KREATYWNI TWóRczE żYcIE W WARszAWIE - creatives
KREATYWNI TWóRczE żYcIE W WARszAWIE - creatives
KREATYWNI TWóRczE żYcIE W WARszAWIE - creatives
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
<strong>KREATYWNI</strong><br />
<strong>TWóRczE</strong> <strong>żYcIE</strong><br />
W <strong>WARszAWIE</strong><br />
Przewodnik po<br />
warszawskim<br />
sektorze kreatywnym<br />
1
2<br />
SPIS TREŚCI<br />
WSTĘP<br />
Kreatywne Meropolie. Partner dla przemysłu kreatywnego<br />
w Warszawie Franz Thun 3<br />
rAPorT<br />
Sektor kreatywny w Warszawie. Potencjał i warunki rozwoju.<br />
dr Mirosław Grochowski 7<br />
KrEATYWNE GŁoSY W WArSZAWIE<br />
Miasto dużej szansy — WWAA 52<br />
Trudno znaleźć dzień wolny od kultury<br />
— Grzegorz Lewandowski 59<br />
Mocne idee — Artur Liebhart 65<br />
Wypełnianie luki — Michał Borkiewicz 69<br />
Każdy spacer przynosi nowe odkrycia — Fontarte 73<br />
Praski pionier — Łukasz Drgas 77<br />
Kolekcjonerki wzorów — Fabriqa 82<br />
Kreatywni pracują razem — Creative Hub 87<br />
Warszawa daje energię — Marta Kołakowska 92<br />
Sztuka to inwestycja — Izabela Jabłońska 97<br />
Sztuka dzieje się tu i teraz — Jakub Banasiak 103<br />
Wiara w twórczość — Monika Regulska 107<br />
Wydawać piękne i mądre książki — Two Sisters 111<br />
Pomocna klęska — Michał Kwieciński 116<br />
Inspiracja do działania — Marcin Garbacki 124<br />
Człowiek do zadań specjalnych — Macio Moretti 129<br />
Wszystko da się dobrze zaprojektować — MAMASTUDIO 134<br />
Tyle rzeczy jest tu do zrobienia — Monika Jakubiak 140<br />
Kreatywne geny — Zuzanna Ziomecka 145<br />
Kampania to prototyp – Fat Baby 152<br />
Frajda w pracy – Rafał Mazur 157<br />
Konkretna propozycja — Szymon Holcman 162<br />
Taki typ — Marcin “Tytus” Grabski 167<br />
Chcę pozostać niezależny — Paweł Kozłowski 173<br />
Hurra! — Robert Przepiórski 174<br />
Ja tu zostaję — Ben Guillou 179
Projekt Kreatywne<br />
Metropolie, partner<br />
warszawskich przemysłów<br />
kreatywnych<br />
Franz Thun<br />
Kreatywna Warszawa wzbudza ogromną<br />
ekscytację, która udziela się nawet władzom miasta.<br />
Wobec tego kluczowe pytanie brzmi: jakie są<br />
możliwości działania organów administracji miejskiej<br />
w zakresie wsparcia rozwoju przemysłów kreatywnych<br />
w mieście i w całej aglomeracji? Znalezienie<br />
odpowiedzi stanowi główny cel współfinansowanego<br />
przez Unię Europejską projektu Kreatywne<br />
Metropolie.<br />
O wyjątkowości środowiska kreatywnego stanowią jego<br />
dwie charakterystyczne cechy. Po pierwsze, kreatywni nie wyznają<br />
tradycyjnego podziału na pracę i życie. Większość z nich łączy<br />
te dwa aspekty, przebywając w miejscach, gdzie mogą cieszyć się<br />
życiem i pracą jednocześnie oraz spotykać innych twórczych ludzi.<br />
Wiele takich miejsc zostało przez nich znalezionych, zaadaptowanych<br />
lub powołanych. To głównie dlatego Warszawa stała się tak<br />
atrakcyjnym miejscem do życia, pracy i zwiedzania.<br />
Drugą cechą charakterystyczną jest ponadlokalny charakter<br />
kontaktów między kreatywnymi. W Warszawie działają oni<br />
w ramach twórczych sieci skupiających mieszkańców wielu miast.<br />
Podobnie zresztą jak kreatywni w innych metropoliach. Widują się<br />
podczas wydarzeń kulturalnych lub w miejscach spotkań twórców.<br />
Wykorzystują także internet do wymiany informacji w obrębie swoich<br />
sieci.<br />
Władze innych metropolii również dokładają starań, by<br />
3
wspierać rozwój przemysłów kreatywnych. Dlatego też logicznym<br />
krokiem naprzód było zainicjowanie wspólnego projektu skupiającego<br />
metropolie obszaru Morza Bałtyckiego – najdynamiczniej<br />
rozwijającego się makroregionu unii Europejskiej. Ta sieć nosi<br />
nazwę BaltMet.<br />
Skupia ona wszystkie stolice państw nadbałtyckich: Warszawę,<br />
Wilno, rygę, Tallinn, helsinki, Sztokholm, Oslo, Berlin,<br />
Kopenhagę wraz z Malmö, jak również Sankt Petersburg, czyli największe<br />
miasto nad Morzem Bałtyckim. Do projektu, który zdobył<br />
wsparcie w ramach programu Interreg unii Europejskiej, włączyły<br />
się także amsterdam, Barcelona i Birmingham, czyli miasta, których<br />
władze mają na koncie wiele doświadczeń i sukcesów na polu<br />
przemysłów kreatywnych.<br />
Projekt rozpoczęliśmy od zapytania przedstawicieli tych<br />
przemysłów w naszych miastach o ich oczekiwania wobec władz<br />
miejskich: co ich zdaniem pomaga im w mieście, a co stoi im na<br />
przeszkodzie. nie spodziewaliśmy się, że w Warszawie istotnym<br />
warunkiem rozwoju sektora kreatywnego okaże się sprawny system<br />
transportu publicznego, zwłaszcza metro. Ów sektor składa się<br />
z wielu małych firm i osób prywatnych, które wymagają elastyczności<br />
oraz możliwości szybkiego dotarcia do współpracowników<br />
i klientów. Dlatego też przemysły kreatywne najlepiej rozwijają się<br />
wzdłuż istniejącej linii metra. Istotna jest także możliwość wynajęcia<br />
lokalu niewielkim kosztem.<br />
ułożenie i przeprowadzenie wywiadów, a następnie skompilowanie<br />
wyników to zadanie jednostki zapewniającej projektowi<br />
wsparcie naukowe, działającej pod nadzorem instytutu badawczego<br />
w Tallinnie. Dzięki technice mapowania wskazano główne<br />
obszary, w których władze miasta powinny szukać odpowiedzi na<br />
nurtujące je pytania.<br />
na podstawie raportu brytyjskiego Departamentu Kultury,<br />
Mediów i Sportu partnerzy projektu wyznaczyli pięć pól tematycznych<br />
poddanych analizie: polityka miasta, instytucje i instrumenty<br />
wsparcia przemysłów kreatywnych, potencjał biznesowy i wprowadzenie<br />
przemysłów kreatywnych na arenę międzynarodową,<br />
„kreatywne” dzielnice miasta, instrumenty wsparcia finansowego,<br />
popyt na usługi i produkty przemysłów kreatywnych.<br />
Podczas trzech głównych i kilku mniejszych spotkań<br />
badacze i przedstawiciele władz miejskich oraz przemysłów<br />
kreatywnych z różnych metropolii omówili tych pięć obszarów<br />
tematycznych i kwestie z nimi związane. Władze nauczyły się od<br />
kreatywnych, że innowacja rodzi się najczęściej na skutek wymiany<br />
między twórczymi i wykształconymi ludźmi z różnych środowisk<br />
i z odmiennymi doświadczeniami. To właśnie w ten sposób partnerzy<br />
wypracowują rozwiązania dotyczące głównego celu projektu.<br />
Jeszcze istotniejszym elementem wymiany doświadczeń<br />
są być może wizyty wysoko postawionych włodarzy miejskich<br />
oraz odnoszących sukcesy przedstawicieli sektora kreatywnego<br />
w innych metropoliach. Podejmowane są także działania na skalę<br />
lokalną. Miasta opracowują na przykład plany działania dla kreatywnych<br />
dzielnic, które zawierać mają rozwiązania umożliwiające<br />
wsparcie rozwoju takich obszarów miasta. Dalsze prace zaowocują<br />
sformułowaniem wniosków i zaleceń dotyczących polityki władz<br />
miejskich oraz planu kolejnych prac. Partnerzy już opracowują<br />
kluczowe elementy kontynuacji projektu, dzięki czemu możliwe<br />
będzie dalsze prowadzenie istotnych działań w ramach Kreatywnych<br />
Metropolii.<br />
Franz Thun<br />
Ekonomista, wykładowca nauk ekonomicznych i rozwoju regionalnego, pracownik<br />
socjalny w afrykańskich slumsach, strateg i manager międzynarodowych projektów<br />
Caritasu, koordynator niemieckich programów współpracy technicznej w rozmaitych<br />
regionach. Moderator konferencji i sesji planowania licznych projektów międzynarodowych.<br />
Zakończywszy sprawowanie funkcji dyrektora biura koordynacji i usług niemieckiej<br />
współpracy technicznej w Nepalu, przybył w 1991 roku do Polski jako manager polskoniemieckiego<br />
projektu współpracy obejmującego wsparcie rozwoju małych i średnich<br />
przedsiębiorstw w sześciu regionach Polski i regionalnych izb handlu oraz szkolenia dla<br />
polskich doradców biznesowych. W 1997 roku wszedł w skład administracji Miasta Stołecznego<br />
Warszawy, gdzie zajął się przede wszystkim programami europejskimi.<br />
Miasto Stołeczne Warszawa, Biuro Prezydenta, Wydział Projektów Międzynarodowych<br />
4 5
SEKTOR<br />
KREATYWNY<br />
W WARSZAWIE<br />
Potencjał<br />
i warunki rozwoju<br />
dr MIrOSłaW GrOchOWSKI<br />
raport został wykonany na zlecenie<br />
Miasta st. Warszawy w 2009 roku,<br />
ostatecznie opracowany<br />
w kwietniu 2010 roku.<br />
7
Wstęp<br />
Nowoczesne gospodarki rozwijają się dzięki wiedzy<br />
i kreatywności ludzi. Koncentracja ludzi wykształconych,<br />
o wysokich kwalifikacjach i umiejętnościach oraz charakteryzujących<br />
się kreatywnością w myśleniu i działaniu prowadzi<br />
do powstania kapitału kreatywnego. Kapitał kreatywny jest<br />
kluczowym elementem potencjału rozwojowego miast, stymulatorem<br />
zmian i czynnikiem wpływającym na ich atrakcyjność<br />
osiedleńczą i inwestycyjną. Władze miast, w ramach podejmowanych<br />
działań prorozwojowych, powinny dbać o tworzenie<br />
warunków dla rozwoju kapitału kreatywnego i jego odpowiedniego<br />
wykorzystania w celu wzmocnienia bazy rozwoju<br />
ekonomicznego miasta. Wpływ kapitału kreatywnego na rozwój<br />
tej bazy wykazują różne studia, choć precyzyjny pomiar<br />
tego wpływu nie zawsze jest możliwy. Kapitał kreatywny jest<br />
kapitałem mobilnym. Koncentruje się on w miastach, które<br />
przyciągają atrakcyjnymi warunkami życia i możliwościami<br />
realizacji ambicji i planów zawodowych. Ludzie, dzięki którym<br />
tworzy się kapitał kreatywny, migrują. Działania władz<br />
powinny więc prowadzić do tego, by ludzi takich do miasta<br />
przyciągnąć i w mieście zatrzymać.<br />
Istnieje bogata literatura na temat kreatywności<br />
i innowacyjności, relacji między nimi i ich wpływu na przedsiębiorczość<br />
i rozwój ekonomiczny miast. Przyjmuje się,<br />
że działalność o charakterze kreatywnym prowadzona jest<br />
w ramach przemysłu (sektora) kreatywnego. Przemysł (sektor)<br />
ten definiowany jest jednak na wiele sposobów. Podobnie<br />
jest z definiowaniem kreatywności, a co za tym idzie z identyfikowaniem<br />
zawodów kreatywnych i ze wskazaniem relacji<br />
między kreatywnością a innowacyjnością. Generalnie uważa<br />
się, że przemysł kreatywny tworzą dynamiczne i mobilne<br />
przedsiębiorstwa, często organizujące się w sieci, wytwarzające<br />
produkty o oryginalnym charakterze. Definicje przemysłu<br />
kreatywnego wynikają też często z „zadekretowania” pewnych<br />
form działalności jako „działalności kreatywne” w dokumentach<br />
dotyczących strategii czy polityki rozwoju i jako<br />
takie poddawane są analizom. Jeśli przyjąć, że istotą funkcjonowania<br />
sektora kreatywnego jest tworzenie nowych idei,<br />
to kreatywność może być definiowana jako zdolność generowania<br />
tychże idei i postrzegana jako warunek powstawania<br />
innowacji. Innowacje definiowane będą w tym przypadku jako<br />
sposoby wykorzystania idei, przyjmujące formę skutecznego<br />
marketingu i rozpowszechniania nowych produktów i usług.<br />
Warszawa jest metropolią o znaczącym potencjale<br />
kreatywnym. Są tu zlokalizowane siedziby wszystkich ogólnokrajowych<br />
mediów: stacji telewizyjnych i radiowych, portali<br />
internetowych oraz redakcji większości gazet i czasopism.<br />
Środki masowego przekazu, instytucje naukowe i szkoły<br />
wyższe oraz teatry, muzea, zabytki, a także ludność z wyższym<br />
wykształceniem o wysokim statusie materialnym czynią<br />
z Warszawy czołowy ośrodek kultury – zarówno pod względem<br />
potencjału tworzenia kultury, jak i rynku kultury profesjonalnej.<br />
Przez zlokalizowane w Warszawie redakcje programów<br />
telewizyjnych, radiowych, portali internetowych, czasopism,<br />
wydawnictwa, instytucje przygotowujące polskie wersje językowe<br />
zagranicznych telewizyjnych programów oświatowych,<br />
itd. przechodzi poważna część informacji docierająca do<br />
kraju.<br />
Czym właściwie jest sektor<br />
kreatywny<br />
Przedsiębiorstwa / firmy kreatywne wchodzą w skład<br />
tzw. przemysłu twórczego określanego też jako przemysł kreatywny,<br />
ekonomia twórcza, gospodarka twórcza czy też sektor<br />
kreatywny. Ten ostatni termin został przyjęty na potrzeby<br />
niniejszego opracowania.<br />
Różnorodność definicji sektora kreatywnego oraz<br />
czynników warunkujących jego rozwój nastręcza trudności<br />
w jednoznacznym zdefiniowaniu, czym jest kreatywność,<br />
a czym innowacyjność oraz we wskazaniu relacji między kreatywnością<br />
a innowacyjnością. Kwestie kreatywności łączą się<br />
i przenikają z kwestiami innowacyjności i przedsiębiorczości.<br />
Mówiąc o kreatywnych przemysłach czy innowacyjnej gospodarce,<br />
często stosuje się zamiennie terminy: kreatywność<br />
i innowacyjność.<br />
8 9
Jednakże z punktu widzenia formułowania i realizowania<br />
polityki wsparcia przedsiębiorczości oraz dla poprawy<br />
skuteczności polityki rozwoju przedsiębiorczości i kształtowania<br />
bazy rozwoju ekonomicznego miasta w oparciu o posiadane<br />
zasoby intelektualne wydaje się zasadne rozróżnienie<br />
między kreatywnością a innowacyjnością. Ze względów praktycznych<br />
ogranicza się często zakres pojęciowy terminu „przemysł<br />
kreatywny” do wybranych form działalności związanej<br />
z szeroko rozumianą kulturą, pomijając np. sektor nauki /<br />
edukacji, sektor usług finansowych, obsługi biznesu czy sektor<br />
wysokich technologii (częstym w takim przypadku jest<br />
wymienne stosowanie terminów: przemysł kreatywny i przemysł<br />
kultury).<br />
Dla celów niniejszego opracowania, po analizie różnych<br />
definicji i mając na względzie jego użyteczność, postanowiono<br />
ograniczyć jego zakres pojęciowy i zaliczyć do sektora<br />
kreatywnego przedsiębiorstwa działające w następujących<br />
dziedzinach:<br />
• reklama,<br />
• projektowanie / wzornictwo (design, w tym także<br />
projektowanie mody),<br />
• architektura,<br />
• rynek sztuki (w tym restauracja dzieł sztuki i rynek<br />
antyków),<br />
• rękodzieło i rzemiosło artystyczne,<br />
• film (w tym wideo),<br />
• fotografia,<br />
• gry komputerowe,<br />
• muzyka, teatr, taniec (sztuki performatywne),<br />
• wydawnictwa elektroniczne,<br />
• wydawnictwa tradycyjne,<br />
• oprogramowanie i usługi komputerowe,<br />
• media tradycyjne i elektroniczne (telewizja, radio).<br />
Kreatywność a innowacyjność<br />
Jak wspomniano wyżej, terminy kreatywność i innowacyjność<br />
stosowane są często wymiennie. Czasami sektor<br />
kreatywny postrzegany jest jako ten, w którym (bądź w którego<br />
otoczeniu) powstają innowacje i stają się dla tego sektora<br />
impulsami rozwojowymi, prowadząc do powstawania nowych<br />
produktów i usług. Definicja innowacyjności przyjęta przez<br />
Komisję Europejską mówi jednak, że „innowacyjność to wdrożenie<br />
nowości do praktyki gospodarczej: nowego lub znacząco<br />
ulepszonego rozwiązania w odniesieniu do produktu (towaru<br />
lub usługi), procesu, marketingu lub organizacji. Innowacyjne<br />
rozwiązanie może być wynikiem własnej działalności<br />
B+R przedsiębiorstwa, współpracy z innymi przedsiębiorstwami<br />
i instytucjami lub może być wynikiem zakupu wiedzy<br />
w postaci niematerialnej lub materialnej”. Dodatkowo za rozwiązania<br />
innowacyjne powinny być uznawane te chronione<br />
patentami. Definicja ta wyraźnie wskazuje, że rozróżnienie<br />
miedzy kreatywnością a innowacyjnością jest konieczne i że<br />
kreatywność jest zdecydowanie bardziej miękką kategorią.<br />
Użytecznym podejściem porządkującym myślenie<br />
o sektorze kreatywnym w kontekście innowacyjności jest<br />
podejście zastosowane przez Ministerstwo Handlu i Przemysłu<br />
Singapuru. Zgodnie z tym podejściem działania w sferze<br />
kultury traktowane są jako przemysły kulturowe i jednocześnie<br />
część przemysłów kreatywnych oraz przemysłów praw<br />
autorskich.<br />
Działalności związane z kulturą są kluczowe dla rozwoju<br />
kreatywności. Nie zawsze i niekoniecznie bezpośrednio<br />
muszą się one wiązać ze zdefiniowaną wyżej innowacyjnością.<br />
Bez wątpienia jednak przekładają się one na kondycję ekonomiczną<br />
miasta poprzez poszerzanie oferty usługowej i generowanie<br />
popytu wewnętrznego<br />
i zewnętrznego.<br />
Przyjęty w badaniach operat sektora kreatywnego<br />
odzwierciedla logikę modelu singapurskiego, wskazując<br />
na kluczową dla jego rozwoju rolę działań o charakterze<br />
kulturalnym.<br />
10 11
Przemysły<br />
praw<br />
autorskich<br />
Przemysły<br />
kulturowe<br />
Modelowe ujęcie przemysłów kreatywnych<br />
Źródło: opracowanie własne<br />
Przemysł zajmujący się<br />
dystrybucją<br />
Przemysły<br />
kreatywne<br />
PRZEDSIEBIORCZOŚĆ W INNYCH SFERACH<br />
GOSPODARKI<br />
PRZEDSIĘBIORCZOŚĆ<br />
W PRZEMYSŁACH TWÓRCZYCH<br />
PRZEDSIĘBIORCZOŚĆ<br />
W KULTURZE I SZTUCE<br />
KULTURA I SZTUKA<br />
DZIAłALność ARTySTycZnA<br />
Działalność kulturalna a przemysł kreatywny,<br />
innowacyjność i przedsiębiorczość – konceptualizacja<br />
Źródło: opracowanie własne<br />
rola kultury w rozwoju<br />
społeczno-gospodarczym<br />
Kultura jest nośnikiem kreatywności i innowacji. W zarządzaniu rozwojem<br />
może służyć jako narzędzie prowadzące do osiągania spójności<br />
społecznej, przekazywania wartości, edukowania, osiągania równowagi<br />
między tradycją a innowacją. Kultura jest narzędziem umożliwiającym<br />
dialog międzykulturowy i międzypokoleniowy oraz wzmacniającym<br />
integrację w wielokulturowym społeczeństwie. Kultura jest także katalizatorem<br />
rozwoju gospodarczego. Może przyczynić się do rozwoju miast<br />
i regionów, wpływać na ich atrakcyjność osiedleńczą i inwestycyjną,<br />
sprzyjać rozwojowi lokalnych i regionalnych rynków pracy i jest istotna<br />
dla rozwoju przedsiębiorczości w innych sferach gospodarki miasta.<br />
12 13
Łańcuch wartości dodanej<br />
Źródło: opracowanie własne<br />
KREATYWNOŚĆ INDYWIDUALNA:<br />
NAUKOWA<br />
ARTYSTYCZNA<br />
NAUKOWA / ARTYSTYCZNA<br />
POWIĄZANA<br />
Z PRZEDSIĘBIORCZOŚCIĄ<br />
ZINSTYTUCJONALIZOWANE<br />
FORMY WSPÓŁPRACY<br />
WŁASNOŚĆ INTELEKTUALNA:<br />
PATENTY<br />
DZIEŁA AUTORSKIE<br />
PROJEKTY<br />
ZNAKI TOWAROWE<br />
Skuteczne funkcjonowanie sektora kreatywnego,<br />
które przejawia się wysoką produktywnością w wytwarzaniu<br />
własności intelektualnej, zależy od układu instytucjonalnego<br />
i organizacyjnego pozwalającego na tworzenie wartości<br />
dodanej. Elementy łańcucha wartości dodanej wskazują<br />
możliwe pola interwencji publicznej. Pozwalają też na identyfikację<br />
pól krytycznych z punktu widzenia wykorzystania<br />
kapitału intelektualnego i społecznego dla rozwoju sektora<br />
kreatywnego.<br />
Działalność sektora kreatywnego można też analizować<br />
w układzie czterech powiązanych ze sobą komponentów.<br />
Komponenty te to: kreatywne usługi (creative services), kreatywne<br />
treści (creative content), kreatywne doznania (creative<br />
experience), kreatywne jednostki (creative originals).<br />
Podejście to odwołuje się do profilu i typu działalności firm<br />
sektora kreatywnego, które determinują ich możliwości rozwoju<br />
oraz wskazują warunki, jakie muszą zaistnieć, by rozwój<br />
taki występował.<br />
Usługi kreatywne oferowane są przez firmy czerpiące<br />
dochód z poświęcania swojego czasu i użyczania własności<br />
intelektualnej innym firmom czy organizacjom. Jednostki tego<br />
typu to np. agencje reklamowe, architekci, projektanci, fotografowie<br />
czy konsultanci oprogramowania. Firmy oferujące<br />
usługi kreatywne wymagają obecności wykwalifikowanych<br />
profesjonalistów oraz inwestycji w biura oraz wyposażenie<br />
odpowiadające potrzebom ich klientów.<br />
Z kolei firmy zajmujące się treściami kreatywnymi<br />
inwestują przede wszystkim w rozwój treści kreatywnych.<br />
Zarabiają na sprzedaży możliwości wykorzystania własności<br />
intelektualnej, reklamy i licencji. Grupa ta obejmuje transmisje<br />
na żywo, wydawców książek i magazynów, firmy nagraniowe,<br />
studia filmowe oraz wydawców gier wideo i gier komputerowych,<br />
indywidualnych producentów takich jak muzycy<br />
i firmy produkujące programy telewizyjne. Firmy oferujące<br />
treści kreatywne potrzebują głównie dostępu do kapitału<br />
potrzebnego do wytworzenia produktu.<br />
Firmy zajmujące się doznaniami kreatywnymi sprzedają<br />
konsumentom prawo doświadczenia lub uczestniczenia<br />
na żywo w określonych widowiskach, przedstawieniach,<br />
występach, pokazach plenerowych. Firmy te potrzebują<br />
przede wszystkim kreatywnych pracowników, gotowych na<br />
pracę w nietypowych warunkach (godziny pracy, praca zespołowa<br />
w zmieniających się konfiguracjach pracowników).<br />
Jeśli chodzi o komponent jednostki kreatywne, to<br />
są to firmy produkujące i sprzedające materialne wytwory<br />
działalności człowieka, których wartość oceniana jest na<br />
14 15
podstawie ich dostrzegalnej wartości kreatywnej czy kulturowej,<br />
ich ekskluzywności i autentyczności. Są to np. sztuki<br />
plastyczne, rękodzieło i rzemiosło. Te działalności stanowią<br />
najczystszą formę kreatywnej przedsiębiorczości. Ich rozwój<br />
wymaga wytrwałości i wsparcia, głównie ze strony władz<br />
publicznych.<br />
Jedną z bardziej dostrzeganych i docenianych grup<br />
zawodowych z przemysłu kreatywnego przez przedstawicieli<br />
innych przemysłów jest grupa projektantów. Działalność projektantów<br />
przekłada się bezpośrednio i w sposób łatwo mierzalny<br />
na sukces komercyjny wytwórców wielu produktów<br />
i usług. Według danych BEDA (The Bureau of European<br />
Design Associations, European Design Report. The European<br />
Design Industry in Facts and Figures, 2006) ponad 447 tys.<br />
projektantów w Europie generuje roczny przychód ponad 36<br />
mld euro. Liderem pod względem liczebności projektantów<br />
(ponad 185 tys.) oraz przychodu z przemysłu kreatywnego (16<br />
700 mln euro) jest Wielka Brytania. Zgodnie z szacunkami<br />
BEDA w Polsce jest ok. 6 tys. projektantów (różnych specjalności),<br />
a obroty przemysłu kreatywnego (57 mln euro) kształtują<br />
się na podobnym poziomie jak w Estonii (40 mln) czy<br />
Luksemburgu (36 mln). Polski przemysł kreatywny wytwarza<br />
znikomy procent produktu krajowego brutto (0,02%). Polska<br />
zajmuje drugie miejsce od końca przed Grecją (0,01%). Pod<br />
względem liczby projektantów wyprzedzamy Luksemburg (0,9<br />
tys.), Estonię (2 tys.) oraz Norwegię (ponad 2 tys.).<br />
Rozwój sektora kreatywnego jest ściśle powiązany<br />
z rozwojem gospodarczym, postępem technologicznym, dynamiką<br />
zmian społecznych i kulturowych. Potencjał rozwojowy<br />
sektora jest ogromny w warunkach globalizacji procesów rozwoju<br />
i funkcjonowania społeczeństw w świecie zdominowanym<br />
przez obraz, dźwięk, słowo pisane oraz symbole. Mimo<br />
globalnego zasięgu i w niektórych przypadkach masowego<br />
charakteru oddziaływania sektora kreatywnego jego siła tkwi<br />
w lokalnych i regionalnych uwarunkowaniach rozwoju. Szczeble<br />
miasta i regionu są najbardziej odpowiednim poziomem<br />
działań służących wdrażaniu innowacji i kreatywności<br />
na rzecz rozwoju gospodarczego. Miasta to specyficzne układy<br />
społeczne, funkcjonalne i przestrzenne działające w regionalnym<br />
kontekście. Regiony zaś są na tyle duże, by występował<br />
efekt synergii, i na tyle małe, by można było w planach rozwojowych<br />
sektora kreatywnego uwzględniać specyficzny charakter<br />
jego otoczenia.<br />
Europejska polityka w dziedzinie innowacji zmieniała<br />
się na przestrzeni lat. W latach 70. XX wieku skupiała<br />
się głównie na badaniach i rozwoju; w latach 80. na transferze<br />
technologii. W latach 90. uznano, że innowacje nie są<br />
generowane i adaptowane w procesie liniowym, ale są wynikiem<br />
procesów zachodzących w ramach złożonych systemów<br />
przy udziale sieci partnerów, w tym uniwersytetów, badaczy,<br />
władz publicznych i przedsiębiorstw publicznych i prywatnych.<br />
W programie polityki spójności na lata 2007–2013<br />
innowacje są postrzegane jako najważniejsze narzędzie służące<br />
osiągnięciu zrównoważonego rozwoju. Podejście to<br />
zakłada promowanie klastrów w celu zmaksymalizowania<br />
wykorzystania potencjału innowacyjnego poszczególnych<br />
przedsiębiorstw. Istnieje rosnące zapotrzebowanie na wysokiej<br />
jakości prace badawczo-rozwojowe, jeżeli w regionie mają<br />
powstawać znaczne i dobrze prosperujące przedsiębiorstwa.<br />
Dostęp do instytucji naukowo-badawczych oraz specjalistycznej<br />
wiedzy i umiejętności dotyczących finansów będzie<br />
niezbędny do rozwoju kwitnącego sektora kreatywnego.<br />
Wymagania tego sektora w stosunku do instytucji badawczorozwojowych<br />
różnią się jednakże od wymagań przemysłów<br />
bardziej tradycyjnych.<br />
Sektor kreatywny w Warszawie<br />
W Warszawie ogółem działa 313 tys. firm (GUS,<br />
2009). Większość z nich zlokalizowana jest w Śródmieściu<br />
i dzielnicach, które miały kiedyś charakter przemysłowy (tradycyjny).<br />
Współczesna gospodarka Warszawy zdominowana<br />
jest przez firmy z szeroko rozumianego sektora usług. W dalszym<br />
ciągu rozmieszczenie działalności gospodarczej jest<br />
spolaryzowane..<br />
Dzielnice obrzeżne Warszawy po prawej stronie<br />
Wisły pełnią głównie funkcje mieszkaniowe. Większość instytucji<br />
i firm znajduje się w części śródmiejskiej miasta, choć<br />
16 17
od kilku lat można zaobserwować stałe przemieszczanie się<br />
instytucji i firm w kierunku zachodnim i południowo-zachodnim,<br />
na tereny zdominowane kiedyś przez przemysł lub do tej<br />
pory niewykorzystywane. Procesy te zmniejszają skalę polaryzacji.<br />
Migracja firm z części śródmiejskiej związana jest także<br />
z rozwojem sektora kreatywnego w Warszawie. Pojawiają się<br />
one bowiem nie tylko na obszarach tradycyjnej lokalizacji<br />
i tam, gdzie powstają nowe inwestycje oferujące przestrzenie<br />
biurowe, ale także w dzielnicach, które miały i nadal mają<br />
głównie charakter mieszkaniowy.<br />
Mapa rozmieszczenia pracujących w Warszawie<br />
(na podstawie informacji o lokalizacji przedsiębiorstw)<br />
Źródło: P. Szleszyński 2008<br />
0,2 1 3 6 10 13,3 tysiące<br />
0 2 4 6 8 km<br />
Kategorie PKD Liczba Udział %<br />
Wydawanie książek 1993 5.7<br />
Wydawanie gazet 214 0.6<br />
Wydawanie czasopism i wydawnictw periodycznych 620 1.8<br />
Wydawanie nagrań dźwiękowych 206 0.6<br />
Działalność wydawnicza pozostała 404 1.1<br />
Sprzedaż detaliczna artykułów nieżywnościowych<br />
w wyspecjalizowanych sklepach, gdzie indziej niesklasyfikowana<br />
18 19<br />
4801 13.6<br />
Telewizja kablowa 20 0.1<br />
Działalność edycyjna w zakresie oprogramowania 533 1.5<br />
Działalność związana z bazami danych 569 1.6<br />
Działalność w zakresie projektowania budowlanego, urbanistycznego,<br />
technologicznego<br />
6043 17.2<br />
Reklama 7186 20.4<br />
Działalność fotograficzna 1185 3.4<br />
Działalność komercyjna pozostała, gdzie indziej niesklasyfikowana 6201 17.6<br />
Produkcja filmów i nagrań wideo 1617 4.6<br />
Rozpowszechnianie filmów i nagrań wideo 138 0.4<br />
Projekcja filmów 38 0.1<br />
Działalność radiowa i telewizyjna 608 1.7<br />
Działalność zespołów teatralnych dramatycznych i lalkowych 81 0.2<br />
Działalność zespołów teatralnych muzycznych 41 0.1<br />
Działalność filharmonii, orkiestr, chórów 94 0.3<br />
Działalność zespołów pieśni i tańca 14 0.0<br />
Działalność galerii i salonów wystawienniczych 70 0.2<br />
Działalność domów i ośrodków kultury 76 0.2<br />
Artystyczna i literacka działalność twórcza, gdzie indziej<br />
niesklasyfikowana<br />
1362 3.9<br />
Działalność obiektów kulturalnych 76 0.2<br />
Działalność rozrywkowa pozostała, gdzie indziej niesklasyfikowana 781 2.2<br />
Działalność bibliotek publicznych 26 0.1<br />
Działalność bibliotek innych niż publiczne 1 0.0<br />
Działalność archiwów 57 0.2<br />
Działalność muzeów 29 0.1<br />
Ochrona zabytków 117 0.3<br />
ogółem 35201 100.0<br />
Liczba firm sektora kreatywnego działających w Warszawie
Z analiz wynika, że sektor kreatywny w Warszawie<br />
zdominowany jest przez firmy działające w branży reklamowej<br />
(21% firm). Kolejne dwie branże to architektura i wydawnictwa<br />
tradycyjne.<br />
Nazwa dzielnicy<br />
Liczba firm<br />
sektora<br />
kreatywnego<br />
Bemowo 258<br />
Białołęka 354<br />
Bielany 896<br />
Mokotów 2950<br />
Ochota 753<br />
Praga Płd. 898<br />
Praga Północ 456<br />
Rembertów 25<br />
Śródmieście 2541<br />
Targówek 123<br />
Ursus 695<br />
Ursynów 5563<br />
Wawer 251<br />
Wesoła 113<br />
Wilanów, 112<br />
Włochy 392<br />
Wola 520<br />
Żoliborz 486<br />
Warszawa<br />
ogółem<br />
17,386<br />
Kategoryzacja Liczba firm<br />
Reklama 640<br />
Architektura 460<br />
Wydawnictwa<br />
tradycyjne<br />
315<br />
Design 203<br />
Film i telewizja 179<br />
Performace i muzyka 163<br />
Oprogramowanie 150<br />
Fotografia 148<br />
Rękodzieło 73<br />
Wydawnictwa<br />
elektroniczne<br />
68<br />
Projektowanie 44<br />
Rynek sztuki 26<br />
Gry komputerowe 1<br />
Podmioty niekreatywne 566<br />
Ogółem 3036<br />
Firmy sektora kreatywnego w Warszawie Kategoryzacja firm sektora kreatywnego<br />
działających w Warszawie<br />
150; 5%<br />
163; 5%<br />
179; 6%<br />
203; 7%<br />
ogólna ocena Warszawy jako<br />
miejsca do prowadzenia działalności<br />
w sektorze kreatywnym<br />
Kategorie podmiotów kreatywnych w Warszawie<br />
44; 1%<br />
68; 2%<br />
73; 2%<br />
148; 5%<br />
315; 10%<br />
20 21<br />
Reklama<br />
Podmioty niekreatywne<br />
Architektura<br />
Wydawnictwa tradycyjne<br />
Design<br />
Film i telewizja<br />
Performance i muzyka<br />
26; 1%<br />
1; 0%<br />
460; 15%<br />
Oprogramowanie<br />
Fotografia<br />
Rękodzieło<br />
Wydawnictwa elektroniczne<br />
Projektowanie<br />
Rynek sztuki<br />
Gry<br />
640; 21%<br />
566; 18%
Lokalizacja podmiotów sektora kreatywnego w Warszawie<br />
Bielany<br />
Bemowo<br />
Obszar koncentracji firm<br />
sektora kreatywnego<br />
Preferowane przez przedstawicieli podmiotów sektora kreatywnego<br />
lokalizacje działalności w Warszawie<br />
Pozytywnie ocenianie dzielnice<br />
ze względu na zlokalizowanie<br />
przy linii metr<br />
Strefa płatnego<br />
partkowania<br />
Górny Mokotów –<br />
umiejscowienie agencji<br />
reklamowych, domów<br />
produkcyjnych<br />
Wola<br />
Białołęka<br />
Żoliborz<br />
Ochota<br />
Ursus Mokotów<br />
Włochy<br />
Ursus<br />
Praga<br />
Płn.<br />
Śródmieście<br />
Ursynów<br />
Bielany<br />
Bemowo<br />
Targówek<br />
Włochy<br />
Praga<br />
Płd.<br />
Wilanów<br />
Żoliborz<br />
Ochota<br />
Białołęka<br />
Rembertów<br />
Praga<br />
Płn.<br />
Wawer<br />
Wola Śródmieście<br />
Mokotów<br />
Ursynów<br />
Targówek<br />
Obszar głownej koncentracji<br />
firm sektora kreatywnego<br />
Wesoła<br />
Praga<br />
Płd.<br />
Wilanów<br />
Atrakcyjna cenowo „bliska” Praga<br />
Rembertów<br />
Wawer<br />
Wesoła<br />
Dla większości respondentów założenie firmy właśnie<br />
w Warszawie było naturalne i oczywiste. Osoby biorące<br />
udział w badaniu albo z pochodzenia były warszawiakami i tu<br />
spędziły całe życie, albo przyjechały do stolicy na studia, do<br />
liceum. Żaden z właścicieli firm objętych badaniem nie przyjechał<br />
do Warszawy specjalnie w celu otworzenia firmy. Warszawa<br />
nie ma konkurenta wśród innych miast w Polsce: „Jak<br />
nie Warszawa, to emigracja”.<br />
respondenci nie rozważali otworzenia działalności<br />
w innym miejscu z dwóch głównych powodów:<br />
• ze względu na cechy charakterystyczne Warszawy<br />
– stolica kraju, najważniejsze miasto w Polsce,<br />
centrum kultury i biznesu, w którym najwięcej się<br />
dzieje. Dzięki temu daje najwięcej możliwości spośród<br />
polskich miast, a w konsekwencji przyciąga<br />
ambitnych ludzi, chcących odnieść sukces.<br />
• dodatkowo respondenci, mieszkając w Warszawie<br />
przynajmniej kilka lat przed założeniem firmy,<br />
poznali dobrze to miasto i jego układ architektoniczny,<br />
sposób poruszania się po nim (przede wszystkim<br />
opracowali strategie przemieszczania się w korkach),<br />
a także wyrobili sobie kontakty i znajomości.<br />
respondenci są w większości zadowoleni z prowadzenia<br />
firmy właśnie w Warszawie.<br />
Pytani o charakterystykę tego miasta wymieniali więcej<br />
zalet niż wad. Pomimo słabych stron Warszawy (głównie<br />
kwestia problemów komunikacyjnych), respondenci uważają<br />
to miasto za najlepsze miejsce do prowadzenia swojej firmy<br />
w Polsce.<br />
Wskazywane tzw. mocne strony Warszawy to: największe<br />
miasto w Polsce, główna lokalizacja większości firm,<br />
łatwość znalezienia pracy, prestiż stolicy, miasto o „dużych<br />
pieniądzach”, największy rynek zbytu – klienci indywidualni,<br />
łatwość znalezienia podwykonawców i współpracowników,<br />
miejsce, które daje możliwości i zmusza<br />
do rozwoju, duża liczba inwestycji, ciągła rozbudowa<br />
22 23
i modernizacja miasta, rozwój architektoniczny, co jest szczególnie<br />
ważne dla architektów.<br />
Warszawa widziana jest jako najważniejsze miasto<br />
Polski, koncentrujące życie biznesowe, kulturalne i medialne<br />
całego kraju. Respondenci formułują opinie, że „zaczynając<br />
coś w Warszawie, jest moim zdaniem człowiekowi dużo<br />
łatwiej”, „centralne położenie Warszawy i łatwość komunikacji<br />
ze światem”, „Wiadomo: albo się jest w Warszawie, albo się<br />
nie istnieje, w sensie samej aktywności, ale to nie oznacza, że<br />
trzeba mieć biuro tutaj”, „Ja na tym swoim rynku nie miałabym<br />
takich szans, dajmy na to w Łodzi. [...] centrale firmy,<br />
reklamodawcy, domy mediowe – wszystko jest w Warszawie.<br />
Pracując w dzienniku lokalnym w Szczecinie, nie miałam<br />
dostępu do takich budżetów, wiedzy i do takiej liczby osób<br />
decyzyjnych, jakie mam w Warszawie [...] tu się wszystko<br />
dzieje, Warszawa ma potencjał [...] patrząc po mieście, jest<br />
jeszcze dużo co robić”, „Na pewno możliwości biznesowe są<br />
w Warszawie najlepsze w Polsce”, „Warszawa jest o tyle ciekawa,<br />
że jest wiele ludzi, z którymi można współpracować.<br />
Większość siedzib klientów jest w Warszawie”.<br />
Podstawową zaletą Warszawy jest różnorodność firm.<br />
Stwarza to przyjazne środowisko do kooperacji i rozwijania<br />
działalności biznesowej. Zdaniem respondentów, w Warszawie<br />
mieści się wiele firm, z których usług potrzebują / muszą<br />
korzystać, np. księgowi, prawnicy, informatycy itp., jak i najwyższej<br />
klasy specjaliści np. graficy, aktorzy przy bardziej<br />
wymagających projektach. Nietrudno również znaleźć firmy<br />
trudniące się bardziej niszowymi usługami, np. studia nagraniowe,<br />
sale prób, a także osoby pracujące w mniej popularnych<br />
zawodach, np. charakteryzatorzy, oświetleniowcy, operatorzy,<br />
montażyści. Ze względu na dużą liczbę firm oferujących<br />
swe usługi na rynku warszawskim właściciele nie muszą<br />
współpracować z określonymi podwykonawcami, ale mogą ich<br />
dowolnie wybierać w zależności od stopnia zadowolenia ze<br />
świadczonych usług oraz zapotrzebowania.<br />
Ważne jest także to, że to właśnie w Warszawie mają<br />
siedziby firmy zagraniczne bądź ich przedstawicielstwa: „Prawie<br />
wszystkie agencje, dla których pracuję, mają swoje siedziby<br />
w Warszawie, dlatego łatwo mi jest tutaj funkcjonować”,<br />
„Każda większa firma w Polsce powinna mieć siedzibę albo<br />
filię w Warszawie”, „Jest jednak łatwiej, jest dużo firm tutaj<br />
i wygodnie jest realizować wówczas usługi, mając wykonawcę<br />
w jednej lokalizacji geograficznej”, „Od Warszawy wszystko się<br />
zaczyna, każda firma która chce zaistnieć na rynku polskim,<br />
w 95% zaczyna od Warszawy – to jest taka wyrocznia dla<br />
funkcjonowania takich firm”, „W Warszawie jest najłatwiej,<br />
jeśli chodzi o znalezienie popytu na to, co się potrafi robić”.<br />
Warszawa jest też lokalizacją prestiżową. Ułatwienie<br />
kontaktów z klientami czy kooperantami to nie wszystko.<br />
„Zawsze lepiej wygląda «firma z Warszawy»”, „Nie ma innego<br />
miejsca w Polsce. [...] Wrocław to dobre miasto, ale nie<br />
tak jak Warszawa. [...] Warszawa jest nalepką: inaczej jest<br />
postrzegany zespół z Warszawy niż z innych miejsc” (muzyka).<br />
