pobierz - Nestor - Czasopismo artystyczne
pobierz - Nestor - Czasopismo artystyczne
pobierz - Nestor - Czasopismo artystyczne
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
Spis treści Spis treści<br />
Słowo redaktora ...................................................................... 2<br />
A. D. Misiura<br />
Kościół katolicki na obszarze międzyrzecza... ....................... 3<br />
Zbigniew Atras<br />
Anomalie pogodowe w naszej historii .................................... 8<br />
Kazimierz Stołecki<br />
Charakterystyka warunków przyrodniczych miasta<br />
Krasnystaw ......................................................................... 12<br />
Lucjan Cimek<br />
Miastu na urodziny - rzecz o herbie ...................................... 17<br />
Leszek Janeczek<br />
Nota biograficzna - Artur Daniel Liskowacki ...................... 18<br />
Poezja ................................................................................... 19<br />
Artur Daniel Liskowacki<br />
Najbardziej „antymilitarny” żołnierz majora „Łupaszki” ..........20<br />
rozm. Grzegorz Polikowski<br />
Poezja .................................................................................. 26<br />
Henryk Radej<br />
...mój Chopin ...................................................................... 27<br />
Henryk Radej<br />
Poezja ........................................................................................... 28<br />
Norwid Cyprian Kamil<br />
Poezja ................................................................................ 30<br />
Karol Wojtyła<br />
Z Krasnegostawu na pogrzeb Ojca Świętego ..................... 31<br />
Leszek Janeczek, Aleksandra Anna Janeczek<br />
Poezja .................................................................................. 34<br />
Edward Krzysztof Rogalski<br />
Poezja ................................................................................ 35<br />
Andrzej David Misiura<br />
Poezja .................................................................................. 35<br />
Małgorzata Stefaniak (Augustyniak)<br />
Poezja nie może być służebnicą .......................................... 35<br />
rozm. Dariusz Sułkowski<br />
Poezja ................................................................................. 37<br />
Wacław Oszajca<br />
Nota biograficzna - o. Wacław Oszajca ............................... 38<br />
Poezja .................................................................................... 38<br />
Wacław Oszajca<br />
NR 1(11) 2010 NESTOR <strong>Czasopismo</strong> Artystyczne<br />
Wydawca:<br />
Oficyna Wydawnicza „ELIPSA”<br />
ul. Piłsudskiego 2, 22-300 Krasnystaw, tel. 82-576 6009,<br />
Konfederacja NESTOR e-mail: david57am@op.pl<br />
Montaż elektroniczny:<br />
„TamgaGraf”, ul. Szymonowicza 29, Krasnystaw<br />
Druk: Wydawnictwo „ROMAR”, ul.Poniatowskiego 20, Krasnystaw<br />
Nakład sponsorowany przez:<br />
Starostwo Powiatowe w Krasnymstawie, Urząd Gminy w Kraśniczynie<br />
Wspomnienie o Zygmuncie Dąbskim .................................. 39<br />
Józef Dąbski<br />
Dziadek Antoni-Max ........................................................... 40<br />
Krzysztof Kulig<br />
Narody mogą przetrwać ....................................................... 47<br />
Andrzej David Misiura<br />
Wyrok śmierci i muza .......................................................... 48<br />
Zbigniew Uchnast<br />
Narodowa partyzantka na Lubelszczyźnie .......................... 53<br />
Artur Borzęcki<br />
Poezja .................................................................................. 54<br />
Zbigniew Herbert<br />
Dzieje pewnej gminy .............................................................. 55<br />
Artur Borzęcki<br />
Diabla sprawa ..................................................................... 56<br />
Henryk Radej<br />
Fraszki ............................................................................... 57<br />
Stanisław Koszewski<br />
Józef Bohdan Zaleski - poeta zapomniany .......................... 58<br />
Mirosław Iwańczyk<br />
Poezja ................................................................................ 61<br />
Józef Bohdan Zaleski<br />
Historia, upadek i reaktywacja Uczelni Mędrców Lublina ... 62<br />
Olga Białek-Szwed<br />
Zamojszczyzna Aleksandry Wachniewskiej ........................ 67<br />
Agnieszka Szykuła-Żygawska<br />
Siennicki Teatr w Warszawie ............................................... 69<br />
Konfederacja albo kaptur ziemi chełmskiej ......................... 70<br />
Kazimierz Stołecki<br />
Komunikat dla patronów medialnych .................................. 75<br />
Poezja ................................................................................ 76<br />
Stanisław Bojarczuk<br />
Apel do JMPana Starosty Krasnostawskiego, JMPana<br />
Burmistrza Krasnegostawu, JMPanów Gmin... ................. 77<br />
Pocztówki z Puerto Rico ..................................................... 78<br />
Redagują:<br />
Andrzej David Misiura (redaktor naczelny),<br />
Tadeusz Andrzej Kiciński (z-ca redaktora naczelnego)<br />
Wiesław Krajewski (sekretarz redakcji)<br />
Henryk Wróbel (skład i łamanie)<br />
Stale współpracują:<br />
Alicja Wiech<br />
Mariusz Kargul<br />
Dariusz Włodarczyk<br />
Henryk Radej<br />
Redakcja nie zwraca materiałów niewykorzystanych.<br />
Zastrzega sobie prawo wprowadzania zmian i skrótów.<br />
Dziękujemy Autorom, którzy zrezygnowali z honorariów<br />
za swoje publikacje w niniejszym wydaniu.<br />
1
Wstęp Wstęp<br />
S<br />
2<br />
łowo redaktora<br />
Do tych walorów chciałoby się dorzucić<br />
jeszcze tylko parę skrzydeł, ale jak się okazuje w<br />
tym obrazie wcale ich nie brakuje. Posiada je ptak<br />
<strong>Nestor</strong> notabilis - kea z rzędu papugowatych. Nie<br />
spotykamy go na co dzień, ponieważ zamieszkuje<br />
Nową Zelandię. Jest zielono-brązowy, dostojny<br />
i wysoko krąży, podobnie jak święty <strong>Nestor</strong><br />
Kronikarz (ok.1050 -ok. 1114) mnichpieczerskiego<br />
monasteru. Autor najstarszego ruskiego latopisu<br />
zapisał dla potomnych historię Rusi, a przy niej, z<br />
precyzją, dzieje sąsiadującego państwa polskiego.<br />
Julian Kotkowski, tłumacząc w roku1860 Latopis<br />
<strong>Nestor</strong>a,<br />
w słowie wstępnym snuje nawet domysły<br />
o jego związkach z Polską…<br />
Jeśli więc ktoś zapyta dlaczego<br />
Przekazywać informacje można nawet za<br />
pomocą spojrzenia. Aby poradzić sobie w obcym<br />
kraju, wystarczy znajomość kilkudziesięciu słów, a<br />
wśród rodaków - kilkuset. Nic więc dziwnego, że<br />
<strong>Nestor</strong>a bardzo powierzchownie kojarzymy<br />
jedynie z sędziwym wiekiem. Mało kto jednak wie,<br />
że był nim mityczny król miasta Pylos. Walczył z<br />
centaurami i uczestniczył w wyprawie Argonautów<br />
po złote runo, ale już na kradzież wołów Geriona nie<br />
dał się namówić. Najbardziej znany był z udziału w<br />
wojnie przeciwko Troi, podczas której, jako<br />
najstarszy dowódca skutecznie służył swoją<br />
wiedzą i bezcenną radą. Zapewne z tej przyczyny<br />
jego imieniem nazywamy dzisiaj doświadczonego<br />
starca lub seniora jakiejś społeczności. Przeżył trzy<br />
pokolenia ludzkie i wydaje się, że przysłowiowa<br />
wartość tej postaci ma swoje źródło właśnie w<br />
podeszłym wieku, ale czy na pewno? Wszak aby w<br />
trakcie wypraw i wojen dożyć takich lat nie<br />
wystarczyło być okazem zdrowia fizycznego.<br />
Potrzebne były jeszcze wartości intelektualne i<br />
szczęście nie mniejsze, niż u kresu życia. <strong>Nestor</strong><br />
nieprzerwanie musiał uosabiać wiele zalet<br />
najwyższej kategorii i zaręczam, że na pewno długo<br />
był młody, zresztą jak każdy z nas.<br />
czasopismo <strong>artystyczne</strong> przyjęło nazwę <strong>Nestor</strong> -<br />
nasi Czytelnicy na pewno z łatwością wytłumaczą.<br />
W poprzednim wydaniu opublikowany<br />
został wywiad z Lidią Lwow-Eberle towarzyszką<br />
życia legendarnego majora Zygmunta<br />
Szendzielarza (ps. „Łupaszka”), dowódcy V<br />
Wileńskiej Brygady „żołnierzy wyklętych”. Temat z<br />
pozoru nie miał najmniejszego związku z naszym<br />
regionem. A jednak, zbieżność imion w<br />
dokumentach pozwoliła dokonać sensacyjnego<br />
odkrycia. Pani Lidia okazała się córką dyrektora<br />
(1949-1952) Szkoły Rolniczej w Krasnymstawie,<br />
Leona Lwowa! Szerzej o tych związkach napiszemy<br />
w następnym numerze.<br />
Na zakończenie akcent artystyczny (a<br />
mamy w nim też swój udział) - Teatr Pokoleń z<br />
Siennicy Różanej nagrodzony został, jako jeden z<br />
pięciu podmiotów, przez Fundację Rozwoju<br />
Demokracji Lokalnej pod patronatem Ministra<br />
Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Polskiego<br />
Komitetu ds. UNESCO za szczególne<br />
przedsięwzięcia o charakterze kulturowym i<br />
kulturotwórczym, które w latach 2006-2009 w<br />
wybitny sposób przyczyniły się do wzmacniania<br />
więzi i tradycji lokalnych oraz aktywizacji<br />
społeczności.<br />
Nie da się ukryć, że siennicki teatr<br />
zadziałał jak bakcyl. W kilku ościennych gminach<br />
rozpoczęto już podobne inicjatywy. Sam<br />
Krasnystaw także zaczął gorączkowo poszukiwać<br />
drożdży dla kultury teatralnej, a w sąsiednim<br />
powiecie przystąpiono nawet do reaktywowania<br />
Teatru Ziemi Chełmskiej. Brawo!<br />
Andrzej David Misiura<br />
Korespondencję prosimy kierować pod adres: <strong>Czasopismo</strong> Artystyczne NESTOR,<br />
ul. Piłsudskiego 2, 22-300 Krasnystaw. W tym miejscu można też otrzymać gratisowy<br />
egzemplarz. Telefon 82 576 60 09, adres e-mailowy: david57am@op.pl<br />
Starostwo Powiatowe<br />
w Krasnymstawie<br />
Urząd Gminy<br />
w Kraśniczynie
Historia Historia<br />
Zbigniew Atras<br />
Kościół<br />
katolicki na obszarze międzyrzecza<br />
Wieprza i Bugu - powstanie<br />
Diecezji Chełmskiej<br />
Międzyrzecze Wieprza i Bugu, czyli obszar<br />
powiatów: krasnostawskiego, chełmskiego, zamojskiego,<br />
biłgorajskiego, tomaszowskiego i hrubieszowskiego<br />
(w dzisiejszych ich granicach), w VI-X<br />
wieku zamieszkiwała ludność słowiańska należąca<br />
do związku plemiennego Lędzian. Miasto<br />
Krasnystaw w początkowym okresie swego<br />
istnienia nosiło nazwę Szczekarzew. Jego<br />
historyczne początki sięgają IX wieku i giną w<br />
mrokach dziejów. Pierwszy zapis o jego istnieniu<br />
znajduje się w Latopisie Nikiforowskim, i mówi, że w<br />
roku 862 jeden z trzech braci, o imieniu Szczek, na<br />
wysokim brzegu Wieprza, w miejscu z natury<br />
obronnym, zbudował drewniany gród warowny. Od<br />
swego imienia nadał mu nazwę Szczekarzew. Gród<br />
strzegł przeprawy przez rzekę na ważnym i<br />
uczęszczanym szlaku handlowym wiodącym na<br />
Ruś. Korzystne położenie przyciągało osadników,<br />
którzy budowali domy w pobliżu grodu, tworząc z<br />
czasem dużą osadę o charakterze miejskim. Nowy<br />
gród wszedł w skład systemu obronnego znanego<br />
pod nazwą Grodów Czerwieńskich, który między VI<br />
a X wiekiem został wzniesiony na obszarze<br />
pomiędzy Wieprzem a Bugiem, przez organizujące<br />
się plemiona lechickie. System ten miał strzec<br />
wschodnich rubieży plemiennych. Tak więc od<br />
początków swego istnienia Szczekarzew był<br />
grodem lechickim, czyli rdzennie polskim, i tak<br />
starym jak Państwo Polskie.<br />
Lędzianie nie zbudowali własnej państwowości.<br />
Zachodnie tereny ich zamieszkiwania<br />
szybko weszły w obszar oddziaływania Gniezna. Z<br />
dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić,<br />
że już w początkach tworzenia się polskiej<br />
państwowości, czyli po roku 900, także wschodnie<br />
tereny Lędzian, tj. obszar Grodów Czerwieńskich<br />
podlegały władzy książąt gnieźnieńskich. Jednak<br />
na wschodzie sytuacja szybko się skomplikowała.<br />
Grody Czerwieńskie stały się teatrem walk<br />
pomiędzy Polską Piastów na zachodzie, a<br />
powstającym państwem Rusi Kijowskiej na<br />
wschodzie. W 966 roku książę piastowski Mieszko I<br />
przyjął chrzest w obrządku rzymskim, i wprowadził<br />
Polskę w krąg kultury zachodnioeuropejskiej.<br />
Jak szybko postępowała chrystianizacja państwa,<br />
i kiedy kościół dotarł do Szczekarzewa - trudno<br />
powiedzieć. Tymczasem na wschód od Grodów<br />
Czerwieńskich powstawało pogańskie jeszcze<br />
wówczas państwo Rusi Kijowskiej. Potęgę Rusi<br />
tworzył jej władca Włodzimierz Wielki poprzez<br />
grabieże i podboje nowych terytoriów. W roku 981<br />
(979), jak podaje Latopis <strong>Nestor</strong>a - „poszedł<br />
Włodzimierz ku Lachom i zajął grody ich”. Zapis<br />
wyraźnie wskazuje, że była to wyprawa o<br />
charakterze podboju ziem obcych. Mieszko I, zajęty<br />
budową i obroną młodej polskiej państwowości,<br />
zagrożonej od zachodu przez Germanów, nie<br />
pospieszył Grodom z odsieczą. Tymczasem<br />
Włodzimierz Wielki, będący jeszcze wówczas<br />
poganinem, wrogo nastawionym do chrześcijaństwa,<br />
zaczynał coraz bardziej rozumieć rolę<br />
religii dla jedności i siły państwa. W tym celu podjął<br />
próbę wprowadzenia na Rusi kultu bożka Peruna.<br />
Gdy działania te nie przyniosły sukcesu, w roku<br />
989, wraz z dworem przyjął chrzest z Bizancjum.<br />
Dla wzmocnienia swej władzy, zaczął budować<br />
cerkwie na terenie Rusi Kijowskiej, a także na<br />
zajętych obszarach Grodów Czerwieńskich. Która<br />
ze świątyń - kościół czy cerkiew - powstała pierwsza<br />
w Szczekarzewie, trudno powiedzieć. Pamiętajmy,<br />
że w tym czasie chrześcijaństwo nie było<br />
podzielone. Różniła je tylko tradycja i język. Oba<br />
obrządki - wschodni i zachodni - przenikały się<br />
wzajemnie. Kościoły rzymskie powstawały na Rusi,<br />
a cerkwie bizantyjskie na wschodnich terenach<br />
Polski.<br />
Po śmierci Mieszka I na polskim tronie<br />
zasiadł Bolesław Chrobry. W 1013 roku podjął on<br />
pierwszą wyprawę wojenną na Ruś. Popierany<br />
przez lechicką ludność zamieszkującą Grody<br />
Czerwieńskie, dotarł aż do Kijowa i zdobył miasto.<br />
Skończyło się jednak na układach, których<br />
Włodzimierz nie dotrzymał. Dwa lata później zmarł.<br />
Na tron kijowski wstąpił jego syn Jarosław. W 1018<br />
roku Bolesław Chrobry poprowadził drugą wyprawę<br />
wojenną na Ruś, pokonał siły Jarosława, a w<br />
drodze powrotnej zdobył Grody Czerwieńskie, ze<br />
Szczekarzewem włącznie, i przyłączył je do Polski.<br />
W 1025 roku Bolesław Chrobry umiera. Polska<br />
pogrąża się w chaosie. Wykorzystuje to Jarosław, i<br />
w roku 1031 podbija Grody ponownie. Pamiętając<br />
poparcie miejscowej ludności dla Bolesława<br />
Chrobrego i polskiej państwowości, władca Rusi<br />
postanawia podjąć działania, które raz na zawsze<br />
zmienią układ sił na korzyść Kijowa. Tysiące<br />
lechickich mieszkańców Grodów zostaje<br />
wygnanych i osiedlonych w okolicach Kijowa. W<br />
kronikach <strong>Nestor</strong>a odnajdujemy następujący zapis<br />
dotyczący wspomnianych działań: „W roku…1031<br />
wielki książę Jarosław i Mstisław zebrawszy liczne<br />
wojsko poszli na Lachów i zabrali Grody<br />
Czerwieńskie znowu, i podbili Lacką ziemię, i upro-<br />
3
wadzili licznych Lachów, i rozdzielili ich. Wielki<br />
kniaź Jarosław osiedlił ich na Rusi i są tu do dziś”.<br />
Na miejsce deportowanych Lachów Jarosław<br />
sprowadza ruskich osadników. Struktura<br />
wyznaniowa i narodowościowa na terenie Grodów<br />
ulega wielkim zmianom na korzyść tradycji<br />
bizantyjskiej oraz Rusi.<br />
W 1054 roku dochodzi do tragicznych<br />
wydarzeń znanych pod nazwą wielkiej schizmy<br />
wschodniej. Następuje rozłam w chrześcijaństwie,<br />
które dzieli się na kościół wschodni obrządku<br />
bizantyjskiego i zachodni obrządku łacińskiego.<br />
Podział nie nastąpił automatycznie, ale był<br />
procesem trwającym aż do XIII wieku. Jednak<br />
następujące zmiany stawały się nieodwracalne<br />
i coraz bardziej dzieliły wyznawców obu kościołów.<br />
Za czasów panowania Bolesława Śmiałego Grody<br />
Czerwieńskie wróciły na krótko do Polski, by w<br />
1073 roku znów paść łupem księcia kijowskiego<br />
Jarosława. Po śmierci Jarosława, Ruś Kijowska<br />
przeżywa okres rozbicia dzielnicowego. Grody<br />
Czerwieńskie przechodzą jeszcze wielokrotnie z<br />
rąk do rąk. W zachodniej dzielnicy Rusi powstaje<br />
księstwo halicko-włodzimierskie, ze stolicą w<br />
Haliczu, i szybko rośnie w siłę pod rządami Daniela<br />
Halickiego. Tymczasem Polska także przeżywa<br />
okres rozbicia dzielnicowego. Walki o Grody<br />
Czerwieńskie nie ustają, ale ich rozmiar ma zasięg<br />
bardziej lokalny. W końcu rosnąca potęga księstwa<br />
halicko-włodzimierskiego spowodowała, że w<br />
latach 1217-19 Polska utraciła te ziemie na prawie<br />
dwa stulecia. Podejmowane okresowo z<br />
Mazowsza mniejsze wyprawy wojenne<br />
doprowadzają do tego, że granicą często jest rzeka<br />
Wieprz, a Szczekarzew przez wiele lat bywa<br />
polskim grodem granicznym.<br />
W latach 1233-37 książę Daniel buduje w<br />
Chełmie gród (na miejscu starego, zniszczonego<br />
przez Tatarów) i lokuje miasto. Około 1238 roku<br />
przenosi z Halicza do Chełma stolicę swego<br />
księstwa. Funduje w mieście cztery cerkwie, a w<br />
1240 roku przenosi z Uhruska do Chełma siedzibę<br />
biskupstwa prawosławnego. Ustanowienie tak<br />
dużego i silnego ośrodka władzy w Chełmie miało<br />
na celu szybszą i mocniejszą integrację Grodów<br />
Czerwieńskich określanych przez Rusinów jako<br />
Zaburze, z obszarami Rusi. Wzmaga się<br />
osadnictwo ruskie, a po okolicznych osadach<br />
budowane są cerkwie i szerzone prawosławie jako<br />
znacząca część polityki integracyjnej Rusi. Po<br />
śmierci Daniela tron książęcy dziedziczy jego syn<br />
Lew. Przenosi on w 1272 roku stolicę księstwa z<br />
Chełma do Lwowa. W tym samym czasie na<br />
wschodnich obszarach Polski wzmacnia się<br />
świadomość odrębności etnicznej ludności polskiej<br />
i rozwijają struktury kościoła katolickiego. Wzrasta<br />
4<br />
Historia<br />
Historia<br />
znaczenie ziemi lubelskiej. W 1198 roku utworzono<br />
w Lublinie archidiakonat diecezji krakowskiej, a w<br />
roku 1205 powstaje kasztelania. Budowane są<br />
kościoły i tworzone nowe parafie. Za najstarszą<br />
świątynię katolicką zbudowaną na ziemiach<br />
graniczących z Grodami Czerwieńskimi uchodzi<br />
lubelski kościół św. Mikołaja na Czwartku, który<br />
według tradycji ufundował Mieszko I na miejscu<br />
pogańskiej świątyni. Najstarszy kościół na<br />
terenach, które w późniejszych wiekach weszły w<br />
skład ziemi krasnostawskiej powstał w Targowisku<br />
(obecnie gmina Zakrzew) w XI wieku i był, według<br />
tradycji, konsekrowany przez św. Stanisława,<br />
biskupa krakowskiego. Targowisko to jedna z<br />
najstarszych miejscowości na tym obszarze,<br />
powstała w początkach piastowskiej Polski i leżąca<br />
wówczas na wschodnich krańcach średniowiecznej<br />
diecezji krakowskiej. To właśnie diecezja<br />
krakowska prowadziła największą działalność<br />
misyjną na obszarze Grodów Czerwieńskich, w<br />
wyniku czego w 1287 roku wybudowano kościół w<br />
Horodle. Jest to najstarsza świątynia katolicka na<br />
obszarze międzyrzecza Wieprza i Bugu.<br />
W latach 1240 i 1261 zanotowano niszczące<br />
najazdy Tatarów. W czasie drugiego najazdu<br />
nastąpił kres Grodów, a przyczyną było<br />
przeprowadzenie przez Tatarów planowego<br />
niszczenia wszystkich znaczących umocnień<br />
i obwarowań grodowych. Pomimo tego rozwój<br />
kościoła postępuje. W 1325 roku zbudowano<br />
kościoły w Częstoborowicach (obecnie gmina<br />
Rybczewice) i Piaskach Lubelskich, tj. miejscowościach<br />
leżących tuż przy granicy Grodów, a w<br />
1326 roku istniał już kościół w Czernięcinie. W ten<br />
sposób struktury kościoła katolickiego zbliżały się<br />
do granic i wchodziły na teren zniszczonych<br />
Grodów Czerwieńskich. W 1333 roku na tron Polski<br />
wstąpił Kazimierz Wielki, ostatni król z dynastii<br />
Piastów. Przez ponad dwadzieścia lat dochodził<br />
zbrojnie swych praw do ziem wschodnich,<br />
prowadząc w latach 1340-1366 wyprawy wojenne<br />
i ostatecznie włączając do Polski księstwo halickowłodzimierskie,<br />
razem z dzielnicą chełmsko-bełską<br />
czyli dawnymi Grodami Czerwieńskimi. Kazimierz<br />
Wielki widział swe działania jako ostateczne<br />
rozwiązanie kwestii ziem wschodnich. W tym celu<br />
zaplanował i realizował budowę nowych zamków<br />
jako linii obronnej granic państwa. W pobliżu<br />
starego, lechickiego grodu w Szczekarzewie<br />
zbudował duży, murowany zamek królewski.<br />
Dokładna data jego budowy nie jest znana, ale<br />
musiało to nastąpić między 1360 a 1370 rokiem. W<br />
tym czasie Szczekarzew był już znaczącą osadą<br />
miejską. Posiadał dwie drewniane świątynie:<br />
cerkiew św. Paraskiewy i kościół Wszystkich<br />
Świętych.
Historia Historia<br />
Dla umocnienia wpływów polskich na<br />
zdobytych terenach, Kazimierz Wielki starał się<br />
tworzyć nowe struktury kościoła katolickiego.<br />
Planował powołanie metropolii w Haliczu, z kilkoma<br />
sufraganiami, między innymi w Chełmie. 12 maja<br />
1359 roku franciszkanin Tomasz z Sienna otrzymał<br />
nominację papieską na biskupstwo chełmskie jako<br />
tymczasową sufraganię metropolii gnieźnieńskiej,<br />
do czasu ustanowienia arcybiskupstwa w Haliczu,<br />
co nastąpiło w 1366 roku. Z powodu ciągłych walk i<br />
niepewnej sytuacji, papież Grzegorz XI erygował<br />
diecezję dopiero w 1375 roku bullą z 13 lutego, ale<br />
biskup chełmski pozostawał nadal w Krakowie. Po<br />
bezpotomnej śmierci Kazimierza Wielkiego, na tron<br />
polski wstąpił Ludwik Węgierski, który uznał<br />
księstwo halicko-włodzimierskie za własne lenno i<br />
w 1378 roku osadził w nim swych starostów i załogi<br />
węgierskie, odrywając te ziemie od Polski. W<br />
sierpniu 1382 roku w Szczekarzewie zatrzymał się<br />
na noc orszak księcia Władysława Opolczyka<br />
przewożący cudowny obraz Matki Boskiej, z zamku<br />
w Bełzie do Częstochowy. W 1387 roku królowa<br />
Jadwiga poprowadziła zwycięską wyprawę<br />
wojenną na Ruś Halicką, w wyniku której<br />
przyłączyła ziemię chełmską na stałe do Polski,<br />
zamykając w ten sposób okres wojen granicznych.<br />
Kolejny biskup chełmski, franciszkanin Stefan ze<br />
Lwowa, mianowany w 1388 roku, także nie kwapił<br />
się do objęcia sufraganii, pozostając na stałe w<br />
Poznaniu oraz innych diecezjach i oczekując tam<br />
na uposażenie swojego biskupstwa. Tymczasem<br />
Władysław Jagiełło, pragnąc ugruntować polskie<br />
wpływy na ziemiach wschodnich, w 1392 roku<br />
nadaje prawa miejskie dla Chełma, a w 1394 roku<br />
dla Krasnegostawu. W tym samym roku król<br />
funduje w Krasnymstawie kościół Świętej Trójcy<br />
(drugi kościół w mieście) i klasztor Augustianów<br />
oraz kościół w Bełzie. W 1398 roku z fundacji<br />
księcia Ziemowita IV powstaje kościół w Grabowcu,<br />
a Dymitr z Goraja funduje kościół w<br />
Szczebrzeszynie. Dokumenty z tego okresu<br />
odnotowują jedyny pobyt biskupa Stefana w swojej<br />
diecezji w roku 1403 i dokonanie przez niego aktu<br />
poświęcenia parafii w Lipsku (obecnie Mokrelipie)<br />
koło Szczebrzeszyna. W tym samym roku powstaje<br />
kościół w Rzeplinie. Biskup przebywający stale<br />
poza diecezją, wystawił też dokumenty dla parafii<br />
Gorzków (29 czerwca 1404) i Czernięcin (10<br />
stycznia 1406). W 1407 roku przy kościele<br />
parafialnym w Krasnymstawie otwarto szkołę<br />
parafialną. Takie szkoły i szpitale dla ubogich<br />
prowadzono w tych czasach przy wielu parafiach.<br />
Przez pewien okres czasu administracją<br />
i tworzeniem pierwszych parafii biskupstwa<br />
chełmskiego (np. w Wożuczynie, Gródku (1409)<br />
i Nabrożu (1411) zajmował się metropolita halicki<br />
Jakub Strzemię, a w roku 1409 terytorium diecezji<br />
włączono na krótko do diecezji łuckiej. W 1412 roku<br />
z fundacji Władysława Jagiełły zbudowano gotycki<br />
kościół w Lubomli. 12 października 1413 roku unia<br />
horodelska zawarta między Polską i Litwą<br />
potwierdziła istnienie diecezji chełmskiej, a 16<br />
sierpnia 1417 roku król Władysław Jagiełło uposażył<br />
biskupstwo w ziemię (8 wiosek) i ufundował w<br />
Chełmie świątynię katedralną pw. Najświętszej<br />
Maryi Panny i Rozesłania Apostołów, jako wotum<br />
wdzięczności za zwycięstwo pod Grunwaldem, w<br />
której to bitwie Chorągiew Ziemi Chełmskiej bardzo<br />
się wyróżniła. W akcie uposażeniowym diecezji nie<br />
wymienia się żadnego chełmskiego kościoła, jako<br />
tymczasowej siedziby biskupa. Czyżby go tam do<br />
tego czasu nie było i dlatego król funduje nową<br />
świątynię, która dopiero po wybudowaniu zostanie<br />
podniesiona do rangi kościoła katedralnego? Jeżeli<br />
tak, to inaczej należy spojrzeć na niechęć, a raczej<br />
na brak możliwości objęcia biskupstwa przez dwóch<br />
pierwszych biskupów chełmskich, dla których<br />
diecezja miała charakter czysto tytularny. Ten fakt<br />
pozwala także twierdzić, że kościół Wszystkich<br />
Świętych w Szczekarzewie (Krasnymstawie)<br />
powstał przed okresem panowania Kazimierza<br />
Wielkiego, czyli przed 1333 rokiem, i nie był przez<br />
niego fundowany, ponieważ król, planując<br />
umieszczenie siedziby nowego biskupstwa w<br />
Chełmie, gdzie w tym czasie brakowało świątyni<br />
katolickiej, nie budowałby kościoła w sąsiednim<br />
Szczekarzewie.<br />
Okres panowania Kazimierza Wielkiego i kolejnego<br />
króla polskiego - Władysława Jagiełły jest<br />
czasem prowadzenia na ziemiach wschodnich<br />
intensywnej akcji osadniczej ludności polskiej,<br />
napływającej zwłaszcza z terenów Mazowsza. W<br />
1417 roku nominację na biskupstwo chełmskie<br />
otrzymał Jan Biskupiec (1376-1452), dotychczasowy<br />
prowincjał zakonu dominikanów w Polsce,<br />
a także osobisty spowiednik i kaznodzieja<br />
królewski. Nowy biskup był osobą wszechstronnie<br />
wykształconą. W 1410 roku otrzymał mocą<br />
przywileju papieskiego tytuł mistrza (doktora)<br />
teologii. Już wcześniej dał się poznać w diecezji<br />
chełmskiej, gdzie jako prowincjał zakonu fundował<br />
dwa zgromadzenia dominikańskie: w Horodle<br />
(1412) i Hrubieszowie (1416). Był oddanym<br />
zwolennikiem i najbliższym doradcą Władysława<br />
Jagiełły. W wielu sprawach osobiście go<br />
reprezentował, a jego nazwisko bardzo często<br />
5
6<br />
Historia Historia<br />
figuruje na dokumentach kancelarii królewskiej.<br />
Nominacja biskupia, osoby tak blisko związanej z<br />
królem, świadczy o znaczeniu jakie Władysław<br />
Jagiełło przywiązywał do rozwoju ziem wschodnich<br />
i ich trwałej integracji z Polską. O warunkach, jakie<br />
zastał nowy biskup w chwili objęcia diecezji<br />
świadczy dokument erekcyjny kościoła<br />
parafialnego w Skierbieszowie, z 15 kwietnia 1436<br />
roku. Czytamy w nim: „Gdy zostaliśmy powołani do<br />
kościoła chełmskiego zastaliśmy go spustoszałym,<br />
bardzo ubogim i nieposiadającym żadnych<br />
środków utrzymania, z kościołami bardzo rzadko<br />
występującymi, ponieważ jest to ziemia<br />
schizmatycka”. Jan Biskupiec był głównym<br />
organizatorem diecezji chełmskiej i jednym z jej<br />
najwybitniejszych biskupów. Szczególnie bliska<br />
była mu misja ewangelizacyjna Kościoła na<br />
ziemiach wschodnich, czego dał dowody jeszcze<br />
zanim został biskupem. Najpoważniejszą troską<br />
biskupa był brak kościołów w diecezji. W 1417 roku<br />
było ich zaledwie 20, wobec prawie 200 cerkwi. Z<br />
inicjatywy Jana Biskupca zbudowano ponad 20<br />
nowych kościołów (z czego 5 fundował sam biskup)<br />
i rozwinięto sieć parafialną. Fundatorem kościołów<br />
w diecezji był też król Władysław Jagiełło, który<br />
także uposażał nowe parafie. W 1419 roku<br />
zbudowano kościół w Chłaniowie. W tym samym<br />
roku król uposażył hojnie gotycki kościół parafialny<br />
Wszystkich Świętych w Krasnymstawie, a w 1426<br />
roku, przebywając w krasnostawskim zamku przez<br />
prawie dwa miesiące (leczył nogę złamaną na<br />
polowaniu), ufundował kościółek św. Anny<br />
(lokalizacja nieustalona, być może była to kaplica<br />
zamkowa). Z różnych fundacji powstają kolejne<br />
kościoły: w Pawłowie (1421), Tyszowcach,<br />
Wielączy i Żdanowie (1424), Hrubieszowie i<br />
Chodywańcach (1425) Łopienniku i Skierbieszowie<br />
(1426), Płonce (1429), Turobinie (1430),<br />
Rachaniach i Łabuniach (1435), Wojsławicach<br />
(1440), Świerżach (1443). Być może także za<br />
rządów Jana Biskupca powstały XV-wieczne<br />
kościoły w Ostrzycy, Żółkiewce, Kryłowie czy<br />
Czerniczynie. Problem braku świątyń nie został<br />
jednak rozwiązany i, zwłaszcza na wschodnich<br />
terenach diecezji, poszczególne kościoły dzieliły<br />
odległości od kilkunastu do kilkudziesięciu<br />
kilometrów.<br />
W 1429 roku ustanowiono kapitułę katedralną,<br />
liczącą 2 prałatów i 10 kanoników. W wyniku<br />
nadań królewskich, własnością diecezji stały<br />
się duże majątki ziemskie między innymi w<br />
Kumowie, Pawłowie, Sawinie i Skierbieszowie.<br />
Letnią rezydencją biskupów chełmskich stał się<br />
Kumów, gdzie Jan Biskupiec ufundował w 1434<br />
roku pierwszą świątynię drewnianą i pobudował<br />
dwór biskupi wykorzystywany jeszcze w XIX wieku.<br />
Rozpoczął także starania o powiększenie diecezji<br />
chełmskiej o ziemię lubelską, łukowską i powiat<br />
urzędowski. Pomimo przychylnego stanowiska<br />
StolicyApostolskiej (2 bulle papieża Marcina V - „Ad<br />
apostolicae dignitatis” i „Ad ea quae”) plany<br />
powiększenia diecezji chełmskiej przekreśliło weto<br />
biskupa krakowskiego Zbigniewa Oleśnickiego<br />
(archidiakonat lubelski wchodził w skład diecezji<br />
krakowskiej), a ogłoszone dokumenty papieskie<br />
zostały unieważnione. Jednak diecezja chełmska<br />
szybko się rozwijała, a prawosławny dotąd Chełm<br />
(siedziba diecezji prawosławnej) stawał się powoli<br />
centrum życia religijnego kościoła katolickiego.<br />
Granice diecezji obejmowały ziemię chełmską<br />
składającą się z dwóch powiatów: chełmskiego i<br />
krasnostawskiego (starostwa grodowe), enklawy<br />
hrubieszowskiej oraz terenów na wschód od Bugu<br />
ze starostwami niegrodowymi w Lubomli i Ratnie, a<br />
także województwo bełskie bez powiatu<br />
lubaczowskiego. Obszar diecezji wynosił 18 800<br />
2<br />
km i wyraźnie dzielił się na część południowoz<br />
a c h o d n i ą ( p o w i a t k r a s n o s t a w s k i z e<br />
Szczebrzeszynem), gdzie katolicy byli w<br />
większości (prawie połowa kościołów diecezji),<br />
południową (ziemię bełską) oraz część wschodnią<br />
zdominowaną przez ludność wyznania<br />
prawosławnego.<br />
W 1434 roku biskup Jan Biskupiec<br />
zrezygnował z działalności publicznej na dworze<br />
królewskim i poświęcił się całkowicie pracy<br />
ustawodawczej w diecezji, czego wynikiem są<br />
dokumenty czterech synodów diecezjalnych (1434-<br />
1440, 1440-41, 1445 i 1449). Na tle tych statutów<br />
synodalnych rysuje się w pełni wybitna postać Jana<br />
Biskupca jako zakonnika, biskupa i męża stanu. Po<br />
śmierci biskupa Jana w 1452 roku, diecezję<br />
chełmską, liczącą wówczas 42 parafie otrzymał Jan<br />
Tarnowski (?-1462), także dominikanin i doktor<br />
teologii. Przyczynił się on do dalszego zabezpieczenia<br />
podstaw materialnych działania diecezji.<br />
Wiele troski wykazał na polu działalności misyjnej.<br />
W tym celu sprowadził do Skierbieszowa<br />
dominikanów, osadzając ich w fundowanym przez<br />
siebie kościele. W roku 1456 biskup Tarnowski
Historia Historia<br />
sprowadzi³ dominikanów tak¿e do Che³ma, gdzie<br />
przejêli dotychczasowy koœció³ parafialny. W 1460<br />
roku król Kazimierz Jagielloñczyk funduje w<br />
Krasnymstawie, na miejscu drewnianego koœcio³a<br />
Wszystkich Œwiêtych, murowany koœció³ œw.<br />
Kajetana. Jest to jeden z pierwszych koœcio³ów<br />
murowanych w diecezji che³mskiej. Nawet koœció³<br />
katedralny w Che³mie by³ drewniany.<br />
17 kwietnia 1462 roku, po dziesiêciu latach<br />
pos³ugi, w Kumowie umiera biskup Tarnowski<br />
i zostaje pochowany w koœciele katedralnym w<br />
Che³mie. W 1463 roku biskupem che³mskim<br />
zostaje Pawe³ z Grabowa (1410-1479). Jest to<br />
postaæ o tyle ciekawa, ¿e swoj¹ karierê rozpocz¹³<br />
od wojaczki. Bra³ udzia³ w bitwie pod Warn¹ (1444),<br />
gdzie dosta³ siê do niewoli tureckiej. Tam œlubowa³,<br />
¿e po odzyskaniu wolnoœci wst¹pi do zakonu i tak<br />
te¿ uczyni³. Dziewiêtnaœcie lat póŸniej zosta³<br />
biskupem. Za czasów jego pos³ugi biskupiej<br />
zbudowano (miêdzy innymi) w 1464 roku<br />
modrzewiowy koœció³ w Przewa³ach z fundacji<br />
Górki, a w 1468 - koœcio³y w Boñczy, Siennicy<br />
Ró¿anej i Trzeszczanach. Druga po³owa XV wieku<br />
to okres, w którym obszar diecezji czêsto naje¿d¿ali<br />
Tatarzy, a stolicê biskupi¹ czyli Che³m trawi³y<br />
po¿ary i miasto coraz bardziej podupada³o. Jak<br />
pisa³ D³ugosz: „Che³m powszechnie znany tylko z<br />
zaszczytu biskupstwa i zamku, tak ma³o ludne i<br />
nieznaczne, ¿e zaszczyty te powinny byæ mu odjête<br />
i przeniesione na miasto bardziej ruchliwe i<br />
ludniejsze”. Wysuniêto wiêc pomys³ przeniesienia<br />
siedziby biskupiej do Hrubieszowa. Zapewne du¿y<br />
wp³yw na tak¹ decyzjê mia³y nieustaj¹ce konflikty z<br />
biskupstwem prawos³awnym, które te¿ mieœci³o siê<br />
w Che³mie, a tak¿e fakt, ¿e katolicy stanowili tu<br />
mniejszoœæ tak w stosunku do prawos³awnych, jak<br />
i ¯ydów. W 1465 roku w Krasnymstawie, na grobli<br />
tu¿ przy moœcie zosta³ wybudowany szpital i<br />
drewniany koœció³ Œwiêtego Ducha nieznanej<br />
fundacji - czwarty koœció³ w mieœcie. Jest to<br />
zagadkowa œwi¹tynia, gdy¿ rodzi siê pytanie, czy<br />
nie by³ on siedzib¹ zakonu duchacy (Zakon<br />
Kanoników Regularnych od Œwiêtego Ducha),<br />
za³o¿onego w 1175 roku we Francji i ¿yj¹cego<br />
wed³ug regu³y œw. Augustyna, a w 1220 roku<br />
sprowadzonego do Polski. Zakon obra³ sobie za<br />
patrona Ducha Œwiêtego. Budowa³ oraz prowadzi³<br />
szpitale, pomagaj¹c chorym i ubogim, zajmuj¹c siê<br />
zw³aszcza porzuconymi dzieæmi. Jednoczesna<br />
budowa szpitala i koœcio³a pod wezwaniem<br />
Œwiêtego Ducha, a tak¿e obecnoœæ w mieœcie<br />
bratniego zakonu augustianów przemawia³yby na<br />
korzyϾ takiego rozumowania.<br />
Tymczasem pomys³ przeniesienia siedziby<br />
biskupiej poparty przez króla Kazimierza<br />
Jagielloñczyka czeka³ tylko na zgodê Stolicy<br />
Apostolskiej. Jednak pewne wzglêdy sporne<br />
istniej¹ce miêdzy papie¿em, a królem polskim<br />
odsunê³y w czasie jego realizacjê. Kolejni biskupi<br />
che³mscy, a byli nimi miêdzy innymi Jan Kazimierski<br />
i Jan z Targowiska zarz¹dzali diecezj¹ krótko i na<br />
temat ich dzia³alnoœci koœcielnej Ÿród³a raczej<br />
milcz¹. Wiadomo tylko, ¿e biskup Kazimierski<br />
konsekrowa³ koœció³ w Uchaniach, nale¿¹cy<br />
wczeœniej do zakonu paulinów. W 1490 roku<br />
biskupem che³mskim zosta³ mianowany Maciej ze<br />
Starej £om¿y (?-1505), dotychczasowy biskup<br />
kamieniecki, a wczeœniej kanonik lwowski i pisarz<br />
na dworze króla Kazimierza Jagielloñczyka. Nowy<br />
biskup w pierwszej kolejnoœci przyst¹pi³ do<br />
ponowienia starañ w temacie przeniesienia<br />
siedziby biskupiej.<br />
Herb zakonu duchacy<br />
Tym razem wybór pad³ na Krasnystaw, jako<br />
miasto najludniejsze i najbardziej rozwiniête w ca³ej<br />
diecezji, oraz pod ka¿dym wzglêdem przewy¿szaj¹ce<br />
dotychczasow¹ stolicê biskupi¹ czyli<br />
Che³m. Dokumentem z dnia 26 czerwca 1490 roku<br />
król Kazimierz Jagielloñczyk wyrazi³ zgodê na<br />
przeniesienie, a nied³ugo potem starania popar³a<br />
Stolica Apostolska. W 1490 roku Krasnystaw sta³<br />
siê siedzib¹ biskupi¹ diecezji che³mskiej, której<br />
dotychczasowa nazwa zosta³a zachowana.<br />
Koœcio³em katedralnym zosta³ koœció³ œw. Kajetana,<br />
któremu przywrócono dawne wezwanie i dodano<br />
nowe - katedra Wszystkich Œwiêtych i Rozes³ania<br />
Aposto³ów. Jak przebiega³y uroczystoœci przeniesienia<br />
siedziby biskupiej - niestety nie wiadomo.<br />
A jak wygl¹da³a nowa katedra diecezji che³mskiej?<br />
7
8<br />
Historia Historia<br />
Był to kościół murowany z kamienia i cegły<br />
w stylu gotyckim, jednonawowy, orientowany.<br />
Wejście główne znajdowało się od strony obecnego<br />
kościoła św. Franciszka, a dwa boczne - od<br />
południa i północy. Kościół posiadał okna gotyckie,<br />
wąskie i wysokie, w liczbie około 10 i dwie kaplice<br />
boczne. Wysoki dach dwuspadowy kryty był<br />
dachówką koloru ciemnozielonego. Nad ołtarzem<br />
głównym umieszczone było okrągłe okno. Obok<br />
znajdowała się zakrystia z jednym oknem.<br />
Posadzka była w części marmurowa, a w<br />
większości - kamienna. W istniejących<br />
prawdopodobnie podziemiach pod prezbiterium,<br />
częścią środkową nawy i kaplicami bocznymi<br />
znajdowały się krypty grobowe. O wystroju wnętrza<br />
katedry z tego okresu brak pewnych informacji.<br />
Dobiegał końca wiek XV, wiek w którym<br />
Krasnystaw będący miastem królewskim, stał się<br />
też starostwem grodowym, i uzyskał kolejny tytuł,<br />
wchodząc do grona stolic biskupich kościoła<br />
katolickiego. 12 maja ubiegłego roku minęło 650 lat<br />
od mianowania pierwszego biskupa chełmskiego.<br />
Rocznica przeszła raczej niezauważona. A<br />
przecież rolę, jaką odegrała diecezja chełmska w<br />
historii działalności misyjnej kościoła katolickiego i<br />
umacnianiu państwowości polskiej na obszarze<br />
międzyrzecza Wieprza i Bugu, gdzie na jedną<br />
świątynię katolicką przypadało pięć cerkwi<br />
prawosławnych (XV wiek) trudno przecenić.<br />
Zbigniew Atras<br />
1. Chełm i chełmskie w dziejach, pod red. Ryszarda<br />
Szczygła, Chełm 1996.<br />
2. Krasnystaw rys historyczny, Kazimierz Stołecki,<br />
Puławy 2008.<br />
3. Diecezja chełmska rzymskokatolicka 1359-<br />
1807, Anna Pawłowska, Rocznik Chełmski, tom<br />
3, 1997.<br />
4. Biskupi chełmscy i chełmsko-lubelscy, Adam<br />
Konderak, Zwierciadło Chełmskie X 1990.<br />
Grafika -<br />
Robert Znajomski<br />
Kazimierz Stołecki<br />
Anomalie pogodowe w naszej historii<br />
W historycznych tekstach zawarte są<br />
interesujące informacje o warunkach życia naszych<br />
odległych antenatów. Łatwo dojść do wniosku, że<br />
pewne grupy wydarzeń miały szczególnie duży<br />
wpływ na kondycję ludzi, decydowały o losach grup<br />
społecznych i całych narodów; miały wpływ na<br />
rozwój cywilizacji. W odniesieniu do szeroko<br />
zakreślonych okolic Krasnegostawu, do zdarzeń<br />
takich należały: warunki klimatyczne i pogodowe,<br />
morowe zarazy oraz wojny, a w szczególności<br />
tatarskie najazdy. Jeżeli skupimy się tylko na<br />
warunkach klimatycznych i pogodowych, to widać,<br />
że w naszej historii już wcześniej wydarzały się i poważne<br />
zmiany klimatu, i wiele pogodowych anomalii<br />
o skali tak wielkiej, że zdecydowanie bledną przy<br />
nich nasze dzisiejsze doświadczenia.<br />
W ostatnich latach wiele dyskutuje się o<br />
zmianach klimatu i ekstremalnych zjawiskach<br />
pogodowych. Aktualne zdarzenia krótko trwają w<br />
naszej pamięci. Być może pamiętamy z ostatnich<br />
lat: głębokie susze (2002, 2003) i katastrofalne<br />
powodzie (1997, 2001), ale zjawiska sprzed lat<br />
kilkudziesięciu idą w zapomnienie. Źródła<br />
historyczne mogą dostarczyć wiedzy o zjawiskach<br />
pogodowych, jakie panowały na ziemiach polskich<br />
w czasach historycznych; zjawiskach, które miały<br />
ogromny wpływ na warunki osadnicze.<br />
Okres rzymski kończył się epoką ciepła z<br />
temperaturą wyższą niż obecnie [1]. W końcu wieku<br />
IV, a szczególnie w wieku V, nastąpiło znacznie<br />
pogorszenie klimatu wokół Morza Bałtyckiego.<br />
Nadeszło oziębienie (temperatura była najniższa od<br />
dwu tysiącleci). Bardzo wzrosła wilgotność,<br />
podniósł się poziom rzek, rozprzestrzeniły się<br />
bagna. Zatopione zostały miejscowości powstałe w<br />
okresie rzymskim. Podobnie pola uprawne. Jedną z<br />
przyczyn „wędrówki ludów” było zimno i nieurodzaje.<br />
Ocieplenie zaczęło się w wieku VII/VIII.<br />
Klimat średniowiecza, nazywany „drugim<br />
postglacjalnym optimum klimatycznym”, był<br />
korzystny dla działalności człowieka. Temperatura<br />
była wówczas wyższe niż obecnie. Wyróżniono dwa<br />
podokresy: ciepły i dość suchy (VII-X/XI w.) oraz<br />
ciepły i dość wilgotny (XII-XIII/XIV w.) [2].<br />
Średniowieczne optimum klimatyczne szczególnie<br />
zaznaczyło się w Skandynawii i rejonach<br />
północnych. Na ten okres przypadł rozkwit<br />
cywilizacji Wikingów. Są doniesienia o ich<br />
osadnictwie i uprawie zbóż na Grenlandii. W X-XII<br />
w. klimat europejski był tak ciepły, że uprawiano<br />
winorośl w Polsce (na Śląsku, a wg XII-wiecznej<br />
kroniki arabskiej - także w okolicach Krakowa), w
Historia Historia<br />
Anglii, w Szkocji, a nawet w Szwecji [1]. W Polsce<br />
warunki sprzyjały osadnictwu nadrzecznemu. W<br />
okresie przejściowym od ciepłego średniowiecza<br />
do „małej epoki lodowej” (połowa XIV-koniec XV w.)<br />
wzrosło zagrożenie powodziowe. Wisła w rejonie<br />
Sieciechowa niszczyła nadrzeczne kościoły i całe<br />
osady, a także „wymusiła” relokację miasta Stężyca<br />
[2].<br />
W okresie „małej epoki lodowej” (XV/XVI-<br />
XIX w.), nastąpiło znaczne ochłodzenie i wzrost<br />
wilgotności klimatu. To spowodowało negatywne<br />
skutki społeczne: okresy nieurodzaju, osłabienia<br />
gospodarczego i kulturalnego rozwoju Europy,<br />
ekspansję kolonialną. Względne ocieplenie w<br />
wieku XVI przyniosło renesansowy rozkwit<br />
gospodarczy, kulturalny i odkrycia geograficzne [1].<br />
Najzimniejsza część „epoki lodowej” wypadła na<br />
lata 1645-1723, ze szczytową fazą w latach 1680-<br />
1712 (nieurodzaje, srogie zimy w Europie,<br />
Ameryce, Chinach). W wielu miejscach, mała<br />
epoka lodowa trwała do 1800 roku, a w niektórych,<br />
chłodniejsze warunki utrzymywały się przez wiek<br />
XIX [3]. Istnieją przekazy o tak surowych zimach, że<br />
Bałtyk zamarzał, umożliwiając komunikację<br />
Szwecji z innymi krajami bałtyckimi. Bałtyk<br />
zamarzał w latach: w 1323 i 1333 w ciągu 6 tygodni<br />
można było podróżować pieszo i konno po lodzie z<br />
Danii do Lubeki i Gdańska, wzdłuż nowego szlaku<br />
pobudowano karczmy dla podróżnych, 1349<br />
(zamarzł od ujść Odry po Danię i być może dalej),<br />
1408 (od Gotlandii do Szwecji), do roku 1709. W<br />
zimie zamarzała Tamiza i rzeki w Holandii. W 1622<br />
zamarzł południowy Bosfor. W 1658 armia<br />
szwedzka wtargnęła do Kopenhagi po zamarzniętym<br />
Wielkim Bełcie [4]. Górale stwierdzili, że nie<br />
są już w stanie uprawiać zboża. Istnieje opinia, że<br />
jedną z przyczyn szwedzkiego potopu mógł być<br />
dramatyczny spadek wydajności szwedzkiego<br />
rolnictwa. Na bliższych nam obszarach nastąpiła<br />
zmiana biegu Wisły. W XVII i XVIII w. koryto<br />
meandrowe przekształcało się w roztokowe,<br />
charakterystyczne dla naszych czasów. Pojawiły<br />
się mielizny oddzielające ramiona rzeczne od<br />
głównego nurtu, skutkujące wylewami rzeki.<br />
Największe wylewy Wisły wystąpiły w pierwszej<br />
połowie XIX w. (lata 1813 i 1844) [2]. W wiekach<br />
XVIII-XIX następowało stopniowe ocieplanie<br />
klimatu.<br />
Krótki przegląd warunków pogodowych w<br />
Polsce w czasach historycznych, zawierają prace<br />
[5,6]. Upraszczając, stwierdzić można, że w ciągu<br />
ostatnich 500 lat, anomalie pogodowe występowały<br />
bardzo często: susze i nieurodzaje - średnio, co 4<br />
lata (katastrofalne susze, co 12 lat). Skrajne<br />
temperatury - co 3 lata, a skrajne opady - co 4 lata.<br />
Ilustrację przedstawiono na rysunkach.<br />
Oto kilka cytatów w języku oryginalnym, z<br />
tekstów starych ksiąg, opisujących niezwyczajne<br />
zjawiska pogodowe, wybranych dla szerokich<br />
okolic Krasnegostawu. Można się zastanawiać, jak<br />
nasza współczesna prasa relacjonowałaby te<br />
wydarzenia?<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Rok 1121. Nadzwyczajne susze i upały przez<br />
trzy miesiące, Marzec, Kwiecień i Maj trwające,<br />
tak spiekły ziemię, że nie tylko jare zasiewy, ale<br />
i oziminy przypalone zniszczały.<br />
To pierwsza<br />
wzmianka Jana Długosza o katastrofalnej<br />
suszy [5].<br />
Rok 1310. Głód ciężki z deżdżów i z wylania<br />
wód zawzięty, trapił nie tyło Polskę, ale też i niektóre<br />
insze krainy [7].<br />
Rok 1332. Rzeka Wisła wskutek wielkiej suszy<br />
tak bardzo zmniejszyła się, że w wielu<br />
miejscach stała się łatwa do przechodzenia w<br />
bród dla dwunastoletnich chłopców [5].<br />
Rok 1334. Śnieg, który dnia dwudziestego<br />
trzeciego kwietnia, gwałtownie upadł, a trwając<br />
dni pięć, okwitą żyzność nad wszystkich<br />
mniemanie sprawił.<br />
Rok 1335. Tak gęsta szarańcza przypadła, że<br />
przelatywająca widzieć słońca broniła, na ziemi<br />
zaś opadłszy kopyta końskie wielkością<br />
przewyższała, która wypasłszy zboża<br />
dokwitujące, o przykrą drogość obywatele<br />
przywiodła [7].<br />
Rok 1364. Tegoż roku w Litwie y w Polszcze<br />
taka sroga zima była, iż bydło domowe y<br />
zwierzęta w lesiech od zimna wyzdychały, także<br />
ptacy y drzewa owocne w sadach poschły [5].<br />
Rok 1376. Tego lata było tak gnuśno, że Wisła<br />
pod Toruniem była tak mała i płytka, że można<br />
ją było przejechać w wielu miejscach [5].<br />
Rok 1413. Tegoż roku w Litwie y w Żmudzi Zima<br />
taka była ciepła nadzwyczaj, iż w Miesiącu<br />
Styczniu y w Lutym z wielkim podziwem kwiatki,<br />
Fiołki, Róża, y ogrodne Jarzyny, y Sady<br />
kwitnęły.<br />
Rok 1440. W Królestwie Polskiem i w przyległych<br />
państwach zima straszna a wielka była i mór<br />
albo powietrze na bydło wszelkie, za czym<br />
srogość niewymowna (cena) wszelkiej<br />
żywności urosła, szlachta i chłopkowie stare<br />
poszycie z domów i chlewów odzierali i głód<br />
bydła i dobytku domowego ustawicznie<br />
ryczącego, rżącego i kwiczącego podpierali.<br />
