12.07.2015 Views

Okladka VIP 11 (Page 1) - Klub Integracji Europejskiej

Okladka VIP 11 (Page 1) - Klub Integracji Europejskiej

Okladka VIP 11 (Page 1) - Klub Integracji Europejskiej

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

Twarze biznesuMIŁOŚĆ DO LUDZIzamknięta w szkleMoja twórczość skierowana jest do osób takich jak ja, które po pierwsze zmieniły swojeżycie o 180 stopni. Do osób, które jak ja nie lubią przemocy, złych wiadomości, tego co nasw mediach otacza i atakuje – mówi Katarzyna Czajka, autorka Instalacji ManekinówRozmawia ANETA SIENICKA6 przedsiebiorcy@euKatarzyna Czajkaartystka tworząca szklane rzeźby, któremożna zobaczyć w autorskiej, rodzinnej GaleriiCzajka w Dorum Art na warszawskiejPradze w budynku należącym do projektu ArtystycznaSkaryszewska przy ul. Lubelskiej30/32.Jak zaczęła się Pani przygoda ze sztuką?– Moja przygoda ze sztuką zaczęła sięjuż w dzieciństwie i tkwiła we mnie zawsze.Ale...?– ...Ale musiał nastąpić we mnie jakiśprzełom, aby się objawiła w takim wydaniuCałe życie zajmowała się Pani biznesem, cosię musiało wydarzyć, że taka zmiana w Paniżyciu?– Może bolesny impuls, może wypalenie,może strata sił do walki z wiatrakami,a może tak po prostu musiało być,że po 50-tce rozpoczynamy coś nowego,bo to stare się kończy.Skąd tyle odwagi by zacząć od nowa?– Z miłości i przez miłość. Pomogły mimoje dzieci w odnalezieniu nowej drogi.To mój akt miłości do... świata mimowszystko. To wielka miłość.Szklane rzeźby. Dlaczego właśnie sztuka tworzeniaze szkła?– Kolory i szkło były ze mną zawsze,uwielbiałam już jako dziecko patrzeć naświat, mrużąc oczy przez kolorowe szybki.Szkło jest samo w sobie piękne, a rozświetlającje daje niepowtarzalne doznania.Skąd czerpie Pani inspiracje tworząc swojeniepowtarzalne dzieła?– Inspiruje mnie świat, a w szczególnościludzie, zwierzęta, architekturai kwiaty.Również śniąc przychodzą mi do głowynowe pomysły, obrazy, kolory. Czasamiwystarczy czyjeś słowo, jakiś gest i jajuż mam głowę pełną nowych pomysłów.Co zainspirowało Panią do stworzenia Manekina– szklanego człowieka?– Manekiny to kolekcja stworzonaz miłości człowieka do człowieka, człowiekado ludzi, nawet wtedy, gdy kochająbez wzajemności. Początkowo symbolizowałysamotność i bezradność w tłumie,pokazując jednocześnie jak ważne jest abyśmydziałali razem. Dlatego rozświetliłamje od środka nadając im przejrzystości i nowegowymiaru. To kolekcja nie kończącasię, nie mogę przestać ich robić, tworzę jez miłości do ludzi...Do kogo skierowana jest Pani twórczość?Pani prace są takie grzeczne, czy jest zapotrzebowaniena taką sztukę?– Moja twórczość skierowana jest doosób takich jak ja, które po pierwsze zmieniłyswoje życie o 180 stopni. Do osób,które jak ja nie lubią przemocy, złych wiadomości,tego co nas w mediach otaczai atakuje. Ja nie rozumiem sztuki gdzie jestmnóstwo udziwnień, brzydoty i czasem zastanawiamsię czy tylko ja tego nie rozumiem.Mój wymarzony świat jest piękny,kolorowy, pełen kwiatków. Czy jest zapotrzebowanie?Mam nadzieję, że wieleosób myśli jak ja, nie tylko mam nadzieję,mam na to dowody. Moja twórczość tonie tylko Manekiny, to również sztukaużytkowa. Obrazy podświetlane oraz inneluksusowe gadżety.A jakieś nowe pomysły, najbliższe plany?– Aktualnie pracuję nad kilkoma tematamijednocześnie. Wielkim przedsięwzięciemdla mnie jest garbus - DzieciKwiaty, który chwilowo czeka na kontynuację.Pracuję również nad nową kolekcją,ale dopóki jej nie skończę nie chciałabymo niej za wiele mówić. To mój aktmiłości do... świata, mimo wszystko.Gdzie można obejrzeć Pani prace?– W większości w naszej Galerii Czajkaw Dorum Art , gdzie wraz z synem Michałemprezentujemy naszą twórczość, łączącsztuki i pokolenia. Mamy w planachkolejny cykl wystaw, na które Państwa jużwkrótce zaprosimy.Czy ma Pani jakieś marzenia związane z pracąartystyczną?– Tak, marzę o tym by móc realizowaćwszystkie moje pomysły, dlategochciałbym znaleźć Mecenasa Sztuki!Dziękuję bardzo za rozmowę i życzę sukcesów.■


Biznes i gospodarka w pigułceGAZ ŁUPKOWY(który jest albo go nie ma)Pierwsze raporty na temat gazu łupkowego w Polsce wywołały entuzjazm, właściwie euforię.Nasze zasoby miały nam wystarczyć nawet na kilkaset lat, mieliśmy być gazowym Kuwejtemi zaopatrywać w gaz całą Europę (może poza Rosją)Rafał Korzeniewski8 przedsiebiorcy@euKolejne sprowadziły nas na ziemię.Pierwszy z tych studzącycheuforię, raport przygotowanyprzez Państwowy Instytut Geologiczny,wywołał tak powszechne rozczarowanie,że nawet nie zwrócono uwagi,że po prostu musiał się od tamtych różnić.Poprzednie oszacowywały wielkość zasobówgazu łupkowego w ogóle, w tymnatomiast wzięto pod uwagę tylko zasobynadające się do wydobycia. Czyli takie,które dysponując obecną techniką jesteśmyw stanie eksploatować i ma to ekonomicznysens. To był zresztą dopiero począteklicytacji na wiadomości złe i gorsze.Najnowszy raport przygotowany przez poważanąamerykańską rządową agencjęUSGS obniża te szacunki jeszcze bardziej,nawet do dwóch i pół roku. A wszystkieraporty sporządzono właściwie na podstawiewłaściwie tych samych danych archiwalnych,bo wierceń w poszukiwaniugazu łupkowego wykonano zbyt mało, bymożna było na tej podstawie dokonać jakiejkolwiekoceny. Nie dla wszystkichpewnie jest jasne, co oznaczają tu dane archiwalne,bo nie odkryto tego gazu przecieżw archiwum. Chodzi o wyniki badańprowadzonych w ramach poszukiwańkonwencjonalnych złóż ropy i gazu, napodstawie których można ustalić układwarstw geologicznych i spróbować przewidzieć,czy może w nich występować gazłupkowy. Te badania prowadzone są odwielu lat, z raczej rozczarowującym efektem(Kuwejtem bowiem nie zostaliśmy),ale nawet te najstarsze mają tu wartość, boukład warstw pod ziemią przecież się niezmienił. Nie szukano jednak wtedy gazułupkowego i dlatego wymagają one obecnieweryfikacji. Nie sposób tu nie wspomniećo tym, że jeszcze nie tak dawno zasobygazu łupkowego traktowano jako nienadającesię do eksploatacji, a gaz łupkowywydobywa się dopiero od mniej więcejod dekady. Co każe krytycznie spojrzećna wszelkie szacunki mówiące o tym za ilelat, które z dostępnych zasobów paliw kopalnychsię wyczerpią. Jeden z ważnych argumentóww wielu dyskusjach. Ta granicaciągle się bowiem przesuwa za sprawąpostępu technicznego (tak stało się w przypadkugazu łupkowego) i co pewnie mniejnas cieszy, za sprawą rosnących cen, sprawiających,że to co w przeszłości nie byłoopłacalne, staje się opłacalne obecnie.Rozstrzygnąć te wątpliwości mogątylko nowe odwierty ale tych, póki co, niewykonano ich zbyt wiele. Wydano coprawda ponad sto koncesji, ale spora ichczęść jest martwa. Ci, którzy je wzięli, częstonie mieli faktycznie możliwości, abyprowadzić wiercenia. Liczyli, że jakoś tobędzie (czyli, że znajdą partnera z pieniędzmii doświadczeniem) lub bardziej cynicznie,że uda im się odsprzedać koncesję,czyli dostać coś za nic. A co poniektórzyjuż się zniechęcili, jak pewien wielkiamerykański koncern ale w tym wypadkupowód był chyba nieco inny i dotego tematu jeszcze wrócimy.Na razie rząd postanowił uporządkowaćprzynajmniej stronę prawną i jestto działanie na pewno słuszne. Omawianote sprawy na listopadowej konferencji„Gaz łupkowy 2012” w siedzibie warszawskiejgiełdy, gdzie założenia nowychrozwiązań prawnych przedstawił głównygeolog kraju Piotr Woźniak. Dzielenie zyskówto oczywiście część najprzyjemniejsza,nawet jeśli tych zysków jeszcze nie ma,zacznijmy więc od tego. Istota proponowanychzmian sprowadza się do tego, żeznacznie zwiększone mają być opłaty narzecz państwa i samorządów. Inaczej teżmają być one podzielone, swój udział mająotrzymać kosztem NFOŚiGW powiatyi województwa. Chodzi o to, by przez materialnezainteresowanie zyskać w nich sojusznika.Zupełnie inaczej ma być też rozwiązanasprawa koncesji na poszukiwania,co ma na przyszłość ukrócić proceder ichchomikowania. Bo tym, którzy je mają niebędą one odbierane. Zresztą długiej kolejkichętnych na koncesje nie widać. Na razienajwięcej determinacji wykazują podmioty,w których większość udziałów maskarb państwa, bo rząd zdeterminowanyjest. Padają nawet deklaracje o rozpoczęciuprzemysłowej eksploatacji tych złóżw całkiem niedługiej pespektywie, ale nawetjeśli się to uda, to długo nie będzie towydobycie na dużą skalę. Brak większegozainteresowania ze strony prywatnegokapitału (zarówno krajowego, jak i zagranicznego),skłonił rząd do pomysłustworzenia państwowego podmiotu, któryma się zaangażować w te przedsięwzięciakapitałowo. Chodzi o NarodowegoOperatora Kopalin Energetycznych,bo taką nazwę mu roboczo nadano.No i dowiedzieliśmy się przy okazji, żemamy całkiem sporo rozpoznanych jużi nadających się do eksploatacji konwencjonalnychzłóż ropy i gazu, których z różnychpowodów nie eksploatowano, alewkrótce będzie ona podjęta. Powody jużnie padły, ale niewykluczone, że w archiwachmożna jednak sporo odkryć (takżeropę i gaz), trzeba tylko poszukać.Czy jesteśmy przygotowani, aby gazłupkowy wydobywać? Jeśli idzie o technologię,sprzęt czy ludzi to nie jest tak naprawdęproblem. To wszystko jest dostępne,zresztą popyt rodzi podaż. Możeto być nawet impulsem dla gospodarki.Spory natomiast problem może stanowićto, co z wydobytym gazem zrobić. Bo problememmoże być (i bywa) u nas nawetułożenie kawałka gazociągu.Są jeszcze zastrzeżenia ekologów.Można oczywiście ulec propagandzie z filmu„Gasland”, ale można też i warto spojrzećna te sprawy bardziej trzeźwo. Głównyspór dotyczy wody do zabiegu szczelinowania,chodzi tu o rozkruszenie skałyzawierającej gaz na tyle, by mógł się onz niej uwolnić. Ta woda zawiera niewielkidodatek różnych substancji chemicznych,przy czym jego skład stanowi tajemnicętwórców technologii, bo chcą onina know-how zarobić. I właśnie ta tajemniczośćstanowi tak naprawdę główneźródło niepokoju. Zdaniem przeciwnikówmożna w ten sposób bowiem zanieczyścićźródła wody pitnej. Nie bardzoprzy tym wiadomo, jak miałoby do tego


dojść, bo woda z tym dodatkiem zatłaczanajest w warstwy skał położone znaczniegłębiej niż wykorzystywane przez naswarstwy wodonośne. Po czym w większościwypompowywana i często ponowniewykorzystywana w tym samymcelu, bo decyduje o tym ekonomia. Nieznane,i to jest naturalna reakcja, budzi jednakobawy. Można oczywiście postawićwszystko na jedną kartę, jak ministerskarbu Mikołaj Budzanowski, któryszklankę płynu do szczelinowania wypił.Jeśli ktoś lubi takie demonstracje (ministerprzeżył). Tak jednak na poważnie, jeśliwoda wykorzystywana w tym celu nie mabyć użyta ponownie, to trzeba ją jednakoczyścić i firmy zajmujące się wydobyciemgazu łupkowego mają obowiązek o to zadbać.I zgodnie z tym co twierdzą, nie powinnoto stanowić większego problemu.Tu nie mogę nie wspomnieć wystąpieniaprzedstawiciela firmy zajmującej się oczyszczaniemwody używanej do szczelinowaniapodczas październikowego KongresuNowego Przemysłu. Padły oczywiście zapewnienia,że jego firma jest do tego odpowiednioprzygotowana i ma w tym doświadczenie.Zarazem jednak przyznał, żenie zna składu substancji stanowiących dodatkido wody użytej w procesie szczelinowania.Przez salę przeszedł dreszcz, chybanie tylko niedowierzania i sytuację musiałratować przedstawiciel rządu, zapewniając,że polskie władze ich skład znają,jeśli idzie oczywiście o technologie u nasstosowane. Była to publicznie złożona deklaracjai pozostaje mi jej zawierzyć. Aczniepokój pozostał.Ilość emocji jakie budzi wydobyciegazu łupkowego może dziwić, zwłaszcza,jeśli porównamy konsekwencje dla środowiskajakie wywołuje jego wydobyciai choćby wydobycie węgla brunatnego(wydobywanego przecież także u nas i tona wielką skalę). Tam jest to księżycowykrajobraz i zaburzone stosunki wodne. Terenodkrywki węgla brunatnego po zakończeniujego wydobycia poddaje sięoczywiście procesowi rekultywować, aleszans na przywrócenie pierwotnych stosunkówwodnych już nie ma, zmiany sąpod tym względem nieodwracalne.O zakazie eksploatacji węgla brunatnego,a także gazu i ropy ze złóż konwencjonalnych,jednak się nie debatuje,tymczasem takie propozycje stawiane sąw przypadku gazu łupkowego. Gdzieniegdziesą one już nawet wprowadzane,zakazano stosowania technologii szczelinowaniawe Francji, czasowy zakaz obowiązywałw Wielkiej Brytanii. Zakaz stosowaniatechnologii szczelinowania oznaczazaś w praktyce zakaz eksploatacjizłóż gazu łupkowego, bo jest to jedynaznana technologia jego wydobycia. Debatatrwa w całej Europie, a aktualnie KomisjaEuropejska prowadzi publiczne konsultacjew tej sprawie. Deklarowanym ichcelem jest przygotowanie przepisów dotyczącycheksploatacji niekonwencjonalnychzłóż gazu i ropy, ale choć sam zamiartrudno zganić, to z treści pytań wynika, żechodzi o generalną próbę sił pomiędzyzwolennikami i przeciwnikami ich eksploatacji.Poziom ankiety, trzeba to uczciwiepowiedzieć, jest irytujący, padają nawetpytania o kwestie dawno rozstrzygniętelub zbyt oczywiste, by było o co pytać.Zaraz jednak na początku trafimy napytanie, czy jesteśmy za ich eksploatacjąmimo wszystko, czyli czy chcemy zrobićcoś bardzo złego nie licząc się z konsekwencjami.Ankieta, także w języku polskim,zamieszczona jest na stronie Komisji<strong>Europejskiej</strong> i warto przez nią przebrnąćchoćby z ciekawości, ale zachęcam do tegotakże dlatego, że te głosy będą na poważnieliczone i analizowane i lepiejuniknąć sytuacji, gdy wypowiedzą się w tejsprawie za nas inni, a my nie. Odpowiednilink znajdziemy bez trudu na stronie naszegoministerstwa gospodarki (umieszczonogo na samej górze). Czas na wypełnienieankiety mamy do 23marca.Determinację naszego rządu zresztą łatwozrozumieć. Polska w zeszłym roku płaciłaza sprowadzany gaz najwięcej w Europie,aż o 1/5 więcej niż Niemcy. Sprowadzamygo niemal wyłącznie z Rosji, zdaniwięc jesteśmy na ich dyktat cenowy. Wtym roku mamy płacić mniej, Gazprom obniżynam cenę o ponad 15%, ale choć tokonkret i wpłynie to na płacone przez nasrachunki, to sukces jest umiarkowany,inni też zapłacą mniej. A to już ma wpływna polską gospodarkę, bo droższa jest u nasenergia, a w przypadku przemysłu chemicznego,gdzie gaz jest jednym z podstawowychsurowców, ma to decydująceznaczenie dla jego konkurencyjności. Alternatywąjest import gazu skroplonego.Budowa gazoportu w Świnoujściu ma byćzgodnie z planami zakończona w połowieprzyszłego roku. Jak długo jednak utrzymająsię niskie ceny tego gazu, będące konsekwencjąłupkowej rewolucji w StanachZjednoczonych? Na razie jego dotychczasowidostawcy chcą sprzedać gaz za wszelkącenę i sprzedają go taniej. Odżyła teżsprawa budowy gazociągu Nabucco, w którąwreszcie na poważnie zaangażowały sięwładze Azerbejdżanu, ale to kwestia znacznieodleglejszej już przyszłości. Najpewniejszy(i najtańszy) byłby własny gaz. Naodkrycie dużych złóż konwencjonalnych,to już wiemy, szans nie mamy, szukamy ichbowiem już od dawna i bez oszałamiającychefektów. Szansą tą jest gaz łupkowy. Jakdużą? Tego nie wiemy. W USA wydobyciegazu łupkowego doprowadziło do pięciokrotnegospadku jego cen w ciągu ostatnichczterech lat, jest się więc o co bić.Biznes i gospodarka w pigułceWśród szczególnie zażartych przeciwnikówwydobycia gazu łupkowegobył Gazprom. Co nie powinno dziwić, bogdyby ceny w Europie spadły do poziomutych po rewolucji łupkowej w USA, to byłabydla niego katastrofa. Przestrogi z ichstrony przestały jednak płynąć, gdy innywielki rosyjski koncern Rosnieft podpisałumowę z amerykańskim gigantem ExxonMobil o strategicznej współpracy międzyinnymi przy wydobyciu gazu z łupków. Noi dotychczasowe zastrzeżenia przestały byćtakie ważne. A niedługo potem ExxonMobil wycofał się z poszukiwań gazu łupkowegow Polsce, co wbrew pozorom byłodecyzją jak najbardziej biznesową. Chodziłoo znacznie większy i pewniejszy interesniż nasze łupki.A skoro mowa o Rosji, to wydaje się,że jest to kraj, w którym obowiązuje niecoalternatywna wersja ekonomii. Przeszłodekadę temu zrezygnowali z budowydrugiej nitki gazociągu jamalskiego, którymdrogą lądową dociera gaz do Polskii dalej do Niemiec. A potem wielkim nakłademkosztów zbudowali gazociąg podBałtykiem, którym dostarczają ten sam gazdo Niemiec i sprzedają znacznie taniej niżnam. Rezultat jest taki, że my teraz ten gazkupujemy od Niemców, oni doliczająmarżę, ale i tak wychodzi taniej. Nie wymagałoto do tego budowy żadnego gazociągu,nazywa się to wirtualnym rewersem,a oznacza tyle, że podbieramygo z tej jamalskiej rury, którą mamy. Tosymbolicznie opisuje problem jaki mamyz zapewnieniem sobie dostaw gazu, skalatego przedsięwzięcia nie jest bowiemniestety duża.Popuszczając nieco wodze fantazji,możemy sobie teraz wyobrazić, jak po sukcesiepolskiego programu wydobycia gazułupkowego sprzedajemy wcześniej zamówionyw Rosji gaz Chinom. O ile oczywiścieChińczycy nie odkryją go u siebie.Brzmi to intrygująco. Tylko, czy ten gaz unas jest? To znaczy, czy jest go na tyle, byjego eksploatacja miała jakiekolwiek znaczeniedla polskiej gospodarki? A to się dopierookaże.I jeszcze jedna ciekawostka. Jest w Europiekraj, w którym łupkowa rewolucjadokonała się już dawno. Łupki bitumicznezaczęto eksploatować na terenie Estoniijeszcze w czasie pierwszej wojny światowej,produkcja rozwinęła się w niepodległejEstonii w okresie międzywojennymi jeszcze bardziej w czasach rządówsowieckich. Większość wydobywanychw kopalniach odkrywkowych łupkówsię po prostu spala, ale wytwarzano z nichw przeszłości także ropę i benzynę. Do dziśpochodzi z nich w Estonii niemal całaenergia elektryczna. W toczącej się debacieo łupkach Estonia stara się pozostawaćraczej w cieniu.■przedsiebiorcy@eu 9


