22.02.2014 Views

dawni mistrzowie i nowa historia sztuki - Wydawnictwa Uniwersytetu ...

dawni mistrzowie i nowa historia sztuki - Wydawnictwa Uniwersytetu ...

dawni mistrzowie i nowa historia sztuki - Wydawnictwa Uniwersytetu ...

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

&<br />

Recenzja<br />

Recenzja<br />

&<br />

DAWNI MISTRZOWIE<br />

I NOWA HISTORIA SZTUKI<br />

Skąd fenomen weneckiego kolorytu,<br />

o którym tak wiele i pięknie pisano w późniejszych wiekach?<br />

Po co wykonywać anatomiczne niemal sekcje malarskiej<br />

struktury obrazu? Próby odpowiedzi na te i wiele innych pytań można<br />

odnaleźć w pasjonującej książce Grażyny Bastek.<br />

Maria Poprzęcka<br />

Giovanni Cariani, „Koncert wiejski”, fragment, zdj. Krzysztof Wilczyński, dzięki uprzejmości Muzeum Narodowego w Warszawie<br />

„W imię Przenajświętszej Trójcy chcę cię<br />

zapoznać z malowaniem…” – tak pod najwyższymi<br />

religijnymi auspicjami Cennino<br />

Cennini rozpoczyna kolejny rozdział swej<br />

„Rzeczy o malarstwie” poświęcony „sposobowi<br />

i porządkowi pracowania na murze,<br />

to znaczy in fresco oraz o malowaniu, czyli<br />

barwieniu twarzy młodocianej”. Dalej<br />

jest wszakże mowa o rzeczach najbardziej<br />

przyziemnych: o tym, jak przesiewać gruby<br />

piasek, o tłustości wapna, o spiczastych<br />

pędzelkach ze szczeciny, o ucieraniu ugru,<br />

o bieli świętojańskiej rozrobionej z wodą i jasną<br />

cinabrese, o trzech słoiczkach z farbami<br />

potrzebnymi dla namalowania młodej twarzy…<br />

Trójca Przenajświętsza patronuje nie<br />

płynącemu z niebios natchnieniu, nie twórczej<br />

inwencji, lecz żmudnej, rękodzielniczej robocie,<br />

której znajomość i rzetelność stanowią<br />

dla autora istotę malarstwa.<br />

Powstała około 1430 roku „Rzecz o malarstwie”<br />

Cenniniego, pięknie spolszczony<br />

przez Samuela Tyszkiewicza technologiczny<br />

traktat, stanowi summę wiedzy o warsztacie<br />

malarzy włoskich przełomu XIV<br />

i XV wieku oraz pierwszych dekad XV stulecia.<br />

Od dawna jest podstawową lekturą<br />

i nieocenioną pomocą dla konserwatorów<br />

wyznawców. Można byłoby zarysować rozwój<br />

tej gałęzi historii <strong>sztuki</strong>, odnaleźć jej<br />

dziewiętnastowieczne, głównie angielskie<br />

korzenie. Jednakże jej największe, spektakularne<br />

sukcesy przypadają na kilka ostatnich<br />

dekad. W ostatnich dziesięcioleciach<br />

powstało wiele opracowań z historii <strong>sztuki</strong>,<br />

daleko wykraczających poza dociekania<br />

czysto humanistyczne, w szerokim świetle<br />

omawiających funkcjo<strong>nowa</strong>nie warsztatów<br />

dawnych mistrzów i ich praktyki malarskie.<br />

Próby nazwania tej nowej dyscypliny<br />

nie powiodły się, nie przyjęła się ani nazwa<br />

«technical art history» (technologiczna <strong>historia</strong><br />

<strong>sztuki</strong>), ani «new connoisseurship»<br />

(nowe znawstwo). Oba terminy nie definiują<br />

tego rozległego i interdyscyplinarnego sposobu<br />

uprawiania historii <strong>sztuki</strong>. Nie ogranicza<br />

się on bowiem wyłącznie do zagadnień<br />

czysto technologicznych i warsztatowych,<br />

podejmuje także dyskusję z teorią <strong>sztuki</strong><br />

i historiografią, wkracza w pole historii<br />

społecznej i gospodarczej i nie służy wyłącznie<br />

prymarnym celom historii <strong>sztuki</strong> –<br />

w tym atrybucji i datowaniu obrazów”.<br />

„Warsztaty weneckie” Grażyny Bastek<br />

są właśnie świadectwem rozległości i interdyscyplinarnego<br />

zakresu takiego podejmalarstwa.<br />

Ale już nie dla historyków <strong>sztuki</strong>,<br />

którym zawsze bliższa była koncepcja<br />

twórczości artystycznej jako owocu intelektualnej<br />

inwencji, cosa mentale, a nie materialnego<br />

przedmiotu powstałego w wyniku<br />

warsztatowego trudu. Koncepcja ta zresztą<br />

zrodziła się mniej więcej w tym samym<br />

czasie, w którym Cennini spisywał swoje<br />

pouczenia, a zawierał ją teoretyczny traktat<br />

„O malarstwie” Leona Battisty Albertiego<br />

– dzieło otwierające malarstwu drogę do<br />

wyzwolenia z rzemieślniczego statusu.<br />

Liczne i różnorodne są przyczyny, dla<br />

których <strong>historia</strong> <strong>sztuki</strong> zaniedbywała kwestie<br />

