11.07.2015 Views

Zobacz pełne wydanie (PDF) - Sądeczanin

Zobacz pełne wydanie (PDF) - Sądeczanin

Zobacz pełne wydanie (PDF) - Sądeczanin

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

WydarzeniaZa zasługi na rzecz osób dotkniętych chorobą psychicznąAnna Szczepanik-Dziadowicz– Sądeczaninem 2008 Roku4Lekarz psychiatrii, dyrektorka środowiskowego domu samopomocyw Nowym Sączu-Zawadzie, twórczyni Stowarzyszenia„Jesteśmy” została zwycięzcą plebiscytu na Sądeczanina 2008Roku. W ten sposób uczestnicy konkursu oraz Kapituła uhonorowaliwieloletnia pracę doktor Anny Szczepanik-Dziadowiczna rzecz osób chorych psychicznie.Plebiscyt od 1998 roku organizujeFundacja Sądecka we współpracyz powiatem nowosądeckim, miastemNowym Sączem oraz mediamilokalnymi.W tym roku do zaszczytnego tytułuKapituła plebiscytu nominowała 10osób, zgłoszonych przez różne środowiskai organizacje. Oprócz dr Szczepanik-Dziadowicz byli to: ks. prałat Józef Babicz,proboszcz parafii NiepokalanegoSerca N.M.P. w Marcinkowicach, BolesławBiłowus, prezes nowosądeckiego oddziałuTowarzystwa Miłośników Lwowai Kresów Południowo-Wschodnich, JanDobrzański, zegarmistrz, opiekun zegararatuszowego w Nowym Sączu, s. BarbaraGoretii Kozera, przełożona domu zakonnegoZgromadzenia Sióstr NiepokalanegoPoczęcia Najświętszej Maryi Pannyw Nowym Sączu, Bogusław Kołcz, dyrektorAkademickiego Liceum i Gimnazjumim. Króla Bolesława Chrobrego w NowymSączu, prof. Eberhard Makosz, emerytowanydyrektor Sadowniczego ZakładuDoświadczalnego w Brzeznej, RomanPorębski, prezes Towarzystwa PrzyjaciółChorych „Sądeckie Hospicjum”, WitoldNagrody i wyróżnienie:Bogusława Kołcza, dyrektora AkademickiegoLiceum i Gimnazjum im. KrólaBolesława Chrobrego, świeżo upieczonegoprofesora oświaty – uhonorowanonagrodą specjalną prezydenta NowegoSącza;prof. Eberharda Makosza – nagrodąspecjalną starosty nowosądeckiego;a ks. prałata Józefa Babicza, proboszczaMarcinkowic – wyróżnieniem prezesaFundacji Sądeckiej.kwiecień 2009fot. (leś)Więcek, uczeń klasy maturalnej z I LO im.J. Długosza w Nowym Sączu, zwycięzcaWielkiego Testu z Historii Polski 1914-1919, zorganizowanego przez TVP i UJi Jadwiga Wolanin, strażniczka pamięcio sądeckim ruchu oporu podczas II wojnyświatowej, siostra legendarnego kurieraRomana Stramki.Na konkurs, który trwał od połowystycznia tego roku, wpłynęła rekordowaliczba głosów, ponad 6 tysięcy. Ponad400 głosów oddano drogą elektroniczną,poprzez internet, reszta głosów trafiłado Fundacji Sądeckiej na kuponachdrukowanych w lokalnym wydaniu „GazetyKrakowskiej” oraz w periodyku „EchoFundacji”. Trójka kandydatów, spośróddziewiątki nominowanej do zaszczytnegotytułu (z udziału w konkursie wycofywałasię s. Goretti Kozera) otrzymała gruboponad 1000 głosów.Twardy orzech do zgryzienia miałakapituła plebiscytu, do której należałdecydujący głos, obradująca 20 marcaw składzie: przewodniczący – ZygmuntBerdychowski, prezes Fundacji Sądeckiej,Bożena Jawor, zastępca prezydentaNowego Sącza, Jan Golonka, starostanowosądecki, Krystyna Uczkiewicz,emerytowana nauczycielka sądeckichszkół, Władysław Potoniec, przedstawicielśrodowisk kombatanckich, BarbaraSzarota, zwycięzca plebiscytu w 1998roku, Piotr Droździk, zwycięzca plebiscytuw 2007 roku, red. Marta Jodłowskaz Radia Dobra Nowina, red. Jerzy Widełz „Gazety Krakowskiej”, Jerzy Leśniak, sekretarzKlubu Przyjaciół Ziemi Sądeckieji Henryk Szewczyk, redaktor miesięcznika„Sądeczanin”. Po gorącej chwilami dyskusjiogłoszono werdykt. Sądeczaninem2009 roku została Pani Doktor. Dodajmy,że sekretarzem Kapituły emocjonującegoplebiscytu, zbierającym głosy i dbającymo stronę organizacyjna konkursubył Władysław Matczuk, dyrektor biuraFundacji Sądeckiej.W tym plebiscycie nie ma przegranych,cała „10” nominowanych do nagrody,to wspaniali Sądeczanie, z którychmożemy być dumni.Rozlosowano także 10 nagród rzeczowychspośród osób, które wzięłyudział w plebiscycie.Uroczyste ogłoszenie wyników plebiscytuodbyło się już po zamknięciu niniejszegonumeru do druku: w niedzielę29 marca podczas gali w MCK „Sokół”w Nowym Sączu, uświetnionej występamiartystycznymi.Obszerny wywiad z Anną Szczepanik-Dziadowicz,w którym Pani Doktoropowie nam o swojej pracy i podopiecznych,zamieścimy w następnym numerze„Sądeczanina”.(s)Sądeczanin


WydarzeniaWyróżnienie za Forum Ekonomiczne i most św. KingiLiderzy Małopolski 2008Forum Ekonomiczne w Krynicy, organizowane przez InstytutWschodni w Warszawie, oraz budowa nowego mostu na Dunajcuim. św. Kingi znalazły się w dziesiątce Najlepszych PrzedsięwzięćRoku w Małopolsce – Liderzy Małopolski 2008, wybranychprzez kapitułę konkursu Stowarzyszenia Gmin i Powiatów Małopolski.Wyniki konkursu ogłoszono uroczyściew sali obrad Rady KrólewskiegoMiasta Krakowa. W imieniuInstytutu Wschodniego dyplom odebrałprzewodniczący jego rady programowejZygmunt Berdychowski, prezesFundacji Sądeckiej.– Fundacja Instytut StudiówWschodnich, kierowana przez ZygmuntaBerdychowskiego, prowadzi działalnośćna rzecz współpracy pomiędzypaństwami europejskimi, szczególnieEuropy Środkowej i Wschodniej. Najważniejszymprzedsięwzięciem Instytutujest Forum Ekonomiczne w Krynicy,zwane „polskim Davos”, które w przeciąguostatnich 18 lat stało się ważnymi uznanym wydarzeniem w naszej częściEuropy. Uczestnicy w nim co roku około2 tys. osób ze świata polityki, biznesui mediów – napisała kapituła StowarzyszeniaGmin i Powiatów Małopolskichw uzasadnieniu przyznania wyróżnieniadla Berdychowskiego.Założeniem konkursu jest wyróżnianienajważniejszych przedsięwzięćo wymiarze społecznym, ważnych dlasfery duchowej, tożsamości, edukacji,jakości życia mieszkańców, inwestycjiinfrastrukturalnych, rozwoju technologiioraz stwarzających nowe miejscazatrudnienia w Małopolsce.Wyróżnienie specjalne otrzymałSpołeczny Komitet Odnowy ZabytkówKrakowa „za 30 lat działalności”.Jednym z 10. tegorocznych laureatówkonkursu został Zarząd Dróg Wojewódzkichw Krakowie za budowę mostuna Dunajcu k. Starego i NowegoSącza wraz z obwodnicą. Budowanynowatorską metodą most w ciągu obwodnicyStarego Sącza połączył brzegiDunajca. Sam most liczy 328 m i wyróżniasię unikatową budową, w którejzastosowano technologie ażurowychkonstrukcji metalowych. Wartość robótzwiązanych z budową obwodnicywyniosła 53 mln zł.Krynica podczas ForumMost w BrzeznejStowarzyszenie Gmin i PowiatówMałopolski jest największa regionalnaorganizacją samorządową w Polsce,założoną w 1991 r. i zrzeszającaobecnie ponad 120 gmin i powiatówz terenu województw: małopolskiego,podkarpackiego, świętokrzyskiegoi części śląskiego (obszar historycznejMałopolski).Od początku na czele Stowarzyszeniastoi Kazimierz Barczyk, aktualniewiceprzewodniczący Sejmiku woj.małopolskiego.Sądeczanin kwiecień 2009(s)fot. (leś)fot. (leś)5


WydarzeniaFot. arch.RP a Kongresem Stanów Zjednoczonych.Z Polski do tej współpracy zostałyzaproszone tylko dwie szkoły,oprócz „Splotu”, szkoła prowadzonaprzez Gdańską Fundację Oświatową.Wyjazd do Ameryki poprzedziło spotkaniemłodzieży w Warszawie z ambasadoremUSA w Polsce VictoremAshe’em. Uczniowie z Nowego Sączaspędzili 3 tygodnie w Chicago, gdzieuczęszczali do tamtejszej szkoły, braliudział w zajęciach pozalekcyjnych,pracowali w organizacjach pozarządowych.Na kolejny tydzień przenieśli siędo Waszyngtonu, biorąc udział w cykluspotkań z najważniejszymi urzędnikamiDepartamentu Stanu, zajmującymisię sprawami europejskimi.Zdrowa żywność w zdrowejszkoleTradycyjny Dzień Zdrowej Żywnościzorganizowano w Technikum TechnologiiŻywności ZSZ nr 1 w Starym Sączu.Dr Renata Kostogrys z katedry żywieniaczłowieka Uniwersytetu Rolniczegow Krakowie wygłosiła wykład pt.. „Żywienie,aktywność fizyczna a zdrowie”,a Grażyna Malinowska, kierownik działuowoców kandyzowanych w PrzetwórniOwoców i Warzyw „Prospona”w Nowym Sączu przedstawiła swojąfirmę. W nowosądeckiej owocarni przyul. Węgierskiej odbywają praktykę uczniowiestarosądeckiej szkoły, by stać sięw przyszłości specjalistami w zakresieprzetwarzania, przechowywania i kontrolijakości żywności. Swój dzień mielinauczyciele technologii żywienia: LidiaWorkiewicz, Anna Mikulec, i Jan Ruchała.Na koniec odbyła się degustacjarozmaitych przysmaków, przygotowanaprzez uczniów. Palce lizać.Pamiętali o ogrodach26 marca w MCK „Sokół” zakończyłsię V Wiosenny Festiwal Artystów Polskich„Pamiętajcie o ogrodach”. W cyklukoncertów wystąpili: zespół „Raz DwaTrzy” z repertuarem Wojciecha Młynarskiegoi Agnieszki Osieckiej, Teatr STUze spektaklem „Na końcu tęczy”, GrażynaŁobaszewska i Stanisław Sojka.kwiecień 2009Fot. (leś)Fot. Wacław WantuchSzlaban na gołębieW centrum, Nowego Sącza, w rynkui na ul. Jagiellońskiej, pojawiły siętabliczki informujące o zakazie karmieniagołębi. Urzędnicy tłumaczątę decyzję czynionymi przez ptakizanieczyszczeniami Obrońcy gołębiodwołują się do przykładu krakowskiegorynku, gdzie nikomu do głowynie przychodzi wypędzenie „bracimniejszych” spod kościoła Mariackiegoi Sukiennic.Wystawa papieskaW Sądeckiej Biblioteki Publicznejodbył się wernisaż wystawy filatelistycznej„Venimus vidimus”. ze zbiorówsądeckiego filatelisty Jana Małysy.Na ekspozycji pokazano m.in. unikalneznaczki z pielgrzymek Jana Pawła II, pamiątkowewydawnictwa filatelistycznez parafii Niegowić - miejsca pierwszejposługi kapłańskiej księdza wikaregoKarola Wojtyły oraz wydawnictwa nowosądeckiejpoczty związane z osobąpolskiego papieża. Z okazji wernisażuPoczta Polska w Nowym Sączu wydałaokolicznościową kartkę pocztową orazpamiątkowy stempel filatelistyczny.Akty w WSB-NLUW galerii WSB-NLU w Nowym Sączuodbył się wernisaży wystawy fotograficznej,44-letniego Wacława Wantucha,rodem z Tuchowa, tworzącegood lat w Krakowie, jednego z czołowychpolskich mistrzów specjalizującychsię w artystycznej prezentacjikobiecych aktów. Modelkami artystysą najczęściej tancerki i baletnice.Fot. Bożena SzymańskaZłote Gody Gościejów50-lecie małżeństwa obchodziliStefania i Józef Gościejowie, którzyzapisali piękną kartę w historii Marcinkowic.Pan Józef jest emerytowanymnauczycielem języka polskiego i historii,założycielem i kustoszem w SzkolnymMuzeum Historycznym w Marcinkowicach.Gratulacje i życzenia złożyłjubilatom członek Zarządu powiatuNowosądeckiego, Józef Zygmunt.W obronie „Urszulki”Radni klubu PO i Porozumienia Sądeckiegozłożyli wniosek do przewodniczącegoRady Miasta Nowego SączaArtura Czerneckiego o zwołanie sesjinadzwyczajnej w sprawie unieważnienialutowej uchwały RM o zmianie patronaGimnazjum nr 2 z Urszuli Kochanowskiejna ks. Jana Twardowskiego.Wniosek został poparty ponad 1000podpisów zebranych w obronie „Urszulki”wśród mieszkańców NowegoSącza. W akcję zbierania podpisów zaangażowalisię emerytowani nauczycielii absolwenci szkoły, której przezblisko 100 lat patronowała Urszula Kochanowska.Jak już informowaliśmy,zamiana patrona Gimnazjum nr 2 wywołałoburzę w mieście. W obronie tradycjii historii stanęły różne środowiskai różne osobistości sądeckie m.in. AdamaOrzechowski, marszałek KonfederacjiSpiskiej, który rozkleił na mieścieklepsydrę o „drugiej śmierci UrszuliKochanowskiej”. Zagrożona jest pozycjadyrektora gimnazjum Joanny Wituszyńskiej(w czerwcu ma się odbyćkonkurs na dyrektora szkoły), chwiejesię też pozycja jej męża Jerzego Wituszyńskiego,wiceprzewodniczącegoRady Miasta, który wraz z radnymiPiS przegłosował uchwałę o zmianiepatrona.Sądeczanin(jot-hen)


WywiadRozmowa z Księdzem Prałatem Stanisławem Czachorem, Honorowym ObywatelemMiasta Nowego SączaBlaski i cienie wolnościKs. prałat Stanisław CzachorCzy odzyskana 20 lat temuniepodległość, zdemokratyzowanieżycia publicznego,przyniosły efekty takie, jakichsię Ksiądz Prałat spodziewał?Czy ta wolność i swobodazostała np. w Nowym Sączuwłaściwie spożytkowana?Zapytałem kiedyś prof. WładysławaFindeisena czy mamyjuż cieszyć się wolnością? Usłyszałem:tak, ale w pełni dopieroza 50 lat. A zatem potrzebanam cierpliwości. Sam jestemświadkiem kilku epok w historiiwspółczesnej Polski. Przyszedłemna świat za sanacji, mojamłodość przypadła na lata wojny,formacja kapłańska i posługaduszpasterska – to latastalinowskie i PRL. 6 styczniaminęło 40 lat od czasu mojegoprzyjazdu do Nowego Sącza.Większość mojego życiaprzypada zatem na czas zniewolenia,choć w wymiarze wewnętrznymzawsze czułem sięwolny. Tu, nad Dunajcem, przeżywałemzryw solidarnościowy w latach1980-1981, potem stan wojenny i wielkązmianę ustrojową, zapoczątkowanąOkrągłym Stołem, który – im więcej czytamna ten temat – budzi we mnie mieszaneodczucia.Dla jednych kompromis przy OkrągłymStole był historycznym zwycięstwemi sukcesem, dla innych – zmową,grzechem, porażką, wręcz zdradą.Jakie jest zdanie Księdza Prałata?Czy Okrągły Stół był rzeczywiście początkiemnowego, wielkiego rozdziałupolskiej historii?Był połowicznym zwycięstwem nadkomunizmem, zwiastunem pozytywnychzmian. Krokiem w dobrym kierunku,za którym jednak nie poszły następne.Przypominam sobie ówczesnezaskoczenie: oto naprzeciwko siebieusiedli ci, którzy dzierżyli władzę i ci, którychwtrącano do więzień. Sprytnie pomyślanew celu zachowania przywilejówwładzy i pomniejszenia odpowiedzialności.Nie ulega wątpliwości, że architektamiOkrągłego Stołu byli ludzie systemukomunistycznego, generałowie.A ówczesna opozycja jakby zachłysnęłasię wejściem na salony, poczuła zaszczyconaoficjalną nobilitacją.Jaka atmosfera towarzyszyła temuszczególnemu momentowi zmianyustrojowej w Nowym Sączu. Jak zachowywałasię ówczesna władza, a jaklegalizująca swe działanie opozycja?Panowała dość duża dezorientacjapo obu stronach. Dotychczasowi członkowiePZPR wstępowali do „Solidarności”,przynosili metryki chrzcielne na dowód,że nie zerwali z Kościołem, jakbyto od Kościoła zależał ich los, a przecieżwcale tak nie było. Po części były to autentyczneprzemiany, ale też dostrzegałemmotyw: jak trwoga to do Pana Boga.Środowiska patriotyczne, w zakładachpracy, w Klubie InteligencjiKatolickiej, który założyliśmyprzy parafii św. Kazimierzaw Nowym Sączu, przygotowywałyludzi do objęcia stanowiskpublicznych. Jak wyliczyłem,z samego KIK wyszło 11 osób,które sprawowały lub sprawujądo tej pory ważne urzędy. Sądeczaniejednak nie do końcamieli wpływ na wyłonienieswojej „drużyny Wałęsy” w wyborach4 czerwca 1989 r. O ilenaturalnymi, „naszymi” kandydatamibyli Józef Jungiewicz,działacz „Solidarności” z SądeckichZakładów Elektro-Węglowychi Krzysztof Pawłowski,przewodniczący KIK, to już jednaz senatorek nie miała wielewspólnego z patriotycznym,religijnym, konserwatywnym(w dobrym rozumieniu tegosłowa) społeczeństwem nowosądeckim.Ale de mortuis nihilnisi bene (o zmarłych mówićdobrze albo wcale).W którym momencie (czy był taki konkretnydzień?) usłyszał Ksiądz Prałatpieśń: Ojczyznę wolną pobłogosławPanie, a nie jak do tej pory – Ojczyznęwolną, racz nam wrócić Panie...?Była taka msza polowa na stadionieSandecji, koncelebrowana przez związanegoz Nowym Sączem, biskupa JózefaGucwę, mojego poprzednika w parafiiśw. Kazimierza. Wielotysięczny tłum,donośne męskie głosy, orkiestra WOP– wszystko to odbierałem jako znak jednościmiędzy Polakami. Nikt nie wytykałwtedy sobie wzajemnych wad, nie kierowałsię prywatą, lecz skupieniem wokółżarzącej się coraz jaśniej iskry wolności.Gołym okiem widoczna była pięknaprzemiana wewnętrzna. Pamiętam teżmszę w kościele św. Kazimierza z okazjibodajże Dnia Górnika, z udziałem biskupaJerzego Ablewicza i wspaniałeprzemówienie wygłoszone przez dzia-Sądeczanin kwiecień 20099


WywiadPogawędka eksmałżonków, czyli stara miłość nie rdzewiejeKulej kontra KulejZ Jerzym Kulejem, bokserem wszech czasów, rozmawia Krystyna Dulak-Kulej, piwniczańska poetkazadomowiona w Londynie12kwiecień 2009Życie nas, jako małżonków, rozdzieliło.Konkretnie rozdzieliłynas nasze pasje – Twoja sportowaw Kraju i moja lotniskowo-językowaw Londynie, ale wciąż łączy nas miłośćdo gór, gwary i góralszczyzny.U mnie to naturalne, bo się urodziłamw Piwnicznej nad Popradem,ale Ty, Częstochowianin?Od wielu lat w moim życiu pojawiłysię „góry”. Kupiłem działkę na Mazurachwe wsi Góra, w Warszawie miałemdom w Górach Skierdowskich. GóraleSłodyczki budowali mi dom nad jeziorem.Zawsze kochałam góry, bo czułemsię tam bardzo dobrze. Ludzie górz Twojego środowiska mnie zauroczyli.Wiesz, o kim mowa. Twoja Mama, siostra,cała Twoja rodzina, znajomi, Bołozowie,Czesiowie i pozostali. Wszystkoto sprawiło, że zakochałem się w Piwnicznej.Przed olimpiadą w Meksykuodbywaliśmy zgrupowania sportowew Tatrach, by pod okiem Papy Stammaprzyzwyczaić organizm do wysokości.Góry zatem mają swój wkład w medalachpolskich bokserów… Wreszcieprzypomnę, że urodziłem się pod JasnąGórą.W jednym z liryków napisałam:Nie przynoś tylko ze sobą tej wiecznejmłodościBo ja się bardzo boję powtórkiz miłościJak to jest z tą romantyczną, magnetycznąmłodością w wieku 68 lat?Twoje wiersze powstają pod wpływemTwoich przeżyć.A o to, że boisz się miłości, to nigdyCię nie podejrzewałem. Wiesz o tym,że Twoja witalność mnie uskrzydlała.Pamiętaj, że sport przedłuża sprawnośćfizyczną i dodaje animuszu. Wybiegamjeszcze na Kicarz w czasiekonkurującym z młodymi i trudnomi przeżyć dzień bez przebiegu lubmarszu.Mam takie Twoje zdjęcie na SuchejDolinie zatytułowane ,,wielkasława to żart, wielka sławaśród nart’’. Czy połamane żebrasię zrosły i czy nadal Ci tęsknodo białego, nadpopradzkiegoszaleństwa?Sądeczanin


WywiadŻebra już są w porządku, a miłośćdo szusów na Suchej Dolinie pozostała.Lubię też wywinąć orła w śniegupo saunie i natrzeć się śniegiemSąsiedzi czasem w Anglii mi meldują,że widzieli Cię w telewizji, co mająna myśli?Obecność w telewizji, to wynik mojegokontraktu z Polsatem; komentujęw telewizji pojedynki bokserskie.Nie było Cię w Anglii parę lat. Olimpiadaza trzy lata, ja partycypujęw olimpijskim programie językowym,jeśli przyjedziesz do Londynuna igrzyska, to która by to była dlaCiebie olimpiada?Londyn to będzie moja czwartaolimpiada. Dwie przeżyłem jako sportowiec,Tokio 1964 rok i Meksyk 1968rok. Na olimpiadę w Monachium,w roku 1972, pojechałem już jako komentator.Na olimpiadę w Rzymiew 1960 roku nie poleciałem, choć miałemjuż 20 lat i bardzo o tym marzyłem.Straciłem szansę obejrzenia na żywosłynnej, finałowej, niestety, przegranejwalki Pietrzykowskiego z MuhammademAli (wówczas Cassiusem Clayem).Mam nadzieję, że do Londynu też pojadę,jako komentator sportowy.Trzymam kciuki i „niek sie darzy”, jakmawiają górale nad Popradem.Dziękuję za góralskie życzenia i pozdrawiamCzytelników „Sądeczanina”.Fot. Piotr Droździk,Jerzy Leśniak i arch.rozmowie „towarzyszą” wiersze Krystyny Dulak-KulejHortensja i wiatrCzasem jest cicho jakby cię nigdy nie byłoI w oczach pusto jakby się nic nie śniłoCzasem serce nie bije i nie trzepie żaliNiebo zachmurzone i słońce nie paliWiatr tylko szeptem dopieszcza hortensjęKołysze jej kibić, wzburza soki w naciI wtedy mam do Boga malutką pretensjęŻem ja już nie hortensjaI ty już nie ten wiatrco się kiedyś we mnie,co się kiedyś we mnieco się kiedyś we mniena moment zatracił***Powtórka z miłościA gdy się już wszystko przewali, przekruszyGdy Los wspomnienia, jak motyle w gablotach, zasuszyGdy stare szlaki zaduszą paprocieA ja z szydełkiem, rozumne starocieStarym wierszykom w rozeschłej bombonierceBędę wiązać kokardki z kroplami na serceMożesz przyjść do mnie z nartami w obłokachI chrzęstem żeber, w nieudanych skokachMożesz przyjść jak zawsze z bukietem zasuszonychwspomnień(Żadna mysz wzruszenia nie przeleci po mnie)Możesz...Nie przynoś jeno z sobą tej wiecznej młodościBo ja się bardzo boję powtórki z miłościSądeczanin kwiecień 200913


SamorządPublic relations dla samorządu (II)Ściąga dla wójta14Jak kształtować wizerunek gminy turystycznej? Wykorzystaj naturalnewalory swojej miejscowości. Popraw jej wystrój, dokonajkilku inwestycji i promuj, głównie w Internecie.Od momentu, kiedy uznasz, że turystykato sposób na życie Twojejmiejscowości, potraktuj ją po prostujak przeznaczony do sprzedażyprodukt, ze wszystkimi tego konsekwencjami.Tylko w ten sposób odniesieszspektakularny sukces.Od momentu, kiedy uznasz, że turystykato sposób na życie Twojejmiejscowości, potraktuj ją po prostujak przeznaczony do sprzedażyprodukt, ze wszystkimi tegokonsekwencjami.Tylko w ten sposób odniesieszspektakularny sukces.A co to jest produkt? To najprościejrzecz ujmując to czego ludziepotrzebują, a do tego w pięknymopakowaniu. I który oczywiście należyim pokazać, poprzez działania PRi reklamowe.A zatem od początku. Czego ludzieoczekują od miejscowości turystycznej?Odpowiedź jest niemalże banalna– przede wszystkim piękna, czystościi rozrywki. Tak, czystość to też PR.A więc zadbane gospodarstwa (nietylko agroturystyczne, ale wszystkie;można rozpisać np. konkurs na najładniejszepodwórko, elewacje, ogrodyi skłonić ludzi do działań), posesje,ulice oraz obiekty publiczne. Pierwszewrażenie jest zawsze najważniejsze!Miejsca przeznaczone dlaturystów muszą być atrakcyjnie urządzonei wyposażone w sanitariaty.Zadbaj o udogodnienia dla turystówniepełnosprawnych. Warto też pomyślećo ułatwieniach dla turystówprzyjeżdżających ze swoimi zwierzętami.To bardzo dobra informacja PR,kwiecień 2009np. u nas możesz wypoczywać zawszeze swoim czworonogiem. Twoja miejscowośćpowinna tonąć w zieleni.Zawsze znajdą się pobocza, ugoryi skwery, które można obsadzić atrakcyjną,a nawet wyszukaną zielenią.Tę informację też można wykorzystać,np. na naszym terenie rośnie X drzew,w tym tak rzadkie okazy, jak …Zabytki. Jeśli na swoim terenienie posiadasz akurat zamku, rozglądnijsię za jakimikolwiek obiektami o charakterzeregionalnym. Stare stodoły,kapliczki, rzeźby, chaty, cmentarz (napewno są tam stare i zacne groby)…Wyremontuj je, dołącz tabliczkę z nazwąi historią, i pamiętaj, ażeby była onaw językach polskim i angielskim orazmoże nawet innych, którymi najczęściejwładają Twoi potencjalni turyści(niemiecki, rosyjski, czeski, słowacki?).Może postawisz rzeźbę współczesnąnawiązującą do historii Twojej miejscowości?Ogłoś konkurs, zrób dużoszumu medialnego. Im więcej o nas,tym lepiej. Pomyśl o Izbie regionalnej.Niech mieszkańcy poszperają w szufladach,kufrach i zakamarkach. Kolejnaakcja, kolejny rozgłos.Oczywiście nie zapomnij o udogodnieniachdla turystów:• zadbaj o drogowskazy do Twojejmiejscowości (na tablicy podajnajważniejsze swoje atuty),• popraw komunikację do Twojejmiejscowości,• zorganizuj miejsca namiotowei kempingowe,• zorganizuj miejsca aktywnegoi pasywnego wypoczynku, dladorosłych (ławki, hamaki, miejscena ognisko, grill, ścianki wspinaczkoweitp.) i dla dzieci (placzabaw, basen dla dzieci, skateparkitp). I sprzedaj to, np. wypocznieszw wielu miejscach, ale tylkoWymyśl coś specjalnego,na co ludzie przyjadą z całejPolski, a nawet zza granicy,np. zjazd miłośników syrenekczy trabantów. I zróbwokół tego dużo szumu.u nas czeka na Ciebie profesjonalnyskatepark!• stwórz możliwość uprawianiasportów, spacerów, wycieczekkrajoznawczych,• organizuj imprezy, zbiorowe pieczeniebarana, pokaz regionalnejkuchni, wspólne pieczenie chleba(każdy zawiezie je potem w swojestrony i będzie opowiadał, jakto pięknie było, to najlepszy PR),targi żywości ekologicznej itp.,• wymyśl coś specjalnego, na co ludzieprzyjadą z całej Polski, a nawetzza granicy. Jakieś specjalnewydarzenie kulturalne, sportoweczy towarzyskie. Choćby zjazd miłośnikówsyrenek czy trabantów.Niby brzmi abstrakcyjnie, ale fanizjadą z nawet z dalekich zakątków.Nie mówiąc o tym, że takzabawnym tematem zainteresująsię media.Na wiele działań możesz pozyskaćfundusze unijne, a szczególniew kryzysie. Polska może sporo zyskaćna pakiecie antykryzysowym, który zaproponowałaBruksela. Zamiast przewidzianejzaliczki w kwocie 1,3 mld euro,dostaniemy ponad 2,3 mld euro. O półroku został też wydłużony okres wykorzystaniaśrodków z okresu 2004-2006.Wprowadzono zmiany regulacji prowadzącedo przyspieszenia płatnościprzed ich zatwierdzeniem. To niezwykleistotna zmiana. Skorzystaj z tego.Nie zapomnij też oczywiście o informacji.Możesz zrobić na swoim tereniepiękne rzeczy, ale jeśli nie powieszo tym ludziom – nikt do Ciebienie przyjedzie. A zatem:Sądeczanin


Samorząd• po pierwsze Internet! Wrzućwszystko na swoją stronę wwwi utwórz tam specjalny działdla turystów (informacje, przewodnik,kalendarium, kamerana żywo itp.). Zadbaj, ażeby informacjao turystyce na Twoimterenie była wysoko pozycjonowanaw Google oraz byłaobecna na portalach społecznościowych.Wrzuć coś ciekawegona You Tube. Zainicjuj forumdyskusyjne. Informacja o Twojejofercie powinna być także staleobecna na portalach turystycznychoraz stronach z działemturystyka,• zorganizuj informacyjny punktturystyczny z dystrybucją wszelkiejinformacji. Niech prowadzigo ktoś kompetentny i zakochanyw turystyce, a do tego władającyjęzykiem angielskim,• pomyśl o sprzedaży lokalnych pamiątek.Na ich sprzedaży zarobisz,ale wymyśl coś niepowtarzalnego,związanego z Twoim terenem.Zorganizuj konkurs na lokalnygadżet, zrób szum medialnywokół sprawy,• wymyśl logo dla swojej inicjatywy,które będzie towarzyszyłowszelkim działaniom informacyjnym,od druków po tablicena drogach. Na logo też możeszogłosić konkurs, kolejny szummedialny. W Pacanowie to byłbynp. koziołek matołek. A u Ciebie?Logo i gadżet powinny byćze sobą spójne,• a może specjalny znaczek pocztowy,stempel, okolicznościowakartka. I znów konkurs, i znówszum…,• wydrukuj ulotkę, ale nie rozdawajjej u siebie, bo efekt byłby bardzoograniczony. Zorganizuj przemyślanądystrybucję. Np. namówfirmy obsługujące busy w Twoimregionie (oczywiście nie tylko tejeżdżące do Twojej miejscowości),ażeby kierowcy wraz z biletemwręczali Twoją ulotkę,• ogłaszaj się w prasie regionalneji ogólnopolskiej (jeśli planujeszjakieś specjalne wydarzenie),• jeśli planujesz jakąś szczególnąakcję, typu zjazd wielbicieli trabantów,wykup kilka bilbordóww różnych miejscach Polski, i zamieśćtam, może nawet dowcipnąreklamę,• oczywiście wszelkie szlaki, trasyi obiekty turystyczne muszą byćw sposób właściwy, a do tegoatrakcyjny – oznakowane. Informacjawizualna jest niezwykleważna, a oznakowanie powinnobyć treściwe, ale nie przegadane,a do tego musi być czytelnei atrakcyjne w formie,• zorganizuj wizytę studyjną dladziennikarzy zajmujących się turystyką,zaplanuj dla nich ciekawyprogram, buduj z nimi pozytywnerelacje.Warto też pamiętać o kilku istotnychszczegółach. Dobrym pomysłemjest prowadzenie kartotekigości z danymi adresowymi. Możnado nich wysyłać bieżącą informacjęczy program na dany sezon. Niekonieczniedrukowaną, wystarczy poprzeze-mail. To obniża koszty praktyczniedo zera. Stałym gościommożesz zaoferować rabaty, upominki,a nawet uhonorować ich dyplomamiczy medalami. Znów – konkurs na medali kolejna akcja medialna.Utrzymuj stałe kontakty z wszelkimiorganizacjami turystycznymi, firmami,związkami. Przedstaw swoje atuty.Zapytaj, może szukają partnera na cośszczególnego i możesz być nim właśnieTy!A zatem, wszystko co robisz dlarozwoju turystyki na swoim terenie,może być przedmiotem działań PR.Za każdym razem ogłaszaj konkursyna wszelkie inicjatywy, które zawszesą dobrym tematem dla dziennikarzy.Zapewnisz sobie dzięki temu informacjęw mediach i bocznym wejściemdarmową reklamę dla turystów.Artur Negri– konsultant PR dla samorządów i firm.Wcześniej dyrektor programowy InstytutuLecha Wałęsy, dyrektor Biura PrasowegoForum Ekonomicznego w Krynicy,dziennikarz Polskiego Radiai publicysta prasy ekonomicznej.PSSkoro tyle było w tym odcinku o wydarzeniach,to w następnym miesiącuzapraszam do tekstu, w którym wyjaśnięjak zorganizować wydarzenie, żebyosiągnąć założony cel.Do miana gminy turystycznej aspirujeŁososina Dolnafot. (leś)fot. (leś)Wietrznice, gmina Łącko – tu magnesem turystycznymsą zawody kajakowe najwyższej rangiWrzuć wszystko na swoją stronęwww i utwórz tam specjalnydział dla turystów (informacje,przewodnik, kalendarium,kamera na żywo itp.).Zadbaj, ażeby informacja o turystycena Twoim terenie byławysoko pozycjonowana w Googleoraz była obecna na portalachspołecznościowych.Wrzuć coś ciekawego naYou Tube.Zainicjuj forum dyskusyjne.Informacja o Twojej oferciepowinna być także stale obecnana portalach turystycznychoraz stronach z działemturystyka.Sądeczanin kwiecień 2009»»»»15


16PolitykaPO i PiS-owi rośnie konkurencjaLudzie Dutkiewiczawchodzą do gryUczestnicy konferencjiKonferencja programowa w WSB-NLU (28 lutego) pt. „Polskapierwszej prędkości – edukacja warunkiem rozwoju” zainaugurowałaoficjalną działalność Ruchu Obywatelskiego Polska XXIw Nowym Sączu. Nad Dunajcem stowarzyszenie przyjęło nazwęBeskidy XXI, szefuje mu dr Krzysztof Głuc, wiceprezes SądeckichWodociągów sp. z o.o., wykładowca w WSB-NLU.konferencji wzięło udział 150W osób, a swoimi przemyśleniamio edukacji narodowej podzielilisię m.in. prof. Zbigniew Marciniak, wiceministeredukacji narodowej, RafałDutkiewicz, prezydent Wrocławia, posełKazimierz M. Ujazdowski, BożenaJawor, wiceprezydent Nowego Sącza,Wojciech Starzyński, Jerzy Lackowskii prof. Bogusław Kołcz, dyrektor AkademickiegoLiceum i Gimnazjum im.Króla Boleslawa Chrobrego w NowymSączu. Dyskusja skupiała się na dwóchwątkach: kontynuacji reformy edukacjioraz kwestii samorządowej kontrolinad systemem szkolnictwa.Nie brakowało też słuchaczy, którzyw Rafale Dutkiewiczu dostrzegliszansę na rozbicie skostniałej scenypolitycznej, zdominowanej przez dwakolosy: Platformę Obywatelską orazPrawo i Sprawiedliwość.kwiecień 2009– W Nowym Sączu stało sięto samo, co w innych miastach. Lokalnąscenę zdominowali liderzy POi PiS, w naszym przypadku posłowie:Andrzej Czerwiński i Arkadiusz Mularczyk.Dużo ich różni, poza jednym,że obaj zamknęli sądeckie strukturyswoich partii przed nowymi ludźmi,pilnując, by im nie wyrósł żaden konkurentdo pierwszego miejsca na liścieposelskiej – komentuje jeden z radnychpowiatowych, dla którego nie mamiejsca ani w partii Donalda Tuska, aniJarosława Kaczyńskiego, a chciałby byćaktywny i rozpiera go energia.Złośliwe komentarze na sądeckichportalach internetowych pod adresemorganizatorów wizyty Rafała Dutkiewiczaw Nowym Sączu świadczą,że jest coś na rzeczy. Dlatego poprosiliśmyo wywiad lidera stowarzyszeniaBESKIDY XXI, który drukujemy obok.(s)Czy na scenie politycznej zdominowanejprzez PO i PiS jest miejscedla nowej partii prawicowej, jakąniewątpliwie jest Ruch ObywatelskiPolska XXI?Po pierwsze Ruch ObywatelskiPolska XXI nie jest partią politycznąi nigdy taką nie będzie. Od samegopoczątku mówimy bardzo wyraźnie,że jest to inicjatywa zmierzającado wyzwolenia ruchu obywatelskiego,który nie jest budowany odgórniei sterowany z „centrali” przy użyciu dyscyplinypartyjnej. Ideę pomocniczościw działalności obywatelskiej traktujemyw Polsce XXI w sposób bardzo poważnyi chcemy, aby to, co może byćrozwiązane lokalnie, tam właśnie byłorozstrzygane. Po drugie, jeżeli kiedyśpowstanie partia wywodząca się z ROPolska XXI, to będzie to z pewnościąinstytucja działająca obok tego ruchui raczej przypominać będzie to amerykańskimodel uprawiania polityki.Będę jednak drążył temat: czy Waszainicjatywa na trwałe zakotwiczysię w życiu publicznym, powtórzę,na scenie politycznej?Wolałbym mówić tu o „scenie obywatelskiej”,bo bardziej oddaje to duchatego, co robimy i robić chcemy. Zdecydowaniesądzę, że jest dla nas miejscewśród ludzi, którzy właśnie dość mająupartyjnienia wszystkich możliwychdziałań – od tych największych na scenieogólnopolskiej, jak budowa autostrad,po budowę chodnika czy wiatyna przystanku autobusowym w jakiejśgminie. W gruncie rzeczy ludzi o takichpoglądach jest coraz więcej i jestempewien, że będzie ich przybywać.Często „zaprogramowana” w podziałypartyjne walka z przeciwnikiem stajesię destrukcyjna i jest zwykłym szkodnictwem,na które nie można się godzić.Polska nie jest gotowa na systemdwupartyjny, do którego wydaje siędążą zarówno PO, jak i PiS – nastawieniena zwalczanie przeciwnika, któredominuje w ich działaniu przeszkadzaw zachowaniu takiej zwykłej roztropnościi pokory, które winny cechowaćkażdego, kto pretenduje do bycia „politykiem”.Być może za lat kilkanaście,kiedy dojdzie do zmiany pokoleniowej,scena polityczna będzie bardziejpodatna na takie rozwiązania, dziśjest na to za wcześnie i my proponujemyinne podejście do tej aktywnościobywatelskiej – podejście oparte właś-Sądeczanin


Państwo dlaobywateliPolitykaRozmowa z dr. Krzysztofem Głucem, prezesem stowarzyszenia BESKIDY XXI, sądeckiegoogniwa Ruchu Obywatelskiego Polska XXILiczycie na przejęcie rozłamowcówi elektoratu z PO czy w PiS-u?Chciałbym zaprotestować przeciwużyciu terminu „rozłamowcy”. Rzeczywiście,są wśród osób utożsamiającychsię z Polską XXI ludzie, którzy bylikiedyś w PO, czy w PiS, jednak, czy to,że odeszli oznacza, że dążą do rozłamutamtych partii? A może po prostunie odpowiada im obecny sposóbdzielenia Polski na zwolenników DonaldaTuska i na zwolenników JarosławaKaczyńskiego i podporządkowaniesię koncepcji wyniszczającej walki partyjnej.Każdy ma prawo dążyć do realizacjiswoich planów i ambicji, więcnie widzę powodów, aby Polska XXImiałaby zamykać drzwi przed ludźmi,którzy byli lub są członkami PO i PiS.A co do elektoratu, to po prostu odwoływaćsię będziemy do osób, którezmęczone już są przenoszeniem walkipolitycznej pomiędzy największymipartiami na wszystkie poziomy życiaobywatelskiego – walki, która wyniszczasamych jej uczestników i w którejzatraca się istota pracy publicznej. Wierzęgłęboko, że polskie społeczeństwopotrafi już korzystać z dobrodziejstwdemokracji i dokonywać mądrych wyborów.Proszę pamiętać o całej grupiewyborców, którzy nie głosują,bo nie odpowiada im właśnie modelpartyjny zawłaszczający odgórnie życiepubliczne.Jaką ofertę programową Polska XXIprzedstawia Polakom?Zarys koncepcji programowej zostałzaprezentowany na konwencji inaugurującejRuch Obywatelski PolskaXXI, która odbyła się we wrześniu 2008roku – jest ona dostępna na naszymportalu www.polskaxxi.pl. Obecnie pracujemynad przygotowaniem szczegóniena tym, co Rafał Dutkiewicz nazywa„polityką z treścią”, czyli na politycemerytorycznej, a nie emocjonalnej i nakierowanejna zaborczą dominację.Sondaże nie są dla Was łaskawe,poparcie dla RO Polski XX, pókico, oscyluje w granicach błędustatystycznego?Z opiniami na temat sondażyjest zazwyczaj tak, że ci, którzy w sondażachsą wysoko epatują się ich wynikami,a ugrupowania, które mają niskienotowania – deprecjonują rezultatyPolska nie jest gotowa nasystem dwupartyjny, doktórego wydaje się dążązarówno PO, jak i PiSsondaży. Proszę zwrócić jednak uwagę,że pojawiające się tu i ówdzie sondażedotyczą wyborów parlamentarnych,a Ruch Obywatelski Polska XXInie przygotowuje się obecnie do takichwyborów. To nie jest to, do czegoobecnie dążymy i póki co, nie zauważyłemnigdzie sondaży, które odnosiłybysię do wyborów samorządowych. Innąsprawą jest to, że Polska XXI jest na początkuswej drogi i zwyczajnie nie miałajeszcze odpowiedniego czasu dla zbudowaniawizerunku w skali ogólnopolskiej.Ale spokojnie, to jest proces i jeślibędzie konsekwentny, sondaże będąwyglądały inaczej. Prawdziwą wartościąjest rozważne i konsekwentne budowaniesiły programowej i jakości zespołu.Dla nas najważniejszy jest terazpotencjał lokalny i regionalny. W tymkierunku będziemy szli.fot. Piotr DroździkKrzysztof Głuc, prezes StowarzyszeniaBESKIDY XXI, członekRady Krajowej Ruchu ObywatelskiegoPolska XXI, wiceprezes zarządui dyrektor ds. strategii i rozwojuw Sądeckich Wodociągachsp. z o.o., adiunkt w WSB-NLUw Nowym Sączu, członek ZarząduOsiedla Gorzków.Sądeczanin z urodzeniai wyboru (rocznik 1967). Absolwenthistorii Wyższej Szkoły Pedagogicznejw Krakowie (1991),doktorat (zarządzenie edukacją)w National-Louis University w Chicago(2006). Pracował w nowosądeckichpalcówkach oświatowych(SP nr 1, IV LO oraz WojewódzkiOśrodek Metodyczny), a od1996 r. w Wyższej Szkole Biznesu– National-Louis Universityw Nowym Sączu, początkowojako nauczyciel akademicki, późniejasystent rektora KrzysztofaPawłowskiego, a w okresie 2007-2008 prorektor ds. dydaktycznych.W latach 2002-2003 był członkiemrady nadzorczej Sądeckiej AgencjiRozwoju Regionalnego. Specjalizujesię w zagadnieniach UniiEuropejskiej, funduszy unijnych,strategiach rozwoju lokalnegooraz polityki oświatowej. OdznaczonySrebrnym Krzyżem Zasługi(2007) za działalność na rzecz Poloniiamerykańskiej. Żona nauczycielkajęzyka polskiego; majądwóch synów w wieku szkolnym.Sądeczanin kwiecień 200917


