobieta<br />

wnosi w rzeczywistość ludzką pierwiastek konstytutywny o unikalnej jakości” 504 . Kobieta,<br />

która nie jest postrzegana przez pryzmat społecznych upodobań i tradycyjnych ról, jakie pełni<br />

od zarania dziejów. Może to dziwić, gdyż Assunta, zostając powierzona mężczyźnie, opieku-<br />

nowi (na drodze patriarchalnego rytu), który zgodnie z wolą jej dziadka zostaje również jej<br />

mężem, nie jest ilustracją kobiety wolnej i szczęśliwej we współczesnym rozumieniu. Wręcz<br />

odwrotnie, jej los – jak może się wydawać - ukazuje najprostszy sposób pozbawienia kobiety<br />

autonomii i samodecyzyjności, czyniący z niej niewolnicę i służącą. Taki trop myślenia o<br />

Assuncie wyznacza również dziewiętnastowieczna filozofia, zatem współczesne Norwidowi<br />

kierunki socjologicznej refleksji o naturze i roli kobiety w społeczeństwie. Portret Assunty<br />

jednak i zawarta w dziele Norwida filozofia powołania kobiety dalece rozmijają się z poglą-<br />

dami ówczesnych myślicieli i twórców, choćby z poglądami Comte’a czy Balzaka, który<br />

501 A. Kuciak, Dante romantyków. Recepcja „Boskiej Komedii” u Mickiewicza, Słowackiego, Krasińskiego i<br />

Norwida, Poznań 2003, s. 94.<br />

502 Tamże, s. 95.<br />

503 Tamże.<br />

504 P. Evdokimow, Kobieta i zbawienie świata, przeł. E. Wolicka, Poznań 1991, s. 33.<br />

197


stwierdzał, że „Przeznaczeniem kobiety, jej jedyną chlubą jest przyspieszać rytm męskich<br />

serc” – jak czytamy w Fizjologii małżeństwa 505 .<br />

Pieśń III jest zatem głęboko polemiczna wobec wszystkich nurtów myślowych wy-<br />

znaczających kobiecie rolę „dodatku do mężczyzny”. Poeta wyznawał w istocie skrajnie od-<br />

mienne przekonanie. W Emancypacji kobiet – krótkim szkicu z 1882 roku zanotował, że „ko-<br />

bieta (…) jest organizacją naturalnie wyższą od mężczyzny” i „ma tę właśnie jedną niższość,<br />

iż to się na rzecz jej dzieje naturalnie, i że ta przeto wyższość, przyrodzoną będąc, jest natu-<br />

ralnym przywilejem i jest istotną naturalną arystokracją, a przeto wobec dorobkowych mę-<br />

skich wyższości musi mieć ujemne – nie jej, ale zalet jej – strony. Nasze albowiem zalety<br />

(tzn. mężczyzn) mają zawsze swe strony ujemne. Krócej mówiąc: my mamy zawsze mniej<br />

lub więcej wad naszych przymiotów, a cóż dopiero, skoro te przymioty są naturalnym przywi-<br />

lejem!” 506<br />

Norwid, daleki od myślenia o kobiecie jako przedmiocie nabywanym drogą kontrak-<br />

tu, o takim właśnie interesie pozwala dyskutować bohaterowi poematu z salonową Panią. Iro-<br />

nicznie, z humorem dystansującym do środowiska i miejsca, które czarująco uosabia Dama,<br />

poeta opisuje swoją wizytę w salonie. Jest w towarzystwie Damy „przyzwoitym człowiekiem<br />

złożonym z wapna, z mgły i kwasorodu”, jest dystyngowanym panem, który zgodnie z etykie-<br />

tą całuje czule dłoń swej serdecznej znajomej. Doskonały w roli bywalca, z maską zamiast<br />

twarzy snuje pogawędkę o banałach, rzeczach, które w istocie nie interesują go w najmniej-<br />

szym stopniu. Dama zaś, urokiem kokietki, zuchwale korzystając ze swych wdzięków, przed-<br />

stawia swemu gościowi niebywały interes.<br />

Rozmowa z Damą jest najpełniejszą prezentacją bohatera, jego światopoglądu, który<br />

bardzo wyraźnie utożsamia się ze światopoglądem samego Norwida.<br />

1<br />

Ponieważ stalą skreślony angielską<br />

Bilet zastałem od szlachetnej pani,<br />

Która być dla mnie z dawna przyjacielską<br />

Raczyła była – i ponieważ dla niej<br />

Toż czułem: przeto, lubo z myślą sielską,<br />

Na czas przybyłem do niej najstaranniej,<br />

A długi palec jej dotknąwszy usty<br />

505 Zob. S. de Beauvoir, Druga płeć, przeł. G. Mycielska i M. Leśniewska, Warszawa 2003, s. 140.<br />

506 C. Norwid, Emancypacja kobiet, PWsz, t. VI, s. 653-654.<br />

198


Siadłem – głęboki wewnątrz – zewnątrz pusty!<br />

2<br />

Jak przyzwoity człowiek na tym świecie,<br />

Złożonym z wapna, z mgły i kwasorodu,<br />

Pół-skrzepłym w zimie, pół-ogrzanym w lecie,<br />

Na którym ludzkość z wschodu do zachodu<br />

Coś burmistrzuje w planety powiecie…<br />

Słuszną część mając dla swego zachodu;<br />

Poziera nawet w firmament, jak dzieci,<br />

Gdy z Hipodromu w górę balon leci.<br />

(III, 281-282, w.1-16)<br />

Krytyczna ocena, jaką wystawia poeta współczesności, wiąże się nierozerwalnie z<br />

przeświadczeniem o zagubieniu się świata w najnowszych teoriach kultury, nauki i filozofii.<br />

Planeta, o której mówi się w kategoriach powiatu w myśl współczesnej wiedzy jest postrze-<br />

gana jako własność zarządzana tylko i wyłącznie przez człowieka. Powraca tu więc ważny<br />

światopoglądowy nurt poematu, dopełniony w kolejnych strofach smutną diagnozą moralnej<br />

kondycji człowieka. Małżeństwo traktowane jako „głupi interes” jest wyraźną deklaracją no-<br />

woczesnej wizji miłości i związku kobiety i mężczyzny. Wizji opartej na sięgającej oświece-<br />

niowego libertynizmu filozofii miłości. To swoisty Norwidowski zwrot ku zasadom Ewange-<br />

lii, nieznany też romantyzmowi, który przeciwstawiał się tradycyjnej moralności małżeńskiej.<br />

Stąd intertekstualny dialog Assunty z Przedświtem Krasińskiego, a nawet z Mickiewiczow-<br />

skimi Dziadami, jawi się jako polemika, określająca w myśl chrześcijańskiej aksjologii zapo-<br />

mnianą świętość sakramentu.<br />

Groteskowość sceny z Damą mocno koresponduje z wczesną Ziemią Norwida. Za-<br />

równo tam, jak i tu sportretowana została marmurowa pani, jak na reliefie posągowo wyróż-<br />

niająca się z tła dziewiętnastowiecznej elity. Pełna uroku, powabu, kokieteryjnie zalotna,<br />

przekonana o swej sile drzemiącej w fizycznym – zewnętrznym pięknie. Kobieta, przeciwko<br />

której obraca się każde słowo przez nią wypowiadane. Daleko jej jednak na przykład do Hra-<br />

biny z Pierścienia Wielkiej-Damy, co warto mieć na względzie, zwłaszcza dlatego, że i ta<br />

Norwidowa bohaterka dywaguje o znalezieniu współmałżonka - tyle że introwertycznemu<br />

Mak-Yksowi a nie ubogiej dziewczynie. Hrabina Harrys, zachowując „przyzwoitość sumie-<br />

nia”, myśli raczej o kimś posażnym, ale ułożonym dla dziwaka Mak-Yksa. Dama z Assunty<br />

199


zaś wydaje się raczej powtarzać z ironią słowa Magdaleny: "Czemu? Jeszcze w górze / Po-<br />

nadprzyrodzonych szukać zaręczyn?"<br />

4<br />

I głosem rzekła miłym i znudzonym:<br />

„Głupi interes mam – idzie po prostu<br />

O ożenienie… lecz to usłusznionym<br />

Bywa.” –Tu, jak kto strzegący się ostu,<br />

Podjęła fałdy ruchem z-okrąglonym,<br />

Tok ich i wielkość stosując do wzrostu,<br />

I tak mówiła: „Syn mej intedentki<br />

Robi mi kłopot w domu - - jest zbyt prędki,<br />

5<br />

Jest wariat! – tego nawet nie ukryję,<br />

Iż wielokrotnie kosztował mię dużo –<br />

Bezładnie trwoni czas – podobno pije.<br />

Mam wzgląd dla osób, co z dawna mi służą:<br />

Ulżyć chcę matce, nim syn ją zabije;<br />

Ożenić chłopca z Marysią lub Różą,<br />

By ustatkował się – to bagatela…<br />

Lecz radź mnie – proszę – radą przyjaciela…”<br />

(III, 282, w. 25-40)<br />

Żywy dialog, w jaki wchodzi bohater z Damą przypomina nieco wartką i skrzącą hu-<br />

morem (czasem trywialną) polemikę postaci Fredrowskich, choć może słuszniej wskazać tu<br />

tradycję dialogu wzorowanego na XIX-wiecznej konwersacji salonowej, określonej przez<br />

Norwida jako „wykwintny dialog potoczny”, o czym pisała Joanna Zach-Błońska w odniesie-<br />

niu do tragedii autora Kleopatry i Cezara 507 . Sam pomysł ustatkowania nieznośnego chłopca<br />

ożenkiem z dziewczyną spokojną i stateczną wydaje się być rodem z komedii autora Męża i<br />

żony. Komediowy komponent jednak wcale nie przesądza o estetyce Pieśni III. Wypowiedzi<br />

bohatera wszak mocno akcentują bolesne rozdarcie, do którego nie sposób w zaistniałej sytu-<br />

507 Zob. J. Zach-Błońska, Monolog różnogłosy. O dramatach współczesnych Cypriana Norwida, Kraków 1993,<br />

s. 144.<br />

200


acji przyznać się wprost, otwarcie. Mieszanie stylów wypowiedzi – od nawiązań biblijnych<br />

do „rycerza i rozpustnicy” – wskazuje na nieustannie podejmowaną przez bohatera próbę<br />

sprofilowania swojego stanowiska. Próbę owocnie zakończoną, lecz nie ze względu na po-<br />

stawę Damy, którą sama myśl o ożenku „kłuje jak oset”, lecz dzięki biegowi wydarzeń i wie-<br />

ści o rychłej śmierci ogrodnika, przyniesionej przez mnicha. Wkroczenie postaci zakonnika w<br />

świat salonowej gry rozbija jego iluzję i na powrót czyni poemat poważnym i wzniosłym, ale<br />

nie patetycznym.<br />

Świadomość pisarska, więc i szczególne uwrażliwienie na słowo i mowę, które już w<br />

Pieśni I Assunty zabrzmiało z mocą, w Pieśni III powraca ze zdwojoną siłą. Sponiewierane i<br />

pogwałcone prawo słowa do głoszenia prawdy najdramatyczniej ilustruje zgoła niepozorny<br />

motyw „pojawu herbaty” - często u Norwida spotykany w podobnym kontekście. We wspo-<br />

mnianej Ziemi i tu, w Assuncie „podanie herbaty” łamie zdanie w połowie wypowiedziane,<br />

nie pozwala dokończyć myśli – niewygodnej i nudnej. Zdania w jakiś sposób próbującego<br />

podejmować ważne, kluczowe sprawy. Symboliczny wachlarz, który przetrąca i urywa roz-<br />

mowy, wachlarz „bijący na głowę” Biblię i Homera należy wpisać - nie inaczej, jak tylko w<br />

uniwersalną Norwidowską diagnozę kondycji ludzkiej. Diagnozę pesymistyczną, niemającą<br />

nic wspólnego z wiarą w to, że powołanie do świętości, które w poemacie ilustruje w pełni<br />

wnuczka ogrodnika, jest powołaniem i przeznaczeniem każdego człowieka. Dramatyczne<br />

nierozumienie przez współczesnych „ironii zrządzeń wiekowych, ni wieczystych toku”, roz-<br />

padanie się więzi, chaos, dezaprobata dla sakramentów, pogwałcenie mowy, sprofanowanie<br />

języka są swoistym odpowiednikiem dantejskiego piekła. Norwid wszak również uległ mito-<br />

wi - piekło widział na ziemi 508 , tak jak romantycy, gdyż „piekłu nie trzeba dowodów: bo nie<br />

wierzy się w nie, lecz go doświadcza” 509 .<br />

14<br />

„Na niestateczność światowej rozmowy<br />

Skarżyć nie będę, jak skarżą sensaty!<br />

Nieraz się urwie zdanie do połowy<br />

Aromatycznej pojawem herbaty;<br />

508 Pisał o tym również M. Adamiec. Zob. tegoż, Cypriana Norwida „świat na opak”, w: Cyprian Norwid. W<br />

setną rocznicę śmierci poety. Materiały z sesji poświęconej życiu i twórczości C. Norwida (27-29 października<br />

1983, pod red. S. Burkota, Kraków 1991, s. 76-108.<br />

509 A. Kuciak, Dante romantyków, dz. cyt., s. 185.<br />

201


Ma i to jednak swój wdzięk, choć nienowy:<br />

Parlamentaryzm stąd w sztukę bogaty,<br />

I to, że ból się koi, gdy mu wskażem,<br />

Jak łatwo prawdę przetrącać wachlarzem.<br />

(III, 285, w. 105-112)<br />

Z perspektywy nadrzędnych sensów dzieła strofy wpisane w Pieśń III, podejmujące<br />

wątek prawdy przetrącanej wachlarzem, mowy i języka, w końcu także sztuki, wydają się<br />

kwintesencją warstwy światopoglądowej poematu, która już w strofie osiemnastej ustępuje<br />

miejsca wątkom metafizycznym. Spojrzenie w okno, ku akwarium i biblijne skojarzenie jest<br />

właściwym wprowadzeniem w misterium życia i śmierci. Poeta przywołuje w pamięci uświę-<br />

cony tradycją Kościoła wizerunek Maryi z Apokalipsy, obleczonej w wieniec z gwiazd dwu-<br />

nastu, z księżycem pod stopami. Gwiazdy i księżyc są symbolami Bożego światła. Niewiasta<br />

jest bezpieczna, bowiem chroni ją moc Najwyższego. W scenie, w której ważą się losy As-<br />

sunty, wspomniane nawiązanie nabiera głębokich znaczeń, a wieść o konającym ogrodniku,<br />

przyniesiona przez mnicha – anioła i testament starca, wypowiedziany na wzór testamentu<br />

Chrystusa z krzyża nie pozostawiają wątpliwości o parabolicznej wymowie dzieła. Śmierć<br />

dziadka Assunty jest przedostatnim epizodem węzłowym fabuły poematu, który staje się bez-<br />

pośrednią zapowiedzią dopełnienia losów jego wnuczki. Według Jana Zielińskiego konający<br />

ogrodnik przypomina świętego Józefa ze wspomnianego już obrazu Rafaela - Marattiego 510 .<br />

20<br />

Wszedłem - - a pierwszą spostrzeżoną rzeczą<br />

Był krzyż maleńki, złoty – ten mój znany! –<br />

Na nagich piersiach starca - -<br />

Martwe przedmioty!)<br />

( - - Tak kaleczą<br />

- Starzec, zdyszany,<br />

Obrócił ku mnie twarz z szczególną pieczą,<br />

510 "Oto mamy starca, który wpółleżąc, z obnażona piersią, w uniesieniu ostatnich chwil (zadyszany) obraca<br />

twarz i wpatruje sie w bliską mu osobę ze szczególna intensywnością. Czyż nie jest to święty Józef - Rafaela<br />

bądź Marattiego - tuż przed transitio, gdy żegna się z najbliższymi, podczas gdy Panna obraca wzrok ku niebu?",<br />

J. Zieliński, dz. cyt., s. 61.<br />

202


Pierwej opartym bywszy o mur ściany:<br />

„Ją, i starania weź mego pogrzebu!...”<br />

Wyrzekł - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -<br />

- - - - Assunta – spojrzała ku Niebu.<br />

(III, 287, w. 153-161)<br />

Spojrzenie ku niebu Assunty puentujące Pieśń III jest kodą ostatecznie uzmysławiają-<br />

cą, kim jest niema dziewczyna, czarnowłosa ogrodniczka, dziecię niegdyś wyratowane z ot-<br />

chłani niszczycielskiego żywiołu. Assunta, choć w opinii świata, jak wiemy ze słów Damy,<br />

gotowa do zamążpójścia, wewnętrznie jest niewinną, nieskalaną istotą. Jest poddana Bogu, a<br />

jej spojrzenie w niebo to gest przypominający Maryjne fiat, zgodę na wszystko. Assunta trwa<br />

w Bogu. Zostaje powierzona mężczyźnie na wzór Maryi, którą Bóg powierzył Józefowi.<br />

Przystaje na to w ufności, że Bóg kieruje jej losem i powołaniem. (Jest sierotą, a to kondycja<br />

specjalnie strzeżona przez Opatrzność). Paul Evdokimov pisze, że szczególnym charyzmatem<br />

kobiety jest „czystość, powołana do tego, by prostować skrzywienia nieprawości, która kale-<br />

czy i wynaturza ontologiczną strukturę człowieczeństwa” 511 . Milczenie Assunty, jej funkcjo-<br />

nowanie – jakby z innego porządku potwierdza tę prawdę w sposób szczególny, tym samym<br />

dyskredytując tytułową bohaterkę jako kandydatkę na heroinę romansu, Panią czy kochankę z<br />

krwi i kości. Daleko jej nawet do ukochanej oblubienicy z Przedświtu Krasińskiego, która<br />

dostępuje łaski wtajemniczenia w wielką wizję narodową na równi z bohaterem czy ukocha-<br />

nej z miłosnego poematu Słowackiego, tak często wskazywanego jako pierwowzór Assun-<br />

ty 512 .<br />

8. „(…) słów słyszeć tętna”. Pieśń IV<br />

Ostatnia pieśń poematu rozpoczyna się – można rzec – wielką, z ducha ewangeliczną<br />

apostrofą. (Gromiącym głosem niejednokrotnie wszak przemawiał Chrystus nauczając ludzi o<br />

Królestwie Bożym). Suma wiedzy zdobytej dzięki potędze ludzkiego rozumu, symbolicznie<br />

zilustrowana w nawiązaniach do Kopernika i Newtona, jest pretekstem do obwieszczenia od-<br />

krycia – o wielorakim sensie – dotyczącego sztuki sakralnej, ale i wybraństwa Assunty.<br />

511 P. Evdokimow, Kobieta i zbawienie świata, dz. cyt., s. 235.<br />

512 Wiąże się to zapewne z fragmentami, w których bohaterka Słowackiego „do nieba jasnym wzlatuje okiem”.<br />

Sądzę, że wersy takie jak ten niejednokrotnie przesądzały sprawę rzekomych inspiracji poematem Słowackiego.<br />

Mocno przecenionych. Zob. J. Słowacki, W Szwajcarii, dz. cyt., s. 336, w. 230-231.<br />

203


1<br />

Ludzie! – zaprawdę mówię: uciszcie się!<br />

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -<br />

Od Kopernika (co się modlił sporo)<br />

I od Newtona (co wątpił o kresie<br />

Prawd swych, zbyt dobrze znając, skąd się biorą?)<br />

Brodzimy w wiedzy jak w pierwotnym lesie;<br />

- Nasz g ł o s, w y r a z y, c z a s z k a i g l o b – zmorą!<br />

Zmorą senliwą, co gdy się w myśl wplata,<br />

K r ą ż y m y raczej z o k r ą g ł o ś c i ą Świata!<br />

2<br />

Kto dziś już w Niebo patrzy prostopadle?<br />

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -<br />

Jam znane dotąd nawiedził pomniki,<br />

Jam je czytywał i, jak we zwierciadle<br />

Czasów, widziałem treść – złote pewniki,<br />

Wypróbowane na epok kowadle –<br />

Afryki Sfinksów – Sfinksów Ameryki!<br />

Lecz żadna postać śród tylu milionów,<br />

Czy to Fidiasów, lub pierw Pigmalionów,<br />

3<br />

Czy meksykańskim wyrzezana dłutem,<br />

N i e p a t r z y w N i e b o – wszystkie greckie bogi,<br />

Egipskie wszystkie z lotusem lub knutem,<br />

I asyryjskich poczet nieubogi<br />

W p r o s t p a t r z ą …Oko nie było wykutem<br />

Nigdy inaczej, lub raz może – z trwogi,<br />

Spojrzenie owe tak wiele mówiące<br />

Nie dało typu sztuce w lat tysiące!...<br />

(III, 288-289, w. 1-24)<br />

204


Kaznodziejski ton pierwszych strof ostatniej pieśni stwarza atmosferę napięcia. Przy-<br />

wołuje wszak „pierwotny las”, do złudzenia przypominający dantejski piekielny „srogi bór”,<br />

który tak trudno bohaterowi Boskiej Komedii było opisać słowami. Monolog wewnętrzny,<br />

„wykrzyczany w duchu” nad grobem ogrodnika, potwierdza zaś dramatyczną kondycję ludz-<br />

kości i sztuki. We właściwy dla Norwida sposób zawęźlają się tu więc najważniejsze wątki<br />

poematu, które łączą także rozmaite dominanty estetyczne omawianego dzieła. Uwypuklony<br />

w Pieśni I motyw sztuki, zaniedbanej, pogubionej w ambicjach naśladowania wielkich twór-<br />

ców, malarska wrażliwość poety i ambicje stworzenia poematu jak obraz łączą się z wątkami<br />

ważnymi dla spisanego w strofach Assunty eseju artysty, który ubolewa nad brakiem doskona-<br />

łych typów artystycznych. To zaś splata się z pierwiastkami profetycznymi dzieła, których<br />

dopełnia bohaterka: dziewczyna – święta, wcielająca – o czym już była mowa – maryjny wzo-<br />

rzec życia i przypominająca gest spojrzenia w niebo jako gest autentycznej pokory i pojedna-<br />

nia z Bogiem. Obecne tu również wątki miłosne, uzmysławiające siłę „świętego” uczucia<br />

czynią z późnego utworu Norwida prawdziwie piękny poemat, w którym przeczytamy o „mi-<br />

łości zakorzenionej w sacrum i skonfrontowanej ze śmiercią” 513 i o jej zwycięstwie.<br />

To właśnie w pierwszych strofach Pieśni IV odnajdujemy kluczowy dla zrozumienia<br />

poematu – jak zapowiada poeta – wers, po którym „zapada wymowna cisza”:<br />

Kto dziś już w Niebo patrzy prostopadle?<br />

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -<br />

(III, 288, w. 9)<br />

Wers przekonujący o odkryciu rewelacyjnym, niemalże kopernikańskim dla historii<br />

sztuki. Norwid tak właśnie chce o nim myśleć. Szczegółowa analiza i przegląd kulturowych<br />

osiągnięć skłania poetę do jednoznacznej diagnozy o zaskakującej nieobecności w sztuce po-<br />

staci, wyrażających swym „tęsknym spojrzeniem” w niebo ducha poszukującego źródeł życia.<br />

Odkrycie, do którego nawiązuje poeta w przypisku do tego wersu nazywa „odkryciem, jakie<br />

dotąd nie było zrobione” 514 . Największe zdziwienie wzbudza zaś fakt, że nawet „właściwej<br />

starożytności” podniesienie oka ku niebu nie było znane. I dopiero w Assuncie poeta odkrywa<br />

długo poszukiwany typ osoby „wszelako istotnie spoglądającej ku niebu” – „istotnie”, czyli<br />

prawdziwie, modlitewnie, w konkretnym celu. Jej postać czyni symbolem duchowej wznio-<br />

513 G. Halkiewicz-Sojak, Byron w twórczości Norwida, dz. cyt., s. 69.<br />

514 Pisze również o tym Jan Zieliński, dz. cyt., s. 62-65.<br />

205


słości, ukrytej w subtelnym ciele pięknej młodej dziewczyny. Prezentuje ją jako typ arty-<br />

styczny, godny naśladowania, odwołań, nawiązań. Zgodnie zresztą z przekonaniem, że taki<br />

wzór pozostawili apostołowie w Betanii, ci, którzy „odprowadzali swym wzrokiem” wniebo-<br />

wstępującego Chrystusa, ale i ci przemieszani, żywo gestykulujący apostołowie z apokryfu o<br />

wniebowzięciu Najświętszej Maryi Panny. Na obrazie Tycjana z zachwytem spoglądają oni w<br />

górę, zatapiając wzrok w chmurze małych aniołów i Dziewicy, która w ekstazie unosi oczy ku<br />

Bogu. Podobnie zresztą przedstawiają to wydarzenie Rafael, Rubens, Annibale Carracci, Fio-<br />

rentino.<br />

Poeta nie pozostawia żadnych wątpliwości co do estetycznej wykładni, jaką zawarł w<br />

swym poemacie. Assunta zastygająca w milczącym geście jest „artystyczną pełnią” – ramą i<br />

obrazem, którego treść ukryta jest w granatowych oczach „ofiarą pijanych”. Doświadczona<br />

kataklizmem powodzi, śmierci rodziców i ukochanego dziadka, ucieka się do miłosiernego<br />

Boga. Staje się ascetką. Pokora jest jej największą siłą. Bohater, któremu została powierzona,<br />

pełni z jednej strony rolę opiekuna, czuwającego nad bezpieczeństwem i spokojem ich domu.<br />

Z drugiej strony dzięki małżeństwu z Assuntą sam wchodzi na ścieżkę poznania, które dla<br />

niej możliwe jest dzięki mistycznemu trwaniu w Chrystusie, wyrażonemu w postawie milczą-<br />

cej. Evdokimov pisze, że jeśli: „asceza pojęta jako wysiłek i walka jest z istoty swej rodzajem<br />

przemocy, a przez to zachowuje formę istotowo męską, to wewnętrzna czystość i bezpośred-<br />

nia intuicja piękna są właściwościami kobiecymi. Mężczyzna zdobywa je w twardym trudzie,<br />

w pocie swego czoła; kobieta potrafi je wyrazić natychmiast, spontanicznie, z lekkością i<br />

wdziękiem właściwym jej naturze” 515 . Z tej perspektywy Assunta staje się – o czym już<br />

wspominałam – przewodniczką i nauczycielką.<br />

Bohater wspomina Assuntę i bycie z nią jako czas wyjątkowy. Opisując imaginacyjne<br />

podróże, kreuje metaforę towarzyszenia jej w każdym momencie. Eufrat, Bablion, Nazaret,<br />

Egipt, grecka starożytność, Rzym, Werona to miejsca, do których zabiera ją zapoznając z<br />

przeogromnym bogactwem kultury i sztuki 516 . Jest więc i on zarówno uczniem, jak i nauczy-<br />

cielem. Jako artysta i człowiek o wielkiej wiedzy pokazuje Assuncie świat. Pryzmatem, przez<br />

który Assunta doświadcza niejako inicjacji w życie, jest imponujący dorobek wielu cywiliza-<br />

cji. Mocne akcenty literacko-historyczne nawiązujące i do Owidiusza, i do Werony (Julii i<br />

Romea) pokazują, że związek ten oparty jest na żywym, autentycznym uczuciu, niepozba-<br />

wionym ze strony bohatera zmysłowej fascynacji. Zupełnie inaczej brzmią wersy z poematu<br />

515 P. Evdokimov, Kobieta i zbawienie świata, dz. cyt., s. 236.<br />

516 Zob. J. Słowacki, W Szwajcarii, dz. cyt., s. 334.<br />

206


W Szwajcarii, wypełnione zapowiedzią ekscytujących podróży. Imaginacyjny charakter wy-<br />

praw ku szczytom, elizejskim łąkom i dolinom dalece odbiega od opisu poetyckich peregry-<br />

nacji bohaterów Norwidowskiego dzieła. Wersy z poematu Słowackiego jawią się na prze-<br />

mian jako liryka „wynurzeń intymnych i liryka krajobrazów poetycko przetworzonych” 517 .<br />

Pójdziemy razem na śniegu korony!<br />

Pójdziemy razem nad sosnowe bory,<br />

Pójdziemy razem, gdzie trzód jęczą dzwony!<br />

Gdzie się w tęczowe ubiera kolory<br />

Jungfrau i słońce złote ma pod sobą;<br />

Gdzie we mgle jeleń przelatuje skory;<br />

Gdzie orły skrzydeł rozwianych żałobą<br />

Rzucają cienie na lecące chmury;<br />

O moja luba! Tam pójdziemy z tobą 518 .<br />

W poemacie Norwida podróżowanie zaś przeobraża cały styl myślenia. Służy bohaterom wej-<br />

ściu w przestrzeń kultury, doświadczeniu jej całego bogactwa. Pokazuje głębokie zakorzenie-<br />

nie w tradycji i trwanie na straży „pamiątek”, nierozerwalnie łączących się z wymienionymi<br />

jednym tchem niezwykłymi miejscami. (Potwierdza to zresztą poeta w przypisku prozą). Za-<br />

tem nie chodzi tu o cykl lirycznych fraz, hiperbolizujących zachwyt metafor, lecz o uzyskanie<br />

symbolicznego obrazu pełni życia. Kultura - przede wszystkim sztuka - pozwala uniknąć<br />

człowiekowi zawieszenia w intelektualnej próżni. Raczej umożliwia stan nieustannego zdzi-<br />

wienia, które sprawia, że przedmiotem refleksji staje się coś więcej niż własne ego, niż realne<br />

tu i teraz. W imaginacyjnych podróżach poeta przemierza cały glob i „świat tak się mały sta-<br />

je”, że trzeba „wynaleźć nowy przeszedłszy okopy rzeczywistości”. Zatem przekroczyć gra-<br />

nicę widzialnego i niewidzialnego.<br />

Przyglądanie się Assuncie, kontemplowanie jej piękna, bliskiego również kontempla-<br />

cji dzieła sztuki, wyznacza temu drogę. Bohater patrzy na nią jak Fidiasz – artysta rzeźbiarz,<br />

zupełnie tak, jakby wcielała ideał sztuki Michała Anioła – artysty, który wymagał od ludzi<br />

517 Zob. Cz. Zgorzelski, Liryka w pełni romantyczna. Studia i szkice o wierszach Słowackiego, Warszawa 1981,<br />

s. 116.<br />

518 J. Słowacki, W Szwajcarii, dz. cyt., s. 334, w. 175-176.<br />

207


„wielkości i siły” 519 . Dlatego niebezzasadne wydaje się podejrzenie, że ów „fidiasowy wzrok”<br />

jest pokłosiem lektury poezji genialnego artysty, który w jednym z wierszy napisał:<br />

Nic mistrz najlepszy pomyśleć nie zdole<br />

Poza tym co już w marmurze spoczywa,<br />

W pełnym zarysie i co wydobywa<br />

Jeno dłoń, ducha spełniająca wolę 520 .<br />

To, że poeta patrzy na Assuntę „fidiasowym wzrokiem” wyróżnia ją i docenia. Już Kazimierz<br />

Wyka zauważył, iż Norwid odwołując się do rzeźby wskazywał ją zawsze jako dziedzinę<br />

sztuki, która uchylała się prezentowaniu codzienności i zwyczajności. Posągi i popiersia w<br />

starożytności przedstawiały jednostki wybitne i wyjątkowe. Jeśli więc Assunta staje się obiek-<br />

tem refleksji „fidiasowego wzroku”, oznacza to, że nie jest ani zbyt mało szlachetna, ani zbyt<br />

zwyczajna – mimo swej prostoty i wzruszającej niewinności. Dorasta, a może nawet prze-<br />

wyższa szlachetnością i wdziękiem Atenę samego Fidiasza. Może właśnie i jej, tak jak „po-<br />

staciom Michała Anioła, ciąży sama ludzka egzystencja” 521 .<br />

Bohater poematu Norwida od początku dostrzega w sylwetce i urodzie Assunty, także<br />

w jej posągowym zastyganiu z oczyma uniesionymi ku niebu, doskonałą harmonię stworze-<br />

nia. „Niepokojąca siła trójwymiarowości” 522 , jaką dostrzega w jej pozie, tworzy ideał sztuki<br />

sakralnej. Ani więc potargane włosy i brudne ręce, ani roztargnienie, ani bezradność w obli-<br />

czu codziennych a zaskakujących zdarzeń, jak to z pękającą butlą wina, nie są w stanie zmą-<br />

cić jej wewnętrznej spójności. Nadobny ład ducha, który wspomina bohater jak ład czasów<br />

„wesela w Kanie Galilejskiej”, jest jej udziałem. Dźwigając trud ascezy, Assunta staje się<br />

jednocześnie wzorem człowieka duchem lekkiego (jak anioł), „pozbywa się siły ciążenia ku<br />

temu, co przyziemne, wyzwala się z własnego ego.” Bowiem, jak dalej pisze Paul Evdoki-<br />

mov: „Świat, w którym żyje asceta, to świat Boży, pełen zdumiewającej żywotności, gdyż jest<br />

519 Zob. S. Burkot, Romantyczne podróżopisarstwo, Warszawa 1988, s. 366-367.<br />

520 Michał Anioł Buonarroti, Non ha l’ottimo artista alcun concetto…, w: tegoż, Poezje, przeł. L. Staff, wyb.<br />

i wstęp M. Brahmer, Warszawa 1977, s. 192. W poezji Michała Anioła odnajdujemy bardzo dużo rozmaitych<br />

wątków i motywów, które w twórczości Norwida są wszechobecne. Wiele wskazuje na to, że miłosne wiersze<br />

rzeźbiarza były Norwidowi znane. Pamiętajmy, że ukochaną Buonarottiego była niejaka Viktoria Colonna, którą<br />

poeta uczynił tytułową bohaterką jednego ze swych – niestety zagubionych i dziś nieznanych – poematów.<br />

521 E. Panofsky, Studia z historii sztuki, wyb. i oprac. J. Białostocki, Warszawa 1970, s. 225.<br />

522 Wyrażenie Erwina Panofsky’ego. Zob. tamże, s. 224.<br />

208


to świat zmartwychwstałych ukrzyżowanych. W świetle tego ognia, który płonie w głębi jego<br />

duszy, widzi w ubogim tego, którego Ewangelia nazywa bogaczem Boga. Ze wszystkiego, co<br />

może mieć, człowiek przechodzi do tego, kim może być. I staje się wcieloną modlitwą” 523 .<br />

10<br />

Przyszła raz do mnie z rozczochranym włosem,<br />

Rączęta mając ziemią zawalane –<br />

Spojrzeniem rzekła i anielskim głosem:<br />

„Czy widzisz we mnie teraz ukochanę?”<br />

A duch mój czuwał nad wdzięku Chaosem,<br />

Patrzyłem jako Fidiasz na Dyjanę,<br />

Gdy kamień pierś jej obejma i biodro,<br />

Lub w Psalmów karty, które dzieci podrą…<br />

11<br />

Raz inny weszła do mnie potajemnie,<br />

Gdy, mając głowy ból, byłem nieskładny,<br />

Rzekła wejrzeniem: „Uśmiejesz się ze mnie,<br />

Że oto chęci dzisiaj nie mam żadnej:<br />

Jak garstka piasku czuję się nikczemnie,<br />

Lubo jest piasek nieładny -i ładny,<br />

Płukany morza szafirową falą,<br />

Gdzie się tęczują muszle i opalą…”<br />

12<br />

Inny raz nagle wbiegłem do izdebki,<br />

Gdzie lała wino w butle opletane;<br />

Wtem pryska obręcz…rozwodzą się klepki,<br />

Rzuca się rubin na nas i na ścianę:<br />

Patrzyła jak te niemowlę z kolebki,<br />

Gdzie obchodzono Galilejską-Kanę;<br />

523 P. Evdokimov, Kobieta i zbawienie świata, dz. cyt., s. 102.<br />

209


Trafu nie było ani fraszki drobnej,<br />

Pokąd królował ład ducha nadobny!<br />

(III, 292-292, w. 73-96)<br />

Nadobny ład ducha kreujący rzeczywistość sprawia, że jest ona pełną Bożego blasku, i nie ma<br />

w niej nic, co byłoby małe, trywialne, błahe. Zgodnie z biblijną myślą, że Bóg rozumie wiel-<br />

kość inaczej niż człowiek.<br />

Świętość Assunty, tak dalece odbiegająca od portretów innych bohaterek dzieł autora<br />

Quidama jest tu przyczyną świadomej lub nieświadomej porażki Norwida. W porządek po-<br />

ematu miłosnego, którym wszak miała być Assunta, wpisana jest niezwykle istotna dla fabuły<br />

konfrontacja z namiętnością, pożądaniem. W Assuncie tego nie znajdziemy, bowiem bohater-<br />

ka nie jest kobietą „pełnowymiarową”, którą jest choćby Kleopatra ze wspomnianego już<br />

późnego dramatu Norwida Kleopatra i Cezar. Norwid nie spełnia zatem swych obietnic da-<br />

nych czytelnikowi we wstępie. Pokazuje jednak głęboki paradoks miłosnego poematu lirycz-<br />

nego, który polega na trudności jednoczesnego przedstawienia ziemskiej perspektywy miłości<br />

(psychologiczno-egzystencjalnej) oraz tej etyczno-duchowej czy też etyczno-metafizycznej.<br />

Obraz miłości ilustrujący i urealniający istotę filozofii powołania płci, sięgającej swymi ko-<br />

rzeniami niemalże pierwszych wersów Księgi Rodzaju, jest w literackim sensie niewykonalny<br />

