18.06.2013 Views

KREATYWNI TWóRczE żYcIE W WARszAWIE - creatives

KREATYWNI TWóRczE żYcIE W WARszAWIE - creatives

KREATYWNI TWóRczE żYcIE W WARszAWIE - creatives

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

<strong>KREATYWNI</strong><br />

<strong>TWóRczE</strong> <strong>żYcIE</strong><br />

W <strong>WARszAWIE</strong><br />

Przewodnik po<br />

warszawskim<br />

sektorze kreatywnym<br />

1


2<br />

SPIS TREŚCI<br />

WSTĘP<br />

Kreatywne Meropolie. Partner dla przemysłu kreatywnego<br />

w Warszawie Franz Thun 3<br />

rAPorT<br />

Sektor kreatywny w Warszawie. Potencjał i warunki rozwoju.<br />

dr Mirosław Grochowski 7<br />

KrEATYWNE GŁoSY W WArSZAWIE<br />

Miasto dużej szansy — WWAA 52<br />

Trudno znaleźć dzień wolny od kultury<br />

— Grzegorz Lewandowski 59<br />

Mocne idee — Artur Liebhart 65<br />

Wypełnianie luki — Michał Borkiewicz 69<br />

Każdy spacer przynosi nowe odkrycia — Fontarte 73<br />

Praski pionier — Łukasz Drgas 77<br />

Kolekcjonerki wzorów — Fabriqa 82<br />

Kreatywni pracują razem — Creative Hub 87<br />

Warszawa daje energię — Marta Kołakowska 92<br />

Sztuka to inwestycja — Izabela Jabłońska 97<br />

Sztuka dzieje się tu i teraz — Jakub Banasiak 103<br />

Wiara w twórczość — Monika Regulska 107<br />

Wydawać piękne i mądre książki — Two Sisters 111<br />

Pomocna klęska — Michał Kwieciński 116<br />

Inspiracja do działania — Marcin Garbacki 124<br />

Człowiek do zadań specjalnych — Macio Moretti 129<br />

Wszystko da się dobrze zaprojektować — MAMASTUDIO 134<br />

Tyle rzeczy jest tu do zrobienia — Monika Jakubiak 140<br />

Kreatywne geny — Zuzanna Ziomecka 145<br />

Kampania to prototyp – Fat Baby 152<br />

Frajda w pracy – Rafał Mazur 157<br />

Konkretna propozycja — Szymon Holcman 162<br />

Taki typ — Marcin “Tytus” Grabski 167<br />

Chcę pozostać niezależny — Paweł Kozłowski 173<br />

Hurra! — Robert Przepiórski 174<br />

Ja tu zostaję — Ben Guillou 179


Projekt Kreatywne<br />

Metropolie, partner<br />

warszawskich przemysłów<br />

kreatywnych<br />

Franz Thun<br />

Kreatywna Warszawa wzbudza ogromną<br />

ekscytację, która udziela się nawet władzom miasta.<br />

Wobec tego kluczowe pytanie brzmi: jakie są<br />

możliwości działania organów administracji miejskiej<br />

w zakresie wsparcia rozwoju przemysłów kreatywnych<br />

w mieście i w całej aglomeracji? Znalezienie<br />

odpowiedzi stanowi główny cel współfinansowanego<br />

przez Unię Europejską projektu Kreatywne<br />

Metropolie.<br />

O wyjątkowości środowiska kreatywnego stanowią jego<br />

dwie charakterystyczne cechy. Po pierwsze, kreatywni nie wyznają<br />

tradycyjnego podziału na pracę i życie. Większość z nich łączy<br />

te dwa aspekty, przebywając w miejscach, gdzie mogą cieszyć się<br />

życiem i pracą jednocześnie oraz spotykać innych twórczych ludzi.<br />

Wiele takich miejsc zostało przez nich znalezionych, zaadaptowanych<br />

lub powołanych. To głównie dlatego Warszawa stała się tak<br />

atrakcyjnym miejscem do życia, pracy i zwiedzania.<br />

Drugą cechą charakterystyczną jest ponadlokalny charakter<br />

kontaktów między kreatywnymi. W Warszawie działają oni<br />

w ramach twórczych sieci skupiających mieszkańców wielu miast.<br />

Podobnie zresztą jak kreatywni w innych metropoliach. Widują się<br />

podczas wydarzeń kulturalnych lub w miejscach spotkań twórców.<br />

Wykorzystują także internet do wymiany informacji w obrębie swoich<br />

sieci.<br />

Władze innych metropolii również dokładają starań, by<br />

3


wspierać rozwój przemysłów kreatywnych. Dlatego też logicznym<br />

krokiem naprzód było zainicjowanie wspólnego projektu skupiającego<br />

metropolie obszaru Morza Bałtyckiego – najdynamiczniej<br />

rozwijającego się makroregionu unii Europejskiej. Ta sieć nosi<br />

nazwę BaltMet.<br />

Skupia ona wszystkie stolice państw nadbałtyckich: Warszawę,<br />

Wilno, rygę, Tallinn, helsinki, Sztokholm, Oslo, Berlin,<br />

Kopenhagę wraz z Malmö, jak również Sankt Petersburg, czyli największe<br />

miasto nad Morzem Bałtyckim. Do projektu, który zdobył<br />

wsparcie w ramach programu Interreg unii Europejskiej, włączyły<br />

się także amsterdam, Barcelona i Birmingham, czyli miasta, których<br />

władze mają na koncie wiele doświadczeń i sukcesów na polu<br />

przemysłów kreatywnych.<br />

Projekt rozpoczęliśmy od zapytania przedstawicieli tych<br />

przemysłów w naszych miastach o ich oczekiwania wobec władz<br />

miejskich: co ich zdaniem pomaga im w mieście, a co stoi im na<br />

przeszkodzie. nie spodziewaliśmy się, że w Warszawie istotnym<br />

warunkiem rozwoju sektora kreatywnego okaże się sprawny system<br />

transportu publicznego, zwłaszcza metro. Ów sektor składa się<br />

z wielu małych firm i osób prywatnych, które wymagają elastyczności<br />

oraz możliwości szybkiego dotarcia do współpracowników<br />

i klientów. Dlatego też przemysły kreatywne najlepiej rozwijają się<br />

wzdłuż istniejącej linii metra. Istotna jest także możliwość wynajęcia<br />

lokalu niewielkim kosztem.<br />

ułożenie i przeprowadzenie wywiadów, a następnie skompilowanie<br />

wyników to zadanie jednostki zapewniającej projektowi<br />

wsparcie naukowe, działającej pod nadzorem instytutu badawczego<br />

w Tallinnie. Dzięki technice mapowania wskazano główne<br />

obszary, w których władze miasta powinny szukać odpowiedzi na<br />

nurtujące je pytania.<br />

na podstawie raportu brytyjskiego Departamentu Kultury,<br />

Mediów i Sportu partnerzy projektu wyznaczyli pięć pól tematycznych<br />

poddanych analizie: polityka miasta, instytucje i instrumenty<br />

wsparcia przemysłów kreatywnych, potencjał biznesowy i wprowadzenie<br />

przemysłów kreatywnych na arenę międzynarodową,<br />

„kreatywne” dzielnice miasta, instrumenty wsparcia finansowego,<br />

popyt na usługi i produkty przemysłów kreatywnych.<br />

Podczas trzech głównych i kilku mniejszych spotkań<br />

badacze i przedstawiciele władz miejskich oraz przemysłów<br />

kreatywnych z różnych metropolii omówili tych pięć obszarów<br />

tematycznych i kwestie z nimi związane. Władze nauczyły się od<br />

kreatywnych, że innowacja rodzi się najczęściej na skutek wymiany<br />

między twórczymi i wykształconymi ludźmi z różnych środowisk<br />

i z odmiennymi doświadczeniami. To właśnie w ten sposób partnerzy<br />

wypracowują rozwiązania dotyczące głównego celu projektu.<br />

Jeszcze istotniejszym elementem wymiany doświadczeń<br />

są być może wizyty wysoko postawionych włodarzy miejskich<br />

oraz odnoszących sukcesy przedstawicieli sektora kreatywnego<br />

w innych metropoliach. Podejmowane są także działania na skalę<br />

lokalną. Miasta opracowują na przykład plany działania dla kreatywnych<br />

dzielnic, które zawierać mają rozwiązania umożliwiające<br />

wsparcie rozwoju takich obszarów miasta. Dalsze prace zaowocują<br />

sformułowaniem wniosków i zaleceń dotyczących polityki władz<br />

miejskich oraz planu kolejnych prac. Partnerzy już opracowują<br />

kluczowe elementy kontynuacji projektu, dzięki czemu możliwe<br />

będzie dalsze prowadzenie istotnych działań w ramach Kreatywnych<br />

Metropolii.<br />

Franz Thun<br />

Ekonomista, wykładowca nauk ekonomicznych i rozwoju regionalnego, pracownik<br />

socjalny w afrykańskich slumsach, strateg i manager międzynarodowych projektów<br />

Caritasu, koordynator niemieckich programów współpracy technicznej w rozmaitych<br />

regionach. Moderator konferencji i sesji planowania licznych projektów międzynarodowych.<br />

Zakończywszy sprawowanie funkcji dyrektora biura koordynacji i usług niemieckiej<br />

współpracy technicznej w Nepalu, przybył w 1991 roku do Polski jako manager polskoniemieckiego<br />

projektu współpracy obejmującego wsparcie rozwoju małych i średnich<br />

przedsiębiorstw w sześciu regionach Polski i regionalnych izb handlu oraz szkolenia dla<br />

polskich doradców biznesowych. W 1997 roku wszedł w skład administracji Miasta Stołecznego<br />

Warszawy, gdzie zajął się przede wszystkim programami europejskimi.<br />

Miasto Stołeczne Warszawa, Biuro Prezydenta, Wydział Projektów Międzynarodowych<br />

4 5


SEKTOR<br />

KREATYWNY<br />

W WARSZAWIE<br />

Potencjał<br />

i warunki rozwoju<br />

dr MIrOSłaW GrOchOWSKI<br />

raport został wykonany na zlecenie<br />

Miasta st. Warszawy w 2009 roku,<br />

ostatecznie opracowany<br />

w kwietniu 2010 roku.<br />

7


Wstęp<br />

Nowoczesne gospodarki rozwijają się dzięki wiedzy<br />

i kreatywności ludzi. Koncentracja ludzi wykształconych,<br />

o wysokich kwalifikacjach i umiejętnościach oraz charakteryzujących<br />

się kreatywnością w myśleniu i działaniu prowadzi<br />

do powstania kapitału kreatywnego. Kapitał kreatywny jest<br />

kluczowym elementem potencjału rozwojowego miast, stymulatorem<br />

zmian i czynnikiem wpływającym na ich atrakcyjność<br />

osiedleńczą i inwestycyjną. Władze miast, w ramach podejmowanych<br />

działań prorozwojowych, powinny dbać o tworzenie<br />

warunków dla rozwoju kapitału kreatywnego i jego odpowiedniego<br />

wykorzystania w celu wzmocnienia bazy rozwoju<br />

ekonomicznego miasta. Wpływ kapitału kreatywnego na rozwój<br />

tej bazy wykazują różne studia, choć precyzyjny pomiar<br />

tego wpływu nie zawsze jest możliwy. Kapitał kreatywny jest<br />

kapitałem mobilnym. Koncentruje się on w miastach, które<br />

przyciągają atrakcyjnymi warunkami życia i możliwościami<br />

realizacji ambicji i planów zawodowych. Ludzie, dzięki którym<br />

tworzy się kapitał kreatywny, migrują. Działania władz<br />

powinny więc prowadzić do tego, by ludzi takich do miasta<br />

przyciągnąć i w mieście zatrzymać.<br />

Istnieje bogata literatura na temat kreatywności<br />

i innowacyjności, relacji między nimi i ich wpływu na przedsiębiorczość<br />

i rozwój ekonomiczny miast. Przyjmuje się,<br />

że działalność o charakterze kreatywnym prowadzona jest<br />

w ramach przemysłu (sektora) kreatywnego. Przemysł (sektor)<br />

ten definiowany jest jednak na wiele sposobów. Podobnie<br />

jest z definiowaniem kreatywności, a co za tym idzie z identyfikowaniem<br />

zawodów kreatywnych i ze wskazaniem relacji<br />

między kreatywnością a innowacyjnością. Generalnie uważa<br />

się, że przemysł kreatywny tworzą dynamiczne i mobilne<br />

przedsiębiorstwa, często organizujące się w sieci, wytwarzające<br />

produkty o oryginalnym charakterze. Definicje przemysłu<br />

kreatywnego wynikają też często z „zadekretowania” pewnych<br />

form działalności jako „działalności kreatywne” w dokumentach<br />

dotyczących strategii czy polityki rozwoju i jako<br />

takie poddawane są analizom. Jeśli przyjąć, że istotą funkcjonowania<br />

sektora kreatywnego jest tworzenie nowych idei,<br />

to kreatywność może być definiowana jako zdolność generowania<br />

tychże idei i postrzegana jako warunek powstawania<br />

innowacji. Innowacje definiowane będą w tym przypadku jako<br />

sposoby wykorzystania idei, przyjmujące formę skutecznego<br />

marketingu i rozpowszechniania nowych produktów i usług.<br />

Warszawa jest metropolią o znaczącym potencjale<br />

kreatywnym. Są tu zlokalizowane siedziby wszystkich ogólnokrajowych<br />

mediów: stacji telewizyjnych i radiowych, portali<br />

internetowych oraz redakcji większości gazet i czasopism.<br />

Środki masowego przekazu, instytucje naukowe i szkoły<br />

wyższe oraz teatry, muzea, zabytki, a także ludność z wyższym<br />

wykształceniem o wysokim statusie materialnym czynią<br />

z Warszawy czołowy ośrodek kultury – zarówno pod względem<br />

potencjału tworzenia kultury, jak i rynku kultury profesjonalnej.<br />

Przez zlokalizowane w Warszawie redakcje programów<br />

telewizyjnych, radiowych, portali internetowych, czasopism,<br />

wydawnictwa, instytucje przygotowujące polskie wersje językowe<br />

zagranicznych telewizyjnych programów oświatowych,<br />

itd. przechodzi poważna część informacji docierająca do<br />

kraju.<br />

Czym właściwie jest sektor<br />

kreatywny<br />

Przedsiębiorstwa / firmy kreatywne wchodzą w skład<br />

tzw. przemysłu twórczego określanego też jako przemysł kreatywny,<br />

ekonomia twórcza, gospodarka twórcza czy też sektor<br />

kreatywny. Ten ostatni termin został przyjęty na potrzeby<br />

niniejszego opracowania.<br />

Różnorodność definicji sektora kreatywnego oraz<br />

czynników warunkujących jego rozwój nastręcza trudności<br />

w jednoznacznym zdefiniowaniu, czym jest kreatywność,<br />

a czym innowacyjność oraz we wskazaniu relacji między kreatywnością<br />

a innowacyjnością. Kwestie kreatywności łączą się<br />

i przenikają z kwestiami innowacyjności i przedsiębiorczości.<br />

Mówiąc o kreatywnych przemysłach czy innowacyjnej gospodarce,<br />

często stosuje się zamiennie terminy: kreatywność<br />

i innowacyjność.<br />

8 9


Jednakże z punktu widzenia formułowania i realizowania<br />

polityki wsparcia przedsiębiorczości oraz dla poprawy<br />

skuteczności polityki rozwoju przedsiębiorczości i kształtowania<br />

bazy rozwoju ekonomicznego miasta w oparciu o posiadane<br />

zasoby intelektualne wydaje się zasadne rozróżnienie<br />

między kreatywnością a innowacyjnością. Ze względów praktycznych<br />

ogranicza się często zakres pojęciowy terminu „przemysł<br />

kreatywny” do wybranych form działalności związanej<br />

z szeroko rozumianą kulturą, pomijając np. sektor nauki /<br />

edukacji, sektor usług finansowych, obsługi biznesu czy sektor<br />

wysokich technologii (częstym w takim przypadku jest<br />

wymienne stosowanie terminów: przemysł kreatywny i przemysł<br />

kultury).<br />

Dla celów niniejszego opracowania, po analizie różnych<br />

definicji i mając na względzie jego użyteczność, postanowiono<br />

ograniczyć jego zakres pojęciowy i zaliczyć do sektora<br />

kreatywnego przedsiębiorstwa działające w następujących<br />

dziedzinach:<br />

• reklama,<br />

• projektowanie / wzornictwo (design, w tym także<br />

projektowanie mody),<br />

• architektura,<br />

• rynek sztuki (w tym restauracja dzieł sztuki i rynek<br />

antyków),<br />

• rękodzieło i rzemiosło artystyczne,<br />

• film (w tym wideo),<br />

• fotografia,<br />

• gry komputerowe,<br />

• muzyka, teatr, taniec (sztuki performatywne),<br />

• wydawnictwa elektroniczne,<br />

• wydawnictwa tradycyjne,<br />

• oprogramowanie i usługi komputerowe,<br />

• media tradycyjne i elektroniczne (telewizja, radio).<br />

Kreatywność a innowacyjność<br />

Jak wspomniano wyżej, terminy kreatywność i innowacyjność<br />

stosowane są często wymiennie. Czasami sektor<br />

kreatywny postrzegany jest jako ten, w którym (bądź w którego<br />

otoczeniu) powstają innowacje i stają się dla tego sektora<br />

impulsami rozwojowymi, prowadząc do powstawania nowych<br />

produktów i usług. Definicja innowacyjności przyjęta przez<br />

Komisję Europejską mówi jednak, że „innowacyjność to wdrożenie<br />

nowości do praktyki gospodarczej: nowego lub znacząco<br />

ulepszonego rozwiązania w odniesieniu do produktu (towaru<br />

lub usługi), procesu, marketingu lub organizacji. Innowacyjne<br />

rozwiązanie może być wynikiem własnej działalności<br />

B+R przedsiębiorstwa, współpracy z innymi przedsiębiorstwami<br />

i instytucjami lub może być wynikiem zakupu wiedzy<br />

w postaci niematerialnej lub materialnej”. Dodatkowo za rozwiązania<br />

innowacyjne powinny być uznawane te chronione<br />

patentami. Definicja ta wyraźnie wskazuje, że rozróżnienie<br />

miedzy kreatywnością a innowacyjnością jest konieczne i że<br />

kreatywność jest zdecydowanie bardziej miękką kategorią.<br />

Użytecznym podejściem porządkującym myślenie<br />

o sektorze kreatywnym w kontekście innowacyjności jest<br />

podejście zastosowane przez Ministerstwo Handlu i Przemysłu<br />

Singapuru. Zgodnie z tym podejściem działania w sferze<br />

kultury traktowane są jako przemysły kulturowe i jednocześnie<br />

część przemysłów kreatywnych oraz przemysłów praw<br />

autorskich.<br />

Działalności związane z kulturą są kluczowe dla rozwoju<br />

kreatywności. Nie zawsze i niekoniecznie bezpośrednio<br />

muszą się one wiązać ze zdefiniowaną wyżej innowacyjnością.<br />

Bez wątpienia jednak przekładają się one na kondycję ekonomiczną<br />

miasta poprzez poszerzanie oferty usługowej i generowanie<br />

popytu wewnętrznego<br />

i zewnętrznego.<br />

Przyjęty w badaniach operat sektora kreatywnego<br />

odzwierciedla logikę modelu singapurskiego, wskazując<br />

na kluczową dla jego rozwoju rolę działań o charakterze<br />

kulturalnym.<br />

10 11


Przemysły<br />

praw<br />

autorskich<br />

Przemysły<br />

kulturowe<br />

Modelowe ujęcie przemysłów kreatywnych<br />

Źródło: opracowanie własne<br />

Przemysł zajmujący się<br />

dystrybucją<br />

Przemysły<br />

kreatywne<br />

PRZEDSIEBIORCZOŚĆ W INNYCH SFERACH<br />

GOSPODARKI<br />

PRZEDSIĘBIORCZOŚĆ<br />

W PRZEMYSŁACH TWÓRCZYCH<br />

PRZEDSIĘBIORCZOŚĆ<br />

W KULTURZE I SZTUCE<br />

KULTURA I SZTUKA<br />

DZIAłALność ARTySTycZnA<br />

Działalność kulturalna a przemysł kreatywny,<br />

innowacyjność i przedsiębiorczość – konceptualizacja<br />

Źródło: opracowanie własne<br />

rola kultury w rozwoju<br />

społeczno-gospodarczym<br />

Kultura jest nośnikiem kreatywności i innowacji. W zarządzaniu rozwojem<br />

może służyć jako narzędzie prowadzące do osiągania spójności<br />

społecznej, przekazywania wartości, edukowania, osiągania równowagi<br />

między tradycją a innowacją. Kultura jest narzędziem umożliwiającym<br />

dialog międzykulturowy i międzypokoleniowy oraz wzmacniającym<br />

integrację w wielokulturowym społeczeństwie. Kultura jest także katalizatorem<br />

rozwoju gospodarczego. Może przyczynić się do rozwoju miast<br />

i regionów, wpływać na ich atrakcyjność osiedleńczą i inwestycyjną,<br />

sprzyjać rozwojowi lokalnych i regionalnych rynków pracy i jest istotna<br />

dla rozwoju przedsiębiorczości w innych sferach gospodarki miasta.<br />

12 13


Łańcuch wartości dodanej<br />

Źródło: opracowanie własne<br />

KREATYWNOŚĆ INDYWIDUALNA:<br />

NAUKOWA<br />

ARTYSTYCZNA<br />

NAUKOWA / ARTYSTYCZNA<br />

POWIĄZANA<br />

Z PRZEDSIĘBIORCZOŚCIĄ<br />

ZINSTYTUCJONALIZOWANE<br />

FORMY WSPÓŁPRACY<br />

WŁASNOŚĆ INTELEKTUALNA:<br />

PATENTY<br />

DZIEŁA AUTORSKIE<br />

PROJEKTY<br />

ZNAKI TOWAROWE<br />

Skuteczne funkcjonowanie sektora kreatywnego,<br />

które przejawia się wysoką produktywnością w wytwarzaniu<br />

własności intelektualnej, zależy od układu instytucjonalnego<br />

i organizacyjnego pozwalającego na tworzenie wartości<br />

dodanej. Elementy łańcucha wartości dodanej wskazują<br />

możliwe pola interwencji publicznej. Pozwalają też na identyfikację<br />

pól krytycznych z punktu widzenia wykorzystania<br />

kapitału intelektualnego i społecznego dla rozwoju sektora<br />

kreatywnego.<br />

Działalność sektora kreatywnego można też analizować<br />

w układzie czterech powiązanych ze sobą komponentów.<br />

Komponenty te to: kreatywne usługi (creative services), kreatywne<br />

treści (creative content), kreatywne doznania (creative<br />

experience), kreatywne jednostki (creative originals).<br />

Podejście to odwołuje się do profilu i typu działalności firm<br />

sektora kreatywnego, które determinują ich możliwości rozwoju<br />

oraz wskazują warunki, jakie muszą zaistnieć, by rozwój<br />

taki występował.<br />

Usługi kreatywne oferowane są przez firmy czerpiące<br />

dochód z poświęcania swojego czasu i użyczania własności<br />

intelektualnej innym firmom czy organizacjom. Jednostki tego<br />

typu to np. agencje reklamowe, architekci, projektanci, fotografowie<br />

czy konsultanci oprogramowania. Firmy oferujące<br />

usługi kreatywne wymagają obecności wykwalifikowanych<br />

profesjonalistów oraz inwestycji w biura oraz wyposażenie<br />

odpowiadające potrzebom ich klientów.<br />

Z kolei firmy zajmujące się treściami kreatywnymi<br />

inwestują przede wszystkim w rozwój treści kreatywnych.<br />

Zarabiają na sprzedaży możliwości wykorzystania własności<br />

intelektualnej, reklamy i licencji. Grupa ta obejmuje transmisje<br />

na żywo, wydawców książek i magazynów, firmy nagraniowe,<br />

studia filmowe oraz wydawców gier wideo i gier komputerowych,<br />

indywidualnych producentów takich jak muzycy<br />

i firmy produkujące programy telewizyjne. Firmy oferujące<br />

treści kreatywne potrzebują głównie dostępu do kapitału<br />

potrzebnego do wytworzenia produktu.<br />

Firmy zajmujące się doznaniami kreatywnymi sprzedają<br />

konsumentom prawo doświadczenia lub uczestniczenia<br />

na żywo w określonych widowiskach, przedstawieniach,<br />

występach, pokazach plenerowych. Firmy te potrzebują<br />

przede wszystkim kreatywnych pracowników, gotowych na<br />

pracę w nietypowych warunkach (godziny pracy, praca zespołowa<br />

w zmieniających się konfiguracjach pracowników).<br />

Jeśli chodzi o komponent jednostki kreatywne, to<br />

są to firmy produkujące i sprzedające materialne wytwory<br />

działalności człowieka, których wartość oceniana jest na<br />

14 15


podstawie ich dostrzegalnej wartości kreatywnej czy kulturowej,<br />

ich ekskluzywności i autentyczności. Są to np. sztuki<br />

plastyczne, rękodzieło i rzemiosło. Te działalności stanowią<br />

najczystszą formę kreatywnej przedsiębiorczości. Ich rozwój<br />

wymaga wytrwałości i wsparcia, głównie ze strony władz<br />

publicznych.<br />

Jedną z bardziej dostrzeganych i docenianych grup<br />

zawodowych z przemysłu kreatywnego przez przedstawicieli<br />

innych przemysłów jest grupa projektantów. Działalność projektantów<br />

przekłada się bezpośrednio i w sposób łatwo mierzalny<br />

na sukces komercyjny wytwórców wielu produktów<br />

i usług. Według danych BEDA (The Bureau of European<br />

Design Associations, European Design Report. The European<br />

Design Industry in Facts and Figures, 2006) ponad 447 tys.<br />

projektantów w Europie generuje roczny przychód ponad 36<br />

mld euro. Liderem pod względem liczebności projektantów<br />

(ponad 185 tys.) oraz przychodu z przemysłu kreatywnego (16<br />

700 mln euro) jest Wielka Brytania. Zgodnie z szacunkami<br />

BEDA w Polsce jest ok. 6 tys. projektantów (różnych specjalności),<br />

a obroty przemysłu kreatywnego (57 mln euro) kształtują<br />

się na podobnym poziomie jak w Estonii (40 mln) czy<br />

Luksemburgu (36 mln). Polski przemysł kreatywny wytwarza<br />

znikomy procent produktu krajowego brutto (0,02%). Polska<br />

zajmuje drugie miejsce od końca przed Grecją (0,01%). Pod<br />

względem liczby projektantów wyprzedzamy Luksemburg (0,9<br />

tys.), Estonię (2 tys.) oraz Norwegię (ponad 2 tys.).<br />

Rozwój sektora kreatywnego jest ściśle powiązany<br />

z rozwojem gospodarczym, postępem technologicznym, dynamiką<br />

zmian społecznych i kulturowych. Potencjał rozwojowy<br />

sektora jest ogromny w warunkach globalizacji procesów rozwoju<br />

i funkcjonowania społeczeństw w świecie zdominowanym<br />

przez obraz, dźwięk, słowo pisane oraz symbole. Mimo<br />

globalnego zasięgu i w niektórych przypadkach masowego<br />

charakteru oddziaływania sektora kreatywnego jego siła tkwi<br />

w lokalnych i regionalnych uwarunkowaniach rozwoju. Szczeble<br />

miasta i regionu są najbardziej odpowiednim poziomem<br />

działań służących wdrażaniu innowacji i kreatywności<br />

na rzecz rozwoju gospodarczego. Miasta to specyficzne układy<br />

społeczne, funkcjonalne i przestrzenne działające w regionalnym<br />

kontekście. Regiony zaś są na tyle duże, by występował<br />

efekt synergii, i na tyle małe, by można było w planach rozwojowych<br />

sektora kreatywnego uwzględniać specyficzny charakter<br />

jego otoczenia.<br />

Europejska polityka w dziedzinie innowacji zmieniała<br />

się na przestrzeni lat. W latach 70. XX wieku skupiała<br />

się głównie na badaniach i rozwoju; w latach 80. na transferze<br />

technologii. W latach 90. uznano, że innowacje nie są<br />

generowane i adaptowane w procesie liniowym, ale są wynikiem<br />

procesów zachodzących w ramach złożonych systemów<br />

przy udziale sieci partnerów, w tym uniwersytetów, badaczy,<br />

władz publicznych i przedsiębiorstw publicznych i prywatnych.<br />

W programie polityki spójności na lata 2007–2013<br />

innowacje są postrzegane jako najważniejsze narzędzie służące<br />

osiągnięciu zrównoważonego rozwoju. Podejście to<br />

zakłada promowanie klastrów w celu zmaksymalizowania<br />

wykorzystania potencjału innowacyjnego poszczególnych<br />

przedsiębiorstw. Istnieje rosnące zapotrzebowanie na wysokiej<br />

jakości prace badawczo-rozwojowe, jeżeli w regionie mają<br />

powstawać znaczne i dobrze prosperujące przedsiębiorstwa.<br />

Dostęp do instytucji naukowo-badawczych oraz specjalistycznej<br />

wiedzy i umiejętności dotyczących finansów będzie<br />

niezbędny do rozwoju kwitnącego sektora kreatywnego.<br />

Wymagania tego sektora w stosunku do instytucji badawczorozwojowych<br />

różnią się jednakże od wymagań przemysłów<br />

bardziej tradycyjnych.<br />

Sektor kreatywny w Warszawie<br />

W Warszawie ogółem działa 313 tys. firm (GUS,<br />

2009). Większość z nich zlokalizowana jest w Śródmieściu<br />

i dzielnicach, które miały kiedyś charakter przemysłowy (tradycyjny).<br />

Współczesna gospodarka Warszawy zdominowana<br />

jest przez firmy z szeroko rozumianego sektora usług. W dalszym<br />

ciągu rozmieszczenie działalności gospodarczej jest<br />

spolaryzowane..<br />

Dzielnice obrzeżne Warszawy po prawej stronie<br />

Wisły pełnią głównie funkcje mieszkaniowe. Większość instytucji<br />

i firm znajduje się w części śródmiejskiej miasta, choć<br />

16 17


od kilku lat można zaobserwować stałe przemieszczanie się<br />

instytucji i firm w kierunku zachodnim i południowo-zachodnim,<br />

na tereny zdominowane kiedyś przez przemysł lub do tej<br />

pory niewykorzystywane. Procesy te zmniejszają skalę polaryzacji.<br />

Migracja firm z części śródmiejskiej związana jest także<br />

z rozwojem sektora kreatywnego w Warszawie. Pojawiają się<br />

one bowiem nie tylko na obszarach tradycyjnej lokalizacji<br />

i tam, gdzie powstają nowe inwestycje oferujące przestrzenie<br />

biurowe, ale także w dzielnicach, które miały i nadal mają<br />

głównie charakter mieszkaniowy.<br />

Mapa rozmieszczenia pracujących w Warszawie<br />

(na podstawie informacji o lokalizacji przedsiębiorstw)<br />

Źródło: P. Szleszyński 2008<br />

0,2 1 3 6 10 13,3 tysiące<br />

0 2 4 6 8 km<br />

Kategorie PKD Liczba Udział %<br />

Wydawanie książek 1993 5.7<br />

Wydawanie gazet 214 0.6<br />

Wydawanie czasopism i wydawnictw periodycznych 620 1.8<br />

Wydawanie nagrań dźwiękowych 206 0.6<br />

Działalność wydawnicza pozostała 404 1.1<br />

Sprzedaż detaliczna artykułów nieżywnościowych<br />

w wyspecjalizowanych sklepach, gdzie indziej niesklasyfikowana<br />

18 19<br />

4801 13.6<br />

Telewizja kablowa 20 0.1<br />

Działalność edycyjna w zakresie oprogramowania 533 1.5<br />

Działalność związana z bazami danych 569 1.6<br />

Działalność w zakresie projektowania budowlanego, urbanistycznego,<br />

technologicznego<br />

6043 17.2<br />

Reklama 7186 20.4<br />

Działalność fotograficzna 1185 3.4<br />

Działalność komercyjna pozostała, gdzie indziej niesklasyfikowana 6201 17.6<br />

Produkcja filmów i nagrań wideo 1617 4.6<br />

Rozpowszechnianie filmów i nagrań wideo 138 0.4<br />

Projekcja filmów 38 0.1<br />

Działalność radiowa i telewizyjna 608 1.7<br />

Działalność zespołów teatralnych dramatycznych i lalkowych 81 0.2<br />

Działalność zespołów teatralnych muzycznych 41 0.1<br />

Działalność filharmonii, orkiestr, chórów 94 0.3<br />

Działalność zespołów pieśni i tańca 14 0.0<br />

Działalność galerii i salonów wystawienniczych 70 0.2<br />

Działalność domów i ośrodków kultury 76 0.2<br />

Artystyczna i literacka działalność twórcza, gdzie indziej<br />

niesklasyfikowana<br />

1362 3.9<br />

Działalność obiektów kulturalnych 76 0.2<br />

Działalność rozrywkowa pozostała, gdzie indziej niesklasyfikowana 781 2.2<br />

Działalność bibliotek publicznych 26 0.1<br />

Działalność bibliotek innych niż publiczne 1 0.0<br />

Działalność archiwów 57 0.2<br />

Działalność muzeów 29 0.1<br />

Ochrona zabytków 117 0.3<br />

ogółem 35201 100.0<br />

Liczba firm sektora kreatywnego działających w Warszawie


Z analiz wynika, że sektor kreatywny w Warszawie<br />

zdominowany jest przez firmy działające w branży reklamowej<br />

(21% firm). Kolejne dwie branże to architektura i wydawnictwa<br />

tradycyjne.<br />

Nazwa dzielnicy<br />

Liczba firm<br />

sektora<br />

kreatywnego<br />

Bemowo 258<br />

Białołęka 354<br />

Bielany 896<br />

Mokotów 2950<br />

Ochota 753<br />

Praga Płd. 898<br />

Praga Północ 456<br />

Rembertów 25<br />

Śródmieście 2541<br />

Targówek 123<br />

Ursus 695<br />

Ursynów 5563<br />

Wawer 251<br />

Wesoła 113<br />

Wilanów, 112<br />

Włochy 392<br />

Wola 520<br />

Żoliborz 486<br />

Warszawa<br />

ogółem<br />

17,386<br />

Kategoryzacja Liczba firm<br />

Reklama 640<br />

Architektura 460<br />

Wydawnictwa<br />

tradycyjne<br />

315<br />

Design 203<br />

Film i telewizja 179<br />

Performace i muzyka 163<br />

Oprogramowanie 150<br />

Fotografia 148<br />

Rękodzieło 73<br />

Wydawnictwa<br />

elektroniczne<br />

68<br />

Projektowanie 44<br />

Rynek sztuki 26<br />

Gry komputerowe 1<br />

Podmioty niekreatywne 566<br />

Ogółem 3036<br />

Firmy sektora kreatywnego w Warszawie Kategoryzacja firm sektora kreatywnego<br />