Biznes i gospodarka w pigułceGALA KONKURSULaur Innowacyjności 2012Konkurs Laur Innowacyjności 2012 odbył się po raz drugi, przy czymwidać było, jak ten konkurs urósł od pierwszej edycji. Tym razem wręczono23 nagrody w dwunastu kategoriach. Były to złote, srebrne i brązowe lauryRafał KorzeniewskiFirma Mazur otrzymała nagrodę za projekt „wodny plac zabaw”, złoty Laur wręcza Mariusz CzerkawskiOd pomysłu poprzez patent do wdrożenia– innowacja to postęp w życiu.Wśród gości prezes Barbara JończykWkonkursie noszącym nieprzypadkowoimię StanisławaStaszica nagradzanajest innowacyjność. Wdrażaniedo praktyki polskiej myśli technicznej.I jak się patrzy na konkretne przykłady,to okazuje się, że nie jest z tym wcaletak źle. Problemem jest skala. Tych wartychnagrodzenia przykładów jest ciąglezbyt mało. Powinno być więcej. I temu, bybyło ich więcej, służy ten konkurs.Organizatorami konkursu są NaczelnaOrganizacja Techniczna Federacja StowarzyszeńNaukowo-Technicznych orazZakład Usług Technicznych Rady StołecznejNOT. NOT, to organizacja o historiisięgającej aż pierwszej połowy XIXwieku i olbrzymich zasługach, jeśli idzieo promowanie postępu technicznego i wynalazczości,czyli tego co dziś nazywamyinnowacyjnością. ZUT RS NOT aż takdługiej historii nie ma, ale prężnie kierowanyprzez prezesa Ryszarda Marcińczakaodgrywa przy organizacji tego konkursurolę kluczową. Oni też byli organizatoramipoprzedzającej galę konferencji, której jednymz tematów była droga wynalazku odpomysłu przez patent do wdrożenia.Właściwie należałoby napisać o każdymz nagrodzonych, ale było ich jednakzbyt wielu. Nie sposób jednak nie wspomniećo firmie Smarttech, nagrodzonej zaskaner, która jego możliwości zaprezentowałana miejscu i każdy chętny mógł sobiewykonać trójwymiarowy skan własnejtwarzy.Z takich skanów korzystają drukarkitrójwymiarowe, są one też wykorzystywanejako narzędzie w inżynierii odwrotnej.Wszystko to dla laika zahacza jużo sferę science-fiction, nawet dla wielu ludzio wykształceniu technicznym pojęcieinżynierii odwrotnej może zabrzmieć tajemniczo,ale tej nowej rzeczywistości możnabyło dosłownie dotknąć.Prace kapituły konkursu pod przewodnictwemprof. Eugeniusza Budnegowspierał zespół ekspertów pod przewodnictwemprof. Krzysztofa Żmijewskiego,sekretarza generalnego Społecznej Radyds. Rozwoju Gospodarki Niskoemisyjnejprzy ministrze gospodarki, co ma wymiartak symboliczny, jak i praktyczny zarazem.To jedno z najważniejszych wyzwaństojących przed polską gospodarką,my po prostu musimy taką gospodarkęzbudować. A to oznacza gospodarkę innowacyjnąwłaśnie.Gala (i poprzedzająca ją konferencja)odbyły się 27 listopada w Domu Technika,historycznej siedzibie NOT przy Czackiego.Uświetniły ją występy artystów,w przerwach ceremonii występowałyświetne soprany, Aleksandra Okrasa i JuliaKarlova. A jako ostatni, w roli gwiazdy,tenor Iwo Orłowski. Całą galę poprowadziłaznana z małego i dużego ekranuaktorka Laura Łącz. Wśród licznie zebranychgości nie zabrakło oczywiście przedsiębiorcówz <strong>Klub</strong>u <strong>Integracji</strong> <strong>Europejskiej</strong>.Pełną listę laureatów konkursu odnajdzieciena stronie www.kie.biz.pl. ■10 przedsiebiorcy@eu


Lider PrzedsiębiorczościROKU 2012Biznes i gospodarka w pigułceKonkurs co roku wyróżnia firmy najbardziej dynamiczne, innowacyjne, umiejące sprostaćkonkurencji na rynku. Liderów. W ostatniej edycji kapituła konkursu nagrodziła 17 firmWspólne zdjęcie wszystkich nagrodzonych, Liderów Przedsiębiorczości 2012Rafał KorzeniewskiKonkurs ma już długą tradycję,pierwszy raz odbył się bowiemw 1994 roku. Nagradzane sąw nim firmy produkcyjne, handlowei usługowe, w tym rzemieślnicze,należące do sektora małych i średnichprzedsiębiorstw. Aby konkurencja byłauczciwa, wyróżnienia te przyznawane sąosobno w kategoriach mikro, małychi średnich firm. Nagradzano firmy za osiągnięciaw dziedzinie przedsiębiorczości, innowacyjnościoraz osiąganej konkurencyjności,tak na rynku krajowym, jak i zagranicznym.Biorąc przy tym pod uwagę:wysoką jakość i walory oferowanych wyrobówi usług, wykorzystanie nowoczesnejtechniki i technologii produkcji, nowoczesnychmetod zarządzania firmą, a takżeumiejętne wykorzystywanie środkówunijnych. Ci najlepsi, otrzymali tytuł LideraPrzedsiębiorczości Roku 2012 i 21 listopada,podczas uroczystej gali w centrumkonferencyjnym przy hotelu MazurkasAby konkurencja była uczciwa, wyróżnieniaprzyznawane są osobno w kategoriach mikro,małych i średnich firm.Laureaci w kategorii przedsiębiorstw średnichw Ożarowie Mazowieckim odebrali statuetkiwyobrażające wznoszącego się dolotu orła oraz dyplomy. Wręczyli je prezesZwiązku Rzemiosła Polskiego JerzyBartnik oraz wiceminister gospodarkiMariusz Haładyj.Wcześniej odczytano też skierowanydo laureatów konkursu list gratulacyjny odprezydenta Bronisława Komorowskiego.Organizatorem konkursu jest FundacjaMałych i Średnich Przedsiębiorstwrazem z Mazowiecką Izbą Rzemiosłai Przedsiębiorczości. Tradycyjnie, konkursswoim honorowym patronatem objąłmarszałek województwa mazowieckiegoAdam Struzik. Po raz kolejny, <strong>Klub</strong> <strong>Integracji</strong>Europejski oraz EuropejskieForum Przedsiębiorczości również objęłyten prestiżowy konkurs swoim patronatem.Pełną listę laureatów konkursu orazprofile ich działalności wraz z danymi kontaktowymimożna znaleźć na stroniewww.kie.biz.pl.■przedsiebiorcy@eu <strong>11</strong>


Biznes i gospodarka w pigułceINWESTOWANIEw obiekty zabytkoweW Hotelu Krasicki w Lidzbarku Warmińskim odbyła się pierwsza z cyklu konferencjipoświęconych zachowaniu dziedzictwa narodowego oraz inwestowaniu w obiektyzabytkowe i ich adaptacjęRafał Korzeniewskiwnętrza Hotelu KrasickiSam Hotel Krasicki, mieszczący sięw odrestaurowanych wnętrzachśredniowiecznego biskupiego zamkustanowił świetną ilustrację, że inwestowaniew zabytki może być opłacalne.Jednak wyzwanie jest poważne. Niewielez zabytkowych obiektów wciąż służycelom, dla których zostały zbudowane.Nawet wtedy wymaga to znacznej ichmodernizacji, by mogły spełniać dzisiejszewymagania. Wiele innych musi toprzeznaczenie zmienić. I jeśli nie jest tokaprysem właściciela, którego na dodatekna to stać, taki obiekt powinien zarabiaćpieniądze i to niemałe, bo utrzymaniezabytkowego obiektu nie jest tanie.Problem dotyczy nie tylko Polski.U nas staje się coraz większy, bo corazwięcej takich obiektów jest odzyskiwanychprzez dawnych właścicieli bądźnabywanych. Pomoc państwa jest skromna,duże są za to wymagania w stosunkudo właścicieli takich obiektów. Wyzwaniejest więc ogromne, ale można mu sprostaći takie przykłady padły podczas konferencji.Jednym z zamierzeń tego cyklu jestzresztą wzajemna wymiana doświadczeńpomiędzy ich właścicielami. I tak podczasPomoc państwa jest skromna, duże sąza to wymagania w stosunku do właścicielitakich obiektów.konferencji swoją wiedzą i praktycznymidoświadczeniami w tej dziedzinie dzielilisię cieszący się międzynarodowymuznaniem eksperci z zakresu prawa, a takżekonserwacji zabytków i specjalistycznychmateriałów budowlanych.Konferencja została objęta honorowympatronatem Narodowego InstytutuDziedzictwa oraz Jacka Protasa, marszałkaWojewództwa Warmińsko-Mazurskiego,a uroczystego jej otwarcia dokonałwicemarszałek Gustaw Marek Brzezin.<strong>Klub</strong> <strong>Integracji</strong> <strong>Europejskiej</strong> oraz EuropejskieForum Przedsiębiorczości byłypartnerami organizatorów tej ważnej i zarazemprestiżowej konferencji.Ważnym punktem wydarzenia byłowystąpienie Andrzeja Dowgiałło, właścicielaHotelu Krasicki, w przeszłościmiejsca, gdzie przez wiele lat mieszkałpoeta i biskup Ignacy Krasicki, a takżeMikołaj Kopernik, który być może tuwłaśnie stworzył „De revolutionibusorbium coelestium” („O obrotach sferniebieskich”). Andrzej Dowgiałło jest teżwłaścicielem drugiego podobnego obiektu,hotelu ulokowanego w dawnym krzyżackimzamku Ryn. O swoich doświadczeniachopowiedział również Emilian Kamiński,znany aktor i twórca jednegoz pierwszych prywatnych teatrów w Polsce,Teatru Kamienica. Mieści się on w pochodzącejsprzed pierwszej wojny światowejsecesyjnej kamienicy o wyjątkowodramatycznej historii związanej z jejprzedwojennym adresem Leszno 13. Torównież był obiekt, który trzeba było przystosowaćdo całkiem nowej funkcji.Oprócz właścicieli zabytkowych obiektów,w konferencji uczestniczyli też inwestorzy.A także spora grupa przedstawicielisamorządu. Zarówno organizatorzyjak i uczestnicy zgodzili się, iż cel konferencjizostał osiągnięty, a ściślej uczynionopierwszy krok, po którym niezbędnebędą jednak następne i to spotkaniewymaga ciągu dalszego. Kolejnewięc odbędzie się 25 i 26 marca bieżącegoroku w Starej Pomarańczarni, w ŁazienkachKrólewskich w Warszawie. ■12 przedsiebiorcy@eu


Biznes i gospodarka w pigułceVII KONGRES ObywatelskiKongres odbył się tradycyjnie w auli Politechniki Warszawskiej.Tysiąc trzystu uczestników przyjechało z całego kraju po to, by debatować o Polsce.Wbrew temu, o czym często słyszymy, mamy potrzebę debatyRafał KorzeniewskiPo kilku latach (pierwszy Kongresodbył się w 2005 roku), można bysię spodziewać pewnego zmęczeniamateriału. Tymczasem uczestnikówbyło nie tylko wyjątkowo dużo, ale iwyjątkowo dużo było wśród nich ludzi młodych.I to pomimo niewielkiego zainteresowaniamediów, a już na pewno nie takiego,na jakie to wydarzenie zasługiwało.Bo jest to w polskim życiu publicznym fenomen.O debacie publicznej w Polscemówi się i pisze, że jest miałka albo, że jejwłaściwie nie ma. Kongres pokazuje, że takwcale być nie musi, że jest na taką (i to poważną)debatę zapotrzebowanie. To, że medianiemal nie zauważyły kongresu, możebyć zresztą konsekwencją tego, że tak lubiącenarzekać na poziom tej debaty w Polscemedia same za jej obniżenie w znacznym,jeśli niedecydującym stopniu odpowiadają.Ich zdaniem tania sensacja lepiejsię sprzedaje. A jednak potrzeba tej debatyjest i Kongres po raz kolejny to udowodnił!Może zresztą chodzi o to, że potrzebnyjest ktoś, kto nas zainspiruje. Kto wyzwoliw nas energię. Wielka OrkiestraŚwiątecznej Pomocy to ponad sto tysięcywolontariuszy, ale nic by z tego nie wyszło,gdyby nie Jurek Owsiak. On sam z drugiejstrony też nic by nie zdziałał, gdyby nie oni.Taką rolę pełni w przypadku KongresuObywatelskiego Jan Szomburg, prezesInstytutu Badań nad Gospodarką Rynkową.I on też by nic nie zdziałał, gdyby nieludzie, którzy pomagają mu w organizacjiKongresu. Ci, którzy podczas Kongresuwystępują i wreszcie ci, którzy są jegouczestnikami. Wszyscy są tu ważni.Zawsze jest też poważny temat, nadktórym pochylają się jego uczestnicy, próbującznaleźć rozwiązanie. Temat, któryma stanowić wyzwanie. Temat bieżącegospotkania był w jakimś stopniu kontynuacjąpoprzedniego. Wtedy bowiem było topytanie o rozwój i edukację.Postawy i umiejętności kluczemdo rozwoju Polaków i PolskiTemat nie był więc sformułowanywprost w postaci pytania, ale stwierdzenia,Zapełniona uczestnikami kongresu aula Politechniki Warszawskiejz którym trudno się nie zgodzić. Jednocześniezawarto w nim dwa stojące przednami wyzwania. Nie całkiem rozdzielnei wymagające wspólnej pracy. Jak ująłto Jan Szomburg, chodzi nie tylko o naszewłasne umiejętności i postawy, ale jednocześnieo naukę myślenia i działania zbiorowego.Coś symbolicznego było nawetw samym wyborze daty. Kongres odbył sięw przeddzień Święta Niepodległości. Ponadsto lat temu chodziło o budowę własnegopaństwa po okresie rozbiorów, dziśchodzi o stawienie czoła wyzwaniomwspółczesności. Okoliczności nie są tak dramatyczne,ale bycie bohaterami w zwyczajnychczasach przychodzi nam – dziwnanarodowa cecha – o wiele trudniej.Jednym z ważniejszych wystąpień nakongresie była przemowa aktora JanaEnglerta, który powiedział, że tego, czegonam potrzeba, to nie wybitnych artystów,bo on w ogóle artystów nie lubi,a rzemieślników. U nas z tysiąca artystówrodzi się jeden rzemieślnik, a powinno byćdokładnie odwrotnie. Oczywiście ważni sąci wyjątkowi, ci mający pomysły, ale jeślizbraknie tych, którzy będą potrafili wcielaćte pomysły w życie, fachowo wykonującswoją pracę, to nic z tego nie będzie. A siedziw nas to licho, że wszyscy chcemy byćartystami i nie zdajemy sobie sprawy z wagizwykłej codziennej pracy. I tego, że należyją wykonywać solidnie.Nie mniej ciekawe stwierdzenia padłyz ust Jacka Santorskiego, jednego z najbardziejznanych polskich psychologów, odkilkunastu lat zajmującego się psychologiąbiznesu. Zwrócił on uwagę, że styl zarządzaniapolskimi przedsiębiorstwami, alei uczelniami, czy organizacjami, najbardziejprzypomina mu szesnastowieczny folwark.Jest ten, kto rządzi i ci, którzy mająsłuchać. Nie jest to wcale system nieskuteczny,dowodem jest zresztą nasza gospodarka.Tyle, że z czasem staje się on corazmniej skuteczny. Skoro pracownikma robić tylko to, co mu każą i za to jestnagradzany (możesz być mierny, bylebyśbył wierny), to sam z siebie nie wykaże żadnejinicjatywy. I to są już stracone szanse,bo nawet najmądrzejszy szef nie wiewszystkiego. Czasem a nawet bardzo częstotam na dole, widać lepiej, co można byulepszyć, poprawić. Inni umieją i to od latz tego korzystać, my wciąż nie. Ale to wymagaprzemeblowania w głowach i szefów,i pracowników, dla których ten folwarcznysystem też ma zalety. Choćby taką, żenie ponoszą ryzyka, które wiąże się z podejmowaniemdecyzji.Oprócz podsumowań, było też wystąpienieministra pracy i polityki społecznejWładysława Kosiniak-Kamysza, bopolityków też nie zabrakło, choć inaczej,niż ma to zwykle miejsce. Nie oni zdominowalidyskusję. Ważne też, że politycyjednak byli, bo pomysły, o których byłamowa, powinny kogoś przecież zainspirować.I chyba tak się stało, przynajmniejw słowach, deklaracjach, choć na efektyprzyjdzie oczywiście poczekać.Wszyscy jesteśmy zaproszeni za rok.Bo Kongres jest otwarty dla każdego.I warto z tego zaproszenia skorzystać.Swoim patronatem, to ważne wydarzenieobjął <strong>Klub</strong> <strong>Integracji</strong> <strong>Europejskiej</strong>oraz Europejskie Forum Przedsiębiorczości.■przedsiebiorcy@eu 13