Polityka18Rafał Dutkiewicz i Rafał Matyjakwiecień 2009Rafał Dutkiewicz udziela wywidułowego programu, zarówno na poziomiekrajowym, jak również wszystkiestowarzyszenia regionalne pracująniezależnie nad programami odnoszącymisię do ich konkretnych potrzeb.Odbywające się od jesieni programowekonferencje regionalne służą właśniedyskusji nad poszczególnymi tematami– takim przedsięwzięciem byłakonferencja w Nowym Sączu 28 lutegopoświęcona dyskusji na temat edukacjinarodowej. Kolejne odbędą sięw najbliższym czasie w Gdańsku i Warszawie.Zasadniczy nurt programowymożna krótko określić jako „państwosilne swymi instytucjami, zarządzanesamorządnie przez swoich obywateli”.Jesteśmy zdecydowanie za wzmocnieniemwładzy prezydenckiej, bo Polskapotrzebuje odpowiedzialnych rządów,które pochodzić będą z bezpośredniegowyboru. Jednomandatoweokręgi wyborcze, bezpośredni wybórwładz wykonawczych w samorządzie,a więc także starostów i marszałkówwojewództw, to wyraz głębokiej wiaryw mądrość i odpowiedzialność społeczeństwa,które w sposób rzeczywistybędzie miało wpływ na to, kto sprawowaćbędzie władzę w jego imieniu,a ostateczne wyniki nie będą uzależnioneod wewnętrznych układówpartyjnych. Wierzymy w myśl konserwatywnąw zakresie społecznym– szacunku dla tradycji i dorobku państwowego,ale nie w sposób wyłączniesentymentalny. Konserwatyzm nowoczesny,to odpowiedź dla tych, którzywierzą w wewnętrznego ducha obywatelskiegoi patriotycznego społeczeństwai roztropność polityczną, którejźródła tkwią w aktywności popartejdoświadczeniem i tradycją. W sensieekonomicznym chcemy państwa, którew sposób prawdziwy nie przeszkadzaswym obywatelom w osiąganiasukcesu gospodarczego.Mniej więcej to samo mówią politycyPO i PiS?Co nas różni od innych, którzy głosząpodobne poglądy? Otóż wierzymy,że można to wszystko osiągnąć bezideologicznego zacietrzewienia, bezindywidualnego lub grupowego egoizmu,bez realizowania celów doraźnychkosztem długofalowego dobrawspólnoty. Skuteczna i uczciwa politykamoże być prowadzona bez agresjii przemożnej chęci pognębienia konkurenta,który ośmieli się mieć inne poglądy.Kluczowym dla powodzenia nowejwizji uprawiania polityki jest danieszansy młodemu pokoleniu, które potrzebujeoferty obywatelskiej pozwalającejna prawdziwe uczestnictwo w życiupublicznym, a nie licencjonowanejprzez partyjne elity. To jest programpolityki „ambitnej”, polityki wysokichstandardów i taki program oferowaćbędziemy wyborcom w wyborach samorządowychi prezydenckich.Dlaczego Rafał Dutkiewicz miałbybyć lepszym kandydatem na prezydentaRP niż Lech Kaczyński, DonaldTusk, albo na przykład RadosławSikorski?Rzeczywiście wszystko wskazujena to, że kandydatem Polski XXIw wyborach prezydenckich w 2010 r.będzie Rafał Dutkiewicz – lider PolskiXXI i prezydent Wrocławia. Nie chciałbymw tym miejscu zajmować siękrytyką pozostałych wymienionychosób – z pewnością są to osoby szerokoznane, które mają już swoje miejscew najnowszej historii. Pozwolęsobie zwrócić uwagę na to, że RafałDutkiewicz spełnia wszystkie wymogi,jakie postawilibyśmy kandydatowina to najważniejsze stanowiskow państwie. Jest człowiekiem wszechstronniewykształconym i potrafiącymtę wiedzę i doświadczenie wykorzystaćw praktyce. Jego wizjonerstwoi umiejętność dostrzegania odległychczasem szans połączone jest z pragmatyzmemi duchem pracy zespołowej.Rafał Dutkiewicz wie jak pracowaćz ludźmi i dla ludzi – Wrocław stałsię symbolem sukcesu w ostatnichlatach w Polsce. Prezydentowi Dutkiewiczowiudało się połączyć poli-Sądeczanin


Politykatyków wrocławskich z różnych ugrupowańwokół wspólnych wyzwań,a w dzisiejszych czasach to umiejętnośćrzadko spotykana. Co bardzoistotne, Dutkiewicz prawdziwie wierzyw to, co robi, a jednocześnie umieprzekonać innych do swoich pomysłów.Jest kompletnym zaprzeczeniemfilozofii partyjniactwa i partykularnychinteresów. Jest wreszcie człowiekiemstawiającym sobie wysokie wymaganiamerytoryczne i moralne. Tegosamego zresztą wymaga od swoichwspółpracowników.Do rangi „mózgu” Ruchu ObywatelskiegoPolska XXI urasta wykładowcapolitologii WSB-NLU dr RafałMatyja, publikujący na łamach„niebieskiego„ Dziennika. Pan teżbył związany z uczelnią KrzysztofaPawłowskiego. Czy nowosądeckauczelnia przy ul. Zielonej stanowi zapleczeintelektualne nowej partii?Mógłbym żartobliwie powiedzieć,że to ciekawa koncepcja i powinniśmyto gruntownie przemyśleć. Ale poważnie:Rafał Matyja jest jednym z najlepszychkomentatorów życia politycznegow Polsce i wielką nadzieją polskiejnauki o polityce. Rafał to także człowiek,dla którego Nowy Sącz stał sięod 10 lat nową „małą ojczyzną” i któryzadaje tym samym kłam poglądom,że „prowincja” to coś złego. Z pewnościąRafał Matyja, to ważna postaćdla Polski XXI, bo to on między innymistworzył podwaliny Ruchu poprzezuruchomienie portalu www.polskaxxi.pl i mam nadzieję, że nadal będziesłużył Polsce XXI swą radą i pomocą.W moim, a pozwolę sobie również wypowiedziećza Rafała, osobistym wymiarze,w samym sformułowaniu „zapleczeintelektualne Polski XXI” tkwijednak dużo pychy i nie ośmieliłbympredestynować do takiej roli. Jeżelimówimy o WSB-NLU, to chcę wyraźniepodkreślić, że nie jest to żadnezaplecze dla Ruchu. Jest natomiastz pewnością znakomitą uczelnią,z dużą grupą świetnych specjalistóww różnych dziedzinach. Powiedziałbym,że wraz z PWSZ jest to zapleczeintelektualne dla naszego miasta i regionu,i warto byłoby częściej korzystaćz tej możliwości.Zapowiedział Pan samodzielny startstowarzyszenia BESKIDY XXI w wyborachsamorządowych w NowymSączu. Kto się znajdzie na listachkandydatów?Nasze Stowarzyszenie będące częściąRuchu Polska XXI, chce wziąć udziałw wyborach samorządowych w naszymregionie w 2010 r. To jest logicznakonsekwencja włączenia się w to noweprzedsięwzięcie obywatelskie i nie widzępowodów, żeby nie mówić o tymgłośno i otwarcie. Nie potrafię, i pewniejeszcze przez jakiś czas nie będęw stanie, podać nazwisk kandydatów,którzy wezmą udział w wyborach,bo najzwyczajniej takie listy personalnenie istnieją. Najpierw trzeba zbudowaćswą wewnętrzną siłę i potencjał,głęboko przemyśleć program, którybędziemy mieli przyjemność zaoferowaćpotencjalnym wyborcom i wreszcieprzeprowadzić własną debatęo kandydatach, którzy najlepiej będąmogli ten program zrealizować. MamyStół Prezydialny i sala obradustalony harmonogram prac i spokojniebędziemy go realizować. Z pewnościąmogę obiecać, że nasi kandydacibędą ludźmi odpowiedzialnymii rozsądnymi, mocno identyfikującymisię z regionem i otwartymi na współpracędla realizacji programu. Dlategoza wcześnie na nazwiska. Proszę pamiętać,że do wyborów pozostało namjeszcze prawie 20 miesięcy. Ten czastrzeba dobrze wykorzystać.A kto będzie Waszym kandydatemna prezydenta miasta?Odpowiem bardzo prosto – formalnadecyzja nie została podjęta, jednakjako prezes Zarządu stowarzyszeniaBESKIDY XXI będę rekomendowaćosobę Ryszarda Nowaka, jako kandydata,któremu udzielimy formalnegopoparcia.Rozumiem, że dobrze Pan oceniaprezydenturę Ryszarda Nowaka?Sądeczanin kwiecień 200919


Polityka20W kuluarach Konferencjikwiecień 2009Generalnie oceniam tenieomal 30 miesięcyprezydentury RyszardaNowaka pozytywnie.Już kiedyś miałem przyjemność wyrazićpublicznie swój pogląd na ten temat,jednak moja wypowiedź nie zostałazacytowana wiernie. Generalnieoceniam te nieomal 30 miesięcy prezydenturyRyszarda Nowaka pozytywnie.Oczywiście, jak w każdym przypadku,można zastanawiać się nad tym, co możnabyło zrobić lepiej, inaczej, szybciej,czy wolniej i jestem pewien, że RyszardNowak, jako odpowiedzialny człowiektaki bilans stale robi. Powiedzieć jednaktrzeba, że udało się RyszardowiNowakowi uporządkować funkcjonowanieadministracji miasta, zbudowaćzespół ciekawych i wartościowych ludzi.Z pewnością umie on podejmowaćzdecydowane i konsekwentne decyzje,skupia się na mieście, a nie na uprawianiupolityki krajowej, wspiera poprawęwizerunku miasta na zewnątrz. Wedługmnie jego słabością jest to, o czymjuż kiedyś mówiłem, czyli zapominanieczasem o konieczności wyprzedzaniaoczekiwań społecznych.Sądeczanie dostrzegają porządekw ratuszu i rabaty pod zamkiem,ale coraz natarczywiej domagają sięnowego mostu na Dunajcu, bo miastosię dusi?Każdy demokratycznie wybranyprezydent, burmistrz, czy wójt wybieraswój własny model rządzenia i późniejstaje pod osąd obywateli w kolejnychwyborach. Model, który wybrał prezydentNowak jest jego suwerenną decyzją,a za 20 miesięcy wyborcy zdecydująo ocenie jego skuteczności. Oczywiściełatwo jest skrytykować za taką czy innąsprawę, ale pamiętać należy o ograniczeniach,które często są warunkowaneniezależnie od naszej woli. Mówiętu szczególnie o podnoszonych głosachkrytykujących prezydenta za brak inwestycjidrogowych. Gdyby były to sprawyzależące jedynie od woli i przygotowaniapojedynczych jednostek samorząduterytorialnego, to Polska pełna byłabyjuż nowych dróg, mostów i placówbudów. Jakoś nie jest to powszechne,bo problem ma państwo polskieze swoją generalną koncepcją wykorzystywaniaśrodków unijnych – dziesiątkiprocedur opóźniających realizację projektów,system nakierowany na zabezpieczenieurzędników, a nie szybkośćdecyzji, brak zdecydowania w zmienianiubłędnych praktyk – to są problemy,z którymi musimy sobie poradzić.Proszę wymienić najpilniejsze potrzebyNowego Sącza?Na pewno złagodzenie problemusystemu drogowo-komunikacyjnegojest palącą sprawą, ale musi być rozwiązanetak, aby nie trzeba było poprawiaćgo za kilka lat. Istotną kwestią jest ochronaśrodowiska w mieście – potrzebujemypilnie uporać się z zanieczyszczaniembrzegów rzek i okolicznych lasówśmieciami wyrzucanymi przez ludzi, którzydla 15 złotych (tyle kosztuje wywiezieniejednego pojemnika ze śmieciami)zamieniają nasze miasto w duże śmietnisko.Konieczne jest także przestrzeganieczystości cieków wodnych i gleby – nieszczelneszamba, zrzut ścieków do glebyi strumyczków jest wandalizmemi przestępstwem, i tak o tym trzeba mówić.Ważnym jest również ograniczenieniskiej emisji w centrum miasta – ograniczeniepalenisk węglowych powinnobardzo przyczynić się do poprawy stanuczystości powietrza w mieście.Teraz mówi Pan, jak wiceprezes SądeckichWodociągów?Bo to bardzo ważne. Ważną kwestiąjest też kontynuacja tego, co zapoczątkowałprezydent Nowak w pierwszychmiesiącach swojej kadencji, czyli konsekwentnarealizacja hasła „Nowy Sączmiastem wiedzy” – to wielka szansanie tylko dla młodych sądeczan, ale takżedla całej społeczności, subregionusądeckiego. Zintegrowane podejściedo wykorzystania olbrzymich zasobówedukacyjnych i technologicznych, któreposiada już Nowy Sącz, trzeba przygotowaćszybko i zrealizować konsekwentnie– gwarantuję, że spektakularneefekty będą widoczne szybko.A teraz w Panu odezwał się adiunktWSB-NLU?Bo to także jest niezwykle istotne.Na koniec powiem, że potrzebujemywspółpracy społecznej i wykorzystywaniaolbrzymich pokładów aktywnościobywatelskiej, jakie tkwią w mieszkańcachNowego Sącza i w firmach działającychw naszym mieście. Trzeba szukaćnowych ludzi, nowych pomysłówi nowych sposobów zmieniania rzeczywistości.Podam tutaj przykład choćbymłodego człowieka, który od jakiegośczasu współpracuje z nami – to MarcinOleksy, którego pomysły na rewitalizacjęStarego Miasta „Sądeczanin” publikował.Pan Marcin jest człowiekiem pełnym pozytywnejenergii popartej autentycznążyłką społecznikowską – jego pomysły,czasem bardzo wizjonerskie, i dar przekonywaniapowodują, że rozmówca,czy czytelnik musi wzbudzić u siebierefleksję i odpowiedź. Takich ludzi potrzeba,żeby zapewnić miastu, regionowiodpowiednią dynamikę – dopuśćmydo tej dyskusji młodość i ambicję. Zapraszamwszystkich do odwiedzenia naszejstrony internetowej www.beskidyxxi.pl,gdzie można znaleźć również wypowiedziMarcina Oleksego na różne tematyzwiązane z rozwojem Nowego Sączai regionu.Rozmawiał Henryk Szewczyk;Fot. Piotr Kołodziej (artFISZ) i arch.Sądeczanin


M I E S I Ę C Z N I K N I E Z A L E Ż N YZaprenumeruj „Sądeczanina”Informujemy Czytelników „Sądeczanina”,że istnieje możliwość prenumeratynaszego miesięcznika, zapewniającejpewne i terminoweotrzymywanie bieżących numerówpisma. Prenumerator jest uprawnionydo 10-procentowej bonifikaty nazamówienie, liczonej od obowiązującychcen brutto. Wydawca zobowiązujesię do zlecenia wysyłki lub osobistegodostarczenia zamówionychegzemplarzy czasopisma w terminietygodnia od daty wydania każdego zeszytu,wynikającej z jego numeracji.Zgłoszenia prenumeraty przyjmujep. Marcin Król, szef działu kolportażumiesięcznika „Sądeczanin”:Nowy Sącz, ul. Głowackiego 34a,tel. (018) 441 42 12;kom. 0 660 483 844;e-mail: krolmarcin@wp.pl.Dobrze poinformowany Sądeczaninczyta „Sądeczanina”


PolitykaWybory europejskie 2009Nie daj się przegłosować22Między 4 a 7 czerwca w 27 państwach członkowskich Unii odbędąsię wybory do Parlamentu Europejskiego. Obywatele tychkrajów wybiorą swoich przedstawicieli, którzy zasiądą w ławachParlamentu na pięcioletnią kadencję.Liczba posłów, określona w TraktacieNicejskim i wynosząca 736deputowanych, podczas kadencji Parlamentu2009-2014 może się zmienić.Wiąże się to z brakiem do tej pory ratyfikacjiTraktatu z Lizbony przez wszystkiekraje członkowskie. Traktat lizbońskizwiększa ilość posłów. Jeśli wszystkiekraje członkowskie zaakceptujątraktat i wejdzieon w życie, to liczba deputowanychwzrośnie z 736do 754. Polska zyskałbyjedno miejsce i zwiększyłaliczbę głosów z 50 do 51w czasie trwania kadencjiParlamentu.W latach 1958-1979 posłowie byli mianowaniprzez władzepaństw członkowskich,od 1979 r. są wybieraniw wyborach powszechnychi bezpośrednich.Parlament ma siedzibyw Strasbourgu i Brukseli,sesje plenarne zwoływanesą raz w miesiącu w Strasbourgui trwają najczęściejtydzień.P.E. pełni funkcję opiniodawczo-doradczą,kontrolnąi reprezentacyjnąoraz ustawodawczą, ustanawiaprawa, które mająwpływ na życie codzienne każdegoobywatela Unii. Deputowani pracująw komisjach m.in. do spraw zatrudnienia,socjalnych, rozwoju wsi i ochronyśrodowiska. Na obradach przygotowująwnioski i akty, nad którymi późniejgłosują.Na czele Parlamentu, stoi przewodniczącywybierany na kadencję trwającadwa i pół roku. Obecnie jest nimkwiecień 2009fot. (leś)Wybory do Parlamentu Europejskiego w Polsceodbędą się 7 czerwca 2009 r. (w godzinach 8-22).Zasady przeprowadzania wyborów reguluje ustawaz dnia 23 stycznia 2004 Ordynacja wyborcza do ParlamentuEuropejskiego (Dz. U. Nr 25, poz. 219).Hans-Gert Pöttering (CDU, Niemcy),który zwołuje sesje parlamentu, reprezentujego na zewnątrz i kieruje jegoobradami.Podczas obrad nie używa się jednegojęzyka, posłowie przemawiają w swoichjęzykach narodowych, a ich przemówieniasą tłumaczone przez tłumaczy symultanicznych.Organizacja wewnętrzna parlamentuoparta jest o frakcje polityczne,a nie grupy narodowościowe.Małopolska ze ŚwiętokrzyskimWybory do Parlamentu Europejskiegow Polsce odbędą się 7 czerwca2009 r. (w godz. 8- 22). Zasady przeprowadzaniawyborów reguluje ustawaz dnia 23 stycznia 2004 Ordynacja wyborczado Parlamentu Europejskiego(Dz. U. Nr 25, poz. 219).Według ordynacji „Posłowie do ParlamentuEuropejskiego są przedstawicielamiNarodów państw UE, nie są związaniżadnymi instrukcjami i nie mogą być odwołani.Mandatu posła do ParlamentuEuropejskiego nie można łączyć z mandatemposła, senatora, a także ze stanowiskamiczłonka Rady Ministrów ani sekretarzastanu.”Państwowa Komisja Wyborcza powołujekomisje okręgowe najpóźniejw 48 dniu przed terminem wyborów.Do 40 dnia przed wyboramimożna składać wnioskio rejestrację list kandydatów,prawo do ich zgłaszaniaprzysługuje partiompolitycznym, koalicjompartii oraz wyborcom.Przydział numerów list wyborczychnastąpi 13 maja.Tego też dnia rozpoczniesię bezpłatna kampaniawyborcza w mediach, którazakończy się 24 godzinyprzed wyborami.Wybory w Polsce przeprowadzasię w 13 okręgachodpowiadającychobszarowi jednego lubdwóch województw (województwomazowieckiepodzielono na 2 okręgi)Województwa: małopolskiei świętokrzyskiebędą tworzyć jedenokręg wyborczy Dotychczasobowiązywała reguła,że na dziesięcioosobowejliście kandydatów (mandatów jest 5)sześciu było z Małopolski, a czterechze ŚwiętokrzyskiegoWniosek o <strong>wydanie</strong> zaświadczeniao prawie do głosowania składa sięw urzędzie gminy, w której wyborcabędzie ujęty w spisie wyborców, najpóźniej2 dni przed dniem wyborów, tj.do 5 czerwca 2009 r. Wyborca, któremuwydano zaświadczenie o prawie do gło-Sądeczanin


sowania zostanie z urzędu skreślonyze spisu wyborców w miejscu stałegozamieszkania.Bierne prawo wyborcze, czyli możliwośćkandydowania na posła do PE, makażdy obywatel, który ukończył 21 lat,posiada prawo do głosowania, nie zostałprawomocnie skazany za przestępstwoumyślne ścigane z oskarżeniapublicznego oraz stale mieszka w Polscelub innym państwie członkowskimUE od co najmniej 5 lat.Do PE mogą kandydować polscyobywatele, ale też obywatele Unii stalemieszkający w Polsce i są wpisani do rejestruwyborców. Obywatel Polski możekandydować w innym państwie, o ilespełni warunki określone przez tamtejszeprawo.Czynne prawo wyborcze, czyli prawodo głosowania ma każdy obywatel UE,który ukończył 18 lat i nie został go pozbawionyw kraju pochodzenia.Obywatel Unii stale zamieszkującyw państwie, którego nie jest obywatelem,także ma prawo do głosowaniana tych samych warunkach, co obywateletego państwa. Polak, który przeprowadziłsię na stałe do Londynu, może głosowaćna angielskich kandydatów zgodniez brytyjskimi regulacjami. Wymaganyjest wpis do rejestru wyborców.Oddając głos na kandydata głosujesię jednocześnie na listę komitetuwyborczego.Mandaty pomiędzy komitety wyborczedzieli się na poziomie krajowym, dopieropóźniej rozdziela się je między poszczególnelisty okręgowe. Oznacza to,że na liczbę posłów wybranych w danymokręgu wpływ może mieć frekwencja.W podziale mandatów uczestniczą tylkote komitety, które zdobyły co najmniej5% głosów w skali kraju (także koalicja).Planowane jest przeprowadzenieprawyborów we Wrześni oraz Opoczniew dniu 31 majaKobiety w ParlamencieEuropejskimPonad połowa wyborców europejskichto kobiety, które jednak, zdaniemeuropejskich elit, nadal są niedostateczniereprezentowane na stanowiskach decyzyjnychw Unii Europejskiej. ParlamentEuropejski wezwał w swojej rezolucjiwe wrześniu 2008 roku, aby w życie politycznei w proces podejmowania decyzjiwłączać więcej kobiet.Grupy politycznePosłowie zasiadają w ParlamencieEuropejskim w grupach politycznychw zależności od poglądów, a nie zewzględu na narodowość. Grupa politycznaskłada się z co najmniej 20deputowanych z sześciu lub więcej1.2.3.4.Pierwszym przewodniczącym ParlamentuEuropejskiego wyłonionegow wyborach bezpośrednich była SimoneVeil.Odsetek kobiet wśród posłów do ParlamentuEuropejskiego wzrasta stopniowo.W 1979 roku stanowiły one 16,3% posłów,odsetek ten wzrósł do 26,1% w 1994 rokui 31,4% w październiku 2008 roku.Parlament wezwał partie politycznedo wprowadzania większej liczby kobietna listy kandydatów. Niektóre kraje przyjmująspecjalne przepisy, aby zapewnićkobietom wejście do PE. We Francji,co drugim kandydatem na liście w wyboracheuropejskich jest kobieta.Wiele krajów osiągnęło równośćw reprezentacji kobiet-posłanek (Estonia,Luksemburg, Słowenia) lub są bardzobliskie jej osiągnięcia (Francja, Holandia,Szwecja). Jednak w niektórychprzypadkach, udział kobiet jest znacznieniższy (np. Polska), natomiast Cypr i Maltaw ogóle nie mają kobiet w ParlamencieEuropejskim.Od 1979 roku wśród 26 przewodniczącychbyły dwie kobiety, Simone Veilw latach 1979-1982 i Nicole Fontainew latach 1999-2002.Reprezentacja kobiet w komisjachparlamentarnych jest różna. Komisja PrawKobiet i Równouprawnienia oraz KomisjaRynku Wewnętrznego i Ochrony Konsumentówmają najwyższy odsetek kobiet,natomiast w Podkomisji Bezpieczeństwai Obrony oraz Komisji Transportu i Turystykijest najniższy.państw członkowskich. Po wyborach2009 roku to się jednak zmieni. ParlamentEuropejski zdecydował, że minimalnaliczba posłów potrzebnychdo ustanowienia grupy politycznejbędzie wynosić 25 deputowanychreprezentujących co najmniej siedempaństw członkowskich.W obecnej kadencji istnieje siedem grup politycznych:Grupa Europejskiej Partii Ludoweji Europejskich Demokratów(EPP-ED: 288 posłów)Grupa Socjalistyczna w PE(PES: 217 posłów)Grupa Porozumienia Liberałówi Demokratów na rzecz Europy(ALDE: 100 posłów)Grupa Unii na rzecz Europy Narodów(UEN: 44 posłów)Kto w Małopolscedo Parlamentu Europejskiego?Dyskusja o liderach małopolskich listwyborczych w momencie pisanie tegotekstu (koniec marca) nabierała kolorów.Listę Platformy Obywatelskiej do ParlamentuEuropejskiego otworzy prawdopodobnieBogusław Sonik, który odpięciu lat jest europosłem z Krakowa.Z drugiego miejsca wystartuje KonstantyMiodowicz, następne – przypadło obecnejeuroposłance Urszuli Gacek z Tarnowa,z 4. miejsca ma wystartować wicemarszałekLeszek Zegzda.Europoseł PSL spod Kielc CzesławSiekierski będzie starał się o reelekcję. Lokomotywąlisty PiS ma być były ministersprawiedliwości Zbigniew Ziobro, któremusię wróży zdobycie rekordowego poparcia.O planach, by w eurowyborach,z listy SLD startowała z Krakowa posłankaJoanna Senyszyn z SLD powiedział RadiuKraków Kazimierz Chrzanowski, wiceprzewodniczącyregionu.Ważniejsze niż wybory do ParlamentuEuropejskiego są – zdaniem pytanychprzez CBOS Polaków – nie tylko wyborysamorządowe, które za ważne uznaje65% respondentów, ale również prezydenckie(62%.) i parlamentarne (ważnedla 61%) – wynika ze styczniowego badania,którego omówienie przytaczająza PAP portale internetoweMałgorzata KareńskaSądeczanin kwiecień 20095.6.7.8.PolitykaGrupa Zielonych/ Wolne PrzymierzeEuropejskie(Greens/EFA: 43 posłów)Konfederacyjna Grupa ZjednoczonejLewicy Europejskiej/NordyckaZielona Lewica(GUE/NGL: 41 posłów)Grupa Niepodległość /Demokracja(INDEM: 22 posłów)Niezrzeszeni (NI: 30 posłów)23


GospodarkaDebata: jak najskuteczniej budować wodociągi i kolektory?Dwie strony medalu24Jak już pisaliśmy, 20 stycznia br. w gościnnym Gimnazjum im.św. Jadwigi Królowej Polski w Brzeznej odbyła się konferencjapod przewrotnym tytułem: „Środowisko naturalne - atut,czy przeszkoda w rozwoju Sądecczyzny”. Konferencję z udziałemspeców od ochrony środowiska i szefów rozmaitych instytucjii urzędów zorganizowała Fundacja Sądecka we współpracy z PowiatemNowosądeckim, Nadleśnictwem Stary Sącz oraz GminąPodegrodzie.Wśród wielu ciekawych wykładówi paneli, największezainteresowanie wzbudziła dyskusjana temat: „Jak najefektywniej realizowaćdziałania związane z prowadzenieminfrastruktury – z zakresu gospodarkiwodno-ściekowej”. W dyskusjistarli się: Emil Topolski, prezes RejonowegoPrzedsiębiorstwa Wodociągówi Kanalizacji w Chrzanowie, Emil Bodziony,burmistrz Krynicy-Zdroju orazZbigniew Kowal, dyrektor ds. funduszyunijnych w Sadeckich Wodociągachsp. z o.o. Dyskusję moderowałkwiecień 2009Zygmunt Berdychowski, prezes FundacjiSądeckiej.Oto fragment tej debaty. Pełny zapiswszystkich wykładów i paneli dyskusyjnychukaże się niebawem w pokonferencyjnejpublikacji, wydanej przezPowiat Nowosądecki. Publikacja trafido Czytelników „Sądeczanina”.***Zygmunt Berdychowski: Poprosiliśmyprzedstawicieli trzech różnychpodmiotów do rozmowy o tym, jak najefektywniejrealizować usługi związanez dostarczaniem wody i odbioremścieków. Chciałbym, aby ta dyskusjauwzględniała to, co w tej chwili charakteryzujenasz region, z jednej stronykomercjalizacja działalności w tymzakresie, a z drugiej – odwrót od komercjalizacji.Pierwsze pytanie kierujędo prezesa Topolskiego: dlaczegow Chrzanowie powołaliście spółkę,dlaczego skomercjalizowaliście działaniasamorządu w tym zakresie?Zalety spółkiEmil Topolski: Zarządzam wodociągamichrzanowskimi od 26 lat i tentemat nie ma dla mnie żadnych tajemnic.Od 1993 r. jesteśmy spółką. Wspólniez trzema gminami, na terenie którychfunkcjonują nasze wodociągi,doszliśmy do wniosku, że jest to najczystszaforma organizacyjna. Ustaleniaprzy powoływaniu spółki były takie,że przedsiębiorstwo ma być samowystarczalne,dochód ma pokryć wszystkiekoszty, aby nie były potrzebneSądeczanin


Gospodarkażadne dopłaty z gmin. Równocześniekażdy rok ma być zamknięty bilansemna zero. W przypadku bowiem zyskówtrzeba odprowadzać do urzędu skarbowegopodatek, a każde przedsiębiorstwowodociągowe ma tyle zadań,że szkoda pieniędzy na podatki. Lepiejje wykorzystać na te cele, które przedprzedsiębiorstwem stoją.Formuła spółki prawa handlowegonas zadowala. Najtrudniejszymmoment zawsze przeżywamy po wyborach,kiedy pojawiają się nowi radni,wiedzący wszystko i chcący wprowadzaćrewolucję. Pracę z takimiradnymi-rewolucjonistami zaczynamyod poinformowania ich, na czympolega nasza działalność. Wyjaśniamy,że wodociągi to nie jest budynekadministracyjny, ale w naszym przypadkujest to 9 ujęć wody, 26 studnigłębinowych, dlatego że bazujemyna wodach głębinowych, pozyskiwanychz głębokości często ponad 100 m.Tłumaczymy nowym radnym, że każdastudnia to nie jest ta widoczna obudowana studni, tylko są to urządzeniaw środku, których cena jest częstorównowartością dobrego mercedesa.Mówimy, że nasze oczyszczalnieścieków, a mamy ich 4, tak odnawiająwodę, że z oczyszczalni wypływa wodaczyściejsza, niż woda w odbiorniku,do którego odpływ jest wprowadzany.Po zapoznani się z tym wszystkim łatwiejszajest rozmowa z nowymi radnymi.Zawsze prosimy Pana Boga, abybyła ciągłość wśród radnych po wyborach,żeby w podstawowym członiebyli to ci sami radni, łatwiej się wtedywspółpracuje. Bo później przychodzimoment, że trzeba ustalać taryfy, ważnątylko na jeden rok. Od 1 lutego 2009roku cena za 1 mł wody netto będzieu nas wynosiła 4,14 zł, natomiast ścieki– 4,59 zł. Przedsiębiorstwo za każdymrazem przygotowuje rachunek ekonomicznyswojej działalności, przedkładaje związkowi międzygminnemu, któryjest organem założycielskim spółki.Związek powołuje biegłego do sprawdzenianaszych wyliczeń i na tej podstawiezatwierdza plan naszej działalności,albo wnosi swoje uwagi. Prawiesię nie zdarzą, aby audytor zakwestionowałnasze obliczenia.W związku z dostępnymi środkamipomocowymi przygotowujemy siędo budowy nowej infrastruktury. Zostałzatwierdzony nasz projekt o wartości160 mln zł, który w 28 proc. finansujemyudziałem własnym, natomiast72 proc., to dotacja z Funduszu Spójności.Wzrost majątku spółki spowodujerównocześnie wzrost podatkuo 2 proc., w co wchodzi koszt amortyzacjii obsługa urządzeń. Zastanawiamysię, co zrobić, żeby to nie miałobezpośredniego przełożenia na taryfy,na ceny 1 m 3 wody i 1 m 3 ścieków? Ponieważ„jedziemy na jednym wózku”z samorządami trzech gmin, doszliśmydo wniosku i zgodzili się na to radni,żeby w okresie nie tylko ich kadencji,ale i później, w następnych kadencjachzwolnić nasze przedsiębiorstwoz podatku od nieruchomości o 1 proc.Będziemy płacili podatek 1-procentowy.Ubiegaliśmy się, żeby spółkaw ogóle została zwolniona z podatkuod nieruchomości,bo są to ogromne środki,ale się nie udało.Drugim problemem,który też musimyrozwiązać, tosprawa wykorzystaniainfrastruktury, wybudowanejza unijnei własne środki. Nie wystarczybowiem wybudowaćłącznie 160 kmkanalizacji, bo jeżelinie zostaną równocześniewykonane przyłączeniado kanalizacji,to nie będziemy mielisprzedaży z tego tytułu,a co za tym idzie– dochodów. Zastanawialiśmysię z samorządami,jak rozwiązać tenproblem i doszliśmydo wniosku, że trzebawprowadzić trochęrestrykcji, działań dyscyplinującychmieszkańców.Trzeba będzierozliczać mieszkańców– ile biorą wody,ile odprowadzają ścieków,co z tymi ściekamirobią i wtedy łatwowykażemy, że gdzieśte ścieki wypływająw grunt, skażającwody głębinowe. Tutajmuszą stanowczowkroczyć służby gminne,na przykład strażmiejska, w celu rozliczenia mieszkańców,co robią z wodami zużytymi,gdzie ścieki spuszczają? Chodzi,po pierwsze, o dochód przedsiębiorstwa,a po drugie – o ochronę środowiska.Już w tej chwili na naszych niektórychujęciach pojawiły się azotany.To bardzo trudny do zwalczenia związekchemiczny, który degraduje wodę.Oczyszczenie instalacji z azotanówjest bardzo kosztowne.Zygmunt Berdychowski: Zapytajmyw tym miejscu burmistrza Krynicy,dlaczego on pokonuje drogę odwrotnąod tej, którą przeszedł Chrzanów,dlaczego Krynica zdecydowała sięna to, aby działania związane z dostarczeniemwody i odbiorem ściekówwycofać z komercjalizacji?Zygmunt BerdychowskiEmil BodzionySądeczanin kwiecień 200925


Gospodarka26Zbigniew KowalEmil TopolskiZalety zakładu gminnegoEmil Bodziony: Jako gmina KrynicaZdrój, podobnie jak Nowy Sącz, tylkoz rocznym opóźnieniem, rozpoczęliśmystarania o pozyskanie wsparciafinansowego z Funduszu Spójności.Nie będę nawiązywał do analizy kosztowej,o której już była mowa – ile wodakosztuje i co na cenę wody ma wpływ,natomiast chciałem wspomniećo pewnych warunkach, jakie beneficjenttakiej pomocy powinien spełniać.Zgodnie z wymogami unijnymi cenawody powinna być taka, ile rzeczywiściewynoszą koszty jej wytworzenia.Nie może być w cenie wody ukrytażadna inna forma kosztów. Dotychczasgmina Krynica Zdrój posiadała spółkękwiecień 2009komunalną – MiejskiePrzedsiębiorstwo GospodarkiKomunalnej,która jest przedsiębiorstwemwielobranżowymi w swojejstrukturze, obok innych,posiada zakładwodociągów i kanalizacji.Podczas analizyfinansowej, jak i społeczno-gospodarczejprzygotowywanegoprojektu, który gminazamierza realizować,firma doradcza, pomagającanam przygotowaćwniosek zwróciłauwagę na tzw.zjawisko finansowaniaskośnego. Chodzio sytuację, gdy któryśz zakładów przedsiębiorstwawielobranżowego,prowadzącegowielooperacyjną działalność,jest deficytowy,co często prowadzido tego, że na ceniewody zarabia się więcej,po to, żeby sfinansowaćdeficyt innegozakładu. I pojawiły sięwymagania formalnewynikające z wymogówunijnych, abyoperator zajmującysię działalnością operacyjnąw zakresiezbiorowego zaopatrzeniaw wodę i zbiorowegoodbioru ścieków, był podmiotemwyodrębnionym z takiegowielobranżowego przedsiębiorstwa,jakim jest spółka komunalna. Dlategow wielu miejscowościach, wielu beneficjentówzdecydowało się na podziałspółki.W przypadku Krynicy Zdroju mieliśmydo wyboru: albo podział firmyi wyodrębnienie spółki zajmującej sięzbiorowym zaopatrzeniem w wodęi odbiorem ścieków, albo utworzenieinnego operatora. Zdecydowaliśmy sięna utworzenie jednostki organizacyjnej,podlegającej gminie, gdyż zgodniez ustawą, jest to zadanie gminy.Z wielu powodów, dla których zdecydowaliśmysię na taki krok, wymieniętrzy. Pierwszy, to osiągnięcie w stosunkowoszybkim czasie sprawnościorganizacyjnej, czyli utworzenie podmiotudocelowego do prowadzeniagospodarki wodno-ściekowej.Drugą zaletą takiego rozwiązaniabyła według nas wiarygodność gminyjako potencjalnego kredytobiorcy. Dlabanku bardziej wiarygodnym podmiotemjest gmina, niż na przykład utworzonamniejsza spółka zajmująca sięgospodarką wodno-ściekową. Nie możemyporównywać się z tak dużą spółkąjak Sądeckie Wodociągi, bowiemobejmuje ona nie tylko duże w porównaniuz Krynicą miasto Nowy Sącz, leczrównież przyległe gminy.I wreszcie trzeci powód, dla któregozdecydowaliśmy się na taki krok,dla nas bardzo istotny, to fakt, iż chcemymieć wpływ na utrzymanie stosunkowoniskich w przyszłości cenna wodę, jak również cenę odbioruścieków. Posiadanie pełnej kontrolinad tego rodzaju działalnością operacyjnągwarantuje możliwość zastosowaniastosunkowo niskich cen na dostawęwody i odbiór ścieków.Zygmunt Berdychowski: Rodzi sięzatem pytanie, czy te argumenty,które przestawił burmistrz Emil Bodzionyna rzecz decyzji podjętej w Krynicy,nie są zarazem argumentami przeciwkotej decyzji, to znaczy, czy rzeczywiścienajbardziej efektywnie wykorzystujemypieniądze publiczne wtedy,kiedy prowadzimy tego rodzaju działalnośćw formie zakładu budżetowego,a nie w formie wydzielonej spółki,bo jak wydzielić finanse związane z zakładembudżetowym, jak utrzymać dyscyplinęzatrudnienia wewnątrz tegozakładu. Jak zagwarantować, że pieniądze,które wpływają z opłat za dostarczaniewody, czy odbiór ściekówprzeznaczane będą tylko i wyłączniena realizację inwestycji w tym zakresie.I dlatego pytam dyrektora ZbigniewaKowala, jakie były w przypadku SądeckichWodociągów krótkookresowekonsekwencje przekształcenia zakładukomunalnego w spółkę i co w pierwszejkolejności udało się wam zrobić?Doświadczenia sądeckieZbigniew Kowal: Kiedy staraliśmysię o środki unijne na rozbudowęinfrastruktury i rozważaliśmy ten krokw gronie samorządowców Chełmca,Sądeczanin


GospodarkaStarego Sącza, Nowego Sącza, KamionkiWielkiej i Nawojowej, to doszliśmydo wniosku, za sugestią wielu instytucjipaństwowych, że najbardziej czytelnądla Komisji Europejskiej jest sytuacja,gdy beneficjentem jest spółka,działająca w oparciu o kodeks handlowy,wyposażona w majątek i odpornana zmienne uwarunkowania polityczne.W gminach, co cztery lata odbywająsię wybory, co cztery lata na nowo konstytuujesię rada gminy, choć może byći tak jest najlepiej, kontynuacja władzygminnej. Te wszystkie przekształcenia,które myśmy przeszli, były rozciągniętew czasie. Spółka powstała na bazieRejonowego Przedsiębiorstwa Wodociągówi Kanalizacji w Nowym Sączupoprzez likwidację, z tego względu,że nie mieliśmy unormowanych sprawwłasnościowych. Ustawa o komunalizacjispowodowała, że na naszychujęciach gminy się uwłaszczyły. Całyczas dążyliśmy do unormowania stanuprawnego w zakresie wieczystegoużytkowania gruntów. W jednym przypadkunam się udało, w drugim - proceslikwidacji trwa nadal.Dzisiaj jest już unormowana sprawadziałania spółek wodociągowych, tenproces trwał od roku 1990. Na początkuistniały głównie przedsiębiorstwapaństwowe, wiele przedsiębiorstwwielobranżowych, które zajmowałysię prawie wszystkim. W Nowym Sączudziałało Miejskie PrzedsiębiorstwoGospodarki Komunalnej, które miałoi wodociągi, i wysypiska, i gospodarkęmieszkaniową, słowem - wszystko,co można było do tego „worka komunalnego”włożyć, to włożono. Późniejzostał wydzielony RPWiK, jako przedsiębiorstworównież państwowe, przejętenastępnie w ramach komunalizacjimienia przez miasto.Krokami milowymi w dalszych przekształceniachbyły: najpierw ustawao samorządzie terytorialnym w 1990 r.,kiedy gospodarka wodno-ściekowa stałasię zadaniem własnym gmin, a późniejustawa o gospodarce komunalnejz 1996 r., gdzie wręcz zapisano,że przedsiębiorstwa, które do 30 czerwca1997 r. nie przekształcą się, to z mocyustawy stają się spółkami prawa handlowego.Istotną kodyfikacją była teżustawa o zbiorowym zaopatrzeniuw wodę i zbiorowym odprowadzeniuścieków, która reguluje wszystkie istotneelementy działania przedsiębiorstwwodociągowych, od programów i wieloletnichplanów rozwoju, po taryfyi sposób alokowania kosztów. Już samfakt, że działamy w oparciu o kodeksspółek handlowych, w oparciu o jasne,przejrzyste prawo, spowodował, że jesteśmybardzo przejrzystym beneficjentemdla Komisji Europejskiej.Zygmunt Berdychowski: To jest tenmoment, kiedy można spytać prezesaEmila Topolskiego, jakie z perspektywy26 lat zarządzania tym biznesemw Chrzanowie, są zalety przedsiębiorstwawodociągowego skomercjalizowanegoi przewaga nad zakładem budżetowym,funkcjonującym w ramachsamorządu terytorialnego?Emil Topolski: Przygotowując wniosekdo Funduszu Spójności wiedzieliśmy,że czym większy wniosek,tym większe szanse jego powodzeniai pozyskania środków unijnych. Dlategocałkowicie zgadzam się z moimiprzedmówcami z Sądeckich Wodociągów,że nasze formy organizacyjnesą najczystsze, jeżeli chodzi o sprawyekonomiczne. Prowadząc inwestycjęna 160 mln zł myśmy wcale nie zwiększalizatrudnienia, to wszystko są ludzie,którzy pracują w wodociągach,począwszy od obsługi prawnej poprzezobsługę techniczną i nadzór.Owszem jest inżynier kontraktu,ale przedsiębiorstwo musi samo zadbać,aby ta nowa infrastruktura, którapóźniej przez całe dziesięcioleciabędzie użytkowana, została właściwiewykonana. I dlatego cała obsługajest po stronie przedsiębiorstwa. Taniejjest również o tyle, że jako spółkaodzyskujemy VAT i dlatego całkowiciesię zgadzam ze stwierdzeniem, że organizacjaprzedsiębiorstwa w formiespółki prawa handlowego czyni z naspodmiot bardzo przejrzysty, a z drugiejstrony - im większe przedsiębiorstwo,tym większe możliwości i większa elastycznośćdziałania.Zygmunt Berdychowski: Teraz pytaniedo burmistrza Emila Bodzionego,czy nie obawia się Pan, że tworzączakład budżetowy wewnątrz strukturyurzędu naraża Pan samorząd na to, iżkolejni radni, którzy przyjdą po obecnejekipie rządzącej, zapragną dokonaćzmiany, pod hasłem, które najczęściejwystępuje w kampaniach wyborczych,że ten, który był przedtem nie ma racjii w efekcie Krynica poniesie straty?Wszystko pod kontroląEmil Bodziony: Zawsze się możnaobawiać, że nowi radni będą mielikrytyczne podejście do zastanej sytuacji.Podkreślę jeden aspekt sprawy:spośród wariantów organizacyjnychi formuły działania potencjalnego beneficjentapomocy, które Unia Europejskabyła w stanie zaakceptować, nie byłytylko formy komercyjne, czyli spółki.Dopuszczalny był też wariant instytucjonalny,czyli jednostka organizacyjna,która się troszeczkę różni od zakładubudżetowego. W zasadzie zakładówbudżetowych w tej chwili nie ma, a jeśliistnieje jednostka budżetowa to takajednostka, która podlega na każdymetapie działalności dokładnej kontroliorganów gminy, a organy gminy to m.in.radni. W tym również kontroli taryf cenowych,sporządzanych zgodnie z analizamifinansowymi przeprowadzonymiprzez naszą firmę doradczą. W naszymprzypadku przygotowującą nie tylkoprojekt, ale i wstępne studium wykonalności,Zakładając poniesione kosztyna infrastrukturę, a później na amortyzację,która jest przecież czynnikiemkosztowym, to przewidywany wzrostcenowy opłat za wodę dostarczanądo gospodarstw domowych i za odbiórścieków, wynosi 30 proc. w perspektywie30-letniej.Wszystkie pozostałe zalety spółkiprawa handlowego, o których mówilimoi przedmówcy, również w przypadkugminy mogą występować i występują,bo gmina nie musi pobieraćod siebie samej podatku i tego na ogółgminy nie robią. W związku z powyższymrównież gmina ma możliwośćnp. dotowania ceny wody i ścieków,czyli gdyby cena osiągnęła najdroższyzakładany pułap (11 zł za dostawć 1 m 3wody i odbiór ścieków). Trzeba przyznać,że nie jest to cena wyśrubowana,jeżeli bierzemy pod uwagę perspektywę30-letnią i zapewne nie wpłynieto bardzo niekorzystnie na odbiorców.Powtarzam, taka jednostka organizacyjnapodlega kontroli, tak jak cała gospodarkabudżetowa gminy oraz podlegadyscyplinie finansów publicznych.To jest wystarczająca kontrola i nadzórnad gospodarką wodno-ściekową.Notował – hsz; Fot. Piotr DroździkSądeczanin kwiecień 200927