działających w Warszawie<br />

150; 5%<br />

163; 5%<br />

179; 6%<br />

203; 7%<br />

ogólna ocena Warszawy jako<br />

miejsca do prowadzenia działalności<br />

w sektorze kreatywnym<br />

Kategorie podmiotów kreatywnych w Warszawie<br />

44; 1%<br />

68; 2%<br />

73; 2%<br />

148; 5%<br />

315; 10%<br />

20 21<br />

Reklama<br />

Podmioty niekreatywne<br />

Architektura<br />

Wydawnictwa tradycyjne<br />

Design<br />

Film i telewizja<br />

Performance i muzyka<br />

26; 1%<br />

1; 0%<br />

460; 15%<br />

Oprogramowanie<br />

Fotografia<br />

Rękodzieło<br />

Wydawnictwa elektroniczne<br />

Projektowanie<br />

Rynek sztuki<br />

Gry<br />

640; 21%<br />

566; 18%


Lokalizacja podmiotów sektora kreatywnego w Warszawie<br />

Bielany<br />

Bemowo<br />

Obszar koncentracji firm<br />

sektora kreatywnego<br />

Preferowane przez przedstawicieli podmiotów sektora kreatywnego<br />

lokalizacje działalności w Warszawie<br />

Pozytywnie ocenianie dzielnice<br />

ze względu na zlokalizowanie<br />

przy linii metr<br />

Strefa płatnego<br />

partkowania<br />

Górny Mokotów –<br />

umiejscowienie agencji<br />

reklamowych, domów<br />

produkcyjnych<br />

Wola<br />

Białołęka<br />

Żoliborz<br />

Ochota<br />

Ursus Mokotów<br />

Włochy<br />

Ursus<br />

Praga<br />

Płn.<br />

Śródmieście<br />

Ursynów<br />

Bielany<br />

Bemowo<br />

Targówek<br />

Włochy<br />

Praga<br />

Płd.<br />

Wilanów<br />

Żoliborz<br />

Ochota<br />

Białołęka<br />

Rembertów<br />

Praga<br />

Płn.<br />

Wawer<br />

Wola Śródmieście<br />

Mokotów<br />

Ursynów<br />

Targówek<br />

Obszar głownej koncentracji<br />

firm sektora kreatywnego<br />

Wesoła<br />

Praga<br />

Płd.<br />

Wilanów<br />

Atrakcyjna cenowo „bliska” Praga<br />

Rembertów<br />

Wawer<br />

Wesoła<br />

Dla większości respondentów założenie firmy właśnie<br />

w Warszawie było naturalne i oczywiste. Osoby biorące<br />

udział w badaniu albo z pochodzenia były warszawiakami i tu<br />

spędziły całe życie, albo przyjechały do stolicy na studia, do<br />

liceum. Żaden z właścicieli firm objętych badaniem nie przyjechał<br />

do Warszawy specjalnie w celu otworzenia firmy. Warszawa<br />

nie ma konkurenta wśród innych miast w Polsce: „Jak<br />

nie Warszawa, to emigracja”.<br />

respondenci nie rozważali otworzenia działalności<br />

w innym miejscu z dwóch głównych powodów:<br />

• ze względu na cechy charakterystyczne Warszawy<br />

– stolica kraju, najważniejsze miasto w Polsce,<br />

centrum kultury i biznesu, w którym najwięcej się<br />

dzieje. Dzięki temu daje najwięcej możliwości spośród<br />

polskich miast, a w konsekwencji przyciąga<br />

ambitnych ludzi, chcących odnieść sukces.<br />

• dodatkowo respondenci, mieszkając w Warszawie<br />

przynajmniej kilka lat przed założeniem firmy,<br />

poznali dobrze to miasto i jego układ architektoniczny,<br />

sposób poruszania się po nim (przede wszystkim<br />

opracowali strategie przemieszczania się w korkach),<br />

a także wyrobili sobie kontakty i znajomości.<br />

respondenci są w większości zadowoleni z prowadzenia<br />

firmy właśnie w Warszawie.<br />

Pytani o charakterystykę tego miasta wymieniali więcej<br />

zalet niż wad. Pomimo słabych stron Warszawy (głównie<br />

kwestia problemów komunikacyjnych), respondenci uważają<br />

to miasto za najlepsze miejsce do prowadzenia swojej firmy<br />

w Polsce.<br />

Wskazywane tzw. mocne strony Warszawy to: największe<br />

miasto w Polsce, główna lokalizacja większości firm,<br />

łatwość znalezienia pracy, prestiż stolicy, miasto o „dużych<br />

pieniądzach”, największy rynek zbytu – klienci indywidualni,<br />

łatwość znalezienia podwykonawców i współpracowników,<br />

miejsce, które daje możliwości i zmusza<br />

do rozwoju, duża liczba inwestycji, ciągła rozbudowa<br />

22 23


i modernizacja miasta, rozwój architektoniczny, co jest szczególnie<br />

ważne dla architektów.<br />

Warszawa widziana jest jako najważniejsze miasto<br />

Polski, koncentrujące życie biznesowe, kulturalne i medialne<br />

całego kraju. Respondenci formułują opinie, że „zaczynając<br />

coś w Warszawie, jest moim zdaniem człowiekowi dużo<br />

łatwiej”, „centralne położenie Warszawy i łatwość komunikacji<br />

ze światem”, „Wiadomo: albo się jest w Warszawie, albo się<br />

nie istnieje, w sensie samej aktywności, ale to nie oznacza, że<br />

trzeba mieć biuro tutaj”, „Ja na tym swoim rynku nie miałabym<br />

takich szans, dajmy na to w Łodzi. [...] centrale firmy,<br />

reklamodawcy, domy mediowe – wszystko jest w Warszawie.<br />

Pracując w dzienniku lokalnym w Szczecinie, nie miałam<br />

dostępu do takich budżetów, wiedzy i do takiej liczby osób<br />

decyzyjnych, jakie mam w Warszawie [...] tu się wszystko<br />

dzieje, Warszawa ma potencjał [...] patrząc po mieście, jest<br />

jeszcze dużo co robić”, „Na pewno możliwości biznesowe są<br />

w Warszawie najlepsze w Polsce”, „Warszawa jest o tyle ciekawa,<br />

że jest wiele ludzi, z którymi można współpracować.<br />

Większość siedzib klientów jest w Warszawie”.<br />

Podstawową zaletą Warszawy jest różnorodność firm.<br />

Stwarza to przyjazne środowisko do kooperacji i rozwijania<br />

działalności biznesowej. Zdaniem respondentów, w Warszawie<br />

mieści się wiele firm, z których usług potrzebują / muszą<br />

korzystać, np. księgowi, prawnicy, informatycy itp., jak i najwyższej<br />

klasy specjaliści np. graficy, aktorzy przy bardziej<br />

wymagających projektach. Nietrudno również znaleźć firmy<br />

trudniące się bardziej niszowymi usługami, np. studia nagraniowe,<br />

sale prób, a także osoby pracujące w mniej popularnych<br />

zawodach, np. charakteryzatorzy, oświetleniowcy, operatorzy,<br />

montażyści. Ze względu na dużą liczbę firm oferujących<br />

swe usługi na rynku warszawskim właściciele nie muszą<br />

współpracować z określonymi podwykonawcami, ale mogą ich<br />

dowolnie wybierać w zależności od stopnia zadowolenia ze<br />

świadczonych usług oraz zapotrzebowania.<br />

Ważne jest także to, że to właśnie w Warszawie mają<br />

siedziby firmy zagraniczne bądź ich przedstawicielstwa: „Prawie<br />

wszystkie agencje, dla których pracuję, mają swoje siedziby<br />

w Warszawie, dlatego łatwo mi jest tutaj funkcjonować”,<br />

„Każda większa firma w Polsce powinna mieć siedzibę albo<br />

filię w Warszawie”, „Jest jednak łatwiej, jest dużo firm tutaj<br />

i wygodnie jest realizować wówczas usługi, mając wykonawcę<br />

w jednej lokalizacji geograficznej”, „Od Warszawy wszystko się<br />

zaczyna, każda firma która chce zaistnieć na rynku polskim,<br />

w 95% zaczyna od Warszawy – to jest taka wyrocznia dla<br />

funkcjonowania takich firm”, „W Warszawie jest najłatwiej,<br />

jeśli chodzi o znalezienie popytu na to, co się potrafi robić”.<br />

Warszawa jest też lokalizacją prestiżową. Ułatwienie<br />

kontaktów z klientami czy kooperantami to nie wszystko.<br />

„Zawsze lepiej wygląda «firma z Warszawy»”, „Nie ma innego<br />

miejsca w Polsce. [...] Wrocław to dobre miasto, ale nie<br />

tak jak Warszawa. [...] Warszawa jest nalepką: inaczej jest<br />

postrzegany zespół z Warszawy niż z innych miejsc” (muzyka).<br />

Warszawa to także miejsce zamieszkania zamożnych<br />

klientów indywidualnych, a także miejsce odwiedzane przez<br />

zamożne osoby z zewnątrz (także okazjonalnie, jako turyści).<br />

To oni kupują bardziej wyrafinowane usługi i produkty.<br />

Zdaniem respondentów Warszawa jest miastem<br />

o bardzo wymagającym rynku pracy, stawiającym ciągłe<br />

wyzwania. Wszystko tu musi być wykonane na bardzo wysokim<br />

poziomie, w jak najkrótszym czasie. „Jako miejsce do<br />

prowadzenia interesu jest jednym z nielicznych miejsc, gdzie<br />

jeszcze osoba, która nie jest umocowana<br />

w środowisku, jest anonimową z zewnątrz, przyjeżdżając do<br />

Warszawy, ma możliwość coś tu zrobić, może wejść na rynek<br />

bez znajomości, bez kontaktów. Oczywiście byłoby łatwiej.<br />

Ale wiem z własnego doświadczenia, że będąc nikim, udało<br />

mi się wdrapać na szczyt drabiny pokarmowej”, „Wszystko jest<br />

na najwyższym poziomie, najwięcej się wymaga od firm usługowych,<br />

najkrótsze terminy. A ja lubię się rozwijać, nie lubię<br />

stać w miejscu”, „Warszawa daje możliwość ciągłego rozwoju,<br />

że się nie popada w regres”.<br />

Dla architektów Warszawa jako miasto o dużej dynamice<br />

rozwoju jest idealnym miejscem pracy. Popyt na usługi,<br />

choć różny w czasie, jest duży. Architekci są optymistami,<br />

jeśli chodzi o rozwój rynku na swoje usługi: „Jest bardzo dużo<br />

potrzeb. Dużo się musi zbudować. System oszczędził miejsca<br />

plombowe, bo nie za bardzo dało się tam bloki budować”,<br />

„Jest ona taka brzydka, jest wiele miejsc, wiele do zrobienia.<br />

24 25


To jest ciekawe miejsce dla architekta. No i Polska w ogóle.<br />

Wychodzi z doła sprzed lat. Jest na rozbiegu. To jest fascynujące,<br />

że się dzieje”.<br />

Słabości Warszawy jako miejsca prowadzenia działalności<br />

firmy wedle respondentów są następujące: problemy<br />

transportowe / transport publiczny, metro nie jest rozbudowywane<br />

w odpowiednim tempie, wieczne korki, powiększające<br />

się strefy płatnego parkowania, jednocześnie brak miejsc<br />

parkingowych w części śródmiejskiej, wysokie czynsze / koszty<br />

wynajęcia lokalu, wysokie koszty życia, tempo życia w mieście<br />

/ sposób funkcjonowania jego mieszkańców.<br />

Część słabości wskazywanych przez respondentów to<br />

słabości odczuwane przez większość mieszkańców czy przyjeżdżających<br />

do Warszawy (np. korki powodujące problemy<br />

w dotarciu na czas w określone miejsce). Jednak te problemy<br />

są o tyle ważne dla badanych, że większość z nich prowadzi<br />

„mobilne” firmy, tzn. pracują<br />

w różnych miejscach, stąd zmuszeni są przemieszczać się po<br />

mieście. Respondenci za najbardziej zatłoczone uważają centrum<br />

miasta. W związku z tym starają się tak zlokalizować<br />

siedzibę swojej firmy, aby w drodze z / do domu unikać przejeżdżania<br />

przez centrum miasta (respondenci byliby bardzo<br />

zadowoleni, jeśli mieszkaliby<br />

np. w Wilanowie, a siedzibę firmy mieli zlokalizowaną na<br />

Mokotowie). Dodatkowo respondenci narzekali na jakość<br />

komunikacji miejskiej. Najchętniej poruszaliby się metrem,<br />

uznając ten środek komunikacji za najlepszy, najszybszy i najbardziej<br />

funkcjonalny. Niestety z racji tego, że w Warszawie<br />

istnieje wyłącznie jedna linia metra, niemożliwe jest dojechanie<br />

nim w dowolne miejsce. Respondenci przyznawali, że przy<br />

lepiej rozbudowanej sieci metra chętniej i częściej korzystaliby<br />

z komunikacji miejskiej. Mieli zastrzeżenia również do<br />

buspasów, które ich zdaniem zamiast usprawniać komunikację,<br />

jeszcze bardziej korkują miasto (uniemożliwiając nawet<br />

autobusom wjazd na buspas). Czas to pieniądz: „Korki. To<br />

jest czas, który jest zmarnowany. Ja się zastanawiam, ile procent<br />

polskiego PKB jest marnowane w korkach. Ja tego, co<br />

robię, nie mógłbym wykonywać w samochodzie w korku. [...]<br />

Dla mnie to był czas stracony, a w tym czasie mógłbym zarabiać<br />

i odprowadzać podatki”.<br />

Mówiąc o lokalizacji swojej firmy, respondenci stwierdzali,<br />

że kierowali się często kosztami ponoszonymi za parkowanie<br />

i możliwością zaparkowania. Dotyczyło to nie tylko ich<br />

czy pracowników, ale także klientów. Preferowane są lokalizacje<br />

w centrum miasta, ale nie te objęte strefą płatnego parkowania.<br />

Niektórzy respondenci przyznali, że z powodu utrudnień transportowych<br />

przesiedli się z samochodów na skutery i motory.<br />

Jeśli nie mają biznesowych spotkań ani dużej liczby rzeczy do<br />

przewiezienia, jest to najwygodniejszy środek transportu.<br />

Koszty wynajmu lokali czy pomieszczeń potrzebnych<br />

do pracy to kolejna kwestia wskazywana przez respondentów.<br />

Czasami można działalność prowadzić w domu / mieszkaniu<br />

i „mobilnie” sobie poradzić, jednak niektórzy (np. muzycy)<br />

wynajmują sale na próby i koszty są barierą do rozwijania<br />

działalności. Choć wszyscy przyznają, że Warszawa jest miastem,<br />

gdzie koszty życia są wysokie i jest to zrozumiałe, to jednak<br />

niektóre koszty prowadzenia firmy (jak koszty czynszów<br />

czy wynajęcia sal na próby) są nieuzasadnione.<br />

Warszawa jawi się też jako miejsce o specyficznej<br />

atmosferze, gdzie wszyscy się wciąż śpieszą, są wciąż spóźnieni,<br />

rywalizują. Dotyczy to głównie przyjezdnych, „którzy<br />

muszą zaistnieć, bo nie mają do czego wracać”. Konkurencja<br />

wynika także z tego, że „Warszawa jest naćkana wszelkiego<br />

rodzaju firmami, trzeba się rozpychać”.<br />

Respondenci wyrażali też opinię, że Warszawa, choć<br />

ma olbrzymi potencjał kulturalny, nie jest miastem, w którym<br />

się zbyt wiele dzieje w sferze życia kulturalnego. Stwierdzali<br />

też, że udział mieszkańców Warszawy<br />

w wydarzeniach kulturalnych nie jest duży. Na podstawie tych<br />

opinii może się zatem wydawać, że warszawiacy nie są „modelowymi”<br />

konsumentami usług i dóbr produkowanych przez<br />

firmy z sektora kreatywnego.<br />

Niektórzy respondenci, pytani o poziom zadowolenia<br />

z lokalizacji ich firmy w Warszawie i ewentualne plany jej przeniesienia<br />

w inne miejsce, przyznawali, że chcieliby przenieść<br />

się z Warszawy. Jednakże większość nigdy nie brała takiego<br />

rozwiązania w ogóle pod uwagę. Jeśli respondenci chcieli się<br />

przenieść, to przeważnie bliżej natury – w góry, nad morze, na<br />

Mazury. Większość z nich podkreślała jednak, że wiązałoby się<br />

26 27


to ze zmianą profilu działalności firmy. Tylko jedna osoba (fotograf)<br />

stwierdziła, że mogłaby wykonywać obecny zawód, mieszkając<br />

w dowolnym miejscu. Pojedyncze osoby mogłyby się<br />

przenieść do Krakowa lub Wrocławia, jedna osoba wyjechać<br />

za granicę. Jednakże taką diametralną zmianę uznają za mało<br />

opłacalną, ponieważ w nowym miejscu musieliby zaczynać<br />

wszystko od początku – nawiązywać kontakty, budować markę<br />

swojej firmy. Dodatkowo w Warszawie są związani więziami<br />

rodzinnymi, towarzyskimi, są „wrośnięci” w tę społeczność.<br />

Respondenci nie zawsze wiedzą, co to jest Urząd<br />

Miasta, o jakiego typu instytucję chodzi. Niejednokrotnie na<br />

pytanie o relacje z Urzędem Miasta czy też dzielnicy opowiadali<br />

o swoich doświadczeniach w kontakcie z Urzędem Pracy bądź<br />

Urzędem Skarbowym, uznając te instytucje za tożsame. Charakterystyczne<br />

są wypowiedzi: „My mamy potem niesmak, że<br />

idziemy do tego Urzędu Skarbowego i traktują nas jak jakichś<br />

tam złodziei i my mamy złe mniemanie po prostu o tych urzędach<br />

ogólnie – że tam jest za dużo ludzi zatrudnionych, ci<br />

ludzie nie są kompetentni”, „Wkurza mnie podejście Urzędu<br />

Skarbowego, bo oni nie traktują człowieka jak człowieka, ale<br />

jak NIP. Ci ludzie się nie uśmiechają. Przychodzi się i od razu<br />

mandat”.<br />

Kontakty z władzami miasta w przypadku większości<br />

respondentów ograniczały się do formalności związanych<br />

z rejestracją firmy – odwiedzenie różnych instytucji, wypełnienie<br />

formularzy, odczekanie określonego czasu. Dodatkowo<br />

w przypadku części respondentów, głównie architektów, fotografów,<br />

władze miasta występowały w roli klienta, zlecającego<br />

wykonanie określonych prac. Pojedyncze osoby rejestrowały<br />

służbowy samochód, próbowały wynająć lub wynajmowały<br />

lokal od miasta, czy też uczestniczyły w szkoleniach współfinansowanych<br />

przez władze miasta.<br />

Niektórzy respondenci kontaktowali się z władzami<br />

miasta w kwestii wydawania różnych pozwoleń niezbędnych<br />

im do pracy. Architekci z racji występowania o pozwolenia na<br />

budowę oraz potrzeby wglądu do planów zagospodarowania<br />

przestrzeni mieli częste kontakty z Urzędem Miasta. Narzekali,<br />

że niejednokrotnie uzyskanie szczegółowych informacji<br />

oraz pozwoleń trwa niezmiernie długo, o wiele dłużej niż<br />

w mniejszych miejscowościach. Producenci filmowi z kolei<br />

występują o zgodę na kręcenie zdjęć w danym miejscu w Warszawie.<br />

Przyznawali, że brak jest w Urzędzie Miasta organu<br />

odpowiedzialnego za zarządzanie przestrzenią publiczną<br />

w kontekście robienia zdjęć i kręcenia filmów w przestrzeni<br />

publicznej. Dodatkowo skarżyli się na fakt, że oczekiwanie na<br />

wydanie tych pozwoleń trwa bardzo długo, także w praktyce<br />

składają pisma z prośbą o wydanie pozwolenia, ale rozpoczynają<br />

kręcenie filmu bez uzyskanych pozwoleń, ponieważ nie<br />

mogą tak długo na nie czekać. Charakter tych doświadczeń<br />

oddają cytaty: „Urząd jest u nas po drugiej stronie barykady,<br />

tzn. oddajemy projekty do Urzędu i dostajemy pozwolenia na<br />

budowę i zawsze się dostanie te pozwolenia, ale czasami jest<br />

to okupione długą drogą, z jakichś nie do końca racjonalnych<br />

powodów. A jak czekamy, to inwestor nam nie płaci” „Przepisy<br />

są niestety często mało spójne i czasami projekt utyka w urzędzie,<br />

bo jest np. jakaś niezgodność interpretacji urzędnika”.<br />

W ocenach kontaktów z Urzędem Miasta dużą rolę<br />

odegrał czas, kiedy te kontakty miały miejsce. Respondenci,<br />

którzy w ostatnim czasie założyli firmę (ostatnie 5 lat), pozytywnie<br />

oceniali współpracę z Urzędem Miasta. Ich zdaniem<br />

obsługujący ich urzędnicy byli życzliwi, pomocni i kompetentni.<br />

Natomiast osoby, które zakładały działalność gospodarczą<br />

dawniej (co najmniej 8-10 lat temu), kreśliły stereotypowy<br />

obraz sposobu obsługi petentów w urzędach – długie<br />

kolejki, niesympatyczni urzędnicy, których decyzja zależy od<br />

humoru, jaki mają danego dnia. Opinie były zróżnicowane,<br />

ale generalnie przeważały te pozytywne: „Jestem zadowolona,<br />

jak jest miły urzędnik i nie goni i nie mówi, że teraz nie przyjmuje<br />

interesantów”, „Nie wspominam zbyt miło. Urzędnicy<br />

starej daty czują się panami sytuacji i nie postrzegają zbyt<br />

miło swojej pracy jako pomoc tym przedsiębiorcom, obywatelom,<br />

bo oni są dla nas i za nasze pieniądze”, „Bardzo sympatycznie,<br />

kulturalnie, byłem pozytywnie zdziwiony łatwością,<br />

szybkością założenia działalności gospodarczej”, „Nie<br />

miałem z tym urzędem [na Białołęce] żadnych problemów,<br />

wręcz byłem zdziwiony obsługą in plus, jeśli chodzi o to, jak<br />

na standardy urzędowe, to są dość wysokie”, „Ten Urząd jest<br />

dobrze zorganizowany, przyjemnie tam się załatwia sprawy,<br />

nawet dostałam sms-a, że już jest wszystko gotowe, raz też<br />

28 29


próbowałam coś załatwić przez Internet, i powiem szczerze,<br />

byłam zaskoczona tą nowoczesnością”.<br />

Co do sposobu obsługi przez Urząd Miasta respondenci<br />

bardzo pozytywnie ocenili wszelkie udogodnienia<br />

polegające na możliwości załatwienia spraw urzędowych za<br />

pośrednictwem Internetu – wypełnienie wniosku, założenie<br />

firmy itp. Zwrócili na to uwagę i najczęściej z tego korzystali<br />

ludzie młodzi, a pod względem branży – informatycy. To<br />

właśnie ich zdaniem serwis internetowy służący do zakładania<br />

firmy, istniejący już kilka lat, był dobrze skonstruowanym<br />

i bardzo przydatnym narzędziem. Dodatkowo bardzo pozytywnie<br />

ocenili ułatwienia związane z wprowadzeniem obsługi<br />

przez Internet, takich jak: możliwość pobrania „numerka”<br />

do kolejki za pośrednictwem Internetu oraz zapisania się na<br />

wizytę w Urzędzie na określony dzień i godzinę.<br />

Pojedyncze osoby negatywnie odniosły się do wprowadzenia<br />

tzw. „jednego okienka”. Ich zdaniem po pierwsze wydłużyło<br />

to znacznie czas oczekiwania na odpowiedź, ponieważ<br />

teraz to nie petent, ale urzędnicy między sobą przekazują sobie<br />

formularze i dokumenty, co wydłuża ten proces (urzędnikom<br />

mniej niż obywatelowi zależy na szybkim załatwieniu sprawy).<br />

Dodatkowo wraz z jego wprowadzeniem zlikwidowano sprawnie<br />

działający system rejestracji firmy przez Internet, nad czym<br />

bardzo ubolewał jeden z respondentów: „Ta nowa forma, to<br />

jedno okienko, to podobno tragedia jest; wcześniej oblatanie<br />

tych urzędów to zajmowało góra miesiąc, a teraz można i dwa<br />

miesiące czekać, bo to urzędnicy między sobą przesyłają”<br />

ocena wsparcia działalności sektora<br />

kreatywnego przez Urzędu Miasta<br />

Zdecydowana większość respondentów nie zauważyła<br />

jednak żadnego głębszego zainteresowania działalnością<br />

firm ze strony Urzędu Miasta. Nie proponowano im ani<br />

wsparcia finansowego, ani możliwości wzięcia udziału w projektach<br />

współfinansowanych ze środków funduszu europejskiego.<br />

Nie otrzymywali również informacji o szkoleniach.<br />

Zdaniem respondentów brak jest w Urzędzie Miasta osoby,<br />

która analizowałaby potrzeby firm, profil ich działalności,<br />

a następnie na tej podstawie wychodziłaby z konkretną ofertą.<br />

Zdaniem respondentów władze miasta mobilizują się szczególnie<br />

w okresie przedwyborczym – wówczas zwracają większą<br />

uwagę na swoich potencjalnych wyborców i ich potrzeby.<br />

Wyrażane opnie były bardzo krytyczne: „Ciągle się niby coś<br />

słyszy, że Warszawa, Warszawa… ale to jest bzdurne. [...] Nie<br />

znam przykładu, żeby miasto jakkolwiek pomogło przedsiębiorcom”,<br />

„Miasto nie zachęca w żaden sposób, żeby tutaj<br />

być, żeby być tu zarejestrowanym. W żaden sposób nie istnieje<br />

w życiu firmy”, „Obserwuję w małych miastach, że<br />

pomoc dla artystów jest dużo większa”.<br />

Pod względem wsparcia udzielanego małym i średnim<br />

przedsiębiorstwom bardziej pozytywnie ocenione zostały<br />

Urząd Pracy oraz Krajowa Izba Gospodarcza, z których projektów<br />

i wsparcia finansowego korzystała część respondentów<br />

(szkolenia, dotacje itp.). „Firma będzie korzystać ze szkolenia<br />

«Inwestycja w kreatywności», jeśli chodzi o fundusze<br />

UE. Jednak trudno mi się tu dopatrzyć inwencji ratusza w tej<br />

kwestii”.<br />

Większość respondentów do tej pory nie szukała<br />

aktywnie wsparcia ze strony miasta. Działo się tak z kilku<br />

powodów:<br />

1. Część z nich afirmowała ideę wolnego rynku i w konsekwencji<br />

uważała, że muszą sobie sami poradzić, bez pomocy ze<br />

strony władz. Osoby te za idealną uważały sytuację, gdy władza<br />

nie przeszkadza im w prowadzeniu działalności: „Niech<br />

oni swoją robotę robią, niech nie będzie błędnych decyzji,<br />

a niech mi już nie pomagają. Już sobie sama pomogę, jak oni<br />

nie będą mi przeszkadzać”, „Niech nie przeszkadzają, to już<br />

będzie pomoc”, „Najważniejsze, żeby państwo nie przeszkadzało<br />

w prowadzeniu działalności”.<br />

2. Niektórzy nie wierzyli w realną możliwość otrzymania takiego<br />

30 31


wsparcia: „Ja jakoś nie bardzo w takie rzeczy wierzę, że<br />

mogłabym coś dostać”, „Być może gdybym sama próbowała…<br />

ale ja mało liczę na to, że można coś dostać za darmo”, „Nigdy<br />

nie myślałem, że miasto mogłoby mi w czymś pomóc, ale też<br />

mi za bardzo nie przeszkadza”, „Wsparcie jest udzielane, jak<br />

widzę po różnych firmach, po znajomości. Jest taka opinia<br />

wśród moich kolegów, że wsparcie dostają po znajomości”.<br />

3. W momencie kiedy właściciele potrzebowali największego<br />

wsparcia, czyli podczas zakładania firmy, nie było takich możliwości<br />

– nie mogli korzystać z funduszy unijnych. Natomiast<br />

obecnie nie ma takiej potrzeby, ponieważ nie potrzebują więcej<br />

inwestować w swoją firmę, posiadają już niezbędne im do<br />

pracy rzeczy.<br />

4. Niektórzy obawiali się formalności związanych z ubieganiem<br />

się o fundusze unijne, a także późniejszymi ich rozliczeniami<br />

(rozliczenie odbywa się po wydaniu pieniędzy – stąd obawa,<br />

że pewne wydatki mogą zostać zakwestionowane, a w konsekwencji<br />

zainwestowane pieniądze nie zostaną zwrócone).<br />

Dodatkowo przy występowaniu o fundusze unijne istnieje<br />

konieczność wniesienia minimum 50% wkładu własnego,<br />

na co niejednokrotnie firmy nie stać. Formalności i procedury<br />

wydają się według respondentów poważną barierą: „Jest<br />

cały czas ta bariera psychologiczna. Procedura wydaje się tak<br />

skomplikowana, trudna i odległa, że ludzie się do tego zniechęcają,<br />

zanim się do tego dotkną i ja jestem jednym z nich”<br />

„Być może są takie programy, aczkolwiek są na tyle zagmatwane,<br />

skomplikowane, że potrzebni są eksperci, którzy<br />

bardzo precyzyjnie rozpiszą biznesplany i w jakiś sposób te<br />

pieniądze uda się dostać, ale też tylko częściowo, chyba 50%<br />

trzeba mieć swojego wkładu”.<br />

5. Część respondentów w ogóle nie potrafiła sobie wyobrazić,<br />

jakiego rodzaju wsparcie mogłoby to być: „To jest właściwie<br />

ciężko jakoś pomagać. No, bo co… można się postarać<br />

o jakieś dofinansowania, żeby sprzęt kupić [...]. Klienta też<br />

za mnie nie pozyska miasto, więc tak naprawdę, trudno mi<br />

powiedzieć co”, „Trudno mi sobie wyobrazić dziedziny, jakie to<br />

mogłyby być, w których miasto mogłoby mi pomóc”.<br />

Większość respondentów do tej pory nie szukała<br />

aktywnie wsparcia ze strony miasta. Działo się tak z kilku<br />

powodów:Niektórzy respondenci przyznali, że choć jeszcze<br />

nie szukali informacji na ten temat, to chcieliby otrzymać<br />

pomoc ze strony władz miasta. Nie wiedzą jednak dokładnie,<br />

do kogo mają się w tej sprawie zwrócić. Brak jest ich zdaniem<br />

klarownych informacji przekazywanych firmom, zarówno<br />

poprzez punkty informacyjne, doradców, broszury czy e-maile.<br />

Zdaniem respondentów to właściciele, jeśli są zainteresowani<br />

uzyskaniem wsparcia, muszą sami szukać wszelkich<br />

informacji na ten temat, ponieważ ona do nich nie dociera:<br />

„Myślałem niedawno o skorzystaniu z funduszu na rozwój,<br />

natomiast wiem, że dużo łatwiej jest firmom nowo powstałym,<br />

dlatego nie wiem, czy ja w ogóle dostanę takie dotacje”,<br />

„Ja bym z chęcią skorzystał z takiego wsparcia, ale nie mam<br />

żadnej informacji, jak to zrobić. Na stronie urzędu nie ma nic<br />

takiego”, „Ewentualne dofinansowanie. W tej chwili nie chcę<br />

inwestować, ale gdybym chciał, to mogłaby to być jakaś forma<br />

pomocy. [...] Aby wynająć jakieś miejsce, zakupić jakiś sprzęt”,<br />

„Tam się tylko wypełnia papiery, przekazuje dalej. [...] Chyba<br />

nie ma takiej osoby, by analizowała składane wnioski o rejestrację<br />

firmy, żeby była ze strony urzędu taka inicjatywa i żeby<br />

urząd chciał komuś pomóc. Raczej czeka na tych, co sami<br />

mają taką inicjatywę, będą się o nią dobijać”.<br />

Możliwe wsparcie ze strony Urzędu Miasta respondenci<br />

przeważnie kojarzyli z pomocą finansową, a także funduszami<br />

europejskimi. Ich zdaniem miasto ma jednak ważniejsze<br />

i pilniejsze wydatki, takie jak np. budowa dróg, aniżeli<br />

pomoc przedsiębiorcom, także tym działającym w sferze kultury,<br />

która zawsze jest pokrzywdzona przy rozdziale budżetu.<br />

Z tych powodów respondenci upatrywali źródła takiej pomocy<br />

przede wszystkim w funduszach europejskich. „Nie widzimy<br />

tego zainteresowania; nie mają pieniędzy na kulturę, są bardzo<br />

ograniczeni; trzeba dbać o własny interes samemu”,<br />

„Z urzędu nie mamy szans na żadne wsparcie. Mamy drogi do<br />

naprawienia, więc nie da rady, nie da rady – trzeba poczekać<br />

kilka lat”.<br />

Zdania respondentów na temat wsparcia finansowego<br />

ze strony Urzędu Miasta były jednak bardzo podzielone.<br />

Jedni uważali, że im się ono należy, ponieważ pracują<br />

32 33


tu, płacą podatki, zatrudniają warszawiaków, promują miasto.<br />

Drudzy wyznawali zasady wolnego rynku, uważając, że<br />

muszą sobie sami radzić. „Miasto powinno docenić, [...] że<br />

coraz więcej ludzi ośmiela się założyć działalność gospodarczą”<br />

(fotograf); „Jeśli płacę podatki niemałe w Warszawie, to<br />

myślę, że można by się mną zainteresować”.<br />

Duża część respondentów przeciwna była jednak<br />

„rozdawnictwu pieniędzy”, ten mechanizm kojarzył im się<br />

z czasami socjalizmu. Dodatkowo byli oni zwolennikami<br />

wolnego rynku; twierdzili, że firmy muszą sobie same radzić<br />

i raczej nie powinny korzystać ze wsparcia państwa. „Takie<br />

przypadki powinny być rozpatrywane indywidualnie, tak jak<br />

to robią banki udzielające kredyt: kiedy firma dobrze rokuje<br />

na przyszłość, ma dobry biznesplan, jest szansa, że te pieniądze<br />

po prostu się zwrócą; [...] ale ja bym oszczędzał pieniądze<br />

publiczne generalnie” „Fajne są te środki na uruchomienie,<br />

to jest miło, natomiast nie lubię socjalistycznego podejścia,<br />

że ktoś mi pomaga” „Staram się unikać, nie interesują mnie<br />

żadne dotacje UE ani takie rzeczy, bo dla mnie rozdawnictwo<br />

pieniędzy jest złym pomysłem”.<br />

Respondenci najbardziej pozytywnie odnosili się do<br />

idei niematerialnego wsparcia ze strony Urzędu Miasta, np. przy<br />

wypełnieniu wniosków, formularzy, czyli przeprowadzeniu przez<br />

gąszcz różnego typu formalności. „Fundusze unijne gdzieś tam<br />

są, o tym miasto nie decydowało. Jeślibym chciał skorzystać, to<br />

bardzo bym się ucieszył, jeśli miasto chciałoby mi dostarczyć<br />

pomocy formalno-logistyczno-organizacyjnej”, „Jeżeliby były<br />

wdrażane jakieś programy, które umożliwiają jakąś pomoc, niekoniecznie<br />

dofinansowania, ale jakąś pomoc, doinformowanie,<br />

szkolenia, to nie miałbym nic przeciwko, żeby informacje o tego<br />

typu działalności do mnie docierały” (informatyk).<br />

Potrzeby i oczekiwania właścicieli<br />

firm<br />

Zapytani o najważniejsze potrzeby, respondenci<br />

wskazywali dostępność środków finansowych przede wszystkim<br />

w momencie zakładania działalności, środki „na starcie”.<br />

Wkład, jaki trzeba wnieść, rozpoczynając działalność, zależy od<br />

specyfiki danej branży. Niektórzy respondenci zwrócili również<br />

uwagę na potrzebę pomocy finansowej na dalszych etapach<br />

prowadzenia firmy – na nowe inwestycje, w sytuacjach zmiany<br />

profilu działalności firmy, ale także w sytuacjach losowych, np.<br />

powrót do pracy po chorobie właściciela, a w konsekwencji po<br />

pewnym okresie zawieszenia działalności firmy.<br />

Respondenci potrzebują także przejrzystych i dobrze<br />

dostępnych informacji na temat możliwego wsparcia, dofinansowania.<br />

Niektórzy z nich przyznawali, że chcieliby korzystać<br />

z pomocy ze strony władz miasta, ale nie wiedzą, gdzie mają jej<br />

szukać. Właściciele do prowadzenia swojej działalności i rozwoju<br />

firmy potrzebują przede wszystkim jak największej liczby<br />

zleceń, zamówień, klientów, tak aby ich firma mogła funkcjonować.<br />

Dodatkowo w celu efektywnego pozyskiwania klientów<br />

firmy muszą się reklamować. Reklama jest tym, na co nie<br />

wszystkich stać, a z pewnością jest potrzebna. Respondenci<br />

wskazywali również na brak odpowiedniego systemu informacji<br />

dotyczącego prowadzenia działalności gospodarczej. Przyznawali,<br />

że w momencie zakładania firmy nie posiadali bądź<br />

posiadali zbyt mało informacji na temat kwestii prawnych<br />

i księgowych związanych z prowadzeniem własnej działalności<br />

gospodarczej. Ich zdaniem wysoce przydatne byłyby wykłady<br />

i szkolenia z tego zakresu, także w trakcie prowadzenia firmy.<br />

Poza tym istnieje potrzeba dalszego rozwoju usług internetowych<br />

– e-administracji. Respondenci chcieliby mieć możliwość<br />

jak najwięcej spraw załatwić za pośrednictwem Internetu,<br />

dzięki czemu mogliby oszczędzić bardzo dużo czasu.<br />

Część badanych stwierdziła, że istnieje wiele potrzeb<br />

związanych z ich działalnością, ale dla sukcesu firmy najważniejsza<br />

jest własna, wewnętrzna motywacja do prowadzenia<br />

działania, wsparcie ze strony miasta może być tylko przydatnym<br />

dodatkiem. Każdy musi / powinien poradzić sobie sam,<br />

jego osiągnięcia zależą od jego własnej pracy: „Sektor może<br />

się rozwijać bez wsparcia władz miasta, gdy gospodarka ruszy,<br />

to będą chętni, aby inwestować w mieszkania i biurowce,<br />

centra handlowe”.<br />

Respondenci spytani o konkretne oczekiwania dotyczące<br />

wsparcia miasta dla ich firm / sektora kreatywnego,<br />

wskazywali następujące działania:<br />

34 35


1. Działalność informacyjna: respondenci chcieliby, aby Urząd<br />

Miasta był źródłem rzetelnych informacji na temat zasad prowadzenia<br />

własnej firmy, a także specyfiki Warszawy jako miejsca<br />

prowadzenia interesów. W związku z tym chcieliby otrzymywać<br />

od miasta informacje na temat zapotrzebowania na<br />

firmy w danej branży, o danej specjalizacji. Ich zdaniem władze<br />

miasta powinny przeprowadzać badania rynku dotyczące<br />

obecnego zapotrzebowania, jak i w celu przewidzenia przyszłych<br />

trendów rynkowych. Na tej podstawie chcieliby decydować<br />

o ewentualnym rozpoczęciu działalności oraz o wyborze<br />

branży.<br />

2. Wsparcie finansowe: pomoc finansowa w postaci tzw.<br />

„pakietu startowego”, rozumianego jako określona kwota przyznawana<br />

firmom na początku działalności, przeznaczana na<br />

pierwsze, niezbędne wydatki, np. na zakup urządzeń. Pozytywnie<br />

oceniali również koncepcję ulg finansowych oferowanych<br />

na początku działalności firmy, np. w postaci ulg<br />

podatkowych polegających na zakupie potrzebnych do pracy<br />

urządzeń zamiast płacenia części podatków, preferencyjnych<br />

stawek czynszu czy czasowego zmniejszenia wysokości składek<br />

ZUS, odroczenia ich płatności w czasie. Zdaniem respondentów<br />

pomoc taka powinna być przyznawana na podstawie<br />

przedstawionych biznesplanów, po zweryfikowaniu szans<br />

ich powodzenia i ocenie projektu: „Obciążenia ZUS-owskie<br />

itd., powinny być takie sytuacje, że jak firma powstaje, to ma<br />

odłożone pewne płatności, aż ona jakoś okrzepnie”, „Ta ulga<br />

podatkowa mogłaby być nie wprost, ale np. że zamiast płacić<br />

podatek, można kupić za to jakiś sprzęt do firmy, wyposażenie,<br />

maszyny”.<br />

3. Wsparcie finansowe na dalszych etapach rozwoju firmy:<br />

badani dodatkowo chcieliby, aby wsparcie było przyznawane<br />

nie tylko dopiero otwieranym firmom, ale także już istniejącym<br />

na rynku. Ich zdaniem na ten cel powinny być przeznaczane<br />

pieniądze z funduszy europejskich. Takie wsparcie<br />

powinno służyć firmom, które nagle znalazły się w złej sytuacji<br />

finansowej, np. z powodu kryzysu finansowego czy sytuacji<br />

losowych, takich jak choroba właściciela firmy. Dodatkowo<br />

wsparcie powinno być przeznaczane na rozszerzenie<br />

działalności firmy. „Powinny się pojawiać większe ulgi dla<br />

firm, szczególnie małych, bo te firmy najszybciej będą padać,<br />

najszybciej odczuwają ten kryzys”.<br />

4. Wsparcie logistyczne: wszyscy respondenci podzielali obawy<br />

przed wypełnianiem formularzy, dużą ilością formalności<br />

koniecznych do spełnienia przy występowaniu o fundusze<br />

unijne. Oczekiwali więc stworzenia punktów konsultacyjnych,<br />

w których pracowaliby kompetentni doradcy, służący<br />

pomocą przy wypełnieniu wniosku. Informacje powinny być<br />

również zamieszczone na stronie internetowej albo wysyłane<br />

pocztą elektroniczną, tak aby był do nich jak najłatwiejszy<br />

dostęp. Informacje powinny być czytelne, napisane prostym,<br />

przystępnym językiem. „Jakiś taki punkt, w którym mógłbym<br />

się dowiedzieć, pomogliby, pozbierali papiery, coś poradzili; ja<br />

nie mówię, żeby wszystko zrobili za mnie, ale jak ja nie mam<br />

dużej wiedzy na ten temat, bo po co mi, to fajnie, żeby ktoś<br />

tam się tym zajął”, „Jesteś przedsiębiorczy – to ci podpowiadamy;<br />

muszą być takie poradnie, co potrzebne jest miastu,<br />

w jakich dziedzinach. [...] Ludzie po omacku szukają, za co<br />

się wziąć, to wszystko jest na czują. Jest dużo firm doradczych,<br />

ale one chcą za to zapłaty. Miasto powinno wprost<br />

oferować, że jeżeli taki interes, to jest jakaś pomoc, chociażby<br />

odwlec pewne płatności na początku”.<br />

5. Wsparcie poprzez szkolenia: poza wsparciem finansowym<br />

respondenci bardzo pozytywnie wypowiadali się o różnego<br />

rodzaju szkoleniach współfinansowanych przez władze miasta.<br />

Powinny one przede wszystkim dostarczać informacji<br />

na temat zasad prowadzenia firmy, kwestii prawnych i finansowych<br />

z tym związanych, a także obejmować swoją tematyką<br />

źródła informacji na temat dofinansowań, adresy stron<br />

internetowych instytucji pomocnych przy prowadzeniu<br />

firmy. Takie informacje powinny być przekazywane zarówno<br />

na szkoleniach, jak i zamieszczane na stronach internetowych<br />

czy w specjalnych broszurach informacyjnych. Jest<br />

to o tyle ważne, że respondenci przyznawali, że zakładając<br />

firmę, często nie posiadali dużo wiedzy na temat prowadzenia<br />

firmy, kwestii związanych z rachunkowością, finansami, prawem.<br />

Mimo że z czasem zdobyli te informacje, to nadal nie<br />

czują się w 100% pewnie, czy robią wszystko w pełni zgodnie<br />

z przepisami. Duża część respondentów założyła bowiem<br />

firmę niejako z konieczności, a nie z własnej woli. Dodatkowo<br />

36 37


adani chcieliby wziąć udział w szkoleniach specjalistycznych<br />

związanych z tematyką ich branży, a także w programach edukacyjnych,<br />

np. bezpłatnych lekcjach angielskiego. Respondenci<br />

narzekali jednak bardzo na liczbę wymogów formalnych<br />

koniecznych do spełnienia przez osoby chcące wziąć<br />

udział w szkoleniach lub ubiegające się o fundusze unijne. To<br />

powinno się zmienić.<br />

6. Wsparcie przez zamówienia – miasto klientem: respondenci<br />

chcieliby, aby miasto było zleceniodawcą / zakupującym<br />

produkty i usługi. Jak twierdzą, miasto może i powinno<br />

być zleceniodawcą dla niektórych branż, takich jak architektoniczna,<br />

fotograficzna, muzyczna czy wydawnicza. W przypadku<br />

architektów mogłyby to być zamówienia na realizację<br />

planów zagospodarowania przestrzeni. Dodatkowo respondenci<br />

zwracali uwagę na fakt, że małe firmy architektoniczne<br />

nie mogą sobie pozwolić na stawanie w konkursach, przygotowywanie<br />

projektów, kiedy nie mają gwarancji otrzymania<br />

wynagrodzenia. Natomiast fotografowie chcieliby, aby<br />

miasto inwestowało w profesjonalną obsługę fotograficzną<br />

wydarzeń mających miejsce w stolicy. Ich zdaniem nadaje to<br />

wyższą rangę wydarzeniu, a także przyczynia się do promocji<br />

Warszawy (materiał może być bowiem potem wykorzystywany<br />

w działaniach reklamowych). Zatrudnianie artystów<br />

działających na terenie Warszawy jest dla nich zarazem źródłem<br />

dochodów, jak i promocją. Jest to również pewna forma<br />

wsparcia psychologicznego – docenienie ich pracy na forum<br />

społecznym (wielu respondentów, głównie architektów i fotografów,<br />

podkreślało, że czują się niedoceniani). Dodatkowo<br />

współpraca z takimi artystami daje rozgłos miastu i pozytywnie<br />

wpływa na jego wizerunek.<br />

7. Wsparcie przez politykę czynszów / opłat – dostępność<br />

lokali: respondenci chcieliby mieć również możliwość wynajęcia<br />

po preferencyjnej cenie lokali od miasta na prowadzenie<br />

działalności. Miejsca, w których zlokalizowane byłyby<br />

siedziby firm, mogłyby stać się przestrzenią zabawy, nauki,<br />

a także rozwoju artystycznego różnych osób, w tym dzieci,<br />

oraz galerią dla ich twórczości. Jedna respondentka próbowała<br />

wynająć taką przestrzeń od miasta, niestety okazało się<br />

to bardzo trudne. Urząd dzielnicy, w której chciała wynająć<br />

lokal, posiadał niewielką wiedzę na temat oferowanych przez<br />

siebie przestrzeni – ich stanu używalności, dostępnych udogodnień<br />

czy stanu prawnego. „Władze miasta mogłyby mi użyczyć<br />

na dobrych zasadach lokal, żebym mogła np. otworzyć<br />

księgarnię”.<br />

8. Tworzenie przyjaznego klimatu dla kreatywnych – podejście<br />

i obsługa w urzędzie: respondenci oczekują od urzędników<br />

miłej, życzliwej, fachowej obsługi, ale jednocześnie<br />

zauważyli zmiany w sposobie zachowania urzędników – jest<br />

ona na wyższym poziomie niż kilka lat temu. Chcieliby, aby<br />

miasto bardziej się nimi interesowało, doceniało ich działania,<br />

np. firmy z długą tradycją na rynku lokalnym mogłyby być<br />

używane przez miasto jako „wizytówki”. Chcieliby, aby osoby<br />

przyczyniające się do rozwoju miasta były szczególnie promowane,<br />

na przykład poprzez organizowanie wystaw ich prac czy<br />

stworzenie artystycznego expo, na którym pokazywane byłyby<br />

prace różnych artystów. Tego typu przedsięwzięcia byłyby<br />

dodatkowo darmową reklamą dla przedstawicieli firm. Chcieliby<br />

również, by miasto zapewniło im darmową reklamę na<br />

stronach miasta – byłoby to „pokazanie ludzi, którzy chcą coś<br />

do tego miasta wnieść”<br />

Respondenci z wydawnictw tradycyjnych oraz<br />

muzycznych, a także muzycy kładli nacisk na ogólne promowanie<br />

kultury (w tym kultury wysokiej) wśród warszawiaków.<br />

Widzą w tym bowiem dużą rolę miasta, które mogłoby promować<br />

czytelnictwo czy chodzenie na wystawy. Dodatkowo<br />

w Urzędzie Miasta powinno ich zdaniem powstać centrum<br />

informacji na temat wydarzeń kulturalnych stolicy. Niektórzy<br />

respondenci oczekiwaliby dofinansowania kultury przez władze<br />

miasta i państwa, np. poprzez zniesienie podatku VAT na<br />

książki, co obniżyłoby ich cenę, a w konsekwencji wpłynęło<br />

na zwiększenie sprzedaży i czytelnictwa.<br />

Pozostałe oczekiwania formułowane przez respondentów<br />

dotyczą rozwiązywania problemów, które dotyczą,<br />

jak wspomniano wyżej, także innych mieszkańców i użytkowników<br />

miasta: komunikacja i transport publiczny –<br />

budowa i poprawa jakości już istniejących dróg i ulic, budowa<br />

obwodnicy, kolejnych linii metra. Znaczącą wadą Warszawy,<br />

uniemożliwiającą sprawne prowadzenie firmy, są bowiem<br />

korki, a także problemy z parkowaniem. Zdaniem badanych<br />

powinna się także zwiększyć liczba miejsc parkingowych.<br />

38 39


Sytuacja ta dotyczy przede wszystkim obszarów na granicy<br />

strefy płatnego parkowania. „Mogę zostawić auto na parkingu<br />

i pojechać metrem, ale ta jedna nitka metra nic nie daje”,<br />

„Znaczna część mieszkańców to nie są osoby, które wychodzą<br />

rano i spędzają cały dzień w jednym miejscu, ale przemieszczają<br />

się po mieście”, „Chciałbym, żeby fotoreporterzy<br />

pracujący w mieście, tak jak to jest w innych miastach, żeby<br />

fotografowie funkcjonujący w mieście, które na co dzień jest<br />

miejscem ich pracy, mogli parkować w miejscach do tego<br />

przeznaczonych, ale żeby z racji wykonywanego zawodu nie<br />

ponosili dodatkowych opłat. Żeby mieli karnet, taki jaki się<br />

ma, jeśli się mieszka w strefie płatnego parkowania, służbowy,<br />

za który jakieś tam pieniądze płaci się w skali roku”.<br />

Badani przyznawali, że ich firmy mają charakter bardzo<br />

