24.12.2014 Views

przeczytaj uwagi końcowe do książki - Teologia Polityczna

przeczytaj uwagi końcowe do książki - Teologia Polityczna

przeczytaj uwagi końcowe do książki - Teologia Polityczna

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

Uwagi <strong>końcowe</strong><br />

W pomieszczonych tu wykładach starano się przedstawić niektóre awatary<br />

demokracji, ukazywane też z punktu widzenia jej mniej lub bardziej zdecy<strong>do</strong>wanych<br />

przeciwników. Na koniec zamiarem naszym jest wskazać kilka cech istotnych<br />

demokratycznego Lewiatana w jego współczesnej postaci, zastrzegając z góry, że nie będzie<br />

to w żadnym razie zbiór właściwości, których enumeracja mogłaby preten<strong>do</strong>wać <strong>do</strong><br />

kompletności. Wskazujemy jedynie na to, co w naszym własnym oglądzie zdaje się<br />

prymarnie konstytuować naturę współczesnej demokracji masowej, jako produktu ideologii<br />

demokratyzmu, wypracowanej przez myśl nowożytną „na kontrze” <strong>do</strong> klasycznochrześcijańskiej<br />

filozofii i teologii politycznej.<br />

1) Od czasu pojawienia się i wyartykułowania przez nowożytne ideologie<br />

współczesnego rozumienia demokracji jego stale wzrastającą oraz multiplikującą się w<br />

najrozmaitszy sposób cechą jest semantyczna ekspansja, którą ongiś Ernest bar. SEILLIÈRE<br />

(1866-1955) nazwał „demokratycznym imperializmem” 1 . Temu imperializmowi nie wystarcza<br />

już nawet totalne opanowanie sfery politycznej, równoznaczne z delegitymizacją a priori<br />

każdej innej formy ustroju, lecz zgłasza on roszczenie <strong>do</strong> bycia postrzeganym jako jedyny<br />

prawowity samoistnie, przeto również warunkujący prawowitość i moralną słuszność<br />

jakiejkolwiek instytucji społecznej, obligatoryjny dla wszystkich pod groźbą infamii oraz<br />

ekskluzji z demokratycznej wspólnoty wartości, sposób urządzania i oceniania (a w razie<br />

stwierdzenia nie<strong>do</strong>statków demokratyczności – „przywracania” 2 ) każdej sfery życia<br />

zbiorowego. W konsekwencji, demokracja staje się nie jedną z możliwych interpretacji i<br />

praktycznych aplikacji zasad ładu, który winien wypełniać życie zbiorowości – niejako<br />

lektorem owych zasad – lecz jego suwerennym, tedy „boskim”, sprawcą, Autorem,<br />

transcendentną Pierwszą Przyczyną wszelkiego <strong>do</strong>bra i prawdy.<br />

1<br />

Zob. E. SEILLIÈRE, La philosophie de l’impérialisme, t. III L’impérialisme démocratique, Paris 1907.<br />

2<br />

Celowe jest tu zwrócenie <strong>uwagi</strong> na wymowną skłonność retoryki uzasadniającej wojny (a raczej „zbrojne<br />

interwencje”) demokratyczne <strong>do</strong> posługiwania się sformułowaniem: „przywracanie demokracji”, bez względu na<br />

to czy w danym kraju podlegającym temu „<strong>do</strong>brodziejstwu” demokracja, jakkolwiek rozumiana, kiedykolwiek<br />

istniała. Po<strong>do</strong>bnie zresztą historycy i publicyści naszych czasów zwykli mówić też o bezkrwawych przemianach<br />

ustrojowych, gdziekolwiek zaistniałych. Jeżeli zatem demokrację zawsze, bez względu na okoliczności,<br />

„przywraca się”, to może to oznaczać – pod rygorem uznania każdej innej interpretacji za pospolity bełkot –<br />

tylko jedno: że <strong>do</strong>mniemanie traktuje się demokrację jako ustrojową normę prawowitości, która winna panować<br />

zawsze i wszędzie, należącą przeto <strong>do</strong> sfery powinności raczej, aniżeli bycia; w tej sytuacji natomiast<br />

okoliczność, iż w sferze politycznej empirii znakomita większość ludów nigdy nie była, lub była bardzo rzadko i<br />

niedługo, rządzona na sposób demokratyczny, musi być traktowana jako ontologicznie „nieważna” przypadłość,<br />

moralnie natomiast jako budzący oburzenie „skandal”, rodzaj schizmy od naturalnego porządku, <strong>do</strong>magającej się<br />

wprost ingerencji celem położenia kresu tej „gorszącej” sytuacji.


