01.03.2014 Views

Czerwiec w Bibliotece (2013) - Biblioteka Uniwersytecka w Warszawie

Czerwiec w Bibliotece (2013) - Biblioteka Uniwersytecka w Warszawie

Czerwiec w Bibliotece (2013) - Biblioteka Uniwersytecka w Warszawie

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

CZERWIEC<br />

W BIBLIOTECE<br />

czerwiec 201 3 r.<br />

<strong>Biblioteka</strong> <strong>Uniwersytecka</strong> w <strong>Warszawie</strong>, ul. Dobra 56/66, 00-31 2 Warszawa<br />

Tel.: 22 5525660, fax: 22 5525659, e-mail: buw@uw.edu.pl<br />

http://www.buw.uw.edu.pl<br />

RADA BIBLIOTECZNA...<br />

... w dniu 10 czerwca na początku posiedzenia zajęła się sprawami organizacyjno-personalnymi, przede<br />

wszystkim wnioskami restrukturyzacyjnymi dotyczącymi jednostek Biblioteki Uniwersyteckiej,<br />

zgłoszonymi przez Dyrektor dr hab. Jolantę Talbierską, która uznała je za priorytetowe w realizacji swoich<br />

planów przekształcania struktury organizacyjnej Biblioteki. Wnioski dotyczyły następujących zmian:<br />

likwidacji Oddziałów: Udostępniania i Informacji Naukowej oraz Ochrony i Konserwacji Zbiorów, a także<br />

Samodzielnej Sekcji ds. Organizacji, Współpracy i Promocji; powołania czterech nowych Oddziałów:<br />

Informacji Naukowej; Udostępniania; Promocji, Współpracy i Wystaw; Projektów Celowych i Funduszy<br />

Zewnętrznych oraz dwóch Sekcji: Introligatorni i Opracowania Technicznego Zbiorów oraz Konserwacji<br />

i Prewencji Zbiorów. Przedstawione plany likwidacji jednostek i stanowisk oraz powołania nowych<br />

wzbudziły ożywioną dyskusję wśród członków Rady, którzy zgłosili swe zastrzeżenia. Postanowiono, że<br />

głosowanie nad tymi wnioskami zostanie przełożone na następne posiedzenie, a członkowie Rady<br />

otrzymają dodatkowe materiały i wyjaśnienia.<br />

Z wniosków personalnych Rada zaopiniowała tylko jeden, dotyczący kandydatury mgr Anny Pełki na<br />

stanowisko wicedyrektora BUW ds. informacji naukowej i zasobów elektronicznych. Sylwetkę kandydatki<br />

przedstawiła Dyrektor Jolanta Talbierska, a drogę zawodową - Elżbieta Petrović jako Jej przełożona od<br />

1995 r. w Oddziale Informacji Naukowej i Dydaktyki, a następnie w Oddziale Udostępniania i Informacji<br />

Naukowej. Od wielu lat Anna Pełka zajmuje się informacją elektroniczną, znana jest nie tylko<br />

w środowisku UW, ale i na forum krajowym jako specjalista w zakresie e-zbiorów, od października 2012 r.<br />

pełniła funkcję kierownika Sekcji Zasobów Elektronicznych w nowo powstałym Oddziale Rozwoju<br />

Zasobów Elektronicznych BUW. W głosowaniu kandydatka uzyskała jednomyślną i pozytywną opinię<br />

Rady.<br />

Pozostałe dwa wnioski, związane z obsadą kierowniczą planowanych dwóch nowych oddziałów zostały<br />

przełożone na następne posiedzenie Rady.<br />

W kolejnym punkcie programu Rada zajęła się projektem budżetu BUW na rok <strong>2013</strong>, przedstawionym<br />

1


przez Dyrektor Talbierską i zaopiniowała go pozytywnie.<br />

Następnie Dyrektor BUW przedstawiła negatywną opinię Zespołu Radców Prawnych UW w sprawie<br />

zachowania urlopu 36-dniowego przez st. bibliotekarzy i kustoszy przesłaną przez kierownika Biura<br />

Spraw Pracowniczych mgr. Grzegorza Kołtuniaka jako odpowiedź na pismo Rady w tej sprawie złożone<br />

do Rektora Pałysa w styczniu br. Alina Cywińska przekazała informację o spotkaniu przedstawicielek<br />

środowiska bibliotekarskiego UW z Rektorem, prof. Marcinem Pałysem na temat urlopów st.<br />

bibliotekarzy i kustoszy, które miało miejsce 20 maja (wręczono wówczas petycję podpisaną przez blisko<br />

250 bibliotekarzy z UW). Rektor stwierdził, że nie ma możliwości prawnych, by zapewnić tej grupie<br />

pracowników 36-dniowy urlop wypoczynkowy.<br />

Na zakończenie obrad Przewodniczący Rady dr Dariusz Grygrowski zdał relację z wizyty Komisji Rady,<br />

powołanej w marcu br., w magazynie zamkniętym BUW, omówił dramatyczną sytuację kończącej się<br />

wolnej przestrzeni oraz przedstawił wnioski Komisji. Jako tymczasową rezerwę magazynową na<br />

najbliższe 2-3 lata, Komisja zaproponowała do wyboru dwie nowe lokalizacje (po odpowiednim ich<br />

przystosowaniu): niezagospodarowaną antresolę na poziomie 3 przy magazynie zbiorów XIX wieku lub<br />

część sali wystawowej na poziomie 0, która ma bezpośrednie połączenie z magazynem głównym.<br />

Natomiast ostatecznym rozwiązaniem problemu może być tylko pozyskanie dla magazynu nowej<br />

powierzchni na poziomie -1, dzierżawionej przez Centrum Rozrywki Hulakula (umowa dzierżawna<br />

kończy się w 2014 r. ).<br />

Elżbieta Petrović<br />

KONIEC AUTOSTRADY<br />

30 czerwca zakończyła się<br />

realizacja projektu NUKAT<br />

– Autostrada Informacji<br />

Cyfrowej, realizowanego ze<br />

środków Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka. Projekt, złożony we wrześniu 2008 r.<br />

otrzymał decyzję o finansowaniu w marcu 2009 r. Kilkakrotnie przedłużaliśmy termin jego zakończenia,<br />

aby jak najefektywniej wydać przyznane środki.<br />

Udało się w końcu wydać je w 99,7%, co wydaje się wynikiem całkiem niezłym.<br />

Największym sukcesem BUW jest to, że udało się (mimo zewnętrznych trudności i naszego braku<br />

doświadczenia) zrealizować wszystkie zaplanowane działania: scalanie katalogów lokalnych z katalogiem<br />

centralnym NUKAT, modernizację wyszukiwarki KaRo, digitalizację XIX-wiecznych czasopism ze<br />

zbiorów BUW oraz retrokonwersję 1825 tytułów czasopism z BUW i bibliotek wydziałowych. Działania<br />

w projekcie podsumowaliśmy na otwartym spotkaniu 26 czerwca, na którym zarówno kolegom<br />

z Biblioteki, jak i zainteresowanym czytelnikom mieliśmy okazję pokazać m.in. dyski ze skanami czy<br />

przygotowane w ramach projektu filmiki instruktażowe.<br />

Zakończenie realizacji nie oznacza, że możemy spocząć na laurach. Czekamy jeszcze na zaakceptowanie<br />

ostatniego sprawozdania z realizacji oraz na kontrolę wyznaczonego przez Narodowe Centrum Badań<br />

i Rozwoju eksperta, który merytorycznie oceni przeprowadzone w projekcie działania. Chociaż<br />

w projekcie nie ma już wydatków, BUW jest zobowiązany kierować do NCBiR informacje o poziomie<br />

osiągnięcia określonych dla projektu wskaźników rezultatu (niektóre udało nam się już osiągnąć<br />

w zakładanej wysokości, inne powinniśmy osiągnąć do 2015 r.). Ponadto, w okresie trwałości projektu, tj.<br />

do czerwca 2018 r., musimy zapewnić trwałość jego rezultatów. Również w tym okresie mogą nam się<br />

przydarzyć różnego rodzaju kontrole i weryfikacje.<br />

Informacje o projekcie oraz filmy są dostępne na stronie http://autostrada.buw.uw.edu.pl/<br />

Anna Wołodko<br />

<strong>Czerwiec</strong> w <strong>Bibliotece</strong> (<strong>2013</strong>)<br />

2


„KILKA LETNICH SŁÓW O „BUW DLA SÓW”<br />

Zimowe sprawozdanie z nocy „BUW dla sów” kończyłam słowami: „Do zobaczenia w czerwcu podczas<br />

letniej sesji”.<br />

I stało się. Tak jak po zimie nadchodzi wiosna, a potem zaraz lato, tak i po sesji zimowej zjawia się<br />

niespodziewanie sesja letnia, a po niej wakacje. Ale zanim studenci będą mogli zaśpiewać beztroską,<br />

dobrze znaną piosenkę, której słowa pozwoliłam sobie zamieścić poniżej, wykładowcy z nieludzką<br />

bezwzględnością zmuszają ich do wytężenia szarych komórek i regularnego wkuwania.<br />

Lato, lato, lato czeka<br />

Razem z latem czeka rzeka<br />

Razem z rzeką czeka las<br />

A tam ciągle nie ma nas<br />

Lato, lato, nie płacz czasem<br />

Czekaj z rzeką, czekaj z lasem<br />

W lesie schowaj dla nas chłodny cień<br />

Przyjedziemy lada dzień<br />

Już za parę dni, za dni parę<br />

Weźmiesz plecak swój i gitarę<br />

Pożegnania kilka słów<br />

Pitagoras bądźcie zdrów<br />

Do widzenia wam canto, cantare…<br />

Lato musi więc zaczekać, a naukę czas zacząć.<br />

I kolejny raz przyszła studentom z pomocą, <strong>Biblioteka</strong> <strong>Uniwersytecka</strong> ze swoją akcją „BUW dla sów”.<br />

Scenariusz ten sam co podczas zimowej sesji, ale aura zdecydowanie lepsza, bo i ciepło i ogród na dachu<br />

BUW już całkiem się zazielenił i wcześnie budzi się dzień, a i myśli o wakacjach dodają skrzydeł.<br />

<strong>Biblioteka</strong> była czynna do godz. 5 rano (to już tradycja), od niedzieli 2 czerwca do piątku 14 czerwca <strong>2013</strong><br />

r. Wyjątek stanowiły piątki (7 i 14 czerwca), oraz sobota (8 czerwca), wtedy bowiem <strong>Biblioteka</strong> była<br />

czynna tylko do godz. 21.00. Pracownicy, gotowi odpowiedzieć na każde pytanie czytelników, dostępni<br />

byli w Informatorium, Czytelni Ogólnej oraz Czytelni Czasopism Bieżących i Mikroform, a żądni wiedzy<br />

młodzi ludzie mieli do dyspozycji wolny dostęp na poziomie 1, 2, 3. Nic więc dziwnego, że każdej nocy<br />

rozświetlona <strong>Biblioteka</strong> miała przyjemność witać wielu gości. Przez cały czas trwania akcji „BUW dla<br />

sów” odwiedziło nas 11 428 studentów (odnotowano 6805 wejść studentów z UW i 4623 wejść studentów<br />

spoza UW). Porównując aktualne dane z danymi z tegorocznej, zimowej sesji ustaliłam, że w letnie noce<br />

przyszło się uczyć aż o 4440 więcej czytelników (czyli o około 38%)! To całkiem niezły wynik zwłaszcza,<br />