Warszawa to także miejsce zamieszkania zamożnych<br />
klientów indywidualnych, a także miejsce odwiedzane przez<br />
zamożne osoby z zewnątrz (także okazjonalnie, jako turyści).<br />
To oni kupują bardziej wyrafinowane usługi i produkty.<br />
Zdaniem respondentów Warszawa jest miastem<br />
o bardzo wymagającym rynku pracy, stawiającym ciągłe<br />
wyzwania. Wszystko tu musi być wykonane na bardzo wysokim<br />
poziomie, w jak najkrótszym czasie. „Jako miejsce do<br />
prowadzenia interesu jest jednym z nielicznych miejsc, gdzie<br />
jeszcze osoba, która nie jest umocowana<br />
w środowisku, jest anonimową z zewnątrz, przyjeżdżając do<br />
Warszawy, ma możliwość coś tu zrobić, może wejść na rynek<br />
bez znajomości, bez kontaktów. Oczywiście byłoby łatwiej.<br />
Ale wiem z własnego doświadczenia, że będąc nikim, udało<br />
mi się wdrapać na szczyt drabiny pokarmowej”, „Wszystko jest<br />
na najwyższym poziomie, najwięcej się wymaga od firm usługowych,<br />
najkrótsze terminy. A ja lubię się rozwijać, nie lubię<br />
stać w miejscu”, „Warszawa daje możliwość ciągłego rozwoju,<br />
że się nie popada w regres”.<br />
Dla architektów Warszawa jako miasto o dużej dynamice<br />
rozwoju jest idealnym miejscem pracy. Popyt na usługi,<br />
choć różny w czasie, jest duży. Architekci są optymistami,<br />
jeśli chodzi o rozwój rynku na swoje usługi: „Jest bardzo dużo<br />
potrzeb. Dużo się musi zbudować. System oszczędził miejsca<br />
plombowe, bo nie za bardzo dało się tam bloki budować”,<br />
„Jest ona taka brzydka, jest wiele miejsc, wiele do zrobienia.<br />
24 25
To jest ciekawe miejsce dla architekta. No i Polska w ogóle.<br />
Wychodzi z doła sprzed lat. Jest na rozbiegu. To jest fascynujące,<br />
że się dzieje”.<br />
Słabości Warszawy jako miejsca prowadzenia działalności<br />
firmy wedle respondentów są następujące: problemy<br />
transportowe / transport publiczny, metro nie jest rozbudowywane<br />
w odpowiednim tempie, wieczne korki, powiększające<br />
się strefy płatnego parkowania, jednocześnie brak miejsc<br />
parkingowych w części śródmiejskiej, wysokie czynsze / koszty<br />
wynajęcia lokalu, wysokie koszty życia, tempo życia w mieście<br />
/ sposób funkcjonowania jego mieszkańców.<br />
Część słabości wskazywanych przez respondentów to<br />
słabości odczuwane przez większość mieszkańców czy przyjeżdżających<br />
do Warszawy (np. korki powodujące problemy<br />
w dotarciu na czas w określone miejsce). Jednak te problemy<br />
są o tyle ważne dla badanych, że większość z nich prowadzi<br />
„mobilne” firmy, tzn. pracują<br />
w różnych miejscach, stąd zmuszeni są przemieszczać się po<br />
mieście. Respondenci za najbardziej zatłoczone uważają centrum<br />
miasta. W związku z tym starają się tak zlokalizować<br />
siedzibę swojej firmy, aby w drodze z / do domu unikać przejeżdżania<br />
przez centrum miasta (respondenci byliby bardzo<br />
zadowoleni, jeśli mieszkaliby<br />
np. w Wilanowie, a siedzibę firmy mieli zlokalizowaną na<br />
Mokotowie). Dodatkowo respondenci narzekali na jakość<br />
komunikacji miejskiej. Najchętniej poruszaliby się metrem,<br />
uznając ten środek komunikacji za najlepszy, najszybszy i najbardziej<br />
funkcjonalny. Niestety z racji tego, że w Warszawie<br />
istnieje wyłącznie jedna linia metra, niemożliwe jest dojechanie<br />
nim w dowolne miejsce. Respondenci przyznawali, że przy<br />
lepiej rozbudowanej sieci metra chętniej i częściej korzystaliby<br />
z komunikacji miejskiej. Mieli zastrzeżenia również do<br />
buspasów, które ich zdaniem zamiast usprawniać komunikację,<br />
jeszcze bardziej korkują miasto (uniemożliwiając nawet<br />
autobusom wjazd na buspas). Czas to pieniądz: „Korki. To<br />
jest czas, który jest zmarnowany. Ja się zastanawiam, ile procent<br />
polskiego PKB jest marnowane w korkach. Ja tego, co<br />
robię, nie mógłbym wykonywać w samochodzie w korku. [...]<br />
Dla mnie to był czas stracony, a w tym czasie mógłbym zarabiać<br />
i odprowadzać podatki”.<br />
Mówiąc o lokalizacji swojej firmy, respondenci stwierdzali,<br />
że kierowali się często kosztami ponoszonymi za parkowanie<br />
i możliwością zaparkowania. Dotyczyło to nie tylko ich<br />
czy pracowników, ale także klientów. Preferowane są lokalizacje<br />
w centrum miasta, ale nie te objęte strefą płatnego parkowania.<br />
Niektórzy respondenci przyznali, że z powodu utrudnień transportowych<br />
przesiedli się z samochodów na skutery i motory.<br />
Jeśli nie mają biznesowych spotkań ani dużej liczby rzeczy do<br />
przewiezienia, jest to najwygodniejszy środek transportu.<br />
Koszty wynajmu lokali czy pomieszczeń potrzebnych<br />
do pracy to kolejna kwestia wskazywana przez respondentów.<br />
Czasami można działalność prowadzić w domu / mieszkaniu<br />
i „mobilnie” sobie poradzić, jednak niektórzy (np. muzycy)<br />
wynajmują sale na próby i koszty są barierą do rozwijania<br />
działalności. Choć wszyscy przyznają, że Warszawa jest miastem,<br />
gdzie koszty życia są wysokie i jest to zrozumiałe, to jednak<br />
niektóre koszty prowadzenia firmy (jak koszty czynszów<br />
czy wynajęcia sal na próby) są nieuzasadnione.<br />
Warszawa jawi się też jako miejsce o specyficznej<br />
atmosferze, gdzie wszyscy się wciąż śpieszą, są wciąż spóźnieni,<br />
rywalizują. Dotyczy to głównie przyjezdnych, „którzy<br />
muszą zaistnieć, bo nie mają do czego wracać”. Konkurencja<br />
wynika także z tego, że „Warszawa jest naćkana wszelkiego<br />
rodzaju firmami, trzeba się rozpychać”.<br />
Respondenci wyrażali też opinię, że Warszawa, choć<br />
ma olbrzymi potencjał kulturalny, nie jest miastem, w którym<br />
się zbyt wiele dzieje w sferze życia kulturalnego. Stwierdzali<br />
też, że udział mieszkańców Warszawy<br />
w wydarzeniach kulturalnych nie jest duży. Na podstawie tych<br />
opinii może się zatem wydawać, że warszawiacy nie są „modelowymi”<br />
konsumentami usług i dóbr produkowanych przez<br />
firmy z sektora kreatywnego.<br />
Niektórzy respondenci, pytani o poziom zadowolenia<br />
z lokalizacji ich firmy w Warszawie i ewentualne plany jej przeniesienia<br />
w inne miejsce, przyznawali, że chcieliby przenieść<br />
się z Warszawy. Jednakże większość nigdy nie brała takiego<br />
rozwiązania w ogóle pod uwagę. Jeśli respondenci chcieli się<br />
przenieść, to przeważnie bliżej natury – w góry, nad morze, na<br />
Mazury. Większość z nich podkreślała jednak, że wiązałoby się<br />
26 27
to ze zmianą profilu działalności firmy. Tylko jedna osoba (fotograf)<br />
stwierdziła, że mogłaby wykonywać obecny zawód, mieszkając<br />
w dowolnym miejscu. Pojedyncze osoby mogłyby się<br />
przenieść do Krakowa lub Wrocławia, jedna osoba wyjechać<br />
za granicę. Jednakże taką diametralną zmianę uznają za mało<br />
opłacalną, ponieważ w nowym miejscu musieliby zaczynać<br />
wszystko od początku – nawiązywać kontakty, budować markę<br />
swojej firmy. Dodatkowo w Warszawie są związani więziami<br />
rodzinnymi, towarzyskimi, są „wrośnięci” w tę społeczność.<br />
Respondenci nie zawsze wiedzą, co to jest Urząd<br />
Miasta, o jakiego typu instytucję chodzi. Niejednokrotnie na<br />
pytanie o relacje z Urzędem Miasta czy też dzielnicy opowiadali<br />
o swoich doświadczeniach w kontakcie z Urzędem Pracy bądź<br />
Urzędem Skarbowym, uznając te instytucje za tożsame. Charakterystyczne<br />
są wypowiedzi: „My mamy potem niesmak, że<br />
idziemy do tego Urzędu Skarbowego i traktują nas jak jakichś<br />
tam złodziei i my mamy złe mniemanie po prostu o tych urzędach<br />
ogólnie – że tam jest za dużo ludzi zatrudnionych, ci<br />
ludzie nie są kompetentni”, „Wkurza mnie podejście Urzędu<br />
Skarbowego, bo oni nie traktują człowieka jak człowieka, ale<br />
jak NIP. Ci ludzie się nie uśmiechają. Przychodzi się i od razu<br />
mandat”.<br />
Kontakty z władzami miasta w przypadku większości<br />
respondentów ograniczały się do formalności związanych<br />
z rejestracją firmy – odwiedzenie różnych instytucji, wypełnienie<br />
formularzy, odczekanie określonego czasu. Dodatkowo<br />
w przypadku części respondentów, głównie architektów, fotografów,<br />
władze miasta występowały w roli klienta, zlecającego<br />
wykonanie określonych prac. Pojedyncze osoby rejestrowały<br />
służbowy samochód, próbowały wynająć lub wynajmowały<br />
lokal od miasta, czy też uczestniczyły w szkoleniach współfinansowanych<br />
przez władze miasta.<br />
Niektórzy respondenci kontaktowali się z władzami<br />
miasta w kwestii wydawania różnych pozwoleń niezbędnych<br />
im do pracy. Architekci z racji występowania o pozwolenia na<br />
budowę oraz potrzeby wglądu do planów zagospodarowania<br />
przestrzeni mieli częste kontakty z Urzędem Miasta. Narzekali,<br />
że niejednokrotnie uzyskanie szczegółowych informacji<br />
oraz pozwoleń trwa niezmiernie długo, o wiele dłużej niż<br />
w mniejszych miejscowościach. Producenci filmowi z kolei<br />
występują o zgodę na kręcenie zdjęć w danym miejscu w Warszawie.<br />
Przyznawali, że brak jest w Urzędzie Miasta organu<br />
odpowiedzialnego za zarządzanie przestrzenią publiczną<br />
w kontekście robienia zdjęć i kręcenia filmów w przestrzeni<br />
publicznej. Dodatkowo skarżyli się na fakt, że oczekiwanie na<br />
wydanie tych pozwoleń trwa bardzo długo, także w praktyce<br />
składają pisma z prośbą o wydanie pozwolenia, ale rozpoczynają<br />
kręcenie filmu bez uzyskanych pozwoleń, ponieważ nie<br />
mogą tak długo na nie czekać. Charakter tych doświadczeń<br />
oddają cytaty: „Urząd jest u nas po drugiej stronie barykady,<br />
tzn. oddajemy projekty do Urzędu i dostajemy pozwolenia na<br />
budowę i zawsze się dostanie te pozwolenia, ale czasami jest<br />
to okupione długą drogą, z jakichś nie do końca racjonalnych<br />
powodów. A jak czekamy, to inwestor nam nie płaci” „Przepisy<br />
są niestety często mało spójne i czasami projekt utyka w urzędzie,<br />
bo jest np. jakaś niezgodność interpretacji urzędnika”.<br />
W ocenach kontaktów z Urzędem Miasta dużą rolę<br />
odegrał czas, kiedy te kontakty miały miejsce. Respondenci,<br />
którzy w ostatnim czasie założyli firmę (ostatnie 5 lat), pozytywnie<br />
oceniali współpracę z Urzędem Miasta. Ich zdaniem<br />
obsługujący ich urzędnicy byli życzliwi, pomocni i kompetentni.<br />
Natomiast osoby, które zakładały działalność gospodarczą<br />
dawniej (co najmniej 8-10 lat temu), kreśliły stereotypowy<br />
obraz sposobu obsługi petentów w urzędach – długie<br />
kolejki, niesympatyczni urzędnicy, których decyzja zależy od<br />
humoru, jaki mają danego dnia. Opinie były zróżnicowane,<br />
ale generalnie przeważały te pozytywne: „Jestem zadowolona,<br />
jak jest miły urzędnik i nie goni i nie mówi, że teraz nie przyjmuje<br />
interesantów”, „Nie wspominam zbyt miło. Urzędnicy<br />
starej daty czują się panami sytuacji i nie postrzegają zbyt<br />
miło swojej pracy jako pomoc tym przedsiębiorcom, obywatelom,<br />
bo oni są dla nas i za nasze pieniądze”, „Bardzo sympatycznie,<br />
kulturalnie, byłem pozytywnie zdziwiony łatwością,<br />
szybkością założenia działalności gospodarczej”, „Nie<br />
miałem z tym urzędem [na Białołęce] żadnych problemów,<br />
wręcz byłem zdziwiony obsługą in plus, jeśli chodzi o to, jak<br />
na standardy urzędowe, to są dość wysokie”, „Ten Urząd jest<br />
dobrze zorganizowany, przyjemnie tam się załatwia sprawy,<br />
nawet dostałam sms-a, że już jest wszystko gotowe, raz też<br />
28 29
próbowałam coś załatwić przez Internet, i powiem szczerze,<br />
byłam zaskoczona tą nowoczesnością”.<br />
Co do sposobu obsługi przez Urząd Miasta respondenci<br />
bardzo pozytywnie ocenili wszelkie udogodnienia<br />
polegające na możliwości załatwienia spraw urzędowych za<br />
pośrednictwem Internetu – wypełnienie wniosku, założenie<br />
firmy itp. Zwrócili na to uwagę i najczęściej z tego korzystali<br />
ludzie młodzi, a pod względem branży – informatycy. To<br />
właśnie ich zdaniem serwis internetowy służący do zakładania<br />
firmy, istniejący już kilka lat, był dobrze skonstruowanym<br />
i bardzo przydatnym narzędziem. Dodatkowo bardzo pozytywnie<br />
ocenili ułatwienia związane z wprowadzeniem obsługi<br />
przez Internet, takich jak: możliwość pobrania „numerka”<br />
do kolejki za pośrednictwem Internetu oraz zapisania się na<br />
wizytę w Urzędzie na określony dzień i godzinę.<br />
Pojedyncze osoby negatywnie odniosły się do wprowadzenia<br />
tzw. „jednego okienka”. Ich zdaniem po pierwsze wydłużyło<br />
to znacznie czas oczekiwania na odpowiedź, ponieważ<br />
teraz to nie petent, ale urzędnicy między sobą przekazują sobie<br />
formularze i dokumenty, co wydłuża ten proces (urzędnikom<br />
mniej niż obywatelowi zależy na szybkim załatwieniu sprawy).<br />
Dodatkowo wraz z jego wprowadzeniem zlikwidowano sprawnie<br />
działający system rejestracji firmy przez Internet, nad czym<br />
bardzo ubolewał jeden z respondentów: „Ta nowa forma, to<br />
jedno okienko, to podobno tragedia jest; wcześniej oblatanie<br />
tych urzędów to zajmowało góra miesiąc, a teraz można i dwa<br />
miesiące czekać, bo to urzędnicy między sobą przesyłają”<br />
ocena wsparcia działalności sektora<br />
kreatywnego przez Urzędu Miasta<br />
Zdecydowana większość respondentów nie zauważyła<br />
jednak żadnego głębszego zainteresowania działalnością<br />
firm ze strony Urzędu Miasta. Nie proponowano im ani<br />
wsparcia finansowego, ani możliwości wzięcia udziału w projektach<br />
współfinansowanych ze środków funduszu europejskiego.<br />
Nie otrzymywali również informacji o szkoleniach.<br />
Zdaniem respondentów brak jest w Urzędzie Miasta osoby,<br />
która analizowałaby potrzeby firm, profil ich działalności,<br />
a następnie na tej podstawie wychodziłaby z konkretną ofertą.<br />
Zdaniem respondentów władze miasta mobilizują się szczególnie<br />
w okresie przedwyborczym – wówczas zwracają większą<br />
uwagę na swoich potencjalnych wyborców i ich potrzeby.<br />
Wyrażane opnie były bardzo krytyczne: „Ciągle się niby coś<br />
słyszy, że Warszawa, Warszawa… ale to jest bzdurne. [...] Nie<br />
znam przykładu, żeby miasto jakkolwiek pomogło przedsiębiorcom”,<br />
„Miasto nie zachęca w żaden sposób, żeby tutaj<br />
być, żeby być tu zarejestrowanym. W żaden sposób nie istnieje<br />
w życiu firmy”, „Obserwuję w małych miastach, że<br />
pomoc dla artystów jest dużo większa”.<br />
Pod względem wsparcia udzielanego małym i średnim<br />
przedsiębiorstwom bardziej pozytywnie ocenione zostały<br />
Urząd Pracy oraz Krajowa Izba Gospodarcza, z których projektów<br />
i wsparcia finansowego korzystała część respondentów<br />
(szkolenia, dotacje itp.). „Firma będzie korzystać ze szkolenia<br />
«Inwestycja w kreatywności», jeśli chodzi o fundusze<br />
UE. Jednak trudno mi się tu dopatrzyć inwencji ratusza w tej<br />
kwestii”.<br />
Większość respondentów do tej pory nie szukała<br />
aktywnie wsparcia ze strony miasta. Działo się tak z kilku<br />
powodów:<br />
1. Część z nich afirmowała ideę wolnego rynku i w konsekwencji<br />
uważała, że muszą sobie sami poradzić, bez pomocy ze<br />
strony władz. Osoby te za idealną uważały sytuację, gdy władza<br />
nie przeszkadza im w prowadzeniu działalności: „Niech<br />
oni swoją robotę robią, niech nie będzie błędnych decyzji,<br />
a niech mi już nie pomagają. Już sobie sama pomogę, jak oni<br />
nie będą mi przeszkadzać”, „Niech nie przeszkadzają, to już<br />
będzie pomoc”, „Najważniejsze, żeby państwo nie przeszkadzało<br />
w prowadzeniu działalności”.<br />
2. Niektórzy nie wierzyli w realną możliwość otrzymania takiego<br />
30 31
wsparcia: „Ja jakoś nie bardzo w takie rzeczy wierzę, że<br />
mogłabym coś dostać”, „Być może gdybym sama próbowała…<br />
ale ja mało liczę na to, że można coś dostać za darmo”, „Nigdy<br />
nie myślałem, że miasto mogłoby mi w czymś pomóc, ale też<br />
mi za bardzo nie przeszkadza”, „Wsparcie jest udzielane, jak<br />
widzę po różnych firmach, po znajomości. Jest taka opinia<br />
wśród moich kolegów, że wsparcie dostają po znajomości”.<br />
3. W momencie kiedy właściciele potrzebowali największego<br />
wsparcia, czyli podczas zakładania firmy, nie było takich możliwości<br />
– nie mogli korzystać z funduszy unijnych. Natomiast<br />
obecnie nie ma takiej potrzeby, ponieważ nie potrzebują więcej<br />
inwestować w swoją firmę, posiadają już niezbędne im do<br />
pracy rzeczy.<br />
4. Niektórzy obawiali się formalności związanych z ubieganiem<br />
się o fundusze unijne, a także późniejszymi ich rozliczeniami<br />
(rozliczenie odbywa się po wydaniu pieniędzy – stąd obawa,<br />
że pewne wydatki mogą zostać zakwestionowane, a w konsekwencji<br />
zainwestowane pieniądze nie zostaną zwrócone).<br />
Dodatkowo przy występowaniu o fundusze unijne istnieje<br />
konieczność wniesienia minimum 50% wkładu własnego,<br />
na co niejednokrotnie firmy nie stać. Formalności i procedury<br />
wydają się według respondentów poważną barierą: „Jest<br />
cały czas ta bariera psychologiczna. Procedura wydaje się tak<br />
skomplikowana, trudna i odległa, że ludzie się do tego zniechęcają,<br />
zanim się do tego dotkną i ja jestem jednym z nich”<br />
„Być może są takie programy, aczkolwiek są na tyle zagmatwane,<br />
skomplikowane, że potrzebni są eksperci, którzy<br />
bardzo precyzyjnie rozpiszą biznesplany i w jakiś sposób te<br />
pieniądze uda się dostać, ale też tylko częściowo, chyba 50%<br />
trzeba mieć swojego wkładu”.<br />
5. Część respondentów w ogóle nie potrafiła sobie wyobrazić,<br />
jakiego rodzaju wsparcie mogłoby to być: „To jest właściwie<br />
ciężko jakoś pomagać. No, bo co… można się postarać<br />
o jakieś dofinansowania, żeby sprzęt kupić [...]. Klienta też<br />
za mnie nie pozyska miasto, więc tak naprawdę, trudno mi<br />
powiedzieć co”, „Trudno mi sobie wyobrazić dziedziny, jakie to<br />
mogłyby być, w których miasto mogłoby mi pomóc”.<br />
Większość respondentów do tej pory nie szukała<br />
aktywnie wsparcia ze strony miasta. Działo się tak z kilku<br />
powodów:Niektórzy respondenci przyznali, że choć jeszcze<br />
nie szukali informacji na ten temat, to chcieliby otrzymać<br />
pomoc ze strony władz miasta. Nie wiedzą jednak dokładnie,<br />
do kogo mają się w tej sprawie zwrócić. Brak jest ich zdaniem<br />
klarownych informacji przekazywanych firmom, zarówno<br />
poprzez punkty informacyjne, doradców, broszury czy e-maile.<br />
Zdaniem respondentów to właściciele, jeśli są zainteresowani<br />
uzyskaniem wsparcia, muszą sami szukać wszelkich<br />
informacji na ten temat, ponieważ ona do nich nie dociera:<br />
„Myślałem niedawno o skorzystaniu z funduszu na rozwój,<br />
natomiast wiem, że dużo łatwiej jest firmom nowo powstałym,<br />
dlatego nie wiem, czy ja w ogóle dostanę takie dotacje”,<br />
„Ja bym z chęcią skorzystał z takiego wsparcia, ale nie mam<br />
żadnej informacji, jak to zrobić. Na stronie urzędu nie ma nic<br />
takiego”, „Ewentualne dofinansowanie. W tej chwili nie chcę<br />
inwestować, ale gdybym chciał, to mogłaby to być jakaś forma<br />
pomocy. [...] Aby wynająć jakieś miejsce, zakupić jakiś sprzęt”,<br />
„Tam się tylko wypełnia papiery, przekazuje dalej. [...] Chyba<br />
nie ma takiej osoby, by analizowała składane wnioski o rejestrację<br />
firmy, żeby była ze strony urzędu taka inicjatywa i żeby<br />
urząd chciał komuś pomóc. Raczej czeka na tych, co sami<br />
mają taką inicjatywę, będą się o nią dobijać”.<br />
Możliwe wsparcie ze strony Urzędu Miasta respondenci<br />
przeważnie kojarzyli z pomocą finansową, a także funduszami<br />
europejskimi. Ich zdaniem miasto ma jednak ważniejsze<br />
i pilniejsze wydatki, takie jak np. budowa dróg, aniżeli<br />
pomoc przedsiębiorcom, także tym działającym w sferze kultury,<br />
która zawsze jest pokrzywdzona przy rozdziale budżetu.<br />
Z tych powodów respondenci upatrywali źródła takiej pomocy<br />
przede wszystkim w funduszach europejskich. „Nie widzimy<br />
tego zainteresowania; nie mają pieniędzy na kulturę, są bardzo<br />
ograniczeni; trzeba dbać o własny interes samemu”,<br />
„Z urzędu nie mamy szans na żadne wsparcie. Mamy drogi do<br />
naprawienia, więc nie da rady, nie da rady – trzeba poczekać<br />
kilka lat”.<br />
Zdania respondentów na temat wsparcia finansowego<br />
ze strony Urzędu Miasta były jednak bardzo podzielone.<br />
Jedni uważali, że im się ono należy, ponieważ pracują<br />
32 33
tu, płacą podatki, zatrudniają warszawiaków, promują miasto.<br />
Drudzy wyznawali zasady wolnego rynku, uważając, że<br />
muszą sobie sami radzić. „Miasto powinno docenić, [...] że<br />
coraz więcej ludzi ośmiela się założyć działalność gospodarczą”<br />
(fotograf); „Jeśli płacę podatki niemałe w Warszawie, to<br />
myślę, że można by się mną zainteresować”.<br />
Duża część respondentów przeciwna była jednak<br />
„rozdawnictwu pieniędzy”, ten mechanizm kojarzył im się<br />
z czasami socjalizmu. Dodatkowo byli oni zwolennikami<br />
wolnego rynku; twierdzili, że firmy muszą sobie same radzić<br />
i raczej nie powinny korzystać ze wsparcia państwa. „Takie<br />
przypadki powinny być rozpatrywane indywidualnie, tak jak<br />
to robią banki udzielające kredyt: kiedy firma dobrze rokuje<br />
na przyszłość, ma dobry biznesplan, jest szansa, że te pieniądze<br />
po prostu się zwrócą; [...] ale ja bym oszczędzał pieniądze<br />
publiczne generalnie” „Fajne są te środki na uruchomienie,<br />
to jest miło, natomiast nie lubię socjalistycznego podejścia,<br />
że ktoś mi pomaga” „Staram się unikać, nie interesują mnie<br />
żadne dotacje UE ani takie rzeczy, bo dla mnie rozdawnictwo<br />
pieniędzy jest złym pomysłem”.<br />
Respondenci najbardziej pozytywnie odnosili się do<br />
idei niematerialnego wsparcia ze strony Urzędu Miasta, np. przy<br />
wypełnieniu wniosków, formularzy, czyli przeprowadzeniu przez<br />
gąszcz różnego typu formalności. „Fundusze unijne gdzieś tam<br />
są, o tym miasto nie decydowało. Jeślibym chciał skorzystać, to<br />
bardzo bym się ucieszył, jeśli miasto chciałoby mi dostarczyć<br />
pomocy formalno-logistyczno-organizacyjnej”, „Jeżeliby były<br />
wdrażane jakieś programy, które umożliwiają jakąś pomoc, niekoniecznie<br />
dofinansowania, ale jakąś pomoc, doinformowanie,<br />
szkolenia, to nie miałbym nic przeciwko, żeby informacje o tego<br />
typu działalności do mnie docierały” (informatyk).<br />
Potrzeby i oczekiwania właścicieli<br />
firm<br />
Zapytani o najważniejsze potrzeby, respondenci<br />
wskazywali dostępność środków finansowych przede wszystkim<br />
w momencie zakładania działalności, środki „na starcie”.<br />
Wkład, jaki trzeba wnieść, rozpoczynając działalność, zależy od<br />
specyfiki danej branży. Niektórzy respondenci zwrócili również<br />
uwagę na potrzebę pomocy finansowej na dalszych etapach<br />
prowadzenia firmy – na nowe inwestycje, w sytuacjach zmiany<br />
profilu działalności firmy, ale także w sytuacjach losowych, np.<br />
powrót do pracy po chorobie właściciela, a w konsekwencji po<br />
pewnym okresie zawieszenia działalności firmy.<br />
Respondenci potrzebują także przejrzystych i dobrze<br />
dostępnych informacji na temat możliwego wsparcia, dofinansowania.<br />
Niektórzy z nich przyznawali, że chcieliby korzystać<br />
z pomocy ze strony władz miasta, ale nie wiedzą, gdzie mają jej<br />
szukać. Właściciele do prowadzenia swojej działalności i rozwoju<br />
firmy potrzebują przede wszystkim jak największej liczby<br />
zleceń, zamówień, klientów, tak aby ich firma mogła funkcjonować.<br />
Dodatkowo w celu efektywnego pozyskiwania klientów<br />
firmy muszą się reklamować. Reklama jest tym, na co nie<br />
wszystkich stać, a z pewnością jest potrzebna. Respondenci<br />
wskazywali również na brak odpowiedniego systemu informacji<br />
dotyczącego prowadzenia działalności gospodarczej. Przyznawali,<br />
że w momencie zakładania firmy nie posiadali bądź<br />
posiadali zbyt mało informacji na temat kwestii prawnych<br />
i księgowych związanych z prowadzeniem własnej działalności<br />
gospodarczej. Ich zdaniem wysoce przydatne byłyby wykłady<br />
i szkolenia z tego zakresu, także w trakcie prowadzenia firmy.<br />
Poza tym istnieje potrzeba dalszego rozwoju usług internetowych<br />
– e-administracji. Respondenci chcieliby mieć możliwość<br />
jak najwięcej spraw załatwić za pośrednictwem Internetu,<br />
dzięki czemu mogliby oszczędzić bardzo dużo czasu.<br />
Część badanych stwierdziła, że istnieje wiele potrzeb<br />
związanych z ich działalnością, ale dla sukcesu firmy najważniejsza<br />
jest własna, wewnętrzna motywacja do prowadzenia<br />
działania, wsparcie ze strony miasta może być tylko przydatnym<br />
dodatkiem. Każdy musi / powinien poradzić sobie sam,<br />
jego osiągnięcia zależą od jego własnej pracy: „Sektor może<br />
się rozwijać bez wsparcia władz miasta, gdy gospodarka ruszy,<br />
to będą chętni, aby inwestować w mieszkania i biurowce,<br />
centra handlowe”.<br />
Respondenci spytani o konkretne oczekiwania dotyczące<br />
wsparcia miasta dla ich firm / sektora kreatywnego,<br />
wskazywali następujące działania:<br />
34 35
1. Działalność informacyjna: respondenci chcieliby, aby Urząd<br />
Miasta był źródłem rzetelnych informacji na temat zasad prowadzenia<br />
własnej firmy, a także specyfiki Warszawy jako miejsca<br />
prowadzenia interesów. W związku z tym chcieliby otrzymywać<br />
od miasta informacje na temat zapotrzebowania na<br />
firmy w danej branży, o danej specjalizacji. Ich zdaniem władze<br />
miasta powinny przeprowadzać badania rynku dotyczące<br />
obecnego zapotrzebowania, jak i w celu przewidzenia przyszłych<br />
trendów rynkowych. Na tej podstawie chcieliby decydować<br />
o ewentualnym rozpoczęciu działalności oraz o wyborze<br />
branży.<br />
2. Wsparcie finansowe: pomoc finansowa w postaci tzw.<br />
„pakietu startowego”, rozumianego jako określona kwota przyznawana<br />
firmom na początku działalności, przeznaczana na<br />
pierwsze, niezbędne wydatki, np. na zakup urządzeń. Pozytywnie<br />
oceniali również koncepcję ulg finansowych oferowanych<br />
na początku działalności firmy, np. w postaci ulg<br />
podatkowych polegających na zakupie potrzebnych do pracy<br />
urządzeń zamiast płacenia części podatków, preferencyjnych<br />
stawek czynszu czy czasowego zmniejszenia wysokości składek<br />
ZUS, odroczenia ich płatności w czasie. Zdaniem respondentów<br />
pomoc taka powinna być przyznawana na podstawie<br />
przedstawionych biznesplanów, po zweryfikowaniu szans<br />
ich powodzenia i ocenie projektu: „Obciążenia ZUS-owskie<br />
itd., powinny być takie sytuacje, że jak firma powstaje, to ma<br />
odłożone pewne płatności, aż ona jakoś okrzepnie”, „Ta ulga<br />
podatkowa mogłaby być nie wprost, ale np. że zamiast płacić<br />
podatek, można kupić za to jakiś sprzęt do firmy, wyposażenie,<br />
maszyny”.<br />
3. Wsparcie finansowe na dalszych etapach rozwoju firmy:<br />
badani dodatkowo chcieliby, aby wsparcie było przyznawane<br />
nie tylko dopiero otwieranym firmom, ale także już istniejącym<br />
na rynku. Ich zdaniem na ten cel powinny być przeznaczane<br />
pieniądze z funduszy europejskich. Takie wsparcie<br />
powinno służyć firmom, które nagle znalazły się w złej sytuacji<br />
finansowej, np. z powodu kryzysu finansowego czy sytuacji<br />
losowych, takich jak choroba właściciela firmy. Dodatkowo<br />
wsparcie powinno być przeznaczane na rozszerzenie<br />
działalności firmy. „Powinny się pojawiać większe ulgi dla<br />
firm, szczególnie małych, bo te firmy najszybciej będą padać,<br />
najszybciej odczuwają ten kryzys”.<br />
4. Wsparcie logistyczne: wszyscy respondenci podzielali obawy<br />
przed wypełnianiem formularzy, dużą ilością formalności<br />
koniecznych do spełnienia przy występowaniu o fundusze<br />
unijne. Oczekiwali więc stworzenia punktów konsultacyjnych,<br />
w których pracowaliby kompetentni doradcy, służący<br />
pomocą przy wypełnieniu wniosku. Informacje powinny być<br />
również zamieszczone na stronie internetowej albo wysyłane<br />
pocztą elektroniczną, tak aby był do nich jak najłatwiejszy<br />
dostęp. Informacje powinny być czytelne, napisane prostym,<br />
przystępnym językiem. „Jakiś taki punkt, w którym mógłbym<br />
się dowiedzieć, pomogliby, pozbierali papiery, coś poradzili; ja<br />
nie mówię, żeby wszystko zrobili za mnie, ale jak ja nie mam<br />
dużej wiedzy na ten temat, bo po co mi, to fajnie, żeby ktoś<br />
tam się tym zajął”, „Jesteś przedsiębiorczy – to ci podpowiadamy;<br />
muszą być takie poradnie, co potrzebne jest miastu,<br />
w jakich dziedzinach. [...] Ludzie po omacku szukają, za co<br />
się wziąć, to wszystko jest na czują. Jest dużo firm doradczych,<br />
ale one chcą za to zapłaty. Miasto powinno wprost<br />
oferować, że jeżeli taki interes, to jest jakaś pomoc, chociażby<br />
odwlec pewne płatności na początku”.<br />
5. Wsparcie poprzez szkolenia: poza wsparciem finansowym<br />
respondenci bardzo pozytywnie wypowiadali się o różnego<br />
rodzaju szkoleniach współfinansowanych przez władze miasta.<br />
Powinny one przede wszystkim dostarczać informacji<br />
na temat zasad prowadzenia firmy, kwestii prawnych i finansowych<br />
z tym związanych, a także obejmować swoją tematyką<br />
źródła informacji na temat dofinansowań, adresy stron<br />
internetowych instytucji pomocnych przy prowadzeniu<br />
firmy. Takie informacje powinny być przekazywane zarówno<br />
na szkoleniach, jak i zamieszczane na stronach internetowych<br />
czy w specjalnych broszurach informacyjnych. Jest<br />
to o tyle ważne, że respondenci przyznawali, że zakładając<br />
firmę, często nie posiadali dużo wiedzy na temat prowadzenia<br />
firmy, kwestii związanych z rachunkowością, finansami, prawem.<br />
Mimo że z czasem zdobyli te informacje, to nadal nie<br />
czują się w 100% pewnie, czy robią wszystko w pełni zgodnie<br />
z przepisami. Duża część respondentów założyła bowiem<br />
firmę niejako z konieczności, a nie z własnej woli. Dodatkowo<br />
36 37
adani chcieliby wziąć udział w szkoleniach specjalistycznych<br />
związanych z tematyką ich branży, a także w programach edukacyjnych,<br />
np. bezpłatnych lekcjach angielskiego. Respondenci<br />
narzekali jednak bardzo na liczbę wymogów formalnych<br />
koniecznych do spełnienia przez osoby chcące wziąć<br />
udział w szkoleniach lub ubiegające się o fundusze unijne. To<br />
powinno się zmienić.<br />
6. Wsparcie przez zamówienia – miasto klientem: respondenci<br />
chcieliby, aby miasto było zleceniodawcą / zakupującym<br />
produkty i usługi. Jak twierdzą, miasto może i powinno<br />
być zleceniodawcą dla niektórych branż, takich jak architektoniczna,<br />
fotograficzna, muzyczna czy wydawnicza. W przypadku<br />
architektów mogłyby to być zamówienia na realizację<br />
planów zagospodarowania przestrzeni. Dodatkowo respondenci<br />
zwracali uwagę na fakt, że małe firmy architektoniczne<br />
nie mogą sobie pozwolić na stawanie w konkursach, przygotowywanie<br />
projektów, kiedy nie mają gwarancji otrzymania<br />
wynagrodzenia. Natomiast fotografowie chcieliby, aby<br />
miasto inwestowało w profesjonalną obsługę fotograficzną<br />
wydarzeń mających miejsce w stolicy. Ich zdaniem nadaje to<br />
wyższą rangę wydarzeniu, a także przyczynia się do promocji<br />
Warszawy (materiał może być bowiem potem wykorzystywany<br />
w działaniach reklamowych). Zatrudnianie artystów<br />
działających na terenie Warszawy jest dla nich zarazem źródłem<br />
dochodów, jak i promocją. Jest to również pewna forma<br />
wsparcia psychologicznego – docenienie ich pracy na forum<br />
społecznym (wielu respondentów, głównie architektów i fotografów,<br />
podkreślało, że czują się niedoceniani). Dodatkowo<br />
współpraca z takimi artystami daje rozgłos miastu i pozytywnie<br />
wpływa na jego wizerunek.<br />
7. Wsparcie przez politykę czynszów / opłat – dostępność<br />
lokali: respondenci chcieliby mieć również możliwość wynajęcia<br />
po preferencyjnej cenie lokali od miasta na prowadzenie<br />
działalności. Miejsca, w których zlokalizowane byłyby<br />
siedziby firm, mogłyby stać się przestrzenią zabawy, nauki,<br />
a także rozwoju artystycznego różnych osób, w tym dzieci,<br />
oraz galerią dla ich twórczości. Jedna respondentka próbowała<br />
wynająć taką przestrzeń od miasta, niestety okazało się<br />
to bardzo trudne. Urząd dzielnicy, w której chciała wynająć<br />
lokal, posiadał niewielką wiedzę na temat oferowanych przez<br />
siebie przestrzeni – ich stanu używalności, dostępnych udogodnień<br />
czy stanu prawnego. „Władze miasta mogłyby mi użyczyć<br />
na dobrych zasadach lokal, żebym mogła np. otworzyć<br />
księgarnię”.<br />
8. Tworzenie przyjaznego klimatu dla kreatywnych – podejście<br />
i obsługa w urzędzie: respondenci oczekują od urzędników<br />
miłej, życzliwej, fachowej obsługi, ale jednocześnie<br />
zauważyli zmiany w sposobie zachowania urzędników – jest<br />
ona na wyższym poziomie niż kilka lat temu. Chcieliby, aby<br />
miasto bardziej się nimi interesowało, doceniało ich działania,<br />
np. firmy z długą tradycją na rynku lokalnym mogłyby być<br />
używane przez miasto jako „wizytówki”. Chcieliby, aby osoby<br />
przyczyniające się do rozwoju miasta były szczególnie promowane,<br />
na przykład poprzez organizowanie wystaw ich prac czy<br />
stworzenie artystycznego expo, na którym pokazywane byłyby<br />
prace różnych artystów. Tego typu przedsięwzięcia byłyby<br />
dodatkowo darmową reklamą dla przedstawicieli firm. Chcieliby<br />
również, by miasto zapewniło im darmową reklamę na<br />
stronach miasta – byłoby to „pokazanie ludzi, którzy chcą coś<br />
do tego miasta wnieść”<br />
Respondenci z wydawnictw tradycyjnych oraz<br />
muzycznych, a także muzycy kładli nacisk na ogólne promowanie<br />
kultury (w tym kultury wysokiej) wśród warszawiaków.<br />
Widzą w tym bowiem dużą rolę miasta, które mogłoby promować<br />
czytelnictwo czy chodzenie na wystawy. Dodatkowo<br />
w Urzędzie Miasta powinno ich zdaniem powstać centrum<br />
informacji na temat wydarzeń kulturalnych stolicy. Niektórzy<br />
respondenci oczekiwaliby dofinansowania kultury przez władze<br />
miasta i państwa, np. poprzez zniesienie podatku VAT na<br />
książki, co obniżyłoby ich cenę, a w konsekwencji wpłynęło<br />
na zwiększenie sprzedaży i czytelnictwa.<br />
Pozostałe oczekiwania formułowane przez respondentów<br />
dotyczą rozwiązywania problemów, które dotyczą,<br />
jak wspomniano wyżej, także innych mieszkańców i użytkowników<br />
miasta: komunikacja i transport publiczny –<br />
budowa i poprawa jakości już istniejących dróg i ulic, budowa<br />
obwodnicy, kolejnych linii metra. Znaczącą wadą Warszawy,<br />
uniemożliwiającą sprawne prowadzenie firmy, są bowiem<br />
korki, a także problemy z parkowaniem. Zdaniem badanych<br />
powinna się także zwiększyć liczba miejsc parkingowych.<br />
38 39
Sytuacja ta dotyczy przede wszystkim obszarów na granicy<br />
strefy płatnego parkowania. „Mogę zostawić auto na parkingu<br />
i pojechać metrem, ale ta jedna nitka metra nic nie daje”,<br />
„Znaczna część mieszkańców to nie są osoby, które wychodzą<br />
rano i spędzają cały dzień w jednym miejscu, ale przemieszczają<br />
się po mieście”, „Chciałbym, żeby fotoreporterzy<br />
pracujący w mieście, tak jak to jest w innych miastach, żeby<br />
fotografowie funkcjonujący w mieście, które na co dzień jest<br />
miejscem ich pracy, mogli parkować w miejscach do tego<br />
przeznaczonych, ale żeby z racji wykonywanego zawodu nie<br />
ponosili dodatkowych opłat. Żeby mieli karnet, taki jaki się<br />
ma, jeśli się mieszka w strefie płatnego parkowania, służbowy,<br />
za który jakieś tam pieniądze płaci się w skali roku”.<br />
Badani przyznawali, że ich firmy mają charakter bardzo<br />
mobilny, nie mają konkretnej siedziby i że często podróżują<br />
po mieście. Dlatego bardzo zależałoby im na ułatwieniu<br />
zakupu samochodu, np. poprzez wprowadzenie możliwości<br />
odliczenia podatku VAT od samochodu służbowego, niebędącego<br />
ciężarówką.<br />
Respondenci zaproponowali rozwiązanie finansowe<br />
związane z parkowaniem – możliwość wykupienia rocznej<br />
karty abonamentowej na parkowanie w całym mieście. Ułatwiłoby<br />
to i obniżyło koszty parkowania w przypadku osób,<br />
które często poruszają się samochodem i są zmuszone korzystać<br />