– niemożliwy. Ta celowa, bądź nie celowa świadomość skłoniła Norwida do podjęcia próby<br />

stworzenia dzieła na miarę Mickiewiczowskich Dziadów. Tę ambicję być może sprowokował<br />

w Norwidzie fakt, że to właśnie Mickiewiczowi (i tylko jemu) udało się zbliżyć do opisywa-<br />

nego tu ideału. Mickiewicz wpisując w wątek księdza Robaka historię miłości, upadku, prze-<br />

miany i nawrócenia zilustrował bowiem głębię ludzkich doznań w sposób, którego nie znaj-<br />

dziemy ani W Szwajcarii Słowackiego ani w żadnym innym dziele romantycznym 524 . Od<br />

dramatu miłości ku perspektywie na miłość – mogłoby brzmieć określenie opisywanego tu<br />

stanu rzeczy. Norwid zatem ponosi honorową porażkę.<br />

Wyjątkowość tej porażki polega na stworzeniu w Assuncie postaci wielowymiarowej,<br />

egzystującej jakby na kilku poziomach dzieła, wpisanej w kilka wątków głównych poematu.<br />

Bo nie sposób sądzić, że tytułowa bohaterka jest tą, na której winna koncentrować się cała<br />

uwaga czytelnika. Poemat jest w równej mierze opowieścią o pięknej, skromnej Bożej słu-<br />

żebnicy, co historią człowieka – artysty, którego z pełną odpowiedzialnością nazywam<br />

524 Zob. B. Dopart, Uniwersum poetyckie „Pana Tadeusza”, w: Pan Tadeusz i jego dziedzictwo. Poemat, pod<br />

red. B. Doparta i F. Ziejki, Kraków 1999, s. 66-84.<br />

210


sztukmistrzem (mając w pamięci wszystkie cechy sztukmistrza zilustrowane w poemacie z<br />

1855 roku – Wędrowny Sztukmistrz). Poemat jest historią o poszukiwaniu inspiracji, poszuki-<br />

waniu doskonałości, której doświadczenie zlewałoby się w fascynację życia i fascynację ży-<br />

ciem, znajdującym swą szczęśliwą puentę gdzieś u stóp ukrzyżowanego Chrystusa. Dlatego<br />

tak istotnym wątkiem jest tu wątek śmierci, którego doświadcza zarówno Assunta, jak i boha-<br />

ter.<br />

13<br />

Niech się poza me piersi nie uroni<br />

Pamięć dnia, odkąd jej nie oglądałem,<br />

Tylko cyprysów ciemność – woń lewkonii –<br />

I płaskość ziemi… gdzie samotny stałem.<br />

W słońcu bezczelne półśmiechy ironii…<br />

Tryumfujące nad mym ideałem.<br />

Niebo wolałbym rozhukane grzmotem<br />

Niźli słoneczność dni idących potem.<br />

14<br />

Czułem się jakby w piersi uderzony<br />

Ręką, co palce ma nad niebo wielkie;<br />

- Niewinny będąc, a z-nieszczęśliwiony,<br />

Nie uroniłem łzy ani kropelkę - -<br />

Z ludźmi gadałem, w sobie zatopiony,<br />

Tym więcej pomnąc etykietę wszelkę:<br />

I żaden nigdy szambelan nie baczył<br />

Na ceremoniał, jak ja, gdym z-rozpaczył!<br />

15<br />

Jednego razu, gdy zbłądziłem w skały,<br />

Spotkał mnie górnik, Przywódca-górników;<br />

Dałem mu rękę jak żołnierz, gdy wały<br />

Zdobyto twardą niezłomnością szyków;<br />

Kłoniąc, jak sztandar, moje ideały,<br />

Zszedłem do wiedzy-ścisłej ogólników:<br />

Był deszcz - - patrzyłem, gdzie krople ukapną?...<br />

On mówił: „Człowiek jest gaz, ferment, wapno.”<br />

211


- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -<br />

16<br />

Jak gdy niemowlę, będąc nakarmione,<br />

Mało-cierpliwie trąca łono matki,<br />

Kopnąłem nogą ziemię zwilgotnionę,<br />

Kał odpychając i pochyłe kwiatki,<br />

- Tu obłok, w tęczy ubrany koronę,<br />

Stanął, milczeniu mojemu na świadki:<br />

- W cyprysów grube ustąpiłem cienie,<br />

z-dwojone mając czucie i widzenie…<br />

(III, 292-293, w. 97-128)<br />

Trud ascezy, który dźwigała Assunta w pewnym sensie staje się duchowym dziedzic-<br />

twem, które po jej śmierci winno być kontynuowane. W ten trud wpisane jest rozpamiętywa-<br />

nie śmierci poprzedzone głęboką żałobą w następstwie przemieniające się w „pełne mocy<br />

wspominanie i tęsknotę do wieczności” 525 . Zatem siła sakramentalnej jedności, ubogacająca i<br />

przemieniająca bohatera, na nowo definiująca jego świat, okazuje się niewystarczająca w ob-<br />

liczu utraty Assunty. Jej śmierć jest ponad siły zwykłego człowieka. Wszelkie przeżycia z nią<br />

związane obnażają w bohaterze „cieleśnie określoną osobę”, której emocje i uczucia – używa-<br />

jąc sformułowania Zdzisława Łapińskiego – „podlegają ziemskiemu ciążeniu” 526 . Pobrzmie-<br />

wają tu echa najdramatyczniejszych wersów opisujących żałobę – echa wersów Trenów Jana<br />

Kochanowskiego, których wymowa bliższa jest Assuncie niż patetyczne „zaśpiewy” bohatera<br />

lirycznego poematu Juliusza Słowackiego. Bohater Słowackiego „oprawia” smutek sentymen-<br />

talną aurą. Słowikom każe płakać, fontannie jęczeć szumem, księżycowi każe przyglądać się<br />

jego rozpaczy.<br />

Jest pod moimi oknami fontanna,<br />

Co wiecznie jęczy zapłakanym szumem;<br />

Jest jedne drzewo, gdzie harfowym tłumem<br />

Żyją słowiki; jedna szyba szklanna,<br />

Gdzie co noc blada zaziera Dyjanna<br />

525 P. Evdokimov, Kobieta i zbawienie świata, dz. cyt. s. 102.<br />

526 Z. Łapiński, Norwid, dz. cyt., s. 65.<br />

212


I czoło moje smutnym blaskiem mami.<br />

I tak mię budzą zalanego łzami,<br />

Te drzewo, księżyc ten i ta fontanna.<br />

I wstaję blady, przez okno wyzieram<br />

Słuchając różnych płaczów na dolinie.<br />

Słowiki jęczą i fontanna płynie,<br />

Mówią mi o niej – ja serce otwieram<br />

I o śmierć prędką modlę się z rozpaczą,<br />

I schnę, i więdnę – i ach, nie umieram…<br />

I co dnia budząc mnie fontanny płaczą 527 .<br />

W poemacie Norwida proces żałoby, który przebiega zawsze pod znakiem totalnej<br />

rozpaczy, zwątpienia, depresji, znajduje swój wyraz w trzech symbolicznych reakcjach: w<br />

przyjęciu maski beztroskiego salonowca, w akceptacji innej niż chrześcijańska filozofii życia<br />

i w brutalnym sponiewieraniu ziemi 528 . W trzech „gestach”, na które wcześniej nie było przy-<br />

zwolenia, bohater zamyka swój bunt i sprzeciw wobec śmierci ukochanej. Zniewaga żywej<br />

przyrody jest najbardziej irracjonalnym odruchem, ale to ona właśnie prowadzi do konwersji.<br />

Tym samym zespala dwa ważne wątki poematu – ten opisany w Pieśni I, światopoglądowy<br />

wątek współczesnego postrzegania rzeczywistości przez pryzmat tablicy pierwiastków che-<br />

micznych, i wątek śmierci, tak mocno spowinowacony z ziemią, jej otchłanią.<br />

Śmierć Assunty, wyzwalająca w owdowiałym partnerze szereg negatywnych emocji,<br />

wynaturzających jego duchowość, w ostatecznym rozrachunku staje się swoistym przypieczę-<br />

towaniem nawrócenia i przemiany. Dlatego też zamyka fabułę poematu, a otwiera nowa per-<br />

spektywę – paraboliczną. I dzieje się tak, jak opisywał to Wiesław we wczesnych Ruinach:<br />

- Że zaś upadek podnieść nie może człowieka,<br />

Więc Ł a s k a to sprawuje, że upadek widzę;<br />

Więc się zadłużam T e m u, co mię lepszym czeka,<br />

Więc z Łaski pokutuję i z Łaski się wstydzę 529 .<br />

527 J. Słowacki, W Szwajcarii, dz. cyt., s. 342, w. 396-410.<br />

528 Por. S. Kawyn, Gorycz Norwida, „Zeszyty Naukowe <strong>Uniwersytet</strong>u Łódzkiego”, Łódź 1967, Seria I, z. 50, s.<br />

17-29.<br />

529 C. Norwid, Ruiny, PWsz, t. III, s. 490, w. 110-113.<br />

213


Bohater „odradza się” skierowując oczy ku niebu i ku tęczy, która ukazując się na nie-<br />

bie przywołuje wszystkie głęboko symboliczne sceny biblijne, na czele z tą, kiedy to wnie-<br />

bowstępujący Chrystus odprowadzany był wzrokiem przez swych uczniów. „Zdwojone czu-<br />

cie i widzenie” jest wynikiem odnowienia osobistego przymierza z Bogiem, nowej wiary,<br />

która wzrasta i dojrzewa podczas lektury „testamentów” Assunty.<br />

17<br />

A jak pieśń, której się słów nie pamięta,<br />

Bywa istotą harmonii pamiętna,<br />

Tak ja zacząłem czytać testamenta<br />

Kreślone ręką jej – słów słyszeć tętna,<br />

Które mówiła mi spojrzeniem – święta!<br />

- Przestała nicość mi być obojętna!...<br />

- Zboczyłem w ścieżki, gdzie wraz się odkrywa<br />

Na chatę widok – drogę doń, i żniwa…<br />

(III, 293, w.121-128)<br />

Malarski widok z chatą, drogą i polem uderza swą prostotą. Kryjąca się za nim głębia<br />

ludzkiego doświadczenia ma jednak moc ożywiającą – może nawet otrzeźwiającą. Zmusza do<br />

działania, tak jak sielski obraz dziewczynki pasącej gęsi z noweli Stygmat, który wyrywa z<br />

marazmu i „powraca poetę do pióra”. Jest więc ów widok „całością plastyczną” 530 , o którą<br />

winna zabiegać sztuka.<br />

Assunta, wykreowana tu na postać świętej dziewczyny, odsłania jeszcze jedną prawdę<br />

o sobie. Prawdę niewypowiedzianych słów, które złożyły się na dziennik jej duszy. Stał się on<br />

po śmierci dziewczyny świadectwem jej kontemplacyjnego życia. Potwierdził czyny i gesty,<br />

które długo pozostawały tajemnicą dla laika patrzącego w jej twarz z lubością i oddaniem.<br />

Assunta wypełnia zatem powierzoną misję, ale i sama ją zadaje. Siła jej świadectwa otwiera<br />

serce bohatera i sprawia, że świat przestaje być nicością, przestaje być obojętny. Bohater<br />

otrzymuje łaskę „duchowego dopełnienia” testamentu Assunty – swej małżonki. Przestaje<br />

patrzeć, zaczyna widzieć. Świat, który do tej pory interpretował przez pryzmat swej malar-<br />

530 W kategoriach „całości plastycznej” Wiesław - bohater Ruin Norwida - myśli o architekturze starożytnego<br />

Rzymu.<br />

214


skiej wrażliwości za pomocą pojęcia perspektywy, wykracza poza ramy określeń opisujących<br />

tylko to, co przed oczyma. Wertykalny kierunek odsłania przed nim głębię ludzkiej egzysten-<br />

cji. („Scjentyficzny rzut oka” ten wertykalny kierunek neguje). Bohater jest świadom, że za-<br />

przeczanie wielkiej metafizycznej syntezie skazuje człowieka na aspektowe widzenie rzeczy,<br />

na miotanie się od naturalizmu i racjonalizmu do krytycyzmu negującego wszystko, czego nie<br />

można dostrzec zmysłem wzroku. Atomistyczny sensualizm filozoficzny jest najskrajniejszą<br />

wersją takiej postawy. Niebezpieczeństwo tkwiące w takiej postawie Norwid opisał później w<br />

doskonałej, wspominanej już, noweli – „szkicu z epoki” – "Ad leones!" Tam też powrócił do<br />

kwestii oczu zwróconych w górę i ujęcia ręką krzyża, które nazwał „najtrudniejszym chore-<br />

ograficznym i plastycznym zadaniem”.<br />

19<br />

Czas niech nadchodzi czekany od tłumu,<br />

Ja z mym nie zerwę cyprysowym listkiem:<br />

Niech gardzą jedni wszystkiem dla rozumu,<br />

A im przeciwni – dla uczucia wszystkiem.<br />

Z p r z e c i w – u c z u c i a d o p r z e c i w – r o z u m u<br />

Tęż wartość drogi widzę jak przebłyskiem.<br />

Sprzeczność czcić musi ponad wszystkie rzeczy…<br />

Kto tylko wtedy natchnionym, gdy przeczy.<br />

20<br />

Ja nie z tych waśni me natchnienia czerpię –<br />

I w g ó r ę p a t r z ę … nie tylko wokoło:<br />

Znać się mnie nie dość – ja się nadto cierpię,<br />

Samotne moje ocierając czoło;<br />

Aż spocznie kędyś jak żniwo na sierpie,<br />

Który podzwania rączo i wesoło –<br />

Pomnąc, że gdzie są bezmowne cierpienia,<br />

Są wniebogłosy… bo są – przemilczenia…<br />

(III, 294, w. 145-160)<br />

Ostatnie strofy poematu brzmią jak druga Romantyczność – druga po Mickiewiczow-<br />

skiej poetycka manifestacja filozofii życia i miłości. Filozofii, która rozmija się z romantycz-<br />

nym szałem uniesień tak samo jak z dziewiętnastowiecznym kultem rozumu. Wierność cy-<br />

215


prysowemu listkowi, przywołująca drugą część Mickiewiczowskiego poematu, jest tu nie tyle<br />

symbolem miłości zranionej co wierności swym przekonaniom; symbolem budującym du-<br />

chowe męstwo, które uwalnia od lęku i daje poczucie swobody i niczym nieskrępowanej woli.<br />

Nieskrępowanej także przez rozpacz. Norwidowska Romantyczność nie jest deklaracją czło-<br />

wieka sporu, człowieka udowadniającego, czym są prawdy żywe, jest raczej wyznaniem bo-<br />

żego człowieka, który zdobywa kolejne szczeble „Jakubowej drabiny”. Jest w tej samej mie-<br />

rze puentą długiego procesu poznania, przypieczętowującego w Assuncie z ducha romantycz-<br />

ną ambicję ukazania „dynamiki poznającego podmiotu” 531 , która wpisuje się w poetycką wi-<br />

zję „przeobrażeń stającego się, wielopłaszczyznowego bytu” 532 . Należy pamiętać bowiem, że<br />

Norwidowski bohater, tak jak poznający romantyk, przebija się od powierzchni do głębi, od<br />

iluzji do tajemnicy i „zmierza do ogarnięcia całości zawierającej światy natury, historii i sztu-<br />

ki, do artystycznej transpozycji i interpretacji samego Universum, którego czynnikiem konsty-<br />

tutywnym jest to, co metafizyczne, infinitywne, duchowe” 533 . Ta Norwidowska Romantycz-<br />

ność, tak wyraźnie akcentująca „bezmowne cierpienia” kształtowała się już dużo wcześniej, a<br />

ślady jej odnajdujemy choćby w jednym z wierszy zbioru Vade-mecum, w którym czytamy:<br />

VI<br />

Idzie pogrzeb, w ulice spływa boczne<br />

Nie-pogwałconym krokiem;<br />

W ślad mu pójdę, g e s t e m wypocznę,<br />

Wypocznę - o k i e m !...<br />

VII<br />

Lub – nie patrząc na niedobliźnionych bliźnich lica –<br />

Utonę myślą wzwyż;<br />

- Na lazurze balon się rozświeca,<br />

W obłokach?...k r z y ż ! 534<br />

Jest to o tyle istotne, że zaakcentowana tu zbieżność z Mickiewiczem nabiera cech<br />

swoistego dialogu – dialogu twórczości. Nawiązywał do tego już w 1924 roku Stanisław Cy-<br />

531 B. Dopart, Poemat profetyczny. O „Dziadach” drezdeńskich Adama Mickiewicza, Kraków 2002, s. 207.<br />

532 Tamże.<br />

533 Tamże.<br />

534 C. Norwid, Stolica, PWsz, t. II, s. 39, w. 21-28.<br />

216


wiński, pisząc: „Filozofia Norwida ma jednak wybitną dążność praktyczną i pod tym wzglę-<br />

dem najbardziej się zbliża do filozofii Mickiewicza. Toteż Norwid nie poprzestaje na ogól-<br />

nych zagadnieniach (…). W poglądach społecznych w ogóle chodzi mu nie tylko o stwier-<br />

dzenie prawd wiecznych, bezwzględnych, rzec by można o program maximum, jak się to<br />

dzieje np. u Słowackiego czy Krasińskiego, - lecz również o prawdy mniejsze, aktualne w<br />

jego dobie dziejowej, zwracając uwagę na pewne zagadnienia tem gorliwiej, im mniej są<br />

przez ogół rozumiane i docenione” 535 .<br />

9. Assunta – dynamiczna jedność<br />

Assunta, dzieło wyrastające z tradycji romantycznego dzieła synkretycznego (zatem<br />

dynamicznego, o płynnej formie, zmieniających się dominantach strukturalnych i estetycz-<br />

nych), jawi się jako utwór niepowtarzalny i wyjątkowy. Po pierwsze dlatego, że tak jak<br />

wszystkie inne dzieła Norwida wymyka się tradycyjnej poetyce historycznej i wbrew zapo-<br />

wiedziom samego poety nie jest poematem miłosnym, choć bardzo wyraźnie korzysta z este-<br />

tyki gatunku, który można w ten sposób określić. O indywidualności Assunty decyduje nie<br />

wyjątkowa realizacja wątków miłosnych i atrakcyjność fabuły z kochankami w roli głównej,<br />

lecz dynamiczna jedność dzieła, ustanawiająca się w obrębie wielu estetyk, wśród których<br />

rozpoznajemy estetykę profetyczności, opisowości refleksyjnej – filozoficznej i opisowości<br />

artystycznej, czyniącej z poematu utwór oparty na strategii ut pictura poesis.<br />

Norwid wchodzi w Assuncie w ważny – także z perspektywy historycznoliterackich<br />

analogii – dialog z tradycją wielkiej formy poematu uniwersalnego. Stąd nawiązania do Mic-<br />

kiewiczowskich Dziadów i (poniekąd, zwłaszcza w Pieśni I) do Sonetów krymskich, stąd<br />

obecność W Szwajcarii Słowackiego i Przedświtu Krasińskiego. Gry intertekstualne i związki<br />

z literaturą wielkich osobowości, wśród których należałoby podkreślić przede wszystkim<br />

Dantego, są w poemacie Norwida wehikułami dla jakości estetycznych, nadających mu war-<br />

tość i powagę. Stąd mieniąca się różnymi „odcieniami” ekspresja utworu, poczynając od me-<br />

dytacyjnej zadumy, do której bohater powraca w utworze kilkakrotnie, przez dyskursywną<br />

polemiczność, ironiczność, elegijność na modlitewnym skupieniu kończąc. Obrazowość licz-<br />

nych partii poematu jest kluczem do zrozumienia poematu - eseju artysty, który staje się waż-<br />

kim głosem w sprawie sztuki obumierającej z powodu braku ciągle żywych źródeł kultury.<br />

535 S. Cywiński, Wstęp, w: Cyprian Norwid, Wybór poezyj, Kraków 1924, s. XXXIII.<br />

217


Malarskie opisy i sztukmistrzowskie diagnozy, spuentowane w spojrzeniu Assunty w niebo,<br />

przypieczętowują nadrzędną myśl artysty, wyrażoną w przekonaniu, że teorie, spekulacje,<br />

eklektyzm i bezrefleksyjne naśladownictwo nie stanowią w żadnej mierze „żywego podłoża”<br />

wielkiej sztuki. Assunta patrząca w niebo 536 przypomina najistotniejszą cechę sztuki sakral-<br />

nej, która winna opierać się na trudzie docierania do tajemnic ludzkiego powołania, na budo-<br />

waniu wiedzy o rzeczywistości w kategoriach metafizycznej syntezy. Podobny wątek Norwid<br />

podjął w "Ad leones!", zgodnie ze swym przekonaniem, że sztuka religijna jest autentycznym<br />

źródłem rozwoju, postępu, rozkwitania kultury i ludzkości w ogóle (Sztuka od Religii<br />

idzie) 537 . Warto zauważyć więc, że Assunta jako typ artystyczny ma ilustrować sztukę stojącą<br />

na straży tradycji, na straży pamięci, ale i na posterunku wiary, duchowości człowieka. Wyda-<br />

je się, że poecie bardzo zależało na tym, aby wątek tak rozumianej sztuki wybrzmiał w po-<br />

emacie w pełni. Uzasadnia to wszak przypisek prozą do zaledwie jednego z wersów Pieśni<br />

IV, w którym zmiana dyskursu w żaden sposób nie niweluje spójności utworu.<br />

Symbolika religijna w poemacie, związana z wniebowzięciem Matki Bożej, ale i z<br />

wniebowstąpieniem Chrystusa, sprawia, że teologia sztuki wraz z teologią powołania kobiety<br />

(sic!) pozostają tu ze sobą w najściślejszym związku, bodaj jak w żadnej innej wypowiedzi<br />

poetyckiej Norwida. Stąd profetyczność poematu sprawia nieodparte wrażenie czynnika blo-<br />

kującego pełną „romantyczną” realizację poematu miłosnego.<br />

Jak już wspominałam, oprawę profetyczną utworu tworzą zarówno medytacje bohate-<br />

ra podążającego „w górę”, do klasztoru, który symbolicznie ulokowany jest na szczycie góry,<br />

jak i pobożny żywot Assunty, spotęgowany „niemocą mówienia” – milczeniem, tragiczną<br />

przeszłością i cudownym ocaleniem, w końcu ofiarną śmiercią. Rolę proroczej przepowiedni<br />

czy też wizji zastępuje tu testament świętej służebnicy, który pozostawiła w postaci dzienni-<br />

ka, spisywanego na wzór wielkich świętych i doktorów Kościoła. Testament ów, zawierający<br />

treści poświadczające głęboką religijność Assunty i jednocześnie mający moc nawracania i<br />

przemieniania serca człowieka, jest w poemacie odpowiednikiem świadectwa szerokiej sfery<br />

wtajemniczeń w Bożą miłość, jaką otoczona była prosta dziewczyna z Norwidowego arcy-<br />

dzieła. Zadaniem bohatera jest kontynuować wyznaczone jej niegdyś zadania. Co, jak wyczy-<br />

536 Ze współczesnych Norwidowi artystów malarzy postaci z uniesionymi oczyma ku niebu często malował Ary<br />

Scheffer. Norwid nigdzie nie wspomina konkretnych obrazów Scheffera i nie pisze o nim, jako tym, który najdo-<br />

skonalej portretuje, ale tę zbieżność wątków warto mieć na uwadze podczas lektury Assunty. Szerzej pisze o tym<br />

D. Pniewski, Między obrazem i słowem, dz. cyt., s. 201-214.<br />

537 Zob. wiersz dedykacyjny Norwida Do A. Z. poprzedzający nowelę Bransoletka (PWsz, t. III, s. 31).<br />

218


tujemy z ostatnich strof poematu, z pokorą i bojaźnią, także z pełną świadomością, zostało<br />

zrozumiane i podjęte. Słowa: "I w górę patrzę…nie tylko wokoło" brzmią jak deklaracja ży-<br />

ciowej postawy, lecz już nie "rycerza – kaleki", którym w obliczu piękna Assunty poczuł się<br />

bohater, ale apostoła Chrystusowego. Z tej perspektywy dom ogrodnika, który stał się domem<br />

bohatera poematu i jego małżonki Assunty przypomina biblijne Betel, miejsce, w którym Ja-<br />

kub miał proroczy sen. Ujrzał w nim drabinę prowadzącą ku niebu. Tę Jakubową teofanię<br />

wspomina bohater Norwidowego poematu, podczas jednej ze swych medytacji w Pieśni I.<br />

Spotkanie z Assuntą, małżeństwo i śmierć stają się w pewnym sensie analogicznym - głęboko<br />

symbolicznym wtajemniczeniem bohatera w kluczową prawdę chrześcijaństwa – w miłość.<br />

Wspina się on po szczeblach drabiny Jakuba, dążąc do doskonałości 538 . (Wielu Ojców Ko-<br />

ścioła widziało w drabinie Jakuba drabinę ascetyczną, po której dusza wspina się umacniając<br />

swoją cnotę). Tytułowa bohaterka zdobywała tę samą drabinę, żyjąc zgodnie ze swym powo-<br />

łaniem.<br />

Jak opisać fenomen „dynamicznej jedności” Assunty, skoro poemat nie jest ani wielką<br />

metaforą, ani też wielką parabolą. Poemat, w którym mechanizmy semantyczne zmieniają się<br />

bardzo wyraźnie. Estetyka staje się teologią, opis zastępuje symbol, dyskurs filozoficzny<br />

przemienia się w proklamację metafizyczną. Wszystko nabiera głębi i wszystko zawęźla się w<br />

"spojrzeniu w niebo". Pojęcie paraboli wydaje się tu za wąskie. Zaproponujmy więc pojęcie –<br />

estetyka paraboliczności, za którą kryje się coś więcej niż tylko budowanie nadrzędnego sen-<br />

su (porządku) na narracji. Paraboliczność bowiem to gra możliwościami paraboli jako figury,<br />

gra tworząca pewną wizję świata i pewną tej wizji interpretację. Poemat liryczny, czy też li-<br />

ryczny poemat miłosny, nie mógłby uruchomić w dziele paraboli. W Assuncie udaje się to<br />

dzięki pierwiastkom profetycznym, które skupiają się wokół teologicznej interpretacji miło-<br />

ści, sformułowanej w pierwszej z biblijnych ksiąg – „Mężczyzną i kobietą stworzył ich”. Za<br />

teologiczną interpretacją miłości idzie parabola sztuki, ujęta w prezentację typu sztuki chrze-<br />

ścijańskiej oraz parabola ładu wszechrzeczy, który to ład spostrzega się poprzez "spojrzenie w<br />

niebo". W Assuncie zatem Norwid buduje wizję świata opartą na estetyczno-poznawczej me-<br />

todzie interpretacji, która już w Quidamie okazała się rozstrzygająca i uczyniła zeń chrześci-<br />

jański poemat inicjacyjny.<br />

538 Zob. Księga Rodzaju: 28, 1-22. Widzenie w Betel,w: Międzynarodowy komentarz do Pisma Świętego, dz. cyt.,<br />

s. 298.<br />

219


CZĘŚĆ IV. Ułomki epopeiczne<br />

220


Emil na Gozdawiu (Poema) i A Dorio ad Phrygium – ułomki epopeiczne.<br />

1. Ważny moment biografii<br />

W poszukiwaniu wielkiej całości<br />

Poszukując okoliczności powstania dwóch późnych poematów Cypriana Norwida<br />

odnajdujemy w liście do Bronisława Zaleskiego z maja 1869 roku następujące słowa poety:<br />

„n a s t r o i ć c a ł ą h a r f ę s ł o w a n a m i a r ę<br />

E p o k i, a b y d o t r z y m a ł a c z a s o m i w y p a d k o m w ł o n i e i c h<br />

l e ż ą c y m, i O p a t r z n e m u w o b ł o k a c h” 539 . Zastanawiające to zdanie (zanoto-<br />

wane przez poetę w całości rozstrzelonym drukiem) Norwid dopełnił pragnieniem, uznanym<br />

za obowiązującą konieczność, wygłoszenia odczytu bądź wykładu o Mszy Świętej. Pozosta-<br />

wał zatem prawdopodobnie pod wpływem silnych emocji po przedwczesnej śmierci Zofii<br />

Węgierskiej, ale i pod wpływem ambicjonalnej presji, która niejako wymuszała odpowiednie<br />

„nastrojenie harfy słowa”, w czasach, gdy nie było już Adama, Zygmunta, Juliusza – jak sam<br />

stwierdzał w cytowanym tu liście. Szczególna sytuacja, zarówno kulturowa jak i literacka<br />

motywowała Norwida do stworzenia dzieła wybitnego - jak można sądzić - porównywalnego<br />

z Mickiewiczowskim Panem Tadeuszem czy też z Królem-Duchem, „niekończącym się” po-<br />

ematem Słowackiego 540 . W pewnym sensie czymś takim miała być już zapewne Assunta,<br />

którą, jak pamiętamy, poeta udoskonalał do roku 1879. Assunta jako poemat o sztuce i miło-<br />

ści miała z jednej strony zbierać ogół najistotniejszych wątków pisarskich poety, z drugiej<br />

prezentować nowoczesną strategię estetyczną opartą na łączeniu w dziele rozmaitych tradycji<br />

gatunkowych, rozmaitych stylistyk według własnej autorskiej koncepcji. Przekraczanie ro-<br />

mantycznych "reguł" synkretyzmu, wymykanie się schematom lektury poezji miłosnej po-<br />

przez spiętrzanie parabolicznego sensu uczyniło Assuntę poematem wyjątkowym. Dalsze<br />

próby stworzenia wielkiej narracji podejmowane przez poetę są jednak dowodem jego nieza-<br />

spokojonych ambicji skoncentrowanych wokół dzieła eposowego, które Norwida – praktyku-<br />

jącego epika - uwierały jak kamyk w sandale pielgrzyma. Jak się wydaje, ambicje te poeta<br />

rozbudził w sobie niejako samoistnie, tworząc historie: o młodzieńcu z Epiru, synu Aleksan-<br />

dra i granatookiej świętej dziewczynie. Miara epoki, w myśl poety, żądała jednak czegoś wię-<br />

539 C. Norwid, List do Bronisława Zaleskiego z 21 maja 1869 roku, PWsz, t. IX, s. 407.<br />

540 Przypomnijmy, że w wykładach O Juliuszu Słowackim Norwid nazwał Pana Tadeusza i Króla-Ducha, obok<br />

Jerozolimy wyzwolonej i Don Kichota epopejami (PWsz, t. VI, s. 454-455).<br />

221


cej, czegoś bardziej korespondującego z kondycją współczesnej kultury, czegoś, co udowad-<br />

niałoby, że walka z próżniakami, „szpargałami pamfletu” i „od wiatru zależącymi konspi-<br />

ratorczykami” 541 może i musi rozstrzygnąć się szybko, na polu literatury o najdonioślejszych<br />

tradycjach 542 . Stąd tak twórczy okres poety przypadający na lata 1870 – 1873 zaowocował<br />

Kleopatrą i Cezarem, Znicestwieniem narodu, Boga-Rodzicą, Pierścieniem Wielkiej-Damy,<br />

Assuntą, elegią Na zgon Poezji, w końcu Emilem na Gozdawiu 543 i A Dorio ad Phrygium 544 .<br />

W tych ostatnich poematach Norwid podjął zadanie odtworzenia wizerunku "epoki<br />

nominalnej", wraz z jej destrukcyjną siłą, bolączkami i ułomnościami, w których tkwił nie<br />

tylko sponiewierany duch ojczyzny, ale i duch całej Europy. W założeniu były to dzieła przy-<br />

legające do epoki, nieutworzone z mitów szlacheckich i dawnych legend ubogaconych gno-<br />

stycznymi teoriami dualizmu metafizycznego, lecz dzieła diagnozujące, literackie etiologie<br />

rozpadu więzi, tradycji, człowieczeństwa. Norwid doskonale zdawał sobie sprawę, że mierzy<br />

się w ten sposób z „formą ówczesnego życia”, jaką była powieść. Wiedział, że w drugiej po-<br />

541 C. Norwid, List do Bronisława Zaleskiego z listopada 1870, PWsz, t. IX, s. 469.<br />

542 Marek Piechota w książce Żywioł epopeiczny w twórczości Juliusza Słowackiego szczegółowo opisuje oświe-<br />

ceniowe i romantyczne ambicje stworzenia eposu i przemiany tej formy gatunkowej oraz samego pojęcia epope-<br />

ja. Norwid jest zatem spadkobiercą marzeń o eposie. Zob. tegoż, Żywioł epopeiczny w twórczości Juliusza Sło-<br />

wackiego, Katowice 1993.<br />

543 Wg Gomulickiego poemat powstał w roku 1871, w dniach czy tygodniach wolnych od pracy na poematem<br />

A Dorio ad Phrygium oraz nad tragedią o Kleopatrze i Cezarze. Zob. komentarz Gomulickiego do poematu Emil<br />

na Gozdawiu (PWsz, t. III, s. 748). Miriam twierdzi, że Emil na Gozdawiu jest najpóźniejszym poematem Nor-<br />

wida, pisanym w latach 1878-1883. „I nie tylko rękopis dochowany, ale i utwór sam zrodzić się musiał w tej<br />

dobie schyłkowej, pełnej tłumnie budzących się w osamotnionem sercu wspomnień całego życia. Podobnie jak<br />

w Stygmacie, tak i tu uderzają jakieś rozrzewnione stron ojczystych i lat młodzieńczych echa", Cypryan Norwid,<br />

[Wędrowny Sztukmistrz…]. „A Dorio ad Phrygium”. „Emil na Gozdawiu”. Trzy fragmenty epickie Cypryana<br />

Norwida z odnalezionych rękopisów poety - Roku 1915 do druku podane, Warszawa 1915, s. 54-56.<br />

544 Nie ma zgodności co do ścisłej daty powstania poematu A Dorio ad Phrygium, którego tytuł nastręczył bada-<br />

czom sporo kłopotu, mimo oczywistej muzycznej proweniencji. Według Zenona Przesmyckiego poemat powstał<br />

w 1872 roku, czyli w tym samym czasie co Pierścień Wielkiej-Damy, za czym miałby przemawiać identyczny<br />

atrament i starcze pismo. Zob. Z. Przesmycki, A Dorio ad Phrygium, w: tegoż, Wybór pism krytycznych, Kraków<br />

1967, s. 333-334.<br />

Według J. W. Gomulickiego utwór powstał rok wcześniej, to jest w 1871. Badacz twierdzi, że zbieżność tema-<br />

tyczna A Dorio ad Phrygium i Znicestwienia narodu, oraz Przyczynku do Rzeczy o wolności słowa i listów z tego<br />

czasu do Augusta Cieszkowskiego i Marii Bolewskiej nie może być przypadkowa. Zob. komentarz Gomulickie-<br />

go do poematu A Dorio ad Phrygium (PWsz, t. III, s. 749-750).<br />

222


łowie XIX wieku wykluczenie z literatury tego, co dla niej właściwe jest irracjonalne, niedo-<br />

rzeczne. Dlatego celem poety stało się doprowadzenie do inkluzji, do włączenia w estetykę<br />

syntezy tego, co powieściowe. Walor tej estetyki miał polegać na współistnieniu w dziele<br />

rozmaitych tradycji gatunkowych, często sprzecznych i wykluczających się, z jednej strony<br />

dalece odbiegających od tego, co charakteryzuje "właściwie epicki" sposób opowiadania (ele-<br />

gia, sonet, misterium dramatyczne), z drugiej niezwykle temu bliski (romans, gawęda). Po-<br />

wrót do epopei, jako formy zdyscyplinowanej, konkretnej, czynił to zadanie karkołomnym,<br />

niemniej jednak udowadniał, że właśnie w takim dziele dokonuje się spełnienie „literatury na<br />

miarę epoki”. Najtrudniejszym zadaniem stało się więc to, co można określić oswajaniem<br />

żywiołu powieściowości, tak aby nie prowadził on do rozmycia struktur eposu, którym w za-<br />

myśle Norwida miały być jego późne poematy.<br />

Świadomość Norwida, że powieść, jak żaden inny gatunek literatury dziewiętnasto-<br />

wiecznej, potrafi dostosowywać się do gustów i wymogów czytelniczych, potęgowała pra-<br />

gnienie zdemaskowania jej rzekomej naturalności i bliskości prawdzie. Według poety bowiem<br />

powieść, schodząc „pod strzechy” i rezygnując z najwyższej jakości i poziomu (choćby języ-<br />

kowego), stawała się produktem, który sprawnie przechwytywał innogatunkowe walory, tym<br />

samym zgrabnie lawirując pomiędzy czytelniczymi oczekiwaniami. Przeciwstawienie się mo-<br />

dzie na powieść było dla Norwida rodzajem oddania słuszności sprawie – wierności poglą-<br />

dom, które wyrastały jeszcze z wczesnych lektur Mochnackiego, przekonującego, że aby po-<br />

stąpić naprzód, trzeba zboczyć z „toru szkolnego naśladownictwa” 545 . O ile powieść jawiła się<br />

poecie jako symbol nieuchronnego procesu merkantylizacji literatury, to „wielkie imię epopei<br />

było nie tylko formą, ale i wartością” 546 . Autor Quidama wierzył, że epos jest po prostu świa-<br />

tem ideału, tak jak był dla Greków. Tyle że starożytni elementem idealności uczynili mit, a<br />

Norwid dostrzegł go w chrześcijańskiej idei człowieczeństwa.<br />

2. Epopeiczne w nieepopeicznym<br />

Emil na Gozdawiu i A Dorio ad Phrygium - te szczególne dwa dzieła wiele łączy.<br />

Wspomniany czas powstania to tylko jedna z wielu zbieżności. Podobieństwa mnożą się w<br />

545 Zob. M. Mochnacki, Myśli o literaturze polskiej, w: tegoż, Pisma krytyczne i polityczne, t. 1, wyb. i oprac. J.<br />