Sami też ludzie z liścia, z korzenia leda jakiego<br />
i lepu jemiołowego, chleb działali, a to ochotnie<br />
i smacno jedli, którzy potym lata przyszłego<br />
marli, bowiem złe korzenie i zioła niezwyczajne<br />
ku jedzeniu, po onym głodzie i drogości,<br />
choroby w ludziach uczyniły.<br />
9
10<br />
Historia Historia<br />
Rok 1468. Niezwyczajne na zimę upały zrodziły<br />
suszę: nie wiedzieć zkąd wylęgły się ogromne<br />
stada myszy, pożarły zapasy w spichrzach, i wypadły<br />
na pola, a tam zniszczyły zasiewy i nadzieję<br />
rolników. Głód, nędza, drożyzna, były<br />
skutkiem tego nieszczęścia [9].<br />
Rok 1473. Wielka suchość panowała w Polszce<br />
i w Europie, lasy i bory z korzenia wygorywały,<br />
zboża y iarzyny wszystkie w niwecz dla<br />
zbytniego gorąca obróciły się; ogniem też<br />
bardzo wiele Miast pogorzało. Lato było zbyt<br />
suche i gorące, także rzeki powysychały i przez<br />
Wisłę pod Krakowem, Sandomierzem,<br />
Płockiem i Toruniem pieszo przejść było można.<br />
Paliły się lasy w wielu miejscach, zboże ginęło i<br />
głód powstał [10].<br />
Rok 1488. Miesiąca Maia 21 dnia spadł śnieg<br />
wieki do goleni y było zimno wielkie.<br />
Rok 1490. Siedemdziesiąt tysięcy Turków koło<br />
Halicza i Sambora srogie czynili spustoszenia,<br />
gdy w końcu listopada niesłychane śniegi<br />
zawitały, że Turcy ani ruszyć się nie mogli. Konie<br />
zabijali, patroszyli i dla ogrzania się w ich<br />
brzuchy wchodzili [11].<br />
Rok 1493. Iesień y zima przez wszystkie dni<br />
Stycznia y Lutego Miesiąców tak ciepłe były za<br />
Słońcem łaskawie grzejącym, iż Sady kwitnęły,<br />
trawy w zimie wielkie były, role się i łąki zieleniły,<br />
ptacy drugie i wtóre ptaszątka płodziły się y<br />
wylągały, potym w Marcu przez 15 dni tak srogie<br />
zimno uderzyło, iż ono wszystko poschło y w<br />
niwecz obróciło [12] .<br />
Rok 1496. Wielkie mrozy przecięły morową<br />
zarazę w Małopolsce [11].<br />
Rok 1552. Koło Gdańska prawie wcale nie było<br />
zimy i 26 stycznia pola orano [11].<br />
Rok 1569. W dzień ś. Witalisa w Maiowe dni<br />
śnieg wielki spadł, trwał przez trzy dni a potem<br />
niesposobność czasu go spędziła [12].<br />
Rok 1570. Głód wielki w Litwie y w Polszce<br />
panował tak, iż ludzie prości ścierwy zdechłych<br />
bydląt y psów iedli [13].<br />
Rok 1575. Susza panowała taka, że Wisłę w<br />
niektórych miejscach przejeżdżano [14].<br />
Rok 1577. Od października do Wielkiejnocy,<br />
woda wylana w powietrze, lodem spadała na<br />
ziemię [11].<br />
Rok 1580. Można było iść suchą nogą przez<br />
Wisłę aż na Żuławy [5].<br />
Rok 1590. Przez 38 tygodni nie padał deszcz.<br />
Niektóre rzeki wyschły całkowicie [5].<br />
Rok 1596. Tegoż lata była susza wielka tak iż na<br />
niektórych miejscach, zwłaszcza w Litwie, nie<br />
było dżdża na kilka miesięcy, i przetoż był zły<br />
urodzaj. Zima była lekka, ale się nam potem<br />
dała znać, bo zimno srogie było i śniegi aż do<br />
maja [14].<br />
Rok 1609. Zima była nadzwyczaj lekka; ptaki,<br />
które z krajów północnych do cieplejszych<br />
ulatywać zwykły, wcześniej, niż zwykle bywa, w<br />
tym roku wróciły [13].<br />
Rok 1650/51. Zima na Rusi Czerwonej była<br />
bardzo ostra, wilki do miasta Żółkwi nawet<br />
wpadały i niezmierne szkody robiły.<br />
W latach 1655, 1664, 1670, 1709 tęgie były zimy<br />
[11].<br />
Rok 1666. W maju spadł śnieg tak wielki, iż leżał<br />
4 tygodnie. W tym roku panował wielki głód [15].<br />
3-5 VIII 1666. Po trzy nocy był mróz potężny,<br />
który jarzyny to jest, hreczki, owsy, miejscami<br />
i żyta, pszenice, grochy, prosa, ogrodowiny<br />
zaraził [5].<br />
Rok 1677. Po klęskach nastąpiła wielka obfitość<br />
urodzajów i wielka taniość.<br />
Rok 1683. Jesienią powtórny zbiór owoców i jagód,<br />
które obfitowały jak latem.<br />
Rok 1687. 29 maja mrozy były wielkie, w<br />
Samborze sady pomarzły. W innych miejscach<br />
rok był niezwykle urodzajny, zbiory były<br />
<br />
znakomite, pomimo najazdu Tatarów.<br />
Rok 1666. Katastrofalne posuchy. Stan wody w<br />
Wiśle był tak niski, że wojsko królewskie (13 VII<br />
w czasie rokoszu Lubomirskiego) osi nawet nie<br />
zamoczyło u wozów [5].<br />
Lata:1681,1683,1684byłysucheinieurodzajne, a<br />
w 1693 r. o suszy świadczy szarańcza. Posuchy<br />
występują w latach: 1697, 1702, 1706-1708,<br />
1715, 1718, 1719, 1733, 1739-1740, 1742,<br />
1745, 1748 i 1749.<br />
Rok 1788. Był mróz na Ukrainie, aż do<br />
zamarznienia merkuryuszu przez trzy dni<br />
<br />
(merkuriusz (rtęć) zamarza przy -38,8°C) , czego<br />
nigdy nie pamiętano, potem mrozy silne z<br />
nieznośną śnieżnicą przez dwa tygodnie, która<br />
wiele ludzi i bydła zasypała. Tę zimę do dziś dnia<br />
pamiętają, zowiąc ją wielką zimą oczakowską<br />
[17].<br />
Rok 1794. Tak wielka posucha była, że zboże<br />
wzrostu nie mając, częścią przez połowę<br />
wyschło [5].<br />
Rok 1813 VIII. Katastrofalna powódź na Wiśle.<br />
W Krakowie zanotowano najwyższy stan wody<br />
w dziejach miasta [2].<br />
Rok 1828. Dotknęła nas klęska elementarna,<br />
która posuchę nadzwyczajną sprowadziła [5].<br />
Rok 1834. Wsławił się niepamiętną posuchą.<br />
Koryta rzek wyschły, źródła wyschły, młyny<br />
stanęły [5].<br />
Rok 1841. Spływ na Sanie i Wiśle był dla małej<br />
wody zupełnie zatamowany [5].<br />
Rok 1864 (19-20 VI). Były wielkie i częste burze,<br />
które stały się przyczyną znacznych szkód,<br />
szczególnie w okolicach Garwolina, Ojcowa,<br />
Grójca,<br />
[18].<br />
Krasnegostawu,<br />
Lublina i Zamościa
Historia Historia<br />
Literatura:<br />
1. Cykle aktywności słonecznej i ich wpływ na życie<br />
na Ziemi, WWW Stowarzyszenia Polskich<br />
Inżynierów i Techników wAustrii.<br />
2. H. Matuszczak: Zmiany biegu Wisły i jej<br />
dopływów w rejonie Wzgórza Zawichojskiego w<br />
czasach historycznych,<br />
Szkice Zawichojskie,<br />
red. T. Dunin-Wąsowicz i St. Tabaczyński,<br />
Zawichost 1999.<br />
3. R. Castleden: Największe katastrofy w dziejach<br />
świata,<br />
Bellona, Warszawa 2009.<br />
4. H. Niewiadomski: Globalne ocieplenie, a potem<br />
nowa epoka lodowcowa,<br />
WWW Fronda.<br />
5. B. Fal: Czy niżówki ostatnich lat są zjawiskiem<br />
wyjątkowym? Gazeta Obserwatora IMGW nr 3,<br />
2004.<br />
6. R. Przybylak, G. Wójcik, K. Marciniak:<br />
Zmienność warunków termiczno-opadowych w<br />
Polsce w okresie 1501-1840 w świetle danych<br />
historycznych,<br />
Przegląd Geograficzny, 2004,<br />
76, 1, s. 5-31.<br />
7. M. Kromer: Kronika,<br />
Warszawa, Druk. I. K. MCi y<br />
Rzeczypospolitey u XX Societatis Iesu, Roku<br />
Pańskiego 1767.<br />
8. M. Stryjkowski: Kronika Polska, Litewska,<br />
Żmudzka i wszystkiej Rusi,<br />
Druk. Societatis<br />
Iesu, Warszawa 1766.<br />
9. K. W. Wójcicki (red.): Album Literackie,<br />
t. II,<br />
Drukarnia Rządowa, Warszawa 1849.<br />
10. F. A. Kozłowski: Dzieje Mazowsza za<br />
panowania książąt,<br />
nakł. S. Orgelbrand,<br />
Warszawa 1858.<br />
11. J. Oraczewski: Starożytności polskie,<br />
t. II,<br />
Księgarnia Żupańskiego, Poznań 1852.<br />
12. F. Miarczyński: Obraz wieku panowania<br />
Zygmunta III,<br />
t. I, nakł. Księgarni Nowej,<br />
Poznań 1843.<br />
13. A. Gwagnini: Z kroniki Sarmacyi Europejskiej,<br />
wyd. K. Turowskiego, Wydawnictwo Biblioteki<br />
Polskiej, Kraków 1860.<br />
14. M. Bielski: Kronika wszystkiego świata,<br />
wyd. M.<br />
Siebeneicher, Kraków 1564. J. Bielski, Dalszy<br />
ciąg Kroniki Polskiej od 1587 do 1598 r. , nakł.<br />
S. Orgelbranda, Warszawa 1851.<br />
15. Kronika klęsk elementarnych w Polsce i w<br />
krajach sąsiednich,<br />
Lwów 1935, 1937.<br />
16. J. Jerlicz: Latopisiec albo Kroniczka,<br />
wyd. M.<br />
Wolff, Warszawa 1853.<br />
17. „Czas”. Dodatek miesięczny. Tom VIII. Kraków<br />
1857.<br />
18. Wspomnienia z podróży po kraju, odbytej przez<br />
uczniów Instytutu Agronomicznego w<br />
Marymoncie w 1848 r. Biblioteka Warszawska,<br />
Tom III, Warszawa 1864.<br />
11
Przyroda Przyroda<br />
C<br />
Lucjan Cimek<br />
harakterystyka warunków przyrodniczych<br />
miasta Krasnystaw<br />
1. Położenie geograficzne i ukształtowanie<br />
terenu.<br />
Krasnystaw leży w malowniczej okolicy -<br />
lasy, rzeki, wzgórza i wąwozy lessowe. Środek<br />
geograficzny miasta wyznaczają współrzędne: 50°<br />
59’03’’ szerokości geograficznej północnej i 23°10’<br />
28" długości geograficznej wschodniej. Obszar<br />
2<br />
Krasnegostawu wynoszący 42,507 km w całości<br />
znajduje się w dorzeczu Wieprza. Jest to<br />
największa rzeka województwa lubelskiego, która<br />
na całej swej długości (328 km) płynie przez<br />
środkową część Lubelszczyzny. Wieprz,<br />
przepływając przez Krasnystaw, dzieli teren miasta<br />
w kierunku północ - południe.<br />
Według przyjętego (przez A. Chałubińską<br />
i T. Wilgata) podziału fizjograficznego województwa<br />
lubelskiego, obszary położone na zachód od rzeki<br />
Wieprz, w jej środkowym biegu, zaliczane są do<br />
Wyniosłości Giełczewskiej, natomiast na wschód<br />
od Wieprza - do Działów Grabowieckich i Pagórów<br />
Chełmskich.<br />
Położenie miasta jest niejednolite, północna<br />
jego część (176,0 m n.p.m.) stanowi przedłużenie<br />
nizinnego Obniżenia Dorohuckiego rozciągającego<br />
się wzdłuż pradoliny Wieprza, w południowej<br />
- zaczynają się wzniesienia (góra św. Jana 239 m<br />
n.p.m.) zaliczane do Działów Grabowieckich,<br />
środkową część stanowi wschodni kraniec<br />
Wyniosłości Giełczewskiej. Wysokość względna<br />
wzniesień dochodzi do 63 metrów, a rodzaj podłoża<br />
lessowego sprawia, że stoki są silnie erodowane i<br />
występują długie, silnie rozczłonkowane, suche<br />
wąwozy (szczególnie we wschodniej części miasta:<br />
Przedmieście Góry i Przedmieście Zastawie).<br />
Pod względem jakości gleby, teren miasta<br />
także jest zróżnicowany. Przeważają gleby lessowe<br />
(około 65% terenu), które zajmują środkową i<br />
częściowo południową jego część. Północna część<br />
miasta jest albo piaszczysta (las „Borek”), albo<br />
bagienno-torfowa o słabej glebie, przy czym piaski<br />
gliniaste zajmują około 25% całego obszaru<br />
(głównie w części północno-wschodniej). W<br />
południowej części miasta, na terenie dawnego<br />
stawu, występują gleby mułowo-torfowe zajmujące<br />
stosunkowo niewielką część powierzchni miasta<br />
i stanowiące trwałe użytki zielone.<br />
Wyjątkowo żyzna i urodzajna gleba wywarła<br />
zasadniczy wpływ na uprawiane rośliny. Kwitnie tu<br />
uprawa pszenicy, rzepaku, kukurydzy, jęczmienia<br />
i żyta, a ponadto roślin okopowych, szczególnie<br />
buraków cukrowych. Rozwija się sadownictwo i warzywnictwo,<br />
są także plantacje chmielu - podstawowegosurowcadoprodukcji<br />
piwa.Swój prawdziwy<br />
12<br />
renesans przeżywa obecnie pszczelarstwo.<br />
Krasnystaw posiada dogodne położenie<br />
komunikacyjne, które zdecydowało o powstaniu u<br />
ujścia Żółkiewki (d. Kawenka) do Wieprza pierwszej<br />
osady, a następnie przyczyniło się do rozwoju<br />
miasta. Tutaj bowiem krzyżowały się drogi<br />
handlowe z Lublina do Lwowa oraz z Krakowa do<br />
Chełma i Brześcia n. Bugiem i dalej do Puszczy<br />
Białowieskiej. Pierwszy z tych starych traktów<br />
handlowych jest obecnie ekspresową drogą<br />
krajową nr 17. Krasnystaw jest również stacją<br />
kolejową w kierunkach: Lublin, Dorohusk,<br />
Hrubieszów i Rawa Ruska.<br />
Rzeka Wieprz - ongiś spławna - dzisiaj nie<br />
stanowi traktu wodnego. Jeszcze przed I wojną<br />
światową i tuż po jej zakończeniu była wykorzystywana<br />
do spławu drewna, które w okresie<br />
zimowym dowożono do tzw. bindugi, położonej po<br />
prawej stronie rzeki, na wysokości wsi Wincentów.<br />
Tam wiosną formowano tratwy i przy wysokim<br />
stanie wody odprawiano do Wisły.<br />
2. Stosunki wodne.<br />
W plejstocenie Wyżynę Lubelską, na której<br />
położony jest Krasnystaw, objęły zlodowacenia<br />
starsze. Zlodowacenie środkowoeuropejskie jej nie<br />
przekroczyło, z wyjątkiem języka lądolodu, który w<br />
tym czasie sięgnął na południe w dolinę Wisły.<br />
Znaczna miąższość peryglacyjnego lessu<br />
oraz spękanie wapieni kredowych i trzeciorzędowych<br />
są powodem głębokiego poziomu wód<br />
gruntowych, z wyjątkiem torfowisk położonych w<br />
dolinie Wieprza.<br />
Główną rzeką obszaru miasta jest Wieprz z<br />
dopływami prawobrzeżnymi: Wojsławką, Lubańką<br />
i w pewnym zakresie Siennicą (odprowadzającą<br />
wody z północnego skraju lasu „Borek”) oraz<br />
lewobrzeżną Żółkiewką dawniej zwaną Kawenką,<br />
której ujście do Wieprza przeniesione zostało<br />
bardziej na południe.<br />
Stosunki wodne na terenie miasta Krasnystaw<br />
są na ogół korzystne. Charakter podłoża kredowego<br />
oraz pokrywy lessowej sprawia, że<br />
roślinność, nawet w warunkach długookresowej<br />
suszy, nie cierpi na brak wilgoci. Podłoże lessowe<br />
łatwo chłonie i magazynuje opady, a leżące głębiej<br />
utwory kredowe przetrzymują wodę w strefie<br />
korzeniowej roślinności drzewiastej.<br />
Bardzo często, zwłaszcza na skraju Działów<br />
Grabowieckich, wody spływają po utworach<br />
kredowych i objawiają się małymi wysiękami<br />
na zboczach wąwozów lessowych (np. tzw. „Stoki”<br />
lub urocze oczko wodne przy ul. Lwowskiej). Ze<br />
źródełek tych wypływają małe cieki wodne, które<br />
często zanikają i płyną dalej pod powierzchnią<br />
gruntu. Takie okresowe zanikanie źródełka<br />
wystąpiło w ostatnich latach na słynnych „Stokach”,
Przyroda Przyroda<br />
z których jeszcze na początku lat pięćdziesiątych<br />
ubiegłego wieku korzystało całe miasto, bowiem<br />
Krasnystaw do 1954 r. nie posiadał sieci<br />
wodociągowej.<br />
Na terenie administracyjnym miasta około<br />
45% jego powierzchni zagrożone jest erozją wodną<br />
w tym 32% - erozją średnią i silną. Erozyjne spływy<br />
powierzchniowe są głównym dostawcą rumowiska,<br />
którym zamulany jest Wieprz i jego dopływy,<br />
ponadto zwiększają stany i przepływy powodziowe,<br />
a zmniejszają niżówkowe.<br />
3. Klimat.<br />
Włodzimierz Zinkiewicz i Andrzej Zinkiewicz<br />
- naukowcy z UMCS w Lublinie, w obrębie<br />
województwa lubelskiego wydzielili 6 jednostek o<br />
różnych klimatach lokalnych, tzw. dziedzin<br />
klimatycznych. Podziału tego dokonali na<br />
podstawie analizy morfologii, hipsometrii i pokrycia<br />
terenu. W przyjętym przez tych autorów podziale,<br />
teren miasta Krasnegostawu znalazł się w centrum<br />
dziedziny klimatycznej lubelsko-chełmskiej.<br />
Charakteryzuje się ona znacznymi sumami<br />
rocznych opadów atmosferycznych (500-600 mm),<br />
najwyższymi liczbami dni z opadami gradowymi<br />
(10-18 dni w roku) oraz najwyższymi wartościami<br />
usłonecznienia względnego w okresie letnim (45-<br />
50%) przy niewielkich wartościach parowania wody<br />
(840-900 mm w roku). Ma to istotne znaczenie w<br />
produkcji roślinnej, gdyż dla przykładu - pole<br />
buraków cukrowych o powierzchni jednego<br />
hektara, z którego zbiera się 50 ton korzeni i 40 ton<br />
liści, wyparowuje w okresie wegetacji 5,5 do 6,5 mln<br />
litrów wody - czyli około 500 mm opadów.<br />
Na terenie Krasnegostawu i jego okolic<br />
klimat kształtowany jest przez masy powietrza<br />
polarnego pochodzenia morskiego (około 65%).<br />
Rzadziej, bo tylko około 25% mas powietrza jest<br />
pochodzenia kontynentalnego.<br />
Zasadniczym typem pogody jest typ<br />
antycyklonalny, to znaczy - pogoda słoneczna, o<br />
niebie bezchmurnym, przeważnie wysokim<br />
ciśnieniu, wiatrach o niewielkiej prędkości (poniżej<br />
3,5 m/s), braku opadów atmosferycznych. W zimie<br />
jest pogoda mroźna, w lecie sucha i ciepła, niekiedy<br />
upalna. Średnia roczna temperatura waha się w<br />
granicach 7,2°C, przy średnich wiosny 6,6-6,8°C,<br />
lata 17,6-17,8°C i zimy od 2,2 do 2,4°C.<br />
Czas trwania okresu wegetacyjnego wynosi<br />
207-214 dni. Okres wegetacji rozpoczyna się około<br />
3-7 kwietnia i trwa do 28 października. Początek<br />
robót polowych przypada na 30 marca, a koniec na<br />
30 października. Pokrywa śnieżna utrzymuje się<br />
tutaj przez 72-77 dni w roku. Liczba dni z<br />
przymrozkami wynosi 48, czas trwania wiosny<br />
klimatycznej to w przybliżeniu 56 dni, lata - 97,<br />
jesieni - 63, a zimy - 79 dni. Ostatnie przymrozki<br />
występują około 13-15 maja (tzw. zimni ogrodnicy i<br />
zimna Zośka). Natomiast pierwsze przymrozki<br />
jesienne - około 30 września.<br />
Panującymi wiatrami są wiatry zachodnie<br />
i południowo-zachodnie, rzadziej wieją z północnego<br />
wschodu oraz kierunków wschodnich.<br />
Przeciętna prędkość wiatru w roku wynosi 3-3,5<br />
m/s, choć często też wieją wiatry o dużej sile i<br />
prędkości, przyczyniając się do szkód w<br />
drzewostanach i budynkach na terenie zabudowy<br />
wiejskiej.<br />
Według badań K. Liniewicza z Uniwersytetu<br />
Przyrodniczego w Lublinie, początek zimy<br />
klimatologicznej na obszarze miasta Krasnegostawu<br />
przypada przeciętnie w dniach 23-25 listopada.<br />
Natomiast połowa marca to moment końca zimy<br />
klimatologicznej. Zróżnicowanie średnich dat jest<br />
znikome (13-15 marca) i widoczne na niewielkich<br />
obszarach. Znacznie bardziej różnią się terminy<br />
zaniku trwałej szaty śnieżnej. W środkowej<br />
Lubelszczyźnie (dziedzina klimatyczna lubelskochełmska)<br />
trwałej szaty śnieżnej nie obserwuje się,<br />
średnio po 11-13 marca. Zanik szaty śnieżnej na<br />
wiosnę jest dodatkowo modyfikowany przez<br />
czynniki solarne i opóźniony w lasach, co dobrze<br />
widać na przykładzie uroczyska „Borek”, którego<br />
drzewostan charakteryzuje się pełnym zwarciem.<br />
Generalnie można stwierdzić, że klimat<br />
okolic Krasnegostawu wykazuje wiele cech<br />
swoistych i odrębnych od innych terenów dziedziny<br />
klimatycznej lubelsko-chełmskiej i pozostałego<br />
obszaru woj. lubelskiego. Spowodowane jest to<br />
specyficznym położeniem miasta w dolinie<br />
Wieprza, jak też na tzw. szlaku gradowym.<br />
W okolicach Krasnegostawu dość często są<br />
poranne mgły - głównie jesienią. Miesiącami o<br />
najmniejszym zachmurzeniu są sierpień i wrzesień,<br />
natomiast największe zachmurzenie występuje w<br />
miesiącach: listopad, grudzień i styczeń.<br />
Na obszarze dziedziny klimatycznej<br />
lubelsko-chełmskiej,awięciwrejonieKrasnegostawu,<br />
gdzie wyraźnie zaznacza się wpływ cech klimatu<br />
kontynentalnego, często występują okresy<br />
posuchy (okres bezdeszczowy trwający 17 dni)<br />
oraz co 5-6 lat - lata suche i co 10-11 lat - lata bardzo<br />
suche. Ilość opadów jest wówczas w okresie<br />
wegetacyjnym mniejsza o około 200 mm.<br />
W roku 1994 wystąpiła największa w<br />
ubiegłym stuleciu anomalia pogodowa. Wiosna początkowo<br />
była ciepła, a później chłodna. Największe<br />
odchylenie temperatury poniżej średniej wieloletniej<br />
nastąpiło w maju o 0,5°C i w czerwcu - o 0,6° C.<br />
Latem wystąpiły znaczne niedobory wilgoci w<br />
glebie, a przez kilka tygodni występowały wielkie<br />
upały. Maksymalna temperatura w ciągu okresu<br />
wegetacyjnego wystąpiła w lipcu +34,9°C i sierpniu<br />
+34,6°C,aminimalne w kwietniu0,8°Cipaździerniku<br />
13
Przyroda Przyroda<br />
4,5°C. Liczba dni bez opadów biła wszelkie rekordy. ul. Sobieskiego. Cisy te spełniają rolę dekoracyjną<br />
Odnotowano cztery dłuższe okresy bezopadowe, w i odznaczają się wyjątkowo ciemnozieloną barwą<br />
tym dwa bardzo długie, a mianowicie od 19 czerwca szpilek.<br />
do 6 lipca 18 dni bez opadów i od 19 lipca do 6 Na terenie miasta rosną jeszcze inne<br />
sierpnia - 19 dni okresu bezopadowego.<br />
gatunki drzew rodzimych, które ze względu na wiek,<br />
Zjawiska takie związane są z kapryśnie zasługują na szczególną uwagę. Są to m.in. lipa<br />
zmiennymi układami elementów meteorolo- drobnolistna ( Tilia cordata)<br />
przy ul. Poniatowskiego<br />
gicznych na ziemiach Polski, co miało miejsce oraz lipa drobnolistna przy ul. Kwiatowej w dzielnicy<br />
również w 1994 r. w Krasnymstawie. Najpierw Przedmieście Góry. Ponadto należy wymienić<br />
zimna i przekropna wiosna, potem gwałtowny atak pomnikowy jesion wyniosły ( Fraxinus excelsior),<br />
kilkutygodniowych niezwykłych upałów i suszy, po przy ul. Okrzei 25 (u wylotu ul. Mickiewicza) oraz<br />
których nadeszły chłodne tygodnie z opadami - czyli piękny dąb szypułkowy ( Quercus robur)<br />
rosnący w<br />
ze skrajności w skrajność.<br />
Występujące co jakiś czas anomalie<br />
pogodowo-klimatyczne nie przekreślają większości<br />
cech dodatnich. Pod tym względem teren miasta<br />
Krasnegostawu należy zaliczyć do uprzywilejowanych.<br />
kwaterze żołnierskiej na cmentarzu parafialnym.<br />
Jego rozłożysta korona stwarza wyjątkowy i<br />
niepowtarzalny nastrój tego miejsca.<br />
Ozdobą miasta jest też kilka drzew<br />
introdukowanych (obcego pochodzenia). Pierwszym<br />
z nich jest perełkowiec japoński ( Sophora<br />
4. Szata roślinna.<br />
japonica),<br />
rosnący przy ul. PCK, za pawilonem<br />
„Malinka”. Jest to bardzo efektowne drzewo<br />
Szata roślinna na tym terenie zaczęła<br />
kształtować się z chwilą wycofania lądolodu.<br />
Zmieniające się warunki klimatyczne spowodowały,<br />
że przeszła ona szereg faz rozwojowych,<br />
poczynając od bezdrzewnej tundry, poprzez gaje, a<br />
następnie lasy brzozowo-sosnowe i sosnowoleszczynowe,<br />
lasy liściaste, w których dominowały<br />
lipa, dąb, olsza, aż do intensywnego rozprzestrzenienia<br />
się buka, graba i cisu.<br />
Wskutek pogarszających się warunków<br />
klimatycznych przed około tysiącem lat, cis i buk<br />
straciły swoje optymalne warunki rozwojowe,<br />
dlatego stopniowo malał ich udział w okolicznych<br />
lasach. Największe jednak zmiany zaszły pod<br />
wpływem działalności człowieka.<br />
Przykładem takiej nieopatrznej gospodarki<br />
człowieka jest wyniszczenie cisa pospolitego<br />
( Taxus baccata).<br />
Jak podają źródła historyczne,<br />
występował on dość licznie na terenie obecnego<br />
województwa lubelskiego jeszcze w XVI wieku<br />
i tworzył drzewostany cisowe. Ponieważ jednak w<br />
średniowieczu drewno cisowe, ze względu na swe<br />
właściwości, cieszyło się w Polsce i za jej granicami<br />
dużym powodzeniem jako doskonały materiał do<br />
wyrobu broni (kusz, łuków i grotów do strzał), mebli<br />
domowych itp. wycinano stopniowo lasy cisowe, tak<br />
że wreszcie doprowadzono do ich zupełnego<br />
zaniku. W województwie lubelskim, przez które<br />
przebiega wschodnia granica zasięgu cisa, nie<br />
zanotowano ani jednego naturalnego stanowiska<br />
tego gatunku.<br />
Wszystkie egzemplarze cisa, rosnące<br />
przeważnie na terenie miast, w parkach i ogrodach,<br />
pochodzą z nasadzeń sztucznych. W Krasnym-<br />
ozdobne, kwitnące w lipcu-sierpniu, wytrzymałe na<br />
mróz, trochę podobne do akacji lecz oryginalne<br />
ulistnienie nadaje mu charakter wyraźnie obcy<br />
(Chiny, Japonia i Korea). Stosuje się go w parkach o<br />
charakterze botanicznym. W zachodniej Europie<br />
perełkowiec japoński używany jest do wysadzania<br />
ulic.<br />
Drugie - to typowy mieszaniec buka<br />
amerykańskiego ( Fagus grandifolia)<br />
z bukiem<br />
wschodnim ( Fagus orientalis).<br />
Rośnie przed<br />
mostem, po lewej stronie, idąc od centrum. Liście<br />
jego są jajowato wydłużone, długości 10-12 cm,<br />
odległe, od połowy ostro ząbkowane, ostro<br />
zakończone, z wierzchu ciemnozielone z<br />
bordowofioletowym odcieniem, błyszczące, pod<br />
spodem matowozielone, wzdłuż nerwów - miękko<br />
owłosione. Nerwów 9-12 par, kora gładka<br />
szaropopielata. Mieszańce różnych gatunków buka<br />
spotyka się przeważnie w parkach w Polsce<br />
zachodniej, gdyż tam dobrze wytrzymują zimy. W<br />
naszych warunkach klimatycznych rzadko<br />
zawiązują pełne owoce. Skąd ten egzemplarz<br />
znalazł się w Krasnymstawie - nie wiadomo.<br />
Najprawdopodobniej został posadzony około 40 lat<br />
temu, po zakończeniu budowy nowego mostu na<br />
Wieprzu.<br />
Na uwagę, z obcych gatunków, zasługuje<br />
jeszcze jedlica lub daglezja zielona ( Pseudotsuga<br />
taxifolia),<br />
rosnąca w pobliżu siedziby nadleśnictwa,<br />
na ul. Leśnej 1. Obok sekwoi jest to najpotężniejsze<br />
drzewo iglaste Ameryki Północnej. Tworzy rozległe<br />
lasy, i wszędzie, gdzie występuje, wypiera inne<br />
gatunki drzew lub zajmuje tereny, na których las<br />
został zniszczony. Zawdzięcza to wielu<br />
stawie kilkanaście cisów formy krzewiastej można właściwościom - bardzo szybkiemu wzrostowi<br />
zobaczyć przy ul. J. Piłsudskiego od strony osiedla (zwłaszcza w młodości), wytrzymałości na silne<br />
Krasnostawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. ocienienie, niewielkim wymaganiom glebowym<br />
Najstarsze krzewiaste osobniki tego gatunku rosną oraz częstemu i obfitemu obradzaniu nasion. Poza<br />
przy budynku administracyjnym szpitala od strony tym występuje na niej niewiele szkodników i chorób,<br />
14
Przyroda Przyroda<br />
a gruba kora starych pni chroni drzewa przed<br />
częstymi w lasach amerykańskich pożarami runa<br />
i podszycia. Do Europy sprowadzona została w<br />
Świat zwierzęcy wokół Krasnegostawu, a<br />
nawet w samym mieście, jest bardzo bogaty,<br />
chociaż nie przez wszystkich tubylców zauważalny.<br />
1827 roku. Egzemplarz rosnący przy nadleśnictwie Owady. Do najrzadszych, prawnie chronionych<br />
jest stosunkowo młody, ale najokazalszy w okolicy owadów, występujących na tym terenie należy<br />
(wiek 35 lat).<br />
piękny chrząszcz - jelonek rogacz ( Lucanus<br />
Wokół Krasnegostawu, na otwartych cervus).<br />
Jelonek rogacz jest objęty ochroną<br />
przestrzeniach i obrzeżach wąwozów lessowych, gatunkową. Pomimo tego jest bezmyślnie<br />
można spotkać dziką różę ( Rosa canina)<br />
oraz głóg chwytany i... zabijany.<br />
jednoszyjkowy ( Cartaegus monogyna).<br />
W lesie Z drzewostanami liściastymi (dębowymi)<br />
„Borek” - terytorialnie należącym do miasta, związany jest także inny chrząszcz - kozioróg<br />
występuje czeremcha zwyczajna ( Padus avium)<br />
i dębosz ( Cerambyx cerdo),<br />
którego larwy żerują w<br />
kalina koralowa ( Viburnum opulus).<br />
Rośnie tam drewnie dębu. Z innych interesujących owadów<br />
także konwalia majowa ( Convallaria maialis)<br />
i występujących na terenie miasta na uwagę<br />
kopytnik pospolity ( Asarum europaeum).<br />
W zasługują dwa motyle: paź królowej ( Papilio<br />
południowowschodniej części lasu, ponad machaon) i żałobnik ( Vanessa antiopa).<br />
W<br />
wszystko uwagę zwraca chmiel zwyczajny środowisku leśnym możemy jeszcze spotkać silnie<br />
( Humulus lupulus), który jak bluszcz oplata pnie owłosionego trzmiela ziemnego ( Bombus<br />
sosen aż do samych wierzchołków.<br />
terrestris),<br />
mającego na przedpleczu i odwłoku<br />
Na terenach bagiennych (błotnistych) i nad żółtą przepaskę, a koniec odwłoka biało owłosiony;<br />
brzegami wód występuje trujący kosaciec żółty buduje on swoje gniazda w ziemi i - tak jak inne<br />
( Irys pseudoacorus).<br />
Jest to roślina lecznicza, trzmiele - jest prawnie chroniony.<br />
dostarczająca tzw. korzenia fiołkowego.<br />
Płazy. Największym płazem chronionym, którego<br />
dość często możemy spotkać na rozległym<br />
5. Świat zwierzęcy.<br />
obszarze miejskim jest ropucha zwyczajna lub<br />
nazywana ropuchą szarą ( Bufo bufo),<br />
ropucha<br />
Świat zwierzęcy Lubelszczyzny kształtował zielona ( Bufo viridis)<br />
o stronie grzbietowej w zielone<br />
się zgodnie z rozwojem szaty roślinnej i podlegał plamy na popielatym tle, rzadsza od poprzedniej<br />
analogicznym przemianom. W okresach oraz rzekotka drzewna ( Hyla arborea).<br />
Ze<br />
zlodowaceń, kiedy przeważała roślinność środowiskiem wodnym związana jest traszka<br />
bezdrzewna, tundrowa, na ten teren wędrowały z pospolita ( Triturus vulgaris)<br />
i traszka grzebieniasta<br />
północy zwierzęta arktyczne, jak woły piżmowe, ( Triturus cristatus).<br />
rosomaki, lisy polarne, zające bielaki, pardwy i inne. Gady. Do gadów najbardziej interesujących i rzad-<br />
W okresach międzylodowcowych, kiedy klimat ko spotykanych w innych częściach naszego kraju<br />
ocieplał się, tereny obecnego województwa należy żółw błotny ( Emys orbicularis).<br />
Gadem<br />
lubelskiego (w tym i teren Krasnegostawu) chronionym jest także zaskroniec zwyczajny ( Natrix<br />
porastały bogate lasy, a fauna napływała z połud- natrix),<br />
żyjący na terenach podmokłych wzdłuż<br />
niowej i wschodniej części Europy. Po ostatnim Wieprza. Podobnie chroniona jest jaszczurka<br />
zlodowaceniu na ziemiach Lubelszczyzny znów zwinka ( Lacerta agilis).<br />
Wreszcie wśród bardziej<br />
pojawiły się przybyłe z południa zwierzęta stepowe, interesujących gadów należy wymienić padalca<br />
jak susły, chomiki, suhaki i inne. Wraz z zwyczajnego ( Anguis fragilis).<br />
rozprzestrzenianiem się lasów, przywędrowały Ryby. Ichtiofauna rzeki Wieprz i jej dopływów,<br />
także zwierzęta leśne - najpierw wiewiórki i dzięki zmniejszającemu się zanieczyszczeniu<br />
koszatki, później jelenie, dziki, niedźwiedzie, tury, wody, stopniowo się odradza. Z bardziej znanych<br />
żubry, bobry i inne. Wreszcie ostatnia - gdyż około gatunków ryb, które występują w tutejszych wodach<br />
4 000 lat temu - powróciła sarna.<br />
należy wymienić: leszcza ( Albramis brama),<br />
karpia<br />
Człowiek od początku swego istnienia ( Cyrpinus carpio), szczupaka ( Esox lucius),<br />
płoć<br />
niszczył starą puszczańską faunę. Przede ( Rutilus rutilus), lina ( Tinca tinca), okonia ( Perca<br />
wszystkim jego ofiarą padały duże zwierzęta, fluviatilis), karasia ( Carassius carassius),<br />
rzadziej -<br />
dostarczające<br />
mięsa lub skór na odzież. Wpływ niegdyś popularnego jazia ( Leuciscus idus),<br />
człowieka na faunę był również pozytywny. miętusa ( Lota lota), klenia ( Leuciscus cephalus)<br />
czy<br />
Siedliska stworzone przez niego zasiedliły nowe węgorza ( Anguilla anguilla).<br />
różnorodne zwierzęta, zwiększyła się liczba<br />
gatunków oraz ich przedstawicieli. Mimo iż duże<br />
zwierzęta zostały w większości wytępione, to ilość<br />
drobnych zwierząt, a zwłaszcza bezkręgowców,<br />
wzrosła niepomiernie. Dzięki człowiekowi pojawiły<br />
się nowe gatunki hodowlane (bydło domowe,<br />
konie) lub żyjące w stanie półdzikim (bażanty).<br />
W dopływach Wieprza: Wolicy, Siennicy i<br />
Żółkiewce dość pospolitym przedstawicielem<br />
skorupiaków jest rak rzeczny, czyli szlachetny<br />
( Astacus fluviatilis).<br />
Ptaki. Awifauna rozległego terenu miasta jest<br />
wyjątkowo bogata. Wystarczy wymienić gnieżdżącego<br />
się tutaj bociana białego ( Ciconia ciconia),<br />
15
Przyroda Przyroda<br />
natomiast w okolicach stawów rybnych i mokradeł Z saków ziemno-wodnych licznie rozprze-<br />
pojawia się przelotnie czapla siwa ( Ardea cinerea).<br />
Nad zarośniętymi brzegami rzek i niektórych<br />
zbiorników wodnych można spotkać zimorodka<br />
zwyczajnego ( Alcedo atthis).<br />
Ten rzadki, pięknie<br />
ubarwiony i prawnie chroniony ptak gnieździ się w<br />
wysokich i urwistych brzegach Wieprza.<br />
W lesie „Borek” gnieździ się największy<br />
przedstawiciel krukowatych - kruk ( Corvus corax)<br />
oraz niewielki kolorowo ubarwiony (z charakterystycznym<br />
czubkiem na głowie) - dudek ( Upupa<br />
epops),<br />
należący do rodziny dudkowatych.<br />
Na Wieprzu i jego dopływach oraz na oczku<br />
wodnym przy ul. Lwowskiej dość licznie pojawia się<br />
strzeniła się wydra ( Lutra lutra),<br />
pojawił się także<br />
bóbr ( Castor fiber).<br />
Ssaki te zajmują coraz to<br />
rozleglejsze terytoria i stają się nawet uciążliwe, tak<br />
dla gospodarki rybackiej (stawowej), jak i dla<br />
urządzeń melioracyjnych.<br />
Do największych sprzymierzeńców człowieka<br />
w walce ze szkodliwymi gryzoniami (głównie<br />
myszami), gdyż jest bardzo drapieżna, należy<br />
łasica ( Mustela nivalis).<br />
Ssak ten występuje<br />
zarówno na terenie zabudowy miejskiej jak też na<br />
obrzeżach miasta, gdzie warunki bytowania ma<br />
bardziej sprzyjające.<br />
Lucjan Cimek<br />
ptactwo wodne z rzędu blaszkodziobych, którego Literatura:<br />
najliczniejszym przedstawicielem jest kaczka<br />
krzyżówka ( Anas platyrhynchos) i cyranka ( Anas<br />
querquedula).<br />
Z rzędu kuraków zamieszkujących okoliczne<br />
pola i śródpolne zarośla należy wymienić<br />
bażanta łownego ( Phasianus colchicus ),<br />
1. Borowy R. L., Górski.: Przewodnik po województwie<br />
lubelskim. LOP, Warszawa 1974.<br />
2. Chałubińska A. i Wilgat T.: Podział fizjograficzny<br />
województwa lubelskiego. Przewodnik V<br />
Ogólnopolskiego Zjazdu Polskiego Towarzystwa<br />
Geograficznego. Lublin 1954.<br />
kuropatwę ( Perdix perdix)<br />
i, niestety, już coraz<br />
rzadziej słyszaną przepiórkę ( Coturnix coturnix).<br />
Awifauna Krasnegostawu może poszczycić<br />
się jeszcze ptakami wiodącymi nocny tryb życia.<br />
Występują tutaj sowy: płomykówka ( Tyto alba),<br />
3.<br />
4.<br />
5.<br />
Cimek L.: Z bierzm i tarcic. „Echa Leśne”. Nr 2 (382),<br />
luty 1993.<br />
Cimek L.: Stawy krasnostawskie. (w) Zapiski<br />
Krasnostawskie. T. III. Lublin 1996.<br />
Cimek L.: Pojedziemy na łów. „Ziemia Krasnostawska”.<br />
Nr 10 (822), październik 1996.<br />
puszczyk ( Strix aluco) oraz pójdźka ( Atene noctua)<br />
i sowa uszata ( Asio otus).<br />
Latem można zaobserwować niewielkie,<br />
doskonale i bardzo szybko latające ptaki,<br />
zachowaniem i wyglądem przypominające jaskółki,<br />
są to jerzyki ( Apus apus).<br />
Jerzyki zdobywają<br />
6.<br />
7.<br />
8.<br />
Cimek L.: Spod znaku św. Huberta. „Wieści<br />
Krasnostawskie”, listopad 1998.<br />
Drzewoznawstwo. Praca zbiorowa pod redakcją S.<br />
Białoboka i Z. Hellwiga. Warszawa 1955.<br />
Fijałkowski D.: Zespoły roślinne wodne i gleb mokrych<br />
województwa lubelskiego. Annales UMCS, nr.<br />
9/1966.<br />
pożywienie (wyłącznie owady) tylko w powietrzu,<br />
wydając przy tym charakterystyczny świszczący<br />
głos. Jerzyk należy do najlepiej latających ptaków<br />
krajowych (120 km/godz.), z ptaków drapieżnych<br />
doganiają go małe sokoły: kobuz ( Falco subbuteo)<br />
9. Gleby i klimat Lubelszczyzny. Materiały z konferencji<br />
naukowej. Lublin, 25 kwietnia 1994. pod red. J.<br />
Kołodzieja i R. Turskiego. LTN, Lublin 1995.<br />
10. Jarosz S.: Krajobrazy Polski i ich pierwotne fragmenty.<br />
Warszawa 1956.<br />
11. Kostrowicki J.: Środowisko geograficzne Polski.<br />
i drzemlik ( Falco columbarius).<br />
Ssaki. Najliczniejszym przedstawicielem grubej<br />
zwierzyny jest tutaj niewątpliwie sarna ( Capreolus<br />
copreolus). Dzik ( Sus scrofa)<br />
pojawia się tylko<br />
przejściowo wśród zakrzaczeń i kęp łozy na<br />
północnozachodnim skraju lasu „Borek”, tzw.<br />
Zaborczu. Występują też: zając szarak ( Lupeus<br />
europaeus), lis ( Vulpes vulpes)<br />
i kuna leśna<br />
( Martes martes).<br />
A oto kilka innych rzadkich i cennych<br />
gatunków ssaków, które można spotkać na terenie<br />
PWN, Warszawa 1961.<br />
12. Liniewicz K.: Agroklimatyczna charakterystyka<br />
chłodnej pory roku na Lubelszczyźnie w latach 1950-<br />
1970. praca doktorska. Akademia Rolnicza. Lublin<br />
1979.<br />
13. Mała encyklopedia leśna. Praca zbiorowa. PWN,<br />
Warszawa 1991.<br />
14. Molga M.: Meteorologia rolnicza. Wyd. VII. Warszawa<br />
1986.<br />
15. Piękoś-Mirkowa H., Mirek Z.: Flora Polski. Rośliny<br />
chronione. Warszawa 2003.<br />
16. Raport o stanie środowiska województwa lubelskiego<br />
w 2002 roku. Lublin 2003.<br />
miasta Krasnystaw.<br />
Pierwszym z nich jest jeż ( Erinaceus<br />
europaeus),<br />
jedyny w Polsce przedstawiciel<br />
jeżowatych i największy gatunek z owadożernych.<br />
Niestety licznie ginący na drogach pod kołami<br />
17. Strzemski M.: Typologia gleb województwa<br />
lubelskiego. Roczniki Gleboznawstwa, T. 3.<br />
Warszawa 1954.<br />
18. Woś A.: Klimat Polski. Wyd. Naukowe PWN,<br />
Warszawa 1999.<br />
19. Zaręba R.: Początek wiosny w Polsce środkowej i<br />
pojazdów.<br />
wschodniej na podstawie obserwacji leśno<br />
Nietoperze reprezentowane są m.in. przez<br />
gacka wielkoucha ( Plecotus auritus),<br />
nocka<br />
wąsatka ( Myotis mystacinus),<br />
mroczka borowca<br />
( Nyctalus noctula)<br />
i kilka innych gatunków.<br />
fenologicznych rozwoju liści leszczyny i brzozy<br />
gruczołkowatej z lat 1934-37. „Sylwan”, nr 3, 1952.<br />
20. Zinkiewicz Wł., Zinkiewicz A.: Atlas klimatyczny<br />
województwa lubelskiego 1951-1960. LTN, Lublin<br />
1975.<br />
16
Historia Historia<br />
Leszek Janeczek<br />
Miastu na urodziny - rzecz o herbie<br />
Sześćsetszesnastolecie (616) nasze miasto<br />
obchodziło, a raczej powinno było obchodzić, dnia<br />
1 marca. Wszystkiego najlepszego Krasnemu<br />
Stawowi! Taki to już szmat czasu, że greckie panta<br />
rei (wszystko płynie), z takiej perspektywy dotyczy<br />
prawie wszystkiego, czego dotknie myśl. Kilkakrotnie<br />
zmieniał się układ ulic, za wyjątkiem rynku,<br />
który w swoim zarysie dotrwał jeszcze taki, jak ten<br />
średniowieczny. Ratusz na nim powstał i znikł.<br />
Drzew nie było, wyrosły. Gród otoczył się murem<br />
obronnym, a po wiekach rozebrano go z powodu<br />
ciasnoty, potrzeby chwili (było to po wielkim<br />
pożarze), i Bóg jeden wie dla jakich jeszcze<br />
racjonalnych powodów… Wieprz płynie już innym<br />
korytem, pozostawiając sobie ciągle tę samą<br />
prasłowiańską nazwę. Nawet samo miasto zmieniło<br />
swoje nazwisko. Kwaterowały tu wojska polskie,<br />
austriackie, rosyjskie, niemieckie i znowu polskie.<br />
Mieszkańcy grodu, Polacy i Rusini, nie dopuszczający<br />
Żydów w obręb murów, po wiekach<br />
skapitulowali pod naporem gorzałczanych szturmów<br />
starozakonnych. Z czasem bogaci Izraelici<br />
zajęli najlepsze kamienice w samym centrum, a ich<br />
biedota w jeszcze większej liczbie rozłożyła się na<br />
przedmieściach. Gdy nagle zniknęli z miasta,<br />
zmieceni przez hitlerowską falę, było to na tyle<br />
nieprawdopodobne, jak przejście tamtych<br />
starotestamentowych przodków przez Morze<br />
Czerwone. Teraz zostali sami Polacy. Okazało się,<br />
że wraz z zakończeniem wojny, większość z nich<br />
musi swoje miasto opuścić dla własnego<br />
bezpieczeństwa. Przyszli inni, zza Buga, którym<br />
dotychczasowa Polska usunęła się spod nóg, i ci z<br />
okolic Krasnegostawu. Oni sami i ich potomkowie<br />
tworzą dzisiejszą miejską społeczność.<br />
Krasnostawianie z dziada pradziada, jak dumnie<br />
podkreślają, pozostali w mniejszości.<br />
A herb? Czy zawsze był taki jak dzisiaj? W<br />
czasach Drugiej Rzeczypospolitej miasto używało<br />
herbu podobnego do dzisiejszego. Ale zapewne<br />
miano wówczas wątpliwości, czy jest to herb<br />
pierwotny. W roku 1931 magistrat miasta<br />
Krasnegostawu, na czele którego stał burmistrz<br />
Wnuk, wysłał do polskich archiwów zapytanie o<br />
wygląd miejskiej pieczęci w dawnych wiekach. Dla<br />
porządku trzeba powiedzieć, że w Archiwum<br />
Ziemskim w Krakowie nie natrafiono na dokumenty<br />
krasnostawskie. Archiwum w Lublinie również nie<br />
dysponowało takimi materiałami. Dopiero<br />
Archiwum Główne w Warszawie sygnalizowało, że<br />
j e s t w p o s i a d a n i u k i l k u d o k u m e n t ó w<br />
pieczętowanych krasnostawskimi pieczęciami.<br />
Najstarszy pochodzi z roku 1523, inne z XVIII<br />
wieku.<br />
W okresie pierwszej Rzeczypospolitej<br />
miasto używało dwóch pieczęci. Jednej radzieckiej,<br />
należącej do rajców, czyli rady miasta, oraz drugiej -<br />
wójtowskiej. Obydwie pieczęcie były okrągłe,<br />
różniące się napisem w otoku. W radzieckiej<br />
łaciński napis brzmiał: Sigillum consulare<br />
civitatis S. R. M. Crasnostaviensis.<br />
Zaś w<br />
wójtowskiej napisano: Sigillum advocatiale<br />
civitatis S.R.M. Crasnostaviensis.<br />
Skrót S.R.M.<br />
to Sacrae Regiae Maiestatis, co znaczy świętego<br />
królewskiego majestatu.<br />
Środek obydwu pieczęci<br />
zapełniał taki sam wizerunek - dwóch ryb. I tu<br />
znajdujemy dwa sensacyjne szczegóły,<br />
uwzględniając nasz dzisiejszy punkt widzenia.<br />
Pierwszy - najstarsza znana krasnostawska<br />
pieczęć, z roku 1523, można powiedzieć, że<br />
powinna być prawzorem herbu, posiada ryby<br />
zwrócone głowami na lewo. Drugi - ryby na pieczęci<br />
nie wyglądają jednoznacznie na karpie. Może to<br />
były szczupaki? Nawiasem mówiąc, ktoś śmiało<br />
mógłby stworzyć wyróżnienie, analogiczne do<br />
Złotych Karpi, nazywając je na przykład Srebrne<br />
Szczupaki. Ale żarty na bok. Gdy minęły dwa wieki,<br />
a więc w XVIII stuleciu, obydwie pieczęcie dalej<br />
miały dwie ryby, tyle że zwrócone głowami w<br />
przeciwne strony, jak na dzisiejszym herbie. Jest<br />
taki dokument datowany w 1784 roku. Za sugestią<br />
Archiwum Głównego w Warszawie, miasto zwróciło<br />
się do pana Wacława Granicznego z Archiwum<br />
Skarbowego, mającego siedzibę w stolicy, z prośbą<br />
o odtworzenie krasnostawskiego herbu, na<br />
podstawie zachowanych archiwaliów. Ten,<br />
zapewne znawca heraldyki, wykonał rysunek, za<br />
sumę ówczesnych 25 zł. Do dzisiaj herb ów<br />
zachował się i znajduje się w Państwowym<br />
Archiwum w Zamościu. Widnieją na nim dwie<br />
srebrne ryby, jedna nad drugą, zwrócone głowami<br />
w lewą stronę, na niebieskim tle. Wacław Graniczny<br />
w swoim piśmie do magistratu w Krasnymstawie<br />
sugeruje, że stosowanie herbu z dwiema rybami<br />
zwróconymi w przeciwne strony, nie będzie<br />
niezgodne z tradycją, gdyż nawiązuje do pieczęci z<br />
roku 1784.<br />
17
Historia Historia<br />
A swoją drogą nie należy chować rocznic<br />
powstania miasta pod korcem. W Dniach<br />
Krasnegostawu jest za dużo piwa, aby rozum - a<br />
wraz z nim i refleksja nad historią naszego miasta -<br />
mogły dojść do głosu. Nie mylić amfiteatru i piwnych<br />
namiotów z aulą. Okazji do picia piwa jest u nas<br />
dużo. Należałoby życzyć mieszkańcom miasta, aby<br />
w rocznicę jego założenia, mogli uczestniczyć w<br />
uroczystości, w której zostaną uhonorowane osoby<br />
i zdarzenia ważne w ponad 600-letniej historii<br />
miasta. A jest tyle rocznic, że na ich przedstawienie<br />
zabrakłoby czasu, który jeden obywatel przeżyć<br />
może. W tym roku dla przykładu, przypadają dwie<br />
bardzo ważne rocznice - obydwie siedemdziesiąte.<br />
W kwietniu 1940 roku w Katyniu i innych miejscach<br />
Związku Sowieckiego, zamordowano kilkunastu<br />
obywateli naszego miasta, przeważnie tych, którzy<br />
bronili Ojczyzny w 1939 roku. Dwa miesiące<br />
później, 5 czerwca 1940 roku aresztowano w<br />
Krasnymstawie i powiecie dwudziestu wybitnych<br />
przedstawicieli inteligencji, aby 4 lipca rozstrzelać<br />
Artur Daniel<br />
Liskowacki<br />
Artur Daniel Liskowacki (ur. w 1956 r. w<br />
Szczecinie) - prozaik, poeta, eseista, autor<br />
słuchowisk radiowych oraz książek dla dzieci.<br />
Publicysta i krytyk teatralny. Mieszka w Szczecinie.<br />
Laureat I nagrody II Krajowego Festiwalu PR i TVP<br />
„Dwa teatry 2002”, Nagrody Artystycznej Miasta<br />
Szczecina (2002) oraz Nagrody 60-lecia PR<br />
Szczecin (2005). Jego powieść<br />
znalazła się w finale Nagrody Literackiej Nike 2001 i<br />
otrzymała I nagrodę w kategorii prozy VI Konkursu<br />
18<br />
Eine kleine<br />
ich w Kumowej Dolinie w ramach akcji AB (AB -<br />
Auserordentliche Befriedungsaktion nadzwyczajna<br />
niemiecka akcja pacyfikacyjna rozpoczęta<br />
od profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego w<br />
1939 roku). Czy te wydarzenia nie powinny być<br />
asumptem do przypomnienia tych tragicznych<br />
historii i ofiar mieszkańców miasta w rocznicę jego<br />
założenia? No, bo jeśli nie teraz, to kiedy? Miastem<br />
rządzą zbyt inteligentni ludzie, aby tego nie czuli.<br />
Być może brakuje im tylko wiedzy historycznej o<br />
mieście, którym władają i pomysłów jaką materią<br />
zapełnić datę 1 marca. Dlatego może należałoby<br />
odwołać się do świadomej części miejskiej<br />
społeczności, i zapytać wcześniej, np. w ankiecie<br />
zamieszczonej gdzieś w prasie, jak uczcić w danym<br />
roku założenie grodu. Dobrze by się stało, gdyby<br />
taka okazja służyła wewnętrznej promocji, to<br />
znaczy - wśród mieszkańców, historii własnego<br />
miasta i przez to zapewne spajała ludzi wokół<br />
wspólnych spraw i idei. Tego naszemu miastu, z<br />
całego serca w dniu urodzin życzyć potrzeba.<br />
Leszek Janeczek<br />
Literackiego Polskiego Towarzystwa Wydawców<br />
Książek (2002). Powieść Mariasz nominowano do<br />
Europejskiej Nagrody Literackiej (2009), a zbiór<br />
opowiadań Capcarap nominowano do Nagrody<br />
Literackiej Nike 2009. Wydał m.in. książki dla dzieci:<br />
Balbaryk i skrzydlate psy (1982), Balbaryk i Złota<br />
Piosenka (1985), Najbłękitniejsze oczy (1987),<br />
Śnieżynek (1997), tomy wierszy: Autoportet ze<br />
szminką (1985), Atlas ptaków polskich (1994), To<br />
wszystko (2006), zbiory opowiadań: Dzikie koty<br />
(1986), Szepty miłosne (1996), Capcarap (FORMA<br />
2008), eseje: Cukiernica pani Kirsch (1998),<br />
Pożegnanie miasta (2002) oraz powieści: Eine<br />
kleine (2000, FORMA 2009) i Mariasz (FORMA<br />
2007). W zbiorze 2008. Antologia współczesnych<br />
polskich opowiadań (FORMA 2008) znalazło się<br />
jego opowiadanie Odchodząc, wracając.<br />
Pracował w redakcji tygodnika „Jantar",<br />
„Morze i Ziemia", od 1990 w „Kurierze<br />
Szczecińskim" jako kierownik działu kulturalnego, a<br />
od 2008 redaktor naczelny. Współpracuje z<br />
miesięcznikiem „Teatr", dwumiesięcznikiem<br />
„Pogranicza" oraz z „Twórczością". W latach 1996-<br />
1999 pełnił funkcję prezesa szczecińskiego<br />
oddziału Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Dla<br />
redakcji „<strong>Nestor</strong>a” szczególne znaczenie ma, że z<br />
Krasnymstawem łączą go związki krwi, jest bowiem<br />
synem Danieli (z domu Maj) i Ryszarda<br />
Liskowackich.
