ABSOLWENCI• Mamy kolejny wrzesień, miesiąc początkówi końców. Dla jednych to wciążstary rok i „kampania wrześniowa”, dlainnych to początek wielkiej przygodystudenckiej, czy kolejny jej rok.Wydaje się, że to było wczoraj, gdy pierwszyraz przekroczyłem mury konińskiejAlma Mater. Nowa szkoła, przepraszamuczelnia, w końcu to brzmi poważniej, takjak student znaczy więcej aniżeli uczeń;nowi znajomi i, powiedzmy szczerze, nowewyzwania. Właśnie o nich wspomnień kilkadziś przytoczę, motywowany przez kogoś,kogo dzisiejsi studenci widują na codzień, widząc, aczkolwiek nie zauważającjej ogromu pracy wkładanego w wizerunekuczelni.Wstępując w mury PWSZ w 2000 r. nie byłemnowicjuszem. Niosłem już ze sobą pewienbagaż doświadczeń z innej polskiejuczelni, która pozwoliła mi przygotowaćsię emocjonalnie do stylu, w jakim pobierasię wiedzę na poziomie akademickim.Wiedziałem, jakie znaczenie mają wykłady,a jakie ćwiczenia i najważniejsze, znałemteż hierarchię w uczelni, którą dla początkującychstudentów pozwolę sobie przytoczyć:Jak wino…październik 2010 nr 314REKTORPrzeskakuje najwyższe budynkiza jednym zamachemJest silniejszy od lokomotywyJest szybszy od pociskuChodzi po wodzieRozmawia z BogiemPROREKTORPrzeskakuje niskie budynkiza jednym zamachemJest silniejszy od lokomotywy parowejCzasami dogania pociskChodzi po wodzie, gdymorze jest spokojneRozmawia z Bogiem, jeżeli otrzymaspecjalne pozwolenieDZIEKANPrzeskakuje niskie budynkiz rozbiegu i o tyczceJest prawie tak silny jaklokomotywa parowaPotrafi strzelać z pistoletuChodzi po wodzie na krytym basenieCzasami Bóg zwraca się do niegoPRODZIEKANLedwo przeskakuje budkę portieraPrzegrywa z lokomotywąCzasami może trzymać broń bezobawy o samookaleczenieBardzo dobrze pływaRozmawia ze zwierzętamiPROFESOROdbija się o ściany próbującprzeskoczyć jakikolwiek budynekMoże zostać przejechanyprzez lokomotywęNie dostaje amunicjiPływa pieskiemMówi do ścianDOKTORWbiega do budynkówRozpoznaje lokomotywę dwa na trzy razyMoczy się pistoletem na wodęUtrzymuje się na wodzie tylkodzięki kamizelce ratowniczejBełkocze do siebieMAGISTERWchodzi do budynków, pod warunkiem,że są tam obrotowe drzwiNie wie, co to jest lokomotywaMa ranę postrzałową przez środekgłowy po pistolecie na wodęNa wodzie utrzymuje gohelikopter ratowniczyNie ma języka, tylko krawatPANI Z DZIEKANATUPodnosi budynki i przechodzi pod nimiZwala lokomotywę z torówŁapie pocisk zębami i go rozgryzaZamraża wodę jednym spojrzeniemJest BOGIEM!Oczywiście to żart, jednak oddający starą,znaną wielu prawdę – pani z dziekanatumoże wszystko. Znając realia poznańskiegowydziału Prawa i Administracji Uniwersytetuim. Adama Mickiewicza, byłem przygotowanyna spotkanie z mrożącym kreww żyłach spojrzeniem i obsługą adekwatnądo stażu studenckiego w uczelni. Myliłemsię. W swoje szczęście nie mogłem uwierzyć,gdy w sekretariacie Instytutu Finansówi Zarządzania Organizacjami, obecnieInstytutu Ekonomicznego, Wydziału Społeczno-Technicznego,spotkałem paniąKatarzynę Piaskowską. Już podczas pierwszegokontaktu zrozumiałem, że konińskauczelnia to inny, lepszy świat. I nie jestemw stanie