mobilny, nie mają konkretnej siedziby i że często podróżują<br />

po mieście. Dlatego bardzo zależałoby im na ułatwieniu<br />

zakupu samochodu, np. poprzez wprowadzenie możliwości<br />

odliczenia podatku VAT od samochodu służbowego, niebędącego<br />

ciężarówką.<br />

Respondenci zaproponowali rozwiązanie finansowe<br />

związane z parkowaniem – możliwość wykupienia rocznej<br />

karty abonamentowej na parkowanie w całym mieście. Ułatwiłoby<br />

to i obniżyło koszty parkowania w przypadku osób,<br />

które często poruszają się samochodem i są zmuszone korzystać<br />

z miejsc parkingowych w strefie płatnego parkowania.<br />

Dodatkowo taki abonament na parkowanie powinien być<br />

dostępny dla osób, których siedziba firmy znajduje się poza<br />

miejscem zamieszkania, przez co osoby te są zmuszone do<br />

regularnego korzystania z płatnych parkingów. Zwracali oni<br />

również uwagę na lokalizację swojej firmy i związane z tym<br />

korzyści dla miasta – zatrudniają mieszkańców Warszawy,<br />

współpracują z firmami tu zlokalizowanymi, a czasami (jak<br />

np. w przypadku producentów filmowych czy fotografów)<br />

promują także wizerunek miasta. W związku z tym chcieliby<br />

otrzymywać ulgi, np. z funduszy regionalnych za wkład w rozwój<br />

Warszawy i Mazowsza.<br />

Dodatkowo pojedyncze osoby wspominały o potrzebie<br />

wprowadzenia hot spotów zlokalizowanych w różnych<br />

miejscach, umożliwiających elektroniczny kontakt z klientem,<br />

nieograniczony przemieszczaniem się po mieście. Niektórzy<br />

chcieliby stworzyć platformę wymiany wiedzy i doświadczeń<br />

między przedstawicielami tej samej branży, ułatwiających<br />

kontakty między nimi. Dodatkowo mogłaby powstać<br />

baza firm działających w danej branży na określonym terenie.<br />

Pozwoliłoby to łatwiej wyszukiwać klientom potencjalnych<br />

kontrahentów.<br />

Polityka wsparcia rozwoju sektora<br />

kreatywnego<br />

Polityka wsparcia rozwoju sektora kreatywnego jest<br />

polityką wielowymiarową i wielowątkową. Wydaje się, że<br />

podobnie jak ze wspieraniem „konkurencyjności” trudno jest<br />

wskazać jedną czy kilka dziedzin, od których wsparcia zależeć<br />

będzie kondycja sektora kreatywnego.<br />

Władze Warszawy prowadzają wiele działań, które<br />

można zaliczyć do działań wspierających rozwój sektora kreatywnego<br />

(działania Biura Edukacji, Biura Kultury, Biura<br />

Funduszy Europejskich, Biura Obsługi Inwestorów, Biura<br />

Gospodarki Nieruchomościami i innych). Podobne działania<br />

podejmują władze dzielnic w ramach programów rewitalizacji<br />

czy programów wspierania kultury (np. historia siedziby dla<br />

Sinfonia Varsovia doprowadzona do pomyślnego finału dzięki<br />

decyzji Rady Miasta o zakupie na siedzibę orkiestry Instytutu<br />

Weterynarii czy koncentracja instytucji artystycznych na Pradze<br />

Południe przy ulicy Lubelskiej). Wydaje się, że głównym<br />

problemem jest koordynacja poczynań oraz osadzenie programów<br />

i projektów w kontekście długoterminowej polityki rozwoju<br />

przestrzennego i gospodarczego. Dla skutecznego wsparcia<br />

rozwoju sektora kreatywnego niezbędne jest też tworzenie<br />

dobrych relacji z partnerami społecznymi, których znaczenie<br />

trudno przecenić.<br />

40 41


Wnioski<br />

• Poziom postrzeganego wkładu w gospodarkę / ekonomikę<br />

kraju czy miasta – przedstawiciele niektórych<br />

branż, takich jak np. architektura, informatyka,<br />

reklama, mają świadomość wysokiego znaczenia<br />

swojej działalności dla ogólnego rozwoju ekonomicznego<br />

kraju i miasta, w którym działają. Natomiast<br />

właściciele firm z branży poligraficznej, muzycznej,<br />

wydawniczej, produkcji filmowej czy rękodzieła uważają,<br />

że jedynie w małym stopniu przyczyniają się do<br />

wzrostu ogólnej ekonomiki. Przedsiębiorcy działający<br />

w branży muzycznej, wydawniczej, filmowej i rękodzielniczej<br />

przyczyniają się natomiast do rozwoju<br />

kulturalnego i intelektualnego społeczeństwa, budowania<br />

zaplecza kulturalnego zarówno ogólnonarodowego,<br />

jak i poszczególnych miast, na terenie których<br />

działają.<br />

• Kondycja finansowa – badane firmy przedstawiają<br />

odmienną sytuację finansową. Część z nich (raczej<br />

niewielka, około 20%) prosperuje całkiem dobrze,<br />

przynosząc stabilne, satysfakcjonujące dochody;<br />

druga grupa to firmy, które borykają się z problemami<br />

(cyklicznie bądź w ciągu ostatniego roku,<br />

około 70%) i ostatnia grupa – firmy funkcjonujące<br />

bardzo słabo (około 10%), które można traktować<br />

jedynie jako dodatkowe źródło finansów. Same<br />

w sobie nie dają poczucia bezpieczeństwa.<br />

Cechami wspólnymi dla firm jest natomiast:<br />

• Pewna ogólna struktura funkcjonowania na rynku<br />

– w każdej branży funkcjonują zarówno firmy duże,<br />

średnie, jak i małe, których jest najwięcej na rynku.<br />

W branży reklamowej, wydawniczej (muzyczna)<br />

i informatycznej istotną rolę odgrywają zachodnie<br />

koncerny; w pozostałych przypadkach dominuje<br />

kapitał polski. W każdym sektorze wyczuwalna jest<br />

konkurencja.<br />

• Powody zakładania działalności gospodarczej – są<br />

bardzo indywidualne, wyrastające z potrzeby realizowania<br />

życiowych pasji, zainteresowań, hobby (np.<br />

muzyka, fotografia, rękodzieło, produkcja filmowa,<br />

architektura) albo z chęci swobody działania i uniezależnienia<br />

się od woli przełożonego (czasami dojrzewa<br />

się do tego po latach pracy u kogoś, a czasami<br />

już na początku drogi zawodowej ma się tę<br />

świadomość).<br />

• Sposób myślenia o swojej firmie – zdecydowana<br />

większość właścicieli jest skoncentrowana wyłącznie<br />

na własnej firmie i wszelkich działaniach z nią<br />

związanych; bardzo rzadko analizują głębiej sytuację<br />

rynkową, konkurencję czy wkład ich biznesu<br />

w ekonomikę kraju / miasta. Najistotniejsze jest dla<br />

nich funkcjonowanie samej firmy i jej przyszłość,<br />

zapewnienie sobie i swoim bliskim stabilności oraz<br />

bezpieczeństwa finansowego (dla większości z nich<br />

to bowiem jedyne źródło dochodów).<br />

Warszawa to zdaniem badanych najlepsze miejsce<br />

w Polsce do prowadzenia biznesu, ma więcej zalet niż wad.<br />

Koncentrując różne branże, oferuje szersze możliwości działania<br />

i rozwoju dla firm oraz prywatnych osób. Każdy, kto chce<br />

odnieść „prawdziwy sukces”, powinien zacząć w Warszawie.<br />

Należy się jednocześnie liczyć<br />

z pewnymi kosztami funkcjonowania w tym mieście.<br />

Kontakty z Urzędem Miasta w przypadku większości<br />

badanych firm sprowadzały się wyłącznie do wypełniania<br />

formularzy podczas rejestracji firmy oraz podczas zmiany<br />

profilu działalności firmy. Dodatkowo w przypadku części<br />

badanych Urząd Miasta był niekiedy zleceniodawcą. Władze<br />

miasta nie proponowały żadnej z firm wsparcia finansowego<br />

bądź merytorycznego, np. przy wypełnianiu wniosków o dotacje<br />

z funduszy europejskich. Część respondentów pozytywnie<br />

oceniała tak znikomą liczbę kontaktów z urzędami, uważając,<br />

że dzięki temu dystansowi mogą swobodnie pracować, nie są<br />

42 43


ograniczani i nazbyt kontrolowani przez władzę. Niektórzy<br />

jednak chcieliby otrzymywać wsparcie ze strony Urzędu Miasta,<br />

ale nie wiedzą, gdzie należy się w tym celu udać, gdzie<br />

szukać takiej pomocy. Nie do końca też wierzą w kompetencje<br />

i zaangażowanie urzędników.<br />

Same kontakty z władzami miasta respondenci<br />

oceniali pozytywnie – zauważyli znaczącą zmianę w sposobie<br />

obsługi i stosunku do petentów; szczególnie podobała się<br />

możliwość załatwiania wielu spraw za pośrednictwem Internetu<br />

czy pobrania elektronicznego numerka i zapisywania<br />

się na wizytę w urzędzie na określony dzień i godzinę (co<br />

z pewnością bardzo skraca czas poświęcany na załatwianie<br />

formalności).<br />

Dotychczasowe działania Urzędu Miasta na polu<br />

wsparcia właścicieli firm są mało widoczne w przestrzeni społecznej.<br />

Brak widoczności wpływa na wizerunek urzędu – na<br />

zasadzie „skoro nie słychać o tym, to znaczy, że nic się nie<br />

dzieje”. Warto rozważyć zatem zwiększenie skali komunikacji<br />

i wykorzystanie różnych kanałów dotarcia: billboardy, reklama<br />

w mediach, np. TVN Warszawa, prasa codzienna, Internet,<br />

który umożliwia działania o charakterze spersonalizowanym –<br />

bezpośrednie wysyłanie maili w postaci newsletterów do właścicieli;<br />

darmowe broszury w urzędach miasta, pracy, gmin.<br />

Oczekiwania właścicieli firm – co należy koniecznie<br />

wziąć pod uwagę, tworząc plany i programy wsparcia sektora<br />

kreatywnego?<br />

• Wsparcie finansowe:<br />

i) dotacje dla nowo otwieranych firm w postaci<br />

specjalnych kwot, które mogłyby zainwestować<br />

w potrzebny sprzęt (komputery, telefony) lub<br />

ulgi finansowe (podatek, ZUS),<br />

ii) dotacje dla już funkcjonujących na rynku firm<br />

na dalszy rozwój działalności, zmianę profilu<br />

czy jako pomoc w sytuacjach kryzysowych, np.<br />

w okresie choroby właściciela firmy,<br />

iii) inną formą wsparcia finansowego mógłby być<br />

wynajem lokali od miasta na preferencyjnych<br />

warunkach dla nowo otwieranych firm. Czynsze<br />

w Warszawie dla większości z nich są zbyt wysokie,<br />

dlatego prowadzą działalność w miejscu<br />

zamieszkania.<br />

• Szkolenia:<br />

Dla właścicieli firm bardzo atrakcyjne byłyby szkolenia<br />

z zakresu funduszy unijnych, ale także z kwestii formalno-prawnych,<br />

związanych z prowadzeniem firmy. Część<br />

z nich otwarcie przyznawała bowiem, że jakkolwiek są specjalistami<br />

w swojej dziedzinie, np. architekturze bądź poligrafii,<br />

to nigdy nie byli specjalnie kształceni w zakresie księgowości,<br />

prawa pracy czy marketingu. Takie szkolenia byłyby przydatne<br />

zarówno dla osób dopiero zakładających własną firmę,<br />

jak i już działających na rynku (niektórzy właściciele pomimo<br />

wielu lat prowadzenia firmy wciąż mają dużo wątpliwości<br />

w tym zakresie).<br />

• Baza informacji o firmach na terenie Warszawy:<br />

Odrębna jednostka przetwarzająca informacje na<br />

temat nowo zakładanych firm w stolicy, odpowiedzialna za<br />

wysyłanie informacji adekwatnych do profilu działalności<br />

firmy, dotyczących np. możliwego wsparcia ze strony władz<br />

miasta, informująca o szkoleniach.<br />

W świetle wyników przeprowadzonych badań i w konfrontacji<br />

z doświadczeniami międzynarodowymi dotyczącymi<br />

rozwoju sektora kreatywnego w miastach Unii Europejskiej<br />

można wysnuć następujące wnioski:<br />

Sektor kreatywny nie jest zwyczajnym / tradycyjnym<br />

sektorem gospodarki. Sektor ten należy traktować<br />

w kategoriach zjawiska socjologicznego, kluczowego<br />

dla rozwoju miast, regionów i krajów, który to rozwój<br />

oparty jest na innowacjach, a więc jest ściśle powiązany<br />

z gospodarką opartą na wiedzy.<br />

Nie ma jednego, uniwersalnego modelu rozwoju<br />

przemysłu kreatywnego czy też modelowej polityki<br />

44 45


wsparcia przemysłu kreatywnego. Miasta prowadzą<br />

swoje własne, unikalne polityki w zależności od specyficznych<br />

warunków lokalnych i warunków otoczenia.<br />

Otoczeniem jest region i kraj, a rozumiane jest<br />

ono jako:<br />

i) kontekst przestrzenny: zasięg obsługi, funkcjonowanie<br />

w ramach układu mono- lub<br />

policentrycznego;<br />

ii) kontekst instytucjonalny: organizacje wsparcia<br />

(publiczne, prywatne, pozarządowe; oferujące<br />

coaching, konsultacje, wsparcie finansowe,<br />

wspomagające powstawanie klastrów, edukujące,<br />

wspierające działania sieciowe);<br />

iii) kontekst prawny: regulacje dotyczące funkcjonowania<br />

przemysłu kreatywnego, w tym możliwe<br />

wyjątkowe ustalenia dotyczące np. wysokości<br />

podatków).<br />

Polityka rozwoju przemysłu kreatywnego musi być<br />

polityką zakorzenioną lokalnie w oparciu o zasoby<br />

endogeniczne przy jednoczesnej internacjonalizacji,<br />

rozumianej jako budowanie powiązań sieciowych<br />

w skali międzynarodowej.<br />

Ludzie zaangażowani w pracę w przemyśle kreatywnym<br />

traktują często tę działalność jako styl życia.<br />

Szukają inspirującego otoczenia i przestrzeni, gdzie<br />

mogą funkcjonować wraz z innymi „kreatywnymi”.<br />

Otoczenie to powinno zapewnić możliwość kontaktów<br />

osobistych i współpracę.<br />

Większość kreatywnych osób nie ma doświadczenia<br />

ani wiedzy przedsiębiorców. Jest to ich największe<br />

ryzyko na drodze do sukcesu. Dlatego potrzebują w tej<br />

dziedzinie wsparcia i coachingu. Nieco upraszczając,<br />

można stwierdzić, że wśród osób kreatywnych przeważają<br />

tradycyjne podejścia do działalności biznesowej,<br />

oczekiwania wobec potencjalnych działań wspierających<br />

ich rozwój są mało precyzyjne (z wyjątkiem<br />

artykułowania potrzeb finansowych), przeważa słaba<br />

znajomość otoczenia (opisanego jak wyżej), związki ze<br />

sferą gospodarczą są słabe, niewystarczająca jest wiedza<br />

dotycząca technologii informatycznych (z wyjątkiem<br />

oczywiście tej części przemysłu kreatywnego,<br />

która zajmuje się technologiami IT).<br />

Wspieranie rozwoju przemysłu kreatywnego<br />

powinno polegać na odchodzeniu od wspierania<br />

(sponsoringu) pojedynczych projektów i przedsięwzięć<br />

i koncentrowaniu się na partnerstwie i sieciowaniu,<br />

włączając w to oczywiście władze publiczne.<br />

Podstawą prowadzenia polityki rozwoju przemysłu<br />

kreatywnego jest wiedza na temat jego wielkości,<br />

miejsc lokalizacji i profilu działalności. Niezbędne<br />

jest więc tworzenie baz danych (podstaw informacyjnych)<br />

na temat liczby przedsiębiorstw kreatywnych,<br />

trendów rozwojowych i sposobów funkcjonowania.<br />

Małe i średnie firmy są kluczowe dla rozwoju przemysłu<br />

kreatywnego. Polityka wsparcia powinna<br />

koncentrować się właśnie na nich.<br />

Wspieranie przemysłu kreatywnego to przede<br />

wszystkim generowanie popytu na jego produkty<br />

i usługi. Popyt pozwala mu stać się integralną częścią<br />

lokalnych, regionalnych i krajowych systemów<br />

gospodarczych. Włączenie przemysłu kreatywnego<br />

w układy gospodarcze na różnych poziomach stwarza<br />

mu warunki rozwoju w sensie możliwości generowania<br />

dochodów i częściowego uniezależnienia<br />

się od publicznych środków finansowych, które są<br />

zazwyczaj ograniczone i zasilają przemysł kreatywny<br />

w sposób nieregularny, w zależności od przyjętej<br />

strategii rozwoju gospodarczego i wynikających z niej<br />

priorytetów, które przekładają się na różne polityki<br />

sektorowe.<br />

W wielu przypadkach praktycznie niewykorzystane<br />

są możliwości wsparcia rozwoju sektora kreatywnego<br />

w ramach zamówień publicznych.<br />

Generowanie popytu na produkty sektora kreatywnego<br />

przekłada się na działania obejmujące różne<br />

46 47


sfery życia publicznego. Kluczowymi działaniami są<br />

te ukierunkowane na rozwój gospodarki opartej na<br />

wiedzy, gdyż dotyczą one rozwoju badań podstawowych<br />

i stosowanych, szeroko pojętej edukacji oraz<br />

rozwoju i wdrażania nowych technologii. Polityki<br />

i instrumenty rozwoju sektora kreatywnego mogą<br />

profilować jego rozwój zgodnie z potrzebami gospodarki.<br />

Jednocześnie jednak musi być zachowany<br />

margines swobody działania firm w sektorze kreatywnym,<br />

gdyż funkcjonowanie poprzez reagowanie na<br />

popyt może negatywnie wpływać na innowacyjność<br />

sektora. Jego głównym zadaniem jest bowiem generowanie<br />

popytu, a przez to stymulowanie innowacyjności<br />

w innych sektorach.<br />

Działania ukierunkowane na przedstawicieli sektora<br />

lub segmenty tego sektora realizowane są przy<br />

użyciu różnych instrumentów. Część z nich, jak np.<br />

regulacje ustawowe, dotyczy funkcjonowania całego<br />

sektora jako działu gospodarki. Część z nich zorientowana<br />

jest przestrzennie – działania stosowane są<br />

w określonym kontekście regionalnym i lokalnym<br />

i dotyczą firm o często unikalnych cechach, co związane<br />

jest z ich potrzebami. W przypadku lokalnych<br />

i regionalnych układów społeczno-gospodarczych<br />

plany rozwojowe przekładają się na konkretne przedsięwzięcia<br />

lokalizowane w konkretnej przestrzeni.<br />

Skuteczność wspierania innowacyjności zależy<br />

więc w dużym stopniu od samorządów lokalnych<br />

i regionalnych.<br />

Władze samorządowe miast mogą wspierać przemysł kreatywny<br />

poprzez oferowanie odpowiednich budynków,<br />

położonych w miarę możliwości w centrum miasta,<br />

przy stawkach czynszu możliwych do zaakceptowania<br />

dla twórców-przedsiębiorców działających w niestabilnych<br />

warunkach. Osoby kreatywne działają<br />

i żyją w sieciach. Odpowiednia przestrzeń jest dla<br />

nich podstawowym warunkiem sukcesu.<br />

Istniejące instrumenty finansowania dla małych i średnich<br />

przedsiębiorstw mogą zostać lepiej dopasowane<br />

do potrzeb środowisk kreatywnych. Potrzeba jednak<br />

dużej dozy innowacji, aby zaspokoić liczne oczekiwania<br />

sektora. Takimi instrumentami są nagrody,<br />

konkursy, instrumenty istniejące dotychczas głównie<br />

dla sektora badawczo-rozwojowego oraz, być może<br />

w przyszłości, kredyty bazujące na gwarancjach<br />

społecznych.<br />

Inną kluczową domeną dla możliwej pomocy miast dla<br />

sektora jest organizowanie platformy wymiany<br />

i kontaktów z innymi kreatywnymi podmiotami, jak<br />

również z klientami. Mogą to być platformy internetowe<br />

lub targi na miejscu bądź za granicą.<br />

48 49


KREATYWNE<br />

GŁOSY<br />

W WARSZAWIE


7285<br />

WWAA<br />

Miasto dużej szansy<br />

Pracownia projektowa WWAA ma<br />

swoje biuro na warszawskiej Pradze, to<br />

tam powstaje architektura dopracowana<br />

w detalu, jak pawilon Polski na Expo 2010<br />

w Szanghaju – jednej z najciekawszych<br />

polskich realizacji architektonicznych<br />

ostatnich lat<br />

W nazwie Waszej pracowni jest Warszawa – WWAA. Dlaczego?<br />

NP: Warszawa ukształtowała mnie od A do Z. I jako<br />

człowieka, i jako architekta. Choć trudno mi mówić o Warszawie<br />

jako o całości. Są dzielnice, których nadal nie znam.<br />

Ale mam swoje małe ojczyzny. Żoliborz, na którym się wychowałam.<br />

Powiśle, na którym od kilku lat mieszkamy i mieliśmy<br />

poprzednią pracownię. Praga, na której pracujemy teraz.<br />

MM: Ja też jestem lokalnym patriotą, wychowałem się<br />

właśnie na Pradze. Nie wiem, czy mógłbym żyć gdzie indziej<br />

niż w Warszawie, czy gdzie indziej miałbym takie możliwości.<br />

Mam wrażenie, że ciągle jesteśmy tu w przełomowym<br />

momencie i jesteśmy świadkami wielkich zmian. Warszawa<br />

jest miastem dużej szansy.<br />

NP: Z drugiej strony sądzę, że nie osiągnęliśmy jeszcze<br />

masy krytycznej. Grupa kreatywnych ludzi, która przez samą<br />

swoją wielkość katalizowałaby zmiany, jest wciąż zbyt mała.<br />

MM: Ale w innym mieście może trudniej byłoby zaistnieć.<br />

W tak młodym wieku robić rzeczy tak widoczne?<br />

NP: Na przykład ostatnio dostaliśmy od jednej<br />

52 53


z organizacji pozarządowych zaproszenie do udziału w warsztatach<br />

na temat zagospodarowania przestrzeni publicznej,<br />

która powstała po wyburzeniu pawilonów przy Świętokrzyskiej<br />

i Marszałkowskiej. Możemy więc zagarnąć kawałek centrum.<br />

Zmiany nabierają ogromnego tempa.<br />

Praga, na której macie pracownię, typowana jest na kreatywne<br />

centrum Warszawy. Dlaczego wybraliście właśnie ją?<br />

MM: Po pierwsze ze względów ekonomicznych. Znajduje<br />

się kilkanaście minut jazdy od centrum, a czynsze są tu<br />

znacznie niższe. No i łatwiej o dużą, nieoczywistą powierzchnię,<br />

o lofty, stare hale, magazyny. W Śródmieściu po prostu<br />

nie ma dużych wolnych lokali. Wszystko jest już zajęte. A na<br />

Pradze jeszcze da się znaleźć coś fajnego i niedrogiego.<br />

A nie macie wrażenia, że renesans Pragi jakoś nie może się<br />

dokonać?<br />

MM: Ja się tu dobrze czuję, może dlatego, że się tu wychowałem.<br />

Ale Praga może dać w kość nowym mieszkańcom.<br />

Słyszałem o pracowni architektonicznej, którą niedawno<br />

okradziono ze wszystkiego. Ale na tę samą ulicę wprowadziła<br />

się parę lat temu Natalia Bet, dziennikarka, która zakochała<br />

się w Pradze z wzajemnością, założyła stowarzyszenie Nowa<br />

Praga.<br />

NP: Są wyspy, które rozwijają się szybciej. Nasz kawałek<br />

zaczęła zmieniać parę lat temu obecność Szkoły Wyższej<br />

Psychologii Społecznej i wydawnictwa Murator. Pojawili się<br />

studenci, dziennikarze, pierwsza dobra knajpa – Pasta, potem<br />

inne kawiarenki. Obok jest dawny Instytut Weterynarii i właśnie<br />

odebraliśmy warunki konkursu architektonicznego na<br />

przekształcenie go w siedzibę orkiestry Sinfonia Varsovia.<br />

Ale zaraz obok jest praski folklor. Latem panowie chodzą po<br />

ulicy z gołym torsem, jakby byli u siebie w ogródku. Jest inna<br />

atmosfera w sklepach, rozmowne sprzedawczynie. To jest<br />

takie miasto-wieś.<br />

MM: Jeszcze niedawno mówiliśmy w radiu, że Praga<br />

poczeka jeszcze na swój moment kilkanaście lat, ale chyba<br />

właśnie teraz przyspiesza.<br />

NP: Widać to u nas, na Mińskiej, w dawnej fabryce<br />

motocykli.<br />

MM: W naszym budynku były jakieś magazyny, stolarnia,<br />

hafciarstwo. Teren wokół był w rozsypce, a teraz po kawałku<br />

porządkowana jest zieleń, pojawiają się jakieś ławki, hamaki,<br />

fotele, altanki. Są nowi użytkownicy: projektant mody, magazyn<br />

lifestyle’owy. To kwestia ostatniego roku.<br />

NP: Pojawiły się inne firmy, nie tylko kreatywne, nasi<br />

potencjalni klienci.<br />

A więc gentryfikacja?<br />

NP: Mińska jest teraz na rozdrożu. Albo zachowa charakter,<br />

albo stanie się kolejną Burakowską*. Nasza sytuacja nie<br />

jest oczywista. Jesteśmy firmą, działamy w sektorze usług, ale<br />

nie mamy takiej siły ekonomicznej jak kancelaria prawna albo<br />

agencja reklamowa.<br />

MM: Na szczęście właściciel terenu chce nas zatrzymać.<br />

Będziemy musieli opuścić pracownię, ale dostaniemy nową<br />

powierzchnię na tym samym terenie, nadal na dość atrakcyjnych<br />

warunkach.<br />

A więc ma świadomość, że może zapłacicie niższy czynsz,<br />

ale dzięki Wam będzie ciekawiej. A czy władze miasta, urbaniści,<br />

prawodawcy mogą jakoś wspomagać rozwój branży<br />

kreatywnej?<br />

NP: Najlepsze efekty są, kiedy ludzie mają możliwość<br />

działać samodzielnie, a władza im tylko pomaga.<br />

MM: Biznes kreatywny musi sam mieć pomysł na siebie.<br />

Nikt go w tym nie wyręczy. Ale może żądać od administracji<br />

ułatwień.<br />

NP: Urzędnicy muszą być uczciwi, kompetentni<br />

i sprawni. A z naszego punktu widzenia potrzebne są konkursy<br />

architektoniczne. Przejrzyste i otwarte.<br />

Ustaliliśmy już, że Warszawa dała Wam duże możliwości. A czy<br />

myślicie, że może być atrakcyjna również dla kogoś zupełnie<br />

z zewnątrz?<br />

MM: Nie wiem, czy potrafię spojrzeć na<br />

54 55


Warszawę z dystansu. Dopiero po powrocie z podróży<br />

z całą ostrością widzę, że jest na początku jakiejś wielkiej<br />

zmiany.<br />

NP: Na pewno staje się coraz bardziej atrakcyjna<br />

i lubiana przez ludzi z innych polskich miast. Kiedyś znajomi,<br />

którzy przyjechali tu na studia albo do pracy, często<br />

narzekali, mówili, że są tu tylko na chwilę, że tylko pracują,<br />

wyciskają, co się da, i wrócą. Ale dawno nie odbyłam takiej<br />

rozmowy. Chyba bardziej chcą się zadomowić.<br />

A czy może być celem dla kogoś, kto chciałby przyjechać<br />

z zagranicy i robić coś kreatywnego?<br />

NP: Odkąd nasz pawilon na Expo został dostrzeżony,<br />

dostajemy portfolia z całego świata: z Hiszpanii, z Portugalii,<br />

z Anglii, z Indii, Arabii, Stanów… Dla nas to było ogromne<br />

zaskoczenie. To jest jakiś sygnał. Może to znak, że trudniej<br />

o pracę w Londynie. Ale to też sygnał, że są w Warszawie<br />

pracownie atrakcyjne dla studentów czy młodych architektów<br />

z całego świata. Może to też efekt integracji europejskiej. Od<br />

kilku lat Polacy jeżdżą masowo na studia i do pracy do krajów<br />

starej Unii i rozbudzają ciekawość Polski.<br />

MM: Są młodzi architekci, którzy co jakiś czas zmieniają<br />

nie tylko pracę, ale i kraj. Ciągle szukają.<br />

NP: Bardzo się globalizujemy. Ostatnio w małej, rodzinnej<br />

pracowni w Olsztynie natknęliśmy się na stażystów<br />

z Chin.<br />

* Przy ulicy Burakowskiej mieści się budynek dawnej fabryki koronek, który<br />

w latach 90. przerobiono na pracownie. Był to pierwszy w Warszawie przykład spontanicznej<br />

adaptacji poprzemysłowej architektury przez sektor kreatywny. Stał się jednocześnie<br />

pierwszym symbolem gentryfikacji. Oryginalnych najemców zastąpiły agencje reklamowe,<br />

gabinet kosmetyczny, ekskluzywna winiarnia, showroomy i sklepy z designem.<br />

naTalIa PaSzKOWSKa<br />

(ur. 1981)<br />

uzyskała dyplom na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej w 2008<br />

roku (wyróżniony w konkursach ogólnopolskim i warszawskim SARP). Od 2004 roku<br />

zdobywa doświadczenie w takich pracowniach jak Jems Architekci, Grupa5 oraz APA<br />

Kuryłowicz. W 2005 roku zdobyła I nagrodę w konkursie „Miejsca” organizowanym przez<br />

SGPTM oraz zrealizowała projekt małego pawilonu przy pawilonie Chemii w Warszawie.<br />

W 2007 roku uhonorowana I nagrodą w konkursie na Pawilon Polski na Expo 2010<br />

w Szanghaju (wspólnie z Wojtkiem Kakowskim). Tutor na warsztatach OSSA 2008, od<br />

2010 roku związana z Wydziałem Architektury PW.<br />

MarcIn MOSTaFa<br />

(ur. 1979)<br />

uzyskał dyplom na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej w 2007<br />

roku. W 2003 roku uhonorowany I nagrodą (z zespołem Hermanowicz, Musiałowski,<br />

Rewski) w konkursie studenckim „Plomba” organizowanym przez Centrum Łowicka.<br />

W 2005 roku zdobył I nagrodę w konkursie „Miejsca” organizowanym przez SGPTM oraz<br />

zrealizował projekt małego pawilonu przy pawilonie Chemii w w Warszawie. W 2007 roku<br />

wyróżniony w konkursie na biurowiec na miejscu zburzonego „Supersamu” (w zespole<br />

z G. Stiasnym i J. Wacławkiem – pracownia ARE). W 2007 roku uhonorowany I nagrodą<br />

w konkursie na Pawilon Polski na Expo 2010 w Szanghaju (wspólnie z Wojtkiem<br />

Kakowskim). Projektował scenografię w teatrach w Warszawie, Łodzi i Radomiu, plakaty<br />

teatralne oraz kolekcje ubrań. Jest współtwórcą i głównym projektantem marki MANTO.<br />

Tutor na warsztatach OSSA 2008, od 2008 roku związany z Wydziałem Architektury PW.<br />

Marcin Mostafa oraz Natalia Paszkowska współpracują razem od 2005 roku,<br />

obecnie jako pracownia WWAA. W swoich projektach dbają o współczesny i oryginalny<br />

wyraz formalny architektury, jednocześnie poszukując nowych, ciekawych sposobów<br />

funkcjonowania projektowanych obiektów i przestrzeni wokół nich. Interesuje ich przede<br />

wszystkim tworzenie budynków wykorzystujących niecodzienne rozwiązania materiałowe<br />

i przestrzenne, dopracowanych w detalu. W 2008 roku zajęli I miejsce (wspólnie<br />

z 137kilo) w konkursie na Służewski Dom Kultury.<br />

www.wwaa.pl<br />

56 57


9000<br />

GrzeGorz Lewandowski<br />

Trudno znaleźć dzień wolny od<br />

kultury<br />

Współzałożyciel i właściciel<br />

najbardziej kulturotwórczej kawiarni<br />

w mieście - Klubokawiarni Chłodna 25.<br />

Ze swojego lokalu uczynił kulturalny<br />

i artystyczny inkubator. Miejsce, które daje<br />

warunki do rozwoju każdej wolnej myśli<br />

O co chodzi w klubokawiarni?<br />

Chodzi o spotkanie. Można robić to, co w każdej<br />

innej knajpie, ale oprócz tego muzycy mogą próbować, graficy<br />

robić małe projekty graficzne, ludzie teatru – teatralne, i tak<br />

dalej.<br />

Nad barem wymalowaliście cytat z Tadeusza Kantora: „Wszelka<br />

rewolucja kulturalna dokonuje się w kawiarniach”. Czy klubokawiarnie<br />

rewolucjonizują Warszawę?<br />

W klubokawiarniach się spotykamy. Są nasze<br />

i możemy robić, co chcemy. Dokoła niewiele jest przestrzeni<br />

wolnych od przymusu politycznego, presji ekonomicznej.<br />

Tu może rozwijać się wolna myśl. Dla Warszawy to przełom.<br />

U nas spotykają się ludzie, którym się chce, którym zależy na<br />

ich mieście. Mówią: interesuje mnie Warszawa, i nie mają<br />

w tym żadnego interesu poza interesem obywatelskim. Dyskutują,<br />

napędzają się. Rozwija się młoda demokracja lokalna.<br />

Chciałbym, żeby warszawiacy znali swoich radnych, wiedzieli,<br />

jak nazywa się burmistrz ich dzielnicy, żeby chodzili na<br />

zebrania, spotkania, stowarzyszali się, jednoczyli wokół wspólnych<br />

celów. Po dwudziestu latach transformacji jest coraz<br />

58 59


więcej takich, którzy osiągnęli pewną stabilizację życiową<br />

i mają środki i wolę, by zajmować się sprawami publicznymi,<br />

także w tym lokalnym wymiarze.You have mentioned civil<br />

involvement. What about culture, as seen in a more narrow<br />

sense?<br />

Mówisz o zaangażowaniu obywatelskim. A co z wąsko rozumianą<br />

kulturą?<br />

Klubokawiarnie swoim niezobowiązującym i otwartym<br />

klimatem przyciągają tych, którym się chce, często są<br />

to artyści, którzy jak już się spotkają, to wpadają na nowe<br />

pomysły, a pierwszym i naturalnym miejscem do ich realizacji<br />

coraz częściej mogą być i są klubokawiarnie, z profesjonalnym<br />

zapleczem technicznym, z bezpiecznym budżetem i coraz<br />

lepszym zapleczem lokalowym. Jeśli spojrzymy na kalendarze<br />

kilku prężnych warszawskich miejsc, to zobaczymy, że trudno<br />

jest znaleźć dzień wolny od kultury, sztuki czy zdarzeń poruszających<br />

ważkie kwestie społeczne. Klubokawiarnie są inkubatorami,<br />

tutaj można próbować. Takie miejsca służą kulturze<br />

jako miejsce pierwszego spotkania. Na przykład wytwórnia<br />

Lado ABC na Chłodnej poznała Marcina Maseckiego i zaczęli<br />

realizować wspólne projekty. Tutaj Rafał Rutkowski, który był<br />

aktorem popularnego teatru Montownia, zrobił monodram To<br />

nie jest kraj dla wielkich ludzi. Teraz gra go na deskach OCH-<br />

Teatru, ale zaczął u nas, bo widocznie czuł, że tu może sobie<br />

na więcej pozwolić. Panuje swobodna atmosfera. Można spotkać<br />

się na piwo i zejść do piwnicy na próbę, a wykład może<br />

zakończyć się tańcami. Realizujemy projekty dotowane przez<br />

samorząd, ale nikogo nie ogranicza sztywny program, ramy<br />

instytucji. Jedyną barierą jest nasz smak i dobre chęci. I tak<br />

naprawdę gdyby policzyć, ile projektów tu powstaje, ile się tu<br />

zaczęło, to mamy oddziaływanie większe niż wiele oficjalnych<br />

instytucji.<br />

A więc udało Wam się stworzyć instytucję. Przypadkiem?<br />

Mieliśmy szczęście do całej masy wybitnych ludzi<br />

zajmujących się bardzo różnymi rzeczami. Jedyne, co mogliśmy<br />

zrobić, to oddać im przestrzeń i próbować stwarzać<br />

warunki, by mogli się rozwijać. To nasza misja – stwarzać<br />

warunki do rozwoju dla kultury, sztuki i wszelkiej wolnej<br />

myśli. Ludzie, którzy prowadzą warszawskie klubokawiarnie,<br />

są specjalistami od stwarzania dobrych warunków.<br />

Ty założyłeś jedno z pierwszych takich miejsc. Jak wytłumaczysz<br />

fenomen ich popularności?<br />

Przed nami był jeszcze Czuły Barbarzyńca, kawiarnio-księgarnia<br />

na Powiślu, no i legendarny klub Le Madame,<br />

do którego zamknięcia w 2006 roku doprowadziły ówczesne<br />

władze miasta. Chłodna powstała mniej więcej rok po Le<br />

Madame. Ale nieważne, kto był pierwszy. Ważne jest zjawisko.<br />

Wszystko rozlało się po 2000 roku, gdy dorosłość osiągnęło<br />

nasze pokolenie, pierwsze, które dojrzewało po upadku komunizmu.<br />

Wydaje mi się, że ten wysyp, nie tylko klubokawiarni,<br />

ale też prywatnych galerii, pracowni, jest wynikiem możliwości<br />

i aspiracji naszego pokolenia. Wcześniej takie miejsca po<br />

prostu nie mogły powstawać. Moim zdaniem jesteśmy dopiero<br />

na początku i kiedyś będziemy się śmiali, że w Warszawie było<br />

kilkanaście modnych klubokawiarni. Mam nadzieję, że kiedyś<br />

będzie ich tysiąc, i to znacznie ciekawszych, a Chłodna nie<br />

będzie instytucją, tylko barem na rogu, którym miała być na<br />

początku.<br />

Czy są warunki, żeby powstał ten tysiąc klubokawiarni?<br />

W tej chwili nie ma idealnych warunków, a nie tak<br />

trudno byłoby je stworzyć. Myślę, że rolą samorządu, jeśli<br />

chodzi o politykę kulturalną, jest przede wszystkim wyciąganie<br />

ręki do ludzi, którzy właśnie zaczynają robić coś ciekawego.<br />

Nie wymyślanie samemu, ale przechwytywanie<br />

czy – w pozytywnym znaczeniu – przekupywanie twórczych<br />

ludzi. Urzędnik nie musi być animatorem kultury czy artystą.<br />

Ma się przyglądać, wyławiać, wspierać. A ludzie mogą<br />

robić swoje, ale dla miasta. Przykładem niezrozumienia<br />

tego mechanizmu była historia klubu Le Madame. Popadł<br />

w długi, ale władze lokalne potraktowały go jak każdą inną<br />

firmę, zamiast przyjrzeć się temu, co się w tym miejscu działo<br />

i ile – niematerialnie – dawało to miastu. Długofalowo klub<br />

60 61


dał bardzo wiele. Teraz widać zmianę myślenia samorządu.<br />

Na przykład władze Śródmieścia wynajmują lokale organizacjom<br />

pozarządowym na preferencyjnych warunkach.<br />

Podobnie ma być niedługo na Pradze i na Woli. Ten system<br />

nie jest bez wad. NGOsy, realizując zadania miasta, często<br />

obracają milionami złotych w grantach i dotacjach, ale nie<br />

mogą ich wydawać na bieżącą działalność, więc nie stać ich<br />

na zapłacenie kilku tysięcy czynszu. To, co jest preferencyjną<br />

stawką dla właściciela sklepu czy restauracji, może być nadal<br />

ogromną sumą dla stowarzyszenia. Specyfika działalności<br />

organizacji pożytku publicznego wciąż jest mało rozpoznana<br />

przez lokalnych urzędników. Poza tym pozytywną zmianą jest<br />

coraz więcej konkursów na dotacje, granty, stypendia – odpowiedni<br />

fragment budżetu miejskiego biura kultury wzrósł<br />

w ciągu kilku lat dwukrotnie, z 15 do 30 milionów. Nadzieją<br />

napawa także zatrudnianie przez urząd miasta ekspertów od<br />

polityki kulturalnej. Następuje profesjonalizacja kultury.<br />

Jak jeszcze można by pomóc kulturze i sektorowi kreatywnemu<br />

w Warszawie? Czego potrzebuje, by się rozwijać?<br />

Firmom z sektora kreatywnego, podobnie jak większości<br />

biznesów, sprzyja jak najmniej ingerencji. Samorządowi<br />

powinno zależeć na rozwoju sektora kreatywnego, bo ten<br />

intensywnie wpływa na zmianę wokół siebie. Miasto musi<br />

się nauczyć tworzyć warunki jego rozwoju, ale też (a może<br />

przede wszystkim) musi się nauczyć korzystać z jego kreatywności.<br />

Przydałoby się, by środki publiczne (dla wielu z nas<br />

niewyobrażalnie duże) były wydawane w bardziej przemyślany<br />

sposób, a żeby się tak stało, administracja musi być bardziej<br />

wydajna i kompetentna. Wciąż zbyt wiele pieniędzy wydawanych<br />

jest bez pomysłu, tylko po to, by „temat odhaczyć”,<br />

a nie na serio administrować miastem. Co jeszcze? Obserwuję,<br />

co się dzieje z ludźmi, którzy znaleźli swoje miejsce,<br />

biuro, pracownię. Wtedy rozkwitają. Dlatego ważne byłoby<br />

tworzenie i wspieranie kreatywnych hubów, udostępnianie<br />

lokali z zasobów lokalowych miasta, nowoczesne kształtowanie<br />

polityki lokalowej w mieście i wykorzystywanie jej nie<br />

tylko jako źródła dochodów miasta. Dla Ratusza to minimalna<br />

inwestycja. Zyski są niewyobrażalne. Wystarczy przyjrzeć<br />

się doświadczeniom podobnych miast na zachodzie Europy.<br />

Korzystajmy z tych dobrych praktyk.<br />

Globalnie, najważniejsze dla miasta, nie tylko dla<br />

sektora kreatywnego, jest stworzenie zrębów zrównoważonej<br />

polityki rozwojowej. W Warszawie pojawiają się co jakiś czas<br />

strategiczne dokumenty proponujące wieloletnie plany dla<br />

miasta. Rzadko zdarza się, by były realizowane. Lądują na<br />

półkach, bo nie ma czasu, bo nie ma ludzi, bo nie ma odwagi.<br />

Przyglądam się takiej sytuacji w warszawskim Biurze Kultury<br />

i widzę, że właśnie brak odwagi wstrzymuje rozwój.<br />

Potrzebujemy rozejrzeć się dokoła, przeanalizować<br />

aktualną sytuację miasta: położenie geopolityczne, kto tu<br />

mieszka, jakie mamy atuty, potencjał. Na tej podstawie zadać<br />

sobie pytanie – w jakim kierunku chcemy pójść? Bez tego<br />

daleko nie zajedziemy.<br />

GrzEGOrz lEWanDOWSKI<br />

(ur. 1980)<br />

animator kultury. Od 2004 prowadzi klubokawiarnię Chłodna25. Od 2009<br />

przewodniczący Komisji Dialogu Społecznego ds. Kultury przy stołecznym Biurze Kultury.<br />

chlodna25.blog.pl<br />

62 63


5814<br />

Artur LiebhArt<br />

Mocne idee<br />

Ze swojej filmowej pasji uczynił<br />

jeden z najpopularniejszych i najszybciej<br />

rozwijających się festiwali filmów dokumentalnych<br />

- Planete Doc Review. Juz od<br />

7 lat udowadnia, że dokument może być<br />

pasjonującym obrazem, który pokazuje<br />

świat z innej perspektywy<br />

Czy tworząc festiwal Planete Doc Review w 2003 roku, nie<br />

bałeś się konkurencji, ryzyka? Mamy przecież w Warszawie<br />

liczący się na świecie Warszawski Międzynarodowy Festiwal<br />

Filmowy o długoletniej tradycji.<br />

W ogóle nie bałem się konkurencji, a tym bardziej<br />

ryzyka, ponieważ od początku festiwalowi przyświecała<br />

wyraźna idea – chcieliśmy pokazywać warszawskiej publiczności<br />

pełnometrażowe filmy dokumentalne i jako pierwszy festiwal<br />

w Polsce stworzyliśmy konkurs dla tego rodzaju filmów.<br />

„My”, czyli kto? Jaką formułę, zaplecze formalne ma Planete<br />

Doc Review?<br />

Uznałem, że film dokumentalny w Polsce jest bardzo<br />

„underrated” i wraz z moją partnerką powołaliśmy spółkę,<br />

która miała na celu dystrybucję filmów dokumentalnych<br />

w Polsce. Pierwsza edycja festiwalu była swojego rodzaju<br />

„showcase”. Miała pokazać siłę i znaczenie pełnometrażowego<br />

filmu dokumentalnego i być rodzajem wizytówki dla stacji<br />

telewizyjnych, dystrybutorów kinowych, których chcieliśmy<br />

zainteresować tym gatunkiem. Już podczas pierwszej edycji<br />

64 65


sprzedaliśmy prawa do dystrybucji filmów zagranicznych.<br />

Dziś, po siedmiu latach, obsługujemy dziesięć stacji telewizyjnych<br />

i sprzedajemy około stu filmów do telewizji rocznie.<br />

Oczywiście na początku nie mogliśmy zakładać, że to się<br />

tak rozwinie, dlatego przez pierwsze trzy lata naszym „core<br />

target” była publiczność festiwalowa. Szybko się okazało, że<br />

zapotrzebowanie na pełnometrażowe filmy dokumentalne<br />

jest ogromne – zarówno wśród publiczności, jak i stacji<br />

telewizyjnych.<br />

Gdy prześledzi się kolejne edycje festiwalu, imprezy towarzyszące,<br />

rozrastający się program, widać, że w ciągu zaledwie<br />

sześciu lat dokonaliście iście tygrysiego skoku...<br />

Pierwsza edycja to było zaledwie 21 filmów, które<br />

obejrzało łącznie 4850 widzów. W tym roku, podczas siódmej<br />

edycji, pokazaliśmy 172 filmy, które obejrzało w trzech warszawskich<br />

kinach 30 tysięcy widzów. Kolejne trzy tysiące osób<br />

zobaczyło filmy w całej Polsce podczas „Weekendu z Cyfrowym<br />

Planete Doc Rewiew”. Stworzyliśmy unikatową platformę<br />

cyfrową dla widzów spoza stolicy – z programu festiwalu<br />

wybraliśmy 6 tytułów, które o tej samej godzinie, w 20<br />

kinach w Polsce, były streamowane przez Internet wprost na<br />

sale kinowe. Tylko nasz festiwal w Europie uruchomił taką<br />

platformę. Dotarliśmy do ludzi w Świeciu, Garwolinie, Skierniewicach.<br />

Bardzo nam zależało, żeby wykorzystać możliwości<br />

techniczne, jakie niesie ze sobą XXI wiek. Większość festiwali<br />

w Polsce jest robiona tak samo jak dwadzieścia lat temu. My<br />

korzystamy z nowoczesnych technologii, które są dostępne.<br />

Jak pozyskujecie takie sławy jak Leth, Herzog, Dworcewoj,<br />

którzy goszczą na festiwalu nie tylko ze swoimi filmami, ale<br />

i masterclassami?<br />

Myślę, że ludzie mi ufają. Jeżdżę po świecie i poprzez<br />

osobiste kontakty nawiązuje znajomości. Chyba jestem<br />

lubiany! Dla mnie praca nad prezentowanymi filmami nie<br />

kończy się na ostatnim pokazie festiwalowym. Dbam, aby<br />

zaistniały w telewizjach, niektóre w kinach i na DVD. Zwracają<br />

się do nas różne organizacje lokalne, NGOsy w sprawie<br />

pokazów filmów z Planete Doc Review.<br />

A jak widzisz rozwój Planete Doc Review? W tym roku Werner<br />

Herzog podczas wykładu mistrzowskiego powiedział, że świat<br />

cierpi na festiwalowy przerost...<br />

Nie zgadzam się z tą tezą. Powstaje mnóstwo filmów,<br />

ambitnych, artystycznych, które nie mają szansy dotrzeć do<br />

nas, odbiorów, inaczej niż poprzez festiwale właśnie. Jeszcze<br />

w latach 90. było sporo kin, które wyświetlały filmy artystyczne,<br />

ambitne. Od kilku lat następuje drastyczne zawężenie<br />

kinowego repertuaru. Gdzie mamy oglądać ambitne<br />

kino, jeśli nie na festiwalach? W multipleksach? Mnie zresztą<br />

bardzo interesuje nieustanne poszerzanie repertuaru mojego<br />

festiwalu o filmy, które daleko wykraczają poza granice<br />

gatunku – cały czas szukam filmów, nazwijmy to „kreacyjnych”,<br />

stąd bez wahania kupiłem Odgłosy robaków – zapiski<br />

mumii Petera Liechtiego.<br />

Na początku nikt nie wierzył, że taki festiwal może<br />

wypalić, że znajdzie swoją publiczność. To, co mi się udało,<br />

to uświadomienie publiczności, ale też młodym polskim<br />

dokumentalistom, że film dokumentalny może być inspiracją,<br />

pasjonującym obrazem, na który wydano milion euro, który<br />

pokazuje nam świat z nowej perspektywy.<br />

Czy miasto jest dla Was partnerem?<br />

Przez pierwsze sześć edycji w ogóle nie zgłaszałem<br />

się do miasta. W zeszłym roku założyliśmy fundację „Oko na<br />

kino” i zwróciliśmy się do miasta o dofinansowanie debat,<br />

które towarzyszą festiwalowym projekcjom. Dostaliśmy<br />

wsparcie, ale nie takie, o jakie zabiegaliśmy. Nasz festiwal jest<br />

trzecim w Europie festiwalem dokumentalnym, jeśli chodzi<br />

o popularność. Miasto z tego korzysta, z samego faktu, że<br />

Planete Doc Review odbywa się właśnie w Warszawie. Mamy<br />

plany, wspólnie z miastem, dotyczące promocji Warszawy<br />

w ramach ESK 2016. Myślę, że nam się udało, ponieważ<br />

stworzyliśmy atrakcyjną formułę festiwalową, która okazała<br />

się samowystarczająca. Tworząc kilka lat temu Planete Doc<br />

Review, chciałem, żeby to, co było dotąd moją pasją, stało<br />

się moim sposobem na życie. I tak się stało! Pierwszą edycję<br />

zrobiłem z własnych oszczędności. Nie myślałem wtedy<br />

o pomocy z zewnątrz. Dlatego w tego typu przedsięwzięciach<br />

życzę każdemu przede wszystkim odwagi!<br />

66 67


(ur. 1964)<br />

arTur lIEBharT<br />

warszawiak, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego. Twórca pierwszego<br />

przewodnika po Warszawie dla backpackerów po 1989 roku The Visitor’s Guide: New<br />