Poezja Poezja<br />
Artur Daniel Liskowacki<br />
* * *<br />
potem się to wszystko jakoś ułoży<br />
liście na ściółce w parku<br />
kwiaty na grobie<br />
stare gazety przed śmietnikiem<br />
zadzwoni telefon<br />
który miał dzwonić w ubiegłym<br />
życiu<br />
przyjdą jakieś pieniądze<br />
jakieś ułaskawienie<br />
może nawet sen<br />
bez relanium<br />
przyśnią się wakacje<br />
z tamtej fotografii<br />
której kiedyś się nie zdążyło wywołać<br />
na chwilę osobności<br />
i przypomni się odpowiedź z krzyżówki<br />
pionowo na siedem<br />
chudych lat które zjadły tłuste<br />
znajdzie się kogoś<br />
kto tanio wymaluje<br />
tamten pokój<br />
temu domowi<br />
spłacą się wszystkie raty<br />
i będzie można wyrzucić z szuflady<br />
nieważne już rachunki za światło<br />
na pewno jakoś to się ułoży<br />
z twarzą do ściany<br />
październik 1999<br />
Archeologia<br />
archeologom którzy po nas przyjdą<br />
będzie trudniej<br />
w naszych grobach nie znajdą<br />
brązowego źdźbła miecza<br />
złotej broszy spinającej cień płaszcza<br />
ani grzebienia z bursztynowej fali<br />
włosów<br />
nie znajdą miski z sytą soczewicą<br />
dzbanów po oliwie i winie<br />
kości naszych wiernych<br />
niewolników i kobiet<br />
dlaczego nie zabieramy ze sobą tego<br />
bez czego nie umielibyśmy żyć<br />
co przepajało nas dumą i wiara<br />
w sens każdego dnia<br />
dlaczego nie grzebią nas z kamerą wideo<br />
afgańskim chartem medalistą<br />
kolekcją puszek do piwa<br />
czemu nie płoną z nami<br />
nasze rącze samochody<br />
a przy wezgłowiu nie spoczywa<br />
srebrny sokół komórkowego telefonu<br />
to nieprawda<br />
że jesteśmy pokorni<br />
i obnażeni czekamy na zawołanie<br />
anielskich trąb<br />
nasza nagość jest obłudna<br />
schodzimy pod ziemię mocno<br />
zaciskając pod powiekami pięści<br />
słodkie ziarno<br />
rzeczy<br />
Lipiec<br />
1994 2001<br />
nie płacz nie płacz<br />
to nie ciebie nie ma<br />
to wszystko jest<br />
liść miodu liże zapach lipy<br />
trzmiel w liliowym dzwonku<br />
aż mrówki przechodzą<br />
korą ciepłego wiatru<br />
drży gałąź pod jego miłością<br />
starzy ludzie okrążają klomb<br />
spieszą na kolację gołąbki<br />
fruną im naprzeciw z kuchni<br />
z ryżem w dziobkach<br />
w pałacowym parku ustawiono<br />
donice z kulą ufryzowanej zieleni<br />
białe wstążki plotą<br />
o weselu w sobotni wieczór<br />
przyjadą samochody o gładkich<br />
skórach młodych kobiet<br />
będzie muzyka wódka i lody<br />
czekoladowe ciała obejmą<br />
noc w posiadanie dosiadanie<br />
teraz jest późne popołudnie<br />
uchylone skrzydła okien<br />
srebrzy lotki wysoka cisza<br />
to wszystko jest<br />
nawet jeśli to nie wszystko<br />
nie mów więcej o sobie<br />
a jeśli tego nie umiesz<br />
mów o sobie tak<br />
jakby ciebie nie było<br />
Wiersze wybrane - za zgodą autora - z tomu<br />
To wszystko<br />
(Szczecin, 2006)<br />
19
Historia Historia<br />
W niepozornym, spokojnym, ale bardzo<br />
sprawnym panu po osiemdziesiątce, mało kto<br />
rozpoznałby jednego z dwóch żyjących dowódców<br />
od majora Zygmunta Szendzielarza - „Łupaszki”<br />
(znanego, do dziś budzącego respekt człowieka,<br />
który poprzez swoją V i VI Wileńską Brygadę AK<br />
przez wiele lat po wojnie ostudzał zapędy<br />
„utrwalaczy władzy ludowej”). Pan Józef Bandzo,<br />
bo o nim mowa, podczas okupacji niemieckiej, a<br />
następnie sowieckiej, używał pseudonimu<br />
„Jastrząb” i był żołnierzem najpierw III Wileńskiej<br />
Brygady AK dowodzonej przez por. „Szczerbca”<br />
(Gracjana Fróga), a następnie - V Brygady mjr.<br />
„Łupaszki” (Zygmunt Szendzielarz), z krótkim<br />
epizodem w NSZ-ecie.<br />
Z Panem Józefem miałem przyjemność<br />
prowadzić dwukrotnie (we wrześniu 2005 oraz w<br />
lutym 2006 roku) wielogodzinne rozmowy, z których<br />
efektem możecie Państwo zapoznać się poniżej:<br />
- Urodziłem się w 1923 roku w Wilnie.<br />
- Oczywiście, że nie. Przed wojną należałem do<br />
harcerstwa.<br />
-<br />
Najbardziej „antymilitarny” żołnierz<br />
majora „Łupaszki”<br />
- Pańskie korzenie...?<br />
- Czyli do wybuchu wojny, ze względu na wiek,<br />
nie zdążył się Pan „otrzeć” o wojsko?<br />
Podobno już na Wileńszczyźnie próbował Pan<br />
zostać podkomendnym, wówczas porucznika<br />
„Łupaszki”?<br />
- Nie, to nie było tak, jak niektórzy tę sprawę<br />
opisują. Ale po kolei. Moi rodzice i ja, na początku<br />
okupacji zamieszkiwaliśmy w majątku Gliniszki.<br />
20<br />
Luty 2006, Warszawa - Józef Bandzo „Jastrząb”<br />
i Grzegorz Polikowski podczas rozmowy.<br />
Większość funkcji w majątku poobsadzanych<br />
była oficerami, których ściągnął tam pan Komar<br />
(ojciec późniejszego olimpijczyka - Władysława<br />
Komara). Oni prowadzili z nami, przebywającymi<br />
tam młodymi chłopakami, szkolenia wojskowe.<br />
Na przykład funkcję dozorcy sadu sprawował<br />
szkolący nas kapitan Bugała. Była tam silna<br />
organizacja, której podporą był pan Komar. Do<br />
niedaleko położonego bunkra, w którym ukrywali<br />
się partyzanci, nosiliśmy między innymi prowiant i<br />
wodę. Nie mogłem do nich dołączyć, gdyż nie<br />
było już tam miejsca - bunkier był zbyt mały.<br />
Przyrzekli mi, że jak tylko wyjdą z tego bunkra, to<br />
skontaktują się ze mną. Jednak obietnicy nie<br />
dotrzymali. Ja bardzo chciałem „wyrwać” się do<br />
oddziału i dlatego mówiono, że chciałem iść do<br />
„Łupaszki”.<br />
- Droga do V Brygady, wiodła przez...<br />
- Najpierw była III Brygada. Byłem w niej jednym z<br />
pierwszych partyzantów. Dołączyłem, razem z<br />
„Rekinem” (sierż. Kazimierz Chmielowski) jako<br />
dwudziesty trzeci lub dwudziesty czwarty jej<br />
żołnierz. Dopiero później oddział ten zaczął się<br />
rozwijać. Nas jednak na początku traktowano<br />
jako „młodych”.<br />
- To znaczy?<br />
- Po prostu, podczas marszów, dokładano nam<br />
różny sprzęt do noszenia. To nożyce do cięcia<br />
drutu, to jeszcze coś i jeszcze - jak na wielbłąda.<br />
Ale ja się wtedy zdenerwowałem i zapytałem: „czy<br />
tu się jakaś klika do władzy dorwała?”.<br />
Następnego dnia miałem stanąć do raportu. I stanąłem.Akomendant<br />
pyta się: „co to za klika się do<br />
władzy dorwała?”. Wyjaśniłem mu o co chodziło.<br />
Obrócił wszystko w żart i stwierdził, że „przede<br />
mną kariera w wojsku”. A ja przecież wojska nie<br />
lubię i nigdy bym w wojsku nie był, gdyby to były<br />
inne czasy.Ale ze względu na te czasy uważałem,<br />
że trzeba walczyć.<br />
- APana szlak bojowy w III Brygadzie?<br />
- W zasadzie brałem udział we wszystkich<br />
działaniach przeprowadzonych przez nasz<br />
oddział, aż do akcji w Murowanej Oszmiance,<br />
gdzie zostałem ranny.<br />
Marzec 1944 roku,<br />
szósty od lewej - „Jastrząb”.
Historia<br />
Wileńszczyzna 1944 rok. Sierżant „Jastrząb” (pierwszy<br />
z lewej) trzyma w rękach pieniądze na wypłatę żołdu.<br />
- W jaki sposób trafił Pan do V Wileńskiej<br />
Brygady, pod dowództwo mjr. „Łupaszki”?<br />
- Gdy zaleczyłem ranę, to w zasadzie było już „po<br />
wszystkim”. Do „nowej Polski” przyjechałem jako<br />
repatriant i leżałem jakiś czas w szpitalu w<br />
Lublinie, gdzie przeprowadzono mi operację. Po<br />
kilku dniach zdjęto mi szwy, a już po kolejnych<br />
trzech - pojechałem do Siemiatycz. Pociąg nie<br />
dojeżdżał do samych Siemiatycz, tylko<br />
zatrzymywał się wcześniej, w jakiejś wsi. Tam, sto<br />
metrów za wsią, trafiłem na dowódcę warty<br />
jakiegoś oddziału. Tym dowódcą był ppor.<br />
„Zygmunt” (Zygmunt Błażejewicz). I tak w ciągu<br />
jednego dnia znalazłem oddział. Był to początek<br />
czerwca 1945 roku.<br />
- I jaki był dalszy ciąg tego spotkania?<br />
- Po wyjaśnieniu mojej sytuacji, zostałem zaproszony<br />
do obozowiska. Muszę powiedzieć, że<br />
bezpośrednio się nie znaliśmy. V Brygada była<br />
naszą bliźniaczą brygadą, ale jak u nas w III było<br />
około 800 żołnierzy, to trudno było znać<br />
wszystkich. Z widzenia to wielu z nas się znało,<br />
ale osobiście to tylko niektórzy. „Zygmunt”<br />
normalnie nie pozwalał pić, ale na tę okazję (czyli<br />
mojego zjawienia się) przyszykowano trochę<br />
ajerkoniaku. Następnego dnia okazało się, że<br />
zrobiono go na spirytusie... drzewnym! Ale<br />
skończyło się dobrze.<br />
- Ciekawie się zaczęło...?<br />
- Tak. Później przez tydzień chodziłem z oddziałem<br />
„Zygmunta”, a następnie poszliśmy na koncentrację.<br />
Po drodze spotkaliśmy ppor. „Burego”<br />
(Romuald Rajs), dowódcę mojej kompanii z III<br />
Brygady, w której byłem zastępcą dowódcy<br />
plutonu „Kima”.<br />
Historia<br />
- Askutkiem tego spotkania było...?<br />
- Zostanie w szwadronie mojego niegdysiejszego<br />
i „nowego” dowódcy. Służyłem w nim do 7<br />
września 1945 roku.<br />
Sierżant Józef Bandzo<br />
„Jastrząb”. Jesień 1945 roku,<br />
zdjęcie wykonano w zakładzie<br />
fotograficznym w Łapach.<br />
- Pańskie losy, po rozformowaniu jesienią 1945<br />
roku większości V Brygady, były nadal<br />
związane z walką?<br />
- Po częściowym rozformowaniu Brygady przeszedłem<br />
do NZW (NSZ) z całym szwadronem.<br />
Znaleźli się tam prawie wszyscy - „Bury”, „Rekin”,<br />
„Wiarus”, „Moskito” i inni. Dostałem wtedy<br />
dowództwo pierwszego plutonu, a „Rekin” -<br />
trzeciego. Zalecano wtedy, żeby kto chce, z AKowców,<br />
mógł się zwolnić ze służby. Dostawali<br />
odprawę pieniężną na rozpoczęcie „nowego”<br />
życia. I właśnie o tę odprawę, o jej wysokość,<br />
miałem pewną wymianę zdań z „Burym”.<br />
Dostałem wtedy też awans na podporucznika.<br />
Białostocczyzna, lato 1945 roku. Od lewej: sierż. Kazimierz<br />
Chmielowski „Rekin”, ppor. Henryk Wieliczko „Lufa”,<br />
sierż. Józef Bandzo „Jastrząb”, wachm. Jerzy Lejkowski<br />
„Szpagat” - żołnierze 4 szwadronu V Brygady Wileńskiej AK.<br />
- Jak Pan ocenia wartość bojową tych oddziałów<br />
(NZW)?<br />
- Moim zdaniem byli to źle wyszkoleni oraz niezdyscyplinowani<br />
żołnierze. Mieli wielkie pojęcie o<br />
sobie, a małe doświadczenie. Za to ludność<br />
21
Historia Historia<br />
Podlasia była bardzo przychylnie nastawiona do<br />
oddziałów narodowych. Bardziej niż do formacji<br />
AK. Bywało, że nie pozwalano żołnierzom stać na<br />
warcie, bo tę chciała pełnić miejscowa ludność. To<br />
jednak nie u nas - nie pozwalałem na to! Albo<br />
kładli nas do własnych łóżek, a sami spali gdzie<br />
popadło. Podejście było bardzo serdeczne.<br />
- Jaką miał Pan wtedy broń?<br />
- Wtedy, jako broń osobistą, miałem sowiecką<br />
tetetkę.<br />
- Następnie powrót do formującej się ponownie<br />
V Brygady?<br />
- Było to chyba 16 stycznia 1946 roku. Otrzymałem<br />
wtedy dowództwo patrolu.<br />
- „Chodził” Pan jako dowódca dziesięcioosobowego<br />
oddziału, który był bezpośrednią<br />
ochroną mjr. „Łupaszki”. Czyli byliście<br />
wyeliminowani z bezpośrednich działań?<br />
- Można tak powiedzieć, chociaż nie do końca tak<br />
było w rzeczywistości. Były dwa szwadrony -<br />
„Zeusa” (por. Leon Smoleński ) i „Żelaznego”<br />
(ppor. Zdzisław Badocha ), bo „Lufa” (ppor.<br />
Henryk Wieliczko) w zasadzie bez konkretnego<br />
przydziału, dochodził i odchodził - to tu, to tam.<br />
Spotykaliśmy się na koncentracjach, na które<br />
zawsze zmierzaliśmy w tym samym składzie -<br />
Komendant oraz ja z moim patrolem. Zdarzało<br />
się, że tamci (któryś ze szwadronów)<br />
„narozrabiali” gdzieś przed nami, a my<br />
wchodziliśmy w obławę przygotowaną na nich.<br />
Więc wpadaliśmy na taką obławę i prawie zawsze<br />
nas okrążali. Kiedyś koło Jabłonny weszliśmy w<br />
taką właśnie ekspedycję, zastawioną na któryś<br />
ze szwadronów. Poczekaliśmy do zmierzchu,<br />
okrążeni niejako w „trójkąt” - ze wszystkich stron.<br />
I wtedy poszliśmy w stronę, gdzie stały ich<br />
samochody i tyraliera. Tam już pojedynczo<br />
przeszliśmy między nimi. Wyraźnie słyszeliśmy<br />
rozmowy szoferów i żołnierzy. Przeskoczyliśmy<br />
ten kordon i dalej poszliśmy już razem. Wtedy oni<br />
zaczęli „czesać” ten rejon i się na pewno zdziwili,<br />
że tam nikogo nie było.<br />
Innym razem w Bartlu, też zostaliśmy otoczeni. A<br />
jak otoczeni, to trzeba się przebijać. Zaczęła się<br />
strzelanina i zauważyłem, że wiele kul idzie jakoś<br />
między gałęzie - znaczy się, żołnierze strzelali<br />
bardziej w niebo, a nie do nas. Ale patrzę - leży<br />
jakiś kapitan i trzyma pistolet. Nie strzelał do nas.<br />
Podchodzę i chcę mu zabrać tę broń, a on mówi,<br />
żeby mu go zostawić bo będzie miał przykrości, a<br />
on też jest z Wilna. Zapytałem w co jest ranny, a<br />
on odpowiedział, że w nogę. Zostawiłem mu ten<br />
pistolet i poszliśmy dalej.<br />
22<br />
- Jak wasz oddziałek był uzbrojony?<br />
- Mieliśmy jeden MG, trzy „szmajsery” - nie to nie<br />
były „szmajsery”, były to niemieckie „kałasznikowy”,<br />
nazywaliśmy je „derkacze” i reszta też<br />
miała automaty.<br />
- To mieliście superuzbrojenie?<br />
- Uzbrojenie było wystarczające. Ale komendant i<br />
„Lala” (Lidia Lwow) nic nie mieli. Byliśmy jednak<br />
ochroną i dlatego żadnej większej walki nie<br />
mogliśmy nawiązać. Mogliśmy się co najwyżej<br />
trochę „odgryźć”. Tak na przykład było koło<br />
Ostródy. Jak trafili na nasz ślad, to gonili za nami.<br />
My trochę „bzykniemy”, to oni zostają w tyle. Za<br />
chwilę znowu za nami. My trochę „bzykniemy”<br />
i znowu odskok.<br />
- Jakie były stosunki i relacje w tak małej grupie<br />
ludzi, bo przecież major, adiutant, „Lala” i patrol<br />
ochrony, to w sumie kilkunastu ludzi?<br />
- Komendant nie wtrącał się w ogóle do tego, co<br />
robiłem. Mówił mi na przykład: „Józiu! (bo zwracał<br />
się do mnie „Józiu”) Za miesiąc mamy być tu lub<br />
tu”. Ja więc wybierałem trasę i sposób jej<br />
pokonania. I tak było - od koncentracji do<br />
koncentracji. Nie było jakiegoś drylu. Tak na<br />
przykład, kiedyś, było to chyba w Prusach,<br />
mieliśmy wyznaczony cel marszu. Byliśmy już<br />
zmęczeni, więc popatrzyłem na mapę i<br />
stwierdziłem, iż drogami trzeba będzie dużo<br />
obchodzić. Postanowiłem, że pójdziemy na<br />
azymut, według kompasu. Okazało się, że były<br />
tam niezłe wertepy. Słyszę jak „stary” mówi: „Józio!<br />
Do cholery jasnej, gdzie ty nas prowadzisz?”.<br />
Pokazałem na mapie o ile krótsza jest ta droga.<br />
Powiedział na to: „No dobra, tylko więcej tak nie<br />
prowadź!”.<br />
- Czyli skończyło się bardziej żartem niż reprymendą?<br />
- Właśnie tak to bywało, pomimo, że „stary” był<br />
kawalerzystą i nie lubił chodzić! Był dobry,<br />
mógłbym nawet powiedzieć, że „uczuciowy”,<br />
chociaż już chyba trochę był wyczerpany<br />
nerwowo.<br />
- Jak wyglądało dowodzenie Brygadą?<br />
- Komendant chodził z którymś ze szwadronów, lub<br />
tylko z moim oddziałem, i nie ingerował w jego<br />
dowodzenie - dawał dowódcy całkowicie wolną<br />
rękę i - co należy podkreślić - był w stosunku do<br />
podwładnych całkowicie lojalny.<br />
- Oddział był niewielki - w jaki sposób radziliście<br />
sobie z różnego rodzaju zadaniami w okresie<br />
pomiędzy koncentracjami?
Historia Historia<br />
- Najważniejszą sprawą były warty. Ze względu na<br />
niewielką liczebność, były one dość uciążliwe.<br />
Zdarzało się czasami, byliśmy wszyscy tak<br />
zmęczeni, że komendant też musiał trzymać<br />
wartę! Widział, że nawet ja słaniałem się na<br />
nogach i wtedy stawał. Chciał stać!<br />
- Aż tak forsowne były Wasze marsze?<br />
- Przykładowo, kiedyś szliśmy przez trzy dni i trzy<br />
noce bez odpoczynku - spaliśmy w marszu.<br />
Nieraz było słychać jęknięcie, jak ktoś ze<br />
śpiących upadł. Takie marsze się zdarzały.<br />
- W jakim wieku byli Pana żołnierze?<br />
- Najczęściej byli to młodzi ludzie, w wieku od<br />
dwudziestu do dwudziestu kilku lat. Starsi słabo<br />
wytrzymywali trudy takiego życia.<br />
-<br />
Czy majorowi zdarzały się wybuchy złości,<br />
na przykład z powodu jakichś przewinień czy<br />
też z innych przyczyn?<br />
- Czasami coś tam krzyczał. Ale to raczej było tak,<br />
jakby krzyczał do siebie. Nie mogę nic<br />
powiedzieć jak było na Białostocczyźnie, bo tam<br />
byłem w szwadronie i nie miałem z nim zbyt<br />
częstego kontaktu. Ale na Pomorzu to raczej nie<br />
widziałem nic takiego.<br />
- Pytam o to dlatego, że dowódca ma zawsze<br />
dużą odpowiedzialność, a w tamtych<br />
warunkach była ona niejako podwójna, co za<br />
tym idzie - mocne obciążenia psychiczne.<br />
- Tak. On był mózgiem. Jednak najważniejszą<br />
rzeczą, najbardziej obciążającą, były sprawy<br />
personalne. Wtedy było za dużo „szarż”.<br />
Generalnie miał wyczucie do ludzi, potrafił<br />
dobrać najlepszych w danych warunkach.<br />
Pomimo to, nie wiadomo było jak, co i komu<br />
rozdzielić. Wszyscy chcieli iść „do władzy”.<br />
Pamiętam jak kiedyś, podczas przydziału<br />
d o w ó d z t w, s a m z w r ó c i ł e m u w a g ę<br />
komendantowi, że „Zeus”, który moim zdaniem<br />
raczej nie nadawał się na dowódcę szwadronu,<br />
dostał oddział, a taki „Leszek” (ppor. Olgierd<br />
Christa) nie miał żadnego przydziału. Wtedy<br />
komendant dał mu kilku ludzi i polecił dołączyć do<br />
„Żelaznego”, którego został zastępcą.<br />
- Major pozwalał na takie dyskusje?<br />
- Później tylko mi powiedział: „Józiu! Ty to jesteś<br />
taki antymilitarny!”. Jednak czasem pozwalał mi<br />
na podobne wypowiedzi.<br />
- Pan jakoś do tej „władzy” się nie pchał?<br />
- Mnie to nawet w harcerstwie zastępowym zrobili<br />
na siłę! Nie miałem takiej potrzeby. Na przykład u<br />
„Burego” też bardzo późno dostałem dowództwo<br />
3. drużyny. Ja się nie rwałem. Ale spostrzegłem,<br />
że trzeba się jednak trochę postarać, bo wtedy na<br />
warcie się nie stoi! (tutaj było trochę śmiechu). A<br />
zdarzało się, że dwie godziny się stało na warcie,<br />
kolejne dwie spało i znowu dwie na warcie!Amróz<br />
był czasami ostry!<br />
- Jak przebiegała, zapowiedziana jeszcze przez<br />
pierwszego dowódcę, Pańska kariera<br />
wojskowa?<br />
- Wtedy, gdy zjawiłem się w V Brygadzie, byłem w<br />
stopniu sierżanta podchorążego. Po przejściu do<br />
NZW dostałem awans na podporucznika, do<br />
którego to awansu nie przyznałem się mjr.<br />
„Łupaszce”, gdy znowu powróciłem pod jego<br />
komendę. Nie powiedziałem też, że u<br />
„Szczerbca” (por. Gracjan Fróg) dostałem Krzyż<br />
Walecznych. Świadkami byli tylko „Szczerbiec”,<br />
który mi to odznaczenie nadał oraz „Bury”. Pod<br />
koniec mojej bytności w Brygadzie, w 1946 roku,<br />
gdy siedziałem kiedyś z „Lufą” (ppor. Henryk<br />
Wieliczko) na werandzie jakiegoś domu na<br />
Pomorzu, podszedł do nas major i zwrócił się do<br />
nas: „no co, panowie oficerowie” i znacząco na<br />
mnie spojrzał. Jako że w tamtych warunkach<br />
często właśnie w taki sposób informowano nas o<br />
awansach, mogę jedynie się domyślać, że<br />
komendant zakomunikował nam o tym fakcie.<br />
Swojego wniosku awansowego ani rozkazu na<br />
piśmie nigdy nie widziałem. Prawdę powiedziawszy<br />
nie pasowało mi wyjść z oddziału ze<br />
stopniem oficerskim. Na tym skończyła się moja<br />
„kariera” w nielubianym wojsku.<br />
- Skąd pochodziło Wasze umundurowanie?<br />
- Głownie były to mundury kroju angielskiego.<br />
Kupowaliśmy je na targu. Czasami dostawaliśmy.<br />
Tego było wtedy dużo.<br />
Ryngraf noszony przez żołnierzy<br />
V Wileńskiej Brygady AK.<br />
23
Historia Historia<br />
- W jaki sposób dowódcy szwadronów<br />
informowali mjr. „Łupaszkę” o przebiegu<br />
swych działań? Czy miało to formę raportu?<br />
- Raczej nie. Ja w nich udziału nie brałem, ale były<br />
to najczęściej rozmowy.<br />
- Chciałbym się dowiedzieć czegoś o stosunku<br />
ludności cywilnej na Pomorzu do Was -<br />
przecież, w pewnym sensie, był to dla Was<br />
obcy teren?<br />
- Stosunek do nas był bardzo dobry. Tym bardziej,<br />
że za wszystko, co otrzymaliśmy, dobrze<br />
płaciliśmy. Między innymi przetrwaliśmy tam<br />
dzięki węgorzom i świetnemu chlebowi. Bo jak<br />
zjadło się pół węgorza i kawał chleba, to cały<br />
dzień można było chodzić. Za mięso, jajka,<br />
masło i węgorze płaciliśmy. Natomiast za chleb,<br />
krupy i ziemniaki nie brano pieniędzy.<br />
Przyjmowano nas bardzo dobrze. Bez tej<br />
pomocy nie byłoby możliwości tak długiego<br />
działania. Poza tym uważam, że nasze<br />
„chodzenie” miało też o wiele głębszy sens.<br />
Mieliśmy świadomość, że sami nie zwyciężymy,<br />
ale chodziło o przetrwanie i zaszczepienie w tej<br />
ludności przeświadczenia, że „czekajcie, jeszcze<br />
coś będzie...” Dawaliśmy nadzieję.<br />
- Jak ocenia Pan teren Pomorza, Borów<br />
Tucholskich w Waszych działaniach?<br />
- W zasadzie tereny te słabo nadawały się do<br />
działań partyzanckich. Lasy były gęsto<br />
poprzecinane duktami i przesiekami, co dawało<br />
dobry wgląd na większe odległości. Łatwo było<br />
zobaczyć idących ludzi czy tym bardziej cały<br />
oddział. Tak to wygląda w lasach, które od dawna<br />
są w zasadzie plantacjami drzew. O wiele lepiej<br />
było na Wileńszczyźnie czy w Prusach.<br />
- A sprawy damsko-męskie? Przecież byliście<br />
młodymi chłopakami, a na kwaterach<br />
spotykaliście młode, ładne dziewczyny?<br />
- Pewnie. Zawiązywały się czasami jakieś sympatie,<br />
ale nigdy nic „na siłę”. Przeważnie<br />
sympatie te były przelotne, chyba że kiedyś się<br />
tam wracało. Ale specjalnie człowiek tam nie<br />
leciał, żył raczej jak zakonnik.<br />
- Mobilność V Brygady wzrosła, gdy powszechnie<br />
zaczęliście używać pojazdów do<br />
przyjazdu i odskoku z miejsca akcji. Skąd<br />
braliście środki transportu?<br />
- W czasach wileńskich zgrupowania miały swoją<br />
kolumnę samochodową, natomiast w tak<br />
zwanym okresie białostockim i pomorskim,<br />
samochodybyłyrekwirowane przed każdą akcją.<br />
24<br />
Często, gdy rekwirowaliśmy samochody<br />
osobowe, to ludzie oddawali je z sympatią.<br />
Kiedyś rekwirowaliśmy wanderera, a właściciel<br />
mówi, że daleko nim nie zajedziemy, bo coś tam w<br />
nim stuka. I faktycznie, po półgodzinie oddaliśmy<br />
go właścicielowi, gdyż nie dało się nim jechać.<br />
- A jak to było z tą znaną akcją, kiedy patrol<br />
dywersyjny pod Pana dowództwem zapędził<br />
się na południowo-zachodnie rubieże,<br />
rozszerzając tym zasięg działania Brygady<br />
prawie na całą ówczesną Polskę?<br />
- Razem z „Markiem” (Józef Piątek?), „Lolkiem” (?)<br />
oraz „Mamutem” (?) pojechaliśmy zarekwirowanym<br />
w Borach Tucholskich mercedesem na<br />
drugi koniec Polski. Byliśmy wtedy w Kłodzku,<br />
Wałbrzychu, Wrocławiu. Zrobiliśmy swoją<br />
„robotę” czyli zdobyliśmy pieniądze dla Brygady.<br />
Przecież, gdy oddział wychodził w teren to<br />
potrzebne są pieniądze i naszym zadaniem było<br />
ich zdobycie!<br />
- Jak zakończyła się ta wyprawa?<br />
- Wróciliśmy szczęśliwie... we dwóch - po drodze<br />
mieliśmy bardzo niebezpieczne zdarzenia. Po<br />
pierwsze wpadł „Mamut”, który pojechał do<br />
warsztatu z samochodem, a tam już na niego<br />
czekało UB. Ja z kolei miałem aparat<br />
fotograficzny i chciałem wywołać film oraz<br />
załatwić nowe błony do niego. Więc w drodze<br />
powrotnej zajechaliśmy do Bydgoszczy, do<br />
znajomej rodziny Siemaszków, którzy mieli<br />
zakład fotograficzny. Jak się okazało był tam<br />
kocioł. Wpadł „Lolek” (odsiedział cztery lata), a<br />
mnie udało się jakoś stamtąd „skoczyć”.<br />
Tymczasem „Marek” czekał z walizką pieniędzy<br />
na stacji kolejowej. I już we dwójkę dotarliśmy do<br />
Borów Tucholskich, do majora „Łupaszki”.<br />
- Powiedział Pan, że posiadał aparat fotograficzny.<br />
Ale w takim razie, dlaczego jest tak<br />
mało zdjęć (znalazłem dwa czy trzy), na<br />
których można by Pana zobaczyć?<br />
- Bo ja zdjęcia robiłem, a sam do nich mało<br />
pozowałem. Na Wileńszczyźnie też przecież<br />
zrobiłem bardzo dużo zdjęć, a ja tam mało<br />
miejsca zajmowałem. Jednak mam trochę zdjęć z<br />
tego okresu. Nasza znajoma, z tego zakładu fotograficznego<br />
w Bydgoszczy, wywołała nam dużo<br />
błon, z których była zrobiona pokaźna ilość<br />
odbitek. Ale chyba ktoś mi je ukradł, bo<br />
większości z nich nie mam.<br />
- Kiedy drogi sierżanta/podporucznika<br />
„Jastrzębia” i V Brygady Wileńskiej rozeszły<br />
się?<br />
- Przed kolejną koncentracją, bodajże w sierpniu<br />
1946 roku. Już wcześniej poprosiłem majora o<br />
zwolnienie, żebym, przy sprzyjających okolicznościach,mógł<br />
dokończyć naukę.Nibymiałem
Historia Historia<br />
skończoną szkołę ale nie zdążyłem odebrać<br />
świadectwa. Musiałem powtarzać ostatnią,<br />
czwartą klasę i zaraz później chciałem iść do<br />
liceum. I aby tego dokonać, postanowiłem udać<br />
się do Lublina, do przebywających tam rodziców.<br />
- Pamięta Pan w jakim momencie składana<br />
była ta prośba o zwolnienie ze służby?<br />
- Dokładnie pamiętam w jakich okolicznościach to<br />
się odbyło. Akurat maszerowaliśmy do nowego<br />
miejsca postoju, a docelowo z zamiarem<br />
przeprawienia się na drugą stronę Wisły. Jak<br />
zwykle pojedynczo - tym razem na początku<br />
szedł „stary”, a ja na samym końcu. W pewnym<br />
momencie podszedł do mnie łącznik i mówi, że<br />
„Żelazny”, który był bardzo lubiany przez<br />
komendanta, nie żyje. Informacja ta przyszła<br />
późno, wiele dni po jego śmierci. Powiedziałem<br />
mu, żeby poszedł na czoło kolumny i sam<br />
zameldował o tym majorowi. Za jakieś piętnaście<br />
minut podchodzę do mjr. „Łupaszki” i mówię, że<br />
jak tak dalej pójdzie to wystrzelają nas jak kaczki.<br />
Zaproponowałem, żeby najmniej spalonych<br />
zwolnić, a zostawić trzydziesto-czterdziestoosobowy<br />
oddział z tych najbardziej zagrożonych<br />
i przejść na „tamtą” stronę. Zrobił jeszcze z<br />
dwadzieścia kroków i powiedział: „Wiesz Józiu!<br />
Ja mam swoje obowiązki, jestem dowódcą, a<br />
poza tym zanosi się na III wojnę światową!”<br />
I wtedy poprosiłem o zwolnienie. Powiedziałem,<br />
że nie tutaj oczywiście, tylko na którymś postoju<br />
po przeprawie, która była najbardziej przecież<br />
niebezpieczna.<br />
- Co Pan zrobił ze swoją bronią?<br />
- Miałem wówczas walthera P-38 i oddałem go<br />
„Lufie”, a tetetkę wziąłem z sobą. Rozstałem się z<br />
nią dopiero w Warszawie.<br />
- Czy po odejściu z oddziału ujawnił się Pan?<br />
- Nie. Nie od razu. Ujawniłem się dopiero jak<br />
chodziłem do pierwszej klasy liceum, czyli<br />
dopiero w 1947 roku. Jakbym się nie ujawnił, to<br />
by mnie raz, dwa „wyjęli”. Musiałem napisać swój<br />
życiorys, co zrobiłem, nie ujawniając żadnych<br />
ważniejszych szczegółów. Do tej pory mam ten<br />
dokument „ujawnienia”.<br />
Zjazd żołnierzy AK w Gdańsku w 1996 (?) roku. Od lewej:<br />
„Marek”, „Mamut”, „Jastrząb” i „Lolek” - członkowie patrolu<br />
dywersyjnego, który „wyskoczył” na akcję zdobycia pieniędzy<br />
dla V Brygady aż pod Wrocław i Wałbrzych.<br />
- To nie był koniec Pańskich kontaktów z<br />
oddziałem?<br />
- Gdy miałem przystąpić do matury, przyszedł do<br />
mnie „Lufa” i pyta się czy moja deklaracja,<br />
złożona „staremu” przed odejściem, że gdyby<br />
znowu trzeba było stanąć z bronią to ja stanę, jest<br />
nadal aktualna. Odpowiedziałem, że oczywiście -<br />
tym bardziej, że nie za bardzo chciało mi się<br />
uczyć do matury. Było to w czasie, gdy major<br />
podjął decyzję o przedarciu się przez granicę.<br />
Gdy kilka dni później poszedłem na umówione<br />
spotkanie do mieszkania „Lufy”, jego matka<br />
powiedziała mi, że przed chwilą było tu UB.<br />
Włosy stanęły mi dęba. Bo co innego w walce, a<br />
tutaj i tak by mi nie uwierzyli, że nie miałem w<br />
zasadzie z oddziałem żadnego kontaktu. Szybko<br />
się wycofałem i dopiero później się<br />
dowiedziałem, jak tam przebiegały aresztowania.<br />
- Kiedy dowiedział się Pan o tym, że niektórzy z<br />
kolegów w późniejszym okresie, to jest po<br />
ujawnieniu lub aresztowaniu, współpracowali<br />
z UB?<br />
- Dowiedziałem się o tym ostatnio - gdy miałem<br />
wgląd do archiwów. Chociaż już wcześniej były<br />
pewne oznaki, ale ich odpowiednio nie<br />
zinterpretowałem.<br />
- ???<br />
- Na przykład, gdy w 1976 roku wyszedłem z<br />
więzienia, spotkałem „Mamuta” i „Leszka”, którzy<br />
zaproponowali mi, abyśmy zrobili skok na bank.<br />
Zapytałem: „Dla kogo mają być te pieniądze?”.<br />
Oni powiedzieli, że „dla nas”. Zdecydowanie<br />
odmówiłem i powiedziałem: „Róbcie sami!”. Ja<br />
zdobywałem pieniądze dla oddziału, a nie dla<br />
siebie. Jak się ostatnio dowiedziałem chcieli,<br />
abym podczas napadu wpadł. Olgierd tłumaczył<br />
swoją współpracę tym, że grozili mu śmiercią. A<br />
to, że „Mamut” współpracował, to wiedziałem<br />
wcześniej - ale on niewiele wiedział i nigdy nic nie<br />
widział. Nie rozumiem tego, bo przecież jak to by<br />
miało być - ja bym używał życia, a ci, których bym<br />
wskazał mieliby siedzieć w więzieniach?<br />
- Siedział Pan w więzieniu do 1976 roku?<br />
- Odsiedziałem 16 i pół roku.<br />
- Przecież „Jastrząb” się ujawnił i został objęty<br />
tak zwaną amnestią?<br />
- Rzeczywiście - na jakiś czas dano mi spokój, ale<br />
na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych<br />
na fali tzw. „afer gospodarczych”,<br />
wrobiono mnie w jedną z nich. Z tego co wiem,<br />
25
Historia<br />
były plany abym dostał wyrok śmierci.<br />
Ostatecznie trzymany byłem przez pięć lat „w<br />
śledztwie” i dopiero wtedy, przez cały ten czas<br />
zbierali „dowody” przeciwko mnie. Wtedy, gdy<br />
byli gotowi, odbyła się „sprawa przed sądem”.<br />
Najśmieszniejsze, że w chwili aresztowania ja<br />
już od dwóch lat nie pracowałem w<br />
przedsiębiorstwie i byłem z nim całkowicie<br />
rozliczony. Na podstawie spreparowanych<br />
dowodów zapadł wyrok. Wyszedłem w 1976<br />
roku. Aktualnie oczekuję na kasację tego wyroku<br />
- sprawa jest w toku.<br />
- Czyli jednak komuniści zemścili się po wielu<br />
latach? Czy pozostały po Waszej działalności<br />
jakieś pamiątki, które można by wykorzystać<br />
do urządzenia wystawy czy może muzeum?<br />
- Chyba już niewiele. Ja swoje pamiątki przekazuję<br />
i namawiam innych swoich kolegów, aby robili to<br />
samo. Cały czas coś, gdzieś odnajdujemy.<br />
Myślę, że dużą robotę na Podlasiu i w<br />
Białostockim zrobił „Zygmunt” (mjr Zygmunt<br />
Błażejewicz). Już przyniosła ona i możliwe, że w<br />
przyszłości przyniesie dużo korzyści. Poza tym<br />
działają teraz różne grupy oraz indywidualni<br />
ludzie, którzy chcą jak najwięcej zachować z<br />
tamtych wydarzeń dla przyszłych pokoleń.<br />
Bardzo prężnie działa, na przykład, fundacja<br />
„Pamiętamy” uwieczniająca działania<br />
antykomunistycznego podziemia w różnych<br />
częściach kraju. Robi dobrą robotę.<br />
- Czy teraz, po sześćdziesięciu latach, przez<br />
większość których Was opluwano i odsądzano<br />
od czci i wiary, czuje Pan chociaż<br />
trochę satysfakcji, że jednak tamte Wasze<br />
wybory były słuszne?<br />
- Naturalnie. Gdyby trzeba było to jeszcze raz zrobić,<br />
bez namysłu postąpiłbym tak samo!<br />
- Serdecznie dziękuję za tę wielce ciekawą i pouczającą<br />
rozmowę!<br />
26<br />
Józef Bandzo - Bory Tucholskie, lipiec 2009.<br />
Rozmawiał: Grzegorz Polikowski<br />
Poezja<br />
Henryk Radej<br />
Preludium<br />
stroiciel jeszcze się znęca<br />
chrzęści żwir<br />
myśli żądlą jak natrętna osa<br />
filmowe światło liże twarz<br />
na tle zieleni mój biały golf<br />
ostro rani kadr<br />
dym pośród róż<br />
filmuj to, filmuj swoim trzecim okiem<br />
pisz nieudolnym językiem chłodnych ujęć<br />
na dysku pamięci<br />
czego nie widzi grupa Azjatów<br />
obwieszona elektroniką<br />
w samo południe letniej niedzieli<br />
w Łazienkach<br />
spiesz się, spiesz, bo zaraz poić będą<br />
Chopina kawą z papierowych kubków<br />
zasłodzą czekoladą firmy eWedel<br />
obwieszczą plakatowy odLot<br />
i runie miasto zza muru drzew<br />
oślepną złudzenia<br />
zerwie się film<br />
w rytm akordów zatupie lęk<br />
o jutro<br />
o jesień<br />
o sens<br />
ten sam co wtedy gdy On<br />
wstrząsany dreszczem ledwie muskał<br />
klawisze na Majorce<br />
moje preludium dopiero się zaczyna<br />
Warszawa, wrzesień 2000
Muzyka Muzyka<br />
Henryk Radej<br />
.<br />
... mój Chopin<br />
Trwa Międzynarodowy Rok Chopinowski.<br />
Na początku lutego br. media doniosły, że<br />
„entuzjastyczną owacją zakończył się koncert<br />
Rafała Blechacza w rzymskim audytorium Parco<br />
della Musica, który zainaugurował obchody Roku<br />
Chopinowskiego we Włoszech. Artysta wykonał II<br />
Koncert Fortepianowy f-moll Chopina, a cierpliwość<br />
długo bijących brawa słuchaczy, oczarowanych<br />
wirtuozerią Blechacza, została wynagrodzona<br />
dwoma bisami". Ciekawe - jakimi? Tego już nie<br />
odnotowano.<br />
W Polsce Chopin powszechnie uważany był<br />
i jest nadal za muzyka nudnego, przy którym<br />
najlepiej uciąć sobie drzemkę. Duch romantyzmu<br />
uleciał gdzieś z biegiem czasu - ostał się tylko ckliwy<br />
sentymentalizm, będący oznaką taniej polskości:<br />
wierzby, bociany i... Chopin. Ostatecznie<br />
„zamęczyły” Chopina różne dęte akademie<br />
rocznicowe „ku czci” wszelakiej. Słuchanie Chopina<br />
dla samej przyjemności było kiedyś nie lada<br />
wyczynem towarzyskim i swego rodzaju<br />
konspiracją. Albo należało się do elity, albo było<br />
się… snobem. W mojej okolicy elity nie było.<br />
Zaczynałem jako snob, który nie za bardzo wiedział,<br />
o co chodzi, ale czułem, że w tej muzyce „coś” jest.<br />
Istnieją dwie wersje daty narodzin Fryderyka<br />
Chopina: 22 lutego 1810 - według metryki chrztu,<br />
sporządzonej kilka tygodni po urodzeniu i 1 marca<br />
1810, o której dowiadujemy się z korespondencji<br />
artysty i jego matki. W tej całej historii nie<br />
najważniejszy jest dzień narodzin, tylko to, co<br />
potem wydarzyło się w życiu Fryderyka. Ówczesne<br />
konteksty historyczne i przeżycia osobiste Mistrza<br />
dopełniły reszty. Zagadką jest dziś, dlaczego<br />
(oprócz Polaków) utwory Chopina najlepiej<br />
wykonują Japończycy i Chińczycy, a nawet<br />
Wietnamczycy. Oczywiście, wśród mistrzów<br />
fortepianu są też Rosjanie jak iAmerykanie.<br />
Wystarczy prześledzić historię Międzynarodowego<br />
Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina,<br />
który jest jednym z najstarszych i najbardziej<br />
prestiżowych konkursów muzycznych na świecie.<br />
Co pięć lat odbywa się w Warszawie. Najbliższy -<br />
jesienią tego roku.<br />
Był rok 1975, rozpoczynałem studia, gdy<br />
nocami w akademiku przyszło mi podsłuchiwać<br />
(pod kołdrą!) z przenośnego tranzystora relacji z<br />
przebiegu IX Międzynarodowego Konkursu<br />
Pianistycznego. Wtedy jego zwycięzcą został<br />
Krystian Zimerman. Wybuchła euforia w kręgach<br />
muzycznych i… patriotycznych. Znów Polak<br />
triumfuje (ostatnio - Harasimowicz w 1955), a w<br />
dodatku - jakże podobny z wyglądu do Chopina!<br />
Kilka analogowych płyt z nagraniami Zimermana<br />
mam do dziś. Potem zaczęły ukazywać się „Dzieła<br />
wszystkie” Chopina, które z czasem skompletowałem<br />
- też analogi. A potem nadszedł<br />
historyczny rok 1980 i X Międzynarodowy<br />
Konkursu Pianistyczny!<br />
Odbywałem wtedy służbę wojskową,<br />
obowią-zującą wówczas po studiach. Wypadło mi<br />
sześć ostatnich miesięcy drugiego półrocza<br />
odsłużyć w Warszawie. Do obiadu jakoś<br />
wytrzymywałem w koszarach, a potem w hoteliku<br />
przy Chełmskiej szybko wskakiwałem w cywilne<br />
ciuchy i... na Warszawę! Ech, wtedy to się działo -<br />
nie tylko na ulicach. To była impreza! Chodziłem na<br />
prze-słuchania konkursowe prawie przez trzy<br />
tygodnie. Bliżej finału było już ciężko z wejściem i<br />
biletami, ale wtedy kojarzyłem już wszystkich<br />
najważniejszych, o których się mówiło.<br />
Uczestnikiem konkursu, który najmocniej utkwił mi<br />
w pamięci i pozostawał w trakcie konkursu<br />
ulubieńcem publiczności był Ivo Pogorelić z<br />
Jugosławii. Nie zdobył on żadnej z głównych<br />
nagród, odpadając w trzecim etapie.<br />
Konserwatywnie nastawione jury nie dopuściło go<br />
do etapu finałowego, gdyż jego interpretacje<br />
zbytnio odbiegały od kanonu wykonawczego, a<br />
nawet nie stroniły podobno od błędów tekstowych.<br />
Na znak protestu jurorka Martha Argerich, która<br />
wcześniej określiła Pogorelića jako geniusza,<br />
zrezygnowała z uczestnictwa w jury. Pamiętam<br />
tego młodzika-wirtuoza z bujną czupryną; mnie się<br />
podobało to jego granie - trochę na jazzowo, trochę<br />
romantycznie, skandalizująco. No i ta jego typowo<br />
zachodnia kamizelka szaro-czerwona - wówczas<br />
obiekt marzeń nastolatków. Zapamiętałem też<br />
brylującego Bogusława Kaczyńskiego, którego w<br />
kuluarach i na holu filharmonii obskakiwały<br />
piszczące licealistki, a on dowcipkował i rozdawał<br />
jak gwiazda setki autografów. Wysoki, młody,<br />
delikatny, blady w nieskalanej białej koszuli -<br />
zawsze z muchą i czarną reporterską torbą<br />
przewieszoną przez ramię, która trochę nie<br />
pasowała do tego obrazka.<br />
W 1980 roku triumfował Wietnamczyk Dang<br />
Thai Son - zdobywca I nagrody oraz laureat nagród<br />
27
Muzyka Poezja<br />
specjalnych: za najlepsze wykonanie mazurków,<br />
poloneza oraz koncertu fortepianowego. W trakcie<br />
trwania tego konkursu zmarł jego inicjator, profesor<br />
Jerzy Żurawlew. Program i wejściówki do<br />
filharmonii na tamte koncerty przechowuję do dziś.<br />
I wreszcie Rafał Blechacz, który w<br />
październiku 2005 roku został zwycięzcą XV<br />
Konkursu Chopinowskiego. Pianiście przyznano<br />
też nagrody za najlepsze wykonanie mazurków,<br />
poloneza, sonaty i koncertu. Rok później kupiłem<br />
kilka płyt z jego nagraniami - nie tylko<br />
konkursowymi. A potem spotkałem unikatowe<br />
wydanie pt. „To, co najpiękniejsze”, czyli „The very<br />
best of Chopin” - 2 CD z dodatkiem 24 karatowego<br />
złota - jeśli wierzyć w to, co na nich napisane. Płyty<br />
faktycznie pobłyskują złotem, a dźwięk przy<br />
odtwarzaniu jest idealny. Wśród pianistów są:<br />
Paleczny, Kenner, Wolanin, Szebanowa... Pieśni<br />
wykonują m. in. Teresa Żylis-Gara i Ewa Podleś.<br />
Znajomy namawia mnie jeszcze do kupienia<br />
specjalnego odtwarzacza ze złotymi kablami do<br />
kolumn głośnikowych. Niestety, nie uczynię tego<br />
nawet dla muzyki Chopina z prozaicznych<br />
powodów. Koszt takiego sprzętu waha się w<br />
granicach średniej klasy auta. Słucham więc<br />
pozłacanej płyty przez miedziane kable i nie czuję<br />
dyskomfortu.<br />
Mimo światowego rozmachu obchodów, u<br />
nas jakby ciszej „nad tą muzyką”. Nie słyszę<br />
Chopina w radiu ani w TV. Natomiast w salonie<br />
muzycznym znalazłem kilka znakomitych płyt z<br />
muzyką Fryderyka w wykonaniu samych tuzów<br />
p i a n i s t y k i : Z i m e r m a n a , S z e b a n o w e j ,<br />
Małcużyńskiego, Ohlssona, Blechacza i paru<br />
jeszcze innych. Niektóre z nich to piękne wydania<br />
okazjonalne na ten szczególny rok. Bazy<br />
internetowe pozwalają odnaleźć archiwalne<br />
nagrania i wskrzesić wspomnienia sprzed lat,<br />
nawet te 19-letniego Krystiana Zimermana z 1975<br />
roku, który jest najbliższy mojemu pokoleniu. Od<br />
dobrych kilku lat jest on „obywatelem świata”.<br />
Koncertuje w wielu krajach i jest uznawany za<br />
jednego z najwybitniejszych pianistów. W kwietniu<br />
2009 na koncercie w Los Angeles zapowiedział, że<br />
jest to jego ostatni występ w USA, ze względu na<br />
politykę zagraniczną tego kraju. Teraz ma z tego<br />
powodu jakieś poważne kłopoty z koncertowaniem.<br />
A szkoda, bo to duża strata dla melomanów,<br />
zwłaszcza dla Polonii.<br />
Podczas letnich wypadów do Warszawy,<br />
kiedy tylko mam okazję, staram się wstąpić do<br />
Łazienek Królewskich, aby w niedzielne<br />
popołudnia posłuchać pośród róż muzyki Chopina.<br />
Często wykonawcy są mi obcy i egzotyczni, ale<br />
muzyka zawsze swojska i bliska sercu.<br />
28<br />
Henryk Radej<br />
Norwid Cyprian Kamil<br />
Fortepian Szopena<br />
Do Antoniego C .............<br />
La musique est une chose étrange!<br />
Byron<br />
L`arte? ... c`est l`art - et puis, voilà<br />
tout.<br />
Béranger<br />
I<br />
Byłem u Ciebie w te dni przedostatnie<br />
Nie docieczonego wątku -- --<br />
-- Pełne, jak Mit,<br />
Blade, jak świt...<br />
-- Gdy życia koniec szepce do początku:<br />
„Nie stargam Cię ja -- nie! -- Ja, u-wydatnię!...”<br />
II<br />
Byłem u Ciebie w dni te, przedostatnie,<br />
Gdy podobniałeś -- co chwila, co chwila --<br />
Do upuszczonej przez Orfeja liry,<br />
W której się rzutu-moc z pieśnią przesila,<br />
I rozmawiają ze sobą struny cztéry,<br />
Trącając się,<br />
Po dwie -- po dwie --<br />
I szemrząc z cicha:<br />
„Zacząłże on<br />
Uderzać w ton?...<br />
Czy taki Mistrz!... że gra... choć -- odpycha?...”<br />
III<br />
Byłem u Ciebie w te dni, Fryderyku!<br />
Którego ręka... dla swojej białości<br />
Alabastrowej -- i wzięcia -- i szyku --<br />
I chwiejnych dotknięć jak strusiowe pióro --<br />
Mięszała mi się w oczach z klawiaturą<br />
Z słoniowej kości...<br />
I byłeś jako owa postać, którą<br />
Z marmurów łona,<br />
Niźli je kuto,<br />
Odejma dłuto<br />
Geniuszu -- wiecznego Pigmaliona!<br />
IV<br />
A w tym, coś grał -- I co? zmówił ton -- I co? powié,<br />
Choć inaczej się echa ustroją,<br />
Niż gdy błogosławiłeś sam ręką Swoją<br />
Wszelkiemu akordowi --<br />
A w tym, coś grał: taka była prostota<br />
Doskonałości Peryklejskiej,<br />
Jakby starożytna która Cnota,<br />
W dom modrzewiowy wiejski<br />
Wchodząc, rzekła do siebie:
Poezja Poezja<br />
„Odrodziłam się w niebie<br />
I stały mi się arfą -- wrota,<br />
Wstęgą -- ścieżka...<br />
Hostię -- przez blade widzę zboże...<br />
Emanuel już mieszka<br />
Na Taborze!”<br />
V<br />
I była w tym Polska, od zenitu<br />
Wszechdoskonałości dziejów<br />
Wzięta, tęczą zachwytu -- --<br />
Polska -- przemienionych kołodziejów!<br />
Taż sama, zgoła,<br />
Złoto-pszczoła!...<br />
(Poznał-ci-że bym ją -- na krańcach bytu!...)<br />
VI<br />
I -- oto -- pieśń skończyłeś -- -- I już więcéj<br />
Nie oglądam Cię -- -- jedno -- słyszę:<br />
Coś?... jakby spór dziecięcy -- --<br />
-- A to jeszcze kłócą się klawisze<br />
O niedośpiewaną chęć:<br />
I trącając się z cicha,<br />
Po ośm -- po pięć --<br />
Szemrzą: „Począłże grać? Czy nas odpycha??...”<br />
VII<br />
O Ty! Co jesteś Miłości-profilem<br />
Któremu na imię Dopełnienie:<br />
Te -- co w Sztuce mianują stylem,<br />
Iż przenika pieśń, kształci kamienie...<br />
O! Ty -- co się w Dziejach zowiesz Erą,<br />
Gdzie zaś ani historii zenit jest,<br />
Zwiesz się razem: Duchem i Literą,<br />
I „Consummatum est”...<br />
O! Ty -- Doskonałe-wypełnienie,<br />
Jakikolwiek jest Twój, I gdzie?... znak...<br />
Czy w Fidiasu? Dawidzie? Czy w Szopenie?<br />
Czy w Eschylesowej scenie?...<br />
Zawsze -- zemści się na tobie: BRAK!...<br />
-- Piętnem globu tego -- niedostatek:<br />
Dopełnienie?... go boli!...<br />
On -- rozpoczynać woli<br />
I woli wyrzucać wciąż przed się -- zadatek!<br />
-- Kłos?... gdy dojrzał jak złoty kometa,<br />
Ledwo że go wiew ruszy,<br />
Deszcz pszenicznych ziarn prószy,<br />
Sama go doskonałość rozmieta...<br />
VIII<br />
Oto -- patrz, Fryderyku!... to -- Warszawa:<br />
Pod rozpłomienioną gwiazdą<br />
Dziwnie jaskrawa -- --<br />
-- Patrz, organy u Fary; patrz! Twoje gniazdo:<br />
Owdzie -- patrycjalne domy stare<br />
Jak Pospolita-rzecz,<br />
Bruki placów głuche I szare,<br />
I Zygmuntowy w chmurze miecz.<br />
IX<br />
Patrz!... z zaułków w zaułki<br />
Kaukaskie się konie rwą<br />
Jak przed burzą jaskółki,<br />
Wyśmigając przed pułki,<br />
Po sto -- po sto -- --<br />
-- Gmach zajął się ogniem, przygasł znów,<br />
Zapłonął znów -- -- I oto -- pod ścianę<br />
Widzę czoła ożałobionych wdów<br />
Kolbami pchane -- --<br />
I znów widzę, acz dymem oślepian,<br />
Jak przez ganku kolumny<br />
Sprzęt podobny do trumny<br />
Wydźwigają... runął... runął -- twój fortepian!<br />
X<br />
Ten!... co Polskę głosił, od zenitu<br />
Wszechdoskonałości Dziejów<br />
Wziętą, hymnem zachwytu -- --<br />
Polskę -- przemienionych kołodziejów;<br />
Ten sam -- runął -- na bruki z granitu!<br />
-- I oto: jak zacna myśl człowieka,<br />
Poterany jest gniewami ludzi,<br />
Lub jak -- od wieka<br />
Wieków -- wszystko, co zbudzi!<br />
I -- oto -- jak ciało Orfeja,<br />
Tysiąc Pasyj rozdziera go w części;<br />
A każda wyje: „Nie ja!...<br />
Nie ja” -- zębami chrzęści -- --<br />
*<br />
Lecz Ty? -- lecz ja? -- uderzmy w sądne pienie,<br />
Nawołując: „Ciesz się, późny wnuku!...<br />
Jękły-- głuche kamienie:<br />
Ideał -- sięgnął bruku” -- --<br />
29
Poezja Poezja<br />
Karol Wojtyła<br />
To Przyjaciel...<br />
To Przyjaciel. Ciągle wracasz pamięcią<br />
do tego poranka zimą.<br />
Tyle lat już wierzyłeś, wiedziałeś na pewno,<br />
a jednak nie możesz wyjść z podziwu.<br />
Pochylony nad lampą,<br />
w snopie światła wysoko związanym,<br />
nie podnosząc swej twarzy, bo po co -<br />
- i już nie wiesz, czy tam, tam daleko widziany,<br />
czy tu w głębi zamkniętych oczu -<br />
Jest tam. A tutaj nie ma nic prócz drżenia,<br />
oprócz słów odszukanych z nicości -<br />
ach, zostaje ci jeszcze cząstka tego zdziwienia,<br />
które będzie całą treścią wieczności.<br />
30<br />
Fragmenty poematu „Kamieniołom”:<br />
(…)<br />
Dłonie są krajobrazem serca. Dłonie pękają nieraz<br />
jak wąwozy, którymi się toczy nieokreślony żywioł.<br />
Te same dłonie, które człowiek wówczas dopiero otwiera,<br />
gdy nasycone są trudem<br />
i widzi, że przez niego jednego inni ludzie spokojni już idą.<br />
Dłonie są krajobrazem. Gdy pękną, to wtedy w ranach<br />
wzbiera fizyczny ból, rwący swobodnie jak strumień.<br />
Ale człowiek nie myśli o bólu.<br />
Ból sam jeszcze nie jest wielkością,<br />
a swej właściwej wielkości on po prostu nazwać nie umie.<br />
(…)<br />
Przecież nie tylko ręce opadają ciężarem młota,<br />
nie tylko wzbiera tors i mięśnie kształtują swój styl<br />
ale przez pracę jego myśli głębokie wiodą,<br />
by się wiązać zmarszczkami na czole,<br />
by się wiązać wysoko nad głową ostrym łukiem ramion i żył.<br />
Gdy więc tak się na chwilę przemieni w przekrój gotyckiej budowli,<br />
który przenika zrodzony z jego myśli i oczu pion<br />
to nie jest tylko profil!<br />
to nie jest tylko postać między kamieniem a Bogiem<br />
skazana na wielkość i błąd!<br />
Za tę chwilę...<br />
Za tę chwilę pełną śmierci dziwnej,<br />
która w wieczność niezmierną opływa,<br />
za dotknięcie dalekiego żaru,<br />
w którym ogród głęboki omdlewa.<br />
Zmieszały się chwila i wieczność,<br />
kropla morze objęła -<br />
opada cisza słoneczna<br />
w głębinę tego zalewu.<br />
Czyż życie jest falą podziwu, falą wyższą niż śmierć?<br />
Dno ciszy, zatoka zalewu - samotna ludzka pierś.<br />
Stamtąd żeglując w niebo<br />
kiedy wychylisz się z lodu,<br />
miesza się szczebiot<br />
dziecięcy - i podziw.<br />
Mysterium Meum Mihi<br />
Pan, gdy się w sercu przyjmie, jest jak kwiat,<br />
Spragniony ciepła słonecznego.<br />
Więc przypłyń, o światło z głębin niepojętego dnia<br />
I oprzyj się na mym brzegu.<br />
Płoń nie za blisko nieba<br />
I nie za daleko<br />
Zapamiętaj, serce, to spojrzenie.<br />
W którym wieczność cała ciebie czeka.<br />
Schyl się, serce, schyl się, słońce przybrzeżne,<br />
Zamglone w głębinach ócz,<br />
Nad kwiatem niedosiężnym,<br />
nad jedną z róż.<br />
Aż dotąd doszedł Bóg i zatrzymał się krok od nicości,<br />
Tak blisko naszych oczu.<br />
Zdawało się sercom otwartym, zdawało się sercom<br />
prostym,<br />
Że zniknął w cieniu kłosów.<br />
A kiedy uczniowie łaknący łuskali ziarna pszenicy,<br />
Jeszcze głębiej zanurzył się w łan.<br />
- uczcie się , proszę, najmilsi, ode mnie tego ukrycia.<br />
Ja, gdzie ukryłem się , trwam.<br />
Powiedzcie, kłosy wyniosłe, czy wy nie wiecie,<br />
Gdzie się zataił ?<br />
Gdzie Go szukać - kłosy, powiedzcie,<br />
Gdzie go szukać w tym urodzaju ?