że w tak pogodne noce atrakcyjniejsze wydaje się podziwianie rozgwieżdżonego nieba, a nie ślęczenie nad<br />

książkami. No właśnie, ślęczenie nad książkami. Czas przejść do wyników moich obserwacji, po nocy<br />

w BUW, spędzonej wśród studentów. Z pełną odpowiedzialnością, uroczyście oświadczam, że<br />

zanotowałam dużo mniej czytelników użytkujących pufy do spania i mniej studenckiego chrapania niż<br />

w zimowe, biblioteczne noce. Za to dużo więcej osób okupujących stoliki i podłogę, która akurat w tym<br />

gorącym okresie pełniła rolę funkcjonalnego stołu. Noc, pomimo wzmożonych, prowadzonych szeptem<br />

dyskusji, gorączkowych poszukiwań książek, nerwowego dreptania w poszukiwaniu idealnego miejsca do<br />

nauki, minęła spokojnie. Nie zauważyłam nikogo, kto by pałaszował kolację pod stołem, rozglądając się<br />

przy tym, konspiracyjnie na boki. Ale to w sumie oczywiste, bo przecież na stronie internetowej Biblioteki<br />

3 <strong>Czerwiec</strong> w <strong>Bibliotece</strong> (<strong>2013</strong>)


miłośnicy nocnego zgłębiania wiedzy mogli zapoznać się z informacją, że w czasie akcji „BUW dla sów”,<br />

bar Caffe Team i kawiarnia Coffee Heaven, a także restauracja Rewers będą czynne aż do północy. Nie<br />

było więc powodu, aby łamać regulamin biblioteczny i podczas konsumpcji narażać książki na<br />

zniszczenie. To samo zresztą dotyczyło wody, która wnoszona była na teren Biblioteki jedynie<br />

w przepisowych butelkach. Ale jak to w życiu bywa, pojawiają się wyjątki potwierdzające regułę. Tak<br />

było i tym razem. Kontrolując wolny dostęp co godzinę, dostrzegałam puste papierki po batonikach nie<br />

tylko w koszach, ale także i na stołach. Zapewne osoby zachowujące się w ten sposób, za bardzo wzięły<br />

sobie do serca teorię, że to właśnie cukier odżywia mózg.<br />

Na szczęście, nie stałam się uczestnikiem sytuacji, która wymagałaby jakiejkolwiek interwencji z mojej<br />

strony. Wszyscy bowiem pilnie uczyli się do białego rana, oprócz jednego czytelnika, którego bez reszty,<br />

około 3 nad ranem, pochłonęła gra komputerowa. Mniej więcej również o tej porze, oaza skupienia i ciszy<br />

powoli zaczęła pustoszeć, a na zewnątrz budził się nowy dzień. Koniec nauki na dziś, a potem jeszcze<br />

kolejne noce spędzone na Dobrej, egzaminy i wreszcie upragnione wakacje…<br />

Wakacje<br />

Ewa Łepkowska<br />

<strong>Czerwiec</strong> nakrapiany wiśniami,<br />

róże zakwitły w ogrodzie.<br />

Tuż, tuż wakacje przed nami<br />

i nowe cuda w przyrodzie.<br />

Książki w kąt [i cała wiedza]<br />

chociaż na dwa miesiące.<br />

Teraz lasy i polna miedza,<br />

góry i plaża gorąca.<br />

I nagle jakaś zmiana.<br />

Kończy się lato, już jesień<br />

purpurą, złotem malowana.<br />

Znów pracowity wrzesień.<br />

Hola, hola. Do września (nie<br />

wspomnę już o październiku)<br />

jeszcze tysiące godzin i setka<br />

nieprzespanych nocy, bo przecież<br />

szkoda spać, gdy wakacyjna<br />

przygoda czeka tuż, tuż za<br />

rogiem.<br />

A kiedy opalenizna troszkę<br />

przyblaknie, a wspomnienia<br />

spowszednieją, studenci<br />

przypomną sobie o przyjaznym<br />

gmachu naszej Biblioteki. Do<br />

zobaczenia więc, w BUW,<br />

w kolejnym, nowym roku<br />

akademickim.<br />

Dorota Bocian<br />

<strong>Czerwiec</strong> w <strong>Bibliotece</strong> (<strong>2013</strong>)<br />

4


KONFERENCJE, SEMINARIA, WARSZTATY<br />

Międzynarodowa Konferencja Biblioteki Uniwersytetu Łódzkiego <strong>Biblioteka</strong> w komórce? Przyszłość<br />

usług bibliotecznych odbywała się w dniach 4-6 czerwca. Organizatorzy za jej cel postawili sobie<br />

wniesienie wkładu w dyskusję nad przyszłością usług bibliotek naukowych i przedyskutowanie wyzwań,<br />

jakie stoją przed polskim i światowym bibliotekarstwem.<br />

Na konferencję zostałam zaproszona, by opowiedzieć o edukacji informacyjnej i jej roli w bibliotece<br />

akademickiej. Przedstawiłam referat Edukacja informacyjna stałym elementem programu studiów?, a znak<br />

zapytania w tytule miał skłonić do refleksji, na ile bibliotekarze są gotowi podjąć takie stałe wyzwanie<br />

dydaktyczne, wiążące się z profesjonalizacją ich roli jako nauczycieli akademickich.<br />

Wraz z Grzegorzem Gmiterkiem z IINiSB UW prowadziłam także panel dyskusyjny Użytkownik —<br />

biblioteka — usługi. Przełamywanie barier. I właśnie bardziej w oparciu o głosy w tej dyskusji niż<br />

o streszczanie referatów (których było w sumie 26, a w przygotowaniu publikacja) chciałabym opisać<br />

pokonferencyjne wrażenia.<br />

Czym jest mobilność biblioteki?<br />

Serwisy biblioteczne dostępne w komórce. Niewiele polskich bibliotek akademickich je posiada. W opinii<br />

większości z nich to strona WWW jest nadal najważniejszym punktem dostępowych do bibliotecznych<br />

usług. Biblioteki nie inwestują (raczej czasu niż pieniędzy) w przygotowywanie stron domowych czy<br />

OPAC na komórki. A jeśli wybierają nowe produkty, to pytanie o ich mobilną dostępność jest raczej<br />

drugorzędne i nie to stanowi o decyzji dotyczącej zakupu.<br />

Płatności przez Internet – skoro możemy płacić za (prawie) wszystko tą metodą, dlaczego nie możemy<br />

w ten sposób opłacić bibliotecznej kary czy zapłacić za usługę? Ciekawe rozwiązania w tym temacie<br />

przedstawili bibliotekarze z Biblioteki UAM. „Domowej roboty” aplikacje LIBSmart Payment (do<br />

płatności internetowej) oraz LIBSmart Copy – do zamawiania cyfrowych kopii ze zbiorów biblioteki, np.<br />

kopii rozdziałów z dowolnej książki ze zbiorów - to taka reprografia w nowoczesnym, mobilnym stylu.<br />

Zlecenia wykonywane szybko, do sześciu godzin. Okazuje się, że można.<br />

Rozmowy przez komórkę – biblioteczny koszmar – temat wymęczony.<br />

Według części bibliotekarzy, to my moderujemy postawy czytelników, więc to od nas zależy, czy<br />

pozwolimy na używanie telefonu w bibliotece czy nie. Słowo „moderować” wydaje się być po prostu<br />

synonimem bardziej en vogue słowa „wychowywać” – cóż, wśród nas jest nadal grupa edukatorów.<br />

Szkoda tylko, że nie tego, czego naprawdę przydałoby się nauczać w bibliotece… Autorytet biblioteki to<br />

nie wychowywanie, a co najwyżej wpływanie na czytelników.<br />

A tak właściwie — czy bardziej przeszkadza rozmowa przez telefon, czy głośna praca grupowa studentów,<br />

którzy muszą przygotować pracę na zaliczenie, a nie mają się gdzie w tej grupie podziać, bo niewiele jest<br />

bibliotek, w których przewidziano sale do pracy grupowej, a jeśli już są, to można je zliczyć na palcach<br />

jednej ręki? Czy w bibliotece naprawdę powinno być cicho? Czy cisza nie zmienia nawet<br />

najnowocześniejszej biblioteki w miejsce ponure i nieprzyjazne? Może po prostu powinny być wydzielone<br />

strefy, gdzie również rzeczona komórka nie byłaby postrzegana jako narzędzie zła? Pamiętajmy też o tym,<br />

że w obecnych czasach komórka to nie telefon do rozmów towarzyskich, to często narzędzie pracy<br />

jednoosobowych firm. Studenci godzący pracę z nauką zasługują raczej na uznanie niż na zwracanie<br />

uwagi.<br />

Komunikacja interpersonalna.<br />

Czy wielu opisanym powyżej problemom nie jest po prostu winien jej brak? Czy bibliotekarze niekiedy<br />

sami nie budują barier (niczym Pani Halinka z internetowego komiksu, który warto znać, bo dobrze<br />

wpisuje się w gogolowskie „Z czego się śmiejecie? Z samych siebie się śmiejecie!” http://www.panihalinka.pl/comic/comic/131-0068/)?<br />

Czy nie postawiliśmy się na wysokich bibliotecznych piedestałach<br />

i dość trudno jest nam z nich zejść? Czy naprawdę nie zdajemy sobie sprawy, że trudny bibliotekarz (bo<br />

kto powiedział, że są tylko trudni czytelnicy?) może zrazić studenta do przychodzenia do biblioteki? Czy<br />

ciągłe „ofukiwanie” i używanie hermetycznego języka („tej książki nie może pan prolongować, bo<br />

5 <strong>Czerwiec</strong> w <strong>Bibliotece</strong> (<strong>2013</strong>)


musimy poddać ją skontrum…”, „proszę sprawdzić zasoby drugiego egzemplarza…”, „a w OPACu pani<br />

sprawdzała, może ta książka jest już po retrokonwersji?”) to naprawdę nasz obowiązek? Polecam przy<br />

okazji krótki artykuł „Jakich słów nie powinien wymawiać twój biblioteczny katalog?”<br />

http://krzysztof.bibliosfera.net/2012/03/jakich-slow-nie-powinien-wymawiac-twoj-biblioteczny-katalog.<br />

Do rozważenia przy implementacji nowej wersji Virtui czy opracowywaniu nowej strony BUW. Może też<br />

mobilnej tym razem…<br />

A na zakończenie – taka refleksja: marzy mi się konferencja organizowana przez BUW. Niezaprzeczalnie<br />

jesteśmy marką w polskim środowisku bibliotek akademickich, chyba każdy z nas, biorących udział<br />

w różnych polskich konferencjach, zetknął się ze słowami uznania nie tylko dla naszej architektury (a co<br />

za tym idzie wszystkiego, co można określić mianem „boovingu”), ale także dla przyjmowanych przez nas<br />

nowoczesnych rozwiązań. Dzięki erasmusowym stażom mamy dobrze rozwiniętą sieć zagranicznych<br />

kontaktów. Pracują u nas świetnie wykształceni ludzie, występujący z referatami i publikujący w kraju<br />

i zagranicą, bibliotekarze dyplomowani czy osoby z tytułem naukowym doktora. Dlaczego więc nie<br />

wykorzystać drzemiącego w nas potencjału i nie zorganizować Międzynarodowej Konferencji Biblioteki<br />