Biznes i gospodarka w pigułceTAJLANDIA Expo 2012Targi odbyły się po raz czwarty. Bo są potrzebne. Wymiana handlowa, choć rośnie, to napewno jest zbyt skromna i to zdaniem obu stron. Tajlandia to kraj o dobrze rozwiniętymprzemyśle, a także mającym nam sporo do zaoferowania rolnictwie. To też kraj, który dawnojuż odkryli turyści z Zachodu, a który u nas wciąż czeka na odkrycie, bo jeździmy tam rzadko.W 20<strong>11</strong> roku odwiedziło Tajlandię zaledwie czterdzieści tysięcy naszych rodaków, co jestliczbą znikomą wobec sześciuset tysięcy Niemców i ponad miliona JapończykówRafał KorzeniewskiUroczystego przecięcia wstęgi dokonują jego ekscelencja Bansarn Bunnaga, ambasador królestwa Tajlandii wrazz małżonkąPolscy adepci Muai Tai - boksu tajskiegoTajska tancerkaPolska jest również dla Tajlandiiatrakcyjnym partnerem handlowym.Gospodarka Tajlandii ucierpiałaco prawda wskutek wielkiejpowodzi w zeszłym roku, ale przy okazjiuświadomiło to rolę, jaką odgrywa ten krajw światowej gospodarce i to gospodarcewysokich technologii. Tajlandia to nie tylkokraj pięknych plaż. Pochodzi też stamtądaż 1/4 światowej produkcji dyskówtwardych. Jeśli więc nie zainteresowaliśmysię jeszcze Tajlandią, to czas najwyższy! Robieniebiznesu z Tajlandią możemy jak najbardziejpołączyć z wizytą w tym kraju,a nawet powinniśmy, bo w przypadku krajówazjatyckich osobisty kontakt to warunekzrobienia dobrego interesu. Akuratw przypadku Tajlandii oznacza to do tegopołączenie przyjemnego z pożytecznym. Boto także naprawdę piękny kraj. A organizatorzynie zapomnieli o zwróceniu uwagina wszystkie jego atuty. Należy do nichteż tajska kuchnia, no i oczywiście tajski masaż.Można więc było i posmakować tajskiejkuchni, i oddać się w ręce tajskich masażystek.Warto też było zobaczyć występy tanecznew wykonaniu zawodowych tancerzy,występy momentami przypominającebalet, a momentami akrobacje. I tajskichmalarzy przy pracy, którzy na naszychoczach wykonywali akwarele. Puszczanonawet opatrzone polskimi napisami tajskiefilmy. Były też pokazy tajskiego boksu,uchodzącego za jedną z najbardziej skutecznychsztuk walki, w tym wypadkuw wykonaniu jej polskich adeptów. Towszystko był oczywiście dodatkiem do tego,co było istotą targów, czyli prezentacji ichoferty handlowej. Kontakty handlowemożna więc było nawiązać już tu, na miejscu.Zorganizowano też kilka seminariów,w tym na temat możliwości nawiązywaniakooperacyjnych i handlowych kontaktówz parterami z Tajlandii.Otwarcia czterodniowych targów, któretradycyjnie już zorganizowano w reprezentacyjnychsalach redutowych PałacuKultury i Nauki dokonali wspólnie ambasadorkrólestwa Tajlandii jego ekscelencjaBansarn Bunnag oraz prezes PolskiejAgencji Rozwoju Przedsiębiorczości SławomirMajman i kierujący Warsaw ThaiCenter Sathaworn Subsoontorn.Organizatorem targów był departamentpromocji eksportu ministerstwa gospodarkikrólewskiego rządu Tajlandii,w Polsce reprezentowany przez wspomnianejuż Warsaw Thai Trade Center, mającesiedzibę w biurowcu Warsaw FinancialCenter. To ważny adres, bo właśnie do nichwarto się zwrócić, w przypadku chęci nawiązaniabiznesowych kontaktów z Tajlandią.Dysponują oni listami kontaktów dotych, którzy tych kontaktów poszukują z tajskiejstrony. Drugi krok to nawiązanie jużosobistego kontaktu, choć jak opowiadająweterani w kontaktach handlowych z Tajlandią,zdarza im się już zawieranie kontraktówwyłącznie przez Internet, co kiedyśbyło zupełnie nie do pomyślenia. DoWarsaw Thai Trade Center można się teżzwracać z pytaniami o wymagania prawne,informacje o cłach i podatkach.Partnerem Targów już po raz kolejnybyło Europejskie Forum Przedsiębiorczościoraz <strong>Klub</strong> <strong>Integracji</strong> <strong>Europejskiej</strong>. ■14 przedsiebiorcy@eu


Biznes i gospodarka w pigułcePokaz Kung-fuCHINA EXPO 2012,druga edycjaCzy wyobrażacie sobie sytuację, gdyby na raz wszystkie towary „made in China”zniknęły z półek sklepów? Byłoby na nich przeraźliwie pustoRafał KorzeniewskiChina Expo zostało zorganizowanew Warszawie po raz drugi.Pierwsze, było największymwydarzeniem tego typu w Polscei to udało się powtórzyć. Nie zmieniłosię miejsce targów, którym było znówwarszawskie Centrum Targowo-KongresoweMT Polska.W uroczystym otwarciu targów uczestniczyłchiński ambasador Xu Jian i wielu,bardzo wielu gości tak z Polski, jak z odległych,a właściwie nie tak znowu odległychjak się okazuje Chin. Gospodarczawspółpraca znacząco ten dystans skróciła.Wrażenie zrobiły towarzyszące ceremoniiotwarcia efektowne pokazy karate,przypominające bardziej nawet balet niższtukę walki. Ponad dwustu wystawcówpokazało to, co ma dla nas do zaoferowaniafabryka świata w dziedzinie wyrobówgotowych. Tego, co możemy zamówićod zaraz. Można się było spotkać z potencjalnymibiznesowymi partneramiWycieczka Vipów po targachz Chin i to był zresztą jeden z zasadniczychcelów, jakie postawili przed sobą organizatorzytargów. Olbrzymią popularnościącieszyły się także seminaria dla tych, którzymyślą o imporcie z Chin. Tematy byłykonkretne, jak wyszukać i jak negocjowaćz chińskim partnerem. I jakie są warunkiimportu do Polski. Podobne seminaria zorganizowanotakże dla gości z Chin. Zorganizowanoteż spotkanie poświęconemożliwościom inwestowania w obu krajach,co staje się coraz częstszą praktyką.I dotyczy to zarówno inwestowania przezchiński kapitał w Polsce, jak i polski w Chinach.Najważniejsze jednak było to, codziało się na stoiskach. A przez trzy dni targówodwiedziło je ponad sześć tysięcy gości,szukających tu partnerów, z którymimogliby nawiązać współpracę.Współorganizatorem targów, wspólniez goszczącym je w swoim centrum targowymMT Polska było biuro podróżyChina Town Travel, słusznie dopatrującesię tu szansy dla siebie, bo w handluz Chinami niezbędne są osobiste kontakty.Tego oczekują od nas partnerzy z Chin,to podstawa ich biznesowej kultury. Okazjądo ich nawiązania są oczywiście targi,ale wcześniej czy później nie unikniemy wizytyw Chinach, a nawet unikać jej nie powinniśmy.Patronat nad targami, po raz drugi objęłoEuropejskie Forum Przedsiebiorczoscioraz <strong>Klub</strong> <strong>Integracji</strong> <strong>Europejskiej</strong>. ■przedsiebiorcy@eu 15


Z szuflady ekspertaSKUTECZNE porozumiewanieNie można wyobrazić sobie współczesnego świata bez przekazu i wymiany informacji.Komunikujemy się wszyscy bez wyjątku - zarówno w życiu prywatnym jak i zawodowym.Porozumiewamy się w każdej sytuacji społecznej, w której mamy bezpośrednio do czynieniaz drugim człowiekiem. Gdy budujemy relacje, gdy sprzedajemy, gdy kupujemy,gdy negocjujemy, gdy szukamy rozwiązań czy gdy chociażby umawiamy się na randkędr Dariusz TarczyńskiCoraz więcej osób zdaje sobiesprawę, że wiele naszych przedsięwzięćzależy od tego, jak poprowadzimyproces porozumiewaniasię. Im bardziej potrafimy byćprzekonujący, tym większe mamy szansena sukces.Warto szerzej zająć się więc procesemskutecznego porozumiewania, aby wiedzieć,jakie rządzą nim reguły – nie tylkowiedzieć, ale i świadomie z nich korzystać!Krok pierwszy – komunikacja z samymsobą (czyli o tym, dlaczego nie wartokłamać samemu sobie)Aby pokazać podstawową zasadęw komunikacji posłużę się parafrazą genialnejmyśli znanego chińskiego strategawojennego Sun Tzu:„Jeżeli znasz siebie a nie znasz wroga,masz połowę szansy na sukces. Jeśli znaszwroga a nie znasz siebie, masz również połowęszansy na sukces. Jeśli znasz siebiei wroga, to nigdy nie przegrasz.”Jeśli znasz siebie i swego wroga,przetrwasz pomyślnie sto bitew. Jeśli niepoznasz swego wroga, lecz poznasz siebie,jedną bitwę wygrasz, a drugą przegrasz.Jeśli nie znasz ani siebie, ani wroga,każda potyczka będzie dla ciebie zagrożeniem.Sun Tzu powiedział bardzo ważnąrzecz - nie tylko dla sztuki wojennej - abywłaściwie komunikować się i oczekiwać,że to, co chcemy przekazać, będzie właściwiezrozumiane, potrzebujemy nauczyćsię komunikacji nie tylko ze światemzewnętrznym, ale również z samymsobą.Otóż komunikacja jest – wbrew pozorom- bliska sztuce wojennej – takiej,która nie jest rozumiana wyłącznie technicznie,ale szerzej, jako strategia budowaniaprzewagi służąca zwycięstwu.Przejdźmy do rzeczyCo zrobić, aby się właściwie komunikować?Pierwszy krok to - popatrz na siebiejak na partnera w komunikacji i poznajgo! Poznawaj siebie poprzez wygląd,ubiór, gesty, mimikę, przyzwyczajenia,nawyki, upodobania.Chciałbym dzisiaj zadać pytanie, którew kontekście komunikacji może wydaćsię nieco dziwne - czego oczekujeszczytelniku? Jakie masz marzenia? Wiem,mamy się zastanawiać nad tym jak skutecznierozmawiać, jak negocjować,a tymczasem chcę, abyś odbywał podróżw głąb siebie. Zaufaj jednak, że jest toważne.Człowiek, podejmując jakiekolwiekczynności kieruje się przyszłą korzyścią.Czegoś pragniemy, bo chcemy mieć z tegojakieś profity: więcej pieniędzy, wyższą pozycjęspołeczną, ładniejszą partnerkę, czyprzyjemność, itd. Dążymy więc do osiągnięcia,do spełnienia i staramy się byćmaksymalnie skuteczni w działaniu. Dziejesię tak w wypadku wojny, przy prowadzeniubiznesu, uwodzeniu i w jakichkolwieknaszych działaniach. Zakładamy,że będziemy mieć coś dla siebie z działanialub unikniemy straty, inaczej w ogólenie kiwnęlibyśmy palcem.Z uwagi na to, że element korzyścijest tak istotny w naszym działaniu, należyzacząć wszelką naukę komunikacji odsiebie samego. Chodzi o autentyczne spojrzeniew głąb własnych pragnień i marzeń.Odróżnienie naszych rzeczywistychod tych, które realizujemy pod presjąotoczenia czy wskutek kultury, wychowaniai norm. Trzeba szczerze określićswoją hierarchię wartości, czyli powiedziećsobie, co jest dla mnie szczególnieważne a co mniej, a na czym niezależy mi zupełnie. To powinna być naszaBARDZO WAŻNA WEWNĘTRZ-NA ROZMOWA. Zapytaj swoje wewnętrzne„ja”: czego sobie życzę? Czegooczekuję? Za czym tęsknię?Człowiek, podejmując jakiekolwiek czynnościkieruje się przyszłą korzyścią. Czegoś pragniemy,bo chcemy mieć z tego jakieś profity:więcej pieniędzy, wyższą pozycję społeczną,ładniejszą partnerkę, czy przyjemność, itd.Na tak postawione pytania większośćludzi odpowiada ogólnikami typu: chcębyć szczęśliwy, chcę być bogaty, itd. Kłopotprzy takim definiowaniu naszych potrzebsprowadza się do braku zdecydowanychwarunków brzegowych. Co mamna myśli, jeśli mówię sobie, że pragnę byćczłowiekiem szczęśliwym? Co to dokładnieznaczy? W którym momencie mogępowiedzieć, że już osiągnąłem stan szczęścia?Co mam czuć, w jakim stopniui z jaką siłą? Jeśli chcę być bogaty, to jakąmam mieć ilość środków na koncie alboco powinienem posiadać, żeby uważać siebieza bogatego człowieka?Precyzując oczekiwania odnośnie dotego, czego oczekuję od życia, wartowziąć pod uwagę jedną ważną rzecz.Trzeba zastanowić się, czy nie tworzę sobiezłudnego, wyidealizowanego wyobrażeniao tym, co chcę mieć.16 przedsiebiorcy@eu


Z szuflady ekspertaUważaj na podarunki od św. Mikołaja,czyli najczęstsze błędy przy określaniucelówZatrzymajmy się na moment przyjednym z mitów greckich o królu Midasie.Midas bardzo kochał bogactwo. Zapragnąłwięc aby wszystko, czego dotknie,zamieniało się w złoto. Bogowie spełnilijego prośbę. Ale czy zrealizowanie tego życzeniabyło naprawdę tym, czego pragnąłMidas? Nie, bo okazało się ono źródłemnieszczęścia, cierpienia, klęski i końca. Kochanacórka Midasa podbiegła do niego,aby się przytulić i zamieniła się w złoty posąg.Król popadł w rozpacz, żałował swojegonierozważnego życzenia, któregonie można było odwrócić. Sam umarłz głodu, ponieważ wszystko, co chciał zjeśćnatychmiast stawało się złotą bryłką. Toprzestroga!A oto moja opowieść o worku św. Mikołaja,wymyślona na użytek szkoleń,którą wyjaśniam sens i konieczność precyzowaniaoczekiwań i marzeń. To nieprawda,że to św. Mikołaj podkłada prezentypod choinkę. Gdyby ktoś z Państwao tym nie wiedział - prezenty pod choinkępodkładali nam nasi rodzice i bliscy. Jeślido waszych domów przychodził św. Mikołajw czerwonym płaszczu z długą białąbrodą, był to przebrany członek rodzinylub specjalnie wynajęta osoba.Historia o św. Mikołaju jest bardziejmagiczna. Tak się składa, że św. Mikołajistnieje. Ale przybywa do człowieka tylkojeden jedyny raz w życiu, przychodziw chwili narodzin. Łapiesz swój pierwszyoddech, z twoich płuc wydobywa siępierwszy krzyk, wtedy staje obok ciebieniewidzialny św. Mikołaj. Zostawia jedenjedyny prezent. Nie jest to ani komputer,dr Dariusz TarczyńskiPsycholog, założyciel i dyrektor Instytutu NieinwazyjnejAnalizy Osobowości.Negocjator, trener, coach, o bogatym, wieloletnimdoświadczeniu w prowadzeniu szkoleńi warsztatów dla kadry zarządzająceji kierowniczej podnoszących kompetencjemenedżera w zakresie: zarządzania i kierowaniazespołem, pozafinansowych form motywowania,kreowania wizerunku i wystąpieńpublicznych, technik negocjacyjnychi wywierania wpływu, radzenia sobie z sytuacjąkryzysową.Twórca autorskiej metody NAO – nieinwazyjnejanalizy osobowości na podstawie interpretacjiwyglądu i wypowiedzi.Autor książek: „Jak odczytać człowieka z wyglądu”,„Zrozumieć człowieka z wyglądu”,„Psychografologia”, „Słowa klucze”.www.nao.com.plani zegarek, ani inna zabawka. Mikołaj zostawiakażdemu jego osobisty niewidzialnyworeczek. Jest w nim nawet instrukcja,jak z niego korzystać, ale potrafiąją odczytać i zrozumieć tylko nieliczni,a to dlatego, że jest ona napisana na niewidzialnympapierze, niewidzialnym atramentemi niewidzialnym piórem i tak jakwszystko w woreczku jest niewidzialna.Ale Tobie, Czytelniku, zdradzę jej treść.Instrukcja brzmi tak: „jeżeli czegoś chcesz,sięgnij tylko po to ręką do woreczka”.Większość ludzi rzeczywiście sięga. Najczęściejchce, żeby było lepiej, żeby byłobardziej…grzebie więc ręką w niewidzialnymworeczku i próbuje coś złapać.Worek św. Mikołaja, nie rozumiejąc, o conam chodzi zamiast czegoś lepiej, możedać nam coś bardziej lepiącego, często bardziejrzadkie, albo bardziej gęste… i zdarzasię, że to coś nie ma najprzyjemniejszegozapachu. Woreczek św. Mikołaja niema własnej świadomości, nie rozumie „lepiej”,„bardziej” „więcej”! Jeśli nie powieszmu dokładnie czego potrzebujesz,to nic z tego nie będzie. Jeśli za ręką, którapragnie wyciągnąć to „coś lepiej”, niepojawi się konkretne określenie albosprecyzowany obraz – to jak woreczek manas zrozumieć?Czyli - warunkiem koniecznym, abyzrealizować swoje marzenia jest określenieich wymierności, granicy. Musi byćkreska, wartość brzegowa, nie możemypragnień sprowadzać do nieskończonychpojęć typu: „bardziej”, „lepiej”, czy hasełw stylu „moim celem jest rozwój”. Trzebasobie konkretnie powiedzieć, jakiewarunki muszą być spełnione, żeby było„lepiej”, co oznacza, że się rozwinę. Okazujesię, że dla większości odpowiedź niejest łatwa. Najczęściej tak naprawdę niemamy pomysłu i ten przykładowy „rozwój”to tylko nasze wytłumaczenie przedsamym sobą, oszukiwanie samego siebie,że przecież „mam jakiś cel”.W takich sytuacjach zwykle mówię: jeślichcesz coś osiągnąć szukasz sposobu, jeślinie chcesz, szukasz wytłumaczenia.Dopiero kiedy mamy konkretne wyobrażenieo tym jak ma wyglądać to naszespełnione marzenie, czy oczekiwanie,może rozpocząć się proces realizacji.Oczywiście z naszym aktywnym udziałem!A zatem wybór celu a następnie drogi,a nawet decyzja czy chcemy rozpocząć poszukiwaniatej drogi są nasza osobistą decyzją,i sposobem na skuteczne porozumiewaniesię. Życzę owocnych poszukiwań.■przedsiebiorcy@eu 17