Poezja Reportaż<br />
Karol Wojtyła<br />
Uwielbiam cię...<br />
Uwielbiam cię, siano wonne, bo nie znajduję w tobie<br />
dumy dojrzałych kłosów.<br />
Uwielbiam cię, siano wonne, któreś tuliło w sobie<br />
Dziecinę bosą.<br />
Uwielbiam cię, drzewo surowe, bo nie znajduję skargi<br />
w twoich opadłych liściach.<br />
Uwielbiam cię, drzewo surowe, boś kryło Jego barki<br />
w krwawych okiściach.<br />
Uwielbiam cię, blade światło pszennego chleba,<br />
w którym wieczność na chwilę zamieszka,<br />
podpływając do naszego brzegu<br />
tajemną ścieżką.<br />
Poezje Karola Wojtyły © Copyright for the Polish<br />
by Wydawnictwo Św. Stanisława B.M.<br />
Kraków 2010 r.<br />
Leszek Janeczek<br />
Aleksandra Anna Janeczek<br />
ZKrasnegostawu<br />
na pogrzeb Ojca<br />
Świętego<br />
Dnia 2 kwietnia 2005 roku o godzinie 21<br />
minut 37 umiera w Watykanie Ojciec Święty Jan<br />
Paweł II. Ciszę nadchodzącej w Polsce nocy<br />
przerywa, jak kraj długi i szeroki, bicie dzwonów. W<br />
kościołach pełnych ludzi modlących się o zdrowie<br />
chorego Papieża, na wieść o Jego śmierci rozlega<br />
się szloch. Zapali się zaraz tysiące zniczy. W<br />
następnych dniach w Krasnymstawie pojawiają się<br />
plakaty zapowiadające uroczystości upamiętniające<br />
Wielkiego Polaka. Władze miasta,<br />
powiatu, duchowieństwo, instytucje, szkoły,<br />
młodzież, wszyscy wierni chcą złożyć hołd.<br />
Niestety, żadna parafia w Krasnymstawie<br />
nie organizuje pielgrzymki do Rzymu na<br />
uroczystości pogrzebowe. Decyzja wyjazdu<br />
zapada nagle, po przypadkowym usłyszeniu<br />
komunikatu w chełmskim radiu Bon Ton.<br />
Dołączamy z córką Aleksandrą do chełmskich<br />
pielgrzymów. Jesteśmy jedyni z Krasnegostawu.<br />
Z wolna słowom odbieram blask...<br />
Z wolna słowom odbieram blask,<br />
spędzam myśli jak gromadę cieni,<br />
- z wolna wszystko napełniam nicością,<br />
która czeka na dzień stworzenia.<br />
To dlatego, by otworzyć przestrzeń<br />
dla wyciągniętych Twych rąk,<br />
to dlatego, by przybliżyć wieczność,<br />
w którą byś tchnął.<br />
Nie nasycony jednym dniem stworzenia,<br />
coraz większej pożądam nicości,<br />
aby serce nakłonić do tchnienia<br />
Twojej Miłości.<br />
Inicjatorami wyprawy są dwie parafie - w Świerżach<br />
i Dorohusku. Wyjeżdżamy 6 kwietnia wcześnie<br />
rano dwoma autobusami. Bliżej granicy z Czechami<br />
coraz więcej autokarów. Podobnie jak nasze, mają<br />
za przednią szybą, duże zdjęcie Papieża<br />
naznaczone kirem. Drogi wszystkich prowadzą do<br />
Rzymu. Wiatr szarpie małymi wstążkami w<br />
kolorach żółtym i czarnym, przyczepionymi do<br />
lusterek i anten prawie wszystkich aut. Dużo<br />
prywatnych polskich samochodów, nietrudno<br />
zorientować się, że także jadą do Wiecznego<br />
Miasta. Komunikaty, które podaje radio, wzbudzają<br />
wśród pasażerów niepokój. Przed Rzymem miał<br />
utworzyć się 130 kilometrowy korek. Czy w ogóle<br />
tam zdołamy dotrzeć, skoro ma przyjechać 4 może<br />
5 milionów pielgrzymów? Pozytywne zaskoczenie.<br />
Na drodze do Rzymu nie ma większego tłoku, o<br />
korkach nie ma mowy. Katastroficzne zapowiedzi<br />
mediów specjalnie nadaje włoska policja, aby<br />
odstraszyć rzesze chętnych do uczestniczenia w<br />
pogrzebie. Ku naszemu zdumieniu swobodnie<br />
wjeżdżamy do centrum Wiecznego Miasta.<br />
Zatrzymujemy się niedaleko Piramidy, obok<br />
dworzec kolejowy, którego nazwa przywodzi na<br />
myśl starożytny port w Ostii. Do Watykanu jest stąd<br />
31
Reportaż Reportaż<br />
kilka kilometrów. Komunikaty radiowe, mówią o<br />
rychłym zamknięciu placu św. Piotra. Wygląda na<br />
to, że przyjechaliśmy za późno. Na mieście plakaty<br />
żegnające Papieża. Przejmujące zdjęcia i podpisy:<br />
„Rzym opłakuje i żegna swojego Papę”,<br />
„Dziękujemy, Ojcze Święty”, „Adio”. Gdzieś na ulicy<br />
zatrzymuje nas włoska telewizja, widząc polskie<br />
flagi. Po drodze ruiny Circus Maximus, Forum<br />
Romanum, przestrzenie i miejsca, o których tyle<br />
nas uczono. Przeszłość, choć zamierzchła jest tu<br />
wprost namacalna. Idziemy nieśpiesznie i<br />
spokojnie do Coloseum, nie mając nadziei na<br />
wejście dziś do Bazyliki. Obok starożytnej areny,<br />
gdzie walczyli gladiatorzy i ginęli chrześcijanie,<br />
telebim pokazuje ciało Ojca Świętego, leżącego na<br />
marach. Nad placem dominuje męski śpiew litanii<br />
do wszystkich świętych, potęgując uczucie żalu.<br />
Słuchamy tych ciągle powtarzanych komunikatów,<br />
pozbawiających nas złudzeń. Ale idziemy i<br />
docieramy w końcu do Watykanu. Jednak wejścia<br />
na Plac skutecznie blokują włoskie służby<br />
porządkowe w różnorodnych mundurach.<br />
Początek każdej z ulic, która może nas<br />
doprowadzić do celu, jest dla nas zamknięty za<br />
sprawą ciemnoniebieskich uniformów i dużych<br />
okrągłych czapek. Cała nasza wielka grupa, która<br />
przyjechała dwoma autokarami, rozpada się na<br />
wiele małych. Każdy próbuje wejść na własną rękę.<br />
Naszej sześcioosobowej grupce udaje się wreszcie<br />
jakoś dotrzeć na Via della Conciliazione, głównej<br />
ulicy prowadzącej do Bazyliki. Może to skutek<br />
polskiej flagi jaką niesiemy? Dołączamy do końca<br />
potężnej kolejki, szerokiej tak jak ulica, jakieś ze 20<br />
metrów. Przed nami różnojęzyczny tłum, ciągnący<br />
się chyba na kilometr, może więcej. Ci, którzy<br />
wczoraj chcieli pożegnać Ojca Świętego,<br />
potrzebowali z naszego miejsca, w którym teraz<br />
stoimy, 19 godzin. Oczekujemy w kolejce pełni<br />
niepewności, tak jak tysiące, tysiące innych. Nie ma<br />
oficjalnych komunikatów, kiedy Bazylika zostanie<br />
zamknięta. Jeśli tak długo musielibyśmy czekać,<br />
jak wczoraj, na pewno nie zdążymy. Ku naszemu<br />
zdziwieniu, szeroka ława ludzi posuwa się do<br />
przodu jakby zrywami, w zaskakująco szybkim<br />
tempie. Czasem jest to 10, 20 a może i więcej<br />
metrów. Nadzieja rośnie. Co dziwne, w<br />
oczekujących ludziach nie ma żadnej agresji,<br />
przepuszczają ze zrozumieniem i uprzejmością do<br />
przodu tych, których tłum rozdzielił. Nad tą ludzką<br />
lawą powiewają flagi, proporce i transparenty.<br />
Słyszę jak stojące obok mnie Holenderki mówią, że<br />
większość to Polacy. Chyba to nieprawda. Naszych<br />
barw jest pewnie najwięcej, ale to nie przytłacza.<br />
Rozglądając się, spostrzegam flagi różnych<br />
państw, z różnych kontynentów. Dość dużo<br />
Azjatów, flagi brazylijskie, nawet koreańska, ludzie<br />
o ciemnym kolorze skóry, Indianie w strojach<br />
ludowych, większość oczekujących pewnie to<br />
Europejczycy. Włoskie służby rozdają wodę mine-<br />
32<br />
ralną, z obu stron jesteśmy otoczeni metalowymi<br />
barierami. Bazylika coraz bliżej, prawdopodobnie<br />
wejdziemy. Niepewność powoli zaczyna ustępować<br />
miejsca nadziei. Na twarzach ludzi teraz bardziej<br />
jest widoczny smutek, wielu modli się w skupieniu.<br />
Do Bazyliki wchodzimy „tylko” po czterech<br />
godzinach oczekiwania. Udało się nam na chwilę<br />
zatrzymać i patrzeć na Ciało Ojca Świętego, choć<br />
porządkowi grzecznie i delikatnie kierują<br />
natychmiast do wyjścia. W tym momencie wszedł<br />
arcybiskup Dziwisz, dwóch mężczyzn szybko<br />
pobiegło z kamerą i mikrofonem na długim<br />
wysięgniku. Ich nagły pośpiech zwiastował coś<br />
ważnego. Zatrzymujemy się gdzieś z boku.<br />
Kilkadziesiąt sekund później weszła w otoczeniu<br />
małej świty, hiszpańska para królewska. Królowa<br />
Zofia miała twarz spowitą czarnym woalem. Nas<br />
ogarnia dziwne uczucie, że oto stoimy w miejscu, na<br />
którym skupiła się w tych dniach uwaga całego<br />
świata. W Bazylice panuje, pomimo tłoku i błysku<br />
fleszy, atmosfera podniosła i pełna skupienia.<br />
Ludzie starają się zatrzymać w różnych miejscach<br />
ogromnej świątyni i modlić. Mimo tłumu, panuje tu<br />
wymowna cisza.<br />
Aby być w dzień pogrzebu, jak najbliżej<br />
Placu, noc spędzamy na ulicy Santo Spirito.<br />
Synoptycy zapowiadają deszcz. Kilkaset metrów<br />
dalej, jest polski kościół. Nie możemy jednak<br />
spędzić nocy pod jego dachem. Po drodze, w<br />
kierunku Placu, spotykamy żebraczkę, siedzącą<br />
wprost na bruku, obok kontenerów na śmieci. Stara<br />
kobieta z długimi siwymi włosami, lamentującym<br />
głosem, z wyciągniętą ręką, testuje sumienia<br />
przechodniów-pielgrzymów. Jest jak nie z tego<br />
świata. Przed chwilą polskie zakonnice nie chciały<br />
zgodzić się na przenocowanie Polaków, a za chwilę<br />
włoska żebraczka prosi nas o jałmużnę.<br />
Ostatecznie kończymy jak prosząca kobieta, na<br />
ulicy. Ola, moja córka, choć ma dopiero 14 lat,<br />
dzielnie, bez słowa sprzeciwu znosi posłanie na<br />
rzymskim bruku. Przeżycie wyjątkowości tych chwil<br />
jest znacznie ważniejsze. Zresztą noc na tej<br />
rzymskiej ulicy, w atmosferze tych dni, sama w<br />
sobie jest już czymś niezwykłym i niezapomnianym.<br />
Tuż obok jest wejście do klasztoru Franciszkanek.<br />
Spóźnione zakonnice, mają trudności z przejściem<br />
do swojego domu. Za chwilę na jezdni również<br />
zabraknie miejsca, aby się położyć. Na<br />
wyciągnięcie ręki kolumnada Berniniego,<br />
oddzielająca nas od Placu. Ze swojego legowiska<br />
widzimy między kolumnami, słynne papieskie okno.<br />
Na opustoszałym z pielgrzymów placu Świętego<br />
Piotra całą noc trwają prace. Robotnicy ustawiają<br />
bariery. Ludzie dziwią się obecności kilku traktorów<br />
w tym miejscu. Jeżdżą one teraz, ciągnąc<br />
przyczepy, po tym świętym dla chrześcijaństwa<br />
placu jak po polu. Na telebimach przez całą noc<br />
widać zdjęcie Papieża w czerwonym stroju, z<br />
podniesioną ku niebu prawicą. Noc, na szczęście<br />
ciepła,zapowiadany deszczniespadł.Tłum zebrany
Reportaż Reportaż<br />
na początku ulicy Santo Spirito, składa się w<br />
większości z ludzi młodych - Polacy, Włosi<br />
i Hiszpanie. Na przemian śpiewają pieśni w swoich<br />
językach, w tym „Barkę”. Co jakiś czas Włosi<br />
skandują entuzjastycznie z radością „Giovanni<br />
Paulo” i klaszczą przy tym rytmicznie. Wygląda to,<br />
tak jakby Jan Paweł żył, był gdzieś blisko, i za<br />
chwilę miał ukazać się oczekującemu zgromadzeniu.<br />
My, Polacy jesteśmy w tym inni. Pełni<br />
zadumy, smutku, refleksji, i dziwi nas, że tak też<br />
można czcić Zmarłego. Gdy zapada już noc,<br />
fotoreporterzy stąpają ostrożnie między ludźmi,<br />
jakby szli po bagnie. Fotografują leżących<br />
pokotem. Ledwie można gdzie stopę postawić,<br />
mnóstwo stłoczonych, zmęczonych ciał. Białoczerwone<br />
flagi cały czas powiewają wysoko na<br />
długich drzewcach. Nieopodal, majestatycznie,<br />
nieruchomy jak posąg, stoi młody, polski góral, w<br />
baranim serdaku i w kapeluszu z piórem. W<br />
zamyśleniu podparł ręką opuszczoną głowę. Cały<br />
czas stoi, i zda się, że całe Podhale w tym jednym<br />
człowieku skupiło swoją tu obecność i czuwa.<br />
Młodzi Włosi subtelnie i przez to jeszcze piękniej<br />
śpiewają „Emanuel”.<br />
Ranek 8 kwietnia. Pomimo, że plac jest tuż<br />
tuż, trwa jego blokada przez porządkowych. Włosi<br />
tu i ówdzie, nawołują żeby siłą sforsować bariery;<br />
Forza, forza. Tutti avanti - wykrzykują zniecierpliwieni.<br />
Tłum już o piątej rano wykrzykiwał w<br />
trzech językach: otwórzcie, otwórzcie… Ale nie ma<br />
żadnej agresji, ci którzy pilnują porządku są<br />
spokojni. Wszyscy jakby ogarnięci tym samym<br />
duchem. W kolejce nawiązuję rozmowę ze<br />
stojącymi za mną Francuzami. Uderza mnie ich<br />
powaga i skupienie. Wpuszczają nas małymi<br />
grupkami, trzymamy się pod ręce, aby nas nie<br />
rozdzielono. Między majestatycznymi kolumnami<br />
stoją niebieskie toiki. Ot i tu nawet sacrum i<br />
profanum obok siebie.<br />
Jeszcze kontrola i wejście na plac Świętego<br />
Piotra. Tłum wypełnia go po brzegi. Rządzący<br />
światem zajmują miejsca przed Bazyliką. Trwa<br />
wyczekiwanie, ciągle nie ma Najważniejszego.<br />
Wreszcie rzymscy szlachcice wynoszą na<br />
ramionach trumnę, jest bardzo prosta.<br />
Spontanicznie zrywają się oklaski. Dla Polaków to<br />
nowa tradycja, ale jak mają wyrazić zewnętrznie<br />
swoje uczucia? Klaszczą wszyscy, wiele osób<br />
płacze. Wszędzie dokoła powiewają flagi, polskich<br />
najwięcej, tylko te nasze mają żałobne wstążki.<br />
Oklaski nie mogą umilknąć. Włosi, jak niegdyś lud<br />
rzymski w początkach chrześcijaństwa, chcący<br />
obwołać świętym, krzyczą spontanicznie Santo<br />
subito (natychmiast święty). Kardynał Ratzinger<br />
próbuje sprawować mszę świętą przerywaną<br />
oklaskami. Wreszcie homilia. Słowa kardynała o<br />
Karolu Wojtyle wzbudzają fale oklasków, mających<br />
wyrazić Zmarłemu całą wdzięczność i miłość, za to<br />
jakim był. Czuje się jakby wszyscy zgromadzeni<br />
objęci byli potężnym duchem Jana Pawła II.<br />
Gdy na ekranie telebimu ukazała się twarz<br />
arcybiskupa Stanisława Dziwisza, znowu zerwała<br />
się burza oklasków. Zabrzmiało to jak ostatnie<br />
podziękowanie temu skromnemu człowiekowi od<br />
całego świata, za opiekę nad Ojcem Świętym.<br />
Apogeum uczuć nastąpiło w czasie homilii, po<br />
słowach kardynała celebransa i geście wskazującym<br />
na okno papieskie. Oklaski mieszały się ze<br />
łzami. Wszyscy obrócili głowy na prawo i patrzeli na<br />
puste okno na trzecim piętrze, gdy kardynał<br />
Ratzinger wypowiadał słowa, że Ojciec Święty<br />
patrzy teraz na nas w niebie, jak kiedyś tutaj, ze<br />
swego okna. Co zrobił wiatr, o którym Karol Wojtyła<br />
mówił, że jest materialnym dowodem obecności<br />
Ducha Świętego, widzieli wszyscy zgromadzeni na<br />
Placu i przed telewizorami. To było jak znak. Wiatr w<br />
otworzonej księdze przewracał kartki, jakby ktoś<br />
niewidzialny czytał w niej, albo szukał w niej<br />
czegoś. Stronice same przekładały się do przodu,<br />
aby parę chwil później poprzewracać je, jedna za<br />
drugą, raz szybciej raz wolniej, do tyłu. Aż wreszcie<br />
święta księga zamknęła się ostatecznie i taką już<br />
pozostała.<br />
To już koniec mszy za największego<br />
Człowieka naszych czasów? To zdziwienie<br />
podziela wielu. Kardynałowie zaczynają<br />
wychodzić. To ostatnie minuty pożegnania. Oklaski<br />
zaczynają się i nie milkną, między nimi okrzyki:<br />
Santo subito; Giovanni Paulo Grande. Trumna jest<br />
już na barkach szlachciców. Aż tu spontanicznie<br />
wybucha akcent całkowicie polski. Nagle nad całym<br />
placem wyrywa się z polskich ust, zabarwione siłą i<br />
nutą żalu jednocześnie, skandowanie - Dzię-ku-jemy,<br />
dzię-ku-je-my, dzię-ku-je-my… To polskie<br />
słowo przyćmiewa wszystkie pozostałe odgłosy.<br />
Przykrywa sobą cały plac. Czuje się, jakby oto cały<br />
naród chciał wyrazić Zmarłemu swoje ostatnie<br />
pożegnanie. Teraz polskie flagi podniesione są jak<br />
najwyżej, wydaje się, że jest ich jeszcze więcej,<br />
między nimi i ta z Krasnegostawu, trzymana przez<br />
piszącego te słowa. Wiatr sprawia, że wyglądają<br />
one jak proporce husarii, jak liczne biało-czerwone<br />
żagle na ludzkim morzu. Ich furkotanie i trzepot na<br />
wietrze, zda się naśladować i pomagać klaskaniu.<br />
Dołącza się przejmujące bicie dzwonu z Bazyliki.<br />
Jego głos wibruje spiżowym żalem. I ciągle oklaski<br />
tłumów. Większość płacze…<br />
W drodze powrotnej przez Rzym, daleko<br />
od Watykanu, nieopodal Tybru, podszedł do nas, na<br />
opustoszałej ulicy, starszy mężczyzna. Rzymianin,<br />
widząc polską flagę, szepnął do nas, głosem<br />
pełnym ciepła i delikatności, tylko jedno słowo:<br />
Grazie (Dziękuję).<br />
Leszek Janeczek<br />
Aleksandra Anna Janeczek<br />
33
Poezja Poezja<br />
Edward Krzysztof Rogalski<br />
Janowi Pawłowi II<br />
MIŁOSIERNY<br />
1<br />
Gdy gotowy był kosmos<br />
Gdy gotowa była ziemia przyjąć TWOJE odbicie<br />
Wypowiedziałeś<br />
Oto CZŁOWIEK<br />
I wyznaczyłeś dla mnie PRZESTRZEŃ<br />
Doskonałość wszelkiej stworzonej przestrzeni<br />
Gdzie uczyłem się BYĆ<br />
I stało się<br />
Kuszenie kształtem<br />
Kuszenie barwą - pierwsza ciekawość kobiety<br />
Drżącymi wargami prosiłem o wybaczenie<br />
Oczekiwałem wyroku<br />
Otworzyłem usta<br />
Lecz ptak języka nie frunął<br />
W samotnej nagości z kobietą<br />
Powędrowałem pustynią<br />
2<br />
Był dzień ofiarowania<br />
Dzień święty<br />
Dzień dziękczynienia<br />
- Jesteś lepszy od Abla<br />
Wystarczy pchnąć nożem<br />
Uderzyć pałką<br />
A dywany mogą pełzać w twoim namiocie<br />
- A ON ?<br />
- KAINIE. I ty w to wierzysz?<br />
A może sam GO wymyśliłeś!?<br />
Anioł zła rozstawiał szyki swojej armii<br />
Anioł dobra był nieliczny w dalekim namiocie<br />
I stał się w dzień święty<br />
W dzień ofiarny<br />
W dzień dziękczynienia<br />
Pocałunek ostry i bratobójczy<br />
Pewny uścisku ostrza pędziłem<br />
Złotousty, złotonośny bałwochwalca<br />
Stawiałem ołtarze psom i słońcom<br />
Wyznaczałem kapłanów o rączej mowie i pieśni<br />
Narody znosiły haracz, żywiły wojska<br />
Przekonane o potędze NOCY skamieniałego serca<br />
Przerażony siedziałem, kiedy w olśnieniu<br />
Ukazałeś PANIE ogrom zniszczenia<br />
- Ty Noe!<br />
Zbudujesz arkę, świątynię nadziei dla tych<br />
W których mam upodobanie<br />
34<br />
I pękło niebo<br />
Ziemia znikała lub strzałą skał<br />
Świstała w strugach<br />
Nade mną woda i pode mną woda<br />
Zrozumiałem wielką moc posłusznych<br />
Tobie PANIE żywiołów<br />
Zrozumiałem nieograniczoność MIŁOSIERDZIA<br />
Anioł czuwał u progu<br />
OCZEKIWAŁEM!<br />
3<br />
Nadszedł dzień ciepły<br />
Gabriel lotem cichym i niewidzialnym<br />
Stanął przed NIEPOKALANĄ w Nazaret<br />
Przepełniona TOBĄ ucieleśniła samego CIEBIE<br />
Stałeś się CZŁOWIEKIEM<br />
Bóg - człowiek<br />
Syn Boga Ojca<br />
Poczęty z Ducha Świętego<br />
Zrodzony z Maryi człowiek<br />
Krwawiłeś na krzyżu<br />
Zastraszony i wątpiący<br />
Wyparłem się CIEBIE<br />
A kogut piał<br />
Tłum jak fala potopu<br />
W rozkoszy pijanej<br />
W radości bezrozumnej pluł<br />
Na wypalone i mokre od krwi i potu<br />
Ciało baranka ofiarnego<br />
I stało się<br />
Po trzech dniach<br />
ZMARTWYCHWSTANIE<br />
Nie fikcja<br />
Nie idea<br />
Nie filozofia ludzka<br />
Lecz FAKT<br />
Zdumiony widziałem Ciebie<br />
Na drodze do Emaus<br />
I niewiernymi palcami dotykałem ran<br />
Trzykrotne pytanie o moją miłość i wierność<br />
Zabrzmiało jak krzyk koguta<br />
z nocnego dziedzińca arcykapłana<br />
Wiedziałeś dobrze że KOCHAM<br />
Z wdzięczną radością nadzieją i wiarą<br />
powędrowałem<br />
Z brzemieniem daru który ciągle się staje<br />
Rudnik - Szczecin 1979 -1983
Poezja Wywiad<br />
Małgorzata Stefaniak (Augustyniak)<br />
Niteczka<br />
między naszymi oknami<br />
krucha jak nasza<br />
miłość<br />
na jednym końcu<br />
ty<br />
na drugim ja<br />
pełno słów<br />
zapewnień<br />
wzruszeń<br />
papierowych uśmiechów<br />
nie rozczulaj się<br />
nad sobą<br />
odbierz wiadomość<br />
kto jak nie my?<br />
kiedy jak nie teraz?<br />
ta miłość nam się należy<br />
wiersz nagrodzony w konkursie poświęconym<br />
Janowi Pawłowi II, oraz w XV Konkursie Poezji<br />
Więziennej „Krasnystaw 2009”<br />
Andrzej David Misiura<br />
Na biało i żółto<br />
kosiłem przy starym domu<br />
w kłączach winorośli<br />
broniła się jasnota biała<br />
a za schodami krwawiło<br />
jaskółcze ziele<br />
czekałem aż się odezwiesz<br />
czułem obecność<br />
ojcze w Ojcu moim<br />
żywy<br />
Poezja nie może być służebnicą<br />
Rozmowa z ks. Wacławem Oszajcą SJ<br />
Dariusz Sułkowski: - Co Ksiądz rozumie przez<br />
słowo „poezja”, „dobra poezja”?<br />
Wacław Oszajca: - Trudno mi wchodzić w literackie<br />
roztrząsania, ale lubię takie wiersze, które<br />
odsłaniają najgłębsze treści. Zatem, poezja jest dla<br />
mnie sposobem, zarówno poznawania świata, jak<br />
i opisywania tego świata. Jeśli mówię „świat”<br />
i „rzeczywistość”, to mówię o takim pojednanym już<br />
świecie, gdzie nie ma podziału na sacrum i profanum,<br />
gdzie to, co się nazywa niebem i ziemią<br />
dzieje się jednocześnie, gdzie nie ma dualizmu tego<br />
typu, który by nosił w sobie całkowite rozdzielenie<br />
tej naszej rzeczywistości na transcendencje i immanencje,<br />
bo dla mnie jest to jedna całość. Myślę,<br />
że poezja, jak w ogóle sztuka, jest takim sposobem<br />
poznawania, bardzo odpowiednim, żeby dojść do<br />
prawdy i opisać ją.<br />
- Czy przez tę transcendencję Ksiądz rozumie<br />
Boga?<br />
- Również... Mianowicie, z tym jest cały kłopot,<br />
wciąż... nie tylko w literaturze, ale również i w<br />
Kościele, w naszej duchowości, czy pobożności<br />
tenże Absolut, jakim jest Bóg z całą pewnością jest<br />
zarazem człowiekiem. Bóg chrześcijan jest Bogiem<br />
wcielonym, więc - jeśli tak można powiedzieć -<br />
zmaterializowanym. Nie jest to Bóg, który byłby<br />
niedostępny, o którym my byśmy nie mogli zbyt<br />
wiele powiedzieć. Tylko Bóg chrześcijan objawia<br />
się nam w człowieku, w Jezusie Chrystusie. Idąc<br />
dalej, możemy powiedzieć za Janem Pawłem II, że<br />
kultura jest wcieleniem Bożego Królestwa, więc<br />
patrząc jeszcze z innej strony na tę sprawę, można<br />
powiedzieć, że poprzez kulturę również objawia się<br />
Absolut, objawia się Bóg. Jeśli tak, to tworząc<br />
kulturę, czy żyjąc w jej przestrzeni, chcemy, czy nie<br />
chcemy - napotykamy Boga.<br />
- Co Ksiądz może powiedzieć o współczesnej<br />
poezji polskiej?<br />
- Jak najlepiej, bo przecież, jeśli na przestrzeni<br />
niewielu lat mamy dwoje noblistów, jeśli jest taki<br />
ogromny zastęp, czy grupa tworzących poezję, w<br />
tym fenomen poezji metafizycznej - jeśli można ją<br />
tak nazwać - i to tworzonej przez duchownych, w<br />
tym również zakonnice. Jeśli się popatrzy na<br />
konkursy poetyckie, to można powiedzieć, że z<br />
jednej strony jest jakieś ogromne zapotrzebowanie<br />
na poezję, a z drugiej strony, że rzeczywiście<br />
próbujemy jakoś ten nasz świat tym językiem<br />
opisać. Myślę, że kultura polska i ta jej część, która<br />
nazywa się poezją, chyba jest jedną z mocniejszych<br />
dziedzin.<br />
35
Wywiad Wywiad<br />
- Czy wobec rozwoju pseudohumanistycznej<br />
cywilizacji, w dobie inwazji mediów, sieci<br />
komputerowych, czytanie poezji nie stanie się<br />
czymś elitarnym, dla koneserów?<br />
- To zawsze było elitarne... bo trzeba rozróżnić to,<br />
co w poezji jest poezją, jest liryką, tym jej jądrem<br />
i tym wszystkim, co dzisiaj o wiele lepiej od poezji<br />
robi kino, czy inne media. Tu się nic nie stało<br />
nadzwyczajnego, nie ma co się obawiać<br />
pierwszego zachłyśnięcia się możliwościami<br />
mediów. Powróci zapotrzebowanie na wiersz, na<br />
druk, na książkę. Nie przypuszczam, żeby dało się<br />
czymkolwiek zastąpić to, co człowiek jest w stanie<br />
przeżyć, kiedy czyta. Nie da się obrazem<br />
wszystkiego pokazać. Słowo ma tutaj tę przewagę,<br />
że pokazuje wnętrze danego wydarzenia, a obraz,<br />
mimo wszystko, pokazuje tylko powierzchnię. By<br />
opisać treść tego wydarzenia, potrzebne jest słowo,<br />
jego się nie da niczym zastąpić.<br />
- Czy każdy może zostać poetą?<br />
- To zależy, co się rozumie przez to „bycie poetą”, bo<br />
poezja jest jednak wydarzeniem; nie jest czymś, co<br />
można znaleźć w wierszu, w utworze. Wiersz jest<br />
po to, żeby poezja zaistniała, więc jeśli<br />
rzeczywiście jakiś wiersz obudzi w człowieku jego<br />
poetycką duszę, w czytelniku obudzi te możliwości,<br />
które daje poezja - chodzi o przeżywanie i poznawanie<br />
rzeczywistości - tak, to każdy jest poetą.<br />
-Aw sensie tworzenia?<br />
- Tu sprawa jest jasna - nie wszyscy potrafią<br />
napisać to, co chcą napisać. Dlaczego potrafią to<br />
tylko nieliczne jednostki? - pozostaje tajemnicą, bo<br />
nie można się przecież nauczyć pisania wierszy.<br />
- Jaka była Księdza droga do poezji?<br />
- Jako tego, który odbiera poezję - nazwijmy to -<br />
czytającego wiersze... Tutaj na pewno mam<br />
ogromny dług względem moich nauczycieli i to ze<br />
szkoły podstawowej, jak i ze szkoły średniej;<br />
względem mojej wsi i wrażliwości człowieka, który<br />
się urodził i wychował w kulturze rolniczej, wiejskiej.<br />
Ogromną rolę odegrała tutaj liturgia - jeszcze za<br />
moich czasów przecież - po łacinie sprawowana.<br />
Nawiasem mówiąc, język europejski był językiem<br />
naszych babek i matek, śpiewających na chórze<br />
msze po łacinie. To wszystko jakoś budowało moją<br />
wrażliwość na to, co niesie słowo, czasem słowo -<br />
jeszcze opracowane muzycznie, czy wkomponowane<br />
w obrzęd.<br />
Jeśli chodzi o samo pisanie poezji, to jest to skutek<br />
poszukiwania języka, w którym mógłbym<br />
opowiedzieć to, co zdaje mi się, że widzę... w tym,<br />
co się dzieje. Dlatego dość późno zacząłem pisać,<br />
bo przecież mając dwadzieścia pięć, sześć lat -<br />
kiedy debiutowałem w prasie. Było to<br />
spowodowane potrzebą języka, który by trafnie<br />
opisywał ten świat. w którym żyjemy.<br />
36<br />
- Czy wykształcenie w jakiś istotny sposób<br />
konotuje, determinuje tematykę utworów<br />
Księdza?<br />
- Na pewno tak, bo jestem teologiem z<br />
wykształcenia, więc siłą rzeczy doszukuję się tego<br />
wszystkiego, co jest dziełem Bożym w tej naszej<br />
rzeczywistości. Jako teolog, mam ciągle do<br />
czynienia z Księgą, czyli Biblią. Chcąc dotrzeć do<br />
rzeczywistości - jakoś - docieram poprzez jej opis,<br />
jaki jest zawarty w Piśmie Świętym - a dalej - w<br />
dziełach teologów.<br />
Następnie jako ksiądz, jako duszpasterz przez całe<br />
lata musiałem sobie i ludziom tłumaczyć, co się z<br />
nami działo przez sprawowanie sakramentu; ta<br />
moja praktyka duszpasterska stawiała mnie wobec<br />
ludzkiej miłości, nienawiści, grzechu, głupoty,<br />
podłości, ale i wielkości.<br />
- Poezja Księdza ma specyficzny rys metafizyczny,<br />
antropologiczny, etyczny - czy jest to<br />
zakorzenione w Piśmie Świętym?<br />
- Siłą rzeczy. Zapewne pan zauważy - patrząc na to,<br />
jak się ukazywały moje tomiki poezji - pewne<br />
zmiany, pewien proces. Są tam utwory wprost<br />
odwołujące się do Biblii, czy próbujące daną treść<br />
biblijną przedstawić w innej formie, ale nie tylko w<br />
formie; chodziło mi też o wydobycie treści<br />
ponadbiblijnej i opowiedzenie tej treści za pomocą<br />
innej metafory, innego obrazu. Jeśli chodzi o temat<br />
Boga w mojej poezji - dzisiaj... Myślę, że może nie<br />
najszczęśliwiej jest mówić o Bogu wprost. Lepiej<br />
będzie, jeśli czytelnik Boga ujrzy w całkiem<br />
świeckim wierszu. Sądzę, że tego typu poezja jest<br />
poezją prawdziwszą, bo pokazuje pełniej istnienie<br />
Boga w istnieniu naszej ziemskiej rzeczywistości.<br />
- Można się dopatrzeć w poezji Księdza pewnej<br />
hierarchii wartości. Jest tutaj równość między<br />
Bogiem i miłością. Czy Ksiądz mógłby to<br />
skomentować?<br />
- Jeśli chodzi o jakąś hierarchię wartości, to trudno<br />
by mi było ją uszeregować - jakby powiedzieć co<br />
najważniejsze, a co mniej ważne, ponieważ ja ten<br />
świat widzę - powiedziałbym - płasko, w tym<br />
znaczeniu, że nie bardzo ten mój świat można by<br />
podzielić na wertykalny i horyzontalny. Te wektory<br />
nie idą w ten sposób i tak nie patrzę na świat. Widzę<br />
świat jako rzeczywistość ciągle rozkwitającą i wybuchającą.<br />
Gdybym chciał to do czegoś porównać, to raczej do<br />
fajerwerków, do zimnych ogni, czy - powiedzmy - do<br />
źródła. W moim rozumieniu nie ma czegoś takiego.<br />
Jestem dualistą, ale nie manichejskim dualistą... że<br />
materia, ciało, w związku z tym i kultura jest mniej<br />
wartościowa niż duch, niż transcendencja, niż Bóg.
Wywiad Wywiad<br />
Wydaje mi się, że nie wiemy, nie znamy wielu<br />
rzeczy, ale to upewnia mnie tylko w przekonaniu, że<br />
jeśli Bóg stał się człowiekiem, jeśli Chrystus umarł<br />
na krzyżu, jeśli ten związek jest tak mocny między<br />
tymi dwiema częściami, co już jest złym<br />
określeniem świata, to w takim wypadku, to, co się<br />
tutaj dzieje, jest ogromnie ważne.<br />
- Cielesność, która jest ukazywana w poezji<br />
Księdza jest dość śmiała Czy można nazwać<br />
niektóre wiersze Księdza erotykami?<br />
- Myślę, te tak; tak są te utwory kwalifikowane, czy<br />
zaliczane do tego gatunku - całe, fragmenty, czy<br />
motywy tych utworów. Ci, którzy znają się na<br />
literaturze tak to oceniają, tak to widzą i ja się z tym<br />
zgadzam.<br />
- Czy tematyka cielesna i duchowa wypływa z<br />
dualizmu człowieka?<br />
- Nie, nie dzielę człowieka na duszę i ciało. To jest<br />
sztuczny podział. Człowiek jest jednością... Mówiąc<br />
innym językiem - psychofizyczną, czy duchowomaterialną.<br />
Kiedy dałoby się rozdzielić jedno od<br />
drugiego, nie byłoby człowieka. Jedynie trafnym<br />
określeniem tego, co się składa do grobu, jest trup,<br />
czy zwłoki, czy mówiąc trywialnie - materiał z<br />
rozbiórki lub jakiś kokon opuszczony przez<br />
człowieka.<br />
Sądzę, że trzeba odchodzić od takiego podziału na<br />
duszę i ciało - rozumianego jako dwie składowe<br />
człowieka. Współczesna teologia też inaczej widzi<br />
śmierć - to nie jest oddzielenie duszy od ciała, to jest<br />
głębsze, bogatsze w treść wydarzenie, gdzie<br />
człowiek nie przestaje istnieć; człowiek, a nie tylko<br />
jedna z części składowych człowieka.<br />
- W dziejach literatury niejednokrotnie sądzono,<br />
że stawianie poezji jakichś określonych zadań<br />
trywializuje ją. Czy Ksiądz stawia swoim<br />
utworom jakieś zadania?<br />
- Nie. Poezja nie może być służebnicą ani religii, ani<br />
jakiejś bożej ideologii, gdyż wtedy staje się<br />
propagandą, staje się językiem zafałszowanym<br />
i niczemu dobremu nie służy. Poezja opisuje świat<br />
i przez to, że opisuje, że nazywa po imieniu to, co<br />
się dzieje - rzeczywiście służy człowiekowi... Ale<br />
tylko w ten sposób, że otwiera przed człowiekiem<br />
tajemnicę, ponieważ posługuje się intuicją,<br />
ponieważ jej język może być wewnętrznie<br />
sprzeczny i gdzie indziej niedopuszczalny. To<br />
zjawisko - takiej wewnętrznej sprzeczności - mówię<br />
o paradoksie - na innych płaszczyznach poznania<br />
jest niedopuszczalne. Tu akurat się świetnie czuję.<br />
W związku z tym nie stawiam swoim utworom<br />
takiego celu. Zaś cieszę się, jeśli one kogoś<br />
podtrzymają, coś ocalą, czy przyniosą ulgę, czy też<br />
- czasem - zadają cierpienie.<br />
- I bogacą wyobraźnię?<br />
- Tak, zgadza się.<br />
- Co Ksiądz mógłby przekazać czytającym i piszącym<br />
poezję?<br />
- Jeśli już człowiek czyta i pisze, to - jak ktoś<br />
powiedział - przekroczył próg, bardzo wysoki próg<br />
i tu nie mam nic tym ludziom do powiedzenia, bo oni<br />
już mają to, co najważniejszego człowiek może<br />
mieć. Tutaj nie mam żadnego orędzia. Natomiast<br />
ludzi, którzy omijają, czy to w gazetach, czy w<br />
czasopismach lub w księgarni poezję, to jednak<br />
bym zachęcał do tego, żeby na zasadzie uczenia<br />
się obcego języka podeszli do tej trudności, bo<br />
kwestia poezji to nie jest tylko kwestia uczuć, emocji<br />
- choć to jest bardzo ważne, lecz również sprawa<br />
prawdy, a więc dociekania do sedna tego, co się<br />
dzieje. Tych bym chciał zachęcić do czytania.<br />
- Czego można Księdzu życzyć na zakończenie<br />
tej rozmowy?<br />
- Wakacji... Jak najszybciej, bo jestem strasznie<br />
zmęczony.<br />
- Dziękuję serdecznie za wywiad, życząc dużo<br />
łask Bożych, szczęśliwości, radości tworzenia<br />
i istnienia.<br />
Dariusz Sułkowski<br />
Fragment pracy licencjackiej: Dariusz Sułkowski,<br />
Człowiek i wartości w poezji Wacława Oszajcy,<br />
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej, Lublin 1997.<br />
Wacław Oszajca<br />
patriotom<br />
zły to ptak<br />
co własne gniazdo kala<br />
owszem<br />
ale spróbuj<br />
nie mówię zamieszkać<br />
spróbuj dłuższą chwilę postać<br />
pod gniazdem bocianim<br />
i potem pogadamy<br />
37
o. Wacław Oszajca<br />
Poezja Poezja<br />
Ksiądz, jezuita, tłumacz, poeta, dziennikarz,<br />
ur. w 1947 r. w Zwiartowie w okolicach Tomaszowa<br />
Lubelskiego. Ukończył studia magisterskie na<br />
Wydziale Teologicznym Katolickiego Uniwersytetu<br />
Lubelskiego. Od 1987 roku należy do zakonu<br />
Towarzystwa Jezusowego - jezuitów (SJ).<br />
Pracował jako wikariusz w Niedrzwicy<br />
Kościelnej (1974), Lublinie (1977) i Lubartowie<br />
(1978-1981). W 1981 był kapelanem Niezależnego<br />
Zrzeszenia Studentów Politechniki Lubelskiej. W<br />
latach 1982-1986 przewodniczył Lubelskiemu<br />
Komitetowi Pomocy Internowanym i Represjonowanym.<br />
W latach 1981-1986 dyrektor Domu<br />
Rekolekcyjnego w Łabuniach. W 1988-1992<br />
duszpasterz Jezuickiego Ośrodka Kultury<br />
Chrześcijańskiej w Poznaniu. W 1992-1994<br />
duszpasterz akademicki i wykładowca homiletyki w<br />
Wyższym Seminarium Duchownym w Toruniu. Od<br />
1995 roku redaktor naczelny „Przeglądu<br />
Powszechnego”. Od 2001 wykłada homiletykę na<br />
Papieskim Wydziale Teologicznym w Warszawie.<br />
Jest również wykładowcą w Instytucie Dziennikarstwa<br />
Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie<br />
prowadzi seminaria warsztatowe.<br />
Publikowałm.in.w„Akcencie”,„Charakterach”,<br />
„Gazecie Wyborczej”, „Gościu Niedzielnym”,<br />
„Tygodniku Powszechnym”, „W drodze”. Jest<br />
autorem wielu książek (m.in. Zamysł, 1979; Z głębi<br />
cienia, 1981; Ty za blisko, my za daleko. Wybór<br />
wierszy 1985), a także publikacji oraz tłumaczeń<br />
(m.in. Anna Lisa Lonnqvist, Jedną drogą [wspólnie<br />
zAndrzejem Kołaczkowskim];Anna Lisa Lonnqvist.<br />
Smala stiger. Wąskie ścieżki, 1995; Karl Dedecius,<br />
Auf dem Hellen Berg. Glaube, Liebe Geistliche.<br />
Lyrik aus Polen Duesseldorf 1981).<br />
Ks. Wacław Oszajca znany jest także jako<br />
prowadzący i gość programów publicystycznych o<br />
tematyce religijnej w radiu i telewizji. Jest członkiem<br />
Stowarzyszenia Pisarzy Polskich i Stowarzyszenia<br />
Dziennikarzy Polskich, a także Rady Programowej<br />
Wschodniej Fundacji Kultury „Akcent”. W latach<br />
2003-2005 juror Nagrody Literackiej Nike.<br />
38<br />
Ks. Wacław Oszajca<br />
Wacław Oszajca<br />
nadajniki<br />
jeszcze wczoraj<br />
jakże inaczej przemawiały dzwony<br />
jak też krzyże na kościelnych wieżach<br />
dzisiaj<br />
dniem i nocą<br />
na okrągło<br />
nic tylko<br />
odwal się durniu nic nie szkodzi dzień dobry<br />
zapłać termin minął cieszę się umarła<br />
ale śmieszne lej w mordę nic strasznego<br />
znalazłeś ten numer na wojnę pojechał<br />
miło mi szok mówię ci<br />
i jeszcze inaczej<br />
i bardziej mięsiście<br />
dzwony zaś milczą<br />
zakazano im mówić<br />
przekraczały dopuszczalną ilość decybeli<br />
kardynał na spacerze<br />
Albert Vanhoye spaceruje po ogrodzie<br />
żwir chrzęści pod butami<br />
pachną piwonie<br />
szemrze fontanna<br />
szeleszczą<br />
przewracane w myśli<br />
stronice Księgi<br />
walizka spakowana<br />
dyplom doktora h c też<br />
taksówka zamówiona<br />
na jego siwą głowę<br />
na czarny znoszony garnitur<br />
zaczyna padać drobny deszcz<br />
Albert Vanhoye<br />
machinalnie<br />
chowa do wewnętrznej kieszeni marynarki<br />
kardynalski krzyż<br />
przynajmniej tyle oszczędzę mu przykrości<br />
po co ma moknąć bez potrzeby
Wspomnienia Wspomnienia<br />
Józef Dąbski<br />
Wspomnienie o Zygmuncie Dąbskim<br />
Mój Ojciec Zygmunt Dąbski urodził się<br />
26 kwietnia 1902 r. w Suchem Lipiu w powiecie<br />
krasnostawskim. Miejscowość ta weszła do historii<br />
powstania styczniowego. Tu bowiem 14 stycznia<br />
1864 roku powstańcy stoczyli z wojskami carskimi<br />
jedną z ostatnich walk, która niestety zakończyła<br />
się klęską. Obecnie znajduje się tam kamienny<br />
obelisk upamiętniający śmierć ponad 60 żołnierzy z<br />
ich dowódcą mjr Mareckim.<br />
Ten fakt historyczny dobrze służył w<br />
patriotycznym wychowaniu następnych pokoleń<br />
okolicznej młodzieży. Wychowany w tym duchu mój<br />
Ojciec odegrał znaczącą rolę w tworzeniu postępu<br />
cywilizacyjnego w swoim środowisku, a także w<br />
organizowaniu ruchu oporu w czasie okupacji<br />
hitlerowskiej. Istotne też znaczenie w ukształtowaniu<br />
osobowości Ojca miało wychowanie w<br />
domu o głębokim przywiązaniu do tradycji walk<br />
legionowych o niepodległość Polski, szacunku do<br />
marszałka Józefa Piłsudskiego. Dużą rolę w<br />
moralnym wychowaniu Ojca pełnili Jego rodzice<br />
(moi dziadkowie), przestrzegając chrześcijańskich<br />
zasad w życiu rodzinnym. Pierwszą komunię<br />
świętą przyjął w parafii Płonka w dniu 21 maja 1913<br />
roku. Jako młody chłopiec wyróżniał się w swoim<br />
środowisku inteligencją i chęcią do nauki. Szkołę<br />
podstawową ukończył w Rudniku z bardzo dobrymi<br />
ocenami, z dobrym opanowaniem języka rosyjskiego.<br />
Rozpoczętej nauki na poziomie gimnazjalnym<br />
nie ukończył, ponieważ Jego rodzice nie<br />
byli w stanie udźwignąć kosztów związanych z<br />
nauką i utrzymaniem syna w odległym o około 30<br />
km Krasnymstawie. Gdy miał 21 lat został<br />
powołany do Wojska Polskiego w Zamościu.<br />
Służbę rekruta pełnił w II Pułku Łączności.<br />
Następnie po ukończeniu szkoły podoficerskiej, 23<br />
września 1925 roku otrzymał awans na stopień<br />
kaprala. Odbył także ćwiczenia okresowe w II Pułku<br />
Łączności w Jarosławiu. Za dobrą służbę w wojsku<br />
i dobre wyniki w szkoleniu otrzymał 10 września<br />
1927 roku awans do stopnia plutonowego i propozycję<br />
zatrudnienia w charakterze zawodowego<br />
żołnierza. Ze względów rodzinnych odmówił<br />
przyjęcia tej oferty. Jako najstarszy w linii męskiej z<br />
pięciorga dzieci, był zmuszony przyjąć obowiązki<br />
opiekuna rodziny. Prowadził gospodarstwo rolne,<br />
które pod jego kierunkiem rozwijało się bardzo<br />
dobrze. Rentowność gospodarstwa zwiększały<br />
wpływy finansowe z eksploatacji młodego sadu<br />
oraz pasieki liczącej ponad 50 uli. Był członkiem<br />
związku pszczelarzy. Równocześnie Ojciec<br />
angażował się wspólnie z rodzeństwem i miejscowymi<br />
nauczycielami w cywilizowanie okolicznej<br />
społeczności. Polegało to m.in. na aktywizowaniu<br />
młodzieży w ramach powołanego Związku<br />
Strzeleckiego, przygotowywaniu przedstawień<br />
teatralnych, organizowaniu spotkań fachowców<br />
rolnych z miejscowymi rolnikami. Zwłaszcza ta<br />
ostatnia działalność miała duże znaczenie,<br />
przyczyniając się do zwiększenia efektywności<br />
gospodarowania i podnoszenia poziomu życia.<br />
Zygmunt Dąbski z żoną Leokadią<br />
w 1934 roku.<br />
Ponadto rodzina Dąbskich wypożyczała<br />
nieodpłatnie okolicznym mieszkańcom książki z<br />
prywatnej biblioteki i prenumerowaną gazetę<br />
„Rolnik Polski”, a także udostępniała uboższej<br />
młodzieży słuchanie radia „kryształkowego”. Stała<br />
gotowość rodziny Dąbskich do prac społecznych<br />
wykorzystywana była przez władze gminne w<br />
Rudniku, zwłaszcza w przygotowywaniu obchodów<br />
świąt państwowych i akcji wyborczych samorządowych<br />
i państwowych. W 1932 roku<br />
zaangażowano Ojca jako komisarza spisowego na<br />
terenie powiatu krasnostawskiego. Za dobre<br />
wypełnianie obowiązków otrzymał 10 czerwca<br />
1932 roku odznakę „Za ofiarną pracę”. Od połowy<br />
lat trzydziestych do wybuchu wojny w 1939 roku<br />
pełnił nieprzerwanie funkcję sołtysa gromady<br />
Suche Lipie, którą to funkcję przejął od swego ojca<br />
Jana Dąbskiego. W 1934 roku ojciec ożenił się z<br />
Leokadią Rogalską (moją Matką) pochodzącą z<br />
osady Żółkiewka. Z tego związku urodziłem się w<br />
1935 roku ja - Józef - jedyny ich syn. Szczęśliwe lata<br />
rodzinne przerywa wybuch wojny w 1939 roku. W<br />
1941 roku rodzinę spotkały największe dramaty. W<br />
marcu umiera Jan Dąbski - mój dziadek, a trzy<br />
miesiące później Ojciec mój zostaje aresztowany<br />
przez gestapo i osadzony na Zamku Lubelskim. Po<br />
dwóch miesiącach tj. 20 lipca 1941 roku wywożą go<br />
do Oświęcimia. Tu otrzymuje numer 19 614 i zostaje<br />
umieszczony w bloku 8A/18. Zakończył życie<br />
10 października 1941 roku o czym doniosły władze<br />
obozowe telegramem nadanym w listopadzie tego<br />
roku. Po aresztowaniu Ojca rozpoczął się niezwykle<br />
trudny okres życia mojej matki. Będąc młodą<br />
kobietą, musiała samodzielnie wychowywać<br />
małoletniego syna i ciężko pracować w gospodarstwie<br />
rolnym w warunkach okupacyjnych.<br />
Wyczerpana przeciwnościami życia i poważnie<br />
schorowana, zmarła mając 64 lata.<br />
39
Historia Proza<br />
Po klęsce wrześniowej w 1939 roku mój<br />
Ojciec, kochający ojczyznę nie mógł pozostać<br />
bierny w swoim środowisku. Na przełomie lat 1939-<br />
40 rozpoczyna działalność w podziemiu. Nawiązuje<br />
kontakty konspiracyjne ze swoimi przyjaciółmi<br />
i znajomymi, budzącymi zaufanie w gminie Rudnik.<br />
W 1940 roku współtworzy komórkę Batalionów<br />
Chłopskich działającą na obszarze gminy. Z<br />
upływem czasu, dzięki energii kilku byłych<br />
wojskowych m.in. mojego Ojca już jako dowódcy<br />
Rejonu 3. w Obwodzie 14. organizacja zwiększa<br />
swoją liczebność, także określa charakter swojego<br />
działania wobec okupanta. W tym czasie tj. w latach<br />
1940-41 do kierujących tworzącym się ruchem<br />
partyzanckim w Gminie Rudnik należą:<br />
Kamieniecki i Ornal z Rudnika, Dąbski z Suchego<br />
Lipia, Repeć z Maszowa. Niestety, w czerwcu 1941<br />
roku gestapo zadaje dotkliwy cios, aresztując<br />
wymienionych działaczy - wszyscy oni zostali<br />
zamordowani. W późniejszym czasie wywiad Armii<br />
Krajowej ustalił, że aresztowanie nastąpiło na<br />
skutek zdrady. Zdrajcą był miejscowy komendant<br />
Policji Granatowej (przedwojennej) - Marcinkowski,<br />
którego organizatorzy ruchu oporu próbowali<br />
namówić na współpracę. Na mocy wyroku sądu<br />
podziemnego zdrajca poniósł zasłużoną karę<br />
śmierci. Po wojnie, w 1945 r. podczas ujawniania<br />
działających organizacji partyzanckich i ich<br />
działaczy mój Ojciec został zweryfikowany.<br />
Zgodnie z dokumentacją z dnia 8 października<br />
1945 roku komendy Batalionów Chłopskich Okręg<br />
IV Lublin Lp. 46/5 zaświadcza się, że Dąbski<br />
Zygmunt, pseudonim „Dumny” brał czynny udział w<br />
walce zbrojnej Ruchu Ludowego z Niemcami w<br />
Batalionach Chłopskich, a rozkazem Komendy<br />
Krzysztof Kulig<br />
Dziadek Antoni-Max<br />
- Kanapków narobiła, a? - to mój dziadek<br />
Antoni, z tą swoją zabużańską mową - herbaty<br />
naszykowała w termos, a?<br />
Pytał tym swoim „a?”. Pytał wszystkich o<br />
wszystko, a jakby tylko sam siebie pytał, bo nie<br />
czekał na odpowiedź. I nikt nic nie odpowiadał, nikt<br />
nic nie mówił. Wszyscy udawali skupienie na<br />
sprawach, które tak naprawdę nie były ważne. Nie<br />
były ważne teraz.<br />
- A ten, co tak stoi, gdzie patrzy? Tam gdzie<br />
jedziem nie zobaczy, ot daleko, i w kilometrach, i w<br />
latach daleko. Za daleko.<br />
Miał dużo racji ten stary doświadczony<br />
przez życie człowiek. Patrzyłem bardzo daleko, w<br />
przestrzeń i czas, i nie potrafiłem zrozumieć ani tej<br />
przestrzeni, ani czasu. Tamtego odległego czasu<br />
40<br />
Głównej BCh nr 5/Pers. z dnia 30 maja 1944 roku<br />
został awansowany do stopnia kapitana oraz został<br />
odznaczony Krzyżem Walecznych. Powyższe<br />
potwierdza były komendant okręgu IV BCh - Jawor-<br />
Pasiak pułkownik BCh. Ofiarę śmierci mojego Ojca<br />
i jego współbojowników upamiętniło społeczeństwo<br />
gminy Rudnik, umieszczając na frontonie szkoły w<br />
Rudniku tablicę pamiątkową z nazwiskami<br />
poległych i pomordowanych.<br />
Ja, syn Józef, jako jedyny spadkobierca<br />
rodziny Dąbskich dumny jestem z tego, że w<br />
okresach największej potrzeby narodowej rodzina<br />
nie szczędziła sił ani życia dla dobra ojczyzny. Mój<br />
Ojciec za podjęcie walki z okupantem oddał to, co<br />
najdroższe - młode życie.<br />
Brat ojca, Wacław także związał się z<br />
ruchem oporu, pełniąc w obwodzie 14. BCh, a<br />
później AK odpowiedzialną funkcję dowódcy<br />
plutonu, obejmującym miejscowość Suche Lipie w<br />
gminie Rudnik, a po wojnie aresztowany przez<br />
NKWD. Po przesłuchaniach z pobiciem w Bychawie<br />
zostaje zwolniony do domu. Starsza siostra Ojca,<br />
Genowefa została w konspiracji przeszkolona do<br />
pełnienia funkcji łączniczki i sanitariuszki. Tylko<br />
najmłodszy brat - Murycy, ze względu na wrodzoną<br />
chorobę (padaczkę) nie brał udziału w konspiracji.<br />
Dzięki temu, że w dużej części mojego<br />
młodego wieku byłem wychowany w otoczeniu<br />
rodziny mojego Ojca, zostały mi wpojone cechy<br />
niezbędne do ambitnego życia zawodowego i<br />
s p o ł e c z n e g o . P o z d o b y c i u w y ż s z e g o<br />
wykształcenia, realizowałem w pracy swoje<br />
marzenia w gospodarce morskiej i służbie<br />
zagranicznej.<br />
Józef Dąbski<br />
i tego - teraźniejszego. Myślałem o zawiłości<br />
ludzkich losów, zawiłości losów mojego dziadka<br />
Antoniego i nie mojego dziadka Maksymiliana. I ciągle<br />
nie byłem pewny, który jest który.<br />
- I niech nie duma, carem nie budiet - znowu<br />
musiał przygadać, by odgonić swoje i moje myśli, by<br />
zagłuszyć swoje wspomnienia i moje wyobrażenia o<br />
tamtym czasie.<br />
-Agarnitur czarny zapakował, a?<br />
- Zapakowałem, dziadku - odpowiedziałem<br />
przyklejony do okna.<br />
- No, żeby mi w wycieruchach na pogrzeb nie<br />
pojechał. Wstyd by przyniósł, ot co.<br />
- A mapę ma? Wie jak jechać? - nie dawał za<br />
wygraną.<br />
- Trafimy, myślę, że trafimy - znowu<br />
powiedziałem trochę do siebie, a trochę do tego<br />
widoku za oknem. Tego samego widoku, na który<br />
dawno temu patrzyli obaj. Tu niewiele się zmieniło<br />
od tamtej pory. Te same pola, ta sama ściana<br />
ciemnego lasu na styku nieba z ziemią, tylko ludzie
Proza<br />
Proza<br />
inni, i oni dwaj inni, jakby nie byli braćmi.<br />
Słońce powoli rozjaśniało horyzont.<br />
Wstawał nowy dzień.<br />
- Z Bogiem, ruszajmy - rozkazał, omiatając<br />
wzrokiem izbę, jakby chciał wszystko zapamiętać,<br />
jakby miał już nigdy tu nie wrócić.<br />
Przekręciłem kluczyk w stacyjce. Silnik<br />
odpalił za pierwszym razem.<br />
- No, niech rusza - nie dawał za wygraną - a<br />
Matkę Boską by powiesił na lusterku, to by nas<br />
prowadziła, świat daleki przed nami.<br />
Wrzuciłem pierwszy bieg, delikatnie puściłem<br />
sprzęgło, auto potoczyło się powoli jak<br />
dorożka. Dziadek lubił jeździć powoli i dostojnie -<br />
„jak panicz powozem, przed okupacją” - powiadał.<br />
Teraz milczał. Przestał wypytywać o<br />
wszystko tym swoim „a?”. Patrzył przed siebie, ale<br />
chyba nic nie widział. A może patrzył za siebie.<br />
„Niech sobie patrzy, za siebie i w siebie” - pomyślałem.<br />
Mamy czas. Mamy dużo czasu na<br />
wszystkie niedopowiedziane słowa, na całą tę<br />
dziwną historię, którą wczoraj, po tym jak listonosz<br />
przyniósł telegram, opowiedział mi tylko<br />
zdawkowo, od niechcenia i nie do końca. Mamy<br />
czas.<br />
Urodziliśmy się w kwietniu, piętnastego, w<br />
1925 roku. Ojciec musiał być dumny, choć nigdy<br />
tego nie mówił. Zresztą on nigdy dużo nie mówił.<br />
Dwóch wielkich chłopaków za jednym razem.<br />
Ojciec miał parę mórg ziemi, potrzebował syna, a tu<br />
aż dwóch mu zesłał Bóg. Na tej roli trzeba było<br />
pracować od małego. Od początku byliśmy zdrowi i<br />
silni, a że ojciec też był wielki i silny chłop, to nie<br />
przepuszczał i nam. Orka, kosa i gnój. Jak<br />
stawaliśmy we trzech do roboty to nie było<br />
przeproś. Paliła się nam w rękach. Ja i mój brat<br />
byliśmy najsilniejsi we wsi. I zawsze razem, jak<br />
bracia syjamscy, a nie bliźniaki. A gdy wybuchła<br />
wojna, to chcieliśmy zaciągnąć się do wojska, ale<br />
nie chcieli wziąć, za młodzi byliśmy. „I dobrze” -<br />
powiedział ojciec - „co to wasza wojna?” Przecież<br />
była nasza. Bo czyja?<br />
Pamiętam wszystko. Pamiętam latające<br />
samoloty i jak przyszli Ruscy. Z dworu wynieśli<br />
fotele na pole i siedzieli tak, czerwone paniska, a ich<br />
pepesze stały oparte o mahoniowe poręcze. Co to<br />
było za wojsko!? Łachmaniarze nie żołnierze.<br />
Zamiast butów jakieś szmaciane owijki, zamiast<br />
pasów - sznurek. Potem przyszli Niemcy i Ruscy<br />
wycofali się. To była armia! Jak szli, to tylko słychać<br />
było skrzypienie butów i roznosił się zapach<br />
wyprawionej skóry. Ojciec nie bał się ani Ruskich,<br />
ani Niemców. My też. Wojna nie była nasza.<br />
Rozgrywała się gdzieś daleko od nas. Tu od czasu<br />
do czasu przyjechali Niemcy do dworu i tyle. Jakby<br />
nie było wojny. W czterdziestym trzecim, wczesną<br />
wiosną przyszedł Mietek z Zabłocia. Poczęstował<br />
machorką, zapaliliśmy. Wyciągnął gazetkę, coś<br />
tam czytał, że podziemna armia i takie tam.<br />
Wrócił którejś nocy ale nie sam. Było ich<br />
kilku, w oficerkach. Długo rozmawiali z ojcem. W<br />
dniu, gdy zasadziliśmy kartofle, ojciec powiedział<br />
przy kolacji, że dziś w nocy przyjdzie „Grom”, to<br />
znaczy Mietek i zaprowadzi nas do lasu. „Już czas”<br />
- powiedział. Las to była taka zabawa w wojsko.<br />
„Tak jest, panie plutonowy”, „rozkaz, panie<br />
poruczniku” i takie tam. Nie było mundurów ani<br />
karabinów. Kilka było, ale za to mało naboi, dlatego<br />
uczyliśmy się strzelać na sucho. Po nocach<br />
chodziliśmy na zwiady i po wsiach za prowiantem.<br />
W dzień musztra i czyszczenie broni. Aż nadszedł<br />
ten dzień. Dostaliśmy pierwszy rozkaz: pójść do<br />
miasteczka, bo to dzień targowy, dużo ludzi to<br />
można się zgubić w tłumie i obserwować budynek w<br />
którym była „koza”. „To ważne” - powiedział<br />
porucznik „Wicher” - „trzeba odbić naszych, których<br />
trzymają w więzieniu”.<br />
O świcie ruszyliśmy. Cały dzień kręciliśmy<br />
się po targu, udając że chcemy coś kupić, i obserwowaliśmy<br />
więzienie. Około drugiej na rynek<br />
wtoczyły się dwa ciężarowe horchy, a z nich<br />
wyskoczyli żołnierze. Stałem daleko, więc między<br />
furmankami, między końmi szybko oddaliłem się w<br />
pobliskie krzaki. Widziałem jak mój brat wsiada na<br />
przyczepę. Brali tylko młodych mężczyzn.<br />
Lamentujące kobiety odpychali kolbami karabinów.<br />
Byłem bezradny. Nic nie mogłem zrobić.<br />
Słońce okrążało nas powoli, jakby chciało<br />
wyjść nam naprzeciw, jakby chciało zatrzymać nas<br />
w pół drogi do tego innego świata i do tego innego<br />
dziadka. Ten, który dotychczas był zawsze<br />
dziadkiem Antonim, siedział obok. Patrzył przed<br />
siebie i milczał. A może patrzył za siebie i dlatego<br />
milczał. Jechaliśmy już z pięć godzin, a on ani razu<br />
nie zapytał o nic.<br />
- Dziadku - zagadnąłem.<br />
- No i czego chce?<br />
- Może zatrzymamy się, zjemy, rozprostujemy<br />
kości.<br />
- No. Niech stanie.<br />
Wjechałem w piaszczystą, leśną drogę.<br />
Powietrze było suche od tego piasku i słońca.<br />
Wysiadł, przeliczył wzrokiem wszystkie drzewa,<br />
przeciągnął się i rzekł:<br />
- Marne te sośniaki, nie to co u nas. Pewnie<br />
i ludzie tu marne.<br />
Bez słów wyjąłem termos i kanapki,<br />
rozłożyłem na masce.<br />
- I powietrze takie, że gryzie w gardło. I jak tu<br />
żyć? - dodał.<br />
Chciał rozmawiać, więc szukałem w<br />
myślach pierwszego zdania, które powinno być<br />
takie jakby od niechcenia i takie, by znów go nie<br />
wystraszyć, jak wczorajszego wieczoru.<br />
- Cały świat jest podobny, a jednak inny - powiedziałem.<br />
41
Proza Proza<br />
- Tak, niby ziemia taka sama, niebo, słońce,<br />
drzewa, a jak się przyjrzeć, to inne.<br />
- Wszystko jest inne, nie ma dwóch takich<br />
samych ludzi - dziadku.<br />
- Tak.<br />
- Nawet jak są bracia to też są inni.<br />
- No.<br />
- Jak ty i Maksymilian.<br />
-Aon co o tym wie? Filozof się znalazł.<br />
- Nic nie wie, dlatego się dziwi, że przez te<br />
wszystkie lata nic nie wiedział. Nie wiedział, że<br />
Maksymilian żyje.<br />
- Jaki Maksymilian? On już nie nasz<br />
Maksymilian, on Max. Widział telegram? Napisane<br />
było Max Rap. A my jak się piszem, a? Rapa. No.<br />
On już nie nasz.<br />
-Ajednak krew nasza.<br />
- Nasza i nie nasza. Jak się żyje pośród<br />
innych drzew, jak się oddycha innym powietrzem to<br />
i krew insza się robi. Ot co.<br />
- A twoja, dziadku, jaka jest? Zawsze ta<br />
sama?<br />
- Moja? Zawsze ta sama, tutejsza, jak i twoja<br />
- powiedział i ruszył w głąb lasu.<br />
Znowu ucieka, pomyślałem. To nic, mamy<br />
czas. Milczał do granicy. Udawał, że śpi.<br />
- To już Niemcy, a? Tak samo - powiedział<br />
i znów przymknął powieki. I co miało znaczyć to<br />
niedokończone „tak samo”?<br />
Zawieźli nas na stację. Z daleka widziałem<br />
kłęby czarnego dymu buchające z lokomotywy,<br />
słyszałem szum i szczekanie psów. Jechałem jak<br />
ciele na rzeź i tylko dwie myśli kołatały mi się po<br />
głowie: dlaczego dałem się złapać i jak uciec.<br />
Zapakowali nas do wagonu. Wszyscy młodzi i zdrowi<br />
mężczyźni, a skoro młodzi to znaczy, że nie na<br />
rzeź, że byliśmy im potrzebni żywi, nie martwi.<br />
Pociąg ruszył. Jechaliśmy długo. Staliśmy na<br />
stacjach, doczepiano nowe wagony. Trwało to całe<br />
wieki. Najdłuższa podróż w życiu, bo w nieznane.<br />
Gdybyśmy byli we dwóch, na pewno dalibyśmy<br />
radę. Ale byłem sam, pierwszy raz w życiu, byłem<br />
sam.<br />
Po czterech dniach pociąg zatrzymał się,<br />
otworzono wagony, kazali wysiadać. Spojrzałem<br />
wokół: połacie brudnej ziemi, hałdy węglowego<br />
miału, budynki z czerwonej cegły i wysoka wieża z<br />
dwoma wielkimi kołami. Wtedy nie wiedziałem, że<br />
jest to kopalnia. Widziałem to po raz pierwszy w<br />
życiu, bo co mogłem widzieć na tej swojej wsi.<br />
Przez dużą, żelazną bramę poprowadzono nas do<br />
najwyższego budynku. Tam czekał już starszy, siwy<br />
pan w schludnym garniturze. Przemówił po<br />
niemiecku, a stojący obok przetłumaczył na polski,<br />
że jesteśmy w Zagłębiu Ruhry, w kopalni, i że jeśli<br />
będziemy dobrze pracować, nic złego nas nie<br />
spotka. Potem zaprowadzili nas na stołówkę,<br />
nakarmili grochówką i do łaźni. Zasnąłem z pełnym<br />
brzuchem i śniły mi się nasze pola i nasze strzeliste<br />
sosny.<br />
42<br />
Wjechałem na szeroką, gładką autostradę<br />
i przycisnąłem gaz do dechy. Przede mną było tylko<br />
gwiaździste niebo i tajemnica wojny, do której było<br />
coraz bliżej. Kilometry na liczniku przesuwały się tak<br />
szybko jak nasze myśli, moje i dziadka, który ciągle<br />
udawał, że śpi. Tylko z tych zmieniających się<br />
cyferek i z tych myśli biegnących jak płoche sarny,<br />
nic nie wynikało oprócz upływu czasu. Czasu,<br />
którego ja miałem jeszcze dużo przed sobą, ale mój<br />
czas, teraz był zależny od czasu mojego dziadka, a<br />
ten już się kończył. Miałem pewność, że jemu<br />
bardziej niż mnie zależy na przekazaniu tej swojej<br />
tajemnicy. Wiedziałem, że łatwiej odchodzi się, gdy<br />
człowiek jest pogodzony ze światem, z ludźmi i dlatego<br />
gdy przyszedł ten telegram, mimo swoich lat,<br />
nie zastanawiał się ani chwili. Od razu po<br />
przeczytaniu powiedział: „niech szykuje auto, jutro o<br />
świcie jedziemy”. Musiał wynagrodzić<br />
Maksymilianowi, że przez wszystkie te lata nigdy nic<br />
o nim nie powiedział, że nie chciał go znać, miał<br />
nadzieję, że on mu wybaczył przed wiecznym<br />
spoczynkiem. Musiał tam być i rzucić ziemię na jego<br />
trumnę. Tę ziemię. Też jego ziemię, którą<br />
wieczorem skrzętnie wsypał do woreczka. Dlatego<br />
nie nękałem go swoimi pytaniami. Sam w sobie miał<br />
wiele pytań, na które teraz, gdy mknęliśmy gładką<br />
niemiecką autostradą, starał się odpowiedzieć.<br />
Udawał że śpi, a on jeszcze raz, kartka po kartce,<br />
przeglądał całe swoje i jego życie, by znaleźć<br />
odpowiedź - dlaczego? A może to „dlaczego” nie<br />
jest takie ważne, może liczy się tylko pamięć. Może<br />
czytał tę księgę życia, by nie zgubić w pamięci<br />
żadnego fragmentu, żadnego słowa. Miał mało<br />
czasu, więc nie nękałem jego myśli niepotrzebnymi<br />
pytaniami. Ja miałem czas. Wiedziałem, że ten czas<br />
niedługo nadejdzie. Jeszcze zdążę wysłuchać<br />
wszystkich jego opowieści. Już nie wysłucham<br />
opowieści Maxa.<br />
Zostałem sam, pierwszy raz w życiu<br />
zostałem sam. Myślałem o nim, co go czeka? Całą<br />
drogę myślałem czy jeszcze go zobaczę.<br />
Zameldowałem „Wichrowi” o całej akcji i poprosiłem<br />
o przepustkę do domu. Zgodził się. Przed<br />
zmierzchem dotarłem do domu. Ojciec siedział<br />
przed chatą i strugał kozikiem nowe zęby do grabi.<br />
Zobaczył mnie z daleka. Patrzył na mnie i trzymał<br />
ten nóż nieruchomo.<br />
- Ojciec, Niemcy złapali brata! - wykrzyczałem.<br />
Wstał, odłożył nóż, strzepnął wióry.<br />
- Napoję krowę - odrzekł jakby nic się nie<br />
stało.<br />
- Pomogę ci.<br />
- Nie trzeba. Idź do izby, zjedz. Nie mów<br />
matce.<br />
Szedł powoli w stronę obory. Może płakał,<br />
może się modlił?
