10.07.2015 Views

WSPOMNIENIA Z MORZA

WSPOMNIENIA Z MORZA

WSPOMNIENIA Z MORZA

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

<strong>WSPOMNIENIA</strong>Z <strong>MORZA</strong>(CZĘŚĆ PIERWSZA)Eric TabarlyWielki żeglarz był wierny całe życie staremu PEN DUICKOWIEric Tabarly - zwycięzca wielu regat oceanicznych - jeszcze za życiastał się legendą żeglarstwa. Los przeznaczył mu śmierć na morzu.Tragicznej nocy z 12 na 13 czerwca 1998 r. podczas rejsuz przyjaciółmi do Szkocji, uderzony gaflem w trakcie refowania,wypadł za burtę... Jego ciało po kilkunastu dniach odnaleźli rybacyu wybrzeży Irlandii.


Rok przed śmiercią Tabarly wydałjedną ze swoich ostatnich książek-„Wspomnieniaz morza" (Memoiresdu Large). Pisze w niejo dzieciństwie, wspomina lata wojny,opowiada o Szkole MarynarkiWojennej, służbie w lotnictwie, pobyciew Maroku i Indochinach...Rozpoczynamy druk fragmentówtej książki, która w przyszłymroku ukaże się nakładem WydawnictwaGdańskiego w przekładzieKrzysztofa Zawalskiego i AndrzejaZazoniuka.Moja pierwsza miłośćKiedy na niego patrzę, na jegoczarny kadłub i plastron żagli przypominającydumnie wyprężoną pierś,mam wrażenie, że widzę sędziwego,nobliwego dżentelmena. Pomiędzynim, ponadstuletnim jachtem, a mną,emerytowanym oficerem marynarkiwojennej, wytworzyła się więź, któranaznaczyła nasze losy. Beze mnie byłbyjuż tylko bezużytecznym wrakiem.Bez niego moje życie wyglądałoby zupełnieinaczej. Nazywa się PENDUICK, co po bretońsku znaczy „sikoraczarnogłowa". Nie ma numeru,czym się różni od swoich następców.Ale mógłbym go nazwać PEN DUICKPierwszy"-jak „pierwsza miłość". (...)Sięgam pamięcią wstecz. Wkrótceskończę siedem lat. Minęływłaśnie Święta Wielkiej Nocy w roku1938. Wspomnienia z dzieciństwamają to do siebie, że często są mglistei niezbyt dokładne, czasem jednakbywają zadziwiająco wyraźne. Mój ojciec,Guy Tabarly, zabrał nas, mojąmatkę, moją siostrę Annick, młodsząode mnie o osiemnaście miesięcy,i mnie samochodem do Basse-lndre,zakątka nad Loarą, położonego niedalekoNantes. Drogi z Prefailles,gdzie spędziliśmy ferie wielkanocne,do zakątka nad rzeką właściwiew ogóle nie pamiętam. W mojej pamięcizachował się jednak obraz żaglowca,którego kadłub wynurzył sięnagle z trzcin, kierując się dziecięcąintuicją, pomyślałem: „To przecież niejest dobre miejsce dla jachtu!".Prowadzeni przez ojca weszliśmyna pokład. Jego długość wywarłana mnie wielkie wrażenie. (Późniejdowiedziałem się, że ta łódź ma piętnaściemetrów.) Chciałem po nimszybko przebiec, ale matka trzymałamnie mocno za rękę, ponieważ bytembardzo niesfornym chłopcem....Na pokładzie jachtu matka trzymałamnie więc zdecydowanie zarękę, podążając za ojcem dokonującyminspekcji. PEN DUICK był jużwtedy starym jachtem. Skonstruowanyw roku 1898 w Fairelie przezutalentowanego architekta okrętowego,Szkoła Williama Fife'a JunioraIII, początkowo ochrzczony YUM,miał wówczas czterdzieści lat. Pilniewymagał remontu, zwłaszcza jegopokład, który był w wielu miejscachzupełnie spróchniały. Takiremont oznacza ogromne wydatki,Linie teoretyczne PEN DUICKA. Oddają harmonie konstrukcji jachtu