Uniwersyteckiej w <strong>Warszawie</strong>? Chyba już najwyższa pora…<br />

Zuza Wiorogórska<br />

12 czerwca <strong>2013</strong> roku w Urzędzie Patentowym Rzeczypospolitej Polskiej w <strong>Warszawie</strong>, odbyło się<br />

spotkanie konsultacyjno-informacyjne Ochrona baz danych z dr Sybillą Stanisławską-Kloc (Uniwersytet<br />

Jagielloński, Katedra Prawa Własności Intelektualnej WPiA).<br />

Seminarium zorganizowano w ramach projektu systemowego „Wsparcie efektywnego wykorzystania<br />

własności przemysłowej w innowacyjnej gospodarce”, którego Urząd Patentowy RP jest beneficjentem.<br />

Warto w tym miejscu zaznaczyć, że głównym celem tego projektu współfinansowanego przez Unię<br />

Europejską z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego jest przekazywanie wiedzy na temat<br />

ochrony własności przemysłowej, a także promocja polskich osiągnięć z zakresu ochrony własności<br />

przemysłowej.<br />

Wróćmy teraz do spotkania z dr Stanisławską-Kloc. Nie sposób zgłębić tutaj wszystkich tematów<br />

zaprezentowanych na wykładzie, ograniczę się więc jedynie do krótkiego omówienia podstawowych haseł<br />

z zakresu ochrony baz danych. Podczas wykładu prelegentka poruszała m.in. zagadnienia dotyczące<br />

podstawowych problemów ochrony autorskoprawnej i prawa sui generis baz danych, a także omawiała<br />

orzecznictwo krajowe i Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z zakresu baz danych.<br />

Proponuję zacząć od przybliżenia definicji baz danych. Kiedy nikt jeszcze nie myślał o komputerach,<br />

wszelkie informacje zapisywano na papierze (np. tradycyjną bazą danych jest kartkowy katalog<br />

biblioteki). Natomiast komputeryzacja i chęć porządkowania informacji zapoczątkowała tworzenie się<br />

elektronicznych baz danych. Dyrektywa Unii Europejskiej nr 96/9 z dnia 11 marca 1996 r. o prawnej<br />

ochronie baz danych, w art. 1 ust. 2 zawiera definicję baz danych: „zbiór niezależnych utworów, danych<br />

lub innego rodzaju materiałów, uporządkowanych w sposób systematyczny lub metodyczny, dostępnych<br />

indywidualnie przy pomocy środków elektronicznych lub innych”. Definicja ta, o czym należy pamiętać,<br />

odnosi się do baz danych chronionych prawem autorskim i prawem sui generis. Jak widać, powstawanie<br />

baz danych wymogło na ustawodawcach stworzenie przepisów chroniących bazy dane. Według<br />

dr Stanisławskiej-Kloc ochrona baz danych to: „ochrona, która zapewnia swobodę przepływu informacji<br />

(swobodę wypowiedzi), a zarazem uwzględnia interesy podmiotów, które zajmują się gromadzeniem<br />

i przetwarzaniem danych”.<br />

Ochronę autorskoprawną baz danych regulują przepisy międzynarodowe: konwencja berneńska z 1886 r.,<br />

porozumienie TRIPS (porozumienie w Sprawie Handlowych Aspektów Praw Własności Intelektualnej)<br />

z 1995 r., traktat Światowej Organizacji Własności Intelektualnej o prawie autorskim z 1996 r. (WCT)<br />

i wspomniana już wcześniej dyrektywa nr 96/9, a także nasze przepisy krajowe: ustawa o prawie<br />

autorskim z 1926 r. i 1952 r., ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych z 1994 r. i ustawa<br />

o ochronie baz danych z 2001 r. W tym miejscu należy zaznaczyć, że zawartość baz danych może być<br />

chroniona pod warunkiem, że zostaną spełnione następujące trzy przesłanki: twórczy wybór, twórczy<br />

<strong>Czerwiec</strong> w <strong>Bibliotece</strong> (<strong>2013</strong>)<br />

6


układ i twórczy sposób prezentacji. Ważne w ochronie autorskoprawnej jest również to, że jedynie baza<br />

zapisana w postaci materialnej, posiadająca cechy oryginalności może takiej właśnie ochronie podlegać.<br />

Okazuje się jednak, że objęcie bazy danych ochroną autorskoprawną nie jest wcale takie proste.<br />

Przykładem może być wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego we Wrocławiu z dnia 9 marca 2000 r.<br />

(sygnatura I SA/Wr 1000/99):<br />

„1. Komputerowej bazy danych w postaci informacji o klientach i ich adresach nie można uznać za efekt<br />

działalności twórczej o indywidualnym charakterze w rozumieniu art. 1 ust. 1 ustawy z dnia 4 lutego 1994<br />

r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (Dz. U. Nr 24, poz. 83 ze zm.).”<br />

Nawet z tych pobieżnych ustaleń wynika, że prawo autorskie nie zapobiega w pełni przejmowaniu<br />

informacji, czyli nie chroni dostatecznie baz danych. Dlatego też, wspomniana już wcześniej dyrektywa<br />

z 1996 roku (implementowana przez Polskę) wprowadziła nową, komplementarną do prawa autorskiego –<br />

ochronę sui generis baz danych. Przedmiotem ochrony prawa sui generis (łac. swego rodzaju, w swoim<br />

(własnym) rodzaju, swoisty, osobliwy) jest baza danych w rozumieniu ustawy o ochronie baz danych<br />

(art. 2. ust. 1 pkt. 1). Przepisy tej polskiej ustawy chronią całą bazę lub jej istotną część, a także nieistotną<br />

część bazy, w warunkach określonych w art. 8 ust. 2 ustawy o ochronie baz danych. Krótko mówiąc,<br />

ochronie poddane zostały bazy, które nie mają cech oryginalności, a ich twórcy wnoszą istotny wkład<br />

w ich tworzenie. I tutaj także może pojawić się problem. Europejski Trybunał Sprawiedliwości wydał<br />

bowiem m.in. wyrok (The British Horseracing Board Lts v. William Hill Org. Ltd – C-203/02), na mocy<br />

którego firma zajmująca się wyścigami konnymi British Horseracing Board nie otrzymała prawa do<br />

ochrony sui generis, mimo że samodzielnie przygotowywała kalendarz imprez. Powodem decyzji była<br />

obawa, że chronienie tego typu baz doprowadzi do nadmiernego monopolu.<br />

Prelegentka omawiała również, w bardzo szczegółowy sposób problemy producentów baz danych.<br />

Pomimo tylu międzynarodowych i rodzimych przepisów z zakresu ochrony baz danych, nadal przed<br />

ustawodawcami stoi ogromne wyzwanie stworzenia takiego uniwersalnego prawa, które by jednocześnie<br />

zapewniało wolność w przepływie informacji i chroniło interesy podmiotów gromadzących<br />

i przetwarzających te informacje.<br />

Dorota Bocian<br />

W dniach 19-21 czerwca <strong>Biblioteka</strong> Politechniki Wrocławskiej zorganizowała kolejne, IV Wrocławskie<br />

Spotkania <strong>Biblioteka</strong>rzy http://www.wsb.pwr.wroc.pl/index.dhtml. BUW reprezentowali: Barbara<br />

Chmielewska (z referatem Gromadzenie zbiorów w erze humanistyki cyfrowej), Joanna Kulicka<br />

(z referatem Doświadczenia i postulaty Biblioteki Uniwersyteckiej w <strong>Warszawie</strong> przy zakupie IBUK­a)<br />

i Roman Tabisz (z referatem Rola, zadania i perspektywy bibliotekarza systemowego w bibliotekach<br />

uniwersyteckich). Konferencja zgromadziła około 150 uczestników, z polskich i zagranicznych bibliotek,<br />

uczelni i innych instytucji. Organizatorzy, jak zwykle zresztą, zapewnili doskonały program, zarówno<br />

w czasie sesji konferencyjnych, jak też w części nieoficjalnej.<br />

Główne tematy tegorocznej konferencji to nowe zadania i wyzwania stojące przed biblioteką<br />

i bibliotekarzami, skuteczne budowanie wizerunku biblioteki, dokumentowanie dorobku naukowego<br />

uczelni. Dodatkowo przeprowadzono warsztaty DONA w Alephie oraz RDA krok po kroku w Library of<br />

Congress. Te ostatnie poprowadził John Michalski z Biblioteki Kongresu, z pomocą Marcina<br />

Roszkowskiego z Biblioteki Narodowej. Tematyka nowych standardów katalogowania wywołała spore<br />

zainteresowanie ze strony uczestników.<br />

Część referatów można obejrzeć na serwisie You Tube lub bezpośrednio ze strony domowej konferencji.<br />

Barbara Chmielewska<br />

7 <strong>Czerwiec</strong> w <strong>Bibliotece</strong> (<strong>2013</strong>)


ERASMUS 2012/<strong>2013</strong><br />

Florencję chciałam zobaczyć, od kiedy przeczytałam biografię<br />

Michała Anioła Udręka i ekstaza. Nie nastawiałam się na<br />

wielkie przeżycia, bo tak sobie myślę, że im mniej się człowiek<br />

na coś nastawia, tym mniej będzie później rozczarowany, jeśli<br />

jego oczekiwania się nie spełnią. Jednak gdzieś tam w środku<br />

chciałam, żeby mi się to miasto spodobało. I spodobało mi się.<br />

Było tak jak w książce: kamień, rzeka, i widoczna z każdego<br />

miejsca w mieście kopuła katedry – il Duomo. No, prawie<br />

z każdego.<br />

Do Florencji dotarłam w niedzielę, 2 czerwca, po południu.<br />

Z lotniska do miasta jedzie się nie dłużej niż dwadzieścia minut.<br />

W autobusie, oprócz kierowcy, był konduktor. Młody chłopak,<br />

chodził po autobusie, zbierał od pasażerów pieniądze za bilety<br />

i śpiewał, fałszując, najnowsze hity, które akurat leciały<br />

w radio. Włoski luz. I wdzięk w zasadzie też. Autobus<br />

zatrzymuje się przy dworcu, bardzo blisko kościoła Santa Maria<br />

Novella. Z dworca na plac Aldobrandini szłam na piechotę.<br />

W zasadzie cały tydzień chodziłam wszędzie na piechotę, bo<br />

wszędzie – oprócz wyprawy do Fiesole – było bardzo blisko.<br />

Fot. Barbara Chmielewska<br />

Pięć, góra dziesięć minut do katedry. Plac Aldobrandini jest niedaleko kościoła San Lorenzo. Hotel bardzo<br />

rodzinny. Pani na recepcji w podkoszulku, jakby właśnie podniosła się z drzemki. Hotel w kamienicy, na<br />

pierwszym piętrze, ale trzeba dodatkowo pokonać kilka schodków, oczywiście z bagażem. Więcej<br />

schodków czeka na gości tuż za recepcją, bo pokoje są na takiej quasi antresoli, połączonej z recepcją<br />

krętymi, wąskimi schodkami z metalu, obitymi gumą. Wejście z walizką jest swego rodzaju wyczynem.<br />

Wniosłam więc walizkę na tę antresolę, a raczej ją tam zataszczyłam, uważając, żeby nie spaść. Trochę się<br />

zadomowiłam i około 17.00 wyszłam na miasto.<br />

Pierwsze kroki skierowałam do katedry, Santa Maria del Fiore. Później trafiłam na Piazza della Signoria.<br />

