Kurier Czaplinecki - Nr 154, czerwiec 2019
You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
8 <strong>Kurier</strong> <strong>Czaplinecki</strong> - Czerwiec <strong>2019</strong><br />
EKOLOGICZNE PROBLEMY<br />
iczba owadów i płazów gwałtownie spada. Odstrzał dzików,<br />
Puszcza Białowieska, ochrona żubra i wilka, redukcja liczebności<br />
żurawia, walka ze smogiem – to tylko niektóre tematy<br />
z dziedziny środowiska, które zdążyły rozgrzać opinię publiczną w <strong>2019</strong> r. Dzieje<br />
się tak prawdopodobnie na całym świecie z jednej przyczyny - działalności<br />
człowieka.<br />
W ub.r. w Kenii padł ze starości w wieku 45 lat Sudan – ostatni na Ziemi<br />
męski osobnik nosorożca białego północnego, bo choć żyją dwie starzejące się<br />
samice (Fatu i Naju), nikt już nie będzie mógł być ojcem ich potencjalnych dzieci.<br />
Pozostaje zapłodnienie in vitro lub hybrydyzacja z samcem południowego<br />
białego nosorożca, ale będzie to już sztuczne podtrzymanie gatunku, a nie jego<br />
naturalne trwanie. Sudan za życia był już tylko symbolem białego nosorożca, tak<br />
jak takim symbolem są wciąż jeszcze Fatu i Naju. Kiedy padną i one, dla ekologii<br />
Afryki niczego to już nie zmieni.<br />
Zupełnie inaczej wygląda sprawa z gatunkami o szerokim rozpowszechnianiu<br />
i wielkiej liczbie osobników, takimi jak owady, dżdżownice czy niezliczone<br />
inne bezkręgowce żyjące w glebie, ściółce i wszędzie tam, gdzie jest cokolwiek<br />
do zjedzenia lub rozłożenia. To one, a zwłaszcza owady, rządzą światem –<br />
bez nich kwiaty nie byłyby zapylane, „wyższe” zwierzęta nie miałyby co jeść,<br />
a materia organiczna gromadziłaby się w coraz większych ilościach, coraz bardziej<br />
też zagrażając środowisku. Owady są tak liczne i wszędobylskie, że zdają<br />
się nam być stałym i odwiecznym elementem naszego świata. Pod względem<br />
biomasy to nie ludzie, ale właśnie owady, zwłaszcza społeczne, są bezapelacyjnym<br />
ukoronowaniem Stworzenia (czy raczej ewolucji).<br />
Owady są wszędzie. To najbardziej rozpowszechniony gatunek na naszej<br />
planecie. Nazwano tylko około 1,5 mln gatunków owadów, ale to trzykrotnie<br />
więcej niż gatunków całej reszty mieszkańców naszej planety, z nami<br />
włącznie.<br />
Od pewnego czasu słychać sygnały alarmowe, że owady są w odwrocie,<br />
że znikają, giną. Że je wypychamy z ekosystemów, niszczymy i eliminujemy.<br />
Że jest ich zdecydowanie mniej niż jeszcze niedawno. Badacze nazywają to<br />
„syndromem przedniej szyby”, bo coraz mniej zmywamy ich po podróżach<br />
samochodami. Pewne jest, że poznaliśmy i nazwaliśmy jedynie mały ułamek<br />
liczby gatunków „robaczków”. Słowo „gatunek” zostało tutaj celowo użyte,<br />
ponieważ mówimy słowo „mucha” na przeróżne owady. Tak jakbyśmy na zebrę,<br />
osła i okapi mówili – koń. Myśląc „pszczoła”, myślimy o pszczole miodnej,<br />
a to tylko jeden z podgatunków, których jeszcze 40 – 50 lat temu było około 30<br />
tys., a obecnie jest ich około 23 – 25 tys. To bardzo duży regres.<br />
O pszczołach pisze się i mówi ostatnio dużo i często: że giną, że je trujemy<br />
pestycydami i smogiem, i że bez nich zginiemy. To jedynie część prawdy,<br />
ponieważ lubimy miód, więc pszczoły sami mutujemy i modyfikujemy.<br />
Jadłospis owadów wydaje się nie mieć końca. Żywią się roślinami<br />
(pyłkiem, nektarem), grzybami, rozkładającymi się szczątkami zwierzęcymi<br />
i roślinnymi, niemal wszystkim, co spotkają na swej drodze. Wiele owadów<br />
pasożytuje też na innych organizmach, w tym na naszych, i wcale nie musi to<br />
oznaczać, że są szkodnikami. Oznacza za to, że prowadząc do wyniszczenia<br />
jakiegoś całkiem innego gatunku, wyniszczamy również owady. Bywa też przeciwnie:<br />
rośliny zapylane są nie tylko przez pszczoły, lecz także przez bzygi, niektóre<br />
