31.10.2018 Views

Koprzywnica Patrzy/My - album fotograficzny

Koprzywnica w archiwalnych fotografiach i wspomnieniach mieszkańców

Koprzywnica w archiwalnych fotografiach i wspomnieniach mieszkańców

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

<strong>Koprzywnica</strong> <strong>Patrzy</strong>/<strong>My</strong><br />

<strong>album</strong> <strong>fotograficzny</strong><br />

<strong>Koprzywnica</strong> w archiwalnych fotografiach i wspomnieniach mieszkańców


8


<strong>Koprzywnica</strong> <strong>Patrzy</strong>/<strong>My</strong><br />

<strong>album</strong> <strong>fotograficzny</strong><br />

<strong>Koprzywnica</strong> w archiwalnych fotografiach i wspomnieniach mieszkańców<br />

<strong>Koprzywnica</strong> 2018


Koncepcja i opracowanie materiałów:<br />

Pola Rożek, Kazimierz Brzeziński<br />

Wsparcie w pozyskiwaniu i opracowywaniu materiałów:<br />

Aleksandra Olszewska, Małgorzata Sarzyńska, Alicja Stępień, Lucyna Zwolska<br />

Fotografie z prywatnych archiwów mieszkańców i przyjaciół Koprzywnicy oraz z archiwum Miejsko-Gminnej Biblioteki Publicznej w Koprzywnicy.<br />

Materiał dostępny na licencji Creative Commons Attribution-NonCommercial-ShareAlike 4.0 International z wyłączeniem archiwalnych fotografii i wspomnień mieszkańców.<br />

Wydawca:<br />

Miejsko-Gminny Ośrodek Kultury i Sportu w Koprzywnicy<br />

27-660 <strong>Koprzywnica</strong>, ul. Rynek 39<br />

tel: 15 8476322<br />

www.koprzywnica.naszdomkultury.pl<br />

mail: kpatrzymy@gmail.com, kdk39@op.pl<br />

fb: <strong>Koprzywnica</strong> <strong>Patrzy</strong><strong>My</strong>, Miejsko Gminny Ośrodek Kultury i Sportu w Koprzywnicy<br />

Seria: Koprzyviana 9<br />

ISBN: 978-83-934961-6-7<br />

Opracowanie techniczne, graficzne i skład:<br />

dk@grafbit.net<br />

Druk:<br />

Wydawnictwo Diecezjalne i Drukarnia w Sandomierzu<br />

27-600 Sandomierz, ul. Żeromskiego 4<br />

tel: 15 6499700<br />

Projekt „<strong>Koprzywnica</strong> <strong>Patrzy</strong>/<strong>My</strong> kontynuacje” dofinansowano ze środków Muzeum Historii Polski w Warszawie w ramach Programu „Patriotyzm Jutra”.<br />

2


Ku wspomnieniom, ku pamięci<br />

Album <strong>fotograficzny</strong> „<strong>Koprzywnica</strong> <strong>Patrzy</strong>/<strong>My</strong>. <strong>Koprzywnica</strong><br />

w archiwalnych fotografiach i wspomnieniach mieszkańców”,<br />

który Państwu prezentujemy, jest wynikiem naszej trzyletniej<br />

współpracy z mieszkańcami Koprzywnicy i okolic.<br />

Pracę rozpoczęliśmy w 2016 roku, we współpracy z Miejsko-<br />

-Gminnym Ośrodkiem Kultury i Sportu w Koprzywnicy, pod<br />

hasłem „<strong>Koprzywnica</strong> <strong>Patrzy</strong>/<strong>My</strong>”. Postanowiliśmy przyjrzeć<br />

się historiom lokalnym przez pryzmat archiwalnych fotografii<br />

i wspomnień mieszkańców. Rozpoczęliśmy poszukiwania<br />

rozmówców i archiwaliów. Najskuteczniejszą metodą okazał<br />

się bezpośredni kontakt z koprzywniczanami, zagadywanie<br />

i dopytywanie o to, do kogo warto pójść, z kim porozmawiać,<br />

kto może posiadać archiwalne fotografie. Jednym z powodów<br />

skorzystania z tej metody było to, że część z naszych rozmówców<br />

nie wychodzi już z domów albo robi to bardzo rzadko<br />

i nie korzysta z nowych mediów. W domu za to mogą czuć<br />

się swobodnie: spokojnie poszukać zdjęć, zastanowić się nad<br />

odpowiedzią. To my jesteśmy ich gośćmi. W rezultacie udało<br />

nam się zeskanować i opisać prawie tysiąc fotografii i znaleźć<br />

osoby, które zechciały się z nami podzielić swoimi wspomnieniami.<br />

Posłużyło nam to do warsztatów <strong>fotograficzny</strong>ch z młodzieżą,<br />

podczas których porównywaliśmy współczesną Koprzywnicę<br />

z tą sprzed 60-70 lat. Zależało nam, by pokazać, że<br />

historii, przede wszystkim tej lokalnej, opowiadającej o życiu<br />

codziennym, o miejscowych wydarzeniach i tradycjach, można<br />

uczyć się nie tylko w szkole, ale przede wszystkim poprzez<br />

uważne i krytyczne przyglądanie się dawnym zdjęciom oraz<br />

rozmowy z sąsiadami i bliskimi. Te spotkania z mieszkańcami,<br />

seniorami i młodzieżą zaowocowały zaufaniem, którym<br />

obdarowali nas rozmówcy. Wymagało to czasu, ale przyniosło<br />

wiele pozytywnych emocji i relacji. Najbardziej cieszymy się,<br />

że udało nam się przekonać naszych rozmówców, że to, co<br />

mają nam do przekazania, jest ważne i wartościowe. Że ich<br />

wspomnienia o wiejskim czy małomiasteczkowym życiu są<br />

podstawą do odkrywania lokalnej tożsamości, a tym samym<br />

częścią historii polskiego państwa.<br />

W 2017 roku powróciliśmy do naszych rozmówców z kolejnym<br />

wyzwaniem, tym razem w ramach projektu „<strong>Koprzywnica</strong><br />

Odkrywa/<strong>My</strong>”. Szukaliśmy najstarszych przekazów ustnych,<br />

rodzinnych opowieści i archiwalnych dokumentów o Koprzywnicy<br />

sprzed stu lat. Zaufanie i radość, które wywołał<br />

nasz poprzedni projekt, spowodowały że udało nam się dotrzeć<br />

do nowych rozmówców, nowych archiwalnych zdjęć<br />

3


i dokumentów. Tym razem zanurzaliśmy się w opowieściach<br />

o zaborze rosyjskim, niedalekiej Galicji i granicy na Wiśle.<br />

Sprawdzaliśmy, ile osób umiało czytać, ilu było wyznania mojżeszowego,<br />

kto walczył podczas wojny rosyjsko-japońskiej, kto<br />

podczas polsko-bolszewickiej i jak ucierpiała <strong>Koprzywnica</strong> po<br />

przejściu frontu w 1915 roku. Poznaliśmy Henryka Goryckiego<br />

- amatora pieszych wędrówek „celem poznania Polski”, pierwszych<br />

założycieli Ochotniczej Straży Pożarnej w Koprzywnicy,<br />

chłopców ze Związku Strzeleckiego i nauczycieli, którzy przyjechali<br />

tu uczyć po odzyskaniu przez Polskę niepodległości.<br />

Chcieliśmy dowiedzieć się, w jaki sposób te wszystkie lokalne<br />

wątki, osoby, instytucje i miejsca sprzed stu lat wpłynęły na<br />

kształtowanie patriotyzmu i poczucia wspólnoty narodowej koprzywniczan.<br />

Białą plamą w tych poszukiwaniach okazała się<br />

przedwojenna społeczność żydowska, która stanowiła przed<br />

wybuchem II wojny światowej 1/3 mieszkańców Koprzywnicy,<br />

a po której zostały znikome ślady w postaci paru zdjęć<br />

rynku z 1915 roku i zdjęć szkolnych z lat 30. XX wieku oraz<br />

wzmianki w dokumentach archiwalnych. Rezultatem naszych<br />

działań była wystawa, na którą składały się zdjęcia, dokumenty,<br />

wspomnienia, pocztówki-historii (zdjęcia opisane przez<br />

mieszkańców) oraz gra wokół historii lokalnej dla młodzieży.<br />

W tym roku postanowiliśmy zebrać zdjęcia i lokalne opowieści<br />

w formie publikacji. Ten pomysł jest, po pierwsze, odpowiedzią<br />

na prośbę mieszkańców uczestniczących w projekcie<br />

w 2016 roku. Po drugie, jest podziękowaniem za godziny<br />

rozmów i za zaufanie jakim nas obdarzyli użyczając swoich<br />

prywatnych, archiwalnych zdjęć. Po trzecie, realizacja koprzywnickich<br />

projektów była dla nas samych wielką przygodą<br />

i lekcją odkrywania lokalnej historii, którą chcieliśmy podsumować.<br />

W związku z tym podjęliśmy próbę uchwycenia tych opowieści<br />

w formie <strong>album</strong>u ze zdjęciami i wspomnieniami oraz<br />

ponownie w formie pocztówek-historii. Skupiliśmy się na rozmowach<br />

i szukaniu historii wokół wybranych zdjęć. Zauważyliśmy,<br />

że nic tak dobrze nie budzi wspomnień i nic tak nie<br />

otwiera drzwi do prywatnych opowieści jak przechowywane<br />

w domach, stare fotografie.<br />

Spośród wcześniej zeskanowanych zdjęć wybraliśmy te, które pokazywały<br />

fragment rzeczywistości związanej z życiem codziennym<br />

w Koprzywnicy. Najwięcej zdjęć pochodzi z lat 40. i 50. XX<br />

wieku, ponieważ, po pierwsze, to wtedy fotografia zaczęła się<br />

upowszechniać na wsi i w małych miasteczkach, a po drugie<br />

jest to moment, w którym na fotografiach można wychwycić<br />

zachodzące w życiu codziennym mieszkańców zmiany – sprzętu,<br />

sposobu zarobkowania, ubioru, elektryfikacji, krajobrazu.<br />

Następnie, z wybranymi zdjęciami i pytaniami wróciliśmy<br />

do naszych rozmówców. Nagle okazało się, że opisane już<br />

4


wcześniej fotografie przywołały nowe wspomnienia i opowieści:<br />

tym razem o Żydach, o rzece, o młynach, o animozjach,<br />

o upaństwawianiu pracy rzemieślniczej, lokalnych fotografach<br />

i wiele, wiele innych. Mamy przekonanie, że te nowe lokalne<br />

historie nie pojawiłyby się, gdyby nie trzyletni proces rozmów,<br />

dopytywań i poszukiwań. Z drugiej strony praca z lokalną historią,<br />

to ciągła wędrówka po labiryncie opowieści, postaci<br />

i wydarzeń. Jest to też wędrówka po ludzkiej pamięci, po tym<br />

co jest zapamiętywane i o czym się zapomina.<br />

Nasze poszukiwania krążyły nie tylko wokół wspomnień, ale<br />

też wokół fotografów, tych, którzy na przestrzeni lat dokumentowali<br />

mieszkańców i życie w Koprzywnicy. Im też poświęcony<br />

jest ten <strong>album</strong>, to dzięki nim, możemy te opowieści<br />

odkrywać.<br />

<strong>My</strong>śląc o Koprzywnicy nie ograniczaliśmy się tylko do terenu<br />

współczesnego miasta <strong>Koprzywnica</strong> czy dawnej osady. Okoliczne<br />

wsie: te zlewające się z Koprzywnicą jak Zarzecze czy<br />

Cegielnia, jak i te dalsze jak Gnieszowice, Błonie czy nieistniejący<br />

już Radowąż z przeprawą na Wiśle również były<br />

przedmiotem zdjęć i naszego zainteresowania, ze względu na<br />

wzajemne powiązania tych miejsc i ich mieszkańców.<br />

Niniejsza publikacja nie wyczerpuje wszystkich tematów, które<br />

poruszaliśmy z naszymi rozmówcami. Nie wszystkie historie<br />

zostały sfotografowane. Nie mamy zdjęć „wojennych”,<br />

choć mamy zdjęcia robione „za Niemców”. Oprócz paru pojedynczych<br />

zdjęć nie mamy dokumentacji fotograficznej dotyczącej<br />

Żydów, choć pojawiają się przy okazji opowieści o innych<br />

zdjęciach. Brak zdjęć konkretnych grup czy wydarzeń<br />

jest też częścią koprzywnickiej historii, tego co było warte lub<br />

niewarte zachowania, ale też po prostu rozwoju fotografii czy<br />

elektryfikacji. Nikt w przeszłości nie fotografował wieczornego<br />

dmuchania ogni, tzw. bziuków, podczas sobotniej rezurekcji.<br />

Nie mamy zdjęć z wnętrz domów z lat wcześniejszych niż<br />

lata 60., czy z rutynowych zajęć, jak niesienie wody ze studni.<br />

Tym bardziej wartościowe są zdjęcia Adama Antończyka z lat<br />

50. i 60., który fotografował bliskich i przyjaciół w bardzo codziennych,<br />

domowych sytuacjach.<br />

Niektóre historie pojawiają się w <strong>album</strong>ie w formie jednego<br />

zdania, wtrącenia. Niektóre są niedopowiedziane, niektóre są<br />

do odczytania tylko między wierszami, z kolei na niektóre<br />

zabrakło miejsca. To tylko pokazuje jak trzeba być uważnym<br />

w poznawaniu historii swoich przodków, sąsiadów oraz swojej<br />

miejscowości. Te opowieści układają się w fascynujący<br />

i niekończący się labirynt.<br />

Pola Rożek<br />

5


Patrząc na stare fotografie<br />

Fotografia to obraz. Czy niemy? Zdecydowanie nie. Można<br />

śmiało powiedzieć, że jest to lustro, w którym odbija się życie<br />

i działalność człowieka.<br />

Przeglądając stare fotografie, uważny obserwator bez trudu<br />

zauważy, że są tam zapisane zmiany będące wynikiem postępu<br />

cywilizacyjnego. Jeżeli porównamy najstarsze fotografie,<br />

wykonane w różnych miejscach Koprzywnicy, włączając<br />

w to dzisiejsze osiedla, dostrzeżemy różnicę w zabudowie<br />

i w materiałach, z których budowano. Z jednej strony mamy<br />

murowane kamienice w centrum Koprzywnicy, a z drugiej<br />

drewniane czy gliniane budynki często kryte strzechą, choćby<br />

na Cegielni i na Zarzeczu. Na zdjęciach powojennych, a szczególne<br />

od lat 70. XX w. opisany wyżej obraz ulega zmianie.<br />

Murowane domy stają się powszechne, bez względu na miejsce,<br />

w którym stoją.<br />

Podobnie wygląda kwestia mody, sposobu ubierania się ludzi.<br />

Na starszych fotografiach możemy łatwo dostrzec różnice<br />

w ubiorze wynikające z wykonywanego zawodu czy miejsca<br />

zamieszkania. Z jednej strony, na przykład, mamy kapelusze,<br />

toczki i berety powszechnie noszone w Koprzywnicy, a z drugiej<br />

kaszkiety i chustki, charakterystyczne dla mieszkańców<br />

okolicznych wsi. Z biegiem czasu różnice, choć nie całkowicie,<br />

zacierają się, a kapelusze na późniejszych zdjęciach nie<br />

są już powszechne. Zmieniał się także krój mundurków szkolnych<br />

czy rodzaj dziecięcych strojów okolicznościowych. Kilka<br />

powojennych dziesięcioleci to królestwo strojów krakowskich,<br />

bez których nie było uroczystości szkolnej, państwowej czy<br />

kościelnej, co wielokrotnie zostało sfotografowane. Z czasem<br />

stawały się one coraz mniej popularne, aż zniknęły.<br />

Bardzo wyraźnie zachodzące zmiany widać również w przypadku<br />

działalności stanowiącej podstawę bytu mieszkańców<br />

Koprzywnicy. Początkowo widzimy głównie rolnictwo i rzemiosło,<br />

które tutaj często się ze sobą splatały. Jest jeszcze, choć<br />

mniej udokumentowany, handel będący pokłosiem rzemiosła<br />

i rolnictwa. Rzemiosło kwitnie, funkcjonują m.in. zakłady szewskie,<br />

krawieckie. Wraz z upaństwowieniem wszystkich gałęzi<br />

gospodarki, rozwojem przemysłu i masową produkcją zakłady<br />

rzemieślnicze zanikają, jednocześnie pojawiają się nowe formy<br />

pracy zarobkowej, jak praca w kopalniach siarki. Rolnictwo<br />

wprawdzie funkcjonuje cały czas, jednak i tu można zauważyć<br />

zmiany. Wszechobecne na najstarszych fotografiach sierpy,<br />

kosy czy wozy konne zastępowane są na późniejszych zdjęciach<br />

przez ciągniki i maszyny rolnicze. Z koprzywnickiego<br />

6


krajobrazu znikają kuźnie. To samo dotyczy hodowli i upraw.<br />

Na przykład po pasących się krowach i uprawie tytoniu, dziś<br />

jedynym śladem pozostały fotografie.<br />

Zmiany widać również w sposobie przemieszczania się ludzi.<br />

Początkowo rowery i wozy, później motocykle i samochody.<br />

Pojazdów mechanicznych początkowo jest niewiele, budzą zaciekawienie,<br />

podobnie jak wcześniej rowery. Ludzie przychodzą<br />

je oglądać i fotografują się z nimi, bo to nie lada gratka.<br />

Z biegiem czasu pojazdy mechaniczne coraz bardziej wkraczają<br />

w życie codzienne mieszkańców, pojawiają się również<br />

w Ochotniczej Straży Pożarnej, wypierając wozy. Nadal są<br />

wdzięcznym tematem dla fotografii. Ale teraz to już są przede<br />

wszystkim pojazdy prywatne. Razem z samochodami pojawia<br />

się w Koprzywnicy nowy zawód – kierowca.<br />

Fotografia opowiada też o samej sobie. Warto zauważyć, że<br />

fotografowie obecni są w Koprzywnicy niemal przez cały<br />

XX wiek. Opowieść zaczyna się od przedwojennego zakładu<br />

fotograficznego przy dzisiejszej ul. 11 Listopada, po którym<br />

pozostało jedynie trochę zdjęć i strzępy informacji o właścicielu/właścicielach.<br />