2<br />

Tę właściwość demokracji w jej współcześnie obiegowym sensie uwydatnił<br />

znakomity filozof hiszpański (współtwórca „szkoły tomistycznej z Barcelony”), Francisco<br />

CANALS (ur. 1922), który powiada: „Współczesny język polityczny jest przepełniony<br />

groźnymi wieloznacznościami. Na przykład, w języku tradycji scholastycznej termin<br />

«demokracja» był używany dla wyrażenia pożądanej partycypacji wszystkich członków<br />

wspólnoty w części władzy. Lecz od pojawienia się filozofii XVIII-wiecznej, będącej<br />

inspiracją dla rewolucji francuskiej, oznacza on również koncepcję świata i filozofię negującą<br />

boskie źródło władzy i ten fundament praw ludzkich, którym jest prawo naturalne,<br />

partycypujące w prawie wiecznym” 3 .<br />

Demokracja, ufun<strong>do</strong>wana na Rousseau’owskim micie woli powszechnej i<br />

suwerenności ludu oraz praw człowieka podług koncepcji antropocentrycznych i<br />

antyteistycznych, wchodzi zazwyczaj w mariaż albo z liberalizmem, albo z socjalizmem, w<br />

którejkolwiek z odmian. Jakakolwiek powstaje z tej mieszanki ideologiczna mikstura, każda<br />

jednak wspiera się na koncepcjach filozoficznych, które negują duchową substancjalność<br />

jednostki, jej wolną wolę i odpowiedzialność moralną oraz boskie źródło godności osoby<br />

ludzkiej, ponieważ każda nosi piętno uwikłania w metafizyczny błąd „suwerenności ludu”.<br />

Użyte natomiast w służbie rewolucyjnej praktyki, ideologie te stanowią narzędzie<br />

niszczycielskiej dezintegracji ładu naturalnego: religijnego i moralnego, społecznego i<br />

politycznego, kulturalnego i wychowawczego.<br />

2) Nieuniknioną konsekwencją wskazanego wyżej metafizycznego błędu<br />

demokratycznej ideologii jest bałwochwalczy charakter współczesnej demokracji, deifikującej<br />

zarówno samą siebie, na planie ogólnym, jako osobę zbiorową („bóg Demos”), jak konkretne,<br />

zjawiskowe formy czy instytucje demokratyczne, a przede wszystkim akt wyborczy. W planie<br />

historyczno-kulturowym i systemowo-politycznym zarazem wskazać można dwa biegunowe i<br />

konkurencyjne modele tej demokratycznej i<strong>do</strong>latrii.<br />

Pierwszy, francuski, związany nierozerwalnie z fundamentalnie antychrześcijańskim<br />

dziedzictwem oświecenia i rewolucji w tym kraju, przedmiotem „religijnej” czci czyni samą<br />

„laickość” (laïcité), jako pierwszy artykuł wiary w republikańskim „katechizmie”, naczelną z<br />

„wartości republikańskich”. Może on przeto uchodzić za „czystą”, to znaczy także prostą<br />

(niezłożoną), postać „świeckiej religii”, po<strong>do</strong>bnie pozytywizm, marksizm czy hitleryzm.<br />

Drugi, amerykański, ufun<strong>do</strong>wany na dziedzictwie oświecenia brytyjskiego, tudzież<br />

jeszcze starszej tradycji purytańskiej, jest miksturą bardziej złożoną, w której warstwa<br />

3<br />

F. CANALS, Política española: pasa<strong>do</strong> y futuro, Barcelona 1977, s. 289.


3<br />

świecka posiada podkład religijny sensu proprio, złożony ze „wspólnego minimum”<br />

rozmaitych obediencji drugiej i trzeciej reformacji, nazywanego niekiedy „uogólnionym<br />

chrześcijaństwem” 4 . Specyfiką amerykańskiej odmiany demokratycznej civil religion 5 jest<br />

jednak nie tylko owa dwuwarstwowość, ale również stan chwiejnej równowagi owych<br />

ingrediencji, przejawiający się w tym, że raz może być akcentowany pierwiastek źródłowo<br />

chrześcijański (protestancki), zapładniający „protestancką pobożność obywatelską”<br />