zgodzić się z niektórymi przedstawicielamipoznańskiej kadry naukowej,że studiowanie w Koninie to nie to samo,bo to nie ci sami studenci czy wykładowcy.Stwierdzenie takie usłyszałem podczasjednego z licznych zaliczeń w stolicy Wielkopolski.Pamiętam, jak mnie ono zbulwersowałoi jak długo przeżywałem wymianęzdań z panem doktorem. W końcu, czymnasza uczelnia jest gorsza?! Nie ci sami studenci?A jacy, gorsi?! Przecież duże ośrodkiakademickie obsługują w większości nieswoją młodzież, ale właśnie przyjezdną,mieszkającą w akademikach, bursach lubna stancjach. Kadra też nie ta? Rozwójkonińskiej uczelni bazował i w zasadzienadal jest silnie związany z wykładowca-
ABSOLWENCImi poznańskimi. To jednak nie stawia nasna gorszej pozycji, wiedza bowiem jest tasama. W kwestii zarówno studentów, jaki wykładowców, pozostanę więc na stanowisku– nie jesteśmy gorsi i choć długomusiałem o tym przekonywać rozmówcę,nie ustąpiłem. Dodam nawet, że pod kilkomawzględami jesteśmy lepsi.Konińską uczelnię, zarówno jako instytucję,jak i jej studentów, cechuje większa determinacjai wytrwałość. Często dla skorzystaniaz niezbędnych materiałów naukowychkonieczna była wycieczka do AkademiiEkonomicznej (dziś Uniwersytetu), samazaś szkoła dla zyskania uznania w naukowymświecie, dzięki mozolnej pracy kadrynaukowej i administracyjnej, rozwojowi lokalnejkadry naukowej, która do początkunie ustępowała zamiejscowej, wspięła siędo czołówki rankingów ogólnopolskichPWSZ-ów.Dodam tutaj jeszcze jedno, sądzę niezmiernieistotne, spostrzeżenie. Nasza, niezależnaod innych placówek, konińska uczelniaz pewnością nie jest, a już na pewno niebyła w czasie, gdy przemierzałem jej korytarze,miejscem, gdzie student był „numeremstatystycznym”. Cecha ta, niezrozumiała dlapoczątkujących studentów, a boleśnie traconawraz z wstąpieniem w mury uczelninadających tytuł magistra, jest dobrodziejstwem,z którego należy czerpać garściami.Dlatego, patrząc już z pewnej perspektywy,chciałbym zachęcić wszystkich studentówdo brania aktywnego udziału w życiu uczelnii rozwijania pasji. Nie chciałbym tutajspecjalnie przekonywać do słuszności działaniaw ramach organizacji studenckich,których od 2004 r., kiedy opuściłem muryuczelni, znacznie przybyło. Jest oczywiste,że codzienne czynienie siebie lepszymjest obowiązkiem studenta, przyszłegoprzedstawiciela inteligencji. Wciąż jednakwydaje mi się niezrozumiałe i zadziwiającepomijanie takich elementów studenckiegożycia, jak największe ze świąt żaków – Juwenaliów,kiedy to wielu studentów wyjeżdżado rodzinnych domów, pozostawiajączabawę uczniom bądź osobom, które etapedukacji mają już za sobą. Sam brałemudział w organizowaniu tej uroczystości,wtedy tworzonej jeszcze wspólnie z WyższąSzkołą Kupiecką w Łodzi i wiem, jakimwysiłkiem jest organizowana oraz jak bolibrak chęci zabawy u kolegów i koleżanekstudentów.Chwalę uczelnię, trochę ganię studentów.Co jednak ja-student otrzymałem od uczelni,a może właściwie, czemu sięgnąłem poto, co uczelnia proponowała, poza tytułemzawodowymi i licznymi przyjaźniami? Napoczątek coś pół żartem, pół serio. Był