Warsaw wydanego w 1991 roku. Aktivista roku 2007 według magazynu „Aktivist”, nominowany<br />

do tytułu Człowiek Roku przez „Gazetę Stołeczną” w 2006 roku. W 2008 roku<br />

„Gazeta Stołeczna” uznała Festiwal Planete Doc Review za imprezę roku w Warszawie,<br />

a Polski Instytut Sztuki Filmowej – za najważniejszą międzynarodową imprezą filmową<br />

w Polsce.<br />

www.docreview.pl/2010<br />

4131<br />

Michał Borkiewicz<br />

Wypełnianie luki<br />

Jako miłośnik ambitnej muzyki<br />

Michał Borkiewicz chciał, żeby zespoły<br />

miały ją w Warszawie gdzie grać. Dziś jest<br />

współwłaścicielem najmodniejszego klubu<br />

w mieście<br />

Na przełomie roku 2006 i 2007 otworzyłeś nowy klub Plan B,<br />

który cały czas działa. Niecałe trzy lata później powstał klub<br />

Powiększenie. Na jakiej zasadzie funkcjonują te miejsca?<br />

Na potrzeby otwarcia Planu B założyliśmy jednoosobową<br />

działalność gospodarczą – to wydawało nam się<br />

najprostsze i najtańsze. Ja jestem formalnie zatrudniony jako<br />

menedżer. W przypadku obu klubach działamy we trójkę –<br />

jesteśmy wspólnikami na zasadzie umowy dżentelmeńskiej.<br />

Żaden z nas nie miał doświadczenia w prowadzeniu tego typu<br />

miejsc. Interesowałem się muzyką i w Planie B w naturalny<br />

sposób zacząłem organizować koncerty. W Warszawie brakowało<br />

miejsc z przestrzenią do grania – znaliśmy trochę środowisko,<br />

ale muzycy sami zaczęli się do nas zgłaszać. Nie zarabialiśmy<br />

na tym. Selekcjonowaliśmy to, co nam się podobało<br />

i było wartościowe. Warszawa pod tym względem była wtedy<br />

kompletną pustynią.<br />

Plan B funkcjonuje w lokalu wynajętym od miasta. Jak przebiegała<br />

ta współpraca?<br />

Wygraliśmy przetarg na to miejsce. Podpisaliśmy<br />

umowę najmu na trzy lata – w umowie miasto gwarantowało,<br />

że lokal ma podstawowe media (prąd, ogrzewanie i wodę).<br />

Kiedy rozpoczęliśmy remont, okazało się, że w lokalu nie ma<br />

68 69


prądu. Zdobywanie pozwoleń zajęło nam dwa miesiące, podczas<br />

których musieliśmy płacić pełną stawkę czynszu. Krótko<br />

mówiąc, zostaliśmy oszukani. Próbowaliśmy renegocjować<br />

umowę, ale uzyskaliśmy tylko niewielką zniżkę.<br />

Dlaczego zdecydowaliście się zaledwie trzy lata później otworzyć<br />

większy klub?<br />

Plan B był dla nas szkołą – na nim zdobywaliśmy<br />

doświadczenia, ale od początku chcieliśmy stworzyć klub<br />

z większą salą koncertową, z dobrym nagłośnieniem. Nie<br />

chcieliśmy już wynajmować kolejnej siedziby od miasta –<br />

baliśmy się. Miasto wynajmuje lokale tylko na trzy lata. Przy<br />

takich nakładach inwestycyjnych, jakie trzeba ponieść na<br />

remont i adaptacje lokalu, to ekonomiczne samobójstwo.<br />

W Warszawie dobre przestrzenie koncertowe wynajmuje się<br />

na cele komercyjne, a miejsca mniejsze, niszowe, nie mają<br />

warunków. Powiększenie tę lukę wypełnia, także pod względem<br />

programowym. Staramy się, żeby profil muzyczny był<br />

spójny i na wysokim poziomie. Usłyszeć można avant jazzowe<br />

projekty Kena Vandermarka, muzyczne eksperymenty spod<br />

znaku Musica Genera czy gitarowo-elektroniczne projekty jak<br />

australijski Pivot. Chcemy, żeby wymagająca i inteligentna<br />

publiczność mogła przyjść na koncert w ciemno.<br />

Czy miasto wspiera Wasze działania?<br />

Możemy ubiegać się o granty miejskie na zasadzie<br />

konkursu. Jednak wyniki konkursów są ogłaszane z opóźnieniem,<br />

a wymaga się od nas półrocznego planowania. Założyliśmy<br />

stowarzyszenie, żeby móc organizować większe wydarzenia<br />

jak festiwale: pierwszą warszawską edycję festiwalu<br />

Musica Genera, dwie edycje festiwalu piosenki eksperymentalnej<br />

The Song is You, ale na kolejną edycję nie dostaliśmy<br />

pieniędzy. Ciężko się przebić z rzeczami niszowymi, awangardowymi,<br />

które przez miejskich decydentów wcale nie muszą<br />

być traktowane jako sztuka. Poza tym system rozpatrywania<br />

wniosków jest niewydolny, w efekcie Warszawa nie ma ani<br />

jednego ambitnego, przekrojowego festiwalu na europejskim<br />

poziomie, tak jak Kraków czy Katowice. Jest totalna komercha,<br />

typu Warsaw Orange albo Wisłostrada, które programowo<br />

nie prezentują sobą dosłownie nic.<br />

70 71


Ale jednak coś się w Warszawie zmienia: jest moda na miejsca,<br />

kluby, nowe przestrzenie adaptowane na potrzeby sztuki…<br />

W ostatnich trzech latach stworzył się „hype” na<br />

sztukę awangardową. Jeszcze trzy lata temu na koncerty chicagowskiego<br />

avant jazzu przychodziła garstka neofitów, teraz<br />

takie koncerty są oblegane. Kreujemy modę na tych artystów,<br />

nie zapewniając sobie stabilności finansowej.<br />

Na czym więc zarabiacie?<br />

Na alkoholu. To sprzedaż alkoholu utrzymuje<br />

ambitne warszawskie klubokawiarnie, a nie miejskie dotacje.<br />

Taka jest prawda!<br />

MIchał BOrKIEWIcz<br />

(ur. 1980)<br />

absolwent Wydziału Ochrony Środowiska Politechniki Warszawskiej. Nigdy<br />

nie pracował w zawodzie. W 2005 roku współorganizował „Projekt Praga” na terenie<br />

byłych zakładów PZO. Od 2006 roku jest menedżerem programowym i współzałożycielem<br />

dwóch popularnych warszawskich klubów: Planu B oraz Powiększenia.<br />

www.planbe.pl<br />

4731<br />

FONTARTE<br />

Każdy spacer przynosi<br />

nowe odkrycia<br />

Jako jedni z nielicznych w Warszawie<br />

zajmują się projektowaniem krojów<br />

pisma i typografią. Tworzą projekty dla<br />

instytucji na całym świecie, ale w swojej<br />

pracy inspirują się Warszawą<br />

Mogę wymienić z pamięci wielu warszawskich grafików, ale niewielu<br />

zajmujących się typografią, a więc wymyślaniem krojów,<br />

z których potem inni tworzą całość. Czy w Warszawie jest duże<br />

zapotrzebowanie na takie usługi?<br />

Magda Frankowska: Ba! Trudno ocenić, ile osób w Warszawie specjalizuje<br />

się w typografii, odkąd modne stało się zajmowanie<br />

się tą dziedziną. Zawodowo tworzeniem nowych krojów pism<br />

zajmuje się zaledwie parę osób.<br />

A jaka jest Wasza nisza wewnątrz niszy?<br />

Artur Frankowski: W Warszawie zrobiliśmy większość projektów<br />

typu „custom fonts”, czyli krojów pism na specjalne<br />

zamówienie, najczęściej do wyłącznego użytku zamawiającego.<br />

W 2007 roku opracowując identyfikację dla Ministerstwa<br />

Kultury i Dziedzictwa Narodowego, zaprojektowaliśmy<br />

specjalny krój pisma, który jest pierwszym w Polsce krojem<br />

stworzonym na potrzeby centralnego urzędu państwowego.<br />

Szczególnie interesuje nas zastosowanie unikatowych<br />

rozwiązań typograficznych w naszych pracach projektowych,<br />

jak np. oprawa graficzna wystaw sztuki współczesnej.<br />

Na potrzeby kilku wystaw w Muzeum Sztuki Nowoczesnej<br />

72 73


w Warszawie stworzyliśmy nowe kroje pism: „Merz”, „Basel”<br />

i wersję kroju bazującego na OCR. Niedawno skończyliśmy<br />

realizację kolejnego fontu na zamówienie Biblioteki Narodowej,<br />

dla której opracowujemy identyfikację – „Zaluski”, od<br />

nazwiska założycieli.<br />

Pracujecie więc dla wielu warszawskich instytucji. A czy sama<br />

Warszawa inspiruje Was jako projektantów?<br />

MF: Warszawa zmienia się tak szybko, że prawie każdy<br />

dłuższy spacer przynosi nowe odkrycia. „Supersam” był inspirowany<br />

paragonem z legendarnego, nieistniejącego już Supersamu,<br />

pierwszego warszawskiego supermarketu zbudowanego<br />

w latach 60., a „Saturator” – różnorodnością i niezgrabnością<br />

szyldów z epoki PRL-u.<br />

Najnowszą i szeroko stosowaną „Golonkę”, zwaną<br />

często „krojem barowym” i opartą na amatorskim napisie<br />

z kawiarni, od razu udostępniliśmy do pobrania nieodpłatnie.<br />

Była to kontynuacja projektu zrodzonego z fascynacji warszawskim<br />

liternictwem lat 80., przedstawionego po raz pierwszy<br />

podczas festiwalu projektowania „Warszawa w budowie”<br />

w Muzeum Sztuki Nowoczesnej. W grudniu 2009 roku na<br />

potrzeby naszej wystawy w ramach cyklu Dizajnwawa w galerii<br />

Fundacji Bęc Zmiana stworzyliśmy też młodszą, grubszą<br />

siostrę „Golonki” – „Golonkę Lux”. Z liter o tym kroju powstał<br />

relief miejski ze słowami oddającymi emocje mieszkańców<br />

Warszawy wobec stolicy, do tego doszły koszulki, stemple,<br />

breloczki.<br />

Obecnie Artur przygotowuje książkę Typespotting<br />

Warszawa będącą rozwinięciem jego wykładu wygłoszonego<br />

podczas ubiegłorocznej edycji „Warszawy w budowie”, którego<br />

uczestnicy zostali zabrani w rodzaj wirtualnego spaceru po<br />

typograficznej Warszawie, tej realnej i tej hipotetycznej.<br />

A czy to, że działacie w Warszawie, ma znaczenie rynkowe,<br />

biznesowe?<br />

AF: Wielu naszych zleceniodawców, jak Muzeum Sztuki<br />

Nowoczesnej, Muzeum Plakatu czy Biblioteka Narodowa, ma<br />

siedzibę w Warszawie. Ale realizujemy też projekty w innych<br />

miastach, nie tylko w Polsce. Jednak dzięki projektom<br />

74 75


warszawskim mieliśmy możliwość później realizowania projektów<br />

zagranicznych, np. dla Moderna Museet w Szwecji czy<br />

Moonblinx Gallery w Niemczech.<br />

Warszawa może więc być kwaterą główną do realizacji projektów<br />

w całej Europie. A czy jest Waszym zdaniem atrakcyjna dla<br />

kreatywnych przybyszy z zewnątrz?<br />

MF: Tak, i często słyszymy to od gości z innych krajów.<br />

Od tych, z którymi współpracujemy, i od projektantów m.in.<br />

ze Szwajcarii, Holandii i Niemiec, których zapraszamy do<br />

Warszawy na wykłady o projektowaniu. Niektórzy z nich, jak<br />

Bas van Beek, wracają tu ze swoimi studentami. Można więc<br />

przypuszczać, że sytuacja stopniowo się odwraca i ze społeczności<br />

emigrantów zamienimy się w społeczność międzynarodowej<br />

współpracy.<br />

Co mógłby zrobić samorząd, jakie zachęty i ułatwienia<br />

stosować, by sektor kreatywny rozwijał się w Warszawie<br />

prężniej?<br />

MF: Samorząd powinien dostrzec wymierne korzyści,<br />

jakie przynosi inwestowanie w twórców i wspieranie twórczych<br />

inicjatyw. Usprawnić procedury, stworzyć możliwości<br />

lokalowe, takie jakie chociażby daje niedaleki Berlin, gdzie<br />

znajdziemy całe budynki oddane na pracownie różnego<br />

rodzaju twórcom.<br />

Co w Warszawie wymaga natychmiastowego zaprojektowania<br />

przez typografa albo grafika?<br />

MF, AF: Wszystko? Tylko czy byłaby to nadal Warszawa, jaką<br />

lubimy...<br />

MaGDalEna FranKOWSKa<br />

arTur FranKOWSKI<br />

(ur. 1972 i 1965)<br />

działają jako studio projektowe od roku 2004. Klientami Fontarte są głównie<br />

instytucje kulturalne. Magda aktywnie działa na rzecz Stowarzyszenia Twórców Grafiki<br />

Użytkowej, organizuje we współpracy z MSN w Warszawie spotkania z wybitnymi projektantami<br />

światowego formatu (Jost Hochuli, studio Norm, Irma Boom, Verena Gerlach).<br />

Są autorami książki o Henryku Berlewim, prekursorze współczesnej typografii funkcjonalnej<br />

i grafiki reklamowej..<br />

www.fontarte.com<br />

5778<br />

ŁUKASZ DRGAS<br />

Praski pionier<br />

Cztery lata temu otworzył sklep<br />

z nowoczesnym designem w starych<br />

pomieszczeniach po Fabryce Wódek Koneser<br />

na warszawskiej Pradze. Mało kto wie<br />

tyle co Łukasz Drgas o polskim wzornictwie,<br />

o tym, jak powstaje i jak się sprzedaje<br />

Skąd wzięło się Twoje zainteresowanie designem?<br />

Po pierwsze, z domu. Co prawda dorastałem w czasach<br />

siermiężnej komuny, w latach 70., 80., ale moi rodzice<br />

zawsze starali się, żeby wnętrze było ładnie zaaranżowane. Po<br />

drugie, z wykształcenia jestem historykiem sztuki. A tak bardziej<br />

bezpośrednio to przez cztery lata mieszkałem w Nowym<br />

Jorku i tam zaobserwowałem wiele sklepów z ciekawym<br />

wystrojem wnętrz. Nie tylko najnowszym designem, ale też<br />

vintage, lata 50., 60., 70., które jeszcze wtedy, w końcu lat<br />

90., nie były u nas doceniane. Spodobało mi się to bardzo<br />

i kiedy wróciłem do Polski i zacząłem rozglądać się za jakąś<br />

pracą, ten pomysł do mnie wrócił.<br />

Czym zajmowałeś się wcześniej?<br />

Przez 10 lat pracowałem w galerii Starmach<br />

w Krakowie.<br />

Pochodzisz stamtąd?<br />

Nie, urodziłem się w Mogilnie, potem mieszkałem<br />

też z rodzicami we Włocławku. A studiowałem na Uniwersytecie<br />

Jagiellońskim i już na drugim roku studiów zacząłem<br />

pracować w galerii.<br />

76 77


Co zadecydowało o tym, że jednak osiadłeś w Warszawie?<br />

Po powrocie z Nowego Jorku nie mogłem odnaleźć<br />

się w Krakowie. Wydał mi się jakiś taki ciasny, zachowawczy,<br />

konserwatywny. Poczułem, że nie ma tam żadnej energii.<br />

Widziałem, że nie ma szansy na promowanie nowego designu,<br />

bo ciągle jest to świat antykwariatów. Postanowiłem więc osiedlić<br />

się w Warszawie.<br />

Co stało się motywacją, zachętą do tego, żeby otworzyć Magazyn<br />

Praga?<br />

Chyba po prostu wstałem któregoś dnia i tak postanowiłem.<br />

Właśnie wtedy urządzałem swoje mieszkanie w Warszawie<br />

i nie znalazłem wielu sklepów specjalizujących się<br />

w wystroju wnętrz, czułem, że tego brakuje. Pierwszy pomysł<br />

był taki, żeby stworzyć miejsce promujące polski design i polskich<br />

designerów. To był rok 2006 i życie szybko zweryfikowało<br />

idee, bo okazało się, że polskiego wzornictwa, produktów jest<br />

jeszcze za mało. Zacząłem ściągać rzeczy z zagranicy, najpierw<br />

był czeski Qubus, potem francuskie 5.5.<br />

Sklep usytuowałeś w postindustrialnych, loftowych wnętrzach<br />

fabryki Koneser na Pradze. Dlaczego wybrałeś właśnie to<br />

miejsce?<br />

To był przypadek. Kiedy zacząłem szukać miejsca,<br />

wiedziałem, że to musi być fajna dzielnica, brałem pod uwagę<br />

wiele opcji. Już wtedy zaczynało się mówić, że Praga to dzielnica<br />

artystów, że jest modna i trendy – zresztą moim zdaniem<br />

wtedy trochę na wyrost i za wcześnie, bo dopiero ostatnie dwa<br />

lata przyniosły naprawdę intensywny jej rozwój. Wiedziałem,<br />

że jest tu już jedna galeria – Klimy Bocheńskiej, a czynsze<br />

nie są zbyt wysokie, więc zadzwoniłem do Konesera i zapytałem,<br />

czy mają coś do wynajęcia. Przyszedłem obejrzeć jeden<br />

lokal na piętrze, który mi nie pasował, zobaczyłem za to stary<br />

magazyn klejów. Od razu przypadł mi do gustu. Za tym poszła<br />

nazwa oraz klimat wystroju, a nawet sposób pakowania rzeczy.<br />

Jestem praskim pionierem, myślę, że obecność Magazynu i to,<br />

że mimo wszystko udało mi się tu przetrwać, działa na ludzi<br />

zachęcająco: na Pradze powoli zaczynają powstawać inne<br />

sklepy, pracownie, inicjatywy.<br />

Jak oceniasz zainteresowanie dobrym designem w Warszawie?<br />

78 79


Kto jest Twoim klientem? Co wzbudza największe zainteresowanie:<br />

meble, gadżety, ceramika?<br />

Warszawa jest miastem nowoczesnym i kreatywnym,<br />

więc nie jest źle, rozwija się także w dziedzinie designu. Zainteresowanie<br />

tą dziedziną jest u nas dwutorowe: z jednej strony<br />

bardzo majętni mieszkańcy apartamentowców, yuppies, szukają<br />

rzeczy, które dodadzą im prestiżu. A właściwie zlecają to<br />

architektom, którzy urządzają im wnętrza. Mógłbym wymienić<br />

dziesięć mebli-gadżetów, które są teraz na topie i powinny się<br />

w takim mieszkaniu znaleźć. Wiadomo, że to dosyć płaskie,<br />

komercyjne podejście. Natomiast są też tacy, którzy kochają<br />

i rozumieją design, ale jeszcze nie do końca ich na ten design<br />

stać... Natomiast ich podejście jest bardziej kreatywne, często<br />

sami próbują coś stworzyć. A kto jest klientem Magazynu?<br />

Ludzie młodzi albo w średnim wieku, w miarę dobrze sytuowani,<br />

ale raczej tacy, którzy sami sobie urządzają mieszkania,<br />

sami kreują przestrzeń wokół siebie. Klienci określają Magazyn<br />

jako sklep w klimacie berlińskim, ostatnio usłyszałem też<br />

określenie „anarchistyczny”.<br />

Najtrudniejszy moment w twojej działalności to...<br />

O, kilka ich było! Pierwsze dwa lata, czyli rozkręcanie<br />

biznesu. Potem moment kilkukrotnego podniesienia czynszu<br />

po pierwszych sześciu miesiącach pracy i w konsekwencji<br />

konieczność zmiany przestrzeni w fabryce... Następnie skok<br />

w kurasie walut... I zawsze jest mi trudno, gdy pada stwierdzenie<br />

klienta, że „sam sobie mogę to zrobić” – co niestety często<br />

się zdarza. Nie wiem, co odpowiadać, tłumaczyć cały proces<br />

wymyślania, wdrażania, produkcji?<br />

Jak oceniasz sytuację polskiego wzornictwa, czy jest coś, co<br />

stanowi jego znak rozpoznawczy? Co sprawia największe trudności<br />

designerom?<br />

Rozwój wzornictwa w Polsce zahamowała komuna,<br />

często projekt pozostawał w fazie prototypu zamawianego<br />

przez Instytut Wzornictwa Przemysłowego. Od lat 90. polski<br />

design definiuje się na nowo. Był etap folku, który zdaje się już<br />

przeminął, teraz trudno określić jakiś jeden kierunek. Mówiłem<br />

już o wdrażaniu, to chyba największy w tej chwili problem<br />

polskich designerów. Wydaje mi się, że to powinien być temat<br />

zajęć na wzornictwie: jak sprzedać projekt, jak go wyprodukować,<br />

jak go promować. Jest coraz więcej instytucji, które<br />

wspierają rozwój designu, poprzez np. organizację konkursów<br />

dla młodych designerów, jak IWP, Instytut Adama Mickiewicza<br />

czy Zamek Sztuki i Przedsiębiorczości w Cieszynie.<br />

I dobrze, to rokuje na przyszłość.<br />

łuKaSz DrGaS<br />

(ur.1969)<br />

historyk sztuki, absolwent Uniwesytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Pracował<br />

jako kurator w krakowskiej Galerii Starmach (1990–1998); jako krytyk sztuki współpracował<br />

z czasopismami krakowskimi i ogólnopolskimi. Od roku 2006 prowadzi Magazyn<br />

Praga w Warszawie.<br />

www.magazynpraga.pl<br />

80 81


4709<br />

FABRIQA<br />

Kolekcjonerki wzorów<br />

Na parterze starej kamienicy na<br />

warszawskiej Pradze otworzyły pracownię<br />

i sklep z unikatowymi żakardami. Postanowiły<br />

utrzymać przy życiu ten wymierający<br />

gatunek tkanin, odświeżając je i ozdabiając<br />

oryginalnymi, zaprojektowanymi przez<br />

siebie wzorami. Ich firma Fabriqa to mała<br />

manufaktura nowoczesnego designu inspirującego<br />

się tradycją ludową<br />

Co w tej Waszej fabryce się produkuje?<br />

Magorzata Gajewicz: Przede wszystkim tkaniny żakardowe. Reaktywujemy<br />

tę piękną, wiekową polską tradycję żakardu, która jest<br />

już niemal na wymarciu. Działa jeszcze kilka fabryk i manufaktur,<br />

ale produkują one tradycyjne wzory, typowe obrusy,<br />

które można spotkać w sklepach. My podchodzimy do tego<br />

w inny sposób. Chcemy, by nasze tkaniny niosły znaczenie,<br />

miały swoją tożsamość i mówiły coś o naszej – jako mieszkanek<br />

Warszawy, Polski, Europy i w końcu świata.<br />

Ojej. Bardzo ambitny pomysł, by zwykły obrus niósł tyle treści!<br />

Jak to robicie?<br />

Ewa Nowakowska: Ozdabiamy go elementami znaczącymi, zakorzenionymi<br />

w naszej świadomości lub podświadomości, ale przetworzonymi<br />

przez nas. Od dawna zbieramy różne wzory – to<br />

nasza pasja i hobby. Tworzymy taki bank motywów. I są w nim<br />

najróżniejsze rzeczy – od odwzorowań z waz greckich czy<br />

82 83


zymskich, przez wycinanki ludowe, po cytaty z popkultury,<br />

np. cienie pokemonów. Chciałybyśmy, aby spotkanie przy<br />

naszym obrusie mogło zamienić się w zabawę w odszukiwanie<br />

tych motywów... A jeśli ktoś nie jest tym zainteresowany, to<br />

żeby obrus po prostu cieszył oko przyjemnym zestawieniem<br />

kolorów i wzorów. Bo nasze obrusy są kolorowe...<br />

No właśnie, to wbrew panującemu obecnie w modnych wnętrzach<br />

minimalizmowi...<br />

MG: Uważamy, że nawet w takim wnętrzu te tkaniny<br />

mogą ciekawie zagrać... A może zwłaszcza w nim. Wzór nie<br />

jest natrętny, przyjemnie podkreśla to, co jeszcze znajdzie<br />

się na stole. Zresztą te tkaniny mogą być nie tylko obrusami,<br />

można ich też użyć jako zasłon, chust, a ja ostatnio zabrałam<br />

jedną jako koc na plażę i też zrobiła furorę. Polecam! One są<br />

zresztą dwustronne, bo żakard ma to do siebie, że musi być<br />

idealny z dwóch stron.<br />

Jak wygląda produkcja? Domyślam się, że trudno znaleźć<br />

zakłady, które mają niezbędne narzędzia i jeszcze podejmą się<br />

wykonania krótkich serii.<br />

EN: Oj tak. Żakard to ginący i bardzo wymagający gatunek.<br />

Na palcach jednej ręki można policzyć, kto jeszcze<br />

w Polsce go robi. Produkcja w Polsce w ogóle jest bardzo<br />

droga, a jeśli ktoś już ma nowoczesne maszyny i postawioną<br />

produkcję, nie chce podjąć się wykonania krótkich serii.<br />

MG: Jest to produkcja na krosnach przemysłowych,<br />

więc musi być odpowiednio duża. Oczywiście liczymy na<br />

to, że nasze tkaniny wkrótce staną się bardzo popularne<br />

i dostępne... Nasz obecny wykonawca podjął się współpracy,<br />

spodobały mu się nasze wzory...<br />

Skąd wziął się pomysł na tego rodzaju działalność, czy<br />

z wykształcenia jesteście projektantkami?<br />

EN: Ja skończyłam wzornictwo przemysłowe. Studiowałam<br />

w Warszawie, obroniłam się w Łodzi.<br />

MG: A ja mam wykształcenie humanistyczne: studiowałam<br />

filologię rosyjską i dziennikarstwo. Filologia rosyjska<br />

wzięła się między innymi z zamiłowania do etno, które teraz<br />

w Fabriqa znowu się ujawnia. Wcześniej współpracowałyśmy<br />

przy projektowaniu odzieży dziecięcej, szkolnej, szyłyśmy<br />

kolekcje dla szkół prywatnych. Dzięki temu znamy się na<br />

technologii produkcji, mamy duże doświadczenie.<br />

Jak wykrystalizował się pomysł na Fabriqę?<br />

EN: Byłyśmy zafascynowane ludowymi wzorami i brakowało<br />

nam ich. Uwierzyłyśmy, że jest miejsce na tego rodzaju<br />

design, folklor połączony z nowoczesnością.<br />

Otworzyłyście sklep i pracownię na warszawskiej<br />

Pradze. To trudne miejsce, wiele inicjatyw próbowało tu się<br />

utrzymać, ale udało się przede wszystkim klubom. Dlaczego<br />

Praga?<br />

MG: Urzekło nas to konkretnie wnętrze, stara kamienica, kafelki na<br />

posadzce. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Mimo że<br />

lokal był kompletnie zrujnowany, nie wahałyśmy się. Tu nam<br />

się dobrze projektuje. Czas płynie inaczej. Nie ma takiego<br />

spięcia jak w innych dzielnicach Warszawy. Odwiedzamy się<br />

po sąsiedzku ze znajomymi... Znamy się, kibicujemy sobie. Za<br />

jakiś czas chciałybyśmy też proponować design zaprzyjaźnionych<br />

projektantów, m.in. lampy.<br />

Taki obrus to chyba też fajny pomysł na prezent z Polski...<br />

MG: Na pewno, zwłaszcza że zamierzamy dodawać do<br />

naszych produktów książeczkę z wyjaśnieniem, skąd czerpałyśmy<br />

wzory. Więc będzie też instruktaż, jak odczytywać prezent.<br />

Marzyłybyśmy, aby np. urzędy, województwa zamawiały<br />

u nas tkaniny ze swoimi regionalnymi motywami...<br />

EWa nOWaKOWSKa<br />

(ur. 1970)<br />

studiowała wzornictwo przemysłowe na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie<br />

i w Wyższej Szkole Sztuki i Projektowania w Łodzi.<br />

84 85


skim.<br />

szkolną.<br />

MałGOrzaTa GaJEWIcz<br />

(ur.1968)<br />

absolwentka filologii rosyjskiej i dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszaw-<br />

Jako wspólniczki przez 4 lata prowadziły firmę projektującą i szyjącą odzież<br />

www.fabriqa.pl<br />

4845<br />

Creative Hub<br />

Kreatywni<br />

pracują razem<br />

Z wykształcenia ekonomiści, do niedawna<br />

pracownicy korporacji w wielu światowych<br />

metropoliach. Swoje artystyczne<br />

(Jan jest także fotografem, a Joanna<br />

pasjonuje się literaturą i designem) zamiłowania<br />

zrealizowali po powrocie do<br />

Warszawy, gdzie założyli Creative Hub,<br />

przestrzeń do pracy dla ludzi z kreatywnych<br />

branż<br />

W ciągu ostatniego roku w Warszawie powstało kilka przestrzeni<br />

do coworkingu. Czym wyróżnia się Wasza przestrzeń ?<br />

Joanna Kasprzycka-Rosikoń: Nasz Creative Hub powstał przede<br />

wszystkim z myślą o zawodach kreatywnych. Na swoje<br />

potrzeby wyróżniliśmy trzynaście profesji, które mieszczą<br />

się według nas w tym określeniu. Są to: projektanci wnętrz,<br />

architekci, pracownicy mediów elektronicznych, ludzie<br />

reklamy, artyści, twórcy gier komputerowych, rzemiosła lub<br />

rękodzieła, mody, sztuk performatywnych (muzyka, taniec,<br />

teatr), pracownicy telewizji, radia, wydawnictw. Oprócz tego,<br />

że wynajmujemy przestrzeń do pracy, organizujemy cykl<br />

wykładów „W służbie kreatywności”, w ramach którego zapraszamy<br />

do Warszawy spikerów związanych z poszczególnymi<br />

branżami. Te spotkania są bezpłatne i przebiegają w bardzo<br />

ciekawy sposób, zazwyczaj kończą się dyskusją i burzą<br />

mózgów. Powiem tylko, że w ich wyniku już powstało i jest<br />

realizowanych kilka pomysłów na biznes.<br />

86 87


Kiedy pojawił się pomysł na Creative Hub?<br />

Jan Kasprzycki-Rosikoń: Oboje z Asią pracowaliśmy w korporacjach,<br />

pomieszkując w rożnych miastach świata. Kiedy postanowiliśmy,<br />

że po ośmiu latach przemieszczania się chcemy wrócić<br />

do Warszawy, wymyśliliśmy Creative Hub jako sposób na<br />

zakotwiczenie i w tym mieście, i w jego kreatywnym środowisku.<br />

Mieliśmy sporo znajomych wolnych zawodów, którzy<br />

pracują w domach i zawsze narzekają, że ciężko się zmotywować,<br />

zorganizować przestrzeń do pracy. Daliśmy im szansę na<br />

fajne biuro, a sami zyskaliśmy, bo przyciągnęliśmy do siebie<br />

dużo kreatywnych ludzi.<br />

Oooo, to takie drugie dno tego biznesu! (śmiech)<br />

JR: Najciekawsze! Satysfakcja, jaka płynie ze spotykania<br />

i kojarzenia kreatywnych ludzi, jest nieporównywalna do<br />

niczego innego. Dla nas takie sprofilowanie się na te branże<br />

było wskazówką, jakiej przestrzeni szukamy, jakie miejsce<br />

chcemy stworzyć.<br />

No dobrze, a jeśli zgłosi się do Was ktoś innego zawodu, odmówicie<br />

mu?<br />

AR: Nie mieliśmy jeszcze takiej sytuacji... Ale pewnie<br />

skierowalibyśmy go gdzie indziej...<br />

Co oferujecie ludziom, którzy przyjdą tu pracować?<br />

Mogą wybrać, czy chcą wynająć pokój, biuro w pełnym wymiarze<br />

godzin czy tylko biurko 2–3 razy w tygodniu. Ale niezależnie<br />

od tego, na którą opcję się zdecydują, dostają do dyspozycji<br />

salę konferencyjną, kuchnię z salonem, dostęp do szybkiego<br />

internetu i urządzeń biurowych typu ksero czy fax, a także<br />

możliwość posiadania adresu firmowego, sprzątanie, prąd,<br />

garaż na rower itd.<br />

Czy o tym, że Creative Hub jest na Pradze, zadecydowały tylko<br />

niższe ceny nieruchomości, czy coś jeszcze?<br />

Cena była istotna, na pewno, bo ciężko byłoby znaleźć coś podobnej<br />

wielkości (Creative Hub ma 170 m2) w pięknym starym<br />

budownictwie, wysokie pomieszczenia, z zachowanymi elementami<br />

sztukaterii i starymi drzwiami. Poza tym jesteśmy<br />

bardzo blisko centrum, to tylko trzy przystanki tramwajem od<br />

88 89


Starego Miasta! Dopiero poznajemy Pragę, ale świetnie się tu<br />

odnajdujemy. Myślę, że to, co wyróżnia Pragę spośród innych<br />

dzielnic, to, że ludzie, którzy startują tu ze swoimi biznesami,<br />

bardzo dążą do kontaktu z innymi, chętnie się poznają, wspierają<br />

i łączą w działaniach. Może sąsiadujący z nami bazar<br />

Różyckiego nie jest najpiękniejszym miejscem, ale ma też<br />

swoje urocze strony, które staramy się odkrywać. Nie odgradzamy<br />

się też od społeczności, która tutaj mieszka, znamy<br />

wszystkich sąsiadów i na razie nie spotkało nas z ich strony<br />

nic niemiłego. Wprost przeciwnie.<br />

A pracują tu ludzie z Pragi?<br />

Nie, raczej nie. Może jedna, dwie osoby na wszystkich 15 hubowiczów.<br />

Oni też poznają Pragę i bardzo to doceniają.<br />

Joanna zadebiutowała jako projektantka, urządzając te raczej<br />

minimalistyczne wnętrza, szlachetnie eksponujące walory starych<br />

i wysokich pomieszczeń, każde z nich nosi nazwę innego<br />

miasta... Skąd ten pomysł?<br />

Z każdym z nich jesteśmy jakoś związani. Ja swoją drogę zawodową<br />

zaczynałem w Sewilli, razem mieszkaliśmy przez pewien czas<br />

w Londynie, Asia z kolei pracowała w Tokio, w Reykjaviku<br />

byliśmy w naszej podróży poślubnej.<br />

Nie będziecie tęsknić za podróżami dalszymi niż te między pokojami<br />

Sewilla-Amsterdam-Tokio?<br />

Na pewno, dlatego też z nich nie rezygnujemy, jeśli tylko nadarzy się<br />

okazja, z przyjemnością wyruszymy gdzieś dalej.<br />

Jan KaSPrzycKI-rOSIKOń<br />

(ur.1980)<br />

absolwent Szkoły Głównej Handlowej, artystyczna dusza. Wprowadzony<br />

przez ojca fotografa w świat obiektywu, oprócz prac zleconych podejmował się również<br />

projektów reporterskich odzwierciedlających jego pasję, aby poznawać świat z różnych<br />

perspektyw. Aktualnie kontynuuje działania związane z digital publishing. Współzałożyciel<br />

klastra skupiającego branże kreatywne (m.in. projektowanie graficzne, architektura i media<br />

elektroniczne) w Warszawie pod nazwą Creative Hub.<br />

JOanna KaSPrzycKa-rOSIKOń<br />

(ur. 1981)<br />

absolwentka ekonomii, studiowała na SGH oraz Wirtschaftsuniversität<br />

w Wiedniu. Przez ostatnie trzy lata kierowała zespołem zajmującym się Brand i Product<br />