z miejsc parkingowych w strefie płatnego parkowania.<br />
Dodatkowo taki abonament na parkowanie powinien być<br />
dostępny dla osób, których siedziba firmy znajduje się poza<br />
miejscem zamieszkania, przez co osoby te są zmuszone do<br />
regularnego korzystania z płatnych parkingów. Zwracali oni<br />
również uwagę na lokalizację swojej firmy i związane z tym<br />
korzyści dla miasta – zatrudniają mieszkańców Warszawy,<br />
współpracują z firmami tu zlokalizowanymi, a czasami (jak<br />
np. w przypadku producentów filmowych czy fotografów)<br />
promują także wizerunek miasta. W związku z tym chcieliby<br />
otrzymywać ulgi, np. z funduszy regionalnych za wkład w rozwój<br />
Warszawy i Mazowsza.<br />
Dodatkowo pojedyncze osoby wspominały o potrzebie<br />
wprowadzenia hot spotów zlokalizowanych w różnych<br />
miejscach, umożliwiających elektroniczny kontakt z klientem,<br />
nieograniczony przemieszczaniem się po mieście. Niektórzy<br />
chcieliby stworzyć platformę wymiany wiedzy i doświadczeń<br />
między przedstawicielami tej samej branży, ułatwiających<br />
kontakty między nimi. Dodatkowo mogłaby powstać<br />
baza firm działających w danej branży na określonym terenie.<br />
Pozwoliłoby to łatwiej wyszukiwać klientom potencjalnych<br />
kontrahentów.<br />
Polityka wsparcia rozwoju sektora<br />
kreatywnego<br />
Polityka wsparcia rozwoju sektora kreatywnego jest<br />
polityką wielowymiarową i wielowątkową. Wydaje się, że<br />
podobnie jak ze wspieraniem „konkurencyjności” trudno jest<br />
wskazać jedną czy kilka dziedzin, od których wsparcia zależeć<br />
będzie kondycja sektora kreatywnego.<br />
Władze Warszawy prowadzają wiele działań, które<br />
można zaliczyć do działań wspierających rozwój sektora kreatywnego<br />
(działania Biura Edukacji, Biura Kultury, Biura<br />
Funduszy Europejskich, Biura Obsługi Inwestorów, Biura<br />
Gospodarki Nieruchomościami i innych). Podobne działania<br />
podejmują władze dzielnic w ramach programów rewitalizacji<br />
czy programów wspierania kultury (np. historia siedziby dla<br />
Sinfonia Varsovia doprowadzona do pomyślnego finału dzięki<br />
decyzji Rady Miasta o zakupie na siedzibę orkiestry Instytutu<br />
Weterynarii czy koncentracja instytucji artystycznych na Pradze<br />
Południe przy ulicy Lubelskiej). Wydaje się, że głównym<br />
problemem jest koordynacja poczynań oraz osadzenie programów<br />
i projektów w kontekście długoterminowej polityki rozwoju<br />
przestrzennego i gospodarczego. Dla skutecznego wsparcia<br />
rozwoju sektora kreatywnego niezbędne jest też tworzenie<br />
dobrych relacji z partnerami społecznymi, których znaczenie<br />
trudno przecenić.<br />
40 41
Wnioski<br />
• Poziom postrzeganego wkładu w gospodarkę / ekonomikę<br />
kraju czy miasta – przedstawiciele niektórych<br />
branż, takich jak np. architektura, informatyka,<br />
reklama, mają świadomość wysokiego znaczenia<br />
swojej działalności dla ogólnego rozwoju ekonomicznego<br />
kraju i miasta, w którym działają. Natomiast<br />
właściciele firm z branży poligraficznej, muzycznej,<br />
wydawniczej, produkcji filmowej czy rękodzieła uważają,<br />
że jedynie w małym stopniu przyczyniają się do<br />
wzrostu ogólnej ekonomiki. Przedsiębiorcy działający<br />
w branży muzycznej, wydawniczej, filmowej i rękodzielniczej<br />
przyczyniają się natomiast do rozwoju<br />
kulturalnego i intelektualnego społeczeństwa, budowania<br />
zaplecza kulturalnego zarówno ogólnonarodowego,<br />
jak i poszczególnych miast, na terenie których<br />
działają.<br />
• Kondycja finansowa – badane firmy przedstawiają<br />
odmienną sytuację finansową. Część z nich (raczej<br />
niewielka, około 20%) prosperuje całkiem dobrze,<br />
przynosząc stabilne, satysfakcjonujące dochody;<br />
druga grupa to firmy, które borykają się z problemami<br />
(cyklicznie bądź w ciągu ostatniego roku,<br />
około 70%) i ostatnia grupa – firmy funkcjonujące<br />
bardzo słabo (około 10%), które można traktować<br />
jedynie jako dodatkowe źródło finansów. Same<br />
w sobie nie dają poczucia bezpieczeństwa.<br />
Cechami wspólnymi dla firm jest natomiast:<br />
• Pewna ogólna struktura funkcjonowania na rynku<br />
– w każdej branży funkcjonują zarówno firmy duże,<br />
średnie, jak i małe, których jest najwięcej na rynku.<br />
W branży reklamowej, wydawniczej (muzyczna)<br />
i informatycznej istotną rolę odgrywają zachodnie<br />
koncerny; w pozostałych przypadkach dominuje<br />
kapitał polski. W każdym sektorze wyczuwalna jest<br />
konkurencja.<br />
• Powody zakładania działalności gospodarczej – są<br />
bardzo indywidualne, wyrastające z potrzeby realizowania<br />
życiowych pasji, zainteresowań, hobby (np.<br />
muzyka, fotografia, rękodzieło, produkcja filmowa,<br />
architektura) albo z chęci swobody działania i uniezależnienia<br />
się od woli przełożonego (czasami dojrzewa<br />
się do tego po latach pracy u kogoś, a czasami<br />
już na początku drogi zawodowej ma się tę<br />
świadomość).<br />
• Sposób myślenia o swojej firmie – zdecydowana<br />
większość właścicieli jest skoncentrowana wyłącznie<br />
na własnej firmie i wszelkich działaniach z nią<br />
związanych; bardzo rzadko analizują głębiej sytuację<br />
rynkową, konkurencję czy wkład ich biznesu<br />
w ekonomikę kraju / miasta. Najistotniejsze jest dla<br />
nich funkcjonowanie samej firmy i jej przyszłość,<br />
zapewnienie sobie i swoim bliskim stabilności oraz<br />
bezpieczeństwa finansowego (dla większości z nich<br />
to bowiem jedyne źródło dochodów).<br />
Warszawa to zdaniem badanych najlepsze miejsce<br />
w Polsce do prowadzenia biznesu, ma więcej zalet niż wad.<br />
Koncentrując różne branże, oferuje szersze możliwości działania<br />
i rozwoju dla firm oraz prywatnych osób. Każdy, kto chce<br />
odnieść „prawdziwy sukces”, powinien zacząć w Warszawie.<br />
Należy się jednocześnie liczyć<br />
z pewnymi kosztami funkcjonowania w tym mieście.<br />
Kontakty z Urzędem Miasta w przypadku większości<br />
badanych firm sprowadzały się wyłącznie do wypełniania<br />
formularzy podczas rejestracji firmy oraz podczas zmiany<br />
profilu działalności firmy. Dodatkowo w przypadku części<br />
badanych Urząd Miasta był niekiedy zleceniodawcą. Władze<br />
miasta nie proponowały żadnej z firm wsparcia finansowego<br />
bądź merytorycznego, np. przy wypełnianiu wniosków o dotacje<br />
z funduszy europejskich. Część respondentów pozytywnie<br />
oceniała tak znikomą liczbę kontaktów z urzędami, uważając,<br />
że dzięki temu dystansowi mogą swobodnie pracować, nie są<br />
42 43
ograniczani i nazbyt kontrolowani przez władzę. Niektórzy<br />
jednak chcieliby otrzymywać wsparcie ze strony Urzędu Miasta,<br />
ale nie wiedzą, gdzie należy się w tym celu udać, gdzie<br />
szukać takiej pomocy. Nie do końca też wierzą w kompetencje<br />
i zaangażowanie urzędników.<br />
Same kontakty z władzami miasta respondenci<br />
oceniali pozytywnie – zauważyli znaczącą zmianę w sposobie<br />
obsługi i stosunku do petentów; szczególnie podobała się<br />
możliwość załatwiania wielu spraw za pośrednictwem Internetu<br />
czy pobrania elektronicznego numerka i zapisywania<br />
się na wizytę w urzędzie na określony dzień i godzinę (co<br />
z pewnością bardzo skraca czas poświęcany na załatwianie<br />
formalności).<br />
Dotychczasowe działania Urzędu Miasta na polu<br />
wsparcia właścicieli firm są mało widoczne w przestrzeni społecznej.<br />
Brak widoczności wpływa na wizerunek urzędu – na<br />
zasadzie „skoro nie słychać o tym, to znaczy, że nic się nie<br />
dzieje”. Warto rozważyć zatem zwiększenie skali komunikacji<br />
i wykorzystanie różnych kanałów dotarcia: billboardy, reklama<br />
w mediach, np. TVN Warszawa, prasa codzienna, Internet,<br />
który umożliwia działania o charakterze spersonalizowanym –<br />
bezpośrednie wysyłanie maili w postaci newsletterów do właścicieli;<br />
darmowe broszury w urzędach miasta, pracy, gmin.<br />
Oczekiwania właścicieli firm – co należy koniecznie<br />
wziąć pod uwagę, tworząc plany i programy wsparcia sektora<br />
kreatywnego?<br />
• Wsparcie finansowe:<br />
i) dotacje dla nowo otwieranych firm w postaci<br />
specjalnych kwot, które mogłyby zainwestować<br />
w potrzebny sprzęt (komputery, telefony) lub<br />
ulgi finansowe (podatek, ZUS),<br />
ii) dotacje dla już funkcjonujących na rynku firm<br />
na dalszy rozwój działalności, zmianę profilu<br />
czy jako pomoc w sytuacjach kryzysowych, np.<br />
w okresie choroby właściciela firmy,<br />
iii) inną formą wsparcia finansowego mógłby być<br />
wynajem lokali od miasta na preferencyjnych<br />
warunkach dla nowo otwieranych firm. Czynsze<br />
w Warszawie dla większości z nich są zbyt wysokie,<br />
dlatego prowadzą działalność w miejscu<br />
zamieszkania.<br />
• Szkolenia:<br />
Dla właścicieli firm bardzo atrakcyjne byłyby szkolenia<br />
z zakresu funduszy unijnych, ale także z kwestii formalno-prawnych,<br />
związanych z prowadzeniem firmy. Część<br />
z nich otwarcie przyznawała bowiem, że jakkolwiek są specjalistami<br />
w swojej dziedzinie, np. architekturze bądź poligrafii,<br />
to nigdy nie byli specjalnie kształceni w zakresie księgowości,<br />
prawa pracy czy marketingu. Takie szkolenia byłyby przydatne<br />
zarówno dla osób dopiero zakładających własną firmę,<br />
jak i już działających na rynku (niektórzy właściciele pomimo<br />
wielu lat prowadzenia firmy wciąż mają dużo wątpliwości<br />
w tym zakresie).<br />
• Baza informacji o firmach na terenie Warszawy:<br />
Odrębna jednostka przetwarzająca informacje na<br />
temat nowo zakładanych firm w stolicy, odpowiedzialna za<br />
wysyłanie informacji adekwatnych do profilu działalności<br />
firmy, dotyczących np. możliwego wsparcia ze strony władz<br />
miasta, informująca o szkoleniach.<br />
W świetle wyników przeprowadzonych badań i w konfrontacji<br />
z doświadczeniami międzynarodowymi dotyczącymi<br />
rozwoju sektora kreatywnego w miastach Unii Europejskiej<br />
można wysnuć następujące wnioski:<br />
Sektor kreatywny nie jest zwyczajnym / tradycyjnym<br />
sektorem gospodarki. Sektor ten należy traktować<br />
w kategoriach zjawiska socjologicznego, kluczowego<br />
dla rozwoju miast, regionów i krajów, który to rozwój<br />
oparty jest na innowacjach, a więc jest ściśle powiązany<br />
z gospodarką opartą na wiedzy.<br />
Nie ma jednego, uniwersalnego modelu rozwoju<br />
przemysłu kreatywnego czy też modelowej polityki<br />
44 45
wsparcia przemysłu kreatywnego. Miasta prowadzą<br />
swoje własne, unikalne polityki w zależności od specyficznych<br />
warunków lokalnych i warunków otoczenia.<br />
Otoczeniem jest region i kraj, a rozumiane jest<br />
ono jako:<br />
i) kontekst przestrzenny: zasięg obsługi, funkcjonowanie<br />
w ramach układu mono- lub<br />
policentrycznego;<br />
ii) kontekst instytucjonalny: organizacje wsparcia<br />
(publiczne, prywatne, pozarządowe; oferujące<br />
coaching, konsultacje, wsparcie finansowe,<br />
wspomagające powstawanie klastrów, edukujące,<br />
wspierające działania sieciowe);<br />
iii) kontekst prawny: regulacje dotyczące funkcjonowania<br />
przemysłu kreatywnego, w tym możliwe<br />
wyjątkowe ustalenia dotyczące np. wysokości<br />
podatków).<br />
Polityka rozwoju przemysłu kreatywnego musi być<br />
polityką zakorzenioną lokalnie w oparciu o zasoby<br />
endogeniczne przy jednoczesnej internacjonalizacji,<br />
rozumianej jako budowanie powiązań sieciowych<br />
w skali międzynarodowej.<br />
Ludzie zaangażowani w pracę w przemyśle kreatywnym<br />
traktują często tę działalność jako styl życia.<br />
Szukają inspirującego otoczenia i przestrzeni, gdzie<br />
mogą funkcjonować wraz z innymi „kreatywnymi”.<br />
Otoczenie to powinno zapewnić możliwość kontaktów<br />
osobistych i współpracę.<br />
Większość kreatywnych osób nie ma doświadczenia<br />
ani wiedzy przedsiębiorców. Jest to ich największe<br />
ryzyko na drodze do sukcesu. Dlatego potrzebują w tej<br />
dziedzinie wsparcia i coachingu. Nieco upraszczając,<br />
można stwierdzić, że wśród osób kreatywnych przeważają<br />
tradycyjne podejścia do działalności biznesowej,<br />
oczekiwania wobec potencjalnych działań wspierających<br />
ich rozwój są mało precyzyjne (z wyjątkiem<br />
artykułowania potrzeb finansowych), przeważa słaba<br />
znajomość otoczenia (opisanego jak wyżej), związki ze<br />
sferą gospodarczą są słabe, niewystarczająca jest wiedza<br />
dotycząca technologii informatycznych (z wyjątkiem<br />
oczywiście tej części przemysłu kreatywnego,<br />
która zajmuje się technologiami IT).<br />
Wspieranie rozwoju przemysłu kreatywnego<br />
powinno polegać na odchodzeniu od wspierania<br />
(sponsoringu) pojedynczych projektów i przedsięwzięć<br />
i koncentrowaniu się na partnerstwie i sieciowaniu,<br />
włączając w to oczywiście władze publiczne.<br />
Podstawą prowadzenia polityki rozwoju przemysłu<br />
kreatywnego jest wiedza na temat jego wielkości,<br />
miejsc lokalizacji i profilu działalności. Niezbędne<br />
jest więc tworzenie baz danych (podstaw informacyjnych)<br />
na temat liczby przedsiębiorstw kreatywnych,<br />
trendów rozwojowych i sposobów funkcjonowania.<br />
Małe i średnie firmy są kluczowe dla rozwoju przemysłu<br />
kreatywnego. Polityka wsparcia powinna<br />
koncentrować się właśnie na nich.<br />
Wspieranie przemysłu kreatywnego to przede<br />
wszystkim generowanie popytu na jego produkty<br />
i usługi. Popyt pozwala mu stać się integralną częścią<br />
lokalnych, regionalnych i krajowych systemów<br />
gospodarczych. Włączenie przemysłu kreatywnego<br />
w układy gospodarcze na różnych poziomach stwarza<br />
mu warunki rozwoju w sensie możliwości generowania<br />
dochodów i częściowego uniezależnienia<br />
się od publicznych środków finansowych, które są<br />
zazwyczaj ograniczone i zasilają przemysł kreatywny<br />
w sposób nieregularny, w zależności od przyjętej<br />
strategii rozwoju gospodarczego i wynikających z niej<br />
priorytetów, które przekładają się na różne polityki<br />
sektorowe.<br />
W wielu przypadkach praktycznie niewykorzystane<br />
są możliwości wsparcia rozwoju sektora kreatywnego<br />
w ramach zamówień publicznych.<br />
Generowanie popytu na produkty sektora kreatywnego<br />
przekłada się na działania obejmujące różne<br />
46 47
sfery życia publicznego. Kluczowymi działaniami są<br />
te ukierunkowane na rozwój gospodarki opartej na<br />
wiedzy, gdyż dotyczą one rozwoju badań podstawowych<br />
i stosowanych, szeroko pojętej edukacji oraz<br />
rozwoju i wdrażania nowych technologii. Polityki<br />
i instrumenty rozwoju sektora kreatywnego mogą<br />
profilować jego rozwój zgodnie z potrzebami gospodarki.<br />
Jednocześnie jednak musi być zachowany<br />
margines swobody działania firm w sektorze kreatywnym,<br />
gdyż funkcjonowanie poprzez reagowanie na<br />
popyt może negatywnie wpływać na innowacyjność<br />
sektora. Jego głównym zadaniem jest bowiem generowanie<br />
popytu, a przez to stymulowanie innowacyjności<br />
w innych sektorach.<br />
Działania ukierunkowane na przedstawicieli sektora<br />
lub segmenty tego sektora realizowane są przy<br />
użyciu różnych instrumentów. Część z nich, jak np.<br />
regulacje ustawowe, dotyczy funkcjonowania całego<br />
sektora jako działu gospodarki. Część z nich zorientowana<br />
jest przestrzennie – działania stosowane są<br />
w określonym kontekście regionalnym i lokalnym<br />
i dotyczą firm o często unikalnych cechach, co związane<br />
jest z ich potrzebami. W przypadku lokalnych<br />
i regionalnych układów społeczno-gospodarczych<br />
plany rozwojowe przekładają się na konkretne przedsięwzięcia<br />
lokalizowane w konkretnej przestrzeni.<br />
Skuteczność wspierania innowacyjności zależy<br />
więc w dużym stopniu od samorządów lokalnych<br />
i regionalnych.<br />
Władze samorządowe miast mogą wspierać przemysł kreatywny<br />
poprzez oferowanie odpowiednich budynków,<br />
położonych w miarę możliwości w centrum miasta,<br />
przy stawkach czynszu możliwych do zaakceptowania<br />
dla twórców-przedsiębiorców działających w niestabilnych<br />
warunkach. Osoby kreatywne działają<br />
i żyją w sieciach. Odpowiednia przestrzeń jest dla<br />
nich podstawowym warunkiem sukcesu.<br />
Istniejące instrumenty finansowania dla małych i średnich<br />
przedsiębiorstw mogą zostać lepiej dopasowane<br />
do potrzeb środowisk kreatywnych. Potrzeba jednak<br />
dużej dozy innowacji, aby zaspokoić liczne oczekiwania<br />
sektora. Takimi instrumentami są nagrody,<br />
konkursy, instrumenty istniejące dotychczas głównie<br />
dla sektora badawczo-rozwojowego oraz, być może<br />
w przyszłości, kredyty bazujące na gwarancjach<br />
społecznych.<br />
Inną kluczową domeną dla możliwej pomocy miast dla<br />
sektora jest organizowanie platformy wymiany<br />
i kontaktów z innymi kreatywnymi podmiotami, jak<br />
również z klientami. Mogą to być platformy internetowe<br />
lub targi na miejscu bądź za granicą.<br />
48 49
KREATYWNE<br />
GŁOSY<br />
W WARSZAWIE
7285<br />
WWAA<br />
Miasto dużej szansy<br />
Pracownia projektowa WWAA ma<br />
swoje biuro na warszawskiej Pradze, to<br />
tam powstaje architektura dopracowana<br />
w detalu, jak pawilon Polski na Expo 2010<br />
w Szanghaju – jednej z najciekawszych<br />
polskich realizacji architektonicznych<br />
ostatnich lat<br />
W nazwie Waszej pracowni jest Warszawa – WWAA. Dlaczego?<br />
NP: Warszawa ukształtowała mnie od A do Z. I jako<br />
człowieka, i jako architekta. Choć trudno mi mówić o Warszawie<br />
jako o całości. Są dzielnice, których nadal nie znam.<br />
Ale mam swoje małe ojczyzny. Żoliborz, na którym się wychowałam.<br />
Powiśle, na którym od kilku lat mieszkamy i mieliśmy<br />
poprzednią pracownię. Praga, na której pracujemy teraz.<br />
MM: Ja też jestem lokalnym patriotą, wychowałem się<br />
właśnie na Pradze. Nie wiem, czy mógłbym żyć gdzie indziej<br />
niż w Warszawie, czy gdzie indziej miałbym takie możliwości.<br />
Mam wrażenie, że ciągle jesteśmy tu w przełomowym<br />
momencie i jesteśmy świadkami wielkich zmian. Warszawa<br />
jest miastem dużej szansy.<br />
NP: Z drugiej strony sądzę, że nie osiągnęliśmy jeszcze<br />
masy krytycznej. Grupa kreatywnych ludzi, która przez samą<br />
swoją wielkość katalizowałaby zmiany, jest wciąż zbyt mała.<br />
MM: Ale w innym mieście może trudniej byłoby zaistnieć.<br />
W tak młodym wieku robić rzeczy tak widoczne?<br />
NP: Na przykład ostatnio dostaliśmy od jednej<br />
52 53
z organizacji pozarządowych zaproszenie do udziału w warsztatach<br />
na temat zagospodarowania przestrzeni publicznej,<br />
która powstała po wyburzeniu pawilonów przy Świętokrzyskiej<br />
i Marszałkowskiej. Możemy więc zagarnąć kawałek centrum.<br />
Zmiany nabierają ogromnego tempa.<br />
Praga, na której macie pracownię, typowana jest na kreatywne<br />
centrum Warszawy. Dlaczego wybraliście właśnie ją?<br />
MM: Po pierwsze ze względów ekonomicznych. Znajduje<br />
się kilkanaście minut jazdy od centrum, a czynsze są tu<br />
znacznie niższe. No i łatwiej o dużą, nieoczywistą powierzchnię,<br />
o lofty, stare hale, magazyny. W Śródmieściu po prostu<br />
nie ma dużych wolnych lokali. Wszystko jest już zajęte. A na<br />
Pradze jeszcze da się znaleźć coś fajnego i niedrogiego.<br />
A nie macie wrażenia, że renesans Pragi jakoś nie może się<br />
dokonać?<br />
MM: Ja się tu dobrze czuję, może dlatego, że się tu wychowałem.<br />
Ale Praga może dać w kość nowym mieszkańcom.<br />
Słyszałem o pracowni architektonicznej, którą niedawno<br />
okradziono ze wszystkiego. Ale na tę samą ulicę wprowadziła<br />
się parę lat temu Natalia Bet, dziennikarka, która zakochała<br />
się w Pradze z wzajemnością, założyła stowarzyszenie Nowa<br />
Praga.<br />
NP: Są wyspy, które rozwijają się szybciej. Nasz kawałek<br />
zaczęła zmieniać parę lat temu obecność Szkoły Wyższej<br />
Psychologii Społecznej i wydawnictwa Murator. Pojawili się<br />
studenci, dziennikarze, pierwsza dobra knajpa – Pasta, potem<br />
inne kawiarenki. Obok jest dawny Instytut Weterynarii i właśnie<br />
odebraliśmy warunki konkursu architektonicznego na<br />
przekształcenie go w siedzibę orkiestry Sinfonia Varsovia.<br />
Ale zaraz obok jest praski folklor. Latem panowie chodzą po<br />
ulicy z gołym torsem, jakby byli u siebie w ogródku. Jest inna<br />
atmosfera w sklepach, rozmowne sprzedawczynie. To jest<br />
takie miasto-wieś.<br />
MM: Jeszcze niedawno mówiliśmy w radiu, że Praga<br />
poczeka jeszcze na swój moment kilkanaście lat, ale chyba<br />
właśnie teraz przyspiesza.<br />
NP: Widać to u nas, na Mińskiej, w dawnej fabryce<br />
motocykli.<br />
MM: W naszym budynku były jakieś magazyny, stolarnia,<br />
hafciarstwo. Teren wokół był w rozsypce, a teraz po kawałku<br />
porządkowana jest zieleń, pojawiają się jakieś ławki, hamaki,<br />
fotele, altanki. Są nowi użytkownicy: projektant mody, magazyn<br />
lifestyle’owy. To kwestia ostatniego roku.<br />
NP: Pojawiły się inne firmy, nie tylko kreatywne, nasi<br />
potencjalni klienci.<br />
A więc gentryfikacja?<br />
NP: Mińska jest teraz na rozdrożu. Albo zachowa charakter,<br />
albo stanie się kolejną Burakowską*. Nasza sytuacja nie<br />
jest oczywista. Jesteśmy firmą, działamy w sektorze usług, ale<br />
nie mamy takiej siły ekonomicznej jak kancelaria prawna albo<br />
agencja reklamowa.<br />
MM: Na szczęście właściciel terenu chce nas zatrzymać.<br />
Będziemy musieli opuścić pracownię, ale dostaniemy nową<br />
powierzchnię na tym samym terenie, nadal na dość atrakcyjnych<br />
warunkach.<br />
A więc ma świadomość, że może zapłacicie niższy czynsz,<br />
ale dzięki Wam będzie ciekawiej. A czy władze miasta, urbaniści,<br />
prawodawcy mogą jakoś wspomagać rozwój branży<br />
kreatywnej?<br />
NP: Najlepsze efekty są, kiedy ludzie mają możliwość<br />
działać samodzielnie, a władza im tylko pomaga.<br />
MM: Biznes kreatywny musi sam mieć pomysł na siebie.<br />
Nikt go w tym nie wyręczy. Ale może żądać od administracji<br />
ułatwień.<br />
NP: Urzędnicy muszą być uczciwi, kompetentni<br />
i sprawni. A z naszego punktu widzenia potrzebne są konkursy<br />
architektoniczne. Przejrzyste i otwarte.<br />
Ustaliliśmy już, że Warszawa dała Wam duże możliwości. A czy<br />
myślicie, że może być atrakcyjna również dla kogoś zupełnie<br />
z zewnątrz?<br />
MM: Nie wiem, czy potrafię spojrzeć na<br />
54 55
Warszawę z dystansu. Dopiero po powrocie z podróży<br />
z całą ostrością widzę, że jest na początku jakiejś wielkiej<br />
zmiany.<br />
NP: Na pewno staje się coraz bardziej atrakcyjna<br />
i lubiana przez ludzi z innych polskich miast. Kiedyś znajomi,<br />
którzy przyjechali tu na studia albo do pracy, często<br />
narzekali, mówili, że są tu tylko na chwilę, że tylko pracują,<br />
wyciskają, co się da, i wrócą. Ale dawno nie odbyłam takiej<br />
rozmowy. Chyba bardziej chcą się zadomowić.<br />
A czy może być celem dla kogoś, kto chciałby przyjechać<br />
z zagranicy i robić coś kreatywnego?<br />
NP: Odkąd nasz pawilon na Expo został dostrzeżony,<br />
dostajemy portfolia z całego świata: z Hiszpanii, z Portugalii,<br />
z Anglii, z Indii, Arabii, Stanów… Dla nas to było ogromne<br />
zaskoczenie. To jest jakiś sygnał. Może to znak, że trudniej<br />
o pracę w Londynie. Ale to też sygnał, że są w Warszawie<br />
pracownie atrakcyjne dla studentów czy młodych architektów<br />
z całego świata. Może to też efekt integracji europejskiej. Od<br />
kilku lat Polacy jeżdżą masowo na studia i do pracy do krajów<br />
starej Unii i rozbudzają ciekawość Polski.<br />
MM: Są młodzi architekci, którzy co jakiś czas zmieniają<br />
nie tylko pracę, ale i kraj. Ciągle szukają.<br />
NP: Bardzo się globalizujemy. Ostatnio w małej, rodzinnej<br />
pracowni w Olsztynie natknęliśmy się na stażystów<br />
z Chin.<br />
* Przy ulicy Burakowskiej mieści się budynek dawnej fabryki koronek, który<br />
w latach 90. przerobiono na pracownie. Był to pierwszy w Warszawie przykład spontanicznej<br />
adaptacji poprzemysłowej architektury przez sektor kreatywny. Stał się jednocześnie<br />
pierwszym symbolem gentryfikacji. Oryginalnych najemców zastąpiły agencje reklamowe,<br />
gabinet kosmetyczny, ekskluzywna winiarnia, showroomy i sklepy z designem.<br />
naTalIa PaSzKOWSKa<br />
(ur. 1981)<br />
uzyskała dyplom na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej w 2008<br />
roku (wyróżniony w konkursach ogólnopolskim i warszawskim SARP). Od 2004 roku<br />
zdobywa doświadczenie w takich pracowniach jak Jems Architekci, Grupa5 oraz APA<br />
Kuryłowicz. W 2005 roku zdobyła I nagrodę w konkursie „Miejsca” organizowanym przez<br />
SGPTM oraz zrealizowała projekt małego pawilonu przy pawilonie Chemii w Warszawie.<br />
W 2007 roku uhonorowana I nagrodą w konkursie na Pawilon Polski na Expo 2010<br />
w Szanghaju (wspólnie z Wojtkiem Kakowskim). Tutor na warsztatach OSSA 2008, od<br />
2010 roku związana z Wydziałem Architektury PW.<br />
MarcIn MOSTaFa<br />
(ur. 1979)<br />
uzyskał dyplom na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej w 2007<br />
roku. W 2003 roku uhonorowany I nagrodą (z zespołem Hermanowicz, Musiałowski,<br />
Rewski) w konkursie studenckim „Plomba” organizowanym przez Centrum Łowicka.<br />
W 2005 roku zdobył I nagrodę w konkursie „Miejsca” organizowanym przez SGPTM oraz<br />
zrealizował projekt małego pawilonu przy pawilonie Chemii w w Warszawie. W 2007 roku<br />
wyróżniony w konkursie na biurowiec na miejscu zburzonego „Supersamu” (w zespole<br />
z G. Stiasnym i J. Wacławkiem – pracownia ARE). W 2007 roku uhonorowany I nagrodą<br />
w konkursie na Pawilon Polski na Expo 2010 w Szanghaju (wspólnie z Wojtkiem<br />
Kakowskim). Projektował scenografię w teatrach w Warszawie, Łodzi i Radomiu, plakaty<br />
teatralne oraz kolekcje ubrań. Jest współtwórcą i głównym projektantem marki MANTO.<br />
Tutor na warsztatach OSSA 2008, od 2008 roku związany z Wydziałem Architektury PW.<br />
Marcin Mostafa oraz Natalia Paszkowska współpracują razem od 2005 roku,<br />
obecnie jako pracownia WWAA. W swoich projektach dbają o współczesny i oryginalny<br />
wyraz formalny architektury, jednocześnie poszukując nowych, ciekawych sposobów<br />
funkcjonowania projektowanych obiektów i przestrzeni wokół nich. Interesuje ich przede<br />
wszystkim tworzenie budynków wykorzystujących niecodzienne rozwiązania materiałowe<br />
i przestrzenne, dopracowanych w detalu. W 2008 roku zajęli I miejsce (wspólnie<br />
z 137kilo) w konkursie na Służewski Dom Kultury.<br />
www.wwaa.pl<br />
56 57
9000<br />
GrzeGorz Lewandowski<br />
Trudno znaleźć dzień wolny od<br />
kultury<br />
Współzałożyciel i właściciel<br />
najbardziej kulturotwórczej kawiarni<br />
w mieście - Klubokawiarni Chłodna 25.<br />
Ze swojego lokalu uczynił kulturalny<br />
i artystyczny inkubator. Miejsce, które daje<br />
warunki do rozwoju każdej wolnej myśli<br />
O co chodzi w klubokawiarni?<br />
Chodzi o spotkanie. Można robić to, co w każdej<br />
innej knajpie, ale oprócz tego muzycy mogą próbować, graficy<br />
robić małe projekty graficzne, ludzie teatru – teatralne, i tak<br />
dalej.<br />
Nad barem wymalowaliście cytat z Tadeusza Kantora: „Wszelka<br />
rewolucja kulturalna dokonuje się w kawiarniach”. Czy klubokawiarnie<br />
rewolucjonizują Warszawę?<br />
W klubokawiarniach się spotykamy. Są nasze<br />
i możemy robić, co chcemy. Dokoła niewiele jest przestrzeni<br />
wolnych od przymusu politycznego, presji ekonomicznej.<br />
Tu może rozwijać się wolna myśl. Dla Warszawy to przełom.<br />
U nas spotykają się ludzie, którym się chce, którym zależy na<br />
ich mieście. Mówią: interesuje mnie Warszawa, i nie mają<br />
w tym żadnego interesu poza interesem obywatelskim. Dyskutują,<br />
napędzają się. Rozwija się młoda demokracja lokalna.<br />
Chciałbym, żeby warszawiacy znali swoich radnych, wiedzieli,<br />
jak nazywa się burmistrz ich dzielnicy, żeby chodzili na<br />
zebrania, spotkania, stowarzyszali się, jednoczyli wokół wspólnych<br />
celów. Po dwudziestu latach transformacji jest coraz<br />
58 59
więcej takich, którzy osiągnęli pewną stabilizację życiową<br />
i mają środki i wolę, by zajmować się sprawami publicznymi,<br />
także w tym lokalnym wymiarze.You have mentioned civil<br />
involvement. What about culture, as seen in a more narrow<br />
sense?<br />
Mówisz o zaangażowaniu obywatelskim. A co z wąsko rozumianą<br />
kulturą?<br />
Klubokawiarnie swoim niezobowiązującym i otwartym<br />
klimatem przyciągają tych, którym się chce, często są<br />
to artyści, którzy jak już się spotkają, to wpadają na nowe<br />
pomysły, a pierwszym i naturalnym miejscem do ich realizacji<br />
coraz częściej mogą być i są klubokawiarnie, z profesjonalnym<br />
zapleczem technicznym, z bezpiecznym budżetem i coraz<br />
lepszym zapleczem lokalowym. Jeśli spojrzymy na kalendarze<br />
kilku prężnych warszawskich miejsc, to zobaczymy, że trudno<br />
jest znaleźć dzień wolny od kultury, sztuki czy zdarzeń poruszających<br />
ważkie kwestie społeczne. Klubokawiarnie są inkubatorami,<br />
tutaj można próbować. Takie miejsca służą kulturze<br />
jako miejsce pierwszego spotkania. Na przykład wytwórnia<br />
Lado ABC na Chłodnej poznała Marcina Maseckiego i zaczęli<br />
realizować wspólne projekty. Tutaj Rafał Rutkowski, który był<br />
aktorem popularnego teatru Montownia, zrobił monodram To<br />
nie jest kraj dla wielkich ludzi. Teraz gra go na deskach OCH-<br />
Teatru, ale zaczął u nas, bo widocznie czuł, że tu może sobie<br />
na więcej pozwolić. Panuje swobodna atmosfera. Można spotkać<br />
się na piwo i zejść do piwnicy na próbę, a wykład może<br />
zakończyć się tańcami. Realizujemy projekty dotowane przez<br />
samorząd, ale nikogo nie ogranicza sztywny program, ramy<br />
instytucji. Jedyną barierą jest nasz smak i dobre chęci. I tak<br />
naprawdę gdyby policzyć, ile projektów tu powstaje, ile się tu<br />
zaczęło, to mamy oddziaływanie większe niż wiele oficjalnych<br />
instytucji.<br />
A więc udało Wam się stworzyć instytucję. Przypadkiem?<br />
Mieliśmy szczęście do całej masy wybitnych ludzi<br />
zajmujących się bardzo różnymi rzeczami. Jedyne, co mogliśmy<br />
zrobić, to oddać im przestrzeń i próbować stwarzać<br />
warunki, by mogli się rozwijać. To nasza misja – stwarzać<br />
warunki do rozwoju dla kultury, sztuki i wszelkiej wolnej<br />
myśli. Ludzie, którzy prowadzą warszawskie klubokawiarnie,<br />
są specjalistami od stwarzania dobrych warunków.<br />
Ty założyłeś jedno z pierwszych takich miejsc. Jak wytłumaczysz<br />
fenomen ich popularności?<br />
Przed nami był jeszcze Czuły Barbarzyńca, kawiarnio-księgarnia<br />
na Powiślu, no i legendarny klub Le Madame,<br />
do którego zamknięcia w 2006 roku doprowadziły ówczesne<br />
władze miasta. Chłodna powstała mniej więcej rok po Le<br />
Madame. Ale nieważne, kto był pierwszy. Ważne jest zjawisko.<br />
Wszystko rozlało się po 2000 roku, gdy dorosłość osiągnęło<br />
nasze pokolenie, pierwsze, które dojrzewało po upadku komunizmu.<br />
Wydaje mi się, że ten wysyp, nie tylko klubokawiarni,<br />
ale też prywatnych galerii, pracowni, jest wynikiem możliwości<br />
i aspiracji naszego pokolenia. Wcześniej takie miejsca po<br />
prostu nie mogły powstawać. Moim zdaniem jesteśmy dopiero<br />
na początku i kiedyś będziemy się śmiali, że w Warszawie było<br />
kilkanaście modnych klubokawiarni. Mam nadzieję, że kiedyś<br />
będzie ich tysiąc, i to znacznie ciekawszych, a Chłodna nie<br />
będzie instytucją, tylko barem na rogu, którym miała być na<br />
początku.<br />
Czy są warunki, żeby powstał ten tysiąc klubokawiarni?<br />
W tej chwili nie ma idealnych warunków, a nie tak<br />
trudno byłoby je stworzyć. Myślę, że rolą samorządu, jeśli<br />
chodzi o politykę kulturalną, jest przede wszystkim wyciąganie<br />
ręki do ludzi, którzy właśnie zaczynają robić coś ciekawego.<br />
Nie wymyślanie samemu, ale przechwytywanie<br />
czy – w pozytywnym znaczeniu – przekupywanie twórczych<br />
ludzi. Urzędnik nie musi być animatorem kultury czy artystą.<br />
Ma się przyglądać, wyławiać, wspierać. A ludzie mogą<br />
robić swoje, ale dla miasta. Przykładem niezrozumienia<br />
tego mechanizmu była historia klubu Le Madame. Popadł<br />
w długi, ale władze lokalne potraktowały go jak każdą inną<br />
firmę, zamiast przyjrzeć się temu, co się w tym miejscu działo<br />
i ile – niematerialnie – dawało to miastu. Długofalowo klub<br />
60 61
dał bardzo wiele. Teraz widać zmianę myślenia samorządu.<br />
Na przykład władze Śródmieścia wynajmują lokale organizacjom<br />
pozarządowym na preferencyjnych warunkach.<br />
Podobnie ma być niedługo na Pradze i na Woli. Ten system<br />
nie jest bez wad. NGOsy, realizując zadania miasta, często<br />
obracają milionami złotych w grantach i dotacjach, ale nie<br />
mogą ich wydawać na bieżącą działalność, więc nie stać ich<br />
na zapłacenie kilku tysięcy czynszu. To, co jest preferencyjną<br />
stawką dla właściciela sklepu czy restauracji, może być nadal<br />
ogromną sumą dla stowarzyszenia. Specyfika działalności<br />
organizacji pożytku publicznego wciąż jest mało rozpoznana<br />
przez lokalnych urzędników. Poza tym pozytywną zmianą jest<br />
coraz więcej konkursów na dotacje, granty, stypendia – odpowiedni<br />
fragment budżetu miejskiego biura kultury wzrósł<br />
w ciągu kilku lat dwukrotnie, z 15 do 30 milionów. Nadzieją<br />
napawa także zatrudnianie przez urząd miasta ekspertów od<br />
polityki kulturalnej. Następuje profesjonalizacja kultury.<br />
Jak jeszcze można by pomóc kulturze i sektorowi kreatywnemu<br />
w Warszawie? Czego potrzebuje, by się rozwijać?<br />
Firmom z sektora kreatywnego, podobnie jak większości<br />
biznesów, sprzyja jak najmniej ingerencji. Samorządowi<br />
powinno zależeć na rozwoju sektora kreatywnego, bo ten<br />
intensywnie wpływa na zmianę wokół siebie. Miasto musi<br />
się nauczyć tworzyć warunki jego rozwoju, ale też (a może<br />
przede wszystkim) musi się nauczyć korzystać z jego kreatywności.<br />
Przydałoby się, by środki publiczne (dla wielu z nas<br />
niewyobrażalnie duże) były wydawane w bardziej przemyślany<br />
sposób, a żeby się tak stało, administracja musi być bardziej<br />
wydajna i kompetentna. Wciąż zbyt wiele pieniędzy wydawanych<br />
jest bez pomysłu, tylko po to, by „temat odhaczyć”,<br />
a nie na serio administrować miastem. Co jeszcze? Obserwuję,<br />
co się dzieje z ludźmi, którzy znaleźli swoje miejsce,<br />
biuro, pracownię. Wtedy rozkwitają. Dlatego ważne byłoby<br />
tworzenie i wspieranie kreatywnych hubów, udostępnianie<br />
lokali z zasobów lokalowych miasta, nowoczesne kształtowanie<br />
polityki lokalowej w mieście i wykorzystywanie jej nie<br />
tylko jako źródła dochodów miasta. Dla Ratusza to minimalna<br />
inwestycja. Zyski są niewyobrażalne. Wystarczy przyjrzeć<br />
się doświadczeniom podobnych miast na zachodzie Europy.<br />
Korzystajmy z tych dobrych praktyk.<br />
Globalnie, najważniejsze dla miasta, nie tylko dla<br />
sektora kreatywnego, jest stworzenie zrębów zrównoważonej<br />
polityki rozwojowej. W Warszawie pojawiają się co jakiś czas<br />
strategiczne dokumenty proponujące wieloletnie plany dla<br />
miasta. Rzadko zdarza się, by były realizowane. Lądują na<br />
półkach, bo nie ma czasu, bo nie ma ludzi, bo nie ma odwagi.<br />
Przyglądam się takiej sytuacji w warszawskim Biurze Kultury<br />
i widzę, że właśnie brak odwagi wstrzymuje rozwój.<br />
Potrzebujemy rozejrzeć się dokoła, przeanalizować<br />
aktualną sytuację miasta: położenie geopolityczne, kto tu<br />
mieszka, jakie mamy atuty, potencjał. Na tej podstawie zadać<br />
sobie pytanie – w jakim kierunku chcemy pójść? Bez tego<br />
daleko nie zajedziemy.<br />
GrzEGOrz lEWanDOWSKI<br />
(ur. 1980)<br />
animator kultury. Od 2004 prowadzi klubokawiarnię Chłodna25. Od 2009<br />
przewodniczący Komisji Dialogu Społecznego ds. Kultury przy stołecznym Biurze Kultury.<br />
chlodna25.blog.pl<br />
62 63
5814<br />
Artur LiebhArt<br />
Mocne idee<br />
Ze swojej filmowej pasji uczynił<br />
jeden z najpopularniejszych i najszybciej<br />
rozwijających się festiwali filmów dokumentalnych<br />
- Planete Doc Review. Juz od<br />
7 lat udowadnia, że dokument może być<br />
pasjonującym obrazem, który pokazuje<br />
świat z innej perspektywy<br />