Po wojnie zjawiają się w Koprzywnicy:<br />

Adam Antończyk i Tadeusz Partyka, którzy uczyli się zawodu<br />

w Tarnobrzegu. Później fotografów przybywa, nie tylko zawodowych,<br />

ale i pasjonatów fotografii. To dzięki nim możemy<br />

oglądać obrazy z przeszłości Koprzywnicy.<br />

W obrazach odnajdujemy również medycynę, zarówno w osobach<br />

personelu medycznego, jak i w pomieszczeniach ośrodka<br />

zdrowia czy porodówek. Pojawiają się również: apteka i sklepy,<br />

uroczystości państwowe, religijne i rodzinne, działalność<br />

społeczna, szkoła i aktywność fizyczna, elementy przyrody<br />

oraz innych dziedzin życia.<br />

Na koprzywnickich fotografiach widoczne są także niezmienne<br />

elementy życia. Bo czy płynący czas, może wpływać na<br />

szczęście rodziców po narodzinach dziecka, na radość dziecka<br />

na widok bożonarodzeniowej choinki, na błysk w oczach<br />

zakochanych, na wzruszenie młodej pary, na dumę z efektów<br />

własnej pracy, na smutek po śmierci człowieka? To wszystko<br />

jest ponadczasowe, niezmienne, tak samo przeżywane przez<br />

kolejne pokolenia.<br />

Fotografie w <strong>album</strong>ie stanowią tylko niewielką część zbioru<br />

zgromadzonego przez nas w ciągu ostatnich trzech lat. Zbiór<br />

ten z kolei jest tylko cząstką koprzywnickich archiwów rodzinnych.<br />

Mając to na uwadze, jak również ograniczony rozmiar<br />

samego <strong>album</strong>u, zdajemy sobie sprawę, że nie wszystkie<br />

elementy życia zostały ujęte w <strong>album</strong>ie, a te pokazane - jedynie<br />

zarysowują temat, nie wyczerpując go.<br />

Kazimierz Brzeziński<br />

7


8


Widok z odbudowywanej wieży kościoła pw. św.<br />

Floriana w Koprzywnicy, 1959 r.; fot. ks. Grzywka,<br />

z archiwum Jana Ordona<br />

Tu jest widoczna plebania, wikariat i szkoła, dalej<br />

była opatówka-organistówka, tam organista<br />

mieszkał. W tym budynku starym, co była szkoła,<br />

to we wszystkich salach się uczyłem, w ogrodzie<br />

była agronomówka, takie szkolenia rolnicze<br />

tam się odbywały. Za szkołą te takie baraki, to<br />

za Niemców postawili.<br />

Dzwonnica była najpierw drewniana, potem,<br />

za księdza Wiącka, była taka konstrukcja stalowa.<br />

Felczyński przetopił stare dzwony i one<br />

służą do dziś. A dzwonnica z kamienia powstała<br />

za księdza Golińskiego.<br />

Tu to chyba dom Lisa, miał sklepik koło Bzducha,<br />

a potem przeciągnęli ten sklepik, na belach<br />

takich, trochę dalej. A tu dom Nowińskich, jeszcze<br />

drewniany.<br />

Tam, jak się jedzie na Gnieszowice, Mozal miał<br />

domek. To był sekretarz gminy przed wojną,<br />

potem wyjechali na Kresy Wschodnie, on był<br />

trochę taki jak szlachta.<br />

ze wspomnień Jana Ordona<br />

9


Warsztat szewski<br />

Wincentego<br />

Tosia, 1935 r.,<br />

<strong>Koprzywnica</strong>, od<br />

lewej: Marian Toś,<br />

Marianna Toś,<br />

Wincenty Toś,<br />

Józef Zwolski,<br />

Anna Toś, Marian<br />

Jarecki;<br />

fot. z archiwum<br />

Wacławy Stelmach<br />

Zdjęcie zrobione w 1935 roku, to tatuś podpisał, poznaję jego pismo.<br />

Bardzo dobrze pokazuje pracę szewców, każdy na nim robi coś innego: wyjmuje<br />

gwoździe, wyrównuje podeszwę. Bo podeszwę łączyło się z cholewką<br />

za pomocą drewnianych szpilek, by dobrze przylegała, bo nie było kleju. Moja<br />

mama na zdjęciu siedzi na maszynie do szycia, to była maszyna do grubych<br />

rzeczy – cholewek. Zakład mieścił się na rogu Osieckiej i Tarnobrzeskiej,<br />

działał od zawsze. To była podstawa bytu w Koprzywnicy – albo ktoś był<br />

szewcem albo masarzem, bo z ziemi przecież nie dało się wyżyć.<br />

ze wspomnień Wacławy Stelmach<br />

Tatuś – Marian Jarecki przed wojną był czeladnikiem w zakładzie szewskim<br />

Wincentego Tosia. Później miał w domu swój zakład i zatrudniał czeladników.<br />

Szyli solidne, wysokie buty ze skóry, podeszwa też była skórzana. Sprzedawali<br />

je na targach, w Sandomierzu, w Tarnobrzegu.<br />

ze wspomnień Marii Tokarskiej<br />

Jan Ordon jako uczeń u kamasznika, Klimontów<br />

1952/3 r.; fot. z archiwum Jana Ordona<br />

Codziennie rano jeździłem rowerem z Cegielni do Klimontowa do mistrza<br />

na naukę cholewkarstwa, a na wieczór wracałem. Nauka trwała<br />

do 3 lat, potem był egzamin na czeladnika, jeszcze mam te papiery<br />

gdzieś... i potem czeladnikiem byłem, płacił mi za robotę, a wcześniej<br />

to jemu – mistrzowi się płaciło za naukę.<br />

Potem w domu robiłem cholewki, szewców w Koprzywnicy było dużo,<br />

Leśniak był na Cegielni, jeszcze mam buty oficerki, które zrobiłem 60<br />

lat temu i prawidła mam jeszcze na strychu.<br />

ze wspomnień Jana Ordona<br />

10


Warsztat szewski w prywatnym domu, lata 40. XX w.,<br />

<strong>Koprzywnica</strong>, po prawej, z młotkiem szewskim w ręku,<br />

Aleksander Gawroński; fot. z archiwum Elżbiety Głąb<br />

W Koprzywnicy było dużo szewców, w domach mieli warsztaty,<br />

robili buty i nimi handlowali. Po wojnie wprowadzono przepisy,<br />

które zabraniały prywatnej działalności i takowe warsztaty musiały<br />

przestać istnieć. Otworzono w Koprzywnicy Zakład Szewski<br />

zatrudniający kilkudziesięciu szewców, który znajdował się przy<br />

ul. Cmentarnej (obecnie Szkolnej). Robiono tam ręcznie buty, które<br />

były kute i szyte. Kucie polegało na robieniu szpilorkiem dziurki<br />

w podeszwie buta i wbijaniu w nią drewnianej szpilki okrągłym<br />

szewskim młotkiem; szycie polegało na robieniu dziurek szydłem<br />

szewskim i przez nie przeciągano dratwę, która na końcu miała<br />

wplecioną szczecinę z dzika. Później cholewki szyto na maszynach.<br />

Pod koniec istnienia zakładu szewskiego zaprzestano szyć ręcznie<br />

i kuć, bo wprowadzono klejenie. Klej był śmierdzący i toksyczny.<br />

Wielu szewców nabawiło się alergii i egzemy od tego kleju.<br />

Na Przedmieściu w jednym z domów utworzono Punkt Szewski<br />

i tam pracowało kilku szewców, którzy zajmowali się naprawą butów.<br />

Szewcy w Zakładzie pracowali na dwie zmiany: 6-14 i 14-22.<br />

Obecnie tu, gdzie był Zakład Szewski, jest przedszkole.<br />

ze wspomnień Elżbiety Głąb<br />

Szewcy z Zakładu Szewskiego w Koprzywnicy, lata 60. XX w., na zdjęciu m.in. Marian<br />

Lipczyński i Walenty Gawroński - kierownik tegoż Zakładu i Punktu Szewskiego;<br />

fot. z archiwum Elżbiety Głąb<br />

11


Był taki głuchawy fotograf z Tarnobrzegu Jan Wolanin, on nam zrobił to zdjęcie,<br />

tuż po wojnie. Wracałyśmy z kościoła św. Floriana, był odpust na św. Anny lub<br />

Floriana, na pewno nie Walentego, bo to w zimę wypada. Ten dom ze zdjęcia<br />

jeszcze stoi... tu pod domem siedzi pan Marszałowicz, to był taki malarz.<br />

Sukienki były szyte z materiału, nie było gotowych sukienek, mnie szyła taka ciotka<br />

Majkowska z Cegielni. Torebeczki przywoziły skądś takie handlary, można było<br />

kupić na targu. Buty miałam robione, Fredzi ojciec był szewcem galanteryjnym,<br />

bardzo ładne pantofelki robił i on mi robił takie na płasko, a tamta miała na korku<br />

bucik. Do tego pończoszki, nie było rajstop, był taki pas i takie przączki i się zapinało<br />

te pończochy, bardzo to niewygodne było, tylko od święta się nosiło. Biustonosze<br />

były szyte ze zwykłego płótna, miski okrągłe i sznurowane na plecach, jak<br />

się je założyło, to ktoś musiał zawiązać z tyłu. Jak krawcowa dobrze uszyła, to<br />

było dobrze, jak nie, to było niedobrze, tak mniej więcej na miarę się robiło.<br />

ze wspomnień Kazimiery Modras<br />

Krawcowa pani Gawrońska z córką Ireną i swoimi czeladniczkami, od lewej<br />

m.in. Stysiowa, Marczewska, Matylda Ćwiertniewska (po mężu Jarecka),<br />

Maryla Gawrońska, ok. 1927 r., <strong>Koprzywnica</strong>; fot. z archiwum Marii Tokarskiej<br />

Przed wojną najlepszą krawcową była pani Gawrońska, miała własny<br />

zakład krawiecki obok kościoła pw. Matki Bożej Różańcowej. Jej klientami<br />

była śmietanka koprzywnicka np. starsza pani doktorowa Zarodzińska<br />

i okoliczni ziemianie. Można powiedzieć, że u Gawrońskiej to był taki dom<br />

mody. Miała uczennice, czeladniczki, jedną z nich w latach panieńskich<br />

była moja mama – Matylda Jarecka. Gdy wyszła za mąż w 1937 roku,<br />

szyła już sama, w domu.<br />

Jako panna miałam piękne sukienki, które uszyła mi mama, ale skroiła<br />

je Gawrońska.<br />

ze wspomnień Marii Tokarskiej<br />

ul. 11 Listopada w Koprzywnicy, ok. 1946 r., od lewej: Alfreda Gorycka, Anna<br />

Kalinowska, Maryla Gawrońska z Cegielni, Kazimiera Zwolska; fot. Jan Wolanin,<br />

z archiwum Kazimiery Modras<br />

12


Rynek w Koprzywnicy, 1942-43 r., po lewej Balbina i Henryk Goryccy; fot. z archiwum Krystyny Bokwy<br />

Ojciec – Henryk Gorycki lubił nosić kapelusze, nawet w pole zakładał kapelusz. Miał ich dużo:<br />

letni, wiosenny, zimowy, z materiału, słomianych nie miał. Nosił go zawsze lekko przekrzywiony.<br />

Ogólnie w Koprzywnicy – przed wojną, w czasie wojny – noszono kapelusze, teraz tego nie ma.<br />

Po ślubie, gdy mężczyzna stawał się stateczny, chodził w kapeluszu. Jeśli chodzi o kawalerkę, to<br />

gdy ktoś już stawał w konkury albo się oświadczył, to kapelusz był podstawą. Kapelusz oznaczał,<br />

że mężczyzna był elegancki.<br />

Kobiety nosiły toczki albo berety, taka była moda. Kobiety zazwyczaj były eleganckie.<br />

ze wspomnień Krystyny Bokwy<br />

Plac kościelny przed starą szkołą, Franciszek Turbak z kolegą,<br />

początek lat 40. XX w.; fot. z archiwum Danuty Turbak<br />

13


Franciszek Turbak (drugi<br />

z lewej) jako czeladnik<br />

u mistrza krawiectwa<br />

w Tarnobrzegu, koniec lat 30.<br />

XX w.; fot. z archiwum Danuty<br />

Turbak<br />

Franciszek Turbak, początek lat 40. XX w., <strong>Koprzywnica</strong>;<br />

fot. z archiwum Danuty Turbak<br />

14<br />

Takie specjalne spodnie tata miał, nazwę miały, takie na gumce czy na<br />

paskach. Człowiek oglądał zdjęcia, ale żeby pytał... już się nie dowiemy.<br />

ze wspomnień Danuty Turbak<br />

Krawiec Franciszek Turbak ze swoimi uczniami, pierwszy<br />

z prawej Władysław Toś, lata 40. XX w., <strong>Koprzywnica</strong>.;<br />

fot. z archiwum Danuty Turbak


Krawiec Franciszek Turbak (w oknie) ze swoimi uczniami,<br />

pierwszy z prawej Stanisław Jarecki, lata 40. XX w.,<br />

<strong>Koprzywnica</strong>; fot. z archiwum Danuty Turbak<br />

Franciszek Turbak, lata 40. XX w., <strong>Koprzywnica</strong>;<br />

fot. z archiwum Danuty Turbak<br />

Mój tata - Franciszek Turbak - pochodził<br />

z Dąbrowicy, z Galicji, krawiectwa<br />

uczył się u mistrza w Tarnobrzegu, jego<br />

brat też był krawcem. Do Koprzywnicy<br />

przyjechał chyba jeszcze przed wojną.<br />

Specjalizował się w ciężkim krawiectwie,<br />

zakład miał na ul. 11 Listopada,<br />

tam szył, ten dom już chyba nie istnieje.<br />

Dużo młodych się u niego uczyło,<br />

Staś Jarecki, Władek Toś, taki chłopak<br />

z Gnieszowic. Potem zaczął pracować<br />

w siarce w Piasecznie, to były lata 60,<br />

już się nie dało wyżyć z szycia. Jak zaczął<br />

tam pracować, to już nie prowadził<br />

zakładu, tylko tu szył, w domu. O tu,<br />

w kącie maszyna stała, to była duża<br />

taka maszyna, do ciężkiego, stół taki<br />

duży krawiecki był. Każdy swój materiał<br />

przynosił, jak chciał coś uszyć. Tata<br />

uszył jedno i wtedy przyjmował kolejne<br />

zlecenia. Najczęściej szył... a no wszystko,<br />

garnitury, spodnie i damski płaszcz<br />

też uszył, ale przeważnie szył męskie.<br />

Zbierał miarę i szył, tak dziubał, że<br />

trudno było po nim popruć. Jak zaczęły<br />

wchodzić gotowe rzeczy do kupienia<br />

w sklepie, to już tylko przeróbki robił.<br />

Tatuś miał taki zwyczaj, że jak nam szył,<br />

to robił zapasy, takie listwy, bo jak się<br />

przytyje... chyba że było mało materiału,<br />

to nie. Ta obszyta dziurka, to wszystko<br />

było ręcznie robione, nie maszynowo.<br />

Był taki manekin - taki człowieka tułów,<br />

na jednej nodze, na tym się poprawiało,<br />

naciągało, a jak już było gotowe – wieszało.<br />

ze wspomnień Danuty Turbak<br />

15


Zdjęcie wykonano w zakładzie <strong>fotograficzny</strong>m<br />

przy ul. 11 Listopada,<br />

nikt nie pamięta już jak nazywał<br />

się fotograf, który tam pracował.<br />

Tata, za namową fotografa, przyniósł<br />

zboże do dekoracji, w rękach<br />

trzymamy sierpy. Powiedział: będzie<br />

pamiątka, że było lato.<br />

ze wspomnień Marianny Antończyk<br />

Przed II wojną światową w Koprzywnicy<br />

był zakład <strong>fotograficzny</strong>,<br />

którego właścicielem był Żyd. Mieścił<br />

się w drewnianym budynku,<br />

przy 11 listopada.<br />

ze wspomnień Marka Majkowskiego<br />

Ten fotograf miał szklany pokój,<br />

na południową stronę. Konstrukcja<br />

była żelazna i to było szkłem wykładane,<br />

bo przecież nie było prądu.<br />

Jak słońce było, to robił zdjęcie.<br />

Tło było takie, niby kwiaty w doniczkach,<br />

liście duże, paprocie. Nie<br />

pamiętam jak się nazywał fotograf<br />

i co się z nim stało.<br />

ze wspomnień Jana Materkowskiego<br />

Zakład <strong>fotograficzny</strong> w Koprzywnicy przy ul.<br />

11 Listopada, Marianna i Henryka Zelik z kuzynem<br />

z Warszawy, 1934 r.; fot. z archiwum Marianny<br />

Antończyk<br />

16<br />

Zakład <strong>fotograficzny</strong> w Koprzywnicy przy ul.<br />

11 Listopada, Stanisław, Kazimiera, Henryk,<br />

Franciszka Majkowscy, Jan Ostrowski, ok. 1920 r.;<br />

fot. z archiwum Marka Majkowskiego


Tu 15, może 16 lat mam. Razem<br />

z koleżankami poszłyśmy<br />

sobie zrobić zdjęcie na rynku<br />

w Tarnobrzegu. Paź to był<br />

dobry fotograf. Namówiłyśmy<br />

się i specjalnie pojechałyśmy.<br />

Rano wstałyśmy, poczesałyśmy<br />

się i na piechotę poszłyśmy<br />

do Tarnobrzega, 5<br />

kilometrów. Przez Wisłę na<br />

tych łódkach się jeździło, bo<br />

jak tylko ludzie – to na łódce,<br />

a jak koń, krowa, rower – to<br />

promem się płynęło.<br />

ze wspomnień<br />

Marianny Antończyk<br />

Zdjęcie zrobili w Tarnobrzegu<br />

u Antończyka, ta serwetka pojawia<br />

się na różnych zdjęciach<br />

ślubnych. Tu w Koprzywnicy<br />

nie było takiego, żeby zrobił<br />

takie zdjęcie, trzeba było wybrać<br />

się albo do Sandomierza<br />

albo na Wisłę. Końmi się<br />

jechało kilka dni po ślubie<br />

i przeprawiało przez Wisłę.<br />

Brało się rzeczy i u fotografa<br />

przebierało.<br />

ze wspomnień Marianny Ordon<br />

Zakład <strong>fotograficzny</strong> Stanisława Pazia w Tarnobrzegu, Marianna<br />