W jakiejś kafejce na rogu zjadłam kawałek pizzy z piwem, a potem zjadłam lody i doszłam nad brzeg<br />

Arno. Nie ma to jak przespacerować się nad rzekę… Arno, o tej porze roku, jest złota. Wieczór ciepły,<br />

trochę turystów, ale bez przesady, można było spokojnie pochodzić.<br />

W poniedziałek rano okazało się, że we<br />

Florencji bardzo gruntownie myje się ulice.<br />

Później dowiedziałam się jeszcze, że mycie<br />

przebiega według określonego planu. Z okna<br />

widziałam przejeżdżający samochodzik,<br />

z funkcją odkurzacza i zmywarki na mokro,<br />

przeciskający się wąską uliczką. Rano, po<br />

siódmej, wyszłam na mszę świętą do katedry.<br />

Ulice były mokre. Częściowo po nocnym<br />

deszczu, częściowo po myciu. W drodze do<br />

katedry ruch był jeszcze niewielki, ale już<br />

w drodze powrotnej plac katedralny powoli<br />

zapełniał się turystami. Stragany z pamiątkami<br />

działają od rana.<br />

Po śniadaniu spuściłam się na dół z walizką<br />

Fot. Barbara Chmielewska<br />

<strong>Czerwiec</strong> w <strong>Bibliotece</strong> (<strong>2013</strong>)<br />

8


i poszłam przez plac katedralny, później wzdłuż Via Servi, Piazza Anunnziata, w kierunku Via Giuseppe<br />

Giusti, gdzie mieści się Kunsthistorisches Institut. Zajęcia w instytucie miały się rozpocząć o 9.30, a że<br />

przyszłam wcześniej i nie miałam co robić, to przeszłam jeszcze kawałek do Piazzale Donatello i postałam<br />

chwilę na rogu, czekając i patrząc na przechodniów i rowerzystów. Wielu florentyńczyków, w różnym<br />

wieku, jeździ na rowerze. Pod koniec pobytu, rzuciło mi się w uszy (szkoda, że nie ma takiego<br />

sformułowania:), iż potrafię rozróżnić, czy jedzie za mną pan rowerzysta czy pani rowerzystka. Jazda pań<br />

rowerzystek jest zdecydowanie głośniejsza, bo to albo błotnik się ‘kolebie’, albo brzęczy łańcuch<br />

zabezpieczający, wrzucony naprędce do koszyka na kierownicy, albo jakieś tarcia opon i szprych<br />

o widelec. U Panów rowery bez dodatkowych atrakcji dźwiękowych. Po prostu szum opon po chodniku<br />

tudzież asfalcie.<br />

Na portierni Instytutu siedziała Pani mówiąca po niemiecku, więc miałam szczęście. Frau Lisa Hanstein,<br />

z którą byłam umówiona, okazała się młodą dziewczyną, młodszą nawet ode mnie, sympatyczną, która po<br />

pół godzinie zaproponowała, że możemy sobie mówić na „ty”. Przystałam chętnie.<br />

Lisa zabrała mnie najpierw do ogrodu na tyłach budynku, żeby w skrócie opowiedzieć historię i wyjaśnić<br />

strukturę instytutu. Później w programie była wizyta u dyrektora biblioteki, Jana Simane. Bardzo miło<br />

nam się rozmawiało. Otóż Instytut Historyczny Sztuki we Florencji www.khi.fi.it powstał z inicjatywy<br />

niemieckich naukowców i historyków, którzy stwierdzili, że nie ma to jak studia nad renesansem<br />

w miejscu, gdzie renesans się narodził. I mieli rację. W założeniach, które są konsekwentnie realizowane,<br />

miała to być instytucja dla badaczy międzynarodowych. Nie tylko dla Niemców i Włochów. Instytut<br />

posiada bibliotekę (około 300 000 wol.) i fototekę. Zdjęcia do fototeki wykonuje się cyfrowo i analogowo.<br />

Podobno nie ma lepszego zdjęcia, które ma służyć jako materiał badawczy, niż analogowe. Po prostu,<br />

pstryk i wszystko jest tak, jak to widać gołym okiem. A przy cyfrowych trzeba się naustawiać, żeby<br />

parametry dobrze wszystko pokazały. Większość pracowników instytutu pochodzi z Niemiec. Oprócz<br />

zadań bibliotekarskich prowadzą najczęściej własne studia naukowe lub uczestniczą w projektach<br />

badawczych.<br />

Po lunchu – na deser padał deszcz – były zajęcia z gromadzenia. Poznałam Ingę Späth, z okolic Stuttgartu.<br />

W gromadzeniu nie podejmują decyzji, co kupić. Robi to Jan Simane. W gromadzeniu decyduje się<br />

jedynie gdzie kupić i jak. Korzystają przede wszystkim z holenderskiej firmy dostawczej „Erasmus”.<br />

Pracują w Alephie. Po zajęciach z Inge, rozmawiałam ze Stefanią Selvaggi, która też się zajmuje<br />

gromadzeniem, ale darami i wymianą. W poniedziałek Lisa przedstawiła mnie też innym pracownikom:<br />

Martinowi, Ruth, Anette i Ingeborg.<br />

Po 16.00 (do tej godziny były zajęcia, tzw. „Vollprogram”) poszłam do apartamentu (Foresteria) na Via La<br />

Marmora, który na kolejne pięć dni miał się stać moim domem. Po otworzeniu serii drzwi, dostałam się do<br />

środka. Bardzo miłe, dwupokojowe mieszkanie, z kuchnią i przedpokojem w jednym. Chwilę później<br />

poszłam na rekonesans, szukając jakiego supermarketu. Długo biłam się z myślami, czy jeść na mieście,<br />

czy gotować sobie kolacje – wszystko, co do tego potrzebne, było na miejscu. W końcu przeważyła opcja<br />

pierwsza. Supermarket namierzyłam całkiem niedaleko, obserwując z którego kierunku nadchodzą<br />

mijający mnie ludzie z wypchanymi reklamówkami. Sprytni Włosi zamaskowali supermarket, budując go<br />

jako plombę i pozbawiając rzucającej się w oczy krzykliwymi kolorami fasady. Sklep nazywał się<br />

„Esselunga” i choć reklamówki ma w kolorze żółtym, fasada jest biała ze srebrnym logo. Kolację jadłam<br />

na mieście. Niedaleko katedry, w jednej z bocznych ulic, jest restauracja z przystępnymi cenami i dobrym<br />

jedzeniem. Stołują się tam w większości obcokrajowcy i obsługa też raczej międzynarodowa. Jednak jak<br />

już wspomniałam, jedzenie mają dobre. Po kolacji poszłam jeszcze na chwilę nad rzekę. Był niesamowity<br />

zachód słońca.<br />

We wtorek o 9.30 w instytucie, przewidziano zajęcia z katalogowania. Prowadził je Martin Bach.<br />

Zapoznałam się ze wszystkimi etapami katalogowania, łącznie z nową dla mnie rzeczą, mianowicie<br />

z katalogowaniem rozdziałów w książkach. Nie wszystkie książki są poddawane tej procedurze, tylko<br />

wybrane, ale i tych jest sporo. Kubikat – lokalny katalog KHI<br />

(http://aleph.mpg.de/F?func=file&file_name=find-b&local_base=kub01) jest połączony z trzema innymi<br />

instytucjami: Biblioteką Hertiana w Rzymie, Biblioteką Forum Historii Sztuki w Paryżu i Instytutem<br />

9 <strong>Czerwiec</strong> w <strong>Bibliotece</strong> (<strong>2013</strong>)


Sztuki w Monachium. Zajęcia z Martinem trwały do lunchu.<br />

Po południu miałam zajęcia z Ruth Werner, która jest bibliotekarzem systemowym. Z ciekawszych rzeczy<br />

dowiedziałam się o sposobie (interaktywnym) prezentowania nowości<br />

(http://www.khi.fi.it/bibliothek/neuerwerbungslisten/index.html), o opracowaniu rzeczowym, które nie<br />

uwzględnia jeszcze oryginalnych nazw miejscowości i krajów, oraz o przystosowywaniu Alepha do<br />

możliwości drukowania kart katalogowych.<br />

Po południu postanowiłam zwiedzić Palazzio Vecchio, głównie dlatego,<br />

że było dłużej otwarte i nie było kolejek. Nieźle mieszkali ci<br />

Medyceusze. Piękne freski, piękne podłogi, zdobienia, ornamenty,<br />

i wszędzie te lilie. Lilie w środku miasta… Kolację zjadłam<br />

w zaprzyjaźnionej cudzoziemskiej restauracji. Przy stoliku obok siadło<br />

dwóch Portugalczyków, jeden tłumaczył drugiemu menu. Portugalczycy<br />

słowo „pizza” wymawiali „piza”, więc w moim uchu brzmiało to<br />

początkowo jak wymieniana kilka razy z rzędu nazwy miasta z krzywą<br />

wieżą. W końcu jednak zorientowałam się, że chodzi o placek z ciasta.<br />

Środowy poranek przyniósł ze sobą przełom w nawykach<br />

śniadaniowych. Weszłam do jednego z barów przy placu San Marco<br />

i czując się jak dziecko we mgle zamówiłam cappuccino i kanapkę<br />

z szynką. Pani przy kasie nie dała mi paragonu (scontrino), a bez tego nie<br />

Fot. Barbara Chmielewska<br />

dostaniesz ani jadła, ani napoju. Wróciłam więc do kasy i poprosiłam<br />

panią o scontrino. Dała mi jedno zmięte i rzucone obok kasy, ale na<br />

cappuccino bez kanapki. Zamówiłam cappuccino u rzutkiego pana za<br />

kontuarem i w międzyczasie musiałam stoczyć walkę wewnętrzną, czy darować sobie tę kanapkę, czy<br />

starać się ją odzyskać, posługując się moim łamanym włoskim. Zdecydowałam się zawalczyć. Na<br />

szczęście oprócz rzutkiego pana, który upodobania śniadaniowe stałych klientów miał w małym palcu, za<br />

kontuarem była też młoda dziewczyna, pracująca w tym barze raczej niedługo, która na moją prośbę<br />

o „panini” spokojnie podeszła ze mną do witryny i podała wskazaną przeze mnie palcem kanapkę. Byłam<br />

z siebie dumna.<br />

Po śniadaniu jechałyśmy z Lisą do Fiesole, do biblioteki<br />

European Institute Library (www.eui.eu/library). Jest to<br />

uniwersytet dla tych, którzy już mają stopień naukowy<br />

i chcieliby kształcić sie dalej w jednej z czterech<br />

dziedzin: historii, socjologii, prawa lub nauk<br />

społecznych. Językiem wykładowym<br />

i administracyjnym na tej uczelni jest angielski. Na<br />

stronie internetowej biblioteki, oprócz informacji<br />

o zasobach płatnych, można znaleźć także dobrze<br />

widoczną informację o zasobach Open Access.<br />

Ciekawym źródłem są archiwa Unii Europejskiej,<br />

administrowane przez uniwersytet.<br />

Fot. Barbara Chmielewska<br />

www.eui.eu/ecarchives. Kurczę, jak oni tam mają fajnie!<br />

Niewielka grupa bibliotekarzy, jakieś 20-25 osób, pracuje w międzynarodowej instytucji, zarobki bardzo<br />

dobre, a dodatkowo możliwość jadania lunchu na tarasie z widokiem na Florencję… I pracownicy<br />

biblioteki otwarcie się do tego przyznają, iż są prawdziwymi szczęściarzami. Na moje stwierdzenie,<br />

wypowiedziane z nutą żalu: „Guys, you’re lucky to work here!” mówią: „Yes, we are ”.<br />