Czy tworząc festiwal Planete Doc Review w 2003 roku, nie<br />
bałeś się konkurencji, ryzyka? Mamy przecież w Warszawie<br />
liczący się na świecie Warszawski Międzynarodowy Festiwal<br />
Filmowy o długoletniej tradycji.<br />
W ogóle nie bałem się konkurencji, a tym bardziej<br />
ryzyka, ponieważ od początku festiwalowi przyświecała<br />
wyraźna idea – chcieliśmy pokazywać warszawskiej publiczności<br />
pełnometrażowe filmy dokumentalne i jako pierwszy festiwal<br />
w Polsce stworzyliśmy konkurs dla tego rodzaju filmów.<br />
„My”, czyli kto? Jaką formułę, zaplecze formalne ma Planete<br />
Doc Review?<br />
Uznałem, że film dokumentalny w Polsce jest bardzo<br />
„underrated” i wraz z moją partnerką powołaliśmy spółkę,<br />
która miała na celu dystrybucję filmów dokumentalnych<br />
w Polsce. Pierwsza edycja festiwalu była swojego rodzaju<br />
„showcase”. Miała pokazać siłę i znaczenie pełnometrażowego<br />
filmu dokumentalnego i być rodzajem wizytówki dla stacji<br />
telewizyjnych, dystrybutorów kinowych, których chcieliśmy<br />
zainteresować tym gatunkiem. Już podczas pierwszej edycji<br />
64 65
sprzedaliśmy prawa do dystrybucji filmów zagranicznych.<br />
Dziś, po siedmiu latach, obsługujemy dziesięć stacji telewizyjnych<br />
i sprzedajemy około stu filmów do telewizji rocznie.<br />
Oczywiście na początku nie mogliśmy zakładać, że to się<br />
tak rozwinie, dlatego przez pierwsze trzy lata naszym „core<br />
target” była publiczność festiwalowa. Szybko się okazało, że<br />
zapotrzebowanie na pełnometrażowe filmy dokumentalne<br />
jest ogromne – zarówno wśród publiczności, jak i stacji<br />
telewizyjnych.<br />
Gdy prześledzi się kolejne edycje festiwalu, imprezy towarzyszące,<br />
rozrastający się program, widać, że w ciągu zaledwie<br />
sześciu lat dokonaliście iście tygrysiego skoku...<br />
Pierwsza edycja to było zaledwie 21 filmów, które<br />
obejrzało łącznie 4850 widzów. W tym roku, podczas siódmej<br />
edycji, pokazaliśmy 172 filmy, które obejrzało w trzech warszawskich<br />
kinach 30 tysięcy widzów. Kolejne trzy tysiące osób<br />
zobaczyło filmy w całej Polsce podczas „Weekendu z Cyfrowym<br />
Planete Doc Rewiew”. Stworzyliśmy unikatową platformę<br />
cyfrową dla widzów spoza stolicy – z programu festiwalu<br />
wybraliśmy 6 tytułów, które o tej samej godzinie, w 20<br />
kinach w Polsce, były streamowane przez Internet wprost na<br />
sale kinowe. Tylko nasz festiwal w Europie uruchomił taką<br />
platformę. Dotarliśmy do ludzi w Świeciu, Garwolinie, Skierniewicach.<br />
Bardzo nam zależało, żeby wykorzystać możliwości<br />
techniczne, jakie niesie ze sobą XXI wiek. Większość festiwali<br />
w Polsce jest robiona tak samo jak dwadzieścia lat temu. My<br />
korzystamy z nowoczesnych technologii, które są dostępne.<br />
Jak pozyskujecie takie sławy jak Leth, Herzog, Dworcewoj,<br />
którzy goszczą na festiwalu nie tylko ze swoimi filmami, ale<br />
i masterclassami?<br />
Myślę, że ludzie mi ufają. Jeżdżę po świecie i poprzez<br />
osobiste kontakty nawiązuje znajomości. Chyba jestem<br />
lubiany! Dla mnie praca nad prezentowanymi filmami nie<br />
kończy się na ostatnim pokazie festiwalowym. Dbam, aby<br />
zaistniały w telewizjach, niektóre w kinach i na DVD. Zwracają<br />
się do nas różne organizacje lokalne, NGOsy w sprawie<br />
pokazów filmów z Planete Doc Review.<br />
A jak widzisz rozwój Planete Doc Review? W tym roku Werner<br />
Herzog podczas wykładu mistrzowskiego powiedział, że świat<br />
cierpi na festiwalowy przerost...<br />
Nie zgadzam się z tą tezą. Powstaje mnóstwo filmów,<br />
ambitnych, artystycznych, które nie mają szansy dotrzeć do<br />
nas, odbiorów, inaczej niż poprzez festiwale właśnie. Jeszcze<br />
w latach 90. było sporo kin, które wyświetlały filmy artystyczne,<br />
ambitne. Od kilku lat następuje drastyczne zawężenie<br />
kinowego repertuaru. Gdzie mamy oglądać ambitne<br />
kino, jeśli nie na festiwalach? W multipleksach? Mnie zresztą<br />
bardzo interesuje nieustanne poszerzanie repertuaru mojego<br />
festiwalu o filmy, które daleko wykraczają poza granice<br />
gatunku – cały czas szukam filmów, nazwijmy to „kreacyjnych”,<br />
stąd bez wahania kupiłem Odgłosy robaków – zapiski<br />
mumii Petera Liechtiego.<br />
Na początku nikt nie wierzył, że taki festiwal może<br />
wypalić, że znajdzie swoją publiczność. To, co mi się udało,<br />
to uświadomienie publiczności, ale też młodym polskim<br />
dokumentalistom, że film dokumentalny może być inspiracją,<br />
pasjonującym obrazem, na który wydano milion euro, który<br />
pokazuje nam świat z nowej perspektywy.<br />
Czy miasto jest dla Was partnerem?<br />
Przez pierwsze sześć edycji w ogóle nie zgłaszałem<br />
się do miasta. W zeszłym roku założyliśmy fundację „Oko na<br />
kino” i zwróciliśmy się do miasta o dofinansowanie debat,<br />
które towarzyszą festiwalowym projekcjom. Dostaliśmy<br />
wsparcie, ale nie takie, o jakie zabiegaliśmy. Nasz festiwal jest<br />
trzecim w Europie festiwalem dokumentalnym, jeśli chodzi<br />
o popularność. Miasto z tego korzysta, z samego faktu, że<br />
Planete Doc Review odbywa się właśnie w Warszawie. Mamy<br />
plany, wspólnie z miastem, dotyczące promocji Warszawy<br />
w ramach ESK 2016. Myślę, że nam się udało, ponieważ<br />
stworzyliśmy atrakcyjną formułę festiwalową, która okazała<br />
się samowystarczająca. Tworząc kilka lat temu Planete Doc<br />
Review, chciałem, żeby to, co było dotąd moją pasją, stało<br />
się moim sposobem na życie. I tak się stało! Pierwszą edycję<br />
zrobiłem z własnych oszczędności. Nie myślałem wtedy<br />
o pomocy z zewnątrz. Dlatego w tego typu przedsięwzięciach<br />
życzę każdemu przede wszystkim odwagi!<br />
66 67
(ur. 1964)<br />
arTur lIEBharT<br />
warszawiak, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego. Twórca pierwszego<br />
przewodnika po Warszawie dla backpackerów po 1989 roku The Visitor’s Guide: New<br />
Warsaw wydanego w 1991 roku. Aktivista roku 2007 według magazynu „Aktivist”, nominowany<br />
do tytułu Człowiek Roku przez „Gazetę Stołeczną” w 2006 roku. W 2008 roku<br />
„Gazeta Stołeczna” uznała Festiwal Planete Doc Review za imprezę roku w Warszawie,<br />
a Polski Instytut Sztuki Filmowej – za najważniejszą międzynarodową imprezą filmową<br />
w Polsce.<br />
www.docreview.pl/2010<br />
4131<br />
Michał Borkiewicz<br />
Wypełnianie luki<br />
Jako miłośnik ambitnej muzyki<br />
Michał Borkiewicz chciał, żeby zespoły<br />
miały ją w Warszawie gdzie grać. Dziś jest<br />
współwłaścicielem najmodniejszego klubu<br />
w mieście<br />
Na przełomie roku 2006 i 2007 otworzyłeś nowy klub Plan B,<br />
który cały czas działa. Niecałe trzy lata później powstał klub<br />
Powiększenie. Na jakiej zasadzie funkcjonują te miejsca?<br />
Na potrzeby otwarcia Planu B założyliśmy jednoosobową<br />
działalność gospodarczą – to wydawało nam się<br />
najprostsze i najtańsze. Ja jestem formalnie zatrudniony jako<br />
menedżer. W przypadku obu klubach działamy we trójkę –<br />
jesteśmy wspólnikami na zasadzie umowy dżentelmeńskiej.<br />
Żaden z nas nie miał doświadczenia w prowadzeniu tego typu<br />
miejsc. Interesowałem się muzyką i w Planie B w naturalny<br />
sposób zacząłem organizować koncerty. W Warszawie brakowało<br />
miejsc z przestrzenią do grania – znaliśmy trochę środowisko,<br />
ale muzycy sami zaczęli się do nas zgłaszać. Nie zarabialiśmy<br />
na tym. Selekcjonowaliśmy to, co nam się podobało<br />
i było wartościowe. Warszawa pod tym względem była wtedy<br />
kompletną pustynią.<br />
Plan B funkcjonuje w lokalu wynajętym od miasta. Jak przebiegała<br />
ta współpraca?<br />
Wygraliśmy przetarg na to miejsce. Podpisaliśmy<br />
umowę najmu na trzy lata – w umowie miasto gwarantowało,<br />
że lokal ma podstawowe media (prąd, ogrzewanie i wodę).<br />
Kiedy rozpoczęliśmy remont, okazało się, że w lokalu nie ma<br />
68 69
prądu. Zdobywanie pozwoleń zajęło nam dwa miesiące, podczas<br />
których musieliśmy płacić pełną stawkę czynszu. Krótko<br />
mówiąc, zostaliśmy oszukani. Próbowaliśmy renegocjować<br />
umowę, ale uzyskaliśmy tylko niewielką zniżkę.<br />
Dlaczego zdecydowaliście się zaledwie trzy lata później otworzyć<br />
większy klub?<br />
Plan B był dla nas szkołą – na nim zdobywaliśmy<br />
doświadczenia, ale od początku chcieliśmy stworzyć klub<br />
z większą salą koncertową, z dobrym nagłośnieniem. Nie<br />
chcieliśmy już wynajmować kolejnej siedziby od miasta –<br />
baliśmy się. Miasto wynajmuje lokale tylko na trzy lata. Przy<br />
takich nakładach inwestycyjnych, jakie trzeba ponieść na<br />
remont i adaptacje lokalu, to ekonomiczne samobójstwo.<br />
W Warszawie dobre przestrzenie koncertowe wynajmuje się<br />
na cele komercyjne, a miejsca mniejsze, niszowe, nie mają<br />
warunków. Powiększenie tę lukę wypełnia, także pod względem<br />
programowym. Staramy się, żeby profil muzyczny był<br />
spójny i na wysokim poziomie. Usłyszeć można avant jazzowe<br />
projekty Kena Vandermarka, muzyczne eksperymenty spod<br />
znaku Musica Genera czy gitarowo-elektroniczne projekty jak<br />
australijski Pivot. Chcemy, żeby wymagająca i inteligentna<br />
publiczność mogła przyjść na koncert w ciemno.<br />
Czy miasto wspiera Wasze działania?<br />
Możemy ubiegać się o granty miejskie na zasadzie<br />
konkursu. Jednak wyniki konkursów są ogłaszane z opóźnieniem,<br />
a wymaga się od nas półrocznego planowania. Założyliśmy<br />
stowarzyszenie, żeby móc organizować większe wydarzenia<br />
jak festiwale: pierwszą warszawską edycję festiwalu<br />
Musica Genera, dwie edycje festiwalu piosenki eksperymentalnej<br />
The Song is You, ale na kolejną edycję nie dostaliśmy<br />
pieniędzy. Ciężko się przebić z rzeczami niszowymi, awangardowymi,<br />
które przez miejskich decydentów wcale nie muszą<br />
być traktowane jako sztuka. Poza tym system rozpatrywania<br />
wniosków jest niewydolny, w efekcie Warszawa nie ma ani<br />
jednego ambitnego, przekrojowego festiwalu na europejskim<br />
poziomie, tak jak Kraków czy Katowice. Jest totalna komercha,<br />
typu Warsaw Orange albo Wisłostrada, które programowo<br />
nie prezentują sobą dosłownie nic.<br />
70 71
Ale jednak coś się w Warszawie zmienia: jest moda na miejsca,<br />
kluby, nowe przestrzenie adaptowane na potrzeby sztuki…<br />
W ostatnich trzech latach stworzył się „hype” na<br />
sztukę awangardową. Jeszcze trzy lata temu na koncerty chicagowskiego<br />
avant jazzu przychodziła garstka neofitów, teraz<br />
takie koncerty są oblegane. Kreujemy modę na tych artystów,<br />
nie zapewniając sobie stabilności finansowej.<br />
Na czym więc zarabiacie?<br />
Na alkoholu. To sprzedaż alkoholu utrzymuje<br />
ambitne warszawskie klubokawiarnie, a nie miejskie dotacje.<br />
Taka jest prawda!<br />
MIchał BOrKIEWIcz<br />
(ur. 1980)<br />
absolwent Wydziału Ochrony Środowiska Politechniki Warszawskiej. Nigdy<br />
nie pracował w zawodzie. W 2005 roku współorganizował „Projekt Praga” na terenie<br />
byłych zakładów PZO. Od 2006 roku jest menedżerem programowym i współzałożycielem<br />
dwóch popularnych warszawskich klubów: Planu B oraz Powiększenia.<br />
www.planbe.pl<br />
4731<br />
FONTARTE<br />
Każdy spacer przynosi<br />
nowe odkrycia<br />
Jako jedni z nielicznych w Warszawie<br />
zajmują się projektowaniem krojów<br />
pisma i typografią. Tworzą projekty dla<br />
instytucji na całym świecie, ale w swojej<br />
pracy inspirują się Warszawą<br />
Mogę wymienić z pamięci wielu warszawskich grafików, ale niewielu<br />
zajmujących się typografią, a więc wymyślaniem krojów,<br />
z których potem inni tworzą całość. Czy w Warszawie jest duże<br />
zapotrzebowanie na takie usługi?<br />
Magda Frankowska: Ba! Trudno ocenić, ile osób w Warszawie specjalizuje<br />
się w typografii, odkąd modne stało się zajmowanie<br />
się tą dziedziną. Zawodowo tworzeniem nowych krojów pism<br />
zajmuje się zaledwie parę osób.<br />
A jaka jest Wasza nisza wewnątrz niszy?<br />
Artur Frankowski: W Warszawie zrobiliśmy większość projektów<br />
typu „custom fonts”, czyli krojów pism na specjalne<br />
zamówienie, najczęściej do wyłącznego użytku zamawiającego.<br />
W 2007 roku opracowując identyfikację dla Ministerstwa<br />
Kultury i Dziedzictwa Narodowego, zaprojektowaliśmy<br />
specjalny krój pisma, który jest pierwszym w Polsce krojem<br />
stworzonym na potrzeby centralnego urzędu państwowego.<br />
Szczególnie interesuje nas zastosowanie unikatowych<br />
rozwiązań typograficznych w naszych pracach projektowych,<br />
jak np. oprawa graficzna wystaw sztuki współczesnej.<br />
Na potrzeby kilku wystaw w Muzeum Sztuki Nowoczesnej<br />
72 73
w Warszawie stworzyliśmy nowe kroje pism: „Merz”, „Basel”<br />
i wersję kroju bazującego na OCR. Niedawno skończyliśmy<br />
realizację kolejnego fontu na zamówienie Biblioteki Narodowej,<br />
dla której opracowujemy identyfikację – „Zaluski”, od<br />
nazwiska założycieli.<br />
Pracujecie więc dla wielu warszawskich instytucji. A czy sama<br />
Warszawa inspiruje Was jako projektantów?<br />
MF: Warszawa zmienia się tak szybko, że prawie każdy<br />
dłuższy spacer przynosi nowe odkrycia. „Supersam” był inspirowany<br />
paragonem z legendarnego, nieistniejącego już Supersamu,<br />
pierwszego warszawskiego supermarketu zbudowanego<br />
w latach 60., a „Saturator” – różnorodnością i niezgrabnością<br />
szyldów z epoki PRL-u.<br />
Najnowszą i szeroko stosowaną „Golonkę”, zwaną<br />
często „krojem barowym” i opartą na amatorskim napisie<br />
z kawiarni, od razu udostępniliśmy do pobrania nieodpłatnie.<br />
Była to kontynuacja projektu zrodzonego z fascynacji warszawskim<br />
liternictwem lat 80., przedstawionego po raz pierwszy<br />
podczas festiwalu projektowania „Warszawa w budowie”<br />
w Muzeum Sztuki Nowoczesnej. W grudniu 2009 roku na<br />
potrzeby naszej wystawy w ramach cyklu Dizajnwawa w galerii<br />
Fundacji Bęc Zmiana stworzyliśmy też młodszą, grubszą<br />
siostrę „Golonki” – „Golonkę Lux”. Z liter o tym kroju powstał<br />
relief miejski ze słowami oddającymi emocje mieszkańców<br />
Warszawy wobec stolicy, do tego doszły koszulki, stemple,<br />
breloczki.<br />
Obecnie Artur przygotowuje książkę Typespotting<br />
Warszawa będącą rozwinięciem jego wykładu wygłoszonego<br />
podczas ubiegłorocznej edycji „Warszawy w budowie”, którego<br />
uczestnicy zostali zabrani w rodzaj wirtualnego spaceru po<br />
typograficznej Warszawie, tej realnej i tej hipotetycznej.<br />
A czy to, że działacie w Warszawie, ma znaczenie rynkowe,<br />
biznesowe?<br />
AF: Wielu naszych zleceniodawców, jak Muzeum Sztuki<br />
Nowoczesnej, Muzeum Plakatu czy Biblioteka Narodowa, ma<br />
siedzibę w Warszawie. Ale realizujemy też projekty w innych<br />
miastach, nie tylko w Polsce. Jednak dzięki projektom<br />
74 75
warszawskim mieliśmy możliwość później realizowania projektów<br />
zagranicznych, np. dla Moderna Museet w Szwecji czy<br />
Moonblinx Gallery w Niemczech.<br />
Warszawa może więc być kwaterą główną do realizacji projektów<br />
w całej Europie. A czy jest Waszym zdaniem atrakcyjna dla<br />
kreatywnych przybyszy z zewnątrz?<br />
MF: Tak, i często słyszymy to od gości z innych krajów.<br />
Od tych, z którymi współpracujemy, i od projektantów m.in.<br />
ze Szwajcarii, Holandii i Niemiec, których zapraszamy do<br />
Warszawy na wykłady o projektowaniu. Niektórzy z nich, jak<br />
Bas van Beek, wracają tu ze swoimi studentami. Można więc<br />
przypuszczać, że sytuacja stopniowo się odwraca i ze społeczności<br />
emigrantów zamienimy się w społeczność międzynarodowej<br />
współpracy.<br />
Co mógłby zrobić samorząd, jakie zachęty i ułatwienia<br />
stosować, by sektor kreatywny rozwijał się w Warszawie<br />
prężniej?<br />
MF: Samorząd powinien dostrzec wymierne korzyści,<br />
jakie przynosi inwestowanie w twórców i wspieranie twórczych<br />
inicjatyw. Usprawnić procedury, stworzyć możliwości<br />
lokalowe, takie jakie chociażby daje niedaleki Berlin, gdzie<br />
znajdziemy całe budynki oddane na pracownie różnego<br />
rodzaju twórcom.<br />
Co w Warszawie wymaga natychmiastowego zaprojektowania<br />
przez typografa albo grafika?<br />
MF, AF: Wszystko? Tylko czy byłaby to nadal Warszawa, jaką<br />
lubimy...<br />
MaGDalEna FranKOWSKa<br />
arTur FranKOWSKI<br />
(ur. 1972 i 1965)<br />
działają jako studio projektowe od roku 2004. Klientami Fontarte są głównie<br />
instytucje kulturalne. Magda aktywnie działa na rzecz Stowarzyszenia Twórców Grafiki<br />
Użytkowej, organizuje we współpracy z MSN w Warszawie spotkania z wybitnymi projektantami<br />
światowego formatu (Jost Hochuli, studio Norm, Irma Boom, Verena Gerlach).<br />
Są autorami książki o Henryku Berlewim, prekursorze współczesnej typografii funkcjonalnej<br />
i grafiki reklamowej..<br />
www.fontarte.com<br />
5778<br />
ŁUKASZ DRGAS<br />
Praski pionier<br />
Cztery lata temu otworzył sklep<br />
z nowoczesnym designem w starych<br />
pomieszczeniach po Fabryce Wódek Koneser<br />
na warszawskiej Pradze. Mało kto wie<br />
tyle co Łukasz Drgas o polskim wzornictwie,<br />
o tym, jak powstaje i jak się sprzedaje<br />
Skąd wzięło się Twoje zainteresowanie designem?<br />
Po pierwsze, z domu. Co prawda dorastałem w czasach<br />
siermiężnej komuny, w latach 70., 80., ale moi rodzice<br />
zawsze starali się, żeby wnętrze było ładnie zaaranżowane. Po<br />
drugie, z wykształcenia jestem historykiem sztuki. A tak bardziej<br />
bezpośrednio to przez cztery lata mieszkałem w Nowym<br />
Jorku i tam zaobserwowałem wiele sklepów z ciekawym<br />
wystrojem wnętrz. Nie tylko najnowszym designem, ale też<br />
vintage, lata 50., 60., 70., które jeszcze wtedy, w końcu lat<br />
90., nie były u nas doceniane. Spodobało mi się to bardzo<br />
i kiedy wróciłem do Polski i zacząłem rozglądać się za jakąś<br />
pracą, ten pomysł do mnie wrócił.<br />
Czym zajmowałeś się wcześniej?<br />
Przez 10 lat pracowałem w galerii Starmach<br />
w Krakowie.<br />
Pochodzisz stamtąd?<br />
Nie, urodziłem się w Mogilnie, potem mieszkałem<br />
też z rodzicami we Włocławku. A studiowałem na Uniwersytecie<br />
Jagiellońskim i już na drugim roku studiów zacząłem<br />
pracować w galerii.<br />
76 77
Co zadecydowało o tym, że jednak osiadłeś w Warszawie?<br />
Po powrocie z Nowego Jorku nie mogłem odnaleźć<br />
się w Krakowie. Wydał mi się jakiś taki ciasny, zachowawczy,<br />
konserwatywny. Poczułem, że nie ma tam żadnej energii.<br />
Widziałem, że nie ma szansy na promowanie nowego designu,<br />
bo ciągle jest to świat antykwariatów. Postanowiłem więc osiedlić<br />
się w Warszawie.<br />
Co stało się motywacją, zachętą do tego, żeby otworzyć Magazyn<br />
Praga?<br />
Chyba po prostu wstałem któregoś dnia i tak postanowiłem.<br />
Właśnie wtedy urządzałem swoje mieszkanie w Warszawie<br />
i nie znalazłem wielu sklepów specjalizujących się<br />
w wystroju wnętrz, czułem, że tego brakuje. Pierwszy pomysł<br />
był taki, żeby stworzyć miejsce promujące polski design i polskich<br />
designerów. To był rok 2006 i życie szybko zweryfikowało<br />
idee, bo okazało się, że polskiego wzornictwa, produktów jest<br />
jeszcze za mało. Zacząłem ściągać rzeczy z zagranicy, najpierw<br />
był czeski Qubus, potem francuskie 5.5.<br />
Sklep usytuowałeś w postindustrialnych, loftowych wnętrzach<br />
fabryki Koneser na Pradze. Dlaczego wybrałeś właśnie to<br />
miejsce?<br />
To był przypadek. Kiedy zacząłem szukać miejsca,<br />
wiedziałem, że to musi być fajna dzielnica, brałem pod uwagę<br />
wiele opcji. Już wtedy zaczynało się mówić, że Praga to dzielnica<br />
artystów, że jest modna i trendy – zresztą moim zdaniem<br />
wtedy trochę na wyrost i za wcześnie, bo dopiero ostatnie dwa<br />
lata przyniosły naprawdę intensywny jej rozwój. Wiedziałem,<br />
że jest tu już jedna galeria – Klimy Bocheńskiej, a czynsze<br />
nie są zbyt wysokie, więc zadzwoniłem do Konesera i zapytałem,<br />
czy mają coś do wynajęcia. Przyszedłem obejrzeć jeden<br />
lokal na piętrze, który mi nie pasował, zobaczyłem za to stary<br />
magazyn klejów. Od razu przypadł mi do gustu. Za tym poszła<br />
nazwa oraz klimat wystroju, a nawet sposób pakowania rzeczy.<br />
Jestem praskim pionierem, myślę, że obecność Magazynu i to,<br />
że mimo wszystko udało mi się tu przetrwać, działa na ludzi<br />
zachęcająco: na Pradze powoli zaczynają powstawać inne<br />
sklepy, pracownie, inicjatywy.<br />
Jak oceniasz zainteresowanie dobrym designem w Warszawie?<br />
78 79
Kto jest Twoim klientem? Co wzbudza największe zainteresowanie:<br />
meble, gadżety, ceramika?<br />
Warszawa jest miastem nowoczesnym i kreatywnym,<br />
więc nie jest źle, rozwija się także w dziedzinie designu. Zainteresowanie<br />
tą dziedziną jest u nas dwutorowe: z jednej strony<br />
bardzo majętni mieszkańcy apartamentowców, yuppies, szukają<br />
rzeczy, które dodadzą im prestiżu. A właściwie zlecają to<br />
architektom, którzy urządzają im wnętrza. Mógłbym wymienić<br />
dziesięć mebli-gadżetów, które są teraz na topie i powinny się<br />
w takim mieszkaniu znaleźć. Wiadomo, że to dosyć płaskie,<br />
komercyjne podejście. Natomiast są też tacy, którzy kochają<br />
i rozumieją design, ale jeszcze nie do końca ich na ten design<br />
stać... Natomiast ich podejście jest bardziej kreatywne, często<br />
sami próbują coś stworzyć. A kto jest klientem Magazynu?<br />
Ludzie młodzi albo w średnim wieku, w miarę dobrze sytuowani,<br />
ale raczej tacy, którzy sami sobie urządzają mieszkania,<br />
sami kreują przestrzeń wokół siebie. Klienci określają Magazyn<br />
jako sklep w klimacie berlińskim, ostatnio usłyszałem też<br />
określenie „anarchistyczny”.<br />
Najtrudniejszy moment w twojej działalności to...<br />
O, kilka ich było! Pierwsze dwa lata, czyli rozkręcanie<br />
biznesu. Potem moment kilkukrotnego podniesienia czynszu<br />
po pierwszych sześciu miesiącach pracy i w konsekwencji<br />
konieczność zmiany przestrzeni w fabryce... Następnie skok<br />
w kurasie walut... I zawsze jest mi trudno, gdy pada stwierdzenie<br />
klienta, że „sam sobie mogę to zrobić” – co niestety często<br />
się zdarza. Nie wiem, co odpowiadać, tłumaczyć cały proces<br />
wymyślania, wdrażania, produkcji?<br />
Jak oceniasz sytuację polskiego wzornictwa, czy jest coś, co<br />
stanowi jego znak rozpoznawczy? Co sprawia największe trudności<br />
designerom?<br />
Rozwój wzornictwa w Polsce zahamowała komuna,<br />
często projekt pozostawał w fazie prototypu zamawianego<br />
przez Instytut Wzornictwa Przemysłowego. Od lat 90. polski<br />
design definiuje się na nowo. Był etap folku, który zdaje się już<br />
przeminął, teraz trudno określić jakiś jeden kierunek. Mówiłem<br />
już o wdrażaniu, to chyba największy w tej chwili problem<br />
polskich designerów. Wydaje mi się, że to powinien być temat<br />
zajęć na wzornictwie: jak sprzedać projekt, jak go wyprodukować,<br />
jak go promować. Jest coraz więcej instytucji, które<br />
wspierają rozwój designu, poprzez np. organizację konkursów<br />
dla młodych designerów, jak IWP, Instytut Adama Mickiewicza<br />
czy Zamek Sztuki i Przedsiębiorczości w Cieszynie.<br />
I dobrze, to rokuje na przyszłość.<br />
łuKaSz DrGaS<br />
(ur.1969)<br />
historyk sztuki, absolwent Uniwesytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Pracował<br />
jako kurator w krakowskiej Galerii Starmach (1990–1998); jako krytyk sztuki współpracował<br />
z czasopismami krakowskimi i ogólnopolskimi. Od roku 2006 prowadzi Magazyn<br />
Praga w Warszawie.<br />
www.magazynpraga.pl<br />
80 81
4709<br />
FABRIQA<br />
Kolekcjonerki wzorów<br />
Na parterze starej kamienicy na<br />
warszawskiej Pradze otworzyły pracownię<br />
i sklep z unikatowymi żakardami. Postanowiły<br />
utrzymać przy życiu ten wymierający<br />
gatunek tkanin, odświeżając je i ozdabiając<br />
oryginalnymi, zaprojektowanymi przez<br />
siebie wzorami. Ich firma Fabriqa to mała<br />
manufaktura nowoczesnego designu inspirującego<br />
się tradycją ludową<br />
Co w tej Waszej fabryce się produkuje?<br />
Magorzata Gajewicz: Przede wszystkim tkaniny żakardowe. Reaktywujemy<br />
tę piękną, wiekową polską tradycję żakardu, która jest<br />
już niemal na wymarciu. Działa jeszcze kilka fabryk i manufaktur,<br />
ale produkują one tradycyjne wzory, typowe obrusy,<br />
które można spotkać w sklepach. My podchodzimy do tego<br />
w inny sposób. Chcemy, by nasze tkaniny niosły znaczenie,<br />
miały swoją tożsamość i mówiły coś o naszej – jako mieszkanek<br />
Warszawy, Polski, Europy i w końcu świata.<br />
Ojej. Bardzo ambitny pomysł, by zwykły obrus niósł tyle treści!<br />
Jak to robicie?<br />
Ewa Nowakowska: Ozdabiamy go elementami znaczącymi, zakorzenionymi<br />
w naszej świadomości lub podświadomości, ale przetworzonymi<br />
przez nas. Od dawna zbieramy różne wzory – to<br />
nasza pasja i hobby. Tworzymy taki bank motywów. I są w nim<br />
najróżniejsze rzeczy – od odwzorowań z waz greckich czy<br />
82 83
zymskich, przez wycinanki ludowe, po cytaty z popkultury,<br />
np. cienie pokemonów. Chciałybyśmy, aby spotkanie przy<br />
naszym obrusie mogło zamienić się w zabawę w odszukiwanie<br />
tych motywów... A jeśli ktoś nie jest tym zainteresowany, to<br />
żeby obrus po prostu cieszył oko przyjemnym zestawieniem<br />
kolorów i wzorów. Bo nasze obrusy są kolorowe...<br />
No właśnie, to wbrew panującemu obecnie w modnych wnętrzach<br />
minimalizmowi...<br />
MG: Uważamy, że nawet w takim wnętrzu te tkaniny<br />
mogą ciekawie zagrać... A może zwłaszcza w nim. Wzór nie<br />
jest natrętny, przyjemnie podkreśla to, co jeszcze znajdzie<br />
się na stole. Zresztą te tkaniny mogą być nie tylko obrusami,<br />
można ich też użyć jako zasłon, chust, a ja ostatnio zabrałam<br />
jedną jako koc na plażę i też zrobiła furorę. Polecam! One są<br />
zresztą dwustronne, bo żakard ma to do siebie, że musi być<br />
idealny z dwóch stron.<br />
Jak wygląda produkcja? Domyślam się, że trudno znaleźć<br />
zakłady, które mają niezbędne narzędzia i jeszcze podejmą się<br />
wykonania krótkich serii.<br />
EN: Oj tak. Żakard to ginący i bardzo wymagający gatunek.<br />
Na palcach jednej ręki można policzyć, kto jeszcze<br />
w Polsce go robi. Produkcja w Polsce w ogóle jest bardzo<br />
droga, a jeśli ktoś już ma nowoczesne maszyny i postawioną<br />
produkcję, nie chce podjąć się wykonania krótkich serii.<br />
MG: Jest to produkcja na krosnach przemysłowych,<br />
więc musi być odpowiednio duża. Oczywiście liczymy na<br />
to, że nasze tkaniny wkrótce staną się bardzo popularne<br />
i dostępne... Nasz obecny wykonawca podjął się współpracy,<br />
spodobały mu się nasze wzory...<br />
Skąd wziął się pomysł na tego rodzaju działalność, czy<br />
z wykształcenia jesteście projektantkami?<br />
EN: Ja skończyłam wzornictwo przemysłowe. Studiowałam<br />
w Warszawie, obroniłam się w Łodzi.<br />
MG: A ja mam wykształcenie humanistyczne: studiowałam<br />
filologię rosyjską i dziennikarstwo. Filologia rosyjska<br />
wzięła się między innymi z zamiłowania do etno, które teraz<br />
w Fabriqa znowu się ujawnia. Wcześniej współpracowałyśmy<br />
przy projektowaniu odzieży dziecięcej, szkolnej, szyłyśmy<br />
kolekcje dla szkół prywatnych. Dzięki temu znamy się na<br />
technologii produkcji, mamy duże doświadczenie.<br />
Jak wykrystalizował się pomysł na Fabriqę?<br />
EN: Byłyśmy zafascynowane ludowymi wzorami i brakowało<br />
nam ich. Uwierzyłyśmy, że jest miejsce na tego rodzaju<br />
design, folklor połączony z nowoczesnością.<br />
Otworzyłyście sklep i pracownię na warszawskiej<br />
Pradze. To trudne miejsce, wiele inicjatyw próbowało tu się<br />
utrzymać, ale udało się przede wszystkim klubom. Dlaczego<br />
Praga?<br />
MG: Urzekło nas to konkretnie wnętrze, stara kamienica, kafelki na<br />
posadzce. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Mimo że<br />
lokal był kompletnie zrujnowany, nie wahałyśmy się. Tu nam<br />
się dobrze projektuje. Czas płynie inaczej. Nie ma takiego<br />
spięcia jak w innych dzielnicach Warszawy. Odwiedzamy się<br />
po sąsiedzku ze znajomymi... Znamy się, kibicujemy sobie. Za<br />
jakiś czas chciałybyśmy też proponować design zaprzyjaźnionych<br />
projektantów, m.in. lampy.<br />
Taki obrus to chyba też fajny pomysł na prezent z Polski...<br />
MG: Na pewno, zwłaszcza że zamierzamy dodawać do<br />
naszych produktów książeczkę z wyjaśnieniem, skąd czerpałyśmy<br />
wzory. Więc będzie też instruktaż, jak odczytywać prezent.<br />
Marzyłybyśmy, aby np. urzędy, województwa zamawiały<br />
u nas tkaniny ze swoimi regionalnymi motywami...<br />
EWa nOWaKOWSKa<br />
(ur. 1970)<br />
studiowała wzornictwo przemysłowe na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie<br />
i w Wyższej Szkole Sztuki i Projektowania w Łodzi.<br />
84 85
skim.<br />
szkolną.<br />
MałGOrzaTa GaJEWIcz<br />
(ur.1968)<br />
absolwentka filologii rosyjskiej i dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszaw-<br />
Jako wspólniczki przez 4 lata prowadziły firmę projektującą i szyjącą odzież<br />
www.fabriqa.pl<br />
4845<br />
Creative Hub<br />
Kreatywni<br />
pracują razem<br />
Z wykształcenia ekonomiści, do niedawna<br />
pracownicy korporacji w wielu światowych<br />
metropoliach. Swoje artystyczne<br />
(Jan jest także fotografem, a Joanna<br />
pasjonuje się literaturą i designem) zamiłowania<br />
zrealizowali po powrocie do<br />
Warszawy, gdzie założyli Creative Hub,<br />
przestrzeń do pracy dla ludzi z kreatywnych<br />
branż<br />
W ciągu ostatniego roku w Warszawie powstało kilka przestrzeni<br />
do coworkingu. Czym wyróżnia się Wasza przestrzeń ?<br />
Joanna Kasprzycka-Rosikoń: Nasz Creative Hub powstał przede<br />
wszystkim z myślą o zawodach kreatywnych. Na swoje<br />
potrzeby wyróżniliśmy trzynaście profesji, które mieszczą<br />
się według nas w tym określeniu. Są to: projektanci wnętrz,<br />
architekci, pracownicy mediów elektronicznych, ludzie<br />
reklamy, artyści, twórcy gier komputerowych, rzemiosła lub<br />
rękodzieła, mody, sztuk performatywnych (muzyka, taniec,<br />
teatr), pracownicy telewizji, radia, wydawnictw. Oprócz tego,<br />
że wynajmujemy przestrzeń do pracy, organizujemy cykl<br />
wykładów „W służbie kreatywności”, w ramach którego zapraszamy<br />
do Warszawy spikerów związanych z poszczególnymi<br />
branżami. Te spotkania są bezpłatne i przebiegają w bardzo<br />
ciekawy sposób, zazwyczaj kończą się dyskusją i burzą<br />
mózgów. Powiem tylko, że w ich wyniku już powstało i jest<br />
realizowanych kilka pomysłów na biznes.<br />
86 87
Kiedy pojawił się pomysł na Creative Hub?<br />
Jan Kasprzycki-Rosikoń: Oboje z Asią pracowaliśmy w korporacjach,<br />
pomieszkując w rożnych miastach świata. Kiedy postanowiliśmy,<br />
że po ośmiu latach przemieszczania się chcemy wrócić<br />
do Warszawy, wymyśliliśmy Creative Hub jako sposób na<br />
zakotwiczenie i w tym mieście, i w jego kreatywnym środowisku.<br />
Mieliśmy sporo znajomych wolnych zawodów, którzy<br />
pracują w domach i zawsze narzekają, że ciężko się zmotywować,<br />
zorganizować przestrzeń do pracy. Daliśmy im szansę na<br />
fajne biuro, a sami zyskaliśmy, bo przyciągnęliśmy do siebie<br />
dużo kreatywnych ludzi.<br />
Oooo, to takie drugie dno tego biznesu! (śmiech)<br />
JR: Najciekawsze! Satysfakcja, jaka płynie ze spotykania<br />
i kojarzenia kreatywnych ludzi, jest nieporównywalna do<br />
niczego innego. Dla nas takie sprofilowanie się na te branże<br />
było wskazówką, jakiej przestrzeni szukamy, jakie miejsce<br />
chcemy stworzyć.<br />
No dobrze, a jeśli zgłosi się do Was ktoś innego zawodu, odmówicie<br />
mu?<br />
AR: Nie mieliśmy jeszcze takiej sytuacji... Ale pewnie<br />
skierowalibyśmy go gdzie indziej...<br />
Co oferujecie ludziom, którzy przyjdą tu pracować?<br />
Mogą wybrać, czy chcą wynająć pokój, biuro w pełnym wymiarze<br />
godzin czy tylko biurko 2–3 razy w tygodniu. Ale niezależnie<br />
od tego, na którą opcję się zdecydują, dostają do dyspozycji<br />
salę konferencyjną, kuchnię z salonem, dostęp do szybkiego<br />
internetu i urządzeń biurowych typu ksero czy fax, a także<br />
możliwość posiadania adresu firmowego, sprzątanie, prąd,<br />
garaż na rower itd.<br />
Czy o tym, że Creative Hub jest na Pradze, zadecydowały tylko<br />
niższe ceny nieruchomości, czy coś jeszcze?<br />
Cena była istotna, na pewno, bo ciężko byłoby znaleźć coś podobnej<br />
wielkości (Creative Hub ma 170 m2) w pięknym starym<br />
budownictwie, wysokie pomieszczenia, z zachowanymi elementami<br />
sztukaterii i starymi drzwiami. Poza tym jesteśmy<br />
bardzo blisko centrum, to tylko trzy przystanki tramwajem od<br />
88 89
Starego Miasta! Dopiero poznajemy Pragę, ale świetnie się tu<br />
odnajdujemy. Myślę, że to, co wyróżnia Pragę spośród innych<br />
dzielnic, to, że ludzie, którzy startują tu ze swoimi biznesami,<br />
bardzo dążą do kontaktu z innymi, chętnie się poznają, wspierają<br />
i łączą w działaniach. Może sąsiadujący z nami bazar<br />
Różyckiego nie jest najpiękniejszym miejscem, ale ma też<br />
swoje urocze strony, które staramy się odkrywać. Nie odgradzamy<br />
się też od społeczności, która tutaj mieszka, znamy<br />
wszystkich sąsiadów i na razie nie spotkało nas z ich strony<br />
nic niemiłego. Wprost przeciwnie.<br />
A pracują tu ludzie z Pragi?<br />
Nie, raczej nie. Może jedna, dwie osoby na wszystkich 15 hubowiczów.<br />
Oni też poznają Pragę i bardzo to doceniają.<br />
Joanna zadebiutowała jako projektantka, urządzając te raczej<br />
minimalistyczne wnętrza, szlachetnie eksponujące walory starych<br />
i wysokich pomieszczeń, każde z nich nosi nazwę innego<br />
miasta... Skąd ten pomysł?<br />
Z każdym z nich jesteśmy jakoś związani. Ja swoją drogę zawodową<br />
zaczynałem w Sewilli, razem mieszkaliśmy przez pewien czas<br />
w Londynie, Asia z kolei pracowała w Tokio, w Reykjaviku<br />
byliśmy w naszej podróży poślubnej.<br />
Nie będziecie tęsknić za podróżami dalszymi niż te między pokojami<br />
Sewilla-Amsterdam-Tokio?<br />
Na pewno, dlatego też z nich nie rezygnujemy, jeśli tylko nadarzy się<br />
okazja, z przyjemnością wyruszymy gdzieś dalej.<br />
Jan KaSPrzycKI-rOSIKOń<br />
(ur.1980)<br />
absolwent Szkoły Głównej Handlowej, artystyczna dusza. Wprowadzony<br />
przez ojca fotografa w świat obiektywu, oprócz prac zleconych podejmował się również<br />
projektów reporterskich odzwierciedlających jego pasję, aby poznawać świat z różnych<br />
perspektyw. Aktualnie kontynuuje działania związane z digital publishing. Współzałożyciel<br />
klastra skupiającego branże kreatywne (m.in. projektowanie graficzne, architektura i media<br />
elektroniczne) w Warszawie pod nazwą Creative Hub.<br />
JOanna KaSPrzycKa-rOSIKOń<br />
(ur. 1981)<br />
absolwentka ekonomii, studiowała na SGH oraz Wirtschaftsuniversität<br />
w Wiedniu. Przez ostatnie trzy lata kierowała zespołem zajmującym się Brand i Product<br />
Marketingiem na Europę w AOL/Time Warner w Londynie. Po latach współpracy z kreatywnymi<br />
jednostkami zdecydowała się powrócić do Polski, aby stworzyć miejsce skupiające<br />
branże kreatywne i otworzyła działalność Creative Hub.<br />
www.creativehub.pl<br />
90 91
6656<br />
Marta KołaKowsKa<br />
Warszawa daje energię<br />
Marta Kołakowska pochodzi z Niepołomic,<br />
skończyła historię sztuki i zarządzanie<br />
kulturą na Uniwersytecie Jagiellońskim,<br />
ale dopiero w Warszawie założyła własną<br />
galerię. Leto od kilku sezonów uważana<br />
jest za jedno z najciekawszych miejsc prezentujących<br />
najnowszą sztukę w Warszawie<br />
Co zdecydowało o tym, że przeprowadziłaś się do stolicy?<br />
Miłość. Przeprowadziłam się zaraz po studiach. Ale<br />
nie bez znaczenia było też to, że Warszawa jest pełna energii.<br />
Czuje się ją od razu, wysiadając na dworcu. Może przez ten<br />
chaos, który panuje w architekturze, może przez rzesze przyjezdnych,<br />
którzy lądują tu ze swoimi emocjami, nadziejami,<br />
tworzy się taki tygiel, w którym wszystko buzuje. Jeżeli ktoś<br />
ma pomysł i zapał, to na pewno znajdzie wsparcie i środki, by<br />
go zrealizować. W innych miastach jest jakoś ciężej, również<br />
środowiskowo: więcej jest zazdrości, takich wewnętrznych<br />
blokujących niesnasek. To, że zrobisz coś, co zostanie fajnie<br />
odebrane, daje energię do realizowania kolejnych projektów.<br />