2GospodarkaRady na kryzysMożesz się poskarżyć na bankdo Arbitrażu, jeśli wartość sporunie jest wyższa niż kwota 8.000 zł.(do wartości przedmiotu sporu nie wliczasię odsetek i innych kosztów, żądanychobok roszczenia głównego).Średnia wartość przedmiotu sporuw ubiegłym roku wyniosła 3.117,38 zł,natomiast średni czas rozpatrywaniawniosku wyniósł ok. 47 dni. Przedmiotempostępowania mogą być wyłączniespory pomiędzy Tobą i bankami– członkami Związku Banków Polskich,powstałe po dniu 1 lipca 2001 r.Na co się ludzie skarżą?kwiecień 2009Prawy sierpowyz bankiemJeśli masz problem z bankiem i szykuje się między Wami, możenawet wojna, to zamiast iść z bankiem na udry, pomyśl najpierwo Arbitrażu Bankowym.Niewątpliwie najwięcej skarg dotyczykredytów. Co do kredytów hipotecznychnajczęstszymi przyczynamisporów były zaniedbania banków w zakresieprawidłowej realizacji umów: terminowejwypłaty transz, naliczaniaodsetek zgodnie z umową, pobieraniaubezpieczenia, pobierania opłat,np. za przedterminową spłatę kredytów,w wysokości przekraczającej wartośćokreśloną w umowie.Mniej jest skarg dotyczących sposobui zakresu ubezpieczenia kredytóworaz sporów związanych z realizacjąprzez klientów banków prawaodstąpienia od umowy kredytu konsumenckiego.Na stałym poziomiepozostała natomiast liczba wnioskówwnoszonych przez spadkobiercówkredytobiorców, w których żądajązwolnienia ich z obowiązku spłaty długuoraz podnoszą zarzut udzieleniakredytu mimo braku zdolności kredytowej,a także zarzut zaawansowanegowieku kredytobiorców. Klienci bankówkwestionują także zasady rozliczaniaprzez banki przedterminowej spłatyzobowiążą kredytowych.Wzrosła liczba skarg dotyczącychlokowania środków w fundusze inwestycyjne,co w większości przypadkówspowodowane było utratą oczekiwanegozysku. Najczęstszym źródłemsporów jest nieznajomość tego typuproduktu przez klientów, którzy dokonująinwestycji bez zapoznania sięz istotą umowy i wynikającymi z niejzagrożeniami.Sporą grupę skarg stanowią takżewnioski związane z transakcjami oszukańczymi,dokonywanymi za pomocąkart płatniczych oraz liczba kwestionowanychtransakcji bankomatowych.Jak zacząć?Wszczęcie postępowania następujetylko i wyłącznie na Twój wniosek.Wniosek o wszczęcie postępowaniamusi mieć formę pisemną imoże zostać przesłany do Arbitrażupocztą na adres:Bankowy ArbitrażKonsumenckiul. Kruczkowskiego 800-380 Warszawatelefon (0-22) 48 68 400Wszczęcie postępowania przed ArbitremBankowym następuje na wniosekklienta banku. Wniosek o wszczęciepostępowania powinien byćsporządzony w formie pisemnej. Takżewszelkie załączniki do wniosku i pismaprocesowe kierowane do ArbitraBankowego powinny być sporządzanew formie pisemnej.Wniosek powinien zawierać:• imię i nazwisko, adresu miejscazamieszkania, ewentualnie adresdo korespondencji. Wskazanejest również podawanie numerutelefonu, faksu lub adresu pocztyelektronicznej,• nazwa banku, jego oddziałui adresu jego siedziby,• dokładne określenie żądania, jegozwięzłe uzasadnienie i ewentualnewskazanie środków dowodowychw postaci dokumentów,które winny być załączonedo wniosku,• podanie wartości przedmiotusporu.Do wniosku należy dołączyć dokumentpotwierdzający zakończenie postępowaniareklamacyjnego w bankulub Twoje oświadczenie, że w terminieSądeczaninfot. (leś)


Korespondencja z Ukrainyukraińskich otoczyły Hutę Pieniacką.Przyszedł sądny dzień na wieś.Do wieczora napastnicy wymordowaliokoło 1100 Polaków (mówi sięnawet o 1300 ofiarach), w większościkobiet, dzieci, starców. Zagrody spalono,dobytek zrabowano. Ze wsi liczącej172 numery pozostały czteryzabudowania na przysiółku Helenka,kościół i budynek szkolny, które późniejrozebrano cegła po cegle, a sadyowocowe wycięto, żeby śladu nie zostałopo znienawidzonych Lachach.Atakowana wcześniej przez banderowcówwieś, gdzie w 1943 rokuschroniło się wielu uchodźców z Wołynia,tragicznego dnia nie było bronionaprzez polską samoobronę.Karabiny pochowano na wieść o zbliżającychsię oddziałach regularnychw mundurach Wermachtu. Większośćofiar została żywcem spalonaw szkole, kościele, stodołach. Działysię dantejskie sceny. Krzyk ofiar mieszałsię z przekleństwami oprawców,ogniem i swądem palonego ludzkiegociała. Nazajutrz wielkie stada krukówi wron krążyły nad zwęglonymizwłokami.Z tego piekła ocaleli nieliczni.Na drugi dzień zebrane szczątki swoichrodziców, braci, dzieci i sąsiadówpogrzebali w dwóch wielkich dołachpo wapnie przy kościele i przy szkole.Podczas pospiesznego pochówkubez księdza jedna osoba zginęła, skoszonaserią z karabinu maszynowego,puszczoną z lasu.Nie o zemstę, leczpamięć wołają– Mój tata, Mieczysław Bernacki,który miał wtedy 14 lat, podczasataku na wieś zdążył schować sięna wieży kościoła. Uratowało się tam11 osób – opowiadała Maria Bernacka,która na uroczystość 65. rocznicyzagłady Huty Pieniackiej przyjechałaz Poznania. Z Wielkopolskiprzybył też Maciej Orłowski, młodydziennikarz lokalnego tygodnia.– Tu leży kilkunastu członkówmojej rodziny – pokazywał. Sądeczaniespotkali także Wojciecha Koseckiego,dobrego znajomego z Lublina,poznanego we wrześniu ub. rokuna Dniach Kultury Polskiej w Równem.Pan Wojciech nie ma korzenikresowych, ale jest mocno zaangażowanyw upamiętnianie ofiar wołyńskieji podolskiej rzezi. Takich ludzijest coraz więcej w Polsce, gdyżzbrodnia to niesłychana, o której ciągleza mało się wie, a „nie o zemstę,lecz pamięć wołają ofiary”, jak wyrytona tablicy, na Cmentarzu Rakowickimw Krakowie.Huta Pieniacka jest symbolemukraińskiego ludobójstwa na Polakachz Kresów wschodnich podczasII wojny światowej, gdyż pod względemskali zbrodni przewyższa innemiejsca kaźni. Łączną liczbę ofiarukraińskich mordów, którego apogeumna Wołyniu nastąpiło w 1943roku, a w Małopolsce Wschodniejw roku następnym, szacuje się na ok.120 tys. plus kilka tysięcy naszychrodaków wymordowanych przezupowców za Bugiem, w centralnejPolsce.Podczas uroczystości rocznicowejw Hucie Pieniackiej poruszające byłowystąpienie Małgorzaty Gośniowskiej-Kolaz Leszna, prezesa Stowarzyszenia„Huta Pieniacka”, która rozpoczęłaod przypomnienia, że 65 lattemu toczyło się tu normalne życie:dzieci się bawiły, koguty piały, a teraznie ma nic. Przejmująco zabrzmiałapel poległych, kiedy przez ponadgodzinę wyczytywano ofiary, którychnazwiska udało się ustalić. Modlitwieekumenicznej duchownych katolickichoraz prawosławnych przewodniczyłmetropolita lwowski abp MieczysławMokrzycki. Przedstawicielcerkwi greckokatolickiej nie przybyłna uroczystość, może dlatego,że wielu księży unickich odegrałodwuznaczną rolę w tych straszliwychdniach. Trudno w to uwierzyć,ale są wiarygodne świadectwa, iżbyli tacy księża uniccy, którzy spodołtarza w cerkwi zachęcali „wiernych”do „rizania Lachów”.Po przemówieniu WiktoraJuszczenki zebrani w Hucie PieniackiejPolacy wiele się nie spodziewali,przemówienie Lecha Kaczyńskiegomocno rozczarowało, w pewnymmomencie zwinięto transparent„Dziękujmy, Panie Prezydencie”. Kaczyńskiw oszczędnych słowachodpowiedzialnością za zbrodnięobarczył… dwa totalitaryzmy.Nie przeszło mu przez usta słowo ludobójstwo,nie wskazał mordercówspod znaku SS „Galizien” i OUN-UPA.Taka widać jest cena „strategicznegopartnerstwa” z Ukrainą.– Pan prezydent dobrze wie, ktowymordował Polaków w Hucie Pieniackieji zamiast fałszować historię,lepiej gdyby nic nie powiedział,ograniczając się do złożenia wieńca,to by miało swoją wymowę – uważaZygmunt Berdychowski, skądinądwielki przyjaciel niepodległej Ukrainy.Podobnego zdania była MałgorzataGośniowska- Kola.Przybyli Polacy. Najbardziej rzucał się w oczy transparent Stowarzyszenia Huta Pieniacka, powiewały też flagi ukraińskie.Sądeczanin kwiecień 200931


Korespondencja z UkrainyZ Polski przyjechało kilka autokarów i kilkanaście samochodów osobowychPod białoczerwonymi flagami stali miejscowi Polacy oraz rodacy przybyli z PolskiFlagi polskie mieszkały się z ukraińskimiNa uroczystość przybyły także polskie zakonnice pracują na UkrainiePod pomnikiem pomordowanych złożono wieńce i kwiaty przywiezione z PolskiZygmunt Berdychowski składa hołd pomordowanym w Hucie Pieniackiej32Kontrmanifestacja nacjonalistów ukraińskich z ruchu „Swoboda”kwiecień 2009Maria Bernacka przyjechała na uroczystość z PoznaniaSądeczanin


Korespondencja z UkrainyWieniec od prezydenta Lecha Kaczyńskiego złożyli polscy żołnierze– Liczyliśmy, że pan prezydent powieprawdę, ale dobrze, że w ogóleprzyjechał do Huty Pieniackiej – mówiłaskromna nauczycielka językapolskiego, która na początku tegoroku, wraz z grupą krewnych i znajomychzawiązała stowarzyszenie „HutaPieniacka”. Tu urodziła się jej matkaWanda Gośniowska, która ze względuna wiek i stan zdrowia nie mogłaprzybyć na uroczystość.– Moja mama uciekła w ostatniejchwili z płonącej stodoły do lasu,straszne rzeczy opowiadała – mówiłapani Małgorzata.Pogrobowcy w akcjiPrzemawia prezydent Wiktor JuszczenkoPodczas uroczystości w Hucie Pieniackiejnie obyło się bez incydentów.W pewnej odległości od wzniesionegow 2005 roku pomnika ofiar straszliwegomordu (wcześniej, w 1989 r.,za Gorbaczowa zbudowano pamiątkowy„memoriał”; stoi do dziś, tablicęz napisem ukraińskim o zagładzie wsidawno zniszczono) zebrali się Ukraińcyz nacjonalistycznego ruchu „Swoboda”.Otoczyli wbity dzień wcześniejw ziemię krzyż, mający upamiętniaćofiary „polskiego szowinizmu”. Nadpogrobowcami OUN-UPA powiewałybłękitne sztandary, a gdzieniegdziebanderowski, czarno-czerwonyproporzec. Nacjonaliści usiłowalizagłuszyć „polską” uroczystość okrzykami„Sława Ukrainu”, a gdy potemruszyli w kierunku pomnika – drogęzagrodził im szpaler tajniaków z obstawyprezydenckiej. Powracającą kawalkadęlimuzyn, w których jechałJuszczenko, ścigały okrzyki: „Hańba,hańba”. Ale nie wszyscy Ukraińcy taksię zachowywali w Hucie Pieniackiej.Reportera „Sądeczanina” zagadnąłPrezydenci Ukrainy i Polskistarszy mężczyzna, przedstawiającsię, że ma 67 lat i pochodzi z pobliskiejwsi.– To nie ludzie zrobili, lecz szatan!– powtarzał, wskazując na pomnik.Nasze auto po osie zatopiło się w błocie.Z topieli pomogli nam się wydostaćofiarni policjanci ukraińscy.Ogólnie jednak sprawy źle sięmają na Ukrainie zachodniej, gdzieodradza się nacjonalizm. Piszący tesłowa w drodze powrotnej do Polskiprzegrał zakład ze współtowarzyszempodróży i jestem mu winienwykwintną kolację. W Brodach nie mapomnika Stepana Bandery, jak utrzymywałem,dopiero rozpisano konkursna pomnik. Bandera ma za to już pomnikw Stryju i Lwowie, odsłonięty 1stycznia br. w setną rocznicę urodzinprzywódcy ukraińskich faszystów.Tekst i zdjęcia: Henryk SzewczykNa murku okalającym pomnik zapalono setki zniczy i świecSądeczanin kwiecień 200933


WielkanocSądeczanie tłumnie uczestniczyli w nabożeństwach Drogi KrzyżowejPoszli za krzyżem34kwiecień 2009W Niedziele Palmową, 5 kwietnia, w parafii Piątkowa, gm. Chełmiec,odbyła się największa na Sądecczyźnie plenerowa DrogaKrzyżowa. Trasa wiodła od kościoła w Piątkowej do kaplicy św.św. Piotra i Pawła w Boguszowej, w sumie prawie 4 kilometrów,cały czas pod górę. W Misterium Męki Pańskiej uczestniczyło kilkudziesięciuparafian ks. proboszcza Stanisława Jewuły, przebranychw historyczne kostiumy.Za Krzyżem szedł kilkutysięcznytłum, wielu pielgrzymów z odległychnawet gmin i parafii, w tympo raz pierwszy środowisk skupionychwokół Fundacji Sądeckiej i dzieł wokółniej wyrosłych. Mękę Pańską w naturalnychwarunkach, w scenerii zbliżonejdo wydarzeń sprzed 2000 lat przeżywałycałe rodziny: rodzice, dzieci,dziadkowie.Przed wyruszeniem w drogę o godz.15 pod kościołem w Piątkowej, wiernieodtworzono proces Jezusa. Umęczonegowięźnia prowadzono od Annaszado Kajfasza i pałacu Heroda. W końcuz ust Piłata padły znamienne słowa– „Oto człowiek” (Ecco homo), a gromadadostojników żydowskich krzyczała:„Ukrzyżuj go!”. Jezus wziął krzyżna ramiona i ruszył w swoja ostatniąziemską wędrówkę, pochód zamykałakohorta konnych żołdaków rzymskich.Daleko niosło się po polach i wzgórzachpieśni: „Wisi na krzyżu”, „W ogrodzieoliwnym”, „To nie gwoździe Cięprzybiły…”.Przy XII stacji na szczycie stromejgóry, w zapadającym zmierzchu, Jezusskonał na Krzyżu, a ludzie padlina kolana, potem w ciszy rozchodzilisię do domu…W postać zakrwawionego Jezusa,upadającego trzykrotnie pod krzyżem,bardzo udanie wcielił się Marcin Ligęza(student), Piłat – Andrzej Łukasik (kierownikgospodarczy DPS w Zbyszycach),Herod – Michał Bocheński (rzemieślnik),Annasz - Bogdan Walczyk(handlowiec), Kajfasz – Zygmunt Borkowski(przedsiębiorca), Judasz – WojciechZygmunt (kierownik gospodarczyDPS w Klęczanach), Maryja – AnetaOleksy (nauczycielka Gimnazjum nr 5w Nowym Sączu), św. Piotr - StanisławKurzeja (leśnik z Nadleśnictwa St. Sącz),św. Jakub – Stanisław Tyrek (mechaniksamochodowy), św. Jan – Paweł Mikołajczyk(student), Maria Magdalena– Barbara Surman (sołtys Piątkowej).Rozważania pasyjne przygotowałaLucyna Zygmunt (dyrektor Gimnazjumnr 5 w Nowym Sączu), a odczytałje Marian Łęczycki. z rodziną (radnygminy Chełmiec).Biblijnym narratorem był JózefZygmunt (członek Zarządu PowiatuNowosądeckiego), przebrany w szatyrzymskie. Poczet jeźdźców konnychprzyjechał do Piątkowej ze stadninyAndrzeja Wody w Wielogłowach, hejnalistów„wypożyczyła” Straż Granicznai Technikum Leśne w Starym Sączu,porządku pilnowali umundurowaniuczniowie klasy wojskowej z ZespołuSzkół w Marcinkowicach, a technicySądeczanin


Wielkanocz Młodzieżowego Domu Kultury w StarymSączu zabezpieczyli nagłośnienie:tuby i głośniki.– Próby odbywały się od lutego, najintensywniejćwiczyliśmy w ostatnim tygodniuprzed Niedziela Palmową, to byłtydzień solidnej pracy dla wielu ludzi,zaangażowanych przy budowie pałaców:arcykapłanów, króla Heroda i Piłata– mówi Józef Zygmunt, który wrazz małżonką Lucyną przed 7 laty zapaliłks. Stanisława Jewułę do pomysłu inscenizacjiMęki Pańskiej, dzięki czemugóra w Boguszowej zasłużyła sobiena miano sądeckiej Kalwarii. Nie maw regionie drugiego przedsięwzięciareligijnego o takim charakterze, robionegoz takim rozmachem.– Przedstawienie tajemnicy męki,śmierci i zmartwychwstania Chrystusastanowi już wieloletnią tradycje i wciążjest aktualną propozycją dla każdego,kto pragnie głębiej przeżyć tajemnicęwielkanocną i zastanowić się na jej konsekwencjamiw swoim życiu – mówiproboszcz parafii Nieustającej Pomocyw Piątkowej.Droga Krzyżowa przeszła także ulicamiNowego Sącza i po Roszkowicach..Plenerowa Drogi Krzyżoweodbyła się po raz XXI. w Marcinkowicachz udziałem kilkuset wiernych.Nabożeństwa Drogi Krzyżowej orazGorzkich Żalów w Wielkim Poście gromadzątysiące Sądeczan. Stacje MękiPańskiej ułożone z kamienia, jak różaniecotaczają zabytkowy kościółekśw. św. Świerada i Benedykta w Tropiu.Patriotyczną wymowę ma DrogaKrzyżowa w Nawojowej, gdzie kolejneprzystanki Męki Pańskiej upamiętniająmartyrologie Polaków podczasII wojny światowej: od Września 1939roku, przez Katyń, Oświęcim, Wołyń,po Monte Cassino.(s); fot. archiwumW inscenizację Droga Krzyżowej w Piątkowej zaangażowanych było kilkadziesiąt osóbSądeczanin kwiecień 200935


36WielkanocKochane ludzie i ludziskaWielganockwiecień 2009Styrmie mi sie dusa na ramie z radościjak se spomne, ze na świętamom do łojcyzny ałroplanem polecieć.Prowdy nie ukrywajęcy na jednosie ciese ale na drugie strach mnomszczepuje jak to bedzie na tem lotniskui nad ziemiom w niebiesiech.Cy sie nie strace, cy jo sie dogodom,cy mie pod chmurami nie zmrocy.A co jak bedzie torbulencja, cy jakątorbą w łeb nie dostane. A tu przeciemom nowe zęby i barz muse uwozaćcoby głowom nie szcząsać zebymi szczęki nie popękały bom sie ta ifcięzko nie letko na słuzbie u mojegopaństwa dorobiuła.Ale mi przysło na myś co mi to kuzynkaPelagia z Florydy rajuła, a łonawiy co godo bo sie z Ameryki do Krakowabździągo nicem my do StaregoMiasta na jarmak. To mi i godo; Jadwisiu,bądź ty baba transportowo,ty sie jeno po góralsku wystrój , rózaniecdo kiesonki, do święte Kingi siepomodlij – łona ta przecie jesce przedwiekami nie takie wędrówki łodbywała- a nika sie nie stracis. Bedą ci usługuwać,gorsetem sie zakwycać, widno ciebedzie z daleka.No i tak strach nie strach ale leciećmi trzeba bo mie moja krześnicana sytkie świętości ło pumoc prosiuła.Przefiksuwała te prośbe do mojegopaństwa, zeby mie puścili bo łonajesce łod Bożego Norodzenio ladacoi do siebie, skróś tyf gości, nie dosła,a tu zanosi sie tego samego: Zaś kierdelludzi z Europpy zlozuje i co łona sebiydno pocnie jak to trza i popaniatougotuwać i ceperato sie nosić i do stołówwynakrywać. No to sie i nie dziwie,ze beze mnie by z przerobienio i przejęciojesce uświyrkła. Jo ta zaś swoifdzieci ni mom to mie barz ciesy innempousługuwać bo przy modsyf to i starysie młodzi cuje. No dy tak sie podzioło,ze chołpa w chołpe na pu próźne bochodocki we świat, w Europe sie rozjechali.No ale na święta, na łodwiderdo gniozd i to podwójnie sie wracają.Z tego co wiem to Wojtuś przywleceswoją Ajlawju z Finlandyje, Franekswojego Darlinga z Kopenhagi a Józuśswoje BejbiBejbi z Dublina. Ale Bogudzięki ta Wojtusiowa Ajlawju to tak jakurodzono górolka.Łopowiadała mi Walercia,ze ją strach przenikoł co to bedziejak sie mieli w zimie tak sytka zwalić.Ale Wojtek ją pociesoł, mamo uwidzicie.Niby godają ze wątroba nie miysoa synowo nie dziecko, ale ta WojtusiowoAjlawju to takie biyda, przymilne,robotne, dzie Wojtek to i łona, drewnanie drewna, stajnia nie stajnia, jak urodzonogórolka. Bo to i dziupie farmerskietelo jeno ze jyj łojce renifery takjak my byki abo cielicki dziesi za kołempopularnem chowają. Zoden gnój aniznój ji nie dziwny, we Wojtka zapatrzono,niby do siebie ciuciają, ale robotatyz jem sie w ręcaf poli. To nie to co tenDarling z Kopenhagi. To wom kawołBaby Jagi. Bryćko jak śmierć na chorągwia pu dnia sie przed lustrem na piyknąpindrzy, pazdurki łoszczy, Frankałod roboty łodciąga, zeby jeno przyni cupioł. A co łojce sie nie licą? Noale jak se Franuś pościele tak sie wyśpi.Na jedno jeno dobro, ze go po kopenhaskugodoać ucy, papiyry mu prowadzia Franuś zeby jaki fachowiec to bezjęzyka bułby kalika.No to jak widzicie zycie je z przeróźnyfnitek podziyrgane. Bywo, ze i bez językdo serca. Walercim dorodzała zebyzęby zagryzała i sie do nif nie wsturzała.Ale zol mi sie te moje krześnicerobiuło jak mi ło tem sytkiem bez telefonłopowiadała. No i jak tu dziopienie pumóz.Grzychy wyprzedojcie, z Panem Bogiem w dusyNiek Wom letko bedzie śród biołyf łobrusyŚwięcenine wąchejcie jako ten dar bożyPana Boga prosency by nie było gorzy.JagulinaFot. Piotr DroździkSądeczanin


Wielkanocne zwyczaje na SądecczyźnieWielkanocZa pasem Wielkanoc – najstarsze (ustanowione w 325 r.) i najważniejsześwięto w chrześcijańskim roku liturgicznym, poświęconezmartwychwstaniu Chrystusa; przypadające na pierwsząniedzielę po pierwszej wiosennej pełni księżyca - między 22 marcaa 25 kwietnia. Obrzędy odbywające się w okresie wiosennowielkanocnymi towarzyszące im zabiegi magiczne miały zapewnićdobre urodzaje, obfitość zwierzęcego przychówku, zdrowieludzi i przychylność sił przyrody oraz nadprzyrodzonych mocy.WielkanocWielki PostNa obiad jadano pęcak czyli krupyjęczmienne okraszone olejem lnianym(jeśli był) i ziemniaki. Na wieczerzęziemniaki z kapustą bez omastylub z kapuśniarką zaprawioną suszonymigrzybami, z dodatkiem pieprzu.Co piątek wieczorem śpiewano „Gorzkieżale” w domu, podobnie jak w adwencie„Godzinki” przed wschodemsłońca.Szorowano piaskiem i wyżarzanona ogniu garnki i naczynia, w którychwcześniej gotowano mięso i topionotłuszcz. Było to symboliczne wyrzeczeniesię tłustego jadła (nie tylko mięsa,tłuszczu, ale mleka i jajek, potrawmącznych, klusek czy kaszy). Żywionosię żytnim i owsianym żurem, kiszonąkapustą, gotowanymi lub pieczonymiziemniakami i karpielami, „śliwionką”,czyli polewką z suszonych śliw, chlebemi podpłomykami. Potrawy maszczonoolejem lnianym.Zamierało na wsi życie towarzyskie.Pustoszały karczmy, milkły instrumenty,paradne stroje wędrowałydo skrzyń.Np. w Muszynie do 25 marcanie wolno było wynosić pościelina pole, naprawiać płotów, kopać ziemii szorować stolnic. Nikt nie wiedziałdlaczego tak ma być. Według Rusinówmatka – ziemia do 25 marca jest brzemiennai należy zachować ciszę, żebyjej nie zaszkodzić.Niedziela PalmowaLudzie z palmami i gałązkamiwierzbowych bazi przychodzili do kościołana sumę. Ksiądz na czele procesjiwychodził z kościoła i za nimi ministrancizamykali drzwi. Ksiądz stawałprzed zamkniętymi drzwiami i śpiewająchymn łaciński trzykrotnie stukałkrzyżem do drzwi, które ministranciwewnątrz kościoła otwierali. Mówiono,że w tym momencie otwierają sięwszystkie skarby zakopane w ziemi.Poświęcone gałązki z baziami przyno-Sądeczanin kwiecień 200937


Wielkanocsię domowi szczęściło. Pod koniecWielkiego Tygodnia rozbierano palmyna części. Pojedyncze gałązki wierzbowezatykano na strychu za krokwieby chroniły przed piorunami. W czasieburzy wystawiano je w oknach lub dymemz nich okadzano domostwo.Z gałązek palmy robiono krzyżeróżnej wielkości. W Poniedziałek Wielkanocnyprzed świtem gospodarz wynosiłwiększe krzyże na pola i zatykałw narożnikach na urodzaj i dla zabezpieczeniaprzed klęskami. Małe krzyżykizawieszano nad drzwiami chałupyi stajni dla ochrony przed wszelkimzłem. Tych krzyżyków nie zdejmowano,a co roku dodawano nowe. Czasemwisiało ich kilkanaście.Wielki CzwartekProcesję w Niedzielę Palmową prowadzi w Marcinkowicach ks. Józef Babicz.szono do domu. Małym dzieciom polecanopołykać po jednym baziku, abygardło nie bolało.Po powrocie z kościoła trzykrotnieobchodzono z palmą całą zagrodę,3 razy uderzając w róg budynku abynie lęgły się pchły, muchy i inne robactwo.Głaskano lub dotykano trzykrotniewszystkie zwierzęta żeby siędarzyły i żeby im czarownice nie szkodziły,a także ludzi na zdrowie. Większepalmy zostawiano w kącie stajni, dlazabezpieczenia bydła przed zarazą.Małe palemki zatykano za obrazy żebyOd zawiązania dzwonów podczasporannej mszy nie wolno byłodzwonić, ani grać na instrumentach.Do rozwiązania dzwonów w Wielkąsobotę trzeba się było wstrzymaćod wszelkich prac w polu, nie wolnoteż było prząść i szyć. Chłopcy biegaliz „klepaczkami” – kołatkami i grzechotkamipo obejściach i hałasowalinimi. W ten dzień kobiety zaczynałypiec strucle i buchty – babki wielkanocne.Zanim je włożyły do pieca,najpierw piekły placki – podpałki– podpłomyki. Jeden z placków byłdzielony na cztery części, które zanoszonodo krewnych i ludzi biednych.Skorupkami jajek zużytych do ciasta,strojono drzewa, by pamiętały,że mają rodzić owoce.Wielki PiątekJadło się tylko dwa razy dziennie.Post o chlebie i wodzie lub pieczoneziemniaki z kapustą lub śledziem. Wieczerzabyła przed zachodem słońca –„Słońce za górę, jadło za skórę”.Nie wolno było orać, wykonywaćczynności związanych z rąbaniem,przybijaniem, tłuczeniem, kłuciem,krojeniem aby nie dodawać Chrystusowibólu. Kąpiele w rzece lub poto-38kwiecień 2009Sądeczanin


Wielkanocku przed wschodem słońca miały ponoćuzdrawiającą moc. Gospodyniewstrzymywały się z pieczeniem ciast,gdyż uważano, że jak dzieci poliżą pieczywo,będą miały wrzody na twarzy.Wodę z rzeki przynoszono do domu,a wylewano ją przed północą z piątkuna sobotę. Uważano, że tym zabiegiemwyleje się z domu wszystkie choroby.Wielka SobotaPodczas uroczystości święceniaognia i wody przed kościołem rozpalanoognisko, w którym spalało siętarniny, głogi, stare zniszczone obrazkireligijne i krzyże. Kiedy stos płonąłz kościoła wychodziła procesja, niosącpaschał. W kościele gaszono wszystkieświatła. Ksiądz odmawiał modlitwynad ogniem, kropił go i wszystkich zebranychświęconą wodą i od ogniskazapalał paschał. Od niego zapalanowszystkie świece i lampki w kościele.Ksiądz z ministrantami wracał do kościoła,a chłopcy starali się zabrać z ogniskanajwiększy palący się kij lub chociażmały węgielek wrzucić do bańkiz wodą. W przeciwnym razie wodanie miała tej mocy, co powinna miećwoda poświęcona. Używano ją jakolekarstwa na ból gardła, a opalony kijsłużył do odpędzania piorunów. Wierzono,że wystarczy wrzucić kawałek,czy nawet drzazgę z niego do ogniagdy jest burza, a piorun nie uderzyw domostwo.W Wielką Sobotę ludzie przynosilipotrawy do poświęcenia w kościele.W koszach mieli : szynkę, kiełbasę,kraszanki. Chrzan, sól, strucle, buchty,maść szołdrową. Robiono tradycyjnietzw. kraszanki, czyli jajka malowanetylko na jeden kolor. Do barwieniaużywano naturalnych barwników: łupinycebuli, młodych pędów owsa,kory dębu. Kraszanki robiły kobietyi dziewczęta w Wielką Sobotę rano.Później obdarowywały nimi narzeczonych,kawalerów. Matki chrzestnedawały je swoim chrześniakom. Z pisankamiwiązały się też czynności magiczne.Święcone jajka obnoszonopo całym domu, aby myszy nie robiłyszkody w spichlerzach, stodołach,piwnicach.Po zachodzie słońca odbywało sięw kościele nabożeństwo rezurekcyjne.Wracając do domu z rezurekcji unikałosię wstępowania do innych domów,by w nich nie pozostawić błogosławieństwaBożego, jakie otrzymało sięw kościele.Niedziela WielkanocnaRano spożywało się święcone.Skorupki ze święconek przechowywałosię i następnie wrzucało do siewnegoziarna lub rozrzucało po polu,co miało chronić zasiew przed zniszczeniemprzez robaki. Obłupione jajkakrajało się na części i każdy uczestnikśniadania, mając część jajka nabitegona widelcu, stukał się nim z innymidomownikami wymieniając życzenia.Następnie był kieliszek wódki,szynka, kiełbasa z chrzanem, struclei placki przepijane kawą. Co pozostałoze święconych potraw szło do zupyna obiad i kolację.Obowiązywał zakaz wykonywaniajakichkolwiek prac. Nie wolno też byłochodzić w gości. W domach śpiewanopieśni wielkanocne. Gospodarzomnie wolno było kłaść się spać w ciągudnia, ani nawet odpoczywać na leżąco,żeby zboże nie „zległo”. Święconympokarmem dzielono się ze zwierzętami,aby się zdrowo chowały. Nie wolnobyło dawać resztek święconegokurom, bo gubiłyby jajka.Poniedziałek WielkanocnyW tym dniu młodzieńcy polewaliwodą dziewczyny. Zazwyczaj przychodzilido domów wcześnie rano.Dostawali za to kraszanki. Ludzie wynosilistół na podwórze i na świeżympowietrzu spożywali posiłki.Trzeci Dzień WielkanocnyKiedyś był obchodzony uroczyście.Mieszkańcy wstrzymywali się od większychprac w gospodarstwie, bo sięnie darzyło.(na podstawie opracowaniaMarii Brylak-Załuskiej, znanego etnografaz Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu,znawczyni i dokumentalistki zwyczajówi obrzędów w naszym regionie)Fot. Piotr DroździkSądeczanin kwiecień 200939


Wielkanoc40Wełykdeń czyli Wielkanoc ŁemkówWełykdeńWielki Czwartek to dzień pamięcio zmarłych. Według wierzeń,po świecie błąkały się ich dusze,dlatego Łemkowie odwiedzali grobyswoich bliskich. Na polach palonoogniska, które miały przypominaćo śmierci Judasza, z ognisk tych przynoszonodo domów płonące głowniei rozpalano w domach. W cerkwiachnie używano dzwonów, zastępowałyje kołatki. Po zachodzie słońca rozpoczynałsię post ścisły, który trwał ażdo niedzieli.W Wielki Piątek nieopodal cerkwirozpalano ogniska, przy którychchłopcy czuwali aż do niedzieli.Wczesnym popołudniem odprawianajest wieczernica, po której następujewyniesienie świętego całunu. Spoczywaon w ustawionym w centrumświątyni Grobie PańskimW Wielką Sobotę wieczorem lubw Wielką Niedzielę rano przynosi siędo cerkwi jedzenie do poświęcenia.W koszyku kobiety niosą wędlinę,chleb, jajka, chrzan, sól, natomiastmężczyźni - specjalnie na tą okazjęupieczony duży, dochodzący do 80 cmśrednicy bochen chleba wypiekanyz mąki pszennej i żytniej, posypanymakiem, nazywany Paschą. ŚwięconaMitrat Jan Pipka, proboszcz parafii grekokatolickiej pw.śś. Apostołów Piotra i Pawła w Krynicy Dolnej.kwiecień 2009Na Łemkowszczyźnie Wielki Tydzień zwany Tygodniem Męki(„Strastnyj Tyżdeń”) rozpoczyna „Kwitna Nedila” i – podobniejak w Kościele katolickim - święci się wtedy w cerkwiach palmy.Triduum Paschalne poprzedzają trzydniowe rekolekcje.Jest to czas oczyszczenia się z grzechów i pogłębienia wiary...Pascha nabierała właściwości szczególnychi używana była lecznictwielub chroniła przed skutkami burzyi gradu.Pisanki zdobione są za pomocąostro zakończonego patyczka, nanoszącna oczyszczoną skorupkę jajka,wzór wykonany gorącym woskiem.Następnie farbuje się je używając naturalnychbarwników. Najpiękniejszena Łemkowszczyźnie pisanki pochodząz okolic Krempnej, Polan i Olchowcai można je podziwiać odwiedzającwystawy.Podczas 15 czytań ze Starego Testamentuprzypominana jest historiazbawienia, a wieczorem celebruje sięprocesję, w czasie której święty całunobnoszony jest wokół cerkwi, co obwieszczaświatu pogrzeb Chrystusa.Po powrocie z cerkwi ze „święconym”gospodarze obchodzili trzy razy dookoładom, od prawej strony do lewej,co miało chronić od złego zarównobudynek, jak i jego mieszkańców.W pierwszy dzień świąt Łemkowiechodzili nad rzekę, aby zobaczyć ryby,gdyż - według tradycji - ten, kto w tendzień zobaczy w wodzie rybę, będziejak ona zdrów i czeka go szczęście.Po nabożeństwie, często oddawanosię zabawom. Młodzież po wyjściuz cerkwi wspólnie urządzała sobieróżne tradycyjne zabawy połączoneze śpiewami i tańcem.W niedzielę tradycyjnie Łemkowieidą na paschalne nieszpory na ŚwiętąGórę Jawor w Wysowej-Zdroju.W drugi dzień świąt robiono psikusynp. umieszczano wóz na dachu domuczy zamalowywano wszystkie okna.W ten dzień również tradycyjne oblewanosię wodą.Tegoroczna Wielkanoc w obrządkuprawosławnym przypada tydzieńpo Wielkanocy w Kościele katolickim.(na podstawie: Roman Reinfuss Śladami Łemków,Warszawa.1990) – Małgorzata Kareńska;fot. Piotr DroździkSądeczanin


WielkanocŻywa tradycja w gminie DobraŚmiguśniokiNazywani są „śmiguśniokami”, „dziadami śmiguśnymi”, albo„śmiguśnymi słomiokami”. Przebierańcy z maskami na twarzach,ubrani w szpiczaste czapki i bluzy ze słomy w poniedziałekwielkanocny biorą we władanie Dobrą, Porąbkę, Jurków,sporadycznie Szczyrzyc na Limanowszczyźnie i oblewają z sikawzrobionych domowymi sposobami oraz z wiader wszystkich napotkanychprzechodniów.Tak każe tradycja, kultywowanaw tym regionie z dziada pradziada.Dzięki niej niespotykany gdzie indziejw Małopolsce, a najprawdopodobniejteż w kraju ludowy obrzęd,związany ze świętowaniem WielkiejNocy przetrwał do dzisiaj.W tych stronach „lany” poniedziałeknazywany jest „śmiguśnym”. Kilku,a nawet kilkuosobowe grupy „słomioków”zaczynają swój obchód z nastaniemświtu i biada temu, kogo spotkająna swojej drodze. Przebierańcóww charakterystycznych słomianych czapachtrzeba omijać z daleka. Zbliżeniesię do nich, chociażby na kilkumetrowąodległość spowoduje, że w suchymubraniu do domu się nie wróci. Wiedząo tym doskonale wierni, idący i przyjeżdżającyw tym dniu na msze m.in.do kościoła parafialnego w Dobrej. Gdystrumienie wody dosięgają przechodniów,rzeczywiście, czy też pozornieuciekającymi przed „śmiguśniokami”,z ich strony daje się słyszeć okrzyki u-ha,u-ha, a nawet salwy śmiechu. Bywa jednak,choć rzadko się to zdarza, że podadresem „śmiguśnioków” ktoś niezadowolonyz zimnego prysznica rzuci jednoczy dwa słowa dezaprobaty.W najgorszym położeniu są zwłaszczamłode dziewczyny, zazwyczaj oblewaneobficiej, które na widok przebierańców-młodychkawalerów starająsię salwować ucieczką, ale jej skutekjest zazwyczaj mizerny. Wystarczy dosłowniekilka sekund i muszą wracaćdo domu, by przebrać się w coś suchego.„Słomioki” nie byliby słomiokami,gdyby darowali „śmigusa dyngusa”przejeżdżającym kierowcom.Samochody, które „ochrzcili” wodąznakują źdźbłem słomy, wetkniętymza wycieraczkę.Jeszcze kilkadziesiąt lat temu, dobrzańskizwyczaj miał nieco inną formę.„Śmiguśnioki” chodzili od domudo domu w nocy z niedzieli na poniedziałekobwieszczając gospodarzowiswoje przybycie charakterystycznym„turkaniem”. I podobnie, jak teraz zawszeznajdywali drogę do gospodarstwa,gdzie była posażna panna na wydaniu.Istniał nawet przesąd, że te, które nie zostanąpolane wodą, nie będą miały powodzeniau kawalerów. Swoje przybycie„śmiguśne dziady” obwieszczały dmącw wołowy róg, a taka pobudka stawiałana równe nogi wszystkich domowników.Głowa rodziny w podzięce za przybyciemusiała się wykupić jajkami, kawałkiemwędzonki, buchty lub kołacza, którewkładała do koszy wymoszczonych sianem.„Słomioki’ nie pogardziły też czymśmocniejszym. Biada gospodarzowi, którypróbował wyłgać się od poczęstunku.„Śmiguśnioki”-psotniki solidnie mu zazwyczajw gospodarstwie nabałaganili.Niejednokrotnie brony, czy wiadro, albowidły gospodarz znajdował na dachubudynku, czy stodoły, lub w zupełnie innymmiejscu we wsi, bywało, że w obejściusąsiada. Z nastaniem świtu kończyliswoją wędrówkę po okolicy i rozchodzilisię do domów.Nikt nie wie, kiedy w Dobrej i okolicznychmiejscowościach narodził sięcharakterystyczny dla tego regionuzwyczaj. Według miejscowych, powołującychsię na podanie przekazywanez ust do ust, początków tego obyczajunależałoby szukać w zamierzchłychczasach, sięgających najazdów tatarskich.Hordy Czyngis Chana, którewówczas przetoczyły się przez Krakówi wiele małopolskich osad dotarłydo szczyrzyckiego klasztoru. Tatarzyposuwając się naprzód pędzili wielujeńców, wziętych w jasyr. Zbliżając siędo Szczyrzyca część jeńców powiesili,a tych, których pozostawili przy życiuodarli z odzieży i odjęli im języki. Takokaleczonych puścili wolno. Ocaleni,chroniąc się przed zimnem robili sobieubrania ze słomy, znalezionej na polachi okręcali wyplatanymi z niej powrósłami.Nieszczęśnikami zaopiekowalisię okoliczni mieszkańcy.Nikt nie rozstrzygnie dzisiaj czy podanie– to legenda, czy w tym przekaziejest deko prawdy. Faktem jest,że co roku w gminie Dobra możnazobaczyć grupy harcujących przebierańcóww słomianych czapachozdobionych kolorowymi wstążkami,skrywających twarze pod maskami zrobionymiz pończoch lub baraniej skóryz wyciętymi na oczy i usta otworami.I, jak każe tradycja nie mówią. Znawcytematu, szukając wytłumaczenia takiegostanu rzeczy odwołują się do podania-legendyo obciętych językach tatarskichjeńców. W lany poniedziałeksłychać tylko po wsiach ich „turkanie’,czy też okrzyki – u-ha, u-ha. I jak dawniejkoszyki „słomioków” zapełniają sięm.in. podarowanymi jajkami i innymismakołykami-symbolami wielkanocnegostołu.(pawlo)Sądeczanin kwiecień 200941


WielkanocJa tego nie zniosę!!42Ledwie rozkołysały się dzwony, ledwie rozmodlony naród ze stękaniempodniósł się przed kolegiatą z rezurekcyjnych klęczek, już furmankina Rynku dziko walczyły o pierwszeństwo wyjazdu z miasta,już parobki trzaskały z batów, już w najporządniejszych nawet domachtrzeba było siłą bronić dostępu do pokojów, gdzie stało święcone.Zapachy i widoki świątecznych stołów zapalały w oczach wygłodzonegonarodu szaleńcze błyski. Jeść! Jeść! Jeść! Za te szare dniopędzane postnym żurem! Za te noce pełne snów o kiełbasie! Za tekieliszki gorzałki pitej jeno pod mizerne dzwonko śledzia!...Tak było.Czterdzieści dni! Czterdzieści dnibez odrobiny mięsa, bez atomumasła, bez jajka, bo przecie z jajka wykluwająsię kurczęta, ergo, jajka są zakazanymmięsem. To właśnie przypominałstarszym uczniom błagającymgo o dyspensę na jedno choćby jajkostarosądecki katecheta, ksiądz FranciszekLeśniak. Ksiądz powoływał sięw tej kwestii na opinię Aramisa z „Trzechmuszkieterów”, zwracając równocześnieuwagę, że jest to lektura zakazana...Życie bez jajek musiało być skomplikowaneosobliwie w Nowym Sączu,skąd przez całe stulecie nikt nie puszczałsię w podróż pociągiem bez kilkuco najmniej jajek na twardo i owiniętegow gazetę pieczonego kurczątka.kwiecień 2009Wcześniej, w roku 1850, jajka na twardootrzymał od burmistrza na dalsządrogę wizytujący miasto młody cesarzFranciszek Józef I. Jajka tak przyrządzonezabierali ze sobą (co widać na starychzdjęciach) obywatele w latachtrzydziestych na mecze Sandecji. Gdyw roku 1992 delegacja Nowego Sączadla złożenia hołdu królowi WacławowiII wyjechała do Pragi, przez cała drogęnon stop jedzono jajka i dopiero nadWełtawą panie przeszły na ajerkoniak.Akurat śniłem sobie o tym wszystkim,kiedy na starosądeckim rynku zaplątałami się pod nogi kura, na widok,której pan burmistrz Cycoń na pewnoby się rozpłakał. Nie, że kura, ale że w taknobliwym miejscu. Kura dowiedziawszysię, jaki zawód reprezentuję, nie bardzochciała ze mną rozmawiać.– Gazety kłamią! – gdakała oburzona.– Zawał po nabiale! Cóż za bzdura!Za czasów reżymu totalitarnego przeciętnyobywatel tej nieszczęsnej ziemizżerał rocznie 220–240 jajek; dziś zaledwie167, a ilość zawałów paskudniewzrosła. To nie jaja, drogi panie, nie jaja,ale alkohol, papierosy, stresy, w które sięsami wpędzacie ustawiczną rozróbą;woda i powietrze, które trujecie z własnejnieprzymuszonej woli. Nas, kur, proszędo tego nie mieszać.– Ależ, droga pani! – oponowałem– jemy jajek mniej, bo mniej ich znosicie:kiedyś osiem, dziś tylko sześć miliardówrocznie. Niech pani nie przerywa: ja wiem,że was jest mniej, ale wiem też, że dobrąkurę, kurę – patriotkę zweryfikowaną przezIPN, kurę z instynktem społecznym i ekonomicznympowinno stać na więcej niż tegłupie 300 sztuk, które każda z was rocznieSądecczyźnie oferuje.– I tak pochłaniacie ich za dużo, przeżarcizwalacie na nas winę za złe samopoczucie,nie każda kura potrafi bronićdobrego imienia swych wyrobów. Pra–pra–pra–pra–pra–pra babka mojej przyjaciółkiz kurnika w Cyganowicach jechałakiedyś w koszyku ze swoją gospodyniąz Nowego Sącza do Barcic. Naprzeciw niejw przedziale siedział ksiądz, który łapał się,co chwila za brzuch i lamentował:– Och te jajka, te jajka!Babce zrobiło się żal i zagdakałaz koszyka: – Jegomościu, a możeście se takprzysiedli?Ksiądz poprawił się na ławce i było jakręką odjął.Kura rozkraczyła się w kałuży wyraźniedowartościowana i dumna.– Ale – postanowiłem się nie poddawać– narzekamy na was również dlatego,że zrobiłyście się panie okrutnie drogie.U baby, co przychodzi do nas do domu, jajkokosztuje 60–70 groszy!Kura wzruszyła skrzydłami.– Cóż pan chcesz: kryzys! Kupuj panna Maślanym Rynku. Albo w sklepie.– W sklepie często śmierdzą. Podobnokarmią was mączką rybną. Straszne.– Ano, pewnie, że straszne.130–140gramów paszy dziennie dodatku rzeczy-Sądeczanin


