Fot. Archiwum Beaty Tyszkiewicz Z czym ko ja rzy się Pa ni dzie ciń stwo? Uro dzi łam się rok przed oku pa cją nie miec ką w Wi la no wie, w le wym skrzy dle pa ła cu, od stro - ny ogro du. Hra bio stwo Adam i Be ata Bra nic cy, ostat ni dzie dzi ce Wi la no wa, udo stęp ni li apar ta - ment mo im ro dzi com. Do sta li naj lep szy po kój, na zy wa ny ko lum no wym. Bez po śred nio z nie go moż na by ło wyjść na ta ras po ro śnię ty pach ną cy - mi kwia ta mi. To miej sce jest kształ tem i sma kiem mo je go dzie ciń stwa. Imię do sta łam po Be acie Bra nic kiej, a jej mąż zo stał mo im oj cem chrzest - nym. Póź niej wie lo krot nie tam wra ca łam… Wciąż pa mię tam pod wie czor ki przy go to wy wa ne przez hra bi nę. W dziu plach po wa lo nych drzew ukła - da ła na list kach po zio mek lub ma lin cia stecz ka, owo ce, cze ko lad ki i fi gur ki kra sna li. Kie dy dziś od wie dzam Wi la nów i spa ce ru ję po par ku, wra - ca ją wspo mnie nia tam tych bez tro skich, cu dow - nych chwil. Szko da tyl ko, że nie ma już cio ci „Be”, bo tak na zy wa łam Be atę Bra nic ką. To ona spra - wi ła, że mo je dzie ciń stwo by ło za cza ro wa ne. Te raz to wszyst ko wy da je mi się tro chę nie re al - ne, jak by wy ję te ze świa ta li te ra tu ry czy fil mu. Kie dy wy bu chła II woj na świa to wa, mia ła Pa ni za le d wie ro czek. Co szcze gól nie zo sta ło w pa mię ci z tam te go okre su? Po dob no ma łe dzie ci nie są w sta nie wie le za - pa mię tać, a jed nak do dziś sły szę zło wiesz cze mru cze nie sa mo lo tów nad cią ga ją cych nad War - sza wę i prze raź li we wy cie sy ren na wo łu ją cych do schro nów. Wciąż czu ję wszech ogar nia ją cą pa ni kę, wi dzę lu dzi kry ją cych się w przy pad ko - wych bra mach. Pa mię tam ła pan ki na Sta rym Mie ście… Jed nak po mi mo okru cień stwa, ja kie przy nio sła ze so bą oku pa cja, spę dzi łam ten czas wśród lu dzi spo koj nych, wspa nia łych, do brych, któ rzy sta ra li się za cho wać god ność i opa no wa - nie w tak eks tre mal nie trud nych wa run kach. O czym ma rzy ła ma ła Be ata? Naj pierw o cyr ku, chcia łam tań czyć na li nie. Nie - co póź niej za pra gnę łam zo stać trak to rzyst ką. Mo ja ma ma przy sta ła na to ocho czo, co wzbu dzi - ło we mnie po waż ne po dej rze nia i oczy wi ście od ra zu prze szedł mi za pał. Ma rzył mi się też ba let i – jak przy sta ło na dziew czyn kę, któ ra za wsze opie ko wa ła się ja kimś kot kiem czy pie skiem – we te ry na ria. Póź niej już ni gdy nie po zwo li łam so bie na ma rze nia, bo one bar dzo zo bo wią zu ją. Dla cze go zo sta ła Pa ni ak tor ką? Tak na praw dę to film się o mnie upo mniał. Pew - ne go dnia w szko le zja wił się asy stent re ży se ra An to nie go Boh dzie wi cza. Po szu ki wał dziew - czy ny do ro li pa nien ki z dwor ku szla chec kie go. By łam wła śnie w dzie wią tej kla sie, mia łam nie speł na sie dem na ście lat, dłu gie blond wło sy i mi lion pie gów. Zo sta łam za pro szo na na zdję cia prób ne do Ło dzi. Do sta łam tekst, któ ry mia łam prze czy tać. Oszo ło mio na obec no ścią zna ko mi - tych ak to rów dzi wi łam