19.04.2013 Views

Jose Ortega y Gasset BUNT MAS I INNE PISMA SOCJOLOGICZNE

Jose Ortega y Gasset BUNT MAS I INNE PISMA SOCJOLOGICZNE

Jose Ortega y Gasset BUNT MAS I INNE PISMA SOCJOLOGICZNE

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

Nie miałbym nic przeciwko przedstawieniu pa stwu sensu istnienia owego eleganckiego wiata, na<br />

pierwszy rzut oka tak bezsensownego; ale zajmujemy si teraz innym, bez porównania powa niejszym<br />

tematem. Zreszt , owo „lepsze towarzystwo” poddaje si tak e wpływom naszych czasów. Du o dała<br />

mi do my lenia pewna młoda dama, sam wdzi k młodo ci, gwiazda pierwszej wielko ci na<br />

firmamencie madryckiego towarzystwa, która mi powiedziała niedawno, e: „Nie znosz bali, na które<br />

zaproszonych jest mniej ni osiemset osób”. Dzi ki temu zdaniu poj łem, e styl bycia mas odnosi<br />

dzi triumfy we wszystkich dziedzinach ycia, przenikaj c nawet do tych ostatnich zak tków, które<br />

wydawały si zarezerwowane dla the happy few.<br />

Tak wi c obca mi jest zarówno wszelka interpretacja naszych czasów, która by nie dostrzegała pozytywnych<br />

cech tkwi cych gdzie w gł bi zjawisko dominacji mas, jak równie obcy mi s ci, którzy<br />

si na ni rado nie godz i w których nie budzi ona dreszczu grozy. Ka de przeznaczenie jest dramatyczne<br />

i tragiczne w swym ostatecznym wymiarze. Kto nigdy nie wyczuwał pod swymi palcami pulsuj<br />

cego niebezpiecze stwa naszych czasów, kto nigdy nie si gn ł do samych wn trzno ci przeznaczenia,<br />

ten mo e powiedzie , e głaskał si jedynie po własnym, z ółkłym policzku. Straszliwym,<br />

przera aj cym składnikiem naszego przeznaczenia jest gwałtowny, mia d cy wszystko, moralny bunt<br />

mas, wspaniały, nieokiełznany i dwuznaczny jak wszelkie przeznaczenie. Dok d nas zaprowadzi? Czy<br />

jest absolutnym złem, czy te mo e obróci si na dobre? Oto jest, olbrzymi i pot ny, rozparty<br />

w naszych czasach jak mityczny gigant, kosmiczny znak zapytania, o dwuznacznym jak zawsze<br />

kształcie, maj cym w sobie co z szubienicy i gilotyny, ale tak e co , co by mo e przypomina ma<br />

łuk triumfalny!<br />

Zjawisko, którego anatomi chcemy pozna , mo na uj w dwu stwierdzeniach: po pierwsze, masy<br />

s obecnie w posiadaniu całego wachlarza mo liwo ci yciowych, który jest w du ej mierze zbie ny<br />

z tym, co dot d wydawało si zarezerwowane wył cznie dla mniejszo ci; po drugie, masy zhardziały<br />

w stosunku do mniejszo ci; nie s im posłuszne, nie na laduj ich ani nie szanuj , a raczej wprost przeciwnie,<br />

odsuwaj je na bok i zajmuj ich miejsce.<br />

Przeanalizujmy teraz pierwsze stwierdzenie. Chc przez nie powiedzie , e masy korzystaj<br />

obecnie zarówno z przyjemno ci, jak i akcesoriów wymy lonych niegdy przez grupy wybrane i tylko<br />

im wła ciwych, na ich wył czny u ytek. Charakterystyczne dla obecnych mas apetyty i potrzeby<br />

uznawano niegdy za objaw wyrafinowania, poniewa były własno ci niewielu. Oto banalny<br />

przykład: w roku 1820 było w Pary u nie wi cej jak dziesi łazienek w mieszkaniach prywatnych;<br />

patrz Pami tniki hrabiny de Boigne. Ale co wi cej: masy znaj obecnie i u ywaj w sposób do<br />

efektywny wielu technik, które niegdy znane były jedynie wyspecjalizowanym jednostkom.<br />

Nie chodzi tu jedynie o techniki materialne, ale tak e o co wa niejszego, o techniki prawne i społeczne.<br />

W wieku XVIII pewne mniejszo ci dokonały odkrycia, e ka dy człowiek, przez sam fakt<br />

przyj cia na wiat i bez potrzeby zdobywania jakichkolwiek szczególnych kwalifikacji, nabywa pewne<br />

podstawowe prawa polityczne, tak zwane prawa człowieka i obywatela, a tak e, e prawa te, wspólne<br />

dla wszystkich, s w ogóle jedynymi rzeczywi cie istniej cymi. Wszelkie inne prawa wynikaj ce ze<br />

szczególnych uzdolnie zostały odrzucone i pot pione jako przywileje. Pocz tkowo była to czysta<br />

teoria, my l zrodzona w głowach niewielkiej grupki ludzi; nast pnie ci nieliczni, owa lepsza<br />

mniejszo , zacz li wciela ide w ycie narzucaj c j innym i domagaj c si posłuchu. Jednak e<br />

przez cały wiek XIX masy, cho pełne entuzjazmu dla tych idei jako ideału, nie czuły ich w sobie, nie<br />

były nimi na tyle przepojone, by d y do wcielenia ich w ycie inaczej jak w ramach<br />

demokratycznego prawodawstwa, dalej tkwi c w tej samej samo wiadomo ci, co w czasach ancien<br />

regime'u. „Lud” — bo tak zacz to wówczas nazywa masy — wiedział ju , e sprawuje władz , ale<br />

jeszcze w to nie wierzył. Obecnie ideał ten przekształcił si w rzeczywisto , nie odzwierciedlon<br />

w kodeksach prawnych b d cych przecie schematami le cymi na zewn trz ycia publicznego, lecz<br />

zakorzenion gł boko w sercu ka dej jednostki, niezale nie od tego, jakie s jej pogl dy, nawet je li s<br />

one skrajnie reakcyjne: to znaczy nawet je li dana jednostka sw działalno ci burzy i unicestwia<br />

instytucje, które owe prawa sankcjonuj . Moim zdaniem, kto nie zrozumie tej dziwnej sytuacji moralnej<br />

mas, ten nie b dzie w stanie wytłumaczy sobie adnego z zachodz cych obecnie zjawisk. Poj cie<br />

panowania jednostki pozbawionej jakichkolwiek kwalifikacji, ludzkiej jednostki biologicznej jako takiej,<br />

przeszło od stadium ideału prawnego, którym było niegdy , do stadium stanu psychologicznego<br />

6

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!