Z żoną Jacqueline w basenie Zaruskiego w Gdyniktórych mieszkający w Nantes braciaLebeck nie chcą ponosić. Dlategopostanowili go sprzedać.Matka później opowiadała mi, żeojciec pomimo opłakanegostanu, w jakim znajdował się żaglowiec,od razu postanowił go kupić,uwiedziony jego piękną linią. l tak teżuczynił, stając się jego dwunastymwłaścicielem. PEN DUICK już wieleprzeżył; był przeróżnie chrzczonyprzez swoich właścicieli: YUM, MAG-DA, GRISEUDIS, CORA V, ASTARTE,PANURGE, BUTTERFLY. Wielokrotniestartował w regatach na wodachWielkiej Brytanii, kilka razy zmieniałport macierzysty - Le Havre, Brest,Douarnenez i Trinite-sur-Mer. A swąkarierę miał zakończyć, jak się zdawało,porzucony w trzcinach.Wkrótce po kupnie jachtu ojciecz zawodowym marynarzem przeprowadzająjacht do portu Benodet, którystaje się jego nową bazą. Moi rodzice,którzy mieszkali w Ouimper jeszczeprzed moim narodzeniem, bardzolubili ten region.To był bardzo szczęśliwy dla mojejrodziny okres. Ojciec był wówczasprzedstawicielem handlowymw firmie odzieżowej. Podróżuje samochodempo całej zachodniej Francji:Bretanii, Normandii, Wandei. Wyjeżdżaw poniedziałek, a wraca dopiero w piąteklub w sobotę. Podczas jego nieobecnościdomem zarządza matka.W każdy wakacyjny weekend od1 lipca do 31 sierpnia, gdy tylko pogodatemu sprzyja, żeglujemy. Na początkuw nasze rejsy wyruszamy naniewielkim, dziewięciometrowymkutrze ANNIE, który na stałe cumujew Prefailles, gdzie moi dziadkowie zestrony ojca mają domek letniskowy.To właśnie na pokładzie tego jachtuzaczynam raczkować.Pamiętam, że pływaliśmy główniewzdłuż wybrzeża Bretanii. Nasze przybrzeżneszlaki prowadzą do portówConcarneau, La Trinite, na wyspy Belle-llei Yeu. Tata jest naprawdę dobrymżeglarzem, który nigdy nie traci głowy.Podglądając ojca i jego majtka,jak sterują, obserwują niebo i chmury,wykorzystują prądy, manewrują,zmieniają i ustawiają żagle, sam nauczyłemsię żeglować.Mieliśmy na pokładzie zawodowegomarynarza, ponieważ PEN DUICKz jego starym i ciężkim takielunkiemnie mógł być obsługiwany przez jednegoczłowieka, chociażby ten był najsilniejszyi najsprawniejszy. Nasz marynarzzajmował się jednak nie tylkomyciem pokładu i przygotowywaniemposiłków, ale pełnił także obowiązki niani.To właśnie on opiekował się Annicki mną, kiedy rodzice schodzili na ląd,by pójść na kolację lub do przyjaciół.


