ReminiscencjeNadtytuł o tyle wprowadza w błąd, że w tzw. międzyczasie -dzielącym odcinek 2 od niniejszego - poród raportu odbył się.Franciszek Smuda złożył meldunek z wykonanej pracy, używając<strong>do</strong> tego bogatej gamy kolorów. Zabieg to niewątpliwie efektowny,za to trud całkiem zbyteczny. Bo adekwatnie <strong>do</strong> stanu rzeczy,sytuacji w jakiej znalazła się reprezentacja za kadencji Smudy,na białym papierze powinny widnieć jedynie czarne litery. A krójpisma powinien być obowiązkowo pogrubiony. Ku przestrodze,aby już nigdy nie obłaskawiać „naro<strong>do</strong>wej” zbawcami wyłącznie zurojenia. Jako złowieszcze memento…Rozwinięciu tematu służy ostatni odcinekobrachunków z Franciszkiem Smudą w roli selekcjonera.Będzie o polskim wkładzie w przebiegimprezy, która wbrew zapowiedziom przyniosłasportowe, bo przecież nie organizacyjne, fiasko.Czy będzie drugi cud nad Wisłą?(Polska - Grecja, czerwiec 2012)Po premierze EURO został w kieszeni punkt.Ponieważ jednak kieszeń była mocno dziurawa,gdzieś w okolicach Stadionu Naro<strong>do</strong>wego zgubionopunkty dwa. Do bilansu strat trzeba <strong>do</strong>pisaćkoszt propagan<strong>do</strong>wego balona z napisem„jesteśmy wielcy”. Balon pękł zanim zdążył poleciećprosto <strong>do</strong> raju bram.Po końcowym gwizdku hiszpańskiego inżynieraCarballo zajęciem obowiązkowym stało sięrobienia <strong>do</strong>brej miny <strong>do</strong> złej gry. Wedle hasła „to<strong>do</strong>piero początek”, albo „mamy remis, więc nieprzegraliśmy”. To cokolwiek obłudne rozumowanie.Wprawdzie zgodne z zapisem tabelarycznym,ale zgoła fałszywe w stosunku <strong>do</strong> oczekiwań.Bo mocnego wejścia w imprezę zabrakło itrzeba to sobie powiedzieć prosto w oczy. Chyba,że złota myśl selekcjonera Łazarka („pierwszapołowa 0-3, druga 1-0, więc wyszło na remis”)musi być wiecznie żywa.W Warszawie było <strong>do</strong>brze, ale tylko przez dwakwadranse. (…)(…) Kto mógł przewidzieć w przerwie, żesprawy wymkną się spod polskiej kontroli? Nikt.Ale też nie było żadnych podstaw <strong>do</strong> snuciatakich przypuszczeń. Należało tylko zachowaćinicjatywę, nadal zamykać Greków na ich połowiei szukać szans na podwyższenie wyniku. Stałosię zgoła odwrotnie, całkiem głupio i fatalnie. Tozdziesiątkowany rywal zaczął nadawać ton, boPolacy bez słowa protestu nagle oddali pole <strong>do</strong>gry. Brak sił ledwie po trzech kwadransach meczu?Względy taktyczne, jeśli w tym przypadku prawdziweto będące piramidalną bzdurą? Niech toSmuda sam ogarnie i oceni skalą swego intelektu.Sprzeciw następny budzi rozpaczliwe trzymaniesię podstawowego składu, oczywiście poza przymusowązmianą Rybusa na Tytonia. Dlaczego <strong>do</strong>końca grzał ławę Dudka, skoro z odbiorem piłki wśrodkowej strefie było beznadziejnie? Jak obronićtezę o niewzruszalności wyjściowej „11”, jeśli naplacu już nie było Szczęsnego, a jego kilku kolegówoddychało rękawami?Remis jest sprawiedliwy. Z tą wszak różnicą,akurat nader istotną w futbolu, że to Polacypierwsi powinni odesłać Greków <strong>do</strong> kąta. Lecz,przepraszam za frontowy slang, nie <strong>do</strong>bili wroga.To nie napawa optymistycznie