Marketingiem na Europę w AOL/Time Warner w Londynie. Po latach współpracy z kreatywnymi<br />

jednostkami zdecydowała się powrócić do Polski, aby stworzyć miejsce skupiające<br />

branże kreatywne i otworzyła działalność Creative Hub.<br />

www.creativehub.pl<br />

90 91


6656<br />

Marta KołaKowsKa<br />

Warszawa daje energię<br />

Marta Kołakowska pochodzi z Niepołomic,<br />

skończyła historię sztuki i zarządzanie<br />

kulturą na Uniwersytecie Jagiellońskim,<br />

ale dopiero w Warszawie założyła własną<br />

galerię. Leto od kilku sezonów uważana<br />

jest za jedno z najciekawszych miejsc prezentujących<br />

najnowszą sztukę w Warszawie<br />

Co zdecydowało o tym, że przeprowadziłaś się do stolicy?<br />

Miłość. Przeprowadziłam się zaraz po studiach. Ale<br />

nie bez znaczenia było też to, że Warszawa jest pełna energii.<br />

Czuje się ją od razu, wysiadając na dworcu. Może przez ten<br />

chaos, który panuje w architekturze, może przez rzesze przyjezdnych,<br />

którzy lądują tu ze swoimi emocjami, nadziejami,<br />

tworzy się taki tygiel, w którym wszystko buzuje. Jeżeli ktoś<br />

ma pomysł i zapał, to na pewno znajdzie wsparcie i środki, by<br />

go zrealizować. W innych miastach jest jakoś ciężej, również<br />

środowiskowo: więcej jest zazdrości, takich wewnętrznych<br />

blokujących niesnasek. To, że zrobisz coś, co zostanie fajnie<br />

odebrane, daje energię do realizowania kolejnych projektów.<br />

Tu można na nią liczyć. Mieszkam tu już ponad dziesięć lat<br />

i ciągle to mocno odczuwam.<br />

Skończyłaś historię sztuki w Krakowie, jak dałaś sobie radę<br />

w warszawskim środowisku artystycznym?<br />

Tak, to mogło nie być takie łatwe, bo w Warszawie<br />

ludzie inaczej myślą, inaczej sobie planują życie zawodowe.<br />

92 93


W tamtych czasach moi rówieśnicy ze stolicy już na trzecim,<br />

czwartym roku studiów zaczynali pracę, starali się gdzieś<br />

zahaczyć. Kraków nie miał takiej motywacji, tam czas inaczej<br />

płynął, nie myślało się o przyszłości w ten sposób. Nasze życie<br />

toczyło się wokół Krzysztoforów, Vis-à-Vis i uczelni. Oczywiście<br />

każdy miał zainteresowania, ale niekoniecznie przekuwał<br />

je na konkretne sytuacje i plany.<br />

Udało się paradoksalnie dzięki krakusom, których<br />

spotkałam zaraz po przyjeździe, jadąc tramwajem. Józef<br />

Chrobak i Marek Świca jechali właśnie na konferencję<br />

o Marii Jeremiance do Narodowej Galerii Sztuki Zachęta<br />

i zabrali mnie ze sobą. Józef miał mieć odczyt i poprosił mnie<br />

o pomoc, potem szybko złożyłam tam swoje cv i traf chciał, że<br />

akurat było miejsce w dziale oświatowym.<br />

W Zachęcie przepracowałaś około dwóch lat. Jaka wyglądała<br />

droga z instytucji państwowej do własnej galerii?<br />

W międzyczasie znalazłam się jeszcze w domu<br />

aukcyjnym Polswissart, gdzie m.in. współorganizowałam<br />

pierwszą w Polsce aukcję fotografii czy małą aukcję młodej<br />

sztuki. Ale już myślałam o założeniu swojej galerii...<br />

Co sprawiło, że w końcu się zdecydowałaś? Był jakiś bezpośredni<br />

bodziec?<br />

Dzieci. Jak urodził się Tobiasz, to poczułam, że<br />

muszę coś w swoim życiu zmienić. Pojawienie się Lenki przypieczętowało<br />

sprawę. Jak wiele młodych mam zrozumiałam,<br />

że chcę sama decydować o swoim czasie, mieć większy wpływ<br />

na to, co, kiedy i jak robię. Nie bez przyczyny więc nazwa<br />

Leto pochodzi od pierwszych sylab imion moich dzieci: Leny<br />

i Tobiasza. Jak w przypadku każdej szanującej się polskiej<br />

firmy z tradycjami, brakuje tylko „ex” lub „export”, „import” na<br />

końcu.<br />

Jaki był pomysł na Leto?<br />

Chciałam stworzyć miejsce, które pomoże rozpoczynać<br />

działalność debiutującym artystom spoza Warszawy.<br />

Dla nich zdobycie pozycji w stołecznych galeriach, salonach,<br />

salach wystawowych, przebicie się jest trudne. Zainteresował<br />

mnie Poznań i jego młoda scena artystyczna, która akurat<br />

zaczynała mocno kiełkować. Pomysł był taki, że ja daję im<br />

przestrzeń i wsparcie produkcyjne. Ale w gronie artystów<br />

szybko pojawiły się też osoby znane, na których współpracy<br />

bardzo mi zależało, jak Maurycy Gomulicki, Maciek Stępiński<br />

czy Grzegorz Drozd. Właściwie to dla mnie zaszczyt, że zdecydowali<br />

się związać z tak młodą galerią. Jeśli chodzi o nich,<br />

to chciałam, by moja galeria była krok za artystą, mam wizję<br />

siebie jako kuratora, cienia, opiekuna...<br />

Czy wzorowałaś się na jakichś istniejących galeriach?<br />

Raczej nie... A jeśli już to na galeriach berlińskich,<br />

które często dysponują ciekawą przestrzenią wystawienniczą,<br />

bardzo elastyczną, z którą wiele można zrobić na życzenie<br />

artysty. Które oferują więcej niż tylko białe ściany, w które<br />

ewentualnie wbija się gwoździe.<br />

Na siedzibę wybrałaś zrujnowaną kamienicę, schowaną<br />

za domami przy wewnętrznym podwórku. Nie jest<br />

prestiżowe otoczenie, właściwie trudno tu trafić, witryny od<br />

ulicy brak.<br />

Komercyjne przestrzenie w Warszawie są bardzo drogie,<br />

więc szukałam lokalu według list ZGN-u. Zależało mi na<br />

niskim czynszu. Pierwszą przestrzeń na Nowogrodzkiej ktoś<br />

sprzątnął mi sprzed nosa. Potem znalazłam to miejsce, które<br />

było na kilku przetargach i nikt go nie chciał. A ja jak tylko<br />

tu weszłam, wiedziałam, że to jest to, że to idealna przestrzeń<br />

dla galerii. Wcześniej był tu związek kominiarzy... Zaletą jest<br />

to, że ma swoją historię, jest na parterze, w centrum, a jednak<br />

schowane, w pobliżu nie ma sąsiadów, więc cokolwiek się tu<br />

dzieje, nie przeszkadza innym. Mam też towarzystwo okolicznych<br />

panów, którzy spożywają na moich schodkach... Nasza<br />

niepisana umowa głosi, że mają skończyć, zanim otworzę<br />

galerię, ale nie zawsze im się udaje. Uważam, że to miejsce<br />

ma swojego ducha, który nas polubił.<br />

Co stanowiło największą trudność?<br />

Bałam się, że jestem osobą z zewnątrz, która wchodzi<br />

w dosyć hermetyczne środowisko i jeszcze na dodatek<br />

promuje artystów również spoza niego. Nie wiedziałam, jaka<br />

będzie reakcja. Ale zostaliśmy dobrze przyjęci, najpierw przez<br />

94 95


prasę, potem też przez kolekcjonerów, dzięki którym możemy<br />

się utrzymać. Jestem bardzo dumna, że dziś sprzedajemy nie<br />

tylko malarstwo czy rysunek, ale także instalacje czy wideo.<br />

Jak się pozyskuje kolekcjonerów?<br />

Trzeba mieć bardzo dużo dyscypliny, cierpliwości,<br />

umiejętności dzielenia się wiedzą, ale też takiego szczerego,<br />

autentycznego entuzjazmu, którym można zarażać. Nasi<br />

kolekcjonerzy to ludzie przede wszystkim z mojego pokolenia,<br />

którzy identyfikują się z przesłaniem młodej sztuki, chcą wyjść<br />

poza konsumpcjonizm, szukają czegoś więcej... To duża satysfakcja,<br />

że dzięki zarażeniu pasją jednych osób umożliwia się<br />

realizowanie pasji innym. Jeśli da się wsparcie młodemu artyście,<br />

to on może nie wyląduje w agencji reklamowej czy innej<br />

pracy, żeby tylko przeżyć, ale będzie miał środki, by tworzyć...<br />

Ale wystaw robisz bardzo dużo...<br />

No tak. Dziesięć rocznie. Mieliśmy w tym roku zwolnić<br />

tempo, ale znowu się nie udało (śmiech). Zdaje się, że nie<br />

umiem inaczej funkcjonować...<br />

MarTa KOłaKOWSKa<br />

(ur. 1973)<br />

ukończyła historię sztuki oraz zarządzanie w kulturze na Uniwersytecie<br />

Jagiellońskim w Krakowie. Od 2007 roku prowadzi galerię LETO w Warszawie.<br />

www.leto.pl<br />

7223<br />

Izabela Jabłońska<br />

Sztuka to inwestycja<br />

Doskonale porusza się po rynku<br />

sztuki, wie też, jak należy zmienić jej wizerunek,<br />

by zachęcić inwestorów. Uświadamia,<br />

że sztuka to coś szlachetnego, ale<br />

i opłacalnego<br />

Jaka jest w Pani opinii obecna sytuacja na rynku sztuki<br />

w Polsce?<br />

Polski rynek sztuki jest bardzo młody. To, co<br />

w innych krajach budowały pokolenia, my stworzyliśmy<br />

w ciągu minionych 20 lat. Wszyscy musieli nauczyć się wiele<br />

w niedługim czasie – dealerzy, artyści, klienci. Lokalnie to<br />

wciąż niewielki rynek, ale posiada już mocne podstawy. Ostatnie<br />

dwa-trzy lata pokazały, że wyłania się grupa nowych klientów.<br />

To młodzi ludzie, zainteresowani posiadaniem tego, co<br />

w sztuce najnowsze, często podróżujący, świadomi prestiżu,<br />

który przynosi kolekcjonowanie sztuki. Choć ceny podniosły<br />

się dość znacząco, sztuka w Polsce jest wciąż dostępna i stosunkowo<br />

niedroga.<br />

Dlaczego zdecydowała się Pani zająć akurat tą dziedziną? Jakie<br />

były Pani motywacje i ambicje?<br />

W 1998 roku zaczęłam pracę dla domu aukcyjnego,<br />

gdy zapotrzebowanie na sztukę najnowszą właściwie nie<br />

istniało – Jerzy Nowosielski reprezentował to, co najnowsze.<br />

Niestety mój osobisty gust był bardziej progresywny. Z czasem<br />

stało się jasne, że wśród nabywców nadeszła zmiana<br />

pokoleniowa – ludzie w moim wieku byli niemal wyłącznie<br />

zainteresowani sztuką młodą, a istniejące instytucje rynkowe<br />

96 97


nie były do tego przygotowane. Zaczęłam działać jako niezależny<br />

doradca nabywców. Pomysł wziął się od moich klientów<br />

– dzwoniono do mnie z pytaniami, gdzie można kupić to czy<br />

tamto, ile to kosztuje… Ciężko nawigować po rynku sztuki,<br />

dla osób z zewnątrz może się on wydawać straszliwie hermetyczny.<br />

Ludzie mówią mi, że interesuje ich kupno sztuki, ale<br />

nie wiedzą, jak się do tego zabrać.<br />

Trzy lata temu zaczęłam współpracę z instytucją<br />

finansową New World Holding – uznali sztukę za jedną<br />

z alternatywnych form inwestycji. Rozumienie sztuki jako<br />

inwestycji jest w krajach zachodnich oparte na wieloletniej<br />

historii. Tutaj było to pojęcie całkiem nowe i oczywiście stało<br />

się niszowe. Koncentrujemy się na uświadamianiu odbiorcom<br />

z pola biznesu wszelkich korzyści związanych z zakupem<br />

sztuki. Słowo „inwestycja” staje się rodzajem „przynęty” –<br />

w końcu to ludzie biznesu – ale często okazuje się, że rozmawiamy<br />

jednak o „niefinansowym proficie”. Ludzie, którzy<br />

osiągnęli pewien poziom finansowej stabilizacji, są gotowi,<br />

by eksplorować nowe obszary, pojawia się intelektualną<br />

ciekawość, potrzeba symboli statusu. Posiadają potencjał,<br />

by stać się konsumentami sztuki na wszelkich poziomach –<br />

jako goście muzeów, kolekcjonerzy, sponsorzy… Robimy co<br />

w naszej mocy, by do tego zachęcać, ale to długi proces.<br />

W Polsce trwa właśnie wielki bój o 1% z budżetu państwa na<br />

kulturę. Decydenci u władzy chętnie zrzuciliby ciężar pełnego<br />

finansowania kultury – stąd silne głosy, że w finansowaniu<br />

kultury potrzebny jest też udział mecenatu prywatnego. Jak<br />

wygląda taki mecenat z Pani perspektywy – inwestowanie<br />

prywatnych pieniędzy w sztukę? Instytucja mecenatu nie ma<br />

u nas jeszcze odpowiedniej tradycji, dopiero się kształtuje.<br />

Całkowicie popieram wzrost funduszu z budżetu<br />

państwowego do 1%. To zupełnie nierealne, aby oczekiwać,<br />

że już wkrótce prywatni czy korporacyjni sponsorzy przejmą<br />

wiodącą rolę w finansowaniu sztuki. Tak się może dziać<br />

w innych krajach, ale tradycje kolekcjonerskie i patronatu<br />

nad sztuką w Niemczech, Szwajcarii czy Stanach Zjednoczonych<br />

są nieporównywalne. Gdy przyjrzymy się świetnym<br />

amerykańskim muzeom – jak Muzeum Guggenheima czy The<br />

Frick Collection – to zauważymy, że majątki, które umożliwiły<br />

98 99


stworzenie tych kolekcji, sięgają czasów dziewiętnastowiecznego<br />

kapitalizmu. Istotną rolę odgrywają tu dwa czynniki<br />

– pieniądze i czas potrzebny do zgromadzenia kolekcji. Jesteśmy<br />

na samym początku tego procesu. Zamożne osoby są<br />

coraz bardziej świadome prestiżu związanego z patronatem.<br />

Jednak to mało prawdopodobne, abyśmy wkrótce zaobserwowali<br />

lawinowe darowizny czy pożyczki, które miałyby pomóc<br />

w zapełnieniu wkrótce-mających-powstać muzeów. Środki<br />

państwowe są bezwzględnie konieczne. Przekierowanie<br />

odpowiedzialności za kulturalny rozwój na prywatnych czy<br />

firmowych sponsorów prawdopodobnie zajmie jeszcze parę<br />

kolejnych dekad.<br />

Czy miasto Warszawa powinno być takim mecenasem? Czy miasta<br />

w ogóle powinny podejmować się takiej roli? Kształtować<br />

gust mieszkańców, estetyczny smak, promować sztukę?<br />

Istnieje coś takiego jak kulturalny kapitał miasta.<br />

Przedkłada się na wymierny profit poprzez turystykę. Mówiąc<br />

bez ogródek, wspieranie sztuki nie odbywa się jedynie na<br />

zasadzie szlachetnych pobudek – jest formą inwestycji.<br />

Patrząc z tej perspektywy, szybko można zauważyć, że dobrze<br />

rozwinięte środowiska kulturalne służą najlepszym interesom<br />

miasta. Za dwa lata w Warszawie powiększy się liczba<br />

międzynarodowych reprezentantów dzięki gościom Euro<br />

2012. Większość z nich nie odwiedzi muzeów, ale doświadczy<br />

warszawskiej przestrzeni publicznej. Sztuka może być<br />

znaczną częścią tego doświadczenia. To oczywiste, że nikogo<br />

nie oczaruje nasza infrastruktura, więc zaoferujmy przynajmniej<br />

coś estetycznego, na czym można się skupić. Warszawa<br />

potrzebuje godnych zapamiętania projektów w przestrzeni<br />

publicznej, stworzonych przez uznanych na świecie artystów.<br />

Nie mogę zrozumieć, czemu nie ma u nas plenerowej instalacji<br />

Moniki Sosnowskiej*, artystki, której prace są częścią<br />

najważniejszych światowych kolekcji, a odnosząc się do przestrzeni,<br />

jej iluzji i możliwości, mogłyby idealnie symbolizować<br />

naszą zdefragmentowaną przestrzeń miasta. Albo Mirosława<br />

Bałki, Leona Tarasewicza. Listę można by dalej uzupełniać.<br />

Czy fakt, że działa Pani w Warszawie, ma jakieś znaczenie?<br />

Jak widzi Pani potencjał kreatywny stolicy związany ze sztuką<br />

właśnie? Jak można by innymi środkami niż pieniądze wpłynąć<br />

na potencjał kreatywny Warszawy w kontekście popularyzacji<br />

sztuki?<br />

W każdym kraju rynek sztuki grawituje w kierunku<br />

centrów finansowych. Przy takiej liczbie kulturalnych i finansowych<br />

instytucji w Warszawie powiedziałabym, że 80%<br />

krajowego rynku sztuki skupione jest właśnie tutaj – galerie,<br />

kupujący. Warszawa wciąż ma niewiarygodny potencjał, jeśli<br />

chodzi o rozwój kulturalny na wszystkich poziomach – nowe<br />

instytucje kulturalne, więcej sztuki w przestrzeni publicznej,<br />

więcej prywatnych czy firmowych kolekcji…<br />

Jeśli miałabym wskazać inny niż finansowy ważny<br />

czynnik rozwoju, to byłaby to dostępna i atrakcyjna edukacja,<br />

która zmienia popularne rozumienie sztuki. Polskie media<br />

niezbyt dobrze wypełniają swoje zadanie, gdy chodzi o sztukę<br />

współczesną – najważniejsze wiadomości w tym zakresie<br />

dotyczą albo sensacyjnych aukcji, albo skandali. Sztuka jest<br />

prezentowana jako coś niedostępnego, często kontrowersyjnego.<br />

Powinniśmy się skoncentrować na stworzeniu wizerunku<br />

sztuki jako czegoś szlachetnego, opłacalnego, symbolu<br />

o pozytywnym statusie. Istnieje już grupa konsumentów, która<br />

postrzega sztukę w ten sposób i zakładając, że nie wydarzy się<br />

nic dramatycznego na polu ekonomicznym, ta grupa będzie<br />

rosnąć. Aby ją w pełni zaangażować, kulturalne instytucje<br />

Warszawy powinny sięgnąć po nowe formy edukacji. W tym<br />

momencie koncentrują się wyraźnie na krytycznym dyskursie,<br />

który jest niejasny i niedostępny dla publiczności pozaśrodowiskowej.<br />

Jeśli chcą zaangażować elity biznesu i oczekiwać<br />

ich aktywnego udziału w dziedzinie finansowania, najpierw<br />

powinny zacząć mówić ich językiem.<br />

* Od czerwca 2009 roku w Parku Rzeźby na Bródnie można oglądać instalację<br />

„Krata” autorstwa Moniki Sosnowskiej.<br />

IzaBEla JaBłOńSKa<br />

(ur. 1974)<br />

doradca nabywców sztuki. Posiada ponaddziesięcioletnie doświadczenie<br />

w pracy w warszawskich domach aukcyjnych, galeriach, w zbieraniu funduszy. Obecnie<br />

współpracuje z instytucją finansową New World Holding.<br />

100 101


4939<br />

Jakub banasiak<br />

Sztuka dzieje się<br />

tu i teraz<br />

Jakub Banasiak zaczynał jako bezlitosny<br />

krytykant sztuki, chwilowo złożył<br />

broń, żeby wydawać takie książki o sztuce,<br />

jakie sam chciałby czytać<br />

Wydawnictwo 40 000 Malarzy, istniejące zaledwie od półtora<br />

roku, za sprawą wąskiej specjalizacji – wydawaniu książek<br />

poświęconych polskiej sztuce najnowszej – w ciągu krótkiego<br />

czasu wyrobiło sobie markę i renomę: siedem publikacji, wyrazista<br />

szata graficzna, jednakowy format, mnóstwo entuzjastycznych<br />

recenzji. Skąd wziął się pomysł na takie właśnie wydawnictwo?<br />

Czy inspirowałeś się zachodnimi wydawnictwami<br />

zajmującymi się sztuką?<br />

Pomysł wziął się z braku takiego wydawnictwa<br />

w Polsce. Nie inspirowałem się konkretnym wydawnictwem<br />

zagranicznym, raczej pewnym modelem, chciałem stworzyć<br />

wydawnictwo podejmujące tematykę związaną z jak najszerzej<br />

pojmowaną sztuką najnowszą. Ideą było stworzenie „literatury<br />

środka o sztuce” – mamy albo infantylne kompendia typu<br />

„sztuka od A do Z” albo literaturę naukową. A sztuka aktualna<br />

dzieje się tu i teraz i wymaga gorącego komentarza. Dlatego<br />

wydajemy zarówno wybory tekstów najlepszych krytyków<br />

sztuki, klasyczne readery, rozmowy z artystami, ale też książkiwystawy<br />

i książki-dzieła sztuki. Chciałbym, żeby w Polsce, jak<br />

na Zachodzie, artyści, krytycy sztuki i teoretycy kultury na<br />

bieżąco publikowali eseje poświęcone bieżącej sytuacji artystycznej<br />

– odważne, prowokujące do dyskusji, nieroszczące<br />

sobie pretensji do totalności. Oczywiście u nas.<br />

Wydawnictwo funkcjonuje jako stowarzyszenie, organizacja<br />

103


pozarządowa. Współpracujecie z państwowymi instytucjami<br />

kulturalnymi (BWA), ale także z innymi NGO-sami – fundacjami,<br />

galeriami. Czy powołanie stowarzyszenia jako formy prawnej<br />

wynikało z potrzeby ograniczenia ryzyka związanego z kapryśnym<br />

rynkiem wydawniczym, czy raczej z faktu, że rynkowa<br />

niezależność oznacza tematyczne kompromisy? Czy taka forma<br />

pomaga, czy ogranicza?<br />

Praca w stowarzyszeniu nie jest naszym głównym<br />

zajęciem – utrzymujemy się z innych źródeł. Robimy to dla<br />

tzw. idei i potomnych. Nie musimy zarabiać na książkach,<br />

choć udaje nam się generować niewielki zysk. Pracujemy<br />

właściwie za darmo, nasi autorzy zgadzają się, że ich honorarium<br />

będzie jedynie procent od sprzedanych egzemplarzy<br />

– choć staramy się płacić również za same teksty, co czasami<br />

umożliwiają dotacje. Na polskim rynku to niemały sukces.<br />

Tak naprawdę na razie się rozkręcamy. Dopiero za kilka lat<br />

będzie można mówić o sukcesie bądź porażce. Nasze niektóre<br />

książki, moim zdaniem niezwykle potrzebne, choć bez wątpienia<br />

niebędące tzw. bestsellerami, mogą ukazywać się dzięki<br />

wsparciu instytucji. A zatem taka forma prawna zdecydowanie<br />

nam pomaga.<br />

Macie na koncie publikację, która powstała dzięki dofinansowaniu<br />

miasta st. Warszawy. Jak przebiegała współpraca z miastem?<br />

Czy w przyszłości także chcielibyście zabiegać o wsparcie<br />

miasta?<br />

Tak, to książka Raster. Macie swoich krytyków –<br />

wybór tekstów krytycznych Łukasza Gorczycy i Michała<br />

Kaczyńskiego, niegdyś najważniejszych polskich krytyków<br />

przełomu stuleci, a obecnie właścicieli warszawskiej galerii<br />

Raster. Publikacja niezwykle dobrze przyjęta zarówno przez<br />

media popularne, jak i branżowe, ale przede wszystkim wypełniająca<br />

istotną lukę w polskiej historii sztuki najnowszej.<br />

Nie wydalibyśmy jej bez pomocy finansowej miasta st. Warszawy.<br />

Współpraca przebiegała doskonale i mamy nadzieję ją<br />

powtórzyć.<br />

Wasze publikacje funkcjonują w szerokim obiegu księgarskim<br />

– nie tylko w księgarniach przy instytucjach sztuki, ale także<br />

w tych wielkich, sieciowych. Kto jest Waszym czytelnikiem?<br />

W jakich nakładach sprzedają się Wasze publikacje? Czy podejmujecie<br />

działania marketingowe, żeby trafić także do odbiorcy,<br />

który na sztuce najnowszej niespecjalnie się zna?<br />

Naszymi czytelnikami są ludzie żywo zainteresowani<br />

współczesną kulturą, ale czujący niedosyt wiedzy na jej temat,<br />

pracujący w różnych zawodach. Jeżeli chodzi o nakłady, nie są<br />

one wielkie: od 500 do 1500 egzemplarzy. Dotychczas robiliśmy<br />

jeden dodruk (Adam Mazur, Kocham fotografię), pozostałe<br />

tytuły powoli się wyczerpują. Nasz marketing to Internet<br />

(newsletter, strona www, Facebook), panele dyskusyjne wokół<br />

książek i media – papierowe i elektroniczne – do których<br />

rozsyłamy kolejne tytuły. Kreujemy konkretne sytuacje, które<br />

rozprzestrzeniają się na zasadzie rozrastającej się sieci.<br />

Jak oceniasz perspektywy rozwoju na tak trudnym rynku, jakim<br />

jest biznes kreatywny w Polsce?<br />

Pojawia się sporo ciekawych inicjatyw, ciągle istnieją<br />

obszary, które aż proszą się o zagospodarowanie. Tego typu<br />

działań najwyraźniej jest też spragniona publiczność.<br />

JaKuB BanaSIaK<br />

(ur. 1980)<br />

krytyk, od 2009 roku redaktor naczelny Wydawnictwa 40 000 Malarzy,<br />

prezes zarządu Stowarzyszenia 40 000 Malarzy. Publikował m.in. w „FUTU”, „Flash Art”,<br />

„Exklusiv”, „Art&Business”, „Odrze”. W latach 2007–2010 redaktor magazynu „Obieg”,<br />

w latach 2006–2008 prowadził blog, a następnie portal o sztuce Krytykant.pl. Autor książek:<br />

Rewolucjoniści są zmęczeni i Zmęczenie rzeczywistością. Założyciel Galerii Kolonie<br />

w Warszawie.<br />

www.40000malarzy.pl<br />

104 105


7462<br />

Monika Regulska<br />

Wiara w twórczość<br />

Pracując jako dziennikarka, Monika<br />

Regulska zauważyła niewykorzystaną<br />

niszę, jaką jest reprezentowanie autorów.<br />

Dziś jej Syndykat Autorów reprezentuje<br />

czołowych pisarzy i twórców<br />

Syndykat Autorów powstał w 2004 roku. Jak wpadłaś na<br />

pomysł, żeby stworzyć agencję literacką? Czy miałaś jakieś<br />

wcześniejsze doświadczenia z rynkiem wydawniczym?<br />

Na początku moim zadaniem było nawiązanie kontaktów<br />

i podpisanie kontraktów na przedruki z prasy zagranicznej<br />

dla tygodnika „Forum”. Musiałam przeszkolić się<br />

z dziedziny prawa autorskiego. Nawiązałam kontakt z kilkoma<br />

pisarzami polskimi publikującymi za granicą. I tak odkryłam<br />

obszar w Polsce całkowicie nieobjęty: przedrukowywanie<br />

tekstów czy sprzedaż praw do treści, dzieła, zwłaszcza<br />

w obszarze anglojęzycznym, od dziesiątków lat. Stąd pomysł,<br />

żeby w jakiś usystematyzowany sposób zająć się tą formą<br />

sprzedaży treści z Polski za granicę. Okazało się, że jest wielu<br />

pisarzy, którzy chętnie powierzyliby swoją twórczość, nie tylko<br />

publicystyczną, opiece agenta. A działające wówczas w Polsce<br />

dwie czy trzy agencje literackie zajmowały się niemal wyłącznie<br />

reprezentowaniem zagranicznych wydawców na rynku<br />

wydań polskich. Podszkoliłam się ze standardów stowarzyszeń<br />

agencji literackich, takich jak Association of Authors' Agents<br />

w Anglii czy Association of Authors' Representatives, żeby<br />

wiedzieć, jaką formułę przyjąć. Dzięki pomocy znajomych<br />

prawników powstała Agencja Literacka Syndykat Autorów.<br />

106 107


Dlaczego w Polsce funkcja agenta literackiego wciąż jest tak<br />

mało powszechna?<br />

Jest to działalność „w tle” - pracujesz z autorami<br />

i wydawcami, czasem z dziennikarzami, zawsze jednak jako<br />

głos tego autora – nie każdy to lubi. Po drugie, jest to wciąż<br />

dziedzina dosyć skomplikowana i dynamiczna, trzeba być<br />

na bieżąco z prawem autorskim, z tym, co się w nim dzieje<br />

zwłaszcza w epoce internetowej, a to wymaga co najmniej<br />

ścisłej i stałej relacji z dobrym, zaufanym prawnikiem. Po<br />

trzecie, na polskim rynku nie można liczyć na jakieś finansowe<br />

kokosy, więc musisz mieć zaplecze „na cięższe czasy”.<br />

Jeśli książka nie jest sfilmowanym bestsellerem, nie przynosi<br />

wielkich zysków, a agent zarabia przecież proporcjonalnie do<br />

autora.<br />

Reprezentujesz zarówno pisarzy dojrzałych, uznanych, jak<br />

i debiutantów, ale też rysowników czy fotografów. Jak zmieniał<br />

i poszerzał się profil Syndykatu na przestrzeni lat?<br />

Syndykat zaczynał swoją działalność z kilkoma pisarzami<br />

i dużą grupą dziennikarzy.<br />

Taka formuła zupełnie się nie sprawdziła, ponieważ<br />

freelancing w polskiej prasie kompletnie nie działa. Staram<br />

się dostosowywać profil działalności do potrzeb, lista osób<br />

reprezentowanych przez Syndykat Autorów jest elastyczna,<br />

autorem jest i pisarz, i fotograf. Myślę, że podstawą jest wiara<br />

w czyjąś twórczość, a jej rodzaj jest dopiero na drugim miejscu.<br />

Dzisiaj dziedziny się przenikają, panuje eklektyczność:<br />

prozaik staje się dramatopisarzem, rysownik zaczyna pisać<br />

powieść, recenzent filmowy wkracza w fotografię artystyczną<br />

itd. Reprezentowanie polskich debiutantów literackich było<br />

świadomym wyborem, bo to ci, którzy dziś debiutują, będą<br />

określali standardy pracy literatów czy twórców w przyszłości,<br />

dobrze, żeby mieli nowoczesne narzędzie, dzięki któremu nie<br />

będą borykać się z umowami, szukaniem wydawcy, ustalaniem<br />

działań promocyjnych, określaniem granic prywatności.<br />

Jakie cechy musi mieć dobry agent?<br />

Myślę, że największym wyzwaniem jest za każdym<br />

razem przekonanie polskiego wydawcy, że warto zainwestować<br />

w autora polskiego, nawet jeśli miałoby to być kosztem<br />

wydania kolejnego Dana Browna. Oczywiście, z powodów<br />

językowych nasza literatura jest wciąż skazana na niszowość<br />

w kontekście globalnym i w porównaniu z literaturą anglojęzyczną.<br />

Jednak jakością pisarstwa nasi autorzy naprawdę<br />

nie ustępują zachodnim twórcom, co więcej, nasz rodzimy<br />

głos literacki jest często dużo bardziej nowatorski, głębszy,<br />

nowocześniejszy. Z drugiej strony, wydawca też musi na siebie<br />

i swoich pracowników zarobić, i tu widziałabym rolę różnych<br />

organizacji kultury – żeby te polską twórczość tak wspierać,<br />

aby jej wydawanie zwyczajnie mogło się opłacić wydawcom.<br />

W Norwegii, która z powodów językowych też jest literacką<br />

niszą, działa kilkanaście różnych programów wspierania rozwoju<br />

narodowej twórczości, w Polsce mamy jeden program<br />

Instytutu Książki. Nie chcemy wydawać pieniędzy polskiego<br />

podatnika, ale zaangażować duży biznes wokół rozwoju twórczości.<br />

Dobry agent powinien mieć zaufanie autorów, być po<br />

ich stronie, nawet jeśli będzie krytyczny. Musi czytać, oglądać,<br />

sprawdzać, co się dzieje w szeroko pojętej literaturze,<br />

potrafić umieścić twórczość autora w szerszym kontekście,<br />

europejskim czy historyczno-literackim, umieć uwypuklić<br />

mocne strony jego twórczości, „sprzedać” dzieło, a nie tylko<br />

książkę. Podstawą relacji autor–agent jest zawsze dobra chemia.<br />

Te dwie osoby powinny móc się ze sobą dogadać.<br />

Po kilku latach działalności wyrobiłaś sobie markę i renomę<br />

– reprezentujesz topowych polskich pisarzy. Jak widzisz przyszłość<br />

Syndykatu?<br />

Chciałabym rozwijać przedsięwzięcia kreatywne,<br />

takie jak książki audio, w które głęboko wierzę, a które wciąż<br />

w Polsce są jeszcze niezbyt popularne. Chciałabym też wkraczać<br />

z twórczością Autorów Syndykatu w nowe rejony, typu<br />

książki elektroniczne czy inne formy, dziś może jeszcze nienazwane.<br />

To dziedziny, do których polscy wydawcy się nie<br />

spieszą, a których się nawet obawiają. Ja natomiast lubię<br />

poznawać nowe obszary ludzkiej kreatywności, na przykład<br />

w zakresie sposobów obcowania z literaturą. Marzy mi się<br />

też zorganizowanie warsztatów literackich z prawdziwego<br />

zdarzenia, na których pisarze z dorobkiem mogliby wesprzeć<br />

108 109


aspirantów w tej sztuce, i które byłyby dla nich znakiem<br />

twórczej jakości na przyszłość. Bardzo bym też chciała stworzyć<br />

„dom pracy twórczej” – pensjonat dla twórców rozmaitych<br />

dziedzin i nie tylko polskich, gdzie dzięki ciągłej rotacji<br />

zadziałałby salon twórczy w takim XIX-wiecznym sensie –<br />

rodziłyby się idee, pomysły skrojone na nowoczesność.<br />

Co byś zmieniła na polskim rynku, żeby literatom i ich agentom<br />

było w Polsce lepiej?<br />

Nie sądzę, by przeszkody, jakie napotykają agenci<br />

literaccy, wynikały ze złego prawodawstwa czy też braku<br />

jakichś ustaw. Wystarczy dostosować się do zapisów obowiązujących<br />

w Unii czy w krajach, gdzie rynek literacki kwitnie<br />

nie od dziesiątków, ale od setek lat. Większość takich narzędzi<br />

prawnych już mamy. Myślę, że problem tkwi w polskim braku<br />

elastyczności, w nieumiejętności podchodzenia do spraw<br />

indywidualnie. Instytucje powinny nawiązywać kontakty<br />

z tymi, którzy tworzą rynek wydawniczy na co dzień. Wydawcy<br />

powinni świadomie podchodzić do kreowania wizerunku pisarza.<br />

Powinna panować środowiskowa presja na recenzentów,<br />

by jednak czytali książki, które recenzują. Żeby pisma opiniotwórcze<br />

robiły niezależne rankingi bestsellerów. Żeby książka<br />

nie znikała z rynku po 3 miesiącach, bo już nikomu nie<br />

opłaca się jej sprzedawać (choć wciąż są chętni, by ją kupić).<br />

Żeby kryterium artyzmu czy doniosłości dzieła nie była jego<br />

niezrozumiałość, do której nikt się nie chce przyznać...<br />

MOnIKa (WÓJcIcKa) rEGulSKa<br />

(b. 1969)<br />

studiowała sinologię na Wydziale Orientalistyki Uniwersytetu Warszawskiego.<br />

Pracowała w „Gazecie Wyborczej”, Radiu Zet, jako tłumacz dla National Geographic<br />

Polska, w Inforadio-TOK FM, tygodnikach „Forum” i „Polityka”. Od 2004 prowadzi Agencję<br />

Literacką Syndykat Autorów..<br />

www.syndykatautorow.pl<br />

6352<br />

Dwie SioStry<br />

Wydawać piękne<br />

i mądre książki<br />

Dwie Siostry to tak naprawdę trzy<br />

niespokrewnione ze sobą przyjaciółki:<br />

Jadwiga Jędryas, Joanna Rzyska i Ewa<br />

Stiasny. Nie ma więzów krwi, ale jest<br />

podobny gust i odbiór na tych samych<br />

falach oraz chęć, by na polski rynek<br />

wydawniczy wpuścić trochę świeżej krwi<br />

W ostatnich latach w Polsce powstało wiele małych niezależnych<br />

wydawnictw publikujących ciekawą literaturę dla dzieci.<br />

Co sprawiło, że pięć lat temu wydałyście pierwszą książkę?<br />

Pamiętam, że była to opowieść o kolorowym słoniku odmieńcu-<br />

,Elmerze, Davida McKee...<br />

Pierwszą książkę wydałyśmy zgodnie z zasadą złotego<br />

środka: była udanym połączeniem ciekawej grafiki<br />

i sympatycznego tekstu dla bardzo małego czytelnika, dobra<br />

jakościowo i mocna komercyjnie. Okazało się, że Elmer nie<br />

chwycił. A my jako wydawca jednej książki byłyśmy skazane<br />

na trudności. Dopiero teraz mamy pytają o Elmera, a nakład<br />

niestety już, a raczej dopiero teraz, się wyczerpał.<br />

Dziś publikujecie już kilkanaście książek rocznie, tych tłumaczonych,<br />

dla dzieci, dla młodzieży, nawet dla dorosłych, ale<br />

przygotowujecie też własne pozycje, jak kultowy już DOMEK czy<br />

wydany przed chwilą DESIGN, obie będące historią tych dziedzin<br />

w wersji rysunkowej. Czy to już jest wydawniczy sukces?<br />

O sukcesie decydują czytelnicy. Cieszymy się, że<br />

110 111


DOMEK i DESIGN podobają się dzieciom i rodzicom. Udało<br />

nam się także sprzedać prawa do tych tytułów do Francji,<br />

Niemiec, Holandii, Włoch, Australii, Nowej Zelandii i... Abu<br />

Dhabi, czyli Zjednoczonych Emiratów Arabskich! To chyba<br />

sukces, zobaczyć swoją książkę w tylu językach.<br />

Jaki nakład oznacza zwrot kosztów, a przy jakiej liczbie można<br />

mówić o sukcesie w Waszej branży?<br />

Dobre wyniki jednego tytułu o niczym jeszcze nie<br />

świadczą, zawsze robimy kalkulację kosztów. DOMEK jest<br />

sukcesem pod względem sprzedaży i reklamy naszego wydawnictwa.<br />

Wiele dobrych tekstów nie jest rentownych, nawet<br />

książki noblistów nie prześcigną pod względem sprzedaży<br />

Domu nad rozlewiskiem i Zmierzchu, a jednak są sukcesem<br />

wydawniczym i świadczą o wyczuciu, guście literackim<br />

i odwadze wydawcy. Czasami decydujemy się wydać książki,<br />

które w kalkulacji wypadają słabo już na samym początku,<br />

a jednak mają dla nas dużą wartość estetyczną (Czerwony<br />

Kapturek Květy Pacovskiej) lub literacką (Znamię Nancy<br />

Huston – powieść dla dorosłych), a czasem sentymentalną<br />

(seria „Mistrzowie ilustracji”).<br />

Skąd wzięła się nazwa wydawnictwa, czy rzeczywiście jesteście<br />

siostrami?<br />

Wszystko zaczęło się w pensjonacie art déco w Kotlinie<br />

Kłodzkiej. Tam spotkałyśmy się [Joanna i Ewa] i postanowiłyśmy<br />

założyć autorskie wydawnictwo dla dzieci i młodzieży.<br />

Jesteśmy takimi duchowymi i biznesowymi siostrami, podobają<br />

nam się te same rzeczy, nadajemy na tych samych falach.<br />

A nazwa się sprawdza, wszyscy ją zapamiętują, kojarzą, wypytują,<br />

czy naprawdę jesteśmy siostrami. A my, w zależności od<br />

fantazji, raz mówimy, że tak, raz, że nie, a raz, że tajemnica.<br />

Jest jeszcze trzecia siostra, Jadzia, tłumaczka, która mieszka<br />

w Luksemburgu, no ale Trzy siostry było już nazwa zastrzeżoną<br />

przez... Czechowa.<br />

Kim jesteście z zawodu? Z tego, co wiem, wydawnictwo to<br />

tylko jedna z Waszych aktywności zawodowych... Jak podzieliłyście<br />

się obowiązkami?<br />

Joanna jest humanistką, romanistyką<br />

112 113


z wykształcenia, od lat prowadzi prestiżowe przedszkole francuskojęzyczne<br />

na warszawskiej Saskiej Kępie. Ewa, grafik, ilustrator,<br />

dba o to, by książki były doskonałe edytorsko. Jadwiga<br />

tłumaczy, wyszukuje pozycje, które są warte przetłumaczenia<br />

na polski.<br />

Jakie macie dalsze plany rozwoju?<br />

Wydawać piękne i mądre książki w dużych nakładach.<br />

Kontynuujemy serię „Mistrzowie ilustracji”, serię<br />

„Serio”, w której publikujemy opowieści dla dzieci pióra uznanych<br />

pisarzy kojarzonych z „dorosłą” literaturą, przygotowujemy<br />

następną książkę w serii, w której wydałyśmy DOMEK<br />

i DESIGN. Myślimy też o audiobookach i szykujemy niesamowitą<br />

serię opowiadań inspirowanych malarstwem, jak<br />

Powidoki na podstawie obrazów Władysława Strzemińskiego.<br />

Jednak znaleźć ciekawą książkę, wydać ją to mały<br />

pikuś, najtrudniejsza jest dystrybucja. Dlatego jakiś rok temu<br />

założyłyśmy nieformalne stowarzyszenie małych wydawców,<br />

zatrudniłyśmy jednego dyrektora handlowego i staramy się<br />

współdziałać, by docierać nawet do niewielkich miast.<br />

Czy udało Wam się pozyskać jakieś wsparcie od miasta na<br />

wasze projekty? Jeśli nie, to co stoi na przeszkodzie?<br />

Nigdy nie prosiłyśmy miasta o wsparcie. Ministerstwo<br />

Kultury i Dziedzictwa Narodowego odmówiło nam<br />

honorowego patronatu nad serią inspirowaną malarstwem<br />

polskim, bo jesteśmy wydawcą komercyjnym (!?). Wsparł nas<br />

natomiast Instytut Książki przy wystawie „Mistrzowie ilustracji”,<br />

która objeżdża Polskę.<br />

Jak czujecie się teraz na rynku wydawniczym? Już wypracowałyście<br />

sobie pozycję, jak z niej postrzegacie ten rynek? I co<br />

jeszcze chciałybyście w branży wydawniczej osiągnąć?<br />

Branża wydawnicza książek dziecięcych odżywa.<br />

Po postdisneyowskich różowych koszmarkach z lat 80. i 90.<br />

znowu powstają w Polsce piękne książki, których nie trzeba<br />

się wstydzić i które zdobywają nagrody za granicą. Tak jakbyśmy<br />

przypomnieli sobie, że Polska była potęgą w dziedzinie<br />

ilustracji książkowej w latach 60., że mamy tu wspaniałe tradycje,<br />

do których można sięgać. Ale jeszcze dużo pracy przed<br />

nami, w realiach rynkowych trudno walczyć z produktami<br />

o marnej treści i jeszcze gorszej grafice, ale tanimi i przez to<br />

łatwiejszymi do sprzedania. Jednak małe wydawnictwa wytworzyły<br />

ferment, który wpłynął na estetykę książek wielkich<br />

wydawców. To również nasza zasługa!<br />

Nasza marka jest rozpoznawalna w dużych miastach,<br />

zwłaszcza w Warszawie, ale ciężko jest nam dotrzeć do mniejszych<br />

miejscowości. Pracujemy nad reklamą, liczbą tytułów<br />

w katalogu, własnym przedstawicielem handlowym, sklepem<br />

firmowym. Z każdym osiągniętym celem na horyzoncie pojawia<br />

się kilka następnych.<br />

JOanna rzySKa<br />

(ur. 1973)<br />

romanistka, pedagog, wydawca. Absolwentka Wydziału Romanistyki Uniwersytetu<br />

Warszawskiego. Właścicielka francuskiego przedszkola TRAMPOLINE w Warszawie.<br />

Współtworzy Wydawnictwo Dwie Siostry.<br />

EWa STIaSny<br />

(ur.1967)<br />

warszawianka. Grafik, projektant, ilustrator książkowy, wydawca. Absolwentka<br />

Wydziału Konserwacji i Restauracji Starych Druków i Grafiki oraz Pracowni Ilustracji<br />

Książkowej warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Współtworzy Wydawnictwo Dwie<br />