Poezja Poezja<br />
Jednostajny warkot silnika na wysokich<br />
obrotach i ta cisza nocy, sprawiały, że narastało we<br />
mnie znużenie. Zatrzymałem się na dużym<br />
oświetlonym parkingu. Dziadek otworzył oczy, też<br />
zatrzymał swoje myśli.<br />
- Muszę się zdrzemnąć, dziadku, nie dam<br />
rady.<br />
- Jak musi to musi, byle zdążył na czas.<br />
„Znów ten czas” - pomyślałem. Dlaczego<br />
czas jest najważniejszy. Zmęczenie nie pozwalało<br />
na rozwijanie dalszych teorii na temat czasu.<br />
Zasnąłem.<br />
Zbudzili nas przed świtem. Znów ustawili w<br />
szeregu. Ten co znał język powiedział, że zaraz<br />
zjedziemy na dół, fedrować, to znaczy kopać węgiel<br />
i że praca jest niebezpieczna, że trzeba uważać.<br />
Mówił długo, ale słowami nie da się wszystkiego<br />
powiedzieć. Dostaliśmy kaski na głowę i podzielono<br />
nas na brygady. Zaprowadzili nas pod tę wieżę. Ze<br />
zgrzytem otworzyła się stalowa krata, oddzielająca<br />
ziemię od piekła. Bo to było piekło. Ciemno,<br />
duszno, ciasno. Po chwili człowiek cały był zlany<br />
potem, nawet gdyby nic nie robił, też by się spocił. A<br />
jak już wyjechaliśmy na powierzchnię i zobaczyłem<br />
światło słoneczne, to się ucieszyłem. Wszyscy<br />
wyglądali jak diabły, czarne i umorusane diabły.<br />
Tylko oczy świeciły się białkami. Żyliśmy i to była<br />
jedyna zaleta tego piekła. Nie miało większego<br />
znaczenia, w którym piekle żyłem, w tym tu, czy w<br />
tamtym.<br />
- Niech się budzi, świta. A ptaki gaworzą jak<br />
u nas - powiedział trochę do mnie trochę do siebie -<br />
trza nam ruszać.<br />
- Już dziadku, zaraz ruszamy.<br />
Podniosłem maskę, sprawdziłem olej,<br />
nacisnąłem pasek klinowy. Ugiął się lekko pod<br />
palcem. - Wszystko dobrze - powiedziałem sam do<br />
siebie z taką dziwną pewnością, że coś jednak<br />
zależy ode mnie, że mogę mieć jakiś wpływ na to,<br />
co dzieje się obok mnie. Spojrzałem na mapę.<br />
- Za cztery godziny będziemy na miejscu -<br />
powiedziałem, zaciągając się mocno pierwszym,<br />
porannym papierosem. Powoli, z uniesioną głową,<br />
wypuszczałem dym cienką strużką, a on stał i przyglądał<br />
się, jak by zobaczył coś nowego, ciekawego,<br />
czego jeszcze nie widział, albo co widział dawno<br />
temu i w tej chwili wróciło jakimś wspomnieniem.<br />
Paliłem, a on patrzył, a jakby nie widział.<br />
Przed świtem zbudził nas alarm. Ustawieni<br />
w szeregu w pełnym rynsztunku, czekaliśmy aż<br />
„Wicher” spali papierosa.Aon stał z lekko uniesioną<br />
głową, zaciągał się głęboko i powoli wypuszczał<br />
dym.<br />
- Chłopcy, ruszamy na akcję bojową.<br />
Odbijemy więźniów. Pełna mobilizacja i dyscyplina.<br />
Wszystko jest zaplanowane. Po drodze dowódcy<br />
drużyn przekażą wam moje rozkazy. Z Bogiem.<br />
Wtedy po raz pierwszy dostałem broń.<br />
Bardzo jej potrzebowałem. Chciałem zabić kilku<br />
Niemców za mojego brata. Bardzo chciałem. Nigdy<br />
wcześniej tak bardzo nie chciałem.<br />
Zjechaliśmy z autostrady zgodnie z mapą.<br />
Na drogowskazie napisana była nazwa tego miasta<br />
i liczba 15 km.<br />
- Już blisko - powiedział dziadek i dodał -<br />
świat wcale nie jest taki duży.<br />
Zaczynały się pojedyncze, małe domki<br />
otoczone ogródkami, w których rosły świerki.<br />
- Skręć w lewo.<br />
- Dlaczego?<br />
- Skręć, powiedziałem.<br />
Zgodnie z nakazem skręciłem w wąską,<br />
dziurawą uliczkę. Jechałem tak ze dwa kilometry.<br />
Przed nami majaczyła wysoka stalowa wieża z<br />
wielkim, czerwonym od rdzy kołem. Zatrzymałem<br />
się przed bramą zamkniętą na dużą kłódkę.<br />
Dziadek wysiadł. Podszedł do tej bramy i stał tam<br />
długo, jakby modlił się, albo płakał. Nie<br />
znajdowałem żadnej odpowiedzi na nurtujące mnie<br />
pytania. Skąd wiedział, że w lewo? Był już tu?<br />
Wtedy, nad ranem, zabiłem dwóch<br />
Niemców, a potem jeszcze kilku. Chciałem zabijać.<br />
Nawet jak się skończyła wojna i wkroczyli Sowieci<br />
i jak „Wicher” powiedział, że kto chce, może wracać<br />
do domu, ale nie musi, bo nasza wojna jeszcze się<br />
nie skończyła, bo mamy nowego wroga,<br />
czerwonego, to chciałem zabijać. Tylko, że ojciec<br />
zaniemógł, a żniwa trzeba było robić. Sam byłem. A<br />
on miał mnie tylko jednego. Zaraz potem<br />
przyjechało dwóch Ruskich i jeden Polak w ruskim<br />
mundurze. Popatrzyli na pszenicę, w dłoniach<br />
roztarli kłosy, spróbowali ziaren. - Charaszo -<br />
powiedzieli. Wyciągnęli z obory krowę i tylko<br />
pepeszę przystawili mi do pleców. A ten Polak w<br />
ruskim mundurze powiedział, że władzy ludowej<br />
potrzebna jest nasza pszenica na chleb dla<br />
wyzwoleńczej armii i nasza krowa, i że jeszcze<br />
wrócą. I wracali. Za każdym razem brali co chcieli,<br />
jak swoje i mówili o tej wolnej, ludowej ojczyźnie, a<br />
ja nic nie mogłem zrobić. Za każdym razem<br />
przystawiali mi pepeszę do pleców, tłumacząc jaka<br />
to teraz równość zapanowała w naszej wolnej i<br />
ludowej ojczyźnie. Brat wrócił po żniwach. Żył.<br />
Znów było nas dwóch. Siedzieliśmy po nocach przy<br />
łóżku umierającego ojca. Brat opowiadał swoje<br />
dzieje. Pewnej nocy ojcu się polepszyło, oparł się o<br />
wezgłowie łóżka i powiedział: „Nie ma już naszej<br />
Polski, niepotrzebnie wróciłeś. Komuniści nie<br />
dadzą wam żyć. Byłeś w świecie, trzeba było<br />
szukać swojego miejsca”.<br />
- Jakże to tak, ojciec?Aojcowizna?<br />
- Gówno, nie ojcowizna - odrzekłem - tyle już<br />
zabrali, a zabiorą wszystko.<br />
43
Poezja Poezja<br />
Dziadek płakał. Wcale się nie modlił. Płakał.<br />
Wrócił ze szklanymi oczami, wsiadł bez słowa.<br />
Zawróciłem. Wjechałem na rynek. Po prawej stał<br />
kościół z piaskowca, naprzeciwko - ratusz, a wkoło -<br />
kamienice, porządne kamienice. Weszliśmy do<br />
urzędu. Dziadek szedł pierwszy, jakby wiedział<br />
gdzie ma iść, do którego pokoju. Na piętrze skręcił<br />
w prawo, otworzył pierwsze drzwi.<br />
- Guten Morgen - powiedział po niemiecku.<br />
„Skąd znał ten język?” - przeleciało mi przez<br />
głowę, a on dalej mówił, że nazywa się tak i tak i jest<br />
bratem Maxa Rapa. Urzędniczka wskazała krzesło.<br />
Usiedliśmy. Mówiła długo. Dziadek słuchał.<br />
- Moment - przerwał jej, a do mnie - ma<br />
papierosy?<br />
- Tak.<br />
- To niech da.<br />
Wyszliśmy na zewnątrz. Na skwerku stała<br />
fontanna, w której, z dwóch kamiennych ryb<br />
wylewała się cienkimi strumieniami woda.<br />
Zaciągnął się dymem. Milczał. Był tylko ten szum<br />
przelewającej się wody. Też zapaliłem.<br />
Siedzieliśmy na tej fontannie, jak dwie kamienne<br />
postacie, bez słów, bez ruchu i tylko przelewały się<br />
w nas te myśli. Teraz on potrzebował czasu na te<br />
wszystkie niemieckie słowa usłyszane przed<br />
chwilą, na całą tę swoją, nie swoją historię, którą<br />
teraz poznał.<br />
Ojciec umarł tamtej nocy. Po pogrzebie<br />
piliśmy samogon, milcząc. Nad ranem spakowałem<br />
trochę jedzenia, ciepłe ubranie. Obudziłem brata.<br />
- Daj mi swoją kenkartę. Idę.<br />
- Gdzie ty idziesz,Antek, dokąd?<br />
- Idę tam, skąd ty wróciłeś. To nie jest już ani<br />
moja Polska, ani moja ojcowizna. Ty tu zostań, jak<br />
chcesz, jako ja, a ja wrócę jako ty.<br />
Szedłem tak długo, że nawet nie wiem jak<br />
długo. Przez całą drogę powtarzałem te wszystkie<br />
opowieści brata, by zapamiętać każdy szczegół.<br />
Gdy zasypiałem, znużony na łące pełnej zapachów<br />
lub w opuszczonych zabudowaniach, ciągle<br />
widziałem to nasze pole zakończone ścianą<br />
ciemnego lasu, który łączył się z niebem. Budziłem<br />
się i patrzyłem na wschodzące słońce, a potem<br />
odwracałem się i szedłem drogą wyznaczoną przez<br />
jego promienie - na zachód, ciągle na zachód.<br />
Mijałem wielu takich samych jak ja. Wszyscy oni szli<br />
w sobie tylko znanym celu. Nikt z nich nie mówił po<br />
co i dlaczego idą. Szli z zachodu na południe, z<br />
zachodu na wschód, z zachodu na północ. Ja jeden<br />
szedłem w przeciwnym kierunku. Tylko ja<br />
wędrowałem na zachód. Wsiadałem do towarowych<br />
wagonów stojących na stacjach, jeśli ich<br />
lokomotywy stały przodem skierowane na zachód.<br />
Jechałem tak długo, jak długo widziałem przed<br />
sobą zachodzące słońce. Czasem zatrzymywały<br />
się ciężarówki, prowadzone przez czerwonoarmistów.<br />
44<br />
- Kuda idiosz? - pytali.<br />
- Na zapad - odpowiadałem.<br />
- Ot, durak, na zapad. A paczemu na zapad?<br />
Wajna akończyłas', nada wazwreaszczat' damoj.<br />
- Da, nada - odpowiadałem, a oni i tak nie<br />
rozumieli, dlaczego ja idę na zachód, skoro wojna<br />
się skończyła. Ja sam tego nie rozumiałem. Nie<br />
chciałem nawet rozumieć. Szedłem.<br />
Pewnego ranka obudził mnie czyjś świdrujący<br />
wzrok. Czułem na sobie te oczy.<br />
Odwróciłem głowę. W odległości kilku metrów<br />
siedział on i przyglądał się na mnie z ciekawością, z<br />
litością, a może z nadzieją. Patrzyliśmy tak na siebie<br />
bez słów, bez ruchu. Obaj mieliśmy już dość tej<br />
samotnej wędrówki. Obaj szukaliśmy swojego<br />
miejsca na ziemi. Tylko, czy obaj szukaliśmy tego<br />
samego miejsca? Czy on był moim wrogiem, czy<br />
przyjacielem, czy był Polakiem, czy Niemcem. Nie<br />
mogłem go o to zapytać. Po prostu wstałem,<br />
zabrałem swój tobołek i ruszyłem na zachód. On<br />
też. Ciągle w bezpiecznej odległości szedł na<br />
zachód. Widocznie wracał do domu. Wojna się<br />
skończyła, trzeba wracać do domu. Wracaliśmy<br />
razem do jakiegoś wymyślonego w naszych<br />
wyobraźniach domu. On, owczarek niemiecki ze<br />
swoją, sobie tylko znaną historią i ja polski chłopak,<br />
z nowym imieniem i nowym życiem. Gdy budziłem<br />
się rano, on już czekał i patrzył. Gdy podnosiłem<br />
swój tobołek, strzygł uszami i wstawał, gotowy do<br />
drogi. Szedł za mną w bezpiecznej odległości. Obaj<br />
milczeliśmy.<br />
Któregoś dnia, po przebudzeniu, ujrzałem<br />
zakrwawionego zająca. Rozpaliłem ogień,<br />
rozprawiłem szaraka, zdjąłem skórę. Siedzieliśmy<br />
po dwóch stronach ogniska wpatrzeni w ciepły żar.<br />
Zjedliśmy i ruszyliśmy na zachód. Teraz on szedł<br />
równo ze mną, przy nodze. Mijały dni, zmieniały się<br />
krajobrazy, a my szliśmy. Razem.<br />
Pewnego dnia dotarliśmy do miasteczka. Na<br />
drogowskazie z jego niemiecką nazwą ktoś umieścił<br />
odręcznie namalowaną tablicę z napisem<br />
„Maczkowo”. To tu - pomyślałem - skończyła się<br />
moja wędrówka.<br />
- To było tak - zaczął powoli, wyciągając rękę<br />
po drugiego papierosa - to ja tu byłem w czasie<br />
wojny. Pracowałem w tej kopalni, którą widziałeś. To<br />
ja jestem Maksymilian, a Maksymilian co umarł, jest<br />
Antoni. Bo, gdy wróciłem do Polski, umarł ojciec,<br />
twój pradziadek. Antoni, brat mój, nie chciał takiej<br />
Polski i takiej ojcowizny, co ją Sowieci ograbili, i poszedł<br />
w świat. Poszedł w świat jako ja, Maksymilian,<br />
z moją kenkartą i z moją historią, a ja zostałem jako<br />
on - Antoni. Zostałem z jego historią, za którą<br />
zapłaciłem.<br />
Patrzył przed siebie, a może w głąb siebie<br />
i mówił, powoli, spokojnie, oddzielając każde wypo-
Proza Proza<br />
wiedziane słowo, jak ksiądz na kazaniu. Nawet nie<br />
pytał, czy rozumiem. Nie chciałem rozumieć,<br />
chciałem słuchać. Miałem czas na zrozumienie.<br />
- Jak przyjechali Sowieci i nie mieli już co<br />
zabrać, to przystawili mi pepeszę i zabrali mnie,<br />
jako wroga ludowej ojczyzny. Tylko nie wiedzieli, że<br />
ja to on. Katowali mnie każdej nocy. Ile ja wypiłem<br />
wiader wody, którą wlewali mi przez lejek w trakcie<br />
przesłuchań? Ile ciosów w nerki, ile wyrwanych<br />
paznokci, ile godzin przestanych w lodowatej<br />
wodzie w piwnicznej, ciasnej celi z kapiącą na<br />
głowę wodą, która drążyła dziurę w czaszce.<br />
Nikogo nie wydałem, bo kogo miałem wydać,<br />
nikogo nie znałem. Ja, to nie byłem ja. Dostałem<br />
wyrok śmierci, za zdradę ojczyzny. Po trzech latach<br />
wyszedłem, bo była odwilż i amnestia. Wyszedłem<br />
biały jak gołąbek, wyszedłem jako nie ja ani nie on.<br />
W pięćdziesiątym szóstym przyszedł list z<br />
zagranicy. Maksymilian, a właściwie Antoni pisał,<br />
że żyje, że dobrze tu i żebym przyjechał. Tylko jak<br />
miałem przyjechać, ja, zdrajca ludowej ojczyzny.<br />
Nic nie odpisałem. Potem przyszły jeszcze ze trzy<br />
listy.Aż ten telegram.<br />
Jakbym znał to miasteczko. Wiedziałem, że<br />
gdy pójdę prosto, trafię na rynek, gdzie naprzeciw<br />
kościoła z piaskowca mieści się ratusz. Tam jest<br />
komendantura obozu przejściowego dla<br />
zdemobilizowanych żołnierzy i innych Polaków,<br />
tych z oflagów i tych z robót przymusowych. Mój<br />
pies też jakby znał to miasteczko. Skręcił nagle w<br />
boczną uliczkę i pobiegł do domu po prawej.<br />
Poszedłem za nim. Drzwi były otwarte na oścież, a<br />
on siedział przed drzwiami jak sfinks. Siedział i<br />
patrzył bez ruchu jak staruszek w niedzielne<br />
popołudnie. Klepnąłem dłonią w udo - żadnej<br />
reakcji - zagwizdałem - nic. Siedział nieporuszony.<br />
Znalazł swój dom - pomyślałem i ruszyłem w stronę<br />
rynku. Znów byłem sam. W ratuszu pokazałem<br />
swoją kenkartę, a że było późno, nikt nie chciał się<br />
mną zająć. Nakazali znaleźć sobie kwaterę i zgłosić<br />
się rano. Wyszedłem na skwer, usiadłem na murze<br />
kamiennej fontanny. Zachodzące słońce odbijało<br />
się na czerwono w witrażach kościoła. Pomyślałem<br />
o Bogu. Czy w tym kościele był obecny ten sam<br />
Bóg, co w naszym małym, drewnianym, wiejskim<br />
kościółku? Czy ludzie, którzy tu przychodzili,<br />
słyszeli te same nauki i słowa? I czy w ogóle jeszcze<br />
jest? Czy mógł znieść cały ten ciężar ludzkich<br />
grzechów, jakie przetoczyły się przez tę ziemię?<br />
Pewnie mógł, skoro wytrzymali to ludzie.<br />
Siedziałem tak wpatrzony w kolorowe szkiełka,<br />
szukając swojego Boga. Z ratusza wybiegł oficer,<br />
szedł sprężystym krokiem. Przystanął obok,<br />
spojrzał na mnie, wiedziony moim wzrokiem<br />
spojrzał na wieżę kościoła. Stał tak przez chwilę,<br />
nieruchomo jak ja. Wyciągnął srebrną papierośnicę<br />
w moją stronę, sięgnąłem po papierosa.<br />
Zaciągnąłem się głęboko dymem, tak głęboko, jak<br />
tymi myślami o Bogu. „A jednak istnieją normalni<br />
ludzie, to znaczy, że Bóg także istnieje” -<br />
pomyślałem.<br />
Mijał czas. Ja, Max Rap i mój pies Hund<br />
żyliśmy razem jak bracia. Ja trochę jak pies, on<br />
trochę jak człowiek. Każdego ranka odprowadzał<br />
mnie, milcząc, pod bramę kopalni, a po szychcie,<br />
gdy wyjeżdżałem na powierzchnię, siedział przed<br />
bramą w spokojnym oczekiwaniu. Był smutny i powściągliwy<br />
w wyrażaniu uczuć, tak jak ja. Obaj<br />
przemilczeliśmy całe życie.<br />
Wyciągnąłem papierosy. Znów zapaliliśmy,<br />
głęboko, wciągając dym jak byśmy chcieli, by ten<br />
dym załagodził to wszystko, co się w nas teraz<br />
działo.<br />
- Powiedziała, że Max nie ma rodziny, że nic<br />
nie ma. Parę pamiątek i zdjęcia, jakieś papiery.<br />
Powiedziała, że pogrzeb będzie na koszt<br />
miasta i dlatego grób jego będzie tylko przez<br />
dwadzieścia pięć lat, a potem w tym miejscu<br />
pochowają następnego.<br />
Przerwał. Papieros parzył już go w dłonie, a<br />
mimo to przyłożył go do ust i pociągnął. Milczałem.<br />
Wszystko, co mógłbym teraz powiedzieć, nie miało<br />
żadnego znaczenia.<br />
- Zabierzem go do nas. Niech leży na swojej<br />
ziemi, pod wierzbą.<br />
- Tak zrobimy, dziadku.<br />
Teraz spojrzał na mnie inaczej. Teraz nie<br />
byłem dla niego jakimś bezosobowym wnukiem.<br />
Byłem krwią z krwi. Swoim.<br />
- Dobrze mówisz, Karolku, zrobim to. Dla<br />
niego i dla mnie.<br />
Ryby w fontannie przelewały wodę z<br />
delikatnym szmerem, jakby nigdy nic. W nas,<br />
kamiennych postaciach z innego świata, też powoli<br />
cichł szmer. Słońce, wiszące nad wieżą kościoła,<br />
świeciło coraz mocniej, woda szemrała swoje<br />
opowieści, drzewa szumiały jak wypowiedziane<br />
dawno słowa. Wszystko było takie proste,<br />
zwyczajne, jakby nic się nie zdarzyło.<br />
Z ratusza wyszła urzędniczka, rozejrzała się<br />
wokół, zobaczywszy nas przy fontannie, ruszyła w<br />
naszą stronę.<br />
- Herr Rap - zagadnęła - czy chciałby pan<br />
zobaczyć ciało?<br />
Stanęliśmy przed nią na baczność.<br />
- Może chciałby pan zabrać rzeczy brata?<br />
Weszliśmy do małego, skromnie urządzonego<br />
mieszkania. Na półkach kilka książek,<br />
albumy ze zdjęciami, zeszyty zapisane drobnymi<br />
literkami.<br />
45
Proza Proza<br />
- To wszystko, co miał - powiedziała urzędniczka.<br />
- Żył skromnie. Możecie się tu zatrzymać<br />
na noc. Mieszkanie jest komunalne. Czy potrzebuje<br />
pan jeszcze czegoś?<br />
- Danke. Dziękuję, bardzo dziękuję - dziadek<br />
uścisnął jej dłoń.<br />
Zostaliśmy sami. Patrzyliśmy na ściany<br />
i czuliśmy, jakby było nas trzech w pokoju.<br />
Nazajutrz ruszyliśmy w drogę powrotną. Wszyscy<br />
trzej. Tyle, że on przed nami - w furgonie do<br />
specjalnych przewozów.<br />
„HUNDE” - duże, czarne litery odciągnęły<br />
wzrok dziadka od czarnego samochodu jadącego<br />
przed nami. Milczał od dwóch godzin, wpatrzony w<br />
ten samochód. Teraz otworzył pierwsze pudełko ze<br />
zdjęciami. Przeglądał je powoli, wnikliwie.<br />
Zerkałem co chwilę na kolejne, przekładane przez<br />
niego zdjęcia. Była zieleń trawy i pies, błękit nieba i<br />
pies, biel śniegu i pies. Nic poza tym. Tło i pies, więc<br />
na co przyglądał się z takim namaszczeniem?<br />
Zdawało mi się, że do tych obrazków układał opisy i<br />
dialogi, jakby chciał odtworzyć historię jego życia.<br />
Góry i pies, jezioro, rzeka, morze i pies. Nic tylko<br />
pies. Musiał być ważny, jak dziecko. Tak fotografuje<br />
się dzieci. Najpierw malutkie, rozebrane do naga<br />
przed kąpielą, potem ze smoczkiem w buzi albo<br />
przy piersi. Pierwsze kroki z rozłożonymi rękami.<br />
Pierwsze zabawki. Pierwsze urodziny. Pierwsza<br />
klasa i Pierwsza Komunia. Matura, studia, ślub. A<br />
potem znów ten sam rytuał z nowym dzieckiem. I<br />
wszystko tak szybko przemija, gdy to co „pierwsze”<br />
się kończy. Zostaje tylko wspomnienie, pamięć i te<br />
okruchy prawdziwego życia utrwalone przez<br />
obiektyw aparatu, gdy ktoś po latach spojrzy na nie i<br />
opisze raz jeszcze tamte zdarzenia. Tylko trzeba<br />
mieć kogoś, kto spojrzy. A on nie miał nikogo, aż do<br />
dzisiaj. Prowadził nas teraz do domu i opowiadał<br />
swoje dzieje tymi wszystkimi obrazkami, jakie po<br />
sobie zostawił.<br />
Każdego dnia spoglądałem na koło, na<br />
wieży wyciągowej szybu kopalni. To jego ruch<br />
odmierzał mój czas, jak wielki mechanizm<br />
niewidocznego zegara. A ta gruba, stalowa lina<br />
trzymała mnie mocno przy życiu. Byłem już<br />
dojrzałym mężczyzną, on musiał być bardzo stary.<br />
Wiedziałem, że wszystko kiedyś się kończy. Leżał<br />
na progu domu. Jego domu, który stał się moim<br />
domem. Zostałem sam. Nie miałem brata, rodziny,<br />
nie miałem nawet psa.<br />
Wyciągnął następne pudełko. Znów<br />
przyglądał się napisowi, jakby nie mógł go<br />
zrozumieć. Tytuł był prosty: „WĘDROWANIE”.<br />
Znów z leniwą powolnością wyciągał kolejne obraz-<br />
46<br />
ki, długo wpatrując się w nie. Zerkałem co chwila na<br />
ten przesuwający się kadr po kadrze. Nagie, ostre<br />
skały, w dole przepaść i flanelowa koszula w<br />
czerwoną kratę, ciężkie buty, stary plecak. Palące<br />
słońce pustyni, nagi tors mężczyzny ze śmiesznie<br />
zawiązaną w cztery rogi chustką na głowie. Sfinks i<br />
smutne oczy. Szklane wieżowce. Łódź wśród<br />
gęstwiny puszczy. Wielka połać zaoranego pola.<br />
Nic, tylko odwrócone skiby i błękit nieba.<br />
Pomarańcza słońca nurzająca się w jeziorze.<br />
Kamienna twarz maszkarona, smutna i tragiczna.<br />
Długi rząd, strzelistych topoli na zielonej łące.<br />
Czerwona budka telefoniczna, obok piętrowy<br />
autobus. Chiński mur. Olbrzymie ilości<br />
przelewającej się wody spadającej w dół, w białą<br />
kipiel. Wielki Kanion. Biała limuzyna. Wszystko<br />
takie odległe, nie nasze. Żadnej chaty krytej<br />
strzechą, żadnej wierzby. Dlaczego? Był niemal<br />
wszędzie, tylko nie u nas. Dlaczego? To pytanie<br />
musiał zadawać sobie również mój dziadek Antoni<br />
w czasie tej projekcji. Za oknem przesuwały się<br />
coraz to nowe krajobrazy...<br />
- Całe życie starałem się przeżyć cicho.<br />
Zgodnie z Bogiem i ludźmi. Nie miałem żadnych<br />
marzeń, planów. Moje dni wyznaczały wschody i zachody<br />
słońca, wiosenna orka, żniwa, wykopki<br />
i święta Bożego Narodzenia. Nie chciałem nic,<br />
oprócz tego, co miałem. Nie byłem nigdzie dalej, niż<br />
w pobliskim miasteczku. Żyłem pogodzony ze sobą<br />
i moją historią. Cichy. Patrzę na te stare fotografie<br />
i oglądam jego życie, jakbym widział siebie.<br />
Jechałem tak wpatrzony w nikłe, czerwone<br />
światełka volkswagena i przeszłość jadącego w nim<br />
martwego człowieka, którego tak naprawdę nie<br />
znałem. Może stało się to przez zmęczenie, może<br />
przez zapatrzenie w tę przeszłość przekładaną<br />
przez dziadka. Nagle usłyszałem pisk opon na<br />
mokrym asfalcie, głośny chrzęst blachy. Zobaczyłem<br />
gasnące, czerwone światła. Spojrzałem na<br />
dziadka. Siedział bez ruchu pochylony nad<br />
zdjęciem, na które cienką strużką spływała krew z<br />
jego rozbitej głowy. Całe wnętrze samochodu<br />
usłane było tymi zdjęciami.<br />
Stoję teraz, w czarnym garniturze, nad<br />
granitową płytą z wykutymi w skale imionami dwóch<br />
moich dziadków. Stara wierzba cicho szumi pod<br />
naporem wiatru, jakby raz jeszcze opowiadała mi<br />
historię ich życia. Prostego życia, prostych ludzi.<br />
Krzysztof Kulig
Historia Wspomnienia<br />
Andrzej David Misiura<br />
Narody mogą przetrwać<br />
Porucznik Aleksander Uchnast, jak każdy<br />
odpowiedzialny obywatel, w 1863 roku stawił się,<br />
aby bronić polskości. Smutny był to czas, albowiem<br />
powstanie styczniowe już od początku skazane<br />
było na niepowodzenie. Nikt nie zaprzeczy, że taki<br />
sam los spotyka prawie wszystkie zrywy<br />
wyzwoleńcze na całym świecie. Jedynym,<br />
wydawałoby się, pocieszeniem klęsk jest<br />
umacnianie ducha wolności i patriotyzmu. I nie ma<br />
w tym żadnego patosu, że dzięki determinacji ludzi<br />
takich jak porucznik Uchnast, narody mogą<br />
przetrwać najgorsze chwile.<br />
Historia lubi się powtarzać. Po niespełna<br />
osiemdziesięciu latach, wnuk Aleksandra,<br />
Zbigniew, ma szansę kontynuować dzieło swojego<br />
dziadka i korzysta z niej - także walczy o<br />
niepodległość ojczyzny. Na domiar tego m.in. z tym<br />
samym wrogiem.<br />
Zbigniew Bolesław Zdzisław Uchnast<br />
(27.02.1927-31.12.1979) urodził się w<br />
Krasnoglinach (obecnie powiat Ryki). Do 2<br />
listopada 1942 roku miejscem jego zamieszkania<br />
była leśniczówka Matcze (pow. Hrubieszów),<br />
później Tyszowce, aby po miesiącu, uciekając<br />
przed deportacją do Niemiec, trafić do Tuczap. Tam<br />
pracował u ojczyma, leśniczego Zygmunta<br />
Szczygła. Zagrożeni przez nacjonalistów<br />
ukraińskich, 30 października 1943 roku zamieszkali<br />
ponownie w Tyszowcach.<br />
Zamiłowanie do działalności literackiej<br />
odkrył w sobie w latach młodzieńczych. Już jako<br />
czternastolatek wydał pierwszy numer<br />
czterostronicowego czasopisma Promyk,<br />
a w<br />
kolejnych latach redagował pismo Strumyk.<br />
Jesienią 1943 roku, wstępując do Armii<br />
Krajowej przyjął pseudonim „Lew” i złożył przysięgę<br />
przed komendantem tamtejszego obwodu,<br />
Marianem Pilarskim (ps. „Grom” i „Jar”). Ze<br />
względu na ciągłe niebezpieczeństwo ze strony<br />
Ukraińców i Niemców, 19 maja 1944 roku ponownie<br />
zmienił, wraz z rodziną, miejsce zamieszkania, tym<br />
razem na leśniczówkę Bartoszów w powiecie<br />
krasnostawskim, a po przejściu frontu trafił<br />
(21.09.1944) do Zamościa. Tutaj rozpoczął naukę<br />
w Państwowym Gimnazjum i Liceum im. Hetmana<br />
Jana Zamojskiego w II klasie gimnazjum dla<br />
dorosłych, i natychmiast rozpoczął współpracę z<br />
Narodowymi Siłami Zbrojnymi, zajmując się<br />
kolportażem prasy. Równolegle związany z<br />
okręgiem AK, współpracował z inspektorem<br />
Marianem Pilarskim, pełniąc funkcję łącznika m.in.<br />
z klasztorem Bernardynów w Radecznicy, w którym<br />
mieścił się punkt informacyjny. Po kilku miesiącach,<br />
bo już w styczniu 1945 roku, został aresztowany.<br />
Zwolniony po tygodniu, do aresztu UB wrócił<br />
ponownie pod koniec marca i ponownie został<br />
wypuszczony przed pierwszym maja. Ciągle trwał<br />
w konspiracji i nie ujawniał się, podobnie jak jego<br />
siostra i ojczym. Trzecie aresztowanie nastąpiło 17<br />
grudnia 1945 roku. Tym razem trafił do zamojskiego<br />
więzienia. Osądzony 22 lutego 1946 roku przez<br />
Wojskowy Sąd Garnizonowy w Chełmie na sesji<br />
wyjazdowej w Zamościu, otrzymał wyrok 3 lat<br />
więzienia w zawieszeniu. Po wyroku przeniósł się z<br />
rodziną ponownie do Tyszowiec, gdzie od jesieni<br />
1947 roku do 1949 był w komitywie z dowódcą<br />
oddziału AK Janem Leonowiczem ps. „ Burta”,<br />
któremu często udostępniał swoje mieszkanie.<br />
Rok 1947 rozpoczyna okres współpracy z<br />
następującymi czasopismami: Sztandar Ludu,<br />
Kurier Lubelski, Gromada, Chłopska Droga,<br />
Zielony Sztandar, Mucha, Przekrój, Nowa Wieś i<br />
inne. Publikuje w nich fraszki, aforyzmy,<br />
opowiadania, felietony i lokalne wiadomości.<br />
Według UB, treść materiałów uzgadniał pod kątem<br />
społeczno-politycznym z Marianem Pilarskim.<br />
Prowadził także dla potrzeb podziemia inwigilację<br />
członków partii, UB i MO. Był niestrudzony i wydaje<br />
się, że swoimi pomysłami i odwagą pociągał coraz<br />
szersze otoczenie. I tak oto w 1950 roku stał się<br />
jednym z inicjatorów powstania konspiracyjnej<br />
organizacji pod nazwą Polska Armia Narodowa. W<br />
szeregach PAN posługiwał się pseudonimem<br />
„Sylwan”. Organizacja działała głównie na terenie<br />
powiatu zamojskiego. W aktach bezpieki<br />
znajdujemy ciekawy zapis, że PAN chce siłą<br />
doprowadzić do obalenia „ustroju demokratycznego”.<br />
W odpowiedzi UB niezwłocznie<br />
przystąpił do likwidacji tego ośrodka oporu, więc<br />
Uchnast od października 1950 roku zaczął się<br />
ukrywać. W podziemiu pozostał do 31 grudnia, do<br />
dnia w którym podczas potyczki z bezpieką<br />
otrzymał postrzał w głowę. Takim sposobem został<br />
ujęty. W efekcie, do końca życia pozostał kaleką,<br />
cierpiąc na niedowład prawej ręki i nogi.<br />
10 września 1952 roku zapadł surowy<br />
wyrok. Rejonowy Sąd Wojskowy w Lublinie<br />
wymierzył mu karę 15 lat pozbawienia wolności,<br />
który na wniosek prokuratora uchylił Sąd<br />
Najwyższy. W zamian 8 grudnia 1952 roku<br />
Zbigniew Uchnast skazany został na karę śmierci!<br />
Przez półtora roku czekał na egzekucję, aż Rada<br />
Państwa skorzystała z prawa łaski, zamieniając<br />
straszliwy wyrok na dożywocie. Karę odbywał w<br />
ciężkim więzieniu we Wronkach. Korzystając z<br />
powszechnej amnestii, odzyskał wolność 26<br />
września 1956 roku i zamieszkał w Krasnymstawie.<br />
Rok później zawarł związek małżeński z Wiktorią<br />
Morylowską, z którego przyszli na świat - córka<br />
Magdalena (1960) i syn Robert (1964).<br />
47
Historia Pamiętnik<br />
Zmarł 31 grudnia 1979 roku. Do końca życia<br />
tworzył oraz był korespondentem prasowym i<br />
fotoreporterem.<br />
Być może Zbigniew Uchnast zdawał sobie<br />
sprawę, że zawsze był permanentnie inwigilowany.<br />
Wśród dokumentów zgromadzonych w Instytucie<br />
Pamięci Narodowej, jego akta zajmują wiele tomów<br />
i zawierają interesujące wątki warte szczegółowego<br />
opracowania. Może kiedyś…?<br />
Tymczasem ukazały się dwie książki, z<br />
których jedna jest zbiorem twórczości Zbigniewa<br />
Uchnasta „Gorycz życia” w wyborze i opracowaniu<br />
Stanisława Koszewskiego z Chełma, a druga - „O<br />
godne życie” zawiera wspomnienia jego siostry<br />
Haliny Leśnej. Dzisiaj natomiast zapraszamy do<br />
lektury sensacyjnego pamiętnika z celi śmierci,<br />
który publikujemy na sąsiednich stronach.<br />
Zbigniew Uchnast<br />
Wyrok<br />
śmierci i muza<br />
48<br />
Andrzej David Misiura<br />
Nad sędziowskim stołem wisiały dwa<br />
portrety, a pośrodku wizerunek ptaka z rozpiętymi<br />
skrzydłami. Ptak wydawał się znajomy.<br />
- W imieniu Rzeczypospolitej Polskiej... -<br />
brzmiały początkowe słowa wyroku, ostatnim<br />
dwóm wyrazom towarzyszyło donośne zgrzytnięcie<br />
zębów. Pochodziło z bezsilnej wściekłości.<br />
Usłyszałem je jak gdyby przez megafon i jakby<br />
wyrwało się nie spomiędzy moich zębów. Nie<br />
przypuszczałem, aby mogło zabrzmieć tak głośno, i<br />
zawstydziłem się. Zgrzytnięcie nie było uprzednio<br />
pomyślane i gdybym wiedział, że tak się mogę<br />
zachować, niewątpliwie opanowałbym się. Jednak<br />
zanim przebrzmiało, zdążyłem włączyć się w<br />
niesolidarnie własną wolę, mając wrażenie, iż tym<br />
zgrzytnięciem ścieram na proch zespół sędziowski.<br />
W ślad za tym znów tylko usłyszałem, niepotrzebne<br />
zresztą słowa:<br />
- Ale przecież ja na to nie zasłużyłem! - Tu<br />
zaangażowane były tylko moje uszy.<br />
Rozpięty na ścianie ptak nie posiwiał, a<br />
ponadto protokolant sprofanował tę chwilę strzepnięciem<br />
z munduru jakiegoś pyłku.<br />
Kilka minut milczącej głupiej dumy, bo to<br />
byle kutas takiego wyroku nie dostaje. Wystarczyło<br />
jednak uchwycenie czyjegoś, uparcie wymykającego<br />
się spojrzenia, aby się przekonać, iż oni<br />
wszyscy traktują to zupełnie serio. Wtenczas po raz<br />
pierwszy pojawiło się gniotące przygnębienie<br />
towarzyszącekażdejsytuacjibezwyjścia.Jeszcze nie<br />
dowierzałem i dziwiłem się, stojąc jakby obok siebie<br />
drugiego, tego skazanego. A więc to ten marny<br />
człowiek stojący pośrodku olbrzymiej sali, w<br />
zniszczonej kurtce pożyczonej od kumpla? Ten<br />
sam, co urodził się w Przeworsku, nosi głupie imię<br />
i pospolite nazwisko, które nie powinno uchodzić za<br />
prawdziwe - Atanazy Kowalski? Ten, co w<br />
dzieciństwie zamiast jabłuszko mówił ambunio? A<br />
będąc w piątej klasie, przehandlował nowiutki<br />
piórnik za marmoladki? Czy to wreszcie ten, co w tej<br />
chwili pragnąłby, mimo wszystko, najpierw pójść się<br />
odlać, a dopiero później odstawić skazanego na<br />
karę śmierci?<br />
Siostra podawała mi kawę. W takim<br />
wypadku konwojent ma prawo sam najpierw<br />
sprawdzić czy naczynie nie zawiera alkoholu.<br />
Milicjant pociągnął z butelki raz i drugi.<br />
- Kawa - powiedział i oddał butelkę.<br />
Skosztowałem i spojrzałem na milicjanta. W butelce<br />
było wino. Za ów czyn pragnąłem mu się czymś<br />
odwdzięczyć, więc powiedziałem: - Skurwysyny!<br />
No nic. Ja dziś, oni jutro.<br />
Zachłannie chowałem po wszystkich<br />
kieszeniach dwieście papierosów, ale kanapek nie<br />
chciałem przyjąć, twierdząc że nie jestem głodny.<br />
Ulegając jednakże prośbom, wziąłem żywność z<br />
miską. Chciałem oddać ją pierwszemu napotkanemu<br />
więźniowi.<br />
Przed odejściem zdążyłem się szczerze<br />
zdumieć i rozczulić nad sobą, gdy po ugryzieniu<br />
pomidora poparzyłem sobie usta i dziąsła, jakbym<br />
łyknął spirytusu. Na wargach, pod oderwaną<br />
pierwszą delikatną skórką pojawiła się krew. To<br />
mnie jeszcze mocniej utwierdziło w przekonaniu, iż<br />
faktycznie jestem przeznaczony na stracenie.