(Protestant civic piety), innym razem zaś świecki (jak prawa człowieka czy patriotyzm),<br />

stanowiący esencję „wiary demokratycznej” (democratic faith), ewentualnie w postaci<br />

„ceremonialnego deizmu” 6 ; w przybliżeniu odpowiada to „konserwatywnej” i „liberalnej”<br />

interpretacji civil religion w Ameryce 7 . W pierwszym wypadku akcentowane jest<br />

„mesjańskie” wybraństwo narodu amerykańskiego, który stworzył demokrację wzorcową dla<br />

całego świata; w drugim – a<strong>do</strong>rowane są same „demokratyczne wartości”, jak prawa<br />

człowieka, tolerancja czy pokój, które winny przenikać i zmieniać społeczeństwo w<br />

pożądanym (to znaczy coraz bardziej demokratycznym) kierunku. W każdym jednak<br />

wypadku żywione jest niezachwianie przeświadczenie, że demokracja (osobliwie<br />

amerykańska) stanowi – by tak rzec – „ulubiony ustrój Pana Boga”, na który to fakt Jego<br />

rzekomej preferencji dla tego systemu powołują się bez skrępowania przedstawiciele obu<br />

opcji. Jako przykład tego rodzaju demolatrii można wskazać <strong>do</strong>konaną przez byłego<br />

prezydenta Stanów Zjednoczonych, Billa CLINTONA (ur. 1946), interpretację udziału w<br />

wyborach, jako wypełnienia nakazu Pisma Świętego 8 ; przemawiając przed zgromadzeniem<br />

baptystów, tuż przed wyborami <strong>do</strong> Kongresu w listopadzie 1998 r., powiedział on, między<br />

innymi: „Spełniliście przykazanie Pisma Świętego, by wypełniać Słowo, a nie być tylko<br />

słuchaczami 9 . W najbliższy czwartek będziecie znowu mieć okazję, aby być tymi, którzy<br />

4<br />

Z tendencją <strong>do</strong> stawania się „uogólnioną religią”, która może być akceptowana także przez wyznawców<br />

judaizmu i islamu, a nawet religii nie opartych o wiarę w Boga osobowego.<br />

5<br />

W bogatej literaturze naukowej na ten temat pierwszeństwo posiada, bez wątpienia, klasyczna praca R.<br />

BELLAHA, Civil Religion in America, „Daedalus” 1967, nr 96(1), s. 1-21; w literaturze polskiej zob. artykuły S.<br />

BURDZIEJA: Religia obywatelska a tożsamość naro<strong>do</strong>wa w Stanach Zjednoczonych, „Studia Naro<strong>do</strong>wościowe”<br />

2006, z. 28, s. 103-118 i Prezydenci Stanów Zjednoczonych wobec religii, „Athenaeum. Political Science” 2007,<br />

nr 18, s. 272-286.<br />

6<br />

Sformułowania tego użył po raz pierwszy w 1962 r. – na oznaczenie takich odniesień <strong>do</strong> Boga w sferze<br />

publicznej, jak motto In God We Trust – ówczesny dziekan Wydziału Prawa na Yale University, Eugene<br />

ROSTOW.<br />

7<br />

Zob. R. WUTHNOW, The Restructuring of American Religion: Society and Faith Since Word War II,<br />

Princeton 1988, s. 244-257 [Dwutorowość tę można porównać <strong>do</strong> Voegelinowskiego rozróżnienia między<br />

gnostycką „prawicą” i „lewicą” – zob. E. VOEGELIN, Nowa nauka polityki [1952], przeł. P. Śpiewak,<br />

Warszawa 1992, s. 158-162].<br />

8<br />

Trzeba zaznaczyć, że tego rodzaju interpretacje nie są dzisiaj obce, niestety, także biskupom katolickim,<br />

również w naszym kraju.<br />

9<br />

Odniesienie <strong>do</strong> słów z Listu św. Jakuba: „Wprowadzajcie zaś słowo w czyn, a nie bądźcie tylko słuchaczami<br />

oszukującymi samych siebie” (Jk 1, 22) – cyt. wg Biblii Tysiąclecia.