Kubiak, E. Nowicka, Z. Przychodniak, Kraków 1966, s. 155.<br />

546 M. Maciejewski, Sławianie – synowie sławy (Epos jako wartość), w: tegoż, Poetyka. Gatunek-obraz. W kręgu<br />

poezji romantycznej, Wrocław 1977, s. 14.<br />

223


szczegółach treści, wątkach, koncepcjach bohaterów, dojrzałości języka poetyckiego. Podo-<br />

bieństwa te dostrzec można jednak tylko wtedy, gdy ma się pełną świadomość tego, że są to<br />

dzieła bardzo różne, osadzone w odmiennej tradycji literackiej. Poematy nie są nam znane w<br />

całości. Egzystują w spuściźnie Norwida jako fragmenty nieautonomiczne, dzieła nieukoń-<br />

czone, które umykają „lekturze kompletnej”, skazując czytelnika na domysły 547 . Wybijają z<br />

ręki argumenty nie do podważenia, ale i pozwalają na szereg prawdopodobnych hipotez – jak<br />

choćby ta najistotniejsza, że są to u ł o m k i e p o p e i c z n e, dzieła, w których poeta ukrył<br />

wielki potencjał paideutycznej literatury. Intuicję taką odnajdujemy już w diagnozie Zenona<br />

Przesmyckiego o Emilu na Gozdawiu, który na początku minionego wieku pisał, iż „miał to<br />

być (…) niewątpliwie wierszowany romans wychowawczy, zobrazowanie na swojskim grun-<br />

cie owoców pedagogicznej doktryny Rousseau i przeciwstawienie im zapewne swoich poglą-<br />

dów, swoich postulatów człowieczości, swego stanowiska głęboko chrześcijańskiego” 548 .<br />

Każdy z dwóch późnych poematów Norwida idzie swoją drogą, co uwypukla kontekst inter-<br />

pretacyjny, zabiegi stylistyczno-kompozycyjne i strukturalne dzieł. Najistotniejsze jednak jest<br />

to, że zarówno w Emilu na Gozdawiu, jak i w A Dorio ad Phrygium obecny jest ów „eposo-<br />

twórczy kompleks aksjologiczny” 549 , pozwalający dostrzec w nich projekt wielkiej wypowie-<br />

dzi poetyckiej z przesłaniem.<br />

Emila na Gozdawiu rozpoczyna poetycka ilustracja przestrzeni rysująca przed czy-<br />

telnikiem tło wydarzeń poematu, przeciwstawiająca epokę, szczegółowiej zobrazowaną w<br />

dalszych partiach utworu, dobie „twardych w żelazie Mieczników”. To portret karykaturalny<br />

rzeczywistości symbolizowanej przez "zamki malejące do wpół rozebrane", pałace z udawa-<br />

547 Co ciekawe Miriam twierdził, że istnieje duże prawdopodobieństwo, iż poemat A Dorio ad Phrygium był<br />

ukończony. Skądinąd wiadomo, o tym zresztą nadmienia również Juliusz W. Gomulicki, że projektowany przez<br />

Norwida drugi tom poezji, miał zawierać rzeczony poemat. Autograf sprawia wrażenie czystopisu, który powstał<br />

w oparciu o brulionowy pierwopis. Autorki najnowszego Kalendarza życia i twórczości Cypriana Norwida<br />

twierdzą, że ów pierwopis na pewno zawierał pełny tekst poematu. Zob. Z. Trojanowiczowa, E. Lijewska, Ka-<br />

lendarz życia i twórczości Cypriana Norwida, 1861-1883, t. 2, Poznań 2007, s. 508-509.<br />

O Emilu na Gozdawiu J. W. Gomulicki pisze zaś w następujący sposób: „Poemat musiał być oczywiście dokoń-<br />

czony – gdyby tak nie było, Norwid nie zacząłby go przecież przepisywać – jego rozdział czwarty nie został<br />

najwidoczniej doprowadzony do stanu imprimatur, ponieważ poeta nie przepisał go na czysto, później zaś w<br />

ogóle zaniedbał cały ten poemat, którego brulion uległ zapewne zniszczeniu wkrótce po zgonie autora: albo<br />

jeszcze w Zakładzie, albo dopiero u Józefostwa Dybowskich" (PWsz, III, s. 748).<br />

548 Cypryan Norwid, [Wędrowny Sztukmistrz…]. „A Dorio ad Phrygium”. „Emil na Gozdawiu”. Trzy fragmenty<br />

epickie Cypryana Norwida z odnalezionych rękopisów poety…, dz. cyt., s. 54-56.<br />

549 Wyrażenie Mariana Maciejewskiego, dz. cyt. s. 26.<br />

224


nymi wieżami, obronne wały pozamieniane na parki. Przemoc zastępuje tu heroizm, cnotę<br />

ogłada i dowcip:<br />

- Komedia czasów swe odmienia sceny<br />

I wieczna Epos brzmi pieśnią Syreny!<br />

(III, 304, w. 29-30)<br />

Bohaterem Emila na Gozdawiu jest gospodarz russoista, człowiek zarządzający spo-<br />

rym majątkiem, ojciec młodzieńca, osieroconego przez matkę „w zaraniu żywota”. Elegant,<br />

poliglota, dziwak z „włosem pudrowanym” i „słodkim obliczem”. Pan na Gozdawiu: z lubo-<br />

ścią wypełniający swe gospodarskie powinności na wzór i styl francuski, obieżyświat, czło-<br />

wiek ze „wzrokiem stępionym chciwym czytaniem". Człowiek światły, na którym spoczywa<br />

wielka odpowiedzialność wychowania syna – dziedzica. Najłatwiej łączy się on z typem po-<br />

staci znamiennej dla poematu filozoficzno-opisowego. Jego młodość dworsko-libertyńska,<br />

fascynacja Rousseau przywołuje na myśl skojarzenia z Trembeckim, a oświeceniowe tło su-<br />

geruje, że rzecz dzieje się prawdopodobnie w ostatnich latach Rzeczypospolitej, może przed<br />

drugim rozbiorem. To przypadek bohatera dotąd nie występującego w epopei dziewiętnasto-<br />

wiecznej 550 . Gdzież Gozdawie, oświeceniowemu konwertycie i sentymentaliście spod znaku<br />

Jana Jakuba, do Jacka Soplicy, człowieka, który „przemierza całą przestrzeń etyczną ludzkiej<br />

woli, od pychy i zbrodni do świętości oraz nadprzyrodzonej zasługi”? 551 Gdzież czasom, w<br />

których "woli i myśleń rozkiełznane burze" do czasów spod napoleońskiej gwiazdy? Ponad<br />

Gozdawę i jego syna na główną bohaterkę poematu wyrasta mamka, "matrona urodna jak<br />

mało", której duchowość naznaczona jest cierpieniem i żałobnym rozpamiętywaniem.<br />

550 J. W. Gomulicki przekonująco wskazuje na prototyp postaci Gozdawy wskazując na niejakiego Eligiusza<br />

Prażmowskiego, zamożnego szlachcica z ziemi ciechanowskiej, który – jak stwierdza badacz: „był za panowania<br />

Stanisława Augusta jednym z krańcowych przykładów panującej wówczas mody na francuszczyznę". Ów proto-<br />

typ odnajdujemy w Pamiętnikach Kajetana Koźmiana. Zob. tegoż, Pamiętniki, przedm. A. Kopacz, wstęp i kom.<br />

J. Willaume, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk 1972, s. 169-175.<br />

Warto zauważyć, że w roku 1871 silnie na wyobraźnię poety musiała też zadziałać lektura instrukcji dla szkół<br />

paryskich ogłoszona w „Journal Officiel” zalecająca, aby żadne symbole religijne nie były umieszczane w sa-<br />

lach, gdyż mogłyby rozpraszać uczącą się młodzież. Zakaz wieszania krzyży, podobnie jak protest Norwida<br />

przeciwko profanowaniu świątyń w okresie Komuny Paryskiej (na przykład protest przeciwko paleniu papiero-<br />

sów podczas organizowanych w nich wiecach) musiały mieć wpływ na fabułę Emila na Gozdawiu (PWsz, III, s.<br />

748).<br />

551 B. Dopart, Adam Mickiewicz, w: Romantyzm, część pierwsza, Bochnia-Kraków-Warszawa, s. 338.<br />

225


Mamka jest bohaterką jakby z innego świata, innego porządku. To w jej osobie nastę-<br />

puje w dziele restytucja epopeiczności (zastosowanej dotąd jako zabieg stylizacyjny w pierw-<br />

szej części utworu), gdyż za jej sprawą poeta wprowadza w poemat aspekt opatrznościowy,<br />

problematykę prowidencjalną, obcą oświeceniowej koncepcji rzeczywistości, która nie<br />

wzmacnia rozumem sił duchowych człowieka, lecz urządza świat przemocą według swego<br />

doktrynerskiego kaprysu. Mamka nie rozpacza po stracie ukochanego męża czy własnego<br />

dziecka, lecz po stracie gozdawskiego krzyża, który patronował parafii i ludziom od niepa-<br />

miętnych czasów, a który zgodnie z decyzją gospodarza włości „obalono”. Zniknięcie krzyża<br />

i dramat mamki, jej odrzucenie przez Gozdawę to najważniejsze problemy poematowej fabu-<br />

ły. Szczątki owej fabuły pozwalają podejrzewać, że Norwid zamierzał w Emilu na Gozdawiu<br />

zrealizować pomysł na epopeję świata zsekularyzowanego, ilustrującą schodzenie sacrum do<br />

statusu rzeczywistości anonimowej. Rola mamki byłaby tu, jak można sądzić, kluczowa. Ona<br />

to bowiem właśnie, którą „za obłędną miano”, wyrasta na strażniczkę humanistycznych i<br />

chrześcijańskich wartości. W jej skromnej osobie rodzi się wielkie bohaterstwo, gdyż jako<br />

jedyna zadaje to fundamentalne pytanie: „Gdzież go położono?”, dociekając, jak Maria Mag-<br />

dalena, głębokiej prawdy o Bogu i człowieku. Jej osoba, jej historia skontrastowana z postawą<br />

i stylem życia Rafała Gozdawy tworzy „ziarno epopei”, które wzrastając w trywialnej rze-<br />

czywistości, w świecie swawolnych przygód, spacerów, celebrowanych posiłków, gry w sza-<br />

chy i w wista, w świecie wartym zilustrowania w komedii czy powieści mieszczańskiej, staje<br />

się autentycznym źródłem eposu.<br />

Norwid bardzo świadomie wybiera właśnie taki a nie inny kontekst historyczny i<br />

wprowadza weń oryginalność, którą odnajduje w prostocie. Już w wykładach O Juliuszu Sło-<br />

wackim poeta mówił, że: "Oryginalnym (...) jest każdy prostotliwy i zacny człowiek w rozu-<br />

mie swoim - każdy poczciwy człowiek ma coś oryginalnego w sobie. Oryginalność ma czło-<br />

wiek prosty z ludu. Oryginalność więc jest tylko sumiennością dodatnią w obliczu źródeł" 552 .<br />

Pokazując "zrujnowane" moralnie społeczeństwo, czyniąc zatem tłem rzeczywistość<br />

„mało bohaterską”, jakby antyepopeiczną, poeta przeprowadza z powodzeniem eksperyment<br />

poznawczy, który dowodzi, że właśnie w takim świecie zawiązki epopeiczne rodzą się w po-<br />

stawach ludzi, których kondycji społecznej tradycyjnie nie łączono ze sferą czynów bohater-<br />

skich i wzniosłych, zatem w świecie peryferyjnym, w świecie codzienności, czy nawet w<br />

świecie ludzi wykluczonych i obcych.<br />

552 C. Norwid, O Juliuszu Słowackim, PWsz, t. VI, s. 425.<br />

226


W A Dorio ad Phrygium pod wieloma względami rzecz ma się podobnie, choć utwór<br />

zbudowany jest zgoła inaczej. Rozbudowana inwokacja i silnie podkreślona metaepopeicz-<br />

ność widoczna w odautorskim i odpodmiotowym wywodzie, konfrontacja stylu podniosłego z<br />

rubasznym, fragmentaryczne budowanie świata, wszystko to wskazuje, że jest to jeden z tych<br />

utworów Norwida, które szczególnie poświadczają osobliwość jego talentu 553 . Stefan Sawic-<br />

ki, przybliżający najtrafniej ideę tego dzieła jako swoistej syntezy doryckości z frygijskością i<br />

najsłuszniej rozwiązujący kwestię rozumienia jego tytułu, uznał wprost, że A Dorio ad Phry-<br />

gium „należy do najlepszych poetycko utworów Norwida” 554 .<br />

Patronem dzieła pozostaje Homer, choć inwokacja poematu służy nie tyle modlitew-<br />

nemu nawiązaniu do Muz i skonfrontowaniu dwu różnych portretów Apolla, co rozstrzygnię-<br />

ciu o niewartościowaniu (jednak!) obu tonacji nazwanych w formule tytułowej. Wielokrotnie<br />

było to przedmiotem sporu badaczy, ale chyba nie ma wątpliwości, że Norwid nie dokonuje<br />

tu żadnej hierarchizacji 555 . "A Dorio ad Phrygium należy rozumieć nie jako przejście kierun-<br />

kowe od ...do, nie jako określenie kierunkowe, lecz zakresowe, wskazujące na granice skraj-<br />

nych możliwości. Podobnie jak w łacińskim przysłowiu ab ovo usque ad mala, nawiązującym<br />

do różnorodności potraw w czasie rzymskiej uczty. Wiele tu być może, a nawet powinno, jak<br />

w każdej rzetelnej syntezie" 556 . Potwierdza to zresztą sam poeta w charakterystycznym dla<br />

poematu wyznaniu:<br />

*<br />

Strony różne, rozliczny obyczaj –<br />

Poznawając, winienem mieć słowo<br />

553 W literaturze przedmiotu niewiele jest głosów podważających tę tezę. W zasadzie kumulują się one w wywo-<br />

dzie Wiesława Rzońcy, który pisze: „Wielowątkowe, nieskoordynowane wewnętrznie, nie dochowane w całości<br />

A Dorio ad Phrygium ujawnia w sposób wyrazisty błędy, jakich nie potrafimy uniknąć czytając teksty Norwida.<br />

A Dorio… można porównać do lasu, a dotychczasowy sposób czytania poematu do typowego zachowania się<br />

człowieka w lesie", tegoż, Norwid - poeta pisma, Warszawa 1995, s. 51.<br />

554 S. Sawicki, Jak rozumieć "A Dorio ad Phrygium"?, w: tegoż, Wartość-Sacrum-Norwid. Studia i szkice aksjo-<br />

logicznoliterackie, Lublin 1994, s. 211.<br />

555 Autorka dość obszernego omówienia poematu A Dorio ad Phrygium Elżbieta Feliksiak stwierdza: "Jedno jest<br />

pewne: doryzm i frygizm są to pojęcia przeciwstawne, a poemat, zironizowana wędrówka Odysowa, ma obra-<br />

zować w jakimś sensie przejście od jednego z tych pierwiastków do drugiego. Juz pobieżna analiza kompozycji<br />

A Dorio..., a także struktury poszczególnych jego elementów i pojęć, wskazuje na dwoistość jako podstawowy<br />

zrąb konstrukcyjny - i to zarówno w sferze pojęciowej, jak i sferze konstruowanego świata epickiego", tejże,<br />

Poezja i myśl. Studia o Norwidzie, Lublin 2001, s. 173.<br />

556 S. Sawicki, Jak rozumieć "A Dorio ad Phrygium"?, dz. cyt., s. 225.<br />

227


Kolibrowym skrzące się skrzydełkiem,<br />

Ton winienem mieć nie jedno-tężny:<br />

Od cygańskiej drumli, co w zębach wre,<br />

Jak zgryzione jestestwo konające,<br />

I trzepoce się w wargach – aż do organu,<br />

swoje długie rozwlekającego brzmienia,<br />

Ileż strun, ustrojów ile mam poruszyć?<br />

Względów jak niemałą zachować liczbę!<br />

(III, 317, w. 59-68)<br />

Poeta zadaje to pytanie bardzo serio, choć wcześniej przywoływana Muza - praczka i<br />

Apollo, w stylizacji typowej dla holenderskiego malarstwa, wskazywali na dystansującą od<br />

świata współczesności ironię 557 , która w czasach "nominalnych" była jak oręż prawdy w ręku<br />

szlachetnego rycerza, walczącego "przeciwko smokom, jadom, kulom, grotom!..." 558 . Ironia<br />

obejmująca spore partie poematu wraz z fragmentarycznością fabuły pozwalała niegdyś na-<br />

zywać utwór "poematem dygresyjnym o szczególnej budowie" 559 , gdzie "plan dygresyjny<br />

przeważa (...) niepomiernie nad planem epickim" 560 . Pamiętajmy jednak, że owa ironiczność<br />

(nie humorystyczność!) służy tu wprowadzeniu (wejściu) w świat konkretnych, współcze-<br />

snych poecie faktów i zdarzeń, a nie w świat idylli, który odnajdujemy u Mickiewicza, zmie-<br />

rzającego w Panu Tadeuszu w stronę zaspokojenia egzystencjalnego, odkrywanego w reinte-<br />

gracji ze światem niewinności. Norwid mierzy się ze światem współczesnym. Jego sytuacja<br />

jest trudniejsza, bardziej skomplikowana, gdyż "kryzys alienacyjny", którego on doświadcza<br />

nie jest łatwy do przekroczenia, może nawet niemożliwy? Podmiot jego dzieła co prawda<br />

podejmuje próby dotarcia do jakiegoś uniwersalnego piękna tego świata, podejmuje próby<br />

wyrwania się poza jego "nominalny kontekst", zwłaszcza poprzez spotkania z Różą i Cyga-<br />

nem, ale czy udaje mu się to do końca, pozostaje pytaniem otwartym. Adaptując przeżycia<br />

podmiotu Mickiewiczowskiego arcydzieła, reinterpretując postawę podmiotu z Beniowskiego,<br />

a nawet przyswajając jako słuszną dramatyczną wizję walki o sens bytu z Cervantesowskiego<br />

557 Stefan Sawicki stwierdza, że "sympatią i ironią ogarnia Norwid zarówno Apollina olimpijskiego, jak i holen-<br />

derskiego, zarówno muzę arystokratyczną, jak i demokratyczną", tamże, s. 223-224.<br />

558 C. Norwid, Epos-nasza (1848), PWsz, t. I, s. 162.<br />

559 E. Feliksiak, Poezja i myśl. Studia o Norwidzie, dz. cyt., s. 171.<br />

560 Tamże.<br />

228


Don Kichota, staje się Norwid postromantycznym reformatorem eposu. Reformatorem zmu-<br />

szonym do odnalezienia "epopeicznego w nieepopeicznym", kierującego się przekonaniem,<br />

że aby: "nie być cywilizacji manekinem ani w retorcie przygotowanym homunkulusem, trze-<br />

ba przecie z tej cywilizacji zdać sobie sprawę i od rana do wieczora plany jej mieć przytomne.<br />

Boć tym tylko sposobem, realności własnej nie mając, trzeźwość obywatelska zyskuje się.<br />

Znamy to niby rzeczy cudze, słuszna więc jest postarać się i o poznanie epopei własnej<br />

(...)" 561 . Portret epoki nie napawa optymizmem:<br />

*<br />

Po trojańskiej wojnie w sporo już czasu,<br />

Kiedy nominalny ostatni król<br />

Panował w królestwie nominalnym,<br />

Jechałem był (pomnę) "borem-lasem" -<br />

Sosn szeregi za mną i przede mną<br />

Jak chór grecki zbiegały sie w epod,<br />

Ale koła skrzyp, ale zacięcie bicza,<br />

Ale wiatr gdzieś suchą łamiący gałąź,<br />

Ale pijanego słodyczą kwiatów bąka<br />

Pieśń pijana, z kielicha niesiona w kielich,<br />

Ale żaby skrzek w pobliskim bagnie<br />

Lazurowym pstrą niezapominką,<br />

Zagajały tysiąc podrzędnych tonów,<br />

Podchwytujących główny pieśni ustrój.<br />

Przez las jadąc, myśliłem te rzeczy,<br />

Za dni epoki nominalnej,<br />

gdy - jak długie królestwo i szerokie -<br />

Było równo...u słupów przy drodze<br />

Mało dbale nie mogłeś się oprzeć,<br />

Wszystkie bowiem mokry zwilżał pęzel<br />

Kolorami monarszej chorągwi.<br />

I to nigdy nie schło - słupy - bramy -<br />

(III, 317-318, w. 69-82)<br />

561 C. Norwid, O Juliuszu Słowackim, PWsz, t. VI, s. 438.<br />

229


Skazodrogi, co cię garną w uścisk -<br />

Szubienice...wszystko pęzlem jednym<br />

Malowane, na żółto, na czarno...<br />

Tak, gdy domu jakiego lub zakładu<br />

Właściciele mienia i zarząd,<br />

Przedmiot wszelki nową przybiera postać,<br />

Zawieszona jest czynność gospodarcza,<br />

Szyld jaśnieje pod pęzlem i woła ludzi,<br />

Odrzwia cieką farbą...wszystko piękne,<br />

Lecz ostrożnie tam idź - lub iść tam nie czas...<br />

Tam nic nie ma, tam jeszcze porządek,<br />

Mieszkać tam nie można ani gościć.<br />

(III, 318-319, w. 99-118)<br />

Nie da się ukryć, że świat przedstawiony w poemacie nie jest światem bohaterskim i<br />

nie dostarcza kanwy epopeicznej. Dla pielgrzyma nie jest nawet bezpieczną przystanią, ina-<br />

czej niż Mickiewiczowskie Soplicowo, w którym i domownicy, i goście czują się swojsko i<br />

dobrze. Serionickie kółko alienuje, wyobcowuje, choć wzbudza zainteresowanie. Przejezdni<br />

wpatrują się z zaciekawieniem w szczerbate wieże Serionic, a panny zbierają fiołki w obej-<br />

ściu "tego zacnego niegdyś grodu". Lud "nieobojętny jest dla dziejów miejsca", mając na<br />

uwadze jego szlachetną (szlachecką) przeszłość. Cóż z tego jednak, gdy dziś serionicki świat<br />

wypełniają „wypłowiałe” duchowo istoty - "profile postaci różnych". Wśród nich Salomon,<br />

który jest tu arcy-gospodarzem. Tak jak Gozdawa - obieżyświat, szczycący się swą historią.<br />

Czas płynie w jego Serionicach leniwie, leniwie też „toczy się myśl”, jakby poza czasem hi-<br />

storycznym, poza kontekstem. Słusznie Jan Kasjan zauważa, że "obraz Serionic to obraz roz-<br />

kładu ziemiańskiej egzystencji" i że "z Serionic już niedaleko do Nawłoci" 562 .<br />

Skąpe wyeksponowanie akcji w A Dorio ad Phrygium jest zabiegiem celowym i<br />

świadomym. Wpisuje się ono w całą wizję poematu, spełniającego warunki dzieła nowocze-<br />

snego, w którym zwarta i bogata fabuła swobodnie ustępuje refleksji autora lub, traktowana<br />

jako jeden z wielu wariantów poetyckiej wypowiedzi, schodzi na drugi plan. Norwid - jak<br />

562 J. M. Kasjan, Uwagi o "A Dorio ad Phrygium" Cypriana Norwida, "Zeszyty Naukowe <strong>Uniwersytet</strong>u Mikoła-<br />

ja Kopernika w Toruniu", Nauki Humanistyczno-Społeczne, zeszyt 3 - Filologia Polska (I), s. 97.<br />

230


zauważono - "życie współczesne uważał za antytezę materiału epickiego" 563 , stąd przekona-<br />

nie, że "wielka epika nie jest możliwa w każdej epoce" 564 . Tradycyjny pogląd na temat epiki<br />

skazuje więc A Dorio ad Phrygium na pozorną klęskę wartości dzieła w planie epickim. Nie<br />

pozbawia go jednak bardzo ważnego wymiaru metapoetyckiego. Brak akcji właściwej służy<br />

zaakcentowaniu przeciwwagi świata rozkładu, zastoju i bezruchu, przeciwwagi, która uobec-<br />

nia się w postaci Cygana (analogicznej do postaci mamki z Emila na Gozdawiu). Przez to<br />

konstytuuje się w poemacie koncepcja dzieła zgodnego z duchem epoki - dzieła nowoczesne-<br />

go właśnie, w którym konsekwentnie realizowany zamysł opowiadania ustępuje jakby odgór-<br />

nie narzucającym się dygresjom, wstawkom lirycznym, nawiązaniom i aluzjom literackim,<br />

postaciom, eksponującym to, co istotne dla fabuły niebanalnej, żywej, wciągającej. Poszuki-<br />

wanie poetyckich rozwiązań, wypowiedziane w poemacie "na głos", otwarcie wskazuje na<br />

fakt, że źródła inspiracji dzieła pozostają niezmienne i należy ich poszukiwać w czynach bo-<br />

haterów, zmienia się jednakże perspektywa poznawcza podmiotu, który winien wyekspono-<br />

wać jałowe tło, aby dostrzec konieczność zaburzenia go i demistyfikacji poprzez wprowadze-<br />

nie postaci z zewnątrz. Wszystko na "oczach widza" - czytelnika.<br />

*<br />

Nominalny Czas-dziejów nie trzyma w dłoni<br />

Zamaszystej swej kosy, ani jej ostrzem<br />

Podchwytuje ludzkość i polny kwiat -<br />

On tylko społeczność nominalną<br />

Podsuwa pod profile postaci różnych.<br />

Tak gdyby kto etruskie czarne rysunki<br />

Na czarno tło przeniósł, znikłyby w tle.<br />

(III, 322, w. 183-188)<br />

I tak jak w Emilu na Gozdawiu spokój burzy „obalenie krzyża”, tu ów sielski kom-<br />

fort burzy pojawienie się Cygana, proszącego o kawałek ziemi do pochówku. Jak widać są to<br />

wydarzenia odwołujące do szczególnej przestrzeni ludzkiego doświadczenia, do sacrum. Wy-<br />

darzenia te niewiele poruszają „harmonijny światek” Serionic. Reakcja Salomona w najmniej-<br />

szym stopniu nie oddaje powagi rzeczy, bo na ile serio można byłoby potraktować jego sło-<br />

wa, iż ziemi na pograniczu swego państwa "umiałby" dać tak wiele, że na pochówek rzesz by<br />

563 Tamże.<br />

564 Tamże.<br />

231


starczyło? Jest więc ów gospodarz sugestywnym symbolem „nominalnego królestwa”, które-<br />

go mentalnych granic strzegą błogość, splendor, swoboda, „wiejska ucieszność”. Zadziwiają-<br />

ce, gdyż ziemiański świat jest u podstaw swych światem męstwa, honoru i godności. Tu, w<br />

Serionicach, wyświetla on swą aksjologiczną pustkę opartą na uprzywilejowaniu i sponiewie-<br />

ranym etosie, który domaga się rozstrzygnięć spraw o największej wadze. One jednak przy-<br />

chodzą z zewnątrz i objawiają się w ludziach z zewnątrz, obcych ludziach, którzy istnieją<br />

jakby na krawędzi epopeicznego świata. Tak jak Cygan, człowiek z ludu wędrowców, czło-<br />

wiek znikąd, nie wzbudzający zaufania, inny. Jakiś ktoś, noszący rys quidamowej biografii,<br />

skazującej go na "niewyjątkowość" i odzierający go z bohaterstwa. Tak jak mamka, kobieta<br />

"zwyczajna", której nie podejrzewa się o życie wewnętrzne, duchowe rozterki, uczucia. Oboje<br />

nie pretendują do miana herosów, nie domagają się nachalnie swej obecności w rzeczywisto-<br />

ści przedstawionej dzieła, ale samoistnie wyrastają w niej na bohaterów wielkiej miary. Wy-<br />

łaniają się jako postaci z drugiego planu, z tła właśnie, wypełniającego przestrzeń ziemiań-<br />

skiego świata, wyświetlonego głównie przez jaskrawe "profile" osób, takich jak Salomon.<br />

Dostrzec łatwo więc, że w obu poematach zostało wprost sformułowane pytanie o<br />

proces, w ramach którego dokonuje się tak daleko idące przewartościowanie rzeczywistości.<br />

To, co łączy obydwa niedokończone (nieznane w całości?) poematy, zasadza się zatem na<br />

rozdźwięku pomiędzy formami życia a formami świadomości, rozdźwięku uosobionym w<br />

postaciach dziedziców i gospodarzy. W obydwu poematach Norwid „podmienia” wartości,<br />

wprowadzając postać nieepopeiczną w związek ze sprawą epopeiczną i odbierając taką moż-<br />

liwość postaciom potencjalnie należącym do poezji wysokiej. Za sprawą „maluczkich” poeta<br />

wskrzesza archetypy wysokiej literatury: mamka to Alma Mater, obrończyni Bożych śladów,<br />

kustosz i opiekunka trwająca przy najwyższej wartości. Biorąca na siebie sprawę o najwyż-<br />

szej doniosłości, choć przerasta ona dalece jej społeczną kondycję 565 . W A Dorio ad Phry-<br />

565 Portret Mamki-Polki Norwid zawarł w wierszu Człowiek z 1857 roku. Warto przytoczyć następujący frag-<br />

ment:<br />

Oto zrodzonyś , maleńka dziecino,<br />

I w dni niewiele taki jesteś luby (…)<br />

Matki-Dziewicy obraz patrzy na cię,<br />

Ze swoją ręką na niebieskiej szacie –<br />

Ten i ów dziadek z ram starych wyziera,<br />

Jak z okien domu, kędy gość się zbliża - -<br />

Mamka za ciebie bierze znamię k r z y ż a:<br />

- O! Mamko Polko, tyś istota święta.<br />

232


gium w osobie Cygana powraca zaś archetyp Odyseusza, tułacza-wędrowca, który poprzez<br />

doświadczenie śmierci, poszukiwanie miejsca godnego pochówku ciała brata, miejsca na ry-<br />

tuał pogrzebowy, wyrasta na bohatera Chrystusowego. To on buduje kluczową dla problema-<br />

tyki poematu opozycję między światem serionickim, którym rządzi operetkowy Salomon<br />

(światem, z którego wyparowuje żywa treść, zastygłym w izolowanej swojszczyźnie), a świa-<br />

tem, który rozrywa ów ahistoryczny sen i zautomatyzowaną codzienność. Pojawienie się Cy-<br />

gana obnaża rutynę i monotonię Serionic, które prowadzą do niwelacji ważnych przeżyć i<br />

doświadczeń. Można rzec, że poeta wpisuje wiejski, ziemiański matecznik polskości w los<br />

całej epoki, którą nazywa nominalną. Swoistej epoki, w której z dawnego życia pozostała już<br />

tylko forma, a to, co się rodzi jakby wskutek rozerwania organicznej ciągłości dziejów nazna-<br />

czone jest przemocą rozumu, konwencjonalnością, uniformizmem - i z góry skazuje ów świat<br />

na szybki uwiąd i zniszczenie. Wielką rolę bohaterowi z pogranicza eposu przypisuje Norwid<br />

wcześniej Quidamowi, ale i w szczególny sposób Assuncie, bowiem budowanie wiedzy o<br />

rzeczywistości w kategoriach metafizycznej syntezy jest możliwe według poety tylko dzięki<br />

pokornym i cichym, i światu ich wartości, który ożywia ducha epopei. Ich pokora wobec losu,<br />

wymagająca specjalnego wysiłku i duchowej dyscypliny staje się, analogicznie do męstwa i<br />

odwagi potwierdzanej na placu boju, pierwiastkiem motywotwórczym. Droga doskonalenia i<br />

hartowania duszy, będąca znakiem szczególnym ich biografii, wyświetla zaś horyzont rozwa-<br />

żań o istotę świata oraz sens istnienia. Uwikłanie w świat, który jest całością szczególnego<br />

Którą bym równał córce Faraona,<br />

Przyciskającej sierotkę do łona –<br />

Tyle nie o swym dziecięciu pamięta<br />

Matczyność twoja, b y n a j m n i e j w r o d z o n a!<br />

- Ty nieraz, gdy już Roków wiele minie,<br />

A dziecię ssące mężem lub kobietą:<br />

Zapamiętana w oddalonym gminie,<br />

Kłonisz się głową fartuchem okrytą<br />

Do nóg, co stopki będąc maleńkiemi<br />

Pytały ciebie, jak dotykać ziemi? (…)<br />

Współcierpiąc, krzepisz jak siła cudowna,<br />

A współbolejąc, nic nie bierzesz sobie,<br />

Jako Cherubin bezinteresowna,<br />

Pastuszkom bliska przy Chrystusa żłobie (Człowiek. Wiersz przypisany P. z N. S., siostrze, PWsz, t. I, s. 270-<br />

271).<br />

233


odzaju i trwanie w nim polega na napięciu, wszak - jak pisze o tym Romano Guardini 566 -<br />

jeden z jego biegunów leży w sferze przedmiotów, drugi tkwi w człowieku, dlatego nieustan-<br />

ne splatanie się przeciwieństw naznacza ludzki los szczególną rysą. Trudno dziwić się wobec<br />

tego, że tak projektowani bohaterowie poematów Norwida łączą w swoich działaniach szereg<br />

pytań o to, co wysokie i niskie, błahe, swojskie i obce, kształtne i chaotyczne, jednolite i róż-<br />

norodne, barbarzyńskie i kanoniczne, doryjskie i frygijskie. Afirmacja i kwestionowanie, któ-<br />

re towarzyszą poszukiwaniu syntetycznej formy, stają się przecież argumentem w poszukiwa-<br />

niu jedności, całości – epopei właśnie.<br />

3. Siła paideutycznego wzoru<br />

Istota Norwidowej koncepcji poematu eposowego zasadza się na przedstawionej<br />

powyżej wizji głównego bohatera, wybranego z "maluczkich i prostaczków", któremu poeta<br />

przypisuje określoną misję do spełnienia - złożenie świadectwa prawdzie. Taki projekt sukce-<br />

sywnie realizował Norwid od początku swej drogi twórczej, ale ani wczesna Ziemia, ani We-<br />

sele czy Szczesna, nie mogły pretendować do miana dzieł spełniających rolę wielkiej syntezy.<br />

Z oczywistych względów. Dojrzewanie bohatera Norwidowego przebiega naturalnie, prze-<br />

chodząc przez kolejne etapy: od burzliwej młodości (zanurzonej w buncie Gustawa-Konrada,<br />

w doświadczeniach romantycznych szaleńców, choć napełnionej boleścią i dystansującej od<br />

czarownego "świata luster") do spełniającej się w relacji z sacrum dorosłości 567 . Tę szczegól-<br />

ną duchową dyspozycję, którą jak cechą rozpoznawczą obdarowuje poeta swych bohaterów<br />

nosi również i ten, który jest gospodarzem specyficznie potraktowanej narracji. Jest on naj-<br />

częściej utożsamiany z Norwidem. Trudno z tym polemizować 568 . Jego współobecność w<br />

świecie przedstawionym dzieła jest oczywista, zwłaszcza w poemacie A Dorio ad Phrygium.<br />

To tu poeta dokonuje swoistego rozrachunku z rzeczywistością serionickich marionetek, to tu<br />

566 R. Guardini, Koniec czasów nowożytnych. Świat i osoba. Wolność, łaska, los, przeł. Z. Włodkowa, Kraków<br />

1969, s. 134.<br />

567 Oczywiście wiek nie odgrywa tu kluczowej roli. Quidam jest młodzieńcem, mamka z Emila na Gozdawiu<br />

kobietą dojrzałą, a obojgu dane jest w symbolu krzyża dostrzegać więcej niż tylko symbol - niewidzialną tajem-<br />

nicę zbawienia. Podobnie Assunta. Młodość i dojrzałość są tu więc kategoriami odnoszonymi do ducha, a nie do<br />

ciała. Por. K. Trybuś, Stary poeta. Studia o Norwidzie, Poznań 2000.<br />

568 Pisze o tym między innymi W. Rzońca. Zob. tegoż, Amorficzny las czy muzeum?, w: tegoż, Norwid - poeta<br />

pisma, dz. cyt. s. 51-56.<br />

234


formułuje tezę o dwoistej strukturze świata 569 , wpisując doryckość i frygijskość w porządek<br />

opozycji, które tak samo jako dobro-zło, piękno-brzydota, ludzkie-boskie opisują go i definiu-<br />

ją. Elżbieta Feliksiak diagnozuje ów świat przez pryzmat antynomii. Pisze: "bezsporny jest<br />

(...) zespół pierwiastków doryjskich: formalizm, sztuczność i martwota; despotyzm i wszech-<br />

ogarniający przepis prawa; zaborcza tyrania w królestwie nominalnym; arystokracja w służbie<br />

zaborcy; tępa obojętność dla spraw innych ludzi; bezmyślność i pustota; niewolnicze pojmo-<br />

wanie pracy. A biegun przeciwny? - swoboda, różnorodność i naturalność; demokracja i po-<br />

szanowanie człowieka; rewolucjonizująca działalność ludu - faktycznie w greckim teatrze i<br />

potencjalnie we współczesnej wsi; wieś - jako jedyna strefa niezupełnie jeszcze nominalna,<br />

której siły twórcze są jednak uśpione i bierne" 570 .<br />

Rola narratora w tego typu poematach Norwida jest rolą trudną, dźwigającą z jednej<br />

strony brzemię doświadczeń gospodarza Mickiewiczowskiego poematu, ale i Beniowskiego z<br />

drugiej 571 . To po nich narrator Norwida dziedziczy umiejętność kreatywnego bycia "tu i te-<br />

raz", w dziejącej się przed oczyma czytelnika akcji, i jednocześnie umiejętność stwarzania<br />

metapoetyckiej warstwy znaczeń, w której dokonują się najważniejsze, rozstrzygające dia-<br />

gnozy historiozoficzne, teologiczne i literackie. Na płaszczyźnie metapoetyckich refleksji<br />