Pamiętnik Proza<br />
Odchodząc z sali sądowej, miałem takie Nierealne. Myśl uparcie powraca do rzeczywistości<br />
dramatyczno-przyjemne uczucie, że teraz jest mi zamkniętej w czterech ścianach. Z góry<br />
więcej wolno, że przez ten wyrok zostało mi wiedziałem, że nic podobnego się nie stanie. Będę<br />
przyznane prawo jakiejś szczególnej nietykalności zmuszony, uzbrojony w makabryczną cierpliwość,<br />
niedostępnej zwykłym śmiertelnikom. Chwilami oczekiwać decyzji tak długo, jak tego zechce<br />
pragnąłem skorzystać z tego przywileju. Mógłbym, śmiertelna biurokracja i nie będę mógł w<br />
np. napluć w twarz panu sędziemu lub wyrzucić najmniejszym stopniu przeciwdziałać jej zamie-<br />
przez okno czapkę milicjanta i z pewnością nie rzeniom. Z potworną dokładnością odbędzie się<br />
byłbym za to tak ukarany, jak każdy inny więzień. wszystko, tak jak oni tego zapragną.<br />
Może nawet w ogóle machnęliby na to ręką, Kiedyś, najspokojniej w świecie, pracownik<br />
traktując mój eksces jako swoiste wyrażenie biurokracji prześle papierek drugiemu urzędnikowi,<br />
ostatniej woli. Wszystko, co teraz mówiłem i w którego biurku poleży sobie trochę, nabierając<br />
czyniłem stanowiło jakoby testament i - co przysłowiowej mocy urzędowej. Wreszcie facet,<br />
dziwniejsze - tak właśnie było przyjmowane przez ziewając podpisze go i pójdzie na piwo czy na<br />
otoczenie, a nawet, jak mi się zdawało - przez kurwy. Inny znowu postawi na nim zygzak zwany<br />
władze.<br />
podpisem nieczytelnym i papierek stanie się zdolny<br />
Zachciało mi się strasznie kląć, tak bez spowodować wykonanie wyroku. Potem przyjdzie<br />
specjalnej złości, ale całą duszą, każdemu jeszcze jeden urzędnik, bez pośpiechu coś<br />
spotkanemu na drodze człowiekowi spokojnie odczyta, a potem może nawet kazać podpisać<br />
spojrzeć w oczy i cynicznie wycedzić: - Ach, że ty, i powie:<br />
kurwa twoja mać! - a potem śmiać się idiotycznie na - Nie, nie w tym miejscu, bardziej na prawo...<br />
widok jego zaskoczenia.<br />
Wracając do więzienia czarną ogromną<br />
budą w towarzystwie czterech milicjantów, byłem<br />
złośliwie zadowolony z ich osowiałych min.<br />
Przez pierwsze godziny w celi śmierci,<br />
zwanej kaesem byłem w takim stanie, że nie<br />
poznawałem ludzi mi znajomych. Było nas<br />
czterech. Tamci już oswojeni grali w karty na<br />
siennikach. Kilka rzeczowych pytań i zrobiono mi<br />
Ten właśnie biurokratyczny spokój będzie<br />
zabójstwem psychicznym, bo tutaj powinna rwać<br />
się ziemia i ryczeć skala.<br />
Od pierwszych godzin na kaesach stanąłem<br />
tyłem do przyszłości, a twarzą do przeszłości, którą<br />
ponownie żyłem. I w takiej pozycji posuwałem się, a<br />
raczej mocno stałem wczepiony napiętymi<br />
mięśniami stóp w jakąś taśmę, która bezlitośnie,<br />
miejsce proponując, abym się położył. Uczyniłem prędko, coraz prędzej unosiła mnie w dal czasu.<br />
to skwapliwie, bo czułem się fizycznie i psychicznie Niechętnie odwracałem się za siebie w kierunku<br />
wyczerpany. Myślałem, że sprawa rozstrzygnięcia jazdy, bo za plecami czaiło się coś strasznego. Na<br />
mojego losu jest kwestią kilku dni.<br />
nieszczęście byłem w tym wieku, kiedy się jeszcze<br />
Obudziła mnie sprzeczka kolegów, jeden z wierzy we własną fizyczną nieśmiertelność, toteż<br />
nich podobno szachrował. A więc spałem. traktowałem swój wyrok jako karygodne niedo-<br />
Niemądre zadowolenie. Myślałem, że kiedyś, po patrzenie losu. Właściwie, jakim prawem miałbym<br />
ewentualnym wyjściu, będę z dumą opowiadał umrzeć, podczas gdy tylu ludzi jest jeszcze na<br />
znajomym, że w takiej chwili potrafiłem usnąć. świecie? Nie potrafiłem sobie wyobrazić świata bez<br />
Później miałem jeszcze wiele przypadków<br />
zachowania się niezgodnego z powagą chwili.<br />
Wszystko to, na wszelki wypadek zazdrośnie<br />
starałem się zapamiętać. Czułem się ciasno, aż do<br />
bólu skuty czterema ścianami, a na straży stała<br />
śmierć. Malutkie okienko tkwiło ironicznie w kącie,<br />
osłonięte blaszanym koszem. Odnosiłem wrażenie,<br />
iż ściany są wielokrotnie grubsze niż w<br />
istocie, że nigdzie się nie kończą, że na całej kuli<br />
mojej osoby, jakbym był jego nieodzowną<br />
cząsteczką.<br />
Na krótko wróciłem do rzeczywistości.<br />
Koledzy wciąż rżnęli w karty. Na moje pytanie<br />
wyjaśnili, że tu się w nocy nie śpi, bo tylko w nocy<br />
zabierają. Wczoraj też jeden odszedł.<br />
Jeden odszedł... Być może po jakimś czasie<br />
i o mnie tak powiedzą komuś nowemu:<br />
ziemskiej jest tylko czerwony drętwy mur i elek- - Był tu jeden, ale w nocy odszedł.<br />
tryczność. Mur zawiera tylko jedną komnatę, w<br />
której ja się znajduję.<br />
Coś trzeba działać. Nie wolno siedzieć<br />
bezczynnie. Psychika natarczywie domaga się od<br />
rozumu jakiegoś rozwiązania, racjonalnego<br />
uspokojenia, zaangażowania w coś, co będzie<br />
choćby cieniem nadziei. Co można zrobić w tych<br />
warunkach? Powiesić się? Ciężko zachorować<br />
i umrzeć w więziennym szpitalu? Zabić strażnika?<br />
Nagle zapragnąłem kopać w drzwi i ryczeć<br />
ogromnym głosem: - Ja chcę żyć! Czy wy tego nie<br />
rozumiecie!? Ja muszę żyć!<br />
Przyszła refleksja: co by się stało, gdybym<br />
tak się zachował? Niewątpliwie przyszedłby któryś<br />
z karaluchów,<br />
otworzyłby celę, z nim pojawiłby się<br />
drugi z belkowaniem na ramionach i powiedziałby<br />
niechybnie:<br />
49
Pamiętnik Proza<br />
- Czego się do cholery drzecie! Idźcie lepiej<br />
spać. Przecież nikt was jeszcze nie wiesza!<br />
Otóż to. Nikt was jeszcze nie wiesza. W sercu<br />
błysnęła iskierka nadziei, Jeszcze przetłumaczone<br />
na bardziej ludzki język znaczyło: Na dwoje<br />
babka wróżyła.<br />
Dawniej, zastanawiając się nad problemem<br />
śmierci byłem zdania, że człowiekowi, który wie, że<br />
za chwilę umrze jest wszystko jedno, pod jakim<br />
niebem skona, pod czyim płotem go pochowają, jak<br />
się zachowa w ostatnich minutach i co o nim po<br />
śmierci pomyślą i powiedzą, gdyż nieboszczyk już<br />
ma to w dupie. Jednakże swego rodzaju praktyka w<br />
tej dziedzinie wykazała, nie bez mojego zdumienia,<br />
coś wręcz przeciwnego. Śmierci się bałem w ogóle,<br />
ale w tej obawie było coś jeszcze o smaku<br />
gorzkiego pieprzu, czegoś nieznośnie dręczącego.<br />
Kto by to umarł? - Atanazy Kowalski. Zrozumiałem<br />
jak trudno schodzić ze świata bez śladu po sobie.<br />
Jak ciężko umierać będąc Atanazym Kowalskim.<br />
Rozumiałem lęk przedzgonny ludzi o niezbyt<br />
głębokiej wierze, której jedynym celem życia była<br />
spokojna emerytura i domek z ogródkiem. Pojąłem<br />
równocześnie, jak mi się zdaje, bohaterów życia,<br />
mających prawo do spokojnej śmierci i do<br />
spokojnego okrzyku na pożegnanie świata, choć<br />
do niedawna uważałem to za wynik nieprzytomnej<br />
egzaltacji lub pomieszania zmysłów na skutek<br />
strachu. Zerwałem się z siennika i rozpocząłem<br />
marsz po celi. Pragnąłem, jak jeszcze niczego w<br />
życiu, ocalić przed śmiercią jakąś cząstkę siebie,<br />
bez względu na to, w jakiej formie. Iskra w sercu,<br />
którą wyobrażałem sobie jako zieloną, rosła i przeistoczyła<br />
się w błędny ognik. Byłem w tej chwili<br />
zdolny do największego wysiłku, do pracy bez<br />
wytchnienia, do tworzenia czegoś wielkiego.<br />
Chciałbym ucałować wszystkich w celi i wszystko<br />
im oddać za chwilę spokoju, za moment ciszy i niewtrącania<br />
się do mnie. Przeraźliwie lotny umysł<br />
błyskawicznie wyszukiwał wszystko, co piękne,<br />
wyostrzony wzrok przenikał ciemność przyszłości,<br />
a słuch mógłby teraz uchwycić dźwięki leśnych<br />
dzwonków. Pod czaszką w rozżarzonych do<br />
czerwoności zwojach mózgu kłębiły się niepowiązane<br />
jeszcze w sensowne zdania, kolorowe<br />
metafory, a w podświadomości tkwiła, będąca tłem<br />
dla przenośni, nienamacalna jeszcze myślą pointa.<br />
Tak powstał pierwszy kaesowski wiersz.<br />
Doprawdy, w takim stanie można było iść na<br />
śmierć. Powiedziałbym im chyba jeszcze takie<br />
mniej więcej słowa:<br />
- Czy wy, durnie, wiecie, co robicie?!<br />
Szczerze wtedy litowałem się nad<br />
współtowarzyszami zdanymi jedynie na prozę<br />
oczekiwania. Z braku ołówka i papieru oraz<br />
odpowiedniego zezwolenia musiałem od razu<br />
uczyć się wiersza na pamięć.<br />
50<br />
Nazajutrz przepędzono nas na cały dzień do<br />
innej celi, a po powrocie okazało się, że nasz<br />
dotychczasowy apartament został pomalowany<br />
odrażającą czerwoną farbą. Nie dzieliłem się z<br />
kumplami swymi uwagami, jednakże przypuszczałem,<br />
iż zostało to uczynione celowo, aby nam stale<br />
przypominać, kim jesteśmy. Jeżeli chodzi o mnie, to<br />
nie pomylono się, bo na mnie w tych czasach<br />
czerwony kolor działał jak na byka. Myślę, że inni<br />
czuli podobnie, czego dowodem może być fakt, iż<br />
wyraz śmierć lub zgon, na mocy niemej umowy były<br />
całkowicie wykreślone z naszego słownictwa. Aby<br />
skrócić czas oczekiwania na piekielną eskapadę,<br />
władze więzienne dały nam książki do czytania.<br />
Nastąpiło to w kilka dni po moim przybyciu.<br />
Przeglądając łakomie przyniesione tomy (zawsze<br />
książki darzyłem szczególnym sentymentem),<br />
zainteresowałem się tomem wierszy Przybosia.<br />
Otworzyłem na pierwszej lepszej stronie i znalazłem<br />
wiersz zaczynający się od słów: „Koła zwijają<br />
szyny..." - Jakiej kurwy on tu chce! - pomyślałem ze<br />
złością. Prawie nigdy nie czytałem takiej poezji, bo<br />
jej nie rozumiałem. Nagle dokonałem odkrycia. No<br />
tak! Przecież koła jadące po szynach, można<br />
przedstawić, przy odrobinie wyobraźni, jako szpulę<br />
toczącą się na rozciągniętej po ziemi nici, która<br />
nawija ją na siebie. Bardzo mi się ta metafora<br />
spodobała, więc sięgnąłem po drugą linijkę, ale jej<br />
nie doczytałem. Znów nadeszła olśniewająca<br />
chwila twórcza. Rzuciłem tom. W rozognionym<br />
umyśle zamajaczyło cudowne tworzywo jeszcze<br />
nieme, lecz surowiec w mgnieniu oka przeistaczał<br />
się w realne kształty. Odezwał się gwizdek na apel.<br />
Któregoś wieczoru, przed kolacją zabrano z<br />
kaesów Domosława, a pół godziny później<br />
przyniesiono kocioł z barszczem i wzięto Stacha.<br />
Zapanowała atmosfera ciężkiego przygnębienia.<br />
Duże nieszczęścia kojarzyły ludzi w więzieniu, ale<br />
największe działały izolująco. Teraz nikt z nas nie<br />
miał dla drugiego słowa pociechy. Każdy był zajęty<br />
bez reszty sobą, takim przygotowaniem się na<br />
śmierć, na jakie było go stać. Bał się, że może na<br />
niego kolej, a jednocześnie pocieszał, że w celi jest<br />
jeszcze kilku innych.<br />
Czerwonego barszczu nikt nie tknął. Oni nie<br />
jedli na skutek przygnębienia, mnie zaś kojarzył się<br />
z krwią zabranych. Przypomniałem sobie<br />
malowanie celi. Czekaliśmy. Kotła nie wyniesiono,<br />
więc jeszcze przyjdą, tylko po kogo? Całą siłą woli<br />
odpychałem od siebie przypuszczenie, że po mnie,<br />
po raz pierwszy w życiu wierząc, iż mogę pomyśleć<br />
w złą godzinę. Robiłem swego rodzaju rachunek<br />
sumienia, polegający na wyszukiwaniu<br />
argumentów za tym, że mnie nie wezmą, że jestem<br />
młody, nikogo nie zabiłem itp. Najbardziej<br />
wierzyłem w to, że pochodzę z rodziny<br />
długowiecznych,<br />
mój pradziad, jak utrzymywała
Pamiętnik Proza<br />
historia rodzinna, żył 102 lata, dziad - 105, a ojciec<br />
jeszcze żyje. Dlaczego ja miałbym być wyjątkiem?<br />
To właśnie najmocniej podtrzymywało mnie na<br />
duchu przez pewien okres w kaesie.<br />
Nieraz myślałem: - źle byłoby teraz iść na<br />
śmierć, czułem za plecami dokuczliwe zimno i przypomniałem<br />
sobie, że niedawno, w podobnych<br />
okolicznościach, też nie chciałbym iść tam skąd się<br />
nie wraca, miałem nieprzyjemnie pełny żołądek. Z<br />
jakąś niezrozumiałą większą nadzieją szedłbym na<br />
stracenie głodny. Dlatego przez pierwsze tygodnie<br />
pobytu w kaesach głodziłem się, konsumując tylko<br />
tyle, aby nie zachorować z wycieńczenia.<br />
Tej nocy nie przyszli, ale ja odczułem bardzo<br />
blisko przelatującego anioła śmierci. Zapragnąłem<br />
tedy za wszelką cenę udostępnić swoje wiersze<br />
czytelnikom. Postanowiłem upaść naczelnikowi do<br />
nóg.<br />
Rano stanąłem przed obliczem nie naczelnika,<br />
lecz jednego z oficerów. Do nóg nie upadłem,<br />
tylko treściwie wyłuszczyłem swoją sprawę. On,<br />
wysłuchawszy tej niecodziennej prośby, grzecznie<br />
odmówił, motywując to brakiem odpowiednich<br />
warunków, przy tym spoglądał, jakby mnie<br />
ułaskawiał. Nabrałem otuchy i w ogóle w pokoju,<br />
wśród ludzi wolnościowych czułem się mniej<br />
skazańcem niż w celi. Wróciłem nieco przybity<br />
niepowodzeniem, a jednocześnie z niejasną<br />
nadzieją, że on tak patrzył jakby coś dobrego<br />
wiedział. Pod tym wrażeniem żyłem tydzień.<br />
Na porządku dziennym był u nas onanizm,<br />
jak w ogóle, w więzieniu. Przez dłuższy czas,<br />
przytłoczony ciężarem mojego położenia, nie<br />
potrzebowałem tego. Krew niczego się nie<br />
domagała. Człowiek może do wszystkiego<br />
przywyknąć. Gdy przez dłuższy czas nikogo nie<br />
stracili, a nadto jednego z nas ułaskawili,<br />
uspokoiłem się nieco. Ale wtenczas odezwała się<br />
krew. Tłumiłem ją, jak mogłem, z nieoczekiwanego<br />
powodu. Pomimo, że w tych czasach nie dbałem o<br />
zbawienie duszy i nie uznawałem grzechów, to<br />
jednak w takich warunkach niezręcznie było<br />
prowokować wyższą siłę (onanizm w moich<br />
czasach był powszechnie zaliczany do grzechów).<br />
Wytworzyła się paradoksalna sytuacja, moja<br />
psychika od dawna zawierała w sobie 99 procent<br />
niewiary i 1 procent wiary. Pobyt na kaesach nie<br />
zmienił tego stosunku, jednak w kaesowskich<br />
warunkach ten jeden procent często górował nad<br />
pozostałymi. Wbrew pozorom nie był to przypływ<br />
wiary, lecz chęć wykorzystania wszystkich<br />
konkretnych i urojonych możliwości mogących<br />
mieć wpływ na moje dalsze losy. Tym sposobem<br />
uspokoiłem po prostu sumienie, że niczego nie<br />
zaniedbałem. Podobnie, jak nie będąc nigdy<br />
przesądnym po przyjściu tutaj, zawsze się<br />
starałem, wychodząc z celi i wracając, przestę-<br />
pować próg właściwą nogą. I chociaż w dalszym<br />
ciągu nie wierzyłem w zabobony, jednak czułem, że<br />
tym sposobem uspokajam sumienie, a to było tutaj<br />
ważne.<br />
Przeciwstawianie się żądzom nie trwało<br />
długo. Zwykle w życiu budziłem się seksualnie z<br />
kwiatem leszczyny, kiedy często śnieg jeszcze nie<br />
tajał. Nadszedł luty. Do naszych kaesów również<br />
zawitał. Wraz z nim pojawiła się u mnie wzmożona<br />
aktywność krwi, silniejsza niż wszelkie moralne<br />
wędzidła. I zwyciężyła. Ów jeden decydujący<br />
procent gdzieś się na chwilę zawieruszył.<br />
Po kilku dniach dowiedziałem się z<br />
przerażeniem, że mój wyrok z pierwszej instancji<br />
został zatwierdzony przez Sąd Najwyższy.<br />
Pierwsze odczucie - to tragiczne zadowolenie, że<br />
jestem nie byle kto, że jestem groźny. Opanował<br />
mnie nastrój, który zazwyczaj wyraża się na obliczu<br />
bezgranicznie smutnym uśmiechem. To już kiedyś<br />
było. Zacząłem dopiero teraz właściwie pojmować<br />
pierwszy wyrok. Więc oni mnie skazali po to, aby<br />
naprawdę stracić lub naprawdę ułaskawić! Okazało<br />
się to dla mnie nowe i nie do przyjęcia. Wtem<br />
gwałtownie przeleciała, jakby tylko przez skórę na<br />
głowie, mroźna myśl. Przypomniałem sobie grzech.<br />
Gorliwie starałem się ją odpędzić, a wszystko<br />
wytłumaczyć zbiegiem okoliczności. Jednak myśl<br />
powracała układając się w zdanie: A widzisz<br />
łajdaku?<br />
Byłem rozgoryczony i zły, że to, w co nie<br />
wierzyłem, jakby w jakiś nieuchwytny sposób<br />
ingerowało w tę sprawę i to w tak ważnym<br />
momencie życia. Sprytnie! Poczułem się w skórze<br />
doświadczalnego królika. Na wolności mówiłem:<br />
- Dziwny zbieg okoliczności. - Tym niejedno<br />
z powodzeniem sobie tłumaczyłem. W obecnych<br />
warunkach takie suche wyjaśnienie nie<br />
wystarczało, bo pozostało jeszcze stale otwarte<br />
pytanie, dlaczego? Jeśli to tylko splot zdarzeń, to<br />
dlaczego się teraz przejawił, jak ostrzeżenie?<br />
Moje nerwy były już zszarpane do ostatnich<br />
włókien. Nie miałem siły do walki ze sobą, do<br />
przeżywania podobnych zbiegów okoliczności.<br />
Dlatego, choć nadal nie wierzyłem, aby to była kara<br />
za grzech, solennie obiecałem sobie nie słuchać<br />
zmysłów. Przy tym wszystkim zdawałem sobie<br />
sprawę, iż czynię to tylko na razie, dla spokoju<br />
sumienia.<br />
Dzień już był w pełni, ale odnosiłem<br />
wrażenie, że jestem z głową zanurzony w<br />
ciemnościach. To już nie był drętwy mur i<br />
elektryczność, tylko gnuśna czerń i brak powietrza,<br />
a gdzieś nad głową na suficie, który był dla innych<br />
ludzi podłogą, wszyscy z zespołu sędziowskiego w<br />
glansowanych oficerkach wybijają siarczyste<br />
hołubce.<br />
Czerwonego koloru nigdy nie lubiłem.<br />
Kojarzył mi się od młodości z jakąś wstrętną krwią.<br />
Uwielbiałem zieleń, a czerwoną barwę ostrożnie, z<br />
51
Pamiętnik Proza<br />
daleka szanowałem... Świat się zazielenił i zaróżowił.<br />
Z góry spadał wiersz. Drugi schodził<br />
Majakowskimi schodkami, ale był trudny. Chociaż<br />
dwa papierosy... Czy ja przypadkiem nie jestem<br />
chory na gruźlicę? Oni ponoć miewają takie stany<br />
i to się jakoś nazywa... W tej chwili zapomniałem.<br />
Wiersze pisałem jeszcze w gimnazjum. Były to<br />
utwory wymyślone, z rymem i rytmem, bez<br />
wartości, które się nawet autorowi nie podobały.<br />
Już dawno zrozumiałem, że nie mam daru do<br />
tworzenia poezji i zarzuciłem pisanie. Po raz<br />
pierwszy na kaesach, w chwili najgorszej dla mnie z<br />
całego życia poznałem uczucie zwane fachowo<br />
widzeniem poetyckim. Czytane kiedyś wiersze nie<br />
wywołały we mnie wrażenia towarzyszącego<br />
poecie przy tworzeniu i nie posądzałem twórców,<br />
aby każdy ich wiersz był poprzedzony takim<br />
cudownym zjawiskiem.<br />
Moje wiersze tworzone na kaesach bardzo<br />
mi się podobały. Potrafiłem powtarzać je w myśli<br />
wiele razy z jednakową radością. Obiektywnie zaś<br />
rzecz ujmując, z pewnością żaden z nich nie<br />
przypadłby do gustu zawodowemu poecie nie<br />
mówiąc już o poetyckich krytykach z urzędu. Ci<br />
ostatni mieliby pretensję do formy, która u mnie<br />
często ustępowała najwierniejszemu oddaniu<br />
owego widzenia. W ogóle byłem zdania, że forma<br />
zawsze krępuje odbiór wiersza. Niejeden krytyk<br />
wyłuskałby z nich sporo młodopolszczyzny lub<br />
innej trującej substancji, jakby inne, dawniejsze<br />
kategorie widzenia przestały być poezją.<br />
Ilość wierszy rosła. Codziennie wszystkie<br />
powtarzałem, aby nie zapomnieć ani jednego<br />
słowa. Niekiedy brakło odpowiednich wyrażeń,<br />
jakby ich wcale nie było w języku polskim, ale<br />
wiedziałem, że istnieją, że są całe zwroty nie przeze<br />
mnie wymyślone, należy je tylko odkryć, wyrwać<br />
skądś z wysiłkiem. Radosna i ciężka była to chwila.<br />
Miotałem się wówczas po celi i paliłem (jak wtedy<br />
smakowały papierosy!). Kiedyś czytałem, że nawet<br />
znakomici twórcy potrzebowali podniety. Balzak<br />
zapijał się prawdziwą kawą, ktoś inny moczył nogi w<br />
zimnej wodzie. Ja natomiast, gdy wiersze nie<br />
chciały się mnie słuchać, w braku pomocy<br />
poetyckich, energicznie odmieniałem przez różne<br />
przypadki kurwę lub inne słówka, które pomagały<br />
nie gorzej jak Balzakowi kawa.<br />
Niestety, nie zawsze trwał euforyczny<br />
nastrój. Trzeba było wracać do codzienności, do<br />
współżycia z ludźmi. Została ostatnia nadzieja -<br />
ułaskawienie. Nie wiadomo, dlaczego dopiero teraz<br />
po zatwierdzeniu skazania wierzyłem, że gdyby<br />
wszystko odbyło się zgodnie z prawem natury, a<br />
zatem i zgodnie z moją teorią długowieczności, nie<br />
otrzymałbym takiego wyroku, a zwłaszcza jego<br />
akceptacji. Ponieważ to się stało, widocznie już od<br />
tego pamiętnego dnia coś zaczęło źle<br />
funkcjonować w naturze. Ludzie - uzurpatorzy zwy-<br />
52<br />
ciężyli. Namacalnie zacząłem odczuwać brak opieki<br />
natury nad sobą i wierzyłem, że teraz mogą mnie<br />
faktycznie stracić, bo mój los spoczął w rękach<br />
ludzkich.<br />
Od całkowitego być może załamania<br />
uratował mnie Władek, który niespodziewanie<br />
wpadł do nas z podwójnym wyrokiem śmierci i to w<br />
trybie doraźnym. Przy takiej konfrontacji mój wyrok<br />
nieco przybladł. Osoba Władka stała się dla mnie<br />
jakby tarczą. Zdawałem sobie sprawę, że w razie<br />
czego<br />
uprzednio zajmą się nim, a mną dopiero<br />
potem. Tak więc kolega niczego się nie domyślając,<br />
został moją osłoną przed lękiem, a zarazem<br />
granicznym słupem między życiem a śmiercią.<br />
Pragnąłem amnestii lub wojny, która<br />
przyniosłaby mi wolność i życie. Moja sprawa<br />
ważyła się już na szczycie. Dlatego dnie przewijały<br />
się szybko jakby silny, bezmyślny podmuch wiatru<br />
przewracał gorączkowo kartki kalendarza. Własną<br />
wolą starałem się zatrzymać czas, lub chociaż<br />
trochę przyhamować. Mimo to nadeszła wiosna.<br />
Krew znów szumiała w żyłach jak górski potok.<br />
Staliśmy na narach przy okienku, z którego po raz<br />
pierwszy zdjęto blachy, a zastąpiono drucianą<br />
siatką. Przez jej otwory obserwowaliśmy<br />
olśniewająco czysty dziedziniec więzienny, na<br />
którym kwitły szczodrze i ciężko liliowe bzy.<br />
Urzędniczki w wiosennych strojach. Nigdy nie<br />
widziałem liści i trawy tak soczyście nasyconych<br />
zielenią. Wszystkie dziewczyny były jakby<br />
odświętne i bliskie. Wydawało się, że każdej można<br />
by włożyć, bez jej protestu, rękę pod spódniczkę.<br />
Jednocześnie nazywaliśmy je kurwami, co w danej<br />
chwili było dla nich uroczą zaletą. Wszystkie<br />
gwałciliśmy w wyobraźni. Z pewnością każdej<br />
można by teraz powiedzieć kurwa<br />
i przytulić do<br />
siebie, a ona by się na pewno nie obraziła, oddałaby<br />
się na poczekaniu z macierzyńską tkliwością.<br />
Rozsierdzona krew jakby się we mnie piętrzyła<br />
coraz wyżej. Jakże można, choć kroplę takiej krwi<br />
powierzyć zimnej mogile? Już rozumiałem całą<br />
ohydę młodej śmierci. O ile istnieją pokutujące<br />
dusze, to chyba tylko tych ludzi, w których<br />
zamordowano krew. Zdaje mi się, że dopiero<br />
pojąłem istotę kary śmierci. Wnikliwie wczułem się<br />
w siebie idącego na stracenie ze wzburzoną krwią.<br />
Sam jej żal miałby chyba właściwości zabójcze i potem<br />
błąkałby się w miejscu stracenia.<br />
Czułem, iż żal nierozchodowanej, rozpalonej<br />
krwi byłby tak ogromny, jak wielka byłaby szkoda<br />
zabierania ze sobą do grobu nieczytanych przez<br />
nikogo i nieutrwalonych na papierze wierszy.<br />
Dlatego postanowiłem nie oddać czarnej jamie nic z<br />
siebie oprócz życia; nie złożyć w niej ani kropli<br />
życiodajnej krwi, a jednocześnie nie dopuścić do<br />
wtrącenia w grobowe czeluści ani jednego produktu<br />
cudownej chwili, którą na własny użytek nazywałem
Pamiętnik Recenzja<br />
natchnieniem. To był mój najwyższy i ostatni ideał<br />
śmierci. Nie można byłoby jej sztucznie<br />
powiększać, a nawet wyraźnie o niej myśleć,<br />
pozostawała w podświadomości, a podrażniona<br />
myślą - zanikała. Teraz już zacząłem odczuwać, że<br />
upust krwi w tych warunkach jest rzucaniem<br />
zdrowego ziarna w bezpłodne saharyjskie piaski<br />
i po raz drugi żałowałem krwi.<br />
Artur Borzęcki<br />
Narodowa partyzantka<br />
na Lubelszczyźnie<br />
Narodowe Siły Zbrojne (NSZ) były<br />
najbardziej nieprzejednanym wrogiem reżimu<br />
zainstalowanego po wojnie w Polsce przez<br />
Sowietów i ich polskich popleczników. Wobec<br />
braku zgody ze strony PKWN na działalność<br />
Stronnictwa Narodowego, czyli pionu ideologicznego<br />
NSZ, oddziały te podjęły walkę zbrojną z<br />
rządem komunistycznym. Przeprowadzano akcje<br />
uwalniania więźniów, likwidowano informatorów<br />
Urzędu Bezpieczeństwa oraz aktywistów Polskiej<br />
Partii Robotniczej, atakowano posterunki MO i UB.<br />
W okresie PRL-u bezlitośnie piętnowano NSZ,<br />
czyniąc zeń dyżurny temat propagandy. Po 1989 r.<br />
pojawiło się szereg publikacji o ogólnym<br />
charakterze, powstało też wiele artykułów<br />
naukowych i popularnonaukowych, w tym także<br />
poświęconych lokalnym strukturom NSZ na terenie<br />
całego kraju.<br />
Trudu opracowania działalności NSZ w<br />
wymiarze regionalnym, w sensie Lubelszczyzny,<br />
podjął się lubelski historyk i zarazem poseł do<br />
Parlamentu Europejskiego prof. KUL Mirosław<br />
Piotrowski. Książka składa się z dwóch części, w<br />
części pierwszej, zbudowanej z czterech<br />
rozdziałów, autor tytułem wprowadzenia omawia<br />
na początku działalność NSZ podczas II wojny<br />
światowej, w tym także funkcjonowanie<br />
Lubelskiego Okręgu NSZ w latach 1942-1944. W<br />
dalszej części prof. Piotrowski opisuje strukturę,<br />
obsadę i liczebność całego Okręgu III NSZ Lublin w<br />
okresie od 1944 do 1947 r. W tym miejscu należy<br />
zaznaczyć, że Okręg III nie pokrywał się z<br />
granicami administracyjnymi ówczesnego<br />
województwa lubelskiego. Powiaty północne<br />
należały do Okręgu XII Siedlce, zaś na południu<br />
województwa, jak w Tomaszowie Lubelskim,<br />
komenda powiatowa NSZ nie była w ogóle<br />
zorganizowana. Najlepiej rozbudowane było NSZ<br />
w południowozachodniej części omawianego<br />
terenu, a konkretnie na terenie Komendy<br />
Powiatowej Kraśnik-Janów Lubelski, gdzie<br />
występowała pełna struktura organizacyjna z ko-<br />
Gdyby teraz przyszli brać mnie na zawałkę,<br />
byłbym tak samo zdziwiony i oszukany, jak po<br />
wyroku. Świat był zbyt piękny, aby komuś przyszło<br />
do głowy pozbawić mnie życia.<br />
Zbigniew Uchnast<br />
Krasnystaw, 6 stycznia 1960<br />
mendami rejonu, placówkami i komendami<br />
podobwodu. Trzeci rozdział części pierwszej<br />
poświęcony jest akcjom bojowym lubelskich<br />
oddziałów NSZ. Dużo miejsca poświęca tutaj autor<br />
kontrowersyjnej i wciąż czekającej na wyjaśnienie<br />
akcji na Wierzchowiny w pow. krasnostawskim i egzekucji<br />
wszystkich jej ukraińskich mieszkańców.<br />
Akcji pacyfikacyjnej 6 czerwca 1945 r. dokonały<br />
połączone oddziały Pogotowia Akcji Specjalnej<br />
(PAS) pod wspólnym dowództwem Mieczysława<br />
Pazderskiego ps. „Szary”. Wykonanie wyroku o<br />
znamionach ludobójstwa nie przynoszącego<br />
chwały i rzucającego cień na całą organizację<br />
zaplanowano jako akt odwetu na Ukraińcach.<br />
Mieszkańcy Wierzchowin kolaborowali z władzami<br />
komunistycznymi jako agenci i informatorzy, wielu<br />
było na etatach bezpieki, a także współpracowało z<br />
nacjonalistycznym ukraińskim podziemiem<br />
zbrojnym.<br />
Ostatni rozdział wykracza poza ramy<br />
chronologiczne publikacji i dotyczy infiltracji i rozpracowania<br />
NSZ przez Urząd Bezpieczeństwa, w<br />
szczególności poprzez wykorzystanie sieci<br />
konfidentów i spraw obiektowych, jak np. ta o<br />
kryptonimie „Zamek”. Na początku lat 50., a więc<br />
parę lat po amnestii i rozbiciu podziemia<br />
eneszetowskiego, w wyniku ponownego<br />
rozpracowywania wówczas już byłych żołnierzy<br />
NSZ wielu z nich zostało złamanych,<br />
zwerbowanych i „poszło na współpracę” z UB.<br />
Część druga książki jest słownikiem<br />
dowódców i żołnierzy NSZ Okręgu III Lublin.<br />
Pośród prawie 900 not biograficznych znajdziemy<br />
również poświęcone osobom w mniejszym lub<br />
większym stopniu związanym z Krasnymstawem i<br />
powiatem krasnostawskim. Można tu wymienić<br />
Komendanta Powiatowego NSZ Krasnystaw<br />
Franciszka Karaudę, lekarza Komendy Powiatowej<br />
Edwarda Berdysa, dowódcę oddziału Zygmunta<br />
Warchoła, skazanego na karę śmierci Zygmunta<br />
Wolanina, Lidię Dudek, Jana Szarugiewicza czy<br />
Jerzego Tyburka i wielu innych. Według<br />
dotychczasowych ustaleń, podczas II wojny<br />
światowej na Lubelszczyźnie walczyło ok. 6 tys.<br />
żołnierzy NSZ.Analiza dokumentów wytworzonych<br />
53
Recenzja Poezja<br />
przez bezpiekę pozwala ustalić, że w latach 1944-<br />
1947 UB miało jako takie dane o ok. 2 tys.<br />
eneszetowców, dla 870 z nich założono specjalne<br />
kwestionariusze osobowe.<br />
Podstawę źródłową publikacji przede<br />
wszystkim stanowiły akta przechowywane w<br />
lubelskim oddziale Instytutu Pamięci Narodowej.<br />
Mniej informacji, ale również istotnych, dostarczyły<br />
archiwa IPN w Warszawie,Archiwum Państwowe w<br />
Lublinie, Archiwum Akt Nowych czy Centralne<br />
Archiwum Wojskowe. Ponadto autor wykorzystał<br />
zasoby zbiorów specjalnych lubelskich bibliotek<br />
KUL i WBP oraz źródła drukowane, prasę, relacje,<br />
wspomnienia i pamiętniki oraz szereg opracowań.<br />
Pracę dopełniają aneksy w postaci fotoreprodukcji<br />
ubeckich dokumentów, mapy, wykaz skrótów,<br />
bibliografia oraz indeksy: pseudonimów, osób, a<br />
także nazw geograficznych i administracyjnych.<br />
Ta pionierska w skali książkowej publikacja<br />
w znacznym stopniu przybliża wciąż słabo znaną<br />
historię „żołnierzy wyklętych” z Lubelszczyzny,<br />
którzy tak zaciekle walczyli z totalitaryzmami,<br />
najpierw faszystowskim, a potem stalinowskim. Jak<br />
stwierdza sam autor „... nie wszystkie aspekty<br />
poruszanej tematyki udało się w pełni opisać i<br />
wyjaśnić”, uzupełnienia wymagają np. braki<br />
osobowe niektórych komend czy rozszyfrowanie<br />
tajnych współpracowników UB/SB kryjących się za<br />
pseudonimami. Książka nie tylko wzbogaca wiedzę<br />
o jednej z dotychczas mało znanych konspiracyjnych<br />
organizacji wojskowych na<br />
Lubelszczyźnie, ale też stanowi zachętę do<br />
podobnych opracowań dla innych regionów Polski.<br />
Jest to tym bardziej istotne, jako że NSZ uważa się<br />
po Armii Krajowej i Batalionach Chłopskich, za<br />
najliczniejszą formację wojskowo-polityczną<br />
podczas okupacji oraz bardzo aktywną w okresie<br />
kształtowania się tzw. Polski Ludowej.<br />
54<br />
Artur Borzęcki<br />
Mirosław Piotrowski,<br />
Narodowe Siły Zbrojne<br />
na Lubelszczyźnie<br />
1944-147,<br />
Towarzystwo<br />
Naukowe KUL<br />
Jana Pawła II,<br />
Lublin 2009, ss. 399.<br />
Zbigniew Herbert<br />
Wilki<br />
Marii Oberc<br />
Ponieważ żyli prawem wilka<br />
historia o nich głucho milczy<br />
pozostał po nich w kopnym śniegu<br />
żółtawy mocz i ten ślad wilczy<br />
szybciej niż w plecy strzał zdradziecki<br />
trafiła serce mściwa rozpacz<br />
pili samogon jedli nędzę<br />
tak się starali losom sprostać<br />
już nie zostanie agronomem<br />
„Ciemny” a „Świt” - księgowym<br />
„Marusia” - matką „Grom” - poetą<br />
posiwia śnieg ich młode głowy<br />
nie opłakała ich Elektra<br />
nie pogrzebała Antygona<br />
i będą tak przez całą wieczność<br />
w głębokim śniegu wiecznie konać<br />
przegrali dom swój w białym borze<br />
kędy zawiewa sypki śnieg<br />
nie nam żałować - gryzipiórkom -<br />
i gładzić ich zmierzwioną sierść<br />
ponieważ żyli prawem wilka<br />
historia o nich głucho milczy<br />
został na zawsze w dobrym śniegu<br />
żółtawy mocz i ten trop wilczy<br />
Zbigniew Herbert, Rovigo,<br />
Wydawnictwo<br />
Dolnośląskie 1993, ss. 19-20.<br />
Grafika -<br />
Robert Znajomski
Recenzja Recenzja<br />
Artur Borzęcki<br />
Dzieje pewnej gminy<br />
W ostatnich latach obserwujemy „wysyp”<br />
monografii poszczególnych gmin czy nawet<br />
pojedynczych wsi. Spisywanie dziejów<br />
miejscowości staje się udziałem różnych ludzi o<br />
różnej profesji i różnym wykształceniu. Jedne<br />
monografie są lepsze, inne gorsze, ale wszystkie<br />
pisane z pasją i sercem, bo dotyczą „Małych<br />
Ojczyzn”, z którymi autorzy zwykle są związani<br />
emocjonalnie. Jedną z monografii powstałych na<br />
Lubelszczyźnie w ubiegłym roku jest praca Leszka<br />
Kozaka pt. Obszar gminy Abramów w dziejowym<br />
ujęciu.<br />
Absolwent historii UMCS w Lublinie w<br />
bardzo szybkim tempie i samodzielnie przygotował<br />
monografię lubartowskiej gminy Abramów. Autor<br />
obecnie mieszka w Krasnymstawie, zaś tematykę<br />
podjętej przez niego pracy tłumaczy fakt, iż<br />
pochodzi z gminy, która stała się bohaterką<br />
opracowania.<br />
Książka jest opracowaniem historycznym,<br />
ale nosi w sobie również interdyscyplinarny<br />
charakter, jako że wykorzystane zostały obszary<br />
właściwe m.in. archeologii, geografii, etnografii czy<br />
demografii. Zakres terytorialny publikacji wyznacza<br />
obszar oraz okolice gminy Abramów. Książka<br />
składa się z sześciu rozdziałów - w pierwszym z<br />
nich autor przedstawił geograficzno-przyrodnicze<br />
uwarunkowania środowiska (położenie, zbiorniki<br />
wodne, lasy, gleby klimat etc.), w kolejnym<br />
rozdziale opisał obszar gminy od pradziejów do<br />
średniowiecza. Rozdział trzeci (niepodzielony na<br />
podrozdziały), stanowiący trzon pracy, poświęcony<br />
jest historii okolic Abramowa od XV do końca XX w.<br />
W rozdziale czwartym autor omówił bardzo istotny<br />
punkt odniesienia dla społeczności wiejskiej -<br />
parafię. W tym rozdziale o życiu religijnym autor<br />
wyróżnił podrozdziały o przydrożnych krzyżach<br />
i kapliczkach oraz święta, obyczaje i uroczystości.<br />
Niezwykle cenne są dwa ostatnie rozdziały -<br />
przedostatni, w którym omówione zostały zabytki,<br />
budownictwo drewniane oraz miejsca pamięci, a<br />
także ostatni - poświęcony nazwom potocznym,<br />
używanym w okolicy. Waga tych końcowych części<br />
książki bierze się stąd, iż dotyczą „rzeczy ulotnych”,<br />
zmienia się charakter i wygląd polskich wsi, z roku<br />
na rok mniej jest np. drewnianych, krytych słomą<br />
zabudowań, zarówno mieszkalnych jak i gospodarczych.<br />
Autor, opisując i fotografując m.in. zabytki<br />
drewniane, jednocześnie ocalił je od zapomnienia.<br />
Nie mniej ważna jest ostatnia część książki,<br />
stanowiąca swoisty słownik nazw potocznych.<br />
Niektóre nazwy uległy już zapomnieniu, a za kilka<br />
lat zapewne coraz mniej ludzi będzie wiedziało, że:<br />
„stopionki” to część łąki zwanej tak przez<br />
mieszkańców Abramowa, a „pniaki” to pola<br />
pomiędzy Abramowem a Michałówką. Autor nie<br />
tylko przywołuje nazwy potoczne, ale też w miarę<br />
możliwości podaje ich etymologię oraz wskazuje na<br />
mapie gminy miejsce ich występowania.<br />
Przygotowując monografię, autor skorzystał<br />
z zasobu Archiwum Państwowego w Lublinie,<br />
Archiwum Parafii Rzymskokatolickiej w<br />
Abramowie, zasobu zbiorów specjalnych WBP w<br />
Lublinie, dokumentacji Wojewódzkiego Urzędu<br />
Ochrony Zabytków w Lublinie. Różnego rodzaju<br />
wiedzy dostarczyły też materiały niepublikowane,<br />
zgromadzone w Gminnej Bibliotece Publicznej w<br />
Abramowie, kroniki szkół czy dane z Urzędu Gminy.<br />
Wykorzystane zostały również źródła drukowane,<br />
kartograficzne, wspomnienia i relacje mieszkańców<br />
gminy oraz ponad 100 publikacji i artykułów<br />
naukowych oraz popularnonaukowych.<br />
Jak na monografię, autor nie wykorzystał<br />
dokumentów proweniencji peerelowskiej, np.<br />
zasobów lubelskiego oddziału IPN. Nie<br />
przeprowadził również kwerendy w lokalnej<br />
archiwalnej prasie lubartowskiej wydawanej w<br />
okresie międzywojennym, jak: „Wieści”, „Lewart”,<br />
„Echo Świetlicy”, „Echo Ziemi Lubartowskiej” czy<br />
„Lubartowiak” zawsze bardzo pomocnej w<br />
poznawaniu historii lokalnej. Z całej publikacji<br />
wyłania się krąg zainteresowań autora, widać<br />
wyraźnie, że Leszkowi Kozakowi bliższe są<br />
wcześniejsze okresy historyczne niż np. lata po II<br />
wojnie światowej i to być może tłumaczy brak<br />
kwerendy w w/w zasobach.<br />
Reasumując, trzeba przyznać, że jeden<br />
badacz wykonał w szybkim czasie bardzo dobrą<br />
pionierską „robotę”. Przygotował naukową<br />
publikację w oparciu o solidny warsztat i bogatą<br />
podstawę źródłową, której recenzentem naukowym<br />
był prof. dr hab. Wiesław Śladkowski. Wielką zaletą<br />
książki są kolorowe zdjęcia ilustrujące prawie każdy<br />
z rozdziałów, publikację dopełniają spisy fotografii,<br />
rysunków, map i tabel, choć nie są umieszczone w<br />
spisie treści, co należy uznać za zwykły błąd<br />
techniczny. Ważnym dodatkiem byłby tu indeks<br />
osobowy, szczególnie istotny dla czytelników<br />
pochodzących z terenu gminy, choć z drugiej strony<br />
ta właśnie kategoria adresatów powinna książkę<br />
przeczytać „od deski do deski”. Każda gmina<br />
zasługuje na swoją monografię, lokalna historia jest<br />
częścią historii Polski, zaś każde takie opracowanie<br />
daje asumpt do dalszych badań, szczególnie gdy<br />
pojawiają się wątki, które można rozwinąć.<br />
Autor, zachęcony i zapewne zarażony<br />
bakcylem regionalizmu, pracuje nad kolejną<br />
monografią, tym razem pracą zbiorową na temat<br />
historii innej gminy lubartowskiej.<br />
Artur Borzęcki<br />
55
Recenzja<br />
Henryk Radej<br />
Diabla sprawa<br />
Rzecz jest o... nieśmiertelności. Londyn,<br />
czasy współczesne, a tu w centrum miasta<br />
jarmarczna buda (prawie) - taki teatrzyk objazdowy<br />
o nazwie „Imaginarium”. Kto czytał Lewisa Carrolla<br />
„Alicję w Krainie Czarów”, ten od razu zrozumie o co<br />
chodzi. Lustro jest tu nieodzowne i jego druga<br />
strona. Reżyser (Terry Gilliam) dodał trochę<br />
wschodniego okultyzmu, ale nic to. Problem w tym,<br />
że prawie nikt nie chce takiego teatrzyku oglądać.<br />
W dodatku, szef trupy - Parnassus - zaprzedał się<br />
diabłu, a dokładniej - swoją córkę (śliczna!), która<br />
gdy skończy 16 lat ma być mu oddana.<br />
Przystojnego i przebiegłego diabła z cygarem i w<br />
meloniku gra Tom Waits! Potem zjawia się dziwny<br />
typ wiszący pod mostem (Heath Ledger). W<br />
córeczce kocha się młody aktor Anton, ale ona woli<br />
Ledgera! Na planie plącze się jeszcze mądry<br />
karzeł. W tym świecie panuje niezły chaos, tak jak<br />
we wnętrzu ich powozu, ciągnionego przez konie<br />
(czym oni w Londynie karmili te konie!?).Aświat ten<br />
jest jeszcze poszerzany o sceny z wyobraźni<br />
bohaterów, gdy tylko przejdą oni przez magiczne<br />
lustro. Bajka, nie bajka? - a żyć jakoś trzeba.<br />
Problem w tym, jak oszukać diabła? Bo rzecz jest o<br />
utracie duszy ludzkiej i trochę o braku wyobraźni u<br />
współczesnego człowieka.<br />
Tak jak nie lubię skeczy z „Latającego cyrku<br />
Monty Pythona”, tak dwa razy obejrzałem ten film.<br />
Pamiętam, że ten sam reżyser nakręcił też „The<br />
Fischer King” - przejmującą opowieść o losie i wyobraźni.<br />
Znajduję w nim coś z „Fausta” Goethego<br />
56<br />
Leszek Kozak,<br />
Obszar gminy<br />
Abramów<br />
w dziejowym ujęciu,<br />
Abramów 2009.<br />
ss. 240.<br />
Film<br />
i Manna. Ten sam motyw, ale jak inaczej rozwinięty i<br />
„sprzedany”. Trochę jak u Bułhakowa - diabeł<br />
„wiecznie zła pragnąc, wiecznie dobro czyni”. Widz<br />
trochę zapomina o zakładzie, oczarowany<br />
surrealistycznymi<br />
czysta sztuka.<br />
obrazami i zostaje... prawie<br />
I jeszcze coś. Wspaniały pomysł na<br />
„niekończącą się opowieść” (choć to inna bajka<br />
pełna wyobraźni), a jednocześnie piękne<br />
pożegnanie z wielkim aktorem, który zmarł w trakcie<br />
kręcenia filmu. Fabuła pozwoliła twórcom wrócić na<br />
plan i zastąpić Heatha Ledgera,<br />
m.in. Colinem<br />
Farrelem, o którym teraz głośno u nas z powodu<br />
jego związku zAlicją Bachledą-Curuś.<br />
Zobaczyć „Parnassusa” trzeba, choć nadal<br />
nie wiem, czy warto zabiegać u czarta o<br />
nieśmiertelność? Jeśli już, to może nie o taką, aby<br />
wyglądać jak wieczny starzec. Wampiry też są<br />
nieśmiertelne, ale jak wyglądają!<br />
Henryk Radej<br />
„Parnassus” ( The imaginarium of Doctor<br />
Parnassus),<br />
Francja/Kanada/Wielka Brytania 2009;<br />
reżyseria: Terry Gilliam.<br />
Grafika - Robert Znajomski
Fraszki Fraszki<br />
Stanisław Koszewski<br />
Fraszki z okazji jubileuszu „<strong>Nestor</strong>a”<br />
Rzec muszę,<br />
cenimy takie jubileusze.<br />
Duetowi muzycznemu<br />
Dzięki za czary<br />
fletu i gitary<br />
O „<strong>Nestor</strong>ze”<br />
Chwalebny czyn<br />
starosty i gmin.<br />
Gazeta ma nieskolko liet,<br />
a dienieg niet.<br />
Ale starosta<br />
chwili sprostał.<br />
O wzroku redaktora<br />
W redakcyjnej męce<br />
czas wydłużył ręce.<br />
Pochwała artystki<br />
Masz problem, zwróć się do Krysi,<br />
jej nic nie wisi.<br />
Podpowiedź<br />
Kierunek prosty,<br />
w każdym numerze<br />
twarz i słowo starosty.<br />
Oratorski kunszt<br />
Nie potrzeba mównicy<br />
wójtowi z Siennicy.<br />
Powaga<br />
Publiczność wpatrzona w Tadeusza,<br />
ale to go nie wzrusza.<br />
L. J. Okoń<br />
Jestem z Chełma, a Krasnystaw chwalę,<br />
bo jest COŚ w tym Krasnymstawie.<br />
Stanisław Koszewski<br />
Fraszki na okoliczność promocji<br />
wierszy Mariana Cichosza<br />
dnia 19 stycznia 2010 roku<br />
w Miejskiej Bibliotece Publicznej<br />
w Krasnymstawie<br />
Polała się struga bystra<br />
poezji pana ministra.<br />
Ku zdumieniu naszemu<br />
Erotyki, jakby wprost z haremu.<br />
Nie jedna pani<br />
poszłaby za nim.<br />
Był w potrzebie,<br />
na nowo odkryć siebie.<br />
Przychodzi pora<br />
i na prokuratora.<br />
Jeżeli od życia człek nie stroni,<br />
raz oskarża, innym razem broni.<br />
Aluzja do twórczości<br />
Będąc w twórczym stanie,<br />
pisz o każdym bałwanie.<br />
Emocje<br />
Był podniecony,<br />
ale… obecność żony.<br />
Jest prawdą, że żona<br />
z dumą w męża wpatrzona.<br />
Mąż stanu, a teraz bowiem<br />
Zwyczajnie - człowiek.<br />
Pozytyw<br />
Duży, czy mały.<br />
jest wyrozumiały.<br />
Edukacja<br />
Mając speca przez miedzę,<br />
Łykaj haustem wiedzę.<br />
Z wypowiedzi L. J. Okonia<br />
W lot chwyta,<br />
kto czyta.<br />
Opinia<br />
Postać znana,<br />
natura skomplikowana.<br />
57
Poeci Literatura<br />
Mirosław Iwańczyk<br />
Czym była Litwa dla Mickiewicza i<br />
Słowackiego, tym była Ukraina dla Józefa Bohdana<br />
Zaleskiego. Był on poetyckim piewcą urody tych<br />
wschodnich rubieży dawnej Rzeczypospolitej. To<br />
właśnie tutaj, na tych terenach współistniały ze<br />
sobą kultury różnych narodów, spośród których<br />
wyróżniał się folklor ukraiński i polski, i również<br />
tutaj przeżył swoje dzieciństwo i lata młodzieńcze<br />
Bohdan Zaleski.<br />
Bujna przyroda, szerokie przestrzenie,<br />
groźne jary, zielone, niczym wyspy na stepie<br />
ostrowy i burzany, tajemnicze wzgórza i kurhany,<br />
tradycje wspólnych walk Polaków i Ukraińców z<br />
Tatarami i Turkami oraz rzewne, ludowe melodie<br />
i pieśni natchnęły lirę poety do tworzenia<br />
przepięknych, malarskich strof. Wrażenia z czasów<br />
bezpośredniego obcowania z ludem i przyrodą<br />
kresów, utworzyły jakiś świetlany, magiczny obraz,<br />
który przechowywał Bohdan przez całe życie z<br />
pierwotną żywością blasków i barw. Legendy i mity<br />
brzmiące w ludowych pieśniach i dumach,<br />
opowiadające o heroicznych czynach rycerzy<br />
polskich i ukraińskich fascynowały młodego poetę.<br />
Wsłuchiwał się w ludową pieśń. Słyszał ją na polu,<br />
przy pracy wieśniaków, słyszał od lirników i bandurzystów.<br />
Drżał z przejęcia na dźwięk piosnki o<br />
dziewczynie, która zioła warzyła i otruła nimi<br />
kochanka, i słuchał tej pieśni, w której żegnał matkę<br />
i siostrę młody chłopak przed wyjazdem bez<br />
powrotu w daleką gdzieś stronę... A smutny ton<br />
pieśni, co płynął ku gwiazdom ze znękanej<br />
chłopskiej duszy, budził głęboką zadumę, budził<br />
czucie na ludzką niedolę.<br />
58<br />
Józef Bohdan Zaleski<br />
- poeta zapomniany<br />
Kresy były mitycznym świadkiem świetnej<br />
rycerskiej przeszłości Polaków i Ukraińców. To w tej<br />
ziemi leżały kości ojców i dziadów, odnoszących<br />
niegdyś sławne zwycięstwa, a takie postacie jak<br />
Iwan Mazepa czy Konaszewicz-Sahajdaczny<br />
znalazły trwałe miejsce w historii i kulturze obu<br />
narodów. Jest to także ojczyzna najbardziej<br />
rozwiniętej poezji ludowej, kraj pełen tradycji,<br />
określonych zwyczajów, przesądów, wróżb,<br />
przepowiedni, a więc wiara w czary i zjawiska<br />
nadzmysłowe.<br />
Niektóre elementy pejzażu i folkloru kresów,<br />
które odmalował w sposób niezwykle barwny, wciąż<br />
jeszcze istnieją i są bliskie mieszkańcom powiatu<br />
chełmskiego, przemyskiego czy zamojskiego.<br />
Pieśń gminna, którą poeta tak umiłował i wspaniale<br />
przetwarzał na język literacki, nie tylko nie zginęła,<br />
ale w dalszym ciągu się rozwija. Powstają liczne<br />
zespoły folklorystyczne, organizowane są festiwale<br />
muzyki i pieśni kresowej. Rzewne i tęskne melodie,<br />
z których czerpał Bohdan pełnymi garściami do<br />
swych wdzięcznych dum i dumek przeżywają<br />
obecnie renesans. Dzisiaj na terenach<br />
południowowschodniej Polski folklor ukraiński i<br />
polski powoli integruje się i koegzystuje we wspólnej<br />
symbiozie, tworząc specyficzny konglomerat<br />
odradzającej się kultury kresowej. Dlatego<br />
mieszkańcom tego regionu melodyjna, barwna i<br />
rzewna twórczość Zaleskiego powinna być bliska i<br />
zrozumiała. Niestety jego utwory zostały niemal<br />
całkowicie zapomniane.<br />
Po ogromnej popularności tej poezji w<br />
okresie romantyzmu, w następnych okresach<br />
zaczęła ona stopniowo znikać nawet z<br />
podręczników i wypisów szkolnych. Zaś po II wojnie<br />
światowej stała się całkiem nieznana. A przecież<br />
Zaleski stawiany był przez długi czas w rzędzie<br />
największych i najlepszych poetów - najczęściej<br />
obok Mickiewicza, a często ponad Słowackim.<br />
Szczególnie cenił talent Zaleskiego sam<br />
Mickiewicz, który w słynnej przedmowie do<br />
petersburskiego wydania „Poezyj” z 1829 roku<br />
wymienił go obok Burnsa, Herdera, Goethego<br />
i Scotta. Później zaś przed całym światem, bo z<br />
katedry College de France ogłosił Zaleskiego<br />
największym ze wszystkich poetów słowiańskich.<br />
Do tych pochlebnych opinii dołączyli również poeci<br />
i krytycy, m.in. M. Mochnacki, S. Goszczyński, M.<br />
Grabowski, St. Witwicki.<br />
Poezją Bohdana zachwycała się także<br />
przedstawicielka pozytywizmu Maria Konopnicka.<br />
Pisała o nim następująco: „Kochał nas - i my go<br />
kochamy. Dla prostoty serc, dla czarodziejstwa<br />
pieśni, dla wiary w wielkie, ogromne dobro miłości<br />
bratniej. Kochamy tego ptaka bożego, który śpiewał<br />
nam pieśń słodką, wiośnianej otuchy, bo on lutnią<br />
narodu odgrywał w łkaniach za młodu”. Pozytywnie
Poeci Literatura<br />
wyrażali się o twórczości Zaleskiego wybitni<br />
historycy literatury polskiej: A. Mazanowski, St.<br />
Zdziarski, J. Tretiak. Dziwi więc fakt, że tak<br />
znakomity artysta zniknął z parnasu polskiej poezji,<br />
a przecież był poetą niezwykle oryginalnym. Szukał<br />
własnych dróg, nie naśladując nikogo. Niezwykła<br />
oryginalność Zaleskiego objawia się w tworzeniu<br />
nowych form gatunków poetyckich, we<br />
wprowadzeniu do naszej literatury nowych,<br />
stworzonych przez niego rodzajów poezji, a<br />
mianowicie dum, dumek, rapsodów, fantazji czy<br />
miniatur poetyckich, nazywanych pyłkami,<br />
szumkami i wiośniankami. Nikt przed nim, ani nikt<br />
po nim, nie mógł się poszczycić w okresie<br />
romantyzmu tak nowatorskimi dokonaniami. Poza<br />
tym, stał się on również twórcą sentymentalnej<br />
wersji romantyzmu. Miał też licznych naśladowców,<br />
następców i kontynuatorów swego programu, do<br />
których zaliczamy T. Lenartowicza, W. Pola, Wł.<br />
Syrokomlę i innych poetów. Twórczość Zaleskiego<br />
integralnie związana z Ukrainą, przez historyków<br />
literatury zaliczana była do tzw. szkoły ukraińskiej,<br />
której przedstawicielami byli również A.<br />
Malczewski, S. Goszczyński i inni poeci regionu.<br />