Tu można na nią liczyć. Mieszkam tu już ponad dziesięć lat<br />
i ciągle to mocno odczuwam.<br />
Skończyłaś historię sztuki w Krakowie, jak dałaś sobie radę<br />
w warszawskim środowisku artystycznym?<br />
Tak, to mogło nie być takie łatwe, bo w Warszawie<br />
ludzie inaczej myślą, inaczej sobie planują życie zawodowe.<br />
92 93
W tamtych czasach moi rówieśnicy ze stolicy już na trzecim,<br />
czwartym roku studiów zaczynali pracę, starali się gdzieś<br />
zahaczyć. Kraków nie miał takiej motywacji, tam czas inaczej<br />
płynął, nie myślało się o przyszłości w ten sposób. Nasze życie<br />
toczyło się wokół Krzysztoforów, Vis-à-Vis i uczelni. Oczywiście<br />
każdy miał zainteresowania, ale niekoniecznie przekuwał<br />
je na konkretne sytuacje i plany.<br />
Udało się paradoksalnie dzięki krakusom, których<br />
spotkałam zaraz po przyjeździe, jadąc tramwajem. Józef<br />
Chrobak i Marek Świca jechali właśnie na konferencję<br />
o Marii Jeremiance do Narodowej Galerii Sztuki Zachęta<br />
i zabrali mnie ze sobą. Józef miał mieć odczyt i poprosił mnie<br />
o pomoc, potem szybko złożyłam tam swoje cv i traf chciał, że<br />
akurat było miejsce w dziale oświatowym.<br />
W Zachęcie przepracowałaś około dwóch lat. Jaka wyglądała<br />
droga z instytucji państwowej do własnej galerii?<br />
W międzyczasie znalazłam się jeszcze w domu<br />
aukcyjnym Polswissart, gdzie m.in. współorganizowałam<br />
pierwszą w Polsce aukcję fotografii czy małą aukcję młodej<br />
sztuki. Ale już myślałam o założeniu swojej galerii...<br />
Co sprawiło, że w końcu się zdecydowałaś? Był jakiś bezpośredni<br />
bodziec?<br />
Dzieci. Jak urodził się Tobiasz, to poczułam, że<br />
muszę coś w swoim życiu zmienić. Pojawienie się Lenki przypieczętowało<br />
sprawę. Jak wiele młodych mam zrozumiałam,<br />
że chcę sama decydować o swoim czasie, mieć większy wpływ<br />
na to, co, kiedy i jak robię. Nie bez przyczyny więc nazwa<br />
Leto pochodzi od pierwszych sylab imion moich dzieci: Leny<br />
i Tobiasza. Jak w przypadku każdej szanującej się polskiej<br />
firmy z tradycjami, brakuje tylko „ex” lub „export”, „import” na<br />
końcu.<br />
Jaki był pomysł na Leto?<br />
Chciałam stworzyć miejsce, które pomoże rozpoczynać<br />
działalność debiutującym artystom spoza Warszawy.<br />
Dla nich zdobycie pozycji w stołecznych galeriach, salonach,<br />
salach wystawowych, przebicie się jest trudne. Zainteresował<br />
mnie Poznań i jego młoda scena artystyczna, która akurat<br />
zaczynała mocno kiełkować. Pomysł był taki, że ja daję im<br />
przestrzeń i wsparcie produkcyjne. Ale w gronie artystów<br />
szybko pojawiły się też osoby znane, na których współpracy<br />
bardzo mi zależało, jak Maurycy Gomulicki, Maciek Stępiński<br />
czy Grzegorz Drozd. Właściwie to dla mnie zaszczyt, że zdecydowali<br />
się związać z tak młodą galerią. Jeśli chodzi o nich,<br />
to chciałam, by moja galeria była krok za artystą, mam wizję<br />
siebie jako kuratora, cienia, opiekuna...<br />
Czy wzorowałaś się na jakichś istniejących galeriach?<br />
Raczej nie... A jeśli już to na galeriach berlińskich,<br />
które często dysponują ciekawą przestrzenią wystawienniczą,<br />
bardzo elastyczną, z którą wiele można zrobić na życzenie<br />
artysty. Które oferują więcej niż tylko białe ściany, w które<br />
ewentualnie wbija się gwoździe.<br />
Na siedzibę wybrałaś zrujnowaną kamienicę, schowaną<br />
za domami przy wewnętrznym podwórku. Nie jest<br />
prestiżowe otoczenie, właściwie trudno tu trafić, witryny od<br />
ulicy brak.<br />
Komercyjne przestrzenie w Warszawie są bardzo drogie,<br />
więc szukałam lokalu według list ZGN-u. Zależało mi na<br />
niskim czynszu. Pierwszą przestrzeń na Nowogrodzkiej ktoś<br />
sprzątnął mi sprzed nosa. Potem znalazłam to miejsce, które<br />
było na kilku przetargach i nikt go nie chciał. A ja jak tylko<br />
tu weszłam, wiedziałam, że to jest to, że to idealna przestrzeń<br />
dla galerii. Wcześniej był tu związek kominiarzy... Zaletą jest<br />
to, że ma swoją historię, jest na parterze, w centrum, a jednak<br />
schowane, w pobliżu nie ma sąsiadów, więc cokolwiek się tu<br />
dzieje, nie przeszkadza innym. Mam też towarzystwo okolicznych<br />
panów, którzy spożywają na moich schodkach... Nasza<br />
niepisana umowa głosi, że mają skończyć, zanim otworzę<br />
galerię, ale nie zawsze im się udaje. Uważam, że to miejsce<br />
ma swojego ducha, który nas polubił.<br />
Co stanowiło największą trudność?<br />
Bałam się, że jestem osobą z zewnątrz, która wchodzi<br />
w dosyć hermetyczne środowisko i jeszcze na dodatek<br />
promuje artystów również spoza niego. Nie wiedziałam, jaka<br />
będzie reakcja. Ale zostaliśmy dobrze przyjęci, najpierw przez<br />
94 95
prasę, potem też przez kolekcjonerów, dzięki którym możemy<br />
się utrzymać. Jestem bardzo dumna, że dziś sprzedajemy nie<br />
tylko malarstwo czy rysunek, ale także instalacje czy wideo.<br />
Jak się pozyskuje kolekcjonerów?<br />
Trzeba mieć bardzo dużo dyscypliny, cierpliwości,<br />
umiejętności dzielenia się wiedzą, ale też takiego szczerego,<br />
autentycznego entuzjazmu, którym można zarażać. Nasi<br />
kolekcjonerzy to ludzie przede wszystkim z mojego pokolenia,<br />
którzy identyfikują się z przesłaniem młodej sztuki, chcą wyjść<br />
poza konsumpcjonizm, szukają czegoś więcej... To duża satysfakcja,<br />
że dzięki zarażeniu pasją jednych osób umożliwia się<br />
realizowanie pasji innym. Jeśli da się wsparcie młodemu artyście,<br />
to on może nie wyląduje w agencji reklamowej czy innej<br />
pracy, żeby tylko przeżyć, ale będzie miał środki, by tworzyć...<br />
Ale wystaw robisz bardzo dużo...<br />
No tak. Dziesięć rocznie. Mieliśmy w tym roku zwolnić<br />
tempo, ale znowu się nie udało (śmiech). Zdaje się, że nie<br />
umiem inaczej funkcjonować...<br />
MarTa KOłaKOWSKa<br />
(ur. 1973)<br />
ukończyła historię sztuki oraz zarządzanie w kulturze na Uniwersytecie<br />
Jagiellońskim w Krakowie. Od 2007 roku prowadzi galerię LETO w Warszawie.<br />
www.leto.pl<br />
7223<br />
Izabela Jabłońska<br />
Sztuka to inwestycja<br />
Doskonale porusza się po rynku<br />
sztuki, wie też, jak należy zmienić jej wizerunek,<br />
by zachęcić inwestorów. Uświadamia,<br />
że sztuka to coś szlachetnego, ale<br />
i opłacalnego<br />
Jaka jest w Pani opinii obecna sytuacja na rynku sztuki<br />
w Polsce?<br />
Polski rynek sztuki jest bardzo młody. To, co<br />
w innych krajach budowały pokolenia, my stworzyliśmy<br />
w ciągu minionych 20 lat. Wszyscy musieli nauczyć się wiele<br />
w niedługim czasie – dealerzy, artyści, klienci. Lokalnie to<br />
wciąż niewielki rynek, ale posiada już mocne podstawy. Ostatnie<br />
dwa-trzy lata pokazały, że wyłania się grupa nowych klientów.<br />
To młodzi ludzie, zainteresowani posiadaniem tego, co<br />
w sztuce najnowsze, często podróżujący, świadomi prestiżu,<br />
który przynosi kolekcjonowanie sztuki. Choć ceny podniosły<br />
się dość znacząco, sztuka w Polsce jest wciąż dostępna i stosunkowo<br />
niedroga.<br />
Dlaczego zdecydowała się Pani zająć akurat tą dziedziną? Jakie<br />
były Pani motywacje i ambicje?<br />
W 1998 roku zaczęłam pracę dla domu aukcyjnego,<br />
gdy zapotrzebowanie na sztukę najnowszą właściwie nie<br />
istniało – Jerzy Nowosielski reprezentował to, co najnowsze.<br />
Niestety mój osobisty gust był bardziej progresywny. Z czasem<br />
stało się jasne, że wśród nabywców nadeszła zmiana<br />
pokoleniowa – ludzie w moim wieku byli niemal wyłącznie<br />
zainteresowani sztuką młodą, a istniejące instytucje rynkowe<br />
96 97
nie były do tego przygotowane. Zaczęłam działać jako niezależny<br />
doradca nabywców. Pomysł wziął się od moich klientów<br />
– dzwoniono do mnie z pytaniami, gdzie można kupić to czy<br />
tamto, ile to kosztuje… Ciężko nawigować po rynku sztuki,<br />
dla osób z zewnątrz może się on wydawać straszliwie hermetyczny.<br />
Ludzie mówią mi, że interesuje ich kupno sztuki, ale<br />
nie wiedzą, jak się do tego zabrać.<br />
Trzy lata temu zaczęłam współpracę z instytucją<br />
finansową New World Holding – uznali sztukę za jedną<br />
z alternatywnych form inwestycji. Rozumienie sztuki jako<br />
inwestycji jest w krajach zachodnich oparte na wieloletniej<br />
historii. Tutaj było to pojęcie całkiem nowe i oczywiście stało<br />
się niszowe. Koncentrujemy się na uświadamianiu odbiorcom<br />
z pola biznesu wszelkich korzyści związanych z zakupem<br />
sztuki. Słowo „inwestycja” staje się rodzajem „przynęty” –<br />
w końcu to ludzie biznesu – ale często okazuje się, że rozmawiamy<br />
jednak o „niefinansowym proficie”. Ludzie, którzy<br />
osiągnęli pewien poziom finansowej stabilizacji, są gotowi,<br />
by eksplorować nowe obszary, pojawia się intelektualną<br />
ciekawość, potrzeba symboli statusu. Posiadają potencjał,<br />
by stać się konsumentami sztuki na wszelkich poziomach –<br />
jako goście muzeów, kolekcjonerzy, sponsorzy… Robimy co<br />
w naszej mocy, by do tego zachęcać, ale to długi proces.<br />
W Polsce trwa właśnie wielki bój o 1% z budżetu państwa na<br />
kulturę. Decydenci u władzy chętnie zrzuciliby ciężar pełnego<br />
finansowania kultury – stąd silne głosy, że w finansowaniu<br />
kultury potrzebny jest też udział mecenatu prywatnego. Jak<br />
wygląda taki mecenat z Pani perspektywy – inwestowanie<br />
prywatnych pieniędzy w sztukę? Instytucja mecenatu nie ma<br />
u nas jeszcze odpowiedniej tradycji, dopiero się kształtuje.<br />
Całkowicie popieram wzrost funduszu z budżetu<br />
państwowego do 1%. To zupełnie nierealne, aby oczekiwać,<br />
że już wkrótce prywatni czy korporacyjni sponsorzy przejmą<br />
wiodącą rolę w finansowaniu sztuki. Tak się może dziać<br />
w innych krajach, ale tradycje kolekcjonerskie i patronatu<br />
nad sztuką w Niemczech, Szwajcarii czy Stanach Zjednoczonych<br />
są nieporównywalne. Gdy przyjrzymy się świetnym<br />
amerykańskim muzeom – jak Muzeum Guggenheima czy The<br />
Frick Collection – to zauważymy, że majątki, które umożliwiły<br />
98 99
stworzenie tych kolekcji, sięgają czasów dziewiętnastowiecznego<br />
kapitalizmu. Istotną rolę odgrywają tu dwa czynniki<br />
– pieniądze i czas potrzebny do zgromadzenia kolekcji. Jesteśmy<br />
na samym początku tego procesu. Zamożne osoby są<br />
coraz bardziej świadome prestiżu związanego z patronatem.<br />
Jednak to mało prawdopodobne, abyśmy wkrótce zaobserwowali<br />
lawinowe darowizny czy pożyczki, które miałyby pomóc<br />
w zapełnieniu wkrótce-mających-powstać muzeów. Środki<br />
państwowe są bezwzględnie konieczne. Przekierowanie<br />
odpowiedzialności za kulturalny rozwój na prywatnych czy<br />
firmowych sponsorów prawdopodobnie zajmie jeszcze parę<br />
kolejnych dekad.<br />
Czy miasto Warszawa powinno być takim mecenasem? Czy miasta<br />
w ogóle powinny podejmować się takiej roli? Kształtować<br />
gust mieszkańców, estetyczny smak, promować sztukę?<br />
Istnieje coś takiego jak kulturalny kapitał miasta.<br />
Przedkłada się na wymierny profit poprzez turystykę. Mówiąc<br />
bez ogródek, wspieranie sztuki nie odbywa się jedynie na<br />
zasadzie szlachetnych pobudek – jest formą inwestycji.<br />
Patrząc z tej perspektywy, szybko można zauważyć, że dobrze<br />
rozwinięte środowiska kulturalne służą najlepszym interesom<br />
miasta. Za dwa lata w Warszawie powiększy się liczba<br />
międzynarodowych reprezentantów dzięki gościom Euro<br />
2012. Większość z nich nie odwiedzi muzeów, ale doświadczy<br />
warszawskiej przestrzeni publicznej. Sztuka może być<br />
znaczną częścią tego doświadczenia. To oczywiste, że nikogo<br />
nie oczaruje nasza infrastruktura, więc zaoferujmy przynajmniej<br />
coś estetycznego, na czym można się skupić. Warszawa<br />
potrzebuje godnych zapamiętania projektów w przestrzeni<br />
publicznej, stworzonych przez uznanych na świecie artystów.<br />
Nie mogę zrozumieć, czemu nie ma u nas plenerowej instalacji<br />
Moniki Sosnowskiej*, artystki, której prace są częścią<br />
najważniejszych światowych kolekcji, a odnosząc się do przestrzeni,<br />
jej iluzji i możliwości, mogłyby idealnie symbolizować<br />
naszą zdefragmentowaną przestrzeń miasta. Albo Mirosława<br />
Bałki, Leona Tarasewicza. Listę można by dalej uzupełniać.<br />
Czy fakt, że działa Pani w Warszawie, ma jakieś znaczenie?<br />
Jak widzi Pani potencjał kreatywny stolicy związany ze sztuką<br />
właśnie? Jak można by innymi środkami niż pieniądze wpłynąć<br />
na potencjał kreatywny Warszawy w kontekście popularyzacji<br />
sztuki?<br />
W każdym kraju rynek sztuki grawituje w kierunku<br />
centrów finansowych. Przy takiej liczbie kulturalnych i finansowych<br />
instytucji w Warszawie powiedziałabym, że 80%<br />
krajowego rynku sztuki skupione jest właśnie tutaj – galerie,<br />
kupujący. Warszawa wciąż ma niewiarygodny potencjał, jeśli<br />
chodzi o rozwój kulturalny na wszystkich poziomach – nowe<br />
instytucje kulturalne, więcej sztuki w przestrzeni publicznej,<br />
więcej prywatnych czy firmowych kolekcji…<br />
Jeśli miałabym wskazać inny niż finansowy ważny<br />
czynnik rozwoju, to byłaby to dostępna i atrakcyjna edukacja,<br />
która zmienia popularne rozumienie sztuki. Polskie media<br />
niezbyt dobrze wypełniają swoje zadanie, gdy chodzi o sztukę<br />
współczesną – najważniejsze wiadomości w tym zakresie<br />
dotyczą albo sensacyjnych aukcji, albo skandali. Sztuka jest<br />
prezentowana jako coś niedostępnego, często kontrowersyjnego.<br />
Powinniśmy się skoncentrować na stworzeniu wizerunku<br />
sztuki jako czegoś szlachetnego, opłacalnego, symbolu<br />
o pozytywnym statusie. Istnieje już grupa konsumentów, która<br />
postrzega sztukę w ten sposób i zakładając, że nie wydarzy się<br />
nic dramatycznego na polu ekonomicznym, ta grupa będzie<br />
rosnąć. Aby ją w pełni zaangażować, kulturalne instytucje<br />
Warszawy powinny sięgnąć po nowe formy edukacji. W tym<br />
momencie koncentrują się wyraźnie na krytycznym dyskursie,<br />
który jest niejasny i niedostępny dla publiczności pozaśrodowiskowej.<br />
Jeśli chcą zaangażować elity biznesu i oczekiwać<br />
ich aktywnego udziału w dziedzinie finansowania, najpierw<br />
powinny zacząć mówić ich językiem.<br />
* Od czerwca 2009 roku w Parku Rzeźby na Bródnie można oglądać instalację<br />
„Krata” autorstwa Moniki Sosnowskiej.<br />
IzaBEla JaBłOńSKa<br />
(ur. 1974)<br />
doradca nabywców sztuki. Posiada ponaddziesięcioletnie doświadczenie<br />
w pracy w warszawskich domach aukcyjnych, galeriach, w zbieraniu funduszy. Obecnie<br />
współpracuje z instytucją finansową New World Holding.<br />
100 101
4939<br />
Jakub banasiak<br />
Sztuka dzieje się<br />
tu i teraz<br />
Jakub Banasiak zaczynał jako bezlitosny<br />
krytykant sztuki, chwilowo złożył<br />
broń, żeby wydawać takie książki o sztuce,<br />
jakie sam chciałby czytać<br />
Wydawnictwo 40 000 Malarzy, istniejące zaledwie od półtora<br />
roku, za sprawą wąskiej specjalizacji – wydawaniu książek<br />
poświęconych polskiej sztuce najnowszej – w ciągu krótkiego<br />
czasu wyrobiło sobie markę i renomę: siedem publikacji, wyrazista<br />
szata graficzna, jednakowy format, mnóstwo entuzjastycznych<br />
recenzji. Skąd wziął się pomysł na takie właśnie wydawnictwo?<br />
Czy inspirowałeś się zachodnimi wydawnictwami<br />
zajmującymi się sztuką?<br />
Pomysł wziął się z braku takiego wydawnictwa<br />
w Polsce. Nie inspirowałem się konkretnym wydawnictwem<br />
zagranicznym, raczej pewnym modelem, chciałem stworzyć<br />
wydawnictwo podejmujące tematykę związaną z jak najszerzej<br />
pojmowaną sztuką najnowszą. Ideą było stworzenie „literatury<br />
środka o sztuce” – mamy albo infantylne kompendia typu<br />
„sztuka od A do Z” albo literaturę naukową. A sztuka aktualna<br />
dzieje się tu i teraz i wymaga gorącego komentarza. Dlatego<br />
wydajemy zarówno wybory tekstów najlepszych krytyków<br />
sztuki, klasyczne readery, rozmowy z artystami, ale też książkiwystawy<br />
i książki-dzieła sztuki. Chciałbym, żeby w Polsce, jak<br />
na Zachodzie, artyści, krytycy sztuki i teoretycy kultury na<br />
bieżąco publikowali eseje poświęcone bieżącej sytuacji artystycznej<br />
– odważne, prowokujące do dyskusji, nieroszczące<br />
sobie pretensji do totalności. Oczywiście u nas.<br />
Wydawnictwo funkcjonuje jako stowarzyszenie, organizacja<br />
103
pozarządowa. Współpracujecie z państwowymi instytucjami<br />
kulturalnymi (BWA), ale także z innymi NGO-sami – fundacjami,<br />
galeriami. Czy powołanie stowarzyszenia jako formy prawnej<br />
wynikało z potrzeby ograniczenia ryzyka związanego z kapryśnym<br />
rynkiem wydawniczym, czy raczej z faktu, że rynkowa<br />
niezależność oznacza tematyczne kompromisy? Czy taka forma<br />
pomaga, czy ogranicza?<br />
Praca w stowarzyszeniu nie jest naszym głównym<br />
zajęciem – utrzymujemy się z innych źródeł. Robimy to dla<br />
tzw. idei i potomnych. Nie musimy zarabiać na książkach,<br />
choć udaje nam się generować niewielki zysk. Pracujemy<br />
właściwie za darmo, nasi autorzy zgadzają się, że ich honorarium<br />
będzie jedynie procent od sprzedanych egzemplarzy<br />
– choć staramy się płacić również za same teksty, co czasami<br />
umożliwiają dotacje. Na polskim rynku to niemały sukces.<br />
Tak naprawdę na razie się rozkręcamy. Dopiero za kilka lat<br />
będzie można mówić o sukcesie bądź porażce. Nasze niektóre<br />
książki, moim zdaniem niezwykle potrzebne, choć bez wątpienia<br />
niebędące tzw. bestsellerami, mogą ukazywać się dzięki<br />
wsparciu instytucji. A zatem taka forma prawna zdecydowanie<br />
nam pomaga.<br />
Macie na koncie publikację, która powstała dzięki dofinansowaniu<br />
miasta st. Warszawy. Jak przebiegała współpraca z miastem?<br />
Czy w przyszłości także chcielibyście zabiegać o wsparcie<br />
miasta?<br />
Tak, to książka Raster. Macie swoich krytyków –<br />
wybór tekstów krytycznych Łukasza Gorczycy i Michała<br />
Kaczyńskiego, niegdyś najważniejszych polskich krytyków<br />
przełomu stuleci, a obecnie właścicieli warszawskiej galerii<br />
Raster. Publikacja niezwykle dobrze przyjęta zarówno przez<br />
media popularne, jak i branżowe, ale przede wszystkim wypełniająca<br />
istotną lukę w polskiej historii sztuki najnowszej.<br />
Nie wydalibyśmy jej bez pomocy finansowej miasta st. Warszawy.<br />
Współpraca przebiegała doskonale i mamy nadzieję ją<br />
powtórzyć.<br />
Wasze publikacje funkcjonują w szerokim obiegu księgarskim<br />
– nie tylko w księgarniach przy instytucjach sztuki, ale także<br />
w tych wielkich, sieciowych. Kto jest Waszym czytelnikiem?<br />
W jakich nakładach sprzedają się Wasze publikacje? Czy podejmujecie<br />
działania marketingowe, żeby trafić także do odbiorcy,<br />
który na sztuce najnowszej niespecjalnie się zna?<br />
Naszymi czytelnikami są ludzie żywo zainteresowani<br />
współczesną kulturą, ale czujący niedosyt wiedzy na jej temat,<br />
pracujący w różnych zawodach. Jeżeli chodzi o nakłady, nie są<br />
one wielkie: od 500 do 1500 egzemplarzy. Dotychczas robiliśmy<br />
jeden dodruk (Adam Mazur, Kocham fotografię), pozostałe<br />
tytuły powoli się wyczerpują. Nasz marketing to Internet<br />
(newsletter, strona www, Facebook), panele dyskusyjne wokół<br />
książek i media – papierowe i elektroniczne – do których<br />
rozsyłamy kolejne tytuły. Kreujemy konkretne sytuacje, które<br />
rozprzestrzeniają się na zasadzie rozrastającej się sieci.<br />
Jak oceniasz perspektywy rozwoju na tak trudnym rynku, jakim<br />
jest biznes kreatywny w Polsce?<br />
Pojawia się sporo ciekawych inicjatyw, ciągle istnieją<br />
obszary, które aż proszą się o zagospodarowanie. Tego typu<br />
działań najwyraźniej jest też spragniona publiczność.<br />
JaKuB BanaSIaK<br />
(ur. 1980)<br />
krytyk, od 2009 roku redaktor naczelny Wydawnictwa 40 000 Malarzy,<br />
prezes zarządu Stowarzyszenia 40 000 Malarzy. Publikował m.in. w „FUTU”, „Flash Art”,<br />
„Exklusiv”, „Art&Business”, „Odrze”. W latach 2007–2010 redaktor magazynu „Obieg”,<br />
w latach 2006–2008 prowadził blog, a następnie portal o sztuce Krytykant.pl. Autor książek:<br />
Rewolucjoniści są zmęczeni i Zmęczenie rzeczywistością. Założyciel Galerii Kolonie<br />
w Warszawie.<br />
www.40000malarzy.pl<br />
104 105
7462<br />
Monika Regulska<br />
Wiara w twórczość<br />
Pracując jako dziennikarka, Monika<br />
Regulska zauważyła niewykorzystaną<br />
niszę, jaką jest reprezentowanie autorów.<br />
Dziś jej Syndykat Autorów reprezentuje<br />
czołowych pisarzy i twórców<br />
Syndykat Autorów powstał w 2004 roku. Jak wpadłaś na<br />
pomysł, żeby stworzyć agencję literacką? Czy miałaś jakieś<br />
wcześniejsze doświadczenia z rynkiem wydawniczym?<br />
Na początku moim zadaniem było nawiązanie kontaktów<br />
i podpisanie kontraktów na przedruki z prasy zagranicznej<br />
dla tygodnika „Forum”. Musiałam przeszkolić się<br />
z dziedziny prawa autorskiego. Nawiązałam kontakt z kilkoma<br />
pisarzami polskimi publikującymi za granicą. I tak odkryłam<br />
obszar w Polsce całkowicie nieobjęty: przedrukowywanie<br />
tekstów czy sprzedaż praw do treści, dzieła, zwłaszcza<br />
w obszarze anglojęzycznym, od dziesiątków lat. Stąd pomysł,<br />
żeby w jakiś usystematyzowany sposób zająć się tą formą<br />
sprzedaży treści z Polski za granicę. Okazało się, że jest wielu<br />
pisarzy, którzy chętnie powierzyliby swoją twórczość, nie tylko<br />
publicystyczną, opiece agenta. A działające wówczas w Polsce<br />
dwie czy trzy agencje literackie zajmowały się niemal wyłącznie<br />
reprezentowaniem zagranicznych wydawców na rynku<br />
wydań polskich. Podszkoliłam się ze standardów stowarzyszeń<br />
agencji literackich, takich jak Association of Authors' Agents<br />
w Anglii czy Association of Authors' Representatives, żeby<br />
wiedzieć, jaką formułę przyjąć. Dzięki pomocy znajomych<br />
prawników powstała Agencja Literacka Syndykat Autorów.<br />
106 107
Dlaczego w Polsce funkcja agenta literackiego wciąż jest tak<br />
mało powszechna?<br />
Jest to działalność „w tle” - pracujesz z autorami<br />
i wydawcami, czasem z dziennikarzami, zawsze jednak jako<br />
głos tego autora – nie każdy to lubi. Po drugie, jest to wciąż<br />
dziedzina dosyć skomplikowana i dynamiczna, trzeba być<br />
na bieżąco z prawem autorskim, z tym, co się w nim dzieje<br />
zwłaszcza w epoce internetowej, a to wymaga co najmniej<br />
ścisłej i stałej relacji z dobrym, zaufanym prawnikiem. Po<br />
trzecie, na polskim rynku nie można liczyć na jakieś finansowe<br />
kokosy, więc musisz mieć zaplecze „na cięższe czasy”.<br />
Jeśli książka nie jest sfilmowanym bestsellerem, nie przynosi<br />
wielkich zysków, a agent zarabia przecież proporcjonalnie do<br />
autora.<br />
Reprezentujesz zarówno pisarzy dojrzałych, uznanych, jak<br />
i debiutantów, ale też rysowników czy fotografów. Jak zmieniał<br />
i poszerzał się profil Syndykatu na przestrzeni lat?<br />
Syndykat zaczynał swoją działalność z kilkoma pisarzami<br />
i dużą grupą dziennikarzy.<br />
Taka formuła zupełnie się nie sprawdziła, ponieważ<br />
freelancing w polskiej prasie kompletnie nie działa. Staram<br />
się dostosowywać profil działalności do potrzeb, lista osób<br />
reprezentowanych przez Syndykat Autorów jest elastyczna,<br />
autorem jest i pisarz, i fotograf. Myślę, że podstawą jest wiara<br />
w czyjąś twórczość, a jej rodzaj jest dopiero na drugim miejscu.<br />
Dzisiaj dziedziny się przenikają, panuje eklektyczność:<br />
prozaik staje się dramatopisarzem, rysownik zaczyna pisać<br />
powieść, recenzent filmowy wkracza w fotografię artystyczną<br />
itd. Reprezentowanie polskich debiutantów literackich było<br />
świadomym wyborem, bo to ci, którzy dziś debiutują, będą<br />
określali standardy pracy literatów czy twórców w przyszłości,<br />
dobrze, żeby mieli nowoczesne narzędzie, dzięki któremu nie<br />
będą borykać się z umowami, szukaniem wydawcy, ustalaniem<br />
działań promocyjnych, określaniem granic prywatności.<br />
Jakie cechy musi mieć dobry agent?<br />
Myślę, że największym wyzwaniem jest za każdym<br />
razem przekonanie polskiego wydawcy, że warto zainwestować<br />
w autora polskiego, nawet jeśli miałoby to być kosztem<br />
wydania kolejnego Dana Browna. Oczywiście, z powodów<br />
językowych nasza literatura jest wciąż skazana na niszowość<br />
w kontekście globalnym i w porównaniu z literaturą anglojęzyczną.<br />
Jednak jakością pisarstwa nasi autorzy naprawdę<br />
nie ustępują zachodnim twórcom, co więcej, nasz rodzimy<br />
głos literacki jest często dużo bardziej nowatorski, głębszy,<br />
nowocześniejszy. Z drugiej strony, wydawca też musi na siebie<br />
i swoich pracowników zarobić, i tu widziałabym rolę różnych<br />
organizacji kultury – żeby te polską twórczość tak wspierać,<br />
aby jej wydawanie zwyczajnie mogło się opłacić wydawcom.<br />
W Norwegii, która z powodów językowych też jest literacką<br />
niszą, działa kilkanaście różnych programów wspierania rozwoju<br />
narodowej twórczości, w Polsce mamy jeden program<br />
Instytutu Książki. Nie chcemy wydawać pieniędzy polskiego<br />
podatnika, ale zaangażować duży biznes wokół rozwoju twórczości.<br />
Dobry agent powinien mieć zaufanie autorów, być po<br />
ich stronie, nawet jeśli będzie krytyczny. Musi czytać, oglądać,<br />
sprawdzać, co się dzieje w szeroko pojętej literaturze,<br />
potrafić umieścić twórczość autora w szerszym kontekście,<br />
europejskim czy historyczno-literackim, umieć uwypuklić<br />
mocne strony jego twórczości, „sprzedać” dzieło, a nie tylko<br />
książkę. Podstawą relacji autor–agent jest zawsze dobra chemia.<br />
Te dwie osoby powinny móc się ze sobą dogadać.<br />
Po kilku latach działalności wyrobiłaś sobie markę i renomę<br />
– reprezentujesz topowych polskich pisarzy. Jak widzisz przyszłość<br />
Syndykatu?<br />
Chciałabym rozwijać przedsięwzięcia kreatywne,<br />
takie jak książki audio, w które głęboko wierzę, a które wciąż<br />
w Polsce są jeszcze niezbyt popularne. Chciałabym też wkraczać<br />
z twórczością Autorów Syndykatu w nowe rejony, typu<br />
książki elektroniczne czy inne formy, dziś może jeszcze nienazwane.<br />
To dziedziny, do których polscy wydawcy się nie<br />
spieszą, a których się nawet obawiają. Ja natomiast lubię<br />
poznawać nowe obszary ludzkiej kreatywności, na przykład<br />
w zakresie sposobów obcowania z literaturą. Marzy mi się<br />
też zorganizowanie warsztatów literackich z prawdziwego<br />
zdarzenia, na których pisarze z dorobkiem mogliby wesprzeć<br />
108 109
aspirantów w tej sztuce, i które byłyby dla nich znakiem<br />
twórczej jakości na przyszłość. Bardzo bym też chciała stworzyć<br />
„dom pracy twórczej” – pensjonat dla twórców rozmaitych<br />
dziedzin i nie tylko polskich, gdzie dzięki ciągłej rotacji<br />
zadziałałby salon twórczy w takim XIX-wiecznym sensie –<br />
rodziłyby się idee, pomysły skrojone na nowoczesność.<br />
Co byś zmieniła na polskim rynku, żeby literatom i ich agentom<br />
było w Polsce lepiej?<br />
Nie sądzę, by przeszkody, jakie napotykają agenci<br />
literaccy, wynikały ze złego prawodawstwa czy też braku<br />
jakichś ustaw. Wystarczy dostosować się do zapisów obowiązujących<br />
w Unii czy w krajach, gdzie rynek literacki kwitnie<br />
nie od dziesiątków, ale od setek lat. Większość takich narzędzi<br />
prawnych już mamy. Myślę, że problem tkwi w polskim braku<br />
elastyczności, w nieumiejętności podchodzenia do spraw<br />
indywidualnie. Instytucje powinny nawiązywać kontakty<br />
z tymi, którzy tworzą rynek wydawniczy na co dzień. Wydawcy<br />
powinni świadomie podchodzić do kreowania wizerunku pisarza.<br />
Powinna panować środowiskowa presja na recenzentów,<br />
by jednak czytali książki, które recenzują. Żeby pisma opiniotwórcze<br />
robiły niezależne rankingi bestsellerów. Żeby książka<br />
nie znikała z rynku po 3 miesiącach, bo już nikomu nie<br />
opłaca się jej sprzedawać (choć wciąż są chętni, by ją kupić).<br />
Żeby kryterium artyzmu czy doniosłości dzieła nie była jego<br />
niezrozumiałość, do której nikt się nie chce przyznać...<br />
MOnIKa (WÓJcIcKa) rEGulSKa<br />
(b. 1969)<br />
studiowała sinologię na Wydziale Orientalistyki Uniwersytetu Warszawskiego.<br />
Pracowała w „Gazecie Wyborczej”, Radiu Zet, jako tłumacz dla National Geographic<br />
Polska, w Inforadio-TOK FM, tygodnikach „Forum” i „Polityka”. Od 2004 prowadzi Agencję<br />
Literacką Syndykat Autorów..<br />
www.syndykatautorow.pl<br />
6352<br />
Dwie SioStry<br />
Wydawać piękne<br />
i mądre książki<br />
Dwie Siostry to tak naprawdę trzy<br />
niespokrewnione ze sobą przyjaciółki:<br />
Jadwiga Jędryas, Joanna Rzyska i Ewa<br />
Stiasny. Nie ma więzów krwi, ale jest<br />
podobny gust i odbiór na tych samych<br />
falach oraz chęć, by na polski rynek<br />
wydawniczy wpuścić trochę świeżej krwi<br />
W ostatnich latach w Polsce powstało wiele małych niezależnych<br />
wydawnictw publikujących ciekawą literaturę dla dzieci.<br />
Co sprawiło, że pięć lat temu wydałyście pierwszą książkę?<br />
Pamiętam, że była to opowieść o kolorowym słoniku odmieńcu-<br />
,Elmerze, Davida McKee...<br />
Pierwszą książkę wydałyśmy zgodnie z zasadą złotego<br />
środka: była udanym połączeniem ciekawej grafiki<br />
i sympatycznego tekstu dla bardzo małego czytelnika, dobra<br />
jakościowo i mocna komercyjnie. Okazało się, że Elmer nie<br />
chwycił. A my jako wydawca jednej książki byłyśmy skazane<br />
na trudności. Dopiero teraz mamy pytają o Elmera, a nakład<br />
niestety już, a raczej dopiero teraz, się wyczerpał.<br />
Dziś publikujecie już kilkanaście książek rocznie, tych tłumaczonych,<br />
dla dzieci, dla młodzieży, nawet dla dorosłych, ale<br />
przygotowujecie też własne pozycje, jak kultowy już DOMEK czy<br />
wydany przed chwilą DESIGN, obie będące historią tych dziedzin<br />
w wersji rysunkowej. Czy to już jest wydawniczy sukces?<br />
O sukcesie decydują czytelnicy. Cieszymy się, że<br />
110 111
DOMEK i DESIGN podobają się dzieciom i rodzicom. Udało<br />
nam się także sprzedać prawa do tych tytułów do Francji,<br />
Niemiec, Holandii, Włoch, Australii, Nowej Zelandii i... Abu<br />
Dhabi, czyli Zjednoczonych Emiratów Arabskich! To chyba<br />
sukces, zobaczyć swoją książkę w tylu językach.<br />
Jaki nakład oznacza zwrot kosztów, a przy jakiej liczbie można<br />
mówić o sukcesie w Waszej branży?<br />
Dobre wyniki jednego tytułu o niczym jeszcze nie<br />
świadczą, zawsze robimy kalkulację kosztów. DOMEK jest<br />
sukcesem pod względem sprzedaży i reklamy naszego wydawnictwa.<br />
Wiele dobrych tekstów nie jest rentownych, nawet<br />
książki noblistów nie prześcigną pod względem sprzedaży<br />
Domu nad rozlewiskiem i Zmierzchu, a jednak są sukcesem<br />
wydawniczym i świadczą o wyczuciu, guście literackim<br />
i odwadze wydawcy. Czasami decydujemy się wydać książki,<br />
które w kalkulacji wypadają słabo już na samym początku,<br />
a jednak mają dla nas dużą wartość estetyczną (Czerwony<br />
Kapturek Květy Pacovskiej) lub literacką (Znamię Nancy<br />
Huston – powieść dla dorosłych), a czasem sentymentalną<br />
(seria „Mistrzowie ilustracji”).<br />
Skąd wzięła się nazwa wydawnictwa, czy rzeczywiście jesteście<br />
siostrami?<br />
Wszystko zaczęło się w pensjonacie art déco w Kotlinie<br />
Kłodzkiej. Tam spotkałyśmy się [Joanna i Ewa] i postanowiłyśmy<br />
założyć autorskie wydawnictwo dla dzieci i młodzieży.<br />
Jesteśmy takimi duchowymi i biznesowymi siostrami, podobają<br />
nam się te same rzeczy, nadajemy na tych samych falach.<br />
A nazwa się sprawdza, wszyscy ją zapamiętują, kojarzą, wypytują,<br />
czy naprawdę jesteśmy siostrami. A my, w zależności od<br />
fantazji, raz mówimy, że tak, raz, że nie, a raz, że tajemnica.<br />
Jest jeszcze trzecia siostra, Jadzia, tłumaczka, która mieszka<br />
w Luksemburgu, no ale Trzy siostry było już nazwa zastrzeżoną<br />
przez... Czechowa.<br />
Kim jesteście z zawodu? Z tego, co wiem, wydawnictwo to<br />
tylko jedna z Waszych aktywności zawodowych... Jak podzieliłyście<br />
się obowiązkami?<br />
Joanna jest humanistką, romanistyką<br />
112 113
z wykształcenia, od lat prowadzi prestiżowe przedszkole francuskojęzyczne<br />
na warszawskiej Saskiej Kępie. Ewa, grafik, ilustrator,<br />
dba o to, by książki były doskonałe edytorsko. Jadwiga<br />
tłumaczy, wyszukuje pozycje, które są warte przetłumaczenia<br />
na polski.<br />
Jakie macie dalsze plany rozwoju?<br />
Wydawać piękne i mądre książki w dużych nakładach.<br />
Kontynuujemy serię „Mistrzowie ilustracji”, serię<br />
„Serio”, w której publikujemy opowieści dla dzieci pióra uznanych<br />
pisarzy kojarzonych z „dorosłą” literaturą, przygotowujemy<br />
następną książkę w serii, w której wydałyśmy DOMEK<br />
i DESIGN. Myślimy też o audiobookach i szykujemy niesamowitą<br />
serię opowiadań inspirowanych malarstwem, jak<br />
Powidoki na podstawie obrazów Władysława Strzemińskiego.<br />
Jednak znaleźć ciekawą książkę, wydać ją to mały<br />
pikuś, najtrudniejsza jest dystrybucja. Dlatego jakiś rok temu<br />
założyłyśmy nieformalne stowarzyszenie małych wydawców,<br />
zatrudniłyśmy jednego dyrektora handlowego i staramy się<br />
współdziałać, by docierać nawet do niewielkich miast.<br />
Czy udało Wam się pozyskać jakieś wsparcie od miasta na<br />
wasze projekty? Jeśli nie, to co stoi na przeszkodzie?<br />
Nigdy nie prosiłyśmy miasta o wsparcie. Ministerstwo<br />
Kultury i Dziedzictwa Narodowego odmówiło nam<br />
honorowego patronatu nad serią inspirowaną malarstwem<br />
polskim, bo jesteśmy wydawcą komercyjnym (!?). Wsparł nas<br />
natomiast Instytut Książki przy wystawie „Mistrzowie ilustracji”,<br />
która objeżdża Polskę.<br />
Jak czujecie się teraz na rynku wydawniczym? Już wypracowałyście<br />
sobie pozycję, jak z niej postrzegacie ten rynek? I co<br />
jeszcze chciałybyście w branży wydawniczej osiągnąć?<br />
Branża wydawnicza książek dziecięcych odżywa.<br />
Po postdisneyowskich różowych koszmarkach z lat 80. i 90.<br />
znowu powstają w Polsce piękne książki, których nie trzeba<br />
się wstydzić i które zdobywają nagrody za granicą. Tak jakbyśmy<br />
przypomnieli sobie, że Polska była potęgą w dziedzinie<br />
ilustracji książkowej w latach 60., że mamy tu wspaniałe tradycje,<br />
do których można sięgać. Ale jeszcze dużo pracy przed<br />
nami, w realiach rynkowych trudno walczyć z produktami<br />
o marnej treści i jeszcze gorszej grafice, ale tanimi i przez to<br />
łatwiejszymi do sprzedania. Jednak małe wydawnictwa wytworzyły<br />
ferment, który wpłynął na estetykę książek wielkich<br />
wydawców. To również nasza zasługa!<br />
Nasza marka jest rozpoznawalna w dużych miastach,<br />
zwłaszcza w Warszawie, ale ciężko jest nam dotrzeć do mniejszych<br />
miejscowości. Pracujemy nad reklamą, liczbą tytułów<br />
w katalogu, własnym przedstawicielem handlowym, sklepem<br />
firmowym. Z każdym osiągniętym celem na horyzoncie pojawia<br />
się kilka następnych.<br />
JOanna rzySKa<br />
(ur. 1973)<br />
romanistka, pedagog, wydawca. Absolwentka Wydziału Romanistyki Uniwersytetu<br />
Warszawskiego. Właścicielka francuskiego przedszkola TRAMPOLINE w Warszawie.<br />
Współtworzy Wydawnictwo Dwie Siostry.<br />
EWa STIaSny<br />
(ur.1967)<br />
warszawianka. Grafik, projektant, ilustrator książkowy, wydawca. Absolwentka<br />
Wydziału Konserwacji i Restauracji Starych Druków i Grafiki oraz Pracowni Ilustracji<br />
Książkowej warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Współtworzy Wydawnictwo Dwie<br />
Siostry.<br />
www.wydawnictwodwiesiostry.pl<br />
114 115
12442<br />
Michał KwiecińsKi<br />
Pomocna klęska<br />
Producent filmów, przedstawień<br />
i seriali telewizyjnych. Inwestuje w dobra<br />
intelektualne, nie boi się ryzyka<br />
Zakładał Pan firmę w 1992 roku, kiedy nie było jeszcze<br />
w Polsce ustawy o kinematografii, nie było Państwowego Instytutu<br />
Sztuki Filmowej – był to w Polsce czas przemian po 1989<br />
roku. Dlaczego porwał się Pan na to akurat w tym momencie?<br />
Był to najtrudniejszy dla mnie moment: zostałem na<br />
dwa tygodnie przed premierą wyrzucony z Teatru Ateneum,<br />
odebrano mi przedstawienie. Byłem w depresji, myślałem, że<br />
do niczego się nie daję, że to koniec – nikt mi nie da już nic<br />
wyreżyserować. Klęska, gorączka i leżenie w łóżku.<br />
Poszedłem do ówczesnego dyrektora Teatru Telewizji<br />
– jako student asystowałem tam przy wielu przedstawieniach<br />
