GCh_93_DRUK_3
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
WYWIAD
3
Czasem udaje mi się napisać coś śmiesznego
Czy spotyka się pan z sytuacjami,
że ludzie tak mocno kojarzą pana
z kabaretem, że uśmiechają się, nawet
jeśli mówi pan na poważnie?
Oczywiście. Wielokrotnie. Często
ludzie wybuchają śmiechem,
a później mnie przepraszają, że tak
zareagowali. Zdarzało się nawet, że
urzędnik tak reagował. Starał się
zachować powagę, ale widać było,
że pod nosem się śmiał. Potem
powiedział, że przypomniał sobie
jakiś mój występ i nie mógł się powstrzymać.
Kiedyś mieliśmy sytuację,
że kolega miał krwotok z nosa
i pojechaliśmy z nim do szpitala.
Ja siedziałem na miejscu pasażera
i otworzyłem szybę, by poprosić
strażnika o otworzenie szlabanu.
On jak mnie zobaczył, to nie mógł
się uspokoić i musiał się wyśmiać.
Zaczął mi opowiadać, gdzie mnie
widział, ale w końcu pokazałem
mu krwawiącego kolegę i otworzył.
Taka strona popularności jest jednak
bardzo przyjemna i wcale mi
ona nie przeszkadza.
Jeden z użytkowników portalu
Filmweb porównał pana i polskie
kabarety do bramkarza w reprezentacji
Polski w piłce nożnej – choć
reszta gra słabo, to pan występuje
na wysokim poziomie. Jak się pan
do tego odniesie?
Najróżniejsze komentarze już czytałem
o sobie, nie tylko pochlebne,
choć to na nich staram się skupiać.
Oczywiście przyjmuję także krytykę.
Dobrze mieć fajnego bramkarza
za plecami, bo wiadomo, że jak
stracimy piłkę, to jeszcze on może
nas uratować. Nie wiem jednak, czy
to stwierdzenie nie jest na wyrost.
Staram się robić jak najlepiej to,
co robię od wielu lat. Czasem udaje
mi się napisać lub wykonać coś
śmiesznego. Ciągle mam nadzieję,
że te najśmieszniejsze rzeczy wciąż
jeszcze przede mną, że jeszcze wystarczy
mi pary i pomysłów.
Z komikiem, scenarzystą, pisarzem, aktorem i prezenterem telewizyjnym, kojarzonym przede wszystkim
z występami kabaretowymi, Robertem Górskim rozmawiał Michał Zieliński
Komik, scenarzysta, pisarz, aktor,
prezenter telewizyjny – w której
z tych specjalności obecnie czuje
się pan najlepiej? Czy z biegiem
czasu zachodziły zmiany na tej
płaszczyźnie?
Zostałem kim innym, niż chciałem.
Chciałem być poetą i powieściopisarzem.
Ciekawi mnie wiele
rzeczy. Aktualnie zastał mnie pan
w sytuacji, kiedy jestem scenarzystą
i aktorem, ponieważ występuję
w serialu, który napisałem z kolegą.
Gram jedną z dwóch głównych ról.
Karierę artysty kabaretowego musiałem
zawiesić na kołku z powodu
koronawirusa i tego, że nie ma
imprez masowych. W najbliższym
czasie będę występował właśnie
w tych dwóch rolach. W przyszłości
chciałbym dołożyć do tego rolę
scenarzysty filmowego, ale zobaczymy,
czy to się uda.
Fot. Andrzej Świetlik
Powinniśmy przypuszczać, że będą
to filmy komediowe?
Tak. Nie umiem innych rzeczy pisać,
a właściwie uważam, że tylko
takie mają sens. Choć nie, przepraszam,
moja żona jest scenarzystką
i ona akurat pisze wyłącznie poważne
historie, takie osadzone w surowej
polskiej rzeczywistości i błocie
pośniegowym. I one też mają sens.
Tylko ja takich nie umiem pisać,
więc chyba z tego powodu je trochę
deprecjonuję.
Kiedyś wspomniał pan, że w dzieciństwie
był cichy, skromny i spokojny
– kiedy postanowił pan to
zmienić i stać się osobą rozśmieszającą
swym dowcipem tłumy?