Lunch z widokiem na Florencję odrobinę się przeciągnął, więc w drodze powrotnej Lisa przeprowadziła<br />

swoje zajęcia, a mianowicie opowieść o projektach bibliotecznych KHI: o projekcie „Pro Firenze<br />

Futurista” (http://www.khi.fi.it/forschung/projekte/projekte/projekt148/index.html), o bazie herbów<br />

szlacheckich z Florencji i okolic „Stemmario”<br />

(http://www.khi.fi.it/forschung/projekte/projekte/projekt147/index.html), o bazie danych dotyczących<br />

<strong>Czerwiec</strong> w <strong>Bibliotece</strong> (<strong>2013</strong>)<br />

10


monet i innych zagadnień numizmatycznych „Translatio nummorum<br />

(http://www.khi.fi.it/forschung/projekte/projekte/projekt145/index.html). Na koniec zajęć jeszcze chwilę<br />

byłam u Jana Simane, który opowiedział mi o zaangażowaniu KHI w prace nad włączeniem bibliotek<br />

z ArtLibrary do WorldCat.<br />

W środę po południu wybrałam się na słynny punkt widokowy, Piazzale Michelangelo. Chmury kłębiły się<br />

tak, jakby za chwilę miało zacząć padać. Widok przepiękny, ze wzgórza po drugiej stronie rzeki, na<br />

katedrę i na wszystkie mosty. Wracałam do centrum przez Ponte delle Grazie, w kierunku Santa Maria<br />

Novella.<br />

W czwartek pierwszym punktem programu w KHI był magazyn cimeliów „Raramagazin”.<br />

Odpowiedzialna za niego jest Anette Creutzburg. W tej części biblioteki znajdują się nie tylko stare druki,<br />

czy książki XIX wieczne, ale także cenne materiały współczesne, jak choćby te dotyczące włoskiego<br />

futuryzmu. Kunsthistorisches Institut w zasadzie nie dysponuje typowym magazynem książek i prawie<br />

wszystkie książki i czasopisma stoją na wysokich regałach w wolnym dostępie.<br />

Kolejnym punktem programu była fototeka, która na czas remontu mieści się we wspaniałym budynku<br />

Palazzo Strozzi. Po fonotece oprowadzała mnie Uthe Derecks. Zdjęcia stoją w pudełkach, ustawione<br />

według podziału geograficznego, zaczynając od północy Włoch. Później są podzielone na miasta,<br />

a wewnątrz miast na dziedziny sztuki: architektura, rzeźba, malarstwo i inne. Jednym z projektów<br />

realizowanych przez fototekę jest "Cenobium", cyfrowa kolekcja zdjęć średniowiecznych krużgankow.<br />

Poza tym fototeka jest bardzo zaangażowana w promowanie dokumentowania wszelkiego rodzaju<br />

zabytków i obiektów i w tym celu przygotowała nawet specjalną deklarację "Florence declaration"<br />

(zalecenia dotyczące ochrony analogowych archiwów fotograficznych).<br />

www.khi.fi.it/it/photothek/florencedeclaration/index.html.<br />

Po lunchu w kawiarence na rogu Via Giuseppe Giusti i Borgo Pinti były zajęcia z Barbarą Steindl, która<br />

zajmuje się typowaniem rozdziałów do katalogowania i klasyfikacją. Z bieżących prac prowadzi<br />

„przesygnowywanie” działu J z kółeczkiem („J mit Kreisel” lub Jº), oznaczającego współczesnych<br />

artystów włoskich, na J + n + kombinacje liter i cyfr. Barbara pracuje na pierwszym piętrze, w pokoju<br />

z literą F. Każdy pokój w Kunsthistorischesinstitut ma swoją literę klasyfikacji. Klasyfikacja jest<br />

opracowana przez Instytut. F to (o ile dobrze pamiętam) ilustracje i zdobnictwo książek.<br />

W pokoju obok siedzi Ingeborg Bähr, która zajmuje się uzupełnianiem katalogu kartkowego. W instytucie<br />

w dalszym ciągu prowadzi się katalog do celów skontrum. Katalog jest podzielony oczywiście według<br />

klasyfikacji, ale dodatkowo według artystów, według regionów geograficznych, i według tematów<br />

w sztuce. Nawet święci mają swoją oddzielną szufladkę, do której zresztą z Ingeborg zajrzałyśmy.<br />

W katalogu jest też kilka prac dotyczących historii sztuki w Polsce, ale niewiele.<br />

W czwartek wieczorem poszłam jeszcze raz do Santa Croce, a później w stronę Biblioteki Narodowej.<br />

W <strong>Bibliotece</strong> Narodowej (<strong>Biblioteka</strong> Nazionale Centrale) od razu przy drzwiach wejściowych trzeba<br />

okazać legitymację czytelnika, tak że nawet nosa nie można wściubić, żeby coś zobaczyć. Szkoda. Jak się<br />

później dowiedziałam, biblioteki we Włoszech generalnie są mało nowoczesne, a niekiedy w opłakanym<br />

stanie.<br />

W piątek rano była przewidziana wizyta w bibliotece Laurentiana. Przed biblioteką odwiedziłam jeszcze<br />

San Lorenzo. Wizyta w bibliotece odbyła się tylko połowicznie. To znaczy, ja tam byłam, stawiłam się na<br />

umówione miejsce i moją łamaną włoszczyzną powiedziałam, że mam tu zarezerwowaną wizytę<br />

z oprowadzaniem itp. Pani w okienku w kasie zadzwoniła gdzieś, potem powiedziała, że mam iść na górę<br />

do innej pani, która mówi po polsku. Ta inna pani skierowała mnie do wejścia do biblioteki i powiedziała,<br />

że tam muszę sobie poradzić sama, po włosku. Poszłam więc i powiedziałam po raz kolejny, o co mi<br />

chodzi. Pani na stanowisku zapisów, ku memu zaskoczeniu, zrozumiała mnie, zadzwoniła w cztery<br />

miejsca i za parę minut przyszedł pan – Roberto – który nie mówił po angielsku, albo „very little”.<br />

Roberto dał mi identyfikator i mogłam wejść za darmo do zabytkowej części biblioteki, na którą składają<br />

się zaprojektowana przez Michała Anioła czytelnia wraz z przedsionkiem, i dobudowana przez innego<br />

architekta sala kolumnowa. Ponieważ w tym czasie była akurat wystawa starodruków włoskich<br />

w językach orientalnych, obejrzałam sobie wystawę<br />

11 <strong>Czerwiec</strong> w <strong>Bibliotece</strong> (<strong>2013</strong>)


(http://www.bml.firenze.sbn.it/it/comunicato_stampa_le_vie_delle_lettere.htm). Roberto czekał na mnie<br />

elegancko w sklepiku muzealnym i po kurtuazyjnej rozmowie, czy jestem pierwszy raz we Florencji itp.<br />

mogłam zwrócić identyfikator.<br />

O 13.30 według planu, było spotkanie z Anne, która opowiedziała mi o systemie bibliotek we Włoszech.<br />

Właśnie wtedy dowiedziałam się o tej nienajlepszej sytuacji i o tym, że w zasadzie wiele cennych<br />

woluminów i zbiorów marnuje się przez brak środków, wynikający po części z kryzysu, a trochę<br />

z zaniedbania rządzących. Tym, co najlepiej funkcjonuje we włoskich bibliotekach, są ludzie. Pracownicy<br />

bibliotek, często na własny koszt, dokonują najpotrzebniejszych napraw, lub innych czynności<br />

potrzebnych, do funkcjonowania biblioteki. We Włoszech, dwie biblioteki otrzymują egzemplarz<br />

obowiązkowy: Centralna <strong>Biblioteka</strong> Narodowa w Rzymie i Centralna <strong>Biblioteka</strong> Narodowa we Florencji.<br />

Ostatnim punktem programu w piątek było „Summary and discussion”. Lisa zaprosiła wszystkich i prawie<br />

wszyscy przyszli. Nie było tylko Inge i Martina. Bardzo miło wspominam tę godzinę, a właściwie<br />

półtorej. Wtedy właśnie na stół wjechało ptasie mleczko. Wyjaśniłam, oczywiście, co to znaczy: „Bei uns,<br />

in Polen, wenn man glücklich und zufrieden ist, dann sagt man: Was mir jetzt noch fehlt, ist Vögelsmilch“.<br />

Dużo radości było z tego powiedzenia i z samego ptasiego mleczka. Rozmawiałyśmy w zasadzie<br />

o wszystkim. O ubiegłorocznej konferencji w <strong>Warszawie</strong>, na której poznałyśmy się z Barbarą, o tym, że<br />

we Florencji często nie widać ogrodów, które są za murami, ale czuć wspaniały zapach drzew i krzewów<br />

(właśnie kwitły lipy). Dowiedziałam się też, co trzeba przywieźć z Florencji jako pamiątkę: cantucci i Vin<br />

Santo. Z tematów czysto bibliotecznych rozmawiałyśmy jeszcze o egzemplarzu obowiązkowym, o kupnie<br />

na wymianę, o budżecie polskich bibliotek, o starych drukach, o wpływie i selekcji. W międzyczasie<br />

zaczęło padać, a nawet grzmieć, więc przez chwilę rozmawiałyśmy też o pogodzie.<br />

Na pożegnanie zostałam zaproszona na kolację. Nie pamiętam nazwy knajpki, ale zapamiętałam, że jest<br />

słynna z tego, iż kucharz wynajduje jakieś stare włoskie przepisy i je wprowadza na nowo w obieg.<br />

Knajpka dwupoziomowa, małe stoliki, przy niektórych krzesła, przy innych taborety, w oknach dekoracja<br />

bożonarodzeniowa. W zasadzie nie opłaca się zdejmować, przecież za chwilę i tak trzeba będzie ją znów<br />

tam zawiesić. A gwiazda może służyć także jako dekoracja na inne okazje.<br />

Od Barbary i Anette, z którymi byłam na kolacji, dowiedziałam się szczegółów na temat mycia ulic we<br />

Florencji. Każda dzielnica ma inne terminy mycia ulic. Mycie odbywa się w nocy, więc trzeba zabrać<br />

samochód i pojechać nim w inne miejsce. Terminy na szczęście są stałe, ale określone w dziwny sposób.<br />