osice, trzmiele i bardzo wiele innych owadów. Jeśli mieszkały one na określonym<br />
terenie, obok łąk, krzewów, lasów, to żywiły się tym, co miały dokoła<br />
i było im dobrze. Nagle człowiek wysiewa im w to miejsce setki hektarów np.<br />
rzepaku. Rzepak jest jeszcze dodatkowo jary i ozimy, kwitnie więc łącznie przez<br />
trzy miesiące. Oleju nam trzeba dużo, ale owadom nie do końca. Pozbawione<br />
różnorodności pokarmu owady z tego obszaru zaczną ginąć, mutować i degenerować<br />
się. A od tego do końca już bardzo niedaleko.<br />
Badania naukowe w świecie owadów nie są prostą sprawą. O ile<br />
chrząszcza czy muchę, zwłaszcza przy obecnym dostępie do zdobyczy technologii,<br />
łatwo jest prześwietlić i przestudiować, o tyle zbadanie regresu gatunku na<br />
danym obszarze, nawet niezbyt rozległym, to już zajęcie długotrwałe i męczące.<br />
Żeby policzyć owady, trzeba je złapać w tych samych miejscach, warunkach i na<br />
przestrzeni wielu lat. A „łapać” oznacza rozstawianie wielkich siatek lub niewielkich<br />
pudeł w określonym tym samym miejscu i żmudne liczenie odrębnych<br />
gatunków przez długie lata. Takie badania udają się nielicznym naukowcom,<br />
również dzięki entomologom amatorom, którzy kolekcjonowali „muszki” przed<br />
stu laty, a potem darowali je muzeum czy uniwersytetom.<br />
W 2017 r. ukazała się praca małego stowarzyszenia entomologów entuzjastów<br />
z nieznanego bliżej miasteczka Krefeld w północnych Niemczech. Stowarzyszenie<br />
zaczęło działać w 1905 r. i skupiało zapaleńców, poświęcających<br />
każdą wolną chwilę na gromadzenie, analizowanie i dokumentowanie bogactwa<br />
owadziego świata w różnych zakamarkach ówczesnych Niemiec. Ochotnicy<br />
z Krefeld zbierali okazy, opisywali znaleziska, katalogowali zbiory i prowadzili<br />
dokładne rejestry przez wiele dziesięcioleci – i wszystko to, każdy chrząszcz,<br />
motyl, fiszka i wpis, zachowało się do naszych dni. Stosowali rygorystyczne<br />
procedury – siatki zakładane były zawsze w tych samych miejscach, owady<br />
chwytali w tych samych powtarzalnych warunkach i porach roku, liczyli, mierzyli<br />
i ważyli swoje zdobycze, w sumie zgromadzili imponujący i nieoceniony<br />
materiał porównawczy. W pewnym sensie ich praca stanowiła swoistą kapsułę<br />
czasu, dzięki której można odbyć podróż w przeszłość i prześledzić procesy<br />
zachodzące przez dziesięciolecia.<br />
W 2013 r. miłośnicy z Krefeld stwierdzili, że liczba owadów schwytanych<br />
w jednym z rezerwatów przyrody była o 80% niższa niż w tym samym<br />
miejscu w 1989 r., a przeanalizowawszy stare spisy z innych stanowisk (w sumie<br />
z 63 rezerwatów przyrody reprezentujących różne biotopy - naturalne środowiska<br />
organizmów żywych – kraju), potwierdzili to samo zjawisko: wszędzie<br />
populacja owadów drastycznie zmalała, w ciągu 27 lat aż o 76%. Ich praca ukazała<br />
się pod koniec 2017 r. w internetowym czasopiśmie PLOS One i w krótkim<br />
czasie stała się, według portalu Almetric, szóstą najczęściej omawianą pracą<br />
naukową 2017 r. W nagłówkach prasowych na całym świecie pojawiło się złowróżbne<br />
określenie „owadzi armagedon”. Te owadzie armagedony sporo nas<br />
kosztują. Np. pracę owadów zapylających nasze rośliny uprawne wycenia się na<br />
500 mld dolarów rocznie.<br />
Amerykański ekolog Brad Lister badał w latach 70. XX w. populacje<br />
endemicznych jaszczurek i – co ważniejsze – ich owadzich ofiar. Po 40 latach<br />
powrócił do tej samej dżungli w Portoryko i dokładnie w tych samych miejscach<br />
prowadził badania nad tamtejszymi owadami, których szczegółowe rejestry<br />
z jego poprzedniej ekspedycji w pełni się zachowały. Miał więc materiał<br />
porównawczy, a wnikały z niego dość przerażające wnioski – owadzia biomasa<br />
zmniejszyła się w ciągu tych kilku ostatnich dekad od 10 do 60 razy! (tak, nie<br />