RELACJE w biznesieZ szuflady ekspertaW naszej działalności stosujemy zasadę wzajemności – ja pomogłem tobie,ty będziesz chciał pomóc mi. Dlatego za każdym razem, gdy poznaję nową osobę,to zawsze pytam – jak ci mogę pomóc? – zapewnia Grzegorz Turniak,założyciel BNI Polska, organizacji rekomendacji biznesowychRozmawia KRZYSZTOF JOŃCZYKFot. Piotr SzałańskiWiele osób pyta "co to jest networking?"– Podam najbardziej reprezentatywnądefinicję – networking to nawiązywaniekontaktów i utrzymanie pozytywnychrelacji w celu wymiany informacji orazwzajemnego wsparcia w sferze zawodowej.Od 2006 wspieram przedsiębiorcóww rozwoju tych umiejętności. Tworzymyspołeczności profesjonalistów, którzy regularniespotykają się aby się tego uczyć.W BNI praktycznie stosujemy zasadę wzajemności– ja pomogłem tobie, ty będzieszchciał pomóc mi. Dlatego za każdym razem,gdy poznaję nową osobę, to zawszepytam – jak ci mogę pomóc?Na czym polega ta pomoc?– To zależy. Zazwyczaj jednak polegato na wymianie kontaktów, pomocy w dotarciudo interesujących nas klientów.Prosty przykład – wyobraź sobie, że abyrozwinąć swój biznes potrzebujesz określonychkontaktów. Ja zastanawiam się czyznam tych ludzi i czy jestem w stanie ci pomóc.Jeśli jestem, to rekomenduję ciebiemoim znajomym, albo nawet umawiam naspotkanie. Jednak członkostwo w BNI niepolega tylko na braniu. Wręcz przeciwnie.Abyśmy przyjęli cię do zespołu jako nowegoczłonka, powinieneś być nastawionyna dawanie. Powinieneś wnieść coś odsiebie. Każdy z nas ma talenty, wiedzę, doświadczeniai umiejętności. Ma się czymdzielić.Niektórym może kojarzyć się to z tworzeniemkolejnego układu, takiego państwaw państwie.– Słowo układ ma jednoznacznie negatywnąkonotację, więc wiem co wieleosób ma na myśli. Ale to nie jest tak. Donaszych grup może przystąpić każdy, ktochce rozwijać siebie i swój biznes. Nie zamykamydrzwi dla nikogo. Nawet jeśli niezostaniesz członkiem grupy przedsiębiorców,możesz przyjść na spotkaniejako gość, poznać ludzi, zobaczyć jak tofunkcjonuje. Nie ma to więc nic wspólnegoz żadnym cichym układem, z żadnympokątnym załatwianiem czegokolwiek.Nie stosujemy prowizji aby unikać posądzaniao korupcję. Wiadomo, że zgrany zespółmoże zdziałać więcej. Jeśli każdy z 35członków ma jeden pomysł to razemwszyscy mają po 35 pomysłów.Ale członkowie społeczności mają z tego konkretnekorzyści?– Zgadza się. Członkowie pomagająsobie nawzajem zdobywać klientów.Wszystko opiera się na zasadzie wzajemności.Zresztą – praktycznie każdyczłowiek, świadomie lub mniej świadomie,to robi. Normalną rzeczą jest to, żechętniej skorzystasz z usług firmy, którąpolecił ci twój znajomy, niż z usług takiej,o której słyszysz pierwszy raz w życiu.Poza tym członkostwo w BNI to takżeszkolenia z zarządzania kontaktami, autoprezentacji,rekomendacji i przywództwa.Jesteśmy pomocni w wymianiedoświadczeń. Bardzo to cenna wartośćdodana, szczególnie dla młodych przedsiębiorców.Chyba trochę tak jest, że my Polacy nie jesteśmyprzyzwyczajeni do pomagania sobienawzajem.– Zostało nam to z poprzedniej epoki,w której każda inicjatywa obywatelskabyła tępiona, jako podejrzana. Ludzie sąwięc z góry nieufni. Często przekłada sięto na relacje w biznesie. Tymczasem w StanachZjednoczonych, w których demokracjarozwijała się przez wiele lat bez przeszkód,jest mnóstwo klubów, stowarzyszeńbiznesowych. Ludzie spotykają się, wymieniajądoświadczeniami, pomagają sobienawzajem. Już na etapie studiówtworzą bractwa, stowarzyszenia. Potemwiększość firm należy do Izb Gospodarczych.To normalne i staramy się tą normalnośćprzenosić również do Polski.I jak to wychodzi?– Ciągle spotykam na swojej drodzefantastycznych ludzi, których staram się zarażaćmoim podejściem do biznesu.Każdy z nas ma talenty, wiedzę, doświadczeniai umiejętności. Ma się czym dzielić.Oprócz cotygodniowych spotkań przedsiębiorcówi handlowców organizujemykonferencje (Biznestorelacje.com), szkolenia,seminaria (Akademiarekomendacji.pl).O wszystkich moich inicjatywachmożna przeczytać na moim fanpage’u naFacebooku, który nazwałem „GrzegorzTurniak – Biznes to relacje” – www.facebook.com/GregTurniak.■przedsiebiorcy@eu 19


Z szuflady ekspertaZAWÓD MEDIATOR:rozjemca czy tłumacz ludzkich pragnień?Czy umiemy zajmować się konfliktami? Część z nas konflikty ukrywa, część ucieka przed nimi.Niektórzy je pomniejszają. Mówią: w sumie nic wielkiego jeszcze się nie dzieje, nie ma o corobić tyle rabanu. Część je uwielbia i doładowuje nimi baterie, nierzadko kosztem innych.I ci ostatni część wiedzy o sporach pojęliMagdalena SendorWkonflikt bowiem wpisanajest moc energii. Jest tamdużo emocji: złości, rozczarowania,gniewu. A wszystko,to niezły ładunek elektryczny. Nasuwasię pytanie, jak go wykorzystamy? Czy użyjemytej energii, wyładowując się na kimś,niszcząc relację? Czy spożytkujemy ją,aby z jasnością powiedzieć, czego pragniemy?A może też spojrzymy na drugąstronę. Ile ona energii przynosi, a potemskumulujemy wszystko w nowe, dobre rozwiązanie.Zbyt iddyliczne?Jestem mediatorką i moja praca polegana tworzeniu atmosfery, w której właśnietakie dwie skłócone strony będą chciałymówić i słuchać siebie nawzajem i w efekcieszukać nowych rozwiązań, satysfakcjonującychobie strony. Ponieważ słuchanieweszło mi w krew, a może byłow mojej krwi zanim stałam się mediatorem,słyszę na co dzień wiele obaw co dosamej instytucji mediacji. Kiedy zaczynamrozmawiać o mediacjach ze znajomymi czyklientami często padają poniższe opinieo tym, czym zajmuje się mediator: mediatorpośredniczy w sporze i jego celemjest zażegnanie albo złagodzenie konfliktupomiędzy stronami lub mediator zadecyduje,kto jest winny, bądź mediatorpowie nam, co mamy zrobić. Jeśli na tympolegałaby praca mediatora nie różniłabysię od pracy sędziego.W mediacji jest inaczej: strony przychodzącdo mediatora są od początku dosamego końca właścicielami swojegokonfliktu i one są odpowiedzialne za toco z nim zrobią. Mediator, dzięki swoimumiejętnościom słuchania i przekładoznawstwa(tak, tak sztuki przekładu) pomaga,aby jedna strona powiedziała, to cochce powiedzieć a druga strona, abyusłyszała to w dokładnie taki sposób,w jaki ta pierwsza strona chciała powiedzieć.I na odwrót. Skomplikowane?Komunikacja wymaga precyzji. I dla20 przedsiebiorcy@euprzykładu weźmy scenkę mediacji międzyszefem a pracownikiem:Szef:Jest Pan zarozumiałym człowiekiem,tylko się Pan przechwala a nic nie robi!Mediator-tłumacz:Słyszę, że jest Pan zirytowany, gdyżchciałby Pan efektywności i jasności codo kompetencji osób, z którymi Pan pracuje?Szef:Właśnie tak.Mediator-tłumacz:Czy zechciałby Pan powiedzieć szefowi,co Pan od niego usłyszał?Pracownik:Że jestem zarozumiały i nic nie robię.To skandal! Haruję jak wół, on wciąż niezadowolony?Mediator-tłumacz:Słyszę, że zdenerwowały Pana te słowai chciałby Pan powiedzieć więcej o swojejpracy, czy tak? (skinienie głowy pracownika).Chcę wysłuchać każdego z Panóww równym stopniu. Chciałabymteż, aby i Panowie się dobrze usłyszeli. Jasłowa szefa usłyszałam inaczej. Słyszałam,że pragnie efektywności i jasności. Czychciałby Pan to powtórzyć?Pracownik:Tak. Chce efektywności i jasności. Tylkoja Pani mówię, że pracuję więcej niż zapisanew umowie a szef wciąż chce więcej.Mam dość.Mediator-tłumacz:Teraz mogę Pana usłyszeć. Czy dobrzerozumiem, iż jest w Panu bezradność i jednocześnieniezgoda na to, co się dzieje.Chce Pan innego traktowania, czy tak?I tak przekład sie plecie... Pracę mediatorawolę porównywać właśnie do pracytłumacza niż rozjemcy. Dla mnie bowiempierwszorzędne nie jest to czy konflikt będzieistniał czy nie, tylko w jaki sposób będziesie o nim mówiło, w jakim tonie, z jakąintencją. Mediator pozostaje bezstronny, niewywiera żadnego wpływu na wynik rozmowy,w jego interesie nie jest ani to, żebykonflikt był mniejszy, ani to, żeby w ogólego nie było. To bardzo przyjemna praca,bo nagle staję się świadkiem, iż uczestnicysporu rozumieją, że się nie słuchali dotej pory. Słuchali jedynie argumentów,etykiet, osądów. Nie słuchali jednak tego,czego pragną. A kiedy do koszyczka włożymyjedną potrzebę, drugą, trzecią, piątąw końcowym efekcie można coś z nichnowego zbudować. Trwałego, w poczuciuszacunku, i zaufania. Mediator więcw moim przekonaniu nie jest rozjemcą. Jesttłumaczem ludzkich pragnień. ■Magdalena Sendor– mediatorka i trenerka, założycielka StrefyPorozumienia, która promuje mediacjew miejscu pracy jako formę budowania dobrejatmosfery (www.strefaporozumienia.pl).Z wykształcenia jest dziennikarką i kulturoznawczynią,od wielu lat jest gorącą zwolenniczkąświadomej i empatycznej komunikacji.Ukończyła roczne Studium Porozumienia BezPrzemocy (Nonviolent communication) MarshallaB. Rosenberga (2008-2009) oraz Intensywnykurs mediacji wg Porozumienia BezPrzemocy (2010-20<strong>11</strong>-2012). To osoba, któranieustannie się doszkala samodzielnie szukającwiedzy u innych ludzi, w książkach,w życiu lub w formie szkoleń czy warsztatów.


UPADŁE MITYZ szuflady ekspertaSłowo „wariat” pochodzi od łacińskiego „varius” tj. „inny, różny” i bardziejodnosi się do indywidualności, niepowtarzalności człowieka niż szaleństwa.Warto rozprawić się z mitem,jakoby ludzie chorujący psychiczniepopełniali więcej przestępstwniż ludzie zdrowi.Izabella WłodarczykIzabella Włodarczyk– magister psychologii, ukończyła m. in.4-letnie szkolenie w zakresie psychoterapii integratywnejw rekomendowanym przez PolskieTowarzystwo Psychologiczne OśrodkuIntra. Na co dzień pracuje jako terapeutaw Środowiskowym Domu Samopomocy, prowadzonymprzez Stowarzyszenie „Azaliowa”(www.st-azaliowa.org.pl). Od kilku lat współpracujetakże z Poradnią StowarzyszeniaOPTA, gdzie zajmuje się psychoterapią dzieci.Człowiek chorujący na serce czywalczący z nowotworem zazwyczajwzbudza w nas współczuciei smutek. Osoba chorującapsychicznie - nierzadko lęk i grozę.Wokół ludzi cierpiących na różne zaburzeniapsychiczne panuje wiele mitów.Często się słyszy, że na takiego człowiekamówi się „wariat”, co kojarzy się z kimśnieprzewidywalnym, niebezpiecznymi nieuleczalnym. Bywa, że taka etykietaprzylega do tej osoby do końca życiai uniemożliwia jej powrót do świata społecznego,pracy czy nawiązania nowychzwiązków przyjacielskich i partnerskich.Co ciekawe, słowo „wariat” pochodzi odłacińskiego „varius” tj. „inny, różny” i bardziejodnosi się do indywidualności, niepowtarzalnościczłowieka niż szaleństwa.Warto rozprawić się z mitem, jakoby ludziechorujący psychicznie popełnialiwięcej przestępstw niż ludzie zdrowi.Większości czynów agresywnych i zabronionychprzez prawo, zwłaszcza przeciwkomieniu i życiu, dopuszczają się zdrowi,a nie chorzy.Ci ostatni najczęściej zmagają się z poczuciemzagrożenia, przez co izolują się odinnych, a ryzyko samobójstwa znacznieprzewyższa ryzyko agresji z ich strony.Jednak dzięki odpowiedniemui wczesnemu leczeniu mogą one całkowiciewyzdrowieć i nie mieć kolejnychepizodów choroby. Jeśli chory regularniezażywa leki zalecane przez lekarza, możeprowadzić całkiem satysfakcjonujące, samodzielneżycie we własnym środowisku,ma nawet szansę na powrót do pracy zawodowej.To, co z pewnością utrudnia rehabilitacjęi leczenie, to stygmatyzowaniechorego, jego dyskryminacja, traktowaniego jak nieuleczalnie chorego szaleńca.Chciałabym jeszcze dokonać rozróżnieniapomiędzy upośledzeniem umysłowyma chorobą psychiczną, gdyż ludzieczęsto uważają je za tożsame sobie.Upośledzenie umysłowe nie jest chorobąpsychiczną. Dotyczy ograniczonychmożliwości rozwoju i funkcjonowania intelektualnego,któremu towarzyszą trudnościz przystosowaniem się do obowiązującychwymogów społecznych i środowiskowych.Diagnozuje się je w stopniu:lekkim, umiarkowanym, znacznymi głębokim. Upośledzenie umysłowe,zresztą tak jak i zaburzenia psychiczne,mogą wystąpić w każdej rodzinie, niezależnieod jej statusu społeczno-ekonomicznego.Obecnie dąży się do tego,by określać je terminem „niepełnosprawnośćintelektualna”. Niezmiennypozostaje fakt, że dzieci niepełnosprawneintelektualnie rosnąc, stają się dorosłymiludźmi z niepełnosprawnością intelektualną.Poprzez uczestnictwo w różnychformach aktywności, dzięki wczesnejstymulacji rozwoju, adekwatnejopiece medycznej i edukacji zgodnej z ichmożliwościami, wzrasta ich potencjałi szanse na sprawne funkcjonowaniew społeczeństwie.■przedsiebiorcy@eu 21


W dobrym styluPROJEKT „Debiutantki”Rozmowa z Agnieszką Michalczyk, twórczynią projektu „Debiutantki”– czyli pałacowej „szkoły eleganckiego bycia i obycia”Rozmawia ANETA SIENICKACzym jest projekt Debiutantki?– „Debiutantki” to projekt o charakterzespołeczno - charytatywnym, którynawiązuje do przedwojennych form kształceniai ponadczasowych wartości. Składasię z trzech części: edukacyjnej, charytatywnejoraz scalającej obie – części zabawowej– Balu Debiutantek.Skąd taka nazwa? Pensje Debiutantek odbywająsię w Pałacu w Wilanowie, dlaczegoakurat w takim miejscu?– Uczestniczki są młodymi kobietamiw wieku 18-25 lat i niejako "debiutują"w swoim dorosłym życiu na różnychpłaszczyznach - stąd nazwa. Kiedyś córkiarystokracji debiutowały "na salonach".Dziś Debiutantki w przepięknej"Sali Białej" Pałacu w Wilanowie, mająlekcje tańca i spotykają się z ekspertamiw "Sali Uczt". Wilanów to miejsce o szczególnymznaczeniu historycznym. Król JanIII Sobieski, tutaj właśnie wraz z małżonką,wydawał uroczyste przyjęciaprzyjmując znamienitych gości. Muszę sięprzyznać, że bardzo kocham Pałac w Wilanowiei nie wyobrażam sobie piękniejszegoi bardziej eleganckiego miejscana realizację mojego projektu. Pałac niejest jedynym miejscem spotkań. W miesiącachświątecznych Debiutantki wyjeżdżajądo Hotelu OSSA Congress& Spa, zajęcia specjalistyczne z zakresukosmetologii odbywają się w SkinClinicna Mokotowie a warsztaty makijażuw perfumerii Douglas Wola Park.Jesteś twórczynią projektu Debiutantki.Kiedy zrodził się pomysł i jak długo dojrzewał?– Od lat nauczam kobiety i przekazujęim wiedzę związaną z piękniejszym i lepszymżyciem. Kiedyś współtworzyłamSzkołę Stylu z Beatą Tyszkiewicz i MonikąJaruzelską. W miarę upływu lat naszedrogi się rozeszły. Chciałam dalej wyko-22 przedsiebiorcy@eu