Wielkanocwiście, „Wierzynek” to nie jest... Ale mączka,o której pan wspomina, to mit. Rybieświństwo jest dla sądeckich hodowcówza drogie. Fetorek, który pan czasem czuje,pożerając jajko, to zjełczały tłuszcz, którynam do potraw, niestety, czasem dodają.Jeszcze częściej plugawy smak jajka bierzesię ze starości.Te z importu, które panażonie wciskają w sklepach czy na straganach,potrafią mieć i po kilka miesięcy.Tak! A Niemiec podobno nie zeżre innych,jak kilkudniowe, najchętniej pochłaniadwudziestoczterogodzinne. Mało tego!Francuskie i holenderskie sprzedawanegłupim Polakom jaja są sztucznie barwione,ich żółtka bledną po ugotowaniu!A ten wasz idiotyczny zachwyt ciemniejszymkolorem skorupki – rzeczą zupełniedla smaku bez znaczenia! A to wmawianiesobie, że istnieją jaja o większym lubmniejszym żółtku!– Bo istnieją – przerwałem, choćkura zaczynała zdradzać coraz większyprzypływ emocji. – Żona zachwyca sięzwłaszcza jajkami ze wsi, o pięknym „żółtym”,w dodatku bardzo dużym. Sam takiewidziałem w Nowym Sączu, ale dawno,chyba za dolnego Czerwińskiego...– Pocieszę pana, że nawet teraz,za środkowego Nowaka i Cyconia istniejąw obu Sączach jeszcze nadal jajachłopskie, stare, dobre jaja, znoszoneprzez kury –tradycjonalistki, do którychuśmiechnął się los. Mogą sobie swobodnie,jak ich babki i prababki, grzebaćw sądeckim błocie, jeść co tam w obejściuznajdą, wyprawiać się w poszukiwaniużywności nawet, bywa, dwakilometry od miejsca stałegozamieszkania. Ich siostrymieszkające na fermach zajmująsię wyłącznie niewolnicząprodukcją jajek.A kolori zapach żółtek tych jajekzależy wyłącznie od komponentówpaszy. Ostatniojest moda na zioła, czosneki cebulę. Jedzą i znosząco trzeba.– Rozumieją potrzebęzdrowej żywności...– Chwileczkę, chwileczkę!Według magów dietetykiokreślenie „zdrowa” wcalenie jest jednoznaczne z „naturalna”.Naturalne jajko zawiera,na przykład, cholesterol,który jest obecnie uznawanyza jedną z przyczyn choróbwieńcowych. Mówię: „obecnie”,bo wasi lekarze zmieniająpoglądy raczej dość szybko.Załóżmy jednak, że trzebaów cholesterol z jajka wygnać.To jest – przynajmniej częściowo – możliwe.Będzie pan jadł takie jajka?– Z rozkoszą! Z poczuciembezpieczeństwa!– No, cóż – gdaknęła kura,a w jej oczach zapaliły się iskierki smutnejsatysfakcji. – Udało się – dzięki inżynieriigenetycznej – wyselekcjonować kuryznoszące jaja o mniejszej o 20% zawartościcholesterolu. Tyle...Tyle, że ich stada przestałysię rozmnażać; koguty – i nie tylko koguty– już nie były tymi starymi, dobrymi kogutami.Rozumiepan, co mam na myśli?– Chyba tak...Teraz wszystko rozumiem!Jakież to okrutne...! Co oni z nas zrobili?– Podkreślam – kura pacnęła łapąw błotną kałużę – to nie my wbiłyśmypańskiej płci nóż w plecy. To wy sami.Również wy wymyśliliście rzecz bardziejokrutną, cyniczną, upiorną...Od lat hucząo niej wszystkie kurniki, ja sama tegonie powtórzę, bo nie wypada...– Kwadratowe jaja – wyszeptałemblady z emocji. – Tak, to prawda.Ma je Ludwik Jerzy Kern, pokazywałmi to dziwo u siebie w domu nad JezioremRożnowskim. Modeluje je specjalnymaparatem, który przywiózł z Japonii...Widziałemteż w Chicago jaja tekturowe,takie bulgocące sześciany, podobno absolutniezdrowe, syntetyczne, całkowiciebez cholesterolu.Kura wyraźnie zesztywniała.– Jadł je pan? I co?– Puściłem pawia...– Zupełnie słusznie! – gdaknęłamoja rozmówczyni. – To obrzydlistwomoralne, a podejrzewam, że i smakowe!To łajdactwo! I...I my mamy to znosić?Trzysta rocznie? Trzysta kwadratowychjaj??? O, nie, kochani! Jajko musi wyglądaći smakować jak jajko. Musi miećw środku żółtko, a nie – jak chcą ci jankescyprofani – same „wody płodowe”, czylibiałko. Musi być zniesione przez kurę,hermetyczne jak banan, najlepiej chłopskie,nadające się na jajecznicę, omlet,do zjedzenia na miękko...Proszę, gotujciesobie to japońskie czy amerykańskieświństwo, smażcie, jedzcie, walcie tymw waszego ulubionego polityka, spróbujciez tego sześcianu zrobić pisankę,ale nie kładźcie tego na stole wielkanocnym,bo doczekacie się w święta takiegokurzego strajku, że całą waszą polską pisankowątradycję diabli wezmą!Leszek Mazan;przedwojenne pocztówki wielkanocneze zbiorów mecenasa Antoniego RadeckiegoSądeczaninkwiecień 200943


44Sądeczanie...W Kordylierze PatagońskiejNowy biskupz SądecczyznySądeczanin, redemptorysta o. Józef Słaby (José Slaby) zostałpierwszym biskupem nowo utworzonej prałatury terytorialnejEsquel w Argentynie. Nominacja papieża Benedykta nosi datę14 marca 2009 r. Duchowny rodem z podsądeckiej Żeleźnikowejbędzie ordynariuszem w regionie typowo górskim, z tym, że argentyńscygórale nie mają takich zwyczajów jak polscy. Sakrębiskupią przyjmie 8 maja. Przyjedzie wtedy nuncjusz apostolskii inni biskupi, ponieważ będzie to wydarzenie na skalę krajową.Utworzenie prałatury to ważny moment w dziejach Kościoław Argentynie.kwiecień 2009Nowa kościelna jednostka terytorialnazostała wyodrębnionaz diecezji Comodoro-Rivadavia w prowincjiChugut (Patagonia) i wchodziw skład metropolii Bahia Blanca. Bp JózefSłaby urodził się 1 marca 1958 r. w Żeleźnikowejk. Nowego Sącza. Po zdaniumatury w liceum w Starym Sączuwstąpił do seminarium duchownegoredemptorystów w Tuchowie, w którymzłożył pierwsze śluby zakonne2 lutego 1979 r., a 15 sierpnia 1983 r.śluby wieczyste, po czym 17 czerwca1984 r. przyjął święcenia kapłańskiez rak abp. Jerzego Ablewicza.Jak w ZakopanemPowierzchnia prałatury rodakaz Żeleźnikowej wynosi ok. 80 tys. km 2i rozciąga się na długości 600 km.To obszar słabo zaludniony zamieszkałypierwotnie przez Indian Mapuczów.Ludność liczy zaledwie 120 tys.osób, ale zamieszkuje teren bardzorozległy: wioski i miasteczka porozrzucanepo górskich terenach. Esquelprzypomina polskie Zakopane,tyle że na większym obszarze. Ewangelizacjadotarła tutaj dopiero w XXwieku. Najpierw przybyli tu anglikanie,religia katolicka natomiast pojawiłasię razem z wojskiem, kiedykapelani wojskowi zaczęli pracowaćwśród ludności katolickiej, przybyłejz terytoriów Chile. Kościół w tejczęści Argentyny jest zatem nowy.Jest tu osiem parafii i 14 księży.W wypowiedzi dla Radia Watykańskiegobp Józef Słaby powiedział:– Zaraz po święceniach wyjechałemdo Argentyny i pracowałem w Quilmes,w Buenos Aires, gdzie miałem udział w założeniuseminarium. Na początku byłemw nim formatorem, a później zostałemprzeniesiony do pracy w San Vicente.Następnie wróciłem do Quilmes, aby byćodpowiedzialnym za szkołę św. Alfonsai Matki Bożej z Lourdes. To jest szkoładosyć duża, z 2 tys. uczniów. Tam pracowałem10 lat, a później zostałem prowincjałem.Po prowincjalstwie zostałemwyznaczony tutaj, do Esquel, jako koordynatormisji polskich redemptorystóww Argentynie w Esquel-Chugut.Jestem prostym,zwykłym człowiekiemJako hasło biskupie ks. Józef wybrałsłowa: „Służyć Bogu i ludziom”.– Moim zainteresowaniem zawszebyło chodzenie po górach i podziwianiewidoków. Dlatego, gdy otworzyła sięmożliwość prowadzenia misji w górach,od razu pierwszy zgłosiłem się na wyjazdna misje do Chubut. Następnym moimhobby jest praca fizyczna, zwłaszcza budownictwo.Wiele tutaj, w Argentynie,wybudowałem kościołów, kaplic i najwięcejczasu, oczywiście poza ewangelizacją,temu poświęcałem. Trudnomi jest mówić o sobie. Jestem prostym,zwykłym człowiekiem. Chciałbym jedyniesłużyć i być użytecznym – stwierdzanowy sądecki biskup.Sądeczanin(j)


Sądeczanie...Z wizytą u rodziców biskupa z ŻeleźnikowejRadość i zaskoczenie– Zaskoczenie ogromne, nie mam słów, chyba wymodliłam –mówiła Emilia Słaby, matka Józefa, nominowanego na biskupaprzez papieża Benedykta XVI. W sobotę rano 14 marca niepewnajeszcze wiadomość dotarła do Żeleźnikowej, a na wieczornejmszy św. już się modlono w intencji biskupa-rodaka. Nazajutrz,w niedzielę, z kościoła św. Michała Archanioła w Żeleźnikowejdaleko roznosiły się pieśni: „Ciebie Boga wysławiamy” i „UwielbiajDuszo moja Pana”, biły dzwony.Najpierw do rodziców zadzwoniłakrewna z Trzebini, że Józekchyba został biskupem, potem zadzwoniłks. proboszcz Wiesław Skrabacz,ale to też nie była jeszcze pewnainformacja. W końcu do Żeleźnikowejzadzwonił były prowincjał polskichredemptorystów, o. Zdzisław Klafkai to już była wiadomość na sto procent,powtarzana potem wielokrotnie w serwisachnie tylko Radia Maryja. Późnympopołudniem, z dalekiej Argentynyodezwał się sam biskup-nominat. Rozpoczął,jak gdyby nigdy nic, co w domusłuchać?, a potem powiedział coś takiegorodzicom, co tylko Pan Bóg i onipowinni wiedzieć. Owego pamiętnegodnia matczyne serce biło corazmocniej, a ojca rozpierała duma: synHerb nowego biskupazostał biskupem Kościoła katolickiego,Boże słodki, jak to ogarnąć…Dziesięcioro dzieciTen dom niczym specjalnym sięnie wyróżnia. Stoi na górce, jak większośćporządnych, trzeba przyznać,domów w Żeleźnikowej. Ta pracowitawieś od zawsze słynie ze wspaniałychwyrobów masarskich: pachnącychkiełbas, smakowitych szynek i boczków.Polska Ludowa nie dała rady masarzomz Żeleźnikowej, rozkwitli w IIIRP. Nazwisko Słaby zajmuje poczesnemiejsce w galerii mistrzów masarskichz Żeleźnikowej, choć akurattego domu to chwalebne rzemiosłonie bardzo dotyczy.Godło RedemptorystówPani Emilia ma 77 lat, pan Józef– 81, niedługo będą obchodzić 54.rocznicę pożycia małżeńskiego. Dalijuż na mszę, a tu szykuje się ważniejszauroczystość. Całe życie ciężko pracowali,on przez 16 lat w GS w Nawojoweji na roli (2 hektary z hakiem), onaw domu, zajęć im nigdy nie brakowało.Wychowali dziesięcioro dzieci (9 synówi 1 córkę), były chwile smutku i radości,jak to w życiu.Trzech synów zostało kapłanami,wybrali Zgromadzenie NajświętszegoOdkupiciela, bo to redemptoryściz Tuchowa najczęściej głosili kazaniamisyjne i przyjeżdżali na rekolekcjedo Żeleźnikowej. Najstarszy z synówkapłanów,Józef (rocznik 1958) zostałZgromadzenie Najświętszego Odkupiciela(Redemptorystów), założoneprzez św. Alfonsa Liguori w Neapolu,liczy obecnie około 5,5 tys. członkówposługujących w 78 krajach. W naszejojczyźnie redemptoryści obecnisą od 1787 r. za sprawą św. Klemensa.Ponad 20 lat pracowali w Warszawieprzy małym kościółku św. Bebonaopodal rynku Nowego Miasta. Stworzylitam bardzo żywy ośrodek duszpasterski,do którego tłumnie przybywałykatolickie elity, mieszczanie i biedota.Obecnie redemptoryści są jednymz największych zgromadzeń zakonnychw Polsce. Ojców, braci zakonnychi studentów jest ponad 500. Mieszkająi pracują w 23 domach zakonnych. Blisko150 pracuje poza granicami krajuna różnych kontynentach: w Argentynie,Brazylii, Boliwii, Kanadzie, StanachZjednoczonych, w Burkina Faso, Rosji,Kazachstanie, Białorusi, Ukrainie, Czechach,Danii, Niemczech, Austrii, Hi-Sądeczanin szpanii, Włoszech, a kwiecień także od niedaw-2009na na Karaibach oraz w Anglii i Irlandii.45


Sądeczanie...stępy techniki. Dla nich świat się skurczyłdo komputera. Z drugą półkuląrodzice rozmawiają przez skype’a.Widzą synów na ekranie i oni ich widzą,oto co się porobiło za jednego życia.Największa radość jest, jak któryśz synów-redemptorystów przyjedziena urlop do Polski, wtedy opowieściomnie ma końca.Ziemia kapłańskaPaństwo Słaby ze zdjęciem trzech synów– księży46PrałaturaJózef Słaby zaraz po święceniachkapłańskichwłaśnie biskupem w Argentynie. Maciej(r. 1967) też pracuje w Argentynie,pod Buenos Aires, a Stanisław (r. 1973)jest na Karaibach.– Za wszystkich razem się modlę,każdy tak samo ważny – zapewnia paniEmilia.Rodzice nowego biskupa lepiejznają mapę Ameryki Południowej i Łacińskiejniż niejeden nauczyciel geografii.W pokoju gościnnym u Słabychwiszą na ścianach święte obrazy i zdjęciasynów-kapłanów. Albumy są pełneIndian południowoamerykańskich,wśród których uwijają się księża z Żeleźnikowej,budujący kościoły, katechizującypółnagie dzieci, leczący leciwychparafian o pomarszczonychtwarzach. Pomimo takiego oddaleniarodzice mają stały kontakt z synami.– Na początku, jak my napisalikartkę do Józia na Boże Narodzenie,to dostawał na Wielką Niedzielę, terazjest inaczej – pani Emilia docenia po-kwiecień 2009Z lewej J. Słaby razem ze współbraćmi.Jakim dzieckiem był przyszłybiskup?– Gdyby chuliganił, to by nie poszedłna księdza – mówi twardo ojciec. MałyJóziu był „usłuchnięty”, pomagał ojcuw polu, a matce w kuchni, zbierał piątkiw szkole podstawowej w Żeleźnikowej,potem poszedł do liceum ogólnokształcącegow Starym Sączu, gdzieśpiewająco zdał maturę. A wtedy powiedziałrodzicom, że idzie do seminariumdo Tuchowa…Tak się złożyło, że podczas mojejwizyty u rodziców biskupa Józefa Słabegozastałem tam jego kuzyna i sąsiada,o. Tadeusza Słabego, oczywiścieredemptorystę. Ojciec Tadeusz 20 latprzepracował w Brazylii, schorowanywrócił do Polski w 2005 roku, obecniejest w Krakowie i doskonale zna realiapracy na misjach. Mówi, że północnaBrazylia, dorzecze Amazonki, to Afryka,południe wygląda jak Europa, potomkowiepolskiej emigracji za chlebempo I wojnie światowej mieszkajągłównie w Kurytybie, rodziny się wymieszały,języka polskiego nie słychać,ale pamięć korzeni pozostała.– Z parafii Żeleźnikowa pochodzi 24żyjących księży, w tym 11 redemptorystów– mówi o. Tadeusz. Wielka w tymzasługa śp. ks. Józefa Gawrona, któryproboszczował Żeleźnikowej przez 28lat, do 2005 roku. Pochowany zostałna cmentarzu parafialnym, uroczystościompogrzebowym tego prawdziwegosiewcy powołań kapłańskich przewodniczyłsam ordynariusz tarnowski,biskup Wiktor Skworc.Reporter „Sądeczanina” nie zastałks. proboszcza Skrabacza. Na plebanibył tylko młodziutki wikariusz, ks. PrzemysławPodobiński, rodem z Cieżkowic,4 miesiące po święceniach, pełenzapału i entuzjazmu.– Nie mam jeszcze specjalnego porównania,ale dobrzy tu ludzie, bardzoreligijni, szanują księży – mówi katechetauczniów miejscowej podstawówki.Parafia, datowana na pierwszą połowęXIII wieku, obejmuje Żeleźnikową Wielkąi Małą, Myślec oraz część Poręby,położonej już w granicach administracyjnychNowego Sącza. Razem prawie2700 owieczek. Kościół w stylu neogotyckimze strzelistą wieżą wzniesionow latach 1912-1921. Świątynię konsekrowałbiskup Leon Wałęga (ciekawostkąsą polichromie malowane kazeiną,farbą rozpuszczoną w serze, m.in. namalowanatą techniką scena ślubówJana Kazimierza we Lwowie, zwracatakże uwagę obraz Chrystusa Miłosiernego„Jezu ufam Tobie” namalowanyna tle panoramy wsi Żeleźnikowa).Wieczorem, 14 marca, ks. proboszczWiesław Skrabacz zadzwonił do Argentynyi w imieniu całej parafii pogratulowało. Józefowi nominacji na biskupa.Biskup-nominat serdecznie podziękowałza pamięć i prosił o przekazaniepozdrowień dla całej parafii. O. Józefplanował przyjazd do Polski w majutego roku, ale w związku z ingresem biskupimwyznaczonym na 8 maja, przyjazdulegnie opóźnieniu. 15 marca proboszczzapowiedział od ołtarza: „Naszaparafia na pewno uroczyście przyjmieczcigodnego ks. Biskupa rodaka, któryw tym roku będzie obchodził 25-lecie kapłaństwai przyjęcie sakry biskupiej”.„Sądeczanin” nie przegapi tejuroczystości.(s); fot. HSZ i archiwum rodziny SłabychSądeczanin


Sądeczanie...„Polski Oskar” dla SądeczaninaOrły dla Jerzego WójcikaWybitny reżyser, scenarzysta i operator „szkoły polskiej”, współtwórca najsłynniejszych polskich filmówlat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX w. (m.in. „Kanał”, „Popiół i diament”, „Matka Joanny od aniołów”,„Eroica”, „Krzyż Walecznych”, „Faraon”, „Westerplatte”, „Potop”), Jerzy Wójcik (ur. w 1930 r.), rodemz Nowego Sącza, został pierwszym laureatem Polskich Nagród Filmowych Orły 2009 w kategorii „osiągnięciażycia”. „Polskie Oskary” wręczono 9 marca br. podczas ceremonii w Teatrze Polskim w Warszawie.Jerzy Wójcik towarzyszył wybitnympolskim reżyserom – AndrzejowiWajdzie, Jerzemu Kawalerowiczowi,Wojciechowi Hasowi, AndrzejowiMunkowi, Stanisławowi Różewiczowi,Jerzemu Hoffmanowi przy ich pierwszychi największych dokonaniach filmowych.„Duchowy ojciec” nowegopokolenia rodzimych operatorów pokrojuSławomira Idziaka, Janusza Kamińskiego,Witolda Sobocińskiegoczy Andrzeja Bartkowiaka, którzy zrobilipotem oszałamiające kariery w StanachZjednoczonych.Pedagog PWSFTViT w Łodzi, profesorzwyczajny sztuki filmowej. Zajmujesię także reżyserią telewizyjną– jest twórcą wielu spektakli TeatruTV. W latach 1981–82 wykładał sztukęoperatorską na Wydziale Radia i TelewizjiUniwersytetu Śląskiego w Katowicach,od 1984 wykłada na WydzialeOperatorskim PWSFTviT w Łodzi.Jerzy Wójcik i Julian DziedzinaW 2002 r. odsłoniętow Alei Gwiazdna ul. Piotrkowskiejw Łodzi gwiazdę JerzegoWójcika.Jako operator JerzyWójcik obserwowałczłowieka chłodno, badawczo,obiektywnie;wie, że to, co go zasadniczocharakteryzuje,nie wyraża się tylkosłowem czy gestem,lecz jest zawarte w związku międzyczłowiekiem a otoczeniem, w krótkotrwałychuzewnętrznieniach, którychnie wolno stracić, jeśli chce się dotrzećdo sedna. Dokonywał tego, co jest najbardziejfantastyczne w kinie: sfotografowałprzemianę. To jest istota kina,Dotyczy to przede wszystkim przemianyw świecie duchowym.Wielokrotnie podkreślano, że materia,pejzaż, natura uchwycone kamerąJerzego Wójcika z obiektów obserwacjistają się partnerem człowieka. Jakosztandarowy przykład na ogół przywoływanosłynną scenę z filmu „Westerplatte”,kiedy pokonani żołnierzeidą pośród kikutów spalonych drzew,sami łudząco do owych wypalonychkikutów podobni. Taką komentującą,interpretacyjną funkcję spełniał deszczw scenie pojedynku Wołodyjowskiegoz Kmicicem w „Potopie”.(leś); fot. (leś) i arch.ciubabki”, gdzie również uczył się jego brat.Podczas okupacji niemieckiej Wójcikowiedziałali w konspiracji, dawali schronieniekurierom. Po wojnie w obawie przed prześladowaniamiUB rodzina Wójcików wyjechałana stałe z Nowego Sącza.W kwietniu 2003 r. Jerzy Wójcik przybyłdo miasta młodości z pokazem swoichfilmów:„Mnie Cannes czy Hollywood nie interesujew takim zakresie jak Nowy Sącz. Jawprawdzie musiałem wyjechać z tego miasta,ale go nigdy nie opuściłem. Ciągle noszęgo w sobie. To nie są czcze słowa. To przecieżwłaśnie tutaj kształtowała się moja wrażliwość,moje pojęcie związane z walką, oj-Jerzy Wójcik urodził się 12 września1930 r. w domu Szaryszów przyul. Karłowicza 17 w Nowym Sączu.Ojciec przed wojną służył w 1. PułkuStrzelców Podhalańskich w Nowym Sączu,a on sam chodził do szkoły do „ciuczyzną.Nie ma dwóch zdań: Nowy Sączmnie wychował.”Marzeniem zawodowym reżyserajest zrobienie filmu związanego z losamiBerty Korennman – córki żydowskiegokrawca mieszkającego przedwojną w Nowym Sączu na Piekle, uratowanejz eksterminacji i ukrywanejprzez kilka miesięcy w mechanizmiezegara ratuszowego przez Stefana Mazura,pomocnika zegarmistrza HenrykaDobrzańskiego. Historia, jak wiadomo,zakończyła się happy endem (Bertai Stefan pobrali się tuż po wojnie) i stanowiznakomity materiał na scenariuszfilmowy.Sądeczanin kwiecień 200947


SądeczanieKrzyż Oficerski dla Zygmunta BielczykaProfesor od nartProf. Zygmunt Karol Bielczyk, żołnierz Września i PowstaniaWarszawskiego, b. prorektor i wykładowca Akademii WychowaniaFizycznego w Warszawie, teoretyk narciarstwa, założycielmuzeum nart w Piwnicznej, został odznaczony Krzyżem OficerskimOrderu Odrodzenia Polski. Odznaczenie wręczył profesorowiw jego domu w Kosarzyskach w imieniu prezydenta RP posełArkadiusz Mularczyk. Uroczystośc sprawiła radość nie tylkogłównemu bohaterowi, ale też jego żonie: Krystynie TeresieJurgielewicz-Bielczykowej (chrześnicy ...Józefa Piłsudskiego).Profesor, mimo sędziwego wieku(96 lat!) i kłopotów z chodzeniem,jest w dobrej formie, którą zawdzięczadługoletniemu uprawianiu sportu. Majasny umysł, sporo czyta, prowadzi rozległąkorespondencję.Zygmunt Bielczyk urodził się 1 lipca1913 r. w Nowym Sączu, jako poddanycesarza Franciszka Józefa. Maturęzdawał w 1935 r. w II Gimnazjum im.Króla Bolesława Chrobrego.Od harcerstwa do olimpiady– Od pierwszej klasy gimnazjalnejzwiązany byłem z harcerstwem, gdyżto zapewniało kontakt z przyrodą, obozamistałymi i wędrownymi. Sądeckieharcerstwo szczególnie upodobało sobieWileńszczyznę. Dzięki pomocy wojska(KOP) obozy były organizowane w strefieprzygranicznej np. w Druji nad Dźwinątuż przy granicy łotewskiej, w Duksztachprzy granicy litewskiej, w Podewilu przygranicy rosyjskiej. Wojsko zapewniałonam wyżywienie oraz specjalistycznećwiczenia. Dzięki harcerstwu poznałemwiększą część Polski: Czarnohorę, Gorgany,Beskidy i Tatry – wspomina profesor.Zygmunt, z racji wysokiego wzrostui znakomitej prezencji, delegowanybył do harcerskich i szkolnych pocztówsztandarowych, co uwieczniająprezentowane obok zdjęcia archiwalnez 1930 i 1935 roku.Po maturze Zygmunt rozpocząłstudia na Uniwersytecie Jagiellońskimwybierając geografię jako przedmiotpoboczny, a jako główny wychowaniefizyczne. W międzyczasie, w latach1938–1939, ukończył studia w AkademiiWychowania Fizycznego im. JózefaPiłsudskiego w Warszawie.Z chwilą wybuchu II wojny światowejwalczył do 28 września 1939r. w szeregach 38. Pułku Piechotyz Przemyśla.– Okupację spędziłem częściowow Warszawie, częściowo w Nowym Są-4Z. Bielczyk, stoi pierwszy z lewej w klasie maturalnej, 1935 r.kwiecień 2009Stanica harcerska w Kosarzyskach, 1930 r., sztandar niesie Zygmunt Bielczykw asyście Juliana Zubka i Andrzeja MachnickiegoSądeczanin


czu, będąc związany z Armią Krajowąi ruchem oporu. W czasie powstaniawarszawskiego związany byłem z batalionem„Żubra” II Obwodu AK „Żywiciel”.W walkach o obiekty ówczesnej AWFbyłem dwukrotnie ciężko ranny: 14 i 29września 1944 r., w twarz i biodro. Takskończył się mój udział w walkach powstańczycho AWF, w której to uczelnipo jej reaktywowaniu pracowałem 35lat, aż do przejścia na emeryturę.W AWF kierował Zakładem Turystykii Sportów Zimowych. Uzyskał stopnienaukowe: doktora nauk kulturyfizycznej (1960), doktora habilitowanego(1968), profesora zwyczajnego(1975).W latach 1969–1975 pełnił funkcje:prodziekana, dziekana i prorektora.Jestem autorem i współautorem kilkupodręczników i skryptów, prac badawczych,metodycznych i popularnychz zakresu narciarstwa i turystyki.Był inicjatorem założenia przezAWF dwóch baz szkoleniowych: letnieji zimowej narciarskiej. W Giżycku nadjeziorem Kisajny została zorganizowanabaza z portem żeglarskim, przystaniąkajakową, pływalnią i doskonałymterenem do gier i zabaw.Został odznaczony Krzyżem ArmiiKrajowej, czterokrotnie MedalemWojska, Medalem za Udział w WojnieObronnej 1939 r., WarszawskimKrzyżem Powstańczym, Krzyżem Partyzanckim,Krzyżem Polonia Restituta,Medalem za Warszawę, Medalemza zasługi dla Warszawy oraz innymiresortowymi. Jest Honorowym ObywatelemPiwnicznej.Zygmunt Bielczyk był też treneremkoordynatorem na VII ZimowychIgrzyskach Olimpijskich w Cortinad’Ampezzo oraz kierownikiem ekipynarciarzy.Muzeum nartZygmunt Bielczyk będąc jeszczewykładowcą AWF podróżował stalepo krajach alpejskich i skandynawskich.Z wielu takich wyjazdów przywoziłkupione, bądź sprezentowanestare narty. Kolekcję tę uzupełniałw Polsce. Szczególnie wiele egzemplarzyznalazł w Karpaczu, czy Zieleńcu.Uzbierało się tego dość sporo.Wspaniały zbiór podarowano miastuPiwniczna i w ten sposób powstałoMuzeum Nart. Ludzie mogą zobaczyćna jakich to deskach się kiedyśjeździło.– Przechodząc na emeryturę przekazałemna własność Miastu Piwniczna–Zdrójzbiory narciarskie o wartościmuzealnej. Zbiór ten ilustrowany licznymifotografiami i kilkudziesięciomaegzemplarzami nart, kijków i wiązańjest najliczniejszą kolekcją gromadzonąprywatnie w Polsce.Syn oszczepnik,synowa płotkarkaSyn Krystyny i Zygmunta Bielczyków– Piotr był znanym oszczepnikiem,olimpijczykiem z Montrealu, kilkakrotnymmistrzem i rekordzistą Polski w tejkonkurencji. Jego najlepszy rezultatwynosił ponad 90 m. Żona Piotra, Zosia,z domu Filip, była również czołowąpolską sportsmenką. Startowaław sprincie i biegach płotkarskich.Jerzy Leśniak;fot. ze zbiorów rodziny BielczykówSądeczanieMuzeum Nart w Piwnicznej, fot. Hanna Bielczyk-DlugoszowaProf. Zygmunt BielczykDyplom honorowego obywatela PiwnicznejPoczet sztandarowy szkoły Chrobrego, prowadzi Zygmunt Bielczyk,ul. Jagiellońska w Nowym Sączu, 3 maja 1935Jako prorektor AWF w WarszawieSądeczaninkwiecień 200949


Sądeczanie50Dziarski kombatantPyta się Pan czy się bałem. Oczywiście!Człowiek bez wyobraźnisię nie boi. Ale kiedy na ziemiach odzyskanychmówiliśmy, niech Wrocławrozminują jeńcy niemieccy, bo onigo zaminowali, to nam dowództwo odpowiedziało,że międzynarodowe konwencjena to nie zezwalają. Masz ci los.– Pyta pan, co myślałem 70 lat temu,gdy wybuchła wojna? W 1939 r. wierzyłem,że wojna potrwa krótko, bo nampomogą Anglicy, Francuzi. I co z tegowyszło?...Wierzyłem w ich pomoc nie tylkoja, 18–letni wtedy chłopak.W Wilnie i KrakowiePatrząc na dziarską sylwetkę LeopoldaLachowskiego, na sposób poruszaniasię, na ogorzałą twarz z trudemmożna określić, że ma 84 lata. Wyglądana co najwyżej pod siedemdziesiątkę.Od 23 lat jest przewodniczącym KołaZwiązku Kombatantów RP i ByłychWięźniów Politycznych w Nowym Sączu.Koła wielce zasłużonego przy odnawianiumiejsc pamięci narodowejw tym mieście.Z pochodzenia jest kresowiakiemze wsi Bybło, powiat Rohatyńna Ukrainie.– We wsi mieszkali Polacy i Ukraińcy– wspomina. – Uczyłem się w szkole,do której chodzili uczniowie obu tychnacji, stąd poznałem język ukraiński, którybardzo mi się przydał, kiedy bolszewicyzajęli kresy wschodnie. Nieraz uratowałomi to życie.U Lachowskich było ośmioro dzieci.Ojciec pracował na poczcie z jednymz jego braci. Drugi brat był maszynistą.Mieli niewielką gospodarkę.Nie było lekko, więc mając 16 lat PoldekLachowski ruszył w świat. Ciągnęłogo do wojska. Lotnikiem nie zostałi zaciągnął się do 14 baonu junackiegohufca w Wilnie, jednostki paramilitarnejbędącej pod egidą MinisterstwaObrony Narodowej. Był rok 1937. Kiedywiosną 1939 r. już poważnie zaczętosię obawiać wybuchu wojny, wileńskibaon junaków przeniesiono do Krakowa.Do 76 kompanii szkolnej.– Staliśmy w koszarach przy ul. Wielickiej42 – recytuje z pamięci Leopold Lachowski.– Na początku września, kiedyNiemcy zaatakowali nasz kraj wsadzonokwiecień 2009Kresowiacy totwardy naród– Pyta pan co ja porabiałem w zimą 1945 roku? – zastanawia sięLeopold Lachowski.– Ano rozminowywałem Warszawę, jako saper 2 Pułku SaperówI Armii Wojska Polskiego. Co robiłem potem w dniu zakończeniawojny? Świętowaliśmy, a następnego dnia rozminowywaliśmyWrocław.SądeczaninFot. (leś)


Sądeczanienas do ewakuacyjnego eszelonu w Płaszowie,by nas wywieźć na wschód. Wtedyto przeżyłem prawdziwe chwile grozy,które mi uzmysłowiły, co to jest wojna.Nad stację wypełnioną masą żołnierzynadleciały bombowce i dosłownie zmasakrowałysetki żołnierzy. Mimo tegonasz pociąg ruszył w kierunku Bochni.Przed nią nadleciało sześć bombowcówi po raz kolejny dostaliśmy się pod bomby.Nie było już czym uciekać. Zostałynogi.Powrót do domuZmasakrowany sprzęt. Zamordowaniludzie. Lachowski z grupą junaków,w tym trzech chłopaków z rodzinnegoBybła piechotą ruszyli do Ropczyc.Po nocnym bombardowaniu tegomiasta grupa rozeszła się. Jedni ruszylido Wilna, drudzy w kierunku Lwowa.To była wędrówka pełna bólu, głodu.Dotarł do węzłowej stacji w Sarnachz zamiarem dotarcia do Wilna, do swojegobaonu. Dojechał jedynie do Pińska.To był 17 września.– Coś mnie zdziwiło w zachowaniuoficera polskiego, który stanął na platformiekolejowej i zakomunikował nam,że Armia Czerwona idzie nam z pomocą– mówi Leopold Lachowski. – Ale szybkookazało się, że to jest przebrany agitator.Kiedy ruszyliśmy piechotą przez mostna Prypeci w kierunku Wilna zostaliśmyotoczeni przez żołnierzy rosyjskich. Byliz nami i polscy żołnierze. Rozgorzała regularnabitwa. Padali po obu strona zabicii ranni. Spotkaliśmy się z niedobitkamiarmii „Polesie”. Wtedy podjęliśmydecyzję, bo było ze mną dwóch żołnierzyrodem z Tarnopola, że wracamy do domów.O chlebie i głodzie, częściej pieszo,niż furmanką powrócił do domu. Był 22października 1939 r.Partyzantka stanisławowskaW domu, w Byble nie chciał być ciężarem.Oczywiście na początku musiałsię zameldować u komendanta wojennegoNKWD i wpisano go do rejestru.Podjął pracę w słynnych WarsztatachKolejowych w Stanisławowie i zamieszkału znanej sobie wcześniej nauczycielkiw tym mieście. Wtedy to pierwszyraz w życiu co nieco usłyszał o NowymSączu. Przed wybuchem wojny maszynyi urządzenia, wraz z nieliczną załogąWarsztatów Kolejowych ewakuowanoz NowegoSącza właśniedo Stanisławowa.Ale, by poznaćto miastoosobiście musiałparę latpoczekać.– Ukraińcyżyli z namiw zgodzie, alebanderowcównie brakowało –wspomina.– Za okupacjisowieckiejd o c h o d z i ł odo kr wawychporachunków.Ginęli Polacy.Wtedy wstąpiłemdo ZwiązkuWalki ZbrojnejArmii Krajowej.Przyjąłem pseudonim„Ryś”.W związkuz tym, że miałemstały bilet, jakopracownik kolejowy bez trudu poruszałemsię pociągami. Wożąc, już za Niemcówulotki do Stryja.Wiosną 1944 r. front dociera do Stanisławowa.Leopold Lachowski mając 23lata wstępuje do armii gen. ZygmuntaBerlinga. Przez lata nie wiedział, że młodośćgenerał spędził nieopodal siedzibykoła Związku Kombatantów RP i ByłychWięźniów Politycznych przy ul. 1 Maja.Saperem dane było mu być do 1947 r.Rozminowywał całą południową Polskęi Ziemie Zachodnie. Z armią pożegnałsię w randze starszego sierżanta.Sądeckie lata– Końcem maja na początku czerwcamoja II warszawska brygada saperówprzyjechała do Nowego Sącza – wspominaLeopold Lachowski. – Mieliśmyunieszkodliwiać miny i pociski zbieranew okolicy. W tym celu za Poprademod strony Starego Sącza zbudowano specjalnypoligon. Do stacji kolejowej w StarymSączu amunicję przywożono całymiwagonami i kolejką wąskotorową nadPoprad. Skoszarowani byliśmy w budynkuprzy rogu Mickiewicza i Jagiellońskiej.Pewnego dnia pojawił się starszy pani zapytał, czy któryś z nas nie pochodzi,aby ze Stanisławowa, podobnie jak i on.Powiedziałem, że, owszem ja pochodzę.Zaprosił mnie do domu i tam poznałem...moją przyszłą żonę Helenę. Cóż za niesamowityzbieg okoliczności!Helena i Leopold musieli nieco poczekaćz zaślubinami, które odbyły sięw dwa lata później.Osiadł na stałe w domu teściówprzy ul. Tatrzańskiej, gdzie mieszkado dzisiaj. Niestety żona Helena obumarłamu dwa lata temu. Dochowalisię trójki synów.Swoje samochodowe pasje, którew nim drzemały mógł zrealizowaćinżynier Lachowski w sądeckim TechnikumSamochodowym. W tej szkoleuczył 35 lat i wypuścił w świat tysiącetechników i inżynierów samochodowych.Prawa jazdy nauczał jeszczesześć lat temu. Znany i powszechnielubiany był to pedagog.Teraz z pasją wraz ze swoimi kolegamii koleżankami chroni pamiątkinarodowe. Niemal codzienniejest w siedzibie związku. Troszczy sięo podopiecznych, często żyjącychna skraju nędzy i biedy, której w młodościzaznał aż nadto.Tomasz BinekSądeczanin kwiecień 2009Fot. (leś)51


Sądeczanie...„Tarzan” z oddziału „Tatara”5219 lutego br. w Nowym Sączu zmarł Stanisław Jawor (ur. 7 listopada1924 r. w Starym Sączu), partyzant 9. kompani 3. batalionu1 Pułku Strzelców Podhalańskich AK – oddziału „Tatara”,uczestnik akcji bojowych.Z z a w o d ubył inżynieremtechnologiimetali(absolwentemP o l i t e c h n i k iWarszawskiej).Zasłużony pedagog,dyrektorkilku szkół średnichw NowymSączu. Należałdo współzałożycieliZasadniczejSzkołyZawodowej nr 1, której był pierwszym dyrektorem.Budował i kierował przez 16 latTechnikum Elektrycznym, a następnie dyrektorem„budowlanki” (1962–1969). Dokumentalistawojennego wysiłku sądeczanpodczas II wojny światowej, inicjator odnowypomników martyrologii i czynu zbrojnegona cmentarzu komunalnym w NowymSączu i poza miastem.Trzej braciakwiecień 2009Podczas drugiej wojny światowejw domu Jaworów przy ul. Mickiewicza 24w Starym Sączu znajdował się punkt kontaktowydla żołnierzy usiłujących przedostaćsię na Węgry przez zieloną granicę,a następnie dla partyzantki AK. W oddziale„Tatara”, wraz z Stanisławem byli starsi bracia:Eugeniusz ps. „Antek” i Leopold ps. „Boguś”(ur. w 1926 r.).O udziale w akcjach bojowych braciJaworów rozmawiałem niejednokrotniew domu pana Stanisława przy ul. Matejkiw Nowym Sączu.– Do ważniejszych wyczynów zaliczyćnależy np. zasadzkę na niemieckie ekspedycjena trasach Nowy Sącz – Krynicai Kamienica – Zabrzeż, czy też zniszczenieurządzeń stacyjnych w Tymbarku – wspominałStanisław Jawor.Lista jest dłuższa: np. dwudniowa bitwaz hitlerowską obławą w rejonie Ochotnicyw październiku 1944 r. i bój w obronie magazynówz bronią i sprzętem zrzuconymprzez aliantów w rejonie Szczawy w styczniu1945 r..Przyszło zdać brońod lewej: Stanislaw Jawor, rodzice Józefa i Leopold Jan, najmłodszy brat Mieczysław, maj 1956Ponad 54 lata, w styczniu 1945 r., StanisławJawor zdawał broń.– Wypełniliście, żołnierze, obowiązekwalki o wolność Polski, naszej ojczyzny, dziśzdajemy broń, kończy się okres naszej partyzanckiejsłużby, rozpoczynamy nowe życie– usłyszał 19 stycznia 1945 r. młody partyzant,wraz z grupą kolegów, od swojegodowódcy majora Juliana Zubka „Tatara”.– Pamiętam ten dzień jak by to byłodziś, byłem już wtedy kapralem – opowiadałpan Stanisław. – Oddział stanął w Łomnicy,skąd nazajutrz przebrnęliśmy przezśnieg i góry furmankamido Nawojowej. Karabinynieśliśmy na plecach,ludzie zerkali ciekawiekim jesteśmy. Dotarliśmydo Nowego Sącza. Niktnas nie witał kwiatami,nie słyszeliśmy oklasków.Początkowo broni niktnie chciał od nas przyjąć.Wreszcie „Tatar” zadecydował:zrzućcie karabinyna beton podwórzaw starostwie.Broń komisyjnie przejęli i policzyli Rosjanie,na czele z komendantem miasta,pułkownikiem Nagatkinem, dopiero 24stycznia. Po kilkunastu dniach posypałysię aresztowania, NKWD zatrzymało nawet„Tatara”, który dzięki wstawiennictwu IwanaZołotara (dowódcy partyzantów rosyjskich)wyszedł na wolność, ale został zmuszonydo opuszczenia kraju.W dowód wdzięcznościSwoje pamiątki wojenne ofiarowałizbie pamięci przy Zespole SzkółSamochodowych.– Już po przejściu na emeryturę uczyłemjeszcze w „samochodówce, dzięki życzliwościdyrektora Andrzeja Dąbrowskiego,pragnąłem więc jakoś się odwdzięczyć –wspominał kilka lat temu.Darem kombatanta były m.in. opracowaneprzez niego cztery monografieo oddziałach partyzanckich działającychna Podkarpaciu i Podhalu w latach1939–45, kaseta z dwugodzinnym nagraniem„Chłopcy od Tatara”, towarzyszącedokumenty.Izba pamięci w „samochodówce” to niemalżeprofesjonalne muzeum. Można tu zapoznaćsię z udziałem sądeczan w kampaniiwrześniowej i późniejszych kurierskichakcjach przerzutowych, martyrologią i szlakamiwojennymi od Lenino po Monte Cassino.Sporo tu oryginalnych dokumentów:zarządzeń władz niemieckich, hitlerowskichafiszów śmierci, jest bogata kolekcjaprasy polskiej (tzw. gadzinówek i podziemnej)oraz niemieckiej, pieniędzy i papierówwartościowych, militariów, zdjęć, map. Ponadtohistoria 1. Pułku Strzelców Podhalańskichi zbrodni katyńskiej.(Leś); fot. z archiwum rodziny JaworówSądeczaninFot. Jerzy Leśniak


Sądeczanie...Basia znad PopraduCzuje się kobietą spełnioną, choć jako poetka, artysta plastyk,redaktor poczytnego miesięcznika „Znad Popradu” nie powiedziałajeszcze ostatniego słowa. To nie w stylu Barbary Krężołek-Paluchowej z Piwnicznej-Zdroju, która w swoim zawodowymżyciorysie, wyznaczanym przez mniej lub bardziej znaczące dlaniej chwile, daty, cezury zapisała w ubiegłym roku tę jedną,szczególną – czterdziestolecie pracy twórczej.Cztery dziesięcioletnie okresy kroczeniaobraną kiedyś z rozmysłemdrogą, zmagania się z przeciwnościamilosu, cieszenia sukcesami,które przychodziły stopniowo, zdobytymiwyróżnieniami i nagrodami,pierwszymi kroczkami dzieci – Alicjii Artura i ich nieporadnymi słowami– mama. Piwniczna-Zdrój – to jej „małaojczyzna”, chociaż nie jedyna. To raczej- miłość z wyboru. Czy żałuje?– Nigdy się nad tym nie zastanawiałam.Nie ma to według mnie najmniejszegoznaczenia, gdzie się tworzyi w jakim krajobrazie zapisuje swoje kolejnekarty życiowe. Piwniczna jest moim,a także dzieci i męża domem od ponadczterdziestu lat – przyznaje Barbara Paluchowa.- Wszyscy wrośliśmy w ziemięCzarnych Górali, zżyliśmy się z ludźmitu z dziada pradziada mieszkającymi, dlaktórych honor i sprawiedliwość to nie jakieśwyświechtane słowa, ale także tyminapływowymi, podobnymi do nas. Przyjechaliśmytutaj w latach 60. Mąż Jerzybył wówczas młodym lekarzem pediatrą,stawiającym pierwsze kroki w zawodzie,szukającym stałej posady. Piwniczna,a pamiętajmy, jakie to były czasy, oferowałataką w ośrodku zdrowia. Długonie zastanawialiśmy się. Decyzję podjęliśmywspólnie. Późną jesienią 1968 rokuwysiedliśmy z maleńkim synem, skromnymibagażami, a ja ze sztalugą podpachą z pociągu, który zatrzymał sięna małej stacji w Zdroju. Dzisiaj jesteśmyjuż, przez tak zwane „zasiedzenie” prawdziwymi„krzokami” i miło wspominamytamte chwile, choć przyznać muszę,ze opuszczałam Kraków z nutką żalu.Pejzaż gór pod powiekamiPrzed dwudziestokilkuletnią absolwentkąWydziału Architektury WnętrzAkademii Sztuk Pięknych otwierały sięinne możliwości, kariera naukowa byłaniemal na wyciągnięcie ręki. Propozycjazostania asystentem w pracowniarchitektury przestrzennej i rzeźby architektonicznejkierowanej przez prof.Józefa Różyskiego kusiła młodą absolwentkęz dyplomem wyższej uczelni.Stało się jednak inaczej. Wielkomiejskizgiełk Krakowa zamieniła na spokojnemiasteczko, otoczone górami, wtopionew przepiękną dolinę. Do gór, urzekającychswoim majestatem, mieniącychsię w zależności od pory roku soczystązielenią, żółciami, wszystkimi odcieniamibrązu, czerwieni zawsze miała wyjątkowysentyment. Widok góry Kociołnad podgorlickimi Dominikowicami,widocznej doskonale z Kobylanki k.Gorlic, gdzie się urodziła, czy pasma Jaworzynyw Krynicy, gdzie spędziła dzieciństwoi lata młodzieńcze pojawia siępod powiekami zawsze, gdy nachodziją nutka nostalgii za minionymi czasy.– Z tarasu mojego domu też widzęgóry, są dosłownie na wyciągnięcie ręki.Sądeczanin kwiecień 200953