Zelik z koleżankami: Józefą i Anną Jasińską, ok 1947 r.;<br />

fot. z archiwum Marianny Antończyk<br />

Zakład <strong>fotograficzny</strong> Józefa Antończyka w Tarnobrzegu;<br />

zdjęcie ślubne Anny Judy i Eugeniusza Zawady, 1953 r.;<br />

fot. z archiwum Jana Ordona<br />

17


Franciszek Turbak bardzo lubił zdjęcia, miał swój własny <strong>album</strong>, moja mamusia, jego żona – Maria z domu Lipińska też miała swój. Ale sam nie był fotografem. Zdjęcia<br />

robił jego przyjaciel Jan Wolanin, który przyjeżdżał do Koprzywnicy i robił mu zdjęcia z kolegami. Poznali się zapewne w Tarnobrzegu - Jan Wolanin pracował tam<br />

jako fotograf, Franciszek Turbak uczył się na krawca.<br />

ze wspomnień Danuty Turbak i Kazimiery Modras<br />

Od lewej: Florian Marczewski, Franciszek Turbak, Kazimiera Lipińska, ok. 1940 r., <strong>Koprzywnica</strong>;<br />

fot. z archiwum Danuty Turbak<br />

Przy statywie <strong>fotograficzny</strong>m - Franciszek Turbak z kolegami,<br />

lata 40. XX w, <strong>Koprzywnica</strong>; fot. z archiwum Danuty Turbak<br />

18<br />

Turbak do mojej siostry przychodził, ożenił się z nią, jego przyjaciel Marczewski, prowadził<br />

kino, mieszkał za obecnym domem kultury. Tych dwóch nie pamiętam, panowie szukali<br />

żon, lubili się fotografować. Tak mnie namówili, żebym wzięła papierosa do zdjęcia, ale<br />

nie paliłam. Byłam młodsza od mojej siostry, to takie żarty sobie ze mną robili. Oni palili<br />

papierosy, ale by kobieta paliła, rzadko się spotykało.<br />

ze wspomnień Kazimiery Drzałowskiej


Od prawej: Kazimiera Partyka z mamą Anielą Chmielowiec<br />

i córką Teresą (w chustce); fot. Tadeusz Partyka, z archiwum<br />

Ewy Partyki<br />

Zygmunt Partyka (syn Tadeusza), podczas Świąt Bożego<br />

Narodzenia, ok. 1962/3 r.; fot. Tadeusz Partyka, z archiwum<br />

Ewy Partyki<br />

Po prawej: Kazimiera Partyka (żona Tadeusza) z córką Teresą<br />

(po mężu Gach) i siostrą oraz jej dziećmi, ok. 1954 r.;<br />

fot. Tadeusz Partyka, z archiwum Ewy Partyki<br />

Ojciec – Tadeusz Partyka<br />

przyjechał do Koprzywnicy<br />

z Tarnobrzega pod koniec lat<br />

40. Kolega go tutaj sprowadził,<br />

w kawalerkę się wybrali<br />

na tę stronę. Fotografii uczył<br />

się w zakładzie <strong>fotograficzny</strong>m<br />

u Stanisława Pazia w<br />

Tarnobrzegu. W Koprzywnicy<br />

nie otworzył zakładu, tylko<br />

w domu na ul. Sandomierskiej,<br />

w łazience miał ciemnię. Robił<br />

zdjęcia na zamówienie, przy<br />

różnych okazjach. Brał aparat<br />

i szedł, dużo zdjęć robił na rynku,<br />

bo był pod ręką, w plenerze.<br />

Miał do tego dryg. Rodzinie<br />

to on robił wszystkie zdjęcia.<br />

Jego córka – Teresa Gach też<br />

była uczniem tego Pazia, potem<br />

w Koprzywnicy, na Przedmieściu<br />

miała zakład <strong>fotograficzny</strong><br />

w latach 60/70. Miała tam tła<br />

malowane do pozowania. Po<br />

wojnie Gach i Paź to byli tacy<br />

fotografowie, że nawet Sandomierz<br />

się nie umywał do nich.<br />

Ojciec bardzo długo robił zdjęcia,<br />

bo do lat 80. <strong>My</strong>śmy potem<br />

to kontynuowali, korzystaliśmy<br />

z jego sprzętów, z aparatów,<br />

nawet z tego mieszkowego, ale<br />

potem nie mogliśmy już dostać<br />

papieru. Aż weszły te kolorowe<br />

zdjęcia, cyfrówki.<br />

ze wspomnień Ewy i Zygmunta<br />

Partyków<br />

19


Marianna Antończyk, 1950 r.; fot. Adam Antończyk, z archiwum<br />

Marianny Antończyk<br />

Marianna Antończyk z kuzynką Haliną z Radomia, lasek<br />

koło obecnej ul. Szkolnej w Koprzywnicy, 1952 r.;<br />

fot. Adam Antończyk, z archiwum Marianny Antończyk<br />

Na tym zdjęciu jest mój piesek<br />

Bukiet - taki czarny z białym<br />

krawatem. Mój tatuś lubił psy<br />

i koty, zawsze w domu musiał<br />

być. A tę piłkę to mąż położył,<br />

do zdjęcia. Mój Antończyk robił<br />

wszystkie te zdjęcia. Bez przerwy<br />

mi robił, miałam tyle tych<br />

zdjęć, gdzie mu się spodobało,<br />

to mi robił. Jak było coś ciekawego,<br />

to mówił: chodź, zrobię<br />

ci. Tak on lubiał robić te zdjęcia,<br />

ten mój mąż.<br />

Wcześniej to różni, obcy fotografowie<br />

przyjeżdżali i wszystkich<br />

znałam, bo tak chodzili<br />

i robili zdjęcia, a mojego nigdy<br />

nie widziałam, nie znałam! I sąsiadka<br />

mi mówiła, że jest taki.<br />

Jeździ, robi zdjęcia. Aż go poznałam<br />

w marcu 1950 roku, jak<br />

przyjechał spóźniony fotografować<br />

pogrzeb i zaczepił mnie<br />

przy studni.<br />

Tu po wojnie fotografowie<br />

z Tarnobrzega, z Sandomierza,<br />

jak chcieli zarobić, przyjeżdżali<br />

i robili zdjęcia.<br />

ze wspomnień Marianny Antończyk<br />

Marianna Antończyk z kuzynką Haliną pod drewnianym mostem na<br />

Koprzywiance, koło młyna, 1950 r.; fot. Adam Antończyk, z archiwum<br />

Marianny Antończyk<br />

20<br />

Swój taki był fotograf Adam Antończyk. W pole przyleciał i po weselach wszędzie chodził.<br />

Antończyk zrobił nam mnóstwo rodzinnych zdjęć. W odwiedziny przychodził, nie to, że<br />

czlowiek był przygotowany na zdjęcia, naturalnie.<br />

ze wspomnień Jana i Marianny Ordonów


Jan Ordon senior, dom Ordonów na Cegielni, 1960 r.;<br />

fot. Adam Antończyk, z archiwum Jana Ordona<br />

Jan Ordon, dom Ordonów na Cegielni, 1960 r.;<br />

fot. Adam Antończyk, z archiwum Jana Ordona<br />

Jan, Jan senior i Marianna Ordon z córką Elżbietą, dom Ordonów na<br />

Cegielni, 1960 r.; fot. Adam Antończyk, z archiwum Jana Ordona<br />

Jan Ordon senior i Marianna Ordon z córką Elżbietą, dom Ordonów na<br />

Cegielni, 1960 r.; fot. Adam Antończyk, z archiwum Jana Ordona<br />

21


Od lewej: Stanisław Gawroński, Jan Lipiński, Barbara Klubińska, Słabowski,<br />

Małgorzata Lipińska, lata 50. XX w.; fot. Kazimierz Klubiński, z archiwum Jana<br />

Lipińskiego<br />

Dom rodziny Lipińskich na Krzywdach, od lewej: Kazimiera, Jan i Zygmunt<br />

Lipińscy; lata 60. XX w.; fot. Kazimierz Klubiński, z archiwum Jana Lipińskiego<br />

Pamiętam, że Kazimierz Klubiński z Zarzecza miał aparat,<br />

chyba to był Druh, i fotografował. Nie miał zakładu, zdjęcia<br />

robił dla przyjemności. Część naszych zdjęć rodzinnych jest<br />

właśnie jego autorstwa.<br />

ze wspomnień Jana Lipińskiego<br />

22


Któregoś dnia w sierpniu nocował<br />

u nas w stodole autostopowicz.<br />

Zrobił nam zdjęcia, nawet<br />

nie wiedziałyśmy kiedy. To były<br />

żniwa, mama robiła powrósła<br />

ze słomy, taki sznur do wiązania<br />

snopków. A tu siedzę na<br />

kosiarce do zboża, to się podpinało<br />

pod konie, wszystko się<br />

wtedy końmi robiło.<br />

Ten autostopowicz przysłał<br />

nam potem te zdjęcia, ale pomylił<br />

nazwisko. Na poczcie odpieczętowali<br />

list i poznali, kto<br />

jest na zdjęciu.<br />

Kiedyś u nas często się zatrzymywali<br />

na nocleg. Raz dwóch<br />

szło na Mazury, też nocowali,<br />

myśmy się zastanawiali czy<br />

w ogóle dojdą, obiecali przystać<br />

pocztówkę i przysłali! To<br />

było też w żniwa, do ciemnej<br />

nocy woziliśmy te snopki i oni<br />

byli na podwórku. Mama im coś<br />

robiła do jedzenia, to były chłopaki<br />

z miasta. Potem pojechali<br />

wozem drabiniastym pomagać<br />

w pole, jak się cieszyli!<br />

ze wspomnień Marii Płanety<br />

Zofia i Maria Beksińskie, sierpień 1973 r.,<br />

Zarzecze; fot z archiwum Marii Płanety<br />

Maria Beksińska, sierpień 1973 r., Zarzecze; fot z archiwum Marii Płanety<br />

23


Jan i Marianna Ordonowie podczas żniw, 1960 r.; fot. Adam Antończyk,<br />

z archiwum Jana Ordona<br />

Józefa Krakowiak, Jan i Marianna Ordonowie, z tyłu Franciszek Wiącek,<br />

żniwa, 1960 r.; fot. Adam Antończyk, z archiwum Jana Ordona<br />

Kosiliśmy kosami i żona zbierała takie garście, a potem na snopki, na snopek się 2-3<br />

garści brało. Jak się potem zwiozło, to się w domu cepami młóciło, trzeba było młócić<br />

i wytrzepytać słomę. Jak trochę odparowała, to wtedy do młyna. Zboże musiało<br />

wcześniej wydobrzeć, wyparować z wody, bo za świeże ziarno jest napęczniałe, to by<br />

się kleiło. Poszycie dachu z żytniej słomy się robiło. <strong>My</strong>śmy mieli 10 hektarów, stodoła<br />

pełniutka była, po sam dach, to było w czym robić. Takie stajonka były porobione,<br />

zboże, ziemniaki, jare, po pół hektara ziemniaków, pszenicy. Do piwnicy ziemniaki<br />

się przywoziło, ze 100 metrów i do drugiej też, to w sumie 200 było. Jak były krowy,<br />

świnie, to trzeba było im je parować.<br />

Krakowiaczka i Wiącek, oni nam pomagali w polu, za opłatą, wtedy się płaciło dniówką.<br />

O 7 się szło w pole, do 12, potem obiad i po obiedzie od 14 do 19-21 się pracowało.<br />

Zdjęcia zrobił nam Antończyk. Wpadł rowerem albo simsonkiem, bo jeździł takim<br />

motorkiem, jego żona to nasza kuzynka.<br />

ze wspomnień Jana i Marianny Ordonów<br />

24


Jan Ordon, przerwa na obiad podczas żniw, 1960 r.;<br />

fot. Adam Antończyk, z archiwum Jana Ordona<br />

Przerwę obiadową się spędzało w polu, bo z domu<br />

w pole szło się 45 minut. Furmanką się nie jechało,<br />

bo wtedy trzeba by było za końmi patrzeć. Rodzice<br />

zostawali w domu, robili obiad i powrósła, a my<br />

w polu. Powrósłami się wiązało zboże, jeczmień,<br />

pszenicę, owies. Na obiad w polu najczęśniej się jadało<br />

barszcz z ziemniakami, rodzice furmanką ciepły<br />

przywozili z domu, w kance była czarna kawa. Kosze<br />

wyplatało się z pałki wodnej, co rosła przy stawie.<br />

To pole to koło Łoniowa, tam było lepsze, bo tu na<br />

Cegielni za bardzo piaszczyste.<br />

ze wspomnień Jana i Marianny Ordonów<br />

Jan i Marianna Ordonowie, przerwa na obiad podczas żniw, 1960 r.; fot. Adam Antończyk,<br />

z archiwum Jana Ordona<br />

25


Kuźnia kowala, pana Zygmunta, sąsiadowała z domem moich dziadków Jasińskich. Lubiłem tam biegać i jak tylko kowal zezwalał, pomagałem mu, poruszając miechem,<br />

który wdmuchiwał tlen do paleniska. Z tego paleniska kowal wyciągał gorące pręty i z tych prętów na moich oczach powstawały podkowy. Praca w kuźni trwała cały<br />

dzień. Jak nie podkuwał, to przygotowywał lemiesze do pługów, obręcze do kół wozów, do beczek. Przed kuźnią stały konie, furmanki. Cały czas był ruch, zawsze<br />

coś się działo. Byłem świadkiem podkuwania konia, którego musiało trzymać trzech dorosłych mężczyzn, tak był narowisty. Fascynujący był zapach i odgłos kucia<br />

i hartowania metalu. Rozgrzany do czerwoności metal był wielokrotnie podgrzewany i nurzany w wodzie.<br />