4<br />

Słowo wypełniają” 10 . Rzecz osobliwa, że ani CLINTONOWI, ani żadnemu innemu<br />

prezydentowi amerykańskiej republiki – którzy, jako (z jednym wyjątkiem) protestanci,<br />

przywykli <strong>do</strong> stałej lektury Biblii – nie dała nic <strong>do</strong> myślenia okoliczność, o której pamiętał<br />

katolicki pisarz Ignacio B. ANZOÁTEGUI (1905-1978) – że „pierwsze demokratyczne<br />

głosowanie ery chrześcijańskiej zostało wygrane przez Barabasza” 11 .<br />

Gwoli sprawiedliwości należy jednak zaświadczyć prawdzie, iż współczesna<br />

i<strong>do</strong>latria nie jest wynalazkiem demokracji, ponieważ jej początki są starsze od filozofii<br />

oświeceniowej, czy nawet żyjącego w XVII wieku demokraty SPINOZY; jej symptomy<br />

pojawiły się już od rozpadu chrześcijańskiego teocentryzmu u schyłku średniowiecza. Jak<br />

zauważa powoływany już CANALS, metafizyczny błąd demokratycznej teorii „suwerenności<br />

ludu” jest analogiczny <strong>do</strong> błędu nowożytnego absolutyzmu, inspirowanego renesansowym<br />

humanizmem, „który <strong>do</strong>konał sekularnej i immanentnej redukcji <strong>do</strong>ktryny katolickiej,<br />

wypaczając ją w tezę o boskim prawie królów (el derecho divino de los reyes). W naszym<br />

wieku – kontynuuje ów autor – w kontekście filozoficznym wytłumaczalnym bardziej<br />

panteistycznie, pojmuje się Państwo jako zstąpienie tego, co boskie, na ziemię. Takie błędy<br />

mają charakter i<strong>do</strong>latryczny, ponieważ przypisują charakter boski rzeczom skończonym” 12 .<br />

Wszelako demokracja poszła znacznie dalej niż absolutyzm monarchiczny, jako że „mitologia<br />

demokratyczna suwerenności ludu buntuje się przeciwko samej idei boskiej zasady jedności, i<br />

w sposób najbardziej radykalnie antychrześcijański przeciwstawia się wszystkiemu temu, co<br />

nazywa się Bogiem i <strong>do</strong>maga się czci. Nie jest już tylko i<strong>do</strong>latrią, lecz antyteizmem” 13 .<br />

3) Cechą konstytutywną dla demokracji – a jedynie nieu<strong>do</strong>lnie skrywaną w jej<br />

bardziej umiarkowanych, nie akcentujących radykalnego egalitaryzmu, postaciach – jest także<br />

arystofobia. Antyarystokratyczne znamię demokracji <strong>do</strong>strzegano, rzecz jasna, od zawsze:<br />

<strong>do</strong>wodem tego poezja ALKAJOSA z MITYLENY i TEOGNISA z MEGARY, żyjących w VI<br />

wieku przed Chr., lecz w literalnym brzmieniu terminu tego (aristofobia) pierwszy użył, jak<br />

się zdaje, José ORTEGA y GASSET (1883-1955) w książce Hiszpania bez kręgosłupa,<br />

określając je jako „nienawiść <strong>do</strong> lepszych (odio a los mejores)”, charakterystyczną dla epoki<br />

„buntu mas” we współczesnej mu Hiszpanii 14 . Bardziej uniwersalnie i wszechstronnie<br />

10<br />

W.J. CLINTON, Remarks at the New Psalmist Baptist Church in Baltimore, Maryland, 1 listopada 1998 –<br />

http://bulk.resource.org/gpo.gov/papers/1998/1998_vol2_1944.pdf [odczyt 4 V 2008].<br />

11<br />

I. ANZOÁTEGUI, Fragmentos, http://hjg.com.ar/txt/anzoategui.html [odczyt 4 V 2008].<br />

12<br />

F. CANALS, op. cit., s. 290.<br />

13<br />

Ibidem, s. 291.<br />

14<br />

J. ORTEGA y GASSET, España invertebrada. Ejemplaridad y <strong>do</strong>cilidad, Madrid 1921, cyt. za:<br />

http://centros5.pntic.mec.es/ies.jaime.ferran/archivos/ortega.PDF [odczyt 4 V 2008].