Wtedy, gdy stwierdziłem, że bycie
spokojnym i nieśmiałym to słaby
przepis na życie i lepiej być w centrum
uwagi. Potem się okazało,
że można na tym nie tylko zyskać
sympatię znajomych, ale także zarobić.
Poszedłem więc w to wszystko
bez reszty. Patrzyłem też na
swojego tatę, który na imprezach
rozbawiał ludzi i fantastyczne było
dla mnie to, że jeden człowiek coś
mówi, a tłum ludzi się z tego śmieje.
Stwierdziłem, że ja też bym tak
chciał.
Jak koronawirus wpływa na pana
twórczość? Ma pan więcej czasu na
tworzenie scenariuszy, czy raczej
się pan rozleniwia?
Na pewno mam więcej czasu dla
swojej rodziny i bardzo mi się to
podoba, bo mam małą córeczkę
i mogę patrzeć z bliska na to, jak
ona zaczyna chodzić, mówić. To, że
nie mogę występować, nie oznacza,
że nie mogę pisać. A nawet muszę,
bo bardzo to lubię. Zrobiliśmy też
nawet z żoną serial internetowy
„Państwo z kartonu”. Zagraliśmy
tam we dwoje, kręcąc siebie telefonami
komórkowymi. Jest to do
obejrzenia w internecie. Napisałem
nowy program kabaretu, napisałem
serial, który właśnie kręcimy i napisałem
sobie zarys musicalu, który
chciałbym w przyszłości wystawić.
Myślę więc, że tego czasu nie zmarnowałem.
Oddech od występów
kabaretowych bardzo mi się przydał,
chociaż trwa już za długo.
Skąd pomysł na serial nagrywany
telefonem?
Siedzieliśmy sobie z żoną i córką
w domu na Mazurach. Córeczką,
bo to jest mała córka. Pomyślałem
sobie, że jest taka piękna pogoda,
świeci słońce, a moja żona choć jest
dziennikarką i scenarzystką, ma
na koncie kilka telewizyjnych epizodów
aktorskich, poza tym przez
lata grała w teatrze dziecięcym.
No i jest piękna. Mnie też niczego
oprócz włosów nie brakuje, więc
pomyślałem sobie: dlaczego tego
nie wykorzystać? Mamy dużo czasu
i energii, więc, zamiast skupiać się
na jedzeniu, skupmy się na tworzeniu.
Na spotkaniu w Dworze Artusa
wspomniał pan, że od dawna planuje
pan napisanie kolejnej książki.
Poda pan datę, kiedy możemy się
jej spodziewać?
Ciągle wypada mi coś pilniejszego.
Myślę sobie, że książkę będę pisał
w przerwach między tymi ważniejszymi
rzeczami, ale te przerwy też
mam w jakiś sposób zagospodarowane.
Ciągle myślę, jak to zrobić.
Trzeba by gdzieś wyjechać i usiąść
do tej książki na porządnie. Za
rok będę miał 50 lat, więc byłby to
wspaniały prezent, ale wątpię, że do
tego momentu zdążę. Zdaje mi się,
że to będzie tak wspaniała książka,
że nie trzeba się z tym śpieszyć. Ale
powiedzmy, że za rok. Jak z panem
to ustalę, to będę się tego trzymał.
A o czym ona będzie?
Chciałbym napisać książkę, która
nie będzie śmieszna, więc pewnie
nikt jej nie kupi. Jest to rzecz, która
chodzi za mną właściwie przez
całe życie. By zrobić coś na granicy
prozy i poezji. Coś takiego chodzi
mi po głowie. Zobaczymy, czy to
się uda.
Życie prześcignęło w 2020 r. kabaret?
Czy może jednak nie ma się
z czego śmiać?
Wszystko jest takie niejednorodne:
i śmieszne, i smutne, i straszne.
Dobry kabaret też powinien być
taki. W kabarecie i w życiu najfajniejsze
jest zaskoczenie. Oby było
przyjemne. Chyba wszyscy się cieszymy,
że ten rok się wreszcie skończy.
Oby przyszły był lepszy. Temu
między innymi będzie służył mój
serial, który pojawi się w wiosennej
ramówce Polsatu.
Wywiad przeprowadzony dzięki
uprzejmości Centrum Kultury Dwór
Artusa.
REKLAMA
Gazeta Chełmińska . 9 marca 2021