zystywać własny potencjał pedagogicznyi duże doświadczenie z pracy z kobietamii postanowiłam nauczać nieco młodsze pokolenie.Marzeniem moim było założenietzw. "Pensji" wzorowanej na przedwojennychinstytucjach kształcenia młodychpanien - przekazywaniu wiedzy składającejsię m.in. z: wystąpień publicznych, tańca,gracji, psychologii, savoir vivre, elegancji,obyczajowości i wielu innychumiejętności niezbędnych w życiu młodejkobiety. Pierwiastek żeński otacza mnie odzawsze. Jak wiesz, sama jestem mamądwóch nastolatek, z których jedna jestoczywiście Debiutantką. Ważnym źródłeminspiracji byli również moi rodzicemieszkający w Stanach Zjednoczonych,którzy uczestniczyli w tzw. Balu Amarantowym,organizowanym dla Debiutantekmających polskie korzenie. W czasiekolejnego pobytu w Ameryce, spotkałamsię z paniami prezes i postanowiłamzakończyć moją Pensję takim Balem- piękną "kropką nad i". Muszę dodać, żeamerykański Bal Amarantowy obchodziswoją 75 rocznicę w lutym. Przed nami zatemwiele.Przewidujesz kolejne edycje?– Tak, na wiosnę ogłaszamy nabór dlakolejnych Debiutantek i tak co roku.Wykształcimy pokolenie młodych, świadomychkobiet, otwartych na innych ludzii będących dobrymi również dla siebiesamych.Czy aspekt dobroczynienia jest ważnymczynnikiem w projekcie? Na czym polegatrzecia część projektu Debiutantki?– To część, która jest dla mnie ogromnieważna. Zawsze zwracałam i zwracamuwagę na drugiego człowieka. Mam naswoim koncie wiele akcji charytatywnych,jak również osobistych adresowanychdo młodych dziewcząt.Do końca roku pragniemy zgromadzićfundusze, które pozwolą nam na opłaceniestypendium naukowo - socjalnego im.Aleksandry Augustowej Potockiej, przewidzianegodla szczególnie uzdolnionychpanien z klas maturalnych, pochodzącychz rodzin o trudnych warunkach finansowych.„Stypendystki Aleksandry” nie sąDebiutantkami. Takie osoby wybieranebędą w ramach ogólnopolskich konkursówprzeprowadzanych przez młodzieżowąplatformę weare.pl. Nad stypendystkamibędziemy sprawować opiekępodczas trzyletniego (licencjackiego) cyklunauczania.Z tego co wiem, projekt został bardzo ciepłoodebrany w różnych środowiskach.Wiele się o nim mówi. Dużo publicznych autorytetówwłączyło się w jego propagowaniei pomaga w jego realizacji. Kto zasiadaw kapitule projektu?– Mamy wspaniałą kapitułę, w którejzasiadają niezwykli ludzie: BeataTyszkiewicz, Laura Łącz, Joanna Klimas,Karolina Malinowska, Lidia Popiel,Sylwia Mokrysz, Paweł Jaskanis, KrzysztofRadziwiłł, Ryszard Marcińczak, JanuszTylman, Emilian Kamiński, Richard Berkeley,Józef Krzysztof Oraczewski, IwoOrłowski, Tomasz Stockinger i WitoldPłusa. Bardzo ważną dla nas osobą, któranie tylko zasiada w kapitule, ale teżwłącza się czynnie w prace związanez projektem, obejmując go między innymiswoim patronatem, jest Barbara Jończyk,prezes Europejskiego Forum Przedsiębiorczości.W dobrym styluZa wami już cztery spotkania - Pensje Debiutantek.Jakie wrażenia? Plany na kolejnespotkania?– Dziewczęta są fantastyczne. Chłonąwiedzę przekazywaną przez naszych ekspertów.Np. Beata Tyszkiewicz dała mocniezbędnych wskazówek na całe życie,a Emilian Kamiński wydobył z każdej pannygłos świadomy i silny. Przed nami dużewydarzenie - majowa Pensja Debiutantek,która będzie miała zupełnie inny charakterniż dotychczasowe spotkania. Z okazji330 rocznicy Bitwy pod Wiedniem,przygotowujemy ogromny pokaz mody,który odbędzie się na pałacowym dziecińcujuż 18 maja. Nasze Debiutantki– „Marie na Królewskim Dworze”, przeniosąnas w czasy pięknych koronek królowejMarii Kazimiery, Marii Walewskiejoraz współczesnej Marysi Debiutantki.Czerwiec z kolei upłynie nam pod znakiemdobroczynienia dla tych najmniejszych.Z okazji Dnia Dziecka, Debiutantki pomogąw wystawieniu sztuki Janusza Tylmana„Krokodyl i królewna”.Kiedy finał pierwszej edycji projektu?– Pierwsza edycja kończy się w listopadzieostatnim zjazdem. Podsumowaniembędzie wspomniany Bal Debiutantekw styczniu 2014 roku. Piękne białe suknie,rękawiczki, pokaz mody, eleganckiwalc, polski polonez i lekki menuet… Rozmarzyłamsię…Trzymam kciuki za wszystkie plany związanez projektem Debiutantki. Dziękuję za rozmowę.– Dziękuję i zapraszam 18 maja doPałacu w Wilanowie na przepiękny pokazmody w wykonaniu moich Debiutantek.■przedsiebiorcy@eu 23


W dobrym styluMODOWE szaleństwoModowe kolekcje w najróżniejszych odcieniach, gorące taneczne występy i niezwykła dawkamuzycznych wzruszeń od Madoxa – tak w skrócie wyglądały najważniejsze atrakcje XVII GaliModa&Styl, która 19 stycznia br. odbyła się w Hotelu Gromada - Lotnisko w WarszawieAneta SienickaWystęp tanecznygrupy <strong>VIP</strong> wzbogaciłwieczór o moc wrażeń.Przybyli goście mogli podziwiać aż19 pokazów, w tym kolekcje walczącew konkursach o nagrodę„&” - „Enda”. Wśród nich znalazłysię marki: Ankar, Kartes-Moda, Eleganza– Świat Dobrych Ubrań z kolekcją AB Nahlik,New Yorker, Jukon, a także polscy producencibielizny: Róża i Sawren. W pokazachkonkursowych pojawiły się stylowe dodatkimarek: 3-i, Goodshoes.pl, Baldowskii Styleup.pl oraz biżuteria By Dziubeka, zaprojektowanaprzez Annę Dziubek.Wyboru najlepszych kolekcji dokonałojury, złożone z projektantów, stylistów, aktorówi ludzi mediów: Yuliya Babich – projektantka,Ariel Banaszewski – stylista i doradcaw dziedzinie mody, Alexander Chumakov– projektant, Maciej Jachowski– aktor, Jarosław Jakimowicz – aktor, MałgorzataKania – przedstawiciel sponsoragłównego biura podróży Exim Tours,Emilian Kamiński – aktor i dyrektor TeatruKamienica, Robert Kochanek – tancerzi choreograf, Laura Łącz – aktorka,Michał Starost – projektant, Szymon Wydra– wokalista, Ania Wyszkoni – piosenkarka,Zenon Żyburtowicz – fotografi podróżnik oraz Halina Rostkowska-Niemczyk - redaktor naczelny magazynu„Moda&Styl”.Wśród laureatów nagrody „&” - „Enda”,w kategorii „Marka polska” znalazła sięEleganza z kolekcją AB NAHLIK. W kategorii„Polski producent bielizny” nagrodęotrzymała firma Sawren. We „Freestyle”statuetkę zdobył Jukon. Nagrodęspecjalną magazynu „Moda&Styl” otrzymałamarka New Yorkers. Przedstawicielemediów uhonorowali Kartes-Moda,a publiczność – Vera Bags&W pokazach specjalnych swoje kolekcjezaprezentowały projektantki: BeataCupriak, Agnieszka Tokarz, Le Blakk Fashionoraz marki: MYS Fashion GroupStylista Ariel Banaszewski, Halina Rostkowska Niemczyk, red.naczelna magazynu „Moda&Styl”(w kreacji Evy Minge) i Paweł Borkowski, DouglasHalina Rostkowska Niemczyk, red.naczelna magazynu„Moda&Styl” i jej zastępca, Adam Żeberkiewiczpodczas After Party(z projektantami: Joanna Hawrot, Mimika,Cocarda, MYS Shoes) oraz marek:Vera Bags & di Trevi, Anais Apparel, Fratelli,Pain de Sucre, Just Unique, Lou Paris.Zwieńczeniem Gali był pierwszy w Polscepokaz luksusowej bielizny światowejmarki I.D. Sarrieri.Występ taneczny grupy <strong>VIP</strong> wzbogaciłwieczór o moc wrażeń, dzięki pełnymenergii i dynamiki układom choreograficznym.Dwukrotnie na scenie pojawiłsię Madox, który zademonstrowałrepertuar w klimacie paryskiej ekstrawagancji.To nie jedyne wydarzenie, które organizujeBestsellergroup, wydawca magazynu„Moda&Styl”. Po każdym wydaniu magazynuodbywa się huczne After Party. Zawszew specjalnie dobranym miejscu jak np.Club Opera w Warszawie czy w urokliwych,nadmorskich klimatach, jakich możnabyło zaznać w sierpniu ubiegłego rokuw CLUB&UNIQUE w Sopocie. ■24 przedsiebiorcy@eu


MODA i gwiazdyW dobrym styluBardzo często piszę felietony i recenzje dotyczące pokazów mody. W mojej ocenieniejednokrotnie lepsze są propozycje mniej znanych projektantów niż tych, którychmenagerowie zapraszają (zresztą odpłatnie) na widownię, do pierwszych rzędów,wielkie gwiazdy filmu czy estradyLaura ŁączWkażdym razie na pewno projektyte bardziej podobają siępubliczności i niewątpliwielepiej nadają się do codziennegozastosowania. Nawet w przypadku kolekcjikoktajlowych i wieczorowych. Wymyślne,przekombinowane, bezkształtnesuknie „dla nikogo” są tylko teatrem mody,a nie propozycją do wykorzystania.Oczywiście, nie mówię tu o stojącymna najwyższym poziomie teatrze modytypu Haute Couture, ale o takie spektaklew Polsce niezwykle trudno.Pięknym spektaklem był natomiastniewątpliwie pokaz mody pani Teresy Kopias,która bardzo rzadko pokazuje sięw Warszawie. Pani Kopias to projektantkaz wielkim doświadczeniem i imponującymdorobkiem. Do jej sukcesów przyczyniłasię też z pewnością w znacznymstopniu wieloletnia współpraca z najlepszymipolskimi aktorkami, piosenkarkami,modelkami, które noszą jej kreacje. A czasem,jak pani Joanna Horodyńska, promująkolekcje, występując w folderach.Tym razem, w pięknej scenerii oszklonejoranżerii, na wybiegu pojawiły się znanepanie, aby zaprezentować specjalnie dlaTeresa Kopias i jej modelkinich zaprojektowane kreacje wieczorowe.Modelki zaś, pokazały licznie zgromadzonymwidzom i mediom, co będziemynosić wiosną 2013 r. Projektanci bowiem,wzorem swoich zagranicznych kolegów,demonstrują swoje kolekcje z dużymwyprzedzeniem. Do niedawna w naszymkraju było to nie do pomyślenia. Kolekcjeodzwierciedlały prawie zawsze aktualnąporę roku. A tymczasem, na pokaziepani Kopias, w zimowej aurze,wśród kwiatów w scenografii, modelkii aktorki w wiosennych sukniach prezentowałysię cudownie.I dla Państwa, na zdjęciach – trochęwiosny!■Laura ŁączAgata NizińskaAnna Popekprzedsiebiorcy@eu 25


W dobrym styluLUKSUS PO FRANCUSKUPeugeot 508 GTPeugeot 508 zaliczany jest do klasy średniej - wyższej. Walory tego auta doceniąnie tylko zagorzali fani marek francuskich. To auto daje poczucie komfortui luksusu w wyrafinowanym i klasycznym, francuskim styluAneta Sienicka, Krzysztof JończykTestowane auto to wersja GTtego modelu. Można ją poznaćm.in. po dobrze się prezentującejpodwójnej rurze wydechowejz aluminiowymi wykończeniami. Zawieszenieauta jest typowo francuskie. Czylimimo sportowych aspiracji, autem podróżujesię miękko i komfortowo, a nierównościpokonywane są niczym poduszkowcem.To cecha, która gwarantujekomfort. Przy szybszej jeździe, mimo dosyćmiękkiego zawieszenia, nie doświadczymyniebezpiecznych sytuacji. Równieżani o nad i podsterowności w „508”nie ma mowy. Jeśli kierowca delikatnieprzesadzi, momentalnie do akcji wkroczyelektroniczna pomoc w postaci np. systemukontroli trakcji (ASR) czy elektronicznegorozdzielacza siły hamowaniastrony prawej/lewej (CBC) lub osi przedniej/tylnej(REF).Wyjątkowa stylistykaStosunkowo krótkie zwisy nadwozia,szczególnie tylny, w porównaniu z ogromnymrozstawem osi sprawiają, że sylwetkaPeugeot 508 prezentuje się dynamicznie.26 przedsiebiorcy@euMamy tu nadwozie jakby „wyrzeźbionez jednej bryły”. Konstrukcja auta bardzosolidna a wykonanie w całości z użyciemmateriałów najwyższej jakości. Uwagęprzykuwa też osłona chłodnicy, sprawiającawrażenie oderwanej od resztynadwozia. W oczy rzucają się wyraźniezaznaczone kontury reflektorów przednichoraz trzy czerwone „pazury”, kryjącetrzy rzędy świateł LED w reflektorachtylnych. Sportowego charakterudodaje autu znacznie większy udział blachyniż powierzchni przeszklonych. Wedługtakiego schematu projektuje się raczejsportowe coupé, niż rodzinne sedany.Zapał do tego, aby szybko "rozpychać"się między cząsteczkami powietrza podkreślawspółczynnik oporu Cx, wynoszący0,25. Te cechy sprawiają, żew „508” można poczuć się niemal jakw sportowym aucie.Komfort w kabinieWewnątrz auta miejsca w sam raz dlakompletu pasażerów. Szczególnie z przodunawet wysokie osoby nie będą marudzićna ciasnotę. Z tyłu także nie jest źle,ale na stopy „długonogich” przydałoby sięwięcej przestrzeni. Kufer oferuje niespełna500 l pojemności, co uznać należy zaakceptowalny wynik. Wiele ciepłych słównależy się projektowi kabiny. Tu miły polskiakcent – wnętrze „508-ki” stworzyłAdam Bazydło, „nadwiślański” stylistawnętrz aut. Po otwarciu drzwi wersji GTod razu czuć powiew luksusu. Skojarzeniazdecydowanie przywodzą na myśl projektyniemieckich aut, gdzie wszystkojest uporządkowane i podporządkowaneergonomii. Przepięknie wystylizowanezegary główne to pokaz mistrzostwa polskiegodesignera. W roli głównej na konsolicentralnej występuje kolorowy ekran(m.in. z nawigacją), który obsługuje sięz tunelu środkowego za pośrednictwempokrętła i wianuszka przycisków zgrupowanychwokół niego. Rozwiązanie podobnedo Audi czy Mercedesa, które łatwoopanować i polubić.Miejsce pracy kierowcy jest bliskie ideałowi.Elektrycznie sterowane, komfortowefotele posiadają tak wszechstronnąregulację, że zadowolą niemal każdego.Niemal, bo swym wyprofilowaniem niesprzyjają osobom o słuszniejszej posturze.Doskonałe wrażenie sprawia „szara” skórzanatapicerka Nappa Cohiba, za którąwarto sięgnąć do kieszeni i wyłożyć dodatkowe7 tys. PLN. Do tego szczególneuznanie należy się za funkcję masażu w fotelukierowcy. Podczas długiej podróży,może być zbawienna dla zmęczonychpleców.Trójramienna, skórzana kierownicaposiada miłe dla oka aluminiowe wstawki.Jej gruby wieniec jest tak soczysty w dotykujak mogłoby być np. kolano urodziwejpasażerki siedzącej obok kierowcy.Oczywiście, kierownicę zaopatrzonow szereg przycisków, którymi można obsługiwaćwiele pokładowych urządzeń.Wreszcie – bo w modelu 407 sterowało siędżojstikiem z kolumny kierowniczej, co bywałoirytujące.Oryginalnie prezentuje się wyświetlaczhead-up, który w formie wysuwanej płyt-


ki przy podszybiu informuje o bieżącejprędkości czy funkcjach GPS. To równieżświetne rozwiązanie podczas dłuższych,nocnych podróży, kiedy możemy wyłączyćrażący w tych warunkach w oczy ekranz nawigacją i korzystać wyłącznie zewspomnianego wyświetlacza.Emocjonujący silnikPod maską testowanego Peugeot 508znajduje się najmocniejsza (również w tejklasie aut!) wysokoprężna jednostka napędowao mocy 204 KM i pojemności2,2 l. „508” wyposażone w tę jednostkęjest niczym sportowiec z duszą lwa! Niena darmo producent określił ją mianemsymbolu GT. Pierwszą setkę na prędkościomierzuujrzymy po 8,2 sekundachi maksymalnie możemy rozpędzić się dookoło 235 km/h.Bardzo dobrą elastyczność zapewnianam spory moment obrotowy wynoszącyaż 450 Nm! Mimo niezbyt szerokiegozakresu jego dostępności (2000-2750obr/min.), mamy zawsze pewność bezpiecznegoi szybkiego wyprzedzenia innychpojazdów. Do tego spalanie paliwana średnim poziomie ok. 6 l./100 km, przytakich parametrach silnika to naprawdęniezły wynik.Automatyczna, 6-biegowa skrzyniabiegów przekazuje całą moc silnika naprzednie koła. Biegi zmieniane są płynniei bez nieprzyjemnych szarpnięć, a dotego w miarę potrzeby szybko. Jeśli jednakkomuś znudzi się monotonia i nudaPlusy:• dynamika i pewność w prowadzeniu• komfortowe wyposażenie• przyjemne dla oka oświetlenie wnętrza• bezkluczykowy systemotwierania/zamykania i uruchamiania auta• funkcja masażu w siedzeniu kierowcyMinusy:• mało funkcjonalne zamknięcie klapybagażnikaW dobrym styluspowodowana brakiem zmiany biegów, istniejemożliwość półautomatycznej zmianyza pomocą idealnie leżącego w dłonilewarka lub łopatek przy kierownicy.Środowisko naturalneNa szczególną uwagę zasługuje fakt, żeproducent dużą wagę przywiązuje doograniczenia niekorzystnego wpływu pojazduna środowisko naturalne. Model 508jest niemal w 15 proc. zbudowany z „zielonychmateriałów”, pochodzących z recyklingulub wyprodukowanych z materiałówpochodzenia naturalnego. Materiałyte możemy znaleźć w ok. 30 elementówbudowy auta. W efekcie 85 proc. masy autamożna poddać recyklingowi a 95 proc. odzyskać.To niezwykle ważne w czasach postępującejdegradacji środowiska.Testowany model i jego wyposażenieto koszt powyżej 150 tys. PLN. Wrażeniaz jazdy, bogate wyposażenie, wysoki komforti niskie spalanie paliwa warte są tejceny.Redakcja „Przedsiębiorcy.eu” miałamożliwość testu Peugeot 508 GTdzięki uprzejmości Pol-Mot Auto,dealera marek: Peugeot, Škoda,Opel i Chevrolet.Więcej zdjęć Peugeot 508 GT do obejrzeniana stronie www.superauta.com.plWYCIECZKA DO MARLBOROUGHczyli u KonradaMarek KondratKonrad Hengstler to jeden z producentówimportowanych przeznas win – win wybranych. Spotkałemgo w 2010 roku podczaspodróży po Nowej Zelandii. To właśnietam, w Marlborough Konrad – z urodzeniaNiemiec – postanowił rozwijaćswoje winne pasje. Razemz żoną Sigrun i dwoma synamiConradem i Carlo mają czterdziestohektarowąwinnicę. Wśród butelek,które przywiozłem ze sobąz Marlborough, aby je państwuprzedstawić i rekomendować sąkapryśne pinoty, gewürtztramineryi grünerveltrinery – rodacyhengstlera – i pięknesauvignon w postaci winaKetu Bay – nazwanego tak nacześć ulubionej zatoki, w którejcała rodzina winiarza łowimałże (do małży pijam więcjuż tylko Ketu Bay). Polecampaństwu bardzo podróż po regionieMarlborough – dziękiKonradowi jest on w zasięgu ręki na naszychsklepowych półkach.Kondrat Wina WybraneWarszawa, ul. Wierzbowa 3Kraków, ul. Dolnych Młynów 9Wrocław, ul. Słowicza 19Gliwice, ul. Górnych Wałów 42Bydgoszcz, ul. Cieszkowskiego 14/1Łódź, ul. Piotrowska 138/140www.marekkondrat.plprzedsiebiorcy@eu 27