Siostry.<br />

www.wydawnictwodwiesiostry.pl<br />

114 115


12442<br />

Michał KwiecińsKi<br />

Pomocna klęska<br />

Producent filmów, przedstawień<br />

i seriali telewizyjnych. Inwestuje w dobra<br />

intelektualne, nie boi się ryzyka<br />

Zakładał Pan firmę w 1992 roku, kiedy nie było jeszcze<br />

w Polsce ustawy o kinematografii, nie było Państwowego Instytutu<br />

Sztuki Filmowej – był to w Polsce czas przemian po 1989<br />

roku. Dlaczego porwał się Pan na to akurat w tym momencie?<br />

Był to najtrudniejszy dla mnie moment: zostałem na<br />

dwa tygodnie przed premierą wyrzucony z Teatru Ateneum,<br />

odebrano mi przedstawienie. Byłem w depresji, myślałem, że<br />

do niczego się nie daję, że to koniec – nikt mi nie da już nic<br />

wyreżyserować. Klęska, gorączka i leżenie w łóżku.<br />

Poszedłem do ówczesnego dyrektora Teatru Telewizji<br />

– jako student asystowałem tam przy wielu przedstawieniach<br />

– i zwierzyłem mu się, że nie wiem, co mam dalej robić, że<br />

jestem w strasznej sytuacji. Jerzy Koenig doradził mi, że skoro<br />

mam takie doświadczenie w asystowaniu, jestem pracownikiem<br />

telewizji, to czemu mam samemu nie wyprodukować<br />

przedstawienia? Właśnie wtedy Telewizja Polska otwierała<br />

się na producentów zewnętrznych. Ta myśl, ten pomysł był<br />

jedyny w swoim rodzaju, znalazłem się w odpowiednim czasie<br />

w odpowiednim miejscu. To był łut szczęścia. Postanowiłem<br />

spróbować. To była jedyna taka szansa wynikająca z momentu<br />

historycznego. Podjąłem to wyzwanie.<br />

Pierwszy wyprodukowany przeze mnie teatr telewizji<br />

– Spadek na życzenie Roberta Bruttera w reżyserii<br />

116 117


Waldemara Śmigasiewicza – miał budżet 70 tysięcy złotych,<br />

co na owe czasy było sumą kolosalną. Bałem się, że jeśli coś<br />

się nie powiedzie, będę musiał zastawić mieszkanie, sprzedać<br />

samochód. Pierwszego dnia przed rozpoczęciem zdjęć samochód<br />

mi ukradziono, ale produkcja się udała – była to pierwsza<br />

prywatna produkcja teatralna dla TVP. Od tego momentu<br />

zająłem się wyłącznie produkcją teatru telewizji: w szczytowym<br />

momencie produkowałem ok. 30 przedstawień rocznie,<br />

w sumie było ich na przestrzeni lat aż 150. Za tym też przyszły<br />

pierwsze spore pieniądze. Wraz z grupą osób, które pracują ze<br />

mną do dziś, błyskawicznie rozwinęliśmy działalność w zakresie<br />

produkcji telewizyjnej. Była to wprawdzie jeszcze działalność<br />

siermiężna, garażowa, ale przyniosła ona coś niezwykle<br />

cennego: poznałem bardzo dobrze świat filmu i telewizji.<br />

Uważam, że dzisiaj nie ma dla mnie tajemnic w tej branży.<br />

Potem teatr telewizji zaczął podupadać, a ja rozpocząłem<br />

produkcję seriali. Wchodziłem w świat trochę innej telewizji,<br />

na przykład z grupą przyjaciół wymyśliliśmy Klan. W Aksonie<br />

powstały trzy pierwsze odcinki. Rzucałem się na wszystko, co<br />

niósł rynek. Jestem nastawiony na działanie, nie znoszę stagnacji!<br />

Po latach myślę, że ta klęska u progu kariery była mi<br />

bardzo potrzebna, że paradoksalnie mi pomogła.<br />

A kiedy pojawiła się szansa na produkcję filmów?<br />

Marzyłem o produkcji filmowej od zawsze. Zresztą<br />

kto o niej nie marzy? Każdy chce zrobić film – i ja też chciałem.<br />

Z grupą znajomych reżyserów zacząłem produkować<br />

godzinne filmy telewizyjne, które złożyły się na cykl Święta<br />

Polskie, poznałem w tamtym czasie Martę Meszaros i zapragnąłem<br />

poznać Andrzeja Wajdę. To było moje marzenie. Był<br />

rok 1998 – znałem już prawie wszystkich „wielkich“, ale nie<br />

Wajdę. Pomyślałem, że tak wielki reżyser musi być strasznie<br />

samotny: z jednej strony wszyscy oczekują od niego kolejnych<br />

arcydzieł, a z drugiej nikt do niego nie dzwoni z propozycjami,<br />

bo wszyscy się boją. Podczas rozmowy z Andrzejem Wajdą<br />

szczerze wyznałem, że nie mam dla niego konkretnej propozycji,<br />

ale że bardzo chcę z nim pracować. Z tego impulsu,<br />

ze wspólnych rozmów, ale z mojego podszeptu zrodził się<br />

Pan Tadeusz. Nie mogłem sam produkować tego filmu, bo<br />

nigdy nie zdobyłbym tak dużych pieniędzy, ale od tego czasu<br />

przyjaźnię się z Andrzejem Wajdą i jestem producentem jego<br />

wszystkich filmów powstałych od tamtego momentu. Cały<br />

czas walczymy z nowymi scenariuszami, szukamy pomysłów<br />

– teraz myślimy o filmie o Lechu Wałęsie. Muszę powiedzieć,<br />

że tamto spotkanie było w moim życiu najważniejsze, jeśli<br />

chodzi o twórczy potencjał. To, co robi Andrzej Wajda, jest<br />

dla mnie wzorcem, jak powinien postępować każdy twórca:<br />

zachować niezależność, elastyczność, nie bać się trudności,<br />

konfrontacji ze środowiskiem. Dla mnie trudności są siłą<br />

napędową każdego twórczego działania.<br />

No właśnie! Czy nie wpadł Pan nigdy w prawdziwe biznesowe<br />

tarapaty?<br />

Ależ ja w ogóle nie jestem człowiekiem biznesu!<br />

Oprócz tego, że mam dom, działkę i kupiłem mieszkania<br />

własnym dzieciom, wszystkie oszczędności trzymam banalnie<br />

na koncie. To jest śmieszne, co powiem, ale nigdy w życiu<br />

nie myślałem o pieniądzach. Znam się na pieniądzach, znam<br />

ich wartość, ale wychodzę z założenia, że jeśli będę robił to,<br />

co lubię, i wkładał w każdy dzień bardzo dużo wysiłku i pasji,<br />

pieniądze same przyjdą. Zarabianie pieniędzy nigdy nie było<br />

moim celem nadrzędnym, pokonanie konkurencji mogłoby<br />

być. Ale znów nie po to, żeby zarobić, tylko po to, żeby się<br />

działo. Na przykład przez cały zeszły i obecny rok, w okresie<br />

kryzysu, pracuję bez zysku, czasem nawet ze stratą. Zdarza<br />

mi się korzystać z mojego prywatnego konta, aby nie utracić<br />

płynności finansowej. To strasznie prosty mechanizm, ale<br />

karygodny, jeśli chodzi o biznes, bo jak wiadomo, w biznesie<br />

trzeba pieniędzmi ciągle obracać, inwestować. Ja inwestuję,<br />

owszem, ale w wartości intelektualne. Szukam dobrych<br />

scenariuszy, kupuję prawa do adaptacji, także za granicą. Nie<br />

mam studia, kamer, zaplecza technicznego, nie wybudowałem<br />

własnego biura. Postępowanie, w którym pieniądze są<br />

traktowane jako cel działania, jest dla mnie mało pociągające.<br />

Wynika to z mojej natury.<br />

W mojej rodzinie obowiązywała zasada, że nie wolno<br />

obnosić się z bogactwem. Wizerunek producenta z wiecznie<br />

przyklejonym do ust cygarem, w pięknej willi, opływającego<br />

w dostatki w ogóle mnie nie interesuje.<br />

118 119


W swojej firmie odpowiadam za kontrakty i scenariusze.<br />

Właściwie jestem w Aksonie bardziej kierownikiem<br />

artystycznym niż finansistą. Mnie interesuje sytuacja, w której<br />

można jak najwięcej robić i produkować. Jestem zdania, że<br />

ciekawe projekty zawsze przyciągną pieniądze. Jest to odwrócenie<br />

kolejności myślenia, ale i działania.<br />

W jakie dobra intelektualne Pan inwestuje?<br />

Kupuję bardzo dużo praw do książek, ale tylko<br />

takich, które chciałbym wyprodukować w ciągu dwóch,<br />

trzech lat. Kupuję scenariusze, także na Zachodzie – mam na<br />

przykład fobię związaną z historią Dywizjonu 303, ten scenariusz<br />

piszą Anglicy. Zresztą pozyskiwanie scenariuszy z Europy<br />

nie stanowi już takiej bariery. Chciałem zamówić na przykład<br />

scenariusz do filmu Katyń u samego Ronalda Harwooda,<br />

autora scenariuszy do Garderobianego czy Pianisty. Harwood<br />

wstępnie się zgodził, ale zażądał 600 tys. euro. Wtedy to była<br />

suma kosmiczna, ale kiedy spotkałem go po latach, powiedział,<br />

że może dziś napisałby „coś” dla mnie już za połowę tej<br />

sumy. Nie mam problemu z wyjściem na zewnątrz, w świat,<br />

nie mam zahamowań, jeśli chodzi o międzynarodowe koprodukcje<br />

– to jest kolejny krok w rozwoju Aksonu.<br />

W Polsce produkcja filmowa powoli odżywa po kryzysie i zapaści<br />

w latach 90., ale wciąż nie jest to stan idealny. Czego brakuje,<br />

jakie są luki w tym systemie?<br />

Podstawowym problemem polskiej kinematografii<br />

jest to, że ona nie jest przemysłem. Jesteśmy manufakturą filmową<br />

na średnim poziomie. Przemysł to są reguły, hierarchia,<br />

szacunek, struktura – musi być logika zysku i logika kosztu.<br />

Tych elementów jeszcze nie ma w naszej kinematografii.<br />

Mimo mojego dorobku cały czas mam poczucie, że<br />

jestem traktowany jako nieistotne ogniwo tworzące projekt.<br />

Pomimo faktu, że wymyśliłem i zrealizowałem kilka znanych<br />

polskich seriali, jak choćby Czas honoru, Oficer, Magda<br />

M., jestem traktowany jak osoba, która tylko je wykonuje.<br />

Na świecie jest tak, że ktoś, kto wnosi koncepcję z całym<br />

potencjałem kreatywnym, a także zdolnością produkcyjną,<br />

jest traktowany jak partner danego projektu. Wartość intelektualna<br />

jest wymierna. W Polsce jest się traktowanym jak<br />

strona świadcząca usługę na zamówienie. Bez względu na fakt<br />

zaangażowania twórczego, ponoszenia ryzyka zewnętrznych<br />

czynników produkcji, producent nie staje się udziałowcem<br />

sukcesu. Nie może liczyć ani na współpracę, ani na udział<br />

w prawach majątkowych, ani na wzrost zaufania produkcyjnego.<br />

Na Zachodzie największą wagę przywiązuje się do<br />

kreacji – developmentu literackiego i preprodukcji. U nas<br />

pomija się milczeniem zaangażowanie twórcze i pracę, jakiej<br />

wymaga, ale też fakt ciężaru finansowego, z jakim się wiąże.<br />

Jest to w pewien sposób budowanie fałszywego obrazu otoczenia<br />

biznesowego w tej branży. Nie jest bowiem w zwyczaju<br />

mówienie o rzeczywistym koszcie, jego sensie, a co za tym<br />

idzie rzeczywistej ocenie finansowej projektów. Wiąże się<br />

odpowiedzialność tym nikła odpowiedzialność tak za projekt,<br />

jak i za fundusze. Rynek przez 20 lat niezależności nie wypracował<br />

mechanizmu rynkowego ani kryteriów funkcjonowania<br />

tej dziedziny. Działamy po omacku i intuicyjnie.<br />

Kiedyś branża filmowa była skoncentrowana także wokół<br />

innych miast w Polsce, na przykład w Łodzi. W tej chwili można<br />

obserwować systematyczną koncentrację produkcji filmowej<br />

w Warszawie. Czy wyobraża Pan sobie funkcjonowanie poza<br />

Warszawą?<br />

Wszystkie stacje telewizyjne mają siedzibę w Warszawie,<br />

PISF ma siedzibę w Warszawie, wszyscy aktorzy ciągną<br />

do stolicy. Ta centralizacja będzie się pogłębiać. Dlatego, że<br />

Warszawa ma najbogatsze instytucje, firmy takie jak Canal<br />

Plus, HBO, Telekomunikacja Polska SA, które wspierają<br />

produkcje filmowe. Tu są po prostu pieniądze. Są one także<br />

w innych miastach, ale skala jest jeszcze niewielka, choć rola<br />

funduszy regionalnych wzrasta z roku na rok. Istnieje wiele<br />

sposobów racjonalnego wspierania produkcji, promocji miast,<br />

rozwoju turystyki, udziału w projektach kulturalnych. To jest<br />

jeszcze ciągle zbyt często pomijany aspekt możliwej współpracy<br />

pomiędzy resortami.<br />

Wiele z Pańskich produkcji, nie tylko serialowych, rozgrywa<br />

się w Warszawie. Czy miasto wspiera działania takich firm jak<br />

Akson Studio?<br />

Miasto Warszawa to bardzo szczelna, hermetyczna<br />

120 121


instancja, jeśli chodzi o wspieranie kultury telewizyjno-filmowej.<br />

Pieniądze wypływają tylko okazjonalnie – może wypłyną<br />

na film o Powstaniu Warszawskim. Niedobry jest element<br />

oficjalnej polityki, który zakłada, że kultura ma się sama<br />

utrzymać. Kultura jest wartością narodową. To ona buduje<br />

tak szeroko propagowaną tożsamość. Ale to także może być<br />

biznes. Kultura musi jednak czuć mecenat państwa i spójną<br />

politykę w tym zakresie. Obecna nachalna komercjalizacja,<br />

w kraju, który jest jeszcze tak „słabo kulturalny”, nie służy<br />

rozwojowi ani kultury, ani biznesu.<br />

Polska w niewystarczającym stopniu inwestuje<br />

w edukację kulturalną, nie kształtuje i nie wspiera postaw<br />

promujących kulturę, nie mobilizuje do wzbudzania potrzeb<br />

poznawczych wśród społeczeństwa.<br />

Kulturę należy najpierw dofinansować. Z rozsądkiem<br />

i bardzo precyzyjnym planem budować zaplecze jej rozwoju,<br />

a potem oczekiwać profitów. Zarządzanie kulturą jest na świecie<br />

szanowaną dziedziną, traktowaną z powagą równą zarządzaniu<br />

innymi dziedzinami.<br />

Kraje tzw. starej Europy rozumieją, że kształcenie<br />

kadr, edukacja, uwrażliwianie budują społeczeństwa o wyższym<br />

potencjale intelektualnym i większych zdolnościach kreatywnego<br />

myślenia. Uczą, że inwestycja w kulturę to budowanie<br />

elit politycznych, społecznych i artystycznych. Tylko takie<br />

wartości procentują.<br />

Chciałbym uczestniczyć w tworzeniu polityki kulturalnej<br />

państwa. Wydaje mi się, że mam doświadczenie,<br />

wiedzę, zaplecze... i może kiedyś ktoś będzie chciał to racjonalnie<br />

wykorzystać. Teraz jestem bardzo skoncentrowany<br />

na poszukiwaniu młodych talentów: scenarzystów, aktorów,<br />

twórców... Na same castingi wydaję 100 tys. złotych rocznie.<br />

O wiele więcej na prace literackie. Czy mam to rozpatrywać<br />

jako stratę? Dla mnie to jest właśnie inwestycja w przyszłość<br />

i kulturę z myślą o młodszych pokoleniach i o Polsce!<br />

MIchał KWIEcIńSKI<br />

(ur. 1951)<br />

w 1981 roku uzyskał doktorat z chemii organicznej, w 1988 roku obronił<br />

dyplom na Wydziale Reżyserii Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie. Zadebiutował<br />

w Teatrze Telewizji w roku 1986 przedstawieniem Branzilla Henryka Manna. Za<br />

reżyserię Krawca Sławomira Mrożka otrzymał w 1998 roku Nagrodę Ministerstwa Kultury<br />

i Sztuki. Od 1992 właściciel firmy producenckiej Akson Studio. W latach 2005–2008<br />

wiceprzewodniczący Rady Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Od roku 2007 członek<br />

Prezydium i skarbnik Stowarzyszenia Filmowców Polskich. Nakręcił dwa filmy fabularne:<br />

Statystów (2006) oraz Jutro idziemy do kina (2007).<br />

www.akson-studio.pl<br />

122 123


6003<br />

MARCIN GARBACKI<br />

Inspiracja do działania<br />

Marcin Garbacki, architekt, który<br />

postanowił ocalić część postindustrialnej<br />

przestrzeni Warszawy. Jego oryginalna<br />

koncepcja na łączenie starej i nowej tkanki<br />

miasta zyskała duże zainteresowanie,<br />

a teraz w końcu będzie zrealizowana<br />

Jesteś autorem pomysłu, by przestrzeń Polskich Zakładów<br />

Optycznych na warszawskiej Pradze przekształcić w nową<br />

przestrzeń mieszkalną, loftową, ale z zachowaniem jej postindustrialnego<br />

charakteru. Skąd wzięła się ta koncepcja?<br />

Koncepcja wzięła się z obserwacji i poszukiwania<br />

miejsca dla siebie. W czasie studiów mieszkałem przez dwa<br />

lata w Paryżu, gdzie bardzo spodobały mi się adaptacje budynków<br />

poprzemysłowych, zagospodarowanie ich na mieszkania<br />

i pracownie artystów, architektów. Walorem takich miejsc<br />

była duża przestrzeń, ogromne okna i nietypowa industrialna<br />

architektura.<br />

Wielokrotnie mijałem zaniedbany budynek PZO<br />

na Grochowskiej przypominający budynki szkoły Bauhausu<br />

z Dessau i wydawało mi się, że to jest idealne miejsce, aby<br />

w nim zamieszkać i aby mogli mieszkać i pracować w nim<br />

inni. Wydało mi się, że może to być dobrym pomysłem na<br />

drugie życie fabryki, w której zlikwidowano produkcję. Któregoś<br />

dnia po prostu wszedłem do środka i poprosiłem o spotkanie<br />

z właścicielem budynków. Wspólnie ze Stanisławem<br />

Fiszerem, dla którego wtedy pracowałem, nakreśliliśmy wizję<br />

transformacji fabryki i zainteresowaliśmy nią właścicieli<br />

124 125


udynku. Budynki PZO wydały nam się niezwykle wartościowe<br />

i jednocześnie łatwe do zaadaptowania do nowej<br />

funkcji.<br />

Oczywiście z punktu widzenia biznesu łatwiejsze i bardziej<br />

opłacalne byłoby pewnie zburzenie wszystkiego i postawienie<br />

nowego osiedla. Jak przekonujesz inwestorów do swojej wizji?<br />

To nie jest takie oczywiste. Wszystko zależy od wielkości<br />

i stanu technicznego budynków istniejących. W przypadku<br />

PZO burzenie i budowanie od nowa nie jest bardziej<br />

opłacalne. Budynki istniejące są dobrą bazą do adaptacji,<br />

a liczba pięter i wysokość jest taka sama jak dopuszczalna<br />

wysokość dla nowej zabudowy wynikająca z miejscowego<br />

planu zagospodarowania. Nie da się zbudować więcej ani<br />

wyżej, jak w innych miejscach. Projekt adaptacji jest po prostu<br />

bardziej wymagający intelektualnie i organizacyjnie.<br />

Jakie stawiałeś sobie cele, projektując te przestrzeń?<br />

Istniejące budynki na przestrzeni lat były wielokrotnie<br />

przebudowywane, niekiedy w sposób barbarzyński, więc<br />

pierwszym zadaniem jest ich przestrzenne „odczyszczenie”,<br />

odzyskanie ich pierwotnego charakteru. Drugim zadaniem<br />

jest dostosowanie budynków do nowej funkcji.<br />

W skali urbanistycznej niezbędne jest stworzenie<br />

przestrzeni publicznej. To, co w tej chwili znajduje się między<br />

budynkami na terenie fabrycznym, jest bardzo surowe,<br />

więc trzeba ograniczyć beton, wprowadzić chodniki, zieleń,<br />

oświetlenie. W części środkowej rosnie sporo drzew, z których<br />

ukształtowaliśmy park centralny, będący w tej chwili główną<br />

przestrzenią rekreacyjną dla całego zespołu.<br />

W przypadku PZO 1 projekt architektoniczny połączyłeś z bardzo<br />

ciekawą akcją kulturalną, mającą na celu niebanalną promocję<br />

koncepcji tego miejsca.<br />

W tamtą akcję włączyło się wiele osób, dla których<br />

budynki i atmosfera miejsca stały się inspiracją dla różnego<br />

rodzaju działań. Przez długi czas w budynkach PZO funkcjonował<br />

teatr prowadzony przez Studio Teatralne Koło, odbywały<br />

się koncerty, wystawy, instalacje. Akcje kulturalne miały<br />

na celu zwrócenie uwagi warszawiaków na nieznaną część<br />

dzielnicy Praga Południe, ale pojawiały się również dlatego, że<br />

było dużo wolnej przestrzeni do zagospodarowania i ta przestrzeń<br />

inspirowała ludzi do działania.<br />

W projekcie Mińska zajmuję się stroną architektoniczną<br />

strefy zabytkowej, ale wiem, że planowany jest również<br />

cykl wydarzeń promujących miejsce, a raczej planowane jest<br />

udostępnienie wyjątkowych przestrzeni ludziom i instytucjom<br />

kultury na wydarzenia teatralne i muzyczne. Na terenie<br />

Mińskiej swoje siedziby mają: znany warszawski klub M25,<br />

redakcja miesięcznika Male Man, pracownia architektoniczna<br />

WWAA, które na co dzień animują życie tego terenu.<br />

Wkrótce pojawią się nowi najemcy w wyremontowanych<br />

budynkach i oni też staną się gospodarzami tego terenu.<br />

Sukces takich projektów polega na współdziałaniu i różnorodności<br />

najemców, tworzących z czasem społeczność związaną<br />

z miejscem.<br />

Czy zamierzasz realizować kolejne tego typu projekty w Warszawie?<br />

Jestem architektem, więc na co dzień zajmuję się<br />

projektowaniem architektury, ale bardzo interesuje mnie inicjowanie<br />

działań związanych z przestrzenią, czasem nie do końca<br />

związanych z architekturą.<br />

Jakiś czas temu zaproponowałem, aby most kolejowy<br />

w Warszawie pomalować na czerwono i w ten sposób<br />

podkreślić piękno jego konstrukcji w zielonym krajobrazie<br />

nadwiślańskim i ożywić nieco krajobraz miasta. Teraz staram<br />

się doprowadzić do realizacji tego pomysłu. Kiedyś z grupą<br />

architektów zrobiliśmy instalację z brył lodu na placu przed<br />

Pałacem Branickich na Nowym Świecie w Warszawie, aby<br />

pokazać warszawiakom to mało uczęszczane miejsce. Ostatnio<br />

staram się też budować „domy na dachu”, czyli pawilony<br />

mieszkalne na dachach istniejących bloków w różnych<br />

miejscach w Warszawie. Jestem na etapie rozmów z paroma<br />

wspólnotami mieszkaniowymi. Przedstawiłem również propozycję<br />

minipawilonów miejskich, które byłyby szansą na uporządkowanie<br />

dzikiego handlu ulicznego na ulicach Warszawy.<br />

Pawilony o niewielkiej powierzchni miałyby ujednoliconą<br />

formę i stałyby się częścią małej architektury miejskiej. Dzielnice<br />

byłyby ich właścicielem i zarządzającym i udostępniałyby<br />

je różnym najemcom. Pozwoliłoby to na zlikwidowanie<br />

126 127


chaotycznych straganów przy zachowaniu niezbędnych dla<br />

mieszkańców usług.<br />

MarcIn GarBacKI<br />

(ur. 1977)<br />

warszawiak, architekt, od roku prowadzi własną działalność projektową,<br />

wcześniej przez prawie 9 lat był związany z pracownią architekta Stanisława Fiszera.<br />

Realizuje również projekty w przestrzeni miejskiej, jest między innymi autorem pomysłu<br />

pomalowania mostu kolejowego w Warszawie na czerwono.<br />

4864<br />

MACIO MORETTI<br />

Człowiek do zadań<br />

specjalnych<br />

Macio Moretti – wcielenie twórczego<br />

ADHD, najbardziej kreatywny warszawski<br />

muzyk, nie tylko gra w niezliczonych formacjach,<br />

ale też wydaje płyty we własnej<br />

wytwórni Lado ABC, a czasem także projektuje<br />

ich okładki<br />

Czy pamiętasz pierwszy dźwięk, który udało Ci się świadomie<br />

wydobyć z jakiegoś instrumentu?<br />

Pierwszego dźwięku nie pamiętam, ale pierwszym<br />

instrumentem, który zawładnął moim umysłem, były dzwonki<br />

chromatyczne, potocznie zwane cymbałkami. Pamiętam, że<br />

na nich nauczyłem się grać ze słuchu temat z Gwiezdnych<br />

wojen i nawet rozpisałem sobie to potem w zeszycie w jakiś<br />

sposób. No i Iron Man Black Sabbath na tychże dzwonkach!<br />

Rozmawiamy w ramach badania przejawów kreatywności<br />

w Warszawie. Uznaliśmy, że w dziedzinie muzyki Ty rządzisz.<br />

Grasz w niezliczonych formacjach: Starzy Singers, Paristetris,<br />

Baaba, Baaba Kulka, Shofar, Bassisters Orchestra, Królowie<br />

Życia, Mitch and Mitch to tylko niektóre z nich. Żonglujesz<br />

muzycznymi stylami i jeszcze masz swoją wytwórnie. Twórcze<br />

ADHD – tak o Tobie mówią, dziesiątki wcieleń, mnóstwo aktywności...<br />

Skąd czerpiesz tę moc?<br />

Bardzo mi miło. Tajemnica tkwi w tym, że zamiast<br />

siedzieć 8 godzin w pracy, która nie ma nic wspólnego z tym,<br />

co mnie interesuje, siedzę w swojej własnej pracy od rana do<br />

wieczora, kiedy to przychodzą mi do głowy różne pomysły,<br />

128 129


z których jakiś procent staram się potem zrealizować wraz<br />

z przyjaciółmi. Właściwie chyba nic ponad to. A, i z tego, co<br />

wiem, to nie mam ADHD.<br />

Czy jest jakaś formacja, z którą gra sprawia Ci w tej chwili największą<br />

frajdę? Z którą wiążesz największe nadzieje?<br />

Zawsze mówię, że Mitch & Mitch jest taką moją<br />

i Bartka – drugiego Mitcha – formacją do zadań specjalnych.<br />

Tutaj realizujemy projekty dokładnie tak, jak nam się<br />

to podoba. Kiedyś takim zespołem było Slage Image, a potem<br />

Starzy Singers. Oba już nie istnieją. Wierzę też, że inny<br />

projekt, pod nazwą Paristetris ma konkretny potencjał do<br />

wykorzystania. Oczywiście nie oznacza to, że granie w innych<br />

projektach nie sprawia mi frajdy. Generalnie frajdę sprawia<br />

mi granie muzyki z ludźmi, których lubię. A tak jest raczej<br />

zawsze.<br />

Pamiętam, że jeszcze kilka lat temu nie mogłeś sobie pozwolić,<br />

by utrzymywać się tylko z grania, pracowałeś na etacie w tygodniku<br />

jako grafik, czy teraz już żyjesz z muzyki?<br />

Tak. Zdarza mi się projektować okładki płyt, z czego<br />

również mam kasę raz na jakiś czas, ale utrzymuję się z grania<br />

koncertów.<br />

Kiedyś Wasze płyty wydawała wytwórnia Zgniłe Mięso Records,<br />

teraz Lado ABC. Jaka jest strategia tej wytwórni? Kogo wydajecie?<br />

Komu odmawiacie? Czy opłaca się wydawać niszowe<br />

płyty?<br />

Lado funkcjonuje na zasadzie kolektywu przyjaciół.<br />

Poznaliśmy się koło 2000 roku i tak nam zostało. Strategia<br />

jest partyzancka, a główne założenie to umożliwienie samym<br />

sobie wydawanie płyt. Można to również rozumieć jako świadomą<br />

rezygnację z użerania się z ludźmi, którzy są przekonani,<br />

że wiedzą lepiej, jak ma brzmieć/wyglądać twoja praca.<br />

Albo jako chęć konsolidacji/budowania środowiska muzycznego,<br />

ożywienia kultury w mieście, podniesienia poprzeczki,<br />

inspirowania innych do działania w duchu D.I.Y. czy też<br />

realizowania czystej zajawki. Ogólnie rzecz biorąc, założenie<br />

własnej wytwórni polecamy każdemu, kto się martwi, że nie<br />

ma wydawców zainteresowanych jego materiałem.<br />

130 131


Jeśli chodzi o to, czy opłaca się wydawać płyty, to<br />

oczywiście, że się opłaca, choćby ze względu na to, że lubimy<br />

płyt słuchać i mieć je na swoich półkach. Z ekonomicznego<br />

punktu widzenia: nasze nakłady wahają się od 500 do 3000<br />

egzemplarzy, więc jest tak, że wychodzimy na zero. Chyba.<br />

Najlepiej sprzedająca się pozycja w Waszym katalogu to...?<br />

Na dzień dzisiejszy to Mitch & Mitch with their<br />

Incredible Combo XXII Century Sound Pioneers.<br />

Czy poza wydawaniem płyt coś jeszcze Was łączy (wspólny<br />

menedżer, wspólne trasy koncertowe, jedna sala prób)?<br />

Łączy nas bardzo dużo. To, co wymieniłaś, też,<br />

ale przede wszystkim jesteśmy najzwyklejszą bandą kumpli,<br />

jakich tysiące na całym świecie. Życie nas łączy.<br />

Czego, jako muzykowi, najbardziej Ci brakuje w Warszawie? Co<br />

najbardziej ogranicza?<br />

Brakuje mi np. inicjatywy, o której słyszałem od<br />

moich poznańskich przyjaciół, a mianowicie, że miasto daje<br />

przestrzeń z przeznaczeniem na kulturę na preferencyjnych<br />

warunkach (złotówka czynszu przez pierwsze 3 lata, potem<br />

połowa stawki rynkowej).<br />

Ciągłe przenoszenie się z jednego miejsca prób do<br />

drugiego jest męczące nie tylko dla mnie, ale myślę, że dla<br />

wielu muzyków w tym mieście.<br />

Czy zauważyłeś ostatnio jakieś ciekawe przejawy kreatywności<br />

w naszym mieście?<br />

W Warszawie dzieje się strasznie dużo. Nie mówię<br />

tu o kreatywności spod znaku zabaw miejskich, takich jak<br />

„chimning” (uprawianie seksu na kominach elektrociepłowni)<br />

czy „disconnecting” (wypinanie kabla od internetu/neostrady<br />

sąsiadowi), ale o ogólnym rozwoju miasta, który gołym okiem<br />

może zaobserwować każdy. Z tego się cieszę i wierzę, że to<br />

dopiero początek drogi.<br />

MacIO MOrETTI<br />

(ur. 1975)<br />

muzyk i grafik albo odwrotnie. Jest jednym z Mitchów, a oprócz tego jest<br />

jednym z wielu. Pierwszy koncert zagrał jako szesnastolatek. Było to prawie dwadzieścia<br />

lat temu, więc sam jest w szoku. Występował na całym świecie, wyłączając: Abchazję,<br />

Afganistan, Albanię, Algierię, Andorę, Angolę, Antiguę i Barbudę, Arabię Saudyjską,<br />

Armenię, Australię, Azerbejdżan, Bahamy, Bahrajn, Bangladesz, Barbados, Belize, Benin,<br />

Bhutan, Birmę, Boliwię, Bośnię i Hercegowinę, Botswanę, Brunei, Bułgarię, Burkinę<br />

Faso, Burundi, Chile, Chiny, Chorwację, Cypr, Cypr Północny, Czad, Czarnogórę, Danię,<br />

Demokratyczną Republikę Konga, Dominikę, Dominikanę, Dżibuti, Egipt, Ekwador,<br />

Erytreę, Etiopię, Fidżi, Filipiny, Finlandię, Gabon, Gambię, Ghanę, Górski Karabach,<br />

Grecję, Grenadę, Gruzję, Gujanę, Gwatemalę, Gwineę, Gwineę Bissau, Gwineę Równikową,<br />

Haiti, Hiszpanię, Honduras, Indie, Indonezję, Irak, Iran, Irlandię, Jamajkę, Japonię,<br />

Jemen, Jordanię, Kambodżę, Kamerun, Kanadę, Katar, Kazachstan, Kenię, Kirgistan,<br />

Kiribati, Kolumbię, Komory, Kongo, Koreę Południową, Koreę Północną, Kosowo,<br />

Kostarykę, Kubę, Kuwejt, Laos, Lesotho, Liban, Liberię, Libię, Liechtenstein, Litwę,<br />

Luksemburg, Macedonię, Madagaskar, Malawi, Malediwy, Malezję, Mali, Maltę, Maroko,<br />

Mauretanię, Mauritius, Meksyk, Mikronezję, Mołdawię, Monako, Mongolię, Mozambik,<br />

Naddniestrze, Namibię, Nauru, Nepal, Niger, Nigerię, Nikaraguę, Nową Zelandię, Oman,<br />

Osetię Południową, Pakistan, Panamę, Papuę – Nową Gwineę, Paragwaj, Peru, Republikę<br />

Południowej Afryki, Republikę Środkowoafrykańską, Republikę Zielonego Przylądka,<br />

Rumunię, Rwandę, Saint Kitts i Nevis, Saint Lucię, Saint Vincent i Grenadyny, Salwador,<br />

Samoę, San Marino, Senegal, Serbię, Seszele, Sierra Leone, Singapur, Słowenię, Somalię,<br />

Somaliland, Sri Lankę, Suazi, Sudan, Surinam, Syrię, Szwajcarię, Tadżykistan, Tajlandię,<br />

Tajwan, Tanzanię, Timor Wschodni, Togo, Tongę, Trynidad i Tobago, Tunezję, Turcję,<br />

Turkmenistan, Tuvalu, Ugandę, Urugwaj, Uzbekistan, Vanuatu, Watykan, Wenezuelę,<br />

Wietnam, Włochy, Wybrzeże Kości Słoniowej, Wyspy Salomona, Wyspy Świętego Tomasza<br />

i Książęcą, Zambię, Zimbabwe i Zjednoczone Emiraty Arabskie. Współtworzy warszawską<br />

wytwornię płytową Lado ABC, która ma na swoim koncie ponad 25 płyt z muzyką znad<br />

Wisły i nie tylko. Ma dużo planów i mało czasu.<br />

www.ladoabc.com<br />

132 133


7717<br />

MAMASTUDIO<br />

Wszystko da się<br />

dobrze zaprojektować<br />

Pomysł na MAMASTUDIO powstał na<br />

ławce. Dziś są jednym z najbardziej rozpoznawalnych<br />

graficznych studiów projektowych<br />

w stolicy. W czasie wolnym są fanatykami<br />

Warszawy<br />

Jak to się stało, że zaledwie kilka miesięcy po zrobieniu<br />

dyplomu zdecydowaliście się na założenie spółki? To dość<br />

rzadka postawa jak na dwudziestoparolatków.<br />

Magdalena Ponagajbo: Wcześniej, jeszcze pod koniec studiów,<br />

zajmowałam się składaniem książek, potem trafiliśmy do<br />

jednej firmy, która zajmowała się projektowaniem do internetu.<br />

Praca w tej firmie okazała się bardzo monotonna, mało<br />

twórcza.<br />

Michał Pawlik: Ja pracowałem przez krótki czas w agencjach<br />

reklamowych, razem z naszym trzecim wspólnikiem.<br />

Kiedyś wszyscy troje usiedliśmy na ławce i zaczęliśmy myśleć<br />

na głos: co zrobić, żeby nie pracować dla innych firm, w których<br />

praca była wyjaławiająca, nudna, mało kreatywna.<br />

Doszliśmy do wniosku, że chcielibyśmy pracować zupełnie<br />

inaczej, mieć więcej swobody twórczej, wykorzystywać nasz<br />

potencjał kreatywny i pracować na siebie.<br />

Magdalena Ponagajbo: Co okazało się nie takie znów trudne:<br />

każdy z nas miał własny komputer, mieliśmy dodatkowe<br />

zlecenia, na dodatek wszyscy mieszkaliśmy na warszawskim<br />

Żoliborzu, wystarczyło tylko znaleźć miejsce do pracy. A właściciele<br />

domu, który wynajmowaliśmy, odnajęli nam piw-<br />

134 135


nicę, w której zostaliśmy przez kilka pierwszych miesięcy od<br />

stworzenia MAMASTUDIO.<br />

Skąd wzięła się nazwa i jaki mieliście pomysł na Wasz biznes?<br />

Magdalena Ponagajbo: Każdy stworzył swoją listę. Odbyło się<br />

kilka spotkań: zależało nam na nazwie, która będzie zrozumiała<br />

na rynku międzynarodowym, jednocześnie będzie<br />

miła, kojarząca się z pozytywnymi wartościami. Stanęło na<br />

MAMASTUDIO.<br />

Michał Pawlik: Chociaż nikt z nas nie miał wtedy dzieci!<br />

Magdalena Ponagajbo: Założyliśmy najprostszy rodzaj spółki<br />

cywilnej, ale mieliśmy niepisane zasady, żeby wykluczyć przyszłe<br />

awantury, na przykład na tle finansowym. Po pierwsze,<br />

wszystkie nasze projekty zawsze firmowaliśmy MAMASTU-<br />

DIO – nie było mowy, żeby prace na boku czy dodatkowe<br />

zlecenia firmować swoim własnym nazwiskiem. W ten sposób<br />

każdy projekt naszej trójki był projektem wspólnym.<br />

Michał Pawlik: Chodziło o równy podział zysku: na trzy<br />

części. I ta zasada obowiązuje do dziś. Jak również gentlemen’s<br />

agreement, że wkładamy po tyle samo wysiłku i energii<br />

w nasze działania. Określiliśmy też jasno profil naszej działalności:<br />

nie zajmujemy się graphic designem papierosów,<br />

robimy rzeczy, które nam się podobają, angażujemy się także<br />

w projekty charytatywne i realizujemy przy tym naszą misję:<br />

wszystko da się dobrze i estetycznie zaprojektować, od logo po<br />

opakowanie.<br />

Magdalena Ponagajbo: Na początku nie martwiliśmy się budżetem,<br />

bo żyliśmy ze zleceń z agencji reklamowych. Zgłaszało<br />

się też do nas dużo znajomych.<br />

W tym roku obchodziliście już dziewiąte urodziny. Jak wyglądał<br />

rozwój MAMASTUDIO i czy po drodze nie zdarzyły Wam się<br />

kryzysy?<br />

Magdalena Ponagajbo: Mieliśmy jeden wielki kryzys w 2004 roku<br />

związany z recesją w Polsce. Przez kilka pierwszych lat działaliśmy<br />

w totalnych chaosie, sami wszystko robiliśmy. Później<br />

zatrudniliśmy office managera, speca od DTP, zmieniliśmy<br />

siedzibę na większą. Mimo to tonęliśmy w małych projektach,<br />

robiliśmy dużo ilustracji, rzeczy non-profit. Mieliśmy<br />

też specyficzne podejście do pracy: rozmawialiśmy z zamawiającymi<br />

i dopiero pod wpływem tych rozmów projektowaliśmy.<br />

Wtedy w Polsce było bardzo mało niezależnych studiów<br />

graficznych. Wyróżnialiśmy się na rynku<br />

Michał Pawlik: Pracowaliśmy też na własną markę: co<br />

roku organizujemy wielkie urodziny MAMASTUDIO, przez<br />

lata organizowaliśmy imprezę Miasto Żoliborz. Podejmowaliśmy<br />

wiele działań, niekoniecznie biznesowych. Nie mieliśmy<br />

wtedy dzieci, rodzin. Bawiliśmy się tym, co robiliśmy.<br />

Magdalena Ponagajbo: Wtedy byliśmy jeszcze małą firmą, ale<br />

zatrudnialiśmy trzy dodatkowe osoby. Mieliśmy problemy<br />

z płynnością finansową.<br />

Przez to, że nie byliśmy żadnymi biznesmenami i wszystkiego uczyliśmy<br />

się od podstaw, ten kryzys był trochę nieunikniony.<br />

Był taki moment, że zastanawialiśmy się nad zamknięciem<br />

MAMASTUDIO. Zainwestowaliśmy w profesjonalny<br />

coaching w 2005 roku. I stopniowo zaczęliśmy nie tylko<br />

wychodzić z kryzysu, ale też nabraliśmy świadomości, jak<br />

pracować – czego tak naprawdę chcemy, jakich zleceń, z kim<br />

chcemy pracować. Okazało się, że jeden z naszych wspólników<br />

nie ma takiej wizji i musieliśmy się z nim rozstać.<br />

A czym zajmuje się Piotr, Wasz nowy wspólnik, który nie jest<br />

grafikiem?<br />

Piotr Ręczajski: Jestem odpowiedzialny za new business<br />

i nadzór strategiczny projektów. Wcześniej pracowałem<br />

w agencjach reklamowych jako strateg, zajmowałem się strategią<br />

marki i strategią komunikacji.<br />

Michał Pawlik: Rola Piotra jest ważna, bo największy<br />

problem w kontaktach między dużymi firmami a grafikami<br />

polega na nieumiejętności komunikowania się: oni posługują<br />

się specyficznym językiem marketingowym, który wspólnie<br />

z Piotrkiem potrafimy przekuć na język komunikacji wizualnej.<br />

I na odwrót!<br />

Piotr Ręczajski: W każdej korporacji jest grupa osób, która<br />

zajmuje się komunikacją marki. To właśnie nasi klienci. Przez<br />

całe życie zawodowe współpracowałem z takimi osobami.<br />

Znam ich potrzeby i władam ich językiem. To wpływa na<br />

136 137


efektywność realizowanych projektów. Moje doświadczenia<br />

zawodowe mogę teraz realizować w MAMASTUDIO. Jestem<br />

więc współodpowiedzialny za projektowanie.<br />

Michał Pawlik: Robimy coraz większe projekty, zatrudniamy<br />

10 osób. Mamy dwóch project managerów, żeby to<br />

wszystko móc skoordynować. Nie musimy się już kontaktować<br />

z klientem bezpośrednio – chodzić na wszystkie spotkania,<br />

wysyłać oferty. Wypracowaliśmy swoje sposoby na kontaktowanie<br />

się z klientami.<br />

Czy po tych 9 latach Wasza sytuacja, pozycja na rynku jest<br />

stabilna?<br />

Piotr Ręczajski: Każda firma w naszej branży musi liczyć<br />

się ze specyfiką pracy nad projektami. W połowie realizacji<br />

jednego musimy myśleć o następnym. A robimy jednocześnie<br />

kilkanaście projektów. To jest hunting business – jeśli ktoś<br />

ma słabe serce i potrzebna mu stabilizacja, to nie jest to biznes<br />

dla niego. Ten medal ma też jednak drugą, jasną stronę:<br />

jeśli trafia nam się nieznośny klient, to zawsze możemy się<br />

z nim rozstać i grzecznie podziękować. W tym biznesie zasadniczo<br />

nie działa się na „fee”, więc nie da się go stracić.<br />

Magdalena Ponagajbo: Jest w naszej działalności aspekt<br />

wolności, ale jednocześnie głębokiego, wewnętrznego obowiązku,<br />

który wynika z osobistego zaangażowania. Tego nie da<br />

się przeliczyć na godziny pracy.<br />

Macie jakieś marzenia?<br />

Michał Pawlik: W następnych latach chcielibyśmy wcale<br />

nie rozwoju naszej firmy, gigantomanii, gonienia za zyskiem.<br />

Zależy nam na precyzyjnym doborze ambitnych, dużych<br />

projektów, które będą profesjonalnie wykonane przez MAMA-<br />

STUDIO i przyniosą nam frajdę. No i trochę mniej pracować.<br />

Spędzamy w MAMASTUDIO po 8-10 godzin dziennie – to<br />

wciąż więcej niż z naszymi rodzinami i bliskimi.<br />

Magdalena Ponagajbo: Dziś faktycznie stać nas na to, żeby<br />

realizować projekty, o których marzyliśmy, a które nie są<br />

rentowne. To też jest nasz komfort i prestiż. Chcielibyśmy też,<br />

żeby nasze wysiłki dostrzegło miasto – na przykład zamawia-<br />

jąc u nas projekty wizualne. Jesteśmy fanatykami Warszawy<br />

i lubimy pracować dla miasta.<br />

Piort Ręczajski: Ja marzę o tym, aby podciągnąć społeczne<br />

poczucie estetyki w Polsce. Obecnie polska kultura wizualna<br />

reprezentuje przeraźliwie niski poziom, daleko odbiega od<br />

standardów europejskich. Wstydzę się tego.<br />

MaGDalEna POnaGaJBO<br />

(ur. 1976)<br />

w 2001 roku ukończyła Wydział Grafiki na warszawskiej ASP, w tym samym<br />

roku założyła MAMASTUDIO. Brała aktywny udział w tworzeniu Stowarzyszenia Twórców<br />