5<br />

rozważał problem «arystofobii» demokracji – zmarły niedawno „patriarcha tradycjonalizmu<br />

argentyńskiego” – Rubén CALDERÓN BOUCHET (1918-2007) w eseju Polityka i ład<br />

wspólnotowy 15 , zauważając tam, iż „szlachta, arystokracja, ludzie znamienici, są słowami<br />

zarzuconymi, znienawidzonymi i stanowiącymi obrazę dla pretensji nowoczesnych<br />

demokracji” 16 . Ta nienawiść ma swój główny powód w tym, że „arystokrata nie jest<br />

produktem głosowania, ani nie może nim być” 17 . W języku politycznym, którego mimo<br />

usilnych starań nawet demokracji nie udało się zmienić, słowo arystokracja oznacza grupę<br />

przywódczą z racji urodzenia i wychowania, rekrutującą się z najlepszych rodzin w danym<br />

kraju. To dziedzictwo, wiążące się z niematerialnymi źródłami prestiżu, i odebrany typ<br />

wychowania obligują arystokratę <strong>do</strong> służby naro<strong>do</strong>wi. Jest ono natomiast nie<strong>do</strong>stępne dla<br />

faktycznie panującej w demokracjach „anonimowej oligarchii lichwiarzy (oligarquía<br />

anonima de usureros)” 18 , która swoją pozycję zawdzięcza zręczności w pomnażaniu<br />

bogactwa i „sztuce” (resp. przebiegłości) autoreklamy. Trzeba jednak pamiętać – o czym<br />

wiedzieli już starożytni – że arystokracja też łatwo degeneruje się w oligarchię, kiedy<br />

skłonności czy choćby tylko okoliczności skłaniają ją <strong>do</strong> zajmowania się biznesem, co<br />

nieuchronnie pociąga za sobą przesiąkanie etosem burżuazyjnym.<br />

CALDERÓN BOUCHET skierowuje także naszą uwagę na wewnętrzne<br />

sprzeczności rewolucyjnej triady demokratów: liberté – égalité – fraternité. W rzeczywistości<br />

wolność rewolucyjna jest zwykłą samowolą, a równość nieustannie konspiruje przeciwko<br />

wolności i jest systematyczną destrukcją wszystkich więzi społecznych oraz dóbr i osób<br />

godnych szacunku. Braterstwo natomiast jest zasadą pozbawioną sensu bez ojcostwa, bez<br />

autorytetu ojca: ojca rodziny, ojca ojczyzny i Ojca wszystkich ojców, który jest jedynym<br />

fundamentem powszechnego i pełnego braterstwa. Pozbawiona tych odniesień triada<br />

demokratycznej rewolucji jest „jak bomba rozkruszająca cement bu<strong>do</strong>wli społecznej po to,<br />

aby zniszczyć cnoty moralne, które konstytuują wspólnotę” 19 .<br />

4) Dostrzegalny „gołym okiem” w demokratycznej codzienności przepastny hiatus<br />

pomiędzy pretensjonalną skłonnością demokracji <strong>do</strong> patetycznej, „wysokiej” aksjologii<br />

(wyobrażania i reprezentowania „najszczytniejszych ideałów” ludzkości albo/i upominania<br />

15<br />

Zob. R. CALDERÓN BOUCHET, La política y el orden de la convivencia,<br />

http://hispanismo.org/showthread.phpt=5630 [odczyt 4 V 2008].<br />

16<br />

Ibidem.<br />

17<br />

Ibidem.<br />

18<br />

Ibidem.<br />

19<br />

Ibidem.