Na przykład każdy nieparzysty piątek. Jako że to był akurat piątek 7 czerwca, więc było mycie i Anette<br />

przyjechała na spotkanie rowerem. Ale tydzień wcześniej też był nieparzysty piątek, 31 maja, więc mycie<br />

odbywało się dwa piątki z rzędu i przez to, że nie było przerwy, sprawiło nieco zamieszania. Barbara<br />

opowiadała, że zanim się do tych terminów mycia ulic przyzwyczaiła, często musiała wyskakiwać w łóżka<br />

na dźwięk zbliżającego się samochodu-myjni, zakładać dżinsy na spodnie od piżamy i gnać do<br />

samochodu, żeby zdążyć wyjechać. Zabawne jest to, że wszyscy naraz z danej ulicy lub dzielnicy muszą<br />

przeparkować samochód, więc na pobliskich ulicach<br />

zwyczajnie nie ma miejsc i czasem trzeba jechać<br />

dobry kawałek, żeby coś znaleźć i wracać na<br />

piechotę. Oczywiście do wszystkiego można się<br />

przyzwyczaić. Nie wiem, czy w <strong>Warszawie</strong> myje się<br />

ulice.<br />

W sobotę o piątej rano czekała na mnie taksówka.<br />

„Per l’aeroporto, per favore” „Benissimo!” –<br />

powiedział taksówkarz i za kilkanaście minut byłam<br />

na lotnisku.<br />

Przepraszam wszystkich, którym moja relacja wydała<br />

się zbyt długa i zbyt osobista. Życzę innym<br />

Koleżankom i Kolegom, korzystającym z Erasmusa,<br />

Fot. Barbara Chmielewska takich pięknych przeżyć i spotkań, jak moje we<br />

Florencji.<br />

Barbara Chmielewska<br />

<strong>Czerwiec</strong> w <strong>Bibliotece</strong> (<strong>2013</strong>)<br />

12


Staats- und Universitätbibliothek Hamburg Carl von Ossietzky<br />

W drugim tygodniu czerwca miałam przyjemność odbyć staż w państwowej i zarazem uniwersyteckiej<br />

bibliotece w Hamburgu (Staats- und Universitätsbibliothek Hamburg Carl von Ossietzky). Historia tej<br />

książnicy sięga średniowiecza. Jako biblioteka radziecka powstała w 1497 roku, w wieku XIX dodatkowo<br />

zaczęła pełnić funkcję librarii uniwersyteckiej dla nowo powstałej hamburskiej uczelni. Przez wieki<br />

pomnażała swe zbiory dzięki licznym darczyńcom, tradycyjnym zakupom oraz egzemplarzowi<br />

obowiązkowemu (na Hamburgensia i produkcję oficyn hamburskich), który otrzymała już w 1696 roku.<br />

W ten sposób w 1942 roku jej zbiory liczyły ok. 850 tys. tomów. Mimo utraty ponad 80% swych zasobów<br />

w wyniku nalotów alianckich w 1943 r. (całkowitemu zniszczeniu uległ wówczas również budynek<br />

biblioteki), posiada dziś ok. 4 mln książek, czasopism i innych mediów, w tym bogate zbiory specjalne.<br />

Na te ostatnie składa się kilka kolekcji: rzadkie i stare druki (Seltene und Alte Drucke), rękopisy,<br />

spuścizny i autografy, muzykalia, kartografika, Hamburgensia. Imponująca ilość obiektów tworzących<br />

zbiory specjalne (m. in. 260 tys. książek starych i rzadkich do 1900 r., 990 papirusów, 3 tys. rękopisów<br />

muzycznych) wynika z faktu, iż część najcenniejszych obiektów ocalała z pożarów w 1943 r., dodatkowo<br />

miały miejsce intensywne zakupy oraz gromadzono regionalny egzemplarz obowiązkowy (warto<br />

zaznaczyć, iż w latach 90. odzyskano cenne rękopisy wywiezione po wojnie do S. Petersburga). Poza tym,<br />

po II wojnie światowej inne niemieckie książnice oddały fragmenty swych zbiorów zniszczonemu<br />

Hamburgowi. Do dziś uzupełnia się księgozbiór, w tym kolekcje historyczne dzięki znacznym funduszom,<br />

przeznaczonym na ten cel z bibliotecznego budżetu.<br />

Goszcząc w dziale zbiorów specjalnych miałam okazję zapoznać się z wszelkimi inicjatywami<br />

związanymi z kolekcją rzadkich i starych druków, złożoną z inkunabułów, druków cennych i rzadkich od<br />

XVI do XX w., dodatkowo wydzielonych rara, książek pięknych, zbioru opraw, portretów i miedziorytów.<br />

Opiekuje się nimi Antje Theise (z wykształcenia archeolog i filolog klasyczny) – fachreferent dziedzin:<br />

filologia klasyczna, historia starożytna. Poza tradycyjnymi obowiązkami kustosza zbiorów (gromadzenie,<br />

przechowywanie, udostępnianie obiektów), wiele uwagi poświęca promocji zbiorów, m.in. organizuje<br />

okolicznościowe wystawy (np. we wrześniu <strong>2013</strong> międzynarodowym warsztatom poświęconym oprawom<br />

zabytkowych książek, organizowanym przez AEB – Arbeitskreis für die Erfassung Erschliessung und<br />

Erhaltung historischer Bucheinbände, towarzyszyć będzie pokaz cennych okładzin z miejscowych<br />

zasobów).<br />

Gmach dzisiejszej biblioteki składa się z kilku połączonych części: pomieszczeń byłego Wilhelm-<br />

Gymnasium, wybudowanego w stylu neorenesansowym w latach 80. XIX w. (do nich przeniosła się<br />

biblioteka w 1945 r.), części dobudowanej w latach 60. oraz najnowszej – powstałej w latach 80.<br />

ubiegłego stulecia, dodatkowo z okazałego kilkunastopiętrowego magazynu oraz pomieszczeń do<br />

przechowywania zbiorów rzadziej użytkowanych, znajdujących się poza centrum miasta. Taka struktura<br />

w pewnym stopniu utrudnia<br />

korzystanie ze zbiorów<br />

bibliotecznych (zamówione<br />

egzemplarze dostępne są dnia<br />

następnego, niezależnie od tego,<br />

w którym magazynie są<br />

przechowywane). Obiekty ze<br />

zbiorów specjalnych magazynuje<br />

się w osobnych klimatyzowanych<br />

pomieszczeniach, najcenniejsze<br />

w skarbcu, choć zdarza się, iż<br />

stary druk „zabłąka się” czasem<br />

w magazynie zbiorów nowych.<br />

Właśnie ze względów<br />

lokalowych, książki z kolekcji<br />

Seltene und Alte Drucke<br />

http://www.sub.uni­hamburg.de<br />

13 <strong>Czerwiec</strong> w <strong>Bibliotece</strong> (<strong>2013</strong>)


udostępniane są w kilku czytelniach, np. najstarsze i najcenniejsze w wydzielonej czytelni wspólnej<br />

z rękopisami. W przyszłości ma to ulec zmianie, gdyż planuje się przeniesienie wszystkich zbiorów<br />

specjalnych do najstarszej części biblioteki, wspomnianego byłego Wilhelm-Gymnasium.<br />

W tej części budynku mieści się obecnie m. in. pracownia zespołu opracowującego stare druki, złożonego<br />

z 4 osób. W strukturze bibliotecznej nie należy on jednak do działu zbiorów specjalnych. Team<br />

„katalogerów - starodruczników”, zajmuje się głównie uzupełnianiem opisów książek zabytkowych już<br />

istniejących w katalogu elektronicznym biblioteki (w systemie PICA), przygotowywaniem nowych<br />

rekordów bibliograficznych do ogólnoniemieckiego projektu VD 17 oraz opisów do dzieł zeskanowanych<br />

(w programie Goobi). Co warto podkreślić, kwestie dotyczące katalogowania starych druków<br />

dyskutowane są „ponadregionalnie” podczas spotkań organizowanych przez Arbeitsgemeinschaft Alte<br />

Drucke beim GBV (AAD). To gremium złożone z fachowców bibliotek współtworzących GBV, spotyka<br />

się cyklicznie, a wypracowane ustalenia zamieszcza na stronie internetowej AAD.<br />

Podczas mojej bytności miałam również okazję zapoznać się z kilkoma ciekawymi inicjatywami,<br />

promującymi zbiory biblioteczne. Jedną z nich są comiesięczne spotkania „Buchsprechstunde”, na których<br />

czytelnicy mają możliwość porozmawiać z fachowcami na interesujące ich kwestie związane z książką<br />

zabytkową (można nawet przyjść ze swoim woluminem i poprosić o jego wycenę). W takich spotkaniach,<br />

uczestniczy zatrudniony w bibliotece kustosz oraz konserwator.<br />

Również raz w miesiącu prezentowany jest „eksponat miesiąca”, dostępny przez kilka dni w sali<br />

wystawowej oraz w wersji online. Od niedawna zrezygnowano z pokazu oryginału pozostawiając jedynie<br />

wersję elektroniczną pokazu, zamieszczoną na stronie biblioteki (zob. http://www.sub.unihamburg.de/bibliotheken/presse-ausstellungen-und-veranstaltungen/ausstellungen-undveranstaltungen/online-ausstellungen/expo-des-monats.html).<br />

Opis eksponatu przygotowuje cyklicznie<br />

opiekun jednej z kolekcji, wchodzącej w skład zbiorów specjalnych, tak więc np. obiekty z zespołu<br />

Rzadkiej i starej książki prezentowane są w ciągu roku dwukrotnie.<br />

Tak jak w większości bibliotek, również i w książnicy hamburskiej wiele książek wymaga zabiegów<br />

konserwatorskich – by uzyskać na ten cel dodatkowe fundusze, co również jest praktykowane w innych<br />

bibliotekach niemieckich, poszukuje się sponsorów poprzez akcję „zostań ojcem chrzestnym cennej<br />

książki”. Obiekty wytypowane i wycenione przez konserwatorów można znaleźć na stronie biblioteki.<br />

(http://www.sub.uni-hamburg.de/bibliotheken/spenden-und-foerdern/edlen-buechern-pate-stehen-<br />

2012.html). Uzyskane w ten sposób datki dość znacznie wspomagają działalność konserwatorską<br />

biblioteki.<br />

Zarówno struktura organizacyjna, jak i cały gmach biblioteki są dość skomplikowane (kilkakrotnie<br />

zgubiłam się spiesząc na umówione spotkanie). Niemniej podejmowane inicjatywy, ciągłe<br />

dostosowywanie złożonego budynku do nowych potrzeb użytkowników (np. powiększanie przestrzeni do<br />

głośnej pracy w grupach), jak i zaangażowanie i życzliwość pracowników - są godne naśladowania.<br />

Joanna Milewska­Kozłowska<br />

W dniach 19–25 czerwca odbyłam praktykę zawodową w Centro <strong>Bibliotece</strong> e Documentazione<br />

w Katanii. Celem mojego wyjazdu było zapoznanie się ze strukturą i organizacją pracy biblioteki CBD<br />

i bibliotek wydziałowych.<br />

Katania jest drugim pod względem wielkości miastem Sycylii. Zlokalizowana jest na wschodnim<br />

wybrzeżu Sycylii, u podnóża największego wulkanu w Europie, Etny. Położenie geograficzne Katanii<br />

pozwala cieszyć się przez cały rok przyjaznym, łagodnym klimatem i krystalicznie czystym morzem.<br />

W okresie mojego pobytu w Katanii było dość ciepło, temperatura sięgała 40 stopni C, a w budynkach,<br />

gdzie miałam staż, nie było klimatyzacji.<br />

Główna część Katanii pochodzi z okresu odbudowy po trzęsieniu ziemi w 1693 roku. W architekturze<br />

przeważa styl barokowy, a budynki w większości zbudowane są z miejscowego czarnego kamienia<br />

wulkanicznego.<br />

Katania jest najbardziej żywiołowym miastem na Sycylii, nowoczesnym i zdecydowanie mniej<br />

konserwatywnym od tradycyjnego Palermo. Czerń i biel budynków kontrastuje tu z lazurowym niebem,<br />