Artykuł sponsorowanyPORA na wiosenne porządki!Wiosna zbliża się małymi krokami. I dobrze, że małymi, bo dzięki temu masz kilka tygodnina to, by pozbyć się dodatkowych centymetrów i kilogramów tu i tam. Tym sposobem,gdy wiosna będzie tuż tuż, Twoją figurę może dzielić już tylko krok od ideałuWnętrza Kliniki La PerlaJeśli chcesz zadbać o swoje ciałoprofesjonalnie, powinnaś "oddaćsię" w ręce najlepszych fachowców,za którymi stoi ogromna wiedza i doświadczenie.Na kosmetycznej mapiePolski znajdziesz wiele salonów, oferującychpełen zakres usług z zakresu kosmetologii,medycyny estetycznej czy chirurgiiplastycznej. Dla nas wyznacznikiemtrendów w polskiej kosmetyce, jak i gwarantemtechnologii Hi-Tech jest sieć KlinikLa Perla. Dlaczego?28 przedsiebiorcy@euRelaksujące zabiegi w kliniceKlinika GwiazdLa Perla to najnowocześniejsza w Polscesieć klinik. Obecnie to sześć placówek,oferujących pełen zakres usług AntiAging, kosmetologii, medycyny estetycznej,chirurgii plastycznej oraz SPA.O najwyższą jakość usług dba założycielkakliniki – Kalina Ben Sera, która w ciągu10 lat stworzyła miejsce, które wiedzieprym w kosmetyce. Z pasją i zaangażowaniemszuka najlepszych rozwiązań nacałym świecie i adaptuje je na rynek polski.Dzięki temu klientki i klienci KlinikLa Perla mogą liczyć na najskuteczniejszeurządzenia i metody umożliwiające osiągnięciekonkretnego celu – redukcjętkanki tłuszczowej, ujędrnienie skóry,wymodelowanie sylwetki czy zniwelowaniezmarszczek. A dlaczego Klinika LaPerla potocznie nazywana jest „klinikągwiazd”? Ponieważ ludzie ze światashow-biznesu mogą w niej liczyć na anonimowośćiw spokojnej, komfortowej atmosferzeoddać się przyjemności korzystaniaz wybranych zabiegów. MałgorzataSocha, Anna Mucha, Magda Schejbal– nazwiska mówią same za siebie! Co niezwykleistotne, Kalina Ben Sera dba o to,by zespół lekarski klinik składał się z wybitnychlekarzy, będących uznanymi autorytetamiw dziedzinach chirurgii plastyczneji medycyny estetycznej. KlinikaLa Perla to oczywiście także sztab doświadczonychkosmetologów, którzy wykorzystująswoją wiedzę podczas zabiegówz zakresu kosmetologii i SPA.1 zabieg, 1 godzina, 1 rozmiar mniej!Masz trochę "nadprogramowego"tłuszczyku? Denerwują Cię fałdki nabrzuchu, bryczesy czy opadające pośladki?Poznaj nowość – zabieg Liposonix,dzięki któremu możesz stracić minimum2,5 cm podczas jednej wizyty. Uwaga:w Europie zabieg ten wykonywany jest tylkow Klinice La Perla! A czym jest Liposonix?To idealne rozwiązanie dla osób,które mimo wielu wysiłków, stosowaniadiety i ćwiczeń nie mogą osiągnąć efektywnychrezultatów w gubieniu zbędnejtkanki tłuszczowej. Sekret jego skuteczności?Fale ultradźwiękowe o dużym natężeniu(HIFU) trwale usuwają tkankętłuszczową, nie uszkadzając skóry, a jednocześnieją ujędrniając. Technologia wykorzystywanaprzez urządzenie oparta jestna ponad 10 letnich badaniach klinicznychprzez uznanych specjalistów w dziedzinienowych technologii medycznych i ekspertówz zakresu ultradzwięków i ich zastosowaniaw medycynie. Liposonix posiadacertyfikat FDA i jest dopuszczony narynek europejski, amerykański, kanadyjskii japoński. Widoczne efekty za pewni Cijuż jeden, trwający ok. 1 godziny, zabieg.Ostateczny rezultat osiągniesz po 8-12 tygodniachod zabiegu. Miejsca, które możeszpoddać zabiegowi to brzuch i talia, uda,bryczesy, pośladki (zabiegu nie wykonujesię na obszary twarzy, ramion, łydek i ginekomastiimęskiej). By efekt był jeszczebardziej spektakularny, warto poddać się zabiegomuzupełniającym, w tym wypadkusą to np. Cryo Lab, Body Jet, Body Tite,Icoone czy LPG Endermologia. Nie zaszkodząteż treningi i odrobina wysiłku fizycznego.Dzięki tym dodatkowym zabiegomefekt może okazać się czterokrotniewiększy, pozostanie też on trwały,bo komórki tłuszczowe zostaną zniszczonei wydalone przez organizm.Klinika La Perlaul. Łowicka 21b/1, WarszawaTel.: 22 856 55 35, 784 066 272Cena: od 2160 zł do 12 500 zł(w zależności od ilości impulsów,do określenia finalnej ceny koniecznajest konsultacja medyczna)


Kultura na widelcuAKTOR, to znawca ludzkiej duszy!Sztuka kochania – każda sztuka teatralna jest o miłości nie tylko do kobiety czy mężczyzny,ale do psa, kota, muzyki, komputera, narkotyków, ojca, brata, pracy. Aktorzy wcielają sięw różne role i muszą zrozumieć oraz pokochać problemy kreowanych postaci, aby widzzobaczył na scenie kogoś, kto jest jego sąsiadem, znajomym a może nawet nim samymTatiana Sosna-SarnoTak często identyfikujemy sięz tymi, którzy przemawiają donas ze sceny. Niejednokrotnie,w kuluarach, można usłyszećrozmowy typu: „zupełnie jakbym widziałamojego męża, „teraz już wiem jakmam z nim postępować jak wrócę dodomu”, „a ta co grała tę wstrętną intrygantkę– zupełnie jak ta moja sąsiadkaz którą ciągle się kłócę, no wypisz wymalujona – identyczna…”.I to właśnie, jest największym sukcesemaktora, gdy potrafi stworzyć takżywą, energetyczną, pełną prawdziwychemocji postać na scenie. W rezultacie jegopraca to pewnego rodzaju „misja”, którąkocha i tak naprawdę cierpi, kiedy niemoże jej uprawiać.Nasz niezapomniany profesor TadeuszŁomnicki zawsze mówił do swoich studentów:„Pamiętajcie, zawodowy aktor gradla widzów, a aktor - amator dla siebie samego,taka jest między nimi różnica. Zapamiętajcieto na całe życie!”Uczyliśmy się więc różnych technikaktorskich: jak płakać, jak przejść z płaczudo śmiechu, jak grać narkomankę,a jak panienkę z dobrego domu czy królową,jak pokazać, że kłamiemy, jak gdykochamy, cierpimy…Aktor – lekarz ludzkich dusz! Tak, tak.Próby nad tekstem sztuki, zaczynają się odwnikliwej analizy postaci, którą mamy zagrać.Uwielbiam ten etap pracy nad rolą.To jak psychoanaliza, jak rozwiązywaniezagadki kryminalnej – o co chodzi „jej”w życiu? – tej, którą gram, dlaczego takpostępuje? co jest motywem „jej” działania,kogo kocha i dlaczego? kogo nienawidzi,z jakiej rodziny pochodzi? w co sięubiera? Jaki ma charakter, jak się porusza?(ruch sceniczny to też element rzemiosłaaktora, tzw. „mowa ciała”)Dobra literatura i gra aktorska zawszebyły i są pewnego rodzaju terapią dla widza.Mnie samej zdarza się wzruszyć do łezw teatrze, mimo, że patrzę na moich kolegówaktorów i wiem, że po prostuświetnie grają (pracują). Daję się porwaćnastrojowi sztuki, po czym idę do nich „zakulisy”, do garderoby aby pogratulować,a oni, są już kimś innym - sobą, chociażemocje ciągle nie opadły, to już zwykli,zmęczeni pracą ludzie, powoli wracają doprawdziwego życia, swoich rodzin i sprawcodziennych. Czasami trudno tak szybkoodreagować spektakl, trzeba napić się drinka,pogadać, przeanalizować, co się zagrałodobrze, gdzie się popełniło błąd. Jeżeli ktośmyśli, że praca aktora jest lekka, łatwai przyjemna to się grubo myli. To rzemiosło(jak kowalstwo) połączone z całkowitymzaangażowaniem własnych emocji w kreowaniefikcyjnej postaci, która ożywa naczas, w którym ogląda nas publiczność.Ale dzięki temu, że tak plądrujemyludzkie dusze, rozkładając je na czynnikipierwsze, stajemy się znawcami drugiegoczłowieka. Każdy aktor, jest dobrym obserwatorem,bo przecież musi szukaćwzorców do naśladowania. A jak tak sięnapatrzy i zafascynuje go postać biznesmana,bankowca, polityka, „pierwszejdamy” czy tancerza lub sportowca, to czasamizapragnie zagrać taką rolę w prawdziwymżyciu. Wiemy, że tak się zdarza.Przykładem może być Ronald Reagan– amerykański aktor – prezydent USA.Umiał wykorzystać swoje aktorstwo podczasprezydentury.W swoim życiu też niejednokrotniepróbowałam połączyć fikcję z rzeczywistością.Byłam współwłaścicielką kilkumodnych klubów i restauracji, producentkąteatralną i telewizyjną, dziennikarką,dyplomowaną konsultantką „Feng-Shui”, globtroterką, bioenergoterapeutą,córką, matką, żoną a wszystko po to, abydoświadczyć życia, które (jak mówił Szekspir)- „jest teatrem a ludzie aktorami, grającymina scenie”. To wielka prawda, wielkiegomistrza pióra, którą oczywiścieDzięki temu, że tak plądrujemy ludzkie dusze,rozkładając je na czynniki pierwsze, stajemy sięznawcami drugiego człowieka.wszyscy znamy. A my „Komedianci” – nienasyceniobserwatorzy, poszukiwaczeludzkich emocji staramy się rozszyfrowaćtę „Prawdę” i zagrać ją na scenie tak wiarygodnie,aby czasami rozśmieszyć do łez,czasami zasmucić i wzruszyć, a czasemmoże zmienić czyjeś życie. Bo dobrze podanasztuka powinna zmuszać do zastanowienia,być terapią jak „kanapa” u psychoterapeuty.■przedsiebiorcy@eu 29


Kultura na widelcuNIEZWYKŁA SCENAEmiliana KamińskiegoDawny adres kamienicy, wybudowanej w 1910 roku, to Leszno 13. Początkowo należałaona do bogatego żydowskiego handlarza skórą, Miszy Roga. Sąsiadowała z muramiutworzonego w 1940 roku warszawskiego getta. To tym miejscem, z niezwykłą historiązachwycił się Emilian Kamiński i postanowił uruchomić tam Teatr KamienicaIzabella WłodarczykHistoria tego teatru sięga jeszcze…PRL-u. Kiedy w 1988 r.broadwayowski reżyser JosephPapp odwiedził Warszawę,podczas rozmowy z przyszłym dyrektoremTeatru Kamienica zapytał: „Emilian,czemu nie założysz własnego teatru?”„W PRL-u?” „Jak się PRL skończy,to załóż teatr”. Sugestia ta musiała czekaćna realizację jeszcze przez wiele lat, ale ziarnozostało zasiane. Emilian Kamiński dojrzałdo decyzji. W 2000 roku rozpoczął poszukiwaniaodpowiedniego miejsca.Stanąwszy na podwórku kamienicyprzy Al. Solidarności 93 przyszły dyrektorwiedział już, że to jest właśnie odpowiedniemiejsce na stworzenie Teatru Kamienica.Tętniące historią mury przedwojen-Emilian Kamiński w swoim teatrze„Jak się kochają w niższych sferach”Co zrobić, żeby ukryć romans? Nic prostszego,trzeba swoje późne powroty do domu, tłumaczyćpomocą koledze z pracy, którego żonazdradza i nie rozumie...A najlepiej wyjawić, że tym zdradzonym jestwspólny znajomy...I wszystko układa się dobrze dopóty, dopókizdradzana żona nie próbuje także pomóc „pokrzywdzonemu”znajomemu. To powoduje lawinękomicznych, dziwnych sytuacji i wywracażycie trzech małżeństw do góry nogami.Wszelkie próby zatarcia śladów romansu przezzdradzających przyczyniają się tylko do spiętrzeniaabsurdu...Świetne dialogi, bardzo dynamiczne tempozdarzeń, symultaniczność akcji dodająca sztuceatrakcyjności, doborowa obsada składająca sięnajpopularniejszych polskich aktorów i reżyseruznany za jednego z najlepszych komediowychreżyserów warszawskich stanowią o wyjątkowościtego projektu.Opis wybranych spektakliPiotr Polk jako Frank- nudziarz i pantoflarz,z upodobaniem naprawiający elektryczneszczoteczki i przepychający podwórkoweszambo. Andżelika Piechowiak jako jego perfekcyjnażona Fiona, wzorcowa zołza z zawszeidealną fryzurą i romansem na boku.Rafał Królikowski jako jej kochanek Bob, patologicznyamant, amator mocnych trunkówi świętego spokoju, który zakłóca mu wrzeszczącysynek i jego lekko zwariowana żona Teresa- Anna Oberc, prototyp hipiski, skupionejna wycinkach prasowych i „puszczaniu dymka”.A do tego dwie „przypadkowe ofiary” zamieszanew ukrycie zdrady - Grażyna Wolszczakjako Mary - szara mysz, przestraszona życiemoraz jej domowy dyktator, choleryk i geniuszksięgowości William, czyli Piotr Cyrwus.„Hiszpańska Mucha”Akcja sztuki rozgrywa się w Londynie, w klimacieszalonych lat 30-tych. Jeden z głównychbohaterów - reżyser teatralny Arthur Spenderwłaśnie przygotowuje oszałamiającą rewię,w której ma wystąpić Nora Wallins - gwiazdalondyńskich teatrów muzycznych, prywatniedługoletnia partnerka reżysera.Arthur, słynący ze śmiałych pomysłów inscenizatorskich,wyczerpuje budżet przeznaczony narealizację kolejnej wielkiej rewii. W związkuz tym zmuszony jest poprosić producenta– Harrego Jo o kolejne fundusze. Producentprzystaje na tę propozycję, jednak pod warunkami,które okażą się zbyt trudne do spełnienia.Tytułowa Hiszpańska Mucha inicjuje serię zabawnychwydarzeń o mocno erotycznym podtekście.Spektakl utrzymany jest w jazzowychrytmach, ukazuje kulisy rewiowego teatru,czerpie z Szekspira i angażuje wełniany beretz Harrodsa - wszystko to w najlepszym, angielskimstylu Art Déco.W spektaklu występują: Martyna Kliszewska,Anna Korcz, Dorota Zięciowska, SamborCzarnota, Piotr Szwedes. Kostiumy przygotowałceniony projektant – Tomasz Ossoliński,o scenografię zadbał Witold Stefaniak.30 przedsiebiorcy@eu


Kultura na widelcuPełna obsada spektaklu „Jak się kochają w niższych sferach”nego budynku zachowały wspomnienieo świetności dawnej Warszawy, a kolejneetapy budowy odkrywały coraz więcej jejsekretów. Tam, gdzie teraz mieści się scenaParter, odnaleziono pozostałości AronHaKodesz, czyli szafy ołtarzowej służącejdo przechowywania Tory. Budując piwnicęWarsza pod zabetonowanymi gruzamiEmilian Kamiński odkrył ponad stuletniekafelki Villeroy&Boch. Tam właśnie orazw obecnych salach restauracyjnych mieściłysię piwnice, którymi w czasie powstania ArmiaKrajowa przerzucała ludność żydowskąz sąsiedniego getta.Nad wykończeniem wnętrza teatrui dopieszczeniem każdego szczegółu pracowałażona dyrektora, Justyna Sieńczyłłooraz Jolanta Pachowska.27 marca 2009 roku w czasie MiędzynarodowegoDnia Teatru oraz w setnąrocznicę wybudowania kamienicy odbyłosię uroczyste otwarcie Teatru Kamienica.Nazwiska osób, które przyczyniłysię do zrealizowania projektu, zostałyumieszczone na pamiątkowej tablicy znajdującejsię na dziedzińcu kamienicy.Teatr składa się ze scen: Oficyna (naponad 300 widzów), Parter (ponad 100miejsc), Piwnicy Warsza (która liczy około80 miejsc) a także Naszej Warszawy, którapomieści ponad 60 osób. ■DANUTA STANKIEWICZ– artystka o stu twarzachPodstawą dla mnie jest, żeby być dobrze rozumianą przez moją publiczność.Pragnę wyrażać uczucie i trafiać do serc słuchaczyRozmawia ANETA SIENICKASkąd u Pani taka różnorodność w twórczości?– Różnorodność w mojej twórczościpiosenkarskiej to chęć poznania różnychgatunków muzyki i ochrona przed zaszufladkowaniemsię, co może doprowadzićdo stagnacji. Zawsze szukałam i nadalto czynię, by uwzględniać w repertuarzenowe formy muzyczne, co daje mi satysfakcjęw postaci odbioru muzycznegoprzez słuchaczy.Czy to chęć sprawdzenia się w różnych repertuarach?– Jest to, co Pani słusznie zauważyłatakże mój egzamin przed publicznością czyopanowałam w miarę dobrze ten gatunekmuzyki, łącznie z indywidualną, na nowozaaranżowaną formą przekazu.W jakiej roli muzycznej czuła się Pani najlepiej?– Muzyka tzw. środka była najbliższamojemu sercu i zawsze fascynowała mnieswoją prostotą i szczerością. Prawdą jestby w tej niby prostocie wyrażać uczuciei trafić do serc odbiorców. To jest podstawa,by być dobrze rozumianą na scenie.Czy jest jeszcze jakiś gatunek muzyczny, któregoPani nie próbowała, a o którym marzy?– Tak, chcę jeszcze w moim życiu sięgnąćpo inne formy muzyczne np. blues,ale to wymaga czasu. Myślę, że blues jestponadczasowy i mimo upływu lat zainteresowanietym gatunkiem muzyki nieosłabnie.Nad czym Pani obecnie pracuje i czy ma jużjakieś plany na dalszą przyszłość?– Obecnie pracuję nad dużym projektempolsko-rosyjsko-łotewskim. Zakładaon wydanie trzypłytowego albumuz romansami rosyjskimi i cygańskimi,utworami Anny German i RajmondaPaulsa. Wydaniu płyt towarzyszył będziecykl koncertów w Polsce i Rosji, na któreserdecznie zapraszam.■Danuta Stankiewicz– polska piosenkarka. Ukończyła UniwersytetMuzyczny Fryderyka Chopina w Warszawie,Wydział Piosenkarski w PaństwowejSzkole Muzycznej im. Fr. Chopina oraz PodyplomoweStudia Menedżerskie dla Twórcówi Artystów na Uniwersytecie Warszawskim.Otrzymała stypendium Ministra Kultury orazRządu Francuskiego w Paryżu (Schola Cantorum,Le Petit Conservatoire de la Chanson deMireille, Szkoła Tańca Jacques'a Bensa). Występowałam.in. w popularnym poznańskimkabarecie „Tey”; nagradzana na wielu festiwalachkrajowych i zagranicznych. Uzyskałanajwyższe artystyczne odznaczenie MinisterstwaKultury „Gloria Artis”.Koncertowała w ponad 30 krajach światam.in. w Izraelu, Korei Północnej, Danii, Łotwie,Francji, Kanadzie, Kubie, Mongolii,Rosji, Włoszech, USA, Holandii, Niemczech.Wydała 19 płyt solowych, nagrała około 300piosenek, uczestniczyła prawie w 9 tysiącachkoncertów.przedsiebiorcy@eu 31