przed wojną polsko-bolszewicką,choć chciałbym się mylić. No inigdzie nie jest powiedziane, że cud nad Wisłą(1920) może się zdarzyć tylko raz.Spóźniony prezent dla Cieślika(Polska - Rosja, czerwiec 2012)Smuda nie skapitulował przed Advocaatem,Warszawa nie padła. Wbrew przypuszczeniomnie <strong>do</strong>szło <strong>do</strong> jej oblężenia, a nawet podjętocałkiem konkretne działania kontruderzeniowe.Remis wprawdzie nie daje pełni satysfakcji, aleprzedłuża nadzieje. Co ważniejsze, na zupełnieinnym podłożu psychologicznym niż w sytuacji,gdyby wczoraj było źle.A było zaskakująco <strong>do</strong>brze, momentami nawetbardzo <strong>do</strong>brze. Z greckiego koszmarku nie pozostałośladu, bój z Rosjanami rozgorzał na całego itrwał <strong>do</strong> ostatniej sekundy. Była to walka toczonabez żadnych kompleksów. Męska, twarda i fair,zresztą obustronnie. (…)Zwycięstwo nad Rosją zawsze rajcuje polskąduszę. Obchodzący niedawno 85. urodzinylegendarny Cieślik oczywiście dałby wszystko, abywynik 2-1 po Chorzowie ’57 i Augsburgu ’72 byłrównież kojarzony z Warszawą ’12. To wprawdzienie nastąpiło, lecz i tak we wczorajszym remisiemieścił się spóźniony prezent dla Pana Gerarda.Z dedykacją od dzisiejszego pokolenia reprezentantówdla człowieka, który dwa razy w jednymmeczu pokonał Jaszyna. I pewnikiem był dumny,że Polska ponad pół wieku później zagrała z Rosjąznów na wysokim poziomie.Tamto zwycięstwo na Stadionie Śląskim nieprzekuło się niestety na awans <strong>do</strong> finałów MŚ,bo o wszystkim decy<strong>do</strong>wał <strong>do</strong>datkowy mecz wLipsku. Co będzie teraz, we Wrocławiu? Tegonie wiemy. Czesi myślą <strong>do</strong>kładnie o tym samyco my, a na <strong>do</strong>datek są bliżsi celu. Trzeba z nimiwygrać, nie ma rady. Mając w świeżej pamięciwczorajszy mecz, to absolutnie wykonalnezadanie. Ale pod warunkiem, że o delektowaniusię warszawskim remisem nie może być mowy.Mecz z Rosją skończył się równo z końcowymgwizdkiem Starka. Co naprawdę warto traktowaćbardzo poważnie. Bowiem pamiętamyz przeszłości, czym kończyły się dla Polakówmecze rzekomo łatwe <strong>do</strong> wygrania. Korea ’02,Ekwa<strong>do</strong>r ’06. Takich meczów i takich podejść <strong>do</strong>tematu już wystarczy...Koniec snu o potędze. Trzebajechać po piasek na Copacabanę(Polska - Czechy, czerwiec 2012)W interesach bywa najczęściej tak, że abycoś później wyjąć, najpierw trzeba coś włożyć.Wkład własny Polaków we wczorajszy mecz zCzechami niewątpliwie został wniesiony. Niestety,był to wkład czysto werbalny.W gadkach-szmatkach o powstaniu wielkiejdrużyny byliśmy świetni, na poziomie światowym.Zewsząd udzielano bankowo pewnych gwarancjina historyczny awans <strong>do</strong> ćwierćfinałów EURO.Polak, co umie <strong>do</strong>skonale od wieków, groźniepomachiwał szabelką. I na tym się skończyło.Skąd my to znamy?Patrzę na końcową tabelę grupy A i bez lupypowiększającej widzę to, przed czym odwracajągłowy jeszcze wczorajsi apologeci nie<strong>do</strong>szłegotriumfu. Jutro zaczną, a raczej już zaczęli, akcjęidącą w kompletnie odwrotnym kierunku.Skopią d... Smudzie (gdyby wygrał, stalibyza nim murem), pomyślą o postawieniu