Cybinada 26 Z perspektywy kaczki Zima nad Cybiną nie oznacza, że zapadamy w sen, trawimy i oddychamy wolniej i nie interesuje nas wcale to, co się dzieje na zewnątrz. O nie, nie, wręcz przeciwnie! Zimą woda w rzece wzrasta do swojego standardowego poziomu sprzed lat, czyli tak, że po czubki głów zakrywa wodników i nimfy, które muszą ostrożniej niż zwykle chadzać po mulistym dnie. Mimo to nie grozi im zatopienie, bo ich nozdrza są wypełnione rzecznym nurtem, a zamiast włosów mają wodorosty. Ale mamy na Cybinie także nowych gości. Są to kajakarze, którzy przybywają wraz z pierwszymi mrozami. Ich obecność zwiastuje, że bociany wkrótce odlecą do swoich drugich, cieplejszych ojczyzn. Tak to już jest, że jak są kajakarze, to nie ma bocianów. Chociaż kto wie! Może wszyscy tylko tak gadają, że bociany odlatują do ciepłych krajów, a one po prostu przechodzą metamorfozę w szybkich i zwinnych sterników? A niech mnie żabie udo kopnie, to dopiero byłoby odkrycie, rychło muszę to sprawdzić, jak tylko się który następny pojawi. Tylko… jak? Czasami zaplącze się między nami jakiś mały, zagubiony łabędź, który po osuszaniu jeziora Malta (dziwne te ludzkie zwyczaje - chyba nigdy nie zrozumiem ludzi) wciąż szuka swoich rodziców. Pewnie znajdzie ich dopiero na wiosnę, jak wszyscy wrócą z powrotem na Maltę. Tymczasem my go zapraszamy do nas, zawsze znajdzie się coś do jedzenia, a i lubimy popatrzeć, jak się zmienia i pięknieje z biegiem czasu takie brzydkie kaczątko. Gdzieś kiedyś zasłyszałyśmy, że łabędź pośród kaczek to chwytliwy motyw literacki, ale jak mamy to sprawdzić, skoro jesteśmy kaczkami i nie potrafimy same otworzyć książki. W miarę spokojnie się żyje nad Cybiną, mimo że ostatnio sarny robiły sobie zimowy półmaraton. Ach, jakież skoczne te stworzenia, jaka gracja i szyk, to się w kaczej głowie nie mieści. Dobre czasy miały na tym dystansie, ładnie się to oglądało. Żaby gadały, że jakiś rekord rzekomo został pobity, mam nadzieję, że nie na śmierć. Anna Adamowicz
Fot. Łukasz Gdak 27