– i zwierzyłem mu się, że nie wiem, co mam dalej robić, że<br />
jestem w strasznej sytuacji. Jerzy Koenig doradził mi, że skoro<br />
mam takie doświadczenie w asystowaniu, jestem pracownikiem<br />
telewizji, to czemu mam samemu nie wyprodukować<br />
przedstawienia? Właśnie wtedy Telewizja Polska otwierała<br />
się na producentów zewnętrznych. Ta myśl, ten pomysł był<br />
jedyny w swoim rodzaju, znalazłem się w odpowiednim czasie<br />
w odpowiednim miejscu. To był łut szczęścia. Postanowiłem<br />
spróbować. To była jedyna taka szansa wynikająca z momentu<br />
historycznego. Podjąłem to wyzwanie.<br />
Pierwszy wyprodukowany przeze mnie teatr telewizji<br />
– Spadek na życzenie Roberta Bruttera w reżyserii<br />
116 117
Waldemara Śmigasiewicza – miał budżet 70 tysięcy złotych,<br />
co na owe czasy było sumą kolosalną. Bałem się, że jeśli coś<br />
się nie powiedzie, będę musiał zastawić mieszkanie, sprzedać<br />
samochód. Pierwszego dnia przed rozpoczęciem zdjęć samochód<br />
mi ukradziono, ale produkcja się udała – była to pierwsza<br />
prywatna produkcja teatralna dla TVP. Od tego momentu<br />
zająłem się wyłącznie produkcją teatru telewizji: w szczytowym<br />
momencie produkowałem ok. 30 przedstawień rocznie,<br />
w sumie było ich na przestrzeni lat aż 150. Za tym też przyszły<br />
pierwsze spore pieniądze. Wraz z grupą osób, które pracują ze<br />
mną do dziś, błyskawicznie rozwinęliśmy działalność w zakresie<br />
produkcji telewizyjnej. Była to wprawdzie jeszcze działalność<br />
siermiężna, garażowa, ale przyniosła ona coś niezwykle<br />
cennego: poznałem bardzo dobrze świat filmu i telewizji.<br />
Uważam, że dzisiaj nie ma dla mnie tajemnic w tej branży.<br />
Potem teatr telewizji zaczął podupadać, a ja rozpocząłem<br />
produkcję seriali. Wchodziłem w świat trochę innej telewizji,<br />
na przykład z grupą przyjaciół wymyśliliśmy Klan. W Aksonie<br />
powstały trzy pierwsze odcinki. Rzucałem się na wszystko, co<br />
niósł rynek. Jestem nastawiony na działanie, nie znoszę stagnacji!<br />
Po latach myślę, że ta klęska u progu kariery była mi<br />
bardzo potrzebna, że paradoksalnie mi pomogła.<br />
A kiedy pojawiła się szansa na produkcję filmów?<br />
Marzyłem o produkcji filmowej od zawsze. Zresztą<br />
kto o niej nie marzy? Każdy chce zrobić film – i ja też chciałem.<br />
Z grupą znajomych reżyserów zacząłem produkować<br />
godzinne filmy telewizyjne, które złożyły się na cykl Święta<br />
Polskie, poznałem w tamtym czasie Martę Meszaros i zapragnąłem<br />
poznać Andrzeja Wajdę. To było moje marzenie. Był<br />
rok 1998 – znałem już prawie wszystkich „wielkich“, ale nie<br />
Wajdę. Pomyślałem, że tak wielki reżyser musi być strasznie<br />
samotny: z jednej strony wszyscy oczekują od niego kolejnych<br />
arcydzieł, a z drugiej nikt do niego nie dzwoni z propozycjami,<br />
bo wszyscy się boją. Podczas rozmowy z Andrzejem Wajdą<br />
szczerze wyznałem, że nie mam dla niego konkretnej propozycji,<br />
ale że bardzo chcę z nim pracować. Z tego impulsu,<br />
ze wspólnych rozmów, ale z mojego podszeptu zrodził się<br />
Pan Tadeusz. Nie mogłem sam produkować tego filmu, bo<br />
nigdy nie zdobyłbym tak dużych pieniędzy, ale od tego czasu<br />
przyjaźnię się z Andrzejem Wajdą i jestem producentem jego<br />
wszystkich filmów powstałych od tamtego momentu. Cały<br />
czas walczymy z nowymi scenariuszami, szukamy pomysłów<br />
– teraz myślimy o filmie o Lechu Wałęsie. Muszę powiedzieć,<br />
że tamto spotkanie było w moim życiu najważniejsze, jeśli<br />
chodzi o twórczy potencjał. To, co robi Andrzej Wajda, jest<br />
dla mnie wzorcem, jak powinien postępować każdy twórca:<br />
zachować niezależność, elastyczność, nie bać się trudności,<br />
konfrontacji ze środowiskiem. Dla mnie trudności są siłą<br />
napędową każdego twórczego działania.<br />
No właśnie! Czy nie wpadł Pan nigdy w prawdziwe biznesowe<br />
tarapaty?<br />
Ależ ja w ogóle nie jestem człowiekiem biznesu!<br />
Oprócz tego, że mam dom, działkę i kupiłem mieszkania<br />
własnym dzieciom, wszystkie oszczędności trzymam banalnie<br />
na koncie. To jest śmieszne, co powiem, ale nigdy w życiu<br />
nie myślałem o pieniądzach. Znam się na pieniądzach, znam<br />
ich wartość, ale wychodzę z założenia, że jeśli będę robił to,<br />
co lubię, i wkładał w każdy dzień bardzo dużo wysiłku i pasji,<br />
pieniądze same przyjdą. Zarabianie pieniędzy nigdy nie było<br />
moim celem nadrzędnym, pokonanie konkurencji mogłoby<br />
być. Ale znów nie po to, żeby zarobić, tylko po to, żeby się<br />
działo. Na przykład przez cały zeszły i obecny rok, w okresie<br />
kryzysu, pracuję bez zysku, czasem nawet ze stratą. Zdarza<br />
mi się korzystać z mojego prywatnego konta, aby nie utracić<br />
płynności finansowej. To strasznie prosty mechanizm, ale<br />
karygodny, jeśli chodzi o biznes, bo jak wiadomo, w biznesie<br />
trzeba pieniędzmi ciągle obracać, inwestować. Ja inwestuję,<br />
owszem, ale w wartości intelektualne. Szukam dobrych<br />
scenariuszy, kupuję prawa do adaptacji, także za granicą. Nie<br />
mam studia, kamer, zaplecza technicznego, nie wybudowałem<br />
własnego biura. Postępowanie, w którym pieniądze są<br />
traktowane jako cel działania, jest dla mnie mało pociągające.<br />
Wynika to z mojej natury.<br />
W mojej rodzinie obowiązywała zasada, że nie wolno<br />
obnosić się z bogactwem. Wizerunek producenta z wiecznie<br />
przyklejonym do ust cygarem, w pięknej willi, opływającego<br />
w dostatki w ogóle mnie nie interesuje.<br />
118 119
W swojej firmie odpowiadam za kontrakty i scenariusze.<br />
Właściwie jestem w Aksonie bardziej kierownikiem<br />
artystycznym niż finansistą. Mnie interesuje sytuacja, w której<br />
można jak najwięcej robić i produkować. Jestem zdania, że<br />
ciekawe projekty zawsze przyciągną pieniądze. Jest to odwrócenie<br />
kolejności myślenia, ale i działania.<br />
W jakie dobra intelektualne Pan inwestuje?<br />
Kupuję bardzo dużo praw do książek, ale tylko<br />
takich, które chciałbym wyprodukować w ciągu dwóch,<br />
trzech lat. Kupuję scenariusze, także na Zachodzie – mam na<br />
przykład fobię związaną z historią Dywizjonu 303, ten scenariusz<br />
piszą Anglicy. Zresztą pozyskiwanie scenariuszy z Europy<br />
nie stanowi już takiej bariery. Chciałem zamówić na przykład<br />
scenariusz do filmu Katyń u samego Ronalda Harwooda,<br />
autora scenariuszy do Garderobianego czy Pianisty. Harwood<br />
wstępnie się zgodził, ale zażądał 600 tys. euro. Wtedy to była<br />
suma kosmiczna, ale kiedy spotkałem go po latach, powiedział,<br />
że może dziś napisałby „coś” dla mnie już za połowę tej<br />
sumy. Nie mam problemu z wyjściem na zewnątrz, w świat,<br />
nie mam zahamowań, jeśli chodzi o międzynarodowe koprodukcje<br />
– to jest kolejny krok w rozwoju Aksonu.<br />
W Polsce produkcja filmowa powoli odżywa po kryzysie i zapaści<br />
w latach 90., ale wciąż nie jest to stan idealny. Czego brakuje,<br />
jakie są luki w tym systemie?<br />
Podstawowym problemem polskiej kinematografii<br />
jest to, że ona nie jest przemysłem. Jesteśmy manufakturą filmową<br />
na średnim poziomie. Przemysł to są reguły, hierarchia,<br />
szacunek, struktura – musi być logika zysku i logika kosztu.<br />
Tych elementów jeszcze nie ma w naszej kinematografii.<br />
Mimo mojego dorobku cały czas mam poczucie, że<br />
jestem traktowany jako nieistotne ogniwo tworzące projekt.<br />
Pomimo faktu, że wymyśliłem i zrealizowałem kilka znanych<br />
polskich seriali, jak choćby Czas honoru, Oficer, Magda<br />
M., jestem traktowany jak osoba, która tylko je wykonuje.<br />
Na świecie jest tak, że ktoś, kto wnosi koncepcję z całym<br />
potencjałem kreatywnym, a także zdolnością produkcyjną,<br />
jest traktowany jak partner danego projektu. Wartość intelektualna<br />
jest wymierna. W Polsce jest się traktowanym jak<br />
strona świadcząca usługę na zamówienie. Bez względu na fakt<br />
zaangażowania twórczego, ponoszenia ryzyka zewnętrznych<br />
czynników produkcji, producent nie staje się udziałowcem<br />
sukcesu. Nie może liczyć ani na współpracę, ani na udział<br />
w prawach majątkowych, ani na wzrost zaufania produkcyjnego.<br />
Na Zachodzie największą wagę przywiązuje się do<br />
kreacji – developmentu literackiego i preprodukcji. U nas<br />
pomija się milczeniem zaangażowanie twórcze i pracę, jakiej<br />
wymaga, ale też fakt ciężaru finansowego, z jakim się wiąże.<br />
Jest to w pewien sposób budowanie fałszywego obrazu otoczenia<br />
biznesowego w tej branży. Nie jest bowiem w zwyczaju<br />
mówienie o rzeczywistym koszcie, jego sensie, a co za tym<br />
idzie rzeczywistej ocenie finansowej projektów. Wiąże się<br />
odpowiedzialność tym nikła odpowiedzialność tak za projekt,<br />
jak i za fundusze. Rynek przez 20 lat niezależności nie wypracował<br />
mechanizmu rynkowego ani kryteriów funkcjonowania<br />
tej dziedziny. Działamy po omacku i intuicyjnie.<br />
Kiedyś branża filmowa była skoncentrowana także wokół<br />
innych miast w Polsce, na przykład w Łodzi. W tej chwili można<br />
obserwować systematyczną koncentrację produkcji filmowej<br />
w Warszawie. Czy wyobraża Pan sobie funkcjonowanie poza<br />
Warszawą?<br />
Wszystkie stacje telewizyjne mają siedzibę w Warszawie,<br />
PISF ma siedzibę w Warszawie, wszyscy aktorzy ciągną<br />
do stolicy. Ta centralizacja będzie się pogłębiać. Dlatego, że<br />
Warszawa ma najbogatsze instytucje, firmy takie jak Canal<br />
Plus, HBO, Telekomunikacja Polska SA, które wspierają<br />
produkcje filmowe. Tu są po prostu pieniądze. Są one także<br />
w innych miastach, ale skala jest jeszcze niewielka, choć rola<br />
funduszy regionalnych wzrasta z roku na rok. Istnieje wiele<br />
sposobów racjonalnego wspierania produkcji, promocji miast,<br />
rozwoju turystyki, udziału w projektach kulturalnych. To jest<br />
jeszcze ciągle zbyt często pomijany aspekt możliwej współpracy<br />
pomiędzy resortami.<br />
Wiele z Pańskich produkcji, nie tylko serialowych, rozgrywa<br />
się w Warszawie. Czy miasto wspiera działania takich firm jak<br />
Akson Studio?<br />
Miasto Warszawa to bardzo szczelna, hermetyczna<br />
120 121
instancja, jeśli chodzi o wspieranie kultury telewizyjno-filmowej.<br />
Pieniądze wypływają tylko okazjonalnie – może wypłyną<br />
na film o Powstaniu Warszawskim. Niedobry jest element<br />
oficjalnej polityki, który zakłada, że kultura ma się sama<br />
utrzymać. Kultura jest wartością narodową. To ona buduje<br />
tak szeroko propagowaną tożsamość. Ale to także może być<br />
biznes. Kultura musi jednak czuć mecenat państwa i spójną<br />
politykę w tym zakresie. Obecna nachalna komercjalizacja,<br />
w kraju, który jest jeszcze tak „słabo kulturalny”, nie służy<br />
rozwojowi ani kultury, ani biznesu.<br />
Polska w niewystarczającym stopniu inwestuje<br />
w edukację kulturalną, nie kształtuje i nie wspiera postaw<br />
promujących kulturę, nie mobilizuje do wzbudzania potrzeb<br />
poznawczych wśród społeczeństwa.<br />
Kulturę należy najpierw dofinansować. Z rozsądkiem<br />
i bardzo precyzyjnym planem budować zaplecze jej rozwoju,<br />
a potem oczekiwać profitów. Zarządzanie kulturą jest na świecie<br />
szanowaną dziedziną, traktowaną z powagą równą zarządzaniu<br />
innymi dziedzinami.<br />
Kraje tzw. starej Europy rozumieją, że kształcenie<br />
kadr, edukacja, uwrażliwianie budują społeczeństwa o wyższym<br />
potencjale intelektualnym i większych zdolnościach kreatywnego<br />
myślenia. Uczą, że inwestycja w kulturę to budowanie<br />
elit politycznych, społecznych i artystycznych. Tylko takie<br />
wartości procentują.<br />
Chciałbym uczestniczyć w tworzeniu polityki kulturalnej<br />
państwa. Wydaje mi się, że mam doświadczenie,<br />
wiedzę, zaplecze... i może kiedyś ktoś będzie chciał to racjonalnie<br />
wykorzystać. Teraz jestem bardzo skoncentrowany<br />
na poszukiwaniu młodych talentów: scenarzystów, aktorów,<br />
twórców... Na same castingi wydaję 100 tys. złotych rocznie.<br />
O wiele więcej na prace literackie. Czy mam to rozpatrywać<br />
jako stratę? Dla mnie to jest właśnie inwestycja w przyszłość<br />
i kulturę z myślą o młodszych pokoleniach i o Polsce!<br />
MIchał KWIEcIńSKI<br />
(ur. 1951)<br />
w 1981 roku uzyskał doktorat z chemii organicznej, w 1988 roku obronił<br />
dyplom na Wydziale Reżyserii Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie. Zadebiutował<br />
w Teatrze Telewizji w roku 1986 przedstawieniem Branzilla Henryka Manna. Za<br />
reżyserię Krawca Sławomira Mrożka otrzymał w 1998 roku Nagrodę Ministerstwa Kultury<br />
i Sztuki. Od 1992 właściciel firmy producenckiej Akson Studio. W latach 2005–2008<br />
wiceprzewodniczący Rady Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Od roku 2007 członek<br />
Prezydium i skarbnik Stowarzyszenia Filmowców Polskich. Nakręcił dwa filmy fabularne:<br />
Statystów (2006) oraz Jutro idziemy do kina (2007).<br />
www.akson-studio.pl<br />
122 123
6003<br />
MARCIN GARBACKI<br />
Inspiracja do działania<br />
Marcin Garbacki, architekt, który<br />
postanowił ocalić część postindustrialnej<br />
przestrzeni Warszawy. Jego oryginalna<br />
koncepcja na łączenie starej i nowej tkanki<br />
miasta zyskała duże zainteresowanie,<br />
a teraz w końcu będzie zrealizowana<br />
Jesteś autorem pomysłu, by przestrzeń Polskich Zakładów<br />
Optycznych na warszawskiej Pradze przekształcić w nową<br />
przestrzeń mieszkalną, loftową, ale z zachowaniem jej postindustrialnego<br />
charakteru. Skąd wzięła się ta koncepcja?<br />
Koncepcja wzięła się z obserwacji i poszukiwania<br />
miejsca dla siebie. W czasie studiów mieszkałem przez dwa<br />
lata w Paryżu, gdzie bardzo spodobały mi się adaptacje budynków<br />
poprzemysłowych, zagospodarowanie ich na mieszkania<br />
i pracownie artystów, architektów. Walorem takich miejsc<br />
była duża przestrzeń, ogromne okna i nietypowa industrialna<br />
architektura.<br />
Wielokrotnie mijałem zaniedbany budynek PZO<br />
na Grochowskiej przypominający budynki szkoły Bauhausu<br />
z Dessau i wydawało mi się, że to jest idealne miejsce, aby<br />
w nim zamieszkać i aby mogli mieszkać i pracować w nim<br />
inni. Wydało mi się, że może to być dobrym pomysłem na<br />
drugie życie fabryki, w której zlikwidowano produkcję. Któregoś<br />
dnia po prostu wszedłem do środka i poprosiłem o spotkanie<br />
z właścicielem budynków. Wspólnie ze Stanisławem<br />
Fiszerem, dla którego wtedy pracowałem, nakreśliliśmy wizję<br />
transformacji fabryki i zainteresowaliśmy nią właścicieli<br />
124 125
udynku. Budynki PZO wydały nam się niezwykle wartościowe<br />
i jednocześnie łatwe do zaadaptowania do nowej<br />
funkcji.<br />
Oczywiście z punktu widzenia biznesu łatwiejsze i bardziej<br />
opłacalne byłoby pewnie zburzenie wszystkiego i postawienie<br />
nowego osiedla. Jak przekonujesz inwestorów do swojej wizji?<br />
To nie jest takie oczywiste. Wszystko zależy od wielkości<br />
i stanu technicznego budynków istniejących. W przypadku<br />
PZO burzenie i budowanie od nowa nie jest bardziej<br />
opłacalne. Budynki istniejące są dobrą bazą do adaptacji,<br />
a liczba pięter i wysokość jest taka sama jak dopuszczalna<br />
wysokość dla nowej zabudowy wynikająca z miejscowego<br />
planu zagospodarowania. Nie da się zbudować więcej ani<br />
wyżej, jak w innych miejscach. Projekt adaptacji jest po prostu<br />
bardziej wymagający intelektualnie i organizacyjnie.<br />
Jakie stawiałeś sobie cele, projektując te przestrzeń?<br />
Istniejące budynki na przestrzeni lat były wielokrotnie<br />
przebudowywane, niekiedy w sposób barbarzyński, więc<br />
pierwszym zadaniem jest ich przestrzenne „odczyszczenie”,<br />
odzyskanie ich pierwotnego charakteru. Drugim zadaniem<br />
jest dostosowanie budynków do nowej funkcji.<br />
W skali urbanistycznej niezbędne jest stworzenie<br />
przestrzeni publicznej. To, co w tej chwili znajduje się między<br />
budynkami na terenie fabrycznym, jest bardzo surowe,<br />
więc trzeba ograniczyć beton, wprowadzić chodniki, zieleń,<br />
oświetlenie. W części środkowej rosnie sporo drzew, z których<br />
ukształtowaliśmy park centralny, będący w tej chwili główną<br />
przestrzenią rekreacyjną dla całego zespołu.<br />
W przypadku PZO 1 projekt architektoniczny połączyłeś z bardzo<br />
ciekawą akcją kulturalną, mającą na celu niebanalną promocję<br />
koncepcji tego miejsca.<br />
W tamtą akcję włączyło się wiele osób, dla których<br />
budynki i atmosfera miejsca stały się inspiracją dla różnego<br />
rodzaju działań. Przez długi czas w budynkach PZO funkcjonował<br />
teatr prowadzony przez Studio Teatralne Koło, odbywały<br />
się koncerty, wystawy, instalacje. Akcje kulturalne miały<br />
na celu zwrócenie uwagi warszawiaków na nieznaną część<br />
dzielnicy Praga Południe, ale pojawiały się również dlatego, że<br />
było dużo wolnej przestrzeni do zagospodarowania i ta przestrzeń<br />
inspirowała ludzi do działania.<br />
W projekcie Mińska zajmuję się stroną architektoniczną<br />
strefy zabytkowej, ale wiem, że planowany jest również<br />
cykl wydarzeń promujących miejsce, a raczej planowane jest<br />
udostępnienie wyjątkowych przestrzeni ludziom i instytucjom<br />
kultury na wydarzenia teatralne i muzyczne. Na terenie<br />
Mińskiej swoje siedziby mają: znany warszawski klub M25,<br />
redakcja miesięcznika Male Man, pracownia architektoniczna<br />
WWAA, które na co dzień animują życie tego terenu.<br />
Wkrótce pojawią się nowi najemcy w wyremontowanych<br />
budynkach i oni też staną się gospodarzami tego terenu.<br />
Sukces takich projektów polega na współdziałaniu i różnorodności<br />
najemców, tworzących z czasem społeczność związaną<br />
z miejscem.<br />
Czy zamierzasz realizować kolejne tego typu projekty w Warszawie?<br />
Jestem architektem, więc na co dzień zajmuję się<br />
projektowaniem architektury, ale bardzo interesuje mnie inicjowanie<br />
działań związanych z przestrzenią, czasem nie do końca<br />
związanych z architekturą.<br />
Jakiś czas temu zaproponowałem, aby most kolejowy<br />
w Warszawie pomalować na czerwono i w ten sposób<br />
podkreślić piękno jego konstrukcji w zielonym krajobrazie<br />
nadwiślańskim i ożywić nieco krajobraz miasta. Teraz staram<br />
się doprowadzić do realizacji tego pomysłu. Kiedyś z grupą<br />
architektów zrobiliśmy instalację z brył lodu na placu przed<br />
Pałacem Branickich na Nowym Świecie w Warszawie, aby<br />
pokazać warszawiakom to mało uczęszczane miejsce. Ostatnio<br />
staram się też budować „domy na dachu”, czyli pawilony<br />
mieszkalne na dachach istniejących bloków w różnych<br />
miejscach w Warszawie. Jestem na etapie rozmów z paroma<br />
wspólnotami mieszkaniowymi. Przedstawiłem również propozycję<br />
minipawilonów miejskich, które byłyby szansą na uporządkowanie<br />
dzikiego handlu ulicznego na ulicach Warszawy.<br />
Pawilony o niewielkiej powierzchni miałyby ujednoliconą<br />
formę i stałyby się częścią małej architektury miejskiej. Dzielnice<br />
byłyby ich właścicielem i zarządzającym i udostępniałyby<br />
je różnym najemcom. Pozwoliłoby to na zlikwidowanie<br />
126 127
chaotycznych straganów przy zachowaniu niezbędnych dla<br />
mieszkańców usług.<br />
MarcIn GarBacKI<br />
(ur. 1977)<br />
warszawiak, architekt, od roku prowadzi własną działalność projektową,<br />
wcześniej przez prawie 9 lat był związany z pracownią architekta Stanisława Fiszera.<br />
Realizuje również projekty w przestrzeni miejskiej, jest między innymi autorem pomysłu<br />
pomalowania mostu kolejowego w Warszawie na czerwono.<br />
4864<br />
MACIO MORETTI<br />
Człowiek do zadań<br />
specjalnych<br />
Macio Moretti – wcielenie twórczego<br />
ADHD, najbardziej kreatywny warszawski<br />
muzyk, nie tylko gra w niezliczonych formacjach,<br />
ale też wydaje płyty we własnej<br />
wytwórni Lado ABC, a czasem także projektuje<br />
ich okładki<br />
Czy pamiętasz pierwszy dźwięk, który udało Ci się świadomie<br />
wydobyć z jakiegoś instrumentu?<br />
Pierwszego dźwięku nie pamiętam, ale pierwszym<br />
instrumentem, który zawładnął moim umysłem, były dzwonki<br />
chromatyczne, potocznie zwane cymbałkami. Pamiętam, że<br />
na nich nauczyłem się grać ze słuchu temat z Gwiezdnych<br />
wojen i nawet rozpisałem sobie to potem w zeszycie w jakiś<br />
sposób. No i Iron Man Black Sabbath na tychże dzwonkach!<br />
Rozmawiamy w ramach badania przejawów kreatywności<br />
w Warszawie. Uznaliśmy, że w dziedzinie muzyki Ty rządzisz.<br />
Grasz w niezliczonych formacjach: Starzy Singers, Paristetris,<br />
Baaba, Baaba Kulka, Shofar, Bassisters Orchestra, Królowie<br />
Życia, Mitch and Mitch to tylko niektóre z nich. Żonglujesz<br />
muzycznymi stylami i jeszcze masz swoją wytwórnie. Twórcze<br />
ADHD – tak o Tobie mówią, dziesiątki wcieleń, mnóstwo aktywności...<br />
Skąd czerpiesz tę moc?<br />
Bardzo mi miło. Tajemnica tkwi w tym, że zamiast<br />
siedzieć 8 godzin w pracy, która nie ma nic wspólnego z tym,<br />
co mnie interesuje, siedzę w swojej własnej pracy od rana do<br />
wieczora, kiedy to przychodzą mi do głowy różne pomysły,<br />
128 129
z których jakiś procent staram się potem zrealizować wraz<br />
z przyjaciółmi. Właściwie chyba nic ponad to. A, i z tego, co<br />
wiem, to nie mam ADHD.<br />
Czy jest jakaś formacja, z którą gra sprawia Ci w tej chwili największą<br />
frajdę? Z którą wiążesz największe nadzieje?<br />
Zawsze mówię, że Mitch & Mitch jest taką moją<br />
i Bartka – drugiego Mitcha – formacją do zadań specjalnych.<br />
Tutaj realizujemy projekty dokładnie tak, jak nam się<br />
to podoba. Kiedyś takim zespołem było Slage Image, a potem<br />
Starzy Singers. Oba już nie istnieją. Wierzę też, że inny<br />
projekt, pod nazwą Paristetris ma konkretny potencjał do<br />
wykorzystania. Oczywiście nie oznacza to, że granie w innych<br />
projektach nie sprawia mi frajdy. Generalnie frajdę sprawia<br />
mi granie muzyki z ludźmi, których lubię. A tak jest raczej<br />
zawsze.<br />
Pamiętam, że jeszcze kilka lat temu nie mogłeś sobie pozwolić,<br />
by utrzymywać się tylko z grania, pracowałeś na etacie w tygodniku<br />
jako grafik, czy teraz już żyjesz z muzyki?<br />
Tak. Zdarza mi się projektować okładki płyt, z czego<br />
również mam kasę raz na jakiś czas, ale utrzymuję się z grania<br />
koncertów.<br />
Kiedyś Wasze płyty wydawała wytwórnia Zgniłe Mięso Records,<br />
teraz Lado ABC. Jaka jest strategia tej wytwórni? Kogo wydajecie?<br />
Komu odmawiacie? Czy opłaca się wydawać niszowe<br />
płyty?<br />
Lado funkcjonuje na zasadzie kolektywu przyjaciół.<br />
Poznaliśmy się koło 2000 roku i tak nam zostało. Strategia<br />
jest partyzancka, a główne założenie to umożliwienie samym<br />
sobie wydawanie płyt. Można to również rozumieć jako świadomą<br />
rezygnację z użerania się z ludźmi, którzy są przekonani,<br />
że wiedzą lepiej, jak ma brzmieć/wyglądać twoja praca.<br />
Albo jako chęć konsolidacji/budowania środowiska muzycznego,<br />
ożywienia kultury w mieście, podniesienia poprzeczki,<br />
inspirowania innych do działania w duchu D.I.Y. czy też<br />
realizowania czystej zajawki. Ogólnie rzecz biorąc, założenie<br />
własnej wytwórni polecamy każdemu, kto się martwi, że nie<br />
ma wydawców zainteresowanych jego materiałem.<br />
130 131
Jeśli chodzi o to, czy opłaca się wydawać płyty, to<br />
oczywiście, że się opłaca, choćby ze względu na to, że lubimy<br />
płyt słuchać i mieć je na swoich półkach. Z ekonomicznego<br />
punktu widzenia: nasze nakłady wahają się od 500 do 3000<br />
egzemplarzy, więc jest tak, że wychodzimy na zero. Chyba.<br />
Najlepiej sprzedająca się pozycja w Waszym katalogu to...?<br />
Na dzień dzisiejszy to Mitch & Mitch with their<br />
Incredible Combo XXII Century Sound Pioneers.<br />
Czy poza wydawaniem płyt coś jeszcze Was łączy (wspólny<br />
menedżer, wspólne trasy koncertowe, jedna sala prób)?<br />
Łączy nas bardzo dużo. To, co wymieniłaś, też,<br />
ale przede wszystkim jesteśmy najzwyklejszą bandą kumpli,<br />
jakich tysiące na całym świecie. Życie nas łączy.<br />
Czego, jako muzykowi, najbardziej Ci brakuje w Warszawie? Co<br />
najbardziej ogranicza?<br />
Brakuje mi np. inicjatywy, o której słyszałem od<br />
moich poznańskich przyjaciół, a mianowicie, że miasto daje<br />
przestrzeń z przeznaczeniem na kulturę na preferencyjnych<br />
warunkach (złotówka czynszu przez pierwsze 3 lata, potem<br />
połowa stawki rynkowej).<br />
Ciągłe przenoszenie się z jednego miejsca prób do<br />
drugiego jest męczące nie tylko dla mnie, ale myślę, że dla<br />
wielu muzyków w tym mieście.<br />
Czy zauważyłeś ostatnio jakieś ciekawe przejawy kreatywności<br />
w naszym mieście?<br />
W Warszawie dzieje się strasznie dużo. Nie mówię<br />
tu o kreatywności spod znaku zabaw miejskich, takich jak<br />
„chimning” (uprawianie seksu na kominach elektrociepłowni)<br />
czy „disconnecting” (wypinanie kabla od internetu/neostrady<br />
sąsiadowi), ale o ogólnym rozwoju miasta, który gołym okiem<br />
może zaobserwować każdy. Z tego się cieszę i wierzę, że to<br />
dopiero początek drogi.<br />
MacIO MOrETTI<br />
(ur. 1975)<br />
muzyk i grafik albo odwrotnie. Jest jednym z Mitchów, a oprócz tego jest<br />
jednym z wielu. Pierwszy koncert zagrał jako szesnastolatek. Było to prawie dwadzieścia<br />
lat temu, więc sam jest w szoku. Występował na całym świecie, wyłączając: Abchazję,<br />
Afganistan, Albanię, Algierię, Andorę, Angolę, Antiguę i Barbudę, Arabię Saudyjską,<br />
Armenię, Australię, Azerbejdżan, Bahamy, Bahrajn, Bangladesz, Barbados, Belize, Benin,<br />
Bhutan, Birmę, Boliwię, Bośnię i Hercegowinę, Botswanę, Brunei, Bułgarię, Burkinę<br />
Faso, Burundi, Chile, Chiny, Chorwację, Cypr, Cypr Północny, Czad, Czarnogórę, Danię,<br />
Demokratyczną Republikę Konga, Dominikę, Dominikanę, Dżibuti, Egipt, Ekwador,<br />
Erytreę, Etiopię, Fidżi, Filipiny, Finlandię, Gabon, Gambię, Ghanę, Górski Karabach,<br />
Grecję, Grenadę, Gruzję, Gujanę, Gwatemalę, Gwineę, Gwineę Bissau, Gwineę Równikową,<br />
Haiti, Hiszpanię, Honduras, Indie, Indonezję, Irak, Iran, Irlandię, Jamajkę, Japonię,<br />
Jemen, Jordanię, Kambodżę, Kamerun, Kanadę, Katar, Kazachstan, Kenię, Kirgistan,<br />
Kiribati, Kolumbię, Komory, Kongo, Koreę Południową, Koreę Północną, Kosowo,<br />
Kostarykę, Kubę, Kuwejt, Laos, Lesotho, Liban, Liberię, Libię, Liechtenstein, Litwę,<br />
Luksemburg, Macedonię, Madagaskar, Malawi, Malediwy, Malezję, Mali, Maltę, Maroko,<br />
Mauretanię, Mauritius, Meksyk, Mikronezję, Mołdawię, Monako, Mongolię, Mozambik,<br />
Naddniestrze, Namibię, Nauru, Nepal, Niger, Nigerię, Nikaraguę, Nową Zelandię, Oman,<br />
Osetię Południową, Pakistan, Panamę, Papuę – Nową Gwineę, Paragwaj, Peru, Republikę<br />
Południowej Afryki, Republikę Środkowoafrykańską, Republikę Zielonego Przylądka,<br />
Rumunię, Rwandę, Saint Kitts i Nevis, Saint Lucię, Saint Vincent i Grenadyny, Salwador,<br />
Samoę, San Marino, Senegal, Serbię, Seszele, Sierra Leone, Singapur, Słowenię, Somalię,<br />
Somaliland, Sri Lankę, Suazi, Sudan, Surinam, Syrię, Szwajcarię, Tadżykistan, Tajlandię,<br />
Tajwan, Tanzanię, Timor Wschodni, Togo, Tongę, Trynidad i Tobago, Tunezję, Turcję,<br />
Turkmenistan, Tuvalu, Ugandę, Urugwaj, Uzbekistan, Vanuatu, Watykan, Wenezuelę,<br />
Wietnam, Włochy, Wybrzeże Kości Słoniowej, Wyspy Salomona, Wyspy Świętego Tomasza<br />
i Książęcą, Zambię, Zimbabwe i Zjednoczone Emiraty Arabskie. Współtworzy warszawską<br />
wytwornię płytową Lado ABC, która ma na swoim koncie ponad 25 płyt z muzyką znad<br />
Wisły i nie tylko. Ma dużo planów i mało czasu.<br />
www.ladoabc.com<br />
132 133
7717<br />
MAMASTUDIO<br />
Wszystko da się<br />
dobrze zaprojektować<br />
Pomysł na MAMASTUDIO powstał na<br />
ławce. Dziś są jednym z najbardziej rozpoznawalnych<br />
graficznych studiów projektowych<br />
w stolicy. W czasie wolnym są fanatykami<br />
Warszawy<br />
Jak to się stało, że zaledwie kilka miesięcy po zrobieniu<br />
dyplomu zdecydowaliście się na założenie spółki? To dość<br />
rzadka postawa jak na dwudziestoparolatków.<br />
Magdalena Ponagajbo: Wcześniej, jeszcze pod koniec studiów,<br />
zajmowałam się składaniem książek, potem trafiliśmy do<br />
jednej firmy, która zajmowała się projektowaniem do internetu.<br />
Praca w tej firmie okazała się bardzo monotonna, mało<br />
twórcza.<br />
Michał Pawlik: Ja pracowałem przez krótki czas w agencjach<br />
reklamowych, razem z naszym trzecim wspólnikiem.<br />
Kiedyś wszyscy troje usiedliśmy na ławce i zaczęliśmy myśleć<br />
na głos: co zrobić, żeby nie pracować dla innych firm, w których<br />
praca była wyjaławiająca, nudna, mało kreatywna.<br />
Doszliśmy do wniosku, że chcielibyśmy pracować zupełnie<br />
inaczej, mieć więcej swobody twórczej, wykorzystywać nasz<br />
potencjał kreatywny i pracować na siebie.<br />
Magdalena Ponagajbo: Co okazało się nie takie znów trudne:<br />
każdy z nas miał własny komputer, mieliśmy dodatkowe<br />
zlecenia, na dodatek wszyscy mieszkaliśmy na warszawskim<br />
Żoliborzu, wystarczyło tylko znaleźć miejsce do pracy. A właściciele<br />
domu, który wynajmowaliśmy, odnajęli nam piw-<br />
134 135
nicę, w której zostaliśmy przez kilka pierwszych miesięcy od<br />
stworzenia MAMASTUDIO.<br />
Skąd wzięła się nazwa i jaki mieliście pomysł na Wasz biznes?<br />
Magdalena Ponagajbo: Każdy stworzył swoją listę. Odbyło się<br />
kilka spotkań: zależało nam na nazwie, która będzie zrozumiała<br />
na rynku międzynarodowym, jednocześnie będzie<br />
miła, kojarząca się z pozytywnymi wartościami. Stanęło na<br />
MAMASTUDIO.<br />
Michał Pawlik: Chociaż nikt z nas nie miał wtedy dzieci!<br />
Magdalena Ponagajbo: Założyliśmy najprostszy rodzaj spółki<br />
cywilnej, ale mieliśmy niepisane zasady, żeby wykluczyć przyszłe<br />
awantury, na przykład na tle finansowym. Po pierwsze,<br />
wszystkie nasze projekty zawsze firmowaliśmy MAMASTU-<br />
DIO – nie było mowy, żeby prace na boku czy dodatkowe<br />
zlecenia firmować swoim własnym nazwiskiem. W ten sposób<br />
każdy projekt naszej trójki był projektem wspólnym.<br />
Michał Pawlik: Chodziło o równy podział zysku: na trzy<br />
części. I ta zasada obowiązuje do dziś. Jak również gentlemen’s<br />
agreement, że wkładamy po tyle samo wysiłku i energii<br />
w nasze działania. Określiliśmy też jasno profil naszej działalności:<br />
nie zajmujemy się graphic designem papierosów,<br />
robimy rzeczy, które nam się podobają, angażujemy się także<br />
w projekty charytatywne i realizujemy przy tym naszą misję:<br />
wszystko da się dobrze i estetycznie zaprojektować, od logo po<br />
opakowanie.<br />
Magdalena Ponagajbo: Na początku nie martwiliśmy się budżetem,<br />
bo żyliśmy ze zleceń z agencji reklamowych. Zgłaszało<br />
się też do nas dużo znajomych.<br />
W tym roku obchodziliście już dziewiąte urodziny. Jak wyglądał<br />
rozwój MAMASTUDIO i czy po drodze nie zdarzyły Wam się<br />
kryzysy?<br />
Magdalena Ponagajbo: Mieliśmy jeden wielki kryzys w 2004 roku<br />
związany z recesją w Polsce. Przez kilka pierwszych lat działaliśmy<br />
w totalnych chaosie, sami wszystko robiliśmy. Później<br />
zatrudniliśmy office managera, speca od DTP, zmieniliśmy<br />
siedzibę na większą. Mimo to tonęliśmy w małych projektach,<br />
robiliśmy dużo ilustracji, rzeczy non-profit. Mieliśmy<br />
też specyficzne podejście do pracy: rozmawialiśmy z zamawiającymi<br />
i dopiero pod wpływem tych rozmów projektowaliśmy.<br />
Wtedy w Polsce było bardzo mało niezależnych studiów<br />
graficznych. Wyróżnialiśmy się na rynku<br />
Michał Pawlik: Pracowaliśmy też na własną markę: co<br />
roku organizujemy wielkie urodziny MAMASTUDIO, przez<br />
lata organizowaliśmy imprezę Miasto Żoliborz. Podejmowaliśmy<br />
wiele działań, niekoniecznie biznesowych. Nie mieliśmy<br />
wtedy dzieci, rodzin. Bawiliśmy się tym, co robiliśmy.<br />
Magdalena Ponagajbo: Wtedy byliśmy jeszcze małą firmą, ale<br />
zatrudnialiśmy trzy dodatkowe osoby. Mieliśmy problemy<br />
z płynnością finansową.<br />
Przez to, że nie byliśmy żadnymi biznesmenami i wszystkiego uczyliśmy<br />
się od podstaw, ten kryzys był trochę nieunikniony.<br />
Był taki moment, że zastanawialiśmy się nad zamknięciem<br />
MAMASTUDIO. Zainwestowaliśmy w profesjonalny<br />
coaching w 2005 roku. I stopniowo zaczęliśmy nie tylko<br />
wychodzić z kryzysu, ale też nabraliśmy świadomości, jak<br />
pracować – czego tak naprawdę chcemy, jakich zleceń, z kim<br />
chcemy pracować. Okazało się, że jeden z naszych wspólników<br />
nie ma takiej wizji i musieliśmy się z nim rozstać.<br />
A czym zajmuje się Piotr, Wasz nowy wspólnik, który nie jest<br />
grafikiem?<br />
Piotr Ręczajski: Jestem odpowiedzialny za new business<br />
i nadzór strategiczny projektów. Wcześniej pracowałem<br />
w agencjach reklamowych jako strateg, zajmowałem się strategią<br />
marki i strategią komunikacji.<br />
Michał Pawlik: Rola Piotra jest ważna, bo największy<br />
problem w kontaktach między dużymi firmami a grafikami<br />
polega na nieumiejętności komunikowania się: oni posługują<br />
się specyficznym językiem marketingowym, który wspólnie<br />
z Piotrkiem potrafimy przekuć na język komunikacji wizualnej.<br />
I na odwrót!<br />
Piotr Ręczajski: W każdej korporacji jest grupa osób, która<br />
zajmuje się komunikacją marki. To właśnie nasi klienci. Przez<br />
całe życie zawodowe współpracowałem z takimi osobami.<br />
Znam ich potrzeby i władam ich językiem. To wpływa na<br />
136 137
efektywność realizowanych projektów. Moje doświadczenia<br />
zawodowe mogę teraz realizować w MAMASTUDIO. Jestem<br />
więc współodpowiedzialny za projektowanie.<br />
Michał Pawlik: Robimy coraz większe projekty, zatrudniamy<br />
10 osób. Mamy dwóch project managerów, żeby to<br />
wszystko móc skoordynować. Nie musimy się już kontaktować<br />
z klientem bezpośrednio – chodzić na wszystkie spotkania,<br />
wysyłać oferty. Wypracowaliśmy swoje sposoby na kontaktowanie<br />
się z klientami.<br />
Czy po tych 9 latach Wasza sytuacja, pozycja na rynku jest<br />
stabilna?<br />
Piotr Ręczajski: Każda firma w naszej branży musi liczyć<br />
się ze specyfiką pracy nad projektami. W połowie realizacji<br />
jednego musimy myśleć o następnym. A robimy jednocześnie<br />
kilkanaście projektów. To jest hunting business – jeśli ktoś<br />
ma słabe serce i potrzebna mu stabilizacja, to nie jest to biznes<br />
dla niego. Ten medal ma też jednak drugą, jasną stronę:<br />
jeśli trafia nam się nieznośny klient, to zawsze możemy się<br />
z nim rozstać i grzecznie podziękować. W tym biznesie zasadniczo<br />
nie działa się na „fee”, więc nie da się go stracić.<br />
Magdalena Ponagajbo: Jest w naszej działalności aspekt<br />
wolności, ale jednocześnie głębokiego, wewnętrznego obowiązku,<br />
który wynika z osobistego zaangażowania. Tego nie da<br />
się przeliczyć na godziny pracy.<br />
Macie jakieś marzenia?<br />
Michał Pawlik: W następnych latach chcielibyśmy wcale<br />
nie rozwoju naszej firmy, gigantomanii, gonienia za zyskiem.<br />
Zależy nam na precyzyjnym doborze ambitnych, dużych<br />
projektów, które będą profesjonalnie wykonane przez MAMA-<br />
STUDIO i przyniosą nam frajdę. No i trochę mniej pracować.<br />
Spędzamy w MAMASTUDIO po 8-10 godzin dziennie – to<br />
wciąż więcej niż z naszymi rodzinami i bliskimi.<br />
Magdalena Ponagajbo: Dziś faktycznie stać nas na to, żeby<br />
realizować projekty, o których marzyliśmy, a które nie są<br />
rentowne. To też jest nasz komfort i prestiż. Chcielibyśmy też,<br />
żeby nasze wysiłki dostrzegło miasto – na przykład zamawia-<br />
jąc u nas projekty wizualne. Jesteśmy fanatykami Warszawy<br />
i lubimy pracować dla miasta.<br />
Piort Ręczajski: Ja marzę o tym, aby podciągnąć społeczne<br />
poczucie estetyki w Polsce. Obecnie polska kultura wizualna<br />
reprezentuje przeraźliwie niski poziom, daleko odbiega od<br />
standardów europejskich. Wstydzę się tego.<br />
MaGDalEna POnaGaJBO<br />
(ur. 1976)<br />
w 2001 roku ukończyła Wydział Grafiki na warszawskiej ASP, w tym samym<br />
roku założyła MAMASTUDIO. Brała aktywny udział w tworzeniu Stowarzyszenia Twórców<br />
Grafiki Użytkowej. W MAMASTUDIO jest dyrektorem artystycznym i partnerem.<br />
MIchał PaWlIK<br />
(ur. 1972)<br />
studiował na Wydziale Wzornictwa warszawskiej ASP. W 2001 roku ukończył<br />