Laciezarzutów prokuratorskich („dłużej tak przecieżbyć nie może”...). I otuleni biało-czerwonymiszalikami <strong>do</strong>łączą <strong>do</strong> tłumów, aby wspólnymgłosem wykrzyczeć porywający protest sond podtytułem „J... PZPN”. Popadanie w skrajności tonaprawdę polska specjalność. A co, może nie?Na boisku we Wrocławiu <strong>do</strong>konała się brutalnieszczera weryfikacja wartości biało-czerwonych.Mieli <strong>do</strong> wykonania, obojętnie jak, ważnezadanie. Dodatkowych opcji nie było, wyłączniezwycięstwo nad Czechami pozostawiało drużynęW niecierpliwym oczekiwaniuDziennikSmudy w grze. Ta gra na przyzwoitym poziomietrwała może 25 minut. Doskonałą okazję miałLewan<strong>do</strong>wski, powinien ją wykorzystać. Z dalekouderzył Boenisch. I tyle. (…)(…) Nie da się wygrać meczu, który wygraćtrzeba, bez przekraczania środkowej linii boiska.W tej strefie nie mogło być Rosicky’ego, co przypominamz przekąsem. Bo gdyby w polskiej drużyniezabrakło któregoś z asów, alibi na wytłumaczenieporażki byłoby jak drut.To samo odnosi się <strong>do</strong> pomeczowych wypowiedziTytonia i Błaszczykowskiego, choć oniakurat nie zawiedli. Ale, sorry, mówili brednie otym, co wydarzyło się po przerwie. Leitmotivemobu komentarzy była konieczność prowadzeniaprzez Polaków gry ofensywnej, co zwiększałoryzyko narażenia się na kontrę. Wreszcie zadałją Jiracek.To wersja dla naiwnych i zarazem ślepych. Boto Czesi (przymuszeni prowadzeniem Grekóww Warszawie) bezustannie rozwijali akcjezaczepne. Zaś rzekome ataki ze <strong>strony</strong> polskiejbyły po pauzie równie konkretne, co w drugiejodsłonie nieudanej premiery EURO. Ich - pozaostatnimi minutami - w ogóle nie było, drodzyPanowie!Słaby mecz z Grecją, bardzo <strong>do</strong>bry z Rosjąi znów słaby z Czechami - tak wyglądał udziałbiało-czerwonych w imprezie, w której już ichnie ma. Czy to zasłużony wyrok? Odpowiedźjest zawarta w poprzednim zdaniu. Chętnychzajmowania się duperelami można wesprzećminutowym zapisem faz poszczególnych spo-8
Reminiscencjetkań. Wyjdzie z tego bilansu, że drużyna Smudyzmarnowała znacznie więcej czasu, niż go spożytkowała.Z trzech meczów nie wygrała żadnego.Na trzy spotkania strzeliła dwa gole. Zdwoma punktami była zdecy<strong>do</strong>wanie ostatniaw tabeli.To gołe fakty, w świetle których nawet najbardziejwygadany adwokat nie obroniłby tezy, żeoskarżonego spotkała krzywda. Nie, wyrok właśniezapadły we Wrocławiu jest bezdyskusyjniewyrokiem sprawiedliwym. Mimo propagan<strong>do</strong>wegonapinania muskułów wciąż jesteśmy cherlakami.(…) Pytanie: co jutro? Jestem w tym komfortowympołożeniu, że mam już gotowy następnyutwór o Smudzie. W „Sportowymtempie” piszęna temat żałosności starań „Franza” od prawietrzech lat, generalnie chodzi o niewłaściwegoczłowieka na niewłaściwym miejscu. Trwało to odpoczątku (złowieszcze hasło „Malaga”) <strong>do</strong> fatalnegokońca. (…) (…) Nie da się ukryć, że zpozycji felietonisty to wątpliwa satysfakcja. (…)Ze Smudą przy sterze tak nieuchronną puentępostawiła logika.Tym bardziej trafia mnie szlag, gdy natychmiastpo napisie „koniec” ochoczo przystępujesię <strong>do</strong> kręcenia następnego bzdetu. Kanwą