Grafiki Użytkowej. W MAMASTUDIO jest dyrektorem artystycznym i partnerem.<br />

MIchał PaWlIK<br />

(ur. 1972)<br />

studiował na Wydziale Wzornictwa warszawskiej ASP. W 2001 roku ukończył<br />

Wydział Grafiki ASP w Warszawie i współtworzył MAMASTUDIO, w którym jest dyrektorem<br />

artystycznym i partnerem.<br />

PIOTr ręczaJSKI<br />

(ur. 1976)<br />

absolwent Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego. Pracował<br />

w agencjach GREY, PZL, Saatchi & Saatchi oraz Corporate Profiles Consulting. Dołączył<br />

do teamu MAMASTUDIO w 2008 roku. Od 2009 roku jest partnerem oraz dyrektorem<br />

strategicznym.<br />

www.mamastudio.pl<br />

138 139


7584<br />

Monika Jakubiak<br />

Tyle rzeczy jest tu<br />

do zrobienia<br />

Projektantką została w wieku 12 lat.<br />

W latach młodości musiała pracować jako<br />

szwaczka w fabryce, aby potem osiągnąć<br />

sukces na światowych rynkach mody. Po<br />

kilkunastu latach wróciła do Warszawy, aby<br />

prowadzić warsztaty o modzie i projektowaniu<br />

Warszawa w Twojej biografii zajmuje miejsce szczególne:<br />

przyjechałaś tu zaraz po maturze, krótko potem wyjechałaś<br />

na następne 14 lat, by wrócić do Polski już jako spełniona<br />

projektantka.<br />

Ja przez całe życie szyję ubrania. Pierwsze pieniądze<br />

zarobiłam w wieku 12 lat, kiedy uszyłam sukienkę dla koleżanki<br />

mojej mamy. Chyba właśnie wtedy zostałam projektantką!<br />

Przyjechałam do Warszawy, bo próbowałam zaistnieć<br />

w świecie mody: nie miałam wprawdzie żadnego wykształcenia<br />

modowego, nie miałam kontaktów i znajomości, byłam<br />

znikąd, ale naprawdę umiałam szyć. Wtedy zaczynały powstawać<br />

pierwsze magazyny kolorowe, które były najczęściej<br />

prowadzone przez koleżanki koleżanek, i do dziś właściwie<br />

nie wyklarował się model profesjonalnego pisania o modzie<br />

– ludzie nie mają gdzie się tego w Polsce uczyć. Mimo to<br />

w latach 90. właśnie do nich próbowałam się dobijać. Parę<br />

razy usłyszałam bardzo nieprzyjemne rzeczy: że jestem z prowincji,<br />

że nie mam wykształcenia, że jaka ze mnie projektantka,<br />

skoro jestem zwykłą krawcową! Dla mnie bardzo<br />

ważne były nie same porażki, ale potrzeba, żeby wreszcie ktoś<br />

140 141


powiedział, że to, co robię, nie jest beznadziejne. Poczułam,<br />

że jeśli jestem rzeczywiście do niczego, to chcę to usłyszeć<br />

od prawdziwego mistrza, od kogoś, dla kogo mam respekt<br />

i szacunek, a nie od przypadkowych ludzi. Spakowałam swoją<br />

maszynę do szycia i pojechałam autostopem do Londynu.<br />

Czym wtedy różnił się Londyn od Warszawy, jeśli chodzi<br />

o podejście do biznesu i rynku modowego? Jak sobie tam<br />

poradziłaś?<br />

Zanim wyjechałam z Polski, przez jakiś czas pracowałam<br />

jako regularna szwaczka – wstawałam o 5.30<br />

i szłam do fabryki. To mnie wpędziło w totalną depresję.<br />

Ale wiedziałam, że umiem świetnie szyć. Do Londynu przyjechałam<br />

z założeniem, że nie będę opiekować się dziećmi,<br />

pracować w pubie. Przez pierwsze dwa miesiące łaziłam po<br />

całym Londynie – w końcu pewnego dnia weszłam do małej<br />

tureckiej szwalni, która szyła wtedy bardzo modne ciuchy<br />

clubbingowe. Przez tydzień siedziałam przy maszynie, ale<br />

wiecznie coś komentowałam, doradzałam, poprawiałam. Po<br />

tygodniu poproszono mnie, żebym zaczęła dla nich projektować.<br />

Po dwóch miesiącach spotkałam się z moją angielską<br />

przyjaciółką, która mnie zapytała, jakie jest moje największe<br />

marzenie. Odpowiedziałam, że chciałabym pracować dla<br />

najlepszego projektanta w Londynie. Kupiła więc „Vogue’a”,<br />

który drukował wtedy w stopce adresy i telefony wszystkich<br />

projektantów, a ja zakreśliłam parę nazwisk: McQueen, Galliano,<br />

Chalayan, Ribeiro. Poprosiłam, żeby do nich zadzwoniła,<br />

bo nie znałam wtedy dobrze angielskiego, z informacją,<br />

że dzwoni w imieniu młodej, pracowitej projektantki, która<br />

chce od zaraz zacząć pracę. Trzy dni później odezwało się<br />

studio Clements Ribeiro. Przez tydzień robiłam tam wszystko<br />

– szyłam, kroiłam, projektowałam, wybierałam materiały, itp.<br />

Ribeiro przyszedł do mnie po tygodniu i powiedział, żebym<br />

została. Od początku bardzo dobrze zarabiałam. Lata 90. to<br />

był totalny rozkwit mody. Przez kolejne siedem lat zmieniałam<br />

studia. Ludzie sami zaczęli do mnie dzwonić. W 2002 roku<br />

zadzwonili od Husseina Chalayana. I to było jak porażenie<br />

prądem. To jest człowiek, który jest projektantem, muzykiem,<br />

artystą – reprezentuje Turcję na Biennale Sztuki. Ma do<br />

mody podejście totalne. Wtedy zrozumiałam, że moda to jest<br />

coś więcej. Zrezygnowałam z pracy, poszłam do Saint Martins<br />

(obecna nazwa to University of The Arts), żeby się dokształcić.<br />

Skończyłam kurs podyplomowy: innovative pattern cutting.<br />

I wyjechałam do Indii. Od pięciu lat pracuję dla firmy<br />

Anokhi przy sezonowych kolekcjach.<br />

Co Cię w takim razie skłoniło do powrotu do Warszawy?<br />

Podejmuję decyzje instynktownie. Od 2004 roku<br />

regularnie wracałam do Polski, żeby odwiedzić dom rodzinny,<br />

wpadałam też do Warszawy. W Londynie miałam piękne mieszkanie,<br />

własne studio, ale poczułam, że Londyn jest dla mnie za<br />

wielki, zmęczył mnie. Zbuntowało się moje ciało – już nie chcę.<br />

Wynajęłam ciężarówkę, która przewiozła rzeczy, odnajęłam pracownię<br />

w Londynie i wróciłam tutaj. Przyjechałam na osiem<br />

miesięcy, bez żadnych założeń. Zamieszkałam na Mokotowie<br />

i poczułam się w Warszawie superkomfortowo. Zobaczyłam, ile<br />

rzeczy jest tu do zrobienia! Tu jest mało mody, w porównaniu<br />

z tym, jak ten rynek funkcjonuje w Londynie.<br />

Nie ma rynku modowego czy jest za mało projektantów? Gdzie<br />

Twoim zdaniem jest luka I jak to zmienić?<br />

Kiedy wróciłam do Warszawy, w ciągu miesiąca<br />

poznałam bardzo wielu ludzi z branży. Nie jest ona zatem zbyt<br />

wielka. Poza tym zauważyłam, że w Polsce nie funkcjonuje<br />

słownik mody – jeśli w Londynie powiesz: I am a tailor, to<br />

jesteś arystokratą. Jeśli w Warszawie powiesz: jestem krawcem<br />

albo, co gorsza, krawcową, to pewnie jesteś żoną hydraulika.<br />

Na poziomie samego języka jest już luka. Wielu ludzi, którzy<br />

piszą o modzie, najczęściej przepisują informacje prasowe, są<br />

za mało kreatywni. Dlatego w pierwszym roku po powrocie<br />

zajęłam się prowadzeniem warsztatów. Okazało się, że jest<br />

zupełnie inaczej, niż sobie wyobrażałam – nie rozumiem takiej<br />

postawy. Wielu artystów korzysta z dotacji unijnych, miejskich,<br />

ale nie fashion designerzy! Kiedy tu przyjechałam, zaczęłam<br />

dopytywać, gdzie jest fashion agent – osoba, do której dzwonię,<br />

by mi wskazała potencjalnych pracodawców – nie ma nikogo<br />

takiego! Poczułam kompletny brak fashion community. Jak<br />

to jest, że młodzi projektanci nie skrzykną się i nie wynajmą<br />

wspólnie sklepu? Tutaj ludzie bardzo boją się konkurencji! Dlatego<br />

na początku założyłam Pop up shop. Chciałam zobaczyć,<br />

142 143


czy ci projektanci są naprawdę projektantami – bo żeby być<br />

projektantem, nie wystarczy opublikować parę zdjęć w modnych<br />

magazynach, bo z tego się nie wyżyje. My jesteśmy wyrobnikami,<br />

a mój byt zależy od tego, ile sprzedam sukienek, nie od<br />

tego, że jakiś celebryta je włoży. To mydlenie oczu. Chciałam<br />

pokazać projektantom, że nie można pokazywać ubrań sprzed<br />

pięciu miesięcy, nie wolno sprzedawać ubrań niedopracowanych,<br />

które się prują, strzępią. Ja jestem bardzo dobra na starcie:<br />

potrafię skonsolidować kolekcję, wyciągnąć mankamenty,<br />

doradzić. Nie ma nic lepszego dla młodego projektanta niż<br />

trafienie pod skrzydła doświadczonego projektanta, u którego<br />

nauczy się biznesu.<br />

Jaka jest filozofia Twojej firmy? Jak widzisz jej dalszy rozwój?<br />

Wiem, że nie zrealizuję wszystkich swoich pomysłów<br />

na polu mody, designu i edukacji. Zauważyłam pewną prawidłowość<br />

wśród młodych projektantów. Uważają, że projektant<br />

to wizjoner, często mylą modę ze stylizacją, oglądają i kopiują<br />

tzw. deconstructed fashion z zachodnich pism modowych.<br />

Rzadko przygotowują kolekcje poprzedzone szczegółowym<br />

zebraniem materiału, brak im pokory. Chcę, żeby ludzie, którzy<br />

przychodzą do mnie na warsztaty, nauczyli się czegoś praktycznego,<br />

a nie czegoś trendy. W Polsce nie ma instancji, do<br />

której rynek modowy mógłby się odwoływać. Nie ma Polish<br />

Fashion Council! Nie ma doradców do spraw biznesów kreatywnych<br />

przy urzędach pracy. To jest bardzo potrzebne! Wiem<br />

to z doświadczenia. Trzymam kciuki za powołanie Polskiej Izby<br />

Mody, która może pomóc przekształcić biznes modowy w jeden<br />

organizm wspierający i twórczość, i biznes. W Polsce jest tyle<br />

do zrobienia w dziedzinie mody, tyle możliwości stworzenia<br />

miejsc pracy w postaci agencji skupiających projektantów,<br />

butiki i dystrybucję. To jest gigantyczna nisza! Wielki potencjał<br />

na wzrost ekonomiczny!<br />

MOnIKa JaKuBIaK<br />

(ur. 1970)<br />

projektantka. W 1995 roku wyjechała na kilkanaście lat do Londynu, gdzie<br />

przygotowywała kolekcje m.in. dla Husseina Chalayana. W 2004 roku ukończyła Central<br />

Saint Martins College of Art & Design. Rok później założyła własną firmę www.soulstitch.<br />

co.uk, która zajmuje się organizacją warsztatów o modzie. W 2008 roku wróciła do Polski.<br />

W 2010 roku w Centrum Cybernetyki stworzyła pierwszą kolekcję inaugurującą miejsce<br />

Cybernetyki Szwalnia.<br />

9569<br />

ZuZa Ziomecka<br />

Kreatywne geny<br />

Jest redaktorką kilku najpopularniejszych<br />

warszawskich magazynów lifestylowych:<br />

od informatorow miejskich po magazyn<br />

o pięknym dzieciństwie. Uwielbia pracę<br />

zespołową – w zaangażowaniu widzi klucz<br />

do sukcesu<br />

Jak to się stało, że znalazłaś się w tej niełatwej branży?<br />

Geny. Moi rodzice są dziennikarzami. Ojciec rozgałęził<br />

się z gazet na telewizje i internet, a mama wyszła z kolorowych<br />

magazynów w administrację publiczną. Całą młodość<br />

planowałam oddalić się od tego dziedzictwa –- w liceum<br />

marzyłam o karierze akademickiej w dziedzinie literatury,<br />

po studiach stwierdziłam, że jednak chcę być performerką<br />

muzyczno-poetycką, ale głód zaprowadził mnie do mediów<br />

internetowych. Choć walczyłam o ten dystans do tradycji<br />

rodzinnej, geny okazały się silniejsze ode mnie. Z internetu<br />

przeszłam do mediów drukowanych w wydawnictwie Valkea,<br />

a konkretnie „Aktivista”. Radość z tworzenia pisma w zespole,<br />

o tematyce, która mnie interesuje, z namacalną misją okazała<br />

się ogromna. Uzależniłam się od razu i zdaje się, że na<br />

zawsze.<br />

Nie miałaś doświadczenia i wykształcenia – jak uczyłaś się tego<br />

zawodu i jak sądzisz, co sprawiło, że odniosłaś w tej branży<br />

sukces?<br />

Jakieś tam wykształcenie miałam, bez przesady!<br />

Skończyłam studia na University of Michigan w Ann Arbor,<br />

144 145


w Stanach, MI USA z dyplomem z pisania twórczego i literatury<br />

–- to doskonałe zaplecze do pracy w mediach. Wyrobiłam<br />

sobie pPodczas studiów zaznajomiłam się z znajomość rozmaitych<br />

rozmaitymi formami literackich literackimi i zdolnoścnauczyłam<br />

się do organizowaniać treści w logiczne konstrukcje.<br />

Formy dziennikarskie są tego kolejnym schematem,<br />

a przykładem - poznanie ich nie było trudne. Tym natomiast,<br />

co sprawiło mi problem, była bariera językowa –- szczęśliwie<br />

i tu pomogły geny. Mój ojciec 6 miesięcy po emigracji do<br />

Stanów zaczął utrzymywać naszą rodzinę, pisząc felietony do<br />

dziennika „The Detroit Free Press”. Nauczył się obowiązującego<br />

kanonu felietonowegofelietonowego, a język szlifował<br />

po drodze. Ze mną w „Aktiviscie” a następnie w „Exklusivie”,<br />

„ElleElle” oraz w „Gaga” było bardzo podobnie, choć tempa<br />

Taty taty nie miałam.<br />

A co do sukcesu, to sądzę, że wziął się nie tylko<br />

ze mnie, ale też z wyuczonej w Stanach zdolności do pracy<br />

w zespole. Nie jestem dyktatorem w redakcjach. Lwia część<br />

frajdy, jaką praca w mediach mi daje mi praca w mediach, to<br />

możliwość współtworzenia ze znakomitymi osobowościami,<br />

które staram się za wszelką cenę wciągnąć do projektu.<br />

Często oddaje oddaję lejce, tworzę warunki partnerskie,<br />

pozwalam całemu zespołowi odczuć, że każdy jest po części<br />

właścicielem autorem sukcesu tytułu. Partnerskie relacje ze<br />

mną dają ludziom wolność tworzenia. Brzmi pretensjonalnie,<br />

ale to bardzo ważne. Kreatywni chcą tworzyć. Potrzebują tego<br />

bardziej niż pieniędzy. Ja też taka jestem. Kiedyś dostałam<br />

kilka ofert pracy: przejścia do dużego niemieckiego wydawnictwa.<br />

I, innym razem do polskiego. Nie poszłam, choć<br />

żyłabym dostatniej. Cenię swoją pracę za możliwość pracowania<br />

z fascynującymi ludźmi nad materią, której nadajemy<br />

kształt bez odgórnej ingerencji. Zamiłowanie moje i redakcji<br />

do magazynów, które tworzymy, jest absolutnym kluczem do<br />

ich sukcesu.<br />

Na ile Twoi przełożeni pozwalają ci realizować kreatywne pomysły<br />

i na jakich warunkach?<br />

Pracuję w wydawnictwie tytułów niszowych, kierowanych<br />

do bardzo precyzyjnie zdefiniowanych grup czytelników.<br />

Sukces tych tytułów wymaga dotarcia do odbiorców<br />

146 147


z wiarygodnym, całkowicie trafionym przekazem. To jest<br />

możliwe tylko przy zaufaniu do redaktorów naczelnych, którzy<br />

zawsze należą do swoich grup docelowych i znają je intymnie.<br />

Jeśli wydawca narzucałby treść bądź formę, te tytuły straciłyby<br />

w oczach czytelników i umarły. Właściciel wydawnictwa<br />

Valkea Media uczynił ze mnie szefową redakcji lifestylowym<br />

lifestylowych właśnie w celu strzeżenia tej redakcyjnej suwerenności.<br />

Udaje nam się dlatego, że redakcje nie odcinają się<br />

od biznesowych zagadnień –- stają na głowie, żeby nawiązać<br />

współpracę z reklamodawcami. Sami wymyślają i rRobią za<br />

agencję kreatywną, tworząc koncepcje na istnienie rozmaitych<br />

marek na łamach tytułu w sposób, który przemówi a nie<br />

odstraszydo czytelnikówczytelników, ale ich nie odstraszy. To<br />

trudne na naszym rynku, bo myślenie marketingowe w kraju<br />

jest bardzo nierówne. Nie każdy klient rozumie, że przekaz<br />

Hard hardSsellowy mierzi czytelników pism lifestylowych i że<br />

warto dostosować reklamę do kontekstu. Jesteśmy małymi<br />

zespołami i dzielimy się odpowiedzialnością za swoje tytuły.<br />

Zarząd firmy widzi, że ten system działa zarówno na korzyśćpozytywnie<br />

wpływa zarówno na wyniki finansowe, jak i finansową<br />

jak na motywację zespołu, więc dostaję coraz więcej<br />

tytułów pod swoją opiekę. Właśnie pracuję nad przekształceniem<br />

i odnowieniem koncepcji „Warsaw Insidera”. To będzie<br />

rewolucja! Kocham ten proces.<br />

Podaj przykłady tych pomysłów, które udało się wdrożyć,<br />

i takich, które spotkały się z oporem, zostały odrzucone ...<br />

Kwartalnik dla rodziców „GAGA”, najnowszy tytuł<br />

wydawnictwa, którego jestem redaktorką naczelną, był kreatywnym<br />

pomysłem, na które wydawnictwo się zgodziło. Zrobili<br />

to trochę ze względu na zaufanie, jakim dążą darzą mnie,<br />

ale też dlatego, że zobaczyli w pomyśle potencjał rynkowy.<br />

Miałam też pomysł na magazyn DIY, ekologiczny magazyn<br />

w stylu nowoczesnego Adama Słodowego w wersji drukowanej.<br />

Koncepcja nie została wdrożona, gdyż wydawnictwo<br />

oceniło, że grupa docelowa takiego tytułu jest zbyt trudna do<br />

zdefiniowania, co rodzi problemy z dystrybucją i reklamami.<br />

Czy te zrealizowane przynoszą już zyski i czy ty Ty masz z tego<br />

jakieś gratyfikacje, czyli, innymi słowy, czy opłaca się być<br />

kreatywnym?<br />

Ogólnie rzecz biorąc, nie opłaca się być kreatywnym<br />

na naszym rynku w tej chwili, chyba że się pracuje w branży<br />

reklamowej, która opiera swoje działanie na wartościach<br />

i rozumieniu biznesowym skopiowanym według zasad obowiązujących<br />

na bardziej rozwiniętych rynkach zachodnich.<br />

Na tym etapie rozwoju kapitalizmu w Polsce nadal zajmujemy<br />

się doganianiem i naśladowaniem Zachodu. Pieniądze na<br />

projekty innowacyjne są małe, więcej, prościej i łatwiej można<br />

zarobić na zgrabnych, udanych kalkach modeli biznesowych,<br />

które już gdzieś odniosły sukces i nie niosą ryzyka. Na Zachodzie<br />

już wszystko jest –- rozwój bierze się więc z innowacji<br />

i tam kreatywni doceniani są o wiele bardziej niż u nas. Być<br />

może jeszcze za naszej kadencji zawodowej ta sytuacja w Polsce<br />

się zmieni. Na dzień dzisiejszy jednak kreatywny może<br />

liczyć na pensję na poziomie średniej krajowej, chyba że<br />

wybije się na poziom gwiazdy. Ale i wtedy z wynagrodzeniem<br />

bywa różnie.<br />

Valkea Media - firma, w której pracujesz, działa na kilku polach,<br />

m.in. prasy tradycyjnej drukowanej, publishcastomowej, custom<br />

publishing oraz internetu – która z tych odnóg przynosi teraz<br />

największe zyski?<br />

O zyskach trudno mówić ogólnie, bo każdy magazyn<br />

jest osobnym przypadkiem. Można jednak śmiało powiedzieć,<br />

że magazyny robione na zamówienie klientów stały się na<br />

przestrzeni ostatnich lat szalenie popularne. Jako narzędzie<br />

marketingowe dla firm konsumenckich zdają egzamin na<br />

wielu poziomach, więc to właśnie ten dział w naszym wydawnictwie<br />

odnotowuje największy wzrost.<br />

Jak postrzegasz przyszłość mediów –- przedstaw swoją wizję...<br />

Ha! To jeden z moich ulubionych tematów, bo<br />

z każdym nowym gadżetem od firmy Apple czy każdą nową<br />

wersją elektronicznego papieru zmienia się perspektywa.<br />

Kształtuje się pewna tendencja do podziału na medium i jego<br />

zawartość oraz traktowania ich jak odrębnych bytów. Gazety<br />

w Niemczech i w Stanach zaczęły znów odnotowywać zyski,<br />

bo zwolnili dziennikarzy np. ds. polityki czy newsów zagranicznych<br />

i uzyskują te informacje od agencji, które się specjalizują<br />

w ich tworzeniu. Agencje fotograficzne od lat robią to<br />

148 149


samo, zwalniając wiele wydawnictw z konieczności zatrudniania<br />

własnych fachowców. Te treści świetnie się też rozchodzą<br />

w internecie, więc w iphone’ach i ipadach też pewnie będą<br />

się sprawdzać. Pod tym względem jestem spokojna o lifestyle<br />

–- bo w tym segmencie osobowości i opinie liczą się bardziej<br />

niż fakty i zdjęcia gorących wydarzeń. Takie magazyny, jak te,<br />

nad którymi pracuję, nigdy nie będą czytane przez wszystkich,<br />

więc nie będą też kopalnią złota dla wydawców –- ale zawsze<br />

znajdą swoje lojalne grono odbiorców i twórców.<br />

A jak postrzegasz swoją przyszłość zawodową, byłaś redaktorem,<br />

wydawcą, czas może założyć własną platformę medialną?<br />

Wolę nie przekraczać granicy między tworzeniem<br />

zawartości a zarządzaniem biznesem medialnym. Posmakowałam<br />

tego w mojej pracy na stanowisku wydawcy, i wiem,<br />

że lepiej się sprawdzam i bardziej spełniam po stronie kreacyjnej.<br />

Tak więc widzę kilka możliwości –- więcej internetu,<br />

więcej telewizji, scenariusze filmowe, programy telewizyjne<br />

i książki dla dzieci. Jednak już kilka razy życie pokazało mi,<br />

że postawienie wszystkiego na głowie i korzystanie z niespodziewanych<br />

okazji to droga dla mnie. Więc kto wie –- może<br />

wyląduję za granicą, na studiach lub zaszyję się na głębokiej<br />

wsi z dwiema krowami i traktorem. Jestem otwarta.<br />

Firma, w której pracujesz, mieści się w Warszawie, czy ta lokalizacja<br />

miała jakiś wpływ na jej rozwój, na zastosowane strategie,<br />

czy kiedykolwiek uzyskaliście jakieś wsparcie od miasta?<br />

Nic mi nie wiadomo o wsparciu od miasta dla<br />

wydawnictwa. Jednak lokalizacja w stolicy, gdzie mieści się<br />

cały polski showbiznes oraz znajdują się siedziby największych<br />

reklamodawców, ułatwia zarówno utrzymanie, jak i tworzenie<br />

magazynów.<br />

Czy ostatnio zauważyłaś jakąś nową interesującą kreatywną<br />

akcję w Warszawie, jeśli tak to jaką?<br />

Na moje oko jest ich wciąż za mało. Wymogi sanepidowo-ubezpieczeniowe<br />

hamują twórczy rozpęd miasta,<br />

którego potencjał aż kipi. Widziałam kilka nigdy nie wybranych<br />

projektów w przestrzeni miejskiej w wykonaniu Oli<br />

Wasilkowskiej. Najbardziej żałuję światełek napędzanych<br />

wiatrem, pulsujących stawów i mgły o każdej pełnej godzinie,<br />

jakie zaplanowała na Placu Grzybowskim. Bardzo czekam<br />

na Centrum Kopernika i kibicuję grupie Potwory w prowadzeniu<br />

letnich półkolonii dla dzieci „Kocham to miasto”. Jest<br />

też ciekawy program „Wiem, co jem” robiony w ramach akcji<br />

Lato w Mieście, który wydaje mi się szalenie ważny, nowatorski<br />

i godny rozszerzenia. Ale dopóki nie będzie krytych placów<br />

zabaw i większej ilości propozycji dla rodziców na spędzanie<br />

czasu w mieście z dziećmi zimą, to będę żyła w przekonaniu,<br />

że rodziny w Warszawie są zaniedbane przez władze stołeczne.<br />

Ach, no i rowery! Na Boga –- znajdźmy dla nich bezpieczne<br />

miejsce na trasach komunikacyjnych! Podoba mi się pomysł<br />

na dworzec rowerowy na Placu Defilad, który byłby pięknym<br />

początkiem dla prawdziwej polityki rowerowej miasta.<br />

zuzanna zIOMEcKa<br />

(ur. 1976)<br />

spędziła lwią część swojego życia w Stanach Zjednoczonych,<br />

gdzie ukończyła studia humanistyczne i liznęła pracy w Dolinie Krzemowej<br />

w ostatnich latach poprzedniego millenium. W Polsce związała się z branżą wydawniczą,<br />

prowadząc redakcję „Aktivista”, tworząc i prowadząc magazyn „Exklusiv”, a następnie tworząc<br />

i redagując magazyn „Gaga”, praca dla tego ostatniego przyniosła jej tytuł Redaktor<br />

Naczelnej roku 2008. Jest stałą felietonistką „Elle” i współprowadzi program Mała Czarna<br />

w tv4. Ma dwójkę dzieci z partnerem Norbullem Kontrabaczem. Mieszkają razem na<br />

warszawskim Śródmieściu.<br />

150 151


5343<br />

FAT BABY<br />

Kampania to prototyp<br />

Przez lata pracowali dla firm reklamowych<br />

prowadzonych przez innych. Rok<br />

temu postanowili rozpocząć działalność<br />

na własną rękę. Adam Szczepłocki, Cezary<br />

Antoń, Lechosław Kwiatkowski uruchomili<br />

Fat Baby – swoją autorską agencję<br />

Dlaczego małe, a nie duże, czyli czemu zrezygnowaliście z większych<br />

agencji, by założyć Fat Baby? Skąd się wzięła nazwa?<br />

Lechosław Kwiatkowski: Zależało nam na tym, aby robić rzeczy po<br />

swojemu. Nie było więc innego wyjścia. A tłusty bobas to taka<br />

obietnica tłustej i uśmiechniętej przyszłości.<br />

Co stanowiło największe wyzwanie, trudność na początku<br />

Waszej działalności?<br />

Przekonywanie klientów o naszej wiarygodności.<br />

Jak tłusty dzieciak, który przyszedł na świat w czasach kryzysu,<br />

radzi sobie na rynku?<br />

Dobrze – zbudował solidną bazę klientów, przed<br />

nami kolejny etap rozwoju,czyli rozbudowanie zespołu<br />

agencji.<br />

Branża reklamowa żyje z kreatywności, choć z drugiej strony<br />

wiemy, że w Polsce nie robi się aż tylu autorskich kampanii, ile<br />

można by sobie życzyć. Czy Waszym zdaniem istnieją sposoby<br />

na nakłonienie klienta, by zgodził się na nowatorską, odważną<br />

kampanię?<br />

Sprawić, by uwierzył, że w naszej branży najbardziej<br />

ryzykują ci, którzy za wszelką cenę unikają ryzyka. Dobra<br />

kampania reklamowa to taka, która zaskakuje odbiorcę czymś<br />

nowym, wcześniej niewidzianym. Powinna być swojego<br />

rodzaju prototypem. A wiadomo, że nie każde prototypowe<br />

rozwiązanie okazuje się trafione. Warto jednak zaryzykować,<br />

starając się unikać oczywistych błędów, bo na drugiej szali<br />

leży kampania „nieryzykowna”, która „już była”, „już ją znam”,<br />

„już ją widziałem”, a więc stupor konsumenta i pieniądze<br />

wyrzucone w błoto.<br />

Nie ma wspólnego podejmowania ryzyka bez zaufania.<br />

Dlatego wydaje mi się, że porozumienie, które rodzi<br />

się w relacji agencja–klient, jest warunkiem koniecznym<br />

powstania świetnych kampanii. Niestety mam wrażenie, że<br />

w Polsce relacjom agencja–klient bliżej do wakacyjnego flirtu<br />

niż zaprawionego w bojach z codziennością, partnerskiego<br />

związku.<br />

Kiedy trzeba coś wymyślić, jakie są Wasze sposoby na pobudzenie<br />

kreatywności?<br />

Ilu ludzi, ile projektów, tyle sposobów. Nie wymyślę<br />

tu prochu. Burze mózgów, niekończące się dyskusje, pochłanianie<br />

świata w filmach, sieci, w książkach, muzyce, podróże.<br />

Łowienie inspiracji, gdzie popadnie. Przyglądanie się pracy<br />

lepszych od nas.<br />

Czy możecie wymienić prace, kampanie, które najlepiej Was<br />

określają?<br />

Kokos.pl – pixele, Bioprazol Bio – wprowadzenie<br />

marki, identyfikacja wizualna Noodle w Pudle.<br />

Czy potrzebujecie jakiegoś wsparcia od miasta, jeśli tak, to<br />

jakiego?<br />

Marzy mi się, aby Warszawa była takim magnesem<br />

dla kreatywnych ludzi jak Berlin. Aby ciągnęła tu młodzież<br />

o otwartych głowach, która będzie widzieć w tym mieście<br />

szansę na spełnianie się zarówno w sztuce, jak i na przykład<br />

w biotechnologiach. Aby obok doskonałych uczelni były<br />

doskonałe stypendia, dotacje, bursy, galerie, bary, miejsca<br />

do bujania w obłokach, kluby taneczne i dyskusyjne, a co<br />

najważniejsze, przyzwolenie na szaleństwo, kreatywność,<br />

152 153


ogromny margines swobody, gdzie wolno wszystko to, co nie<br />

jest zabronione. Uważam, że miasto stołeczne powinno być<br />

najbardziej przyjazne właśnie tym, którzy przywożą do niego<br />

intelektualny, twórczy ferment.<br />

Chciałbym, aby miasto wzięło na siebie część estetycznego<br />

wychowania ludności. Aby nie burzono kolejnych<br />

Supersamów, nie stawiano obrzydliwych klombów na skrzyżowaniu<br />

Marszałkowskiej z Jerozolimskimi i nigdzie więcej nie<br />

kładziono już kostki bauma. Chciałbym, aby z zabytkowych<br />

elewacji zniknęły szyldy kebabów, reklamowe siatki i wszelkie<br />

nadmuchiwane paskudztwo. Wtedy będziemy mieć także lepsze<br />

reklamy – precyzyjne w kreatywnym kombinowaniu, a nie<br />

tylko wielkie, wszędobylskie i bezmyślne.<br />

Czy ostatnio zauważyliście jakąś nową interesującą kreatywną<br />

akcję w Warszawie, jeśli tak, to jaką?<br />

Balonowa instalacja na Chłodnej – trzy kropki<br />

w miejscu kładki łączącej dwie części getta; flashmobowa<br />

działalność przeciwników krzyża na Krakowskim Przedmieściu<br />

pokazująca budzenie się społeczeństwa obywatelskiego;<br />

udostępnienie przez miasto Warszawa przyszłej siedziby<br />

Orkiestry Sinfonia Varsovia na wystawę ilustracji reklamowej<br />

w ramach festiwalu KTR – bo pokazuje miejsca niedostępne<br />

dla szerokiej publiczności, wspiera twórców oraz pokazuje<br />

wagę sektora reklamy w tworzeniu PKB; 5.10.15 i Powiśle;<br />

Galeria Interview w 1500 m2, komercyjne teatry – chociaż<br />

ich repertuar bywa dyskusyjny, to podoba mi się fakt, że<br />

przyciągają ludzi, którzy inaczej pewnie wcale nie poszliby do<br />

teatru.<br />

lEchOSłaW KWIaTKOWSKI<br />

(ur. 1973)<br />

studiował w Warszawie. Od piętnastu lat zajmuje się reklamą. Najpierw w<br />

międzynarodowych agencjach, a teraz na swoim – w agencji Fat Baby, którą założył w<br />

2009 razem z dwoma wspólnikami. Warszawę najbardziej lubi latem, więc na wakacje<br />

wyjeżdża jesienią lub zimą. Fotografuje, uprawia sport, chodzi do kina i rzadziej do teatru.<br />

154 155


5343<br />

RAFAŁ MAZUR<br />

Frajda w pracy<br />

Z wykształcenia designer, od lat<br />

pracuje jako art director. Niecałe dwa lata<br />

temu, z dwoma bliskimi współpracownikami,<br />

założył własną agencję reklamową –<br />

Brasil, która nie tylko przetrwała na rynku<br />

w czasie kryzysu, ale rozwija się w błyskawicznym<br />

tempie, pozyskując klientów<br />

i dbając o wysoki poziom projektów. O tym,<br />

dzięki czemu podbijają rynek, rozmawiamy<br />

z Rafałem Mazurem<br />

Przeczytałam w jednym z wywiadów, których udzieliliście, takie<br />

zdanie: „zależy nam, by [Brasil] była postrzegana jako agencja<br />

przykładająca dużą wagę do kreacji, a nie tylko jako firma<br />

nastawiona na pozyskiwanie biznesu”. To podejście bardzo nam<br />

odpowiada, bo właśnie badamy kreatywną przedsiębiorczość<br />

w Warszawie...<br />

To zdanie nie do końca wynika z jakiejś wymyślonej<br />

przez nas filozofii biznesu. Wzięło się po prostu z tego, jacy<br />

jesteśmy. Ja i mój odwieczny kolega z teamu, copywriter Janek<br />

Kleyff, zawsze staraliśmy się robić rzeczy, które nam samym<br />

się podobały. I do nich przekonać klientów.<br />

Oj, to ciężka praca! Przekonać marketingowców, by zaryzykowali,<br />

zainwestowali w oryginalną, niebanalną reklamę...<br />

Na pewno. Ale pierwszy wysiłek to przygotowanie<br />

pomysłu. Bo na proste kreacje, które są na naszym rynku<br />

powszechne, wpada się dosyć szybko. My tego czasu musimy<br />

poświęcić dwa, trzy razy tyle, by pojawiło się coś naprawdę<br />

ciekawego. Więc na pewno nasza praca jest droższa. Ważna<br />

jest też świadomość polskiej specyfiki, znajomość odbiorcy,<br />

polskiego charakteru, rodzimego poczucia humoru. Kultowe<br />

reklamy, najbardziej zapamiętane i te najskuteczniejsze to są<br />

takie reklamy „stąd”, bazujące na łączącym odbiorców backgroundzie.<br />

Przypuszczam, że niektóre mogą być niezrozumiale<br />

poza granicami Polski.<br />

Jakieś przykłady?<br />

Posłużę się pracami naszego autorstwa. Najgłośniejsze<br />

było „Orędzie” – reklama dla ING, w której Marek<br />

Kondrat wcielił się w rolę polityka, prezydenta. Ale też „Hipnotyzer”<br />

dla Netii. Obie bazują właśnie na tej wspomnianej<br />

kontekstowości... A w zeszłym roku zrobiliśmy akcję promocyjną<br />

pewnego warszawskiego teatru. W jednej z klatek<br />

w warszawskim zoo, w której wcześniej siedziały małpy,<br />

zamknęliśmy ludzi. I to wywołało ogromne zainteresowanie<br />

mediów, mówił o tym nawet Reuters i agencje prasowe<br />

z całego świata, na wielu portalach zachodnich to był news<br />

dnia. Zresztą w takim kierunku ewoluuje rynek reklamy na<br />

całym świecie. Obecnie poszukuje się lokalnych tematów,<br />

żeby skuteczniej docierać do szerokiej rzeszy odbiorców.<br />

To jest bardziej autentyczne, prostsze i bardziej się wyróżnia.<br />

Pozwala to również na obniżenie kosztów, ponieważ im<br />

bardziej reklama się wyróżnia, tym większy zasięg buduje.<br />

Nowe kanały przekazu powodują, że ludzie zmęczeni nachalnością<br />

tradycyjnych spotów, billboardów takiej świeżej<br />

reklamy nie odrzucają. Oni ją lubią, kupują, mówią o niej,<br />

zapamiętują.<br />

Wracając do rozwoju waszej agencji: istniejecie półtora roku,<br />

zaczynaliście we trzech, dzisiaj zatrudniacie już 30 osób.<br />

Imponujące tempo. W tym czasie zdążyliście również zyskać<br />

kilku strategicznych klientów. Jak oceniasz, co stanowiło największe<br />

wyzwanie, największy problem w rozkręcaniu waszej<br />

działalności?<br />

156 157


Skalę trudności chyba najlepiej określa to, ile firm<br />

w tym samym czasie powstało i nie przetrwało. Bo zaczynaliśmy<br />

w okresie narastającego kryzysu... Dosyć szybko pozyskaliśmy<br />

pierwszego klienta – Medicover, dzięki któremu<br />

mieliśmy już źródło utrzymania i mogliśmy zatrudnić kilka<br />

osób. A potem już spokojniej przygotowywaliśmy prezentacje<br />

na przetargi, do dziś wygraliśmy Netię, BOŚ Bank, Radio Zet,<br />

Suzuki i Scan Holiday. Pozostałe firmy obsługujemy projektowo.<br />

Najtrudniejsze było stworzenie procedur wewnątrz<br />

firmy, pełnej dokumentacji, przepływu informacji na serwerach...<br />

Wszystko to przygotowywaliśmy w bardzo przyśpieszonym<br />

trybie.<br />

Pojawił się też nowy motyw jak zarządzanie ludźmi, jak sobie<br />

z tym radzicie, poddaliście się szkoleniom?<br />

Nie, nie. Mieliśmy o tyle łatwiej, że w agencji,<br />

w której wcześniej pracowaliśmy, byliśmy groupheadami, czyli<br />

teamem, który opiekuje się kilkoma innymi zespołami. Więc<br />

już wcześniej mieliśmy takie doświadczenia.<br />

Jak dużo pracujesz?<br />

Dokąd?<br />

Sporo, bo ciężko określić ten moment, kiedy jest się<br />

ostatecznie zadowolonym z pomysłu. Zawsze wydaje się, że<br />

coś można poprawić, dopieścić. I to się tak rozciąga w czasie.<br />

Ale wynagradzamy sobie to tym, że czasami wyjeżdżamy, żeby<br />

wymyślać...<br />

Najczęściej do mnie na działkę.<br />

No właśnie, jakie jeszcze macie sposoby na pobudzenie<br />

kreatywności?<br />

Najtrudniejsze jest znalezienie sposobu na wymyślanie.<br />

Bo pomysły biorą się z różnych impulsów, czasem jest to<br />

obserwacja świata, innym razem przeczytanie gazety czy sen...<br />

Mojemu wspólnikowi, Jankowi, regularnie śnią się pomysły.<br />

A czasami wyjazd lub różne formy brainstormingów.<br />

A kiedy nic nie działa?<br />

Czasami faktycznie jest taka magma w głowie...<br />

Ale zachowujemy spokój, bo i tak wiemy, że to wymyślimy.<br />

158 159


Chyba nigdy nie było tak, że się nie udało. Zawsze w końcu<br />

jest taki moment, że coś pęka i pomysł się wykluwa. U nas<br />

w agencji nie ma jakiegoś amoku, to jest raczej spokojna<br />

praca... Rano kawa, potem siadamy i wymyślamy. Czasami<br />

w momentach impasu, wypalenia dobrze działa zmiana osoby<br />

w teamie. Zresztą my w przeciwieństwie do innych agencji<br />

robimy tak, że kiedy jest przetarg, to do teamu prowadzącego<br />

dany produkt dołączają inne, by wesprzeć go w kreacji. Pracujemy<br />

dużymi grupami, nawet accounci czasami biorą udział<br />

w wymyślaniu.<br />

Co zmotywowało Was do założenia własnej agencji? Chcieliście<br />

po prostu lepiej zarabiać czy była jakaś wizja, którą chcieliście<br />

wprowadzić w życie?<br />

Dużo o tym rozmawialiśmy. Najpierw postanowiliśmy,<br />

że chcemy się usamodzielnić, a potem analizowaliśmy<br />

typy agencji, które istnieją na rynku, zastanawialiśmy się, czy<br />

powinniśmy być sprofilowani, czy raczej nie...<br />

Co to znaczy „sprofilowani”?<br />

To taka agencja, która ma pewną filozofię. Do tej<br />

grupy należy wiele sieciówek. Dla wielu najważniejsze jest, by<br />

klient dobrze zarabiał. My doszliśmy do wniosku, że dla nas<br />

najistotniejsza jest jakość współpracy z klientem. Wydaje się<br />

to oczywiste, ale jednak nie zdarza się często na rynku. Jeśli<br />

klient cię lubi, ufa ci i dobrze mu się współpracuje, to relacja<br />

jest bardziej partnerska i można dzięki temu o wiele więcej<br />

zrobić. Bardzo często jest jednak taki mocny podział: tu jest<br />

agencja, tu klient. I rywalizacja o to, kto jest mądrzejszy. Nie<br />

ma porozumienia, słuchania. Ja nigdy nie próbuję udowodnić<br />

klientowi, że mam rację, jedynie przedstawiam swój punkt<br />

widzenia, doceniam, że on się naprawdę zna na produkcie,<br />

któremu poświęcił dobrych kilka lat pracy.<br />

No ale nie wszyscy klienci są gotowi na tych zasadach współpracować.<br />

Czy w takim razie selekcjonujecie klientów?<br />

Teraz mamy taką sytuację, że idąc na przetarg,<br />

przedstawiamy tylko takie pomysły, które naprawdę mamy<br />

ochotę zrealizować. Nawet jeśli to jest tylko jeden projekt.<br />

Nie tak jak to często bywa na prezentacjach, że jest jeden<br />

świetny pomysł i dwa asekuracyjne. Oczywiście wiąże się to<br />

z ryzykiem, że można przetarg przegrać, ale jest ten wielki<br />

plus, że można zrobić coś fajnego. Chcemy, żeby ta praca<br />

przyniosła nam frajdę. I tym się kierujemy.<br />

Jak zamierzacie się rozwijać?<br />

Plany się ciągle zmieniają... Ale na dziś wygląda to<br />

tak, że trochę ograniczamy rzeczy, w które się angażujemy.<br />

Chcemy robić rzeczy kreatywne, ciekawe, a nie taki zwykły<br />

agencyjny serwis. Wolelibyśmy, żeby Brasil zostało 30-osobową<br />

firmą, nad którą możemy panować, a nie ewoluowało<br />

w stronę wielkiego biznesu czy korporacyjnego molocha.<br />

I chcemy też rozwijać swoje inne pasje: ja design, a Janek<br />

muzykę.<br />

Czy ostatnio zauważyłeś jakąś nową interesującą kreatywną<br />

akcję w Warszawie, jeśli tak, to jaką?<br />

Podoba mi się sposób, w jaki ludzie się ubierają. To<br />

się ostatnio bardzo zmieniło, młodzi są świetni, a czasami<br />

można spotkać i starszych, na przykład sześćdziesięciolatków,<br />

mających swój styl. I w Warszawie zaczęło się dużo dziać – to<br />

też jest fajne..<br />

raFał Mazur<br />

(ur. 1976)<br />

od 12 lat pracuje w branży reklamowej. W grudniu 2008r. otworzył z kolegami<br />

własną firmę - Brasil. Z wykształcenia jest projektantem, dlatego pierwsze doświadczenia<br />

zdobywał w firmach wykonujących formy przestrzenne. Dziś stara się łączyć swoje<br />

doświadczenia i wiedzę z nowymi technologiami. Poszukuje interesujących obszarów,<br />

które można zawłaszczyć na potrzeby reklamy. Ponieważ ciągle styka się z czymś nowym,<br />