To był jedyny kowal w Koprzywnicy. Druga kuźnia była w Błoniu, brata mojego ojca, Jana Rożka. Też już nie istnieje. Była podobnie zbudowana: szeroka, niewysoka<br />

chatka, z paleniskiem w środku i kominem. Narzędzia zawsze były po obu stronach, na drewnianych prowadnicach: młotki, obcęgi, dłuta, pilniki, gwoździe.<br />

ze wspomnień Franciszka Rożka<br />

Kuźnia Józefa Lipińskiego przy ul. 3 Maja w Koprzywnicy,<br />

kowal Józef Lipiński z synem Zygmuntem, lata 40. XX w.;<br />

fot. z archiwum Jana Lipińskiego<br />

Mój dziadek Józef i ojciec Zygmunt byli kowalami.<br />

Zakład należał do dziadka i mieścił się przy obecnej<br />

ulicy 3 Maja, ojciec tu się uczył zawodu. Do kuźni<br />

na podkucie koni przybywali mieszkańcy okolicznych<br />

wsi. Na zdjęciu widoczny jest stołek na narzędzia<br />

kowalskie.<br />

ze wspomnień Jana Lipińskiego<br />

Kucie konia w kuźni przy ul. 3 Maja w Koprzywnicy, przy pracy kowal Józef Lipiński, lata 40. XX w.;<br />

fot. z archiwum Jana Lipińskiego<br />

26


Do Sandomierza się<br />

jeździło furmanką, nie<br />

było asfaltu, tylko była<br />

droga bita, kamienna,<br />

dziura na dziurze.<br />

Chodził taki dróżnik<br />

Krakowiak i zasypywał,<br />

ale co z tego jak<br />

furmanka przejechała<br />

i... Ale wtedy były<br />

wozy na żelaznych kołach.<br />

Drabiniaste były<br />

na żniwa, potem się te<br />

lgi zdejmowało i montowało<br />

się latry – takie<br />

deski po bokach<br />

i siedzenia ze słomy<br />

i koca.<br />

ze wspomnień<br />

Alfreda Knapa<br />

Podwórko w gospodarstwie Kapuścińskich w Gnieszowicach, przy<br />

wozie stoi Jan Kapuściński, koniec lat 30. XX w.; fot. z archiwum<br />

Małgorzaty Sarzyńskiej<br />

Młoda para - Maria i Stefan Starzyńscy na wozie z plecionką<br />

obok Opatówki przy kościele pw. św. Floriana w Koprzywnicy,<br />

1951 r.; fot. z archiwum Małgorzaty Sarzyńskiej<br />

Na specjalne okazje,<br />

takie jak wesele,<br />

chrzciny, odpust, majówki<br />

czy święta na<br />

wozy nakładano taką<br />

plecionkę. Robiono to<br />

po to, aby było bardziej<br />

uroczyście, odświętnie.<br />

ze wspomnień<br />

Krystyny Bokwy<br />

Jan i Maria Ordonowie na wozie drabiniastym ze zbożem<br />

zwożonym z pola, 1960 r.; fot. z archiwum Jana Ordona<br />

27


Mieliśmy na podwórku kierat do napędzania młockarni. Mechanizm kieratu<br />

w ruch wprowadzała, chodząca w koło, para koni, dalej była przystawka<br />

połączona pasem transmisyjnym z młockarnią. I ja musiałem te konie<br />

ganiać, by chodziły w kieracie. I tak do 1956 roku to pracowało, potem<br />

kupiliśmy maszynę, która to napędzała.<br />

ze wspomnień Jana Ordona<br />

Smażenie powideł w ogródku państwa Skrzypczaków, Marianna Ordon – siedzi<br />

na stołku, z tyłu jej siostra, Janina Skrzypczak; 1960 r.; fot. Adam Antończyk,<br />

z archiwum Jana Ordona<br />

Powidła ze śliwek smażyliśmy w specjalnym baniaku,<br />

pod nim palił się ogień w specjalnie do tego<br />

wykopanym palenisku. Ogień trzeba było cały czas<br />

utrzymywać, regulować jego intensywność, czasem<br />

posypując go piaskiem.<br />

ze wspomnień Marianny Ordon<br />

Kierat na podwórzu u Ordonów na Cegielni, z rowerem Jan Ordon, 1945 r.;<br />

fot. z archiwum Jana Ordona<br />

28


Zosia Kosińska była sanitariuszką<br />

w AK, została ranna<br />

w Opatowie, po wojnie UB ją<br />

prześladowało, wyjechała na<br />

Dolny Śląsk. Wacław Nowiński<br />

ożenił się z jej siostrą Stefanią,<br />

po wojnie byli właścicielami<br />

młyna w Koprzywnicy.<br />

ze wspomnień Janiny<br />

Materkowskiej i Stefanii Nowińskiej<br />

Władysław Dziubek w 1943<br />

roku mając 18 lat został zastrzelony<br />

przez Niemca, z kolei<br />

jego brat Marian przed wojną<br />

pracował w masarni w Warszawie<br />

i w czasie okupacji niemieckiej<br />

woził mięso do getta<br />

warszawskiego, zginął w 1945<br />

roku po powikłaniach, po tym<br />

jak przejechał go wóz.<br />

ze wspomnień<br />

Janiny Materkowskiej<br />

Wacław Nowiński, Zofia Kosińska i Marianna Kosińska<br />

(po mężu Dziubek) przy stawach, ok. 1943 r., <strong>Koprzywnica</strong>;<br />

fot. z archiwum Janiny Materkowskiej<br />

Władysław Dziubek (po środku) z kolegami, okolice<br />

rzeki Koprzywianki, początek lat 40. XX w.;<br />

fot. z archiwum Janiny Materkowskiej<br />

29


To zdjęcie powstało za Niemców, to musiał robić ten fotograf,<br />

co był lokatorem u Marców, co na stawach mieszkali.<br />

<strong>My</strong> mieliśmy byka – buhaja. Za opłatą chłopi do niego przyprowadzali<br />

krowy, aby je zapłodnić. Potem Fredek Knap już<br />

inseminatorem zapładniał.<br />

ze wspomnień Jana Ordona<br />

Pani Marczewska z pasącą się krową na łące przy stawach, lata 30. XX w.;<br />

fot. z archiwum Krystyny Drzałowskiej<br />

Pamiętam, że Marczewska, która pochodziła chyba z Sulisławic,<br />

często pasała krowę na łąkach koło stawów. Tam<br />

Marczewscy mieli dom.<br />

ze wspomnień Józefa Starzyńskiego<br />

Tata – Henryk Gorycki dbał o to, aby zawsze była krowa.<br />

Dbał o nią, pasał na polu, z rzeki piła wodę, tam też ją<br />

mył. Kiedyś, pamiętam, krowy pasało się po rowach. Dzieci<br />

pasały, ja też.<br />

ze wspomnień Krystyny Bokwy<br />

Jan Ordon (senior) trzymający buhaja, z synem Kazimierzem, gospodarstwo<br />

Ordonów na Cegielni, 1941 r.; fot. z archiwum Jana Ordona<br />

30


W Koprzywnicy było 5 osadowych studni, tzn. publicznych: na<br />

przedmieściu, na rynku, na ul. Rzecznej, Sandomierskiej i Tarnobrzeskiej.<br />

Nie we wszystkich gospodarstwach były dobre studnie,<br />

wystarczająco głębokie. Nie we wszystkich domostwach<br />

była woda. Z tych studni noszono wodę w drewnianych prawidełkach,<br />

zakładało się je na ramiona i po bokach zawieszało się<br />

wiaderka.<br />

Pod koniec lat 50, jak zaczęli wydobywać siarkę w Piasecznie<br />

i Machowie, wody gruntowe samoistnie opadły. Woda opadła<br />

nie tylko w Koprzywnicy, ale w całej okolicy. U dziadka Jasińskiego,<br />

który miał bardzo głęboką studnię, o metr lub o dwa<br />

opadła.<br />

ze wspomnień Tadeusza Jasińskiego i Franciszka Rożka<br />

Praca przy wywózce obornika na pole, od lewej: Kazimierz Beksiński, Emilia Starzyńska,<br />

Kamila i Stanisław Beksińscy, <strong>Koprzywnica</strong>, ok. 1940 r.; fot. z archiwum Marii Tokarskiej<br />

Mój dom rodzinny to był właściwie dom wujka Stanisława Beksińskiego, ale to były jakby<br />

dwa domy, bo i my tam mieszkaliśmy. W 1943 r. po sąsiedzku zaczęło się palić, a że było<br />

lato, w stodołach dopiero co zwiezione zboże, to pożar szybko się rozprzestrzeniał. Spalił się<br />

również nasz dom i cała zabudowa. Zostaliśmy bez dachu nad głową. Tego samego roku<br />

przed zimą dostaliśmy dom przy ul. Sandomierskiej opuszczony przez żydowską rodzinę.<br />

ze wspomnień Edwarda Tokarskiego<br />

Kopanie studni, Zofia Śliwińska (z wiadrem) z bratem Władysławem<br />

Śliwińskim (z łopatą), Sośniczany, ok. 1936 r.; fot. z archiwum Marii<br />

Płanety<br />

31


Mój dziadek – Stefan Józefczak, w międzywojniu wydzierżawił prom wiślany<br />

od hr. Czarnowskiego i prowadził go na podstawie patentu żeglarskiego<br />

wydanego w Krakowie. Zatrudniał ok. 12 pracowników, pracujących codziennie<br />

w systemie zmianowym. Przeprawa odbywała się drewnianymi łodziami,<br />

które obsługiwały dwie osoby oraz drewnianym promem, do którego obsługi<br />

potrzebnych było więcej przewoźników. Na łodziach ludzie siadali rzędami<br />

wzdłuż obu burt. Na promie panował z góry ustalony porządek, konie wyprzęgano<br />

i ustawiano w jednym miejscu, wozy w drugim. Na obu brzegach,<br />

przy przystankach, znajdował się drewniany pomost ułatwiający dostanie<br />

się na i zejście z promu. W Radowążu stał budynek poczekalni. Ludzie najczęściej<br />

przeprawiali się z drzewem przewożonym z prawobrzeżnej strony<br />

albo do Tarnobrzega na targ. W taki sposób m.in. przeprawiały się kobiety<br />

z nabiałem. Kobiety przewoziły nabiał w białych chustach, na plecach, a rogi<br />

chust zawiązywane były na piersiach. Tarnobrzeżanie nazywali te kobiety<br />

spadochroniarzami, ponieważ siedzące rzędami na łodziach wyglądały niczym<br />

żołnierze ze spadochronami. Z tego powodu raczej nikt się nie obrażał.<br />

ze wspomnień Janusza Błachowicza<br />

Przeprawa łodzią przez Wisłę, w tle prom, lata 30. XX w., Radowąż; fot. z archiwum<br />

Janusza Błachowicza<br />

Przeprawa przez Wisłę,<br />

okres międzywojenny,<br />

Radowąż. Pierwszy<br />

z lewej, w służbowej<br />

czapce – przewoźnik<br />

Jan Mianowski; fot.<br />

z archiwum Janusza<br />

Błachowicza<br />

Maria Józefczak<br />

i Henryk Mianowski<br />

na betonowej tamie<br />

w Radowążu, lata 40.<br />

XX w.; fot. z archiwum<br />

Janusza Błachowicza<br />

32


Na zabawę jeździło się<br />

rowerami, na zdjęciu jest<br />

mój wujek z Sośniczan z<br />

kolegami, to mogło być<br />

zrobione wszędzie.<br />

ze wspomnień Marii Płanety<br />

Pierwsze rowery to tzw. kozy z zawijaną<br />

kierownicą. Ojciec przed wojną<br />

też miał rower. Bo czym pojechałby<br />

na zabawę? Piechotą by nie poszedł.<br />

Oczyszczone buty by się zakurzyły.<br />

ze wspomnień Krystyny Bokwy<br />

Kazimierz Ordon, 1940 r., Cegielnia, w tle<br />

prawdopodobnie gnieszowickie pola;<br />

fot z archiwum Jana Ordona<br />

To było za Niemców robione, bo rowerów przed wojną nie było.<br />

Ten rower to od Żydów z Krzcina kupiliśmy, jak ich wyganiali, było<br />

takich dwóch i mieszkali tu na Cegielni, to od nich taki rower był.<br />

ze wspomnień Jana Ordona<br />

Rowery pojawiły się już przed wojną, przed 1939 r. Te o rawkach<br />

drewnianych były tańsze niż te żelazne.<br />

ze wspomnień Alfreda Knapa<br />

Pierwszy z prawej Władysław Śliwiński, pierwszy<br />

z lewej, jego kolega Paruch, lata 40. XX; fot z<br />

archiwum Marii Płanety<br />

Maria Zelik na rowerze Adama<br />

Antończyka, 13 marca 1950 r.,<br />

Cegielnia; fot. Adam Antończyk,<br />

z archiwum Marianny Antończyk<br />

Do Koprzywnicy przyjeżdżał taki fotograf Adam Antończyk z Tarnobrzega robić zdjęcia,<br />

ale go nie znałam. Tego dnia przeprawił się z rowerem łódką przez Wisłę i spóźniony<br />

przyjechał fotografować pogrzeb, kondukt był już na cmentarzu. Szłam właśnie do<br />

studni, a że mieszkaliśmy niedaleko cmentarza, spytał czy może zostawić rower u nas<br />

na podwórku. Zgodziłam się. Wtedy pierwszy raz siedziałam na rowerze. Trzy miesiące<br />

później się pobraliśmy, miałam 18 lat.<br />

ze wspomnień Marii Antończyk<br />

33


Ojciec był troszeczkę nietypowy<br />

jak na tamte czasy. Zimą jeździł<br />

na nartach po okolicznych wsiach,<br />

lubił to. Opowiadała mi ciotka, że<br />

w Świężycach biegły za nim dzieci<br />

wołając, że diabeł na deskach<br />

jedzie. Narty sam sobie zrobił w<br />

wieku 16-17 lat. Miał w sobie krew<br />

włóczykija, był typem wędrowca.<br />

Przed wojną dwa razy wybrał się<br />

w piesze wędrówki po kraju. To<br />

zdjęcie zrobił sobie w zakładzie<br />

<strong>fotograficzny</strong>m w Koprzywnicy,<br />

przed wyjściem na jedną z tych<br />

wypraw. W takim właśnie stroju<br />

maszerował od miejscowości do<br />

miejscowości, gdzie zbierał podpisy<br />

poświadczające dotarcie w to<br />

miejsce, do dziś mamy jego pamiętnik<br />

z tych wędrówek. Przed<br />

wyjściem dał pieniądze swojej<br />

matce, aby na czas wędrówki wynajęła<br />

kogoś do pracy w gospodarstwie.<br />

ze wspomnień Krystyny Bokwy<br />

Z nartami Henryk Gorycki, Julia i Jan Goryccy, Maria Dziubek<br />

z synem, ok. 1932 r.; fot. z archiwum Krystyny Bokwy<br />

Henryk Gorycki przed pieszą wędrówką, kwiecień<br />

1934 r.; fot. z archiwum Krystyny Bokwy<br />

34


Ojciec z zawodu był fryzjerem, przed wojną<br />

miał zakład fryzjerski, strzygł mężczyzn<br />

i dzieci. Fachu uczył się w Koprzywnicy<br />

u fryzjera w rynku – fryzjer mógł być Żydem<br />

– pracował u niego jako czeladnik.<br />

Zdobył papiery i należał do cechu. Po<br />

wojnie porzucił fryzjerstwo na rzecz pracy<br />

w gospodarstwie, strzyżeniem jedynie<br />

dorabiał.<br />

ze wspomnień Krystyny Bokwy<br />

Fryzjer – Henryk Gorycki, lata 40. XX w.;<br />

fot. z archiwum Krystyny Bokwy<br />

35


<strong>Koprzywnica</strong>ki jak się żenili, to tylko tak<br />

z rodzinami, nie było tak, by pojechał na<br />

wieś się żenić. Zarzecze to wieś była. Takie<br />

było powiedzenie. W rodzinach się żenili.<br />

<strong>Koprzywnica</strong> się uważała za miasto,<br />

bo za cara zlikwidowali miasto. Teraz Cegielnia<br />

i Zarzecze połączone są, to już są<br />

dzielnice, nie wsie.<br />

ze wspomnień Jana Materkowskiego<br />

Zarzecze, przed domem Marców, Władysław Marzec i Bolesław Woźniak (na<br />

drzewie), lata 30. XX w.; fot. z archiwum Anny Motyl<br />

Ludzie w Koprzywnicy byli rzemieślnikami,<br />

a Zarzecze to byli rolnicy, porządni gospodarze,<br />

tam były duże, eleganckie domy<br />

kryte słomą, a w Koprzywnicy domeczki.<br />

ze wspomnień Krystyny Bokwy<br />

Bolesław Marzec na koniu, lata 30. XX w.; fot. z archiwum Marii Płanety<br />

36


Kondukt pogrzebowy, ul. Cmentarna (obecnie Szkolna), prawd. lata 30. XX w.; fot. z archiwum Marii<br />

