You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
____________________________ Żeglarz nr 212 _________________ strona 6 _______________________________________________________________________________<br />
Wczesnym popołudniem zaczęło wiać. Z<br />
dobrego kierunku, co nas niezmiernie<br />
ucieszyło, bo chciwie widzieliśmy oszczędności<br />
na paliwie. Neptun w swej<br />
szczodrobliwości zaczął jednak dodawać<br />
nam coraz więcej wiatru. No i dodał<br />
jeszcze coraz większą falę. I coraz większą.<br />
I coraz większą. Przed północą wialo<br />
już około 35 węzłów, a fala stała się<br />
nieprzyzwoicie wysoka, częsta i stroma.<br />
Co najmniej 20 stóp. Co chwilę refowaliśmy<br />
foka, a o grocie to już zapomnieliśmy<br />
wieczorem. Fala była niekomfortowo<br />
wielka i każda starała się przekręcić łódkę<br />
w swojej osi. Sterowanie musiało być<br />
precyzyjne i egzekwowane w skupieniu.<br />
Niewątpliwie męczące. Rozważaliśmy<br />
wejście do Manzanillo, ale przy takiej fali<br />
i w nocy mniej ryzykowne wydało się<br />
kontynuowanie rejsu do Zihuatanejo.<br />
Zbliżyliśmy się do brzegu, aby nie być<br />
wyeksponowanym na silny wiatr i falę.<br />
To samo zrobił olbrzymi kontenerowiec,<br />
a więc nie tylko nam się to dało we znaki.<br />
Na szczęście nad ranem wiatr zelżał, a za<br />
kilka godzin fala już była całkiem znośna<br />
i uśmiechy powróciły na usta załogi. Nie<br />
był to może pełny sztorm, ale podobno w<br />
gwarze starych szyprów bałtyckich klasyfikuje<br />
się to to jako tzw. piździel.<br />
Wieczorem była juz w miarę płaska woda<br />
i odsypialiśmy męczącą noc. Baraszkujące<br />
delfiny i morskie żółwie uprzyjemniały<br />
nam podróż, a jedynym, łatwym już wyzwaniem<br />
były liczne statki.<br />
Na następny dzień pod wieczór zakotwiczyliśmy<br />
w pieknej zatoczce z dziennym<br />
ośrodkiem wypoczynkoym na Isla<br />
Grande niedaleko Ixtapa. Rano popłynęliśmy<br />
do Zihuantanejo, w którym, jak<br />
się okazało, nie ma mariny i trzeba było<br />
się wrócić do marina Ixtapa. Znaleźliśmy<br />
sprytnie wejście do portu i wchodzimy<br />
niefrasobliwie w główki portu. Znikąd<br />
pojawia się przed nami panga z dwoma<br />
osobnikami na pokładzie, którzy wymachują<br />
(na powitanie?) rękoma. My, będąc<br />
grzeczni, odpowiadamy równie miłymi<br />
gestami. Ich gesty jakkolwiek stają się<br />
coraz bardziej gwałtowne i słyszymy<br />
gromkie "no pase". Znaczy nie chcą,<br />
żebyśmy przepłynęli. Może jednak niezbyt<br />
gościnni. Okazuje się, że trwa pogłębianie<br />
wejścia do mariny i przepuszczą<br />
nas dopiero o 7 wieczorem. A więc zwrot<br />
i do plaży, gdzie zakotwiczyliśmy na kilka<br />
godzin. Później zakotwiczył koło nas<br />
jacht Patience z trzema młodymi, przystojnymi<br />
ludźmi z Santa Cruz w drodze do<br />
Costa Rica. Zaprosiliśmy ich na drinka, a<br />
ci, jak przystało na młodzianów z Santa<br />
Cruz, przypłynęli do nas na deskach surfingowych.<br />
Być może spotkamy się z nimi<br />
w Huatulco przed przejściem niesławnego<br />
Tehuantepec znanego z wiatrów<br />
o sile do 60 węzłów.<br />
Marina w Ixtapa jest piękna, otoczona<br />
licznymi palmami i nie mniej licznymi<br />
hotelami. Jest gorąco. Wachty nocne w<br />
ostatnie dni odbywały sie w szortach i<br />
podkoszulkach, a w dzień trudno wytrzymać.<br />
Mamy Gatorade w proszku, zalewanym<br />
wodą ze zbiorników i woda idzie jak<br />
woda. Hmm. Co ja piszę? Chcieliśmy<br />
wyczyścić tu dno łódki, ale poznaliśmy w<br />
marinie Roberto i ochota nam przeszła.<br />
Roberto, to miejscowy krokodyl (podobno<br />
jeden z wielu!), który ma około 3 metrów<br />
i podobno może użreć. Na całej<br />
marinie jest pełno znaków przestrzegających<br />
amatorów kąpieli. Peligroso, mówią<br />
miejscowi. Andrzej jednak bohatersko<br />
dotknął Roberto ogona i na szczęście nie<br />
został pożarty. A już układałem w<br />
myślach emaile z zawiadomieniem rodziny<br />
i bliskich.<br />
Dzisiaj wybraliśmy się do Zihuantenejo.<br />
Śliczne małe miasteczko, trochę<br />
turystyczne, ale ciągle piękne. Zjedliśmy<br />
tam w restauracji smaczną rybę, której<br />
nazwy nie pomnę. Robiliśmy zdjęcia i<br />
wogóle zachowywaliśmy się turystycznie.<br />
Dowodem na to są liczne propozycje<br />
kupna i wycieczek, którymi byliśmy<br />
szczodrze obdarowywani.<br />
Postoimy sobie tu jeszcze jeden dzień, coś<br />
jak zawsze ponaprawiamy i następny<br />
skok to słynne Acapulco. A więc Panie i<br />
Panowie, do zobaczenia w Acapulco!<br />
Chyba skoczymy z tej słynnej skały do<br />
wody!<br />
16 Kwiecień 2011<br />
Acapulco - symbol splendoru z naszego<br />
dzieciństwa.<br />
16-go kwietnia około 10-tej rano Niunia<br />
wpłynęła do Acapulco. Odcinek z Marina<br />
Ixtapa do Acapulco to 116 mil, a więc<br />
połknęliśmy to w 21 godzin, głównie na<br />
silniku. Wiatr pomagał naszemu motorkowi<br />
przez większą część popołudnia, ale<br />
wieczorem zdecydował się uciszyć. Ma to<br />
oczywiście sens, bo w tym rejonie świata,<br />
o tej porze roku przeważają wiatry<br />
termiczne, co z reguły tłumaczy się na 10<br />
- 15 węzlłw wiatru z SSW. Płynęliśmy<br />
tym razem blisko brzegu, gdzie towarzyszyły<br />
nam liczne delfiny i stadka płaszczek.<br />
Rano wchodziliśmy do Bahia de Acapulco<br />
i widok był istotnie urzekający.<br />
Jeden z najlepszych naturalnych portów<br />
świata, słynna mekka turystyczna, już<br />
przez mile świeciła na nas z daleka. Płynęliśmy<br />
z północy, a więc najwygod-niej<br />
było wejść przez wąską cieśninę, pomiędzy<br />
Isla Roqueta i lądem, zwaną Boca<br />
Chica. Wielomilionowe, usytuowa-ne jak<br />
jaskółcze gniazda domy na skałach potwierdzały<br />
splendor i sławe miejsca. W<br />
dzieciństwie Acapulco zawsze kojarzyło<br />
nam się z czymś niedoścignionym i<br />
przeznaczonym tylko dla bogatych tego<br />
świata. Ach!