Norwid formułuje pytania zasadnicze o człowieka, o poezję, o Boga, o świat bez wartości, o<br />

miłość. (Czasem są to pytania retoryczne). Buduje je na kształt dygresyjnych metafor, "na-<br />

wiasów", które są celem całości poematowej wypowiedzi. Nie stanowiąc gotowych szkiców<br />

do poznania człowieka, projektują model "poznawczego błądzenia", jako postawy docelowej -<br />

"aktywnej i otwartej nadświadomości" 572 . Stąd wrażenie marginalizacji akcji właściwej,<br />

zwłaszcza w A Dorio ad Phrygium. "Tło - myśl nasuwa, tło - słowo podrzuca / Nieci uczucie<br />

wyrażone mało;" jak stwierdza poeta w Emilu na Gozdawiu; stąd uprawomocniony sąd, że to,<br />

co istotne nie musi być "pierwsze". Taką lekturę dzieła sugerował już Norwid wcześniej, jako<br />

interpretator literatury romantycznej w wykładach O Juliuszu Słowackim:<br />

"Poema Beniowski tak dalece pełne jest przekleństw, iż treścią jego jest to właśnie, co jest<br />

podrzędnym; forma tak ironiczna, że nawiasy są celem. Jest to jakoby rozmowa z próżnymi,<br />

569 To główna teza Elżbiety Feliksiak. Autorka Poezji i myśli przekonuje, że doryckość i frygijskość jako prze-<br />

ciwstawne sobie przenikają różne epoki, są kategoriami biegunowymi. Zob. tejże, dz. cyt., s. 179-180.<br />

570 Tamże.<br />

571 Pośrednio Norwid realizuje cel osiągnięty przez Słowackiego w Beniowskim. Forma zyskuje kształt "amor-<br />

ficzny", aby to, co ją pozornie dezorganizuje niosło treści kluczowe.<br />

572 Pytanie o nadświadomość jako cechę narratora poematu A Dorio ad Phrygium formułuje W. Rzońca w przy-<br />

woływanym tekście Amorficzny las czy muzeum?, dz. cyt., s. 53.<br />

235


formalnymi i zewnętrznymi ludźmi, do których po gawędce potocznej o pogodzie i o wielu<br />

innych rzeczach, mówimy nawiasem: A czy nie pogadalibyśmy teraz trochę o prawdzie lub o<br />

łzach, które poród prawdy wyciska?..." 573 .<br />

W Emilu Norwida kwestia wizerunku narratora wydaje się dość prosta. Głos poety w<br />

poemacie opowiadającym dramat skromnej i pobożnej mamki jest głosem o rodowodzie bal-<br />

ladowo-gawędowo-powieściowym. Narrator ma nie do końca jasny dostęp do wyobraźni i<br />

wiedzy ludu, opowiada z perspektywy czasowej, lecz czyni to tak, że historia ożywa i budzi<br />

emocje, które aktualizują ponadczasowy wymiar problematyki aksjologiczno-religijnej.<br />

Mamka pokazana jako postać symboliczna, choć bardzo konkretna; jest kwintesencją "świata<br />

utraconego", o którym poeta chce znów przypomnieć. Liryczny obraz z drugiej partii poematu<br />

ukazuje ją jako zanurzoną w sacrum, obcującą realnie z Transcendencją. (Zupełnie tak samo<br />

Norwid powołał do istnienia świętość Assunty).<br />

...Widziano - i wielu<br />

Widuje owdzie, o nocy pogodnej,<br />

Postać, co ima krzyż...Tak gałąź chmielu,<br />

Gdy wiatr dmie suchy, a liść bywa głodny,<br />

Dotknąwszy głazu, odbiega z powiewem<br />

Na okop gęstym wilgotnawy krzewem -<br />

A nie inaczej i kibić, i ramię<br />

Niewiasty - lubo podeszłej - atoli<br />

Składnej - posuwa się i nic nie łamie<br />

Ruchem dalekim od zła i swawoli.<br />

Księżyc, jak srebrny rycerz swojej Damie,<br />

Podawa promień niby rękę w zbroi -<br />

Już są oboje na okopu szczycie...<br />

Księżyc i ona - poniżej krzyż stoi -<br />

A kto!...czy wiecie? po co? - czy widzicie?<br />

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -<br />

(III, 307, w. 93-107)<br />

Narrator poematu podkreśla jej osobę i uwiarygodnia ją właśnie lirycznym opisem, z<br />

księżycem, nocą, krzyżem jako ekwiwalentami jej duchowego rozdarcia między pragnieniem<br />

573 C. Norwid, O Juliuszu Słowackim, PWsz, t. VI, s. 449.<br />

236


spełnienia swych macierzyńskich uczuć a tęsknotą do Boga 574 . Łączy ją w ten sposób z idyl-<br />

licznym światem, gdzie "na sposób odwieczny", wpisany w Boski plan, w natury zegar, "rze-<br />

czy idą powoli"; gdzie "zacność z chlebem i solą u progów" stoi i czeka. Narrator celowo<br />

kontrastuje pozagozdawską sielankę, w której porządek rzeczy wyznaczają wschody i zacho-<br />

dy słońca, z dworską powierzchownością, pudrowaną i sztuczną. Konfrontując dwa światy,<br />

dwie filozofie życia, wskazuje na powrót do uniwersalnych prawd, do wizji człowieka speł-<br />

niającego się w jedności z Naturą i Bogiem. Zadaje czytelnikowi pytania o te prawdy, tak jak<br />

w cytowanym fragmencie, by uwypuklić siłę paideutycznego wzoru w osobie pokrzywdzonej<br />

mamki i antywzoru w osobie Grafa Gozdawy. Jest osobą znającą realia opisywanej rzeczywi-<br />

stości, uznającym jednak swą obecność za niezbędną na tyle na ile to konieczne. Wyłania się<br />

jako utalentowany gawędziarz, który z filozoficzną zadumą, z bystrością oceny sytuacji orga-<br />

nizuje świat przedstawiony poematu.<br />

Wysokim stopniem poetyckiego kunsztu i ekspresji odznacza się w omawianych<br />

utworach dialog epicki, choćby dramatyczną w swej wymowie sceną rozmowy mamki z księ-<br />

dzem, w której rozpamiętywanie bogobojnej niewiasty przywodzi na myśl elegijną skargę na<br />

okrutny los, z całą powagą podkreślającą smutek i żałobę, zanurzenie w pamięci o nieodwra-<br />

calnie utraconej tradycyjnej rzeczywistości. W pewnym sensie "obecna nieobecność" narrato-<br />

ra sugeruje powiązania z dramatem religijnym, w którego konwencji odgrywana jest kluczo-<br />

wa scena fragmentu Emila na Gozdawiu. I choć brzmi to zaskakująco, warto w niej dostrzec<br />

to Norwidowskie "wielkie Serio". Ono zresztą zostaje zaakcentowane w motcie poematu.<br />

Czymże byłby dla mnie Raj Twój cały,<br />

Nieustannych uradowań łoże,<br />

Gdzie wesela czarowne by brzmiały?<br />

- Ale Ciebie nie byłoby, Boże!<br />

W Emilu na Gozdawiu podstawowym zagadnieniem jest narzucające się pytanie o<br />

jednorodność epickości, dla której podbudową jest ziemiański świat, ziemiańskie społeczeń-<br />

stwo, dwór, gospodarz i lud. Nie sposób jednak nie podkreślić, że automatycznie konotuje<br />

ono zasadność współistnienia, czy raczej współtworzenia formy poematu (współkształtowa-<br />

nia) przez liryczność i dramatyczność, wywoływaną "białymi słowami" z tła, ujawniającymi<br />

574 Warto mieć w pamięci w tym miejscu ostatnią scenę z poematu Epimenides (PWsz, t. III, s. 66, w. 202-242).<br />

237


tragizm doświadczanej rzeczywistości. Tło wysuwa na plan pierwszy bohaterów z drugiego<br />

planu, tło staje się właściwą treścią pierwszoplanową.<br />

W A Dorio ad Phrygium narrator przypisuje sobie poważniejszą, może raczej bar-<br />

dziej "skumulowaną" rolę. Poświadcza to i rozmach, z jakim projektowany był poemat i skala<br />

problemów poruszonych w dziele. Poeta wkracza świadomie w świat "nominalnej epoki", jest<br />

współbohaterem i obserwatorem, diagnostą i filozofem, krytykiem i komentatorem. Pełni swe<br />

rozmaite role permanentnie: od inwokacji, w której objawia się jako światły dziewiętnasto-<br />

wieczny "rymopis", po fragment końcowy, w którym jako jedyny z serionickiego kółka (za-<br />

pewne przez to, że przygodnie go tworzący) pędzi z Cyganem w dal letniej nocy. Ta wielo-<br />

wymiarowa obecność w dziele sprawia, że "zachowuje on swą uprzywilejowaną pozycję, jest<br />

ostoją koherencji dzieła, tak formalnej, jak i semantycznej" 575 . Stąd nie dziwi fakt, że w za-<br />

mierzchłej przeszłości, w pierwszych recenzjach utworu padały oceny gloryfikujące bogac-<br />

two i nowatorstwo utworu. Zygmunt Falkowski pisał: "Utwór gra całkiem nową melodią po<br />

tylu mistrzach rodzimych i obcych. Jego głęboka nastrojowość, jego bogata treść myślowa,<br />

utajona, jak perła w konsze, w osobliwych porównaniach i zestawieniach, jego rytm osobny,<br />

w prozie kryty - przykuwają wyobraźnię, jak wszelkie odkrycie nadspodziewanych możliwo-<br />

ści" 576 .<br />

W poemacie pozostał ślad silnej więzi z Homerem - wszak poeta "dopiero co odjął<br />

pióro" 577 od przekładów Odysei. Pod jego znakiem rozpoczyna A Dorio ad Phrygium, nazwa-<br />

ne "ironicznym epos" 578 , poematem dygresyjnym 579 , "druzgocącą satyrą na nominalny czas<br />

dziejów" 580 . Jest jednak poemat przede wszystkim równoważeniem liryczności z epickością. I<br />

jak się wydaje - na tym zasadza się oryginalność Norwidowego dzieła. Podmiot autorski par-<br />

tiami lirycznymi spowija świat epicki utworu 581 , czyniąc z nich ekwiwalenty epickich wąt-<br />

575 A. Ziołowicz, Dramat i romantyczne "ja". Studium podmiotowości w dramaturgii polskiej doby romantyzmu,<br />

Kraków 2002, s. 369. Autorka studium zacytowane słowa odniosła do podmiotu autorskiego w dramacie roman-<br />

tycznym.<br />

576 Z. Falkowski, Cyprjan Norwid. Portret ogólny, słowo wstępne Stanisława Pigonia, Warszawa 1933, s. 195.<br />

577 Tamże, s. 188.<br />

578 Tamże.<br />

579 E. Feliksiak, Poezja i myśl, dz. cyt., s. 171.<br />

580 S. Kołaczkowski, Ironia Norwida, w: tegoż, Portrety i zarysy literackie, oprac. S. Pigoń, Warszawa 1968, t.<br />

1, s. 153.<br />

581 Por. B. Dopart, Uniwersum poetyckie "Pana Tadeusza", w: "Pan Tadeusz" i jego dziedzictwo. Poemat, pod.<br />

red. B. Doparta i F. Ziejki, Kraków 1999, s. 68-69.<br />

238


ków. Wzmaga tym samym efekt napięcia liryczno-epickiego, które tworzy "aparat ontolo-<br />

gicznej interpretacji" 582 współczesnego świata.<br />

W tekście A Dorio ad Phrygium poeta uwzględnił trzy wiersze znane wcześniej z<br />

tomu Vade-mecum. To wiersze: Kółko, Wieś 583 i Jak. Liryczne perły, Norwidowe majstersz-<br />

tyki, zwłaszcza liryk miłosny (o szczególnym, wysublimowanym charakterze), rozpoczynają-<br />

cym się od słów: "Jak gdy kto ciśnie człowiekowi w oczy / Garścią fiołków..." Doskonale<br />

dopełniają te liryki treść poematu, tworząc swoiste dygresje, refleksyjne i konfesyjne węzły<br />

duchowego polilogu między podmiotem lirycznym, odbiorcą, bohaterem, czytelnikiem, poli-<br />

logu, który dokonuje się na różnych płaszczyznach dzieła. Świadomość ich jednoczesnej od-<br />

rębności i spójności poematowej czyni z dzieła Norwida niezwykle kunsztowną całość (doce-<br />

lowo), ale i ponawia pytanie o jego wewnętrzną jedność. Każdy bowiem z wymienionych<br />

liryków nabiera nowego znaczenia w obrębie poematu, jakby na nowo skodyfikowanego siłą<br />

metaforycznej syntezy 584 .<br />

Wieś jest lirycznym komentarzem i medytacją nad wiejską formą życia.<br />

O! wsi biała w atłasie kwiatów jabłoni<br />

I w zwierciadłach księżyca,<br />

Jako oblubienica<br />

Na ustroni...<br />

Przeszłość twa - zawsze wczora!<br />

Przyszłość - ręką dosiężna,<br />

U ciebie zawsze - pora!<br />

Tyś wczasów księżna...<br />

(III, 323-324, w. 225-232)<br />

Z jednej strony wieś zostaje pokazana jako byt pozaczasowy, wieczny, przeznaczony, aby<br />

trwać w niezmienialnym kształcie, jako matecznik polskości, w którym na wzór Mickiewi-<br />

582 Tamże, s. 69.<br />

583 Wiersz Wieś jest przekształcony i dostosowany przez Norwida do tekstu poematu. Już Wacław Borowy za-<br />

uważył, że poeta, włączając tekst wiersza do większej całości dokonał bardzo wielu zmian, tak znacznych, że w<br />

zasadzie są to dwa różne utwory. Zob. W. Borowy, O Norwidzie. Rozprawy i notatki, Warszawa 1965, s. 303.<br />

584 Dokładniej przemiany tekstów wierszy, ich warianty w cyklu Vade-mecum i w A Dorio ad Phrygium zestawił<br />

J. Kasjan. Zob. tegoż, dz. cyt., s. 91-97.<br />

239


czowski: "Dobre są obyczaje, bo rządzą się sami; / Jeszcze cywilizacją ludzką nie popsuci,<br />

/ Nie znają praw własności, która świat nasz kłóci (...)" 585 . Jest to jednak rzeczywistość daleka<br />

od wizerunku ze Wspomnienia wioski. To nie "świat prawdziwy", lecz świat odosobniony i<br />

"pozostający na uboczu dziejów rezerwat" 586 . Chce stwarzać uniwersalny model życia, ale<br />

przecież nie może być miejscem ucieczki przed historią, miejscem "żywych złudzeń". Nie<br />

może kultywować przekonania, że dzięki niej społeczność, trwając z uporem w swych utopij-<br />

nych roszczeniach, fizycznie przetrwa każdą historyczną, dziejową burzę. Poeta przekonuje,<br />

że wieś może więc funkcjonować jako miejsce wytchnienia, lecz nie jako miejsce schronienia<br />

i izolacji.<br />

Wiejską sielankę demaskuje w poemacie również pośrednio wiersz Kółko, spełniający<br />

rolę lirycznego epizodu i komentarza jednocześnie. "Nie ma bardziej sarkastycznej wypowie-<br />

dzi Norwida na temat międzyludzkiego obcowania, choć jest wiele utworów o podobnej wy-<br />

mowie" - zauważy Henryk Siewierski 587 . To wiersz tłumaczący najpełniej "komiczne imię"<br />

Serionic 588 . W literaturze przedmiotu wiersz został ciekawie porównany do "bezlitosnej sondy<br />

szekspirowskiego Hamleta w głąb natury ludzkiej" 589 .<br />

III<br />

Jak maluczko jest ludzi, rzekłbym: nie ma prawie,<br />

P r a g n ą c y c h s i ę o b j a w i ć - przechodzą - przechodzą.<br />

Czy się nie odpychają tańcząc? lub w zabawie<br />

Poufnej czy się oni nie mylą i zwodzą?<br />

(...) "To swoi, to kółko domowe,<br />

To nasi..." - Szczerzej niebo łączy lazurowe<br />

Ludów tysiąc, co rżną się przez wieki - bo szczerzej<br />

Z każdego aby jeden w spólne niebo wierzy!<br />

Oni zaś tańczą, łonem zbliżeni do łona,<br />

Polarnie nieświadomi siebie i osobni;<br />

Dość, że jedna nad nimi lampa zapalona,<br />

585 A. Mickiewicz, Pan Tadeusz, w: tegoż, Dzieła, t. 4, oprac. Z. J. Nowak, Warszawa 1998, s. 120, w. 543-545.<br />

586 J. Kasjan, Uwagi o "A Dorio ad Phrygium", dz. cyt., s. 91.<br />

587 H. Siewierski, Słowo o samotności i międzyludzkim obcowaniu, "Twórczość" 1981, z. 9, s. 107.<br />

588 J. Kasjan, Uwagi o "A Dorio ad Phrygium", dz. cyt., s. 91.<br />

589 A. Kowalska, Wiersze Cypriana Norwida, Warszawa 1978, s. 79.<br />

240


Że moda jedna zarówno podobni.<br />

- T o, n a s i!...<br />

(III, 329, w. 354-370)<br />

Portret serionickiego kółka jest przytłaczającą wizją kryzysu wartości wspólnoty i porozu-<br />

mienia. Jednocześnie stanowi kwintesencję aksjologicznej i międzyludzkiej pustki, którą wy-<br />

pełnia uspójniająca ów świat moda. Symboliczny chocholi taniec czyni z "polarnie nieświa-<br />

domych" mieszkańców "niby idylli" kukły, egzystujące według rytuału środowiskowego i<br />

rytmu przyrody 590 . I nawet jeśli jedna z tych postaci - tak jak Róża - wydaje się wyrastać na<br />

osobę godną uwagi, osobę inną niż reszta serionickiej plejady, to wiadomo, że paradoksalna<br />

siła rażenia, jaką stanowią marazm i apatia, dotkną jej znów bardzo szybko. Potwierdza to<br />

wiersz Jak 591 , wkomponowany umiejętnie w tekst poematu jako ekwiwalent wątku miłosnego<br />

A Dorio ad Phrygium.<br />

Róża jest jedyną kobiecą bohaterką poematu z dość wyraźnie zarysowaną "fizjono-<br />

mią psychiczną". Jest również jedyną osobą z serionickiego kółka, z którą narrator-bohater<br />

wchodzi w bliską relację, zawiązując wątek romansowy. To z nią "błądzi umyślnie i bezbłęd-<br />

nie" po serionickiej okolicy, poszukując wspólnoty serca i wspólnoty ducha. Próbując zatem<br />

spełnić elementarną potrzebę ludzkiego obcowania z drugim człowiekiem, "współbycia", mo-<br />

że nawet jednoczącego współistnienia w miłości. Fiasko zabiegów i porażkę kondensuje wła-<br />

590 Aniela Kowalska nazywa liryk "gorzką refleksją". Ludzie przedstawieni w wierszu jawią się badaczce jako<br />

"nie mający chęci ani ambicji sprawdzenia się i pokazania, jakimi są naprawdę. Stąd skarga wypowiedziana<br />

przez poetę jakby bezwiednie, w smutnym zamyśleniu: Przechodzą - przechodzą -; niby w sennym korowodzie<br />

tanecznym, prowadzonym przez Chochoła, przewijają się po scenie życia, ale i tu egoistycznie osobni zdają się<br />

uchylać od bliższego kontaktu ze swymi partnerami. Grają wobec najbliższych bezustanną komedię, jakby do-<br />

konywali sztuki dla sztuki. Przywodzi to na myśl głośną dziś teorię psychologa Junga o nakładaniu masek i jego<br />

interpretację, że taka przyswojona postawa - persona - nie może być i nie jest składnikiem autentycznej osobo-<br />

wości, choć bywa rodzajem osłony, ochraniającej osobowość wewnętrzną", tejże, dz. cyt., s. 79-80.<br />

591 Liryk ma swą niemałą literaturę przedmiotu. O wierszu pisali między innymi Stanisław Falkowski, Jadwiga<br />

Puzynina, Jolanta Chojak, Elżbieta Teleżyńska. Zob. Czemu i jak czytamy Norwida?, pod red. J. Chojak i E.<br />

Teleżyńskiej, Warszawa 1991. Zob. też: M. Buczkówna, "Jak", w: Cypriana Norwida kształt prawdy i miłości.<br />

Analizy i interpretacje, pod red. S. Makowskiego, Warszawa 1986, s. 79-85; A. Okopień - Sławińska, Seman-<br />

tyczna strategia poetyckiego zamilczenia (Przypadek "Jak..." Cypriana Norwida), "Teksty Drugie" 2000, nr 5, s.<br />

30-42; B. Kuczera-Chachulska, Co wiemy o liryce Norwida? Kilka uwag o sposobach czytania poety, Warszawa<br />

2008, s. 151-154.<br />

241


śnie liryczna metafora niemożliwości realnego, prawdziwego zaistnienia uczucia pomiędzy<br />

dwojgiem tak różnych osób, jak narrator - bohater i Róża.<br />

Do złudzenia Róża przypomina Szczesną. Nie obce są jej miłosierne gesty i wrażli-<br />

wość na ludzką niedolę, nerwowe spazmy i współczująca łza, ale to jeszcze za mało, by<br />

uświęcić nimi miłość.<br />

Atoli nerwy nie są duchem i sercem nie są,<br />

Odpychliwe bywają równie jak wstępne,<br />

Szczegół nieraz potoczny podejmą tak,<br />

Że się ogółem stawa, ogół natomiast<br />

Fraszką czyniąc...<br />

(III, 327, w. 319-323)<br />

W A Dorio ad Phrygium jednak bohater szczęśliwie nie plącze się w romans bez przyszłości,<br />

jak czyni to w Szczesnej. Precyzyjnie diagnozuje stan rzeczy i nie pozwala porwać się uczu-<br />

ciom, ich destrukcyjnej sile 592 . Kondensując w poematowym wierszu Jak formę powiastki<br />

lirycznej, realizując jej temat w ramach zaledwie czterech strof, które tam (choćby w Ziemi,<br />

Weselu i Szczesnej właśnie) rozpisane były na sceny i epizody, poeta uzmysławia, że usynte-<br />

tycznienie romansowej fabuły poprzez ujęcie w ramy krótkiej formy lirycznej jest we współ-<br />

czesnej epopei niezbędne. Rola wątku kluczowego dla powiastki zostaje w A Dorio ad Phry-<br />

gium upodrzędniona, lecz nie poprzez zaniechanie, a poprzez świadomą konceptualizację<br />

pojęcia "eposu na miarę czasów". Jak sądzę jest to nierozerwalnie związane z przekonaniem,<br />

które najpełniej opisał Stanisław Falkowski, przypuszczając, iż zamilknięcie podmiotu w pu-<br />

encie wiersza, czy raczej zawieszenie głosu wiąże się z dojrzałą (choć może bolesną) wiarą w<br />

to, że "w gruncie rzeczy nawet przeżycie rzeczywistego wielkiego zawodu miłosnego ma<br />

swoje granice, nie wymiaru absolutnego: istnieją rzeczy ważniejsze, prawdziwie ostatecz-<br />

ne" 593 . Dlatego narrator podejmuje wątek, lecz (jak się domyślamy) w wyniku nieprzychylne-<br />

592 Wiersz Jak... stanowił dla badaczy dowodnie kwintesencję liryki miłosnej Norwida. Stanisław Falkowski<br />

nazwał go "wierszem o zerwaniu", Jadwiga Puzynina "wierszem poświęconym pięknym wspomnieniom wiel-<br />

kiej, nie spełnionej miłości poety", Ewa Teleżyńska uznała, że jest to "ukryty opis ukochanej kobiety" a Jolanta<br />

Chojak zdiagnozowała liryk jako wiersz "o zawiedzionych nadziejach, niespełnionych obietnicach (obietnicach<br />

niezwerbalizowanych, ale stale obecnych, nieodłącznych od wszystkiego, co się działo - nie - działo między tym,<br />

komu jest smętno, a kobietą o fiołkowych oczach)", w: Czemu i jak czytamy Norwida?, dz. cyt., s. 47-63.<br />

593 S. Falkowski, Między westchnieniem a równaniem znaczeń, dz. cyt., s. 53.<br />

242


go rozwoju wydarzeń nie czyni go najistotniejszym wątkiem dzieła. Wiersz pozostaje - jako<br />

fragment poematu - "szkicem scenograficznym do pełnospektaklowego dramatu miłosne-<br />

go" 594 . Ale tylko szkicem - tu w poemacie, co zapowiada z egzaltacją i nieco ironizującą "kre-<br />

ską portrecisty" bezradny rymopis:<br />

Tej ja postać i urok wiewnej postaci<br />

Opiewałbym , gdybym był poetą -<br />

Opiewałbym rymem Virgiliusa,<br />

Danta rymem jej oczy - Hafiza zwrotką<br />

Drżący jej włos na czole...<br />

(III, 321, w. 160-164)<br />

Jest to o tyle ciekawe, że następujący po zacytowanej powyżej zapowiedzi wiersz<br />

Jak..., oparty na znanym z poezji baroku modelu kompozycyjnym i korzystający z topiki sen-<br />

tymentalnej i romantycznej, jest w istocie rzeczy sonetem 595 . Tym samym podejmuje on<br />

szczególny dialog z Mickiewiczowskim cyklem odeskim, a może przede wszystkim z Rezy-<br />

gnacją, w której poeta dowodzi, że "ideał można zastąpić jedynie ideałem, a wyrzeczenie się<br />

aspiracji duchowych zrównuje poetę z ludźmi prowadzącymi życie wśród pozorowanych war-<br />

tości i udawanych uczuć. To nie ideał, lecz utrata niewinności wciąga człowieka do labiryntu<br />

złudzeń" 596 . U Norwida pragnienie ideału ziściło się w Assuncie, od której Róża pozostaje<br />

bardzo odległa. Róży "nerwy" nie są sercem i nie są duchem, więc nie spełniają aspiracji du-<br />

chowych poszukującego "wspólnoty uczucia" poety. Spotkania z nią, choć pociągające i in-<br />

594 M. Buczkówna, "Jak", dz. cyt. s. 81.<br />

595 S. Falkowski, Między westchnieniem a równaniem znaczeń, dz. cyt., s. 47-50. Zwróciła już na to uwagę Mie-<br />

czysława Buczkówna pisząc: "Od dawna znam ten wiersz, a dopiero teraz zauważyłam, że to sonet z dwuwier-<br />

szową nadbudówką, którą można odczytać jako rozszerzony tytuł. Przestrzeń utworu zamyka sie w czternastu<br />

wersach sonetu, z dwuwierszowym wstępem. Jego motyw będzie słyszalny w rozszerzającej się frazie przery-<br />

wanej długimi pauzami zamilknięć. Wiersz Jak... skonstruowany jest przemyślnie. Inaczej działa jako tekst sa-<br />

modzielny, inaczej w kontekście. W A Dorio ad Phrygium, gdzie poprzedzony przemilczeniem traci ostrość,<br />

lecz zyskuje nowe znaczenia (cały pomyślany jak porównanie), rzutuje na pobliże i całość poematu, stanowiąc<br />

jednocześnie jedna ważną w jego wielowymiarowej strukturze sytuację", tejże, dz. cyt., s. 82.<br />

596 B. Dopart, Adam Mickiewicz, w: Romantyzm. Historia literatury polskiej w dziesięciu tomach. Część pierw-<br />

sza, Bochnia-Kraków-Warszawa, s. 306.<br />

243


spirujące, ukazują zewnętrzne piękno postaci, rozpalają i prorokują uczuciową burzę uniesień<br />

- ale ta nie nadchodzi. Najpełniej zwiastują to wersy ostatniej strofy.<br />

Jak z nią rozmowa, gdy nic nie znacząca,<br />

Bywa podobną do jaskółek lotu,<br />

Który ma cel swój, acz o wszystko trąca,<br />

Przyjście letniego prorokując grzmotu,<br />

Nim błyskawica uprzedziła tętno -<br />

(III, 322, w. 176-180)<br />

Słusznie zauważyła Mieczysława Buczkówna, że "wiersz jest cały wahającym się na granicy<br />

milczenia porównaniem, próbą wyznania, aluzją" 597 , a cała "wypowiedź, jakby nie śmiała<br />

przekroczyć kręgu zakreślonego nikłą wonią fiołków, która przywołuje wiosnę - porę obietni-<br />

cy i niejasnej nadziei" 598 . Eteryczność fiołków po raz kolejny przypomina Assuntę, choć gra-<br />

nat jej oczu nie jest przecież barwą tych uroczych drobnych kwiatów. Kontekst i nawiązanie<br />

każą jednak pamiętać, że to w spotkaniu z nią nastąpiło miłosne spełnienie. Assunta "ciskając<br />

oczu granatem" zniewala i wzbudza pogardę dla świata doczesnego, Róża ciskając garścią<br />

fiołków (wszak wielce prawdopodobne, że to ona właśnie) po prostu gniewa się lub kokiete-<br />

ryjnie uwodzi.<br />

Intensyfikująca emocje rola lirycznych partii poematu oraz ich niezwykła nośność<br />

semantyczna potwierdzają, że kształt dzieła o aspiracjach epopeicznych pozostaje od nich<br />

zależny. Równoważy bowiem epicki zamysł, który, choć dyskusyjnie potraktowany przez<br />

badaczy, jest jednak w A Dorio ad Phrygium obecny. I bynajmniej nie zostaje on całkowicie<br />

zastąpiony "rozmachem ironicznym" i alegoryczną refleksją 599 , lecz zostaje wszczepiony w<br />

597 M. Buczkówna, "Jak...", dz. cyt., s. 84.<br />

598 Tamże.<br />

599 Epopeiczność, a nawet epickość, A Dorio ad Phrygium kwestionował przede wszystkim Stefan Kołaczkow-<br />

ski, którego opinia zwróciła uwagę <strong>Stefana</strong> Sawickiego, postulatora tezy o prawdopodobieństwie eposowości<br />

omawianego poematu. Z uwagi na wagę zagadnienia warto przytoczyć następujący fragment: "W końcowym<br />

fragmencie [inwokacji A Dorio ad Phrygium - MW] rozbudowane porównanie zostaje znamiennie skomentowa-<br />

ne. (...) Odczytać to można jako sygnały, że A Dorio ad Phrygium było pomyślane ambitnie, może jako nowo-<br />

czesna epopeja lub quasi-epopeja, epopeja odbohaterszczona (Cywiński), oparta - tak jak tłumaczona przez<br />

Norwida nieco wcześniej Odyseja - na toposie wędrówki, lecz nawiązująca do tradycji i epiki heroikomicznej, i<br />

244


wątki Róży i Cygana, które - jak można się spodziewać - zostały (zostałyby?) rozwinięte w<br />

dalszych, dziś nieznanych partiach poematu. I o ile wątek miłosny konstytuujący się w po-<br />

emacie w osobie Róży i relacji, jaka łączy ją z narratorem, można by potraktować jako speł-<br />

niony epicko w tak lapidarnej formie (tzn. w wierszu Jak..., w opisie wspólnych przejażdżek,<br />

w reakcji na prośbę Cygana), to wątek konfrontacji przybysza, proszącego o skrawek ziemi<br />

niezbędny do pochówku brata, ze światem Serionic, z Salomonem, jest, jak wiele na to wska-<br />

zuje, zawiązaniem kluczowego wątku akcji. Dlatego nieuzasadnione wydaje się wyrokowa-<br />

nie, że poemat A Dorio ad Phrygium jest poematem pozbawionym akcji, oraz że w jakimś<br />

szczególnym sensie jest poematem heroikomicznym. Dygresyjność utworu nie idzie tu w pa-<br />

rze z totalną destrukcją fabuły i nie jest przyczynkiem do dyskusji na temat ilustrowania za-<br />

stoju i inercji społecznej poprzez rozpad i "stagnację akcji" w dziele, czyli po prostu jej brak.<br />

To byłoby zbyt proste 600 . Jeśli bowiem chcemy nazywać dzieło ułomkiem epopeicznym, to<br />

mamy na uwadze fakt, że akcja jest czymś całkowicie niezbędnym. Można też zaryzykować<br />

wniosek, że w tym szczególnym przypadku dygresje metapoetyckie, i te spełniające rolę ko-<br />

mentarza do akcji, zastępują rozległe porównania homeryckie, a nawet te fragmenty, które<br />

nazywane były w greckim eposie aristeia - czyli opisy krwawych walk, bojów i pojedynków.<br />

Tak jak w Norwidowym dramacie banalna rzeczywistość i zwyczajna codzienność odgrywały<br />

rolę tła wyłaniającego problemy najwyższej wagi 601 , tak i tu cichość i pobożność zyskują ran-<br />

poematu romantycznego? Wiadomo, że Norwid stale myślał o epopei jako o pewnym idealnym gatunku. Może A<br />

Dorio miało stać się - tak sądził Miriam - jakimś do niego zbliżeniem? Czy tak jednak było istotnie? Czy sygna-<br />

ły w tekście nie są tylko elementami retoryki? Odpowiedzieć na to można by dopiero po gruntownych studiach<br />

nad utworem w kontekście całej twórczości Norwida. Stefan Kołaczkowski był zdecydowanym przeciwnikiem<br />

tezy o epopeiczności czy nawet epickości A Dorio. Jego [Norwida] własne utwory epickie nie są na ogół epic-<br />

kimi, lecz ironiczno-refleksyjnymi i alegorycznymi. W jednym z najpiękniejszych utworów, "A Dorio ad Phry-<br />

gium", zamiast epiki mamy poemat ironiczny. [...] głębokie, jak u nikogo ze współczesnych, i pełne zrozumienie,<br />

czym jest epika, dawało mu świadomość, że społeczność polska i współczesność jest najjaskrawszym zaprzecze-<br />

niem takiego życia, w którym epos powstaje lub które jest eposu godne. [W "A Dorio ad Phrygium"] wyśpiewał<br />

on [Norwid] całą swą skargę nad niewspółmiernością współczesnego życia polskiego z eposem<br />

[...]nieporozumieniem jest twierdzenie Przesmyckiego [...] "o urzeczywistnieniu twórczym epopei", o "wieszczą-<br />

cych (jakoby) nowe drogi eposowi modyfikacjach w tym utworze". Wobec tak kategorycznych sprzeciwów, bez<br />

przeprowadzenia własnych poszukiwań i badań, nie twierdzę, że A Dorio ad Phrygium miało być nowoczesnym<br />

odpowiednikiem epopei", S. Sawicki, Jak rozumieć "A Dorio ad Phrygium"?, dz. cyt., s. 225-227.<br />

600 Jest to stanowisko polemiczne zwłaszcza wobec tez Jana Kasjana. Zob. tegoż, dz. cyt., s. 97.<br />

601 O dramatach Norwida wiele już napisano. Zob. I. Sławińska, Reżyserska ręka Norwida, Kraków 1971;<br />

A. Ziołowicz, Norwidowski dramat wieloperspektywiczny, w: tejże, Dramat i romantyczne "Ja". Studium dra-<br />

maturgii polskiej doby romantyzmu, Kraków 2002, s. 265-326.<br />

245


gę wartościującą i charakteryzującą formę poematu. Wynika to ze swoistej reinterpretacji<br />

Homerowego eposu, którego fenomen dostrzegał Norwid w "naturalności" i w tym, co nazy-<br />

wał "pewną przezroczystością teologijną". Pisał: "Taka to niemniej teologijna przezroczystość<br />

utworu, na obyczaju żywym ludu upostaciowanego, czyni, że tam w każdym nędzarzu i tuła-<br />

czu obcym podejrzewało się najprzód, czyli on nie z Boga?... Nie można było ugościć nikogo,<br />

zapytując naprzód: kto jest przychodzień? - ale dopiero skoro się w nim uszanowało boskość,<br />

zestępowało się do ludzkich pytań. I to się nazywało gościnnością, a policzało ją dlatego wła-<br />

śnie w między nabożne praktyki i cnoty. Jakiegoś ostatniego człowieka! nie było u Greków<br />

Homera! - zawsze on był pierwszym, bo jest boskim" 602 .<br />

4. W świecie ideału<br />

Idealizująca tendencja epopei ma u Norwida dwojakie oblicze. Kryje w sobie po-<br />

etycki zabieg demistyfikacji świata i jednocześnie gloryfikacji na nowo zreinterpretowanego<br />

bohaterstwa. W ten sposób spełnia swą paideutyczną funkcję. Sielski żywot serionickiego<br />

włodarza czy Rafała Gozdawy staje się pretekstem do tego, aby obnażyć jego powierzchowną<br />

i płytką strukturę. Więc to, co jest warunkiem eposowej kreacji jest tu zburzone poprzez od-<br />

wrócenie wartości, które buduje się w oparciu o to, co ów warunek piękna burzy. Pozostaje<br />

jednak Norwid wierny przekonaniu, że najświetniejsza poezja - epos, pieśń bohaterska - "jest<br />

z natury swej idealizująca, nastawiona na tworzenie heroicznych wzorów. Jeśli idzie o działa-<br />

nie wychowawcze, to wyprzedza ona daleko wszystkie inne odmiany poezji przez to właśnie,<br />

że maluje obiektywnie całokształt życia, że przedstawia człowieka w walce z losem o osią-<br />

gnięcie własnego celu" 603 . Tak postrzegana rola literatury łączy sie nierozerwalnie z tym, co<br />

Grecy nazywali psychagogią, czyli nieograniczoną możliwością duchowego oddziaływania.<br />

Warto to podkreślić, zwłaszcza dokonując oglądu poematów Norwida od najwcześniejszej<br />

Ziemi po Emila na Gozdawiu i A Dorio ad Phrygium. Ten psychagogiczny pierwiastek jest w<br />

zasadzie nieobecny w powiastkach lirycznych. Pojawia się w określonej skali już w epyllio-<br />

nach parabolicznych, ale wzrasta w sposób szczególny w Assuncie i Quidamie oraz w dzie-<br />