Kalinowskiej<br />

Krzywdy, dom rodziny Lipińskich, od lewej: Kazimiera<br />

Lipińska z dziećmi Małgorzatą, Grażyną i Janem, lata<br />

50. XX w.; fot. z archiwum Jana Lipińskiego<br />

Na Krzywdach kiedyś był bagnisty<br />

teren, ludzie łowili piskorze.<br />

Pamiętam z dzieciństwa, że gdy<br />

kosiło się łąkę - mieliśmy ją tam<br />

– siano trzeba było wynosić, aby<br />

wyschło. Gdy powstała kopalnia<br />

siarki w Piasecznie, teren się osuszył,<br />

bo wypompowywali wodę.<br />

ze wspomnień Krystyny Bokwy<br />

Kondukt pogrzebowy otwierał krzyż i sztandar, dalej szedł<br />

ksiądz, za nim dwa rzędy mężczyzn, ewentualnie nieśli wieńce.<br />

Za nimi była trumna niesiona przez znajomych, przyjaciół.<br />

Pogrzeb był zawsze trzeciego dnia. Wcześniej, w dniu śmierci,<br />

było nocne czuwanie i modlitwy przy trumnie, okna i lustra<br />

w domu były zasłonięte, paliły się tylko świeczki. Jeśli było<br />

gorąco stawiano miednice z wodą pod trumną i wrzucano do<br />

niej żelastwo np. młotki – by chłodziła pomieszczenie.<br />

ze wspomnień Marii Kalinowskiej<br />

37


Koprzywianka była niejednolita, kręta, dopiero przed wojną ją<br />

wyprostowali od Zarzecza do Wisły. To było kopane rękami, nie<br />

koparką. Taka praca sezonowa, letnią porą, w zimie była przerwa.<br />

Przy tym wykopie pracował Maciąg, miał na okrągło pracę przy<br />

kopaniu. Jak kopali, to płynęła starym korytem, a jak przekopali<br />

całość, to puścili rzekę na nowe koryto. W brzegi wbijane były<br />

pale i było faszyną wykładane z jednej i drugiej strony. Ale już<br />

spróchniała i już jej nie ma. Oprócz wyprostowania, trzeba ją było<br />

jeszcze obwałować, gro ludzi pracowało przy tym wale, furmankami<br />

dowożowo ziemię. Jak puścili wodę na nowe koryto, Nowińscy<br />

zlikwidowali młyn na łąkach dworskich, bo już było po interesie.<br />

ze wspomnień Alfreda Knapa<br />

Zygmunt Lipiński i Mieczysław Starzyński<br />

nad rzeką Koprzywianką, niedziela, lata 40.<br />

XX w.; fot. z archiwum Jana Lipińskiego<br />

Po lewej Jerzy Zwolski z kolegami nad Koprzywianką, przełom<br />

lat 60./70. XX w., Zarzecze; fot. z archiwum Luizy Kurosad<br />

Józef Misiak nad rzeką Koprzywianką,<br />

przełom lat 60./70. XX w.; fot. z archiwum<br />

Urszuli Misiak<br />

W 1938 roku zmieniali koryto, pamiętam<br />

to, uroczystość była na Zarzeczu, Koprzywianka<br />

została skierowana na Sandomierz,<br />

bo tu wioski zawsze były zalane,<br />

nie mogli się ludzie budować.<br />

ze wspomnień Jana Materkowskiego<br />

Nad rzekę się chodziło tu koło rynku, na Zarzecze, bo koryto tędy szło, na Tarnobrzeg, na łąki. Na Łysą Górę<br />

się chodziło, tam była rzeka, tam był piasek. Ale ta rzeka bardzo zalewała, mój tata przy tej rzece robił, jak<br />

przekopywali koryto, koniem woził. Potem było poświęcenie tej rzeki, oj taka babcia szła, mówiła: Będziecie<br />

pamiętać to wykręcenie tej rzeki! i grała muzyka, było przyjęcie, dawali bułeczki dzieciom. I tacy panowie puścili<br />

tę wodę w nowe koryto i popłynęli.<br />

ze wspomnień Kazimiery Modras<br />

38


Most był drzewiany, później przerobili na cementowy. Kąpaliśmy się koło<br />

mostu, skakaliśmy z niego do wody. Koło młyna była rzeczka od Beszyc, co<br />

poruszała walce. Ta rzeka Koprzywianka, która teraz jest, to ona była i jest.<br />

A tamtą rzeczkę zlikwidowali. Rzeczkę wykopali Żydzi, najmowali chłopów,<br />

płacili im za kopanie. To był wysoki koszt.<br />

ze wspomnień Józefa Starzyńskiego<br />

Jak były wakacje, to cały dzień siedziałyśmy nad rzeką, przy tym moście na<br />

Zarzeczu. Pamiętam jak był drewniany, tam był obniżony teren, ludzie tam<br />

konie i krowy poili. I tam siedziałyśmy nad tą rzeką, teraz jest zarośnięte,<br />

nikt nad rzekę nie chodzi, tylko nad zalew.<br />

ze wspomnień Marii Płanety<br />

Kąpiel w Koprzywiance, druga z lewej Marianna Kosińska, lata 40. XX w.; fot z<br />

archiwum Janiny Materkowskiej<br />

Dwie rzeki były, młyn szedł na jednej rzece. Ludzie się kąpali i tu i tu. Jak<br />

byłam starsza to się kąpałyśmy w Koprzywiance, a jako dzieci w tej Młynówce.<br />

Ona była szeroka i tam dalej była taka wysokość i ta woda szła na młyn,<br />

potem skasowali to po wojnie. Ta woda była zamykana, nie zawsze płynęła,<br />

wtedy tworzyło się rozlewisko.<br />

Pamiętam jak na Zarzeczu wyłączali wodę, przenosili koryto rzeki.<br />

ze wspomnień Marianny Antończyk<br />

Tu koło nas, na Cegielni, Młynówka była, taki piach. Tu się kąpaliśmy,<br />

plażowaliśmy, dalej łąki były. Zawsze na jesieni Żydzi oczyszczali tę rzekę,<br />

szlamowali, by woda lepiej na stawek podchodziła przed młynem.<br />

ze wspomnień Jana Ordona<br />

Od lewej: Marian Gawroński, Marian Stylski, Kazimierz Sroczyński, w rzece<br />

Koprzywiance, lata 40. XX w.; fot z archiwum Beaty Sarzyńskiej<br />

39


Wacław<br />

Nowiński –<br />

powojenny<br />

właściciel młyna<br />

w Koprzywnicy,<br />

przy zaporze<br />

wodnej, lata<br />

50. XX w.; fot.<br />

z archiwum<br />

Stefanii<br />

Nowińskiej<br />

Przy zmianie koryta w 1938 r. zlikwidowali parę młynów, m.in. Skrzeka, oprócz tego młyn wodny Nowińskich<br />

na łąkach tzw. dworskich, kilometr od Koprzywnicy i taki na Sperandzie, też wodą poruszany, Piotrowicz<br />

chyba był właścicielem. Tych młynów trochę było... Nowych młynów już nie robili, bo musi być różnica terenu.<br />

Tu w Koprzywnicy, to jeszcze Cystersi robili, tu było wzniesienie, spadek, ze 3-4 metry wody, w Trzykosach<br />

rozdzielili rzeki. Młyn był duży, na 4 pary walców, żuber, kamień, turbina wodna była. Kąpaliśmy się koło tej<br />

turbiny. Most był, pod mostem woda szła i zaraz był młyn. Tam stawy były. Ten młyn kamienny postawili Żydzi<br />

w międzywojniu, bo był kiedyś jeszcze młynek za Cystersów, stawidła, takie pale drewniane wbite, jeszcze<br />

są ze 200 metrów od tego młyna w dół. Teraz pewnie zamulone. Nowińscy kupili potem od Żydów ten dom<br />

drewniany, plac, młyn. Jak Żydów wypędzili, właściciele po wojnie się zgłosili i na tej podstawie mogli kupić.<br />

Tu przenieśli swoje maszyny. Turbina została po Żydach. W Trzykosach kupił młyn Skrzek, z Błonia, co stracił<br />

młyn po zmianie koryta, też przewieźli maszyny. Tu był taki wodospad, puszczało się wodę na młyn, a jak jej za<br />

dużo było, to taką rynną wodę puszczali i spadała do rzeki. Tu były dwa stawy takie duże, one gromadziły wodę<br />

na turbiny. Na tych stawach była łódka. Żydzi mieli na stawach ryby, to tam gdzie to kąpielisko dzisiaj jest.<br />

Zboże na ospę, na mąkę się mieliło, ze 2-3 metry zboża, jak się zrobiło to już swoje było. Na ospę to dla bydła,<br />

dla świni, takie gorsze zboże, jęczmień. Mąkę to z żyta, z pszenicy. Kaszę z jęczmienia się robiło, najpierw na<br />

żuber, łuskało, potem z tego był pęczak, potem przez obroty, przetrącone i kasza wychodziła, mąka jęczmienna.<br />

Później, w latach 50, szosę zbudowali, zlikwidowali turbinę i zrobili młyn na silnik elektryczny.<br />

ze wspomnień Jana Materkowskiego<br />

Czesław Nowiński, brat Wacława, przy młynie<br />

w Koprzywnicy, lata 40. XX w.; fot. z archiwum<br />

Stefanii Nowińskiej<br />

Ten młyn, Nowińskich, w 1944 r. był spalony.<br />

Po wyzwoleniu odbudowali tylko jedną<br />

część i uruchomili. Na kamieniu ospę się robiło,<br />

był żuber, oczyściło się, potem na walce<br />

szło i mąka się robiła. Na jesieni i zimą<br />

młyn miał najwięcej roboty. Za Niemców<br />

komisarz tam rządził, od każdego przemiału<br />

zboża trzeba było oddać kontyngent.<br />

Młyn był wodny, dopiero potem elektryczny,<br />

to wszystko żydowskie było przed wojną,<br />

i te łąki, te stawy.<br />

ze wspomnień Jana Ordona<br />

40


Nowińscy mieli tzw. zagórny młyn, ale jak wyprostowali Koprzywiankę, nie było wody i zrezygnowali.<br />

Po froncie kupili ruiny młyna przy drodze Krakowskiej, a jak już go uruchomili, to im go upaństwowili...<br />

W latach 90 odkupili z powrotem, swój młyn odkupili od państwa! Teraz stoi, ale nieczynny. Tu<br />

gdzie jest zalew, cała ta połać, to był zbiornik wody, jak zastawił stawidła, ta woda nie szła pędem,<br />

tylko gdzieś pomiędzy deskami, wstrzymywali wodę, żeby była na młyn. I woda zasilała młyn.<br />

ze wspomnień Alfreda Knapa<br />

Łódka Wacława Nowińskiego (ostatni, z tyłu łódki)<br />

na stawie w Koprzywnicy, z kijkiem Marian Dziubek,<br />

początek lat 40. XX w.; fot. z archiwum Janiny<br />

Materkowskiej<br />

Janina Marczewska (po mężu<br />

Uchańska) z Barbarą Zachary na<br />

łódce na stawach, ok. 1941 r.; fot.<br />

z archiwum Krystyny Drzałowskiej<br />

Stanisław Żołądek na tle stawu i młyna w Koprzywnicy,<br />

lata 40. XX w.; z archiwum Marii Tokarskiej<br />

Były dwa stawy, jeden mniejszy, za nim był wałek, dopiero za nim był drugi. Oba stawy były po<br />

zachodniej stronie drogi. Koło stawów szła rzeka. nie było szosy jak dzisiaj, był mostek. Za rzeką<br />

mieszkało wielu Żydów. Młyn należał do Żydów, robili mąkę, byli bogaci.<br />

ze wspomnień Józefa Starzyńskiego<br />

41


Pamiętam jak córka<br />

jednej z sióstr<br />

Marczewskich, po<br />

latach, wróciła na<br />

stawy, wtedy już<br />

był tu zalew. Biegała<br />

i opowiadała:<br />

„Tu gdzie teraz<br />

brzeg małego zalewu,<br />

były kwiaty,<br />

tu malwy, tam<br />

piękne drzewo rosło<br />

– morwa”.<br />

ze wspomnień<br />

Krystyny Drzałowskiej<br />

Łąka przy stawach, od lewej: siostry Marczewskie: Krystyna Ciecierska<br />

i Wiktoria Zachary z córką Barbarą oraz Maria Ostrowska z synem Arkiem,<br />

ok. 1941 r.; fot. z archiwum Krystyny Drzałowskiej<br />

Zaraz za stawami mieszkał Marczewski,<br />

miał brata na ulicy Kopra, cała rodzina tu<br />

mieszkała. Miał dwie córki, które bawiły się<br />

na łąkach, bo tam dookoła były łąki, potem<br />

wyjechały. Bardzo ładne były. Zuch dziewuchy<br />

były. Ich dom w 1944 r. się spalił.<br />

ze wspomnień Józefa Starzyńskiego<br />

Na stawach, pomiędzy obecnym brodzikiem<br />

a zalewem, mieszkał Marczewski, on<br />

tu pilnował tych żydowskich stawów, mieli<br />

tam Żydzi karpie, był stróżem, by nikt<br />

nie wykradał tych ryb. Mówili na niego<br />

Marzec, a pewnie był Marczewski, bo tak<br />

wołali na to nazwisko.<br />

ze wspomnień Alfreda Knapa<br />

Tam gdzie teraz jest zalew, był dom Marców, Marczewskich, tam był też fotograf. Miałam tam<br />

zdjęcie z siostrą robione, on potem się ożenił i wyjechał.<br />

ze wspomnień Marianny Antończyk<br />

Wiktoria Marczewska na tle domu Marczewskich (Marców) na<br />

stawach, ok. 1941 r.; fot. z archiwum Krystyny Drzałowskiej<br />

42


Moja ciocia – Janina Rączkowska<br />

– ok. roku 1942 została zabrana<br />

na przymusowe roboty do<br />

Niemiec, miała wówczas 16 lat.<br />

Najpierw pracowała u bauera –<br />

niemieckiego gospodarza, później<br />

w fabryce żelaza, tam pracowała<br />

8 godzin dziennie ręcznie kręcąc<br />

maszyną, dostawała za to połowę<br />

chleba. Z Niemiec wyjechała do<br />

Kanady, już tam została. To zdjęcie<br />

jest z początku lat 40, może<br />

15 lat tu ma. Dzieci chodziły nad<br />

Koprzywiankę, wtedy stare koryto<br />

jeszcze było, niesprostowane,<br />

były rozlewiska. Jak miała 5 lat,<br />

to mama ją zabierała ze sobą do<br />

dziedzica do Łoniowa, gdzie chodziła<br />

pielić.<br />

ze wspomnień Krystyny Chodyry<br />

Janina Rączkowska nad rzeką Koprzywianką, ok. 1940 r.,<br />

Cegielnia; fot. z archiwum Krystyny Chodyry<br />

Pamiętam, że ojciec miał gramofon,<br />

słuchał z niego muzyki, robiło<br />

się potańcówki, po domach<br />

młodzież się zbierała i bawiła.<br />

Popularny był wtedy Mieczysław<br />

Fogg. Bawiono się również przy<br />

dźwiękach harmonijki ustnej. Ojciec<br />

umiał na niej grać „Głęboką<br />

studzienkę”.<br />

ze wspomnień Krystyny Chodyry<br />

Józef Rączkowski, Zarzecze, ok. 1949 r.; fot. z archiwum<br />

Krystyny Chodyry<br />

43


Majówka w lasku chobrzańskim, lata 30. XX w., m.in. nauczyciele: Maria i Władysław Dobijowie, pani Zięć;<br />

fot. z archiwum Krystyny Bokwy<br />

Prawdopodobnie lasek chobrzański, ok. 1942 r., drugi<br />

z lewej Władysław Śliwiński; fot. z achiwum Marii<br />

Płanety<br />

Ojciec mi opowiadał, że pod Choinami - między Koprzywnicą a Chobrzanami - w wiosenne niedziele bardzo<br />

często odbywały się majówki, na które zjeżdżała młodzież z okolicy. Jeśli jechano wozem, to zakładano<br />

plecionkę, aby było odświętnie. Siedziało się, jadło, rozmawiało, tańczyło, śpiewało się przy dźwiękach<br />

harmonii – ojciec na niej grał. Zawsze był drożdżowy placek, mleko, robiło się czarną zbożową kawę, czasem<br />

ktoś przyniósł wino. Piwa i wódki na majówkach raczej się nie piło. Tam było ładnie, drzewa, piasek.<br />

ze wspomnień Krystyny Bokwy<br />

44


W zespole Knapów grało dwóch braci<br />

Knapów, Niziołek, Bryliński, nieraz grał<br />

z nimi i Bargiel. Grali i śpiewali różne kawałki,<br />

były też przyśpiewki - na zabawach<br />

inne, na weselu inne. Tańczyliśmy walczyki,<br />

polki, fokstroty…<br />

Dobrą muzykę grali, oprócz nich na zabawach<br />

grali też Paruchowie ze Krzcina<br />

i mój chrzestny Ostrowski. Załatwienie<br />

orkiestry na wesele należało do pana młodego.<br />

ze wspomnień Marianny Ordon<br />

Orkiestra Knapów na czele pochodu weselnego<br />

z panem młodym Janem Ordonem na ul. Krakowskiej,<br />

23.10.1954 r.; fot. z archiwum Jana Ordona<br />

Orkiestra Knapów na ślubie Marianny i Jana Ordonów,<br />

Cegielnia, 23.10.1954 r.; fot. z archiwum Jana Ordona<br />

W orkiestrze Paruchów grali m.in. Michał Paruch (ojciec) – saksofon, Marek Paruch<br />

(syn) i Ryszard Zdunek – saksofon, Bernyś – perkusja, Władysław Knap –<br />

trąbka, Stanisław Wiśniewski i Knap – akordeon.<br />

ze wspomnień Jana Lipińskiego<br />

Gra w zespole muzycznym to dla niektórych była dodatkowa, poza rolnictwem,<br />

praca. Grywali głównie na zabawach, festynach, weselach – oberki, polki, czasem<br />