praca nigdy mu się nie nudzi.<br />

160 161


7385<br />

Szymon Holcman<br />

Konkretna propozycja<br />

Jeden z redaktorów wydawnictwa<br />

komiksowego Kultura Gniewu opowiada jak<br />

wygląda rynek komiksowy w Polsce i jakie<br />

są uroki prowadzenia niezależnej działalności<br />

Do wydawnictwa Kultura Gniewu przyszedłeś na przełomie<br />

2004/2005 roku. Jakie to było w tamtym czasie wydawnictwo?<br />

Wydawnictwo prowadził wtedy jeden człowiek,<br />

będący jednocześnie jego założycielem – Jarek Składanek.<br />

W tamtych czasach Kultura Gniewu wydawała wyłącznie<br />

polskie albumy komiksowe, takich twórców jak Janek Koza,<br />

Jakub Rebelka czy Tomek Niewiadomski, czyli autorów<br />

undergroundowych i niezależnych. Komiksy były publikowane<br />

w formie zeszytów, w małych nakładach. W ogóle Kultura<br />

Gniewu powstała początkowo tylko po to, by wydać legendarny<br />

komiks „Pały” – punkowca i anarchisty – pt. Zakazany<br />

owoc. Przez pierwsze pięć lat działalności Jarek samodzielnie<br />

wydawał wszystkie komiksy z myślą o imprezach branżowych<br />

odbywających się m.in. w Warszawie i w Łodzi. Można powiedzieć,<br />

że te pierwsze lata działalności to był samizdat, jednak<br />

wszystkie te publikacje były na wysokim poziomie edytorskim.<br />

Pojawiłeś się w wydawnictwie z konkretną propozycją<br />

współpracy?<br />

Interesowałem się komiksem do zawsze. Znałem<br />

też polski rynek komiksowy i doskonale wiedziałem, co robi<br />

Jarek, który zaczął w podobnym momencie, co krakowskie<br />

wydawnictwo Post. Oni właśnie wydali słynnego Mausa Arta<br />

162 163


Spiegelmana, a chwilę później El Borbah Charlesa Burnsa –<br />

znakomite komiksy z nurtu niezależnego i autorskiego, który<br />

w zagranicznym wydaniu był dotąd na naszym rynku w zasadzie<br />

nieobecny. A jako że sprowadzałem dla siebie komiksy<br />

obcojęzyczne i wieloma z nich byłem zachwycony, zamarzyło<br />

mi się, żeby w Polsce pojawiało się więcej tytułów podobnych<br />

do oferty Postu. W tamtym czasie mieszkałem już w Warszawie<br />

i pomyślałem, żeby z takim pomysłem i propozycjami<br />

konkretnych tytułów zgłosić się do Kultury Gniewu.<br />

Dlaczego nie chciałeś zaryzykować i samodzielnie stworzyć<br />

takiego wydawnictwa?<br />

To nie była kwestia ryzyka. Zdecydowałem się na<br />

dołączenie do Kultury Gniewu, bo mam organiczną niechęć<br />

do urzędów, biurokracji i roboty papierkowej. Uznałem, że<br />

jeśli takie wydawnictwo już istnieje na rynku – i ma np. podpisane<br />

umowy dystrybucyjne – to nie ma sensu powoływać<br />

odrębnego bytu. Poza tym Jarek Składanek niedługo przed<br />

moim przyjściem wydał świetny polski komiks Achtung Zelig<br />

Krzysztofa Gawronkiewicza i Krystiana Rosenberga, który<br />

odniósł spory sukces. Uwierzył wtedy, że można wydawać<br />

w Polsce albumy w twardej oprawie, dużym formacie, które<br />

się dobrze sprzedadzą, i to nie tylko podczas komiksowych<br />

festiwali.<br />

Potrzebował jedynie więcej rąk do pracy. I pojawiłem<br />

się ja z konkretną propozycją. Przyznam, że pierwszą<br />

rzeczą, którą chciałem zrobić w Kulturze Gniewu, było wydanie<br />

w Polsce Persepolis Marjane Satrapi. Niestety prawa do<br />

publikacji kupił kto inny, spóźniliśmy się dosłownie o kilka<br />

dni. Ale potem udało nam się wspólnie opublikować wiele<br />

innych znakomitych rzeczy.<br />

Po pięciu latach wspólnej pracy Kultura Gniewu opublikowała<br />

kilkadziesiąt komiksów zagranicznych, tworzących współczesny<br />

kanon gatunku – od Charlesa Burnsa po Rutu Modan. Czy nie<br />

chcecie poszerzyć profilu wydawnictwa?<br />

Bardzo chcielibyśmy pójść w stronę komiksu dla<br />

dzieci, bo, co wielu może zaskoczyć, wydawaliśmy do tej pory<br />

albumy przeznaczone dla dojrzałego czytelnika. Myślimy<br />

o tym już od jakiegoś czasu, niestety zaczął się kryzys, który<br />

dopiero teraz objawia się z całą mocą. Rynek komiksowy<br />

w Polsce jest dość płytki, a co za tym idzie, mało stabilny.<br />

Dla nas istotna jest na przykład sprzedaż naszych komiksów<br />

w dużych sieciach księgarskich typu Empik. Niestety<br />

ten dystrybutor w ostatnich miesiącach ogranicza sprzedaż<br />

komiksów w swoich księgarniach – wiele tytułów oferuje<br />

tylko przez swój sklep internetowy. A nam bardzo zależy na<br />

kliencie „niedzielnym“, czyli takim, który niekoniecznie czyta<br />

na co dzień komiksy, ale trafi np. w prasie na dobrą recenzję,<br />

zaintrygowany nią pójdzie do księgarni i kupi nasz komiks.<br />

I właśnie dla takich klientów internet nie jest atrakcyjny, bo<br />

najczęściej chcą mieć towar od razu, a nie czekać, aż dotrze<br />

do nich przesyłka. Internet jest dla fanów, wielbicieli, znawców,<br />

którzy kupują komisy poniekąd w ciemno.<br />

Oprócz tego, że współtworzysz Kulturę Gniewu, pracujesz także<br />

na pełen etat w firmie Gutek Film, wielce zasłużonej dla popularyzacji<br />

dobrego, ambitnego kina w Polsce, twórcy odbywającego<br />

się od kilku lat Festiwalu Filmowego Era Nowe Horyzonty.<br />

Czy to wynika z tego, że nie jesteś w stanie utrzymać się<br />

z wydawnictwa?<br />

Wszystkie trzy osoby tworzące Kulturę Gniewu pracują<br />

na etat gdzie indziej. Wydawanie komiksów jest w Polsce<br />

niestety niedochodowe. Pracujemy zatem nad komiksami po<br />

godzinach, we własnych domach, które służą nam za biura.<br />

To, że do dziś istniejemy na rynku, wynika właśnie z takiego<br />

systemu funkcjonowania. Ta działalność może się wydawać<br />

bardzo romantyczna i atrakcyjna, ale ma też ciemną stronę<br />

– żmudną papierkową robotę, ściąganie należności, dystrybucję.<br />

Dla przykładu: pewien odbiorca naszych komiksów zalegał<br />

nam z płatnościami ponad siedem miesięcy, gdybyśmy żyli<br />

z wydawnictwa, już dawno utracilibyśmy płynność finansową.<br />

Czy w takiej sytuacji nie staracie się o dotacje, wsparcie finansowe<br />

instytucji miejskich czy kulturalnych?<br />

Staramy się, ale jest to trudne z dwóch powodów:<br />

jest wiele innych instytucji kultury, które o takie dofinansowanie<br />

walczą, a poza tym zwyczajnie czasami nie wystarcza<br />

nam czasu, bo zajmujemy się tym „po godzinach”. Zgłosiliśmy<br />

się do Biura Promocji Miasta przy okazji wydania albumu<br />

164 165


Komiks W-WA o Warszawie i takie dofinansowanie dostaliśmy.<br />

Otrzymaliśmy także wsparcie od Pro Helvetii przy publikacji<br />

komiksów Thomasa Otta. Ale to są pojedyncze projekty.<br />

Zresztą ja zawsze mam obawy w przypadku takiej, oczywiście<br />

cennej, pomocy – boję się utraty niezależności, chęci ingerowania<br />

w treść komiksów, wolę być totalnie niezależny, by<br />

z czystym sumieniem robić tylko to, co chcemy robić. I to<br />

także wynika z komfortu pracy po godzinach! Nie patrzę na<br />

to jak na działalność, która ma nam przynieść wielkie zyski,<br />

tylko wolność wydawania tego, co naprawdę nam się podoba.<br />

Natomiast brakuje narzędzi, na przykład stypendiów czy<br />

dotacji, dla samych autorów, którzy mogliby spokojnie pracować<br />

nad nowymi komiksami. A jest to praca bardzo czasochłonna<br />

i biorąc pod uwagę nakłady komiksów w Polsce, na<br />

przykład nasz średni nakład to 1200 egzemplarzy, zupełnie<br />

nieopłacalna.<br />

Jak w takim razie widzisz przyszłość Kultury Gniewu?<br />

Oczywiście chciałbym za kilka lat mieć małe biuro<br />

naszego wydawnictwa, do którego moglibyśmy przychodzić co<br />

rano do pracy i spokojnie z tego żyć. Ale gdy patrzę na obecne<br />

realia i rynek komiksowy w Polsce, nie wydaje mi się to<br />

osiągalne. Co nie znaczy, że nie myślę o przyszłości i rozwoju,<br />

bo on ma miejsce! Jeszcze pięć lat temu wydawaliśmy sześć<br />

albumów rocznie. Dziś dwadzieścia. Wszelkie ewentualne<br />

zyski przeznaczamy na odkrywanie i wydawanie kolejnych<br />

autorów, z Polski i z zagranicy. To właśnie sprawia nam prawdziwą<br />

frajdę.<br />

SzyMOn hOlcMan<br />

(ur. 1977)<br />

absolwent filmoznawstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie.<br />

W 2003 roku zamieszkał w Warszawie. Od początku pobytu w stolicy pracuje w firmie Gutek<br />

Film, obecnie jako kierownik produkcji DVD. Jest także wspólnikiem w wydawnictwie<br />

komiksowym Kultura Gniewu.<br />

www.kultura.com.pl<br />

6746<br />

MARCIN “TYTUS” GRABSKI<br />

Taki typ<br />

Właściciel niewielkiej, ale bardzo<br />

zasłużonej wytwórni płytowej Asfalt<br />

Records. W swojej firmie wszystko robi<br />

sam. Nie narzeka<br />

Jak to się stało, że 12 lat temu powstał Asfalt Records?<br />

Interesowałem się muzyką hiphopową. Prowadziłem<br />

stronę poświęconą temu gatunkowi pod koniec lat 90. Założenie<br />

wytwórni było kolejnym elementem mojego hobby. Nie<br />

chodziło o to, aby zarabiać. Nawet nie planowałem się z tego<br />

utrzymywać, bo jeszcze długo, długo żyłem z czego innego.<br />

Z biegiem lat Asfalt zaczął przynosić zyski i stał się moją<br />

pierwszoplanową działalnością...<br />

Super znana polska wytwórnia, kultowa można powiedzieć, a tu<br />

siedzimy w skromnym pokoiku w dawnej drukarni...<br />

Asfalt, mimo jakiejś tam renomy, to nadal mała<br />

firma, którą można zamknąć w komputerze i telefonie. Nie<br />

oszukujmy się, branża fonograficzna jest od kilku lat w fazie<br />

ostrej recesji, wymiera, przestaje być opłacalna. Mój sposób<br />

to kontrola kosztów. Przeinwestowanie zgubiło wielu wydawców.<br />

Działalność fonograficzna może być dochodowa, nawet<br />

w czasach internetowego piractwa... Ale wszystko zależy od<br />

bardzo dokładnego rachunku zysków i strat. Można sprzedać<br />

30 tysięcy płyt i na tym stracić albo 500 i nieźle zarobić.<br />

A jak to wyglądało, kiedy zaczynałeś?<br />

Pierwsze koncerty graliśmy w bardzo małych miejscach,<br />

typu puby bilardowe. Dojeżdżaliśmy pociągiem, za<br />

koncert artysta dostawał gażę 300 złotych. Dziś to są już<br />

166 167


wielkie sale, najlepsze kluby w Polsce i poważne kontrakty.<br />

W przygotowanie koncertów, np. O.S.T.R., zaangażowane są<br />

dziesiątki osób...<br />

Ale tu w biurze widzę tylko jednego młodego człowieka... Ile<br />

osób zatrudniasz?<br />

Nikogo, ale pomaga mi mój człowiek Bidi, który<br />

zajmuje się właśnie trasami O.S.T.R. Ja w ogóle miałem mega<br />

problem, by jakąś część prac komuś powierzyć. Bardzo długo<br />

robiłem w wytwórni wszystko od tzw. A&R, czyli wyszukiwania<br />

artystów i nawiązywania z nimi kontaktu, przez booking<br />

koncertów i wydawanie płyt, tłoczenie, doglądanie produkcji,<br />

podpisywanie umów dystrybucyjnych, po sporządzanie kontraktów<br />

czy projektowanie okładek! Wszystkie umowy, które<br />

podpisywał Asfalt Records, pisałem sam.. A jeszcze kiedy<br />

powstał sklep internetowy...<br />

Szaleństwo ogarnąć to wszystko samemu!<br />

Zgadza się. Jestem typem Zosi Samosi... Co w pewnym<br />

momencie zaczęło mi bardzo przeszkadzać. Doba ma<br />

tyko 24 godziny, a ja założyłem rodzinę i część obowiązków<br />

musiałem nauczyć się cedować na inne osoby. W ciągu ostatniego<br />

roku zacząłem delegować pracę.<br />

Nowością jest też otwarcie sklepu. Czy to się sprawdza, jak<br />

funkcjonuje?<br />

Asfaltshop powstał na zasadzie dodatku. Ale bardzo<br />

szybko z pobocznego pomysłu zamienił się w całkiem spore<br />

przedsięwzięcie. Oczywiście wytwórnia napędza sklep, ale też<br />

czasem dzieje się odwrotnie, bo wydajemy płyty, które tylko<br />

tam mogą się sprzedać, np. triphopowy Kollage czy krążki<br />

Ortega Cartel – polskiego zespołu hiphopowego z Kanady,<br />

kultowego w niektórych kręgach. Za to nie ma u nas płyt<br />

dostępnych bez problemu w sieciach handlowych. Wąska specjalizacja,<br />

znalezienie swojej niszy to moim zdaniem jedyne<br />

rozwiązanie dla wytwórni płytowych na czasy kryzysu.<br />

Czy jako wydawca starasz się walczyć z plagą naszych czasów,<br />

czyli piractwem? Wygłaszasz kazania i potępiasz piratów, jak<br />

np. Kazik Staszewski?<br />

Oczywiście. Na stronie wisi prośba, żeby szanować<br />

168 169


pracę artystów Asfaltu i jeśli się tej muzyki nie chce kupić, to<br />

aby również jej nie słuchać. Czasem piractwo wynika z nieświadomości,<br />

są ludzie, którym się wydaje, że jeśli płacą za<br />

Internet, to mają prawo ściągać. Inni po prostu z premedytacją<br />

nie respektują prawa autorskiego. Są też tacy, którzy<br />

ściągają z internetu, bo ich na kupowanie nie stać. Sam<br />

kiedyś byłem w podobnej sytuacji, więc ich rozumiem. Ale nie<br />

akceptuję zamożnych, którzy piratują, bo jest to praktycznie<br />

bezkarne.<br />

Ale przyznaj, że kryzys fonografii jest też bodźcem, aby płyty<br />

były lepiej wydawane, żeby były również ładnym przedmiotem...<br />

Jasne. Naszymi klientami są często kolekcjonerzy.<br />

Oni traktują albumy jak obiekty, zwracają dużą uwagę na to,<br />

jak są wydane. Co ciekawe, dzięki temu coraz lepiej sprzedają<br />

się winyle... Są ludzie, którzy je kupują i nawet nie otwierają.<br />

Dlaczego tacy artyści jak O.S.T.R. czy Fisz, którzy bez trudu<br />

mogliby wydawać płyty w wielkich wytwórniach, wciąż chcą<br />

pracować z Tobą?<br />

Myślę, że cenią sobie to, jak ich traktuję. Nawet<br />

mało znanych artystów szanuję, podpisuję z nimi umowy na<br />

tych samych zasadach co z gwiazdami. Zachowuję się tak,<br />

jakby mieli jutro przejść do innej wytwórni. I jestem uczciwy,<br />

nie przycinam na nich kasy. Myślę, że doceniają też to, że<br />

potrafię rozumieć ich specyfikę, np. Ostry nie przepada za<br />

mediami i „pokazywaniem się”, ale przy okazji odkryliśmy<br />

zasadę, że im mniej Ostrego w telewizji, tym jest on popularniejszy.<br />

Nie wiem, czy działy promocji dużych wytwórni<br />

przełknęłyby taką strategię.<br />

No ale Fisz najnowszą płytę, pod szyldem Kim Nowak, wydał<br />

w Universal Music Polska...<br />

Nie zostałem tym zaskoczony, bo płyta trochę nie<br />

pasowała do Asfalt Records i moim zdaniem wymagała mejdżersowego<br />

skrzydła. Ale ja nadal organizuję i bookuję koncerty<br />

obu braci Waglewskich – także jako Kim Nowak.<br />

Twoja firma mieści się w Warszawie, czy to jakoś wpłynęło na<br />

jej rozwój?<br />

Oczywiście. Tu są wszystkie media, jeszcze do<br />

niedawna sam zawoziłem teledysk do telewizji, a gdybym<br />

mieszkał gdzie indziej, musiałbym go wysyłać pocztą. Zabrakłoby<br />

osobistego kontaktu, spotkań z dziennikarzami, ciężej<br />

byłoby organizować press tours. Również najważniejsze sklepy<br />

z hiphopowymi winylami mieszczą się tutaj, a także mój dystrybutor<br />

(firma EMI). Wszystko jest pod ręką.<br />

To trochę degradacja, można pomyśleć, z szefa<br />

opiniotwórczej wytwórni do właściciela sklepiku internetowego.<br />

Ale takie są czasy. Czasem proponuję artystom pomoc<br />

przy wydaniu i sprzedaży płyty, bez firmowania tego logiem<br />

Asfaltu. Tak było w przypadku Małpy.<br />

Czy ostatnio zauważyłeś jakąś nową interesującą kreatywną<br />

akcję w Warszawie, jeśli tak, to jaką?<br />

Nowy Wspaniały Świat – dobrze, że miasto zdecydowało<br />

się oddać to w takie ręce. Dużo się tam dzieje, koncerty<br />

(także nasze), spotkania, projekcje. No i cieszę się, że<br />

w końcu rozpoczęła się dyskusja o ciszy nocnej w Warszawie.<br />

MarcIn “TyTuS” GraBSKI<br />

(ur. 1972)<br />

za sprawą ojca – miłośnika jazzu – intensywnie zainteresowany muzyką<br />

rozrywkową od szkoły podstawowej. Studia na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu<br />

Warszawskiego prawie ukończone. Zamiast pisać pracę magisterską założył własną<br />

wytwórnię płytową Asfalt Records (1998 rok). Odkrywca dla rynku fonograficznego takich<br />

artystów jak O.S.T.R., Fisz, Emade, Łona. Wydawca kilku amerykańskich artystów hiphopowych,<br />

których płyty z powodzeniem eksportuje do Niemiec, Stanów Zjednoczonych,<br />

Australii i Japonii. Nagroda „Człowiek roku 2003” przyznana w plebiscycie czytelników<br />

portalu „hip-hop.pl”. W ramach Asfalt Records zajmuje się nie tylko działalnością wydawniczą,<br />

ale jest także agentem koncertowym. Polski tour manager Skalpela (Ninja Tune)<br />

w latach 2003–2004. Jeden z największych wydawców płyt winylowych w Polsce, ale<br />

przede wszystkim kochający mąż i ojciec córeczki Zuzi.<br />

.<br />

www.asfalt.pl<br />

170 171


2832<br />

Paweł KozłowsKi<br />

Chcę pozostać niezależny<br />

Po kilkunastu latach pracy jako grafik<br />

zajął się projektowaniem mody ulicznej.<br />

Turbokolor to jego marka ubrań specjalnych<br />

W swojej firmie odzieżowej, oprócz tego, że jesteś właścicielem,<br />

jesteś też dyrektorem artystycznym. Czy czujesz, że<br />

tworzysz biznes kreatywny w Warszawie? Kogo zapraszasz do<br />

współpracy?<br />

Nie posiadając zaplecza w postaci megainwestora<br />

albo bogatego tatusia, trzeba być bardzo kreatywnym. Tak,<br />

czuję, że tworzymy coś kreatywnego, ponieważ zwykle staramy<br />

się, żeby moda uliczna wychodząca z naszego magazynu<br />

i mojego studia to było coś specjalnego. Przy okazji premier<br />

naszych kolekcji organizujemy różne eventy, robimy ciekawe<br />

sesje we współpracy z superkreatywnymi ludźmi – czołowymi<br />

stylistami, fotografikami.<br />

Co oznacza dla Ciebie prowadzenie firmy właśnie w Warszawie?<br />

Jakie są plusy i minusy tego miasta?<br />

To jest początek drogi, i nie jest łatwo. Ostatnio<br />

uświadomiłem sobie, dlaczego tak bardzo frustruję się, mieszkając<br />

w naszym kraju. Przecież na całym świecie są buce<br />

i prostacy, i w Niemczech, i we Francji czy Anglii. Chodzi<br />

o to, ze naszym narodowym problemem jest to, że u nas się<br />

nie myśli. Bezmyślność i głupota to nasz największy wróg! Nie<br />

jest łatwo głównie przez system, urzędy i głupich ludzi. Ale<br />

są też plusy. Wiele rzeczy można tu załatwić, stworzyć, ogarnąć…<br />

bo jesteśmy kreatywnym narodem pod względem<br />

172 173


naginania rzeczywistości do swoich potrzeb. Bez wielkiego<br />

budżetu sesja w Muzeum Techniki pewnie nie doszłaby do<br />

skutku w Nowym Jorku czy Berlinie. A my nawet siedzieliśmy<br />

w eksponatach... i to bardzo małym kosztem! Cała nasza produkcja<br />

ma miejsce w Polsce. To jeden z ostatnich bastionów<br />

w Europie, gdzie wciąż się coś produkuje. To bardzo dobrze,<br />

bo wspieramy nasz własny przemysł i możemy dużo lepiej<br />

kontrolować proces produkcji.<br />

Jak widzisz rozwój i perspektywy swojej firmy? Jakie są Twoje<br />

ambicje?<br />

Chciałbym pozostać niezależny tak długo, jak tylko<br />

dam radę. Oprócz tego chciałbym współpracować z kimś, kto<br />

będzie rozumiał dobrze moje koncepcje, a w przyszłości przejmie<br />

ode mnie część projektowania krojów itd. Bardzo trudno<br />

znaleźć taką bliską swojej wrażliwości osobę. Chciałbym, żeby<br />

nasz rozwój za granicą był jeszcze dynamiczniejszy.<br />

Jaką dałbyś radę tym, którzy chcą się zająć działalnością na<br />

pograniczu kreacji i biznesu w Warszawie?<br />

Iść pod wiatr, nie zniechęcać się szybko, bo nic nie<br />

dzieje się od razu. Mieć pasję. Nie wymyślać sobie czegoś,<br />

czego się nie czuje. Lepiej zająć się czymś, co się rozumie<br />

i kocha, nawet mającym małe szanse na sukces, niż robić coś,<br />

czego się nie czuje. Jak masz coś w sercu i dajesz to innym, to<br />

prędzej czy później osiągniesz cel!<br />

PaWEł KOzłOWSKI-SWanSKI<br />

(ur. 1980)<br />

malarz, ilustrator, projektant. Od 13 lat pracuje jako niezależny artysta grafik.<br />

Pod koniec lat 90. brał udział przy powstawaniu magazynu „Dosdedos”, przygotowuje animacje<br />

dla MTV, Vh1. Ilustrował takie magazyny jak „Exklusiv”, „Laif”, niemiecki „Lodown”<br />

czy hiszpański „Belio”. Zaprojektował około 80 grafik na deskorolki dla firm ze Stanów<br />

oraz Europy. Od czterech lat działa w stworzonej przez siebie marce Turbokolor. malarz,<br />

ilustrator, projektant. Od 13 lat pracuje jako niezależny artysta grafik. Pod koniec lat 90.<br />

brał udział przy powstawaniu magazynu „Dosdedos”, przygotowuje animacje dla MTV,<br />

Vh1. Ilustrował takie magazyny jak „Exklusiv”, „Laif”, niemiecki „Lodown” czy hiszpański<br />

„Belio”. Zaprojektował około 80 grafik na deskorolki dla firm ze Stanów oraz Europy. Od<br />

czterech lat działa w stworzonej przez siebie marce Turbokolor.<br />

www.turbokolor.com<br />

4906<br />

RobeRt PRzePióRski<br />

Hurra!<br />

W ciągu ostatnich 10 lat Robert<br />

Przepiórski był ogrodnikiem w Oslo, pracował<br />

na wysokościach w Vancouver, w międzyczasie<br />

był też handlowcem, trenerem,<br />

marketingowcem. Trzy lata temu wymyślił<br />

akcję Citydoping i zaangażował się w organizowanie<br />

miejskich wydarzeń kulturalnych<br />

Co to jest Citydoping?<br />

Citydoping to idea, wokół której grono pomysłowych<br />

ludzi buduje kolejne projekty. To chęć dopingowania innych<br />

do odkrywania miasta, udziału w jego życiu kulturalnym i<br />

społecznym oraz promowania ciekawych oddolnych inicjatyw.<br />

Skąd wziął się pomysł?<br />

Pomysł wziął się z potrzeby i chęci pokazania stolicy<br />

jako miasta pełnego ciekawych miejsc, wydarzeń i ludzi, na<br />

przekór potocznym opiniom, że „w tym mieście nic się nie<br />

dzieje”.<br />

Jaka jest wielkość firmy, ile osób zatrudnia? Jak się rozwijała?<br />

Citydoping konsekwentnie podąża ścieżką dynamicznego<br />

wzrostu. W zależności od skali projektu zatrudnia<br />

od kilku do kilkudziesięciu osób. Kluczowe punkty w naszej<br />

dosyć krótkiej historii działań to wydanie przewodnika Citydoping<br />

Warszawa, stworzenie i organizacja festiwalu Zawsze<br />

z Bareją!, akcji Street Art Doping i aktualnie uruchomienie<br />

letniej klubokawiarni CUD (nad Wisłą). Z punktu widzenia<br />

174 175


organizacyjnego – rozwinięcie działalności do postaci Grupa<br />

Citydoping Sp. z o.o. i uruchomienie Fundacji Do Dzieła!<br />

Zaczynaliście od przewodnika po Warszawie, wydanego w 2008<br />

roku w pięciu językach. Jak to się sprawdziło, macie jakieś<br />

sygnały od czytelników?<br />

W drugiej połowie 2009 roku zaktualizowaliśmy go<br />

i w odpowiedzi na duże zapotrzebowanie rynku dodrukowaliśmy<br />

dodatkowy nakład. Do tej pory otrzymaliśmy wiele pozytywnych<br />

opinii od czytelników z całego świata oraz od samych<br />

warszawiaków, których entuzjazm tylko motywuje do podejmowania<br />

dalszych działań.<br />

Co stanowi największą trudność w organizowaniu tego rodzaju<br />

akcji w Warszawie, co byś zmienił, gdyby była taka możliwość?<br />

Podejmując się organizacji tego rodzaju akcji, najtrudniej<br />

jest zrobić pierwszy krok, czyli przejść z poziomu<br />

chęci i pomysłów do realizacji. Działalność na styku kultury,<br />

przedsiębiorczości i współpracy z urzędami wymaga ogromnej<br />

konsekwencji i determinacji w działaniu, a także umiejętności<br />

kooperacji z różnego rodzaju podmiotami. Wiedza i doświadczenie<br />

to dodatkowe atuty, ale nie stanowią jednoznacznie o<br />

sukcesie. Krótko mówiąc: trzeba mieć głębokie przekonanie<br />

do swojego pomysłu. Gdybym miał wymienić trudności, które<br />

spotykają miejskich aktywistów, zaliczyłbym do nich niektóre<br />

przewlekłe procedury, zdobywanie pozwoleń oraz czas oczekiwania<br />

na wyniki miejskich konkursów. Rozumiem konieczność<br />

istnienia systemu procedur, jednakże gdybym mógł je<br />

uprościć, postarałbym się m.in. o krótsze terminy, możliwość<br />

uzyskania szerszej informacji o błędach, w przypadku odrzuconych<br />

projektów.<br />

Udaje się Wam dosyć mocno współpracować z miastem, pozyskiwać<br />

pozwolenia i dotacje na wasze projekty, co stanowi<br />

problem dla wielu ludzi zajmujących się kulturą w mieście, jaka<br />

jest recepta na tego rodzaju dobre kontakty z urzędami?<br />

Kluczem do dobrej współpracy jest postawa partnerska<br />

w stosunku do wszelkich urzędów, z którymi współpracujemy.<br />

Szanujemy i doceniamy naszych partnerów na każdym<br />

etapie współpracy, co owocuje długofalowymi pozytywnymi<br />

176 177


elacjami i budowaniem perspektyw na przyszłość. Oczywiście<br />

ważny jest też profesjonalizm, rzetelność i umiejętności<br />

zespołu, ale najważniejszy jest sam pomysł, którym zarażamy<br />

kolejne osoby zaangażowane w nasze akcje.<br />

Latem otworzyliście klub Cud nad Wisłą, na bulwarze przy<br />

Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego. Dzięki niemu nad<br />

rzekę powróciło nocne życie . Czy ciężko było zrealizować ten<br />

projekt?<br />

Cud (nad Wisłą) był dla nas wyjątkowo złożonym i<br />

pracochłonnym projektem, który zakończył się sukcesem po<br />

ośmiu miesiącach wytężonej pracy wielu zaangażowanych w<br />

niego osób i instytucji. Na miejsce składa się klubokawiarnia,<br />

scena do działań artystycznych, przestrzeń ekspozycyjna i<br />

rekreacyjna. W ciągu dnia można tam zagrać w badmintona<br />

na piasku, w bule, obejrzeć wystawę, przeczytać książkę czy<br />

wziąć udział w popołudniowych wydarzeniach kulturalnoedukacyjnych.<br />

Wieczorami na scenie odbywają się koncerty,<br />

przedstawienia teatralne, pokazy wideo i występy dj-ów, prezentujące<br />

rozległy repertuar warszawskiej sceny artystycznej.<br />

Która z wyżej wymienionych działalności daje Ci obecnie najwięcej<br />

frajdy?<br />

Wszystkie działalności dają mi wiele frajdy, ale zdecydowanie<br />

najwięcej planowanie nowych. Bliska jest mi idea<br />

ciągłego rozwoju i korzystania z dużego potencjału naszego<br />

miasta, angażowania i skupiania wokół siebie kreatywnych<br />

ludzi, dla których miarą sukcesu jest nie tylko wynik<br />

finansowy.<br />

rOBErT PrzEPIÓrSKI<br />

(ur. 1982)<br />

animator kultury, twórca grupy Citydoping, wydawca przewodnika „Citydoping<br />

Warszawa”, współzałożyciel Fundacji „Do dzieła!”, współpomysłodawca i koordynator<br />

akcji m.in. "Zawsze z Bareją", „Street Art Doping” oraz klubokawiarni CUD (nad Wisłą).<br />

5343<br />

Ben Guillou<br />

Ja tu zostaję<br />

Ben Guillou rozkręcił w Warszawie<br />

biznes, którego do tej pory w Polsce nie<br />

było: wraz z przyjacielem wydają „Emma<br />

Pak”, czyli papierową kopertę z plakatem<br />

artystycznym i ulotkami promującymi koncerty,<br />

wystawy, wydarzenia kulturalne<br />

Skąd wziął się pomysł na „Emma Pak”, jak zaczynaliście?<br />

Emma to nie jedyny tego typu pak na świecie.<br />

Pierwszy pojawił się chyba w Anglii jakieś 10 lat temu. Trzy<br />

lata później zadebiutował w Paryżu. Tam zapoznałem się<br />

z tym pomysłem i postanowiłem przeszczepić go na polski<br />

grunt. Spodobał mi się, bo daje możliwość kontaktu z życiem<br />

kulturalnym miasta, ale też zostawia pole dla naszej własnej<br />

ekspresji artystycznej. Przeprowadziłem się do Warszawy 4<br />

lata temu, a już 6 miesięcy później zaczynaliśmy rozkręcać<br />

Emmę...<br />

„Emma Pak” od początku miał postać kolorowej koperty z nadrukami,<br />

w środku plakat plus ulotki?<br />

Zaczynaliśmy od koperty foliowej, żeby można było<br />

podejrzeć, jaki plakat jest w środku, ale dosyć szybko doszliśmy<br />

do wniosku, że fajniejsza jest opcja papierowa, która daje<br />

więcej możliwości graficznych. Ale naszym marzeniem jest<br />

recyclingowy, w pełni ekologiczny papier.<br />

Co stanowiło dla Was największe wyzwanie, było najpoważniejszą<br />

przeszkodą do pokonania?<br />

Wiadomo, że jak zaczynasz, trzeba ludzi przekonać<br />

178 179


do pomysłu, że to działa, że wkładanie ulotek do jednej zbiorczej<br />

koperty i dystrybuowanie tego w różnych miejscach<br />

jest skuteczną metodą promocji. Kiedy już nam się udało,<br />

wszystko zaczęło w miarę dobrze funkcjonować, pojawił się<br />

Facebook i organizatorzy imprez zaczęli się zastanawiać, czy<br />

wobec możliwości promocji, jakie on niesie, w ogóle ma sens<br />

drukowanie ulotek. Ale teraz powoli do nas wracają. Przez<br />

dwa lata pracowaliśmy sami, ja i Julek, bardzo intensywnie.<br />

Dziś zatrudniamy już pracowników, m.in. osobę od promocji.<br />

Mamy nowe biuro, wkrótce zwiększamy zasięg: planujemy<br />

wypuszczenie „Gemmy” w czterech następnych miastach,<br />

w Poznaniu, Łodzi, Trójmieście i Katowicach.<br />

Czemu nie Kraków?<br />

Bo tam już jest nasza konkurencja...<br />

No właśnie, ostatnio ekspansywnie na rynek wkroczyła Poka<br />

Poka, brązowa koperta z ulotkami, podobne stojaki, koncepcja...<br />

Jak się z tym czujecie? Będzie chyba ciężej?<br />

To znak, że nasz projekt jest dobry. Swoim pojawieniem<br />

się zwracają uwagę na nas... Wszyscy się dopytują, o co<br />

chodzi. Robią PR naszemu pomysłowi. To są te pozytywne<br />

strony pojawienia się konkurencji, ale są też oczywiście negatywy,<br />

być może odbierają nam część klientów, a więc i pieniędzy...<br />

Zobaczymy. Tymczasem postanowiliśmy wprowadzić<br />

innowację: podzielić „Emmę" na dwa pakiety „Emma Night”<br />

i „Emma Day”, czyli pakiet muzyczno-klubowy oraz taki<br />

bardziej kulturalny. Nasza konkurencja specjalizuje się raczej<br />

tylko w tym drugim.<br />

Co jeszcze was różni?<br />

Oni muszą mieć plakat kogoś znanego, my chcemy<br />

promować raczej młodych artystów. Bo właśnie promocją<br />

młodej grafiki zajmuje się nasza fundacja. Teraz przygotowujemy<br />

na przykład festiwal muzyczny, na którym wystąpią tylko<br />

kobiece zespoły. We Francji takie przedsięwzięcie byłoby bardzo<br />

trudne. Tutaj jeśli masz pomysł, zapał, talent, to szanse<br />

powodzenia są bardzo duże.<br />

Ciekawe, że potencjałem „Emma Pak”, waszej firmy, jest<br />

180 181


świetna znajomość kulturalna miasta... Musisz wiedzieć<br />

wszystko nie tylko o lokalach, ale i o eventach kulturalnych.<br />

Tak, rzeczywiście trzymamy rękę na pulsie. Tym bardziej<br />

cieszymy się, że ostatnio powstała platforma<br />

wrszw.pl łącząca różne organizacje i osoby zajmujące się<br />

kulturą. To świetne przedsięwzięcie, super, że możemy w tym<br />

brać udział. We Francji już od dawna są wypracowane sposoby,<br />

w jakich organizacje mogą ze sobą współpracować, tutaj<br />

to dopiero raczkuje. Gdy zaczynaliśmy, widziałem, że dużo<br />

zależy od tego, czy kogoś znasz. Ten rodzaj układów, wspierania<br />

znajomych bywa nazywany „warszawką” i jest irytujący dla<br />

kogoś, kto jest spoza. Ale myślę, że wrszw.pl to coś więcej niż<br />

„warszawka”, to bardziej demokratyczne, otwarte i ciekawsze<br />

przedsięwzięcie.<br />

A dlaczego osiedliłeś się w Warszawie?<br />

O dziwo nie z powodu dziewczyny! Bo moja jest<br />

Austriaczką. Pierwszy raz przyjechałem do Polski osiem lat<br />

temu na obóz językowy. To było na Śląsku. I zakochałem się<br />

w Polsce, miałem przyjaciół i wracałem regularnie. Podczas<br />

Kulturalnego Roku Polskiego we Francji zrealizowałem swój<br />

pierwszy projekt artystyczny. Kiedy skończyłem jeden projekt<br />

we Francji, postanowiłem przenieść się do Polski.<br />

Jak oceniasz kulturalne życie Warszawy, co można by<br />

poprawić?<br />

Najważniejsze moim zdaniem to pomóc artyście,<br />

dać przestrzeń i fundusze do działania. Albo stypendia pozwalające<br />

grupom muzycznym spotkać się kilka dni przed koncertem<br />

i popracować. Czasem w pięć dni takiego warsztatu,<br />

intensywnej pracy można zrobić więcej niż podczas dwóch lat<br />

prób w garażu. Ale też muszę pochwalić: Warszawa w ciągu<br />

czterech lat mojego pobytu bardzo się zmieniła, teraz co<br />

weekend odbywa się tyle imprez, mamy mnóstwo pracy!<br />

BEn GuIllOu<br />

(ur. 1980)<br />

z pochodzenia Francuz, od czterech lat mieszka i pracuje w Polsce. Zdobywał<br />

doświadczenie jako trener w ramach europejskiego programu „Młodzież w działaniu”,<br />

obecnie angażuje się w różnego rodzaju projekty na obszarze kultury, które stwarzają<br />

artystom okazję do spotkania i nawiązania współpracy. Rozpoczął działalność w ramach<br />

Nova Polska – Sezon Polski we Francji, by później zrealizować B.I.O Projekt zakończony<br />

oryginalnym spektaklem audiowizualnym z udziałem polskich i francuskich artystów.<br />

W 2006 roku powołał do życia Fundację EMMA, która nieustannie poszukuje innowacyjnych<br />

metod rozwoju życia kulturalnego oraz wspierania młodych artystów.<br />

www.emmapak.eu<br />

182 183


O autorach<br />

MOnIKa BrzyWczy<br />

ur. 1973. Dziennikarz, redaktor. Tworzyła kilka interesujących polskich<br />

magazynów lifestylowych, m.in. City Magazine i Café Magazyn. Obecnie pracuje jako redaktor<br />

prowadzący w GAGA (www.gagamag.pl) – kwartalniku dla nowoczesnych rodziców.<br />

Jest także jedną z organizatorek i rzecznikiem prasowym Rezydencji Twórczego Recyklingu<br />

PRZETWORY, festiwalu, który od pięciu lat odbywa się w grudniu w Warszawie (www.<br />

przetworydesign.com).<br />

KuBa DąBrOWSKI<br />

ur. 1980 w Białymstoku. Fotograf i twórca filmów, tworzy muzykę i pisze<br />

teksty. Ukończył socjologię na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie oraz fotografię<br />

w Institute of Creative Photography w Czechach. Pracował jako fotograf i fotoedytor, a od<br />

niedawna prowadzi własną rubrykę w „Przekroju”. Współpracował jako fotograf i dziennikarz<br />

m.in. z czasopismami „Viva”, „Exklusiv”, „Machina” i „Die Zeit”.<br />

MIrOSłaW GrOchOWSKI<br />

ur. 1957. Pracownik Wydziału Geografii i Studiów Regionalnych Uniwersytetu<br />

Warszawskiego i Instytutu Geografii i Przestrzennego Zagospodarowania PAN; zajmuje<br />

się problematyką planowania przestrzennego i zarządzania rozwojem miast.<br />

GrEGOrz PIąTEK<br />

ur. 1980. Krytyk architektury, z wykształcenia architekt. Kurator (wraz<br />

z Robem Wilsonem, RIBA) wystawy OPEN:POLAND. Architecture and Identity (Londyn<br />

2009). Kurator (z Jarosławem Trybusiem) wystawy Hotel Polonia. The Afterlife of<br />

Buildings w Pawilonie Polonia, nagrodzonej Złotym Lwem podczas Biennale Architektury<br />

w Wenecji w 2008 roku. Od 2005 roku redaktor merytoryczny w miesięczniku „Architektura<br />

– Murator”. Wykłada w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie i w wielu<br />

innych instytucjach. Laureat I nagrody w konkursie Miasto i historia za projekt miejskiego<br />

muzeum neonów (z Magdaleną Piwowar, 2004).<br />

BłażEJ PInDOr<br />

ur. 1973. Studiował architekturę w Warszawie i fotografię na FAMU w Pradze.<br />

Obecnie zajmuje się projektowaniem publikacji dla różnych instytucji związanych<br />

ze sztuką współczesną w Polsce i Europie. Interesuje się teorią projektowania i jego rolą<br />

w czasach globalizacji. Jest zwolennikiem projektowania konceptualnego, przeciwnikiem<br />

powierzchownych analiz formalnych.<br />

MOnIKa POWalISz<br />

ur. 1973. Reżyserka, scenarzystka, dramatopisarka. Absolwentka Akademii<br />

Teatralnej w Warszawie i Mistrzowskiej Szkoły Reżyserii Filmowej Andrzeja Wajdy. Współtworzyła<br />

grupę dramaturgiczną G8 oraz Teatr Wytwórnia w Warszawie. Jej sztukę Helena<br />

S. wystawił Teatr Rozmaitości w ramach projektu TR.PL. W 2008 roku ukazał się komiks<br />

jej autorstwa, Płaszcz Ajewskiego, z rysunkami Tymka Jezierskiego. Autorka mieszka na<br />

warszawskim Żoliborzu i pracuje równolegle nad nową powieścią i kolejnymi scenariuszami<br />

filmowymi.<br />

184 185


Kreatywni – twórcze życie w Warszawie<br />

Przewodnik po warszawskim sektorze kreatywnym<br />

© Miasto Stołeczne Warszawa<br />

www.um.warszawa.pl<br />

Warszawa, 2010<br />

Edycja pierwsza<br />

ISBN 978-83-60830-39-0<br />

Zespół redakcyjny:<br />

Paulina Jeziorek, Agnieszka Le Nart, Elżbieta Petruk, Agata Pyzik, Bogna Świątkowska<br />

Projekt graficzny:<br />

Błażej Pindor<br />

wideoprojekt.pl<br />

Fotografie:<br />

Kuba Dąbrowski<br />

www.kubadabrowski.com<br />

Raport przygotował:<br />

dr Mirosław Grochowski, Wydział Geografii i Studiów Regionalnych, Uniwersytet<br />

Warszawski<br />

Wywiady przeprowadzili:<br />

Monika Brzywczy: Creative Hub, Łukasz Drgas, Dwie Siostry, Fabriqa, Marcin<br />

Garbacki, Ben Guillou, Marcin "Tytus" Grabski, Marta Kołakowska, Macio Moretti,<br />

Robert PrzepioÅLrski, Zuzanna Ziomecka<br />

Grzegorz Piątek: Fontarte, Grzegorz Lewandowski, WWAA<br />

Monika Powalisz: Jakub Banasiak, Michał Borkiewicz, Szymon Holcman, Izabela<br />

Jabłońska, Monika Jakubiak, Paweł Kozłowski, Michał Kwieciński, Artur Liebhart,<br />

MAMASTUDIO, Monika Regulska<br />

Wydawca:<br />

Miasto Stołeczne Warszawa<br />

Pl. Bankowy 3/5<br />

00-950 Warszawa<br />

Druk i oprawa:<br />

PW Stabil<br />

ul. Nabielaka 16<br />

31-410 Kraków<br />

Wydrukowano w Polsce<br />

186

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!