warsztatu artystycznego, pozostawiając<br />

je technologom i konserwatorom. Od pewnego<br />

czasu sytuacja się jednak zmienia.<br />

Książka Grażyny Bastek pt. „Warsztaty weneckie<br />

w drugiej połowie XV i w XVI wieku.<br />

Bellini, Giorgione, Tycjan, Tintoretto”<br />

jest pierwszą polską poważną publikacją,<br />

która reprezentuje wciąż jeszcze nowy, jednoznacznie<br />

niezdefiniowany nurt badawczy.<br />

Jest to sposób uprawiania historii <strong>sztuki</strong>,<br />

który – jak pisze Grażyna Bastek – „nie<br />

ma nazwy ani ustalonej metodologii, nie<br />

ma również charyzmatycznego ojca założyciela,<br />

a także grona bezkrytycznych<br />

150<br />

Art&Business<br />

2-3/2012<br />

2-3/2012<br />

Art&Business<br />

151


&<br />

Recenzja<br />

Recenzja<br />

&<br />

cowania faktur, efektów blasku, mienienia<br />

się, lśnienia… Była to rozległa wiedza, długo<br />

w warsztatach podtrzymywana, gasnąca<br />

stopniowo, której ostateczny kres położyła<br />

dopiero dziewiętnastowieczna fabryczna<br />

produkcja farb w tubach.<br />

Druga część książki koncentruje się wokół<br />

polemiki zwolenników disegno i colorito.<br />

Tu znamiennie dla przyjętej metody<br />

badawczej zawęźlają się zagadnienia teorii<br />

<strong>sztuki</strong>, nauczania we florenckich i weneckich<br />

warsztatach, wreszcie historiografii,<br />

która wiedzę o warsztatowych praktykach<br />

przekazała i przyczyniła się do utrwalenia<br />

stereotypu: florencki rysunek versus wenecki<br />

koloryt. To nie tylko <strong>historia</strong> sporu, lecz<br />

jego skrupulatna analiza dokonana na podstawie<br />

zarówno tekstów, jak też obrazów<br />

i procedury ich powstawania rozpoznanej<br />

dzięki rentgenogramom i reflektogramom.<br />

Skąd fenomen weneckiego kolorytu, owa<br />

„wenecka paleta”, o której tak wiele i tak<br />

pięknie pisano w późniejszych wiekach?<br />

W dużej mierze dzięki składnikom, z jakich<br />

produkowano farby. Weneccy handlarze<br />

materiałów farbiarskich – vendecolori<br />

– działając w mieście położonym na skrzyżowaniu<br />

najważniejszych szlaków handlowych,<br />

mogli oferować towar, jakiego nie<br />

sposób było znaleźć w całej Italii. Próbki<br />

pobierane z obrazów weneckich mistrzów<br />

wykazują obecność kosztownych i rzadkich<br />

pigmentów, na przykład pozyskiwanych<br />

ze zmielonego barwnego szkła (sławnego<br />

szkła weneckiego!) czy sproszkowanej<br />

krzemionki, intensyfikującej optyczne właściwości<br />

farby. Jak skomplikowane było<br />

pochodzenie niektórych barwników, niech<br />

świadczy przykład czerwieni, przez wieki<br />

otrzymywanej z insektów. Najstarszym<br />

znanym barwnikiem, wzmiankowanym<br />

już w Starym i Nowym Testamencie, jest<br />

kermes, pochodzący z owadów żyjących<br />

na pewnych odmianach dębów. Natomiast<br />