łach, które nazwaliśmy tu ułomkami epopeicznymi.<br />

602 C. Norwid, [Z "Odysei" Homera]. Wstęp, PWsz, t. III, s. 674.<br />

603 W. Jaeger, Homer jako wychowawca, w: tegoż, Paideia, dz. cyt., s. 99.<br />

246


CZĘŚĆ V<br />

247


Świadomość poetologiczna i praktyka literacka Cypriana Norwida w<br />

zakresie poematu narracyjnego. Podsumowanie<br />

1. Disiecta membra poetae<br />

Trzeba było mieć tłocznię i drukarską czeladź<br />

Wytrwale pracującą, by ducha w rzecz przelać,<br />

Nie na dzień, nie na jeden pamflet zaułkowy,<br />

Lecz na wieki, przed ludźmi i źródłem wymowy.<br />

Praca, której niepełni się między gawędką<br />

A gawędką - ni ciska konwulsyjnie - prędko 604 .<br />

Rekonstrukcja świadomości epickiej Norwida wciąż stanowi otwarty, chociaż eksplo-<br />

rowany naukowo 605 , problem badawczy, gdyż nie znajdujemy w twórczości poety tekstu, któ-<br />

ry byłby poświęcony wyłącznie zagadnieniom epiki. Nie znajdujemy również wśród utworów<br />

Norwida dzieła epickiego, uposażonego w wykładnię objaśniającą, jak taki utwór miałby wy-<br />

glądać. W odróżnieniu od dramatów, w których rekonstruujemy koncepcję białej tragedii,<br />

oraz liryki, czytanej jako projekt poezji nowatorskiej, o czym wspominał sam poeta we Wstę-<br />

pie do Vade-mecum, poematy pozbawione są teoretycznego komentarza, precyzującego istotę<br />

dzieła narracyjnego (fabularnego) 606 . Nie jest to jednak powód, by sądzić, iż kwestie te mniej<br />

Norwida obchodziły. Być może wręcz odwrotnie. Poematy Norwida tworzą obszerny dział<br />

twórczości poety, niepomiernie większy niż intensywnie i najchętniej eksplorowana liryka 607 .<br />

Jednak wątki ilustrujące epicką świadomość poety rozsiane są po całej twórczości, której lek-<br />

tura dowodzi, że Norwid dokonywał nieustannego namysłu nad zagadnieniami epickości<br />

dzieła, głównie za sprawą niezwykle obchodzącego go pojęcia paraboli. Z mniejszym lub<br />

większym nasileniem pojawiają się one w różnych okresach życia autora Assunty i bądź są<br />

związane z pracą nad konkretnym tekstem, bądź wynikają z ogólnego namysłu nad proble-<br />

604 C. Norwid, Rzecz o wolności słowa, PWsz, t. III, s. 609, w. 11-16.<br />

605 K. Trybuś, Epopeja w twórczości Cypriana Norwida, Wrocław-Warszawa-Kraków 1993.<br />

606 Może poza DO Z. K. Wyjątkiem z listu, który poprzedza poemat Quidam, a w sposób szczególny (choć niele-<br />

dwie kilkuzdaniowy) objaśnia, dlaczego poemat nazwany został przypowieścią, a nie powieścią (PWsz, t. III, s.<br />

79-80).<br />

607 Zob. np. Liryka Cypriana Norwida, pod red. P. Chlebowskiego i W. Torunia, Lublin 2003.<br />

248


mami kojarzonymi z literaturą. Często pozostają zespolone z refleksją historiozoficzną 608 .<br />

Wykraczają tym samym daleko poza genologiczne rozpoznawanie jakości utworów, co sta-<br />

nowi rys charakterystyczny Norwidowej refleksji.<br />

2. Żywioł epicki. Hermeneutyka, parabola, epopeja<br />

Żywioł epicki zyskał w Norwidowym dziele wymiar szczególny, a samo rozumienie<br />

przez poetę epiki i epopeiczności odbiega od założeń sięgających ustaleń klasycznej poetyki.<br />

Zakres pojęć kluczowych dla rekonstrukcji Norwidowej świadomości tworzy zespół bliskich<br />

semantycznie terminów, z których każdy w poetyckiej refleksji poety zachowuje nieco inny<br />

odcień. Tworzą go pojęcia, takie jak: epika, epos-epopeja (Epopeja), żywioł epickości, epope-<br />

iczność - żywioł epopeiczny. Piotr Chlebowski słusznie zauważył, że są „to pojęcia zarówno<br />

w świadomości genologicznej, jak chyba i w twórczej praktyce sytuujące się ponad innymi<br />

zjawiskami gatunkowymi” 609 .<br />

Pojęcie "epika" ma dla Norwida charakter orientacyjny, służący usytuowaniom po-<br />

szczególnych dzieł w historii i tradycji literackiej. To zaś, na czym oparte są utwory samego<br />

poety sprowadza się do epickości – czy też żywiołu epickiego obecnego w nich mniej lub<br />

bardziej intensywnie. Epopeiczność zaś to zespół cech odwołujących do tradycji eposu. Nie<br />

jest to tylko i wyłącznie chwyt służący zabiegom stylizacyjnym, lecz cecha uwznioślajaca<br />

dydaktyczny wymiar literatury i wskazująca, że jako taki właśnie jest on literaturze niezbęd-<br />

ny. Epopeiczność współkreuje w dziele uroczysty ton, a nawet stwarza atmosferę dostojeń-<br />

stwa i majestatu. Zawsze u Norwida "awansuje" dzieło w randze wartości 610 .<br />

Żywioł epopeiczny jest obecny w twórczości poety inaczej niż u Mickiewicza i Sło-<br />

wackiego. Ekspansywność epiki i epopeiczności na tereny dramatu i liryki stawała się dla<br />

nich podstawą poszerzania pola genologiczno-estetycznego i dowodziła, że uniwersum ro-<br />

mantycznego dzieła oparte jest na współobecności rozmaitych konwencji i gatunków, pozwa-<br />

lających zobrazować dynamikę i aktywność podmiotu. U Norwida żywioł epopeiczny służy<br />

nie tyle konstruowaniu nowatorskich rozwiązań artystycznych, co odzwierciedla pragnienie<br />

stworzenia literatury paideutycznej, która spełniałaby swą nadrzędną wychowawczą funk-<br />

608 Por. M. Kuziak, Sytuacja Norwida: wobec genologii. Zarys problemu, w: Genologia Cypriana Norwida, pod<br />

red. A. Kuik-Kalinowskiej, Słupsk, s. 58.<br />

609 Zob. P. Chlebowski, Cypriana Norwida „Rzecz o wolności słowa”. Ku epopei chrześcijańskiej, Lublin,<br />

s. 372.<br />

610 Zob. S. Skwarczyńska, Epos a powieść. Essai, w: Z teorii literatury. Cztery rozprawy, Łódź 1947, s. 143.<br />

249


cję 611 . W niej upatruję Norwidowskie novum. Dlatego poematy Norwida obciążone są pozo-<br />

rem niespójności i gatunkowego chaosu, ale tkwi w nich pragnienie budowania całości. Dia-<br />

lektyka rozmaitych kategorii estetycznych, różnie w nich intensyfikowana, dowodzi, że ewo-<br />

luująca twórczość poematowa Norwida objawia się jako próba przezwyciężenia kryzysu, w<br />

jaki popadła literatura i sama forma dzieła literackiego, która była i jest świadectwem dzieją-<br />

cej się epoki. Jest ona również dowodem na to, że Norwid świadomie pragnie pokonać kryzys<br />

tożsamości podmiotu, który z mocą objawił się autorowi Assunty wraz z ostatnimi wcielenia-<br />

mi bohaterów romantycznych. Sygnałem wyczerpywania się romantycznego prądu, w związ-<br />

ku z tym dewaluowania romantycznej formy otwartej i bohatera, który steruje całym syste-<br />

mem mediów w świecie poetyckim dzieła 612 , był dla Norwida prawdopodobnie Beniowski<br />

Juliusza Słowackiego - jako arcydzieło 613 . Poświęcił mu Norwid wiele uwagi w wykładach O<br />

Juliuszu Słowackim.<br />

Rozległa świadomość epicka Cypriana Norwida zbiega się w trzech pojęciach: w her-<br />

meneutyce (czyli czytaniu przez Norwida znaków kultury i literatury, badaniu przeszłości,<br />

analizowaniu przemian światopoglądowych, reaktywowaniu postaw ludzi wybitnych, rekon-<br />

struowaniu tradycji, polemizowaniu z zastanym chaosem w refleksji filozoficznej etc.); w<br />

paraboli, która wykracza dalece poza jej gatunkowe obostrzenia; oraz we wspomnianej nieco<br />

wyżej epopei, która tak jak cały zespół pojęć z zakresu genologii zyskuje w filozofującej my-<br />

śli poety szczególny wymiar. Norwid posługuje się bowiem pojęciem epopei w rozmaitych<br />

znaczeniach, które wymienić by można w następującej kolejności:<br />

- epopeja jako gatunek literacki<br />

- epopeja jako „period”, epoka w dziejach (wówczas najczęściej Norwid zapisuje po-<br />

jęcie z wielkiej litery) 614<br />

611 Piotr Chlebowski wnikliwie analizując użycia pojęcia eposu przez Norwida dochodzi do wniosku, że zada-<br />

niem funkcji epopeicznej jest kształtowanie świadomości społecznej. W przypadku epopei narodowej jest to<br />

świadomość narodowa, w Norwidowym modelu eposu jest to świadomość eschatologiczna. Zob. tegoż, Cypria-<br />

na Norwida „Rzecz o wolności słowa”, dz. cyt., s. 384-385.<br />

612 B. Dopart, Poemat profetyczny. O "Dziadach" drezdeńskich Adama Mickiewicza, Kraków 2002, s. 10.<br />

613 Zob. S. Treugutt, "Beniowski". Kryzys indywidualizmu romantycznego, Warszawa 1999.<br />

614 Norwid używa dwóch form zapisu słowa epopeja. W zależności od kontekstu zapisuje je bądź wielką, bądź<br />

małą literą. Słowo to pisane wielką literą najczęściej należy rozumieć jako ważny fragment dziejów, kluczowy<br />

dla rozumienia ich biegu, obfitujący w wydarzenia na olbrzymią historyczną skalę. Niemniej jednak warto za-<br />

uważyć, że takie użycie pojęcia często nakłada się z pojęciem użytym w znaczeniu literackim. Zauważa to już<br />

Krzysztof Trybuś: „Epopeja – ta pisana dużą literą – to dla Norwida kolejna faza w rozwoju cywilizacji, w której<br />

dominuje postawa czynnego kształtowania dziejów; taką wykładnię rozumienia tego słowa odnajdziemy później<br />

250


- epopeja jako wielka księga narodu<br />

- epopeja jako literatura (w ogóle)<br />

- epopeja jako fenomen kulturowy<br />

- oraz epopeja jako fenomen socjomentalny 615<br />

Wszystkie z wymienionych określeń skupiają się w Norwidowskim pojmowaniu epopei jako<br />

swoistego uniwersum kultury i historii. Trudno jest, jak mniemam, w poszczególnych tek-<br />

stach, w których Norwid posługuje się pojęciem epopei (bądź eposu), ograniczyć rozumienie<br />

tego pojęcia do jednego zagadnienia, bowiem przenikają się one, nakładają na siebie, tworząc<br />

niejako wizję logicznej historii, biegu dziejów, które zmierzają ku ostatecznemu rozwikłaniu<br />

w myśl chrześcijańskiej wizji świata i człowieka. Szeroko centralne pojęcie epopei i jej "wie-<br />

lowariantowość" opisują zwłaszcza dwie syntezy badawcze, szczegółowo rekonstruujące<br />

myśl Norwida-epika; mam tu na myśli syntezę Krzysztofa Trybusia Epopeja w twórczości<br />

Norwida i Piotra Chlebowskiego Cypriana Norwida "Rzecz o wolności słowa". Ku epopei<br />

chrześcijańskiej. Autorzy zgodnie stwierdzają, że Norwid pojęcie epopei traktuje przede<br />

wszystkim bądź jako kolejną fazę w rozwoju cywilizacji 616 , bądź jako formę literacką, co po-<br />

twierdza część ustaleń zaproponowanych w tej pracy.<br />

Zatem wypada podkreślić jeszcze raz, że epicka świadomość Norwida koncentruje się<br />

w pojęciu eposu. Jest to poniekąd dziedzictwo romantyzmu i wizji literatury przez romantyzm<br />

stworzonej, z drugiej jednak strony restytucja epopei jako klasycznej formy jest projektem<br />

autorskim Norwida i czyni zeń "twórczą" osobliwość. Stwarza też możliwość na usytuowanie<br />

w miejscu szczególnym poety na pograniczu dwóch epok. Norwid bowiem, znalazłszy się<br />

niejako w „nożycach" - "na przejściu epok", dokonać musiał wyborów pomiędzy romantycz-<br />

ną formą otwartą a postromantyczną formą domkniętą. Rezultatem tych wyborów stał się<br />

swoisty Norwidowy eklektyzm, który przyzwala na łączenie, kontaminację tych dwóch kon-<br />

cepcji dzieła. W ślad za tym idzie u Norwida zintensyfikowana refleksja nad zjawiskiem po-<br />

w odczytach o Słowackim i rozprawie Milczenie. Zdaje się, że poeta nie stosuje graficznego wyróżnienia, gdy<br />

używa słów epopeja, epos, rapsod jako określeń literackiej formy. Stosowanie kategorii literackich do rzeczywi-<br />

stości, utożsamianie ich z etapami rozwoju historii było w epoce romantyzmu praktyką dość znaną. Na ogół<br />

wskazuje się na jej vikiański rodowód”, tegoż, dz. cyt., s. 52. Autor odwołuje sie tu do poczynionych wcześniej<br />

w tej materii ustaleń Michała Głowińskiego. Zob. tegoż, Norwida wiersze-przypowieści, w: Cyprian Norwid. W<br />

150-lecie urodzin. Materiały z konferencji naukowej 23-25 września 1971, pod red. M. Żmogrodzkiej, Warszawa<br />

1973.<br />

615 Nie wykluczam, że dookreśleń rozumienia pojęcia epopei przez Norwida jest więcej.<br />

616 Zob. K. Trybuś, Epopeja w twórczości Norwida, dz. cyt., s. 52.<br />

251


wieści, która nachalnie dopomina się jako vox populi o pierwsze miejsce pośród zjawisk lite-<br />

rackich drugiej połowy dziewiętnastego wieku.<br />

3. Fazy twórczości Norwida – poezja narracyjna<br />

Przyglądając się Norwidowemu dziełu chronologicznie dostrzeżemy, że namysł poety<br />

nad sprawami teoretycznoliterackimi narastał stopniowo, po to, aby ostatecznie ukonstytu-<br />

ować się w latach 60. i 70. Wynika to zapewne także z próby ostatecznego skonfrontowania<br />

własnej wizji poetyckiej z tym, co zaproponował „wiek przemysłowy i kupiecki” 617 , a którego<br />

przejawem były szczególnie rozumiane kanony piękna formy, np. realizowane przez powieść<br />

tendencyjną czy romans, których Norwid zaakceptować nie mógł. W tym względzie poeta<br />

myślał kategoriami wartościującymi, świadomie odwołując się do przedromantycznej hierar-<br />

chii gatunków, w której epos był rara avis i stał nieskończenie wyżej od powieści 618 , zwłasz-<br />

cza w jej wydaniu późnodziewiętnastowiecznym.<br />

Jak wiemy, życie Norwida przebiegało według niejasno skonkretyzowanych planów,<br />

czego rezultatem jest bez wątpienia niezdobycie solidnego wykształcenia, niezałożenie rodzi-<br />

ny, nieporadność finansowa i zależność od wielu osób. Los poety dzielą jednak dość klarowne<br />

cezury, wśród których najjaskrawszą jest wyjazd do Stanów Zjednoczonych. Nie mam prze-<br />

konania, że losowe perypetie Norwida, które niejednokrotnie zaważyły na jego zdrowiu i ży-<br />

ciu, pokrywają się z – by tak rzec – twórczą ekspansją w rejony literatury. Z obserwacji wy-<br />

nika, że epicka refleksja poety, która uwiarygodnia jego pisarską świadomość i kreatywność,<br />

dzieli się na kilka etapów. Pierwszy przypadałby na lata 1839-1855. Zenitem myśli teoretycz-<br />

nej niejako syntetyzującej Norwidowską estetykę i etykę pisarską byłby wówczas Promethi-<br />

dion. Na krystalizację zamiarów twórczych w tym okresie miała wpływ z pewnością transla-<br />

torska przygoda z Dantem, która w zasadzie zdominowała pracę poety w latach 1844-1846.<br />

Zaowocowała Ziemią (1849 lub 1850). Plonem twórczego podejścia do formy poematowej<br />

okazało się także Wesele (1847) oraz Pompeja (1849). Warto nadmienić, że Norwid hołubił<br />

formę poematową, czego dowodzi fakt, że mniej więcej w tym samym momencie powstawały<br />

poematy Hippolitos i Vittoria Colonna, które, uznane za zaginione, nigdy nie ujrzały światła<br />

dziennego. Inaczej niż napisane tuż po powrocie z Ameryki: Szczesna, Wędrowny Sztukmistrz<br />

i Epimenides. Ilość poematów napisanych zaledwie w ciągu ośmiu lat dowodzi, że zakres<br />

617 Zob. Z. Stefanowska, Pisarz wieku kupieckiego i przemysłowego, w: tejże, Strona romantyków. Studia o<br />

Norwidzie, Lublin 1993, s. 5-53.<br />

618 Zob. S. Skwarczyńska, Epos a powieść, dz. cyt., s. 144.<br />

252


zainteresowań tą formą pogłębiał się z czasem i torował drogę dziełu centralnemu. Niemniej<br />

ważne wydaje się również, że w obrębie wymienionych poematów dają się rozróżnić dwa<br />

kierunki poszerzające zakres oddziaływań i wzajemnych konsolidacji rozmaitych struktur<br />

gatunkowych. One też ważą o dominancie stylowo-estetycznej tych utworów. Z jednej strony<br />

bowiem trzy z nich tworzą grupę powiastek lirycznych, z drugiej, trzy inne objawiają się jako<br />

epylliony paraboliczne.<br />

Pierwsza faza twórczości poematowej Norwida uzasadnia przekonanie, że poeta nie<br />

uznał jeszcze romantyzmu za prąd wyczerpany. Wynika to z przyswojenia przez wczesnego<br />

Norwida założeń romantycznej estetyki, opartej na przeświadczeniu, że „romantyczna katego-<br />

ria rodzajowa nie jest normą, lecz horyzontem odkrywania; nie jest ustanowieniem (konwen-<br />

cją, statyczną formą, stałą jakością), lecz kreacją; nie jest ani autonomiczna, ani relatywna,<br />

lecz współobecna, komplementarna wobec konkretnych ukształtowań rodzajowych danego<br />

dzieła; należy nie do ustalonej tabeli czy typologii rodzajów, lecz do otwartego zbioru dyna-<br />

mizmów (czy też żywiołów) genologiczno-estetycznych wypowiedzi poetyckiej, których ilość<br />

i charakter nie są z góry przesądzone; jest nie tylko (nie tyle) zbiorem kompozycyjnych i for-<br />

malnojęzykowych cech wypowiedzi, ale także (raczej) estetycznym kluczem interpretacyj-<br />

nym i rekompozycyjnym do romantycznej formy otwartej” 619 .<br />

Uzasadnienia wielu rozstrzygnięć formalnych we wczesnych poematach: Wesele, Zie-<br />

mia, Pompeja dopatrujemy się w innych utworach z tego czasu oraz w nieocenionych listach.<br />

Mam tu na uwadze przede wszystkim: Pieśni społecznej cztery stron (1848/49), tekst Krytycy<br />

i artyści (1849) oraz W odpowiedzi na "Dziewiąty list z Poznania"(1849). Z lat 50. zaś: Słowo<br />

i literę (1850/51), Widowiska w ogóle uważane (1852) oraz wiersze, takie jak: Epos-nasza<br />

(1848) i Bema pamięci żałobny - rapsod.<br />

Epicki rozmach z pierwszego etapu twórczości poety wskazuje na zasadność twier-<br />

dzenia, iż Norwid miernikiem jakości swego dzieła uczynił żywioł zakorzeniony w konkret-<br />

nej metryce rodzajowej, rozumianej w dużym stopniu jeszcze według pojęć Mickiewiczow-<br />

skich 620 . Ale słuszny wydaje się wniosek, że momentem (miejscem) przełomowym był zin-<br />

terpretowany w obrębie tej pracy poetycki wstęp poematu Szczesna - Wstęp, czyli Przed-<br />

619 Jest to najpełniejsza definicja romantycznej kategorii rodzajowej, która powstała na gruncie badań poświęco-<br />

nych synkretyzmowi dzieła literackiego. Zob. B. Dopart, „Pan Tadeusz” Adama Mickiewicza – o wielopłaszczy-<br />

znowości poematu uniwersalnego, w: tegoż, Romantyzm polski: pluralizm prądów i synkretyzm dzieła, Kraków<br />

1998, s. 97.<br />

620 Epickość liryki Norwida z tego okresu jest osobnym zagadnieniem badawczym, do tej pory nie dość wystar-<br />

czająco omówionym.<br />

253


pieśń. Do Lutni, w którym bardzo konkretnie (jak nigdzie indziej) poeta mówi, że romantycz-<br />

na lutnia, symbol poetyckiego spełnienia i poetyckich wyżyn była mu "może lat dziesięć"<br />

jako przyjaciółka, jako matka. Teraz przyszedł czas rozstania 621 .<br />

Drugą fazę stanowi krótki okres od roku 1855 do 1860, w którym Norwid napisał po-<br />

emat Quidam. Epopeję zapowiadaną już podczas pobytu w Ameryce. To utwór kluczowy i<br />

jednocześnie spełniający ambicje epickie Norwida. Jego eposowo-paraboliczna struktura jest<br />

swoistym fenomenem wśród utworów epickich, dlatego wyodrębnia osobną fazę. Dla tego<br />

okresu ważne z naszej perspektywy są również Czarne kwiaty z 1856 roku i O sztuce (dla<br />

Polaków) z 1858.<br />

Kolejnym etapem, obfitującym w twórcze dokonania Norwida jest okres 1860-<br />

1869/70. Szczególną uwagę zwraca tu rok 1865/66, czyli rok pracy nad Vade-mecum. Naj-<br />

istotniejszym jednak tekstem, prezentującym ukonstytuowaną refleksję Norwida - epika sta-<br />

nowią lekcje O Juliuszu Słowackim (1860). Dyskursywna Rzecz o wolności słowa (1868/69)<br />

uzupełnia zaś po Norwidowsku rozumianą etykę literatury i uwzniośla pochodzenie słowa jej<br />

religijną (Bożą) "etymologią". Niezwykle ważne są w tym czasie również tłumaczenia z Ho-<br />

mera, które przypadają na koniec lat 60. oraz początek 70. One są też dowodem na dwutoro-<br />

wość refleksji Norwidowskiej. Obok ambicji dopełnienia romantycznych zmagań z tworzy-<br />

wem słowa Norwid miał poczucie, że forma ostatecznie uległa rozpadowi – stąd pragnienie<br />

powrotu do klasycyzmu, tym samym pragnienie operowania konwencją gatunkową. Towa-<br />

rzyszy temu chęć budowania wypowiedzi na znakach tradycji literackiej uznanych za stały i<br />

uniwersalny punkt odniesienia. Takie kryterium, bez wątpienia, spełniał Homer. Niezwykle<br />

przekonujący jest fakt, że Norwid przyswoił homerycką wizję dzieła (wraz z rozumieniem<br />

zasad rządzących kompozycją i treścią), która być może paradoksalnie tłumaczy wszelką (po-<br />

zorną) niespoistość poematów autora Assunty. Norwid wiedział to, co w sposób problemowy<br />

ujął Ryszard Ganszyniec w szkicu Powstanie epopei, w którym czytamy: "Kompozycja jest<br />

właściwą cechą, która odróżnia epopeję od innych podobnych rodzajów poezji. (...) W home-<br />

ryckim eposie nie znajdujemy, powiedziawszy drastycznie, nic, co by według naszych pojęć<br />

stanowiło jedność wewnętrzną. Widzimy wprost, jak tam rozwijają się różne techniki: zda-<br />

621 Pamiętajmy, że Szczesna powstała w 1854 roku, a debiut poetycki Norwida przypada na rok 1840. Oczywi-<br />

ście od 1840 roku do 1854 nie mija równo dziesięć lat, ale to właśnie ten okres twórczości Norwida jest nazywa-<br />

ny wczesną czy pierwszą fazą. Zofię Trojanowiczową interesuje jako "rzecz o młodości" twórczość do roku<br />

1851. Jak pamiętamy, w 1852 Norwid wyjeżdża, po to, aby w 1854 roku, tuż po powrocie z Ameryki zaistnieć<br />

jako poeta postromantyczny. Zob. tejże, Rzecz o młodości Norwida, Poznań 1968.<br />

254


zenia przedstawione są na płaszczyźnie, bez perspektywy, jest to raczej parataksa niż hypo-<br />

taksa: poeta nie myśli np. o tem, by o zdarzeniach równoczesnych opowiadać jako o równo-<br />

czesnych, lecz szereguje je obok siebie; każda scena stanowi dla siebie całość, i za każdym<br />

razem skupia w sobie całe zainteresowanie, a przecież musi się ją rozumieć jako część cało-<br />

ści. (...) Ten rodzaj kompozycji, który poszczególnemu wątkowi pomimo jego wcielenia w<br />

całość, zapewnia pełne własne życie i pełne działanie, każe nam wnioskować, że te poszcze-<br />

gólne wątki są komórkami zarodkowymi epopei" 622 . Stąd często podkreślana dygresyjność<br />

poematów Norwida ma niezupełnie oczywisty rodowód. W moim odczuciu zakorzeniona jest<br />

właśnie w zrekonstruowanej przez poetę Homerowej koncepcji epopei, a nie tylko w praktyce<br />

literackiej romantyków, co najbardziej widoczne jest w Quidamie i w A Dorio ad Phrygium.<br />

Tu niezbyt bogaty i prosty łańcuch zdarzeń (rzadkich, ale nigdy przypadkowych) związanych<br />

akcją, "pozwala na bogactwo epizodów, którymi się wypowiada szerokość epicka. Decentra-<br />

lizacja jest znamienną cechą eposu" 623 .<br />

Świadomość poetologiczną i nowatorską koncepcję postromantycznej formy, opartej<br />

na zreinterpretowanym Homerze, Norwid uzupełnił traktatem wykładającym filozofię słowa –<br />

zatem i języka w ogóle. Dostrzegł w nim zintelektualizowane medium, które pozwala poecie<br />

odejść w stronę równowagi, porządku, ładu, jednocześnie spełniając rolę systemu potrafiące-<br />

go nazywać rozległą przestrzeń doświadczenia duchowego. To znak neoklasycystycznych<br />

oddziaływań na gruncie literatury. (Nie zapominajmy, że neoklasycyzm we Francji czy<br />

Niemczech był wówczas bardzo silny. Powstanie postromantyzmu i symbolizmu – niemalże<br />

jednocześnie – wynika właśnie z pragnienia uporządkowania wspólnoty czasów. Być może<br />

wspólnoty celów – pragnienia dostrzeżenia obecności transcendencji w wieku kupieckim i<br />

przemysłowym).<br />

Uważam, że okres od roku 1870 do śmierci autora jest okresem realizacji ważnych<br />

utworów Norwida, które przypieczętowują wszechstronne pojmowanie epiki. Najlepszym<br />

tego dowodem jest Assunta, utwór oparty na estetyce paraboliczności. Jako dzieło wyjątkowe<br />

leży gdzieś na przedłużeniu Wesela. Następuje w nim bowiem nawrót do strategii wcześniej-<br />

szych i doświadczeń lirycznych poety. Wchodzi tu Norwid w swoisty eklektyzm formalny, o<br />

którym decyduje nasilony żywioł liryczny. Realizuje się zatem postulat: „aby formy z forma-<br />

mi mijały się”. Kontrapunktowanie tematyki zbiega się w trzech wątkach: światopoglądo-<br />

wym, religijnym i intymnym. Liryzowana narracja Assunty skupia symboliczne aspekty<br />

622 R. Ganszyniec, Powstanie epopei, "Pamiętnik Literacki" 1923, s. 51.<br />

623 S. Skwarczyńska, Epos a powieść, dz. cyt., s. 162.<br />

255


„niemoty” i sprawia, że to nie psychologiczne uzasadnienia zachowania głównej bohaterki są<br />

tu kluczowe, lecz treści religijne. Niemota Assunty jest bowiem czymś na kształt stygmatu.<br />

Późniejsze utwory, tj. A Dorio ad Phrygium i Emil na Gozdawiu, zyskują kształt i<br />

formę ułomków epopeicznych, choć nasycone są dużym komponentem dygresyjności. Emil<br />

na Gozdawiu to poemat niepozbawiony epopeicznego patosu; fragmentaryczna fabuła i liczne<br />

dygresje sytuują go w tradycji poematu dygresyjnego, ostatecznie wyrasta jednak na prowa-<br />

dzony w trybie fantazji, nieukończony „chrześcijański epos". A Dorio ad Phrygium to poemat<br />

o zminimalizowanym znaczeniu fabuły. Ma charakter dygresyjny i tematem refleksji czyni<br />

przede wszystkim sytuację sztuki i artysty. Jest to w dużej mierze także dzieło moralistyczne.<br />

Dygresjom moralnym sprzyja w nim dyskursywny ton wypowiedzi, niejednokrotnie zdomi-<br />

nowany przez liryzm „szukający – jak określa to Zdzisław Łapiński – wyrazu przedmiotowe-<br />

go” 624 . W A Dorio ad Phrygium dokonuje się swoista rewalidacja klasycyzmu i ostatecznie<br />

spełnia (choć znamy utwór zaledwie we fragmentach) zamysł nowoczesnej epopei.<br />

Doskonałą oprawę poematów z ostatniego okresu twórczości stanowi szkic poświęco-<br />

ny analizie i interpretacji pieśni Boga-Rodzica (1873) i późne Milczenie (1882). Jest to także<br />

etap bezwzględnej pewności Norwida co do dyskusyjnej „mody na pisanie” powieści. W roku<br />

1879 napisał poeta Przepis na powieść warszawską, w którym rozwiewa wszelkie wątpliwo-<br />

ści co do niewspółmierności powieściowej mody i swych własnych koncepcji artystycznych.<br />

Wydaje się, że jest to ironiczny, a nawet sarkastyczny, rozbrat z epoką.<br />

4. Epos-nasza (1848)<br />

Wiersz Epos-nasza (1848) z roku 1851 skupia uwagę z wielu powodów 625 . Jest repre-<br />

zentatywny dla wczesnego okresu twórczości poety. Z jednej strony podsumowuje rozmaite<br />

doświadczenia, z drugiej projektuje model literatury osadzonej w konkretnej aksjologii. Na-<br />

zwany dantejsko-donkiszotowskim 626 , jest ów wiersz świadectwem pokoleniowych doświad-<br />

czeń, dla których tłem jest wymieniony w tytule rok 1848 związany z wydarzeniami Wiosny<br />

624 Z. Łapiński, Norwid, Kraków 1971, s. 91.<br />

625 Wiersz po raz pierwszy został opublikowany dopiero w 1910 roku. Pisze o tym Tomasz Korpysz. Autor<br />

wskazuje niezwykłą żywotność wątku "donkiszotowskiego" w pismach poety. Zob. tegoż, Nie tylko Epos-nasza.<br />

O obrazie Don Kichota w pismach Norwida, w: Norwid. Z warsztatów norwidologów bielańskich, pod red. B.<br />

Kuczery-Chachulskiej i T. Korpysza, Warszawa 2011, s. 9-33.<br />

626 Zob. A. Kuciak, Dante romantyków. Recepcja „Boskiej Komedii” u Mickiewicza, Słowackiego, Krasińskiego<br />

i Norwida, Poznań 2003, s. 61.<br />

256


Ludów. Jest ten wiersz również swoistą autobiografią 627 . Spełnia rolę istotnego komentarza<br />

do omawianych w ramach tej pracy zagadnień związanych z epickością i eposowością dzieła.<br />

Utwór zdradza fascynację Don Kichotem, szlachcicem z La Manchy, z którym utoż-<br />

samia poeta wszystkich bohaterów życia codziennego poszukujących prawdy. W tym samego<br />

siebie. Don Kichot jest dla niego postacią głęboko symboliczną. To rycerz, pod którego ozło-<br />

conym promieniami słońca pancerzem ukryte jest bohaterskie serce. Ono zaraża zapałem i<br />

„gorącością”. Nie jest więc tylko ów stary przyjaciel - jak go nazywa poeta, jedną z wielu<br />

postaci czytanej po nocach księgi, lecz staje się realnym wcieleniem śródziemnomorskiego<br />

mitu bohaterskiego, w którym wierność idei stanowi kwintesencję rycerskiego etosu. W oso-<br />

bie Don Kichota odnajduje Norwid ideał przyzwalający na krytykę braku determinacji w<br />

działaniu, braku wiary w sens podjętej drogi. Poeta uznaje w najniezwyklejszym bohaterze<br />

hiszpańskiej literatury autentyczność i wiarygodność, stąd powierzchowna i udawana wiel-<br />

kość, przyozdobiona purpurą, wieńcami i drogimi kamieniami jest mu obca, z nią polemizuje<br />

tak samo jak z miłosnymi mitologiami, z profetyzmem 628 , z dantejskością, z romantyzmem,<br />

które wyprowadzają ludzkość w przestrzeń iluzorycznych pragnień, odrealnionych światów,<br />

przerastających możliwości jednostek i pokoleń.<br />

A oni? – że tak znikąd nie zdradzani<br />

Po paradyzie latają w promieniach<br />

Z Beatryksami swymi – rozkochani –<br />

W purpurze, w wieńcach i w drogich kamieniach,<br />

Co odśmiechują się niebieskim ciałom<br />

I oczom – i otwartym w strop aż na wskroś C h w a ł o m! 629<br />

Przywołanie i zasugerowanie w wierszu postaci z kanonu literatury uwydatniają dekla-<br />

ratywne odrzucenie reprezentowanych przez nie postaw. Żadną pozytywną alternatywą nie<br />

jest choćby Mickiewiczowski Gustaw. Romantyczny bohater egzystencji, wyobcowany, wy-<br />

627 Według Włodzimierza Szturca agramatyzm użyty w tytule utworu i jego przekształcenie (epos-nasza, a nie<br />

epos-nasze) pozwala na metaforyczne odczytanie tytułu jako "moja biografia". "Tematem wypowiedzi będzie<br />

zatem sam podmiot, sposobem jej zorganizowania – szkic biograficzny", tegoż, Norwidowy Don Kichot na tle<br />

literatury XIX wieku. O „Epos-nasza (1848)", w: Archeologia wyobraźni. Studia o Słowackim i Norwidzie, Kra-<br />

ków 2001, s. 148-169.<br />

628 Oczywiście odnajdujemy tu polemikę z Zygmuntem Krasińskim, zwłaszcza z poematem Przedświt.<br />

629 C. Norwid, Epos-Nasza, PWsz, t. I, s. 160, w. 42-47.<br />

257


alienowany, bezdomny, błąkający się wśród burzy, po to, by w końcu skonfrontować swój<br />

wygnańczy los z sielskim wnętrzem idyllicznej chatki. To raczej antybohater niż wzór do<br />

naśladowania.<br />

Pustelnik ( z żalem)<br />

Inni błądzą, Ksiądz w małym , ale własnym domu,<br />

Czy to na wielkim świecie pokój lub zamieszki,<br />

Czy gdzie naród upada, czy kochanek ginie,<br />

O nic nie dbasz usiadłszy z dziećmi przy kominie.<br />

A ja się męczę, w słotnej, ciemnej porze!<br />

Słyszysz, jaki szturm na dworze?<br />

Czy widzisz łyskanie gromu? 630<br />

Pustelnik - Gustaw nie realizuje Norwidowej definicji bohaterstwa, które polega na wcieleniu<br />

w czyn heroizmu świętości, a nie na płonnej walce „ze smokami” rzeczywistości, "smokami"<br />

własnych uczuć, emocji, niespełnionych miłości. Obecność Gustawa nie dziwi we wczesnym<br />

poemacie Wesele. Rysy jego wrażliwości odnajdujemy również w bohaterze Ziemi i (szcząt-<br />

kowo) w kochanku z poematu Szczesna, ale zauważmy, że w epyllionach parabolicznych nie<br />

zachowuje się już niemalże nic z jego romantycznej powierzchowności. To najlepszy dowód<br />

po temu, aby wiersz Epos-nasza łączyć z wychyleniem ku nowemu typowi bohatera, który<br />

głęboką refleksję egzystencjalną, często wyrażaną w tonie elegijnej skargi, zastępowałby<br />

hermeneutyczną analizą znaków kultury i historii.<br />

Stąd w Epos-nasza poeta zabiera także głos wypływający z refleksji historiozoficznej,<br />

przekonując, że nie tworzy się wielkich dziejów z krwawej i pełnej fałszu historii. Taką jej<br />

wersję budują zapamiętali w swym działaniu okrutni i bezwzględni ludzie. Nadwrażliwość i<br />

roztargnienie, które nie sprzyjają duchowemu ukształtowaniu, są więc równie niebezpieczne<br />

co emocje wyzwalające złość, nienawiść, i tak samo rujnują wewnętrzne "ja", kwestionując<br />

potęgę ludzkiej dobrej woli. Tymczasem wszyscy ci, którym przyświeca niechlubny cel zwy-<br />

cięstwa za wszelką cenę, zwycięstwa wywalczonego środkami godnymi pogardy, są przegra-<br />

ni. Tak jak Szołom – Norwidowski bohater powołany zresztą do życia w roku 1848 w Zwolo-<br />

nie. Mówi on do króla ustanawiającego się "przeciwko ludu – prorokiem":<br />

630 A. Mickiewicz, Dziady, cz. IV, w: tegoż, Dzieła. Dramaty, t. 3, oprac. Z. Stefanowska, Warszawa 1999, s. 44.<br />

258


O Panie! Rzeczy te się gęsto spiszą<br />

I harmoniami rymów pokołyszą,<br />

I wielka epos z tych wyrośnie czynów,<br />

Jak rzeka przez las płynąca wawrzynów;<br />

A późny człowiek bardzo się zadziwi,<br />

Że taki wielki Pan, i tak szczęśliwi<br />

Poddani kiedyś byli – ci n i e ż y w i! 631<br />

Wszystkie motywy w wierszu Epos-nasza są konstytutywne dla śródziemnomorskiego<br />

mitu rycerza walczącego w słusznej sprawie. "Smoków stado", "psotny gnom" czy "żółty<br />

wąż" to alegorie kłamstwa i hipokryzji. Przeciwko takim walczy Norwidowy Krakus. Rakuz -<br />

jego brat, żądny władzy i bezwzględny zarówno w słowach jak i czynach, jest przeciwień-<br />

stwem Don Kichota. Zazdrości chwały, jaką miałby być obdarzony prawdziwy wybawiciel<br />

grodu, dlatego podnosi miecz i zabija go z premedytacją. Rozkazuje otrąbić turniej i oddać<br />

laur zwycięstwa sobie. W ten sposób pogwałca istotę mitu rycerza, którą w pełni realizuje<br />