Żeglować lubiłem zawsze. Zwłaszczauwielbiałem pływać PENDUICKIEM, ponieważ od kiedy pamiętam,zawsze wydawał mi się piękniejszyod innych jachtów. Radość, jakąodczuwałem, gdy ojciec pozwolił mipo raz pierwszy samodzielnie sterować,nigdy nie zatarła się w mej pamięcii nadal we mnie tkwi. Pasja tocoś, czego nie da się wyjaśnić.Statkami interesowałem się jużwtedy, gdy nosiłem krótkie spodenki.Moimi ulubionymi lekturami byłyczasopisma żeglarskie i opowieścio morzu. Ale najbardziej lubiłem siębawić statkami. Z wyjątkiem kilku ołowianychżołnierzyków, dawanie mi innychprezentów niż statki nie miałowięc sensu. W moim pokoju w Bloismogłem całymi godzinami bawić sięmoimi jachcikami. Byty to jarmarcznezabawki, tanie i niezbyt solidnie wykonane.Wertując moje czasopisma,naprawiałem ich osprzęt i szyłem donich miniaturowe żagle...Minął nieco ponad rok od czasu,gdy ojciec stał się nowym właścicielemPENDUICKA. Podobnie jakkażdego lata, 1 lipca wypłynęliśmyw rejs. Lecz to było lato roku 1939.W Europie wszyscy mówią o wojnie.Mam osiem lat i wcale się tym nieprzejmuję. Po zawinięciu do Port-Louis ojciec schodzi na ląd, żeby kupićchleb. Przyglądam się wycelowanymw niebo masztom żaglowcóworaz kominom okrętów wojennychstacjonujących w Lorient. Marynarzprzygotowywał właśnie wraz z mamąposiłek, gdy wrócił ojciec. Wydawałsię spokojny, ale nerwowe ruchyjego szczęki zdradzały, że coś niejest w porządku. Położył okrągłe bochnychleba, po czym oznajmił swymdonośnym głosem:-Zostałem zmobilizowany. Mojakarta mobilizacyjna wisi w piekarni.- Co masz zamiar zrobić? - spytałamatka.-Wracamy piorunem do domu.Muszę dołączyć do mojego oddziału.l tak nasz rejs musiał się przedwcześnieskończyć. W ciągu godzinywyszliśmy w morze. Nasz marynarzz pomocą jednego ze swych kolegówodprowadził PENDUICKA na jego stałemiejsce postoju w Benodet, poczym przygotował go do przezimowaniaw basenie Pen Foul, tam gdzie zazwyczaj.Tym razem jednak jacht miałtam spędzić kilka kolejnych zim.Ojciec dotarł taborem wojskowymdo Lotaryngii. Stamtąd przysyłałdo Blois uspokajające listy, a my słuchaliśmyinformacji radia TSF..Mama naiwnie wierzyła pełnymstanowczości zapewnieniom rządu,że: „Niemcy nie przekroczą Loary".- Schronimy się w Prefailles - oznajmiłanam. - U dziadków będziemybezpieczni.Pogoda była wspaniała, czegonie można było powiedzieć o nastrojach.Klęska militarna Francjii inwazja wroga pogrążają matkęi dziadków w niewypowiedzianymsmutku. Nie minęły trzy dni od czasu,gdy przyjechaliśmy w nasze„bezpieczne miejsce", a już pierwszekolumny niemieckie zaczęływchodzić do Prefailles. Jak widaćLoara nie zatrzymała ich na długo...Pewnego ranka, tuż po zawieszeniubroni, ojciec wrócił do domu.Miał na sobie cywilne ubranie, zupełniena niego nie pasujące i zdobyteBóg wie gdzie. W czasie bezładnegoodwrotu naszych wojsk,z resztkami pułku, dotarł nad rzekęLot, gdzie został zdemobilizowany.Z Lotaryngii do Quercy dotarł więcokrężną drogą.Prefailles było dla rodziny Tabarlytypowo letniskową miejscowością.Region, w którym się znajduje,zwany niegdyś Dolną Loarą, zapewniałnam dotąd szczęście i spokój,kojarzył się z białymi, piaszczystymiplażami, owocami morza, przejażdżkamirowerowymi i niezapomnianympoczuciem wolności. Teraz niebyło wolności. Okupant okupował -wszystko. Choć miejscowa ludnośćpocieszała się wspomnieniem o pancernikuJAN BART, ogromnym okręcie,który jeszcze przed ukończeniemzostał zwodowany i wprost ze stoczniuciekł przed Niemcami, kluczącpomiędzy piaszczystymi mieliznamirzeki, twarze wszystkich ludzi wyrażałysmutek i poczucie upokorzenia,jakiego doznawali, popadłszy w niewolę.Ludzie traktowali obecnośćwroga jako osobistą zniewagę. Sam,jako dziecko, odczuwałem wstyd...Ostatni rzut oka na jacht przed zejściem na lądW Prefailles była tylko szkołapodstawowa. Najbliższe gimnazjumznajdowało się w Tharon, niewielkimmiasteczku odległym o siedemkilometrów. Miejscowy proboszczzorganizował tam specjalny kurs dlatych, którzy chcieli kontynuować naukęw szkole średniej. Tam właśnieukończyłem klasę siódmą, ósmąi dziewiątą...Jest wojna. l bieda. Alianci bombardująbazę, którą Niemcy zbudowaliwSaint-Nazaire... Wybrzeże byłostale patrolowane przez Niemców.Nie mieliśmy prawa spuszczać łodzina wodę. Dla zabawy konstruowaliśmytratwy z pływaków trałowych, jakiemożna było znaleźć na plaży. Przypominałyone katamarany; jeśli płynącutrzymywały równowagę i nie przewracałysię, było to jedynie kwestiąprzypadku. Czasami zapuszczaliśmysię nimi do zakazanych stref. WówczasNiemcy zaczynali strzelać. Oczywiściew powietrze, ale to wystarczało,aby nas przepędzić...Z moją chęcią do zdobywaniawiedzy stało się coś strasznego. Naukazupełnie przestała mnie interesować.Rodzice są zrozpaczeni. Jakoludzie wytrwali, którzy nigdy nierezygnują, usiłują mnie nakłonić do


