Czy leci z nami królik - Alaska
Część rozdziału Alaska z naszej drugiej książki
Część rozdziału Alaska z naszej drugiej książki
- No tags were found...
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
Strzał w dziesiątkę!
Plaża w Homer
176
Nauczeni doświadczeniami z dwóch poprzednich
wypraw na amerykański kontynent,
postanowiliśmy pójść w ślady lokalnych
turystów i wynająć kampera. Zawsze
o tym marzyliśmy, a widok okazałych pojazdów,
które mijały nas na amerykańskich
drogach podczas poprzednich podróży,
jeszcze to marzenie spotęgował. I tak, pełni
obaw, czy damy radę go prowadzić i obsługiwać,
ale jednocześnie na tyle zmotywowani
i zdeterminowani, żeby obawy te
pokonać, wynajęliśmy kampera.
Krok ten okazał się strzałem w dziesiątkę,
Żałowaliśmy, że wcześniej się na to nie
zdecydowaliśmy. O ileż łatwiejsze byłoby
gotowanie dla półtorarocznego malucha
we własnej, pełnowymiarowej kuchni czy
też odpieluchowywanie zbuntowanego
dwuipółlatka z toaletą na pokładzie! Cieszyliśmy
się, że odważyliśmy się na to tym
razem, bo ciężka ze względu na plan, odległości,
surowy klimat i pogodę, po której
mogliśmy spodziewać się wszystkiego, podróż
okazała się dużo łatwiejsza, niż gdybyśmy
wynajęli zwykły samochód. Za kamperem
przemawiało jeszcze coś – świetnie
przygotowana infrastruktura kempingowa.
Pola kempingowe praktycznie na każdym
kroku, szerokie miejsca postojowe przygotowane
właśnie z myślą o kamperach, proste
i praktycznie puste drogi – to wszystko
sprawia, że kamperowanie na Alasce to
prawdziwa przyjemność!
Jednocześnie, ze względu na stosunkowo
niezbyt rozbudowaną infrastrukturę hotelową,
jest to jeden z najpopularniejszych
sposobów na zwiedzanie Alaski i Jukonu.
Gabi w krainie lodu i niedźwiedzi. USA po raz drugi
Mieliśmy zatem dołączyć do kamperowej
społeczności i już nieprędko ją porzucić.
Oczywiście, żeby nie było zbyt łatwo,
Arek zaplanował nam dwa loty wewnętrzne
w obrębie Alaski małymi wodnopłatowcami,
kilka rejsów statkami
i promami, a na koniec zwiedzanie Seattle
i objazdówkę po stanie Waszyngton,
w tym kilka trekkingów po Mount Olympic
i Parku Narodowym Mount Rainier. Zdecydowaliśmy,
że Gabi jest już na tyle duża,
że tym razem nie weźmiemy naszego kultowego
wózka. Poza tym i tak nie byłoby
nim gdzie jeździć, no może poza samym
Seattle, ale nie opłacało nam się go targać
przez cały miesiąc po Alasce po to, żeby
rozłożyć go na koniec wyprawy na kilka
godzin, a i to bez pewności, czy go wykorzystamy,
znając upór naszego dziecka.