KULTURALNIA Współczesne spojrzenie na oko z przeszłości DAGNY KRANKOWSKA 26 ga l en
KULTURALNIA Aby zauważyć to, co kuratorzy chcieli nam udowodnić, wcale nie trzeba dojść do ostatnich sal ze zdjęciami czy obrazami inspirowanymi ruchem w filmie. Wystarczy zwrócić uwagę na ekspozycję już w pierwszej sali, ukazującą, że Munch często robił serie obrazów, w każdym zmieniając jakiś detal, kolor, proporcje czy ustawienie, tak, jakby szukał najlepszej wersji. Tę jego zabawę z motywem świetnie widać na przykładzie „Weeping woman” (1 907 r.). Począwszy od zdjęcia Rosy Meissner zrobionego w 1 907 w Berlinie, Munch przez parę miesięcy rysował, malował i rzeźbił jedynie tę scenę: nagą kobietę z pochylo- E dvard Munch z pewnością nie miał ną głową, stojącą do nas bokiem. łatwego dzieciństwa. Gdy miał 5 lat zmarła jego matka, dziewięć lat później odeszła jego starsza siostra Johanne Sophie. Przez pewien czas wydawało mu się, że rzucone jest na niego jakieś przekleństwo i że umierają wszystkie kobiety, które kocha. Ale nie te traumatyczne przeżycia stanowią główną część wystawy, która przyjechała z Centre Pompidou z Paryża do Muzeum Schirn we Frankfurcie. Jak sugeruje tytuł, wystawa chce nam pokazać, że Munch pomimo tego, że urodził się w XIX wieku, był artystą współczesnym. Był twórcą eksperymentującym z obrazem, interesował się filmem i fotografią. Urodzony w 1 863r. w Løten, w Norwegii, na początku swojego dorosłego życia obracał się wśród kręgu Bohemy Kristiańskiej (Kristiania – dawna nazwa Oslo), której „przywódcą” był norweski pisarz, publicysta Hans Jæger. Później wiele lat spędził w Paryżu i Berlinie. To tam powstały jedne z jego najsłynniejszych prac, jak “Krzyk” czy “Madonna”. Żadnej z tych dwóch prac nie było na tutejszej wystawie. Prawdę mówiąc, ucieszył mnie ten fakt. Myślę, że odciągnęłyby uwagę większości widzów od bardzo ciekawych, a czasem mniej znanych dzieł. Najbardziej poruszyły mnie obrazy „Death struggle” (1 91 5) oraz „Puberty” (1 91 4-1 91 6). W obydwu pokazane są sceny intymne: w pierwszym czuwanie rodziny przy łożu śmierci, w drugim poranek młodej dziewczyny w wieku dojrzewania. I choć na jednym życie zmierza ku swemu kresowi, a na drugim tętni energią, obie prace wydają mi się tak samo przepełnione emocjami, tak samo prawdziwe. To chyba jest ta moc, którą posiadają dzieła Muncha – wszystkie są wypełnione uczuciami. Przełomem jego twórczości był rok 1 927, gdy kupił swoją pierwszą kamerę. Od tej pory nie rozstawał się z nią i filmował wszystko, co go otaczało, zwłaszcza sceny z życia codziennego. Fragmenty niektórych z nich dostępne są na wystawie. Towarzyszą im liczne zdjęcia –autoportrety, m.in.. z kliniki kopenhaskiej, gdzie leczył swoją depresję. Kolejnym ciekawym elementem twórczości Muncha, pokazanym na tej wystawie, jest seria „The inside of sight”, która powstała w 1 930 roku, gdy u artysty wystąpił krwotok wewnątrzgałkowy. Zaburzone widzenie potraktował jako kolejny pretekst do eksperymentu artystycznego. „The inside of sight” jest bardzo intrygującym zestawem rysunków, przedstawiających coś pomiędzy tym, co widziane a tym, co dopowiadane przez nasz umysł. Umysł nasz często każe nam szufladkować innych, jest to prosty, ale i też trochę niebezpieczny sposób na zapamiętywanie. Zwłaszcza jeśli w grę wchodzą artyści należący do jakiegoś konkretnego nurtu. Patrzymy potem na nich jedynie przez pryzmat jednego określenia: „impresjonista”, „symbolista”, „futurysta”. Cieszy mnie, że wystawą „Edvard Munch. The modern eye” postanowiono pokazać nam Edvarda Muncha, nie jako ekspresjonistę, lecz jako człowieka. Człowieka wrażliwego i ciekawego świata, który próbował we współczesny sposób poznawać siebie i wszystko, co go otaczało. “Puberty” “Self-portrait. Between the clock and the bed” “The death struggle” ga l en 27