Krakus.<br />

Idąc tym tropem, można zaryzykować stwierdzenie, że wiersz Epos-nasza jest swego<br />

rodzaju ewokacją turnieju rycerskiego. Puenta wiersza wyjaśnia jednak, o jaki turniej chodzi:<br />

(…) – prawda jedynie wystarczy<br />

Nam, co za prawdą gonim, D o n Ki c h o t o m<br />

Przeciwko smokom, jadom, kulom, grotom!… 632<br />

Krzysztof Trybuś stwierdza, że wiersz jest na wskroś polemiczny, bowiem nosi ton<br />

sprzeciwu wobec literatury mistycznej 633 – nosi on także ton wzniosłej ironii, przez którą ro-<br />

zumiemy tragiczną ironię losu, determinującą życie, utrudniającą, ale nie zawsze odczłowie-<br />

czającą. Skonfliktowanie ze światem, które często rodzi bunt i osamotnienie, jest dla Norwida<br />

pouczające i motywujące, choć trwale naznacza ludzki los tragiczną rysą. Takim doświadcze-<br />

631 C. Norwid, Zwolon, PWsz, t. IV, s. 69.<br />

632 C. Norwid, Epos-nasza, PWsz, t. I, s. 162, w. 85-87.<br />

633 Zob. K. Trybuś, Epopeja w twórczości Norwida, dz. cyt., s. 58.<br />

259


niem obdarza poeta bohaterów z poematu Pompeja. W Epimenidesie pozwala wprost na bole-<br />

sną konfrontację z rzeczywistością.<br />

Norwid nie czyta dzieła Cervantesa jako powieści epoki mieszczańskiej. Nie poszuku-<br />

je fabularnych inspiracji, nie interesuje się postacią jako literackim typem. Odżegnuje od sie-<br />

bie wszystko, co Cervantesowskie dzieło mogłoby łączyć z prozą, z określoną gatunkowością<br />

i rodzajowością. Poeta skupia się na Don Kichocie - bezkompromisowym idealiście, który w<br />

końcu życia doznaje zrozumienia swojego losu. Norwid upatetycznia i ufilozoficznia Don<br />

Kichota, dostrzegając w jego postaci i życiu trwanie rycerskiego etosu. 634 Jest dla niego ów<br />

błędny rycerz „naturą czynną i refleksyjną zarazem, ale rozmyślania nad sobą pobudzają jesz-<br />

cze jego wolę” 635 . Wzmacniają poczucie siły i odwagę, w rezultacie czynią z Don Kichota<br />

bohatera uniwersalnego, w którym odnajdujemy niezłomność i hart ducha. Zofia Szmydtowa<br />

nazwie to "wzniosłym szaleństwem", które łączy się w rycerzu z La Manczy "ze zdrowiem<br />

moralnym i zdrowiem myśli" 636 . W ten sposób Don Kichot jest projekcją bohaterstwa na mia-<br />

rę eposu. Wielu jego cech należy poszukiwać w postaciach z późniejszych Norwidowych po-<br />

ematów - w Assuncie czy mamce z Emila na Gozdawiu. I choć wiersz Epos-nasza interpre-<br />

634 Tomasz Korpysz przywołując rozliczne fragmenty z pism poety stwierdza, że wyłania się z nich "nie w pełni<br />

jednorodny, ale stosunkowo spójny obraz Norwidowskiego Don Kichota. Wyraźna identyfikacja z rycerzem<br />

smętnego oblicza jest zupełnie jednostkowa - pojawia się wyłącznie we wczesnym wierszu Epos-nasza. Nie jest<br />

zatem uprawomocnione przenoszenie takiej identyfikacji na całe życie poety. Trudno zgodzić się z jednoznacz-<br />

nymi stwierdzeniami, że w latach późniejszych poeta radykalnie zmienił swój stosunek do Cervantesowskiego<br />

bohatera. Fakt, że w innych tekstach nie pojawia się już utożsamienie, że nie sposób znaleźć fraz typu dla nas,<br />

co obiema / Rękami nikłych walczym rozbójników, my kawalery błędne czy wreszcie nam, co za prawda gonim,<br />

Don Kichotom, nie świadczy o tym, że Norwid zaczął postrzegać i oceniać Don Kichota zupełnie inaczej.<br />

Wszystkie późniejsze uwagi poety, mimo wielu kontekstowych różnic, łączy to, że szlachcic z Manczy jawi się<br />

w nich jako tragiczny, a niekiedy także jako heroiczny samotny bohater, który przez wyrok historii czy także<br />

ironię dziejów jest skazany na klęskę, ale swoją niemożliwą do spełnienia misję wiernie realizuje w niewłaści-<br />

wym czasie i niesprzyjającym otoczeniu. Jego losy odczytuje Norwid przez pryzmat eposu, a konkretniej epopei<br />

chrześcijańskiej, za którą uznaje zawsze interpretowane w tonacji serio dzieło Cervantesa. To dlatego Don Ki-<br />

chot w tekstach poety nigdy nie ma oblicza groteskowego, zwykle jest wartościowany pozytywnie i może pełnić<br />

rolę swego rodzaju symbolu określonej postawy - postawy idealisty, który nieco naiwnie, nie licząc sie ani z<br />

realiami, ani z możliwymi następstwami, z żelazną konsekwencją stara sie walczyć o wyznawane przez siebie<br />

wartości i ideały wbrew wciąż zmieniającemu się, pragmatycznemu światu", tegoż, dz. cyt., s. 33.<br />

635 Z. Szmydtowa, Cervantes, Warszawa 1975, s. 92-93.<br />

636 Tamże, s. 156.<br />

260


towany był jako opis "rzeczywistości uniemożliwionej epopei" 637 , w której jawi się wielka<br />

samotność bohatera lirycznego, wędrującego z cieniem Don Kichota drogami przez nikogo<br />

już nie wybieranymi 638 , to rzeczą pewną jest, że właśnie w tym dysonansie tkwi istota eposo-<br />

wego etosu. Dlatego uzasadniona wydaje się polemika z diagnozami, że Norwid, prezentując<br />

dyskredytujące wzniosłą ideę rycerskiego etosu okoliczności, jednocześnie przychyla się do<br />

stwierdzenia, że wszelki epopeiczny zaczyn ulega (uległ) zniszczeniu wraz z nią. Praktyka<br />

poetycka Norwida temu przeczy. Odheroizowana rzeczywistość, stanowiąca tło wszystkich<br />

jego poematów, zmusiła do skonstruowania nowego wzorca rycerskości, który najpełniej zo-<br />

stał przedstawiony w dziełach z późnego okresu twórczości autora A Dorio ad Phrygium i<br />

który jest ocalającą epopeiczność odpowiedzią na trwogę o bohatyrstwo i o serce z wiersza<br />

Epos-nasza.<br />

5. Wątek epopei „na prawdzie usnutej”<br />

"Prawda" (ta z ostatniej strofy Epos-naszej) jest pojęciem dla Norwida kluczowym,<br />

przede wszystkim jako postulat życia i jako wartość sztuki. Jest obecna we wszystkich waż-<br />

niejszych tekstach poety, podejmujących wątek poezji epickiej, i tego, co definiuje jej istotę<br />

(czyli pojęć: przybliżenie, przemilczenie, parabola, o których będzie mowa nieco dalej).<br />

Takim tekstem jest dobrze znany i często cytowany list Norwida z 1854 roku, pisany z Ame-<br />

ryki do Marii Trębickiej. Poeta uznał tu prawdę za "mechanizm wewnętrzny" epopei - de fac-<br />

to za siłę sprawczą jej powstania, po raz kolejny konfrontując epos z powieścią, której dome-<br />

ną jest fikcja, zmyślenie, "doświadczalny realizm" 639 . Projektując Ziarnko gorczyczne - epo-<br />

peję na „prawdzie usnutą” 640 definiującą „wiek przemysłowy dokoła", określił Norwid praw-<br />

dę jako warunek harmonii, całości, "dokonanego żywota". Posłużył się całym kompleksem<br />

pojęć, które czynią z koncepcji eposu model literatury obejmującej "wszechżycie ludzkie i<br />

pozaludzkie, wszelkie trwanie i wszelką zmienność, prawo i prawa wiążące rzeczy różnej<br />

jakości i wagi w wielką organiczną jedność" 641 . Hierarchizując wyznaczniki tak pojętej litera-<br />

tury, znów - pisząc do Marii Trębickiej skądinąd gorzki list - wskazał na bohatera. Przywołu-<br />

637 B. Stelmaszczyk, Autoportret poety z kobietą w tle, w: Rozjaśnianie ciemności. Studia i szkice o Norwidzie,<br />

pod red. J. Brzozowskiego i B. Stelmaszczyk, Kraków 2002, s. 60.<br />

638 Tamże.<br />

639 Z. S. Skwarczyńska, Epos a powieść, dz. cyt., s. 158.<br />

640 C. Norwid, List do Marii Trębickiej z 1854 roku, PWsz, t. VIII, s. 210.<br />

641 S. Skwarczyńska, Epos a powieść, dz. cyt., s. 159.<br />

261


jąc książkę misjonarza Ewarysta Huca, podjął po raz kolejny wątek "wzniosłego szaleństwa",<br />

Chrystusowego rycerstwa. Pamiętnik podróży, o którym mowa, opowiada o wyprawie trzech<br />

bohaterów w głąb Azji, podążających z nadzieją na ewangelizację dzikiej i nieznanej (jeszcze<br />

w XIX wieku) Mongolii (La Tartarie). W lekturze Norwida podróżnicy jawią się jako bohate-<br />

rowie idący na drugi koniec świata po to, by zbudować tam krzyż i przy nim zapłakać. To<br />

symboliczna interpretacja losów trójki wędrowców: Ewarysta Huca, Josepha Gabeta i młode-<br />

go buddyjskiego lamy. Frapuje jednak Norwida ta eskapada z jednego względu. Są to bohate-<br />

rowie kontrastujący ze światem, który „zajęty [jest] (…) szanowną powszedniością salono-<br />

wych grzechów i gawędek” 642 . To bohaterowie w drodze, misjonarze, krzewiący wiarę w<br />

Zbawiciela - "I to w wieku dziewiętnastym dzieje się...teraz (...) 643 . "Cień długi, chłodzą-<br />

cy" 644 , który za nimi upada, jest rezultatem wcielania się Bożego Słowa w czyn, jest więc<br />

epopeicznym zaczynem, rodzącym się w świecie "ludzi pociesznie żartujących z niepraktycz-<br />

ności i drwiących dowcipnie (...)", w świecie zlaicyzowanym, agnostycznym. Wzniosłe sza-<br />

leństwo misjonarzy jest więc heroizmem, definiowanym w duchu chrześcijańskiej filozofii.<br />

Ono określa w tym miejscu istotę estetyki epopeicznej, ono wymusza językowy patos i kreuje<br />

portret narratora zobowiązanego ukazać duchową wielkość postaci, ich bezwzględną "goto-<br />

wość poświęcenia życia w imię wielkiej sprawy" 645 .<br />

Norwidowa koncepcja epopei, którą w liście do Marii Trębickiej poeta uszczegóła-<br />

wia, jest koncepcją etyczno-religijną, uformowaną w odpowiedzi na diagnozowany kryzys<br />

wartości moralnych, kryzys kultury. Dlatego Norwid wielokrotnie dopełnia wizję doniosłej<br />

literatury odwołaniami do wartości słowa, zgodnej z jego pochodzeniem, nawiązaniami do<br />

pojęć z pogranicza humanistyki i filozofii, jednoczącymi ducha i materię. Piotr Chlebowski<br />

uznał, że to właśnie religijne motywacje odróżniają Norwidową koncepcję eposu od koncep-<br />

cji romantycznej, bowiem sfera sacrum formułuje jego istotę 646 . Co prawda sfera sacrum nie<br />

została wykluczona przez romantyków, a Bóg nie był nigdy (przynajmniej w najznamienit-<br />

szych realizacjach poematowej formy) tylko i wyłącznie metaforą, jednak rzeczywiście u<br />

Norwida wysuwa się na plan pierwszy. Właśnie za sprawą bohatera, który chce być "okien-<br />

kiem, przez które Stwórca widzi świat" 647 .<br />

642 Tamże.<br />

643 Tamże.<br />

644 Tamże.<br />

645 Zob. W. Jaeger, Paideia, dz. cyt., s. 105.<br />

646 Zob. P. Chlebowski, Cypriana Norwida "Rzecz o wolności słowa", dz. cyt., s. 358.<br />

647 Wyrażenie Stefanii Skwarczyńskiej, dz. cyt., s. 161.<br />

262


W krótkim fragmencie swej rozprawy Słowo i litera poeta napisał,, że: „słowem<br />

narodu jest wszechstronność myśli jego – jest wszechharmonia składających naród elemen-<br />

tów – jest nareszcie (…) dopełnienie jakoby f o r m ą t r e ś c i i odwrotnie” 648 . Nieco dalej<br />

dodał: „styl a człowiek to jedno – a dlaczego?...Bo styl nie jest już miejsca tylko rzeczą, lecz i<br />

czasu – bo styl nie tylko do narodu, ale i do cywilizacji już należy” 649 . Uogólniając w ten spo-<br />

sób rozległe perspektywy literackiej formy, poeta objaśnił je jako zbliżające do prawdy o<br />

świecie i człowieku, narodzie i cywilizacji. Dlatego interesuje go mit Don Kichota i bohate-<br />

rowie Souvenirs d’un voyage dans la Tartarie, le Tibet, et la Chine Huca. W nich dostrzega<br />

autentyczny potencjał literatury dydaktycznej, przeradzającej się w "całkowity kosmos, w<br />

którym element trwałości i ładu pozostaje w równowadze z elementem zmienności i nieod-<br />

wracalnego stawania się" 650 . W ten sposób epopeja objawia się dla Norwida w bohaterach,<br />

czynach, epokach i przestaje być tylko i wyłącznie wąskim pojęciem literackim, genologicz-<br />

nym określnikiem faktu, który zaistniał dawno temu dzięki Homerowi czy Wergiliszowi.<br />

"Narodową Epopeją" staje się Aleksander Wielki i jego czyny, godne czasów, w których żył<br />

ów wielki władca 651 , do tego miana pretenduje Józef Bem, któremu poeta poświęca monu-<br />

mentalny rapsod, dowodząc tym samym opanowania epickiego warsztatu, dowodząc głębo-<br />

kiej świadomości tradycji i rozumienia, czym jest fragment wielkiej epickiej pieśni 652 .<br />

Tę etyczno-religijną koncepcję eposu ("nade wszystko silnie zorientowaną koncep-<br />

cję literatury") Norwid uzupełniał rozmaitymi komentarzami, których lektura nie pozostawia<br />

wątpliwości co do słuszności proponowanych diagnoz. W ważnej z roku 1855 rozprawie O<br />

sztuce (dla Polaków) Norwid rozwinął wątek akcentowanego tu sakralnego pierwiastka sztuki<br />

w następujący (z mojej perspektywy najciekawszy i najpełniejszy) sposób: „Ołtarz już kresem<br />

jest samoistnego sztuki bytu (…) na stopniach religijnego ołtarza ołtarzów udział ów sztuki na<br />

najnormalniejszej właśnie części ogranicza się – tak iż powiedzieć by można, że prawdziwej<br />

religii forma udziela jeszcze ducha wiadomościom doczesnym przez sztukę” 653 - a ponieważ<br />

jedną z najważniejszych cech wielkiej epickiej formy jest przenikanie się sacrum i profanum,<br />

można dostrzec, że właśnie w takiej uwadze poeta chce nawiązać do formy mającej predys-<br />

pozycje, by do owego „ołtarza” docierać. W tym kontekście nie może dziwić fakt, że w jed-<br />

648 C. Norwid, Słowo i litera, PWsz, t.VI, s. 318.<br />

649 Tamże.<br />

650 Zob. W. Jaeger, Paideia, dz. cyt., s. 113.<br />

651 C. Norwid, Słowo i litera, PWsz, t.VI, s. 319.<br />

652 K. Trybuś, Epopeja w twórczości Cypriana Norwida, dz. cyt., s. 64.<br />

653 C. Norwid, O sztuce (dla Polaków), PWsz, t. VI, s. 343.<br />

263


nym ze swych listów poeta wymienił imiennie innego ze swych mistrzów – świętego Jana<br />

Ewangelistę, którego nazwał najdoskonalszym epikiem. Zwracając się do Marii Trębickiej, w<br />

innym już, nieco późniejszym, liście napisał: „Jan Święty doskonale umiał o – p i s y w a ć,<br />

bo był poetą najogromniejszym z poetów epicznych” 654 .<br />

6. Quidam<br />

"Epickim spełnieniem" Norwida jest Quidam. W nim zbiegają się wymienione wcze-<br />

śniej trzy klucze świadomości epickiej autora Assunty, które skłaniają do refleksji nad Norwi-<br />

dowskim rozumieniem tradycji literackiej i hermeneutyczną kulturą poety dojrzałego.<br />

Quidam, osadzony w przestrzeni starożytnego świata, z historią w tle i bohaterem poszukują-<br />

cym prawdy, jest odpowiedzią na wątpliwości, czy możliwa jest jeszcze epopeja, w jakim<br />

kształcie jest możliwa?<br />

W Quidamie Norwid kondensuje swoją poetologiczną wiedzę, kreując świat przedsta-<br />

wiony podług reguł eposu homerowego, co nie znaczy, że towarzyszy mu przekonanie, iż<br />

może stać się drugim Homerem albo wiara w stworzenie dzieła, które przyłożone do szablonu<br />

będzie pretendowało do miana wielkiej księgi narodu. Poeta jest świadom jednak, że pewne<br />

nadrzędne wartości, decydujące o randze epickiego dzieła, muszą zostać zachowane, aby<br />

mógł zostać restytuowany model poezji, w której "pierwotna wiara w istotną prawdę religijną<br />

i w istotny splot świata i zaświata" 655 jest aktualna i porządkująca. W dużym stopniu zapo-<br />

wiedzią takiej postawy są epylliony paraboliczne, w których "ramy doświadczalnego reali-<br />

zmu" ustępują temu, co Stefania Skwarczyńska nazywa "otokiem metafizycznym" 656 . W Qu-<br />

idamie, nazwanym przez autora przypowieścią 657 , jest on bardzo czytelny, choć młodzieniec z<br />

654 C. Norwid, List do Marii Trębickiej z sierpnia 1857 roku, PWsz, t. VIII, s. 319.<br />

655 S. Skwarczyńska, Epos a powieść, dz. cyt., s. 168.<br />

656 Tamże, s. 158.<br />

657 Paraboliczność Quidama wciąż skłania do refleksji. W jednym z ostatnich tekstów poświęconych lekturze<br />

tego poematu czytamy: "trudno nie zamyślić się nad możliwością parabolicznego odczytania Quidama również<br />

w kontekście czasów nam współczesnych. Także czasów przełomu i antynomii. Czasów nadmiaru prawd i nie-<br />

dosytu prawdy. Czasów zbliżenia i konfrontacji kultur. Czasów wychodzenia losów i historii lokalnych w orbitę<br />

projektów globalnych. A w tym wszystkim wędrówki ludów, której nie widać końca, i niezliczonych zastępów<br />

quidamów, ich nadziei, marzeń oraz jakże częstych rozczarowań i ofiar. I chyba nie będzie zbytnim anachroni-<br />

zmem, jeśli w takiej lekturze i adaptacji Quidama czasy nam współczesne objawią się jako wigilia, pozwalająca<br />

się spodziewać, że chrześcijaństwo będzie miało jeszcze wiele do powiedzenia wobec wyzwań tego schyłku<br />

ponowoczesności", H. Siewierski, Czytanie Quidama, w: W świecie myśli i wartości. Prace z historii literatury i<br />

264


Epiru w niczym nie przypomina boskiego Achillesa ani mężnego Hektora. Syn Aleksandra<br />

dopiero wypracowuje cnotę swej odwagi, jednocześnie staje się bohaterem reprezentatywnym<br />

dla epoki, którą symbolizuje - epoki współczesności unieobecniającej Boga. Obok adepta<br />

Quidama, wstępującego na drogę "prawdziwego poznania", pojawia się w poemacie niejaki<br />

Gwido - ogrodnik, który „świadczy Prawdzie, więc chociaż zginie – ofiara serca jego nie pój-<br />

dzie na marne: odwagą swą i niewinnością zwerbuje nowych wyznawców krzyża” 658 . Obaj<br />

bohaterowie, którym poeta przypisuje miano Quidamów, służą jako przykłady "uniwersal-<br />

nych postaw wobec zasadniczych dylematów ludzkiej egzystencji" 659 . Dzięki nim Norwidowe<br />

dzieło, zgodnie z intencją autora, poddaje się "specyficznej" - parabolicznej lekturze 660 .<br />

Przeszłość w Quidamie, bardzo konkretna i plastycznie zilustrowana szczegółami, re-<br />

alizuje wyznacznik epopeiczności, jakim jest opiewanie czasów minionych, dających się wy-<br />

odrębnić z biegu dziejów jako całość zamknięta i skończona 661 . Czyniąc tłem akcji starożytny<br />

Rzym i ilustrując dramatyczną sytuację chrześcijan, autor odwołuje się do prawdziwej historii<br />

i obiektywizuje ją. Kierując się pragmatycznym celem, odsłania wnikliwie obraz epoki, jed-<br />

nocześnie, co zauważył Adam Cedro - wpisuje w poemat określony typ dydaktyzmu, "w któ-<br />

rym prezentacji wartości i wzorów osobowych wnoszonych przez chrześcijaństwo na arenę<br />

dziejów musiało towarzyszyć pytanie o status quo cywilizacji XIX w. i o stopień jej chrystia-<br />

nizacji." 662 W tym przesłaniu tkwi istota paraboliczności Quidama 663 , w którym Norwid two-<br />

rzy swoistą "genealogię teraźniejszości" 664 .<br />

kultury ofiarowane Profesorowi Julianowi Maślance, pod red. R. Dąbrowskiego i A. Waśko, Kraków 2010, s.<br />

224.<br />

658 Z. Zaniewicki, Rozmyślania nad „Quidam”, w: Norwid żywy, książka zbiorowa wydana staraniem Związku<br />

Pisarzy Polskich na Obczyźnie, Londyn 1962, s. 182.<br />

659 A. Cedro, Przypowieść, Historia. O kierunkach lektury "Quidama", "Studia Norwidiana" 1989, t. 7, s. 87.<br />

660 Tamże, s. 86.<br />

661 Zob. S. Skwarczyńska, Epos a powieść, dz. cyt. s. 142.<br />

662 A. Cedro, Przypowieść, Historia, dz. cyt., s. 86.<br />

663 Paraboliczności wzbogacanej na płaszczyźnie kompozycji o cechy refleksyjności poprzez liczne dygresje.<br />

Zob. Z. Łapiński, Obrazowanie w "Quidamie" , "Roczniki Humanistyczne" 1956-1957, t. 6, z. 1, s. 131.<br />

664 Wyrażenie Stefanii Skwarczyńskiej, dz. cyt. s. 147. Powtarza je w swym szkicu Zdzisław Łapiński, pisząc:<br />

"Pierwszą najłatwiej uchwytną intencją Quidama jest dać przekrój rozkładającego się świata starożytnego i ro-<br />

dzących się sił chrześcijaństwa, dać genealogię teraźniejszości", tegoż, Obrazowanie w "Quidamie", dz. cyt., s.<br />

131.<br />

265


7. Wykłady O Juliuszu Słowackim<br />

Quidam zamyka bardzo ważny okres w życiu Norwida, stanowiąc swoistą cezurę w<br />

rozwoju jego myśli estetycznoliterackiej. Wszystko to, co napisał Norwid później, tj. w latach<br />

60. i 70., jest realizacją już jasno wyrażonej, sprecyzowanej w nim postawy. Wielokrotne<br />

próby stworzenia dzieła zgodnie z tym, co uznał w Quidamie za wartość i jakość wielkiej<br />

epickiej twórczości, znajdują swe podsumowanie w poematach A Dorio ad Phrygium i Emil<br />

na Gozdawiu. Poniekąd są one także wynikiem postulatów zawartych w wykładach<br />

O Juliuszu Słowackim, które powstały w trzy lata po ukończeniu opowieści o Quidamie, czyli<br />

w roku 1860. Są one nie tyle „literackim komentarzem” co „wywodem prawd, których zgłę-<br />

bienie i rozświetlenie wymaga niemałego wysiłku od mówcy i od słuchaczy” 665 . Łączą się z<br />

najważniejszym dla Norwida wątkiem jego myśli - wielkiej literatury jako syntezy.<br />

Fascynacja wielką starożytną Grecją wraz z jej bohaterami, z Aleksandrem, dziec-<br />

kiem, zasypiającym z Iliadą w ręku 666 , ponownie więc przywołuje w wykładach O Juliuszu<br />

Słowackim ducha klasycznej literatury, tej spod znaku Homera. Formułuje na nowo wnioski<br />

na temat epopei i paraboli, bardzo konkretnie uzmysławiając swoistą archetypiczność staro-<br />

żytnego eposu. Budzi pragnienie powrotu do tego, co harmonijne i pełne, doskonałe i skoń-<br />

czone, jednolite, zespolone z duchem czasu. (Poeta zakwestionował na przykład tezę, że zale-<br />

tą poezji polskiej jest "łamanie się i rwanie, które w Dziadach np. spotykamy" 667 ). Prowokuje<br />

w Norwidzie również namysł nad kategorią porządkującą ład wielkiej formy, którą Norwid<br />

dostrzegł w pojęciach nie estetycznych, lecz etycznych, moralnych. Dokonał w ten sposób<br />

przesunięć zasadniczych. Rezygnując z wielowydarzeniowego ciągu, bogatego tła, mieniące-<br />

go się feerią barw rycerskich zbroi, zwrócił swą uwagę w kierunku uniwersalnych wartości<br />

zawsze oddających rację swym bohaterom, czyniąc z nich Hektorów codzienności. Świat sta-<br />

rożytny utożsamił z epopeją, która nie jest tylko i wyłącznie kwestią formy, lecz właśnie kwe-<br />

stią życia i działania. Dlatego w lekcjach O Juliuszu Słowackim czytamy, że podstawą sztuki<br />

jest oryginalność. Oryginalność zaś - to „sumienność w obliczu źródeł” 668 .<br />

665 M. Straszewska, Norwid o Słowackim (Na marginesie prelekcji paryskich), w: Nowe studia o Norwidzie, pod<br />

red. J. W. Gomulickiego i J. Z. Jakubowskiego, Warszawa 1961, s. 111.<br />

666 C. Norwid, O Juliuszu Słowackim, PWsz, t. VI, s. 411.<br />

667 Tamże, s. 446.<br />

668 Trudno nie odnieść wrażenia, że zainteresowanie Norwida eposem Homerowym jest również wyrazem po-<br />

stawy w ten sposób określonej - "jest sumiennością w obliczu źródeł". Podobnie potraktować należy zaintereso-<br />

wanie Norwida Bogurodzicą i wnikliwą lekturę pieśni, odsłaniającą jej epopeiczność.<br />

266


Mimo tego, co zauważamy już w Quidamie starożytność Norwid uznał za rozdział<br />

zamknięty. Obawiał się „spogańszczenia literatury” poprzez „ubóstwienie formy”, wyklucza-<br />

jące prawdę jako kryterium estetyczne. Być może dlatego poeta z czcią odniósł się do Byrona,<br />

który według niego wskrzesił Iliadę Homera swoim życiem, zaangażowaniem w sprawy naj-<br />

wyższej wagi – poświęceniem się idei wolności, chociaż był bohaterem współczesnym, nie<br />

cieniem przeszłości. Norwid mówił o Byronie, że to ten, który „umiał (...) żywioł poetyczny<br />

w życie i w czyn wprowadzić, z wiedzą tego, co czyni” 669 . Pierwszą i najważniejszą sprawą<br />

dla Norwida okazało się więc, jak sądzę, odnalezienie "nowego" czasu i przestrzeni, w któ-<br />

rych "cichy bohater" mógłby zaistnieć jako bohater eposu, wraz z tym, co potwierdzałoby<br />

energię jego własnej indywidualności 670 .<br />

Zredefiniowana epopeja jest dla Norwida metaforą działania, czynu i świadectwem<br />

odradzającego sie etosu. Tak jak w Epos-nasza. Jej nowa postać była niezbędna, zgodnie z<br />

przekonaniem, że podstawą sztuki jest "oryginalność w obliczu źródeł." Tę przypisał Norwid<br />

czterem wielkim syntezom, uznając w nich zarówno świadectwa epoki, jak i dzieła reprezen-<br />

tatywne ze względu na całościowy sposób ujęcia rzeczywistości. Znalazły się wśród nich:<br />

Pan Tadeusz Mickiewicza, Jerozolima wyzwolona Tassa, Don Kichot Cervantesa i Król-Duch<br />

Słowackiego. Piotr Chlebowski uznał w nich symbole czterech rodzajów "epopeicznego świa-<br />

tła" zgodnie z przekonaniem, że w refleksji Norwidowskiej winniśmy dostrzec i rozgraniczyć<br />

pojęcie epopei chrześcijańskiej od pojęcia epopei chrześcijaństwa 671 . Oba typy eposu łączy<br />

kryterium "jasności w prawdzie". Prawda jest nie tylko logiczną wartością, której przeciw-<br />

stawia się fałsz, lecz jest życiem, egzystencją, sensem rzeczy. Jej służebnicą jest sztuka. Stąd<br />

takie uwznioślenie eposu, który jest najdoskonalszą formą wyrażenia prawdy o dziejach, o<br />

historii, o człowieku.<br />

8. Homer Norwida<br />

Norwid nigdy nie kwestionował kulturotwórczej roli Homera. Fascynacja antycznym<br />

geniuszem związana była w jego przypadku z umiłowaniem całej starożytności i kolebki<br />

śródziemnomorskiej kultury, jaką były Hellada i Italia. Jeden z fragmentów Iliady, we wła-<br />

snym tłumaczeniu, Norwid włączył do Quidama. Jednak, jak zauważył już Juliusz Wiktor<br />

Gomulicki, to Odyseja wywarła na nim największe wrażenie: „(…) przygody jej bohatera<br />

669 C. Norwid, O Juliuszu Słowackim, PWsz, t. VI, s. 415.<br />

670 Zob. S. Skwarczyńska, Epos a powieść, dz. cyt., s. 161.<br />

671 P. Chlebowski, Cypriana Norwida "Rzecz o wolności słowa", dz. cyt., s. 378-379.<br />

267


przypomniały mu w pewnej mierze i jego własną tułaczkę po rozmaitych krajach i częściach<br />

świata” 672 . Bardzo to możliwe, wszak "twórca wchłania świat", a dla poezji nie istnieje "świat<br />

inny, jak wchłonięty przez osobowość twórcy" 673 . Norwid odnalazł w Odyseuszu prototyp<br />

samotnika nieustannie mierzącego się z przeciwnościami losu. Utożsamił się z nim, a jego<br />

tułaczkę potraktował jako leitmotiv całej swej twórczości. Droga i pielgrzymowanie na wzór<br />

Odyseuszowy sprawiły, że ów archetypowy symbol, uniwersalny w swej wymowie, legł u<br />

podstaw koncepcji bohatera epopei autora Emila na Gozdawiu, co łatwo daje się zauważyć<br />

zarówno w Quidamie, jak i w późnym A Dorio ad Phrygium.<br />

Słaba znajomość greki nie przeszkodziła Norwidowi w podjęciu pracy nad Homero-<br />

wym dziełem zapewne z dwóch względów. Przekłady Odysei pióra Dmochowskiego i Sie-<br />

mieńskiego nie satysfakcjonowały poety. Być może sprawiały wrażenie słabych i mało wy-<br />

kwintnych. A kategoria eposowości dzieła, jak wiadomo, nadawała mu rangę szczególną i<br />

obligowała tłumacza, aby wspiął sie na wyżyny swych umiejętności. Ponadto znamienny jest<br />

fakt, że poeta zintensyfikował swe translatorskie wysiłki w roku 1869, już jako w pełni doj-<br />

rzały twórca. Jak sądzę, praca nad przekładem dzieła epickiego tej miary co Odyseja była<br />

jako żywo związana z nieustannym mierzeniem się poety nie tyle z marzeniem o eposie, ile z<br />

wszechobecnością zjawiska "powieść". Norwid nie mógł obojętnie przechodzić obok tego, co<br />

w sposób zasadniczy stanowiło "element codziennego doświadczenia tak silnie oddziaływują-<br />

cego na świadomość" 674 . Warsztat translatorski był dla poety rodzajem ucieczki przed faktem<br />

dominacji gatunku, niemogącego równać się w najmniejszym stopniu z poezją epicką, ale i<br />

sposobem zademonstrowania swojej pisarskiej odrębności. W tym działaniu uobecnia się<br />

również pragnienie stworzenia swoistej opozycji wobec romantyzmu mickiewiczowskiego.<br />

„Wyrazem tej opozycji w sferze świadomości pisarskiej jest m.in. ujmowanie romantyzmu<br />

jako reakcji na klasycyzm, przy równoczesnym traktowaniu romantyzmu jako epoki już za-<br />

mkniętej, której podtrzymywanie grozi epigonizmem i wobec której Norwid zajmuje stanowi-<br />

sko zewnętrzne. Program nowej poezji przewiduje, że będzie ona przezwyciężeniem jedno-<br />

stronności klasycyzmu i romantyzmu, więc czymś w rodzaju syntezy obu poprzednich<br />

epok” 675 .<br />

672 Komentarz Gomulickiego do przekładów Norwida Z "Odysei" Homera (PWsz, t. III, s. 783).<br />

673 S. Skwarczyńska, Epos a powieść, dz. cyt., s. 149.<br />

674 M. Głowiński, Wokół "Powieści" Norwida, w: tegoż, Gry powieściowe. Szkice z teorii i historii form narra-<br />

cyjnych, Warszawa 1973, s. 159-160.<br />

675 Z. Trojanowicz, Norwid wobec Mickiewicza, w: Cyprian Norwid. W 150-lecie urodzin. Materiały konferencji<br />

naukowej 23-25 września 1971, pod red. M. Żmichowskiej, Warszawa 1971, s. 198. Autorka komentuje tu tezy<br />

268


Zainteresowanie Homerem jest nobilitacją samej epiki. Jest działaniem wariantyw-<br />

nym, w opozycji do powieści jako "elementu dziewiętnastowiecznej kultury" 676 . Jest też bez-<br />

pośrednim powodem narastającej w Norwidzie ambicji powrotu do kategorii epopei we wła-<br />

snej twórczości, co znajduje swój wyraz w dwóch ułomkach epopeicznych powstałych w<br />

chwilę po odłożeniu przez poetę pióra znad tłumaczeń Homera.<br />

9. "Boga-Rodzica" pieśń ze stanowiska historyczno-literackiego<br />

odczytana. W drodze do "źródlisk Epopei polskiej"<br />

"Boga-Rodzica" pieśń ze stanowiska historyczno-literackiego odczytana to jeden z<br />

dwóch najistotniejszych tekstów teoretyczno-interpretacyjnych późnego Norwida, obok Mil-<br />

czenia. Całość opatrzona została przez poetę mottem z Schillera, odnoszącym się do dziedzic-<br />

twa kulturowego, które winno być pielęgnowane, by powiększony był bogaty spadek prawdy,<br />

obyczajności i dzielności. Szkic poświęcony jest wyjątkowej pieśni - Bogurodzicy, wymaga-<br />

jącej od badacza filologicznej i lingwistycznej erudycji. Zarówno jedną jak i drugą Norwid<br />

przypisywał sobie zakładając, że właściwe odczytanie tej zabytkowej pieśni jest kluczem do<br />

zrozumienia "źródlisk Epopei polskiej" 677 . Z naszego punktu widzenia ów niebywały tekst<br />