<strong>Czerwiec</strong> w <strong>Bibliotece</strong> (<strong>2013</strong>)<br />

14


przestronne place i bulwary nocą wypełniają się młodymi ludźmi spędzającymi czas pośród niezliczonych<br />

barów i klubów starego miasta.<br />

W Katanii znajduje się jeden<br />

z najstarszych Uniwersytetów na Sycylii,<br />

Universita degli Studi di Catania, założony<br />

w 1434 roku. Ponad 60 000 studentów<br />

uczęszcza na zajęcia na 12 wydziałach.<br />

Uniwersytet w Katanii ma jeden z czterech<br />

największych księgozbiorów naukowych<br />

i uczelnianych na Sycylii. Na koniec 2012<br />

roku liczył on około 1,2 mln jednostek.<br />

Głównym organem bibliotecznym na<br />

Uniwersytecie jest CBD - Centro<br />

<strong>Bibliotece</strong> e Documentazione. CBD<br />

powstało w 1992 roku w celu koordynacji<br />

http://en.wikipedia.org/wiki/University_of_Catania<br />

i rozwoju działalności Systemu Biblioteki<br />

Uniwersyteckiej.<br />

CBD jest odpowiedzialne za koordynowanie współpracy i wymianę informacji miedzy bibliotekami<br />

wydziałowymi. Zarządza katalogami, aktualizuje je, sprawdza czy dana książka została dobrze<br />

opracowana, monitoruje zamówienia nowych pozycji przez biblioteki. Od paru lat szkolnictwo wyższe na<br />

Sycylii przeżywa kryzys. Aby zaoszczędzić wprowadzono nowe wytyczne odnośnie zakupu książek -<br />

jeden egzemplarz danego tytułu dla wszystkich wydziałów.<br />

Biblioteki wydziałowe pracują w zintegrowanym systemie Millennium.<br />

Z bibliotek wydziałowych mogą korzystać tylko studenci Uniwersytetu. Każdy ze studentów aby<br />

skorzystać z biblioteki musi zarejestrować się internetowo. Wypożyczają po 5 pozycji na 30 dni. Nie mogą<br />

przedłużać terminu wypożyczeń. Karą za przetrzymanie książki jest zablokowanie konta na wypożyczenia<br />

na okres 6 miesięcy.<br />

Jednego bardzo słonecznego dnia wybrałam się z moją przewodniczką Samuelą do przepięknego<br />

Klasztoru Benedyktynów (Monastero di San<br />

Nicolò l'Arena).<br />

Klasztor Benedyktynów w Katanii to jeden<br />

z najpotężniejszych kompleksów klasztornych<br />

w Europie. Budowla bardziej przypomina pałac niż<br />

budynek sakralny, co dobrze obrazuje bliskość<br />

relacji niegdysiejszych benedyktyńskich mnichów<br />

i katańskiej arystokracji. W XVIII wieku klasztor<br />

był jednym z najważniejszych ośrodków<br />

kulturalnych na wyspie, przyciągał wielu<br />

odwiedzających, których zachwycał przepychem<br />

i elegancją.<br />

Obecnie w budynku mieści się Wydział Nauk<br />

Humanistycznych, Literatury i Filozofii<br />

Uniwersytetu w Katanii. W tej części klasztoru<br />

Fot. Joanna Podsadni<br />

szczególnie interesująca jest biblioteka uniwersytecka w obszernej piwnicy klasztoru, w którym, oprócz<br />

pozostałości fundamentów XVI wieku, można oglądać, mozaiki starożytnego rzymskiego domu.<br />

Zespół klasztorny jest także domem dla Biblioteki Zbiorów "Civic i A. Ursino Recupero" (Biblioteche<br />

Riunite "Civica e A. Ursino Recupero"). Jest to biblioteka powstała z połączenia Biblioteki Publicznej<br />

z Biblioteką barona Antonio Ursino Recupero. Jej historia sięga roku 1578.<br />

<strong>Biblioteka</strong> posiada ponad 270 tysięcy woluminów o zróżnicowanej tematyce, rękopisy, zwoje, zielniki<br />

(suszone i drukowane), śpiewniki, papirusy.<br />

Joanna Podsadni<br />

15 <strong>Czerwiec</strong> w <strong>Bibliotece</strong> (<strong>2013</strong>)


24-28 czerwca, Museum Plantin-Moretus, Antwerpia<br />

Introligator paryski Krzysztof Plantyn przeniósł się do Antwerpii w 1548 r. Rozwinął tu znacząco swoją<br />

działalność, również jako producent inkrustowanych szkatułek i księgarz. Kilka lat później miał miejsce<br />

przykry wypadek: napadnięto go w ciemnej uliczce. Cios szpadą był tak dotkliwy, że lekarz nakazał mu<br />

całkowicie zmienić tryb życia i zaprzestać cięższych prac. Oznaczało to<br />

konieczność zmiany zawodu. Plantyn przekwalifikował się zatem na<br />

drukarza. Pierwszy druk przez niego tłoczony, traktat o wychowaniu<br />

dziewczynek, ukazał się w 1555 r.<br />

Stopniowo firma Plantyna wyrosła na najznaczniejszą europejską<br />

oficynę wydawniczą 2. połowy XVI wieku. Drukarz przyjął za swe<br />

motto „Labore et constantia” (trudem i wytrwałością). Na godle<br />

wyobrażony jest cyrkiel, którego nieruchome ramię oznacza<br />

wytrwałość, drugie zakreślające koło – pracę.<br />

Po śmierci założyciela w 1589 r., firmę przejął jego zięć Jan Moretus,<br />

następnie synowie Jana Baltazar i Jan II i tak kolejni potomkowie dzierżyli z powodzeniem stery firmy,<br />

mieszczącej się nieprzerwanie w tej samej lokalizacji, aż do roku 1876. Wtedy to ostatni spadkobierca<br />

Edward Moretus zdecydował się sprzedać miastu przestarzałą już drukarnię.<br />

Rok później otwarto Museum Plantin-Moretus; w 1939 r. zainicjował działalność Gabinet Rycin<br />

(Prentenkabinet). W styczniu 1945 r. w plac naprzeciwko Muzeum trafił pocisk – to jedyny raz w historii,<br />

gdy budynki zostały uszkodzone (zbiory pozostały bez szwanku – przewieziono je do zamku Lavaux-<br />

Sainte-Anne). Muzeum antwerpskie jest zatem unikatowym w skali światowej zespołem zabytków,<br />

zachowanych w tym samym miejscu od momentu powstania, dokumentujących historię oficyny<br />

drukarskiej – jednej z najważniejszych w okresie nowożytnym.<br />

Na muzeum składa się przede wszystkim zespół budynków wraz z wyposażeniem, począwszy od części<br />

najstarszej, pochodzącej jeszcze z czasów założyciela firmy, poprzez XVII-wieczny kompleks zabudowań<br />

zgrupowanych wokół wewnętrznego dziedzińca aż do klasycystycznej fasady powstałej za czasów<br />

Franciszka Jana Moretusa w 1763 r. Obecnie planuje się dobudowę nowoczesnego magazynu i czytelni.<br />

Zwiedzanie muzeum zajmuje sporo czasu – to ponad 30 pomieszczeń na dwóch piętrach, każde bogato<br />

urządzone. Część z nich to zachowujące oryginalny wystrój prywatne pokoje rodziny Plantynów<br />

i Moretusów, są też pracownie drukarzy i korektorów oraz tematyczne sale wystawowe.<br />

Kolekcja typograficzna liczy ok. 10 ton czcionek, 5 tys. stempli i 15 tys. matryc (form odlewniczych),<br />

ponadto 13 tys. klocków drzeworytniczych i 3 tys. płyt miedziorytniczych. Siedem w pełni sprawnych<br />

maszyn drukarskich, w tym dwie najstarsze na świecie, pochodzące z XVI w., stoi w oryginalnym<br />

pomieszczeniu, gdzie kilkaset lat temu Krzysztof Plantyn nadzorował pracę drukarzy i składaczy. Dziś<br />

odbywają się tu warsztaty i pokazy. Kolekcja Gabinetu Rycin obejmuje ok. 80 tys. obiektów, w tym<br />

ponad 800 szkiców do ilustracji książkowej (głównie autorstwa mistrzów antwerpskich, m.in. Rubensa).<br />

Do niedawna czytelnie Muzeum i Gabinetu Rycin funkcjonowały osobno; od 2011 r. udostępnianie<br />

odbywa się w jednej sali.<br />

Na Archiwum składa się unikatowy zbiór 1,6 tys. jednostek, dokumentujących prace oficyny od samych<br />

jej początków. Zarówno Archiwum, jak i budynki zostały objęte w latach 2001 i w 2005 patronatem<br />

UNESCO.<br />

I wreszcie biblioteka. Obecnie w zbiorze muzeum znajduje się ok. 30 tys. druków XV-XVIII w. i ponad<br />

600 rękopisów. W początkowym okresie kolekcja miała charakter roboczy – korektorzy i wydawcy<br />

potrzebowali księgozbioru podręcznego jako zaplecza intelektualnego do swej pracy. W 1592 r., trzy lata<br />

po śmierci Krzysztofa Plantyna, sporządzono pierwszy katalog biblioteki, zachowany do dziś. Ze spisu<br />

wynika, że na 2 tys. wydawnictw, jakie się ukazały do tego roku w oficynie, biblioteka posiadała tylko 112<br />

„rodzimych” egzemplarzy. Prawdopodobnie założyciel firmy nie gromadził egzemplarzy archiwalnych.<br />

Dlatego do dziś bibliotekarze starają się poprzez zakupy uzupełniać księgozbiór o produkty miejscowej<br />

oficyny. Kolejni drukarze gromadzili własne książki, kupowali je również na aukcjach. W latach<br />

późniejszych miały miejsce ważne donacje, np. w 1953 r. bibliofil antwerpski Max Horn podarował<br />

<strong>Czerwiec</strong> w <strong>Bibliotece</strong> (<strong>2013</strong>)<br />

16


muzeum kolekcję tysiąca dzieł, głównie<br />

nowożytnej literatury francuskiej,<br />

większość w znakomitych oprawach.<br />

Stare druki są zgromadzone przede<br />

wszystkim na półkach czterech<br />

zabytkowych sal bibliotecznych,<br />

udostępnionych zwiedzającym.<br />

Kilkaset książek i rękopisów mieści się<br />

w gablotach, zaś w dawnym sklepie<br />

oficyny, który zachował XVII-wieczny<br />

wystrój wnętrza, stoją na półkach<br />

egzemplarze, można rzec, sauté –<br />

nierozcięte, jak również luźne składki<br />

przeznaczone do późniejszego<br />

oprawienia.<br />

http://commons.wikimedia.org<br />

Najcenniejsze manuskrypty były<br />

eksponowane na multimedialnej wystawie Magnificent Middle Ages. The Finest Manuscripts in the<br />