Kochał Zaleski Ukrainę i opiewał jej urodę,<br />
folklor i obyczaje, ponieważ tutaj przyszedł na świat<br />
i tu spędził lata dzieciństwa i wczesnej młodości.<br />
Urodził się 2 lutego 1802 roku we wsi Bohatyrka na<br />
Ukrainie w guberni kijowskiej, w zubożałej rodzinie<br />
szlacheckiej, jako najmłodszy syn spośród<br />
trzynaściorga dzieci Marii i Wawrzyńca Zaleskich.<br />
Wcześnie osierocone dziecko, wychowywane<br />
najpierw przez najstarszego brata Eliasza, a<br />
później przez ciotki, często zadumane, patrzyło w<br />
dal zielonych traw i kurhanów i w rozwarty błękit<br />
ukraińskich nieb. Dziecinne lata Bohdana pełne<br />
były swobodnego kontaktu z naturą, z bujną<br />
ukraińską przyrodą oraz folklorem kresów, który<br />
okazał się później ważną inspiracją dla jego<br />
twórczości.<br />
Pierwsze poetyckie kroki stawiał w<br />
Humaniu, gdzie kształcił się w sławnej Szkole<br />
Bazyliańskiej. Tam też, wspólnie z S.<br />
Goszczyńskim i M. Grabowskim założył<br />
stowarzyszenie poetyckie, które od pierwszych<br />
sylab ich nazwisk otrzymało nazwę Za-Go-Gra. Już<br />
wtedy szybko zdobył sobie miano i opinię zdolnego<br />
poety. Następnie, podczas pobytu w Warszawie i jej<br />
okolicach rozwinął swój talent w całej pełni. Dzięki<br />
pomocy K. Brodzińskiego i A. Odyńca zdołał<br />
opublikować na łamach pism warszawskich wiele<br />
znakomitych utworów. Były to dumki i rapsody, takie<br />
jak: „Dumka hetmana Kosińskiego”, czy rapsod<br />
„Janusz Bieniawski”. Cechą tych utworów jest<br />
ruch i pęd, a rytm wierszy wywołuje wrażenie<br />
galopu końskiego. Z kolei w „Śpiewie poety” Zaleski<br />
stworzył doskonałą kompozycję dźwięków, tonów,<br />
radości i żalów w swojej gęśli. W dumie „Damian<br />
książę Wiśniowiecki”, jako pierwszy wprowadził do<br />
polskiej literatury postać starego wróżbity Nauma,<br />
który był prototypem mitycznego Wernyhory.<br />
Natomiast dumie „Z pieśni ludu ukraińskiego”<br />
nadaje urok nieprzeparty nutą tęsknych pieśni<br />
ludowych, przepojonych melancholią i smutkiem<br />
elegijnym. Największy artyzm osiągnął poeta w<br />
swym wspaniałym poemacie zatytułowanym<br />
„Rusałki”. Przepięknym słowem, w najdelikatniejszych<br />
rysach, oddał nam poezję pełną szczerej,<br />
pierwotnej miłości, która stroi tło życia w tęczowe<br />
barwy. Jest to utwór pełen niepokojów, czułości,<br />
pełen wiary w szczęście wymarzone, który kończy<br />
się łzami i żalem. Zaleski, przez usta bohatera,<br />
wyraził w nim dzieje własnego serca, ze<br />
szczerością, prostotą, wdziękiem, we właściwy<br />
sobie muzykalny i plastyczny sposób.<br />
Wyjątkowym klejnotem w jego poezji, ze<br />
względu na egzotykę, jest prześliczna fantazja<br />
„Śpiewające jezioro”. Poeta skomponował tutaj<br />
przepiękną i niepowtarzalną scenerię barw i<br />
dźwięków. Stworzył spektakl światłocieni,<br />
zestrojonych z melodią niebiańskich harf w<br />
nadzmysłowe, polifoniczne misterium życia i<br />
śmierci. Zupełnie inny nastrój posiada poemat<br />
„Czajki”, którego najcenniejszą zaletą jest<br />
oryginalny, ognisty temperament kozacki, który<br />
porywa czytelnika i przenosi w wyidealizowane<br />
krainy przeszłości rycerskiej. Zaś śpiewność,<br />
melodyjność i rytmika są tu po prostu niezrównane.<br />
Tworząc swoisty obraz Ukrainy, Zaleski posłużył się<br />
trzema symbolami. Jednym z nich jest postać<br />
ukraińskiego barda Bojana, legendarnego<br />
śpiewaka znad Dniepru. Drugi symbol to skromny<br />
skowronek lub słowik, co oznacza pokorę wobec<br />
świata, szczerość serca, prostotę i ufność w wyroki<br />
boskie. Trzecim symbolem jest naiwność dziecięca,<br />
która łączy się u poety z apologią kraju z lat<br />
dziecinnych, swoistą arkadią dzieciństwa.<br />
U Bohdana arkadyjską krainą szczęścia jest<br />
właśnie Ukraina, świat zamierzchłej, rycerskiej<br />
przeszłości, pełen chwały i baśniowego uroku, a<br />
także kraina głębokich, tajemniczych więzi między<br />
człowiekiem a przyrodą. Pierwiastek ludowy<br />
odegrał ważną rolę w jego twórczości, gdyż wpłynął<br />
na język i rytmikę utworów, co uczyniło go<br />
najśpiewniejszym z poetów polskich. Stosowanie<br />
paralelizmów, anafor i różnego rodzaju powtórzeń<br />
dawało efekt ludowego zawodzenia. Meliczność<br />
poezji Zaleskiego była tak sugestywna i urzekająca,<br />
że uznano go za arcymistrza melodyjności. Wyniósł<br />
on metrum ludowego sylabotonizmu ponad<br />
wulgarność i uczynił szanowaną wartością<br />
literacką. Innowacją było wprowadzenie przez<br />
niego nazw z obszaru ukraińskiego oraz<br />
regionalizmów. Hordy tatarskie, janczarki, limany,<br />
59
60<br />
Poeci Literatura<br />
kurhany, burzany, ostrowy, czajki, jary, porohy, bałki<br />
wzbogaciły i uegzotyczniły słownictwo. A słowa<br />
takie jak „Lachy”, „czarnobrewka”, „torban”,<br />
„kurzeń”, „ładan” wprowadziły w krąg potocznego<br />
języka ukraińskiego. W ten sposób stał się Zaleski<br />
romantycznym głosicielem urody języka polskiego<br />
kresów wschodnich, który poprzez literaturę uczynił<br />
ogólnonarodowym dobrem kultury.<br />
Jego twórczość, pozbawiona akcentów<br />
buntowniczych, nie kreowała bohatera literackiego<br />
na miarę herosa, buntownika, Prometeja, ale<br />
przywoływała paralektejski model skromnego<br />
człowieka. Przedstawiała obraz świata harmonijnego,<br />
opartego na jedności człowieka z naturą.<br />
Elementy barw i światła, wrażenia ciągłego ruchu<br />
i nieustannej przemienności, a zwłaszcza muzycznej,<br />
wziętej z folkloru w jego poezji stanowi jej walor<br />
niedościgniony przez innych. Bohdan swym<br />
talentem oszlifował ludowy folklor Ukrainy, tworząc<br />
z niego doskonałe klejnoty poezji romantycznej.<br />
Pieśni, obyczaje, tańce, podania, obrzędy,<br />
przyroda stepów, toerbaniści, wierzenia w czary,<br />
boginki, mity o bohaterach oraz cały kozacki świat<br />
Ukrainy wkroczyły na karty poezji Zaleskiego i sprawiły,<br />
że jego poezja jest jedyną w swej<br />
oryginalności. Przyciąga tajemniczością i niezwykłością.<br />
Słychać w niej muzykę stepu i galopującego<br />
na koniu nieokiełznanego Kozaka.<br />
Tak jak jego poezja jest wspaniała, tak i postać<br />
Zaleskiego była jedną z najwybitniejszych<br />
osobowości polskiego romantyzmu. Swoją wysoką<br />
pozycję zawdzięczał nie tylko znakomitej<br />
twórczości, ale również swojej nienagannej,<br />
patriotycznej postawie. Brał aktywny udział w<br />
powstaniu listopadowym. Walczył jako żołnierz w<br />
stopniu podporucznika w bitwach pod Dobrem,<br />
Sochaczewem i Grochowem. Po kapitulacji<br />
Warszawy otrzymał krzyż Virtuti Militari. Ponadto w<br />
czasie trwającego powstania, wybrany posłem na<br />
sejm jako reprezentant powiatów wschodnich,<br />
forsował sprawę uwłaszczenia chłopów.<br />
Przebywając na emigracji, założył wspólnie z<br />
Mickiewiczem w Paryżu Towarzystwo Słowiańskie.<br />
Wiódł życie poety-wędrowca, często zmieniającego<br />
miejsce pobytu. Najczęściej jednak wracał<br />
do swego ulubionego Fontainebleau.<br />
Ożenił się dość późno, bo dopiero w wieku<br />
44 lat z Zofią Rosengardtówną, przybyłą do Paryża<br />
z Warszawy, uczennicą Chopina. Po śmierci<br />
Mickiewicza, Zaleski stał się opiekunem i doradcą<br />
braci emigracyjnej. Jako ceniony poeta, ponadto<br />
człowiek serdeczny i życzliwy ludziom, wiele razy<br />
służył radą i pomocą. Pisali i przyjeżdżali do niego<br />
m.in. Cyprian Kamil Norwid i Teofil Lenartowicz, aby<br />
prosić o ocenę, radę lub wstawiennictwo.<br />
Nie zaniedbywał Zaleski również swojej<br />
twórczości. Na emigracji powstały finezyjne dumy<br />
historyczne takie jak: „Wyprawa chocimska”,<br />
„Trechtymirowski monastyr”, „Lach serdeczny na<br />
marach”, których tematami są zwycięstwa oręża<br />
słowiańskiego, oraz poematy epickie: „Złota Duma”,<br />
„Potrzeba zbaraska”. W 1839 r. wydany został<br />
niezwykle oryginalny wiersz „Sen-Drzewo-<br />
Wieszcze” o charakterze symboliczno-profetycznym.<br />
Utworem napisanym z największym epickim<br />
rozmachem był historyczny poemat „Duch od<br />
stepu”, w którym dzieje świata przedstawione są<br />
jako senna wizja poety, i splatają się z poetycką,<br />
mityczną autobiografią, która traktowana jest jako<br />
senne widzenie.<br />
Poeta kontynuował też temat kresowy w<br />
wierszach stylizowanych na ludowe pieśni, będące<br />
obrazkami z życia ludu ukraińskiego. Nazwał je<br />
szumkami, wiośniankami i pyłkami, doprowadzając<br />
stworzone przez siebie rodzaje poetyckie do<br />
arcymistrzostwa. Czytając te przepiękne, skrzące<br />
się barwami miniatury poetyckie („Czarnoksiężniczka”,<br />
„Zaranek”, „W spółce ze słowikiem”, „Tędy,<br />
tędy leciał ptaszek”), odnosi się wrażenie jakiejś<br />
przedziwnej lekkości, nieokiełznanej swobody<br />
żeglowania puszystych piór na tle purpurowobłękitnej<br />
przestrzeni otulającej bezkresny step.<br />
Mickiewicz pisał, że Zaleski wyczerpał<br />
wszystkie sposoby, wszystkie rytmy, wszystko, co<br />
jest najświetniejszego w kolorycie, najdelikatniejszego<br />
w odcieniach. Dlatego wielką szkodą dla<br />
literatury polskiej jest nieobecność w antologiach,<br />
podręcznikach oraz wypisach szkolnych, tak<br />
przecież znakomitej i wartościowej poezji<br />
Zaleskiego. Jej oryginalna prostota, wdzięk, a<br />
jednocześnie plastyczność i meliczność zachwycają<br />
swoją harmonią i precyzją słowa. Tkwi głęboko<br />
korzeniami w tradycjach kultury kresowej.<br />
Dzisiaj, w dobie skrajnego racjonalizmu,<br />
taka poezja pełna tajemniczego uroku, ewokująca<br />
swoistego rodzaju magią, może być odskocznią od<br />
szarej rzeczywistości, terapią i wędrówką przez<br />
lepszy, piękniejszy świat, dla tych wszystkich,<br />
którzy są wrażliwi na piękno słowa. Twórczość<br />
„słowika polskiego romantyzmu” powinna znów<br />
zaistnieć i zdobyć nowe rzesze czytelników.<br />
Dotyczy to szczególnie południowowschodniego<br />
regionu naszego kraju, ponieważ utwory<br />
Zaleskiego są integralnie związane z folklorem tych<br />
terenów zamieszkałych zarówno przez Polaków jak<br />
i Ukraińców. Zaś pieśń ludowa, którą tak ukochał<br />
Bohdan, przeżywa rozkwit, stając się modna i popularna.<br />
Należy więc mieć nadzieje, że poezje<br />
Bohdana Zaleskiego wrócą na należne im miejsce<br />
w polskiej literaturze i ponownie zalśnią barwnym<br />
światłocieniem finezyjnych strof.<br />
Mirosław Iwańczyk
Poezja Poezja<br />
Józef Bohdan Zaleski<br />
Dumka hetmana Kosińskiego<br />
Hop, hop, cwałem koniu wrony,<br />
Leć do pułków, do mej żony,<br />
Dłużej chwilką<br />
Jeszcze tylko<br />
Do Stawiszcz mi służ!<br />
Od Piatyhor, Pawołoczy<br />
Bieży tłumnie lud ochoczy,<br />
Nalewajki<br />
Lotne czajki<br />
Płyną Dnieprem już.<br />
Wnet pospieszą rejestrowi<br />
Ku odsieczy Czehrynowi,<br />
Przy rozgłosie<br />
Dum po rosie<br />
Przypuścimy szturm.<br />
Zagra ziemia pod kopyty,<br />
Proch pomiecie słupem wzbity,<br />
Urah! Głosy<br />
Pod niebiosy<br />
Wzlecą z brzękiem surm.<br />
Ho, ho, darmo - nigdy w stepie<br />
Zdrad tatarskich nie prześlepie,<br />
Jak się biją?<br />
Gdzie się kryją?<br />
Znam jak murza hord.<br />
Umiem z nagła wpaść na karki,<br />
Rąbać szablą, grzmieć z janczarki;<br />
W lewo, w prawo<br />
Szybko, żwawo<br />
Nieść ogień i mord.<br />
Widać, widać już Stawiszcze,<br />
Wiatr w chorągiew miasta świszcze,<br />
Daszka szyki<br />
Brzmią okrzyki,<br />
Biją dzwony z wież.<br />
Dniowa gwiazda, chmurna, blada,<br />
Za Krzywiecki las zapada,<br />
Wrony koniu,<br />
Po tem błoniu<br />
Prędzej, prędzej bież.<br />
Miga w dali dwór mój biały,<br />
Grają trąbki, grzmią wystrzały,<br />
Widna moja<br />
Złota zbroja,<br />
Sokół, chart i koń.<br />
I ot stoi tam u drzewa<br />
Moja młoda czarnobrewa,<br />
Piękne oczy<br />
Łzami mroczy,<br />
Załamuje dłoń.<br />
Oczu-ż pięknych żal się Boże!<br />
Co płacz marny dziś pomoże?<br />
Kiedy wola<br />
Sejmu, Króla,<br />
Każe w pole nam.<br />
Wolniej, wolniej, koniu chyży!<br />
Niech się luba moja zbliży,<br />
Stój, stój, chwilę,<br />
Niech się schylę,<br />
Pocałunek dam.<br />
Nie płacz, nie bluźń, moja droga!<br />
Śmierć i życie w mocy Boga.<br />
Proś Go lepiej,<br />
Niech pokrzepi,<br />
Natchnie męstwem nas.<br />
Nie płacz, nie bluźń, moja droga!<br />
Wrócę zdrowy - w łasce Boga,<br />
Przez las dołem<br />
Z psem, sokołem,<br />
Wrócę w ranny czas.<br />
A gdy śpiącą cię zastaniem,<br />
Zbudzę głośnem całowaniem,<br />
Klasnę, świsnę,<br />
Zbroją błysnę,<br />
Z czoła otrzesz znój.<br />
Nie płacz, nie bluźń, czas upływa,<br />
Bądź mi zdrowa i szczęśliwa!<br />
Próżne słowa,<br />
Bądź, bądź zdrowa!<br />
Dalej, koniu mój!<br />
61
62<br />
Historia Religie<br />
Olga Białek-Szwed<br />
Historia, upadek i reaktywacja Uczelni<br />
Mędrców Lublina<br />
(Jeszywas Chachmej Lublin) 1<br />
Dnia 11 lutego 2007 r. miało miejsce<br />
otwarcie pierwszej po II wojnie światowej,<br />
samodzielnie zrekonstruowanej przez społeczność<br />
żydowską świątyni w Polsce - bożnicy mieszczącej<br />
się w odremontowanej Jeszywas Chachmej Lublin.<br />
Uczelnia Mędrców Lublina, zwana też<br />
Uniwersytetem Żydowskim lub w skrócie Jochel,<br />
swoje podwoje dla studentów - nieżonatych<br />
mężczyzn (kobiety miały zakaz wstępu) - otworzyła<br />
24 czerwca 1930 r. Dla niektórych była drugim<br />
wcieleniem lubelskiej uczelni talmudycznej,<br />
założonej w 1518 r. przez Szlomo Szachnę.<br />
Uczelni, która w 1567 r., pod kierownictwem rektora<br />
Salomona Lurii, zwanego Maharszalem, otrzymała<br />
nadany przez króla Zygmunta Augusta przywilej<br />
stawiający ją na równi z innymi ówczesnymi<br />
akademiami. Jesziwa w tym kształcie istniała do III<br />
rozbioru Polski.<br />
2<br />
Po latach Jeszywas Chachmej Lublin<br />
powstała, lub jak chcieli niektórzy jej entuzjaści -<br />
odrodziła się z inicjatywy urodzonego w Suczawie<br />
na Bukowinie, w zamożnej rodzinie ortodoksyjnej<br />
3<br />
rabina Jehudy Majer Szapira (1887-1933). W<br />
latach 1923-1927 posła na sejm II Rzeczypospolitej<br />
(28 listopada 1922 złożył ślubowanie poselskie),<br />
przewodniczącego Kolegium Rabinackiego przy<br />
Ministerstwie Wyznań Religijnych i Oświecenia<br />
Publicznego. Wybitnego uczonego i przywódcy<br />
duchowego, świadomego nie najlepszej kondycji<br />
szkolnictwa ortodoksyjnego w II Rzeczypospolitej.<br />
Kondycji konstytuowanej złą sytuacją finansową<br />
jesziw, nieodpowiednią bazą lokalową, często<br />
niespełniającą wymagań sanitarno-epidemiologicznych,<br />
z przestarzałymi metodami nauczania<br />
i wychowania oraz coraz bardziej nabrzmiałymi<br />
problemami związanymi z emancypacją młodzieży<br />
pochodzącej ze środowisk ortodoksyjnych i chasydzkich,<br />
nasilającym się procesem laicyzacji<br />
życia. Rabinowi Glinian, Sanoka, Piotrkowa<br />
Trybunalskiego, a od 25 czerwca 1930 r. - także<br />
i nadrabinowi Lublina nieobojętny był los<br />
młodzieńców studiujących Torę, ich ubóstwo<br />
(bowiem tylko część pochodziła z zamożnych<br />
domów lub mogła liczyć na pomoc materialną<br />
przyszłych teściów), brak godnych warunków do<br />
nauki i wynikające z tego stanu rzeczy liczne<br />
niedyspozycje zdrowotne, oraz - co się z tym wiąże<br />
- zmniejszająca się popularność wyboru studiów<br />
talmudycznych, mimo towarzyszącej im estymie w<br />
społeczności ortodoksyjnych Żydów.<br />
W kręgach ortodoksyjnych potrzebę<br />
zreformowania szkolnictwa religijnego dostrzegano<br />
już w pierwszych latach po uzyskaniu<br />
niepodległości. Początkowo skupiano się tylko nad<br />
zmianami w sposobie nauki w chederach (tu<br />
przykładem może być niezrealizowany projekt<br />
Izraela Friedmana z Czortkowa, zwanego<br />
Czortkowerem). Kwestie planowanych reform, czy<br />
raczej sposób ich przeprowadzenia, tzn.<br />
przełamywania anachronicznych, zdeterminowanych<br />
tradycją praktyk edukacyjnych, budziły<br />
wiele kontrowersji w środowisku ortodoksyjnych<br />
Żydów. Warto podkreślić, że początkowo sam rabin<br />
Szapiro dał się poznać jako przeciwnik wszelkich<br />
edukacyjnych prądów modernistycznych. W<br />
sejmie, jako poseł drugiej kadencji, z ramienia<br />
Agudy optował za tradycyjnym modelem nauczania<br />
i wychowywania dzieci i młodzieży. W dyskusjach<br />
parlamentarnych ścierał się z przedstawicielami<br />
środowisk nieortodoksyjnych. Dopiero jego<br />
późniejszy projekt - Jeszywas Chachmej Lublin<br />
wpisał się w schemat zmian bliskich reformatorom,<br />
a jak piszą Konrad Zieliński i Nina Zielińska:<br />
Lubelska jesziwa, czy raczej idea zakładania<br />
nowocześnie pomyślanych i zarządzanych uczelni<br />
rabinackich, w przyszłości miała być swego rodzaju<br />
panaceum na problemy ortodoksyjnego żydostwa<br />
4<br />
w Polsce.<br />
Lubelska Jesziwa miała bowiem stać się<br />
wzorcem dla kolejnych, budowanych na jej<br />
podobieństwo, nie tylko w Polsce, ale i poza jej<br />
granicami przybytków świętej nauki. W zamyśle<br />
twórców Jeszywas Chachmej Lublin, student tak<br />
nowoczesnej placówki winien być wzorem dla całej<br />
społeczności, godnie przeciwstawiać się jego<br />
powolnej laicyzacji. Dlatego, jak mawiał sam<br />
Szapiro: W dzisiejszych czasach studenci Jesziwy<br />
nie powinni żyć w niepewności i żywić się jak<br />
5<br />
żebracy. Ja zbuduję dla nich pałac.<br />
Rabin Majer Szapiro, od 1922 r. pełniący<br />
6<br />
funkcję prezesa Agudas Isroel , z propozycją<br />
wybudowania wyższej uczelni rabinackiej w<br />
Lublinie wystąpił w 1923 r. na I Światowym<br />
Kongresie M. Kargul iŻydów J. Dehnel, Ortodoksyjnych foto H. Radej Związku Izraela<br />
7<br />
w Wiedniu.<br />
Konkretne prace nad projektem Jeszywas<br />
Chachmej Lublin ruszyły pod koniec 1923 r., kiedy<br />
to w Lublinie powołano Komitet Budowy Wyższej<br />
Uczelni Religijnej o nazwie Keren Hatora,<br />
mieszczący się przy ul. Królewskiej 17. Na czele<br />
komitetu stanął oczywiście rabin Majer Szapiro,<br />
jego zastępcą został lublinianin Mojżesz<br />
Szczarański, przewodniczący oddziału Agudy w<br />
Lublinie. Kamień węgielny pod budowę przyszłej<br />
uczelni położono 22 maja 1924 r. Rabin Szapiro,<br />
czas od wmurowania kamienia do inauguracji<br />
poświęcił na kwestowanie i dyskusje na temat formy<br />
przyszłej uczelni. Kilkakrotnie w tym celu wyjeżdżał<br />
do USA, a później i do Kanady, Czechosłowacji,<br />
Holandii, Belgii, Niemiec, Austrii, Szwajcarii,<br />
Francji, Wielkiej Brytanii i in. Należy jednak<br />
podkreślić, że największy entuzjazm dla idei<br />
powstania wyższej uczelni talmudycznej miał<br />
miejsce w Polsce.W Stanach Zjednoczonych, prócz
Historia Religie<br />
datków pieniężnych, udało się pozyskać od Tak oto na rogu ulic Unickiej i Lubartowskiej,<br />
diaspory na rzecz przyszłej biblioteki cenne w sąsiedztwie Szpitala Żydowskiego powstał<br />
starodruki. Rabin Szapiro do inicjatywy budowy monumentalny, sześciokondygnacyjny gmach. Jak<br />
Jesziwy przekonywał również niechętnych jej wspomina Joseph Friedenson, jeden z ostatnich<br />
powstania. Nie jest bowiem tajemnicą, że pewna żyjących studentów przedwojennej Jeszywas<br />
część żydowskiej społeczności Lublina, Chachmej Lublin, Uczelnia Mędrców Lublina była -<br />
szczególnie sympatycy ruchu syjonistycznego, ale spełnieniem marzeń. Zgodnie z tradycją<br />
też i nieliczni ortodoksi byli przeciwni powstaniu talmudyczną, młodzi uczą się lepiej religii poza<br />
Jeszywas Chachmej Lublin, jak mawiali - instytucji, domem. Takie też były zadania chederów czy<br />
która zajmie się „fabrykowaniem i eksportem jesziw. Jest takie powiedzenie: Idź na wygnanie<br />
8<br />
ciemnoty żydowskiej”. Uważali oni, że fundusze uczyć się Tory, albo, Nigdy nie nauczysz się<br />
przeznaczone na budowę powinny być raczej<br />
ofiarowane żydowskim instytucjom opiekuńczym<br />
lub dobroczynnym.<br />
Plac, na którym stanęła Jesziwa, został jej<br />
podarowany przez Szmula Ajchenbauma (Szmuel<br />
Ajchenbojm). Znajdował się przy najdłuższej ulicy<br />
przedwojennego miasta żydowskiego, przy ulicy<br />
Lubartowskiej nr 57 (adres z 1939 r.). Projekt<br />
budynku wykonał znany i ceniony w Lublinie<br />
architekt Agenor Smoluchowski. Prócz Żydów<br />
pochodzących z Polski (przedwojenni mieszkańcy<br />
żydowskiego Lublina, a później i innych miast,<br />
wspominają skarbonki na datki, które pojawiały się<br />
w budynkach mieszkalnych, sklepach i restaura-<br />
9<br />
cjach ), inwestycję finansowali również Żydzi ze<br />
Stanów Zjednoczonych i Europy Zachodniej. Dzięki<br />
temu efekt finalny okazał się imponujący.<br />
Według różnych źródeł, na uroczyste<br />
otwarcie Uczelni Mędrców Lublina przybyło około<br />
10-20 tys. Żydów. Nadesłano kilka tysięcy<br />
telegramów gratulacyjnych. Podejmowano<br />
rabinów, przedstawicieli elity polskich i światowych<br />
gmin oraz członków władz wojewódzkich i centralnych.<br />
Do zgromadzonych przemawiał m.in.<br />
założyciel, rabin Szapiro, który radośnie oznajmił:<br />
Bramy Jesziwy zostały właśnie otwarte, przeto<br />
Wszechmogący winien wspomóc nas w otwarciu<br />
10<br />
bram do zbawienia narodu żydowskiego.<br />
Atmosferę tego dnia wyczuwa się we<br />
wspomnieniach lublinianki Róży Fiszman-<br />
Sznajdman, która w swojej książce pt. Mój Lublin<br />
(Wydawnictwo Lubelskie 1986) wspomina, jak na<br />
uroczystość położenia kamienia węgielnego oraz<br />
później na otwarcie zjechały się tysiące Żydów z<br />
całego świata (...) chasydzi, rabini i wielu<br />
pobożnych Żydów. Ulice zapełniły czarne kapoty,<br />
czapki sobolowe i białe pończochy galicyjskich<br />
Żydów. (...) W ten sposób w mieście już i tak pełnym<br />
kontrastów, obok Katolickiego Uniwersytetu<br />
Lubelskiego, wyrosła wyższa uczelnia religii<br />
11<br />
żydowskiej.<br />
Specjalnie dla tych, którym nie dane było<br />
uczestniczyć w wielkim święcie nakręcono film<br />
dokumentalny. Relacja z lubelskich uroczystości<br />
cieszyła się dużym zainteresowaniem na drugiej<br />
półkuli, w Stanach Zjednoczonych.<br />
Talmudu w domu. Po powstaniu Jeszywas<br />
Chachmej Lublin, w Polsce mówiło się: Idę<br />
studiować do Lublina, albo Chciałbym iść do<br />
Lublina. I wszyscy wiedzieli o co chodzi. Lublin<br />
12<br />
równał się Jesziwie.<br />
Uczelnia, jak na owe czasy, była ewenementem.<br />
Nauczali w niej wybitni rabini, tzw. gaoni<br />
(zwierzchnicy szkół rabinicznych). Swoim<br />
studentom zapewniała dobre, czy wręcz jak na<br />
stereotyp przedwojennej jesziwy, luksusowe<br />
warunki. Nie było biedy, nauki przy dogasającej<br />
świeczce, w chłodnym, dusznym, małym lub<br />
ciemnym pomieszczeniu. Sale wykładowe<br />
zajmowały pięć pięter, internat liczył 200 miejsc<br />
(docelowo nastawiano się na 500 studentów - dop.<br />
OBS), biblioteka - 10 tysięcy ksiąg talmudycznych.<br />
13<br />
Całość uzupełniał ogród z 12 tysiącami drzewek.<br />
Jesziwa posiadała przestronne, jednoosobowe,<br />
jasne pokoje mieszkalne, nowoczesne urządzenia<br />
higieniczno-sanitarne, doskonale wyposażone sale<br />
wykładowe, stołówkę, bogatą bibliotekę. Każdy<br />
student dla zachowania porządku otrzymywał<br />
numer, który wyznaczał jego miejsce przy stole w<br />
jadalni, identyfikował jego garderobę oddawaną do<br />
wspólnej pralni i prasowalni. W suterenach i na<br />
parterze ulokowano kuchnię, piekarnię, pralnię,<br />
suszarnię, magazyny oraz łaźnię z prysznicami i<br />
basenami do rytualnych kąpieli. Na parterze<br />
przygotowano specjalne pomieszczenie dla bogato<br />
zdobionego, rzeźbionego w drewnie modelu<br />
14<br />
świątyni jerozolimskiej. Makieta stanowiła<br />
zarazem pomoc dydaktyczną przy studiowaniu<br />
Tory, jak i sporą atrakcję dla miejscowej<br />
społeczności oraz gości przybywających do<br />
Lublina. W oddzielnym budynku znalazło się<br />
miejsce dla nowoczesnych urządzeń centralnego<br />
ogrzewania. W 1935 r. młodzież studiująca w<br />
lubelskiej Jesziwie uzyskała uprawnienia do 50procentowej<br />
zniżki kolejowej.<br />
Jeszywas Chachmej Lublin utrzymywała<br />
kontakty z Katolickim Uniwersytetem Lubelskim<br />
i Wyższym Seminarium Duchownym w Lublinie.<br />
Studenci i alumni wzajemnie się odwiedzali,<br />
dyskutowali ze sobą, spierali się na tematy<br />
dogmatów i prawd wiary. Joseph Friedenson był<br />
uczestnikiem i bacznym obserwatorem tych<br />
spotkań. Wspomina: pamiętam, że często odwie-<br />
63
Historia Religie<br />
dzali nas polscy koledzy - seminarzyści, których<br />
oprowadzaliśmy po budynku. Po pytaniach<br />
religijnych, rozmowa zwykle (...) kończyła się na<br />
kwestii celibatu i sytuacji rabina, który może, a<br />
nawet powinien mieć żonę i potomstwo, najlepiej<br />
liczne. Fakt ten bardzo ich ekscytował i prywatnie<br />
nie kryli, że żona dla duchownego to nie jest złe<br />
rozwiązanie. Często też wypytywali o Talmud, który<br />
jest komentarzem do biblijnej Tory. (...)<br />
przewodnikiem czy „instrukcją obsługi” religii w<br />
życiu codziennym i we wszystkich jego przejawach.<br />
I niektóre mądrości talmudyczne naszym kolegom<br />
z seminarium się podobały. 15<br />
Biblioteka, zgodnie z planami założycieli,<br />
miała w przyszłości stać się ogólnoświatową<br />
książnicą rabiniczną. Słuchacze starszych lat<br />
rozpoczęli nawet pracę nad wielką encyklopedią<br />
talmudyczną. Inna grupa studentów wydawała<br />
swoje pismo „Mekabcael”. Niestety, wojna,<br />
holocaust, grabież mienia, powojenna polityka<br />
władz komunistycznych, uniemożliwiły dalszą<br />
realizację tych planów. Po wojnie niespalone przez<br />
okupantów pozostałości księgozbioru Jeszywas<br />
Chachmej Lublin wywieziono za granicę,<br />
częściowo pozostały w zbiorach prywatnych lub<br />
trafiły do Centralnej Biblioteki Żydowskiej w<br />
Warszawie.<br />
Kandydaci pragnący studiować w murach<br />
Jeszywas Chachmej Lublin musieli się wykazać nie<br />
lada intelektem i budzącą podziw pamięcią.<br />
Podczas egzaminu wstępnego wymagano od nich<br />
znajomości 200 kart (czyli 400 stron) Talmudu<br />
Babilońskiego na pamięć oraz nienagannej<br />
postawy moralnej. Szczęśliwcy, którzy przebrnęli<br />
przez egzamin wstępny rozpoczynali edukację na<br />
kursach przygotowawczych tzw. Mechina, po<br />
których dopiero następowała właściwa nauka.<br />
Nauka odbywała się na dwóch poziomach:<br />
pierwszym, przeznaczonym dla młodszych<br />
studentów w wieku od 14 do 17 lat oraz drugim, dla<br />
młodzieży od 17 do 21 lat, a czasami i starszej.<br />
Najzdolniejsi mogli pogłębiać swoją wiedzę na<br />
wyższych studiach talmudycznych, które kończyły<br />
się otrzymaniem tytułu Cerwa de Rabanan, czyli<br />
Kolega Rabinów. Zdobycie dyplomu poprzedzone<br />
było zdaniem trudnego egzaminu przed komisją<br />
Kolegium Rabinów. Egzaminy odbywały się<br />
corocznie w dzień 7 adar (24 luty), według Talmudu<br />
w dzień rocznicy śmierci Mojżesza. Pierwszy<br />
rocznik opuścił mury uczelni w 1934 roku.<br />
Studenci przyjęci w mury akademii mieli być<br />
wolni od trosk związanych z materialną<br />
egzystencją. Planowano, że prozą życia zajmie się<br />
uczelnia, zapewniając zakwaterowanie, wyżywienie,<br />
materiały edukacyjne, opiekę mentorów.<br />
Ten fakt sprawił, że lubelska Jesziwa początkowo<br />
była otwarta dla wszystkich, niezależnie od pozycji<br />
64<br />
majątkowej kandydatów. Był to pierwszy przypadek<br />
tak powszechnego umożliwienia młodzieży z<br />
niezamożnych rodzin zdobywania wiedzy religijnej.<br />
Do tej pory jedynie najzdolniejsi mogli liczyć na<br />
indywidualne stypendia fundowane przez gminy lub<br />
bogatych sponsorów-protektorów. Niestety, z<br />
powodu kłopotów finansowych, gigantycznych<br />
wręcz kredytów zaciągniętych na potrzeby budowy<br />
i wyposażenia uczelni, już rok po otwarciu Jesziwy<br />
zaprzestano przyjmowania studentów niemogących<br />
zapłacić chociażby najskromniejszego<br />
czesnego.<br />
Lubelska Jesziwa posiadała swój specyficzny<br />
klimat. Mimo, że jej językiem wykładowym<br />
był hebrajski, na co dzień studenci posługiwali się<br />
jidysz. Do dnia swojej śmierci, 27 października 1933<br />
16<br />
r., ton nadawał jej rabin Szapiro. Błyskotliwy<br />
talmudysta, przywódca religijny, w Lublinie zwany<br />
Żydowskim Królem, rabin od 17 roku życia. Baczny<br />
obserwator, umiejętnie czerpiący doświadczenia z<br />
różnorodnych nurtów, aktualnych wtedy w<br />
środowiskach polskich Żydów. Potrafiący połączyć<br />
ze sobą śpiewy i tańce chasydzkie, mistyczny<br />
zapał, intuicję z „najlepszymi tradycjami żydostwa<br />
polskiego, opartymi na (...) racjonalnej ścisłości<br />
17<br />
litewskich uczelni talmudycznych”. Rabin Szapiro<br />
swoim wychowankom narzucał wojskowy dryl i iście<br />
ascetyczną egzystencję. Dzień nauki w Jesziwie<br />
rozpoczynał się już o 5.30 i trwał do późnych godzin<br />
wieczornych. Wypełniony był codziennym<br />
studiowaniem Talmudu (zgodnie z ideą Daf Jomi),<br />
udziałem w wykładach, lekturą komentarzy, czasem<br />
spędzanym w bibliotece, modlitwach itp. Życie<br />
prywatne podlegało drobiazgowej kontroli, co nie<br />
podobało się niektórym wychowankom.<br />
Zielińscy w swojej książce Jeszywas<br />
Chachmej Lublin<br />
(2003) zanotowali historię Mordko<br />
Nachtajlera, wyrzuconego z uczelni za<br />
przechowywanie pism Spinozy. To właśnie<br />
Nachtajler jako pierwszy odważył się skrytykować<br />
stosunki panujące w uczelni. Zwrócił uwagę na<br />
przeszukiwanie prywatnych rzeczy, osobistych<br />
szafek, inwigilację korespondencji oraz<br />
przyzwolenie na istnienie swoistego biura<br />
matrymonialnego, polegającego na swataniu<br />
uczonych młodzieńców z córkami okolicznych<br />
18<br />
bogaczy.<br />
Wybór Lublina na miejsce powołania<br />
światowej uczelni rabinacko-talmudycznej wydawał<br />
się nie być przypadkowy. Żydowska społeczność<br />
miasta była w owym czasie dość liczna. O jej<br />
charakterze decydowali ortodoksi, tradycjonaliści<br />
odciskający znaczące piętno na kwestiach<br />
wychowania i nauczania, licznie zgromadzeni tu<br />
chasydzi, także wyznawcy religii mojżeszowej<br />
nawiązujący do dawnej tradycji Lublina jako<br />
prężnego żydowskiego ośrodka intelektualnego
Historia Religie<br />
- miasta nazywanego czasami Żydowskim skiej, kolejnym gospodarzem była Akademia<br />
Oksfordem, Małą Jerozolimą, Jerozolimą Medyczna (Collegium Maius). Dawna bóżnica stała<br />
19<br />
Królestwa Polskiego lub Matką Izraela. Miasta,<br />
które na przestrzeni swych dziejów: Było siedzibą<br />
uczelni talmudycznych i drukarni hebrajskich. (...)<br />
W latach 1580-1725 miasto stało się głównym,<br />
obok Jarosławia, ośrodkiem samorządności<br />
żydowskiej w Rzeczypospolitej. Zwoływano tu<br />
zjazdy Sejmów Czterech Ziem (Waad Arba<br />
20<br />
Aracot). W okresie międzywojennym wydawano<br />
polskojęzyczny tygodnik „Myśl Żydowska” oraz w<br />
języku jidisz - dziennik „Lubliner Tugblat” i tygodnik<br />
„Lubliner Sztyme”, powołano organizacje<br />
sportowe, harcerskie, partie polityczne, związki<br />
zawodowe, teatry amatorskie, Teatr Panteon<br />
należący do Polaka grywał także żydowskie sztuki.<br />
Radni żydowscy wchodzili w skład Rady Miasta. Do<br />
dnia wybuchu II wojny światowej istniało w Lublinie<br />
11 synagog (największa synagoga Maharszalszul<br />
im. Salomona Lurii mogła pomieścić około 3 tys.<br />
osób) i ponad 100 bożnic gminnych oraz<br />
żydowskich domów modlitwy.<br />
W latach dwudziestych XX wieku ludność<br />
żydowska stanowiła 40% mieszkańców Lublina<br />
(ogółem liczba mieszkańców miasta wynosiła<br />
wtedy 94 412 osób, w tym było 37 337 obywateli<br />
ludności żydowskiej), ale jeszcze w połowie XIX w.<br />
się aulą wykładową, zaginęło bogate przedwojenne<br />
wyposażenie, zamurowano okna na ścianie<br />
wschodniej, wycięto prawie wszystkie drzewa, tak<br />
że trudno jest dzisiaj uwierzyć, iż kiedyś budynek<br />
stał w otoczeniu ogrodu.<br />
Po latach, w 2003 r., gmach uczelni<br />
rabinacko-talmudycznej wrócił do rąk prawowitych<br />
właścicieli. Oficjalne otwarcie synagogi,<br />
mieszczącej się w częściowo odremontowanym<br />
budynku dawnej Jesziwy, miało miejsce w niedzielę<br />
11 lutego 2007 r. Otwarcie poprzedziły trzydniowe<br />
uroczystości rozpoczęte piątkową kolacją szabasową,<br />
w której uczestniczyło 300 osób, w tym<br />
23<br />
naczelny rabin Polski Michael Schudrich. Czas<br />
zatoczył koło. Jak przed siedemdziesięcioma<br />
siedmioma laty, do Lublina, na ulicę Lubartowska<br />
przybyli goście z całego świata. Wśród zaproszonych<br />
znaleźli się m.in.: ambasador Izraela w Polsce<br />
Dawid Peleg, główny rabin Polski Michael<br />
Schudrich, prezydent miasta Lublina Adam<br />
Wasilewski, metropolita lubelski abp Józef Życiński,<br />
bp. Mieczysław Cisło, reprezentantka kancelarii<br />
Prezydenta RP, przedstawiciele ambasad: Wielkiej<br />
Brytanii, Niemiec, Austrii, rabin Kaufman z Boro<br />
Park na Brooklynie oraz ks. dr Romuald Jakub<br />
Weksler-Waszkinel - katolicki duchowny<br />
Żydzi stanowili 56 procent ogółu mieszkańców. Co żydowskiego pochodzenia, który w trakcie<br />
jednak w stosunku do innych miast i miasteczek uroczystości zapewniał, że kto spotyka jesziwę,<br />
Lubelszczyzny nie było wynikiem wyjątkowym. spotyka judaizm. A kto spotyka judaizm, spotyka<br />
Bowiem w tym samym okresie ludność żydowska Jezusa z Nazaretu.<br />
np. Izbicy wynosiła 92,8%, Łaszczowa 93,2%, Obecnie na parterze nadal restaurowanej<br />
Annopola 73%, Rejowca 71,8%, Piask 67,3%, Uczelni Mędrców Lublina zarezerwowano pomie-<br />
Bychawy 65,9%, Łęcznej 62,6%, Biłgoraja 66,3%, szczenia dla lubelskich Żydów, tworzących filię<br />
Tomaszowa Lubelskiego 65,2%, Włodawy 67%<br />
21<br />
itd.<br />
Lubelska Jesziwa funkcjonowała zaledwie<br />
dziewięć lat. Ostatni absolwenci opuścili jej mury w<br />
1939 r. W czasie wojny budynek Jesziwy służył<br />
okupantowi, najpierw jako posterunek niemieckiej<br />
żandarmerii, a od 1942 r. - jako szpital wojskowy. W<br />
tym czasie zdewastowano wyposażenie Jesziwy,<br />
spalono większość zasobów bibliotecznych,<br />
sprofanowano święte księgi, rozgrabiono<br />
wartościowe mienie. Studenci i wykładowcy<br />
najczęściej trafiali do getta lubelskiego,<br />
warszawskiego, ginęli na Majdanku lub w Bełżcu.<br />
Wiadomo, że ostatni rektor Jeszywas Chachmej<br />
Lublin Arie Cwi Frumer, wcześniej rabin m.in.<br />
Zwierzyńca i Sosnowca zginął wraz z całą rodziną<br />
w 1943 r. na Majdanku. Menachem Ziemba,<br />
członek Kolegium Rabinackiego Jesziwy, zginął w<br />
Bełżcu, rabin krakowski Friedman, przewodniczący<br />
tegoż Kolegium, został zamordowany w 1943 r. w<br />
22<br />
getcie warszawskim.<br />
lubelskiej Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w<br />
Warszawie. Dalej właściciele Jesziwy planują<br />
otworzenie hotelu dla grup żydowskich<br />
odwiedzających Polskę. Myślą też nad organizacją<br />
wakacyjnych studiów talmudycznych. W pomieszczeniach<br />
na pierwszym piętrze przygotowano<br />
miejsce dla ekspozycji o historii Jesziwy i jej twórcy<br />
rektorze Majerze Szapiro, autorstwa Konrada<br />
Zielińskiego pracownika naukowego Uniwersytetu<br />
Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Na pierwszej<br />
kondygnacji umiejscowiona jest też synagoga,<br />
która jako pierwsza doczekała się gruntownego<br />
remontu. W świątyni wymieniono strop, odtworzono<br />
oryginalną kolorystykę kolumn, przywrócono<br />
charakterystyczny kształt i rozmiar okien, które po<br />
wojnie zostały zamurowane. Zrekonstruowano<br />
Aron ha-Kodesz, mezuzę (na podstawie<br />
zachowanych fotografii wykonano dokładną replikę<br />
mezuzy, umocowanej w 1930 r. na drzwiach auli<br />
24<br />
synagogi), wielki wiszący świecznik. W podziemnej<br />
kondygnacji znajduje się mykwa, która<br />
jeszcze oczekuje na remont. W piwnicach<br />
Po wojnie budynek Jeszywas Chachmej zaplanowano również ulokowanie Muzeum<br />
Lublin przejął Uniwersytet Marii Curie Skłodow- Chasydyzmu. Jedna z izb przyszłego muzeum w<br />
65
66<br />
Historia Religie<br />
całości ma zostać poświęcona postaci cadyka<br />
Jakuba Icchaka Horowitza, zwanego Widzącym z<br />
13<br />
A. Dylewski, Śladami Żydów Polskich,<br />
Bielsko-Biała<br />
2002, s. 164.<br />
25<br />
Lublina.<br />
Odremontowana przez warszawską gminę<br />
żydowską dawna Jesziwa ma, zgodnie z planami<br />
właścicieli, pełnić nie tylko funkcje religijne. Jest<br />
wola by stała się ośrodkiem kultury i edukacji. Ma<br />
łączyć różne tradycje, wyznania, nigdy dzielić i<br />
prowadzić do waśni. Trudno jednak przewidzieć<br />
jaki w dalszej perspektywie będzie jej społeczny<br />
odbiór. Mimo to trzeba mieć nadzieję na efektywny,<br />
nie tylko religijnie ale i kulturotwórczo powrót<br />
przedwojennej uczelni do rangi „Żydowskiego<br />
26<br />
Oksfordu”.<br />
14<br />
Autorem modelu był Henoch Weintraub, chasyd który<br />
tworzył model przez kilkanaście lat. Rekonstruując model,<br />
bardzo wiernie opierał się na źródłach archiwalnych.<br />
15<br />
P. Małecki, rozmowa z J. Friedensonem..., ibidem.<br />
16<br />
Żaden z następców Majera Szapiro nie posiadał jego<br />
charyzmy, zdolności organizacyjnych, wiedzy. Kolejnymi<br />
rektorami byli: Szlomo Eiger, Abraham Jakow Halewi<br />
Horowitz, Josef J. Zusmanowicz z Litwy, Mosze<br />
Mordechaj Epstein,Arie Cwi Frumer.<br />
17<br />
Z. Borzyńska, R. Żebrowski, Po-Lin... op. cit, s. 113.<br />
18<br />
K. Zieliński, N. Zielińska, Jeszywas... , ibidem.<br />
19<br />
M. Adamczyk-Grabowska, Uzupełnianie pamięci - izkor<br />
bicher jako świadectwo i inspiracja, [w:] Zagłada Żydów.<br />
Pamięć narodowa a pisanie historii w Polsce i we Francji,<br />
Olga Białek-Szwed<br />
B. Engelking, J. Leociak, D. Libionka, A. Ziębińska-Witek<br />
(red.), Lublin 2006, s. 163.<br />
20<br />
A. Dylewski, Śladami ... op. cit, s. 157.<br />
1<br />
Słowo jeszywa to spolszczona nazwa terminu jesziwa,<br />
dlatego będę się posługiwała tym drugim, niemniej<br />
oficjalną nazwę uczelni będę pisała przez „y”, ponieważ<br />
na oryginalnej pieczęci uczelni widniało właśnie<br />
Jeszywas Chachmej Lublin. K. Zieliński, N. Zielińska,<br />
Jeszywas Chachmej Lublin,<br />
Lublin 2003, s. 14.<br />
2<br />
I. Kryczka, Lublin - Jerozolima Królestwa Polskiego,<br />
[w:]<br />
Dziedzictwo kulturowe Żydów na Lubelszczyźnie,<br />
M.<br />
Kubiszyn, G. Żuk, M. Adamczyk-Grabowska (red.), Lublin<br />
2003; Z. Borzymińska, R. Żebrowski, Po-Lin. Kultura<br />
Żydów polskich w XX wieku,<br />
Warszawa 1993.<br />
21<br />
R. Kawałek, M. Kubiszyn, Miasteczko polsko-żydowskie<br />
na Lubelszczyźnie, [w:] Dziedzictwo kulturowe Żydów na<br />
Lubelszczyźnie,<br />
M. Kubiszyn, G. Żuk, M. Adamczyk-<br />
Grabowska (red.), Lublin 2003.<br />
22<br />
R. Kawałek, Urzędowi rabini lubelskiego Okręgu<br />
Bożniczego 1821-1939 (Przyczynek do dziejów Gminy<br />
Żydowskiej w Lublinie) , [w:] Żydzi w Lublinie. Materiały do<br />
dziejów społeczności żydowskiej Lublina,<br />
T. Radzik (red.),<br />
Lublin 1995.<br />
23<br />
„Gazeta Wyborcza”: 9 II 2007, nr 34; 10-11 II 2007, nr 35;<br />
12 II 2007, nr 36.<br />
24<br />
„Gazeta Wyborcza” : 12 I 2007, nr 10; 20-21 I 2007, nr<br />
3<br />
W literaturze przedmiotu pisownia nazwiska założyciela 17.<br />
lubelskiej Jesziwy występuje w kilku formach. Najczęściej<br />
25<br />
Jaakow Icchak ha-Lewi Horowitz, zwany ha-Chose<br />
spotyka się pisownię: Szapiro, ale również Sapiro, Szpiro, (Widzącym) z Lublina (1745-1815) był współtwórcą<br />
Szpira, w transkrypcji angielskiej - Shapiro. Ja na<br />
potrzeby referatu, opierając się na ustaleniach Konrada<br />
Zielińskiego i Niny Zielińskiej, przyjęłam pisownię<br />
Szapiro, używaną w korespondencji prowadzonej w<br />
języku polskim przez samego rabina. K. Zieliński, N.<br />
Zielińska, Jeszywas..., op. cit., s. 14.<br />
4<br />
ibidem, s. 41.<br />
5<br />
ibidem, s. 76.<br />
6<br />
Polski oddział organizacji Agudas Isroel, czyli Związek<br />
Izraela, popularnie zwany w Rzeczypospolitej Agudą<br />
został założony w 1916 r. w Warszawie.<br />
7<br />
Rabin Szapiro na Kongresie w Wiedniu wystąpił również<br />
z ideą Daf Jomi (tzn. Karta Codzienna), czyli wspólnego<br />
czytania Talmudu. Pomysł miał polegać na tym, że<br />
każdego dnia, wszyscy Żydzi studiujący Talmud będą<br />
czytać dokładnie tę samą stronę. Idea była możliwa do<br />
zrealizowania, dzięki jednakowej paginacji Talmudu tzw.<br />
Babilońskiego (od 1548). Swoją popularność idea Daf<br />
Jomi zawdzięczała w dużej mierze poparciu, jakiemu<br />
udzielił jej oraz jej młodemu inicjatorowi - rabinowi<br />
Szapiro, poważany rabinAbraham MordechajAlter z Góry<br />
polskiego chasydyzmu. Zasłynął zdolnościami<br />
jasnowidzenia, leczenia bezpłodności i lewitacji. Jego<br />
nauka skupiała na etycznym doskonaleniu wyznawców,<br />
sam postanowił odgrodzić się od świata, nosząc na<br />
oczach opaskę. Mieszkał w Lublinie, przy ul. Szerokiej 28.<br />
zob.A. Dylewski, Śladami .. ., ibidem.<br />
2 6<br />
G. Józefczuk, rozmowa z J. Gebertem,<br />
przedstawicielem Związku Gmin Wyznaniowych<br />
Żydowskich RP, Jesziwa otwarta na wielokulturowość,<br />
„Gazeta Wyborcza” 15 I 2007, nr 12.<br />
Kalwarii. Z. Borzymińska, R. Żebrowski, Po-Lin... ,<br />
ibidem.; K. Zieliński, N. Zielińska, Jeszywas..., ibidem.<br />
8<br />
„Ilustrowany Kurier Codzienny” 1924, nr 146.<br />
9<br />
R. Fiszman-Sznajdman, Mój Lublin,<br />
Lublin 1989.<br />
10<br />
P. Małecki, rozmowa z Josephem Friedensonem,<br />
jednym z ostatnich studentów Jeszywas Chachmej<br />
Lublin, „Dziennik Wschodni” 9 II 2007.<br />
11<br />
R. Fiszman-Sznajdman, Mój ... op. cit., s. 83.<br />
12<br />
P. Małecki, rozmowa z Josephem Friedensonem...,<br />
ibidem.<br />
Grafika - Robert Znajomski
Recenzja<br />
Agnieszka Szykuła-Żygawska<br />
Zamojszczyzna Aleksandry<br />
Wachniewskiej<br />
Obchodzonym w dniach 9-11 września w<br />
Zwierzyńcu uroczystościom 35-lecia Roztoczańskiego<br />
Parku Narodowego towarzyszyła prezentacja<br />
książki „Aleksandra Wachniewska. Malarka<br />
Roztocza” autorstwa Tomasza Gajewskiego,<br />
napisanej pod redakcją Lechosława Lameńskiego<br />
i Tadeusza Grabowskiego.<br />
Książka jest pierwszym całościowym<br />
spojrzeniem na życie, twórczość i działalność na<br />
rzecz ochrony przyrody Aleksandry Wachniewskiej<br />
- przedwojennej absolwentki stołecznej Szkoły<br />
Sztuk Pięknych, wybitnej malarki, mieszkanki<br />
Roztocza, która wbrew przeciwnościom losu<br />
zdecydowała się zamieszkać na skraju tej krainy.<br />
Roztoczańska przyroda z jednej strony, oraz jej<br />
malarka - Aleksandra Wachniewska są bohaterkami<br />
omawianej publikacji.<br />
Praca została napisana w oparciu o<br />
materiały archiwalne dotyczące Aleksandry<br />
Wachniewskiej: teki z archiwum Roztoczańskiego<br />
Parku Narodowego, dokumenty przechowywane w<br />
zbiorach Instytutu Polskiej Akademii Nauk w<br />
Warszawie i Lubelskim Okręgu Związku Polskich<br />
Artystów Plastyków w Lublinie. Dzięki wykorzystaniu<br />
pamiętników ojca Wachniewskiej,<br />
Franciszka Fajer-Stankowskiego, korespondencji<br />
artystki z przyjaciółmi, tekst czyta się z<br />
zaciekawieniem. Szczególnie rozdział „Życie”, z<br />
trafnie dobranymi fragmentami listów, odbiera się<br />
niemal jak powieść. Autor nakreślił życiorys<br />
Wachniewskiej jako artystki malarki i w równym<br />
stopniu działaczki na rzecz ochrony przyrody. O jej<br />
losach opowiedział w kontekście historii<br />
Rzeczypospolitej.<br />
Aleksandra Fejer<br />
-Stankowska,<br />
przed balem.<br />
Malarstwo<br />
Gajewski odsłania przed nami kulisy życia<br />
codziennego i prywatnego artystki. Dowiadujemy<br />
się, że Aleksandra podczas studiów zajmowała się<br />
również projektowaniem mody. Na jednej z<br />
fotografii panna Aleksandra przedstawiona jest w<br />
rozkloszowanej sukni wykonanej z… codziennej<br />
prasy warszawskiej. Z kolei na innym zdjęciu,<br />
młodzi - Aleksandra i jej mąż Zygmunt<br />
Wachniewscy, pozują w sportowych strojach na tle<br />
kortu tenisowego, na innym znowu są przedstawieni<br />
z grupą znajomych na kąpielisku.<br />
Autorzy publikacji zauważają we wstępie, że<br />
Wachniewska była dotychczas zapomnianą<br />
artystką. Wskazują, że z powodów politycznych ten<br />
los spotkał większość twórców z jej pokolenia.<br />
Niewielu z nich mogło brać czynny udział w życiu<br />
artystycznym i niewielu doczekało się monografii<br />
twórczości.<br />
Aleksandra Fejer<br />
-Stankowska.<br />
Powstaje nowa<br />
grafika, 1929 r.<br />
Dla Wachniewskiej ważny okazał się powrót<br />
do Zwierzyńca. Zmusiła ją do tego trudna sytuacja<br />
polityczna w kraju, ale dla jej twórczości ta decyzja<br />
stała się zbawienna. Mimo wielu przeciwności losu,<br />
tworzyła. Wydaje się, że trudne sytuacje były dla<br />
niej wręcz motywujące. Choć wielokrotnie skarżyła<br />
się na brak zrozumienia ze strony władz, martwiła o<br />
losy przyrody - mimo tego wszystkiego - radziła<br />
sobie, malowała i podkreślała: Los mój tu, związany<br />
z tą ziemią, z tymi lasami, które tak ukochałam. Nie<br />
umiem zresztą nic innego malować, jak tylko lasy.<br />
W 1950 r. uzyskała status członka<br />
nadzwyczajnego Związku Polskich Artystów<br />
Plastyków Okręgu Lubelskiego. Brała udział w<br />
wystawach, korespondowała i wymieniała poglądy<br />
z twórcami. Gościła znajomych w swym rodzinnym<br />
domu w Zwierzyńcu i pozyskiwała ich poparcie dla<br />
działań na rzecz ochrony przyrody Roztocza.<br />
67
Recenzja Malarstwo<br />
Buk, 1961, 54 x 66 cm., olej/płótno,<br />
własność prywatna.<br />
Czytając książkę „Aleksandra Wachniewska.<br />
Malarka Roztocza”, jej bohaterkę odbieramy jako<br />
osobę otwartą, zaangażowaną i pomocną, chociaż,<br />
jak pisała, jedynie świat przyrody przemawiał do<br />
niej. W jednym z wywiadów opowiadała: To trzeba<br />
mieć jakieś kamienne nerwy, żeby portretować<br />
ludzi mających ciągle jakieś wymagania […]. Więc<br />
malowanie portretów to nie jest przyjemność. To się<br />
robi dlatego, żeby mieć za co kupić farby i płótno<br />
[…] drzewa są o wiele przyjemniejsze.<br />
Tworzyła do<br />
końca lat 70. Zmarła w 1989 r. w Zwierzyńcu.<br />
Chata w Bondyrzu, 1968, 55 x 68 cm., tusz/karton,<br />
wł. prywatna.<br />
Upamiętnieniem tej szczególnej postaci jest<br />
omawiany album, wydany w rocznicę powołania<br />
Roztoczańskiego Parku Narodowego. Jak wskazał<br />
w tekście jeden z redaktorów, album jest pierwszą<br />
próbą zebrania wiadomości o Aleksandrze<br />
Wachniewskiej. Wiele prac artystki szczęśliwie<br />
zostało odnalezionych, ale równie dużo pozostaje<br />
nierozpoznanych - oczekują na dalsze badania.<br />
68<br />
Fotografie i reprodukcje pochodzą z<br />
książki Jacka Gajewskiego, Aleksandra<br />
Wachniewska. Malarka Roztocza, red. Lechosław<br />
Lameński, Tadeusz Grabowski, Zwierzyniec 2009.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Agnieszka Szykuła-Żygawska<br />
Jacek Gajewski, Aleksandra Wachniewska.<br />
Malarka Roztocza,<br />
red. Lechosław Lameński,<br />
Tadeusz Grabowski. Wydawca: Roztoczański<br />
Park Narodowy. Zwierzyniec 2009.<br />
KSIĄŻKI NADESŁANE<br />
Zza krat, almanach poezji więziennej ,<br />
Wydawnictwo ROMAR, Krasnystaw 2009, ss.<br />
111;<br />
Tadeusz Rawa, Ballada o siedmiu zbójach i inne<br />
wiersze , Fundacja Sztuki na rzecz<br />
INTEGRACJI, Warszawa 2005, ss. 82;<br />
Szkolny słownik ortograficzny z wierszykami<br />
autorstwa Tadeusza Rawy,<br />
red. Edward<br />
Polański i Ewa Dereń, ARTI CENTRUM,<br />
Warszawa 2007, ss. 362;<br />
Tadeusz Rawa, Przejście graniczne,<br />
Oficyna<br />
Wydawnicza IMPULS, Kraków 2008, ss. 60;<br />
Tadeusz Rawa, Boski shopping<br />
, Oficyna<br />
Wydawnicza IMPULS, Kraków 2010, ss. 48.