6<br />

się o ubogich, skrzywdzonych i dyskryminowanych) a empiryczną mizerią 20 jej<br />

funkcjonowania (niemożliwego bez marketingowych i „pijarowskich” kuglarstw) ujawnia<br />

jako permanentną cechę demokracji realnej polityczny, społeczny i psychiczny konformizm. I<br />

nie jest to sprzeczność przypadkowa czy irracjonalna, lecz powstająca w sposób<br />

nieunikniony. Demokracja albowiem – jak zauważa socjolog Janusz GOĆKOWSKI –<br />

„zaczyna swój żywot od formuły PROTAGORASA: «człowiek jest miarą wszechrzeczy»” 21 .<br />

Wszelako – nie zapominając o tym, że „druga kwalifikująca ową przypisaną człowiekowi<br />

władzę mierzenia część zdania hos estin nie jest jednoznaczna i może być tłumaczona na trzy<br />

sposoby: (1) «że istnieją», (2) jak istnieją oraz (3) że tak jest w istocie” 22 – tak czy inaczej<br />

wykładana zasada homo mensura musi pociągać za sobą radykalny subiektywizm i<br />

relatywizm. Zawsze chodzi tu o każdego i jakiegokolwiek człowieka pojedynczego, który<br />

„percypuje świat w sposób, w jaki percypuje, i nikt nie ma autorytetu, mocy ani prawa, by to<br />

zakwestionować” 23 . Jeśli zaś nie ma takiego autorytetu ani takiego prawa, które mogłoby<br />

rozstrzygnąć, które z mniemań jest prawdziwe, i jeśli jednocześnie społeczeństwo polityczne,<br />

które tworzą żywiące owe mniemania jednostki jest ich zwykłym agregatem, mechanicznym<br />

zsumowaniem głosów elektoratu, to nie ma innego wyjścia, jak zaniechać poszukiwania<br />

prawdy, tam gdzie ona naprawdę jest (a leży ona „tam, gdzie chce”, nie zaś na przykład<br />

„pośrodku” poglądów przeciwnych czy skrajnych), a zwrócić się ku nieustannemu i czujnemu<br />

son<strong>do</strong>waniu tego, co „w trawie piszczy” 24 , przy jednoczesnym wykorzystywaniu wszystkich<br />

<strong>do</strong>stępnych „chytrości rozumu” środków, aby „piszczało” tak, jak „powinno”. Dlatego<br />

demokracja i demoskopia „w jednym stoją <strong>do</strong>mu” i „nic dziwnego, że większość «światłych<br />

obywateli» ceni demoskopię, powiadamiającą jak liczne i stałe są frakcje<br />

wybierających/odrzucających te czy inne oglądy i dążenia 25 . […] W demokracji, wyniki<br />

głosowań są szczególną formą wyników sondaży i kontroli zbiorowych konformizmów” 26 .<br />

20<br />

„Demokrata – wobec ogromu katastrof, które wywołuje – pociesza się szlachetnością planu” – N. GÓMEZ<br />

DÁVILA, Nowe scholia <strong>do</strong> tekstu implicite I [1986], przeł. K. Urbanek, Warszawa 2007, s. 145.<br />

21<br />

J. GOĆKOWSKI, Demoskopia i demokracja w jednym stoją <strong>do</strong>mu, „Pro Fide Rege et Lege” 2006, nr 2(55), s.<br />

25.<br />

22<br />

R. LEGUTKO, Sofiści i demokracja, w: Dziedzictwo greckie we współczesnej filozofii politycznej, pod red. P.<br />

Kłoczowskiego, Kraków 2004, s. 175n.<br />

23<br />

Ibidem, s. 175.<br />

24<br />

„Demokracja nie zauważa różnicy między prawdami i błędami, poprzestając na rozpoznawaniu opinii<br />

popularnych i niepopularnych” – N. GÓMEZ DÁVILA, Następne scholia <strong>do</strong> tekstu implicite [1992], przeł. K.<br />

Urbanek, Warszawa 2006, s. 99.<br />

25<br />

GÓMEZ DÁVILA wyraża tę samą myśl <strong>do</strong>sadniej: „Demokrata ślęczy nad wynikami badań opinii publicznej<br />

jak by to były święte księgi” – idem, Na straconym posterunku, przeł. (z niem.) T. Gabiś, Bielsko-Biała 2004², s.<br />