Sądeczanie...54Wystarczy spojrzeć na Kicarz i pasmoRadziejowej i aż się ciepło robi na duszy.Ze zboczy emanuje spokój i siła, dlategonapełniają uczuciem pewności, dająmi natchnienie, inspirację do pisaniai malowania, nastrajają pozytywną energią– uważa.Książka skrywająca tajemnicęBarbara Paluch dla przyjaciół Basiama jej niezgłębione pokłady. Mówiąo niej człowiek omnibus, tytanpracy, wulkan pomysłów i twórczegozapału, oddana bez reszty regionowii mieszkającym w nim ludziom. Artystkaposzukująca, eksperymentująca,tworząca ciągle coś nowego. To, kimjest, wyraża w świetnych wierszach,obrazach, przepięknych fotografiach,w których widać wyjątkowe spojrzenieartysty plastyka wyczulonego na światłoi kolor. Obecnie pisze książkę, któranie będzie tomikiem wierszy. Jeszczenie skończona, pod roboczym tytułem„Tajemnica Heleny”, zabierze czytelnikówdo maleńkiej Kobylanki podGorlicami – miejsca urodzenia artystki,do jej „korzeni”. Do miejsca, w którymmieszkało kilka pokoleń jej przodkówze strony babci Wiktorii z Bączalskich.Basina Kobylanka – to miejsce magiczne,zaczarowane, gdzie biegałosię na bosaka z innymi dziećmi po rozległychłąkach i szumiących zbożempolach, gdzie huśtało się w babcinymlasku na zrobionej przez dziadka z deskiosadzonej na dwóch sześciometrowychstalowych sztangach huśtawce.Fruwało się na niej wysoko, tak,że widać było w oddali zarysy kościoław Kobylance.– Inspiracją do napisania tej książkibyło wyznanie mojej nieżyjącej już mamy,która odchodząc wyjawiła mi i moim braciompewną rodzinną tajemnicę, którabyła tak frapująca, tak nieprawdopodobna,że zdopingowała nas, by poszperaćgłębiej nie tylko w rodzinnych archiwach.Jaki był efekt naszych żmudnych poszukiwań?Niech to pozostanie na razie tajemnicądo czasu ukazania się książki. Zapewniamjednak, że warto będzie po niąsięgnąć, choćby po to, by móc wyobrazićsobie jak żyli ci, którzy byli tu przed nami,nasi przodkowie, w moim przypadkuzwiązani z dziada pradziada z Kobylanką.Pod powiekami mam obraz ich starej,ale jakże urokliwej chaty, gdzie była biała(odświętna) izba, a w sieni klepisko, gdziekwiecień 2009pod jednym dachem była obora, w którejstała krowa, a kury niosły jaja w wielkimgnieździe na podwyższeniu, gdzie wreszciepo żniwach na Bosku pracowała pożyczonasieczkarnia. Do dzisiaj słyszę, jaksapała, waliła, i widzę dziadka Adamawymachującego cepem a wokół tumanyzłotego kurzu. Za chatą rosła ogromnagrusza i morwy o białych i czarnych podobnychdo malin słodkich owocach. Tedrzewa dające pokarm (liście) chińskimjedwabnikom, a u babci Wiktorii owocekwokom i ich puchatym kurczątkom,są dziś już prawie niespotykane. Słomianydach chaty osłaniała lipa, a tuż za domemfalowały łany zboża. To tam babciaurządziła najpiękniejszą letnią łazienkę,w jakiej się w życiu kąpałam. Babcia rankiemwstawiała w zboże drewnianą balięz wodą. Kiedy tylko słońce ją nagrzałoja i moi bracia wskakiwaliśmy do nieji radości było, co niemiara. Naokoło mieliśmyściany ze złocistego zboża, szlaczekze słoneczników, a nad głowami błękitneniebo. Babcia po przedwczesnej śmierciswojej matki Krystyny, jako młoda dziewczynasłużyła w pałacu w Zagórzanach,siedlisku rodowym hrabiego AleksandraSkrzyńskiego, premiera RP w rządzie JózefaPiłsudskiego i wkrótce została pokojówkąsiostry hrabiego hrabiny Marii Sobańskiej.Tam poznała dziadka-mistrzamurarskiego z Piotrkowa Trybunalskiego,którzy przyjechał remontować dwór…ale wchodzimy już w szczegóły. Zainteresowanychodsyłam do lektury. Książka będziemieć konwencję rozmowy z mamą,która wspominając wracała do pewnychsytuacji, etapów swojego życia.Studenckie życie czas zacząćUważny czytelnik bez trudu odnajdziew niej też i inne wątki jak chociażbyte życia studenckiego autorki i latmłodzieńczych spędzonych w Krynicy,gdzie siedmioosobowa rodzina Krężołkówzamieszkała po przeprowadzcez Kobylanki. Dla Basi-dorastającejdziewczynki, później już obierającejwłasną drogę życiowa młodej kobietybył to okres szczególny. Z rozrzewnieniemwspomina czasy szkolne, w tymwspaniałe lata spędzone w krynickimliceum, harcerstwo i „konspiracyjne”zbiórki drużyny skautingowej, górskiewyprawy z ojcem, pierwsze namacalneefekty rodzącego się literackiego i plastycznegotalentu. Rysowanie i malowanie– jak twierdzi zawsze miała we krwi.W 1962 roku pożegnała się z Krynicą,by na kilka lat osiąść w Krakowie i wieśćtam studenckie życie. Studentka WydziałuArchitektury Wnętrz AkademiiSztuk Pięknych, w tych czasach elitarnejuczelni, chłonęła wiedzę przekazywanąmłodym adeptom sztuki przez profesorów-mistrzówo znanych nazwiskach.Ze studiów wyniosła spory bagaż doświadczeń,ale dzisiaj mając za sobą 40lat pracy twórczej może sobie pozwolićna szczere, osobiste refleksje.– Profesorowie nie do końca przekazalinam - młodym swoją wiedzę o warsztacie,jakim winien dysponować każdyartysta, ale warsztat nabywa się w zasadzieprzez całe życie – mówi. – Jego tajnikipoznawałam metodą prób i błędów.W malarstwie warsztat jest bardzo waż-Sądeczanin


ny, a ja wciąż mam wrażenie, że wiele pracyprzede mną. W obrazie bardzo ważnejest także światło. Ono buduje przestrzeń,perspektywę. Obraz, szczególnie portretczy pejzaż, musi być wypełniony światłem.Należę do tej grupy artystów plastyków,którzy unikają zaszufladkowania, którzyciągle eksperymentują i nie ukrywam,że czasami mnie to drażni. Realizuję sięw różnych twórczych projektach, próbujęróżnych technik malarskich, ciągle poszukuję.Moimi azylami są pracownia- pokójw domu, z maksymalnie funkcjonalnymi niebanalnym ustawieniem mebli, zalanyrozproszonym światłem i taras, na którymbardzo chętnie latem rozstawiam sztalugi.W tych miejscach najczęściej pracuję,a efekty można oglądać na wystawach,czy wernisażach, których miałam przez te40 lat twórczej działalności sporo. Wystawyprzeplatają się z wieczorami autorskimii promocjami książek poetyckich, więctrudno je zliczyć.Grafika – nowa furtka,którą uchylaBasia - niespokojny, twórczy duchotwiera kolejną furtkę na swojej życiowejdrodze. Od niedawna dzięki komputerowii ściągniętemu z internetudarmowemu oprogramowaniu doskonaleodnajduje się w grafice komputerowej.Czy to nowa pasja? Być może.Z pomocą przyszła jej tu z pewnościąinna – fotografowanie, z którą, jak mówijest związana na dobre i złe od blisko 15lat. W zdjęciach, będących zapisem rzeczywistości,rejestrujących niejednokrotnieulotne chwile, które ubogacająm.in. współredagowany przez nią „ZnadPopradu”, miesięcznik wychodzącyw Piwnicznej Zdroju od 17 lat odnajdujeelementy, które można przetworzyćw obrazy graficzne. Szuka ich główniew zdjęciach makro, czyli dużych zbliżeniach,które jeszcze bardziej powiększa,by wychwycić światło, pewne formy,o istnieniu, których nie miało się pojęcia.One pobudzają wyobraźnię plastyka,sprawiają, że rodzą się fantastyczne,nieprawdopodobne „światy”. Z rzeczycodziennych dochodzi się do malarskiejpoezji. To ją zafascynowało.W poezji jest magiaPodobnie, jak poezja, która drzemaław niej chyba od dziecka, którelubiło patrzeć na piękno przyrodyi zachwycać się nim. Jakże trudno znaleźćsłowa, które odzwierciedliłyby teprzeżycia. Próbowała jednak… Strofyukładające się w jej głowie w wiersze,będące odbiciem postrzegania otaczającegoją świata przelewała na papier.Do szuflady powędrowała niejedna zapisanakartka z jej pierwszymi literackimi„próbami”. Rok 1986 okazał się dlaniej przełomowym. Wiersze podpisanejej imieniem i nazwiskiem wydrukowaław kąciku debiutantów jedna z poczytnychgazet, a później ukazał się pierwszytomik „Wiersze” (1991 r.) i następne„Zielenią ku niebu” (1993), „Trawy płyną”(1994), „Dom bez okien” (1996), „Rozmowaz wiatrem” (1999), „W zwierciadlemojego czasu” (2001), „Moim górom”(2004), polsko-rosyjski „Kusoczek Beskida”(2005)„W bioły izbie dusy” (pisanygwarą 2007) i ostatni dziesiąty „Namoim drzewie” (2008). Nie zapomniałateż o dzieciach. To dla nich opublikowałaksiążki, które też ilustrowała: „Zaco babcia kocha Kraków”, „O kwiatachi Agatce niejadce”, „O Piotrusiu obżartusiu”i 27 scenariuszy przedstawień.– To, co przeżywałam starałam sięzapisywać. To ubogacało mój wewnętrznyświat, w którym łączą się malowaniei pisanie. Ten świat budowałam mozolnietworząc z różną intensywnością przezczterdzieści lat życia. W nim się mogęschronić. „Na moim drzewie poezji” czujesię bezpieczna, tak, jak na „drzewie sztukimalarskiej’. One się wzajemnie przenikają,uzupełniają. Listkami tych drzewsą wiersze, szkice, akwarele i pastele, projektyokładek i grafiki do tomików poezji,almanachów itp.. A wiersz to przymus,który nie wiadomo, kiedy da o sobie znać.Powstaje niby z niczego, w chwili pełnejświatła, nasyconej intensywnymi barwami,w chwili cierpienia, czasem na pograniczusnu i jawy. Ulotną myśl trzebabłyskawicznie chwytać i zapisywać. Czasamiz tych zapisków powstaje coś wartościowego.Dlatego też pod ręką zawszemam długopis i notatnik. Bywa, że piszesię na tym, co ma się właśnie pod ręką,nawet na pudełku z papierosami, lubserwetce.Piwniczańska poetka pisze w językuliterackim, ale także doskonale wyrażasiebie poprzez gwarę Górali Nadpopradzkichi Pogórzan. Tomik gwarowy„W bioły izbie dusy” jest podziękowaniemdla nieżyjącej babki Wiktorii i dlaludzi – mieszkańców Beskidu. Szufladaw jej pracowni zapełnia się powolinowymi wierszami, które złożą sięna kolejny tomik. Być może poprzedzigo jednak zbiór poetyckich opowiadań,które jako chwilową odskocznięod poezji autorka chciałaby wydać.Zdobywczyni wielu nagród i wyróżnień,w tym również w znaczącychkonkursach poetyckich nie byłabysobą, gdyby nie angażowała się w różnorodnekulturalne przedsięwzięcia,o których głośno nie tylko na Sądecczyźnie.Miedzy innymi jest pomysłodawczyniąi od 10 lat współorganizatorkąw Piwnicznej-ZdrojuMiędzynarodowych Spotkań Poezjii Muzyki Gór „Wrzosowisko” oraz związanegoz Wrzosowiskiem Międzynarodowegokonkursu wierszy o górach„Sen o Karpatach”, kieruje piwniczańskimmiesięcznikiem „Znad Popradu”,jest członkiem Związku Polskich ArtystówPlastyków, Związku Literatów Polskich,Grupy Literackiej Sądecczyzna i,co ceni sobie najbardziej, KawaleremOrderu Uśmiechu.Czy można chcieć więcej? BarbaraPaluchowa nie powiedziała jeszczeostatniego słowa... To ledwie czterdzieścilat minęło. To ledwie czterdzieści lat.Natalia Urbańska; fot. arch.Sądeczanin kwiecień 200955


56Sądeczanie...Przed ukochaną bacówką nad WierchomląPortrety kobiet: Kinga ChowaniecRatowniczkaznadWierchomliKinga Chowaniec, Sądeczanka, od 10 lat jedna z niewielu kobietw krynickiej grupie Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.Na co dzień nauczycielka wychowania fizycznegow Łącku oraz trener II klasy narciarstwa alpejskiego. Jej rodziceprowadzili Bacówkę PTTK nad Wierchomlą. Miłośniczka nart,potrafi godzinami, z wielkim zapałem o nich opowiadać. Lubiteż turystykę górską, dalekie podróże oraz fotografować krajobrazy.Młoda mężatka, pełna temperamentu, bardzo dobrzezorganizowana, zdecydowana, odporna na stres. Na spotkanieprzyszła ubrana na sportowo.kwiecień 2009Urodziła się i wychowywała Paniw Nowym Sączu, kawałek drogiod gór…Narty i ratownictwo odkąd sięgampamięcią, zawsze były w moim życiu.Tata miał wyciąg narciarski na SuchejDolinie, tam mając zaledwie czterylata nauczyłam się jeździć na nartach.Później kontynuowałam naukęna Hali Łabowskiej. Nie było siły, któraby mnie zatrzymała zimą, abym zarazpo szkole nie jechała w góry poszusowaćna nartach. W wieku 7 lat należałamdo sekcji narciarskiej nieistniejącegojuż Międzyszkolnego KlubuSportowego w Piwnicznej. Jeździłamna liczne obozy narciarskie, najczęściejtrenowaliśmy na Suchej Dolinie. Jakodziecko brałam też udział w zawodachna Jaworzynie Krynickiej, Słotwinach,Wierchomli. Ze względów zdrowotnychmusiałam jednak zaprzestać treningóww klubie.Ale nie z uprawiania sportu i jazdyna nartach?Po maturze kontynuowałam naukęw Medycznym Studium Zawodowymw Rabce na kierunku fizjoterapia. Następniewybrałam AWF w Krakowie,gdzie uprawiałam wszystkie niemaldyscypliny sportu, od łyżwiarstwa poprzezskok o tyczce, w dal, pływanieaż po judo. Z nart nie zrezygnowałam,każdą wolną chwilę spędzałam i spędzamzimą na górskich stokach.W jaki sposób trafiła Panido GOPR-u?W Bacówce nad Wierchomlą, gdziespędzałam z rodzicami od dzieckawiele czasu, zawsze bywali goprowcy.To, że zostałam ratowniczką mając 21lat, było więc dla mnie czymś bardzonaturalnym.Jakie wymogi trzeba spełnić, aby zostaćratownikiem GOPR?Ratownikiem może zostać każdy,między 18 a 35 rokiem życia, ktozna świetnie topografię gór z rejonudziałania danej grupy GOPR (pozostałegóry polskie nie powinny byćmu obce), jeździ na nartach na poziomiekursu kwalifikacyjnego, posiadapodstawową wiedzę z zakresu udzielaniapierwszej pomocy oraz mieszkana terenie działania swojej grupyGOPR i jest w pełni dyspozycyjny. Wymogite są potwierdzone sprawdzianemprzed Komisją Egzaminacyjną.Kiedy kandydat na kandydata spełnite warunki i nadal będzie chciał byćSądeczanin


członkiem braci spod znaku „BłękitnegoKrzyża”, musi w gronie ratownikówznaleźć dwie bratnie dusze, które - takjak on - uważają, że może spróbowaćzostać ratownikiem górskim i potwierdząto jako członkowie wprowadzającyna stosownym kwestionariuszu.Po spełnieniu tych wymagań zostajesię ratownikiem kandydatem, któryprzechodzi wiele specjalistycznychszkoleń (ratownictwo ścianowe, jaskiniowe,lawinowe) oraz z zakresu udzielaniapierwszej pomocy w szkołachdo tego przystosowanych (wymógzależy od indywidualnych wymagańw poszczególnych Grupach GOPR).Staż kandydacki trwa minimum dwalata i nie można go skracać. W trakciestażu należy pełnić dyżury ratowniczepod okiem doświadczonych ratowników,nie mniej niż 120 godzin rocznieKiedyś pewien pan, który uległwypadkowi na stoku, doznał jeszczewiększego szoku, gdy z pomocąpospieszyły mu dwie dziewczyny,czyli ja i koleżanka.i zaliczyć szereg krótkich 2-3 dniowychkursów doszkalających. Zwieńczeniemjest kurs I stopnia, kończący się egzaminem.Po zakończeniu stażu na wnioseknaczelnika Grupy, jej zarząd uchwałąNa zawodach w Rabceprzyjmuje kandydata, który odtąd stajesię członkiem rzeczywistym GOPR-u.Dopełnieniem jest złożenie uroczystegoprzyrzeczenia na ręce naczelnikaGrupy i założenie służbowej odznaki,tak zwanej blachy.Zdarzenie na dyżurze, które Paniszczególnie zapamiętała?Kiedyś pewien pan, który uległwypadkowi na stoku, doznał jeszczewiększego szoku, gdy z pomocą pospieszyłymu dwie dziewczyny, czylija i koleżanka. Nie wierzył, że kobietyteż mogą być ratowniczkami. Z wrażenia,nie mógł wydobyć głosu. Innymrazem pewna turystka z Ukrainy, ubranaw drogi strój narciarski, mieszkającaw luksusowym hotelu, uległa groźnemuwypadkowi. Podejrzewano u niejuraz kręgosłupa. Zawiadomiliśmy pogotowie,ale gdy karetka przyjechała,pani uciekła… Nie miała wykupionegoubezpieczenia, a obcokrajowcy musząje mieć, inaczej płacą za przyjazd pogotowiai leczenie szpitalne.Czym się Pani zajmuje zawodowo?Jestem nauczycielką wychowaniafizycznego, a poza tym trenerem II klasyi instruktorem narciarstwa alpejskiego.Uczę jazdy na nartach dzieci w jednymz nowosądeckich klubów. Jeżdżęz moimi uczniami na zawody narciarskiei liczne treningi, które odbywająsię w Wierchomli, w Limanowej na ŁysejGórze, w Szczawie i Lubomierzu.Jeśli u nas nie ma śniegu, to jeździmyna Słowację, a wtedy wstajemy o piątejrano, żeby trenować na tamtejszychstokach.W jakich zawodach ostatnio brałaPani udział?Startowałam w zawodach ratownikówgórskich organizowanych przezministerstwa spraw wewnętrznych i administracji,które odbyły się 11 marcaw Szczyrku. W slalomie gigancie zajęłamindywidualnie czwarte miejsce, a drużynowo,razem z koleżankami drugie.A oprócz nart, co Panią fascynuje?Podróże. Dość dobrze znam StanyZjednoczone. W czasach studenckichpracowałam tam i jednocześnie zwiedzałam.Byłam w wielu interesującychmiejscach, między innymi nad Niagarą,na Florydzie, w Parku Yellowstone.Teraz marzy mi się wyprawa nad norweskiefiordy.Dziękuję za rozmowę i życzę spełnianiamarzeń.Rozmawiała Małgorzata Kareńska;fot. arch.W austriackich AlpachSądeczanin kwiecień 2009Akcja57


Społeczeństwo„Zaprawdę powiadam wam, cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszychmoich braci, Mnieście uczynili!” (Mt 25,40)Okno życia525 marca, w uroczystość Zwiastowania Pańskiego, czyli w DzieńŚwiętości Życia, przy ul. Długosza w domu sióstr Felicjanekw Nowym Sączu, otwarto „Okno życia” im. bł. s. Marii AngeliTruszkowskiej, opatrzone herbem papieskim Jana Pawła II, czylimiejsce do pozostawienia niechcianych dzieci, zapewniająceanonimowość matce i bezpieczeństwo dziecku.To inicjatywa Caritas diecezji tarnowskiejbędąca konkretną odpowiedziąna hasło bieżącego rokuduszpasterskiego „Otoczmy troską życie”.„Okno”, wraz z instalacją systemualarmowego, zbudowano przy pomocysądeckiego przedsiębiorcy RyszardaKonstantego, który również zakupiłniezbędny inkubator do pomieszczenia,gdzie siostry będą opiekować siędziećmi.Idea „Okna życia” przywędrowałado Nowego Sącza z Krakowa, gdzie tegotypu pomoc funkcjonuje od trzech lat.kwiecień 2009Sam pomysł został skojarzony prawdopodobnieprzez analogię do słynnegookna przy ul. Franciszkańskiej 3. Przedlaty kardynał Karol Wojtyła wezwałZgromadzenie Sióstr Najświętszej Rodzinyz Nazaretu do opieki nad samotnymimatkami.Krakowskie „Okno” (przy ul. Przybyszewskiego39 u sióstr Nazaretanek),które miało być raczej tylko symbolem,ocaliło życie już jedenaściorgudzieci. Niechciane noworodki nie musząginąć porzucane na śmietnikachlub na ulicy. Przy jednym z dzieci była karteczka:„Kacperku, przepraszam – KochamCię. Mama”. Ten krótki list pokazuje, jakbolesne motywy kryją się za decyzjamikobiet – matek porzucających swojedzieci.Od 1974 r. „Nazaret” w Krakowieprowadzi Dom pomocy dla samotnychmatek oczekujących dziecka.Dom oferuje kobietom wielomiesięcznyokres schronienia w chwilach osamotnieniai wewnętrznego rozdarciazwiązanego z niemożliwością poroduwe własnej rodzinie. Przyjmowanesą matki nawet w początkującej ciąży,aby wyrwać je z otoczenia, które namawiają do zabiegu aborcyjnego.Z biegiem lat zakres pomocy matkomi dzieciom był stale rozszerzanyi przybierał różnorodne formy. Ocalone,ale nie zawsze chciane maleństwatrafiały – drogą adopcji – do małżeństw,które nie mogły mieć własnychdzieci i z utęsknieniem na nie czekały.Charyzmatem Zgromadzenia Nazaretanekjest pomoc rodzinie. Matkazałożycielka, Franciszka Siedliskapomagała rodzinom w różnej formie.Jej córki duchowe, krakowskiesiostry Nazaretanki, na czele z ówczesnąprzełożoną prowincjalną BernardąKrzeczkowską, z radością podjęłysię szlachetnego dzieła. Szybkoprzeszły od słów do czynów.Pierwsza dziewczyna, o imieniuHalina, zjawiła się w Domu przy ul.Warszawskiej 4 listopada 1974 r.,w symbolicznym momencie: w dniuśw. Karola Boromeusza, w imieninyKsiędza Kardynała Karola Wojtyły.Początki były skromne. Dla ciężarnychmatek wygospodarowanotrzy pokoje w oficynie. Z biegiemlat przybywało podopiecznych, zrobiłosię ciasno. Wtedy Ksiądz Kardynałpolecił siostrze prowincjalnej,aby wyznaczyła siostrę, która zajmiesię znalezieniem i kupnem nowego,większego i wygodniejszegoDomu. Zajęła się tym energicznieprzełożona Domu, siostra CherubinaBokota i w październiku 1978 r.zakonnice wraz z samotnymi matkamiprzeprowadziły się do nowegoDomu przy ul. Przybyszewskiego 39w Krakowie.Przeprowadzka zbiegła sięz radosną nowiną - wyborem Polakana Stolicę Apostolską, co wszyscyzaangażowani w realizację powierzonejprzez Karola Wojtyłę ideiratowania nienarodzonych dzie-Sądeczanin


Społeczeństwoci odebrali jako znak boży i zabralisię z jeszcze większym animuszemdo pracy.Wkrótce do sióstr zaczęły zgłaszaćsię matki z całej Polski, którew swoim środowisku były namawianelub zmuszane do przerwania ciąży,albo z różnych innych przyczyn musiałyopuścić swoje domy.I tak przez trzydzieści pięć lat przezręce Nazaretanek przeszło 2000 samotnychmatek z różnych stron Polskii Europy, z różnych środowisk i w różnymwieku. Kobiet stojących na krawędzitragedii życiowych, w poczuciubeznadziei.Wiele z nich powiedziało potem:„Siostro, gdyby nie ten Dom, odebrałabymsobie życie. Nie widziałam wyjściadla siebie i dla mającego się urodzićdziecka”.Trafiając do Domu matki zyskująnie tylko dach nad głową, ciepłykąt, wyżywienie, opiekę medyczną,ale też odzyskują spokój i wiaręw siebie. W krótkim czasie dochodządo równowagi psychicznej, zaczynająinaczej patrzeć na życie. Zaczynającieszyć się swoim macierzyństwem,czekają na urodzenie swojego dzieckaz radością, jak się czeka na tę chwilęw najbardziej kochającej się rodzinie.Idąca w tysiące ilość uratowanychdzieci wskazuje na stałe zapotrzebowaniena ten rodzaj pomocy.Losy matekKażda z matek przynosi do DomuNazaretanek dramatyczne doświadczenia,skomplikowane losy, cierpienie,ból i głód uczucia. Z regułysą odrzucone przez najbliższych, cierpiąna brak akceptacji, są zamkniętew sobie, otoczone pancerzem wyobcowania.Czasami są zagubione i pokrzywdzone,trawione nałogami i chorobami,uzależnione od narkotyków,a wtedy trzeba ratować zarówno matkę,jak i dziecko. Zapamiętane jest zdarzeniesprzed lat, gdy jedna z panienekposzukując pieniędzy na narkotyki dopuściłasię kradzieży w hipermarkecie,gdzie zatrzymały ją służby porządkowe.Zawezwane zakonnice spłaciłydług, wytknęły podopiecznej występek,ale nie potępiły, przygarnęły z podwójnączułością tłumacząc na czympolega zło popełnionego czynu.Mieszkanki Domu, chociaż w większościwiekiem dojrzałe, często nie radząsobie z problemami małej istotki.Zadaniem Nazaretanek jest zatemprzekazywać nie tylko wiedzę teoretycznąo pielęgnacji maleństwa,ale także nauczenie matki okazywaniadziecku miłości. Ze znaną sobie wrażliwością,w okresie zbliżającego się porodu,młodym matkom oparcie w taktrudnym czasie dla samotnej osoby.Po przyjściu dziecka na świat, dokładająwszelkich starań, aby ułatwić odnalezieniesię w nowej sytuacji, pomagająw usamodzielnieniu. Razemz matkami, dziećmi, rodzinami ciesząsię z pierwszych kroków dziecka.„Czasem wystarczy, aby dzieciątkosłyszało bicie serca matki i to jest „lek”na wyciszenie i spokój. Ojciec Świętysugerował, aby nasz Dom był na wzórdomu rodzinnego, gdzie problemy każdejmatki są razem przeżywane – wtedyciężar pierwszych chwil wychowaniadziecka nie przekracza możliwościrodzicielki, która po urodzeniu dzieckaczuje się nieporadna i zagubiona. Zabiegamyo to, by w Domu panował klimatrodzinny i by dziewczęta potrafiłyzaakceptować siebie wzajemnie, mimoróżnicy charakterów. Cieszymy się, gdydarzą siebie zaufaniem i przyjaźnią, którapomaga przetrwać im wspólnie tenwyjątkowy czas. Często po opuszczeniunaszego Domu kontaktują się ze sobąi wspominają pobyt w Domu SamotnejMatki” – opowiadają Nazaretanki.Do Domu przychodzą kobietyw różnym wieku. Najstarsza miała47 lat, najmłodsza – 13.Ta najmłodsza akurat – ku zaskoczeniusióstr – urodziła dziecko bezkomplikacji, okazała się dobrą matką,dbała o dziecko. Wzięła się za siebie,skończyła VIII klasę, pojednała się z rodziną,do której wróciła z odchowanymjuż niemowlakiem.Janina, lat 45. Mąż wpadł w szał,że spodziewa się jedenastego z koleidziecka. Dręczył ją przez cały okresciąży i przeklinał. Janina przyjechałado Krakowa, aby urodzić dzieckoi oddać je do adopcji. Znalazła się podopieką sióstr. Gdy urodziła córkę i przywiozłają do domu, mąż zmienił zdanie.Dziś to dziecko jest jego „oczkiemw głowie”.15-letnia Jasia spod Nowego Sączauciekła z domu, obawiając się reakcjirodziców, że jest w ciąży. SiostraCherubina pojechała na wieś, mówido nich: jesteście dziadkami! Pierwszareakcja: co ludzie powiedzą? Po dłuższejrozmowie zaakceptowali wnuczkę,wzięli na wychowanie.siostra Cherubina z jednymze swoich ...wnuczkówsiostra Józefina w krakowskim Oknie życiasiostra Józefina z jednym z niemowlakówSądeczanin kwiecień 200959


60SpołeczeństwoNiejednokrotnie siostry jechały wielekilometrów, żeby poinformować rodziców,gdzie znajduje się ich córka lub że mająwnuka. Te mediacyjne wyprawy kończyłysię zazwyczaj powrotem do domu i akceptacjąnowego członka rodziny.Kobiety przyjeżdżają ze wszystkich stronPolski, szukając pomocy dla siebie i ocaleniadla mającego się narodzić dziecka. Niektórewprost z gabinetów zabiegowych, gdziezmuszano je do aborcji. Nieraz uciekającprzed presją ojca swego dziecka, rodziny,koleżanek, którzy podpowiadali im tylkojeden sposób na pozbycie się „kłopotu”.Niektóre przywożą matki; były też po próbachsamobójstwa, wyrzucone z domówrodzinnych, załamane.Tu znajdują dom i zrozumienie. Niktich nie potępia, niczego nie wypomina.Otoczone troską i miłością, otwierają się, odzyskującutraconą równowagę i spokój.Znak nadzieiTrudno dziś prognozować, czy w sądeckim„Oknie życia” kiedykolwiek zjawisię noworodek. Najważniejsze jednak,że pojawiła się oferta dla matek, któreSiostra Cherubina Bokota:Posłudze w Domu Samotnej Matkipoświeciłam pół życia. Najstarszez dzieci, z którymi się zetknęłam,są już dojrzałymi ludźmi.Za każdym razem, kiedy odbierałamdziecko ze szpitala stawałamnad nim w wielkiej zadumie, polecałamje Panu Bogu i zastanawiałam się,co z tego malucha wyrośnie, czy tenmały człowiek będzie umiał kochać innychludzi, czy przeżyje dobrze życie.Jakoś już tak jest, ze Pan Bóg czuwanad dziećmi, które mają „trudnepoczątki”. Śledząc, w miarę możliwości,losy dzieci, które przyszły na światw naszym Domu, obserwujemy, że wyrastająna szczęśliwych i porządnych,często uzdolnionych ludzi, obdarzonychlicznymi talentami.Pamiętam o każdym z nich, i chociażlos rozrzucił je w różne strony Polski,a może w daleki świat – to równieżo nich pamiętamy.Wszystkie te dzieci tuliłam i szeptałamim dobre słowa chcąc im przekazaćw ten sposób miłość do PanaBoga i ludzi.Z wieloma matkami i dziećmi mamykontakt listowy, lub telefoniczny, wielekwiecień 2009Elżbieta i Ryszard Konstantowie z rozmowie z apb. Kazimierzem Nyczemz różnych powodów ukrywają fakt ciążyi tych samych powodów nie mają możliwościprzyjęcia dziecka oraz zaopiekowaniasię nim. Zamiast uśmiercić swojedziecko albo porzucić je na śmietniku,matka znajdująca się w trudnej sytuacjimoże swoje dziecko przekazać podopiekę „Okna życia”.Z „Okna” dziecko trafia do szpitalana oddział noworodków, gdzie przechodzibadania, a o jego dalszym losiedecydują sąd i ośrodki adopcyjne.– Matka nie ponosi żadnych prawnychkonsekwencji swego czynu, ponieważ zostawiładziecko w bezpiecznym miejscu. Nie groziodwiedza nasz dom po latach, opowiadająco osiągnięciach swych pociechw pracy i nauce.Siostra Józefina Gutkowska:Jakie uczucia towarzyszą nam, gdy zastajemyw „Oknie” bezbronne maleństwo.Z jednej strony radość: dziecko żyje, zostałoznalezione w „Oknie” nadziei, trafi do rodziny,która otoczy je opieką i miłością. Z drugiejstrony – jest jednak rozdarcie w sercui dręczące pytanie dlaczego musiało siętak stać. To nie wyrzut, ale współczucie. Zawszemodlimy się za matki i dzieci z „OknaŻycia”. Nie znamy ich, nie wiemy jakie są powodyich decyzji, ale cieszymy się, że zostawiająniemowlęta w bezpiecznym miejscu.Jeśli nie mogą ich wychować, taki czynjest wyrazem miłości.Naszą rolą w tej misji ratowania życiajest odbiór dzieciątka z „Okna Życia”i wezwanie karetki, która przewozi noworodkado szpitala.Potem nasz kontakt z dzieckiemjest doraźny – pytamy lekarzy o jegostan, ale opiekę przejmuje szpital, a następniebiuro adopcji i sąd. Nie znamyrodzin adopcyjnych. Obejmujemyje modlitwą.jej sprawa karna, bo zostawiła małąw bezpiecznym miejscu, a nie na śmietniku.Porzucenie dziecka w tej formienie jest przestępstwem, a kobieta, któradecyduje się na ten dramatyczny krok,może to zrobić zgodnie z prawem. Nigdynie będzie przez nikogo poszukiwana,co umożliwi jej zachowanie pełnej anonimowości.Dzięki temu skraca się również proceduraadopcyjna i dziecko w ciągu miesiąca,dwóch, trzech może trafić do nowej rodziny– mówią siostry Cherubina Bokota i JózefinaGutkowska, Nazaretanki z Krakowa.„Okno życia” oprócz tego, że ratujeżycie, pełni również funkcję edukacyjnąi uświadamiającą. Każdej matce, będącejw stanie błogosławionym, uświadamia,że nie pozostanie nigdy osamotnionaw sytuacji braku możliwości zapewnieniadziecku należnej opieki. Jest symbolemgotowości społeczeństwa do przyjęciakażdego dziecka i znakiem szacunkudla wielkiego daru życia. Jest wyrzutemsumienia dla tych, którzy w sposób nieodpowiedzialnywzbudzają życie, a późniejje niszczą.„Okno życia” paradoksalnie zmieniastosunek do dziecka poczętego. Uzmysławia,że dziecko nawet jeśli pojawiłosię nieoczekiwanie, nigdy nie jest intruzemani agresorem. Jest ludzką osobą,zatem ma prawo do szczególnegopoświęcenia.„Świat zmieniłby się w koszmar, gdybyludzie znajdujący się w trudnościachmaterialnych widzieli w swoim poczętymdziecku tylko ciężar i zagrożenie dla swojejstabilizacji; gdyby widzieli w dziecku niepotrzebnya kosztowny dodatek życiowy. Znaczyłobyto bowiem, że miłość już się nie liczyw ludzkim życiu. Znaczyłoby to, że zupełniezapomniana została wielka godność człowieka,jego prawdziwe powołanie i jegoostateczne przeznaczenie” – nauczał JanPaweł II w Kielcach w 1991 r.Tekst i fot. Jerzy LeśniakSądeczanin


Okno z kołyskąSzanowna Siostro Cherubino!W tygodniku „Niedziela” przeczytałamo oknie z kołyską, do której możnazanieść niechciane niemowlę, a siostryzajmą się jego dalszym losem. Po jakimśczasie ukazała się notatka, że do kołyskiwłożono pierwsze dziecko, dziewczynkę.To bardzo piękna sprawa. Jeżelimatka nie może zostawić przy sobiedziecka, może je powierzyć innym bezryzyka, że dziecku stanie się krzywda.W Warszawie, przy Szpitalu Klinicznymim. Księżnej Anny Mazowieckiej teżjest takie łóżeczko. Ta akcja to nic nowego.Zawsze były niechciane dzieci...W XVIII wieku w Warszawie ks. GabrielPiotr Baudouin, z pochodzeniaFrancuz, założył Dom Podrzutków. Sposóbdziałania był podobny. W bramiedomu był otwór, w którym umieszczonokorytko. Za pociągnięciem sznurakorytko wysuwało się z bramy, kładzionow nim dziecko, wsuwano do bramyi odzywał się dzwonek. Ktoś odbierałto dziecko. Dom Boduena, bo takmówiono w mieście, istniał do końcaII wojny światowej. Obecnie jest tamDom Małego Dziecka (adres: Warszawa,ul. Nowogrodzka 75). Ile dzieciumieszczono w tym Domu, nie wiem.Wiem, że tak ocalono też życie mojejbabki, matki mojego ojca.W księgach Domu znalazłam wpisz marca 1870 r.: „Znaleziono niemowlępłci żeńskiej...” – tutaj jest imię i nazwiskodziewczynki oraz imię jej matki,potem opis ubranka i nazwisko małżeństwa,które przyjęło dziecko na wychowanie.Moja babka zmarła w czasieokupacji, w 1942 r., jako wdowapo kolejarzu. Wychowała czworo dzieci.Dwaj jej synowie mieli wyższe wykształcenie.Bronili ojczyzny w czasieI i II wojny światowej. Babcia miała 7wnuków i 12 prawnuków. Praprawnukównie potrafię zliczyć. Grób dziadkówznajduje się w Warszawie na Bródnie.Odwiedzają go wnuki i prawnuki. Dziękitemu, że był Dom ks. Boduena, życiemojej babki zostało ocalone. Jej dziecii wnuki mogły się urodzić i dać życienastępnym pokoleniom. Ja mamjuż 74 lata, córkę i 3 wnuków. Zawsześciska mi się serce, gdy dowiaduję sięo dzieciach znalezionych na śmietniku,w koszu na śmieci itp. Cieszę się każdąformą, każdą inicjatywą ochronyniechcianych, niewinnych istot, któresą bezbronne. Napisałam ten list, abyutwierdzić Siostrę w Jej wspaniałej pracy.Każde z tych ocalonych dzieci możeprzeżyć dobre życie, mieć rodzinę,dzieci, wnuki. Ręce Siostry całuję i życzęwiele sił do tej jakże ważnej pracy.Z poważaniem i szacunkiemWnuczka PodrzutkaWarszawa, 3 sierpnia 2006 r.Dziękuję Bogu, że mniewtedy tam zaprowadził...Minęło już 20 lat od zdarzenia, którezmieniło wszystkie moje poglądyna ludzi i życie.Miałam prawie 30 lat, ciekawą pracę,lecz właśnie wtedy zawalił mi sięświat: straciłam wynajmowane mieszkaniei zostawił mnie człowiek obdarzonyprzeze mnie bezgranicznąmiłością i zaufaniem. Sama z sobą poradziłabymsobie jakoś, ale było jeszczedziecko, które nosiłam w sobie.Byłam załamana, stanęłam przednajwiększym dylematem życia. Dziś,z perspektywy lat, wiem, że rodzącdziecko postąpiłam zgodnie z własnymsumieniem. Zawdzięczam to główniesiostrze Cherubinie, która wtedyprowadziła Dom Samotnej Matkiw Krakowie. Okazała mi tyle serca i zrozumienia,że odzyskałam poczucie bezpieczeństwai godności. Bo wtedy najważniejszedla mnie było mieć gdziemieszkać i mieć w kimś oparcie. Znalazłamje właśnie w tym miejscu i do dziśsiostry i dzieciSpołeczeństwo„Otoczyć troską życie” oznacza: pochylićsię nad nim w każdym jego wymiarze i nakażdym jego etapie. Odpowiadając na hasłoroku duszpasterskiego, Caritas Diecezji Tarnowskiejpodejmuje różne działania, któresą praktycznym realizowaniem tej troski. Jednymz nich są „Okna Życia”, w których możnaanonimowo zostawić nowonarodzone a niechcianedziecko, nie narażając go na żadneniebezpieczeństwo.Wszystkim, którzy przyczynili się do powstania„Okna życia”, składam serdeczne Bógzapłać! Siostrom z obu zgromadzeń, którepodjęły zadanie zatroszczenia się o każdedziecko pozostawione w „Oknie życia”, wyrażamuznanie i podziękowanie.Nie mniej serdecznie dziękuję małżeństwomi rodzinom, które adoptują dzieci,dając im szansę na szczęśliwe dzieciństwo.Odpowiedzialnych za przeprowadzanie proceduradopcyjnych proszę o życzliwe i sprawnerozpatrywanie wniosków adopcyjnych.Bp Wiktor Skworcwracam tam często. Nie mam bliskichkrewnych, więc to ten Dom stał sięmoim domem rodzinnym. Dzięki niemuwszystko się zmieniło. Urodziłamsyna będącego największą radościąi dumą mojego życia. Niedługo potemotrzymałam mieszkanie zastępcze,a później docelowe. Syn skończyłliceum, obecnie studiuje, a ja widzę,że mój trud przynosi efekty.Nie raz, nie dwa, bywało bardzociężko, z wielu rzeczy musiałam rezygnować.Lecz decyzja, którą wtedy podjęłam,chociaż przekraczała moje możliwości,.stała się wyzwaniem na długielata. Gdyby nie to, że mam poważnekłopoty ze zdrowiem, pewnie ułożyłobysię normalnie. Jednak mimo,że nie odważyłam się po tym wszystkimwyjść za mąż, miałam dla kogożyć, o co walczyć. I wciąż mam oparciew moim Domu.Siostry tam pracujące, czyli s. Józefinai s. Cherubina zawsze znajdądla mnie czas, wysłuchają, doradzą,pomogą. Za to wszystko jestembardzo wdzięczna i dziękuję Bogu,że mnie wtedy tam zaprowadził. Wiem,że nie tylko ja, ale wiele innych matek,znalazło tu oparcie. Jestem przekonana,że tak jak ja, zawsze będą one pamiętaćo tym miejscu, gdzie zostało uratowanychtak wiele ludzkich istnień.Sądeczanin kwiecień 2009Teresa61


KulturaZeszyty sądecko-spiskieForum pogranicza62Suita fortepianowa Krywaniu, Krywaniu... do słów Jana Kasprowiczaoraz wariacje wokół znanego po obu stronach Tatr motywu Uciekaj,uciekaj w wykonaniu Tomasza Wolaka, Bożeny Góreckiej i Marii Kamińskiejzainaugurowały spotkanie Polaków i Słowaków w nowosądeckimDomu Gotyckim z okazji promocji 3. tomu Zeszytów sądecko-spiskich.Jak podkreslali zgodnie wicemarszałek LeszekZegzda i dyrektor departamentu kultury województwapreszowskiego Eva Arvajova, Zeszytysądecko-spiskie wydawane przez MuzeumOkręgowe w Nowym Sączu i Muzeum w StarejLubowli, są naturalnym, kolejnym etapem rozwijającychsię od lat kontaktów między obiemaplacówkami. Na liście dokonań są wspólnekonferencje, wymiana wystaw, współpraca przyprojekcie budowy w sądeckim skansenie zespołukolonistów józefińskich. Według zapewnieńwłodarza obu samorządów ta współpraca będziekontynuowana i zacieśniana.Dyrektorzy obu placówek Robert Ślusareki Monika Pavelcikova, dziękując za duży wkładpracy polskim i słowackim badaczom i redaktorom,poinformowali, że kolegium redakcyjneZeszytów sądecko-spiskich już pracuje nad kolejnym,czwartym tomem.Zeszyty... są wspólnym forum wymiany myślii dorobku naukowego muzealników, historyków,etnografów polskich i słowackich. Z obecnego,jak i poprzednich roczników, wyłania się wielobarwnytygiel kulturowy pogranicza, na którymw sposób pokojowy mieszały się różne kultury:polska i słowacka, rusińska (łemkowska) i niemiecka,żydowska i węgierska.Zawartość wydawnictwa omówiłkwiecień 2009dr MiroslavŜtevik: tom 3. (166 stron, staranna redakcjai oprawa edytorska) otwierają materiałyz ubiegłorocznej konferencji naukowej o konfederacjibarskiej w Miasteczku Galicyjskim w NowymSączu. Seminarium było poświęcone pamięcidr Andrzeja Wasiaka. zmarłego w 2004roku historyka dziejów konfederacji barskiejw Małopolsce.Prowadzący spotkanie Jerzy Leśniak z „RocznikaSądeckiego” zauważył, że akurat w tym dniuprzypada rocznica urodzin wodza konfederatówgen. Kazimierza Pułaskiego, którego szlak bojowywiódł przez Sądecczyznę (Muszyna, Krynica,Muszynka, Izby i Blechnarka), gdzie do dziś pozostałyślady obozów konfederackich.Recenzując wydawnictwo red. SławomirSikora podkreślił, że wszystkie trzy tomy są prowadzoneniezwykle starannie pod względemkonsekwencji, jednorodności stylu i układugraficznego, co – oprócz dwujęzycznej wersji –jest dodatkowym walorem wydawnictwa.Wspomniano też o legendzie, wedle którejwszystkie języki słowiańskie narodziły sięz języka słowackiego, a więc słowacki wszystkieje w sobie zawiera.Legenda musi mieć olbrzymią moc: wieluwierzy, że język polski jest tak podobny do słowackiego,iż nie potrzebują tłumacza. Czasamijednak dochodzi do semantycznych nieporozumień.Przywołano tu pierwszą polską wizytęprzedstawicieli Słowacji po roku 1993. Zdziwienieich było ogromne, kiedy dowiedzieli się, że podczasich oficjalnego powitania będzie miejscedla prasy („prasa” to po słowacku prosię). Takichopowieści o pułapkach językowych jest mnóstwo.Zdradliwych słów jest wiele. Prosząc w słowackiejknajpie o placek z „jahodami” jesteśmyzdziwieni bo widzimy na nim truskawki...Sławomir Sikora przetłumaczył jednąz zamieszczonych w Zeszytach... anegdot,ze świadomością, że słowacki język, choć taknam przyjazny, niesie ze sobą sporo pułapek,a wzbogacony szariszskim dialektem pomnażaniebezpieczeństwa.W czasie pierwszej wojny (światowej) panowaławielka bieda. Nie było co jeść, ani w co sięoblec. Jednego razu jeden Jakuban zabłąkał sięw Preszowie na cmentarz. A tam na grobach leżałypiękne, szerokie szarfy z napisami, ze złotymiliterami. Jakuban rozejrzał się wkoło i poupychałje do torby. W domu żona uszyła z szarf sobie koszulę,mężowi gacie i coś tam dzieciom. Ale ktośw Lubowli doniósł o tym żandarmom. Żandarmiprzyszli przeprowadzić śledztwo. Oczywiście Jakubanzaprzeczył, że to cygaństwo i nieprawda. Jeślinieprawda, to zobaczymy! Podciągnijcie kobietosukienkę. Kobieta, rada nie rada, musiała podnieśćsuknię i akurat pod jej brzuchem znalazł się złotynapis: Spoczywaj w ciszy, w świętym pokoju!…Chłop ściągnął spodnie a na przedzie sterczały złotelitery: Powstanie gdy zatrąbi boży anioł…(jot); fot. Piotr DroździkWitold Kozłowski, Leszek Zegzda i Eva ArvajovaZeszyty sądecko-spiskieredaktor naczelny: Miroslav Ŝtevikz-ca redaktora naczelnego: Robert Ślusareksekretarz (tajomnicka): Anna Widełredaktor prowadzący (wykonny redaktor):Leszek Migrałazespół: Piotr Droździk, Filip Fetko, DanutaPlata, Barbara Rucka, Beata Wierzbickaoprawa graficzna, skład i łamanie: PiotrHrehorowicz (Interline)tłumacze: Antoni Kroh, Justyna Chovankowa,Miroslav Ŝtevik Sądeczanini Ryszard Grzesikdrukarnia: Goldruk