o 60%, ale 60 razy).<br />
I to samo dotyczyło też konsumentów owych owadów – jaszczurek, żab<br />
i ptaków. Cokolwiek dotknęło niemieckie rezerwaty, działało też na dziewiczą<br />
dżunglę, na karaibskiej wyspie po drugiej stronie globu!<br />
Ten armagedon miał najwyraźniej wymiar globalny. W dodatku odbywał<br />
się niejako w cieniu innego, o którym głośno było w końcu ub.w., choć<br />
potem sprawa nieco przycichła.<br />
Chodzi o tajemnicze wymieranie płazów, co postawiło wówczas na<br />
nogi nie tylko świat naukowy, ale i wiele organizacji międzynarodowych.<br />
Wymieranie płazów jest tym bardziej intrygujące, że zwierzęta te wykazują<br />
dwie cechy, przez które są szczególnie wrażliwe na różne zmiany w ich<br />
środowiskach. Pozwalają one patrzeć na nie jak na swoiste „kanarki ostrzegawcze”,<br />
które trzymano kiedyś w kopalniach, bo jako małe ptaszki o bardzo szybkiej<br />
przemianie materii potrzebowały dużo tlenu i umierały, zanim ktokolwiek<br />
z ludzi się zorientował, że zaczyna go brakować. Wrażliwość większości płazów<br />
wynika z kombinacji rzadkich cech – uzależnienia od dwóch rozdzielnych<br />
środowisk jednocześnie (wodnego – kijanki, i lądowego – osobniki dorosłe), co<br />
sprawia, że mogą być kłopoty, gdy choćby jeden z nich ulega niepokojącym<br />
zmianom. A także z obecności nagiej, wilgotnej i przepuszczalnej skóry, przez<br />
którą dokonuje się wymiana gazowa, więc wszelkie zmiany składu atmosfery<br />
lub niekorzystnych domieszek w wodzie mogą być przez nie silnie odczuwane.<br />
Te płazie „kanarki” przekazywały więc nam bardzo niepokojący komunikat na<br />
temat stanu całej planety.<br />
Co na to nasi naukowcy? Prof. Paweł Buczyński z Zakładu Zoologii<br />
UMCS w Lublinie specjalizuje się w badaniach bezkręgowców słodkowodnych,<br />
głównie ważek i chrząszczy.<br />
- Obserwujemy ubożenie gatunkowe bezsprzecznie i od dawna – mówi prof.<br />
Buczyński. – Wynika ono głównie z niszczenia siedlisk. Zagęszczenie występowania<br />
– według badań np. z Niemiec czy USA – spada. Do 2% rocznie! To<br />
może mało groźnie brzmi, ale minus 2%, to już 98, potem kolejne dwa procent<br />
mniej, i tak co roku – wylicza entomolog.<br />
Nie chodzi tu o zanieczyszczenie wód w Polsce. Tu, z wyjątkiem Górnego Śląska<br />
sytuacja się zdecydowanie poprawia, m.in. dzięki europejskim normom<br />
i przepisom. Problemem jest owych wód zanikanie: meliorowanie pod uprawy,<br />
osuszanie, susze jako takie. Ważna jest różnorodność siedlisk. Trzeba zacząć<br />
myśleć o czynnej ochronie przyrody, nie tylko biernej. Wiemy, jak to robić –<br />
przekonuje naukowiec.<br />
Panuje, niestety, brak zrównoważonego postępowania w rolnictwie<br />
i gospodarowaniu terenami – mówi dr n. wet. Marek Chmielewski z Uniwersytetu<br />
Przyrodniczego. – Zmiany klimatyczne, które nas dotykają, połączone<br />
z masowym wprowadzaniem monokultur w uprawach nierzadko eliminują całe<br />
populacje pewnych gatunków na danym terenie. To dotyczy wszystkich roślin,<br />
nie tylko upraw. Stopniowe „betonowanie” dawniej zielonych terenów to zanikanie<br />
nie tylko owadów, ale i przylaszczek, przebiśniegów i fiołków – podsumowuje<br />
dr Chmielewski.<br />
Brak owadów to zahamowanie wielu procesów, w tym zapylania<br />
i rozkładu, a także brak roślin tworzących pożywienie. My – ludzie – powinniśmy<br />
pamiętać o jednym: my też możemy paść, jeśli dalej będziemy bezrefleksyjnie<br />
wykorzystywać środowisko. Jeśli jednak wyginiemy, owady zostaną, bo<br />
jest ich więcej, są bardziej zróżnicowane i bez nas nawet lepiej sobie poradzą.<br />
Jeśli zaś – całkowicie hipotetycznie – człowiek zatryumfuje i zwycięży jako<br />
gatunek, wybijając wszystkie inne i częściowo siebie, też zginie, bo nie poradzi<br />
sobie bez owadów.<br />
Opracował: Brunon Bronk