rychło po konkwiście Nowego Świata pojawił<br />

się w Europie barwnik Indian południowoamerykańskich,<br />

uzyskiwany z żyjących<br />

na opuncjach pluskwiaków – koszenili.<br />

Grażyna Bastek przytacza w swojej książce dziesiątki,<br />

jeśli nie setki historii. Są one jednak czymś więcej niż ciekawostkami.<br />

Pozwalają wniknąć w samą malarską materię,<br />

w jej warstwy o przekrojach ujawnianych przez badania laboratoryjne.<br />

Tu nasza wyobraźnia, pobudzona zaskakującymi informacjami,<br />

spotyka się z technologią, która pozwala na<br />

anatomiczne niemal sekcje malarskiej struktury obrazu.<br />

Sandro Botticelli, „Madonna z Dzieciątkiem, św. Janem Chrzcicielem i Aniołem”, zdj. Krzysztof Wilczyński, dzięki uprzejmości Muzeum Narodowego w Warszawie<br />

ścia. Pierwsza część książki jest przypomnieniem<br />

tego, co składa się na materialną<br />

strukturę obrazu, a zatem: podobrazi drewnianych<br />

i płóciennych, gruntów, złoceń,<br />

podrysowań, imprimitury, przygotowania<br />

palet, farb i warstw malarskich oraz spoiw.<br />

Wszystko to bowiem określa „sposób<br />

i porządek malowania”. Ten „sposób<br />

i porządek” zawierał się w przekazywanej<br />

przez pokolenia tradycji warsztatowej,<br />

w cechowych przepisach (czasem zaskakująco<br />

pedantycznych), w lokalnych nawykach,<br />

upodobaniach, możliwościach, również<br />

finansowych. Nie jest to jednak tylko<br />

wykład o dawnych technikach malarskich<br />

(skądinąd jakże potrzebny!). Historiografia<br />

z jej prawdą i zmyśleniem, istotne wątki<br />

teorii <strong>sztuki</strong> i wreszcie, może najważniejsze,<br />

wyniki współczesnych badań technologicznych<br />

– to inne, nowe perspektywy,<br />

z których rozpatrywane są kwestie warsztatu<br />

dawnych mistrzów. Przykładowo –<br />

rozdział o spoiwach przynosi szczegółową<br />

rozprawę o rozpowszechnianiu się techniki<br />

olejnej we Włoszech, relacjonuje rewizję historiograficznej<br />

legendy o „wynalazku” farb<br />

olejnych przez Jana van Eycka, śledzi tropy<br />

niderlandzko-włoskich związków w dworskich<br />

ośrodkach artystycznych. Decydujące<br />

jednak okazują się nowoczesne badania<br />

fizykochemiczne, które pozwalają wykryć<br />

obecność spoiwa olejnego czy popularnej<br />

emulsji, otrzymywanej przez dodanie oleju<br />

do jaja kurzego (tak zwanej tempera grassa),<br />

u rzeszy malarzy, zarówno florenckich,<br />

jak weneckich. Spoiwa były świadomie<br />

dobierane przez artystów w zależności od<br />

właściwości pigmentów, a więc tym samym<br />

od efektu, jaki pragnęli osiągnąć: intensywności<br />

koloru lub jego przejrzystości, jasności<br />

świateł lub pogłębienia cieni, nasycenia<br />

barwy, połyskliwości powierzchni, zróżni-<br />

Sandro Botticelli, „Madonna z Dzieciątkiem, św. Janem Chrzcicielem i Aniołem”, fragment, zdj. Krzysztof Wilczyński, dzięki uprzejmości Muzeum<br />