Fotografia26-letnia Dorota Czoch przebojemweszła do czołówkisądeckich fotografików.Mimo młodego wieku dałasię poznać jako artystka dojrzała,– Najukochańszą dziedzinąfotografii jest dla mnieportret i zdjęcia związanez modą, w których mogęuwolnić wyobraźnię – mówiDorota.jest jej pasją i zawodemjednocześnie. Prowadziwłasne studio „Zatrzymane chwile”.Posługuje się aparatem Nikon D200,z obiektywami Nikkor 50-200.– Fotografia jest dla mnie ... zatrzymanąchwilą. Fascynuje mnie od dziecka.Jest pasją, moją miłością, którejczęsto oddaję się bez reszty. W niej szukamukojenia, w niej się spełniam. Przeznią opowiadam różne historie, pokazujęemocje, uczucia. Staram się dostrzegaćgeniusz rzeczy, miejsc, którena pierwszy rzut oka mogą wydać sięKulturaPortret portreciarkiPortreciarkaDorota Czoch – ur. 22 grudnia 1982 r. w NowymSączu, absolwentka I LO im. Jana Długosza (2001)i inżynierii mechanicznej – PWSZ w Nowym Sączu(2004), a następnie Krakowskiej Szkoły Artystycznej– kierunek: kreatywna fotografia (2007).„żadne”, nijakie, niewarte uwagi. Tytułmojej dyplomowej wystawy brzmiałPORTRE-ciarka. To właśnie człowiekjest najczęściej podmiotem moich prac.Każdy z nas to przecież niezgłębionaskarbnica doznań, wrażeń, pragnień,gestów, opowieści. Każdy z nas odmienniepokazuje emocje, inaczej reagujena rzeczywistość. Uchwycenie takichchwil jest dla mnie najcenniejsze.Dorota kolekcjonuje te wszystkiechwile: piękne i trudne, podniosłei zwykłe, codzienne.– Pragnę by trwały, bo to chwilei emocje tworzą nas. Każda sesja, reportaż,każde konkretne zdjęcie jest dlamnie przygodą. Fotografia jest częściąmojego życia...<strong>Zobacz</strong>: portrety uliczneDoroty Czoch – str. 100.Sądeczanin kwiecień 200963


KulturaKsiądz Kazimierz Koszyk tchnął nowe życie w GołkowiceTeatr mój widzę ogromnyNie tylko w sierpniowe niedzielne popołudnia przejeżdżającyprzez Gołkowice odnoszą wrażenie, że jest to wieś nie tylko dziwaczniezabudowana, ale też wyludniona i jakaś taka… senna.Nic się nie dzieje. Widywałam je przez 30 lat. Zawsze takie były.Szeregi domów po obu stronach trasy wiodącej z Nowego Targuprzez Stary do Nowego Sącza, domów skierowanych szczytamido ulicy, z zamkniętymi wysokimi bramami podwórzami, takwysokimi, że nie widać ni kawałka obejścia.Trzy i pół roku temu w gołkowickiejParafii Świętego AntoniegoPadewskiego pojawił się nowy proboszcz,ksiądz Kazimierz Koszyk. Nibynic takiego, normalna kolej rzeczy:poprzednik osiągnął wiek emerytalny,więc odszedł na emeryturę. Jego obowiązkiprzejął następca. A jednak …To nie była wyłącznie zmiana personalna.To była przede wszystkim zupełnienowa jakość.Nic się nie da zrobićSą ludzie, którzy potrafią inspirowaćinnych, nakłaniać ich do czynów,o jakie sami siebie wcześniej nie podejrzewaliby.Środowiska, w które trafiają,potrafią zmieniać, wyzwalać w nich aktywnościniezwyczajne, często służącedobru wspólnemu. Nawet u tych jednostek,które w innych okolicznościachnie angażowałyby się na rzecz wspólnoty,którym tego rodzaju przypuszczenienigdy nie przyszło do głowy.Jak to robią? Często sami nie wiedzą,często są skromni, często nie uważajątej cechy za talent czy dar. Porządkująswe otocznie, przydają mu znaczenia,odnajdują w nim ukryte wartości i wydobywająje. Znajdują czas na rozmowy,na przygotowywania, zdobywająśrodki, szukają ludzi śpiących i budząich – „potrafisz, jeśli to poczujesz, jeślizrozumiesz, jeśli zobaczysz siebie w tejroli, tak, jak ja ciebie w niej widzę”. Sątacy ludzie. A jeśli w danej społecznościjest ich kilkoro, jeśli się spotkają i porozumieją,jeśli zechcą podjąć próbębudowania, to pozostała część populacjinie ma wyboru, prędzej czy późniejzechce podążyć za nimi, poddasię ich woli i będzie realizować ich zamierzeniaz przekonaniem, iż są takżeich własnymi. Owe akty woli wspólnegodziałania służą budowaniu nie tylkosensu stricte, ale też dzierganiu owychw istocie kruchych więzi pomiędzy sąsiadami,bliższymi i dalszymi, owocującbogactwem kontaktów, wzmacniająctak ważne - zwłaszcza dla człowiekadzisiaj - poczucie bycia z innymi, tworzeniaz innymi.Tak też i w Gołkowicach było. Wszyscyuważali o sobie wzajem, że nic sięwe wsi nie da zrobić, że każdy jest samdla siebie. Nawet ona, Małgorzata,która tam mieszka od lat, była o tymprzekonana. Małgorzata, która potrafiłabudzić w ludziach apetyt na codziennei niecodzienne czyny, bywałoże heroiczne.Na scenie grają miejscowiJak to przy parafiach i przy tejfunkcjonuje Rada Parafialna. Ksiądz64kwiecień 2009Sądeczanin


KulturaKazimierz zainicjował powstanie oddziałówAkcji Katolickiej i Caritasu.Pomyśleli, a później postanowili,że trzeba zbudować nowy kościół. Dlaspołeczności parafialnej liczącej niewieleponad 2000 osób to wielkie wyzwanie.Wielkie, ale nie dla tych, którzybudując kościół gromadzą ludzi wokółtego budowania, bo ludzie dająto coś, coś więcej niż tylko pieniądze.A w tej społeczności nie tylko budująkościół z materii, nie tylko są kościołem- wspólnotą religijną.Ksiądz Kazimierz obiecał: - Podziemiakościoła oddam dla teatru: będziescena, garderoby, rekwizytornia. Teraznie mają gdzie urządzać prób, wystawiaćjasełek i misteriów, organizowaćkoncertów.Na rekwizytornię ksiądz oddał jedenz pokoi na plebani. W budynkuszkoły i w kościele wystawiali premierowejasełka i misteria oraz koncerty.Pierwszy spektakl dali 1 stycznia 2007r. Nosił tytuł „W poszukiwaniu małegoJezusa”. Aktorami byli miejscowi: dorośli,młodzież i dzieci. Kilkadziesiąt osób.Jasełka – tak jak i wszystkie inne spektakleteatralne i koncerty - reżyserowałaMałgorzata. Pojechali z nimi do Krakowa,Podegrodzia, Barcic i StaregoSącza. Dochód z nich zasilił funduszbudowy kościoła. Premierę „Misteriummęki, śmierci i zmartwychwstania pańskiego”wystawili w Niedzielę Palmową2007 r. Koncert „Niech kolęduje z namicała ziemia” – 6 stycznia 2008 r. Między2 a 16 marca 2008 r. ponownie prezentowali„Misterium …” i ponownie nie tylkou siebie, ale też w Starym Sączu.W styczniu 2009 r. przygotowali dla340 osób koncert pt.: „Tobie mały Panie”.Zorganizowali bal charytatywny,a w czerwcu – tak jak w latach ubiegłych– mają zamiar przygotować festynparafialny.Ci, którzy przyszli tylko po to, by zwyczajnieoglądać spektakle czy słuchaćkoncertów, uczestniczyli „szerzej i głębiej”niż się spodziewali, z pewnościąwidzieli, słyszeli: „wielkie powietrzne przestrzenie”,jak „ludzie je pełnią i cienie”, jak„rosną w burzę nawalną”, „w gromachi wichrze szaleją i gasną w gromach i wichrze”,„grają – tragedię mąk duszy/ w tragicznymteatru skłonie, żar święty w trójnogachpłonie i flet zawodzi pastuszy.”A Małgorzata: „Teatr mój widzęogromny”, „słucham, słucham i patrzę– poznaję – znane mi twarze, ich nie ma– myślę i marzę, widzę ich w duszy teatrze!”(Stanisław Wyspiański, 6 sierpnia1904 r., przyp. aut. )Tekst i fot. Bożena KrólSądeczanin kwiecień 200965


KulturaTo, co dajemy Panu Bogu, powinno być najwspanialszeSzaty liturgiczne w BoguszyObydwa kościoły w Boguszy szczycą się nie tylko zabytkowymiołtarzami i ikonami, naczyniami liturgicznymi, piszczałkowymiorganami, ale także zbiorem licznych zabytkowych szat liturgicznych.W tej krótkiej wypowiedzi na te ostatnie chcę zwrócićuwagę. Są to głównie zabytkowe ornaty.Nazwa ornat pochodzi od łacińskiegosłowa ornatus – ozdobiony.Ornat zawsze był i jest używanywyłącznie przy celebrowaniuMszy świętej, a więc do najświętszejczynności Kościoła, do bezpośredniegospotkania z Panem Bogiem. Dlategogłęboka wiara naszych przodkówmobilizowała do wykonywania szatliturgicznych z najpiękniejszych i najcenniejszychmateriałów i ozdabianiaich haftami najwyższej klasy artystycznej.Zresztą nakazuje to Pismo święte.Dzięki temu mamy ornaty – arcydziełasztuki. Wykonanie niektórych wymagałokilkuletniej pracy ludzi wybitnieuzdolnionych.Mamy ornaty z tak zwanym pasempolskim, czyli całkowicie pokrytymhaftem złotą i srebrną nicią pionowympasem z przodu i z tyłu szaty.Mamy też ornaty całe pokryte ręcznymhaftem złotą, srebrną i kolorową nicią.Niektóre pochodzą z XVII i XVIII wieku.Na jednym widnieje napis A.D.1734.Omawiane szaty pochodzą z różnychkościołów. Trafiły w moje ręce częstobardzo zniszczone, ale fachowa rękapani Heleny Michalin, zamieszkałejw Boguszy, przywróciła im pierwotnepiękno i w dalszym ciągu chwalą PanaBoga w liturgii. Te wspaniałe szaty wyrażającześć dla Pana Boga. Specjalniewykonane na Jego chwałę.To, co dajemy Panu Bogu powinnobyć najwspanialsze, najdroższe,na co tylko człowiek potrafi się zdobyć.Jakże w blasku tych wspaniałychzabytków mizernie prezentują sięobecnie wykonywane i używane szatyliturgiczne. Tandeta, marny materiał,komputerowe hafty, aplikacje z błyszczącejceraty.Dla siebie wykwintne pałace, luksusowesamochody, a dla Pana Boganajlichsza tandeta. To jest obraza MajestatuBożego. Uczmy się od minionychpokoleń prawdziwej miłości, czcidla Pana Boga.ks. Mieczysław CzekajAutor pracuje w parafii pw. NarodzeniaNajśw. Maryi Panny w KrólowejGórnej, gm. Kamionka Wielka, obejmującejtakże Królową Polską, Boguszę,oraz część Cieniawy i Mszalnicy;znawca i miłośnik sztuki cerkiewnej,laureat nagrody Sądeczanin 2000Roku, przyznanej za ratowanie zabytkowychcerkwi połemkowskich.66kwiecień 2009Sądeczanin


40 000Remanent z zimowej statystyki: wśróduczestników zimowego wejścia naBabią Górę znalazła się 40-tysięczna osobabiorącą udział w wycieczkach organizowanychprzez nowosądecki oddział PolskiegoTowarzystwa Tatrzańskiego od 1990 r. Byłanią Maria Dominik z Nowego Sącza.Łącznie w 2008 r. oddział PTT (zrzeszający283 członków) zorganizował 68 wycieczekgórskich dla 2740 mieszkańców miasta.PTT w Nowym Sączu prowadzi akcjęzdobywania GOT PTT i odznak „Ku Wierchom”dla dzieci, wydaje pismo „Beskid”,organizuje kursy przewodników i pilotówwycieczek. W listopadzie opracowano i wydanoinformator „Nowy Sącz – ścieżki spacerowew obrębie Starego Miasta”, przeznaczonydla turystów i gości odwiedzającychmiasto.Wyprawą roku była 17-dniowa wędrówkapo Dolomitach i Apeninach. W sierpniuub. roku sądeczanie weszli m.in. na Etnęi Wezuwiusz.Fot. arch. PTTWyprawa do Włoch – Civetta w DolomitachWielkopiątkowa Droga do Krzyża – MogielicaZaduszki na cmentarzach z I wojnyświatowej – GródekWyprawa z Sądeckim Uniwersytetem Trzeciego WiekuR E K L A M ASądeczanin kwiecień 200967


Oświata6Patroni szkół na SądecczyźniePapież przedksiężną i królowąBOŻENA KRÓLImię to jeden z elementów tożsamości człowieka. Imiona nawiązywałydo pożądanej cechy, konkretnej umiejętności czy predyspozycji.Są jak szata i osobowość. Imiona noszą bogowie. Ludzienadają imiona ulicom, okrętom. Niektórzy swoim samochodom.Imiona noszą zwierzęta domowe. Święci czuwają nad kościołami.Swych patronów mają organizacje pożytku publicznegoi szkoły.Nie przebrzmiała jeszcze burzawokół zamiany patrona Gimnazjumnr 2 w Nowym Sączu. Jak już informowaliśmyw „Sądeczaninie”, UrszulęKochanowską, patronującą tej szkoleod blisko 100 lat (najpierw to byłaszkoła powszechna, potem podstawowa,od 1999 roku – gimnazjum) zastąpiononiedawno Księdzem-PoetąJanem Twardowskim. Zaprotestowalinie tylko absolwenci i byli nauczyciele„Urszulki”, uznając decyzję Rady MiastaNowego Sącza za zamach na tradycjei historię, wręcz za haniebną.Jak tę sprawę regulują przepisy?Najpierw wniosek,potem uchwałaWyboru lub zmiany patronadokonuje społeczność szkolna.Jest to jej wyłączna kompetencja.Ustawodawca nie wskazuje proceduryzgłaszania wniosku o nadanie szkoleimienia, ale przyjmuje, że ma to byćwspólny wniosek trzech organówszkoły.Procedura nadania imienia obejmujeokres przygotowawczy. W tymczasie rada rodziców, rada pedagogicznai samorząd uczniowski przedstawiająi promują sylwetki swychkandydatów.Par. 1 ust. 4 ramowego statutu publicznejszkoły podstawowej, stanowią-kwiecień 2009cego załącznik nr 2 do rozporządzeniaMinistra Edukacji Narodowej z dnia 21maja 2001 r. w sprawie ramowych statutówpublicznego przedszkola orazpublicznych szkół (w przypadku gimnazjówjest to par. 1 ust. 3 załącznikanr 3 do ramowego statutu gimnazjum)stanowi, że szkole nadaje imię organprowadzący tj. wójt, burmistrz lub prezydentmiasta, po podjęciu stosownejuchwały przez: radę gminy lub miasta,na wniosek rady szkoły lub na wspólnywniosek rad: pedagogicznej, rodzicówi samorządu uczniowskiego. W przypadkuszkół ponadgimnazjalnych starostaalbo marszałek województwawykonują uchwałę rady powiatu lubsejmiku województwa.Nadanie imienia szkole ma uroczystąoprawę. Wiąże się także z jej przyjęciemdo rodziny szkół imienia danegopatrona.W powiecie nowosądeckim 50szkołom podstawowym, spośród 130,nadano imiona. W mieście Nowy Sączwszystkim.Na 53 gimnazja w powiecie tylko 8ma swego patrona. W Nowym Sączuwszystkie i 9 z 12 szkół ponadgimnazjalnych(w marcu br. patronem ZespołuSzkół Budowlanych w NowymSączu został założyciel znanej dynastiiarchitektów Zenon Adam Remi). W powiecieimiona nosi połowa z 18 szkółtego typu.Święci, królowie,pisarzeNa Sądecczyźnie społeczności 12szkół różnych typów wybrały imięJana Pawła II, w tym: 6 szkół podstawowych(Gołkowice, SP-2 w Muszynie,SP-21 w Nowym Sączu, Podole-Górowa,Florynka, Boguszowa),Zespół Szkół Podstawowo-Gimnazjalnychw Łososinie Dolnej, 4 gimnazja(Gołkowice, Łabowa, Florynka, Tylicz)i Zespół Szkół Ponadgimnazjalnychw Krynicy-Zdroju.Decyzję o nadaniu imieniaświętych Kościoła determinujedążenie do tego, by uczeńwszedł w rzeczywistość wspólnotywiary. Patron nie tylko orędujeza nim, ale stanowi wzorzec donaśladowania, pod warunkiem,że rodzice i nauczyciele potrafiąodpowiednio przygotować iprowadzić proces wychowawczy.Odniesienie do świętego patronasprawia, że człowiek może swojąwiarę przeżywać we wspólnociewiernych, bez nieustannego poszukiwaniajakiegoś oparcia, możeodnosić ją do osoby, która przednim żyła i to żyła swoją wiarą wtaki sposób, że znalazła wspólnotęz Bogiem po śmierci. Patron stanowidla człowieka żywą postać, któradała świadectwo życia i wiary wcodzienności. Także w ten sposóbmożna budować w człowieku hierarchiępożądanych wartości.Sądeczanin


OświataDrugą pozycję w rankingu zajmująszkoły, które za patrona obrałyŚwiętą Kingę. Imię Świętej nosząszkoły podstawowe w: Wawrzce, Maciejowej,Popowicach, Olszance, sądeckieGimnazjum nr 5 oraz Zespół Szkółw Łącku i Zespół Szkół Zawodowychw Podegrodziu.O posłudze Jana Pawła II wiemywiele. O Kindze (Kunegundzie)wiemy, że była węgierską księżniczkąpoślubioną Bolesławowi Wstydliwemu.Znamy legendy o odnalezieniujej zaręczynowego pierścieniaw solnej bryle czy o ucieczce przedTatarami na zamek pieniński. Mniejosób wie, że swój – wcale niemały– posag przeznaczyła na odbudowąkraju po najeździe tatarskim w 1241r., że niosła pomoc chorym, ubogimi potrzebującym, że zakładałanowe osady, budowała i wyposażałakościoły, że była mecenasem sztuki,że jest patronką Polski, ubogichi górników solnych. To właśnie jej zawdzięczająswój rozwój kopalnie soliw Bochni i w Wieliczce.Cztery szkoły noszą miano KrólowejJadwigi. Po trzy szkoły wybrałyjako patronów: Władysława Jagiełłę,Stefana Kardynała Wyszyńskiego, MarięKonopnicką, Władysława Orkana.Dwakroć nadawano imiona: MikołajaKopernika, o. Stanisława Papczyńskiego,Bolesława Chrobrego, Orląt Lwowskich,Bohaterów Sądecczyzny, AdamaMickiewicza, Tadeusza Kościuszki, JanaDługosza. W grupie badanych szkółsą także noszące imiona: Kurierów Sądeckich,Sybiraków, braci Potoczków,Armii Krajowej czy 1. Pułku StrzelcówPodhalańskich Armii Krajowej.Ciekawe, że na zmianę patronanie zdecydowała się społecznośćSzkoły Podstawowej w Klęczanach.Nosi ona – od 22 lipca 1965 r. – imięWładysława Broniewskiego.Do panteonu popularnych patronównależą: królowie (Władysław Jagiełło),pisarze (m.in.: Władysław Reymont,Stanisław Wyspiański, StefanŻeromski) poeci (Juliusz Słowacki, JulianTuwim), kompozytorzy (Karol Szymanowski),malarze (Artur Grottger),wojskowi i harcerze (Tadeusz Kościuszko,Henryk Sucharski, StanisławLeszczyc-Przywara), księża (kardynałStefan Wyszyński, Józef Tischner),nauczyciele (Franciszek Pawłowski),uczeni i wynalazcy (Mikołaj Kopernik,Oskar Lange, Tadeusz Tański), społecznicy(Wincenty Witos), święci Kościołakatolickiego (Franciszek z Asyżu, królowaJadwiga).Niezbyt często społeczności szkolnewybierają osoby lokalnie znaneczy zasłużone dla danej miejscowości.W Nowym Sączu imię sądeckiegomalarza Bolesława Barbackiegonosi Zespół Szkół nr 3. Imię generałaJózefa Kustronia, który spędziłw Nowym Sączu młodość, wybrałaspołeczność Zespołu SzkółElektryczno-Mechanicznych.Krynickie gimnazjum nosi imięprof. Józefa Dietla, a podegrodzkieo. Stanisława Papczyńskiego. SzkołąPodstawową w Witowicach opiekujesię Św. Świerad, a tą w Tęgoborzy– mjr pil. Jerzy Iszkowski. Zespół Szkółw Trzetrzewinie uhonorował zasługi,pochodzącego z tej wsi, generałaMichała Gałązki, generała Józefa Gizy- Zespół Szkół w Wielogłowach, a płk.Narcyza Wiatra – Szkoła Podstawowaw Gostwicy.Zespół Szkół w Barcicach nosi imięFranciszka Świebockiego, aresztowanegopodczas prowadzenia lekcji11 listopada 1942 r. i zamordowanegow Oświęcimiu kierownika barcickiejszkoły.Patroni szkół sądecczyznyKrólowa Jadwiga Władysław Jagiełło Maria KonopnickaPatronka siedmiu szkół na Sądecczyźnie, św. Kinga(z ołtarza kościoła św. Kazimierza w Nowym Sączu)Mikołaj Kopernik Stanisław Papczyński Bolesław ChrobrySądeczanin kwiecień 200969


OświataXI Sądeckie Targi Wyższych UczelniStudia do wyboru,do koloru...Duża frekwencja towarzyszyła IV Sądeckim Targom WyższychUczelni. W hali widowiskowo-sportowej przy ul. Nadbrzeżnejw Nowym Sączu zjawili się tłumnie nie tylko tegoroczni maturzyści,ale też ich koledzy z młodszych klas zaciekawieni perspektywamiprzyszłej edukacji.70kwiecień 2009bogatą, kolorową ofertą wystąpiłook. 40 szkół wyższych i poli-Zcealnych, a doradztwem zawodowymsłużyły Urzędy Pracy (Powiatowy i Sądecki),Nowosądecki Inkubator Przedsiębiorczościoraz Centrum Informacjii Planowania Kariery Zawodoweji Centrum Nauki i Biznesu „Żak”. Byłyteż banki oferujące dogodne pożyczkidla studentów, studenckie kartybankomatowe.Oblegane (masowo także przezdziewczęta) było stoisko Wojska Polskiegooraz Akademii Marynarki Wojennejz Gdyni, przy którym oficerowiezachęcali do podjęcia studióww mundurze.Uniwersytety krakowskie (Pedagogiczny,Rolniczy, Ekonomiczny),Politechnika Krakowska i AkademiaGórniczo-Hutnicza odwoływały siędo wysokich lokat w krajowych rankingach,europejskich standardównauczania, bogatych tradycji. Zainteresowaniewzbudzała też ofertaedukacji specjalistycznej np. ElitarnejSzkoły Służb Ochrony i Biznesu „Cobra”czy Szkoła Jazdy Quattro.Spore kolejki ustawiały się do uczelnisądeckich: Wyższej Szkoły Biznesu –National Louis University (do studiówna nowym, magisterskim kierunku –psychologii – zachęcał osobiście rektorWiktor Cwynar), Państwowej WyższejSzkoły Zawodowej (11 kierunków,35 specjalności w 5 instytutach), WyższejSzkoły Przedsiębiorczości, SzkołyPolicealnej Pracowników Służb Medycznychi Społecznych (kierunki:technik farmaceutyczny, technik masażysta,ratownik medyczny, opiekunw domu pomocy społecznej).Bożena Borkowska, współorganizatorkatargów, za największy magnesdanej szkoły uznaje osobiste,przekazywane z ust do ust, rekomendacjestudiujących już słuchaczy lubabsolwentów, którzy zdobyli intratneposady.(weg); fot. (leś)Do studiów na WSB-NLU namawiał rektorWiktor Cwynar (w środku)Sądeczanin


Chodzić doświętej KingiBOŻENA KRÓLTo niezwykła szkoła. Musi taka być, jeśli uczęszczają do niej tacyuczniowie, jak ten chłopiec, który z własnego stypendium przeznaczył100 zł na pomoc dla ruandyjskich dzieci. Kilkorga dzieci,których rozwój wspiera społeczność Kingi.Łącku, od roku 1963, funkcjonowałyszkoły rolnicze, później tak-Wże liceum zawodowe. W obecnym kształcieorganizacyjnym Zespół Szkół w Łąckuistnieje od 1998 r., a imię świętej Kingi nadanomu 6 stycznia 2000 r. Cztery lata późniejoddano nowy budynek, przystosowanydo potrzeb osób niepełnosprawnych,z nowoczesnymi pracowniami i salamilekcyjnymi, z osobistymi szafkami dla uczniów.Zespół tworzą: liceum ogólnokształcącez profilami humanistycznymi - jednoz niewielu tego typu zlokalizowanychna polskiej wsi, technika: ekonomiczne,żywienia i gospodarstwa domowego orazzasadnicza szkoła zawodowa. Niebawemzostaną utworzone dwa kolejne kierunki,a mianowicie: technik organizacji usługgastronomicznych oraz budownictwa.Dyrektorem szkoły od roku 2001jest Lucyna Prostko. Kadra pedagogicznaliczy 30 nauczycieli zatrudnionych w pełnymwymiarze czasu pracy oraz 9 niepełnozatrudnionych.Średnia wieku kadry- około 30 lat. Większość to nauczycieledyplomowani. Wielu spośród nich mauprawnienia egzaminatorów zarównonowej matury, jak i do przeprowadzaniaegzaminów zawodowych. Nadto szkoładysponuje uprawnieniami do organizacjiegzaminów zawodowych.W szkole pobiera naukę około 500uczniów, absolwentów gimnazjówz trzech powiatów: nowosądeckiego, limanowskiegoi nowotarskiego. Placówkanie ma żadnych problemów z naborem.Co więcej, w bieżącym roku szkolnymnaukę w łąckich technikach – jak wynikaz badań kuratorium – podjęli najlepsi spośródubiegających się o przyjęcie do prowadzonychprzez powiat nowosądeckiszkół tego typu.Sukcesy uczniówi marzenia nauczycieliWyniki egzaminów maturalnychsą przedmiotem wewnątrzszkolnych analiz.Uprawnionym jest twierdzenie o wysokimprzyroście wiedzy, osiąganym przezuczniów liceum i technikum. Wyniki egzaminusą niejednokrotnie wyższe niż uzyskiwaneprzez maturzystów województwa.Młodzież nie musi korzystać z prywatnychkorepetycji. Dla zdających egzaminmaturalny nauczyciele prowadzą po kilkagodzin konsultacji przedmiotowych w tygodniu.Organizują zajęcia powtórkowelub poszerzające wiedzę podstawową. Dlapierwszoklasistów, potrzebujących wsparcia,prowadzone są zajęcia wyrównawcze.Wśród zajęć o charakterze profilaktycznymsą lekcje prowadzone w więzieniui w gmachu sądu.– W naszej szkole nie ma anonimowości,podziału na wieś i miasto, tak jak w szkołachmiejskich. U nas nikt nikogo nie dyskryminujeze względu na pochodzenie – mówi dyrektorLucyna Prostko.Właśnie tu, w szkole, odkrywa się i rozwijawszystkie zdolności i predyspozycjemłodzieży. Nie tylko te artystyczne lubsportowe. Kinga Majchrzak dwukrotniezwyciężyła uzyskując maksymalną liczbępunktów w małopolskim konkursie „Bohaterowienaszych lektur”, a tegorocznaW szkole pobiera naukę około500 uczniów, absolwentów gimnazjówz trzech powiatów: nowosądeckiego,limanowskiegoi nowotarskiego. Placówka nie mażadnych problemów z naborem.OświataW szkole noszącej imię świętej Kingi52 uczniów nie tylko tworzy grupęwolontariuszy, ale chce i niesie pomoctym, których już nikt nie potrzebujei tym, którzy jej potrzebują.maturzystka Renata Duda zdobyła ten laurprzed dwoma laty. Ewa Faron była finalistkąetapu centralnego Olimpiady WiedzyBiblijnej. Agata Faron, Wioletta Jasińskai Bartłomiej Tarchała wygrali konkurs „Żebynie zapomnieć…”. W nagrodę pojechalina fundowaną przez starostę nowosądeckiegowycieczką do Włoch. Także inni uczniowieodnoszą znaczące sukcesy w konkursach:recytatorskich, poezji śpiewanej,sportowych. Wielu z nich jest utalentowanymiwokalistami czy instrumentalistami.Przyszli technicy często wyjeżdżają na zawodyi konkursy branżowe.W szkole noszącej imię świętej Kingi52 uczniów nie tylko tworzy grupę wolontariuszy,ale chce i niesie pomoc tym,których już nikt nie potrzebuje i tym, którzyjej potrzebują. I nie jest to tylko ikona.Oni to robią naprawdę i w grudniu 2008 r.,w obecności marszałka województwa małopolskiegoMarka Nawary, wicemarszałkaLeszka Zegzdy, księdza kardynała StanisławaDziwisza oraz wicekuratora oświatyAgaty Szuty otrzymali za projekt „Pomocjak kromka chleba” jedną z pięciu głównychnagród w konkursie „Mieć wyobraźnięmiłosierdzia”. Pojechali do Rzymu.Wolontariat prowadzi „Kruszynka”(ks. Krzysztof Orzeł). Pani dyrektor szkołymówi o nim: – „To dusza szkoły”. Organizujewycieczki w Bieszczady i Góry Świętokrzyskie,do Częstochowy, rekolekcjew Gródku nad Dunajcem, wyjazdy za granicę- także dla nauczycieli (Paryż, Rzym).Dzięki niemu powstał w Łącku punkt spotkańmłodzieży zrzeszonej we wspólnocieTaizé. Na święto szkoły katecheta zapraszaludzi sławnych lub interesujących, np.:sportowców (Robert Korzeniowski), muzyków(Natalia Niemen, Jarek Wajk z zespołuDżem).O czym marzą, dyrektor i nauczycieleszkoły? Lucyna Prostko:: – O sali gimnastycznejz prawdziwego zdarzenia, takiej,by w szkole można było organizować gryzespołowe, by sekcja siatkówki nie musiałana treningi jeździć do Gimnazjumw Zagorzynie.Anna Skalska: – Chciałabym, by naszamłodzież wierzyła w siebie, w swojemożliwości”.Sądeczanin kwiecień 200971


OświataAnna Brodowska dodaje: – By zdawaliegzamin maturalny jak najlepiej, by decydowalisię na podjęcie studiów w dużychośrodkach akademickich.Stypendia dla najlepszych72W bieżącym roku szkolnym 105 uczniówZespołu Szkół w Łącku otrzymujestypendia, między innymi z Funduszu Stypendialnegoim. Braci Potoczków, Fundacjiim. abpa Jerzego Ablewicza w Tarnowieoraz z funduszy europejskich w ramachprogramu „Kapitał Ludzki”. Młodzież wspierateż starosta nowosądecki. Osiągnięciasportowe nagradza Fundacja SapereAuso. Warunkiem uzyskania stypendiumjest wysoka średnia z ocen, przekraczającaw ciągu roku szkolnego poziom 4,0-4,5. Wśród beneficjentów są i tacy, którychśrednia ocen wynosi powyżej 5,0. W bieżącymroku szkolnym stypendystami Fundacjiim. abpa Jerzego Ablewicza jest 7 uczniów:Kinga Bawełkiewicz, Ewa Czepielik,Joanna Gorczowska, Józef Jawor, KatarzynaŁacny, Katarzyna Nikiel, Bogdan Syjud.W tej szkole, przecież tylko prowincjonalnej,nie zostawia się zdolnych i niezamożnychabsolwentów samym sobie.Marzący o studiach otrzymują wsparcie finansowez lokalnej Fundacji Stypendialnej„Dzieło Świętej Kingi”. Dyrektor szkoły byłajedną z inicjatorek powołania Fundacji, realizującejideę, sformułowaną przez papieżaJana Pawła II podczas spotkania z wiernymina krakowskich Błoniach w 2002 r.:„W obliczu współczesnych form ubóstwa,których nie brakuje w naszym kraju, potrzebnajest dziś wyobraźnia miłosierdziaw duchu solidarności z bliźnimi, dziękiktórej pomoc będzie świadectwem braterskiejwspólnoty dóbr” – mówił Jan PawełII.Idąc za wskazaniem Papieża-Polakaw Łącku postanowili, że: „celem działalnościstatutowej Fundacji jest udzielaniestypendiów studenckich zdolnym,ale niezamożnym absolwentom oraz uczniomZespołu Szkół im. św. Kingi w Łącku.”Otrzymuje je aktualnie 4 absolwentówszkoły: Alina Banach – studiująca na AkademiiPedagogicznej w Krakowie, JadwigaKlag i Cecylia Faron, które wybrały UniwersytetEkonomiczny w Krakowie i EwelinaMyjak z Uniwersytetu Rzeszowskiego.Program stypendialny obejmował jeszczestudiujące: Kingę Majchrzak, Ewę Faron,Łucję Myjak. Dwoje stypendystów ŚwiętejKingi - Tomasz Jurkowski i Elżbieta Kucia– już ukończyło studia.kwiecień 2009Wycieczka nad bieszczadzką SolinęW Teatrze J. Słowackiego w KrakowieWolontariat szkoły z kardynałem S. DziwiszemSądeczanin


HistoriaCzy naprawdę świętaMałgorzata winna byćw herbie Nowego Sącza?Ostatnie prawie pół roku trwała moja praca nad identyfikacją herbów miast, które umieszczono nadoknami pierwszego piętra naszego ratusza. Spędziłem wiele godzin w bibliotekach, na stronachinternetowych, nie tylko w języku polskim, korespondowałem z wieloma naukowcami – heraldykami.Wreszcie udało mi się rozszyfrować wszystkie herby. Trzeba przyznać, że była to bardzo frapująca,trochę nawet detektywistyczna praca. Ukazała się w kwartalniku Urzędu Miast (I kwartał 2007)pt. „Pionierska inwentaryzacja Wiesława Piprek – Herby na Ratuszu”.Przy okazji dotarłem do różnychprac pochodzących ze średniowieczai wieków średnich, a dotyczącychheraldyki związanej z naszymmiastem. Badając te opracowania,nie do końca mogę się zgodzić z tymi,którzy uparcie twierdzą, iż herbem NowegoSącza była Św. Małgorzata.Otóż dotarłem do opracowaniaautorstwa Bartłomieja (Bartosza) Paprockiego(1543-1614) wydanegow Krakowie w 1578 r. pt: „Gniazdocnoty : zkąd herby rycerstwa sławnegoKrólestwa Polskiego, WielkiegoKsięstwa Litewskiego, Ruskiego, Pruskiego,Mazowieckiego, Zmudzkiegoy inszych Państw do tego Królestwanalezacych Książąt y Panow poczatekswoy maią” (na zdjęciu oryginalnaokładka z tej książki).W książce tej, znawca heraldykiz tego czasu oprócz herbów (klejnotów)rodowych, podaje również herbyZiem Polskich i większych miast.I co tam znalazłem rewelacyjnego. BartłomiejPaprocki podaje, iż herbem NowegoSącz w końcu XVI wieku (w czasachmu współczesnych, kiedy piszeswoją pracę), jest herb „trzy wieże” (str.1225 powyższej książki). Poniżej strona1225 oraz fragment tej strony:Tenże Bartłomiej Paprocki wydajew kilka lat później bo w 1584 rokuw Krakowie podobne opracowanie„Herby rycerztwa polskiego : na pięcioroxiąg rozdzielone…”W tym nowym opracowaniu podajenawet opis miasta i jego herbu. Piszedosłownie:„Ziemia Sądecka, która należydo woj. Krakowskiego, używa takiemkształtem jako Sedomierska. Najprzedniejszysenator, kasztelan. Zamekmurowany przyległy granicomwęgierskim.”Sądeczanin kwiecień 200973


Historia74„Miasto Sądecz przedniejsze używaza herb Trzech Wież, zbudowanemod Weńczesława króla, jakoo tem świadczy Kromer w Księgach11, (tekst łaciński). To było roku 1304.W historyi o przydadkach tego krajuczytać będziem.”Ponieważ Bartłomiej Paporcki powołujesię na MarcinaKromera (1512-1589) – rodemz Biecza, historyka,żyjącego niecowcześniej a opisującegodzieje Polskiod wczesnegośredniowiecza, należymniemać, iżherbem NowegoSącza od lokacji(albo nieco później)miasta byławłaśnie potrójnawieża bramna.Ale w XV wiekujuż na pewno wieżabyła herbem N. Sącza (opracowanieKromera po łacinie wydane w 1577 r).W XIX wieku w 1858 roku praca BartłomiejaPaprockiego została na nowoopracowana (reprint) przez KazimierzaJózefa Turowskiego i wydana NakłademWydawnictwa Biblioteki Polskiejw Krakowie.kwiecień 2009Św. Małgorzata jest patronką miastai jej postać jest uwieczniona na średniowiecznychherbach i pieczęciachmiasta. Te stare pieczęcie można dziśoglądać w głównej sali ratuszowej. Podobniezresztą było z herbem i pieczęciąKrakowa lokowanym w 1257 roku.Otóż początkowo w herbie i na pieczęciachkrakowskich był św. Stanisław –biskup. Później zastąpiono ten symbolherbem z wieżą bramną i orłem.Zresztą w podobnym duchu piszeŻegota Pauli w swoim dziele STARO-ŻYTNOŚCI GALICYJSKIE – zebrał i wydał– Żegota Pauli we Lwowie 1838 r:„Pieczęć królewskiego miasta Nowego-Sądczapochodzi z początku XIV.albo nawet z XIII. jeszcze wieku. Widaćna niej S. Małgorzatę ze smokiem; dokołazaś S(igillum) advocati atque civiumd(e) Kernniz (pieczęć wójta i mieszczanw Kamienicy) a w środku: Bla (beata)Marg(arita) virg. + edi. Pieczęć ta z woskuzwyczajnego na jedwabnym amarantowymsznurku wisząca, potwierdzadokument pergaminowy, którymwójt Mikołaj i mieszczanie sądeccyprzystają na ugodę, między miastemKrakowem a Sądczem za pośrednictemwojewody krakowskiego Spicymirazawartą w Krakowie d. 12 czerwcar. 1323. Obwarowanyw tej ugodzieobu stronomwolny przechódprzez Sądcz i Kraków,z wyjątkiemaby tylko towarówżadnych rzekamiWisłą i Dunajcemnie prowadzono.I jeszcze jedenargument na poparcie mojej tezy. Kiedyspojrzymy na herby polskich miast,lokowanych w średniowieczu i nazwanych„miastami królewskimi” to prawiewszystkie mają w swoich herbach wieżebramne (np. Kraków, Lwów, Poznań,Toruń, Kalisz itp.), a więc i Nowy Sączpretendujący do miana KrólewskiegoMiasta miał w swoim herbie potrójnąwieżę bramną. Mówi o tym równieżjuż wyżej cytowany Żegota Pauliw swojej książce „Starożytności Galicyjskie”z 1838 r.:„Obecnie ma Nowy-Sadecz w pieczęcibramę z trzema wieżami, w którejmąż zbrojny stoi; albowiem w XV.wieku wszystkie miasta królewskieużywające prawa magdeburskiego(np. Lwów, Poznań, Toruń i.t.p.) przybrałyza pewne godło swej powagitrzy wieże”.Nie można posądzić naszego wybitnegohistoryka ks. Jan Sygańskiegoo wysługiwaniei sprzyjanieAustriakom, ani teżo nie znajomość sprawy. A on właśniena tytułowej stronie swojego dzieła„Nowy Sącz, jego dzieje i pamiątki”z 1892 r. przedstawia właśnie herbyz wieżami. Dla tego herbu zarezerwo-Sądeczanin


Historiawał też osobną stronę. Trzeba zaznaczyć,iż herb z wieżą bardzo się temu świątobliwemukapłanowi spodobał, bowiemwprowadził na nim wiele elementówdotychczas nie wprowadzanych. A więc:rycerz, giermek czy pachołek stoi na posadzcew kształcie szachownicy, drzwiposiadają upiększenia, jak również samwojownik jest przedstawiony wielomaszczegółami.No i jeszcze materiały austriackie.W roku 1885 w Wiedniu wydana zostałapraca Karla Lind`a, „Städte-Wappenvon Österreich-Ungarn nebst den Landeswappenund Landesfarben“, w którejautor na kolorowej tablicy prezentujeherb Nowego Sącza z bramą. II<strong>wydanie</strong> tej książki opracowane zostałoprzez Hugo Gerarda Ströhl`a w 1904 r.W krakowskich Sukiennicach remontowanychw końcu XIX wieku, może wzoremNowego Sącza, również umieszczonoherby miast „partnerskich” z okresuśredniowiecza. Tam również umieszczonoherb Nowego Sącza z wieżą.W opracowaniu „Herb i pieczęcieNowego Sącza” autorstwa Mariana Gumowskiego,zamieszcznym w „RocznikuSądeckim”, t. IV z 1960 r. również ta sprawanie jest do końca sprecyzowana.Wielki znawca problematykiheraldycznejprof. Gumowski mówio pieczęciach ze św.Małgorzatą, ale równieżo pieczęciach z rycerzemw bramie. Do końcanie rozstrzyga jak to z tymherbem Nowego Sącza było. Mówi, iżherb z wieżą kojarzy się z herbem Grzymałai podobny jest do herbu Krakowai Lwowa. Ale to przecież nie są argumenty,aby herb ten zdecydowanieodrzucać.I jeszcze jedno. W trakcie rozmowyz którymś z polskich naukowców profesorówheraldyków, wyraziłem się dosłownie„Austriacy narobili nam zamętu– wprowadzając nowe herby”, profesorów obruszył się i stwierdził, że właśniewręcz przeciwnie: Austriacy próbowalizrobić porządek z heraldyką polskichmiast.Zresztą na wielu obiektach w NowymSączu można zobaczyć herb z rycerzem,m.in. na Szkole im. Królowej Jadwigina ul. Jagiellońskiej, czy na płyciegrobu Nieznanego Żołnierza, która niegdyśbyła na Plantach, a dziś możnają zobaczyć na cmentarzu komunalnymprzy ul. Rejtana.Wiem, że tym tekstem narobię trochęniepotrzebnego zamieszania. Bowiemjuż przed wojną trwały prace nadwprowadzeniem w Nowym Sączu herbuśw. Małgorzaty. Prezydent i RadaMiasta zwróciła się w tej sprawie w 1937roku do Ministerstwa Spraw Wewnętrznychz prośbą i wnioskiem o ustalenieostatecznego wzoru sądeckiego herbu.Ministerstwo opowiedziało się za herbemze św. Małgorzatą i wydało odpowiedniezarządzenie opublikowanew Monitorze Warszawskim z dnia 21 III1938 r. W zarządzeniu tym dokładnieokreślono kształt i koloryt herbu. Niestety,miasto nie zrealizowało tego zarządzenia,nie usunięto z XIX-wiecznegoratusza herbu i nie sporządzono nowychpieczęci. Przeszkodził temu pewnie wybuchII wojny światowej. A po wojnieto każdy wie jak to było.W latach osiemdziesiątych XX w.wybitne sądeckie osobistości na czelez ks. prałatem Stanisławem Lisowskimi zegarmistrzem Henrykiem Dobrzańskimprzeprowadziły długą kilkuletniąbatalię o świętą Małgorzatę w herbieNowego Sącza. Dopiero na sesji MiejskiejRady Narodowej w dniu 16 października1987 r. zapadła decyzja, iż herbem NowegoSącza będzie święta Małgorzata.Nie jest moją intencją rozpoczynanienowej dyskusji nad tym, czy oficjalnymherbem Nowego Sącza ma być św.Małgorzata, czy rycerz w wieży bramnej.Chcę tylko uzmysłowić, iż nie jest to takaoczywista prawda i jest w tej sprawiewiele niejasności. Lektura tego tekstupozwoli na rzeczowe przyjrzenie siętemu problemowi.Wiesław Piprek– Autor jest sądeckim przewodnikiem PTTKi ratownikiem GOPR, badaczem historiimiasta, leśnikiem z wykształcenia.Sądeczanin kwiecień 200975