śpiewali, ale zazwyczaj była tylko muzyka. Niekiedy kogoś najmowano do śpiewania<br />

przyśpiewek. Mój teść, Władysław Ostrowski, grał w orkiestrze górniczej<br />

z Machowa na puzonie. Z Knapami też grywał i jak czasem nad ranem wracał<br />

i zagrał na cały głos na ulicy!<br />

ze wspomnień Mirosławy Ostrowskiej<br />

Orkiestra Paruchów z Krzcina, lata 50/60 XX w.; fot. z archiwum Miejsko-Gminnej<br />

Biblioteki Publicznej w Koprzywnicy<br />

45


Orszak ślubny Marianny i Adama Antończyków, Cegielnia, ul. Sportowa,<br />

czerwiec 1950 r.; fot. Józef Antończyk, z archiwum Marianny Antończyk<br />

Do ślubu miałam długi welon i suknię ozdobioną asparagusem –<br />

taki zielony kwiatek. Niektóre panny młode miały i cały dół sukni<br />

zielony, a ja chciałam, aby było skromnie. To było zamiast kwiatów.<br />

Wesele było przy naszym domu – obecnie to ulica Sportowa, podłoga<br />

do tańczenia zbita była z desek. Zdjęcia robił stryj męża, ten<br />

z Tarnobrzega, co u niego się uczył.<br />

ze wspomnień Marianny Antończyk<br />

Do sukni ślubnej przyczepiało się asparagus - na znak niewinności.<br />

ze wspomnień Małgorzaty Sarzyńskiej<br />

Fotografia ślubna Marii i Mariana Starzyńskich, na lewo od nich świadkowie: Julia Kurosad<br />

i Adam Bartosik, Skrzypaczowice, 1951 r.; fot. z archiwum Julii Kurosad<br />

Panna młoda pochodziła ze Skrzypaczowic, tam było wesele u nich<br />

w domu. W trakcie ktoś wpadł na pomysł, aby zrobić sobie zdjęcie<br />

w kapuście.<br />

ze wspomnień Julii Kurosad<br />

46


Ślub Rozalii Twaróg i Jana Kapuścińskiego, w tle widoczne<br />

słomiane ocieplenie domu, Trzykosy, ok. 1940 r.; fot. z archiwum<br />

Małgorzaty Sarzyńskiej.<br />

Na zimę przy ścianach domów układano<br />

zagaty - wbijane były pale, które przytrzymywały<br />

słomę, trzcinę lub siano, którymi<br />

ocieplano domy. Chroniło to przed mrozem,<br />

a najbardziej przed wiatrem. Mówiło<br />

się na to: ogacanie domu.<br />

ze wspomnień Małgorzaty Sarzyńskiej<br />

Ślub Rozalii Twaróg i Jana Kapuścińskiego, Trzykosy, styczeń ok. 1940 r.;<br />

fot. z archiwum Małgorzaty Sarzyńskiej.<br />

47


Apteka przy ul. 11 Listopada w Koprzywnicy,<br />

Jerzy Maliński z rodziną i pracownicami apteki,<br />

ok. 1939 r.; fot. z archiwum Kazimiery Drzałowskiej<br />

Aptekarz Jerzy Maliński z pracownicą Kazimierą Lipińską,<br />

ok. 1939 r.; fot. z archiwum Kazimiery Drzałowskiej<br />

Od prawej: aptekarz Jerzy Maliński, Kazimiera<br />

Lipińska z pieskiem, Jadwiga Malińska z siostrą<br />

i siostrzenicą Hanią i sprzątaczka Stasia<br />

z Gnieszowic, ok. 1939 r.; fot. z archiwum Kazimiery<br />

Drzałowskiej<br />

Zaczęłam pracę w aptece mając 14-15 lat. Moich rodziców nie stać było na gimnazjum, to była wojna i dom<br />

spalony, więc doktór Zarodziński i moja wychowawczyni znaleźli mi pracę w aptece. Kiedyś leki robiło się<br />

w aptece, a że ja byłam bystra, szybko nauczyłam się tych łacińskich nazw. W aptece był magazynek ze słojami<br />

i jak była recepta, to pan Maliński mi ją dawał i ja ją odczytywałam i z magazynku przynosiłam leki. Pan Maliński<br />

je ważył, a ja potem je mieszałam, ucierałam proszki, ukręcałam maści. Po 10-12 porcji robiłam zazwyczaj,<br />

każda osobno w papier zapakowana. Robiliśmy też wodę utlenioną, borową. Tam na korytarzu był piecyk i ta<br />

parowana woda ściekała do naczynia i myśmy utleniali tę wodę, ona była do lekarstw używana. Na lekarstwa<br />

w płynie były butelki, ludzie butelki przynosili, myśmy je po naszemu myły i suszyły.<br />

W czwartki był targ w Koprzywnicy i dużo ludzi przychodziło do apteki. Najbardziej popularne lekarstwa: maść<br />

ichtiolowa, maść cynkowa, maść do oczu albo wywar do picia - zaparzaliśmy zioła i do buteleczek. Nie było<br />

elektryczności, apteka była na lampę naftową, wisiała przy suficie.<br />

Lubiłam tam pracować, to była ciekawa praca, byłam zadowolona, że mogłam takie rzeczy robić, że potrafiłam,<br />

ze Malińscy mieli dla mnie takie uznanie. Parę lat tam pracowałam. Przestałam pracować, jak wyszłam za mąż.<br />

ze wspomnień Kazimiery Drzałowskiej<br />

Apteka w Koprzywnicy istniała od 1876<br />

roku. Jest jeszcze dzwonek do apteki. Wisiał<br />

w środku, przechodził drut za zewnątrz<br />

i pociągając dzwoniło się. W drzwiach był<br />

zamykany lufcik, przez który nocą wydawało<br />

się leki. To była jedyna apteka w Koprzywnicy.<br />

Najbliższe w Sandomierzu i Tarnobrzegu.<br />

Przed Jerzym Malińskim aptekę<br />

prowadziła Helena Wieczorek. Maliński był<br />

tu od lat 30 do 60. XX w. Po wojnie apteka<br />

należała do Cefarmu, była państwowa.<br />

Potem aptekę do 1989 r. prowadził Mieczysław<br />

Bień.<br />

ze wspomnień Marka Majkowskiego<br />

48


Katarzyna Kowalska była akuszerką, przyjmowała wszystkie porody w okolicy. Odbierała je<br />

w domach, bo jeszcze wtedy nie było porodówki. W razie potrzeby przyjeżdżano po nią wozem,<br />

nawet w nocy. Odebrała wszystkie swoje wnuki.<br />

ze wspomnień Małgorzaty Sarzyńskiej<br />

Janina Skrzypczak z synem Kazimierzem, porodówka w Koprzywnicy przy ul. 11 Listopada,<br />

1951 r.; fot. z archiwum Jana Ordona<br />

Chrzest Władysława Durdy, na zdjęciu z babcią Katarzyną Kowalską,<br />

z tyłu chrzestni Anna Szwed i Piotr Kowalski, zdjęcie zrobione<br />

w zakładzie <strong>fotograficzny</strong>m przy ul. 11 Listopada w Koprzywnicy,<br />

1935/1936 r.; fot. z archiwum Małgorzaty Sarzyńskiej<br />

W miejscu, gdzie teraz jest urząd gminy, kiedyś była porodówka w mieszkaniu, pracowały<br />

tam dwie położne, to było już państwowe. To zdjęcie siostrze na pewno zrobił Antończyk!<br />

ze wspomnień Marianny Ordon<br />

49


Wszystkich ich pamiętam – ta była Żydóweczka, ta Stasia, ta Kazia, pani Dobijowa, ta Zosia,<br />

ta Krysia, ta Irena, ta Halina, a chłopcy to Zwolski Heniek, Tadek Marczewski. Nie<br />

przypominam sobie imienia Żydóweczki, ona taka kulturalna była, fajna, mądra, zawsze<br />

taka ładnie ubrana, lubiana była przez wszystkich, to była ulubiona nasza koleżanka. I strojem<br />

i rozmową i nauką się wyróżniała. Nie wiem, co się z nią stało, jakoś nie zapamiętałam.<br />

Ona się nie wyróżniała, że jest Żydówka, ona raczej pasowała do nas.<br />

A na tym zdjęciu, to wszystko, to nasza klasa, ponad 40 osób, dużo nas było. O, ta jest<br />

Żydóweczka, ta, ta, to są... A ten Żyd i ten i chyba ten.<br />

Moja matka była krawcową, zawsze ładnie byłam ubrana, jak usłyszałam, że będzie zdjęcie,<br />

poleciałam do domu się przebrać. Później żałowałam, mogłam na lekko się ubrać, bo<br />

wszystkie są w letnich sukieneczkach, a ja w tej granatowej.<br />

ze wspomnień Kazimiery Drzałowskiej<br />

Szkolne Kółko P.C.K. w szkole w Koprzywnicy, na zdjęciu m.in. Stanisława Jasińska,<br />

Kazimiera Lipińska, Halina Kicińska, Henryk Zwolski, Tadeusz Marczewski,<br />

nauczycielka Maria Dobija, ok. 1937 r.; fot. z archiwum Kazimiery Drzałowskiej<br />

Najpierw Żydów z wiosek pozganiali do Koprzywnicy i coraz to większe<br />

getto robili. Tu była tablica na początku Cegielni, że nie wolno dalej Żydom<br />

wchodzić. Zanim Niemcy Żydów wygnali jesienią 1942 r., to Żydzi chodzili<br />

z brodami, z opaskami. Ale jechał Niemiec na koniu, wziął bagnet i złapał<br />

Żyda za brodę i siup. Potem wszyscy się golili.<br />

ze wspomnień Jana Ordona<br />

50<br />

Pamiętam dobrze tych nauczycieli: pani Dobijowa i jej mąż, kierownik szkoły,<br />

pan Władysław Dobija - przyjechali tu po I wojnie światowej z Galicji. Tam<br />

była lepsza edukacja podczas zaborów. Tu przed I wojną światową, pod zaborem<br />

rosyjskim, była raptem jedna klasa. Mój ojciec uczył się tylko 3 miesiące,<br />

podczas zimy.<br />

ze wspomnień Kazimiery Modras<br />

Zdjęcie klasowe przy kościele pw. św. Floriana, na zdjęciu m.in. Stanisława<br />

Jasińska, Kazimiera Lipińska, nauczyciele Maria i Władysław Dobijowie, pani Zięć,<br />

ok. 1931 r.; fot. z archiwum Kazimiery Drzałowskiej


Przedstawienie w szkole podstawowej w Koprzywnicy, ok. 1930 r., na zdjęciu m.in. nauczyciele<br />

Bazyli Pazdrij, Maria i Władysław Dobijowie, na dole po prawej: Kazimiera Lipińska i Stanisława<br />

Jasińska; fot. z archiwum Kazimiery Drzałowskiej<br />

Koleżanki z 5 klasy, od lewej: Kazimiera Lipińska, Krystyna Zięć,<br />

Stanisława Jasińska, ok. 1936 r.; fot. z archiwum Kazimiery Drzałowskiej<br />

Z moją koleżanką Stasią siedziałyśmy w jednej ławce, w pierwszej ławce.<br />

Bardzo się lubiłyśmy, razem na spacery chodziłyśmy, bawiłyśmy się. A Krysi<br />

Zięciówny mama była nauczycielką. W szkole miałyśmy granatowe mundurki,<br />

ale nie jednakowe. Nauczycielka, pani Dobijowa, bardzo lubiła robić przedstawienia.<br />

Tu byłyśmy przebrane za kwiatki, pamiętam, że to był słonecznik.<br />

ze wspomnień Kazimiery Drzałowskiej<br />

51


Na zdjęciu widoczne są niemieckie znaki drogowe – na Sandomierz, Jarosław, Lubliniec,<br />

Jędrzejów. Na placu leży kamień, pewnie do brukowania dróg. Tadeusz Jaczkowski należał<br />

do partyzantki, ale nie wiem jakiej, wyjechał z Koprzywnicy chyba w 1945 roku.<br />

Kochał się w Zosi Kosińskiej. Mieszkał w domu, w którym ja obecnie mieszkam, stąd to<br />

zdjęcie.<br />

ze wspomnień Teresy Kwaseckiej<br />

W starej szkole kwaterowali Niemcy, więc podczas okupacji w naszym domu na Cegielni,<br />

na Górkach była szkoła. Aby było ciepło w zimie, to każde dziecko 2, 3 drewienka przynosiło<br />

z sobą i był piec z cegły i to było ogrzewane. Potem szkoła została przeniesiona<br />

do Ślimakowskich, na ul. 11 Listopada, tam koło starej apteki i tam była dłuższy czas.<br />

Potem była tam za mostem, za młynem, w pożydowskim domu, ale kolejności nie pomnę.<br />

Jak Niemcy Żydów wygnali, to został budynek drewniany, potem został rozebrany po<br />

froncie. Były dwa pomieszczenia w tym pożydowskim, kuchnia, pokój i drugi pokój. Tam<br />

chodziłem do szkoły.<br />

ze wspomnień Alfreda Knapa<br />

Zdjęcie szkolne Jana Materkowskiego, nauczyciel Antoni Żgutowicz,<br />

1947 r.; fot. z archiwym Jana Materkowskiego<br />

Tadeusz<br />

Jaczkowski na<br />

tle starej szkoły<br />

i wikariatu,<br />

początek lat 40.<br />

XX w.; fot. z<br />

archiwym Teresy<br />

Kwaseckiej<br />

Niemcy zajęli szkołę i my w takim prywatnym domu się uczyliśmy. Na podłodze<br />

był piasek, ławki były. Nauczyciel był co drugi dzień, dwie godziny mieliśmy,<br />

to tak przez dwa lata trwało. Pierwszą klasę miałem jeszcze za sanacji,<br />

przed wojną, to było w tej starej szkole.<br />

Jan Bokwa był wójtem, był taki dom po wartowni austriackiej, potem tam<br />

gmina była - wójt, sekretarz i stójka. Żydzi byli, udzielali się, pamiętam ich, bo<br />

jako lokatorzy byli w naszym domu. Były trzy dziewczyny, dwóch mężczyzn<br />

i kobieta, ale jak się nazywali, nie wiem. Jeden z nich, młody Żyd ze Staszowa,<br />

szył cholewki do sandałków, wyrabiał sam skóry. Śmierdziało strasznie,<br />

bo to w chlewiku naszym robił, kwas siarkowy - używał tego do wyrabiania<br />

tych skór. Dwie izby mieli, oddzielne wejście z ulicy, już przed wojną u nas<br />

mieszkali, parę lat. Potem ich Niemcy wygnali.<br />

ze wspomnień Jana Materkowskiego<br />

52


Stara szkoła w Koprzywnicy, sala lekcyjna na górze, nauczycielka Kazimiera<br />

Nowakowska, lata 50. XX w.; fot. z archiwum Mirosławy Ostrowskiej<br />

Kazimiera Nowakowska ze swoimi uczniami z klasy 4 na placu przed budynkiem starej<br />

szkoły w Koprzywnicy, 1963 r.; fot. z archiwum Krystyny Bokwy<br />

Moja mama, Kazimierza Nowakowska uczyła klasy 1-4. Poszła do pracy<br />

w szkole w Koprzywnicy, mając 19 lat, zaraz po skończeniu liceum nauczycielskiego.<br />

Potem robiła jeszcze studium w Busku. W szkole paliło<br />

się w piecu, na dole była tzw. duża sala, na górze mieszkał kierownik<br />

szkoły – Antoni Żgutowicz i tam były jeszcze dwie sale. Na stole widoczny<br />

jest dzwonek, którym ogłaszano koniec lekcji.<br />

ze wspomnień Mirosławy Ostrowskiej<br />

Każdego roku do szkoły przyjeżdżał fotograf spoza Koprzywnicy,<br />

ponieważ potrzebne były zdjęcia do legitymacji.<br />

Przy okazji robiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcia<br />

grupowe i klasowe.<br />

ze wspomnień Krystyny Bokwy<br />

53


Dziewczynki w strojach krakowskich przy kościele pw. św. Floriana,<br />

Boże Ciało, ok. 1967 r.; fot. z archiwum Anny Ćwiertniewskiej<br />

Przedszkolaki w strojach krakowskich, stare przedszkole przy ul. 11 Listopada<br />

w Koprzywnicy, od lewej: Maria Toś, Adam Łopatka, Zofia Kurosad, Grażyna Zawada<br />

(w środku), pierwszy z prawej: Jacek Ostrowski, ok. 1958 r.;<br />

fot. z archiwum Mirosławy Ostrowskiej<br />

Strój krakowski – to było niemal obowiązkiem, aby córki występowały<br />

w takim stroju. Nie było uroczystości, żeby nie było stroju krakowskiego<br />

i tańca krakowiaka. Występowanie w takim stroju było zaszczytem.<br />

Kupowało się stroje, haftowało, dopinało wstążki. Teraz już tego nie ma.<br />

ze wspomnień Mirosławy Ostrowskiej<br />

54<br />

Rynek w Koprzywnicy, od lewej: Alicja Bochyńska, Mirosława Nowakowska, Elżbieta<br />

i Małgorzata Kurosad, ok. 1960 r.; fot. z archiwum Mirosławy Ostrowskiej


Ośrodek Nowoczesna Gospodyni, ul. 11 Listopada róg Miodowej, pierwsza z lewej: Anna<br />