Norwidowski jest wielowątkowym wykładem sumującym poetologiczną świadomość po-<br />

ety 678 . Nie tylko świadomość epicką. W tym późnym tekście pojawia się pełna, by nie rzec<br />

słownikowa, definicja eposu jako gatunku. Tu również dokonuje Norwid interpretacji tego<br />

pojęcia na wielu rozmaitych płaszczyznach, z uporem podtrzymując jego skonfliktowanie z<br />

powieścią, która jest przejawem upadku literatury i kultury czytelniczej.<br />

Boga-Rodzica Norwida jest swoistą archeologią i poszukiwaniem początków życia<br />

zbiorowego. To zresztą jeden z postulatów tekstu. Norwid rozpoczyna wywód tezą mówiącą,<br />

że poeci są pierwszymi historykami, zatem tymi, którzy stoją na straży kultury i tradycji na-<br />

rodu, grupy społecznej, ludzkości 679 . Autor Quidama zauważa, że ci, którzy dziś uważani są<br />

Zofii Stefanowskiej, przedstawiające Norwida jako poetę, który samotnie stworzył nowy typ poezji romantycz-<br />

nej. Zob. Z. Stefanowska, Norwidowski romantyzm, "Pamiętnik Literacki" 1968, s. 3-23.<br />

676 M. Głowiński, Wokół "Powieści" Norwida, dz. cyt., s. 162.<br />

677 Zob. W. R. Rzepka, B. Walczak, Norwid-interpretator „Bogurodzicy”, "Studia Polonistyczne" 1991, t. 16/17<br />

s. 307-330.<br />

678 Zastanawia fakt, że w ważnej książce Krzysztofa Trybusia nie pojawia się omówienie tego Norwidowego<br />

szkicu. Dla problematyki eposu czy też eposowości dzieł epickich Norwida wydaje się to po prostu niezbędne.<br />

679 Tę samą myśl powtórzy w późnym Milczeniu. Pobrzmiewa tu tradycja Giambattisty Vika.<br />

269


za historyków, często stają bezradni wobec wiedzy o przeszłości, pełnej luk i niedomówień,<br />

co sam ilustrował już w Epimenidesie.<br />

"Na źródeł brak do pierwotnych kart dziejów użalanie się jest filozofijnym<br />

a b s u r d e m. Jeżeli albowiem historia tak jest pojęta, iż s a m e j e j b r a k i,<br />

w y s z c z e r b y i p r z e m i l c z e n i a n i e o ś w i e c a j ą i n i e m ó w i ą, tedy to<br />

wcale nie umiejętność pełna, ale zbiorowisko inwentarzów, mniej lub więcej kompletnych i<br />

których nigdy dość nie będzie" 680 .<br />

Z przekonaniem stwierdza Norwid - myśliciel, że przemilczane i niewypowiedziane<br />

kwestie przynoszą najbogatszą wiedzę o przeszłości naszego dzielnego narodu, przeszłości,<br />

która jest tym dla polskiego poety, czym pieśni aojdów przybliżające historię starożytnym<br />

Grekom. Swoiste wyczerpanie się metod badania przeszłości narzuca wręcz konieczność<br />

„(…)zamknięcia ksiąg, a otworzenia archiwów kopalnej ziemi i językowych pokładów” 681 .<br />

Łatwo się zatem domyślić, że taki postulat zechciał zrealizować poeta podejmując trud inter-<br />

pretacji wielowiekowej pieśni polskiej, wcielając postulat "sumienności w obliczu źródeł", o<br />

których pisał w lekcjach O Juliuszu Słowackim.<br />

dzał:<br />

Wierny przekonaniu, że poezja winna być źródłem prawdy, autor Milczenia stwier-<br />

„(…) godność osobista oświeconego i religijnego człowieka ten ma publiczny obo-<br />

wiązek, ażeby n i e p ł a s z c z ą c krańców prawdy, wyznawać ją. To zaś, razem wzięte,<br />

zowie się p r a c ą sumienną…” 682<br />

Zatem archeologia i poszukiwanie początków życia zbiorowego były dla poety pu-<br />

blicznym obowiązkiem – pracą sumienną, ale też pracą sumienia. Brzmi to z jednej strony<br />

oryginalnie, z drugiej archaicznie, zwłaszcza z perspektywy „epoki łatwego czytania”, w któ-<br />

rej fabrykowana literatura obniżała status i moc słowa, stanowiącego źródło poznania. Zwią-<br />

zane w tej epoce z „industrią” literatury romanse, dorywcze dziennikarstwo i sensualna dra-<br />

maturgia to: „jaskrawa i przelotna, zewnętrzna opona”, a stąd "wielka niewspółczesność" ha-<br />

sła, że czytanie jest sztuką. A jednak Norwid ośmiela się je przypomnieć, świadomie skazując<br />

się na wykluczenie. Czytanie jest dla poety twórczą kreacją, warunkiem postępu „twórstwa”<br />

w ogóle, dlatego stwierdza: „Ażeby mieć b e z w ą t p l i w i e nowe utwory, trzeba wpierw<br />

680 C. Norwid, Boga-Rodzica, PWsz, t. VI, s. 498.<br />

681 Tamże, s. 498.<br />

682 Tamże, s. 499.<br />

270


istniejące w zupełności mieć odczytanymi” 683 . Jest więc to po części odpowiedź, dlaczego w<br />

polskiej literaturze dziewiętnastowiecznej nie ma epopei z prawdziwego zdarzenia.<br />

Poetę autentycznie martwi aktualna sztuka czytania, która jest w tragicznym stanie,<br />

gdyż wiele osiągnięć z przeszłości - jak sądzi - zamiast pociągać za sobą otwieranie „przed-<br />

kronikarskiej historii”, zanika w mroku niepamięci. Norwid nie bez przyczyny podaje przy-<br />

kład Szajnochy, którego właściwe odczytanie mogło, a nawet powinno: „(…) całą szkołę<br />

wywołać. Nic się jednak nie stało w podobnym względzie – i same nawet tak świetne Szajno-<br />

chy odkrycie, zamiast dać polot, wstrzymało się…” 684 Norwid czuje się w obowiązku podjąć<br />

dialog z historiografią archeo-logiczną Szajnochy i hermeneutyką legendy 685 . Po to, aby do-<br />

pełnić dzieło rozpoczęte przez Szajnochę, po to w końcu, by pokazać, jak dalece wnikliwe i<br />

szczegółowe, a jednocześnie rozległe badania potrzebne są, aby zrozumieć cokolwiek z prze-<br />

szłości narodu.<br />

Warto w końcu zadać pytanie: dlaczego „starożytna pieśń polska” - jak nazywa Bogu-<br />

rodzicę Norwid - prowokuje wykład o Epopei? Co ma wspólnego ta dawna pieśń z epopeją<br />

Homerową, którą poeta nazywa „skarbem Greków”, gdyż żaden lud takowego nie posiada,<br />

mimo wielu arcypięknych literackich dokonań? Wydaje się, że Bogurodzica spełnia wy-<br />

znacznik po Norwidowsku pojmowanego Eposu, tego pisanego wielką literą. Jest odpowie-<br />

dzią na pytanie o prawdziwy początek naszego polskiego jestestwa. Jest pieśnią arche-<br />

typiczną, odsłaniającą fundamentalną płaszczyznę określającą "wielką totalność naszej du-<br />

chowej rzeczywistości", pozostającej w trwałej relacji z Bóstwem - z Logosem.<br />

„Atoli po równi mniemam i widzę, że każdy lud, jako Grekowie, jeżeli nie tak wy-<br />

twornie upojedyńczoną Epopeję, to onejże żywioły lub pracę posiada. I że Epopeja przeto jest<br />

żywotnym warunkiem ludów historycznych, który tylko najnormalniej u Greków wyraził się,<br />

ale nie mniej każdemu jest właściwym” 686 .<br />

Żywioły i praca Epopei to wartości przenikające codzienność i historię narodów. To<br />

nie składniki literackie utworu, lecz pierwiastki współtworzące tożsamość społeczną. Norwid<br />

683 Tamże, s. 501.<br />

684 Tamże, s. 501.<br />

685 „Szkice historyczne” Karola Szajnochy stały się inspiracją dla wielu poetów i pisarzy doby romantyzmu. Byli<br />

wśród nich: Jozef Ignacy Kraszewski, Teofil Lenartowicz, Antoni Edward Odyniec, Wincenty Pol, Mieczysław<br />

Romanowski. Oparte na ściśle naukowym gruncie historyczne fabuły Karola Szajnochy spełniały funkcję litera-<br />

tury pokrzepiającej, podtrzymującej świadomość narodową Polaków. Wartość pisarstwa Szajnochy wydaje się z<br />

tej perspektywy nieoceniona.<br />

686 C. Norwid, "Boga-Rodzica", PWsz, t. IV, s. 504.<br />

271


co prawda zauważa, że potoczne rozumienie tego pojęcia pozwoliłoby mu zakwalifikować<br />

(co zresztą uczynił w 1860 roku) epopeicznie dzieło Tassa, Mickiewicza i Słowackiego, ale<br />

świadomość właściwej krytyki estetycznej nie pozwala mu utożsamiać jej ze „zwykłym po-<br />

glądem literackim” 687 . Bowiem Epopeja według Norwida nie ma formalnego potomstwa. Ma<br />

inne następstwa, które rozpoznaje się nie w literze, lecz w duchu. Rozpatrzenie i rozejrzenie<br />

Bogurodzicy jest dla poety właśnie podróżą w głąb Epopei polskiej, wtajemniczeniem w isto-<br />

tę, w źródła narodu polskiego. Owa pieśń religijna, wzorem hymnów i rapsodów „policzana”<br />

od „nieskończenie dawna” – jak mówi Norwid - do wielkiej księgi narodu, czyli Epopei, jest<br />

poematem modlitewnym.<br />

Z perspektywy głównego wątku tej pracy najważniejszym fragmentem omawianego<br />

tekstu jest dla nas jednak ten, w którym Norwid wykłada definicję epopei, nie pozostawiając<br />

żadnych wątpliwości co do obeznania w podręcznikowej poetyce. Brzmi on następująco:<br />

„Epopeja jest utworem nastroju wysokiego opiewającym bohaterstwo o czynności<br />

jednej i wybranej jako określnik całości jakiej sprawy obchodzącej naród i epokę.<br />

Achila gniew!... – jest wszystko.<br />

Nadto ma ona jeszcze rozwojowe warunki intrygi, osi, czyli węzła swojego żywotne-<br />

go, a po szczególe inwokację i zaklęcie. Cudowności także używa, lecz i sami to gramatycy<br />

zgodnie przyznają, że poecie tej tylko cudowności używać wolno, w którą on Sam wiarę po-<br />

kłada.<br />

Tu - - ażeby wstęp mój, i tak już nieco przydługi, uhamować, wypowiem: że powyższa<br />

definicja znacznych rozszerzeń dziś wymaga” 688 .<br />

Poeta ma świadomość, że epos Homera operuje esencjami, że historyczna prawda jest<br />

tam albo nieobecna, albo przekształcona. Nie przeszkadza to jednak w wykreowaniu koncep-<br />

cji epopei jako wielkiej księgi narodu opartej na „prawdzie pierwowzoru”, na autentycznym<br />

źródle. To znamienne, bowiem pozwala poszukiwać elementów epopeicznych na innej płasz-<br />

czyźnie, nie tylko literackiej, lecz przede wszystkim teologicznej i historycznej 689 ,co w moim<br />

687 Tamże, s. 505.<br />

688 Tamże.<br />

689 Jak sądzę uwagi te uzupełniają szkic interpretatorów, którzy piszą: „Ostatecznie Norwidowska interpretacja<br />

Bogurodzicy jest, po pierwsze, wynikiem praktycznego zastosowania swoistej teorii czytania sformułowanej<br />

przez poetę, a zaaplikowanej do tekstu pieśni, po drugie zaś – rezultatem założeń i zamierzeń, z jakimi autor do<br />

niej przystępował. Norwid chciał się zbliżyć do źródlisk polskiej Epopei chciał w Bogurodzicy odnaleźć rapsod o<br />

272


odczuciu jest właśnie "znacznym rozszerzeniem" jej definicji. Stąd wniosek, że epicka świa-<br />

domość Norwida rozrasta się do rozmiarów przekraczających granice samej poetologii dale-<br />

ko, najdalej z poetów postromantycznych.<br />

10. Milczenie – o hermeneutycznej lekturze tekstów kultury<br />

Nie sposób nie uwzględnić w rekonstrukcji świadomości poetologicznej Norwida<br />

wniosków płynących z powstałego w 1882 (na rok przed śmiercią poety) Milczenia, sumują-<br />

cego w dużym stopniu refleksje na tematy związane z literaturą oraz stanowiącego swoistą<br />

wykładnię trzech kluczowych dla refleksji Norwida - epika pojęć: przemilczenia, przybliżenia<br />

i paraboli. Tekst jest w równym stopniu diagnozą współczesnej Norwidowi kondycji słowa<br />

pisanego i mówionego, zatem słowa w ogóle 690 . Jest też głosem oceniającym pozostające<br />

zawsze w opozycji do siebie wartości: literatury wielkiej, eposowej, i powieści, której odmia-<br />

nę romansową poeta szczególnie krytykował.<br />

Tekst Milczenia, podobnie jak wykłady O Juliuszu Słowackim i „Boga-Rodzicę” pieśń<br />

ze stanowiska historyczno-literackiego odczytaną, należy również potraktować jako "poetykę<br />

Norwida", w której opisane zostały rozmaite mechanizmy rządzące literaturą: zarówno te<br />

przysłaniające najgłębiej wpisane w nią treści, jak i te służące ich odkryciu, odfałszowaniu.<br />

Poeta stwierdzał: „Sąż zatem głębiny i stopnie szczerości ducha i oczywistości, które<br />

się jakoby s p ó ł – m i l c z e n i e m ogółu uznawa, ale którym jawność spółczesna odmawia<br />

wygłosu, co okres, co wiek takowych to z-milknień nieuchronnie dla rozwoju swojej pełności<br />

potrzebując?” 691<br />

Charakterystyczne pozostaje więc myślenie kategorią całości, wielkiej syntezy, na któ-<br />

rą składają się "głębiny i stopnie szczerości ducha" właściwie odczytane, odkryte, uznane.<br />

Niezmiennie Norwid postuluje widzenie rzeczywistości przez pryzmat powierzchni i głębi, i<br />

zgodnie z tym sugeruje, aby próbować ją rozumieć za pomocą "przybliżenia” - „najwłaściwiej<br />

doniosłego atrybutu ducha ludzkiego”. W ten sposób poeta zwraca uwagę dziewiętnasto-<br />

wiecznego czytelnika na bogactwo topiki kulturowej, z której sam bogato czerpał, kreując<br />

dzielności, to jest o pracy i nabożeństwie narodu – i temu celowi swoją interpretację podporządkował”,<br />

W. Rzepka, B. Walczak, dz. cyt., s. 328.<br />

690 Zob też: M. Kalinowska, O monologu w twórczości Cypriana Norwida. Wprowadzenie: dwie koncepcje mo-<br />

nologu w „Milczeniu”, w: tejże, Mowa i milczenie: romantyczne antynomie samotności, Warszawa 1989, s. 205-<br />

245.<br />

691 C. Norwid, Milczenie, PWsz, t. VI, s. 223.<br />

273


zręby poematowych fabuł. Wskazuje po raz kolejny na złożoną strukturę świata, w której<br />

uprzywilejowane miejsce przypadło człowiekowi. Tropi ślady sacrum, zagłębia się w znacze-<br />

nia szczegółów i pozornie nieważnych pojęć, polemizuje z jałowością i płyciznami myślenia<br />

jemu współczesnych. Jest hermeneutą tekstu - świata, który jawi się jako "zjawisko" nie-<br />

oczywiste, jeśli postrzegamy je tylko i wyłącznie z perspektywy tego, czym jawi się nam bez-<br />

pośrednio. To co niewidoczne, przemilczane, ukryte, jest dla Norwida istotą sensu, do którego<br />

dociera ludzka świadomość, posługując się przybliżeniem i parabolą.<br />

Pytania o prawdę w przemilczeniach są pytaniami natury nie tyle filologicznej, co fi-<br />

lozoficznej. Śmiem twierdzić, że przedstawione w taki sposób w Milczeniu bliskie są pyta-<br />

niom nurtującym Wilhelma Diltheya, dla którego rozumienie sensu stało sie przecież podsta-<br />

wą nauk humanistycznych w ogóle. Norwid rozstrzygał "problem" Diltheya 692 , sprowadzają-<br />

cy się do dylematu: jak możliwa jest interpretacja "indywidualnej ekspresji życia" 693 , odpo-<br />

wiadając teorią paraboli. Uczynił ją poeta warunkiem czytania ze zrozumieniem. Nie tyle<br />

wyspecjalizowaną metodą komentowania literatury i kultury, co teorią poznania 694 . Najpełniej<br />

wyraża to jeden z najczęściej cytowanych fragmentów Milczenia:<br />

„(…) paraboli zadaniem nie jest dowieść, ale u-oczywistnić – jedna zatem parabola<br />

oczywistni, lecz wszystkie razem uważane parabole nie tylko że dowodzą, ale dowodzą one<br />

tak bardzo ogromnej rzeczy, iż strach święty bierze pomyśleć o tym!...Dowodzą one albo-<br />

wiem analogijnego stosunku pomiędzy prawami rozwoju rzeczy świata tego a prawami roz-<br />

woju ducha…” 695<br />

Parabola jako warunek rozumienia świata i człowieka nie jest więc tym samym co ba-<br />

danie ogólnych praw, jest raczej wykładnią interpretacji, pozwalającą przekraczać "bariery<br />

obcości" w tym, co nieznane, niejasne, nieoczywiste. Tak potraktowana parabola staje sie<br />

bezcenną metodą odsłaniania - "u-oczywistniania" niezwykłych analogii pomiędzy tym co<br />

ziemskie i ludzkie, zewnętrzne a tym co duchowe, Boskie. Jednym słowem mówiąc: parabola<br />

pozwala transcendować świat.<br />

"Stąd to i logicznie podejrzewany monolog-nieustannie-się-parabolizujący jużci że,<br />

jednym ze źródlisk żywych prawdy będąc, udzielać się miał i mógł na takowe oddalenia albo<br />

692 Zob. Hermeneutyka, w: A. Burzyńska, P. Markowski, Teorie literatury XX wieku, Kraków 2009, s. 176.<br />

693 Zob. Z. Kuderowicz, Dilthey, przeł. K. Krzemień, Warszawa 1967.<br />

694 W moim odczuciu teoria hermeneutyki wg Diltheya i jej zbieżność z wieloma tezami Norwida, sformułowa-<br />

nymi chociażby w Milczeniu stanowi nowy, jak dotąd nie zasygnalizowany w norwidologii problem badawczy,<br />

którego szczegółowe omówienie nie jest przedmiotem tej pracy.<br />

695 C. Norwid, Milczenie, PWsz, t. VI, s. 236.<br />

274


zbliżenia, do jakich kto osobistym własnego milczenia monologiem rzetelnie się doprowadzić<br />

starał i potrafił" 696 .<br />

Norwid powraca myślą do odległej przeszłości jedynie po to, aby uzasadnić swój po-<br />

stulat poszukiwania „źródlisk prawdy”, zatem z tego samego powodu, dla którego podjął lek-<br />

turę pieśni polskiej.<br />

Norwid chce czytać literaturę chronologicznie (tzn. historiozoficznie) i tak ją pojmo-<br />

wać, wierząc w narastanie sensów uniwersalnych i ponadczasowych mimo zachodzących w<br />

dziejach zmian. Dlatego, mając na uwadze teorię przemilczenia, wskazuje na pięć następują-<br />

cych po obie epok. Pierwszą z nich jest epoka Legendy – „cudowna pierwsza inwokacyjna<br />

epoka”, w której przemilczany został człowiek, a uwielbione bóstwo. Drugą będzie epoka<br />

Epopei, której postać wznosi się na przemilczeniu prozy historycznej, bowiem sama do niej<br />

się nie zniża. Trzecią wobec tego będzie epoka Historii, która przemilcza Anegdotę, pretendu-<br />

jącą do miana epoki czwartej, po niej zaś następuje epoka Rewolucji, która uwydatnia skry-<br />

wane dotąd „tajemnice psychologii dziejów”. Epoki te nastają po sobie. Każdej przypisane są<br />

rozmaite zjawiska literackie, w tym i uprawiane gatunki. Współczesność Norwid utożsamia z<br />

epoką Anegdoty:<br />

„Anegdota dziś wydaje romans i powieść, i cały ten rodzaj pobieżnej literatury, której<br />

żywiołu właściwa historia nie obejma” 697 .<br />

Tym samym, surowo podsumowując drugą połowę dziewiętnastego wieku, poeta nie<br />

odnajduje w niej jako hermeneuta świadectw rozumienia - podstawowego wymiaru istnienia<br />

człowieka. Wręcz przeciwnie - romans jako symbol epoki - jawi się poecie jako wyraz total-<br />

nej ignorancji wobec dziejącego się procesu "samorozumienia", dokonującego się dzięki ję-<br />

zykowości i dziejowości świata 698 .<br />

11. Przepis na powieść warszawską i Spowiedź – czyli czym jest prawdziwa<br />

epika?<br />

W kontekście omawianych zagadnień na zakończenie warto zwrócić uwagę na dwa<br />

wiersze Norwida. Pierwszy z nich, Przepis na powieść warszawską, nazwany przez Juliusza<br />

Wiktora Gomulickiego fraszką, powstał w 1879 roku, w odpowiedzi na „opowieść humory-<br />

696 Tamże.<br />

697 Tamże, s. 246.<br />

698 Posługuję sie pojęciami objaśniającymi Verstehen Diltheya wg: Teoria literatury XX wieku, dz. cyt., s. 176.<br />

275


styczną” Marii Sadowskiej Stryj i Innocenty. Wiersz mieści się w konwencji poetyckiego żar-<br />

tu i spełnia niejako funkcję recepty literackiej – zresztą zgodnie z tytułem. 699 Drugi utwór pt.<br />

Spowiedź – zdecydowanie odmienny – napisał Norwid w czerwcu 1882 roku i ofiarował go<br />

Sewerynie Duchińskiej 700 .<br />

Przepis na powieść warszawską jest sarkastycznym komentarzem, obejmującym ogół<br />

zjawisk literackich pretendujących do miana powieści. Poeta nie pozostawia złudzeń co do<br />

źródeł tak popularnej w drugiej połowie dziewiętnastego wieku formy prozatorskiej, upatrując<br />

ich w anegdocie, o czym pisał w Milczeniu. Z obserwacji Norwida wynika, że wystarczy kilka<br />

osobistości szlacheckich, Żydzi, zarumieniona panna i intryga, aby stworzyć dzieło, będące<br />

wizerunkiem epoki. Wystarczy więc niewiele, prawie nic. Trudno się dziwić, że Norwid nie<br />

mógł na to przystać. W swej krytyce, jak zauważył Michał Głowiński, "był konsekwentny i<br />

nie czynił wyjątków. (...) W istocie powieść była dla Norwida czymś dużo więcej niż gatun-<br />

kiem literackim, była kategorią estetyczną, a więc sposobem ujmowania świata, związanym z<br />

pewną postawą i filozofią, łączyły się z nią przeto swoiście wybrane wartości, te właśnie, któ-<br />

re dla Norwida - jak zresztą i dla innych romantyków - nie mogły być wartościami. Powieść,<br />

pojmowana jako kategoria estetyczna, nie była formą uniwersalną, posiadała - by tak powie-<br />

dzieć - swój z góry dany przydział, wyraźnie zarysowane granice, jej domeną miał być ów<br />

prozaiczny kał, o którym poeta wspominał w poemacie Szczesna" 701 . Dlatego nigdy nie podjął<br />

się on napisania powieści, choć zapewne wyczuwał, że jest ona jako wytwór XIX wieku sym-<br />

bolicznym portretem epoki. W niej, jak w soczewce, skupiał się cały współczesny świat, ze<br />

wszystkimi bolączkami, z całą swą duchową nędzą, sponiewieranym etosem. Świat zsekula-<br />

ryzowany, obcy Norwidowi poecie, Norwidowi człowiekowi. W opozycji do Przepisu na<br />

powieść warszawską stoi Spowiedź, wiersz starego poety, w którym po raz kolejny powraca<br />

Norwid do epopei, do wielkiej historii, niezłomnego bohatera, do marzeń:<br />

2<br />

Lecz niech historia coś przez nas skorzysta:<br />

J a s i ę n i e s k a r ż ę n a m ó j l o s ż o ł n i e r z a!<br />

Przyszedłem na świat jak napoleonista –<br />

Niech kula swoje pełni i uderza!...<br />

Niech żyje C e s a r z! I wolność ojczysta!<br />

699 Zob. komentarz Gomulickiego do wiersza Przepis na powieść warszawską (PWsz, t. II, s. 407).<br />

700 Zob. komentarz Gomulickiego do wiersza Spowiedź (PWsz, t. II, s. 408).<br />

701 M. Głowiński, Wokół "Powieści" Norwida, dz. cyt., s. 163.<br />

276


Niech orzeł w słońcu kąpie złote pierza!<br />

- Choć żołnierz z prochów nie porusza skroni,<br />

Śpiąc z Epopeją i w śnie marząc o n i e j 702 .<br />

Poeta gorzko podsumowuje i ocenia współczesność, pokazuje epopeję jako tę, która do niej<br />

nie przystaje. Utożsamia ją z odległą sferą marzeń i snów, w której wszystko jest możliwe.<br />

Także spełnienie zasadniczego przeżycia, jakie daje epos sięgający "w różne stopnie naszej<br />

głębi - nie tylko w nasze zrozumienie widzialnego biegu świata, ale w dziedziny duchowe<br />

otwarte tajemniczym wyczuciom, wiarom i irracjonalnym czy też pozaempirycznym posta-<br />

wom. Epos przekłada na język swego wewnętrznego układu wielką totalność rzeczywistości o<br />

wielorakim charakterze i różnorakim naszym do niej stosunku. Każde zdarzenie mieści się<br />

tylko w swojej połowie tu - drugą tkwi tam. Jest w pełni zrozumiałe w świetle obu płasz-<br />

czyzn" 703 , których w powieści Norwid nie potrafił odnaleźć.<br />

12. Klasyfikacja poematów<br />

Rekonstrukcja świadomości poetologicznej i analiza praktyki literackiej poety skłania<br />

do postawienia kilku wniosków, uzasadniających proponowaną w pracy klasyfikację poema-<br />

tów narracyjnych Cypriana Norwida, choć sprawa ta nie należy do nadrzędnych celów tej, i<br />

tak już obszernej, rozprawy. Niemniej jednak niezbędna była hipoteza klasyfikacyjna jako<br />

podstawa adekwatności interpretacji dziewięciu wziętych tu pod uwagę utworów. Wtórnie zaś<br />

posłużyła przyjęta klasyfikacja za podstawę kompozycji niniejszej dysertacji, jako że układ<br />

czysto chronologiczny nie gwarantował spójnego obrazu tej dziedziny twórczości poetyckiej<br />

Norwida. Jednocześnie - wspomnijmy - uległa tu weryfikacji propozycja uporządkowania<br />

poematów, której dokonała Barbara Subko, kierując się przekonaniem, że "genologiczne usy-<br />

tuowanie poematów Norwida pozwala lepiej zobaczyć jego dokonania na tle tradycji, jak<br />

również wypracować właściwy model lektury" 704 . Autorka cennej, gdyż pionierskiej, próby<br />

typologicznej rozróżniła: poematy epickie (a wśród nich paraboliczne i dygresyjne), poematy<br />

dydaktyczne i poematy liryczno-refleksyjne. Trzema typami objęła wszystkie poematy Nor-<br />

wida począwszy od Wesela po A Dorio ad Phrygium. Ponieważ klasyfikacja badaczki objęła<br />

702 C. Norwid, Spowiedź, PWsz, t. II, s. 253, w. 10-17.<br />

703 S. Skwarczyńska, Epos a powieść, dz. cyt., s. 157.<br />

704 B. Subko, O poematach Cypriana Norwida (próba typologii gatunku), "Prace Filologiczne" XLIII 1998, s.<br />

438.<br />

277


ównież utwory, takie jak: Fulminant, Niewola, Pieśń społeczna czy Garstka piasku, wydało<br />

się oczywiste, że należy wnikliwiej przyjrzeć się romantycznej i postromantycznej Norwi-<br />

dowskiej estetyce dzieła. Stąd propozycja klasyfikacyjna, do której odwołuję się w tej roz-<br />

prawie, opiera się na ogólnych i jaskrawo widocznych wykładnikach Norwidowskiej formy<br />

narracyjnej, pozostawiając poza obrębem zainteresowań teksty nie spełniające jej wymogów.<br />

Wolno postulować dalsze badania zmierzające w tym kierunku, które definitywnie zweryfi-<br />

kowałyby i zastąpiłyby ustalenia Barbary Subko.<br />

Do wniosków płynących z określonej klasyfikacji oraz interpretacji poematów narra-<br />

cyjnych należy zatem stwierdzenie, że twórczość poety przypadająca na okres trzeciej dekady<br />

romantycznej (lata 40.) jest wyrazem przyswojenia poezji poprzedników, z całą jej wrażliwo-<br />

ścią i emocjonalnością, z doświadczeniem i przeżyciem egzystencjalnym, z pamięcią, przez<br />

którą zachowane obrazy zostają przywołane w tak sugestywny sposób. Ilustracją przyswoje-<br />

nia romantycznych reguł rządzących poezją są więc powiastki liryczne. Krótkie utwory, po-<br />

dejmujące tematykę miłosną, w których obecne jest jeszcze charakterystyczne dla poezji ro-<br />

mantycznej ciążenie ku poetyce niepokoju i patosu emocjonalnego 705 . To utwory charaktery-<br />

zujące się upodrzędnioną fabułą, zastępowaną często przez dynamiczną rozmowę, która nosi<br />

znamię "intelektualnego pogłębienia", a przez to pozornej niepokojącej zawiłości. Powiastki<br />

liryczne koncentrują się na estetyce subiektywnej, zdominowanej liryczną nostalgią, która<br />

służy wykreowaniu świata objawiającego kryzys ludzkiej podmiotowości. W ten sposób po-<br />

wiastki silnie korespondują z wczesną liryką poety, w której jak nigdzie indziej elementy<br />

wzięte z rzeczywistości zewnętrznej przeistaczają się w równoważniki wzruszenia. (Podobnie<br />

jak np. w wierszu Italiam! Italiam!). Julian Przyboś nazywa to liryką integralną 706 . Pierwia-<br />

stek spotęgowanej liryczności jest zatem w powiastkach naocznie uwypuklony i nadrzędny,<br />

jako wyraz podświadomie niegdyś zarejestrowanych przeżyć. Rozmaite formy gatunkowe,<br />

które w zminiaturyzowanej postaci wykorzystuje poeta w powiastkach, poświadczają zaś<br />

otwarcie się poezji autora Wesela na nowe doświadczenia, nowe warianty ujmowania w słowa<br />

rzeczywistości pozasłownej. Ale jednocześnie już tak wczesne wiersze, jak: Do Wieśniaczki i<br />

przede wszystkim Adam Krafft tłumaczą, dlaczego obok nurtu powiastkowego wartko płynie<br />

nurt epyllionowy, którego bogatą egzemplifikacją są poematy: Pompeja, Epimenides i Wę-<br />

705 Zob. Cz. Zgorzelski, Przełom romantyczny w dziejach liryki polskiej, w: tegoż, O sztuce poetyckiej Mickiewi-<br />

cza, Warszawa 2001, s. 32.<br />

706 J. Przyboś, Próba Norwida, w: Nowe studia o Norwidzie, pod red. J. W. Gomulickiego i J. Z. Jakubowskiego,<br />

Warszawa 1961, s. 71.<br />

278


drowny Sztukmistrz. Nie należy zapominać, że prawdopodobnie należałyby do tej grupy rów-<br />

nież zaginione Cienie i Hippolitos, poemat o męczeństwie świętego Hipolita. Norwid daje w<br />

nich wyraz dążeniom do budowania dzieł o dwupoziomowej strukturze semantycznej, niejed-<br />

norodnych gatunkowo, podporządkowanych w istotnym stopniu regułom literatury parene-<br />

tycznej. Dlatego wyłaniający się z nich jako nadrzędny sposób mówienia dyskurs parabolicz-<br />

ny jest czytelnym sygnałem, w którym kierunku podąży myśl poety, ku jakim ambicjom się<br />

zwróci w okresie dojrzałej i późnej twórczości.<br />

Paraboliczne poematy narracyjne Norwida wyraźnie eksponują hierarchię wartości, z<br />

ducha chrześcijańską, która uprawomocnia w nich posługiwanie się subtelną aluzją (na przy-<br />

kład historyczną), niedomówieniem - przemilczeniem, ironią. W inny niż w powiastkach spo-<br />

sób poeta przedkłada oczom czytelnika problem skomplikowania natury ludzkiej, jej uwikła-<br />

nia w sprzeczności życia", jej "uwięzienia w świecie antynomii". Spotęgowany we wczesnej<br />

liryce emocjonalny patos, dyskretna sentymentalność, introwertyczne katalogowanie doznań,<br />

a nawet nadinterpretacje postaw i zachowań bliskich sercu osób, zastępuje w epyllionach re-<br />

fleksja chrześcijańsko-humanistyczna. Poeta stawia w nich pytania o coś więcej niż tylko sens<br />

własnej - doczesnej egzystencji. Dochodzi w nich do głosu wysnuty z opowieści nadrzędny<br />

problem sytuacji osoby ludzkiej i szeroko pojętej kondycji współczesnego człowieka. Parabo-<br />

la objawia się tu w ostatecznym rezultacie nie jako figura, lecz jako sposób lektury rzeczywi-<br />

stości - sposób jej estetyczno-poznawczej interpretacji. Prowokuje w czytelniku - "adepcie<br />

kultury" postawę "nabożnego szacunku wobec ukrytego sensu" 707 , który jest obecny w każ-<br />

dym przejawie istnienia, trwania i ciągłości świata. W sposób szczególny epylliony parabo-<br />

liczne przywracają zapomnianą bądź utraconą wartość: życiu, prawdzie, wspólnocie, dobru i<br />

pięknu.<br />

Epylliony paraboliczne są bezpośrednią drogą ku ułomkom epopeicznym, w których<br />

rozpoznajemy fragmentaryczne ziszczenie Norwidowskiego eposu współczesnego. Jego wy-<br />

znacznikiem uczynił poeta bohatera - odmitologizowanego herosa, mierzącego się z trudami<br />

życia, przekładającego ewangeliczną literę na praktykę pielgrzymiego, "cichego" męstwa i<br />

świadectwa. Jak szczegółowo wykazałam, Assunta jest połączeniem różnych typów organiza-<br />

cji formalnej Norwidowego poematu narracyjnego. Ułomki i późniejsze teksty poety uwypu-<br />

klają, że Norwid idzie do końca drogą uniwersalizmu epopeicznego. Nie wchodzi w szranki z<br />

romantycznymi "wielkoludami" jako twórcami epopei narodowej, takiej jak: Pan Tadeusz czy<br />

707 Zob. M. W. Bloomfield, Alegoria jako interpretacja, w: Alegoria, pod red. J. Abramowskiej, Archiwum<br />

przekładów "Pamiętnika Literackiego", Gdańsk 2003, s. 59.<br />

279


Król-Duch. Być może jednak rodzi się w jego świadomości projekt polskiej epopei historio-<br />

zoficznej (jeśli za zalążek takiego projektu uznać "Boga-Rodzicę" pieśń ze stanowiska histo-<br />

ryczno-literackiego odczytaną), do którego realizacji poeta nigdy już nie przystąpił, o ile<br />

można sądzić na podstawie zachowanych i znanych dziś dokumentów i pism autora A Dorio<br />

ad Phrygium.<br />

13. Idee, myśli, konteksty<br />

Pytanie: jakiego Norwida poznajemy na drodze lektur poematów narracyjnych, nie jest<br />

pytaniem trudnym, bowiem twórczość tę wyróżnia kilka zasadniczych kręgów tematycznych,<br />

charakterystycznych dla poezji autora Assunty w ogóle. Po pierwsze więc spotykamy się z<br />

poetą chrześcijańskim, czy raczej poetą chrześcijaninem, którego wyobraźnia poetycka zdo-<br />

minowana jest przez motywikę religijną. "Rodowód jego myśli estetycznej" 708 jest ściśle po-<br />

wiązany z teologiczną lekturą ziemskiej rzeczywistości. Biblijne stylizacje, paraboliczność,<br />

wątki większych i pomniejszych fabuł są świadectwem głębokiego zakorzenienia w konkret-<br />

nej tradycji. "Postaci różne" i główni bohaterowie poematów zawsze ukazywani są przez pry-<br />

zmat podstawowych wartości osoby ludzkiej oraz jasno zhierarchizowanych wartości po-<br />

znawczych i moralnych, stwarzających w dziele perspektywę teocentryczną. Jej wyjątkowy<br />

profil jednak jest silnie uwarunkowany zanurzeniem w "rzece czasu" - mającej swe źródła w<br />

starożytności, którą Norwid postrzegał jako "naszą własną przeszłość, naszą własną trady-<br />

cję." 709 Poematy narracyjne dowodzą, że autor Wędrownego Sztukmistrza z niekłamaną fa-<br />

scynacją i zamiłowaniem odnosił się do dawnej Hellady i Romy. Potwierdzają, że "każdy<br />

kamień i gruzy", o których pisał w liście do Marii Trębickiej, wzbudzały w nim nie tylko fa-<br />

milijne uczucia, lecz określały go jako artystę i człowieka. Silnie uporządkowały jego prze-<br />

świadczenia literackie, ukształtowały świadomość poety, pogłębiły refleksję antropologiczną.<br />