HistoriaJózef Piłsudski i kilka epizodów sądeckichHonorowy Komendant76Marszałek Piłsudski w Nowym Sączu 27 XI 1921Kult Józefa Piłsudskiego w Nowym Sączu datuje się od czasuciężkich walkach w ramach operacji limanowsko-łapanowskiej,skutkiem której Rosjanie wycofali się z Nowego Sącza 13 grudnia1914 r., a ich miejsce zajęli polscy legioniści.Wjazd do Nowego Sącza utkwiłPiłsudskiemu głęboko w pamięci,nie tylko z tej racji, iż był wytchnieniempo ciężkich bojach, jakie stoczyłw tzw. kampanii podhalańskiej, ale równieżz tego powodu, że niemały kłopotsprawiła Komendantowi jego Kasztanka– koń, którego otrzymał 9 sierpniaod Eustachego Romera, właściciela majątkuCzaple Małe.Sam Piłsudski wspominał przybyciedo Nowego Sącza następująco:Przyjemne było wejście do miasta –miałem tylko dużo kłopotu ze swojąKasztanką. (...) Kasztanka już na mostna Dunajcu, podziurawiony przez wybuchy,kręciła głową, uważając, że jest zanadtoniebezpieczny dla jej szanownegoistnienia. (...) Lecz wreszcie rynek. Jasnokwiecień 2009oświetlony, czarny od tłumu. Gdym sięna nim na Kasztance ukazał, rozległ siękrzyk całego tłumu i padły pociski z kwiatów.Tego już było stanowczo za wiele mojejwiejskiej klaczy, zwinęła się pode mnąi chciała uciekać od owacji. Niemało mniekosztowało, by ją po prostu wepchaćna rynek. Szła przez szpaler ludzki ostrożnie,nieledwie zatrzymując się co paręchwil. Czułem pod sobą, jak nieszczęśliwestworzenie szukało ucieczki. MusiałemKasztankę ciągle pchać naprzód, takiż po wyjeździe z rynku poznałam i ja,że owacja coś kosztuje. Czułem doskonale,że mam nogi tak miałem je zmęczone.Trzeba wspomnieć, że odpoczynekw Nowym Sączu i „rozkosze wielkomiejskie”nie trwały długo. 20 grudnia legioniściopuścili miasto, kierując się podŁowczówek, gdzie czekały ich dalszeciężkie walki. W mieście pozostali jedyniechorzy i ranni.Niewątpliwie jednym z ciekawszychwydarzeń było nadanie Józefowi Piłsudskiemuw 1916 r. na wniosek RyszardaMędlarskiego i Stanisławy Woszczyńskiejhonorowego obywatelstwa, którejednak nie zostało przejęte przez Brygadieratak jak planowano 12 listopada1916 r. z racji obchodu towarzyszącegoogłoszonemu przez cesarzy Niemieci Austrii aktowi 5 listopada, ale dopierow 1921 r., w czasie kiedy Marszałekprzejeżdżał przez Nowy Sącz po wizyciena Targach Wschodnich Lwowie. Wartoodnotować przy tym, że Nowy Sączbył pierwszym miastem w Polsce, którepodjęło tego rodzaju decyzję, wyprzedzającpod tym względem zarówno Tarnówjak i Warszawę, nie wspominająco Krakowie, który z podobnym hołdemwystąpił siedemnaście lat później.W odpowiedzi na propozycję przyjęciagodności honorowego obywatelaNowego Sącza w dniu 12 listopada1916 r. Józef Piłsudski przesłał telegramnastępującej treści: „Kraków, 11 listopada1916 roku. Za zaproszenie na obchóddziękuję, być na nim niestety nie mogęz powodu niezdrowia. Tradycja bojówpod Nowym Sączem żyje zawszew I. Brygadzie, łącząc się z serdecznąwdzięcznością dla mieszkańców miastaza wzruszające przyjęcie, jakiegodoznaliśmy po odparciu inwazji. JózefPiłsudski”.Warto dodać, że niespełna dwa miesiącepóźniej – 6 stycznia 1917 roku – JózefPiłsudski napisał z Krakowa do burmistrzaWładysława Barbackiego uprzejmylist wyjaśniający, w którym napisał:Nadzwyczaj cenne dla mnie pismoJ.Wm. Pana z dnia 21 listopada ubiegłegoroku otrzymałem i teraz dopieropo powrocie z Warszawy dowiedziałemsię, że odpowiedź moja natychmiast napisananie został wysłana z przyczyn odemnie niezależnych. Najserdeczniej mimoto przepraszam za opóźnienie i proszęgo nie brać za złe.Sądeczanin


HistoriaByłoby mi to tem przykrzejszym,że z Nowym Sączem czuję się związanyuczuciowo bardzo silnie po nadzwyczajniewdzięcznych wspomnieniach walkpod Limanową i Nowym Sączem. Gdy sięmiastu zechciało uczynić mi zaszczyt niezwykłyprzyjmując mnie w poczet swoichobywateli do uczucia serdecznościwspomnień o przeżyciach bojowych dodałosię uczucie wdzięczności w stosunkudo miasta i jego obywateli. Kampaniapod murami Nowego Sącza wśród patryotycznychPodhalan stanowić będziew pamięci mojej i żołnierzy I. Brygady jednoz najmilszych wspomnień, tak serdeczniebyliśmy tam przyjmowani, tak troskliwąopieką otoczeni przez współobywatelii rodaków.Będę J. Wielmożnemu Panu Burmistrzowiniezwykle wdzięczny, gdy zechcePan być wyrazicielem moich uczućwdzięczności i podziwu przed ŚwietnąRadą Miejską i obywatelami miasta.Proszę przyjąć zapewnienie wysokiegoszacunku i poważania z jakimpozostaję.Dowodów świadczących o szacunkusądeczan do Józefa Piłsudskiego,szczególnie w okresie międzywojennym,było więcej. Wyrazem tego byłm.in. hołd oddany na wieść o śmierciMarszałka przez Polskie TowarzystwoTatrzańskie „Beskid”, które wykonującuchwałę Zarządu Głównego, dokonałmanifestacyjnego pobrania skał i ziemiz Radziejowej i z Trzech Koron, celemwysypania na Kopcu na Sowińcuw Krakowie.Pobrania ziemi z Radziejowej dokonano18 sierpnia 1935 r. przy udziale ok.40 osób, umieszczając ją w specjalnieprzygotowanych urnach wykonanychprzez garncarza Juliana Młyńskiegoze Starego Sącza, przy czym w zdarzeniutym uczestniczyli: Feliks Rapf, JózefBogusz, Alfons Gargula i Leon Szwenik,a ponadto przedstawiciele StarostwaPowiatowego w Nowym Sączu, wojska,Zarządu Gminy Rytro oraz reprezentanciAdama hr. Stadnickiego. Niespełnadwa tygodnie później – 1 września1935 r. – podobne pobranie ziemi odbyłosię na Trzech Koronach, m.in. przyudziale wicestarosty nowotarskiegooraz delegacji PTT „Beskid”, w skład którejwchodzili ponownie Feliks Rapf i AlfonsGargula oraz Stefan Krajewski i ZbigniewNowakowski.Piłsudski w sali ratuszowej w Nowym SączuPiłsudski z córkami w KrynicyLeszek MigrałaOdsłonięcie tablicy Piłsudskiego w Nowym Sączu, 11.11.1933Sądeczanin kwiecień 200977


HistoriaSądeckie pomnikiPomniki w Nowym Sączu stawiane były i są z szacunku do znanychpostaci, upamiętniają ważne wydarzenia historyczne. Zabudowująprzestrzeń miasta, dają okazję sądeczanom do wyczytywaniaw nich różnych treści, pozwalają na wiele odmiennychsposobów poznawać naszą tożsamość. Sądeckie pomniki to rodzajnawigacji – oprowadzają po wątkach, rozjaśniają historię,zbliżają ludzi z teraźniejszości do ludzi z przeszłości.Głaz „Ku czci ofiar hitlerowskiegoterroru” – miejsce pamięciofiar egzekucji sądeczan, rozstrzeliwanychprzy linii kolejowej NowySącz-Chabówka, naprzeciw więzienia.Było to pierwsze miejsce rozstrzeliwańmieszkańców Nowego Sącza, zlikwidowaneprzez gestapo dopiero w lecie1940. W latach 1992-93 teren wokółps. „Góral”, rozstrzelanego we wrześniu1944 r.Głaz „Ku czci Sybiraków” –wzniesiony w 1993 r., miejsce pamięcinarodowej na cmentarzu komunalnymsymbolizujące kaźń Polakówna „nieludzkiej ziemi”.Głaz „Skała Piotrowa” – posadowionyna sądeckich Plantach, obokśla, że tu – w Sączu – jesteśmy złączenina zawsze z Największym z Polaków.Obelisk Państwa Podziemnego– odsłonięty 8 maja 2007 r. w 62.rocznicę zwycięstwa nad faszyzmemprzez wiceprezydent Bożenę Jaworna placu przed najdłuższym sądeckimblokiem, czyli popularnym „Pekinem”,przy ul. Batorego. Wzniesiony z inicjatywymiejskiego koła Związku KombatantówRP i Byłych Więźniów Politycznych.Kamień nieodpłatnie przekazałaszkoła im. Kurierów Sądeckich z PorębyMałej. Metalowy odlew wykonanow firmie Newag.Obelisk Sybiraków – przy ul.Tarnowskiej, obok Mostu im. Sybirakówna rzece Kamienicy; odsłonięty17 września 2005 r., obelisk poświęciłkapelan kombatantów ks. prałat Stani-Głaz „Ku czci Sybiraków” Rycerz z cmentarza komunalnego Pieta sądecka7cokołu uporządkowano i wybudowanoogrodzenie.Głaz „Ku czci partyzantów” –znajdujący się przy ul. Węgierskiej, poświęconyjest pamięci żołnierzy 1. PSPAK Tadeusza Pacha, ps. „Korek” i JerzegoWójtowicza, ps. „Zamek”, poległychw pobliżu tego miejsca w lipcu 1944 r.,oraz działacza ZWZ-AK Wilhelma Zyzdykwiecień 2009„Dębu Wolności”, 16 czerwca 2005 r.,w 6 rocznicę wizyty Papieża na ZiemiSądeckiej. Napis „I jesteśmy w Sączuz powrotem...” nawiązuje do słynnej„powtórki z geografii” czyli wspomnieńJana Pawła II z wycieczek górskich i kajakowychpo Ziemi Sądeckiej (stąd głazwydobyty z Dunajca, który „widział”płynącego Karola Wojtyłę) i podkre-sław Czachor, a odsłonili go wiceprezydentStanisław Kaim i prezes nowosądeckiegooddziału Związku Sybiraków,Kazimierz Korczyński.Pomnik Stanislawa Małachowskiego– popiersie z piaskowca marszałkaStanisława Małachowskiego,ostatniego starosty sądeckiego Polskiprzedrozbiorowej i głównego twór-Sądeczanin


storał papieża wychodzą z tzw. płomieniażycia. Posadzkę wokół pomnikawykonano ze strzegomskichgranitów, popielatych i czerwonych.Zieleń za pomnikiem uzupełnionoo dekoracyjne krzewy. Autor dziełaideę pomnika tłumaczy następująco:z kręgów, które powstają z ziemi,wyłania się postument - kamień,a z niego wynika płomień życia. Realnesą tylko twarz oraz ręce Ojca Świętego.Reszta to płomień życia, któryprzeszedł przez kulę ziemską. Pomnikjest niczym kropla wody, która spadana tę ziemię. Kropla ożywczej rosy,która zaznacza kręgi.Obok pomnika znajduje się równieżFontanna Papieska, uruchomiona2 kwietnia 2006 r., ufundowanarównież przez braci Korali.Pomnik gen. Józefa Kustronia– przed Zespołem Szkół Elektryczno-Mechanicznych, ul. Limanowskiego4. Napis: Józef Kustroń generał brygady,dowódca 21 Dywizji PiechotyGórskiej, zginął na polu chwały podKoziejówką 16 września 1939. Fundowałospołeczeństwo ziemi sądeckiej,Wojew. Rada Narodowa oraz ZarządyHistoriaWojewódzkiego i Miejskiego ZBoWiDNowy Sącz 1985;Pomniki Adama Mickiewicza –pierwszy stanął pośrodku plant miejskich4 grudnia 1898 r. z okazji 100-leciaurodzin wieszcza. Wykonał go na zleceniepatriotów sądeckich art. rzeźb.Stanisław Wójcik. Monument zostałw nadgorliwości rozbity przez Polaka,pracownika ówczesnego ZarząduMiejskiego, w pierwszych dniach okupacjiniemieckiej. Drugi - stał od końcaXIX w. w „Jordanówce” niedalekoDunajca. Trzeci - odsłonięto u zbiegual. Wolności z plantami na 670-lecie lokacjiN. Sącza 4 listopada 1962 r. Miałato być replika przedwojennego postumentuwykonana przez MieczysławaBogaczyka. Władze wskazały jednakna obecnego „garbusa” prof. JerzegoBandury, wpływowego ówczesnegoprorektora ASP. Nie tylko Bogaczyk,ale i pozostali artyści (Jerzy Bereś, AntoniBiłka i Stanisław Rzecki) startującyw tym pseudokonkursie jednoznacznieorzekli, że zwyciężyła rzeźba najsłabsza,najbrzydsza. Pomnik waży ok.30 ton. W „Roczniku Sądeckim” t. VII (str.474) opublikowano na ten temat kąśliwywierszyk z Teatru Lalek:Bez nóg, bez brzucha... o sądeckie ludyLitości. Dodać mi wzrostu,Niech nad waszym stanę światkiem,Gdzie wśród dziedziny ułudyEksperyment tworzy cudy,Nowości strojąc kwiatkiem,I powiem nie soczyście, ale takpo prostu...Pomnik z kwaterą żołnierzy z I wojny światowej Pomnik Adama Mickiewicza Pomnik Władysława Jagiełłycy Konstytucji 3 Maja. Rzeźba z brązu,dłuta krakowskiego artysty rzeźbiarza,Zbigniewa Beca,. Stanęła 10 marca2008 r. na odnowionym Placu 3 Maja.Pomnik Papieża Jana PawłaII –odsłonięty na sądeckim Rynkuw Dniu Papieskim, w 27. rocznicępowołania księdza kardynała KarolaWojtyły na Tron Piotrowy, 16 października2005 r. Pomnik poświeciłks. biskup Stanisław Budzik (obecnysekretarz generalny Episkopatu Polski).Akt erekcyjny – przy wykonanejprzez orkiestrę Straży Graniczneji chóry „Glorii” Vivaldiego – podpisali:bp Stanisław Budzik, prezydent JózefAntoni Wiktor, przewodniczący JacekChronowski, prepozyt Bazyliki Kolegiackiejśw. Małgorzaty ks. dr prałatWaldemar Durda, darczyńcy – Józefi Marian Koralowie. Spiżowy monumentjest dziełem artysty rzeźbiarza- prof. Czesława Dźwigaja z krakowskiejAkademii Sztuk Pięknych. Wzniesieniempomnika sądeczanie uczcilipamięć Wielkiego Rodaka i upamiętniliJego bliskie związki z Nowym Sączemi Sądecczyzną. Szczytną ideębudowy pomnika i ubogacenia płytyRynku podjęli bracia Marian i JózefKoralowie, właściciele znanej firmyKORAL, producenta lodów. Budowlazostała przekazane nieodpłatniena majątek miasta. Postać papieżaosadzono na cokole, opartym o dwakręgi o średnicy 8 metrów. Na cokolewidnieje napis „Nie bójcie się byćświętymi”. Dłonie, głowa, krzyż i pa-Może mnie już wiek zamroczył,Gram na harmoszce mańkut leworękiSłysząc wasze ciche jęki,Jak bolejecie wznosząc ku mnie oczy...Przechodniu. Ty nad milionemNie biadaj. A okiem słońcaPrzeniknij me niezgłębioneProporcje z końca do końca...Sądeczanin kwiecień 200979


HistoriaSkała PiotrowaFontanna PapieskaPomnik AK i BChPomnik żołnierzy radzieckich80Chór:Nie sięgaj, gdzie wzrok nie sięga,Nie łam, czego dłuto nie złamie...Przechodniu. Darmo twych gadańmitręga...Przyzwyczają się mieszczanie.Latem 1998 r. zmodernizowano otoczenie„Adasia” wykładając je czerwonymipłytkami i otaczając atrakcyjną zielenią(m.in. cyprysami);Pomnik Ofiar Faszyzmu – miejscepamięci narodowej przy ul. Krańcowejw N. Sączu, nad rzeką Kamienicą. Kilkunastometrowypomnik wg projektuEugeniusza Miśkowca postawiono dlaupamiętnienia egzekucji 13 więźniów,która była odwetem gestapo za zlikwidowaniewyrokiem Sądu Polski Podziemnejjednego z sądeckich konfidentów.Odsłonięty 12 października 1978 r.;kwiecień 2009Pomnik Ofiar II Wojny Światowej– miejsce pamięci mieszkańców gminyChełmiec poległych w czasie II wojnyświatowej, znajdujące się na cmentarzuprzy ul. św. Heleny 1;Pomnik Ofiar HitlerowskiegoTerroru na Cmentarzu Żydowskim –znajdujący się przy ul. Rybackiej pomnikjest symbolem wspólnego tragicznegolosu Polaków i Żydów rozstrzeliwanychna cmentarzu żydowskim, na którymłącznie zginęło 2200 Żydów i 300Polaków;Pomnik Powstańców z 1830i 1863 – Krzyż Powstańczy, miejsce pamięcinarodowej na cmentarzu komunalnym.Pierwotnie 6-metrowy krzyżodsłonięty w 50. rocznicę wybuchu powstaniastyczniowego z inicjatywy sądeckiegoTowarzystwa Gimnastycznego„Sokół”, wykonany przez AntoniegoRossmanitha. W 1936 r. wzniesiona zostałaz bloków kamiennych półkolistaotulina Krzyża Powstańczego. W 2008r. przeprowadzono gruntowny remontpomnika.Pomnik Solidarności – odsłoniętyna rondzie w sąsiedztwie kościołaMBN w os. Milenium 13 grudnia2005 r. przez Andrzeja Szkaradka (lideraNSZZ Solidarność) i Jacka Chronowskiego(przewodniczącego RM). Granitowyobelisk zaprojektował arch. AndrzejJeż na podstawie koncepcji MagdalenyKroh i Krzysztofa Bojarczuka. Stroną wykonawczązajęła się firma budowy drógWłodzimierza Gryzły oraz rzemieślnicysądeccy Janusz Kornaś i Kazimierz Markowicz(przewodniczący zarządu osiedlowegona Kaduku).Pomnik Henryka Sucharskiego– al. Sucharskiego, na granitowej bryleSądeczanin


HistoriaObelisk Państwa Podziemnego Pomnik Jana Pawa II Pomnik Stanisława Małachowskiegogłowa H. S. w polowej czapce wojskoweji napis: dowódca obrony Westerplatte1-7 IX 1939 - Henryk Sucharskimjr WP. Obok Krzyż VM. Odsłonięty 6września 1990 r. przez siostrę majora -Annę Bugajską i poświęcony przez proboszczaz parafii farnej ks. Stanisława Lisowskiego.Społecznym KomitetetemBudowy Pomnika kierował WładysławSławecki. Model pomnika wykonał MieczysławBogaczyk, a odlew - ZNTK;Pomnik Władysława Jagiełły– ul. Jagiellońska, na kamienicy b. KomunalnejKasy Oszczędności, odsłoniętyw 1910 r., w 500. rocznicę bitwy podRycerzyk pod Basztą KowalskąGrunwaldem. W 1939 r. na polecenieNiemców zdemontowany. Posąg pociętyna trzy części ocalił i schował głębokow piwnicy prac. KKO Stefan Krajewski.W akcji ratowania pomnika króla braliudział także: Kazimierz Ciombor, JaninaGałaś, Józef Łazarz, Marian Serkowski,Stanisław Wilczyński, Józef Wątroba, AntoniLessak i Bronisław Wątroba. Po wojniepomnik powrócił na swoje miejsce(tuż po wyzwoleniu stał przez kilka dnina rynku sądeckim);Pomnik (symboliczna mogiła)Wrześniowców – na cmentarzu komunalnym,wg projektu arch. WojciechaSzczygła, wykonała firma Kambudz Krakowa, odsłonięty 4 września 1979r.; antyczna trzystopniowa krepidomawzniesiona ponad poziom terenu wrazz zespolonym z nią świerkiem symbolizujeojczyznę, a dwa identyczne, czarnecokoły symbolizują dwie agresje w 1939r. - z zachodu i wschodu. Orły są znakiemzwycięstwa, a znicze - wyrazemhołdu i pamięci potomnych;Pomnik z kwaterą żołnierzyz I wojny światowej – znajduje sięw centralnej części kwatery pozostałejpo dawnym cmentarzu wojennymw obrębie cmentarza komunalnego.Pochowani są tam żołnierze polegliw bitwach stoczonych w latach 1914-15, a w szczególności pod Limanowąi Gorlicami, a także zmarli później w sądeckichszpitalach wojennych. W latach1994-97 pomnik poddano gruntownemuremontowi wraz z otaczającągo kolumnadą;Pomnik żołnierzy radzieckich –w walkach ulicznych w styczniu 1945 r.w Nowym Sączu poległo wielu żołnierzyradzieckich. Pomnik ku czci ich pamięciznajduje się przy Al. Wolności w N. Sączu.Decyzję o budowie tego pomnikana kategoryczny wniosek dowództwa4 Ukraińskiego Frontu podjęły władzemiejskie 16 kwietnia 1945 r. Ówczesnykoszt monumentu: 1,3 mln zł.Odsłonięcia dokonano w grudniu1945 r. Pod ozdobną płytą pomnikaBraterstwa Broni przy DKK pochowanokilku czerwonoarmistów: st. sierż.N. W. Makarowa, sierż. N. E. Nikitina,sierż. W. Taziena, por. Batajewa, ppor.Miłka i sierż. W. N. Popowa.Sądeczanin kwiecień 2009Wosobnej kategorii pomnikówumieszczamy zlokalizowanąod kwietnia 2008 r. pod Basztą Kowalskąrzeźbę zbrojnego rycerza wzorowanąna figurze małego – siusiającegochłopca – Manneken Pis – znajdującejsię w Brukseli.Rycerzyk nawiązuje do legendyo cudownym źródełku wypływającymspod królewskiego zamku. Spodzbroi wytryska strumień wody. Dzieło,autorstwa Zbigniewa Beca, absolwentaAkademii Sztuk Pięknych w Krakowie,wywołało kontrowersyjny odbiórwśród mieszkańców miasta, ale z biegiemmiesięcy stało się częstym tłemdo pamiątkowych fotografii mieszkańcówi turystów.(j); fot. Jerzy Leśniak81


HistoriaUnikalne zdjęcia z uroczystości odsłonięcia pomnikaPieta Sądecka ma 55 lat2W krajobraz miasta wrosła od 55 lat Pieta Sądecka, pomnik -mauzoleum w alei zasłużonych na Starym Cmentarzu: matkaopłakująca śmierć niewinnie pomordowanych. Rzeźba jest udanai przejmująca.Monument wzniesiono ku czcii wiecznej pamięci ofiar terroruhitlerowskiego, wg projektu znanejlwowskiej (zamieszkałej po wojniekwiecień 2009w Krakowie) rzeźbiarki Janiny Reichert-Toth i jej męża Fryderyka Totha.Uroczystość odsłonięcia odbyłasię 3 października 1954 r. Zgromadziłarzesze mieszkańców Nowego Sączai regionu. Pamięć o ofiarach II wojnyświatowej była jeszcze świeża. Na prezentowanychzdjęciach widać licznedelegacje władz, kombatantów, młodzieżyw szpalerze zasadzonych kilkalat wcześniej jesionów symbolizującychmiejsca straceń w NowymSączu i na Sądecczyźnie z lat okupacjiniemieckiej.Z rozpoznanych postaci wymieńmyówczesnego przewodniczącegoPrezydium Miejskiej Rady Narodowej(czyli prezydenta miasta) FranciszkaGunię, I sekretarza Komitetu PowiatowegoPZPR Leona Filipowiczai więźniarkę obozu Ravensbrück JózefęStefaniszyn.Fotograf utrwalił też złożenie w cokolepomnika urn z prochami z miejsckaźni, obozów koncentracyjnych i pólbitewnych, na których wojowali i oddawaliżycie za ojczyznę Sądeczanie.W 1956 r. pochowano tutaj uroczyścieprochy blisko stu osób, poległychpodczas przekraczania „zielonej”granicy w drodze do Wojska Polskiegowe Francji oraz członków orga-Sądeczanin


Historianizacji Orła Białego „Resurectio” rozstrzelanychprzez hitlerowców w dniuimienin gen. Wł. Sikorskiego 27 czerwca1940 r. W rok później umieszczonow cokole urnę z ziemią z Narviku i Haakvikw Norwegii, gdzie spoczywajążołnierze Samodzielnej Brygady StrzelcówPodhalańskich.Od 1985 r. przed pomnikiem znajdujesię płyta Nieznanego Żołnierzaz II wojny światowej i obeliski z tablicamipamiątkowymi.Autorem zdjęć jest nieżyjący już fotografsądecki, Jan Gawłowski, absolwentzlikwidowanego przez władzeludową w 1950 r. II Liceum im. KrólaBolesława Chrobrego.(j)Sądeczanin kwiecień 20093


Historia4Nie wyrzekli się Solidarności, godzili w przewodnią rolę PZPR i sojusz ze ZwiązkiemRadzieckimmarca 1984 roku Służba Bezpieczeństwazaatakowała pod-6ziemną „Solidarność” w Nowym Sączuw ramach Sprawy Operacyjnego Rozpracowaniao kryptonimie „Ogniwo”.W tym dniu i w następnych esbecyzatrzymali ponad 50 osób, przeprowadzonokilkadziesiąt rewizji, urządzonokilkanaście konfrontacji. Branoludzi z pracy i domu. Grzebano w szafachi wersalkach, penetrowano piwnicei strychy. Szukano powielaczy,maszyn do pisania, bibuły, rzucanosię na notatki i notesy z telefonami.Przesłuchania w siedzibie sądeckiej SBprzy ul. Dunajewskiego, gdzie głównymargumentem ze strony funkcjonariuszybyła groźba procesu i więzienia- trwały od rana do nocy. Takiego„młyna” w tym do dzisiaj niewesołymbudynku nie było od 13 grudnia 1981roku.Trzynaście osób po 48 godzinachspędzonych o czarnym chlebie i czarnej,gorzkiej kawie na milicyjnym „dołku”przy ul. Szwedzkiej w Nowym Sączuoraz Zakładzie Karnym przy ul.Pijarskiej 1 dostało sankcję prokuratorską.Do aresztu trafili: Ewa Andrzejewska,Zbigniew Bocheński, KrzysztofDąbrowski, Konstanty Konar,Krzysztof Michalik, Henryk Najduch,Tadeusz Pajor, Ryszard Pawłowski,Grzegorz Sajdak, Zbigniew Szkarłati Henryk Szewczyk, ale przede wszystkimmałżeństwo: Alicja i Andrzej Szkaradkowie.W tym gronie byli robotnicyi inteligenci, żonaci i kawalerowie,najstarszy miał 52 lata, najmłodszy23, połączył ich sprzeciw wobec systemukłamstwa i zniewolenia orazodwaga…Dla A. Szkaradka, R. Pawłowskiego,G. Sajdaka i K. Michalika z Ptaszkowejbył to powrót do kryminału, gdyż2 lata wcześniej „zaliczyli” internowanie.Sądecki sukces SB wpisywał sięw ogólną akcję rozbicia małopolskichstruktur podziemnej „S”. Przed Sączembyło mocne uderzenie SB w Krakowie,Tarnowie i Gorlicach.Córki do Domu Dzieckakwiecień 2009Sądecka SolidarnośćNie czują sięzwycięzcamiPrzed ćwierćwieczem stali w Nowym Sączu na czele społecznegooporu przeciwko komunie, dziś w większości są u schyłku aktywnościzawodowej, a niektórzy już emerytami. Wielkich kariernie zrobili. Trapią ich choroby i po staremu martwią się o Polskę.W sobotę, 7 marca na koleżeńskim spotkaniu w gościnnym domuHenryka Najducha przy ul. Lwowskiej zebrała się solidarnościowagwardia, by wspominać wydarzenia sprzed 25 laty.Najgorsza stała się sytuacja Szkaradków,gdzie po zamknięciu rodziców,w naszpikowanym konfidentamibloku przy al. Batorego, pod opiekąbabci zostało dwie nieletnie córki.Esbecy szantażowali na przesłuchaniachodchodzącą od zmysłów matkę,że Iwonkę i Basię wywiozą do DomuDziecka… Pozostali aresztowani zostawiliw domu płaczące żony, narzeczone,dzieci, matki; Szkarłatowi odnowiłasię w celi więziennej ciężkachoroba uszów. Na szczęście o uwięzionychnie zapomnieli koledzy, ich loseminteresowała się kuria krakowska.I oni to czuli pod celą.Trzynastu Sądeczanom prokuratorapostawiła zarzuty kontynuowaniadziałalności związkowej w zdelegalizowanymNSZZ „Solidarność”, druki kolportaż bezdebitowych wydawnictw,w tym konspiracyjnych „WiadomościNowosądeckich”, godzeniew porządek konstytucyjny PRL, przewodniąrolę PZPR i sojusz ze ZwiązkiemRadzieckim. W Polsce Jaruzel-Sądeczanin


Historiaskiego groziło za to ładnych parę latkryminału.Więźniowie polityczni z NowegoSącza trzymani byli razem z pospolitymiprzestępcami w Krakowie, najpierww areszcie WUSW przy ul. Mogilskiej,potem w osławionym więzieniu przyulicy Montelupich, kobiety trafiły teżdo aresztu w Myślenicach. Intensywneprzesłuchania trwały do maja, do procesujednak nie doszło. Solidarnościowcyodzyskali wolność na mocy amnestiiuchwalonej przez Sejm PRL z okazjiświęta 22 lipca. Wychodzili z więzieniapod koniec lipca 1984 r., jako ostatni,na początku sierpnia, opuścił celę AndrzejSzkaradek. Większość ze zwolnionychwróciła do podziemnej działalności,ale nie wszyscy wrócili do pracy- dostali wilcze bilety. W następnychlatach byłych więźniów sumienia możnabyło spotkać na comiesięcznychmszach za Ojczyznę i w DuszpasterstwieLudzi Pracy przy kościółku kolejowym,gdzie koncentrowała się podziemnarobota. Na tą mszę w niedzielę2 lutego 1986 roku nie dotarł więziony2 lata wcześniej Zbigniew Szkarłat,działacz „S” ze Spółdzielni Inwalidów.Bestialsko pobity przez „nieznanychsprawców” zmarł po 3 dniach, nie odzyskującprzytomności. Jego pogrzebmiał charakter wielkiego protestuprzeciwko brutalności i bezkarnościkomunistycznej władzy.Dla tych ludzi nagroda przyszław 1989 roku. Jako pierwsi zaangażowalisię w powstającą sieć komitetów obywatelskich„S”, a pamiętnego 4 czerwca,w dniu pierwszych po wojnie, częściowowolnych wyborów do polskiegoparlamentu tańczyli z radości.Na początku lat 90. Sądeczaniewięzieni w 1984 roku zostali zrehabilitowanina wniosek Prokuratora Generalnego,a wielotomowe akta SOR„Ogniowo” trafiły do krakowskiegooddziału Instytutu Pamięci Narodowej(archiwum w Wieliczce). Większościz represjonowanych przed ćwierćwieczemIPN przyznał przed paru latystatus pokrzywdzonego, niektórzyskorzystali z ustawy uchwalonej w listopadzieub. roku i wystąpili do sąduo odszkodowanie za niesłuszne aresztowanie.Procesy w toku.Z „13” Sądeczan uwięzionychw 1984 roku nie żyją dwie osoby.Wspomniany Zbigniew Szkarłat orazTadeusz Pajor, radny Nowego Sączapierwszej kadencji odrodzonegosamorządu,szef „S” emerytów i rencistówprzy ZNTK (zmarł 30sierpnia 2005 r.).Andrzej Szkaradek,który w III RP m.in. przewodniczyłZR Małopolska„S” i piastował mandatposła AWS, po skończeniu60 lat przeszedł niedawnona emeryturę.„Jędrek”, jak go nazywająprzyjaciele, na pół etatuprowadzi jeszcze sprawyzwiązkowe w siedzibiesądeckiej „S” przy ul. Pijarskiej17. Ewa Andrzejewska,architekt, pracujew niepełnym wymiarzegodzin w sądeckim ratuszu.Alicja Szkaradek(SGL Carbon) i KonstantyKonar (ZNTK) są na emeryturze.Ryszard Pawłowski(PKP) wiedzie żywotrencisty, a Henryk Najduchpo staremu kierujeKZ „S” w Nowomagu SA.Krzysztof Dąbrowski pracujew PRDM, GrzegorzSajdak prowadzi stacjębenzynową w Stadłach,Krzysztof Michalik szefujezakładowi komunalnemuw Grybowie, zaś piszącyte słowa redaguje„Sądeczanina”.O jaką Polskę walczyli?Spotkanie po 25 latachSzóstka uwięzionych w 1984 roku– Niczego nie żałuję, gdyby przyszłoco do czego, zachowałbym siędrugi raz tak samo – powiedział twardo7 marca gospodarz spotkaniaHenryk Najduch i wszyscy potakiwali.Pytani, czy o taką Polskę walczyli,mocno się zamyślili, a za chwilę wybuchłagorąca dyskusja, co się udało,a co się nie udało dokonać po 1989roku. Konkluzja była jednak pogodna.– Jest demokracja, wolna prasa, otwartegranice, czy nie o to nam chodziło?– pytał retorycznie szef tego towarzystwaAndrzej Szkaradek. W szczegółachto wszak gorzej wygląda, dlategotriumfalizmu nie było.Przywódca esbeckiej ekipy (kilkudziesięciufunkcjonariuszy), która25 lat temu po mistrzowsku „zrealizowała”SOR „Ogniwo” ppłk BogdanKasprzyk, ówczesny zastępca szefaWUSW w Nowym Sączu, już nie żyje,niektórzy z jego podwładnych, jakbysię nawrócili. Można ich spotkać nawetpod obrazem Przemienienia Pańskiegow Bazylice św. Małgorzaty. Kto tamwie, co w ich duszach dziś kołacze?O zrobienie pamiątkowego zdjęciana tle solidarnościowego „ołtarzyka”, urządzonego w domu Najduchapoprosiliśmy Stanisława Gorzulę,męża niezłomnej przewodniczącej nauczycielskiej„S” w Nowym Sączu MariiGorzuli. Następne solidarnościowe„wypominki” wyznaczono za 5 latw tym samym miejscu, przy takim samympieczonym pstrągu (palce lizać)w 30. rocznicę udanej operacji SłużbyBezpieczeństwa, przy której nikt sięnie czuł bezpieczny. Tak to było…Henryk Szewczyk; fot. Stanisław GorzulaSądeczanin kwiecień 20095


SportKrzysztof Bieryt sportowcem rokuSportowiec RokuOlimpijczyk Krzysztof Bieryt został najpopularniejszym sportowcemSądecczyzny 2008 roku. W plebiscycie zorganizowanymprzez Stowarzyszenie Dla Miasta oraz Tygodnik Miasto, RadioRDN Małopolska i TV Insat, kajakarz Startu Nowy Sącz, okazałsię bezkonkurencyjny.Na podium stanęli także kajakarz Dariusza Popiela (równieżuczestnik igrzysk w Pekinie) oraz tenisista Marcin Gawron.Na kolejnych miejscach znaleźlisię bokser Golden Teamu MateuszGórowski, kickobokserka z klubuDamis Krynica Agnieszka Półtorak,Mateusz Baran (wspinaczka sportowa),karateka Jakub Lupa, saneczkarzSebastian Czoch, hokeista KTH KrynicaMateusz Dubel oraz trzeci z kajakarzyGrzegorz Hedwig. Pechowcem, okazałsię snajper Sandecji Piotr Bania, któryzajął 11 miejsce.Nagrody specjalne przyznano, PiotrowiBani, królowi strzelców II ligi grupywschodniej za rundę jesienną orazDariuszowi Ziarno, trenerowi kadry narodowejjuniorów w saneczkarstwie.Imprezę w „Zajeździe Sądeckim”poprowadzili dziennikarze Radia RDNMałopolska Marta Jodłowska oraz BartoszNiemiec. Wzorem z oscarowejgali zaproszeni goście odczytywalinazwiska sportowców, które w zalakowanychkopertach dostarczały imurodziwe hostessy. Emocje sięgnęłyzenitu, kiedy poseł Witold Kochan odczytałnazwisko z koperty numer dwa.Stało się wtedy jasne, ze zwycięzcą zostałKrzysztof Bieryt, trzykrotny olimpijczyk,multimedalista mistrzostwPolski.Wśród przybyłych gości znaleźlisię Leszek Zegzda wicemarszałekKrzysztof Bieryt i Marta JodłowskaLaureaci z poprzednich lat:2003 – Justyna Kowalczyk2004 – Piotr Klimczak2005 – Sylwia Borek2006 – Justyna Kowalczyk2007 – Justyna KowalczykKrzysztof Bieryt (178 cm, 79 kg)– ur. 17 maja 1974 r. w NowymSączu, syn Józefa i Józefy Madziarczyk.Pochodzi z Kadczy.Elektromechanik.Od 1986 r. kanadyjkarz (C-1) nowosądeckiegoklubu Start, któremudo dzisiaj pozostaje wierny.Wychowanek trenera MarkaMaślanki (trenerzy kadry: RobertKorzeniewski, obecnie ZbigniewMiązek).Wielokrotny mistrz Polski w slalomiei zjeździe kajakowym. Jakojeden z pierwszych polskich slalomistów,mając 17 lat, zdobył w Norwegii(Sjöa) tytuł mistrza światajuniorów. Mistrz świata w zespolena olimpijskim torze w Barcelonie(1999), wicemistrz Europy(2004, 2008), dwukrotny zwycięzcakajakowego Pucharu Świata(1991, 1992). Olimpijczyk z Barcelony(1992), Sydney (2000) i Pekinu(2008), gdzie zajął 8 miejsce.Odznaczony m. in. SrebrnymMedalem za Wybitne OsiągnięciaSportowe. W dorobku ma ok. 50medali różnego koloru.Żona Małgorzata (pracujew GOK w Chełmcu), 8-letnia córkaGabriela i 3-letni syn Szymon.6kwiecień 2009Sądeczanin


SportMałopolski, Jerzy Gwiżdż wiceprezydentNowego Sącza, posłowie AnnaPaluch, Wiesław Janczyk, Witold Kochan,Bronisław Dutka, senator StanisławKogut, burmistrzowie - PiwnicznejEdward Bogaczyk i Krynicy ZdrójDariusz Reśko.Dostrzegliśmy również mocną reprezentacjęklubu Sandecja, z prezesamiAndrzejem Dankiem, KazimierzemKadłuczką oraz trenerem RobertemMoskalem na czele. Nie zabrakło takżeprzedstawicieli innych mediów:Dziennika Polskiego, Radia Krakóworaz Tygodnia Nowosądeckiego.Na zakończenie wszystkim laureatomnaszego plebiscytu życzyliśmyjak najlepszych wyników sportowychw roku 2009.Tomasz Michałowski;Fot. Józef AugustynPodziękowania za pomoc przyorganizacji gali plebiscytowej:Drukarnia Netrium Grzegorz WęglowskiKról, Grupa Wiśniowski, AIT Poland Tarnówmenager Łukasz Rogoziński, HotelSKI Sucha Dolina dyrektor marketinguEdyta Górowska-Fedko, Intercomp WojciechKoperniak, TOP FITNESS, KwiaciarniaDunajewskiego 1, PPHU WincentyŻygadło, Zajazd Sądecki MałgorzataRzońca, Polmex, Firma Budowlana JanSzczurek, Agencja Interaktywna CHA-RIOT Jakub Radwański, Devil PaintballPaweł Jurczak, Agencja Artystyczno-Reklamowa Great Team Rafała Kmaka,Bank Gospodarki Żywnościowej w NowymSączu Jarosław IwaniecSądeczanin kwiecień 20097


SportPrzez Turyn do LondynuMedalista z ZawadyPiotr był w Turynie w znakomitej formie.Niestety, w biegu indywidualnymna 400 m miał olbrzymiego pecha.W półfinale zahaczył o nogę rywala z WielkiejBrytanii i przewrócił się.Piotr urodził się 18 stycznia 1980 r.w Nowym Sączu, pochodzi z usportowionejrodziny z osiedla Zawada, ukończyłTechnikum Budowlane. Przygodę ze sportemzaczął jako piłkarz LKS Zawada (jegoojciec, Jan, grał wcześniej w tym klubieprzez 18 lat). Należał do najlepszych graczyw drużynie, trener Ryszard Aleksander upatrywałw nim materiał na dobrego obrońcę.Piotr wybrał jednak lekkoatletykę, do bieganiazachęcił go i oszlifował wrodzonytalent nauczyciel wychowania fizycznegow „budowlance” Józef Klimek. Do krajowejczołówki dostał się przebojem już jako studentkrakowskiej AWF, gdzie szkolił się podokiem trenera Andrzeja Śrutowskiego.Celem biegacza z Zawady jest startw finale olimpijskim w Londynie w 2012 r.Do tej pory jest jedynym lekkoatletą z NowegoSącza, który uczestniczył w igrzyskacholimpijskich: w Atenach (2004) i w Pekinie(2008), gdzie zajął z kolegami 7 miejscew finale sztafety 4x400 m, będąc jej najszybszymuczestnikiem.Na swym koncie ma halowe wicemistrzostwoEuropy w sztafecie 4 x 400 m(Moskwa, 2006), brązowy medal HME w bieguna 400 m (Birmingham, 2007), dwa złotemedale i jeden srebrny Uniwersjady.Trzykrotnie stawał na podium Pucharu Europy.Aktualny mistrz Polski. Trenuje w WKSŚląsk pod okiem słynnego trenera JózefaLisowskiego.Rekordy życiowe: 400 m – 45.60 (Poznań,31 lipca 2005), 400 m w hali – 47.07(Spała, 22 lutego 2009).(ram); Fot. (leś) i arch.Sądeczanin, Piotr Klimczak, zdobył w marcowych halowych mistrzostwachEuropy w lekkoatletyce brązowy medal w sztafecie4x400 metrów. Obok niego w sztafecie wystąpili: Jan Ciepiela,Marcin Marciniszyn i Jarosław Wasiak. Złoty medal wywalczyliWłosi, srebrny – Brytyjczycy. O drugim miejscu decydował fotofinisz.Piotr, najlepszy obecnie polski czterystumetrowiec, znakomiciepobiegł na ostatniej zmianie wyprowadzając polskąsztafetę z piątego na trzecie miejsce.kwiecień 2009Sądeczanin


SportKronika sportowaNowa Sandecjaw marszu do I ligiOd remisu 1-1 w meczu wyjazdowym z Przebojem Wolbromi zwycięstwa 1-0 nad Pelikanem Łowicz rozpoczęli II-ligowe rozgrywkipiłkarze Sandecji. Sądecka drużyna gruntownie zmieniłaswoje oblicze. Nowy trener Robert Moskal (b. piłkarz krakowskiejWisły), dotychczasowy szkoleniowiec pierwszoligowego KmityZabierzów, ściągnął do Nowego Sącza 10 zawodników Kmity.Mariaż kadrowo-szkoleniowy Sandecji z Kmitą oznacza praktyczniefuzję obu klubów.Oto gruntownie przemeblowany skład drużyny: zawodnicyz Sandecji z roku poprzedniego – Marek Kozioł i Paweł Zwoliński(bramkarze) oraz Paweł Szczepanik, Jano Fröhlich, DawidSkrzypek, Piotr Bania, Paweł Leśniak, Łukasz Krupa, MariuszMerklinger i Marcin Plata; zawodnicy sprowadzeni z Kmity Zabierzów– Tomasz Wróbel, Rafał Jędryszczyk, Marcin Makuch,Piotr Powroźnik, Dariusz Gawęcki, Hubert Kościukiewicz, DariuszZawadzki, Wojciech Fabianowski i Piotr Chlipała.Ponadto z Widzewa pozyskano Mateusza Brozia, z OdryOpole – Madrina Piegzika, z z Zagłębia Sosnowiec – RafałaBerlińskiego, z Victorii Witowice Dolne - Tomasza Bombę, z DunajcaNowy Sącz – Rafała Danka. Ekipę uzupełnił Słowak MiroslavLauko i – po powrocie z Kolejarza Stróże – Rafał Zawiślan.Sztab szkoleniowy utworzyli: trenerzy Robert Moskal oraz MarianTajduś, Maksymilian Cisowski i Janusz Stawarz.Srebro dla KlaudiiSrebrny medal podczas rozgrywanych w Szczecinie mistrzostwPolski juniorek do lat 18 wywalczyła Klaudia Gawlik,uczennica nowosądeckiego Liceum Akademickiego im. KrólaBolesława Chrobrego. Po czterech zwycięstwach w finale z SylwiąKaletą, mimo dzielnej postawy, sądeczankę zmogło przeziębieniei wysoka gorączka.Laurów bokserówTytuł drużynowego mistrza Małopolski juniorów wywalczylibokserzy klubu „Golden Team” z Nowego Sącza podczaszawodów w hali krakowskiej Wisły. Turniej był też eliminacjądo mistrzostw Polski. Na 10 możliwych do zdobycia kwalifikacjisądeczanie zgarnęli połowę, czyli pięć. Na mistrzostwachPolski Nowy Sącz będą reprezentować: w wadze 51 kg DawidPotoczek, w wadze 54 kg Jakub Tokarz, w wadze 75 kg MateuszGórowski, w wadze 91 kg Bartłomiej Liszka oraz w wadze+91 kg Krzysztof Tomaszek. Trener Jerzy Galara marzy o zdobyciutrzech medali. Przed rokiem cieszył się z jednego (srebrnegoRomana Garguli).Na zdjęciu: Trener Jerzy Gargula z kandydatem do medaluw mistrzostwach Polski juniorów Mateuszem Górowskim.fot. (leś)fot. (arch)fot. GT(TM)Sądeczanin kwiecień 20099