Kultura na widelcuLUDZIE KULTURYz wędką w dłoniZawody Wędkarskie Aktorów im. Mariana Łącza odbywają się cyklicznie już od 15 lat. Pasjęwędkarską swego ojca kultywuje aktorka Laura Łącz, zapraszając do udziału w zawodachprzedstawicieli polskiej estrady. Uczestników zawodów łączy wspólne hobby – wędkowanieZawody odbyły się w radomskichBiałobrzegach,gdzie wzdłuż starorzeczaPilicy wyznaczono stanowiskadla wędkarzy. W konkurencjiwzięło udział ponad30 uczestników - aktorów, dziennikarzy,kabareciarzy. Wśród nichm.in.: Izabela Trojanowska, MagdalenaStam, Karol Strasburger,Andrzej Kopiczyński, KrzysztofDaukszewicz i Andrzej Turski.Puchar burmistrza Białobrzegówzdobył Olin Gutowski, aktorznany m.in. z serialu „Samo życie”.Na drugim miejscu uplasował sięRobert Czebotar. Trzecie zaś uzyskałTomasz Kozłowicz.Kolejne zawody już w tymroku, w tym samym, urokliwymmiejscu nad rzeką Pilicą. ■Karol Strasburger ze swoją zdobycząZwycięzcy zawodówLaura Łącz oczywiście startowała w zawodach32 przedsiebiorcy@eu


IV ONKO-OLIMPIADAWydarzeniaOnko-Olimpiada odbyła się już po raz czwarty. Zbiegła się z dziesięcioleciem powstaniaFundacji Spełnionych Marzeń, dla której stanowi ona jego sztandarowe przedsięwzięcie.Rafał KorzeniewskiParada narodowych reprezentacjiMożna powiedzieć, że chodzio uśmiech na twarzy dziecka.To jedno z najlepszychlekarstw, może nie zastępująceinnych, ale bardzo skutecznie jewspomagające. To może jednak zbytmało, by zrozumieć o co chodzi w Onko-Olimpiadzie, choć tak można najkrócejscharakteryzować przesłanie towarzyszącedziałaniom fundacji. Fundacja pomagadzieciom zmagającym się jedną z najcięższychchorób, z chorobą nowotworową.Dziś, zwłaszcza u dzieci, dzięki wysiłkomlekarzy, nie jest to już najczęściej chorobanieuleczalna, ale często pozostawiatrwałe ślady, w tym ślady w psychice. Każdyzmagający się z nią ociera się o śmierći nie tak łatwo powrócić potem do normalnegożycia. I tu właśnie dochodzimydo sedna idei Onko-Olimpiady. Biorąw niej udział dzieci, które walkę z chorobąnowotworową wygrały. Dokładniej, wygraliją lekarze, którzy zrobili to, co należałodo ich obowiązków. Uczestnictwow Onko-Olimpiadzie pozwala zrozumiećdzieciom, że skoro mogą brać udział w zawodachsportowych, to znaczy, że są jużzdrowe. A obok siebie widzą inne dzieci,którym też się udało. Udało się wygraćz chorobą. I widzą to również ich rodzice,którzy pełni obaw ciężko przeżywajązmagania dzieci z chorobą. Wciąż mająobawy, że dziecko nie jest jeszcze w pełnizdrowe, uważają, że nie powinno robićwielu rzeczy, podejmować wysiłku. Oni teżmuszą uwierzyć, że jest już po. Że czas jużna powrót do normalnego życia, a elementemtego normalnego życia jest równieżsport.Jeśli jednak ma z tego wynikać, żeuśmiech dzieci nie jest tu aż taki ważny, tooczywiście nieprawda. Jest ważny, bardzoważny i niejednokrotnie podczas Onko-Olimpiady ten uśmiech widzieliśmy.Zawody rozpoczęło zapalenie olimpijskiegoznicza. Zabrzmiał też nowyhymn fundacji, skomponowany przezGosię Bańkę do słów Jacka Cygana: „Nadzieigłos”. A wcześniej przeszła parada reprezentacjibiorących udział w olimpiadzie.Niewiele brakowało, aby wszystko zepsułapogoda. Od rana padał deszcz, ale ostateczniewstrzymało to rozpoczęcie uroczystościtylko o kilka minut, jakby deszczuznał, że to jednak nie wypada. Na zdjęciuz rozpoczynającej igrzyska parady widzimyzmoczoną wodą bieżnię lekkoatletycznegostadionu warszawskiej AkademiiWychowania Fizycznego na Bielanach.Przemarsz otworzyła reprezentacja Litwy,potem przeszły reprezentacje ze Słowacji,Węgier oraz wszystkich ważniejszychośrodków onkologicznych w Polsce. W paradzieuczestniczyło prawie dwustu zawodników.Zamykała ją kolumna wolontariuszywspierających fundację. A potemna stadion z olimpijskim ogniem wbiegłaOtylia Jędrzejczak, nasza złota medalistkaz Aten, w towarzystwie (czy raczej podeskortą) opancerzonych futbolistów z WarsawEagles. I razem z jednym z najmłodszychzawodników dokonała zapaleniaolimpijskiego znicza. A poproszonyo zabranie głosu Tomasz Osuch nie kryłwzruszenia, z jego oczu pociekły łzy. Byłojeszcze olimpijskie ślubowanie i wciągnięciena maszt flagi Onko-Olimpiady,a w niebo wzleciały żółte balony z logofundacji.A potem rozpoczęły się zawody. Byłybiegi na różnych dystansach, począwszy od60 metrów. Skok w dal i… skok z miejsca.Pewnie nie wszyscy zdajemy sobie z tegosprawę, że była to kiedyś także dyscyplinaolimpijska. Pchano kulą (to była jednaz najpopularniejszych dyscyplin biorącpod uwagę liczbę zawodników) i rzucanopiłeczką palantową. Rozegrano też zawodyw pływaniu i tenisie stołowym. I w piłcenożnej. Dla zwycięzców były prawdziweolimpijskie medale, które wybiła MennicaPolska. Wręczały je wspierające inicjatywęgwiazdy polskiego sportu, opróczOtylii Jędrzejczak, także Jacek Wszoła, aleteż znane z ekranu osobowości, m.in.: MateuszDamięcki, Małgorzata Foremniak,Anna Przybylska, Anna Samusionek czySzymon Majewski. Młodzi sportowcy,którym wręczano medale, pytani o to, coczują podkreślali, że wygrali wszyscy i samiwszystkim kibicują.Wieczorem, po ceremonii zamknięciaigrzysk obchodzony był jubileusz dziesięcioleciastworzonej i cały czas kierowanejprzez Małgorzatę i Tomasza Osuchówfundacji. Fundacji, której wieledzieci zawdzięcza nie tylko uśmiech natwarzy, ale i powrót do zdrowia. I do normalnegożycia. I nie jest to wcale umniejszanieroli lekarzy, tylko podkreślenie, żebył jeszcze ktoś, kto pomógł i że była topomoc skuteczna. Wydarzeniu towarzyszyłkoncert zespołu Papa D. z Pawłem Stasiakiemna czele. Wielki urodzinowy tort.I pokaz fajerwerków na koniec.Wśród wielu sponsorów oraz zaangażowanychw wydarzenie mediów nie zabrakło<strong>Klub</strong>u <strong>Integracji</strong> <strong>Europejskiej</strong> orazEuropejskiego Forum Przedsiębiorczości,które to wydarzenie objęły swoim patronatem.■przedsiebiorcy@eu 33


WydarzeniaPOLACYna Mistrzostwach Świata PamięciBracia Bartłomiej (lat 23) i Tobiasz (lat 17) Boralowie z sukcesamireprezentowali Polskę na XX World Memory Championships.Mistrzostwa odbyły się w Guangzhou, w ChinachRafał KorzeniewskiMimo, że w Polsce od pięciujuż lat są organizowane zawodykrajowe, a polscy zawodnicysą notowani w rankingachmiędzynarodowych (dzięki braciomBoralom również), to na mistrzostwachświata Polska była reprezentowanapo raz pierwszy. Co więcej, nasz debiutna mistrzostwach wypadł naprawdę dobrze.Na mistrzostwa świata składają sięzmagania w dziesięciu różnych dyscyplinach(tak samo jest też podczas zawodówkrajowych, gdzie zestaw dyscyplin jestidentyczny). W każdej prowadzona jest oddzielnaklasyfikacja i w każdej ogłaszani sązwycięzcy. Oprócz tego jest jeszcze klasyfikacjageneralna, tworzona na podstawiesumy punktów zdobytych w poszczególnychdyscyplinach (obok indywidualnej,także drużynowa). Wśród dyscyplin,prócz tych kojarzących nam sięz umiejętnościami praktycznymi, jak łączenieimion i nazwisk ze zdjęciami twarzy(im więcej zdołamy ich prawidłoworozpoznać, tym lepiej); są także dyscyplinytakie jak zapamiętywanie losowopodanych wyrazów, na co mamy tylko15 minut i musimy je powtórzyć dokładniew tej samej kolejności. To tylko przykładydwóch z dziesięciu dyscyplin. Obiekonkurencje nie należą do prostych, takjak i osiem pozostałych.Naszej reprezentacji złożonej z braciBartłomieja i Tobiasza Boralów udało sięzająć bardzo dobre 6 miejsce w generalnejklasyfikacji drużynowej. W mistrzostwachbrali udział reprezentanci 18 krajówz 4 kontynentów, łącznie <strong>11</strong>5 zawodników!Nie wypadliśmy więc podczasnaszego debiutu źle. Jak zwykle we wszystkichdyscyplinach dominowali oczywiściegospodarze, Chińczycy i na przełamanieich obecnej dominacji przyjdzie nam chybajeszcze poczekać.Te dwie dyscypliny powyżej wymieniliśmyoczywiście nie bez powodu. W zapamiętywaniulosowo podanych wyrazówBartłomiej i Tobiasz Boralowie oraz prof. Tony Buzan, współtwórca Mistrzostw Świata PamięciW klasyfikacji generalnej wśród juniorów Tobiaszzajął 6 miejsce i był najwyżej uplasowanymzawodnikiem wśród juniorów spoza Chin.w kolejności, starszy z braci, Bartłomiejzajął 21 miejsce. A w kojarzeniuimion i nazwisk ze zdjęciami twarzy miejsce24.Jeszcze lepiej wypadł młodszy z braci,Tobiasz. Zdobył on brązowy medal wklasyfikacji juniorów w zapamiętywaniukolejności abstrakcyjnych obrazów orazzostał wicemistrzem świata juniorów w zapamiętywaniucyfr ze słuchu, wypowiadanychco sekundę. W klasyfikacji generalnejjuniorów zajął 6 miejsce i był najwyżejsklasyfikowanym zawodnikiemwśród juniorów spoza Chin.Obu braciom zawdzięczamy takżerekordowe rankingi Polski i są oniobecnie najwyżej sklasyfikowanymi Polakamiw historii tego sportu. Należy teżdo nich kilka oficjalnych rekordów naszegokraju.34 przedsiebiorcy@eu


Dobrych wyników pogratulował Polakomosobiście prof. Tony Buzan – pomysłodawcai współtwórca MistrzostwŚwiata Pamięci (razem z arcymistrzem szachowymRaymondem Keene, także obecnymna mistrzostwach). Prof. Tony Buzanznany jest jako twórca tak zwanych mapmyśli, mających służyć pomocą w efektywnymwykorzystaniu pamięci. To, co nazywamyzakuwaniem, nie jest bowiem najlepszymsposobem, by coś dobrze zapamiętać.O czym warto… pamiętać, gdy będziemysię chcieli czegoś nauczyć. Prof.Tony Buzan to także długoletni (byłyjuż) redaktor „International Journal ofMensa", oficjalnego organu MENSY, stowarzyszenialudzi o najwyższym współczynnikuinteligencji. Wymienia się go nawetwśród kandydatów do pokojowej nagrodyNobla.O organizację kolejnych mistrzostwświata w przyszłym roku stara się co najmniejpięć krajów, i jak powiedział samTony Buzan – będą to bardzo ważne mistrzostwa,bo XXI, a więc takie „gdy cośuznaje się za dojrzałe”. Jeśli nie odbędąsię one znów w Chinach, to jest szansa,że nie będą one w tym stopniu codotychczasowe i te zeszłoroczne „wewnętrzną”sprawą Chin, ale przede wszystkimna to, że sport ten zyska rangę rzeczywiściemiędzynarodową. Chyba mu należną.Wśród krajów, które się o ich organizacjęstarają nie ma co prawda Polski, aledo kolejnych mistrzostw powinniśmyprzygotować się jeszcze lepiej. Zbudowaćznacznie liczniejszą i naprawdę silną reprezentacjękraju. I przede wszystkimpromować ten sport u nas. Pod tymwzględem wyjazd naszej reprezentacji namistrzostwa był naprawdę ważny. A dlaczegowarto go promować? Bo sport tenjest nie tylko rywalizacją w tym, komu udasię więcej zapamiętać. Służy on pokazaniumożliwości ludzkiego mózgu. Sport uprawiamyalbo dla rywalizacji, chcąc pokazać,że to my jesteśmy w czymś najlepsi. Albodla przyjemności. Ten sport uprawiamydosłownie dla siebie. Te umiejętnościprzydadzą się nam bowiem zawsze, nawetjak nie będziemy najlepsi. Może warto tudodać, że najmłodszy uczestnik mistrzostwmiał 9 lat, a najstarszy 74. Po raz pierwszywzięło też udział rywalizacji tak wielekobiet (aż ¼ wszystkich uczestników),startując w tych samych konkurencjach coSport ten jest nie tylko rywalizacją w tym,komu uda się więcej zapamiętać. Służy onpokazaniu możliwości ludzkiego mózgu.Bartek zapamiętuje kolejność kart, u Tobiasza na twarzy maluje się skupienieWydarzeniamężczyźni, co mocno podkreślał prof.Toby Buzan. Jest to więc, nawet na wysokimpoziomie, sport naprawdę dla każdego.Każdego, kto podejmie to wyzwanie.Wśród gości mistrzostw była jeszczejedna ważna postać w historii tego sportu:ośmiokrotny mistrz świata DominicO’Brien. Tak się do chińskiej dominacjiprzyzwyczailiśmy, że aż trudno namuwierzyć, że ktoś mógł im kiedyś rzucići to skutecznie wyzwanie. DominicO’Brien znany stał się po tym, jak pobiłzapisany w księdze Guinnessa rekordw zapamiętaniu sekwencji kart po ich jednokrotnymobejrzeniu. Wyśrubował go doaż 2808 kart czyli całych 54 talii! Możnajeszcze dodać, że był także świetnymgraczem w blackjacka, tak dobrym, żewiele kasyn po prostu zakazało wpuszczaćgo do środka i nie wstydzi się ono tym napisać na swojej stronie internetowej.Powodem do dumy nie są tu wygranesumy (nie podaje ich), ale triumfludzkiego umysłu w grze, w której powszechnieuważa się, że człowiek ma szanseniemal wyłącznie losowe. Wbrew pozoromtak nie jest, ale może nie namawiajmynikogo, by to sprawdził.Wypada jeszcze napisać parę słówo naszych zawodnikach. Obaj mają nakoncie wiele sukcesów w sferze naukowej.Starszy z braci, Bartłomiej, ukończyłgeografię na Uniwersytecie Warszawskimi obecnie zajmuje się szkoleniami zzakresu rozwoju pamięci i kreatywnościoraz tworzenia map myśli. Jest laureatemwielu nagród za wyniki w nauce, w tymstypendium Ministra Nauki i SzkolnictwaWyższego. Młodszy, Tobiasz, na razie licealista,dostaje stypendium unijne. Trudnosobie wyobrazić jak łączy to z grąw szkolnej drużynie piłki ręcznej. To jużnie pasuje do stereotypu. Obaj swoją pamięććwiczyli na poważnie, tu nie mamiejsca na samorodne talenty. Bez pracynad sobą o sukcesach nie ma nawet comarzyć. Obaj uczyli się w tej samej, cieszącejsię w Polsce ogromnym prestiżem,Szkole Pamięci Wojakowskich. Obaj są teżwielokrotnymi uczestnikami MistrzostwPolski Pamięci. A teraz także MistrzostwŚwiata. I obaj zamierzają dalej kontynuowaćsportową karierę, ale raczej nie myśląo przejściu na zawodowstwo, choć naświecie są już zawodnicy, potrafiący siędzięki uprawianiu tego sportu utrzymać.Myślą jednak o czynnym włączeniusię w propagowanie tego sportu w Polsce.Na razie udało im się znów zwrócićuwagę Chińczyków na Polskę. Poprzedniobył to sukces, jakim był polski udziałw Wystawie Światowej w Szanghaju. Tusukces nie był tak duży, ale to sport, któryw Chinach jest naprawdę popularnyi zwraca się tam uwagę na wszystkich, którzyby mogli zagrozić chińskiej w nim dominacji.W sporcie najchętniej interesujemysię bowiem tym, w czym sami jesteśmynajlepsi. Ale kto powiedział, że niemożemy być najlepsi?Sponsorem wyjazdu i pobytu polskiejreprezentacji na mistrzostwach byłoEuropejskie Forum Przedsiębiorczości,a <strong>Klub</strong> <strong>Integracji</strong> <strong>Europejskiej</strong> jej oficjalnymopiekunem.■przedsiebiorcy@eu 35