jestna raport Smudy (cz. 3)bu<strong>do</strong>wydziedzictwo zostawione przez Smudę. Co najmniejobiecujący wizerunek drużyny, która zachwilę przystąpi <strong>do</strong> bojów o bilety <strong>do</strong> Brazylii.Słyszę, że perspektywy są ciekawe. Że dziękimajstrowie Smudzie mamy fundament, więc jestna czym bu<strong>do</strong>wać. No to budujcie...Na razie chałupa się zawaliła. Na szczęście,z bu<strong>do</strong>waniem zamków musi pójść lepiej.Trzeba tylko komisyjnie skoczyć po piasek naCopacabanę. Odbyta w ramach niezbędnegorekonesansu wycieczka powinna mieć charakterjak najbardziej służbowy. Jeśli tylko zostanąpodpisane blankiety delegacyjne, chętnych niezabraknie. To tak samo pewne jak koniec snu opotędze.Premia dla Smudy,czyli bonus za <strong>do</strong>stanie po d...(Czerwiec 2012)Jak potraktować, że we Wrocławiu świeczkazgasła? Wasilewski, globalnie zresztą jeden zlepszych zawodników w słabym „wunderteamie”Smudy, powiedział o daniu ciała przez polską drużynę.Ta lapidarna ocena trafia <strong>do</strong> przekonania.W końcu to piłkarze przegrali szansę, tak mi sięprzynajmniej wydaje. Samokrytyka złożona przezWasielewskiego, zapewne w imieniu własnym ikolegów, nie została potraktowana poważnie. Biało-czerwonympożegnano z takim fasonem, jakbyosiągnęli cel. A przecież było całkiem na odwrót.Zaiste, nie mogę pojąć skali spontanicznościakcji ze <strong>strony</strong> kibiców. Brakowało jeszcze wyścieleniaczerwonego dywanu i złożenia wniosków oprzyznanie najwyższych odznaczeń państwowychdla bohaterów... Nigdy nie byłem zwolennikiemtraktowania piłkarzy jak skazańców w chwilach,kiedy na tarczy wracają <strong>do</strong> <strong>do</strong>mu. To tylko sport,o czym zawsze warto pamiętać. Należy jednakzachowywać umiar. Uwzględniać w reakcjachstan faktyczny. Nie zamieniać bolesnej porażkina dziejowy sukces i uśmiechać, gdy powinnobyć <strong>do</strong> płaczu. Trybuny niewątpliwie zachowałysię elegancko. Co jednak od siebie dali ulubieńcytłumów? Otóż łaskawie zaoferowali stanie naboisku w drugiej połowie meczu z Czechami. I zato należy się noszenie na rękach?! (…)(…) Inna sprawa, że Smuda nigdy nie powinienotrzymać szansy na kontrakt. Na parszywychwarunkach, lukratywny, w ogóle żaden. Od startu<strong>do</strong> mety kompletnie nie nadawał się <strong>do</strong> pełnionejfunkcji. Tu popełniono gruby błąd, choć łatwo zrozumiećskwapliwość, z jaką podjęto tamtą decyzję.Smudy chciał naród, mocno stawiający PZPNpod ścianą. Chcieliście, no to macie. A my mamyspokój... - wygodnicko przeanalizowano sytuację.(…)Smuda (jako jedno z niewielu, co zrobił <strong>do</strong>brze)powołał piłkarzy najlepszych, jacy byli <strong>do</strong> dyspozycji.Nie można winić Franza, że najlepsi sąrównocześnie słabi, skoro jedno drugiego wcalenie wyklucza. Jeśli jednak w dzisiejszej wypowiedziLaty słyszę, że PZPN zrobił wszystko dla optymalnegoprzygotowania drużyny <strong>do</strong> EURO, jest tokolejna wersja dla naiwnych. Bo przecież czy tylkoi wyłącznie <strong>do</strong> zabezpieczenia kasy mają sprowadzaćsię obowiązki Związku?! Toż to prostackierozumowanie. A gdzie elementarne poczucieobowiązku? Otóż przeogromną winą PZPN