Misterium cumowania PEN DUICKA IIuczenia się, stosując wszelkie metody,mniej lub bardziej tagodne...W Prefailles jest się narażonym natyle pokus: wieś, ocean, skały i zatoczki.Dla dziecka i nastolatka topełnia wolności, zaś szkoła - to synonimniewoli.Nie pamiętam już, w jakim byłemwieku, gdy ojciec ostatni raz uderzyłmnie w twarz, ale pamiętam, że dostawałemwiele policzków. Byłemtwardy i to stało się wielką udrękąmoich rodziców. Kiedy dostawałemw twarz od ojca, spoglądałem muprosto w oczy i mówiłem: „Wcalemnie to nie boli"... A jednak ojciecmnie kochał. Wiedziałem o tym i podziwiałemgo. Dawniej było inaczejniż dzisiaj: dzieci miały być posłusznei pracować. W owym czasie nikt niezastanawiał się nad tym, czy kary cielesnenie powodują urazów psychicznychu urwisów...Nie będę się rozwodził nad latamiwojny, które inni (wielokrotnie)już opisali lub skomentowali.Chcę tylko wyznać, że dla nas, dziecii dorastającej młodzieży, którzy niezdążyliśmy zasmakować życia w czasachpokoju, głuchy łoskot alianckichbombowców, przelatujących czasamigdzieś wysoko w ciemnej otchłaninocnego nieba i zrzucających niekiedybomby na Saint-Nazaire lub niedalekieNantes, był normalną częściąnaszej codziennej egzystencji - innejnie znaliśmy...W ostatnich miesiącach wojny....Prefailles znalazła się na obszarze takzwanej „kieszeni Saint-Nazaire", którąalianci otoczyli pierścieniemwojsk, aby móc posuwać się doprzodu. Stacjonujący w tej okolicygarnizon niemiecki nie stanowił jużżadnego zagrożenia, toteż nie chcielitracić czasu, aby doprowadzić godo poddania się, a więc chociażwszystkie położone w pobliżu tere-