Gawrońska, 1968/69 r.; fot z archiwum Anny Ćwiertniewskiej<br />

Ośrodek Nowoczesna Gospodyni, ul. 11 Listopada róg Miodowej,<br />

od lewej: Monika Toś (krawcowa), Janina Liśkiewicz, Barbara<br />

Stylska, 1968/69 r.; fot. z archiwum Miejsko-Gminnej Biblioteki<br />

Publicznej w Koprzywnicy<br />

W Koprzywnicy, przy dzisiejszej ul. 11 Listopada, w prywatnym domu pani Liśkiewicz, mieścił<br />

się Ośrodek Praktyczna Gospodyni. Odbywały się w nim cotygodniowe popołudniowo-wieczorne<br />

zajęcia dla dzieci i młodzieży. Przychodziły na nie dziewczyny, ja też w nich uczestniczyłam.<br />

Na zajęciach było nas zawsze ponad dziesięć. Uczyłyśmy się gotować. Przyrządzałyśmy<br />

potrawy na podstawie konkretnych przepisów, były zupy, drugie dania, czasem ciasta,<br />

pączki. Zajęcia prowadziła pani Liśkiewicz. Na koniec wszystko zjadałyśmy, wspólny posiłek<br />

był bardzo przyjemny. Pamiętam, że na zajęcia chodziłyśmy bardzo chętnie i zawsze było<br />

ciekawie. Uczyłyśmy się również szyć.<br />

ze wspomnień Anny Ćwiertniewskiej<br />

55


Czwartkowy targ na rynku w Koprzywnicy, lata 50./60. XX w.;<br />

fot. Włodzimierz Susfał, z archiwum Agnieszki Żwirek<br />

Na przedmieściu był targ drzewem, po wojnie Galicjaki przywoziły na<br />

wozach długie takie drzewo. Na rynku handlowało się zbożem, wszystko<br />

kto, co miał, spożywcze, rolnicze płody tam były sprzedawane.<br />

ze wspomnień Jana Materkowskiego<br />

W rynku znajdowały się żydowskie sklepy, pamiętam, że niedaleko dzisiejszej<br />

ul. Sandomierskiej znajdował się sklep z guzikami.<br />

ze wspomnień Edwarda Tokarskiego<br />

Na rynku w Koprzywnicy, od lewej: Elżbieta Lipczyńska z mamą<br />

Marianną, 1958 r.; fot. z archiwum Elżbiety Głąb<br />

Moi dziadkowie Wincenty i Waleria Gawrońscy mieszkali w Rynku. Tu odbywały<br />

się targi. Ta drewniana konstrukcja - to stragany do handlowania z zadaszeniem.<br />

ze wspomnień Elżbiety Głąb<br />

Przed II wojna światową w Koprzywnicy były wielkie targi, rynek był zastawiony<br />

furmankami, było dużo Żydów, którzy mieli własne stragany. Do Koprzywnicy<br />

przyjeżdżali handlować klimontowscy Żydzi szyjący czapki, sprzedawali też futra.<br />

Żydzi, właściciele zakładów, byli bogaci, ale była też biedota żydowska.<br />

Żydzi nie jedli razowego chleba, chleb musiał być pytlowy, mieli własne piekarnie,<br />

również sklepy, gdzie sprzedawali pieczywo.<br />

ze wspomnień Józefa Starzyńskiego<br />

56


Rynek w Koprzywnicy, południowa pierzeja, Zygmunt<br />

Lipiński i Mieczysław Starzyński, lata 40. XX w.;<br />

fot. z archiwum Jana Lipińskiego<br />

W latach 50 na rynku był<br />

targ, pod remizą były nabiały,<br />

owoce, warzywa,<br />

handel taki ciuchami,<br />

straganiki, konie były, na<br />

wozach towar. Na koniec<br />

był taki, co zamiatał rynek.<br />

A na targowicy koło<br />

cmentarza handlowano<br />

krowami, końmi, świniami.<br />

Targ był co czwartek, duże<br />

jarmarki były.<br />

ze wspomnień<br />

Kazimiery Modras<br />

Targi na rynku zakończyły<br />

się około 1965 roku, chyba<br />

ze względów sanitarnych.<br />

Pamiętam, bo mieszkałam<br />

przy rynku.<br />

ze wspomnień<br />

Teresy Kwaseckiej<br />

Na rynek czasami się przychodziło. Była tu kawiarnia, chyba nie miała nazwy, po prostu<br />

Kawiarnia. Kierowniczką była Danuta Stylska. Nie sprzedawano piwa, była kawa, były gry<br />

stołowe, np. warcaby. Był też adapter i płyty, można było włączyć muzykę, posłuchać, potańczyć.<br />

Z mężem bardzo lubiliśmy tańczyć, więc dużo czasu tu spędzaliśmy, było wesoło.<br />

ze wspomnień Marii Tokarskiej<br />

Niedziela na rynku w<br />

Koprzywnicy, północna<br />

pierzeja, z prawej<br />

Antoni Siwecki; fot.<br />

z archiwum Teresy<br />

Kwaseckiej<br />

Mój dziadek, Antoni Jasiński, często zabierał mnie w czwartek<br />

na targ, poniżej cmentarza. Jak dochodziło do zakupu konia, to<br />

odbywała się tzw. próba siły konia. Koń był zaprzęgany do wozu,<br />

wszyscy chętni trzymali za sprychy kół, natomiast woźnica robił<br />

wszystko, by koń zwyciężył. Batożył go, by pokonał opór, pokazał<br />

siłę, by go sprzedać. Mężczyźni blokowali wóz, koń stawał<br />

dęba, zapierał się, próbował iść. Tam pod górkę był próbowany,<br />

tam był piasek, grząski teren, musiał wyciągnąć ten wóz.<br />

Ważnym elementem było też dobijanie targu - faceci się klepali<br />

w dłonie na zgodę zawarcia kontraktu. Ten mówił, że dwa tysiące,<br />

tamten że tysiąc osiemset. I dopóki się nie klepnęli po rękach,<br />

targu nie było. Zazwyczaj były to trzykrotne klepnięcia dłoni.<br />

ze wspomnień Franciszka Rożka<br />

57


Przed laty w kościele Matki Bożej Różańcowej, w święto patronki<br />

były wielkie odpusty. Ludzie oczywiście nie mieścili się w kościele,<br />

dlatego ksiądz kazanie wygłaszał na zewnątrz ze specjalnie ustawionej<br />

ambony, po czym wracał do kościoła i kończył odprawiać mszę.<br />

Zawsze byli kramarze, stragany. Mężczyźni obowiązkowo szli do knajpy,<br />

a kobiety w swoim gronie jadły placek, plotkowały.<br />

ze wspomnień Krystyny Bokwy<br />

Święto Najświętszej Maryi Panny Różańcowej przypada 7 października,<br />

ale odpust przenoszo na niedzielę.<br />

ze wspomnień Marii Tokarskiej<br />

Rynek, przed kościołem pw. Matki Bożej Różańcowej, drugi lewej: Marian<br />

Gawroński, od prawej: Gach, Józef Stylski, Jan Bochyński, lata 40. XX w.;<br />

fot. z archiwum Beaty Sarzyńskiej<br />

58<br />

W czasach gdy nie było parafii na rynku, w niedziele ksiądz przychodził do kościoła<br />

Matki Bożej Różańcowej odprawiać wieczorną mszę. Tradycją było, że odbywały się<br />

tu śluby okolicznych mieszkańców. Kościółek otaczany był czcią, nikt nie minął go<br />

obojętnie. Były oczywiście bziuki w czasie sobotniej rezurekcji. Mawiano w Koprzywnicy:<br />

„Kiedy zmartwychwstał Pan Jezus? W niedziele rano? A nieprawda, bo na rynku<br />

w Koprzywnicy już w sobotę”.<br />

ze wspomnień Mirosławy Ostrowskiej<br />

Teren kościoła pw. Matki Bożej Różańcowej, od prawej: Edward i Kazimierz<br />

Tokarscy, Kazimierz Klubiński, lata 40./50. XX w.; fot. z archiwum Marii<br />

Tokarskiej


Strażacy pozują do zdjęcia, lata 30. XX w.,<br />

prawdopodobnie Gnieszowice;<br />

fot. z archiwum Małgorzaty Sarzyńskiej<br />

Przy rynku stała wieża – tzw. patrolka. Konstrukcję miała drewnianą,<br />

na górę prowadziła drabinka podzielona na trzy części, rozdzielone<br />

pomostami. Można z niej było prowadzić obserwacje, ale pamiętam<br />

też, że suszono na niej węże strażackie. W młodości często wchodziłem<br />

na górę, nawet na samych rękach, przez co stałem się bardzo<br />

sprawny.<br />

ze wspomnień Edwarda Tokarskiego<br />

Dawniej strażacy byli bardzo liczni,<br />

eleganccy kawalerowie w mundurach.<br />

Było ich tylu, że gdy maszerowali, to<br />

kolumna rozciągała się od kościoła św.<br />

Floriana prawie do rynku.<br />

ze wspomnień Józefa Starzyńskiego<br />

Mój ojciec był w straży. W czasie<br />

wojny wielu się zapisało, ponieważ<br />

strażak nie był zagrożony<br />

wyjazdem na roboty do Niemiec.<br />

ze wspomnień Edwarda Tokarskiego<br />

Mój ojciec, Stanisław Lipczyński miał 14 lat jak wstąpił. Tu jak się rynek palił, za<br />

Niemców, to jak strażacy gasili, to Niemcy klepali ich po ramionach i mówili: charaszo,<br />

że gaszą. Cały ten rynek był spalony. Ojciec przez wiele lat puszczał ognie<br />

podczas rezurekcji w sobotę. Też Zawłocki, Cichoń. Pili naftę, trzymali ją w ustach,<br />

w rękach mieli pochodnie i na te pochodnie naftę wypuszczali. Ojciec zazwyczaj był<br />

przy ołtarzu, prowadzili księdza, dla nas to było coś, bo mój tato dmuchał te ognie,<br />

dla niego też to było ważne, że Bogu okazywał wdzięczność.<br />

ze wspomnień Stanisławy Beksińskiej<br />

Marianna Bargiel z koleżankami: Kasprzycką i Ostrowską, rynek w<br />

Koprzywnicy, w tle widoczna wieża strażacka, pocz. lat 50. XX w.;<br />

fot. z archiwum Marianny Ordon<br />

59


Kino Jutrzenka na rynku w Koprzywnicy, prawdopodobnie lata 60. XX w.;<br />

fot. z archiwum Doroty Milarskiej<br />

Z prawej Florian Marczewski, który prowadził kino Jutrzenka, Maria Turbak, Stefania<br />

Kalinowska, Irena Marczewska i Franciszek Turbak, lata 40. XX w.; fot. Jan Wolanin,<br />

z archiwum Danuty Turbak<br />

Tu na rynku od prawej patrząc była straż pożarna, sklep metalowy, klub rolnika i nasze<br />

kino Jutrzenka. W niedzielę z kościoła się biegiem leciało na poranki, był duży<br />

ekran. Kino było czynne popołudniami i w niedziele: o 9 poranek, a potem jakieś<br />

filmy, „Czterech Pancernych”. To prowadził pan Marczewski, ale na niego wszyscy<br />

mówili Salceson. Wchodziło się do kina i mówiło: Panie Salcesonie, poproszę bilet.<br />

A on odpowiadał: Ja wiem dziecko, że ty nie wiesz, ale nazywam się Marczewski.<br />

A on bardzo lubił salceson, a że był grubasek... Ale nie obrażał się. Bilet na poranek<br />

był za 2 złote, bardzo dużo ludzi chodziło do kina.<br />

ze wspomnień Mirosławy Ostrowskiej<br />

60


Między kościołem św. Floriana a młynem odbywały się kiermasze, zabawy,<br />

loterie z fantami. Mój tata, Florian Materkowski, tam często chodził.<br />

ze wspomnień Julii Kurosad<br />

W niedzielę, po sumie, koło Nowińskich, zagrała muzyka. Wyznaczone były<br />

takie okazje, kiermasze: strażacki, szkolny, loteria była, były fanty, króliki,<br />

gołębie, a pod wieczór muzyka grała.<br />

ze wspomnień Kazimiery Modras<br />

Kiermasz koło młyna na kościół pw. św. Floriana, po lewej Florian Materkowski<br />

w czapce, koniec lat 40. XX w.; fot. z archiwum Julii Kurosad<br />

Tutaj, gdzie Nowińscy mieszkają, było kiedyś boisko szkolne, tam gdzie bar<br />

był, koło rzeki. Tam robiono kiermasze, zabawy. Na początku lat 60 - sensacja<br />

na Koprzywnicę! Z mamą poszłam tam na wyświetlanie „Krzyżaków”. Płótno<br />

było takie wielkie, taki panoramiczny ekran. Zaczęło się po zmierzchu, każdy<br />

ze swoim stołkiem przyszedł, wrażenie było ogromne.<br />

ze wspomnień Marii Płanety<br />

Przy kościele pw. św. Floriana, na zdjęciu m.in. Maria Stylska, lata 40. XX w.;<br />

fot. z archiwum Krystyny Drzałowskiej<br />

W Koprzywnicy zabawy były najczęściej nad rzeką, przy młynie, na placu,<br />

który był miejski. Najczęściej młodzież się zbierała i szła grupą. Była orkiestra,<br />

obowiązkowo harmonia. Jesienią już nie było zabaw, za chłodno.<br />

ze wspomnień Krystyny Bokwy<br />

61


Po wojnie moja rodzina<br />

przeniosła się z ul. Miodowej<br />

na 11 Listopada (wówczas<br />

1 Maja). Pierwotnie<br />

ten dom należał do Majkowskich,<br />

jednak w okresie<br />

zaboru rosyjskiego został im<br />

odebrany za niepłacenie podatków.<br />

Dom odkupili Żydzi<br />

i mieszkali tam aż do wypędzenia<br />

w czasie II wojny<br />

światowej. Po wojnie stał<br />

się mieniem opuszczonym.<br />

Specjalna rozprawa o mienie<br />

odbywała się w Łodzi,<br />

w jej wyniku Majkowscy<br />

dom odkupili i otrzymali<br />

prawo własności.<br />

ze wspomnień<br />

Marka Majkowskiego<br />

Podwórze domu rodzinnego Majkowskich przy ul. 11 Listopada 42, ok. 1957 r., od lewej: Genowefa, Zygmunt, Danuta,<br />

Marianna, Stanisław, Marian, Henryka Majkowscy; fot. z archiwum Marka Majkowskiego<br />

62


Pamiętam, jak chodziłam do Misiaków na Cegielnię i tam ten tytoń<br />

nabijaliśmy na druciki. Mieli murowaną suszarnię, tam suszyli<br />

tytoń. Nabijało się na drucik, tak pykały te liście, jak się nabijało!<br />

Tytoń zostawiał takie czarne ślady na dłoniach, jak sok puszczał,<br />

trudno było domyć.<br />

ze wspomnień Mirosławy Krawczyk<br />

Skup owoców w Koprzywnicy, w środku, w chustce Julia Kurosad, ok. 1947 r.;<br />

fot. z archiwum Julii Kurosad<br />

W Koprzywnicy zaraz po wojnie otwarto skup owoców,<br />

czynny sezonowo, od maja do grudnia, pracowałam w<br />

nim. Prowadziła go Spółdzielnia Owocarska.<br />

ze wspomnień Julii Kurosad<br />

Podwórze domu Marianny i Mariana Lipczyńskich z widocznym suszącym<br />

się tytoniem, ul. Błonie 28, ok. 1969 r.; fot. z archiwum Elżbiety Głąb<br />

Kiedyś bardzo popularną uprawą w gminie <strong>Koprzywnica</strong> był tytoń,<br />

sadzili go prawie wszyscy. Po zbiorze liście nawlekane były na<br />

druty i suszone na słońcu. Tytoń rozwieszało się na płotach i na<br />

budynkach.<br />

ze wspomnień Elżbiety Głąb<br />

63


Budowa drogi w czynie społecznym, ul. Szkolna, 1955 r., pierwszy z lewej:<br />

Franciszek Bajorski, z przodu stoi Florian Gorycki, po prawej: Marian Chamerski,<br />

Stanisław Pawlikowski, Marian Toś, jest też m.in. Danuta Modras;<br />

fot. z archiwum Kazimiery Modras<br />

Budowa drogi w czynie społecznym z okazji święta 22 lipca,<br />

ul. Floriańska, Cegielnia, 1957 r.; fot. z archiwum Jana Ordona<br />

Przy ul. Szkolnej kiedyś był zakład szewski, ale nie było drogi. Tamtejsi<br />

szewcy zorganizowali czyn społeczny i razem z brukarzami<br />

wybudowali drogę. Mój ojciec też tam pracował.<br />

ze wspomnień Kazimiery Modras<br />

Jeden odcinek drogi na Cegielni był piaszczysty, trudno było przejechać.<br />

Mój ojciec, Jan, zrobił naradę mieszkańców, zebrano pieniądze,<br />

zakupiono bruk i czynem społecznym wybudowano szosę.<br />

ze wspomnień Jana Ordona<br />

64


Tata, Józef Misiak, miał takie radyjko, wszędzie z nim chodził. Jeszcze<br />

na strychu długo to radyjko było, dopiero brat je rozebrał na<br />

zajęcia w szkole.<br />

ze wspomnień Justyny Oleksiak<br />

Na placu przed kościołem pw. św. Floriana, od prawej: Józef Nowakowski, Stanisław<br />