Te dwa zasadnicze nurty wyłoniły rozmaite legendy, ożywiły zapomniane historie,<br />

uwspółcześniły mity. Powołały na nowo do życia mędrca Epimenidesa, postać antycypującą<br />

przyjście Chrystusa, uczyniły miejscem ważnych spotkań Pompeje i sprawiły, że stały się one<br />

przestrzenią "rozważań nad działaniami ogólnych prawidłowości" 710 . Po raz kolejny utwier-<br />

dziły w myśli poety swój nadrzędny status, czego chyba najpełniejszym potwierdzeniem jest<br />

708 Zob. Z. Dajnowicz, "Bo historię z-Bożnić - praca jego". Norwidowska wizja epopei chrześcijańskiej i naro-<br />

dowej, "Roczniki Humanistyczne" 1985, t. XXXIII, z. 1, s. 111.<br />

709 Z. Łapiński, Norwid, dz. cyt., s. 112.<br />

710 Tamże.<br />

280


fakt, że święta granatooka dziewczyna zapatrzona w Niebo zwiedza Grecję i rwie fiołki u<br />

Partenonu, "gdzie w marmurowe wargi Ideału / Pszczoła brzęcząca zachodzi pomału" 711 .<br />

Piętno na twórczości poety mocno odcisnęły również dziewiętnastowieczny historyzm<br />

i uniwersalizm. Postrzeganie dziejów jako organicznego ciągu epok, w toku których - w róż-<br />

nych miejscach na globie, w środowisku różnych cywilizacji rozwijają się wielkie wartości<br />

człowieczeństwa i zdobycze ludzkości albo cechy stygmatyzujące życie zbiorowe znalazły<br />

swe potwierdzenie przede wszystkim w poematach: Pompeja, Epimenides, Assunta.<br />

Literacka tradycja także pozostaje bardzo konkretna. Wraz ze światem starożytnym<br />

powracają, wielokrotnie w obrębie tej rozprawy przywoływani Homer i Dante. Współczesną<br />

poecie rzeczywistość, jako bohater ocalający etos prezentuje zaś najpełniej Byron. Jego le-<br />

genda w poematach Norwida jest bardzo żywa - jest niespodzianką i anachronizmem 712 , jed-<br />

nak jej wersja, wzbogacona nowymi elementami nadaje twórczości autora Wesela wymiar<br />

szczególny. Przypomnijmy, że podobną rangę zyskuje Cervantesowska epopeja Don Kichot.<br />

Jeśli powiastki liryczne wyraźnie kontynuują romantyzm, według modelu recepcji Mickiewi-<br />

cza, Malczewskiego i Słowackiego z lat 40. (młoda piśmienność warszawska) i przełomu<br />

dziesięcioleci 1840/1850 (oprócz Dziadów wileńskich i Marii - m. in. W Szwajcarii i Beniow-<br />

ski), to późniejszy dialog z tradycją w pierwszej kolejności Mickiewiczowską (Pan Tadeusz,<br />

Konrad Wallenrod), ale również z inspiracją Słowackim (Król-Duch, Anhelli) i Krasińskim<br />

(Przedświt, a z perspektywy prób epopeicznych Irydion) sytuuje tę twórczość bardzo kon-<br />

kretnie na mapie literatury postromantycznej i czyni z niej zjawisko absolutnie wyjątkowe.<br />

Silne bodźce estetyczne wywołane bezpośrednią recepcją sztuki w rozmaitych zakąt-<br />

kach świata oraz wrażenia sprowokowane bogacącym się nieustannie dorobkiem cywilizacyj-<br />

nym potwierdzają w Norwidzie poetę wielkiej całości. Malarski kunszt, rzeźbiarski zmysł,<br />

zamiłowanie do sztuki wielkiego formatu spod znaku Fidiasza, Michała Anioła, Canovy, Ra-<br />

faela, Tycjana, Rembrandta przekonują, że mamy do czynienia z jednym z najwybitniejszych<br />

twórców dziewiętnastego wieku.<br />

711 C. Norwid, Assunta, PWsz, t. III, s. 290, w. 54-56.<br />

712 G. Halkiewicz-Sojak, Byron w twórczości Norwida, Toruń 1994, s. 5.<br />

281


BIBLIOGRAFIA<br />

Bibliografia podmiotowa<br />

C. Norwid, Poematy, w tegoż: Pisma wszystkie, t. III, zebrał, tekst ustalił, wstępem i uwagami<br />

krytycznymi opatrzył J. W. Gomulicki, Warszawa 1971-1976.<br />

C. Norwid, Poematy, w tegoż: Dzieła wszystkie, t. III, oprac. S. Sawicki i A. Cedro, Lublin<br />

2010.<br />

Bibliografia przedmiotowa<br />

M. Adamiec, Cypriana Norwida "świat na opak", w: Cyprian Norwid. W setną rocznicę<br />

śmierci poety. Materiały z sesji poświęconej życiu i twórczości C. Norwida (27-29 październi-<br />

ka 1983), pod red. S. Burkota, Kraków 1991.<br />

Albrecht Dürer jako pisarz i teoretyk sztuki, oprac. J. Białostocki, Wrocław 1956.<br />

W. Amarantindou, Udział George'a lorda Byrona w walce o niepodległość Grecji, w: Juliusz<br />

Słowacki i Grecja nowożytna, Łódź 2006.<br />

W. Arcimowicz, "Assunta" Cypriana Norwida. Poemat autobiograficzno-symboliczny, Lublin<br />

1933.<br />

A. Bartoszewicz, Z dziejów polskiej terminologii literackiej pierwszej połowy XIX wieku,<br />

"Pamiętnik Literacki" 1963, z. 3-4.<br />

J. Białostocki, Okno i oko. Realizm i symbolika refleksów światła w sztuce Dürera i jego po-<br />

przedników, w: Symbole i obrazy w świecie sztuki, Warszawa 1982.<br />

S. de Beauvoir, Druga płeć, przeł. G. Mycielska i M. Leśniewska, Warszawa 2003.<br />

B. Biliński, Norwid w Rzymie, w: Cyprian Norwid. W 150-lecie urodzin. Materiały z konfe-<br />

rencji naukowej 23-25 września 1971, pod red. M. Żmigrodzkiej, Warszawa 1973.<br />

J. Białostocki, Sztuka cenniejsza niż złoto. Opowieść o sztuce europejskiej naszej ery, War-<br />

szawa 2008.<br />

M. Bojko, Norwidowskie wiersze Teofila Lenartowicza, w: Czytając Norwida 2, pod red. S.<br />

Rzepczyńskiego, Słupsk 2003.<br />

W. Borowy, O Norwidzie. Rozprawy i notatki, Warszawa 1960.<br />

T. Brzozowska, Strzelba, turban i pióro. Opowieść o Karolu Brzozowskim, Warszawa 1966.<br />

K. Brzozowski, Sad Boży. Obrazek z Bałkanów poświęcony Cyprianowi Norwidowi, w: Po-<br />

ezye, Warszawa 1899.<br />

282


M. Buczkówna, "Jak", w: Cypriana Norwida kształt prawdy i miłości. Analizy i interpretacje,<br />

pod red. S. Makowskiego, Warszawa 1986.<br />

M. Buczkówna, Z przeciw-uczucia do przeciw-rozumu ("Szczesna" i "Assunta" C. K. Norwi-<br />

da), "Poezja" 1967, nr 5.<br />

M. A. Buonarroti, Poezje, przeł. L. Staff, wyb. i wstęp M. Breahmer, Warszawa 1977.<br />

S. Burkot, Polskie podróżopisarstwo romantyczne, Warszawa 1988.<br />

A. Cedro, Przypowieść, historia. O kierunkach lektury "Quidama", "Studia Norwi diana"<br />

1989, t.7.<br />

T. Chachulski, "Dumania w dzień odjazdu" Adama Mickiewicza: tekst i jego tradycje, "Pa-<br />

miętnik Literacki" 2001, z. 1.<br />

P. Chlebowski, Cypriana Norwida "Rzecz o wolności słowa". Ku epopei chrześcijańskiej,<br />

Lublin 2000.<br />

P. Chlebowski, Romantyczna silva rerum. O Norwidowym "Albumie orbis", Lublin 2009.<br />

Cypriana Norwida poezje wybrane z całej odszukanej po dziś puścizny poety, ułożył i przypi-<br />

sami opatrzył Miriam, Warszawa 1933.<br />

S. Cywiński, Wstęp, w: Cyprian Norwid, Wybór poezyj, Kraków 1924.<br />

Z. Czajkowski, Przyjaźnie i miłości Norwida. Rzecz bez przypisów, Warszawa 1998.<br />

Czemu i jak czytamy Norwida?, pod red. E. Chojak i R. Teleżyńskiej, Warszawa 1991.<br />

Z. Dajnowicz, "Bo historię z-Bożnić - praca jego". Norwidowska wizja epopei chrześcijań-<br />

skiej i narodowej, "Roczniki Humanistyczne" 1985, t. 33, z. 1.<br />

Dawni pisarze polscy. Od początków piśmiennictwa do Młodej Polski. Przewodnik biogra-<br />

ficzny i bibliograficzny, Warszawa 2001, t. 2.<br />

E. Dąbrowicz, Cyprian Norwid. Osoby i listy, Lublin 1997.<br />

R. Dąbrowski, Słowackiego dialog z odbiorcą: podmiot mówiący, narracja, dialog w<br />

"Podróży do Ziemi Świętej z Neapolu", "Beniowskim", i "Królu-Duchu", Kraków 1996.<br />

R. Doktór, "Assunta" jako poemat miłosny, "Studia Norwidiana" 1993, t. 11.<br />

B. Dopart, Adam Mickiewicz, w: Romantyzm. Historia literatury polskiej w dziesięciu tomach.<br />

Część pierwsza, Bochnia-Kraków-Warszawa.<br />

B. Dopart, Byronizm, czyli ukryte oblicze "Pana Tadeusza", w: W świecie myśli i wartości.<br />

Prace z historii literatury i kultury ofiarowane profesorowi Julianowi Maślance, pod red. R.<br />

Dąbrowskiego i A. Waśko, Kraków 2010.<br />

B. Dopart, Uniwersum poetyckie "Pana Tadeusza", w: "Pan Tadeusz" i jego dziedzictwo.<br />

Poemat, pod red. B. Doparta i F. Ziejki, Kraków 1999.<br />

283


B. Dopart, Poemat profetyczny. O "Dziadach" drezdeńskich Adama Mickiewicza, Kraków<br />

2002.<br />

B. Dopart, Romantyzm polski: pluralizm prądów i synkretyzm dzieła, Kraków 1998.<br />

Genologia Cypriana Norwida, pod red. A. Kuik-Kalinowska, Słupsk 2005.<br />

B. Dudziak, "Ruiny" z "Pięciu zarysów obyczajowych" Cypriana Norwida, "Studia Norwidia-<br />

na", Lublin 1999-2000.<br />

R. Étienne, Życie codzienne w Pompejach, przeł. T. Kotula, Warszawa 1971.<br />

P. Evdokimow, Kobieta i zbawienie świata, przeł. E. Wolicka, Poznań 1991.<br />

Z. Falkowski, Cyprjan Norwid. Portret ogólny, wstęp S. Pigoń, Warszawa 1933.<br />

E. Feliksiak, Poezja i myśl. Studia o Norwidzie, Lubin 2001.<br />

S. Ferrari, Klasycy malarstwa. Van Eyck, przeł. A. Leoncewicz, Warszawa 2006.<br />

J. Fert, Norwid. Poeta dialogu, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk-Łódź 1982.<br />

J. Fert, Poeta sumienia. Rzecz o twórczości Norwida, Lublin 1993.<br />

W. Folkierski, Norwidowe inferno amerykańskie, w: Norwid żywy, książka zbiorowa wydana<br />

staraniem Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie, Londyn 1962.<br />

R. Gadamska-Serafin, Oblicza smutku w młodzieńczych lirykach Norwida, "Ruch Literacki"<br />

1998, z. 5.<br />

J. W. Goethe, Dzieła wybrane: Poezje, pisma estetyczne i autobiograficzne, wstęp i oprac. H.<br />

Kaszyński, Poznań 2002.<br />

M. Głowiński, Norwida wiersze - przypowieści, w: Cyprian Norwid. W 150-lecie urodzin.<br />

Materiały z konferencji naukowej 23-25 września 1971, pod red. M. Żmigrodzkiej, Warszawa<br />

1973.<br />

M. Głowiński, Świadectwa i style odbioru, w: Style odbioru. Szkice o komunikacji literackiej,<br />

Kraków 1977.<br />

M. Głowiński, Wokół "Powieści" Norwida, w: Gry powieściowe, Warszawa 1973.<br />

R. Ganszyniec, Powstanie epopei, "Pamiętnik Literacki" 1923.<br />

J. W. Gomulicki, Metryki i objaśnienia, w: Cyprian Norwid, Pisma Wszystkie. Poematy, ze-<br />

brał, tekst ustalił, wstępem i uwagami krytycznymi opatrzył J. W. Gomulicki, Warszawa<br />

1971, t.3.<br />

J. W. Gomulicki, Norwid a Tasso, "Kwartalnik Neofilologiczny" 1956.<br />

J. W. Gomulicki, Rzeczywistość i marzenie. (Glosy do dwóch poematów Norwida), w: Cy-<br />

prian Norwid, Dwa poematy miłosne, oprac. i wstęp. J. W. Gomulicki, Warszawa 1966.<br />

G. Gömori, Mit Byrona w życiu i twórczości Norwida, "Ruch Literacki" 1974.<br />

R. Guardini, Koniec czasów nowożytnych, Świat i osoba. Wolność, łaska, los, Kraków 1969.<br />

284


A. Guriewicz, Czasowo-przestrzenne wyobrażenia średniowiecza, w: Kategorie kultury śre-<br />

dniowiecznej, przeł. J. Dancygier, Warszawa 1976.<br />

A. Guriewicz, Jednostka w dziejach Europy (średniowiecze), przeł. Z. Dobraniecki, Gdańsk-<br />

Warszawa 2002.<br />

J. Hall, Leksykon symboli sztuki Wschodu i Zachodu, przeł. J. Zaus i B. Baran, Kraków 1997,<br />

s. 58.<br />

G. Halkiewicz-Sojak, Byron w twórczości Norwida, Toruń 1994.<br />

G. Halkiewicz-Sojak, Norwidowskie sposoby kontaminacji gatunków literackich, w: Genolo-<br />

gia Cypriana Norwida, pod red. A. Kuik-Kalinowskiej, Słupsk 2005.<br />

G. Halkiewicz-Sojak, Wobec tajemnicy i prawdy. O Norwidowskich obrazach "całości", To-<br />

ruń 1998.<br />

Z. Herbert, Barbarzyńca w ogrodzie, Kraków 2006.<br />

H. Honour, Neoklasycyzm, przeł. W. Juszczak, Warszawa 1972.<br />

M. Inglot, "A Dorio ad Phrygium" Cypriana Norwida i "apollińskie" wiersze Zbigniewa Her-<br />

berta. Paralele, "Studia Norwidiana" 1983, t. 1.<br />

M. Inglot, Wyobraźnia poetycka Norwida, Warszawa 1988.<br />

O. A. Jankowski OSB, Dopowiedzenia chrystologii biblijnej, Poznań 1987.<br />

W. Jankowski, "Assunta, czyli Spojrzenie (poema)" Cypriana Norwida, "Sfinks" 1908, t. 2,<br />

z. 4.<br />

M. Janion, Kuźnia natury, w: Gorączka romantyczna, Gdańsk 2007.<br />

Jan Paweł II, Salvifici Doloris. O chrześcijańskim sensie ludzkiego cierpienia, Wrocław 2001.<br />

A. Janta, Na tropach Norwida w Ameryce, w: Norwid żywy, książka zbiorowa wydana stara-<br />

niem Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie, Londyn 1962.<br />

W. Jaëger, Paideia. Formowanie człowieka greckiego, przeł. M. Plezia i H. Bednarek, War-<br />

szawa 2001.<br />

A. Kadyjewska, Norwidowskie rozmowy umarłych - dialog postaci i epok, w: Liryka Cypria-<br />

na Norwida, pod red. P. Chlebowskiego i W. Torunia, Lublin 2003.<br />

M. Kalinowska, Mowa i milczenie: romantyczne antynomie samotności, Warszawa 1989.<br />

D. Kałwa, Polska doby rozbiorów i międzywojenna, w: Obyczaje w Polsce. Od średniowiecza<br />

do czasów współczesnych, pod red. A. Chwalby, Warszawa 2004.<br />

M. J. Kasjan, Uwagi o "A Dorio ad Phrygium" Cypriana Norwida, "Zeszyty Naukowe Uni-<br />

wersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu", Nauki Humanistyczno-Społeczne. Filologia Pol-<br />

ska (I), 1959, z. 3.<br />

285


E. Kasperski, Gatunki, logos, dyskurs. Wprowadzenie do genologii Norwida, w: Genologia<br />

Cypriana Norwida, pod red. A. Kuik-Kalinowskiej, Słupsk 2005.<br />

S. Kawyn, Gorycz Norwida, "Zeszyty Naukowe <strong>Uniwersytet</strong>u Łódzkiego", Seria I, Łódź<br />

1967, z. 50.<br />

H. D. F. Kitto, Tragedia grecka. Studium literackie, Kraków 2003.<br />

S. Kołaczkowski, Ironia Norwida, w: Portrety i zarysy literackie, oprac. S. Pigoń, Warszawa<br />

1968.<br />

T. Korpysz, Nie tylko Epos-nasza. O obrazie Don Kichota w pismach Norwida, w: Norwid. Z<br />

warsztatów norwidologów bielańskich, pod red. T. Korpysza i B. Kuczery-Chachulskiej,<br />

Warszawa 2011.<br />

A. Kowalska, Wiersze Cypriana Norwida, Warszawa 1978.<br />

K. Koźmian, Pamiętniki, wstęp i kom. J. Wiliaume, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk<br />

1972.<br />

Z. Krasiński, Sto listów do Delfiny, wyb. i wstęp J. Kott, Warszawa 1966.<br />

A. Krechowiecki, O Cypryanie Norwidzie. Próba charakterystyki. Przyczynki do obrazu życia<br />

i prac poety na podstawie źródeł rękopiśmiennych, Lwów 1909.<br />

A. Król, Teofil Lenartowicz - rzeźbiarz. Katalog wystawy monograficznej, Muzeum Narodo-<br />

we w Krakowie, listopad 1993 - styczeń 1994.<br />

G. Królikiewicz, Terytorium ruin. Ruina jako obraz i temat romantyczny, Kraków 1993.<br />

A. Kuciak, Dante romantyków. Recepcja "Boskiej komedii" u Mickiewicza, Słowackiego,<br />

Krasińskiego i Norwida, Poznań 2003.<br />

B. Kuczera-Chachulska, Co wiemy o liryce Norwida? Kilka uwag o sposobach czytania poety,<br />

w: Norwida "przypowieść o pięknem" i inne szkice z pogranicza genologii i estetyki, Warsza-<br />

wa 2008.<br />

B. Kuczera-Chachulska, Twórczość elegijna okresu rosyjskiego (i "epizod" lozański), w:<br />

Przemiany form i postaw elegijnych w liryce polskiej XIX wieku. Mickiewicz, Słowacki, Nor-<br />

wid, Faleński, Asnyk, Konopnicka, Warszawa 2002.<br />

W. Kudyba, "Aby mowę chrześcijańską odtworzyć na nowo..." Norwida mówienie o Bogu,<br />

Lublin 2000.<br />

A. Kurska, Fragment romantyczny, Wrocław-Warszawa-Kraków 1989.<br />

M. Kuziak, Sytuacja Norwida: wobec genologii, w: Genologia Cypriana Norwida, pod red.<br />

A. Kuik-Kalinowskiej, Słupsk 2005.<br />

286


T. Lenartowicz, Rzeźbiarz. Scena dramatyczna, w: A. Król, Teofil Lenartowicz - rzeźbiarz.<br />

Katalog wystawy monograficznej, Muzeum Narodowe w Krakowie, listopad 1993 - styczeń<br />

1994.<br />

A. Lisiecka, Norwid - poeta historii, Londyn 1973.<br />

Listy Zofii Węgierskiej do Cypriana Norwida, oprac. I. Kleszczowa, "Pamiętnik Literacki"<br />

1976, z. 3.<br />

Z. Łapiński, "Gdy myśl łączy się z przestrzenią". Uwagi o przypowieści "Quidam", "Roczni-<br />

ki Humanistyczne" 1976, t. 24, z.1.<br />

Z. Łapiński, Obrazowanie w "Quidamie", "Roczniki Humanistyczne" 1956-1957, t. 6, z. 1.<br />

Z. Łapiński, Norwid, Warszawa 1971.<br />

M. Maciejewski, Sławianie - synowie sławy. (Epos jako wartość), w: Poetyka. Gatunek-obraz.<br />

W kręgu poezji romantycznej, Wrocław 1977.<br />

M. Maciejewski, "Spojrzenie w górę" i "wokoło" (Norwid-Malczewski), w: Poetyka. Gatunek-<br />

obraz. W kręgu poezji romantycznej, Wrocław 1977.<br />

P. de Man, Struktura intencjonalna obrazu romantycznego, przeł. A. Labuda, "Pamiętnik Li-<br />

teracki" 1978, z. 3.<br />

Manifesty romantyzmu 1790-1830. Anglia, Niemcy, Francja, wyb. i oprac. A. Kowalczykowa,<br />

Warszawa 1975.<br />

J. Maślanka, Misteria Cypriana Norwida, w: Literatura a dzieje bajeczne, Warszawa 1984.<br />

A. Melbechowska-Luty, Sztukmistrz. Twórczość artystyczna i myśl o sztuce Cypriana Norwi-<br />

da, Warszawa 2002.<br />

T. Merton, Nikt nie jest samotną wyspą, przeł. M. Morstin-Górska, Poznań 2008.<br />

Mikołaj z Kuzy, Prostaczek o umyśle, w: Myśliciele, kronikarze i artyści o sztuce. Od staro-<br />

żytności do 1500, wyb. i oprac. J. Białostocki, Warszawa 1988.<br />

M. Mochnacki, Myśli o literaturze polskiej, w: Pisma krytyczne i polityczne, wyb. i oprac. J.<br />

Kubiak, E. Nowicka i Z. Przychodniak, Krakow 1966.<br />

S. Morawski, Studia z historii myśli estetycznej XVIII i XIX wieku, Warszawa 1961.<br />

M. Morstin-Górska, Kobieta i małżeństwo w filozofii i twórczości Norwida, "Znak" 1960, nr<br />

7-8.<br />

Myśl, oko i ręka artysty. Studia nad genezą procesu tworzenia, pod red. R. Kasperowicza i E.<br />

Wolickiej, Lublin 2003.<br />

Norwid. Z dziejów recepcji twórczości, wyb. i oprac. M. Inglot, Warszawa 1983.<br />

Nowoperska literatura suficka. Hafiz, w: Historia literatury perskiej i tadżyckiej, pod red. J.<br />

Rypki, skrót z oryginału czeskiego, Warszawa 1970.<br />

287


A. Okopień-Sławińska, Semantyczna strategia poetyckiego zamilczenia (Przypadek "Jak..."<br />

Cypriana Norwida), "Teksty Drugie" 2000, nr 5.<br />

I. Opacki, Odwrócona elegia. O przenikaniu się postaci gatunkowych w poezji, Katowice<br />

1999.<br />

E. Panofsky, Perspektywa jako "forma symboliczna", przeł., wstęp i red nauk. G. Jurkowla-<br />

niec, Warszawa 2008.<br />

E. Panofsky, Studia z historii sztuki, wyb. i oprac. J. Białostocki, Warszawa 1970.<br />

R. Pernoud, Inaczej o średniowieczu, przeł. K. Husarska, Gdańsk-Warszawa 2004.<br />

M. Piechota, Żywioł epopeiczny w twórczości Juliusza Słowackiego, Katowice 1993.<br />

J. Pilar, Spotkanie tłumaczy Norwida, w: Cyprian Norwid. W 150-lecie urodzin poety. Mate-<br />

riały z konferencji 23-25 września 1971, pod red. M. Żmigrodzkiej, Warszawa 1973.<br />

D. Plucińska, Poezja i proza jako kategorie teorii i praktyki literackiej Norwida, w: Genolo-<br />

gia Cypriana Norwida, pod red. A. Kuik-Kalinowskiej, Słupsk 2005.<br />

D. Pniewski, Między obrazem i słowem. Studia o poglądach estetycznych i twórczości literac-<br />

kiej Norwida, Lublin 2005.<br />

D. Pniewski, Czy Norwid był "kolorystą naszej wiązanej mowy"? Uwagi o barwie i świetle w<br />

"Quidamie" Cypriana Norwida, "Studia Norwidiana" 2002-2003, t. 20-21.<br />

Posągi i ludzie. Antologia tekstów o rzeźbie 1815-1889, oprac. A. Melbechowska-Luty i P.<br />

Szubert, Warszawa 1993.<br />

M. Praz, Mnemosyne. Rzecz o powinowactwie literatury i sztuk plastycznych, przeł. W. Jekiel,<br />

Gdańsk 2006.<br />

Z. Przesmycki, Cypriana Norwida krąg "Quidam" 1850-1859, Kraków 1911 (recte 1912).<br />

Z. Przesmycki, "A Dorio ad Phrygium", w: Wybór pism krytycznych, Kraków 1967.<br />

Z. Przesmycki, Przypisy, w: Cypryan Norwid, Pisma zebrane, T.A, Część druga, Warszawa-<br />

Kraków 1911 [recte:1912].<br />

Z. Przesmycki, Przypisy wydawcy, w: Cypryan Norwid, Trzy fragmenty epickie...z odnalezio-<br />

nych rękopisów poety, roku 1915 do druku podane: [Wędrowny Sztukmistrz...], "A Dorio ad<br />

Phrygium", "Emil na Gozdawiu", wyd i nakład Z. Przesmycki, Warszawa 1915.<br />

J. Przyboś, Próba Norwida, w: Nowe studia o Norwidzie, pod red. J. W. Gomulickiego i J. Z.<br />

Jakubowskiego, Warszawa 1961.<br />

I. Puchalska, Posłowie, w: J. W. Goethe, Faust, przeł. J. Paszkowski, Kraków 2001.<br />

J. Puzynina, Językowy obraz prawdy w twórczości Norwida, "Ethos" 1995, R. 5, nr 4 (20).<br />

J. Rudnicka, Norwid jako tłumacz "Boskiej Komedii", "Studia Norwidiana" 1991-1992.<br />

288


M. Rostworowski, Wędrowny Sztukmistrz. Dedykowane Norwidowi eseje o malarstwie pol-<br />

skim, Warszawa 1990.<br />

W. R. Rzepka, B. Walczak, Norwid - interpretator "Bogurodzicy", "Studia Polonistyczne",<br />

2991, t. 16/17.<br />

W. Rzońca, Funkcja ramy w interpretacji poematu "A Dorio ad Phrygium", "Ogród" 1994,<br />

nr 4.<br />

W. Rzońca, Norwid poeta pisma, Warszawa 1995.<br />

M. Sabat, Freski pompejańskie jako źródło do poznania ścienno-dekoracyjnego malarstwa u<br />

Rzymian, Lwów 1902.<br />

L. Santini, Pompeje. Wezuwiusz. Herkulanum, przeł. R. Nancka, Italia. Narni-Terni 1994.<br />

S. Sawicki, Norwida walka z formą, Warszawa 1986.<br />

S. Sawicki, Wartość-sacrum-Norwid. Studia i szkice aksjologicznoliterackie, Lublin 1994.<br />

A. Schoors, Księga Koheleta, czyli Eklezjastesa, w: Międzynarodowy komentarz do Pisma<br />

Świętego. Komentarz katolicki i ekumeniczny na XXI wiek, pod red. W. R. Farmera, red. na-<br />

ukowy wyd. pol. W. Chrostowski, Warszawa 2000.<br />

P. Siekierski, "Assunta", w: Cyprian Norwid. Interpretacje, pod red. S. Makowskiego, War-<br />

szawa 1986.<br />

P. Siekierski, Poetyka przestrzeni w "Assuncie" Cypriana Norwida, w: Koncepcje słowa, pod<br />

red. E. Kasperskiego i E. Czaplejewicza, Warszawa 1991.<br />

A. Siemieńska, Motyw śmierci w poemacie "Assunta" i elegii "Na zgon Poezji", w: Czytając<br />

Norwida 2, pod red. S. Rzepczyńskiego, Słupsk 2003.<br />

J. Sienkiewicz, Norwid malarz, w: Pamięci Cypriana Norwida, Warszawa 1946.<br />

H. Siewierski, Czytanie "Quidama", w: W świecie myśli i wartości. Prace z historii literatury<br />

i kultury ofiarowane Profesorowi Julianowi Maślance, pod red. R. Dąbrowskiego i A. Waśko,<br />

Kraków 2010.<br />

H. Siewierski, Słowo o samotności i międzyludzkim obcowaniu, "Twórczość" 1981, z. 9.<br />

T. Sinko, Klasyczny laur Norwida, w: Hellada i Roma w Polsce. Przegląd utworów na tematy<br />

klasyczne w literaturze polskiej ostatniego stulecia, Lwów 1933.<br />

E. Skalińska, Przeobrażenia myśli a symbolika przestrzeni w "Assuncie", w: Symbolika mi-<br />

styczna w poezji romantycznej. Słowacki i inni, pod red. G.Halkiewicz-Sojak i B. Paprockiej-<br />

Podlasiak, Toruń 2009.<br />

S. Skwarczyńska, Epos a powieść. Essai, w: Z teorii literatury. Cztery rozprawy, Warszawa<br />

1947.<br />

289


S. Skwarczyńska, Sytuacja w poetyce określenia "poemat", "Roczniki Humanistyczne" 1971,<br />

z. 1.<br />

Sofos-Hamlet. Listy Zofii Węgierskiej do <strong>Stefana</strong> Buszczyńskiego, w: Listy Narcyzy Żmichow-<br />

skiej i Zofii Węgierskiej, przygotował do druku i wstępem opatrzył J. Mikołajtis, Częstochowa<br />

1934.<br />

M. Stanisz, Przedmowy romantyków. Kreacje autorskie, idee programowe, gry z czytelnikiem,<br />

Kraków 2007.<br />

M. Stala, Poza ziemią Ulro, "Teksty" 1981, nr 4-5.<br />

J. Starobinski, Rzym i neoklasycyzm, w: 1789 Emblematy rozumu, przeł. M. Ochab, Warszawa<br />

1997.<br />

Z. Stefanowska, Strona romantyków. Studia o Norwidzie, Lublin 1993.<br />

B. Stelmaszczyk, Autoportret poety z kobietą w tle. O liryce Norwida, w: Rozjaśnianie ciem-<br />

ności. Studia i szkice o Norwidzie, pod red. J. Brzozowskiego i B. Stelmaszczyk, Kraków<br />

2002.<br />

M. Straszewska, Norwid o Słowackim (Na marginesie prelekcji paryskich), w: Nowe studia o<br />

Norwidzie, pod red. J. W. Gomulickiego i J. Z. Jakubowskiego, Warszawa 1961.<br />

W. Stróżewski, Doskonałe - wypełnienie. O "Fortepianie Szopena" Cypriana Norwida, w:<br />

Istnienie i wartość, Kraków 1981.<br />

B. Subko, O poematach Cypriana Norwida (próba typologii gatunku), "Prace Filologiczne"<br />

XLIII, 1998.<br />

Z. Sudolski, Norwid. Opowieść biograficzna, Warszawa 2003.<br />

Z. Szmydtowa, Cervantes, Warszawa 1975.<br />

Z. Szmydtowa, Norwid i Lenartowicz, "Przegląd Humanistyczny" 1973, z. 1.<br />

Z. Szmydtowa, Norwid wobec włoskiego odrodzenia, w: Studia i portrety, Warszawa 1969.<br />

Z. Szmydtowa, Rzeczywistość, złuda i gra w "Don Kiszocie", w: Studia i portrety, Warszawa<br />

1969.<br />

Z. Szmydtowa, W kręgu renesansu i romantyzmu. Studia porównawcze z literatury polskiej i<br />

obcej, Warszawa 1979.<br />

W. Szturc, Archeologia wyobraźni. Studia o Słowackim i Norwidzie, Kraków 2001.<br />

W. Szturc, Na Krecie i w Pompei: zmartwychwstanie Kurety i skamienienie retora, w: Antyk<br />

romantyków - model europejski i wariant polski. Rekonesans, pod red. M. Kalinowskiej i B.<br />

Paprockiej-Podlasiak, Toruń 2003.<br />

S. Świątek, Norwidowski teatr świata, Łódź 1983.<br />

A. Świderkówna. Rozmowy o Biblii. Opowieści i przypowieści, Warszawa 2009.<br />

290


M. Tatara, "Adam Kraft", w: Od Kochanowskiego do Norwida. Lektury i rozprawy, oprac. B.<br />

Dopart i M. Stanisz, Kraków 2007.<br />

W. Tatarkiewicz, Sztuka: dzieje pojęcia, w: Wybór pism estetycznych, oprac. A. Kuczyńska,<br />

Kraków 2004.<br />

Teoretycy, artyści i krytycy o sztuce 1700-1870, wyb. i oprac. E. Grabska i M. Poprzęcka,<br />

Warszawa 1974.<br />

Z. Trojanowicz, Norwid wobec Mickiewicza, w: Cyprian Norwid. W 150-lecie urodzin. Mate-<br />

riały z konferencji naukowej 23-25 września 1971., pod red. M. Żmigrodzkiej, Warszawa<br />

1973.<br />

Z. Trojanowicz, Rzecz o młodości Norwida, Poznań 1968.<br />

Z. Trojanowicz, Z. Dambek, Kalendarz życia i twórczości Cypriana Norwida, t. 1-3, Poznań<br />

2007.<br />

K. Trybuś, "Assunta" jako poemat metafizyczny, "Studia Norwidiana" 1993, t.11.<br />

K. Trybuś, Epopeja w twórczości Cypriana Norwida, Wrocław-Warszawa-Kraków 1993.<br />

K. Trybuś, Stary poeta. Studia o Norwidzie, Poznań 2000.<br />

J. Trznadel, Czytanie Norwida. Próby, Warszawa 1978.<br />

J. Trzynadlowski, Bajka i przypowieść, w: Małe formy literackie, Warszawa 1977.<br />

A. Waśko, Między gawędą a epopeją. Stanisław Ropelewski o epice i "naturze umysłowości<br />

polskiej", w: W świecie myśli i wartości. Prace z historii literatury i kultury ofiarowane Pro-<br />

fesorowi Julianowi Maślance, pod red. R. Dąbrowskiego i A. Waśko, Kraków 2010.<br />

A. Waśko, Zygmunt Krasiński. Oblicza poety, Kraków 2001.<br />

S. Windakiewicz, Walter Scott i Lord Byron w odniesieniu do polskiej poezji romantycznej,<br />

Kraków 1914.<br />

J. Woleński, Epistemologia. Zarys historyczny i problemy metateoretyczne, Kraków 2000.<br />

E. Wolicka, Mimetyka i mitologia Platona. U początków hermeneutyki filozoficznej, Lublin<br />

1994.<br />

B. Wołoszyn, Ku powieści parabolicznej - struktura gatunkowa poematu "Quidam" Cypriana<br />

Norwida, w: Genologia Cypriana Norwida, pod red. A. Kuik-Kalinowskiej, Słupsk 2005.<br />

B. Wołoszyn, Norwid ocala. Heroizm, śmierć i zmartwychwstanie w twórczości postromanty-<br />

ka, Kraków 2008.<br />

K. Wyka, Cyprian Norwid. Studia, artykuły, recenzje, Kraków 1989.<br />

K. Wyka, Cyprian Norwid. Poeta i sztukmistrz, Kraków 1948.<br />

L. da Vinci, Traktat o malarstwie, przeł., wstęp i kom. M. Rzepińska, Wrocław 1961.<br />

291


J. Zach-Błońska, Monolog różnogłosy. O dramatach współczesnych Cypriana Norwida, Kra-<br />

ków 1993.<br />

R. Zajączkowski, "Głos prawdy i sumienie". Kościół w pismach Cypriana Norwida, Wrocław<br />

1998.<br />

Z. Zaniewicki, Rozmyślania nad "Quidam", w: Norwid żywy, książka zbiorowa wydana stara-<br />

niem Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie, Londyn 1962.<br />

Cz. Zgorzelski, Liryka w pełni romantyczna. Studia i szkice o wierszach Słowackiego, War-<br />

szawa 1981.<br />

Cz. Zgorzelski, Przełom romantyczny w dziejach liryki polskiej, w: O sztuce poetyckiej Mic-<br />

kiewicza, Warszawa 2001.<br />

Cz. Zgorzelski, Zarysy i szkice literackie, Warszawa 1988.<br />

T. Zieliński, Po co Homer? Świat antyczny a my, Kraków 1970.<br />

K. Ziemba, "Podróż do Ziemi Świętej z Neapolu" jako autobiograficzny poemat o kryzysie<br />

tożsamości, w: Wyobraźnia a biografia. Młody Słowacki i ciągi dalsze, Gdańsk 2006.<br />

A. Ziołowicz, Dramat i romantyczne "Ja". Studium dramaturgii polskiej doby romantyzmu,<br />

Kraków 2002.<br />

A. Ziołowicz, Pomiędzy tragedią a misterium. O "Krakusie" Cypriana Norwida, w: Misteria<br />

polskie. Z problemów misteryjności w dramacie romantycznym i młodopolskim, Kraków<br />

2006.<br />

A. Ziołowicz, Romantycy na Polach Elizejskich. Z dziejów rozmowy zmarłych, w: Poszukiwa-<br />

nie wspólnoty. Estetyka dramatyczności a więź międzyludzka w literaturze polskiego romanty-<br />

zmu (preliminaria), Kraków 2011.<br />

H. Życzyński, Cypriana Norwida "Assunta", w: Studia estetyczno-literackie, Cieszyn 1924.<br />

292

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!