Nie - Stowarzyszenie Architektów Polskich
Nie - Stowarzyszenie Architektów Polskich
Nie - Stowarzyszenie Architektów Polskich
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
yzontalnych – tak skutecznych dziś w strukturach społeczno-politycznych<br />
– powiązań, które ułatwiałyby wzajemne<br />
zrozumienie, a w razie potrzeby i cenną pomoc.<br />
O solidarność świata kultury w tym zakresie więc również<br />
proszę!<br />
Wypowiedź ta miała mieć miejsce na Kongresie Kultury<br />
Polskiej w Warszawie w dniu 13 grudnia 1981 roku. <strong>Nie</strong><br />
doszło do niej z wiadomych względów. Przeglądając dziś<br />
Fragmenty z pamiętnika<br />
Miałem świadomość po powrocie z Gdańska, że<br />
Polska, która zorganizowała swa gierkowską potęgę<br />
chyli się ku upadkowi. Świadczyły o tym niespójne<br />
zarządzenia. Wprowadzono nocne dyżury. Byłem konserwatorem<br />
generalnym, stąd i mnie obowiązywały rygory<br />
przysługujące tej ludzkiej grupie. Przypominam pewne<br />
zebranie, bo w każdym pionie należało teraz łączyć się<br />
i jednoczyć. Epoka Edwarda odeszła i wszystko wokół<br />
wskazywało, że każda następna chwila może przynieść<br />
coś nowego, niespotykanego dotychczas.<br />
Był piątek, miałem poprowadzić zebranie całej podległej<br />
mi załogi. Wtedy w każdym ministerstwie istniała<br />
„osobliwa siła polityczna”. Był to sekretarz partii, który tuż<br />
przed zebraniem poprosił mnie o program, a był w randze<br />
wiceministra.<br />
Mój pokój wypełnił się ludźmi, niektórzy do dziś pracują<br />
w ministerstwie. W trakcie zebrania doszło do szeregu<br />
scysji. Ktoś zapytał mnie, co zrobiłem w Gdańsku. To<br />
było dziwne zebranie, bo głośno powiedziałem, że powodowały<br />
mną patriotyczne powody i wina moja zostanie<br />
ze mną. Wtedy zresztą niektórzy ludzie ujawnili się, kim<br />
są i komu służą. To był grudzień, przez przypadek w holu<br />
ministerstwa spotkałem znajomego generała. Zarządzał<br />
kulturą w wojsku. Jego pytanie było zaskakujące: Słuchaj!<br />
A co z Kongresem Kultury? Ciebie tam nie ma. Bo pojawili się<br />
inni ludzie i oni teraz będą prowadzić polską kulturę.<br />
Postanowiłem jednak zabrać głos podczas Kongresu.<br />
Dziwne to uczucie, kiedy ludzie, z którymi byłem blisko<br />
od lat, usuwali się na mój widok. Bo to, że przestałem<br />
pełnić funkcję generalnego konserwatora, o tym już wiedzieli<br />
wszyscy.<br />
Powiem więcej – tu dokonywano pomiaru, bardzo<br />
specyficznego pomiaru ludzkich uczuć, bo jednak na tej<br />
sali zgromadzonych było sporo ludzi wybitnych i to z różnych<br />
dziedzin ludzkiej twórczości i naukowej mocy.<br />
Przede mną miał swą wypowiedź prof. Cęckiewicz.<br />
Pamiętam jedynie gromkie brawa, które zakończyły to<br />
wystąpienie. Pamiętam też zdziwioną minę generała<br />
tego od kultury. Gdy rozpocząłem swe wystąpienie na<br />
sali zapanowała cisza.<br />
W tę ciszę wpisałem się tak: Drodzy Państwo, od wielu<br />
miesięcy pełniłem w tym kraju funkcję generalnego konserwatora<br />
zabytków. Przez ten czas zebrałem sporo doświadczeń.<br />
Chciałem się z państwem podzielić swą wiedzą, bo<br />
właśnie przestałem pełnić swą funkcję. Na sali panowała<br />
ogromna cisza. Państwo pozwolą, że zacznę od proble-<br />
– ćwierć wieku później – moje notatki, zdziwiłem się jak<br />
dalece jest ona i obecnie aktualna. Dlatego też zdecydowałem<br />
się, w odpowiedzi na prośbę Redakcji Komunikatu<br />
SARP o nadsyłanie wspomnień z „tamtego czasu” przesłać<br />
ten tekst.<br />
Tadeusz Barucki<br />
mów związanych z ochroną środowiska. A tę problematykę<br />
znałem dokładnie. Jedno z czasopism anglojęzycznych wydało<br />
mój artykuł, był to przedruk o hucie aluminium. Tu nie<br />
mogło być sprzeciwu, ale zauważyłem, że prof. Białostocki<br />
nachyla się do swej towarzyszki, że niby nie na temat<br />
(towarzyszką prof. Białostockiego była dobrze mi znana<br />
śpiewaczka p. Stenia Wojtowicz).<br />
Później zacząłem mówić o wadach organizacyjnych<br />
ministerstwa, które doprowadziły do konieczności stworzenia<br />
struktur nadrzędnych. Szło tu o komisję międzyresortową<br />
do spraw rewaloryzacji drobnych, ale zabytkowych<br />
centrów. Zostałem przewodniczącym tego organu,<br />
załatwiłem lokal. A jeszcze później swą uwagę poświęciłem<br />
blokom i blokowiskom – fabrykom domów. Tymczasem<br />
na sali coś zaczęło się dziać. Ktoś zaczął bić brawo,<br />
ktoś gwizdnął (znam go i witam). Jest dziennikarzem.<br />
W końcu powiedziałem: Szanowni Państwo!<br />
Wawel ostoi się, zamek w Pieskowej Skale zarobi na siebie,<br />
ale co stanie się z polskim krajobrazem? Czy to, co otrzymaliśmy<br />
dotrwa „do naszych nowych czasów”? Ukłoniłem<br />
się i zszedłem ze sceny. Sala nie nagrodziła mojej wypowiedzi<br />
oklaskami. Gdy tylko usiadłem, podszedł do mnie<br />
znany mi pan, który wnet miał otrzymać tytuł Marszałka<br />
Sejmu (p. Małachowski) i powiedział: słuchajcie. Jutro na<br />
Placu Marszałka Piłsudskiego organizuję wiec. Zabierz głos.<br />
Powiedziałem: Posłuchaj mojej jutrzejszej telewizji.<br />
I tak sobie myślę po wielu latach gdyby moje tamte<br />
słowa i stwierdzenia ogłosić dziś. (Bo w niedzielę było<br />
ogłoszenie stanu wojennego). To naprawdę pokolenia<br />
zmieniły się, a w Krakowie pomiędzy Wawelem a Skałką<br />
wyprzedano już metry kwadratowe niezabudowanej<br />
jeszcze powierzchni. 1 Byłbym skłonny tamtą wypowiedź<br />
zaopatrzyć innym datowaniem i ogłosić dzisiaj. Bo żyjemy<br />
w świecie deweloperów i zjawisk, których zakres<br />
obecnie trudny jest do oszacowania.<br />
Dowiedziałem się oto z prasy, że w Warszawie ma powstać<br />
najwyższy budynek świata. Sądzę, że mnie pierwszemu<br />
wypada zapytać generalnego konserwatora. Czy<br />
to wolno? A co na to sąsiedzi?<br />
1) Mój promotor dyplomu prof. T. Łotwiński powiedział: Oby Bóg pokarał<br />
9