się, że w ogó le wy do by wa się ze mnie ja kiś dźwięk. Po kil ku dniach do sta - łam od po wiedź. Nie ste ty, nie by li za in te re so wa ni. Coś mnie w środ ku bo le śnie za kłu ło. Zdą ży łam się już po nie kąd przy zwy cza ić do my śli, że za gram w fil mie. Po czu łam ogrom ną tę sk no tę. Po ty go dniu re ży ser zmie nił jed nak zda nie. Do s - ta łam szan sę! Nie dość, że za gra łam w „Ze mście”, to jesz cze po zna łam wie lu zna ko mi tych lu dzi, m.in. Ta de usza Kon dra ta, Da nu tę Sza flar ską, Ry szar da Ba ry cza. To oni by li mo ją „lo ko mo ty - wą” – cią gnę li mnie za so bą. Wy star czy ło z ni mi być, chło nąć ich wspa nia łe umie jęt no ści ak tor - skie. De biut w ta kim gro nie był na wet czymś wię cej niż wy gra na na lo te rii. Ma ma się nie sprze ci wia ła? Ma ma uwiel bia ła te atr. Po dej rze wam, że mia ła du że zdol no ści sce nicz ne. Pod wpły wem oj ca zre zy gno wa ła jed nak z tej pa sji. Kie dy więc los uśmiech nął się do mnie, nie po zwo li ła mi zmar no wać tej szan sy, bo prze cież mo gła się ona już nie po wtó rzyć. Co spra wi ło, że zwią za ła się Pa ni z ak tor stwem na ca łe ży cie? „Beata posiadła dar, będący udziałem tylko nielicznych wielkich gwiazd i zarazem wybitnych aktorek – jak Romy Schneider, Annie Girardot, Faye Dunaway – dar nasycenia sobą taśmy, tworzenia atmosfery szczególnie intymnej, oddziaływania na widza wprost, bez pośrednictwa ekranowego partnera. Każdy gest takiej aktorki jest nieskończenie prawdziwy, żadne słowo nie jest puste. Kreowane przez nią postacie to marzenie każdego mężczyzny: są doświadczone, sprawiedliwe w ocenach, ale zdolne do wybaczania, łączą kobiecą delikatność z dojrzałym erotyzmem, a odkrywanie ich tajemnic jest równie pasjonujące jak lektura powieści kryminalnej...” (Jacek Tabęcki, „Iluzjon” nr 1–2/1989). To „Za dusz ki” za de cy do wa ły, że po zo sta łam w tym za wo dzie. Zro zu mia łam i uwie rzy łam, że mam w so bie pew ną si łę. Dziś wiem, że pod ję - łam ogrom ne ry zy ko. Mo ja przy szłość od tąd za le ża ła prze cież od cu dze go wy bo ru – ob sa - dzą mnie, to bę dę gra ła, nie zło żą mi pro po zy cji, bę dę bez ro bot na. By łam jed nak do brej my śli i co raz moc niej wie rzy łam w sie bie. Na co wy da ła Pa ni pierw sze za ro bio ne pie nią dze? Przede wszyst kim wresz cie mo głam po móc ma mie. Za pierw szą ga żę ku pi łam w ko mi sie ma łe uży wa ne ra dio Te sla. Mo gli śmy słu chać Te atru Pol skie go Ra dia, au dy cji dla mło dzie ży i słu cho wisk dla dzie ci. Na stęp ne pie nią dze wy da łam na ada pter – kosz to wał 790 zło tych. Plan fil mo wy ob fi tu je w nie prze wi dzia ne sy tu acje. Pa mię ta Pa ni naj za baw niej szą przy go dę, któ ra się Pa ni przy da rzy ła? W „Spóź nio nych prze chod niach” po raz pierw - szy w pol skim ki nie po wo jen nym sfil mo wa no WITTCHEN 27
gość specjalny 28 WITTCHEN JESTEM NIECO ZDEMORALIZOWANA FILMEM, TYM, ŻE OBRAZ I DŹWIĘK UTRWALA SIĘ RAZ NA CAŁE ŻYCIE, A NIE TWORZY KAŻDEGO WIECZORU. NIE UMIEM SOBIE WYOBRAZIĆ, ŻE MOGŁABYM GRAĆ CZTERYSTA RAZY TO SAMO. TAKIE POWTARZANIE MNIE PRZERAŻA.