90Sportkwiecień 2009Trzydzieści lat na morzach i oceanachJacht „Dunajec”Tworzenie sztucznych zbiorników wodnych na rzekach południowejMałopolski stawało się zachętą dla sądeczan do uprawianiażeglarstwa. Pierwsze grupy żeglarzy na Jeziorze Rożnowskimpojawiają się tuż po zakończeniu II wojny światowej w 1945roku. Jako pierwsza w Nowym Sączu powstaje III Wodna DrużynaHarcerska im. Generała Mariusza Zaruskiego.upływem lat powstają kolejne sądeckiekluby i sekcje żeglarskieZz przystaniami nad Jeziorem Rożnowskim.Wybudowanie kolejnych zapór:na rzece Ropa w Klimkówce i na rzeceDunajec w Czorsztynie utworzyłokolejne sztuczne zbiorniki wodne dającemożliwość uprawiania sportówwodnych.Powiększanie się grona osób uprawiającychżeglarstwo oraz utworzeniewojewództwa nowosądeckiegow roku 1975 stało się inspiracją dlasądeckiego środowiska żeglarskiegodo powołania Okręgowego ZwiązkuŻeglarskiego w Nowym Sączu (1976).Jest to okres widocznego rozwoju żeglarstwana Sądecczyźnie oraz wzrostuzainteresowania żeglarstwemmorskim. W 1979 roku zostaje ukończonabudowa własnego pełnomorskiegojachtu „Conrad-1400” w klasie„Opal”. Skonstruowany i zbudowanyw Stoczni Jachtowej im. Józefa ConradaKorzeniowskiego w Gdańskupełnomorski drewniany jacht, zostałwodowany w roku 1979 przyjmującnazwę: S/Y „Dunajec” w porcie macierzystymGdynia.Matką chrzestną została lek. med.Maria Nowak.W roku 1979 jacht „Dunajec” rozpocząłswoją morską żeglugę.Jacht żaglowy S/Y„Dunajec”jest pięknym mahoniowym „keczem”o długości całkowitej kadłuba: 13,95 m,szerokości 3,63 m, wyporności: 13,05 ti powierzchni pomiarowej ożaglowania:80 m 2 .Armatorem i właścicielem jachtu„Dunajec” jest Sądecko-PodhalańskiOkręgowy Związek Żeglarski z siedzibąw Nowym Sączu.W roku 1979 jacht S/Y „Dunajec”rozpoczyna żeglugę po morzachi oceanach, dzielnie stawiając czołamorskim żywiołom.W latach 1979 – 1980 jacht „Dunajec”pływał po Morzu Bałtyckim odwiedzającporty polskie.W roku 1981 (12.08. – 09.09.) po razpierwszy wypłynął w rejs zagraniczny,poza Bałtyk. W czasie miesięcznejżeglugi po Morzu Bałtyckim i MorzuPółnocnym załoga w składzie: Jerzy Kisielewski(kapitan), Czesław Mróz, JanuszPetryla, Zbigniew Szim, EdmundNowak, Waldemar Bagiński, KazimierzKudlik, odwiedziła porty Republiki FederalnejNiemiec, Holandii, Belgii, Francji,oraz Anglii, pokonując drogę liczącą1502 Mm. Ten pierwszy rejs zagranicznyotworzył dla nowosądeckich żeglarzyszerokie wody mórz i oceanów świata.W roku 1984 (28.04. – 26.07.) zorganizowanopierwszą wyprawę oceaniczną.Jacht uczestniczył w światowym zlocienajwiększych żaglowców „OperacjaŻagiel ’84”, z okazji 450-ciolecia odkryciaKanady, płynąc do Ameryki pokonałw trzy miesiące 8350 Mm. W tym rejsiezałoga w składzie: Andrzej Mendygrał(kapitan), Maciej Smaga, Edward Walentynowicz,Jan Petryla, Kazimierz Wacławik,Edmund Nowak, Czesław Mróz,Paweł Kania i Włodzimierz Szlahusek,w drodze powrotnej przepłynęła Atlantykw rekordowo krótkim (dla tego typujachtu) czasie, tj. w 22. dni.Od tej pory udział jachtu „Dunajec”w zlotach największych żaglowców stałsię tradycją. Jacht „Dunajec” brał udziałw różnego rodzaju żeglarskich regatachkrajowych i zagranicznych. Wielokrotnieuczestniczył w „Regatach Heweliusz”oraz „Regatach Opali” zajmującczołowe miejsca.W roku 1992 (20.03. – 29.08.) dlauczczenia 700-lecia powstania NowegoSącza, jacht uczestniczył w największeji najważniejszej żeglarskiej imprezieroku „Grand Regatta Columbus”, zorganizowanychw 500. rocznicę odkryciaAmeryki przez Krzysztofa Kolumba.Załoga w składzie: Adam DługoszSądeczanin


SportW tym miejscu Kolumb dopłynał do Ameryki, z prawej Jan Petryla(Kapitan), Marian Szczyrek, RyszardKról, Janusz Molek, Janusz Petryla, JerzyMartyniak, Marian Florczyk, AdamJeż, Tomasz Masior, Wyprawę rozpoczęław Gdyni, w zimowej scenerii, dnia 25marca 1992, odwiedzając porty: Holtenau,Rensburg, Brunsbuttel, Ostende,Cherbourg, Lisboa, Cadiz, St.Cruz deTenerife, San Juan, San Salwador, NewYork, Jersey City, Oyster Bay, New Bedford,Boston, Horta, Dover, pokonująctrasę liczącą 12400 Mm.S ą d e c k o - P o d h a l a ń s k iOkręgowy Związek Żeglarski(SPOZŻ) w Nowym Sączu jeststowarzyszeniem kultury fizycznejzrzeszającym Kluby i organizacjeżeglarskie Sądecczyzny i Podhala;posiada osobowość prawną ijest zarejestrowany jako organizacjapożytku publicznego w KrajowymRejestrze Sadowym KRS Nr0000051381.SPOZŻ poprzez różnorodneformy działania upowszechnianadzwyczajne wartości społeczneżeglarstwa, w szczególnościwychowawcze, edukacyjne, zdrowotne,krajoznawcze, kulturowe,poprzez kształtowanie charakteru,wytrwałości i samodyscypliny,odwagi i odpowiedzialności orazwpajanie młodzieży wartości obywatelskichi patriotycznych.Prowadzi szkolenie na stopnieżeglarskie oraz żeglarskie szkoleniamorskie.W roku 1996 jacht „Dunajec” uczestniczyw światowym zlocie żaglowców„Interntional Festival of the Sea” z finałemw angielskim Bristolu oraz w regatach„Bristol to Brest Regatta”.W roku 1998 jacht „Dunajec” dopływado Lizbony na Światową Wystawę„EXPO 1998”, a następnie uczestniczyw światowym zlocie żaglowców i bierzeudział w regatach na trasie Lizbona– Dublin.W roku 2000, po raz kolejny „Dunajec”uczestniczy w Światowym ZlocieŻaglowców i Światowej Wystawie„EXPO 2000” organizowanej, tym razem,w Republice Federalnej Niemiec.W roku 2002 (24.05. – 24.06) zrealizowanokolejne duże przedsięwzięcie:„NARVIK 2002 EXPEDITION” z okazjiobchodów jubileuszu 100-lecia istnienia,zaprzyjaźnionego z miastem NowySącz norweskiego miasta Narwik. Załogaw składzie: Wojciech Marcinowski(kapitan), Ryszard Król, KazimierzKudlik, Marian Florczyk, Lucjan Gadzina,Tomasz Szkaradek, MagdalenaAdamska odwiedzając porty: Sassnitz,Kopenhaga, Helsingor, Skagen, Egersund,Tananger, Bergen, Trovac, Floroo,Maaloy, Alesond, Ona, Kristiansun,Skunden, Engen, Ornes, Bodoo, Vaeroy,Aa, Reine, Svolvder, dopłynęła do Narwikupokonując dystans 1984 Mm.Za tę wyprawę załoga jachtu „Dunajec”i SPOZŻ zostali uhonorowani przez ministrainfrastruktury III nagrodą honorową„Rejs Roku 2002”.Jacht „Dunajec” nadal uczestniczyw regatach; z powodzeniem startujeKazimierz Kudlik – (ur. 1957rw Nowym Sączu) absolwent TechnikumBudowlanego w NowymSączu. Ukończył Wydział InżynieriiSanitarnej i Wodnej PolitechnikiKrakowskiej im. Tadeusza Kościuszkiw Krakowie (1984) i StudiumNauczycielskie w Nowym Sączu(1989). Pracował w sądeckich firmach:budowlanych i ochronyśrodowiska, nauczyciel TechnikumBudowlanego; obecnie pracownikSpółki „Sądeckie Wodociągi” w NowymSączu. Od najmłodszych latzwiązany ze sportem. Zawodnik idziałacz: Aeroklubu Podhalańskiegow Nowym Sączu, WCKS „Dunajec”,SKS „START”, KSW „Podgórze”.Założyciel klubów żeglarskich(KSW „Podgórze” oraz Klub MorskiTG „Sokół”). Obecnie komandorKlubu Morskiego TG „Sokół” wNowym Sączu oraz prezes Sądecko-PodhalańskiegoOkręgowegoZwiązku Żeglarskiego w NowymSączu.w regatach jachtów dwumasztowych„Classic Cup”, zajmując również czołowemiejsca (w roku 2005 – II miejsce).Jacht „Dunajec” od ponad ćwierć wiekujest szkołą wychowania morskiegoi patriotycznego, dzielnie promujeregion nowosądecki w różnych zakątkachświata, dając możliwość zdobywaniawyższych stopni żeglarskichi doświadczenia morskiego ponaddwutysięcznej grupie mieszkańcówSądecczyzny i Małopolski.Kazimierz Kudlik;fot. arch.Sądeczaninkwiecień 200991


92SportBilans sezonu narciarskiego„Ryterski Raj”najlepszyw MałopolsceStacja Narciarska „Ryterski Raj” zdobyła pierwsze miejsce w rankingu„Najlepsza Stacja Narciarska w Małopolsce”. Do konkursuzorganizowanego przez Polską Organizację Turystyczną, MałopolskąOrganizację Turystyczną, Samorząd Województwa Małopolskiego,TVP Kraków i Radio Kraków stanęło 25 dużych stacjinarciarskich z całego województwa. Relację z wręczenia nagródobejrzało w telewizji 21 marca br. tysiące widzów. Budowniczyi główny właściciel stacji, Ryszard Fryc promieniał z satysfakcji:lata pracy i wysiłku przyniosły docenione przez jurorów i amatorówbiałego szaleństwa efekty.kwiecień 2009Pomysł i determinacja związanez inwestycją, a wcześniej z wydzierżawieniemna 30 lat od prywatnychwłaścicieli terenu między Wielkąa Małą Roztoką, za hotelem „Perła Południa”i domem wypoczynkowym „Jantar”,okazały się strzałem w dziesiątkę.Zakończony sezon był dla „RyterskiegoRaju” i władającej nim spółkibardzo udany. Dopisał śnieg, frekwencja.Z Jastrzębskiej Góry codziennieod Bożego Narodzenia zjeżdżało setkinarciarzy. Przygotowanie tras zjazdowychbardzo chwalił najlepszypolskiemu alpejczykowi AndrzejowiBachledzie-Curusiowi.Ośrodek Narciarski „Ryterski Raj” poprzeznowoczesną infrastrukturę stwarzadoskonałe warunki do uprawianiasportów zimowych dla osób o różnychumiejętnościach. Dla najmłodszych,stawiających pierwsze kroki na nartach,przeznaczono wyciąg dywanowyz bardzo łatwą trasą zjazdową. Osobypragnące nauczyć się jazdy na nartachmiały do dyspozycji wyciąg szkoleniowy,z którego mogły rozpocząć szusyna dwóch trasach o długości 400 mkażda. Ostatnią grupę tras przygotowanoz myślą o zaawansowanych narciarzach,którzy mieli do wyboru 3 trasyo długości 800, 1000 i 1200 metrów..Na szczyt góry dowoziła ich 4-osobowakolejka krzesełkowa firmy Doppelmayero przepustowości 2000 osób/godz.. Taka infrastruktura w pełni.Taka infrastruktura w pełni spełniałaoczekiwania klientów – każdy znalazłdla siebie odpowiednie miejscedo uprawiania sportów zimowych. Zimowych.Trasy zjazdowe przygotowywanebyły przy pomocy ratraka. W raziepotrzeby sztucznie je dośnieżanoprzy użyciu wydajnych armatek śnieżnych.Po zmroku zbocze było oświetlone,co pozwalało na korzystanie z trasdo późnych godzin wieczornych. Całośćuzupełniało smakowite menuw karczmie regionalnej, bogaty wybórw wypożyczalni sprzętu, fachowośćserwisu i szkółki.– Jestem od dawna wielkim miłośnikiemnarciarstwa, spędzania wolnegoczasu w ruchu, na świeżym powietrzu.Uważam, że wszystkie sporty zimoweto znakomita, ba, najpiękniejsza formarekreacji, odpoczynku po ciężkiej pracy.Sądeczanin


SportMyślę tu nie tylko o narciarstwie zjazdowym,ale też biegowym, o tzw. skitourze,wędrowaniu na deskach po bajecznieośnieżonych górskich szlakach,z dala od gwaru, samochodów – mówiRyszard Fryc.Ryszard Fryc jest w w Rytrzezakochany.– Przyjeżdżam do tej wioski od wielulat. Uważam, że w Beskidzie Sądeckimjest to magiczne miejsce. Doliny Wielkieji Małej Roztoki przyciągają ludzi. Częstotu przyjeżdżam z rodziną. Czujemy sięfantastycznie, kiedy wychodzimy na turystycznetrasy. Oglądamy piękno przyrody,która przez cztery pory roku po prostuzwala z nóg, urzeka swoim pięknem.Rytro, znane jako wioska letniskowaod stu lat, dzięki stacji narciarskiejzyskała nowy impuls do rozwoju.Tu kryzysu tej zimy nie było widać...(leś); Fot. arch.Ranking 20. najlepszych stacji narciarskichLiczy się nie tylko śnieg i stokSądeckie stacje narciarskie znalazły się w czołówce rankingu20. najlepszych ośrodków narciarskich w Polsce, ułożonym przezportal onet.pl Ustępują tylko renomowanym ośrodkom narciarskimna Podhalu. Głosowało ponad 9 tys. użytkowników serwisunarty.onet.pl i SKI Magazynu.Polskie stacje narciarskie oceniane były w 10 kategoriach:przygotowanie stoków, efektywność jazdy, parkingi, noclegi, gastronomia,dzieci na nartach, kultura obsługi, sztuczne naśnieżanie,stosunek ceny do jakości, inne atrakcje w cenie karnetu.Uczestnicy ankiety przyznawali w każdej kategorii od 0 do 5 pkt.Wyniki w poszczególnych kategoriach złożyły się na końcowąocenę i pozycję w rankingu. Pierwsze cztery miejsca zajęły podhalańskieośrodki narciarskie: Białka Tatrzańska (3,91 – średniaocena we wszystkich 10 kategoriach), Kluszkowce (3,69), BukowinaTatrzańska (3,64) i (Małe Ciche 3,63).Na 5-6 miejscu uplasowała się Krynica i Wierchomla (3,61), na7. – Piwniczna (3,58), na 8. – Rytro (3,57), a na 11. – Tylicz (3,49).– Patrząc na wyniki, trudno nie zauważyć, że najbardziej lubimyi cenimy ośrodki narciarskie na Podhalu. Drugi region wyraźnie wyróżniającysię w kraju, to Beskid Sądecki – nowoczesne inwestycjew infrastrukturę, jak widać dają wymierne efekty. W ogonie natomiastciągną się ośrodki, które maja wielki potencjał – jak Szczyrkczy Korbielów, ale przestarzała infrastruktura skutecznie obniża ichwalory. Podobnie jest ze stacjami karkonoskimi, które mimo tego, żesą chętnie odwiedzane – plasują się raczej z tyłu stawki – czytamykomentarz redaktorów portalu onet.pl.(s)Laury odbiera Ryszard Fryc (pierwszy z lewej)Zasłużony szampan!Sądeczanin kwiecień 200993


RozmaitościTakiej książkijeszcze nie było!Miło nam zarekomendować album „Szkoła Chrobrego 1908-2008” naszego współpracownika red. Jerzego Leśniaka. Książkajest już dostępna dla wszystkich zainteresowanych!Wydawnictwoprzedstawiadzieje kilku placówek oświatowych,połączonych wspólnym królewskimpatronem:• II Państwowego Gimnazjum i Liceumim. Króla Bolesława Chrobrego z lat1908-1950;• Szkoły Podstawowej nr 13 im. BolesławaChrobrego z lat 1958-1999;• Gimnazjum nr 4 oraz IV Liceum Ogólnokształcącez lat 1991-2004;oraz kontynuatora ich tradycji - AkademickiegoGimnazjum i Liceum im. Króla BolesławaChrobrego,To naprawdę dzieło niezwykłe i monumentalne!Takiej książki jeszcze w żadnejszkole w Polsce nie było! Prawie 450 stronkredowego papieru (format A4, waga prawie2,5 kg!, tysiące fotografii, twarda okładka, szycie,nowatorska i perfekcyjnie opracowanastrona graficzna autorstwa Sławomira Sikory).W tym albumie każdy, kto kiedykolwiekchodził do szkoły Chrobrego na przestrzeniostatnich stu lat znajdzie swój ślad (są zdjęcia,sylwetki nauczycieli i uczniów, listy absolwentów,wspomnienia, dokumenty, archiwalia -niezliczone ilości!!!).Wszystko na tle historii Nowego Sączaod czasów cesarza Franciszka Józefa do Polskiprzynależnej do Unii Europejskiej.Ogląda się to z przyjemnością, dumąi wzruszeniem. Czyta jeszcze lepiej! Pierwszapartia została wydana w ograniczonym nakładzie.Należy się spieszyć!Książka jest aktualnie do nabycia w SekretariacieAkademickiego Liceum i Gimnazjumim. Króla Bolesława Chrobrego w NowymSączu, ul. Jagiellońska 63, pokój 19, I p.,od poniedziałku do piątku w godzinach 7.00-15.00. Tel. (018) 442-31-06.Sądeckie nowinki kadrowe94Fot. (leś)kwiecień 2009DrugakadencjasądeckiegogenerałaPrez ydentLech Kaczyńskiwręczyłgen. FranciszkowiGągorowinominacjędo pełnieniaprzez drugą (do2012 r.) kadencjęstanowiskafot. arch.szefa SztabuG eneralnegoWojska Polskiego.Najwyższy rangą polski żołnierzjest rodowitym sądeczaninem (rodemz Koniuszowej k. Korzennej), absolwentemI Liceum Ogólnokształcącegoim. Jana Długosza w Nowym Sączu.Na zdjęciu: Generał przegląda dziennikswojej klasy maturalnej w I LO.Nowy prezes PSS „Społem”Nowym prezesem ponad 120-letniejPSS „Społem” w Nowym Sączu (po25-letnich rządach Stanisława Skuzy,który przeszedł na emeryturę) został43-letni Jaromir Gorczyca, rodemz Gorlic, absolwent krakowskiej AE, zatrudnionypoprzednio w fabryce Maszyn„Glinik” w Gorlicach i w jasielskim„Gamracie”.„Społem” w Nowym Sączu prowadzidziałalność handlową i produkcyjną.Liczy 991 członków i zatrudnia 318pracowników, ma 27 sklepów, w tym17 ogólnospożywczych.Działa w ramach tzw. Grupy G-12,czyli w związku 27 spółdzielni z Polskipołudniowej.Zmiany w więzieniuKpt. Krzysztof Borończyk, absolwentprawa na UJ, zastąpił mjr. ZdzisławaŚliwińskiego (przeszedł na emeryturę)na stanowisku zastępcy dyrektoraZakładu Karnego w Nowym Sączu.Sądeczanin(EJ)


tekst sponsorowanyW Zielonym Gaju ptaszki śpiewają, czyli marzenia o własnym domku mogą się spełnićOsiedle jak z piosenkiSzukasz spokoju, zieleni, komfortu i bezpieczeństwa– zamieszkaj w „Zielonym Gaju”,nowobudowanym zamkniętym osiedlu domkówjednorodzinnych na Gaju, w gminie Chełmiec.Osiedle położone jest parę kilometrów od centrumNowego Sącza, 5 minut jazdy samochodem,ale to jakby inny świat. Cisza, rozległe pola i góryna horyzoncie. Można już oglądać pierwszy pokazowydomek, w którym będzie się czuć szczęśliwestarsze małżeństwo albo wesoła rodzinka z małymidziećmi.Na 12 hektarach płaskiego gruntu, nieopodalpotoku Niskowianka i przebiegających w pewnymoddaleniu dróg: Nowy Sącz – Limanowai Nowy Sącz - Podegrodzie w ciągu najbliższych2 lat powstanie, w trzech etapach, łącznie 110domków jednorodzinnych, w zabudowie wolnostojąceji szeregowej. Zagospodarowanie osiedla(wytyczenie działek i alejek) tak zaplanowano, abykażdemu zapewnić intymność i spokój. Do każdegodomku przypisany będzie osobny ogródek.Osiedle będzie samowystarczalne. Znajdzie siętu miejsce dla kompleksu handlowo-usługowego,przychodni lekarskiej i apteki. Pomyślano o placuzabaw dla dzieci, boisku sportowym, gabinecieodnowy biologicznej. W środku osiedla staniebudynek administracji z parkingiem, a strzeżonywjazd i całodobowy monitoring zapewni mieszkańcomcałkowite bezpieczeństwo.Mają doświadczenieInwestorem jest Grupa Harper Development,firma należąca do Polonusów z USA, od 40 lat specjalizującasię w budowie osiedli dla ludzi ceniącychsobie spokój, bezpieczeństwo i komfort zamieszkania.Firma nastawiona jest na spełnianieindywidualnych życzeń klientów przy projektowaniadomków oraz robotach wykończeniowych.Chce się tu mieszkaćPierwszy oddany, pokazowy jednokondygnacyjnydomek z poddaszem (powierzchnia użytkowaparteru – 115 m kw., piętra – 67 m kw.), o ładnej,stylowej architekturze, zaprasza do swojego wnętrza.Uderza funkcjonalność rozwiązania, połączonaz nowoczesnością, ale i przytulnością. Na doleaneks kuchenny z obszernym pokojemdziennym, z wyjściem na taras.Jest pokój pracy z kominkiem,duża łazienka, spiżarnia, wnęki szafowe,wewnętrzne wejście do garażuze schowkiem na strychu.Po pokonaniu kilku schodkówtrafiamy na poddasze, gdzie znajdująsię 3 wygodne sypialnie, każdaz dostępem do łazienki. Z balkonumożna podziwiać pasmo PrzehybyBeskidu Sądeckiego, w pogodnedni - ośnieżone szczyty Tatroraz wieże pobliskich kościołów– w Świniarsku, Niskowej i rozległąpanoramę Nowego Sącz.Solidna robotaDom zbudowany jest z ekologicznych,energooszczędnych materiałów.Mury z cegły, ocieplonestyropianem, tynk mineralny; stolarkaz PCV z okleiną drewnopodobną,eleganckie, praktyczne płytkina podłodze, ogrzewanie podłogowelub ścienne, uzupełniane kominkiem.Dach pokryty blachą dachówkową.W obszernym garażuotwieranym elektronicznie zmieścisię nawet duży samochód terenowy.Kotłownia gazowa z piecemjednofunkcyjnym. Nie zapomnianoo wlocie centralnego odkurzacza.Ogródek obsadzony iglakamiz oczkiem wodnym, w którympływają złote rybki spełniające życzenia, kaskadąi fontanną oraz obszernym tarasem, na którymmożna wypić filiżankę porannej kawy i napawacsię pięknymi widokami pokazuje, jak na paruarach można sobie stworzyć prawdziwy raj. Posesjajest ogrodzona, od frontu - kuta brama. W takimdomku chce się żyć.Jak to załatwić?Chętni do zamieszkania w osiedlu „ZielonyGaj” mają do wyboru 3 typu domków wolnostojących(o pow. użytkowej 181, 168 i 165 m kw.)i 2 typu domków w zabudowie szeregowej(132 i 132 m kw.). U przedstawicieli inwestora dowieszsię o warunkach finansowania budowy wymarzonegodomku oraz korzystnych sposobachkredytowania w bankach współpracujących z GrupąHarper Development.Możesz się też umówić na indywidualną prezentacjewzorcowego domu.Kontakt:Bogusława Pietrzak,tel. (018) 443 07 23, k. 509 359 292,e-mail: boguslawa@grupaharper.euMaciej G. Szling,tel. (018) 443 07 23, k. 504 129 129,e-meil: Maciej@grupaharper.euNie zwlekaj, umów się na spotkanie, a już dziśzerknij do Internetu:www.zielonygaj.euSądeczanin kwiecień 200995


do i od Redakcji...Poczta od Czytelników...96Ludzie dostępują cudów, c.d.Szanowna Redakcjo,Po zamieszczeniu w grudniowymnumerze miesięcznika artykułuo naszym ciężkim położeniu w związkuz chorobą mego syna Mirka, otrzymałampomoc nie tylko od osób zrzeszonychw Kasie Wzajemnej Pomocyz Chełmca, ale też od czterech osóbprywatnych, a mianowicie od: Pani JaninySkrabskiej z ul. Romanowskiego,Pani Barbary Koral z ul. Skłodowskiejoraz Państwa Władysława i Cecylii Grucówz ul. Kołłątaja w Nowym Sączu.Tym, którzy mi pomogli, przesłałamlisty z podziękowaniem, ale może należałobypodziękować im także na łamachgazety, tak jak to obecnie czynię.kwiecień 2009Halina Młynarczyk; KaninaSzanowny PanieRedaktorze,W imieniu grupy poszkodowanych Polaków zwracamsię z prośbą o wydrukowanie tego listu-skargi.Krystyna Kulej, LondynJesteśmy grupą Polaków, którzy zostalisprowadzeni do Londynu w celupodjęcia pracy. Nasz dylemat zacząłsię w Polsce. Ogłoszenie przeczytaliśmyw „Gazecie Wyborczej” o poszukiwaniuludzi do pracy w Londynie, należałoskontaktować się telefonicznie:0044 750 178 5651. Zadzwoniliśmydo pani, która przedstawiła się jako LuizaRaja, a firma, w której mieliśmy pracować– „Grem Kres” Pani ta poinformowałanas, że jest praca w hurtowniprzy pakowaniu towarów spożywczychi trzeba jak najwięcej pracowników. Warunkiemprzyjęcia do pracy było opłaceniesobie z góry zakwaterowania –240 funtów od osoby.Po przybyciu do Londynu pani Luizapoinformowała nas, że nie możepo nas przyjechać, ponieważ odbieraz lotniska następną grupę i poprosiła,żebyśmy zamówiły taksówkę do metra.Tam miał przyjechać po nas menedżeri zawieźć nas na kwaterę, a paniLuiza miała do nas dojechać i wyjaśnićwszystko, co jest związane z pracą.Nie zgodziłyśmy się jechać do stacjimetra, więc podała adres na kwaterę,gdzie miał nas przyjąć właściciel kwateryi podpisać dokumenty wynajmu.W taksówce okazało się, że właścicielakwatery nie będzie, tylko menedżer.Taksówkarz numeru nie znalazł, chociażulica się zgadzała.Menedżer, młody człowiek w wiekuok. 20-25 lat, poinformował nas,że jedna osoba musi iść z nim do właściciela,a reszta niech czeka. Nie wiadomo,gdzie chciał zaprowadzić tę jednąosobę, nie potrafił podać szczegółów.Nie zgodziliśmy się na warunki, „menedżera”.Dwoje z nas miało iść na kwateręz menedżerem, a dwoje pilnowaćbagażu. I tu menedżer zaczął się stawiaći żądać dokumentów pokwitowaniawpłaty za mieszkanie. Albo opłataod ręki za kwaterę albo nie ma pracy.Zadzwonił również do Luizy skarżąc się,że go oszukaliśmy i ją również. Pani Luizabyła wzburzona naszą postawą twierdząc,że jeżeli nie zapłaciliśmy, to radźmysobie sami i się rozłączyła. Tak otozostaliśmy wywiezieni na koniec Londynu,blisko lotniska Heathrow, gdziespędziliśmy noc. We wszystkim pomogłanam Polka, która pracuje na lotniskuw „Informacji”. Dowiedzieliśmy się,że wiele osób zostało oszukanych przezpanią Luizę i że ta pani każdemu zainteresowanemuprzedstawia się inaczejtylko numer telefonu do tej panijest bez zmian i ogłoszenie w „GazecieWyborczej” takie samo.Heathrow 22 luty 2009Jadwiga Salamon, Witold Węgorek,Regina Węgorek, SabinaNurczyńskaRozmyślania na wózkuinwalidzkimBarwy życiaŚmierć Kamili Skolimowskiej byłaszokującą wiadomością. Młoda, wysportowanadziewczyna, dla którejsport był całym życiem odeszła naglei niespodziewanie pogrążając w smutkurodzinę, koleżanki i kolegów z drużynylekkoatletycznej, kibiców oraz tych,którzy darzyli ją dużą sympatią. Pierwsze,co nasuwało się na myśl to pytanie,co mogło być przyczyną nagłegozgonu? Była to przecież kobieta bardzomłoda, właściwie u progu życia, od najmłodszychlat aktywna sportsmenkaodnosząca liczne sukcesy, zdobywczynimedali, w tym złotego olimpijskiegokrążka w Sydney. Dbała o swoje zdrowie,otoczona opiekuńczymi skrzydłamiswojego ojca, nieustannie pozostawałapod kontrolą lekarzy kwalifikującychją do czynnego treningu i udziału w zawodach,podczas których godnie reprezentowałaPolskę.Więc co się stało? Na to pytaniebędą starali się odpowiedzieć specjaliścii z pewnością znajdą przyczynę, wytłumacząna podstawie swojej wiedzy,co się stało w organizmie znakomitejsportsmenki, ale dla mnie jest to przedewszystkim chwila, by głębiej zastanowićsię, jak cienka jest nić życia. Przecieżtakich osób, jak Kamila umiera naglebardzo dużo, nie znamy ich, są częstoanonimowi. Śmierć jawi się nam, jakocoś, co jeszcze nie dotyczy nas, choćzdajemy sobie sprawę, że kiedyś nastąpi.Czujemy jej bliskość dopiero wtedy,gdy dożywamy sędziwego wieku, gdyzapadniemy na nieuleczalną chorobę,czy zdarzy się wypadek. A przecież Ona,ten przesmyk za horyzont, może przyjśćw każdej chwili, cicho i podstępnienie pytając o wiek, narodowość, przynależnośćreligijną czy status społeczny.Jest sprawiedliwa dla wszystkich.Życie, życie! Dobrze wiemy, jakieono jest. Odmierzane w minutach, godzinachi latach, urozmaicone, obfitującew chwile dobre i w chwile złe.Cieszymy się nim na różne sposoby.Czerpiemy radość z wszelkich dobrodziejstw,jakie nam niesie. Uczymy sięgo w każdej sytuacji, ponieważ jest ononajlepszą szkołą przekazującą wiedzę,jakiej nawet najwybitniejszy profesornie jest w stanie przekazać, tworzymywłasną filozofię. Potrafi też być trudne,często okrutne, jakby sprawdzało nasząodporność, mierząc siły i wytrzymałość.Borykamy się z nim, buntujemyprzy przeciwnościach losu, zraszamyłzami rozpaczy, twierdząc, że jest niesprawiedliwe,czujemy się nim zmęczenii zawiedzeni. I choć staramy się miećkontrolę nad nim, to jednak często wymykasię nam w najmniej odpowiednimmomencie przynosząc tragedie, burzącnasze plany i zamierzenia.Ciężka, nieuleczalna choroba czy kalectwoto coś, co zazwyczaj przychodziSądeczanin


Poczta od Czytelników, sprostowania...do i od Redakcji...niespodziewanie. Cierpienie, które wcalenie musi kojarzyć się tylko z bólem,ponieważ cierpieniem jest też rozpadmałżeństwa, utrata pracy, dorobku,czy śmierć bliskiej osoby. Każdy rodzajśmierci bliskiej nam osoby jest trudnymdoświadczeniem, z którego trzeba siępodnieść, by żyć dalej. Z tych przykrościzawsze możemy się podźwignąć o iletylko nie opuści nas nadzieja i otrzymamypomocną dłoń pozwalającą namwyzwolić się z tej zapaści. Człowieknie zdaje sobie sprawy ile jest w stanieznieść i ile może przejść, a przykłademtego są wojny, kataklizmy czy epidemiepochłaniające tysiące, a nawet milionyludzkich istnień ocalając, w bólu i rozpaczy,tylko nielicznych, by mogli odrodzićsię na nowo.Ale życie to nie tylko pasmo zgryzot,niepowodzeń i utrapień. To także radość,zadowolenie, a nawet fascynacjatym, co wokół nas się dzieje. Szukamyszczęścia, ponieważ jest nam potrzebne,jak powietrze i światło. Nieważne,że może trwać chwilę, że jest ulotnei kruche jak bańka mydlana, liczy się tylkoto byśmy mogli je zaznać i cieszyć sięnim, by kiedyś móc powiedzieć, że mimowszystko szczęście nas nie ominęło,że znamy jego wartość i smak. Pośródzawiłych życiowych ścieżek szukamyprzede wszystkim dobra, miłości, życzliwości,czy choćby drobnego uśmiechu.Cieszymy się tym, ponieważ to są najważniejszewartości, które stosowanew codziennym życiu mogą zniszczyćzło, które się wokół nas rozprzestrzenia.Dobrze, gdy przychodząc na światjesteśmy zdrowi, od pierwszych chwilbezpieczni, otoczeni ciepłem rodzinnym,gdy możemy się kształcić, rozwijaćtalenty czerpiąc z tego nie tylko satysfakcję,ale i zyski pozwalające na godnei wymarzone życie. Takiej stabilizacji każdypragnie i choć wcale nie jest to łatweto przecież rodzimy się z pewnymi dążeniamii celami, które powinniśmy realizować.Musimy więc iść śmiało naprzód,by pod koniec ziemskiej wędrówki odczućdumę i zadowolenie z dobrze przeżytegożycia, które nawet, gdy nie byłowolne od cierpienia i upadków, to jednakbyło udane, wartościowe i piękne.Istniejemy w świecie pełnym uroku,pośród barwnej i zachwycającej faunyi flory, bogactw natury i dobrodziejstwz tym związanych tylko nie bardzoumiemy tego dostrzec, dlatego możewarto czasem przystanąć, rozejrzećsię, zastanowić nad tym, co nas otaczai przyznać przed samym sobą, że życie,choć krótkie i trudne, może być piękne,nawet gdy jest spędzane w wózkuinwalidzkim.Jolanta Gorczowska; PiwnicznaSprostowaniaSyn zamiast ojcaW marcowym „Sądeczanina” (nr14), w artykule pt. „Na płonącej granicy”pióra Tomasza Podgórskiego,opisującym służbę ówczesnego płk.Józefa Gizy w Korpusie Ochrony Pograniczaw Iwieńcu na Nowogródczyźnie,zamieściliśmy zamiast zdjęciabohatera tekstu, zdjęcie jego najmłodszegosyna – Tadeusza Gizy. Za pomyłkęprzepraszamy Czytelników i rodzinęGenerała.W kolumnie po lewej prawidłowezdjęcie gen. Józefa Gizy.Śladem naszych publikacjiPantkowski służył w milicjiRedakcjaW kolejnych numerach „Sądeczana”z ub. roku przedrukowaliśmy w odcinkachfolder towarzyszący wystawieIPN pt. „Twarze sądeckiej bezpieki”prezentowanej w maju 2007 r. w MuzeumOkręgowym w Nowym Sączu.Wystawa zawierała zdjęcia i przebiegsłużby czołowych funkcjonariuszynowosądeckiej SB. W numerze 9. naszegomiesięcznika z września 2009 r.spośród innych esbeków wymienionyzostał Jerzy Pantkowski. W marcubr. odwiedziła naszą redakcję p. MariaPantkowska, protestując przeciwko zamieszczeniuzdjęcia męża w „galerii esbeków”.– Mój mąż nie byłe esbekiem,lecz milicjantem! – mówiła wzburzona.Na dowód przedstawiła sprostowanieIPN zamieszczone w „Dzienniku Polskim”z 17 lipca 2007 r.Oto jego treść:„We wspomnianej wkładce orazna wystawie „Twarze sądeckiej bezpieki”znajduje się informacja, że JerzyPantkowski s. Jana, ur. 1 IV 1936 r. pełniłod 1 IX do 30 XI 1985 r. funkcję zastępcynaczelnika Wydziału II SB. Dane tezostały podane na podstawie akt osobowychR. Pantkowskiego i rozkazówpersonalnych WUSW w Nowym Sączu.Po dokonaniu poszerzonej kwerendystwierdzamy jednak, że R. Pantkowskiwe wspomnianym okresie faktyczniepełnił funkcję st. inspektora WydziałuKadr KW MO/WUSW w Nowym Sączu,formalnie pozostając na stanowiskuzastępcy naczelnika Wydziału II SB”.Zagadką pozostaje dlaczegow wyjaśnieniach IPN jest R. Pantkowski,a nie J. (Jerzy) Pantkowski, jak podanow folderze, towarzyszącym wystawie„Twarze sądeckiej bezpieki”.Redakcja „Sądeczanina”Sądeczanin kwiecień 200997


z teki Pawła KalinyPerełki SądecczyznyMUSZYNA– dwór starostówDzieje zabytków muszyńskich nierozerwalniezwiązane są z dziejamitzw. państwa muszyńskiego zwanegoteż kresem, starostwem muszyńskim.Pierwotna siedziba zarządcówkresu znajdowała się najprawdopodobniejna wzgórzu zamkowym.Na skutek zniszczenia zamku na przełomieXVIII i XIX w. powstał u stópGóry Zamkowej murowany parterowydwór, stanowiący na krótko siedzibęstarostów muszyńskich.Na początku XX w. został on poszerzonyw kierunku wschodnim,a od strony północnej dobudowanowerandę. Dach dworu jest czterospadowy,pokryty gontem z wysuniętymokapem.Do kompleksu siedziby starostównależała też zbudowana równieżna przełomie XVIII i XIX wieku kordegarda,powstała zapewne w miejscewcześniejszej, wzmiankowanejw źródłach pisanych w 1732 roku.Obecnie jest to budynek parterowy,murowany. Tynkowany. Czterospadowydach z wysuniętym okapem i lukarnamiw poddaszu, kryty jest czerwonądachówką.Wejście stanowi ganek z dachemdwuspadowym.9Czytaj „Sądeczanina” w interneciekwiecień 2009Zachęcamy do odwiedzin przebudowanejstrony internetowej Fundacji Sądeckiej:www.fsns.plZnajdują się tam linki do wszystkich instytucjii dzieł Fundacji m.in. Funduszu Stypendialnegoim. Braci Potoczków, StowarzyszeniaKasa Wzajemnej Pomocy i Stowarzyszenia SołtysówZiemi Sądeckiej.Na stronie Fundacji można obejrzeć i pobraćbieżące i archiwalne numery „Sądeczanina”.Są tam również publikacje z konferencji organizowanychprzez Fundację: sesja naukowapoświecona ks. prof. Bolesławowi Kumorowi(Nowy Sącz – Niskowa, 6-7 grudnia 2007 r.),konferencja „Bóg, Honor, Ojczyzna. Sądeccyżołnierze i generałowie w służbie niepodległejRzeczpospolitej” (Nowy Sącz - Marcinkowice,27- 28 marca 2008 r.) „Sądeckie drogi dziś,wczoraj i jutro” (21 lipca 2008 r.). A ponadto:wydawnictwo o Forum Ekonomicznym w KrynicyZdroju oraz folder na temat historii i działalnościFundacji Sądeckiej.Mamy też forum dyskusyjne. Zachęcamydo rozmów o żywotnych sprawach NowegoSącza i Sądecczyzny. Na stronie internetowejFundacji Sądeckiej nie ma cenzury. Najciekawszewątki dyskusji opublikujemy w „Sądeczaninie”RedakcjaSądeczanin


RozmaitościO pszczołach i ludziach (2)Siódma pieczęćMACIEJ RYSIEWICZPieczęć rozważana w najszerszym znaczeniu tego pojęcia,jest znakiem rozpoznawczo-własnościowym określonej osoby fizycznejlub prawnej, wyciśniętym za pomocą twardego stemplaw odpowiedniej masie plastycznej lub farbie, a pełniącym rolęświadectwa wiarygodności i mocy prawnej, wykładnika wolijego właściciela, jak również środka kontrolującego i zabezpieczającegonienaruszalność zamkniętego nią pisma lub przedmiotu.Pojęciem pieczęć obejmujemy dwojakie jej znaczenie:właściwej pieczęci, czyli jej odcisku w masie plastycznej oraztłoku pieczętnego z utrwalonym na jego powierzchni znakiempieczętnym. (M. Gumowski, M. Haisig, S. Mikucki, Sfragistyka,Warszawa 1960, s. 59.)Jedno nie ulega wątpliwości. Woskpszczeli był strażnikiem naszej europejskiejcywilizacji. I to jakim strażnikiem– kto wie, czy nie najbardziejodpowiedzialnym. Od czasów starożytnościpoprzez średniowiecze ażpo XIX wiek, jako jedyny i nieodzownymateriał, używany był do wyciskaniapieczęci i uwierzytelniania wszelkichdokumentów. Szczególnie popularnebyły woskowe pieczęcie w okresieśredniowiecza. Od czasów KarolaWielkiego (742-814) przez następne1000 lat historii powszechnej Europy,wykonano ich tysiące, a może więcej.Nie ilość jednak, ale jakość się liczy.A pieczęcie woskowe sygnowałydokumenty, bez których Europa wyglądałabydzisiaj inaczej. Może lepieja może gorzej, ale zawsze inaczej.Powód zastosowania właśnie woskudo tak ważnej procedury prawnej, jakpoświadczanie pism i dokumentów,innymi słowy, podpisywanie ich w tenszczególny sposób, był bardzo prosty.Po pierwsze wosk pszczeli był łatwodostępny – bartnicy „buszowali”po puszczach i już od dawna wiedzieli,jaki skarb mają do zaoferowania.Po drugie – można rzec, fizykochemicznewłaściwości wosku – materiałuplastycznego a wytrzymałego. Był jeszczetrzeci powód. Wosk był produktemszlachetnym i trochę tajemniczym.Doskonale nadawał się na powiernikaspraw prywatnych, publicznychi państwowych.Wosk przetapiano zawsze w bardzotradycyjny sposób. Albo gotującplastry (woszczynę) w wodzie, albokorzystając z dobrodziejstwa promienisłonecznych. Jego barwa uzależnionabyła i jest od wieku plastrów. Jak wiedząpszczelarze, może być jasnożółty ikremowy. Może być także ciemnobrązowy.Im starszy, tym ciemniejszy. I dlategopieczęcie woskowe także miewałyróżną naturalną barwę. A potemprzyszedł czas, że urzędnicy i ustawodawcy,rozkazali barwić wosk, na przykładna czerwono, żeby pieczęć wyglądałajeszcze dostojniej.Pierwszym w dziejach teoretykiemsfragistyki (czyli nauki o pieczęciach)był średniowieczny kanonikzuryski Konrad z Mure. W 1275 rokuwydał dzieło Summa de arte prosandi.Do dzisiaj tekst ten pozostajenie tylko dokumentem odległychczasów, ale również wnikliwą analizątematu. Trzeba pamiętać, że Konradz Mure czerpał z przebogatego materiałunie tylko historycznego, ale równieżdni jemu współczesnych. W książcekanonika z Mure czytamy: pieczęćniech będzie ze świeżego wosku bez zafałszowań,lub z wosku i żywicy dobrzeoczyszczonej. Jest to pierwsza w historii,zachowana receptura na masę pieczętną.A tak na marginesie – człowiekzawsze był niepoprawny, już w XIII wiekuwpadł na pomysł, żeby fałszowaćwosk i trzeba było uważać. Drugą recepturęhistoria zapamiętała w 1500roku: weź trzy części wosku, czwartączęść żywicy, piątą, część cynobru,po stopieniu razem należy jeszcze dodaćna jeden funt dwie uncje lub trochęwięcej tłuszczu masłowego. Jak widaćsposób przyrządzania masy pieczętnejz wosku ewoluował. W 1700 roku regułyuległy poważnym zmianom: należywziąć 3 łuty kalafonii, za jeden szelągterpentyny, za 6 fenigów żółtego wosku,za 4 szelągi cynobru. Składniki stopići wymieszać, gdy zaczną twardnieć,w rękach wałkować. Leksykon Zedlera,wydany w Halle w 1743 roku przyniósłjeszcze jedną innowację: 1 funt wosku,½ łuta terpentyny, 1 pełną łupinę miodustopić w garnku i dodać 3 łuty cynobrulub grynszpanu. Powyższe recepturypodałem nie tylko dla koneserów.A swoją drogą dobrze działo się bartnikom,bo chyba tylko im musieli kłaniaćsię władcy i jeszcze sowicie ich opłacać.O czasy, o obyczaje!Pierwszą zachowaną pieczęciąna ziemiach polskich był majestatycznyznak pod dokumentem WładysławaHermana z końca XI wieku, odciśniętyna pergaminie. Potem kto żyw:szlachta, książęta, królowie odciskaliswoje pieczęcie. Wielu z nich równieżdlatego, że nie potrafili – o zgrozo – pisać.A poza tym zawsze dodawało imto niezbędnego splendoru. Tylko diabłynie sygnowały swoich cyrografówwoskiem – a za pokwitowanie starczałakrew nieszczęśnika. No, ale cyrograf,to była siódma pieczęć. Sześćpierwszych pieczęci było z woskupszczelego!Sądeczanin kwiecień 200999


portrety uliczneDoroty Czochzobacz str. 63

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!