36.<br />

26<br />

J. GOĆKOWSKI, op. cit., s. 25.


7<br />

Konformizm rządzonych w demokracji (czyli – w teorii – „suwerennego ludu”)<br />

przejawia się poprzez bezwiedne upo<strong>do</strong>bnienie <strong>do</strong> poglądów wyznawanych przez większość,<br />

nad której uformowaniem trudzą się ci, którzy spodziewają się zostać jej beneficjentami;<br />

typowym objawem skuteczności tego mechanizmu jest syndrom wyuczonej paniki przed<br />

„zmarnowanym głosem”, w funkcji dzwonka ostrzegającego przed „nieroztropnym”<br />

kierowaniem się własnym sądem bądź głosem sumienia. Konformizm rządzących (znów<br />

teoretycznie – „reprezentantów” lu<strong>do</strong>wego suwerena) przejawia się z kolei w nie mającej<br />

granic elastyczności w <strong>do</strong>stosowywaniu głoszonych celów i zamiarów <strong>do</strong> gustu, poziomu,<br />

mentalności, przesądów i niejasnych pragnień niezliczonej rzeszy tych, którzy tworzą<br />

nieuchwytny, lecz <strong>do</strong>legliwy byt, zwany opinią publiczną. Z tego też powodu „kult «opinii<br />

publicznej» i kult «większości elektoratu» są dwiema stronami tego samego medalu” 27 .<br />

Bezwzględny oblig przystosowywania się <strong>do</strong> poglądów mitycznej (a w istocie nieustannie<br />

urabianej przez nieliczną mniejszość) większości wymusza taktykę możliwego niezrażania<br />

sobie kogokolwiek, kto mógłby „przepłynąć” ze swoim głosem <strong>do</strong> konkurencji. Wytwarza to<br />

znany <strong>do</strong>skonale politologom (i z reguły przez nich wychwalany) mechanizm ciążenia<br />

wszystkich aktorów sceny politycznej ku niejednoznacznej, szarej strefie 28 ideowego centrum.<br />

Tym samym, w demokratycznym establishmencie widzimy jako tych, którzy zdają pomyślnie<br />

test relewancji, jedynie współczujących konserwatystów, społecznie wrażliwych liberałów,<br />

respektujących prawa rynku socjalistów, religijnie ekumenicznych i przyznających się <strong>do</strong><br />

świeckiego humanizmu chadeków, wszystkich zaś jednako szanujących zasady rozdziału<br />

Kościoła od państwa, tolerancyjnych i otwartych, a<strong>do</strong>rujących prawa człowieka (a w<br />

„rozsądnych” granicach także wartości rodzinne i naro<strong>do</strong>we); we wszystkich istotnych<br />

sprawach mówiących zatem w istocie to samo i równie stadnie wystrzegających się<br />

wypowiadania treści zabronionych przez polityczną poprawność, egzekwowaną nieubłaganie<br />

przez mówiące zawsze tym samym głosem pluralistyczne i niezależne media. Czyni to<br />

zupełną iluzją, a nawet groteską, pielęgnowany przez klasycznych republikanów i<br />

klasycznych liberałów (i werbalnie także przez demokratów) mit „debaty publicznej” –<br />

osobliwie w demotelekracji, <strong>do</strong>wcipnie i gorzko skomentowanej przez jednego z niezmiernie<br />

rzadkich w demokracji polityków, którzy za wierność zasa<strong>do</strong>m gotowi są płacić politycznie<br />

najwyższą cenę, jako „teatr z podziałem na role dziennikarzy i polityków, gdzie jedni udają,<br />

że nie mają poglądów, a inni, że je mają” 29 .<br />

27<br />

Ibidem, s. 26.<br />

28<br />

Już w parlamencie rewolucyjnej Francji nazwano tę strefę pogardliwie, lecz trafnie „bagnem” (le marais).<br />

29<br />

M. JUREK, blog.marekjurek.pl, „Christianitas” 2007, nr 34, s. 17.


8<br />

***<br />

Na sam ostatek czujemy się w obowiązku odnieść się <strong>do</strong> pytania o trwałość owej<br />

demokratycznej schizmy bytu, która choć ontologicznie jest nierzeczywistością, to przecież<br />

empirycznie zdaje się być ciągle rozprzestrzeniającym się „królestwem bez granic”;<br />

wypełniać coraz szczelniej wszystkie pory społecznej przestrzeni, a przede wszystkim<br />

komórki ludzkich umysłów, poddanych nieustannej, totalnej in<strong>do</strong>ktrynacji, nieubłaganie<br />

powiadamiającej o bezalternatywności demokratycznego (nie)porządku.<br />

Niektórzy, mniej cierpliwi, antydemokraci skłonni są upatrywać – i z nadzieją<br />

wypatrywać – kresu demokracji w fakcie (<strong>do</strong>strzeganym także przez niektórych apologetów<br />

demokracji, tyle tylko, że ci biją z tego powodu na alarm) jej niewątpliwej anihilacji w<br />