Plantin­Moretus Museum od stycznia do maja <strong>2013</strong> r. Natomiast na stałej ekspozycji jedną salę<br />

poświęcono historii drukarstwa antwerpskiego (Plantyn miał licznych miejscowych konkurentów), w innej<br />

przedstawiono rozwój ilustracji książkowej ze szczególnym naciskiem na drzeworyt i miedzioryt –<br />

zwłaszcza ta ostatnia technika została doprowadzona przez oficynę do perfekcji. Dokumentacja muzeum<br />

stwarza wyjątkową okazję unaocznienia wszystkich etapów tworzenia grafiki książkowej: nierzadko<br />

zachował się rysunkowy szkic na papierze lub drewnianym klocku, oryginalna płyta drzeworytnicza oraz<br />

produkt końcowy – karta tytułowa. W czasach Krzysztofa Plantyna Antwerpia wyrosła na centrum<br />

produkcji dzieł kartograficznych – w „Sali Geograficznej” wyeksponowano zatem cenne globusy,<br />

wielkoformatowe mapy, atlasy, m.in. słynne opus magnum Mercatora.<br />

Różnorodne zbiory generują skomplikowaną strukturę instytucji i jej złożoną działalność. Bezpośrednim<br />

przełożonym placówki jest dyrekcja Muzeów i Dziedzictwa Antwerpii (MNE), które z kolei podlega<br />

departamentowi Sztuka i Dziedzictwo, zależnemu od flamandzkiego Ministerstwa Kultury, Młodzieży,<br />

Sportu i Mediów. Finansowanie odbywa się na poziomie miasta, okręgu, prowincji, regionu oraz<br />

ogólnokrajowym. Raz w roku muzeum jest obowiązane przedstawić Ministerstwu roczny plan<br />

działalności, uwzględniający kwestie planowanych wydatków, opracowania zbiorów, digitalizacji,<br />

konserwacji, gromadzenia i prowadzonych badań naukowych. Bardzo ważnym punktem planu jest „Oferta<br />

dla publiczności” (zwłaszcza dla dzieci i młodzieży), wystawy, pokazy i warsztaty oraz „Marketing<br />

i komunikacja” – wyszczególnienie form promocji przygotowywanych wydarzeń.<br />

Zbiór starych druków w muzeum nie jest jedyną historyczną kolekcją książek w Antwerpii – posiada je<br />

również, w porównywalnej ilości, <strong>Biblioteka</strong> <strong>Uniwersytecka</strong> oraz fundacyjna Erfgoedbibliotheek Hendrik<br />

Conscience. Wszystkie trzy instytucje współpracują ze sobą w zakresie udostępniania danych<br />

(wprowadzają opisy do jednego katalogu ANET), planują wprowadzenie jednej karty czytelniczej,<br />

porozumiewają się w zakresie kupna i digitalizacji.<br />

Antwerpia okazała się wielowątkowym i wielokulturowym miastem, pełnym fascynujących sprzeczności.<br />

Z jednej strony dzielnica żydowska, zwana „kleine Warschau”, to jedno z największych na świecie skupisk<br />

chasydów. W położonym w jej obrębie parku miejskim można się poczuć niemal jak w przedwojennym<br />

warszawskim Ogrodzie Krasińskich. Dzielnica diamentów to prawdziwy tygiel kulturowy: pracują tu<br />

Żydzi, Hindusi, Libańczycy, Armeńczycy. Miejscowy elitarny Wydział Mody Królewskiej Akademii<br />

Sztuk Pięknych należy do najlepszych na świecie szkół designu, której wychowankowie prowadzą swe<br />

małe, awangardowe butiki w centrum, mając niewątpliwy wpływ na nonszalancki styl mieszkańców<br />

miasta. Poza tym Antwerpia to oczywiście Rubens, liczne oryginalne muzea, port. A cały krajobraz<br />

spowija przenikliwa, niderlandzka mżawka.<br />

Iza Wiencek<br />

17 <strong>Czerwiec</strong> w <strong>Bibliotece</strong> (<strong>2013</strong>)


LWÓW I JEGO BIBLIOTEKI<br />

Na zaproszenie Ossolineum i Studium Europy Wschodniej UW (z inicjatywy Pana Jana Malickiego)<br />

w dniach 13-14 maja gościłam w bibliotekach lwowskich: <strong>Bibliotece</strong> im. Wasyla Stefanyka (d.<br />

Ossolineum) i <strong>Bibliotece</strong> Uniwersytetu Lwowskiego im. Iwana Franki (d. Jana Kazimierza).<br />

W obu miałam spotkania z publicznością lwowską: w <strong>Bibliotece</strong> Uniwersyteckiej byli to przede<br />

wszystkim bibliotekarze i studenci bibliotekoznawstwa, zatem mój wykład miał charakter bardziej<br />

warsztatowy i bazował na doświadczeniach BUW w ostatnim 20-leciu.<br />

W <strong>Bibliotece</strong> im. Wasyla Stefanyka, spotkanie, wpisane w cykl „Spotkań Ossolińskich”,<br />

[http://www2.oss.wroc.pl/index.php/biblioteka-osolineum/dzialalnosc-pelnomocnika-znio-welwowie/spotkania-ossolinskie-we-lwowie/],<br />

miało charakter bardziej akademicki, chociażby ze względu na<br />

liczną reprezentację rektorów uczelni ukraińskich, którzy przyjechali na spotkanie z JM Rektorem UW,<br />

prof. Marcinem Pałysem. Taka publiczność była dla mnie zaszczytem i wyzwaniem jednocześnie, zatem<br />

w mojej prezentacji „Biblioteki akademickie w Polsce u progu ery cyfrowej” starałam się wyjść poza<br />

BUW, a przynajmniej pokazać BUW na tle ogólniejszych zjawisk z zakresu współczesnego<br />

bibliotekarstwa akademickiego, rewolucji cyfrowej w komunikacji naukowej itp.<br />

Obie biblioteki bardzo różnią się od<br />

siebie. <strong>Biblioteka</strong> <strong>Uniwersytecka</strong><br />

prowadzona przez sprawnego<br />

i ambitnego menadżera, Wasyla<br />

Fedorowicza Kmeta, zresztą<br />

kilkakrotnego gościa w BUW, osiąga<br />

standardy współczesnych europejskich<br />

bibliotek akademickich, jest żywym<br />

miejscem pracy studentów<br />

i naukowców, rzecz jasna nie bez walki<br />

z przeciwnościami ekonomicznymi<br />

i formalnymi, znanymi również nam<br />

(niski budżet, absurdy prawne itp.)<br />

Lwowska Narodowa Naukowa<br />

<strong>Biblioteka</strong> Ukrainy im. Wasyla<br />

Stefanyka… Chodząc po oryginalnych<br />

Lwów, <strong>Biblioteka</strong> im. Wasyla Stefanyka ­ czytelnia. Fot. Ewa Kobierska­Maciuszko wnętrzach tego gmachu miałam<br />

wrażenie, że czas tam stanął i to<br />

dwukrotnie: po raz pierwszy w roku 1827, gdy na mocy aktu fundacyjnego Jerzego Maksymiliana hr.<br />

Ossolińskiego oddano ten gmach Narodowi – gmach i wnętrza są zachowane i po raz drugi - w roku 1944,<br />

gdy powołano Bibliotekę Akademii Nauk Ukraińskiej SSR. Pusto tu i cicho pod rządami dyrektoraaparatczyka,<br />

mimo wysiłków jego zastępczyni i wielu bibliotekarzy sprawiających kompetentne, a przy<br />

tym sympatyczne wrażenie. Są wspaniałe zbiory historyczne, nie ma czytelników, nie ma pomysłów, nie<br />

ma życia. Czy to taki syndrom bibliotek narodowych byłych demoludów?<br />

Lwów – to w tej chwili zadbane, szybko rozwijające się i całkowicie ukraińskie miasto. Zobaczyłam<br />

wszystko, co trzeba tam zobaczyć i serdecznie dziękuję mojemu cicerone, Pani Wiktorii Malickiej,<br />

pełnomocnikowi dyrektora Ossolineum we Lwowie!<br />

Ewa Kobierska­Maciuszko<br />

<strong>Czerwiec</strong> w <strong>Bibliotece</strong> (<strong>2013</strong>)<br />

18


WYSTAWA PLAKATÓW JANA BAJTLIKA W GALERII PLAKATU W BUW<br />

W dniach 23 maja – 30 czerwca odbyła się w <strong>Bibliotece</strong><br />

Uniwersyteckiej w <strong>Warszawie</strong> wystawa cyklu plakatów Jan<br />

Bajtlika Bądź człowiekiem, czytaj!. Była to część dyplomu artysty<br />

w pracowni prof. Lecha Majewskiego na ASP w <strong>Warszawie</strong>. Na<br />

wystawie można było obejrzeć również kilkanaście innych<br />

plakatów artysty. Wernisaż wystawy odbył się 23 maja w holu<br />

głównym BUW.<br />

Jan Bajtlik (ur.1989) – absolwent warszawskiej ASP. Ilustrował<br />

między innymi w „Architekturze”, „Tygodniku Powszechnym”,<br />

„Gazecie Wyborczej”, „Przekroju”. Współpracuje z różnymi<br />

wydawnictwami, instytucjami kultury, organizacjami<br />

pozarządowymi, paryskim studiem Atelier Michel Bouvet<br />

i japońskim studiem Norio Fujishiro. Realizuje autorskie projekty<br />

wydawnicze i akcje plakatowe w przestrzeni miejskiej. Jego prace<br />

były prezentowane i nagradzane na wielu wystawach w kraju i za<br />

granicą. Za plakat pt. "Remember" otrzymał srebrny medal na 10.<br />

Międzynarodowym Triennale Plakatu w Toyamie, I nagrodę na<br />

Skopje International Poster Festival 2011 i wyróżnienie na 12.<br />

Biennale Plakatu w Meksyku. W 2011 r. otrzymał I nagrodę w konkursie AMS za plakat pt. "Dom". Jego<br />

autorska książka dla dzieci pt."Europa Pingwina Popo" otrzymała wyróżnienie w konkursie „Książka<br />

Roku-2011” polskiej sekcji IBBY. W dorobku artysty jest wiele prac zaangażowanych społecznie. Aby<br />

przedstawić istotę problemu, jako narzędzia narracji używa humoru, czasem gorzkiego i dosadnego.<br />

Operuje skrótem, esencją, prostą lapidarną formą. Mieszka i pracuje w <strong>Warszawie</strong>. W przerwach w pracy<br />

podróżuje i wspina się w górach.<br />

Darek Zgutka, Galeria Plakatu<br />

KRONIKA TOWARZYSKA<br />

22 czerwca urodziła się córka Lilianny Nalewajskiej, KONSTANCJA.<br />

Rodzicom serdecznie gratulujemy,<br />

a dziecku życzymy samych dobrych rzeczy.<br />

KADRY<br />

Przestali pracować:<br />

- Marek Rutkowski, mł. informatyk, Oddział Rozwoju Zasobów Elektronicznych, 29 czerwca.<br />

19 <strong>Czerwiec</strong> w <strong>Bibliotece</strong> (<strong>2013</strong>)


Numer zamknięty 9 października 201 3 r.<br />

Redakcja: Anna Wołodko<br />

Współpraca: Anna Zawadzka<br />

Korekta: Elżbieta Petrović<br />

Projekt graficzny: Anna Pełka<br />

Redakcja zastrzega sobie możliwość skrótów i zmian redaktorsko-korektorskich.<br />

Uwagi, komentarze i teksty do biuletynu można przesyłać na adres a.wolodko@uw.edu.pl<br />

w Pegasusie: aniac<br />

<strong>Czerwiec</strong> w <strong>Bibliotece</strong> (<strong>2013</strong>)<br />

20

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!