11.07.2015 Views

GWS nr 01 / 2012 - Gorzów

GWS nr 01 / 2012 - Gorzów

GWS nr 01 / 2012 - Gorzów

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

ZWYCZAJNI nadzwyczajniMAGIA ORGANÓWPracował w gorzowskiej Katedrze jako organista. W instrumencie szukaduszy i ukrytych tajemnic. W Gorzowie miał swój zakład, w którym naprawiałorgany. I o tym wszystkim z Lechem Skibińskim, organistą parafii pw.Podwyższenia Krzyża Świętego przy ulicy Warszawskiej rozmawiała OlgaKonaszczuk.- Od jak dawna pracuje Pan w Gorzowie?- W Gorzowie jestem od 1968 roku. Na początku pracowałem w Katedrze jako organista.W 1974 roku przeszedłem tutaj (Parafia pw. Podwyższenia Krzyża Świętego).Samymi organami zajmowałem się wcześniej hobbystycznie. Musiałem poznaćpracę instrumentu, na którym gram. Nie każdego to interesuje, ludzie myślą, że wystarczy,jak zagra. Mnie to naturalnie interesowało i pogłębiałem swoją wiedzę teoretyczną.Potem na swojej drodze zetknąłem się z organmistrzem, już nieżyjącympanem Berndtem z Wałcza, który prowadził firmę z dziada pradziada, jeszcze sprzedwojny. Był bardzo dobrym fachowcem, pracował na naszych terenach i w Szczecinie.To właśnie jego firma robiła konserwacje i naprawy. Ja go spotkałem i się zaprzyjaźniliśmy.On był takim moim mistrzem, który przekazał mi arkany sztuki, tej właśnieorganmistrzowskiej. Może nawet więcej, bo w rozmowach przyjacielskich się więcejprzekazuje niż tak na wykładzie. Dużą wiedzę miałem dzięki niemu, a poza tym zbierałamróżne książki z Niemiec.- Które organy są w Gorzowie najstarsze?- Przypuszczam, że w tej chwili najstarszymi gorzowskimi organami, w których budowęnikt nie ingerował, a jedynie przeprowadzał konserwację, będą te z 1912 rokuw Parafii Świętego Krzyża. Najstarsze ze względu na budowę są organy w Witnicy. Sąto organy mechaniczne, klapowe. W Katedrze system w organach zwano „awaryjnym”,ciągle coś się psuło. Dlatego zostały zmienione i nie można ich nazwać najstarszymi.Kłodawa ma instrument z 1906 roku, ale myślę, że te na Wieprzycach są jeszczestarsze. Nie mogłem się dopatrzeć dokładnej daty, ale są sauerowskie i mechaniczne,natomiast organy w Chrystusie Królu są z 1930 roku.- Proszę opowiedzieć więcej o samych organach. Dlaczego właśnie ten instrument?- Na terenie Gorzowa otworzyłem zakład, zachęcił mnie do tego Pan Berndt, mójmistrz. Na początku pracowałem z nim i jeździłem za niego naprawiać usterki po remoncie.Potem rozpocząłem działalność na własną rękę. Bałem się trochę, bo jednakto jest bardzo odpowiedzialna praca. Otworzyłem firmę chyba w 1990 roku. Jednoosobową,bo ja raczej hobbystycznie do tego podchodziłem. Grałem Panu Bogu na chwałęi to był mój cel w życiu.A organy to jestprzebogaty instrument.Każdy instrumentjest piękny, alejego barwa i zakresjest w jakiś sposóbograniczony. A organysą najmniej ograniczone.Wszystko nanich można zrobić.Dobry organista jestwłaściwie aranżerem,kiedy gra. On ma wieległosów do wyboru, takjakby miał kilku muzykówprzed sobą.- A jak wygląda naprawaorganów?- Przy naprawachróżnie bywało. Czasamiwchodziłemw instrument i bałemsię go w ogóle ruszyć.Mówiłem: proszęksiędza, ja sięboję ruszyć, bo niema żadnego schematu,nie ma nic i nie wiadomo,co do czego.I wtedy trzeba powoliwszystko rozebrać,przejrzeć, poukładaćsobie w głowie, jak todziała. To zawsze zaj-12Fot. (x2) Bartłomiej Nowosielskimuje trochę czasu, ale jak już poznam instrument, to zaczynamdziałać i naprawiać, co się da. Przykro to mówić, aletakie moje „szczęście”, że często naprawiam usterki zrobioneludzką ręką.- Proszę opowiedzieć więcej o swojej działalności kulturalnej.- Za moją działalność dostałem Nagrodę Kulturalną PrezydentaMiasta. Zorganizowaliśmy bardzo dużo koncertóworganowych. Sami robiliśmy afisze. Trzeba było kombinować,żeby było jak najtaniej, bo pieniędzy nie było wiele, alei tak przyjeżdżali tu grać wspaniali ludzie. Mam księgę pamiątkową,każdego, kto przyjechał, prosiłem o wpis. Zaczęłosię od tego, że wiele lat temu dostałem zlecenie na naprawęorganów pod koncerty. W ten sposób poznałem tychwszystkich ludzi. Później moja „sława” (śmiech) się rozniosłai słyszałem, że wielu organistów było zadowolonych, bo poprzygotowaniu instrumentu lepiej im się grało. Najważniejszebyło honorarium dla grających i zwrot kosztów podróży.Niewiele im płaciliśmy, ale i tak chętnie przyjeżdżali do nas,atmosfera była fajna, cieszyli się z tych wizyt w Gorzowie.W przyszłym roku będziemy obchodzić 100-lecie naszychkościelnych organów i planujemy cykl koncertów.- Pamięta Pan jakieś ciekawe albo zabawne historiezwiązane z organami?- Dużo tego było… Jedna jest jeszcze z czasów mojej wczesnejmłodości, miałem chyba z 15 lat. Zaprosił mnie ksiądzwikariusz i poprosił, żebym zagrał, bo ich organista wyjeżdża.To było bardzo wcześnie rano, pusto, ciemno jeszczebyło. Ja już tam trochę ćwiczyłem, próbowałem grać, więcmówię: no dobrze, przyjdę. Ale niech ksiądz pamięta, że jajestem gołowąs, a te organy takie rozbudowane… A co ksiądzzrobił? Zrobił mi psikusa, wziął i wszystkie registry włączył.Gdyby tam tylko kilka było włączonych to bym zauważył, a takto niestety. Usiadłem sobie i wziąłem wałeczek. Wałeczek tojest takie urządzenie przy pneumatyku, że włącza od najcichszychdo najgłośniejszych i to jest prosty sposób sprawdzeniaregistrów. Ustawiłem sobie delikatnie, na średnie. Ksiądzwchodzi, ja zaczynam, a tu jak nie ryknie! Ja podskoczyłem,a ksiądz wikary się śmieje. Powyłączałem wszystko, a on domnie: i co cwaniaku? Zrobiłem cię… To wszystko tak dla żartuoczywiście, ale miałem przygody różne.- Dziękuję za rozmowę.

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!