WydarzeniaPERŁA EUROTURYSTYKIdla Rancho pod Bocianem!Pierwszym laureatem nagrody Europejskiego Forum Przedsiębiorczości było Ranchopod Bocianem. Uroczyste wręczenie Perły EuroTurystyki miało miejsce podczas LetniejGali Przedsiębiorców. Tam też została zorganizowana gala, aby nie było wątpliwości,że nagroda nie została przyznana przypadkowoRafał KorzeniewskiWręczenia nagrody dokonałaosobiście prezes EuropejskiegoForum PrzedsiębiorczościBarbara Jończyk,a zasady jej przyznawania oraz uzasadnienie,dlaczego to wyróżnienie przyznanoRancho pod Bocianem, przedstawiłaznana aktorka Laura Łącz, która poprowadziłauroczystość.„…w zaproszeniu znalazło się słowoGala. Czyli ma być uroczyście i ten momentwłaśnie nadszedł. Ale to, że nie jesteśmydziś w wieczorowych strojach niejest przypadkiem. Za chwilę wręczymyustanowioną przez Europejskie ForumPrzedsiębiorczości nagrodę Perły Euro-Turystyki, wręczymy ją po raz pierwszy. Tejnagrody nie przyznaje się za najwyższystandard usług, to bowiem dziś po prostuwymóg. Przyznaje się ją za to, co spowoduje,że pobyt w nagrodzonym ośrodkuzapamiętamy i będziemy chcieli tupowrócić. A to oznacza, że poprzeczkajest zawieszona znacznie wyżej. Chodzio atrakcje jakie zostaną nam zaproponowane.Na tym właśnie polu laureaci konkursumają bowiem zmierzyć się z konkurencją,a nagroda ma trafić do tych, którzywyjdą z tej konfrontacji zwycięsko.Dziećmi zajmował się klown MaciekPo łące toczyła się wielka kula z dziećmiw środku, którą można było poruszać zarównobędąc w jej wnętrzu, jak i dać się toczyć.To tak zwany zorbing.Uzasadnienie przyznania nagrody, brzmidość sucho: za wyjątkowy program czynnegowypoczynku zorganizowanego naswoim terenie przy zachowaniu najwyższegostandardu świadczonych usług. Aleweryfikacji, czy ta ocena była trafna, mogliściedokonać dzisiaj sami. Tych atrakcjijest zresztą więcej, ale trudno latem zaprosićna kulig, tu już musicie uwierzyć nasłowo. Wyjątkowe są także hotelowe pokoje,z których każdy ma swoją nazwę, bokażdy jest inny. Doskonała jest też kuchnia.I to wszystko zostało wzięte pod uwagę.Wypada jeszcze tłumaczyć, dlaczegoPerły EuroTurystyki? Bo chcemy, by tymiturystami, którzy dobrze zapamiętają pobytw Polsce i będą chcieli tu powrócić,byli turyści z całej Europy.”Była to więc dość nietypowa gala, aleza to wszyscy świetnie się bawili. I dogromkich braw, które potem nastąpiły, nietrzeba było nikogo zachęcać.Warto jeszcze opisać sam piknik, bo towyjaśnia, skąd ta nagroda. Zacząć trzebaod frekwencji, bo ta na pewno dopisała.Przyjechało tam, licząc z rodzinami, przeszłopięciuset uczestników. Głównie przedsiębiorców,ale też dziennikarzy i ludzi kultury.Na pewno wpływ na to miała teżpiękna letnia pogoda, wprost zmuszającado wyjazdu z dusznego miasta. Nie zniechęciłodo tego nawet trwające jeszczeEuro 2012. Z Warszawy jest tu naprawdęniedaleko, nieco tylko ponad pół godzinyjazdy samochodem z centrum.Wielki plus dla mieszczucha, ale to akuratnie było kryterium, które brano poduwagę przyznając nagrodę. Dla wieluosób to jednak istotne, choć można tuwpaść i na dłużej, bo mamy tu do dyspozycjihotel. Nakryty spadzistym, krytymgontem dachem, otoczony podcieniami,nieco przysadzisty, główny budynek Ranchoprzypomina wielki stary dwór i jakwszystko tu, zbudowany jest z drewna.Wrażenie wiekowości jest pozorne, jeszczeparę lat wcześniej nic tu nie było. Jegowłaściciele, Państwo Domżał wszystko to,co mogliśmy zobaczyć, stworzyli tu odpodstaw. Ale tym razem gości nie interesowałani budynek, ani jego wnętrze. Tym36 przedsiebiorcy@eu


WydarzeniaJeden z piknikowych przebojów: gorące racuchyrazem ważne były atrakcje przygotowanedla nich na zewnątrz. Atrakcji ośrodekoczywiście oferuje więcej, niż to, z czymmożna było zapoznać się podczas pikniku,ale i to zrobiło na naszych gościachwrażenie. Wspólnie z gospodarzami Ranchooraz agencją NUMBER 1 event, zadbaliśmyby nikt się podczas naszegopikniku nie nudził.O ile ktoś przyjechał bez śniadania,mógł od razu skorzystać z cateringu, aleo tym może później. Najpierw może turniejminigolfa. Do udziału zaproszeni byliwszyscy goście, bo w przeciwieństwie dotego „prawdziwego” tu jest tylko jedenkij zamiast całego ich zestawu. Jeśli idzieo zasady, też wszystko można wytłumaczyćbardzo szybko. Za to przy każdymz 18 dołków do rozwiązania inna łamigłówka.Pominąć nie można też kolejnejatrakcji - parku linowego, gdzie zresztąustawiła się kolejka. To prawdziwy małpimost rozpięty parę ładnych metrów nadwodą i to razy trzy. Bo w trzech wersjachdo przejścia po kolei. Tu, jeśli ktoś ma lękwysokości, mogło się zakręcić w głowie.Oczywiście żadnego niebezpieczeństwanie było, każdemu wchodzącemu namost instruktorzy zakładali specjalnąuprzęż zabezpieczającą go przed upadkiem.A na koniec był zjazd po linie! Abyzrozumieć, jakie to emocje, trzeba samemuspróbować! Ale można było popływaćteż kajakiem i popatrzeć na tych, którzyzmagali się z lękiem wysokości… z dołu.Lub przejechać się quadem. Dla quadówjest tam specjalnie przygotowany tor.Jest jeszcze opanowana przez dzieci, alerobiąca wrażenie też na dorosłych ściankawspinaczkowa. Są dwie strzelnice,można na nich postrzelać z wiatrówki alboz łuku. Wcale nie takie łatwe, choć zdarzalisię i mistrzowie, dziurawiący tarczęjak rzeszoto. Sporo atrakcji było przygotowanychspecjalnie dla dzieci, choć korzystałyone też z tych „dorosłych”. Po łącetoczyła się wielka kula z dziećmi w środku,którą można było poruszać zarównobędąc w jej wnętrzu, jak i dać się toczyć.To tak zwany zorbing. Dla dzieci (tychmłodszych i tych nieco starszych) były teżdwa cieszące się wyjątkową popularnościąbatuty. A gdy już wszystkie atrakcje zostałyzaliczone, dziećmi zajmował się klownMaciek. Nie tylko sam chodził na szczudłach,ale i dał spróbować innym. Jak sięokazało, sztuka to niełatwa, nawet jeśliszczudła są znacznie, znacznie krótsze. Noi miał mnóstwo pomysłów na dobrą zabawę.Dla spragnionych oferowano świetnepiwo z beczki, z pobliskiego browaruJabłonowo, jednego z partnerów Gali. Tuteż była kolejka, ale piwa dla nikogo niezabrakło. Można było także spróbowaćchilijskich win Lautaro. Tych, którzy wolelisok, częstował kolejny partner wydarzenia– Pyshniak. Jego naturalny sok jabłkowybył rzeczywiście pyszny.Dla zgłodniałych przebojem był oczywiściegrill. Kiełbas dostarczyła MasarniaOkolica zachęca też do przejażdżek konnychlub bryczką. I… zamiast tego trzykropkamożna by jeszcze sporo napisać i za towłaśnie jest ta nagroda.Władysławowo Zawistowski, ale byłateż karkówka oraz pieczone kartofle i boczek.Byli też tacy, którzy woleli żureklub… placki kartoflane. Dla dzieci były teżtradycyjne hot-dogi oraz popcorn. Byłjeszcze jeden kulinarny przebój. Ze specjalnejmaszyny wyskakiwały smażone gorąceracuchy-oponki. Miały być chyba dladzieci, ale popularnością cieszyły się niezależnieod wieku. Przy oblężonej maszynie,by nadążyć z ich wyrobem, stanąćmusiał osobiście jej właściciel Vasko Manov.Specjalny pokaz przygotowali judocyz sekcji judo Politechniki Warszawskiejrazem z tamtejszym AZS. Można byłozobaczyć jak wygląda ich trening i poznaćzasady walki w judo. Pokazano też najbardziejwidowiskowe chwyty i pokazowewalki.Można też, przyjechać tu, aby połowićryby, w stawie pływają bynajmniej nie miniaturowekarpie.Okolica zachęca też do przejażdżekkonnych lub bryczką. I… zamiast tegotrzykropka można by sporo wpisać i za towłaśnie jest ta nagroda.A że podczas pikniku rozegrano teżwspomniany wcześniej turniej minigolfa,trzeba było jeszcze uroczyście wręczyć nagrodyjego zwycięzcom. Ufundowanymiprzez Europejskie Forum Przedsiębiorczościnagrodami dla zwycięzców turniejubyły kije golfowe. W specjalnej walizce,z całym zestawem pozwalającym na indywidualnytrening, by przygotować siędo kolejnych rozgrywek.Kolejnym punktem pikniku było losowanienagród w loterii fantowej zorganizowanejna rzecz podopiecznych StowarzyszeniaAzaliowa, które opiekuje sięludźmi cierpiącymi na choroby psychicznei stara się umożliwić im powrót do normalnegożycia. A że tych nagród było dziękihojności sponsorów naprawdę dużo(znaleźli się wśród nich między innymi firmaNatalia Gold Józefa Czerniejewskiegooraz Home Institute), trochę to potrwało.Oznacza to też, że sprzedanodużo losów, czyli zebrano sporo środkówna ten szlachetny cel.W 2013 roku Europejskie ForumPrzedsiębiorczości przyzna kolejną PerłęEuroTurystyki. Komu ona przypadniew tym roku?■przedsiebiorcy@eu 37


Artykuł sponsorowanyRANCHO pod BocianemHotel Rancho pod Bocianem stylem przypomina dawny, staropolski dwór.Położony jest na 20 hektarowym terenie niespełna 25 kilometrówod centrum stolicy na obrzeżach Chojnowskiego Parku KrajobrazowegoHotel i restauracjaKażdy pokój z pełnym węzłem sanitarnymposiada niepowtarzalny wystrój,kolorystykę oraz unikalne dekoracje. Dodyspozycji Gości przeznaczono 44 pokojedla łącznej liczby 100 osób o tak oryginalnychnazwach jak: „Lawendowy Kącik”,„Motyli Raj” czy „Różana Altana”.Restauracja „Stara Izba” to kameralne,ciepłe i przytulne wnętrze rodem z przydrożnejoberży. W menu znajdują sięprzede wszystkim staropolskie potrawy,jednak aby sprostać oczekiwaniom nawetnajbardziej wymagających Klientów SzefKuchni opracowuje indywidualne menu.Bezpośrednio przy Hotelu znajduje sięogród z dwiema wiatami grillowymi.Konferencje i szkoleniaUzupełnieniem bazy hotelowej jest zapleczekonferencyjno-szkoleniowe. Największaz sal „Wielka Polana” – przystosowanajest do organizacji spotkań do 200osób. Pozostałe trzy: „Zimowa”, „Modrzewiowa”,„Pod kogutkiem” przeznaczonesą dla mniejszych grup szkoleniowych.Każda z nich wyposażona jest wrzutnik multimedialny, ekran i flipchart.Ponadto na terenie hotelu działa bezprzewodowasieć Wi-Fi.38 przedsiebiorcy@euRancho z lotu ptakaWnętrze restauracji „Stara Izba”Chata Rybaka na wyspieSala bankietowaPikniki w samym sercu natury!W pełni zaaranżowany teren przeznaczonona przygotowanie nietuzinkowychatrakcji. Do stacjonarnych, dostępnychna miejscu w Rancho pod Bocianemzaliczyć można między innymi: staw zmożliwością wędkowania, tor off-roadowy,mini golf, park linowy, ściankę wspinaczkową,strzelnicę łukowa oraz wiatrówkową,boiska sportowe, a także polanyi teren zalesiony doskonały do zabawterenowych.Na terenie piknikowym znajduje siędwupoziomowa Chata Grillowa wewnątrz,której jest ok. 350 miejsc siedzących.Niemniej jednak sam teren umożliwiazorganizowanie pikniku nawet do4000 osób.Niezależna wyspa z Chatą Rybakaumożliwia zorganizowanie imprezy plenerowejdo 100 osób. Niniejsze miejsceswoim wystrojem i klimatem przypominatradycyjną rybacką izbę. Scena dla dj-a i parkietdo tańca dają nieograniczone możliwościzabawy z dala od wszystkich Gościprzebywających na terenie obiektu.Spotkania - radość i zabawaNie sztuką jest przygotować przyjęcie,sztuką jest przygotować przyjęcie, któregowszystkie szczegóły i detale będą zadziwiaćGości precyzją, wykonaniem i dopasowaniemdo tematu wiodącego. Biesiady,uroczyste kolacje, kameralne spotkaniai wykwintne przyjęcia w Ranchopod Bocianem mają niepowtarzalny uroki niezapomniany smak. Wesela, komunie,chrzciny zyskują wyjątkową oprawę, a wigiliefirmowe, wieczory andrzejkowe, czybale sylwestrowe na długo pozostaną wpamięci Uczestników.Zespół Rancho pod BocianemŚwietne pomysły na scenariusze, przepysznejedzenie, różnorodne programyartystyczne, rekreacyjne czy sportowe, niebyłyby możliwe bez doskonale zorganizowanegozespołu, który zagwarantuje, żewszystko będzie się działo w odpowiednimczasie i zgodnie z planem. Obsługa dokładawszelkich starań, by organizowane piknikifirmowe, konferencje, spotkania integracyjneczy uroczystości były na najwyższympoziomie. Radością napawa stalerosnąca liczba Gości, usatysfakcjonowanychpobytem w Rancho pod Bocianem.Rancho pod Bocianem sp.z.o.oul. Nadarzyńska 15 Przypki05-555 Tarczynrecepcja@bocianierancho.plwww.bocianierancho.pl


WARSZAWSKIEKolacje BiznesoweWarszawskie spotkania biznesowe KIETo imprezy dla środowisk biznesowych, organizowane przez Europejskie ForumPrzedsiębiorczości. Osoby, które biorą w nich udział to właściciele firm, członkowie<strong>Klub</strong>u <strong>Integracji</strong> <strong>Europejskiej</strong> oraz osobistości ze świata kultury i nauki. WarszawskieKolacje biznesowe to sprawdzona formuła umożliwiająca nawiązanie bliższych kontaktówbiznesowych i towarzyskich. Te spotkania inspirują do nowych działań i inicjatyw, dająimpuls do rozwoju i poszukiwania nowych, lepszych rozwiązań. A przy tym wszystkimpomagają się zrelaksować i oderwać od codzienności w doborowym towarzystwie!Wieczór wigilijny w Teatrze Kamienica, grudzień 2012Widownia pełna gościWręczanie prezentów dla mecenasów akademii <strong>Klub</strong>u <strong>Integracji</strong> <strong>Europejskiej</strong>Barbórka w Galerii Czajka Dorum Art., grudzień 2012Prezes Barbara Jończyk i jej imieninowy tortW oczekiwaniu na część artystycznąprzedsiebiorcy@eu 39


Warszawskie spotkania biznesowe KIEPokaz mody Anny Krzyżanowskiej, grudzień 2012Edyta Herbuś i Anna Kalata wśród gości pokazuW kuluarach serwowano watę cukrowąRestauracja Bacio Di Angelo, listopad 2012Czas na chwilę relaksuWieczór uświetnił występ Iwony Węgrowskiej i Rolanda Bilickiego z romskiego zespołu RomancaRestauracja Ujazdowska&Mołdawska, październik 2012Dorota Stalińska, mecenas akademii filmowej KIECzas na wymianę kontaktów40 przedsiebiorcy@eu


Warszawskie spotkania biznesowe KIERestauracja Florian, wrzesień 2012Występ skrzypaczki, Magdaleny SzymańskiejAperitifRestauracja Questo e Quello, maj 2012Kręgle dla chętnychKolacja dla miłośników kuchni włoskiejRestauracja Florian, kwiecień 2012Występ Filipa MoniuszkiZasłuchani gościeprzedsiebiorcy@eu 41


Warszawskie spotkania biznesowe KIERestauracja Krasnodwór, marzec 2012Restauracja odebrała statuetkę członka KIENa początek spotkania – wino dla gościModowe Walentynki w Hotelu Europejskim, luty 2012Gości rozgrzewał pokaz burleskiWśród zebranych gości – Laura Łącz i Jerzy GruzaRestauracja ToBaYa, styczeń 2012Na gości czekało sushiGoście spotkania wraz braćmi Boralami, reprezentantami kraju w Mistrzostwach Świata Pamięci w Chinach42 przedsiebiorcy@eu


Firma „Rosko” z siedzibą w Pyskowicach działa głównie w segmencie specjalistycznych usług budowlanych,w branży posadzek przemysłowych. W swojej ofercie proponujemy Państwu wykonawstwo następujących rodzajównawierzchni:Betonowych:• dylatowanych• bezspoinowych• utwardzonych powierzchniowo• zewnętrznych placów manewrowych i dróg• pod różnego rodzaju wykończeniaŻywicznych :• epoksydowo-kwarcowych• jednobarwnych epoksydowych- wylewanych• elektrostatycznych• poliuretanowychOferujemy również:• dokumentacje projektowe• usługi z zakresu wszelkiego rodzaju napraw posadzek przemysłowych• montaż siatki zbrojeniowej• przemysłowe wylewki samopoziomujące• przygotowanie podłoża pod wykonanie posadzek, wyburzeniaW/w rozwiązania mają zastosowanie w obiektach przemysłowych, magazynowych, handlowych, garażach orazw przemyśle spożywczym i chemicznym.Współpracujemy z dostawcami, którzy zapewniają nam wysokiej jakości materiały potwierdzone certyfikatami.Posiadamy potencjał umożliwiający realizację przedsięwzięć w krótkim czasie. Powierzone zadania wykonujemy przyzastosowaniu najnowszych technologii rzetelnie, terminowo i sprawnie organizacyjnie.Będąc doświadczonym wykonawcą możemy sprostać wszelkim wymogom technologicznym i estetycznym.Ofertę naszą kierujemy do inwestorów i generalnych wykonawców, a także klientów prywatnych, którzy poszukująprofesjonalnego wykonawstwa oraz oczekują wysokiego poziomu świadczonych usług, z zapewnieniembezawaryjnego przebiegu prac, a także serwisu gwarancyjnego i pogwarancyjnego.W przypadku pytań pozostajemy do dyspozycji pod następującymi numerami telefonów:609 87 88 86 i 609 88 81 89 oraz e-mail: rosko.posadzki@gmail.com; biuro@rosko.net.plSerdecznie zapraszamy do współpracy.ROSKO Anna Rosmusul. Kopernika 2 lok. 216; 44-120 Pyskowicetel.: 609-87-88-86 / 609-88-81-89e-mail: biuro@rosko.net.plwww.rosko.net.pl

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!