Bochyński, przyjezdny z Kielc, Bogdan Tokarski, weterynarz z Kielc, między 1957 a 1959 r.;<br />

fot. z archiwum Mirosławy Ostrowskiej<br />

Józef Misiak, Jerzy Niekurzak i Wiesław Lichtoń na placu kościelnym,<br />

przełom lat 60/70 XX w.; fot. z archiwum Urszuli Misiak<br />

Jak byłam mała, nie było posadzki w kościele, tylko piach. Lubiłam<br />

to, bo w piachu można się było bawić. To za księdza Jana Wiącka<br />

było, więc możliwe, że ten piach był ze względu na jakiś remont, bo<br />

on dużo remontował w kościele.<br />

ze wspomnień Marii Płanety<br />

Jeszcze w latach 1955/56 samochód - to była sensancja. Mało kto<br />

miał auto, jeszcze furmankami do kościoła przyjeżdżali. I ksiądz Wiącek<br />

zrobił takie metalowe barierki, by nie niszczyli ogrodzenia, bo<br />

okręcali wodze wokół sztachet.<br />

ze wspomnień Jana Ordona<br />

65


Od lewej: Józef Kwasecki, Władysław Bochyński, dr Zdzisław Kapka,<br />

10.06.1959 r. koło młyna, na wprost kościoła pw. św. Floriana, przy<br />

sklepiku p. Lisa; fot z archiwum Teresy Kwaseckiej<br />

Teść, Józef Kwasecki, od 1952 r. jeździł na ambulansie, pracował<br />

w szpitalu w Sandomierzu, który był wtedy przy bramie<br />

Opatowskiej. Kochał samochody, skończył szkołę samochodową<br />

w Kielcach, nawet odpoczywał w aucie. W nim spał, w nim<br />

rozwiązywał krzyżówki.<br />

Tu prawdopodobnie, jako pogotowie, obstawiają wyścig kolarski,<br />

który co roku przejeżdżał przez Koprzywnicę, ku czci płk.<br />

Skopenki. Z lewej jest widoczny sklep Stefana Lisa, to był taki<br />

spożywczy, robiłam tam remanenty, ale najczęściej panowie tam<br />

pili piwo. Po prawej, koło młyna, widoczny jest transformator,<br />

była już elektryczność zrobiona.<br />

ze wspomnień Teresy Kwaseckiej<br />

Strażacy z Ochotniczej Straży Pożarnej w Koprzywnicy przy wozie strażackim - Star, od lewej<br />

u góry: kierowca Tadeusz Podlewski, komendant Skrzypczyński, Jan Materkowski, Ostrowski,<br />

Józef Starzyński, Stanisław Gorycki, Antoni Łopatka, Władysław Jasiński, Kalinowski; od lewej<br />

po środku: Edward Gorycki, Lucjan Jasiński, Stanisław Lipczyński, Stanisław Modras, Krupa;<br />

od lewej na dole: Marian Zawłocki, Zaręba (z Cegielni), Wacław Bzduch, Józef Bochyński,<br />

Władysław Modras, Zbigniew Cichoń, Kazimierz Gawroński, Mieczysław Klubiński; chłopcy:<br />

Aleksander i Kazimierz Kitlińscy, lata 60. XX w.; fot z archiwum Stanisławy Beksińskiej<br />

Ten napis na samochodzie, ja kredą napisałem do zdjęcia, dopiero dostaliśmy ten samochód,<br />

to ok. 1962/3 rok. Wcześniej były tylko drabiny Szczerbowskiego, lekkie, ciężkie. Do pożarów<br />

jeździło się wozami zaprzęgniętymi w konie i w galop! Konie brało się od miejscowych<br />

gospodarzy, tacy ochotnicy, to nie było wtedy płatne. Na zdjęciu jest sprzęt: toporki, gaśnice,<br />

prądownica, wąż...<br />

ze wspomnień Jana Materkowkiego<br />

66


Stałe połączenia autobusowe do Sandomierza powstały w latach 60. Wtedy jeździło się<br />

czerwonym autobusem, zwanym stonką. Na rynku Starego Miasta był postój, poczekalnia.<br />

Z dzieciństwa pamiętam jedną taką podróż, gdy wracałyśmy z mamą z Sandomierza. Tłok<br />

był potworny, zaduch, mężczyźni palili papierosy – Sporty. Mama, która nie znosiła dymu<br />

tytoniowego, umierała, ale jakoś dojechałyśmy. Samochód miał z tyłu drabinki, ponieważ<br />

na dachu przewożone były zakupy.<br />

ze wspomnień Krystyny Bokwy<br />

Nie było skąd wziąć samochodu, więc jak PKS przyjeżdżał na<br />

rynek (kursował do Sandomierza), to ludzie kości łamali, by się<br />

dostać do środka. To była katorga, kto pierwszy ten lepszy, pchali<br />

się na siłę.<br />

Gienek Zawada był tu pierwszym kierowcą, pierwszy miał prywatną<br />

taksówkę, jeździł na zamówienia.<br />

ze wspomnień Alfreda Knapa<br />

Jan Surowiecki był<br />

zawodowym kierowcą<br />

PKS, prowadził autobus<br />

kursowy marki<br />

Jelcz. Jeździł również<br />

autobusem pracowniczym<br />

wożącym pracowników<br />

do i z kopalni<br />

siarki.<br />

ze wspomnień Anny<br />

Ćwiertniewskiej<br />

Andrzej Tokarski i Jacek Stylski na motorze, na podwórku przy ul.<br />

Tarnobrzeskiej 13, ok. 1973 r.; fot. z archiwum Marii Tokarskiej<br />

Kierowca autobusu - Jan Surowiecki (po prawej) i Zygmunt Gawroński<br />

w czasie postoju między kursami, ul. Piaskowa w Koprzywnicy, koniec<br />

lat 60. XX w.; fot. z archiwum Anny Ćwiertniewskiej<br />

Mieliśmy z mężem - Edwardem motor, WSK. Niedługo po zakupie pojechaliśmy do Klimontowa<br />

na Jacki, budziliśmy zainteresowanie, bo motocykli było mało. Miałam prawo jazdy,<br />

prowadziłam motor, samochód też.<br />

ze wspomnień Marii Tokarskiej<br />

67


Choinkę kupowało się zawsze w czwartek na jarmarku. Czasami kupowało się po kryjomu. Prezentów nie było.<br />

Kogo było na to stać? Prezentem była choinka ozdobiona cukierkami, ciastkami, jabłkami i łańcuchami, które<br />

sami robiliśmy z bibuły zwijanej na nożyczkach, z watą, ze słomą. Choinkę ubierało się przed Wigilią i stała do<br />

Trzech Króli.<br />

ze wspomnień Marianny Ordon<br />

Na choinki dopinało się świeczki.<br />

Tych choinek tyle się przez<br />

to napaliło! Wieszało się ozdoby<br />

z waty, jabłka, orzechy<br />

w złotkach, łańcuchy z papieru,<br />

z bibuły. Choinki się brało z lasu,<br />

ale to była nielegalna sprzedaż,<br />

więc trzeba się było dowiadywać.<br />

Zazwyczaj to był świerk.<br />

Raz miałam sosnę, pachniała tak<br />

pięknie, namówiłam tatę, bo nigdzie<br />

nie można było kupić. Ach,<br />

jaka była piękna!<br />

ze wspomnień Marii Płanety<br />

Marian Gawroński, dom Marczewskich przy ul.<br />

Sandomierskiej, lata 60. XX w., <strong>Koprzywnica</strong>;<br />

fot. z archiwum Anny Ćwiertniewskiej<br />

Boże Narodzenie, przy choince Jan i Maria Ordonowie z wnukami:<br />

Jadzią, Kazikiem, Mietkiem i Walkiem, 1957 lub 1958 r., Cegielnia;<br />

fot. z archiwum Jana Ordona<br />

Początkowo każdą wigilię spędzaliśmy u dziadków, przy ul. Sandomierskiej, bywały tam też siostry mojej mamy. Pamiętam<br />

długi wigilijny stół z sianem pod obrusem. Choinka stała w drugim pokoju, była żywa, ozdobiona bombkami, ręcznie robionymi<br />

łańcuchami, jabłkami, orzechami…<br />

ze wspomnień Anny Ćwiertniewskiej<br />

Mama na wigilię zawsze przygotowywała<br />

12 potraw, a w każde<br />

święta jedliśmy indyka pieczonego<br />

w piecu chlebowym. Pamiętam,<br />

że stół był zastawiony przez<br />

całe święta, przy nim zasiadała<br />

cała rodzina.<br />

ze wspomnień Marii Tokarskiej<br />

68


U Jagodzi był telewizor,<br />

chodziliśmy tam oglądać<br />

serial „Czterej pancerni<br />

i pies” oraz dobranocki:<br />

„Jacek i Agatka”,<br />

„Reksio”.<br />

ze wspomnień Janiny<br />

Materkowskiej<br />

Boże Narodzenie, w domu u Kalinowskich na Przedmieściu, ul. 11<br />

Listopada, od lewej: Krzysztof Marzec, Andrzej Kalinowski, Jadwiga<br />

Kalinowska, Janina Dziubek, Barbara Pietrzyk, 1966/1967 r.;<br />

fot. z archiwum Janiny Materkowskiej<br />

Tu od Zawadów szłyśmy, może to była niedziela, bo jesteśmy tak względnie ubrane? Do Zawadów na<br />

telewizję chodziłam, bo nikt nie miał telewizora, nigdzie w okolicy nie było. Jak samochód jechał, to go<br />

było słychać z daleka, wtedy schodziłyśmy, a tak to na asfalcie w klasy grałyśmy. W rzece się kąpałyśmy,<br />

miałyśmy takie dętki od furmanek napompowane, jak nie raz woda była wysoka, na nich pływałyśmy.<br />

Jak był tytoń, to z niego się strzałki robiło i ganiałyśmy po polach, w podchody się bawiłyśmy.<br />

Łyżwy wtedy były takie dokręcane do butów, mąż z Sośniczan jeździł zimą na łyżwach do szkoły<br />

w Koprzywnicy ul. Krakowską, tam jak nawiało tego śniegu..! Koniec lat 50, wtedy nie było takiego<br />

ruchu, rzadko jakiś samochód jechał, zasypane ulice były, czasami w czynie społecznym się je łopatami<br />

oczyszczało.<br />

ze wspomnień Marii i Ignacego Płanetów<br />

Od lewej: jedna z sióstr Stylskich, Maria Beksińska<br />

i Dorota Zawada, 1969 r., ul. Krakowska, Zarzecze;<br />

fot. z archiwum Marii Płanety<br />

69


Siostry zakonne mieszkały na celach przy kościele św. Floriana, tam dzieci, zawsze<br />

w niedziele, chodziły na religię. Była też scena i kurtyna, robiliśmy tam przedstawienia,<br />

jasełka.<br />

ze wspomnień Jana Ordona<br />

W roku 1953/54 razem z Józefem Sulickim z Zarzecza występowaliśmy w jasełkach.<br />

Z księdzem Kotlarzem graliśmy „Wodę życia”, a inny zespół, m.in. Jan Ordon, Henryk<br />

Skrzypczak, grał „Świętą Genowefę”. To było grane na celach, jak w teatrze.<br />

ze wspomnień Alfreda Knapa<br />

Członkowie orkiestry Knapów zawsze w maju o szóstej rano wchodzili na wieżę kościoła<br />

św. Floriana i grali pieśni maryjne. Pięknie grali.<br />

ze wspomnień Krystyny Drzałowskiej<br />

70<br />

Dzieci na odbudowanej w latach 1959/60 wieży kościoła pw. św. Floriana, m.in. Anna Zwolska,<br />

Barbara Stylska, Jarosz, Mirosława Bokwa, Krystyna Uchańska, lata 60. XX w.; fot. z archiwum<br />

Beaty Sarzyńskiej


Drodzy mieszkańcy i sympatycy Koprzywnicy! Ta publikacja<br />

nie powstałaby bez Waszej otwartości i uczynności. Rozmowy<br />

z Wami to była ogromna przyjemność i radość. Dziękujemy za<br />

zaufanie, za wypożyczanie Waszych archiwalnych fotografii,<br />

za dzielenie się wspomnieniami. Dziękujemy wszystkim, którzy<br />

nas wspierali, doradzali, pomagali szukać odpowiedzi na<br />

pojawiające się pytania. Dzięki temu projektowi lepiej poznaliśmy<br />

historię Koprzywnicy, nie tylko miasta, ale i okolicznych<br />

miejscowości. Dziękujemy za trzy lata współpracy.<br />

Osoby i instytucje z którymi mieliśmy przyjemność współpracować:<br />

Marianna Antończyk, Anna Babiak, Joanna Beksińska, Stanisława<br />

Beksińska, Jan Beksiński, Janusz Błachowicz, Krystyna<br />

Bokwa, ks. Jerzy Burek z parafii pw. św. Floriana w Koprzywnicy,<br />

Krystyna Chodyra, Anna Ćwiertniewska, Kazimiera Drzałowska,<br />

Krystyna Drzałowska, Elżbieta Floras, Wiktor Fudala,<br />

Adam Gawroński, Elżbieta Głąb, Balbina Gorycka, Agnieszka<br />

i Szymon Jasińscy, Maria i Tadeusz Jasińscy, Maria Kalinowska,<br />

Małgorzata Kępa, Alfred Knap, Mirosława Komaniecka<br />

z Miejsko-Gminnej Biblioteki Publicznej w Koprzywnicy, Iwona<br />

Kopeć, Janina Kosińska, Władysław Kosiński, Dawid Kozioł,<br />

Mirosława Krawczyk, Daria Kurosad, Julia Kurosad, Luiza Kurosad,<br />

Teresa Kwasecka, Jan Lipiński, Walenty Lipczyński, Teresa<br />

Majczak, Marek Majkowski, Marian Marzec, Janina Materkowska,<br />

Kazimiera Materkowska, Grzegorz Materkowski, Jan Materkowski,<br />

Dorota Milarska, Urszula Misiak, Kazimiera Modras,<br />

Anna Motyl, Tomasz Niezgoda, Stefania Nowińska, Jan Lipiński,<br />

Justyna Oleksiak, Julia Olszewska, Maria Olszewska, Marianna<br />

i Jan Ordonowie, Halina Ostrowska, Mirosława Ostrowska,<br />

Ochotnicza Straż Pożarna w Koprzywnicy, Ewa i Zygmunt<br />

Partykowie, Maria i Ignacy Płanetowie, Dorota i Franciszek<br />

Rożkowie, Beata Sarzyńska, Małgorzata Sarzyńska, Spółka<br />

Wspólnoty Gruntowej w Koprzywnicy, Państwo Sroczyńscy,<br />

Maria Starzyńska, Józef Starzyński, Antonina Staszczak, Wacława<br />

Stelmach, Józef Stylski, ks. Wiesław Surma z parafii pw.<br />

Matki Bożej Różańcowej w Koprzywnicy, Maria i Edward Tokarscy,<br />

Anna Toś, Danuta Turbak, Teresa Wach, Zespół Placówek<br />

Oświatowych w Koprzywnicy, Agnieszka Żwirek.<br />

Jeśli kogoś przypadkowo pominęliśmy, to przepraszamy i prosimy,<br />

aby ta osoba również czuła się wyróżniona. W <strong>album</strong>ie<br />

nazwiska kobiet zapisane są dwojako. W opisie zdjęć zazwyczaj<br />

używamy ówcześnie przez nie noszonych, zaś wspomnienia<br />

i archiwalia podpisujemy ich obecnymi nazwiskami.<br />

Dyrektor Miejsko-Gminnego Ośrodka Kultury i Sportu w Koprzywnicy Alicja Stępień<br />

wraz z pracownikami i współpracownikami: Kazimierzem Brzezińskim, Aleksandrą<br />

Olszewską, Polą Rożek, Małgorzatą Sarzyńską, Lucyną Zwolską.<br />

71


Chciałabym na koniec wspomnieć te osoby, których już z nami nie ma, a które były<br />

moimi pierwszymi rozmówcami, moją inspiracją do tego trzyletniego projektu: moje<br />

babcie Annę Zawadę i Stanisławę Rożek, moją wielokrotną rozmówczynię Stefanię<br />

Nowińską, Aleksandrę Wąsik, z którą miałam okazję rozmawiać raz, ale była to dla<br />

mnie bardzo ważna rozmowa oraz nasze rozmówczynie z 2016 roku Balbinę Gorycką<br />

oraz Julię Kurosad.<br />

Dziękuję, Pola Rożek<br />

72


8


ISBN 978-83-934961-6-7<br />

KOPRZYWNICA

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!