Narodowego w Warszawie<br />

152<br />

Art&Business<br />

2-3/2012<br />

2-3/2012<br />

Art&Business<br />

153


&<br />

Recenzja<br />

Prowadzone przez współczesne laboratoria badania technologiczne,<br />

takie jak zdjęcia rentgenowskie, ogląd w podczerwieni, badania mikroskopowe,<br />

analizy fizykochemiczne nie tylko pozwalają precyzyjnie poznać skład malarskiej<br />

struktury obrazu. Ich wyniki, połączone z szeroką znajomością tradycyjnych,<br />

humanistycznych zakresów historii <strong>sztuki</strong>, pozwalają w pełni zrozumieć istotę<br />

dawnego malarstwa, w tym zjawisko „warsztatów weneckich”.<br />

Czerwony barwnik otrzymywano wreszcie<br />

z czerwca polskiego, czyli tak zwanej polskiej<br />

koszenili. Roślina, na której korzeniach<br />

żerowały owady, była specjalnie hodowana<br />

na terenach dawnej Rzeczpospolitej. W XV<br />

i XVI stuleciu czerwiec polski był czołowym<br />

towarem eksportowym Polski i Litwy aż do<br />

wyparcia go z rynku przez koszenilę amerykańską.<br />

Transakcje znane są ze źródeł: na<br />

przykład w 1540 roku poznański Żyd Mendel<br />

wyeksportował do Frankfurtu nad Menem aż<br />

200 cetnarów (czyli prawie 11 ton) wysuszonych<br />

na słońcu czerwi.<br />

Grażyna Bastek przytacza w swojej książce<br />

dziesiątki, jeśli nie setki tego rodzaju historii.<br />

Są one jednak czymś więcej niż ciekawostkami.<br />

Pozwalają wniknąć w samą<br />

malarską materię, w jej warstwy o przekrojach<br />

ujawnianych przez badania laboratoryjne.<br />

Tu nasza wyobraźnia, pobudzona<br />

zaskakującymi informacjami, spotyka się<br />

z technologią, która pozwala na anatomiczne<br />

niemal sekcje malarskiej struktury obrazu.<br />

Konserwatorzy analizują pod mikroskopem<br />

pobrany z obrazu wycinek warstwy malarskiej<br />

niczym patolodzy badający tkankę ciała.<br />

I rejestrują: „podmalówka z malachitu,<br />

zieleni miedziowej i bieli ołowiowej; półprzezroczysta<br />

warstwa z żywiczanu miedzi;<br />

warstwa z zieleni miedziowej, malachitu<br />

i niewielkiej domieszki bieli ołowiowej; kilka<br />

laserunków z żywiczanu miedzi z laserunkiem<br />

z czerwieni organicznej na końcu;<br />

warstwa malachitu z zielenią miedziową,<br />

żółcienią cynobrowo-ołowiową i bielą ołowiową;<br />

laserunek z żywiczanu miedzi”. Tak<br />

przedstawia się próbka z obrazu Cimy da Conegliano<br />

„Niewierny Tomasz”.<br />

Czemu służy podobny rozbiór malarstwa<br />

na czynniki pierwsze? Co zawdzięczamy takiej<br />

wiedzy? Prowadzone przez współczesne<br />

laboratoria badania technologiczne, takie jak<br />

zdjęcia rentgenowskie, ogląd w podczerwieni,<br />

badania mikroskopowe, analizy fizykochemiczne<br />

nie tylko pozwalają precyzyjnie<br />

poznać skład malarskiej struktury obrazu.<br />

Ich wyniki, połączone z szeroką znajomością<br />

tradycyjnych, humanistycznych zakresów<br />

historii <strong>sztuki</strong>, pozwalają w pełni zrozumieć<br />

istotę dawnego malarstwa, w tym zjawisko<br />

„warsztatów weneckich”. Wenecjanie nie kolorowali<br />

rysunku, lecz „myśleli” kolorem, zarówno<br />

przy konstruowaniu przestrzeni obrazu,<br />

jak i poszczególnych figur i przedmiotów.<br />

Rozpoczynając obraz, Tycjan nie miał – jak<br />

się wydaje – precyzyjnej wizji, jak będzie on<br />

wyglądał po ukończeniu. Nawiasem mówiąc,<br />

badania technologiczne pozwoliły także<br />

w zupełnie innym świetle ujrzeć problem nieukończenia,<br />

tak zwanego non finito, późnych<br />