ny były już dawno wyzwolone, mywciąż żyliśmy pod okupacją... Prefailleszostało wyzwolone dopierow dniu kapitulacji III Rzeszy...Przez całą okupację ojciec powtarzał:- Nie wiem, w jakim stanie będziePEN DUICK!Przez te wszystkie smutne latamiał na głowie wiele rzeczy ważniejszychniż ten żaglowiec. Ale mimo tonie zapomniał o nim. Odpowiedź nato pytanie otrzymaliśmy w roku 1945,kiedy pojechaliśmy do Benodet...-Wygląda żałośnie- powiedziałojciec.Nasz żaglowiec istotnie znajdowałsię w opłakanym stanie. Opuszczenietego wspaniałego statku ażna sześć lat przyspieszyło proces jegostarzenia się.Staliśmy rzędem, milczący i zatroskani,spoglądając na PEN DUIC-KA. Przedtem obejrzeliśmy już podwodnączęść jego kadłuba. Żal byłopatrzeć na nasz jacht. Nie był już nawetpodobny do tego zwinnego żaglowca,który w czasach swej młodościpływał po morzu, dumny jakłabędź, otoczony sławą.Pamiętaliśmy, że w roku 1899uczestniczył w regatach RoyalCorinthian Club, które ukończył, zdobywającczwarte miejsce wśródczternastu innych jednostek biorącychudział w wyścigu. Wygrał HandicapMatch w zawodach RamsgateWeek zorganizowanych przezRoyal Tempie Yacht Club.W roku 1900 przypłynął jako drugiw wyścigu Port Victoria-Harwich,a wkrótce potem wygrał zawody zorganizowanena trasie Harwich-Buihram.W roku 1902 zajął punktowanemiejsce w czasie regat wTrouville.Rok później wygrał w Duclair, poczym był drugi w regatach w Trouville,Saint-Malo i Meulan. W latach1911 i 1912 zdobywał tam drugienagrody, a tradycje kończenia wyścigówz czołowymi lokatami podtrzymywałw latach 1919-1921 w Morgati Douarnenez...Ta lista zwycięstw mówiła samaza siebie, była świadectwem wartościowego charta morskiego. Aletam, w wypełnionym mułem basenie,wyglądał jak skulony, chory porzuconypies. W obliczu naszego nieskrywanegożalu marynarz, który w miaręswych skromnych możliwościpilnował statku w czasie wojny, powiedział,by nas pocieszyć, wylewającjednocześnie nagromadzoną napokładzie deszczówkę:- Nie narzekajcie. l tak macie szczęście,że się uchował. W czasie okupacjiNiemcy rekwirowali ołów. Gdy spytalisię mnie, czy kil PEN DUICKA jestz ołowiu czy z żeliwa, odpowiedziałemim: „Wydaje mi się, że z żeliwa". Ta odpowiedźim wystarczyła, odeszli.Fot. Damian JerzykRys. z arch. Beaty Eaton-Bieleckiej1938 ojciec Erica kupuje gaflowy kuter -PENDUICK1964 zwycięstwo w regatach OSTAR1967 PEN DUICK III zwycięża regaty dookołaGotlandii, Channel Race, Fastnet, regatyna trasie Plymouth - La Rochelle, mistrzostwaklasy RORC1968 budowa i wodowanie trimarana PENDUICK IV - w wyniku awarii (przeciek pływakapo kolizji ze statkiem, dwukrotna awariasteru) Tabarly wycofuje się z regat1969 zwycięstwo w regatach samotnikówprzez Pacyfik na trasie San Francisco - Tokio(11000 Mm w 39 dni)1972 na PEN DUICKU III wygrywa regaty LosAngeles - Tahiti1973 startuje w regatach Whitbread na PENDUICKU VI1976 zwycięża na PEN DUICKU VI regatyOSTAR (23 dni)1979 wraz z Marc'iem Pajot zajmują 2 miejscew regatach przez Atlantyk na trasie Lorient- Bermudy - Lorient, ptyną na trimaraniePAUL RICARD ex PEN DUICKIV1980 Na trimaranie PAUL RICARD bije rekordprzejścia Atlantyku na trasie Nowy Jork- PrzylądekLizard (10 dni, 5 godzin, 14 min, 20 s).1984 zajmuje 3 miejsce, na trimaranie PAULRICARD. w regatach OSTAR1994 po raz piąty startuje w regatach Whitbread,płynie na jachcie LA POSTE1997 wizyta w Polsce z okazji 1000-leciaGdańska, zwycięstwo w Regatach Kawowychna trasie Le Havre - Kartagena (Kolumbia)-startuje z Yves'em Parlierem na jachcieACOUITAINE INNOVATION1998 100-lecie PEN DUICKA

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!