Nagrody Teatr<br />
Siennicki Teatr w Warszawie<br />
Zakończyła się IV edycja Dorocznej<br />
Nagrody FRDL za działania na rzecz rozwoju<br />
demokracji lokalnej w Polsce poprzez lokalne<br />
działania kulturalne zrealizowane w latach 2006-<br />
2009. 12 marca br. w Warszawie podczas<br />
konferencji „ Społeczeństwo obywatelskie a rozwój<br />
kultury i dziedzictwa lokalnego” omawiającej<br />
integrację społeczną poprzez kulturę z udziałem<br />
przedstawicieli Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa<br />
Narodowego, Polskiego Komitetu ds. UNESCO<br />
oraz członków Kapituły Nagrody FRDL zostały<br />
wręczone nagrody i wyróżnienia.<br />
Jedno z wyróżnień przypadło dla Teatru<br />
Pokoleń przy Stowarzyszeniu Miłośników Ziemi<br />
Siennickiej w Siennicy Różanej. Wyróżnienie<br />
przyznano za integrację międzypokoleniową<br />
społeczności lokalnej dla zachowania tradycji Małej<br />
Ojczyzny. Do odbioru nagrody członkowie<br />
Stowarzyszenia zaprosili również starostę Janusza<br />
Szpaka i wójta gminy Leszka Proskurę. Nagrodę z<br />
rąk przewodniczącego kapituły odbierała Pani<br />
Irena Zaraza, która włożyła wiele wysiłku w<br />
utworzenie siennickiego teatru.<br />
Szczerze gratulujemy tego sukcesu<br />
wszystkim członkom Teatru Pokoleń.<br />
Wyróżnienie z rąk profesora Jerzego Rogulskiego odbiera<br />
Irena Zaraza - opiekun i koordynator Teatru Pokoleń,<br />
Bogdan Kargul - aktor oraz Janusz Szpak - Starosta<br />
Powiatu Krasnostawskiego<br />
69
Historia Historia<br />
Z XVI-wiecznej historii Krasnegostawu<br />
Konfederacja Kazimierz Stołecki<br />
albo kaptur ziemi chełmskiej<br />
70<br />
17 lipca 1572 roku<br />
Siódmego dnia lipca 1572 roku o godzinie<br />
piątej po południu, zmarł król Zygmunt II August.<br />
Można powiedzieć, zmarł przedwcześnie; żył 52<br />
lata, a panował przez 24 lata (od śmierci swojego<br />
ojca, formalnie zaś 42, od koronacji vivente rege<br />
( Zygmunt Wtóry Augustus za żywota ojcowskiego<br />
na królestwo polskie był koronowan, miesiąca<br />
lutego, dnia 21 roku 1530) ) [1]. Jego ojciec,<br />
Zygmunt I Stary żył 81 lat, a panował przez lat 41.<br />
Król Zygmunt August był osobiście<br />
związany z Krasnymstawem. Miasto stanowiło<br />
własność królewską. Król bywał w Krasnymstawie,<br />
dbał o miasto, czynił starania o dobrobyt<br />
mieszkańców i nadał szereg przywilejów na ich<br />
prośbę. Oto niektóre z nich [2]:<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
1542.07.27, Kraków. Król Zygmunt II August,<br />
zezwolił chrześcijanom rytu greckiego na<br />
wymurowanie cerkwi Świętej Trójcy.<br />
1545.06.27, Kraków. Król uwolnił mieszczan<br />
krasnostawskich od czopowego na jeden rok z<br />
powodu spustoszenia miasta przez Tatarów.<br />
1546.02.16, Kraków. Król wydał dekret<br />
rozstrzygający spór o „czabańskie” woły<br />
pomiędzy wojewodą wołoskim, a mieszczaninem<br />
krasnostawskim. Potwierdził, że ów<br />
mieszczanin jest dłużny pieniądze wojewodzie.<br />
1550.08.09, Kraków. Król uwolnił Krasnystaw od<br />
podatków.<br />
1554.04.12, Lublin. Król nadał mieszczanom<br />
krasnostawskim przywilej zabraniający Żydom<br />
osiedlania się w murach miejskich mogli oni<br />
osiedlać się na przedmieściach (przywilej zwany<br />
„de non tolerandis Judaeis” ). Warto dodać, że ten<br />
sam król nadawał społecznościom żydowskim<br />
przywilej „de non tolerandis Christianis” :<br />
krakowskiemu Kazimierzowi (1564(68)) i żydowskiej<br />
dzielnicy w Lublinie (1568).<br />
1558.06.20-1558.08.30, Krasnystaw. Król z<br />
dworem przez ponad dwa miesiące mieszkał w<br />
Krasnymstawie i prowadził tu zwykłą działalność.<br />
Wydał ponad 100 dokumentów.<br />
1558. Krasnystaw. Król wydał dekret<br />
przeznaczający na potrzeby szpitala w<br />
Krasnymstawie część dochodów z Siennicy.<br />
<br />
1558.07.26, Krasnystaw. Król zatwierdził<br />
krasnostawskie artykuły dla miasta Hrubieszowa<br />
(Rubiessow) przyrzeczone przez króla<br />
Kazimierza dekretami z 1487 r.<br />
Król nadał przywileje cechowe krasnostawskim<br />
rzemieślnikom: 1558.08.22, Krasnystaw:<br />
cechowi rzeźników, 1562.06.12, Wilno: cechowi<br />
krawców, 1566.07.22, Lublin: cechom: ślusarzy,<br />
kowali, mieczników, siodlarzy, rymarzy i złotników.<br />
W roku 1542 król Zygmunt August wydał<br />
pozwolenie na budowę w Krasnymstawie<br />
prawosławnej cerkwi pod wezwaniem Św. Trójcy.<br />
Warto przytoczyć fragment tego przywileju,<br />
zawierający liczne informacje dotyczące miasta: My<br />
z bożej łaski, Zygmunt August król Polski, biorąc<br />
pod uwagę potrzeby miasta Krasnegostawu i wobec<br />
prośby poddanych naszych, obywateli<br />
krasnostawskich ruskiego obrządku, zezwalamy na<br />
pobudowania z kamienia ruskiej cerkwi<br />
(Synagogam Rhutenam) pod wezwaniem<br />
Najświętszej i Niepodzielnej Trójcy, w mieście<br />
naszym Krasnymstawie, na tyłach królewskiego<br />
zamku, na wale pomiędzy murami. Posesja<br />
cerkiewna wraz z cmentarzem znajdować się<br />
będzie w tej okolicy, gdzie usytuowany jest zamek<br />
królewski i rozciągać się ma na długość i szerokość<br />
w tym kierunku, jaki wskaże obywatelom nasz<br />
starosta krasnostawski. Obywatele greckiego<br />
obrządku winni zapłacić za wyznaczony plac<br />
według jego rzeczywistej ceny, za jaką wcześniej<br />
został on nabyty. Wyżej wymienioną cerkiew<br />
obywatele winni stale utrzymywać i konserwować<br />
własnymi środkami, biorąc jednak na równi ze<br />
wszystkimi innymi obywatelami udział w obronie<br />
miasta. Dla wzniesienia cerkwi, utrzymania jej<br />
i ochraniania, przedstawiamy im ius patronatus dla<br />
administrowania cerkwią ... Biskup (prawosławny)<br />
winien tylko potwierdzić wybranego przez nich<br />
księdza, którego od dziś na zawsze oddaje się pod<br />
opiekę i w obronę naszego krasnostawskiego<br />
starosty. Niezależnie od tego uwalniamy samego<br />
popa krasnostawskiej cerkwi i jego następców od<br />
wszelkich podatków miejskich i powinności<br />
podporządkowując go wyłącznie władzy i administracji<br />
duchownej. Do roku 1550 przedsięwzięcia<br />
zakończono pomyślnie. Król stwierdził: My,<br />
Zygmunt August, podajemy do ogólnej wiadomości,<br />
że dokonaliśmy zamiany z krasnostawskimi<br />
mieszczanami obrządku greckiego, ustępując im<br />
naszą posesję położoną na przedmieściu, gdzie<br />
znajduje się plebania ruskiego księdza, świątynia<br />
Św. Trójcy i szpital, a także cerkiewny ogród, z tym,<br />
by cała przedmiejska posesja, na zawsze służyła<br />
dla naszych potrzeb, a mieszczanie korzystaliby z<br />
naszej dworskiej posesji dla potrzeb szkoły i na<br />
mieszkanie księdza. Wobec tego, że mieszczanie
Historia Historia<br />
życzą sobie urządzić oddzielną bramę w miejskim<br />
murze, dlatego winni wydzielić dla urządzenia<br />
wygodnego przejścia, część gruntu publicznych<br />
posesji, droga winna być odkrytą od świątyni<br />
Przenajświętszej Trójcy, poprzez posiadłości tej<br />
cerkwi, aż do cerkwi św. Paraskiewy, znajdującej<br />
się w murach miejskich w pobliżu bramy Lubelskiej.<br />
Do krasnostawskich cerkwi należały następujące<br />
nieruchomości: posesja „Przygródek” przylegająca<br />
do cerkwi św. Paraskiewy, półłanek ziemi wraz z<br />
łąkami ciągnącymi się do rzeki Wieprz i do granic<br />
wsi Łopiennik, trzy posesje na „Obszarach”.<br />
Pierwsza, z łąkami ciągnącymi się do Wieprza,<br />
druga do Rzeszowskiego młyna, trzecia do wsi<br />
Jaślików. Posesja „Obszarek”, była to łąka przy<br />
lubelskim trakcie „Grądek”. Korzystano ze<br />
swobodnego użytkowania królewskich lasów,<br />
młynów, zezwolenia na połów ryb w Wieprzu i innych<br />
rzekach. Cerkiew Paraskiewy otrzymywała ze<br />
skarbca królewskiego 10 marek płatnych przez<br />
starostę i jego następców po wieczne czasy [3].<br />
W latach 1545-46 król Zygmunt August,<br />
rozstrzygnął spór dotyczący tysiąca „czabańskich”<br />
wołów, które obiecując zapłacić 3 tysiące<br />
czerwonych złotych, wzięli od wołoskiego<br />
wojewody Piotra IV Raresza, dwaj krasnostawscy<br />
mieszczanie pochodzenia ruskiego, bracia Iwan<br />
(Iwaszko) i Olechno Borzobohaci. W wyniku skargi<br />
wojewody o opóźniającą się zapłatę, zaniesionej<br />
wprost do króla, sprawa zmusiła ZygmuntaAugusta<br />
do osobistej interwencji i dochodzenia<br />
sprawiedliwości. Król nie ciskał gromów, lecz<br />
polecił gruntownie zbadać sprawę na miejscu, po<br />
czym, specjalnym dekretem przyznał rację<br />
wojewodzie. Rodzinie Borzobohatych jednak to<br />
zupełnie nie zaszkodziło, a nawet, można odnieść<br />
wrażenie, przysporzyło im królewskiej sympatii syn<br />
Olechny został królewskim dworzaninem, a obaj<br />
bracia sprawowali później wysokie urzędy [4].<br />
i Rubieszowski, Stanisław z Tarnowa Zawichoski,<br />
skarbnik koronny, tudzież Sieradzki, Krzeszowski<br />
i Ostrzeszowski, Jan Sirakowski Landski i Przedecki,<br />
Auctus (Zbożek) Dzierzgowski Zakroczymski,<br />
Stanisław Leszniowolski, Ciechanowski,<br />
kasztelanowie; Jan z Ocieszyna kanclerz koronny,<br />
tudzież Krakowski jenerał, Oświęcimski, Zatorski<br />
i Olsztyński starostowie, i podkomorzy krakowski,<br />
Rafał Wargawski proboszcz, Filip Padniewski<br />
archidyakon krakowscy; Adam Konarski proboszcz<br />
Poznański, Stanisław Karnkowski, kanonik<br />
Gnieźnieński, referendarz nadworny, sekretarze<br />
królewscy, Mikołaj Trzebuchowski podkomorzy<br />
koronny, Burgrabia zamku Krakowskiego, tudzież<br />
Brzeski, Lelewski i Rogoziński, Stanisław<br />
Myszkowski, krajczy koronny i Malborski<br />
Starostowie, Jan Ocieski, kanclerz koronny oraz<br />
wielu innych [6]. Roku 1558 Król zwołał po<br />
Zielonych-Świątkach sejm do Krasnego-Stawu,<br />
zapewne w celu pobudzenia Stanów Królestwa do<br />
utrzymania honoru ich Króla i poprawienia rzeczy<br />
Inflantskich; ale Polacy w małej się liczbie zjechali.<br />
Jedni udając nieukontentowanie, że nie w<br />
Piotrkowie sejmują, drudzy, zagniewani na Króla,<br />
że opuścił zręczność wyprawy Inflantskiej do<br />
zajęcia tego kraju; dał się ułudzić Mistrzowi<br />
zakonnemu [7].<br />
Na okres rządów Zygmunta Augusta, II<br />
połowę wieku XVI, przypadł szczególny rozwój<br />
miasta. Krasnystaw był wówczas jednym z najlepiej<br />
urządzonych miast całej Korony i należał pod<br />
każdym względem do znakomitszych miast<br />
powiatowych a zamek jego do rzędu większych<br />
i obronniejszych liczono. Stare miasto było przez<br />
połowę murem i fosą, częścią palisadami opasane<br />
z bramami i kilkoma basztami. W obrębie murów<br />
znaczne były: ilość domów, po większej części<br />
murowanych, a także ludność [8].<br />
W roku 1558, od połowy czerwca do końca<br />
sierpnia, król Zygmunt August uczynił Krasnystaw<br />
nieformalną stolicą Polski. Monarcha zatrzymał się<br />
tu w podróży i wraz z dworem spędził letnie<br />
miesiące. W tym czasie prowadził zwyczajną<br />
działalność: wystawił w Krasnymstawie ponad 100<br />
dokumentów [2,5]. Towarzyszyli mu dygnitarze:<br />
Tęczyński, Górka, Firlej, Chodkiewicz, Sapieha,<br />
Maciejowski, Tarnowski, Tarło, Zborowski. W<br />
przywileju wydanym tu dla mieszczan sieradzkich,<br />
wymieniono także inne towarzyszące królowi<br />
osoby: Jakób Uchański Włocławski, Jan<br />
Przerembski, Chełmski świeżo nominowani<br />
Z wyżej przytoczonych faktów przeziera<br />
wizerunek króla, jako łagodnego, wyrozumiałego,<br />
bardzo tolerancyjnego monarchy i dobrego<br />
gospodarza. Okres panowania Zygmunta Augusta<br />
charakteryzował się rozkwitem kultury, nauki i pomyślnym<br />
rozwojem gospodarczym. Również<br />
historycy dobrze wspominają zalety i zasługi króla.<br />
Zygmunt August wziąwszy królestwo w opiekę swą,<br />
dosyć fortunnie i roztropnie rządy sprawował. Roku<br />
1569 unia z Litwą dokończoną była z wielkiem<br />
barzo staraniem królewskiem [1]. Był to pan bardzo<br />
uczony i znał się dobrze na ludziach, co u<br />
panujących jest wielką zaletą [9].<br />
Biskupi, podkanclerzy koronny, Spytek Jordan z W życiu osobistym król nie miał szczęścia,<br />
Zakliczyna, Sendomirski, Przemyski i Kamionacki, nie pozostawił następcy. Co zaś do żon, tych miał<br />
Jan z Mielecza, podolski wojewodowie, marszałek<br />
koronny, tudzież Grodecki i Chmielnicki, Floryan<br />
Zebrzydowski, Lubelski, Andrzej Dęboski, Bełski<br />
trzy; jedną po drugiej, ale ich niekochał, prócz<br />
jednej Barbary [9]. Smutne były okoliczności<br />
śmierci króla, który wycieńczony chorobą, umarł<br />
71
Historia Historia<br />
niemal w samotności, opuszczony przez świtę, Bezpośrednią przyczyną zgonu króla było<br />
która go niegdyś chętnie otaczała. Niedługo przed ogólne osłabienie organizmu wskutek ciężkiego<br />
śmiercią nie słuchał dobrych rad lekarzy, ale otoczył ataku kamicy nerkowej, gruźlicy (w daleko<br />
się czarownicami i wróżkami, co go to miały posuniętym stadium) i podagry. Powiadano, że król<br />
wyleczyć z choroby nóg i z bólu krzyżów. Dziwne umarł z suchot spowodowanych trawiącą gorączką,<br />
rzeczy wyrabiały z nim te baby: to mu kazały się w a przyśpieszonych użyciem miłośnego napoju [11].<br />
koło kręcić, to ucinały włosy i paliły, to sznurki i guziki<br />
od szat odrywały, szeptając przytem zaklęcia,<br />
wyłudzały od króla pieniądze, okradając<br />
osłabionego na umyśle, z łańcuchów, pierścieni i in-<br />
Śmierć króla miała wielkie konsekwencje<br />
polityczne i wstrząsnęła Polską. Król nie zostawił<br />
dzieci po sobie, a zatem z jego śmiercią wygasła<br />
familia Jagiełłów, która przez 200 lat rządziła Polską<br />
nych klejnotów. Bardzo chory przyjechał do [9]. Wiadomość o śmierci Zygmunta Augusta taki<br />
Knyszyna, gdzie zwykle dawniej lubił polować. sprawiła zamęt, że niebyło prawie nikogo, ktoby<br />
Nieliczny był przy nim dwór; nikogo prócz obecnem niebezpieczeństwem nie rażony i stra-<br />
Franciszka Krasińskiego Biskupa Krakowskiego, chem nie przejęty, nie rzucił się natychmiast do<br />
Księcia Mikołaja Krzysztofa Radziwiłła, Marszałka broni, konia i wojennego rynsztunku. Zaszła z tego<br />
Nadwornego Litewskiego, Stanisława Sędziwoja powodu ogromna trudność w zaciąganiu<br />
Czarnkowskiego Referendarza i kilku jeszcze pieniężnych pożyczek, dał się czuć brak wielki<br />
dworzan. Tam Bogu ducha oddał, będąc już tak wszystkich rzeczy do uzbrojenia służących i urosła<br />
schorzały, że tylko na nim skóra i kości były. Jak się niezmiernie ich cena. Każdy zbierał broń i czyścił<br />
pokazało, owe baby, które go w końcu całkiem oręż [11].<br />
opanowały, tak okradły króla, że niebyło go w co<br />
poczciwie ubrać, ani za co pochować [9]. Krótko<br />
przed śmiercią wszystkie kosztowności, które sam<br />
Na fali ogólnego niepokoju o wewnętrzny<br />
i zewnętrzny spokój państwa, obywatele różnych<br />
ziem zwoływali konfederacje. Chełmianie zebrali<br />
przechowywał, oraz 200,000 czer. złot. zebrał i w się niezwłocznie do Krasnegostawu 17 lipca i<br />
Tykocinie złożył, załogę i starostę nad niemi uchwalili wszystko, co się tyczyło zachowania<br />
ustanowił, i zalecił, aby nikomu ich nie wydawał, spokojności wewnętrznej i odparcia wojny<br />
jeno siostrze Annie. Toteż, kiedy umarł, nie było zewnętrznej. Warto przytoczyć w całości tekst<br />
obok niego ani sprzętu żadnego, ani żadnych uchwały i ze względu na treść, i na język, jakim<br />
pieniędzy. Wielu odbiegło go zaraz po śmierci i tak została zapisana [12]:<br />
ciało jego zaniedbane leżało i kiedy nikt o nie się nie<br />
troszczył, Stanisław Czarnkowski Referendarz<br />
Koronny kazał własnym kosztem suknie i inne<br />
rzeczy do ubrania ciała potrzebne sprawić [10].<br />
Zaledwie znaleźli się ludzie, coby koło zwłok<br />
zmarłego Króla mieli staranie, bo pozmykali<br />
najpoufalsi królewscy ulubieńcy, którzy pierwsze<br />
miejsce w łaskach jego trzymali [11]. Sprowadzono<br />
ciało Augusta do Krakowa i tam odbył się pogrzeb.<br />
Z rodziny królewskiej niebyło nikogo więcej, tylko<br />
jego siostra Anna. Za ciałem szła przez miasto w<br />
żałobie królewna, prowadzona od nuncyusza<br />
papieskiego i Hieronima Lipomani posła Rzpltej<br />
weneckiej. Przytomni też byli w żałobie posłowie<br />
cesarscy, węgierscy, szwedzcy, weneccy, ferarscy,<br />
brandeburscy, pruscy, pomorscy i innych też<br />
książąt, oraz wiele senatorów i szlachty polskiej,<br />
i chorążowie podług zwyczaju ziem, powiatów,<br />
województw i prowincyj. Wniesione do kościoła<br />
ciało po zwykłych obrządkach złożone w tej samej<br />
królewskiej kaplicy zostało, gdzie Zygmunt I był<br />
przedtem pochowany. W kościele, gdzie stała<br />
Konfederacya abo kaptur ziemie chełmskiey<br />
Krasnystaw, 17 lipca 1572.<br />
My stanu rycerskiego szlachcicy, ziemie<br />
Chełmskiey obywatele, wszem iawnie czyniemy y<br />
oświadczamy, a sobie ku pamięci opisuiemy, iż za<br />
doyściem w nasz kray wieści o śmierci Króla Pana<br />
naszego, a za odległością IM Pana woiewody<br />
Ruskiego naszego, któregośmy w tak nagłey<br />
potrzebie dosiądź nie mogli, y o kasztelanie swoim<br />
ieszcze wiadomości nie maiąc, uczyniliśmy sobie<br />
ziazd wolny do Krasnego Stawu na dzień 17 lipca,<br />
ku spólney namowie. Gdzie nayprzód ziachawszy<br />
się postanowiliśmy między sobą pokóy wewnętrzny<br />
domowy:<br />
Aby każdy, wszelakiego stanu człowiek y<br />
obywatel, maiący iakieżkolwiek majętności w ziemi<br />
tey, nie śmiał czasu tego interregni żadnego gwałtu,<br />
iakimkolwiek sposobem, ni na kim dowodzić:<br />
naieżdżać, nasyłać, przegrażać, choćby też<br />
naywiększą krzywdę przedtem, albo y teraz od<br />
kogo, albo nawet naywiększą sprawiedliwość do<br />
czego miał; ale aby wszystcy pospolicie w pokoiu<br />
trumna, wpadł zbrojny rycerz na koniu i skruszył się między sobą zachowali. Y stan duchowny<br />
kopiję, po nim urzędnicy koronni łamali swoje laski wszystkiego swego, cóżkolwiek do tego czasu w<br />
i pieczęcie na znak żałoby. Był to zwyczaj zacho- używaniu y possessyi maią, spokoynie aby używali<br />
wywany przy pogrzebach naszych królów, a nawet y wyciągali; grunta ich y domy naiazdów żadnych<br />
i hetmanów [1].<br />
aby nie cierpiały.<br />
72
Historia Historia<br />
A któżbykolwiek, któregokolwiek stanu y<br />
zawołania człowiek, śmiał przeciw komu co<br />
takowego podnieść, a temu spiskowi naszemu<br />
dosyć nie czynić, y sam przez się, y przez inne<br />
osoby: przeciw każdemu takiemu przyrzekamy<br />
sobie dobrem szlacheckiem słowem, iako przeciw<br />
gwałtownikowi pokoiu pospolitego, powstać,<br />
takowego poymać y do więzienia starościnego<br />
podać, y na mieyscu ziazdu Koronnego nań<br />
fołdrować y instygować, aby karan był na<br />
podźciwości, na gardle y na maiętności;<br />
a także<br />
y na tego ktoby chciał takiego gwałtownika<br />
forytować, radzić albo pomagać onemu. Y iuż<br />
daiem moc, aż do ziazdu Koronnego Urodzonym<br />
Mikołaiowi Sienickiemu podkomorzemu,<br />
Stanisławowi Orzechowskiemu chorążemu<br />
Chełmskiemu, aby, skoro do którego z nich<br />
wiadomość o gwałcie iakim przyidzie, miał każdy z<br />
nich moc nas obwieścić y ruszyć na takowego<br />
gwałtownika: a my powinni będziemy, za<br />
naymnieyszem obwieszczeniem iego, ruszyć się,<br />
winnego dobyć, poymać y do więzienia podać. A to<br />
wszystko przyrzekamy sobie dobrze, pod wiarą<br />
swą chrześciańską, pod szlachecką podźciwością,<br />
y słowem dobrem, mocno dzierżeć, pełnić y wykonać;<br />
na co, którzy umiemy, rękami swemi<br />
podpisujemy, a którzy nie umiemy, pisarzowi<br />
ziemskiemu Andrzeiowi Hańskiemu, iako<br />
przysięgłemu, podpisacieśmy się poruczyli. Czego<br />
wszystkiego nam Pan Bóg iest świadkiem.<br />
A dla wiadomości spraw y potrzeb wszech<br />
innych obywatelów Koronnych, iż nas doszło żeby<br />
ziazd Panów Rad Koronnych y szlachty braci<br />
naszey, tak Wielkiey iak y Małey Polski, do Łowicza<br />
miał bydź, ku nieiakiemu spólnemu porozumieniu:<br />
wyprawiliśmy brata swego Iana Sarnickiego, aby<br />
tam, albo gdzie się ieno o zieździe Rad albo<br />
szlachty Koronney dowie, iachał y imieniem<br />
naszem rzecz nasze powiedział, ażeśmy gotowi z<br />
niemi o mieyscu y czasie ziazdowi pospolitemu<br />
porozumieć się, y zabiegać wszem trwogom y<br />
niebezpieczeństwom Koronnym, o których by ieno<br />
IMość tam się dowiedział a nam oznaymił.<br />
Wyprawuiemy też do Pana woiewody<br />
naszego brata, drugiego Iana Sarnickiego, aby<br />
IMość co nayrychley mieysce y czas złożyć raczył<br />
ziazdowi, nayprzód naszemu w ziemi Chełmskiey,<br />
a potem inszemu pospolitemu innych wszech ziem<br />
Ruskich ku sobie. A my tymczasem gotować się<br />
będziemy, iako każdy naylepiey może y powinien,<br />
obyczaiem wyprawy woienney ziachać pod swa<br />
chorągiew na mieysce ziazdu pospolitego<br />
Koronnego, pod winami prawa Koronnego.<br />
Iż pod ten czas, przez Króla, sądy wszelakie<br />
stanąć muszą, tak ziemskie iako y grodzkie, a<br />
potrzeby przypadać muszą: przeto, dobrowolnie<br />
na ten tylko czas, zezwalamy, iż zapisy y<br />
oświadczenia, któreżkolwiek czynić będą pod ten<br />
czas, mocne y ważne bydź maią w Chełmskiey<br />
ziemi. Akta ziemskie powiatu Chełmskiego<br />
przeniósłszy z Chełma do Krasnego Stawu,<br />
poruczyliśmy pisarzowi Chełmskiemu y Andrzeiowi<br />
Żulińskiemu bratu naszemu, na iednem mieyscu<br />
rządnie pochować pospołu z akty Krasnostawskiemi.<br />
Sprawę zamkową miast Chełmskiego y<br />
Krasnostawskiego poruczyliśmy woyskim teraźnieyszym<br />
(z dozwolenia Pana starosty<br />
Chełmskiego per se, a Krasnostawskiego przez<br />
urzędniki swe y mieszczany per se), z którymi<br />
wszystko opatrować mamy, a bez nich nic nie<br />
czynić; im posłuszeństwo każde podać; ludzie<br />
próźne, tułaiące się bez służby, rzemiosła imować;<br />
gospodami, czasu niebespieczeństwa, małżonki<br />
nasze uczciwe opatrować.<br />
Działo się w Krasnym Stawie na zieździe<br />
pospolitym we czwartek,<br />
Dnia 17 Iulii, an. D. 1572.<br />
Jak wynika z przytoczonego tekstu,<br />
Konfederację zwołano na wieść o śmierci króla, w<br />
sprawie zachowania spokoju wewnętrznego dla<br />
zapobieżenia destabilizacji państwa. Postanowiono,<br />
że wszyscy obywatele mają obowiązek<br />
zachowania spokoju. Żaden obywatel wszelakiego<br />
stanu, mający jakiekolwiek majętności, nie śmie w<br />
czasie interregnum na własną rękę dochodząc<br />
sprawiedliwości. A jeśliby ktokolwiek jednak śmiał<br />
to uczynić, gwałcąc spokój publiczny, takiego<br />
postanowiono pojmać i wtrącić do więzienia<br />
starościńskiego, aby został ukarany na honorze, na<br />
gardle i na majątku. Urodzonym Mikołajowi<br />
Sienickiemu i Stanisławowi Orzechowskiemu, dano<br />
władzę, aż do zjazdu koronnego, aby każdy z nich<br />
mógł obwieścić o naruszeniu prawa, pojmać<br />
winnego i wtrącić do więzienia a sygnatariusze aktu<br />
zobowiązują się w tym pomóc.<br />
Analiza treści dokumentu, odsłania istotę<br />
władzy królewskiej i jej wielką rolę w państwie.<br />
Obawy wynikające z sytuacji w kraju po śmierci<br />
króla, które przebijają z treści uchwały świadczą, że<br />
osoba króla stanowiła personalny fundament<br />
działalności państwa. Na niej ufundowany był<br />
system sprawowania władzy. Śmierć króla, miała<br />
ogromne konsekwencje. W królewskiej władzy<br />
brała źródło władza królewskich urzędników. Na<br />
pogrzebie króla, na znak żałoby urzędnicy koronni<br />
łamali swoje laski i pieczęcie,<br />
będące symbolami<br />
ich władzy. Państwo wstrzymywało oddech i<br />
zamierała jego działalność w ważnych obszarach.<br />
Pod ten czas, przez Króla, sądy wszelakie<br />
stanąć muszą, tak ziemskie iako y grodzkie.<br />
73
Historia Historia<br />
Wygasały, traciły podstawę wewnętrzne akty Z chwilą śmierci króla, wygasały także<br />
prawne wydane przez króla (np. przywileje) traktaty zewnętrzne, które bywały zawierane<br />
Znamienny jest fakt, iż królowie, na początku pomiędzy monarchami osobiście. Roku 1532 Piotr<br />
działalności, potwierdzali przywileje wydane przez Opaleński w poselstwie do Turek jeździł,<br />
poprzedników. Ponieważ nie pewna iest y nie przymierze do żywota obu królów przyniósł, od<br />
trwała pamięć ludzka, zwykli są ludzie pismem to Tatar, Turków i Wołochów [1].<br />
opatrować, czego wieczną pamięć mieć chcą. A dla<br />
tego my Zygmunt August,<br />
z łaski Bożey Król<br />
Polski, wszystkie prawa, przywileie, wolności, listy<br />
y swobody, sprawiedliwe a słuszne, tej to Korony<br />
naszey, duchowne y świeckie, którymkolwiek<br />
stanom y ludziom, żadnych nie wyimuiąc, od<br />
przodków naszych Królów y Xiążąt Polskich,<br />
mianowicie od świętey pamięci Królów, Kazimierza<br />
Wszystko to groziło zamieszkami wewnętrznymi<br />
i destabilizacją państwa a nawet agresją ze<br />
strony państw sąsiednich. Wydaje się, że obawy,<br />
które były powodem zawiązania Konfederacji i mocna<br />
reakcja jej sygnatariuszy, mogły mieć racjonalne<br />
podstawy.<br />
Kazimierz Stołecki<br />
Wielkiego, Ludowika, Władysława Pradziada,<br />
Władysława starego Stryia, Kazimierza Dziada,<br />
Olbrachta y Alexandra Stryiów, y Króla Jego Miłości<br />
Zygmunta Oyca naszego, dane we wszem mocnie<br />
trzymać, chować, y bronić. Na Seymie walnym<br />
Koronnym w Piotrkowie w sobotę, dnia święta Ś.<br />
Anny (26 VII), Roku Pańskiego 1550 [13].<br />
Potwierdzano także przywileje dotyczące<br />
Krasnegostawu. Oto kilka przykładów:<br />
1439.07.06, Krasnystaw. Król Władysław III<br />
(Warneńczyk) pragnąc zubożałych mieszkańców<br />
Krasnegostawu w Ziemi Chełmskiej<br />
uwolnić od uciążliwych obowiązków, zgodnie z<br />
przywilejami nadanymi im przez królewskiego<br />
ojca, uwolnił ich od dawania koni do podwód, a<br />
gdy zajdzie potrzeba, konie mieszczanie mieli<br />
dawać za zapłatą.<br />
1450.01.05, Sandomierz. Król Kazimierz IV<br />
Jagiellończyk potwierdził postanowienie ojca<br />
swego, aby kupcy z Bełza, Hrubieszowa,<br />
Krasnegostawu, Kazimierza i Lublina nie jeździli<br />
inną drogą, jak tylko przez Radom.<br />
1462.01.23, Kraków. Król Kazimierz IV<br />
Jagiellończyk potwierdził dekret króla<br />
Władysława II Jagiełły, datowany 1 marca roku<br />
1394 w Krakowie, nadania prawa magdeburskiego<br />
miastu, na prośbę urodzonego<br />
Stanisława z Przybysławic, wójta w<br />
Szczekarzewie, czyli Krasnymstawie<br />
(Sczekarzow alias Crassnystaw) .<br />
1507.03.16, Kraków. Król Zygmunt I (Stary)<br />
p o t w i e r d z i ł p r z y w i l e j A l e k s a n d r a I V<br />
Jagiellończyka dla Krasnegostawu z 1503.11.10.<br />
1576.07.07, Warszawa. Król Stefan (Batory)<br />
powtórzył i potwierdził siedem przywilejów dla<br />
miasta Kazimierza Dolnego wydanych w latach<br />
1526-1572 przez jego poprzedników, m.in.<br />
dokument króla Zygmunta Augusta: wydany<br />
1558.07.09 w Krasnymstawie, gdzie król<br />
powtórzył i potwierdził dokument króla<br />
Władysława II Jagiełły [5].<br />
74<br />
Zygmunt August 1548 [14]<br />
Zygmunt August 1564 [14]<br />
Zygmunt August 1571 [14]
Kultura Konkurs<br />
Literatura<br />
1. B. Paprocki, Herby rycerstwa polskiego,<br />
wyd. K. J.<br />
Turowski, nakł. Wydawnictwa Biblioteki Polskiej,<br />
Kraków 1858.<br />
2. T. Wierzbowski, Matricularum Regni Poloniae<br />
Summaria,<br />
P. I-V, a. 1447-1572. Tipis Officinae C.<br />
Kowalewski, Varsoviae MCMV-MCMXI.<br />
3. F. V. Korałłov, Zarys historii Krasnegostawu,<br />
tłum. K.<br />
Prożogo 1973, Maszynopis Nr 33895, Wojewódzka<br />
Biblioteka Publiczna w Chełmie [w:] Холмскiй<br />
народный календаръ на 1911 годъ, изд. Хомскаго<br />
св. Богороднцкаго Братства, red. G. V. Livotov, s. 51-<br />
64, Chołm<br />
1910.<br />
4. K. Stołecki, Z XVI-wiecznej historii Krasnegostawu.<br />
Spór o czabańskie woły, NESTOR, 2009, 4(10), 8-9.<br />
5. Katalog Skarbów Dziedzictwa Narodowego ,<br />
http://dziedzictwo.polska.pl/<br />
6. Biblioteka Starożytna Pisarzy Polskich.<br />
Zebrał K. Wł.<br />
Wójcicki. Drugie wydanie. Tom II. Nakład i druk S.<br />
Orgelbranda. Warszawa 1854.<br />
7. T. Narbutt, Dzieje Narodu Litewskiego,<br />
Tom VIII, Księga<br />
XV. Druk.A. Marcinkowskiego, Wilno 1840.<br />
8. M. Baliński, T. Lipiński, Starożytna Polska pod<br />
względem historycznym, jeograficznym i statystycznym<br />
opisana.<br />
Tom II, Zeszyt II, od s. 783. Nakł.<br />
S. Orgelbranda, Warszawa 1845.<br />
Komunikat dla patronów medialnych<br />
9. L. H. Siemieński, W. Wielogłowski, A. Oleszczyński,<br />
Dzieje Narodu Polskiego,<br />
1848.<br />
10. R. Hejdensztejn, Dzieje Polski od zgonu Zygmunta<br />
Augusta do roku 1594.<br />
Przełożył M. Gliszczyński.<br />
Nakł. B. M. Wolffa, Petersburg 1857.<br />
11. Świętosław z Borzejowic Orzelski, Bezkrólewia ksiąg<br />
ośmioro, czyli Dzieje Polski od zgonu Zygmunta<br />
Augusta r. 1572 aż do r. 1576.<br />
Przełożył W.<br />
Spasowicz. Nakł. B. M. Wolffa, Petersburg 1858.<br />
12. E. H. Victurnien de Noailles, Henri de Valois et la<br />
Pologne en 1572,<br />
M. L. Freres, Libraries Editeurs,<br />
Paris 1867.<br />
13. Volumina legum. Przedruk zbioru praw staraniem XX.<br />
Pijarów w Warszawie, od roku 1732 do roku 1782,<br />
wydanego. T. 2. Wyd. Jozafat Ohryzko, Petersburg<br />
1859.<br />
14. E. hr. Raczyński, Gabinet medalów polskich,<br />
tom I,<br />
druk M. Friedlaendera, Wrocław 1868.<br />
15. Przywilej króla Zygmunta Augusta: Zygmunt II August,<br />
król Polski, zatwierdza cesję młyna, jakiej dokonał<br />
Stanisław Sędziwój Czarnkowski, na rzecz Marcina<br />
Skrzetuskiego.<br />
1571.10.17, Warszawa.<br />
22 grudnia, w Miejskiej Bibliotece Publicznej<br />
w Krasnymstawie, miało miejsce rozstrzygnięcie II<br />
Konkursu Literackiego im. Stanisława Bojarczuka<br />
„O sonecianą skibkę”, zorganizowanego przez<br />
MBP i Grupę Literacką A4. Patronat honorowy nad<br />
imprezą objęli burmistrz Krasnegostawu Andrzej<br />
Jakubiec i starosta krasnostawski Janusz Szpak.<br />
Wsparło ich także grono oddanych sponsorów.<br />
W tym roku Konkurs składał się z części<br />
literackiej i plastycznej. Nadesłano 13 prac<br />
plastycznych i 31 zestawów wierszy i prozy. Jury<br />
części plastycznej (Tadeusz Kiciński - przewodniczący,<br />
Andrzej D. Misiura, Barbara Majewska)<br />
przyznało I miejsce Justynie Antończak, II miejsce<br />
zajęła Monika Gołębiowska, a wśród wyróżnionych<br />
znalazły się: Justyna Prus, Agnieszka Biłan<br />
i Karolina Łaniewska.<br />
W części literackiej jury w składzie: Andrzej<br />
Stasiuk (przewodniczący - pisarz, współzałożyciel<br />
Wydawnictwa Czarne, laureat Nagrody Literackiej<br />
Nike), Paweł Gołoburda (sekretarz redakcji<br />
miesięcznika „Lampa”), dr Krzysztof Fiołek<br />
(wykładowca uniwersytetu Jagiellońskiego w<br />
Krakowie), Monika i Dariusz Włodarczykowie<br />
(Grupa Literacka A4), zadecydowało o nieprzyznaniu<br />
nagrody głównej ze względu na niezadowalający<br />
poziom nadesłanych prac. Zdecydowano<br />
się wyróżnić jedynie zestaw wierszy Justyny<br />
Szewczyk z Krasnegostawu. Od strony organizacyjnej<br />
nad przebiegiem Konkursu czuwał sekretarz<br />
Mariusz Kargul oraz jego zastępca -Artur Borzęcki. Witold Dąbrowski - foto Artur Borzęcki<br />
75
Kultura Poezja<br />
Zwyciężczyni konkursu plastycznego i laureatka<br />
konkursu literackiego otrzymały obrazy z<br />
podobizną patrona Konkursu, namalowane przez<br />
Jerzego Weremkę, a ufundowane przez Urząd<br />
Miasta Krasnystaw i Starostwo Powiatowe w<br />
Krasnymstawie. Pozostali uczestnicy dostali<br />
pamiątkowe dyplomy oraz książki podarowane<br />
przez MBP, miesięcznik literacki „Lampa” i Wydawnictwo<br />
Czarne. Z kolei dr K. Fiołek w swoim<br />
wystąpieniu wyraził nadzieję, że MBP w<br />
Krasnymstawie już w niedługim czasie otrzyma<br />
imię Stanisława Bojarczuka, o co intensywnie<br />
zabiega miejscowe środowisko literackie, i nie<br />
tylko.<br />
W części <strong>artystyczne</strong>j wystąpił Witold<br />
Dąbrowski (aktor Teatru NN - Ośrodek „Brama<br />
Grodzka” w Lublinie) z minirecitalem sonetów<br />
Bojarczuka. Na prośbę aktora doszło też do<br />
zbiorowego odczytania na głos jednego z wierszy<br />
poety. Następnie odbyło się Spotkanie Opłatkowe<br />
Słowiarzy, w trakcie którego zebrani goście składali<br />
sobie świąteczne życzenia przy akompaniamencie<br />
kolęd i pieśni niepokornych maestra Lecha Pliszki.<br />
W przyszłym roku III edycja Konkursu<br />
zostanie rozstrzygnięta w ramach Festiwalu Sztuk<br />
Krasnych im. Stanisława Bojarczuka. Odsłona I -<br />
Sztuka Sonetu, który odbędzie się prawdopodobnie<br />
w czerwcu lub lipcu, i stanie się bez wątpienia<br />
wyjątkowym wydarzeniem artystycznym na<br />
kulturalnej mapie Lubelszczyzny. Pomysł zyskał już<br />
poparcie Andrzeja Stasiuka i wielu innych twórców<br />
oraz potencjalnych patronów.<br />
76<br />
Andrzej Stasiuk - foto Artur Borzęcki<br />
Mariusz Kargul<br />
Stanisław Bojarczuk<br />
Chopin<br />
I<br />
Dotykał klawiatury czułego pianina,<br />
niby piersi dziewczęcej jedwabiej miękkości,<br />
Grzęznął heban półtonów w alabastrze kości,<br />
łkały struny w minorze jak cnota niewinna.<br />
I muzyka w wszechwspólnym języku ludzkości<br />
idyllicznej liryki obrazami płynna,<br />
koiła niby hausty omszałego wina,<br />
swą narkozą małmazji, jagodą słodkości.<br />
Cedzi się pianissimo w eolo skrzydeł pszczółki,<br />
w kielichach kwiecich pyłków nurzających czułki,<br />
grzmi forte, jak huragan sęki konarzymi.<br />
Tam kłusuje rytmika staccatu w mazurze,<br />
marsz galopem przebija otwory w lazurze,<br />
by ustąpić symfonii z dźwięki komarzymi.<br />
II<br />
Wyszły echa i zmilkły strzeliwszy ku górze,<br />
jak pędy latorośli na pochyłej wierzbie.<br />
Zapłakała fujarka pod oknem na przyzbie,<br />
Drży echo ponad strzechą w eterów lazurze.<br />
Zmilkły echa, lecz rytmy chopinowskiej<br />
wieszczbie<br />
wżłobiły hieroglify nut w ruin strukturze,<br />
po których chmiel rodzimy zwił festony laurze,<br />
nimbiąc tarcze herbowe kamei płaskorzeźbie.<br />
Wiek mija, gdy ech szermierz legł snem<br />
wiecznym w Galii.<br />
Sarmaci prochy jego z Ujejskiego glosą:<br />
„Wzięli trumnę na barki... Gdzie oni Go niosą?”<br />
„Zygmunt” dzwoni! – Na Wawel! – Zew tonów<br />
regalii<br />
śle tęsknoty w nad sielskich pól szachownic<br />
tkanie<br />
mknące żurawim kluczem na jego spotkanie.<br />
22 I 1933
Historia Rocznice<br />
W 600-lecie bitwy pod Grunwaldem<br />
Apel do JMPana Starosty<br />
Krasnostawskiego, JMPana<br />
Burmistrza Krasnegostawu,<br />
JMPanów Wójtów Gmin Ziemi<br />
Krasnostawskiej<br />
15 lipca br. przypada rocznica 600-lecia<br />
bitwy pod Grunwaldem, wspaniałej wiktorii oręża<br />
Rzeczypospolitej Obojga Narodów nad zakonem<br />
krzyżackim i największego starcia militarnego<br />
średniowiecznej Europy. Rocznica będzie<br />
obchodzona bardzo uroczyście. Wezmą w niej<br />
udział delegacje rządowe na najwyższym szczeblu<br />
z różnych państw, a zwłaszcza tych, których<br />
rycerstwo brało udział w wielkiej bitwie, jak Polski,<br />
Litwy, Białorusi, Ukrainy i Czech. Na polach<br />
Grunwaldu przeżyjemy jeszcze raz wielkie starcie<br />
rycerstwa, tym razem jako inscenizację wydarzeń<br />
sprzed setek lat. Już dziś w wielu europejskich<br />
państwach bractwa rycerskie szykują się do walki<br />
na śmierć i życie. Inscenizacja będzie miała<br />
rozmach niespotykany do tej pory, a liczba<br />
uczestników sięgnie kilku tysięcy. Przybędą<br />
rycerze z całej Europy. Towarzyszyć im będą<br />
giermkowie, służba, a nawet rodziny. Staną obozy<br />
krzyżackie i polsko-litewskie. Dawne stroje, oręż,<br />
nawet kuchnia - wszystko według średniowiecznych<br />
wzorów. Miejmy nadzieję, że znów<br />
zwycięstwo będzie po naszej stronie i pokonamy<br />
zakon krzyżacki.<br />
Czy w bitwie wezmą udział rycerze ziemi<br />
krasnostawskiej? Czy stać nas w dobie kryzysu na<br />
taki wysiłek, by wspomóc własną piersią i mieczem<br />
najjaśniejszą Rzeczpospolitą? Czy znajdą się<br />
odważni, by ruszyć jak kiedyś przeciw krzyżakom<br />
pod Grunwald, śladami naszych przodków? Tak<br />
właśnie - śladami i wzorem naszych pra…<br />
pradziadów. W 1410 roku wielka armia Korony<br />
i Litwy pod wodzą króla Władysława Jagiełły i księcia<br />
Witolda w sile około 29 tysięcy ludzi kierowała<br />
się przeciw krzyżakom. Dążono do stoczenia<br />
walnej bitwy w korzystnym dla nas terenie. Nie było<br />
to proste. Często zmieniano kierunek marszu, by<br />
zaskoczyć i zmylić wroga oraz ominąć przygotowane<br />
zasadzki. Żeby to uczynić, trzeba było znać<br />
doskonale terytorium państwa krzyżackiego.<br />
I tego właśnie dokonał Trojan z<br />
Krasnegostawu -<br />
przewodnik i doradca wojsk<br />
polsko-litewskich. Nazywano go Trojan Szyroki.<br />
Przybył on do ziemi krasnostawskiej z Grąbca<br />
i Kisielewa, wsi leżących w ziemi płockiej na terenie<br />
Prus. Znał bardzo dobrze państwo krzyżackie<br />
i swoje zadanie wypełnił wyśmienicie. Za zasługi w<br />
wojnie z krzyżakami, w 1419 roku otrzymał od króla<br />
Władysława Jagiełły wieś Orłów (obecnie Orłów<br />
Murowany), wójtostwo krasnostawskie i herb<br />
Jastrzębiec. W lipcu 1410 roku siły polsko-litewskie<br />
w sile 50 chorągwi polskich i 40 litewskich, w<br />
szybkim marszu podążały pod Grunwald. Wśród<br />
nich była Chorągiew Ziemi Lubelskiej i<br />
Chorągiew Ziemi Chełmskiej.<br />
Pod tymi właśnie<br />
chorągwiami zorganizowało się rycerstwo ziemi<br />
krasnostawskiej. Walczyli dzielnie w obronie<br />
ojczyzny i nie przynieśli nam wstydu. W<br />
grunwaldzkiej wiktorii szczególnie wyróżniła się<br />
Chorągiew Ziemi Chełmskiej, wchodząca w skład<br />
chorągwi małopolskich wojsk koronnych.<br />
Chorągiew ta, zwana Chorągwią Białego<br />
Niedźwiedzia miała znaczący udział w bitwie, za co<br />
została wyróżniona przez króla Władysława<br />
Jagiełłę. W 600 rocznicę wielkiej wiktorii, na polach<br />
Grunwaldu 2010 nie może zabraknąć<br />
krasnostawskiego rycerstwa, współczesnego<br />
Trojana i Chorągwi Białego Niedźwiedzia. Dlatego<br />
zwracam się z apelem do JMPana Starosty<br />
Krasnostawskiego, JMPana Burmistrza<br />
Krasnegostawu i JMPanów Wójtów Gmin Ziemi<br />
Krasnostawskiej o rozsyłanie wici zwołującego<br />
pospolite ruszenie, do szlachty, mieszczan i zagrodników<br />
naszej ziemi. Wszyscy na pola<br />
Grunwaldu, na ratunek Koronie, na pohybel<br />
krzyżakom! Zwycięstwo musi być po naszej stronie!<br />
Zbigniew Atras<br />
77
Spotkania<br />
Pocztówki z Puerto Rico<br />
Z rocznego pobytu w Puerto Rico<br />
(bogaty port) przywiózł je malarz Franciszek<br />
Ryszard Mazurek. Przeszło dwadzieścia<br />
płócien znalazło miejsce w galerii Muzeum<br />
Regionalnego w Krasnymstawie. 16 marca<br />
2010 roku, otwierając wystawę artysta<br />
zapoznał gości z urokami pięknej wyspy,<br />
zwanej też Isla Del Encanto. Oprócz<br />
egzotycznych pejzaży namalowanych<br />
doświadczoną ręką, zebranym zapamiętały<br />
się także prezentowane przez autora<br />
gigantyczne, blisko pięćdziesięciocentymetrowe<br />
strąki z nasionami tamtejszych<br />
akacji.<br />
Franciszek Ryszard Mazurek<br />
Urodzony w 1951 r. w Wolawcach.<br />
Ukończył:<br />
- Państwowe Liceum Sztuk Plastycznych w<br />
Zamościu,<br />
- Studium Reklamy w Ciechanowie k/Warszawy,<br />
- Wydział Sztuk Pięknych Uniwersytetu Mikołaja<br />
Kopernika w Toruniu<br />
Dyplom w Pracowni Malarstwa prof. Mieczysława<br />
Wiśniewskiego w 1979r.<br />
Uprawia zawód artysty plastyka.<br />
Od 1979 r. członek Klubu Absolwentów Związku<br />
PolskichArtystów Plastyków.<br />
Od 1984 członek Polskiego Stowarzyszenia<br />
Edukacji Plastycznej.<br />
Wystawy indywidualne:<br />
1987 Chełm - „Chełm w malarstwie” Wojewódzki<br />
Dom Kultury,<br />
1987 Warszawa - Wystawa malarstwa Warszawski<br />
Ośrodek Kultury,<br />
1987 Chełm - Wojskowy Ośrodek Kultury,<br />
1988 Łuck (Ukraina) - „Pejzaż Polski” Galeria<br />
Związku Artystów Plastyków Ukrainy.<br />
1990 Warszawa - „Wołyń-Cztery pory roku” Galeria<br />
„Za Żelazną Bramą” Pałac Lubomirskich.<br />
1991 Łuck (Ukraina) - „Wołyń” Foyer Teatru<br />
Dramatycznego z okazji Światowego Kongresu<br />
pod egidą Unesco.<br />
1993 Chełm - „Malarstwo” Klub Garnizonowy<br />
Krakowskiego Okręgu Wojskowego.<br />
1999 Wojsławice - „Wojsławicki pejzaż”.<br />
2000 Wierzbica - „Piękno Gminy”.<br />
2000 Chełm - „Kraj za miastem” Klub Garnizonowy<br />
Krakowskiego Okręgu Wojskowego.<br />
2001 Chełm - „W kolorach jesieni” Klub Garnizonowy<br />
Wrocławskiego Okręgu Wojskowego.<br />
2002 Hrubieszów - „Ziemia lubelska-pejzaż<br />
powiatowy” H. D. Kultury.<br />
78<br />
Malarstwo<br />
2002 Tomaszów - „Ziemia lubelska-pejzaż powiatowy<br />
c.d.” Lubelski T. D. Kultury.<br />
2005 Radzyń - „Podlasie i ...”, Galeria „Oranżeria”<br />
Podlaski.<br />
2005 Chełm - „Franciszek Ryszard Mazurek-<br />
Malarstwo” Muzeum Chełmskie.<br />
2005 Zamość - „Franciszek Ryszard Mazurek-<br />
Malarstwo” Klub Garnizonowy.<br />
2005 Wrocław - „Kresowe Klimaty” Sale wystawowe<br />
Śląskiego Okręgu Wojskowego.<br />
2006 Lwów (Ukraina) - „Pejzaż Polski-Lubelskie”<br />
Muzeum Narodowe - Lwowska Galeria Sztuki.<br />
2006 Monachium (Republika Federalna Niemiec)<br />
- „Pejzaż Polski - Lubelskie” Sale wystawowe<br />
Polskiego Centrum Kultury.<br />
2006 Lyon (Francja) - „Pejzaż Polski-Lubelszczyzna”<br />
Espace Culturel Paul Ricard.<br />
2006 Marsylia, Lille, Paryż (Francja) - „Pejzaż<br />
Polski-Lubelskie” c.d.<br />
2007 Montpellier (Francja) - „Pejzaż Polski-<br />
Lubelskie” Ratusz, Juvignac.<br />
2007 Chełm - „W drodze...” Muzeum Chełmskie.<br />
2007 Abu Dhabi (Zjednoczone Emiraty Arabskie)<br />
„Pejzaż Polski” Ibn Dhaher Hall,Akademia Kultury i<br />
Dziedzictwa Narodowego.<br />
2007 Montbéliard (Francja) - „Pejzaże Polski”<br />
Musée Beurnier-Rossel, Salle des Passions<br />
Montbéliardaises<br />
2007 Dubaj (Zjednoczone Emiraty Arabskie)<br />
- „Pejzaż Polski” Sultan Bin Ali Al Owais Cultural<br />
Foundation, Dni Kultury Polskiej.<br />
2008 Sinaia (Rumunia) - „Pejzaż Polski-Lubelskie”<br />
Muzeum Narodowe Peleş.<br />
2008 Kiszyniów (Republika Mołdawii) - „Pejzaż<br />
Polski” Centrum Ekspozycyjne Constantin<br />
Brâncuşi.<br />
2008 Ostrołęka - „Pejzaż Sielski.Lubelski” Galeria<br />
„Ostrołęka”.<br />
2009 Bruksela (Belgia) - „Pejzaże Polski -<br />
Lubelszczyzna”, „Centrum Polskie”, Galeria Sztuki<br />
Współczesnej.<br />
Wystawy zbiorowe:<br />
1979 Grudziądz - „Prezentacje Młodych” wystawa<br />
członków Klubu Absolwentów Związku Polskich<br />
Artystów Plastyków<br />
1979 Toruń - „Contart'79” Wystawa malarstwa<br />
Okręgu toruńskiego Związku Polskich Artystów<br />
Plastyków.<br />
1986 Lublin - Wystawa Malarstwa członków<br />
Polskiego Stowarzyszenia Edukacji Plastycznej.<br />
1988 Warszawa - „Żołnierska Powinność”<br />
Ogólnopolska Wystawa Twórczości Plastycznej -<br />
CBWA „Zachęta”<br />
1988 Chełm - Wystawa Malarstwa - Muzeum<br />
Okręgowe.<br />
1988 Warszawa - Wystawa Malarstwa Artystów<br />
Chełma i Łucka ( Ukraina)
Malarstwo Malarstwo<br />
1991 Warszawa - „I Biennale Sztuk Plastycznych”<br />
Galeria „Za ¯elazn¹ Bram¹” Pa³ac Lubomirskich.<br />
1991 Koszalin - Wystawa Malarstwa.<br />
2005 Zamoœæ - „Absolwenci Pañstwowego Liceum<br />
Sztuk Plastycznych” BWA Galeria Zamojska.<br />
2005 Che³m - „Znane i nieznane obrazy artystów<br />
che³mskich XX wieku” Muzeum Che³mskie.<br />
2009 Rzym (W³ochy) - „Barwy Polski w Rzymie”,<br />
Cascina Farsetti<br />
Tak¿e udzia³ w zbiorowych wystawach za granic¹:<br />
w Bu³garii, Czechach, Niemczech, Rosji, Rumunii<br />
i na Wêgrzech.<br />
79