Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
— Ale kto ma nastawać, kto? Jaki organ, jakim sposobem?<br />
— My, lekarze! My, sól ziemi, my, rozum, my, ręka kojąca wszelką boleść…<br />
— Jakim sposobem, jakim cudem?<br />
— Zmówmy się między sobą, naradźmy, wydajmy uchwałę i walczmy z głupotą<br />
społeczeństwa, które nie widzi, co to jest ulica Krochmalna albo Kazimierz krakowski…<br />
— Kpisz pan czy o drogę pytasz!<br />
— Bynajmniej! Jeżeli przychodzą do mnie po radę, to niech jej słuchają! W przeciwnym<br />
razie nie leczę, nie leczę wcale! Jeśli nie niszczę źródeł śmierci…<br />
Mówiąc to wszystko Judym tracił stopniowo a szybko poczucie pewności siebie.<br />
Formalne, kategoryczne a śmiałe zaprzeczenia wydarły mu z głowy najsilniejsze<br />
argumenty. Chciał mówić jeszcze o mnóstwie kwestii, ale podobnie jak przedtem<br />
— stracił odwagę. W tej samej chwili, gdy on nie wiedział, co właśnie dalej mówić,<br />
nastało w sali zupełne milczenie. W przeciwległym kącie grono zebrane przy stoliku<br />
zaczęło głośno rozmawiać o czym innym. Gospodarz uniósł się ze swego miejsca<br />
i oczyma dał znać żonie, że czas prosić do kolacji. Większość zebranych wstawała…<br />
Judym usiadł na swym miejscu spocony, z uczuciem, jakby miał głowę pełną<br />
suchego piasku. Widział, że goście przechodzą grupami do sali jadalnej… Nie był<br />
pewny, czy ma wyjść, czy zostać. Gdy się wahał, usłyszał obok siebie głos dra Czernisza:<br />
— Kolega będzie łaskaw… Proszę…<br />
Wtedy wstał ze swego miejsca i wraz z innymi przeszedł do pokoju stołowego.<br />
Przy kolacji, która dla niego była prawdziwą męczarnią, miał w sąsiedztwie doktorową<br />
Czerniszową, która zadawała mu jakieś uprzejme pytania, zmuszała do wypowiadania<br />
bezmyślnych zdań o literaturze, malarstwie, nawet o jakimś bilu angielskim⁷⁵…<br />
Chwilami czuł dziką wściekłość; miał formalny impuls, żeby powstać i zdzielić tę<br />
piękną kobietę pięścią między oczy. Jak na urągowisko nie tylko trzymał, ale ze<br />
wszystkich stron widział w umyśle racje swoje, głębokie fikcje obmyślone w samotności.<br />
Nikt nań uwagi nie zwracał, więc mógł w przerwach między pytaniami<br />
gospodyni ćwiczyć do woli swój ei deie⁷⁶. Kiedy niekiedy tylko zatrzymywało<br />
się na nim w przelocie czyjeś spojrzenie i wówczas widział w nim drwinę, której<br />
bezlitosne oblicze zakryte było kapturem towarzyskiej przyzwoitości.<br />
Późno w nocy skończyła się kolacja. Część zgromadzenia wróciła do salonu. Inni<br />
z cygarami wędrowali do gabinetu, niektórzy zaś po angielsku wymknęli się za<br />
drzwi. Do szeregu ostatnich należał Judym. W bramie kamienicy, która była od dawna<br />
zamknięta, kilku z uczestników zebrania „wypukiwało” stróża stękającego przed<br />
opuszczeniem izdebki. Grono to milczało i gdy się drzwi otwarły, pożegnano Judyma<br />
szybkim „dobranoc” i uchyleniem kapeluszów. Został i szedł w tę samą stronę tylko<br />
jakiś otyły, niski, wiekowy eskulap, którego Judym zauważył na zebraniu. Była to<br />
figura rozlana, o żydowskich rysach i ruchach.<br />
— Kolega w którą stronę? — spytał Judym.<br />
— Ja? W stronę Krochmalnej… A kolega?<br />
— Na Długą.<br />
— No to idziemy w jednym kierunku.<br />
— Niekoniecznie.<br />
Kobieta, Obyczaje<br />
Żyd<br />
⁷⁵bi niei (z ang. bi o i) — ustawa przyjęta przez parlament angielski i zatwierdzona przez<br />
króla.<br />
⁷⁶ei deie (anc.) — odpowiedź przychodząca poniewczasie, spóźniony dowcip.<br />
40