Wydział Grafiki ASP w Warszawie i współtworzył MAMASTUDIO, w którym jest dyrektorem<br />
artystycznym i partnerem.<br />
PIOTr ręczaJSKI<br />
(ur. 1976)<br />
absolwent Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego. Pracował<br />
w agencjach GREY, PZL, Saatchi & Saatchi oraz Corporate Profiles Consulting. Dołączył<br />
do teamu MAMASTUDIO w 2008 roku. Od 2009 roku jest partnerem oraz dyrektorem<br />
strategicznym.<br />
www.mamastudio.pl<br />
138 139
7584<br />
Monika Jakubiak<br />
Tyle rzeczy jest tu<br />
do zrobienia<br />
Projektantką została w wieku 12 lat.<br />
W latach młodości musiała pracować jako<br />
szwaczka w fabryce, aby potem osiągnąć<br />
sukces na światowych rynkach mody. Po<br />
kilkunastu latach wróciła do Warszawy, aby<br />
prowadzić warsztaty o modzie i projektowaniu<br />
Warszawa w Twojej biografii zajmuje miejsce szczególne:<br />
przyjechałaś tu zaraz po maturze, krótko potem wyjechałaś<br />
na następne 14 lat, by wrócić do Polski już jako spełniona<br />
projektantka.<br />
Ja przez całe życie szyję ubrania. Pierwsze pieniądze<br />
zarobiłam w wieku 12 lat, kiedy uszyłam sukienkę dla koleżanki<br />
mojej mamy. Chyba właśnie wtedy zostałam projektantką!<br />
Przyjechałam do Warszawy, bo próbowałam zaistnieć<br />
w świecie mody: nie miałam wprawdzie żadnego wykształcenia<br />
modowego, nie miałam kontaktów i znajomości, byłam<br />
znikąd, ale naprawdę umiałam szyć. Wtedy zaczynały powstawać<br />
pierwsze magazyny kolorowe, które były najczęściej<br />
prowadzone przez koleżanki koleżanek, i do dziś właściwie<br />
nie wyklarował się model profesjonalnego pisania o modzie<br />
– ludzie nie mają gdzie się tego w Polsce uczyć. Mimo to<br />
w latach 90. właśnie do nich próbowałam się dobijać. Parę<br />
razy usłyszałam bardzo nieprzyjemne rzeczy: że jestem z prowincji,<br />
że nie mam wykształcenia, że jaka ze mnie projektantka,<br />
skoro jestem zwykłą krawcową! Dla mnie bardzo<br />
ważne były nie same porażki, ale potrzeba, żeby wreszcie ktoś<br />
140 141
powiedział, że to, co robię, nie jest beznadziejne. Poczułam,<br />
że jeśli jestem rzeczywiście do niczego, to chcę to usłyszeć<br />
od prawdziwego mistrza, od kogoś, dla kogo mam respekt<br />
i szacunek, a nie od przypadkowych ludzi. Spakowałam swoją<br />
maszynę do szycia i pojechałam autostopem do Londynu.<br />
Czym wtedy różnił się Londyn od Warszawy, jeśli chodzi<br />
o podejście do biznesu i rynku modowego? Jak sobie tam<br />
poradziłaś?<br />
Zanim wyjechałam z Polski, przez jakiś czas pracowałam<br />
jako regularna szwaczka – wstawałam o 5.30<br />
i szłam do fabryki. To mnie wpędziło w totalną depresję.<br />
Ale wiedziałam, że umiem świetnie szyć. Do Londynu przyjechałam<br />
z założeniem, że nie będę opiekować się dziećmi,<br />
pracować w pubie. Przez pierwsze dwa miesiące łaziłam po<br />
całym Londynie – w końcu pewnego dnia weszłam do małej<br />
tureckiej szwalni, która szyła wtedy bardzo modne ciuchy<br />
clubbingowe. Przez tydzień siedziałam przy maszynie, ale<br />
wiecznie coś komentowałam, doradzałam, poprawiałam. Po<br />
tygodniu poproszono mnie, żebym zaczęła dla nich projektować.<br />
Po dwóch miesiącach spotkałam się z moją angielską<br />
przyjaciółką, która mnie zapytała, jakie jest moje największe<br />
marzenie. Odpowiedziałam, że chciałabym pracować dla<br />
najlepszego projektanta w Londynie. Kupiła więc „Vogue’a”,<br />
który drukował wtedy w stopce adresy i telefony wszystkich<br />
projektantów, a ja zakreśliłam parę nazwisk: McQueen, Galliano,<br />
Chalayan, Ribeiro. Poprosiłam, żeby do nich zadzwoniła,<br />
bo nie znałam wtedy dobrze angielskiego, z informacją,<br />
że dzwoni w imieniu młodej, pracowitej projektantki, która<br />
chce od zaraz zacząć pracę. Trzy dni później odezwało się<br />
studio Clements Ribeiro. Przez tydzień robiłam tam wszystko<br />
– szyłam, kroiłam, projektowałam, wybierałam materiały, itp.<br />
Ribeiro przyszedł do mnie po tygodniu i powiedział, żebym<br />
została. Od początku bardzo dobrze zarabiałam. Lata 90. to<br />
był totalny rozkwit mody. Przez kolejne siedem lat zmieniałam<br />
studia. Ludzie sami zaczęli do mnie dzwonić. W 2002 roku<br />
zadzwonili od Husseina Chalayana. I to było jak porażenie<br />
prądem. To jest człowiek, który jest projektantem, muzykiem,<br />
artystą – reprezentuje Turcję na Biennale Sztuki. Ma do<br />
mody podejście totalne. Wtedy zrozumiałam, że moda to jest<br />
coś więcej. Zrezygnowałam z pracy, poszłam do Saint Martins<br />
(obecna nazwa to University of The Arts), żeby się dokształcić.<br />
Skończyłam kurs podyplomowy: innovative pattern cutting.<br />
I wyjechałam do Indii. Od pięciu lat pracuję dla firmy<br />
Anokhi przy sezonowych kolekcjach.<br />
Co Cię w takim razie skłoniło do powrotu do Warszawy?<br />
Podejmuję decyzje instynktownie. Od 2004 roku<br />
regularnie wracałam do Polski, żeby odwiedzić dom rodzinny,<br />
wpadałam też do Warszawy. W Londynie miałam piękne mieszkanie,<br />
własne studio, ale poczułam, że Londyn jest dla mnie za<br />
wielki, zmęczył mnie. Zbuntowało się moje ciało – już nie chcę.<br />
Wynajęłam ciężarówkę, która przewiozła rzeczy, odnajęłam pracownię<br />
w Londynie i wróciłam tutaj. Przyjechałam na osiem<br />
miesięcy, bez żadnych założeń. Zamieszkałam na Mokotowie<br />
i poczułam się w Warszawie superkomfortowo. Zobaczyłam, ile<br />
rzeczy jest tu do zrobienia! Tu jest mało mody, w porównaniu<br />
z tym, jak ten rynek funkcjonuje w Londynie.<br />
Nie ma rynku modowego czy jest za mało projektantów? Gdzie<br />
Twoim zdaniem jest luka I jak to zmienić?<br />
Kiedy wróciłam do Warszawy, w ciągu miesiąca<br />
poznałam bardzo wielu ludzi z branży. Nie jest ona zatem zbyt<br />
wielka. Poza tym zauważyłam, że w Polsce nie funkcjonuje<br />
słownik mody – jeśli w Londynie powiesz: I am a tailor, to<br />
jesteś arystokratą. Jeśli w Warszawie powiesz: jestem krawcem<br />
albo, co gorsza, krawcową, to pewnie jesteś żoną hydraulika.<br />
Na poziomie samego języka jest już luka. Wielu ludzi, którzy<br />
piszą o modzie, najczęściej przepisują informacje prasowe, są<br />
za mało kreatywni. Dlatego w pierwszym roku po powrocie<br />
zajęłam się prowadzeniem warsztatów. Okazało się, że jest<br />
zupełnie inaczej, niż sobie wyobrażałam – nie rozumiem takiej<br />
postawy. Wielu artystów korzysta z dotacji unijnych, miejskich,<br />
ale nie fashion designerzy! Kiedy tu przyjechałam, zaczęłam<br />
dopytywać, gdzie jest fashion agent – osoba, do której dzwonię,<br />
by mi wskazała potencjalnych pracodawców – nie ma nikogo<br />
takiego! Poczułam kompletny brak fashion community. Jak<br />
to jest, że młodzi projektanci nie skrzykną się i nie wynajmą<br />
wspólnie sklepu? Tutaj ludzie bardzo boją się konkurencji! Dlatego<br />
na początku założyłam Pop up shop. Chciałam zobaczyć,<br />
142 143
czy ci projektanci są naprawdę projektantami – bo żeby być<br />
projektantem, nie wystarczy opublikować parę zdjęć w modnych<br />
magazynach, bo z tego się nie wyżyje. My jesteśmy wyrobnikami,<br />
a mój byt zależy od tego, ile sprzedam sukienek, nie od<br />
tego, że jakiś celebryta je włoży. To mydlenie oczu. Chciałam<br />
pokazać projektantom, że nie można pokazywać ubrań sprzed<br />
pięciu miesięcy, nie wolno sprzedawać ubrań niedopracowanych,<br />
które się prują, strzępią. Ja jestem bardzo dobra na starcie:<br />
potrafię skonsolidować kolekcję, wyciągnąć mankamenty,<br />
doradzić. Nie ma nic lepszego dla młodego projektanta niż<br />
trafienie pod skrzydła doświadczonego projektanta, u którego<br />
nauczy się biznesu.<br />
Jaka jest filozofia Twojej firmy? Jak widzisz jej dalszy rozwój?<br />
Wiem, że nie zrealizuję wszystkich swoich pomysłów<br />
na polu mody, designu i edukacji. Zauważyłam pewną prawidłowość<br />
wśród młodych projektantów. Uważają, że projektant<br />
to wizjoner, często mylą modę ze stylizacją, oglądają i kopiują<br />
tzw. deconstructed fashion z zachodnich pism modowych.<br />
Rzadko przygotowują kolekcje poprzedzone szczegółowym<br />
zebraniem materiału, brak im pokory. Chcę, żeby ludzie, którzy<br />
przychodzą do mnie na warsztaty, nauczyli się czegoś praktycznego,<br />
a nie czegoś trendy. W Polsce nie ma instancji, do<br />
której rynek modowy mógłby się odwoływać. Nie ma Polish<br />
Fashion Council! Nie ma doradców do spraw biznesów kreatywnych<br />
przy urzędach pracy. To jest bardzo potrzebne! Wiem<br />
to z doświadczenia. Trzymam kciuki za powołanie Polskiej Izby<br />
Mody, która może pomóc przekształcić biznes modowy w jeden<br />
organizm wspierający i twórczość, i biznes. W Polsce jest tyle<br />
do zrobienia w dziedzinie mody, tyle możliwości stworzenia<br />
miejsc pracy w postaci agencji skupiających projektantów,<br />
butiki i dystrybucję. To jest gigantyczna nisza! Wielki potencjał<br />
na wzrost ekonomiczny!<br />
MOnIKa JaKuBIaK<br />
(ur. 1970)<br />
projektantka. W 1995 roku wyjechała na kilkanaście lat do Londynu, gdzie<br />
przygotowywała kolekcje m.in. dla Husseina Chalayana. W 2004 roku ukończyła Central<br />
Saint Martins College of Art & Design. Rok później założyła własną firmę www.soulstitch.<br />
co.uk, która zajmuje się organizacją warsztatów o modzie. W 2008 roku wróciła do Polski.<br />
W 2010 roku w Centrum Cybernetyki stworzyła pierwszą kolekcję inaugurującą miejsce<br />
Cybernetyki Szwalnia.<br />
9569<br />
ZuZa Ziomecka<br />
Kreatywne geny<br />
Jest redaktorką kilku najpopularniejszych<br />
warszawskich magazynów lifestylowych:<br />
od informatorow miejskich po magazyn<br />
o pięknym dzieciństwie. Uwielbia pracę<br />
zespołową – w zaangażowaniu widzi klucz<br />
do sukcesu<br />
Jak to się stało, że znalazłaś się w tej niełatwej branży?<br />
Geny. Moi rodzice są dziennikarzami. Ojciec rozgałęził<br />
się z gazet na telewizje i internet, a mama wyszła z kolorowych<br />
magazynów w administrację publiczną. Całą młodość<br />
planowałam oddalić się od tego dziedzictwa –- w liceum<br />
marzyłam o karierze akademickiej w dziedzinie literatury,<br />
po studiach stwierdziłam, że jednak chcę być performerką<br />
muzyczno-poetycką, ale głód zaprowadził mnie do mediów<br />
internetowych. Choć walczyłam o ten dystans do tradycji<br />
rodzinnej, geny okazały się silniejsze ode mnie. Z internetu<br />
przeszłam do mediów drukowanych w wydawnictwie Valkea,<br />
a konkretnie „Aktivista”. Radość z tworzenia pisma w zespole,<br />
o tematyce, która mnie interesuje, z namacalną misją okazała<br />
się ogromna. Uzależniłam się od razu i zdaje się, że na<br />
zawsze.<br />
Nie miałaś doświadczenia i wykształcenia – jak uczyłaś się tego<br />
zawodu i jak sądzisz, co sprawiło, że odniosłaś w tej branży<br />
sukces?<br />
Jakieś tam wykształcenie miałam, bez przesady!<br />
Skończyłam studia na University of Michigan w Ann Arbor,<br />
144 145
w Stanach, MI USA z dyplomem z pisania twórczego i literatury<br />
–- to doskonałe zaplecze do pracy w mediach. Wyrobiłam<br />
sobie pPodczas studiów zaznajomiłam się z znajomość rozmaitych<br />
rozmaitymi formami literackich literackimi i zdolnoścnauczyłam<br />
się do organizowaniać treści w logiczne konstrukcje.<br />
Formy dziennikarskie są tego kolejnym schematem,<br />
a przykładem - poznanie ich nie było trudne. Tym natomiast,<br />
co sprawiło mi problem, była bariera językowa –- szczęśliwie<br />
i tu pomogły geny. Mój ojciec 6 miesięcy po emigracji do<br />
Stanów zaczął utrzymywać naszą rodzinę, pisząc felietony do<br />
dziennika „The Detroit Free Press”. Nauczył się obowiązującego<br />
kanonu felietonowegofelietonowego, a język szlifował<br />
po drodze. Ze mną w „Aktiviscie” a następnie w „Exklusivie”,<br />
„ElleElle” oraz w „Gaga” było bardzo podobnie, choć tempa<br />
Taty taty nie miałam.<br />
A co do sukcesu, to sądzę, że wziął się nie tylko<br />
ze mnie, ale też z wyuczonej w Stanach zdolności do pracy<br />
w zespole. Nie jestem dyktatorem w redakcjach. Lwia część<br />
frajdy, jaką praca w mediach mi daje mi praca w mediach, to<br />
możliwość współtworzenia ze znakomitymi osobowościami,<br />
które staram się za wszelką cenę wciągnąć do projektu.<br />
Często oddaje oddaję lejce, tworzę warunki partnerskie,<br />
pozwalam całemu zespołowi odczuć, że każdy jest po części<br />
właścicielem autorem sukcesu tytułu. Partnerskie relacje ze<br />
mną dają ludziom wolność tworzenia. Brzmi pretensjonalnie,<br />
ale to bardzo ważne. Kreatywni chcą tworzyć. Potrzebują tego<br />
bardziej niż pieniędzy. Ja też taka jestem. Kiedyś dostałam<br />
kilka ofert pracy: przejścia do dużego niemieckiego wydawnictwa.<br />
I, innym razem do polskiego. Nie poszłam, choć<br />
żyłabym dostatniej. Cenię swoją pracę za możliwość pracowania<br />
z fascynującymi ludźmi nad materią, której nadajemy<br />
kształt bez odgórnej ingerencji. Zamiłowanie moje i redakcji<br />
do magazynów, które tworzymy, jest absolutnym kluczem do<br />
ich sukcesu.<br />
Na ile Twoi przełożeni pozwalają ci realizować kreatywne pomysły<br />
i na jakich warunkach?<br />
Pracuję w wydawnictwie tytułów niszowych, kierowanych<br />
do bardzo precyzyjnie zdefiniowanych grup czytelników.<br />
Sukces tych tytułów wymaga dotarcia do odbiorców<br />
146 147
z wiarygodnym, całkowicie trafionym przekazem. To jest<br />
możliwe tylko przy zaufaniu do redaktorów naczelnych, którzy<br />
zawsze należą do swoich grup docelowych i znają je intymnie.<br />
Jeśli wydawca narzucałby treść bądź formę, te tytuły straciłyby<br />
w oczach czytelników i umarły. Właściciel wydawnictwa<br />
Valkea Media uczynił ze mnie szefową redakcji lifestylowym<br />
lifestylowych właśnie w celu strzeżenia tej redakcyjnej suwerenności.<br />
Udaje nam się dlatego, że redakcje nie odcinają się<br />
od biznesowych zagadnień –- stają na głowie, żeby nawiązać<br />
współpracę z reklamodawcami. Sami wymyślają i rRobią za<br />
agencję kreatywną, tworząc koncepcje na istnienie rozmaitych<br />
marek na łamach tytułu w sposób, który przemówi a nie<br />
odstraszydo czytelnikówczytelników, ale ich nie odstraszy. To<br />
trudne na naszym rynku, bo myślenie marketingowe w kraju<br />
jest bardzo nierówne. Nie każdy klient rozumie, że przekaz<br />
Hard hardSsellowy mierzi czytelników pism lifestylowych i że<br />
warto dostosować reklamę do kontekstu. Jesteśmy małymi<br />
zespołami i dzielimy się odpowiedzialnością za swoje tytuły.<br />
Zarząd firmy widzi, że ten system działa zarówno na korzyśćpozytywnie<br />
wpływa zarówno na wyniki finansowe, jak i finansową<br />
jak na motywację zespołu, więc dostaję coraz więcej<br />
tytułów pod swoją opiekę. Właśnie pracuję nad przekształceniem<br />
i odnowieniem koncepcji „Warsaw Insidera”. To będzie<br />
rewolucja! Kocham ten proces.<br />
Podaj przykłady tych pomysłów, które udało się wdrożyć,<br />
i takich, które spotkały się z oporem, zostały odrzucone ...<br />
Kwartalnik dla rodziców „GAGA”, najnowszy tytuł<br />
wydawnictwa, którego jestem redaktorką naczelną, był kreatywnym<br />
pomysłem, na które wydawnictwo się zgodziło. Zrobili<br />
to trochę ze względu na zaufanie, jakim dążą darzą mnie,<br />
ale też dlatego, że zobaczyli w pomyśle potencjał rynkowy.<br />
Miałam też pomysł na magazyn DIY, ekologiczny magazyn<br />
w stylu nowoczesnego Adama Słodowego w wersji drukowanej.<br />
Koncepcja nie została wdrożona, gdyż wydawnictwo<br />
oceniło, że grupa docelowa takiego tytułu jest zbyt trudna do<br />
zdefiniowania, co rodzi problemy z dystrybucją i reklamami.<br />
Czy te zrealizowane przynoszą już zyski i czy ty Ty masz z tego<br />
jakieś gratyfikacje, czyli, innymi słowy, czy opłaca się być<br />
kreatywnym?<br />
Ogólnie rzecz biorąc, nie opłaca się być kreatywnym<br />
na naszym rynku w tej chwili, chyba że się pracuje w branży<br />
reklamowej, która opiera swoje działanie na wartościach<br />
i rozumieniu biznesowym skopiowanym według zasad obowiązujących<br />
na bardziej rozwiniętych rynkach zachodnich.<br />
Na tym etapie rozwoju kapitalizmu w Polsce nadal zajmujemy<br />
się doganianiem i naśladowaniem Zachodu. Pieniądze na<br />
projekty innowacyjne są małe, więcej, prościej i łatwiej można<br />
zarobić na zgrabnych, udanych kalkach modeli biznesowych,<br />
które już gdzieś odniosły sukces i nie niosą ryzyka. Na Zachodzie<br />
już wszystko jest –- rozwój bierze się więc z innowacji<br />
i tam kreatywni doceniani są o wiele bardziej niż u nas. Być<br />
może jeszcze za naszej kadencji zawodowej ta sytuacja w Polsce<br />
się zmieni. Na dzień dzisiejszy jednak kreatywny może<br />
liczyć na pensję na poziomie średniej krajowej, chyba że<br />
wybije się na poziom gwiazdy. Ale i wtedy z wynagrodzeniem<br />
bywa różnie.<br />
Valkea Media - firma, w której pracujesz, działa na kilku polach,<br />
m.in. prasy tradycyjnej drukowanej, publishcastomowej, custom<br />
publishing oraz internetu – która z tych odnóg przynosi teraz<br />
największe zyski?<br />
O zyskach trudno mówić ogólnie, bo każdy magazyn<br />
jest osobnym przypadkiem. Można jednak śmiało powiedzieć,<br />
że magazyny robione na zamówienie klientów stały się na<br />
przestrzeni ostatnich lat szalenie popularne. Jako narzędzie<br />
marketingowe dla firm konsumenckich zdają egzamin na<br />
wielu poziomach, więc to właśnie ten dział w naszym wydawnictwie<br />
odnotowuje największy wzrost.<br />
Jak postrzegasz przyszłość mediów –- przedstaw swoją wizję...<br />
Ha! To jeden z moich ulubionych tematów, bo<br />
z każdym nowym gadżetem od firmy Apple czy każdą nową<br />
wersją elektronicznego papieru zmienia się perspektywa.<br />
Kształtuje się pewna tendencja do podziału na medium i jego<br />
zawartość oraz traktowania ich jak odrębnych bytów. Gazety<br />
w Niemczech i w Stanach zaczęły znów odnotowywać zyski,<br />
bo zwolnili dziennikarzy np. ds. polityki czy newsów zagranicznych<br />
i uzyskują te informacje od agencji, które się specjalizują<br />
w ich tworzeniu. Agencje fotograficzne od lat robią to<br />
148 149
samo, zwalniając wiele wydawnictw z konieczności zatrudniania<br />
własnych fachowców. Te treści świetnie się też rozchodzą<br />
w internecie, więc w iphone’ach i ipadach też pewnie będą<br />
się sprawdzać. Pod tym względem jestem spokojna o lifestyle<br />
–- bo w tym segmencie osobowości i opinie liczą się bardziej<br />
niż fakty i zdjęcia gorących wydarzeń. Takie magazyny, jak te,<br />
nad którymi pracuję, nigdy nie będą czytane przez wszystkich,<br />
więc nie będą też kopalnią złota dla wydawców –- ale zawsze<br />
znajdą swoje lojalne grono odbiorców i twórców.<br />
A jak postrzegasz swoją przyszłość zawodową, byłaś redaktorem,<br />
wydawcą, czas może założyć własną platformę medialną?<br />
Wolę nie przekraczać granicy między tworzeniem<br />
zawartości a zarządzaniem biznesem medialnym. Posmakowałam<br />
tego w mojej pracy na stanowisku wydawcy, i wiem,<br />
że lepiej się sprawdzam i bardziej spełniam po stronie kreacyjnej.<br />
Tak więc widzę kilka możliwości –- więcej internetu,<br />
więcej telewizji, scenariusze filmowe, programy telewizyjne<br />
i książki dla dzieci. Jednak już kilka razy życie pokazało mi,<br />
że postawienie wszystkiego na głowie i korzystanie z niespodziewanych<br />
okazji to droga dla mnie. Więc kto wie –- może<br />
wyląduję za granicą, na studiach lub zaszyję się na głębokiej<br />
wsi z dwiema krowami i traktorem. Jestem otwarta.<br />
Firma, w której pracujesz, mieści się w Warszawie, czy ta lokalizacja<br />
miała jakiś wpływ na jej rozwój, na zastosowane strategie,<br />
czy kiedykolwiek uzyskaliście jakieś wsparcie od miasta?<br />
Nic mi nie wiadomo o wsparciu od miasta dla<br />
wydawnictwa. Jednak lokalizacja w stolicy, gdzie mieści się<br />
cały polski showbiznes oraz znajdują się siedziby największych<br />
reklamodawców, ułatwia zarówno utrzymanie, jak i tworzenie<br />
magazynów.<br />
Czy ostatnio zauważyłaś jakąś nową interesującą kreatywną<br />
akcję w Warszawie, jeśli tak to jaką?<br />
Na moje oko jest ich wciąż za mało. Wymogi sanepidowo-ubezpieczeniowe<br />
hamują twórczy rozpęd miasta,<br />
którego potencjał aż kipi. Widziałam kilka nigdy nie wybranych<br />
projektów w przestrzeni miejskiej w wykonaniu Oli<br />
Wasilkowskiej. Najbardziej żałuję światełek napędzanych<br />
wiatrem, pulsujących stawów i mgły o każdej pełnej godzinie,<br />
jakie zaplanowała na Placu Grzybowskim. Bardzo czekam<br />
na Centrum Kopernika i kibicuję grupie Potwory w prowadzeniu<br />
letnich półkolonii dla dzieci „Kocham to miasto”. Jest<br />
też ciekawy program „Wiem, co jem” robiony w ramach akcji<br />
Lato w Mieście, który wydaje mi się szalenie ważny, nowatorski<br />
i godny rozszerzenia. Ale dopóki nie będzie krytych placów<br />
zabaw i większej ilości propozycji dla rodziców na spędzanie<br />
czasu w mieście z dziećmi zimą, to będę żyła w przekonaniu,<br />
że rodziny w Warszawie są zaniedbane przez władze stołeczne.<br />
Ach, no i rowery! Na Boga –- znajdźmy dla nich bezpieczne<br />
miejsce na trasach komunikacyjnych! Podoba mi się pomysł<br />
na dworzec rowerowy na Placu Defilad, który byłby pięknym<br />
początkiem dla prawdziwej polityki rowerowej miasta.<br />
zuzanna zIOMEcKa<br />
(ur. 1976)<br />
spędziła lwią część swojego życia w Stanach Zjednoczonych,<br />
gdzie ukończyła studia humanistyczne i liznęła pracy w Dolinie Krzemowej<br />
w ostatnich latach poprzedniego millenium. W Polsce związała się z branżą wydawniczą,<br />
prowadząc redakcję „Aktivista”, tworząc i prowadząc magazyn „Exklusiv”, a następnie tworząc<br />
i redagując magazyn „Gaga”, praca dla tego ostatniego przyniosła jej tytuł Redaktor<br />
Naczelnej roku 2008. Jest stałą felietonistką „Elle” i współprowadzi program Mała Czarna<br />
w tv4. Ma dwójkę dzieci z partnerem Norbullem Kontrabaczem. Mieszkają razem na<br />
warszawskim Śródmieściu.<br />
150 151
5343<br />
FAT BABY<br />
Kampania to prototyp<br />
Przez lata pracowali dla firm reklamowych<br />
prowadzonych przez innych. Rok<br />
temu postanowili rozpocząć działalność<br />
na własną rękę. Adam Szczepłocki, Cezary<br />
Antoń, Lechosław Kwiatkowski uruchomili<br />
Fat Baby – swoją autorską agencję<br />
Dlaczego małe, a nie duże, czyli czemu zrezygnowaliście z większych<br />
agencji, by założyć Fat Baby? Skąd się wzięła nazwa?<br />
Lechosław Kwiatkowski: Zależało nam na tym, aby robić rzeczy po<br />
swojemu. Nie było więc innego wyjścia. A tłusty bobas to taka<br />
obietnica tłustej i uśmiechniętej przyszłości.<br />
Co stanowiło największe wyzwanie, trudność na początku<br />
Waszej działalności?<br />
Przekonywanie klientów o naszej wiarygodności.<br />
Jak tłusty dzieciak, który przyszedł na świat w czasach kryzysu,<br />
radzi sobie na rynku?<br />
Dobrze – zbudował solidną bazę klientów, przed<br />
nami kolejny etap rozwoju,czyli rozbudowanie zespołu<br />
agencji.<br />
Branża reklamowa żyje z kreatywności, choć z drugiej strony<br />
wiemy, że w Polsce nie robi się aż tylu autorskich kampanii, ile<br />
można by sobie życzyć. Czy Waszym zdaniem istnieją sposoby<br />
na nakłonienie klienta, by zgodził się na nowatorską, odważną<br />
kampanię?<br />
Sprawić, by uwierzył, że w naszej branży najbardziej<br />
ryzykują ci, którzy za wszelką cenę unikają ryzyka. Dobra<br />
kampania reklamowa to taka, która zaskakuje odbiorcę czymś<br />
nowym, wcześniej niewidzianym. Powinna być swojego<br />
rodzaju prototypem. A wiadomo, że nie każde prototypowe<br />
rozwiązanie okazuje się trafione. Warto jednak zaryzykować,<br />
starając się unikać oczywistych błędów, bo na drugiej szali<br />
leży kampania „nieryzykowna”, która „już była”, „już ją znam”,<br />
„już ją widziałem”, a więc stupor konsumenta i pieniądze<br />
wyrzucone w błoto.<br />
Nie ma wspólnego podejmowania ryzyka bez zaufania.<br />
Dlatego wydaje mi się, że porozumienie, które rodzi<br />
się w relacji agencja–klient, jest warunkiem koniecznym<br />
powstania świetnych kampanii. Niestety mam wrażenie, że<br />
w Polsce relacjom agencja–klient bliżej do wakacyjnego flirtu<br />
niż zaprawionego w bojach z codziennością, partnerskiego<br />
związku.<br />
Kiedy trzeba coś wymyślić, jakie są Wasze sposoby na pobudzenie<br />
kreatywności?<br />
Ilu ludzi, ile projektów, tyle sposobów. Nie wymyślę<br />
tu prochu. Burze mózgów, niekończące się dyskusje, pochłanianie<br />
świata w filmach, sieci, w książkach, muzyce, podróże.<br />
Łowienie inspiracji, gdzie popadnie. Przyglądanie się pracy<br />
lepszych od nas.<br />
Czy możecie wymienić prace, kampanie, które najlepiej Was<br />
określają?<br />
Kokos.pl – pixele, Bioprazol Bio – wprowadzenie<br />
marki, identyfikacja wizualna Noodle w Pudle.<br />
Czy potrzebujecie jakiegoś wsparcia od miasta, jeśli tak, to<br />
jakiego?<br />
Marzy mi się, aby Warszawa była takim magnesem<br />
dla kreatywnych ludzi jak Berlin. Aby ciągnęła tu młodzież<br />
o otwartych głowach, która będzie widzieć w tym mieście<br />
szansę na spełnianie się zarówno w sztuce, jak i na przykład<br />
w biotechnologiach. Aby obok doskonałych uczelni były<br />
doskonałe stypendia, dotacje, bursy, galerie, bary, miejsca<br />
do bujania w obłokach, kluby taneczne i dyskusyjne, a co<br />
najważniejsze, przyzwolenie na szaleństwo, kreatywność,<br />
152 153
ogromny margines swobody, gdzie wolno wszystko to, co nie<br />
jest zabronione. Uważam, że miasto stołeczne powinno być<br />
najbardziej przyjazne właśnie tym, którzy przywożą do niego<br />
intelektualny, twórczy ferment.<br />
Chciałbym, aby miasto wzięło na siebie część estetycznego<br />
wychowania ludności. Aby nie burzono kolejnych<br />
Supersamów, nie stawiano obrzydliwych klombów na skrzyżowaniu<br />
Marszałkowskiej z Jerozolimskimi i nigdzie więcej nie<br />
kładziono już kostki bauma. Chciałbym, aby z zabytkowych<br />
elewacji zniknęły szyldy kebabów, reklamowe siatki i wszelkie<br />
nadmuchiwane paskudztwo. Wtedy będziemy mieć także lepsze<br />
reklamy – precyzyjne w kreatywnym kombinowaniu, a nie<br />
tylko wielkie, wszędobylskie i bezmyślne.<br />
Czy ostatnio zauważyliście jakąś nową interesującą kreatywną<br />
akcję w Warszawie, jeśli tak, to jaką?<br />
Balonowa instalacja na Chłodnej – trzy kropki<br />
w miejscu kładki łączącej dwie części getta; flashmobowa<br />
działalność przeciwników krzyża na Krakowskim Przedmieściu<br />
pokazująca budzenie się społeczeństwa obywatelskiego;<br />
udostępnienie przez miasto Warszawa przyszłej siedziby<br />
Orkiestry Sinfonia Varsovia na wystawę ilustracji reklamowej<br />
w ramach festiwalu KTR – bo pokazuje miejsca niedostępne<br />
dla szerokiej publiczności, wspiera twórców oraz pokazuje<br />
wagę sektora reklamy w tworzeniu PKB; 5.10.15 i Powiśle;<br />
Galeria Interview w 1500 m2, komercyjne teatry – chociaż<br />
ich repertuar bywa dyskusyjny, to podoba mi się fakt, że<br />
przyciągają ludzi, którzy inaczej pewnie wcale nie poszliby do<br />
teatru.<br />
lEchOSłaW KWIaTKOWSKI<br />
(ur. 1973)<br />
studiował w Warszawie. Od piętnastu lat zajmuje się reklamą. Najpierw w<br />
międzynarodowych agencjach, a teraz na swoim – w agencji Fat Baby, którą założył w<br />
2009 razem z dwoma wspólnikami. Warszawę najbardziej lubi latem, więc na wakacje<br />
wyjeżdża jesienią lub zimą. Fotografuje, uprawia sport, chodzi do kina i rzadziej do teatru.<br />
154 155
5343<br />
RAFAŁ MAZUR<br />
Frajda w pracy<br />
Z wykształcenia designer, od lat<br />
pracuje jako art director. Niecałe dwa lata<br />
temu, z dwoma bliskimi współpracownikami,<br />
założył własną agencję reklamową –<br />
Brasil, która nie tylko przetrwała na rynku<br />
w czasie kryzysu, ale rozwija się w błyskawicznym<br />
tempie, pozyskując klientów<br />
i dbając o wysoki poziom projektów. O tym,<br />
dzięki czemu podbijają rynek, rozmawiamy<br />
z Rafałem Mazurem<br />
Przeczytałam w jednym z wywiadów, których udzieliliście, takie<br />
zdanie: „zależy nam, by [Brasil] była postrzegana jako agencja<br />
przykładająca dużą wagę do kreacji, a nie tylko jako firma<br />
nastawiona na pozyskiwanie biznesu”. To podejście bardzo nam<br />
odpowiada, bo właśnie badamy kreatywną przedsiębiorczość<br />
w Warszawie...<br />
To zdanie nie do końca wynika z jakiejś wymyślonej<br />
przez nas filozofii biznesu. Wzięło się po prostu z tego, jacy<br />
jesteśmy. Ja i mój odwieczny kolega z teamu, copywriter Janek<br />
Kleyff, zawsze staraliśmy się robić rzeczy, które nam samym<br />
się podobały. I do nich przekonać klientów.<br />
Oj, to ciężka praca! Przekonać marketingowców, by zaryzykowali,<br />
zainwestowali w oryginalną, niebanalną reklamę...<br />
Na pewno. Ale pierwszy wysiłek to przygotowanie<br />
pomysłu. Bo na proste kreacje, które są na naszym rynku<br />
powszechne, wpada się dosyć szybko. My tego czasu musimy<br />
poświęcić dwa, trzy razy tyle, by pojawiło się coś naprawdę<br />
ciekawego. Więc na pewno nasza praca jest droższa. Ważna<br />
jest też świadomość polskiej specyfiki, znajomość odbiorcy,<br />
polskiego charakteru, rodzimego poczucia humoru. Kultowe<br />
reklamy, najbardziej zapamiętane i te najskuteczniejsze to są<br />
takie reklamy „stąd”, bazujące na łączącym odbiorców backgroundzie.<br />
Przypuszczam, że niektóre mogą być niezrozumiale<br />
poza granicami Polski.<br />
Jakieś przykłady?<br />
Posłużę się pracami naszego autorstwa. Najgłośniejsze<br />
było „Orędzie” – reklama dla ING, w której Marek<br />
Kondrat wcielił się w rolę polityka, prezydenta. Ale też „Hipnotyzer”<br />
dla Netii. Obie bazują właśnie na tej wspomnianej<br />
kontekstowości... A w zeszłym roku zrobiliśmy akcję promocyjną<br />
pewnego warszawskiego teatru. W jednej z klatek<br />
w warszawskim zoo, w której wcześniej siedziały małpy,<br />
zamknęliśmy ludzi. I to wywołało ogromne zainteresowanie<br />
mediów, mówił o tym nawet Reuters i agencje prasowe<br />
z całego świata, na wielu portalach zachodnich to był news<br />
dnia. Zresztą w takim kierunku ewoluuje rynek reklamy na<br />
całym świecie. Obecnie poszukuje się lokalnych tematów,<br />
żeby skuteczniej docierać do szerokiej rzeszy odbiorców.<br />
To jest bardziej autentyczne, prostsze i bardziej się wyróżnia.<br />
Pozwala to również na obniżenie kosztów, ponieważ im<br />
bardziej reklama się wyróżnia, tym większy zasięg buduje.<br />
Nowe kanały przekazu powodują, że ludzie zmęczeni nachalnością<br />
tradycyjnych spotów, billboardów takiej świeżej<br />
reklamy nie odrzucają. Oni ją lubią, kupują, mówią o niej,<br />
zapamiętują.<br />
Wracając do rozwoju waszej agencji: istniejecie półtora roku,<br />
zaczynaliście we trzech, dzisiaj zatrudniacie już 30 osób.<br />
Imponujące tempo. W tym czasie zdążyliście również zyskać<br />
kilku strategicznych klientów. Jak oceniasz, co stanowiło największe<br />
wyzwanie, największy problem w rozkręcaniu waszej<br />
działalności?<br />
156 157
Skalę trudności chyba najlepiej określa to, ile firm<br />
w tym samym czasie powstało i nie przetrwało. Bo zaczynaliśmy<br />
w okresie narastającego kryzysu... Dosyć szybko pozyskaliśmy<br />
pierwszego klienta – Medicover, dzięki któremu<br />
mieliśmy już źródło utrzymania i mogliśmy zatrudnić kilka<br />
osób. A potem już spokojniej przygotowywaliśmy prezentacje<br />
na przetargi, do dziś wygraliśmy Netię, BOŚ Bank, Radio Zet,<br />
Suzuki i Scan Holiday. Pozostałe firmy obsługujemy projektowo.<br />
Najtrudniejsze było stworzenie procedur wewnątrz<br />
firmy, pełnej dokumentacji, przepływu informacji na serwerach...<br />
Wszystko to przygotowywaliśmy w bardzo przyśpieszonym<br />
trybie.<br />
Pojawił się też nowy motyw jak zarządzanie ludźmi, jak sobie<br />
z tym radzicie, poddaliście się szkoleniom?<br />
Nie, nie. Mieliśmy o tyle łatwiej, że w agencji,<br />
w której wcześniej pracowaliśmy, byliśmy groupheadami, czyli<br />
teamem, który opiekuje się kilkoma innymi zespołami. Więc<br />
już wcześniej mieliśmy takie doświadczenia.<br />
Jak dużo pracujesz?<br />
Dokąd?<br />
Sporo, bo ciężko określić ten moment, kiedy jest się<br />
ostatecznie zadowolonym z pomysłu. Zawsze wydaje się, że<br />
coś można poprawić, dopieścić. I to się tak rozciąga w czasie.<br />
Ale wynagradzamy sobie to tym, że czasami wyjeżdżamy, żeby<br />
wymyślać...<br />
Najczęściej do mnie na działkę.<br />
No właśnie, jakie jeszcze macie sposoby na pobudzenie<br />
kreatywności?<br />
Najtrudniejsze jest znalezienie sposobu na wymyślanie.<br />
Bo pomysły biorą się z różnych impulsów, czasem jest to<br />
obserwacja świata, innym razem przeczytanie gazety czy sen...<br />
Mojemu wspólnikowi, Jankowi, regularnie śnią się pomysły.<br />
A czasami wyjazd lub różne formy brainstormingów.<br />
A kiedy nic nie działa?<br />
Czasami faktycznie jest taka magma w głowie...<br />
Ale zachowujemy spokój, bo i tak wiemy, że to wymyślimy.<br />
158 159
Chyba nigdy nie było tak, że się nie udało. Zawsze w końcu<br />
jest taki moment, że coś pęka i pomysł się wykluwa. U nas<br />
w agencji nie ma jakiegoś amoku, to jest raczej spokojna<br />
praca... Rano kawa, potem siadamy i wymyślamy. Czasami<br />
w momentach impasu, wypalenia dobrze działa zmiana osoby<br />
w teamie. Zresztą my w przeciwieństwie do innych agencji<br />
robimy tak, że kiedy jest przetarg, to do teamu prowadzącego<br />
dany produkt dołączają inne, by wesprzeć go w kreacji. Pracujemy<br />
dużymi grupami, nawet accounci czasami biorą udział<br />
w wymyślaniu.<br />
Co zmotywowało Was do założenia własnej agencji? Chcieliście<br />
po prostu lepiej zarabiać czy była jakaś wizja, którą chcieliście<br />
wprowadzić w życie?<br />
Dużo o tym rozmawialiśmy. Najpierw postanowiliśmy,<br />
że chcemy się usamodzielnić, a potem analizowaliśmy<br />
typy agencji, które istnieją na rynku, zastanawialiśmy się, czy<br />
powinniśmy być sprofilowani, czy raczej nie...<br />
Co to znaczy „sprofilowani”?<br />
To taka agencja, która ma pewną filozofię. Do tej<br />
grupy należy wiele sieciówek. Dla wielu najważniejsze jest, by<br />
klient dobrze zarabiał. My doszliśmy do wniosku, że dla nas<br />
najistotniejsza jest jakość współpracy z klientem. Wydaje się<br />
to oczywiste, ale jednak nie zdarza się często na rynku. Jeśli<br />
klient cię lubi, ufa ci i dobrze mu się współpracuje, to relacja<br />
jest bardziej partnerska i można dzięki temu o wiele więcej<br />
zrobić. Bardzo często jest jednak taki mocny podział: tu jest<br />
agencja, tu klient. I rywalizacja o to, kto jest mądrzejszy. Nie<br />
ma porozumienia, słuchania. Ja nigdy nie próbuję udowodnić<br />
klientowi, że mam rację, jedynie przedstawiam swój punkt<br />
widzenia, doceniam, że on się naprawdę zna na produkcie,<br />
któremu poświęcił dobrych kilka lat pracy.<br />
No ale nie wszyscy klienci są gotowi na tych zasadach współpracować.<br />
Czy w takim razie selekcjonujecie klientów?<br />
Teraz mamy taką sytuację, że idąc na przetarg,<br />
przedstawiamy tylko takie pomysły, które naprawdę mamy<br />
ochotę zrealizować. Nawet jeśli to jest tylko jeden projekt.<br />
Nie tak jak to często bywa na prezentacjach, że jest jeden<br />
świetny pomysł i dwa asekuracyjne. Oczywiście wiąże się to<br />
z ryzykiem, że można przetarg przegrać, ale jest ten wielki<br />
plus, że można zrobić coś fajnego. Chcemy, żeby ta praca<br />
przyniosła nam frajdę. I tym się kierujemy.<br />
Jak zamierzacie się rozwijać?<br />
Plany się ciągle zmieniają... Ale na dziś wygląda to<br />
tak, że trochę ograniczamy rzeczy, w które się angażujemy.<br />
Chcemy robić rzeczy kreatywne, ciekawe, a nie taki zwykły<br />
agencyjny serwis. Wolelibyśmy, żeby Brasil zostało 30-osobową<br />
firmą, nad którą możemy panować, a nie ewoluowało<br />
w stronę wielkiego biznesu czy korporacyjnego molocha.<br />
I chcemy też rozwijać swoje inne pasje: ja design, a Janek<br />
muzykę.<br />
Czy ostatnio zauważyłeś jakąś nową interesującą kreatywną<br />
akcję w Warszawie, jeśli tak, to jaką?<br />
Podoba mi się sposób, w jaki ludzie się ubierają. To<br />
się ostatnio bardzo zmieniło, młodzi są świetni, a czasami<br />
można spotkać i starszych, na przykład sześćdziesięciolatków,<br />
mających swój styl. I w Warszawie zaczęło się dużo dziać – to<br />
też jest fajne..<br />
raFał Mazur<br />
(ur. 1976)<br />
od 12 lat pracuje w branży reklamowej. W grudniu 2008r. otworzył z kolegami<br />
własną firmę - Brasil. Z wykształcenia jest projektantem, dlatego pierwsze doświadczenia<br />