początekpierwszego, dla mnie, roku akademickiegoi trzeciego zarazem roku istnieniauczelni o nazwie Wyższa Szkoła Zawodowaw Koninie. Siedziałem na schodach przyauli i wczytywałem się w jedną z gazet. Nagleprzysiadły się do mnie dwie koleżankii w ramach zacieśniania znajomości, jednaz nich spytała, dlaczego podjąłem studiaw Koninie, skoro już studiuję w Poznaniu.Z przekąsem odpowiedziałem, że wykształceniejuż mam, teraz poszukuję żony;-)Stwierdzenie to, choć zupełnie odmienneod prawdziwego powodu podjęcia przezemnie studiów, okazało się prorocze. Dziśbowiem przez życie podążam z jednymz największych skarbów, na jakie trafiłemw PWSZ-ce – żoną, a przede wszystkimprzyjaciółką Anną, dni natomiast rozpromienianam 3-letnia już córeczka. Przechodzącdo darów naukowych uczelni, niesposób pominąć pokładów wiedzy, którezaowocowały pracą. W ramach ciekawostkiwspomnieć muszę, że spośród licznychuczelni na rynku, właściwie tylko o jednejwiem, że studenci nauczeni ducha przedsiębiorczości(tutaj wielka rola pierwszegorektora prof. dr. hab. Józefa Orczyka) bezwiększych problemów zdobyli pracę w regionalnychfirmach, niektórzy w uczelni,a czasami także za granicą na stanowiskachkierowniczych.Sam pracuję jako księgowy, goszcząc czasamipraktykantów z uczelni i dopytującsię o zmiany, czy ten i ów jeszcze pracujei pełni dawne funkcje. W wolnym czasierealizuję zaś pasje, które studenckie organizacjezakorzeniły we mnie i których przesłanieprowadzi mnie przez życie osobistei zawodowe, wciąż zmuszając do działania.Uczestnictwo w samorządzie studenckimdało łatwość nawiązywania kontaktówi otwartość na ludzi; Sekcja Studenci dlaPrzedsiębiorczości (SIFE), po której pamiątkinadal pieczołowicie są przechowywanew domowych zakamarkach, dało twórczepodejście do napotykanych problemów,ich rozwiązywania i wiarę w siebie; zaś KołoTurystyczne prowadzone przez KrzysztofaPiaseckiego (obecnie pracownika StarostwaPowiatowego), z którym miałem kilkukrotnieprzyjemność uczestniczyć w wyjazdachturystycznych, rozwinęło pasję doaktywnej turystyki. Zawarte znajomościstaram się podtrzymywać, co ze względuna rozejście się naszych dróg nie należydo najłatwiejszych, ale talenty zdobyte nauczelni staram się dziś pomnażać i rozwijać,uczestnicząc możliwie najaktywniejw życiu konińskiego PTTK oraz próbującwpływać na życie regionu. Efekty możnaczasami napotkać na stronach internetowychwww.konin.pttk.pl, www.konin-starowka.plczy prowadzonej przeze mniewww.powazkikonina.org.Mam nadzieję, że konińska uczelnia i studenci,choć widać to każdego roku w rozwojunowych kierunków i rankingów, będziejak wino: im starsza, tym lepsza. Możekiedyś, nawet już całkiem niedługo, otrzymaprawo nadawania tytułów magisterskichstając się wybornym trunkiem pożądanymprzez wielu i powodem do jeszczewiększej dumy absolwentów. Zaś ja, wrazz koleżankami i kolegami z rocznika 2004i wcześniejszych, z którymi także udało sięnawiązać liczne znajomości, na zawsze zapiszemysię na kartach historii uczelni jakojej duma, uczestnicy jej rozwoju i pierwszychsukcesów.Piotr Pęcherski,Sapere aude nr 68/2004październik 2010 nr 315