jest,oprócz postawienia na złego konia, że temukoniowi nikt nie patrzył w zęby.Podstawowa kwestia: jak i przez kogo był nadzorowanysposób zawiadywania drużyną przezSmudę? Nie ma szans, nie <strong>do</strong>czekacie się konkretnejodpowiedzi. Zarząd wskaże na Latę, któryponoć wyłączył dla własnej kompetencji tematselekcjonera. Skądinąd przyjaciela - jak zaakcentowałprezes. To szczera prawda. To zresztą widaćprzy dzieleniu ostatnich łupów, raczej padliny.Smuda <strong>do</strong>stanie 150 procent tego, co średnio piłkarz.A zatem ok. 150 tys. zł, w ramach premii zaz<strong>do</strong>byte dwa punkty. Słyszycie wyraźnie? Premii!Czyli bonusa za <strong>do</strong>stanie po d... Kapitalny pomysł,aby przyjaciel nie zdechł z głodu.Ta sama kwestia braku nadzoru nad Smudą<strong>do</strong>tyczy ponadto Wydziału Szkolenia. Jakoś niestać było mądrych głów na przekazywanie Zarzą<strong>do</strong>wikrytycznych uwag na okoliczność <strong>do</strong>strzeżonychbłędów Smudy. Nikt w nic nie wtrącał musię w paradę. Szkoda, bo dzięki odstawieniu gumw ostatnim okresie przygotowawczym pewnikiemprzybyłoby piłkarzom świeżości i sił. A tak mieliich przeciwko Grekom i Czechom średnio po 25minut na mecz. To już za Łazarka było z tymlepiej, pary starczało przynajmniej na trzy kwadranse.Lecz czy to interesowało związkowychbonzów? Retoryczne pytanie.Słyszę właśnie, że kandydaci <strong>do</strong> zagospodarowaniadziałki <strong>do</strong> Smudzie walą drzwiami i oknami.Zgłaszają się znad Wisły, więc per pedes. Skorotrwa EURO, jest reprezentowany Stary Kontynent.Ba, nawet Brazylijczyk się znalazł. Powinienzacząć od szczerej rozmowy ze Smudą, oile ten zechce zdradzić sekret jak za frajer braćgigantyczną premię. No i jeśli zostanie złamanabariera językowa. Franz, o ile wiem, nie kuma portugalskiego.Ale jak tłumacz Brazylijczyka pokumapolszczyznę Smudy? Toż to wcześniej zwariuje, az nim kandydat <strong>do</strong> zaszczepienia na polski grunttajników współczesnej odmiany „brazyliany”...Oczywista oczywistość(Lipiec 2012)(…) Smuda już wie, czego zabrakło. Otóżrzekomo zabrakło szczęścia i skuteczności. A jasobie myślę, że zabrakło elementarnej wiedzy.Czy tylko Smudzie? Wolne żarty... Wystarczyzwrócić uwagę na przelotne chwile, kiedy władzemają cokolwiek <strong>do</strong> powiedzenia na selekcjonerskietematy. Gadanina trwa tylko wtedy, kiedy kogośtrzeba odwołać, aby pobłogosławić kolejną wielkąnadzieję białych. Smudy niewątpliwie chciałlud, ale <strong>do</strong>kładnie tego samego chciał ZarządPZPN. Później zapadła głucha cisza, Smudarobił wyłącznie to, co uznał za stosowne. Bezkontroli, bez <strong>do</strong>pełniania obowiązku regularnegosprawozdawania kolejnych etapów przygotowań.Co to jednak interesowało Wysoki Zarząd... Iprzy okazji Wysoki Wydział Szkolenia... Bo jeślibyło inaczej, niech <strong>do</strong>starczą <strong>do</strong>wodów reagowaniana bardzo niepokojący rozwój sytuacji. Powinnito zrobić zanim jeszcze zostanie spłodzony tzw.raport Smudy. Można w ciemno założyć, że wątkio braku fartu i źle nastawionych celownikachzostaną wyeksponowane <strong>do</strong> granic absurdu. (…)JERZY CIERPIATKAsierpień 2012 nr 8 (89)9