obrazów weneckiego mistrza.<br />

Wenecka koncepcja obrazu stała w wyraźnej<br />

opozycji do florenckiej, chociaż była<br />

oceniana (i krytykowana) wedle kryteriów<br />

wypracowanych przez teoretyków środkowowłoskich.<br />

Piszącemu o Tycjanie Giorgio<br />

Vasariemu obrazy podziwianego malarza<br />

wymykają się znanym pojęciom, musi on<br />

uciekać się do kategorii retorycznych, jak<br />

owidiuszowe wersy o obrazach widzianych<br />

z bliska i z daleka. Pierwszym pisarzem, który<br />

zrozumiał i opisał fenomen weneckiego<br />

malarstwa, był dopiero siedemnastowieczny<br />

autor Marco Boschini. Opisywany przezeń<br />

colorito veneziano to nie tyle powierzchowny<br />

malarski efekt, ile sam akt tworzenia, sposób<br />

nakładania farb, kunszt rozgrywania impasti,<br />

macchie, colpi sprezzante, przesądzających<br />

o specyfice malarstwa powstającego w mieście<br />

lagun. Boschini pierwszy daje tak wyraźną<br />

pochwałę śladu pędzla, laserunków,<br />

kolorystycznych intuicji malarza. Temu właśnie<br />

poświęcona jest trzecia część książki,<br />

traktująca o warsztacie wielkich Wenecjan:<br />

Giovanniego Belliniego, Giorgionego, Tycjana,<br />

Tintoretta.<br />

„Korzyści z rozszerzenia broniącej swej<br />

autonomii humanistyki są ogromne” – pisze<br />

w podsumowaniu Grażyna Bastek. „Znacznie<br />

rozszerza się wiedza o funkcjo<strong>nowa</strong>niu<br />

warsztatów artystycznych, wytwarzaniu<br />

replik i kopii, współpracy mistrza i asystentów,<br />

związkach malarzy z pracowniami<br />

innych rzemieślników, o dawnym tkactwie,<br />

stolarstwie, farbiarstwie, szklarstwie,<br />

wreszcie kontaktach artystycznych i handlowych.<br />

Jaśniejszy staje się ekonomiczny<br />

aspekt funkcjo<strong>nowa</strong>nia warsztatów, relacje<br />

pomiędzy zamawiającymi a wykonawcami,<br />

podwykonawcami, dostawcami, handlarzami<br />

materiałami malarskimi. Ponadto dzięki<br />

współczesnym badaniom analitycznym<br />

dawne malowidła odkrywają wiele swoich<br />

tajemnic (…). W dzisiejszych czasach zagubiliśmy<br />

nie tylko klucz do odczytania treści<br />

wielu dawnych obrazów, lecz również umiejętność<br />

rozumienia wyrafi<strong>nowa</strong>nych efektów<br />

artystycznych, budujących złożoną malarską<br />

tkankę obrazu”.<br />

Książka, pisana bynajmniej nie technologicznym<br />

językiem, pełna niekłamanego zachwytu<br />

dla dawnego malarstwa, przypomina<br />

ponadto o rzeczy podstawowej: że te obrazy<br />

naprawdę istnieją, że są materialną rzeczywistością,<br />

powstałą dzięki wielkim talentom,<br />

ale i skomplikowanym warsztatowym procederom.<br />

Zapominamy o tym, żyjąc w wirtualnych<br />

światach, otoczeni przez coraz doskonalsze<br />

niematerialne symulakry, zwodzeni przez<br />

elektroniczne fantomy i gadżety. Na niedawnej,<br />

wspaniałej wystawie portretu renesansowego<br />

w Bode Museum w Berlinie część widzów<br />

zdawała się pilniej śledzić wyświetlacze<br />

kierujących trasą zwiedzania smartfonów, niż<br />

patrzeć na ekspo<strong>nowa</strong>ne tam obrazy. A one<br />

przecież czekają na nasze spojrzenie, które nadaje<br />

im wciąż nowe życie. <br />

&<br />

Grażyna Bastek, „Warsztaty weneckie w drugiej<br />

połowie XV i w XVI wieku.<br />

Bellini, Giorgione, Tycjan, Tintoretto”<br />

Wy<strong>dawni</strong>ctwa <strong>Uniwersytetu</strong> Warszawskiego,<br />

Warszawa 2010<br />

154<br />

Art&Business<br />

2-3/2012

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!