zdobywał w firmach wykonujących formy przestrzenne. Dziś stara się łączyć swoje<br />
doświadczenia i wiedzę z nowymi technologiami. Poszukuje interesujących obszarów,<br />
które można zawłaszczyć na potrzeby reklamy. Ponieważ ciągle styka się z czymś nowym,<br />
praca nigdy mu się nie nudzi.<br />
160 161
7385<br />
Szymon Holcman<br />
Konkretna propozycja<br />
Jeden z redaktorów wydawnictwa<br />
komiksowego Kultura Gniewu opowiada jak<br />
wygląda rynek komiksowy w Polsce i jakie<br />
są uroki prowadzenia niezależnej działalności<br />
Do wydawnictwa Kultura Gniewu przyszedłeś na przełomie<br />
2004/2005 roku. Jakie to było w tamtym czasie wydawnictwo?<br />
Wydawnictwo prowadził wtedy jeden człowiek,<br />
będący jednocześnie jego założycielem – Jarek Składanek.<br />
W tamtych czasach Kultura Gniewu wydawała wyłącznie<br />
polskie albumy komiksowe, takich twórców jak Janek Koza,<br />
Jakub Rebelka czy Tomek Niewiadomski, czyli autorów<br />
undergroundowych i niezależnych. Komiksy były publikowane<br />
w formie zeszytów, w małych nakładach. W ogóle Kultura<br />
Gniewu powstała początkowo tylko po to, by wydać legendarny<br />
komiks „Pały” – punkowca i anarchisty – pt. Zakazany<br />
owoc. Przez pierwsze pięć lat działalności Jarek samodzielnie<br />
wydawał wszystkie komiksy z myślą o imprezach branżowych<br />
odbywających się m.in. w Warszawie i w Łodzi. Można powiedzieć,<br />
że te pierwsze lata działalności to był samizdat, jednak<br />
wszystkie te publikacje były na wysokim poziomie edytorskim.<br />
Pojawiłeś się w wydawnictwie z konkretną propozycją<br />
współpracy?<br />
Interesowałem się komiksem do zawsze. Znałem<br />
też polski rynek komiksowy i doskonale wiedziałem, co robi<br />
Jarek, który zaczął w podobnym momencie, co krakowskie<br />
wydawnictwo Post. Oni właśnie wydali słynnego Mausa Arta<br />
162 163
Spiegelmana, a chwilę później El Borbah Charlesa Burnsa –<br />
znakomite komiksy z nurtu niezależnego i autorskiego, który<br />
w zagranicznym wydaniu był dotąd na naszym rynku w zasadzie<br />
nieobecny. A jako że sprowadzałem dla siebie komiksy<br />
obcojęzyczne i wieloma z nich byłem zachwycony, zamarzyło<br />
mi się, żeby w Polsce pojawiało się więcej tytułów podobnych<br />
do oferty Postu. W tamtym czasie mieszkałem już w Warszawie<br />
i pomyślałem, żeby z takim pomysłem i propozycjami<br />
konkretnych tytułów zgłosić się do Kultury Gniewu.<br />
Dlaczego nie chciałeś zaryzykować i samodzielnie stworzyć<br />
takiego wydawnictwa?<br />
To nie była kwestia ryzyka. Zdecydowałem się na<br />
dołączenie do Kultury Gniewu, bo mam organiczną niechęć<br />
do urzędów, biurokracji i roboty papierkowej. Uznałem, że<br />
jeśli takie wydawnictwo już istnieje na rynku – i ma np. podpisane<br />
umowy dystrybucyjne – to nie ma sensu powoływać<br />
odrębnego bytu. Poza tym Jarek Składanek niedługo przed<br />
moim przyjściem wydał świetny polski komiks Achtung Zelig<br />
Krzysztofa Gawronkiewicza i Krystiana Rosenberga, który<br />
odniósł spory sukces. Uwierzył wtedy, że można wydawać<br />
w Polsce albumy w twardej oprawie, dużym formacie, które<br />
się dobrze sprzedadzą, i to nie tylko podczas komiksowych<br />
festiwali.<br />
Potrzebował jedynie więcej rąk do pracy. I pojawiłem<br />
się ja z konkretną propozycją. Przyznam, że pierwszą<br />
rzeczą, którą chciałem zrobić w Kulturze Gniewu, było wydanie<br />
w Polsce Persepolis Marjane Satrapi. Niestety prawa do<br />
publikacji kupił kto inny, spóźniliśmy się dosłownie o kilka<br />
dni. Ale potem udało nam się wspólnie opublikować wiele<br />
innych znakomitych rzeczy.<br />
Po pięciu latach wspólnej pracy Kultura Gniewu opublikowała<br />
kilkadziesiąt komiksów zagranicznych, tworzących współczesny<br />
kanon gatunku – od Charlesa Burnsa po Rutu Modan. Czy nie<br />
chcecie poszerzyć profilu wydawnictwa?<br />
Bardzo chcielibyśmy pójść w stronę komiksu dla<br />
dzieci, bo, co wielu może zaskoczyć, wydawaliśmy do tej pory<br />
albumy przeznaczone dla dojrzałego czytelnika. Myślimy<br />
o tym już od jakiegoś czasu, niestety zaczął się kryzys, który<br />
dopiero teraz objawia się z całą mocą. Rynek komiksowy<br />
w Polsce jest dość płytki, a co za tym idzie, mało stabilny.<br />
Dla nas istotna jest na przykład sprzedaż naszych komiksów<br />
w dużych sieciach księgarskich typu Empik. Niestety<br />
ten dystrybutor w ostatnich miesiącach ogranicza sprzedaż<br />
komiksów w swoich księgarniach – wiele tytułów oferuje<br />
tylko przez swój sklep internetowy. A nam bardzo zależy na<br />
kliencie „niedzielnym“, czyli takim, który niekoniecznie czyta<br />
na co dzień komiksy, ale trafi np. w prasie na dobrą recenzję,<br />
zaintrygowany nią pójdzie do księgarni i kupi nasz komiks.<br />
I właśnie dla takich klientów internet nie jest atrakcyjny, bo<br />
najczęściej chcą mieć towar od razu, a nie czekać, aż dotrze<br />
do nich przesyłka. Internet jest dla fanów, wielbicieli, znawców,<br />
którzy kupują komisy poniekąd w ciemno.<br />
Oprócz tego, że współtworzysz Kulturę Gniewu, pracujesz także<br />
na pełen etat w firmie Gutek Film, wielce zasłużonej dla popularyzacji<br />
dobrego, ambitnego kina w Polsce, twórcy odbywającego<br />
się od kilku lat Festiwalu Filmowego Era Nowe Horyzonty.<br />
Czy to wynika z tego, że nie jesteś w stanie utrzymać się<br />
z wydawnictwa?<br />
Wszystkie trzy osoby tworzące Kulturę Gniewu pracują<br />
na etat gdzie indziej. Wydawanie komiksów jest w Polsce<br />
niestety niedochodowe. Pracujemy zatem nad komiksami po<br />
godzinach, we własnych domach, które służą nam za biura.<br />
To, że do dziś istniejemy na rynku, wynika właśnie z takiego<br />
systemu funkcjonowania. Ta działalność może się wydawać<br />
bardzo romantyczna i atrakcyjna, ale ma też ciemną stronę<br />
– żmudną papierkową robotę, ściąganie należności, dystrybucję.<br />
Dla przykładu: pewien odbiorca naszych komiksów zalegał<br />
nam z płatnościami ponad siedem miesięcy, gdybyśmy żyli<br />
z wydawnictwa, już dawno utracilibyśmy płynność finansową.<br />
Czy w takiej sytuacji nie staracie się o dotacje, wsparcie finansowe<br />
instytucji miejskich czy kulturalnych?<br />
Staramy się, ale jest to trudne z dwóch powodów:<br />
jest wiele innych instytucji kultury, które o takie dofinansowanie<br />
walczą, a poza tym zwyczajnie czasami nie wystarcza<br />
nam czasu, bo zajmujemy się tym „po godzinach”. Zgłosiliśmy<br />
się do Biura Promocji Miasta przy okazji wydania albumu<br />
164 165
Komiks W-WA o Warszawie i takie dofinansowanie dostaliśmy.<br />
Otrzymaliśmy także wsparcie od Pro Helvetii przy publikacji<br />
komiksów Thomasa Otta. Ale to są pojedyncze projekty.<br />
Zresztą ja zawsze mam obawy w przypadku takiej, oczywiście<br />
cennej, pomocy – boję się utraty niezależności, chęci ingerowania<br />
w treść komiksów, wolę być totalnie niezależny, by<br />
z czystym sumieniem robić tylko to, co chcemy robić. I to<br />
także wynika z komfortu pracy po godzinach! Nie patrzę na<br />
to jak na działalność, która ma nam przynieść wielkie zyski,<br />
tylko wolność wydawania tego, co naprawdę nam się podoba.<br />
Natomiast brakuje narzędzi, na przykład stypendiów czy<br />
dotacji, dla samych autorów, którzy mogliby spokojnie pracować<br />
nad nowymi komiksami. A jest to praca bardzo czasochłonna<br />
i biorąc pod uwagę nakłady komiksów w Polsce, na<br />
przykład nasz średni nakład to 1200 egzemplarzy, zupełnie<br />
nieopłacalna.<br />
Jak w takim razie widzisz przyszłość Kultury Gniewu?<br />
Oczywiście chciałbym za kilka lat mieć małe biuro<br />
naszego wydawnictwa, do którego moglibyśmy przychodzić co<br />
rano do pracy i spokojnie z tego żyć. Ale gdy patrzę na obecne<br />
realia i rynek komiksowy w Polsce, nie wydaje mi się to<br />
osiągalne. Co nie znaczy, że nie myślę o przyszłości i rozwoju,<br />
bo on ma miejsce! Jeszcze pięć lat temu wydawaliśmy sześć<br />
albumów rocznie. Dziś dwadzieścia. Wszelkie ewentualne<br />
zyski przeznaczamy na odkrywanie i wydawanie kolejnych<br />
autorów, z Polski i z zagranicy. To właśnie sprawia nam prawdziwą<br />
frajdę.<br />
SzyMOn hOlcMan<br />
(ur. 1977)<br />
absolwent filmoznawstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie.<br />
W 2003 roku zamieszkał w Warszawie. Od początku pobytu w stolicy pracuje w firmie Gutek<br />
Film, obecnie jako kierownik produkcji DVD. Jest także wspólnikiem w wydawnictwie<br />
komiksowym Kultura Gniewu.<br />
www.kultura.com.pl<br />
6746<br />
MARCIN “TYTUS” GRABSKI<br />
Taki typ<br />
Właściciel niewielkiej, ale bardzo<br />
zasłużonej wytwórni płytowej Asfalt<br />
Records. W swojej firmie wszystko robi<br />
sam. Nie narzeka<br />
Jak to się stało, że 12 lat temu powstał Asfalt Records?<br />
Interesowałem się muzyką hiphopową. Prowadziłem<br />
stronę poświęconą temu gatunkowi pod koniec lat 90. Założenie<br />
wytwórni było kolejnym elementem mojego hobby. Nie<br />
chodziło o to, aby zarabiać. Nawet nie planowałem się z tego<br />
utrzymywać, bo jeszcze długo, długo żyłem z czego innego.<br />
Z biegiem lat Asfalt zaczął przynosić zyski i stał się moją<br />
pierwszoplanową działalnością...<br />
Super znana polska wytwórnia, kultowa można powiedzieć, a tu<br />
siedzimy w skromnym pokoiku w dawnej drukarni...<br />
Asfalt, mimo jakiejś tam renomy, to nadal mała<br />
firma, którą można zamknąć w komputerze i telefonie. Nie<br />
oszukujmy się, branża fonograficzna jest od kilku lat w fazie<br />
ostrej recesji, wymiera, przestaje być opłacalna. Mój sposób<br />
to kontrola kosztów. Przeinwestowanie zgubiło wielu wydawców.<br />
Działalność fonograficzna może być dochodowa, nawet<br />
w czasach internetowego piractwa... Ale wszystko zależy od<br />
bardzo dokładnego rachunku zysków i strat. Można sprzedać<br />
30 tysięcy płyt i na tym stracić albo 500 i nieźle zarobić.<br />
A jak to wyglądało, kiedy zaczynałeś?<br />
Pierwsze koncerty graliśmy w bardzo małych miejscach,<br />
typu puby bilardowe. Dojeżdżaliśmy pociągiem, za<br />
koncert artysta dostawał gażę 300 złotych. Dziś to są już<br />
166 167
wielkie sale, najlepsze kluby w Polsce i poważne kontrakty.<br />
W przygotowanie koncertów, np. O.S.T.R., zaangażowane są<br />
dziesiątki osób...<br />
Ale tu w biurze widzę tylko jednego młodego człowieka... Ile<br />
osób zatrudniasz?<br />
Nikogo, ale pomaga mi mój człowiek Bidi, który<br />
zajmuje się właśnie trasami O.S.T.R. Ja w ogóle miałem mega<br />
problem, by jakąś część prac komuś powierzyć. Bardzo długo<br />
robiłem w wytwórni wszystko od tzw. A&R, czyli wyszukiwania<br />
artystów i nawiązywania z nimi kontaktu, przez booking<br />
koncertów i wydawanie płyt, tłoczenie, doglądanie produkcji,<br />
podpisywanie umów dystrybucyjnych, po sporządzanie kontraktów<br />
czy projektowanie okładek! Wszystkie umowy, które<br />
podpisywał Asfalt Records, pisałem sam.. A jeszcze kiedy<br />
powstał sklep internetowy...<br />
Szaleństwo ogarnąć to wszystko samemu!<br />
Zgadza się. Jestem typem Zosi Samosi... Co w pewnym<br />
momencie zaczęło mi bardzo przeszkadzać. Doba ma<br />
tyko 24 godziny, a ja założyłem rodzinę i część obowiązków<br />
musiałem nauczyć się cedować na inne osoby. W ciągu ostatniego<br />
roku zacząłem delegować pracę.<br />
Nowością jest też otwarcie sklepu. Czy to się sprawdza, jak<br />
funkcjonuje?<br />
Asfaltshop powstał na zasadzie dodatku. Ale bardzo<br />
szybko z pobocznego pomysłu zamienił się w całkiem spore<br />
przedsięwzięcie. Oczywiście wytwórnia napędza sklep, ale też<br />
czasem dzieje się odwrotnie, bo wydajemy płyty, które tylko<br />
tam mogą się sprzedać, np. triphopowy Kollage czy krążki<br />
Ortega Cartel – polskiego zespołu hiphopowego z Kanady,<br />
kultowego w niektórych kręgach. Za to nie ma u nas płyt<br />
dostępnych bez problemu w sieciach handlowych. Wąska specjalizacja,<br />
znalezienie swojej niszy to moim zdaniem jedyne<br />
rozwiązanie dla wytwórni płytowych na czasy kryzysu.<br />
Czy jako wydawca starasz się walczyć z plagą naszych czasów,<br />
czyli piractwem? Wygłaszasz kazania i potępiasz piratów, jak<br />
np. Kazik Staszewski?<br />
Oczywiście. Na stronie wisi prośba, żeby szanować<br />
168 169
pracę artystów Asfaltu i jeśli się tej muzyki nie chce kupić, to<br />
aby również jej nie słuchać. Czasem piractwo wynika z nieświadomości,<br />
są ludzie, którym się wydaje, że jeśli płacą za<br />
Internet, to mają prawo ściągać. Inni po prostu z premedytacją<br />
nie respektują prawa autorskiego. Są też tacy, którzy<br />
ściągają z internetu, bo ich na kupowanie nie stać. Sam<br />
kiedyś byłem w podobnej sytuacji, więc ich rozumiem. Ale nie<br />
akceptuję zamożnych, którzy piratują, bo jest to praktycznie<br />
bezkarne.<br />
Ale przyznaj, że kryzys fonografii jest też bodźcem, aby płyty<br />
były lepiej wydawane, żeby były również ładnym przedmiotem...<br />
Jasne. Naszymi klientami są często kolekcjonerzy.<br />
Oni traktują albumy jak obiekty, zwracają dużą uwagę na to,<br />
jak są wydane. Co ciekawe, dzięki temu coraz lepiej sprzedają<br />
się winyle... Są ludzie, którzy je kupują i nawet nie otwierają.<br />
Dlaczego tacy artyści jak O.S.T.R. czy Fisz, którzy bez trudu<br />
mogliby wydawać płyty w wielkich wytwórniach, wciąż chcą<br />
pracować z Tobą?<br />
Myślę, że cenią sobie to, jak ich traktuję. Nawet<br />
mało znanych artystów szanuję, podpisuję z nimi umowy na<br />
tych samych zasadach co z gwiazdami. Zachowuję się tak,<br />
jakby mieli jutro przejść do innej wytwórni. I jestem uczciwy,<br />
nie przycinam na nich kasy. Myślę, że doceniają też to, że<br />
potrafię rozumieć ich specyfikę, np. Ostry nie przepada za<br />
mediami i „pokazywaniem się”, ale przy okazji odkryliśmy<br />
zasadę, że im mniej Ostrego w telewizji, tym jest on popularniejszy.<br />
Nie wiem, czy działy promocji dużych wytwórni<br />
przełknęłyby taką strategię.<br />
No ale Fisz najnowszą płytę, pod szyldem Kim Nowak, wydał<br />
w Universal Music Polska...<br />
Nie zostałem tym zaskoczony, bo płyta trochę nie<br />
pasowała do Asfalt Records i moim zdaniem wymagała mejdżersowego<br />
skrzydła. Ale ja nadal organizuję i bookuję koncerty<br />
obu braci Waglewskich – także jako Kim Nowak.<br />
Twoja firma mieści się w Warszawie, czy to jakoś wpłynęło na<br />
jej rozwój?<br />
Oczywiście. Tu są wszystkie media, jeszcze do<br />
niedawna sam zawoziłem teledysk do telewizji, a gdybym<br />
mieszkał gdzie indziej, musiałbym go wysyłać pocztą. Zabrakłoby<br />
osobistego kontaktu, spotkań z dziennikarzami, ciężej<br />
byłoby organizować press tours. Również najważniejsze sklepy<br />
z hiphopowymi winylami mieszczą się tutaj, a także mój dystrybutor<br />
(firma EMI). Wszystko jest pod ręką.<br />
To trochę degradacja, można pomyśleć, z szefa<br />
opiniotwórczej wytwórni do właściciela sklepiku internetowego.<br />
Ale takie są czasy. Czasem proponuję artystom pomoc<br />
przy wydaniu i sprzedaży płyty, bez firmowania tego logiem<br />
Asfaltu. Tak było w przypadku Małpy.<br />
Czy ostatnio zauważyłeś jakąś nową interesującą kreatywną<br />
akcję w Warszawie, jeśli tak, to jaką?<br />
Nowy Wspaniały Świat – dobrze, że miasto zdecydowało<br />
się oddać to w takie ręce. Dużo się tam dzieje, koncerty<br />
(także nasze), spotkania, projekcje. No i cieszę się, że<br />
w końcu rozpoczęła się dyskusja o ciszy nocnej w Warszawie.<br />
MarcIn “TyTuS” GraBSKI<br />
(ur. 1972)<br />
za sprawą ojca – miłośnika jazzu – intensywnie zainteresowany muzyką<br />
rozrywkową od szkoły podstawowej. Studia na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu<br />
Warszawskiego prawie ukończone. Zamiast pisać pracę magisterską założył własną<br />
wytwórnię płytową Asfalt Records (1998 rok). Odkrywca dla rynku fonograficznego takich<br />
artystów jak O.S.T.R., Fisz, Emade, Łona. Wydawca kilku amerykańskich artystów hiphopowych,<br />
których płyty z powodzeniem eksportuje do Niemiec, Stanów Zjednoczonych,<br />
Australii i Japonii. Nagroda „Człowiek roku 2003” przyznana w plebiscycie czytelników<br />
portalu „hip-hop.pl”. W ramach Asfalt Records zajmuje się nie tylko działalnością wydawniczą,<br />
ale jest także agentem koncertowym. Polski tour manager Skalpela (Ninja Tune)<br />
w latach 2003–2004. Jeden z największych wydawców płyt winylowych w Polsce, ale<br />
przede wszystkim kochający mąż i ojciec córeczki Zuzi.<br />
.<br />
www.asfalt.pl<br />
170 171
2832<br />
Paweł KozłowsKi<br />
Chcę pozostać niezależny<br />
Po kilkunastu latach pracy jako grafik<br />
zajął się projektowaniem mody ulicznej.<br />
Turbokolor to jego marka ubrań specjalnych<br />
W swojej firmie odzieżowej, oprócz tego, że jesteś właścicielem,<br />
jesteś też dyrektorem artystycznym. Czy czujesz, że<br />
tworzysz biznes kreatywny w Warszawie? Kogo zapraszasz do<br />
współpracy?<br />
Nie posiadając zaplecza w postaci megainwestora<br />
albo bogatego tatusia, trzeba być bardzo kreatywnym. Tak,<br />
czuję, że tworzymy coś kreatywnego, ponieważ zwykle staramy<br />
się, żeby moda uliczna wychodząca z naszego magazynu<br />
i mojego studia to było coś specjalnego. Przy okazji premier<br />
naszych kolekcji organizujemy różne eventy, robimy ciekawe<br />
sesje we współpracy z superkreatywnymi ludźmi – czołowymi<br />
stylistami, fotografikami.<br />
Co oznacza dla Ciebie prowadzenie firmy właśnie w Warszawie?<br />
Jakie są plusy i minusy tego miasta?<br />
To jest początek drogi, i nie jest łatwo. Ostatnio<br />
uświadomiłem sobie, dlaczego tak bardzo frustruję się, mieszkając<br />
w naszym kraju. Przecież na całym świecie są buce<br />
i prostacy, i w Niemczech, i we Francji czy Anglii. Chodzi<br />
o to, ze naszym narodowym problemem jest to, że u nas się<br />
nie myśli. Bezmyślność i głupota to nasz największy wróg! Nie<br />
jest łatwo głównie przez system, urzędy i głupich ludzi. Ale<br />
są też plusy. Wiele rzeczy można tu załatwić, stworzyć, ogarnąć…<br />
bo jesteśmy kreatywnym narodem pod względem<br />
172 173
naginania rzeczywistości do swoich potrzeb. Bez wielkiego<br />
budżetu sesja w Muzeum Techniki pewnie nie doszłaby do<br />
skutku w Nowym Jorku czy Berlinie. A my nawet siedzieliśmy<br />
w eksponatach... i to bardzo małym kosztem! Cała nasza produkcja<br />
ma miejsce w Polsce. To jeden z ostatnich bastionów<br />
w Europie, gdzie wciąż się coś produkuje. To bardzo dobrze,<br />
bo wspieramy nasz własny przemysł i możemy dużo lepiej<br />
kontrolować proces produkcji.<br />
Jak widzisz rozwój i perspektywy swojej firmy? Jakie są Twoje<br />
ambicje?<br />
Chciałbym pozostać niezależny tak długo, jak tylko<br />
dam radę. Oprócz tego chciałbym współpracować z kimś, kto<br />
będzie rozumiał dobrze moje koncepcje, a w przyszłości przejmie<br />
ode mnie część projektowania krojów itd. Bardzo trudno<br />
znaleźć taką bliską swojej wrażliwości osobę. Chciałbym, żeby<br />
nasz rozwój za granicą był jeszcze dynamiczniejszy.<br />
Jaką dałbyś radę tym, którzy chcą się zająć działalnością na<br />
pograniczu kreacji i biznesu w Warszawie?<br />
Iść pod wiatr, nie zniechęcać się szybko, bo nic nie<br />
dzieje się od razu. Mieć pasję. Nie wymyślać sobie czegoś,<br />
czego się nie czuje. Lepiej zająć się czymś, co się rozumie<br />
i kocha, nawet mającym małe szanse na sukces, niż robić coś,<br />
czego się nie czuje. Jak masz coś w sercu i dajesz to innym, to<br />
prędzej czy później osiągniesz cel!<br />
PaWEł KOzłOWSKI-SWanSKI<br />
(ur. 1980)<br />
malarz, ilustrator, projektant. Od 13 lat pracuje jako niezależny artysta grafik.<br />
Pod koniec lat 90. brał udział przy powstawaniu magazynu „Dosdedos”, przygotowuje animacje<br />
dla MTV, Vh1. Ilustrował takie magazyny jak „Exklusiv”, „Laif”, niemiecki „Lodown”<br />
czy hiszpański „Belio”. Zaprojektował około 80 grafik na deskorolki dla firm ze Stanów<br />
oraz Europy. Od czterech lat działa w stworzonej przez siebie marce Turbokolor. malarz,<br />
ilustrator, projektant. Od 13 lat pracuje jako niezależny artysta grafik. Pod koniec lat 90.<br />
brał udział przy powstawaniu magazynu „Dosdedos”, przygotowuje animacje dla MTV,<br />
Vh1. Ilustrował takie magazyny jak „Exklusiv”, „Laif”, niemiecki „Lodown” czy hiszpański<br />
„Belio”. Zaprojektował około 80 grafik na deskorolki dla firm ze Stanów oraz Europy. Od<br />
czterech lat działa w stworzonej przez siebie marce Turbokolor.<br />
www.turbokolor.com<br />
4906<br />
RobeRt PRzePióRski<br />
Hurra!<br />
W ciągu ostatnich 10 lat Robert<br />
Przepiórski był ogrodnikiem w Oslo, pracował<br />
na wysokościach w Vancouver, w międzyczasie<br />
był też handlowcem, trenerem,<br />
marketingowcem. Trzy lata temu wymyślił<br />
akcję Citydoping i zaangażował się w organizowanie<br />
miejskich wydarzeń kulturalnych<br />
Co to jest Citydoping?<br />
Citydoping to idea, wokół której grono pomysłowych<br />
ludzi buduje kolejne projekty. To chęć dopingowania innych<br />
do odkrywania miasta, udziału w jego życiu kulturalnym i<br />
społecznym oraz promowania ciekawych oddolnych inicjatyw.<br />
Skąd wziął się pomysł?<br />
Pomysł wziął się z potrzeby i chęci pokazania stolicy<br />
jako miasta pełnego ciekawych miejsc, wydarzeń i ludzi, na<br />
przekór potocznym opiniom, że „w tym mieście nic się nie<br />
dzieje”.<br />
Jaka jest wielkość firmy, ile osób zatrudnia? Jak się rozwijała?<br />
Citydoping konsekwentnie podąża ścieżką dynamicznego<br />
wzrostu. W zależności od skali projektu zatrudnia<br />
od kilku do kilkudziesięciu osób. Kluczowe punkty w naszej<br />
dosyć krótkiej historii działań to wydanie przewodnika Citydoping<br />
Warszawa, stworzenie i organizacja festiwalu Zawsze<br />
z Bareją!, akcji Street Art Doping i aktualnie uruchomienie<br />
letniej klubokawiarni CUD (nad Wisłą). Z punktu widzenia<br />
174 175
organizacyjnego – rozwinięcie działalności do postaci Grupa<br />
Citydoping Sp. z o.o. i uruchomienie Fundacji Do Dzieła!<br />
Zaczynaliście od przewodnika po Warszawie, wydanego w 2008<br />
roku w pięciu językach. Jak to się sprawdziło, macie jakieś<br />
sygnały od czytelników?<br />
W drugiej połowie 2009 roku zaktualizowaliśmy go<br />
i w odpowiedzi na duże zapotrzebowanie rynku dodrukowaliśmy<br />
dodatkowy nakład. Do tej pory otrzymaliśmy wiele pozytywnych<br />
opinii od czytelników z całego świata oraz od samych<br />
warszawiaków, których entuzjazm tylko motywuje do podejmowania<br />
dalszych działań.<br />
Co stanowi największą trudność w organizowaniu tego rodzaju<br />
akcji w Warszawie, co byś zmienił, gdyby była taka możliwość?<br />
Podejmując się organizacji tego rodzaju akcji, najtrudniej<br />
jest zrobić pierwszy krok, czyli przejść z poziomu<br />
chęci i pomysłów do realizacji. Działalność na styku kultury,<br />
przedsiębiorczości i współpracy z urzędami wymaga ogromnej<br />
konsekwencji i determinacji w działaniu, a także umiejętności<br />
kooperacji z różnego rodzaju podmiotami. Wiedza i doświadczenie<br />
to dodatkowe atuty, ale nie stanowią jednoznacznie o<br />
sukcesie. Krótko mówiąc: trzeba mieć głębokie przekonanie<br />
do swojego pomysłu. Gdybym miał wymienić trudności, które<br />
spotykają miejskich aktywistów, zaliczyłbym do nich niektóre<br />
przewlekłe procedury, zdobywanie pozwoleń oraz czas oczekiwania<br />
na wyniki miejskich konkursów. Rozumiem konieczność<br />
istnienia systemu procedur, jednakże gdybym mógł je<br />
uprościć, postarałbym się m.in. o krótsze terminy, możliwość<br />
uzyskania szerszej informacji o błędach, w przypadku odrzuconych<br />
projektów.<br />
Udaje się Wam dosyć mocno współpracować z miastem, pozyskiwać<br />
pozwolenia i dotacje na wasze projekty, co stanowi<br />
problem dla wielu ludzi zajmujących się kulturą w mieście, jaka<br />
jest recepta na tego rodzaju dobre kontakty z urzędami?<br />
Kluczem do dobrej współpracy jest postawa partnerska<br />
w stosunku do wszelkich urzędów, z którymi współpracujemy.<br />
Szanujemy i doceniamy naszych partnerów na każdym<br />
etapie współpracy, co owocuje długofalowymi pozytywnymi<br />
176 177
elacjami i budowaniem perspektyw na przyszłość. Oczywiście<br />
ważny jest też profesjonalizm, rzetelność i umiejętności<br />
zespołu, ale najważniejszy jest sam pomysł, którym zarażamy<br />
kolejne osoby zaangażowane w nasze akcje.<br />
Latem otworzyliście klub Cud nad Wisłą, na bulwarze przy<br />
Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego. Dzięki niemu nad<br />
rzekę powróciło nocne życie . Czy ciężko było zrealizować ten<br />
projekt?<br />
Cud (nad Wisłą) był dla nas wyjątkowo złożonym i<br />
pracochłonnym projektem, który zakończył się sukcesem po<br />
ośmiu miesiącach wytężonej pracy wielu zaangażowanych w<br />
niego osób i instytucji. Na miejsce składa się klubokawiarnia,<br />
scena do działań artystycznych, przestrzeń ekspozycyjna i<br />
rekreacyjna. W ciągu dnia można tam zagrać w badmintona<br />
na piasku, w bule, obejrzeć wystawę, przeczytać książkę czy<br />
wziąć udział w popołudniowych wydarzeniach kulturalnoedukacyjnych.<br />
Wieczorami na scenie odbywają się koncerty,<br />
przedstawienia teatralne, pokazy wideo i występy dj-ów, prezentujące<br />
rozległy repertuar warszawskiej sceny artystycznej.<br />
Która z wyżej wymienionych działalności daje Ci obecnie najwięcej<br />
frajdy?<br />
Wszystkie działalności dają mi wiele frajdy, ale zdecydowanie<br />
najwięcej planowanie nowych. Bliska jest mi idea<br />
ciągłego rozwoju i korzystania z dużego potencjału naszego<br />
miasta, angażowania i skupiania wokół siebie kreatywnych<br />
ludzi, dla których miarą sukcesu jest nie tylko wynik<br />
finansowy.<br />
rOBErT PrzEPIÓrSKI<br />
(ur. 1982)<br />
animator kultury, twórca grupy Citydoping, wydawca przewodnika „Citydoping<br />
Warszawa”, współzałożyciel Fundacji „Do dzieła!”, współpomysłodawca i koordynator<br />
akcji m.in. "Zawsze z Bareją", „Street Art Doping” oraz klubokawiarni CUD (nad Wisłą).<br />
5343<br />
Ben Guillou<br />
Ja tu zostaję<br />
Ben Guillou rozkręcił w Warszawie<br />
biznes, którego do tej pory w Polsce nie<br />
było: wraz z przyjacielem wydają „Emma<br />
Pak”, czyli papierową kopertę z plakatem<br />
artystycznym i ulotkami promującymi koncerty,<br />
wystawy, wydarzenia kulturalne<br />
Skąd wziął się pomysł na „Emma Pak”, jak zaczynaliście?<br />
Emma to nie jedyny tego typu pak na świecie.<br />
Pierwszy pojawił się chyba w Anglii jakieś 10 lat temu. Trzy<br />
lata później zadebiutował w Paryżu. Tam zapoznałem się<br />
z tym pomysłem i postanowiłem przeszczepić go na polski<br />
grunt. Spodobał mi się, bo daje możliwość kontaktu z życiem<br />
kulturalnym miasta, ale też zostawia pole dla naszej własnej<br />
ekspresji artystycznej. Przeprowadziłem się do Warszawy 4<br />
lata temu, a już 6 miesięcy później zaczynaliśmy rozkręcać<br />
Emmę...<br />
„Emma Pak” od początku miał postać kolorowej koperty z nadrukami,<br />
w środku plakat plus ulotki?<br />
Zaczynaliśmy od koperty foliowej, żeby można było<br />
podejrzeć, jaki plakat jest w środku, ale dosyć szybko doszliśmy<br />
do wniosku, że fajniejsza jest opcja papierowa, która daje<br />
więcej możliwości graficznych. Ale naszym marzeniem jest<br />
recyclingowy, w pełni ekologiczny papier.<br />
Co stanowiło dla Was największe wyzwanie, było najpoważniejszą<br />
przeszkodą do pokonania?<br />
Wiadomo, że jak zaczynasz, trzeba ludzi przekonać<br />
178 179
do pomysłu, że to działa, że wkładanie ulotek do jednej zbiorczej<br />
koperty i dystrybuowanie tego w różnych miejscach<br />
jest skuteczną metodą promocji. Kiedy już nam się udało,<br />
wszystko zaczęło w miarę dobrze funkcjonować, pojawił się<br />
Facebook i organizatorzy imprez zaczęli się zastanawiać, czy<br />
wobec możliwości promocji, jakie on niesie, w ogóle ma sens<br />
drukowanie ulotek. Ale teraz powoli do nas wracają. Przez<br />
dwa lata pracowaliśmy sami, ja i Julek, bardzo intensywnie.<br />
Dziś zatrudniamy już pracowników, m.in. osobę od promocji.<br />
Mamy nowe biuro, wkrótce zwiększamy zasięg: planujemy<br />
wypuszczenie „Gemmy” w czterech następnych miastach,<br />
w Poznaniu, Łodzi, Trójmieście i Katowicach.<br />
Czemu nie Kraków?<br />
Bo tam już jest nasza konkurencja...<br />
No właśnie, ostatnio ekspansywnie na rynek wkroczyła Poka<br />
Poka, brązowa koperta z ulotkami, podobne stojaki, koncepcja...<br />
Jak się z tym czujecie? Będzie chyba ciężej?<br />
To znak, że nasz projekt jest dobry. Swoim pojawieniem<br />
się zwracają uwagę na nas... Wszyscy się dopytują, o co<br />
chodzi. Robią PR naszemu pomysłowi. To są te pozytywne<br />
strony pojawienia się konkurencji, ale są też oczywiście negatywy,<br />
być może odbierają nam część klientów, a więc i pieniędzy...<br />
Zobaczymy. Tymczasem postanowiliśmy wprowadzić<br />
innowację: podzielić „Emmę" na dwa pakiety „Emma Night”<br />
i „Emma Day”, czyli pakiet muzyczno-klubowy oraz taki<br />
bardziej kulturalny. Nasza konkurencja specjalizuje się raczej<br />
tylko w tym drugim.<br />
Co jeszcze was różni?<br />
Oni muszą mieć plakat kogoś znanego, my chcemy<br />
promować raczej młodych artystów. Bo właśnie promocją<br />
młodej grafiki zajmuje się nasza fundacja. Teraz przygotowujemy<br />
na przykład festiwal muzyczny, na którym wystąpią tylko<br />
kobiece zespoły. We Francji takie przedsięwzięcie byłoby bardzo<br />
trudne. Tutaj jeśli masz pomysł, zapał, talent, to szanse<br />
powodzenia są bardzo duże.<br />
Ciekawe, że potencjałem „Emma Pak”, waszej firmy, jest<br />
180 181
świetna znajomość kulturalna miasta... Musisz wiedzieć<br />
wszystko nie tylko o lokalach, ale i o eventach kulturalnych.<br />
Tak, rzeczywiście trzymamy rękę na pulsie. Tym bardziej<br />
cieszymy się, że ostatnio powstała platforma<br />
wrszw.pl łącząca różne organizacje i osoby zajmujące się<br />
kulturą. To świetne przedsięwzięcie, super, że możemy w tym<br />
brać udział. We Francji już od dawna są wypracowane sposoby,<br />
w jakich organizacje mogą ze sobą współpracować, tutaj<br />
to dopiero raczkuje. Gdy zaczynaliśmy, widziałem, że dużo<br />
zależy od tego, czy kogoś znasz. Ten rodzaj układów, wspierania<br />
znajomych bywa nazywany „warszawką” i jest irytujący dla<br />
kogoś, kto jest spoza. Ale myślę, że wrszw.pl to coś więcej niż<br />
„warszawka”, to bardziej demokratyczne, otwarte i ciekawsze<br />
przedsięwzięcie.<br />
A dlaczego osiedliłeś się w Warszawie?<br />
O dziwo nie z powodu dziewczyny! Bo moja jest<br />
Austriaczką. Pierwszy raz przyjechałem do Polski osiem lat<br />
temu na obóz językowy. To było na Śląsku. I zakochałem się<br />
w Polsce, miałem przyjaciół i wracałem regularnie. Podczas<br />
Kulturalnego Roku Polskiego we Francji zrealizowałem swój<br />
pierwszy projekt artystyczny. Kiedy skończyłem jeden projekt<br />
we Francji, postanowiłem przenieść się do Polski.<br />
Jak oceniasz kulturalne życie Warszawy, co można by<br />
poprawić?<br />
Najważniejsze moim zdaniem to pomóc artyście,<br />
dać przestrzeń i fundusze do działania. Albo stypendia pozwalające<br />
grupom muzycznym spotkać się kilka dni przed koncertem<br />
i popracować. Czasem w pięć dni takiego warsztatu,<br />
intensywnej pracy można zrobić więcej niż podczas dwóch lat<br />
prób w garażu. Ale też muszę pochwalić: Warszawa w ciągu<br />
czterech lat mojego pobytu bardzo się zmieniła, teraz co<br />
weekend odbywa się tyle imprez, mamy mnóstwo pracy!<br />
BEn GuIllOu<br />
(ur. 1980)<br />
z pochodzenia Francuz, od czterech lat mieszka i pracuje w Polsce. Zdobywał<br />
doświadczenie jako trener w ramach europejskiego programu „Młodzież w działaniu”,<br />
obecnie angażuje się w różnego rodzaju projekty na obszarze kultury, które stwarzają<br />
artystom okazję do spotkania i nawiązania współpracy. Rozpoczął działalność w ramach<br />
Nova Polska – Sezon Polski we Francji, by później zrealizować B.I.O Projekt zakończony<br />
oryginalnym spektaklem audiowizualnym z udziałem polskich i francuskich artystów.<br />
W 2006 roku powołał do życia Fundację EMMA, która nieustannie poszukuje innowacyjnych<br />
metod rozwoju życia kulturalnego oraz wspierania młodych artystów.<br />
www.emmapak.eu<br />
182 183
O autorach<br />
MOnIKa BrzyWczy<br />
ur. 1973. Dziennikarz, redaktor. Tworzyła kilka interesujących polskich<br />
magazynów lifestylowych, m.in. City Magazine i Café Magazyn. Obecnie pracuje jako redaktor<br />
prowadzący w GAGA (www.gagamag.pl) – kwartalniku dla nowoczesnych rodziców.<br />
Jest także jedną z organizatorek i rzecznikiem prasowym Rezydencji Twórczego Recyklingu<br />
PRZETWORY, festiwalu, który od pięciu lat odbywa się w grudniu w Warszawie (www.<br />
przetworydesign.com).<br />
KuBa DąBrOWSKI<br />
ur. 1980 w Białymstoku. Fotograf i twórca filmów, tworzy muzykę i pisze<br />
teksty. Ukończył socjologię na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie oraz fotografię<br />
w Institute of Creative Photography w Czechach. Pracował jako fotograf i fotoedytor, a od<br />
niedawna prowadzi własną rubrykę w „Przekroju”. Współpracował jako fotograf i dziennikarz<br />
m.in. z czasopismami „Viva”, „Exklusiv”, „Machina” i „Die Zeit”.<br />
MIrOSłaW GrOchOWSKI<br />
ur. 1957. Pracownik Wydziału Geografii i Studiów Regionalnych Uniwersytetu<br />
Warszawskiego i Instytutu Geografii i Przestrzennego Zagospodarowania PAN; zajmuje<br />
się problematyką planowania przestrzennego i zarządzania rozwojem miast.<br />
GrEGOrz PIąTEK<br />
ur. 1980. Krytyk architektury, z wykształcenia architekt. Kurator (wraz<br />
z Robem Wilsonem, RIBA) wystawy OPEN:POLAND. Architecture and Identity (Londyn<br />
2009). Kurator (z Jarosławem Trybusiem) wystawy Hotel Polonia. The Afterlife of<br />
Buildings w Pawilonie Polonia, nagrodzonej Złotym Lwem podczas Biennale Architektury<br />
w Wenecji w 2008 roku. Od 2005 roku redaktor merytoryczny w miesięczniku „Architektura<br />
– Murator”. Wykłada w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie i w wielu<br />
innych instytucjach. Laureat I nagrody w konkursie Miasto i historia za projekt miejskiego<br />
muzeum neonów (z Magdaleną Piwowar, 2004).<br />
BłażEJ PInDOr<br />
ur. 1973. Studiował architekturę w Warszawie i fotografię na FAMU w Pradze.<br />
Obecnie zajmuje się projektowaniem publikacji dla różnych instytucji związanych<br />
ze sztuką współczesną w Polsce i Europie. Interesuje się teorią projektowania i jego rolą<br />
w czasach globalizacji. Jest zwolennikiem projektowania konceptualnego, przeciwnikiem<br />
powierzchownych analiz formalnych.<br />
MOnIKa POWalISz<br />
ur. 1973. Reżyserka, scenarzystka, dramatopisarka. Absolwentka Akademii<br />
Teatralnej w Warszawie i Mistrzowskiej Szkoły Reżyserii Filmowej Andrzeja Wajdy. Współtworzyła<br />
grupę dramaturgiczną G8 oraz Teatr Wytwórnia w Warszawie. Jej sztukę Helena<br />
S. wystawił Teatr Rozmaitości w ramach projektu TR.PL. W 2008 roku ukazał się komiks<br />
jej autorstwa, Płaszcz Ajewskiego, z rysunkami Tymka Jezierskiego. Autorka mieszka na<br />
warszawskim Żoliborzu i pracuje równolegle nad nową powieścią i kolejnymi scenariuszami<br />
filmowymi.<br />
184 185
Kreatywni – twórcze życie w Warszawie<br />
Przewodnik po warszawskim sektorze kreatywnym<br />
© Miasto Stołeczne Warszawa<br />
www.um.warszawa.pl<br />
Warszawa, 2010<br />
Edycja pierwsza<br />
ISBN 978-83-60830-39-0<br />
Zespół redakcyjny:<br />
Paulina Jeziorek, Agnieszka Le Nart, Elżbieta Petruk, Agata Pyzik, Bogna Świątkowska<br />
Projekt graficzny:<br />
Błażej Pindor<br />
wideoprojekt.pl<br />
Fotografie:<br />
Kuba Dąbrowski<br />
www.kubadabrowski.com<br />
Raport przygotował:<br />
dr Mirosław Grochowski, Wydział Geografii i Studiów Regionalnych, Uniwersytet<br />
Warszawski<br />
Wywiady przeprowadzili:<br />
Monika Brzywczy: Creative Hub, Łukasz Drgas, Dwie Siostry, Fabriqa, Marcin<br />
Garbacki, Ben Guillou, Marcin "Tytus" Grabski, Marta Kołakowska, Macio Moretti,<br />
Robert PrzepioÅLrski, Zuzanna Ziomecka<br />
Grzegorz Piątek: Fontarte, Grzegorz Lewandowski, WWAA<br />
Monika Powalisz: Jakub Banasiak, Michał Borkiewicz, Szymon Holcman, Izabela<br />
Jabłońska, Monika Jakubiak, Paweł Kozłowski, Michał Kwieciński, Artur Liebhart,<br />
MAMASTUDIO, Monika Regulska<br />
Wydawca:<br />
Miasto Stołeczne Warszawa<br />
Pl. Bankowy 3/5<br />
00-950 Warszawa<br />
Druk i oprawa:<br />
PW Stabil<br />
ul. Nabielaka 16<br />
31-410 Kraków<br />
Wydrukowano w Polsce<br />
186