(po)nowoczesnej postaci Lewiatana, zwłaszcza w potężnych strukturach powstających ponad<br />

i poza typową dla ostatnich kilkuset lat formą państwa naro<strong>do</strong>wego. Dla każdego, kto ma<br />

oczy ku patrzeniu i nie chowa głowy w piasek jest oczywiste, że bu<strong>do</strong>wana na gruzach tych<br />

państw globalna demokracja jest w istocie globalną oligarchią – oligarchią wprawdzie<br />

ruchomo „plazmatyczną” i wielowarstwową, złożoną z kilku kręgów globalnych i lokalnych<br />

struktur władzy, w każdym jednak wypadku faktycznie oderwanych i uniezależnionych od<br />

nominalnego suwerena lu<strong>do</strong>wego, zresztą nawet nominalnie suwerennego już tylko w<br />

tracących systematycznie na znaczeniu i pozbawionych istotnych atrybutów suwerenności<br />

państwach, jedynie zarządzanych przez lokalne administracje.<br />

Optymizm fun<strong>do</strong>wany na konstatacji tego faktu jest atoli stanowczo przedwczesny –<br />

i to nawet abstrahując od tej okoliczności, że w klasycznych filozofiach politycznych<br />

oligarchia jest ustrojem równie, jeśli nie bardziej, zepsutym, co demokracja. Na tej<br />

przesłance trudno bazować, ponieważ zło pochodzące z zasady demokratycznej ma co<br />

najwyżej luźny związek z tym czy „lud” rządzi naprawdę. W gruncie rzeczy przecież nie<br />

rządzi on nigdy, bo jest to sprzeczne z tymi prawami natury, których zuchwałość człowieka<br />

nie jest w stanie obalić. Dla porównania można przypomnieć, że zanim rewolucja obaliła<br />

ustrój monarchiczny pod hasłami demokracji, w ustroju tym też przecież wielokrotnie<br />

monarchowie tracili realną władzę na rzecz rozmaitych koterii dworskich, oligarchii<br />

magnackich czy nawet pojedynczych faworytów i faworyt, a niekiedy bywali też strącani z<br />

tronów przez bunty i rebelie poddanych; mimo to jednak zasada monarchiczna trwała<br />

nienaruszona. Po<strong>do</strong>bnie i dzisiaj, chociaż „władza ludu” jest fikcją a realnie rządzą oligarchie<br />

globalne i lokalne, zasada demokratyczna trwa niewzruszenie, ponieważ jest ona jedynie<br />

uznawanym sposobem legitymizacji władzy.


9<br />

Ancien régime upadł definitywnie <strong>do</strong>piero wówczas, kiedy oświeceniowym les<br />

philosophes udało się obalić owe „powabne przesądy”, które otaczały nieziemskim nimbem<br />

osobę monarchy; które sakralizowały zasadę monarchiczną. Autorytetu królów nie zniszczyły<br />

miecz, topór czy nawet gilotyna; zniszczył go okrzyk: „król jest nagi!”, moszczący drogę <strong>do</strong><br />

władzy tym, którzy patrzą na świat z punktu widzenia „kamerdynerów historii”. Również<br />

przeto i demokracja trwać będzie <strong>do</strong>póty, <strong>do</strong>póki zasadę demokratyczną otaczać będzie nimb<br />

analogicznych „powabnych przesądów”. A upadnie ona <strong>do</strong>piero wtedy, kiedy i ona zostanie<br />

„odczarowana”; kiedy z całą swobodą i naturalnością rozlegnie się okrzyk: „bóg Demos jest<br />

nagi!”. I kiedy stanie się oczywiste, że oddawanie czci temu fałszywemu bóstwu jest<br />

najzwyczajniej zawstydzające.

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!